Na oktadce: Portret Katarzyny II, 1773 r., mal. Heinrich Buchholz, fot. Aleksander Pompejew, © The Peterhof State Museum-Reserve
Przedmowa © Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo, Wrocław 1983, 1989, 2004
Projekt okładki Luiza Pindral Redaktor Ewa Gałyga-Michowska Indeks zestawił Paweł Cimicki Opracowanie typograficzne Patrycja Ligas, Marcin Zuk Korekta Agnieszka Pietrońska
Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo pl. Solny 14 a, 50-062 Wrocław e-mail:
[email protected], http://www.ossolineum.pl Wydanie czwarte 2004 Wydanie pierwsze ukazało się w 1975 roku Skład i łamanie Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo Druk i oprawa Rzeszowskie Zakłady Graficzne SA Printed in Poland ISBN 83-04-04715-2
Karnawał roku 1778. W Petersburgu, na balu, zmęczona tańcem carowa, otoczona wieńcem wielbicieli, pisała coś pospiesznie na skraw ku papieru. Odważniejsi zaglądali przez ramię i czytali zdumieni: „Tu spoczywa Katarzyna II, urodzona w Szczecinie 21 kwietnia |2 maja] 1729 r. Przybyła do Rosji w roku 1744, aby poślubić Piotra III. W czternastym roku życia ważyła się zdobyć trojaką laskę: męża, Elż biety i narodu. W osiemnastym roku życia z nudów oraz osamotnie nia przeczytała wiele książek. Objąwszy tron rosyjski dążyła wyłącz nie do dobrego, starając się zapewnić swym poddanym szczęście, wolność i majątek. Umiała łatwo przebaczać, nie nienawidziła niko go. Pobłażliwa, łatwa w pożyciu, z natury wesoła, republikanka o do brym sercu zyskała sobie wielu przyjaciół. Pracowała z przyjemno ścią, lubiła dobre towarzystwo i sztuki piękne”. Po trzech latach od owego karnawału i żartobliwego epitafium sporządziła bilans swego blisko dwudziestoletniego panowania, tak że nie traktując tej czynności zbyt poważnie. Pisała: 29 „Gubernie nowo zorganizowane 144 Zbudowane miasta 30 Zawarte konwencje i traktaty 78 Odniesione zwycięstwa 88 Dekrety i fundacje 123 Dekrety wydane dla wspomożenia ludu 492’ Razem Tyle sama Katarzyna. A jak było naprawdę? 5
Wiele z nowych guberni ustanowiono na ziemiach cieszących się dotąd sporą samodzielnością, wśród traktatów znajdziemy także traktat rozbiorowy poważnie uszczuplający stan polskiego posiada nia, wśród sukcesów wojennych - krwawą rozprawę z chłopskim powstaniem Pugaczowa, wreszcie wśród dekretów - ukazy o likwi dacji autonomii Zaporoża i Kozaków dońskich. Tych, które rzeczywi ście „wspomagały” lud, można było szukać ze świecą. Trudno prze cież za takie uznać zarządzenia zezwalające na zsyłanie bez sądu chłopów na katorgę. Wystarczyło, by carowa zamknęła oczy, a już przedstawiciele tej samej nacji, z której wywodzili się Wolter, Diderot, d’Alembert nazywający ją opiekunką filozofów i Semiramidą Północy, połączyli się w zgodny chór zestawiający inny bilans. Wyliczali, że na utrzyma nie swych kochanków wydała 100 milionów rubli. Przypominali suro we represje, jakie dotknęły tych, którzy odważyli się myśleć inaczej niż ona. Podnoszono chorobliwą nienawiść do rewolucji francuskiej, wykpiwano jej ciągoty literackie. Sława prawdziwych i rzekomych wyczynów miłosnych przekształcała się w legendę budzącą grozę i wstręt. Nie znalazł się nikt, kto stanąłby w jej obronie. Nawet syn, Paweł, nie dał się wyprzedzić innym w uwłaczaniu pamięci własnej matki. Faworyci odsunęli się od wszystkiego, co miało z nią związek, i woleli nie przypominać opinii publicznej komu oraz czemu zawdzięczali swoje wysokie stanowiska i pozycję. Sąsiedzi imperium Katarzyny także nie mieli powodu, by do brzeją wspominać. Dla nas, Polaków', była sprawczynią upadku pań stwowości, rozkazodawczynią przysyłanych do Warszawy ambasado rów, rządzących się tutaj na sposób namiestników' podbitych prowin cji. Turków zmusiła dwukrotnie do podpisania upokarzających traktatów' pokojowych. Czasy, w których Morze Czarne było turec kim morzem wewnętrznym, odeszły bezpowrotnie w przeszłość. Wzrost znaczenia i potęgi sąsiadki śledziły z niepokojem dwory wie deński i sztokholmski. Szwedzi próbowali powstrzymać ją na drodze wojny. Bezskutecznie. Kim była więc naprawdę urodzona w' Szczecinie Zofia Anhalt-Zerbst, z w'oli losu Katarzyna II Aleksiejewna, imperatorowa Wszech(•
rosji? Demonem zła, natchnieniem filozofów czy też władczynią, na którą czekała Rosja przez lat kilkadziesiąt? Prace poświęcone carow'ej z trudem zmieściłyby się dzisiaj w'jednej szafie bibliotecznej. O Katarzynie wspominają pamiętniki współczesnych i rozprawy historyków. Traktują o niej powieści i dra maty. Nakręcono filmy. Każdy z twórców prezentował odmienny spo sób widzenia świata, miał własną wizję prawdy. Niechże więc i autor tej książki ma do tego prawo... Miłośnicy opisu skandali dworskich, miłostek i frywolnych historyjek nie znajdą ich wńele na kartach książ ki, która spoczywa przed nimi. Nie stanowdły one wcale największej i najważniejszej cząstki życia Katarzyny. Nie sugerujemy teraz niczego. Zamierzamy przedstawić wyda rzenia tak, jak prawdopodobnie przebiegały w rzeczywistości. Nie chcemy iść w ślady pierwszych autorów opisów panowania Katarzy ny II - Massona i C astery- od początku do niej uprzedzonych. Przed stawimy materiał dow'odowy, przeprowadzimy postępowanie wyja śniające, wysłuchamy opinii stron i wezwanych biegłych... Kraków, luty 1971 roku
I.
Księżniczka
W drugie ćwierćwiecze XVIII stulecia Europa wkraczała skłóco na, powiązana wciąż zmieniającymi się sojuszami, nie zaleczywszy ran zadanych przez wojny poprzednich dziesięcioleci. Miniony wiek sie demnasty zakończył się pokojowym akcentem - podpisaniem traktatu karłowickiego. Wydawało się, że w ten sposób zamknięty został na dłuższy czas okres zmagań z imperium Półksiężyca, stale zagrażają cym Europie ze wschodu. Wykorzystała to natychmiast Rosja. Piotr I uznał, że nie ma już większych powodów do obaw ze strony Turcji i rozpoczął wojnę przeciw Szwecji o uzyskanie dostępu do Bałtyku. Starcie to wypełniło większość lat jego panowania. Wojna północna, bo tak ją nazwano, była pierwszym nowym militarnym spektaklem rozpoczynającego się stulecia. Pierwszym, lecz nie ostatnim. Kryzys ogarnął stosunki francusko-brytyjskie, które niebawem przekształci ły się w konflikt zbrojny. Walka toczyła się nie tylko na kontynencie europejskim, ale również w dalekich Indiach i Ameryce Północnej. W 1700 r. zmarł król hiszpański Karol II. Na podstawie pozosta wionego przez niego testamentu władza na Półwyspie Pirenejskim miała przejść z rąk Habsburgów w ręce Burbonów. Z decyzją tą nie pogodziły się ani Anglia, ani Holandia, ani też inne kraje europejskie, zgodnie występując przeciw wzrastającej w siłę Francji. Rozpoczęła się nowa wojna europejska, tym razem o sukcesję hiszpańską, trwa jąca aż do 1713 r. Działania wojenne przerwano dopiero po śmierci innego władcy - Józefa I, cesarza Austrii. Brat zmarłego, arcyksiążę Karol, habsburski pretendent do tronu hiszpańskiego, zadowolił się koroną austriacką. Do korony tej zresztą, po pokoju w Utrechcie, kończącym wojnę sukcesyjną, dorzucono dalsze klejnoty: hiszpań skie posiadłości w Niderlandach i Włoszech. Portugalia, która odzy K
skała niepodległość w 1640 r., już w 1703 r. popadła w całkowitą za leżność ekonomiczną od Anglii. Do grona tradycyjnych potęg dyktujących swą wolę reszcie państw europejskich wtargnęły obecnie Prusy i Rosja. Zainteresowa nia polityków przesuwały się stopniowo na wschód. W roku, w któ rym zawarto pokój w Utrechcie, na tronie pruskim zasiadł Fryderyk Wilhelm I. W ciągu dwudziestu siedmiu lat panowania udało mu się doprowadzić do podwojenia armii. Pod względem liczby mieszkańców Prusy zajmowały trzynaste miejsce w Europie, ale ze względu na li czebność armii - czwarte. Wszystkie kółka maszyny państwowej obra cały się na potrzeby wojska. Uczeni byli w niełasce, a o sędziwym Gotfrydzie Leibnizu, wybitnym filozofie i matematyku, założycielu Akademii Nauk w Berlinie, władca raczył powiedzieć pogardliwie: - Leibniz? To człowiek bez wartości, niezdolny nawet stać na warcie! Władca Rosji, Piotr I, europeizował swoje państwo używając drakońskich, wcale nie cywilizowanych metod. Reformy wewnętrz ne, surowa rozprawa z opozycją, rozbudowa armii lądowej i floty oraz odniesione przez niego istotne sukcesy w wojnie północnej spowo dowały nie tylko wzrost roli i autorytetu imperium rosyjskiego, lecz również miały poważny wpływ na zmianę kierunku jego polityki za granicznej. Zainteresowania rosyjskie nie ograniczały się już teraz do najbliższych sąsiadów; sięgnęły dalej, do problemów środkowo europejskich. Między tymi dwoma państwami, umiejętnie walczącymi o czo łowe miejsce w Europie, znalazła się Rzeczpospolita. W przeciwień stwie do sąsiadów była rozdarta wewnętrznie, rządzona przez po mazańców wprowadzanych na tron przy pomocy wojsk obcych. Z dawnej świetności pozostało jedynie rozlegle terytorium, które go kresy w nikłym stopniu związane były gospodarczymi więzami z resztą kraju. Zapomniano niemal całkowicie, że niegdyś o terytorialnej po tędze państwa polskiego decydowały ziemie Śląska i Pomorza, a nie ziemie litewskie i ukraińskie. W tym właśnie czasie, w 1720 r., za warto układ szwedzko-pruski, w którego wyniku Szwecja rezygno wała na rzecz Prus z południowej części Pomorza Zachodniego ze Szczecinem oraz z wysp Uznamu i Wolina. 9
W Szczecinie osadzono garnizon prusld. W jego sldad wchodzi! 8 pułk piechoty dowodzony przez urodzonego w 1690 r. księcia Chry stiana Augusta, pochodzącego z podupadłego rodu Anhalt-Zerbst. Ród ów nigdy zresztą nie odgrywał poważniejszej roli w dziejach Niemiec. Małżeństwo i przedziwny splot wypadków spowodowały, że niewie le znaczący pruski generał-major stał się ojcem późniejszej władczy ni Rosji, ona zaś miała wywrzeć przemożny wpływ zarówno na dzie je rządzonego przez siebie kraju, jak i poważnej części kontynentu europejskiego. Co prawda jego córka miała inny pogląd na tę sprawę i - odrzucając jakąkolwiek rolę przypadku - niedwuznacznie wska zywała na własne zalety. Pisała we wspomnieniach: „Szczęście nie jest tak ślepe, jak je sobie wyobrażają. Jest ono często wynikiem zamierzeń sprawiedliwych i przemyślanych, nie dostrzeżonych przez gmin, a poprzedzających wydarzenie. Częściej jeszcze jest ono wynikiem cech osobistych, charakteru i postępowa nia. By lepiej to uwidocznić zbuduję następujący sylogizm: ważniejsze są przymioty' osobiste i charakter; mniej ważne - postępowanie; wniosek: szczęście lub nieszczęście. Dla przykładu dwa odmienne przypadki: Piotr III - Katarzyna II”1. Powróćmy jednak do Chrystiana Augusta. W 1727 r. w Brunszwiku wstąpił w związek małżeński. Jego wybranką była szesnastolet nia księżniczka Joanna Elżbieta z rodu Holstein-Gottorp. Jej starszy brat, Karol August, zmarł w tym samym roku, w którym Joanna brała ślub. Nie doczekał realizacji własnych planów osobistych - małżeń stwa z córką Piotra I, Elżbietą. Z rodem Romanowów związać się miała dopiero w przyszłości córka jego siostry. W czasie brunszwickich uro czystości jeszcze o tym nie wiedziano. Wkrótce po ślubie młoda para przeniosła się do Szczecina i zamieszkała w dzielnicy zwanej wten czas Greifenhagen, w domu należącym do prezydenta szczecińskiej izby handlowej von Ascherslebena. Okazała kamienica znajdowała się w centralnej części miasta, w pobliżu kościoła Mariackiego oraz świeżo odrestaurowanych przez architekta Gilly’ego domków, zaj mowanych przez profesorów' szkoły kolegiackiej. To właśnie tutaj, 21 kwietnia 1729 r., o wpół do trzeciej nad ranem urodziła się dziewczynka, której w dwa dni później na chrzcie nadano imiona: Zofia, Augusta, Fryderyka. W historii zapisać się mia 10
ła natomiast jako Katarzyna II. Już wkrótce po jej urodzeniu zaczęły krążyć plotki powątpiewające w ojcostwo Chrystiana Augusta. Zwra cano uwagę, że matka - mimo swego młodego wieku - znana była z pociągu dowystawmego, światowego życia. Przypominano, że w po przednim roku 1728, bawiła w Paryżu, gdzie interesował się nią Iwan Becki, późniejszy wybitny działacz rosyjskiego Oświecenia. M ów io no nawet o uderzającym podobieństwie nowo narodzonej dziewczyn ki do rzekomego ojca. Dość wówczas powszechne rozluźnienie oby czajów powodowało, że tego typu podejrzanych historii rodzinnych notowano znaczną ilość. Trudno dziś powiedzieć, ile prawdy zawie rały krążące plotki, które w następnych dziesięcioleciach przemieni ły się w legendę przypisującą ojcostwo... Fryderykowi Wielkiemu (w' chwili urodzenia Zofii miał zaledwie 17 lat!). Były one tak powszechne, że weszły do raportów dyplomatycz nych a później literatury historycznej. Jak zwykle bywa jednak w' ta kich przypadkach, prawowdty ojciec nie wiedział o niczym (lub też nie chciał wiedzieć). Plotki nie przeszkodziły mu w zajęciu odpowie dzialnego stanowiska gubernatora miasta i komendanta twierdzy. Teraz rodzina zamieszkała we wzniesionym przed kilkunastu laty, pięknym pałacu „Pod Globusem”, następnie w dawnym zamku piastowskim. Początkowo wychowywaniem córki zajęła się sama matka. Z jed nej strony pozwalała jej na przebywanie wśród dzieci, bez względu na to czy pochodziły z rodzin mieszczańskich, czy też szlacheckich, z drugiej nie szczędziła surowych zaleceń, nakazujących bezwzględ ne posłuszeństwo wobec starszych. Mała Fieke lub Fiekchen, jak piesz czotliwie nazywano młodziutką księżniczkę, spędzała więc sporo czasu na zabawach z rówieśnicami z mieszczańskich domów, ale jed nocześnie kłaniała się nisko ich rodzicom, na życzenie matki z sza cunkiem całując szaty zamożnych dam goszczących w pałacu. Rychłe narodziny dalszych dzieci, z których większość okazała się słabego zdrowia, nie pozwoliły księżnie poświęcać córce zbyt wdele uwagi. Wychowaniem zajęli się wynajęci guwernerzy, wśród których czołową rolę odgrywali bardzo wówczas modni preceptorzy francu scy. Po latach Katarzyna z wdzięcznością wspominała pannę Gardeł, która zaszczepiła uczennicy zamiłowanie do Racina, Corneille’a i M o liera. „Mademoiselle" należała do tego typu guwernantek, które nie 11
mając fachowego przygotowania świetnie orientowały się w literatu rze, swobodnie poruszając się wśród modnych prądów współczesnej epoki. Miała wrodzone zdolności pedagogiczne. Francuzami byli rów nież: nauczyciel kaligrafii Laurent oraz religii Perard. W przeciwień stwie do błyskotliwej Cardel, Laurent nie grzeszył bystrością. Swoje obowiązki wykonywał jednak należycie, podobnie zresztą jak Nie miec Wagner, nauczyciel niemieckiego zanudzający księżniczkę nie kończącymi się, nudnymi ćwiczeniami. Aż z Zerbst sprowadzono do Szczecina nauczyciela muzyki Roelliga, którego wysiłki, by nauczyć Zofię czegokolwiek spełzły na niczym z prostej przyczyny - księż niczka była całkowicie pozbawiona słuchu. Wychowawcy Zofii wcześnie zwrócili uwagę na niepokojącą skłonność dziewczynki do ukrywania swoich prawdziwych myśli i na strojów. Dziecko szybko przyswajało sobie sposób postępowania otoczenia, dla którego jakże często uśmiech był tylko maską kry jącą nienawiść, łzy wcale nie musiały oznaczać smutku, a słowa same układały się w pięknie skonstruowane, lecz nic nie znaczące, banal ne zdania. Podróże były ważnym urozmaiceniem uporządkowanego i dość monotonnego trybu życia. W czasie jednej z nich, w Eutin (księstwo holsztyńskie) księżniczka poznała swego przyszłego małżonka. Miała dopiero dziesięć lat i nie wiedziała, co przyniesie jej najbliższa przy szłość. Książę holsztyński Piotr Ulryk był niewiele od niej starszy, mial lat jedenaście. Urodził się w 1728 r. Chorowity, chudy i blady, nie wzbudził entuzjazmu rówieśnicy. Trudno było dopatrzeć się w nim jakichkolwiek cech jego znakomitego dziadka Piotra Wielkiego. Ro dzina nie kryła niepokoju z powodu skłonności dziecka do naduży wania alkoholu, krnąbrności i popędliwości. Przygotowywano go do objęcia tronu szwedzkiego, ale ciotka Elżbieta po wstąpieniu na tron rosyjski w 1740 r. postanowiła sama pokierować losami chłopca i wyznaczyła go na swego następcę. Piotr przybył więc do Rosji w 1742 r. Jego nowa edukacja rozpoczęła się od zmiany wyznania. Dotychczas wychowywany był według zasad luteranizmu, teraz usiłowano go przekonać do prawosławia. Ojciec Symeon, wyznaczony na duchowego opiekuna młodego księcia, miał ogromne kłopoty ze swą owieczką, nie tylko niechętną przyjęciu no 12
wego obrządku, lecz również - wszelkiej nauce. Następca tronu do końca życia nie nauczył się przyzwoicie języka rosyjskiego, a przyda ni mu preceptorzy szybko rezygnowali z bezskutecznych wysiłków, przekształcając się we wspólkompanów licznych uczt i pijatyk. Jedy ne sukcesy w edukacji księcia odniósł nauczyciel tańca Lande. Wpraw dzie na koniec Piotr poddał się woli swej ciotki i przeszedł na prawo sławie, później jednak nie raz demonstrował swą niechęć do duchow nych „błahoczestywej” wiary. Wieści o wstąpieniu Elżbiety na tron rosyjski pobudziły do dzia łania ambitną matkę Zofii. Przypomniała sobie o więzach pokrewień stwa łączących ją z carową. Były one dość wątle i aby je udowodnić trzeba się było cofnąć o co najmniej dwa pokolenia, lecz nikt nie kwestionował ich istnienia. Kuzyn Joanny, książę holsztyński Karol Fryderyk, był żonaty z Anną, siostrą Elżbiety. Jednym więc z pierw szych kroków księżnej było wysłanie do Petersburga listu z życzenia mi dla władczyni. W 1742 r. nadeszła odpowiedź „Jaśnie Oświecona Księżno, Droga i Miła Kuzynko ! List Waszej Miłości z 27 grudnia minionego roku oraz zawarte w nim życzenia zostały przeze mnie odebrane z przyjemnością. Wiem, że Wasza Miłość posiada portret mej zmarłej w Panu siostry, księżny holsztyńskiej, namalowany przez byłego ministra pruskiego barona Mardefelda. Byłoby szczególną uprzejmością, gdyby Wasza M iłość zechciała mi przysłać ów portret, bowiem nie mam żadnego takiego dobrego. Za uprzejmość tę gotowa jestem wyświadczyć wzajemnie jakąkolwiek usługę. Waszej Miłości zawsze rada Elżbieta”2. Księżna triumfowała. Cesarzowa nazywała ją kuzynką! Rzecz jasna, portret Anny przesiany został natychmiast do Petersburga. Na rewanż nie trzeba było długo czekać. Już w lipcu 1742 r. mąż Joanny, książę Chrystian August, otrzymał od Fryderyka II nominację na feld marszałka, a we wrześniu do zamku w Zerbst przybył sekretarz po selstwa rosyjskiego w Berlinie Schriver, przekazując „drogiej kuzyn ce” wspaniały prezent od Elżbiety: portret cesarzowej w oprawie wysadzanej brylantami wartości 18 tys. rubli. Pod koniec roku Zofia wraz z matką wyjechały do Berlina. Tutaj na życzenie carowej nama lowano portret księżniczki, który znowu przesłano do Petersburga. 13
Zofia ze zdziwieniem konstatowała, że staje się obiektem powszech nego zainteresowania. W rodzinnym gronie mówiono o nowych moż liwościach podniesienia znaczenia i bogactwa rodu, niedwuznacznie wskazując na coraz jawniej okazywaną przez inperatorowq sympatię. Minął rok. 1 stycznia 1744 przed południem do zamku w Zerbst przybył kurier z Berlina, wiozący list od von Brummera, nadmarszałka dworu następcy tronu carów - Piotra, który przebywał już w Peters burgu. List adresowany był do księżnej. Brummer donosił w nim m.in.: „Na osobiste życzenie Jej Cesarskiej Mości jestem zobowiązany przekazać Pani, że Najwspanialsza Cesarzowa pragnie, aby jaśnie Oświecona Pani przybyła, jak tylko można najszybciej, wraz ze swą córką do Rosji, do tego miasta, gdzie znajdować się będzie dwór cesarski. Dostatecznie zdaje sobie Pani sprawę 7. tego, jaki jest praw dziwy sens tej niecierpliwości, z jaką Jej Cesarska M ość życzy sobie zobaczyć zarówno Panią, jak i księżniczkę, jej córkę, o której słysze liśmy wiele najlepszych opinii. Zdarzają się wypadki, kiedy głos ludu jest głosem Boga. Jednocześnie nasza niezrównana Monarchini kaza ła mi osobiście uprzedzić Jaśnie Oświeconą Panią, by książę małżo nek nie przyjeżdżał z Nią razem. Jej Cesarska Mość ma wystarczające powody, aby sobie tego nie życzyć. Mam nadzieję, iż wystarczy sło wo, by woli naszej Boskiej Panującej stało się zadość”. Dalej Brummer komunikował, że na koszty przejazdu wyasy gnowano 2 tys. rubli. Nie stanowiły one wprawdzie majątku, lecz powinny były wystarczyć na opędzenie najważniejszych potrzeb, tak aby panie zjawiły się na dworze rosyjskim wyekwipowane stosownie do swego stanu. Podróż miała się odbyć jak najszybciej. Dlatego też radził nie brać większej liczby służby, a ograniczyć się jedynie do damy do towarzystwa, dwóch pokojówek, kucharza - „koniecznego w tym kraju” - dodawał, mając widocznie na względzie jakieś własne smut ne doświadczenia. Poza tym paniom miał towarzyszyć oficer dbający 0 szybką zmianę koni na stacjach pocztowych oraz trzech-czterech lokajów. Cała świta nie powinna więc była przekroczyć dziesięciu osób. Brummer już z góry starał się o zaskarbienie sobie przychylno ści zaproszonych. List był długi. Zawierał szczegółowy opis trasy 1przewidywał nawet ewentualne zniecierpliwienie podróżniczek przy przeciągającej się wyprawie. Carowa miała wkrótce wyjechać z Pe tersburga do Moskwy, mimo to Brummer radził jechać przez Peters 14
burg, a nie w kierunku na Psków, gdyż „drogi tam złe i mało stacji pocztowych”. Obiecywał, że od Rygi karecie towarzyszyć będzie od powiednia eskorta. Nadmarszałek prosił jednocześnie o zachowanie całego przed sięwzięcia w tajemnicy, radząc nawet podróżowanie pod przybranym nazwiskiem hrabiny Rheinbeck3. W kilka godzin później z Berlina przybył kolejny kurier przy wożąc list od samego Fryderyka II. Z listu wynikało, że król nie tylko jest o wszystkim poinformowany, lecz nawet imprezę zorganizowa no z jego wyraźnej inspiracji. Ujawniał cel przedsięwzięcia, chociaż z góry można się było domyśleć, o co chodziło imperatorowej. Pisał więc, że „z racji szacunku, jaki żywię do Pani i księżniczki, Pani córki, zawsze chciałem uczynić ją nadzwyczaj szczęśliwą. Pomy ślałem więc sobie, czy nie skojarzyć jej z kuzynem, wielkim księciem rosyjskim. Rozkazałem rozpocząć starania w największej tajemnicy z nadzieją, iż nie sprawi to Pani przykrości, a chociaż powstało nieco trudności, zwłaszcza ze względu na bliskie pokrewieństwo księżniczki z wielkim księciem, jednak znaleziono sposoby, aby je usunąć ... Cel tej wyprawy wiadomy jest niewielu osobom i należy zachować go w sekrecie. Przypuszczam w związku z tym, że Jej Cesarska Mość pra gnie, byście dochowali tajemnicy na terenie Niemiec, a nawet doło żyli szczególnych starań, aby jej nie przeniknął hrabia Czernyszew, minister cesarzowej w Berlinie”. Fryderyk komunikowrał ponadto, że uczestniczki wyprawy otrzy mają od carowej (za pośrednictwem jakiejś firmy pruskiej w Peters burgu) 10 tys. rubli na koszty podróży, a po przybyciu do grodu nad Newą dodatkowo tysiąc dukatów na ostatni etap wojażu wiodący do Moskwy". Matka Zofii poczuła, że wreszcie stała się w'ażną personą. Zaleca na tajemniczość dodawała powagi przedsięwzięciu. Nie przed wszyst kimi mogła jednak ukryć cel przygotowywanej pospiesznie wyprawy'. Musiał się o nim dowiedzieć książę małżonek. Jego skromność pozwa lała wierzyć, że powierzony mu sekret nie zostanie naruszony. Zachowanie tajemnicy nie było wcale zbędnym efektem teatral nym. Małżeństwo Piotra z księżniczką Anhalt-Zerbst dawało królowi pruskiemu możliwość zdobycia przemożnego w'pływu na politykę rosyjską. Konkurentów mial wielu, zwłaszcza że na tronie imperium 15
zasiadała niezamężna carowa, w odosobnieniu żył odsunięty od wła dzy kilkuletni Iwan, a Piotrowi próbowano swatać córkę króla pol skiego Augusta III, księżniczkę saską Marię Annę. Niemal wszystkie dwory europejskie miały powody, by przeszkodzić Fryderykowi w realizaqi jego planów. Podobnie rzecz się miała z planami Elżbiety. Sukces zależał od pośpiechu. Księżna była gotowa dochować ta jemnicy' do końca. Nie wiedziała jednak, że na dworze rosyjskim wieści rozchodziły się szybciej niż gdziekolwiek indziej i zanim jeszcze otrzy mała od Brummera znany nam list, trzy tygodnie wcześniej francuski dyplomata markiz de la Chetardie przekazał z Petersburga do Paryża dokładną informację o zamierzonym małżeństwie następcy' tronu. Przygotowania do podróży nie zajęły wiele czasu. Z Berlina i Pe tersburga naglono: wyjeżdżać natychmiast! Księżna zawiadomiła Fry deryka, że zgodnie z jego życzeniem pojedzie przez Szczecin z tym, iż wcześniej złoży wizytę na królewskim dworze w Berlinie. Wreszcie 10 stycznia 1744 Joanna, Zofia i Chrystian wyjechali z Zerbst. Prócz koniecznego bagażu, matka i córka wiozły sporzą dzone przez księcia-feldmarszałka „Pro memoria”: napomnienia i wskazówki, jak winny postępować w przyszłości. Książę Chrystian zajął się przede wszystkim spodziewaną zmianą wyznania swej córki. Skoro konwersja nie ominęła Piotra holsztyń skiego i musiał przejść na prawosławie, to jego przyszłą małżonkę czekał zapewne taki sam los. Książę radził więc spróbować, czy nie udałoby się wykorzystać precedensu, jaki wydarzył się za panowania Piotra Wielkiego, kiedy księżniczce brunszwickiej Charlocie zezwo lono na pozostanie przy luteranizmie po zawarciu małżeństwa z ca rewiczem Aleksym. W przypadku niepowodzenia Chrystian sugero wał pogodzenie się z losem i - zapewne dla uspokojenia samego sie bie - znalezienie wspólnych cech luteranizmu i prawosławia (!). Czynił jednak zastrzeżenie „lepiej wyrzec się władzy, niż wejść w konflikt z własnym sumieniem". Jak się należało spodziewać, przestrogi tej ani matka, ani też córka nie wzięły na serio, a i prawdopodobnie sam autor przytoczonych słów nie przywiązywał do nich większej wagi. Dotarła już chyba do jego świadomości prawda, że rangę feldmar szałka zawdzięczał nie swoim zasługom dostrzeżonym wreszcie i oce nionym przez króla, ale przyszłemu małżeństwu córki z Piotrem. 16
Zresztą kolejne zalecenia wskazywały wyraźnie, iż książę nie dopuszcza do siebie myśli, by rosyjska wyprawa żony i córki mogła się zakończyć czymkolwiek innym niż małżeństwem. A więc: samowładczyni należy się szacunek i cześć, a traktować ją trzeba jako pierwszą po Bogu osobę. Wypada być gotowym nawet do oddania za nią życia. Na trzecim miejscu, po Bogu i carowej - według dyrektyw' Chrystiana - stał wielki książę, przyszły małżonek, którego wszelkie życzenia miały być bezzwłocznie spełniane. Dalsze pouczenia dotyczyły stosownego zachowania się córki na dworze. Miała całkowicie podporządkować się obowiązującej ety kiecie, posiadać zawsze trochę pieniędzy przy sobie dla własnych potrzeb, nie mieszać się do spraw państwa i wreszcie nie wiązać się zażyłą przyjaźnią z nikim oprócz carowej i wielkiego księcia. Jeśli zarówno matka, jak i córka uważnie przeczytały mężowskie i ojcow skie pouczenia, to po to tylko, by postępować akurat odwrotnie. Rady feldmarszałka nie mogły stanowić wzorca zachowania się na pełnym intryg dworze i raczej godne były publikacji, podobnej do wydanej w kilka lat później, w 1747 r. we Lwowie książeczki pod wymownym tytułem: Instrukcye dla młodych panów przezJegomości Pana de la Chetar die, kawalera w woysku y na dwoize królewskim we Francyi dobrze zasłu żonego opisane, a tu krótko zebrane, w których Młody Pan pyta się y odbie ra odpowiedzi. Na pytanie: „O czym młody pan ma najbardziej myśleć?” - autor odpowia dał bez zająknienia: „Ma kochać najprzód Boga i jego się bać ... ma się przywiązać do religii, a jako od bestii okrutnych uciekać od libertynów i heretyków”. Księżniczka umiała już ukrywać swoje prawdziwe uczucia. Bez wahania więc w jednym z pierwszych listów do ojca zapewniała, iż jego rady „wyryte zostały na wieki w jej sercu”. Książę nie miał żad nych podstaw do powątpiewania w szczerość ukochanej córki, a im większa dzieliła go od niej odległość, tym bardziej zacierały mu się w pamięci ostrzeżenia guwernerów, zwracających uwagę na skrytość młodej Zofii. Na następny dzień po wyjeździe z Zerbst książęca ro dzina przybyła do Berlina. Fryderyk II długo rozmawiał z księżną na prywatnej audiencji; cllugo ciągnęła się również jej rozmowa z pierw szym ministrem von Podevilsem. Dzisiaj można się tylko domyślać, co było przedmiotem konsultacji. Joanna i Zofia otrzymały zadanie 17
wzmocnienia stronnictwa pruskiego na dworze rosyjskim. Główna rola miała przypaść starszej i bardziej doświadczonej matce. 16 stycznia ruszono w dalszą podróż. Po dwudziestu czterech godzinach w Schwedt nad Odrą (pin. Brandenburgia) nastąpiło poże gnanie z towarzyszącym rodzinie Chrystianem Augustem. Zofia widziała wówczas ojca po raz ostatni. Dopiero teraz zrozumiała, że podróż do dalekiej i całkowicie nieznanej Rosji, którą traktowała jak wielką przy godę, może nie tylko nie przynieść jej spodziewanych przyjemności i rozrywek, lecz przeciwnie - nałożyć na młode ramiona brzemię waelkiej odpowiedzialności, pod jaką mógłby się ugiąć człowiek doj rzały. Beztroskie dzieciństwo należało już do przeszłości. Książę odjechał do Szczecina, a „hrabina Rheinbeck z córką” ruszyły pocztowym traktem do Stargardu. Ambitne przedsięwzięcie zostało rozpoczęte... Księżna uczyniła zadość prośbie Brummera, by podróżować in cognito. Król pruski starał się, zresztą na jej własną prośbę, przyspie szyć tempo przejazdu. Wszędzie czekały rozstawione konie. Wkrót ce okazało się jednak, że bardziej stosowaną byłaby raczej prośba o na prawę drogi, po której jechano. Zima była łagodna, trakty rozmiękły. Powozy niejednokrotnie zapadały się głęboko w błotniste jamy. Na dobitek wszystkiego domy zajezdne nie grzeszyły czystością, a o ja kichkolwiek wygodach czy ciepłej kąpieli nie można było nawet ma rzyć. Sytuacja zmieniła się nieco po postoju w Stargardzie, gdzie po dróżniczki spędziły noc z 18 na 19 stycznia. Rano chwycił tak silny mróz, że na twarze trzeba było nałożyć wełniane maseczki chroniące przed odmrożeniami. Po dziewięciu dniach, omijając Gdańsk, wje chano do Królewca. Metą następnego etapu był Mentel (dzis. Kłajpe da). Wyjazd z Mernla nastąpił 31 stycznia. Odtąd konie trzeba było wynajmować u miejscowych obywateli. Poczta pruska kończyła swą służbę na granicy. Księżna z córką oraz towarzysząca im służba jechały w czte rech powrozach. Z tyłu przytroczono sanie na wypadek, gdyby spadł wreszcie upragniony śnieg. Całość wyglądała dość pociesznie, ale humory dopisywały wszystkim. Jedynie księżniczka narzekała na roz strój żołądka. Trudno się było temu dziwić, skoro po drodze wypijała w zajazdach ogromne ilości piwa. Zmęczenie dało się we znaki dopiero w Mitawie, dokąd przyje 18
chano 5 lutego. Na całe szczęście spotkany tutaj dowódca pułku inf lanckiego Wojejkow okazał się miłym kawalerem, witając damy z na leżnym im szacunkiem i wyrażając radość z faktu, iż jest pierwszym Rosjaninem, który ma honor gościć bliskie krewne imperatorowej. Następnego dnia księżna z córką, w otoczeniu wojskowej eskor ty z pułku Wojejkowa zbliżały się do Rygi. Przed miastem zostały uroczyście powatane przez specjalnego wysłannika Elżbiety, byłego posła w Londynie, Siemiona Kiryłowicza Naryszkina. Przekazał on kolejny list od Brummera. Znalazła się w nim wiadomość świadcząca o konieczności podporządkowania się obyczajom odmiennym od pruskich. W Berlinie Fryderykowi należał się głęboki ukłon; w M o skwie nie wystarczało skłonić się carowej. Trzeba ją było nadto z sza cunkiem pocałować w rękę. Przewidujący Brummer uprzedzał o tym niemieckie księżniczki, które musiały zrozumieć, że na rosyjskim dworze nawet największa uniżoność w stosunku do władców, bliska bałwochwalstwu a połączona nieraz z własnym poniżeniem, bywała chlebem codziennym. Na razie nasze bohaterki mogły nie myśleć o tym, co czeka je na dworze, same bowiem przyjmowały składane im hołdy. Przed bra mami miasta oczekiwała je liczna delegacja władz cywilnych i woj skowych, którym przewodził wacegubemator, książę Dołgorukow. Przesiadły się do specjalnie przygotowanej karety, a kiedy przejecha ła ona przez zamarzniętą Dźwinę, z dział twierdzy huknął salut arty leryjski. Przyjęcie w samym mieście przeszło wszelkie oczekiwania. Księżna odnosiła swoje pierwsze triumfy towarzyskie na terenie Ro sji. Bale, maskarady... W liście do męża przyznawała, że wszystko zdaje się snem. Kiedy 9 lutego opuszczały Rygę, miało się wrażenie, że cała ludność miasta wyległa na pożegnanie. Zaprzężone w dzie siątkę koni sanie cesarskie, obite futrami sobolowymi i wyścielone drogimi tkaninami, mknęły ośnieżonymi traktami jak strzała wypusz czona z łuku. Podróżnym towarzyszył szwadron kirasjerów oraz od dział konnych z pułku inflanckiego. Jechano tylko w dzień, ale już 10 lutego wieczorem przybyto do iluminowanej Narwy; a w połu dnie, czternastego, sanie zatrzymały się pod starym, drewnianym bu dynkiem Pałacu Zimowego w Petersburgu. Uroczyste powitanie w stolicy Rosji nie oznaczało końca wy czerpującej podróży. Dwa tygodnie wcześniej cesarzowa wraz z dwo 19
rem wyjechała do Moskwy. Petersburg stopniowo pustoszał. W y jeżdżali senatorzy, urzędnicy, służba. Pozostało ich jednak jeszcze wystarczająco dużo, by czuć się zmęczonym nieustającymi przyjęcia mi, audiencjami i balami. Księżna była ledwie żywa, ale z radością donosiła mężowi: „Fiekchen znosi zmęczenie lepiej niż ja”. O to właśnie chodziło! Formalnie główną rolę miała odgrywać córka, a matka chciała dla własnych celów wykorzystać jej pozycję na dworze. Pewien niepokój wzbudziły rozmowy z markizem Chetardie, który - podobnie jak pozostali członkowie korpusu dyploma tycznego - zatrzymał się jeszcze w Petersburgu. Francuski dyploma ta poinformował księżnę, że wprawdzie rozpowszechniane pogłoski 0 zamierzonym ożenku Piotra z którąś z francuskich księżniczek stanowiły manewr osłaniający projektowane małżeństwo następcy tronu z jej córką, ale dodał jednocześnie, iż zarówno dwór saski, jak 1 angielski uczynią wszystko, by przeszkodzić planom carowej. Księżna zorientowała się, że prócz pełnych pochlebstw dworaków, starają cych się umilić jej życie, spotka również niebezpiecznych i wypływo wych przeciwników. Możliwość tę przewidywali wprawdzie Fryde ryk z Podevilse.m w czasie rozmów berlińskich, lecz czym innym było słuchanie przestróg doświadczonych polityków, a czym innym zetknię cie z nieprzyjazną rzeczywistością. Na wycofanie się z całej tej im prezy było już za późno. Pomyślne rezultaty mogło zapewnić jedynie stanowcze i szybkie działanie, tym bardziej konieczne, że o przygo towywanym w tajemnicy ślubie ćwierkały nawet wróble na ulicy. Księżna chciała jak najszybciej spotkać się z carową. W nocy z 16 na 17 lutego wyjechała z Petersburga do Moskwy. Jechano bez przerwy dniem i nocą. Posiłki spożywano w czasie krótkich postojów niezbędnych do zmiany koni. Chodziło o to, by zdążyć jeszcze przed urodzinami wielkiego księcia, które przypadały na dzień 21 lutego. W czasie drugiego dnia jazdy wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Rozpędzone sanie uderzyły na zakręcie w dom stojący przy trakcie. Na całe szczęście nikomu nic się nie stało, a i naprawa pojazdu nie trw'ała długo. O czwartej po południu 20 lutego karawana 30 sani towarzyszących przyszłej małżonce wielkiego księcia znalazła się w odległości 70 wiorst od Moskwy. Do sań wiozących Joannę z córką zbliżyli się dw'ąj kurierzy, a je 20
den z nich przekazał księżnie jeszcze jeden list od Brummera. Zawie rał m.in. wskazówki co do ubioru pań, jaki powinny mieć na sobie w' czasie pierwszego spotkania z cesarzową. Teraz przyprzężono szesnaście koni. Ruszono z szaleńczą szyb kością. Po trzech godzinach sanie wjechały w pierwsze zabudowania Moskwy. Jeszcze na kilka kilometrów przed miastem spotkano oso bistego wysłannika Elżbiety', kamerjunkra Karola Sieversa, który przy siadł się do obydwu dam i rozkazał woźnicy bardziej przyspieszyć. Jeszcze tego samego dnia, 9 (20 - od tej chwili w nawiasach po dawać będziemy daty wg aktualnie obowiązującego kalendarza, bez nawiasów wg kalendarza juliańskiego, obowiązującego w Rosji od cza sów Piotra Wielkiego do 1917 r.) lutego 1744, koło godziny ósmej wie czorem podjechano do pałacu, w którym przebywała carowa. Na po witanie wyszli Brummer i Lestocq, jeden z twórców projektu małżeń stwa Zofii z Piotrem, otoczeni przez dużą grupę oficerów', urzędników i dworzan. Podróżniczki wprowadzono do przygotowanych dla nich pokojów. Nie zdążyły nawet zrzucić z siebie futrzanych okryć, kiedy do komnaty wpadł wielki książę w towarzystwie Ludwika księcia Hessen-l lomburskiego oraz kilku dam dw'oru. Przypatrywano się sobie z ciekawością. Piotr wypowiedział kilka uprzejmych słów powitania i stwierdził, że oczekiwał gości z wielką niecierpliwością, chcąc nawet wyjechać im naprzeciw. Pierwsze spo tkanie nie trwało długo, wkrótce bowiem nadeszła wiadomość od Elż biety, że pragnie natychmiast zobaczyć się z Zofią i jej matką. Całe towarzystwo przeszło do sali przyjęć, gdzie znajdowała się carowa. Podeszła kilka kroków, objęła wchodzące, ucałowała, a Joanna pamiętając o zaleceniach Brummera pocałowała władczynię w rękę, oświadczając: - Chylę się do stóp Waszej Cesarskiej Mości z uczuciem naj głębszej wdzięczności za dobrodziejstwa okazane memu domowi. Elżbieta odpowiedziała: - Zrobiłam niewiele w porównaniu z tym, co chciałabym uczy nić dla mej rodziny; moja krew nie jest dla mnie droższa niż wasza5. Po przejściu do sąsiedniej komnaty rozpoczęła się ożywiona roz mowa, którą przerwało nagłe rozpłakanie się i wyjście Elżbiety'. Jak się później okazało, przyczyną incydentu było niezwykłe podobieństwo księżnej do jej zmarłego brata, byłego narzeczonego cesarzowej.
Pierwsze spotkaniejoanna i Zofia mogły zaliczyć do sukcesów. Carowa odniosła jak najlepsze wrażenie. Już następnego dnia zostały obydwie udekorowane Orderem Św. Katarzyny. Nastąpiło to wpraw dzie na wyraźny rozkaz i z inicjatywy Elżbiety, ale imperatorowa stwierdziła uprzejmie wyręczając Piotra, iż dekoracja nastąpiła zgod nie z wolą następcy tronu, który nie ośmielił się sam o nią poprosić. Wszyscy nadskakiwali nowo przybyłym. Wydawało się, że nic już nie może zmącić wspaniałej atmosfery' pierwszych dni pobytu w Moskwie. Dopiero później okazało się, że nawet w najbliższym otoczeniu cesarzowej istnieją zwalczające się zaciekle stronnictwa. Po wielu latach dała temu wyraz Zofia, spisująca swoje pamiętniki już jako carowa Katarzyna II. „W tym czasie dwór rosyjski dzielił się na dwie wielkie frakcje lub partie. Na czele pierwszej, która zaczęła się ponownie dźwigać z upadku, stał wicekanclerz hrabia Bestużew-Riumin. Bano się go bardziej niż kochano; był nadmiernie skłonny do intryg i podejrzli wości, stały i niewzruszony w swych zasadach, tyran, wróg nieprze jednany chociaż przyjaciel swych przyjaciół, których nie porzucał, dopóki oni sami tego nie uczynili; trudny we współżyciu i często dro biazgowy. Kierował departamentem spraw zagranicznych ... Był stron nikiem dworu wiedeńskiego, saskiego i angielskiego. Przyjazd Kata rzyny i jej matki nie był mu miły, gdyż przygotowało go w tajemnicy przeciwne stronnictwo. Hrabia Bestużew miał wielu wrogów, lecz wszyscy oni drżeli przed nim. Górował nad nimi swym stanowiskiem, a polityków «pokojowych» znacznie przewyższał charakterem. Partia przeciwna Bestużewowi trzymała stronę popierającej Szwecję Francji i króla Prus. Jej duszą był markiz de la Chetardie, jej matadorami - dworzanie przybyli z Holsztynu. Przyciągnęli do siebie Lestocąa, jednego z czołowych aktorów przewrotu, który wyniósł na tron rosyjski cesarzową Elżbietę ... Nie był 011 ¡Lestocą - W.S.] po zbawiony ani rozumu, ani sprytu, ani też zdolności do intryg, lecz był niegodziwcem o czarnym i złym sercu. Wszyscy ci cudzoziemcy po pierali i wysuwali na czoło hrabiego Michała Woroncowa, który rów nież brał udział w przewrocie oraz towarzyszył Elżbiecie tej nocy, kiedy wstępowała na tron. Ożeniła go z bratanicą cesarzowej Kata rzyny I, hrabianką Anną Karolówną Skawrońską ... Liczyli poza tym na prokuratora generalnego Trubeckiego, całą rodzinę Trubeckich jak
również księcia Hessen-Homburg, żonatego z jedną z księżniczek tego domu. Książę Hessen-Homburg cieszył się wówczas wielkim szacun kiem, chociaż sam nic nie znaczył. Poważanie to wypływało z posia dania licznej rodziny przez jego żonę; jej ojciec i matka jeszcze żyli. Reszta otoczenia cesarzowej składała się w tym czasie z rodzi ny Szuwałowów ... Hrabia Bestużew umiał to wykorzystać; lecz jego najważniejszą podporą był baron Czerkasow, sekretarz gabinetu ce sarzowej, który pełnił niegdyś służbę w gabinecie Piotra I. Był to czło wiek prostacki i uparty, lubił porządek i sprawiedliwość, wymagał przestrzegania obowiązujących zwyczajów. Wszyscy pozostali dwo rzanie należeli do jednych lub drugich, w zależności od własnych in teresów oraz osobistych skłonności"6. Trudno nie skłonić głowy przed tak znakomitą i celną charakte rystyką stosunków panujących na dworze rosyjskim w połowie lat czterdziestych XVIII w. Rzecz jasna, przeciwnicy księżniczki Anhalt-Zerbst mieli na tym obrazie rysy odrażające. Zwolennikom natomiast oszczędziła pochwał, które w tym kontekście mogłyby zabrzmieć dwuznacznie. W każdym razie jednym z podstawowych zadań przybyłych na dwór rosyjski księżniczek musiało być znalezienie własnego miejsca w którymś z dwóch wielkich, przeciwstawnych sobie obozów poli tycznych. Od tego wyboru zależała ich własna przyszłość; niewłaści wy - mógł przynieść jak najsmutniejsze konsekwencje, połączone być może, jak świadczyła o tym niejednokrotnie historia Rosji, ze śmiercią na zesłaniu; właściwy - dawał nieograniczony praktycznie wzrost znaczenia, wpływów osobistych i... pieniędzy, tak potrzeb nych w nowej sytuacji, w jakiej się znalazły. Tymczasem wszystko układało się jak najlepiej. Piotrowi naj wyraźniej przypadła do gustu oblubienica wybrana w jego imieniu. Był jeszcze bardzo dziecinny i nie ukrywał niczego przed przyszłą małżonką, nawet przelotnych miłostek. Piętnastoletnia Zofia nie bar dzo wiedziała, jak należy traktować tego rodzaju zwierzenia. Przed ostrzejszą reakcją chroniły ją ojcowskie pouczenia i napomnienia matki. Przez wielkiego księcia do cesarzowej, przez cesarzową - do władzy! Innej drogi nie było. Cierpliwie więc znosiła zapewnienia Pio tra, iż kocha jedną z dam dwom, Łopuchinę, i gdyby nie projektowa ne małżeństwo z uroczą kuzynką, z pewnością ożeniłby się z tamtą.
22
23 I
Wzięta się także ostro do nauki. Funkcję misjonarza i opiekuna du chowego księżniczki objął znany nam już ojciec Symeon Todorski. Rosyjskiego uczył ją Bazyli Adadurow, a metrem tańca został baletmistrz Lande. Taniec był wcale ważnym przedmiotem, ze względu na osobiste upodobania carowej przepadającej za tą formą rozrywki. Doskonałe wrażenie, jakie zrobiła Zofia na cesarzowej i więk szości dworu, musiało zostać utrwalone. Rozumiała to sama księż niczka. Językiem francuskim władała swobodnie, podobnie - rzecz jasna - niemieckim, stanowiącym jej język ojczysty. Kiedy jednak za czynano mówić po rosyjsku, wycofywała się z rozmowy. Uznała, że do tego przedmiotu musi się przyłożyć najbardziej. Niewiele brakowało, aby jej pilność stała się przyczyną trage dii. Chcąc jak najspieszniej opanować podstawy języka nowej ojczy zny, w tajemnicy przed otoczeniem wstawała w nocy, nakładała tylko pończochy i buty i w samej koszuli nocnej powtarzała zadaną lekcję. Sypialnia była ogrzana, ale księżniczka nie zdawała sobie sprawy z su rowości klimatu. Ziąb ciągnął po podłodze. Stało się wreszcie to, co się w tej sytuacji stać musiało. Po kilkunastu dniach zapadła na zapalenie płuc. Objawy wysokiej gorączki, dreszcze, wystąpiły tuż po wyjeździe cesarzowej do monasteru Troickiego, do którego udawała się co pe wien czas z pielgrzymką. W czasie obiadu wydanego przez wielkiego księcia Zofia poprosiła matkę o pozwolenie udania się do siebie. Ta nie chciała wyrazić zgody obawiając się, że takie nagłe wyjście może spo wodować złośliwe komentarze i wydawać się manifestacyjnym opusz czeniem towarzystwa przyszłego męża. Wreszcie ustąpiła po wielu prośbach i naleganiach. Kiedy po zakończonym obiedzie zajrzała do córki, nie mogła się już z nią porozumieć. Zofia leżała nieprzytomna. Wezwani lekarze, skonsultowawszy się z księżną, orzekli, że księżniczka zapadła na ospę i jako lekarstwo przepisali puszczanie krwi. Matka sprzeciwiła się stanowczo takiemu sposobowi leczenia, przypomina jąc, że narzeczony Elżbiety, a jej brat umarł w Rosji na ospę, po takiej właśnie kuracji. Spór między lekarzami a matką czuwającą u łóżka córki trwał przez kilka dni, aż do powrotu carowej z monasteru. Zwołane naprędce konsylium wydało orzeczenie poparte naj wyższym cesarskim autorytetem: puścić krew! Pierwsza operacja tego typu została przeprowadzona w obecności władczyni, która podtrzy 24
mywała chorą. Przez najbliższe cztery tygodnie puszczano Zofii krew szesnaście razy, w niektóre dnie nawet czterokrotnie. Tylko wielkiej wytrzymałości i odporności młodego organizmu zawdzięczała prze trzymanie tej iście końskiej kuracji. Nawiasem mówiąc, pierwsze bolesne otwarcie żyły zostało wy nagrodzone wspaniałymi prezentami od imperatorowej i następcy' tronu. Zofia otrzymała brylantowy naszyjnik oraz drogocenne kol czyki z wisiorkami, a prócz tego złoty zegarek wysadzany brylanta mi i rubinami. Wreszcie w chorobie nastąpiło przesilenie. Dzięki staraniom lekarza portugalskiego Sancheza księżniczka zaczęła z wolna powra cać do zdrowia. Choroba Zofii i cierpliwe znoszenie przez nią bolesnych zabie gów wywołały powszechną sympatię. Ona właśnie, a nie matka, stała się obiektem powszechnego zainteresowania. Joannie trudno było się z tym pogodzić. Traktowała córkę nadal jak małe dziecko wyma gające stałej opieki dorosłych, nie dostrzegając, że matczyna troskli wość zaczyna być dla księżniczki zbędnym ciężarem. Udzielane na uki nie poszły w las. Zofia przejmowała inicjatywę, umiejętnie ukry wając swoje prawdziwe uczucia. Pierwszym sygnałem świadczącym o takiej postawne było za chowanie się jej w czasie choroby. Matka poprosiła o przywołanie pastora. Kiedy jednak księżniczka odzyskała przytomność, zażądała - wbrew woli matki, lecz zgodnie z życzeniem carowej - przysłania Symeona Todorskiego. Zresztą księżna nie grzeszyła delikatnością. Zabrała ciężko chorej prezent od stryja: niebieski materiał przetyka ny srebrną nicią. Gdy dowiedziała się o tym carowa, natychmiast ofia rowała w rekompensacie nieporównanie większą ilość podobnej ma terii. Nie trzeba dodawać, że incydent ten nieprzychylnie nastroił dwór wobecjoanny. W okresie rekonwalescencji niespełna piętnastoletnia aktorka wielokrotnie udawała głęboki sen po to tylko, by podsłuchać plotkujące damy dworu, czuwające przy jej łóżku. „W ten sposób pisała później - dowiedziałam się wielu rzeczy”7. 21 kwietnia, w' dzień swoich urodzin, Zofia mogła nareszcie pokazać się publicznie. W i dok był przerażający. Schudła, pobladła, a wiosy prawie całkiem wy szły jej z głowy. Wieczorem otrzymała wymowny podarunek od imperatorowej - puzderko z różem i pudrem.
Tymczasem matka po pierwszych niepowodzeniach nie zamie rzała zrezygnować z misji nałożonej na nią przez Fryderyka II. Nie mal codziennie przyjmowała wizyty Chétardie’go i innych osób spi skujących przeciw Bestużewowi. Do stałych gości należeli zarówno Lestocq i Mardefeld, jak i Brummer. Księżna sądziła, że w jej rękach zbiegają się wszystkie nici spisku przeciw kierownikowi rosyjskiej polityki zagranicznej. W grze tej była jednak tylko pionkiem. Nie orien towała się zupełnie, jak daleki cel wytyczył sobie Fryderyk II oraz współdziałający z nim w tych poczynaniach dwór francuski. Była pew na, że chodzi wyłącznie o usunięcie Bestużewa, głównej przeszkody w planowanym aliansie rosyjsko-francusko-szwedzko-pruskim wymie rzonym przeciw Austrii, Anglii i Saksonii. W rzeczywistości szło o cał kowitą eliminację Rosji z polityki europejskiej. Bestużew był konty nuatorem linii politycznej Piotra Wielkiego, gdy tymczasem opozy cja dworska marzyła o powrocie do tradycyjnej ograniczoności państwa moskiewskiego, interesującego się jedynie wydarzeniami zachodzącymi w bezpośrednim sąsiedztwie granicy. Stara rosyjska arystokracja patrzyło z niechęcią na poczynania nuworyszów i pano szących się na dworze cudzoziemców. Cesarzowa Elżbieta widziała w Bestużewie bliskiego współpra cownika ukochanego ojca. Sama w niewielkim tylko stopniu zajmo wała się polityką, we wszystkim zdając się na wicekanclerza. Wpraw dzie to ona była autorką projektu małżeństwa Piotra z księżniczką Anhalt-Zerbst, lecz w grę wchodziły w tym wypadku wyłącznie wzglę dy dynastyczne, a nie przemyślane, dalekosiężne kombinacje politycz ne. Rozumiał to Bestużew i nie sprzeciwiał się władczyni. Był jednak zdecydowany stanowczo przeciwdziałać wszelkim próbom podwa żenia mocarstwowej roli Rosji. Główny atak przeciw Bestużewowi miał poprowadzić Chétardie. W zamierzonej rozgrywce dysponował niebagatelnymi atutami: po pierwsze był uczestnikiem spisku, w którego wyniku Elżbieta za siadła na tronie, miała więc wobec niego pewne zobowiązania; po drugie obecny jego pobyt w Rosji miał dość dwuznaczny charakter. Wiadomo było, że przybył tutaj jako poseł francuski. Nie spieszył się jednak z oficjalną akredytacją. Na wszelki wypadek przywiózł ze sobą dwie noty: w jednej Elżbietę tytułowano „Sa Majesté Impériale”, w drugiej tytuł cesarski został opuszczony. Bestużew orientował się 26
doskonale, jak wielką wagę przywiązuje Elżbieta do tytulatury i jak wielkie posiada ona znaczenie w świecie dyplomacji. Uprzedzając więc poczynania markiza, rozkazał przeglądać całą jego korespondencję, licząc na potknięcie groźnego przeciwnika. Nie musiał czekać na nie zbyt długo. W połowie 1744 r. pakiet rozszyfrowanej korespondencji Chetardie’go znalazł się na biurku Elżbiety. Były tu oczywiście łydko takie listy, które niedwuznacznie wyrażały jego opinię o cesarzowej. Be stużew dołączył do nich swe uwagi. Elżbieta czytała raporty z rosną cym oburzeniem. Dowiedziała się z nich, że jest lekkomyślna, leni wa, roztrzepana, że nic jej nie obchodzą sprawy państwowe i podpi suje dekrety nie znając ich treści, a także, że zajmuje się wyłącznie rozrywkami, szczególną uwagę poświęcając swym toaletom, które potrafi zmieniać cztery do pięciu razy na dzień8. Na dworze rozpętało się piekło. 6 (17) czerwca markiz został poinformowany, że ma opuścić Moskwę w ciągu 24 godzin, a następ nie wyjechać z Rosji nie zatrzymując się nigdzie po drodze. Chetardie nie próbował się nawet usprawiedliwiać. Dowody były zbyt oczy wiste. Bestużew'triumfował. Na kilka dni przed zakończeniem śledz twa w sprawie Chetarcłie’go doszło do innego incydentu, łączącego się także ze spiskiem przeciw Bestużewowi. W drugiej połowie maja carowa wyjechała powtórnie do rnonasteru Troickiego, tym razem w towarzystwie wielkiego księcia oraz księżnej Joanny z córką. Nic nie zwiastowało nadciągającej burzy. Nadszedł jednak dzień rozprawy z opozycją. Wzburzona imperatorowa weszła do komnaty, w' której rozma wiali młodzi z księżną i rozkazała Joannie przejść wraz z nią do sąsied niego pokoju. Młoda para rozmawiała dalej, nie przeczuwając nic złe go. Co chwilę słychać było donośny śmiech rozbawionych rozmów ców. W pewnym momencie do pokoju w'kroczył Lestocq, mówiąc: - Wkrótce ustanie ta wesołość! Dodał następnie, zwracając się do Zofii: - Proszę spakować sw-oje rzeczy. Powróci pani do siebie, do domu! Do rozmowy włączył się wielki książę. - Dlaczego? - zapytał. - Dowiecie się o tym później - odparł Lestocq wychodząc. 27
Młodzi zastanawiali się nad ukrytym sensem słów wypowiedzia nych przez powiernika carowej, a książę pocieszał Zofię: -Jeżeli twoja matka popełniła jakiś błąd, nie można cię oskar żać o niego. - M oim obowiązkiem jest iść za matką i pełnić jej wolę oświadczyła smutno księżniczka, która nie tylko zdążyła się oswoić z myślą o bliskim małżeństwie, ale zaczęła również marzyć o rosyj skiej koronie. Oczekiwanie na wyjaśnienie sprawy przedłużało się w nieskoń czoność. Wreszcie otwarty się drzwi, a do pokoju weszła zagniewana cesarzowa prowadząc zapłakaną księżną. Na widok zdenerwowanej paiy cesarzowa uśmiechnęła się łaskawie i oddaliła się nic nie mówiąc9. Księżna nie chciała wyjawić córce prawdy, ale po szybkim wyjeździe Chetardie’go nietrudno było się jej domyśleć. Najprawdopo dobniej w listach francuskiego dyplomaty znaleziono jakieś aluzje co do udziału Joanny w antybestużewowskim spisku. Warto dodać, że pierwsze niepowodzenie nie ostudziło zapału księżnej. Skoro nie udało się zmontować czwói przymierza, można było - jej zdaniem pomyśleć o chwilowym wyłączeniu z niego Francji i nadal działać, tym razem na rzecz sojuszu rosyjsko-prusko-szwedzkiego. Wkrótce jed nak przekonała się, że Bestużew kontrolował wszystkie jej poczyna nia. W kolejnej rozmowie z Elżbietą usłyszała, że ma wreszcie za milknąć i nie mieszać się do spraw, które jej nie dotyczą. Carowa wyraziła nadzieję, że poczynione uwagi będą dla księżnej wystarcza jącą nauczką na przyszłość. Na całe szczęście dla Zofii incydent ten nie odbił się zupełnie na jej stosunkach z imperatorową. Przygotowania do ślubu i poprze dzającej go zmiany wyznania przez wielkoksiążęcą oblubienicę szły normalnym trybem. Elżbieta kategorycznie odrzuciła myśl o pozostaniu Zofii przy luteranizmie. Księżna Zerbst zaczęła się obawiać ostrzejszej reakcji ze strony męża, który w dalekim Szczecinie mógł nie zdawać sobie spra wy z czynionych tu przez nią starań, mających na celu nawet nie dobro córki, lecz w pierwszym rzędzie wykonanie instrukcji króla pruskiego. Na wszelki wypadek napisała list do swego małżonka stwierdzając, że po długiej rozmowie z archimandrytą ¡padewskim Symeonem Todorskim nie znalazła w prawosławiu niczego, co byłoby sprzeczne z zasa28
darni luteranizmu. To ta sama nauka - zapewniała męża - wypowie dziana tylko innymi słowami. Istniejące różnice mają charakter czysto formalny i zewnętrzny. Zresztą, w „Pro memoria” Chrystian zalecał pozostawić wolną rękę w tej materii córce, a zdaniem matki, Zofia była przekonana, że będzie zbawiona nawet po zmianie wyznania. Przybysze z Niemiec trafili szczęśliwie na wyjątkowo inteligent nego i zręcznego misjonarza, jakim był Symeon Todorski. W prawo sławiu reprezentował zaczynający się dopiero wówczas rozwijać prąd ekumeniczny, kładący zasadniczy nacisk nie na odmienności, lecz na cechy wspólne różnym religiom chrześcijańskim. Ortodoksyjny du chowny dopatrzyłby się - być może - w doktrynie głoszonej przez Todorskiego pewnych odstępstw od niewzruszonych prawd wiary prawosławnej; kto wie jednak, czy kapłan ¡padewski nie kierował się również racją stanu? Ze swojego poprzedniego stanowiska zaczął się z wolna wyco fywać i Chrystian August. W kolejnym liście do żony przyznawał te raz, że kościół grecki byl pierwszym prawdziwym kościołem apostol skim, który dopiero po wiekach zatracił czystość wiary. Król pruski nie darmo mianował księcia feldmarszałkiem. Ran ga ta, podobnie jak perspektywa zostania carskim teściem znacznie zwiększyły tolerancyjność Chrystiana. W maju otrzymał wiadomość od córki, że podjęła ostateczną decyzję: przechodzi na prawosławie. 27 czerwca (8 lipca) Zofia rozpoczęła post. Uroczystości zaczę ły się rankiem następnego dnia. Księżniczka wystąpiła w błękitnej sukni haftowanej srebrem z białą wstążką wpiętą we włosy. Do pała cu Gołowina, będącego tymczasową siedzibą rodziny carskiej w cza sie jej pobytu w Moskwie, zjechali się najwyżsi urzędnicy państwo wi, generalicja i duchowni. Wszyscy zgromadzeni przeszli do cerkwi pałacowej, gdzie księżniczkę pobłogosławił arcybiskup nowogrodz ki Ambroży Juszkiewicz, a następnie głośno, bez zająknięcia wypo wiedziała po rosyjsku wyznanie wiary. Nowe imię otrzymała na cześć Katarzyny, matki carowej Elżbiety. Pewien kłopot sprawiało tylko imię ojca, które trudno było przetłumaczyć na stosowne, będące w użyciu w cerkwi prawosławnej. Wobec tego Augusta przełożono na Aleksieja, imienia Chrystian nie wzięto w ogóle pod uwagę, a zebrane tłumy mogły powitać wychodzącą z cerkwi Katarzynę Aleksiejewnę. Młoda adeptka nowej wiary budziła swym zachowaniem po 29
wszechny podziw i zachwyt. Carowa więc znowu sięgnęła do szkatu ły ofiarując Katarzynie klejnoty wartości 150 tys. rubli. Wszyscy mieli w pamięci zachowanie się Piotra w czasie podobnej uroczystości przed kilku laty. Nie tylko nie licowało ono z jej charakterem, ale poza tym książę pozwolił sobie na głośne wypowiedzenie sądu o ceremo nii. Stał się on wkrótce powszechnie znany. - Można robić co innego, a myśleć zupełnie inaczej - oświad czył beztrosko Piotr. Katarzyna z całą pewnością podzielała to przekonanie, jednak równocześnie zdawała sobie spraw'ę z możliwych następstw podob nego kroku. Cesarska korona przybliżała się z każdym dniem. Uro czystości nie zakończyły się jeszcze. Księżniczka musiała odegrać sw'oją rolę do końca. Po południu mogła chwilę odpocząć, gdy reszta uczestników ceremonii wesoło ucztowała. W następnym dniu wypa dały imieniny wielkiego księcia. Wieczorem orszak dam dworu pro wadzony przez Katarzynę przeszedł do jego pokojów, a prawosław na już wybranka złożyła swemu przyszłemu narzeczonemu życzenia, ofiarowując jednocześnie bogaty prezent. Po kolacji przeniesiono się do pałacu kremlowskiego, gdzie za kilkanaście godzin Katarzynę ocze kiwała nowa uroczystość - zaręczyny. Wczesnym rankiem 29 czerwca (10 lipca) Lestocq ofiarował Katarzynie w imieniu cesarzowej brylantową bransoletę z przywie szonymi miniaturami wyobrażającymi Elżbietę i Piotra. Kosztowne prezenty zaczęły staw'ać się niemal codziennym zwyczajem na dworze rosyjskim. Dawano je z okazji imienin, uro dzin, szczęśliwego wyzdrowienia, dla polepszenia stanu zdrowia, jako rekompensatę, w dowód wdzięczności, a także całkiem bez powo du, ze zwyczajnej sympatii. Nikt nie zastanawiał się nad ich warto ścią poza zazdrosnymi, których ominęło podobne szczęście, czy też poza tymi, dla których rzeczywiście stanowiły one majątek. Dla cesa rzowej kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy rubli więcej czy mniej nie odgrywało żadnej roli. Nikt też nie zastanawiał się, skąd wziąć pieniądze na zakup nowych klejnotów. Po prostu sięgano do szkatuły i znajdowano złoto. Dla osób nie liczących się z groszem takie postępowanie było jeszcze jednym z obyczajów dworskich. W tym samym momencie setki tysięcy chłopów rosyjskich, po zbawionych jakichkolwiek praw, przymierały głodem i zastanawiały 30
się, w jaki sposób przetrwać przez najbliższe miesiące. Nie wiedzie li, że ich trud procentuje w diamentach, rubinach i szmaragdach no szonych przez „dobrze urodzonych”. Sprawy te nie zaprzątały jeszcze myśli Katarzyny. Była młoda, łubiana, podobała się, wszystkiego miała pod dostatkiem. O czym wię cej mogła marzyć córka księcia z podupadłego rodu, pełniącego nudną służbę garnizonowy w Szczecinie. Natomiast jej matka patrzyła na te sprawcy innymi oczami. Skrupulatnie przeliczała na złoto otrzymane prezenty i zapominając o swym rzeczywistym położeniu materialnym, niekorzystnie odbiegającym od sytuacji pozostałych dworzan otacza jących imperatorową, wydawała pieniądze na lewo i prawo. Koło południa w soborze Uspieńskim znajdującym się za murami Kremla pojawili się Katarzyna i Piotr w otoczeniu licznej rzeszy dworaków. Biskup przeczytał ukaz Elżbiety obwieszczający o zarę czynach, nadającyjednocześnie Katarzynie tytuł wielkiej księżnej i na kazujący od tego momentu zwracać się do niej przez „Jej Cesarska W ysokość”. Pierścionki zaręczynowe nałożyła młodym sama impera torowi. Joanna wyceniła je błyskawicznie. Warte są prawdopodob nie koło 50 tys. - informowała męża. Rozległy się dzwony, wystrzały armatnie. Wieczorem odbył się bal, przeciągając się do drugiej w nocy. Następnego dnia Katarzyna przyjęła defiladę oddziałów wojskowych i słaniając się ze zmęczenia odbierała życzenia od przedstawicieli wszystkich stanów stolicy. W ciągu kilku miesięcy od przyjazdu do Rosji uczyniła już wiele kroków' na drodze prowadzącej do cesarskiego tronu. Myśl o nim nie opuszczała jej odtąd aż do dnia przewrotu w 1762 r., kiedy to te ma rzenia zostały urzeczywistnione całkowicie. Zaręczyny z następcą tronu stały się momentem przełomowym w życiu Katarzyny. Miała dopiero piętnaście lat, a już otrzymała pełną samodzielność. Natychmiast zmienił się ton listów do ojca. Nie znaj dziemy w nich poprzedniej, przesadnej nawet grzeczności; przeciw nie - udzielać mu będzie z wyższością łaskawych porad. Z początkiem lipca dowiedziała się, że brata wysłano do Ham burga. Prosiła więc ojca, by pozostawił brata w tym mieście tak dłu go, jak tylko będzie potrzeba, obiecując jednocześnie przekazać w tym celu odpowiednią ilość pieniędzy. 31
Powodowana ambicją matka nie odczuwała radości z szybkich sukcesów córki. Katarzyna pisała później w swych pamiętnikach: „Zły humor mej matki przechodził łatwo, gdy wydarzyło się coś, co jej się podobało, a ponieważ wówczas gniewała się często, zwłaszcza na mnie, starałam się nie zaniedbywać tego środka [kosztownych po d a rk ó w - WASJ. Zły humor matki spowodowany był tym zwłaszcza, że cesarzowa była z niej bardzo niezadowolona, poniżała ją i dręczy ła. Prócz tego matce mej sprawiało przykrość, że ja, która dotychczas chodziłam za nią, obecnie kroczyłam przed nią. Starałam się tego unikać, ale nie można tak było postępować publicznie. W ogóle przy jęłam zasadę, by okazywać jej jak największy szacunek i pokorę, lecz niewiele było z tego pożytku. Wciąż, przy każdej okazji dawała mi odczuć swą niechęć. Szkodziło to jej samej, a także nie nastawiało przychylnie opinii”10. Księżna-matka musiała teraz znosić cios za ciosem. Wicekanc lerz jeszcze bardziej wzmocnił swoją pozycję. 15 (26) lipca otrzymał nominację na kanclerza wielkiego. W tym samym mniej więcej czasie cesarzowa wyznaczyła osoby, które miały stanowić tzw. mały dwór Katarzyny. Należeli do niego młodzi ludzie: 36-letni Andrzej Gendrykow, 22-letni Zachar Czemyszew, 34-letni Siemion Naryszkin, 26-letni Aleksander Golicyn i dwudziestokilkuletni syn kanclerza Bestuże wa - Piotr. Z pięciu dworek najstarszą była ochmistrzyni hr. Rumiancewa. Liczyła 46 lat. Przy ich wyborze decydującą rolę odegrał sam Bestużew. Dwór Katarzyny nie miał charakteru stronnictwa, przeciwnie chodziło o jak najskuteczniejsze odseparowanie jej od wpływu mat ki i związanie z ugrupowaniem kanclerza. Wielka księżna nie zwróci ła wtedy na to uwagi. Cieszyła się wszystkim jak małe dziecko. Czyż nim zresztą nie była? Kilka miesięcy później, po przybyciu do Peters burga urządzała wieczorami w swej sypialni zabawy w ciuciubabkę... Brały w nich udział młodziutkie pokojówki, przydzielone jej po to, by ćwiczyć z nią rosyjską konwersację. Tymczasem z końcem lipca wyruszyła wraz z cesarzową i ca łym dworem w podróż wiodącą w przeciwnym kierunku, do Kijowa. Formalnie rzecz biorąc, wyprawę podjęto w celu oddania hołdu świę tym pochowanym w'jaskiniach tamtejszej Ławry, w rzeczywistości wszyscy uczestnicy tego przedsięwzięcia traktowali je jako przyjemną, 32
letnią przejażdżkę. Jedyną uciążliwością były ogromne upały, niespo tykane tu nawet o tej porze roku. Podróż wyglądała zupełnie inaczej niż wyprawa księżnej Anhalt-Zerbst z córką z początkiem 1744 r. W obszernych i wygodnych powozach znajdowały się posłania, w któ rych można się było zdrzemnąć w czasie jazdy. Jechano wolno, nie spiesząc się i robiąc postoje. Chłopi mijanych wsi wychodzili podróż nikom na spotkanie, witając chlebem i solą oraz obdarowując wyro bami miejscowego rzemiosła. W Kozielcu zatrzymano się kilkanaście dni czekając na carową, która wkrótce przybyła. Niestety i ta podróż nie polepszyła położenia księżnej Anhalt-Zerbst na dworze rosyjskim. Szereg incydentów, które miały miejsce podczas niej, wywołało kolejne podejrzenia i przyczyniło się do po większenia liczby jej wrogów. Wszystko zaczęło się wkrótce po wyjeździe z Moskwy. W jed nym powozie siedziała księżna Joanna, Katarzyna, hr. Rumiancewa oraz frejlina Joanny; w drugim - Piotr, Brummer, Bergholtz i Decken, dworzanie wielkiego księcia. Pewnego razu Piotr przesiadł się do pow'ozu Katarzyny, a jej matka zaprosiła prócz tego kilku młodych ludzi, między którymi znaleźli się Golicyn i Czernyszew z dworu wielkiej księżnej. Mimo naprędce dokonanej przeróbki, w powozie zro biło się znacznie ciaśniej niż poprzednio, ale również znacznie wese lej. Brummer, czuwający prawdopodobnie nad całkowitym odizolo waniem Joanny od reszty orszaku, nie ukrywał swego niezadowolenia. Cesarzowa przybyła do Kozielca także w nie najlepszym humorze i nie jednokrotnie dawała wyraz swojej antypatii wobec matki Katarzyny. W samym Kozielcu doszło do jeszcze jednego incydentu. Oddajmy glos samej Katarzynie. „Pewnego dnia wielki książę przyszedł do naszego pokoju. Matka pisała, a koło niej stała otwarta szkatułka. Z ciekawości chciał w niej poszperać. Matka zabroniła mu jej dotykać, wobec czego pod skakując odszedł w inny kąt pokoju. Skacząc, by mnie rozśmieszyć, zawadził o otwartą szkatułkę i przewrócił ją. Wówczas moja matka rozgniewała się i rozpoczęła się kłótnia. Matka zarzucała mu, że zro bił to umyślnie, on skarżył się na jej niesprawiedliwość”. Obydwoje zwrócili się do Katarzyny z prośbą, aby rozsądziła spór. Ta oświad czyła zgodnie z prawdą, że czyn księcia nie był rozmyślny. „Wówczas matka skrzyczała mnie, gdyż jak tylko była w złym 33
humorze, musiała na kimś wyładować swój gniew. Zamilkłam i za częłam płakać. Wielki książę widząc, że cała złość matki skupiła się na mnie, gdyż stanęłam po jego stronie, zarzucił jej niesprawiedli wość i powiedział, że ze złości wpada ona we wściekłość. Na to od parła, że jest źle wychowanym smarkaczem. Jednym słowem kłótnia osiągnęła punkt, poza który nie sposób było przejść nie dochodząc do rękoczynów, ale na to nie zdecydowało się żadne z nich. Od tej chwili wielki książę uprzedził się do mej matki i nigdy nie zapomniał tej kłótni... Byli zawsze gotowi wystawić jedno drugiego na pośmie wisko i obdzielali się wzajemnie uszczypliwymi uwagami ... Wielki książę był wobec mnie bardziej szczery niż wobec innych osób, gdyż widział, że matka często mnie atakowała, nie mogąc tego uczynić wobec niego. To usposabiało go przychylnie dla mnie”". Była to już normalna kolej rzeczy. Matka traciła znaczenie, cór ka je zyskiwała. Joanna miała zresztą wyjątkowy dar do zrażania lu dzi, gdy Katarzyna zjednywała ich sobie na każdym kroku. Na szczę ście pobyt w Kozielcu trwał tylko dwa tygodnie. Pod koniec sierpnia odbył się uroczysty wjazd do Kijowa. Przed mostem, na lewym brze gu Dniepru przybyszów oczekiwał student miejscowej Akademii, prze brany za legendarnego założyciela miasta - Kija. Powitał carową wy szukaną mową, w której nazwał ją jego spadkobierczynią i prosił, by traktowała miasto jako swoją własność. Program pobytu w dawnej stolicy Rusi wypełniony był po brze gi. Zwiedzano miasto, w akademii kijowskiej oglądano studenckie spektakle, podziwiano kozackie tańce, nie zapominając oczywiście o oficjalnym celu podróży - modlitwie przy zmumifikowanych zwło kach kapłanów złożonych w długicli korytarzach Ławry wydrążonych w naddnieprzańskiej skale. To właśnie była cząstka prawdziwej Rusi. Nie dworskie intrygi i bale, lecz mrok pieczar rozjaśniony wątłymi płomykami cienkich świeczek wykupionych przez nabożnych pątni ków, żegnających się zamaszyście przed ikonami oraz głośno całują cych odkryte mumie „prepodobnych”. Katarzyna nie przeżyła jednak żadnego wstrząsu mimo zetknię cia się ze światem tak odmiennym od tego, który ją dotychczas otaczał. Była zbyt krótko w Rosji. Jeszcze jej nie rozumiała. Pozo stawała nadal turystką, z ciekawością obserwującą egzotyczne dla niej widoki. Podobnie było w czasie podróży, kiedy po raz pierwszy 34
mogła bliżej przyjrzeć się życiu chłopa rosyjskiego. Stykała się zresztą niemal wyłącznie z jednostkam i wyselekcjonowanymi z tłumu, specjalnie przygotowanymi do zaszczytu powitania przejeżdżającej rodziny cesarskiej. W Kijowie pozostawano do 8 (19) września. 1(12) października powrócono do Moskwy. Imperatorowa nie zmieniła swego stosunku do księżnej, a i Katarzyna musiała także łyknąć piwa nawarzonego przez matkę. Pewnego dnia w czasie przedstawienia w dworskim teatrze Elżbieta wyraziła zaniepokojenie rozrzutnością wielkiej księżnej. Gorzej, że narzeczony zaaprobował stanowisko cesarzowej, a matka oświadczyła, że po pozbawieniu jej władzy nad córką nie może odpowiadać za jej postępowanie. Po dokładnych obliczeniach okazało się, iż długi Katarzyny wynoszą zaledwie dwa tysiące rubli. Nie chodziło przecież o pieniądze, lecz o wyrażenie niezadowolenia z dalszego podtrzymywania zażyłych kontaktów z Joanną. Katarzyna nie rozumiała tego i tłumaczyła się z poczynio nych wydatków: „Przybyłam do Rosji bardzo źle wyposażona. Miałam najwyżej trzy-cztery sukienki, a na dworze przebierano się trzy razy dziennie. Tuzin koszul składało się na mą bieliznę i spałam na prześcieradłach matki... Powiedziano mi, że w Rosji lubią prezenty i że szczodrością usposabia się dobrze ludzi do siebie oraz pozyskuje przyjaciół... Do towarzystwa dodano mi hrabinę Rumiancew, która była najbardziej rozrzutną kobietą w Rosji i bez przerwy otaczała się kupcami. Co dziennie pokazywała mi wiele rzeczy, radząc je kupić. Kupowałam je, aby jej podarować, gdyż miała na to wielką ochotę. Drogo kosztował mnie również wielki książę, który także lubił otrzymywać podarki”12. Wkrótce po powrocie do M oskwy wielki książę zachorował na ospę. Choroby tej Katarzyna jeszcze nie przechodziła, podjęto więc kroki zmierzające do odizolowania jej od leżącego i czekającego na wyzdrowienie Piotra. Dworowi Piotra zakazano stykać się z dworem Katarzyny. Ustały zabawy i maskarady. Życie stawało się coraz nud niejsze. Na szczęście z końcem listopada lekarze orzekli, że stan wiel kiego księcia poprawił się na tyle, iż można bez obawy przedsięwziąć podróż powrotną do Petersburga. Wyjazd nastąpił w połowie grud nia. Lekarze okazali się niestety przesadnymi optymistami. W Chotyłowie, leżącym mniej więcej w połowie drogi do Petersburga, Piotr ponownie zapadł na zdrowiu. Sprawa wyglądała znacznie poważniej 35
niż poprzednio. Powtórnie wystąpiły objawy' ospy. Cesarzowa pozo stała przy następcy tronu, a Katarzyna z matką wyjechały do stolicy. Elżbieta z Piotrem przyjechali tam dopiero w lutym następnego roku. Katarzyna znalazła się po raz drugi w Petersburgu. Teraz speł niło się jej marzenie: mogła zamieszkać oddzielnie a nie z matką, która stawała się poważną przeszkodą w realizacji coraz ambitniejszych planów córki. Zabiegała zresztą o to i cesarzowa, jeszcze w Moskwie przedkładając Katarzynie plan pałacu i rozkazując wybrać sobie od dzielne pomieszczenia. Ostatecznie Katarzyna rozlokowała się w czterech pokojach jed nego skrzydła, a jej matka w skrzydle sąsiednim. Jedno od drugiego przedzielone było wspólną salą. Księżna dowiedziała się o przepro wadzce dopiero w Petersburgu. Postępowanie córki uderzyło ją bo leśnie i przez kilka dni demonstracyjnie odmawiała wspólnego spo żywania posiłków, każąc przysyłać je do siebie, do pokoju. Katarzyna czuła się bardzo osamotniona. Mimo to nie zapomi nała ani na chwilę o drobiazgach, które w przyszłości mogły mieć istotne dla niej znaczenie. Regularnie wysyłała listy do Chotyłowa, do cesarzowej i wielkiego księcia. Nie obyło się przy tym bez małego podstępu. Wszystkie listy były pisane po rosyjsku. Elżbieta chwaliła Katarzynę za postępy, jakie uczyniła w opanowaniu tego języka. Wiel ka księżna przyjęła pochwałę w milczeniu, nie mówiąc o tym, że całą jej zasługą było przepisanie gotowych tekstów przygotowanych przez nauczyciela języka rosyjskiego Adadurowa. Za radą posła szwedzkie go Gillenburga sprowadziła sobie do stolicy trochę książek. Znalazły się wśród nich Żywoty sławnych mężów Plutarcha oraz Uwagi nad przy czynami wielkości i upadku Rzeczypospolitej Rzymskiej Monteskiusza. Z tej samej inspiracji napisała traktacik o sobie samej, zatytułowany dość pretensjonalnie Portrecik piętnastoletniej filozojki, który spaliła po kil kunastu latach przerażona, że może stać się on przyczyną ewentual nego oskarżenia jej o mieszanie się w wewnętrzne sprawy państwa rosyjskiego. Wtedy jednak miała już i inne, znacznie poważniejsze grzechy na sumieniu. W każdym razie w 1744 r. była jeszcze na tyle niedoświadczona, że o pewnych swoich zamiarach (dzisiaj możemy przypuszczać, że chodziło o cesarską koronę) pisała z całą otwarto ścią piętnastoletniej dziewczynki i bez żadnego skrępowania prze kazała swoją rozprawę do przeczytania cudzoziemcowi. 36
Niestety, nie da się dzisiaj odtworzyć jej treści nawet w przy bliżeniu. Wielki książę powrócił z cesarzową do Petersburga z począt kiem lutego 1745 r. Zdążył jeszcze na własne urodziny. Katarzyna była przerażona jego widokiem. Nigdy nie imponował postawą fi zyczną, ale teraz stał się po prostu odrażający. Ospa dokonała ogrom nych spustoszeń. Ślady na twarzy były tak wielkie, że nie ulegało wątpliwości, iż pozostaną na zawsze. Na ogolonej głowie nosił wielką perukę. Był bardzo wychudzony. Od 10 (21) lutego, czyli od dnia uro dzin, prawie nie pokazywał się publicznie, by nie dawać powodu do złośliwych komentarzy. Jego narzeczona piękniała natomiast z każ dym dniem. Różnica między urodą obojga młodych stała się tak wyraźna, że cesarzowa zaczęła się obawiać o uczucia Katarzyny. Nie mogło być w tymi małżeństwie mowy o miłości, ale niechęć księżniczki do narze czonego groziła rozpadnięciem się związku jeszcze przed jego zawar ciem. Imperatorowa wyróżniała więc Katarzynę na każdym kroku, chcąc ją przywiązać do siebie, zdobyć przemożny wpływ na jej postępowa nie i wreszcie - w razie potrzeby - nawet zmusić do wyjścia za mąż za wyznaczonego poprzednio kandydata. Elżbieta nie orientowała się, że Katarzyna gotowa była wyjść za kogokolwiek, byle była pew na, iż takie małżeństwo przybliży upragnioną koronę cesarską. Starała się być uległą wszystkim osobom, które mogły mieć ja kikolwiek wpływ na jej przyszłość: w' stosunku do matki demonstra cyjnie udawała szacunek, cesarzowej - posłuszeństwo, zaś w stosunku do Piotra, mimo obrzydzenia, jakie wzrastało w niej z każdym dniem - przywiązanie. Pamiętała także o innych, starając się o wywołanie przychylności dla siebie. Wiedząc o swojej wciąż jeszcze nikłej pozy cji na dworze rosyjskim nie mieszała się do sporów i intryg politycz nych, jakich tutaj nigdy nie brakowało. Starała się jednak o wszyst kim dowiedzieć i możliwie dobrze orientować w przebiegu toczą cych się rozgrywek. Przygotowania do ślubu Katarzyny z Piotrem zaczęły się dość wcześnie. Elżbieta nagliła do pośpiechu. 16 (27) marca 1745 wydano dekret 0 przygotowaniu przez dworzan i inne osoby pierwszej rangi su kien i pojazdów na małżeństwo wielkiego księcia Piotra Fiodorowicza. Roz kazywano w nim, by wszyscy dworzanie oraz urzędnicy najwyższych 37
czterech rang, którzy z początkiem lipca będą się znajdować w Pe tersburgu, uszyli sobie co najmniej jedno nowe ubranie, przygoto wali karety i odpowiednią liczbę służby. W dekrecie określano nawet liczbę hajduków, paziów i lokai stosownie do rangi obecnych na uro czystościach weselnych. Ambasadorzy rosyjscy w Paryżu i Dreźnie otrzymali rozkaz przesłania do Petersburga szczegółowego opisu ce remoniału obowiązującego przy takiej okazji na dworze francuskim i saskim. Z Królewca, Gdańska, Szczecina i Lubeki przypływały statki wyładowane drogimi sukniami, materiałami i gotowymi liberiami. Z zagranicy sprowadzano powozy. Mim o pośpiechu nie udało się wszystkiego przygotować na pierwszy termin zapowiedziany w mar cowym dekrecie. Przesunięto go wobec tego na początek sierpnia, a później na 21 sierpnia (1 września). Poseł angielski pisał w raportach do Londynu, że pośpiech zwią zany byl także z chęcią jak najrychlejszego wysłania po uroczysto ściach, poza granice Rosji, uciążliwych osób obojga płci13. Chodziło głównie o księżnę Anhalt-Zerbst oraz Brummera, marszałka dworu wielkiego księcia. Joanna i Brummer, nie oglądając się na Bestużewa, kontynuowali starania o zbliżenie Rosji do Prus i Francji. Do dotych czasowych kombinacji politycznych włączono również sprawę księ stwa holsztyńskiego. Elżbieta i Bestużew czekali tylko sposobnej chwi li, by ostatecznie rozprawić się ze spiskowcami. Księciem holsztyńskim był sam Piotr Fiodorowicz, przyszły małżonek Katarzyny. W czasie jego niepełnoletniości księstwem za rządza! wuj Adolf Fryderyk, starszy brat Joanny. Udało mu się stwo rzyć tam silne ugrupowanie, które miało nadzieję w dalszym ciągu utrzymać sw'ój wpływ na rządy w księstwie. Do ugrupowania tego należał Brummer, liczący na nominację na namiestnika po odejściu księcia-administratora do Szwecji, gdzie ten z kolei miał zasiąść na tronie. Książę sprawujący rządy w Holsztynie w imieniu Piotra był zwolennikiem orientacji francusko-pruskiej. Jego przeciwnikiem byl młodszy brat August, który także chciał objąć rządy w Holsztynie, tym razem w imieniu pełnoletniego już następcy tronu rosyjskiego. August intrygował w Petersburgu na wszelkie możliwe sposoby, za sypując Elżbietę donosami na swego brata. Jeszcze w 1744 r. w czasie postoju w Kozielcu Joanna otrzyma ła list od Augusta, w którym wyrażał życzenie przyjazdu do Rosji i za 38
łatwienia swoich interesów na miejscu. Było to jej bardzo nie na rękę. Odpowiedziała natychmiast, zachęcając go raczej do chwalebnej służ by w wojsku holenderskim i śmierci na polu bitwy niż do intrygowa nia przeciw własnej siostrze. List Joanny przechwycił Bestużew i od czytał cesarzowej co celniejsze fragmenty. Elżbieta była zdumiona. Jak można rodzonemu bratu życzyć śmierci? - dziwiła się. Na złość Joannie zaprosiła Augusta do Petersburga, przyjmując go bardzo ser decznie i ciepło. Wizyta Augusta w stolicy Rosji wywarła również pewien wpływ na stosunek Piotra do Katarzyny. August wspólnie z kamerdynerem wielkiego księcia udzielali mu nauk przedmałżeńskich, zalecając trzy mać żonę krótko, nie pozwalać jej mieszać się do spraw państwo wych i w odpowiednich chwilach nakazywać milczenie. Panem domu powinien być mężczyzna - stwierdzali zgodnie. Piotr nie miał nic lepszego do roboty, niż powiadomić o wszystkim Katarzynę i niedwu znacznie dać jej do zrozumienia, że bardzo mu odpowiadają rady starszego krewnego. Bestużew przechwycił również list następcy tro nu szwedzkiego do Brummera, w którym ten żalił się na kłopoty fi nansowe własne i Joanny. Kanclerz nie omieszkał rozmawiając z Elż bietą dodać własnego komentarza i zauważył, że księżna Zerbst w cza sie krótkiego pobytu w Rosji zdążyła już wydać niemało pieniędzy, podobnie zresztą jak jej brat kandydujący do tronu szwedzkiego. Nadszedł wreszcie oczekiwany dzień ślubu. 21 sierpnia (1 wrze śnia) 1745 o piątej rano rozległy się wystrzały armatnie. Na ten znak oddziały wojskowe wyległy z koszar, ustawiając się w szpaler między Pałacem Zimowym a cerkwią Kazańską. O siódmej Katarzyna przeszła do garderoby Elżbiety, gdzie cesarzowa nałożyła jej na głowę maleńką koronę z brylantów i przebrała w suknię ze srebrzystego materiału. Po trzech godzinach przygotowań pochód ruszył z pałacu. Kareta, w któ rej jechała carowa wraz z parą narzeczonych, zaprzężona była w osiem koni prowadzonych przez koniuszych. Poprzedzało ją ponad sto róż nych pojazdów otoczonych hajdukami, paziami i lokajami. Wokół ka rety jechali konno wysocy urzędnicy dworscy prowadzeni przez mi strza ceremonii i marszałka dworu. Petersburg nie oglądał jeszcze takiego widowiska. Tłumy ludzi pozdrawiały przejeżdżających, któ rzy dotarli do cerkwi dopiero o pierwszej po południu. 39
Niemniej świetna była sama uroczystość zaślubin w cerkwi Ka zańskiej. Wieniec nad głową Katarzyny trzymał hr. Aleksy Razumowski, a nad głową Piotra książę August holsztyński. Ślubu udzielał Symeon Todorski, który w tym czasie był już biskupem pskowskim. Ślub trwał trzy godziny, po czym w tym samym porządku i z zachowa niem tego samego ceremoniału powrócono do pałacu. Pierwszy dzień uroczystości zakończył się wielkim balem. Nazajutrz Katarzyna otrzymała od męża kolię, kolczyki i bran solety z szafirów i brylantów, od Elżbiety szmaragdy, a poza tym: suk nie, serwisy i inne kosztowne prezenty. Kto wie jednak, czy nie bar dziej uradowała ją wiadomość przekazana na trzeci dzień, przezna czony na odpoczynek. Nie łubiana hr. Rumiancewa oświadczyła, że cesarzowa zwolniła ją z obowiązków spełnianych dotąd na dworze wielkiej księżnej i wobec tego wraca do męża i dzieci. Uroczystości ślubne trwały przez dziesięć dni, a zakończyły się spuszczeniem na wodę łódki, zbudowanej jeszcze za Piotra Wielkie go, „dziadka floty rosyjskiej”. Na rok przed śmiercią Piotr wydał de kret nakazujący corocznie, w dniu 30 sierpnia (10 września) spusz czać „dziadka" na wody Newy. O dekrecie rychło zapomniano. Przy pomniała sobie o nim Elżbieta dopiero w 1744 r. Teraz uroczystość powtórzono po raz drugi i ostatni. Stara, rozsypująca się łódź nie mogła już płynąć o własnych siłach, wobec czego postawiono ją na galarze i przeciągnięto z wielką paradą przez Newę, a następnie za kotwiczono na poprzednim miejscu przy twierdzy Pietropawłowskiej. Pierwsze dni po ślubie przyniosły Katarzynie pierwsze rozcza rowania, których nie mogły nawet zrównoważyć myśli, że upragnio ny przez nią cel stal się jeszcze bliższy. Pisała w swym pamiętniku: „Mój drogi mąż zupełnie się mną nie zajmował, lecz cały czas spędza! ze swymi lokajami bawiąc się w wojsko, musztrując ich w swym pokoju i dwadzieścia razy dziennie zmieniając mundur. Nu dziłam się, ziewałam, nie miałam z kim porozmawiać, gdyż chodziło o zachowanie reprezentacyjnych pozorów”14. Na dobitek wszystkiego cesarzowa uznała, że nadeszła właści wa pora do wyekspediowania za granicę wszystkich, którzy intrygo wali przeciw niej na dworze. Wkrótce po ślubie rozpoczęto przygo towania do odjazdu księżnej Anhalt-Zerbst. 28 września (9 paździer nika) wyjechała z Petersburga. Na otarcie łez otrzymała 50 tys. rubli 40
i dwie skrzynie petne jedwabi. Prócz tego Piotr ofiarował dla swego teścia guziki brylantowe, szpadę wysadzaną brylantami oraz wiele innych kosztownych drobiazgów'. Księżna żegnając się z cesarzową odegrała przed nią scenę przeprosin: padła na kolana, zaczęła płakać prosząc o wybaczenie, jeżeli w czymkolwiek zawiniła. Elżbieta nie zamierzała dostosować się do odgrywanej komedii. Oświadczyła: - Byłoby lepiej, gdybyś księżno była zawsze tak pokorna!15 Córka z zięciem odprowadzili ją do Carskiego Sioła, dalej kon wojowali już tylko grenadierzy. Mąż ostrzegł ją bowiem, że „polscy ułani” napadali na przejeżdżających i pozbawiali ich dobytku. Carowa nie oszczędziła jej jeszcze jednej gorzkiej pigułki. W Ry dze dopędził księżnę kurier z rosyjskiej stolicy, przekazując list od Elżbiety. Nie był długi. „Madame, droga moja kuzynko! Uważam za konieczne prosić Panią, byś po przybyciu do Berlina oświadczyłajego Mości Królowi Pruskiemu, że będzie mi bardzo miło, jeśli odwoła swego ministra pełnomocnego Mardefelda i zechce przy słać kogoś innego na jego miejsce, prócz pana Fockerodta. Myślę, że Pani umiejętnie dołoży wszelkich starań, by misję tę wypełnić jak najlepiej, dając Jego Mości do zrozumienia, że nie mam w'tym żad nego innego celu, prócz utrzymania z nim iak najlepszych stosun ków, zgody i przyjaźni. Życzę Pani, Madame, szczęśliwej podróży, pozostając jej dobrą przyjaciółką Elżbieta”16. W jednej chwili runął misternie konstruowany przez półtora roku plan zbliżenia rosyjsko-pruskiego. Misja Joanny zakończyła się kompletnym fiaskiem. Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego obrotu rzeczy była jej wyjątkowa niezręczność, z drugiej jednak strony w ostatnich tygodniach zaszły wydarzenia, które również odegrały swą rolę w tej mierze. Dwór rosyjski otrzymał oficjalną wdadomość od Mardefelda o zwycięstwie, jakie odniósł Fryderyk II nad armią austriacką w' tzw. drugiej wojnie śląskiej. Austria była sojuszniczką Rosji, nie można się było więc spodziewać entuzjazmu z jej strony po otrzymaniu podob nej wiadomości. W dodatku zorientowano się, że Fryderyk zamierza wywrzeć nacisk na Rosję, by albo wielki książę powrócił do poprzed niej wiary, albo też - zrezygnował ze swych praw do Holsztynu. Rzecz 41
jasna, w tej sytuacji decyzja carowej była również policzkiem wymie rzonym królowi pruskiemu. Katarzyna pozostała sama. Wprawdzie wyjazd matki byt dla niej wielką ulgą, urwały się bowiem niezręczne intrygi, lecz jednocześnie straciła bezpowrotnie możliwość powierzenia swych planów komu kolwiek bliskiemu. Im więcej dni upływało od rozstania, tym silniej sze stawało się uczucie osamotnienia. Przedstawiciele obcych państw śledzili z uwagą dokonujące się przemiany. Zastanawiano się, czy zwycięstwo Bestużewa przyniesie utrwalenie dotychczasowej linii rosyjskiej polityki zagranicznej, czy też - być może - Rosja energiczniej wmiesza się w sprawy europej skie, a zwłaszcza w wojnę prusko-austriacką. Bestużewowi wyrósł konkurent do stanowiska wielkiego kanc lerza. Byl nim książę Michał Woroncow, aktualny wicekanclerz. D o tychczas reprezentował zbliżoną koncepcję polityczną. Jeżeli chciał odegrać samodzielną rolę, musiał przedstawić własny program. Po szczęśliwym zakończeniu wojny rosyjsko-szwedzkiej lat 1741-1743 Elżbieta nie chciała wplątać się w' konflikt w Europie, do czego dążył ambitny Bestużew. Zamierzał dokonać demonstracji wojskowej na granicy z Prusami. Woroncow'owi udało się przekonać carową, że ta kie postępowanie doprowadzi do bezpośredniego zaangażowania Rosji w wojnę śląską i że będzie znacznie lepiej, pomagając po cichu Austrii i Saksonii, spokojnie oczekiwać na ostateczne rozstrzygnię cie. Stał się nim pokój drezdeński, pieczętujący kolejne już zwycię stwo Prus i poważnie wzmacniający pozycję Fryderyka II. Tego wła śnie obawiała się Elżbieta. Realizacja woroncowowskiej koncepcji nie przyniosła Rosji spodziewanych korzyści. Carowa szybko przeszła nad tą porażką do porządku dzienne go. Zabawy, bale i maskarady w dalszym ciągu wypełniały dnie i no ce. Do organizowania tego typu rozrywek zobowiązani byli kolejno co znakomitsi mieszkańcy Petersburga. W niewielkich i jeszcze wów czas drewnianych pałacykach bawiło się jednocześnie do czterystu osób. Ostatni bal karnawału odbył się w domu stanowiącym własność cesarzowej, zamieszkanym przez oberpolicmajstra Tatiszczewa. Był to tzw. Pałac Smolny, którego część środkowa wypaliła się całkowicie w czasie ostatniego pożaru. Zabawa odbywała się w dwóch ocala łych skrzydłach budynku. Tańczono w jednym, lecz na kolację trzeba 42
było przejść do drugiego, brnąc w głębokim śniegu. Stało się to przy czyną choroby wielkiego księcia, którego leczono wielokrotnie wy próbowanym sposobem - regularnym puszczaniem krwi. Katarzyna miała kolejną okazję do odegrania sceny czułości i udania wielkiego zaniepokojenia o zdrowie małżonka, do którego przestała już żywić jakiekolwiek uczucie prócz wstrętu. W znacznej mierze przyczyniło się do tego zachowanie samego Piotra. Już po dwóch tygodniach po ślubie zwierzył się żonie, iż ma nową miłość - pannę Carr, dworkę Elżbiety, a później księżnę Colicyn, żonę koniuszego cesarzowej. Oświadczył raz publicznie, że z jego ukochaną nie może się równać nawet Katarzyna. Rozgoryczona wielka księżna pisała: „Gdyby chciał być kochanym, jeśli o mnie chodzi, nie byłoby to wcale trudne. Z natury byłam skłonna i przyzwyczajona do spełnia nia swych powinności, ale powinnam była mieć do tego męża obda rzonego zdrowym rozsądkiem. Mój mąż go nie miał”17. Piotr zachowywał się jak rozpieszczone dziecko, nie znające umiaru w swoich rozrywkach. Szybko wyzdrowiał, ale nie wychodził ze swego pokoju, nie chcąc spotykać się z ludźmi z najbliższego oto czenia władczyni. Po Wielkanocy 1746 r. urządził w sypialni teatr kukiełek, a na prostackie spektakle zaprasza* wszystkich, kogo uda ło mu się dopaść, łącznie z kobietami. W pokoju tym znajdowały się stale zamknięte drzwi prowadzące do apartamentów Elżbiety. Naj bliżej leżał pokój służący do przyjmowania gości bez świadków. Pod sufitem znajdował się przywieszony na linach stół, który w odpo wiednim momencie nakrywano, a kiedy zjawiał się oczekiwany gość, można było oddalić służbę i za pomocą przemyślnej maszynerii opu ścić stół zjadłem na dół. Pewnego dnia książę usłyszał głosy dobiegające zza drzwi. Wie dziony ciekawością wywiercił świdrem kilka otworów i zobaczył, że Elżbieta je obiad w towarzystwie swojego kochanka Aleksego Razumowskiego, ubranego tylko w szlafrok. Piotr zrezygnował z przygo towywanego przedstawienia teatru marionetek, urządzając inny spek takl. Do drzwi poprzystawiał ławki, stołki i kanapy, a następnie za prosił wiele osób, rozkazując przypatryw ać się niezwykłem u widowisku. Zgorszona Katarzyna odmówiła wzięcia udziału w tak pra cowicie zorganizowanej imprezie. 43
Bohaterka spektaklu dowiedziała się o wszystkim jeszcze tego samego dnia. Oświadczyła Piotrowi, że jest ordynarny i głupi. Nie przyjęła z jego strony żadnego usprawiedliwienia, niejednocześnie powiedziała Katarzynie: - Moje uwagi nie odnoszą się do ciebie. Wiem, że nie brałaś w tym żadnego udziału. Zaskoczona Katarzyna przez dłuższy czas nie mogła sobie da rować, że nie zdołała wykrztusić ani słowa, nawet tylko: - Proszę o przebaczenie! Słowa te były ze skutkiem używane w innych okazjach. Trakto wała je jako nic nie znaczące frazesy, poważnie jednak ułatwiające życie na dworze Elżbiety. Wkrótce cesarzowa zwolniła Brummera i Bergholza, „nauczycie li i towarzyszy” wielkiego księcia. Piotr mógł wreszcie odetchnąć. Ode tchnęło również jego najbliższe otoczenie. Grubiaństwo i złe maniery zawdzięcza! on nie tylko swoim naturalnym skłonnościom, ale przede wszystkim owym pseudowychowawcom. Zwłaszcza Brummer celował w nadużywaniu twardej ręki. Jeszcze w dzieciństwie Piotra jedynymi środkami wychowawczymi stosowanymi przez niego były: rózga i klę czenie na grochu. Później, kiedy wielki książę zaczynał się już wymy kać spod jego kurateli, nie wahał się grozić mu obnażoną szpadą. W połowie maja 1746 r. Bestużew przygotował instrukcję dla damy do towarzystwa i ochmistrzyni dworu Katarzyny. Najważniej szy, drugi punkt instrukcji przypomina! o celu zawartego przed nie spełna rokiem małżeństwa. Mijały bowiem miesiące, a spodziewany następca tronu jeszcze się nie narodził. Wobec tego „Jej Cesarska Wysokość”, czyli Katarzyna, winna była „rozwagą, rozumem i dobro cią pobudzać jego Cesarską Wysokość do serdecznej miłości, zwią zać ze sobą jego serce, aby dać cesarstwu pożądanego następcę tro nu”. Nie dość na tym. Dama do towarzystwa miała nakłaniać Katarzy nę, aby „obchodziła się zawsze ze swym mężem dobrze, łaskawie, stosownie do jego zwyczajów, ustępowała mu, darzyła miłością, była miła i namiętna”, a także „unikała chłodu i obrazy”. Dama dworu miała więc nakłaniać oboje małżonków do przykładnego wypełniania obo wiązków małżeńskich. Trudno inaczej nazwać nowo wymyśloną funkcję, jak stanowi 44
skiem dworskiej rajfurki. Powołano na nie 23-letnią Marię Czogłokową, ulubienicę Elżbiety. Obowiązki jej były zresztą znacznie szer sze niż tylko troska o spełnienie świętych obowiązków małżeńskich. Do niej należało również czuwanie nad przywiązaniem wielkiej księż nej do zasad religii prawosławnej, nad każdym krokiem Katarzyny, a zwłaszcza niedopuszczanie do „zbytniej familijności” w stosunkach z młodymi kawalerami, paziami i lokajami, przechwytywanie całej jej korespondencji i strzeżenie od mieszania się w sprawy państwa ro syjskiego lub dworu holsztyńskiego18. Wyznaczenie Czogłokowej na ochmistrzynię „małego dworu” było ciosem dla wielkiej księżnej. Zdawała sobie sprawę, że w jej najbliższym sąsiedztwie znalazły się „oczy i uszy” nie tylko cesarzo wej, lecz również kanclerza Bestużewa. Na dworze rosyjskim uważano Czogłokow'ą za wzór wszelkich cnót. Była ona jedną z tych nielicznych dam z arystokracji, które wy szły za mąż z wielkiej miłości. Uczucie przerodziło się w zaślepienie. Ochmistrzyni nie dostrzegała, że wyjeżdżający ciągle za granicę mał żonek zmienia bezustannie swoje kochanki. A może nie chciała do strzec?... Jeżeli cierpiała, czyniła to w milczeniu, umiejętnie ukrywa jąc swoje prawdziwe uczucia. Niemal corocznie rodziła nowego po tomka, dochodząc wkrótce do liczby ośmiu synów i córek. Katarzyna znienawidziła ją natychmiast. Nie dbała o opinię Czogtokowej. Najważniejsze było dla niej to, że nowa ochmistrzyni mia ła ją szpiegować i zmuszać do współżycia ze znienawidzonym mę żem. Przepłakała cały pierwszy wieczór po pojawieniu się wyslanniczki cesarzowej. Kiedy doniesiono o tym Elżbiecie, powiedziała: - Młode mężatki zwykły płakaćw wypadku, jeśli nie kochają swych mężów. Księżna Zerbst upewniała mnie, że jej córka nie czuje żadnego wstrętu do wielkiego księcia i że go poślubi. Nie nakłaniano jej specjal nie do tego i skoro go poślubiła, powinna powstrzymać się od płaczu. Katarzyna opanowała się szybko. Wypowiedziała magiczną formułę: - Winowata, Matuszka! - i natychmiast zaczęła przemyśliwać, jak obejść argusowe oko swego stróża. Spełnienie drugiego punktu instrukcji nie było łatwe nie tylko ze względu na stosunek Katarzyny do małżonka. Tajemnicą poliszy nela był pewien fizyczny mankament wielkiego księcia uniemożliwia 45
jący mu małżeńskie współżycie. Co prawda można było usunąć go przez drobny zabieg chirurgiczny, stosowany przez wiele ludów już w okresie dzieciństwa, ale przez długi czas nie mógł się nań zdecy dować. Chwalenie się sukcesami miłosnymi było spowodowane praw dopodobnie chęcią ukrycia owego niedostatku. Słowa nie mogły jed nak zastąpić czynów, przeto mimo wyznaczenia Czogłokowej Elżbie ta nie mogła doczekać się wymarzonego następcy tronu. Podobno po kilku latach książę, będąc w stanie całkowitego zamroczenia alkoholowego, zdecydował się na ów zabieg, który zresztą wykonano natychmiast na miejscu w sali biesiadnej. Tymcza sem Katarzyna przestała być dzieckiem. Rozwinęła się fizycznie i po częła budzić zainteresowanie młodych mężczyzn kręcących się na dworze rosyjskim. Niemal wszyscy wiedzieli o wzajemnej i rosnącej niechęci obojga małżonków. Z dużym niepokojem obserwowano awanse, jakie czyniła wielka księżna porucznikowi Czernyszewowi. Trzech braci Czernyszewów należało do najbliższego otocze nia Piotra już w momencie przyjazdu Katarzyny do Moskwy. Wszyscy prezentowali się znakomicie. Wysocy, dobrze zbudowani, przystoj ni. Najstarszy z nich, Andrzej Gawryłowicz, kręcił się kolo Katarzyny jeszcze przed jej ślubem. Wywołało to nawet żarty ze strony Piotra, który Andrzeja i Katarzynę nazywał narzeczonymi. Po uroczystościach weselnych wielka księżna wprowadziła inne, bezpieczniejsze termi ny: „matuszka” i „mój synek”. Pewnego dnia w czasie balu maskowego kamerdyner Katarzy ny Jewreinow zwrócił się do niej, ostrzegając przed grożącym jej nie bezpieczeństwem. Katarzyna nie wiedziała o co chodzi. Jewreinow wyjaśnił: - Pani nie mówi o nikim więcej i nie zajmuje się nikim innym, jak tylko Andrzejem Czernyszewem. - Cóż w tym złego? - odparła Katarzyna - Jest moim synem, a wielki książę lubi go tak samo, jak ja. Jest nam oddany i wierny. - Wielki książę, rzecz jasna, może czynić, co mu się podoba, ale pani?... To, co nazywasz dobrocią i życzliwością, inni nazywają miłością. Być może Czernyszew użył Jewreinowa jako narzędzia, chcąc zwrócić uwagę Katarzyny na swoje umizgi, lecz niebezpieczeństwo nie było wcale zmyślone. 46
Wkrótce potem szambelan Elżbiety i jej nadworny donosiciel hr. Uivier zastał oboje młodych w dwuznacznym tête à tête na progu pokoju wielkiej księżnej. Następnego dnia wszyscy Czernyszewowie otrzymali rozkaz wyjazdu do garnizonu w Orenburgu. Wtedy właśnie objęła swe obowiązki Czogłokowa. Jak się wkrótce okazało, zanim Czernyszewowie trafili do no wego miejsca przeznaczenia, przez dwa lata trzymano ich w pobliżu Petersburga w areszcie w Słobodzie Rybackiej. Śledztwo w sprawie ich kontaktów z księżną nie dało żadnego rezultatu. Przesłuchiwano nawet Piotra i Katarzynę. Wprawdzie Symeon Todorski uczynił to bardzo delikatnie, jednakże nie ulegało wątpliwości, że młodzi zo stali objęci jak najformalniejszym postępowaniem wyjaśniającym. Elżbieta przekonywała się z każdym dniem, że Czogłokowa nie tylko nie spełnia swojej roli, ale w jej obecności dochodzi do skanda li, które nawet na tak rozwiązłym dworze, jak wówczas rosyjski, za częły budzić zgorszenie. Ochmistrzyni dbała o drobiazgi. „To powie dzenie nie będzie się podobało cesarzowej”, „Czyn ten nie będzie podoba! się cesarzowej” - mówiła, nie widząc zupełnie tego, co działo się wokół niej. Był zresztą sposób na całkowite jej unieszkodliwie nie: wystarczyło zaproponować grę w karty, zwłaszcza ubóstwiane go przez nią faraona, by zapomniała o bożym świecie. Z zagranicy powrócił jej mąż. Natychmiast wpadła mu w oko dama dworu Kata rzyny, panna Koszelew. Zaślepiona Czogłokowa pozwoliła jej zamiesz kać razem z nimi. Na skutek nie trzeba było długo czekać. Brzemienną Koszelewą wystano do wuja, marszałka dworu, Szepielewa. Czoglokow zaczął teraz nadskakiwać samej Katarzynie, znajdując konku renta w bracie kochanka carowej, Cyrylu Razumowskim. Wielki ksią żę również nie pozostawał w tyle i znalazł nową miłostkę, o czym naturalnie - natychmiast poinformował małżonkę. Od tego momentu znaczenie Czogłokowej poważnie się zmniej szyło. Starała się więc odzyskać utraconą pozycję przez zdwojoną gorliwość, która miała wreszcie doprowadzić do wypełnienia drugie go punktu instrukcji. Metody, jakimi się posługiwała, nie należały do wybrednych. Pod koniec karnawału 1750 r. Katarzyna miała wziąć kąpiel w do mu Czogłokowej. Ochmistrzyni zwróciła się do wielkiego księcia, rozkazując mu w imieniu cesarzowej udać się do kąpieli razem z żoną. 47
Ten jednak oświadczył, że nie ma zamiaru uczestniczyć w imprezach związanych z rosyjskimi zwyczajami, których rodowodu należy szu kać w obyczajach ludu. Dalszy ciąg rozmowy był niesłychanie zabaw ny dla postronnych obserwatorów, natomiast zainteresowani trakto wali go ze śmiertelną powagą. W relacji Katarzyny zajście miało na stępujący przebieg: „Uparł się i twierdził, że nie należy go zmuszać do postępowa nia przeciw naturze; że wie, jak mu łaźnia szkodzi, chociaż nigdy w niej nie był; że nie zamierza umrzeć; że nie ma nic droższego nad życie i cesarzowa nie może go zmusić do pójścia do łaźni. Wówczas Czoglokowa powiedziała, że cesarzowa ukarze go za okazane niepo słuszeństwo. Rozgniewał się i krzyknął porywczo: - Zobaczymy, co mi zrobi ! Nie jestem już dzieckiem! Czogłokowa zagroziła mu zamknięciem przez imperatorową w twierdzy. Zaczął wtedy gorzko płakać i powiedzieli sobie nawza jem wiele bardzo obraźliwych rzeczy, a prawdę powiedziawszy - wy kazali, jak mało mają rozsądku. Na koniec odeszła oświadczywszy, że treść tej rozmowy przekaże dosłownie Jej Cesarskiej Mości. Nie wiem, czy to zrobiła, ale po swym powrocie skierowała rozmowę na zupełnie inne tory. Powiedziała, że cesarzowa bardzo się na nas gniewa, gdyż nie mamy dzieci i chce wiedzieć, które z nas jest temu winne. W tym celu przyśle do mnie akuszerkę, a do niego lekarza. Ponadto dodała wiele uwag obraźliwych i pozbawionych jakiegokolwiek sensu”1
całą sforę psów, usiłując je tresować za pomocą obficie rozdawanych razów. Resztę dnia spędzał grając na skrzypcach. Miał niezły słuch, ale nie znał nut. Efekty akustyczne tych rozrywek łatwo sobie wy obrazić. Ujadanie sfory przeplatane przeraźliwymi jękami skrzypiec stanowiły tło tragedii, jaką w samotności przeżywała Katarzyna. W no cy Piotr przychodził wreszcie do sypialni i wyciągał zabawki podaro wane przez damy dworu, bawiąc się nimi do pierwszej, drugiej po północy. Powrót do Petersburga nie przyniósł spodziewanej ulgi. Piotr ściągnął ze wsi kilka psów, umieszczając je tuż za drewnianą, nie szczelną ścianą dzielącą alkowę Katarzyny od zagrody, w której znaj dowała się sfora. Do ujadania i warczenia zakłócającego sen dołączył się jeszcze trudny do wytrzymania zaduch przenikający z rzadko sprzą tanego pomieszczenia. Pokora i ukrywanie prawdziwycli uczuć były ważnymi, lecz do piero pierwszymi stopniami wtajemniczenia w życie dworskie. Roz liczne zakazy krępujące osobiste życie Katarzyny spowodowały, że wkrótce nauczyła się prowadzenia tajnej korespondencji. Dotychczas wszystkie jej listy powstawały w Kolegium Spraw Zagranicznych. Było to zgodne z instrukcją, jaką otrzymała Czogłokowa. Rola Katarzyny sprowadzała się wyłącznie do podpisywania gotowych pism, pełnych banalnych zwrotów. W ominięciu założeń instrukcji niepoślednią rolę odegrała matka, która mimo wielkiej odległości dzielącej ją od córki, znalazła sposób na dyskretne porozumiewanie się. Dotychczasowe samodzielne próby Katarzyny podjęcia sekretnej wymiany informacji skończyły się jak najfatalniej. Usiłujący jej pomóc w tym dziele Olsufjew, urzędnik Kolegium Spraw Zagranicznych, został oskarżony o zdradę stanu. List od matki przeniósł kapitan korwety Polianski, który towa rzyszył przybyłemu do Rosji kawalerowi maltańskiemu Sacromoso. Odpowiedź Katarzyna przekazała przez występującego w Petersbur gu skrzypka włoskiego Ologlio. Sacromoso przekazał osobiście jesz cze kilka listówjoanny. YV jaki sposób docierały do niego - pozostało tajemnicą. Doświadczenie w tej materii przydało się już wkrótce, kiedy Kata rzyna otrzymała list od uwięzionego Czernyszewa. Tym razem powier nikiem słodkiej korespondencji została garderobiana wielkiej księżnej. 49
W 1749 r. Elżbieta dostała boleści i musiała przez kilkanaście dni leżeć w łóżku. Chorobę ukrywano przed całym dworem, nie chcąc dopuścić do jakichkolwiek spekulacji o ewentualnie otwierającej się sprawie następstwa tronu. Choroba nie wyglądała wprawdzie zbyt groźnie, ale każde - nawet najmniejsze - niedomaganie władców rodziło myśli o ich następcach. Po kilku miesiącach boleści ponowiły się. Lekarze nie mieli wąt pliwości: organizm cesarzowej został zaatakowany przez raka. W ie ści o postawionej diagnozie rozeszły się bardzo szybko, mimo że sta rano się, by nie przekroczyły progu sypialni Elżbiety. Od tej chwili wszyscy, którzy w zmianie na tronie rosyjskim widzieli jakąś korzyść dla siebie, zaczęli się poważnie zastanawiać nad rolą, jaką mogliby odegrać w osadzeniu nowego władcy. Nie przypuszczali, że oczeki wanie na śmierć cesarzowej trwać będzie jeszcze długo, przez prze szło dziesięć lat. Wielkie i dalekosiężne plany powstawały zresztą nie tylko na dworze. W zimie 1749 r. porucznik Baturin z kwaterującego pod Moskwą pułku strzelców butyrskich poprosił Piotra o konfidencjo nalną audiencję. Odbyła się w lesie, w czasie polowania i miała nie codzienny przebieg. Baturin upadł przed wielkim księciem na kolana przysięgając, że nie uznaje innego pana nad Piotra i uczyni wszystko, co ten mu rozkaże. Baturin trafił jak najgorzej. Książę bał się własne go cienia. Zdolny był jedynie do znęcania się nad własną służbą i tre sowanymi przez siebie psami. Nie potrafił myśleć o zagarnięciu wła dzy w Rosji wcześniej, niż zezwoliłaby na to cesarzowa. Tym razem również stchórzy! i spiąwszy konia ostrogami znikł między drzewa mi, pozostawiając osłupiałego Baturina klęczącego na śniegu. W parę dni później Baturin został aresztowany wraz z kilkoma strzelcami i osadzony w więzieniu w Preobrażeńsku. Sprawę wzięła w swoje ręce Tajna Kancelaria, w której gestii leżało dochodzenie zdrady stanu. Śledztwo zakończyło się pomyślnie dla Piotra. Nikt, nawet na torturach, nie wymówił jego imienia. Strzelców wypusz czono, ale porucznikowi dowiedziono winę. Jak się później okazało, zamierzał zabić cesarzową, podpalić pałac i w czasie powstałego za mieszania proklamować nowego władcę. Baturina skazano na doży wotnie więzienie i osadzono w Szliselburgu. Po kilkunastu latach pró bował stamtąd ucieczki, wobec czego przewieziono go na Kamczat 50
kę, skąd udało mu się zbiec wraz z Maurycym Beniowskim. Zginął podobno w czasie wyprawy rabunkowej na Formozę (dzis. Tajwan). Bezpotomność wielkoksiążęcego małżeństwa coraz bardziej niepokoiła Elżbietę. Starzała się, zapadała na zdrowiu, a Piotr prze widziany do zajęcia jej miejsca nie zdradzał większego zaintereso wania nie tylko sprawami sukcesji, lecz w ogóle polityką prowadzoną przez Rosję. Książątko holsztyńskie pozostawało tym, czym było w chwili przyjazdu do Petersburga - źle wychowanym, gburowatym i nienajlepiej rozwiniętym umysłowo młodzieńcem. Cesarzowa dowiedziała się przypadkiem, że Katarzyna uwiel bia konną jazdę. Wyraziła obawę, że uprawianie tego sportu może spowodować bezpłodność, zwłaszcza jazda po męsku. Katarzyna kazała wobec tego sporządzić sobie siodło, na którym można było siedzieć zarówno w jeden, jak i drugi sposób. W obecności Elżbiety i jej dworu wystrzegała się ujawnienia podstępu. „Przekładałam nogę dopiero wówczas, gdy byłam pewna, że nikt na mnie nie doniesie pisała wielka księżna - a ponieważ nie chwaliłam się swym wynalaz kiem i służąca rada była zrobić mi przyjemność, wszystko udawało się doskonale. Wielkiego księcia zupełnie nie obchodził sposób mej jazdy ... Im było więcej w jeździe gwałtowności, tym bardziej ją lubi łam; jeśli zdarzało się, że koń uciekał, biegłam za nim i przyprowa dzałam z powrotem. Miałam wówczas zawsze w kieszeni książkę, którą czytałam, jak tylko znalazłam odpowiednią chwilę”20. Lektura zabierana na polowania musiała należeć do lżejszego gatunku. Katarzyna nie unikała jednak także dzieł poważniejszych. Przeczytała już wtedy wielotomową L’histoire de l’empire d'Allemagne kanonika Barre’go i dzieła Platona. Na dworze nie byto żadnej biblioteki. Książki trafiały tu przy padkiem. Mąż nie znosił ich zupełnie. W tej sytuacji Katarzyna zdana była całkowicie na literaturę przynoszoną do jej apartamentów przez damy dworu. Lestocq zalecał niegdyś przeczytanie słynnego Diction naire historique et critique Bayle’a. Jeśli rzeczywiście udało się jej za znajomić z tym dziełem francuskiego prekursora racjonalizmu, myśli w nim zawarte nie odbiły się na jej postępowaniu. Pierwszą książką, z którą zetknęła się na terenie Rosji, było za pomniane już dzisiaj całkowicie romansidło Tyran le blanc, w mod nym stylu sentymentalno-przygodowym. Nie była to jedyna książka 51
tego gatunku, jaka wpadła w jej ręce. Zrezygnowała szybko z takiej lektury. Cesarzowa natomiast zdobyła się na przysłanie modlitewnika drukowanego wielkimi literami „dla oszczędzenia wzroku”. Przez przy padek wielka księżna dostała Lettres de M-me Sevigné, które - jak sama 0 tym pisała - „sprawiły mi wielką przyjemność". W pewnym stopniu położenie córki autorki przypominało sytuację jej samej. Młoda wdo wa Sevigné pisała je u schyłku XVII w., adresując do swej córki, która w tym czasie znajdowała się wraz z mężem na południu Francji. Nie były przeznaczone do druku, a opublikowano je dopiero w 1726 r., w trzydzieści lat po śmierci autorki. Duże wrażenie wywarła na Katarzynie również Lhistoire de Hen ri le Grand Péréfixe’a, pełna dramatycznych wydarzeń, dworskich in tryg i wielkich namiętności. Od tego czasu Henryk IV stał się jej ulu bionym bohaterem. Wspominała nawet, że chciałaby spotkać się z nim w zaświatach. Tymczasem zamówiła jego portret i popiersie. Nie da się przecież ukryć, że najulubieńszą lekturą Katarzyny były dzieła Piotra de Bourdeille’a - pana i opata de Brantôme. Które z nich jednak? Trudno dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie. Biografista Katarzyny Bilbasow twierdzi, że raczej nie mogła znać Żywotów pań swawolnych. Jesteśmy odmiennego zdania. Były one w owym czasie bardziej rozpowszechnione niż napuszone i trudno strawne Żywoty wielkich rycerzy oraz Żywoty pań dostojnych tego same go autora. Dwór rosyjski dbał o pozory cnotliwości, ale jednocześnie prze chodził do porządku dziennego nad miłostkami carowej, umizgami kawalerów do mężatek i niewiernością małżeńską, jeżeli tylko nie przekraczały granic pałacu. Pod tym względem nie różnił się od in nych dworów europejskich. Chłop i biedny szlachcic oraz ich żony byli okrutnie karani w przypadku stwierdzenia i udowodnienia cu dzołóstwa; w Petersburgu, Moskwie, Carskim Siole, Peterhofie 1 Oranienbaumie stanowiło ono zwyczajową rozrywkę. „Pośród naszych rogalów siła znachodzi się rozmaitych odmian; ba ze wszytkich nagorszy, y którego białe głowy strachają się nabarziey, iest rodzay onych zagorzalców, nieprzezpiecznych, mózgowczych, złych, iadowitych, okrutnych, krwiożerców a podeźrzliwych”21. Z taką lekturą nie trzeba się było kryć na dworze, a i w czasie 52
polowania warto było zerknąć do kart książki kryjących miłosne przy gody niejednej „przezacney paniey". Zaszlibyśmy stanowczo za dale ko, przydając Brantóme’owi rolę instruującego podręcznika, jednak dalsze życie Katarzyny niewiele się będzie pod tym względem różnić od historii opisywanych przez słynnego opata. W pamiętnikach spisywanych przez Katarzynę niemal u schył ku bogatego życia czytelnik znajdzie także przyznanie się jej do szcze gólnego umiłowania dzieł Woltera. Zgadzamy się tym razem z Bilbasowem, iż brzmi to co najmniej nieprzekonywająco. Katarzyna pa miętała dokładnie tytuł nieszczęsnego Tyran le blanc, ale nie mogła sobie przypomnieć żadnego z tytułów tak rzekomo ulubionych prac Woltera. Na dzieła francuskiego filozofa czas przyszedł później. Te raz książka stanowiła jedynie rozrywkę. W czasie polowań ponowił swe umizgi Czogłokow. Trudno mu było odmówić pewnych walorów. Wysoki i silny blondyn w oczach Katarzyny był jednak tylko „ociężałą i nadętą żabą”. Księżna strzegła się jakiegokolwiek romansu, zwłaszcza ze względu na ochmistrzy nię, która z pewnością nie darowałaby jej uwiedzenia męża. Odrzu cając zaloty Czogłokowa Katarzyna zyskiwała sympatię jego żony. Teraz nie musiała już tak często jak poprzednio siadywać do faraona i przegrywać umyślnie sporych sum. Ostatnie miesiące 1750 r. minęły ponownie na rozlicznych ma skaradach i balach. Zdarzył się także pewien drobny, lecz nieprzyjem ny incydent, który mógł Katarzynę sporo kosztować. Od męża otrzy mała w prezencie białego pudla, którego nazwała Iwanem Iwanowiczem od imienia palacza Uszakowa, rozpalającego zawsze ogień w piecu stojącym w jej pokoju. Kiedy wiadomość o tym rozniosła się po stolicy, wszystkie pudle otrzymały te same miana. Tym razem nie chodziło jednak o przejściową modę, czy też o rozsławienie służącego Katarzy ny. Chciano w ten sposób zrobić na złość cesarzowej Elżbiecie, gdyż kochankiem jej został wówczas 22-letni Iwan Iwanowicz Szuwałow. Gniew Elżbiety na całe szczęście wyładował się na Bogu ducha winnej księżnej Sałtykowej, żonie szambelana, której Katarzyna podarowała pieska. Czogłokowa nie zdradziła niczego. Szuwałow, wkradając się w łaski Elżbiety', stał się śmiertelnym wrogiem ochmistrzyni. Katarzyna miała już dwadzieścia jeden lat. Lubiła i umiała się podobać. Przykładała do tego wiele starań, zawsze wywołując pożą 53
dane wrażenie. Na balach zjawili się dawniejsi adoratorzy: Aleksan der Villebois i Zachar Czernyszew, któremu zapomniano już i prze baczono pokrewieństwo z bratem, nadskakującym przed kilku laty Katarzynie. Jej ostatnie wspomnienia z 1750 r., spinającego klamrą pierwsze i drugie półwiecze XVIII stulecia, dotyczyły balów, strojów i maskarad. „Na publicznych balach zazwyczaj trzykrotnie zmieniałam suk nię. Mój strój był bardzo wyszukany. Jeśli ubiór maskaradowy podo bał się wszystkim, nie ubierałam go już nigdy powtórnie będąc prze konaną, że jeśli już raz wywołał wielki zachwyt, to po raz wtóry z pew nością będzie się mniej podobał. Na balach dworskich, gdzie nie było publiczności, ubierałam się jak najprościej, zyskując sobie przez to serce cesarzowej, która bardzo nie lubiła zbyt strojnych ubiorów. Za to, gdy damy otrzymywały polecenie przebrania się po męsku, zama wiałam wspaniały strój, cały wyszywany i bogato zdobiony. To nie wywoływało żadnej krytyki. Przeciwnie. Cesarzowa była z tego po wodu bardzo zadowolona. Nie wiem dlaczego. Należy zauważyć, że kokieteria była wówczas dobrze widziana na dworze i starano się ubierać wymyślniej niż inni. Przypominam sobie, że na jedną z takich maskarad publicznych wszyscy szyli sobie nowe, wspaniałe suknie. Byłam w rozpaczy, że nie uda mi się prześcignąć w tym innych dam i sama zaprojektowa łam swój strój... [Z dalszego opisu wynikało, że strój ten był bardzo prosty, a mimo to wywołał zachwyt wszystkich uczestników maska rady - W. S.| Przez całe życie nie wysłuchałam tylu pochwał, co tego wieczoru. Mówiono o mnie, że jestem piękna jak dzień i w szczegól ny sposób promienieję. Powiedziawszy prawdę, nigdy nie myślałam, że jestem wyjąt kową pięknością, ale podobałam się i myślę, iż właśnie na tym pole gała cała moja siła”22. Katarzyna miała się wkrótce zorientować, że może dyspono wać poważniejszymi, niż przemijająca uroda, argumentami. Zaczęła też o nie usilnie zabiegać.
