1
Just
One Song (Just One Song #1) by Stacey Lynn
Życie Nicole Parsons w podmiejskim domku z typowym biały płotem by...
18 downloads
49 Views
3MB Size
1
Just
One Song (Just One Song #1) by Stacey Lynn
Życie Nicole Parsons w podmiejskim domku z typowym biały płotem było doskonałe i pełne. Dlatego gdy tragedia odebrała jej dwie najważniejsze osoby w życiu, odwróciła się od wszystkiego co kochała. Odcięła się od wszystkiego co przypominało jej o idealnym życiu, które straciła. Od wypadku minął rok, trzy miesiące, jeden tydzień i sześć dni. Nicole jest gotowa przestać liczyć dni, które przetrwała i zacząć znowu żyć pełnią życia. Jedno wyzwanie rzucone przez najlepszą przyjaciółkę, prowadzi do spotkania Zacka Waltersa, uwielbianej gwiazdy rocka alternatywnego i świata, który znaczył tak wiele w jej przeszłości. Nagle wszystko w cichym i spokojnym życiu Nicole ulega zmianie. Kiedy zostanie zmuszona do zmierzenia się z cierpieniem, które nosiła w sobie przez długi czas, czy naprawdę będzie w stanie pozwolić przeszłości odejść i zacząć znowu żyć? Czy też nowo podjęte ryzyko zniszczy ją kompletnie?
2
Spis treści Rozdział 1 ............................................................................................................................... 5 Rozdział 2 .............................................................................................................................14 Rozdział 3 .............................................................................................................................29 Rozdział 4 .............................................................................................................................41 Rozdział 5 .............................................................................................................................53 Rozdział 6 .............................................................................................................................67 Rozdział 7 .............................................................................................................................77 Rozdział 8 .............................................................................................................................89 Rozdział 9 .............................................................................................................................98 Rozdział 10 ....................................................................................................................... 109 Rozdział 11 ....................................................................................................................... 123 Rozdział 12 ....................................................................................................................... 136 Rozdział 13 ....................................................................................................................... 149 Rozdział 14 ....................................................................................................................... 157 Rozdział 15 ....................................................................................................................... 165 Rozdział 16 ....................................................................................................................... 178 Rozdział 17 ....................................................................................................................... 190 Rozdział 18 ....................................................................................................................... 198 Rozdział 19 ....................................................................................................................... 208 Rozdział 20 ....................................................................................................................... 218 Rozdział 21 ....................................................................................................................... 231 Rozdział 22 ....................................................................................................................... 242 Rozdział 23 ....................................................................................................................... 249 Rozdział 24 ....................................................................................................................... 259 Rozdział 25 ....................................................................................................................... 268 Epilog .................................................................................................................................... 279 Just One Week ................................................................................................................... 284 3
JUST ONE SONG LYNN STACEY
tłum. nieof.: Agis_ka Korekta: szpiletti
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
4
Rozdział 1
Ze zmarszczonymi brwiami
gapiłam
się w
lustrze
na odbicie
dziewczyny
z ciemnoniebieskimi oczami. Oczy, które zwykły iskrzyć się energią teraz wyglądały tępo, prawie martwo. Nie miało znaczenia ile fizycznego wysiłku włożyłam przez ostatnie 15 miesięcy, aby wyjść z żałoby i zacząć znowu żyć. Wiedziałam, że nie angażowałam w to swojego serca. Patrzyłam na swoją twarz przez ostatni rok i zauważałam zachodzące zmiany. Z pewnych niezrozumiałych przyczyn to dzisiaj w nocy przygnębił mnie widok czarnych cieni pod oczami, które ledwo mogłam ukryć pod makijażem i zmęczenia, które mnie otaczało. Mrużąc oczy powoli przekrzywiałam głowę w jedną, a potem w drugą stronę, w nadziei, że punkt widzenia zmieni to co przedstawiało odbicie w lustrze. Oszukiwałam jednak samą siebie. Wciąż wyglądałam tak samo beznadziejnie. Sięgnęłam po maskarę z wiarą, że kilka machnięć ekstra wydłużającym, czarnym tuszem ożywi moje spojrzenie. Nic to nie zmieniło. Odstawiłam tusz z trochę za dużą siłą i głośno wypuściłam powietrze. − Mam tego dość – powiedziałam z westchnieniem do obcej kobiety w lustrze. Dziewczyna w lustrze, z czerwonymi ustami ułożonymi w grymasie i czekoladowobrązowymi włosami, stanowiła cień dziewczyny, którą byłam kiedyś. Miałam już serdecznie dość patrzenia na nią każdego dnia. Nienawidziłam jej, tej pustej powłoki osoby, która miała wypisane na twarzy całe swoje cierpienie. Rozpacz widoczna była wszędzie, w zapadniętych policzkach i smutnym uśmiechu, który nosiłam jak medal honoru. Miałam tego po dziurki w nosie. Nawet nie wiem jak to się wszystko zaczęło, ale odliczałam każdy dzień, który minął od wypadku. Skreślanie dni w kalendarzu stanowiło ciągłe przypomnienie o przeżyciu kolejnego dnia w piekle.
5
28 dni temu zdecydowałam się przestać liczyć i spróbować zacząć naprawdę żyć. Albo zrobić coś innego, ale jak dotąd zdołałam podjąć jedynie kilka żałosnych prób w rzeczywistym ruszeniu na przód. Jednak kiedy tak stałam, gotowa na cotygodniową kolację z najlepszą przyjaciółką Mią1, zdałam sobie sprawę, że mam już tego dość i najwyższy czas ruszyć do przodu... zacząć ponownie żyć. Nie wiedziałam do końca co to znaczy, ale czułam głęboko w środku jak coś się we mnie odradza i wznosi. Zasiałam ziarna i miałam nadzieje, że wyrosną na coś bardziej żywego niż skorupa, w której aktualnie wegetowałam. Zanim zdążyłam pomyśleć o tym dwa razy, złapałam za telefon i wysłałam Mii wiadomość.
Zmiana planów idziemy dzisiaj wieczorem do Jacka. Mogłam sobie
praktycznie
wyobrazić
Mię
gapiącą
się
na
tę
wiadomość
z podniesionymi brwiami, jasnoniebieskimi oczami wielkimi jak spodki i opadniętą szczęką. Prawdopodobnie pomyślała, że straciłam rozum. Wiedziałam, że kiedy mnie odbierze, będę jej winna długie wyjaśnienia. Pomimo to, byłam zdeterminowana żeby zrobić krok naprzód.
Mia: Jesteś pewna? Ja: Przyjedź tutaj zanim się rozmyślę. Odpowiedziała prawie natychmiastowo.
Mia: Witaj z powrotem. Najwyższy cholerny czas. Nie wiedziałam czy wróciłam. Nie myślałam, że będę w stanie kiedykolwiek wrócić do tej osoby, którą byłam kiedyś. Ale dziś wieczorem chciałam się bawić i wykorzystać tą małą iskierkę, która się we mnie rozpaliła. Spojrzałam z powrotem na dziewczynę w lustrze i zobaczyłam mały przebłysk optymizmu. Opuściłam łazienkę zamykając za sobą szybko drzwi w nadziei, że dziewczyna z lustra nie pójdzie dzisiaj ze mną. Tylko na jedną noc chciałam być z powrotem sobą. Osobą, która kochała muzykę i taniec, uśmiechała się i boże broń naprawdę potrafiła się dobrze bawić. ***
1 Mia jest bohaterką drugiej części „Just One Week”, a towarzyszył jej będzie...
6
Potknęłam się o własne nogi kiedy z Mią weszłyśmy do naszej, starej ulubionej restauracji z barem. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyłam była scena. Była jeszcze pusta, ale biorąc pod uwagę, że była wczesna środowa noc, nie potrwa długo, aż jakiś lokalny zespół ją zajmie. Miałam cichą nadzieję, że zdążymy zjeść zanim zaczną grać, żebym mogła szybko się wymknąć. Natychmiast potrząsnęłam głową. To było właśnie to po co tutaj przyszłam. Aby zrobić mały krok naprzód poprzez robienie rzeczy, które kiedyś kochałam, zamiast ciągłego uciekania i ukrywania się przed nimi. Czułam głęboko w duszy wzrastającą tęsknotę i pragnienie, gdy wspominałam jak wiele nocy grałam na tej właśnie scenie. Przez ostatnie piętnaście miesięcy zaprzeczałam tej części siebie. Oddzielając ją ostrym cięciem i grzebiąc głęboko pod ziemią, ponieważ odrzuciłam wszystko to co sprawiało mi radość. W tamtym czasie bycie szczęśliwą odczuwałam jak zdradzanie ich. Nie czułam się dobrze, prowadząc normalne życie, oddając się swojej pasji i czerpiąc z tego przyjemność, kiedy ich już nie było. Dzisiaj jednak zastanawiałam się czy nie byłam w błędzie. Jednak żeby być tego pewną musiałam zrobić ten krok. Musiałam to zrobić. Tylko na jedną noc, mówiłam sobie idąc za Mią do małego barowego stolika. Stolik stał pośrodku baru, naprzeciwko małego tanecznego parkietu ogrodzonego balustradą, dokładnie na wprost sceny. To był nasz stolik. Uśmiechnęłam się nieśmiało i usiadłam. Od momentu, gdy mnie odebrała, Mia była bardzo cierpliwa. Przez ostatnie 20 minut, opowiadała mi historie związane z jej ostatnią podróżą do Los Angeles, gdzie pojechała z zamiarem kupna dobrze zapowiadającego się domu towarowego Callie. Wiedziałam jednak, że mój czas się kończy i niedługo zacznie domagać się odpowiedzi. Byłyśmy przyjaciółkami od podstawówki. Od kiedy moja rodzina przeprowadziła się do domu obok jej rodziny. Właśnie wyładowywaliśmy swoje pudła z ciężarówki, kiedy Mia wrzeszcząc
uciekała
przez
cały
trawnik
przed
swoim
bratem,
który
gonił
ją
z pończosznikiem2. Mijając mnie złapała za moje ramię i pociągnęła ze sobą. Od tamtej pory byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Dziś jednak, siedząc naprzeciwko niej w miejscu, w którym pracowałyśmy podczas studiów, i do którego przychodziłyśmy co najmniej raz w miesiącu od kiedy je 2
Gatunek węża - http://pl.euroanimal.eu/W%C4%85%C5%BC_po%C5%84czosznik
7
skończyłyśmy, pociły mi się ręce i czułam się nieswojo. Bar Jacka był dla mnie kopalnią wspomnień i kiedy większość z nich była dobra czułam także, że w każdej chwili moja przeszłość może mnie pochłonąć. Mogę to zrobić. Muszę to zrobić. To tylko jedna noc. Powtarzałam to w kółko jak mantrę z nadzieją, że się uspokoję. Jednak bez powodzenia. Byłam pięć sekund od wybiegnięcia przez drzwi nie oglądając się za siebie i zrobiłabym to... Ale wiedziałam, że jeżeli nie mogę wytrzymać natłoku wspomnień u Jacka, nie mogę stawić czoła żadnemu innemu wyzwaniu. Podczas zamawiania jedzenia i drinków Mia wciąż patrzyła na mnie pytającym wzrokiem. Moje oczy skanowały czarne i zużyte wnętrze baru, który zwykł być naszym drugim domem. Absolutnie nic się nie zmieniło z wyjątkiem nazw zespołów na plakatach, wiszących na ścianie przy stołach bilardowych i kelnerek. Kiedy przyniesiono nasze piwa wiedziałam, że mój czas się skończył. Postawiłam piwo na stoliku i wzięłam głęboki oddech. − Jestem naprawdę zmęczona byciem smutną przez cały czas. Chciałam przyjść tutaj dzisiaj wieczorem, żeby spróbować przypomnieć sobie jaka byłam kiedyś... i może dla odmiany zabawić się trochę przez jedną noc. Mia spojrzała na mnie z uśmiechem wielkości Kanady. Starała się popchnąć mnie w tym kierunku przez miesiące, a ja zapierałam się rękami i nogami i wpadałam w natychmiastowy szał. Ech, ona była tą, która w pierwszej kolejności zmusiła mnie do wychodzenia na te środowe kolacje. W jeden dzień weszła do mojego starego domu i obwieściła, że spędziłam już wystarczająco dużo czasu kisząc się w moich spodniach od jogi i starym wytartym podkoszulku. − A także... – przeczyściłam gardło starając się opanować narastające zdenerwowanie – myślę, sama nie wiem, że już czas. Czas spróbować zacząć znowu żyć, ruszyć do przodu, czy coś. W duchu skuliłam się na swoją nieporadność. Mia patrzyła na mnie w zamyśleniu. Jej spojrzenie było pełne współczucia, ale starała się zrozumieć co chciałam jej powiedzieć. − Minął ponad rok. Przeprowadziłaś się do nowego miejsca i masz teraz swój własny biznes. 8
To wszystko prawda. I brzmi to jakbym faktycznie żyła i ruszyła na przód, ale nie o to mi chodziło. − Miałam na myśli... towarzysko. Nienawidziłam nieśmiałości w moim głosie i chęci ukrycia się pod stołem, albo ucieczki do domu i rzucenia się w wir mojej pracy w studiu fotograficznym. To wciąż byłoby ukrywanie się, a właśnie to chciałam przestać robić. Wcześniej nie byłam nawet pewna czy randkowanie jest w moich opcjach na ten wieczór. Kiedy się szykowałam myślałam tylko o skorupie, w której żyłam. Skłamałabym jednak mówiąc, że nie przemknęło mi to przez myśl kilka razy przez ostatnie parę miesięcy. Mia jest świetną przyjaciółką, a rodzice mieszkają wystarczająco blisko i mogę się z nimi zobaczyć kiedy chcę, ale oprócz nich... byłam samotna. Usta Mii uformowały piękne duże „O” kiedy w końcu dotarło do niej co miałam na myśli. − Jak chodzenie na randki? Kiwnęłam głową i przebiegłam palcami przez włosy, czując się w tym momencie szczególnie bezbronną. − Mam na myśli nie dzisiaj czy jutro, ale brakuje mi.... - przerwałam w środku zdania starając się znaleźć właściwe słowa, aby opisać jej jak się czuję. Prawdą było, że tęskniłam za Markiem i Andrewem. Tęskniłam za nimi w każdej jednej sekundzie, każdego jednego dnia, ale przez ostatnie kilka miesięcy w końcu zaakceptowałam że oni już nigdy nie wrócą, że odeszli. I kiedy to zrobiłam, zdałam sobie sprawę jak brakuje mi związku z kimś – bliskości i intymności z drugą osobą. Tęskniłam za możliwością dzielenia się swoim dniem, śmiania się przy posiłku i prostej wiedzy, że jest druga osoba na świecie, która troszczy się o mnie w inny sposób niż rodzina czy przyjaciele. Chciałam czuć to znowu. Chciałam chociaż wiedzieć czy istnieje możliwość, żebym poczuła to ponownie. Nie musiałam kończyć swojej wypowiedzi, Mia zrozumiała. Jak zawsze bez słów wiedziała o czym myślałam i jestem przekonana, że marzycielski wyraz moich oczu kiedy chociaż rozważałam związek z kimś, powiedział jej to wszystko co ja chciałam.
