str. 1 Rozdział 5 Z SAMEM U SWYCH STÓP ADAM wszedł do biura, kiedy Sylvia i jej rodzina byli nadal w garażu, czekając na Zee, aby zabrać Buicka. Z twa...
7 downloads
31 Views
119KB Size
Rozdział 5
Z SAMEM U SWYCH STÓP ADAM wszedł do biura, kiedy Sylvia i jej rodzina byli nadal w garażu, czekając na Zee, aby zabrać Buicka. Z twarzy Adama mogłam wyczytać, że słyszał każde słowo Sylvii i moje. Położył rękę na moim ramieniu i pocałował mnie w czoło. - Nie bądź dla mnie miły - Powiedziałam mu - Schrzaniłam. - Nie twoja wina, że nadgorliwy chłopiec wszedł tam z naładowaną bronią - powiedział Adam - Ktoś sprzedał mu stek kłamstw. Tony i on starają się nawiązać kontakt z jego producentką, ale nie odbiera telefonu. Przypuszczam, że chciała wielkiej walki w TV człowiek kontra wilkołak. - Być może - powiedziałam - Może to nie byłą moja wina. Ale gdyby nie było by Kellego Hearta to mógłby to być równie dobrze wampir albo nieczłowiek. Żaden z nich nie zawahałby się zabić Gabriela i jego sióstr, gdyby stanęli mu na drodze. Ręka na moim ramieniu zsunęła się na dół i pociągnęła mnie w objęcia. Oparłam się o niego wiedząc, że otrzymuję to pod fałszywym pretekstem, mogłam to stwierdzić ze sposobu, w jaki udawał, że nie domyślił się jeszcze pełnego zasięgu moich nieprawości. Niewątpliwie był bardzo zajęty, aby dokładnie przyjrzeć się si Samowi, a Sam w cudowny sposób nie zrobił nic by zwrócić na siebie czyjąś uwagę. Jeszcze nie teraz. Dzień był jeszcze młody. Wciągnęłam zapach Adama i poczułam wygodę, która nie była mi przeznaczana. Sylvia miała rację. Czułam się nędznie i nie miałam do tego także prawa. Odeszłam od niego i skoczyłam, aby usiąść na ladzie obok pistoletu zanim go oświecę, nie mogłabym znieść jego dotyku gdyby zdecydował, że nie chce mieć ze mną już nic do czynienia. Tak jak Sylvia właśnie to zrobiła. Kleista, czarna rzecz, zostawiona przez kogoś z Dark Ages przyklejona kawałkiem taśmy do krawędzi lady, zniknęła, potarłam palcem po nowym czystym śladzie. Nie wzięła ciasteczek. - Mercy? Zdradziłam go. Ze względu na wszystkie powody, byłam jego towarzyszką a wybrałam Samuela. Przypuszczam, że mogłam mieć nadzieję, że nie zauważył, ale to było złe. Co gdyby Heart nie przyszedł tu w pierwszej kolejności? Co jeśli podbiegłby do Adama i strzelił do niego? Co jeśli poszedłby do jego pracy albo miał jego zdjęcie ...Trzeba o tym pomyśleć, czy nie było to dziwne? Adam ujawnił sie, a jego twarz była dobrze znana. Ktoś nie chciał, aby Heart wiedział, kim jest Adam.
str. 1
-Mercy? - Przepraszam- powiedziałam - Próbuję rozproszyć swoją uwagę. Musisz spojrzeć na Samuela.- Podniosłam rękę do przybrudzonego miejsca na moim kombinezonie, bo nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Jeśli Bran chciał, aby Samuel był martwy, będzie musiał przejść przez ze mnie żeby to zrobić, oczywiście mógł. Ale okłamałam Adama, nawet, jeśli tylko przez niedomowienie, jedynie chciałam uchronić Bran przed dowiedzeniem się Sam truchtem minął nas oboje i stanął w drzwiach patrząc na garaż. Słyszałam Maię wciąż płaczącą za jej szczeniakiem. - Szczeniak? - Powiedział Adam rozbawiony. Sam odwrócił się i popatrzył na niego a Adam zamarł. Byłam na dobrej drodze przejścia z głupiej do idiotki. Dopiero, gdy Adam ucichł dotarło do mnie, że może to nie było najlepszym pomysłem pokazać Alfie stada Columbia ze ma problem z Samem w wąskim otoczeniu mojego biura. To Sam warknął pierwszy. Gniew rozpalił twarz Adama. Sam był dominujący, ale nie był Alfą a Adam nie zamierzał wycofywać się ze swojego terytorium bez przemocy. Zeskoczyłam z lady pomiędzy ich. - Uspokój się Sam - powiedziałam zanim przypomniałam sobie, że to nie był dobry pomysł. Ciągle zapominałam, nie to, że Samuel ma kłopoty, Nie miałam z tym problemu, ale to ze to był jego wilk a nie Samuel. Tylko, dlatego, że nie zamienił się w drapieżną bestię, jaką są wilkołaki. Tylko stracił kontrole nad swoim wilkiem nie znaczyło, że jest bezpieczny. Moja głowa o tym wiedziała, lecz ciągle działałam jakby był wciąż Samuelem. Bo on działał tak jak działałby Samuel. W większości. - Przepraszam - powiedziałam do nich obu - to był głupi pomysł załatwiania sprawy. Nie chciałam patrzeć na Adama. Nie chciałam widzieć czy był zły, czy zraniony, czy cokolwiek innego. Miałam tego tyle wystarczająco już w tym dniu. A to była tchórzliwa droga wyjścia. Odwróciłam się i spojrzałam na niego, zachowując moje spojrzenie na brodzie, gdzie mogłabym zobaczyć jego reakcję bez spoglądania mu w oczy. - Jesteś taka pokręcona - powiedział w zamyśleniu - Przykro mi, pozwoliłam ci myśleć.... - Co - zapytał - Że potrzebujesz trochę czasu z dala od stada, ode mnie? Kiedy tak na prawdę chciałaś trzymać każdego z nas z dala od Samuela.