54
II. Droga do władzy
Gdyby kanclerz Bestużew chciał na początku nowego półwie cza złożyć raport o stanie państwa rosyjskiego i głównych zadaniach rosyjskiej polityki zagranicznej, musiałby rozpocząć od stwierdze nia, że najpoważniejszym przeciwnikiem Rosji był król pruski Fry deryk Ii. Koncepcji tej zostały bowiem podporządkowane wszyst kie poczynania imperium carskiego. W 1746 r. Rosja zawarła trak tat sojuszniczy z Austrią, na którego podstawie obydwie strony zobowiązywały się do udzielenia sobie wzajemnej pomocy wojsko wej w wypadku napaści na którekolwiek z nich przez państwo trze cie. Wielkość armii spieszącej z pomocą określano na 30 tys. ludzi; w wypadku jednak, gdyby napastnikiem okazały się Prusy, pomoc miała zostać zwiększona dwukrotnie - do 60 tys. żołnierzy (40 tys. piechoty oraz 20 tys. kawalerii). W grę nie wchodziły jedynie wojny Rosji z Persją oraz zaangażowanie się Austrii we Włoszech. Pomocy miano sobie udzielić także w wypadku, gdyby Turcja naruszyła po stanowienia traktatu belgradzkiego, zawartego z nią przez Rosję w 1739 r. W 1745 r. Austria, Anglia, Holandia i Saksonia podpisały w War szawie układ skierowany przeciw Prusom. W ten sposób również Ro sja, po traktacie z Austrią, zbliżyła się do wymienionych tu państw. Z dworem angielskim łączył ją poza tym szereg konwencji o bardzo różnorodnym charakterze, od układów handlowych poczynając. Prócz tego Rosja, w zamian za otrzymywane od Anglii subsydia, przekazy wała do jej dyspozycji określoną liczbę żołnierzy. Tej zależało jednak na znacznie ściślejszym związku, gdyż w głowach angielskich polity ków zrodziła się myśl szachowania Prus za pomocą Rosji po to, by mieć wolne ręce dla przeprowadzenia ostatecznej rozgrywki z Francją. 55
Rozstrzygająca batalia miała toczyć się zresztą nie na kontynencie europejskim, lecz w zamorskich koloniach. W 1751 r. na tronie szwedzkim zasiadł Adolf von Holstein, wuj Katarzyny, a zarazem kuzyn ojca Piotra. W ten sposób wprowadzono w życie jeden z artykułów traktatu pokojowego w Abo, kończącego w 1743 r. wojnę rosyjsko-szwedzką. Wielkiego księcia Piotra interesowała głównie sprawa rodzin nego Holsztynu, którego przejęciem była zainteresowana Dania, wła dająca od 1720 r. całym sąsiednim Szlezwikiem. W zamian propono wała Oldenburg. W celu sfinalizowania transakcji wymiennej w 1750 r. przybył do Petersburga ambasador duński, hr. Lynar. Bestużew chętnie zrezygnowałby z Holsztynu, zaspokajając w ten sposób życzenia Duń czyków, ale na przeszkodzie stał wielki książę. Rokowania przeciągały się, chociaż były tylko marginesem wielkiej polityki. Lynar przywiózł kuszącą propozycję. Nie chodziło tylko o prostą wymianę księstw. Da nia ofiarowała za prawa do Szlezwiku półtora miliona talarów, obiecu jąc równocześnie wystąpić z poparciem dla wniosku przekształcające go hrabstwo oldenburskie w księstwo po to, by Piotr nie utracił tytułu księcia Rzeszy. Ten jednak trzymał się uporczywie Holsztynu. Do Ro sji przybywały coraz liczniejsze zastępy Holsztyńczyków. W Oranienbaumie wybudował forteczkę, sformował niewielki oddziałek żołnie rzy i co tydzień odbywał z nim ćwiczenia na wzór pruski. Piotr uzyskał pełne prawa do władania Holsztynem po dojściu do pełnoletniości. Stało się to w 1745 r. Rok później mianował swego wuja Augusta administratorem księstwa. Do pomocy wielkiemu księ ciu powołano radę, składającą się z Holsztyńczyków: Pechlina, Pfenninga, Loevenbacha, Brömbsena i Zeissa. Wielki książę chciał za wszelką cenę odzyskać Szlezwik, carowa natomiast - ulegając wpływom Bestu żewa - nie tylko gwarantowała prawa Danii do niego (w traktacie zawartym w 1746 r.), ale chętnie godziła się na duńskie propozycje wymiany Holsztynu za Oldenburg. Nie mieszała się jednak bezpo średnio w prowadzone w tej materii rozmowy. Rosja posiadała więc swój udział we wszystkich bardziej i mniej istotnych problemach polityki środkowoeuropejskiej, jednak kunk tatorstwo Elżbiety' połączone z intrygami przeciw kanclerzowi Be stużewowi nie pozwoliły jej na odegranie roli decydującej, a zwłasz cza na położenie kresu pruskiej ekspansji. 56
Z początkiem 1750 r. Elżbieta mianowała hetmanem Ukrainy Cyryla Razumowskiego, brata swego kochanka Aleksego. Być może chciała Aleksemu osłodzić utratę miejsca w carskiej łożnicy, które mu siał ustąpić Szuwałowowi. Rok 1751 zaczął się w Petersburgu nową serią balów. 2(13) stycz nia w wielkiej sali pałacu Elżbiety odbyła się wielka zabawa maskara dowa, trwająca przez całą noc, od ósmej wieczór do siódmej rano. „Wiadomości Petersburskie” donosiły, że „dla Ich Cesarskich W ysoko ści oraz innych ważnych osób obojga płci i panów ministrów cudzo ziemskich jedzenie i słodycze znajdowały się na stołach w specjalnym pokoju, dla innych - w oddzielnych salach, gdzie na trzech stołach po stawiono rozliczne piramidy cukierków, jak również gorące dania i za kąski. We wszystkich salach balowych paliło się około 5 tys. świec, zaś w maskaradzie udział wzięło 1500 osób obojga pici, które według swe go życzenia raczyły się różnymi wódkami, najlepszymi winami, kawą, czekoladą, herbatą, oranżadą, lemoniadą oraz innymi napojami”1. Prawdopodobnie na tym właśnie balu Katarzyna wypełniła swoją pierwszą misję dyplomatyczną, prowadzoną na zlecenie męża. Prosił ją, by skontaktowała się z ambasadorem austriackim, hr. de Bernisem, i przeprowadziła rozmowę o sprawach holsztyńskich. Bernis pochodził z Piemontu. Miał wówczas około pięćdziesięciu lat. Przy był do Petersburga mniej więcej w tym samym czasie, co Lynar i pra wie natychmiast podbił serca wszystkich na dworze. Wesoły, tak towny, wykształcony i pełen energii był pożądanym towarzyszem zarówno młodych, jak i starszych wiekiem. Podbił także serce wiel kiego księcia. Katarzyna wywiązała się doskonale z powierzonego zadania. Uśmiechnięta zbliżyła się do Bernisa opartego o balustradę i przypa trującego się tańczącym, oświadczając wprost, że z upoważnienia męża ma z nim zamiar porozmawiać o sprawach Holsztynu. - Jestem młoda - powiedziała - Nie mam żadnego doradcy, a niezbyt dobrze znam się na polityce. Uprzedzam pana, że wypo wiedziane teraz słowa przekazują wyłącznie moje myśli, niczyje inne. Było to bardzo zręczne. Bernis nie mógł się oficjalnie powołać na stanowisko wielkiego księcia, chociaż Katarzyna zrelacjonowała mu je możliwie dokładnie. Stwierdziła więc, żejej zdaniem, wbrew krążącym opiniom, położenie gospodarcze księstwa wcale nie jest 57
złe. Wymiana księstw w chwili obecnej także nie miaia sensu, gdyż holsztyńskie porty stanowiły oparcie dla rosyjskiej marynarki. Po cóż Rosja miałaby się ich pozbawiać? Zadłużenie Holsztynu mogłoby na tomiast zostać przez nią zlikwidowane bez większego wysiłku. Bernis okazał się godnym partnerem. Odparł: -Jako ambasador nie mam w tej sprawie żadnej instrukcji. Jako hrabia Bernis sądzę, że ma pani rację2. Niezobowiązujące a przecież jednoznaczne stanowisko amba sadora austriackiego dawało Katarzynie posmak wielkiej rozgrywki dyplomatycznej. Wkrótce wewnętrznymi sprawami Holsztynu zajmo wała się więcej niż prawowity' władca księstwa. Lepiej się też na nich znała. IJdało jej się przełamać wpływ doradcy Piotra, Pechlina, który przedstawił obszerne uzasadnienie opłacalności transakcji propono wanej przez Lynara. Było ono tak przekonywające, że można zało żyć, iż stały za nim duńskie talary. Nie kto inny, a właśnie Katarzyna spowodowała zawieszenie prowadzonych pertraktacji. Jaki mogła mieć w tym interes? Chciała rządzić. Wówczas nie było jeszcze ważne, czy rządziła małym holsztyńskim księstewkiem czy wielkim imperium rosyjskim. Szła do celu pewnie, choć powoli. W końcu 1754 r. deficyt Holsztynu zaczął grozić bankructwem. Piotr nie mógł sobie z tym w żaden spo sób poradzić. Sprawy wewnętrznego ładu, porządku i gospodarki nie interesowały go zupełnie. Księżna natomiast wyzyskiwała każdą spo sobność, by się z nimi zapoznać. Teraz, wykorzystawszy zniechęce nie Piotra, na podstawie specjalnego dekretu, opatrzonego (co pod kreślała) zarówmo pieczęcią, jak i własnoręcznym podpisem Piotra, uzyskała współudział we wszystkich sprawach dotyczących wewnętrz nego urządzenia księstwa. Bezpośrednim bodźcem do podjęcia tej decyzji przez Piotra był komiczny incydent wywołany przez jego sekretarza do spraw holsz tyńskich Zeissa. Po całonocnej hulance wielki książę obudził się z po twornym bólem głowy. Wkrótce zjawił się Zeiss ze spisem spraw do załatwienia. Lista była przerażająco długa. Piotr wybiegł z pokoju, chroniąc się w komnacie Katarzyny. Zeiss dopadł go jednak i tutaj. Wyjaśnił zdumionej i rozbawionej księżnie, że chodzi tylko o wyda nie decyzji „tak” lub „nie” i całe urzędowanie można zakończyć w przeciągu kwadransa. 58
- Wobec tego - powiedziała wielka księżna - niech pan prze czyta, o co tu chodzi. Sama spróbuję popracować. Zeiss zaczął czytać. Katarzyna decydowała. Piotr potraktował wszystko jako znakomitą zabawę i zezwolił jej na rozstrzyganie spraw księstwa dwa razy na tydzień. Częstotliwość ta, zdaniem Zeissa, była zupełnie wystarczająca, by nie dopuścić do powstawania zaległości. Po pewnym czasie Katarzyna doczekała się znanego już nam dekre tu, określającego zakres spraw, w których mogła podejmować decy zję samodzielnie3. Sprawy holsztyńskie nie wypełniały, oczywiście, całego życia książęcej pary i jej dw'oru. Plotkowano i wymyślano jak najwyszukańsze rozrywki. Z wypiekami na twarzy opowiadano o konflikcie caro wej z kolejnym kochankiem, bowiem miejsce Razumowskiego zajął Szuwałow, miejsce Szuwałowa - kadet Bekietow. Na dw'orze rosyjskim od pewnego czasu istniał zwyczaj, że w spek taklach teatralnych uczestniczyli młodzi ludzie z korpusu kadetów. Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XVIII stulecia rolę pierw szego amanta powierzano kilkunastoletniemu Bekietowowi. Zwracał powszechną uwagę nie tylko miłą powierzchownością, ale również kosztownymi ubiorami, w jakich pojawiał się na scenie. Z całą pewno ścią złote pierścienie, koronki i delikatna bielizna nie pochodziły z te atralnej garderoby, czy też rekwizytorni. Ciekawscy wkrótce doszli praw,dy. Razumowski nie znosił Szuw'ałowa. Odepchnięty kochanek szybko zorientował się, że Elżbieta wyraźnie interesuje się młodym kadetem, który kilkakrotnie wystąpił na dworze. Na złość Szuwałowowń posta nowił ułatwić carowej spotkania z młodzieńcem. Przyjął go na swego adiutanta, dając mu do pomocy oficera ordynansowego Iwana Jełagina, którego żona była garderobianą Elżbiety. Ona właśnie zaopatrywa ła Bekietow'a w drogie stroje. Wszyscy wiedzieli, że garderobianą nie stać na tak kosztowne prezenty' i łatwo domyślili się praw'dy. Bekietow zajął przy boku carowej pierwsze miejsce, spychając Szuwałowa na dalszy plan. Aleksy Razumowski triumfował. Wywyższenie Bekietowa było ciosem nie tylko dla Szuwałow'a, lecz i księżniczki Gagarin, honorowej damy dworu Katarzyny, łączą cej poważne nadzieje ze spodziewanym zamążpójściem za przystojne go kadeta. 59
Bekietow wkrótce został mianowany pułkownikiem. Nie wiedział jednak, że pozycja, jaką zdobył, pomnożyła szeregi zawistnych dwora ków. Należało zachować szczególną ostrożność, gdyż na najmniejsze potknięcie czyhały dziesiątki zazdrosnych oczu i złośliwych języków. Nowy faworyt wraz ze swym przyjacielem Jełaginem znaleźli szczególne upodobanie w układaniu zgrabnych piosenek, które wy konywane były później przez dziecięcy chór cesarzowej. Częste spa cery Bekietowa z małymi śpiewakami stały się przyczyną oskarżenia go przed Elżbietą o deprawowanie dzieci. Gdy wiadomości o tym dotarły do imperatorowej, natychmiast usunęła go ze dworu. Tymczasem Piotr zajął się nową pasją - meblowaniem swoich pokojów. Asumpt ku temu dały zabiegi Katarzyny, która odczuwała poważny niedostatek sprzętów. Było ich rzeczywiście niewiele. Każ da przeprowadzka na letnie mieszkanie, a następnie powrót do Pała cu Zimowego wiązały się z przenosinami luster, łóżek, komód, sto łów i krzeseł. Wskutek ciągłych przewozów liczba ich ulegała stałe mu zmniejszeniu. Pod koniec 1751 r. Piotr wpadł na pomysł, by w Oranienbaumie wybudować pawilon na kształt klasztoru kapucynów. Mieszkańcy mieli nosić stroje zakonne. Każdy winien był kupić sobie osła i wypędzać go na pastwisko, a następnie przywozić na jego grzbiecie niezbędną żywność i wodę. Tego rodzaju pomysły miewa! książę częściej. W ieczory stawały się coraz nudniejsze. Wielki książę wypeł niał je monologami pozbawionymi jakiegokolwiek sensu. Katarzy na żaliła się: „Wyznać muszę otwarcie, że często doprowadzona byłam do rozpaczy jego wizytami, spacerami, rozmowami pozbawionymi do brego smaku, jakich nie słyszałam nigdy w moim życiu. Skoro się oddalił, nawet najbardziej nudna książka wydawała mi się nieoce nioną rozrywką”4. Karnawał przyjęty został z wielką ulgą. Przerywał codzienną monotonię; wprowadzał wreszcie jakieś urozmaicenie. Katarzyna z radością stwierdziła, że wśród uczestników zabaw maskaradowych zjawi! się ponownie w Petersburgu stary znajomy Zachar Czernyszew. Przyjmowała łaskawie jego umizgi, starając się nie zauważać celu tych zabiegów. Po raz pierwszy w' życiu od niego właśnie usłyszała komplementy na temat swego wyglądu. Przyjmo 60
wała je z zadowoleniem. Ośmielony Czernyszew posunął się dalej. Przesłał wielkiej księżnej bombonierkę, w której znajdowały się wy drukowane na bileciku dwa wiersze miłosne. Karty przeczytanych romansów stanęły przed oczami Katarzyny. Wyimaginowana fabuła stawała się rzeczywistością. Odpowiedziała natychmiast liścikiem przesłanym w podobny sposób, rozpoczynając regularną, sekretną korespondencję miłosną. Na najbliższym balu Czernyszew poprosił ją do tańca. - Mam pani do powiedzenia tysiące rzeczy, których nie potra fię pomieścić na papierze i powierzyć bombonierce. Proszę mi udzielić posłuchania w swym pokoju lub gdziekolwiek indziej, gdzie tylko pani zechce! - To niemożliwe! Do moich pokoi nie ma pan przystępu, tym bardziej ja z nich wyjść nie mogę - odparła Katarzyna. - Przebiorę się za służącego! - To niemożliwe - powtórzyła księżna mniej pewnie niż po przednim razem. Przyszła cesarzowa Rosji zanotowała w swych pamiętnikach, że flirt z Czernyszewem nigdy nie przekroczył granic przyzwoitości, ograniczając się jedynie do intymnych rozmów i sekretnej wymiany listów miłosnych. Trudno temu uwierzyć. Zbyt skarżyła się na po przednio panującą nudę i zbyt wielką radość okazała z powodu czernyszewowskich zabiegów. Romans nie trwał jednak długo, bowiem w lutym lub marcu 1752 r. Czernyszew musiał powrócić do swego pułku i wyjechał z Petersburga5. Pojawili się nowi mężczyźni. Pierwszym z nich był Lew Naryszkin, podkomorzy dworu Katarzyny, mianowany na to stanowisko przez Elżbietę we wrześniu 1751 r. Do Petersburga przybył z Moskwy wraz z całą rodziną; matką, dwoma siostrami, bratem i jego żoną. „Nigdy żaden nie zmusił mnie do takiego śmiechu jak on. Od urodzenia miał usposobienie do arlekinady i gdyby nie pochodził z tak wysokiego rodu, mógłby się śmiało utrzymywać ze swego komicznego talentu, a nawet mógłby zdobyć majątek”. Dowcipny, niespełna 20-Ietni mło dzieniec szybko pozyskał sobie sympatię Katarzyny. Wieczorami wy głaszał długie pseudouczone tyrady, naszpikowane fachową termi nologią, których nie tylko nie rozumieli słuchacze, ale także i sam domorosły popularyzator nauki. 61
- Nie lubię żadnej historii - mówił - która zawierałaby historie, gdyż dobra historia winna być od historii wolna. Kto wie, czy Naryszkin nie przejął tu świadomie bełkotu sta rych rycerskich romansów, wykpionych w Don Kichocie Cervantesa? Przecież i tam przeczytamy coś bardzo podobnego: „Przewaga nierozwagi, jaką sprawuje w mojej rozwadze, tak osłabia równowagę mej uwagi, że nie bez wagi żalić się muszę na waszej piękności przewagę” - lub - „Wysokie niebiosa, które w boskości waszej bosko was wraz z gwiazdami umacniają, czynią was zasługującą na zasługę, na którą zasługuje wielkość wasza”6. Z początkiem 1752 r. współpartnerem zabaw „małego dworu” Katarzyny stal się szambelan Sergiusz Sałtykow. Wraz z Naryszkinem stroili żarty z ograniczonego męża ochmistrzyni, Czogłokowa. W y naleźli w nim rzekome zdolności poetyckie. Kiedy chciano uwolnić się od uciążliwego towarzysza, proszono Czogłokowa, by zechciał ułożyć poemat. Prośby takiej nie trzeba było dwa razy powtarzać. Natychmiast siadał w kącie przy piecu i tworzył przez cały wieczór. Słuchacze grafomańskich utworów z trudem powstrzymywali się od śmiechu, zachęcając domorosłego poetę do dalszej twórczości. Na ryszkin podkładał pod wiersze muzykę i odśpiewywał je wraz z za dowolonym z siebie autorem. W czasie jednego z takich koncertów Sałtykow dal Katarzynie do zrozumienia, że jedynym powodem jego nadskakiwania całej ro dzinie Czoglokowów było uczucie do wielkiej księżnej. Tylko oswoje nie Cerbera dawało możliwość stałego przebywania w jej towarzystwie. Katarzyna początkowo nie odpowiedziała na oświadczyny; kie dy jednak niezrażony Sałtykow podjął ponownie rozmowę na ten temat, odparła: - Co powie na to pańska żona, którą przed dwoma laty poślubi łeś z miłości? Mówią o niej, że jest w panu zakochana do szaleństwa, i to z wzajemnością. - Nie wszystko złoto, co się świeci. Ciężko teraz pokutuję za chwilowe zaślepienie - rzekł szambelan. Wkrótce potem Katarzyna zorientowała się, że spotkała pierwszą wielką miłość swego życia. Jeszcze po latach napisze o kochanku, że był „piękny jak dzień”. Miał wówczas 26 lat, znakomicie czuł się w dwor 62
skich salonach, a skłonność do intrygowania potrafił zręcznie ukry wać przed postronnymi obserwatorami. W pokojach wielkiej księż nej zjawiał się codziennie. Początkowo znajomość ta bawiła ją tylko. Drażniła go, mówiąc: - Czy pan nie wie, że moje serce należy już do kogoś innego? Nie zniechęciło to Sałtykowa. Podwoił nawet swe starania. Rzecz charakterystyczna, że ani Sałtykow, ani Katarzyna nie wspomnieli ni gdy słowem o prawowitym jej małżonku - wielkim księciu Piotrze. Przestał istnieć dla zakochanych. „Opierałam mu się przez czas wiosny i część lata” - przyzna szczerze później Katarzyna7. W połowie 1752 r. Sałtykow został jej kochankiem. Ostateczne porozumienie się młodej pary ułatwił mimo woli Czogłokow. Urządził wielkie polowanie, w czasie którego, kie dy inni zajęci byli ściganiem zajęcy, Sałtykow przybliżył się do księż nej i przedstawił jej sposób, w jaki może dojść do spełnienia zamia rów obojga. - Szczęście, którego mamy dostąpić, musi być okryte tajem nicą - uświadamiał naiwnie Katarzynę, jakby ona sama nie zdawała sobie z tego sprawy. Milczała. - Kocham panią! Proszę mi chociaż powiedzieć, że nie jestem jej obojętny! - Nie przeszkadzam panu oddawać się złudzeniom. - Czy jest na dworze ktoś, kogo ceni pani wyżej ode mnie? - Nie. Rozmowa przeciągała się. Katarzyna zaczęła się niepokoić. Zbyt długa rozmowa we dwoje mogła wzbudzić uzasadnione podejrzenia. - Niech pan już idzie! - Pójdę, lecz najpierw proszę mi wyznać, że podobam się pani. - Tak. Ale proszę, niech pan już idzie! Uradowany Sałtykow zawrócił konia i popędził do pałacu. Po lowanie odbywało się na wyspie. Wieczorem, w czasie kolacji zerwa ła się burza, która aż do rana odcięła myśliwych od stałego lądu. Sał tykow ponowił swe zabiegi. Mówił: - Samo niebo sprzyja mi dzisiaj. Mogę dłużej cieszyć się pani widokiem8. Niebawem Katarzyna zaczęła mu okazywać dalej idące wzglę dy. Wieści o tym dotarły do carowej. Wezwała do siebie Czogłokową 63
wypominając, że nie potrafi dopilnować wykonania drugiego punktu otrzymanej instrukcji, a w tym samym czasie „ci smarkacze” wodzą ją za nos. Czogłokowa zdobyła się wreszcie na odwagę i odpowie działa, że dzieci nie mogą urodzić się bez dania ku temu powodu. Według jej obserwacji para wielkoksiążęca nie żyła jeszcze ze sobą, mimo że od dnia ślubu upłynęło już siedem lat. Elżbieta wzięła sobie tę uwagę do serca. Z drugiej strony kawa lerowie Katarzyny: Naryszkin i Saltykow, postanowili na wszelki wy padek zniknąć na pewien czas z oczu cesarzowej. Władczyni przy stąpiła energicznie do dzieła. Postanowiła „wypróbować" wielkiego księcia. Czogłokowa i Bresson, kamerdyner Piotra, wyszukali w Oranienbaumie piękną wdowę po malarzu Groocie i naraili ją księciu. Próba, jak się należało spodziewać, dala wynik negatywny. Czogło kowa sama, z własnej inicjatywy zaczęła namawiać Sałtykowa, który powrócił z dobrowolnego wygnania, do spełnienia ofiary - dania oj czyźnie następcy tronu. Już wkrótce ochmistrzyni mogła zameldować cesarzowej o wy konaniu wszystkich jej poleceń. Myślała, że zostanie wysoko wyna grodzona za stręczycielstwo, ale cesarzowa dbała o pozory. Czogło kowa nic nie otrzymała. Sałtykow osiągnąwszy swój cel ochłódł w miłosnych zabiegach. Stał się nawet zarozumiały. Kiedy Katarzyna czyniła mu wyrzuty z te go powodu, odparł, iż jego postępowanie dowodzi właśnie niezwy kłej zręczności i delikatności. Przed opuszczeniem Petersburga z końcem 1752 r. okazało się, że Katarzyna jest w ciąży. Niestety, trudna i męcząca droga do M o skwy, w jaką wybrała się w grudniu z całym dworem, spowodowała poronienie. Problem następstwa tronu pozostał nadal otwarty. W Moskwie wprowadzono się do nowo wybudowanego i arcyniewygodnego, wilgotnego skrzydła pałacu. Robactwo zagnieździło się tutaj jeszcze przed przyjazdem rodziny cesarskiej. Pokoje leżały w amfiladzie tak, że przechodzące do swego pomieszczenia damy dworu musiały defilować przez sypialnię Katarzyny. Usiłowała zara dzić temu ustawiając wielki parawan, jednak niewiele to pomogło, podobnie jak późniejsze przeróbki wykonane na zlecenie Elżbiety. Saltykow przyjechał do zimowej stolicy w dwa tygodnie po prze 64
prowadzce dworu i osiedlił się w przeciwległym krańcu Moskwy. Ka tarzyna odczuła to boleśnie, jednak kilka intymnych spotkań rozwia ło jej podejrzenia co do stałości uczuć młodego szambelana. Zbliżyła się w tym czasie do kanclerza Bestużewa, który zaczął uznawać w niej godną partnerkę, mogącą być pomocną w realizacji jego planów po litycznych. Czogłokowa natomiast nie przestawała myśleć o pełnym wykonaniu otrzymanej przed laty instrukcji. Pewnego dnia rozpoczęła rozmowę z Katarzyną. - Proszę mnie wysłuchać. Chciałabym z panią pomówić otwar cie. Jak pani wie, jestem bardzo przywiązana do swego męża. Jeste śmy dla siebie bardzo wyrozumiali. Podtrzymuje to naszą miłość i uła twia współżycie. Są jednak takie sprawy - dodała stanowczo - które wymagają odstąpienia od ogólnie przyjętych obyczajów. Katarzyna słuchała zdumiona, nie wiedząc do czego zmierza Czogłokowa. Ta mówiła dalej. - Przekona się pani, jak wielkie jest moje przywiązanie do oj czyzny i jak poważnie traktuję związane z tymi sprawy. Nie mam wąt pliwości, że kocha pani kogoś. Proszę wybrać: Sałtykow czy Narysz kin? Wydaje mi się, że ten ostatni. - O nie! - zaprzeczyła żywo Katarzyna. - W takim razie drugi z nich. Proszę zdecydować9. Nie na wiele zdało się udawanie naiwnej. Ochmistrzyni stale powracała do raz podjętego wątku. Koło Wielkanocy Katarzyna zna lazła się ponownie w odmiennym stanie. I tym razem nie doszło do szczęśliwego rozwiązania. Z końcem czerwca nastąpiło poronienie. Miato ono tak ciężki przebieg, że księżna musiała pozostać w łóżku przez półtora miesiąca. Książę małżonek znajdował sobie tymcza sem inne rozrywki. Co wieczór siadał wraz z przyjaciółmi do suto zastawionego stołu i pił na umór. Po kilku godzinach takiej zabawy nikt z jej półprzytomnych uczestników nie zdawał sobie sprawy ze swego postępowania. Rozkazy Piotra nie były wykonywane, mimo obficie rozdawanych kijów i płazowania pałaszem. W takich wypad kach Piotr uciekał się do pomocy żony, która samym swym pojawie niem się wprowadzała pożądany ład i porządek. Jedna z takich inter wencji wywołała szok Katarzyny. Po wejściu do pokoju księcia za uważyła stojącą na środku misternie wykonaną szubieniczkę, na której wisiał zdechły szczur. Piotr wyjaśnił, że zwierzę zostało formalnie 65
skazane na śmierć przez sąd wojenny. Przestępstwo popełnione przez szczura polegało na przeskoczeniu murów kartonowej twierdzy stoją cej w gabinecie na stole i zjedzeniu dwóch wartowników ulepionych z chleba. Biedny gryzoń miał wisieć przez trzy dni, aby odstraszyć inne, które chciałyby pójść za jego przykładem. Inną, chociaż równie wąt pliwą, rozrywką były liczne w tej porze roku pożary. Na Moskwie mści ło się zarządzenie wydane przed laty przez Piotra I, zabraniające wzno szenia murowanych budynków gdziekolwiek poza Petersburgiem. Drew niane pałace i domy, mocno nadwerężone przez czas, zapalały się łatwo i szybko znikały z powierzchni ziemi. Nie konserwowane kaflowe, a na wet gliniane piece rozsychały się tak, że przez szpary widać było ogień wesoło buszujący w ich wnętrzu. Wystarczyła iskra czy kawałek płoną cego polana, by niemal natychmiast zajmował się od niej budynek. Seria pożarów zaczęła się w Moskwie w listopadzie 1753 r. Pierwszy spłonął pałac zamieszkany przez rodzinę cesarską. Elżbieta była nie pocieszona. W pożarze straciła 4 tys. sukien. Przy okazji wyszła na jaw zawartość szuflad w komodach znajdujących się w pokojach wielkie go księcia. Wyrzucane z palącego się pałacu, wysypywały swą zawar tość przed oczy zgromadzonych gapiów. Była to istna piwniczka, pełna butelek z wódkami i likierami różnych gatunków. Czogłokowa tak przejęła się rolą stręczycielki Jej Cesarskiej Wy sokości, że sama przestała świecić przykładem cnotliwości. Niegdyś do szaleństwa zakochana w ograniczonym mężu, teraz znalazła ko chanka w osobie księcia Piotra Repnina. Powierniczką swej miłości uczy niła Katarzynę. W stosunkach między ochmistrzynią a wielką księżną zaszła raptowna zmiana. Dotychczasowa donosicielka i stróż małżeń skiej wierności przekształciła się w przyjaciółkę. Nie uszło to uwagi Elżbiety. Wprawdzie to, co czyniła Czogłokowa, zgodne było z racją stanu, lecz uczynki, które powinny były pozostać tajemnicą państwową, stały się jawne dla wszystkich przebywających na dworze. Cesarzowa czekała na jakikolwiek pretekst, by pozbawić Kata rzynę z trudem pozyskanej przyjaciółki. Nie musiała czekać długo. Z początkiem 1754 r. poważnie zachorował mąż ochmistrzyni. Zmarł 25 kwietnia (6 maja). Jego miejsce na dworze wielkiego księcia zajął Aleksander Iwanowicz Szuwałow, prezydent Tajnej Kancelarii, instytucji budzącej powszechny strach, w której kompetencjach le żały zbrodnie stanu. Maria Czogłokowa została oddalona z dworu 66
Katarzyny. Jej stanowisko Elżbieta powierzyła hrabinie Marii Rumiancewej, znanej ze swej niechęci do Sergiusza Sałtykowa. Cios był celny, a Katarzyna odczula go tym boleśniej, że w tym właśnie czasie już po raz trzeci znalazła się w odmiennym stanie. Na całe szczęście w ostatniej chwili cesarzowa nie tylko odwołała swoją decyzję, ale nawet zezwoliła, by w powrotnej podróży do Petersbur ga wielkiej księżnej towarzyszyli obydwaj przyjaciele: Naryszkin i Sałtykow. Tym razem władczyni dmuchała na zimne. Obawiając się ko lejnego poronienia i pozbawienia możliwości ujrzenia nareszcie upra gnionego następcy tronu, kazała rozłożyć podróż z M oskw y do Petersburga na 29 dni. Katarzyna spodziewała się, że w czasie długiej jazdy będzie mogła zamienić z Sałtykowem kilka słów na osobności. Strzegły ją jednak czujniejsze oczy niż poprzednio. Towarzystwa dotrzymywał bowiem Aleksander Szuwałow z żoną. Wrażliwość księżnej na zno szone dolegliwości spotęgowała się do tego stopnia, że wybuchała płaczem z byle jakiego powodu. „Tysiące niepokojów napełniało moją duszę. Jednym słowem nie mogłam uwolnić się od myśli, że wszyst ko zmierza do oddalenia Sergiusza Sałtykowa”'0. Lato spędziła w Peterhofie w całkowitym odosobnieniu, pozba wiona towarzystwa jakiejkolwiek przyjaznej duszy. Z początkiem września powróciła do Petersburga. Okazało się, że wyznaczono jej nowe pomieszczenie w Pałacu Letnim, składające się z dwóch poko jów sąsiadujących z komnatami cesarzowej. Były ponure. Znajdujące się w nich meble pokryto czerwonym adamaszkiem, co bynajmniej nie przyczyniło się do polepszenia panującej w nich atmosfery. Przy pominały raczej komnatę kata niż apartamenty wielkiej księżnej. 19 (30) września, w tydzień po przenosinach, rozpoczął się poród. W południe następnego dnia nadeszło długo oczekiwane szczęśliwe rozwiązanie. Urodzonemu w obecności Elżbiety synowi nadano imię Paweł. Carowa rozkazała zabrać dziecko akuszerce i wy szła pozostawiając położnicę samą, bez pomocy. Dopiero po trzech i pół godzinach przeniesiono Katarzynę na prześcielone łóżko, gdzie mogła wreszcie odpocząć. Przyjście syna na świat zmieniło położenie Katarzyny na dwo rze. Wykonała swoje zadanie i przestała być potrzebna. Nie spodzie67
wala się takiego traktowania. Myślała, że dopiero teraz zostanie oce niona w sposób właściwy. Tymczasem carowa przestała zwracać na nią uwagę, zajmując się całkowicie nowo narodzonym dziedzicem tronu. Nie przeszkadzało jej wcale wątpliwe pochodzenie Pawła. Wielki książę nie zdradzał najmniejszego zainteresowania ważnym wydarzeniem i, jak poprzednio, pil wraz ze swoimi towarzyszami. Wpadł wprawdzie na chwilę, ale wkrótce odszedł oświadczając, że nie ma czasu na bawienie żony rozmową. Od czasu do czasu przychodzili Szuwałowowie, jednak ich towa rzystwa Katarzyna unikała jak ognia. Nie dość, że donosili o wszystkim imperatorowej; byli poza tym nudni i ograniczeni. Niewiele brakowało, by nadmierna troskliwość Elżbiety stała się przyczyną śmierci niemowlęcia. Leżało w kolebce nakryte dwo ma kołdrami, obramowanymi filtrem z czarnego lisa, owinięte we fla nelowe pieluszki. W pokoju bez przerwy palono w piecu. Pot spły wał nieustannie z duszącego się z upału dziecka, poza tym poddane go czułościom nie znających miary dam dworu. Na szczęście wkrótce koronowana opiekunka sama zrozumiała niewłaściwość takiego po stępowania. Przesadna troskliwość odbiła się jednak na zdrowiu dziec ka i wystarczył najmniejszy spadek temperatury, by następca tronu przeziębiał się i nabawiał kataru. 25 września (6 października) „wielki książę Paweł Piotrowicz” został ochrzczony. W stolicy wydarzenie to uczczono wspaniałym pokazem ogni sztucznych. Katarzyna znajdowała się jeszcze w łóżku i dla osłody samotności oraz w dowód wdzięczności za urodzenie syna otrzymała od carowej 100 tys. rubli, jak również złoty naszyjnik, kolczyki i dwa pierścionki. Dary w naturze nie zrobiły na Katarzynie najmniejszego wrażenia. Przyzwyczaiła się już do prezentów znacz nie piękniejszych i kosztowniejszych. Te, jak pisała: „wstydziłabym się dać mojej pokojówce. We wszystkich tych przedmiotach nie było żadnego kamienia wartego chociaż stu rubli. Nie rekompensowały tego ani wykonanie, ani gust”". Pieniędzy nie otrzymała szybko, gdyż - jak się okazało - skarb państwa byl pusty. Wypłacono je dopiero w styczniu następnego roku. Wielki książę otrzymał identyczną sumę. Była to zapłata za firmowa nie ojcostwa. Carowa nie szczędziła teraz Katarzynie większych i drobniejszych 68
przykrości. Saltykowa wysiano do Szwecji pod pretekstem misji dyplo matycznej. Miał zawiadomić tamtejszy dwór o narodzinach Pawła. Swojego syna wielka księżna zobaczyła dopiero po czterdzie stu dniach od chwili narodzin. Widzenie trwało zresztą bardzo krót ko. Pawła umyślnie separowano od matki. Po raz drugi ujrzała go z koń cem roku, po raz trzeci po Wielkanocy roku następnego. Sałtykow powrócił ze Szwecji pod koniec karnawału, lecz wkrótce otrzymał zno wu rozkaz wyjazdu. Tym razem do Hamburga w charakterze posła peł nomocnego. Kilkumiesięczna nieobecność w Petersburgu spowodo wała zresztą znaczne obniżenie temperatury jego uczuć. Katarzyna zrozumiała, że nie może więcej liczyć na swojego kochanka. Zamknęła się w sobie. Jedyną ucieczką od rzeczywistości stały się książki. Odeszła już od lektury frywolnego Brantôme’a. Powróciła do historii Niemiec. Wpadły jej także w ręce Roczniki Tacyta, O duchu praw Monteskiusza i świeżo wydane (w 1754 r. bez zgody autora) we Francji - Essay sur l’histoire générale et sur les moeurs l’esprit des nations. „Wywołały one - pisała - wielkie zamieszanie w mojej głowie, do czego przyczynił się nie mniej i zły humor, jaki miałam w owym czasie. Zaczęłam patrzeć czarno na rzeczy i szukać w tym, co się działo w moich oczach, głębszych przyczyn, bardziej zależnych od różnych interesów”12. Być może nie zdawała sobie naw'et sprawy z tego, że przypad kowa lektura stała się dla niej prawdziwą szkołą politycznego myśle nia i działania. Oświeceniowe ideały i rosyjska rzeczywistość spow o dowały, że usiłowała godzić ze sobą rzeczy całkowicie od siebie od mienne. Absolutna monarchini będzie w przyszłości deklarować wstręt do despotyzmu, łamiąc podstawkowe ludzkie prawa - nawoływać do ich poszanowania i instruować prawodawców. Mąż znalazł sobie tymczasem nową zabawę. W tajemnicy przed cesarzową sprowadził z Holsztynu oddział wojska, z którym od tej chwili przebywał niemal bez przerwy. Nowo przybyłych rozlokowa no w rejonie Oranienbaumu. Wieść o przyjeździe Holsztyńczyków wywołała powszechne niezadowolenie. Najbardziej sarkali żołnierze z pułku ingermanlandzkiego, których używano do dostarczania żyw ności przybyszom. - Nie chcemy być kamerdynerami tych przeklętych Niem cówmówili. 69
Protest, oczywiście, nie odniósł żadnego skutku, ale Katarzyna zaczęła zastanawiać się, jak tę niechęć wykorzystać w przyszłości. Z końcem 1755 r., kiedy upewniła się o niestałości Sałtykowa, związała się z Lwem Naryszkinem. Nie dbała zbytnio o pozory', go dząc się nawet na szalone eskapady, mogące przynieśćjej kompromi tację. Naryszkin przychodził wieczorem do jej apartamentów. Stawał pod drzwiami i miauczał jak kot, czekając na pozwolenie wejścia. Odosobnienie i samotność wielkiej księżnej stwarzały nader liczne okazje ku temu. Po pewnym czasie przestały mu wystarczać kradzio ne wieczorne godziny w pokojach, do których w każdej chwili mógł wejść niepożądany gość. W połowie grudnia zaproponował kochance, by udała się do niego, do domu, w męskim przebraniu. Katarzyna początkowo wzdra gała się przed wielce ryzykownym przedsięwzięciem, lecz wkrótce doszła do wniosku, że może ono stanowić przyjemne urozmaicenie monotonnego trybu życia. Podobne eskapady przedsiębrała wielo krotnie, przekradając się z zapartym tchem przez sypialnię, w której spał pijany małżonek. „Tak zaczął się rok 1756. Ogromnie polubiliśmy te tajemnicze spotkania. Każdego tygodnia spotykaliśmy się jedno-, dwu-, a niekie dy nawet i trzykrotnie, raz u jednego, kiedy indziej u innego. Gdy któreś z nas zachorowało, wówczas zawsze u tej osoby. Kilkakrotnie w teatrze siedząc w różnych lożach i na parterze dawaliśmy sobie umówione znaki, gdzie mamy się spotkać i nie pomyliliśmy się nigdy. Tylko dwa razy wracałam pieszo do domu, lecz był to spacer”13. W skład towarzystwa, o którym wspominała Katarzyna, wszedł także 23-letni Polak, stolnik litewski i sekretarz posła angielskiego Williamsa, Stanisław Poniatowski. Williams przybył do Petersburga, by zająć miejsce dotychcza sowego nieruchawego ambasadora angielskiego Guy Dickensa. Wy dawało się, że posiada wszelkie warunki do spełnienia misji, z jaką nie mógł sobie poradzić jego poprzednik - doprowadzenia do za warcia rosyjsko-angielskiego traktatu sojuszniczego. Był światowcem uwielbiającym bale i czuł się znakomicie w kłębowisku intryg dwor skich. Poprzednio przez kilka lat przebywał na dworze saskim. Są dził, podobnie jak inni brytyjscy politycy', że jego powierzchowność 70
i styl bycia wywrą należyte wrażenie na Elżbiecie, ułatwiając mu w y konanie zadania. Po raz pierwszy wystąpił publicznie na uroczystym obiedzie, wydanym z końcem czerwca z okazji imienin wielkiego księcia. Ja kież było jego rozczarowanie, kiedy zorientował się, że cesarzowa jest nieobecna! Posadzono go koło Katarzyny. Doszedł do przekona nia, iż nie należy tracić nawet takiej okazji i nawiązał ze swą sąsiadką niezobowiązującą rozmowę. Inteligentny dyplomata szybko zorien tował się, że nie on był głównym przedmiotem zainteresowania wiel kiej księżnej, lecz towarzyszący mu młody sekretarz Poniatowski. Stolnik litewski był Europejczykiem w każdym calu. Uzyskał staranne wykształcenie, zjeździł Europę, posługiwał się swobodnie kilkoma językami i jednocześnie reprezentował potężną w Polsce Familię rodzinę Czartoryskich. Miał miłą powierzchowność, chociaż nie był okazem tzw. męskiej urody. Katarzyna wypytywała Williamsa o wszystko, co miało związek z jego sekretarzem. Dowiedziała się wiele o stosunkach panujących w'Polsce i samej rodzinie Czartoryskich. Williams dodał, że Czarto ryscy bardzo liczą na ewentualne sukcesy swego krewniaka w rosyj skim imperium. - Jego pobyt tutaj - powiedziała łaskawie wielka księżna będzie rzeczywiście najlepszym probierzem jego wartości. Kto zdo będzie powodzenie w Rosji, może być pewnym swych sukcesów w Europie. Dalsze uwagi Katarzyny wynikały z jej własnych gorzkich do świadczeń. Mówiła: - Nigdzie nie potrafią lepiej niż w Rosji wykryć w cudzoziemcu jego wad, śmieszności i słabostek. Tu nic nie ujdzie mu na sucho, ponieważ w gruncie rzeczy żaden Rosjanin nie lubi cudzoziemców14. Na Poniatowskim Katarzyna zrobiła także duże wrażenie. Zapi sał później: „Miała lat dwadzieścia pięć, była dopiero co po pierwszym po łogu i w' tej pełni piękności, która jest szczytem rozkwitu kobiety urodziwej. Przy włosach czarnych, płeć olśniewającej białości, rumień ce żywe, oczy duże niebieskie, wypukłe i pełne wyrazu, rzęsy czarne i bardzo długie, nos grecki, usta - rzekłbyś - wołające o pocałunek, ręce i ramiona najprzedniejszych kształtów, kibić wysmukła, wzrost 71
raczej słuszny niż mały, chód leciutki, a przy tym nadzwyczaj dostoj ny, dźwięk głosu miły, śmiech zaś równie wesoły, jak humor, dzięki któremu z największą łatwością przechodziła od zabaw głupawych i najdziecinniejszych do tablic zapełnionych cyframi dyplomatyczny mi, a wysiłek fizyczny nie trwożył jej więcej od samej treści”' 5. Młodzi ciążyli ku sobie od pierwszego spotkania. Katarzyna przeżywała w tym czasie gorycz zawiedzionej miłości, dowiedziała się bowiem od usłużnego otoczenia, że Sałtykow rozpaplał za gra nicą o wszystkim, co łączyło go z wielką księżną. Początkowo nie chciała temu wierzyć. Niestety, wiadomości potwierdzone zostały przez wiele osób. Jesienią 1755 r. Holsztyńczycy powrócili do swej ojczyzny. Jedy ny powiernik Katarzyny, Lew Naryszkin, zachorował. Kontakt z księżną podtrzymywał drogą korespondencyjną. Jak się okazało, współauto rem listów Naryszkina był stolnik litewski, który znalazł w nim ser decznego przyjaciela. Od tego był już tylko krok do zażyłości między Katarzyną a Poniatowskim. Doszło do tego, że Polak uczestniczył w tajnych schadzkach wielkiej księżnej z Naryszkinem. W grudniu 1755 r. stolnik pozostał sam na placu boju. Początkowo spotykał się z Katarzyną w domu Anglika, Wroughtona, później u pisarza Jełagina. Po kilkunastu latach, w 1774 r., poseł francuski w Petersburgu Durand donosił w jednym z raportów: „Senator Jełagin, powiernik miłostek cesarzowej, mówił pew nej damie, z którą jest w najbliższych stosunkach: widziałeś ją prze braną za mężczyznę, przychodzącą do mnie w nocy, po swego króla polskiego. Była to jedynie rozpusta z jej strony, gdyż nieraz słysza łem ją, jak mówiła, że go nie kocha i posługuje się ludźmi dopóty, dopóki mogą się przydać do czegokolwiek. Później chętnie by ich wrzuciła do ognia, jak zużyte sprzęty”16. W życiu Stanisława Poniatowskiego była to podobno pierw sza kobieta, z którą złączyły go bliższe stosunki. W spisywanych współcześnie pamiętnikach, które później dał do przeczytania uko chanej, pisał: „Mogłem jej złożyć w ofierze to, czego nikt nie posiadał ... Nareszcie poznałem miłość i kocham z taką namiętnością, że gdy bym miał doznać zawodu, byłbym najnieszczęśliwszym z ludzi i czu ję, że do wszystkiego bym się zniechęcił”17. 72
Na przełomie 1755 i 1756 r. sytuacja międzynarodowa uległa znacznej komplikacji. Traktaty sojusznicze zaczęły się krzyżować i trudno było zorientować się, kto działa przeciw komu i z kim łączą go wspólne interesy. Dyplomaci akredytowani przy dworach próbo wali realizować własne koncepcje polityczne, ich zdaniem najbardziej odpowiadające mocodawcom. Jedna rzecz nie uległa najmniejszej wątpliwości. Zbliżała się nowa wojna, w której rolę decydującą miały powtórnie odegrać Prusy. Tych obawiały się nie tylko bezpośrednio zagrożone Austria i Saksonia, lecz również Anglia, Francja i Rosja. Stosunkowo najbliżej Prus stała Anglia, związana z nimi soju szem zawartym już w czasie pobytu Williamsa w Rosji. Poseł angiel ski miał - praktycznie rzecz biorąc - dokonać rzeczy niemożliwej: doprowadzić do podpisania rosyjsko-angielskiego traktatu sojuszni czego w tym samym czasie, kiedy Anglia kończyła dogadywać się z Pru sami. Traktat rosyjsko-angielski o subsydiowaniu korpusu rosyjskie go wygasał w 1757 r. (zawarto go w 1742 r. na piętnaście lat). Teraz nie chodziło o jego przedłużenie, lecz o znaczne rozszerzenie obo wiązujących obydwa państwa postanowień. Politycy' rosyjscy znaleźli się w bardzo trudnym położeniu. Im perium połączone było z Austrią porozumieniem, które posiadało wyraźny charakter antypruski. Zbliżenie z Anglią oznaczało jedno cześnie zbliżenie do Prus, a więc, ipso facto, zerwanie z dotychcza sowym sojusznikiem - Austrią. M ogło to poważnie skomplikować nie tylko działania zmierzające do umocnienia wpływów rosyjskich na kontynencie europejskim, lecz również wpłynąć na stosunki z Portą, szachowaną przez obydwa państwa starające się o rozszerzenie za sięgu swego oddziaływania w basenie Morza Czarnego. Początkowo panujący w Anglii wigowie nie starali się wyjaśnić Williamsowi rzeczywistego charakteru jego misji, stawiając mu tylko doraźne cele do spełnienia. Ba! Zwracano nawet uwagę na niebez pieczeństwo grożące ze strony Prus. Pisano w instrukcji, że należy uświadomić dworowi rosyjskiemu, iż „pozostanie ordą azjatycką”, jeżeli będzie siedział założywszy ręce i czekał na zrealizowanie przez króla pruskiego planów powiększenia jego państwa. W tej sytuacji Williams uważał, że w małym dworze wielkich książąt, a zwłaszcza w osobie Katarzyny, znalazł stronnika pomocne go w realizacji swych planów. Co prawda, nieco inaczej wyglądało 73
stanowisko Piotra, ale ten nie liczył się w przeprowadzanej rozgrywce. Tak było jeszcze w październiku 1755 r. W styczniu roku następnego Anglia podpisała traktat sojuszniczy z Prusami i poseł angielski musiał raptownie zmienić front. Zaczął działać nie przeciw Prusom, a na ich korzyść. Nawet tak znakomity tancerz, jak sir Charles Williams mógł zmylić takt. Znaczne nadzieje wiązał z osobą feldmarszałka Stefana Apraksina, który nie należał do żadnej ze zwalczających się koterii dworskich. Żył dobrze zarówno z kanclerzem Bestużewem, jak i jego wrogami rodziną Szuwałowów. Nie ukrywał swych poglądów, głosząc gdzie tyl ko się dało, że armia rosyjska nie jest przygotowana do wojny przeciw Fryderykowi. Poglądy Apraksina znane były również królowi pruskie mu, spodziewającemu się ich umocnienia za pomocą szczodrze rzuco nego złota. Fryderyk sądził nawet, że do tego celu będzie mógł użyć Katarzyny, która przecież w znacznej mierze jemu zawdzięczała swoją aktualną pozycję. Poseł angielski w Berlinie, Mitchell, instruował w tej materii swego petersburskiego kolegę pisząc, że jest bardzo nikłego mniemania o talentach wojskowych rosyjskiego feldmarszałka, nato miast ogromne nadzieje pokłada w jego rozrzutności. Jednak wówczas nie dało się już nic uczynić, wojna bowiem, która przeszła do historii pod nazwą siedmioletniej, trwała od kilku miesięcy. Wielka księżna tymczasem poczuła się nareszcie w swoim żywiole. Dyplomaci zabiegali ojej względy. Miody, przystojny Polak został jej kochankiem. Rozwój wypadków spowodował zbliżenie sta nowiska Bestużewa do jej własnego. Zmniejszało się grono przeciw ników na dworze Elżbiety. Chodziło tylko o to, by pogodzić sympatie dla dworu angielskiego z antypatią żywioną w stosunku do Prus. Nie było to łatwe, ale Katarzyna nie stawiała pierwszych kroków na dwo rze petersburskim. Z początkiem sierpnia 1756 r. Stanisław Poniatowski opuścił na kilka miesięcy stolicę imperium, wracając do kraju wezwany przez swych rodziców. Chcieli, by został posłem na zbliżającym się sejmie. Wojna przeszkodziła jego zwołaniu i stolnik zaczął wkrótce żałować pochopnego wyjazdu z Petersburga. Zapewne niejednokrotnie przy pominał sobie jedną z ostatnich wizyt, jaką złożył kochance i której opis znalazł się następnie w jej wspomnieniach. 74
Katarzynie podarowano kiedyś małego pieska bolońskiego, któ ry bardzo szybko oswajał się z gośćmi często przebywającymi w apar tamentach wielkiej księżnej. Kiedy po wystawnym obiedzie znaleźli się tam poseł szwedzki Horn i Poniatowski, pies rzucił się ujadając na Horna, a łasił się do stolnika. Szwed zwrócił się dyskretnie do tak wątpliwie uhonorowanego współtowarzysza, mówiąc: - Mój przyjacielu! Te pieski bolońskie są najokropniejszymi ze wszystkich zwierząt. Kiedy kochałem się w jakiejś damie, zawsze sta rałem się o dostarczenie jej takiego pieska, by przez niego dowiady wać się, czy ktoś jest u niej w większych łaskach aniżeli ja sam. W i dzisz, że pies jest zły i rad by mnie pożreć - mnie, którego nie zna; nie wiedział natomiast, co zrobić z radości, kiedy ujrzał ciebie. - To dziecinada! - obruszył się Poniatowski. - Bądź spokojny. Możesz polegać na mojej dyskrecji - odparł spokojnie Horn18. Po pięciu miesiącach, z początkiem stycznia 1757 r., Stanisław Poniatowski zjawił się powtórnie w Petersburgu. Przyjechał tym razem już niejako drugorzędny sekretarz ambasady angielskiej, lecz jako poseł elektora saskiego. Po tygodniu został przyjęty przez cesarzową, wy głaszając mowę, która w drukowanej postaci wpadła w ręce króla pru skiego. Przyrównał w niej Fryderyka do hydry o kilku głowach. Ten przeczytawszy, uśmiechnął się i rzekł: - Chciałbym, żeby mówił prawdę i żeby w miarę głów ściętych, odrastały mi nowe19. Wydawało się, że w ogólnoeuropejskim zamęcie Katarzyna bę dzie mogła wypłynąć na szersze wody. Nawet szykany Elżbiety nie mogły zepsuć jej humoru. Stała się osobą, o której względy zabiegali nie tylko mężczyźni zniewoleni jej wdziękiem, lecz również politycy i dyplomaci. Ambitne plany wielkiej księżnej wydawały się bliskie realizacji. Carowa niedomagała coraz poważniej, a wzywani do jej łoża lekarze szkodzili chorej na miarę własnych umiejętności. Sir Charles Williams, znalazłszy się w bardzo niezręcznej sytuacji po zawarciu traktatu angielsko-pruskiego, nie mógł uczynić nic więcej, jak tylko próbować kupić zwolenników dla nowej linii politycznej rządu an gielskiego. Pragnienia Katarzyny stawały się dla niego wielką szansą; wielka księżna zyskiwała w jego osobie sojusznika mogącego kupo 75
wać dla niej stronników. W kontaktach obojga odgrywały rolę także względy osobistej natury: Williams był przyjacielem jej aktualnego kochanka - Stanisława Poniatowskiego. Wprawdzie ten ostatni opu ścił stolicę Rosji, ale poseł angielski mógł pośredniczyć w jego ewen tualnym powrocie nad Newę. Jeszcze przed wyjazdem stolnika litewskiego z Petersburga z po czątkiem lipca 1756 r. Williams zawarł wstępne porozumienie z Ka tarzyną. Straszył ją nieodwracalnym już zbliżeniem Rosji z Francją, obiecując daleko idącą pomoc w działaniu na rzecz rozerwania soju szu antypruskiego. Wielka księżna uważnie słuchała rad doświadczo nego dyplomaty. Szczere deklaracje nie były przyjęte w tego typu roz mowach, co więcej, mogły być bardzo niebezpieczne, jednak ani jed na, ani druga strona nie miały nic do stracenia. Katarzyna postanowiła postawić sprawę jasno, nie bawiąc się w formułowanie wieloznacz nych postulatów. - Czy pan wie, Ekscelencjo - zapytała - że muszę się opłacać nawet pokojówkom? Zrobiłabym wiele dla pana, ale na przeszkodzie stoi brak pieniędzy. Moja własna rodzina nie należy do zamożnych i stamtąd nie mogę oczekiwać pomocy. Gdyby król angielski zechciał mi jej udzielić, może być pewny, że każda kopiejka zostanie wydana dla naszego wspólnego pożytku. Dług ten zwrócę przy pierwszej spo sobności. Williams zacierał ręce. - Ile trzeba Waszej W ysokości? Katarzyna miała czas na przemyślenie odpowiedzi. Udzieliła jej natychmiast. - Dziesięć tysięcy funtów. Wkrótce odpowiednia suma znalazła się w posiadaniu księż nej. Kontakty Katarzyny z posłem angielskim nie były bezpiecznym zajęciem w przededniu wybuchu wojny, zwłaszcza że ich celem mia ło być odwrócenie istniejących porozumień i wprowadzenie na tron rosyjski osoby, która w tym celu musiała przeczekać lub spowodo wać śmierć co najmniej dwojga konkurentów: Elżbiety i Piotra. Spiskująca para podjęła więc odpowiednie środki ostrożno ści. Williamsowi nie wolno było zatrzymywać listów Katarzyny. Miał je zwracać wraz ze swoją odpowiedzią na nie. Osoby, o których wspominano w korespondencji, ukrywano pod przybranymi nazwi 76
skami lub pseudonimami, a sama Katarzyna pisała o sobie w rodza ju męskim. Początkowo mówiono wyłącznie o sojuszach i możliwościach pokierowania nimi, zwłaszcza przy sięgnięciu do sakiewki ze zlo tem, ale już 18 (29) sierpnia, po wyjeździe Poniatowskiego, Katarzy na podzieliła się z Williamsem planem zagarnięcia władzy w' przy padku śmierci Elżbiety. „Kiedy otrzymam wiadomość ojej agonii na tyle pewną, że omyłka będzie wykluczona, pójdę prosto do pokoju mego syna. Jeże li spotkam lub będę mogła szybko wezwać oberjegermajstra [był nim Aleksy Razumow'ski, kochanek Elżbiety, która podobno w sekrecie wzięła z nim ślub w 1744 r. - W.S.], zostawię go przy synu z ludźmi oddanymi pod jego dowództwo. Jeśli nie, wezmę syna ze sobą. Jed nocześnie poślę wiernego mi człowieka, by uprzedził 5 oficerów gwardii, którym mogę zaufać, a każdy z nich przyprowadzi mi po 50 żołnierzy - jak już to z nimi omówJłam, na pierwszy mój sygnał - być może ich nie użyję, lecz będą mi towarzyszyć jako siły odwodowe. Proszę zwrócić uwagę na to, że odpowiedni rozkaz otrzymają tylko od wielkiego księcia i ode mnie. Rozkażę następnie kanclerzowi, Apraksinowi i Liwenowi, by zjawili się u mnie, a oczekując ich, wejdę do pokoju umierającej, do którego rozkażę przystać kapitana do wodzącego wartą; osobiście przyjmę jego przysięgę i już od siebie nie puszczę. Wydaje mi się, że będzie lepiej i bezpieczniej obydwu wfielkich książąt zostawić razem, niż dopuścić, by jeden z nich mi towarzyszył. Sądzę także, że najlepszym miejscem zbiórki wiernych mi ludzi będzie mój przedpokój. W razie zauważenia jakiegokolwiek zamieszania, nawet najmniejszego, rozkażę swym ludziom oraz żoł nierzom pełniącym wartę zaaresztować Szuwałowów i dyżurnego generała lejtnanta. Chciałabym również dodać, że młodsi oficerowie lejb-kampańcy to ludzie, na których można polegać, i chociaż nie mam kontaktu ze wszystkimi, to z całą pewnością mogę liczyć na dwóch trzech z nich, a cieszę się takim szacunkiem, iż zmuszę każdego kto nie został uprzednio przekupiony - do podporządkowania się mnie. Niech Ekscelencja, jak przyjaciel, poprawi i napisze mi, czego nie dostaje mym planom i czego nie przewidziałam... Proszę w zno sić mocHy do niebios, aby dały mi konieczną jasność umysłu”. Trudno powiedzieć, jak przyjął te piany Williams. Ryzykował 77
i tak wiele, chociaż głównym celem zawiązanej przez niego intrygi nie było wprowadzenie Katarzyny i Piotra na tron, a jedynie przeszko dzenie sojuszowi Rosji z Francją. Tymczasem ta właśnie sprawa od wlekała się coraz bardziej i nawet spore sumy asygnowane przez skarb angielski nie przynosiły spodziewanych rezultatów. Obawy Williamsa, bojącego się przedwczesnego odkrycia spisku i zdumionego niezwykłą otwartością swojej korespondentki, starała się rozproszyć już w najbliższym liście, z 21 sierpnia (1 września) 1756 r. Pisała: „Machiavelli stwierdza, że człowiek rzadko jest tak zły, aby zagrażał tym swemu własnemu bezpieczeństwu”. Nie kryła się ze swymi wielkimi ambicjami: „Kilka lat temu widziałam oryginał układu królowej Elżbiety angielskiej z Iwanem Wasylewiczem [Groźnym - W.S.|. Znajduje się on w archiwach moskiewskich. Car ten, chociaż był tyranem, był wiel kim człowiekiem. Postaram się na tyle, na ile pozwoli mi moja przy rodzona słabość, postępować jak wielcy ludzie tego kraju i mam na dzieję, że kiedyś również upiększę wasze archiwa swym imieniem. Będę dumna z tego, że pobłądziłam idąc w ślady Piotra Wielkiego” pisała 27 sierpnia (7 września). Elżbieta chorowała wprawdzie nadal, lecz wcale nie zanosiło się na jej rychłą śmierć. Angielski poseł zaczął tracić nadzieję. Najwy raźniej Elżbieta należała do tych osób, które - j a k powiadają - stoją przez całe życie nad grobem po to, by oglądać pogrzeby najbliższych. Katarzyna łudziła Williamsa dalej. Był jedynym poważnym partnerem w niemal samotnie przeprowadzanej rozgrywce. Tak jej oddani mło dzi oficerowie byli tylko bezwolnymi narzędziami. Posła trzeba było utrzymać przy sobie za wszelką cenę. Z końcem września pocieszała go w kolejnym liście: „Imperatorowa nie wyszła wczoraj, gdyż tylko z trudem może się zwlecz łóżka, tak ją wszystko boli... Znowu zaczęła kaszleć. Wle cze się jednak do stołu, żeby mogli powiedzieć, iż ją widzieli, ale w rzeczywistości jest z nią bardzo źle”. Katarzyna otoczyła carową zaufanymi ludźmi donoszącymi o każ dym jej kroku. Wiedzieli, czego chce Katarzyna i informowali ją zgod nie z jej ukrytymi życzeniami. Uzyskane wiadomości przekazywała natychmiast Williamsowi. 17 (28) października donosiła z makabryczną radością: 78
„Wczoraj w ciągu dnia imperatorowa miała trzy zawroty głowy i omdlenia. Boi się, płacze, histeryzuje, denerwuje, a kiedy pytają: dlaczego? odpowiada, iż boi się utracić wzrok... Mój chirurg, czło wiek doświadczony i rozsądny, stwierdza, że atak apoplektyczny po razi ją nieodwołalnie. Mam trzy osoby, które nie wychodzą z jej po koju, nie wiedząc - każda z nich z osobna - iż mnie informują. Nie przegapią okazji, by uczynić to w decydującym momencie”. Poniatowski podzielał w Warszawie niepokój kochanki. Napi sał do niej: „Ech, ty kłodo, doprowadzasz nas do szaleństwa; umarła byś szybciej...” Katarzyna zadbała oto, aby potomni wiedzieli, do kogo odnosi się to obelżywe przezwisko. Po słowie „kłoda" (poutres) dopisała własnoręcznie „Plmp.”. To nie chodziło o nią, lecz o carową! Tym razem spisek nie przyniósł jeszcze rezultatów. Latem 1757 r. Williams opuścił Rosję. Katarzyna nie straciła jednak nadziei, że w przyszłości będzie się mogła odwdzięczyć za uzyskaną pomoc i w liście pożegnalnym z 2 (13) lipca obiecywała: „Moja przyjaźń i wdzięczność dla Pana doszły do tego, że czuję Wielmożny Panie, iż nigdy nie będę w' stanie odwdzięczyć się za to. Dlatego też, jak tylko będzie można najlepiej, obowiązki swoje będę wypełniać z myślą o korzyści Pańskiej ojczyzny ... Będę zawsze prze ciwniczką Francuzów, byle tylko Pan Bóg zechciał do tego dopuścić”. Williams wyjeżdżał nie spełniwszy swej misji. Przyjechał do Rosji już po wstępnym ukształtowaniu się sojuszów: angielsko-pruskiego i austriacko-francuskiego. Chodziło „tylko” o przyłączenie się Rosji do koalicji angielsko-pruskiej. Zadanie nie było jednak łatw'e, i to z dwóch powodów. Po pierwsze: trzeba było działać bardzo szybko; po drugie: jego poprzednik Guy Dickens, a i początkowa on sam, działali akurat w odwrotnym kierunku, usiłując zmontować sojusz angielsko-rosyjski przeciw Prusom. Wiązało się to z zagrożeniem hannowerskich posiadłości Jerzego II przez Fryderyka II. Williams znosił się nie tylko z Katarzyną. Poważne łapówki otrzy mał rówmież kanclerz wielki Aleksander Bestużew-Riumin. Kanclerz brał zresztą pieniądze od dawna i od kogo się tylko dało. W 1753 r. wziął od Austrii 30 tys. florenów, a od Saksonii 8 tys. talarów. W il liams z kolei zapewni! mu roczną pensję w wysokości 12 tys. rubli, co prawie dwukrotnie przewyższało sumę otrzymywaną przez niego oficjalnie za pełnienie urzędu kanclerskiego. 79
Mimo rozpoczęcia przez Rosję działań wojennych przeciw Pru som, poseł angielski opuszczając ją mógł zacierać ręce z zadowole niem. Udało mu się stworzyć silny obóz propruski. Jak się wydawało, należała do niego Katarzyna, jej małżonek nie ukrywający swych sym patii dla Fryderyka i wreszcie kanclerz wielki. Pozostawało już tylko czekać na śmierć Elżbiety. Williams nie dożył dnia triumfu. Odsunięty od czynnej służby dyplomatycznej popełnił samobójstwo w 1759 r. Elż bieta zmarła dopiero w dwa lata później, 25 grudnia 1761 r. (5 stycznia 1762 r.). Kiedy dowiedział się o tym Fryderyk II, stwierdził: Morto la bestia - morto il veneno (umarło zwierzę - zginęła trucizna). Nie sposób w tym miejscu powstrzymać się od zacytowania re fleksji radzieckiego historyka F. Tarlego, że już w 1756 r., na począt ku wojny, jad ten był w znacznym stopniu zneutralizowany i unie szkodliwiony20. Rosja znalazła się w niezwykle trudnej sytuacji. Obowiązywał ją traktat sojuszniczy z Austrią wymierzony przeciw Prusom; podob ny charakter miał też kolejny układ „subwencyjny” zawarty z Anglią we wrześniu 1755 r.; natomiast manewr angielski w postaci układu angieisko-pruskiego ze stycznia 1756 r. stawiał pod znakiem zapyta nia wartość jednego z już podpisanych przez Rosję traktatów. Trzeba się było zdecydować: albo z Prusami i Anglią przeciw Austrii i Fran cji, albo z Austrią i Saksonią przeciw Prusom (w tym wypadku układ z Anglią byłby jedynie opatrzonym pieczęciami i podpisami niezobo wiązującym kawałkiem papieru). Rosja nie spieszyła się z ratyfikacją traktatu subwencyjnego. Opłacany przez Williamsa Bestużew zdołał jednak przekonać carową o konieczności uczynienia następnego kroku i traktat ratyfikowano w lutym 1756 r. Było jednak pewne ale. Do noty ratyfikacyjnej rząd rosyjski dołączył tajną deklarację, w której stwierdzał, że jego w'ojska mogą być użyte wyłącznie przeciw Prusom. W danym momencie o to najmniej chodziło Anglikom. Kiedy wreszcie w Petersburgu do wiedziano się oficjalnie o sojuszu Anglii i Prus, pozycja proangielskiego kanclerza Bestużewa uległa znacznemu zachwianiu. Jego upadek był w tej sytuacji kwestią najbliższej przyszłości. Na pierwsze miej sce wysuwał się wicekanclerz Woroncow. W połowie marca 1756 r. rozpoczęła swoją działalność Konfe 80
rencja przy Najwyższym Dw'orze. W jej pracach brała udział carowa. Konferencja wzięła na swoje barki kierowanie rosyjską polityką za graniczną. Za główny jej cel uznano „niedopuszczenie króla pruskie go do powiększenia swego terytorium, sprowadzenie jego sił do umiar kowanych rozmiarów, czyli jednym słowem - spowodowanie, by prze stał zagrażać imperium rosyjskiemu”21. Przewidywano w przyszłości ściślejsze związanie się z Austrią przeciw Turcji, doprowadzenie do oddania Śląska cesarzowej austriackiej Marii Teresie, poważną korekturę wschodnich granic Polski przez wymianę zdobytych w' przyszło ści Prus na Kurlandię i połączenie basenu Morza Bałtyckiego z Czar nym, by skoncentrować w rękach Rosji cały handel lewantyński. Zmieniła się polityka Rosji w stosunku do Francji. Zaczęto szu kać z nią zbliżenia, zwłaszcza po konsultacji z postem dworu wie deńskiego w Petersburgu, hr. Esterhazym, który zawiadomił Elżbietę o przygotowywanym austriacko-ffancuskim traktacie sojuszniczym. Zawarto go w Wersalu 1 maja 1756 r. Rosja, Austria i Francja rozpoczęły przygotowania do wojny przeciw Prusom. Elżbieta uważała, że uda się je zakończyć w następ nym, 1757 r. Fryderyk wiedział o tych rachubach i postanowił ude rzyć wcześniej. „Było całkiem prawdopodobne - pisał w swych pamiętnikach że w tym roku (1756 - W.S.\ wrogowłe Prus wojny nie rozpoczną ... Powstało pytanie: co będzie wygodniejsze, czy uprzedzić nieprzyja ciela, napadając na niego bezzwłocznie, czy też czekać do chwili, w której zakończy przygotowania podjęte na szeroką skalę. Czy tak, czy inaczej - wojna była nieunikniona ... Wojsko saskie było słabe, liczyło około 18 tys. żołnierzy, jednak było wiadomo, że w czasie zimy stan ten miał się zwiększyć do 40 tys. Co się natomiast wiąże ze straszną nazwą «sprawca wojny», jest to tylko puste straszydło dla tchórzliwych umysłów'. Nie należało na nie zwracać uwagi w sytuacji, gdy szło o zbawienie ojczyzny i utrzymanie na tronie dynastii bran denburskiej. W polityce byłby to niewybaczalny błąd, gdyby zwraca ło się uwagę na puste słowa w tak napiętej sytuacji. Jeżeli wszystko idzie normalnie, nie należy ich unikać; jednak w nadzwyczajnych wypadkach nie wolno im się podporządkowywać, gdyż niezdecydo wanie i powolność mogą doprowadzić do utraty wszystkiego, a oca lenia szukać należy wyłącznie w szybkim działaniu i sile”22. 81
Zaborcze zamiary Fryderyka nie ulegały wątpliwości. Cytowa ne kredo sformułował już po wojnie, jak zbrodniarz, który nie uprze dza o zamiarze popełnienia przestępstwa, dopiero w czasie procesu usprawiedliwia się i wynajduje okoliczności łagodzące. W sierpniu 1756 r. Fryderyk uderzył na Saksonię bez wypowie dzenia wojny. Elektor saski a zarazem król polski August Ili musiał opuścić Drezno i schronić się w Warszawie. Miał nadzieję, że ujmie się za nim Rosja, nie chcąc utracić swych wpływów w Polsce. Doko nane w tym czasie mianowanie Poniatowskiego posłem saskim w Pe tersburgu mogło być z wielu względów korzystne. Młodego stolnika znano już dobrze nad Newą. Miał tam utytułowanych przyjaciół, do których zaliczała się nie tylko Katarzyna i powodowany obecnie przez nią Bestużew, lecz również wielki książę Piotr. Nominacja satysfak cjonowała poza tym potężną Familię, z której zdaniem król musiał się coraz bardziej liczyć. Jedyny, chociaż istotny kłopot polegał na tym, że przed kilku miesiącami Poniatowski wraz z Williamsem re prezentował interesy angielskie - teraz musiał je zwalczać. Szczególne zaniepokojenie okazywała Francja, w której imie niu występował szlachcic szkocki, Douglas Mackenzie, prowadząc półoficjalne pertraktacje w Petersburgu. Wypadki toczyły się coraz szybciej. Ważne wydarzenia następo wały jedne za drugimi. W styczniu 1757 r. Rosja zawarła nowy traktat sojuszniczy z Austrią, potwierdzający warunki poprzedniego, podpi sanego w 1746 r. Obydwie cesarzowe: Elżbieta i Maria Teresa, zobo wiązywały się do wystawienia przeciw Prusom osiemdziesięciotysięcznych armii. Oddzielną umowę zawarła Maria Teresa z wielkim księ ciem Piotrem, zobowiązując się do wypłacenia mu 100 tys. florenów za wyrzeczenie się sympatii dla Fryderyka. Wprawdzie kanclerz au striacki Kaunitz twierdził, że cesarzowa wyrzuciła te pieniądze za okno, ale współcześni sądzili, że mimo wszystko Austria ubiła dobry interes. Carowa niedomagała coraz poważniej i trzeba było pomy śleć o zapewnieniu sobie sympatii następcy' tronu. Austrię stać było zresztą na coroczne finansowanie armii rosyj skiej, bez uszczerbku dla swego budżetu, gdyż suma miliona rubli, jaką zobowiązywała się wypłacać, była tylko nieznaczną cząstką 12 min guldenów, które miała otrzymywać od króla francuskiego (na podsta wie nowego układu francusko-austriackiego z maja 1757 r.). 82
Na dworze rosyjskim krążyły pogłoski, że wobec zaangażo wania się Elżbiety w działanie przeciw Prusom, carowa zmieni swoją decyzję w sprawie następstwa tronu; Piotr - bałwochwalczo wpa trzony w pruskie wzorce - zostanie pominięty, a na jego miejsce będzie wyznaczony dwuletni Paweł Piotrowicz. Bestużew obawiał się takiej zmiany, słusznie przewidując, że pierwsze skrzypce w Ro sji zaczną wówczas odgrywać jego nieprzejednani wrogowie - Szuwalowowie. Zaproponował więc Katarzynie dokonanie zamachu stanu: odsunięcie od tronu zarówno męża, jak i syna. Z korespon dencji Katarzyny z Wiliamsem widzieliśmy, że myśl ta trafiła na po datny grunt. Na zewnątrz nic się nie zmieniło. Jak zawsze w karnawale, tak i teraz w pierwszych miesiącach 1757 r. odbywały się rozliczne bale, koncerty i maskarady. Poniatowski znów odwiedzał swą kochankę, nie korzystając już jednak z pomocy'Lwa Naryszkina. Zazwyczaj pod jeżdżał powozem lub saniami pod boczne wejście do pałacu, gdzie mieszkała Katarzyna. Wychodziła o umówionej porze przebrana w strój męski i razem jechali do jego mieszkania. Raz tylko zdawało się, że nie unikną kompromitacji. Do czeka jącego w saniach stolnika, w wielkiej futrzanej czapie na głowie i oku tanego w ciepły kożuch, podszedł oficer straży pałacowej pytając o cel niepokojąco długiego postoju. Ten zbył go paroma zdawkowymi wy jaśnieniami, nie ujawniając swego nazwiska i bojąc się, by przypad kiem w tym czasie nie nadeszła Katarzyna. W powrotnej drodze z miesz kania Poniatowskiego kochankowie także nie mieli szczęścia. Rozpę dzone sanie uderzyły o kamień i wielka księżna wypadła zemdlona na śnieg. Skończyło się tylko na potłuczeniach. Nie dość na tym - drzwi mieszkania Katarzyny były zamknięte. Pokojówka zapomniała o noc nej eskapadzie swojej pani. 1 w ty/m wypadku wszystko poszło do brze. Obudziła się inna, także umiejąca zachować dyskrecję. Efektem licznych schadzek była kolejna ciąża księżnej. Piotr przeżywał wyraźną depresję. Polityka przerastała go wy raźnie. Nie mógł zorientować się w stale zmienianych aliansach. Pew nego dnia z jego ust padły prorocze słowa: - Nie jestem stworzony do życia w Rosji. Ani ja nie podobam się Rosjanom, ani oni mnie. Jestem przekonany, że zginę tutaj, w Rosji. 83
Katarzyna była tego samego zdania, ale uspokajała swego mał żonka. - Nie powinieneś wierzyć w fatalistyczne brednie. Musisz tak postępować, by zyskać przychylność cesarzowej i Rosjan. Poproś ją o wprowadzenie cię w sprawy państwa23. Piotr brał nawet udział w posiedzeniach Konferencji przy Naj wyższym Dworze, lecz jego koncepcje nie miały zwolenników. Sta nowczo sprzeciwiał się zbliżeniu z Francją i trzeba było użycia wielu argumentów, by ostatecznie wyraził z.godę na nawiązanie z nią ofi cjalnych stosunków dyplomatycznych. Wreszcie Szuwalowowie wy mogli na Elżbiecie, że Piotr będzie dopuszczany na posiedzenia Kon ferencji tylko wtedy, kiedy oni sami będą w nich uczestniczyć. Kata rzyna miała rację twierdząc, że „była to prawie odm owa”, gdyż Szuwalowowie kontrolowali w ten sposób każde wypowiedziane przez księcia słowo. Na szczęście dla siebie Piotr znalazł ukontento wanie w' now'ej miłostce, jaka złączyła go z damą dworu Tiepłową. W lecie do Petersburga nadeszły wieści o pierwszych sukcesach woj ska rosyjskiego w wojnie przeciw' Prusom. 28 sierpnia (8 września) o czwartej rano mieszkańców stolicy obudziło 101 salw armatnich. Zwiastowały zwycięstwo Rosjan pod Gross Jagersdorfem, o którym doniósł specjalny kurier wysłany z pola bitwy. Starcie pod Jagersdor fem miało miejsce 19 (30) sierpnia. Feldmarszałek Apraksin niestety nie wykorzysta! odniesionego sukcesu i wycofał armię za Niemen, tłumacząc się brakiem żywności. Po Petersburgu krążyła plotka, że Apraksin początkowo nie zdawał sobie sprawy z wygrania bitwy i prze rażony pierwszymi niepowodzeniami uciekł z pola. Po starciu nato miast wyrażał radość, że zręczny rozkaz nakazujący opuszczenie po przednio zajmowanych pozycji uratował armię. Feldmarszałek nie był rzeczywiście wybitnym dowódcą, lecz w tym wypadku postanowił prawdopodobnie rozegrać własną grę. Doszły do niego wiadomości o śmiertelnej chorobie cesarzowej. Są dził, że dni jej są policzone. Po jej śmierci na tronie winien był za siąść wielki książę Piotr, którego nieukrywane sympatie dla Frydery ka pozwalały przypuszczać, że Rosja zmieni wówczas front, a w każ dym razie nie będzie się zbytnio angażować w działania wojenne przeciw Prusom. Wszystkie człony rozumowania były prawdziwe, 84
zarówno przesłanki jak i wniosek, niestety, rzeczywisty' rozwój wy padków stał się przykrą niespodzianką dla Apraksina próbującego swych sił w polityce. Elżbieta wyzdrowiała. Na śmierć carowej liczyła również Katarzyna, ale umiała się za bezpieczyć ze wszystkich stron na każdą niemal ewentualność. Nisz czyła kompromitujące papiery, a jej zaufani ludzie nie wiedzieli o so bie nawzajem; przede wszystkim zaś unikała przedwczesnego posta wienia kropki nad i. Apraksin zaczął swą akcję od lej kropki, od końca. Jako żołnierz wiedział, że liczą się czyny, gdyby był politykiem, wie działby znacznie więcej - że w polityce bardziej czasem niż czyny liczą się: cierpliwość i wyczekiwanie. Apraksina odwołano ze stano wiska, a na jego miejsce wyznaczono gen. Fermora. Na żądanie po słów austriackiego i francuskiego wszczęto śledztwo w sprawie ucieczki Apraksina z pola bitwy oraz udział w spisku przeciw cesa rzowej. Nieszczęsny feldmarszałek nie doczekał jego zakończenia, umierając na atak serca. 1 w tej historii brała udział Katarzyna. Kiedy wyzdrowienie Elż biety stało się oczywiste, wysłało list do Apraksina, w' którym zwracała uw'agę na konieczność podporządkowania się zaleceniom carowej i mar szu naprzód. Sądziła słusznie, że list ten zostanie przechwycony i skon trolowany, a więc w razie czego będzie dowodem jej lojalności. Musiała dbać o pozory. Aktywność nowych sojuszników Rosji stawała się dla niej coraz bardziej niebezpieczna. Wskutek interwen cji francuskiej August III odwołał Poniatowskiego ze stanowiska z koń cem października 1757 r. Francja obawiała się dawnych kontaktów stolnika z Williamsem i nieraz demonstrowanej sympatii dla polityki angielskiej. Poniatowski nie spieszył się jednak z wyjazdem. Posta nowi! przeczekać najgorszą burzę jako osoba prywatna, a jednocze śnie, ile się da, korzystać przy boku kochanki. Jak się okazało, wybrał najrozsądniejszą z możliwych linię postępowania. Po niespełna trzech miesiącach, w styczniu 1758 r., król przywrócił mu w sekrecie po przednią funkcję. W depeszy z Warszawy stwierdzano: „Król Jegomość dłuższy Wasz pobyt uważa za potrzebny dla służby publicznej, pomi mo urzędowego zawiadomienia o Waszym odwołaniu”24. Formalne przystąpienie Rosji do wojny i jednoczesna choroba cesarzowej spowodowały, że istniejące dotychczas na dworze rosyj85
skini stronnictwa poszły w rozsypkę. Jedni ciągnęli do Piotra, inni do Szuwałowów, jeszcze inni opowiadali się przy cesarzowej. Gorycz samotności przeżywała tylko Katarzyna i niedawny potentat polityczny - kanclerz Bestużew. Tylko pozornie chodziło o sprawy wielkiej poli tyki czy określonej orientacji na któreś z państw biorących udział w wojnie; w rzeczywistości każdy dbał wyłącznie o swoje prywatne interesy. Typowym tego przykładem była postawa byłego faworyta Katarzyny, Lwa Naryszkina. Wielka księżna zauważyła, że u schyłku 1757 r. Naryszkin nie tylko zaczął się odnosić do niej z demonstracyjnym chłodem, ale za chowywał się wręcz impertynencko. Nie odpowiadał na pytania Kata rzyny, spiskował przeciw Poniatowskiemu, ba! nawet przeciw wła snej siostrze, związał się z wielkim księciem i swym niedawnym prze ciwnikiem Iwanem Szuwałowem. Z jego ust padła sugestia, by w chwili, kiedy Piotr zasiądzie na tronie, odsunął od siebie żonę osa dzając ją w klasztorze. Jaki był prawdziwy powód tej nagłej zmiany? Katarzyna przypuszczała, że chodziło o niedopuszczenie do małżeństwa Naryszkina z panną Chytrową. Nie myliła się, gdyż we dług jej własnych słów, ułożyła sprawy tak, że „Lew zakochany w jed nej damie, którego matka chciała żenić z drugą, musiał zaślubić trze cią, o której ani on, ani nikt wcale przed trzema dniami nie pomy ślał”25. Liczył poza tym na szczególne fawory po wstąpieniu Piotra na tron, a zwłaszcza - na odznaczenie Orderem Św. Anny. Pewnego dnia przebrał miarę. Katarzyna zastała go w swym gabinecie, rozwalonego na kanapie, podśpiewującego i nie zwraca jącego uwagi na gospodynię. Wyszła nic nie mówiąc, rozkazała służ bie sporządzić rózgi z pokrzyw i za chwilę jak furia wpadła wraz z dwoma pokojówkami do komnaty. Biły bez miłosierdzia, nie pa trząc, gdzie spadają razy. W ciągu następnych trzech dni spuchnięty Naryszkin nie mógł pokazać się publicznie. Nie była to jedyna przykrość, jaką musiała znieść od najbliż szych wielka księżna. W nocy z 8 na 9 (z 19 na 20) grudnia 1757 r. urodziła córeczkę, której prawdziwym ojcem był Stanisław Poniatow ski. Dziecko to zmarło po dwóch latach, w 1759 r. Tuż przed poro dem do sypialni wszedł zupełnie pijany książę małżonek, ubrany w pa radny mundur holsztyński, w butach z ostrogami i przy szpadzie. 86
- Co znaczy ta maskarada? - zapytała zdziwiona Katarzyna. - Prawdziwych przyjaciół poznajemy w szczególnych okolicz nościach. W tym mundurze jestem gotów należycie spełnić sw'oje obowiązki. Obowiązkiem oficera holsztyńskiego, stosownie do zło żonej przez niego przysięgi, jest obrona domu książęcego przed nie przyjaciółmi. Jesteś w niebezpieczeństwie, przeto przybyłem na po moc - wyjaśnił książę. Z wielkim trudem udało się go wyrzucić za drzwi26. Poród przebiegł szczęśliwie. Nowo narodzonej dano imię Anna dla uczczenia pamięci siostry cesarzowej, a matki wielkiego księcia. Finansowa nawiązka za ból była tym razem mniejsza niż poprzednio. Elżbieta ofiarowała Katarzynie 60 tys. rubli; mąż otrzymał oczywiście tyle samo. Imperatorowi zaniosła znowu dziecko do swoich apartamen tów. Położnica zdążyła się już przyzwyczaić do takiego postępowa nia i nie przejmowała się tym zbytnio. Pod pozorem szkodzących jej zdrowiu przeciągów za pomocą parawanu rozdzieliła swą sypialnię na dwie części. Nikt bez jej ze zwolenia nie ośmielał się zajrzeć za paraw'an. Nieraz więc korzystała z tego urządzenia, kryjąc przed niepożądanymi świadkami osoby, których nie zdążyła wypuścić na czas. Jeszcze przed urodzeniem się Anny Piotr w obecności Lwa Na ryszkina zaczął powątpiewać w swoje ojcostwo. Naryszkin natych miast zakomunikował o tym Katarzynie sądząc, że zgnębi ją ostatecz nie. Wielka księżna postanowiła jednak zagrać va banque. Zażądała zeznania pod przysięgą, by sprawę można było oddać Tajnej Kancela rii, celem przeprowadzenia dochodzenia. Piotr przestraszył się; jeśli zarzut zostałby potwierdzony, wielki książę ośmieszyłby się do koń ca życia; jeśli nie - sprawa i tak miałaby posmak skandalu. Imperatorowa jeszcze żyła i pochopnie rozpętana afera mogłaby się fatalnie skończyć dla jej sprawcy. Zrozumiał to także Naryszkin. Incydent za kończył się bez następstw. Ziemia zadrżała pod nogami Katarzyny dopiero przy aferze Be stużewa. Na kanclerza spadał cios za ciosem. Pierwszym była sprawca ra tyfikacji traktatu rosyjsko-angielskiego, do czego namawia! Elżbietę 87
nie wiedząc o zaawansowanych rokowaniach Anglii z Prusami; dru gim - nawiązanie przez Rosję stosunków dyplomatycznych z Francją, czemu się stanowczo sprzeciwiał, i przybycie nad Newę posła fran cuskiego; trzecim wreszcie - fatalne zachowanie się Apraksina, który był jego przyjacielem. Przeciwko Bestużewowi spiskował jego zastęp ca Woroncow, czyhający na objęcie stanowiska kanclerza oraz rodzi na Szuwalowów, z których Iwan (brat Aleksandra, szefa Kancelarii Tajnej) liczył, że zostanie wicekanclerzem po awansie Woroncowa. 26 lutego (9 marca) 1758 Katarzyna otrzymała od Stanisława Poniatowskiego bilecik, na którym przeczytała: „Używam tej drogi, aby zawiadomić Panią, że wczoraj wie czorem hrabia Bestużew został aresztowany i pozbawiony wszel kich godności. Razem z nim aresztowano jubilera Berardi, Jełagina i Adadurowa"27. O aresztowaniu Bestużewa Poniatowski dowiedział się poprzed niego dnia od Berardiego, który niejednokrotnie pośredniczył w mi łosnej korespondencji z Katarzyną. Jełagin byl adiutantem Aleksego Razumowskiego, zaś Adadurow uczył niegdyś Katarzynę rosyjskiego. Poza samym Bestużewem, aresztowani nie mogli wiedzieć wiele o śmiałych projektach dotyczących następstwa tronu, w które zamie szana była wielka księżna. Nie wiadomo było jednak jeszcze, czy nie znaleziono jakichś kompromitujących dokumentów. Poza bilecikiem Poniatowskiego Katarzyna nie miała żadnej in nej informacji o losie Bestużewa. Nie wiedziała jeszcze, że sprawa ta jest odbiciem rywalizacji angielsko-pruskiej w Petersburgu. Po wyjeździe Williamsa ze stolicy na jego miejsce wyznaczony został do tychczasowy przedstawiciel Anglii w Wiedniu Keith. Samotny dyplo mata angielski nie był dla Francji niebezpieczny, lecz w Petersburgu czekał już na niego Bestużew. On był tym, który bezpośrednio kon taktował się z reprezentantami obcych państw. Kiedy poseł francu ski, markiz 1’Hópital, dowiedział się, że Keith znajduje się już w War szawie, natychmiast podążył do Woroncowa. Francuz oświadczył, że jeżeli w ciągu najbliższych piętnastu dni Woroncow nie zajmie miej sca kanclerza, będzie musiał zwrócić się do Bestużewa, by z nim uło żyć wreszcie odpowiedni sposób postępowania we wszystkich waż niejszych sprawach interesujących obydwa państwa. Woroncow przestraszył się. Nie spodziewał się takiego obrotu 88
wydarzeń. Liczył, że osiągnie swój cel - fotel kanclerski - bez ko nieczności osobistego zaangażowania. Upadek Bestużewa wydawał się tak bliski! Nie wiadomo, jakich użył argumentów, by przekonać carową o nieuchronności aresztowania kanclerza. Doszły do nas dwie różne wersje. Według jednej - sprawcami byli Woroncow wraz z Iwa nem Szuwałowem, według drugiej - wielki książę Piotr, namówiony przez Esterhazego, posła austriackiego. Zaniepokojenie Poniatowskiego było zrozumiałe. Kanclerz wie dział o jego odwołaniu ze stanowiska, a mimo to przymykał oczy na dalsze pozostawanie eksposła w Petersburgu i co więcej, dalszą ak tywną działalność dyplomatyczną. Związek z Katarzyną zaczynał zna czyć wiele. Późniejsza sekretna depesza Augusta III, przywracająca nieoficjalnie stolnikowi poprzednie stanowisko, ułatwiła zadanie Be stużewowi, lecz nie rozgrzeszała całkowicie z poprzednio popełnio nego grzechu. Na dworze petersburskim było wielu tego typu grzeszników. Wszyscy wiedzieli o tym, co się stało, lecz nikt nie odważył się po wiedzieć słowa na ten temat, by nie zostać zamieszanym w aferę. Wieczorem tego samego dnia, kiedy Katarzyna została poinfor mowana o wszystkim przez Poniatowskiego, odbywało się przyję cie weselne z okazji jednoczesnych ślubów Lwa Naryszkina i lir. Alek sandra Buturlina. Katarzyna podeszła do starosty weselnego, ks. Ni kity Trubeckiego i udając, że się przypatruje jego kotylionowi, zapy tała cicho: - Co oznacza tak piękna ozdoba? Czy znalazł pan więcej zbrod ni niż zbrodniarzy, czy też zbrodniarzy niż zbrodni? Trubecki był prokuratorem senatu i sprawa Bestużewa musiała przejść przez jego ręce. - Uczyniliśmy to, co nam, kazano - odpowiedział zapytany Jak dotąd, szukamy zbrodni, chociaż wciąż bez rezultatu. To samo odpowiedział Katarzynie Buturlin, wspólnie z Trubeckim wyznaczony przez cesarzową do przeprowadzenia dochodzenia28. Niepokojąca była również nieobecność cesarzowej na balu. Przez dwa dni nie pokazywała się publicznie, chcąc uniknąć zbęd nej indagacji. Następnego dnia Katarzyna odetchnęła. Do zajmowanych przez nią apartamentów wszedł pełnomoc 89
nik wielkiego księcia do spraw holsztyńskich Stambke, przynosząc list od Bestużewa. Kanclerz zapewnia! wielką księżną, że nie musi się niczego obawiać, gdyż mial wystarczająco dużo czasu do zniszcze nia kompromitujących ją dokumentów. Donosił także, że o treści ewentualnych przesłuchań da znać w podobny sposób. Katarzyna natychmiast przekazała dalej otrzymaną wiadomość, w pierwszym rzędzie do szwagra zaufanej dworki, Pugowisznikowa, który od chwili aresztowania kanclerza odchodzi! od zmysłów ze strachu. Było bowiem co niszczyć! Sam Pugowisznikow, urzędnik Kolegium Spraw Zagranicznych, był autorem manifestu, jaki zamierzano ogłosić w imperium w dniu śmierci cesarzowej. Projektowano osadzić na tronie rosyjskim nie tylko wielkiego księcia, lecz jednocześnie jego małżonkę, zrównaną z nim całkowicie pod względem przysługujących jej praw. Bestużew, po wodowany wygórowaną ambicją, przewidywał dla siebie rangę gene rała lejtnanta, dowództwo czterech pułków grenadierów i prezyden turę trzech kolegiów: Spraw Zagranicznych, Wojny i Admiralicji. Sku pienie najważniejszych resortów w jego ręku dawało mu w państwie rosyjskim nieograniczoną władzę. Osadzona na tronie para wielko książęca miała być jedynie parawanem dla prawdziwego władcy im perium. Katarzyna ceniła sobie współpracę wielkiego kanclerza, lecz jego projektów nie traktowała poważnie. Wystrzegała się jednak ja kichkolwiek sprzeciwów, nie chcąc utracić sprzymierzeńca. Po kilku dniach wyszło na jaw, że aresztowany Bestużew poro zumiewał się ze Stanisławem Poniatowskim. Młody Polak zaczął przemyśliwać, jak możliwie zręcznie wykręcić się z całej historii i opuścić Petersburg, nie ściągając na siebie podejrzeń o współuczestnictwo W' spisku. I tym razem miał szczęście, gdyż śledztwo poszło w innym kierunku. Wyznaczeni przez carową komisarze postanowili udowodnić, że to Bestużew wydawał decyzje sprzeczne z rozkazami Elżbiety. To jednak było uczynić najtrudniej, gdyż jak słusznie, chociaż złośliwie, zauważyła Katarzyna: „ponieważ Jej Cesarska M ość ani nie pisała, ani nic nie podpisywała, trudno było uczynić cokolwiek wbrew jej rozka zom; co się zaś tyczy ustnych poleceń, to wielki kanclerz nie mógł ich wydawać, ponieważ przez całe lata go nie widywała”29. Natomiast na jaw wyszły kontakty' Stambkego z kanclerzem. 90
Ministra wysłano z powrotem do Holsztynu. Przy okazji carowa wy raziła niezadowolenie z pow'odu zbytniego zainteresowania Katarzyny sprawami holsztyńskimi. Były to przecież sprawy wagi państwowej, a takimi nie powinna się była zajmować! Od króla polskiego zażądano oficjalnego i ostatecznego odwo łania Poniatowskiego z Petersburga. Katarzyna postanowiła na wszelki wypadek poczynić dodatko wa zabezpieczenia. Spaliła pospiesznie wszystkie sw'oje papiery i ra chunki. Karnawał 1758 r. miał w'tej sytuacji odmienny charakter od dotychczasowych. Każdy podejrzewał każdego. Unikano się wzajem nie. Strach ogarnął wszystkich, chociaż śledztwo nie przynosiło żad nych rezultatów. Na dzień przed rozpoczęciem waelkiego postu w teatrze dwor skim wystawiano rosyjską komedię. Katarzyna postanowiła obejrzeć spektakl, przerywając w ten sposób swoje odosobnienie. Zaczynały już bowiem krążyć pogłoski, że ma powrócić w'krótce do swojej oj czyzny, a nieobecność na uroczystościach publicznych miała być tego dowodem. Decyzja pójścia do teatru stała się powodem awantury z mężem, który nie znosił rosyjskich sztuk i wolał pozostać w pała cu, by flirtować ze swoją kolejną ukochaną, Woroncową. Nie chciał nawet wyrazić zgody na podstawienie pod pałać karety. Ostatecznie ugiął się przed wolą małżonki, a cały incydent nie wart byłby wzmianki, gdyby nie fakt, iż wzburzona Katarzyna napisała pod jego wpływem list do cesarzowej. Dziękowała w nim za zaszczyty, jakich doznała przed przyjaz dem do Rosji, stwierdzając jednocześnie, że prawdopodobnie nie zasłużyła na nie, skoro obecnie popadła w niełaskę i została zniena widzona przez męża. Prosiła o odesłanie z powrotem do rodziny. Swych dzieci dotychczas nie widywała, więc teraz było jej obojętne, czy pojadą razem z nią, czy też pozostaną w Petersburgu. Na zakoń czenie prosiła o zezwolenie na wyjazd „do w ód”. Gdyby Elżbieta przychyliła się do jej prośby, Katarzyna mogłaby się już do końca życia pożegnać z marzeniami o koronie rosyjskiej. Zdawała sobie jednak sprawę z nie byle jakiego atutu. Była nim nie chęć carow'ej do siostrzeńca, który w coraz większym stopniu zawo dził pokładane w nim nadzieje. Katarzyna miała w swym posiadaniu 91
dokumenty pióra samej carowej, które wpadły w jej ręce nie wiado mo w jaki sposób. Ryły to dwa listy: jeden adresowany do Aleksego Razumowskiego, drugi do Iwana Szuwałowa. W jednym F.lżbieta pi sała: „Mój siostrzeniec jest głupcem. Niech go diabli wezmą”, w dru gim: „Mój przeklęty' siostrzeniec przyczynił mi wiele przykrości”30. Kiedy po latach Katarzyna przypomniała sobie ten incydent, nie mogła powstrzymać się od zdania sprawy ze swoich ówczesnych myśli i odmalowania własnego konterfektu. Był wyidealizowany, ale czasa mi zabrzmiała w nim jakaś szczera nuta. „Wiedziałam, że jestem człowiekiem, a więc istotą ograniczoną i niezdolną do osiągnięcia doskonałości, lecz moje zamiary były za wsze czyste i uczciwe. Chociaż od początku rozumiałam jak trudną, niemal niemożliwą rzeczą jest kochać męża, który był zupełnie nie zdolny do okazywania uprzejmości, zawsze troszczyłam się o jego interesy i okazywałam mu najszczersze przywiązanie, jakie tylko przy jaciel lub sługa może okazywać swemu przyjacielowi lub panu. Rady moje były najlepsze, jakich mogłam udzielić dla jego pożytku. Jeśli z nich nie korzystał, to nie moja, lecz jego w tym wina. Jak należało postępować, gdy pozbawiony był rozsądku i zdrowych zmysłów? Po moim przybyciu do Rosji i w pierwszych latach naszego związku, gdyby człowiek ten zechciał być chociaż trochę znośniej szym, moje serce było dla niego otwarte. Widziałam jednak, że ze wszystkich możliwych rzeczy mnie obdarzał najmniejszą uwagą tyl ko dlatego, że byłam jego żoną. To naturalne, że taka sytuacja zupeł nie mi nie odpowiadała, że miałam jej dość, a - być może - martwiła mnie. To ostatnie uczucie, zmartwienie, starałam się stłumić za wszelką cenę: moja przyrodzona duma, naturalny hart mej duszy spra wiały, że nie mogłam znieść myśli o swym nieszczęściu. Mówiłam sobie: szczęście i nieszczęście przebywają w duszy i sercu każdego człowieka. Jeśli czujesz się nieszczęśliwą, stań ponad tym i postępuj tak, by tw'oje szczęście nie zależało od jakiegoś wydarzenia. Urodzi łam się z takimi przymiotami ducha. Natura obdarzyła mnie wielką wrażliwością i powierzchownością, jeśli nie piękną, to w każdym ra zie pociągającą. Podobałam się od pierwszego wejrzenia, a nie uży wałam w tym celu żadnych ozdób ani szczególnych umiejętności. Z natury byłam towarzyska do tego stopnia, że wystarczyło, jeśli ktokolwiek spędził ze mną kwadrans, by czuł się swobodny i roz 92
mawiał tak, jakby znał mnie od dawna. Od urodzenia wyrozumiała, pozyskiwałam sobie zaufanie tych, którzy mieli ze mną do czynienia, bowiem wszyscy widzieli, że nie ma dla mnie większej przyjemności, niż postępować dobrze i uczciwie. Ośmielam się powiedzieć, jeśli tylko wolno w ten sposób mówić o samej sobie, że byłam rycerzem wolności i prawości. Miałam raczej duszę mężczyzny niż kobiety, lecz nie było w tym nic odpychającego, bowiem znalazły we mnie połą czenie rozum i charakter mężczyzny z powabami kobiety'. Niech będą mi wybaczone te słowa miłości własnej. Użyłam ich, gdyż uważam je za prawdziwe i nie pokrywam płaszczykiem fałszywej skromności. Samo dzieło winno pokazać, czy mówię prawdę o swym rozumie, sercu i charakterze. Mówiłam o tym, że podobałam się. Kryła się w tym połowa po kus. Druga ich połowa wypływa w podobnych wypadkach z samej na tury ludzkiej, gdyż wyjść naprzeciw pokusom i ulec im - to postępo wanie bardzo sobie bliskie. Chociaż w głowie tkwią najlepsze zasady postępowania, gdy wkrótce pojawi się wrażliwość, z całą pewnością ockniesz się znacznie dalej, niż się tego spodziewałaś. Zupełnie nie wiem, jak temu przeszkodzić. Być może powiedzą, że takim środkiem jest ucieczka, ale bywają wypadki, sytuacje, warunki, kiedy ucieczka staje się niemożliwa. A właściwie dokąd uciekać, gdzie znaleźć schro nienie, jak odwrócić się od dworu, który komentuje każdy twój krok? Przeto, jeśli nie uciekacie, to wedle mnie nie ma nic trudniejszego, jak uchylić się od tego, co się wam w rzeczywistości podoba, co was po ciąga. Wierzcie, że wszystko, co powiedzą przeciw takiemu sposobo wi postawienia kwestii, będzie obłudą wypływającą z nieznajomości ludzkiego serca. Człowiek nie jest panem swego serca, nie może go dowolnie zaciskać w dłoni, a później znów wypuszczać na wolność”31. Do decydującej rozmowy z cesarzową doszło dopiero po kilku nastu dniach. Trwała blisko dwie godziny, a jej uczestnikami, prócz Elż biety i wielkiej księżnej, byli Piotr oraz Szuwałowowie: Aleksander i Iwan. Wszyscy ukrywali swoje myśli, chociaż oficjalnie deklarowali daleko posuniętą szczerość. Również następne spotkanie z cesarzową, jakie odbyło się dopiero na przełomie kwietnia i maja, nie doprowa dziło do zawieszenia broni. Obydwie strony śledziły uważnie każdy krok przeciwnika. Katarzyna zyskała tylko tyle, że nie mieszano jej odtąd do sprawy Bestużewa i Elżbieta wyraziła zgodę na jej pozostanie w Rosji. 93
Komisja rozpatrująca przewinienia kanclerza zakończyła wresz cie swoją pracę. W ynik dochodzeń był nieoczekiwany dla wielu ob serwatorów. Najpoważniejszym kanclerskim przestępstwem miało być... oczernianie pary wielkoksiążęcej przed cesarzową i próbowa nie skłócenia rodziny cesarskiej między sobą. Do tego dorzucano utrzymywanie w tajemnicy przed Elżbietą planów Apraksina (w spra wie następstwa tronu) oraz przygotowywanie takich, o których „samo mówienie może doprowadzić człowieka do zguby”. Dziwne to sfor mułowanie świadczyłoby o trafieniu przez komisję na ślady projek tu zamachu stanu. Dlaczego nie poprowadzono śledztwa w tym kie runku? - trudno dzisiaj odpowiedzieć. M oże sędziami powodował zwykły strach przed wejściem w rodzinne tajemnice domu panują cego? Komisja proponowała skazanie Bestużewa na karę śmierci, ale sprawę przekazała w „miłosierne ręce cesarzowej”, która w kwiet niu 1759 r. rozkazała zesłać wielkiego kanclerza do jego majątku na Możajszczyźnie. Wrócił stamtąd do stolicy' dopiero w 1762 r., po wstąpieniu Katarzyny na tron. Nie skonfiskowano mu nawet mająt ku, każąc tylko zwrócić długi zaciągnięte w skarbie państwa. Bestu żew mógł gratulować sobie takiego wyroku. Zawdzięczał go w znacz nej mierze własnej przezorności i dyskrecji. Ciekawość członków komisji śledczej nie została zaspokojona, przeprowadzone rewizje nie dały wyników, a jedyny materiał dowodowy, jaki posiadała, po chodził z kwerendy przeprowadzonej w archiwum Kolegium Spraw Zagranicznych. W czasie, kiedy rozstrzygały się losy kanclerza, zamieszanego w tę sprawę Poniatowskiego nie było już w Petersburgu. Wyjechał ze stolicy pod koniec lata 1758 r. Lekkomyślny, uradowany, że mimo aresztowania Bestużewa sam chodzi wolno, zaniedbał koniecznej ostrożności i niewiele brakowało, by sam stał się przyczyną nowego skandalu na dworze. 6 (17) lipca 1758 r. Poniatowski wybrał się, jak zazwyczaj, z Peterhofii do Oranienbaumu, gdzie w tym czasie przebywał „młody dwór”. Tym razem nie uprzedził kochanki o zamierzonej wizycie. Po drodze spotka! pijanego wielkiego księcia, który znalazł się tam ze swoją świtą. Woźnica stolnika oświadczył, że wiezie krawca dla Katarzyny, a Piotro wi nie chciało się sprawdzać prawdziwości jego słów. Elżbieta Woron94