9
− Myślę, że jestem bardzo szczęśliwa, że tego chcesz – powiedziała miękko, ale nie przegapiłam tego jak jej twarz się rozpromieniła. Jej uśmiech był taki sam jak uśmiech Andrewa w świąteczny poranek, kiedy schodził na dół po schodach i widział górę prezentów pod choinką. Wiedziałam, że moje postanowienie bardzo ją uszczęśliwiło. Zdałam sobie również sprawę, że powiedzenie jej o tym było niebezpieczne, ponieważ tylko dwie sprawy były ponad jej miłością do modnych i ekskluzywnych rzeczy. Randkowanie i umawianie ludzi na randki. Kochała Mężczyzn. Każdego typu facetów i podejrzewałam, że choć z mojej strony była to tylko sugestia, ona teraz w myślach przebiega przez swój wizytownik w poszukiwaniu gości, z którymi mogłaby mnie umówić. Nie mogłam jej jednak za bardzo winić. Była naprawdę dobra w graniu roli swatki. Obserwując ją i patrząc jak jej entuzjazm rośnie myślałam, że jakoś dałyśmy radę przyjaźnić się przez tak długi czas. Nasze osobowości były skrajnie różne, ale kompatybilne na tak wielu poziomach. Mia brała każdą okazję jaką dawało jej życie, jak byka za rogi, jakby mogła zdobyć cały świat. Podejmowała każde ryzyko z podniesionym czołem, kiedy ja podejmowałam tylko konieczne ryzyko. Przez te wszystkie lata kiedy się przyjaźniłyśmy, to ona planowała przygody, a ja brałam w nich udział tylko jeżeli użyła wobec mnie dwóch ulubionych słów: Wyzywam cię. Byłam jej za to jednak zawsze wdzięczna i wiernie za nią podążałam. Jak wtedy kiedy w szkole średniej obwiązałyśmy papierem toaletowym cały dom czirliderek, albo przehandlowałyśmy zdjęcie jej całego żeńskiego zgromadzenia na zdjęcie jej wówczas aktualnego zadurzenia z bractwa. Moimi ulubionymi były jednak te, kiedy zdecydowała, że musi nauczyć się nurkować i oczywiście noc w którą wyzwała mnie, abym zapoznała Marka. Jej jasnoniebieskie oczy tańczyły z podekscytowania, kiedy planowała moje przyszłe randki. Mogłam prawie zobaczyć jak jej plany wobec mnie nabierają realnych kształtów. − Jesteś tego naprawdę pewna? Przytaknęłam. − Potrzebuję tego małego kroku. − Zatem, w porządku. – Klasnęła, zacierając ręce na znak akceptacji umowy, nie byłam pewna jakiej, ale miałam wrażenie, że namówi mnie na zrobienie czegoś dzikiego i głupiego zanim ta noc się skończy. 10
Uśmiechnęłam się na tę myśl, ponieważ z jakiś powodów nie brzmiało to aż tak strasznie, jak myślałam, że będzie. Spojrzałam na nią podejrzliwie, zastanawiając się co planuje, ale zostałam ocalona przez podanie naszego jedzenia. Zakopałam się w burgerze, jakby to był mój ostatni posiłek, gdyż czułam się trochę nerwowo na myśl o tym co wymyśli Mia i chciałam unikać jej planu jak długo to było możliwe. W końcu i ona straciła złośliwy błysk w oczach i zaczęłyśmy się swobodnie przekomarzać. Powiedziałam jej także, o niektórych rodzinnych sesjach, które robiłam w tym tygodniu. Fotografia była zawsze moją pasją i Mia naciskała, że powinnam znaleźć sobie coś do roboty w tym całym wolnym czasie, który miałam. Doprowadziło to do otwarcia mojego własnego interesu. Była to łatwa decyzja i początkowo zaczęłam od robienia zdjęć znajomym z mojego starego sąsiedztwa. Byli bardziej niż chętni do zostania moimi królikami doświadczalnymi. Potem zaczęli polecać mnie dalej i tak mój biznes zaczął się rozwijać. − W porządku – zaczęła i instynktownie wyczułam, że mam kłopoty – chcę żebyś poflirtowała z kimś dzisiaj wieczorem. Wyplułam łyk piwa, który właśnie wzięłam i patrzyłam zawstydzona jak spływa wzdłuż stolika. Zakryłam z zażenowania rękami usta w tym samym czasie, kiedy Mia zaczęła się dusić ze śmiechu. Potrząsnęłam głową, ale spojrzenie jej oczu natychmiast mnie uciszyło. Gapiłyśmy się na siebie, odbywając kłótnię bez słów. Żadne nie były potrzebne. Całkowicie wyzywała mnie, żebym to zrobiła. Nie musiała nawet tego mówić, gdyż zobaczyłam to nieme wyzwanie w jej oczach. Minęło prawie dwa lata od kiedy widziałam to spojrzenie. Ostatni raz wyzwała mnie, w domu moich rodziców, do kąpieli nago. Miało to mieć miejsce w środku dnia nad jeziorem wypełnionym ludźmi pływającymi na skuterach i nartach wodnych. To było jednak pierwsze wyzwanie, które rzuciła mi od czasu wypadku i wiedza o tym zgrała się jakoś z moim aktualnym pragnieniem powrotu do prawdziwego życia. Poczułam jak w środku mnie rozpaliła się mała iskierka światła. − Nie ma mowy. Chciałam tylko przyjść tutaj dzisiaj i posłuchać muzyki. Nie sądzę, że jestem gotowa...
11
Mój głos ucichł. Minęło tak długo od kiedy kogoś podrywałam. Nawet nie wiedziałam czy pamiętam jak to się robi. Gdy patrzyłam jak jej oczy lśnią z radości, wiedziałam, że lepiej się z nią nie kłócić. Jej wzrok podróżował po każdej osobie w barze i czułam jak gula zaczyna formować się w moim brzuchu. Ona naprawdę ma zamiar mnie zmusić do zrobienia tego. − Mia... – Zaczęłam, ale uciszyła mnie podnosząc dłoń i mrużąc oczy. − Wyzywam cię. Cholera. Nie wycofałam się z wyzwania, czy zakładu od czasu kiedy miałam trzynaście lat i każda uncja mojego ciała bolała na samą myśl o wycofania się dzisiaj. Utrzymałam spojrzenie ma mojej zuchwałej, najlepszej przyjaciółce, gdy zarzuciła swoimi długimi blond włosami, szczerząc się jakby właśnie wygrała milion złotych. I wygrała, ponieważ jak martwiło mnie to, że czeka mnie sromotna porażka, nie mogłam powiedzieć nie. − Dobrze. Co mam zrobić? Zaczęła mówić, skanując jednocześnie tłum. Mój niepokój wzrastał z każdą sekundą. Nie mogę uwierzyć, że mam zamiar to zrobić. Wszystko czego chciałam dzisiejszej nocy to odwiedzenie mojego ulubionego miejsca na świecie i wypicie kilku drinków, podczas słuchania muzyki na żywo pierwszy raz od 15 miesięcy. Zadziwiające jak szybko zostałam wciągnięta w ten obłęd. − Proste, wyzywam cię do poderwania gościa, którego wybiorę i nawet trochę cię zmotywuję...– Uśmiechnęła się a ja podniosłam brwi z ciekawości. – Musisz namówić gościa, aby postawił ci piwo, a ja kupię ci za to parę Manolo3. − Żartujesz! − Nie i uczynię to nawet łatwiejszym – wskazała swoim piwem na bar, gdzie na końcu przy ladzie, stało dwóch mężczyzn. Jeden był wysokim blondynem i intensywnie gestykulował rękami do swojego przyjaciela. Na tyle ile mogłam zobaczyć wydawali się oboje być w naszym wieku, jeżeli nie trochę starsi. Atrakcyjny nawet nie rozpoczynało opisywania blondyna, ale drugi facet był ukryty w cieniu baru a czapkę bejsbolową miał zaciągniętą nisko na oczy.
3
Buty Manolo Blahnik, np.: http://j.luxlux.pl/l173/ce8379810019436c4c4a0c0d
12
Obróciłam się do Mi i jęknęłam. − Są w samym kącie baru. To klasyczne miejsce mówiące zostawcie mnie w cholerę w spokoju i sama o tym dobrze wiesz. − Tak, ale jest ich dwóch i tylko jeden musi kupić ci piwo. Jestem przekonana, że możesz być taka urocza, że przekonasz chociaż jednego z nich, aby ci je kupił. A teraz podnieś trochę spódnicę, aby pokazać więcej swoich niesamowitych nóg i leć zdobyć swoje buty. Fuknęłam i rzuciłam okiem w dół na moją czarną spódnicę, która już była parę centymetrów przed kolano i spojrzałam na Mię. Moje nogi są zdumiewające? Są dobrze wymodelowane i długie, ale to Mia jest, tą mającą ciało tancerki bez żadnego wysiłku. Jeżeli ktoś ma niesamowite nogi to ona. Część mnie chciała uciec, a druga część, ta którą zaczęłam sobie przypominać, bardzo chciała nową parę drogich i fantastycznych butów – Dobra. Moje nogi trzęsły się jak galareta. Nerwowo ruszyłam do baru. Moje całe ciało buzowało mieszaniną strachu, nerwów, podekscytowania i odrobiną zdziwienia tym co miałam zamiar zrobić. Kiedy podeszłam do baru wysoki blondyn uśmiechnął się do mnie krótko, po czym obrócił się z powrotem do przyjaciela. Poczułam się pokonana, a nie zaczęłam nawet próbować go podrywać. Popatrzyłam na Mię, która przesłała mi uśmiech i machnęła zachęcająco ręką. Postawiłam puste butelki na barze i podniosłam rękę aby zwrócić uwagę barmana. Kiedy zobaczyłam barmana całe moje nerwy i myśli o flircie natychmiast wyparowały.
13
Rozdział 2 Pete! – krzyknęłam podekscytowana, gdy zobaczyłam mojego ulubionego barmana, a zarazem właściciela i byłego szefa. Pete nigdy nie wyjawił tajemnicy, dlaczego nazwał swój bar Jack zamiast Pete. Na usta wypłynął mi szeroki uśmiech i wszystkie nerwy związane z podrywaniem gorącego gościa obok mnie, momentalnie wyparowały. Pete był więcej niż szefem, był przyjacielem. Unikałam go przez długi czas, ale naprawdę dobrze było go znowu zobaczyć. Kiedy się odwrócił jego szczęka opadła, a oczy rozszerzyły się w szoku. Natomiast ja uśmiechałam się jeszcze szerzej, kiedy mrugał oczami, raz za razem, jakby zobaczył ducha. Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jego nieme pytanie. ‒ Nicole dziecinko! Dawno się nie widzieliśmy! Zanim się zorientowałam, jego masywne ręce były na moich, wciągając mnie prawie za bar. W jednej chwili miał mnie w swoich ramionach w najbardziej niewygodnym, niedźwiedzim uścisku mojego życia. Krawędź baru wrzynała mi się w biodra, a jedyne o czym mogłam myśleć to upewnienie się, że moja spódnica nie podjechała jeszcze wyżej. Przytulał mnie kołysząc w obie strony. Zanim mnie wypuścił zdałam sobie sprawę, że mam łzy w oczach. Tęskniłam za nim. Jego
oczy
omiotły
wnętrze
baru,
sprawdzając
czy
wzbudziliśmy
czyjeś
zainteresowanie, albo czy ktoś nie potrzebuje jego uwagi. Położył dłoń na mojej i trzymał mocno, nie pozwalając mi odwrócić wzroku. ‒ Jak się trzymasz? Wytarłam pojedynczą łzę, która mimowolnie uciekła i uśmiechnęłam się smutno. ‒ W porządku... było ciężko, ale myślę, że teraz będzie lepiej. – Machnęłam ręką
14
w powietrzu wskazując bar. – Naprawdę dobrze jest tutaj wrócić. Przytaknął gorliwie. ‒ Tak powinno być. To twój dom, Nic. Klient na drugim końcu baru zawołał jego imię więc zaczął ode mnie odchodzić, ale zrobił tylko kilka kroków nim zawołał do mnie. ‒ I nie waż się o tym nigdy zapomnieć. Słyszysz mnie? ‒ Zatem często tutaj przychodzisz? Odwróciłam się w lewo aby spojrzeć na wysokiego blondyna, uśmiechającego się do mnie w rozbrajająco czarujący sposób. Nie wyglądało jednak na to, że do mnie uderza, ale znowu skąd miałabym o tym wiedzieć? Nie sądzę, że kiedykolwiek wcześniej byłam podrywana w barze. Zawsze miałam Marka. Uśmiechnęłam się uprzejmie wiedząc, że Mia cały czas mnie obserwuje, ale odmówiłam pokusie spojrzenia na nią. ‒ Pracowałam tutaj na studiach, dawno temu – odpowiedziałam i przyjrzałam się nieznajomemu bliżej. Był wysoki i szczupły, ale umięśniony. Jego długie włosy stwarzały wrażenie, że nie do końca pasuje do tego miejsca. Raczej wyglądały jakby spędzał więcej czasu surfując na wybrzeżu Kalifornii, niż w zapyziałych barach na środkowym zachodzie. Przytaknął, jakbym udzieliła właściwej odpowiedzi. Stałam tam w niezręcznej ciszy. Nie byłam pewna co jeszcze powinnam powiedzieć. Podałam mu więc rękę, a on ją uścisnął. ‒ Jestem Nicole. Jake, a to mój przyjaciel Zack. Zwróciłam moje oczy na gościa w bejsbolowej czapce imieniem Zack i zaczerpnęłam gwałtownie powietrze. Miał najjaśniejsze zielone oczy jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Były tak jasne, że wyglądały na zupełnie przejrzyste. Były hipnotyzujące, a ja byłam w szoku, że sam tylko kolor jego oczu tak na mnie podziałał. Zajęło mi sekundę przypomnienie sobie dlaczego w ogóle stoję naprzeciwko niego. Zack uśmiechnął się leniwie i kiwnął lekko głową.
