ROZDZIAŁ 37 Matko. Wysunął dłoń spomiędzy jej nóg i oparł ją o łóżko. Pozwolił sobie na to, by pchnąć w jej uścisk. Raz. Dwa razy. „Dosyć.” Złapał ją ...
3 downloads
15 Views
72KB Size
ROZDZIAŁ 37 Matko. Wysunął dłoń spomiędzy jej nóg i oparł ją o łóżko. Pozwolił sobie na to, by pchnąć w jej uścisk. Raz. Dwa razy. „Dosyć.” Złapał ją za nadgarstek i przygwoździł jej dłoń nad głową. Rozleniwione, zaspokojone oczy uśmiechnęły się do niego. „Byłeś taki twardy, gorący i ...” „Jeżeli jeszcze raz położysz na mnie dłoń nie zadowolę się kilkoma pieszczotami.” Ostrzegł. Nie, to tylko pozbyłoby się jego najsilniejszego pragnienia … i spuściło wilka ze smyczy. Owinęła nogą jego biodro, podniosła się do góry i pocałowała jego gardło. „Dziękuję za mój orgazm.” Jego policzki zaczerwieniły się. „Bardzo proszę.” Kolejny pocałunek zanim ponownie położyła się na łóżko. Spojrzała na niego w sposób, który mówił, że dostrzegła szorstką rzeczywistość, która ponownie przedzierała sobie drogę do jego umysłu. „Idziemy na wojnę.” Powiedział rozluźniając uścisk jej nadgarstków. „Nie ma już, co do tego wątpliwości.” Spojrzenie pełne skupienia. Palce głaskające jego włosy w czułym wyrazie uczuć. „Sądzę, że konflikt był nieunikniony od momentu, gdy stada zdecydowały postawić się Radzie na jakimkolwiek poziomie.” Pocałował ją jeszcze raz zanim zmienił ich pozycje tak, by leżała na nim. Jego dłoń znajdowała się w dole jej pleców. Skóra, nalegał jego wilk. Skóra. Więc przesunął dłoń pod pas jej spodni od piżamy i jej majtek, a potem położył ją na słodkiej krągłości jej pośladków. Poderwała się, a potem niemal natychmiast rozluźniła się. Dobrze. Chciał, by się do niego przyzwyczaiła, by przyzwyczaiła się do jego dotyku, jego ciała. Planował rozkoszować się nią i z nią. Regularnie. „Nie szukaliśmy wojny.” Powiedział pieszcząc nią małymi, powolnymi ruchami, gdy pozwolił sobie przez jeszcze kilka minut. „Gdyby Rada zostawiła nas w spokoju, my zostawilibyśmy w spokoju ją.” Rozmawianie na tak poważny temat ze Sienną nie było czymś, co rozważałby jeszcze kilka miesięcy temu, a jednak teraz czuł się tak jakby było to naturalne. „Nie mogą zaakceptować tego, że jesteście jedną z sił w świecie.” Powiedziała bawiąc się palcami na jego mostku. „To od samego początku był prawdziwy problem, prawda?” Położył wolną rękę pod jej głową. „Cisza odsuwa wszystko poza władzą – w Protokole nie ma nic, co powstrzymywałoby przed dążeniem do jej zwiększania. Prawdę powiedziawszy, Cisza nagradza tych, którzy są wystarczająco zimnokrwiści, by za nią podążać skupiając się tylko na tym celu.” Hawke próbował pomyśleć o tym jak to było żyć w Sieci Psi. Nie potrafił sobie tego wyobrazić. „Słyszałem jak ludzie mówili, że Sieć jest piękna.” „Tak – w taki sam sposób jak doskonale oszlifowany kamień szlachetny. Doskonała i zimna.” Jej dłoń zatrzymała się na jego skórze. „Nie rozumiałam tego, gdy się tam znajdowałam, ale nawet wtedy wiedziałam, że rozdzielenie matki i dziecka było złe.” Słyszał jej ból. Wśliznął dłoń i oparł ją na dole jej pleców. „Kochałaś ją.” „Próbowała mnie uratować, ale była kardynalną telepatką z telekinetyką jako druga w kolejności umiejętność.” Zająknęła się. „Koniec końców nie potrafiła uratować siebie.” Hawke wiedział, że jej matka skoczyła z mostu Golden Gate. Potrafił zgadnąć, jakie blizny ta tragedia pozostawiła po sobie. „Jej tarcze rozpadły się?” Potrząsnęła przecząco głową. Jej policzek był przyciśnięty do jego ramienia. „Oszalała. To zdarza
