ROZDZIAŁ 31 Dziesięć godzin po spotkaniu na ziemiach Ciemnej Rzeki Hawke musiał zwalczyć w sobie jednoczesne pragnienia, by przyciągnąć do siebie Siennę i udusić Judda. Ta dwójka weszła do legowiska po tym, jak w końcu zameldowali się przez telefon, gdy wylądowali w San Francisco – sześć godzin po planowanym czasie. Nie zrobił jednak ani jednego, ani drugiego. „Dlaczego, do cholery, nie zdaliście Walkerowi raportu telepatycznego?” Powiedział natychmiast, gdy zamknęły się drzwi do jego biura. „Mieliśmy problem.” Powiedział Judd sprawiając, że krew Hawke'a zmroziła się w żyłach. „Musiałem dokonać szybkiej teleportacji, by wydostać Siennę z wąskiego gardła. W połączeniu z teleportacją do i z wioski dla nas obojga, a także tym co było konieczne do ukończenia operacji – byłem bliski wypalenia.” Nie spuszczając oczu ze Sienny Hawke powiedział jedynie. „Wyjaśnij.” Wyprostowała i napięła kręgosłup. „Ponieważ siły Judda były efektywnie wyczerpane podjęliśmy decyzję, by zachować moją energię psychiczną. Raport telepatyczny na długi dystans wymagałby wykorzystania jedynie małej ilości mocy, ale to mogłoby mieć znaczenie w przypadku konfrontacji.” Serce w jego piersi zmieniło się w blok lodu – potrafił czytać między wierszami. Skinął na Judda, by kontynuował. „Przegapiliśmy zarezerwowany dla nas lot, bo potrzebowałem czasu, by odzyskać wystarczającą ilość siły, by nie było ryzyka utraty przytomności.” Judd kontynuował, gdy Hawke mu nie przerywał. „Ładunki zostały umieszczone na miejscu. Brenna może aktywować stąd każdy z nich lub wszystkie naraz.” „Powiedz jej żeby zbudowała również drugi pilot – ja wezmę pierwszy z nich, a ty zapasowy.” Rozkazał Hawke. „Musimy być przygotowani, na wypadek gdybyśmy musieli opuścić legowisko.” Judd uniósł brwi. „To się już kiedyś przydarzyło?” Hawke przytaknął krótko. „Raz. Lokalizacja została ujawniona.” Jako porucznik, ojciec Hawke'a wiedział zbyt wiele, gdy został zaatakowany psychicznie. Śnieżni Tancerze zdołali odzyskać legowisko jedynie dlatego, że mężczyźni i kobiety, którzy pozostali po rozlewie krwi i śmierci ruszyli i po cichu zlikwidowali małą grupę stojącą za gwałtami psychicznymi. Nikt nigdy nie powiązał tych śmierci ze Śnieżnymi Tancerzami. Był to celowy wybór ze strony stada. Byli zbyt słabi, by zaryzykować odwet ze strony Psi. Teraz jednak nie byli już ani słabi, ani połamani. „Powiedz Brennie, że te piloty są priorytetem.” Judd przytaknął. „Zrobiliśmy również szczegółowe zdjęcia obozu za pomocą kamer przyczepionych do naszych kołnierzyków.” „Mariska może je wyczyścić i skalibrować obraz.” Dwudziestoośmioletnia starsza techniczka była tak nieśmiała, że wydawała się płochliwą rybką, ale miała umysł ostry niczym skalpel. „Podrzucę jej nagrania. Jeżeli nie masz więcej pytań powinniśmy się przebrać i spróbować odpocząć.” „Biorąc pod uwagę to, jak Brenna pocałowała cię przy wejściu, nie sądzę byś zbyt wiele odpoczywał.” Powiedział Hawke i zobaczył jak usta Sienny unoszą się odrobinę do góry. Za to Judd nie zdradził żadnej fizycznej reakcji. „Dobranoc Hawke.” Padły chłodne słowa. Bardzo typowe dla Psi. Typowe dla Judda. „Sienna, ty też powinnaś pójść się położyć.” Sienna zerknęła w górę spodziewając się, że Hawke ją powstrzyma, ale on już obrócił się, by sprawdzić coś innego na swoim biurku. Całe powietrze uszło z niej. Wyszła razem z Juddem.