cowa szepnęła jednak księciu, kim może być naprawdę rzekomy kra wiec. Wściekłość ośmieszonego publicznie małżonka nie miała granic. Postanowi! dać srogą nauczkę temu, który bez najmniejszej żenady przyprawiał mu rogi. Kiedy Poniatowski wychodził z sypialni Katarzy ny, czekało już na niego trzech oficerów z obnażonymi szablami. Po chwycili stolnika i zaczęli prowadzić alejką w stronę morza. Poniatow ski był przekonany, że nadeszła jego ostatnia chwila. Zaprowadzony jednak został do pawilonu, gdzie oczekiwał nań wielki książę. Wrzasnął na swego jeńca: - Żyłeś z moją żoną? - Nie. - Przyznaj się. Jeżeli to uczynisz, wszystko da się jeszcze uło żyć. W przeciwnym razie nie czeka cię nic dobrego. - Nie mogę przyznać się do rzeczy, której nie popełniłem. - Dobrze. W takim razie czekaj tu na dalsze rozkazy! Po dwóch godzinach denerwującego oczekiwania do pokoju, w którym znajdował się Poniatowski, wszedł Aleksander Szuwałow. Twarz wykrzywiał mu tik nerwowy, czyniący go wyjątkowo odrażają cym. Przybycie Szuwałowa oznaczało, że o incydencie powiadomio no już cesarzową, a sprawę przejęła w swoje ręce Tajna Kancelaria. - Proszę wytłumaczyć, co tu zaszło! - rzucił wchodząc. Ukrywanie czegokolwiek nie miało najmniejszego sensu. Zbyt wiele osób było świadkami wydarzenia. Kochanek księżnej postano wił nie bronić się, a jedynie - w miarę możliwości - tak pokierować sprawą, aby ocalić życie. - Spodziewam się, że pan rozumie - powiedział Poniatowski iż dla własnego honoru waszemu dworowi nie mniej ode mnie na tym zależy, by wszystko skończyło się bez zbytniego rozgłosu i by pan jak najszybciej mnie stąd wydostał. - Ma pan słuszność. Zajmę się tym natychmiast. Po godzinie Poniatowski został zwolniony i powrócił do Peterhofu. Następne dwa dni minęły w niepokoju. 10 (21) lipca odbył się bal, na którym stolnikowi udało się zatańczyć menueta z faworytą wielkiego księcia Elżbietą Woroncową. Kilka zdań, które z nią zamienił, dały mu pewne nadzieje na załagodzenie incydentu. 95
- Mogłaby pani uszczęśliwić kilka osób... - To już prawie uczyniłam. Proszę przyjść dzisiaj o pierwszej po północy do pawilonu „Mon plaisir” w dolnym ogrodzie, gdzie mieszkają wielki książę z małżonką. Poniatowski, obawiając się zasadzki, wziął sobie do towarzy stwa starszego o dwa lata Franciszka Ksawerego Branickiego. Po dłuż szym oczekiwaniu Elżbieta Woroncowa poprosiła ich do pałacyku, gdzie znajdował się już wielki książę. Powiedział wesoło: - Ogromny z ciebie dzieciak! Czemuś mi się wcześniej nie zwie rzył? Gdybyś to uczynił, nie doszłoby do całej tej zwady. Polaka zdziwiła nieoczekiwana zmiana humoru Piotra. Zdawał sobie sprawę z tego, że poprzedziły ją zapewne rozmowy Szuwałowów i W oroncowów z imperatorową. Tylko ona mogła wywrzeć taki wpływ na swojego siostrzeńca; tylko jej rozkaz mógł zmienić jego stosunek do kochanka żony. Elżbieta miała już dość skandali dwor skich. Skoro zdecydowała się na pozostawienie Katarzyny w Peters burgu, należało ją przyjąć z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. Później dopiero można byto pomyśleć o ograniczeniu jej swobody; rozsądek nakazywał teraz tuszować skandale. Poniatowski, mimo zaskoczenia, umiał się znaleźć w nowej sytuacji. W kilkunastominutowej mowie zaczął wychwalać umiejętności wojskowe Piotra. Widać było, że komplementy trafiają do adresata. Zadowolony książę zawołał: - Skoro zaprzyjaźniliśmy się już, to brakuje jeszcze kogoś w na szym towarzystwie! Pobiegł do apartamentów żony, wyciągnął ją z łóżka i nieubraną, tylko w szlafroku i pończochach przyprowadził do swego pokoju. - Otóż go masz - zwrócił się do niej, pokazując Poniatowskie go. - Spodziewam się, że teraz jesteście ze mnie zadowoleni! - Brak nam tylko kilku słów Waszej Wysokości do wicekancle rza Woroncowa, by postarał się w Warszawie o szybki powrót nasze go przyjaciela - powiedziała Katarzyna, chcąc szybko wykorzystać zmianę nastroju męża. Książę natychmiast przystąpił do pisania odpowiednich bileci ków. Jeden z nich, z dopiskiem Woroncowej, znalazł się w rękach Sta nisława Poniatowskiego. 96
„Możesz być pewien, że uczynię wszystko, abyś tu wrócił; wszyst kim mówić o tym będę i dowiodę ci, że o Tobie pamiętam” - pisał Piotr, a Woroncowa dodawała: „Proszę nie zapominać o mnie i wie rzyć, że wszystko, co będzie możliwe, uczynię, byjemu usłużyć. Po zostaję najszczerzej przychylną mu sługą Elżbieta Woroncow”. Towarzystwo rozeszło się dopiero o czwartej nad ranem. Na życzenie Piotra Poniatowski jeszcze czterokrotnie powta rzał swoje wizyty w Oranienbaumie. W sypialni Katarzyny zastawał zawsze wielkiego księcia z Woroncową, którzy po wspólnie zjedzo nej kolacji wychodzili, a Piotr mówił: - Zdaje mi się dziatki, że mnie już nie potrzebujecie. Poniatowski postanowił jednak nie kusić losu i możliwie jak najspieszniej wyjechał z Petersburga, wracając do kraju32. O losach Europy decydowały przecież nie pałacowe intrygi, lecz starcia z bronią w ręku. Wkrótce po opisanych tu wypadkach do Petersburga doszły wie ści o kolejnej bitwie stoczonej przez wojska rosyjskie. Rozegrała się ona pod Zorndorfem, w połowie sierpnia. Prawdę powiedziawszy, żadna ze stron nie odniosła sukcesu. Wprawdzie z placu boju pierwsi wyco fali się Rosjanie, tracąc przeszło 20 tys. żołnierzy, lecz straty armii pru skiej były niewiele mniejsze. Wynosiły około 13 tys. ludzkich istnień. Fryderyk II był tak osłabiony, że nie tylko nie zdecydował się na pościg za odstępującymi, ale sam wycofał się na leże pod Kostrzyniem. Książę Karol saski, który uczestniczył w bitwie jako ochotnik, uciekł z placu boju sądząc, że klęska Rosjan jest nieunikniona. Straty poniesione przez obydwńe strony walczące oraz zbliżają ca się zima powstrzymały dalszy rozwój działań wojennych. Walki wznowiono dopiero późną wiosną 1759 r. Toczyły się one ze zmien nym szczęściem aż do sierpniowej bitwy stoczonej pod Kunnersdorfem. Ojej końcowym rezultacie wymownie świadczył list Fryderyka II do swego ministra Finckensteina. Tylko ucieczka uratowała króla przed wcięciem do niewoli. „Straty nasze są ogromne. W obecnej chwili z 48-tysięcznej ar mii nie pozostało przy mnie nawet trzech tysięcy'. Wszyscy uciekają i nie panuję już nad wojskiem. W Berlinie dobrze zrobią, jeśli po 97
myślą o swoim bezpieczeństwie. Potworne nieszczęście! Nie przeży ję go! Następstwa bitwy będą gorsze niż ona sama: nie mam już żad nych środków i prawdę mówiąc uważam, że wszystko stracone. Nie przeżyję upadku ojczyzny. Żegnaj na zawsze”33. Fryderyk doszedł jednak szybko do siebie. Udało mu się dopro wadzić do rozdźwięku między Rosją, Francją i Austrią, skutecznie wykorzystując swojego świeżego sojusznika - Anglię. Dalsze posu nięcia rosyjskie też nie były już zbyt zdecydowane, gdyż Austriacy' nalegali - wbrew rosyjskim planom - na opanowanie Śląska. Trwały długie dyskusje, mijały dnie i tygodnie zamieniając się w miesiące. Nadeszła kolejna zima. Fryderyk doskonale orientował się w sytuacji na dworze petersburskim, gdyż oprócz całej masy dyplomatów wyświadczających mu usługi wywiadowcze, niezłym informatorem był również sam następca tronu - wielki książę Piotr. Nie licząc się z niczym przekazywał wiadomości stanowiące tajemnicę wojskową, a w zamian dostawał prawdziwe relacje o starciach wojsk walczących. Cieszył się z zaufania, jakim obdarzał go Fryderyk II, chociaż w rze czywistości sprowadzało się ono do przesyłania Piotrowi takich in formacji, które bez szkody dla państwa pruskiego mogły być publi kowane we współczesnych gazetach. Fryderyk II nie traktował zresztą wielkiego księcia jako jedyne go informatora. Zapewnił sobie współpracę co najmniej dziesięciu ludzi, pełniących odpowiedzialne funkcje rezydentów holenderskich, szwedzkich oraz... saskich i rosyjskich w różnych stolicach Europy. W tej sprawie dwory' francuski i austriacki uczyniły nawet demarche w Petersburgu. Nowo mianowany kanclerz Woroncow nie chciał jed nak wkładać ręki w gniazdo os i nie nadał sprawie dalszego biegu. Nowa ekipa rządzącą Rosją: Woroncow i Szuwałowowie zlekce ważyli wszystkie ostrzeżenia. Dopuścili nawet do tego, że wzięty' do niewoli pod Kunnersdorfem hr. Schwerin był traktowany nie jak jeniec, lecz jak honorowy' gość dworu rosyjskiego. Nie trzeba dodawać, iż w miarę możliwości wykorzystywał tę swoją szczególną sytuację. Katarzyna patrzyła z trwogą na postępowanie najbliższego oto czenia. Niepokojące wieści nadchodziły z Paryża, gdzie znalazła się jej matka. Fryderyk II położył rękę na dochodach z księstwa Zerbst. Pensja w wysokości 15 tys. rubli rocznie, przyznana jej przez cesa rzową Elżbietę, nie nadchodziła, a Joanna prowadziła życie ponad 98
stan. Pochłaniało ono znaczne sumy. Miała swój dwór, pałac. Pro wadziła dom otwarty, wydawała przyjęcia. Zaciągała więc długi, gdzie tylko się dało. Wreszcie w sierpniu 1759 r. zwróciła się do Elżbiety z prośbą o wypłacenie jej pensji na trzy lata naprzód. Ro syjski poseł w Paryżu przekazał wkrótce odpowiedź carowej. M onarchini radziła zapłacić długi i wyjechać z Paryża. Nie przysłała przecież nawet kopiejki! Księżna Zerbst nie cieszyła się najlepszym zdrowiem, a kłopoty finansowe dobiły ją ostatecznie. Zmarła w po łowie maja 1760 r. Katarzyna prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z rzeczywistego położenia matki. Działania wojenne w Eu ropie spowodowały zaostrzenie cenzury w Rosji i nie wszystkie li sty wysłane z Paryża trafiły do adresatki. Wieść o śmierci Joanny była dla niej poważnym ciosem. Gorzej, iż jednocześnie dowiedziała się, że wszystkie papiery pozostałe po zmarłej zostały opieczętowane przez pełnomocnika dworu francuskiego. Katarzyna bała się, że między nimi znaleźć się mogą i jej listy, w których dawała wyraz swej niechęci do męża i jego koronowanej ciotki. Ludwik XV mógł je przekazać Elżbiecie. Na szczęście księżna w ostatnich tygodniach życia dowiodła, że petersburskie nauki nie poszły w las. Własnoręcznie spaliła wszystkie papiery, które mogłyby skompromitować córkę. Nie zostawiła nic prócz ogromnych długów i zastawionych klejnotów, które miały pójść pod młotek licytatora. O zamierzonej licytacji Katarzyna dowiedziała się dopiero w grudniu 1760 r. Zwróciła się natychmiast do carowej z prośbą, by ta wyraziła zgodę na wykupienie klejnotów'. Nieżyjąca Joanna nie stanowiła już żadnego problemu dla carycy, więc Elżbieta bez wahania nie tylko wyraziła zgodę na przedstawioną jej prośbę, ale jednocze śnie zarządziła, by wykupione kosztowności stały się własnością Kata rzyny. Wydała również dyspozycje co do pokrycia wszystkich długów zaciągniętych przez zmarłą. Przy okazji Katarzyna weszła w' kontakt z francuskim ministrem spraw zagranicznych, hrabią de Stainville Etienne Choiseulem, któ ry udzielił jej pomocy w staraniach o zabezpieczenie praw brata wielkiej księżnej, Fryderyka Augusta, do księstwa Zerbst, zajętego wówczas przez Prusy. Dziękowała wylewnie francuskiemu dyplomacie. Choiseul wy kazał w'ielką zdolność przewidywania wypadków, gdyż w odpowie99
cizi na podziękowania przekazał Breteuilowi, reprezentującemu inte resy Ludwika XV w Petersburgu, instrukcję następującej treści: „Może pan zapewnić wielką księżnę, że zawsze będę odnosił się z uwagą do spraw, jakie interesują jej brata. Chociaż księżna nie posiada teraz zbyt wielkiego znaczenia, trzeba zabiegać ojej wzglę dy (rzecz jasna, bardzo ostrożnie); czynić to tak, aby nie wywołać zazdrości carowej i jej ministrów”34. Rok 1760 przyniósł inne, znacznie ważniejsze wydarzenia. Z końcem września wojska rosyjskie wkroczyły do Berlina, po ude rzeniu z Brandenburgii. Moralne znaczenie tego faktu było poważ ne, jednak nie miał on większego wpływu na dalsze losy wojny. W tym samym czasie Rosjanie na samą wieść o zbliżaniu się odwodów pruskich uciekli w panice spod murów obleganego Koło brzegu. Zaczęły się znowu kłopoty z sojusznikami, którzy niechętnie patrzyli na rosyjskie plany przekazania Polsce tzw. Prus Wschodnich w zamian za Kurlandię, która odeszłaby do Rosji. Dania chciała za garnąć Holsztyn, co bezpośrednio uderzało w interesy rosyjskiego następcy tronu, dla którego ziemie holsztyńskie były dziedziczną posiadłością. W tej sytuacji Dania zaczęła przemyśliwać nawet nad związaniem się z Prusami. Przedłużające się działania wojenne, które wyniszczały zasoby państw walczących, powodowały coraz powszechniejsze pragnienie rozpoczęcia rokowań pokojowych. Postulaty rosyjskie i austriackie napotykały jednak poważny sprzeciw dyplomacji angielskiej, która podjęła się mediacji w interesie swego pruskiego sojusznika. 1 (12) stycznia 1761 r. przed pałacem cesarskim w Petersburgu na cześć Nowego Roku urządzono pokaz ogni sztucznych. Wyobra żały młodzieńca niosącego wieniec laurowy i gałązkę oliwną. Caro wa miała nadzieję na rychłe zawarcie pokoju. Finanse imperium znaj dowały się w opłakanym stanie. Armii nie wypłacono 300 tys. rubli za poprzedni rok, a budżet na rok następny miał wyraźnie charakter oszczędnościowy'. Wojska rosyjskie otrzymały rozkaz, by w Prusach brały, co im tylko jest potrzebne - żywność, a nawet ludzi. Kampania letnia znów nie przyniosła rozstrzygnięcia. Poważne nadzieje wiązano z nowo mianowanym głównodowodzącym Piotrem Rumiancewem, który już w poprzednich starciach dal się poznać z naj 100
lepszej strony. Rzeczywiście, 1 (12) grudnia udało mu się wreszcie zdobyć Kołobrzeg. Wiadomość o sukcesie nadeszła do Petersburga 25 grudnia 1761 r. (5 stycznia 1762 r.), w dzień śmierci carowej. Przy łożu umierającej czuwali bez przerwy Piotr z Katarzyną. O czwartej po południu otwarły się drzwi cesarskich apartamentów. Wyszedł z nich Nikita Trubecki obwieszczając rozpoczęcie panowa nia jego Cesarskiej Mości Piotra 111. Jeszcze w momencie, gdy Elżbieta znajdowała się w agonii, do Katarzyny zbliżył się żołnierz z listem od kapitana gwardii Daszkowa. „Jeśli Pani zechcesz, gwardia wyniesie Cię na tron” - przeczytała wiel ka księżna. Przerażona odpisała: „Na miłość Boską, nie mów Pan takich głupstw'. Możesz zgotować mi straszny los. Będzie, co Bóg da”. Daszków nie byt odosobniony. Oficerowie gwardii dobrze wie dzieli o sympatii następcy tronu dla Fryderyka II. Sam Daszków był mężem Katarzyny Woroncowej, damy dworu wielkiej księżnej, zwią zanej z nią od kilku lat serdeczną przyjaźnią. W chwili śmierci Elżbiety' księżna Daszkowa miała zaledwie 17 lat, była jednak pożądaną towarzyszką dworskiego życia. Otrzymała staranne wykształcenie, które zapewnił jej stryj, kanclerz Woroncow. Rozczytywała się w dziełach Woltera, Monteskiusza, Bayle’a i Boileau. Od dzieciństwa korzystała z nadarzających się licznych okazji do roz mowy z politykami i dyplomatami odwiedzającymi dom stryja. Jej prywatna biblioteka liczyła około 900 w'oluminów. W 1760 r. wyszła za mąż za lisięcia Daszkowa, a po roku włą czono ją do „małego dworu” Katarzyny. Siostra Daszkowej, Elżbieta Woroncowa, została - jak w ie m y -ju ż wcześniej faw'orytą Piotra. Od tego momentu drogi sióstr rozeszły się całkowicie. Elżbieta wybrała Piotra, Katarzyna - Katarzynę. Daszkowa była wtajemniczona we wszystko, co działo się na dworze. Wiedziała zarówno o projektach usunięcia Katarzyny z Petersburga, jak i o chęci uczynienia jej regentką w imieniu kilkuletniego syna Pawia. Związana przez swego męża z ofi cerami gwardii znała również plan uczynienia z Katarzyny cesarzo wej zaraz po śmierci Elżbiety. O tym ostatnim wiemy niestety' najmniej. Wielka księżna umiała swoje plany trzymać w tajemnicy. Prawdopodobnie w 1761 r. zaczęła przygotowywać się do ich realizacji. Zbliżyła się wówczas do przyby łych do stolicy braci Orłowów i zaczęła omawiać z hr. Paninem, rosyj101
sldm politykiem i wychowawcą małego Pawła, możliwe konsekwencje zamachu stanu. Do spisku dopuszczono również braci Razumowskich. Śmiertelnie chora Elżbieta przestała być liczącym się przeciwni kiem, a nielubianych Szuwałowów można było albo przekupić, albo też zręcznie odizolować od reszty dworu. List Daszkowa, o którym wspomnieliśmy wyżej, był z całą pew nością napisany pod dyktando ambitnej żony. W nocy z 20 na 21 grud nia 1761 (z 31 grudnia 1761 na 1 stycznia 1762) pospieszyła ona odważnie do apartamentów wielkiej księżnej, ściągnęła ją z łóżka i prosiła o wydanie rozkazów, które miały odwrócić grożące jej ze strony Piotra niebezpieczeństwo. Katarzyna, nie chcąc ujawnić przedwcześnie swoich zamierzeń, oświadczyła, iż nie ma żadnych konkretnych planów', zniesie z po korą wszystko, co gotuje jej los i oddaje się pod opiekę opatrzności. Piotr nie starał się nawet ukrywać radości z powodu śmierci Elżbiety'. Wydał uroczysty obiad, a po złożeniu mu przysięgi przez urzędników rozkazał duchownym odśpiewać hymn dziękczynny, za miast przyjętych w' takich wypadkach psalmów żałobnych. W następ nym dniu wysiał do króla pruskiego adiutanta Gudowicza z zawiado mieniem o objęciu tronu rosyjskiego. Sypialnię kochanki urządzi! koło sypialni żony. Codziennie upijał się prawie do nieprzytomności. Jego postępowanie zrażało nie tylko żołnierzy, przywiązanych do tradycyjnych obyczajów i pałających niechęcią do wprowadzanych siłą niemieckich wzorów', ale również najbliższe otoczenie monarchy. W kilka dni po śmierci Elżbiety mianował nowych feldmarszał ków. Wśród nich znalazł się Piotr Szuwałow. Zmarł W'krótce po nomi nacji. W czasie pogrzebu doszło do zamieszek na ulicach Petersbur ga, spacyfikowanych przez policmajstra Korfa. Feldmarszałkiem i do wódcą pułku preobrażeńskiego został Nikita Trubecki, nie mający pojęcia o dowidzeniu wojskiem; siemionow'skiego - Aleksander Szuw'ałow; izmajłowskiego - Cyryl Razumowski; gwardii konnej - Aleksy Razumowski. Wkrótce jednak Piotr usunął Aleksego ze stanowiska, mianując na jego miejsce księcia Jerzego holsztyńskiego. Rozpoczęły się intrygi między nowymi dowódcami, a kłótnie i waśnie nie stano wiły tajemnicy dla podwładnych. Pogrzeb Elżbiety, który odbył się w miesiąc po jej śmierci, stał 102
się okazją do nowego widowiska urządzonego przez cara. Za kara wanem szedł wraz z żoną, a za nimi kroczyli urzędnicy i oficerowie uszeregowani W'edług rang. Piotr zwalniał kroku, a kiedy karawan wyprzedził go o kilkanaście metrów, ze śmiechem podbiegał do nie go. Kamerdynerzy niosący długi i ciężki tren płaszcza cesarskiego wypuszczali go, a wiatr unosił jak chorągiew. Dworzanie bawili się dziwactwami panującego, lecz wielu przy prawiały one o irytację. Chciano zainteresować go postępami syna w nauce, prosząc by zechciał wziąć udział w egzaminie. - Panowie! - odpowiedział cesarz - Przecież nie mam żadnego pojęcia o tych sprawach. Wreszcie holsztyńskim krewniakom udało się przekonać Pio tra, że powinien uczestniczyć przy sprawdzeniu wiadomości następ cy tronu. Efekt był niespodziewany. - Sądzę, że ten smarkacz umie więcej od nas - zwrócił się uprzej mie Piotr do otaczających go dworzan. W nagrodę za dobre postępy w nauce mianował siedmioletnie go syna kapralem gwardii. Kiedy - z wielkim zresztą trudem - wytłu maczono mu niestosowność takiego postępowania, nauczyciel Paw ła dostał nominację na generała piechoty. Preceptor tak przepadał za wojskiem, że postanowił uciec do Szwecji, jeśli tylko nie uda mu się uniknąć konieczności noszenia munduru. Na szczęście i tym razem Piotr dal się przekonać, nadając wychow'aw'cy tylko stosowne przy wileje i wynagrodzenie związane z rangą generalską. Oczywiście nie wszystkie decyzje now'ego cara miały podobny charakter. Tak np. ogłosił amnestię dla tych, którzy popadli w niełaskę za panowania Elżbiety, wyłączając z niej tylko byłego kanclerza Bestu żewa, którego słusznie uważał za swego przeciwnika politycznego. Obniżył cenę soli, której podniesienie w poprzednich latach wiązano z zabiegami Szuwałowów. Rozkazał przeprowadzić prace remontowe w porcie wojennym w Kronsztadzie. Nakazał ogranicze nie budowy w Petersburgu domów drewnianych, a zabudowania ka mienne miały powstawać według z góry założonego planu, przy re gularnie wytyczonych ulicach. Służba szlachty w wojsku miała być oparta o zasadę całkowitej dobrowolności. Ta ostatnia decyzja spo wodowała, że Senat zwrócił się z propozycją wystawienia mu pomni 103
ka ze złota na dowód wdzięczności za uwolnienie szlachty od uciąż liwych obowiązków. Piotr oświadczył: - Senat może znaleźć lepszy użytek dla złota. Mam nadzieję, że znacznie trwalszy pomnik w sercach mych poddanych wzniosę swoim panowaniem35. Polityka Piotra w stosunku do szlachty była kontynuacją polityki jego poprzedniczki. Na rok przed śmiercią Elżbieta wydala dekret ze zwalający na zsyłanie przez szlachtę chłopów na Syberię bez wyroku sądu, tylko na podstawie decyzji pana majątku. Przynajmniej pod tym względem nic się nie zmieniło. Nie miały na to żadnego wpływu ani wewnętrzne rozgrywki na dworze, ani zmiany faworytów czy kochanek. 18 lutego (1 marca) 1762 Piotr wydal dekret, stanowiący kolej ne rozszerzenie szlacheckich przywilejów. Zaczynał się on od słów: „... na podstawie władzy danej nam od Najwyższego, kierując się naszą wielką miłością imperatorską, poczynając od teraz aż po następne generacje i na wieczne czasy darujemy całej dobrze uro dzonej szlachcie rosyjskiej w o l n o ś ć i s w o b o d ę w podjęciu decyzji co do kontynuowania służby zarówno w naszym imperium, jak i w innych sojuszniczych państwach europejskich...”. W dekrecie ustawodawca mówił również o konieczności kształcenia dzieci „dla pożytku ojczyzny” także w szkołach zagranicznych36. 21 lutego (4 marca) zniesiony został jeden z symboli despoty zmu - Tajna Kancelaria. Przy okazji Dymitr Wołkow, sekretarz Konferencji przy monar sze, właściwy autor dekretu, dał upust swojej niechęci do donosicie li. Zakazywano rozpatrywania anonimów. Skargi miały być składane na piśmie lub osobiście. W przypadku, kiedy ich autor nie mógł się wylegitymować dowodami lub wiarygodnymi świadkami potwierdza jącymi prawdziwość jego zeznań, należało go zaaresztować, a dopie ro potem zapytać, czy podtrzymuje swoje oskarżenia. Jeśli decydo wał się na to, donosiciela przetrzymywano w więzieniu przez dwa dni bez jedzenia i picia, „aby miał czas na rozmyślania”. Gdy nadal upierał się przy złożeniu zeznań, przesyłano go do najbliższej kance larii gubernialnej. Wyniki dochodzenia miały być przekazane do Se natu, a osoby obwinione nie miały podlegać żadnej karze aż do chwi li decyzji samego Senatu. Nie ulega wątpliwości, że dekret o likwidacji Tajnej Kancelarii 104
oczyścił nieco atmosferę pełną nieuzasadnionych podejrzeń i krzy żujących się oskarżeń, zwłaszcza na prowincji. W stolicy każdy miał wolny dostęp do serdecznych przyjaciół i współpracowników cara: Lwa Naryszkina, Aleksego Mielgunowa oraz autora dekretu Dymitra Wolkowa. Oni też uzyskiwali prawo wysłuchiwania donosicieli. Tak więc, z jednej strony podejmowano kroki w celu wyplenienia szero ko w Rosji rozgałęzionego systemu donosicielstwa, z drugiej niedwu znacznie wskazywano właściwy adres, pod który miały być kierowa ne wszystkie podejrzenia i oskarżenia. Państwo opierające się na rządach koterii dworskiej nie mogło całkowicie zrezygnować z jednego z fundamentalnych czynników, cementującego jego istnienie. Wyrwało go jedynie z rąk mało zna czących urzędników prowincjonalnych, przekazując w całości najbliż szemu otoczeniu panującego. Piotr mógł wreszcie dać wyraz swojej niechęci do Kościoła prawosławnego. Uczynił to pod pozorem za bezpieczenia interesów państwowych. Jeszcze w 1757 r. Elżbieta zamierzała oddać majątki klasztorne pod zarząd emerytowanych oficerów, aby chociaż w ten sposób uzy skać kontrolę nad prowadzoną w nich gospodarką. Synod zdołał jed nak przekonać carow'ą, że nie powinna się spieszyć z wydaniem osta tecznej decyzji, która nie tylko mogła doprowadzić do całkowitego wyniszczenia chłopów zamieszkujących te majątki, ale również spo wodować poważne utrudnienia dla zbawienia duszy carowej. Coraz częstsze ataki nieuleczalnej choroby przypominały monarchini o zbli żającymi się szybko końcu życia i ostatecznie nie zdecydowała się na podpisanie przygotowanego już dekretu. Teraz powrócił do niego Piotr. 16 (27) lutego zarząd wszystkich majątków kościelnych prze szedł w ręce Kolegium Ekonomii. Duchowieństwo miało otrzymywać pensje ze skarbu państwa. Decyzja cara została obwieszczona społe czeństwu dopiero po miesiącu, 21 marca (1 kwietnia) 1762. Już w pierwszych tygodniach swego panowania Piotr III zetknął się z odwiecznym problemem rosyjskiej administracji państwowej brakiem pieniędzy. Wojna prowadzona poza granicami państwa kosz towała blisko 10,5 min rubli rocznie, co stanowiło przeszło 2/3 wpły wów skarbowych. Car zclecydowml się wobec tego na ustanowienie banku państwowego i wypuszczenie 5 min rubli w pieniądzu papie rowym.
105
Istniało znacznie prostsze wyjście - wycofanie się z wojny. Drogą tą poszedł Piotr ze względu na swoje związki z Fryderykiem, lecz mimo to wydatki na wojsko nie zmniejszyły się. Car chciał doprowa dzić armię do pruskiej doskonałości, uzbroić flotę i utworzyć oddziel ne formacje holsztyńskich najemników. Planował uderzenie na Danię i odebranie jej Szlezwiku. Liczył na pomoc króla pruskiego, któremu natychmiast po swym wstąpieniu na tron uczynił wspaniały prezent: rozkazał armii rosyjskiej przerwać działania wojenne. Adiutant Gudow'icz wiozący do Berlina zawiadomienie o zmia nie władcy w Rosji, wiózł także zapewnienie o staraniach podjętych przez cara w celu ustanowienia „dobrej zgody i przyjaźni”. Nastąpiła wymiana jeńców, ożywiona korespondencja między Berlinem a Pe tersburgiem, rokowania i wreszcie podpisanie układu rozejmowego w dniu 5 (16) marca 1762. Korpus Czernyszewa, działający u boku armii austriackiej, został odwołany za Wisłę. Linia rozejmowa przebie gała wzdłuż Odry (od Warty aż do ujścia Odry do Morza Bałtyckiego). Przy okazji dostało się ks. Wołkońskiemu, który prowadził pertrakta cje ze strony rosyjskiej. Nie posiadał żadnych instrukcji ani precyzyj nych pełnomocnictw i nie chciał podpisywać układu. Car, dowiedziaw szy się o tym, nazwał go głupcem. Nie przejął się tym incydentem doradca Piotra, Wołkow, który ułożył instrukcję dla Wołkońskiego, dającą możliwość wyjścia z honorem z sytuacji, w którą uporczywie wpędzał Rosję Piotr III. Nikita Trubecki tym razem chciał wystawić pomnik Wołkowowi. Rozejm był jednak dopiero początkiem zbliże nia. Z końcem lutego do Petersburga przyjechał wysłannik Frydery ka, baron Bernard von Goltz. Przywiózł wysokie odznaczenie pruskie dla Piotra, a zarazem instrukcję królewską w sprawie rokowań poko jowych. Król chciał rozerwać sojusze Rosji z Austrią i Francją, nie orien tował się jednak, jakie są zamiary Piotra III. Dlatego też gotów był nawet zapłacić wysoką cenę: pozostawić Prusy Wschodnie w rękach rosyjskich. Tymczasem car beztrosko oświadczył, że spodziewa się, iż Fry deryk sporządził projekt traktatu pokojowego. Król pruski postano wił zażądać jak najwięcej, by mieć z czego ustępować w' przyszłości. 24 kwietnia (5 maja) traktat pokojowy został podpisany. Król pruski otrzymywał z powrotem wszystkie ziemie zajęte przez armię rosyjską w wyniku działań wojennych. Obydwie strony wyrażały zgo 106
dę na przyłączenie się króla szwedzkiego do postanowień traktatu. Zapowiadano przystąpienie do rokowań mających doprowadzić do zawarcia sojuszu między Rosją a Prusami. Dyskutowany projekt układu nosił charakter obronny. Obydwie strony zobowiązywały się do pomocy' wzajemnej w wypadku napaści ze strony państwa trzeciego. Najważniejsze znaczenie dla Piotra miały jednak tajne klauzule dołączone do projektu traktatu, w których król pruski zobowiązywał się do popierania wobec Danii pretensji cara do Szlezwiku oraz utrzymania w Polsce dotychczasowej formy rzą dów. Fryderyk obiecywał poza tym poparcie dla rosyjskiego kandy data na tron polski w przypadku śmierci Augusta III. Prusy starały się nie dopuścić do wojny rosyjsko-duńskiej z róż nych przyczyn. Po pierwsze: nie zakończyły jeszcze wojny z Austrią i nie chciały osłabiać swych sił przez delegowanie części wojsk do posiłkowania działań rosyjskich; po drugie: Fryderyk obawiał się, że wyjście Piotra wraz z armią z Rosji przed koronacją może doprowa dzić do przewrotu pałacowego w Petersburgu; po trzecie: istniała możliwość uczynienia z Danii sojusznika, który zabezpieczyłby pół nocne granice Prus, a zdecydowane poparcie rosyjskich pretensji wy kluczało tę możliwość. Polityka prowadzona przez Piotra III vV stosunku do Prus wy woływała powszechne niezadowolenie na dworze rosyjskim, nawet wśród najbliższego otoczenia cara. Interesy holsztyńskie nie obcho dziły tu nikogo, poza samym monarchą. Duchowieństwo było nieza dowolone z pow'odu przekazania zarządu majątków kościelnych w rę ce Kolegium Ekonomii. 7. prowincji nadchodziły wiadomości, że kler prawosławny buntuje ludność przeciw w'ładcy. Piotr nie przejmował się nadchodzącymi wieściami. Rzucał wy zwanie losowi. Z cerkwi rozkazał powyrzucać wszystkie ikony poza tymi, które przedstawiały Chrystusa i Matkę Boską. Polecił ostrzyc brody wszyst kim duchownym i zmienić im szaty na takie, które przypominałyby odzież pastorów ewangelickich. Szemrało wojsko zmuszane do ucze nia się nowej musztry opartej na wzorach pruskich. Rozwiązano ka drową lejb-kompanię gwardii. Chodziły słuchy, że zlikwidowane mają być także pozostałe formacje gwardyjskie, które Piotr III lubił nazy wać wojskami janczarów. 107
W przeciwieństwie do rządów poprzedniczki, kiedy na dekret cesarzowej trzeba było czekać miesiącami i latami, teraz jedno za rządzenie goniło drugie. Były nieprzemyślane i czasem nawet sprzecz ne ze sobą. Na początku panowania car przeniósł Kolegium Manufaktur z Moskwy do Petersburga, lecz wkrótce rozkazał powtórne przenosi n y - z Petersburga do Moskwy. W styczniu zniesiono urząd policmaj stra, w marcu przywrócono go ponownie. Dyplomaci akredytowani w' Petersburgu donosili nieustannie o codziennych pijatykach, w których główną rolę spełniał sam mo narcha. Prusacy: Goltz i przysłany mu z pomocą Schwerin obawiali się, że ten tryb życia doprowadzi do szybkiego usunięcia Piotra z tro nu. Carowi natomiast marzyła się wspólna wyprawa przeciw Danii podjęta przez niego i jego przyjaciela Fryderyka II. Katarzyna miała bardzo dogodną pozycję startową. Znajdowa ła się w cieniu, na drugim planie i nie budziła niczyjego zaintereso wania. Nie brata udziału w życiu publicznym, a więc nie ponosiła w'iny za postępowanie małżonka. Katarzyna wiedziała, że czas pracuje dla niej. Czekała. Coraz więcej oczu spoglądało w jej stronę, tylko w niej widząc możliwość ocalenia imperium rosyjskiego. Z napiętej sytuacji i istnienia rzeczywistego konkurenta do tro nu nie zdawał sobie sprawy jedynie sam car. W odpowiedzi na obawy wyrażone w liście Fryderyka II stwierdzał, że Rosjanie zaw'sze chcieli jednej tylko rzeczy: aby na tronie zasiadał mężczyzna, a nie kobieta! Jeszcze za życia Elżbiety postępowanie wielkiego księcia bu dziło obawy co do losów państwa, kiedy zasiądzie on na tronie. Rzeczywistość przeszła najgorsze oczekiwania. Błyskawiczna i cał kowita zmiana orientacji politycznej, dokonana w'brew interesom Rosji, rezygnacja z krwawo zdobytych ziem, rozprzężenie w' kraju, powszechne lekceważenie tradycji, niechęć do wszystkiego, co ro syjskie oraz wzrastające wpływy elementu niemieckiego na dworze - to smutny bilans półrocznego panowania Piotra III. Głęboki kry zys polityczny wisiał na włosku. Wyjście z niego mogło być tylko jedno: zmiana ekipy rządzącej, a zwłaszcza tego, który decydował o charakterze rządów'. Niezadowoleni nie mieli, mimo wszystko, wielkiego wyboru. 108
Wprawdzie zmiana monarchy ze słabego na silnego, ograniczonego na rozsądnego i konsekwentnego budziła pewne nadzieje, lecz prze cież nie oznaczała zlikwidowania korzeni zła. Przewrót pałacowy miał być dokonany przy użyciu tych samych sił, które wynosiły na tron wszystkich po-Piotrowych władców Rosji. System nie miał ulec zmianie.
109
III. 28 czerwca
Do tronu zajmowanego przez Piotra III pretendowała nie tylko Katarzyna. W twierdzy szliselburskiej żył 22-letni Iwan, syn Antonie go Ulryka, księcia brunszwickiego, oraz Elżbiety, sprawującej regen cję pod imieniem Anny Leopoldownej w zastępstwie nieletniego syna, w latach 1740-1741. Iwan objął tron rosyjski będąc zaledwie dwu miesięcznym niemowlęciem, jako niemowlę utracił go też w roku następnym. Przewieziony początkowo do Chołmogorów, znalazł się od 1756 r. w twierdzy szliselburskiej. Przewrotu pałacowego doko nała Elżbieta, córka Piotra I. Długoletnie więzienie pozostawiło swo je piętno na psychice ekscara. Trudno było przypuszczać, że on sam może stanąć na czele spisku zmierzającego do pozbawienia tronu Piotra III. Stanowił jednak na tyle bezwolną marionetkę w rękach ota czających go ludzi, że w każdej chwili mógł być wykorzystany w cha rakterze parawanu osłaniającego akcję osób niezadowolonych z propruskiej polityki aktualnego wdadcy. Najlepiej chyba zdawał sobie z tego sprawę Fryderyk II, stale informowany o sytuacji w Rosji przez swoich wysłanników: Goltza i Schwerina. Nalegał więc na przyspieszenie terminu koronacji Pio tra III, chcącego osobiście objąć dowództwo nad wojskiem. Piotr nie dał się przekonać. Nadarzyła mu się wreszcie okazja do zrealizowa nia marzeń. M ógł teraz dowodzić żywymi żołnierzami, a nie mario netkami z ołowiu; nie chodziło o musztrę na placu ćwiczeń, lecz praw dziwą w'ojnę, i to przy boku Fryderyka II. Wiedział dobrze o niebezpieczeństwie grożącym ze strony hvana. Nie były mu potrzebne napomnienia Fryderyka. Wstępując na tron po śmierci Elżbiety rozkazał, by nowy dowódca straży w Szliselburgu książę Czurmantejew nie wydawał nikomu żywego więźnia. Dodat kowa instrukcja pozwalała na założenie kajdan i chłostę.
110
Piotr III postarał się również o szerokie rozpowszechnienie wia domości o chorobie umysłowej byłego cara. W tym celu ściągnął go do Petersburga i przeprowadził z nim rozmowę w obecności gadatli wych świadków. Wkrótce dowiedział się o niej poseł angielski i prze kazał natychmiast stosowny raport do Londynu. Wynikało z niego, że wprawózie Iwan jest człowiekiem rozwiniętymi zupełnie normal nie pod względem fizycznym, to jednak mówi nieskładnie i „dziko”. Twierdził na przykład, że prawdziwy car Iwan umarł już dawno, a on sam nosi tylko jego imię. Opozycja przekonała się w ten sposób, że nie można przepro wadzić zamachu stanu w oparciu o aresztanta pozbawionego rozu mu. W odwodzie pozostawał jeszcze jeden pretendent do tronu. Był nim syn Piotra i Katarzyny, siedmioletni Paweł. Dziecko nie mogło być czynnikiem jednoczącym opozycję. Istniała uzasadniona obawa, że stanie się kolejną marionetką na tronie, wygrywaną przez konku rujące ze sobą jednostki. Na czoło opozycji wysuwała się w naturalny sposób Katarzyna. Była żoną panującego, a więc mogła być brana pod uwagę jako jego następczyni. Znano jej ambicję, a ona sama umiała zjednywać sobie zwolenników i przyjaciół nie tylko przez wy'korzy stanie buduaru do celów politycznych, lecz również przez niewiele ją kosztujące, a spryt nie przemyślane gesty. Nielubiana przez Elżbietę, po śmierci imperatorowej wypełniła skrupulatnie wszystkie powinności żałobne, publicznie demonstru jąc swój rzekomy smutek. Zapewniła sobie przez to nie tylko wdzięcz ność duchowieństwa (przez udział w licznych nabożeństwach żałob nych), lecz także uznanie ze strony prostych ludzi, przywiązanych do tradycji i nie podejrzewających Katarzyny o odgrywanie komedii. Im bardziej Piotr III usuwał żonę na plan dalszy, tym większą zyskiwała popularność. Car naruszał święta, carowa - przestrzegała; car łamał posty, carowa - demonstracyjnie dochowywała. Tak było niemal ze wszystkim. Dwór widział w Katarzynie same zalety i zdu miewał się gustem Piotra, którego kochanką była ks. Woroncowa. Poseł francuski w Petersburgu Breteuil tak pisał o niej do Paryża: „Jest niemądra; a co się tyczy jej powierzchowności, to trudno wyobrazić sobie kobietę szpetniejszą od niej; przypomina służącą w zajeździe”1. 111
W przeciwieństwie do Katarzyny, która zręcznie ukrywała niena wiść do męża, Piotr demonstrował swoją niechęć publicznie, bynaj mniej nie zyskując przez to zwolenników i wywołując skutek odwrot ny od zamierzonego. Miarę przepełniło jego zachowanie się w czasie bankietu wydanego na cześć zawarcia pokoju z Prusami. Już sama oko liczność, z której powodu odbywało się przyjęcie, nie wywoływała en tuzjazmu, lecz postępowanie cara na nim spowodowało wstrząs na wet u dworaków przywykłych do gruboskórności i chamstwa cara. Piotr wzniósł toast za zdrowie rodziny carskiej, króla pruskie go oraz zawarty' pokój. Po spełnieniu pierwszego toastu car rozkazał stojącemu za jego krzesłem adiutantowi, gen. Gudowiczowi, zapytać Katarzynę, dlaczego nie wstała, kiedy pito zdrowie rodziny monar szej. Katarzyna odpowiedziała, że nie rozumie pytania. Rodzina ce sarska składała się przecież z cara, niej samej i jej syna. Czy należy przez powstanie czcić samą siebie? Gudowicz posłusznie przekazał odpowiedź Katarzyny carowi. Ten wysłał swego posłańca jeszcze raz. - Powiedz jej, że jest głupia! Powinna wiedzieć, iż książęta holsz tyńscy, dwaj moi stryjowie, są także członkami naszej rodziny. Piotr obawiał się, że Gudowicz nie będzie chciał przekazać do słownie treści rozkazu i wychyliwszy się ze swego miejsca, krzyknął na całą salę: - Głupia! Głupia! Mimowolni świadkowie karczemnej sceny, wśród których znaj dowali się ambasadorzy obcych państw i wysocy urzędnicy dworscy, z trudem ukrywali zmieszanie. Katarzyna była bliska płaczu, ale uda ła, że obraźliwy epitet jej nie dotyczy i poprosiła siedzącego koło niej Itr. Strogonowa, by rozweseli! ją jakąś anegdotą. Strogonow zna lazł się w bardzo niezręcznej sytuacji, gdyż jego żona należała do stronników Piotra i także była świadkiem incydentu. Nie sposób było przecież przeciwstawić się prośbie żony panującego. Ledwo zakoń czył opowiadanie, otrzymał polecenie natychmiastowego opuszcze nia sali bankietowej, udania się do domu znajdującego się poza gra nicami miasta i nie opuszczania go aż do momentu otrzymania spe cjalnego cesarskiego zezwolenia2. W tym samym dniu ks. Woroncowa została odznaczona Orde rem Św. Katarzyny, przysługującym w zasadzie tylko członkom domu panującego; zaś Piotr wydał swemu adiutantowi, ks. Iwanowi Boria112
tyńskiemu, polecenie aresztowania cesarzowej. Tylko wstawiennic two Jerzego holsztyńskiego spowodowało anulowanie rozkazu. Katarzyna musiała przystąpić do kontrataku, jeżeli nie chciała utracić wszystkiego. Grunt pod zamach stanu przygotował sam Piotr przez swoje postępowanie. Carowej pozostawało umiejętnie, przy pomocy ludzi z najbliższego otoczenia, rozpowszechniać wiadomo ści o prawdziwych i zmyślonych nietaktach czy dziwactwach cara. Było tego niemało. Opowiadano, że podczas ćwiczeń izmajłowskiego pułku gwar dii Piotr zauważył swego ulubionego pokojowca, Murzyna Narcyza, bijącego się z czyimś służącym. Przez dłuższy czas przypatrywał się bójce z wyraźnym ukontentowaniem, aż do momentu, kiedy okazało się, iż przeciwnikiem cesarskiego ulubieńca jest zwykły śmieciarz. - Narcyz jest dla nas stracony na zawsze! - zawołał smutno. Dowodzący ćwiczeniami feldmarszałek Razumowski, nie wie dział o co chodzi. -Jakże to - powiedział cesarz - pan nie rozumie, że po tej poni żającej bójce ze śmieciarzem, nie mogę go już dopuścić do siebie? Feldmarszałek udawał współczucie. Po namyśle zaproponował zmycie hańby z Murzyna przez nakrycie go sztandarem pułku. Car zapalił się do pomysłu Razumowskiego. Wezwał do siebie Narcyza, mówiąc: - Utraciłeś honor stykając się ze śmieciarzem! Murzyn nie rozumiał, o co chodzi i tłumaczył, że został napad nięty. W tym jednak momencie pochwycono go i zaczęto przeprowa dzać pod sztandarem. Cała ceremonia została powtórzona trzykrot nie. Narcyz myśląc, że jest to tylko sw;oiste preludium do właściwej kary, wyrywał się trzymającym go żołnierzom tak, iż trzeba było pro wadzić go w czwórkę. Ośmieszające rozkazodawcę widowisko nie skończyło się na tym. Piotr, z własnej już inicjatywy, nakazał upuścić Murzynowi nieco krwi, by w ten sposób całkowicie oczyścić go z hań by. Na placu ćwiczeń rozlegały się przeraźliwe krzyki przestraszone go winowajcy, a przypatrujący się spektaklowi oficerowie i żołnierze z trudem powstrzymywali się od śmiechu. Imperator nie stronił od udziału w licznych w tym czasie afe rach finansowych. Powszechnie znany był jego udział w sprawie gen. Chorwata, który za panowania Elżbiety przywiódł do Rosji serbskich 113
kolonistów wojskowych, ale przy okazji przechwycił znaczną część pieniędzy przeznaczonych przez carową na zagospodarowanie się przybyszów. Wkrótce okazało się, że Chorwat próbował utworzyć własne latyfundium na południowo-zachodnich krańcach Rosji (tzw. Nowa Serbia), przekształcając wolnych współplemieńców w zależnych od siebie poddanych. Kiedy wieści o tym dotarły do Petersburga, Elż bieta nakazała wszczęcie śledztwa. Zmarła nie doczekawszy się jego zakończenia. Chorwat przybył do stolicy wkrótce po śmierci carowej i ofiaro wał po 2 tys. rubli prowadzącemu dochodzenie: Lwu Naryszkinowi, gen. Aleksemu Mielgunowowi oraz generalnemu prokuratorowi Glebowowi. Cała trójka należała do grupy przyjaciół Piotra III. Dwaj z nich: Mielgunow i Glebow przyznali się monarsze do wzięcia łapówki. - Uczciwi z was ludzie - powiedział Piotr - Jeżeli podzielicie się ze mną swym łupem, sam pójdę do Senatu, aby rozstrzygnąć spra wę na korzyść Chorwata. Car wiedział, że poza dwoma skruszonymi, jest jeszcze trzeci Naryszkin, któremu wydawało się, że Piotr nie wie o niczym. Próżne były jednak jego nadzieje. Po konfrontacji zMielgunowem i Glebowem Naryszkin musiał nie tylko przyznać się do wszystkiego, ale i przekazać imperatorowi całą wziętą od Chorwata sumę. Po kilku dniach car drwił z Naryszkina, pytając publicznie: - Co pan uczynił z otrzymaną łapówką? Najbliższe otoczenie Piotra nie brało sobie do serca jego wy bryków, lecz Daszkowa, reprezentująca starą rodową arystokrację, patrzyła jej oczami. Pisała: „Społeczność ta niekiedy przypominała do złudzenia koszary', a dym tytoniowy oraz holsztyńscy generałowie były ulubionymi rozrywkami Piotra. Oficerowie ci byli w przeważającej części kapralami i sierżantami w armii pruskiej. To prawdziwe dzieci niemieckich szewców, najniższe warstwy społeczne. Pomyśleć, że ta hołota żebraków - generałów stanowiła najbliższe otoczenie takie go cara! Wieczory kończyły się zazwyczaj wystawnymi kolacjami i ban kietami w sali przybranej gałęziami sosnowymi, noszącej jakąś nie miecką nazwę ... Rozmowa toczyła się w dzikim, na poły niemieckim języku, ale jego znajomość była niezbędna dla każdego, kto nie chciał stać się pośmiewiskiem dla tego «najjaśniejszego» zgromadzenia”3. W czasie jednego z takich spotkań, jeszcze za życia Elżbiety, 114
doszło do ostrzejszej wymiany zdań między Piotrem a Daszkową. Przyczyną sporu stała się wiadomość, że junkier Czeliszczew został kochankiem krewnej następcy tronu. Piotr oświadczył po pijanemu, że za tę „nieprzystojną miłość” skaże Czeliszczewa na karę śmierci. Generałowie uczestniczący w bankiecie przytakiwali monarsze. Dasz kowa postanowiła ocalić życie młodemu junkrowi. Zauważyła: - Nawet jeżeli ta wiadomość potwierdzi się, kara proponowana dla winowajcy jest stanowczo zbyt wysoka wobec rozmiarów prze stępstwa. - Jesteś zupełnym dzieckiem - odparł Piotr - Widać to z two ich słów. Zlikwidowanie kary śmierci oznacza danie sposobności do wszelkiej rozwiązłości i nieporządków. - Ależ Najjaśniejszy Panie! - kontynuowała niezrażona Daszko wa - mówisz o tej sprawie takim tonem, że winno to zaniepokoić wszystkich siedzących za tym stołem. Wyjąwszy czcigodnych genera łów - dodała ironicznie - Pamiętamy przecież czasy odchodzącej z te go świata Elżbiety, kiedy o karze śmierci nie wspominało się zupełnie. Młodziutka dama dworu minęła się w tym miejscu nieco z prawdą, ale Piotr nie myślał prostować jej słów. - Cóż z tego - powiedział - gdy właśnie dlatego nie ma u nas ani porządku, ani też dyscypliny! Milczenie, które zapadło po słowach księcia, przerwała ponow nie Daszkowa. - Załóżmy Najjaśniejszy Panie, że masz rację... Nie zapomi najmy jednak, że korona imperium spoczywa jeszcze na skroniach twej ciotki! Piotr pokazał jej język w odpowiedzi. Czynił tak zresztą często w czasie nabożeństw odprawianych w cerkwi, kiedy przedrzeźniał popów4. W bankiecie uczestniczyli liczni oficerowie gwardii i korpusu kadetów, którzy natychmiast po zakończeniu przyjęcia roznieśli po całym Petersburgu wieść o słownej potyczce między damą dworu a na stępcą tronu. Daszkowa nie zdawała sobie jeszcze sprawy z niebez pieczeństwa, na jakie narażały się osoby usiłujące przeciwstawiać się władzy lub mieć inny sąd o otaczającym je świecie. Katarzyna wciąż odgrywała rolę cierpiącej i zdającej się na łaskę opatrzności kobiety. 115
Po zgonie cesarzowej przez sześć tygodni codziennie czuwaia po kilka godzin przy zwłokach. Piotr przychodził rzadko, po to tylko, by strofować wartowników, przedrzeźniać duchownych oraz flirto wać z damami dworu. Niechęć do Piotra wzrastała z każdym dniem. Każdy też dzień przynosił nowe wiadomości o kolejnych krokach na drodze zbliżenia z Prusami. W stolicy'w koszarach gwardii wrzało. Jeszcze przed śmier cią Elżbiety zastanawiano się nad różnymi możliwościami rozwiąza nia sprawy następstwa tronu. Teoretycznie było ich kilka. Jak się wy daje, nikt jeszcze wówczas nie brał poważnie pod uwagę kandydatu ry Katarzyny, rzecz jasna, poza nią samą. Rozplotkowany dwór zaw'iązyw'ał intrygi, brano pieniądze od kogo się tylko dało, dono szono na siebie wzajemnie, spiskowano pod pozorem ratowania wiel kości i chwały imperium, mając w rzeczywistości własne interesy na względzie lub, w najlepszym wypadku, powodzenie reprezentowa nego przez siebie kierunku politycznego. Koniec wiosny 1762 r. nie zwiastował rychłego zaspokojenia ambicji osobistych tych wszystkich, którzy odgrywali jakąkolwiek rolę w' politycznym życiu Rosji. Wygasały spory, a dnie m ijały-jak zwykle - na ucztach suto zakrapianych alkoholem, polowaniach i paradach wojskowych. Była to przecież cisza przed burzą. Katarzyna kryła się w cieniu spektakularnych posunięć Daszko wej, która powodowana ambicją chciała grać rolę pierwszej pomoc nicy, a nawet inicjatorki przew'rotu pałacowego. Daszkowa czyniła to tak otwarcie, że nie było chyba w' Petersburgu człowieka, który bę dąc zainteresowany w rozwoju wydarzeń na dworze, nie wiedziałby ojej poczynaniach. Na szczęście nie zdążyła zaszkodzić Katarzynie. Wypadki rozegrały się niemal błyskawicznie, zaskakując niejedno krotnie i ich głównych bohaterów. Katarzyna miała wielu zwolenni ków i sympatyków. Nie wszystkich można było jednak traktować jako przyszłych uczestników zamachu stanu. Przyjrzyjmy się im: Nikita Iwanowicz Panin miał w 1762 r. dobrą pozycję na car skim dworze. Był wychowawcą następcy tronu, ośmioletniego Pawła. W ysoko ceniono jego dyskrecję i talent dyplomatyczny. Na Katarzy nę postawił jeszcze za życia Elżbiety. Kiedy lir. Iwan Szuwałow zwró ci! się do niego, proponując usunięcie z Rosji Piotra (samego lub wraz z żoną) i poparcie kandydatury młodziutkiego Pawła, Panin nie tylko 116
nie zgodził się współdziałać w realizacji przedstawionego planu, ale natychmiast powiadomił o wszystkim Katarzynę. Dzielenie skóry na żyjącym niedźwiedziu nie godziło się z jego sposobem postępowa nia. Nie można było poza tym wykluczyć prowokacji. Zdaniem Panina sytuacja nie dojrzała jeszcze w dostatecznym stopniu do rozstrzygnięcia. Stanowisko wychowawcy Pawia nie dawa ło gwarancji oddziaływania na jego późniejsze decyzje polityczne. Przyszły kierownik Kolegium Spraw Zagranicznych zetknął się z rodziną Szuwałowów jeszcze w czasie, kiedy pełnił funkcję posła rosyjskiego na dworze szwedzkim. Uważał się za kontynuatora poli tyki Bestużewa. Już. sam ten fakt wystarczał, by Panin znalazł się W' krę gu sprzymierzeńców Katarzyny, zwłaszcza że od Piotra odpychał go rozwiązły i kapralski styl życia młodego cara. W otoczeniu monarchy znajdowało się kilka osób, na których mogła polegać Katarzyna. Byli wśród nich: Villebois, prokurator ge neralny Glebow, ks. Michał Wolkoński, Cyryl Razumowski i Grzegorz Tiepłow'. Wszyscy wymienieni zajmowali wysoką pozycję na dworze, jednak przy zmiennych i kapryśnych nastrojach Piotra w każdej chwili mogli utracić swe stanowiska. Razumowski był hetmanem Ukrainy, ale w Petersburgu wiedziano powszechnie, że car zamierza oddać jego urząd swemu ulubieńcowi Andrzejowi Gudowiczowi. Z kolei Tiepłow miał już nieszczęście narazić się monarsze i na pewien czas został osadzony w twierdzy za „nieskromne słowa”. Wprawdzie póź niej przywrócono mu wszystkie utracone w związku z tym tytuły, lecz pozostawiono w stanie spoczynku. Zamach stanu miał jednak tylko wówczas szanse powodzenia, jeżeli zostałby poparty przez wojsko. Fundament sukcesu mieli sta nowić nie orientujący się najlepiej w intrygach dworskich żołnierze gwardii. Myślący sojusznik był niepewmym sprzymierzeńcem, gdyż w każdej chwili mógł rozpocząć działania na własną rękę. Dlatego też Katarzyna najwięcej chyba uwagi poświęciła pozyskaniu gwardii, niezadowolonej z zaprzepaszczenia sukcesów wywalczonych na po lach bitew. W dziele tym bardzo pomocni stali się bracia Orłow'owie. Wszy scy, cala piątka, służyli w gwardii. Na czoło wysuwał się Grzegorz, kochanek carowej. Wysoki, przystojny, silnej budowy, szybko zdobył serce monarszej małżonki. Nie kryl się ze swymi miłosnymi sukcesa 117
mi, ale nie spotkała go kara za zbyt długi język. Odpokutować miał to dopiero znacznie później. Towarzyski i bezpośredni, łatwo zdoby wał przyjaciół, a podwładni przepadali wprost za nim. W chwili prze wrotu liczył niespełna 28 lat. O trzy lata młodszy był drugi z braci, Aleksy, późniejszy współtwórca zwycięstwa floty rosyjskiej w bitwie z Turkami pod Czesmą. To niewątpliwie największa indywidualność spośród pozostałych, którzy nie wyróżniali się szczególnie niczym. Akcja męża Daszkowej, oficera lejb-gwarclii, poszerzyła szeregi zwo lenników Katarzyny. Znaleźli się wśród nich oficerowie pułku preobrażeńskiego: Passek i Bredichin oraz z pułku izntajłowskiego bra cia Rosławlewowie. Katarzyna pisała później, że w gwardii znalazła 40 sprzymierzeńców wśród oficerów oraz 10 tys. wśród szeregowych. Oficerów można było pozyskać stosunkowo łatwo. Wielu z nich było codziennymi gośćmi na dworze, ale skąd szeregowi? Gwardia, jak wszyscy żołnierze, była niezadowolona z pokoju z Prusami. Powodem jej wzburzenia stały się również zamierzone wystąpienia zbrojne przeciw' Danii - planowana wojna o Szlezwik. Sądzono, że wyprawa taka była wyłącznie prywatnym przedsięwzię ciem Piotra, nie cara, lecz małego książątka niemieckiego. W czerwcu 1762 r. wzburzenie osiągnęło stan kulminacyjny. Dwór przeniósł się z Petersburga do letniej rezydencji w Oranienbaumie. W stolicy pozostała tylko Katarzyna, do której zaczęły docho dzić wieści o nowych wybrykach małżonka. W czasie uroczystego poświęcenia kościoła protestanckiego w Oranienbaumie Piotr rozdawał modlitewniki ewangelickie. Roze szły się słuchy, że wkrótce porzuci prawosławie. W tym samym dniu, 25 czerwca (6 lipca), monarcha wydał dekret równouprawniający wszyst kie wyznania oraz odbierający pozostałe po sekularyzacji dóbr majątki kościelne na rzecz skarbu państwa5. Nie dość na tym. Ułaskawił prze stępcę, luteranina, Sasa, kapitana pułku dragonów Seiferta. Do Peters burga przybył generalissimus W'ojsl< rosyjskich ks. Jerzy Ludwik holsz tyński, by sfinalizować przygotowania do wyprawy duńskiej. Napięcie w gwardii rosło. O konieczności zmiany władcy mów'iono głośno, bez skrępowania. Niewiele jednak brakowało, by ro dzący się bunt został spacyfikowany przed wybuchem. 27 czerwca (8 lipca) jakiś gwardzista z pułku preobrażeńskiego oświadczył, że skoro tylko zostanie wydany rozkaz marszu na Danię, gwardia zapyta: 118
- Po co i gdzie nas prowadzą, dlaczego opuszczamy naszą uko chaną matulę carową, której chcemy wiernie służyć? W tym samym dniu rozpoczęło się śledztwo w sprawie podob nego oświadczenia złożonego przez kaprala pułku izmajłowskiego swojemu porucznikowi. Sprawę przekazano majorowi Wojejkowowi, a następnie drogą służbową pułkownikowi Uszakowowi. W czasie przesłuchania okazało się, że kapral rozmawiał na podobny temat z kapitanem Passkiem, który wyrzucił go za drzwi, nie donosząc jednak nigdzie o zajściu. Natychmiast skojarzono tę postawę Passka z doniesieniem na niego, jakie od szeregu dni leżało w kancelarii pułkowej. Passek miał się wyrażać „nieprzystojnie” o ce sarzu. Szczegółowy raport o wszystkich wydarzeniach przesłano Pio trowi, a ten wydał rozkaz aresztowania kapitana. Wieczorem tego samego dnia polecenie cesarza zostało wykonane. Wieść o aresztowaniu rozeszła się lotem błyskawicy. Po nitce, której koniec udało się uchwycić Piotrowi, można było dojść do kłęb ka, a więc przede wszystkim do braci Orłowów' i - rzecz jasna - Kata rzyny. Pierwsze poczynania spiskowców'wskazywały wyraźnie, że chcą ratować własną skórę. Nie istniał żaden plan przewrotu. Katarzyna była lepiej przygo towana do zamachu stanu kilka lat temu, kiedy spiskowała z Williamsem, niż teraz, chociaż nie cieszyła się wówczas tak powszechnym poparciem, jak obecnie. Grzegorz Orłów pospiesznie powiadomił Daszkową o zatrzy maniu Passka, dowiadując się o wizycie, jaką jej złożył kapitan po przedniego dnia wieczorem. Teraz gościem Daszkowej był Nikita Panin. Wytrawny polityk zdawał sobie doskonale sprawę z następstw zbyt pospiesznych i niedostatecznie przemyślanych posunięć. Starał się więc uspokoić przejętą i przestraszoną parę spiskowców. Uznał, że najlepszym sposobem zapobieżenia ewentualnemu nieszczęściu jest zbagatelizowanie całego incydentu. Stwierdził, iż chodzi najpraw dopodobniej o jakieś drobne przewinienie służbowe. Niecierpliwy Orłów pobiegł dowiedzieć się czegoś bliższego w tej sprawie. Od szedł także Panin, a Daszkowa pozostawiona sama sobie zdecydo wała powiadomić o wszystkim kolejnego spiskowca, Roslawlewa. Po drodze spotkała drugiego z Orłowów, Aleksego. Ten wyraź nie ucieszył się z przypadkowego spotkania. 119
- Księżno! Jechałem do pani, by ją poinformować, że Passek został osadzony w areszcie jako więzień stanu. Czterech wartowni ków stoi przed jego drzwiami, a ponadto po dwóch przy każdym z okien. Mój brat pobiegł powiadomić Panina, a ja przekazałem już wiadomość Rosławlewowi. - Czy Rosławlewa bardzo przestraszyły te wieści? - zapytała Daszkowa. - Tak, trochę był wystraszony - odpowiedział Orłów - Ale po co stoimy na ulicy. Pani pozwoli, że odprowadzę ją do domu. - T u jestem bezpieczniejsza niż w domu, gdzie nie mogę ukryć się przed służbą. Proszę jednak powiedzieć Rosławlewowi, Łasuńskiemu, Czortkowowi i Bredichinowi, aby natychmiast udali się do pułku izmajłowskiego i tam wraz ze swymi oddziałami oczekiwali na carową na przedmieściach stolicy'. Następnie niech pan łub któryś z pańskich braci pędzi do Peterhofu i w moim imieniu prosi carow'ą, by wsiadła do przygotowanego powozu i udała się do izmajłowskiego pułku gwardii. Żołnierze gotowi są do ogłoszenia jej władczynią i wprowadzenia do stolicy. Proszę jej również powiedzieć, że nie miałam sposobności przekazać tego wszystkiego na piśmie. Być może przyjdę sama na jej przywitanie. Według relacji Daszkowej, powóz dla Katarzyny był przygoto wany już poprzedniego dnia, po w'ieczornej wizycie Passka i Bredichina. Chodziło o to, by Katarzyna nie musiała zamawiać karety przez źle do niej ustosunkowanego ministra dworu Izmajłowa. Rozstawszy się z Orłowem, Daszkowa powróciła do domu, aby odpocząć po godzinach trwogi i niepewności. Zamierzała przebrać się w strój męski; okazał się jednak zbyt ciasny i krępował jej ruchy. Obawaając się podejrzeń służby, położyła się do łóżka udając sen, ale już po godzinie zerwała się usłyszawszy łomotanie w bramę wej ściową. W domu Daszkowej zjawił się teraz najmłodszy z braci Orło wów, pytając, czy' nie zbyt pospiesznie zażądano od carow'ej przyjaz du do stolicy. Osłupienie Daszkowej przekształciło się w niczym nie powstrzymywany wybuch gniewu. Nie dobierała słów; nakazała na tychmiast wykonać wydane już polecenie stwierdzając, że w prze ciwnym wypadku „Piotr III uprzedzi ją i zniszczy wszelkie szanse ura towania Rosji i imperatorowej”. Księżna została znowu sama. Była pozbawiona jakiejkolwiek moż 120
liwości działania. Przestała panować nad wydarzeniami. Energiczna i am bitna kobieta musiała spokojnie czekać, co przyniesie dzień następny. Nadzieja zwycięstwa przeplatała się z krańcowym pesymizmem. Kiedy wreszcie nadszedł oczekiwany z niecierpliwością ranek, było już po wszystkim. Przewrót dokonał się, i to bez udziału księżnej6. W tym samym bowiem mniej więcej czasie, kiedy u Daszkowej zjawił się Grzegorz Orłów z wiadomością o aresztowaniu Passka, do Cyryla Razumowskiego przybył w podobnej misji inny z braci, Fiodor. Powiadomił Razumowskiego ponadto o zamiarze Aleksego, który chciał przewieźć Katarzynę z Peterhofu do koszar pułku izmajłowskiego. Razumowski musiał się o tym dowiedzieć, gdyż dowodził tą jednostką. Natychmiast po odejściu Orłowa wezwał do siebie drukarza Tauberta. - W podziemiach domu należącego do Akademii Nauk znajdują się zecer i drukarz wraz ze wszystkimi rzeczami potrzebnymi do opu blikowania manifestu o przewrocie. Masz iść do nich i przeprowa dzić korektę! Razumowski był zarazem prezydentem Akademii Nauk, stąd też dom, o którym mowa, znajdował się pod jego administracją. Taubert nie chciał się podjąć zlecenia. -W ie s z już zbyt wiele, a chodzi o twoją i moją głowę. Idź tam, gdzie ci rozkazuję!7 Po północy z Petersburga do Peterhofu wyjechali Aleksy Orłów oraz Wasyl Bibikow. Budowę Peterhofu, wspaniałej rezydencji, skła dającej się z kilku pałaców otoczonych ogrodami, rozpoczął jeszcze w 1710 r. Piotr I. Jego ulubioną siedzibą był wybudowany z czerwo nej cegły pałacyk (Monplaisir). W 1748 r. do zachodniego skrzydła carowa Elżbieta rozkazała Rastrellemu dobudować pawilon, prze znaczony na przyjęcia w ściślejszym gronie. Teraz zajmowała go Ka tarzyna. 28 czerwca (9 lipca), o szóstej rano oficerowie przybyli do celu swej podróży. Wszyscy jeszcze spali. Rozbudzona dama dworu Szargorodzka poszła obudzić Kata rzynę. Zdenerwowany Aleksy wszedł za nią. Zwrócił się do carowej. - Czas wstać! Przygotowaliśmy wszystko, by wprowadzić panią na tron! - Opowiedz dokładnie, co się stało? - Passek aresztowany! Carowa nie ociągała się dłużej. Ubrała się natychmiast i kareta 121
pomknęła do stolicy. Pojechało sześć osób: Katarzyna, Szargorodzka, lokaj Szkurin, Bibikow, Aleksy Orłów i woźnica. Zmęczone wyprawą do Peterhofu konie nie wytrzymały trudów kolejnej szalonej jazdy. Zaczęły ustawać. Szczęście nie opuściło Katarzyny. Na kilka kilome trów przed miastem podróżni spotkali powóz, w którym siedział Grze gorz Orłów i ks. Fiodor Bariatyński, jadący im na spotkanie. Katarzy na przesiadła się. Wkrótce podjeżdżała wraz z towarzyszami do Kalinkina, gdzie rozlokowany byt pułk izmajłowski. Grzegorz wyskoczy! z powozu i pobiegł naprzód, by przygoto wać wszystko na przyjęcie kochanki. Kiedy powóz powoli podjeżdżał do koszar, rozległo się bicie bębnów na alarm. Na plac apelowy wy biegali rozbudzeni gwardziści. Katarzyna wysiadła. W okamgnieniu otoczy! ją tłum żołnierzy i oficerów. Słychać było okrzyki: - Urraaa! - Niech żyje nasza matuszka, Katarzyna! Przejęta i rozradowana wspaniałym przyjęciem, podawała łaska wie ręce do ucałowania. Na placu apelowym zjawił się kapelan pułko wy, o. Aleksy. Obecni złożyli przysięgę na wierność „imperatorowej i samowładczyni Katarzynie II”. Kiedy przybył Cyryl Razumowski, było już po ceremonii. Ale to nie był jeszcze koniec. Na stronę spiskowców należało przeciągnąć pułk siemionowski kwaterujący na Fontance. Gdy pochód dotarł do miasta, okazało się, że przez most Sarski i Nowy (Obuchowski i Siemionowski) ma szerują już żołnierze siemionowscy uprzedzeni wieścią, rozchodzącą się błyskawicznie. Znowu rozległy się okrzyki na cześć nowej władczyni. Trasa marszu uległa zmianie. Zamiast na Fontankę, ruszono przez ulicę Sadową i Prospekt Newski prosto do Pałacu Zimowego. Po drodze przyłączali się grupkami żołnierze pułku preobrażeńskiego, zdezo rientowani postępowaniem oficerów i szybkością rozgrywających się wydarzeń. Część biegła w stronę Sadowej, część pod Pałac Zimowy. Przejście pułku preobrażeńskiego na stronę Katarzyny nie dokonało się tak prosto i zwyczajnie, jak pułku izmajłowskiego i siemionowskiego. Skąpe wieści o wydarzeniach dotarły do preobrażeńców za pośrednictwem rajtara z gwardii konnej, wzywającego ich do marszu na Pałac Zimowy, „do matuszki”. Żołnierze wybiegli z koszar. Za nimi 122
pospieszyli oficerowie, którzyjednak nie zdradzali najmniejszej ocho ty do podporządkowania się uzurpatorce. Kilku z nich stanęło żoł nierzom na drodze. Major Wojejkow dosiadł konia i płazował szablą swych podwładnych. Uciekł dopiero wówczas, kiedy cała rota ruszy ła przeciw niemu do ataku na bagnety. Od niechybnej śmierci urato wał go ryzykowny skok do Fontanki. Prócz Wojejkowa po stronie Piotra III opowiedzieli się jeszcze kapitan Izmajłow i porucznik Woroncow. Kiedy jednak premier - major ks. Mienszykow krzyknął: „Niech żyje imperatorowa, nasza samowładczyni!”, okrzyk po wtórzony został przez wiele żołnierskich gardeł. Gwardziści ruszyli naprzeciw Katarzynie. Do spotkania doszło na Newskim Prospekcie. Żołnierze pułku preobrażeńskiego wołali do carowej: - Wybacz nam, że przyszliśmy ostatni, ale zatrzymali nas ofice rowie! Czterech aresztowaliśmy. Chcemy tego samego, czego chcą nasi bracia!8 Ulice wypełniały się tłumem. Było wśród niego sporo zwykłych gapiów, zwabionych rosnącym zamieszaniem. Słychać było krzyki i śpiewy'. Przewrót pałacowy zamieniał się z wolna w wielkie ludowe widowisko, w którym uczestniczyli - zdawało się - wszyscy miesz kańcy stolicy. Na Newskim Prospekcie do pochodu dołączyła się gwardia kon na. Dopiero ona wprowadziła pewien lad. Uzbrojeni gwardziści we wspaniałych mundurach otoczyli powóz Katarzyny, eskortując go aż do cerkwi Kazańskiej. Hałaśliwe „ura!" mieszało się z pojedynczymi okrzykami na cześć monarchini. Kiedy carowa wkraczała do cerkwi w otoczeniu przyjaciół, była dopiero dziewiąta. Biły dzwony. Zgromadzeni modlili się o długie lata życia i panowania Katarzyny, prosząc o łaskę boską dla jej syna, wiel kiego księcia Pawła Piotrowicza. Koło dziesiątej nowa władczyni przybyła do Pałacu Zimowego, który był już otoczony wiernymi jej oddziałami. Znalazły się tutaj nie tylko pułki: izmajłowski, preobrażeński i siemionowski, lecz również oddziały z garnizonu stołecznego, pułki: jamburski, koporski, new ski oraz petersburski, a także, mocno spóźnione, astrachański i ingermanlandzki, których żołnierze musieli wystąpić przeciw swoim dowódcom, wiernym Piotrowi. Nowo przybyli, znalazłszy się pod 123
Paiacem, składali natychmiast przysięgę na wierność Katarzynie; przy sięgę przyjmował arcybiskup petersburski Beniamin. Panin przywiózł do Pałacu Zimowego następcę tronu, ośm io letniego Pawła. Kiedy Katarzyna zjawiła się wraz z synem na balko nie, nie było końca nowym wybuchom entuzjazmu. Nastąpiły teraz męczące, chociaż nie tak już pełne zdenerwowania i niepewności, jak poprzednie, godziny przyjmowania życzeń i hołdów ze strony przedstawicieli najwyższych władz państwowych, urzędników Sena tu, Synodu, kolegiów, wreszcie przybywających stale dworzan9. Rozdawano zgromadzonym opublikowany manifest. Głosił on: „My, z Bożej laski Katarzyna II, imperatorowa i samowładczyni wszechrosyjska, itd., itd., itd. Wiadomo wszystkim wiernym synom Ojczyzny rosyjskiej, jak wielkie niebezpieczeństwo groziło całemu państwu. Pierwsza poczuła na sobie niszczenie praw swych kościelnych nasza grecka wiara pra wosławna; w najwyższym niebezpieczeństwie znalazł się Kościół nasz grecki przez zmianę dawnej wiary prawosławnej i wprowadzenie no wej. Po drugie: przez zawarcie nowego pokoju ze złoczyńcą sława rosyjska, wywalczona zwycięskim orężem i krwi przelaniem, całko wicie oddana została w zupełną niewolę; ponadto stanowiące o ca łości państwa naszego porządki wewnętrzne zupełnie zmienione zostały. Dlatego też, świadomi grożącego naszym wiernym podda nym niebezpieczeństwa, byliśmy zmuszeni, wezwawszy na pomoc Boga oraz jego poczucie sprawiedliwości, a także widząc wszystkich naszych wiernych poddanych życzenie jasne i niedwuznaczne, wstą pić na tron nasz rosyjski samowładny, a wszyscy nasi wierni poddani złożyli nam uroczystą przysięgę. Katarzyna”10. Tymczasem ten, którego usunięto z tronu, znajdował się wciąż na wolności. Należało podjąć odpowiednie środki ostrożności, by zabezpieczyć się przed możliwą kontrakcją, grożącą ze strony Piotra. Wszystkie drogi wychodzące z miasta zostały obsadzone wojskiem. Aresztowano przybywających z Oranienbaumu i Peterhofu. Niewiele brakowało, by na moście Kalinkinowskim, obsadzonym przez szwadion gwardii konnej, doszło do starcia z nadciągającym, wciąż wier nym Piotrowi, pułkiem lejb-kirasjerów. W ostatniej niemal chwili żoł nierze z tego pułku przeszli na stronę Katarzyny, aresztując dowód 124
cę i oficerów. Radość z udanego zamachu stanu ulica petersburska wyrażała w różny sposób. Wprawdzie nie doszło do wystąpienia ele mentów przestępczych, lecz wódka płynęła strumieniami. Krążyły pogłoski, że za przewrotem stoją ambasadorowie państw niezado wolonych z niedawno zawartego sojuszu z Prusami. Jeszcze w tym samym dniu Katarzyna przeprowadziła się z Pa łacu Zimowego do gmachu, w którym mieszkała w ostatnich latach swojego życia carowa Elżbieta. Budynek znajdował się koło mostu Policyjnego. Gest ten był dobrze wyreżyserowany. Nowa carowa podkreśla ła w ten sposób, iż całkowicie zrywa z kierunkiem politycznym re prezentowanym przez zrzuconego z tronu małżonka, a powraca do dawnego, „elżbietańskiego” systemu sojuszów. Armia dostosowała się do języka symboli. Zrzuciła znienawidzone, wzorowane na pru skich, mundury, przywdziewając wysłużone i stare, obowiązujące za Elżbiety'. Sekretarz ambasady francuskiej Claude Charlemagne de Rulhiere, obserwator wydarzeń pilnie zbierający wszystkie ploteczki, opisywał kolejny spektakl rozgrywający się na stołecznej ulicy. W czasie pokazywania Pawła przez Katarzynę ludności Peters burga, rozległy się głosy: -Jedzie cesarz! Ludzie rozstępowali się. Utworzono szpaler, którym przeszedł orszak pogrzebowy. Trumnę otaczali żołnierze niosący pochodnie. Wkrótce, krocząc w milczeniu, znikli z oczu ciekawie spoglądających na nich gapiów. Jak pisze Rulhiere, „lud tłumaczył sobie cały ten prze wrót w ten sposób, że Piotr umarł, a Katarzyna jest regentką w imie niu małoletniego syna”. Kiedy potem pytano Daszkową, czemu mia ło służyć opisane widowisko, odpowiadała: -W szystk o było przygotowane i zrobione dla wielkiego celu". Cherchez la femme! Jeśli opisywane przez Rulhiere’a wydarze nie miało rzeczywiście miejsce, to pomysłodawcy należy niewątpli wie szukać wśród kobiet, nawet w decydujących chwilach okazują cych nadmierne zamiłowanie do maskarad i przebieranek. Sama Katarzyna wystąpiła wieczorem tego dnia w mundurze ka pitana preobrażeńskiego pułku gwardii, co spowodowało kolejny wy buch żołnierskiego entuzjazmu. Daszkowa, która spotkała się z Kata rzyną dopiero przed południem, a więc kiedy już było po wszystkim, 125
pospieszyła w jej ślady. Imperatorowa wzięła mundur od kapitana Talyzina, zaś jej przyjaciółka od lejtnanta Puszkina, dwóch młodych ofi cerów, odpowiadających wzrostem i figurą obydwu kobietom. Daszkowa była niepocieszona. Tyle starań, przygotowań, oso bistego ryzyka, a wszystko odbyło się bez jej udziału! W pamiętnikach usiłowała wyolbrzymić swoją rolę w wydarzeniach 28 czerwca pisząc nawet, że to właśnie ona zwróciła uwagę carowej na możliwe nie bezpieczeństwo grożące ze strony Piotra. Takie ostrzeżenie nie było potrzebne, gdyż sama Katarzyna doskonale zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. Opanowanie stolicy dawało jej wprawdzie wyraźną przewagę nad obalonym małżonkiem, ale ten nie tylko znajdował się na wolności, lecz również posiadał wciąż jeszcze znaczną swobodę działania. Nie znano stanowiska Prus wobec przewrotu, a obawa przed czynnym wmieszaniem się ich w sprawy rosyjskie, nie była całkiem bezpodstawna. Wystarczyłaby prośba obalonego cara. Piotr dowiedział się o zamachu bardzo późno. W tragiczny dla niego piątek obudził się z silnym bólem głowy po pijatyce poprzedniego wieczoru. W Peterhofie znalazł się wraz ze świtą dopiero kolo drugiej. Właśnie tu, a nie w Oranienbaumie, za mierzał zjeść obiad w towarzystwie małżonki. Katarzyny już nie za stał. Zaskoczenie było całkowite. Zastanawiano się, co robić. Wreszcie Szuwałow, Trubecki i Woroncow zdecydowali się po jechać do stolicy, aby wyjaśnić sytuację; jeżeli - jak przypuszczali doszło do próby zamachu stanu, zamierzali przekonać Katarzynę o bezcelowości takiego postępowania. Żaden z trzech wysłanników nie powrócił już do Piotra. Wszy scy trzej przysięgli nowej władczyni. Niejasne przeczucia i domysły znalazły potwierdzenie w godzi nę później, kiedy do nabrzeża przybił barkas, którym przywieziono ognie sztuczne na wieczorne przyjęcie. Ze stateczku wysiadł porucz nik Bernhorst i złożył relację o wydarzeniach petersburskich. Kobiety ze świty cesarskiej straciły głowę, lecz wojskowi posta nowili działać zdecydowanie. Fligel-adiutant Rejzer otrzymał rozkaz zamknięcia drogi do Petersburga, pułkownik Niejełow miał zabrać z Kronsztadu 3 tys. żołnierzy i przybyć wraz z nimi do Peterhofu, adiu 126
tant Kostomarow miał przyprowadzić do Oranienbaumu pułki ingermanlandzki i astrachański. Próby szukania pomocy w wojsku zakoń czyły się jednak całkowitym niepowodzeniem. Do Piotra napływały teraz nieprzerwanie dokładne informacje o wydarzeniach w stolicy. Na naprędce zwołanej naradzie zaznaczyły się różnice stanowisk co do dalszego trybu postępowania. Jedno tylko nie ulegało wątpli wości; najpilniejszym zadaniem było zapewnienie Piotrowi III osobi stego bezpieczeństwa. Stary feldmarszałek Burhard Münnich, znajdujący się na służ bie rosyjskiej jeszcze od czasów Piotra I, później niejednokrotnie od grywający w państwie czokw ą rolę, mający wiele do zawdzięczenia Piotrowi 111, pospieszył z radą godną starego żołnierza. Zapropono wał, by car wraz z niewielką świtą pojechał wprost do Petersburga i spotkał się z ludem. Miał wysłuchać spokojnie wszystkich życzeń, a następnie przyrzec ich spełnienie. Gwarancją powodzenia - mówił Münnich - są liczne podobne przykłady z łat panowania Piotra I. Hi storia się powtarza. Piotr III bał się ryzyka. - N ie dowierzam imperatorowej. Może pozwolić, by mnie znie ważono - powiedział. Inni radzili wyjazd do twierdzy kronsziadzkiej, a poseł pruski Goltz ucieczkę do oddziałów stacjonujących w Narwie. Pomysłów nie brakowało, a wśród doradzanych carowi kierunków ucieczki, oczy wiście tylko ,,W' celu zebrania wiernych oddziałów wojskowych”, zna lazł się i rodzinny Holsztyn, i daleka Ukraina. Sprzeczne pomysły nie ułatwiały decyzji, a każda minuta przynosiła dalsze straty. Na wier ność Katarzynie przysiągł już garnizon kronsztadzki. O tym Piotr jesz cze nie wiedział. Wydarzenie to miało miejsce w czasie, gdy ks. Bariatyński, przekonany o oddaniu kronsztadczyków' dla imperatora, płynął do Peterhofu. Niedawno mianowany dowódca twierdzy Nummers zdany był wyłącznie na swój rozsądek. Najpierw zjawił się u niego płk Niejełow, w godzinę później przybył, wysłany również przez Piotra, gen. de Vier z rozkazem przy gotowania się do powitania cara. Wraz z de Vierem przybył Bariatyń ski. Niemal jednocześnie z opanowanego przez Katarzynę Petersbur 127
ga przywieziono rozkaz admirała Tałyzina, by nikogo nie wpuszczać, ani też nie wypuszczać z twierdzy. Wkrótce zresztą Tałyzin zjawił się osobiście, informując Nummersa o sytuacji w stolicy. Dowiedziaw szy się o prawdopodobnym przybyciu Piotra do Kronsztadu, dopro wadził do natychmiastowej przysięgi miejscowego garnizonu na wierność Katarzynie. Tymczasem Bariatyński powróciwszy do Peterhofu zastał Piotra rozdrażnionego coraz gorszymi wiadomościa mi. Wypił już wiele. Jego świta zmniejszyła się znacznie. Z pomocą przybyli tylko żołnierze holsztyńscy kwaterujący w Oranienbaumie. Wreszcie o jedenastej wieczorem Piotr odpłynął do Kronsztadu. Wraz z 29 osobami płynął galerą, za nim jacht z 18 osobami świty, w której znajdował się poseł pruski Goltz oraz sporo służby, zwłasz cza kuchennej. O pierwszej po północy zarzucono kotwicę przed zamkniętym wejściem do portu. Miczman Kożuchow stojący na warcie, usłyszaw szy kogo ma przed sobą, odkrzyknął: - Nie ma już cara Piotra! Jest carowa Katarzyna! W twierdzy podniesiono alarm. Okręty zawróciły pospiesznie. Galera z carem popłynęła do Oranienbaumu, jacht do Peterhofu. Klę ska zbliżała się szybko i nieodwołalnie. Car wpadł w otępienie, za mknął się w kajucie i patrzył przed siebie niewidzącymi oczami12. W czasie, gdy Bariatyński przybył do Peterhofu z fałszywą in formacją o sytuacji w Kronsztadzie, w Petersburgu na posiedzeniu Senatu czytano własnoręczny ukaz Katarzyny. „Panowie senatorzy! Wychodzę obecnie z wojskiem, aby umocnić tron; wam, jako memu najwyższemu rządowi, pozostawiam z pełnym zaufaniem w opiece: ojczyznę, lud i mego syna. Katarzyna”13. Pierwsze wyruszyły z miasta pułki huzarskie i kozackie dowo dzone przez Aleksego Orłowa, za nimi szła artyleria prowadzona przez ks. Mieszczerskiego, wreszcie gwardia, którą wiodła sama carowa. Między stolicą a wojskami bez przerwy kursowali kurierzy. Z Pe tersburga co trzy godziny donoszono, że carewicz zdrów, a w mie ście panuje spokój. Marsz wojsk odbywał się również bez żadnych zakłóceń. Obawiano się tylko, by zdetronizowany cesarz nie próbo wał wysadzić desantu i opanować stolicy, pozbawionej obecnie obro 128
ny. Dyrektor poczty baron Asch otrzymał rozkaz zawieszenia wszel kiej działalności urzędowej. Oddziały wierne nowej władczyni posuwały się w nieładzie. W ciągu 3 godzin przebyły zaledwie 10 kilometrów, dzielących stoli cę od zajazdu Krasnyj Kabaczok (Czerwona Karczemka). Tutaj zarzą dzono postój. Zmęczenie dawało się we znaki. Niemal wszyscy byli na nogach od dwudziestu czterech godzin i działali w najwyższym napięciu nerwów. Katarzyna z Daszkową, która nie odstępowała już carowej, wyciągnęły się na rozłożonych w zajeździe płaszczach woj skowych. W dalszą drogę ruszono dopiero nad ranem. Tymczasem przednia straż dowodzona przez Aleksego Orłowa działała w sposób bardziej zdecydowany. Okazało się, że w czasie odpoczynku Katarzyny Orłów zdążył opanować Peterhof i zająć do godne pozycje wyjściowe do przeprowadzenia ataku na Oranienbaum, gdzie schronił się Piotr III. Nie było to już jednak potrzebne. Po przyjeździe do Peterhofli Katarzyna otrzymała list od męża, przywieziony przez gen. Izmajłowa, w którym zrzekał się praw do tro nu rosyjskiego i prosił o udzielenie zezwolenia na wyjazd do Holsztynu. Chciał wyjechać wraz z Woroncową oraz gen. Gudowiczem. Car przy znawał się w ten sposób do swej słabości i całkowitej bezradności. Katarzyna uspokoiła się zupełnie. Sama podyktowała oficjalny akt „dobrowolnego” zrzeczenia się tronu przez Piotra i wysłała Izmajłowa z powrotem. Razem z nim po jechali: Grzegorz Orłów i ks. Golicyn. Piotr podpisał dokument bez sprzeciwu. Orłów i Golicyn pognali z radosną wieścią do Petersburga. Zde tronizowany car wraz z Woroncową, Gudowiczem oraz Izmajłow'em wsiedli do przygotowanej karety i opuścili teren parku pałacowego. Nie ujechali daleko. Karetę otoczyli huzarzy i gwardziści na koniach, konwojując ją aż do obozu carowej. Między nimi znalazł się czło wiek, który miał jeszcze odegrać niepoślednią rolę w dziejach Rosji. Był nim kapral lejb-gwardii Grzegorz Potiomkin. Piotra przywieziono do Peterhofu o pierwszej po południu. Poza najbliższym otoczeniem carowej tylko niewielu ludzi wiedziało, że ekscar znajduje się w najbliższym sąsiedztwie. Znaczył teraz mniej niż jakikolwiek żołnierz z otaczającego go konwoju. Był zupełnie 129
otępiały. Oddał swoją szpadę, zdjął wielką wstęgę Orderu Św. An drzeja, zrzucił noszony dotąd mundur pułku preobrażeńskiego prze bierając się w inne ubranie. Powtarzał w kółko prośbę o pozostawie nie go wraz z Woroncową. Wydawało się, że nie zdaje sobie sprawy ze swojego położenia i nie przeczuwa grożącego mu niebezpieczeń stwa. Nie wiedział przecież, że Woroncową została aresztowana i o spotkaniu nie mogło być mowy. Byłego imperatora czekało więzienie w Szliselburgu. Bastyiia Wschodu miała przyjąć jeszcze jednego więźnia stanu. Wydarzenia potoczyły się jednak tak szybko, że odpowiednie pomieszczenie nie zostało przygotowane na czas. Wobec tego, w drodze wyjątkowej łaski, Katarzyna pozwoliła Piotrowi zamieszkać w pałacyku w Ropszy. O piątej po południu 29 czerwca (10 lipca) wielka kareta zaprzę żona w 6 koni, otoczona uzbrojonymi grenadierami, ruszyła z Peterhofu, wioząc zdetronizowanego cara w jego ostatnią w życiu podróż14. Ustąpiło nerwowe napięcie towarzyszące zamachowi. Daszko wa błąkała się bezczynnie po pokojach, szukąjącjeszcze sprawy, w któ rej załatwieniu mogłaby być pomocna. Dlatego też, kiedy księżniczka holsztyńska poprosiła ją o umożliwienie widzenia się z carową, natych miast pospieszyła do komnaty imperatorowej. Jakież było jej zdziwie nie, kiedy zastała w niej wyciągniętego na kanapie Grzegorza Orłowa. Leżał przed nim spory pakiet akt, które ten zamierzał rozpieczętować. - Co pan robi? - zapytała. - Cesarzowa kazała mi to przejrzeć - odpowiedział Orłów. -A le ż to niemożliwe ! - krzyknęła Daszkowa - Nie wolno tego robić, dopóki nie zostaną wyznaczone osoby dysponujące odpowied nimi pełnomocnictwami. Jestem pewna, że ani pan, ani ja nie mamy prawa rościć sobie do tego pretensji. Rozmowa urwała się, gdyż doniesiono, że żołnierze włamali się do piwnic pałacowych, rozbili beczki z winem węgierskim i roz poczęli pijatykę. Daszkowa zeszła na dół. Udało jej się nawet zapro wadzić jaki taki porządek po oddaniu wszystkich posiadanych przy sobie pieniędzy i udzieleniu solennej obietnicy, iż po powrocie do Petersburga będą mogli pić w stołecznych szynkach na koszt pań stwa, ile dusza zapragnie. Teraz znowu skierowała swoje kroki na górę. W pokoju, w któ rym nadal rozwalał się Orłów, rozłożone już były trzy nakrycia obia 130
dowe. Daszkowa została zaproszona przez Katarzynę do wspólnego posiłku. Orłów nie ruszył się z miejsca, więc stół przysunięto do kana py. Nie był to najmilszy widok dla dobrze wychowanej księżnej. Kata rzyna zauważyła wyraźną zmianę jej nastroju. - Co się pani stało? - Proszę nie zwracać na mnie uwagi. To skutki piętnastu bezsen nych nocy' i niebywałego zmęczenia - uprzejmie skłamała Daszkowa. - On chce opuścić służbę wojskową - mówiła Katarzyna, wska zując na Orłowa - Byłabym niewdzięcznicą, gdybym się na to zgodziła. Daszkowa przekonała się, że Orłów związany jest z carową nie tylko udanym zamachem stanu, lecz i bardziej osobistymi więzami. Stanowiło to dla niej bolesny cios. Dotychczas mogła mniemać, że właśnie ona jest osobą najbliższą monarchini15. Następnego dnia rano nowa jedynowładczymi święciła triumfalny wjazd do stolicy. Już na przedmieściach zgromadziły się radosne tłumy. Powitanie w samym Petersburgu przeszło wszelkie oczekiwania. Jechano wśród nieusta jącej wrzawy i okrzyków na cześć imperatorowej. Na ulicach pojawi ły się orkiestry wojskowe. W cerkwiach dzwoniły wszystkie dzwony, a z otwartych szeroko świątyń wychodzili w uroczystych procesjach duchowni, niosąc bogato zdobione, błyszczące w promieniach słoń ca ikony. Carowa i jej dama dworu przeżywały osobisty triumf, speł nienie swych zamierzeń. Minęło napięcie, a najgorsze było już poza nimi. Daszkowa osłabła. Korzystając z zezwolenia Katarzyny, przed Pałacem Letnim odłączyła się od imperatorowej i pospieszyła do swe go starego wuja. Doświadczony, widzący niejedno krewniak ostudził zapał rozgorączkowanej siostrzenicy. Stwierdził, że można było już. dawno przewidywać odsunięcie Piotra III od władzy. Radził jedno cześnie, by nie dowierzać carskiej przyjaźni. - Nie trwa ona długo - mówił - i nie dotrzymuje zobowiązań wziętych na siebie. Daszkowa pospieszyła teraz do ojca. Okazało się, że przysłany wraz z oddziałem oficer, który miał dbać o bezpieczeństwo Woroncowa, zrozumiał rozkaz jako polecenie zamknięcia księcia w areszcie domowym. Daszkowa, wciąż jeszcze w mundurze oficera gwardii, nakazała ściągnąć wszystkie warty. Później odwiedziła siostrę, która drżała z obawy o dalszy swój los. Katarzyna nie zamierzała się jed nak mścić na mało znaczącej i niezbyt mądrej księżniczce. Kiedy wy 131
szła ona później za mąż za Polańskiego, zezwoliła na jej powrót z M o skwy, gdzie się przesiedliła wkrótce po przewrocie. Wielkoduszna carowa została następnie matką chrzestną najstarszego syna Woroncowej, a po kilku latach z jej córki uczyniła damę dworu. Mieszkańcy stolicy nie przestawali tymczasem dawać wyrazu swojej radości. W szynkach, karczmach i zajazdach pojawili się żołnie rze, żądając bezpłatnego poczęstunku w zamian za zasługi, jakie po łożyli dla „matuszki". Przerażeni bezczelnością swych gości, szynkarze nie zamierzali się im sprzeciwiać. Wódka, wino i piwo lały się strumie niami. Ulicami przewalała się pijana gawiedź. Rej wodzili gwardziści z pułku izinajłowskiego podkreślający, że właśnie oni pierwsi udzielili pomocy Katarzynie. Od czasu do czasu rozchodziły się wieści, iż imperatorowej grozi niebezpieczeństwo ze strony Prusaków. Tłumy ciągnę ły pod pałac, by sprawdzić, czy nic się nie stało. Katarzyna była już bardzo zmęczona ciągłym przerywaniem snu i pokazywaniem się lu dziom zgromadzonym przed rezydencją. Pisała o tym później: „Zmęczona usnęłam bardzo prędko, gdy wtem znowu zbudzo no mnie. Oto żołnierze pułku izmajłowskiego przestraszyli się, że chcą mnie zabić. Na próżno oficerowie, będący na straży przy moich pokojach zapewniali ich, że żyję i jestem zdrowa, nie chcieli im wie rzyć. Służba tedy była zmuszona budzić mnie. Gdy się im pokazałam, zaczęli krzyczeć z radości. Widziałam, że obawa ta, oprócz miłości ku mnie, wynikła z nadmiernego picia w tym dniu triumfu. Krzyknęłam na nich surowo, aby szli spać i mnie dali wypocząć. Oni pokornie wysłuchali i odtąd już spokojnie mogłam wypocząć. W Pe tersburgu podczas letnich miesięcy można powiedzieć, że prawie nie ma nocy. Jednak alarmy te na razie się już nie powtarzały, dopiero po kilku tygodniach zaczęły się znowu trwożne zapytania o moje życie. Musiałam wydać rozkaz, żeby już zaprzestali ty ch alarmów, gdyż wy dalam odpowiednie rozkazy co do bezpieczeństwa mojej osoby. Od tąd już z tej strony nie napotykałam żadnych przeszkód”16. Katarzyna zaleciła nawet zamknięcie wszystkich szynków na jedną dobę. Życie wracało powoli do normy, a „matuszka” zatrosz czyła się teraz o wyrażenie wdzięczności dla uczestników spisków. Najbardziej skorzystali bracia Orłowowie. Uzyskali tytuły hrabiow skie, majątek ziemski z trzema tysiącami dusz; najbliższy sercu caro wej Grzegorz - Krzyż Kawalerski Św. Aleksandra i tytuł szambelana, 132
A leksy-W stęgę Orderu Św. Aleksandra i nominację na majora w puł ku preobrażeńskim, zaś Fiodor - nominację na porucznika w pułku siemionowskim. Pensję szambelana podniesiono do wysokości półtora tysiąca rubli rocznie, a kamerjunkra do tysiąca. O 5 tys. rubli podniesiono wynagrodzenie otrzymywane przez hetmana Razumowskiego, ks. Wołkońskiego i Panina. Daszkowa dostała 12 tys. rubli. Piotr Passek, którego aresztowanie stało się bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia akcji, został szambelanem oraz dodatkowo otrzymał tysiąc dusz, podobnie kapitanowie Sergiusz Bredichin, Michał Łasuński i Michał Pochwisniew. Lista nagrodzonych była bardzo długa. Obłowił się rów nież ks. Bariatyński, dostał 30 tys. rubli, tysiąc dusz oraz nominację na kamerjunkra. Awansował także, wyróżniający się w akcji oranienbaumskiej, wachmistrz Grzegorz Potiomkin, zaś do jego kieski posy pało się 10 tys. rubli. Nawet sierżantom z pułku izmajłowskiego, bra ciom Wsiewołodskim wypłacono 20 tys. rubli17. Ograniczana dotychczas w wydatkach przez Elżbietę, a następ nie Piotra III, Katarzyna zadziwiała swą hojnością. Dobrze znała war tość prawdziwej przyjaźni, wiedziała jednak również, że najlepszym środkiem jej umocnienia jest złoto. Przed przeszło półtora wiekiem tron francuski i Paryż warte były mszy dla Henryka IV; tron rosyjski z całą pewnością wart był kilkuset tysięcy rubli, zwłaszcza kiedy nie trzeba było ich płacić z własnej kieszeni. 6(17) lipca Katarzyna podpisała manifest, zawierający oficjalną wersję wydarzeń. Zaczynał się słowami: „Wstąpienie nasze na Wszechrosyjski Tron Cesarski stanowi wi domy dowód tej prawdy, że gdzie nieobłudne serca działają na poży tek, tam ręka boska im pomaga. Nie mieliśmy nigdy zamiaru ani życze nia, by w ten sposób objąć władanie, w jaki Bóg, wedle jego niezna nego zrządzenia dal nam tron ojczyzny rosyjskiej”. W idowisko trwało więc nadal. Dopisywano tylko coraz to nowe akty i sytuacje. Dla znających dobrze nową władczynię słowa manife stu były tylko dalszym ciągiem zręcznie rozgrywanego dramatu. Katarzyna przypominała waśnie między Elżbietą a Piotrem, opo wiadając się naturalnie po stronie zmarłej poprzedniczki; zwracała uwagę na jego „nieprzystojne” zachowanie się po śmierci Elżbiety. Oświadczała, że gdyby nie ona, Katarzyna, ciało carowej nie zostało 133
by pogrzebane w należyty sposób. Stwierdzała wreszcie, że Piotr był wrogiem Cerkwi prawosławnej. Była to prawda, lecz sama Katarzyna też nie grzeszyła poboż nością. Dwulicowi dworacy' szybko, szybciej niż Piotra, nauczyli ją maskować prawdziwe uczucia. Z dalszych słów manifestu wynikało, że tylko brak czasu i zbieg okoliczności, wywołany, naturalnie, zrządzeniem boskim, nie pozwo liły Katarzynie przyjąć wysłanników ludu, którzy rzekomo przybyli, aby prosić ją o przejęcie władzy. Później - stwierdzała carowa - kie dy zdecydowała się postawić kres czynom małżonka, prowadzącego ojczyznę do zguby, nie zdążyła nawet opuścić miasta, gdy otrzymała od Piotra akt oficjalnego zrzeczenia się tronu. Zobowiązywała się przestrzegać wszystkich praw i zwyczajów rosyjskich, bronić wiary prawosławnej, aby nie zawieść zaufania pod danych, którzy oddali władzę w jej ręce18. Dramat nie zakończył się na tym i wkrótce przemienił się w tra gedię. W pałacu w Ropszy, leżącej o kilkanaście kilometrów na połu dnie od Peterhofu, po raz pierwszy w swoim 35-ietnim życiu znalazł się zdetronizowany car Piotr III. Pałac był piękny. Zbudował go Piotr I, ofiarowując w prezencie ks. Romodanowskiemu. Za panowania Elżbiety Ropsza stała się własnością carowej. Teraz zamieniono ją na więzienie. Przed drzwiami komnaty, w której osadzono aresztanta, bez przerwy nocą i dniem spacerował wartownik. Wokół pałacu rozsta wiono gęste straże. Piotr zaprzestał wszelkiego oporu, byl całkowi cie zrezygnowany, nie rościł już żadnych pretensji do tronu. Jego li sty z Ropszy pełne były uniżonych próśb o niewielkie chociaż złago dzenie trudnych warunków, w jakich się znalazł. Pisał: „Wasza Wysokość! Proszę kazać usunąć straż od drzwi mego aresztu. Już i tak ten pokój, przeznaczony na moje więzienie, jest mały. Wiadomo Pani, że mam zwyczaj chodzić po pokoju; teraz nie mogę chodzić i nogi mi puchną. Również są pewne chwile, kiedy obecność żołnierza jest dla mnie okropną i nie do zniesienia. Proszę tylko o taką ulgę, którą nawet największemu zbrodniarzowi można zrobić. Byłych mych dworzan proszę odesłać do króla pruskiego. Bóg 134
Wam nagrodzi, jeżeli tych kilka drobnostek raczy Wasza W ysokość dla mnie spełnić. Zaręczam, że z tych ulg nie skorzystam w sposób, który uwłaczałby memu honorowi, ani też nie uczynię żadnych kro ków przeciw Jej Osobie”. W innym liście wracał do sprawy, o której wspominał już w' chwili swego aresztowania: „Jeżeli Wasza W ysokość nie chce mnie i tak już dość nieszczę snego zupełnie zgnębić, to proszę zrobić mi tę ulgę i pozwolić Elż biecie Romanownie ze mną zamieszkać. Proszę okazać mi trochę li tości. Pokorny sługa Piotr”’9. Ekscesarz był nadal naiwny jak dziecko. Trudno było przecież przypuszczać, że żona zgodzi się na oficjalny powrót jego kochanki. Aresztowano go i przewieziono do Ropszy nie po to, by umościć mu tutaj wygodne gniazdko. Katarzyna spełniała drobne życzenia mał żonka, jeśli tylko nie zwiększały możliwości jego ucieczki. 30 czerw ca (11 lipca) poleciła gen. Wasylowi Suworowowi z pułku preobrażeńskiego przywieźć do Ropszy lekarza Lidersa, Murzyna Narcyza oraz oberkamerdynera Timlera. Piotr miał również otrzymać skrzypce i ulu bionego mopsa. Wypuszczono na wolność ppłk. Kuhla, jednego z ofi cerów holsztyńskich, żonatego z mamką carowej. Za więźnia odpowiedzialny był Aleksy Orlow. Starał się maksy malnie uprzykrzyć mu życie i sprowokować awanturę. Zezwolił na przykład na spacer, ale kiedy tylko otwarto drzwi, stojący' przed nimi żołnierze skrzyżowali broń, nie przepuszczając więźnia. Katarzyna nie bardzo wiedziała co ma dalej robić z uwięzionym mężem. Szybko zarzuciła myśl o Szliselburgu. Przypadkowe uwolnie nie Piotra mogło ogromnie skomplikować sytuację. Wysłanie go z po wrotem do Holsztynu także nie rozwiązywało sprawy. Można było tylko mieć nadzieję, że przeżyty przez niego wstrząs odbije się na jego zdrowiu. Nie odznacza! się zresztą nigdy dobrą kondycją. Pozo stawało oczekiwanie. Swoimi myślami dzieliła się z Grzegorzem Orłowem. Ten po stanowił przyspieszyć bieg wypadków, licząc, iż umocni to jego po zycję. Carowa spodziewała się takiej decyzji, ale oficjalnie nie chciała wiedzieć o niczym. Stan zdrowia Piotra pogarszał się z każdym dniem. Prócz Lider135
