ROZDZIAŁ 11 JEDYNYM POWODEM DLA KTÓREGO W GARAŻU NIE BYŁO MNÓSTWA WILKOŁAKÓW BYŁO TO, ŻE nie było wystarczająco dużo czasu aby wieści się rozeszły. Za...
6 downloads
32 Views
89KB Size
ROZDZIAŁ 11 JEDYNYM POWODEM DLA KTÓREGO W GARAŻU NIE BYŁO MNÓSTWA WILKOŁAKÓW BYŁO TO, ŻE nie było wystarczająco dużo czasu aby wieści się rozeszły. Zamiast trzydziestu mieliśmy tylko osiemnastu, nie wliczając Sama, który nie należał do stada. Ale musiałam rozglądać się i liczyć ponieważ wydawało mi się, że jest mniej ludzi niż naliczyłam. Większość walk dominujących jak boks czy zapasy, pełne są przepychanek, dopingu, szyderstwa i zakładów. Ta była niesamowicie cicha i tylko jedna osoba się poruszała. Paul biegał w miejscu po jednej stronie wzmocnionej podłogi, zatrzymując się co dziesięć lub piętnaście sekund aby się rozciągnąć lub poboksować się z cieniem. Był wysokim mężczyzną o blond włosach i krótkim rudym zaroście. Jego skóra była taka jak u rudowłosych, blada i piegowata. Podniecenie zbliżającą się walką spowodowało że był cały zarumieniony. Tak jak Adam był ubrany tylko w spodnie od kimono. Nie ma takiej tradycji która nakazywała by walka o dominację odbywała się w ludzkiej postaci. To jest oczywiste, ponieważ to sprawia, że wyzwanie ukazuje umiejętności i siłę. Kiedy jesteś uzbrojony w kły i pazury to szczęśliwym trafem możesz usunąć przeciwnika o większych umiejętnościach. Po drugiej stronie maty od Paula, Adam stał w narożniku, z opuszczoną głową, zamkniętymi oczami i rozluźnionymi ramionami. Wszystkie oznaki bólu zniknęły z jego twarzy, ale nie był w stanie wyeliminować bólu spowodowanego sztywnością w drodze którą szedł z domu na matę. Nawet gdyby mógł, tylko idiota mógłby patrzeć na uszkodzone strupy na nogach i rękach i nie zrozumieć, że miał problemy. Jako Alfa nawet tak poważnie ranny jak był, powinien wyzdrowieć szybciej niż inni. Zakładając że wilkołaki, a nawet temu samemu wilkołakowi rany goja sie w różnym tempie w zależności od wielu rzeczy. Mógł być bardziej ranny niż nam pokazywał albo kłopoty jakie miał ze stadem zakłóciły jego zdolność uzdrawiania. Starałam się nie wyglądać, że się martwię. Jessie i ja miałyśmy jednakowe miejsca na krawędzi maty po stronie Adama tradycyjnie po stronie rodziny Alfy, ale nie było to rozsądne gdyż żadna z nas nie mogła się obronić gdyby walka zjechała z maty. Sam stanął obok Jessie a Warren pomiędzy nami, prawdopodobnie w celu utrzymania walczących z dala od nas. Adam nie nosił zegarka ale dokładnie o 9.30 na zegarze ściennym, podniósł głowę, otworzył oczy i skinął na Darryla. Wilki nie zwracają dużej uwagi na długie przemówienia. Darryl wszedł z boku w wyszedł na środek maty.