Miło mi cię poznać. 15
Chciałam oderwać od niego oczy, ale nie mogłam. Ton jego głosu wskazywał jednak, że wcale nie było mu miło. Brzmiał bardzo ostrożnie, niepewny powodów, dla których w ogóle z nimi rozmawiam. Patrzyłam jak jego oczy wędrowały powoli po wnętrzu baru, jakby nie chciał zostać przyłapanym na rozmowie ze mną. Spochmurniałam, gdy przypomniałam sobie, że byli gośćmi z kąta baru i prawdopodobnie chcieli być zostawieni w spokoju. Miękki chichot Jake'a przerwał moje rozważania. Musiałam zacząć ich podrywać inaczej nigdy nie dostanę moich nowych butów. Pieprzyć to. Byłam tak zdenerwowana, że nie mogłabym w tej chwili flirtować nawet jeżeli od tego zależałoby moje życie. Ale może trochę szczerości zadziała. Wiedziałam jak żałośnie to brzmiało, warto było jednak spróbować. Uśmiechając się i zarzucając włosami spojrzałam na Jacka. Ciągle wyglądał na rozbawionego, kiedy spoglądał pomiędzy Zackiem, a mną. ‒ Zastanawiałam się czy nie moglibyście wyświadczyć mi przysługi. Oczy Jake'a rozpaliły się, a Zack zesztywniał. ‒ O co chodzi – zapytał z rezerwą Zack. Było jasne, że nie zamierza mi pomóc. Wzięłam głęboki oddech i zwróciłam się do radosnego Jake'a. ‒ Moja przyjaciółka wyzwała mnie abym dzisiaj kogoś poderwała i jeżeli uda mi się namówić go żeby kupił mi piwo, ona kupi mi nową parę butów. A jestem do kitu w tym całym flirtowaniu... – Wiedziałam, że paplam bez sensu i przez to denerwowałam się z każdą sekundą coraz bardziej. Oboje wyglądali bardzo poważnie – Ale... jeśli tylko zawołacie Pete'a i zamówicie dla mnie piwo to on prawdopodobnie nawet was nie skasuje, więc nic nie stracicie. Ugryzłam się w język uśmiechając nerwowo. Miałam nieodpartą chęć walnięcia głową w bar, ponieważ brzmiałam nieprawdopodobnie głupio i słabo. To nigdy nie zadziała. Przez sekundę oboje byli bardzo cicho, ale potem Jake wybuchnął śmiechem. Zack oparł się o bar i widziałam jak jego oczy wędrują w dół, po moich nogach i zatrzymują się na czerwonych szpilkach. Niesamowite i natychmiastowe ciepło, jakie poczułam wiedząc, że jego oczy śledzą moje ciało, wprawiło moje nogi w lekkie drżenie. Minęło prawie półtora 16
roku odkąd ktoś tak na mnie patrzył i kompletnie wytrąciło mnie to z równowagi. Próbowałam oderwać moje oczy od niego i spojrzeć z powrotem na Jake'a. Wydawał się być bardziej bezpieczną opcją, ale oczy Zacka wróciły do moich, a usta uniosły się w lekkim uśmiechu powoli przekształcając się w pełny uśmiech. Był gorący. I nie mogłam uwierzyć, że to zauważyłam, ale całkowicie seksowny. Miałam przeczucie, że z takim uśmiechem kobiety uderzają do niego przez cały czas, a ja stoję przed nim bredząc o byciu beznadziejną we flirtowaniu i potrzebie nowych butów. Po prostu świetnie. ‒ Nie wyglądasz jakbyś potrzebowała nowych butów – powiedział do mnie powoli rozciągając sylaby, co wywołało dreszcz przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa. Co do cholery było ze mną nie tak? Opuściłam oczy na bar, ponieważ musiała przestać na niego patrzeć. Ale potem zdałam sobie sprawę, że jego wypowiedź była raczej pytaniem niż stwierdzeniem i oczekuje na odpowiedź. ‒ Jestem kobietą. My zawsze potrzebujemy więcej butów. Jake spojrzał na mnie próbując pohamować nawrót śmiechu i momentalnie zaczęłam się zastanawiać czy zawsze jest taki wesoły. ‒ Ustalmy zatem coś – powiedział Jake – ty nas podrywasz, my kupujemy ci piwo, za które nie płacimy, a w rezultacie dostajesz nową parę butów. I nic więcej od nas nie chcesz? W szczególności od Zacka? Przekrzywiłam głowę w prawo i popatrzyłam pomiędzy nich zmieszana. ‒ Jest coś więcej czego powinnam chcieć? Jake wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem i walnął Zacka w plecy. Wściekły rumieńce wypełzły na moje policzki, gdy dotarło do mnie jak to zabrzmiało. W tym momencie naprawdę nie chciałam patrzeć na Zacka, ale znów nie mogłam się powstrzymać. Uśmiechał się potrząsając głową jakby nie mógł uwierzyć w to co powiedziałam. Tak, to było nas dwoje. Miałam jednak przeczucie, że myślał o czymś zupełnie innym niż ja.
17
‒ Nie to wszystko – w końcu powiedział. – Postawię ci piwo jeżeli odpowiesz na jedno pytanie. Uniosłam brwi i czekałam, aż będzie kontynuował. ‒ Dlaczego twoja przyjaciółka wybrała właśnie nas ? I dlaczego wyzwała cię abyś z kimś flirtowała? Jego uśmiech wzbudzał we mnie uczucia, których nie czułam od dawna. Dezorientowało mnie to bardziej niż jego pytania. To dwa pytania. – Powiedziałam i przeczesałam rękami włosy w nadziei, że nie
zobaczy jak się lekko trzęsą. Wygiął jedną brew i wziął duży łyk piwa. Złapałam się na przyglądaniu jak jego szara koszula napinała się, a jabłko adama poruszało powoli, podczas gdy przełykał. Sama głośno przełknęłam ślinę, niespodziewanie czując całą gamę emocji, które nie mogły mieć w tym momencie żadnego znaczenia. Mrugnęłam szybko kilka razy, aby się otrząsnąć i wrócić do rzeczywistości. Coś musiało być ze mną poważnie nie tak. Nie mogłam odkleić od Zacka swoich oczu, a dzisiaj miało chodzić tylko i wyłącznie o dobrą zabawę, a nie o ślinienie się na widok pierwszego gościa, którego spotkałam. ‒ W rzeczy samej. – Wzruszył ramionami i oparł się jednym łokciem o bar, obserwując mnie uważnie. Oblizałam usta i rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę Pete'a, zastanawiając się czy zobaczy mnie z pustą butelką. Wtedy mogłabym po prostu wziąć od niego nową i uciec. Pieprzyć nowe buty. Mogę je sobie sama kupić. Coś w Zacku powodowało, że czułam różne zabawne rzeczy i wydawało się być bezpieczniej odejść od niego całkowicie. Ale nie mogłam tego zrobić, ponieważ nie ukończyłam wyzwania Mii. Moja duma nie pozwalała mi wrócić do naszego stolika bez piwa w ręce. ‒ Ponieważ Mia mnie nienawidzi – wymamrotałam i miałam nadzieję, że to wystarczy. Popatrzyłam na Zacka, który powoli przytaknął jakby to wszystko wyjaśniało. Za wyjątkiem, że tak naprawdę nie tłumaczyło kompletnie nic, ale nie wyglądało jakby miał coś przeciwko. O cokolwiek chodziło w tym pytaniu popatrzył na Jake'a i mrugnął. Poczułam się
18
zmieszana, gdyż najwidoczniej odbyli między sobą milczącą rozmową, ale nic z niej nie zostało wypowiedziane na głos. Twoja przyjaciółka ma na imię Mia? – zapytał Jake, przytaknęłam. – Dlaczego nie zawołasz jej żeby do nas dołączyła? Moje oczy poszerzyły się z ulgi, gdy odwróciłam się do Mii z całkowicie sztucznym uśmiechem zwycięzcy. Złapałam jej spojrzenie przez środek baru i zamachałam. Jej uśmiech powiększył się. Widocznie była ze mnie dumna. Z tym, że tak naprawdę nie flirtowałam, więc zastanawiałam się czy dalej będzie miała zamiar kupić mi buty. Och dobrze, jak już coś to ja też jestem z siebie dumna. Rozmawiałam z dwoma obcymi mężczyznami i dobrze się przy tym bawiłam. Zrealizowałam wszystko co chciałam zrobić dzisiejszej nocy. Poczułam się bardziej jak stara ja niż ta, którą byłam przez ostatnie 15 miesięcy. I jakoś wiedziałam, że ta dziewczyna, którą widziałam wcześniej w lustrze powoli znika. Było to jednocześnie dobre i przerażające uczucie. ‒ Oto twoje piwa – powiedział Zack i przesunął do mnie butelki. Złapałam obie, aby jedną podać Mii. Była jakieś pięć kroków od nas uśmiechając się do mnie, a następnie jej spojrzenie przesunęło się na Jake'a i Zacka. Niespodziewanie jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki i potknęła się o własne buty. Jej ramiona zamachały w powietrzu, gdy próbowała złapać równowagę, a następnie wpadła prosto na mnie rozlewając trochę piwa na przód mojej spódnicy. ‒ Co do diabła! – pisnęłam, gdy ona odwróciła się w stronę Zacka. Jego prawdziwy uśmiech zniknął w sekundzie, a szczęka się zacisnęła. Jake rozejrzał się po barze. Kilku ludzi odwróciło głowy w naszym kierunku obserwując przedstawienie, ale powoli wracali do swoich spraw. Jake widocznie się zrelaksował. ‒ Och jasna cholera! – Mia wykrzyknęła, opierając się o bar aby złapać równowagę, i natychmiast zakryła usta ręką Jej oczy świeciły jak fajerwerki na 4 lipca i praktycznie podskakiwała w miejscu. – Jesteś Zack Walters! Patrzyłam jak Zack luzuje zaciśniętą szczękę, a jego usta układają się w coś... nie wiedziałam dokładnie w co, ale wyglądało bardzo arogancko, sztucznie i zarozumiale. 19
‒ Znasz go? – zapytałam zdezorientowana, ciągle spoglądając to na jedno to na drugie. Spowodowało to kolejną salwę śmiechu Jake'a i nie mogłam wykombinować co u licha było tak zabawne. Albo dlaczego Zack nagle wydawał się nie być taki zadowolony. Albo dlaczego moja wyluzowana i zawsze pozbierana przyjaciółka wygląda jakby miała z podekscytowania posikać się w majtki. Szczęka Mii opadła kiedy odwróciła się w moim kierunku. Potrząsnęła głową jakbym zadała jej najdurniejsze pytanie na świecie. ‒ Zack Wal-ters. – powiedziała powoli akcentując każdą sylabę, jakby mówiła do przedszkolaka pomagając mu w ten sposób zrozumieć trudne słowo. Dziwne ale to totalnie zadziałało. Zack Walters. Niesamowicie sławny, rockowy, wymarzony chłopak Mii. Jestem kompletną idiotką. Bardzo chciałam skupić się teraz na Mii, ponieważ moja przyjaciółka, która na okrągło pracuje z supermodelkami i wszystkimi innymi znanymi ludźmi, całkowicie oszalała. Kochałam każdą sekundę tego. Nie przypominam sobie żebym widziała ją kiedyś tak wytrąconą z równowagi. Ale wciąż, nie mogłam nie zauważyć, że Zack czuł się nieswojo z całym tym zainteresowaniem. Przyjrzałam mu się powoli i zdałam sobie sprawę, że Mia ma rację. Jednakże odkąd nie śledzę plotkarskich blogów tak jak ona, nawet gdyby nie miał czapki bejsbolowej prawdopodobnie i tak bym go nie rozpoznała. ‒ Miło cię poznać – powiedział Zack i wyciągnął powoli rękę w jej kierunku. Powiedział to dokładnie w ten sam sposób w jak wcześniej zwrócił się do mnie. Wcale nie było mu miło. Ale teraz to rozumiałam. Był tutaj prawdopodobnie po to żeby wyluzować i wypić drinka. Nie chciał być rozpoznany. Obserwowałam jak Jake uśmiecha się uprzejmie do Mii. Wskazałam na nią i przedstawiłam ją oficjalnie. Zack spojrzał na mnie przekrzywiając głowę w lewo. ‒ Naprawdę nie wiedziałaś?
20
Potrząsnęłam głową w odpowiedzi na jego pytanie, ale także aby otrząsnąć się z zabawnych odczuć jakie powodował we mnie jego głos. ‒ Nie miałam pojęcia – powiedziałam i poczułam jak rumieniec wykwita mi na policzkach. Musiałam być jedyną dziewczyną w Ameryce, która nie rozpoznała super gwiazdy, jaką był Zack Walters. Jeden z magazynów Mii uznał go za Najseksowniejszego Kawalera Ameryki i znałam jego rockową muzykę. Po prostu nie słuchałam za dużo od czasu wypadku, a jego twórczości unikałam całkowicie. ‒ Przepraszam. Zack roześmiał się i potrząsnął ponownie głową. ‒ Nie przepraszaj... to było pochlebiające. ‒ Dlaczego? – Brzmiało to bardziej nieuprzejmie niż zamierzałam i usłyszałam jak Mia odchrząkuje obok mnie. Zack wzruszył ramionami, ale zobaczyłam jak ramiona Jake'a trzęsą się ze śmiechu. Musiał być najweselszym facetem na ziemi. ‒ To tylko... Nie przypominam sobie, nikogo kto próbował namówić mnie na postawienie mu piwa, żeby dostać cholerne buty. Mia wzięła gwałtowny wdech. ‒ Powiedziałaś im? To się nie liczy! Przegryzłam wargę i spojrzałam na nią przepraszająco. ‒ Przepraszam – powiedziałam, ale potem coś mnie zastanowiło - Wiedziałaś kim on jest kiedy mnie tutaj wysłałaś? Zaczerwieniła się.