str. 2
Brzmiał rozsądnie, ale widziałam białą linię wzdłuż jego szczęki, gdy zaciskał zęby i zmniejszał napięcie szyi. - Tak - powiedziałam Ben wparował do pokoju i zobaczył naszą małą sprzeczkę i nagle się zatrzymał. Adam spojrzał na niego przez ramię, a Ben wzdrygnął się i pochylił głowę. - Nie złapałem tego -powiedział - Jej. Tej nieczłowieczej rzeczy. Ale była uzbrojona i upuściła broń, kiedy uciekała. - Trzymał kurtkę a spod niej wyciągnął karabin, który miał nie wiele metalowych części. Gdyby była trochę ładniejsza mogłaby wyglądać jak zabawkowa, ponieważ w większości była wykonana z plastiku. - Strzelba Kel -Tec- powiedział Adam, wyraźnie przeciągając podobnie jak w biznesie. Zbudowany, aby wyrzucać naboje z magazynku na zewnątrz. Ben przekazał ją jemu, a Adam wyciągnął magazynek. Szarpnął rękę z sykiem i upuścił ją na moją ladę. - Dziewięć milimetrów - powiedział - Srebrna amunicja. - Spojrzał na mnie Jestem pewny, że to była 9 mm albo 38mm, którą trzymałaś Hearta na muszce. Temat mojego wykroczenia nie został usunięty tylko zszedł na bok wyparty przez biznes. A ja chciałam móc po prostu z tym skończyć. - 9mm- zgodziłam się - Mogła kogoś zastrzelić a oni obwiniliby łowcę głów. Na ile prawdopodobne jest, że ktoś zrobiłby badania balistyczne i zauważył, że jeden pocisk nie pochodzi z tej samej broni? - Ktoś miał umrzeć - powiedział Ben - tak sądzę. - Zgadzam się - powiedział Zee z drzwi garażu. Samuel przesunął nieco na sztywnych nogach, więc Zee mógł wejść do biura. - Balistyka nie miałaby znaczenia - powiedział Zee - Robiąc jeden pocisk pasujący do drugiego to jak robienie ciasta, jeśli nieczłowiek ma do czynienia ze srebrem. Nawet kilku z odrobiną magii mogło sobie z tym poradzić. Żelazo jest niemożliwe do wykonania dla większości nieludzi, ołów jest nie wiele lepszy, ale srebro.....Srebro akceptuje magię łatwo i utrzymuje ją. Moja laska miała srebro na sobie. Zee kontynuował przemowę - Kula mogła przejąć wygląd innych. Trochę więcej blasku a dodatkowa kula znika. A ktokolwiek to był, nie był niegroźnym nieczłowiekiem, on miał jasne wytyczne dotyczące Polowania Na Dzikie Zwierze,
str. 3
- Nie wiem, co to znaczy - Jednak nasz nieczłowiek zabójca został na wolności by zabić wilkołaki. By zabić Adama. Musiałam dowiedzieć się tak dużo jak mogłam. - W tym przypadku, bezmyślna przemoc - powiedział do mnie Zee – To jest rodzaj, który zostawia człowieka patrzącego na ciało i zastanawiającego się, dlaczego pociągnął za spust, kiedy tylko chciał wskazać cel. Jeśli miałbym być tutaj sędzią......- Wzruszył ramionami i spojrzał na Adama - Ktoś chciał cię widzieć martwego z łatwością wskazując winnego by nie przyjrzeli się bliżej sprawie. Adam odłożył broń na ladę obok magazynku, wziął płaszcz Bena i położył go na mnie.- Nie zbeształem ostatnio nieczłowieka, Prawda Zee potrząsnął głową - Jeżeli już to w drugą stronę. To musi być coś osobistego. - Skrzywił się i rzekł niechętnie.- Ktoś mógł ją zatrudnić. Tak sądzę. Ben powiedział - Nigdy nie widziałem nieczłowieka uzbrojonego w nowoczesną broń- i zwrócił się do Adama - Wiem, że była nieczłowiekiem i to wszystko, ale ona może być jedną z łowców nagród. - Łowcy nagród - zapytał Zee przede mną. - David pojmał dwie osoby a trzecią zabił polującą na niego.- Powiedział Adam. - Jednym z nich był łowca grubej zwierzyny, jeden okazał się być seryjnym mordercą, który napadał na marynarzy z lokalnej bazy i zdecydował się na większą zdobycz. A jeden z nich był łowcą nagród, choć nie ma nagrody za głowę Davida, nie bardziej niż na moją. Wyglądało to tak jakby chciał sprawdzić swoje siły w polowaniu na wilkołaka. - David Christiansen? - Zapytałam. Christiansen był najemnikiem, którego mały oddział specjalizuje się w ratowaniu zakładników, poznałam go kiedyś zanim stał się sławny. Kiedy odbił kilkoro dzieci z obozu terrorystycznego w Ameryce Południowej, fotograf zrobił serię na prawdę wspaniałych zdjęć, Christiansen wyglądał heroicznie i słodko. Zdjęcia były w krajowych wiadomościach i Marrock wybrał Davida, aby był pierwszym wilkołakiem, który ujawni sie publicznie, czym był i tym samym najbardziej znanym dookoła. - Tak -powiedział Adam. - Najbardziej niebezpieczna gra - mruknęłam, Widzisz? Edukacja nie poszła na marne, nie ważne, co moja mama mówiła. - nie odniosłem takiego wrażenia - powiedział Adam - To nie było osobiste. Heart nie polował na mnie dla dreszczyku emocji, a przynajmniej nie tylko dla emocji. Ktoś go wystawił. - I też nie za dobrze - dodałam - Nie wiedział, kim jesteś, a wszystko, co musiałby zrobić jego producent to proste wyszukanie w Internecie zdjęcia. Można by pomyśleć, że ktoś wysłałby go upewniając się, że wiedział, do kogo strzelać, jeśli byłbyś obiektem.