- Paul zdecydował się dziś wyzwać naszego Alfe. - ogłosił bez ogródek. Jego usta się wykrzywiły jak to powiedział - Zrezygnował z formalności prowadzenia wyzwania przez Marrocka. Nikt nie szepnął ani nie wyglądał na zaskoczonego. Wszyscy wiedzieli co Paul uczynił. Nie było absolutnej szansy, że Marrock będzie oglądał ten bałagan w stadzie i pozwoli że Paul będzie miał jakiekolwiek szansy. Szansa ze Marrok nie zabije Paula byłaby większa gdyby Adam nie był ranny. Ale Paul myślał pewnie, że ma prawo i że mógł do tego przekonać Marrocka. Przypuszczam, że wszystko jest możliwe. Nie sądzę żeby Paul rozumiał jak to jest mało prawdopodobne. O ile wiem, nigdy wcześniej nie spotkał Marrocka. Henry, który spotkał, prawdopodobnie powiedział Paulowi że będzie dobrze. Ludzie tacy jak Henry są dobrzy w nakłanianiu innych by im uwierzyli. Darryl rozejrzał sie po widowni - Moim zadaniem jest pilnowanie, że pozostaniecie na macie. jestem gotów zapewnić że to jest uczciwa walka o wasze życie. Czy to jasne? - Przepraszam - powiedział głos Mary Jo. Była po tej samej stronie tylko pięć stóp wyżej, więc nie zobaczyłam jej dopóki nie wyszła na matę przed Darryla. - Rzucam wyzwanie Paulowi - powiedziała. A potem był hałas, wielki ryk w całym garażu pełnym wilkołaków sprzeciwiających się, że kobieta nie walczy w walkach na wyzwanie. Darryl podniósł rękę i cisza rozprzestrzeniła się niechętnie. - jestem w zasięgu trójki w jego hierarchii - powiedziała. Jej oczy były prawidłowo na nogach Darryla chociaż jej twarz była zwrócona do niego. - Jest moim prawem kwestionowanie jego prawa do walki z Alphą. Spojrzałam na nią. To nie było coś co mogłam oczekiwać po Mary Jo, która pozwoliła nieludziom podpalić mój dom, podczas gdy miała mnie ochraniać. - Nie jesteś trzecia w szeregu - warknął Darryl. Podniosłą swoją dłoń - Paul - powiedziała i podniosła jeden palec - Henry - inny palec George i ja. Miała rację. Ja bym też tam ją umieściła. - Jesteś nie sparowaną kobietą - powiedział Darryl - To daje pozycję w rankingu na dole, Alec jest po Georgu.
- Alec - zawołała, nie spuszczając uwagi z Darryla. - Kto jest bardziej dominujący ty czy ja? Alec obszedł dookoła inne wilki i spojrzał od niej do Paula. Widziałam odpowiedź jakiej chciał udzielić i Darryl zaczął się odprężać. Zauważyłam, że Adam obserwował Mary Jo ze zdziwioną powagą. Alec otworzył usta, następnie zawahał się. - Wy wszyscy możecie stwierdzić czy kłamię. -powiedział. Podniósł w górę obie ręce w geście poddania się. - Mam nadzieję, że wiesz co robisz Mary Jo. -Spojrzał Darrylowi w oczy i powiedział - Mary Jo przewyższa mnie w hierarchii. I zapanował chaos. Paul przycisnął głowę do twarzy Darryla i wściekał się. Był jednym z niewielu ludzi w stadzie, wystarczająco wysoko, aby stanąć oko w oko w Darrylem. Jeśli nie byłoby tak wiele hałasu byłabym w stanie usłyszeć co powiedział, a tak to muszę zgadywać. Paul lubił Mary Jo. Nie chciał jej zabić. Mary Jo stała tam: tak jak Adam, była wyspą spokoju w zgiełku. Była mała, ale każdy gram jej ciała to mięśnie. Była twarda jak rekrut, szybka i zwinna. I nie byłam tak pewna jak Paul, że by przegrała, nie chciałabym walczyć przeciwko niej. Jeśli wygra to może poddać się Adamowi. Jeśli postanowi walczyć a nie sądzę że będzie, to przyjdzie na wyzwanie zmęczona i ranna. I wtedy przypomniałam sobie sposób w jaki Henry rzucił nią na wyspę w kuchni. Miała złamane albo pęknięte żebra po uderzeniu. Chociaż nie widziałam tego w jej sposobie poruszania, ale nie było wystarczająco dużo czasu aby się wyleczyła. Nikt nie uzdrawia się tak szybko chyba, że byłeś Alphą przy pełni księżyca. - Dość! - ryknął nagle Darryl a jego głos dzwonił w gwarze jak strzał w tłumie. Darryl odwrócił się do Mary Jo i powiedział - Nie! - Nie ty podejmujesz decyzje -powiedziała - Adam? - mam problem - powiedział - Sprawiedliwość wymaga, że muszę odejść od tego ustalenia, bo jestem bardziej niż trochę poza decyzjami. W imię sprawiedliwości niech to spadnie na następne trzy w hierarchii Mercy, Darryla i Auriele. Spojrzał na mnie. Wiem co chciałam powiedzieć. Auriele mogła zgodzić się z Mary Jo a my już słyszeliśmy co o tym sądzi Darryl. Nawet jeśli Mary Jo przegra, pomoże to Adamowi. Patrzyłam na wilki i widziałam wiele oburzonych twarzy gdy zrobili sobie rachunek jak również byli bardzo niezadowoleni ze mnie jako integralnej części decyzji. Potem zobaczyłam inny manewr.
