~ 1 ~ Rozdział 17 Jak tylko Toni wysiadła z małego samolotu na Syberii, pamiętała by włączyć z powrotem komórkę, która natychmiast zaczęła zapełniać s...
3 downloads
20 Views
294KB Size
Rozdział 17
Jak tylko Toni wysiadła z małego samolotu na Syberii, pamiętała by włączyć z powrotem komórkę, która natychmiast zaczęła zapełniać się wiadomościami. Toni wyłączyła swój telefon zanim wsiadła do samolotu na Long Island. Zawsze go wyłączała, kiedy leciała samolotem. Nie używała go dla zabawy jak większa część świata. Było stosowany tylko do komunikacji. Zazwyczaj, to nie był problem. Ale to dlatego, że podróżowała z większą, jeśli nie z całą, swoją rodziną w tym samym czasie. Jednak, w tej chwili, jej rodzina była w Nowym Jorku i osiem godzin za jej obecną strefą czasową, co znaczyło, że teraz... właśnie zaczynali zdobywać pełną lekcję organizacyjną Novikova. I po przeczytaniu pierwszych kilku wiadomości, wiedziała już, że nie są zachwyceni. Toni stała na środku maleńkiego lotniska i szybko odpowiedziała Orianie, potem Cooperowi i Kyle’owi. Miała właśnie odpisać Troyowi, gdy ręka przycisnęła się do jej pleców. Niewiele myśląc, okręciła się i wyprowadziła swoją prawą pięść. Wstrząśnięty, ale instynktownie blokując tę dziko machającą pięść, Ricky szybko się cofnął, a jego oczy się rozszerzyły. - Oh – powiedziała, powstrzymując rękę i drapiąc się po karku. – Przepraszam. – Odwróciła od niego i zaczęła ponownie pisać na telefonie. - Wszystko w porządku, Toni? - Tak. Nic mi nie jest. Tylko… – Otrzymała odpowiedź od Oriany, a skończywszy, potrząsnęła telefonem w swojej teraz obolałej pięści, i zacisnęła zęby. – Idiotyczne, diabelskie dzieci! - Ooookej. – Ricky podszedł do niej bliżej, ale tym razem jej nie dotknął. – Musimy iść. - Iść? – warknęła. – Iść gdzie?
~1~
- Lecimy helikopterem nad Jezioro… - Chryste! Teraz jeszcze musimy lecieć helikopterem? - Cóż, żeby dostać się do tego szczególne miejsca… Mając dość zawołała. - Oh, nieważne! Ruszyła jak burza, spodziewając się, że Ricky podąży za nią. Ricky patrzył jak samica szakala maszeruje, a Barinov za nim się odprężył. - Co do diabła? – zapytała hybryda. - Nie mam pojęcia. Nigdy wcześniej jej takiej nie widziałem. - No cóż, ona musi się uspokoić, Reed. Jeśli znajdzie się w tym stanie między niedźwiedziami… - Wiem. Wiem. – Wzruszył ramionami i ruszył za nią. – Może po prostu jest zmęczona. Mieliśmy czternastogodzinny lot, a potem ten sześciogodzinny lot mniejszym samolotem. - Nie powinniśmy zostać w hotelu dziś wieczorem i zaczekać zanim spotkamy się z niedźwiedziami? - Oni czekają na nas dziś wieczorem, jak sądzę. Do tego, obawiam się, co ona by zrobiła, gdybyśmy choć trochę spróbowali naciągnąć sprawy. Mężczyźni doszli do rzędu oszklonych drzwi, gdzie ludzie wchodzili i wychodzili. Toni stała po ich drugiej stronie – krzycząc. - No idziecie czy nie? Ricky rzucił okiem na Barinova. - Może faktycznie dobry sen to jest to, czego potrzebuje. - Albo może jakiś Prozac. - Przestań. Helikopter zawiózł ich do małego ludzkiego miasta, jakąś godzinę lub dwie od mało znanego i, o którym nigdy się nie mówiło, terenu zajmowanego tylko przez zmiennych.