sa do Ropszy przyjechał lekarz sztabowy Paulsen. Obydwaj medycy nie znaleźli istotnych powodów do niepokoju, ale niebezpieczeństwo zagrażało z innej strony. Orłowowie dobrze zrozumieli intencje carowej. 6 (17) lipca rano oficerowie wywieźli z Ropszy kamerdynera, by zamach na życie Piotra obyt się bez świadków. Zaczęto przygotowa nia. Aleksy Orłów pisał do Katarzyny: „Matuszko! Miłościwa Pani! Życzymy Wam zdrowia przez nie zliczone lata. Aż do chwili wysłania tego listu jesteśmy wraz ze swym oddziałem zadowoleni, ale potwór nasz zasłabł bardzo, chwyciła go kolka i boleści i boję się, by nie umarł dzisiejszej nocy, a bardziej boję się jeszcze, aby nie ożył. Powodem mej bojaźni jest zarówno to, że mówi głupstwa, wprawiając nas w wesołość, jak i to, iż rzeczywiście jest dla wszystkich niebezpieczny, bowiem czasem mówi tak, jak by chciał przywrócić stan poprzedni. Wierny Wasz niewolnik aż do śmierci - Aleksy Orłów”. Kolejny list Orłowa świadczył już o osiągnięciu zamierzonego celu. „Matuszko! Miłosierna Pani! Jak mam wyjaśnić, opisać to, co się stało: nie uwierzysz wiernemu swemu niewolnikowi, ale jak przed Bogiem wyjawię Ci prawdę. Matuszka! Gotów jestem iść na śmierć, lecz sam nie wiem, jak doszło do tego nieszczęścia. Jeśli nam nie wybaczysz, przepadliśmy. Matuszka! Nie ma go już na świecie... Nikt się tego nie spodziewał, gdyż nie ośmielilibyśmy się pod nieść ręki na władcę. Ale, Pani, wydarzyło się nieszczęście. Przy stole pokłócił się z księciem Fiodorem Bariatyńskim, nie zdążyliśmy ich roz dzielić, a było już po nim. Nie pamiętamy, co czyniliśmy, lecz jesteśmy wszyscy winni, warci śmierci. Przebacz mi, chociażby ze względu na brata mego. Spełniłem swój obowiązek i nie ma już czego dochodzić. Przebacz lub rozkaż, jak najszybciej skończyć. Świat już niemiły: roz gniewaliśmy Cię i na wieczność zgubiliśmy swoje dusze”20. Co naprawdę stało się 6 lipca w Ropszy? Dla nikogo nie ulegało wątpliwości, że śmierć Piotra była Kata rzynie bardzo na rękę. Po mieście zaczęły krążyć plotki. Katarzyna przewidywała taki rozwój wydarzeń. Nakazała przeprowadzenie sek cji zwłok, dając wyraźne wskazówki, że lekarze mają szukać śladów trucizny. Wiedziała dobrze, że mąż nie został otruty. Rzeczywiście. Tak prowadzona sekcja dała wynik negatywny. 136
Carowa poszła jeszcze dalej. Rozkazała wystawić zwłoki zmar łego na widok publiczny, by już nikt nie miał wątpliwości co do natu ralnej przyczyny zgonu. Przez dwa dni, od 8 do 10 (19-21) lipca przez Ławrę Aleksandra Newskiego przewalały się tłumy. Piotr 111 leżał w otwartej trumnie na wysokim katafalku. Był ubrany w mundur dra gonów holsztyńskich, szyję miał owiniętą szalikiem. Przed wejściem do soboru stała warta, kolejno wpuszczając ciekawych. W środku stali oficerowie, nie pozwalali się zatrzymywać i kierowali ludzi natych miast do wyjścia po przeciwległej stronie. Mim o to wielu dostrzegło, że twarz byłego władcy zupełnie sczerniała. Nie ulega wątpliwości - nawet jeśli przyjmiemy, że bezpośrednią przyczyną śmierci Piotra był atak serca - iż bójka z Bariatyńskim i brać mi Orłowymi musiała go przyspieszyć. Najprawdopodobniej jednak Piotr został uduszony w czasie kłótni wynikłej za stołem biesiadnym. Oficjalny komunikat podpisany przez Katarzynę donosił, że car zmarł wskutek nagłego ataku kolek hemoroidalnych, na które cier piał od dawna21. W pogrzebie, jaki odbył się w cerkwi Blagowieszczeńskiej, Ka tarzyna nie wzięła udziału, ulegając rzekomo prośbom członków Se natu. Do Daszkowej powiedziała: - Ogromnie boleję nad tą śmiercią. To cios, który rzucił mnie w błoto. - O tak, Madam e-odpowiedziała dama dworu - Dla sławy Pani i mojej nastąpiła ona zbyt szybko22. Słowa te mogły mieć dla Daszkowej fatalne konsekwencje. Na szczęście Katarzyna miała w tej chwili inne kłopoty i przeszła nad powstałym incydentem do porządku dziennego. Daszkowa ufała swej szczęśliwej gwieździe ponad wszelką miarę i wieczorem tego samego dnia stała się sprawczynią kolejnej sceny. Paplając beztrosko z kilkoma bliskimi jej osobami wyraziła się, że Aleksy Orłów z pewnością pogodzi się z faktem, iż trudno teraz im obojgu oddychać tym samym powietrzem. Orłów był mimowolnym słuchaczem tej deklaracji. Udał obojętność, lecz przez następne dwa naście lat nie odezwał się do Daszkowej ani słowem. Przyjaźń prze mieniła się szybko w niechęć, nawet z trudem ukrywaną wrogość. Później Daszkowa niejednokrotnie przypominała sobie proro cze słowa wuja o niestałości uczuć władców, chociaż - przyznać trzeba 137
- do końca zachowała sympatię dla Katarzyny. Była tylko zazdrosna 0 nowych przyjaciół, zwłaszcza tych, którzy pozyskali carową na dro dze wiodącej przez jej sypialnię. Po latach z rozczuleniem wspomi nała nawet drobne przykrości doświadczone ze strony władczyni. Tymczasem Katarzyna, już w blasku władzy, zwierzała się ze wszystkiego swemu stałemu powiernikowi, który na wieść o udanym przewrocie chciał natychmiast powrócić z dalekiej Warszawy do Pe tersburga. Powiernikiem tym był Stanisław Poniatowski. „Usilnie proszę Pana o niespieszenie się z przyjazdem tutaj dla tego, że obecność Pana, wobec teraźniejszych wypadków, byłaby nie bezpieczną dla niego, a i dla mnie również szkodliwą. Przewrót, któ ry wypadł dla mnie pomyślnie, uważam za cud. Wprost zadziwiającą jest jednomyślność w uskutecznieniu tegoż. Jestem niezmiernie za jęta i dlatego nie zdaję Panu szczegółowej relacji. W ciągu całego życia będę dążyła do tego, aby być Panu pożyteczną oraz zachowam dlań 1Jego rodziny szacunek. Obecnie czeka mnie wiele niebezpieczeństw. Nie spałam trzy noce i jadłam dwa razy w ciągu czterech dni. Do wi dzenia. Życzę zdrowia. Katarzyna”23. Wieść o przewrocie dotarła także do Berlina. Fryderyk II przyjął ją słowami: „Piotr dał się złożyć z tronu z taką łatwością, z jaką dziecko kładzie się spać”. Po 34 latach, w 1796 r., dokonał się ostatni akt spektaklu. Było to już po śmierci Katarzyny. Cesarz Paweł I zarządził powtórny po grzeb Piotra III, połączony z jego koronacją, na którą nie miał czasu za życia. Paweł wyładowywał w ten sposób swoją nienawiść do mat ki, demonstrując zarazem przywiązanie do ojca, którego zapewne nie tylko nie pamiętał, ale który - o ironio! - najprawdopodobniej nie był jego ojcem. Uroczystości pogrzebowe trwały przez cały mie siąc, od 19 (30) listopada do 18 (29) grudnia. Car brał w nich osobisty udział, podobnie jak wyżsi urzędnicy i ambasadorzy obcych państw'. Koronacji zwłok dokonano 25 listopada (6 grudnia). Piotra III pocho wano obok jego poprzedniczki - carowej Elżbiety. Ponure widowi sko dobiegło końca, a „Hamlet na tronie”, jak nazywali Pawła współ cześni, rozpoczynał swoje krótkie i zakończone tragicznym finałem panowanie. 138
IV. Pierwsze lata panowania
O czym myślała i co czuła nowa władczyni imperium? Któż dzisiaj może powiedzieć cokolwiek pewnego na ten temat? Jedno tylko nie ulegało wątpliwości. Była zmęczona. Nieprzespane noce i pełne zdenerwowania dnie musiały odbić się na samopoczuciu Kata rzyny. Jeszcze jako wielka księżna mogła okazać zmęczenie, zamknąć się w swoich apartamentach i spędzić czas na lekturze czy rozmyśla niach. Cesarzowej nie wolno było tego czynić. Katarzyna była znowu samotna, mimo że otoczona dworzana mi okazującymi radość ze zmiany panującego i przedkładającymi swoje usługi. Gdzie szukać prawdziwej przyjaźni, nie zabarwionej nadzieją osobistej korzyści? |ak wierzyć senatorom, którzy tak jak Piotrowi III i Dymitrowi Wołkowowi chcieli i jej wystawić pomnik? Gorzkie doświadczenie uczyło, że stawianie posągów wcale nie świadczy o rzeczywistych uczuciach lojalności, a jedynie o rosnącej rzeszy pochlebców, owładniętych strachem przed utratą swojej po zycji. Życzenia od koronowanych głów europejskich oraz gratulacje rezydentów obcych dworów były jedynie formalnym spełnieniem pro tokolarnego obowiązku. Katarzyna nie miała złudzeń w tej mierze. Kilkanaście lat poby tu na dworze rosyjskim też zrobiło swoje. Przypatrywała się rozgryw kom koterii i sama brała w nich udział. Rozumiała, że łatwo zdobyty tron może być równie łatwo utracony. Potrzebna była więc taka poli tyka, która nie byłaby przysłowiowym łataniem dziur, lecz stawiała sobie wielkie, dalekosiężne cele. Przede wszystkim należało wzmoc nić własną pozycję. Usunięcie męża z grona żyjących było tylko nie wielkim, chociaż zbrodniczym krokiem w tym kierunku. 139
Jednym z podstawowych problemów wymagających rozwiąza nia było znalezienie środków wiodących do zrównoważenia budżetu państwa. Piotr znalazł drogę najprostszą, lecz jakże zawodną - dru kowanie pieniędzy. Posunięcie to było jedynie paliatywem, dającym wyłącznie doraźne korzyści, a nie zapobiegającym kryzysowi finan sowemu. Katarzyna miała szersze spojrzenie. Z końcem lipca 1762 r. zaleciła Senatowi odebranie pieniędzy wypożyczonych przez skarb państwa, sprzedaż szlachcie części ziem państwowych, likwidację zbędnych etatów w wojsku i służbie cywil nej oraz zwrócenie uwagi na to, by urzędy nie stawały się synekura mi dającymi możliwość łatwego wzbogacenia się. W lipcu wprowadzono również dekret o handlu ustanawiający protekcyjną politykę celną, zabraniający wywozu potażu i przędzy lnianej. Zerwano kontrakt z Szemiakinem na dzierżawę ceł, zawarty jeszcze w 1758 r. Na zalecenie carowej Senat rozpatrzył także spra wę ewentualnej obniżki cen soli. Uznano to za rzecz możliwą do prze prowadzenia, jednak pod warunkiem, że jednocześnie zostaną pod niesione podatki od wyszynkowanego wina, piwa i miodu. Duchowieństwo kołatało do „miłosiernego i prawosławnego” serca Katarzyny z prośbami o zniesienie dekretu Piotra III w sprawie zarządu dóbr kościelnych. Z trudem przyszło wydać decyzję w tej materii. Na Kościół prawosławny patrzyła oczami władczyni, jako na czynnik mogący utrwalić i umocnić jej pozycję. Z drugiej strony wie działa dobrze, że anulowanie poprzednich postanowień cofa kraj, prowadzi do zmniejszenia dochodów państwa. Wielokrotnie zasię gała opinii Senatu i swoich najbliższych doradców. Wreszcie 12 (23) sierpnia zlikwidowała Kolegium Ekonomii, przywracając stan poprzed ni. Kolejnym krokiem prowadzącym do legalizacji przewrotu miała być koronacja. Katarzyna nie zamierzała z tym zwlekać. Całą uroczy stość przygotowywał Nikita Trubecki. Koronacja, zgodnie z tradycją winna się była odbyć w Moskwie. Kremlowskie apartamenty Katarzy ny połączono z cerkwią Streteńską specjalnie wybudowanym, drew nianym korytarzem. 11 (22) września 1762 we wsi Pietrow'skoje pod Moskwą, nale żącej do hetmana Razumowskiego, zebrali się wszyscy goście zapro szeni na uroczystość, by złożyć gratulacje cesarzowej. Uroczysty wjazd do Moskwy odbył się dw'a dni później, zaś główne uroczystości koro 140
nacyjne 22 września (3 października). Metropolita nowogrodzki Dy mitr mówił w czasie kazania: - Będą ten cud wysławiać kaznodzieje, opiszą w księgach hi storycy, z ochotą przeczytają uczeni, wysłuchają z radością nie umie jący czytać i następne pokolenia będą sławić wielkość bożą. W ostatnim dniu uroczystości, 29 września (10 października), wystąpił prawosławny biskup mohilewski Jerzy Konisski, oddając ca rowej w' opiekę cały naród białoruski i zaklinając ją, by broniła wszyst kich „błahoczestywych” przed atakami na prawdziwą ich wiarę. Ko nisski nie miał odwagi publicznie nazw'ać swych przeciwników po imieniu, wiadomo było jednak, że chodzi o polskich duchownych rzymskokatolickich i unickich. Być może jeszcze wówczas carowa nie zwróciła szczególnej uwagi na wystąpienie biskupa mohylewskiego, jednak już wkrótce powróciła do spraw w nim poruszonych. Dla uczczenia uroczystości koronacyjnych wybito medal. Na jed nej stronie znajdowało się popiersie imperatorowej, na drugiej ale goryczne wyobrażenie państwa rosyjskiego i religii prawosławnej, podnoszących tarczę z imieniem Katarzyny, nad którą była korona. Przed tymi postaciami widniała pochylona osoba składająca hołd, wyobrażająca duchowieństwo, wojsko i osoby cywilne. Dwa napisy głosiły: „Za uratowanie wiary i ojczyzny” oraz „Koronowana w M o skwie, 22 dnia września 1762 roku”’. Z łaski Katarzyny skorzystał były kanclerz wielki Bestużew. Po wrócił z wygnania i natychmiast zajął się ze świeżą energią intrygo waniem przeciw swym dawnym przeciwnikom, którzy tymczasem zmienili front i stali się sprzymierzeńcami Katarzyny. Był jednym z nie licznych, którzy udawali, że nie zwracają uwagi na zażyłość władczy ni łączącą ją z przystojnym Orłowem. Zyskał sobie jej sympatię, udo kumentowaną miłym starczemu uchu zwrotem: „batiuszka”. Inaczej patrzył na monarchinię Nikita Panin. Sądził, że nowa władczyni skorzysta z jego wieloletniego doświadczenia nabytego w czasie pobytu w Sztokholmie, w okresie kiedy Szwecja była sw o istą republiką arystokratyczną. Snuły mu się po głowie projekty re form, zmian systemu administracyjnego imperium, a zwłaszcza władz centralnych. W lipcu przedstawił carowej obszerny projekt przewi dywanej reformy. 141
Składaj się on z dwóch części. W pierwszej Panin proponował powołanie Rady Cesarskiej, w drugiej podział Senatu na departamenty. W zasadzie projekt Panina nie wnosił niczego nowego do rosyjskich tradycji rządzenia i administracji. Podnoszono później słusznie, że Rada Cesarska miała spełniać te same zadania, co dawniej Najwyższa Rada Tajna, Gabinet Cesarski czy Konferencja. Według projektu Pani na w skład Rady mieli wchodzić czterej sekretarze stanu (spraw za granicznych, wewnętrznych, wojennych i morskich) oraz od dwóch do czterech „radców cesarskich”. Rada miała się zbierać codziennie, oprócz sobót, niedziel i świąt, by w obecności imperatorowej rozpa trywać najistotniejsze problemy wewnętrznej i zagranicznej polityki państwa. Carowa miała wydawać decyzję na podstawie przedłożo nych przez członków Rady opinii. Podział Senatu na odpowiednie departamenty odpowiadał zakresowi działania poszczególnych se kretarzy stanu. Do projektu Panina carowa powracała wielokrotnie, nanosiła poprawki, dyskutowała z autorem, konsultowała z doradcami, długo jednak nie mogła zdecydować się na jego podpisanie. Zręczny Panin przedstawił projekt w postaci gotowego manifestu. Wystarczyło tyl ko sięgnąć po pióro, zanurzyć w kałamarzu i podpisać. Pióro wład czyni kreśliło jedynie uwagi na marginesie dokumentu. Były one bar dzo pouczające. W słowie wprowadzającym do projektu Panin napisał: „Władca nie może w inny sposób z pożytkiem sprawować władzy, jak tylko rozdzielając ją rozumnie między małą liczbę specjalnie po to wybra nych osób”. Katarzyna przekreśliła tę uwagę. Panin sugerował, by czterech doradców, którzy mieli zająć się określonymi sprawami, na zwać ministrami, Katarzyna proponowała określić ich „jakimś termi nem rosyjskim”, wreszcie z niechęcią zgodziła się na „sekretarzy sta nu”. Panin dawał Senatowi władzę powoływania nowych oraz likwi dowania starych departamentów, w zależności od potrzeby, Katarzyna zmieniła tekst w sposób zasadniczy, zezwalając jedynie Senatowi na składanie raportów o konieczności przeprowadzenia takich zmian. „Departamenty" Katarzyna zamieniła na „ekspedycje”2. Wszystkie poprawki szły w kierunku zmniejszenia kompeten cji projektowanych organów zarządzania państwem na rzecz nieogra niczonej władzy monarchy. W tym właśnie celu dokonała przewrotu. 142
Panin tego nie rozumiał lub udawał, że nie rozumie. Wciąż powracał do swego projektu i ponawiał zapytania, kiedy zostanie zatwierdzo ny. Liczył na ograniczenie samowładztwa; na rozszerzenie kręgu lu dzi współdecydujących w państwie, wśród których miał niepłonną nadzieję sam się znaleźć; wreszcie na ograniczenie roli faworytów. Wraz z nim na decyzję Katarzyny czekała z niepokojem cała arysto kracja rosyjska. Jedni liczyli na korzyści, spodziewając się wejść do Rady; inni obawiali się wzmocnienia przeciwników. Katarzyna przestała się wreszcie wahać. Zorganizowała kolej ne przedstawienie. Panin był tak pewny sukcesu, że w grudniu prze kazał rezydentowi saskiemu wiadomość o mających wkrótce nastą pić zmianach w systemie administracji państwowej. 28 grudnia 1762 (8 stycznia 1763) mógł składać sobie gratulacje. Ale tylko rankiem. Wtedy bowiem cesarzowa podpisała przygotowany przez Panina manifest o utworzeniu Rady Cesarskiej i podziale Senatu na departa menty. Jakież jednak było zdziwienie i rozczarowanie doświadczo nego polityka, kiedy tego samego dnia wieczorem dowiedział się, że Katarzyna, wzorem jednej ze swych poprzedniczek - carowej Anny, przedarła już podpisany dokument. Zamierzony zamach na samowładztwo nie doszedł do skutku. Nie był on groźny dla Katarzyny. Przeprowadzony przy zachowaniu wszelkich form wiernopoddaństwa, mógł zostać łatwo unicestwiony. Wcześniej przygotowywano coś znacznie groźniejszego. 2(13) października 1762 do sierżanta pułku preobrażeńskiego Czichaczowa przyjechał kpt. pułku izmajłowskiego Iwan Guriew, pro sząc go o pożyczkę. W rozmowie wspomniał, że Iwan Szuwałowwraz z czterema innymi ważnymi osobistościami, do których przyłączyło się około 70 osób, planuje wyniesienie na tron uwięzionego ekscara Iwana Antonowicza. Spiskowcy zdawali sobie sprawę, że zamierzo ne przedsięwzięcie musi być pomyślane jako impreza o dość odle głym terminie realizacji, ze względu na stale demonstrowane przy wiązanie żołnierzy pułków gwardyjskich do nowej monarchini. Li czyli się nawet z możliwością przelewu krwi. Czichaczow natychmiast dał znać o wszystkim kpt. Jakubowi Pobiedińskiemu z moskiewskiego szwadronu dragonów, który utrzy mywał bliskie kontakty z Grzegorzem Orłowem. Już następnego dnia 143
Czichaczowowi zlecono zebranie jak najwięcej wiadomości o spisku i jego uczestnikach. Nie dość na tym. 3 (14) października w pokojach Katarzyny zjawił się Wasyl Szkurin, jej lokaj, komunikując, iż zaczęły się niepokoje w pułku izmajtowskim, a tamtejszy porucznik Piotr Chruszczów wykrzykiwał: Jak poszło na zmianę - niech będzie zmia na! Minęły zaledwie trzy miesiące od przewrotu, a Katarzyna poczu ła, że grunt zaczyna osuwać się spod jej nóg. Rozkołysać społeczeń stwo i pokazać mu, jak łatwo można zmienić panującego - to sprawa prosta; trudniej wyciszyć rozpolitykowanych poddanych. Katarzyna wezwała do pałacu Cyryla Razumowskiego, senatora Wasyla Suworowa oraz gen. Piotra Wadkowskiego, nakazując im ze branie wiadomości o spisku, bez wszczynania oficjalnego śledztwa. Zalecała, by czynić to bez rozgłosu. Pamiętała dobrze, że obalenie Piotra 111 zaczęło się właśnie od aresztowania jednego ze spiskow ców. Niedawna historia była dobrą nauczycielką. Przyznać zresztą trze ba, że i uczennica okazała się osobą pojętną. Aresztowań nie dało się jednak uniknąć. Ogarnęły szerokie grono zamieszanych w sprawę kolejnego zamachu stanu. W nocy z 3 na 4 (z 14 na 15) października aresztowano łącznie 15 oficerów gwardii. Rozpoczęło się dochodzenie. Pierwszy zeznawał podporucznik z pułku siemionowskiego, Sergiusz Weprejski. Stwierdził, że na tydzień przed koronacją zwró cił się do niego sierżant z pułku preobrażeńskiego Lew Tołstoj infor mując, że porucznik pułku ingermanlandzkiego Siemion Guriew po siada wiadomości o utworzonej w różnych oddziałach gwardyjskich grupie spiskowców, zmierzających do obalenia Katarzyny. Iwana miał wydostać z twierdzy jakiś Lichariew, o którym jednak nie udało się zebrać żadnych dokładnych wiadomości. Dowiedziano się natomiast z zeznań Weprejskiego, że na czele spisku stali: Iwan Szuwałow, Iwan Golicyn oraz być może Izmajłowowde, pochodzący z arystokracji ro syjskiej oficerowie gwardyjscy, blisko ze sobą spokrewnieni. Trudno było wyobrazić sobie przykrzejszą niespodziankę. Puł ki gwardyjskie - pretorianie Katarzyny - przestały być zadowolone z carowej! Pułk ingermanlandzki, izmajtow'ski, preobrażeński, siemionowski - wszędzie dotarło i przyjęło się rzucone czyjąś ręką bun townicze nasienie. Śledztwo trwało dalej. Kolejnym przesłuchiwanym był sam Gu144
riew. Początkowo przyznał się do rozmowy z Tołstojem, ale stwier dził, że wszystko to, co mówił, było jego - Guriewa - wymysłem. Przesłuchiwany po raz drugi odwołał częściowo swoje poprzednie zeznania. Rzeczywiście, Tołstoj mówił mu o zawiązanym spisku, jed nak nie wspominał o wykradzeniu z twierdzy cara Iwana. Guriew roz nosił takie wiadomości, bo był rozżalony na Katarzynę za pominięcie go w awansie. Trzeci z zeznających - kapitan pułku izmajłowskiego Michał Szypow - poszerzył krąg osobistości zamieszanych w sprawę. Do nazwisk Izmajłowów, Golicyna i Szuwałowa dorzucił jeszcze nazwi sko Panina. Guriew w rozmowie z nim przechwalał się: -Jest jeszcze druga partia, w której znajduje się Korf [dyrektor policji - W. S.] i ona też chce Iwanuszce przywrócić tron. Nasza partia jest znacznie lepsza, tylko Panin i Szuwałow nie bardzo jeszcze wiedzą, kogo uczynić carem. Przesłuchiwany ponownie, Guriew po wtarzał: - Tak mówiłem, ale wymyśliłem to wszystko przez zawiść. Przy okazji komisja śledcza dowiedziała się, że w ostatnim dniu uroczystości koronacyjnych Piotr Chruszczów wydał obiad połączo ny z „wielkim pijaństwem” - jak zeznawali świadkowie. Uczestniczy ło w nim dziesięć osób, które obecnie, bez wyjątku, znalazły się w wię zieniu. Chruszczów, gadatliwy pyszałek i kawalarz, nie dopuszczał nikogo do głosu. Mówił: - Tak zrobimy, że carowa przestanie nami rządzić. Carem bę dzie Iwan Antonowicz. Dzisiejszy, ostatni już dzień radości, zakoń czymy fajerwerkiem! Po obiedzie Chruszczów miał objąć wartę, ale kiedy zjawił się ordynans przynosząc mundur, oficer miał jeszcze tyle przytomności umysłu, że wymówił się od służby nagłym atakiem choroby. Nie przeszkodziło mu to jednak zaraz potem wyrażać się o monarchini, jak powiadają Rosjanie, „matierno”. Przechwalał się, że nie wyjdzie na wartę, dopóki nie doprowadzi swego zamiaru do końca. Pomagać mu miała rzekomo 1000-osobowa grupa zwolenników. W czasie śledztwa Chruszczów zaprzeczył wszystkiemu, a i kil ku spośród jego kompanów nie chciało sobie niczego przypomnieć, słusznie obawiając się surowej kary. Katarzyna nakazała zastosować chłostę. Współbiesiadnicy w o I45
leli jednak znieść batożenie, niż przyznać się do przewinień, za które mogli spodziewać się kary śmierci. Wszyscy podtrzymali swoje po przednie zeznania. Było to najrozsądniejsze w danej sytuacji. Wypusz czono ich na wolność. Cała sprawa miała się skończyć na degradacji, przeniesieniu do innych garnizonów bądź zakazie przebywania w tych miejscowościach, w których aktualnie znajdowała się Katarzyna. Po dwóch dniach 9 (20) października komisja śledcza zmieniła swoje poprzednie postanowienie na niekorzyść oskarżonych. Pięciu uczest ników spisku proponowano skazać na karę śmierci, jednego albo uka rać śmiercią, albo wybatożyć, trzech wysłać na wieś na osiedlenie. Katarzyna zapoznała się z przedstawionymi jej wynikami zakoń czonego dochodzenia. Zorientowała się bez trudu, że sprawa zosta ła rozdmuchana przez prowadzących śledztwo, a proponowana kara w najmniejszym stopniu nie odpowiadała rozmiarom popełnionego przestępstwa. Ono samo było zresztą co najmniej wątpliwe. Posta nowiła skorzystać z okazji i okazać swoją łagodność. Całość sprawy przekazała do zadekretowania Senatowi, który był najwyższą władzą sądowniczą. Wyrok senatu był znacznie łagod niejszy niż postulaty komisji. Na karę śmierci skazano jedynie Piotra Chruszczowa i Siemiona Guriewa; dwóch oskarżonych na „śmierć polityczną”, wiążącą się z odegraniem strasznej ceremonii egzeku cji, ułaskawieniem w ostatniej chwili i zamianą wyroku śmierci na dożywotnią katorgę. Z pozostałych czterech uniewinniono, a jedne go skazano na dożywotnie osiedlenie na Syberii. Teraz dopiero wkroczyła we wszystko carowa. 24 października (4 listopada) wydala swój pierwszy po uroczystościach koronacyjnych manifest. Dotyczył sprawy Guriewa i Chruszczowa. Karę śmierci za mieniała na piętnowanie, wykluczenie ze stanu szlacheckiego i do żywotnie zesłanie na Kamczatkę. Dwóch oskarżonych zesłano dojakucka, a jednego do jego własnego majątku, zakazując mu pobytu w stolicy do końca życia. Warto dodać, że jeden z głównych oskarżo nych, Piotr Chruszczów, uciekł po dziesięciu latach z Kamczatki wspól nie z Beniowskim, wstępując następnie na służbę francuską. Całość sprawy, w tym także \tykonanie wyroku, została zamknię ta już 28 października (8 listopada), a więc w niespełna cztery tygo dnie po jej rozpoczęciu. Widać było w tym rękę samej Katarzyny, która nie chciała, by 146
wieści o prawdziwym czy rzekomym spisku rozeszły się zbyt szero ko. Ogarnął ją strach. Zwrócili na to uwagę również zagraniczni dy plomaci. O niepokoju i dziwnym roztargnieniu cesarzowej donosi! poseł angielski Buckingham; to samo zauważył Francuz Breteuii. Nie przejmowała się sztucznie doczepionymi do spisku osobi stościami dworskimi. Żadna z nich nie była konkurentem do korony. Gorzej jednak, że - jak się przekonała - istnieli ludzie, którzy pamię tali o więzionym Iwanie Antonowiczu i ojej synu Pawle, dwóch rze czywistych pretendentach do czapki Monomacha3. Ich właśnie nale żało usunąć z ewentualnych rozgrywek. O chorobie umysłowej Iwana wiedziała dobrze, gdyż kilka dni po usunięciu Piotra III doszło do spotkania Katarzyny z więźniem sta nu. Osobistą odpowiedzialność za jego losy złożono na barki Panina. Wydał on instrukcję zalecającą namawianie Iwana do złożenia ślu bów zakonnych i zmiany imienia na Gerwazego. Obłąkany nie miał nic przeciwko temu, wyjąwszy imię, które mu się najwyraźniej nie podobało. Sam zaproponował inne -Teodozjusz. Z tych planów nic jednak nie wyszło. Więźnia wyjęto spod jurysdykcji komendanta Szliselburga. Oddano go pod nadzór dwóch oficerów: Własjewa i Czekina. Upoważniono ich, a nawet zobowiązano do zabicia ekscara, w wy padku gdyby ktoś usiłował go uwolnić. Wybuchające w różnych zakątkach imperium zamieszki i bunty chłopskie stanowiły dla carowej jeden z najpoważniejszych proble mów pierwszych lat jej panowania. Ostatnie trzy miesiące 1762 r. i całą pierwszą połowę roku na stępnego Katarzyna spędziła w Moskwie. Najpierw zaczęły do niej dochodzić wiadomości o zamieszkach w Petersburgu. Ulice stolicy przechodziły na noc całkowicie w ręce band włóczęgów i rzezimiesz ków. Napadali nie tylko na pojedynczych przechodniów, ale posuwali się do rabunku sklepów, włamywali się do mieszkań, napadali nawet na stróżów porządku. Mim o zarządzeń mających na celu obniżenie cen chleba, pierwsze miesiące panowania Katarzyny nie przyniosły istotnych zmian. Wzrastało niezadowolenie mieszkańców. Podobne wieści nadchodziły także z innych miast Rosji. Dopiero w listopadzie udało się zaprowadzić jaki taki ład i spokój wyłącznie dzięki wzmoc nieniu sił policyjnych i surowym zarządzeniom porządkowym. 147
Bardziej niebezpieczne i znacznie trudniejsze do stłumienia były zamieszki chłopskie. Wstąpienie Katarzyny na tron stało się przyczyną pojawienia licznych, podrobionych manifestów nowej władczyni, ze zwalającej rzekomo na powrót do domu chłopom pańszczyźnianym zmuszanym do pracy w manufakturach i zakładach przemysłowych. Zjawisko to przybrało takie rozmiary, że zaniepokojona carowa odstąpiła od obowiązującego w państwie prawa. W instrukcjach, ja kie otrzymali dowódcy ekspedycji karnych, nakazywano wprawdzie przede wszystkim zmusić chłopów do wykonywania ich obowiązków, lecz zarazem zezwalano na wyłanianie chłopskich delegacji, które mogły przedstawiać swoje skargi i życzenia. Gen. Aleksander Wiaziemski, w którego ręce przekazano całą sprawę, miał zorientować się, czy nie jest możliwe zastąpienie pracy przymusowej chłopów pańszczyźnianych przez wolnonajemnych robotników. Niepokój budziła również sytuacja chłopów zamieszkujących dobra cerkiewne. Po zniesieniu dekretu Piotra III o świeckim zarzą dzie dóbr duchownych, nie chcieli oni wyrazić zgody na powrót do poprzedniego stanu. Sama carowa obliczała, że w rozruchach brało udział około 200 tys. chłopów: 50 tys. w fabrykach i manufakturach oraz 150 tys. w majątkach szlacheckich i kościelnych. Ekspedycje karne otrzyma ły prawo użycia broni przeciw buntującej się ludności. Zezwolono nawet na zastosowanie artylerii. Żadne z posunięć nie przyniosło pożądanego skutku. Zamieszki stłumione w jednym powiecie, od radzały się wkrótce w sąsiednim. Trwały przez całe panowanie Ka tarzyny II, różniąc się od siebie w poszczególnych latach tylko stop niem nasilenia. Trudny orzech do zgryzienia stanowiły również skomplikowa ne problemy polityki zagranicznej. Na plan pierwszy wysuwała się sprawa stosunku do Prus. Oba lenie Piotra III było dla Fryderyka poważnym ciosem. Powodowany pierwszym odruchem nakazał ewakuację niektórych urzędów z Ber lina, przekonany, że wojna zacznie się na nowo. Wkrótce jednak przy szły uspokajające wieści z rosyjskiej stolicy. Katarzyna zamierzała przestrzegać traktatu pokojowego z Prusami. Fryderyk II, osłabiony przez wojnę, nie stanowił dla Rosji niebezpieczeństwa, przeciwnie, 148
mógł okazać się pożytecznym partnerem przy rozstrzyganiu spraw polskich, które teraz wysuwały się na pierwszy plan. Lada miesiąc oczekiwano śmierci króla polskiego, Augusta III. Miał już przeszło 65 lat. August chciał zapewnić tron polski swemu synowi; dla innego z nich ubiegał się o Kurlandię. W tej ostatniej spra wie Katarzyna miała inne zdanie. Kurlandia winna była przejść w ro syjskie ręce. Utrzymanie na tronie polskim dynastii saskiej ograniczało wpływy rosyjskie w Rzeczpospolitej. Kandydat saski był jednocześnie kandydatem dworu wiedeńskiego i paryskiego, lecz nie Petersburga. Utrzymanie pokoju z Prusami, sprzeciw wobec kandydata saskiego do Kurlandii i podobny sprzeciw w sprawie następstwa tronu w Pol sce prowadziły do ochłodzenia stosunków z Austrią i Francją, a zbli żenia z Prusami. Fryderyk II, na co liczyła zapewne Katarzyna, utrzymawszy Śląsk w granicach swego państwa, w czym zostałby poparty przez Rosję, z prostej wdzięczności byłby pożądanym sojusznikiem w realizacji planów carowej. Katarzyna miała już stosownego kandydata na tron polski, któ r y - poza tym - cieszył się poparciem Familii, najsilniejszego w tymi czasie polskiego stronnictwa politycznego. Kandydatem tymi był Stanisław Poniatowski - zręczny polityk, przystojny mężczyzna i odważny kochanek. Fryderyk mógł więc spać spokojnie. W Petersburgu bawił podówczas ambasador rosyjski w Rzeczy pospolitej, Keyzerling. Bestużew znał go jako przeciwnika Francji. Kata rzyna przeprowadziła rozmowę z ambasadorem na interesujące ją te maty. Key'zerling radził jej zawrzeć sojusz z Prusami celem ściślejszego współdziałania w sprawie polskiej sukcesji. Uważał nawet, że w trak tacie sojuszniczym sprawa polska winna znaleźć należne jej miejsce. W tym czasie wydawało się jednak, że do rozpoczęcia oficjal nych rozmów z Fryderykiem jest jeszcze daleko. Król pruski, dowie dziawszy się o zamiarach Katarzyny, postanowił zaktywizować swą armię, by uzyskać istotne i znaczące w przyszłych rozmowach zdo bycze terytorialne. Nie było oczywiście już mowy o wojnie przeciw Rosji, ale samotna armia austriacka, nie posiłkowana przez korpusy rosyjskie, wydawała się przeciwnikiem łatwym do pokonania. Na swoje nieszczęście król zwierzył się ze swych zamiarów posłowi rosyjskie 149
mu Mikołajowi Repninowi, a ten natychmiast zawiadomił o wszyst kim swoją mocodawczynię. Katarzyna wzburzyła się. Jak można pozwalać sobie na takie postępowanie! Czyżby Fryderyk zapomniał o tym, że całkiem niedaw no oddziały kozackie przejeżdżały przez ulice Berlina? Zapomniał o klęskach, jakie poniósł w bezpośrednich starciach z wojskami ro syjskimi, kiedy tylko ucieczka z placu boju ratowała go przed wzię ciem do niewoli? Repnin otrzymał teraz z Petersburga instrukcję, w której naka zywano mu zwrócić królowi uwagę przy okazji,,jakby od siebie”, że Katarzyna jest miłośniczką pokoju i dalsze rozpętywanie wojny może być przez nią przyjęte jako oznaka nieprzyjaźni. Obydwa dwory mia ły przecież wspólne interesy, w których realizacji powinny sobie po magać, a nie przeszkadzać - podpowiadano posłowi dalszy tekst ewentualnego przemówienia. Katarzyna nie mogła doczekać się odpowiedzi. Usiadła więc i sa ma napisała list do króla pruskiego. „Byłabym bardzo zadowolona, gdyby udało się usunąć z drogi wiodącej do naszego porozumienia to wszystko, co temu przeszka dza. Nie widzę jednak żadnej innej możliwości poza przerwaniem przez Waszą Wysokość działań wojennych. Powiem otwarcie: czy nie można zawrzeć sojuszu? Podpisać traktatu pokojowego z Wiedniem? Mogłabym działać inaczej. Miałam ku temu środki i dzisiaj również posiadam je jeszcze ... Wiem, że dwór wiedeński skłonny jest do rokowań. Mogłabym przedstawić jego propozycje, jeślibym mogła ze strony Waszej Wysokości oczekiwać podobnego kroku. Niestety, odmówił Pan tego i boję się, że nie spełnią się moje najlepsze zamia ry, że będę zmuszona podjąć decyzje przeciwne mym życzeniom, skłonnościom oraz uczuciom przyjaźni’’4. O co chodziło naprawdę Fryderykowi? Nigdy tego nie ukrywał. Austriacy żądali wyprowadzenia wojsk pruskich z Saksonii, Prusy nie wyraziły zgody. Nowy poseł Fryderyka w Petersburgu, który przyjechał na miejsce Gołtza, lir. Wiktor von Solms oczerniał Sasów, jak tylko mógł. Stwierdził nawet, że dwór drezdeński rozgłaszał w Polsce, iż wprawdzie pierwszy zamach na carową nie doszedł do skutku, lecz n a stę p n y-ju ż przygotowany z pewnością przyniesie pożądane rezultaty. Katarzyna nie dała się 150
złapać w tak prymitywną pułapkę. Poleciła kanclerzowi wyrazić zdziwienie z powodu przekazanych wiadomości o postępowaniu dworu saskiego, gdyż nigdy nikomu nie przekazywano żadnych in formacji o zamachu na carową. Mimo wszystko Fryderyk dobrze wiedział, że może spokojnie prząść nici intrygi, bo Rosji bardziej zależy na współdziałaniu w spra wach polskich niż na obronie praw dynastii saskiej czy monarchii austriackiej. Nie przeliczył się też wcale. Upłynęło niespełna półtora roku i rozmowy przybrały zupełnie inny charakter. Wrócimy jeszcze do tej sprawy. Nowy rok 1763 przywitano w Moskwie - jak zazwyczaj - wiel kim pokazem ogni sztucznych. Wydano również bankiet dla uczcze nia nowej, ważnej nominacji. Katarzyna mianowała admirałem... ośmioletniego syna. Zajmujący dotychczas to stanowisko stary M i chał Golicyn przeszedł na emeryturę z zachowaniem dotychczas po bieranego wynagrodzenia. Uzasadniając wydany dekret, Katarzyna odwoływała się do panowania Piotra I, kiedy to za młodu przygoto wywano się do rządzenia państwem, a flota stanowiła jeden z czyn ników umacniających potęgę imperium. Dwór słuchał z powagą od czytywanego aktu, chociaż z pewnością niejeden uczestnik tej żało snej farsy wspominał, jak przed kilku zaledwie miesiącami musiano wyperswadować Piotrowi III niewczesne pomysły mianowania Pawła kapralem gwardii. Nikt jednak nie uśmiechnął się nawet. Wszyscy wiedzieli, że Katarzyna nie pozwoli sobą kierować. Wkrótce postara ła się, by dwór poczuł jej rękę. Rozpoczęła oswobadzać się od by łych, aktualnych i potencjalnych przeciwników politycznych. Na pierw szy ogień poszli Szuwałowowie. Aleksander, senator i feldmarszałek, musiał odejść w stan spoczynku; Iwana, współzałożyciela i kuratora uniwersytetu moskiewskiego, wysłano za granicę. Nikita Trubecki został również zmuszony do przejścia na emeryturę. W tym wypad ku decyzja carowej była spowodowana mocno podeszłym wiekiem schorowanego senatora. Kanclerz wielki Woroncow, aktywny prze ciwnik Katarzyny wczasach, kiedy była jeszcze wielką księżną, wy pierany obecnie z kanclerstwa przez doświadczonych intrygantów Bestużewa i Panina, wyjechał na dwa lata za granicę celem „ratowa nia słabego zdrowia”. Tymczasowe kierownictwo rosyjską polityką 151
zagraniczną spoczęło w rękach Nikity Panina. Na rok usunięto ze służ by Zachara Czernyszewa, niegdyś wielką sympatię carowej. Rzecz charakterystyczna, że Katarzyna rezygnowała z ludzi, któ rych mogła łatwo zastąpić, natomiast zatrzymywała i nawet nagradza ła tych, którzy ze względu na swoje umiejętności byli jej potrzebni. Bardzo pouczającą była w tej mierze historia dymisji świetnego do wódcy z ostatniej wojny, gen. Rumiancewa. Bojąc się szykan, ze wzglę du na zażyłe kontakty łączące go z Piotrem III, postanowił uprzedzić wydarzenia i sam złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. Katarzyna zastanawiała się, czy zgodnie z przyjętym obyczajem nie udzielić mu zgody na wyjazd „na kurację”. Rozsądek zwyciężył. Dobrzy dowódcy nie rodzili się na kamieniu. „Otrzymałam Pańskie pismo - pisała do Rumiancewa - w którym prosi Pan o wyrażenie zgody na swą dymisję. Konieczne jest, bym wyjawiła Panu swe myśli, które - jak widzę - są Panu nie znane. Ocenia mnie Pan według sta rych wzorców, kiedy to wartościowano ludzi wyłącznie przez pry zmat osobistych sympatii, a nie rzeczywistej wartości i ludzkich za sług. Niech Pan pozwoli sobie powiedzieć: mało mnie Pan zna. Pro szę tutaj przyjechać, jeśli pozwoli na to Pańskie zdrowie, a będzie Pan przyjęty tak, jak tego wymaga zarówno Pańska ranga, jak i zasłu gi dla ojczyzny. Proszę wszakże nie myśleć, iż chcę zmusić Pana do pełnienia służby wbrew woli. Jestem daleka od takich zamiarów. Nie tylko tak zasłużony generał, lecz i każdy szlachcic rosyjski ma pełne prawo sam dysponować sobą i piszę do Pana nie po to, by ten przy wilej podważyć, ale dlatego, iż chciałabym, abyśmy rozumieli się cał kowicie, a Pan znał dobrze moje myśli”5. Rumiancew, naturalnie, wycofał swoją prośbę i pozostał w armii. Wołkowa, któremu niegdyś senatorzy chcieli wystawić pomnik, caro wa awansowała, mianując gubernatorem Orenburga i zezwalając mu na bezpośrednie kierowanie do niej wszystkich projektów i uwag, ja kie by się zrodziły w głowie tego utalentowanego urzędnika. Podobnych nominacji i przeniesień było znacznie więcej. Obję ły różne szczeble państwowej drabiny administracyjnej. Aż dziwne, że nie wywołały sprzeciwów czy jawnych buntów. Jak się wydaje, przyjęto je spokojnie przede wszystkim dlatego, że w odchodzących z zajmowanych stanowisk żegnano resztki reżimu rozleniwionej Elż biety i nieobliczalnego Piotra III. Odchodzili przeważnie ludzie sta 152
rzy, ustępując miejsca młodemu i średniemu pokoleniu polityków, rozpychających się łokciami w walce o lepsze miejsce przy carowej. Katarzyna udowodniła poza tym, że potrafi samodzielnie prowadzić politykę, nie oglądając się na stronnictwa dworskie. Żadna partia dworska nie była wówczas tak wewnętrznie zespolona, by mogła się przeciwstawić poczynaniom carowej. Czołowe stanowisko na dworze, poza kochankiem Grzegorzem Orłowem, zajmowali Bestużew i Panin. Panin uważał się słusznie za bestużewowskiego wychowanka. Posłował za granicę w czasach, kiedy ster rosyjskiej dyplomacji leżał w rękach Bestużewa. Teraz ich drogi się rozeszły, łączyła tylko nie chęć do Francji. Poza tym różnili się znacznie koncepcją nowego uło żenia stosunków Rosji z innymi państwami. Bestużew dążył do galwanizacji starego systemu sojuszów, marzył o zbliżeniu z Anglią, Austrią i Saksonią. Panin stworzył natomiast koncepcję tzw'. systemu północnego, w skład którego miały wejść, prócz Rosji, Prusy, Polska, Anglia, Szwecja i Dania. W skład konkurencyjnego systemu weszły by: Francja, Hiszpania i Austria. Katarzyna starała się początkowo współpracować z obydwoma mężami stanu. Każdemu z nich miała sporo do zarzucenia: Bestuże wowi - intrygowanie przeciw niej i jej matce, Paninowi zaś - nie szczęsny projekt utworzenia Rady Cesarskiej. Obserwowała ich pil nie, czekając na chwilę, sposobną do zdeklarowania się po stronie którejś z przedstawionych koncepcji. Na pierwsze miejsce wysuwał się Panin. Byl młodszy i reprezentował kierunek przydatniejszy w roz wiązaniu trudnej sprawy sukcesji polskiej. Wyznaczenie go na za stępcę Woroncowa przesądziło sprawę, chociaż oficjalnie, nomina cja miała charakter tymczasowy. W 1763 r. Katarzyna musiała powrócić do sprawy zarządu do brami kościelnymi. Przyczyną tego były dwa pisma skierowane do Synodu przez metropolitę rostow'skiego Arseniusza Maciejewicza. Był on z pochodzenia Polakiem. Urodził się we Włodzimierzu Wołyńskim, uczył się we Lwowie i Kijowie, gdzie studiował filozofię i teologię. Należał do najświatlejszych umysłów XVIII-wiecznej Rosji. Wiele pod różował po imperium. Metropolitą rostowskim i członkiem Synodu został w 1742 r. Całe swe życie poświęcił obronie cerkwi prawoslaw153
nej zarówno przed zakusami innych religii, jak i przed tymi zarzą dzeniami władzy, które godziły w jej przywileje. Przeciwko sekularyzacji dóbr kościelnych wypowiedział się jesz cze za panowania Elżbiety. Nie zmienił swego stanowiska i za Piotra III, Katarzyna, jak wiemy, z wielką niechęcią i po długich deliberacjach uchyliła sekularyzacyjne postanowienia męża. Z niechęcią tą nie kry ła się przed najbliższymi, którzy nie uważali za wskazane utrzymy wać w tajemnicy poglądów carowej. Wiedział o nich również Arseniusz. Jego stanowisko w tej sprawie było również powszechnie znane. Na wszelki wypadek nie dostał zaproszenia do Moskwy na koronację cesarzowej. 6(17) marca 1763 wysłał do Synodu pismo, w którym zaatako wał pomysł wprowadzenia do dóbr kościelnych ksiąg dochodów i wy datków. Podobne zalecenie zostało wydane w związku z buntami w tych dobrach chłopów, protestowali przeciw zdzierstwu, naduży ciom i - oczywiście przede wszystkim - nadmiernym obciążeniom. Katarzyna uważała, że ścisła kontrola finansów kościelnych powinna w poważnej mierze przyczynić się do likwidacji zamieszek. Arseniusz atakował także zalecenie carowej, nakazujące utrzymywanie szkól z dochodów kościelnych. Oburzał się. O jakich dochodach może być mowa, skoro cerkiew prawosławna podupada finansowo? Dojdzie do tego, że Rosja zostanie bez hierarchii kościelnej z samymi tylko popami. Potem znikną nawet popi, a w luterańskim czy ateistycznym imperium rozkwitać będą akademie! Nie przebiera! w słowach obu rzony metropolita, zapominając sam o wykształceniu, które odebrał. 15 (26) marca wysłał kolejne pismo ostro protestujące przeciw przyjazdowi oficerów, mających przeprowadzić inwentaryzację ma jątku kościelnego. Pisma nosiły właściwie charakter listów pasterskich. Były napi sane bardzo zręcznie. Nadawały się do odczytania w czasie nabo żeństw' i mogły poważnie zaszkodzić dobremu imieniu carowej, któ ra - jak się okazało - wbrew słowom manifestu intronizacyjnego, uderzała w Cerkiew prawosławną. Synod przestraszył się następstw i licząc na wyrozumiałość Katarzyny, przekazał jej obydwa listy' me tropolity rostowskiego. Tym razem imperatorowa postanowiła roz prawić się z buntownikiem. Zaleciła Synodowi wezwanie Arseniusza na „sąd sprawiedliwy”, gdyż dopatrzyła się w listach nie tylko obrazy 154
majestatu, ale również „przewrotnego i podburzającego” komentarza Pisma Świętego. Maciejewicz zrozumiał, że zagalopował się w swoich protestach i poprosił o zwolnienie z zajmowanego stanowiska wraz z jednocze snym przeniesieniem do monasteru Św. Spasa w Nowogrodzie Sie wierskim. Na skruchę było już jednak za późno. Został aresztowany i przewieziony do Moskwy. W obronie Arseniusza wystąpił Bestużew, prosząc Katarzynę o okazanie laski oskarżonemu. Odpowiedź caro wej przeraziła ekskanclerza. Nie spodziewał się takiej zawziętości. „Sądzę - pisała - że za panowania żadnego z carów nie było tyłu interwencji w sprawie oskarżonego o obrazę majestatu, jak obec nie w sprawie metropolity rostowskiego, aresztowanego na mocy postanowienia Synodu. Nie wiem, co uczyniłam, że wątpi się w moje miłosierdzie. Warto przypomnieć, że bez żadnych ceremonii i zacho wania form w sprawach bez porównania mniejszej wagi ucinano gło wy duchownym. Nie wiem, w jaki sposób mogłabym zachować spo kój i porządek ludu (nie mówdąc o obronie i zachowaniu danej mi od Boga władzy), gdyby mąciciele nie zostali ukarani”6. Przedtem Panin, teraz Bestużew przekonali się, jak niebezpiecz nie jest dyskutować z now'ą monarchinią. Absolutyzm oznaczał wol ność poddanych jedynie w granicach wyznaczonych przez władcę. Do monarchy należało nie tylko nadawanie praw i przywilejów, ale również ich interpretacja. Katarzyna mogła mówić o konieczności wprowadzenia swobód, o obronie praw ciemiężonych poddanych, o niesprawiedliwym postępowaniu wobec stanu szlacheckiego; mo gła także wydawać dekrety, w których pełno było terminów brzmią cych „wolnomyślnie”; kto jednak próbował je rozumieć dosłownie, szybko bywał sprowadzony na ziemię, często w bolesny dla siebie sposób. Tylko władczyni miała prawo nazywania rzeczy po imieniu. Dla Bestużewa było to niespodzianką dużej miary. Przyzwyczaił się do różnych regut gry politycznej. Zawsze miał jednak swobodę manewru i większe czy mniejsze szanse rozstrzygnięcia jej na swoją korzyść. Teraz partia nie była do wygrania w żaden sposób. Nie tylko dla ekskanclerza. Dla nikogo. Im szybciej ktoś zrozumiał tę podsta wową prawdę, tym lepiej było dla niego. Bestużew zrozumiał dopiero teraz. Usprawiedliwia! się przed carową, ale ta zbyła go życzeniem spokojnego odpoczynku. 155
Członkowie Synodu wiedzieli doskonale, jakie im przeznaczo no miejsce i co powinni byli uczynić. Mimo że Arseniuszowi nie udo wodniono niczego poza bardzo wątpliwą obrazą majestatu, 7 (18) kwietnia 1763 wydano wyrok, pozbawiający go święceń, zsyłający do „oddalonego klasztoru” oraz zabraniający mu korzystania z papieru i atramentu. Wypomniano mu nawet jakąś sprawę, w którą był zamie szany przed dwudziestu laty po to tylko, aby dodatkowo uzasadnić wyjątkowo wysoką karę, na jaką został skazany. Sędziowie: dwaj me tropolici-nowogrodzki i moskiewski, arcybiskupi - petersburski i krutycki, biskupi - pskowski i twerski oraz archimandryta nou'ospaski nie zdawali sobie sprawy z tego, że stworzyli niebezpieczny precedens, mogący w przyszłości obrócić się przeciwko nim samym. Raz uczynio ny wyłom w dość jednolitym stanowisku reprezentantów cerkwi prawosławnej mógł być znacznie rozszerzony w następnych latach. W każdym razie Katarzyna nie musiała do wyroku niczego do dawać. Teraz dopiero okazała swoje miłosierdzie zezwalając, ze wzglę du na podeszły wiek oskarżonego, na pozostawienie mu święceń i nieoddawanie jurysdykcji świeckiej. Arseniusza zesłano do korelskiego (miejsc. Koreła - obecnie Prioziersk) monasteru Św. Mikołaja w eparchii archangielskiej. Dał znać o sobie po czterech latach odosobnienia. Doniesiono, że rozża lony na cały świat przeklinał Katarzynę twierdząc, iż jako cudzoziem ka nie powinna zasiadać na tronie rosyjskim. Dostało się przy okazji członkom Synodu, którzy być może teraz żałowali swej pospiesznej decyzji z 1763 r., w lutym bowiem 1764 r. Katarzyna, nie bacząc na poprzednie protesty', wydała dekret o sekularyzacji majątków kościel nych. W 1767 r., kiedy Arseniusz ponownie podniósł głow'ę, było już za późno. Carowa rozkazała, by pozbawiono go święceń, ostrzyżono, nazwano Andrzejem Wralem (Kłamcą) i zesłano do Rewia. Sprawa została zamknięta ostatecznie. Maciejewicz zmarł w lutym 1772 r. Katarzyna sądziła teraz (po pierwszym wyroku w sprawie Arse niusza), że ma poza sobą wszystkie poważniejsze komplikacje. Spo kojnie wyjechała do Rostowa na uroczystości przeniesienia relikwii św. Dymitra. Były to złudne nadzieje. Zmiana rządów ośmieliła wielu ludzi sądzących, że wreszcie będzie im dane odegrać życiową rolę. Hojne rozdawnictwo pieniędzy, dóbr i stanowisk po przewrocie nie 156
objęło wszystkich ówczesnych sprzymierzeńców Katarzyny. Pominięci czuli się pokrzywdzeni. W oczy kłuło zwłaszcza postępowanie Orło wów, bez przerwy obsypywanych faworami przez władczynię. W no wej aferze dworskiej wypłynęła odsunięta od wpływu na Katarzynę ks. Daszkowa. W Rostowie imperatorowa otrzymała informacje, iż po Moskwie zaczęły krążyć pogłoski, że Grzegorz Orłów zaproponował jej oże nek. Ta nie chciała go podobno urazić i kręciła, jak mogła, byle nie być zmuszoną do otwartego powiedzenia: nie! Jak wynikało z donosu, w czasie pobytu carowej w Rostowie w stolicy mieli się spotkać: kamerjunkier ks. Nieswiżski (Nieswitski, Nieswicki?) z Fiodorem Chitrowem. Nieswiżski wracał ze wsi i cie kaw był stołecznych ploteczek. Kolega służył mu chętnie wszelkimi informacjami. Znalazła się w nich wiadomość o rzekomej petycji Be stużewa do Katarzyny, podpisanej również przez kilku duchownych i senatorów, zawierającej prośbę, by wyszła za mąż za Orłowa. Kiedy jednak sprawa doszła do Panina, ten zwrócił się bezpośrednio do Katarzyny, pytając czy dzieje się to za jej zgodą i wiedzą. Uzyskał odpow iedź negatywną, ale wyraz twarzy monarchini świadczył o czymś zupełnie innym. W tej sytuacji Panin postanowił przeciw działać zamiarowi „godzącemu w ojczyznę” i zmontował spisek, mający na celu odsunięcie Orłowów od Katarzyny. W jego skład we szli ludzie, którzy przed rokiem współdziałali z Orłowymi w obale niu Piotra III. Byli wśród nich: Cyryl Razumowski, Zachar Czernyszew, Mikołaj Repnin, Rosławlewowie, Łasuński, Passek, Tiepłow, Boriatyńscy i inni. Chitrowo informował podobno dalej, że sam Grzegorz Orłów nie wpadłby na myśl podsunięcia Katarzynie takiej propozycji, lecz sprężyną wszystkiego był jego sprytny brat Aleksy. Nieswiżski nie chciał wierzyć rozmówcy, ale Chitrowo poszedł dalej w swej otwartości. Zwierzył się, że zdecydowano poprosić imperatorową, jeśli koniecznie chce wyjść za mąż, aby ewentualnie wybrała sobie któregoś z braci zamkniętego w twierdzy cara Iwana (miał ich dwóch). Jeśli nie wyraziłaby na to zgody, spiskowcy zamierzali usunąć Orłowów w bliżej nie określony sposób. Rzecz jasna, nie przebieraliby w środkach, nie cofając się przed ostatecznością - morderstwem. Być może uczestnicy spisku mieli w pamięci rozmowy, jaką pro 157
wadzili w obecności carowej, niemal w przededniu jej wyjazdu do Moskw y na koronację. Grzegorz Orlow chwali! się swoimi wpływa mi, jakie posiadał w pułkach gwardyjskich oświadczając, że jeżeliby tylko zechciał, mógłby ją w ciągu miesiąca zrzucić z tronu. Hetman Razumowski zorientował się, że pyszałkowatość ko chanka była nie w smak Katarzynie. Powiedział pół żartem: - Całkiem możliwe. Ale potem, przyjacielu, powiesilibyśmy cie bie nie czekając upływu miesiąca. W dwa tygodnie...7 Teraz o wszystkich tych płotkach, rzekomych czy prawdziwych kontaktach przeciwników jej mariażu, dowiedziała się wreszcie bo haterka - Katarzyna. Źródłem wiadomości był donos przesłany jak najformalniejszą drogą służbową. Sprawy nie dało się więc zatuszo wać. Trzeba było wszcząć kolejne śledztwo. Przyniosło co najmniej dwuznaczne wyniki. Okazało się bowiem, że Bestużew rozpoczął zbieranie podpisów pod petycją do Katarzyny już na następny dzień po wyjeździe carowej do Rostowa. Po nauczce, jaką dostał od monarchini z powodu interwencji na rzecz Arseniusza Maciejewicza, trud no przypuszczać, by obecnie wszczęta przez niego akcja nie została wstępnie uzgodniona z Katarzyną. Według krążących pogłosek Chitrowa wciągnięto do spisku za pośrednictwem ks. Daszkowej. W śledztwie ten zarzut nie potwierdził się zupełnie. Prawdopodobnie został spreparowany przez Orłowów. Senator prowadzący śledztwo, Wasyl Suworow, notabene oj ciec przyszłego sławnego feldmarszałka, postępując zgodnie z otrzy manymi od Katarzyny instrukcjami zaaresztował Chitrowa. Ten przy znał się tylko do niektórych zarzuconych mu czynów. Potwierdził fakt odbycia rozmowy z Nieswiżskim, ale jednocześnie zaprzeczył, jako by rozmawiał o sprawach dworu i wiedział cokolwiek o udziale w spi sku tak wysoko postawionych osób jak Panin czy Razumowski. W y parł się również planowania zamachu na życie Orłowów. Stwierdził jednak, iż zarówno on, jak i cała opinia publiczna, jednym słowem wszyscy, przeciwni są małżeństwu Katarzyny z Grzegorzem Orłowem. Później, w kolejnym, trzecim już zeznaniu złożonym w śledztwie przy znał się, że sam zamyśliwał o usunięciu „w razie potrzeby” faworyta z najbliższego otoczenia carowej. Katarzynę interesowały nie tylko wypowiedzi Chitrowa związa ne z jej planowanym małżeństwem, ale również zasłyszane plotki, 158
jakoby przed czerwcow>'m zamachem stanu projektowano obalenie Piotra III nie po to, by jej przekazać władzę, lecz po to, by koronować małego Pawła. Katarzyna miała zostać jedynie regentką. Oskarżony nie był na tyle nierozumny, aby przyznać się do rozpuszczania takich pogłosek. Od przewrotu minął wystarczający czas do zorientowania się w istotnych celach nowej władczyni. Trudno było nie zauważyć, że nie zamierzała z nikim dzielić się swoją władzą. Przypominanie projektów regencyjnych mogło się zakończyć bardzo źle dla człowie ka obdarzonego tak dobrą pamięcią. W interesie Katarzyny leżało szybkie zamknięcie „sprawy Fio dora Chitrowa”. Po powrocie z Rostowa zdecydowała się na wzięcie osobistego udziału w toczącym się śledztwie. Nie wiadomo, jaki był wynik rozmowy z oskarżonymi. Katarzyna musiała się liczyć w pew nym stopniu z opinią. Postanowienia były łagodne. Chitrowo został wysłany do swojego majątku, Łasuński zdymisjonowany w 1764 r., zaś Aleksander Rosławlew w 1765 r. Wydany w czerwcu 1763 r. dekret pod niedwuznacznym tytu łem „O milczeniu”, miał zamknąć usta plotkarzom, którzy „zamiast myśleć o wspólnym dobrze i spokoju, będąc sami zarażeni zbędnym roztrząsaniem spraw do nich nie należących, starają się zarażać in nych”8. W dekrecie grożono im surowymi karami. Carowa powróciła do Petersburga w pierwszą rocznicę prze wrotu. Najwięcej kłopotu sprawiała jej powolność Senatu w załatwia niu należących do niego spraw. Nie pomogły doraźne postanowienia zalecające zbieranie się senatorów trzykrotnie w ciągu dnia. Wpraw dzie zaległości zmniejszyły się poważnie, ale urzędnicy sarkali na przeciążenie pracą. Wobec tego carowa zdecydowała się na wprowa dzenie w życie części odrzuconego przed rokiem projektu Panina. 15 (26) grudnia Senat został podzielony na sześć departamentów: 1. rozpatrywania ważnych problemów bieżącej polityki wewnętrz nej, 2. sądowy petersburski, 3. spraw malorosyjskich, prowincji nad bałtyckich, fińskich, Akademii Nauk, uniwersytetu, Akademii Sztuk Pięknych, policji itp., 4. spraw wojskowych i morskich, 5. moskiew ski do spraw bieżących wagi państwowej oraz 6. sądowy moskiew ski. Decyzje zapadały jednogłośnie. Kiedy nie uzyskano powszechnej 159
zgody ani w danym departamencie, ani na plenarnym zebraniu Sena tu, ostateczną decyzję podejmowała sama władczyni. Podobnemu podziałowi uległo jednocześnie szereg innych urzę dów centralnych. Zlikwidowano Prikaz Syberyjski i Śledczy oraz Izbę do Spraw Raskołników. Przerażające rozmiary przybrały procesy o łapówkarstwo i in ne przestępstwa urzędnicze. Gubernatorzy, wojewodowie i prowin cjonalni urzędnicy uważali zajmowane stanowiska za źródło nadzwy czajnych dochodów, nieraz kilkakrotnie przewyższających pensje pobierane ze skarbu państwa. System „kormlenij”, kiedy piastowany urząd był jedynym sposobem powiększenia osobistego majątku i lud ność bezpośrednio, a nie skarb państwa, utrzymywała urzędnika, został zniesiony przed dwustu laty, jeszcze za panowania Iwana Groź nego. Teraz postępowanie ludzi stojących na różnych szczeblach roz budowanego przez Piotra I systemu biurokratycznego do złudzenia przypominać zaczęło tamte czasy. Z tą stajnią Augiasza nie poradziłby sobie nawet Herkules. Mimo stosowania surowych kar: konfiskaty majątku, więzienia, zesłania, degradacji, a nawet przepędzania przez rózgi, z różnych zakątków Rosji dochodziły wieści o nowych kolejnych przestępstwach tego typu. Ich liczba rosła stale. Przykład szedł zresztą z góry. Szlachta oczekiwała potwierdzenia przywilejów nadanych przez Piotra III. Spodziewała się, że carowa stawiająca dopiero pierwsze samodzielne kroki rozszerzy przyznane wolności. Katarzyna obawia ła się jednak, że dekret podobny do poprzedniego może całkowicie zniechęcić szlachtę do pełnienia służby. Groźba sparaliżowania ma chiny państwowej była całkiem realna. Arystokracja wyjeżdżała za granicę; inni woleli dorabiać się przez powiększanie posiadanych majątków ziemskich, nawet uczestniczenie w przedsiębiorstwach handlowych i przemysłowych, byle nie przez powolny i trudny awans, czekający ich w służbie imperium. Katarzyna powołała więc specjalną komisję do opracowania sto sownego dekretu, mającego na celu stworzenie odpowiednich bodź ców dla szlachty, zachęcających ją do służby państwowej przy jedno czesnym zachowaniu przyznanych już przywilejów. Komisja nie speł niła pokładanej w niej nadziei. Jej członkowie uważali, że szlachta posiada pewne przyrodzone cechy charakteru, dzięki którym służe 160
nie ojczyźnie uważa za swój najświętszy obowiązek i honor. Carowa zdenerwowała się. Miała zupełnie inny pogląd na tę sprawę. Na mar ginesie projektu dekretu przedstawionego jej do zatwierdzenia po czyniła złośliwe uwagi. Komisja stwierdzała: „Nic tak nie przyczynia się do poznania swych obowiązków przez wojskowego i nic tak nie wpaja w niego męstwa i oddania, jak liczne dobre przykłady, naśladownictwo i do świadczenie”. Katarzyna zauważyła na marginesie: „a zwłaszcza wa łęsanie się po spektaklach i domach publicznych w Paryżu”. Kiedy komisja wyraziła swe przekonanie, że „nikt nie ma wątpliwości i wszy scy są zgodni co do tego, że szlachcic służąc w licznych armiach cu dzoziemskich staje się znakomitym generałem”, Katarzyna dopisała: „to znaczy - włóczęgą”. Niezadowolona imperatorowi nie podjęła żadnej decyzji. Na stosowny dekret przyszło szlachcie poczekać jeszcze przeszło dwa dzieścia lat. Wkrótce Katarzyna musiała skoncentrować się na polityce za granicznej. Stało się to w związku ze śmiercią Augusta III, króla pol skiego i elektora saskiego. Nie było jej także dane zapomnieć o innej ważnej kwestii, niejednokrotnie komplikującej dotychczasowe rządy. Chodziło znowu o Iwana Antonowicza, byłego cara, zamkniętego w Szliselburgu wraz z nadzorującymi go dwoma oficerami. Przebywanie z Iwa nem było dla obydwóch, Własjewa i Czekina, równoznaczne z osadze niem w twierdzy. Nie wolno im było oddalać się od więźnia, mieszkali z nim w jednej celi i mieli już po uszy wyjątkowego zaufania, jakim ich darzyła Katarzyna. Co pewien czas wysyłali prośbę do Petersburga o zwolnienie z nałożonych na nich obowiązków. Bezskutecznie. Panin, który odpowiadał za więźnia, prawdopodobnie nawet nie pokazywał carowej nadchodzących pism, nie chcąc jej denerwo wać. Obiecywał petentom rychłe zakończenie służby zapewniając, że na dworze nie zapomniano ich oddania i poświęcenia. Cóż jednak były warte nawet najuprzejmiejsze odpowiedzi, kiedy nie zawierały terminu zwolnienia z uciążliwych obowiązków? Koledzy oficerów wypełniających sekretną misję bawili się w niedalekiej stolicy, uwo dzili damy dworu, uczestniczyli w bankietach i ucztach; tymczasem kpt. Własjew i por. Czekin siedzieli w kamiennych murach, mając za 161
jedyną rozrywkę wysłuchiwanie modłów i nieskładnych projektów obłąkanego współtowarzysza niedoli. Dopiero pod koniec 1763 r. Panin przesłał im po tysiąc rubli, zapewniając jednocześnie, że pobyt ich w Szliselburgu nie potrwa dłużej niż do lata roku następnego. W końcu czerwca 1764 r. Katarzyna wyjechała w podróż po Inf lantach. Na kilka tygodni przed jej wyjazdem na ulicach Petersburga pojawiły się ulotki zapowiadające rychłe wstąpienie Iwana na tron, zdymisjonowanie Municha i Birona, poćwiartowanie(ł) Zachara Czernyszewa, Aleksego Razumowskiego i Grzegorza Orłowa oraz wysła nie Katarzyny z powrotem do jej ojczyzny. Nie powstrzymało to carowej od zrealizowania wcześniejszych planów. Sprawę oddała w ręce ks. Wiaziemskiego zajmującego się sekretnymi dochodzeniami, a sama 20 czerwca (1 lipca) 1764 wyje chała z Petersburga. W tym czasie podporucznikiem rozlokowanego w stolicy smo leńskiego pułku piechoty był Jakub Mirowicz, wnuk stronnika Maze py i syn syberyjskiego zesłańca. Jego dziad, pułkownik kozacki, do szedł do znacznego majątku, skonfiskowanego po przejściu na stro nę Karola XII. Młody podporucznik zdawał sobie sprawę ze swego pochodzenia, a ambicja nie pozwalała mu spokojnie znosić trzecio rzędnego stanowiska w wojsku rosyjskim. Próby zmiany położenia nie przyniosły żadnego rezultatu. Prośby o zwrot mienia, a później o wyznaczenie pensji dla trzech sióstr, zostały odrzucone. Mirowicz postanowił się zemścić. Wydawało mu się, po doświad czeniach ostatniego zamachu stanu, że dokonanie kolejnego prze wrotu nie przedstawia szczególnych trudności. Według jego zamy słów na tronie rosyjskim miał zasiąść ponownie car Iwan Antono wicz. Ze swych planów zwierzył się przyjacielowi, porucznikowi w'ielkoluckiego pułku piechoty, Apoloniuszowi Uszakowowi.Ten zgo dził się współdziałać w ich realizacji. Przyjaciele postanowili nie wta jemniczać nikogo więcej, by uniknąć niebezpieczeństwa odkrycia spisku. 13 (24) maja 1764 wysłuchali nabożeństwa żałobnego za swoje dusze (panichidy) i gotowi na wszystko, czekali stosownej chwili. Odpowiednim momentem do rozpoczęcia akcji miał być wy jazd Katarzyny ze stolicy. W tydzień później Mirowicz został miano wany dowódcą w'art w Szliselburgu. Uszakow zamierzał podpłynąć 162
łódką i udając kuriera, przekazać przyjacielowi rzekomy manifest cara Iwana. Obydwaj oficerowie sądzili, że żołnierze przyłączą się do nich natychmiast po przeczytaniu manifestu. Teraz dopiero zamierzano uwolnić więźnia, przewieźć go tą samą łódką do Petersburga i osa dzić na tronie przy pomocy artylerzystów, którzy nie wiedząc o ni czym, nie powinni byli odmówić pomocy. Przypadek pokrzyżował plany przyjaciół. 25 maja (5 czerwca) Uszakow utonął w czasie podróży. Mim o to Mirowicz nie zrezygno wał. Postanowił samodzielnie wykonać całe przedsięwzięcie. 5 (16) lipca komendant Szliselburga Bierednikow wysłał do Pa nina, przebywającego w Carskim Siole, raport o dokonanej już pró bie zamachu. Jak wynikało z raportu, tego samego dnia, o drugiej nad ranem Mirowicz rozkazał wartownikom nabić karabiny i areszto wać komendanta twierdzy. Krzyczał przy tym: - Ten złoczyńca trzymał w twierdzy cara Iwana Antonowicza! Bierzcie go! Jeśli trzeba, umrzemy za naszego monarchę! Bierednikow przesiedział w areszcie do piątej rano. W tym cza sie Mirowicz dwukrotnie usiłował sforsować wewnętrzny pierścień wart. Wywiązała się strzelanina. Własjew i Czekin odparli atak. Wobec tego Mirowicz rozkazał przyciągnąć działo, aby w' ten sposób sforscnvać bra mę. Nie doszło jednak do jej użycia, gdyż obrońcy poddali się. Jednak więzień już nie żył. Mirowicz uroczyście pożegnał się z żołnierzami oświadczając, że sam poniesie odpowiedzialność za wszystko. Dał się aresztować, nie stawiając żadnego oporu. W wyniku rewizji znalezio no przy nim szereg własnoręcznie przez niego sporządzonych doku mentów, w tym również manifest napisany w imieniu cara lw'ana. Pierwszy raport ze Szliselburga nie zawierał zbyt wielu szcze gółów. Przyniosło je dopiero śledztwo. Tym razem Katarzyna nie zalecała utrzymywania wszystkiego w sekrecie. Zbyt wielu ludzi było zamieszanych w' wydarzenia. Jedy nie pogrzeb nieszczęsnego ekscara miał się odbyć bez zbędnych świadków. W trakcie śledztwa Mirowicz oświadczył, że działał z pobu dek osobistych i bez niczyjej pomocy. Oburzały go przywileje, jakie posiadali oficerowie sztabowi, nie mógł i nie chciał się pogodzić z różnym traktowaniem oficerów' pochodzących ze szlachty i z in nych warstw społecznych (z tzw. raznoczyńców); nie potrafił także 163
znosić drobnych wprawdzie, lecz dotkliwych uszczypliwości pod wła snym adresem. Na dzień przed zamachem zwrócił się do Własjewa z propo zycją współuczestnictwa w zamierzonym przedsięwzięciu. Wlasjew nie chciał nawet słyszeć o niczym i Mirowiczowi udało się jedynie namówić do współudziału kilku żołnierzy. Ekscar został zabity przez Własjewa i Czekina. Oświadczyli, że działali zgodnie z posiadaną instrukcją. Morderstwa dokonali w mo mencie, kiedy usłyszeli rozkaz nabicia działa. Katarzyna bała się teraz, by po zamknięciu epizodu szliselburskiego, wieści o nim nie stały się powodem zamieszek w samym Pe tersburgu. Zaleciła przebadać wszystkie kontakty Mirowicza i Uszakowa, by za jednym zamachem odciąć wszystkie korzenie ewentualne go buntu. 7. Rygi musiała jeszcze jechać do Mitawy, jednak postanowiła nie zabawić tam ani chwili dłużej ponad konieczne do załatwienia wszystkich spraw minimum. Zakończenie śledztwa i wydanie wyroku nastąpiło już po po wrocie carowej do stolicy. Mirowicz został skazany na śmierć przez ścięcie, zaś namówieni przez niego żołnierze na przepędzenie przez rózgi i zesłanie do odległych garnizonów. Wyrok wykonano 15 (26) września 1764. Publiczna egzekucja wstrząsnęła mieszkańcami Pe tersburga, którzy liczyli na ułaskawienie zamachowca. Obydwaj mordercy otrzymali za swój czyn po 7 tys. rubli. Zmu szono ich do podania się do dymisji, zabraniając spotykania się ze sobą i nakazując unikania większych skupisk ludzkich. Zobowiązali się do milczenia o zajściu, którego byli uczestnikami i niejeżdżenia bez szczególnej potrzeby do miast stołecznych: Petersburga lub M o skwy. Niewykonanie tych zaleceń groziło surowymi konsekwencjami do kary śmierci włącznie. Sprawa została zamknięta. Kolejny i ostatni pretendent do tronu przestał być groźny. O wiel kim księciu Pawle przestano mówić po aferze Chitrowa, teraz zamknięto usta zwolennikom Iwana. Dw'a pierwsze lata panowania dały Katarzy nie możliwość pełnej likwidacji najgroźniejszych dla niej kierunków działania opozycji. Wiązało się to z dość przypadkowymi przedsięwzię ciami niezadowolonych z rządów carowej. Tę partię rozegrała po mi strzowsku. Zginęły tylko trzy osoby, ale jakiej rangi! - dwóch byłych carów i oficer, pragnący ponownie wprowadzić jednego z nich na tron. 164
Jeszcze w lutym 1764 r., przy okazji zmiany na stanowisku pro kuratora generalnego kierującego pracami Senatu (został nim w ów czas ks. Aleksander Wiaziemski), Katarzyna wyznaczyła miejsce tej instytucji, która miała nadzieję spełniania roli przybocznej rady przy imperatorowej. Nadzieje te wzrosły zwłaszcza po odrzuceniu znane go projektu Panina. Carowa i tym razem nie pozwoliła na jakiekol wiek ograniczenie swej władzy. Pisała: „Senat jest ustanowiony dla przestrzegania praw i wykonywa nia poleceń; tymczasem często sam stanowił prawa, rozdawał urzę dy, stanowiska, pieniądze, wsie - jednym słowem - niemal wszystko ... Senat, raz przekroczywszy nakreślone mu granice, obecnie z tru dem przyzwyczaja się do porządku ... Imperium rosyjskie jest tak wielkie, że prócz samowładnego monarchy, każda inna forma rzą dów jest dla niego szkodliwa, ponieważ wszystkie pozostałe są zbyt powolne w działaniu i zawierają w sobie zbyt wiele różnych intere sów, które pociągają za sobą rozdrobnienie władzy i siły. Samowład ny monarcha posiada wszystkie środki do likwidacji jakichkolwiek szkód. Dobro powszechne jest jego własnym dobrem. Wszyscy po zostali są jego sługami, jak mówią o tym słowa ewangelii”9. Teraz można było spokojnie zająć się podstawowymi proble mami polityki zagranicznej. Na tym polu Katarzyna postępowała według nieco odmiennych zasad niż przy rozwiązywaniu problemów wewnętrznych. Tam kon sultowała się ze swymi doradcami po to tylko, by znaleźć sformuło wania dodatkowo wzmacniające jej argumentację; tutaj doradcy zajmą bez porównania znaczniejszą pozycję. W polityce wewnętrznej monarchini nie śmiała przeciwstawić się ani osoba, ani grupa ludzi, ani też instytucja. Tymczasem w' polityce zagranicznej stanowisko obcych dworów i monarchów mogło mieć istotny wpływ na metody realizo wania zasadniczej koncepcji - utrzymania i wzmocnienia roli Rosji w decydowaniu o problemach Europy Środkowej. Nie była to zresztą koncepcja samej tylko Katarzyny. Jej zrealizowanie wymagało współ działania całego sztabu ekspertów. Dla Rosji podstawowe znaczenie posiadały w' tym czasie sto sunki z Prusami i Rzecząpospolitą. Wszystkie inne sprawy tego rejo nu: kurlandzka czy saska, były jedynie pochodnymi tamtych. Rozgrywka o wpływy w Rzeczypospolitej rozpoczęła się jednak 165
od drugorzędnej kwestii kurlandzkiej. W 1737 r. po wygaśnięciu rodu Ketllerów Kurlandia będąca lennem polskim dostała się pod wpływy rosyjskie, a jej księciem został kochanek carowej Anny, Ernest Biron. Po śmierci swej protektorki, za jej następców popadł w niełaskę i zna lazł się na zesłaniu (z którego uwolnił go dopiero Piotr III). W Polsce uważano, a reprezentantem tej opinii był przede wszystkim król Au gust III, że usunięcie Birona stworzyło znakomitą okazję do odzyska nia wpływów Rzeczypospolitej w Kurlandii. W ostatnich latach pa nowania Augusta III zaczęto popierać kandydaturę Karola, syna króla polskiego, w jego staraniach o objęcie księstwa. Oznaczało to zara zem wzmocnienie wpływów dynastii saskiej (a także sojuszniczki Austrii) w Polsce, na co absotutnie nie chciała się zgodzić zarówno Katarzyna, jak i wysuwający się na kierownika rosyjskiej polityki za granicznej Nikita Panin. Sejm polski, który miał zatwierdzić Karola na księstwie kurlandzkim, został zerwany przez posłów' przekupionych przez am basadę rosyjską. Wobec tego decyzję taką podjął w 1763 r. senat, co wywołało oburzenie imperatorowej. Oświadczyła, że jeśli groź by padające z polskiej strony zostaną spełnione, to „spuści Koza ków i hajdamaków” na Rzeczpospolitą, a Syberię zasiedli swoimi nieprzyjaciółmi. Za pośrednictwem ambasady rosyjskiej z Katarzyną znosili się Czartoryscy, którzy nawet zamierzali zrzucić Augusta III z tronu. Imperatorowa radziła jednak wstrzymać się od działania i wyczekiwać rychłej już śmierci króla. Zdecydowano, że przyszła elekcja winna wynieść na tron Stanisława Poniatowskiego bądź innego „familianta” - Adama Kazimierza Czartoryskiego. Na granicy trzymano 30-tysięczną armię, posiadając w odwodzie dodatkowo 50 tys. żołnierzy. Fundusze były jednak na wyczerpaniu. Działanie w pojedynkę nie dawało pewności sukcesu. Coraz pilniej wysłuchiwano się więc w wie ści nadchodzące z Berlina. W październiku tymczasem nadeszła ocze kiwana informacja z innej strony. August III zmarł 5 października w Hubertsburgu. Zwołana naprędce w' Petersburgu konferencja doradców postanowiła utrzymać w' mocy poprzednie kandydatury na tron pol ski. Na pomoc starzejącemu się Keyzerlingowd wysłano młodego księ cia Repnina, który miał już za sobą staż dyplomatyczny odbyty na dworze pruskim. Katarzyna postanowiła poza tym zwrócić się osobi 166
ście do Fryderyka z propozycją ścisłego współdziałania w sprawie następstwa tronu w Rzeczypospolitej. Tymczasem w Kurlandii i jej najbliższym sąsiedztwie - Inflan tach zjawili się obydwaj pretendenci do władzy. Książę Karol rozlo kował się w Mitawie już w 1759 r.; Biron w Rydze z końcem 1762 r. Biron miał przy sobie oddziały rosyjskie powracające z frontów woj ny siedmioletniej, Karol tylko 180-osobową grupkę żołnierzy z gwar dii przybocznej. Katarzyna obiecywała ulokować księcia saskiego w którymś z księstw niemieckich, co było dzieleniem skóry na żyją cym niedźwiedziu lub też ofiarowywaniem przysłowiowych Nider landów, skoro Rosja wycofała się z wojny, pozbawiając się w ten spo sób decydującego głosu przy zawieraniu traktatu pokojowego mię dzy pozostałymi państwami biorącymi jeszcze w niej udział. Poseł rosyjski w Kurlandii Simolin niedwuznacznie oświadczył w imieniu imperatorowej, że sprzeciwianie się jej woli może narazić księcia Karola na nieprzyjemności. Ten wprawdzie zasłaniał się ojcowskimi poleceniami, ale na wszelki wypadek wysprzedawał pałacowe meble i odsyłał wyposażenie do Polski. Nie udało się także nic wskórać specjalnemu wysłannikowi Au gusta III do Petersburga - Borchowi. Biron nie krępował się niczym. Z końcem grudnia 1762 r. przy był do Mitawy na jeden dzień, wydał rozporządzenia jako książę kurlandzki (mimo jednoczesnej obecności w Mitawie księcia Karola) i po jechał do Rygi. W następnym roku na przełomie stycznia i lutego Biron zjawił się ponownie w Mitawie. Protesty polskie nie odegrały żadnej roli. W kwietniu książę Karol wyjechał do Warszawy, pozostawiając swe go konkurenta triumfującego na placu boju. Katarzyna miała wolne ręce i mogła po śmierci Augusta III, któ ra nastąpiła za kilka miesięcy, zająć się wyłącznie sprawą dla niej naj istotniejszą - następstwem tronu w Polsce. W liście do Fryderyka, wysłanym po śmierci króla polskiego, carowa mówiła otwarcie o swych zamiarach. „Proponuję Waszej Wysokości takiego z Piastów, który będzie bardziej niż inni nam zobowiązany za to, co dla niego uczynimy. Jeśli Wasza Wysokość wyrazi zgodę, proponuję stolnika litewskiego Sta nisława Poniatowskiego, a to z następujących powodów. Ze wszyst 167
kich pretendentów do korony on ma najmniejsze możliwości jej otrzy mania, tak więc w następstwie będzie miał zobowiązania w stosun ku do tych, z rąk których ją otrzyma”. Katarzyna odrzuciła na bok wszelkie sentymenty. To nie osobi sta sympatia kierowała jej krokami, lecz zimne wyrachowanie. W po lityce nie było miejsca na uczucia, zwłaszcza że miejsce Poniatow skiego przy jej boku od dłuższego czasu zajmował ktoś inny. Fryderyk spiesznie wyraził zgodę na tę propozycję, rozkazując swemu posłowi w Warszawie ścisłe współdziałanie z ambasadą ro syjską. Ponad głowami Polaków obydwie strony zastanawiały się nad ich dalszym losem, świadcząc sobie przy okazji drobne uprzejmości. Fryderyk gratulował Katarzynie sukcesu jeszcze przed elekcją, a z kolei carowa w dowód wdzięczności przesłała mu arbuzy astra chańskie. „Prócz wyśmienitego smaku owoców - pisał król pruski - jest dla mnie rzeczą bardzo ważną, z czyjej ręki otrzymałem je w prezen cie. Wielka odległość rozdziela arbuzy astrachańskie i polski sejm elekcyjny, ale Pani potrafi połączyć wszystko. Ta sama ręka, która ofia rowuje arbuzy, rozdaje korony i strzeże pokoju w Europie”10. Sprawa polska przyczyniła się do ostatecznego upadku ekskanclerza Bestużewa. Wbrew widocznym zamiarom imperatorowej opo wiadał się za utrzymaniem dynastii saskiej na tronie. Próbował na wet porozumiewać się za plecami Katarzyny z dworem austriackim, który, oczywiście, bardzo popierał taką koncepcję, chcąc umocnić swe związki z Saksonią przeciw wspólnemu przeciwników - Prusom. Wśród kandydatów do tronu polskiego byli i inni „Piastowie”, przeciwnicy Familii. Do takich należał Jan Klemens Branicki, hetman wielki koronny. Czartoryscy, obawiając się użycia przez niego podle głych mu oddziałów wojskowych do zapewnienia sobie wyboru, za żądali od Rosji wprowadzenia wojsk carskich w granice Rzeczypo spolitej. Do kraju wkroczył gen. Chomutow, lokując się w rejonie Zakroczymia. Wkrótce przybyły inne oddziały rosyjskie. W przede dniu sejmu konwokacyjnego żołnierze carscy rozłożyli się obozem na przedmieściach Warszawy - na Ujazdowie i Solcu. W Rzeczypo spolitej znalazł się wówczas również ks. Daszków, przerzucony z ar mią z Litwy, mąż znanej nam przyjaciółki Katarzyny II. Nie powrócił już żywy do kraju. Po sejmie elekcyjnym zachorował i umarł. 168
Na miesiąc przed rozpoczęciem obrad sejmu konwokacyjnego, 31 marca (11 kwietnia) 1764 r., podpisany został w Petersburgu traktat sojuszniczy rosyjsko-pruski. Obydwie strony udzielały sobie wzajem nie gwarancji granicznych, zobowiązując się do pomocy wojskowej lub pieniężnej w wypadku napaści na nie któregoś z państw trzecich. O sprawach polskich mówiły tajne artykuły dołączone do traktatu. Zabraniano jakiejkolwiek zmiany konstytucji (pod groźbą użycia siły), wypowiadano się również w obronie dysydentów (różnowierców). Traktat zawarto na 8 lat, przewidując możliwość przedłużenia czasu jego ważności. Nieukrywana protekcja Rosji dła Stanisława Poniatowskiego spowodowała, że w Rzeczypospolitej zaczęły rozchodzić się pogło ski o zamierzonym małżeństwie elekta z Katarzyną. Carowa nie zwró ciła nawet na nie uwagi. 6 września 1764 r. Poniatowski został królem. Katarzyna napi sała do Panina: „Gratuluję Panu króla, którego wybraliśmy. Fakt ten umacnia moje zaufanie do Pana, gdyż widzę, jak świetne zastosował Pan środki”. Pomna opinii Europy, kłamała w listach do pani Geoffrin, pro wadzącej salon literacki w Paryżu, z którą korespondowała, podob nie jak nowo wybrany król Rzeczypospolitej. „Gratuluję Pani wywyższenia Jej syna. Nie wiem, w jaki sposób został królem, ale z pewnością taka była wola Opatrzności. Przede wszystkim należy gratulować jego ojczyźnie". Należy tu wyjaśnić, że Stanisław August nazywał panią Geoffrin swoją matką. Nieoceniona Geoffrin donosiła z kolei „synowi". „Twierdziłam, że nie widział się Pan z nią [z Katarzyną, w czasie jej podróży inflanckiej - W.5.|; twierdzę, że nie ożeni się Pan z nią, o czym wielu mówi z niezadowoleniem. Oto jak tutaj mówią: jej po zycja nie jest zbyt silna, ustąpi więc miejsca swemu synowi [Pawłovv'i - W.S.J, a sama wyjdzie za mąż za króla polskiego”". Nowy władca Rzeczypospolitej byl jednak nie tylko protegowa nym Katarzyny, lecz i kandydatem Familii. Reprezentował program naprawy Rzeczypospolitej, który Rosji był zupełnie nie na rękę. Na pierwsze wydatki otrzymał od carowej 100 tys. czerwonych złotych. M ógł się zrewanżować jedynie skrzynką trufli. Usiłował tar 169
gować się z imperatorową. Proponował, że sam poprze w sejmie pre tensje dysydenckie, lecz wcześniej zaprowadzi trochę porządku w kra ju, przede wszystkim zlikwiduje liberum veto. Katarzyna szybko ostu dziła jego zapały. Uznała, że przedstawiony porządek załatwiania spraw winien zostać odwrócony. W ogóle zaś - strofowała Stanisła wa Augusta - za szybko chciałby brać się do rozwiązywania proble mów stanowiących fundament polskiej wolności. Król miał na karku wojska rosyjskie i znalazł się w położeniu bez wyjścia. Odpowiedni projekt w sprawie dysydenckiej wniesiono więc pod rozwagę sejmujących stanów. Posłowie tak ostro wystąpili przeciw proponowanemu równouprawnieniu dysydentów, że spra wa musiała zostać odłożona na pewien czas. Wbrew oczekiwaniom króla nie przyspieszyło to wcale reform wewnętrznych. Gwarancje dwóch silnych sąsiadów dla dotychczasowego urządzenia państwa były czynnikiem, z którym - chcąc nie chcąc - trzeba się było liczyć. Kolejne zarządzenia Katarzyny dotyczące wewnętrznych spraw' imperium miały na celu wzmocnienie władzy monarszej. Z jednej stro ny chodziło o zwiększenie odpowiedzialności urzędników na bardziej eksponowanych stanowiskach, a więc w konsekwencji zmniejszenie liczby tych, którym trzeba było bezpośrednio wydawać polecenia; z dru giej o takie rozłożenie obowiązków, jakie gwarantowałoby szybkie i sprawne załatwianie spraw oraz odpowiednią, szybką informację. Reforma Senatu to właśnie miała na celu. Oprócz - znanego nam już - podziału na departamenty, znacznie została zwiększona rola pro kuratora generalnego, nadzorującego prace tej instytucji i nimi kieru jącego. Podobnie zwiększono zakres władzy gubernatorów, czyniąc ich odpowiedzialnymi niemal za wszystko, co działo się na terenie guber ni, poczynając od spraw majątkowych na sądownictwie skończywszy. Zmierzając konsekwentnie do wytyczonego celu, utworzenia scentralizowanego państwa rządzonego przez samowładnego mo narchę, Katarzyna wykorzystywała każdą nadarzającą się sposobność, by likwidować istniejące jeszcze gdzieniegdzie resztki samodzielno ści czy autonomii. Kiedy doszły do niej słuchy o projektach starszyzny kozackiej utworzenia dziedzicznego urzędu hetmańskiego oraz związanych z tym nadziejach Razumowskiego, nie zawahała się przed zmusze 170
niem swego bliskiego współpracownika do podania się do dymisji. W tym samym roku, w którym na tron polski wprowadziła Stanisła wa Poniatowskiego, zlikwidowała urząd hetmana na Ukrainie. Bez żenady ujawniała wcześniej swe plany dotyczące terenów nierosyjskich, znajdujących się w granicach imperium. „Malorosja, Inflanty i Finlandia [Katarzyna II miała na myśli Ka relię- W.S.] to prowincje, które rządzą się na podstawie potwierdzo nych przywilejów; byłoby rzeczą niewłaściwą naruszać je przez rap towną kasatę, ale nazywać te ziemie cudzoziemskimi i postępow-ać z nimi na takiej zasadzie to więcej aniżeli błąd - takie postępowanie należy nazwać głupotą. Wymienione prowincje, w tym również Smoleńszczyznę, należy w najłagodniejszy sposób doprowadzić do zru syfikowania, a zwłaszcza do tego, by nie patrzyły na nas wilkiem. Łatwo to będzie uczynić, jeśli na naczelników tych prowincji powoła my ludzi rozsądnych; gdy w Małorosji hetmana nie stanie, należy dołożyć wszelkich starań, by pojęcie hetmańszczyzny zostało zatar te całkowicie i by żadnej osoby już hetmanem nie mianować”12. 10 (21) listopada 1764 utworzono już po raz drugi w dziejach Ukrainy Kolegium Małorosyjskie (pierwsze działało wiatach 17221727). Na jego czele stanął lir. Piotr Rumiancew. Sprawy Siczy Zapo roskiej podporządkowano nowo utw'orzoneinu urzędowi. Rumian cew otrzymał obszerną instrukcję, w której Katarzyna wyrażała swe poglądy na stan obecny i przyszłość Ukrainy. Podkreślała, że dotych czas, a zwłaszcza w okresie rządów ostatniego hetmana, Rosja nie odnosiła żadnej korzyści z posiadania tak wielkiej, bogatej i ludnej prowincji. Nie dość na tym. Panował tam nieporządek, W' administra cji nastąpiło przemieszanie się elementów wojskowych z cywilnymi, a rzekome przywileje utrwalały wrodzone lenistwo tamtejszych miesz kańców i nienawiść do Rosjan. Carowa zwracała również uwagę na ukraiński Kościół prawo sławny stwierdzając, że występują w nim wyraźne wpływy religii rzym skokatolickiej. Zalecała dopilnowanie, aby na eksponowane stanowi ska kościelne dostawali się ludzie rozsądni, uczciwi i odpowiednio wykształceni. Jednym z pierwszych czynów Rumiancewa miało być przeprowadzenie spisu ludności i majątków (rewizji). Na zakończenie carowa nakazywała wykorzenić niechęć Ukra ińców do Rosjan. Demonstrowała ją zwłaszcza starszyzna kozacka. 171
„I chociaż w miarę upływu czasu oczy ludu otworzą się same, kiedy odczuje znaczne ulżenie swej doli, kiedy wprowadzone lepsze porządki ukrócą poczynania męczących go maleńkich tyranów, jed nak obecnie należy użyć wszelkich sposobów: przestrzegania prawa, uczciwości, uprzejmości i laski, aby wykorzenić nieuzasadnione oba wy oraz pozyskać jego miłość i zaufanie”13. Skolonizowana niedawno Nowa Serbia (ziemie w górnym bie gu Ingulca i Ingułu - por. s. 114) została przekształcona w gubernię noworosyjską. Przy okazji przyłączono do niej część posiadłości za poroskich. Pochlebcy proponowali, by nazwać ją jekateryńską, lecz Katarzyna sprzeciwiła się temu stanowczo. Na stawianie pomników było jeszcze za wcześnie. Po kilku miesiącach na Ukrainie powstała jeszcze jedna guber nia - Słobodzko-Ukraińska. Powoli, lecz nieustannie likwidowano pozostałości administracyjnego rozdrobnienia. To było najważniej sze i tak zresztą rozumieli kolejne dyrektywy carowej współcześni, nie zwracając szczególnej uwagi na inne, zawarte w ukazach zalece nia. Wyrwane z kontekstu mogłyby slużyćjako dowód dalekowzroczności i dobrego serca iniperatorowej. Tak na przykład w zaleceniu utworzenia guberni malorosyjskiej znajdziemy i taki passus: „Do szkoły brać wszystkich nieletnich; uczyć czytać, pisać, liczyć; uczyć prawa [w rozumieniu „prawa bożego”, czyli religii - W. S.j. Kto wykaże się zdolnościami lub sam będzie tego chciał - uczyć go języ ków obcych. Ci, których na to stać, winni płacić za utrzymanie; sama nauka winna być bezpłatna. Taki sam dom wychowawczy należy zorga nizować dla dziewcząt. W ten sposób złagodzi się surowe obyczaje i przekształci dziewczęta w dobrze ułożone kobiety. Należy podjąć szczególne starania, aby kobiety od lat dziecinnych uczyły się i przywykały do prowadzenia gospodarstwa domowego i innych prac dla nich stosownych. Na koszt państwa należy założyć szpital dla sierot i nie dorozwiniętych umysłowo, dla podrzutków - przytułki. Chodzi o to, aby w całym kraju zlikwidować żebraninę, włóczęgostwo i by nie zna lazło się w nim choćby jedno dziecko pozbawione opieki”' 4. Jeżeli nawet któryś z gubernatorów brał na serio otrzymane zalecenia, to trzymał się ich dosłownie. Była mowa o szpitalu, wobec tego zakładano jeden szpital, jeden przytułek i kilka zaledwie szkól. 172
Jeszcze jedna deklaracja, jeszcze jeden pięknie brzmiący frazes nie kosztowały nic. Papier był cierpliwy i znosił wszystko, a Katarzy na, dumna z wydanych rozporządzeń, mogła się później chwalić nimi przed oświeconą Europą. Ta przyjmowała je w dobrej wierze, gło sząc chwałę „filozofki” na tronie. Imperatorowa, być może czasem nawet szczerze wierząc w swo je dobre intencje, usiłowała pogodzić ze sobą interesy własne, pań stwa oraz poddanych. Było to niemożliwe i powodowało tylko zakła manie i obłudę. Wydawało się jej, że wystarczy tylko wydać odpowiednie za lecenia. Od szóstej do ósmej rano pracowała w swoim gabinecie, odpo wiadając na korespondencję, zapisując złote myśli i kreśląc rozkazy. Nawet w tak błahych, z państwowego punktu widzenia, sprawach jak odszkodowanie za wypite przez peterburszczan wino w dniu czerw cowego przewrotu, czy też wykupu monopolu propinacyjnego, nie mogła się powstrzymać od pustych słów: „Należy godzić dobro pań stwa z dobrem społeczeństwa!” Później zresztą uznała, że nie ma czasu na zajmowanie się takimi drobiazgami i zaleciła Senatowi pod jęcie odpowiedniej uchwały bez jej osobistego udziału, prostą więk szością głosów. Nie sposób oczywiście traktować wszystkich poczy nań Katarzyny jako przeznaczonych wyłącznie na uzyskanie aplauzu obserwatorów. Na armii nie znała się zupełnie. Umiała przecież właściwie oce nić stan floty rosyjskiej, której od czasów wojny północnej nie uży wano do poważniejszych batalii. Z początkiem czerwca 1765 r. zorganizowano wielkie manew ry na wodach Zatoki Fińskiej. Imperatorowa przypatrywała się im z jachtu. Żałosne było to widowisko! Zrelacjonowała je później w li ście do Panina stwierdzając, że Rosja ma zarówno okręty jak i ludzi, ale nie posiada ani floty, ani też marynarzy. Niewiele brakowało, aby w momencie uroczystej defilady przed jachtem carowej dwa z okrętów nie poszły na dno. Zderzyły się ze sobą, sczepiły i przez blisko godzinę nie mogły rozdzielić. Kapitano wie całkiem stracili głowę. Kiedy dowodzący-' manewrami admirał roz kazał ustawić okręty w szyku liniowym, ani jeden z nich nie potrafił 173
dostosować się do wydanego polecenia, mimo że pogoda była wy śmienita. Wreszcie na zakończenie spektaklu miano ostrzelać makie tę miasta na brzegu. Strzelanina trwała blisko cztery godziny, lecz tylko nieliczne pociski osiągnęły cel. Katarzyna nie mogła powstrzy mać się od złośliwej uwagi, że zgrupowanie okrętów przypominało raczej holenderskie statki rybackie, udające się na coroczne połowy śledzi, niż flotę wojenną. W niewielkiej odległości od Petersburga powstawał reprezen tacyjny port bałtycki. Prace szły ospale. Kierujący budową inżyniero wie bez przerwy domagali się pieniędzy. Byl to istny worek bez dna. Zdesperowani senatorzy, nie widząc końca robót i nie mogąc znaleźć innego wyjścia, zwrócili się do carowej z propozycją nałożenia no wego podatku, który pokryłby koszty budowy portu. Katarzyna nie była w tym wypadku skłonna do szczodrobliwości. Powołała specjalną komisję, która miała wyrazić swoje zdanie o celowości inwestycji. - Należy pamiętać - mówiła władczyni - że użyteczność winna kroczyć przed wspaniałością. Komisja uznała za zbędne kontynuowanie prac i zaleciła ich przerwanie. Wypowiedziała się natomiast za budową bazy wojennej w Rewlu. Prace rozplanowano na 12 lat. Kosztorys wynosił 4,8 min rubli. Wydatki rozłożono równomiernie na wszystkie lata. Z tym Se nat nie miał już kłopotu, gdyż umiarkowane koszty budowy można było pokryć z dochodów Kolegium Ekonomii i opodatkowania wy szynku piwa i w'ódki. W sierpniu 1765 r. Katarzyna wizytowała prace na kanale łączącym Sjasę z Wołchowem. Zapaliła się też do projektu budowy kanału łączącego Jezioro Perejaslawskie z Wołgą. Wkrótce przecież okazało się, że nie jest on nikomu potrzebny. Wzięła rów nież udział w kilku posiedzeniach Senatu, na których rozpatrywano projekty dekretów z zakresu postępowania karnego. Postulaty Kata rzyny szły W' kierunku uwspółcześnienia przepisów, a zwłaszcza zła godzenia tych, z których jeszcze wiało duchem średniowiecza. Cho dziło tu zwłaszcza o karanie nieletnich i stosowanie tortur w czasie śledztwa. W pierwszych miesiącach jej panowania postanowiono, że pełną odpowiedzialność w sprawach karnych mogą ponosić tylko ci pod dani, którzy ukończyli 17 lat. W stosunku do młodszych ograniczano stosowanie kar cielesnych. Przede wszystkim stanowczo zabraniano 174
torturowania. Dzieci poniżej 10 lat były oddawane do ukarania i pod nadzór rodziców lub właścicieli; w wieku 10-15 lat można było karać rózgami; 15-17 lat - batogami. Katarzyna wielokrotnie wypowiadała się na posiedzeniach Se natu przeciw stosowaniu tortur, co jednak nie przeszkodziło jej do magać się ich w wypadku, kiedy przestępcy byli oskarżeni o próbę dokonania zamachu stanu. Jeszcze w 1763 r. zabroniono torturowa nia w czasie śledztwa z wyjątkiem prowadzonego w ośrodkach po siadających własne kancelarie. W dwa lata później wywołało to za strzeżenia ze strony kancelarii irkuckiej, która zwracała uw'agę, że miasta „przypisane do niej” leżą w odległości 400-3000 wiorst. Trans port więźniów wraz ze strażnikami mógł trwać i rok; jakież byłyby wtedy koszty? - pisali urzędnicy irkuccy, być może nie zdając sobie sprawy z tego, że uderzają w nader czułą strunę. Carowa nie dała się jednak przekonać i napisała w odpowiedzi: „Z miejsc tych nie należy wozić przestępców' do guberni, lecz sprawę zakończyć w przepisanym terminie na miejscu, możliwie bez stosowania tortur”15. Nieustępliwość Katarzyny w tej materii była godna pochwały. W tym okresie znalazła też czas, by zainteresować się nowinką przy słaną przez gubernatora nowogrodzkiego 5ieversa, ziemniakami. Gubernator proponował zakup sadzonek w Irlandii. Senat przekazał sprawę do zaopiniowania Kolegium Medycyny, a Katarzyna wypłaciła 500 rubli na sprowadzenie tej rośliny do Rosji. Kolegium Medycyny wydało instrukcję sposobu uprawy nowej rośliny, kończącą się następującym stwierdzeniem: „Ze względu na wielki pożytek tych jabłek (ziemniaki nazywa no wówczas w Rosji jabłkami ziemnymi - W. S.(, jak i ponieważ nie wymagają wielkich starań przy uprawie, wynagradzając je niepomier nie, oraz że służą nie tylko jako przyjemne i zdrowe pożywdenie dla ludzi, ale także jako karma dla wszelkiego rodzaju zwierząt dom o wych, należy uznać je za warzywo najstosowniejsze w gospodarstwie domowym i dołożyć wysiłków celem ich rozpowszechnienia; zwłasz cza ze względu na to, że nie dotykają ich wielkie nieurodzaje, a przy drożyźnie zboża mogą służyć jako pożywdenie zastępcze”16. Sievers przyczynił się poza tym do ujawnienia, tak w istocie rzad kiego, odruchu dobroci imperatorowej. Nie wiedział, jak postąpić ze 175
sprawą karną o zabójstwo, w której było oskarżonych dwóch braci, biorących wzajemnie winę na siebie, byle tylko drugi z nich nie został skazany. Katarzyna rozkazała uwolnić obydwóch. Sievers pisał później: „Łzy ich były najlepszym wyrazem wdzięczności za wrócone życie, do czego przyczyniła się łaska monarchini”. Carowa nie omieszkała i teraz pomyśleć o własnej reklamie. Odpowiedziała: „Z zadowoleniem przekonałam się o dobroci Pańskiej, widząc radość, z jaką zakomunikował Pan przebaczenie obu braciom, z któ rych każdy mienił się być przestępcą, aby uratować drugiego. Cała ta sprawa zasługuje na opublikowanie w gazetach”' 7.