str. 4
Adam stukał stopami - To wygląda jak profesjonalna robota. Dużo planowania, dużo pracy by zabić kogoś w najbardziej publiczny sposób. A najważniejszą informacją jest to, że jak nie zadziałało zgodnie z planem to sie wycofała. - Nie, kogoś – powiedziałam. - Ciebie. I to ma sens. Ona nie chciała by Heart cię zabił: chciała to zrobić osobiście. - Nie - to był Ben - Myliłem się, kiedy zasugerowałem łowcę nagród. To tutaj nie pasuje. To nie miało takich odczuć. To nie było osobiste. Kobieta była żadna krwi, Zakładając ze kobiety nieludzi są takie same jak reszta ku… - Tu jest dama- warknął Adam - Uważaj na swój język Ben uśmiechnął się do mnie - dobrze. Zakładając, że kobiety nieludzie są jak inne kobiety, ta byłaby podekscytowana, triumfując nad swoim zabójstwem. I wściekła się, kiedy przyszedłem i zrujnowałem jej zabawę. Nawet się nie zawahała, kiedy mnie zauważyła. Rzuciła pistolet i uciekła bez problemów, nie przejmując się. - Dobrze wyszkolona -powiedział Adam - Albo po prostu myślała na chłodno - spojrzał na mnie - I chociaż przyznaję, że to wyglądało jakbym ja był celem, to mógłby być równie dobrze Zee albo ty. Heart miał srebrne kule i zabójca także ich użył. To nie znaczyło, że polowała na wilkołaki, nie wtedy, kiedy wiedziała, kim jest Heart. Tony otworzył drzwi - Wszystko w porządku Mercy? - tak - skłamałam, ale nie oczekiwałam, że ktoś tutaj mi uwierzy. Tony skrzywił się na mnie a potem skupił swą uwagę na Adamie - Czy masz jakichś wrogów, o których powinniśmy wiedzieć? Wygląda na to jakby producent Hearta chciał trochę więcej reklamy, ale nie będziemy wiedzieć na pewno dopóki jej nie dorwiemy. Miał odpowiednie dokumenty, innym małym faktem jest to, że to nie jest uzasadnione. Nie było także zdjęć ofiary. Zbadamy to jak ona je zdobyła, kiedy z nią porozmawiamy. - Internet - powiedział Ben - Jest tam witryna internetowa poświęcona zdjęciom trupów. Wszyscy popatrzeliśmy sie na niego, a on się uśmiechnął. - Hej, nie patrz tak na mnie, to praca. - Zobaczył pustą twarz Tonego i kontynuował - Technologie informatyczne, IT wiesz, komputery. W pracy, kiedy się nudzimy rzucamy sobie wyzwania np. osoba, która pojawi się z najgorszą witryną internetową, zostanie wzięta na lunch. Ja zdobyłem darmowy lunch a facet od martwych ciał zajął drugie miejsce. Kiedy rozmawialiśmy na czacie o łowcach głów od ludzi, pokazał mi plik zdjęć ciał. Na stronie martwych ciał ma dział poświęcony zabijaniu zwierząt. Poznałem jedno z tamtych zdjęć. - Jesteś chorym, chorym człowiekiem - powiedziałam mu.
str. 5
- Dziękuję- odpowiedział patrząc skromnie. - Ktoś po ciebie - powiedział Tony do Adama. - Widzisz - powiedziałam- Tony też uważa, że jesteś celem. Adam wzruszył ramionami - Będę ostrożny. Wilkołaki są twarde, a Adam najbardziej z nich wszystkich, ale widziałam wiele z nich umierających. - Jasne, dobrze zapisz mnie na szybkim wybieraniu i nie zabij nikogo, jeżeli możesz. - Tony spojrzał na mnie znowu - hej Mercy. Rozmawiałaś z Sylvią? Wyglądała na bardzo zdenerwowaną, kiedy stąd wychodziła. Czy wszystko z nimi w porządku? - Jego serce było w jego oczach. On był nią zainteresowany a podszedł do niej tylko raz. Powiedziała mu, że nie umawia się z ludźmi, z którymi pracuje a tym on był, pomimo ze była zainteresowana. - Nie była za szczęśliwa, kiedy Heart celował do Mai - powiedziałam - Ale myślę, że była bardziej zła na mnie niż na Hearta. On nie przyprowadził wilkołaka, aby bawił się z jej dziećmi. Jego twarz przeszła w policyjną, bez wyrazu - Co? - Tak - powiedziałam - Myślę, że nie będzie już tu więcej przyjeżdżać żeby naprawić auto. Gabriel także nie wróci. - Co ty zrobiłaś? - Daj spokój - warknął Adam . Wskazał na Sama - Ten wilk nigdy nie zerwałby włosa z głowy dziecka i Mercy o tym wiedziała. - Dziś były wyjątkowe okoliczności - przypomniałam Adamowi ostro, jakby on mógł zapomnieć, że nie mieliśmy do czynienia z Samuelem tylko z jego wilkiem. - Miała prawo być zła. Gdybym pamiętała, że Sylvia i dziewczynki będą dzisiaj tutaj nie przyprowadziłabym go. - Czy oni byli w niebezpieczeństwie? - Zapytał Tony - Nie - powiedział Adam i mówił to poważnie. - Czy Mercy to wiedziała? - Tak - powiedział Adam tuż przed moim "nie" - Ona czuje się winna, ponieważ myślała, że i tak powinna była powiedzieć Sylvii. Tony spojrzał na mnie - Sylvia nie jest niewyrozumiała.- Zamilknął na chwilę i posłał mi mały uśmiech - Na prawdę nie, jeśli jej byś to wyjaśniłaś.
