~ 1 ~ Rozdział 31 Chuck Roberts wyszedł ze swojego biura w kościele i podszedł do tylnych drzwi. Ktoś lekko pukał, ale postanowił ignorować to tak dłu...
6 downloads
16 Views
333KB Size
Rozdział 31
Chuck Roberts wyszedł ze swojego biura w kościele i podszedł do tylnych drzwi. Ktoś lekko pukał, ale postanowił ignorować to tak długo jak mógł. Reszta członków kościoła poszła na farmę, ale Chuck został, bo nie chciał uczestniczyć w oszustwie. On i Chris przyjaźnili się już bardzo długo i zawsze lubili pieniądze. Ale Chuck nie miał złudzeń, co do tego, czym byli, ani skąd pochodzili. Chris, jednak, zaczął bawić się w te całe bzdury. Wiara w kult. Szaleństwo. A jednak zbawienne. Ponieważ Chris tak był skupiony na wiernych – szczególnie na młodych kobietach – że nie zauważał, iż Chuck wypłaca pieniądze z kont na Kajmanach i przelewa je na swój własny rachunek w Genewie. Jeszcze kilka dni i Chuck się stąd zmyje. Zostawi te szaleństwo za sobą. Otworzył odrobinę drzwi, by zobaczyć, kto tam stoi – do kościoła przychodziło dużo bezdomnych ludzi, którzy prosili o jedzenie albo miejsce do spania na noc, a Chuck z pewnością nie był w odpowiednim nastroju, by zajmować się w tej chwili takimi bzdurami – i zobaczył śliczną, ciemnowłosą kobietę ubraną w ciasne dżinsy i koszulkę z dekoltem w serek. Uśmiechnęła się do niego. - Cześć – praktycznie zamruczała. - Cześć. – Niezdolny się powstrzymać, Chuck odsunął się i otworzył szerzej drzwi. – Mogę w czymś pomóc? Jej głowa się przechyliła, a w oczach odbiło się światło latarni. Jak u kota. Bez namysłu, czując skrajny strach, Chuck chciał zamknąć drzwi przed twarzą kobiety, ale jakaś ręka zza niego chwyciła go za włosy i poczuł nóż przyciskający się do jego gardła. - Witam, kochany – inny kobiecy głos odezwał się wprost do jego ucha. – Nie masz nic przeciwko, prawda? Ale ja i Malone mamy do ciebie kilka pytań.
~1~
Ta, która jak przypuszczał, była Malone weszła do kościoła, zamykając nogą drzwi. Uśmiechnęła się jeszcze raz i wtedy, Chuck mógłby przysiąc, zobaczył kły. - Chodźmy. Znajdźmy jakieś wygodne miejsce do rozmowy. Wtedy kobieta, która go trzymała, a była cholernie silna, popchnęła go korytarzem do przodu i Chuck już wiedział, że prawdopodobnie to nie skończy się dobrze.
***
- Notatnik? – Toni potrząsnęła głową na słowa Dee-Ann. – Jaki notatnik? - Nie mam pojęcia. - Jeśli wszystko, czego Delilah chciała, to notatnik, dlaczego po prostu go nie wzięła? – zapytał Cooper. – Musiała wiedzieć, że zabierając Freddiego, wkurzy nas. - Mogę tylko przypuszczać, że Freddy nie miał go z jakiegoś powodu. - Prawdopodobnie go ukrył – powiedziała cicho Oriana, trzymając paczkę mrożonego groszku przy swoim rozbitym czole. – Czasami tak robi. Jak labrador, wykopuje dół i wkłada tam coś, co dużo dla niego znaczy. - No cóż, to nie może być jeden z jego zeszytów – rozmyślała głośno Toni. – Ponieważ nie dba o swoje rzeczy. Więc to musi być coś, co ukradł i… – Spojrzała przez stół na Irene, ale najlepsza przyjaciółka jej matki natychmiast potrząsnęła głową. - Nic mi nie zginęło, a poza tym wiecie, że zauważam wszystko oprócz jedzenia. – Ale potem Irene odwróciła wzrok, a jej ręka przykryła usta. – Oh, nie. - Co jest? - Myślę, że wiem, gdzie to się zaczęło. – Oparła łokcie na stole, zanurzając palce we włosach. – Miki. - Kendrick? – Mentorka i przyjaciółka Irene, którą odwiedzili w hotelu kilka tygodni temu. – A co powiecie na… Toni niemal trzepnęła się w czoło. - Pudełko chusteczek higienicznych. ~2~
- Pudełko chusteczek higienicznych – powtórzyła Irene. - Ukradł pudełko chusteczek higienicznych? – zapytała Cella. - Nie. Ale był na chwilę sam w pokoju Miki. On ją uwielbia. Wziął jeden z jej notatników. To jego sposób, by być blisko niej. Nie dałby tego Delilah. - Więc zabrała jego? – zapytał Ricky. - On ma fotograficzną pamięć. Skoro nie mogła mieć notatnika, porwanie go było równie dobre. Prostując się za Cellą, Dee-Ann skrzyżowała ramiona na piersiach i wpatrzyła się twardo w Toni. - Co chcesz, żebyśmy zrobili? Toni nie wahała się. - Chcę, żebyście się dowiedzieli, komu sprzedała te informacje. Myślę, że chcieli ją ominąć i dlatego włamali się do domu, a potem próbowali go porwać. – Odgarnęła włosy z oczu. – Dee-Ann, chcę, żebyś się dowiedziała, kto tym kieruje i się tym zajęła. - A ty? - A jak sądzisz? Moja matka szlocha tam na górze. Ojciec próbuje uspokoić młodsze dzieciaki. – Wskazała na swoją piętnastoletnią siostrę. – Rozwaliła Orianie głowę. – Toni ledwie powstrzymała się od warknięcia, gdy zobaczyła jak spuchnięta jest twarz biednej Oriany. – Zamierzam odzyskać mojego brata. Ricky nie miał zamiaru sprzeczać się z Toni. Nie było sensu. Zamiast tego, obrócił się do Vica. - Co masz? - Wytropiliśmy po numerze tablicy rejestracyjnej, którą Troy zapamiętał, że samochód skierował się na farmę w północnej części stanu. Pokopaliśmy głębiej i okazało się, że właścicielem jest kościół. - Świetnie. – Ricky skupił się na swoich braciach. – Reece, chcę, żebyś tu został. Chcę, żebyś zamknął ten dom, dopóki nie dostaniesz ode mnie wiadomości. - Dobrze – powiedział Reece, a potem wstał i wyszedł z pokoju. - Rory, ty pójdziesz ze mną. ~3~
- Okej. - Ja się tym zajmę – oznajmiła Dee-Ann. – Weź Barinova i Malone ze sobą. - Nie potrzebujesz wsparcia, Dee? – zapytała Oriana, zachowując się niezwykle miło od czasu tego uderzenia w głowę. - Czyż ona nie jest słodka? - Nie – odparła szczerze Oriana. – Nie bardzo. Dee prychnęła i skierowała się do wyjścia. - Uważajcie na siebie – zarządziła zanim wyszła. Toni wstała. - Irene… - Zajmę się twoją matką. A ty po prostu... napraw to, Antonello. Napraw to. - Naprawię. Tak. Ricky nie wątpił w to przez sekundę.