Naprawdę się
zaczerwieniła,
zdławiłam wybuch śmiech.
Zaprzeczyła ruchem głowy i uśmiechnęła się zażenowana do Zacka, oczywiście wciąż zszokowana jego obecnością. ‒ Biorąc pod uwagę odległość i tą czapkę, a także panujące w barze warunki naprawdę nie mogłam tego stwierdzić. Chciałam jakoś rozładować powstałe napięcie. Dlaczego jednak chciałam to zrobić 21
nie miałam zielonego pojęcia. W tym celu wskazałam palcem Mię i spojrzałam z powrotem na Zacka. ‒ Miała na suficie, bezpośrednio nad łóżkiem, twój plakat normalnej wielkości. Jake oczywiście się roześmiał, a Mia gapiła się na mnie mamrocząc pod nosem. ‒ Zamknij się. Jest mniejszy i stoi na mojej komodzie. Tym razem to Zack się zarumienił, ale Jake pochylił się trochę bliżej, ze złośliwym błyskiem w oku. ‒ Widziałaś go więc? Potrząsnęłam głową. ‒ Nie, nie jestem w łóżku często na plecach. W momencie, gdy zdałam sobie sprawę z tego co właśnie powiedziałam, poczułam intensywne ciepło na policzkach. Miałam nadzieje, że to odpuszczą. Jake nie odpuścił. ‒ Zatem lubisz być na górze. Zakrztusiłam się swoim piwem. Zack walnął go w tył głowy, co wywołało mój śmiech. ‒ Nie bądź dupkiem. ‒ Boże nie... ja... - powstrzymałam się od kontynuowania. Jąkałam się i było to zawstydzające. Wszyscy wokoło mnie śmiali się z całych sił. Musiałam jednak przyznać, że to było najbardziej zabawne przeżycie, jakie miałam od dłuższego czasu. Było prawie jak za dawnych czasów i ta myśl mnie ucieszyła. Znaczyło to bowiem, że naprawdę mogę to znowu robić... ale jednocześnie poczułam smutek. Nie mogłam wyrzucić z głowy myśli, że przez to w pewnym sensie zdradzam Marka. Westchnęłam i odwróciłam wzrok ku scenie. Jakikolwiek zespół miał zagrać później zaczął się już rozstawiać. Dzisiejsza noc jest naprawdę dużym krokiem i z pewnością dobrze się bawiłam. Nie wiedziałam jednak, czy jest dla mnie możliwy powrót do starych czasów i prawdziwego cieszenia się z rzeczy, które sprawiały mi radość bez moich największych fanów i ich nieustannego wsparcia. Czułam, że Mark chciałby tego dla mnie.
22
Ale nie wiedziałam czy mogłam to robić bez niego. A co ważniejsze czy w ogóle chciałam to robić bez niego. Czułam się jakbym utknęła, jak mała piłeczka we fliperze, miotająca się pomiędzy pragnieniem odzyskania mojego starego życia, ruszeniem na przód, byciem znowu szczęśliwą i chęcią zatrzymania tego wszystkiego co miałam, nawet jeżeli nie było to już możliwe. ‒ Nic? – Podskoczyłam i przekręciła głowę w stronę Mii, kiedy szturchnęła mnie w bok ramieniem. ‒ Gdzie byłaś? – zapytała, ale tylko potrząsnęłam głową. Byłam w innym świecie, w innym życiu. Czułam jednak, że niezbyt mądrze będzie powiedzieć to głośno. Popatrzyłam na Zacka i Jake'a. Oboje obserwowali mnie uważnie. ‒ Nigdzie – powiedziałam i ponownie potrząsnęłam głową aby oczyścić myśli – co przegapiłam? ‒ Mia opowiadała nam o jej pracy w Callie... zapytałem gdzie ty pracujesz? – powiedział Zack. ‒ Jestem fotografem. Swobodny uśmiech Zacka w sekundzie zmienił się w grymas. Fotograf,
który
przypadkiem jest w restauracji, gdzie on
akurat przebywa
i przebiegle przedstawia się sam? Jestem pewna, że nie pierwszy raz przydarzyło mu się coś takiego. Ale machnęłam lekceważąco ręką chcąc wymazać napięcie, które wydobywało się od niego falami. ‒ Nie jestem takim typem fotografa. – Czułam, że muszę wytłumaczyć charakter swojej pracy. Nie chciałam za bardzo rozmyślać nad powodami dlaczego tak bardzo zależało mi, aby Zack poczuł się bardziej komfortowo. ‒ Robię zdjęcia rodzinom. ‒ Jak zajęłaś się fotografią? – Jego ton był ostrożny i nie mogłam wykombinować dlaczego chciałam go za wszelką cenę zmienić i sprawić żeby mi zaufał. Wzruszyłam ramionami starając się być nonszalancką. Wiedziałam jednak, że zawiodłam ponieważ nie mogłam spojrzeć mu w oczy. 23
‒ Wiem jak ważne jest uchwycenie wspólnych chwil z rodziną, zapamiętanie i utrwalenie tych momentów. Nie była to dokładna odpowiedź i wiedziałam opierając się na jego pytającym spojrzeniu, że domyślił się, że ukrywam coś więcej. ‒ Brzmi jakby kryła się za tym jakaś historia – powiedział bardziej swobodnym tonem. Odprężyłam się wiedząc, że nie myśli już, że mam zamiar rozpowszechnić jego zdjęcia po całym internecie zanim nastanie ranek. ‒ Jesteś też dziennikarką? Posłałam mu spięty uśmiech i wzięłam łyka piwa myśląc nad poprawną odpowiedzią. ‒ Jest takie spojrzenie, które rodzice dają swoim dzieciom i na odwrót. To właśnie to spojrzenie uchwycone we właściwym momencie mówi komuś „trzymasz całe moje serce i jesteś całym moim światem”. Mogę spędzić godziny z klientami szukając tego jednego momentu, tego konkretnego spojrzenia. Czasami pojawia się kiedy zbierają się już do wyjścia, przechodzą przez most lub patrzą na ryby w stawie. Czasami dzieje się to kiedy dzieci są wyrzucane w górę, albo mają napad złości, ponieważ mają za ciasne buty, albo za różowe lub cokolwiek innego. Nigdy nie kończę sesji bez uchwycenia tego spojrzenia u każdego biorącego w niej udział. Chcę aby mogli trzymać się tej chwili przez wieczność. ‒ Brzmi jak coś co daje ogromną satysfakcję. ‒ Tak jest. – Uśmiechnęłam się zgodnie. Nie naciskał mnie by dowiedzieć się więcej. I byłam mu za to wdzięczna, bo nie musiał poznawać historii mojego życia, a ja z pewnością nie chciałam tego poruszać. Nauczyłam się krótko po śmierci Marka i Andrewa, że ludzie przestają patrzeć mi w oczy kiedy dowiadują się że jestem 26 letnią wdową i zarazem matką, która straciła dziecko. ‒ Dlaczego jesteście w mieście? – zapytałam, próbując zmienić temat. Pytanie wywołało kolejny wybuch śmiechu, a ja zastanawiałam się co takiego zabawnego powiedziałam tym razem.
24
Mia pokręciła głową. ‒ Poważnie Nic, jesteś prześmieszna – machnęła ręką w kierunku chłopaków – mają tutaj jutro koncert. Och. To by wyjaśniało wszystko. Zaryzykowałam zrobienie z siebie jeszcze większego głupka, gdy popatrzyłam na Jake'a i zapytałam. ‒ Przypuszczam więc, że też grasz z Zackiem? Jake spuścił głowę, a całe jego ciało trzęsło się ze śmiechu. Powinnam była wiedzieć, że taka będzie jego reakcja. Zack wymamrotał coś co ledwo wyłapałam dotyczące bycia absolutnie zabawną. Zarumieniłam się tysiącem kolorów czerwieni wiedząc, że ja jestem tą zabawną, o której mówi. Podniósł rękę. ‒ Nie bądź zawstydzona. To było przezabawne. Mój brak wiedzy był dla niego zabawny. Nigdy w życiu nie czułam się taka dumna. ‒ Dlaczego? – zapytałam nie będąc pewną czy chcę w ogóle usłyszeć odpowiedź.
Pokręcił tylko z uśmiechem głową i wskazał na Jake'a. ‒ Jake gra dla mnie na gitarze basowej. A to jest przezabawne, ponieważ upłynęło już zbyt dużo czasu od kiedy byłem podrywany przez piękną kobietę, która nie wiedziała o mnie kompletnie nic. Zacisnęłam zęby powstrzymując tym samym konieczność zbierania szczęki z podłogi. Czy on poważnie przed chwilą powiedział to co usłyszałam? Musiałam go źle zrozumieć. Albo mówił o Mii, ponieważ z naszej dwójki to ona jest tą gorącą. Ma ciało baletnicy, a nie musi nawet ćwiczyć. Natomiast ja może i jestem wyrzeźbiona od biegania przez cały czas i... ładna pewnie, czemu nie. Niewinna dziewczyna z sąsiedztwa? Pewnie tak. Ale piękna? Nie jestem pewna czy ktokolwiek poza Markiem mnie tak kiedyś nazwał i czułam się dziwnie słysząc to od kogoś innego. Popatrzyłam na Mię szeroko otwartymi oczami niepewna co odpowiedzieć, ale ona wyglądała na zadowoloną. Jak do cholery mam na to odpowiedzieć.
25
Prosto. Nie powiedziałam zupełnie nic. Zamiast tego zawołałam Pete'a po następne piwo. Moje gardło wyschło zupełnie i nie mogłam mówić. Chciałam chwili wytchnienia, żebym mogła spokojnie pomyśleć. Kiedy w końcu zdobyłam się na odwagę i spojrzałam na Zacka on tylko uniósł brwi. ‒ Zapewne nie jest to pierwszy raz gdy ktoś ci mówi, że jesteś piękna. Potrząsnęłam głową, wciąż czując się niezdolną do wypowiedzenia jakichkolwiek słów i zarumieniłam się kiedy on zaśmiał się miękko. Jake popatrzył na zegarek i odstawił piwo. ‒ Nienawidzę tego przerywać, ale musimy się zbierać. Zack zmarszczył brwi i spojrzał na nas, a w końcu na Jake'a. Kiwnął raz i też odstawił swoje piwo. Rzucił jakieś pieniądze na ladę baru, uderzył w niego ręka i zaczął się odwracać do wyjścia. Zatrzymał się jednak i zwrócił w naszą stronę. ‒ Musimy dostać się na stadion na ostatnią próbę dźwięku. Czy chcecie iść z nami? – Spojrzał na Mię – mogłabyś poznać resztę zespołu, a potem załatwiłbym wam bilety na jutrzejszy koncert. ‒ Tak! - powiedziała z entuzjazmem. ‒ Nie mogę – odpowiedziałam w tym samym czasie. Zack przeskakiwał spojrzeniem pomiędzy nami. Podczas gdy Mia wyglądała na podekscytowaną, ja wyglądałam kompletnie inaczej, pełna strachu może? Twarz Mii złagodniała i spojrzała na mnie z wyrozumiałym uśmiechem. Wiedziałam, że wyglądam jak idiotka stojąc tam i nic nie mówiąc. Przyjście do Jacka dziś wieczorem było jedną rzeczą, ale faktyczne słuchanie grającego na żywo Zacka Waltersa? To było dla mnie za dużo. Pochyliła się i wyszeptała do mnie. ‒ Pamiętasz o co chodzi w dzisiejszym wieczorze? Zack spojrzał na nas zdezorientowany i miał do tego pełne prawo. Przeklinałam na siebie w duszy kiedy Mia patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, żebym powiedziała tak. Nie mogłam jej odmówić. Z bardzo małym uśmiechem i tak cichym głosem, jakim przed chwilą szeptała do
26
mnie Mia, przytaknęłam i spojrzałam na Zacka. − Pewnie Zack, będzie mi bardzo miło. Dziękuję. − Dobrze. – Jego oczy rozświetliły się odrobinę i klepnął Jake'a w ramię. – Nasz kierowca Darren czeka na nas, ale podejdźcie do południowego wejścia stadionu za 10 minut, będzie czekał na zewnątrz żeby was wpuścić. Zamarłam gdy zrobił parę kroków w moją strona. Zacisnęłam palce na butelce z piwem kiedy sięgnął ręką i delikatnie dotknął jednego z moich loków. Jego spojrzenie złagodniało i nagle wszystko co mogłam zrobić to patrzeć w te jasnozielone oczy, które lekko pociemniały. Jeden kącik jego ust uniósł się odrobinkę, tworząc seksownym półuśmieszek. Miałam przeczucie, że to ten sam, który powoduje u dziewczyn na całym świecie chęć zrzucenia majtek na jego koncertach. A przynajmniej tak twierdziła Mia. Ale doskonale rozumiałam to uczucie, ponieważ, kiedy jego spojrzenie na mnie spoczęło, nieoczekiwanie w moim brzuchu rozszalało się stado motyli. Pieprzyć to, to nie były motyle, to było bardziej jak dzikie małpy skaczące na trampolinie. I przestraszyło mnie to jak diabli. Ale nie w złym znaczeniu czyli takim, że czułabym chęć ucieczki teraz, natychmiast. Tylko w dobrym, wywołującym chęć przysunięcia się bliżej i wtulenia w jego ramiona. ‒ Do zobaczenia w ciągu 10 minut? – zapytał cicho i gardłowo, tak że prawie go nie usłyszałam ponad hałasem w barze. Byłam oniemiała, niezdolna do powiedzenia czegokolwiek, więc skinęłam głową. Przynajmniej miałam nadzieję, że to zrobiłam, ponieważ nie mogę szczerze powiedzieć czy w ogóle się ruszałam. Wypuścił mój lok i zaśmiał się delikatnie, bardziej do siebie niż do mnie. Machnął ręką w stronę Mii, szeroko się uśmiechając. ‒ Do zobaczenia wkrótce. Wciąż zamrożona patrzyłam jak wychodzi. ‒ Jasna cholera – wyszeptała Mia. Odwróciłam się w jej stronę z ustami otwartymi prawie do ziemi. – To było gorące. Moje oczy rozszerzyły się, ale ona tylko się ze mnie śmiała. 27
‒ Tylko mi nie mów, że nie zorientowałaś się, że on właśnie przed chwilą do ciebie uderzał? Wiem, że minęło trochę czasu od ostatniego razu, ale do cholery on właśnie gapił się na ciebie jak głodujący na kawałek steku. Przewróciłam oczami i potrząsnęłam głową, chcąc uporządkować myśli odnośnie tego co się przed chwilą stało. Mia wzięła mnie pod rękę i podążyłam za nią do drzwi ciągle lekko oszołomiona tym, że Zack Wlaters mnie podrywał... bo podrywał prawda? Ale najbardziej zdumiewało mnie, że czucie jego dotyku nie było tak straszne czy obce jak myślałam, że będzie. W rzeczywistości naprawdę mi się podobało.