~2~
- Samochód na nas czeka – powiedział im Barinov. Niósł małą torbę w swojej ręce i prowadził ich do Range Rovera, który wyglądał, jakby mógł sobie poradzić w każdym terenie. Ricky przytrzymał drzwi dla Toni, która wsiadła do środka, oparła się o wygodne siedzenie i postawiła torbę obok siebie. - Jak się trzymasz? – zapytał ją wilk. Toni odpisywała Kylowi, informując go, że z pewnością było nielegalne wkładać cokolwiek do czyjegokolwiek jedzenia, co mogłoby, no wiesz... wywołać chorobę. Wywoływanie u kogoś czegoś w rodzaju choroby nie było w porządku! Przypomniała Kyle'owi, po raz kolejny, że jeśli kiedykolwiek trafi do więzienia za cokolwiek, nikt z rodziny nie zapłaci za niego, by go wypuścili. Nikt. Uderzając WYŚLIJ, w końcu spojrzała na wilka i zapytała. - Co? - Spytałem, jak się trzymasz? - A wyglądam, jakbym się trzymała? – warknęła, ponieważ to było takie cholernie głupie pytanie. – Jestem wykończona. Zestresowana. I już tylko chcę, żeby ta głupia podróż się skończyła. - W takim razie w porządku. – Wskazał gestem ręki na przednią szybę. – Vic właśnie mi powiedział, że jesteśmy prawie w hotelu. - Hotelu? Dlaczego jedziemy najpierw do hotelu? Myślałam, że pojedziemy prosto na spotkanie z niedźwiedziami. - Nie. Nie dziś wieczorem. Jest już za późno. Dobrze przespana noc i… - Nie słuchasz mnie – powiedziała do wilka. – Chcę spotkać się z niedźwiedziami. Chcę spotkać się z niedźwiedziami dziś wieczorem! Ricky wpatrywał się w kobietę, siedzącą na tylnym siedzeniu, zaczynając wierzyć, że straciła swój cholerny rozum. I czymkolwiek była albo nie była, z powodów bezpieczeństwa nie było mowy, żeby pozwolił Toni spotkać się dziś wieczorem z tymi niedźwiedziami. Spotkanie odbędzie się jutro, po tym jak weźmie prysznic, prześpi się, może zażyje valium, jeśli wpadnie mu w ręce.
~3~
- To nie jest dobre ani w twoim ani drużyny interesie, Antonello. Toni upuściła swój telefon na kolana, żeby mogła zwinąć ręce w pięści. - Chcę spotkać się z niedźwiedziami teraz. Teraz! Słyszysz mnie? Teraz! - Tak się nie stanie, więc możesz sobie odpuścić. - Nienawidzę cię! - Cóż, ja też nie bardzo lubię cię w tej chwili, kochanie, więc jesteśmy kwita. Poirytowana, Toni spróbowała opuścić szybę po swojej stronie naciskając guzik. Ricky nie wiedział dlaczego, ale okno się nie opuściło. A wtedy zaczęła uderzać w szybę swoimi pięściami. - Hej – powiedział cicho Barinov. – Reed. - Co? - Wiesz, co się dzieje, prawda? - Nie – Ricky szybko wypalił w odpowiedzi. – To nie jest to, co się dzieje. - Żartujesz? Co jeszcze to mogłoby być? Ricky potrząsnął głową. - To jest coś innego. Wyczerpanie albo nagły początek choroby psychicznej. To się dzieje. - Jesteś poważny? - Jestem bardzo poważny. Mówię ci, to nie jest… to. Ricky zerknął na tylne siedzenie, by zobaczyć Toni drapiącą w okno swoimi rękami, ponieważ wciąż nie mogła go otworzyć. - Jestem uwięziona – warknęła w powietrze. – Uwięziona! - Nie – wymamrotał Barinov. – To prawdopodobnie jednak nie jest to. Dojechali do ogromnego hotelu, który był wybudowany na granicy pomiędzy terytorium ludzkim, a zmiennych. Toni wysiadła z pojazdu i popatrzyła na budynek.