str. 6
- Oni odeszli - powiedziałam mu - Tak będzie najlepiej. A odkąd zaczęłam biegać z wilkami - z nieludźmi i wampirami - to miejsce już nie jest bezpieczne. - A czy jest bezpieczne dla ciebie - zapytał. Zanim musiała odpowiedzieć drzwi otworzyły się raz jeszcze i Kelly Heart wszedł. Moje biuro nie jest zbyt duże i już byli w nim ja, Zee, Sam, Adam, Ben, Tony. Kelly był o półtorej osoby za dużo. Sam warknął na łowcę głów, ale aby się do niego dostać musiałby przejść przez Zee, Adama i mnie lub wskoczyć na ladę. - Panie Heart?- zapytałam. - Moi ludzie powiedzieli mi, że ktoś zepsuł kamery w samochodzie. - Spojrzał na Bena. Który się uśmiechnął. Warknięcie Sama robiło się coraz głośniejsze. Po chwili Heart wzruszył ramionami - Dość trudne do zrobienia. Pozostały nam tylko dane z kamery Joego, które kończył się na tym jak Panna Thompson rozbraja mnie. Przynajmniej kamery nie są pokrywane z mojej pensji. - Popatrzył na mnie - Porusza się pani cholernie szybko. - Nie jak wilkołak - powiedziałam mu znudzonym tonem jak przesuwałam się do Bena i znowu miałam ladę za plecami. Nie wiele lepiej, ponieważ Sam mógł skoczyć na górę, potem na mnie, ale może bym go spowolniła. - Przyszedłem po prostu po broń - uśmiechnął się do mnie - Moja załoga jest bardzo zaniepokojona, że możemy stracić srebrne kule. - Mercy - powiedział Tony - Jeśli wszystko w porządku to nie muszę wiedzieć o żadnej broni, o której mógłbym napisać w raporcie. - Wszystko dobrze - powiedziałam - Adam jest tutaj. - Tak - powiedział cierpko Tony po szybkim rzucie oka na Adama - Myślę, że jesteś wystarczająco bezpieczna Mercy. Wrócę do pracy. - Otworzył drzwi - jesteś pewna, że nie chcesz abym porozmawiał z Sylvią? - Jestem pewna - powiedziała, - Tak jest łatwiej. Lepiej - Dobrze - wyszedł, ale nadal było zbyt wielu ludzi w pokoju. -Więc teraz, kiedy policjanci poszli sobie, to powiesz mi, o co chodziło dziś rano?- zapytał Heart-Dlaczego ktoś miałby wysłać nas aż tu z Kalifornii byśmy wzięli udział w uknutym żarcie, w którym ktoś mógł zginąć? -Nie- powiedział Adam. Heart zrobił dwa kroki do przodu i stanął nad Adamem. -Co twój chłopak na posyłki gonił po drugiej stronie ulicy?
str. 7
Zanim zdążyłam wspomnieć, że grożenie wilkołakowi było jak wysypka, Adam chwycił Łowcę Glów i przycisnął go na przeciw drzwi, przedramieniem za gardło. Heart był wyższy, większy i bardziej umięśniony, ale oczywiście nie był wilkołakiem. -Nie twój interes - powiedział Adam cichym głodnym głosem. -On nie jest wrogiem - powiedziałam do Adama. -Nie zabijaj go. Panie Heart, jeśli chce pan polować na wilkołaki, powinien pan odrobić pracę domową. Nie próbuj grozić Alfie. Oni tego nie lubią . Adam zwiększył nacisk na gardło łowcy Glów, ale Heart, po nieudanych staraniach, by sie uwolnić, przestał walczyć. Adam zrobił krok do tyłu, otwierając i zamykając dłonie kilka razy by otrząsnąć się z chęci uderzenia łowcą. Gdy odwrócił się plecami do Hearta, myślę, że wszyscy wzięli wolny oddech. - Jestem tak samo zdenerwowany jak ty – powiedział Heart do Adama - Daphne. . . Mój producent zaginął. Ona jest dobrą osobą. Ktoś dał jej te akta i kazał wysłać po ciebie. Nie jest w swoim biurze, nie odbiera telefonu, a jej gospodyni nie widziała jej od trzech dni. A ja nawet nie wiem gdzie szukać. Adam westchnął i wyciągnął ramiona do rozładowania napięcia. -Nie wiem, gdzie ona jest. Nie wiem, kto i dlaczego to zaplanował lub nawet czy byłem prawdziwym celem. Daj mi swoją wizytówkę. Jeśli dowiem się czegoś, co może pomóc, skontaktuje się z tobą. - Czy twój producent jest nieczłowiekiem?-Zapytałam go. Adam położył rękę na moim ramieniu dając wyraźny sygnał, że powinnam się zamknąć. Nie chciał abym zaciekawiła Hearta. Bardziej obawiałam się, że może on wie coś, czego potrzebowaliśmy, co może nam powiedzieć, czy zamierzoną ofiarą był Adam. -Nie – powiedział Heart-, Dlaczego? Czy nieludzie mieli z tym coś wspólnego? - Nie ci, których znamy - powiedział Adam. - Więc, czemu pytasz o nieludzi? - Mówisz zbyt pewnie, że twój producent nie jest nieczłowiekiem - zaobserwował Ben. -Ona jest członkiem kilku grup nienawiści nieludzi, a do tego potrzeba odwagi w dzisiejszych czasach w Hollywood i lubi rozpowiadać o tym, jak kraj wpada w pułapkę Małego Ludu. - Kiedy dowiedziałeś się że wysyłają cię tutaj? - zapytałam.