„Sienna, bardzo dobrze się spisałaś.” Powiedział zatrzymując ją, gdy mieli rozdzielić się przy swoich korytarzach. Jej ramiona napięły się w wyniku wspomnienia chwili zanim strażniczka została rozproszona przez rozmowę telefoniczną. To dało Juddowi czas, by odpowiedzieć na jej wołanie telepatyczne i teleportowanie jej stamtąd. „Przeze mnie mogli nas oboje złapać.” „W polu dzieją się różne rzeczy – wyznacznikiem dobrego żołnierza jest to jak reaguje na wyzwanie. Ty pozostałaś skupiona i cicha. Był to właściwy sposób postępowania w tych okolicznościach.” Dobrze było to usłyszeć. „Dzięki.” „Jak tam twoje żebro?” „W porządku.” Judd nie wspomniał o nim Hawke'owi, ale praca, którą wykonał, by poskładać kość była prawdziwym powodem, dla którego był tak wykończony. Była bardziej ranna niż to jej się wydawało. „Nie jest nawet posiniaczone.” „Dobrze.” Pochylił się i pocałował ją w skroń. „Idź wziąć prysznic. Jestem pewien, że będziesz miała gościa maksymalnie za dziesięć minut.” Jego ton był tak równy, że zrozumienie sensu słów zajęło jej chwilę. „Spróbuję się tam nie teleportować i nie połamać mu nóg, za to, że ma wystarczający tupet, by być w twoim pokoju.” Dodał. Wpatrywała się w niego zdumiona, gdy odchodził. Maksymalnie za dziesięć minut. To psychiczne echo wprawiło ją w ruch. Pobiegła do swojego pokoju unikając prób członków stada, którzy chcieli ją zatrzymać. W momencie, gdy znalazła się za zamkniętymi drzwiami rozebrała się i wskoczyła pod prysznic. Właśnie wycierała ręcznikiem mokre ciało, gdy ktoś mocno zapukał w jej drzwi. Zdecydowanie krócej niż dziesięć minut. „Chwileczkę!” Pozbierała swoje brudne ubrania – rozrzucone po całej podłodze – i wrzuciła je do łazienki, a potem pomknęła, by założyć bieliznę. Pukanie ponownie się rozległo, tym razem było bardziej niecierpliwe. „Idę!” Dżinsy utknęły jej w kostkach. Przeklęła i zdołała je wciągnąć. Potem wbiła się w koszulkę o kolorze leśnej zieleni. Wyciągnęła spod niej mokre włosy i zadyszana otworzyła drzwi w połowie trzeciego pukania. „Co...” Drzwi zamknęły się, a ona została przyciśnięta do twardej ściany mięśni zanim była w stanie stwierdzić, co się dzieje. „Hawke, ja...” Jego dłonie ujęły jej twarz. Z jego oczu wyglądał wilk. Jej słowa uleciały gdzieś. Serce zaczęło jej bić szybciej. A on nadal wpatrywał się w nią z całkowitym i niczym niezmąconym skupieniem. Podskoczyła, gdy jego kciuk przesunął się po jej policzku. „Nie wyślę cię więcej w gorącą strefę.” Powiedział bardzo cichym tonem. To byłoby takie łatwe. Tak łatwo byłoby pozwolić, by przejęła ją jego obezwładniająca siła. „Musisz.” Jej głos był zachrypnięty. „Urodziłam się do wojny.” Jedna dłoń przesunęła się w dół po jej szczęce i zacisnęła się na jej gardle. „Nie.” Jedno słowo wypowiedziane w ciepłym wybuchu powietrza na jej skórze. Jego ciało było złączone z jej ciałem. „Jestem, kim jestem.” Trudno było nadal mówić, gdy był przy niej taki gorący i piękny. Jego
męskość była żyjącą pieszczotą. „Ogień zamknięty w małym pudełku umiera...” Usta Hawke'a skradły jej słowa. Jego smak był niczym wybuch dla jej zmysłów. Ten pocałunek był inny niż wszystkie inne. Przesunął dłoń z jej gardła i ujął szczękę. Przesunął jej głowę tak jak lubił. Oparł wolną dłoń o drzwi znajdujące się obok jej głowy. Kopnięciem rozsunął jej nogi … a potem ją przejął. Jego pocałunek był pożerający – gorący, mokry, z otwartymi ustami. Tego rodzaju pocałunek jasno dawał do zrozumienia, że uważał, iż była jego. Sienna zadrżała. Był taki wielki, cudowny. Znajdował się tak blisko, że nie wiedziała, gdzie się podziać z rękami. Złapała za tył jego czarnej koszulki i spróbowała unieść się wyżej, by zaoferować mu jeszcze lepszy dostęp do swoich ust, jeszcze bardziej go posmakować. Z jego klaty wydobyło się warknięcie, gdy poruszyła ciałem. W tym momencie zdała sobie sprawę, że w jakiś sposób skończyła ujeżdżając jego udo. W innej sytuacji mogłoby to ją zawstydzić, albo zszokować, ale dzisiaj … Więcej, pomyślała, daj mi wszystko. Mogła nigdy nie posiąść go w całości, ale to będzie należało do niej. Jego utracona wybranka nigdy nie dotknęła tej jego dzikiej, wygłodniałej części. Nigdy nie pieściła tego silnego ciała, które przyciskało ją do drzwi. Nigdy nie smakowała mrocznego żaru tych wymagających ust. Ten ogień między nimi istniał dla niej i tylko dla niej. „Dlaczego nie masz na sobie stanika?” Zszokowana przez to zachrypnięte pytanie wypowiedziane prosto w jej usta wzięła nagły wdech. „Nie dałeś mi czasu, by go założyć.” Posłał jej wilczy uśmiech. Pocałunki obsypały jej szczękę, a potem szyję. Nastawiła się na ugryzienie, ale ono nie przyszło. Zamiast tego zsunął dłoń na dół jej pleców i przycisnął mocniej do swojego uda. Nie mogła powstrzymać jęknięcia, które uciekło z jej gardła. Tak, wiedziała o seksie – odkładając na bok kliniczne lekcje dotyczące zdrowia, gazety kobiece znajdujące się w pokoju wspólnym nowicjuszy okazały się niesamowicie uświadamiające. Jednak żadna ilość badań w tej dziedzinie nie mogła przygotować jej na to. Nigdy nie rozumiała jak to będzie być tak bardzo blisko niego. Jego muskularna siła ocierała się o jej najbardziej intymne miejsce. „Takie wielkie oczy.” W tym momencie poczuła zęby. Na dolnej wardze. Było to powolne, seksowne ugryzienie, które podpuszczało ją, by się zemściła. Przesunęła swój uścisk z jego szyi i zacisnęła palce na grubym jedwabiu włosów, a potem wygięła się, by zażądać jego ust. Była Psi. Jej największym skarbem był umysł – zapamiętywała, co lubił nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Użyła tych danych. Została nagrodzona pomrukiem, który potoczył się w jej usta … i zawibrował opierając się o jej sztywno sterczące sutki. Oderwała się od niego i spojrzała w dół na miękką bawełnę swojej koszulki. Zastanawiała się, jakby się czuła, gdyby dotykali się skóra o skórę. Hawke jednak nie miał jeszcze dość pocałunku. Przyciągnął ją z powrotem uściskiem, którym trzymał jej włosy. Ponownie zawładnął jej ustami. Mrocznie intensywny. Naznaczał ją. Jego wolna dłoń przesunęła się w dół, by złapać ją za udo i skłonić, by dalej poruszała się ocierając się o niego. „Właśnie tak, piękna.” Padły jego zachrypnięte słowa prosto w jej usta, gdy jej ciało zaczęło ocierać się o niego bez udziału świadomości. Mocny rodzaj pragnienia rozprostował się w jej podbrzuszu. Kolejne pocałunki. Pieszczoty wzdłuż uda. „Otwórz usta.” Posłuchała go, bo nie chciała, by się odsunął i zostawił ją niezaspokojoną, gdy już niemal mogła poczuć … Szew dżinsów przycisnął się do jej warg sromowych i wszystko rozsypało się. Nawet agonalny ból drugiego poziomu dysonansu nie był wystarczający, by zaćmić to wrażenie. Kątem oka Hawke zobaczył języki niebezpiecznej czerwieni i śmiertelnie groźnej żółci.