- Wydaje mi się, że jest inny problem - powiedziałam - Jeśli zgodzimy się, że Mary Jo może walczyć ponieważ jest trzecim szeregu z Paulem. Uważam, że Paul nie stoi w trzecim szeregu od Adama. - Tak jak Mary Jo podniosłam rękę - Adam potem ja - podniosłam palec - Darryl, Auriele potem Warren. - Potem Honey - powiedział Warren z lekkim uśmiechem - Potem Paul. Paul warknął - Ona już przyjęła wyzwanie. Co zakłada, że przysługuje mi prawo. Spojrzałam na Adama. - Niezła sztuczka -powiedział - Ale zgadzam się z Paulem. - A oficjalny kodeks postępowania - powiedział Ben gderliwie - który musiałem cholernie dobrze zapamiętać kiedy wstępowałem do stada mówi: cytuję wyzwanie trzech mężczyzn koniec cytatu. Ważnym słowem jest tu "mężczyzna". - Tak więc Mary Jo nie może walczyć - powiedział Paul z uśmiechem ulgi - Ona nie jest facetem. - Więc roszczenia Mary Jo są nadal aktualne - wskazałam - Ona jest w szeregu po trzech mężczyznach. Czy kodeks postępowania mówi, że rywal musi być mężczyzną? Kyle powiedział mi, że jednym z sekretów bycia prawnikiem jest to, że nigdy nie zadajemy pytania świadkowi na które nie znamy odpowiedzi. Wiedziałam co to znaczy ale to brzmiało lepiej wychodząc od kogoś innego. - Nie - powiedział Ben. Zrobiłam wszystko co mogłam. Ciche nakłanianie Adama pchało mnie, spojrzałam na Mary Jo i powiedziałam - Podobnie jak Adam mam za dużo w tym udziału. - Mercy - szepnęła Jessie zaciekle - Co ty robisz? - poklepałam jej rękę która zamknęła na moim nadgarstku. - Tak więc Darryl, Auriele i Warren decydują - powiedział Adam. Ponieważ moja partnerska więź z Adamem funkcjonowała ponownie wiedziałam, że wierzył , że gdybym była częścią tej decyzji mogłoby to się stać następnym punktem spornym. Kolejna głupia rzecz to pozwalanie kojotowi w stadzie wilków mieć glos w sprawie Mary Jo i jej wyzwania bez względu na płeć. Pomyślałam, że miał rację. -Istnieją tylko trzy kobiety w tym stadzie - powiedział Darryl. Nie sądzę, że zapomniał o mnie tak bardzo, że miał na myśli trzy kobiety wilkołaki, a nie kobiety w ogóle. -To jest typowe dla wszystkich stad. Większość wilkołaków umiera zanim przeżyją dekadę, jako wilk, ale dla kobiet, które są wilkami, żywotność jest prawie dwukrotna, ponieważ nie walczą o
dominację mężczyzn. Ale wciąż jest ich bardzo mało. Jesteś zbyt cenna dla nas by pozwolić ci tak ryzykować. Zajęło mi trochę czasu, aby zrozumieć, że nie mówił do całej paczki, ale tylko do swojej partnerki. Auriele skrzyżowała ramiona. -To ma sens jeśli chodzi o przetrwanie gatunku, w których kobiety są ważne do przetrwania. Ale my nie jesteśmy. Nie możemy mieć dzieci, więc nie jesteśmy bardziej cenne dla stada niż ktokolwiek inny. To był stary argument. - Głosuje nie - powiedział Darryl, zgrzytając zębami gdy mówił. -Głosuję tak - odpowiedziała Auriele chłodno. -Cholera -powiedział Warren. – Na domiar złego rzuciliście mnie w środek małżeńskiej sprzeczki? - Zależy od ciebie - powiedziała ponuro Aurelie. -Piekło - powiedział Warren, - jeśli to nie jest ta cała puszka Pandory, to nie wiem co jest. Mary Jo? -Tak? -Jesteś tego pewna, kochanie? Czułam się tak, jakby całe stado wstrzymało oddech. -To jest moja wina - powiedziała. - Że Adam został zraniony, że stado się buntowało. Nie spowodowałam tego wszystkiego, ale też nie powstrzymałam. Myślę, że to odpowiedni czas by odpokutować winy, prawda? Spróbować naprawić szkody? Warren spojrzał na nią i zobaczyłam wilka przychodzącego i odchodzącego w oku. -W porządku. Dobrze. Idzi z nim walczyć, Mary Jo i lepiej cholernie dobrze, by z nim wygrać. Słyszysz mnie? Skinęła głową. - Dam z siebie wszystko. -Postaraj się jeszcze bardziej - powiedział ponuro. - Mary Jo.- głos Paula był żałosny. -Nie chcę cię zranić kobieto. Zrzuciła buty i zaczęła ściągać skarpetki. – Poddajesz się? -Zapytała go, podczas gdy stanęła na jednej nodze. Patrzył na nią, a jego ciało rosło ze złości - Ryzykowałem głową dla ciebie - powiedział.