str. 8
Heart odwrócił się do mnie z myślącym wyrazem twarzy. -Wczoraj rano. Tak, to oznacza, że Daphne nie było w domu już od dwóch dni -Uśmiechnął się do mnie. -Miałaś być cukiereczkiem Alfy. Adam roześmiał się. -Co?- Zapytałam go. -Nie myślisz, że byłabym dobrym cukiereczkiem?-Spojrzałam w dół na moje ręce ubrudzone smarem i pobrudzony kombinezon. Rozdarłam go na kolejnym gwoździu. - Honey jest cukiereczkiem - powiedział Ben przepraszająco. – Ty jesteś. . . tylko. - Moja - powiedział Adam, stając między Heartem i mną – Moja, tym ona jest. Heart wyjął inną wizytówkę i dał mi ją. -Zadzwoń do mnie, jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania. Albo, jeśli ktoś będzie wiedział coś, co pomoże mi znaleźć Daphne. Ona jest dobrym człowiekiem. Nie widzę jej robiącej tego jako żart lub dla rozgłosu . Heart skinął Adamowi głową i wyszedł. Ben poszedł za nim przez drzwi i Sam wyskoczył przed zamknięciem drzwi. Zee spojrzał na Adama i mnie. -Ja po prostu pójdę i będę miał Samuela na oku, dobrze? W ten sposób, jeśli coś upoluje, mogę mieć udziału w łupach. - I możesz oddać Heartowi z powrotem jego pistolet - Powiedziałam mu. Zee uśmiechnął się radośnie i pokazał kawałek metalu, który był swego rodzaju srebrną strzałą. – Upewnię się, że wyjdzie z tym - zamknął drzwi do garażu za sobą, zostawiając mnie sam na sam z Adamem. -Mercy- powiedział Adam. I zadzwonił jego telefon komórkowy. Wyciągnął go z pokrowca przy swoim pasku niecierpliwym szarpnięciem. Spojrzał na numer, wziął głęboki oddech i odebrał. -Hauptmann- mruknął. -Adam- powiedział głos Marroka. -Musze znaleźć Mercy i mojego syna. -Wiem, gdzie są, - powiedział Adam, spotykając moje spojrzenie. Niema czegoś takiego jak prywatne rozmowy telefoniczne ze mną lub z wilkami w okolicy. Adam mógł wybrać opcje rozmowy na zewnątrz, gdzie mógłby rozmawiać z Branem prywatnie. Nastąpiła krótka chwila przerwy. -Ah. Czy byłbyś tak dobry, i podał telefon jednemu lub drugiemu?
str. 9
-Myślę, że – powiedział Adam delikatnie - że to może być trochę przedwczesne, aby to zrobić. Kolejna długa przerwa, a głos Brana był chłodny, kiedy mówił. - Rozumiem. Bądź bardzo ostrożny, Adamie. -Wierzę, że jestem - powiedział Adam. -Mogę z nim porozmawiać - powiedziałam, wiedząc, że Bran mnie usłyszy. Adam stawiał siebie, jako tarczę między Samuel a jego ojcem. Jeśli coś by się stało, Bran uznałby go odpowiedzialnym. Kocham Brana. Jak moją rodzinę zastępczą, wychował mnie. Ale nie jestem ślepa. Jego pierwszym kierunkiem jest ochrona wilków. Jeśli to oznacza zabicie swojego syna, zrobiłby to, ale zabiłby Sama szybko. Adam powiedział: - Nie Moje terytorium, moja odpowiedzialność. - Świetnie - powiedział Marrok. - Jeśli ja lub moi będziemy mogli pomoc, to zadzwoń do mnie. -Tak- powiedział Adam. -Zadzwonię do końca tygodnia z wynikami. -Mercy- powiedział Bran- Mam nadzieję, że jest to najlepsza droga. - Dla Samuele - powiedziałam. -Dla mnie, dla Ciebie. Myślę, że jest. Może nie tak bardzo dla Adama . -Adam zawsze miał. . . heroiczne skłonności. Dotknęłam ramienia Adama. -On jest moim bohaterem. Nastała kolejna pauza. Osobiście, Bran nie myślałby tyle nad swoim komentarzem. Telefon jest trudny, ponieważ wilki komunikują się mową ciała. -To najbardziej romantyczna rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem – powiedział Bran -Bądź ostrożny, Adamie, albo zamienisz ją w prawdziwą dziewczynę. Adam spojrzał na mnie. -Podoba mi się taka, jaka jest, Bran.- I miał to na myśli, tłusty kombinezon, połamane paznokcie, i wszystko. Bran śmiał się, a następnie umilkł. -Zaopiekuj się moim synem. I nie czekaj aż będzie za późno, by zadzwonić do mnie. -odłożył słuchawkę. -Dziękuję - powiedziałam do Adama.