28
Rozdział 3
Czułam dudnienie basów przez podłogę zanim jeszcze otworzyłyśmy drzwi na stadion. Powycierałam spocone ręce o spódnicę i zacisnęłam mocno pięści, wbijając paznokcie w skórę. Miałam nadzieję, że odrobina bólu, przywróci mi chociaż odrobinę spokoju w panice, która aktualnie mnie obezwładniała. Zamknęłam mocno oczy i głęboko oddychałam. Dłoń Mii ujęła mocno moje ramię. Spojrzałam na nią i wszystko o czym myślałam to moje przerażenie możliwością usłyszenia tej ostatniej piosenki, którą słyszałam ponad rok temu. W tym samym czasie miałam dość tego, że cały czas jestem taka przerażona. Muszę to zrobić. Jeżeli mam choć odrobinę prawdziwego pragnienia rozpoczęcia życia od nowa i pozwolenia przeszłości odejść to muszę przejść przez te drzwi. ‒ Możesz to zrobić – powiedziała Mia i ścisnęła moje ramię, otwierając drzwi. Przytaknęłam. Miałam taką nadzieję, ponieważ bardzo tego chciałam. Jak tylko przeszłam przez drzwi moja szczęka opadła. Kiedy chodziłam z Markiem na koncerty, kochałam energię, którą czułam wchodząc na przepełnioną arenę koncertową, wypełnioną tysiącami ludzi, gdzie wyraźnie dało się poczuć gorączkowe oczekiwanie na rozpoczęcie występu. Było jednak coś innego we wchodzeniu na stadion i zobaczeniu, że był całkowicie pusty, nawet te miejsca najbliżej sceny. Zdumiało mnie to. Rozejrzałam się po pustych rzędach siedzeń przed nami, technikach przesuwających dźwigami ciężki sprzęt, układających na podłodze kable od oświetlenia znajdującego się blisko sceny. Przez kręgosłup przeszedł mnie dreszcz podekscytowania. Grałam na pianinie przez lata i zdobyłam dyplom z muzyki na Uniwersytecie w Michigan. Nie było mi obce dawanie koncertów, czy występowanie na żywo przed publicznością. Moja największa publiczność liczyła około pięćset osób, porównanie wypadało nad wyraz słabo. Starałam się wyobrazić sobie jakie to uczucie być muzykiem na takiej scenie. Ogarniałam wzrokiem pomieszczenie tej wielkości z cała panującą w nim
29
aktywnością, wiedząc że za mniej niż 24 godziny będzie wypełnione tysiącami fanów, krzyczącymi do słów piosenek, w które włożyłeś swoją duszę i serce. Poczułam się żałośnie ponieważ, mimo że bardzo się starałam nie mogłam tego pojąć. W tym miejscu, właśnie teraz, poczułam podekscytowanie i energię panującą za sceną przed koncertem. Przywołało to wspomnienia wcześniejszych koncertów, tych które dałam i tych w którym uczestniczyłam. Kiedy w końcu odwróciłam wzrok od tysięcy wolnych miejsc i spojrzałam na Mię, jej twarz idealnie odzwierciedlała moje emocje. ‒ To jest niesamowite – wyszeptała niemal pobożnie zanim skierowała wzrok na przód sceny, gdzie prawie tuzin mężczyzn stał, pochylonych nad instrumentami, strojąc gitary i uderzając w bębny perkusji. Zrozumiałam, że byli dźwiękowcami zespołu. – Jestem twoją dozgonną dłużniczką. ‒ Taa... – Mój głos się załamał i znowu wycierałam spocone ręce. To było wspaniałe, podniecające, a jednocześnie strzępiące nerwy. Nie mogłam uwierzyć, że to robiłam. Gdy zbliżałyśmy się do sceny, Zack uderzał właśnie jakiegoś mężczyznę w ramię. Szpilki Mii rytmicznie stukały o podłogę. Nawet z tej odległości i z profilu, mogłam zobaczyć jak marszczył brwi i potrząsał głową. Nie miał dłużej założonej czapki bejsbolowej, zabrał rękę z ramienia mężczyzny i przeczesał nią włosy, wypuszczając głośno powietrze. Kiedy skończył jego włosy wyglądały jak kompletny bałagan, tak jak tylko włosy mężczyzny mogą wyglądać. Odwrócił się i zamarł kiedy nas zobaczył. Patrzyłam jak jego usta wyginają się odrobinę i machnął lekko w naszą stronę. ‒ Udało wam się. ‒ Nie
przegapiłybyśmy
tego.
Dziękujemy
za
zaproszenie
–
powiedziała
podekscytowana Mia. Mogłam praktycznie poczuć jak próbuje opanować chęć piszczenia. Uśmiechnęłam się z wahaniem, ponieważ tak bardzo jak próbowałam być teraz odważna, tak bardzo nienawidziłam tego wielkiego strachu, który jednocześnie tkwił we mnie. Zack odwrócił się i powiedział coś
do paru mężczyzn, którzy spojrzeli w górę
i podeszli do nas przez scenę. Znowu nie mogłam oderwać od niego spojrzenia, albo od sposobu w jaki mięśnie jego ramion poruszały się, kiedy przeciągał palcami przez włosy. Podejrzewałam, że nie wszystkie moje lęki są bezpośrednio związane z możliwością 30
usłyszenia jego muzyki, ale przede wszystkim z nim samym. Zanim zdążyłam przemyśleć jednak co to oznacza, zeskoczył ze sceny, Jake i dwóch innych gości dołączyli do niego, kiedy machnął na nich ręką. ‒ Mia, Nicole poznajcie resztę mojego zespołu... – zrobił pauzę uśmiechając się do mnie – Chase'a i Garretta. Chase gra na perkusji, a Garrett na gitarze elektrycznej. Chase4 wystąpił pierwszy, był ogromny i onieśmielający z szerszą nawet niż futbolowego gracza klatą i błyszcząca łysą głową, zakrytą częściowo chustą zawiązaną wokół niej. Jeżeli zobaczyłabym go na ulicy prawdopodobnie przeszłabym na druga stronę. Prawie chciałam cofnąć się o krok, kiedy podał mi wielką dłoń, ale jego szeroki i przyjazny uśmiech odprężył mnie. ‒ Chase. Miło mi poznać. – Wygiął brew. – Nicole prawda? Przytaknęłam i uścisnęłam jego dłoń. − Również miło cię poznać. − Dużo o tobie słyszałem – powiedział z zadowolonym uśmieszkiem. − Zamknij się – Zack wymamrotał prawie natychmiast, ale walnął go przyjacielsko w ramię. Obok mnie Mia zachichotała. Cudownie. Miałam przeczucie, że jej wcześniejsze komentarze dotyczące zachowania Zacka i tego, że na mnie leciał, które wytykała mi po drodze, właśnie się potwierdziły. Wszystko co mogłam zrobić to stać naprzeciwko tych obcych mężczyzn, czując się jak idiotka, ponieważ nie miałam pojęcia co powiedzieć. Usłyszałam jak Chase śmieje się lekko obok Zacka. Zostałam ocalona od konieczności powiedzenia czegokolwiek, kiedy odwrócił się do Mii przedstawiając się. Następnie Jake przedstawił Garretta. Był przyjacielski i wyluzowany i uśmiechał się kiedy wymienialiśmy uściski dłoni. Zack przeczyścił gardło i spojrzał na scenę. Został na niej tylko jeden mężczyzna grając jakieś akordy na keyboardzie. ‒ To Ethan nasz keyboardzista. Zawołał do niego, a ja zadrżałam gdy na mnie spojrzał. Jego roztrzepane, czarne włosy opadały mu na czoło, wpadając prawie do oczu. To właśnie jego oczy były
4
A oto i druga połówka Mii z kolejnej części serii:)
31
przerażające. Nawet z tej odległości wyglądały na całe czarne, prawie brutalne. Oparłam się chęci wykrzywienia twarzy w obrzydzeniu, kiedy spojrzał na mnie w obleśny sposób. ‒
Jest... humorzasty. – Zack nie ukrywał swojego niezadowolenia. Jego klatka i ramiona napięły się, informując mnie o napięciu istniejącym między tą
dwójką. Podniosłam dłoń i położyłam ją na jego przedramieniu. Wydałam zduszony jęk i natychmiast zabrałam rękę, ale nie powstrzymało to Zacka przed uśmiechnięciem się do mnie i zwróceniem na mnie całej swojej uwagi. ‒ W porządku, że tutaj jesteś? Złapałam pasemko włosów, robiąc minę. ‒ Chodzi o to że, tylko... powiedziałaś początkowo, że nie możesz przyjść. Przytaknęłam. ‒ Wiem.
–
Machnęłam
wolno
ręka
wskazując
scenę
i
przestrzeń
dookoła
i powiedziałam. – To jest dla mnie trudne. Jego brwi zmarszczyły się w zdezorientowaniu, otworzył usta, ale zaraz zamknął je z powrotem. Nie mogłam uwierzyć, że o tym wspomniałam, nawet jeśli oczywistym było, że nie miało to dla niego żadnego sensu. Co było w porządku... nie musiało. ‒ Jest dobrze, naprawdę. Mia świetnie się bawi i bardzo miło z twojej strony, że nas zaprosiłeś. Uczyniłeś z niej dzisiaj najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. ‒ Bardzo się cieszę, że wpadłem dzisiaj właśnie na ciebie Nicole. Nie zdarza się nam często, że spotykamy kogoś przy kim możemy chociaż przez chwilę być sobą. Z uwodzicielskim uśmiechem, powoli sięgnął ręką i założył mi za ucho zbłąkany kosmyk włosów, ocierając palcami o policzek. Na jego delikatny dotyk oddech ugrzązł mi w płucach, a przez całe ciało przeszły elektryczne wstrząsy. I znów wszystko co mogłam zrobić to gapić się na niego z szeroko otwartymi oczami. Jego oczy lśniły, a usta zacisnęły się lekko. Myślałam, o tym czy powinnam przysunąć się bliżej, czy raczej zrobić krok w tył. Nie mogłam się zdecydować, którą opcję wybrać, ale on powoli opuścił rękę i wsadził ją z powrotem do kieszeni spodni. Tam gdzie jego palce delikatnie musnęły mój policzek teraz czułam zimno, jakby brakowało czegoś ważnego. Zachmurzyłam się lekko, próbując zdecydować czy to dobra czy zła rzecz, kiedy przeszkodził nam mężczyzna cały ubrany na czarno. ‒ Musimy wziąć się do roboty. Scottie i Hoppy nie pojawili się i mamy tuzin więcej 32
twoich gitar do nastrojenia. Moje oczy rozszerzyły się. Tuzin więcej gitar? Jak dużo ich miał? Zack po prostu skinął mu głową. ‒ Nicole to jest Grey. Jest jednym z naszych dźwiękowców. Uśmiechnęłam się do niego i potrząsnęłam jego dłonią, zanim odszedł. Najwyraźniej był gościem, który interesował się tylko wykonaniem swojej roboty. ‒ Potrzebujesz z tym pomocy? - powiedziała Mia podchodząc do nas, na co uśmiechnęłam się lekko. Jej całe ciało praktycznie drgało na możliwość dostania w ręce jednej z gitar Zacka Waltersa. Uniósł brwi. ‒ Z czym dokładnie? ‒ Strojeniem twoich gitar. ‒ Wiesz jak to się robi? Nie mogłam się powstrzymać i prychnęłam. ‒ Mia gra na gitarze odkąd skończyła 9 lat. Jego obie brwi podjechały do góry, kiedy patrzył między nas. ‒ Naprawdę? ‒ Tak, ale jeśli myślisz, że teraz jesteś pod wrażeniem, powinieneś posłuchać jak Nic gra na... ‒ Mia – naskoczyłam na nią nawet jeżeli sama poruszyłam ten temat. Jej oczy tańczyły z podekscytowania i wiedziałam, że nie minie dużo czasu zanim się wygada. Jeżeli myślała wcześniej, że Zack był mną zainteresowany, teraz prawdopodobnie myśli, że to wzrośnie jeżeli dowie się jak dobrze potrafię grać. ‒ Grasz na...? Zack spojrzał na mnie z zainteresowaniem w oczach. Wiedziałam, że chciał abym skończyła zdanie rozpoczętą przez Mię. Nie zrobiłam tego. Wzruszyłam tylko ramionami. ‒ Niczym. To było dawno temu. – Złapałam Mię za ramię. – Chodź pomogę ci. Popatrzyłam na Zacka i uśmiechnęłam się słabo. ‒ Jeżeli będzie to w porządku? Zrobił krok bliżej mnie, mierzył mnie wzrokiem z góry na dół, a jego oczy
33
pociemniały. Zastanawiałam się czy ktoś podkręcił temperaturę, ponieważ nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Szokujące było, że tak na mnie działał. Bardziej nawet szokujące było to, że nie odwróciłam się i nie uciekłam stamtąd ze strachu. Jeszcze. ‒ Ciekawe. – Jego głos był niski i chrapliwy. Przełknęłam, biorąc chwilę na uspokojenie się i wymyślenie dlaczego on patrzący na mnie w ten sposób, powoduje wzrost tętna mojego serca na tyle sposobów, które nie miały nic wspólnego z jego muzyką. ‒ Co? Popatrzył prosto w moje oczy, a potem zmarszczył brwi. Czułam jakby szukał czegoś we mnie, starając się zrozumieć te wszystkie półprawdy i ostrożnie dobierane odpowiedzi, których udzielała mu dzisiaj kobieta stojąca przed nim. Działało. Czułam się kompletnie odkryta, gdy tak patrzył na mnie nic nie mówiąc. Kącik jego ust uniosły się odrobinę. ‒ Ty jesteś. – Potem do mnie mrugnął. Machną na szerokie szafy, pełne wiszących na hakach gitar po prawej stronie sceny. Musiało tam być przynajmniej ze 30 gitar akustycznych i elektrycznych. Moja szczęka opadła z podziwu. Nie miałam pojęcia, czy będzie potrzebował ich wszystkich na jeden koncert. ‒ Nie krępujcie się. My musimy poćwiczyć. Mia pociągnęła mnie delikatnie za ramię w kierunku gitar, ale ja nie mogłam się jeszcze ruszyć. Nie zabrał ze mnie wzroku i wiedziałam, że w tym momencie rumienię się różnymi odcieniami czerwieni. ‒ Zamknij usta – wyszeptała do mnie Mia. Natychmiast to zrobiłam, nawet nie zdając sobie sprawy, że były otwarte i wyszeptałam do niej z frustracją. ‒ Nie wierzę, że mi to zrobiłaś. ‒ Powiedziałam ci, że jest zainteresowany. Totalnie na ciebie leci. – Wzdrygnęłam się na jej śpiewny głosik. ‒ Zamknij się i strój lepiej gitary – wymamrotałam i podeszłam do szafy przyglądając się całemu rzędowi akustycznych Martinów i elektrycznych Fender Stratocasterów.