~4~
- Tutaj? – zapytała. – Przejechaliśmy pół świata, a ty przywiozłeś nas do sieciowego hotelu? Równie dobrze mogliśmy spotkać się z nimi na rozjeździe dróg na Wyspie Jersey. Ricky spojrzał na Barinova. - Możesz nas zameldować? - Pewnie. Jak tylko hybryda weszła do hotelu, Ricky obrócił się do niej. - Posłuchaj, kochanie. Naprawdę rozpaczliwie próbuję nie zwariować przez ciebie. Ale naciskasz mój ostatni nerw wsioka z Południa. - Co to niby znaczy? - To znaczy, że jesteśmy w obcym kraju i we wrogiej części wspomnianego obcego kraju, gdzie co najmniej nasz rodzaj jest niepokojony. Moim celem jest dostarczenie cię do domu całą i zdrową. Twój ojciec wyraźnie powiedział, że nie zaakceptuje niczego innego. I dostarczenie cię bezpiecznie do domu oznacza, że nie wkurzyłaś niedźwiedzi. A sposób, w jaki reagujesz w tej chwili… z pewnością zdołasz ich wkurzyć. - Świetnie. Ricky zmarszczył brwi. - Świetnie? - Świetnie. Może była trochę... lakoniczna. Toni musiała to przyznać. I prawdopodobnie po prostu potrzebowała trochę snu. To była nieznośnie długa podróż, a zajmowanie się jeszcze wiadomościami od swojego rodzeństwa tym bardziej nie pomagało. Ricky kiwnął głową. - W takim razie chodźmy. Weszli do hotelu i Toni została miło zaskoczona widokiem wnętrza, które miało wspaniały wygląd i atmosferę. Jak hipisowski apartament z lat sześćdziesiątych, tyle tylko, że nic nie było niemodne czy stare. Tak naprawdę było całkiem współczesne i europejskie. Spodobało jej się. Oczywiście, nie przyznałaby tego przed Rickiem. ~5~
Zanim dotarli do głównej recepcji, Barinov już załatwił im pokoje. Jego rosyjski był biegły, a jego akcent prawie tak dobry jak bliźniaczek – chociaż ich akcent był perfekcyjny po tym jak zaczęły oglądać popołudniami rosyjskojęzyczne filmy na kablówce. Więcej niż jedna osoba pytała potem Toni i jej matkę, z jakiej rosyjskiej agencji adopcyjnej korzystały. Barinov podał Toni jej elektroniczny klucz i, bez słowa, skierował się do wind. Zajechali na dziewiąte piętro i poszli dalej korytarzem. - To jest twój pokój – powiedział, wkrótce zatrzymując się przed drzwiami. – Ja jestem w pokoju po lewej stronie. Reed w pokoju po prawej. Jeśli będziesz potrzebowała któregoś z nas… - Oh, proszę. – Toni użyła swojej karty i weszła do środka. Zamknęła drzwi przed nosami obu mężczyzn nie będąc w nastroju, żeby nawet powiedzieć dobranoc. Weszła głębiej do pokoju i dobrze się rozejrzała. Była pod wrażeniem swojego pokoju, tak jak hotelowego lobby. To będzie miłe miejsce do zatrzymania się na parę następnych dni. Kładąc torbę na komodzie, Toni usiadła na łóżku. Jej telefon zadrżał i westchnęła. Dostała trzy wiadomości w tym samym czasie. Oriana poinformowała Toni, że nie może egzystować pod takim rygorem! Kyle błagał ją, by ponownie przemyślała swoje stanowisko w sprawie jego szkicowania nagiego Novikova. A Bo Novikov prosił ją, by wpłynęła na swojego młodszego brata, żeby ten przestał pytać go o naszkicowanie nago. - To zaczyna robić się niezręczne. Niezdolna do odpisania na którąkolwiek wiadomość, Toni rzuciła telefon na łóżko i opadła na materac. Może to zrobić. Zrobi to. Wszystko, czego potrzebowała to jakaś obsługa hotelowa i dobrze przespana noc.
***
Vic skupił się na Rickym. - Co? – zapytał Ricky, zdenerwowany tym, że hybryda tak naprawdę jeszcze nic nie zrobiła. - Jesteś gotowy teraz przyznać, że mamy problem? ~6~
- Ona jest po prostu zmęczona – powiedział jeszcze raz. – Do jutra, będzie… - Jeszcze gorzej. – Vic na chwilę zacisnął wargi. – Zawsze myślałem, że nie jesteś tak uparty jak twoi bracia. Ale chyba się pomyliłem. - Żaden problem stać się złośliwym. Potrząsając głową, Vic ruszył do swojego pokoju. - Do zobaczenia rano. - Tak. – Ricky zaczekał, dopóki drzwi do pokoju Vica się nie zamknęły, a potem stanął przed drzwiami Toni na kilka dobrych minut. Wpatrywał się w nie, dyskutując sam ze sobą, czy powinien stać tutaj przez całą noc, czy też nie. Gdy nie usłyszał niczego histerycznego dobiegającego z wewnątrz, zdecydował się pójść do swojego własnego łóżka. Serwis hotelowy pewnie niedługo zostanie zamknięty, a on naprawdę potrzebował czegoś do jedzenia. Befsztyk i frytki będą doskonałe. - Wszystko, co ona potrzebuje to sen – upomniał się miękko. – Dobrze przespana noc i jutro będzie czuła się świetnie.
Tłumaczenie: panda68
~7~