Przycisnął do niej swoje ciało. „Dziecino, jesteś ranna?” „C-co?” Jej pytanie wskazywało, że była oszołomiona. „Ranna?” „Czy ogień cię dotknął?” Sięgnął na dół i odsunął jej włosy z twarzy. Spojrzały na niego wielkie, obsydianowe oczy. Były pozbawione gwiazd, które wskazywały jej status kardynalnej. „Jedynie wewnątrz.” „Co?” „Ogień dotknął mnie jedynie wewnątrz.” Domyślił się, o czym mówiła i uśmiechnął się, a potem dokonał w myślach sprawdzenia swojego ciała. Żadnych oparzeń. „Interesujące.” Wymruczał. Coś w jego głosie – najprawdopodobniej pełna zadowolenia z siebie arogancja – sprawiło, że zamrugała i spróbowała wrócić. Nie chciał, by jeszcze składnie myślała. Była w tej chwili taka rozluźniona i zaspokojona. Chciał jedynie ją przytulić i pieścić tak, jak miałby na to ochotę. Przesunął się zanim mogła go powstrzymać i usiadł na jej łóżku tuląc ją do siebie. „Sienna. Z pewnością masz krótki zapalnik.” Drażnił się z nią. Ponownie panował nad sobą z tego prostego powodu, że znajdowała się w jego ramionach. Ponownie była pod jego opieką. Posłała mu poważne spojrzenie. „To źle?” Nie był w stanie się powstrzymać. Pocałował ją rozkoszując się jej wibrującym życiem. Nie była martwa w jakimś obozie Czystych Psi. Nie wróciła zakrwawiona i połamana. „Nie.” Odpowiedział. „Lubię sprawiać, że masz orgazm. Planuję to robić często i sumiennie.” Kolor wypłynął na jej twarz niczym czerwona fala. Wtuliła ją w jego klatę. Była taka młoda, pomyślał, czując jak uderza w niego pazur sumienia. Nie był hipokrytą. Wysłał ją do obozu wroga, wysłał ją w sytuację, która mogła skończyć się jej śmiercią. Jeżeli była wystarczająco dorosła, by umrzeć za stado, była również wystarczająco dorosła, by wybrać, kogo chciała mieć za kochanka. „Opowiedz mi o waszej operacji.” Powiedział przesuwając palcami po jej mokrych włosach. Zamiast wytknąć mu, że Judd już to zrobił zdała mu relację krok po kroku. „Wiem, że nie powinnam ci mówić następnego faktu, bo to stawia mnie w słabszej pozycji negocjacyjnej, ale bałam się.” Powiedziała. Uścisnął jej udo. „Bardziej bym się martwił, gdybyś się nie bała – strach utrzymuje nas przy życiu, trzyma nas w stanie alarmu.” Gdyby tylko jeszcze posłuchał sam siebie, zamiast czuć dziki gniew z powodu myśli o niej wystraszonej i samej w ciemności. Sienna usiadła wyprostowana i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. „To nie prawda. Strzały nie czują strachu i to sprawia, że są silne.” „Tak.” Zgodził się. „Strzała nie będzie jednak miał pocałunku czekającego na niego na końcu polowania, ani ciepłego ciała tulącego go do siebie, gdy uderzą koszmary.” Poważne spojrzenie – nienależące już do dziewczyny, która zaczerwieniła się, ale do kobiety, która więcej niż raz stawiła mu czoła. „Hawke?” „Tak?” „Co to znaczy?” Owinął pasmo jej rubinowoczerwonych włosów wokół swojego palca. „To znaczy, że musisz nauczyć się sobie ze mną radzić.” Nie było odwrotu. Nie od tego. Między jej brwiami pojawiły się zmarszczki. „Może to ty powinieneś nauczyć się radzić sobie ze mną.” Jego wilk obnażył zęby w dzikim uśmiechu. „Dziecino, próbuję stać się mistrzem w tej sztuczce od dnia, w którym cię spotkałem.”