34
Były tak piękne, że wahałam się czy ściągnąć jedną z haka. Mia z drugiej strony nie wahała się ani sekundy. Spoglądała do szafy na rzędy, jakby szukała czegoś konkretnego. Z chytrym uśmiechem wyciągnęła Martina OM ozdobionego z przodu czarnymi i niebieskimi błyskawicami. Na moją uniesioną brew uniosła ją i wyjaśniła. ‒ To jest gitara, na której grał kilka miesięcy temu w porannym programie. Przewróciłam oczami. ‒ Skąd ty w ogóle to wszystko wiesz? ‒ Z plotkarskiej strony o nazwie Celeb. Roześmiałam się, mogła zapamiętać najbardziej niedorzeczne fakty dotyczące jej ulubionych gwiazd rocka, a zapominała zapłacić mandaty za złe parkowanie. Odpłynęłyśmy, strojąc gitarę za gitarą, mimo że nie wiedziałyśmy czy będzie ich wszystkich potrzebował. Musiałam przyznać, że zatraciłam się na moment w atmosferze panującej w tym miejscu. Minęły lata od kiedy siedziałam z Mią i stroiłam dla niej gitarę chcąc alby mi zagrała, żebym mogła akompaniować jej na keyboardzie. Obserwowałam Zacka kątem oka jak ćwiczył początki kilku piosenek ze swoim zespołem dla sprawdzenia dźwięku. Potem zagrali mgliście znajomy gitarowy riff. Spojrzałam na Zacka i zamarłam. Jego oczy były na jego rękach, a usta miał przyciśnięte do mikrofonu. Nucił do mikrofonu ten sam początkowy wers, który prześladował mnie przez ostatni rok. ‒ „Gdzie wtedy byłaś...” Minęła tylko chwila zanim ich zobaczyłam.
„Mamo, mamo zatańcz z nami” delikatna rączka Andrewa przycisnęła się do mojego lepkiego policzka. Pociągnęłam nosem, mój głos brzmiał zachrypnięto i słabo. „Mama jest dzisiaj zbyt chora kochanie” Upuściłam gitarę jakby mnie parzyła. Patrzyłam na moje dłonie. Trzęsły się i mrowiły. Czułam się jakby wbito mi w nie tysiące igieł i nie mogłam powstrzymać rozprzestrzeniania się tego uczucia wyżej. Zacisnęłam pięści i starałam się oddychać. 35
To mnie nie złamie. Mogę to zrobić. Mogę tego słuchać bez przerażenia. Rozprostowałam palce i potarłam nimi mocno o uda, próbując zniwelować mrowienie. Nie działało. Byłam z powrotem w salonie. w moim starym domu, ze swoją rodziną. Patrzyłam na Marka okręcającego Andrewa i tańczącego do muzyki w radio. Jego włosy falowały, a oczy świeciły, kiedy śmiał się do syna. I jak zabawnie kręcił biodrami starając się trafić w rytm. Kudłate i brązowe włosy Andrewa unosiły się i opadały kiedy Mark podrzucał go w powietrzu.
„...ale ja ciebie kocham .. to wszystko jest dla ciebie” Oczy Marka tańczyły z radości jak kołysał Andrewa do piosenki w ramionach. Podszedł do mnie i pochylił się tak, że nasze oczy były na tym samym poziomie, śpiewając słowa jego nowej ulubionej piosenki. „...to wszystko dla ciebie.... na zawsze i na resztę moich dni. Twoja miękka skóra...” Kichnęłam żałośnie. „Jeżeli nie byłabym teraz taka chora pocałowałabym cię.” Usta Marka dotknęły moich delikatnie i kochająco. „Nawet jako chora jesteś nie do odparcia.” „Choć tato... tańcz!” Andrew pociągnął Marka za ramiona kiedy patrzyliśmy w swoje
oczy. Nie miało znaczenia jak długo byliśmy małżeństwem, on wciąż patrzył na mnie tak samo jak po naszym pierwszym pocałunku. Czułam się jakbym była najważniejsza i najcenniejsza na świecie. Obniżył się jeszcze i pocałował mnie ponownie zanim wyrzucił Andrewa tak wysoko, że prawie uderzył w sufit. Leżałam na kanapie przykryta cienkim pledem, trzęsąc się i pocąc z gorączki. Bycie chorą na grypę w czerwcu było do kitu. Drżałam od choroby, ale odmówiłam spuszczenia wzroku z moich chłopców, tańczących do nowej ulubionej piosenki Marka. Kiedy piosenka dobiegła końca Mark posłał Andrewa po jego buty do bejsbolu i pochylił się po jeszcze jeden pocałunek. „Zdrzemnij się, a ja przyniosę ci lody kiedy wrócimy. Może to sprawi, że będzie ci 36
lepiej. Kocham Cię.” Mrugnął do mnie wiedząc, że jedną z moich słabości był gorący, krówkowy deser lodowy. Znał mnie doskonale, a ja kochałam jego sposób myślenia. „Bądźcie bezpieczni i bawcie się dobrze” Pomachałam do nich zmęczona. Pozwoliłam Markowi pocałować mnie jeszcze raz zanim ucałowałam Andrewa. „Daj z siebie wszystko, uderzaj mocno i miej ubaw po pachy.” „Kocham Cię mamusiu.” Drzwi zamknęły się za nimi, ale ledwo to usłyszałam bo już odpływałam w rozgorączkowany sen. Siedziałam wciągając gwałtownie powietrze, patrząc jak wspomnienie rozgrywa się przede mną jak na zwolnionym filmie. Ogromny, zamknięty stadion stał się nagle za mały i zatłoczony. Potrzebowałam świeżego powietrza. Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć do Mii, biegłam już głównym korytarzem w kierunku drzwi, którymi wcześniej weszłyśmy do środka. Rzuciłam się przez nie rozglądając się dookoła. Łapałam z trudem powietrze starając się nie zemdleć, przykucnęłam i oparłam ręce o kolana. Wszystko co widziałam to Mark i Andrew. Zamknęłam oczy próbując brać głębsze oddechy, widziałam tylko ich uśmiechy i oczy lśniące radością, a także bolesne przypomnienie, że zapomniałam im powiedzieć najważniejsze słowa na świecie. Nie poruszyłam się, kiedy poczułam ręce oplatającą moje ramiona, ale zaczynałam słyszeć jak Mia szeptała mi do ucha. Ciiiiii, już dobrze Nic. Jestem tutaj. Przejechała dłonią po moich policzkach wycierając łzy. Cicho powtarzała ciągle te słowa i mocno mnie trzymała. Pozwoliłam jej mnie podnieść i przyciągnąć w ramiona. Dać mi jeden z jej kochających uścisków, kiedy walczyłam by znaleźć słowa. Ciągle łapiąc powietrze próbowałam się wytłumaczyć. ‒ Nigdy nie odpowiedziałam im, że też ich kocham... ‒ Och, kochanie tak mi przykro – Mia trzymała mnie do czasu kiedy poczułam, że zaczynam się dzięki jej obecności uspokajać. ‒ Oni wiedzieli Nic. Wiesz, że wiedzieli jak bardzo ich kochałaś i kochasz. 37
Nie miałam pojęcia ile czasu upłynęło zanim mój oddech uspokoił się na tyle, że kiwnęła głową i odsunęła się ode mnie. Popatrzyłam na nią ciasno oplatając się ramionami, ciągle próbując znaleźć pocieszenie. ‒ Nie mogę uwierzyć, że właśnie wybiegłam stamtąd w taki sposób. Odwróciłam głowę w kierunku drzwi słysząc jak się otwierają. Kompletnie sparaliżowana zobaczyłam opierającego się o ścianę Zacka z kompletnie nieczytelnym wyrazem twarzy. Odwróciłam się od niego i powiedziałam do Mii. ‒ Łazienka, potrzebuję łazienki. Zack musiał to usłyszeć bo powiedział. ‒ Jest na końcu korytarza, drugie drzwi na lewo. Mia podała mi torebkę. Nie spojrzałam ponownie na Zacka, tylko skinęłam głową i odeszłam. Wydałam zduszony okrzyk, kiedy zobaczyłam w lustrze jak okropnie wyglądam. Moje włosy były potargane, a policzki opuchnięte, zaczerwienione i całe w smugach z tuszu, który wcześniej nałożyłam. Moja skóra była blada, kompletnie wyprana z kolorów. Wyglądałam jak gówno. A czułam się jeszcze gorzej. Spryskałam twarz zimną wodą starając się zetrzeć smugi i przebiegłam mokrymi palcami przez włosy związując je w kucyk. Wypuściłam zmęczony oddech i złapałam krawędzie umywalki. Wiedziałam, że nie powinnam była przychodzić. *** Mia i Zack odwrócili się w moim kierunku, kiedy wracałam przez korytarz. Nie mogłam spojrzeć Zackowi w oczy, byłam zawstydzona, że właśnie był świadkiem mojego załamania. Dlatego właśnie unikałam muzyki i koncertów. Byłam pewna, że teraz rozumie przynajmniej niektóre rzeczy, o których zdawkowo mówiłam przedtem. –
Więc... – Zack powiedział powoli i ostrożnie. Podniosłam na niego oczy i zobaczyłam w nich cień troski. Chciałam wpełznąć do
czarnej dziury i zniknąć. –
Mam dla was bilety i wejściówki za scenę, jeżeli nadal chcecie przyjść jutro. Mia przekrzywiła głowę, wzruszyła ramionami i posłała mi spojrzenie mówiące, że 38
decyzja należy do mnie. Nienawidziłam tego, że czuła się winna odkąd jej pomysłem był przyjście tutaj. Spanikowałam i ześwirowałam, nie tylko zawstydzając siebie ale sprawiając, że jej noc też właśnie dobiegła końca. Wiedziałam ile znaczy dla niej pójście na ten koncert. Wiedziałam, też że będzie mogła zadzwonić, do któregoś ze swoich znajomych jeżeli się wycofam. Ale wiedziałam, że jedyną drogą dzięki, której przez to przejdę jest ciągłe próbowanie i bycie żywą. Nie mogłam spędzić reszty życia ukrywając się ze strachu. Muszę to zrobić dla siebie i dla Mii, ponieważ byłam już zmęczona tym, że zawsze musiałam szukać u niej pocieszenia. Uśmiechnęłam się przelotnie, wyprostowałam plecy i popatrzyłam Zackowi prosto w oczy. ‒ Tak, przyjdziemy. Jeżeli nie byłabym
taka wyczerpana jego wielki, szczery
uśmiech
byłby
prawdopodobnie zaraźliwy. Zamiast tego byłam zmęczona i mogłam tylko patrzeć jak huśta się na swoich stopach z rękami w kieszeniach. ‒ Naprawdę się cieszę, że mogłaś przyjść i spędzić z nami trochę czasu, nawet jeżeli nie skończyło się to najlepiej. Nie mogłam powstrzymać prychnięcia na jego dwuznaczną wypowiedź. ‒ To było strasznie kiepskie, Zack. – Zaśmiała się Mia. Niespeszony wzruszył tylko ramionami ‒ Jestem muzykiem nie komikiem. Chodźcie, my też już skończyliśmy na dzisiaj, odprowadzę was do samochodu. *** Wróciłam do swojego mieszkania i poszłam prosto do kuchni, nie kłopocząc się włączaniem świateł. Po nastawieniu alarmu na ekspresie do kawy, żeby automatycznie zrobiła się rano, umyłam zęby i przygotowałam do łóżka. Przebrałam się w starą bluzę Marka ze studiów i wpełzłam do naszego ciągle za dużego tylko dla mnie łóżka. Leżałam i myślałam o Marku. Kochaliśmy muzykę. Przez lata ciągnął mnie na każdy koncert, jaki tylko znalazł, który był w pobliżu. Nie podzielałam jego zamiłowania do cięższego rocka, a mój gatunek delikatnego i alternatywnego rocka szybko uczynił mnie popularną na 39
lokalnych scenach. Uderzaliśmy na każdy główny rockowy koncert, który odbywał się w mieście i kochałam każdą minutę tego. Po ich wypadku muzyka straciła radość i nadzieję, którą mi dawała. Teraz zamiast tych uczuć każda piosenka, którą słyszałam powodowała, że czułam się bardziej samotna i zagubiona niż przedtem. Wiedziałam, że dzisiejsza noc będzie trudna, nie zdawałam sobie jednak sprawy, że będzie aż tak ciężka. Nie mogłam oderwać swoich myśli od Zacka i tego zmartwionego wyglądu jego oczu, kiedy wróciłam z łazienki, albo jak lśniły kiedy do mnie mrugnął. I ten uśmiech kiedy powiedziałam, że przyjdę na koncert. Poczułam się absurdalnie. Kilka godzin temu rozmawiałam z Mią o idei potencjalnego chodzenia na randki, a teraz byłam zauroczona tymi przydymionymi zielonymi oczami i seksownym uśmiechem. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy czując się całkowicie głupio przez resztę nocy. Zack Walters wyjeżdża za parę dni i nigdy więcej go nie zobaczę. Nie ma powodu żeby zaprzątać sobie nim głowę. Odpłynęłam w sen ze łzami w oczach myśląc o tym wszystkim co straciłam, zastanawiając się czy kiedykolwiek będę naprawdę gotowa ruszyć do przodu.