Skinęła głową. -Tak. I to był mój błąd że cię o to prosiłam -rzuciła swoją drugą skarpetkę na bok i spojrzał na niego. -Ale Henry wykorzystał nas obu by zrujnować nasze stado. Czy zamierzasz pozwolić aby mu się upiekło. Było bardzo cicho w garażu. Nie jestem pewna, czy nawet oddychali. Imię Henrego było szokiem. Glowy zwróciły się na Henrego, który stał oparty o ścianę przy bramie garażowej, tak daleko jak mógł stać od maty i od Adama. Paul też spojrzał na niego. Przez chwilę myślałam, że to zadziała. -Czy pozwolisz, że jakaś dziewczyna będzie ci machać przed nosem ogonem tak jak mi?powiedział Henry, brzmiąc nieszczęśliwie. - Ona chce Adama, rzuci nas obu by go dostać.- To było mistrzowskie wykonanie, a Paul połkną haczyk, linkę i ciężarek. - Więc do diabła z tobą - powiedział Paul do niej. -Do diabła z tobą, Mary Jo. Akceptuje wyzwanie. -Spojrzał na Adama. -Będziesz musiał poczekać. Myślę że zjem najpierw deser. Odsunął się na koniec maty, obok Henrego. Mary Jo podeszła tam gdzie stał Adama. -Odszkodowanie przyjęte - powiedział. -Pamiętaj walcz z sercem a nie głową. - I on porusza się wolniej w lewo niż w prawo - zgodziła się. Adam zostawił ją. Gdy szedł przez białą mate, zostawił lekkie ślady krwi, gdzie stawiał stopy. Krew była lepsza niż żółta ropa, prawda? -Dobra robota - mruknął, kiedy podszedł do mnie. -Dziękuję. Nie mogłem stwierdzić, czy mnie słyszysz, czy nie. Warren oddał Adamowi swoje miejsce pomiędzy Jessie i mną, zostając w pobliżu Jessie, aby mógł nadal ją chronić, gdyby była taka potrzeba. Sam przyszedł do mnie i położył się na cemencie z westchnieniem. - Zobaczymy, czy mi pogratulujesz, kiedy nie będzie leżała martwa - powiedziałam, bardzo cicho. Chciałam powiedzieć mu o jej żebrach, ale bałam się, że niewłaściwa osoba usłyszy, i Paul mógł się dowiedzieć. Henry wiedział, oczywiście... ale jakoś nie myślałam, że powie Paulowi, że połamał Mary Jo żebra. Paul nie rozumie a Henry był wystarczająco inteligentny, aby to wiedzieć. Mary Jo stanęła w narożniku Adama na przeciw Paula. - Wyzwanie rzucone i przyjęte - powiedział Darryl. - Walka na śmierć i życie zwycięzca otrzyma możliwość zaakceptowania poddania się. -Zgoda - powiedziała Mary Jo. -Tak - powiedział Paul.
Mary Jo była szybsza, i była lepiej wyszkolonym zawodnikiem. Ale kiedy uderzała to nie uderzała wystarczająco mocno. Jeśli Paul był zbliżony do jej rozmiaru zamiast czterech centymetrów ponad sześć stóp, to miałaby szansę. Ale był ponad stopę wyższy, co przełożyło się na zasięg. Przypomniała mi się, jego walka z Warrenem, że był zaskakująco szybki jak na tak dużego człowieka. Ostatecznie pierwszy uderzył pięścią w jej ramię, tak że została powalona jakby młotkiem. - Poddaj się - powiedział. Wcisnęła stopy między jego i podciągnęła je do siebie. Potem przekręciła sie jak małpa pomiędzy jego rozłożonymi nogami, uderzając go po nerkach, gdy stała za nim. Drugie kopniecie w tył kolana prawie powaliło go na ziemię, ale otrząsnął się. - Poddam sie jak cholera- wysyczała, kiedy była o kilka długości ciała od niego. -Przestań się z nią cackać – ciężko powiedział Darryl - To jest walka na śmierć i życie, Paul. Ona cię zabike jeśli będzie miała taką możliwość. Jeśli akceptowałeś jej wyzwanie, daj jej szacunek uczciwej walki. - Prawda - powiedział Adam. Paul warknął bezgłośnie i cofnął się do krawędzi ringu, podnosząc obie ręce do wysokiej pozycji blokującej, nogi prostopadle do siebie, ręce niezręcznie rozluźnione, celowo zapraszająca do atakowania tułowia. Kłopoty z pułapką przynęta, w jakiej była Mary Jo były takie że mogła sobie z nią dobrze poradzić, lub mogła sie przekształcić w błąd, bardzo duży. Chwyciłam rękę Adama starając się nie wbijać paznokci. Cały czas był skupiony obok mnie, mrucząc pod nosem: -Uważaj, uważaj. Jest szybszy niż wygląda. Mary Jo ruszyła powoli, w lewo, potem w prawo ale Paul odwrócił się łatwo by stanąć naprzeciw niej. Przesunęła swoją wagę na prawo ale z niewyraźną prędkością, rzuciła sie w lewo i rzuciła się do ataku, długim i niskim ruchem, który wyglądał niemal jak pchnięcie szermierza używając ramiona i pięści jak włócznie. To był idealny cios, użyty z nadludzką prędkością. Paul obrócił sie płynnie, i jej pieść uderzyła w puste powietrze, odsłaniając brzuchu. Uderzył pięściami od dołu, jak młoty na jej niezabezpieczone miejsce, powalając ją z dźwiękiem grzmotu. Obok mnie Adam chrząknął, jakby czuł wpływ pięści Paula na sobie. Mary Jo oczywiście była oszołomiona. Leżała na brzuchu, mrugając oczami. Jej usta i gardło pracowały jak u ryby wyjętej z wody. Potem wzięła długi, drżący oddech, i skupiła wzrok. Jeśli jej żebra przedtem były połamane, to teraz musi być w agonii po takim ciosie.