str. 10
Odłożył telefon -Nie zrobiłem tego dla ciebie - powiedział. –Z dowodzącym wilkiem czy nie, najwidoczniej Samuel nie jest tak niebezpieczny, jak większość z nas byłaby. Istnieją pewne korzyści z bycia bardzo starym. Ale prawo jest tym, co Bran musi przestrzegać. Gdyby wiedział dokładnie, co się dzieje, musiałby wykonać wyrok. - Ty nie? Adam wzruszył ramionami. -Myślę, że nie jestem tak za wykonywaniem rozkazów jak ich pisaniem. Wolę ducha niż litery prawa. Nigdy nie myślałam o nim w ten sposób. Powinnam była pamiętać. . . linia między czernią a bielą jest tą, którą on wyznaczył. Spojrzałam w dół. -Tak, przypuszczam, że na przeprosiny jest trochę, za późno . -, Za co planujesz przeprosić? Drogi Adamie, tak mi przykro, że próbowałam trzymać cię z dala wiedząc, że Samuel się zagubił? Przykro mi, kiedy wykorzystałam problemy, między nami, aby cię odsunąć bym mogła sobie z nimi poradzić? Albo, ten jest moim ulubionym. Przykro mi, że nie mogłam ci powiedzieć, co się dzieje, ale nie mogłam zaufać ci ze poradzisz sobie tak, jak bym chciała? – Rozpoczął brzmiąc rozbawionym, ale przez ostatnie słowa jego głos był wystarczająco ostry by ciąć skórę. Byłam cicho. Wiem, jak to robić. Czasami. Kiedy jestem w błędzie. Westchnął. -Nie sądzę, żeby przeprosiny coś zrobiły, Mercy. Ponieważ przeprosiny oznaczają, że nie zrobiłabyś tego jeszcze raz. A w tych okolicznościach, nie zrobiłabyś inaczej, prawda? -Nie -I nie powinnaś przepraszać za bycie dobrą -powiedział z westchnieniem. -Podobnie jak chciałbym powiedzieć inaczej. Podniosłam głowę w górę i zobaczyłam, że był całkowicie poważny. -Gdybyś zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, że Samuel zagubił sie, musiałbym przyjść i zabić go. Zastrzelić go, bo nie wiedziałbym, czy mógłbym pokonać go w walce. Widziałem wilki, które się zagubiły, tak samo jak ty. Przełknęłam. Przytaknęłam. - Coś wiem, a ty nie, to jak wilk pragnie, polować, czuć krew na zębach. Zabić.. - Spojrzał daleko w bok. -Na własną rękę, mój wilk nigdy nie pozwoliłby, aby łowca Glów wyszedł stąd żywy po tym jak trzymałby pistolet skierowany na mnie. Wątpię, że zniósłby pełzające dzieci po nim. - Żal przeszedł po jego twarzy. –Nawet Jesse, moja własną córkę. . . I nie ufałbym mu. Ale wilk Samuela poradził sobie z tym. Tak, więc damy mu szansę. Tydzień. A po tym
str. 11
tygodniu, pozwolę ci porozmawiać z Marrokiem i powiedzieć mu, jak jego syn zachował zimną krew przez cały tydzień. Może to pozwoli kupić dla niego więcej czasu. -Przykro mi- powiedziałam cicho. – Że grałam na twoim poczuciu winy, aby trzymać cię z dala. Oparł się o ladę i rozłożył ręce. -Nie kłamałaś, prawda, Mercy? Stado cię niepokoi, tak jak ja. -Ja po prostu potrzebuję czasu, aby przyzwyczaić się do tego. Popatrzył na mni, zakłopotałam się, tak jak widziałam, jak podobnie robi jego córka. - Nie okłamuj mnie, Mercy. Nie mnie. Żadnych kłamstw między nami. Potarłam oczy, nie chciałam płakać. Nie chciałam. Po prostu opadła mi adrenalina po wyjściu uzbrojonego człowieka z wilkołakiem za moimi plecami. Adam obrócił się plecami do mnie. Myślałam, że tak było bym nie widziała jego wyrazu twarzy. Aż on chwycił ladę i złamał ją na pół zrzucając moja kasę fiskalną, stos pokwitowań i dokumenty księgowe na podłogę. Co ciekawe, pierwszą moją reakcją na przemoc było przerażenie, że bez udziału Gabriela, to będzie karkołomne zadanie dowiedzieć się, które papiery są potrzebne do reorganizacji, aby utrzymać IRS z dala ode mnie. Wtedy Adam zawył. Nieziemski dźwięk wychodzi z gardła człowieka, który słyszałam kiedyś tylko raz. Od mojego przybranego ojca, Bryana, kiedy niósł swoja żonę, ciało swojej partnerki, na własnych rękach. Zrobiłam krok w jego stronę, ale Sam stanął między nami, ze spuszczoną głową w gotowości. Drzwi miedzy moim gabinetem a garażem są stalowe. Po wejściu Sama były również pogięte i połamane, zwisające na jednym zawiasie. Nie słyszałam jak to się stało, mogłam usłyszeć tylko Adama. Który nie wydał żadnego dźwięku, zdałem sobie sprawę. Że Jego krzyk uderzył mnie w zupełnie inne miejsce, gdzie nasza więź związała mnie do niego a jego do mnie. Adam nie obrócił się. -Nie bój się mnie- szepnął. -Nie zostawiaj mnie. Żadnych kłamstw między nami. Wzięłam głęboki oddech, zrobiłam parę kroków do tyłu, i trafiłam na jedno z zmaltretowanych krzeseł, które stały wzdłuż ściany, usiadłam na nim starając się przyjąć najbardziej swobodną pozę, by rozładować sytuację. -Adam, nie mam zamiaru bać się Sama w tym stanie, w tej chwili. Nie wiem, dlaczego uważasz, że będę wystarczająco inteligentna, aby bać się ciebie. - To byłoby inteligentniejsze, by być bardziej przestraszoną wilkołakiem, który zniszczył ladę, którą zbudował Zee niż papierkowa robota i IRS.