V. Semiramida Północy?
Brawa, których oczekiwała carowa, winny były rozbrzmiewać na zachodzie Europy. Sławę mieli przynieść filozofowie, poeci i hi storycy opisujący jej poczynania. Zabiegała o to usilnie, stosując po chlebstwa, używając słów, za którymi nie stały czyny, wreszcie świa domie przeinaczając rzeczywistość. Zdobyciu sławy miały służyć jej kontakty z przedstawicielami francuskiego oświecenia: d’Alembertem, Diderotem i Wolterem. D’Alemberta zapraszała do Petersburga, by zechciał sprawować opie kę nad synem Pawłem. D’Alembert zręcznie odmówił stwierdzając, że nikt nie potrafi lepiej wychować przyszłego władcy niż aktualnie panująca monarchini. W 1759 r. we Francji zakazano kontynuowania druku Encyklope dii. Wkrótce po wstąpieniu na tron Katarzyna zwróciła się do Didero ta, za pośrednictwem Iwana Szuwałowa i Woltera, z propozycją opu blikowania jej w Rosji. Sugestia była nieco spóźniona, gdyż rząd fran cuski cofnął już obowiązujący dotychczas zakaz druku. Diderot nie skorzystał więc z zaproszenia, ale Katarzyna nie zrezygnowała ze zwią zania go ze sobą. Kupiła go po prostu. Nabyła od niego bibliotekę, zostawiając mu ją w dożywotnie użytkowanie i wypłacając pensję za 50 lat z góry za opiekę nad książkami. Czyn ten wywołał natychmia stową reakcję d ’Alemberta świadczącego, że cała „Europa literacka bije brawo, podziwiając dobre serce monarchini”. Zadowolona z wy wołanego efektu Katarzyna odpowiadała z udaną skromnością, iż na własnym przykładzie wie, jakim okrucieństwem jest oderwanie uczo nego od biblioteki. Wolter zainteresował się Rosją jeszcze przed wstąpieniem Ka tarzyny na tron. Za panowania Elżbiety został wybrany członkiem Pe 177
tersburskiej Akademii Nauk. Za pośrednictwem Iwana Szuwałowa, po pozytywnej opinii szeregu osób, wśród których znalazł się również Michał Łomonosow, otrzymał z Rosji materiały, jakie posłużyły mu do napisania dziejów Piotra I. Przeżył głęboko śmierć swej pierwszej ro syjskiej dobrodziejki na tronie. Nie zdążył się jeszcze oswoić z tą wia domością, kiedy z Rosji nadeszły informacje o kolejnej zmianie panu jącego. Katarzyna została odmalowana przez nieznanych informato rów w tak ciepłych barwach, że Wolter już w sierpniu 1762 r. nie wahał się nazwać jej Semiramidą. Adresat listu „pustelnika z Ferney” nie był zapewne zachwycony taką oceną nowej monarchini. Był nim bowiem Iwan Szuwałow, jeden z jej dawnych przeciwników politycznych. Katarzyna szybko postarała się o wyeliminowanie niewygodnych pośredników korespondencji. Listy obojga, filozofa i carowej, prze pełnione były wzajemnymi komplementami. W sierpniu 1765 r. napi sała do Woltera: „Nic na świecie nie zmyje hańby, jaką jest zakaz dru ku Encyklopedii"'. Nie mogła przewidzieć, że za niespełna ćwierć wieku idee za warte w tym dziele doprowadzą do wydarzeń, które przepełnią ją trwogą i które będzie zwalczać wszystkimi możliwymi sposobami. Tymczasem jednak z niekłamaną radością przyjmowała wymówki Woltera, że przybrała imię Katarzyny, a niejunony, Minerwy, Wenery czy Cerery, które to imiona - zdaniem filozofa - bardziej odpowiada ły jej poczynaniom i światłemu umysłowi. W grudniu 1766 r. Wolter, nie znając miary w pochlebstwach, pisał nawet, że jest ona Gwiazdą Polarną najjaśniej świecącą na niebie, przyćmiewającą blask Andro medy, Perseusza i Kasjopei. Przy okazji dodał, że starania carowej o wprowadzenie w Polsce równouprawnienia dysydentów są czyna mi, które ludzkość wiecznie będzie sławić2. Umiejętnie przeprowadzona rozgrywka polityczna, w której swoboda wyznania była tylko środkiem mającym umocnić wpływy rosyjskie w' Rzeczypospolitej, nie wywołała sprzeciwów piewcy wol ności. Ba! Uzyskała nawet jego pochwałę. Wolter nic nie rozumiał z tego, co rozgrywało się na Wschodzie. Czuły na poklask władców europejskich, z którymi korespondował, zadowala! się frazesami, nie dostrzegając ciemnych machinacji za pięknie wyglądającą fasadą. Carowa usprawiedliwiając swoje jedynowładcze poczynania przyrównywała się do pszczoły, która zbiera miód z różnych kwia 178
tów po to, by zanieść go do ula opatrzonego napisem „Pożytek”. Z udaną zazdrością patrzyła na Francję, gdzie „niżsi nauczają wyż szych" i stwierdzała ze smutkiem: „u nas sprawy wyglądają całkiem inaczej, nie mamy takiego ułatwienia”. Zapraszała Woltera do przy jazdu do Rosji. Ten, podobnie jak d’Alembert, nie spieszył się z pod różą, wymawiając się chorobą, która jemu, „biednemu trzmielowi nie pozwalała wyjść z kryjówki”3. Na pociechę „biedny trzmiel” otrzymał od monarchini własno ręcznie przez nią wykonaną tabakierkę i płaszcz podbity wspaniałym futrem syberyjskim. W czerwcu 1769 r. Katarzyna opisywała stan swego imperium. „W Rosji płaci się tak umiarkowane podatki, że nie ma u nas nawet jednego chłopa, który nie zabiłby kury, jeżeli mu się tak podo ba i przyjdzie na nią ochota; w' pew'nych prowincjach od kilku lat wolą od kur indyki”4. Kłamstwo było oczywiste. Filozof z Ferney nie był aż tak naiwny, by uwierzyć Katarzynie. Prawdopodobnie dlatego nigdy nie powrócił w listach do tego tematu. Carowa rozczytywała się w książkach nadchodzących z Francji. Szukała w nich dodatkowych racji, które uzasadniłyby jej dążenie do władzy absolutnej. Duch praw Monteskiusza nazwała nawet „książką do nabożeństwa dla władców” - dodając przy tym - .jeśli tylko za chowali zdrowy' rozsądek”. Myśl o wydaniu now'ego zbioru praw nie opuszczała jej od pierw szych chwil panowania. Formalnie obowiązywało jeszcze „Sobornoje Ułożenije” cara Aleksego Michajłowicza z 1649 r., zupełnie nie odpo wiadające duchowi epoki, w której przyszło Katarzynie żyć i panować. Nad instrukcją pracowała przez dwa lata, przy czym przez pierw sze półtora roku nikomu nie zdradziła swego sekretu. Później prze czytała fragmenty dzieła Paninowi i któremuś z Orłowów. Panin nie mógł powstrzymać się od uwagi: - T o aksjomaty, które zdolne są rozwalić mury! Doświadczony dyplomata dopiero teraz zrozumiał, do czego dążyła Katarzyna. Jakżeż śmieszne wydały mu się jego projekty po działu władzy... Korespondencja z najwybitniejszymi umysłami osiemnasto wiecznej Francji nie przyczyniła się do właściwej oceny rodzimego 179
geniusza - Łomonosowa. Na stosunku Katarzyny do niego zaciążyły związki łączące go z Iwanem Szuwałowem. Sam Łomonosow przyłą czył się jednak do chóru chwalców przewrotu 28 czerwca. Dobiegał ostatnich lat życia. Prośba o zwolnienie z czynnej służ by, skierowana do Katarzyny, przeleżała wiele miesięcy, zanim zosta ła rozpatrzona. Nie cieszył się długo przyznaną wtedy pensją radcy stanu. Zmarł 4 (15) kwietnia 1765. Dopiero na rok przed śmiercią odniósł sukces. Carowa złożyła mu dwugodzinną wizytę, oglądając stworzoną przez niego mozaikę, mającą ozdobić pomnik Piotra Wielkiego, oraz podziwiając zapre zentowane doświadczenia fizyczne i chemiczne. W efekcie Łomono sow otrzymał, na mocy decyzji Senatu, zwrot kosztów poniesionych przy pracach nad mozaiką. Śmierć wybitnego uczonego skwitowana została przez wielkie go księcia Pawła słowami: - Nie ma co żałować tego durnia! Zrujnował skarb, a niczego nie dokonał!5 Poglądy Pawła stanowiły wierne odzwierciedlenie poglądów dworu, w którym się obracał. Katarzyna była od tego daleka. Intere sowała się nauką i nawet codziennie korzystała w tej mierze z rad i nauk gen. Iwana Beckiego, który w 1763 r„ po piętnastoletnim po bycie za granicą, powrócił do kraju i przedstawił władczyni „general ny projekt” jednolitego systemu nauczania młodzieży. Zatwierdziła go w następnym roku. Powstała wówczas pierwsza w imperium szkoła dla dziewcząt - Instytut dla Dobrze Urodzonych Panien (wraz z od działem dla dzieci pochodzących z mieszczaństwa) przy monasterze Smolnym w Petersburgu. W listach do pani Geoffrin Katarzyna śmiała się ze swego nauczyciela: „Zaczyna od tego, że kładzie na stół książkę oraz szkło p o większające, a następnie: jakieś plany, notatki, koperty, listy, kamie nie, często rzeczy, które znalazł na ulicy i potem mówi do mnie: - O Pani, nigdy nie można u Niej znaleźć kawałka wolnego miejsca, by coś położyć!” Raz jednak opuściło ją poczucie humoru. Z końcem 1764 r. w Moskwie opublikowano dwujęzyczną (rosyjską i francuską) paro dię katalogu książek. Wśród ich rzekomych autorów znalazła się tak że carowa. Przypisywano jej książkę pod tytułem: Uwieńczona dobro 180
czynność, synowi - Sztuka i środki podobania się, Paninowi - Encyklope dię, Szuwałowowi - Historię minionego czasu, Woroncowowi - Pożytki płynące z podróży itd. Dowódca garnizonu moskiewskiego Sołtykow zażądał spalenia katalogu przez kata. Carowa wyraziła zgodę. W ten sposób „z najwyższego rozkazu” oświeconej imperatorowej, przyjaciółki Diderota, d’Alemberta i Woltera, zapłonął stos książek. Trudno byłoby znaleźć lepszy symbol jej panowania! Do rangi podobnego symbolu urosła nominacja na przewodni czącego nowo założonego, pierwszego w Rosji stowarzyszenia (po wstało w październiku 1765 r.) - Wolnego Towarzystwa Ekonomicz nego. Został nim kochanek carowej, nie grzeszący zbytnią bystrością Grzegorz Orłów. Dewizą stowarzyszenia stały się znane nam już skąd inąd „pszczoły znoszące miód do ula”. Nawet Orłów nie mógł za szkodzić dobrej inicjatywie. Co pewien czas Towarzystwo ogłaszało konkursy, mające na celu podniesienie kultury gospodarowania. W wymyślaniu tematów brała także udział Katarzyna. W 1766 r. zaproponowała rozstrzygnięcie problemu: co jest korzystniejsze dla społeczeństwa, czy posiadanie ziemi przez chłopa, czy tylko majątku ruchomego?Jak daleko winny sięgać prawa chłopskie w jednym i drugim przypadku? Na konkurs wpłynęło 160 elaboratów, z których - po dyskusji - nagrodzono pro jekt stopniowego wyzwolenia chłopów, lecz bez nadzielenia ich zie mią. Po roku Katarzyna wystąpiła ponownie w charakterze projekto dawczym. Tym razem nagrodę miał zdobyć ten, kto pierwszy znalazł by złoża węgla kamiennego w guberni nowogrodzkiej. Temat został prawdopodobnie podpowiedziany przez ruchliwego i przedsiębior czego gubernatora nowogrodzkiego Sieversa. Jeszcze raz Katarzyna wystąpiła w 1766 r. przeznaczając nagrodę dla tego, kto wykona model samowyładowczej fury do przewozu soli. W tym samym czasie Orłów ufundował dwa złote medale i prze znaczył 85 „czerwońców” na nagrody. W 1766 r. Katarzyna ukończyła opracowywanie „Nakazu” (in strukcji) dla ułożenia nowego zbioru praw. Cierpliwie wysłuchiwała sądów osób, którym dała „Nakaz” do przeczytania. Przeważnie nie zgadzała się z nimi. O uwagach pisarza Aleksandra Sumarokowa wy rażała się zgryźliwie: 181
- Pan Sumarokow jest zdolnym poetą, ale myśli zbyt pospiesz nie, jak na to, aby być dobrym prawodawcą. Krytykuje poszczególne ogniwa łańcucha, lecz nie potrafi ogarnąć całości. Nie czyniłby tego, gdyby umiał uchwycić związki między tymi ogniwami6. 14 (25) grudnia 1766 wydała manifest, w którym stwierdzała, że nie doczekawszy się uporządkowania spraw krajowych przez instytu cje i osoby do tego powołane, musi przedstawić owoc samotnej pracy. Zapowiadała zwołanie w ciągu najbliższego półrocza zgroma dzenia delegatów, którzy mieli otrzymać „Nakaz” do rąk. Z każdego powiatu zamieszkanego przez szlachtę miał przyjechać do Moskwy je den delegat; podobnie z każdego miasta oraz prowincji (obowiązywa ła zasada, że każda prowincja wybierała jednego przedstawiciela chło pów opłacających pogłówne, tzw. odnodworców, jednego - żołnierzy posiadających gospodarstwa rolne, jednego - chłopów państwowych i jednego-każdej narodowości zamieszkującej daną prowincję). Licz ba delegatów kozackich miała być ustalona przez ich starszyznę. Wszyscy delegaci musieli mieć ukończone 25 lat. Dożywotnio zwalniano ich od kary śmierci, tortur, chłosty oraz konfiskaty mająt ku. Przestępstwo dokonane na osobie lub majątku delegata karane było podwójnym wymiarem kary. Delegaci mieli być wybierani zwykłą większością głosów. Prze kazywano im oprócz pełnomocnictwa „nakaz” o potrzebach i życze niach wyborców. Wybrani otrzymywali wynagrodzenie od państwa: szlachta - 4 0 0 rubli, mieszczanie - 122, zaś reszta - po 37 rubli. Senatorzy byli zachwyceni do tego stopnia dekretem carowej, że natychmiast podjęli kolejną decyzję o wzniesieniu pomnika na jej cześć. Niezastąpiony Becki szybko przygotował model i nawet zna lazł stosowne miejsce - plac przed Pałacem Zimowym (chodzi o tzw. nowy Pałac Zimowy, który przetrwał do naszych czasów; zaczęto go budować wg projektu słynnego Bartolomeo Rastrellego za panowa nia Elżbiety, zakończono w pierwszych latach panowania Katarzyny, która przyczyniła się zwłaszcza do wyposażenia wnętrz). W ybory delegatów przebiegały sprawnie i bez zakłóceń. Jedy ny kłopot sprawiała Ukraina, której mieszkańcy uważali, że każde nowe prawo przyczyni się do ograniczenia posiadanych przez nich przywilejów. Niektórzy nawet, wedle r a p o rt u Rumiancewa, ośmie lali się złośliwie twierdzić, iż wzywa się ich do M oskw y tylko po to, 182
by swoim doświadczeniem mogli usłużyć carowej układającej pra wa dla Rosjan. Tymczasem Katarzyna wyruszyła w wielką podróż po Rosji. W kwietniu 1767 r. bawiła wTwerze, w maju znalazła się w Jarosła wiu, Kostromie, Niżnym Nowogrodzie, Czeboksarach i Kazaniu. Ka zań wywołał jej zachwyt. Uważała, iż godzien jest stać się stolicą dużego państwa. Przyjęcie imperatorowej przeszło wszelkie oczeki wania; mieszkańcy miasta, „gdyby mogli, położyliby się pod moimi stopami zamiast dywanów” - pisała do Panina. W czerwcu przybyła do Symbirska, skąd powróciła do Moskwy. Z Kazania napisała list do Woltera, w którym nie omieszkała się po chwalić: „1 oto jestem w Azji. Chciałam zobaczyć ją na własne oczy. W tym mieście mieszka dwadzieścia różnych narodowości, które nic ze sobą nie łączy. Trzeba im jednak dać taką odzież, która pasowałaby na wszystkich. Można znaleźć wspólne zasady, ale jeśli chwytać się szcze gółów, to należy powiedzieć, że zadanie to jest równie trudne, jak stworzenie świata”7. „Tworzenia świata” Katarzyna podjęła się chętnie. Miał być nim „Nakaz”. Opublikowano go w drukarni senackiej w Petersburgu. Po 12 latach przełożył go na język polski sędzia mohylowski, Ignacy Goz dawa Giżycki i wydal w Warszawie pt.: Onlynacya samowładnc/cey y naypotężnieyszey Katarzyny II imperatorowey caley Rossyi dana w Roku 1767 Komissyi zebraney dla ułożenia Rroiektu nowey Praw Ustawy; teraz zaś w nowym na Polski ięzyk przełożeniu teyże naypotężnieyszey Monarchini przez iednego z wiernych Jcy poddanych offiarowana8. Składał się z 22 rozdziałów i 655 artykułów. Był nie tylko, jak się sądzi, kompilacją myśli i zasad zaczerpniętych z dziel koryfeuszy oświecenia, lecz również - w pewnej mierze - oryginalną wykładnią rozumienia przez Katarzynę władzy absolutnej. „Nakaz” zaczynał się od stwierdzenia, że Rosja jest państwem wymagającym szczególnej formy rządów ze względu na swe rozmiary. Idźmy za stylowym prze kładem Giżyckiego: „Cesarz rosyjski jest monarcha samowładnący, albowiem żadna inna, jak tylko ta, nie dzieląca się i szczególna w jego osobie władza nie może skutkować w potrzebę i przyzwoitość rozciągłości tak ob 183
szernego cesarstwa. Państwo tak obszerne wyciąga rządu jednowładnego w tej osobie, która nim rozrządza. Potrzeba albowiem, ażeby prędkość w rozwiązaniu spraw z najdalszych prowincji nagradzała czas odległością miejsca uchybiony. Wszelkiego innego rodzaju roz porządzenie nie tylko byłoby szkodliwe dla Rosji, ale też z czasem pociągnęłoby oną ku ruinie. Przydać tu jeszcze należy, że nieporów nanie jest lepiej być prawu posłusznym pod jednym tylko panem, aniżeli zależeć od wielu”. Monarcha, zdaniem Katarzyny, winien dbać zarówno o własną sławę, jak i interes poddanych. Rządy takie prowadziłyby do rozpo wszechnienia się „ducha wolności”, równie cennego, jak sama wol ność. Władze pośrednie miały być tylko kanałami przekazującymi zarządzenia władcy do poddanych. Rola Senatu została ograniczona do dbania o właściwe wykony wanie zarządzeń oraz czuwania, aby przepisy szczegółowe wynikające z monarszych dekretów nie pozostawały z nimi w sprzeczności. Ustanowione prawa miały być dla wszystkich jednakowe, a za możność nie dawała żadnych przywilejów w stosunku do uboższych poddanych. Bo cóż takiego jest owa w olność? - zapytywała władczy ni i odpowiadała, żywcem przepisując z Monteskiusza: „Wolność jest to prawo czynienia tego, na co zezwalają usta wy”. Ustawy z kolei miały być wyłącznie dziełem panującego, który nie musiał liczyć się z głosem narodu przy ich ustanawianiu. Katarzyna rozróżniała cztery rodzaje przestępstw: 1. przeciw religii, 2. przeciw obyczajom, 3. przeciw „spokojności” i pokojowi oraz 4. przeciw bezpieczeństwu obywateli. Za przewinienia pierwszego rodzaju należało, zdaniem monarchini, karać przez czasowe lub dożywotnie wykluczenie z kościoła, jak również - zwyczajowo - udzielać „kar cywilnych”. W śród kar za przestępstwa drugiego rodzaju wymieniała: grzywnę, wygnanie i infamię; podobnie jeśli idzie o trzecią grupę przewinień. Najsurowsze kary przewidywała za naruszenie bezpieczeństwa innych: śmierć, konfiskatę majątku, więzienie i chłostę. Wypowiada ła się stanowczo przeciw wszelkim karom, które prowadziły do oszpe cenia czy też okaleczenia człowieka, a więc przeciw piętnowaniu, obcinaniu kończyn itp. 184
Kara miała być czynnikiem wychowawczym. Z tego też wzglę du prawodawczym przestrzegała przed nadmierną surowością, zwra cając uwagę na istotną różnicę między rabunkiem prowadzącym do zabrania mienia, a rozbojem połączonym z utratą życia napadnięte go. Jeżeli rząd postępuje w sposób okrutny, wówczas - rzecz jasna i za błahe przewinienia trzeba karać bardzo surowo, gdyż poddani przyzwyczaili się do okrucieństwa i nic sobie nie robią z łagodnych sędziów. Kolejne zalecenia „Nakazu” dotyczyły procedury sądowej. Ka tarzyna uważała za konieczne wprowadzenie jednolitej struktury są downiczej; zastanawiała się nawet nad możliwością wprowadzenia obrońcy z urzędu, na którego proponowała najmłodszego członka kompletu sądzącego. Dla udowodnienia winy konieczne były zezna nia co najmniej dwóch świadków. Wypowiadała się wreszcie przeciw stosowaniu tortur. Interpretacja przepisów należała do samego monarchy jako je dynego prawodawcy w państwie; w ich stanowieniu mial jednak uni kać wszelkiej dwuznaczności i niejasności. „Prawa pisane być powin ny prostym językiem, a zbiór wszystkie prawa w sobie zawierający powinien być księgą arcypowszechną i którą by za małą cenę dostać można było tak, jako elementarze ... Występki będą tym rzadsze, im większa liczba ludzi takowy zbiór czytać i rozumieć będzie”. Aresztowanie podejrzanego miało być szczególnym środkiem ostrożności, stosowanym jedynie w tych wypadkach, kiedy wina zo stała już dowiedziona. Wprowadzono rozróżnienie między areszto waniem a uwięzieniem (więzienie wchodziło w grę dopiero po za padnięciu wyroku). W dalszym ciągu swych prawodawczych wywodów Katarzyna powracała do sprawy stosowania tortur. Nazywała je okrucieństwem podkreślając, że prowadzą często do przyznawania się do czynów niepopełnionych tylko dlatego, że przesłuchiwany nie może już znieść zadawanych mu mąk. Przed wydaniem wyroku nie powinno się mieć prawa do sprawiania komuś bólu. Carowa wypowiadała się przeciw stosowaniu kary śmierci w czasie pokoju. Dopuszczalnym wyjątkiem mogło być co najwyżej bezkrólewie lub niemożność całkowitego odseparowania niepoprawnego przestępcy od społeczeństwa. Zapożyczenia z Monteskiusza i Cesare Beccarii, autora świeżo 185
wydanego traktatu 0 przestępstwach i karach, występowały w tej czę ści niemal na każdym kroku. Zasługą carowej było przejęcie ich po glądów i zebranie ich w postaci instrukcji dla tych, którzy mieli o pra wach stanowić. Nie tylko jednak ustawodawstwo, sprawy karne czy cywilne były przedmiotem jej zainteresowania. Zajęła się niemal wszystkimi dzie dzinami życia społeczeństwa rosyjskiego. Przedsiębrane podróże utwierdziły ją w przekonaniu, iż rozmiary imperium nie tylko pozwa lają wyżywić dotychczasową liczbę ludności, ale że ludności tej jest zbyt mało. Bolała nad wysoką śmiertelnością dzieci chłopskich, a kie dy zastanawiała się nad jej przyczynami, dochodziła do wniosku, że decydującą rolę w tej mierze odgrywa niedożywienie poddanych. Wolterowi można było wmawiać, że każdy z mieszkańców Ro sji ma w' garnku swoją przysłowiową kurę, czy nawet indyka, lecz taki opis rzeczywistości nie nadawał się dla tych, którzy wieś rosyjską znali 7. codziennego z nią obcowania. Zalecała właścicielom dóbr nakładanie umiarkowanych obciążeń na poddanych, stwarzanie ułatwień życiowych dla wielodzietnych ro dzin, radziła także zastanowić się nad możliwością przekazania ziem opustoszałych i niezasiedlonych nie posiadającym żadnego majątku. „Dobrze by było daw'ać nagrody rolnikom, którzy by do lepsze go stopnia nad drugich przyprowadzali pola swoje, jako też i rze mieślnikom tym, którzy by w pracach swoich pokazali przemysły do skonalsze” - pisała w „Nakazie". Była zwolenniczką maksymalnego związania człowieka z jego naturalnym środowiskiem. Najwyżej ce niła rolnictwo, rzemiosło stawiając dopiero na drugim miejscu. Wy powiadała się przeciw stosowaniu maszyn ułatwiających pracę, w oba wie przed obniżeniem wartości wyprodukowanego towaru i zmniej szeniem liczby rzemieślników. Szczególną rolę we wzroście dobrobytu krajowego miał odegrać handel zagraniczny stymulowany elastyczną polityką celną oraz równouprawnieniem wszystkich partnerów. War tość pieniądza nie powinna była ulegać zmianie. Katarzyna wyróżniała, za swoimi oświeconymi poprzednikami, trzy podstawowe warstwy społeczne: chłopów, mieszczan i szlachtę. Usiłowała spetryfikować istniejący stan rzeczy, bowiem: „kmiotko wie i rolnicy żyją po wsiach i uprawiają ziemię, z której zbierające się owoce dają żywność wszelkiemu rodzajowi ludzi; i t e n j e s t 186
i c h l o s s z c z e g ó l n y [podkr. - W. S.]. Po miastach osiadają miesz czanie, którzy się bawią rzemiosłem, kupiectwem, sztukami wyzwo lonymi i naukami. Szlachectwo jest to znak dostojności, który od in nych oddziela tych, co nim są zaszczyceni ... Cnota z zasługą wynosi ludzi na stopień szlachectwa”. Wiele miejsca poświęciła carowa w „Nakazie” sprawom miast. Wypowiedziała się za nadaniem poszczególnym ośrodkom miejskim, w zależności od ich charakteru, specjalnych praw i przywilejów, oprócz dotychczas powszechnie obowiązujących. Organizację ce chową uznała za stymulator tych gałęzi rzemiosła, które dopiero za czynały się rozwijać, natomiast za środek powstrzymujący' rozsze rzenie produkcji tych, które były w rozkwicie. Odrębny rozdział in strukcji dotyczył zbrodni obrazy majestatu. Tutaj Katarzyna nie zawahała się przez żądaniem kary śmierci dla przestępców tego ro dzaju. Rozgraniczyła przecież wyraźnie sprawy mające na celu obale nie panującego od czynów o znacznie mniejszym znaczeniu. Do gru py ostatnich zaliczyła „pisma zbyt uszczypliwe”, które wprawdzie win ny podlegać cenzurze, lecz nie być karane. W przeciwnym razie mówiła carowa - takie postępowanie „przytłumi ochotę pisania”. Wypowiadała się za tolerancją religijną i nader ostrożnym po stępowaniem w sprawach o czarnoksięstwo lub herezje. Osądowi miały podlegać uczynki, a nie charakter podsądnego. Podstawowa część „Nakazu” kończyła się słowami: „Nie może to wszystko podo bać się pochlebcom, którzy codziennie wszystkim monarchom po wtarzają do uszu, że ich narody dla nich są utworzone. Wszakże ja tak sądzę i mam sobie za sławę wyznać, że my utworzeni jesteśmy dla naszego narodu, a z tej przyczyny obowiązani jesteśmy tak m ó wić o rzeczach, jak one być powinny” Gdyby tak było naprawdę... lmperatorowa zdawała sobie sprawę z tego, że „Nakaz”, wbrew zawartym w nim jej własnym sugestiom, nie jest lekturą łatwą i cza sem trudno zrozumieć wywody autorki. Zalecała go przeto czytać jak najczęściej, nie rzadziej niż raz na miesiąc. O poprawkach styli stycznych, naturalnie, nie pomyślała wcale. Podstawowy tekst instrukcji opublikowano w Petersburgu 30 lipca (10 sierpnia) 1767, w dniu rozpoczęcia prac Komisji Kodyfikacyjnej. W niespełna rok później ukazał się „Dodatek” do instrukcji. 187
Katarzyna zajęła się w nim policją i jej kompetencjami. Ograni czała je do niezbędnego minimum: przestrzegania porządku publicz nego, troski o zachowanie moralności, pilnowania uczciwego wyko nywania zawodu itp. „Dodatek" opublikowano 28 lutego (10 marca) 1768, a już 8 (19) kwietnia ukazał się następny. Jego przedmiotem była gospodarka imperium, zwłaszcza budżet państwa. Carowa nie zapomniała przy tej okazji raz jeszcze podkreślić wyjątkowości po zycji absolutnego władcy. „Przystojność wymaga, ażeby obfitość i wspaniałość otaczały tron, jako źródło uszczęśliwienia powszechnego, z którego wypły wają nagrody, zachęcenia i łaski. Na to wszystko rozchody są potrzeb ne i pożyteczne. Bogactwa monarchy albo prosto są dziedziczne, jako niektóre pewne grunta; albo rzeczy należą onemu, jako szczególne mu któremu dziedzicowi, czyli panu; albo też właściwie monarchy, który pod tym tytułem od Boga sobie danym posiada to wszystko, co tylko powszechne całego kraju skarby składać może”. „Nakaz” wraz z aneksami miał, zgodnie z założeniem autorki, przynieść bezpieczeństwo krajowi, szczęście poddanym, a sławę monarsze. Jeszcze przed opublikowaniem tekst „Nakazu” został okrojony wskutek sprzeciwów otoczenia Katarzyny, obawiających się następstw wprowadzenia postulatów ograniczających zwierzchnictwo patrymonialne właścicieli majątków. Musiał to być opór wyjątkowo silny, sko ro wzięła go pod uwagę, gdyż dotychczas nie liczyła się specjalnie z cudzymi opiniami. 30 lipca (10 sierpnia) 1767 r. rozpoczęły się obrady Komisji zwołanej dla opracowania nowego kodeksu praw. W Moskwie zjawi ło się 460 delegatów. Cały pierwszy dzień wypełniły uroczystości inau guracyjne. W następnym dniu carowej przedstawiono sześciu kandydatów na stanowisko marszałka. Katarzyna wybrała z nich Aleksandra Bibikowa, delegata kostromsldego, wyznaczonego zresztą już wcześniej. Chodziło jednak o odegranie komedii wyboru. Bibikow był genera łem nieźle spisującym się w wojnie siedmioletniej, a zarazem wsła wionym oprawcą chłopów buntujących się przeciw właścicielom fa bryk na Uralu. 188
System wolności sterowanej przez władzę przechodził pierw szy praktyczny egzamin. Jedną z początkowych czynności Komisji stało się nadanie Ka tarzynie przydomków: Wielkiej, Najmądrzejszej i Matki Ojczyzny. Wprawdzie na specjalnej audiencji odrzuciła je stanowczo, ale dele gaci wiedzieli, co czynią. Zapoznali się z głównymi myślami instruk cji i nie były im obce jedynowładcze zamierzenia imperatorowej. Na wszelki wypadek powołali spośród swojego grona komisję dyrekcyjną, która miała m.in. pilnować, aby wszystkie projekty ustawodawcze były zgodne z „Nakazem”. Komisja Kodyfikacyjna pracowała przez półtora roku. Przewi nęło się przez nią około 600 osób, a więc znacznie więcej, niż zosta ło wybranych. Działo się tak ze względu na możliwość przekazywa nia pełnomocnictw przez delegatów innym osobom, z czego korzy stano dość powszechnie. Struktura społeczna rozszyfrowanych blisko 500 osób przedstawiała się następująco: na instytucje (Synod, Senat, kolegia) przypadało 28 osób, szlachtę reprezentowało 189 delega tów, miasta - 216, chłopów (tylko państwowych) - 24, „jednodworców” - 43, Kozaków - 45 oraz narodowości nierosyjskie - 51. Naj liczniejsza warstwa społeczna - chłopi, zostali praktycznie pozba wieni reprezentacji. Trudno uważać za nią 67 delegatów na łączną liczbę 496. Skład Komisji wpłynął na przebieg obrad. Kiedy zaczęto odczy tywać „nakazy” prowincjonalne dla delegatów', które dla Katarzyny miały być wyrazem opinii publicznej, okazało się, że stanowią one niemal całkowicie wyraz poglądów szlachty, w tym także tej jej czę ści, która reprezentowała najbardziej wsteczne tendencje. Dezyderaty szlacheckie dotyczyły różnych spraw, ale większość z nich zmierzała do utrzymania i rozszerzenia istniejących przywile jów. Wypowiadano się przeciw nobilitacji osób, które dzięki osobi stym zasługom doszły do wysokich stanowisk w armii i służbie cy wilnej. Żądano dla szlachty wyłącznego prawa posiadania chłopów. Krytykowano projekty ograniczenia swobody w dysponowaniu ma jątkiem. Rzecz jasna, przeciwna strona - delegaci miast i chłopi również wysuwała swoje racje, w związku z czym na posiedzeniach Komisji dochodziło niejednokrotnie do zaciekłych dyskusji, a dele gaci nie przebierali w słowach. Delegaci mieszczaństwa chcieli uzy 189
skać monopol na prowadzenie handlu i ostro krytykowali pomysły udzielania podobnych zezwoleń szlachcie oraz chłopom. Życzyli so bie nawet, by sami mogli stać się właścicielami poddanych. Na chłopów łakomym okiem spoglądało również duchowień stwo i Kozacy. Pośrednio zaatakowano nie tylko „Nakaz” Katarzyny, ale i obo wiązującą od lat „Tabelę o rangach" Piotra 1. Była to spora niespo dzianka dla imperatorowej. Wiele sprzeciwów wywołała propozycja zniesienia tortur. Dele gaci szlacheccy uważali nawet, że należy energiczniej niż dotychczas postępować z podejrzanymi o dokonanie przestępstw. Żądano prze strzegania obowiązujących przepisów w sprawie zbiegłych chłopów, skarżąc się zwłaszcza na ucieczki do Polski, gdzie poddani ruszali nie tylko pojedynczo, ale całymi rodzinami, a bywało tak, że i wsiami. Na czele konserwatystów stal ks. Michał Szczerbatow, sędziwy przedstawiciel arystokracji rodowej, a zarazem znakomity mówca i znawca przeszłości Rosji. Każdy ciągnął w swoją stronę: szlachta, kupcy, przedstawiciele wojska i Kozacy. Komisja była daleka od jednomyślności. Na domiar wszystkiego jeszcze reprezentanci Ukrainy zażądali zachowania po siadanych przez siebie swobód i przywilejów. Podobne dezyderaty wysunęła szlachta inflancka, przedstawiając nawet własny projekt zbioru praw. Mim o to Katarzyna była zadowolona z obrad Komisji. Dzięki nim mogła się zorientować, jakie poglądy wyznaje ta część społe czeństwa, która udzieliła jej swego poparcia w czasie przewrotu czerw cowego. Żadne wspaniałe projekty nie mogły zmienić faktu, że nieli czenie się z opinią szlachecką groziło zachwianiem się tronu. Ta pa radoksalna sytuacja, że jedynowładczym musiała bacznie wsłuchi wać się w głosy dochodzące z dołu, trwała przez cały czas panowa nia Katarzyny. Carowa nie zamierzała „oświecać” wszystkich swoich podda nych. „Nakaz" otrzymali do czytania delegaci, senatorzy i wyżsi urzęd nicy instytucji centralnych. Dla reszty byl lekturą zakazaną. Mim o to w różnych zakątkach imperium buntujący się chłopi powoływali się na zamierzoną zmianę obowiązujących praw i polepszenie ich doli. Już od lat byli pozbawieni prawa skarżenia się na swych panów. Naj 190
bardziej jaskrawe przypadki znęcania się nad poddanymi były jednak surowo karane przez Katarzynę. Głośna stała się zwłaszcza sprawa wdowy Darii Sołtykowej, któ ra traktowała chłopów ze szczególnym okrucieństwem, doprowadza jąc do śmierci około 100 osób. Wszczęto śledztwo. Udowodniono jej własnoręczne zamordowanie 38 ludzi; w 26 innych przypadkach ma teriał dowodowy okazał się niewystarczający. Na mocy wyroku Senatu została pozbawiona szlachectwa, postawiona pod pręgierzem, a na stępnie dożywotnio osadzona w więzieniu. Po 11 latach, w 1779 r., przeniesiono ją z ciemnicy do celi z oknem, w której przebywała aż do śmierci w 1801 r. Niektórzy członkowie Komisji próbowali wykorzystać istniejącą szansę dla przeprowadzenia pewnych reform, które zmodernizowa łyby stare porządki panujące w imperium. Kolegium Manufaktur proponowało oprzeć działalność przed siębiorstw przemysłowych na pracy wolnonajemnej, a niektórzy przed stawiciele szlachty opowiadali się za ograniczeniem pańszczyzny do dwóch dni w tygodniu, czy też nawet za przekazaniem chłopom ziemi na własność z prawem jej dziedziczenia i sprzedaży. Sugerowano utworzenie odrębnego Kolegium dla chłopów mieszkających w do brach prywatnych. Mieliby tam opłacać podatek w wysokości ustalo nej przez państwo. Część tego podatku byłaby przekazywana właści cielom ziemskim. W ten sposób zostałaby zlikwidowana bezpośred nia zależność chłopa od pana. Projekty te zostały jednak odrzucone przez większość członków Komisji. Wieści o obradach Komisji Kodyfikacyjnej rozchodziły się po Europie, budząc nadzieję, że jest to pierwszy krok na drodze do ustro ju parlamentarnego. W tym też duchu wypowiadał się stanowczy prze ciwnik absolutyzmu - Diderot. Katarzyna szybko rozczarowała współ czesnych. W styczniu 1769 r. rozwiązała Komisję pod pretekstem roz poczętej wojny z Turcją, mimo że zaledwie 40 delegatów musiało zawiesić z tego powodu swoje uczestnictwo w pracach Komisji. Część z nich pracowała jeszcze do lat 1773-1774, opracowując projekty usprawnienia administracji państwowej i sądownictwa. Tak więc Komisja Kodyfikacyjna nie spełniła zadania, do które go została powołana, ale przygotowany przez nią materia! nie został zmarnowany. Katarzyna wykorzystała go w latach następnych, wyda 191
jąc przywilej dla szlachty oraz dla miast. Wówczas to niemal dosłow nie przepisywano ustalone i przegłosowane w Komisji artykuły. Czy Katarzyna spodziewała się innych wyników prac Komisji? Z całą pewnością tak. W przeciwnym wypadku nie zarządziłaby wy borów i nie zezwoliłaby na żadną dyskusję nad swymi pomysłami pra wodawczymi. Sądziła prawdopodobnie, że delegaci całkowicie zaapro bują sugestie „Nakazu”, precyzując je tylko w postaci gotowych dekre tów. Niepowodzenie swych poczynań uznała jednak również za pożyteczne i pouczające. Jakie wyciągnęła z tego wnioski praktycz ne, zobaczymy już w niedalekiej przyszłości. W tym samym czasie, kiedy najpierw w Moskwie, a później w Pe tersburgu delegaci toczyli między sobą zaciekłe spory, w Warszawie Katarzyna doprowadzała do końca batalię o całkowite podporządko wanie sobie Rzeczypospolitej. Decydującą rolę w tym dziele odegrał młody ks. Repnin stojący na czele ambasady rosyjskiej, nie wahający się przed gwałtem w chwili, kiedy zawiodło przekupstwo. Carowa wskazywała jedynie zasadniczy kieainek działania, a po słuszni i wynalazczy wykonawcy poleceń realizowali je per fas et nefas. Sprawa polska miała stanowić jeszcze jeden liść laurowy do wieńca okalającego jej głowę. Chciała przecież równouprawnienia różnowierców i utrzymania „republikańskich” wolności szlacheckiej Rzeczypo spolitej, a że dysydenci byli tylko środkiem prowadzącym do rozsze rzenia wpływów w Polsce, a złota wolność nie oznaczała nic innego, jak tylko anarchię i osłabienie państwa - to już zupełnie inna sprawa. Tych aspektów nie poruszała w listach do Woltera. Katarzyna z góry aprobowała wszystkie poczynania swoich lu dzi w Warszawie. Repnin otrzymał jeszcze do pomocy Salderna, wy specjalizowanego w sprawcach środkowoeuropejskich. Uważała, że podpisanie traktatu sojuszniczego z Rzecząpospolitą możliwe będzie dopiero wtedy, kiedy Polska zgodzi się na rozwiązanie sprawy dysydenckiej po myśli carowej oraz zaaprobuje przedłożone przez Rosję propozycje rozstrzygnięcia spornych kwestii granicznych. Stanisław August znajdował się między młotem a kowadłem. Lawirował, przeciągał rozmowy, starał się ułagodzić Katarzynę, wie dząc, że zamach na przywileje Kościoła katolickiego wywoła po wszechny sprzeciw fanatycznej i przywiązanej do tradycji szlachty. 192
Wszystko jednak na próżno. Zirytowana carowa oświadczała, że jeśli król prezentuje taki punkt widzenia, to oznacza, iż pomyliła się wie rząc w'jego przyjaźń i szczerość uczuć. Kiedy sejm 1766 r. nie chciał zaaprobować sugestii imperatorow'ej w sprawie dysydenckiej, kazała Repninowi doprowadzić do ze rwania obrad, by Familia - „zarówno wujek jak i siostrzeniec” - od czuła potęgę sąsiadki. Jednym z pierwszych kroków represyjnych nie zadowolonej władczyni było wstrzymanie subsydiów dla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wprawdzie w 1766 r. poniosła porażkę, ale nadal nalegała na zakończenie raz rozpoczętego dzieła. W 1767 r. zostały zawiązane dwie konfederacje różnowiercze: protestancka w Toruniu oraz prawosławna w Słucku. Kosztowały one Rosję 20 tys. rubli w zlocie. Wkrótce potem, z inicjatywy Repnina katolicy zawiązali konfederację w Radomiu. Subsydiowanie niezado wolonych oplacdo się, wszyscy bowiem teraz zwrócili się do carowej z prośbą o opiekę. Z początkiem września wojska rosyjskie okrążyły Warszawę; po miesiącu Rosjanie aresztowali biskupa Sołtyka, hetmana Rzewuskie go z synem oraz biskupa Załuskiego, zsyłając ich do Kaługi. Sterrory zowani posłowie na sejm konfederacki 1767 i. zgodzili się na zawie szenie obrad do początku następnego roku. Po przerwie, w' lutym na stąpiło podpisanie „traktatu wieczystego” między Rosją a Polską. Do traktatu dołączono dwa aneksy. Pierwszy z nich przyznawał szlachcie różnowierczej pełne prawa polityczne, uznając wszakże katolicyzm za religię panującą; drugi wymieniał tzw. prawa kardynalne, które gwa rantowała Katarzyna. Wśród nich znalazły się: wolna elekcja, liberum veto, prawo wypowiedzenia posłuszeństwa królowi oraz przywileje dla szlachty, potwierdzające wyłączne jej prawo do sprawowania urzę dów i pełnej władzy nad poddanymi. Królowi Stanisławowi Augusto wi nie pozostawało nic innego, jak tylko udawać zadowolenie z ta kiego obrotu rzeczy. Katarzyna w skierowanym do niego liście oświad czała, że cieszy się z powodu otrzymania przez Rzeczpospolitą stałej, niezmiennej konstytucji, wygodnej dla wszystkich stanów. Już jednak w najbliższej przyszłości Rzeczpospolita miała spra wić carowej wiele kłopotów. W Barze zawiązano konfederację. Jej uczestnicy wystąpili prze 193
ciw narzuconemu krajowi traktatowi, w obronie religii rzymskokato lickiej, przeciw panoszeniu się wojsk rosyjskich w Polsce. Na Ukrainie Prawobrzeżnej od lat dochodziło do wystąpień chłopskich przeciw szlachcie. Teraz, w panującym zamieszaniu, po kilkunastu latach względnego spokoju, poddani zaczęli znowu pod nosić głowę. Sprzyjała temu agitacja religijna za prawosławiem, pro wadzona przez biskupa mohylewskiego Jerzego Konisskiego oraz ihumena monasteru Motreninskiego Melchizedeka Znaczko-Jaworskiego. Była ona w znacznej mierze inspirowana przez Rosję. Rząd rosyj ski szuka! w ten sposób poparcia dla swych żądań w sprawie dysydenckiej, skierowanych pod adresem Warszawy. Z końcem maja w Kijowskiem i Bracławskiem zaczęła się tzw. koliszczyzna, największe w osiemnastowiecznej Rzeczypospolitej, powstanie chłopskie. Jego punktem kulminacyjnym stała się rzeź szlachty i Żydów w Humaniu. W powstaniu wzięły udział różne siły społeczne: chłopi, mieszczanie, hajdamacy (wywodzący się głównie z ludności chłopskiej i kozackiej odważni rabusie, grasujący niemal przez wszystkie lata XVIII w. na kresach państwa, występujący prze ciw szlachcie, Żydom i księżom katolickim) i Kozacy przybyli zza Dnie pru. Rząd rosyjski nie zamierzał początkowo mieszać się do wewnętrz nych kłopotów Polski, kiedy jednak powstańcy wyprawili się na dwie osady tureckie położone na pograniczu i Turcja zagroziła Rosji wy powiedzeniem wojny, Petersburg postanowił wkroczyć do akcji. Na ziemiach ukraińskich, wchodzących w skład państwa polskiego, na stąpił podział ról. Armia koronna miała wystąpić przeciw konfedera tom barskim, zaś oddziały rosyjskie przeciw powstańcom chłopskim. Zdecydowana akcja Rosji przyczyniła się do szybkiego zduszenia chłopskiego buntu, już w połowie lipca. Przywódcy powstania, będą cy poddanymi polskimi, zostali straceni, podobnie jak wielu jego uczestników. Rosjanie postępowali łagodniej, skazując na piętnowa nie, chłostę i katorgę. 20 lipca 1768 ukazał się manifest Katarzyny II, skierowany do wyznawców prawosławia zamieszkujących Rzeczpospolitą. Autor ka ubolewała nad tym, że chłopi nie chcieli spokojnie korzystać z przy znanego im - prawosławnym - równouprawnienia, odrzucili po szanowanie należne swym panom, dokonując licznych morderstw i grabieży. 194
„Wiadomo nam, że powstawszy za przykładem barzan przeciw prawowitej władzy grzeszą z nieświadomości, a jeszcze bardziej z po wodu oszukańczej działalności szajki rozbójników, która podając się za oddział naszego wiernego Niżowego Wojska Zaporoskiego, jakoby z naszego rozkazu, nie tylko sama w różnych miejscach grabi, pusto szy i zabija, ale przyjmuje jeszcze do współudziału nieposłusznych chłopów, pokazując kłamliwe ukazy, dane jakoby w naszym imieniu”. Carowa oświadczała, że wojsko rosyjskie otrzymało rozkaz stłu mienia buntu i pisała dalej: „Nikt przez nas nie był posyłany dla buntowania naszych współ wyznawców przeciw rodakom ich innego wyznania; rzekome nam wierne wojska zaporoskie, jakoby wystane z naszego rozkazu, to w rzeczywistości zwykli rozbójnicy, złodzieje i naruszyciele porząd ku publicznego ...jeżeli zbuntowani chłopi bezzwłocznie po opubli kowaniu niniejszego manifestu nie zaprzestaną czynienia nieporząd ków ... ściągną na siebie najcięższe skutki naszej niełaski”. Na zakończenie Katarzyna wyrażała nadzieję, że chłopi ukraiń scy sami powrócą do swych rodzinnych wsi, bez potrzeby zmuszania ich do tego siłą. Bezpieczeństwo osobiste i swobodę wyznawania reli gii prawosławnej miały zabezpieczyć rosyjskie gwarancje traktatowe z 1768 r.9 Z powstaniem sprawa została definitywnie zamknięta, lecz Tur cja uznała tłumaczenia rosyjskie za niewystarczające i wypowiedzia ła Rosji wojnę, podburzana do tego przez dyplomację francuską. Au striacy również maczali w tym palce. W życiu Katarzyny rzeczy wielkie przeplatały się z drobiazga mi, akty godne upamiętnienia przez historyków z czynami wywołu jącymi uśmiech. Tak było i teraz. W chwili kiedy zaangażowana w spra wy polskie Rosja musiała przygotować się do walki na dwa fronty, Katarzyna pochłonięta była ... szczepieniem. Nie ulega wątpliwości, że poddanie się wówczas szczepieniu wymagało sporej odwagi, zwłaszcza że chodziło o chorobę, stanowiącą jedną z najgroźniejszych plag europejskich - ospę. Do wynalezienia bezpiecznej szczepionki Jennera było jeszcze daleko, niemal 30 lat... Szczepiono podówczas nie ospę krowią, lecz prawdziwy i w zasadzie tylko od odporności organizmu zależało, czy nie ulegnie chorobie. 195
Fryderyk II należał do przeciwników szczepienia. Carowa uzna ła za konieczne wyjaśnić mu motywy swej decyzji. „Od dzieciństwa uczono mnie lękać się ospy. W mych dojrzal szych latach lęk ten nieco mi przeszedł, ale i rak w każdej chorobie, nawet najmniejszej, dostrzegałam początki ospy. Na wiosnę roku ubiegłego przez sześć miesięcy nie mogłam mieszkać w mieście, gdyż było ono ogarnięte epidemią. Radzono mi, bym zaszczepiła syna, ale czy nie byłoby rzeczą hańbiącą, gdybym nie rozpoczęła od samej sie bie? W jaki inny sposób rozpowszechnić ten pożyteczny obyczaj?” 12 (23) października 1768 lekarz, przybyły specjalnie z Anglii, zaszczepił Katarzynę i wielu dworzan; po tygodniu szczepieniom poddano wielkiego księcia Pawia. Imperatorowa pisała: „Cały Petersburg chce się szczepić, a ci, którzy już przez to prze szli, czują się doskonale. Zdziwiłam się bardzo po operacji, zoriento wawszy się, że góra urodziła mysz ... Nie położyłam się do łóżka nawet na chwilę i codziennie przyjmowałam ludzi. Generał hr. Orlow to bohater, podobny do starożytnych Rzymian z najlepszego okresu republiki. Na drugi dzień po operacji wybrał się na polowanie, mimo ogromnego śniegu” - nie omieszkała pochwalić się przed Wolterem. Z końcem listopada senatorzy i członkowie Komisji Kodyfika cyjnej wysłuchali w czasie uroczystego nabożeństwa w soborze Ka zańskim dekretu wydanego przez Senat, zarządzającego coroczne świętowanie dnia, w którym cesarzowa poddała się szczepieniu. Prze niesiono się następnie do Pałacu Zimowego, gdzie Cyryl Razumowski wygłosił mowę, sławiącą postępek Katarzyny, jaki w przyszłości miał stać się dobrodziejstwem dla wieluset tysięcy poddanych. Impe ratorowa skromnie odpowiedziała, że spełniła swój obowiązek pa sterza wobec oddanych mu w opiekę owieczek10. Nie zapomniała wynagrodzić tych, którym zawdzięczała szczę śliwe przeprowadzenie ryzykownego zabiegu. Siedmioletni chłopak Aleksander Markok, od którego pobrano krew z zarazkami, otrzyma! wraz ze szlachectwem nazwisko Ospienny. Angielski lekarz, dr Tho mas Dimsdale został baronem, rzeczywistym radcą stanu, lekarzem nadwornym oraz przyznano mu roczną pensję w wysokości 500 fun tów szterlingów. Epizod ze szczepieniem zakończył się szczęśliwie; trudno było jednak przewidzieć zakończenie zatargu rosyjsko-tureckiego. W ypo 196
wiedzenie wojny przez Turcję w tak krótkim terminie od incydentu granicznego było dla Rosji dużym zaskoczeniem. Carowa zarządziła koncentrację wojsk. Na czele pierwszej armii zamierzała postawić Aleksandra Golicyna, a drugiej - Piotra Rumiancewa. Do Czernyszewa, znajdującego się za granicą pisała: „Zachciało się Turkom i Francuzom obudzić kota, który spał; a jestem tym kotem, jaki obiecuje dać im się tak we znaki, by popa miętali go długo ... Teraz jestem wolna i mogę robić to, na co mam środki, a Rosja posiada środki niemałe ... Kot rzuci się za myszami”". Wiemy, że nie znała się na sztuce wojennej i umiała docenić fachowców w tej mierze; podobnie - poza wytyczeniem głównych kierunków działania - starała się nie mieszać do szczegółów polityki zagranicznej. Reprezentowana przez Panina linia odpowiadała jej w zupełności. Teraz jednak uznała, że powinna reaktywować istnie jące za panowania Elżbiety kolegialne ciało doradcze. O konsultację poprosiła Panina. Nie tak sobie wyobrażał sytuację, w której carowa będzie musiała podzielić się władzą z zaufanymi doradcami. Okolicz ności zmuszały do powołania w jej skład specjalistów wojskowych, a to nie oznaczało uszczuplenia prerogatyw' Katarzyny, lecz samego Panina. Cóż było robić? Usiłował wyperswadować carowej niewczesny, jego zdaniem, pomysł, ale musiał podporządkować się jej woli. 4 (15) listopada 1768 odbyło się pierwsze posiedzenie Rady. W jej skład weszli: Aleksy Razumowski, Aleksander Goiicyn - głów nodowodzący i jego imiennik-wicekanclerz, Nikita Panin wraz z bra tem Piotrem, Zachar Czernyszew, Michał Wołkoński, Aleksander Wiaziemski oraz, naturalnie, wszechwładny kochanek Grzegorz Ortów. Na posiedzeniu tym postanowiono prowadzić działania ofensywme. Stosownie do zatwierdzonych planów wojny rozdzielono armię na trzy korpusy: 80-tysięczny korpus ofensywny, 40-tysięczny- obronny (zwano go też ukraińskim) oraz kilkunastotysięczny - obserwacyjny. W dniu następnym opracowano plany pierwszych operacji w o jennych przy uwzględnieniu konieczności zabezpieczenia granic pań stwa przed ewentualnym atakiem ze strony Szwecji lub też Turcji (przez Polskę). Katarzyna zadała pytanie: -Jakie winniśmy wyznaczyć sobie cele wojny? 197
Zgodzono się na wymuszenie wolności żeglugi po Morzu Czar nym oraz na ustalenie takich granic z Polską, które w przyszłości nie mogłyby stać się powodem naruszenia pokoju. Dowódcami miano wano, zgodnie z sugestiami carowej, Golicyna (dla korpusu ofensyw nego) i Rumiancewa (dla korpusu obronnego). Na trzecim z kolei posiedzeniu Rady zatwierdzono projekt wy słania ekspedycji na Morze Śródziemne. Rosnące wydatki spowodowały zastosowanie restrykcji finanso wych. Przerwano budowę portu bałtyckiego. Katarzyna zmuszona zo stała do wznowienia zawieszonej działalności Banku Państwa i wypusz czenia pieniędzy papierowych. Wchodziły do obrotu od 1 (12) stycz nia 1769. Dla podniesienia ducha bojowego żołnierzy wprowadzono nowe odznaczenie - Order Św. Jerzego. M ógł go otrzymać każdy, kto wyka zał się odwagą w obliczu nieprzyjaciela. Również w styczniu doszło do ostatniego w dziejach Rosji na jazdu tatarskiego. Dywersyjna wyprawa chana Krym Gireja zagarnęła blisko 2 tys. jasyru i bez większych przeszkód wycofała się w posia dłości tureckie. Na wiosnę Gołicyn próbował bez powodzenia zaatakować Tur ków w rejonie Chocimia. Nieudolność dowódcy wywołała niezado wolenie w stolicy i spowodowała jego odwołanie. Miejsce Golicyna zajął Rumiancew, zaś dowództwo armii obronnej objął Piotr Panin. Kampania 1769 r. zakończyła się pomyślnie dla Rosji. Zdobyto Cho cim, Jassy i Bukareszt. Opanowanie Azowa i Taganrogu pozwoliło na rozpoczęcie budowy okrętów wojennych, jakie z rejonu Morza Azowskiego miały działać przeciw flocie tureckiej na Morzu Czarnym. Pierw sze sukcesy odniesione w tym rejonie zwróciły uwagę Katarzyny na Tatarów krymskich. Zaczęła zastanawiać się, czy nie należałoby do celów wojny rozerwać związki łączące Krym z Portą. W lipcu wypłynęła z Kronsztadu eskadra rosyjskich okrętów wojennych, dowodzona przez admirała Grzegorza Spirydowa. Jej celem było Morze Śródziemne i dywersja na Bałkanach. W pierwszych miesiącach rejsu przypominał on nieszczęsne manewry sprzed kilku lat. Prócz zawodowych marynarzy na okrętach znaleźli się żołnierze wchodzący w skład wojsk desantowych. Połowa z nich była rekruta mi pochodzącymi z centralnej Rosji, nie przywykłymi do morskich 198
podróży. Wielu chorowało, a przed dobiciem do wybrzeży posiadło ści brytyjskich umarło czterdziestu. W miarę upływu czasu popra wiała się jednak dyscyplina, a żołnierze nabierali doświadczenia, przy zwyczajając się do innego, niż normalnie, trybu życia. Tymczasem emisariusze Katarzyny prowadzili agitację na Półwy spie Bałkańskim, nawołując do powstania przeciw panowaniu turec kiemu. Carowa instruowała swych wysłanników, by starali się w pierw szym rzędzie doprowadzić do zbliżenia między narodami słowiański mi, stworzyli pierwociny tajnych organizacji współdziałających ze sobą, gdyż tylko wówczas można było liczyć na wywołanie powstania róż nych narodowości w jednym, z góry oznaczonym terminie. Katarzyna napisała odezwę do chrześcijan w niewoli tureckiej. Zwracała w niej uwagę, że nadeszła chwila, w której armia rosyjska może udzielić pomocy w zrzuceniu kajdan. „Pozostaje jedynie współ działać w operacjach prowadzonych przez nasze armie” - dodawała, wskazując jednocześnie, że z radością powita wskrzeszenie niepod ległego bytu państwowego uciemiężonych narodowości. Wiadomości o sukcesach rosyjskich wywołały radość Woltera. Ożywiła się korespondencja z Katarzyną. Pustelnik z Ferney donosił 0 głosach francuskiej opinii publicznej z zainteresowaniem śledzącej poczynania Petersburga. Chciał wspólnie z carową uczestniczyć w trium fie po odniesionym zwycięstwie. Zapowiedział wreszcie swój przy jazd do Rosji na czerwiec 1770 r. Pisał, że wprawdzie ma już 77 lat 1 być może nie wytrzyma trudów podróży, ale wówczas na jego gro bie znajdzie się napis: „Tutaj spoczywa wielbiciel Najwspanialszej Katarzyny, który miał honor umrzeć w czasie podróży, przedsięwzię tej dla okazania jej swego najgłębszego szacunku”12. Przyjazd Woltera był Katarzynie bardzo nie na rękę. Mim o suk cesów daleko było jeszcze do ostatecznego zwycięstwa. Uważny ob serwator, jakim był bez wątpienia Wolter, z pewnością zauważyłby po drodze, że nie wszystkie zapewnienia imperatorowej o stanie jej państwa i dobrodziejstwach wynikających z prowadzonej przez nią polityki, odpowiadają rzeczywistości. Mogła wówczas stracić wpły wowego chwalcę jej poczynań. Nie bez znaczenia była także okolicz ność przedstawiona przez filozofa w jego ostatnim liście. Pisała więc: „Jeżeli zamierzona wyprawa osłabi Pańskie zdro wie, to nic nie będzie w stanie mnie uspokoić i nie przebaczę sobie 199
sama, ani też nie przebaczy mi tego Europa ... Prócz tego może się zdarzyć, że sprawy państwowe wymagać będą mej obecności w po łudniowych prowincjach rosyjskich. Zwiększyłoby to jeszcze nadmier nie wielkość Pańskiej podróży, a wraz z tym i mój niepokój o Pana"'3. Wolter zrozumiał, że jego obecność nie jest w Rosji specjalnie pożądana i więcej nie wracał do tej sprawy. Wybuch wojny rosyjsko-tureckiej rozbudził w Polsce nadzieje na osłabienie wpływów Petersburga. Repnin zażądał od króla zawią zania konfederacji, która opowiedziałaby się za pełnym wykonaniem uchwał sejmu 1767/1768. Stanisław August odmówił, podobnie jak odrzucił inne żądanie posła - przekazania twierdzy kamienieckiej w rę ce rosyjskie. Jednocześnie w obszernym liście do Katarzyny tak uspra wiedliwiał swe postępowanie: „Wasza Cesarska Mość czyniąc mnie monarchą zamierzała zapew ne czynić tak, bym w rzeczywistości spełniał monarsze obowiązki. Uwa żam, że powinienem Jej przedstawić prawdziwy obraz sytuacji w Pol sce, zwłaszcza po żądaniu, przekazanym wjej imieniu przez posła rosyj skiego, bym zawiązał konfederację ... Śmiem zapewnić Waszą Cesarską Mość, że miast okazania usługi, zwiększę jedynie istniejące trudności. W samej Warszawie nie znajdę nawet trzydziestu osób, które zgodzi łyby się na nią dobrowolnie... Jeżeli użyję siły dla zwiększenia liczby podpisów, to wzmocnię w ten sposób poczucie narodowej jedności i przekonanie, że działam przeciw życzeniom i interesom narodu". Katarzyna odpowiedziała stanowczo. „To niesłychane, bym zgodziła się porzucić zamiary, od których odwieść mnie można jedynie siłą oręża ... Uspokojenie Polski i Wa sze osobiste bezpieczeństwo są ściśle związane z moimi sukcesami wojskowymi. Chociaż tylko Bóg przynosi zwycięstwo, to jednak sko ro żąda on od ludzi starań, stanowczości i twardości w celu jego uzy skania, nie omieszkam uczynić wszystkiego w tym kierunku”14. Znienawidzony powszechnie Repnin musiał opuścić Warszawę. Na jego miejsce przybył ks. Michał Wołkoński. Zwolennicy barzan rośli w siłę. Król, pozbawiony w znacznej mierze swych dochodów przez zamieszki wewnętrzne, siedział w kie szeni posła rosyjskiego, otrzymując również pewne lewo ty bezpo średnio od Katarzyny. 200
Tymczasem w Petersburgu dochodzono z wolna do wniosku, że kurczowe trzymanie się Prus nie jest najlepszym rozwiązaniem w cza sie wojny z Turcją. O ileż przyspieszono by ostateczne zwycięstwo nad Portą, gdyby Austria przyszła w sukurs Rosji! Pomysły te zagroziły sys temowi północnemu Panina, którego pozycja uległa poważnemu osła bieniu. Wprawdzie w październiku odnowiono traktat sojuszniczy z Prusami, lecz zbliżenie z Austrią zarysowywało się coraz wyraźniej. Sukcesy rosyjskie niepokoiły Francję. Dała do zrozumienia Pru som, że nie będzie miała nic przeciwko przyłączeniu przez nie Gdań ska i Hamburga. W zmocnione Prusy miały stanowić przeciwwagę wzmocnionej Rosji. Fryderyk spodziewał się jednak uzyskać znacz nie poważniejsze nabytki terytorialne, bez ubiegania się o pomoc p o średników. Austria również uznała, że nadszedł czas przejścia do aktywniej szych posunięć dyplomatycznych. Zaniepokojona rozszerzaniem się w'ptyw'ów rosyjskich na Bałkanach usiłowała porozumieć się z Prusa mi. W sierpniu 1769 r. w Nysie doszło do spotkania Fryderyka II z sy nem Marii Teresy i współregentem Józefem II. Uczyniono pierwszy krok na drodze porozumienia. Fryderyk II nosił się już wtedy z myślą po działu Polski. Swój pomysł oblekł w „memoriał hrabiego Lynara”, od którego zapożyczył nie tyle projekt, ile nazwisko. Lynar był starym duńskim dyplomatą, który w tym czasie nie brał już czynnego udziału w życiu politycznym. Memoriał Lynara-Fryderyka był adresowany do Rosji, przeciw której zgodnie zaczęły działać wszystkie państwa euro pejskie. Memoriał sugerował możliwość zmiany tej sytuacji kosztem Polski. Austria pomogłaby Rosji przeciw Turkom, otrzymując w zamian Lwów i Spisz, Prusy otrzymałyby protektorat nad Gdańskiem oraz za garnęłyby Warmię i Pomorze Gdańskie, Rosja wzięłaby taką część Rze czypospolitej, jaka odpowiadałaby jej najbardziej. Posłowi pruskiemu w Petersburgu Solmsowi polecono przed stawić propozycję Paninowi. Projekt przyjęty został chłodno. Panin miał wciąż nadzieję utrzymania wyłącznego wpływu na Rzeczpospo litą. Godził się na postulaty pruskie jedynie pod warunkiem całkowi tego wyparcia Turków z Europy i znacznej części Azji oraz - ewentu alnie - utworzenia republiki tureckiej. Takie stanowisko oznaczało w praktyce odrzucenie projektu. Warto dodać, że od lutego 1769 r. Austria znalazła się już w po 201
siadaniu Spiszą, do którego wkroczyły jej wojska, chociaż ogłoszono zarazem, że akt ten nie oznacza naruszenia praw polskich do zagarnię tych ziem. Rozbieżność czynów i słów była wówczas tak rozpowszech niona, że jeszcze jeden jej przykład nie wywołał niczyjego zdziwienia. Rosja znalazła się w bardzo niekorzystnej sytuacji. Każdy kolej ny sukces na froncie tureckim aktywizował państwa działające na jej niekorzyść. Wzrost potęgi imperium zagrażał nie tylko interesom Turcji, ale również Austrii, Francji i Prus. Nadszedł rok 1770, który miał przynieść Katarzynie kolejne zwy cięstwa. Znaczyły one teraz więcej niż osiągnięte poprzedniego lata. Zaczął się jednak niezbyt szczęśliwie. Z końcem lutego flota rosyjska dopłynęła wreszcie do wybrzeży greckich. Na miejscu oka zało się, że trzeba zarzucić myśl o wywołaniu powstania na tyłach przeciwnika. Aleksy Orłów', główny organizator działań dywersyjnych, został zmuszony do szukania schronienia na okrętach. Rozczarowana Katarzyna pisała do Woltera: „Grecy, Spartańczycy bardzo zwyrodnieli - przekładają grabież nad wolność. Są zgubieni na wieki, jeśli nie umieli skorzystać z poleceń i rad bohatera, którego im posłałam”' 5. Wkrótce jej nastrój zmieni! się diametralnie. Do Petersburga nadeszła wieść o zwycięstwie odniesionym 24 czerwicą (5 lipca) nad flotą turecką. Do bitwy doszło u wybrzeży Anatolii, kolo twierdzy czesmeńskiej, gdzie zakotwiczone były okręty nieprzyjaciela. Turcy mieli przewagę liczebną, ale ich marynarze byli jeszcze mniej udolni aniżeli Rosjanie, którzy nadrabiali brak doświadczenia niespotykaną odwagą i szybkością decyzji. Cała flota turecka: 15 dużych okrętów wojennych, 6 fregat i około 50 drobniejszych jednostek, spłonęła. Upojony sukcesem Spirydow raportował: „Atakowaliśmy flotę turecką i rozbiliśmy ją, złamali, spalili, pu ścili w niebo, potopili i w popiół zamienili”. W Petersburgu triumfowano, a Katarzyna pospieszyła z nagro dami: Aleksemu Orłowowi prócz Orderu Św. Jerzego I klasy przyzna ła prawo wprowadzenia do swego herbu emblematów cesarskich, Spirydow^owi nadała Order Św'. Andrzeja i posiadłości ziemskie, zaś Fiodorowi Orłowowi oraz kontradmirałowi Greigowi Order Św. Je rzego II klasy. Nadeszła również wiadomość o wielkim zwycięstwie odniesio 202
nym na lądzie. 21 lipca (1 sierpnia) Rumiancew zmusił do ucieczki nad Kagulem ośmiokrotnie przeważające siły „tureckiej swołoczy” jak pisała Katarzyna - dowodzone przez wielkiego wezyra. Nie minęły nawet dwa tygodnie, kiedy Porta ratując się przed ostateczną klęską zaczęła szukać pośrednictwa Prus i Austrii. Już z po czątkiem września w Nowym Mieście spotkali się ponownie Fryde ryk II z Józefem II. Porozumienie austriacko-pruskie wisiało na wiosku. Carowa starała się nie dopuścić do tego, by ktokolwiek mieszał się w' konflikt między nią a sułtanem Mustafą. Mediacja nie była po żądana; byłaby zbyt kosztowna dla Rosji. Działania wojenne rozwijały się po myśli Petersburga. Rumian cew byl o krok od całkowitego opanowania lewego brzegu Dunaju. Katarzyna poleciła mu zwrócić się do wielkiego wezyra z propozycją rozpoczęcia pertraktacji pokojowych. Jedynym warunkiem wstępnym miało być wypuszczenie przez Turków posła rosyjskiego Obrezkowa, zamkniętego w Konstantynopolu w zamku Siedmiu Wież. W ostatnich miesiącach 1770 r. Rosja zdobyła Bendery, Akerman, Braiłę, a gen. Totleben odniósł sukcesy na kaukaskim wybrzeżu Morza Czarnego. Katarzyna mogła wreszcie podać warunki pokoju. W liście do króla pruskiego mówiła o tym bez osłonek. Rosja miała otrzymać znaczny przyrost terytorium na wschodnich wybrzeżach czarnomor skich, Mołdawia i Wołoszczyzna winny były uzyskać niezależność lub przejść na 25 lat pod panowanie rosyjskie, niezależność mieli uzy skać również Tatarzy krymscy. Poza tym Rosja żądała ogłoszenia wol ności żeglugi po Morzu Czarnym, amnestii dla Greków walczących po stronie rosyjskiej oraz prawa składania tow'arów na wyspach grec kich. Fryderyk nie ukrywał swego zdumienia. „Rogi wyrosły mi na głowie, gdy otrzymałem przedstawione przez Rosjan propozycje pokojowe. Nigdy nie mógłbym podjąć się przedstawienia ich Turkom lub Austriakom, gdyż w' istocie rzeczy są niemożliwe do przyjęcia”. Austria uznała pomysły rosyjskie za śmieszne. Katarzyna poczynała sobie coraz pewniej, zwłaszcza że w ślad za sukcesem orężnym przyszedł kolejny - dyplomatyczny, tym cen niejszy, że został osiągnięty bez jej bezpośredniego udziału. W Pary żu popadł w niełaskę zwolennik zaangażowania się Francji w kwe 203
stię wschodnią i nieprzyjaciel Rosji Choiseul. Carowa pisała do swej przyjaciółki, p. Bielke: „Żywię tak mało urazy do p. Choiseula, że żałuję, iż został ze słany. Człowiek ten, sądząc, że zadaje mi ciosy, był zawsze w błędzie, gdyż pochlebcy mówili mu tylko to, co sprawiało przyjemność i po zwalali wiecznie nic nie wiedzieć o prawdzie. To popchnęło go do labiryntu kroków fałszywych, z których dla mnie tylko wynikła chwa ła. Nie żywię w stosunku do niego złych uczuć; roztrzepany jest jak chrabąszcz”. Francja odpadła więc z gry. Turcja, praktycznie rzecz biorąc, była już pokonana. Pozostały więc tylko Prusy i Ausnia. Panin godził się nawet na złożenie do lamusa swojego projektu systemu północnego, gdyż wadział zarysowujące się inne wyjście, które pozwoliłoby Rosji utrzymać dominującą pozycję w Europie Środkowej i Wschodniej. Im peratorowi także myślała o takim rozwiązaniu. Należało stworzyć trójprzymierze Rosji, Austrii i Prus. W tym celu trzeba było wyrazić zgodę na zatrzymanie Śląska przez Prusy, a także na pewne ich nabytki tery torialne w samych Niemczech. W zamian za to Austria uzyskałaby po twierdzenie praw własności do zagarniętego skrawka terytorium pol skiego i ewentualne nadzieje na rozszerzenie wpływów w księstwach naddunajskich. Z kolei Rosja przeprowadziłaby po swojej myśli roko wania pokojowe z Turcją i utrzymałaby wpływy w' Polsce. Pomysł był niezły, ale nie brat pod uwagę rosnących apetytów austriacko-pruskich oraz zdania gospodarza - Rzeczypospolitej. Sta nisław August szybko zorientował się w kłopotach dyplomacji rosyj skiej, nie wiedział tylko o proponowanym sposobie ich rozwiązania. Zwrócił się do carowej z sugestią zmniejszenia nacisku na Polskę. Katarzyna nie omieszkała ostudzić niewczesnych zapałów monarchy. Jeszcze miała dość siiy, by poradzić sobie z Rzeczpospolitą. „Zorientowałam się z Pańskiego listu, że w'dąż dowierza Pan ludziom przewrotnym ... Będąc przyzwyczajoną do mówienia otwar cie, proszę Waszą Królewską Mość, by zechciał zwrócić się o radę wyłącznie do swego własnego rozsądku ... Chcę spokoju w Polsce, utrzymania narodu w jego prawach, a króla na tronie. Pragnę tego bez żadnych osobistych korzyści i nie dla pożytku jakiejkolwiek religii. Nie zmieniam swego zdania stosownie do zmieniających się oko liczności. Nie powoduję się chwilą, aby przedstawić swoje żądania. 204
Nie podnoszę żadnych pretensji, a moje słowa są jak najświętsze zobo wiązania”. Tyle w liście do króla. W instrukcji dla Wołkońskiego była cał kowicie otwarta. Pisała: „Upór i lekkomyślność króla polskiego przyczyniają wriele prze szkód naszemu ostatecznemu sukcesowi. Zdaje się, że zapomniał on o naszej dobrej woli i własnym bezpieczeństwie i nie tylko osłabł całkiem w swym oddaniu interesom rosyjskim, ale nawet zaczął prze ciw nim otwarcie występować, słuchając podszeptów swych prze wrotnych wujów, którzy wykorzystują go jako oręż własnego umiło wania władzy, w'biwszy mu do głowy mrzonki o przywróceniu zaufa nia i miłości narodu oraz o wriększych możliwościach stania się pożytecznym dla ojczyzny”. Panin dokładał od siebie: „Moim zdaniem, nic nic stracimy, po zostawiwszy jeszcze na pewien czas sprawy polskie ich własnemu biegowi bez celu. Bez wątpienia osiągną one ten punkt krytyczny, w którym Wasza W ysokość będzie mógł działać z najlepszą dla nas korzyścią”. Panin miał rację. Punkt krytyczny, o którym pisał, przybliżał się szybko. Austria i Prusy weszły na teren Rzeczypospolitej pod pozorem rozciągnięcia kordonu sanitarnego, broniącego przed zawleczoną z frontu tureckiego zarazą. W styczniu 1771 r. Katarzyna w rozmo wie z bratem Fryderyka 11, Henrykiem, zapytała żartem: - Skoro jedni biorą, czemu nie mieliby brać i inni? Fryderyk postanowił, w miarę swych możliwości, tak pokiero wać biegiem wydarzeń, by nie dopuścić do konfliktu rosyjsko-austriackiego o księstwa naddunajskie. Był mu on bardzo nie na rękę, ze wzglę du na układ wiążący go z Rosją, a jednocześnie chęć pełnej normaliza cji stosunków z Austrią. Obydwaj partnerzy powinni byli poprzeć jego plany uzyskania nabytków terytorialnych polskim kosztem. - Gdyby - powiadał - udało się zdobyć Prusy Królewskie, na wet bez Gdańska, mielibyśmy Wisłę! Archiwiści i historycy szybko znaleźli dokumenty', uzasadniają ce historyczne racje pruskie do części ziem Rzeczypospolitej. Carowa uznała, że skoro nie będzie mogła wyciągnąć maksy malnych korzyści z wojny tureckiej, usatysfakcjonuje ją odpowiednia 205
rekompensata na zachodzie. Jedynym przeciwnikiem pomysłów Fry deryka był Panin, pragnący za wszelką cenę utrzymać wpływy rosyj skie na całym i niepodzielnym terytorium Rzeczypospolitej. Dopiero poniewczasie wytrawny dyplomata zrozumiał, że stawianie wysokiej ceny nie miało sensu w momencie, kiedy przestał istnieć towar nada jący się do sprzedaży. Własną grę usiłował prowadzić kanclerz austriacki Kaunitz, za wierając z Turcją w lipcu 1771 r. tzw. konwencję Thugutta (od nazwi ska posła austriackiego w Konstantynopolu, który ten układ wynego cjował), która zobowiązywała Austrię do zmuszenia Rosji do zwrotu zdobytych terytoriów tureckich i podpisania traktatu pokojowego, nie naruszającego suwerenności Rzeczypospolitej. Już po upływie półrocza mógł spokojnie złożyć w archiwum podpisany dokument, trzy państwa bowiem porozumiały się w sprawie rozbioru Polski. Odpowiednie układy o równości działów podpisano w Wiedniu, Ber linie i Petersburgu na przełomie lutego i marca 1772 r. 5 sierpnia, po podpisaniu w Petersburgu stosownego traktatu, podział Polski stał się faktem. Katarzyna nie omieszkała skorzystać z okazji i przedstawić się jako dobrodziejka Rzeczypospolitej. W wy danym miesiąc wcześniej manifeście obwieszczała: „Dwór rosyjski wystąpił w interesie swego imperium, przy po mocy własnych środków', przeciw' anarchii w Polsce, chcąc przeszko dzić zrujnowaniu państwa, jak również zabezpieczyć sw'e sprawiedli we prawa. Doszedł do pełnego porozumienia z dworem cesarskim i królewskim oraz z jego Królewską Mością królem pruskim, aby przez wspólne wysiłki i przedsięwzięcia osiągnąć cele konieczne ze wzglę du na ich bliskie sąsiedztwo. Na podstawie tego porozumienia wymienione dwory oświad czyły już narodowi polskiemu swój jednomyślny zamiar przywróce nia w' Polsce spokoju i porządku, utrzymania konstytucji i wolności narodowej”. Carowa oznaczała rozmiary zaboru i oświadczała dalej: „W ten sposób imperatorowa rezygnuje z zamiaru żądania zwro tu znacznych terytoriów, które zostały zagarnięte przez Rzeczpospo litą, a należały niegdyś do imperium rosyjskiego i jego obywateli oraz z odszkodowania za straty, które poniosła". Stwierdzała wreszcie: 206
„Nie ulega wątpliwości, że ziemie, które Rosja bierze w swoje posiadanie, stanowią jedynie skromną rekompensatę za to, co utraci ła, a o czym powiedziano wyżej"16. Wolter dowiedział się o wszystkim z listu carowej. 1 (12) wrze śnia komunikowała mu: „Nie mogliśmy znaleźć innego sposobu za bezpieczenia naszych granic od wycieczek tzw. konfederatów', który mi dowodzą oficerowie francuscy, nad rozszerzenie tych granic”. Filozof był informowany także przez Fryderyka II. Gratulując mu decyzji, uznał go za geniusza, zaś w liście do Katarzyny wyrażał radość, że ze względu na znaczne rozszerzenie terytorium państwa rosyjskiego będzie mógł wreszcie udać się w upragnioną pielgrzym kę do uwielbianej Semiramidy i Gwiazdy Polarnej17. Podpisanie traktatu rozbiorowego ułatwiło Rosji dalszą akcję przeciw' Turcji, gdyż Austria powiązana z Petersburgiem współdzia łaniem w rabunku nie ratyfikowała konwencji Thugutta. Porta zgo dziła się więc na rozejm i rozpoczęcie pertraktacji pokojowych. Początkowo odbywały się one w Fokszanach, zaś delegacji ro syjskiej przewodził Grzegorz Orłów. Nie w'ziął udziału w żadnej kam panii wojennej. Dwóch z jego braci odznaczyło się pod Czesmą, zaś dla niego pozostawały tylko intrygi i plotki aworskie w Petersburgu. Teraz nadarzała mu się wreszcie okazja do zablyśnięcia swymi talen tami. Ale carowa poznała się już na nim. Zaczął ją nudzić. Kiedy Or łów wyjechał do Fokszan, carowa pisała do pani Bielke: „Myślę, że moi aniołowie pokoju znajdują się teraz twarzą w tw'arz z podłymi tureckimi brodaczami. Hrabia Orłów, którego bez przesady można nazwać najpiękniejszym człowiekiem naszych cza sów, jest w porównaniu z tym chłopstwem prawdziwym aniołem ... To przedziwny człowiek. Natura okazała się dla niego nadzwyczaj szczodrą, dając mu piękną powierzchowność, rozum, serce i duszę. Z drugiej strony pani natura rozpieściła go strasznie; niczym nie po trafi się zająć należycie i zanim nie skończył lat trzydziestu, nic go nie mogło do tego zmusić. Aż dziw bierze, skąd tyle umie”18. W tym czasie w alkowie cesarzowej pojawił się już następca Orłowa, młody oficer, równie pusty'jak poprzednik - Wasilczykow. Kiedy Orłów dowiedział się o tym, popędził z powrotem do sto licy, nie bacząc na powierzone mu sprawy wagi państwowej. Nie tyl 207
ko nic nie wskórał, ale początkowo nie został nawet dopuszczony przed oblicze kochanki. Wszystko sprzysięgło się przeciw niemu. Opuszczenie przez Orłowa miejsca pertraktacji Turcy wykorzy stali jako pretekst do zerwania rozmów. W rzeczywistości nie chcieli się zgodzić na wygórowane warunki postawione przez Katarzynę. Niemniej jednak o oficjalnych motywach przerwania rokowań poko jowych została poinformowana carowa. Najbardziej z tego ucieszył się Panin, któremu wiadomość ta posłużyła do całkowitego wyelimi nowania nielubianego konkurenta. Katarzyna postąpiła ze swym kochankiem niezwykle łagodnie, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę wszystkie poniżenia, jakie przy szło jej znosić w okresie dziesięcioletniego pożycia z Orłowem. Ko bieciarz i lekkoduch, znany był zarówno w Moskwie jak i w Peters burgu z rozlicznych miłostek, jakie miał z damami dworu. Carowa udawała, że nie zauważa niczego. Jednak do czasu. Teraz rozkazała pozostać mu w swych dobrach i przez rok nie pokazywać się na dworze. Dla otarcia łez pozostawiła mu pensję w do tychczasowej wysokości - 150 tys. rubli rocznie. Prócz tego otrzymał jednorazowo 100 tys. rubli na wybudowanie pałacu. Zezwoliła mu na korzystanie z rezydencji pod Moskwą, podarowała 10 tys. dusz chłop skich, dom, wyposażenie apartamentów, z których dotychczas ko rzystał w Pałacu Zimowym, oraz dwa srebrne serwisy. Niełaska, w jaką popadł Grzegorz Orłów, nie odbiła się na sytu acji jego braci. Cios był przemyślany i zadany zręcznie, a nowy kochanek kosz tował mniej. Wprawdzie w ciągu niespełna dwóch lat otrzymał w go tówce i prezentach około 300 tys. rubli i 7 tys. dusz, ale była to suma niewielka w porównaniu z tą, jaką otrzymali bracia Orłowowie: prze szło 40 tys. dusz oraz 17 min rubli. Epizod z Orłowem nie miał większego wpływu na dalszy prze bieg rokowań z Turkami. Najpoważniejszy kłopot i tureckie sprzeci wy sprawiało żądanie Rosji, by Porta zrezygnowała z Krymu i wyrazi ła zgodę na jego niezależne bytowanie. Dyplomaci tureccy wiedzieli doskonale, że formalna niezależność oznaczać będzie faktyczne pod porządkowanie Rosji Tatarów krymskich, a - być może - rychłe włą czenie ich do imperium. Stąd też i druga część rokowań, jakie toczy ły się teraz w Bukareszcie, nie doprowadziła do pomyślnego końca. 208
Traktat pokojowy z Turcją miał dla Katarzyny ogromne znacze nie. Uważała, że Rosja znalazła się wreszcie w sytuacji sprzyjającej „zmyciu hańby”,jaką okryła się, zawierając traktat prucki za panowa nia Piotra 1. Dyplomacja turecka postępowała zresztą wcale zręcznie, przeciągając rokowania, jak tylko się dało. Liczono na wmieszanie się państw, które mogły być zaniepokojone wygórowanymi apetyta mi rosyjskimi. Kiedy na pewien czas odłożono sprawę niezależności Tatarów krymskich, Turcy wysunęli sprzeciw wobec rosyjskiego po stulatu przekazania imperium twierdz: Kercz i Jenikale. Już nawet doradcy imperatorowej gotowi byli z niego zrezygnować, lecz Kata rzyna nie dopuściła do kapitulacji. Powtarzała uparcie: -Jeżeli chcemy, aby nasze okręty wojenne w sposób rzeczywi sty gwarantowały bezpieczeństwo żeglugi floty handlowej, musimy budować je nad samym morzem, a nie jak dotychczas w głębi lądu, w dolnym biegu Donu. Przecież te, które zostały zbudowane na rze ce, zupełnie nie nadają się do pływania po morzu. Dla podkreślenia potęgi imperium konieczne jest istnienie floty wojennej na Morzu Czarnym. Nie zastąpią jej statki handlowe. Jeżeli Rada życzy sobie, bym zmieniła zdanie, musi mi przedstawić bardzo poważne i ważkie argumenty. W przeciwnym razie nie mamy o czym rozmawiać! Rozmowy w Bukareszcie zostały zerwane. Rumiancew otrzymał w lutym 1773 r. rozkaz sforsowania Du naju i zniszczenia wojsk tureckich siłami pierwszej armii. Rzekę przekroczono bez poważniejszych przeszkód, jednak po kilku drobniejszych sukcesach odniesionych w potyczkach na prawym brzegu Rumiancew wycofał się na poprzednio zajmowane pozycje. Była to przykra niespodzianka dla petersburskich strategów, a zwłasz cza samej Katarzyny. Widziała już siebie w aureoli pogromczyni Tur ków i zbawczyni świata chrześcijańskiego. Przed Radą nie ukrywała rozczarowania. Oświadczyła na wpół zrezygnowana: -Jeżeli nadal tak się będą toczyć sprawy, zmarnujemy sukcesy lat poprzednich! Fryderyk II, uzyskawszy to, co chciał, bez jednego wystrzału, udzielał zbawiennych rad. Radził siłą zmusić Portę do zawarcia poko ju. Udzielanie porad było znacznie łatwiejsze od ich zrealizowania. Rumiancew usiłował się zrehabilitować i pchnął jesienią za Dunaj kil ka pułków, które odniosły szereg poważnych sukcesów na polach bi 209
tewnych. Katarzyna przemyśliwała jednak już o następnym roku. Nie wyznaczała celów operacyjnych. Oświadczyła tylko: - Pasmo Bałkanów nie powinno stanowić kresu naszej ofensywy! Rumiancewowi pozostawiała szczegółowe opracowanie planu kampanii. Szósty, kolejny rok wojny przyniósł długo oczekiwane rozstrzy gnięcie. Zaczął się od wiadomości o śmierci sułtana Mustafy i przeję ciu władzy przez jego brata Abduł-Hamida. Zmiana panującego roz budziła nadzieje na zmiękczenie sztywnego dotychczas stanowiska Turcji. Rumiancew otrzymał pełnomocnictwa do zawarcia pokoju. Uznał, że najlepszym sposobem zmuszenia Porty do podpisania trak tatu będzie rzucenie jej na kolana. Od wiosny 1774 r. część wojsk rosyjskich znalazła się na prawym brzegu Dunaju. Ofensywa została skierowana przeciw Szumli, stanowiącej siedzibę wielkiego w'ezyra. Po zwycięstwach Rosjan pod Bazardżykiem i Kozłudżą, oddziały Rumiancewa znalazły się na przedpolach twierdzy. Wezyr prosił o rozejm, ale Rumiancew odrzucił tę prośbę, podobnie jak uczynił z na stępną, zawierającą propozycję wznowienia rokowań pokojowych. Kiedy wreszcie dowódca turecki wysłał swoich pełnomocników do kwatery rosyjskiej, by natychmiast omówili warunki pokoju, Rumian cew ruszył na czele kilku jednostek do wsi Kuczuk Kainardżi, pozoru jąc marsz na Szumię. Zezwolił na rozpoczęcie rokowań dopiero w mo mencie, kiedy przekonał się o daleko posuniętej ustępliwości przera żonych rosyjskimi sukcesami Turków. Traktat został wynegocjowany przez upełnomocnionego przedstawiciela Rumiancewa, znanego nam z działalności w Polsce ks. Mikołaja Repnina. Podpisano go 10 (21) lipca 1774, zaś Porta ratyfikowała go w styczniu roku następnego. Dzięki nieustępliwości głównodowodzącego wojsk carskich Rosja uzyskiwała prawie wszystko, co chciała otrzymać. Tatarzy uniezależ niali się od Turcji, Rosja miała otrzymać Kercz.Jenikale, Kinburn, zie mie między Bohem a Dnieprem, odszkodowanie w wysokości 4,5 min rubli oraz prawo wolnej żeglugi na morzach Czarnym i Marmara dla swej floty handlowej. Przy Turcji pozostawały: Oczaków, Mołdawia i Wołoszczyzna. Podkreślano przy tym, że ludności tych dwóch pro wincji zostaną zagwarantowane „dogodne warunki” bytowania. Ponadto Rosja uzyskiwała prawo mieszania się w wewnętrzne sprawy Turcji, gdyż traktat przyznawał jej opiekę nad Kościołem pra 210
wosławnym i chrześcijanami zamieszkującymi państwo tureckie. Jej życzenia wypowiadane w tych sprawach musiały być przez Portę bra ne pod uwagę. Wiadomość o pomyślnym zakończeniu wojny zawiózł do Pe tersburga sam Repnin. Katarzyna była zachwycona. Mogła sobie te raz pogratulować szczęśliwej decyzji zatrzymującej Rumiancewa w służbie wojskowej. W specjalnym reskrypcie wysłanym na jego ręce uznawała się za „niewypłacalną dłużniczkę” feldmarszałka, któremu w następnym roku przyznała honorowy przydomek - „Zadunajski”. Na bankiecie w Oranienbaumie, siadłszy do kart w'raz z posłami an gielskim i duńskim, powiedziała głośno, aby usłyszeli ją także dyplo maci z innych państw: - Dzień dzisiejszy jest dla mnie niezwykle radosny. Chciałabym widzieć wokół siebie wyłącznie wesołe twarze!19 O ile imperatorowa mogła być zadow-olona z udanego zakoń czenia działań wojennych, to sytuacja wewnątrz kraju musiała bu dzić poważne zaniepokojenie. Wojna wymagała nie tylko pieniędzy, ale również żołnierzy. Pobór rekruta, przemarsze armii znacznie zu bożyły gospodarkę krajową, przyczyniając się do wzrostu niezado wolenia ludności chłopskiej, która ucierpiała najbardziej. Miasta zo stały ogołocone z garnizonów pomagających dotąd władzom w utrzy mywaniu porządku. Kradzieże i rozboje mnożyły się w zastraszającym tempie. Na dobitek wszystkiego wybuchła zaraza, przywleczona przez kogoś z frontu. Początkowo carowa nie przywiązywała większej wagi do wydarzeń wewmątrz kraju. Uważała, że nadchodzące z różnych stron imperium wieści o wystąpieniach chłopskich są raczej sygna łem niewłaściwego postępowania pewnych właścicieli majątków, a nie przejawem powszechnego ruchu o identycznych cechach charakte rystycznych. Surowo traktowała wszystkie przypadki indywidualne go znęcania się nad poddanymi. Wprawdzie za zabicie czy skatowa nie chłopa nie odpłacała równą miarą, ale potrafiła się zdobyć na pozbawienie szlachectwa wdnowajcy i zesłanie go na Syberię, prócz zwyczajowego w takich przypadkach odpokutowania w klasztorze za popełniony czyn. Na wiosnę 1771 r., grasująca dotychczas na stołecznych peryfe riach dżuma, pojawiła się w centrum Moskwy. Katarzyna, zawiado 211
miona przez generała gubernatora moskiewskiego Piotra Sałtykowa, rozkazała wprowadzić kwarantannę dla wszystkich wyjeżdżających z miasta, w miarę możliwości nie wpuszczać do niego nikogo, żyw ność przekazywać mieszkańcom w siedmiowiorstowej odległości od zabudowań miejskich. Podobne postanowienia, chociaż odpowied nio złagodzone, miały obowiązywać w Petersburgu, z którego poza tym zalecała wyprowadzić wszystkie oddziały wojskowe, mimo że nie zanotowano tutaj żadnego zachorowania. Moskwianie nie kwapili się do wykonania zaleceń. Kiedy do akcji włączyło się wojsko, posypały się skargi na gorliwych wykonawców rozkazu. Nie obyło się zresztą bez przypadków nadużycia władzy. Katarzyna musiała wydać kolejny manifest, tłumaczący konieczność podjęcia drakońskich środków ostrożności. W mieście zaczęły krą żyć pogłoski, że epidemię rozprzestrzeniają sami lekarze w podawa nych do zażycia miksturach. Sałtykow tracił panowanie nad sytuacją. W połowie września nie wytrzymał nerwowo. Sporządził raport dla Katarzyny i wyjechał na kilka dni do swego majątku pod Moskwą. W raporcie komuniko wał, że dzienna śmiertelność przekroczyła liczbę 800 osób, wielu mieszkańców uciekło i z coraz większą trudnością można zdobyć ja kiekolwiek pożywienie. Epidemia dziesiątkowała również urzędni ków i wojsko, mające strzec porządku. Każdy chronił się przed zara żeniem na swój sposób, nie stosując się do wydanych zarządzeń. Na drugi dzień po wyjeździe generała gubernatora w Moskwie wybuchł bunt. Jego bezpośrednią przyczyną stało się postępowanie metropolity moskiewskiego Ambrożego Zertisa Kamieńskiego, który nie zgodził się na odprawienie publicznych modłów przed rzekomo cudowną ikoną, rozkazując jednocześnie opieczętować wystawione skarbonki, do jakich wierni wrzucali monety, chcąc w ten sposób ustrzec się od choroby. Od dawna wiedziano, że prośba poparta pie niędzmi ma większe szanse pomyślnego załatwienia, nawet w wy padku, jeżeli została skierowana do świętego. Słudzy metropolity, zamierzający otworzyć skarbonki i wybrać z nich miedziaki, nie byli w stanie tego uczynić. Zgromadzony tłum przegnał ich, a następnie rzucił się na poszukiwanie głównego sprawcy zarządzenia. Dopadnięto go dopiero następnego dnia w'jednej z cer kwi, wywleczono na pole i bestialsko zamordowano, tłukąc przez dwie 212
godziny kijami, aż zrobiono z niego bezkształtną miazgę krwi, kości i mięsa. Sytuacja stała się tak poważna, że zdecydowano użyć woj ska. Perswazje nie odniosły skutku i komendant garnizonu m o skiewskiego Jeropkin rozkazał strzelać z posiadanych dwóch dział. Na miejscu zginęło około stu ludzi. Zaaresztowano 249, a reszta ra towała się ucieczką. Trzeciego dnia o świcie, 17 (28) września po wstańcy próbowali zaatakować Kreml. Żądali wypuszczenia uwięzio nych i natychmiastowego przerwania kwarantanny. Kiedy jednak na Placu Czerwonym znalazł się 300-osobowy oddział w'ojska, a jego dowódca zagroził użyciem broni palnej, tłum rozbiegł się do domów. Był to ostatni epizod powstania. Katarzyna wysłała do Moskwy Grzegorza Orłowa. Za wszelką cenę pragnął wyróżnić się jakimś bohaterskim czynem. I tym razem nie miał szczęścia, kiedy bowiem się zjawił, było już po wszystkim. Nie pozostawiało mu nic innego, jak tylko przeprowadzić śledztwo. Na za lecenie carowej usunął Sałtykowa ze stanowiska. Oskarżeni o udział W'buncie zostali skazani na chłostę. Na śmierć skazano jedynie trzech bezpośrednich zabójców metropolity. Nie byli to wszyscy' oskarżeni 0 dokonanie tego czynu. Wyłoniono ich z grona podejrzanych przez losowanie. Na cześć Orłowa Katarzyna poleciła wybić medal z dość dwuznacznym napisem umieszczonym pod portretem faworyta: „Ta kiego syna posiada Rosja”. Grzegorz prosił o zmianę napisu. Ostatecz nie na medalu wyryto słowa: „I Rosja posiada takich synów”. Było to jedno z ostatnich wyróżnień, jakie spotkało go ze strony carowej. W tym samym 1771 r. do Katarzyny doszły słuchy o innym wy darzeniu. Na Kamczatce podniósł bunt Beniowski, zsyłany przez ca rat kilkakrotnie: raz za udział w konfederacji barskiej, kiedy indziej za ucieczkę z zesłania. Zdarzenie to uszłoby może uw'adze dworu petersburskiego, gdyby nie groźne dla carowej hasła, pod którymi wystąpił odważny szlachcic. Wraz z rosyjskimi współtowarzyszami niedoli utworzył Kompanię imienia jego Cesarskiej Wysokości Pawła Piotrowicza i przed wyruszeniem na wody Oceanu Spokojnego wy stosował pismo do Senatu stwierdzające, że wielki książę Paweł zo stał bezprawnie pozbawiony tronu oraz ukazujące bezmiar krzywd 1 nieprawości w imperium rosyjskim. Jak wiadomo, Beniowski przez Chiny i Francję dotarł do Mada gaskaru. Wielu jego kompanów Rosjan zwróciło się przez ambasadę 213
rosyjską w Paryżu z prośbą do carowej o umożliwienie im powrotu do ojczyzny. Katarzyna 2 (13) października 1772 przekazała posłowi rosyjskiemu w stolicy Francji następujące polecenie: „Obiecuję im przebaczenie, które im się należy, bowiem już wystarczająco zostali ukarani za swoje grzechy. Widać, że Rusak ko cha swą Ruś, a ich nadzieja na okazanie przeze mnie miłosierdzia, nie może nie znaleźć oddźwięku w mym sercu”20. Powróciwszy do Rosji, osiedlili się w kilku miastach syberyjskich. Wkrótce Katarzyna musiała przejść przez najtrudniejszą chyba próbę swego życia. Było nią powstanie Pugaczowa, które poważnie zachwiało rosyjskim „oświeconym” wydaniem absolutyzmu.