Każda rozsądna osoba wiedziała, że walka się skończyła, i prosiłaby o łaskę, ale ona powoli starała się podnieść na łokciach i podnieść ciało z maty. Usta Paula wykręciły sie w bezradosnym uśmiechu, kiedy patrzył na jej wysiłki. -Zostań na dole - powiedział. – Zostań na dole. Poddaj sie, do cholery. Nie chcę cię już krzywdzić. Była już oparta na łokciach i ciągnęła kolana w górę, kiedy zrobił błyskawiczny krok i kopnął ją w nogę z tyłu uda, powalając ją ponownie na matę. Krótki krzyk wyrwał się jej z gardła, ale szarpnęła kolana pod siebie i skoczyła na nogi. Jej osłona była zbyt niska, jej prawy łokieć przyciskał sie do rannych żeber. Poniżej łokcia, widoczne były małe plamy jasnoczerwonej krwi które powoli powiększały się. Każdy wilk w pomieszczeniu mógł to wyczuć, tak samo ja. Bałam się, że jedno z tych uszkodzonych żeber przebiło płuco. Jej lewa noga nie działa tak jak powinna, i większość ciężaru przerzuciła na prawą nogę. Stanęła w samym rogu, co wyeliminowało możliwość odwrotu, ale oznaczało również że Paul nie mógł krążyć za nią. Paul ruszył powoli, ostrożnie, jak drapieżnik skradający się do rannej ofiary. Ale widziałam jak marszczy brwi na widok żeber Mary Jo. Próbował domyślić się, jak ona może go skrzywdzić. Ruszył się w lewo i prawo, zmuszając ją do korzystania z rannej nogi, nagłe podniósł głowę. Musiał usłyszeć to samo co ja usłyszałam słaby trzask i zalewanie płuc. Jej usta były otwarte, jak próbowała nabrać trochę tlenu. Paul uderzył potężnym kopniakiem do przodu bez śladu finezji, ale z dużym zapasem mocy. Mary Jo rzuciła obie ręce w dół i spowalniała cios, który był skierowany na ranna nogę, ale to nadal rzuciło ją do tyłu potykając się o maty. Utrzymywała równowagę, ledwo, ale noga była oczywiście prawie bezużyteczna. Odepchnęła się rekami, nie za mocno, ale była z powrotem na ringu, gdzie Paul czekał na nią. -W porządku - powiedział Adam. -W porządku. Poddaj sie, Mary Jo . Mary Jo popatrzyła zbita, ale weszła na ring, jej uszkodzona noga nagle zesztywniała stając na palcach jak prima balerina. Jej kopniecie było tak proste, jak Paula nie było. Kopnęła prosto między jego uda. Próbował bloku, ale było już za późno. Słychać było głuche uderzenie, i oddech Paula eksplodował na zewnątrz. Cofnął się szybko, i pochylił się z pięściami przy kroczu, każdy mięsień w jego tułowiu napiął się w nagłym bólu. Mary Jo ruszyła do niego, choć mogłam stwierdzic, że to boli, wykorzystała jego spadek mocy by uderzyć go pięścią w tył głowy. Doskonale w splot nerwów, pomyślałam. Dobrze dla Ciebie, Mary Jo.