„Kłamczuch.” Powiedziała. „Twój wilk uważa, że może mnie kontrolować.” Dół jej ciała przesunął się, gdy przybrała bardziej wygodną pozycję. Z sykiem wypuścił z siebie powietrze. „Uważaj.” „Jesteś podniecony.” Takie chłodne zdanie, ale potrafił wyczuć ziemiste ciepło mokrego żaru znajdującego się między jej nogami i usłyszeć przyspieszenie bicia serca. Pochylił się do przodu i przesunął nosem po jej gardle zlizując z niej sól i przyprawy. „Mogę sobie z tym poradzić.” Jego wilk dostał smaczek. Głodował pragnąc więcej. Rozumiał jednak, by zawładnąć nią na najgłębszym poziomie zarówno mężczyzna, jak i wilk muszą poruszać się z ostrożnością. Żadna jego część nie chciała oglądać strachu w jej oczach, gdy będzie na niego patrzeć. Zwłaszcza w łóżku. Sienna zadrżała pod wpływem tych powolnych, wilczych liźnięć. Zacisnęła dłoń we włosach Hawke’a. „Twoje włosy są piękne. Wiesz o tym, prawda?” Poczuła jak jego usta wyginają się w uśmiechu na wrażliwej skórze jej szyi zanim ją uszczypnął. Poderwała się i mocniej objęła go ręką. Jej policzek przyciskał się do jego szorstkiego zarostu. A potem zrobiła to, czego od tak dawna pragnęła. Popieściła go przesuwając palcami po ciężkich srebrno-złotych pasmach, aż się rozluźnił… i zmienił ich pozycje tak, że skończyła leżąc płasko na plecach, a on rozciągał się nad nią. Jego waga opierała się na przedramionach. Przez sekundę zatrzymała swoją pieszczotę przytłoczona czystą, dziką męskością znajdującego się w jej łóżku wilka. Zawarczał nisko w gardle … a jej skóra ciasno owinęła się wokół ciała. Wzięła głęboki wdech i ponownie zaczęła go pieścić. Tego cudownego, silnego mężczyznę, który nosił swojego wilka tak blisko powierzchni. Jedna z jego dłoni umieściła się na jej biodrze. Była ciężka, ciepła i zaborcza. „Jak to było?” Ośmieliła się zapytać. „Mieć wilka u władzy, gdy znajdowałeś się w swojej ludzkiej skórze jako nastolatek?” Rozsunął na bok jej nogi i opadł na nią bardziej ciężko. „Po prostu było.” Padła bardzo wilcza odpowiedź. „Wilk postrzega wszystko jako czarne lub białe, bez odcieni szarości. W tamtym czasie właśnie to było potrzebne.” „I zawsze byłem obecny.” Kontynuował zaskakując ją gotowością do rozmowy. „Wilk tak naprawdę nie przejął całkowicie władzy, a jedynie pozwalał chłopcu czerpać przez chwilę z jego siły.” Sienna otworzyła usta. Już miała zapytać o Psi, o to, co zrobili Śnieżnym Tancerzom. Zamknęła je jednak zanim słowa zdołały uciec. Nie było tu miejsca na ciemność. W tym pokoju i w tym łóżku nie było na nią miejsca. Zamiast tego dalej go głaskała zdając sobie dopiero kilka minut później sprawę z tego, że jej własne ciało rozluźniło się pod nim. Uniosła nogę w kolanie, by przycisnąć ją do jego boku. Mądry wilk. Zaczął ponownie całować wrażliwą płaszczyznę jej szyi. Powoli, mokro i odrobinę szorstko. Seksowny wilk. ROZDZIAŁ 32 Wilk Hawke’a był pijany od smaku Sienny. Od jej zapachu. Zatrzymał się jednak drapiąc jego ludzką połowę, aż zaczęła się słuchać. Uniósł głowę znad jej szyi i potrząsnął nią próbując znaleźć cień racjonalnej myśli. „Hawke?” Dłonie Sienny przesuwały się po jego karku i włosach, aż do miejsca tak wrażliwego, że
gdyby był kotem – zamruczałby. „Dlaczego przestałeś?” Wysłowienie wahania wilka było odpowiedzią na jego własne zmieszanie. „Jesteś zmęczona zarówno na planie fizycznym, jak i psychicznym.” Wymruczał całując ją mocno w zagłębienie gardła. Pragnął jej z dziką siłą, ale zasługiwała na lepszy pierwszy raz niż tylko dziki seks. Zrobiła niezadowoloną minę i pociągnęła go za włosy. „Nie potrzebuję byś podejmował tą decyzję za mnie.” Pozwolił, by dół jego ciała mocniej się w nią zapadł i zawarczał z satysfakcją, gdy wydała tyłem gardła rozgorączkowane małe jęknięcie. „Potrzebuję podjąć tą decyzję dla siebie.” Nie chciał widzieć żadnego żalu w jej zmęczonej pasją twarzy po ich pierwszym wspólnym razie. Jej palce znieruchomiały, a wzrok przeszukał jego oczy. „Dobrze.” Wyszeptała poważnie tak jakby odczytała jego myśli. „Pocałuj mnie zanim sobie pójdziesz.” „Dziecino, planuję zrobić dużo więcej.” Uszczypnął tą jej pełną dolną wargę. Nie weźmie jej, nie dzisiaj. Nie był jednak wystarczająco szlachetny, by odejść nie rozkoszując się długim, powolnym smakiem. Jej paznokcie wbiły się w jego kark. „Jak daleko?” Taka poważna. To sprawiło, że jego wilk przybrał nastrój do zabawy. „Zamierzam dotrzeć do drugiej bazy.” Doskonale zdawał sobie sprawę, że zrozumiała jego seksualną aluzję, gdy jej klatka piersiowa zaczęła się unosić w urywanych oddechach. „A jaka jest druga baza u mężczyzny?” Zamrugał i uniósł głowę. Nigdy wcześniej nie miał powodu, by się nad tym zastanawiać. „Chyba, jest taka sama.” „To ściągaj koszulę.” Rozpięła pierwszy guzik i zabrała się za drugi. W jego umysł uderzyły setki obrazów. Wszystkie wiązały się z słodkim żarem jej piersi ocierających się o jego nagi tors. Zacisnął zęby i złapał w jedną rękę jej dłonie, a potem przygwoździł je nad jej głową. „Żadnego dotykania.” „Hawke …” Pocałunkiem powstrzymał wyrywającą się z jej ust