się niektórym silnym telepatom, nawet w czasie Ciszy. Tak jakby żadna tarcza nie była wystarczająca, by ich ochronić. Jakby myśli ludzi wślizgiwały się pomiędzy nimi potajemnie i zatrzymywały się w ich umysłach.” Dotyk wilgoci na jego klatce piersiowej. Smak soli w powietrzu. „Wolna.” Powiedziała. „To wykrzyczała moja matka, gdy skoczyła – że jest wolna. Wszyscy wierzą, że mówiła o Ciszy, ale ja wiem, że moja matka zrobiłaby wszystko dla ciszy. Chciała jedynie być wolna od głosów.” Taki pragmatyczny ton ukrywał tak wiele bólu. Takie drobne ciało ukrywało tak wielką moc. Wszystko w Siennie było sprzecznością. Jednak w jednej sprawie nie chciał żadnych wątpliwości. „Jesteś moja.” Powiedział. „Zrozum to.” Chciał zapewnić ją, że nie musi nigdy obawiać się tego, że ją opuści, ale jej ciało nagle stało się zbieraniną kości i napiętych mięśni. „Nigdy nie będę twoja, dopóki ty nie będziesz mój.” Zacisnął pięść w jej włosach. Próbował złagodzić swoją odpowiedź. „Sienna, nie mogę dać ci więzi wybranków.” Był z nią uczciwy od samego początku. Miał nadzieję, że nie zmusi go, by skrzywdził ją w ten sposób. „Wiem.” Pełna cisza… bo co jeszcze mogło być powiedziane. Jednak Sienna odezwała się ponownie. „Nie sądzę, by ten atak oznaczał, że Scottowie zamierzają uderzyć z całą siłą.” Nie próbował zmusić, by rozmowa wróciła do oryginalnego tematu, choć jego zaborczemu sercu nie podobała się jej odpowiedź. Bez względu na to jak bardzo niesprawiedliwym z jego strony było żądanie od niej więcej niż sam mógł jej dać. „Wyjaśnij.” „To część ataku z zaskoczenia, o którym rozmawialiśmy wcześniej.” Jej słowa były konkretne. Nie było śladu łez, które schły na jego klatce piersiowej. „Do tej pory Radni stali się doskonale świadomi tego, jak funkcjonuje stado zmiennokształtnych. Będą spodziewać się, że ataki zmotywują was do ewakuacji młodych i bezbronnych – i będą gotowi z zasadzką.” Serce Hawke'a zmroziło się na myśl o tym, że szczeniaki mogły zostać ranne lub skrzywdzone. „Wcześniejsze uderzenia, statki zaprojektowane, by uniknąć waszych systemów obronnych – to wszystko wskazuje, że ten, kto za tym stoi przeprowadził odpowiedni wywiad.” Kontynuowała Sienna. „W mojej opinii zrozumieli, że najlepszym sposobem, by zdemoralizować stado do punktu, z którego nie ma powrotu będzie zlikwidowanie młodych.” Jej słowa były chłodne, zwarte. Nie popełnił jednak błędu zakładając, że nie obchodzi jej to. Wiedział, jak wiele godzin spędziła jako ochotnik w Białej Strefie. Jak wiele szczeniaków wołało na nią „Sinna” i unosiło dłonie prosząc o przytulenie. Jednak fakt, że dostrzegła tą przyprawiającą o mdłości perspektywę, to, że miała podstawy, by to choćby rozważać był czystym dowodem na mrok, w którym przyszło jej dorastać. Spędziła dzieciństwo z potworem. I mimo tego zdołała zachować osobowość, zachować duszę. Był z niej tak cholernie dumny. Dokładnie w tym momencie zadzwonił jej telefon. Choć nie wykonała najmniejszego ruchu, by go odebrać nie można było zignorować faktu, że ich czas razem dobiegł końca. „Lepiej już pójdę.” Powiedział. „Tak, oczywiście.” Ześliznęła się, by usiąść na brzegu łóżka obok niego, gdy się uniósł. „Za godzinę mam spotkanie z porucznikami.” Powiedział wstając i zerkając na staroświecki zegar ścienny, który znalazła w lumpeksie. „Chcę żebyś na nim była.” Pełna zdumienia cisza zanim szybko przytaknęła. „Będę tam.” Złapał ją za szyję i pocałował ją mocno i mokro, a potem zrobił to znowu. „Następnym razem nie poprzestanę tylko na popieszczeniu twojego słodkiego ciała.” Obiecał.