Gdyby nie był wilkołakiem, widziałby światła i słyszał dzwony tygodniami. Jego oczy były wilczo-blade, a ręce poruszały się dziwnie jakby kości zmieniały się pod skórą. Paul potrząsnął głową, próbując pozbyć się skutków uderzenia. Gdyby była w lepszej formie, mogłaby go wykończyć. Jednak Mary Jo była zbyt wolna. Wyprostował się i wyciągnął ręce do pozycji strażnika z wyraźnym wysiłkiem. Potem podszedł do niej powoli, bezlitośnie, po prostu zmniejszając dystans. Jej prawa pięść wystrzeliła w kierunku jego gardła, ale zablokował ją prawą ręką a potem pchnął jej łokieć lewą ręką odwracając jej ciało a następnie wyrżnął kolanem o jej ranne żebra, brutalnie. Chodziła po macie głową w dół i kaszlała krwią. Paul poszedł za nią do maty, lądując okrakiem na jej ramionach. Chwycił jej jedną nogę i zaczął ja wyginać i z powrotem w ciasny łuk. Były słabe trzaski i Mary Jo czołgała się na macie gorączkowo, jej kontrola legła w gruzach a wilk walczył o przetrwanie. - Cholera - powiedział - Poddaj się. Nie zmuszaj mnie abym cię zabił. Z jakiegoś powodu w tym momencie spojrzałam na Henrego. Drań obserwował bez emocji na twarzy. - Poddaj się -ryknął Adam - Poddaj się Mary Jo. Mary Jo uderzyła w matę po swojej prawej stronie dwa razy. - Ona się poddaje - powiedział Paul patrząc na Darryla. - Paul wygrywa - powiedział Darryl - Czy akceptujesz jego wygraną? - Tak, tak. - To koniec - oświadczył Darryl. Paul zeskoczył z niej a ona się poturlała. -Lekarza - powiedział brzmiąc szalenie - Lekarza. Kilka głów zwróciło się na Sama. Stał tam gdzie był ale cały wibrował z głębokiej potrzeby by pomóc. Zamknął oczy i w końcu odwrócił się plecami do widowni. Warren był tym, który zdjął koszulkę z Mary Jo i Adam, który chwycił zestaw pierwszej pomocy. Chwyciłam Jessie i odsunęłam się do tyłu. W ciągu kilku sekund nie mogłam juz zobaczyć co się dzieje przez wszystkich ludzi którzy tłoczyli się bliżej. - trzeba wyciągnąć żebra z jej płuc - powiedział dobitnie Adam. Następnie -wystarczy wyrzucić złamane kawałki. Będą odrastały. Medycyna wśród wilkołaków jest pod wieloma względami o wiele prostsza ale brutalniejsza niż u ludzi.
- Trzymaj ją na dole Paul. Im bardziej walczy tym gorzej będzie bolało. - potem bardziej miękkim głosem Adam zanucił - Po prostu dźwignij się trochę kochanie z nami. Dzięki temu będziesz mogła lepiej oddychać w ciągu sekundy. - Nie uderzyłem jej w żebra - powiedział Paul. - Henry rzucał ją wzdłuż kuchni - powiedziała Auriele - Tutaj. Nie dawaj tej wazeliny po całości. Tylko trochę wokół rany uszczelniając plastrami i użyj trzech, będzie lepiej działało jeżeli nie nakleisz ich na miejsca pokryte wazeliną. Nastała fala milczącej ulgi i cokolwiek oni zrobili to, to działało i Mary Jo mogła ponownie oddychać. Ludzie cofnęli się, dając jej przestrzeń odkąd minęło bezpośrednie zagrożenie. Dojo było wyposażone w bardzo podstawowe nosze, tylko metalowa rama z rozciągniętym płótnem wokół niego i parę uchwytów na każdym końcu. Alec i Auriele położyli na nim Mary Jo i zanieśli do domu. Ludzie z przebitym płucem mogą być nieprzytomni przez bardzo długi czas. Z kilkoma kilogramami surowego mięsa, płuco Mary Jo będzie prawdopodobnie wyleczone w ciągu kilku godzin, jeśli nie wcześniej. Żebra będą goić się dłużej, ale wróci do normy w ciągu kilku dni, najwyżej tygodnia. Nie trzeba martwić się o zakażenie lub zakażenie wtórne z powodu brakujących fragmentów żeber lub odrastającego płuca. Henry nie ruszył się ze swojego miejsca. Zauważyłam, że obserwował resztę stada. A gdy zaczęli cofać się z maty w ramach przygotowań do ostatecznej bitwy, wokół Henrego było dużo wolnego miejsca a wcześniej go nie było Gdy para wilków czyściła bałagan, Paul wycofał się do swojego rogu maty a Adam do swojego. Ciągle patrzyłam na Paula. Miał tiki nerwowe po Mary Jo. . . Na początku myślałam, że tylko wzruszyła ramionami, jego chód na koniec maty był dość stabilny. Ale zanim krew Mary Jo była całkowicie wyczyszczona z maty, Paul potrząsnął głową i powoli podniósł rękę do ucha, unikając miejsca, gdzie został uderzony. Zamrugał szybko i wydawało się, że ma problem z ustawieniem ostrości. Wtedy Paweł długo nabrał powietrza, potem zrobił wydech i znalazł spokój. Jego ciało uspokajało się, a jego oddech stał się głęboki i regularny. Stał jak posąg, pierś naga pokryła się lekkim połyskującym potem. Nie było tłuszczu na tym człowieku, wyglądał jak skrzyżowanie z reklamy Calvina Klein i plakatów rekrutacji armii. Po tym jak mokre plamy z maty były niedbale wysuszone, Darryl wyszedł na środek. -Paul, czy nadal chcesz kontynuować wyzwanie? Spojrzał na Henrego – Uderzyłeś Mary Jo?