skargę. Wsunął dłoń pod jej koszulkę i rozłożył palce na napiętym jedwabiu jej podbrzusza. Jej skóra drżała, gdy przesuwał tą dłoń w górę, by zatrzymać ją na jej żebrach. Wyczuwał pod skórą nierówne bicie jej serca. „Tak?” Wyszeptał przesuwając się, by pocałować wrażliwe miejsce pod jej uchem. „To byłoby takie przyjemne.” Dla nich obojga. Jej nadgarstki napięły się w jego uścisku, ale nie próbowała się odsunąć. „Tak.” Zgodziła się głosem pełnym napięcia seksualnego. Uniósł głowę znad obezwładniającej pokusy jej skóry i wpatrywał się prosto w jej oczy, gdy przesuwał dłoń w górę jedynie wystarczająco wysoko, by przesunąć kciukiem o spód jej piersi. Uniosła się znad łóżka wsuwając swoje miękkie ciało w jego dotyk. Zadrżał. Ujął jej pierś w dłoń. Ścisnął ją. Przesunął sutek między palcami w czasie jej pełnych napięcia ruchów i pełnych erotyzmu jęknięć. Ślinka napłynęła mu do ust na myśl o tym, by podciągnąć jej koszulkę i spróbować tego małego napiętego wzgórka. Musiał uruchomić każde pasmo silnej woli, by powstrzymać się przed sięgnięciem w dół, rozpięciem rozporka i położeniem na swoim penisie jej palców. Cierpliwości. Cierpliwości. Nucił to słowo na obrzeżach świadomości, gdy przesunął dłoń na jej do tej pory zaniedbaną pierś, gdy pieścił ją aż pragnienie przeszywało ją całą … i odkrył, że był twardy jak skała w wyniku jej kobiecego podniecenia, które mógł wyczuć na krańcu języka – takiego ziemistego i bogatego. Cholera.
Sienna wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, gdy nagle odsunął się i wstał z łóżka. Jej sutki odznaczały się na miękkiej bawełnie koszulki kusząc go. „Nie możesz tak po prostu …” „Zostawić cię podnieconej i sfrustrowanej?” Pochylił się w jej stronę opierając dłonie po obu jej stronach. Zacisnął zęby na prowokującym wzgórku i zmoczył językiem tkaninę koszulki. Jej krzyk był ostry, a podniecenie było dla jego zmysłów niczym uderzenie bata. „Jasne, że mogę, gdy mój penis zaraz pęknie na pół.” Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała, gdy mocno wdychała powietrze. Potrząsnęła głową. „To nie moja wina.” „To wszystko twoja wina.” Nie ośmielił się na kolejny pocałunek. Ujął jej szczękę i przesunął kciukiem po dolnej wardze. „Cholera Sienna, ale lubię się z tobą pieścić. Powtórzmy to jutro.” Wyszedł słysząc kobiece warknięcie. Ten dźwięk sprawił, że jego usta wygięły się w dzikim uśmiechu. Sascha siedziała w salonie w wielkim, wygodnym fotelu trzymając w ramionach Nadiy’ę, gdy Lucas wyszedł na chwilę z pokoju. Wrócił z powrotem trzymając w ręku kopertę. „Kit powiedział, że wcześniej dzisiejszego dnia doręczono to kurierem do biura. Jest zaadresowana na nas oboje.” Uśmiechnęła się na myśl o młodzieńcu, który na ich oczach zaczynał stawać się silnym, cudownym mężczyzną. „Poszedł już?” Przytaknął w odpowiedzi. „Ma wartę na obwodzie terytorium, ale wpadnie rano zanim wróci do domu. Oczywiście nie po to, by zobaczyć się, z którymś z nas.” Zaśmiała się i patrzyła jak Lucas rozrywa kopertę, a potem wodzi wzrokiem po jej zawartości. Jego uśmiech znikł. „Zgodnie z tą informacją anonimowy darczyńca otworzył fundusz powierniczy warty pięć milionów dolarów na rzecz Nay’i przeznaczony na jej edukację. Różnica wynikająca z niewykorzystania wszystkich środków ma zostać jej wypłacona, gdy ukończy 25 lat.” Sascha pozwoliła, by Nay’a złapała ją za palec, gdy ich małe kociątko ziewnęło i ucięło sobie dalszą drzemkę. „To matka.” Lucas odłożył list na stoliku do kawy. „Co chcesz z tym zrobić?” Kochała go tak bardzo, ale to właśnie w takich chwilach docierało do niej jak wielkie miała szczęście. Tak wielu mężczyzn od ręki odrzuciłoby ten fundusz powierniczy nigdy nawet nie pytając o przyczynę jego ustanowienia. „Zdałam sobie sprawę, że nie znam mojej matki tak dobrze jak mi się to wydawało.” To zmieniło jej postrzeganie własnego dzieciństwa. Zmusiło ją do tego, by zaczęła patrzeć na wszystko przez inne soczewki. „Pozwól mi z nią porozmawiać.” „Chcesz, żebym odłożył Nay’ę?” „Chcesz po prostu się do niej potulić.” Nie zaprzeczył temu oskarżeniu, gdy wziął od Saschy zaspanego noworodka. Jego usta wygięły się w najbardziej czułym uśmiechu, jaki widziała. Ojcostwo pasowało do jej pantery – choć wiedziała, że będzie musiała uważać na jego tendencje nadopiekuńcze, bo w przeciwnym razie biedna Naya nie pójdzie nawet na jedną randkę. Wybuchła cichym śmiechem. Myślenie o przyszłości – o wszystkim, czego doświadczą razem jako rodzina sprawiało jej ogromną przyjemność. Poszła za swoim wybrankiem do sypialni i obserwowała jak położył się na łóżku kładąc Nay’ę na swojej klatce piersiowej zapewniając jej kontakt skóry o skórę. Jego dłoń niemal zakrywała maleńkie ciało, gdy głaskał ją w typowy dla zmiennokształtnych sposób nawiązując z nią więź w najbardziej podstawowy sposób. A potem zamruczał, a Nay’a wydała z siebie cichy dźwięk zadowolenia. Typowy dla kota uwielbiającego dotyk. Sascha roześmiała się na widok tej dwójki tak zadowolonej i rozleniwionej. „Jest tam wystarczająco dużo miejsca dla trójki?”