Przyprawy w powietrzu. Smak Sienny. „To zakłada, że będzie następny raz.” „Dziecino, powinnaś być mądrzejsza i nie rzucać wilkowi wyzwania.” Uszczypnął tą pełną dolną wargę, którą tak uwielbiał i wskazał na nią palcem. „Jedna godzina.” Dziewiąta rano. Podejmowano decyzje. Judd, Riley, Indigo, zabandażowany Riaz razem z Andrew, Sienną i Hawke'em byli obecni fizycznie w sali konferencyjnej, która została zaprojektowana, by nawiązywać połączenie między Hawke'em i jego porucznikami bez względu na to gdzie się znajdowali. Nawiązanie połączenia ze wszystkimi innymi zajęło kilka minut. Tomas jako pierwszy zauważył siedzącą dyskretnie z boku Siennę. „A niech mnie, toż to Sienna Lauren.” Posłał jej uśmiech, który miał w sobie całą masę flirtu. „Ślicznie wyglądasz ostatnimi czasy.” Sienna, ku jej zasłudze, zachowała swój spokój. „Tomas, wiedziałam kiedyś, jak tańczyłeś jak kurczak. To nie było seksy.” To sprawiło, że Kenji wybuchnął śmiechem, a Alexei błysnął szerokim uśmiechem. Wilk Hawke'a był zadowolony, że twarz Sienny nie zmiękła na ten widok. Większość kobiet miała problem z oparciem się Alexiemu nawet, gdy nie próbował ich oczarować. „Nie ma czasu na zabawę.” Powiedział i cały pokój wrócił uwagą do ważnych spraw. „Stoimy przed takimi samymi dwoma wyborami jak na początku tego roku. Uderzyć jako pierwsi, czy zaczekać, aż oni przyjdą do nas.” „Jeżeli uderzymy jako pierwsi możemy mieć drobną przewagę.” Powiedział Tomas. Jego ciemne oczy były pełne chęci wymierzenia ciosu. „Jednak, jeżeli wyślemy zespoły nasze terytorium będzie bezbronne. To może być dokładnie to, czego chcą.” „Popieram.” Odezwał się praktyczny głos Judda. „Poza tym, choć ośrodek w Południowej Ameryce nie będzie problemem, nie wiemy, jak wielu innych oficerów operacyjnych Scottowie mają pod swoim dowództwem.” „I wiemy, że uderzą.” Dodał Riaz. „Ta napaść była próbą zmuszenia nas do przegrupowania i rozrzucenia naszych zasobów. Chcą nas zmiękczyć zanim zaatakują.” Matthias przytaknął z ekranu komunikatora. Szorstkie piękno Cascade Range było widoczne za oknem znajdującym się za jego plecami. „W tamtym czasie nasze wcześniejsze uderzenia miały sens, ale sprawy uległy zmianie. Uważam, że powinniśmy zaczekać i przygotować się.” „Musimy sprawdzić też coś innego.” Powiedział Riley siedzący z boku Hawke'a. „Wszystkie ślady wskazują, że skupiają swoją agresję na Śnieżnych Tancerzach i Ciemnej Rzece, ale musimy się upewnić, że nie planują nic w mieście.” „Jakieś sukcesy w namierzeniu broni?” Zapytał Matthias. Riley ponuro potrząsnął głową. „Nie.” „Ich wcześniejsze czyny powinny sugerować, że nie zniszczą San Francisco, ale biorąc pod uwagę ostatnie zachowanie Henry'ego istnieje możliwość, że on i Shoshanna są gotowi poświęcić miasto, jeżeli to sprawi, że wygrają wojnę.” Cooper zgodził się z nim. Jego twarz o ostrych rysach spoglądała na nich z komunikatora. „Fakt jest taki, że jeżeli wyeliminują nas i koty, to zostawi na ich drodze tylko Nikitę i Anthony'ego. Żadne z nich nie ma znaczącej siły wojskowej.” „Mimo wszystko przetrząśnięcie tej dwójki może nie być złym pomysłem.” Wytknął Drew. „Trzeba zobaczyć, jak wielu Psi o ofensywnych umiejętnościach są w stanie dorzucić do równania. Nawet, jeżeli będzie to tylko kilku silnych telepatów, mogą oni pomóc powstrzymać psychiczne uderzenia strony przeciwnej. Ludzie Anthony'ego mogą nawet być w stanie przewidzieć niektóre z ich posunięć.” „Już o to pytałem.” Powiedział Hawke. „Wojna wydaje się źle oddziaływać na przepowiednie, bo tak wiele rzeczy dzieje się pod wpływem impulsu. Powiedział jednak, że każdy z jego