str. 12
- Poproś Sama by wyszedł. -Sam? - zapytałam. Usłyszał Adama. Warknął, a Adam zrewanżował się. Wraz z odsetkami. -Sam - powiedziałam, rozdrażniona. –On jest moim partnerem. Nie skrzywdzi mnie. Odejdź. Sam spojrzał na mnie, potem zwrócił z powrotem swoją uwagę na Adama plecy. Widziałam, że z powrotem patrzył tak, by Adam mógł poczuć jego wzrok. Może mógł. -Dlaczego nie pójdziesz zobaczyć, co robi Zee? -zapytałam. -Nie pomagasz tutaj. Sam jęknął. Zrobił pół kroku w stronę Adama. -Sam, proszę. - Nie mogłam pozwolić, by skończyło się na walce. Ktoś by umarł. Duży biały wilkołak odwrócił się niechętnie i poszedł sztywno, z częstymi przerwami, ale Adam nie ruszył się w ogóle. Wreszcie przeszedł przez wrak drzwi i zniknął. - Adam? – zapytałam Ale on nie odpowiedział. Jeżeli byłby człowiekiem, wkurzyłabym go tylko po to, by to załatwić. Zraniłam go i czekałam by ponieść swoja karę. Byłam nauczona, dokonywać własnych wyborów i ponosić konsekwencje na długo zanim pierwszy raz przeczytałam Immanuela Kanta w college'u. Ale nie był człowiekiem. I wtedy, gdybym była jakimkolwiek sędzią, walczyłby ze swoim wilkiem. Będąc Alfą, dominującym, nie spowodowało by, że walka stawała się łatwiejsze, może nawet odwrotnie. Bycie upartym pomagało i Adam był dobrze wykwalifikowany w tym względzie. Sprawienie, że Sam wyszedł bardzo pomogło. Jedyne, co mogłam zrobić, to siedzieć cicho i czekać, Adam spojrzał na szczątki mojego biura. Dla Adama, naprawiającego więź lub nie, będę czekać w nieskończoność. -Naprawdę?- zapytał tonem, którego nigdy nie słyszałam od niego wcześniej. Delikatny. Wrażliwy. Adam nie był wrażliwy. -Naprawdę, co? -zapytałam. -Pomimo tego, że nasza więź cię przeraża, mimo tego, że ktoś z mojego Stada manipulował tobą, nadal mnie chcesz? Słuchał moich myśli. Tym razem to mi nie przeszkadzało.
str. 13
-Adam - powiedziałem mu: - Dla ciebie chodziłabym po rozżarzonych węglach. -Nie skorzystałaś z sytuacji z Samuelem, jako sposobu na stworzenie przepaści między nami powiedział. Zassałam oddech. Widziałam, że mógł to zinterpretować w ten sposób. - Znasz, tę część z Biblii, gdzie Jezus mówi do Piotra, że wyprze się go trzy razy, zanim stanie się ranek? Piotr mówi: „ nigdy”. Ale pewny swego, kiedy zostaje zapytany przez ludzi, czy jest jednym z wyznawców Jezusa, mówi, że nie. I po trzecim razie, gdy słyszy krakanie kruka, zdaje sobie sprawę, z tego, co zrobił. Czuję się teraz jak Piotr. Adam zaczął się śmiać. Odwrócił się i zobaczyłam jasne złote oczy przypatrujące się mi w ten sposób, jaki zawsze robią to oczy wilkołaków. Co więcej, on rzeczywiście zaczął się zmieniać jego szczeka była trochę dłuższa, kąt jego kości policzkowych był nieco inny.- Porównujesz mnie do Jezusa? Jak to? –Użył swoich palców by wskazać na swoją twarz. -Nie sądzisz, że jesteś trochę świętokradcza? Jego glos był pełen goryczy. -Nie bardziej niż ja jestem świętym Piotrem - powiedziałam. -Ale mówiąc o Piotrze chodziło mi o to, co zrobił, tylko, że jego reakcja była natychmiastowa, a moja trwała o wiele dłużej. Zaczęło się, gdy usłyszałam krzyk Mai, pracowałam w garażu i trwało to, dopóki nie porozmawiałeś z Branem i nie kupiłeś Samuelowi trochę więcej czasu. Zabawne, jak podejmowanie decyzji zdaje się być prawidłowe w danym czasie… Potrzasnęłam głową. - Piotr prawdopodobnie myślał, że mówiąc ludziom że nie był jednym z uczniów Jezusa robił najmądrzejszą rzecz. Utrzymanie przy życiu, choć jednego. Myślałam, że utrzymywanie przy życiu Samuela gdy nie był szalejący lub nie zabił kogokolwiek... jeszcze, było dobrym pomysłem. Myślałam, że mówienie, że potrzebuję trochę przestrzeni było dobre. Daj mi trochę czasu, aby odizolować moją głowę od innych osób grzechoczących w moich myślach bez ranienia cię, bo to mnie głupio przeraża. -Co?- zapytał Adam z niedowierzaniem. Pochyliłam głowę i powiedziałam: -Bo to mnie przeraziło, głupio przeraziło. Pokręcił głową. -Nie, ta część o trzymaniu ich z daleka bez ranienia mnie. -Nie lubisz być wilkołakiem- powiedziałem. -Och, radzisz sobie z tym, ale tego nienawidzisz. Myślisz, że to sprawia, że jesteś dziwakiem. Nie chciałam, abyś wiedział, że miałam problemy z niektórymi wilkołakami. –przełknęłam -Dobrze, więcej problemów, niż tylko, całe to "musze kontrolować twoje życie, bo należy do mnie ", jak ma większość wilkołaków.