Lucas wyciągnął rękę w jej stronę. Jego oczy były zielone niczym u pantery. „Zawsze i na wieki.” Ten mężczyzna czasami sprawiał, że serce zamierało jej w piersi. „Nie prowokuj mnie do płaczu. Wiesz, że nadal jestem pod wpływem hormonów.” Wtuliła się w niego, gdy się uśmiechnął. Potem sięgnęła po komórkę leżącą na nocnym stoliku. Wysłanie wiadomości tekstowej zajęło zaledwie kilka sekund. Nikita odpowiedziała chwilę później przy użyciu Tp. Jej zasięg był wystarczająco duży, by usłyszała dużo słabszy głos telepatyczny Saschy. Sascha. Matko, otrzymaliśmy list informujący nas o założeniu funduszu inwestycyjnego. A co to ma wspólnego ze mną? Matka kłamała bez najmniejszego wysiłku, pomyślała Sascha. Zamiast dalej drążyć tą sprawę odparła. Wiesz, że urodziłam? Pierwsze imię twojego dziecka jest rosyjskie. Spodziewałam się, że zerwiesz wszelkie powiązania z przeszłością. Sascha rozważała to, ale nosiła przeszłość w swoim wnętrzu. Jej echo odbije się na jej dziecku choćby w postaci siły miłości, którą odczuwała wobec niej. Lucas i ja zdecydowaliśmy, że to ważne by Nadiy’a znała obie strony swojego pochodzenia. Linia imion pochodzenia rosyjskiego sięgała aż do dziadka Saschy. Drugie imię Nay’i było imieniem matki Lucasa, uzdrowicielki. Chcesz, żebym przesłała ci e-mailem jej zdjęcie? Zerwałyśmy nasze powiązania rodzinne, Sascha. To zdanie było tak zimne, że sięgało poza granice okrucieństwa. Ona nic dla mnie nie znaczy. Kiedyś te słowa utoczyłyby krwi z jej serca. Teraz, Sascha dostrzegła prawdę ukrytą za tym kłamstwem. Oczywiście, że nie. Gdyby Nikita uznała Nadiy’ę za swoją wnuczkę dziecko stałoby się celem. Matko, fundusz powierniczy … Jest prywatną sprawą, która nie budzi mojego zainteresowania. Jedna łza spłynęła w dół po policzku Saschy. Dobrze. Połączenie telepatyczne zakończyło się w rozbrzmiewającej ciszy. „Sascha.” Ręka Lucasa owinęła się wokół jej klatki piersiowej i przyciągnęła ją do jego boku. Napięcie, w którym się znajdował objawiało się przez więź wybranków. „Co powiedziała?” „Nic, co mogłoby mnie zranić.” Obróciła się i potarła twarzą jego klatę obserwując jak kruche ciało Nay’i unosi się i opada w niewinnym śnie. „Jestem teraz matką, Lucas. Zrobiłabym wszystko, by Nay’a była bezpieczna, nawet jeżeli znaczyłoby to, że będzie mnie nienawidziła przez resztę swojego życia.” Przełknęła ślinę i dotknęła palcem pulchnego policzka ich dziecka. „To sprawia, że zaczynam się zastanawiać czy nie jest to dokładnie to, co robiła Nikita.” Następnego popołudnia nadal był w stanie czuć płótno ciała Sienny i zastanawiał się, dlaczego do cholery poddał się dobrej stronie swojej natury i przestał. Hawke skończył właśnie zajmować się sprawami stada. On i Kenji tego poranka odbyli interesującą rozmowę z Koalicją Morza Czarnego. Porucznik właśnie dogadywał szczegóły. W Los Angeles Jem robiła to samo z Aquariusem. Przesłał odpowiedź na otrzymanego od niej emaila i sprawdził inne rzeczy na liście, którą miał w głowie. Zespoły nowicjuszy przeczesywały dzielnicę magazynów. Brenna budowała piloty, a Mariska i Judd przeglądali obraz z kamer wideo. Riley panował nad rotacjami żołnierzy, a Indigo i Riaz nad nowostworzonym schematem szkoleń. Znalazł Larę i otrzymał uaktualnione informacje na temat każdego, kto został ranny w czasie ataku. Simran niemal całkowicie wyzdrowiała i odpoczywała w domu. Podobnie było z Riordanem. Jednakże Elias nadal pozostawał w ambulatorium. „Dzisiaj niemal rozwaliłam skaner na jego głowie.” Wymruczała Lara. „Nigdy nie sądziłam, że to Eli doprowadzi mnie do granic
wytrzymałości.” Hawke uśmiechnął się. „Więc jest na dobrej drodze do wyzdrowienia?” „Tak.” Posłała mu blady uśmiech. „Muszę go tu zatrzymać, bo jego nowa skóra jest bardzo delikatna i krucha, ale wyjdzie za niecały tydzień bez żadnych blizn.” „Dobrze się spisałaś Lara.” Pocałował ją w policzek, a potem zaszedł, by zobaczyć się z Riley’em. „Nikt więcej dziś już ciebie nie potrzebuje.” Powiedział porucznik wskazując mu drzwi. „Korzystaj z tego póki możesz.” Stosując się do tej rady Hawke zaczął śledzić swoją ulubioną ofiarę. „Toby.” Powiedział zauważając małego chłopca, gdy biegł na dwór z piłką w ramionach. Szkoła skończyła się pół godziny wcześniej. „Widziałeś Siennę?” Toby potrząsnął głową. Włosy – nie tak ciemne, ani tak czerwone jak Sienny – wpadały mu do oczu. Hawke zmrużył oczy. „Kiedy ostatnio obcinałeś włosy?” Toby odsunął pasma włosów i założył je za uszy przestępując z nogi na nogę. Jego twarz zapłonęła kolorem bardzo zbliżonym do odcienia włosów. „Um …” „Toby.” Hawke nigdy wcześniej nie musiał używać tego tonu w