40
Rozdział 4
Miejsca, które dał nam Zack były w pierwszym rzędzie na prawo od sceny. Mia była o krok od zemdlenia kiedy to zobaczyła. Kiedy zespół otwierający The Samson Brothers wyszedł na scenę, toczyłam wewnętrzną walkę aby pozostać w teraźniejszości. Chciałam się cieszyć tą chwilą. Topiąc się w odgłosach tłumu i pulsowania w mojej piersi od muzyki, której nie rozpoznawałam. Nie miało to jednak znaczenia bo wszystko o czym mogłam myśleć to Mark. Kompletnie zwariowani skakaliśmy i tańczyliśmy do muzyki po naszym domu. Wspomnienie przeleciało przez mój umysł i wywołało uśmiech. Chciałby abym to zrobiła. Początkowo ta myśl mnie zaszokowała, ale w głębi duszy wiedziałam, że to prawda. Mark był pełny życia i wnosił radość do życia każdego kogo znał. Najbardziej na świecie nie cierpiał widoku użalających się nad sobą ludzi. Życie jest za krótkie żeby się smucić mówił, kiedy pytałam go jak może zawsze się uśmiechać, niezależnie od dnia, który miał. I zrozumiałam to. W końcu. Chciałby żebym przeszła przez
żałobę,
ale nie kosztem bycia nieszczęśliwą
i przestraszoną, taką jaką byłam przez ostatni rok. Nic bardziej by go nie rozczarowało. Uśmiechnęłam się na myśl o nim i jego ciemnych oczach wypełnionym humorem i psotą na naszym pierwszym koncercie. Chciałby żebym żyła moim życiem z tą samą pasją jaką my zawsze żyliśmy. I jakoś zdałam sobie sprawę, że sama też tego chcę. Chcę być w stanie tańczyć i śmiać się, i nie czuć ciężaru żalu i smutku przygniatającego moją pierś tak mocno, że oddychanie było bolesne. Zamknęłam oczy chcąc zobaczyć jak uśmiecha się zachęcając mnie do ruszenia dalej, do bycia odważną. Zaprzestania
liczenia dni
bólu
i
rozpoczęcia
patrzenia
w przyszłość na to co życie może mi jeszcze przynieść. Za wyjątkiem, że to nie parę ciemnych brązowych oczu zobaczyłam. Ale parę jasnozielonych, mrugających do mnie. Poczułam jak uśmiech igra na moich ustach.
41
Otworzyłam oczy, zespół grał piosenkę, której nie znałam, ale mogłam poczuć podniecenie i energię tłumu. Nagle po uświadomieniu sobie, że Mark chciałby żebym tutaj była, żyjąc tak jak żyliśmy, poczułam wolność. Wkrótce, zatraciłam się w muzyce z wszystkimi innymi i tańczyłam, pierwszy raz od 16 miesięcy. Zobaczyłam jak Mia uśmiecha się do mnie szczęśliwa i dumna. Kiedy światła na scenie przygasły, a zespół otwierający zszedł ze sceny, Mia złapała mnie za rękę uśmiechając się szeroko błyskając jej białymi zębami. ‒ To jest niesamowite, Nic!!! Możesz uwierzyć, że naprawdę tutaj jestem? I to w pierwszym rzędzie! – Klaskała w ręce i podskakiwała z radości. Zanim zdążyłam jej odpowiedzieć, słabe dudnienia pod stopami zwróciły moją uwagę na powoli rozchodzący się ze sceny basowy dźwięk perkusji. Było kompletnie ciemno i nawet jeżeli nie mogłam go jeszcze zobaczyć, wyobraziłam sobie Chase'a z tyłu sceny, z chustą obwiązaną wokół głowy, rytmicznie uderzającego w perkusję. Dzikie odgłosy skandującego i dopingującego tłumu wzięły mnie z zaskoczenia, tak że instynktownie
zasłoniłam dłońmi uszy.
Odsuwając je
odwróciłam się
do sceny
w momencie kiedy Zack i reszta jego zespołu przesuwała się na swoje pozycje, a światła powoli się rozjaśniały. Pomiędzy tym jak szalenie zachowywał się tłum w stosunku do mężczyzn stojących na scenie i przytłaczającym hałasem, nie myślałam, że byłabym w stanie się ruszyć nawet jeżeli bym chciała. Moje stopy były przyklejone do podłoża. Zack podszedł do mikrofonu z przewieszoną gitarą i podniósł ręce uśmiechając się pokazując przy tym swoje pełne usta i idealnie białe zęby. ‒ Dobry wieczór Minneapolis, jak się macie dzisiaj wieczorem! - zawołał do mikrofonu z perfekcyjnym krzywym uśmieszkiem, stawiając tłum w ogniu. Podłoga drżała pode mną. Mia złapała moje ramiona i skakała krzycząc razem ze wszystkimi innymi. Nie robiłam nic z wyjątkiem stania tam, wciąż zamrożona w miejscu i patrzyłam na mężczyznę na scenie. Wyglądał dobrze, naprawdę dobrze. Miał wyblaknięte i lekko podarte
jeansy
i historyczną, czarną koszulkę Rolling Stonesów, która leżałam na nim idealnie, nie pozostawiając nic dla wyobraźni, odnośnie tego jak wygląda jego ciało bez niej. 42
Przyglądałam się szczegółom jego tatuażu biegnącego po wewnętrznej stronie prawego przedramienia, otaczającego jego rękę i palce. Byłam wystarczająco blisko, żeby zobaczyć jasne migotanie kropel potu na linii jego włosów, kiedy wchodził na scenę. Ostatniej nocy wyglądał przyjaźnie, a nawet chłopięco. Ale dzisiaj na scenie wyglądał onieśmielająco, dominująco i szokujące, że to przyznałam, bosko. Przełknęłam ślinę, próbując połknąć gulę w moim gardle, nagle rozumiejąc dlaczego Mia miała jego zdjęcie oprawione w ramkę zaraz obok swojego łóżka przez ostatnich kilka lat. Mia śmiała się, kiedy stuknęła mnie biodrem, ale moje oczy pozostały skupione na mężczyźnie stojącym na środku sceny. Nosił rozbawiony uśmiech, prawdopodobnie ciesząc się uwagą tłumu. Jego oczy jednak były wpatrzone we mnie. Przenikały każdy centymetr mojego ciała i duszy. Patrzył jakby wyzywał mnie do ucieczki, kiedy wciąż miałam szansę, ale intensywność tego spojrzenia zamroziła mnie kompletnie. Nie mogłam skupić się na niczym innym poza nim, jakbyśmy byli jedynymi osobami na całym stadionie. Ciężko przełknęłam, moje gardło i usta nagle wyschły. Popatrzył przelotnie na tłum, a potem jego oczy wróciły do mnie. Zastanawiałam się czy czuje taką samą intensywność, tą samą siłę co ja. Mrugnął raz, potem drugi i część intensywności rozproszyła się. Przynajmniej na tyle, żeby przypomnieć sobie, że jest jeszcze wielotysięczny tłum słuchający go. Powróciły uderzenia perkusji ustalając stały rytm, który prawie dokładnie odzwierciedlał bicie mojego serca. Usłyszałam jak Mia próbuje wykrzyczeć mi coś do ucha co brzmiało jak „mówiłam ci, on na ciebie leci”. Ale nie mogłam zrozumieć jej słów ponad hałasem tłumu. Mogłam tylko trzymać jej ramię, podtrzymując ją, kiedy ruszała się do muzyki i wersów utworu, które teraz wypełniały arenę. Muzyka była głośna, ale wolna i miała smutny wydźwięk. Było to perfekcyjne połączenie alternatywnego i ludowego rocka, i uwielbiałam to. Każdą jedną piosenkę. Dobrze się bawiłam po raz drugi w ciągu ponad roku i trzech miesięcy i było to świetne uczucie. Świadomość tego przyszła razem z uczuciem wyzwolenia. Przybyła i nie minęło długo zanim zatraciłam się w muzyce i atmosferze razem z tysiącami innych śpiewających kobiet i mężczyzn.
43
Po tym jak zespół opuścił scenę, po ich drugim bisowym występie, Mia przyciągnęła mnie w ciasny uścisk. To było wspaniałe, dziękuję ci tak bardzo, że przyszłyśmy! Podobali ci się? Mówiłam ci, że Zack na ciebie leci. Ledwo mógł oderwać od ciebie oczy przez cały czas kiedy tam był. Poważnie co o tym myślisz? Przewróciłam oczami na jej paplaninę, ale dołączyłam do jej śmiechu. ‒ To. Było. Wspaniałe. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak dobrze się bawiłam. Poczułam klepnięcie w ramię, więc odsunęłam się od niej i odwróciłam. Krzepki mężczyzna w jasno żółtej koszulce stał naprzeciwko nas. Na jego szerokiej klacie czarnymi, drukowanymi literami widniał napis 'OCHRONA'. ‒ Zack chciał żebym eskortował waszą dwójkę za scenę. Muszą udać się do garderoby i przebrać się, ale powiedział, że dołączy do was w pokoju wspólnym kiedy skończą. Bez ostrzeżenia przeniósł nas przez barierkę wśród jęków ludzi błagających, żeby ich także zabrał.
Mia trzymała moją rękę gdy podążałyśmy korytarzem za ochroniarzem
i tym razem byłam pewna piszczałam razem z nią. ‒ I co myślisz? – zapytał Jake przechodząc przez drzwi i podchodząc do nas. Wyglądał na świeżo wykąpanego i przelotnie zastanowiło mnie gdzie podziewała się reszta zespołu. ‒ Było naprawdę super. Daliście dobry koncert – odpowiedziałam uśmiechając się. ‒ Chodźcie, zaprowadzę was do pokoju wspólnego. ‒ Co to jest wspólny pokój? – zapytała Mia. ‒ To tylko duży pokój, gdzie przesiadujemy po koncercie. Fani z przepustkami za scenę spotkają się tam z nami i media też tam są. Jest to jak impreza po koncercie każdej nocy. ‒ Łał – powiedziałam. Było to wszystko co mogłam z siebie wydusić. Przez te wszystkie lata chodzenia na koncerty nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę za sceną wyprzedanego koncertu rockowego. Prawie chciałam się uszczypnąć, żeby sprawdzić czy nie śnię. Zamiast tego spojrzałam na Mię, która znowu piszczała zachwycona.
44
Weszłyśmy za Jake'm do pokoju i zachwiałam się lekko. Zaraz za drzwiami stał chyba z tuzin dziewczyn. Nie dziewczyn tak naprawdę. Prawdopodobnie bardziej groupies. Prawie nagie, już piły i tańczyły do grającej muzyki. Za nimi była mała grupka dziennikarzy trzymających notebooki i kamery. Podnieśli lekko głowy kiedy weszłyśmy, ale wrócili zaraz do swoich zadań, kiedy zdali sobie sprawę, że jesteśmy zupełnie nieistotne. Reszta ludzi w pokoju patrzyła z podziwem na wszystko dookoła, tak jak my. Prawdopodobnie byli fanami, podekscytowanymi i przerażonymi spotkaniem ich ulubionego muzyka. Było to trochę przytłaczające. Znalezienie się w pokoju z tymi wszystkimi ludźmi, którzy przyszli tutaj jedynie w celu spotkania mężczyzny, z którym spędziłam tyle godzin ubiegłej nocy. Mężczyzny, który wydawał się być taki normalny poza sceną. ‒ Tak jest każdej nocy? – zapytałam Jake'a z podziwem. Kilka kobiet natychmiast go zauważyło i zaczęły zmierzać w naszą stronę jakby w końcu znalazły swoje trofeum na tę noc. Zaśmiał się delikatnie i przebiegł palcami przez swoje długie włosy. ‒ Tak... czasami. W niektóre noce jest dużo więcej ludzi. Złapałam z baru butelkę wody i zwróciłam się do Mii. Uśmiechała się tym samym niegodziwym uśmiechem co ubiegłej nocy. Co? – zapytałam z uniesionymi brwiami. Poważnie? Zamierzam to powiedzieć jeszcze tylko jeden raz. Zack Walters całkowicie na ciebie leci. Jestem tylko... naprawdę pełna podziwu. Cokolwiek. Popatrzyłam
po
pokoju
na
kobiety
i
mężczyzn,
czekających
dookoła
w podekscytowaniu, żeby zobaczyć Zacka. Zastanawiałam się czy ich dłonie się pocą, a serca biją tak szybko jak moje w tej chwili. ‒ Posłuchaj, wiem, że jesteś jeszcze poza zasięgiem jeżeli chodzi o randkowanie. I wiem, że minęły lata od kiedy nawet musiałaś myśleć o tego typu sprawach. Ale on naprawdę ledwo mógł oderwać od ciebie oczy, kiedy stał dzisiaj na scenie. Piski wydawane przez groupies zwiększyły swoją głośność dziesięciokrotnie. Nie musiałam odwracać się w stronę drzwi, żeby wiedzieć, że Zack właśnie wszedł. Ale i tak spojrzałam, patrząc jak kobiety zabiegały o jego uwagę. Żałowałam, że to zrobiłam. Coś skręciło mi się w brzuchu, gdy patrzyłam na rozgrywającą się scenę. Zazdrość? 45
Z pewnością nie. Przepędziłam tę myśl. Ku mojemu zdumieniu on obserwował mnie. Spojrzał na kilka kobiet stojących między nami. Mogłam powiedzieć ze sposobu w jaki układały się jego usta, że dziękuje im za przyjście. Przez większość czasu jednak tylko uprzejmie je usuwał z drogi, cały czas poruszając się do przodu, zatrzymując się tylko aby dać parę autografów i odpowiedzieć na parę pytań od reporterów. Zajęło mu 10 minut przedostanie się do nas przez tłum w małym pokoju. Patrzyłam na niego przez cały ten czas. Podszedł do nas i nachmurzył się na widok Jake stojącego za mną. ‒ Nie bądź dupkiem, stary – powiedział do niego. Spojrzałam na Jake'a, który wyrzucił ręce w górę w geście niewinności. ‒ Znajdź lepszy tekst – powiedział śmiejąc się i puszczając oczko. Zack potrząsnął głową ‒ Nie. To dobry tekst – odpowiedział i uśmiechnął się, tym rodzajem uśmiechu, który zaczynałam naprawdę lubić... bardzo. Żałowałam, że nie wiedziałam o czym rozmawiają. ‒ Więc? – zapytał odwracając się do nas – Co myślicie? ‒ Świetnie się bawiłam. – Uśmiechnęłam się i wzięłam łyka wody. Zack przejechał ręką przez włosy i wyglądał prawie na zawstydzonego, ale zreflektował się szybko trochę niegodziwym uśmiechem. ‒ Wiedziałem, że tak będzie. ‒ Bardzo zarozumiały? – zapytałam. ‒ Tylko pewny siebie. Roześmiałam się. Oczywiście, że był zarozumiały, czy też pewny siebie, czy jakkolwiek chciał to nazywać. Przyciągał uwagę kiedy był na scenie, a jego muzyczny talent był nieziemski. ‒ Było naprawdę niesamowicie. Miałyśmy cudowną noc. ‒ Chcesz usiąść? Poszłam za nim w kierunku skórzanej kanapy w rogu. Jake i Garrett też tam byli, siedząc na kanapie obok. Rozejrzałam się i zauważyłam Mię i Chase'a rozmawiających i siedzących bardzo blisko siebie na kolejnej, stojącej w cichym kącie.