jasnowidzów, łącznie z Faith, jest pewny, że przemoc niedługo uderzy. Może to być nawet kwestia kilku dni.” „Zatem czekamy?” Indigo pochyliła się do przodu. Hawke przytaknął. „Im bardziej się rozproszymy tym cieńszą ścianę będą mieli do pokonania.” „Dużo lepiej okopać się i zmusić ich, by nas stamtąd wydostali.” Zgodziła się Jem. Jej blond włosy miały przytłumiony kolor pod wpływem pochmurnej pogody w jej części stanu. „To prowadzi nas do następnego pytania.” Riley postukał poskręcanym fragmentem metalu, który położył na stole na początku spotkania. „Zgodnie z naszymi źródłami pojedyncza gwiazda jest osobistym emblematem Kaleba Krycheka. Zdecydowaliśmy, że on nie jest w to zaangażowany, ale co jeżeli robi ze wszystkich idiotów?” Wszyscy spojrzeli na Judda, który podniósł fragment osłony i przesuwał ją między palcami. „Działania Kaleba trudno przewidzieć, ale moja intuicja podpowiada mi, że to celowa próba wskazania na niego, by zmącić obraz.” Idigo wzięła fragment odłamka od kolegi porucznika. „Jest jakiś sposób, by to potwierdzić?” „Poprosiłem Luca, by zadzwonił do Nikity.” Powiedział Hawke nadal nabuzowany z powodu myśli o jakimkolwiek związku z Radną Psi. Odsuwając jednak brak zaufania na bok zgadzali się, co do jednej kwestii – ten region był ich, i utrzymają go. Zerknął na Siennę i przytaknął. „Jest coś jeszcze, co wszyscy powinniście usłyszeć.” Sienna bez mrugnięcia okiem rozmawiała z Radnymi. Dorastała mając Strzałę za wujka. Właśnie spędziła noc z wilkiem alfa. A jednak zaschło jej w gardle. Jej język groził związaniem się w tysiące węzłów. Z powodu Hawke'a. Przyprowadzając ją tutaj związał z nią swoją dumę. Razem z tą myślą przyszło poczucie równowagi, którego potrzebowała. Bez względu na to, co powiedziała dzisiejszego ranka prawda była taka, że go kochała. Kochała go na sposób, który nie pozwalał na dystans, nawet, jeżeli ten dystans oszczędziłby jej bólu. On nie zaakceptuje jej, nie mógł zaakceptować jej jako swojej wybranki, ale ona da mu wszystko. Był to jedyny sposób, w jaki potrafiła funkcjonować. „Sienna powiedz innym to, co powiedziałaś mnie.” Powiedział, gdy wstała, by każdy mógł ją widzieć. Wyłożyła swoją teorię na temat prawdopodobieństwa zasadzki mającej na celu najbardziej bezbronnych członków Śnieżnych Tancerzy. „Wydajesz się tego bardzo pewna.” Powiedział Cooper. To był pierwszy raz, gdy rozmawiali razem, choć widziała go przelotnie, gdy odwiedzał legowisko. Poszarpana blizna na jego lewym policzku była znakiem szczególnym na tle jego brązowej skóry, ale to jego niemal czarne oczy przykuły jej uwagę. „Szanuję twoją inteligencję, ale jesteś młoda i nie jesteś już członkiem Sieci.” Nie wycofała się, bo jeżeli była jedna rzecz, którą rozumiała – to była to wojna. Co więcej, żyła w ciemności wystarczająco długo, by nie odrzucać żadnej możliwości, nawet najbardziej przyprawiającej o mdłości. Wilki miały w sobie pierwotne poczucie honoru, z którego nawet nie zdawali sobie