stosunku do dziecka zachowującego się, jak przedwcześnie dojrzały nastolatek. Cała ta sytuacja odrobinę rozbawiła wilka. „Nie lubię nożyczek.” Wypalił Toby. „To znaczy, nie lubię ich w pobliżu mojej głowy.” „Walker nie ma nic przeciwko?” Mężczyzna Psi nie należał do tego typu, który pozwala, by jakieś sprawy prześliznęły się bokiem. „Właściwie to Sienna wykręciła mnie od tego.” To Hawke rozumiał. Sienna była bardzo opiekuńcza w stosunku do Toby’ego. Może nawet za bardzo. Hawke rozumiał potrzebę troszczenia się o tych, którzy byli jego. Rozumiał jednak również, że chłopiec potrzebował badać własną siłę i być z niej dumnym. „Chodź. Dzisiaj obetniemy ci włosy.” Powiedział zmieniając priorytety, ponieważ niezależnie od rozdzierającego go pragnienia zobaczenia Sienny ten młody członek jego stada potrzebował go. „Jak będziesz w stanie zrobić cokolwiek, jeżeli nie będziesz nic widzieć?” Toby poszedł pociągając nogami, ale posłuchał. Hawke skierował go, by zostawił piłkę do nogi w koszu samochodu, gdy włączył silnik. „Gdzie jedziemy?” „Zobaczyć się z Saschą.” Ciekawość jego wilka, by zobaczyć dziecko była zbyt silna, by odwlekał to na później. Wiedział również, że empatka chętnie doprowadzi do porządku włosy Toby’ego. Tylko, że Toby zesztywniał na tą wieść. Zapach jego niepokoju uderzył mocno w Hawke’a. natychmiast zatrzymał samochód i poczochrał pochyloną w dół głowę chłopca. „O co chodzi?” „Lubię Saschę. Mocno.” „Wiem.” Właśnie dlatego uznał, że cała ta sprawa z obcięciem włosów pójdzie bardziej gładko z pomocą empatki. Toby trzymał zaciśnięte w pięści ręce na spiętych udach. „Nie chcę, by uważała mnie za dziecko.” Och. „To samo dotyczy też Riley’a?” Dzieciak uwielbiał porucznika, który traktował go jak dużo młodszego brata. Toby zdecydowanie i szybko przytaknął. „Hmm. W takim razie ja będę musiał się tym zająć.” Ponownie zaczął prowadzić, zaparkował głębiej na ich terytorium i – całkowicie świadomy tego, że Toby wpatrywał się w niego z
niedowierzaniem – kazał chłopcu wysiąść z samochodu. Potem przewertował zawartość schowka i znalazł parę nożyczek w apteczce samochodowej. Toby jęknął ze zdziwienia. Hawke pokazał na tylne siedzenie półciężarówki. „Siadaj.” Chłopiec wspiął się na siedzenie. Jego nogi zwisały z jego krawędzi. Słowa wylewały się z niego z wielką prędkością. „Moja mama zazwyczaj używała Tp, by mnie uśpić, gdy ścinała mi włosy. Nigdy tego nie lubiłem.” Z radością usłyszał, że strach chłopca był niegroźną pozostałością z dzieciństwa, a nie był spowodowany ukrytą traumą. „Nie użyjemy znieczulaczy z apteczki, więc możesz o tym zapomnieć.” Toby zrobił niemrawą minę. „Wyglądają na naprawdę ostre.” Hawke odciął kawałek własnych włosów, by je przetestować. „Powinny wystarczyć.” „Oho.” Spojrzały na niego wielkie kardynalne oczy. „Nie powinieneś tego robić.” „Dlaczego?” „Za każdym razem, gdy ścinasz włosy Sienna robi się zła.” Jego wilk nadstawił uszu. „Tak?” Podszedł bliżej. Toby zamarł. „Dobra, zamknij oczy i krzycz tak głośno jak tylko zdołasz.” Powiedział Hawke mając wystarczająco duże doświadczenie ze szczeniakami, by wiedzieć, że logika w niczym teraz nie pomoże. „Co?” „Po prostu tak zrób.” Toby wziął głęboki wdech, zacisnął powieki… i zaczął krzyczeć. Hawke wzdrygnął się na ten rozdzierający uszy dźwięk i jednym cięciem odciął o wiele zbyt długie pasma włosów. Upewnił się, by nie dotknąć metalowymi ostrzami nożyczek skóry dzieciaka. „Nieźle.” Jego grzywka w żadnym miejscu nie miała ząbków. Oczy Toby’ego natychmiast się otworzyły. „Zrobiłeś to?” Hawke podał mu jego włosy. „A jak myślisz?” „Nie sądzę, by ktokolwiek inny pozwoliłby mi krzyczeć.” Padło pełne napięcia zdanie. „Cóż, jeżeli nie masz nic przeciwko temu, by wyglądać jak uciekinier z więzienia mogę to dla ciebie robić.” „Dobrze.” Toby rozpromienił się. „A co z tyłem?” „Twoje włosy są dłuższe niż moje.” „Możesz je zostawić tak długie pod jednym warunkiem, – jeżeli nie będą ci przeszkadzać.” Toby zmarszczył czoło i zastanowił się nad tym. Poważny mały człowiek, pomyślał Hawke zdając sobie sprawę, że nie spędził z chłopcem zbyt wiele czasu. Jednak zarówno mężczyzna, jak i wilk lubili go – Toby miał w sobie prostą i głęboką dobroć. Hawke wiedział, że ona nigdy nie zniknie. Odsuwając na bok ostatnie pozostałości lęków z dzieciństwa, miał w sobie również siłę. Był jeszcze niepewny, nadal rósł, ale gdy Toby wrośnie w swoją skórę sprawi, że stado będzie mogło być z niego dumne. Co do tego Hawke nie miał najmniejszych wątpliwości. „Obetnij je.” Skinął głową podejmując decyzję. „Mogę je trochę zapuścić, gdy już zdam lekcje prowadzone na dworze.”