214
V I. „Markiz” Pugaczow i inni
W pismach Katarzyny znajdziemy niejedną stronicę zapisaną uwagami na temat położenia chłopów. Trudno było jej przejść obo jętnie obok tego problemu, nie zauważyć ludzi, którym zawdzięcza ła pełny skarb, zwycięskie bitwy i wygrane wojny, wreszcie egzysten cję własną i kraju, który uznała za swoją ojczyznę. Idee Oświecenia nakazywały łagodność i zrozumienie potrzeb najliczniejszej a zara zem najuboższej części mieszkańców imperium. Okazało się jednak, że sprawowanie władzy przeszkadzało wprowadzaniu ich w życie. Ekspedycje karne przeciw buntującej się ludności chłopskiej oraz wydane w pierwszych latach panowania dekrety stanowiły jawne za przeczenie równości wszystkich wobec prawda, obwieszczanej uro czyście w „Nakazie” dla Komisji Kodyfikacyjnej. Katarzyna stworzyła cały system prawny uzależniający chłopów od ich właścicieli. W 1765 r. Kolegium Admiralicji otrzymało polece nie przyjmowania do ciężkich robót chłopów przysyłanych przez szlachtę, a w 1767 r. carowa wydała dekret, pozbawiający ich prak tycznie wszelkich praw. Stwierdzała w nim: „Jeżeli ktoś pochodzący nie ze szlachty i nie z warstwy urzędni czej ośmieli się przekazać suplikę adresowaną do jej Cesarskiej Mości, to za pierwszym razem należy takiego skazać na miesiąc katorgi, za drugim - na rok, po ukaraniu publicznym [tj. po chłoście - W. S.j, za trzecim -w raz z wychlostaniem publicznie, zsyłać dożywotnio do Nerczyńska. Tak należy postąpić zgodnie z ukazem z 19 (30) stycznia 1765 ... A jeśli po ogłoszeniu niniejszego dekretu jacyś chłopi czy inni lu dzie nie będą należycie wykonywać poleceń swych dziedziców, prze ciwnie, będą się na nich próbowali skarżyć, wówczas zarówno skarżą cych się, jak i układających petycje należy bić knutem i wysyłać natych miast na dożywotnią katorgę do Nerczyńska”1.
215
Było to całkowicie po myśli szlachty w pełni aprobującej po dobne postępowanie carowej. Kiedy Wolne Towarzystwo Ekonomiczne ogłosiło konkurs na rozwiązanie problemu: czy chłop powinien posiadać ziemię, czy też jedynie majątek ruchomy? - co, jak pamiętamy, było tematem podpo wiedzianym przez Katarzynę - utalentowany poeta i dyrektor pierw szej w Rosji sceny narodowej, otwartej jeszcze za panowania Elżbie ty w 1756 r., Aleksander Sumarokow nie zawahał się napisać: „Czy kanarek potrzebuje wolności, czy też klatki? Czy strzegą cemu mego domu psu potrzebny jest łańcuch? Kanarek lepiej się czu je bez klatki, a pies bez łańcucha. Ale jeden ucieknie, a drugi będzie gryźć ... Z dwojga złego lepiej, by chłop pozostawał bez ziemi, gdyż ziemia stanowi własność szlachty ... Czym stanie się szlachcic, gdy ani chłopi, ani ziemia nie będą już w jego posiadaniu: co mu zostanie? A w ogóle przyznanie wolności chłopom jest nie tylko szkodliwe, lecz także zgubne; a dlaczego zgubne, tego nawet nie trzeba wyjaśniać”2. W odpowiedzi na „Nakaz" szlachta kurska nie tylko opowie działa się za stosowaniem tortur, przeciwko czemu tak stanowczo występowała Katarzyna, ale również za karaniem śmiercią tych, któ rzy namawiali chłopów do ucieczki za granicę. Nieco łagodniejszą karę proponowano stosować wobec namawiających do ucieczki do innego majątku, a mianowicie: za pierwsze przestępstwo tego ro dzaju - karać publiczną chłostą i piętnowaniem, za drugie - chłostą i obcięciem nosa. Jak już to widzieliśmy w rozdziale poprzednim, szlachta kurska nie była odosobniona, a na posiedzeniach Komisji Kodyfikacyjnej przedstawiano niejedną taką instrukcję. Krwawe stłumienie buntów chłopskich początku lat sześćdzie siątych nie przyniosło uspokojenia. W ludowych pieśniach i poema tach podnoszono konieczność obalenia siłą panowania szlachty. W La mencie niewolników anonimowy autor pisał z goryczą: Jeśli chłop grosz jeden panu ukradnie. Będzie jak wesz zabity: taki wyrok spadnie. A pana, choćby ukradł tysiączków i dziesięć, Nikt nie osądzi, że trzeba powiesić. Pan zabija sługę, jak psa wściekłego, Chłop nie może nawet dochodzić swego. Bo takie jest teraz prawo na Rusi, 216
Że chłop za skargę obitym być musi ... Urosła ich władza, jak woda na Newie; Gdzie byś się nie ruszył - pany wkoło ciebie! Ach! Gdybyż, braciszki, byta nasza wola, Nie szukalibyśmy ni ziemi, ni pola, Poszlibyśmy, bracia, na żołnierską służbę, Połączylibyśmy nasze siły drużne. I zaczęlibyśmy nieprawdę wywracać I naszych złych panów ze szczętem wytracać. (tłum. Anatola Sterna) Nadszedł wreszcie czas „wytracenia złych panów”. W liście Katarzyny do Woltera, wysłanym z Petersburga 19 (30) stycznia 1774, znalazła się następująca wiadomość: „Przygotowuję się obecnie do spotkania z buntownikami, wią żącymi się z rozbójnikiem, który grabi gubernię orenburską i który nazywa siebie Piotrem III, a czasem jego zaufanym człowiekiem, po to tylko, by straszyć chłopów. Jest to bardzo wielka prowincja, cier piąca na niedostatek mieszkańców; jej część górna jest zajęta przez Tatarów, których nazywają Baszkirami i którzy od początku istnienia świata są wielkimi szalbierzami; w dolinach mieszkają oszuści, od których Rosja uwalniała się przez czterdzieści lat w podobny sposób, w jaki wzrastała ludność w osiedlach amerykańskich. Dla przywróce nia naruszonego porządku wysłałam gen. Bibikowa na czele korpusu wojsk. Po jego przybyciu do Kazania, który leży w' odległości sied miuset wiorst od Orenburga (lub stu mil niemieckich), zjawiła się u nie go miejscowa szlachta prosząc, by przyjął ją do swego wojska wraz z czterema tysiącami ludzi konnych, dobrze uzbrojonych i pozosta jących na własnym utrzymaniu. Prośbę tę spełnił. Tego wojska wy starczy z nawiązką, by przywrócić należny porządek w guberni gra nicznej”3. Wydarzenia, o których pisała Katarzyna, nie zdążyły jej jeszcze zepsuć humoru. Do Petersburga przybył jesienią 1773 r., niemal w sześćdziesiątą rocznicę swoich urodzin, Diderot, nadworny biblio tekarz z laski carowej. Zamieszkał w domu Naryszkinów. Niewiele brakowało, by po trudach wielotygodniowej podróży, w czasie której poważnie zaniemógł, musiał natychmiast opuścić gra nice imperium. Na swoje nieszczęście zgodził się bowiem przekazać 217
Katarzynie francuski projekt traktatu rosyjsko-tureckiego, jaki Fran cja zobowiązywała się popierać w wypadku przyjęcia jej pośrednic twa. Władczyni, rozdrażniona niepomyślnymi wieściami dotyczący mi zarówno wszczętej przez Francję i Austrię akcji mającej na celu powściągnięcie jej apetytów, jak i rozruchami wewnątrz kraju, roz gniewała się nie na żarty. Diderot, przerażony wybuchem rozmów czyni, tłumaczył, że gdyby nie przyjął narzuconej mu misji, zostałby uwięziony w Bastylii. Katarzyna przyjęła tłumaczenie w dobrej wie rze, jednak francuskie propozycje wrzuciła do ognia na oczach Dide rota. Nakazała mu, by opisał tę scenę po powrocie do Francji tym, którzy przekazali mu taką misję do wypełnienia. W czasie swego pię ciomiesięcznego pobytu w Petersburgu Diderot widywał się niemal codziennie z Katarzyną. Znajdowała czas na długie rozmowy, mimo licznych kłopotów związanych z przeciągającą się wojną turecką oraz groźnym powstaniem Pugaczowa. Filozof był zachwycony przyjęciem, znajdując w carowej „duszę Brutusa ukrytą pod wspaniałą powierz chownością Kleopatry”. Katarzyna odwzajemniała się stwierdzeniem: „To nadzwyczaj mądry człowiek, z takimi cechami charakteru, jakie bym życzyła sobie widzieć u wszystkich ludzi”. Po czternastu latach w rozmowie z Segurem przypomniała wizytę Diderota stwierdzając, że był wspaniałym towarzyszem i partnerem w dyskusji, lecz zara zem twórcą utopijnych projektów. - Musiałabym zmienić wszystko w mym państwie: prawa, ad ministrację, politykę, finanse-zniszczyć to i realizować teorie, które nigdy nie mogłyby zostać urzeczywistnione ... - mówiła. 22 lutego (5 marca) 1774 Diderot opuścił Petersburg, wracając do domu karetą, którą Katarzyna kazała sporządzić specjalnie dla nie go. M ógł w niej jeść i spać. Na pożegnanie otrzymał od carowej pier ścień, którym później chwalił się przed przyjaciółmi. W ciągu 1774 r. w Hadze i Paryżu ukończył opracowywany na zlecenie imperatorowej „Plan uniwersytetu dla rządu rosyjskiego albo publicznej edukacji wszystkich nauk”. Radził w nim oprzeć się na trójstopniowym syste mie nauczania, składającymi się ze szkół ludowych, gimnazjów i uni wersytetów. Sporządzi! również opis wzorcowego, czterowydziałowego uniwersytetu (z filozofią, prawem, teologią i medycyną). Prze widywał, że w przyszłości zajdzie potrzeba utworzenia wyższych szkól rzemieślniczych (a więc technicznych) i rolniczych. 218
Kiedy po dziesięciu latach, w lipcu 1784 r., Diderot dobiegał kresu swego życia, ostatnie dwanaście dni przeżył we wspaniałym apartamencie wynajętymi dla niego w Paryżu przez Katarzynę4. Początkowo imperatorowi skłonna była do bagatelizowania wydarzeń, które rozgrywały się nad Jaikiem (dzis. rzeka Ural), daleko od Petersburga. Już dwa lata wcześniej tamtejsi kozacy zbuntowali się przeciw starszyźnie, wysyłając na nią skargi do gubernatora orenburskiego oraz do stolicy. Komisja rządowa z gen. Traubenbergiem na czele opowiedziała się po stronie starszyzny, co doprowadziło do wybu chu powstania z początkiem 1772 r. Zostało ono szybko stłumione przy pomocy oddziałów wojskowych. Zniesiono resztki istniejącej autonomii, a uczestników buntu wychłostano i zesłano na Syberię albo wcielono do wojska. W 1773 r. nad Jaik przybył zbiegły z więzienia w Kazaniu Kozak doński Jemielian Pugaczow. Urodzony w 1742 r. w biednej rodzinie kozackiej, bral udział w wojnie siedmioletniej, a następnie powrócił w ojczyste strony. W 1768 r. znalazł się na Ukrainie Prawobrzeżnej, gdzie zmuszał raskolników do przesiedlenia się w granice imperium. Później walczył przeciw Turcji, a za swe czyny awansował do stopnia chorążego. Wkrótce potem rozchorował się i raz jeszcze powrócił do domu. Tutaj wmieszał się w sprawę zbiegów kozackich i trzykrot nie aresztowany, za każdym razem uciekał z więzienia. Przez Powoł że dotarł nad Jaik, gdzie - żądny sławy - zaczął rozprzestrzeniać wie ści, że jest Piotrem III. Jeszcze w czasie wojny tureckiej fantazjował mówiąc, iż jego chrzestny ojciec Piotr Wielki podarował mu szablę. Teraz opowiadał o cudownym uratowaniu go przez kpt. Maslowa z rąk nasłanych przez Katarzynę siepaczy. Wiadomości o przybyciu cara rozeszły się po całym Jaiku. Za częli przybywać do niego Kozacy obawiający się represji za udział w rozruchach w poprzednim roku i nie chcąc)' pogodzić się z nało żoną na nich wysoką kontrybucją. Pugaczow obiecywał im to, czego oczekiwali od Petersburga, a mianowicie przywrócenia swobód ko zackich i szerokiej autonomii. W połowie września 1773 r. Pugaczow ruszył na Gródek Jaicki, zdobył go, a następnie podszedł do Orenburga. Oblężenie stolicy 219
guberni nie przyniosło rezultatu, jednak liczba powstańców rosła z każdym dniem. W marcu 1774 r. oddziały Pugaczowa liczyły już około 50 tys. ludzi i rozporządzały prawie setką dział. Były dobrze zorganizowane i w niczym nie przypominały bezładnych watah, ja kie występowały w dotychczasowych buntach. Przyłączali się do po wstania nie tylko Kozacy, lecz również Tatarzy, Baszkirzy, Kałmucy, chłopi z uralskich manufaktur, którzy jednocześnie wspomagali po wstańców wyrobami przemysłu zbrojeniowego. Rozszerzył się krąg przywódców^. Obok Pugaczow'3 znaleźli się wśród nich: Andrzej Owczynnikow, Fiodor Czumakow, Iwan Czika-Zarubin, Afanasij Sokołow (Chłopusza), oficer carski Michał Szpanowicz i in. Baszkirzy wystąpili pod wodzą Saław'ata Jułajewa. W listopadzie 1773 r. Pugaczow utworzył Państwowe Kolegium Wojskowe, które miało kierować działaniami wojennymi oraz sku piało w swych rękach wdadzę administracyjną i sądowmiczą na zdo bytym terytorium. Kiedy pierwsze wieści o powstaniu dotarły do Petersburga, naj bardziej zaniepokoiły informacje o pojawieniu się now'ego samozwań ca. Do tego czasu pojawiło się ich już kilkunastu. Katarzyna skłonna była nawet przypuszczać, że ma do czynienia z kolejną próbą spisku, zmierzającą do usunięcia jej z tronu. Sądziła, że mimo wojny z Turcją uda jej się łatwo zlikwidować powstałe zagrożenie. W celu stłumie n ia -ja k mówiła - „tej głupiej ruchawki kozackiej” wysłano pod Orenburg regularne oddziały pod dowództwem gen. Kara, płk. Czernyszew'a i brygadiera Korfa. Powstańcy rozgromili dwa pierwsze. Tylko Korfowi udało się przedrzeć do twierdzy orenburskiej i zasilić oblę żony garnizon. W Petersburgu usiłowano zachować wydarzenia w tajemnicy. Bezskutecznie. O powstaniu mówili wszyscy. Nawet dyplomaci ob cych państw sporządzali specjalne raporty dla swych dworów. Z koń cem listopada Katarzyna uznała, że dalsze lekceważenie powstania może przynieść opłakane skutki. Zorganizowano specjalną ekspedy cję karną, na której czele postawiono zaprawionego już w bojach z chłopami gen. Bibikowa. W Kazaniu powołano Komisję Tajną kie rowaną przez krewnego kolejnego faworyta carowej. Krewniakiem tym był gen. Paweł Potiomkin. Katarzyna przekazała pieniądze na organizację szlacheckiego pospolitego ruszenia i ogłosiła się „dzie 220
dziczką kazańską”. Aresztowano żonę i dzieci Pugaczowa, a jego dom rodzinny spalono. Miejsce, na którym stał, posypano solą. Raporty, nadchodzące od Bibikowa, nie napawały optymizmem. Generał bał się, że żołnierze przejdą na stronę powstańców i zauwa żał: „Nie Pugaczow jest tak ważny, jak powszechne niezadowolenie". Mim o wszystko w pierwszych miesiącach 1774 r. Bibikowowi udało się odnieść szereg istotnych sukcesów. Do niewoli dostał się Czika-Zarubin, Chłopusza i wielu członków Kolegium Wojskowego. Sam Bibikow zmarł w kwietniu w czasie działań wojennych, a jego miejsce zajął ks. Fiodor Szczerbatow. Wolter, otrzymawszy od Katarzyny tendencyjne naświetlenie wypadków dziwił się: „Myślałem - pisał - że prowincja orenburska jest najprzyjemniejszym krajem w imperium ... Sądzę jednak, że nadejdzie czas, gdy Orenburg będzie ludniejszy od Pekinu i wysta wiać w nim będą opery komiczne"5. Dla Katarzyny były to niezwykle pracowite dnie. W stolicy bawił, poza Diderotem, inny z encyklopedystów, Melchior Grimm. Wolter udawał zazdrosnego, a władczyni relacjonowała mu tym ra zem szczerze: „Markiz Pugaczow [tak nazywał go Wolter, a Katarzyna przejęła tę tytułaturę - W. S. ] przysporzył mi w tym roku mnóstwo kłopotów. Musiałam się uważnie zajmować tą sprawą przez przeszło sześć tygo dni”. Filozof z Ferney chciał dowiedzieć się czegoś więcej o tej tajem niczej postaci, która tak zajęła jego interlokutorkę. Interesowało go zwłaszcza, czy Pugaczow działał sam, czy też z namowy Turków'. W liście do carowej z 6 października 1774 r. zwracał się do „markiza": „Cokolwiek by się stało panie markizie, sądzę, że zawiśniecie na szubienicy, gdyż zasłużyliście na nią. Stanic się tak nie tylko dlate go, że zawiniliście wobec mojej Najwspanialszej Cesarzowej, lecz również wobec całego imperium”. W połowie listopada Katarzyna odpowiedziała na list. Pugaczow był już w jej rękach. Charakterystyka chłopskiego przywódcy była naturalnie - tendencyjna, ale z każdego niemal zdania listu wyzierał lęk przed człowiekiem, który zakuty w kajdany i zamknięty w klatce wieziony był do Moskwy. „Pugaczow nie umie ani czytać, ani pisać, jednak jest nadzwy 221
czaj śmiały i zdecydowany. Do chwili obecnej nie posiadam najmniej szej wskazówki, dającej mi prawo do posądzenia go o współdziałanie z jakimkolwiek obcym państwem lub ważną osobistością. Można z całą pewnością stwierdzić, że pan Pugaczow zbójował na własną rękę, nie kierowany przez nikogo. Po Tamerlanie nie było nikogo takiego, który zabiłby większą liczbę istot ludzkich. Wieszał bez zwlekania i sądu wszystkich ze szlachty, kogo tylko złapał: mężczyzn, kobiety' i dzieci, wszystkich oficerów i wszystkich żołnierzy. Żadna miejscowość, przez którą przeszedł, nie została oszczędzona; niszczy! i grabi! nawet tych, którzy unikając jego okrucieństwa, starali się go pozyskać dobrym przy jęciem. Nikomu nie udało się ujść grabieży, gwałtu i zabójstw... Wyobraża sobie, że podziwiając jego męstwo, okażę mu swoją łaskę; że może zmazać swoje przestępstwa wierną dla mnie służbą. Jeśli obraziłby tylko mnie, miałby ku temu podstawę; ale sprawa do tyczy całego imperium, które rządzi się swoimi prawami”. W korespondencji Woltera z Katarzyną jeszcze dwukrotnie wymieniono nazwisko Pugaczowa. Raz Wolter dziwił się głupocie polityków tureckich, którzy nie wykorzystali powstańców dla zorga nizowania akcji dywersyjnej, a drugi raz Katarzyna, zapominając o tym, co napisała w poprzednim liście o odwadze Pugaczowa, oświadczy ła, że „Żył jak złodziej, umarł jak tchórz”6. Nim to się stało, „tchórz” opanował całe Powołże i zdobył Ka zań. Obawiano się marszu na Moskwę. Na szczęście dla caratu podpi sano już pokój z Turcją i można było w rejon powstania pospiesznie przerzucić wojska regularne. Operacjami kierował gen. P. Panin, a wśród dowódców działających na Powołżu znalazł się również Alek sander Suworow. We wrześniu 1774 r. starszyzna kozacka biorąca udział w po wstaniu ujęłajemieliana Pugaczowa i wydała w ręce wojsk rządowych. Został stracony w Moskwie w styczniu roku następnego. Nastąpiły dalsze okrutne represje. Stracono w nich i zesłano na Sybir wiele ty sięcy osób. Jedyna łaska, jaką wyświadczyła Katarzyna Pugaczowowi, to rozkaz, by ćwiartowanie, na które został skazany, rozpocząć od głowy. Nic dziwnego, że kiedy w dwa tygodnie po publicznej egze kucji przywódcy' chłopskiego carowa uroczyście wjechała do Moskwy, zgromadzony na ulicach tłum przywitał ją ponurym milczeniem. Nie nawiść odczuwała teraz na każdym kroku. 222
Ale represje nie zakończyły się na tym. W dniu, w którym wy konano wyrok śmierci na Pugaczowie, nowy faworyt, jaki znalazł się już na miejscu Wasilczykowa, Grzegorz Aleksandrowicz Potiomkin, liczący wówczas niespełna 36 lat, zwrócił się do Katarzyny z rzekomą prośbą od tych Kozaków jaickich, którzy pozostali wierni rządowi w czasie powstania. Kozacy zwracali się z pokorną supliką, by nie nazywano ich już więcej jaickimi. lmperatorowa przychyliła się do tego życzenia. Skąd się jednak wziął przy jej boku Potiomkin? Człowiek ten zrobił błyskawiczną karierę. Jeszcze w 1762 r., w czasie przewrotu był tylko podoficerem, w 1768 r. już stał się ge nerałem majorem, w 1771 r. - generałem leutnantem. W 1774 r. zo stał przeniesiony do Petersburga na stałe, mianowany wiceprezyden tem Kolegium Wojskowego oraz szefem wojsk nieregularnych. Otrzy mał także tytuł hrabiowski. Był najdroższym, w dosłownym znaczeniu tego słowa, faworytem carowej. Kosztował imperium 50 min rubli! Na tym zresztą nie zakończyła się jeszcze kariera tego „utalentowa nego” wojskowego. Usłyszymy o nim niejednokrotnie. Tak więc po pięciu dniach od interwencji Potiomkina na rzecz Kozaków jaickich, Katarzyna wydała dekret, w którym, „aby całkowi cie wymazać pamięć nieszczęśliwego wydarzenia”, oznajmiała o zmia nie nazwy rzeki Jaik na Ural, Kozaków jaickich na Kozaków uralskich, zaś miasto Jaik na Uralsk. Był to dopiero początek ofensywy caratu przeciw kozackim wolnościom i resztkom autonomii. Kolejne uderzenie wymierzono w Kozaków dońskich. Wszyst kie osiedla należące do nich wraz ze stolicą Czerkaskiem włączono do nowo utworzonej guberni azowskiej, której generałem guberna torem został Potiomkin. Stanica Zimowiejska nad Donem, z jakiej po chodzili zarówno Pugaczow, jak i przywódca chłopskiego buntu w la tach 1667-1671 Stiepan Razin, została przeniesiona na przeciwległy brzeg rzeki i nazwana Stanicą Potiomkinowską. Faworyt poczynał sobie energiczniej niż w'szyscy jego poprzed nicy. W lutym podsunął Katarzynie nowy projekt, niemal całkowicie likwidujący dawny ustrój Kozaków dońskich, a przekształcający ich w wojsko, zbliżone do armii nieregularnej, która jemu została pod porządkowana. Innych aktywnych uczestników powstania Pugaczo wa, Kozaków nadwołżańskich, przesiedlono na Kaukaz. 223
Najboleśniejszy cios wymierzono Siczy Zaporoskiej. Rosja umac niała swe południowe granice, tworząc przyczółek do dalszego roz szerzania imperium. Na południu musiał panować spokój. Tymcza sem Kozacy zaporoscy sprawiali jej wiele kłopotów. Tolerowano tam hajdamactwo, podkreślano własną niezależność, a nawet buntowa no przeciw Rosji. Na przełomie lat 1774 i 1775 wybrał się z Zaporoża do Peters burga starszymi pułkowy Antoni Holowaty, przedstawiając tam „Plan dla zarządu Siczą i nową formę służby”. Proponowano w nim uznać stan kozacki za zamknięty (podobnie jak szlachtę), wzmacniając jed nocześnie jego wewnętrzną dyscyplinę. Hołowatego przyjął Potiomkin i po uważnym przestudiowaniu projektu, wykrzyknął: -Jesteście rozzuchwaleni! Nie ma z was żadnego pożytku! Czas najwyższy, byście zniknęli z powierzchni ziemi! Z końcem kwietnia 1775 r. faworyt Katarzyny zaproponował likwidację Siczy Zaporoskiej. Carowa rozkazała gen. Tekely’emu, po wracającemu na czele pierwszej armii z frontu tureckiego, by zajął Sicz. Cała operacja miała zostać przeprowadzona bez przelewu krwi. Tekely stopniowo zajmował ziemie zaporoskie, pozostawiając swoich żołnierzy na zagarniętych terytoriach. W połowie czerwca dotarł do Siczy i skierował na nią swe działa. Część Kozaków prze myśl iwała o stawieniu oporu, lecz każdy zdawał sobie sprawę z te go, że wynik ewentualnego starcia był z góry przesądzony na ko rzyść wojsk regularnych. Sicz zajęto więc bez wystrzału. Starszyznę aresztowano. Prócz atamana Kalniszewskiego uwięziono również pisarza wojskowego Hłobę i znanego nam już Hołowatego. Przepadli bez wieści. Dopiero po niemal stu latach odnaleziono ślady atamana, a cał kiem niedawno jego dwóch współtowarzyszy. Początkowo przewieziono ich do Moskwy, a następnie na pod stawie oskarżenia przygotowanego przez Potiomkina oraz decyzji Kolegium Wojskowego, zatwierdzonej przez carową, Kalniszewskie go zesłano dożywotnio do więzienia w monasterze Sołowieckim, zaś Hłobę i Hołowatego na Syberię. Latem 1776 r. więźniów przewiezio no do miejsc przeznaczenia. Ostatni ataman koszowy miał wówczas 85 lat! Nie bacząc na jego sędziwy wiek, umieszczono go w celi o powierzchni niespełna 224
6 metrów kwadratowych, zaopatrzonej w jedno małe okienko, przed którym bez przerwy spacerował strażnik. Ściany zaciekały. Na spacer wyprowadzano Kalniszewskiego tylko trzy razy do roku. Dopiero po 16 latach przeniesiono go do większego pomieszczenia, a po kolej nych 9 został ułaskawiony przez Aleksandra I. Starzec miał wówczas 109 lat, był zupełnie ślepy. Popadł w dewocję i dobrowolnie pozostał w klasztorze, gdzie zmarł w listopadzie 1803 r. Hłobę przewieziono do monasteru wTuruchańsku (zmarł ok. 1790 r.). O dalszych losach Hołowatego nic nie wiadomo do dnia dzisiejszego. Główny sprawca ich uwięzienia, Potiomkin, pisał w liście do Katarzyny, że „ich wiarołomstwo jest tak wielkie, iż nie ośmielam się jego wyliczaniem poruszać łaskawego i miłosiernego serca Waszej Cesarskiej Wysokości”. Nie mógł znaleźć żadnego sensownego za rzutu przeciw nim. Skazano ich więc za winy, których „wielkości nie dało się nawet określić”. Za sfabrykowanie procesu i pomyślne prze prowadzenie operacji z Kozakami zaporoskimi Potiomkin otrzymał z ziem ukraińskich 10 tys. dziesięcin ziemi, podobnie książęta Prozorowski i Wiaziemski. 3(14) sierpnia 1775 Katarzyna II wydała manifest „O likwidacji Siczy Zaporoskiej i przyłączeniu jej do guberni noworosyjskiej”. „Chcieliśmy tym manifestem ogłosić w całym naszym imperium do wiadomości powszechnej wszystkim naszym poddanym, iż Sicz Zaporoska została wreszcie zniszczona, a samo używanie imienia Ko zaków zaporoskich będzie przez nas uznane za obrazę majestatu ce sarskiego... Postępki ich, które spowodowały, że musieliśmy okazać naszą surowość, są następujące”. Dalej, w sześciu punktach, wyliczano owe przewinienia. Zna lazło się wśród nich oskarżenie o bezprawne rozszerzanie posia dłości zaporoskich. Mijało się ono całkowicie z prawdą, gdyż to właśnie Rosja od szeregu lat zajmowała coraz nowe ziemie należą ce do Siczy. Oskarżano następnie Kozaków o przyjmowanie zbie głych chłopów i grożenie śmiercią oficerom rosyjskiej armii regu larnej, spełniającym swoje obowiązki. Dalej zarzucano Zaporożcom, że nie dbają o zachowanie dawnych obyczajów i zaczynają zajmo wać się rolnictwem (kilka lat wcześniej Katarzyna zarzucała im, że nie chcą się podjąć uprawy roli). 225
„I tak przeto, biorąc pod uwagę wszystko, co zostało powie dziane, świadomi odpowiedzialności przed Bogiem, imperium i całą ludzkością, postanowiliśmy zniszczyć Sicz Zaporoską oraz wywodzą ce się z niej pojęcie Kozaczyzny. W następstwie tego 4 czerwca [wg kalendarza juliańskiego - W. S.) nasz generał porucznik Tekely, wraz z powierzonymi mu wojskami zajął Sicz Zaporoską w całkowitym porządku i zupełnym spokoju bez żadnego sprzeciwu Kozaków, gdyż widzieli zbliżające się i okrążające ich wojsko ... Obwieszczając naszym wiernym i miłym poddanym o wszystkich okolicznościach tego wydarzenia, możemy im jednocześnie ogłosić, że nie ma więcej Siczy Zaporoskiej z jej polityczną pokracznością, nie ma też więcej Kozaków zaporoskich. Pozostawiamy miejscowości i po żytki tamtejsze przyłączając je do guberni noworosyjskiej oraz poruczając je w nowym ładzie i porządku szczególnej opiece tamtejsze go rządu naszego”7. Wielu Kozaków nie pogodziło się z nowymi porządkami i opu ściło dotychczasowe miejsca pobytu, osiedlając się głównie nad Du najem w posiadłościach tureckich i tworząc tzw. Sicz Naddunajską. Większość pozostała jednak na miejscu. Starszyzna otrzymała szla chectwo i stopnie oficerskie. Władzę zwierzchnią nad ziemiami za poroskimi Katarzyna przekazała Potiomkinowi, którego na dodatek mianowała generałem gubernatorem guberni Noworosyjskiej, azowskiej i astrachańskiej. Status szeregowych Kozaków przypominał teraz status chło pów państwowych. Mieli wolność osobistą i byli zobowiązani do in dywidualnego świadczenia podatku na rzecz skarbu państwa. Poza tym nie różnili się niczym od większości poddanych. Praktyka państwowa rozczarowała tych, którzy uwierzyli w szcze rość carowej. Jedna rzecz nie ulegała wątpliwości: imperatorowa dąży ła konsekwentnie do scentralizowania władzy i zlikwidowania różno rodności rosyjskiego systemu administracyjnego. Katarzyna, uporaw szy się z Kozactwem, postanowiła przeprowadzić reformę zarządów gubernialnych. Zamierzała w ten sposób wzmocnić na prowincji rzą dy szlachty', a zarazem uczynić krok na drodze częściowej realizacji postulatów wysuniętych przez Komisję Kodyfikacyjną. „Ustawa o guberniach” została ogłoszona 7 (18) listopada 1775. 226
Po dwóch latach w liście do Woltera wyznaczała miejsce swe mu przedsięwzięciu: „Powoli wznosimy nasz gmach prawodawczy. Jego podstawę stanowi «Nakaz o Ułożeniu Praw», który posłałam Panu już przeszło dziesięć lat temu. Sam się Pan może przekonać, że powołane instytu cje nie są odstępstwem od zawartych tam reguł, lecz z nich właśnie się wywodzą. Wkrótce wydane zostaną dekrety o podatkach państwo wych, handlu, policji itp., którymi zajmujemy się już dwa lata. Gdy tego dokonamy, będzie je można łatwo połączyć w jeden kodeks”. Skłonny do zachwytów' i pochlebstw Wolter obiecywał przetłu maczenie „Ustawy...” na wiele języków, w tym również na chiński, by mogła stać się w ten sposób „światową Ewangelią”8. Przyjrzyjmy się wńęc bliżej tej Ewangelii. Liczbę guberni zwiększono z 23 do 50. Dzięki temu uzyskano wzmocnienie nadzoru policyjnego nad chłopami oraz zagęszczenie sieci urzędniczej. Na dekrecie, prócz „Nakazu”, wyraźnie wywarło swoje piętno niedawno stłumione powstanie Pugaczowa. Na czele okręgów (prowincji) jednoczących po 2-3 gubernie stał namiestnik lub generał gubernator, na czele guberni - zarządca lub gubernator posiadający swego zastępcę. Wszyscy wymienieni mieli być miano wani bezpośrednio przez panującego. Gubernatorowi podlegał zarząd gubernialny, który miał dbać o wprowadzanie w życie dekretów monarszych. Prócz tego powoły wano izbę skarbową, zarządzającą przemysłem, podatkami oraz bu dżetem. Nowo utworzony prikaz opieki społecznej władał szkołami, szpitalami, przytułkami itp. Zniesiono tortury i kary cielesne, chociaż w przyszłości tego zarządzenia nie przestrzegano prawie zupełnie. Władza sądownicza została oddzielona od administracji. Powsta ły: izba karna i cywilna, którym podporządkowano sądy stanowe niż szego szczebla. Dla szlachty' byl to Wyższy Sąd Ziemski, dla miesz czan - Magistrat Gubernialny, zaś dla chłopów państwowych - W y ższa Rasprawa. Nominacje na przewodniczących obydwu izb oraz sądu ziemskiego zależały w ostatniej instancji od carowej, której Senat przedstawiał po dwie kandydatury na każde stanowisko. Urzędnicy byli zarówno mianowani jak i wybierani przez poszczególne stany z tym jednak, że chłopi pańszczyźniani nie posiadali reprezentacji ani w organach administracyjnych, ani też sądowniczych. Pewnym 227
novum w praktyce rosyjskiej byt Sąd Sumienia (Sowiestnyj), który miat prawo uwalniać aresztantów, jeżeli w ciągu trzech dni od chwili uwię zienia nie zostali przesłuchani. Spelniat także rolę sądu polubowne go. Instytucja ta nie uzyskała nigdy poważniejszego znaczenia w ro syjskim sądownictwie. Gubernia dzieliła się na powiaty (ujezdy), przy czyni podział na gubernie i powiaty byt uzależniony od liczby zamieszkującej je lud ności. W guberni miała ona wynosić 300-400 tys. osób, w powiecie 20-30 tys. Na czele administracji powiatowej stał kapitan - isprawnik wybierany przez szlachtę oraz Niższy Sąd Ziemski, zajmujący się rów nież sprawami administracyjnymi. Sprawy karne i cywilne podlegały kompetencji sądów powiatowych i niższych „raspraw”. Miasta stanowiły oddzielną jednostkę administracyjną. W Pe tersburgu i Moskwie władzę zwierzchnią mieli sprawować oberpolicmajstrzy, w pozostałych horodniczowie lub komendanci. Czynno ści sądowe w miastach należały do magistratu, Ratusza lub specjal nej instytucji powołanej do rozstrzygania spornych spraw wynikłych w trakcie przeprowadzania transakcji handlowych. Nowa struktura administracyjno-sądownicza przetrwała aż do drugiej połowy X IX w., a niektóre jej instytucje nawet do 1917 r. Przyniosła ona poważne wzmocnienie roli szlachty, która uzy skiwała obecnie szereg stanowisk z wyboru, umożliwiających współ decydowanie w sprawach istotnych dla określonego terenu. Jedno cześnie, dzięki przeprowadzonej reformie, Katarzyna doprowadziła do podniesienia autorytetu władzy monarszej. Nie musiała się już zajmować drobiazgami. Spadło znaczenie Kolegiów, zwłaszcza: Spra wiedliwości, Wotczin, Manufaktur, Kopalń oraz Skarbu (Kamer-Kolegium). Ich funkcje zostały przejęte przez odpowiednie instytucje gubernialne. W związku z tym w 1780 r. zlikwidowano Kolegium M a nufaktur, w 1782 r. - Główny Magistrat, w 1783 r. - Kolegium Kopalń, a w 1786 r. - Kolegium Skarbu i Wotczinne. Okazało się przy tym, że w Kolegium Skarbu zalega 130 tys. (!) nie załatwionych spraw. Dawne znaczenie zachowały jedynie Kolegia: Admiralicji, Spraw Zagranicz nych oraz Wojskowe. Przeprowadzona przez Katarzynę II reforma administracyjna zamykała podział władzy na trzy człony, według klasycznego podzia 228
łu na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Władza wy konawcza należała do kolegiów, zarządów gubernialnych i powiato wych; władza sądownicza do sądów odpowiednich szczebli; władza ustawodawcza do imperatorowej. Nie było mowy o powołaniu żadnej instytucji, która miałaby chociaż na wpół parlamentarny charakter. Quasi-parlament, Komisja Kodyfikacyjna, została rozwiązana, nie zacząwszy swej działalności ustawodawczej. Imperatorowej wystarczyły przeprowadzone w niej dyskusje. Chętnie słuchała każdej opinii, ale nigdy nie zamierzała się do nich stosować. Gardziła Rosją, chociaż jednocześnie broniła jej przed obcymi, wypowiadając o niej piękne zdania. Do końca swego życia nie zrozumiała, że za jej wielkością stała potęga imperium, jego ludność i zasoby naturalne. Bez tego wszystkiego byłaby tylko ak torką, zabiegającą o względy wielkich umysłów epoki, dbającą o re klamę, oddającą się z pasją swej wielkiej namiętności - miłostkom i miłości. Reszta, a więc: pisarstwo, filozofowanie, prostota i zamiło wanie do nauki, były tylko pozą, przeznaczoną dla pozyskania okla sków dobrze zorganizowanej i nieźle opłaconej klaki. Potionikin był w tym czasie u szczytu sławy. Wydawało się, że nikt już nie potrafi zagrozić jego pozycji. Postępował zresztą znacz nie przezorniej niż dwaj oficjalni poprzednicy, Orłów i Wasilczykow, starając się na wszelki wypadek skupić w swych rękach jak najwięcej urzędów. Przynosiły one niemały dochód. Mieszał się do wszystkie go. W zanadrzu miał dziesiątki projektów, które umiał podsunąć ko chance w odpowiedniej chwili, zawsze wyciągając z tego osobiste korzyści. Był dyskretny. Katarzyna tak wierzyła w tę jego cechę (i nie zawiodła się na niej), że nie wahała się w prywatnych bilecikach, któ re mu posyłała, nazywać go „swoją duszą”, „sercem”, „bażantem zło cistym”, „ojczulkiem" czy też po prostu - „całować tysiąc razy”. Potiomkin z kolei w chwilach uniesień dawał jej do zrozumienia, że godzi się na spełnianie przy niej roli tła, chociaż na początku ich bliższej znajomości zdobył się na oświadczenie Katarzynie, że jeśli nie zdobędzie jej względów, wstąpi do klasztoru (nawet przebywał w klasz torze przez pewien czas, oczekując na odpowiedź carowej). „Poza niezliczonymi dobrodziejstwami, którymi mnie obsypa łaś - pisał - dałaś mi jeszcze miejsce w swym sercu. Chcę tam być 229
sam jeden ponad wszystkimi moimi poprzednikami, gdyż żaden z nich nie kochat cię tak, jak ja. A ponieważ jestem cały dziełem rąk Twoich, pragnę i Tobie też zawdzięczać spokój; chcę, abyś odczuwała radość czyniąc mi dobrze; pragnę, abyś wysilała swą myśl, by mnie czynić szczęśliwym, i abyś w tymi znalazła wytchnienie po wielkich trudach narzuconych Ci przez wysokie stanowisko”9. Mim o to jedynie przez dwa lata zajmował stanowisko pierw szego faworyta. W 1776 r. zorientował się, żejego miejsce zajął oso bisty sekretarz carowej, syn popa, Zawadowski. Potiomkin znał już na tyle Katarzynę, że nie okazał oznak zaniepokojenia. Wiedział, iż Zawadowski także nie zagrzeje długo miejsca. Potiomkin uczynił więc to, czego dotąd nie udało się uczynić nikomu z jego poprzedników, którzy - być może - nie pomyśleli na wet o takiej możliwości. Z faworyta stał się przyjacielem władczyni. Nie czynił jej wyrzutów, nie narzucał się, nie awanturował. Przeciw nie. Demonstrował nadal gorące przywiązanie do imperatorowej, jak by nic się nie stało. Dzięki temu udało mu się utrzymać wszystkie zdobyte poprzednio stanowiska i urzędy. Nie tylko zresztą; w latach następnych dorzucił do nich jeszcze dalsze. Ba! Nie zawahał się na wet ubiegać o prawo „zatwierdzania” kolejnych kochanków Katarzy ny. Uzyska! je i korzystał z niego bez żenady, otrzymując od czasu do czasu w nagrodę możliwość odwiedzenia buduaru carycy. O potędze Potiomkina przekonał się sam Zawadowski, który rozzuchwaliwszy się próbował intrygować przeciw poprzedniemu faworytowi. Potiomkin bezzwłocznie usunął go z sypialni imperato rowej. Zawadowski kosztował Rosję blisko 1,5 min rubli. Kiedy, jak inni, otrzymał na pożegnanie srebrny serwis wartości 50 tys. rubli, nie przyjął go. Katarzyna szybko domyśliła się, o co chodzi. Następny prezent, tym razem nie odrzucony, wart był o 30 tys. rubli więcej. Pokoje sąsiadujące z sypialnią imperatorowej, znowu stały pu ste. Niedługo jednak. Postanowienia swego Potiomkin nie zmienił. Przez pokoje sutenera z hrabiowskim tytułem przesunęły się teraz dziesiątki młodych ludzi, liczących na jego łaskawy wybór. Podsuwając ich Kata rzynie, zyskiwał sobie nie tylko jej wdzięczność, ale spodziewał się rewanżu z ich strony. Przeważnie spotykało go rozczarowanie. Funkcja Potiomkina nie oznaczała, że Katarzyna całkowicie zre zygnowała ze swobodnego wyboru mężczyzn. Przeciwnie. Teraz wła 230
śnie miała pod tym względem wolną rękę. Ograniczenie przyjęła je dynie w stosunku do oficjalnych faworytów. Poza nimi miała jednak sporo przelotnych miłostek i przygód. Trudno odpowiedzieć, czym kierowała się przy wyborze w ta kich wypadkach. Opowiadano na przykład, że jednego dnia dopuści ła do siebie garbatego pisarza Strachowa, kiedy indziej znowu hr. Segura, a czasem - wiedziona sobie tylko wiadomą skłonnością potrafiła uwieść gwardzistę stojącego na warcie. Wybór nowego fa woryta związany był z całym ceremoniałem. Katarzyna zwracała uwagę na któregoś z mężczyzn znajdujących się w jej otoczeniu, a następ nie prosiła Potiomkina, by zechciał zebrać o nim szczegółowe infor macje. Kiedy wstępne zabiegi zostały zakończone, a uzyskana opinia była względnie dobra, szczęśliwy kandydat przechodzi! najpierw przez badanie lekarskie, a następnie sypialnię jednej z dam dworu, która podobno nosiła przydomek „probier-damy”. Dopiero wówczas do puszczano go do samej cesarzowej. Pierwszym, który przeszedł przez wszystkie etapy tego sw o istego egzaminu, miał być Siemion Zoricz, który następnie przez je denaście miesięcy zajmował apartament przy cesarskiej sypialni. Funk cję swoją sprawował wiatach 1777-1778. Kosztował Rosję 1,4 min rubli. Był Serbem, któremu udało się zbiec do Rosji z więzienia w Kon stantynopolu. Tutaj upodobał go sobie Potiomkin, wcielając do puł ku huzarów i czyniąc adiutantem. Kiedy został przedstawiony na dworze, szybko zwrócił na siebie uwagę władczyni, która awansowa ła go do stopnia generała i - po przejściu opisanych wyżej prób uczyniła faworytem10. Potiomkin nie miał jednak szczęśliwej ręki, gdyż wkrótce Zoriczowi przewróciło się w głowie i zaczął intrygować prze ciw swemu wybawcy. Zadufany w sobie nie wiedział, że porywa się na człowieka, którego okiełznać mogła tylko sama Katarzyna. Skoń czyła się też jego kariera i musiał zgodzić się na dobrowolne zesłanie do swego majątku, który niebawem utracił, przehulawszy go równie łatwo, jak go otrzymał. Potiomkin przedstawi! teraz carowej trzech kandydatów do wyboru: Bergmana z Inflant, nieślubnego syna hr. Woroncowa - Roncowa oraz kapitana kirasjerów Korsakowa. Wybrała ostatniego z wy mienionych, powodowana ciekawością, jak sprawować się będzie debiutant, gdyż takie wieści krążyły o Korsakowie. Miody kapitan 231
dosłużył się wkrótce stopnia generała majora. Brak inteligencji nie był mu w tym jakąkolwiek przeszkodą. Usiłował we wszystkim naśladować carową, nawet w umiłowa niu lektury, co sprawiało mu nieprzezwyciężoną trudność. Kiedy otrzy mał w prezencie pałac, postanowił urządzić w nim bibliotekę na wzór tej, która znajdowała się w apartamentach cesarzowej. Wezwany na konsultację księgarz zapytał: -Jakie dzieła chciałaby Wasza Miłość widzieć u siebie? - Nie wiem - odpowiedział szczerze Korsakow - Pan lepiej się orientuje, jakie książki ma imperatorowa. Proszę tylko, by duże i grube tomy ułożył pan na dolnych półkach, a te niewielkiego formatu na wyższych. Wkrótce cały Petersburg pokładał się ze śmiechu, nie dało się bowiem utrzymać w tajemnicy historii, jak pan Korsakow kompleto wał sobie bibliotekę. Po kilku miesiącach okazało się, że Korsakow nie był takim nie winiątkiem za jakie go uważano. Nawiązywał przelotne romanse z da mami dworu, aż wreszcie przypadkiem cesarzowa zastała go w dwu znacznej sytuacji z hr. Bruce, rodzoną siostrą śmiertelnego wroga Potiomkina, feldmarszałka Rumiancewa. Chodziły pogłoski, że całą scenę zaaranżował sam Potiomkin. Po ujawnieniu tego faktu Korsa kow został wysłany za granicę, zaś pani Bruce do Moskwy. Co więcej, wyszło wówczas na jaw, że carowa zaraziła się od „niewinnego” kirasjera brzydką chorobą. Musiała poddać się półrocznemu leczeniu, w czasie którego lekarze zabronili jej bliższych kontaktów z mężczy znami. Chorobę zaleczono, ale Katarzyna nie powróciła już całkiem do zdrowia. Oddalony w 1779 r. Korsakow kosztował stosunkowo niewiele. Wydano na niego zaledwie 920 tys. rubli, przy czym do „wyprawki” należały również znaczne dobra leżące na niedawno przyłączonych ziemiach Rzeczypospolitej. Skoro tylko stan zdrowia Katarzyny poprawił się, Potiomkin za prezentował jej nowego kandydata do stanowiska pierwszego fawo ryta. Był nim 22-letni Aleksander Łanskoj, którego szybko mianowała pułkownikiem gwardii. Carowa przekroczyła już w tym czasie piąty dziesiątek lat swego życia. Młody kochanek rozbudził w niej wielką namiętność. Postępowała z nim jak z należącą do niej rzeczą. Łan232
slcoj usiłował wprawdzie intrygować, w tym także przeciw księżnej Daszkowej, która z początkiem lat osiemdziesiątych powróciła wraz z synem z dłuższego pobytu za granicą, ale czynił to tak nieudolnie i niemrawo, że nikt z zaczepianych nie uważał go za groźnego prze ciwnika. Za swoje stanowisko zapłacił najdrożej ze wszystkich. Przypłacił je życiem. Publiczną tajemnicą byto, że z trudnością przychodzi mu zaspokajanie wymagań carowej. Upijał się, używał środków podnieca jących, skwapliwie dostarczanych przez nadwornego lekarza. Dopro wadziło to do tragicznego końca. Stosunkowo niewinna choroba, angina, poczyniła ogromne postępy w spustoszonym farmaceutyka mi organizmie i młody kochanek zmarł z końcem czerwca 1784 r. Śmierć bańskiego była dla carowej ogromnym wstrząsem. Przez długi czas nie mogła się uspokoić i aż do początków września nie pokazywała się publicznie. Pisała do Grimma: „Kiedy zaczynałam ten list, byłam szczęśliwa i pełna radości, a moje myśli tak szybko biegły, że nie mogłam za nimi nadążyć. Teraz inaczej, jestem pogrążona w najczarniejszym bólu, a szczęście moje przestało istnieć. Myślałam, że umrę, nie przetrzymam tej straty nie powetowanej, której doznałam przed tygodniem. Miałam nadzieję, że będzie on podporą mojej starości, naginał się świetnie i rozwijał, przejął wszystkie moje upodobania. Był to młodzieniec, którego w y chowywałam, łagodny, słodki, uczciwy, który dzielił moje troski i cie szył się z moich radości. Słowem, szlochając, muszę - nieszczęśliwa - powiedzieć panu, że generał Łanskoj nie żyje. Mój pokój, tak miły do niedawna, stał się pustą norą, po której wlokę się, jak cień. Zapa dłam na straszliwy ból gardła z szaloną gorączką w wilię jego śmier ci. Jednak od wczoraj nie mogę leżeć w łóżku, choć osłabiona i tak wstrząśnięta uczuciowo, że teraz jeszcze nie zdołam spojrzeć w twarz ludzką bez płaczu i oniemienia. Nie mogę spać, ni jeść; lektura mnie nuży, pisanie jest nad moje siły. Nie wiem, co się ze mną stało; jedno wiem, że życie moje nigdy nie było tak nieszczęśliwe, jak od chwili, gdy mój najlepszy kochany przyjaciel mnie opuścił. Otworzyłam szu fladę, znalazłam ten list rozpoczęty, skreśliłam tyle, więcej nie mogę”. Po dwóch miesiącach powróciła raz jeszcze do tej sprawy. „Przyznaję panu, że przez cały ten czas nie mogłam pisać, bo wiedziałam, że sprawi to cierpienie mnie i panu. W osiem dni po 233
napisaniu listu lipcowego przyszli do mnie hr. Fiodor Ortów i ks. Potiomkin. Do tej chwili nie mogtam znosić widoku twarzy ludzkiej; ci dobrze wzięli się do rzeczy: biadali razem ze mną i wtedy czułam się dobrze z nimi, ale dużo trzeba byto nadrobić. Z nadmiaru uczuć i wra żeń stałam się niewrażliwa na wszystko z wyjątkiem bólu. Ból wzra stał i odżywał w każdej chwili, o każdej porze. Jednak nie myśl pan, że przez to nieszczęście zaniedbałam czegokolwiek w sprawach, które wymagają mojej uwagi. W najstraszniejszych chwilach musiałam wy dawać rozmaite rozkazy i wydawałam je dobrze, w należytym porząd ku i z rozmysłem, co szczególnie dziwiło gen. Sałtykowa. Przeszło dwa miesiące spędziłam w ten sposób, nie doznając żadnej ulgi, wresz cie przyszły chwile, a następnie dni łagodniejsze... 5 września wie czorem, nie mając gdzie głowy skłonić, kazałam przybyć karecie i nie spodzianie dla wszystkich zjawiłam się w mieście i udałam się do Ermitażu, wczoraj zaś po raz pierwszy byłam na mszy, a więc widzia łam wszystkich i wszyscy mnie widzieli. Był to jednak bardzo wielki wysiłek; wracając do swego pokoju, odczułam tak wielkie przygnę bienie, że każdy inny na moim miejscu zemdlałby”". Na tym jednak nie skończyły się przeżycia Katarzyny, bańskiego pochowano w Carskim Siole w parku. Po pewnym czasie zazdrośni konkurenci wydobyli zwłoki z grobu i sprofanowane podrzucili przed pałacem imperatorowej. Wszczęto śledztwo, które jednak nie dało rezultatu, bańskiego pochowano powtórnie, a Katarzyna wzniosła nad jego grobem wspaniały pomnik. Jak już wiemy, banskoj w chwili śmierci był generałem. Kilku jego poprzedników kończyło swoją służbę przy Katarzynie w stopniu gene rała majora, banskoj miał rangę o stopień wyższą - był generałem leutnantem. Pozostawił po sobie ogromny majątek wartości 7 min rubli, który zapisał w testamencie ofiarodawczyni - samej Katarzynie. Ta jednak zorientowawszy się, że krewni zmarłego nie posiadają nicze go, wspaniałomyślnie ofiarowała im cały spadek do podziału. W latach siedemdziesiątych carowa musiała zająć się sprawą, którą pozostawiła jej w spadku Elżbieta Piotrowna. Dla nikogo nie był tajemnicą stosunek, który łączył Elżbietę z Aleksym Razumowskim. Krążyły pogłoski, że jego wynikiem było kilkoro nieślubnych dzieci, przy czym ich liczbę oceniano na trzy do ośmiu (!). Wydawało 234
się, że w miarę upływu lat cała sprawa pójdzie w zapomnienie, pry watne życie Katarzyny było bowiem znacznie wdzięczniejszym te matem plotek. Kiedy jednak w połowie 1771 r. zmarł faworyt Elżbie ty, a po kilku latach zdumiona Europa dowiedziała się, że na Powołżu grasuje cudownie uratowany Piotr III (chodziło o Pugaczowa), dawne pogłoski odżyły ze wzmożoną siłą. Niektóre sprytne osoby postano wiły zrobić na tym dobry interes. We Włoszech pojawiła się rzekoma córka Razumowskiego i carowej Elżbiety, siostra Pugaczowa (!) i krew na szacha perskiego (!), księżna Tarakanowa. Kazała się tytułować sultanką Aliną lub Ali-Emete, następnie władczynią Azowa i księżniczką włodzimierską. Jak się później wyjaśniło, awanturnica była znana także pod nazwiskami hr. Pinenberg oraz hr. Selinskiej. Z kolei w Rosji mówiono, że hr. Orlow otrzymał polecenie udania się do Włoch, by zaaresztować dwie (!) siostry Tarakanowe. Dokonał tego w bivorno i kiedy powracał do kraju, jedną z nich utopił; druga uciekła, wyrato wana przez marynarza. Przybyła do Petersburga, a następnie pod przy branym nazwiskiem osiadła w klasztorze Nikitskim w Moskwie. We dług innej wersji w czasie podróży z Włoch do Rosji Tarakanowa do stała pomieszania zmysłów. Osadzono ją w twierdzy pietropawłowskiej, gdzie tragicznie zginęła w 1777 r. Wezbrane w czasie powodzi wody Newy zalały celę, w której przebywała12. W rzeczywistości wydarzenia miały nieco inny przebieg. Orłów używszy podstępu, aresztował we Włoszech Tarakanową i w 1775 r. przewiózł ją do Petersburga, gdzie zmarła w tym samym roku w cza sie śledztwa. Przyczyną zgonu była prawdopodobnie zaawansowana gruźlica. Szczęśliwie dla Katarzyny sprawa szybko ucichła. W 1773 r. dziewiętnastoletni następca tronu Paweł ożenił się z Wilhelminą, ks. Hessen-Darmstadt. Przeszła na prawosławie, jak przed laty jej koronowana teściowa, otrzymując imię Natalii Aleksiejewny. Ślub odbył się 10 (17) października. Zmarła wczesną wiosną 1776 r. wskutek komplikacji porodowych. Dziecko zmarło jeszcze w łonie matki. Już jednak w parę dni po śmierci wielkiej księżnej Ka tarzyna, opisując ks. W ołkońskiemu szczegółowo wydarzenia na dworze, nie omieszkała dodać na zakończenie: „Ból mój był ogromny, ale zdawszy się na wolę Bożą, trzeba teraz pomyśleć o nagrodzeniu straty”13. 235
I rzeczywiście. W tym samym roku ożeniła syna powtórnie. Tym razem wybór padł na ks. Zofię Dorotę Wirtemberską, która po przej ściu na prawosławie otrzymała imię Marii Fiodorowny. I I (22) grudnia 1777 o godzinie jedenastej przed północą Maria Fiodorowna wydała na świat syna. Nadano mu imię Aleksander. W pół tora roku później, 27 kwietnia (8 maja) 1779 urodził się Konstanty. Z obydwoma wnukami carowa wiązała wielkie plany. Aleksander miał panować w Rosji po śmierci Pawła, zaś Konstanty... w Grecji. Przez dłuższy czas „grecki projekt” Katarzyny II był trzymany w tajemnicy. Dopiero, kiedy powstały-jej zdaniem -w arunki sprzy jające jego realizacji, ujawniła swe plany w liście do cesarza austriac kiego Józefa II. Nastąpiło to jesienią 1782 r. Projekt grecki był po prostu projektem podziału Turcji między mocarstwa europejskie. Mołdawia, Wołoszczyzna i Besarabia miały uniezależnić się od Porty, tworząc buforowy' twór pod nazwą Dacji. Nastąpiłoby wskrzeszenie dawnego imperium greckiego, na którego czele miał stanąć wnuk Katarzyny - Konstanty. Stąd też i imię nawiązujące do imperialnych, bizantyjskich tradycji. Rosja otrzymałaby Oczaków, ziemie między Bohem a Dniestrem, Krym i kilka wysp na Morzu Egejskim; Austria pozostałe ziemie bałkańskie zamieszkane przez Słowian. Rosja i Au stria nie graniczyłyby już więcej z Turcją. Miało się to przyczynić do normalizacji stosunków na Półwyspie Bałkańskim. Francji propono wano „odszkodowanie" w postaci azjatyckich i afrykańskich posia dłości Turcji. Chodziło zwłaszcza o Egipt. Uprzedzając obawy austriac kie przed nadmiernym wzmocnieniem się Rosji, Katarzyna podkre ślała, że Konstanty objąłby tron grecki, złożywszy jednocześnie przysięgę, że nigdy w przyszłości nie dojdzie do zawarcia unii perso nalnej między Rosją a projektowanym królestwem greckim. Austria godziła się z projektem imperatorowej, jednak postanowiła wytar gować coś więcej niż tylko część Bałkanów. Chodziło jej o zgodę Ro sji na zagarnięcie niepodległej Wenecji. Z początkiem 1784 r. Kata rzyna sprzeciwiła się temu stanowczo. W latach osiemdziesiątych wydawało się, że projekt grecki ma spore szanse realizacji. Państwa (poza Turcją), które mogłyby się ewentualnie sprzeciwić jego wpro wadzeniu w życie, były zajęte wojną między sobą, a Anglia - dodat kowo - oderwaniem się kolonii amerykańskich od metropolii i utwo rzeniem Stanów Zjednoczonych. Poza tym Katarzyna przeorientowy236
wała politykę rosyjską z kierunku pruskiego na austriacki. W maju 1781 r. Panin otrzymał bezterminowy urlop, a jego miejsce zajął, znaj dujący się wówczas pod bezpośrednim wpływem Grzegorza Potiomkina, Aleksander Bezborodko. Pokój wersalski zawarty w 1783 r. między Anglią a Stanami Zjed noczonymi, Francją, Hiszpanią oraz Niderlandami przyniósł uspoko jenie Europie, grzebiąc jednocześnie nadzieje Katarzyny na rozbiór Turcji. W tym samym jednak roku udało się jej doprowadzić do końca zamierzenie o bodaj czy nie większym znaczeniu niż iluzoryczny pro jekt grecki. Chodziło o likwidację niezależności Chanatu Krymskiego i przyłączenie go do Rosji. Podpisany w 1774 r. traktat pokojowy w Kuczuk Kainardżi nie stanowił w sprawie Krymu zadowalającego rozwiązania ani dla Rosji, ani też tym bardziej dla Turcji. Rosja nie ukrywała swych apetytów, traktując przyłączenie Chanatu jako problem pierwszoplanowy, któ ry wskutek niesprzyjających okoliczności musiał zostać na pewien czas odłożony, ale do którego rozstrzygnięcia zamierzała przystąpić w możliwie jak najkrótszym terminie. Z kolei Turcja chciała przywró cić stan sprzed wojny 1768-1774. Francja, Austria i Anglia nie ukrywały swego niezadowolenia ze wzmocnienia Rosji. Nie upłynął rok od podpisania pokoju, kiedy okazało się, że na Krymie doszedł do władzy zwolennik Turcji Dewłet-Girej. Poza tym Rosję niepokoiła opieszałość Porty w wypłaceniu kontrybucji. Kata rzyna wstrzymywała się od nacisków w tym kierunku, natomiast sko rzystała z nadarzającej się okazji, by zrewanżować się Anglii za jej wstrzemięźliwą postawę wobec Rosji w czasie wojny tureckiej. Król Jerzy III prosił carową o wysłanie do Kanady 20-tysięcznego korpusu, który miał mu udzielić pomocy w walce przeciw Hiszpanii. Katarzyna odmówiła uprzejmie, lecz stanowczo. Z początkiem 1776 r. carowa rozkazała swemu posłowi w Kon stantynopolu zwrócić uwagę Turcji, że widocznie zapomniała już o klę sce, którą poniosła w czasie ostatniej wojny. Na Morze Śródziemne wysłano rosyjskie okręty wojenne, przed którymi postawiono zada nie utorowania drogi przez cieśniny. Dla niepoznaki wyładowano je po brzegi towarami. Tylko jeden z nich nie był zamaskowany. Z Kon 237
stantynopola miały wpłynąć na Morze Czarne, zaś poseł rosyjski miał uzyskać na to zezwolenie tureckie argumentując, że j e d e n okręt wojenny w basenie czarnomorskim nie stanowi dla Porty' żadnego zagrożenia. Planowanej operacji nie dało się doprowadzić do końca, mimo że nie szczędzono podarków na przekupienie urzędników. Katarzyna nie zawahała się przed zorganizowaniem demonstra cji zbrojnej. Wojska rosyjskie otrzymały rozkaz obsadzenia Perekopu, co miało stanowić odpowiedź na stacjonowanie wojsk tureckich w Tamaniu. Jednocześnie konkurent Dewlet-Gireja, Szachin-Girej, otrzymał od Rosji posiłki wojskowe. Turcy spuścili z tonu i zgodzili się na rozpoczęcie rokowań w Konstantynopolu. Przeciągali je, jak tylko się dało, licząc na wmieszanie się wreszcie zaniepokojonych Francuzów i Anglików. Pod koniec 1777 r. nowa wojna wisiała na wło sku. Carowa była wściekła na postępowanie Porty. Oświadczyła: „Jeśli Turcy zechcą uczynić ze Stachijewem [przedstawiciel Ro sji w Konstantynopolu - W. S.\ to, co uczynili w 1768 r. z Obrezkowem [poseł rosyjski został wówczas uwięziony - W. S.[, nie zostawię z Carogrodu nawet kamienia na kamieniu”. Nie ukrywała również, że dla Rosji podstawowym celem przyszłej wojny będzie zdobycie Kry mu i całkowite zniszczenie ludności tatarskiej, by „ostatecznie zli kwidować szkodliwą wylęgarnię wszystkich konfliktów”. Wreszcie Turcja uznała Szachin-Gireja. Nie na długo jednak. W tym samym roku na Krymie wybuchło przeciw niemu powstanie. Porta wysunęła nowego kandydata: Selim-Gireja. Nie udało mu się wylądować na półwyspie. Kontredans władców tatarskich trwał. Katarzyna postanowiła uciec się jeszcze do innego środka. W 1778 r. wezwała wszystkich chrześcijan znajdujących się na Kry mie do przesiedlenia się na tereny południowych guberni rosyjskich. Przy pomocy wojsk dowodzonych przez Suworowa operacja ta zo stała przeprowadzona szybko i sprawnie. Około 30 tys. osób, w tym liczni rzemieślnicy, kupcy i rolnicy, opuściło granice Chanatu. W dol nym biegu Dniepru zaczęto budować wielki ośrodek miejski, Jekaterynosław, a u ujścia rzeki do Morza Czarnego stworzono port han dlowy' w Chersoniu, rozbudowując jednocześnie umocnienia wokół miasta. Powstawały projekty kolonizacji rosyjskiego Południa. Potiomkin był w swoim żywiole. Patronował nawet najbardziej szaleńczym pomysłom. Nie kłóciły się one z intencjami Katarzyny, stanowiły ich 238
uzupełnienie. Genialnemu samoukowi i faworytowi zaczęły się roić marzenia o królewskiej koronie, a przynajmniej o udzielnym księ stwie. Zagarnięcie Krymu było okazją, którą chciał wykorzystać. W roz mowach z Katarzyną snuł plany przyszłej wojny z Turcją. Wspominał o konieczności zdobycia Bender i Oczakowa, który Katarzyna nazy wała „Kronsztadem Południa”’4. Sytuację międzynarodową końca lat siedemdziesiątych Katarzy na wykorzystała do zawarcia z Turcją w 1779 r. konwencji Annały-Kawakskiej, potwierdzającej warunki traktatu kainardżyjskiego. Żadne z państw europejskich nie pospieszyło Turcji z pomocą. Znacznie ważniejsze było dla nich bezpieczeństwo własnych granic oraz utrzy manie zdobytych niegdyś posiadłości kolonialnych. Szachin-Gireja łatwo było zmusić do posłuszeństwa. Wychował się w Rosji, podróżował wiele po Europie i zupełnie nie przypominał prymitywnych chanów tatarskich, jacy niegdyś na czele ordy pusto szyli sąsiadujące z nią państwa. Potiomkin w obszernym memoriale złożonym na ręce Katarzy ny uzasadniał konieczność przyłączenia Krymu do Rosji. „Krym przez swoje położenie rozrywa nasze granice ... Proszę sobie wyobrazić, że Krym jest już Wasz i nie mamy już tej brodawki na nosie: na Bohu Turcy graniczą bezpośrednio z nami, dzięki czemu wszystkie spory z nimi możemy załatwiać samodzielnie, a nie za czy imś pośrednictwem. Widoczny będzie każdy ich krok. Od strony ku bańskiej poza licznymi twierdzami posiadamy zawsze gotowe, licz ne wojsko dońskie. Nie będzie wówczas ulegać wątpliwości wier ność mieszkańców guberni noworosyjskiej, uzyskamy wolność żeglugi po Morzu Czarnym ... Nie istnieje takie państwo europejskie, które nie dokonałoby podziału Azji, Afryki czy Ameryki. Przyłączenie Kry mu do Rosji ani Was nie wzbogaci ani nie wzmocni, przyczyni się tylko do zachowania pokoju”15. Nie pierwszy i nie ostatni raz w dziejach świata grabież moty wowano koniecznością zachowania pokoju. Katarzyna czekała jeszcze na wypowiedzenie się Józefa II w tej materii. Kiedyż początkiem kwietnia 1783 r. otrzymała wreszcie upra gniony list, okazało się, że cesarz austriacki uchylił się od wyrażenia swej opinii. Carowa poinformowała o tym Potiomkina i oświadczyła: „Postanowiłam nie liczyć już na nikogo, a zdać się tylko na wła 239
sne siły. Dopiero wtedy, kiedy pierog będzie upieczony, każdemu przyj dzie nań apetyt. Nie liczę na sojusznika, ale i nie sądzę, by pojawiły się francuskie grzmoty i błyskawice”10. Sojusznikiem tym, byl - naturalnie - Józef II, którego teraz na wszelki wypadek pospiesznie zapewniała, że nabrzmiały problem turecki rozwiąże samodzielnie, nie doprowadzając do zagrożenia bałkańskich posiadłości cesarza. Dawała nawet do zrozumienia, że gotowa jest okazać przychylność Austrii w wypadku, gdyby ta podję ta podobne kroki na innym terenie. Józef II dobrze rozumiał, że cho dzi o Mołdawię i Wołoszczyznę. Zajęty w tym czasie akcją zmierza jącą do przyłączenia Bawarii, nie podjął żadnych kroków w kierunku sugerowanym przez Katarzynę. 8(19) kwietnia 1783 carowa wydała manifest „O włączeniu do państwa rosyjskiego Półwyspu Krymskiego, wyspy Tamania i całego Kraju Kubańskiego”17. Zwracała w nim uwagę, że w czasie ostatniej, zwycięskiej dla Rosji wojny z Turcją zrezygnowała z istniejącej moż liwości przyłączenia Krymu do imperium, wywalczając tylko jego pełną niezależność, gdyż miała na względzie utrzymanie dobrosąsiedzkich stosunków z Portą. Ponieważ jednak okazało się, że Turcja nie wy pełnia przyjętych na siebie zobowiązań i usiłuje doprowadzić do od zyskania swojej władzy nad Krymem, co stanowiłoby jawne pogwał cenie traktatu pokojowego, imperatorowa podjęła decyzję o przyłą czeniu do Rosji ziem Chanatu Krymskiego. Takie postępowanie, rzecz jasna, nie naruszało postanowień traktatowych. Skoncentrowane na granicy południowej wojska rosyjskie nie miały żadnych kłopotów z wykonaniem otrzymanego rozkazu. Krym został zajęty bez najmniejszego oporu. Akt ten miał dla Rosji ogromne znaczenie. Teraz należało do niej całe północne wybrzeże Morza Czarnego, stanowiące świetną pozycję wypadową do wywalczenia sobie przejścia przez Bosfor i Dardanele na Morze Śródziemne. Zaczęto budować wielki port wojenny w Sewastopolu, a w stocz niach powstawały podwaliny rosyjskiej floty czarnomorskiej. Handel uzyskał nowe możliwości. Stare i nowe porty: Odessa, Chersoń, M i kołajów czy nawet twierdza oczakowska rozwijały się w niespotyka nym poprzednio tempie. Trzeba przyznać, że Grzegorz Potiomkin 240
włożył w to wiele pracy i energii. Główny projektodawca przyłącze nia Krymu stał się jego głównym gospodarzem. Katarzyna nie szczę dziła mu nowych dowodów swej łaski. Otrzymał od niej tytuł „Najja śniejszego Księcia Taurydzkiego”, a w 1784 r. został feldmarszałkiem i prezydentem Kolegium Wojskowego. W ślad za przyłączeniem Krymu nastąpiły dalsze kroki zmierza jące do umocnienia rosyjskiego panowania na południowych kresach imperium. W maju Katarzyna wydała dekret o przytwierdzeniu chło pów ukraińskich do ziemi. 29 września (10 października) 1783 ogło siła tekst tzw. traktatu georgijewskiego, zawartego w lipcu między carem gruzińskim Herakliuszem II a Rosją. Był to kolejny cios wymie rzony Turcji. Na podstawie tego porozumienia Gruzja poddawała się pod „opiekę i zwierzchnictwo” rosyjskie. Na północy imperium została zakończona operacja likwidacji odrębnego statusu prowincji nadbałtyckich. W 1782 r. zniesiono cła wewnętrzne oraz dokonano spisu ludności. W roku następnym zli kwidowano istniejący tu samorząd, a Estonia i Inflanty stały się jedną z wielu rosyjskich prowincji, podzieloną na dwie gubernie: ryską i rewelską pod władzą, posiadającego prawie nieograniczone pełnomoc nictwa, generała gubernatora (namiestnika). Wydarzenia związane z południowo-zachodnimi krańcami im perium nie odwracały uwagi Katarzyny od spraw wielkiej polityki europejskiej. Carowa zamierzała początkowo utrzymać równowagę sił Prus i Austrii. W latach siedemdziesiątych zrozumiała jednak, że nie wy starczy w tym celu odgrywać roli niezaangażowanego arbitra, lecz należy koniecznie związać się ściślej z którymś z tych państw. Przy założeniu rzeczywistej równowagi wybór nie nastręczał trudności. Najwłaściwszym partnerem była słabsza z nich, Austria. Nie oznacza ło to zerwania z Prusami, lecz utrzymywanie z nimi bardziej wstrze mięźliwych kontaktów. Przyjęcie takiej linii politycznej nie przeszko dziło Katarzynie w odnowieniu sojuszu rosyjsko-pruskiego w 1777 r. Każdy jednak widział różnicę między przyjacielskim zbliżeniem a roz mowami toczonymi „w atmosferze szczerości”. Stało się to szczególnie widoczne z okazji konfliktu między Austrią a Prusami o sukcesję bawarską. 241
W przedostatnim dniu mijającego 1777 r. zmari elektor bawar ski Maksymilian Józef. Austria zamierzała wykorzystać nadarzającą się okazję i przyłączyć Bawarię do swego imperium. Prusy sprzeciwi ły się temu jak najkategoryczniej, a Fryderyk II zwrócił się do Kata rzyny z żądaniem udzielenia mu pomocy wojskowej przeciw Austrii. Carowa znalazła się w trudnej sytuacji, ale nie zamierzała spełnić życzeń sojusznika. Wymawiała się koniecznością przygotowań do wiszącej na włosku nowej wojny z Turcją. Dodać tu trzeba, że otrzy mane przez nią informacje nie dawały pełnego i bezstronnego obra zu sytuacji. W sierpniu 1778 r. pisała do Grimma: „Kto ma rację, kto jest winny, a kto kłamie? Proszę mi to wyja śnić. Im szybciej, tym lepiej”. W trzy miesiące później, otrzymawszy od Grimma rachunki z wy danych na jej prywatne zakupy pieniędzy, dodawała: „Boże! Gdyby można było przedstawić tak jasno sprawę sukce sji bawarskiej!!!!!!!!... Ilość wykrzykników jest odpowiednia do wagi sprawy. Cala ta historia podobna jest do komedii w rodzaju Cyrulika Sewilskiego z tą jednak różnicą, że w komedii Beaumarchais rola oszu kanego należy do doktora Bartolo, a w dramacie rozgrywanym w Niem czech nie wiadomo, kto ją powinien wziąć na siebie”'8. Na pomoc Rosji liczyła także Austria, starając się z góry kupić jej względy. Demonstracyjnie nie mieszała się w tym czasie do sporów rosyjsko-tureckich. W październiku 1778 r. Katarzyna opowiedziała się jednak ostatecznie po stronie Prus. Było to niewątpliwie zasługą Pani na, stale podnoszącego konieczność odbudowania systemu północne go. Był to już jeden z jego ostatnich sukcesów politycznych. Carowa postawiła natomiast przed sobą znacznie ambitniejsze zamierzenia. Austria była zbyt słaba, aby rozpocząć samotną walkę przeciw Fryderykowi II; nie omieszkałaby tego uczynić, gdyby otrzy mała pomoc rosyjską. Król pruski natomiast zadowolił się moralnym poparciem Rosji i ofiarowanym przez nią pośrednictwem w sporze. W ten sposób Katarzyna stawała się uznaną przez obydwie strony mediatorką i w takim charakterze mogli wystąpić jej przedstawiciele na kongresie pokojowym w Cieszynie w marcu 1779 r. Rosja stała się gwarantką traktatu pokojowego zawartego między Austrią a Prusami. Kolejne, po pierwszym rozbiorze Polski, wejście imperatorowej do rozgrywki europejskiej stało się jej wielkim sukcesem. 242
nawet prawdopodobne: to samo można powiedzieć i o indyku, ale nie zawsze jest dobrze być indykiem, czy nawet grać jego rolę. Basta”19. Podobne uwagi przekazywała w korespondencji zjózefem ii. Nie zainteresowało jej jednak to, że jej syn, następca tronu rosyjskie go, szczerze zaprzyjaźnił się z Fryderykiem Wilhelmem. Obiecali so bie wzajemnie dochowanie dozgonnej przyjaźni. Kiedy w następnym roku udał się wraz z żoną w podróż po Europie Zachodniej, nie sprze ciwił się ani słowem zaprojektowanej trasie, która wprawdzie nie przechodziła przez Berlin, gdzie mógłby spotkać się ze swym świeżo pozyskanym przyjacielem, ale przewidywała za to dłuższy pobyt w Wiedniu. Było to zgodne z nową rosyjską orientacją polityczną. Ks. Paweł zręcznie maskował swe uczucia i pozornie potulnie pod porządkowywał się wszystkim zarządzeniom matki. Dopiero po jej śmierci ujawnił zbierającą się przez lata cale nienawiść do niej. W maju 1781 r. dobiegły końca wstępne rozmowy poprzedza jące zawarcie traktatu sojuszniczego między Austrią a Rosją. Miał 011 nieco inny charakter, niż poprzednie. Nie był formalną umową spi saną na papierze w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach. Na życze nie Józefa II, Katarzyna i cesarz austriacki dokonali wymiany podob nych w treści oświadczeń, które dotyczyły podstawowych problemów europejskich. Potwierdzano zarówno traktat rozbiorowy z 1772 r., jak i wa runki pokoju cieszyńskiego z 1779 r. Prócz tego zakładano, że w przy padku agresji państwa trzeciego na któregokolwiek z partnerów, so jusznik winien udzielić pomocy wojskowej w wysokości 12 tys. żoł nierzy. Jedynym wyjątkiem od tej zasady była ewentualna napaść Szwecji na Rosję. Austria miała wówczas przekazywać sojuszniczce 400 tys. rubli rocznie zamiast wojska. Obydwie strony zakładały rów nież niezmienność ustroju panującego w Rzeczypospolitej oraz nie naruszalność jej aktualnych granic. Poza tym Józef II udzielił gwaran cji dla zawartych układów' rosyjsko-tureckich, zobowiązując się w wypadku napaści Turcji na Rosję-wypowiedzieć wojnę Porcie i wy stawić armię tej samej liczebności, co Rosja. Sojusz rosyjsko-austriacki był już ostatnim ciosem wymierzo nym w paninowski system północny, który od tej chwili całkowicie zakończył sw'ą egzystencję. Porozumienie trzymano w sekrecie, cho ciaż samo zbliżenie między Katarzyną 11 a Józefem II nie stanowiło 244
dla nikogo tajemnicy. Carowa uzyskawszy to, czego chciała od A u strii, dążyła do w'ojny z Turcją, licząc na zrealizowanie wreszcie sw o jego projektu greckiego. Cesarz austriacki wykazał teraz jednak mniej entuzjazmu, niż się początkowo spodziewała. Pod tym względem miał rację Fryderyk II, który obserwując porozumiewanie się mocarstw poza jego plecami oświadczał: - Sądzę, że Austria woli sąsiadować ze słabą Turcją niż z po tężną Rosją215. Tak więc tym razem jeszcze nie doszło do oczekiwanej przez Katarzynę wojny z Turcją. Zrekompensowała to sobie z nawiązką, zajmując Krym. W tym czasie została zmuszona do energicznego wystąpienia przeciw Anglii. Anglicy, walczący z Francją o kolonie, dążyli do całko witego zablokowania portów francuskich i amerykańskich sądząc, że w ten sposób uda im się zmusić przeciwników do uległości. Na mo rze wypłynęła brytyjska flota wojenna i wynajęte, liczne okręty kaperskie. Zagarniały one statki handlowe państw neutralnych, które nie zamierzały podporządkować się zarządzeniom angielskim. Na morzu, jak w średniowieczu, zapanowało prawo silniejszego. Zagro żony został rozwijający się handel rosyjski. Wywoływało to coraz ener giczniejsze protesty Petersburga, z którymi jednak rząd angielski nie liczył się zupełnie. W tej sytuacji 28 lutego (10 marca) 1780 r. Kata rzyna ogłosiła „Deklarację o zbrojnej neutralności”. Zawarte w niej zasady zostały uznane przez szereg europejskich państw: Danię, Szwecję, Holandię, Prusy i Austrię. Prócz tego zało żeń „Deklaracji" przestrzegały: Francja, Hiszpania i Stany Zjednoczo ne. Na mocy jej postanowień państwa neutralne uzyskiwały prawo żeglugi i handlu na wodach terytorialnych państw walczących ze sobą, wyjąwszy przewóz broni, amunicji i wojska. Za port zablokowany uznawano jedynie taki, który był bezpośrednio objęty działaniami wojennymi. W zawartych w połowie 1780 r. układach z Danią i Szwecją postanowiono zamknąć Morze Bałtyckie dla okrętów wojennych państw walczących. Naruszenie zasad zbrojnej neutralności zostało uznane za krok nieprzyjacielski. Po doprowadzeniu do podpisania pokoju cieszyńskiego Rosja w niedługim czasie już po raz wtóry występowała jako inicjatorka unormowania stosunków europejskich. Nie chodziło naturalnie o ini 245
cjatywę mającą na celu zachowanie pokoju w Europie, lecz o zabez pieczenie interesów rosyjskich. Chociaż Katarzyna uważała, że w po lityce najbardziej winno się cenić intencje, jednak ocena z punktu widzenia konsekwencji podejmowanych kroków dawała obraz bar dziej przejrzysty. Katarzyna stawiała sobie pomnik protektorki sztuki i nauki. Za jej panowania powstały wspaniałe pałace Petersburga. Ona wysyłała swych legatów za granicę, by kupowali obrazy i rzeźby sławnych mi strzów, jakie miały ozdobić galerie Ermitażu, wzniesionego także za jej panowania. Jedną z niewielu postaci w dziejach Rosji, której wielkości nikt nie kwestionował, był Piotr I. Katarzyna zdała sobie z tego sprawę jesz cze w okresie panowania Elżbiety. Ta często nawiązywała do czasów ojca. Katarzyna uznała, że taki sposób postępowania i jej przyczyni popularności. Wiedziała dobrze, że społeczeństwu jest potrzebne przy pomnienie monarchy, który wprowadził je do polityki europejskiej. Historia - w jej wydaniu - była nie nauczycielką życia, lecz służe bnicą władzy. Wystarczył gest, by usatysfakcjonować tłumy. Senat chciał wystawić jej pomnik ze złota czy z marmuru? Póki żyła, nie był potrzeb ny. Zresztą, czyż pomnikiem takim nie były wspaniałe budowle miasta nad Newą? To ona, a nie ktoś z poprzedników, dodała mu piękności. Chętnie pozowała malarzom i rzeźbiarzom, ale powstające dzie ła albo ukrywała we własnych apartamentach, albo też wysyłała przy jaciołom, by mogli budować ołtarzyki przed podobiznami Semiramidy Północy. Pomnik należało wystawić postaci budzącej powszechne uwiel bienie-Piotrow i Wielkiemu. Szczęśliwie już niewielu pozostało z te go pokolenia, które na własnej skórze odczuło drakońskie zarządze nia wychwalanego cara i które mogłoby wnieść poprawki do mitu stworzonego przez czas oraz dzielnie wspomagających go nadwor nych historiografów. Wystawiając pomnik Piotrowi Niemka na tronie rosyjskim chciała wkupić się do rosyjskiej tradycji. Miał być to pomnik zaćmiewający inne mu podobne tak, jak panowanie Katarzyny miało usunąć w cień wszystkich pozostałych władców Rosji łącznie z Piotrem Wielkim. Już w 1766 1'. zjawił się w Petersburgu znakomity rzeźbiarz fran 246
cuski Etienne Falconet, któremu Katarzyna zleciła zaprojektowanie i wykonanie pomnika. Model był gotowy w 1769 r. Falconet uważał, że będzie to dzieło jego życia. Carowa nie szczędziła pieniędzy i rzeź biarz przeprowadzał długie studia nad każdym z elementów, które miały w przyszłości złożyć się na monumentalną całość. Carowa była zachwycona. „Masz przepiękną duszę” - pisała do rzeźbiarza. Przy „pięknej duszy” miał również nieznośny charakter, dający się mocno we znaki otoczeniu i będący powodem opuszczenia przez niego Rosji na cztery lata przed uroczystym odsłonięciem pomnika. Pomnik robił wspaniałe wrażenie. Głowę cara wyrzeźbiła uczen nica Falconeta Anna Maria Callot, która przybyła razem z nim do Pe tersburga, zaś żmiję zdeptaną przez Piotrowego rumaka Rosjanin, Fiodor Gordiejew. Całość została osadzona na ogromnym głazie narzutowym, ważącym 1500 ton, przetransportowanym do stolicy z pobliskiej wio ski na drewnianych szynach, a następnie załadowanym na galar na Newie. Na piedestale tym umieszczono napis, który miał przypomi nać nie tylko imię cara, któremu wystawiono pomnik, lecz również imię fundatorki: „Piotrowi I - Katarzyna II”. Odsłonięcie pomnika nastąpiło 7 (18) sierpnia 1782. Stanął on na placu Senackim. Jego twórca, w okresie kiedy był jeszcze w Rosji, tak mówił o swoim zamierzeniu: „Pomnik ten będzie prosty. Ukażę jedynie sylwetę bohatera, którego nie traktuję jako wybitnego dowódcę czy zwycięzcę, cho ciaż był bez wątpienia i jednym, i drugim. Ludziom należy pokazać to, co jest cenniejsze: osobowość twórcy, prawodawcy i dobroczyń cy całego kraju. Mój car nie trzyma berła, lecz wyciąga swą szczodrą rękę nad władanym krajem. W znosi się na szczycie skały-piedestału, stanowiącego symbol przezwyciężonych trudności”. Formalnie zamierzenie zostało spełnione, ale symbol rozumia ny był często inaczej. Nie u wszystkich „Jeździec Miedziany” budził takie uczucia, jak u jego twórcy. Minęło pół wieku. Adam Mickiewicz, „pielgrzym, przybyłec z za chodu, nieznana carskiej ofiara przemocy” w opisie pomnika w „Ustę pie” do trzeciej części Dziadów wyraził inne uczucia. 247
VII. Literatura i władza
W lipcu 1782 r. ks. Daszkowa wróciła do Petersburga po wielo letnim pobycie za granicą. Pamiętała obojętne, chłodne nawet poże gnania i dziwiła się teraz ciepłemu przyjęciu, jakie jej zgotowano. Nad Newą zmieniło się wiele. Orłowowie już dawno odsunęli się w cień, a na pierwszym planie trwał niemal od dziesięciu lat nie przerwanie Grzegorz Potiomkin. Carowa czuła się na tronie znacznie pewniej i reagowała na wydarzenia spokojniej niż niegdyś. Daszkowa powróciła opromieniona sławą licznych spotkań z naj wybitniejszymi umysłami Europy. Nie przypuszczała jednak, że będzie to miało w Petersburgu jakiekolwiek znaczenie. Chciała jedynie zapew nić sobie tutaj spokojną starość oraz intratne stanowiska dla swych dzieci. W styczniu 1783 r. spotkała ją wielka niespodzianka. W czasie bankietu wydanego przez carową, Katarzyna zwróciła się do księżnej: - Mam pewną sprawę do pani, ale - jak widzę - nie bardzo możemy teraz o niej porozmawiać. Za chwilę skinęła na nią i kiedy Daszkowa podeszła, usłyszała: - Proponuję pani stanowisko prezydenta Akademii Nauk. - O nie! To funkcja nie dla mnie. Nie dam sobie rady. Proszę nie żartować! Katarzyna nalegała, ale księżna nie chciała ustąpić. - Proszę wyznaczyć mnie przełożoną pani praczek, wówczas z całą pewnością wypełnię swoje obowiązki jak najlepiej. - No proszę. Pani sama zaczęła żartować. -Jej Cesarska M ość zna doskonale mój charakter i prawdopo dobnie nie wyważyła odpowiednio swej propozycji. Przecież, gdy bym rzeczywiście została przełożoną praczek, nawet nie znając się 248
na praniu bielizny, nie mogłabym wyrządzić poważniejszych szkód. Tymczasem prezydentowi Akademii Nauk nie wolno uczynić żadne go fałszywego kroku, gdyż poderwałby autorytet i zaufanie monar chy, z którego ręki otrzymał nominację. - Przecież poprzednicy umieli znacznie mniej niż pani! - Tym gorzej dla nich. Nie powinni byli przyjmować funkcji, która tak znacznie ich przerastała. - Dobrze, dobrze. Przerwijmy tę wymianę zdań. Pani odmowa utwierdziła mnie w słuszności dokonanego wyboru. Wzburzenie Daszkowej nie uszło uwagi obecnych, którzy my śleli, że odważna księżna posprzeczała się z carową. Po powrocie do domu Daszkowa napisała list do Katarzyny, sta nowczo odrzucający uczynioną jej propozycję. Udała się do Potiomkina z prośbą, by przekazał go carycy. Potiomkin podarł list i oświadczył: - Imperatorowa chce zatrzymać panią w Petersburgu i to jest także jedna z przyczyn, dla których ofiarowała pani to stanowisko. Prawdę powiedziawszy, ma już dość całej otaczającej ją stale bandy durniów. Następnego dnia wieczorem Daszkowa otrzymała list od hr. Bezborodko wraz z dołączoną do niego kopią dekretu, mianującego ją prezydentem Akademii Nauk. W liście tym znalazło się następujące sformułowanie: „Jej Cesarska Mość rozkazała mi powiadomić Panią, że w spra wach dotyczących zarządu Akademii posiada Pani zawsze swobodny do Niej dostęp, czy to rano czy też wieczorem. Jest gotowa usuwać wszystkie przeszkody leżące na drodze pani działalności”1. Katarzyna dokonała znakomitego wyboru. Daszkowa natych miast przystąpiła do pracy i już po roku wyciągnęła szacowną insty tucję z długów, w które wpędził ją poprzedni szef - Domaszniew. Nie dość jednak na tym. Przechadzając się w lecie wraz z carową po parku w Carskim Siole, zwróciła jej uwagę na piękno i bogactwo języka rosyjskiego, wyrażając jednocześnie zdziwienie, że nie powołano odrębnej Aka demii wyłącznie jemu poświęconej. - Sama się temu dziwię - powiedziała Katarzyna - dlaczego dotychczas nie wpadłam na tę myśl, chociaż wydałam polecenie opra cowania słownika języka rosyjskiego. 249
- Pomysł jest łatwy do zrealizowania - kontynuowała Daszko wa - gdyż istnieje wiele przykładów, z których można by czerpać. Wystarczy tylko, by Pani podjęła odpowiednią decyzję. - Proszę wobec tego przedstawić mi odpowiedni projekt! - Byłoby najlepiej, gdyby Jej Cesarska Mość zaleciła któremuś ze swoich sekretarzy przedstawienie struktury akademii francuskiej, berlińskiej i innych wraz z uwagami, która z nich najbardziej odpo wiadałaby specyfice naszego państwa. - Proszę wziąć jednak ten obowiązek na siebie... Tego samego dnia wieczorem Daszkowa naszkicowała projekt struktury proponowanej instytucji i przesłała go carowej. Został on natychmiast zaaprobowany, a nominację na prezydenta Akademii Rosyjskiej Literatury i Języka otrzymała sama księżna2. Latem 1784 r. Daszkowa towarzyszyła Katarzynie w podróży do Finlandii, w czasie której doszło do spotkania z królem szwedzkim Gustawem III, jeszcze jednym przedstawicielem oświeconego abso lutyzmu. Gustaw - podobnie jak Katarzyna - doszedł do władzy po przez zamach stanu (w 1772 r.). W manifeście prezentującym swój program stwierdzał: „Mylicie się bardzo, jeżeli przypuszczacie, że szukam tutaj cze goś innego niż wolności i prawa. Obiecałem rządzić wolnym ludem; to przyrzeczenie jest dla mnie tym bardziej święte, że sam je sobie złożyłem. Nie mam zamiaru naruszać waszych wolności; chcę jedy nie zlikwidować despotyzm rządów partii i przekształcić samowolę, przy pomocy której państwo było kierowane, w praworządny i usta wowy rząd, taki jaki nakazany został przepisami prawa i jakim Szwe cja rządziła się za czasów moich największych poprzedników”3. W czasie, w którym doszło do spotkania z Katarzyną, Gustaw III przeoricntowywał już swoją politykę zagraniczną na kierunek antyro syjski. Obydwie strony starały się wybadać przyszłego przeciwnika. Rozmowy polityczne toczyły się w cztery oczy i żaden z partnerów nie wierzył w szczerość wypowiedzi swojego interlokutora. Piękne kłam stwa o konieczności zachowania pokoju oraz woli utrzymywania do brosąsiedzkich stosunków przeplatały się z gęsto cytowanymi opinia mi filozofów i pisarzy. Daszkowa również spotkała się z monarchą szwedzkim. Początkowo nawet go nie przyjęła, ustępując dopiero po rozkazie carowej. Rozmowa z nim wywołała gorzkie uwagi księżnej 250
o królach-podróżnikach. Nawiązywała w ten sposób do jego młodzień czych wojaży po Europie Zachodniej. Pisała zresztą nie bez racji: „Wiadomo, że takim turystom pokazują tylko najpiękniejsze karty życia narodu, a ich wiadomości ograniczają się jedynie do tych fantastycznych obrazów. Inne zło tych podróży polega na tym, że na każdym kroku otacza ich głupota i pochlebstwo, zwłaszcza tam, gdzie ludzie zamierzają coś na tym skorzystać. Potem, po powrocie do domu podróżnicy ci żądają od swoich poddanych oddawania sobie czci boskiej. Dlatego też nigdy nie polecałabym monarchom podróży w ob ce kraje. Znacznie lepiej będzie, jeżeli objadą własne prowincje; jeśli zaś rzeczywiście będą chcieli zaznajomić się z prawdziwym obrazem kraju - winni odrzucić wszelką wystawność związaną z ich stanowi skiem, a tak uciążliwą i wyniszczającą poddanych”4. Katarzyna wróciła z Finlandii do Carskiego Sioła 27 czerwca (8 lipca) 1784. Daszkowa przywiozła prezent od króla szwedzkiego - złoty pier ścień z miniaturą w brylantowej oprawie, przedstawiającą monarchę. Zainteresowanie Katarzyny literaturą i językiem rosyjskim nie było jedynie reakcją czytelniczki, zachwyconej ukazującymi się w Rosji dzie łami. Rosyjska literatura tego czasu hołdowała tak modnemu wówczas sentymentalizmowi, a zamiłowanie carowej do lektury wyrażało się głównie zainteresowaniem dziełami ukazującymi się na zachodzie Eu ropy. Sama też próbowała swych możliwości na polu literackim. Stała się inicjatorką pierwszego w Rosji tygodnika satyryczne go, który pod nazwą „Wsiakąja Wsiaczina” („Różne Różności”) zaczął wychodzić w 1769 r. Zachęcała innych, by szli w jej ślady. W tym celu praktycznie zniesiona została cenzura prewencyjna, a wydawcy i au torzy korzystali z pełnej anonimowości. Wkrótce okazało się, że dzieło przerosło twórcę, który całkowicie utracił panowanie nad stworzo nym przez siebie goleniem. Dopiekł jej zwłaszcza Mikołaj Nowikow, który w maju 1769 r. zaczął wydawać inne, konkurencyjne czasopi smo satyryczne, pod nazwą „Truteń”. Atakował w nim ostro wyzysk chłopów pańszczyźnianych i nieróbstwo szlachty. Stąd też i motto czasopisma: „Oni pracują, wy ich trud zjadacie". Poważnie różnił się z Katarzyną nie tylko co do przedmiotu ataku satyry, lecz generalnie prezentował odmienny pogląd na jej zadania. Katarzyna uważała, że nie można krytykować poszczególnych, 251
określonych osób, a należy jedynie bez złości i zbytecznego zacie trzewienia czy napastliwości ośmieszać ludzkie słabostki. Nowikow natychmiast rozszyfrował, kto stoi za „Różnymi Różnościami” i pre zentowanymi w nich poglądami. Ukryty pod pseudonimem Prawdolubowa pisał w sfingowanym liście do wydawcy „Trutnia”, strofując sam siebie: „Panie Trutniu! Twój drugi zeszyt został napisany nie we dle zaleceń prababki!” Nawiązywał tym do słów Katarzyny w „Róż nych Różnościach”, prezentujących to pismo jako przodka wielkiej rodziny rosyjskiego czasopiśmiennictwa. Katarzyna odpowiedziała w trzy dni później, nie kryjąc swojej wściekłości: „Na urągania wydrukowane w «Trutniu» odpowiadać nie chcemy, unicestwiając je”. Nowikow stwierdził z kolei, że „zeszytów czasopisma mnóstwo krąży wśród ludzi tak, że unicestwić je wszystkie nie sposób”. Carowa ostrzegała: „Dostrzegliśmy, iż w tym roku osobliwie dużo słów na świat się zjawiło. Obawiamy się, że to my sami daliśmy asumpt do onego zjawiska. Jakkolwiek rzecz się ma, nie możemy wobec naszych korespondentów przemilczać ostrzeżenia, że gdy chodzi o przypodobanie się publiczności, niczego bardziej nie win niśmy się wystrzegać, jak właśnie gadulstwa”. Sięgnęła do właściwych jej środków administracyjnych. W kro czyła cenzura. Z rozlicznych czasopism, jakie się tymczasem pokazały, na placu boju utrzymały się jedynie „Różne Różności” i nieregularnie już teraz ukazujący się „Truteń". Zmienił tylko motto. Nowe głosiło: „Tam, gdzie szaleństwo z występkiem się pleni, Zgubną jest rzeczą zbyt srogie karcenie”. W kwietniu 1770 r. Katarzyna miała już dość zabawy w wol ność słowa. Obydwa pisma przestały się ukazywać. Sama carowa nie zaprzestała jednak pisania. Bardzo płodny okazał się zwłaszcza okres, w którym została zmuszona do oddale nia się ze stolicy, ze względu na dżumę grasującą w kraju. Byt to po czątek lat siedemdziesiątych. W pierwszych miesiącach 1772 r. opublikowano sztukę pióra Katarzyny, komedię 0 czasy! Nie była ona utworem całkiem oryginal nym i stanowiła swobodną przeróbkę Dewotki, niemieckiego pisarza Christiana Gellerta. 252
Carowa była bardzo czuła na słowa krytyki, chociaż pisała: „Co się zaś tyczy moich dzieł, patrzę na nie, jak na błahostki. Lubiłam czynić doświadczenia w różnych rodzajach literackich, ale wydaje mi się, że wszystko, co napisałam, jest dość przeciętne, gdyż traktowałam pisarstwo jako rozrywkę, nie przywiązując do tego żad nej wagi”5. Prócz komedii 0 czasy! Katarzyna napisała ich jeszcze kilka, m.in.: Imieniny pani Worczałkinej, Przedpokój znakomitego szlachcica, Pani Wiestnikowa z rodziną. Niewidzialna narzeczona, Oszust, Uwiedziony. Przytoczone zdanie autorki ojej utworach było całkowicie zgodne z rzeczywisto ścią. Trzeba jednak dodać, że przeciętności w dramatopisarstwie było wówczas sporo i Katarzyna nie odbiegała od tego wyrównanego po ziomu ani w górę, ani też w dół. Nie można jej również nie przyznać sporego wyczucia sceny, umiejętności zawiązania intrygi oraz pro wadzenia akcji. Now ikow zręcznie wykorzystał zainteresowania władczyni. W 1772 r. zaczął wydawać nowe czasopismo - „ Żniwopisiec” („Ma larz”), które zadedykował „nieznanemu” twórcy komedii O czasy!. Zwracał się nawet do niego z prośbą o współpracę, wysoko ocenia jąc jego talenty literackie. „Odkryłeś pan przede mną - pisał - drogę, której się zawsze lękałem, zachęciłeś do naśladowania go w chwa lebnym dążeniu do naprawy obyczajów współrodaków, pobudziłeś mnie, bym wypróbował w rzeczy tej swe siły i daj Boże, by czytelnicy w zeszytach moich znajdowali chociaż niejakie podobieństwo owe go dowcipu i soli, jakie ożywiają twój utwór”. Carową skusiły pochlebstwa i zgodziła się na współpracę z „Ma larzem”. Czasopismo to z jednej strony rzeczywiście walczyło z prze sądami, słabostkami i przywarami ludzkimi, z drugiej jednak - ata kowało cały system pańszczyźniany. Mim o stosowanych jeszcze nie jednokrotnie taktycznych pochlebstw adresowanych do monarchini przestało istnieć w' lipcu 1773 r. Po roku Katarzyna zaopiekowała się ostatnim już czasopismem satyrycznym wydawanym przez Nowikowa, które nosiło nazwę „Koszelok”. Tytuł ten miał dwa znaczenia w języku rosyjskim. Oznaczał zarówno sakiewkę, jak i woreczek, do którego chowano pudrowane warkocze peruki (w Polsce nazywano go z niemiecka „harbajtlem”). Wydawca zamierzał wykpiwać modne wówczas naśladownictwo fran 253
cuszczyzny i odwoływać się do rosyjskiej tradycji narodowej. Pismo wegetowało przez trzy miesiące, zamknięte wkrótce potem, kiedy niezrażony poprzednimi doświadczeniami Nowikow usiłował wpro wadzić doń ostrzejszą krytykę panujących stosunków społecznych. Pisząca władczyni chętnie popierała literaturę, jednak tylko taką, która rozwijała się wyłącznie w kierunku nakreślonym przez carową. Główne postacie sztuki 0 czasy! to Chanżachina, Czudichina i Wiestnikowa, reprezentujące wykpione przez Katarzynę przywary: dewocję, plotkarstwo oraz ignorancję. Ich wnuczka Krystyna nie umie nawet czytać, wychowywana przez służącą. Na przeciwnym biegunie postawiła Katarzyna jedną z bohaterek Imienin pani Worczatkinej Olimpiadę. Ta z kolei dba jedynie o nadążanie za modą, myśląc tylko o ubiorach i kosmetykach, prezentując typ rozkosznej szczebiotki, z którą nie da się wytrzymać dłużej, ale i która sama często zmienia swych adoratorów, chwaląc się liczbą miłosnych podbojów'. W Pani Wiestnikowej z rodzinę znajdziemy francuskiego guwernera, który poprzednio był woźnicą, a teraz - dzięki sw'ej narodowości - awan sował, chociaż nie wiąże się to wcale z jego umiejętnościami. „Widziałem - powiada sługa Antyp w Imieninach pani Worczałkinej- jak panowie nieraz chwytali się za projekty, mające im przynieść szybkie wzbogacenie, tworzyli now'e wsie, a później? Projekt się nie udał, wsie przepadły, a pan musiał iść w' św'iat z torbami". Ruszyła wreszcie do ataku przeciw masonerii, której fala dotar ła również do Rosji. Nie zorientowała się, że rozbudowa lóż masoń skich w Europie nie oznaczała tylko rozprzestrzenienia się bałamut nych i pseudofilozoficznych koncepcji. Przykładem działalności ma sońskiej stał się dla carow'ej szarlatan Cagliostro, który w 1780 r. zjawił się w Petersburgu. „Wszyscy nasi masoni chcieli w rym czasie ujrzeć duchy - pisała Katarzyna - i jak jeden mąż runęli w objęcia Cagliostra”. Opisywała później jego przygody w stolicy: „Zadłużony po uszy, ukrył się w piwnicy pana Jełagina, usunię tego ze stanowiska dyrektora teatrów [Jełagin był wielkim mistrzem loży masońskiej w Petersburgu - W. S.|, gdzie pił tyle szampana i pi wa angielskiego, ile się tylko zmieściło. Raz zdarzyło mu się przekro czyć zwykłą miarę i wstając zza stołu potrącił sekretarza domowego, który uderzył go w twarz. Zaczęli bić się ze sobą. Jełagin, który miał 254
już dość zarówno jegomościa odgrywającego rolę szczura w jego piw nicy, jak wielkiego zużycia wina oraz wreszcie - skarg sekretarza, poprosił uprzejmie Cagliostra, żeby wynosił się precz”6. Historia z Cagliostrem posłużyła Katarzynie do wykpienia ma sonów w komedii Oszust oraz - w pewnym stopniu - w Szamanie sy beryjskim. Przeciwko masonerii moskiewskiej wymierzona była rów nież trzecia ze sztuk pióra imperatorowej - Uwiedziony. Loża moskiewska, w której skład wchodzili m.in. Nowikow i I. Schwarz, profesor uniwersytetu w Moskwie, przyczyniła się tym czasem w poważnym stopniu do założenia Naukowego Towarzystwa Przyjaciół (Drużeskoje Uczenoje Obszczestwo), prowadzącego sze roką działalność wydawniczą i oświatową. W 1784 r. założona zosta ła Kompania Typograficzna, która w niedługim czasie stała się praw dziwą potentatką wydawniczą. Prócz pism masońskich wydawano podręczniki, periodyki naukowe, przekłady najwybitniejszych pozy cji literatury zachodnioeuropejskiej, w tym również Woltera, Monte skiusza i Rousseau, a nawet książki i czasopismo dla dzieci. Raport o działalności masonerii, jaki sporządzono dla carowej na jej specjalne zlecenie, nie zawierał niestety informacji o tej drugiej stronie działalności lóż masońskich, chociaż władczyni musiała sobie zdawać z niej sprawę, gdyż w Uwiedzionym włożyła w usta jednego z bo haterów sztuki następującą kwestię: „Zamierzają nawet przeprowadzać całkiem pożyteczne przedsięwzięcia, zakładać szkoły, szpitale itp. Wła śnie dlatego starają się przyciągnąć do siebie bogatych”. Wielka akcja przeciw masonerii rosyjskiej rozpoczęła się w 1785 r. 7(18) października Katarzyna poleciła przeprowadzić inspekcję wszyst kich szkół moskiewskich, by zorientować się, czy nie krzewią „prze sądów i oszustwa”. Wszystkie wydawnictwa Kompanii Typograficz nej miały podlegać cenzurze. W styczniu 1786 r. Nowikow został wezwany przez metropolitę moskiewskiego Płatona, by złożył oświad czenie w sprawie swoich przekonań religijnych. Imperatorowa wyda ła dekret, w którym masoni moskiewscy nazwani zostali „zarodkiem nowego raskołu” (schizmy). W marcu zakazano sprzedaży pewnych książek masońskich. Na tym jednak nie zakończyła się cała sprawa. Wbrew głoszo nym przez siebie zasadom, Katarzyna przerażona wiadomościami o rewolucyjnych wydarzeniach we Francji postanowiła „zniszczyć 255
szacowne to stowarzyszenie, z którego nic prócz ksiąg niezgodnych z prawosławiem nie wychodziło”. W kwietniu 1792 r. Nowikowa za mknięto w twierdzy szliselburskiej na 15 lat, a jego majątek skonfi skowano, podobnie jak wszystkie wydawnictwa Kompanii Typogra ficznej. Z twierdzy wyszedł po czterech latach, już po śmierci Kata rzyny, skorzystawszy z amnestii ogłoszonej przez cara Pawła I. Carowa postanowiła napisać historię swojej ojczyzny. W yko rzystała stworzoną przez siebie i Daszkową Akademię Rosyjską oraz jej wydawnictwo „Pogawędki Miłośników Słowa Rosyjskiego" („Sobiesiednik Lubitielej Rossijskogo Słowa”). W 1783 r. zaczęła tam pu blikować Notatki dotyczące historii rosyjskiej. Przeznaczała je dla mło dzieży, pozbawionej popularnego wykładu historii ojczystej, zdanej wyłącznie na tendencyjnie napisane podręczniki zagraniczne, w któ rych - j a k stwierdzała Katarzyna - „każda stroniczka mówi, z jaką nienawiścią powstawała”. W oparciu o Notatki napisała dwa słabiutkie dramaty, bez żad nej akcji, będące właściwie „obrazami historycznymi”. Jeden nosił tytuł: Naśladownictwo Szekspira. Przedstawienie historyczne bez zacho wania zwykłych reguł scenicznych. Z życia Ruryka, drugi - Początki pano wania Olega. W pierwszej ze sztuk Katarzyna gloryfikowała rosyjskie samodzierżawie, widząc jego początki w odległej przeszłości kraju i panowaniu półlegendarnego, idealnego władcy Ruryka. Przeciwsta wiała mu postać brata stryjecznego Wadima, spiskującego przeciw monarsze i przegrywającego w walce o władzę. Złe uczynki zostały mu jednak wybaczone. W końcowej scenie Wadim padał na kolana przed Rurykiem, mówiąc: „O miłościwy Panie! Tyś do zwycięstw zrodzon, ty miłosierdziem wrogów pokonasz i zuchwalstwo poskromisz. Jam wiernym twym poddanym na zawsze!” W trzy lata później Jakub Kniażnin odpowiedział Katarzynie sztuką pt. Wadim, w której bohater tytułowy był reprezentantem idei republikańskich i pokonany w nierównej walce ginął popełniwszy samobójstwo. Sojusznik Wadima, namiestnik Prenest, powiada: Gdzież bohater w koronie nie zszedł na manowce? Upojony wielkości swojej jadem szpetnym Któryż, mimo purpury, król został szlachetny?