str. 14
Patrzył na mnie swoimi żółtymi oczyma i z wydłużoną twarzą. Usta miał nieznacznie otwarte, ponieważ jego górna i dolna szczęka już nie pasowały do siebie. Widziałam krawędź zębów, które były ostrzejsze i bardziej nierówne niż zwykle. -Jestem dziwakiem, Mercy - powiedział i parsknął. -Tak, strasznym dziwakiem - zgodziłam się. -Dlatego śliniłam się na twój widok przez lata, chociaż przysięgałam sobie żadnego życia z wilkołakami po Samuelu. Wiedziałam, że gdybym ci powiedziała, będąc członkiem stada i więzi i wszystkiego, dręczyłoby cię to, skrzywdziłoby. A ty już musiałeś sobie poradzić z. . . -Nie mogło przejść przez moje usta brzydkie słowo "gwałt ", więc zmiękczyłam je jak często to robiłam. – Z następstwem Tima. Myślałam, że gdybym dała sobie trochę czasu, zorientowałabym się, jak powstrzymać stado przed zmienieniem mnie w twoja byłą żonę, i kupiłabym również dla Samuela trochę czasu. Adam oparł się o ścianę tuż za drzwiami gdzie była moja lada i skrzyżował ręce na piersi. -To, co próbuję powiedzieć -powiedziałam mu, -to, że przepraszam. To wydawało się być dobrym pomysłem wtedy. I nie zaplanowałam tego by zwiększyć odległość między nami. - Starałaś się uchronić mnie przed zranieniem - powiedział, nadal tym dziwnym głosem. -Tak. Potrząsnął głową wolno i zauważyłam, że kiedy rozmawialiśmy, zgubił wilczy aspekt i jego twarz wróciła do normalnego kształtu. Ciepłe brązowe oczy schwyciły światło z okien, gdy jeden kącik jego ust podniósł się. -Czy masz pojęcie jak bardzo cię kocham? - spytał. -Wystarczająco by zaakceptować moje przeprosiny? - Zasugerowałam cichym głosem. - Oczywiście że nie - powiedział, odepchnął się od ściany, i ruszył do przodu. Kiedy dotarł do mnie, podniósł ręce do góry i dotknął mojej szyi czubkami palców, jakbym była czymś delikatnym. - Żadnych przeprosin od ciebie - powiedział mi, a jego głos był wystarczająco miękki by stopić moje kolana i większość moich innych części. -Przede wszystkim, jak już zauważyłem, dokonałabyś tego samego wyboru, prawda? Więc przeprosiny nie działają. Po drugie, będąc, kim jesteś, powoduje to, że nie mam innego wyjścia. Ponieważ kocham cię, jaką jesteś, gdzie jesteś. Nielogiczne jest dla mnie buntować się, kiedy grasz tak jak ty. Prawda? -Ludzie nie zawsze widzą to w ten sposób - powiedziałam, podchodząc do niego aż nasze uda dotknęły się. Roześmiał się, cichym dźwiękiem, który wprawił mnie w zadowolenie spływając po moich palcach. -Tak, ale nie obiecuję, że zawsze będę taki logiczny - Posłał smutne spojrzenie na
str. 15
moją złamaną ladę i kasę na boku. -Szczególnie na początku - Jego uśmiech znikł - Myślałem, że próbujesz ode mnie odejść. - Może jestem głupia -Powiedziałam mu, przyciskając nos do jego jedwabnego krawatu - ale nie jestem aż tak głupia. Zdobyłam cię i teraz już nie uciekniesz Jego ramiona okręciły się boleśnie wokół mnie. -Więc, dlaczego nie powiedziałeś Branowi o Samuelu? –Zapytałam go. -Byłam pewna, że musisz mu powiedzieć. Nie jesteś związany przysięgą krwi? -Jeśli, zadzwoniłabyś do mnie wczoraj w nocy i powiedziała mi, co się dzieje, to bym zadzwonił do Brana i sam zastrzelił Samuela. Ale. . . na podstawie tego co się dziś rano wydarzyło, wydaje mi się że on trzyma się całkiem dobrze. Zasługuje na trochę czasu. -Ręce, które trochę się rozluźniły, przyciągnęły mnie jeszcze bardziej. -Jeżeli coś takiego zdarzy się mi, zadzwoń do Brana i trzymaj się tak daleko od mnie, jak tylko będziesz mogła. Mój wilk nie jest taki jak Samuela. – Patrzył w innym kierunku. - Gdybym to stracił... po prostu trzymaj się z daleka, dopóki nie będę martwy.
str. 16