Hawke był pod wrażeniem. „Jesteś pewien?” Przytaknął zdecydowanie. Potem Toby zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Zajęło im to trzy krzyki, ale przy ostatnim z nich Toby śmiał się. Hawke również. Usiedli później na tylnej klapie samochodu i zajadali się orzeszkami z opakowania, które Toby miał w kieszeni. Orzeszki były połamane, ale nie miało to znaczenia. Hawke zmienił swoją opinię na temat chłopca, gdy rozmawiali. Toby miał w sobie delikatność empaty, ale widział wszystko – rozumiał, że świat nie zawsze był łaskawy. W końcu, kto lepiej mógłby znać mroczną stronę ludzkiego serca niż ktoś obdarowany umiejętnością wyczuwania emocji? Jednak był również dzieckiem. „Chce mi się pić.” Powiedział po pochłonięciu ostatniego orzeszka. „Mi też.” Hawke obrócił się i przejrzał zawartość apteczki odnajdując tam butelkę wody. „Acha.” „Będziesz musiał to uzupełnić, albo Lara na ciebie nakrzyczy.” „Mnie to mówisz.” Wziął łyka z butelki i podał ją Toby'emu. Który skopiował jego działanie. Ukrywając uśmiech wziął piłkę do nogi. „Chodź, łobuzie.” Twarz Toby'ego rozpromieniła się. „Na prawdę? Ja i ty?” Hawke przesuwał piłką między nogami. „Rusz się.” „Idę!” Spędzili razem ponad pół godziny. Toby okazał się zarówno zwinnym, jak i inteligentnym oponentem. Później, zanim wrócili do samochodu wypili do końca wodę z butelki. Toby zapiął pas bezpieczeństwa. „Dlaczego nie zadałeś mi różnych pytań o Siennę?” Hawke uruchamiając samochód uniósł brew. Toby wzruszył ramionami. „Myślałem, że spędzasz ze mną czas, żeby dowiedzieć się rzeczy o mojej siostrze.” Tak, ten dzieciak dostrzegał wszystko. „Może i o tym myślałem, ale okazało się, że lubię spędzać z tobą czas.” Powiedział Hawke, bo wierzył, że w stadzie nie należy kłamać. Cała twarz Toby'ego rozpromieniła się. „Mówisz poważnie. Ja to wiem.” Hawke zmierzwił włosy chłopca i odwiózł ich do domu. Poszedł z Tobym na boisko, by upewnić się, że trener chłopca nie uznał, że Toby zrobił sobie wagary. Dzieciaki błagały go, by został. Był alfą. Troska o szczeniaki była instynktowna. W rezultacie zanim ponownie był w stanie podążyć za Sienną zapadła noc. I tym razem, nic nie utrzyma go z daleka od jego ofiary. ODZYSKANE Z KOMPUTERA 2(A) SŁOWA KLUCZOWE: KORESPONDENCJA, OJCIEC, DZIAŁANIE NIEWYMAGANE OD: Alice
DO: Tata DATA: 12 listopada 1974 r., godz. 23:04 TEMAT: Drogi Tato.
PRYWATNA
Dziś otrzymałam zawiadomienie wstrzymujące mój dostęp do ochotników z oznaczeniem X i „proszące” o zaprzestanie przeze mnie badań. Jestem naukowcem. Nie mogę tego zrobić. Zwłaszcza, gdy znajduję się na granicy odkrycia odpowiedzi. Martwi mnie jednak, że jeżeli mam rację mogę jednocześnie dać tym, którzy tego pragną sposób, by więzić X-y i trzymać je w ryzach. Obietnica bezpieczeństwa może zostać użyta jako „bodziec”, by zmusić ich do działania jako broń psychiczna – jeszcze kilka lat temu nie martwiłabym się o coś takiego, ale Rada Psi nie jest już tym, czym była kiedyś. Zadzwoń do mnie, gdy dostaniesz ten e-mail. Nie mogę dostać się na miejsce wykopalisk. Kocham cię, Alice.