sprawy. Po prostu nie spodziewali się pewnych działań. „Wiem, że pracujecie na założeniu, że stoją za tym Henry i Shoshanna Scott.” Powiedziała. „Z tego, co wyłapałam wydają się być głównymi agresorami. Jednakże sama strategia? To czysty Ming LeBon.” Judd potrząsnął przecząco głową. „Nic nie wskazuje na zaangażowanie Minga. Zgodnie z opinią Nikity i Anthony'ego na Radzie głosował przeciw Scottom.” W normalnych okolicznościach Sienna ustąpiłaby doświadczeniu Judda, ale jej wujek nie spędził dziesięciu lat z Mingiem. Nie żył i nie wchłaniał pomysłów Radnego dotyczących taktyki wojskowej. Nie widział wielu twarzy, które potrafił z łatwością skreślić. „W ciągu ostatniego roku Henry Scott wykonał wiele agresywnych ruchów.” Powiedziała skupiając się na faktach. „Jednak
nigdy nie miał do czynienia z działaniem na tak wielką skalę, czy o tak wielkim znaczeniu. Bez względu na to, co sprawiło, że stał się agresywny nie ma szkolenia ani umiejętności potrzebnych, by przeprowadzić tak wielką operację wojskową bez znaczącej pomocy.” Choć nie wspomniała tego wtedy zaczynała mieć niepokojące wrażenie, że Ming był zaangażowany również we wcześniejsze najścia na ziemię Śnieżnych Tancerzy. Prawdę powiedziawszy mógł „prowadzić Henry'ego za rękę” dużo dłużej niż ktokolwiek przypuszczał. Jem odezwała się po raz pierwszy. Miała zmarszczone brwi. „Ona ma rację. Zrobiłam sobie hobby z śledzenia działań Radnych...” „Też mi hobby.” Wymruczał Riaz drapiąc bandaż ukryty pod koszulą koloru czekoladowego brązu – aż Indigo postukała długopisem w wierzch jego dłoni. „Tak, to naprawdę porywające.” Jem przewróciła oczami i kontynuowała dalej. „Kilka lat temu w większości spraw Henry był związany z Shoshanną. To ona nimi kierowała. Oczywistym jest, że to się zmieniło, ale popieram Siennę. Nie ma mowy, by nagle stał się mega-mózgiem w dziedzinie wojskowości.” Hawke spojrzał swoimi jasnymi wilczymi oczami na Judda. „Potrzebujemy więcej danych z Sieci Psi.” „Rozumiem – ale nie mogę zgłosić się z tą sprawą do mojego kontaktu.” Hawke nie był zaskoczony po tym jak parę miesięcy temu odbył z Juddem bardzo interesującą rozmowę. Strzała zaufał mu dzieląc się tożsamością Ducha. Porucznik podzielił się jego imieniem i nazwiskiem, bo chciał, aby Hawke był w stanie zrozumieć jego decyzje bez konieczności dalszych wyjaśnień. Chciał, by Hawke mógł przefiltrować jego odpowiedzi za pomocą sita stworzonego z wiedzy. „Nie martwisz się o to, że ta wiedza zostanie wyłowiona z mojego umysłu?” Zapytał Hawke świadomy działań, do których posunęłaby się Rada, by odkryć tożsamość rebelianta. „Nie. Jeżeli ciebie pojmają, zabiją cię. Nawet Psi wiedzą, że z pewnymi drapieżnikami się nie zadziera.” Teraz Hawke powiedział. „Zrób, co w twojej mocy.” Zerknął na Siennę i zobaczył jak sztywnieją jej ramiona. Wstała, by przerwać szum rozmów. „Istnieje niezawodny sposób, by sprawdzić, czy moja teoria dotycząc ich planów jest prawdziwa.” Hawke zerknął na Riley'a. „Mamy wystarczająco dużo ludzi, by utrzymać granicę, gdy będziemy to robić?” „Mogę poprosić kilku kotów, by pokryli warty. Riaz może zrobić dla mnie to samo w legowisku skoro Lara rozkazała mu nie rozerwać szwów pod groźbą poczucia gniewu uzdrowicielki.” „W takim razie zróbmy to.” Powiedział Hawke patrząc w oczy Sienny.