256
Samowładztwo powszędy rodzi nieszczęść krocie, Współtwórca klęsk odbiera nawet cnotę cnocie: I niewzbronione drogi, gdy otwiera żądzom, Pomaga tyranami stać się tym, co rządzą. (przekład Anatola Sterna) Sztuka Kniażnina miała zostać wystawiona w teatrze pałaco wym, ale wydarzenia 1789 r. we Francji spowodowały wycofanie jej przez autora. Kniażnin zmarł w 1791 r., a w dwa lata później Daszko wa wydała tekst tragedii w publikowanym przez Akademię „Teatrze Rosyjskim”. Carowa zrozumiała dobrze intencje, jakie przyświecały autorowi. Rozgniewana pytała Daszkową: - Co takiego wam uczyniłam, że szerzycie tak szkodliwe dla mnie i mej władzy poglądy? Zmusiła Senat do podjęcia decyzji, by tragedię Kniażnina „jako pełną zuchwałych i zgubnych wypowiedzi przeciw prawowitej nie ograniczonej władzy, a przeto w społeczności cesarstwa rosyjskiego niedopuszczalną, spalić w tutejszym stołecznym mieście”. W „Sobiesiedniku” prócz Notatek Katarzyna umieszczała rów nież swoje felietony opatrzone wspólnym tytułem - Rzeczy prawdzi we i zmyślone (Byli i niebylicy). Stylem nawiązywały do „Różnych Różno ści”. Miały one poważne znaczenie dla samego czasopisma, w którym były drukowane, gdyż przez cały czas ich publikacji znajdowało się ono niejako „pod najwyższym protektoratem”. Dzięki temu mogli w „Sobiesiedniku” publikować Fonwizin, Kniażnin, Dzierżawili, Kapnist i in. Czasopismo stało się więc tarczą, za którą chronili się przed atakami pozbawionego poczucia humoru generalnego prokuratora, ks. A. Wiaziemskiego, najwybitniejsi przedstawiciele rosyjskiego oświe cenia. W przystępie wściekłości nazywał przestępców' poetami lub malarzami, co było w jego przekonaniu najgorszą obelgą. Wiedziano, że w każdym reprezentancie świata nauki i kultury podejrzewał istnie nie wrodzonej skłonności do wszelkiego rodzaju przewinień. Carowa życzyła sobie, by w stosunku do jej pisarstwa obowią zywały takie same zasady, jak wobec niej jako władczyni, a więc peł ne uznanie. Wykorzystano je jednak do polemiki z posunięciami po litycznymi Katarzyny, a zwłaszcza usunięciem Nikity Panina. Na łamach „Sobiesiednika” Denis Fonwizin zadał „nieznanemu” autorowi Rze
257
czy prawdziwych 20 pytań, dotyczących najistotniejszych problemów rosyjskiej współczesności. - Czemu wielu zacnych ludzi otrzymało dymisję? - pytał Fonwizin, myśląc o ekipie Panina. - Prawdopodobnie uznali za stosowne dać się przenieść w stan spoczynku - odpowiadała spokojnie carowa. - Skoro nasza władczyni jest uczciwym człowiekiem, cóż nam przeszkadza ubiegać się ojej łaskę jeno uczciwymi czynami, nie zaś oszustwem i intrygami? - To mianowicie, że nigdy i nigdzie rodzaj ludzki doskonałym nie bywa. Fonwizin w następnym pytaniu zaatakował Lwa Naryszkina. - Czemu w dawnych czasach błazny, trefnisie i wesołkowie god ności nie piastowali, a dzisiaj piastują, i to nader znaczne? Odpowiedź wraz z dodanym komentarzem musiała stanowić chłodny tusz dla pytającego. - Przodkowie nasi nie wszyscy byli piśmienni. NB. Pytanie owo zrodziło się z rozwiązłości języka, której przodkowie nasi nie mieli. Gdyby zasię mieli, to na jednego dzisiejszego - dziesięciu dawnych mogliby naliczyć. I wreszcie ostatnie z długiej listy 20 pytań, a jednocześnie jak że charakterystyczna odpowiedź. - Na czym polega nasz charakter narodowy? - Na bystrym i szybkim rozumieniu wszystkiego, na wzorowym posłuszeństwie i na cnotach wrodzonych danych człowiekowi przez Stwórcę. Fonwizin szybko zrozumiał, że nie wolno drażnić imperatorowej i nadesłał do redakcji Dobrowolne/ spowiedź skruszonego autora, w której obiecał zaniechać dalszego stawiania pytań. Niedługo potem Katarzyna przestała publikować Rzeczy praw dziwe, pozostając jedynie przy Notatkach dotyczących historii rosyjskiej. Przyczyną ochłodzenia stosunków z redakcją był konflikt Katarzyny z ks. Daszkową. Wypadki miały następujący przebieg. W'krótce po utworzeniu Akademii Rosyjskiej, po pierwszym po siedzeniu organizacyjnym, jakie odbyło się 21 października (1 listopa da) 1783, na dworze zawiązano Towarzystwo Ignorantów (Obszczestwo Nieznajuszczich -„Fratrini Bambinelli”,jak nazywali się sami jego 258
członkowie). W skład Towarzystwa, prócz Katarzyny, wchodziła zarówno Daszkowa jak i Naryszkin. Po obiedzie spotykano się w apartamentach cesarzowej, parodiując posiedzenia Akademii. Nie szczędzono przy tym nikogo. Raz Naryszkin zaczął przedrzeźniać księżnę, która obraziła się na niego. Za karę Katarzyna wykluczyła ją z Towarzystwa Ignorantów, ofiarując na pocieszenie 25 tys. rubli z przeznaczeniem na budowę letniego pałacyku, by „miała gdzie spędzać czas po obiedzie”. Wkrótce potem Naryszkin przyniósł do redakcji „Sobiesiednika” rękopis Znanego Kanonika, pod którym to pseudonimem czasem ukrywał się on sam, a czasem carowa. Daszkowa odrzuciła tekst i usprawiedliwiając swój postępek w liście do Katarzyny oświadczy ła, że udzieliła mu rady, jak powinien pisać ktoś, kto chce zyskać sławę literacką. Trafiła fatalnie, bowiem utwór przyniesiony przez Naryszkina wyszedł nie spod jego pióra, lecz samej cesarzowej. Kata rzyna zażądała od redakcji zwrotu wszystkich swoich rękopisów i mi mo błagalnych listów Daszkowej przerwała publikowanie zarówno Rzeczy prawdziwych, jak i pisanego również przez nią dowcipnego Dziennika czynności Towarzystwa Ignorantów. „Sobiesiednik” przestał wychodzić we wrześniu 1784 r. Wiąza ło się to również ze śmiercią kochanka władczyni - hańskiego7. Carowa poświęcała wiele czasu wychowaniu swoich wnuków, Aleksandra i Konstantego. Ich wychowawca, ks. N. Sałtykow otrzy mał od niej specjalną instrukcję, w której poza popularyzacją idei Lockea, a zwłaszcza podkreśleniem konieczności kształcenia dobrych nawyków oraz stałego rozszerzania wiedzy podopiecznych, znalazł się wykaz pożądanej lektury. Były wśród niej wymienione również dzieła Katarzyny: Rozmowa i opowiadania, Bajka o królewiczu Chlorze i Bajka o królewiczu Feweju. Ugładzone czytanki, pełne przykładów miłosierdzia, spokojne go znoszenia cierpień, przeplatane prymitywnymi morałami nie były żadną literacką doskonałością. Katarzyna odnosiła się do obydwu wnuków z tak wielką troską, jakby poniewczasie chciała powetować sobie obojętność wobec wła snego syna. Z końcem lat siedemdziesiątych pisała do Grimma: „Mówiłam już panu i powtarzam - przepadam za tym smarka 259
czem [Aleksandrem Pawłowiczem - W. S. ]. Codziennie uczymy się czegoś nowego, to znaczy, że z każdej zabawki robimy ich dziesięć lub dwanaście i prześcigamy się w pomysłach. To wprost nadzwyczaj ne, jak bardzo stajemy się pomysłowi. Po obiedzie mój smarkacz przy chodzi do mnie tak często, jak tylko tego zechcę, i codziennie spę dza trzy do czterech godzin na zabawie w moim pokoju"8. Nie sposób pominąć największego z dzieł Katarzyny, nigdy nie zakończonego, którego dwie pierwsze części ukazały się po francu sku w 1770 r. Nosiło ono nazwę L'Antidote ou Exornen du mauvais livre intitule': Voyage en Sibérie i stanowiło replikę na wydaną w Paryżu w 1768 r. książ kę członka francuskiej Akademii Nauk księdza Chappe d’Auteroche’a. Był on gościem carowej Elżbiety w 1761 r. Przybył do Rosji, by dokonać obserwacji przejścia planety Wenus przez tarczę słoneczną. Przy oka zji zanotował wiele krytycznych spostrzeżeń o kraju, ludności, oby czajach, nawet o klimacie i po powrocie do Francji ogłosił je drukiem w trzytomowym dziele. Katarzyna uznała tę książkę za atak przeciw Rosji, jej narodowi oraz jego tradycjom. Postanowiła odpowiedzieć publicznie. Efektem wielomiesięcznej pracy, do której się wreszcie cał kiem zniechęciła, był właśnie wymieniony Antydot (odtrutka). Autorowi Syberyjskiej podróży udowodniła popełnienie wielu nie ścisłości. Oburzał ją pogardliwy i pełen nieuzasadnionej wyższości stosunek księdza Chappe do „tubylców'” - mieszkańców imperium rosyjskiego. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że uczony francu ski zaprezentował w swej książce styl godny zdobywcy niecywilizo wanych krajów. Obserwacje były powierzchowne i niejednokrotnie wyssane z palca, a wymyślone szczegóły miały stanowić dowód praw dziwości opisu. Carowa umiejętnie wychwyciła wszystkie słabe stro ny dzieła. Replika była miażdżąca. Najbardziej zdenerwowały imperatorową uwagi o dawnym i współczesnym systemie rządów w Rosji, dodajmy, w' tej części nie pozbawione racji. Władców imperium nazywał tyranami. Jakżeż to! - oburzała się Katarzyna - przecież przez 700 lat Rosja była zadow'olona z absolut nej (lecz nie despotycznej) formy władzy. Poddani wcale się na nią nie skarżyli! Zresztą - powiadała autorka - wystarczy przeczytać dru gi rozdział „Nakazu” cesarzowej Katarzyny, by przekonać się o myl260
ności takich poglądów. Ksiądz - stwierdzała ze złośliwą satysfakcją będzie się bał tego uczynić, gdyż liberalna monarchia francuska za broniła przedrukowania tekstu „Nakazu". Carowa poczuta się osobiście dotknięta przedstawieniem wy padków po śmierci Elżbiety Piotrownej. Chappe opisał, jak Katarzyna składała głębokie pokłony nowemu carowi, Piotrowi III, bijąc czołem 0 ziemię. To kłamstwo! - prostowała - Katarzyna uczestniczyła jedy nie przy odbieraniu przez Piotra przysięgi na wierność od dworzan 1 urzędników. Była po prostu świadkiem uroczystości. Krytyczny rozbiór tej części książki, która mówiła o systemie rządów, kończyła stwierdzeniem: Chappe zamyka rozdział pochwałą imperatorowej Katarzyny II. W swym ostatnim słowie odważył się udzielaćjej Wysokości rad odnośnie do rządów i pożądanych reform. „Podążać w tym za księdzem nie mam żadnej ochoty”9. Antydot był znakomitą rozprawą polemiczną. Jak to bywa w przy padku każdej obrony własnej osoby i kraju, tak i tutaj nie zabrakło tendencyjnego opisu wydarzeń czy odpowiednio złośliwego komen tarza. Katarzyna zdeklarowała się jednak nie tylko jako obrończyni absolutyzmu, ale także dobrej sławy przybranej ojczyzny, z którą czuła się bardziej związana uczuciowo niż z niewielkim księstewkiem nie mieckim, z jakiego się wywodziła. Dwuczęściowy Antydot kończył się zdaniem: „Trzecia, najbar dziej interesująca część ukaże się w ciągu 1771 roku”. Niestety. Nie ukazała się już nigdy, a archiwalne poszukiwania wielu pokoleń hi storyków nie dały żadnego rezultatu. W chwili śmierci Łanskiego carowa miała 55 lat. Byl on siód mym oficjalnym faworytem Katarzyny od momentu objęcia przez nią tronu. Siódmy już człowiek korzystał z wszystkich przywilejów zwią zanych z tym stanowiskiem: awansów, podarunków i odznaczeń. Orderami rosyjskimi nie szafowała, lecz korzystając ze swojego wpły wu na Rzeczpospolitą potrafiła niemal zawsze dopiąć odznaczenia kolejnego kochanka... polskim Orderem Orla Białego (order ten do piero od 1815 r. stał się odznaczeniem rosyjskim, ale wówczas wią zało się to z utworzeniem Królestwa Kongresowego i koronacją Alek sandra I na króla polskiego). Od śmierci Łanskiego minęło już 8 miesięcy, a nikt nie zajął jesz 261
cze opróżnionego miejsca u boku Katarzyny. Wreszcie Potiomkinowi udało się podsunąć odpowiedniego, nowego kandydata. Był nim Alek sander Jermołow, podoficer Siemionowskiego pułku gwardii. Liczył zaledwie 22 lata. Potiomkin uznał, że zarówno niska ranga, jak i mło dy wiek faworyta rokują jak najlepsze nadzieje na przyszłość, a w każ dym razie, że nie zagrozi on w niczym wszechwładnemu księciu Taurydy. Omyli się jednak srodze! Jermołow umocniwszy się w apartamentach Pałacu Zimowego rozpoczął intrygi przeciw swemu „dobroczyńcy”. Zwracał uwagę ca rowej na rozrzutność Potiomkina, a także - mówiąc delikatnie - na jego częste mijanie się z prawdą. Po 16 miesiącach walki podjazdo wej Potiomkin zdecydował zagrać va banque. Oświadczył Katarzynie: „albo on, albo ja”. Gra szła o wielką stawkę, ale Jermołow znudził się już carowej, która nie omieszkała wykorzystać nadarzającej się spo sobności do pozbycia się uciążliwego kochanka. Musiał więc opuścić Rosję na 3 lata, bogatszy nie tylko o smutne doświadczenie, ale rów nież o przeszło pół miliona rubli, rangę generała majora i - rzecz jasna - Order Orła Białego. W tym samym dniu, w którym Potiomkin święcił triumf w swym starciu z Jermołowem, „matuszkę” spotkała miła niespodzianka. Pod szedł do niej młody porucznik gwardii, wręczył w imieniu księcia jakiś rysunek i poprosił o jego ocenę, by mógł ją przekazać Potiomkinowi. Porucznikiem tym był 24-letni Aleksander Mamonow, kolejny kandy dat do orderów i awansów. Katarzyna zmierzyła go wzrokiem i wy dała opinię patrząc nie na szkic, lecz na potiomkinowskiego kuriera: - Rysunek dobry, lecz koloryt nienadzwyczajny... Mimo to Mam onow przyjął się na dworze i tak podbił serce imperatorowej, że dobiegająca sześćdziesiątki kobieta niemal natych miast ofiarowała mu szlify generalskie. Szczyt swego powodzenia Mam onow osiągnął w czasie słynnej podróży Katarzyny na Krym w 1787 r. Niemcewicz opisywał, że na jednym z etapów zainstalowano w sypialni carowej wymyślne urzą dzenie. Obok jej łoża znajdowało się lustro rozdzielające dwa poko je. Odpowiedni mechanizm powodował jego przesunięcie i w sąsiedz twie pokazywało się łóżko Mamonowa. Opowiadano również, że w czasie podróży faworyt upił się do nieprzytomności i musiał hu lankę odpokutować kilkudniową chorobą. Carowa zatrzymała się aż 262
do jego zupełnego wyzdrowienia. Ponieważ już wcześniej pozama wiano konie i opłacono stancje, nieprzewidziany postój kosztował skarb państwa 4 tys. dukatów dziennie. Mamonow awansował szybciej niż inni jego poprzednicy. Kata rzyna zamierzała nawet uczynić go wicekanclerzem, co już bezpośred nio godziło w pozycję Potiomkina, który łaskawym okiem patrzył na względy udzielane faworytom, traktując je jako ludzką słabostkę, ale nie chciał dopuścić do zagrożenia własnego stanowiska. W służbie państwowej nie mogło być człowieka, który by stał wyżej od niego. Książę postarał się przeto poinformować Katarzynę, że jej wy brany nie ogranicza się jedynie do wypełniania swoicli dworskich obo wiązków, lecz także - i to z powodzeniem - nadskakuje damom ce sarzowej. W 1789 r. poradziła mu więc, by jak najszybciej opuścił Petersburg i zamieszkał w Moskwie. Jednocześnie ożeniła go z ks. Szczerbatową. Mimo wszystko Mamonow nie mógł uskarżać się na los. W cią gu 3 lat pobytu na dworze skromny porucznik został generałem leutnantem, szambelanem jej Cesarskiej Mości, dowódcą regimentów kirasjerów i kawalerii, dowódcą pułku preobrażeńskiego, kawalerem orderow Orła Białego (a jakże!), Św. Stanisława i Św. Anny oraz Alek sandra Newskiego. Prócz tego otrzymał od Józefa II tytuł hrabiego Cesarstwa Niemieckiego, olbrzymie dobra w okolicach Niżnego No wogrodu i majątek szacowany na blisko milion rubli. Trudno się dziwić kosztowności prezentów, skoro już pierwszy dzień wypełniania obowiązków faworyta przyniósł mu 60 tys. rubli „na kupno koszul”, a poza dochodami przeznaczonymi na własne utrzymanie otrzymywał corocznie 36 tys. rubli dla grona przyjaciół i znajomych. Fama głosiła, że był najbrzydszym z kochanków, jacy przewinę li się przez apartamenty pałacowe. 21 kwietnia (2 maja) 1785 Katarzyna wydała generalny przywi lej dla szlachty („Żałowannaja gramota dworianstwu"). Decyzja ta dojrzewała od pierwszych lat jej panowania. Stopniowe zwiększanie władzy szlachty nad chłopami, reformy administracyjne, sondaż opi nii w czasie obrad Komisji Kodyfikacyjnej, stanowiły kroki wiodące prosto ku takiemu postanowieniu. Akty prawne odnoszące się do 263
szlachty były rozproszone. Poza obowiązującym w Rosji „Sobornym Ułożenijem” z 1649 r. następcy cara Aleksego Michajłowicza (za któ rego panowania ustanowiono Ułożenije) wydali wiele dekretów roz szerzających szlacheckie uprawnienia. Chodziło więc także o to, by zebrać je wszystkie w jednym dokumencie. Katarzyna miała niepłonną nadzieję, iż dzięki przywilejowi zaskarbi sobie wdzięczność „dobrze urodzonych”. Prócz tego „Żałowannaja gramota” stanowiła kolejny etap wymarzonej przez nią kodyfikacji całego prawa rosyjskiego. Początkowy rozdział „Gramoty” traktowa! o przywilejach oso bistych, a pierwszy z jego artykułów głosił: „Stan szlachecki pochodzi od zasług i czynów mężów będących w dawnych czasach zwierzchnikami, przez co zamienili służbę w god ność, a potomstwu swemu pozyskali szlachetne dziedzictwo”10. Szlachectwo było więc dziedziczne i zasada ta została wyraź nie potwierdzona w przywileju. Jego autorka podkreślała, że wyma ga tego zarówno interes tronu i imperium, jak też sprawiedliwość. Godność szlachecką przekazywano z mocy prawa nie tylko własnym dzieciom, ale również żonie w przypadku, jeśli nie była szlachcianką w chwili zawarcia małżeństwa. Wykluczenie ze stanu szlacheckiego mogło nastąpić tylko wskutek: naruszenia przysięgi, zdrady, rozboju, kradzieży, jakichś bliżej nie określonych czynów hańbiących bądź też przestępstwa karanego pozbawieniem czci, chłostą, piętnowaniem lub śmiercią. W wypadku, jeżeli szlachcianka wychodziła za mąż za człowieka innego stanu, nie pozbawiano jej szlachectwa, ale nie mogła go przekazać ani mężowi, ani też swoim dzieciom. Przed pozbawieniem szlachectwa musiał w określonej sprawie zapaść prawomocny wyrok zatwierdzony przez panującego. Bez sądu nie wolno było nikogo pozbawiać posiadanych przywilejów. Zastrze gano: „dobrze urodzonych mogą sądzić tylko im równi”. Przestępstwo popełnione przez szlachcica, a nie ujawmione w ciągu 10 lat, ulegało przedawnieniu. Wobec szlachty nie wolno było stosować kar cielesnych. Otrzymała ona wyłączne prawo władania „zasiedloną” ziemią przy jednoczesnej możliwości kupna domów i przedsiębiorstw prze mysłowych w miastach. Wszystkie produkty wytworzone w majątkach szlacheckich należały do właścicieli dóbr. Uwalniano ich od obowiąz kowej służby na rzecz państwa, pozwalając nie tylko wyjeżdżać za 264
granicę, ale ponadto służyć obcemu władcy. W tym wypadku Kata rzyna dodawała: „Ponieważ zarówno stan, jak i godność szlachecka wywodzą się z dawien dawna, a i w przyszłości zdobywane będą służbą i pracą; jak również, że stan szlachecki jest zależny od bezpieczeństwa oj czyzny i tronu, przeto w każdym okresie niezbędnym dla rosyjskiego samodzierżawia, gdy służba czyniona przez szlachtę potrzebna jest i konieczna, każdy szlachcic obowiązany będzie na pierwszy zew władzy samodzierżawnej nie szczędzić ani trudu, ani nawet życia dla służby państwowej”. Szlachta uzyskiwała prawo zbierania się raz na 3 lata w guber niach i tworzenia swoistej korporacji - „obszczestwa”. Zjazdy miały odbywać się zimą. Zwoływał je gubernator. Na zjeździe, prócz wysłu chania aktualnych rozporządzeń i zaleceń, wybierano dwóch kandy datów na stanowisko marszałka szlachty („priedwoditiela”), z których jednego zatwierdzał gubernator. Podobne przepisy stosowano w po wiatach, gdzie odbywały się powiatowe zjazdy szlacheckie i wybie rano powiatowych marszałków szlachty. Czynne prawo wyborcze na zjazdach uzyskiwała szlachta, która ukończyła 25 lat życia oraz po siadała co najmniej jedną wieś. Dodatkowym ograniczeniem bierne go prawa wyborczego było ustanowienie cenzusu wysokości docho du z posiadanego majątku. Wynosił on sto rubli rocznie. Carowa, która niechętnym okiem patrzyła na zagraniczne woja że szlachty i jednoczesne lekceważenie obowiązków' wobec własnego kraju, wprowadziła dodatkowy przepis, który zmuszał przyszłych lekkoduchów' do zastanowienia. Mial on następujące brzmienie: „W zjeździe szlachty może brać udział szlachcic, który zupeł nie nie brał udziału w służbie [państwowej - W. S.], względnie też służył, lecz nie doszedł do rangi podoficerskiej (chociaż by ranga podoficerska została mu nadana przy przejściu w stan spoczynku); nie wolno mu jednak zasiadać wspólnie z tymi, którzy służyli, nie wolno mu zabierać głosu i nie może być wybrany na żadne stanowi sko, które ma prawo obsadzać zjazd szlachecki”. Jednocześnie z ogłoszeniem przywileju dla szlachty Katarzyna wydała przywilej dla miast („Żałowannaja gramota gorodam”)". Nastą piło to w tym samym dniu - 21 kwietnia (2 maja) 1785.1w tym wypad 265
ku uwzględnione zostały głosy przedstawicieli mieszczaństwa wypo wiedziane w czasie obrad Komisji Kodyfikacyjnej, podobnie jak poprzed nio szlacheckie. Przywilej szedł na rękę zamożnym obywatelom miast, wprowadzał nowe formy samorządu i porządkował zagmatwane prze pisy prawne w tej mierze. Nowo wprowadzone zarządzenia przetrwa ły w niezmienionej postaci przez całe niemal stulecie, aż do reformy miejskiej przeprowadzonej za panowania Aleksandra II. Wstęp podnosił poważne znaczenie miast w imperium, pod kreślając zwłaszcza wielkie zasługi samowładztwa w zakresie budo wy nowych ośrodków miejskich, będących „bezpieczną przystanią handlu i rzemiosła”. Od tej właśnie sprawy' zaczynały się postanowienia szczegóło we, a pierwszy artykuł głosił: „Miasto budowane jest na podstawie planu zatwierdzonego przez podpis Cesarskiej M ości”. Imperatorowa rozkazywała oznaczyć cotygodniowe targi oraz jarmarki (te ostatnie przynajmniej raz do roku). Nie sprzedane towa ry zezwalano wywozić bez przeszkód poza miasto; nie obowiązywa ło więc prawo składu. Mieszczanie, podobnie jak szlachta, uzyskiwali prawo do zjaz dów zwoływanych przez gubernatora raz na 3 lata. Dokonywano na nich wyboru prezydenta („golowy”), burmistrzów, rajców oraz na jed noroczne kadencje - starostów i sędziów sądu rozjemczego. W pro wadzano dziedziczne obywatelstwo miejskie, ustanawiającjednocześnie cenzus majątkowy obowiązujący zarówno przy biernym, jak i czynnym prawie wyborczym. Obywatel miasta, który chciał skorzy stać z przysługującego mu prawa głosu, musiał wylegitymować się posiadaniem kapitału, przynoszącego rocznie procent nie mniejszy niż 50 rubli. Dolna granica wieku obywateli biorących udział w zjaz dach została określona na 25 lat. Ustawodawca wyjaśnia) jednocze śnie, że w mniejszych miastach, gdzie trudno było zgromadzić więk szy kapitał, należało obniżyć cenzus majątkowy. Mieszczan dzielono na 6 różnych kategorii. O pierwszej z nich mówiło się: „Prawdziwymi obywatelami miast są ci, którzy w tym mie ście posiadają dom czy inną budowdę, parcelę czy w reszcie-ziem ię". W skład drugiej wchodzili członkowie gildii, które z kolei dzieliły się na 3 kategorie: 266
1. pierwsza gildia skupiała posiadaczy kapitału od 10 do 50 tys. rubli; 2. druga gildia - posiadaczy kapitału od 5 do 10 tys. rubli; 3. trzecia gildia - posiadaczy kapitału od 1 do 5 tys. rubli. Członkostwo gildii zależne było wyłącznie od wdelkości posia danego kapitału. Nie stawiano żadnych ograniczeń ani ze względu na pochodzenie, stan, ani też rodzaj dotychczas uprawianego zawo du. Na postanowieniu tym wyraźne piętno wycisnęła wzrastająca rola pieniądza w Rosji. Jeszcze wprawdzie nie można było za pieniądze kupić szlachectwa, ale już otwierała się możliwość rozszerzenia tą drogą posiadanych praw. Wpisanie do którejś z gildii, bądź przesu nięcie z jednej do drugiej, odbywało się wyłącznie przy okazji odby wanego w imperium co pewien czas spisu powszechnego. Trzecią kategorię ludności miejskiej stanowili członkowie ce chów: mistrzowie, czeladnicy i uczniowie; czwartą - cudzoziemcy bądź przybysze z innych miast, którzy wpisali się do księgi miejskiej. Do piątej wchodzili ci obywatele („imienityje” - znakomici, majętni?), którzy mieścili się w którejś z niżej wymienionych grup: 1. ci, którzy „pochwalnie” pełnili w przeszłości jakieś funkcje z wyboru; 2. uczeni, mogący wylegitymować się członkostwem Akademii, ukończonymi wyższymi studiami lub zaświadczeniami wydanymi przez którąś z rosyjskich szkół wyższych; 3. artyści: architekci, malarze, rzeźbiarze i muzycy posiadający odpowiednie świadectwa wystawione przez Akademie lub uczelnie rosyjskie; 4. „kapitaliści wszelkiego stanu i urodzenia” posiadający mają tek większy niż 50 tys. rubli; 5. bankierzy z kapitałem od 100 do 200 tys. rubli; 6. hurtownicy nie prowadzący własnych sklepów lub kramów; 7. właściciele statków. Na szóstą kategorię ludności miejskiej składali się „ludzie posadzcy”, czyli - jak wyjaśniano - „ci mieszkańcy miasta, tu z dawna zamieszkali lub urodzeni, albo osiedleni, jacy nie wchodzą do innych części miejskiej księgi obywatelskiej [tzn. nie należą do żadnej z wy mienionych wyżej kategorii - W. S.]t a utrzymują się z własnej pracy, rzemiosła czy przemysłu”. 267
Gildiom kupieckim narzucono poza tym przepisy szczegółowe sprowadzające się do zasady: kto ma większy majątek, może korzy stać z większych uprawnień niż inni. We wszystkich trzech gildiach obowiązywała na przykład zasada, że posiadacz większego majątku zasiadał przed innymi. Tylko członkowie dwóch pierwszych gildii nie podlegali karom cielesnym, a jedynie członkowie pierwszej mieli pra wo prowadzenia handlu poza granicami imperium. Wprowadzono rów nież szczegółowe przepisy reprezentacyjne. Kupcy pierwszej gildii mieli prawo poruszania się po mieście karetą zaprzężoną w parę koni, kupcy drugiej już tylko parokonną bryczką, zaś trzeciej -jednokonką. Podobnych ograniczeń wprowadzono zresztą znacznie więcej. Carowa ustanowiła w miastach nowy wybieralny organ samo rządowy, tzw. Ogólną Dumę Miejską. Była ona wybierana raz na trzy lata na zebraniu wszystkich obywateli. Z niej wyłaniano sześciooso bową Dumę Miejską, w której każda z kategorii ludności posiadała swojego przedstawiciela. Przewodniczącym Dumy był prezydent („go towa”) miasta. Należały do niego głównie kompetencje porządkowe, troska o stan miasta oraz o rozwój handlu i rzemiosła. Zebrania Dumy sześcioosobowej miały się odbywać przynajmniej raz na tydzień, a w razie potrzeby nawet częściej. Szczegółowe przepisy dotyczące cechów określały długość dnia roboczego na 10 godzin pracy: od 6 rano do 6 wieczór z dwoma prze rwami, które nie mogły być dłuższe niż dwie godziny łącznie. Ogra niczano czas terminowania, który w przypadku uczniów nie miał prze kraczać 3-5 lat, zaś czeladników - w zasadzie 3 lat. Na czele cechu stał starszy, mający do pomocy dwóch „towarzyszy”. Zgromadzenie starszych wszystkich cechów istniejących w mieście wybierało spo śród siebie przedstawiciela do sześcioosobowej Dumy Miejskiej. Na handel w granicach miasta pozwalano nie tylko jego obywa telom, ale również mieszkańcom okolicznych wsi. Tzw. przywilej dla miast, będący w zasadzie określeniem ich wewnętrznej struktury, wprowadzając pewne nowe instytucje, bądź w niewielkim stopniu rozszerzając kompetencje istniejących poprzed nio, nie stanowił żadnego przewrotu w panujących stosunkach spo łecznych. Katarzyna zamierzała ogłosić jeszcze trzeci przywilej, zamyka jąc w ten sposób swoją działalność ustawodawczą. Miała nim być tzw. 268
„Ustawa wiejska” („Sielskoje położenije”). Przewidywała zakaz sprze daży chłopów państwowych i oddawania ich w prywatne ręce. Ta kategoria ludności miała otrzymać prawo prowadzenia handlu i zaj mowania się rzemiosłem. Chłopów dysponujących kapitałem więk szym niż 500 rubli zamierzano uwolnić od poboru do wojska. Usta wa miała więc poważnie polepszyć położenie chłopów państwowych. Nie została jednak nigdy ogłoszona. Prawdopodobnie obawiano się stanowczego sprzeciwu ze strony szlachty, jak i zaburzeń chłopskich w dobrach prywatnych, które nie zostałyby objęte reformą. W sumie, obydwa wydane przywileje, dla szlachty' i dla miast, nosiły na sobie piętno absolutyzmu opartego na spetryfikowanych stosunkach społecznych. Bazą społeczną władzy centralnej pozosta wała szlachta. Samorząd miejski nie miał praktycznie żadnego zna czenia i wieloma nićmi związany był z biurokratycznym aparatem szlacheckiej monarchii. Jedyne rzeczywiste rozszerzenie praw nastą piło w stosunku do najzamożniejszych warstw mieszczaństwa. Jak żeż jednak dalekie było to wszystko od ducha „Nakazu” Katarzyny sprzed lat niemal dwudziestu! Oświeceniowe ideały musiały ustąpić przed argumentami ustro jowymi. Realizm polityczny nie oznaczał polityki uszczęśliwiania wszystkich obywateli bez wyjątku. W rozumieniu imperatorowej, absolutyzm oświecony oznaczał nie tylko silną władzę centralną reprezentowaną przez rozumnego i wykształconego władcę, do którego wyłącznie należała inicjatywa prawodawcza, ale również oświecone społeczeństwo, którym miał rządzić monarcha. W latach osiemdziesiątych do Rosji przyjechał na zaproszenie Katarzyny współtwórca szkolnej reformy austriackiej, Serb z pocho dzenia, Teodor Jankowie „de Miriewo”. Carowa zleciła mu opracowa nie założeń podobnej reformy w imperium. W 1782 r. utworzono Ko misję dla Zorganizowania Szkolnictwa, która powołała do życia szkoły ludowe w guberni petersburskiej. Materiał uzyskany z tego ekspery mentu stał się podstawą wydanego 5(16) sieipnia 1786 dekretu o szko łach ludowych12. W stolicy' każdej guberni miała powstać czteroklaso wa główna szkoła ludowa, dająca ogólne przygotowanie i podstawo we wiadomości praktyczne. Nauka odbywała się w języku rosyjskim. 269
Program klasy pierwszej zawiera! naukę alfabetu, czytania, pisania i li czenia. W drugiej klasie dochodziło rysowanie, nauka gramatyki i kali grafia oraz gruntowne przestudiowanie książki 0 powinnościach czło wieka i obywatela. W klasie trzeciej kończono zajęcia z arytmetyki, po wtarzano kurs gramatyki języka rosyjskiego, a ponadto uczono geografii ojczystej i historii powszechnej. Nauka w klasie czwartej miała trwać dwa lata, a w obszernym programie, prócz historii Rosji, geografii świata (także z rozwiązywaniem praktycznych zadań z tej dziedziny wiedzy w oparciu o posiadane już wiadomości matematyczne), geometrii, mechaniki, fizyki, przyrody oraz podstaw projektowania architekto nicznego, wprowadzono naukę korespondencji urzędowej, sporządza nia notatek, sprawozdań itp. Rzecz jasna, przez cały okres nauczania sporo miejsca poświęcono nauce religii. Dla dzieci, które miały następ nie kształcić się dalej w gimnazjach i na uniwersytecie, udzielano do datkowo lekcji łaciny i jednego z nowożytnych języków obcych. W niewielkich miastach gubernialnych, w których nie udało się założyć głównych szkół ludowych, oraz we wszystkich miastach po wiatowych zakładano tzw. małe szkoły ludowe, dwuklasowe, z pro gramem nauczania takim, jaki obowiązywał w dwóch pierwszych kla sach szkół głównych. Kierowanie działalnością nowo utworzonych szkół spoczywało w rękach Głównego Zarządu Szkolnego (Gławnoje ucziliszcznojc prawlenije), a na terenie guberni - w rękach gubernatorów. Guberna torzy mianowali dyrektorów szkół oraz inspektorów, zaś prikazy opieki społecznej otrzymały zadanie nadzorowania ich działalności gospo darczo-finansowej . Jankowie stał się prawdziwym budowniczym szkolnictwa po wszechnego w Rosji. Będąc przez szereg lat dyrektorem Głównej Szko ły Ludowej w Petersburgu przekształcił ją w swoiste seminarium na uczycielskie, dostarczające kadr dla szkół prowincjonalnych. W 1787 r. otwarł przy niej dwuwydziałowe seminarium nauczycielskie kształ cące historyków i matematyków. W ciągu 18 lat istnienia seminarium wyszło z niego przeszło 400 absolwentów. WybierającJankowicia Katarzyna nie spodziewała się nawet, że jej gość przyczyni się w większym stopniu do rozwoju oświaty w Ro sji niż wszyscyjego krajowi i zagraniczni poprzednicy'. Pedagog-praktyk okazał się znacznie lepszym pomocnikiem od wszystkich teore 270
tyków i filozofów, którzy wprawdzie chętnie służyli swymi radami, ale ociągali się ze współpracą, kiedy ich znakomite koncepcje zamierzano wprowadzić w życie. Do Jankowicia należały pomysły ścisłego związa nia nauczania z życiem. Proponował zaznajamianie uczniów z budową zegarów, młynów, organizowanie wycieczek do przedsiębiorstw, gdzie używano maszyn. Żądał, by każda szkoła dysponowała własnym la boratorium, gabinetem pomocy naukowych oraz biblioteką. Wprawdzie niewiele z tego wprowadzono w życie za panowa nia Katarzyny II, ale liczba i sieć szkół ludowych rozszerzyła się znacz nie. W 1782 r. było ich tylko 8 i liczyły zaledwie 518 uczniów, po czterech latach liczba ich zwiększyła się do 165 i 11 088 uczniów. Prócz szkół ludowych istniały również inne, tradycyjne: dla dzieci żołnierskich, dla szlachty (przeszło 60 z 4,5 tys. uczniów) oraz szkoły klasztorne i seminaria duchowne (66 szkół z przeszło 20 tys. uczniów). Ponadto istniały specjalne szkoły techniczne, wojskowa, medyczne itp., kształcące około 1,5 tys. uczniów. Ten ostatni typ szkolnictwa reprezentowany był przez zaledwie 20 zakładów'. W porównaniu jednak z krajami Europy Zachodniej, gdzie oświa ta przybrała w tym czasie rzeczywiście powszechny charakter, czy nawet z sąsiednią słabą Rzeczpospolitą, gdzie z kolei owocnie działała Komisja Edukacji Narodowej, stan oświecenia społeczeństwa rosyjskie go stał wciąż jeszcze na katastrofalnie niskim poziomie. Panowały anal fabetyzm, ciemnota i zacofanie. Taka sytuacja sprzyjała wewnętrznym sukcesom samodzierżawia. 7 (18) stycznia 1787 mieszkańcy Peters burga oglądali wspaniałe widow-isko. Przez ośnieżone ulice ciągnęła długa karawana pojazdów. Zdawała się nie mieć końca. Jechało ich blisko 140: 14 karet oraz 124 sanie. Carowa opuszczała stolicę uda jąc się na inspekcję posiadłości przyłączonych przed czterema laty do imperium. Zamiar taki nosiła w sobie od dawna. Jeszcze w czasie spotka nia z Józefem 11 w Mohylewie wymogła na nim przyrzeczenie ponow nego przyjazdu do Rosji, tym razem do Chersonia. Przygotowania do podróży zaczęły się w 1784 r. Całość spoczywała w rękach Potiomkina. Wojaż został obmyślony ze wszystkimi szczegółami. Był wielką szansą księcia Taurydy, który postanowił ją maksymalnie wykorzystać. Na trasie między Petersburgiem a Kijowem, którą przebywano drogą lądową, zorganizowano 76 postojów, pospiesznie budując od271
powiędnie pomieszczenia dla carowej i jej świty. Z całych guberni ścią gano dorodne konie, by przeprząc je do pojazdów wyprawy. Groma dzono żywność, służbę, ubierano trasę, wznoszono bramy triumfalne. W Kijowie, natychmiast po spłynięciu lodów, miano przesiąść się na statki. Przygotowana flotylla liczyła około 80 jednostek, w tym 7 wielkich galer dla najdostojniejszych uczestników podróży oraz statek flagowy „Dniepr”, którym płynęła carowa. Załogi oraz gwardziści towarzyszący władczyni stanowili po tężną, trzechtysięczną gromadę ludzką. Wiosła pomalowano na naj przeróżniejsze kolory, a na każdej z galer koncertowała inna orkie stra. Dno rzeki zostało specjalnie pogłębione, by przypadkiem nie przewidziane mielizny lub wystające głazy nie doprowadziły do katastrofy. Na brzegach Dniepru zorganizowano „spontaniczne ma nifestacje” miejscowej ludności, a powiadano, że Potiomkin rozkazał nawet wybudować makiety wsi, które ukryte między drzewami, przy brane kwiatami miały dawać złudzenie znacznej gęstości zaludnie nia i zamożności nowo przyłączonych prowincji. Po drogach przeciągały wozy załadowane rzekomo workami z ziarnem, w których naprawdę znajdował się piasek. Na twarzy każ dego mijanego podróżnego czy też chłopa radośnie pozdrawiające go uczestników wojażu malował się wyraz szczęścia i uwielbienia. Ciekawscy cudzoziemcy, którzy jak zazwyczaj towarzyszyli imperatorowej w jej podróży, szybko spenetrowali, co kryje się za pozorami bogactwa. Wieść o „wsiach potiomkinowskich” rozeszła się po całej Europie, przyczyniając ich twórcy sławy wątpliwej wartości. W w ykpiwaniu Potiomkina przebrano miarę i wiele musiało upłynąć cza su, by uwierzono, że Rosja prócz atrap posiada także rzeczywiste osiągnięcia. Katarzyna zamierzała także osiągnąć pewne cele poli tyczne. Na jej spotkanie spieszył król Rzeczypospolitej Stanisław Au gust Poniatowski, który po trzydziestu latach niewidzenia się z nią liczył, że odżyją stare sentymenty, dzięki którym można będzie wy targować ustępstwa w sprawie zmiany ustroju w Polsce. W iózł po nadto projekt sojuszu polsko-rosyjskiego wymierzonego, przynaj mniej formalnie, przeciw Turcji, ale w zamyśle królewskim mającego stanowić dodatkowe zabezpieczenie granic kraju przed ewentualno ścią kolejnego rozbioru. Do Chersonia zmierzał Józef II, od siedmiu już lat rządzący kra 272
jem samodzielnie. Katarzyna miała nadzieję, że rozmowy z nim po zwolą w szczegółach ustalić pewne posunięcia antytureckie, a może nawet dojdzie do zarysowania wspólnego planu działań wojennych. Powodowana zwykłą dumą, zamierzała poza tym pochwalić się no wym nabytkiem nie tylko przed jadącymi z nią dyplomatami, ale rów nież przed swoim sojusznikiem. Podróż carowej na Krym była także wielką demonstracją poli tyczną i policzkiem wymierzonym sułtanowi tureckiemu, który nie mógł się pogodzić z przyłączeniem półwyspu do Rosji i przygotowy wał się do wojny. Bułhakow, poseł rosyjski w Konstantynopolu, czuł się tam bardzo niepewnie, zwłaszcza że nieraz dochodziło do zamie szek i demonstracji pod budynkiem ambasady. Tylko pamięć prze granej wojny oraz obawa przed potęgą Rosji powstrzymywała Turcję od wywołania otwartego konfliktu. Katarzyna II prowokowała Portę swą podróżą. Naciągnięta do granic wytrzymałości struna groziła w każdej chwili pęknięciem. Z tego wszystkiego współtowarzysze podróży zdawali sobie doskonale sprawę, ale woleli traktować wyprawę jak majówkę, dłuższą niż normalnie i raczej dziwną o tej porze roku. Jechano bez pośpiechu. Z miejsca postoju ruszano o 9 rano, na obiad zatrzymywano się koło drugiej, zaś kolację jedzono o 7 wie czorem, nie ruszając się już nigdzie dalej aż do następnego dnia. Opowiadano anegdoty, mówiono o filozofii i historii, a rozmówcy zręcznie przerzucali się z tematu na temat, dotykając nawet kwestii wymagających specjalnego przygotowania fachowego. Na postojach poseł austriacki hr. Cobenzel organizował żywe obrazy. Grano w kar ty, tańczono. Czas spędzano w sposób nie różniący się od petersbur skiego trybu życia, czy wieczorów w Carskim Siole. Złagodzone tyl ko zostały przepisy etykiety i przestał obowiązywać skomplikowany ceremoniał dworski. Trwał więc wielki piknik rządu, dworu i dyplomatów. Katarzyna wybrała niezły moment do rozpoczęcia podróży. Pa miętała dobrze swoją wyprawę do Rosji, kiedy wyboiste i rozmiękłe drogi dały się jej dobrze we znaki. Teraz, przysypane śniegiem trakty nie przyczyniały żadnego kłopotu. Carowa chwaliła się obszernością imperium, jego bogactwami naturalnymi, zwracała uwagę na ogrom ny postęp cywilizacyjny, jaki dokonał się w Rosji w ciągu ostatnich 273
kilkudziesięciu lat. Przy okazji wspominała o przeprowadzonych przez siebie reformach. Słuchacze przyrównali je do tych, jakie przeprowa dzał Piotr Wielki. Katarzyna odpowiedziała natychmiast: -Postać Piotra jest dla mnie wzorem i na nim opieram się w rzą dzeniu państwem. Do etykiety trzeba było niestety wracać przy wjeździe do miast gubemialnych, kiedy musiano najpierw wysłuchać przemówień po witalnych, a następnie jedna za drugą sypały się imprezy: uroczyste audiencje, iluminacje i bale. Pobyt w Smoleńsku trwał tydzień, ale w Kijowie, do którego wjechano 30 stycznia (9 lutego), długo oczekiwano na uwolnienie się Dniepru od lodów. Pobyt w Kijowie przeciągnął się 3 miesiące. Ma skarady przeplatały się z uroczystymi nabożeństwami i zwiedzaniem miasta. Zjechała się cała arystokracja. Jeszcze przed przyjazdem Stanisława Augusta do Kaniowa, gdzie wyznaczono spotkanie z imperatorową, do Kijowa ściągnęli przed stawiciele opozycji magnackiej, chcąc przekonać cesarzową o możli wości zawiązania antykrólewskiej konfederacji pod opiekuńczymi skrzydłami Rosji. Dla tej idei usiłowali pozyskać Potiomkina. Starania o względy carowej nie przyniosły im jednak powodzenia. Uważała, że najlepszą polityką, jaką można prowadzić w Polsce, jest utrzymywanie tam aktualnie panującego systemu rządów. Stanowczo wypowiedziała się przeciw jakimkolwiek zmianom. Ksawery Branicki, Stanisław Szczę sny Potocki i Seweryn Rzewuski znaleźli się na ślepym torze. Nie na długo jednak. Wkrótce mieli się stać bardzo potrzebni Rosji. Tymczasem Katarzyna stwarzała pozory niefrasobliwości, uni kając wszelkich oficjalnych wypowiedzi na tematy polityczne i rozka zując nawet wycofać tekst toastu wygłoszonego na przyjęciu w dniu imienin Józefa II z oficjalnego dziennika podróży, jaki miał być póź niej opublikowany. Jeżeli w rozmowie dotykała polityki, czyniła to w sposób absolutnie niezobowiązujący. - Czy wiecie państwo - rzekła raz ze śmiechem - że niedawno pewien rosyjski marynarz ożenił się z Murzynką. Możecie się teraz dowodnie przekonać, jak bardzo jestem żądna sławy, jeżeli wyma gam tworzenia aż takich symbolów zaślubin floty rosyjskiej z M o rzem Czarnym. 274
Kiedy indziej zwróciła się do francuskiego ambasadora hr. Segura, bardziej serio: - Nie chcecie, bym wygoniła waszych pupilków, Turków. Są dla was dobrzy, kłaniają się wam, oddają honory. Gdyby jednak sytuacja się zmieniła i tacy sąsiedzi pokazaliby się u was w Piemoncie lub Sa baudii, corocznie niepokojąc was głodem i dżumą, zabijając i pory wając do niewoli tysiące waszych ziomków, a ja w ó w c z a s za częłabym ich bronić, co byście wtedy powiedzieli? Z całą pewnością nazwalibyście to barbarzyństwem z mej strony13. Z początkiem kwietnia carowa rozmawiała ze swym sekreta rzem Aleksandrem Chrapowickim. Narzekała na politykę gabinetów europejskich, które uzbrajają Turków. Dodała jednak: - Ostatecznie możemy sami zacząć z Portą pod byle jakim pre tekstem, czy to Kaukazu, czy też księstw naddunajskich. Dyplomatom pokazywała w tym czasie inną twarz, mówiąc żar tobliwie i jakby lekceważąc krążące słuchy: - Podróż moja i spotkanie z Cesarską Mościąjózefem II są bar dzo niebezpieczne dla Europy, gdyż - jak się zapewne panowie zo rientowali z rozprzestrzenianych wieści - zamierzamy zagarnąć wspól nie całą Turcję, całą Persję, a być może nawet Indie oraz Japonię... Nastała wiosna. Szeroko rozlany Dniepr toczył swe wody na południe. Z początkiem maja wyruszono dalej. W Kaniowie Stanisław Au gust czekał na Katarzynę już od miesiąca. Flotylla stanęła tutaj 5 maja, witana 101 salwami armatnimi. Z „Dniepru” na cześć króla polskiego imperatorowa rozkazała oddać jedynie dziewięć salw. Następnego dnia, przed południem odbyło się spotkanie, po którym król wiele sobie obiecywał. Rozmowa prowadzona bez świad ków trwała tylko pół godziny. Kiedy obydwoje opuszczali kajutę, Sta nisław August nie ukrywał swego rozczarowania i zatroskania. W cza sie obiadu był małomówny i roztargniony. Nie mógł znaleźć własne go kapelusza, a kiedy Katarzyna zauważyła zgubę i zwróciła na nią jego uwagę, rzekł z przekąsem, kłaniając się carycy: - Ach pani, kiedyś dałaś mi znacznie piękniejsze nakrycie głowy... Wieczorem tego samego dnia doszło do kolejnego spotkania z imperatorową. Król ponowił swoją propozycję zawarcia antyturec275
kiego sojuszu wojskowego w zamian za umożliwienie mu przepro wadzenia reform wewnętrznych, w tym także zwiększenie liczby wojska. Sądzi! nawet, że uda mu się wstępnie wytargować od Rosji obietnicę przekazania Polsce po przyszłej zwycięskiej wojnie Besarabii, części Mołdawii i jakiegoś portu czarnomorskiego. Jednak i tym razem nic nie wskórał. Przebywający w najbliższym otoczeniu carowej ks. de Ligne pu ścił w obieg powiedzonko, które szybko zyskało wielką popularność: - Król polski stracił 3 miliony złotych oraz 3 miesiące czasu po to tylko, by widzieć się z imperatorową przez 3 godziny. Wieczorem odbył się uroczysty bankiet pożegnalny na zamku kaniowskim. Zjawili się na nim wszyscy' zaproszeni poza... Katarzyną. Na dwie godziny przed północą iluminowana flotylla popłynęła dalej w dół rzeki. Stanisław August, zapewne mocno przeżywający afront, jaki wyrządziła mu carowa nie przybywając na wydaną na jej cześć ucztę, opowiadał przyjaciołom, że wieczorne spotkanie na statku miałoby wielce przyjemny przebieg, gdyby nie „nieznośny upał i ciężki materiał sukni imperatorowej”. Król udał się w drogę powrotną do Warszawy następnego dnia. W Bohusławiu spotkał się zjózefem II spieszącym do Chersonia. Spo tkanie było bardzo krótkie i należało do tych, o których pisze się póź niej, że przebiegały w „rzeczowej" atmosferze. Tymczasem Katarzyna ze swoją świtą zbliżała się już do nowo zdobytych prowincji imperium. Do dnia dzisiejszego zachowały się komiczne rozkazy Wasyla Czortkowa, generała gubernatora woroneskiego i azowskiego, wy dane w związku z przejazdem w drodze powrotnej cesarzowej przez namiestnictwo charkowskie. Na powitanie władczyni rozkazywał wystrzelić 71 razy z dział. Na granicy namiestnictwa dział jednak nie było, wobec czego „ze Zmijewa albo skądkolwiek bądź trzeba przywieźć cztery działa z amu nicją oraz ludzi, którzy umieją z nich strzelać; w czasie przejazdu przez most na Żgunie przerwać strzelaninę, dopóki karety nie przejadą”. Szukano pocztylionów, którzy umieliby grać na rogach, obwieszcza jąc w ten sposób przybycie carowej. Obywatele mieli ubrać się w naj lepsze ubrania, dziewczęta założyć na głowę wianki z kwiatów, a po licja strzec, by „nie zjawił się nikt w podartej odzieży, a zwłaszcza 276
pijany". Rozkazywano wybielić płoty i domy na trasie przejazdu Ka tarzyny, zreperować je, nad oknami powiesić wianki z kwiatów lub gałęzi sosnowych, zaś z parapetów zwieszać się miały dywaniki, ręcz niki lub kilimy. Jeszcze większa pompa była przewidziana na przywitanie caro wej w stolicy prowincji, Charkowie. Gdy długi wąż karet zjeżdżał z Chłodnej Góry ku bramom miasta, zagrzmiały działa, oddając 101 salw. Przed bramą grała orkiestra dęta, zaś zgromadzony magistrat witał Katarzynę, ofiarowując jej na srebrnej tacy chleb i sól oraz na drugiej owoce i słodycze. Wśród zgromadzonych na ulicach mieszkańców Charkowa uwijała się służba porządkowa wyłapując żebraków, pija nych oraz podejrzewanych o chęć złożenia skargi. Czortkow na wszel ki wypadek przypominał ukaz Katarzyny z 1765 r., w którym zapo wiadała karanie takich suplikantów, ale jeszcze dodatkowo zabez pieczał się przed desperatami, którzy ewentualnie mogliby swoimi prośbami zakłócić powszechnie panujący nastrój szczęścia i radości. Jak wynikało z gubernatorskiej instrukcji, mogły powstać kło poty' z zaopatrzeniem; magistrat otrzymał więc polecenie przypilno wania, „aby nie podwyższano cen towarów, a zwłaszcza napojów i żywności, które winny być dobrego gatunku oraz w dostatecznej ilości. Pod karą nakazuje się magistratowi dopilnowanie, by w sprze daży nie znalazł się żaden towar zepsuty lub zależały”'4. Dla mieszczan był to niewątpliwy zysk. Carowa jednak wyje chała i znowu na nieoświetlonych ulicach Charkowa pojawili się ob darci żebracy, a na targu sprzedawano produkty różnej świeżości i ce ny. Niejeden pomyślał wówczas, że byłoby dobrze, gdyby monarcho wie częściej jeździli po własnym kraju... Józef II przybył do Chersonia przed przyjazdem Katarzyny. Oglą dane doki, port, budynki mieszkalne zrobiły na nim korzystne wraże nie. Świeżo wybudowane okręty wojenne przypomniały mu o spra wie tureckiej. Z Konstantynopola przyjechali posłowie: rosyjski Bułhakow i austriacki - Herbert. Zanosiło się na wielką i ważną deba tę polityczną. Zjawienie się carowej na Krymie rozdrażniło Turcję, która w od powiedzi wysłała swoje okręty w rejon ujścia Dniepru, co przeszko dziło Katarzynie w odwiedzeniu Kinburnu. Zdenerwowana imperatorowa, komentując ten fakt, zauważyła, że Porta zapomniała najwi 277
doczniej o klęsce czesmeńskiej. Para monarchów odzyskała humor dopiero w czasie zwiedzania Sewastopola. W porcie znajdowała się niemal cała rosyjska flotylla wojenna. Chwalono Potiomkina, który w tak krótkim czasie zdołał zagospodarować podległe sobie teryto ria. Katarzyna wzniosła toast za zdrowie swego gościa Józefa II, przy pominając, że właśnie jemu w znacznym stopniu zawdzięczała przyłą czenie Krymu do imperium. Zademonstrowana potęga nie na wszystkich podróżnikach uczy niła tak dobre wrażenie. Hr. Segur był nawet nią zaniepokojony, zwłasz cza kiedy usłyszał, że z Sewastopola do Konstantynopola można do stać się za półtorej-dwie doby. Cesarz austriacki dolał oliwy do ognia zauważywszy, że sułtan zapewne boi się nieustannie ewentualnej inwazji rosyjskiej. Punktem kulminacyjnym podróży stało się oficjalne położenie kamienia węgielnego pod nowe, chociaż budowane już od kilku lat, miasto Jekaterynosław, nazwane tak na cześć carowej. Katarzyna przyrównywała znaczenie nowego portu na Dnieprze do roli Petersburga na Bałtyku. Wkrótce Józef II odjechał do Wiednia. Carowa także ruszyła w drogę powrotną. Demonstracyjna wyprawa została zakończona. Nie zdążono nawet podsumować jej rezultatów, gdy do stolicy nadeszła wiadomość o tureckim ultimatum, jakie zostało w lipcu wręczone Bułhakowowi. Wiedziano, że Turcy są popychani do wojny przez Francję, a zwłaszcza Anglię, która miała w pamięci rosyjską deklarację o zbroj nej neutralności. Nie sądzono jednak, by Porta mogła przystąpić do akcji zaczepnej wcześniej niż za rok. Petersburg spodziewał się na wet, że wyprzedzi w niej Turcję. Akcja turecka stanowiła więc praw dziwą i przykrą niespodziankę. Turcja żądała wiele i nie sposób było myśleć o przyjęciu noty. Daleko idące wymagania Porty miały obraźliwy charakter. Żądano od wołania rosyjskich konsulów zjass, Bukaresztu i Aleksandrii, wycofa nia wojsk rosyjskich z Gruzji oraz wyrażenia zgody na zależność wa salną cara gruzińskiego od Turcji, zezwolenia na rewizję wszystkich rosyjskich statków i okrętów wypływających na Morze Śródziemne. 5 (16) sierpnia 1787 Bułhakow został zaproszony na posiedze 278
nie gabinetu tureckiego, gdzie usłyszał, że Rosja przyłączając Krym naruszyła postanowienia traktatu kauczuk-kainardżyjskiego. Usiłował oponować i przypomniał, że z początkiem 1784 r. Porta oficjalnie pogodziła się z aneksją. Niewiele to pomogło. Decyzja o rozpoczę ciu działań wojennych zapadła trzy dni wcześniej. Bułhakowa zatrzy mano, związano, posadzono na ośle i wśród szyderstw ulicznej ga wiedzi przetransportowano do Zamku Siedmiu Wież. Zaczęła się wojna. Rosja z niecierpliwością oczekiwała na reakcję Wiednia. W iado mości były pomyślne. Austria przystępowała do wojny po stronie Ro sji. Józef II w liście do Katarzyny wyrażał żal, iż nie znajduje się, jak przed kilku miesiącami razem z nią w Sewastopolu, by móc podpłynąć do Konstantynopola i przy akompaniamencie wystr załów artyleryjskich pokłonić się sułtanowi wraz z jego nierozumnymi doradcami. Sądził, że wkrótce można będzie zrealizować ukartowany z Ka tarzyną plan podziału Turcji. Ani jednak Turcja nie była tak słaba, jak myślano, ani Rosja tak silna. Najlepiej chyba zdawała sobie z tego sp>awę sama carowa. Jed nak reskrypt, w którym komunikowała Bułhakowowi, że gotowa jest wyrazić zgodę na ustanowienie konsulatu tureckiego na Krymie i zre zygnować z protektoratu nad Gruzją, zastał posła rosyjskiego siedzą cego już w więzieniu, a wojska obydwu stron leczące swe rany po pierwszych starciach. Carowa pozbawiona była swojego najbliższego doradcy - Po tiomkina, który obecnie dowodził wojskami na południu kraju. 12 (23) września wydala manifest o wojnie przeciw Turcji. Chrapowicki zapisał w swym dzienniku, że płakała. Powodem płaczu mogła być tylko wściekłość z powodu przejęcia inicjatywy przez Portę. Początkowo Potiomkin nie wierzył w zwycięstwo Rosji. Carowa musiała go pocieszać. Kiedy usłyszała o tureckim desancie wysadzo nym pod Kinburnem, napisała do swego głównodowodzącego: „Daj Boże, aby nie utracić twierdzy kinburnskiej, gdyż żadna strata nie jest przyjemna. Gdyby nawet jednak tak się stało, to proszę nie załamywać rąk i nie rozpaczać, lecz starać się pomścić stratę i wziąć rewanż na nieprzyjacielu. Imperium pozostanie tym samym bez Kinburnu. Czy mało już twierdz zdobywaliśmy, by je później stracić?”15 Potiomkin nie musiał się mścić. 1 (12) października Suworow 279
poprowadził rosyjskie oddziały do szalonego ataku na bagnety i nie tylko odegnał przeciwnika od samych murów twierdzy, lecz także całkowicie rozgromił nieprzyjacielski korpus desantowy. Z pięcioty sięcznego desantu do ojczyzny powróciło zaledwie pięciuset żołnie rzy. Reszta zginęła lub dostała się do niewoli. Dalsze wiadomości z frontu nie były już niestety tak pomyślne.
V III. Ostatnie dziesięciolecie
U schyłku życia Katarzyna musiała znaleźć w sobie więcej sił do zwalczenia przeciwności losu niż w latach swej młodości. Nawet groź ny Cyklop, jednooki Potiomkin, przeżywał chwile wielkiej słabości. Nie mogąc mu służyć szybką radą, pocieszała go, jak umiała. Nie za wsze przynosiło to pożądane skutki i wreszcie pod koniec 1787 r. zaczął przebąkiwać o rezygnacji ze stanowiska głównodowodzące go. To paradoksalne, ale jedynym „prawdziwym” mężczyzną na dw o rze okazała się wówczas Katarzyna. Potiomkin otrzymywał od niej listy prawie codziennie, zwłaszcza kiedy znaczna część czarnomor skiej rosyjskiej floty wojennej została rozbita przez gwałtowną bu rzę, a jeden z okrętów zagnany przez silny prąd do Bosforu musiał się poddać Turkom. Z listów Potiomkina przebijała rozpacz: „Flota sewastopolska rozbita przez burzę. Jej resztki schroniły się w Sewastopolu, ale to wszystko małe i można nawet powiedzieć, niepotrzebne okręty. Liniowe i wielkie fregaty przepadły. To nie Tur cy nas pokonali, lecz - Bóg”. „Wznoszę modły do Boga - pisała carowa - by przywrócił ci siły, zdrowie, a zabrał hipochondrię. Nie rozpaczaj i zachowaj silę. Przeklęta defensywa, nie znoszę jej. Staraj się jak najszybciej przejść do działań ofensywnych, wówczas będzie lżej tobie samemu i nam wszystkim”. Potiomkin proponował wycofanie się z Krymu. Katarzyna opo nowała: „Jesteś niecierpliwy jak pięcioletnie dziecko, i to w chwili, gdy zlecone ci sprawy wymagają cierpliwości niewzruszonej. Piszesz o wyprowadzeniu wojsk z półwyspu... Otworzysz w ten sposób Tur kom i Tatarom drogę do samego serca imperium, gdyż w stepie trud no zorganizować skuteczną obronę. Niegdyś, aby skrócić front, wal280
281
czyliśmy o zdobycie Krymu, a teraz jest on w naszych rękach... Gdzie podzieje się flota sewastopolska? Proszę się wziąć w garść i zrozumieć, że dzielność ducha może zrównoważyć niepowodzenia. Piszę to wszyst ko do ciebie, jak do mego najlepszego przyjaciela, wychowanka i ucznia, który czasem ma znacznie lepszy humor niż ja sama. Teraz jednak je stem dzielniejsza od ciebie; jesteś chory, ja - zdrowa”1. W początkowym okresie wojny nie lepiej wiodło się Rumiancewowi rzuconemu ze swą armią na front naddunajski. Brakowało amu nicji i pożywienia. Nie istniał zsynchronizowany plan operacji. Na wiosnę 1788 r. Potiomkin powtórnie powrócił do pomysłu pozosta wienia Krymu na pastwę losu, ale Katarzyna raz jeszcze sprzeciwia się temu. Wiele ją musiała kosztować ta korespondencja z naczelnym dowódcą wojsk. Nie miała przecież innego wyjścia. Autorytet Potiomkina nie był kwestionowany. Eksfaworyt byl postrachem wszystkich. Ewentualne objęcie stanowiska głównodowodzącego przez Suworowa czy Rumiancewa, znacznie lepszych oficerów niż Potiomkin, wy wołałoby zamieszanie i intrygi. Każdy z nich posiadał zdolności, od wagę czy inteligencję; było ich jednak wielu sobie równych, a Po tiomkin jeden. Rzecz jasna, nie wszystkie poczynania księcia taurydzkiego wywoływały krytykę lub otwarty sprzeciw carowej. Z początkiem czerwca udało mu się dwukrotnie rozpędzić turecką flotyllę pod Oczakowem. Podobne wieści były bardzo potrzebne, by odbudować nad werężone zaufanie do niego. W tym samym czasie nadeszła wiadomość o rozpoczęciu przez Szwecję działań wojennych przeciw Rosji. Wojna na dwa fronty' była, jak powszechnie sądzono, ponad siły imperium. Z najwyższym trudem utrzymywano względną równowagę na południu, teraz zaś miały do tego dojść nowe starcia pochłaniające wszystkie rezerwy cesarstwa. Gustaw 111 zażądał: zwrotu wszystkich terytoriów, które Szwe cja utraciła w wyniku traktatów w Nystad i Abó; uznania mediacji szwedzkiej w rokowaniach pokojowych z Turcją, przerwania działań wojennych na południu kraju i zwrotu Krymu. W przypadku, gdyby Porta uznała owe warunki za niewystarczające, miano anulować trak tat kainardżyjski i przywrócić stan z 1768 r. W połowie sierpnia dwór petersburski został poinformowany 282
o zawarciu sojuszu między Anglią, Holandią a Prusami. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że był on wym ierzony przeciw Rosji, a zwłaszcza jej planom wysłania eskadry okrętów wojennych na M o rze Śródziemne (tak jak uczyniła to z powodzeniem w poprzedniej wojnie) i zaatakowania Turcji od strony południowo-zachodniej. W Pe tersburgu wrócono do planów wywołania antytureckiego powstania narodów słowiańskich na Bałkanach. Miało ono uzyskać od Rosji po ważną pomoc w dostawach broni i specjalistach. W tym celu do Włoch wysłano gen. Zaborowskiego, który stamtąd miał kierować przygo towaniami do powstania. Atak Szwecji pokrzyżował całkowicie te plany. Wcześniej jesz cze okazało się, że wysuwana przez Katarzynę koncepcja współpracy rosyjsko-francuskiej na Morzu Śródziemnym nie znalazła pokrycia w faktach. Katarzyna wysunęła mianowicie fantastyczny pomysł stwo rzenia wspólnej eskadry okrętów wojennych, której zasadniczy trzon miały stanowić okręty rosyjskie, zaś francuskie - jej awangardę i arier gardę. W zamian za tę przysługę chciała oddać Francji Egipt. Nie pierw szy raz cesarzowa Rosji okazywała swą szczodrobliwość. Prawie za wsze jednak - cudzym kosztem. Tymczasem w kwietniu 1788 r. Francja ustami posła w Peters burgu wyraziła zaniepokojenie chęcią rozszerzenia posiadłości ro syjskich kosztem Turcji i zaofiarowała swoje usługi mediacyjne. Kata rzyna przypuszczała, że niepowodzenia paryskie zawdzięcza Prusom, które obecnie przemyśliwały o kolejnym powiększeniu swego tery torium i zapanowaniu zarówno nad Gdańskiem, jak i Toruniem. Je dyną przeszkodą, której Prusy nie mogły ominąć, była Rosja. Nie za mierzała wypuścić z rąk wpływów w całej Rzeczypospolitej i tak mocno okrojonej w wyniku pierwszego rozbioru. Ultimatum króla szwedzkiego, wysiane zresztą już po rozpo częciu przez niego działań wojennych, ostatecznie przerwało przy gotowania do ekspedycji śródziemnomorskiej. Ton noty Gustawa III do Katarzyny stanowił zaskoczenie nawet dla dyplomatów zagranicz nych przebywających w Petersburgu. Stanowił on świadectwo niepo hamowanej pychy. Mówiono, że w liście do przyjaciela Armfeldta Gu staw pisał o swej chęci rozsławienia własnego imienia w Azji i Afry ce. Poseł francuski Segur komentował postępowanie monarchy szwedzkiego: 283
- Wydaje mi się, że król szwedzki wyobraża sobie, iż ma za sobą co najmniej trzy zwycięstwa. - Nawet gdyby tak było - odpowiedziała Katarzyna - nawet gdyby zdobył Petersburg i Moskwę, pokazałabym mu, co może uczy nić stojąca na gruzach imperium silna kobieta mająca za sobą mężny i posłuszny naród! Walka dwóch oświeconych monarchów toczyła się nie tylko na polach bitewnych. W ruch, zarówno z jednej jak i drugiej strony, po szły pióra. Gustaw ogłosił „Deklarację”, w której oskarżał Rosję i Ka tarzynę o zagarnięcie i podporządkowanie sobie Krymu, Kurlandii i Polski. Walka Szwecji przeciw Rosji stawała się, w oświetleniu jej władcy, wojną przeciw despotyzmowi i grabieży. Katarzyna odpowie działa na zarzuty' tekstem zatytułowanym „Observations et éclaircis sements" („Obserwacje i objaśnienia”), w którym starała się wykazać bezpodstawność oskarżeń szwedzkich, a zarzucała natomiast Gusta wowi wiarołomstwo, zdradę itp. Spod pióra obrażonej imperatorowej wychodziły liczne wier sze wyśmiewające króla Szwecji. W teatrze, w Ermitażu grano operę komiczną pt. Pożal się boże - bohater (Gorie - bogatyr), także autor stwa Katarzyny, wyszydzającą szwedzkiego monarchę. Na przedsta wienia zapraszano dyplomatów, którzy musieli uczestniczyć w spekta klu nie bacząc na osobiste sympatie czy antypatie. Katarzyna gustowa ła w widowiskach od dawna. Niegdyś była tylko aktorką umiejętnie grającą role napisane przez zmieniające się wydarzenia, dzisiaj sama pisała role dla innych. Nawet wojna zaczęła się od przedstawienia - prowokacji. Król szwedzki, aktor nie gorszy niż carowa, był skrępowany w swym dzia łaniu przez konstytucję, która zabraniała mu dokonywać agresji i wal czyć z przeciwnikiem, nie będąc poprzednio przez niego zaczepio nym. Skoro Rosjanie nie zamierzali napadać na Szwecję, trzeba było im w tym dopomóc. Przebrano jeden oddzialek żołnierzy szwedz kich w rosyjskie mundury, podprowadzono pod granicę, postrzelano na wiwat, podpalono jakąś wioskę i dopiero teraz dokonano na są siada napaści w majestacie prawa. Nie było jednak w Europie człowieka, któryby nie wiedział, jak rzeczy się miały naprawdę. Opinia publiczna uznała Gustawa za na pastnika. Gorzej, że zaczął mieć kłopoty również we własnej ojczyź 284
nie, gdzie wcale nie kwapiono się do wojny przeciw Rosji. Opozycja przemyśliwała poważnie o możliwości dokonania zamachu stanu. W tej sytuacji działania wojenne nie miały takiego rozmachu, jaki chciał im nadać od początku Gustaw. Toczyły się jednak w bezpośrednim sąsiedztwie Petersburga, co wywoływało niepokój Katarzyny. Mówiła nawet: - Piotr Wielki wybu dował stolicę zbyt blisko granicy! Wkrótce okazało się, że - przynajmniej chwilowo - nie ma po wodu do obaw, gdyż Szwedzi nie odnieśli żadnego sukcesu militar nego. Na Bałtyku przegrali bitwę z rosyjską flotą dowodzoną przez angielskiego admirała Samuela Greiga. Carowa nie mogła powstrzy mać się od śmiechu, gdy usłyszała, że Gustaw klęskę świętował w Sztok holmie jako zwycięstwo. Czuła się wtedy nie najlepiej, lecz gdy nade szły wiadomości od Greiga, wstała z łóżka oświadczając: - Wieści te postawiły mnie na nogi... Przeciw'ko Gustaw'owi została zawiązana konfederacja w Alíja la. Katarzyna postarała się o nawiązanie z nią kontaktu. Rozpoczęto pertraktacje. Spotkania między' rosyjskimi i szwedzkimi parlamentariuszami odbywały się tak często, że pow'iadano, iż Rosji i Szwecji potrzeba nie żołnierzy, lecz trębaczy, by mogli ogłaszać licznie przy bywające poselstwa. Z końcem 1788 r. do Petersburga nadeszły z dwóch krańców imperium, dwóch frontów, dwie wiadomości różniące się w treści znacznie od siebie. Pierwsza z nich pochodziła od Potiomkina. Nareszcie mógł po d w a lić się poważnym sukcesem. Wielomiesięczne oblężenie Oczakowa przyniosło rezultaty. Tw'ierdza została zdobyta po szturmie, oku pionym wieloma krwawymi ofiarami. Potiomkin musiał przyznać po niewczasie, że taktyka proponowana przez Suworowa - zdobycie Oczakowa za wszelką cenę i zlikwidowanie w ten sposób ostatniego punktu oparcia Turków na północnych wybrzeżach czarnomorskich - była właściwa. Sława zdobywcy Oczakowa spadła jednak nie na Su worowa, który w tym czasie leczył się w szpitalu z odniesionych ran, lecz na Grzegorza Potiomkina. Wiadomość, która przyszła ze Szwecji, nie wywołała radości. Gustawowi 111 udało się pokonać opozycję, a parlament przyznał mu nadzwyczajne pełnomocnictwa na wojnę z Rosją. I w tym wypadku 285
nie obyło się bez widowiska, w jakich najwyraźniej lubowali się oświe ceni monarchowie. Gustaw odwołał się do narodu ponad głowami opozycji i w połowie września 1788 r. wygłosił przemówienie na placu przed kościołem w Mora. Słuchacze entuzjastycznie poparli władcę nie wiedząc, że odegra! przed nimi scenę z napisanej przez siebie opery Gustaw Waza, niemal na krok nie odstępując od scenariusza. Opozy cjoniści konferujący w'Anjala zostali aresztowani. W połowie lutego parlament szwedzki uchwalił nową konstytucję, tzw'. Akt o Unii i Bez pieczeństwie, poważnie wzmacniający władzę królewską. Katarzyny nie mogło teraz zadowolić nawet wcześniejsze przystąpienie Danii do wojny po stronie Rosji, zwłaszcza że wojska duńskie poczynały sobie bardzo niemrawo, wywołując zgryźliwą uwagę carowej: - Lepiej byłoby bez nich... To samo mogła zresztą powiedzieć o Austriakach, którzy na południu w równie aktywny sposób wywiązywali się z zobowiązań sojuszniczych. Duńczycy szybko wykorzystali ofiarowane im pośrednictwo an gielskie i zawarli rozejm ze Szwecją, wycofując swe wojska z zajętych przez siebie terenów. Rosja walczyła na północy ze zmiennym szczę ściem. Udało się jej odnieść szereg sukcesów' na lądzie i morzu, lecz nie była w stanie ich wykorzystać. Prusy i Anglia ofiarowywały się z me diacją, ale z drugiej strony intrygowały na wszelkie sposoby, by prze ciągnąć jeszcze działania wojenne i odwlec zawarcie pokoju do chwili, w której Rosja stać będzie na zdecydowanie straconej pozycji. „Modlę się do Najwyższego - pisała Katarzyna - by zechciał złamać pychę Prusaka [Fryderyka Wilhelma II - W. S. j. W 1762 r. zwró ciłam jego wujowi Prusy i część Pomorza, a tego nie da się wymazać z mej pamięci. Nie zapomnę również, że dwóch naszych sojuszni ków zmusił do bezczynności, układał się z naszymi wrogami, Szwe dom dawał pieniądze, a do nas pisał w sposób prostacki i ordynarny. Być może i na naszej ulicy będzie święto!”2 Sytuacja stała się tak napięta, że carowa spodziewała się w każ dej chwili napaści pruskiej na prowincje nadbałtyckie. Nie dawała się zastraszyć. Kiedy Prusy zapytały ją o warunki zawarcia pokoju z jej przeciwnikami, z Petersburga nadeszła odpowiedź: - Po pierwsze: Szwecja i Turcja oświadczą uroczyście, że roz poczęły działania wojenne bez żadnej przyczyny ze strony Rosji; po 286
drugie: w Szwecji należy przywrócić ten sam porządek wewnętrzny, jaki panował tam przed 1772 r. (a więc m.in. - całkowitą zależność od Rosji); wreszcie po trzecie: sprawy szwedzkie zostaną rozpatrzo ne oddzielnie od sporu z Turcją. Z początkiem 1790 r. Rosja poniosła szereg niepowodzeń na froncie szwedzkim. Po kilku miesiącach wojny zaczęto się ponownie obawiać ataku Szwedów na Petersburg. Kiedy na przedmieściu stoli cy wyleciał w powietrze magazyn z prochem, mieszkańców ogarnęła panika, gdyż myśleli, iż Szwedzi znaleźli się już w mieście. W czasie niektórych potyczek morskich do Petersburga dochodził huk dział. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Wkrótce Szwedzi ponownie stracili panowanie nad Bałtykiem, a Katarzyna kpiła z Gustawa posyłając mu zapasy wody i clileba, by miał się czym żywić w niewoli. W 1789 r. ks. Nassau-Siegen udało się odnieść zwycięstwo nad flotą szwedzką pod Svenksundem. Teraz po roku postanowił zrobić prezent Katarzynie i dobić eskadry nieprzyja cielskie w tym samym miejscu, w rocznicę wstąpienia imperatorowej na tron. Los zrządził inaczej. 28 czerwca (9 lipca) 1790 flota rosyjska została całkowicie rozbita pod Svenksundem. Stracono wiele okrę tów' i marynarzy. Książę Nassau-Siegen podał się do dymisji i odesłał carowej wszystkie otrzymane od niej odznaczenia. Ta jednak nie przy jęła do wiadomości prośby księcia. Napisała do niego: „Mój Boże, któż w swym życiu nie przeżył wielkich niepowo dzeń? Wielcy dowódcy mieli swoje porażki. Zmarły król pruski i po klęsce pozostał w'ielkim człowiekiem. Zjawia! się na scenie opro mieniony sławą większą niż kiedykolwiek przedtem. Wszyscy my śleli, że wszystko przepadło, a on tymczasem odnosił zwycięstwo nad wrogiem”3. Co naprawdę myślała w chwili, kiedy doszła ją wiadomość o klę sce, przekazała tylko zaufanemu i wypróbowanemu przyjacielowi Potiomkinowi. Rozpaczała, nie wiedząc, że Gustawowi sukces był potrzebny jedynie do wyjścia z wojny z podniesioną głową. Obydwie strony chciały pokoju. Szwecja była wyczerpana. Przerwania działań wojennych wymagała również zmieniona sytuacja międzynarodowa. Po śmierci Józefa II w lutym 1790 r. na tronie austriackim za siadł jego brat Leopold II, który niezwłocznie doprowadził do roz mów z Prusami i już w lipcu podpisał konwencję w Reichenbach (dzis. 287
Dzierżoniów), gwarantującą nienaruszalność terytorium tureckiego. W tym czasie Austria znajdowała się jeszcze z Turcją w stanie wojny, tak więc konwencję w Reichenbach można byto interpretować wy łącznie jako chęć szybkiego wycofania się z walki. Zaniepokojenie Katarzyny wywoływała sytuacja w Polsce, wska zująca na chęć wykorzystania trudności imperium i wyemancypowa nia się Rzeczypospolitej spod wpływów rosyjskich. Zajęta wewnętrz nymi sprawami Polska nie miała jednak żadnej możliwości udzielenia Szwecji poparcia dyplomatycznego w jej antyrosyjskich posunięciach, nie mówiąc już o jakiejkolwiek demonstracji zbrojnej. Mediatorem między Rosją a Szwecją została Hiszpania, naj mniej zainteresowana tym, co działo się w Europie Wschodniej. Po czterotygodniowych rokowaniach obydwie walczące strony doszły do porozumienia. Na mocy traktatu pokojowego podpisanego 3 (14) sierpnia 1790 w Varala, utrzymane zostało status quo, ale Rosja re zygnowała z uzurpowanego sobie wcześniej prawa mieszania się w wewnętrzne sprawy szwedzkie. Gustaw III nie ukrywał zadowole nia z takiego obrotu rzeczy, chociaż przecież stawiał z początku znacz nie rozleglejsze cele. Zadowolona była także Katarzyna. Do Potiomkina napisała: „Wyciągnęliśmy jedną łapę z błota, jeśli uda się nam wyciągnąć drugą, zaśpiewamy Alleluja... Piszesz, że śpisz spokojnie od chwili, gdy usłyszałeś o pokoju ze Szwedami, opowiem ci za to, co się dzie je ze mną. Od 1784 r. wszystkie moje sukienki trzeba było zaszywać, gdyż były zbyt luźne. Od trzech tygodni robią się za wąskie i wkrótce trzeba je będzie nadsztukować w pasie. Staję się coraz weselsza”4. Zdobycie Oczakowa pozwoliło Katarzynie marzyć o mającym rychło nastąpić przesileniu w działaniach wojennych oraz ostatecz nej klęsce Turcji. Powróciła do swoich projektów podziału Porty. Za częła ponownie wierzyć w dowódczy talent Potiomkina. Mówiła: - Kiedy zdobędzie w tym roku Carogród (!), zawiadomcie mnie o tym jak najdelikatniej, by z wielkiej radości nie stało mi się coś złego. Po czterech dniach, 30 stycznia (10 lutego) 1789 powróciła do tego tematu, przypominając - wydawałoby się - zapomniany projekt grecki, obecnie złączony z szerokimi planami rozbioru Turcji. -Jeśli damy po kawałku posiadłości tureckich Anglii, Francji i Hisz panii, reszta wystarczy dla wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza, 288
pour lin cadet de la maison. Dlaczegóż obydwie gałęzie rodu nie mogą być tak ze sobą powiązane jak Burboni hiszpańscy i francuscy? Do realizacji swych planów usiłowała włączyć Zakon Maltański. Wielkiemu mistrzowi Zakonu ofiarowała swój portret (całej postaci) naturalnej wielkości. Jego tło stanowiła tęcza wspierająca się jednym końcem o Krym, a drugim o Maltę. Na Malcie działał bez przerwy półoficjalny wysłannik rządu rosyjskiego. Wszyscy byli jednak zgodni co do tego, że rozstrzygnięcie wojny rosyjsko-tureckiej dokona się do piero w wyniku sukcesów militarnych którejś ze stron, a nie bardziej czy mniej zręcznych zabiegów dyplomatycznych. Wieści z kampanii 1789 r. były pomyślne. W kwietniu Rosjanie zwyciężyli nad Prutem i zdobyli Galacz. 21 lipca (1 sierpnia) korpus Suworowa połączony z oddziałami austriackimi księcia Koburga zwyciężył pod Fokszanami. Sukces byt tym cenniejszy, że odniesiony wspólnie z armią au striacką, która dotychczas sprawiała więcej kłopotów niż radości. Informacje o kolejnych zwycięstwach sypały się teraz jedna za drugą. Austriacy zdobyli Belgrad, Potiomkin - Bendery i Akerman, Repnin pobił Turków pod Isakczą i przystąpił do oblężenia Izmaiłu. Armia rosyjska zajęła turecki fort Hadżi-bej. W Jassach Potiomkin rozpoczął pertraktacje rozejmowe. Turcy wypuścili Bułhakowa, który natychmiast skontaktował się z Potiomkinem. Wspólnie doszli do wniosku, że proponowany przez Portę rozejm nie satysfakcjonuje Rosji i że należy dążyć do podpisania traktatu pokojowego. Rok następny nie przyniósł tak spektakularnych sukce sów. Dopiero 11 (22) grudnia oddziały Suworowa zdobyły oblegany od miesięcy Izmaił, a szczęśliwy dowódca donosił Potiomkinowi: „Atak był odważny, nieprzyjaciel liczny, twierdza przygotowana do obrony, opór silny, lecz zaciekła obrona przekształciła się w klęskę i całkowi te zgniecenie nieprzyjaciela"5. Suworow chwalił się zdobyciem 265 dział, prochu, amunicji, 345 sztandarów, 7 buńczuków, 2 proporców, 8 czółen. Straty nie przyjaciela w zabitych oceniał na 25 tys. ludzi. O własnych przezor nie nie wspominał. Wydaje się, że musiały być one co najmniej rów ne nieprzyjacielskim, skoro Turcy bronili twierdzy i korzystali z mu rowanych umocnień. Po zdobyciu Izmaiłu Suworow wynagrodził swoich żołnierzy przymknięciem oczu na ekscesy, o których doniósł tylko tyle, że „wojsko uzyskało znaczne łupy w różnych rzeczach, a ich 289
wartość przekracza milion”. Jak to wyglądało naprawdę, można się dzisiaj domyślać, znając podobny epizod wojenny związany z tym dowódcą: rzeź Pragi w 1794 r. Turcja pragnęła wyraźnie zakończenia wojny. Udało się jej za wrzeć odrębny pokój z Leopoldem Ii. Obawiała się wkroczenia wojsk rosyjskich do Konstantynopola. Rosja wykorzystała 1791 r. dla przypieczętowania swojego zwy cięstwa. Kutuzow rozbił Turków pod Babadagiem i Maczyną, a admi rał Uszakow turecką flotę w rejonie przylądka Kaliakria. W pościgu za Turkami admirał zapędził się do samego Bosforu i zaniechał pogo ni dopiero po otrzymaniu wiadomości o rozpoczęciu pertraktacji pokojowych wjassach. Początkowo toczyły się one bez udziału Potiomkina, który prze bywał w Petersburgu i z zawiścią patrzył, jak w ostatniej fazie wojny owoce wielkiego zwycięstwa zaczynają zbierać inni, zwłaszcza Repnin, który zdążył podpisać preliminaria pokojowe przed powrotem głównodowodzącego ze stolicy. Wkrótce po przyjeździe dojass Potiomkin zachorował. Podej rzewano cholerę. Książę pociągnął do swego ulubionego Mikołajo wa. Już nie dojechał. Zmarł po drodze, w stepie, nie doczekawszy dnia ostatecznego triumfu nad Turkami, otoczony tylko przez służbę i adiutantów. Pokój wjassach podpisano 29 grudnia 1791 (9 stycznia 1792), niemal w' trzy miesiące po śmierci Potiomkina. Rosja uzyskała od Tur cji oficjalne uznanie zaboru Krymu oraz zwierzchnictwa nad Gruzją. Granica rosyjska przesunęła się aż po ujście Dniestru z tym tylko, że Rosja zwracała Turcji Mołdawię i Besarabię, zdobyte w czasie wojny. Poza tym potwierdzano wszystkie postanowienia traktatu kainardżyjskiego, dodając jedynie wspólną walkę przeciw korsarzom śródziem nomorskim. Katarzyna nie była zbyt zadowolona z warunków traktatu. Nie przybliżał ani na krok realizacji projektu greckiego. Żało wała, że wiadomość o podpisaniu preliminariów przeszkodziła Uszakowowi w zbombardowaniu, a może nawet zdobyciu Konstantyno pola. Kto wie, może wówczas doszłoby do rozbioru Turcji! Po rozmowach ze Stanisławem Augustem w Kaniowie Katarzyna wyraziła zgodę na zwołanie sejmu konfederacyjnego. Miała nadzieję, 290
że ograniczy się on tylko do zaakceptowania sojuszu wojskowego z Rosją oraz nieznacznego powiększenia liczby wojska. Nie zgadzała się natomiast na jakiekolwiek reformy proponowane przez króla. Sytuacja międzynarodowa sprzyjała przecież ich zwolennikom. Katarzyna była zajęta wojną prowadzoną na dwa fronty: z Turcją i Szwecją; Prusy intrygowały przeciw Rosji łudząc obietnicą przymie rza oraz odzyskaniem Galicji zajętej przez Austrię w wyniku pierw szego rozbioru. W rzeczywistości zręczna kombinacja polityków pru skich miała doprowadzić do bezkrwawego rozszerzenia terytorium monarchii Fryderyków o Gdańsk i Toruń. Prusy przeliczyły się. Nie wzięły pod uwagę głosu samych zainte resowanych. Ci wprawdzie bez ociągania się zawarli przymierze od porne z monarchią pruską (29 marca 1790), lecz stanowczo zaprote stowali przeciw próbom rozważania sprawy ustępstw' terytorialnych. W pół roku po zawarciu przymierza polsko-pruskiego sejm uchwalił deklarację o niepodzielności ziem Rzeczypospolitej. Ponieważ tymcza sem Fryderyk Wilhelm dogadał się z Leopoldem w Reichenbachu, nie było już mowy o jakiejś wojnie prusko-austriackiej w polskim intere sie. Politycy pruscy zrozumieli, że należy porozumieć się z Rosją, gdyż tylko ona może dopomóc w zdobyciu całego dolnego biegu Wisły. Pomysły rozbiorowe nie były całkiem obce Katarzynie, bo cho ciaż nie zamierzała bez sprzeciwu zrezygnować z utrzymania wpły wów' w całej Rzeczypospolitej, w przypadku gdyby taka możliwość nie dała się zrealizować gotowa była sięgnąć do planu minimalistycznego, podsuwanego zresztą przez Potiomkina. Potiomkin nabył w tym cza sie ogromne dobra na Kijowszczyźnie i części Bracławszczyzny. Gar dłował mocno za przyłączeniem do Rosji tych obydwu województw, rozszerzonych jeszcze o pozostałe dw'a powiaty województwa podol skiego (jeden z trzech powiatów podolskich - czerwonogrodzki, już po pierwszym rozbiorze znalazł się we władaniu austriackim). Tymczasem 3 maja 1791 sejm uchwalił nową konstytucję. Wieść o niej wstrząsnęła Katarzyną, która nie przypuszczała, by posunięto się do otwartego zakwestionowania rosyjskich gwarancji dla dawnego porządku panującego w' Polsce. Zniosła stosunkowo spokojnie wieść o uchwale sejmowej dotyczącej powiększenia wojska do 100 tys. żoł nierzy, zniosła żądanie wyprowadzenia wojsk rosyjskich z Rzeczypo spolitej i wiadomość o sojuszu polsko-pruskim, ale nowy krok Sta 291
nów Sejmujących całkowicie i nieodwołalnie niweczył wpływ Kata rzyny na sprawy polskie. Tego było już za wiele. Co gorzej, świadczył o niebezpiecznym wpływie francuskich idei rewolucyjnych. „Konsty tucja 3 maja” - mimo że nie poprzedzona żadnym „Nakazem” - zo stała uchwalona, wchodziła w życie, spotkała się na ogół z entuzja stycznym przyjęciem społeczeństwa, a szła o wiele dalej niż „oświe ceniowe” projekty imperatorowej. Policzek wymierzony w Warszawie bolał więc podwójnie. W listach do Grimma nie ukrywała swych zamiarów: „Jestem gotowa na wszystko - pisała - i nie cofnę się w razie potrzeby przed niczym”. Polacy, według niej, przewyższyli swym sza leństwem nawet francuskie Zgromadzenie Narodowe. Zniszczyli fun damentalne zasady wolności: wolną elekcję i liberum veto6. Najlepszą metodą przeciwdziałania, lepszą nawet niż porozumienie się z inny mi gwarantami starego porządku w Polsce, była prowokacja. Na nie szczęście dla Rzeczypospolitej w kraju wśród magnaterii - jak za zwyczaj - nie brakowało niezadowolonych. Chodziło tylko o to, aby w odpowiedni sposób pobudzić ich do działania. Byli to ludzie wpły wowi, na stanowiskach, majętni i wywodzący' się z dobrych rodów. Instruowała początkowo swego warszawskiego przedstawicie la Bułhakowa, aby był cierpliwy', gdyż z pewnością znajdą się tacy, którzy będą prosić Rosję o pomoc. Wkrótce jednak zniecierpliwiona poleciła rozpatrzenie się w możliwościach z o r g a n i z o w a n i a pro testacyjnej konfederacji w Polsce. Czekała tylko na zakończenie per traktacji pokojowych z Turcją. Sytuacja międzynarodowa, tak niedawno sprzyjająca zwolenni kom reform w Rzeczypospolitej, zmieniła się całkowicie. Turcja i Szwe cja były pokonane. Ze Szwecją pokój został już zawarty, a podpisanie pokoju wjassach było tylko kwestią tygodni. Prusy zbliżyły się do Austrii oraz zaczęły szukać porozumienia z Rosją. Dalecy ewentualni sojusznicy Polski: Anglia czy Holandia, nie liczyli się teraz zupełnie. W kwaterze Potiomkina w'Jassach zjawili się Stanisław Szczęsny Potocki i Seweryn Rzewuski, by szukać u niego schronienia. Po śmierci księcia ruszyli do Petersburga do Bezborodki, gdzie znaleźli już innego pokrzywdzonego przez „Konstytucję 3 maja” magnata - Braniclciego. Wicekanclerz rosyjski Ostermann usiłował wytłumaczyć caro wej, że być może właśnie silna Rzeczpospolita będzie najlepszym 292
sojusznikiem dla imperium, ale nie uzyskał uznania dla swych kon cepcji. Katarzyna mówiła o przybyłych do stolicy nad Newą: Potoc kim i Rzewuskim: -Ja k tu ich nie przyjąć? Pierwszy z nich wierny mi jest i oddany od trzydziestu lat. Drugi był wrogiem, lecz okoliczności zmusiły go do zmiany orientacji. Rzeczpospolita nie może istnieć bez Rosji. Je den tylko w niej człowiek okazał się niewdzięcznikiem. To król!7 Zdrajców przyjęła jak mogła najserdeczniej. Otrzymali prawo przebywania w prywatnych apartamentach cesarzowej, natomiast ofi cjalny wysłannik i przedstawiciel króla Augustyn Deboli musiał dowia dywać się o treści przeprowadzanych tam rozmów od lepiej od niego zorientowanych dyplomatów innych państw. Katarzyna zdecydowała się przeprowadzić samodzielnie wszystkie swoje zamierzenia, nie oglą dając się ani na stanowisko, ani na pomoc ze strony Austrii czy Prus. Sądziła zresztą, że te państwa nie będą się mieszać do niczego, gdyż uda się je zająć wydarzeniami rewolucyjnymi we Francji. Odpowiednie instrukcje otrzymał poseł rosyjski w Warszawie, który teraz nie wahał się postępować w sposób obraźliwy i prowoko wać zajścia z gospodarzami. W czasie obiadu, jaki odbył się raz w Ko byłce pod Warszawą, Bułhakow zwrócił się do marszałka konfederacji litewskiej na Sejmie Czteroletnim Sapiehy, nawiązując do jego po wiedzenia, że „przy dobrej sprawie nie opuści nas boska protekcja”. -W zyw ajcie sobie, jak chcecie, protekcji boskiej - powiedział Bułhakow - tymczasem nasze wojska do was wejdą i spalą połowę waszych wsi!8 Inni dyplomaci również nie grzeszyli delikatnością. Poseł pru ski Lucchesini nie omieszkał zauważyć przy okazji przekroczenia gra nicy polskiej przez korpus wojsk rosyjskich dowodzonych przez gen. Kachowskiego: - Zbliża się burza! Teraz jasność 3 maja zniknie na zawsze! Zawiązana rzekomo w Targowity, a w rzeczywistości w Peters burgu konfederacja, której marszałkiem został Stanisław Szczęsny Potocki, zwróciła się oficjalnie o pomoc do Rosji. „Pomoc” była już dawno przygotowana i czekała tylko na rozkazy, by ruszyć przeciw Rzeczypospolitej. Z końcem maja 1792 r. do Polski wkroczyły wojska rosyjskie. Rozpoczęły się działania wojenne. Stanisław August zaproponował rozejm. Nawrócił do niektórych 293
znanych sobie elementów „projektu greckiego" i obecnie zaofiarował Katarzynie sukcesję tronu polskiego dla wielkiego księcia Konstantego pod dwoma warunkami: rozdzielności dynastycznej Rosji i Polski oraz zachowania postanowień „Konstytucji 3 maja”. Długo nie było odpo wiedzi na propozycję króla. Wreszcie nadeszła z końcem lipca. „Doszedł Ui w końcu ów tak długo oczekiwany kurier, ale nic inszego nie przywiózł, tylko respons imperatorowej najtwardszy - pisał Stanisław August do Debolego - Odrzuca propozycje moje. Zadaje zła manie paktów konwentów. Wspomina, że posłuszeństwo poddanych od nich dependuje [zależy - W. S.|. Kładzie za kondycję zachowania tytułu siostry ku mnie akces nieodwłoczny do konfederacji targowickiej, do której wsparcia użycie całych sił swoich oświadcza”9. Król ugiął się przed siłą. Został targowiczaninem, a wojska ro syjskie wkroczyły do Warszawy. Przewidywania Katarzyny sprawdziły się co do joty. Prusy i Au stria uczestnicząc w pierwszej koalicji antyfrancuskiej nie mogły sku tecznie wmieszać się w sprawy polskie. Prusy uczyniły to dopiero po poniesionych porażkach na polach Szampanii. Austria zgłosiła swoje desinteresment, lecz Fryderyk Wilhelm II uważał, że należy mu się odszkodowanie za trudy poniesione w kampanii francuskiej. Nie za mierzał przypatrywać się spokojnie, jak imperium rosyjskie pochłania Rzeczpospolitą. W tym samym czasie, kiedy w Warszawie (Buchholtz, poseł pruski z następcą Bułhakowa - Sieversem) oraz w Petersburgu (Goltz z faworytem carowej Zubowem) prowadzono pertraktacje, do Polski wkroczyły oddziały pruskie dowodzone przez Móllendorfa. Rozmowy toczone poza plecami targowiczan zakończyły się 23 stycz nia 1793 podpisaniem kolejnej, tym razem tylko rosyjsko-pruskiej konwencji rozbiorowej. Prusy uzyskały upragniony Gdańsk i Toruń, wdzierając się daleko w głąb ziem Rzeczypospolitej, znacznie dalej niż zamyśliwano poprzednio. Rosja również poważnie zwiększyła swoje wymagania w stosunku do pierwotnego projektu Potiomkina. Prócz ziem ukraińskich zagarnęła także resztę Białorusi i część Litwy. W Warszawie znalazł się nowy poseł rosyjski - Igelstróm, pełniący faktycznie rolę namiestnika carowej. Katarzyna w stosownym manifeście, jak i prowadzonej przez siebie korespondencji stwierdzała przy okazji kolejnej grabieży, że Rosja w ten sposób „odzyskała” kolebkę, skąd wywiodła się państwo 294