Tłumaczenie: panda68
~4~
Rozdział 32
Dee-Ann zatrzymała wynajęty samochód na podjeździe, spory kawałek od rezydencji. Spojrzała przez przednią szybę i cicho gwizdnęła. Jak na grupę nie mających klasy, pochodzących z marginesu motocyklistów – to były słowa jej tatusia – Wataha Magnus musiała mieć poważne zasoby gotówki, by pozwolić sobie na takie życie w Północnej Kalifornii. Otworzywszy drzwi od kierowcy, Dee-Ann wysiadła czując żwir pod stopami i stanęła przed maską pojazdu. Po prostu stanęła i czekała. Nie podeszła, by zadzwonić do drzwi. Nie zawyła, by zdobyć czyjąkolwiek uwagę. Tak właśnie jeden zmienny wilk radził sobie z wejściem na teren innego zmiennego wilka. Dee stała tak dobre dwadzieścia minut, zanim usłyszała za sobą ryk silników. Zerknęła za siebie i zobaczyła kilka lśniących motocykli jadących falistym podjazdem. Minęły samochód i pojechały dalej, zanim się zatrzymały. Wilki zsiadły z motorów, ściągnęły kaski i skierowały się do domu. Tylko jeden, kobieta, zatrzymała się, by spojrzeć na Dee. Patrzyła, ale nic nie powiedziała, i ostatecznie weszła do domu, zamykając za sobą drzwi. Minęło następne pięć minut zanim drzwi znowu się otworzyły i wyszła z nich kobieta w koszulce Dallas Cowboys, trzymając w dłoni strzelbę. Tak, to mogła być tylko Sara Morrighan, Samica Alfa Watahy Magnus i szalona suka, zgodnie ze słowami każdej innej Watahy, Dumy czy Klanu, którzy mieli pecha się z nią spotkać. Kiedy wilczyca maszerowała do Dee, podniosła strzelbę, którą miała w ręce, i Dee naprawdę zastanowiła się, czy ta szalona suka ma zamiar zastrzelić obcego wilka, czy robi to tylko na pokaz. Znajomo wyglądająca Latynoska, ubrana w cholernie kusą koszulkę nocną, ruszyła biegiem za rozjuszoną wilczycą i chwyciła za lufę strzelby. Dwie kobiety walczyły o broń, dopóki Latynoska nie uderzyła nią w kolano Morrighan. - Ał! Ty dziwko! Wyrywając strzelbę swojej przyjaciółce, Latynoska cofnęła się i warknęła. ~5~
- Myślałam, że już to omówiłyśmy! Żadnego strzelania bez oczywistych oznak agresji! - Sama jej obecność na moim terenie jest agresją! - Tego nie było na liście Miki! Wtedy to, Miki ukazała się we frontowych drzwiach, jej ręka natychmiast zasłoniła oczy przed wczesno porannym słońcem. - Co tam się do cholery dzieje? – zapytała przyjaciółek mała ludzka kobieta. - Sara znowu próbowała zastrzelić nieznajomego. - To oznaka agresji! Przyglądając się Dee przez zwężone oczy, Miki zapytała. - Hej... czy ja cię nie znam? - Dee-Ann Smith. Miki zmarszczyła brwi na tę odpowiedź. - Partnerka Rica Van Holtza? – Zdezorientowana jeszcze mocniej zmarszczyła brwi. – Spotkałyśmy się dzięki Irene Conridge? - Cóż... Znam Irene. - Jak – zapytała Morrighan – możesz mieć fotograficzną pamięć, a nie pamiętać ludzi? - Czy to podchwytliwe pytanie? Latynoska zmierzyła Dee. - Czy nie pomogłam ci kiedyś wybrać sukienki? Z szeroko otwartymi oczami, pozostałe dwie kobiety wpatrzyły się w Dee. Rozdrażniona Dee warknęła. - Zdarzyło się, że miałam na sobie sukienkę, raz czy dwa przez minione lata. Morrighan skuliła się. - Z tymi ramionami? ~6~
***
Miki rozpięła swoją torbę, ale notatnik zniknął. Zniknął. Nawet nie wiedziała kiedy. - No i? – naciskała Angelina. Wypuszczając oddech, Miki stanęła naprzeciw przyjaciółek i wilczycy, którą powinna pamiętać, ale jednak nie pamiętała. - I... uh... - Miki. - Okej. Pani Szerokie Ramiona ma rację… - Hej – wilczyca natychmiast zaprotestowała na to przezwisko. - … jeden z moich notatników zniknął. - Co szczególnego było w tym notatniku? – chciała wiedzieć Sara. A kiedy Miki wyjrzała przez okno, próbując znaleźć właściwą odpowiedź, jej przyjaciółki wyrzuciły ręce do góry i powiedziały prawie jednocześnie. – Oh, Miki! Nie! Nie jeszcze raz! - Wiecie co, suki, nie potrzebuję tego oskarżycielskiego tonu. - Dlaczego zabrałaś z domu jeden z tych swoich opisujących koniec świata zeszytów? - To nie jest koniec świata, Angie. To znaczy... wszystkie kraje mogą zostać zniszczone, ale nie świat czy coś takiego. Wiesz, roślinność przetrwa. I samochody. Wtedy Angie zaatakowała Miki, ale ledwie wymieniły kilka razów między nie wcisnęła się Sara rozdzielając je. - Przestańcie! Obie! - Za co mnie winisz? – poskarżyła się Angie. – To ona biega wkoło z niebezpieczną bronią w swojej zniszczonej torbie! - Nie każdy chce wydać więcej niż pięćdziesiąt dolców na pieprzoną torbę, ty nudna suko! - Przestań! – zarządziła Sara. - Naprawdę.