Czy nadal było mu trudno utrzymać równowagę? Nie byłam w stanie powiedzeń. -To był wypadek - powiedział Henry -Mercy powiedziała. . . -Spojrzał na mnie. -Wiesz, coś tak kruchego jak ty powinno nauczyć się trzymać język za zębami, to inni ludzie nie będą musieli cierpieć za ciebie. -Ludzie którzy mają tak wiele do stracenia, jak ty - powiedziałam, - powinni lepiej się kontrolować - Jako zniewaga brakowało temu. . . treści. Ale ważniejsze było, szybka odpowiedzieć zanim on to zrobi. Spojrzałam na Paula. -Mary Jo stanęła między mną i Henrym. - I mimo to pozwoliłaś jej wałczyć? - Paul zapytał mnie z niedowierzaniem. -Nie myślałaś, że to może być niebezpieczne? -Walka na śmierć i życie jest niebezpieczna -powiedziałam. -Wiedziała, o swoich żebrach. I wiedziała, że nie chcesz jej zabić. Patrzył na mnie. Spojrzał na Henrego. Ale Darryl, powiedział: - Więc. Miejmy to już za sobą. Darryl lekko się pochyli, zszedł z maty, i powiedział: -Panowie, można rozpocząć. Zaczęło się powoli. Na dużej przestrzeni w dojo między nimi, Paul zrobił jakieś wymyślne zasalutowanie, którego nie poznałam; wdzięcznie trzepotał rekami i przedramionami w połączeniu z pół krokiem, a następnie z powrotem. Zrobił głęboki oddech, zasyczał, co brzmiało obco i drapieżnie. Adam położył obie pięści razem na swojej klatce piersiowej, a następnie pochylił sie powoli, cicho, i płynnie jak poddany strażnik: pozdrowienie, proste i bezpośrednie. Wyglądało bardzo podobne do pozdrowienia senseja który mnie uczył. Strupy na rękach popękały, gdy poruszył palcami. Paul pokazał, szybką serię zygzakowatych kroków, które pozwolą mu poruszać sie na macie, jednocześnie czyniąc je praktycznie niemożliwymi do przewidzenia, gdzie zrobi następny krok. Jego lewa ręka była wysoko, niemal w pionie, podczas gdy jego prawa zwisała nisko, chroniąc miejsca blisko krocza. Adam patrzył na niego, obracając lekko twarz prosto na niego kiedy przechodził przez matę. Nie widział, tego co ja? Że Paul mrugał jakby starał się wyostrzyć obraz. Adam uśmiechnął się tylko trochę. Do mnie? Postanowiłam, że zrobię lepiej, gdy będę trzymać sie z dala od jego głowy, gdybym wiedziała jak to zrobić, i pozwolę mu skoncentrować się na Paulu. Stopa Paula poleciała niskim, kierując kopniecie na kolano, a waga Adama przesunęła się gdy podniósł stopę w odpowiedzi. Adam zakończył blok, zatrzymując stopę Paula, która zgięła sie
i w po pół obrocie była skierowana w stronę prawego policzka Adama. Paul był wystarczająco silny, aby wyprowadzić kilka silnych kopnięć mimo niewielkiej odległości. Adam ledwo w tym czasie blokował, a moc kopnięć sprawiała że cofał się o pół kroku. Paul tańczył z powrotem poza zasięgiem. Adam ruszał sie powoli, rozmyślnie, kilka odważnych kroków, oczy skupione na swojej ofierze. Paul wycofał, automatycznie ustępując miejsca Alfie. Złapał się na patrzeniu na Adama, który spotkał jego oczy i trzymał je. Walka o dominacje może być prowadzona na wielu frontach. Aby uciec od spojrzenia Adama, Paul zrobił wykop z półobrotu lewą nogą, ale był zbyt daleko, aby był skuteczny. Głupia strata energii, pomyślałam, ale przynajmniej ruch przerwał kontakt wzrokowy bez konieczności przegrania. Częściej używał nóg zamiast rąk, i zastanawiałam się, czy bolały go ręce po walce z Mary Jo. Jeśli tak, to nie rozwiązywało sprawy Paul użył chwili podczas