wość ruska. Z oburzeniem przypominała, że Rzeczpospolita znosiła się z rewolucyjną Francją w celu nawiązania „krwawego sojuszu” (było to już po egzekucji Ludwika XVI); zarzucała Polakom naśladowanie Francuzów w ich „bezbożnych i rozwiązłych” czynach. Żaliła się na bezskuteczność swych trzydziestoletnich starań o zachowanie w Pol sce „porządku, wolności i spokoju”. Targowiczanie protestowali powołując się na gwarancje caro wej. Potocki i Branicki pospieszyli do Petersburga. Rzewuski napisał list do Katarzyny, w' którym dawał wyraz swojej naiwnej wierze, że wszystko odbyło się poza jej plecami. Imperatorowi uśmiechała się ironicznie czytając żale Rzewuskiego. - Myślałam, że wkroczę do Polski, by pomóc gotowej konfede racji - powiedziała - Tymczasem moje w'ojska doszły do Warszawy, a konfederację zawiązano za ich plecami. Polacy nie dotrzymali sło wa. Dlatego wdaśnie zabieram Ukrainę. Jest to rekompensata za po niesione przeze mnie straty i uszczerbek w ludziach. Przywódcy targowiccy opuścili kraj, a opór przeciw poczynaniom rosyjskim był tak powszechny, że naw'et specjalnie dobrani posłowie na sejm grodzieński, który miał ratyfikować traktat rozbiorowy, długo się opierali przed podjęciem tej decyzji. Katarzyna zastosowała wdaściwy sobie sposób przekonywania: aresztowano najbardziej opornych posłów, a miejsce obrad zostało dokładnie otoczone przez wojsko. Na zamek, gdzie odbywało się posiedzenie sejmu, skierowano działa. Teraz już nie było sprzeciwów. Jednym z głównych motywów oficjalnie uzasadniających trak tat rozbiorowy 1793 r. było przeniknięcie do Polski francuskich ide ałów rewolucyjnych. Katarzyna uznała je za poważną groźbę dla mo narchii. W tym czasie minęły już cztery lata od zburzenia Bastylii. Pierw sze wieści o wydarzeniach 14 lipca 1789 w Paryżu były żywo komen towane W' Rosji. Bastylia stanowiła europejski symbol despotyzmu, dlatego też z powodu jej zburzenia mieszkańcy' Petersburga składali sobie gratulacje na ulicy, przy przypadkowych spotkaniach. Zapomi nano, że nieopodal egzystował inny symbol tyranii, znacznie trud niejszy do zdobycia, twierdza szliselburska. Strach szybko dał znać o sobie. Stolica Rosji nie była najsto 295
sowniejszym miejscem do okazywania radości z powodu zamachu na absolutyzm. Skończyły się publiczne manifestacje zadowolenia. Inaczej komentowano wydarzenia francuskie na dworze cesarskim. Wiedziano o poważnych trudnościach gospodarczych, jakie przeży wała Francja, i sądzono, że jest to jeden z wielu buntów, w którym znalazło ujście niezadowolenie ludności. Katarzyna widziała w nim nawet intrygi angielskiej dyplomacji, starającej się osłabić od we wnątrz odwiecznego przeciwnika. Nie omieszkała przyczepić łatki i Ludwikowi XVI, o którym mówiła: - Co wieczór jest pijany i każdy, kto chce, może nim powodo wać. Paryż jest zresztą znanym schronieniem przestępców i zbrod niarzy. Francuskie Zgromadzenie Narodowe (Konstytuanta) zyskało w opinii Katarzyny przydomek „hydry o 1200 głowach” oraz „zgubne go i rozwiązłego stowarzyszenia bandytów”. Na wszelki jednak wypa dek poseł rosyjski w Paryżu zbliżył się do kilku prawicowych deputo wanych okazując im swoją przyjaźń i dla jej potwierdzenia dość często sięgając do sakiewki. Był w'śród nich zarówmo Mirabeau, jak i przekup ny Talleyrand. W walce przeciw Porcie carowa bardzo liczyła na pomoc Francji. System rządów potencjalnego sprzymierzeńca nie odgrywał żadnej roli w chwili, kiedy chodziło o interesy imperium. Sytuacja zmieniła się zasadniczo w 1791 r., kiedy po próbie uciecz ki monarcha francuski został więźniem sw-ojego ludu. Wicekanclerz Bezborodko otrzyma! od Katarzyny notatkę następującej treści: „Myślę, że należy umówić się z dworem wiedeńskim i innymi, by kiedy francuskie Zgromadzenie Narodowe ogłosi deklarację o swej chęci utrzymywania dobrych stosunków ze wszystkimi państwami, nie odpowiadać na nią, lecz zażądać uwolnienia króla Ludwika XVI, jego żony i rodziny. W przeciwnym razie zagrozić nieprzyjmowaniem ministrów, własnym nakazać opuścić Paryż, okrętów nie wpuszczać do portów, nie ścierpieć we własnym kraju tych, którzy przysięgli zgromadzeniu; dać opiekę partii królewskiej, gdyż jest to sprawa wszystkich monarchów, z którymi już wówczas się pokłócili, gdy po całym świecie rozesłali swych emisariuszy, by podburzali ludy”10. W kilka tygodni później Francuzi opublikowali w rewanżu treść sekretnego porozumienia, jakie podobno zawarły między sobą Au stria, Fiiszpania, Prusy i Rosja. Każde z państw', zobowiązując się do 296
udziału w akcji mającej na celu przywrócenie dawnego porządku w monarchii burbońskiej, zamierzało rozszerzyć sw'oje terytorium już to kosztem uszczęśliwianej Francji, już to Polski czy Turcji. We wrześniu Katarzyna rozkazała opuścić Petersburg posłowi francuskiemu stwierdzając, że nie życzy sobie widzieć w' swej stolicy reprezentanta Zgromadzenia, które pozbawiło władzy prawowitego monarchę. Przy okazji polski poseł Deboli raportował sw'emu wład cy: „Do interesów króla francuskiego wiedzie imperatorową osobista skłonność obruszająca się na przeciwienie się poddanych władzy monarchicznej. O aw'ersji do tej rewolucji wiemy wiele anegdotów”". Sprawy skomplikowały się nieco, kiedy Ludwik XVI zaprzysiągł nową konstytucję. Prusy i Austria uznały, że nie ma teraz powodu do mieszania się w wewnętrzne sprawy Francji, w której nastąpiła pełna zgoda między monarchą a narodem. Katarzyna nastawała jednak na podjęcie energicznej akcji zbrojnej, gdyż twierdziła, że postępek króla dowodził jego działania pod przymusem. imperatorowa rozwinęła akcję dyplomatyczną na ogromną ska lę. Starała się poruszyć nie tylko złączone porozumieniem w Reichenbachu Austrię i Prusy, ale również Saksonię, Anglię, Hiszpanię, Sardy nię, Królestwo Neapolu, Danię, a nawet Szwecję, z którą zakończyła wojnę dopiero przed rokiem. Potencjalni partnerzy chętnie rozmawia li na temat przywrócenia pełni władzy monarszej we Francji, kiedy jed nak dochodziło do zdecydowania się na rozpoczęcie działań wojen nych, zręcznie unikali przyjęcia na siebie jakichkolwiek zobowiązań. Katarzyna chciała, aby nad wyprawą przeciw' rewolucyjnej Fran cji powiewały sztandary braci Ludw'ika XVI: hrabiego Prowansji Lu dwika i Karola, hrabiego d ’Artois. W ten sposób można było uniknąć oskarżeń o mieszanie się w wewmętrzne sprawy obcego kraju. Fran cuskie książątka zwróciły się bezpośrednio do Rosji z prośbą o uży czenie im korpusu wojsk rosyjskich. Chciano w ten sposób unieza leżnić się od Austrii i Prus, które w zamian za udzielenie pomocy za mierzały uszczknąć kawałek „wyzwalanego” terytorium. Katarzyna na początek przekazała im 250 tys. rubli na wystawienie własnego korpusu. Na przełomie 1791 i 1792 r. wszystko było gotowe do rozpo częcia interwencji, ale niespodziewany splot wypadków pokrzyżo wał szyki carowej. Sytuacja w Polsce wymagała użycia siły, by „wyper 297
swadować” Polakom próby usamodzielnienia politycznego, a z tru dem sklecona koalicja zaczęła się rozpadać, gdyż nagle zmarł Leo pold II, a Gustaw III został zabity przez kpt. Anckarstróma. Francja nie czekała na ponowne scementowanie się przeciwników i sama wypo wiedziała wojnę Austrii i Prusom. W lipcu wszyscy trzej zaborcy Pol ski zawarli ze sobą sojusze obronne. Rosja wykręcała się jak mogła od bezpośredniego udziału w woj nie przeciw Francji. Obliczono, że utrzymanie rosyjskiego korpusu kosz towałoby około 2 min rubli, wobec czego Katarzyna zdeklarowała po moc finansową dla sojuszników w wysokości... 400 tys. rubli. Rozmo wy z posłem austriackim w Petersburgu przypominały sprzeczkę przekupniów. Austria żądała zwiększenia subsydiów, Rosjanie z kolei mówili o finansowaniu przez siebie akcji podejmowanych przez fran cuskich książąt krwi i konieczności prowadzenia akcji w Polsce. Po klęsce interwentów pod Valmy, pokonanych przez rewolu cyjną armię, doszło między nimi do poważnych rozdźwięków. Rolę mediatora wzięła na siebie niezmordowana i pełna inicjatywy Kata rzyna II. Nie tylko nic jej to nie kosztowało, ale nawet zyskała rozsze rzając posiadłości imperium. Prusy wzbogaciły się również. Transakcja mediacyjna zawarta między Katarzyną a Fryderykiem Wilhelmem II znana jest w naszych dziejach ojczystych pod nazwą drugiego roz bioru Polski. Francja z kolei próbowała związać się sojuszem z tradycyjnymi sprzymierzeńcami: Turcją i Szwecją. Jednocześnie jej okręty wojenne łamiąc narzuconą blokadę ekonomiczną zaczęły zagarniać statki han dlowe przeciwników, w tym również rosyjskie. Katarzyna uznała to za wypowiedzenie wojny. Takie też oświadczenia poleciła przekazać po słom dworów wiedeńskiego i berlińskiego akredytowanym w Peters burgu: Cobenzlowi oraz Goltzowi. Mimo to nie spieszyła się z wpro wadzeniem własnych oddziałów do bezpośrednich działań przeciw Francji, zasłaniając się koniecznością zabezpieczenia Austrii ze strony Turcji oraz Polski. Plan użycia korpusu rosyjskiego był jednak już goto wy. Jego wejście w życie obwarowano wieloma warunkami, m.in.: „pa sywnym zachowaniem się Porty”, niezawieraniem separatystycznego pokoju przez któregokolwiek z partnerów oraz decydującym udziałem Rosji w planowaniu i kierowaniu operacji wojennych. Katarzyna przeżyła teraz poważny wstrząs. W ostatnim dniu stycz 298
nia 1793 r. do Petersburga dotarła wiadomość o ścięciu Ludwika XVI i jego żony. W stolicy Rosji zarządzono sześciotygodniową żałobę. Na dworze mówiono o fatalnej zbieżności dat: Ludwik XVI został stra cony dokładnie w osiemnastą rocznicę kaźni Pugaczowa. Imperatorowa zachorowała. Położyła się do łóżka i nie przyj mowała nikogo poza najbliższym otoczeniem. Jedynym tematem roz mów były wydarzenia paryskie. - To krzycząca niesprawiedliwość, nawet w wypadku gdyby chodziło o osobę prywatną. Równość jest potworem, który pragnie korony - mówiła zdenerwowana. 8 (19) lutego podpisała ukaz zrywający wszelkie stosunki z re wolucyjną Francją. Francuzi przebywający w' granicach imperium zo stali zobowiązani do złożenia odpowiedniej przysięgi. Ci, którzy nie chcieliby spełnić tego żądania, mieli być natychmiast wydaleni z Rosji. Katarzyna deklarowała uroczyście: „Teraz, gdy ku powszechnemu oburzeniu przepełniona została na tej ziemi miara zbrodni, kiedy znalazło się przeszło 700 potwo rów, którzy niewłaściwie używszy należącej do nich władzy takie zło uczynili, że podnieśli swoje ręce na pomazańca boskiego, prawowi tego ich władcę, 10 stycznia tego roku okrutną i męczeńską śmierć mu zadając - uważamy za swój obowiązek przed Bogiem i sumie niem nie cierpieć więcej między naszym imperium a Francją jakich kolwiek stosunków, które między właściwie urządzonymi państwa mi istnieją, aż do chwili gdy najwyższa sprawiedliwość nie ukarze złoczyńców, nie położy kresu nieszczęściom tego królestwa, przy wracając w nim porządek i prawowitą władzę”. Carowa unieważniała traktat handlowy zawarty z Francją w 1786 r., zabraniała okrętom rosyjskim udawać się do portów fran cuskich, a francuskim (pod banderą narodową) do rosyjskich; usuwa ła wszystkich dyplomatów francuskich poza granice imperium, od wołując zarazem własnych z Francji; zabraniała wyjazdu poddanych rosyjskich do Francji, nakazując natychmiastowy powrót do ojczyzny wszystkich tych, którzy tam przebywali; zakazywała przywożenia do Rosji czasopism i periodyków wydawanych we Francji, zabraniała wreszcie przyjazdu obywateli francuskich do Rosji z wyjątkiem tych, którzy posiadali odpowłednie zaświadczenia od braci królewskich lub ks. Kondeusza opatrzone ich własnoręcznym podpisem12. 299
Rota przysięgi, jaką musieli składać Francuzi, chcący pozostać w Rosji, została zatwierdzona osobiście przez imperatorową. Jej tekst brzmiał: „Ja, niżej wymieniony, oświadczam przez tę przysięgę przed Bogiem i świętą jego ewangelią, że nie biorąc udziału we wprowa dzeniu we Francji wyznawanych tam zasad bezbożnictwa i buntu, uznaję tamtejszy rząd za bezprawny i uzurpatorski, zabicie arcychrześcijańskiego króla Ludwika XVI uważam za zbrodnię i zdradę prawo witego władcy oraz czuję wstręt do sprawców tych złych uczynków, na jaki zasługują ze strony każdego sprawiedliwie myślącego. W su mieniu swym jestem przekonany zachować świętą wiarę chrześci jańską, przez mych przodków przekazaną, NN obrządku, być wier nym królowi, który otrzyma swą koronę prawem dziedzictwa. Dlate go też korzystając z bezpiecznego schronienia podarowanego mi przez Jej Cesarską Mość Samodzierżczynię Wszechrosyjską, zobowią zuję się - przy zachowaniu, jak wyżej powiedziano, mej przyrodzo nej wiary chrześcijańskiej NN obrządku oraz należnym podporząd kowaniu się prawom i władzom przez Jej Majestat, ustanowionym przerwać wszystkie kontakty z tymi moimi krajanami Francuzami, którzy podporządkowują się obecnemu szaleńczemu rządow'i i do póty ich nie utrzymywać, dopóki wraz z przywróceniem we Francji prawowitej władzy, spokoju i porządku nie nastąpi zezwolenie Jej Cesarskiej Mości. W wypadku postępków moich, które sprzeciwiałyby się temu, co wyżej powiedziano, spotkają mnie w życiu doczesnym kary prze widziane prawem, zaś w przyszłym - sąd boski. Kończąc tę przysię gę całuję krzyż i słowa Zbawcy mego. Amen”13. W obliczu wydarzeń rewolucyjnych nawet stale intrygująca prze ciw Rosji Anglia okazała się dobrym partnerem i wygodnym sprzymie rzeńcem. Kiedy w lutymi 1793 r. Konwent wypowiedział wojnę Anglii, Katarzyna szybko doprowadziła do zawarcia angielsko-rosyjskiego so juszu wojskowego wymierzonego przeciw Francji. M.in. wspólnie ogłaszano blokadę ekonomiczną oraz zobowiązywano się do niezawierania separatystycznego pokoju. Wkrótce potem carowa podpisała notę skierowaną do rządu angielskiego zawierającą projekt bezpośredniego udziału wojsk ro syjskich w wojnie przeciw Francji. Korpus rosyjski miał liczyć 5 -6 tys. 300
ludzi. Anglia winna była go przewieźć swymi okrętami do miejsca, gdzie okazałby się potrzebny oraz przeznaczyć na jego utrzymanie 600 tys. funtów szterlingów. Do noty dołączono opracowany w Rosji plan działań wojskowych. Trasa korpusu prowadziła z Gdańska na wyspę Jersey, gdzie zostałby połączony z siłami francuskich emigran tów i oddany pod rozkazy lir. d’Artois. Desant wylądowałby na ziemi francuskiej, między Bretanią a Normandią. Wszystkie wydatki zwią zane z prowadzeniem działań wojennych miała pokryć Anglia, a po pokonaniu wojsk rewolucyjnych i zawarciu pokoju Francuzi winni byli zwrócić poniesione przez nią koszty. Katarzyna przewidywała, że Anglia może sprzeciwić się subsy diowaniu wojsk rosyjskich wychodząc z założenia, że Rosja otrzymała w' ostatnim czasie całkiem niezłe wynagrodzenie za swoje poczynania w postaci znacznej części Polski. Gdyby poseł rosyjski w Londynie Woroncow spotkał się z takim zarzutem, miał odpowiedzieć, że Rosja ponosi konsekwencje blokady wybrzeży francuskich, którą sama roz poczęła i zaproponowała. Carowa godziła się zresztą na zmniejszenie subsydiów angielskich z 600 do 400 tys. funtów' szterlingów. Pomysł był sprytny. Przewidywał główny udział Rosji w najważ niejszych operacjach na kontynencie. Gwarantował faktyczne kiero wanie nimi, chociaż pod obcymi - francuskimi - sztandarami. Miało to również swoje korzystne strony, np. wykluczało oskarżenie o agre sję. Po pomyślnym zakończeniu działań wojennych Anglia, która miała odgrywać tylko rolę bankiera, byłaby zmuszona egzekwować swoje pretensje od Francji, a więc natychmiast wypadłaby z nią w poważny konflikt. Można przypuszczać, że Katarzyna zasmakowawszy już w roli mediatorki i teraz chętnie wykorzystałaby nadarzającą się okazję. Kto wie zresztą, czy nie chciała jej sama stworzyć? Anglia przedstawiła swoje, całkowicie odmienne od rosyjskich, propozycje. Do ugody nie doszło, ale Katarzynie udało się przeforso wać włączenie do koalicji antyfrancuskiej: Sardynii, Hiszpanii, Prus, Austrii oraz Królestwa Neapolu. Państwa te podpisały z Anglią iden tyczne układy sojusznicze, jak uczyniła to w marcu Rosja. Carowa nie potrafiła jednak usunąć nieufności sojuszników względem siebie. W 31. rocznicę wstąpienia na tron żaliła się Grimmowi: „Ani w Anglii, ani gdziekolwiek indziej nie chcą, by skończyło się zamieszanie, a zarazem żalą się na ponoszone przez siebie po 301
dwójne i potrójne wydatki. Dzieje się tak, gdyż nie podjęto kroków, jakie by natychmiast zlikwidowały wszelkie zło. Wskutek przeci wieństw poglądów i dążności wytworzyła się dziwna mieszanka po lityczna: widzicie, jakie stąd mamy żałosne następstwa. Wszyscy pragną pokoju, ale nie ma z kim pertraktować i nic się nie robi, aby ten cel osiągnąć. Przeciwnie. Sądząc z tego, co się aktualnie dzieje, prawdo podobnie nie będzie końca tej wojnie”14. W tym samym czasie w kanale La Manche i na Bałtyku grasowa ła z jej rozkazu eskadra rosyjskich okrętów' wojennych siłą wymusza jących stosowanie blokady gospodarczej wybrzeży i portów francu skich. W skład grupy okrętów dowodzonych przez adm. Cziczagowa wchodziło osiem 100-działowych, jedenaście 74-działowych, siedem 66-działowych oraz dziewięć fregat i sześć kutrów. Kadra oficerska składała się z 8 admirałów, 26 kapitanów, 13 kapitanów leutnantów' i 2 poruczników. Bezpardonowe akcje Cziczagowa, wyraźnie kłócące się z ustanowioną niedawno „zbrojną neutralnością", wywołały ofi cjalny protest Szwecji, który - poza uprzejmym przyjęciem noty w' Pe tersburgu - nie spowodował zaniechania działalności przez mary narkę rosyjską. Kiedy i druga koalicja antyfrancuska poniosła porażkę, zażąda no stanowczo bezpośredniego udziału Rosji w działaniach wojennych na lądzie, w jego braku upatrując m.in. przyczyny przegranej. Prusy zażądały kolejnego rozbioru Polski, grożąc w razie nieuwzględnienia tego postulatu opuszczeniem szeregów koalicji. Nie widziały sensu w wojnie, która nie miała im przynieść żadnych nabytków terytorial nych. Propozycjom pruskim sprzeciwiały się zarówno Austria jak i Ro sja, przewidując, że nawet ich zadośćuczynienie nie utrzyma Fryde ryka Wilhelma II w szeregach koalicji, a przyczyni się niepotrzebnie do jego wzmocnienia. Stanowisko ich uległo zmianie z chwilą wybuchu powstania na terenie Polski. Widmo rewolucji francuskiej stanęło na samych granicach Ro sji. Przerażona Katarzyna pisała do Suworow'a na przełomie kwietnia i maja 1794 r.: „Hrabio Aleksandrze Wasiljewiczu! Znany wam z pewnością bun townik Kościuszko, podburzywszy Polskę, w swych kontaktach z po 302
tworami rządzącymi Francją zamierza wszędzie rozsiewać bunt na złość Rosji”15. Dążenie narodu do odzyskania pełnej niepodległości i suwe renności carowa uznała za bunt, do którego stłumienia posłała swoje najlepsze oddziały i najzdolniejszego dowódcę - Suworowa. Wojna z Polską była dla Katarzyny wojną przeciw rewolucyjnej Francji. W ukazie przesłanym Suworowowi do Polski pisała: „Monarchini rosyjska zmuszona była podnieść swój oręż we dług wszelkich obowiązujących praw dla pożytku Rosji, dla wybawie nia całej Północy od rozwiązłości francuskiej i ukrócenia podjudza nej przez potwory francuskie rozszalałej tłuszczy warszawskiej. Jak żeż było nie przerazić się, widząc buntownicze zamysły na wiślanych brzegach tam, gdzie w kolebce jeszcze umiejętność ludzkiego współ życia (!); Katarzyna byłaby winna przed potomnością, jeżeliby pozwo liła wzmocnić się buntownikom. Francuskie rozpasanie rozprzestrze niłoby się po Rosji i całej Północy”16. Powstanie kościuszkowskie mogło stać się rzeczywiście zarze wiem powszechnego buntu przeciw samowładztwu. W Petersburgu obawiano się, by wieści o Uniwersale połanieckim: zniesieniu pod daństwa chłopów i zakazie usuwania ich z uprawianej przez nich zie mi, nie przedostały się do imperium, gdyż grozić to mogło nowym powstaniem Pugaczowa. Po dwudziestu latach od chwili stłumienia buntu widmo pugaczowszczyzny pojawiło się znowu w Pałacu Zimo wym. Kościuszko, jak by chcąc potwierdzić obawy Katarzyny, wydał odezwę do żołnierzy rosyjskich (po polsku i po rosyjsku), stwierdza jąc w niej m.in.: „Żołnierze Rosjanie, z postaci człowieka za ludzi od nas znani, srogiej dzikich komendantów poddani władzy, znamy was za braci i litujemy się waszej doli, że wzdychając do wolności mieć i koszto wać jej pod barbarzyńskim rządem nie możecie... Wam, żołdaci zmu szonym do pełnienia zbrodni przeciw ludzkości i chrześcijaństwu przebaczy ludzkość Polaka, nie odmawiając żądającym schronienia i względów' na wolnej ziemi polskiej”17. Carow'a z kolei przemyśliw'ała o wywołaniu w' Polsce rozruchów chłopskich skierowanych przeciw szlachcie biorącej udział w' po wstaniu. Chłopi mieli, wedle zamysłu imperatorowej, wyłapywać powstańców, donosić o ruchach polskich oddziałków do sztabów 303
rosyjskich itp. 19 (30) kwietnia 1794 gen. Tutotmin otrzyma! oc) ca rowej instrukcję. „Włościanie mieszkający w granicach państwa naszego [chodziło o ziemie przyłączone do Rosji po drugim rozbiorze - W. S.|, zwłasz cza zaś nasi jednowiercy, Polaków panów swoich nienawidzą, jak tego już wiele faktów dowiodło. Dlatego nietrudno ich będzie mieć po naszej stronie, zachęcając ich protekcją naszą. Aby to łatwiej spełnić, z majątków wziętych w administrację rządową winni być usunięci dotychczasowi tych majątków administratorzy, dla nas zupełnie nie pewni, ponieważ mianowani przez Polaków, a zatem im przychylni ... O zbieranych dochodach podawać szczegółowe wiadomości, fol gując we wszystkim włościanom, aby ich ująć dla siebie celem wy niszczenia zdrajców i burzycieli porządku”18. Przeciwko powstańcom ruszyła także armia pruska, a Fryderyk Wilhelm nie zawahał się nawet przed ściągnięciem z frontu francu skiego 20 tys. żołnierzy. Austria zaprotestowała, nie chcąc sama dźwi gać ciężarów wojny, ale tym razem Katarzyna poparła króla pruskie go uważając, że skoro chce zniszczyć polskich „buntowników”, trud no go jeszcze nakłaniać do podejmowania innych wysiłków. Ostatnim epizodem powstania była rozpaczliwa obrona War szawy i rzeź Pragi. Pochłonęły one około 8 tys. zabitych i 10 tys. wzię tych do niewoli (w liczbach tych mieszczą się również ofiary spośród ludności cywilnej). Nie darmo wojskami carowej dowodził sam Suworow, autor słynnej Sztuki zwyciężania, której nauki wbijano żołnie rzom stale do głowy. „Nieprzyjaciel ucieka do miasta, obróćjego działa za nim, strzelaj mocno w ulice, bombarduj żywo: nie ma czasu za nim chodzić. Roz kaz - wchodź do miasta, rżnij nieprzyjaciela na ulicach, konnica rą bie; nie chodź do domów, bij na placach, szturmuj tam, gdzie zasiadł nieprzyjaciel, zajmuj plac, stawiaj wartę, rozstawiaj pikiety u bram, piwnic i m agazynów... Zdobycz jest święta: weźmiesz ob ó z-w szyst ko wasze, weźmiesz twierdzę - wszystko wasze. W Izmaile, prócz innych rzeczy, garściami dzielono złoto i srebro, tak było też w in nych miejscowościach. Bez rozkazu nie chodź za zdobyczą”19. Niestety, rozkaz wydano. Po stłumieniu powitania kościuszkowskiego i uwięzieniu jego przywódcy przez Rosjan, Prusacy - mimo żądań rosyjskich - nie za 304
mierzali wyprowadzić swych wojsk z Polski. Zaczęły się kolejne targi o Rzeczpospolitą, do których przyłączyła się wspierana przez Rosję Austria. W Katarzynie obudziło się teraz swoiste poczucie sprawie dliwości. Austria od początku występowała w koalicjach przeciw Fran cji i nie otrzymała dotąd żadnego wynagrodzenia za swoje starania! Dowiedziawszy się o takim stanowisku Petersburga Prusacy wykazali zwiększony apetyt, ale carowa nie chciała się z tym pogodzić. Uważa ła, że Fryderyk Wilhelm 11 otrzymał już zapłatę z góry, i to w takiej wysokości, jakiej nie wywalczyłby przez 10 lat nieprzerwanych, zwy cięskich działań wojennych. Wystarczyło poruszenie piórem, które skła dało podpis na traktacie rozbiorowym. Trzeba było jednak płacić. Przyszło to nawet łatwiej niż wysupłanie przed dwoma laty mi liona rubli w złocie dla hr. d’Artois wyruszającego do Anglii, by monto wać korpus ekspedycyjny. Wtedy jednak można było zainscenizować całe w'idowisko, połączone z poświęceniem i wręczeniem symbolicz nej szpady opatrzonej napisem „Z Bogiem za króla”.Teraz pertraktacje były zwyczajną schadzką grabieżców, chciw'ie targujących się i walczą cych o każdy, wydzierany sobie nawzajem, skrawek łupu. Najpierw Rosja porozumiała się z Austrią, starając się w ten sposób wymanewrować trzeciego z partnerów - Prusy. Te jednak szyb ko wycofały się z w'ojny przeciw Francji, zawarły z nią traktat pokojo wy i całkowicie zaangażowały się w rokowania rozbiorowa. Zakończo no je w październiku 1795 r., po miesiącu abdykowal król Stanisław August Poniatowski. Już w lutym zmuszony został do opuszczenia Warszawy i przeniesienia się do Grodna, a następnie po śmierci imperatorowej do Petersburga, gdzie w dwa lata po niej zakończył życie. Polskę wykreślano z map Europy. Katarzynę niepokoiły również wydarzenia rozgrywające się w jej własnym kraju. W 1789 r. wydana została anonimowo książka pt. Żywot Fiodora Wasiljewicza Uszakowa, a następnie w czasopiśmie „Gawę dziarz” („Sobiesiedujuszczij Grażdanin”) rozprawka pt. Dyskurs o tym, czym jest syn ojczyzny. W kręgach inteligencji petersburskiej m ówio no, że autorem obydwu prac jest Aleksander Radiszczew, wychowa nek Szkoły Paziów i stypendysta Katarzyny II, który na jej koszt wraz z jedenastoma innymi młodymi Rosjanami studiował prawo w Lip sku. Pierwsze prace Radiszczewa nie zwróciły jeszcze uwagi caro 305
wej, ale już przeraziły jego przyjaciół, którzy znaleźli w nich stwier dzenia, mogące sprowadzić na autora jak najgorsze konsekwencje. Ks. Daszkowa zwróciła się do swego brata Aleksandra Woroncowa, który opiekował się Radiszczewem: - Ta książka zawiera słowa i myśli dla naszych czasów niebez pieczne! Woroncow zlekceważył jednak ostrzeżenie siostry. Kiedy póź niej Radiszczew został aresztowany, Woroncow popadł w niełaskę i musiał opuścić na pewien czas Petersburg20. W tym czasie Radiszczew ukończył swoje nowe dzieło, któremu dał tytuł Podróż z Petersburga do Moskwy. Usiłował, bez skutku, uzyskać zezwolenie na druk od moskiewskiej cenzury. Wydostał je dopiero od petersburskiego policmajstra Rylejewa, który prawdopodobnie zmy lony tytułem myślał, że ma przed sobą jedną z prac podróżniczo-geograficznych, jakich wiele sprzedawano w stołecznych księgarniach. Drukarze moskiewscy odmówili jednak wydania książki. Uznali, po zapoznaniu się z jej treścią, że może przyczynić im sporo kłopotu. Radiszczew nie zrezygnował. Kupił na kredyt warsztat drukarski i po półrocznej pracy złożył i wydrukował (w maju 1790 r.) około 650 egzemplarzy Podróży. Do sprzedaży przekazał tylko 25 egzemplarzy dzieła, 7 rozdając przyjaciołom. W handlu znalazło się ponadto jesz cze 50 książek, skradzionych przez służbę w czasie drukowania. Wieść o książce w sposób niezwykle śmiały poruszającej najbo leśniejszą dla Rosji kwestię - położenie chłopów, rozeszła się błyska wicznie po stolicy. Autor otrzymywał wciąż nowe ostrzeżenia, radzące mu ukryć się przed gniewem władczyni. W efekcie nie tylko nie prze kazał do sprzedaży reszty nakładu, ale spalił go własnoręcznie. Po szczególne egzemplarze Podróży stały się prawdziwym rarytasem, za którego wypożyczenie płacono po 25 rubli za godzinę. Była to ogrom na suma. Wreszcie książka wypadła w ręce Katarzyny, która - wedle jej własnych słów - przeczytała ją od deski do deski. 26 czerwca (7 lipca) 1790 jej sekretarz Chrapowicki usłyszał uwagę imperatorowej: - To buntownik gorszy od Pugaczowa! Próżno byłoby szukać nazwiska autora na karcie tytułowej książ ki. Caryca jednak szybko doszła do tego, kto nim był. Do jej aparta mentów wezwano Woroncowa, o którym wiedziano, że opiekuje się Radiszczewem. Katarzyna nakazała mu przeprowadzić postępowa 306
nie wyjaśniające, dodając wskazówkę dla przesłuchującego i przesłu chiwanego: - Szczere wyznanie jest jedynym środkiem złagodzenia losu autora. Woroncow nie zdążył się jeszcze dokładnie zapoznać z treścią otrzymanego rozkazu, gdy decyzja została zmieniona. Otrzymał nowy list odwołujący poprzednie polecenie, gdyż „w sprawie tej wszczęto już formalne śledztwo”. 30 czerwca (11 lipca) Radiszczew został aresztowany i umiesz czony w twierdzy pietropawłowskiej. Śledztwo miał prowadzić oso biście Szeszkowski, który po latach uzyskał od Puszkina wymowne przezwisko „domowego kata Katarzyny". Przesłuchiwał niegdyś Pu gaczowa i miał duże doświadczenie w postępowaniu z „buntowni kami”. Wiedział, że w takich wypadkach nie musi przejmować się zaleceniami imperatorowej w sprawie niestosowania tortur. Radisz czew zemdlał na samą wiadomość o tym, kto będzie prowadził prze słuchania. Nie torturowano jednak przerażonego autora Podróży. Od mąk wykupiła go przyszła żona - Elżbieta Rubanowa, sprzedając wszystkie swoje kosztowności. Carowa nie tylko dokładnie przeczytała książkę, ale zarazem umieściła na niej swe uwagi, które miały w odpowiednim kierunku poprowadzić śledztwo i ewentualny proces. Katarzyna pisała między innymi: „Książkę wydrukowano w 1790 r. bez podpisu drukarni i bez odesłania się do zezwolenia cenzury na początku, tylko na końcu powiedziano «Za pozwoleniem Zarządu Porządku Publicznego». To albo kłamstwo, albo też niedbalstwo. Zamiary książki widoczne są na każdej stronicy; jej autor zara ził się i jest przepełniony błędami francuskimi; szuka i wynajduje wszędzie wszystko, co możliwe dla zmniejszenia szacunku dla wła dzy i władz, do wywołania wśród ludu niezadowolenia ze zwierzch ników i zwierzchności. To prawie martynista (od: Louis Claude de Saint-Martin, filozof, mistyk, przeciwnik encyklopedystów, wybitny działacz masonerii - W. S.J lub coś podobnego, ma sporą wiedzę i czytał wiele książek. Nastrojo ny jest ponuro i wszystko widzi w^iemnych, czarnych barwach, a co za tym idzie c z a r n o - ż ó ł t y c h jpoclkr. samej Katarzyny] ... 307
Powiedzcie autorowi, że czytałam jego książkę od deski do deski i zaczęłam nawet myśleć, że zrobiłam mu kiedyś jakąś krzywdę. Nie chciałabym go sądzić dopóty, dopóki nie wysłucham, chociaż on są dził carów nie wysłuchawszy ich uprzedniego usprawiedliwienia”21. Prócz tego Katarzyna poczyniła jeszcze szereg uwag szczegó łowych odnoszących się do poszczególnych stwierdzeń Podróży. Co tak zirytowało carową? W książce znalazło się sporo aluzji do osoby Katarzyny II, jej stylu rządów i rozwiązłości, której nie dało się ukryć przed oczami dworzan. Dostrzegł je również Potiomkin po przeczytaniu Podróży przysłanej mu przez carową. O obojgu pisał Radiszczew: „Odznaczenia wojskowe stały się nagrodą nie za odwagę, lecz za podłą służalczość. Widziałem przed sobą pewnego znakomitego w słowach dowódcę, którego wyróżniłem wyjątkowymi dowodami przychylności; widziałem teraz jasno, iż wszystkie jego znakomite zalety na tym jedynie polegały, że świadczył usługi swemu zwierzch nikowi w zaspokajaniu żądz”. Rysując dolę chłopa pańszczyźnianego autor zauważył, że jest on „martwy w'obec praw'a", zaraz jednak dodając: „Nie, nie, on żyje, on będzie żyl, jeśli zapragnie!” Katarzyna podkreśliła te słowa dopi sując od siebie: „godne uwagi i zaiste podburzające". Podobnie pod kreśliła stwierdzenie: „A powiedzcie, w czyjej głowie może być wńęcej niedorzeczności niż w cesarskiej?" i dodała: „Autor nie kocha monarchów i gdzie może pomniejszyć miłość i szacunek dla nich, tam się przyczepia z rzadko spotykaną odwagą”. Najważniejsze było jednak dla niej to, co trafnie określiła jako „pokładanie nadziei w buncie chłopów”.Jej zdanie na ten temat mie liśmy już okazję poznać, powtórzyła je raz jeszcze: „jest rzeczą bez sporną, że nie ma na całym świecie lepszej doli niż naszego chłopa u dobrego pana”22. Szeszkowski otrzymywał od carowej dyspozycje co do toku dochodzeń. Interesowało ją zwłaszcza, czy przez publiczne zapre zentowanie swoich poglądów Radiszczew' nie zamierzał pozyskać sobie zwolenników, czy nie świadczyło to nawet o już istniejącym spisku przeciw monarchii na wzór rewolucji francuskiej? Pisała do Szeszkowskiego: „Wydaje się prawdopodobne, że siebie wyznaczył jako tego, który książką czy w inny jakiś sposób berła z rąk monar 308
chów' wytrąci; ale że sam wykonać tego nie zdołał, a są już ślady, iż miał kilku wspólników, trzeba go przeto wybadać co do jego praw dziwego zamiaru i powiedzieć mu, by napisał sam - jako, że twier dzi, że prawdę kocha - jak się rzecz miała; jeśli zaś nie napisze praw'dy, zmusi mnie do poszukania dowodów i w ten sposób jego sprawa stanie się gorsza niż była”. Radiszczew zachował się jednak bardzo dzielnie i wprawdzie, ulegając presji straszliwego Szeszkowskiego, wyparł się swoich po glądów, ale nie wymienił żadnego nazwiska, cały ciężar oskarżenia biorąc na siebie. Dla nikogo przecież nie ulegało wątpliwości, że książ kę napisał sam, lecz że wiele z przedstawionych w niej spostrzeżeń i postulatów musiał nie raz dyskutować w gronie przyjaciół. Po dwóch tygodniach sprawa Radiszczewa została przez Ka tarzynę przekazana sądowi wraz z oskarżeniem o wydanie książki „pełnej wielce szkodliwych myśli naruszających lad społeczny, osła biających należny władzom szacunek, zmierzających do tego, żeby wzbudzić w narodzie gniew przeciw zwierzchnikom i zwierzchno ści, a wreszcie pełnej wyrażeń uchybiających majestatowi i władzy cesarskiej”23. Wyrok na chwalcę Mirabeau, który wtedy był już dla Katarzyny niebezpieczniejszy niż Pugaczow (chociaż wcześniej nie miała nic przeciwko temu, byjej poseł znosił się z nim w Paryżu), stanowił prze strogę dla wszystkich rewolucjonistów. Radiszczewa skazano na śmierć przez ścięcie. Katarzyna zamieniła mu karę śmierci na dziesię cioletnie zesłanie na Syberii. Miejsce, w którym miat przebywać Ra diszczew, znajdowało się w odległości siedmiu i pól tysiąca kilome trów od Petersburga. Podróż do Ilimska, gdyż tam właśnie zesłano nieszczęsnego autora, trwała rok i cztery miesiące. Prawdopodobnie Radiszczew nie przeżyłby tej drogi, gdyby nie opieka, jaką roztoczył nad nim Aleksander Woroncow, wyjednując u Katarzyny zezwolenie na zdjęcie kajdan, w które był zakuty więzień. Jednocześnie powia domi! gubernatorów guberni, przez które przejeżdżała kibitka z ze słańcem, że okazane Radiszczewowi usługi „uważać będzie za jemu osobiście wyświadczoną uprzejmość”. Z zesłania Radiszczew powrócił dopiero po śmierci Katarzyny, ale całkowite jego ułaskawienie nastąpiło dopiero w 1801 r., po za machu na cara Pawła i wstąpieniu na tron Aleksandra I. Znajdując się 309
w stanie depresji psychicznej popełni} samobójstwo w następnym roku, wypijając szklankę kwasu azotowego. Absolutyzm triumfował. Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli rosyjskiego Oświecenia został zaszczuty na śmierć. Rozwiązłość carowej rzucała się coraz bardziej w oczy. Kiedyś można było ją tłumaczyć młodością, temperamentem, brakiem męża, wreszcie moralnością epoki, w której żyła. Teraz nie znajdowano nic na jej usprawiedliwienie. Miała przeszło sześćdziesiąt lat. Na twarzy występowały coraz liczniejsze zmarszczki, skóra zatraciła swoją dawną jędrność i nawet schlebiający modelowi malarze nie mogli całkowi cie ukryć tego zniszczenia, jakie poczynił czas w organizmie imperatorowej. Poza tym była poważnie chora. Nadal przecież pozowała na swawolną, rozdokazywaną dziewczynkę stale zmieniającą partnerów. Budziło to już nie wesołość, lecz grozę. Znalazło się jednak wielu, którzy chętnie przymykali oczy na fizyczne niedoskonałości koronowanej kochanki wiedząc, że za do brze sprawowaną służbę zostaną sowicie wynagrodzeni. Byli i tacy, którzy nawet w gorszącej rozwiązłości umieli doszu kać się cech pozytywnych. Kiedy jeden z ostatnich faworytów Mamonow został wysłany przez carową do Moskwy i zmuszony do wzię cia ślubu z frejliną, którą uwiódł, hr. Segur napisał do hr. Montmorin: „Można zamknąć oczy na błędy kobiety, która była wielkim czło wiekiem, skoro okazuje ona tyle panowania nad sobą i nawet nad swoimi słabostkami, tyle miłosierdzia i wspaniałości. Rzadka to rzecz spotkać połączenie władzy absolutnej, zazdrości i umiarkowania, a ta ki charakter potępiony może być chyba tylko przez człowieka bez serca lub władcę bez słabości”24. W dniu wyrzucenia Mamonowa z pałacu wartą dowodził oficer gwardii Platon Zubow. Potiomkin znajdował się na południu kraju, dowodzącwojskami walczącymi przeciw Turkom. Jego osobiści wro gowie postanowili wykorzystać tę nieobecność, aby podkopać zaufa nie, jakim się cieszył u imperatorowej. Chcieli udowodnić, że nie jest człowiekiem niezastąpionym. Wiedzieli poza tym, że Potiomkin nie spisał się jako dowódca i Katarzyna ma z nim sporo kłopotu. Okazja była doskonała. Nie mieli niestety nikogo na podorędziu, kogo mogliby przed 310
stawić na miejsce Mamonowa, wobec czego zaprezentowali carowej dowódcę warty. Miał wówczas 22 lata, nie odznaczał się męską po stawą i był niezbyt urodziwy. Mimo to Katarzyna przystała na niego. Wiadomo było, że nowy' faworyt nie grzeszy rozumem, co przy imieniu Platon, takim jak słynnego filozofa greckiego, dawało nieza mierzony efekt komiczny. Powiadano więc, że u schyłku swego życia carowa postanowiła odcłać się uprawianiu „miłości platonicznej”. Nie doceniono jednak ambicji i sprytu młodego oficera gwar dii, który błyskawicznie zdobył ogromny wpływ na monarchinię. De cydował niemal o wszystkim, szczególnie wiele uwagi poświęcając sprawom zagranicznym. Przepadał za drogimi kamieniami. Pysznił się swoim uprzywilejowanym stanowiskiem i umacniał je, wciągając do organizowanych orgii swojego brata Waleriana. W kieszeniach kamizelki nosił diamenty. Podczas rozmowy lubił je wyciągać i prze sypywać z ręki do ręki obserwując, jak mienią się i skrzą w promie niach światła. Potem wrzucał je niedbale z powrotem do kieszeni. Imperatorowa podarowała mu medalion ze swym portretem, cały bogato wysadzany brylantami znacznej wielkości. Podobieństwo było uchwycone bardzo trafnie, chociaż malarz - jak zazwyczaj czy niono pod koniec panowania Katarzyny - pochlebił modelowi, ujmu jąc mu lat. Zubow zawsze nosił ten medalion demonstracyjnie na piersiach. O ostatnim faworycie carowej pisał Masson, autor dzieła o ro syjskim dworze: „Mówił dość dobrze po francusku, miał jaką taką edukację, odznaczał się usposobieniem grzecznym i przystępnym, czasem potrafił powiedzieć coś o literaturze czy zabawić się muzyką. Był wzrostu średniego, lecz zwinny, nerwowy' i dobrej postawy, miał czoło wysokie i uduchowione, piękne oczy; twarz jego nie miała jesz cze tego wyrazu skwaszonego, chłodnego i próżnego, który widzia no w niej później”. Inny z współczesnych Ztibowowi, Suw'orow, po mianowaniu faworyta przez Katarzynę dowódcą floty czarnomorskiej, jednym zdaniem skwitował jego działalność na tym stanowisku: „Flotę zgnoił i ludzi wymorzył”. Faworyt umiał zakręcić się koło własnych interesów. Został generałem gubernatorem guberni noworosyjskiej, niejako przejmując spadek po Potiomkinie. Wraz z bratem otrzymali prezenty szacowane na trzy i pół miliona rubli, a cesarz austriacki Franciszek II nadał im tytuły książęce. Posypały się znowu wszystkie 311
możliwe odznaczenia: Order Św. Andrzeja, Aleksandra Newskiego, Orła Białego, Orła Czarnego i Św. Anny. Ranga generalska dla oby dwu Zubowów była zwyczajowo związana z urzędem, jaki sprawo wali. Za udział w rozbiorach Rzeczypospolitej otrzymali ogromne do bra w Rosji i Polsce. Rola ich miała sięgnąć także poza śmierć Katarzyny. Katarzyna nałożyła na ich barki obowiązek osadzenia na tronie nie jej syna, Paw ła, lecz ukochanego wnuka, Aleksandra. Nie udało im się jednak prze prowadzić tego zamiaru. Po wstąpieniu Pawła na tron zostali całkowi cie odsunięci od wpływu na rządy państwa. Wraz z innymi przedstawi cielami arystokracji rosyjskiej potrafili jednak zmontować poważną grupę opozycji dworskiej i doprowadzić do zamordowania cara. Alek sander zasiadł więc na tronie tylko z pięcioletnim opóźnieniem. O starej cesarzowej krążyły wieści, że nie zadowalają jej już igrasz ki miłosne z jednym tylko faworytem, że sekundują mu w tym dzielnie jego brat oraz przyjaciel Sałtykow. Do rozpustnych zabaw miano za praszać pewne wybrane damy dworu. Nienasycona carowa pod koniec życia miała podobno również próbować miłości lesbijskiej. Atmosfera panująca na dworze była coraz gorsza, chociaż ofi cjalnie nie wolno było czynić żadnych nieprzystojnych gestów ani używać nieparlamentarnych wyrażeń. Źle było widziane nawet tro chę tylko swobodniejsze zachowanie. Dwulicowość, pruderia kryją ca powszechne rozpasanie rzucały się w oczy każdemu, kto przyby wał do Petersburga. W 1793 r. odbyły się tutaj uroczystości związane z małżeństwem wnuka, Aleksandra. Katarzyna chciała jak najdłużej kierować jego lo sem i ona też wybrała mu małżonkę. Została nią Luiza Maria Augu sta, córka margrabiego badeńskiego, która po przejściu na prawosła wie przybrała imię Elżbiety Aleksiejewny. W chwili ślubu miała zaled wie 14 lat, a jej małżonek był od niej o dwa lata starszy. Stara carowa zorganizowała więc życie całemu swojemu oto czeniu. Pozostało jeszcze zorganizować życie Europie, ale do tego trzeba było rozprawić się z Francją. Zaczęła więc montować nową koalicję, której podporą stać się miała Anglia. Na wiosnę 1795 r. za warto sojusz rosyjsko-angielski, na którego podstawie Rosja zobo wiązywała się do wystawienia korpusu ekspedycyjnego, a Anglia do 312
użycia swej floty. Co ważniejsze, Anglia uznała nowe zdobycze rosyj skie uzyskane w Turcji i w Polsce. We wrześniu Austria dołączyła się do układu angielsko-rosyjskiego. Prusy złączone z Rosją grabieżą Rzeczypospolitej nie intrygowały już przeciw niej tak zajadle, jak poprzednio. We wrześniu 1796 r. Katarzyna wydała jeden z ostatnich dekre tów swego życia. Wprowadzono poważne ograniczenia działalności edytorskiej. W Moskwie i Petersburgu ustanawiano urzędy cenzor skie dla książek wydawanych w kraju, zaś w Rydze i Odessie dla spro wadzanych z zagranicy. Zabraniano otwierania prywatnych drukarni. Wprowadzano cenzurę pocztową dla wszystkich czasopism zagra nicznych. Imperatorowa zamierzała teraz nie tylko wystąpić w roli orga nizatora wyprawy przeciw Francji, ale postanowiła sama wziąć udział w jednej z nich. Do ekspedycji zaczęto przygotowywać 60-tysięczny korpus pod dowództwem Suworowa. Ogłoszony został dodatkowy pobór rekruta. Zmontowanie nowej koalicji antyfrancuskiej przychodziło jed nak z ogromną trudnością. Z zaproszenia Katarzyny nie chciały sko rzystać i kolejno odmawiały: Szwecja, Dania, Hiszpania i Prusy. Da nia uznała nawet republikę francuską. Zdziwiona i trochę wystraszo na carowa nie dała się przecież odwieść od swego zamiaru. Uznała, że wystarczy jej sił, by walczyć jednocześnie na kilku frontach: prze ciw Francji, Prusom zamierzającym znowu ubić jakiś korzystny in teres, a także Turcji podnoszącej głowę po ostatniej klęsce zadanej jej przez Rosję. Przeciwnicy imperatorowej znali dobrze jej upór. Ona sama nie mogła tylko zrozumieć, dlaczego monarchowie ociągają się z wystą pieniem przeciw królobójcom? 20 (31) października 1796 napisała do Grimma jeden ze swych ostatnich listów w życiu: „Król pruski zbroi się przeciw mnie ... Okazał się najpokorniej szym sługą wściekłych złoczyńców, którzy zamierzają go zgubić. Je śli te zbrojenia mają mnie powstrzymać przed wydaniem rozkazu do wymarszu mym wojskom pod dowództwem feldmarszałka Suworo wa, to poważnie się myli. Ja i tak będę bez żadnego wyjątku bez pieczna ze wszystkich stron”25. Nie doczekała się wymarszu korpusu Suworowa. Udało się jej 313
tylko doprowadzić do uznania przez Anglię i Austrię hr. Prowansji za prawowitego króla Francji, Ludwika XVIII. W środę, 5 (16) listopada 1796, Katarzyna II obudziła się jak codziennie o szóstej rano. Wypiła filiżankę kawy i pracowała aż do dziewiątej. Po pół godzinie kamerdyner Zachar Zotow znalazł ją le żącą nieprzytomną w ubikacji. Z trudem przeniesiono ją na łóżko. Wezwano lekarzy, którzy puścili jej krew, zastosowali środki wymiot ne nie powodując tym jednak żadnego polepszenia. Zorientowano się, że nadszedł kres życia monarchini. Zaczęła rzęzić, a na ustach pojawiła się piana. O czwartej po południu dokonano ostatniego namaszczenia. Wieczorem przybył z Gatczyny wielki książę Paweł wraz z żoną. Spędził całą noc przy łożu umierającej matki. Następnego dnia rano lekarze oświadczyli, że nie ma już żad nej nadziei na utrzymanie imperatorowej przy życiu. Paweł w obec ności swych synów: Aleksandra i Konstantego, oraz kamerdynera Tulpina i Platona Zubowa rozkazał opieczętować wszystkie prywatne i służbowe papiery Katarzyny. Zamknięto je następnie w gabinecie cesarzowej, a klucz od niego przekazano Pawłowi. W ten sposób udało mu się przejąć inicjatywę i zaskoczyć Zubowów, zamierzających zgodnie z wolą Katarzyny - odsunąć Pawła od tronu. Agonia trwała dalej. Cesarzowa wyglądała strasznie. Co pewien czas wymiotowała, rzęziła i jęczała. Z trudem, chociaż nie bez współ czucia, patrzył na jej męczarnie Paweł. Zmarła po 36 godzinach nieprzerwanych cierpień w czwartek 6 (17) listopada o godz. 9.45 wieczorem. W oficjalnym komunikacie Kancelarii Spraw Ceremonialnych podano, że imperatorowa przeżyła 67 lat, 6 miesięcy i 15 dni. Przy czyną śmierci był wylew krwi do mózgu połączony z jednoczesnym pęknięciem woreczka żółciowego.
przyjechała wraz z matką do Rosji, by zrobić tutaj karierę. Niewielu dworzan i urzędników przypominało sobie, jak wspaniałe projekty zmierzające do oświecenia państwa i jego unowocześnienia roiły się w głowie księżniczki, a potem młodej cesarzowej. Pamiętano natomiast to, co zaciążyło nad jej panowaniem: bez pardonową walkę ze wszystkim, co nowe, śmiałe i rewolucyjne, oraz rozwiązłość, jakiej nie pohamował podeszły wiek. Jej własny syn postarał się przecież, by szybko zaczęto żałować czasów carycy Katarzyny II, gdyż swoim postępowaniem, brutalno ścią, gruboskórnością i bezmyślnością zraził niemal natychmiast wszystkich na dworze. Były to już przecież zupełnie inne czasy.
Kiedy na złość zmarłej matce Paweł chował ją wraz z ekshumo wanym i koronowanym po śmierci Piotrem III, jej mężem, którego śmierci była bezpośrednią przyczyną, chowano z nią całą epokę w dziejach imperium rosyjskiego. Nie pamiętano już małej, wystraszonej Zofii, która przed laty 314
315
Posłowie
Podkreślaliśmy na wstępie, że bohaterka naszej książki cie szyła się - i cieszy nadal - ogromną popularnością i zainteresowa niem historyków, pisarzy i dramaturgów. Zestawiony w ostatnich la tach XIX w. przez W. Bilbasowa wykaz obcych, nierosyjskich dzieł poświęconych Katarzynie II, opublikowanych w latach 1774-1896, objął 1281 pozycji (W.A. Bil basów, Obzor inostrannych soczinienij o Jekatierinie II, cz. I (1744-1796), cz. II (1796-1896), Berlin 1896. W okresie tym dominowała biografistyka znajdująca się pod wpływem dwóch prac wydanych w Paryżu na początku XIX stulecia. Pierwsza z nich była dziełem J.H. Castćry, dyplomaty w służbie Lu dwika XV. Castéra przebywał przez pewien czas w Petersburgu. O Ka tarzynie zaczął pisaćjeszcze za jej życia i wkrótce po śmierci carowej opublikował Życie Katarzyny II (J.H. Castéra, Vie de Catherine II, impéra trice de Russie, t. 1-2, Paris 1797), a następnie, po dwóch latach pracy w archiwum francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych, wydał Histoire de Catherine II, impératrice de Russie (t. 1-4, Paris 1800), książkę będącą poprawioną i znacznie rozszerzoną edycją poprzedniego dzie ła. Niemal natychmiast po ukazaniu się wydania francuskiego prze tłumaczono ją na angielski, niemiecki, holenderski i duński. W tym samym czasie ukazały się pamiętniki Ch.F. Massona (Ch.F. Masson, Mémoires secrets sur la Russie et particulièrement sur la fin du régne de Catherine II..., t. 1-3, Paris 1800-1802), Francuza urodzonego w' Szwaj carii, który przez dziesięć lat (1786-1796) znajdował się w służbie rosyjskiej, rozpoczynając karierę od skromnego stanowiska nauczy ciela w Korpusie Artyleryjskim. Pod koniec swego pobytu w Rosji 316
znalazł się na dworze carowej, po której śmierci został wydalony z gra nic imperium przez Pawła I. Wydane w następnych kilku dziesięcioleciach prace opierały się głównie na wspomnianych dwóch dziełach, uzupełnionych o wspomnie nia dyplomatów zagranicznych: Rulhiere’a, Segura i in. Dopiero podję te w' drugiej połowie XIX w. starania rosyjskich historyków o edycję źródeł do dziejów Rosji spowodowały poważne rozszerzenie bazy materiałowej, z której korzystano przy opisywaniu panowania Kata rzyny 11. Hercen wydal na emigracji wspomnienia samej carowej, uka zały się pamiętniki ks. Daszkowej, rozpoczęto publikację wielotomo wego Sbomika Impercitoiskogo Russkogo Istoriczeskogo 0bszczestv>'a, wresz cie S.M. Sołowjew zaczął wydawać swoją pomnikową 29-tomową Historię Rosji, opartą głównie na nie znanych dotychczas materiałach źródło wych. Objął nią także panowanie Katarzyny II po 1774 r. (S.M. Sołow jew, Istorija Rossji s driewniejszich wriemien, t. 26-29, Moskwa 1876— 1879; reedycja: Moskwa 1965-1966). Także wówczas ukazała się Siemiewskiego Historia chłopów... (W.l. Sjemiewski, Kńestjanie w carstwowanije impieratricyJekatieriny II, t. 1-2, Sankt Pietierburg 1881) oraz Brikniera, Historia Katarzyny II, ze względu na cenzurę wydana po raz pierwszy w Berlinie, a następnie - z pewnymi zmianami - po rosyjsku w Peters burgu (A. Bruckner, Kcitharina die Zweile, Bd. 1-5, Berlin 1883; A.G. Briknier, Istorija Jekatieriny U, t. 1-3, Sankt Pietierburg 1885). Fragmentem, wszakże nader istotnym, dziejów rosyjskiej polityki zagranicznej w drugiej połowie XVIII w. zajął się N. Czeczulin (N.D. Czeczulin, Wnieszniaja politika Rossji w naczcile carslwowania Jekatieriny II. 17621774, Sankt Pietierburg 1896). Najobszerniejsza z interesujących nas prac należy do W. Bilba sowa. Oparł się on na wszystkich koniecznych edycjach źródłowych oraz dokumentach zgromadzonych w licznych archiwach europej skich. Dzieje swej bohaterki opisał poczynając od jej urodzenia. Nie udało mu się jednak ich zakończyć i doprowadził je zaledwie do po łowy lat sześćdziesiątych XVIII w. (W.A. Bilbasow, Istorija Jekatieriny Wtoroj, t. 1-2, 12, Sankt Pietierburg-Berlin 1890-1896). Nie ulega jednak wątpliwości, że nikt po nim nie zgromadził takiego bogactwa faktów i nie przeprowadził tak drobiazgowych studiów jak on, a wszy scy jego następcy słusznie uznali dzieło Bilbasowa za znakomity prze wodnik po skomplikowanej historii tycia Katarzyny II. 317
Całkowicie odmienną metoclę pracy zastosował Polak K. Waliszewski, stwarzając - na podstawie ustalonych przez innych badaczy faktów-wielki esej historyczny, napisany żywo i barwnie, posiadający wszakże niewielką wartość naukową (K. Waliszewski, Le roman d’une impératrice. Catherine II de Russie, Paris 1893; tłum. polskie; Katarzyna II, Poznań 1929). Autorem eseju poświęconego Katarzynie II był również znako mity historyk rosyjski W.O. Kluczewski. Praca ta została wydana w zbio rowej edycji jego dzieł (W.O. Kluczewski, Impieratricajekatierina II (17291796) w: Soczinienija, t. 5, Moskwa 1958, s. 309-371). Przez długie lata autorzy ci nie znaleźli niestety godnych na stępców ani w kraju, ani też za granicą. Historiografia radziecka po siada ogromne osiągnięcia w nowym spojrzeniu na dzieje ojczystego kraju (w drugiej połowie XVIII w.), wyjaśniła znaczną liczbę ważnych faktów z zakresu historii polityki wewnętrznej i zagranicznej, histo rii gospodarczej, społecznej i kultury tego okresu, nie zdobyła się jednak wciąż jeszcze na nową syntezę panowania Katarzyny II, poza półpodręcznikowymi opracowaniami (Oczerki istorii SSSR. Pieriod feodalizma. Rossija wo wtoroj pofowinie XVIII w., Moskwa 1956; Islorija SSSR s driewniejszich wriemien do naszich dniej, t. 3, Moskwa 1967) oraz monografiami wybranych problemów (np.: N.Ł Rubinsztiejn, Sjelskoje choziajstwo Rossji wo wtoroj pofowinie XVIII w. (istoriko-ekonomiczeskij oczerk), Moskwa 1957; M.T. Bielawski, Kriestjanskij wopros w Rossji nakanunie wosstanija Je.l. Pugaczewa (formirowanije antikriepostniczeskoj myśli), Moskwa 1965; Je.l. Drużinina, Kiuczuk-kajnardżijskij mir, Moskw'a 1955; K.Je. Dżedżuła, Rossija i wielikaja francuzskaja burżuaznaja ńewolucija końca XVIII wieka, Kiew 1972; D. Błagoj, Istorija russkoj litieratury XVIII wieka, Moskwa 1955 - tłum. polskie; Historia literatury rosyjskiej XVIII wieku, Warszawa 1955). Jak dotychczas dla polskiej nauki historycznej wspomniana już książka K. Waliszewskiego pozostawała wciąż jedyną rodzimą, ob szerniejszą pozycją poświęconą Katarzynie II. Natomiast w krajach zachodnich ukazało się w ostatnich dzie sięcioleciach kilkanaście monografii i zbiorów prac traktujących o imperatorowej. Wymienić z nich należy szczególnie książki O. Hoetzscha, G. Scott Thompson, H. von Rimschy oraz specjalny numer „Canadian Slavic Studies” (O. Hoetzsch, Katharina die Zweite von Rujlland, Berlin 318
1940; G. Scott Thompson, Catherine the Creat and the Expansion of Rus sin, London 1947; H. von Rimscha, Katharina II. Von der preußischen Generalstochter zur Kaiserin von Rußland, Göttingen-Berlin-Frankfurt 1961; Canadian Slavic Studies, Special Issue: The Reign of Catherine II, vol. 4, nr 3, Montreal 1970). Czytelnik chcący rozszerzyć swoje wiadomości o opisywanej postaci i współczesnych jej czasach trafi bez trudu, korzystając z po danych na tym miejscu wskazówek, do odpowiednich edycji źródło wych i monografii specjalistycznych.
Uproszczona tablica genealogiczna ukazująca powiązania rodzinne panujących w Holsztynie, Szwecji i Rosji
CHRYSTIAN ALBRECHT
KAROL X I
ALEKSY MICHAJŁOWICZ
ks. h olsztyński
kr. Szw ecji
cer R osji ( 1 6 4 5 - 1 6 7 6 )
t 1694
(1 6 6 0 -1 6 9 7 )
t 1676
1 1697
_J ___ IWAN V
CHRYSTIAN AUGUST
FRYDERYK IV
JADW IGA
K AROL XII
PIOTR I
hp Lubeki
ks. holsztyń sk i
1 1708
kr. S zw ecji
car R o g i
ca r R o sji
t 1726
1 1702
(1 6 9 7 -1 7 1 8 )
(1 6 8 2 -1 7 2 1 )
(1 6 8 2 1696)
ce s. R osji
1 1696
1 1718
( 1 7 2 1 -1 7 2 5 ) 1 1725
KAROL
ADOLF FRYDERYK
JOANNA ELŻBIETA
JERZY AUGUST
KAROL FRYDERYK
ANNA
ELŻBIETA
KATARZYNA
ANNA
(za r ę c z o n y z E lżb ietą I
kr. S z w ecji
1 1760
bp Lubeki
ks. h olsztyński
t 1728
cc s. R osji
1 1733
ccs». Kusji
(1 7 5 1
cc s. R osji)
1771)
1 1739
X C H R Y S T IA N A U G U S T
1 1771
t 1727
ks. Anhalt-Zcrbst
(1 7 4 1 -1 7 6 2 )
(1 7 1 0 1 /4 0 )
1 1762
| 1740
(sŁ s t 2 5 X II 1761)
t 1747
ELŻBIETA
kr S zw ecji
ZOFIA FRYDERYKA póżn. KATARZYNA n
KAROL PIOTR ULRYK
kr. S zw ecji
ks. holsztyński
i q t K m ji
(1 7 7 1 -1 7 9 2 )
(1 8 0 9 1818)
cc s. R osji
póżn. P IO T R m
jako: A nna 1 1’ujm lilmvna
t 1792
t 1818
(1 7 6 2 1796)
cc s. R osji (1 7 6 2 )
(1 7 4 0 I M I )
1 1796
t 1762
| 1746
gu staw
m
KAROL X m
GUSTAW IV ADOLF kr, Szwecji
PAWEŁ I
IWAN VI
c c s R osji
c e s . R osji
(1 7 9 2 1809)
( 1 7 9 6 -1 8 0 1 )
(1 7 4 0 1741)
1 1837
1 1801
t 1764
W g : W. Dworzaczek, Genealogia , W arszaw a 1959, oraz H. von Rim scha, Katharina II, G öU in gcn -B erlin -Fran furt 1961.
Rosja w latach 1762-1796
Przypisy
I. Księżniczka ' Mémoires (te l’impératrice Catherine II. Écrits par elle-même, et précédés d'une préface par A. Herzen, Londres 1859 (dalej: Mémoires), s. 1. Polski przekład pamiętni ków Katarzyny II, dokonany przez S. M ilkow skiego, jest bardzo niedoskonały (/’
miętniki cesarzowej Katarzyny II..., Gródek 1886). 2 Osmnadcatyj wiek, kn. I, M o sk w a 1868, s. 8. 3 Cyt. za: W A Bilbasow, Istorija Jekatieriny Wtaivj, 1 .1, Berlin 1900 (dalej: liilbasow), s. 18-21. 4 Politisclie Correspondenz Friedrich's des Crossen (dalej: Polilische Correspondra/), t. 2, Berlin 1879, nr 1295 (Fryderyk II do ks.Joanny Anhalt-Zerbst, 30 grudnia 1743 r.). s Cyt. za: S.M. Solowjew, Istorija Rossji s driewniejszich wriemien, kn. 11, t. 21, M o skw a 1963 (dalej: Solowjew), s. 264. 6 Mémoires, s. 7-9. 7 Tamże, s. 14. 8 Sbornik Impieratorskogo Russkogo Istoriczeskogo Obszczeslwa, t. 105 (dalej: SIRIO), s. 204, 227. 9 Mémoires, s. 15-16. 10 Tamże, s. 24. " Tamże, s. 19-20. 17Tamże, s. 23. 13 SIRIO, t. 102, s. 320-321. 14 Mémoires, s. 47. ,s SIRIO, t. 102, s. 347. 16 Bilbasow, 1.1, s. 192. 17 Mémoires, s. 54. 18 Arcliiw kniazia Woroncowa, kn. 2, M oskw a 1871, s. 98. 17 Mémoires, s. 129-130.
322
12 I
20 Tamże. s. 144-145. 21 Brantôme, Żywoty pań swawolnych. Przełoży! i wstępem opatizyi Tadeusz Żeleński (Boy), W arszawa 1957, s. 37-38. 22 Mémoires, s. 155-156.
II. Droga do władzy 1 „Sankt-Pietierburgskije W ie dom osti", nr 2 ,4 stycznia 1751 r. 2 Mémoires, s. 158-160. 3 Bilbasow, 1 . 1, s. 312-313. 4 Mémoires, s. 165. s Tamże, s. 165-167. 0 Tamże, s. 162; M . de Cervantes Saavedra, Przemyślny szlachcic don Kichote
28 Memoires, s. 3 13-314. 29 Tamże, s. 320. 30 Tamże, s. 329. 31 Tamże, s. 329-332. 32 Pamiętniki Poniatowskiego, s. 428-435. 33 Politische Correspondenz, t. 18, 1891, nr 11 335 (Fryderyk II do ks. Karola Finckensteina, 12 sierpnia 1759 r.). 34 Bilbasow, t. I , s. 420. 35 G.A. Helbig, Biographie Peters der Dritten, t. 2, Tübingen 1809, s. 16. 36 Potnoje sobranije zakonow rossijskoj impierii (dalej: PSZ), t. 15, SPb 1830, nr 11 444.
III. 28 czerwca
z Manczy, W arszawa 1955, s. 36. 7 Rom ans z Sałtykowem opisała dokładnie sama Katarzyna, por. Mémoires, s. 172 in. 8 Tamże, s. 175-176. 9 Tamże, s. 187. 10Tamże, s. 215. " Tamże, s. 222. 12 Tamże, s. 226. 13 Tamże, s. 245-246. 14 Tamże, s. 239-240. ,s Tłum aczenie w g: K. Walisz.ewski, Katarzyna II, Poznań 1929 (dalej: Waliszewski), s. 65; por. także: Mémoires du roi Stanislas-Auguste Poniatowski, 1 .1, S t Ptb. 1914, s. 156-157 oraz: Pamiętniki Stanisława Augusta Poniatowskiego. Przekład B. Za leskiego, Drezno 1870 (dalej: Pamiętniki Poniatowskiego), s. 195-196. 16 La Cour de Russie y ly a cent ans, 1725-1783. Extraits des dépêches des ambassa
deurs anglais et français. 3 ed. Leipzig 1860, s. 170. 17 Pamiętniki Poniatowskiego, s. 196, 220. 18 Mémoires, s. 255. 19 Pamiętniki Poniatowskiego, s. 239. 20 O epizodzie z W illiam sem w g: E.W. Tarie, Anglijskijposol iJekatierina w 17561757gg. w: E.W. Tarie, Soczinienija, t. 4, M o sk w a 1958, s. 469-480; zob. także: Cztienija w Obszczestwie istorii i driewnostiej rossijskich, kn. 229 (sekrietnaja pieriepiska Jekatieriny s anglijskim p osłom w Pietierburgie, serom Czarlsem W iliam sem ) oraz: SIRIO, t. 148 (raporty Guy Dickensa, 1750-1757). 21 Siemiletniaja wojna. Sbornik dokumentów i materiałów, M o sk w a 1948, s. 25. 22 Mémoires de Frédéric II, roi de Prusse, écrits en français par lui-même, t. 1, Paris 1866, s. 420. 23 Mémoires, s. 270. 24 Pamiętniki Poniatowskiego, s. 282. 25 Mémoires, s. 276. 26 Tamże, s. 302-303. 27 Pamiętniki Poniatowskiego, s. 427-428; Mémoires, s. 311.
324
1Russkij dwoi sto lei tomu nazad, SPb 1907, s. 130-131. 2 Wospominanija kniaginii E.R. Daszkowoj pisannyja jeju samoj, Leipzig b.d. (II wyd.), s. 5 5-5 6 (dalej: Daszkowa). 3 Tamże, s. 38-39. 4 Tamże, s. 40-41. 5 Russkij Archiw, 1871, s. 2055. '■ Daszkowa, s. 72-76. 7 Bilbasow, t. 2, s. 21. 8 G.R. Dierżawin, Zapiski, w: Sobranije soczinienij, t. 6, SPb 1871, s. 430. 9 Relacja Katarzyny o przewrocie znajduje się w liśd e do Stanisława Ponia tow skiego z 2 (13) sierpnia 1762, opublikow anym w: Pierieworot 1762 goda. Soczinie
nija i pieriepiska uczastnikow i sowriemiennikow, M oskw a 1911,5. 95-101. 10 PSZ, t. 16, nr 11 582. " C.C. de Rulhiére, Histoire ou anecdotes sur la révolution de Russie en 1762, Paris 1797. ryt. vvg tłum. polskiego w: Z epoki Birona. Przewrót w roku 1762 (Czasy Piotra III i Katarzyny II). Opracow ał w edług rosyjskiego wydawnictwa ..Russkaja ByT" Bolesław Rachlewicz, W arszawa 1912 (dalej: Z epoki Birona), s. 72-73. 12 Liczne relacje o wydarzeniach, pochodzące zwłaszcza z raportów cudzo ziem ców będących ich naocznymi św iadkam i w: Bilbasow', t. 2, s. 44-58. 13 SIRIO, t. 7, s. 101. 14 Bilbasow', t. 2, s. 71-77. 15 Daszkowa, s. 82-84. 16 Z epoki Birona, s. 121-122. 17 Bumagi impieratricyJekatieriny II,
t.
1. SPb 1871, s. 108-119.
18 Osmnadcatyj wiek, kn. 4, M o skw a 1869, s. 216-223. 19 Z epoki Birona, s. 142-143. 20 Bilbasow, t. 2,s. 128-129; por. także: Chriestomatija po istorii SS S R , t. 2(16821856), M o sk w a 1949 (dalej: Chriestomatija), s. 197. 21 PSZ, t. 16, nr 11 599. 22 Daszkow'a, s. 95-96. 23 Z epoki Birona, s. 150-151.
325
IV. Pierwsze lata panowania 1 Sotowjew, kn. 13, t. 25, s. 127-130. 2 Bilbasow, t. 2, s. 1-19-158. O spraw ie Guriewa i Chraszczow a wg: Bilbasow. t. 2, s. 188-203. 4 Solowjew, kn. 13, t. 25, s. 161-162. 5 SIRIO, t. 7, s. 102-103. 6 Cztienija w Obszczestwie istorii i driewnostiej rossijskich, M o sk w a 1862, kn. 3, Otd. V, s. 192. 7 Cyt. za: Bilbasow, t. 2, s. 281. 8 P SZ,t. 16, nr 1 1 843. 9 SIRIO, t. 7, s. 346-347. ,u Korespondencję Fryderyka II z Katarzyną opublikow ano w: Forschungen zur
deutschen Geschichte, t. 9, Gottingen 1869. Zob. także: Politische Correspondenz, t. 23, 1896, nr 14 813 (Fryderyk II do Katarzyny II, 7 listopada 1763 r.)-je st to odpow iedź na list Katarzyny II z 27 września (8 października) 1763. " Cyt. za: Sotowjew, kn. 13, t. 26, s. 361 oraz: Correspondance ine'dite du roi Stanislas-Auguste Poniatowski et Madame Ceoffrin (1764-1777) - par M. Charles de Mouy, Paris I875, nr 5 (Ceoffrin do Stanisława A ugusta Poniatow skiego, 9 listopada 1764 r.). 12 Sotowjew, kn. 13, t. 26, s. 340. 1:1 SIRIO, t. 7. s. 376-390. 14PSZ, t. 16, nr 12 099. 15 Tamże, t. 17, nr 12 345. 16Tamże, nr 12 406. 17 W g Solowjew, kn. 13, t. 26, s. 422.
V. Semiramida Północy? 1 Voltaire’s Corespondence, edited by Theodore Bestermann (dalej: Bestermann), t. 59, Geneve 1960, nr 12 008 (Katarzyna II do Woltera, 22 sierpnia (2 września) 1765 r.) 2 Bestermann, t. 59, nr 12 108 (Wolter do Katarzyny II, listopad 1765 r.); t. 63. 1961, nr 12 866 (W olter do Katarzyny II, 22 grudnia 1766 r). 3 Besterm ann, t. 60, 1961. nr 12 263 (W olter do Katarzyny II, 24 stycznia 1766 r.); t. 61, 1961, nr 12 484 (Wolter do Katarzyny II, 21 czerwca 1766 r.). 4 Bestermann, t. 72, 1962, nr 14 792 (Katarzyna II do Woltera, 14 (25) lipca 1769 r.). 5 Solowjew, kn. 13, t. 26, s. 540-541. ‘ SIRIO, t. 10, s. 87. 7 Bestermann, t. 66,1961, nr 13 325 (Katarzyna II do Woltera, 29 maja (9 czerw ca) 1767 r.). 8 Dziełko to zostało wydane w drukarni Dufoura w W arszawie w 1780 r. „Na kaz” cytujemy w dalszym ciągu za tym polskim przekładem. 9 Kijewskaja Starina, t. 2, 1882, s. 308-311. 10 SIRIO, t. 2, s. 295; t. 10, s. 302, 307; t. 20, s. 246. „M oskow skije W ie dom osti", nr 1, 1769; „Sankt-Pietierburgskije W ie d om osti”, nr 3, 1769.
326
11 „Russkij Archiw ”, nr 9, M o sk w a 1871, s. 1322-1326. 12 Bestermann, t. 73, 1962, nr 14 880 (Wolter do Katarzyny II, 2 września 1769 r.). 13 Tamże, nr 14 957 (Katarzyna II do Woltera, 25 września (6 października) 1769 r.). 14 Solowjew, kn. 14, t. 28, s. 325-326. 15 Polityka i dyplomacja lat 1770-1772 om ów iona szeroko w: A. Sorel, Kwe stia wschodnia w X V III w., 1. 1-2, Warszawa 1905, oraz Solowjew, kn. 14, t. 28. 16 SIRIO, t. 57, s. 142-144, 17 Bestermann, t. 83, 1963, nr 16 867 (Katarzyna II do Woltera, 16 (23) w rze śnia 1772 r.); nr 16 930 (Wolter do Katarzyny II, 2 listopada 1772 r.). 18 W g Sotowjew, kn. 14, t. 28, s. 546. 19 SIRIO, t. 19, s. 428. 20 Solowjew, kn. 15, t. 29, s. 156.
VI. „Markiz” Pugaczow i inni 1 PSZ, t. 18, nr 12 966. 2 W g A.l. Chodijew, Istorija impieratorskogo wolnogo ekonomiczeskogo obszczeslwa s 1765 do 1865 goda, SPb 1865, s. 24-25. 3 Bestermann, t. 87. 1963, nr 17 683 (Katarzyna II do Woltera, 19 (30) stycz nia 1774 r.). 4 M . Szugurow, Didro w: Osmnadcatyj wiek, kn. 1, s. 257-305. 5 Bestermann, t. 87, nr 17 729 (W olter do Katarzyny II, 2 marca 1774 r.). 6 Bestermann, t. 89, 1963, nr 18 001 (Katarzyna II do Woltera, 24 sierpnia (4 września) 1774 r.): nr 18 030 (Wolter do Katarzyny II, 6 października 1774 r.); nr 18 079 (Katarzyna II do Woltera, 2 (13) listopada 1774 r.); t. 90, 1964, nr 18 186 (Katarzyna II do Woltera, 9 (20) stycznia 1775 r.). 7 PSZ, t. 20, nr 13 354. 6 Bestermann, t. 97, 1964, nr 19 693 (Katarzyna II do Woltera, 10 (21) paź dziernika 1777 r.): nr 19 784 (Wolter do Katarzyny II, 5 grudnia 1777 r.). 9 Waliszewski, s. 337. 111 Szczegóły o ży ciu faw orytów Katarzyny II zebrane zostały przez ks. Aleksieja Golicyna w jego pracy: Catherine II de Russie el ses favoris. Mémoires secrets extraits de papiers de famille et publies à l’occasion de l’inauguration du monument de Catherine par Alexei, prince de G..., W urzbourg 1874, oraz w: A.W. Sùepunow Jekatierina ll.jeja proischożdienije, inlimnaja żizfi i poliiika, London 1900. Książka Stiepanow a nie przed stawia większej wartości; autor stara się epatować czytelnika historią skandali dw or skich, opierając się na nie zawsze sprawdzonych wiadom ościach. " Waliszewski, s. 347-348. 12 O sprawie tej pisał m.in.: A. Wasilczikow, Siemiejstwo Razumowskich w: Osmnadcatyj wiek, kn. 2, M o skw a 1869, s. 562-570. Zob. także: M.N. Gierniet, Istorija carskoj tiurmy, t. 1. M o sk w a 1960, s. 195-196. 13 Osmnadcatyj wiek, kn. 1, s. 142. ' 4 SIRIO, t. 27, s. 137, 146, 152, 154, 156.
327
15 W g: S.M. Solowjew, Istorija padienija Polszi w Sobranije soczinienij, SPb b.d., s. 102-103. " SIRIO, t. 27, s. 252. 17 PS7., t. 21, nr 15 708. 18 SIRIO, t. 23, s. 97,109. ” SIRIO, t. 23, s. 190.
20 A. Briknier, IslorijaJekatieńny wtoroj (dalej : Briknier), cz. 3, SPb 1885, s. 400.
VII. Literatura i władza 1 Daszkowa, s. 220-225. 2 Tamże, s. 239-240. 3 1. Andersson, Dzieje Szwecji, W arszawa 1967, s. 220. 4 Daszkowa, s. 248-249. 5 Soczinienija impieratricyJekatieńny II, SPb 1893 (dalej: Soczinienija), 1 .1, s. I. 6 Tamże, t. 2, s. III—IV. 7 Przy opisie literackich zainteresowań Katarzyny prócz trzytomowego wyda nia dziel carowej [Soczinienija) oraz przedruku jej L'Antidote (Osnmadcatyj wiek, kn. 4, s. 225—463) wykorzystano również m.in.: D. Blagoj, Historia literatury rosyjskiej XVIII wieku, W arszawa 1955; Literatura rosyjska. Podręcznik, t. 1, W arszawa 1970; j. Plechanow, Historia rosyjskiej myśli społecznej, t. 1, W arszawa 1956. 8 Tłum. za: Waliszew'ski, s. 3 2 1. 8 Osnmadcatyj wiek, kn. 4, s. 330. 10 Dokum ent om ów ion o na podstawie: PSZ, t. 22, nr 16 187. " Dokum ent om ów ion o na podstawie: PSZ, t. 22, nr 16 188. 12 Om ów ienie w g tekstu: PSZ, t. 22, nr 16 421. ° Ségur, Mémoires, t. 3. s. 15, 29, 120. 14 Osnmadcatyj wiek, kn. 1, s. 306-313. 15W g Briknier, cz. 3, s. 428.
VIII. Ostatnie dziesięciolecie 1 SIRIO, t. 27, s. 433 i n.
2 Solowjew, Padienije Polszi, s. 200. 3 SIRIO, t. 1, s. 210-211. 4 Solowjew, Padienije Polszi, s. 202. 5 Gienieralissinms Suworow. Sbomik dokumientow, M oskw a 1947, s. 193 i n. 6 SIRIO, t. 23, s. 519, 534, passim. 7 Briknier, cz. 3, s. 507. 8 Rok nadziei i rok klęski. 1791-1792. Z korespondencji Stanisława Augusta z po słem polskim w Petersburgu Augustynem Debolini. W ybrał i opracował Jerzy Łojek (da lej: Rok nadziei). W arszawa 1964, s. 136. 8 Tamże, s. 167. 10 SIRIO, t. 42, s. 180-181.
328
" Rok nadziei, s. 78. 17 PSZ. t. 23, nr 17 101. 13 Russkaja Starina, 1895, t. 84, oktiabr’, s. 112. 14 „Russkij Archiw", 1878, nr 9, s. 206. 15 „Russkij W iestnik", 1813, nr 9, s. 76. If Tamże, s. 81-82. 17 W g tekstu w: H. Mościcki, Generał Jasiński i powstanie kościuszkowskie, W ar szawa etc. 1917, s. 152. 18 Tamże, s. 215. 18 Chriestomatija, s. 292-293. 20 Daszkowa, s. 268. 21 Chriestomatija, s. 329-330. 22A. Radiszczew, Podróż z Petersburga do Moskwy, W rocław 1954, s. 54-55, 83, 142, 214, 220; Chriestomatija, s. 330. 23 D. Blagoj, Historia literatury rosyjskiej XV III wieku, s. 618-621. 24 W aliszewski, s. 337. 25 „Russkij Archiw ”, 1878, nr 9, s. 240. Całość spraw związanych z kampanią Katarzyny przeciw rewolucyjnej Francji omawiają: B. Dembiński, Rosja a rewolucja francuska, Kraków 1896; P.K. Alefirienko, Prawitielstwo Jekatieriny II i francuzskaja burżuaznaja riewolucija w: Istoriczeskije Zapiski, t. 22, 1947.
Bibikow Aleksander lljicz 188, 217, 220,
221 Bibikow Wasyl Iwanowicz 121, 122 Bielke 204, 207 Bierednikow 163 Bilbasow Wasyl Aleksiejewicz 52, 53 Biron Ernest 48, 162,166, 167 Boileau Nicolas 101 Borch Jan Jędrzej Józef 167
Indeks nazwisk
Boriatyńscy 157 Boriatyński Iwan Sergiejewicz 112 Branicki Franciszek Ksawery 96 Branickijan Klemens 168 Branicki Ksawery 274, 292, 295 Brantôme, Pierre de Bourdeille 52, 53, 69 Abdul-Ham id I 210
August, ks. Holstein-Gottorp 38-40, 56 A ugust III, król Polski 16, 82,85,89,107, 149, 161, 166, 167
Bredichin Sergiusz 118, 120, 133 Bresson 64 Breteuil 100, 111, 147
Adolf Fryderyk, ks. 1lolstein-Gottorp, król Szwecji 38, 56
Auteroche Chappe de 260. 261
Aleksander I Pawłowicz, car Rosji 225, 2 3 6 ,2 5 9 -2 6 1 ,3 0 9 ,3 1 2 ,3 1 4 Aleksander II Mikotajewicz, car Rosji 266 Aleksy, kapelan 122 Aleksy Michajlow icz 179, 264
Bariatyński Fiodor 122, 127, 128, 133, 136, 137
Bröm bsen 56 Bruce 232 Brummer von 14, 16, 18, 19, 21, 26, 33, 38, 39, 44
Adadurow W asylJewdokim ow icz 24, 36,
88
Aleksy Piotrowicz 16 Alem bert Jean d ’ 6, 177, 179, 181 Ali-Emete zob. Tarakanowa Alina „suitanka” zob. Tarakanowa Am broży (Juszkiewicz) 29 Am broży (Zertis-Kamieński) 212 Anckarström Jacob Johan 298 Anhalt-Zerbst, ród 10 Anna Iw anow na 143, 166 A nna Leopoldowna 110 Anna Piotrowna 13 Anna Piotrowna, wlk. ks. 87 Antoni Ulryk, ks. brunszwicki 110 Apraksin Stiepan Fiodorowicz 74, 77,84, 85, 88, 94 Armfelt Gustaw M aurycy 283 Arseniusz Maciejewicz, metropolita rostow ski 153-156, 158 Asch, baron 129 Aschersleben von 10
330
Barre 51 Baturin 50 Bayle Pierre 51, 10! Beaumarchais Pierre A ugustin 242 Beccaria Cesare 185 Becki Iwan Iw anow icz 11, 180, 182 Bekietow 59, 60 Beniamin, abp Petersburga, 124 Beniowski Maurycy 51, 146, 213 Berardi 88 Bergholtz 33, 44 Bergman 231 Bernhorst 126 Bernis de 57, 58 Bestużew-Riumin Aleksy Piotrowicz 22, 23. 26-28, 39. 42, 44, 45, 48, 55, 56, 65, 74, 79, 80, 82, 83. 86-90, 93, 94, 103,117,141,149,151, 152, 155,157, 158, 168 Bestużew-Riumin Piotr Aleksiejewicz 32, 38 Bezborodko Aleksander Andrejewicz 237, 249, 292, 296
Brutus 218 Buchholtz Ludw ig 294 Buckingham 147 Bułhakow Jakub Iw anow icz 273, 2 7 7 279, 289, 292-294 Burboni, dynastia 8, 289
Chorwat Iwan Samojtowicz 113 C hrap ow icki A le k sa n d e r W asylew icz 275, 279, 306 Chruszczów Piotr 144-146 Chrystian August, ks. Anhalt-Zerbst 10, 11, 13, 16-18, 29 Cobenzl Ludwig von 273, 298 Corneille Pierre 11 Czartkowow 120 Czartoryscy 71, 166, 168 Czartoryski Adam Kazimierz 166 Czekin 147, 161, 163, 164 Czeliszczew 115 Czerkasow Iwan 23 Czernyszew Andrzej Gawryłowicz 46,49 Czernyszew Piotr Grigoriewicz 15 Czernyszew P.M. 220 Czernyszew Zachar Grigoriew icz 32,33, 54,60, 61, 106, 152, 157, 162, 197 Czernyszewowie 46, 47 Czichaczow Piotr 143, 144 Cziczagow Pawet Wasylewicz 302 Czika-Zarubin Iwan N. 220, 221 Czoglokow 53, 62, 63 Czogłokow a Maria 45-49, 6 3-6 7 Czortkow 120 Czortkow Wasyl 276, 277 Czum akow Fiodor F. 220 Czurmantejew 110
Buturlin Aleksander Borysowicz 89 Cagliostro Alessandro (właśc. Giuseppe Balsamo) 254, 255 Callot Anne-Marie 247 Cardel 11,12 Ca rr 43 C astérajean H. 7 Cervantes Saavedra M iguel de 62 Charlotte (Szarlota), ks. brunszwicka 16 Chétardie Jacques de !a 16, 20, 22, 2 6 28
Daszków M ichał 101, 102, 168 Daszkowa Katarzyna Rom anow na 101, 114 116,118,119,121,125,126,129131,133,137,157,233,248-251,256259, 306 Deboli Augustyn 293, 294, 297 Decken 33 Dewlet-Girej, chan krymski 237, 238 Dickens Guy 70, 79 Diderot Denis 6, 177, 181, 191.217-219,
221
Chitrowa 86
Dierżawin Gawryla Rom anowicz 257
Chitrow o Fiodor 157-159, 164 Chlopusza zob. Sokofow Afanasij T. Choiseul Etienne 99, 204 C hom utow Grzegorz Apollonow icz 168
Dimsdale Thom as 196 Divier 47 Dolgorukow 19 Doniaszniew 249
Durand 72
Golicyna 43
Dymitr 141
Goltz Bernard von 106, 108, 110, 127, 128, 150, 294, 298 Gotowi n 29 Cordiejew Fiodor 247 Greig Samuel 202, 285 Grimm M elchior 221,233,242,243,259,
Hlżbieta zob. Anna Leopoldowna Elżbieta I, królow a A nglii 78 Elżbieta I Piotrowna, carowa Rosji 5, 10, 12, 13, 16, 1 9 ,2 1,2 2, 2 4 ,2 6 -3 1 ,3 5 47, 50, 51, 53, 57, 59-61, 64, 66. 67. 71, 74-78, 80-85, 87, 90-94, 96, 98. 9 9 ,1 0 1 -1 0 5 ,1 0 8 ,1 1 0 ,1 1 1 ,1 1 3 -1 1 6 , 121,125,133,134,138,152,154,177, 182, 197, 234, 235, 246, 260, 261 Elżbieta Aleksiejewna zob. Luiza Maria Augusta
29 2 ,3 0 1 ,3 1 3 Groot G eorg 64 Gudowieź Andrzej 102, 106, 112, 117, 129 Guriew Iwan 143 Guriew Siemion 144-146 Gustaw III, król Szwecji 250,282-288,298
Esterhazy 81, 89 Falconet Etienne 247 Falkenstein zob. Józef 11 Fermor 85 Finckenstein Karol 97 Fockerodt 41 Fonwizin Denis Iw anow icz 257, 258 Franciszek II 311 Fryderyk II (zw. W ielkim), król pruski 11, 13, 15-17, 19, 20, 26, 41, 42, 55, 74, 75, 79, 80, 82, 84. 97. 98, 101, 106108, 110, 138, 148-151,167,168, 196, 201, 203, 205-207, 209,242, 243,245 Fryderyk August, ks. Anhalt-Zerbst 99 Fryderyk W ilhelm I, król pruski 9 Fryderyk Wilhelm II, król pruski 243,244, 286, 291. 294, 298, 302, 304, 305 Gagarina 59 Geliert Chrystian 252 Gendrykow Andrzej 32 Geoffrin M arie Therese 169, 180 Gerwazy zob. Iwan VI Antonow icz Gillenburg Karol 36 Gilly Fryderyk 10 Giżycki Gozdaw a Ignacy 183 Glebow Aleksander Iwanowicz 114, 117 G olicyn A le k sa n d e r M ic h ajlo w icz 32, 129, 197, 198 Golicyn Iwan Fiodorow icz 144, 145 Golicyn M ichał Michajlow icz 150
332
Habsburgowie, dynastia 8 Henryk IV' król Francji 52, 133 Henryk, ks. pruski 205 Herakliusz II 241 Herbert 277 lllo b a 224, 225 Holstein-Cottorp 10 H olow ały'Antoni Andrejewicz 224 . 225 Höpital F 88 Horn 75 Igelström Osip Andrejewicz 294 Iwan IV Groźny, car Rosji 78. 160 Iwan VI Antonowicz, car Rosji 16, 110, 111, 143-145, 147, 157, 161-164 Izmajlow Michał Lwowicz 129 Izm ajłow Piotr Iw anow icz 120, 123 Izmajlowowie 144, 145 Jankovic Teodor 269-271 Jelagin Iwan 59, 60, 81 Jelagin Iwan P. 72, 254 Jenner Edward 195 Jermotow Aleksander 262 Jeropkin Piotr Dym itrow icz 213 Jerzy' II, król A nglii 79 Jerzy III, król Anglii 237 Jerzy Ludwik, ks. holsztyński 102, 113, 118 Jewreinow 46 Joanna Elżbieta, ks. Holstein-Gottorp (po
małż. ks. Anhalt-Zerbst) 10,13,15-18, 20-22, 25, 27, 28, 31, 33 -3 5 , 38-11, 45, 49, 98, 99 Józef 1, cesarz 8 Józef II, cesarz 201, 203, 236, 239, 240, 243,244,263,271,272 ,2 74 -27 9 ,2 8 7 Julajew Salawat 220 J u sz k ie w ic z A m b ro ż y zob. A m b ro ż y (Juszkiewicz)
Laurent 12 Leibniz Gotfryd 9 Leopold II. cesarz 287, 290, 291, 298 Lestocq Herman 21. 22, 26, 27. 30, 5 1 Lichariew 144 Liders 135 Ligne Charles-Joseph de 243, 276 Liwen 77 Lo ckejolm 259 l.oevenbach 56
Kachowski M ichał W asylewicz 293 Kalniszewski Piotr Iwanowicz 224, 225 Kapnist W asyl W asylewicz 257
Lucchesini Girolam o 293 Ludwik XV, król Francji 99, 100 Ludwik XVI, król Francji 295-297, 299,
Kar W A . 220 Karol Nassau-Siegen, ks. 287 Karol II, król Hiszpanii 8 Karol VI, cesarz 8 Karol XII, król Szwecji 162 Karol. ks. saski 97, 166, 167 Karol hrabia d ’Artois 297,301, 305 Karol Fryderyk, ks. holsztyński 10, 13
300 Ludwik, ks. Hessen-I iom burg 21, 33 Ludwik, lir. Prowansji, późn. Ludwik XVIII 297, 314 Luiza Maria Augusta, mrgr. badeńska 312
Katarzyna I Aleksiejewna, carowa Rosji 2 2 ,2 9 Kaunitz W enzel Anton 82, 206 Keith 88 Kettlerowie 166 Keyzerling Karol von 149, 166 Kleopatra 218 Kniażnin Jakub Borysowicz 256, 257 Koburg (ks. koburski) 289 Kondeusz (Conde) Louis Joseph 299 Konisski Jerzy' 141, 194 Konstanty Pawłowicz, w. ks. 236, 259, 288, 294, 314 Korf A.l. 220 Korf Mikołaj Andrejewicz 102, 145 Korsaków Michał 231, 232 Kostom arow 127 Koszelewa 47 Kościuszko Tadeusz 302, 303 Kożuchow 128 Krym-Girej, chan krymski 198 Kühl 135 Kutuzow Micha! Ilarionowicz 290 Lande 13, 24
Lynar 56-58, 201 Lanskoj Aleksander D. 232-234, 259,261 Łasuński Micha! 120, 133, 157, 159 Łom onosow Michał Wasylewicz 178,180 topuchina 23 Machiavelli Niccoló 78 Mackenzie D ou glas 82 Maksym ilianjózef, elektor bawarski 242 M a m o n o w A le k sa n d e r M a tw ie je w icz 262, 2 6 3 ,310,311 Mardefeld 13, 26, 41 M aria Anna, ks. saska 16 Maria Fiodorowna zob. Zofia Dorota, ks. wirtemberska Maria Teresa, cesarzowa 81, 82, 201 M a rko k Aleksander 196 M a slo w 219 M asso n Ch.F. 7, 311 Mazepa Iwan Stiepanow icz 162 Mickiewicz Adam 247 M ie lgu no w Aleksy Piotrowicz 105, 114 M ienszykow 123 Mieszczerski 128 Mirabeau Honore Gabriel 296, 309 M irow icz Jakub Fiodorow icz 162-164 Mitchell 74
333
Molière (wlaśc.Jean-Baptiste Poquelin) 11 M onom ach zob. W łodzim ierz W siew olodow icz M onom ach
204-206, 208, 237, 242, 257, 258, 262, 263 Panin Piotr Iw anow icz 197, 198, 222
M ontesquieu (M onteskiusz) Charles Se condât de 36, 69, 101, 179, 184, 185, 255
Passek Piotr 118-121, 133, 157 Paulsen 136
M ontm orin 310 M ô lle n d orf 294 Mustafa III, sultan 203, 210
83, 101-103, 111,116,117,123-125, 138, 147,159,164,169,180,196,213, 235.236,243,244, 256,309,312,314 Pechlin 56, 58 Perard 12
M iinich Burchard 127, 162 Narcyz, pokojow iec 113, 135 Naryszkin Lew Aleksandrow icz 61, 62, 64, 65, 67, 70, 72, 83, 86, 87.89, 105, 114, 258, 259 Naryszkin Siem ion Kirylowicz 19, 32 Naryszkinow ie 217 Natalia Aleksiejewna zob. W ilhelm ina. ks. Hessen-Darmstadt Niejelow 126, 127 Niemcewicz Julian Ursyn 262 Nieswiżski (Nieswitski, Nieswicki) Iwan 157, 158 Now ikow Mikołaj Iw anow icz 251-256 Num m ers 127, 128 Obrezkow Aleksy M ichajlow icz 203, 238 O loglio 49 OlsuQew 49 O rlo w A leksy G rigo rie w icz 118-122, 128, 129, 133, 135-137, 157, 202 O rlow Fiodor Grigoriewicz 133,202,234 O rlow Grzegorz Grigoriew icz 117, 119, 121,122,129-132,135,141,143,152, 157,158,162,181,196,197,207, 208, 213, 229 O rlow ow ie 101,117,119,120,132,136, 137, 157, 158, 179, 208, 248 Ospienny zob. M arko k Aleksander Ostermann Aleksander Iwanowicz 292 Ow czynnikow Andrzej Afanasjewicz 220 Panin Nikita Iw anow icz 101, 116, 117, 119,120,124,133,141-143,145,147, 151-153,155,157-159,161-163,165, 166,169,173,179,181,183,197,201,
334
Pawel I Piotrowicz, car Rosji 6, 67-69,
Perefixe Hardouin 52 Pfenning 56 Pinenberg hr zob. Tarakonowa Piotr I Aleksiejewicz (Wielki), car Rosji 9. 10, 12, 16, 21, 23, 26, 40, 66, 78, 110,121,127,134,151,160,178,180, 190, 209, 219, 246, 247, 274, 285 Piotr 111 Fiodorowicz, car Rosji 5, 10, 1216, 20-23, 26, 30, 31, 33, 35-41, 43. 44, 46-51, 56. 58-60, 63-65, 74, 76, 78, 82-84, 86, 87, 89, 93, 94, 96-98, 101-108,110-120,123-131.133-140, 144,146-148, 151,152,154, 157,159, 160. 166,219, 235, 261 Piotr Ulryk, ks. holsztyński zob. Piotr III Fiodorowicz Platon 51 Plutarch 36 Piaton 255 Pobiediński Jakub 143 Pochwianiew M ichał 133 Podevils von 17, 20 Polański 132 Polianski 49 P o tio m k in G rz e g o rz A le k sa n d ro w ic z 129, 133, 2 2 3 -2 2 6 , 2 2 9 -2 3 2 , 234, 237-240,248,249,271.272,274,278,
Pugaczow Jemielian Iw anow icz 6, 214, 218-223, 227, 235, 299, 303, 306, 307, 309 Pugow isznikow 90 Puszkin 126 Puszkin Aleksander Sergiejewicz 307 R adn e Jean 11 R adiszczew A leksan der M ikolaje w icz 30 5-309 Rastrelli Bartolomeo 121, 182 Razin Stiepan Timofiejewicz 223 Razum ow scy 102 Razum ow ski Aleksy Grigoriew icz 40,43, 5 7 ,5 9 ,7 7 ,8 8 ,9 2 , 102,113, 162,197, 234, 235 Razum ow ski Cyryl Grigoriewicz 47, 57, 102,117,121,122,133,140,144,157, 158, 170, 196 Rejzer 126 Repnin M ik ołaj W asylew icz 150, 157, 16 6 ,1 9 2 ,1 9 3 ,2 0 0 ,2 1 0 ,2 11, 289,290 Repnin Piotr Iwanowicz 66 Rheinbeck zob.Joanna Elżbieta, ks. Holstein-Cottorp Roellig 12 Rom anowow ie 10 Rom odanow ski F iodorjuriew icz 134 Roncow 231 Roslawlew 119, 120 Rosławlew Aleksander 159 Roslaw lew ow ie 118, 157 Rousseau Jean Jacques 255 Rubanowa Elżbieta 307 Rulhiére Claude Charlemagne de 125 Rum iancew Piotr Aleksandrow icz 100, 152,171,182,197,198,203,209-211, 232, 282 Rumiancewa Maria 32, 33, 35, 40, 67
279,281,282,285,287-292,294,308, 310,311 Potiomkin Pawel S. 220 Potocki Stanislaw Szczęsny 274, 292, 293, 295
Ruryk 256 Rylejew 306 Rzewuski Seweryn 274, 292, 293, 295
P ra w d o lu b o w zob. N o w ik o w M ikołaj Iw anow icz Prozorowski 225
Sacrom oso 49 Saint-Martin Louis Claude de 307 Saldern Kasper 192
Rzewuski W a d a w 193
Saltykow 312 Saltykow N. 259 Saltykow Piotr Siem ionow icz 212, 213, 234 Saltykow Sergiusz 62-65, 6 7 ,6 9 ,7 0 ,7 2 Sałtykowa 53 Sanchez 25 Sapieha Kazimierz Nestor 293 Schriver 13 Schwarz I. 255 Schwerin 98, 110 Schwerin, dyplomata 108 Segur Louis-Philippe de 218, 231, 275, 278, 283,31 0 Seifert 118 Selim-Girej, chan krymski 238 Selinska zob. Tarakanowa Sevigne Marie de 52 Sievers Jakub Jefimowicz 175,176,181, 294 Sievers Karol 21 Sim olin 167 Skawrońska Anna 22 Sokolow Afanasij Timofiejewicz (Chlopusza) 220, 221 Solm s W ik tor von 150, 201 Soltyk Kajetan 193 Sołtykow 181 Sołtykow a Daria Nikolajewna 191 Spiiydow Grzegorz Andrejewicz 198,202 Stachijew Aleksander 238 Stambke 90 Stanislaw A ugust Poniatowski, król Pol ski 70-72, 74-77, 79. 82. 83, 85, 86, 8 8-9 1 ,9 4 -9 7 ,138,149,166-171,192, 193,200,204,272,274-276,290,293, 294, 305 Stern Anatol 217, 257 Strachów 231 Strogonow Aleksander 112 Sum arokow Aleksander Piotrowu / IM I. 182, 216 S u w o ro w A le k s.m d ii W M y lc w n / ’ ’ ’ 238, 275, 287, .'85, 28*1, Id.* Mil,
111,311 Su w orow W asyl Iw.un . u * / l U.
iii
ru i
Sym eon (Todorski) 12,2 4,25,28,29,40, 47 Szachin-Cirej 238, 239 Szargorodzka 121, 122 Szczerbatow Fiodor F. 221 Szczerbatow M ichał Michajlowicz 190 Szczerbatowa Daria Fiodorowna 263 Szemiakin 140 Szepieiew 47 Szeszkowski Stiepan Iwanowicz 307-309 Szkurin W asyl 122, 144 Szpanowicz M ichał 220 Szuw ałow Aleksander Iwanowicz 66,67, 8 8 ,9 3 ,9 5 , 102, 151 Sznw alow Iwan Iw anow icz 53, 57, 59, 8 6 ,8 8 ,8 9 ,9 2 ,9 3 , 116, 126, 143-145, 151, 177, 178, 180, 181 Szuw ałow Piotr Iw anow icz 102 Szuw aiowow ie 2 3 ,6 8 ,7 4,77,83,84,86, 88, 93 ,9 6 , 98, 102, 103, 117, 151 Szypow M ich ał 145 Tacyt 69 Talleyrand Charles Maurice 296 Talyzin 126 Talyzin Iwan Lukianowicz 128 Tamerlan 222 Tarakanowa 235 Tarle Eugeniusz W iktorow icz 80 Tatiszczew 42 Taubert 121 Tekely Piotr Abram ow icz 224, 225 Teodozjusz zob. Iwan VI Antonow icz T h u g u t t J A Franciszek 206, 207 Tieplow Grzegorz Mikołajewicz 117,157 Tieplow a 84 Tim ler 135 Todorski Symeon zob. Symeon (Todorski) Tołstoj Lew 144, 145 Totleben 203 Traubenberg 219 Trubeccy 22 Trubecki Nikita Juriewicz 22, 89, 101, 102, 106, 126, 140, 151 Tulpin 314 Tutołm in Tiinofiej 304
336
U szakow 119 U szakow Apoloniusz 162-164 Uszakow Fiodor Fiodorow icz 290 Uszakow Iwan Iw anow icz 53 Vier Piotr de 127 Villebois Aleksander 54, 117 W adkow ski Piotr 144 W agner 12 W asilczykow 207, 223, 229 Weprejski Sergiusz 144
W roughton (prawdop. Thomas) 72 W siew olodscy 133 Zaborow ski 283 Załuski Józef Andrzej 193 Zaw adow ski Piotr W asylewicz 230 Zeiss 56, 58, 59 Zertis-Kamieński zob. Am broży (Zertis-
Znaczko-Jaworski Melchizedek 194 Zofia Dorota, ks. wirtemberska 236 Zoricz Siemion G. 231 Zo tow Zachar 314 Zu b ow Płaton Aleksandrowicz 294, 310, 3 1 1,3 14 Zubow Walerian Aleksandrowicz 311 Zubow ow ie 312
Kamieński)
W ia zie m sk i A leksan der Aleksiejew icz 148, 162, 165, 197, 225, 257 W ilhelmina, les. Hessen-Darm stadt 235 W illiam s Charles 70. 71, 73-80, 82, 83, 85, 88, 119 W lasjew 147, 161, 163, 164 W łod zim ie rz W sie w o lo d o w icz M o n o mach 147 W ojejkow 19 W ojejkow Piotr Piotrowicz 119, 123 W olter (Voltaire), wlaśc. François Arouet) 6. 53, 101, 177-179, 181, 183, 186, 192,196.199.200.202,207, 217,221, 222, 227, 255 W olkoński Michał Nikitycz 106,117,133, 197, 200, 205, 235 W o lk o w D ym itr W asylew icz 104-106, 139. 152 W oroncow Aleksander Romanowicz 306, 307, 309 W oroncow M ichał Ilarionowicz 22, 42, 8 0 ,8 8 ,8 9 ,9 6 ,9 8 , 101, 126,151, 153, 181, 231 W oroncow Roman Ilarionowicz 131 W oron co w Siem ion Rom anow icz 123, 301 W oroncowa Elżbieta Romanowna 91,94, 96, 97, 101, 111, 112, 129, 130, 132, 135 W oroncow a Katarzyna zob. Daszkow a Katarzyna Romanowna W oroncow ie 96 W ral Andrzej zob. Arseniusz (Maciejewicz)
337
Spis treści
Przedmowa 5 I. Księżniczka 8 II. Droga do władzy 55 III. 28 czerwca 110 IV. Pierwsze lata panowania 139 V. Semiramida Północy? 177 VI. „Markiz” Pugaczow i inni 215 VII. Literatura i władza 248 VIII. Ostatnie dziesięciolecie 281 Posłowie 316 Uproszczona tablica genealogiczna 320 Rosja w latach 1762-1796 322 Przypisy 323 Indeks nazwisk 330
338