~7~
- Poza tym – mówiła dalej Miki, udając, że nie czuje się winna z powodu tego wszystkiego – skąd mogłam wiedzieć, że Freddy zajrzy do mojej torby i ukradnie jeden z moich notatników? - Oh, nie wiem – zasugerowała Angie – ale z tego, co nam mówiłaś, dzieciak po prostu cię lubi. - Ale dlaczego mnie okradł? – Miki rozpaczliwie próbowała to uzasadnić. – On mnie kocha. - I zgodnie ze słowami jego siostry – wtrąciła się Pani Szerokie Ramiona z Ziemi Dużych Kobiet – dlatego właśnie cię okradł. Ponieważ chciał coś, co należy do jednej z jego ulubionych osób. - Oh. - Tak. Oh. - Ale najważniejszym pytaniem jest, kto chce ten notatnik? – zapytała Sara. - Ktoś, kto chce zniszczyć kilka krajów? – uprzejmie zasugerowała Angie. Ale suka. A kiedy Miki spiorunowała ją wzrokiem, dodała. – Nie mów mi, że jestem w błędzie? - Nie podoba mi się twój ton. - A mnie nie podoba się twoja twarz! - Na miłość boską! – wybuchła Sara. – Możecie w końcu przestać! Wszyscy zamilkli, a Angie potarła czoło. Kiedy tak stały, drzwi od sypialni się otworzyły i wszedł Conall. Duży wilk, partner Miki, zatrzymał się i popatrzył na kobiety w pokoju. - Co się dzieje? – zapytał, ale zanim Miki mogła mu odpowiedzieć, potrząsnął głową i powiedział. – Wiecie co? Nie chcę wiedzieć. Ale za to zapytam, gdzie jest moja córka? - Nasza córka – Miki znowu była zmuszona przypomnieć mu o tym, bo ciągle wydawał się zapominać o tym fakcie – siedzi przed komputerem w moim biurze. Conall wpatrzył się w nią. - Naprawdę? Pozwalasz jej spędzać czas na komputerze nawet po tej małej wizycie, jaką mieliśmy w zeszłym tygodniu z FBI, w sprawie obcego komputera użytego
~8~
podczas dziwnych godzin, gdy byłaś w mieście? Z tego komputera można wejść do Pentagonu? - No cóż… - Wiesz, co zrobię? – powiedział spokojnie, ale znowu Miki mogła usłyszeć ten ton. – Wezmę naszą piękną córkę na śniadanie do miasta, a kiedy nas nie będzie, pójdziesz do swojego komputera i naprawisz wszystko to, co namieszała, i co może spowodować, że wszystkich nas aresztują. Okej? Świetnie. Kocham cię. – Kiwnął głową pozostałym kobietom. – Panie wybaczą. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Angie spojrzała na Sarę, a potem obie zwróciły wzrok na Miki. - Tak – powiedziała do swoich przyjaciółek na niezadane pytanie. – Mogę to zrobić. - Zrobić co? – zapytała Pani Szerokie Ramiona. Zrobiła krok do tyłu. – Co planujecie? - Dowiedzieć się, kto chce dostać mój notatnik. Tego właśnie potrzebujesz, prawda? - To jest okropnie ryzykowne, kochana. Miki spojrzała ponownie na Sarę. To było ryzykowne, ale dla Freddiego była gotowa podjąć to ryzyko. Pytanie, jednak, czy Sara chce także podjąć to ryzyko? To był jej dom i jej wataha. Po chwili, Sara kiwnęła głową. - Zrób to. - Co dokładnie zamierzasz zrobić? – zapytała Pani Szerokie Ramiona. Miki wstała. - To samo, przez co omal nie trafiłam do więzienia, gdy miałam szesnaście lat. Gdy wilczyca tylko się na nią patrzyła, Miki potrząsnęła głową. - Nie martw się. Tak długo, jak nie włamię się na konta bankowe i nie roztrwonię pieniędzy na grę internetową… wizja spędzenia czasu w więzieniu federalnym powinno być minimalne. Wilczyca westchnęła.
~9~
- Jesteś typem geniusza... to dużo cholernej pracy. Nie wiem jak Toni to znosi.
Tłumaczenie: panda68
~ 10 ~