zmarnowanego wykopu i okręcił sie ostro i prawą piętą dziko kopnął w kierunku żołądka Adama. Może jest palantem, ale Paul wiedział, jak się poruszać, i był niesamowicie szybki. Adamowi ponownie udało się zablokować kopniecie, ale blok wyciszył tylko strumień siły. Adam pozwolił kopniakowi odepchnąć sie w poprzek maty, cofając się do tylu. Paul ruszył z prawej strony z tyłu, chwytając za ramiona i unieruchamiając go tak jak Mary Jo. Adam odzyskał równowagę, gdy Paul zamykał się za nim, obrócił się na lewej nodze i szarpną prawą kopiąc w bok. Rozległ się trzask rozrywanej tkaniny gdy noga machnęła się do pełnego wyprostu, ale minęła Paula o kilka centymetrów lub trochę więcej. Ręce Paula zacisnęły się, i pięściami ruszyły w natychmiastowym ataku takim jak na Mary Jo. Adam zgiął się w pasie, gdy uderzenia przedłużały się, odsłaniając plecy dla pięści Paula. A potem zrobił jeden z tych ruchów z filmów –kung fu, uderzając w poziomie. Nie byłam jedyną osobą, która zadyszała. Kopnięcie nie chybiło, był to początek czegoś pięknego i niebezpiecznego. Lewa noga Adama uderzyła w ramię Paula z taką siłą, że uderzenie popchnęło Paula, na pustą przestrzeń, zanim upadł na matę. Upadek Paula był jak dźwięk łamiących drzew, a łamiące się ramię było na tyle głośne, że wszyscy słyszeli. Adam wylądował na jego brzuchu, z jedną nogą blokując ciało Paula, które było prostopadłe do Adama. W przeciwieństwie do Paula, lądowanie Adama było celowe i kontrolowane. Zanim Paul zdążył zareagować, Adam skręcił ciało i naciskał kolanem na klatkę piersiową Paula.
W filmach karate, po takiej serii słychać dźwięk łamiących się kości. Zaufajcie mi, mój słuch jest ostry, i znam się na tych rzeczach: żebra Paula nie brzmiały jak łamany seler. Człowiek może umrzeć od tego ciosu, to z pewnością potrzebowałby CPR. Wilkołaki są twardsze. Ręka Paula trzasnęła o matę. - Poddał się- powiedział Adam. -Adam wygrywa -ogłosił Darryl. -Czy przyjmujesz poddanie się Paula, Alfo? - Tak - odpowiedział Adam. -Walka się skończyła - powiedział Darryl. Adam pochylił się do Paula. –W tym miejscu przegrałeś walkę z Mary Jo, to pozwoliło mi znaleźć trochę czasu, by odkryc, co cię zaboli, ale nie zabije. Możesz podziękować jej za swoje życie. Paul poruszył głową, odsłaniając gardło do Adama. – Zrobię tak Alfo. Adam uśmiechnął się. -Chciałbym podać ci rękę, ale byłoby lepiej gdyby Warren spojrzał w pierwszej kolejności na twoje żebra. Jedno przebite płuco już wystarczy. Przez całą walkę utrzymywałam wzrok na Henrym.. Spojrzałam na niego dokładnie w tym momencie jak wyszedł na matę. -Alfo - zawołał. – Wyzy...... Nie wypowiedział całego słowa, ponieważ wyciągnęłam SIG mojego ojca i strzeliłam mu w gardło, zanim zdążył. Przez ułamek sekundy wszyscy gapili się na niego, jakby nie mogli zrozumieć, skąd jest ta cała krew. - Zatamujcie krwawienie - powiedziałam. Mimo, że nie zrobiłam nic, aby zrobić to samemu. Szczur może umrzeć za wszystkich, na tym mi zależało -To była kula z ołowiu. Nic mu nie będzie. -Chociaż nie będzie mówił, czy wyzywał Adama przez chwilę. -Kiedy będzie stabilny, umieście go w celi, gdzie nie może zrobić żadnej większej krzywdy. Adam spojrzał na mnie. – Ufałem że przyniesiesz pistolet na walkę na pięści - powiedział z ogromnym podziwem. Potem spojrzał na swoje stado. Nasze stado. – Tak jak powiedziała Powiedział im.