46
Byliśmy w środku rozmowy o jednej z moich ulubionych piosenek, kiedy zostałam przedstawiona menadżerowi Zacka, Aaronowi. Po dokonaniu prezentacji, Aron zwrócił się do Zacka. ‒ Jest tutaj córka lokalnego polityka i chciałaby dostać twój autograf. Chciałem się upewnić, że o tym nie zapomnisz zanim wyjdzie. Zacisnęłam chwyt na butelce wody tak mocno, że myślałam, że pęknie. Spojrzałam w dół i zobaczyłam pobielałe palce, które bardzo trzęsły się. Ona nie może tutaj być... Nie może tutaj być. Nie dzisiaj kiedy radzę sobie tak dobrze. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Nie załamię się dzisiaj tak jak wczoraj. Para młodych brązowych pojawiła się w moim umyśle. Otworzyłam szybko oczy i spojrzałam kątem oka na rozmawiających Aarona i Zacka i westchnęłam z ulgi, że nie zauważył mojego roztrzęsienia. Poczułam się głupio... I słabo. Znowu. Nienawidziłam tego uczucia. Uczucia, które mówiło mi, że niezależnie ile kroków na przód zrobię, przeszłość zawsze będzie mnie nawiedzać. ‒ Kto to jest? – wychrypiałam. Mój głos brzmiał jak papier ścierny i żałowałam, że nie mam więcej wody. Wypiłabym teraz duszkiem całą butelkę. Aaron spojrzał na mnie z ostrożnością, a jak powoli skanowałam tłum znajdujący się w pokoju. Nie widziałam jej. Rozpoznałabym ją wszędzie. W końcu zauważyłam grupę młodych nastolatek chichoczących w rogu i wskazujących na Zacka. Wypuściłam powoli powietrze. To nie ona. Nie miało już znaczenia kto to jest, ważne że nie była to Sarah. ‒ Córka burmistrza St. Paulo jest tutaj z okazji jej trzynastych urodzin – powiedział Aaron. Przytaknęłam i uśmiechnęłam się słabo. ‒ Też nie jesteś fanką polityków? – Oczy Zacka rozjaśniły się humorem. Pokręciłam po prostu głową. ‒ Coś w tym stylu. – Przeprosiłam i udałam się do baru po kolejną butelkę wody i szota tequili, potrzebując czegoś na uspokojenie. Alkohol palił mnie w gardło i skrzywiłam się, próbując zatrzymać pieczenie. Popiłam szota połową butelki wody zanim zobaczyłam Garretta stojącego obok mnie. 47
‒ Wszystko w porządku? - Coś w nim uspokoiło mnie prawie natychmiastowo. Jego długie włosy falowały się przy jego uszach i miałam chęć zmierzwić je tak jak się to robi małym chłopcom, tylko po to żeby zobaczyć jak wracają dokładnie na to samo miejsce. Jego szyja i ramiona pokryte były tatuażami i wyglądał na wielkiego twardziela. Ale jego przyjazny uśmiech i ciemnoniebieskie oczy zdradzały, że jest naprawdę miłym gościem. Przytaknęłam łagodnie, ale nic nie powiedziałam, byłam wciąż zażenowana. Dzięki Bogu, ten szot tequili uspokoił mnie trochę. ‒ Moja narzeczona wciąż czuje się nieswojo na spotkaniach takich jak te. – Przelotnie rozejrzał się po pokoju zanim odwrócił się do mnie z małym wzruszeniem ramionami. – Może zająć chwilę przyzwyczajenie się do tych wszystkich ludzi, których spotykamy wiesz? Doceniałam jego próby, ale to nie był mój problem. I chciałam naprawdę przestać myśleć o tym kto jest obecny w tym pokoju i co się właśnie stało. ‒ Jesteś zaręczony? – zapytałam gdy byłam pewna, że mój głos zabrzmi normalnie i na luzie. Uśmiechnął się i nie mogłam nie odwzajemnić uśmiechu, kiedy zobaczyłam jak miłość wypełnia jego oczy. Znałam to spojrzenia. Tak samo wyglądał Mark kiedy tylko wchodziłam do pokoju. Uderzyło to we mnie ze zdziwieniem, że mogłam myśleć o nim tutaj ze wszystkich miejsc i się nie smucić. Tylko z prostą czułością. ‒ Od dwóch lat, nie mogliśmy ustalić daty przez to wszystko co się dzieje, ale ona jest cudowna. Przypominasz mi ją trochę ‒ Jak to? – Pomyślałam, że to dziwne biorąc pod uwagę, że ledwo rozmawialiśmy ubiegłej nocy kiedy się poznaliśmy i wcale mnie nie znał. Wzruszył ramionami i machnął ręką wskazując cały pokój. ‒ Ona nie jest pod wrażeniem tego wszystkiego. Widzi w nas tylko zwykłych gości. ‒ Przecież nimi jesteście. Jak długo jesteście razem? Słuchałam z uwagą jak Garrett, z szerokim uśmiechem opowiada mi wszystko o tym jak poznali się z Chloe na studiach zanim wstąpił do zespołu Zacka. Gdzieś w trakcie dołączyli do nas Mia i Zack. Uświadomiłam sobie, że pokój opustoszał i zostało tylko paru ludzi z ekipy technicznej i reszta zespołu, za wyjątkiem Ethana. 48
‒ Chyba powinnyśmy się zbierać – powiedziała do mnie Mia. Poczułam ukłucie smutku, na myśl że ta noc dobiega już końca. Ale podążyłam za nią pożegnać się z zespołem i resztą ekipy. Ku mojemu zaskoczeniu Zack i Chase odprowadzili nas na zewnątrz, gdzie przy czarnym Mercedesie czekał na nas Darren, żeby podwieźć nas do samochodu, który zaparkowałyśmy sześć przecznic dalej. ‒ Chcę żebyście były bezpieczne – wyjaśnił Zack prawie zakłopotany. – Było bardzo... bardzo miło poznać cię w ten weekend Nicole. Nie
wiedziałam
co
odpowiedzieć.
Wszystko
co
zrobiłam
to przytaknęłam
i uśmiechnęłam się głupkowato. ‒ Świetnie spędziłam czas. Zrobił krok w przód i podniósł rękę. Jego palce otarły się o mój policzek, instynktownie pochyliłam do nich głowę. W sekundzie jego oczy złagodniały, a ręka zacisnęła się w pięść. Opuścił ją i odszedł w kierunku samochodu, aby otworzyć drzwi. ‒ Bezpiecznej podróży do domu. Nagle chciałam poprosić go aby mnie dotknął. Zrobił ze mną to na co tylko ma ochotę, ale byłam za bardzo wytrącona z równowagi. Zmieszana, ponieważ przez sekundę pragnęłam go. I to uczucie, pragnienie kogoś w ten sposób, z taką żądzą, trochę mnie przeraziło. Może najbezpieczniejszą i najmądrzejszą rzeczą do zrobienia było po prostu wsiąść do samochodu. Pożegnanie się z Zackiem i zapamiętanie tego weekendu jako pierwszego od śmierci mojej rodziny, podczas którego dobrze się bawiłam. Popatrzyłam na niego ostatni raz zanim wspięłam się do środka samochodu na tylne siedzenia bardzo eleganckiego Mercedesa. Mia weszła zaraz za mną i zdążyłam podnieść krótko rękę zanim Zack zamknął drzwi. ***
Zack
‒ Jaki jest twój problem? - zapytał Chase, jak tylko Darren odjechał. 49
Nie miałem pojęcia. Nie podrywam dziewczyn podczas trasy. Odebrałem twardą lekcję w tym temacie, kiedy ostatnia przypadkowa laska, którą przyprowadziłem do autokaru pojawiła się na następnym koncercie kilka tygodni później twierdząc, że jest w ciąży a dziecko jest moje. Jak cholera było. Byłem bezpieczny, a ona była głupia myśląc, że się nabiorę na jej kłamstwa. Minęły tygodnie, podczas których moi prawnicy odmawiali wypłaty jej jakichkolwiek pieniędzy, rzekomo na opiekę nad dzieckiem, zanim dowiedzieliśmy się, że cała ta akcja była przekrętem. Całe to doświadczenie bardzo szybko mnie wytrzeźwiło i przestałem być takim kretynem. Jednak było coś w tej jednej, że nie mogłem przestać o niej myśleć. Mogły to być jej oczy kiedy się uśmiechała, cienkie linie pojawiały się wokół nich, ale niebieski kolor nigdy się nie zmieniał. Był bez wyrazu, ona jednak wręcz przeciwnie, zwłaszcza gdy opowiadała o swojej pracy, albo gdy śmiała się z Mią. Albo nawet wtedy kiedy znosiła flirtującego z nią Jake'a. Chciałem go uderzyć, za to że wydostał się z garderoby pierwszy i zaczekał na nie w korytarzu. Nigdy nie mogłem złościć się na Jake'a, nawet jak robił sobie jakieś chore żarty moim kosztem, ale dzisiaj mnie wkurzył. Mogły to być jej nieziemskie nogi i to jak wyglądały w tych cholernych czerwonych szpilkach wczorajszej nocy. Jest gorąca jak diabli, a nawet tego nie pokazuje. Nie zakładała ledwo zakrywających ją ubrań jak większość kobiet starających się zdobyć naszą uwagę i to jakoś sprawiało, że była jeszcze seksowniejsza. Muszę wziąć się w garść, napić się i zapomnieć o Nicole. Zaprzątała moje myśli na wiele sposobów, a widziałem ją tylko dwa razy. ‒ Masz przejebane stary – powiedział Chase i walnął mnie w ramię. Warknąłem na niego. ‒ O czym ty mówisz? Roześmiał się i zapalił papierosa. Kiedy wydmuchiwał dym tworząc kółka miał cwaniacki uśmieszek na ustach. Moi przyjaciele byli do bani. ‒ Właśnie patrzyłeś na ten odjeżdżający samochód jakbyś stracił swojego ulubionego szczeniaka. 50
Nawet nie lubiłem psów. Rozumiałem jednak jego punkt widzenia. ‒ Cokolwiek. Nie wydawałeś się być za bardzo przejęty odjazdem Mii. Zaciągając się znowu wzruszył ramionami. ‒ Taa, ale zobaczę się z nią w L.A. kiedy skończymy trasę. ‒ Poważnie? ‒ Nie bawi się w związki, ja się nie bawię w związki... zaproponowałem wyjście kiedy przyjedzie do L.A. W ramach swojej pracy, a ona nie odrzuciła propozycji. Może to było to czego potrzebowałem. Jedna noc z Nicole i mógłbym się jej pozbyć ze swoich myśli. Z tym, że nie sądziłem, że to naprawdę zadziała. Za każdym razem kiedy chciałem jej dotknąć wzdrygała się odrobinę, a jej oczy rozszerzały się jakbym miał ją zranić. Chciałem wiedzieć co do cholery tak bardzo ją skrzywdziło. Dlaczego? Nie miałem pojęcia. Ale chciałem. Zwróciłem się do Chase'a. ‒ Masz numer do Mii? Przytaknął uśmiechając się, ale nie zrobił absolutnie żadnego ruchu w celu wyciągnięcia telefonu i podania mi tego numeru. Dupek. Nie da mi go dobrowolnie. Prawdopodobnie będę musiał ukraść jego telefon, kiedy będzie spał. A potem może włożę jego rękę do miski z wodą tylko dlatego, że będę mógł to zrobić. ‒ Ona nie jest taka jak Rachel, wiesz? Wpatrywałem się w Chase'a zastanawiając się co do cholery miał na myśli, ale już wiedziałem. Rachel jest kimś kogo miło jest mieć blisko siebie, kiedy potrzebujesz kogoś na noc. Niestety sprawy z Rachel zboczyły z kursu, kiedy zaczęła wspominać o zamieszkaniu razem i zabraniu naszej relacji na następny poziom. Pieprzyć to, pomyślałem w dniu kiedy mi o tym powiedziała. Była świetna w łóżku, ale wszystko o co się troszczyła to jej nazwisko w nagłówku na okładce jakiegoś magazynu, a ja miałem dość tego gówna. ‒ Wiem – powiedziałem sfrustrowany, przesuwając dłońmi przez włosy. Dziewczyny jak Rachel są wszystkim co do tej pory miałem... wszystkim czego chciałem... przez lata. Ale Nicole.... Nie miała pojęcia kim do cholery byłem i nawet zanim Mia do nas podeszła mogłem powiedzieć, że mnie pragnęła. Była pierwszą dziewczyną, którą spotkałem od dekady i która nie próbowała mnie podrywać Tylko się rumieniła 51
i paplała coś o butach, czy czymś takim. Właściwie jej słuchałem, wszystko o czym mogłem wtedy myśleć to zastanawianie się jak smakuje i jak jej włosy będą wyglądały rozrzucone na moim łóżku. Jestem jednym wielkim bałaganem. Walnąłem Chase'a w ramię, tylko w połowie żartując i przepchnąłem się obok niego zmierzając do autokaru. Zobaczę ją jeszcze ten jeden raz i może to pomoże pozbyć się jej z moich myśli. Wątpiłem w to. Chciałem jej... dłużej niż na jedną noc. Chciałem zrozumieć wszystkie te zdawkowe odpowiedzi, których mi udzielała i z jakiego powodu wyłączyła się wczoraj całkowicie z tym smutkiem wypisanym na jej twarzy. Chciałem rozbroić te warstwy, które postawiła wokół siebie, chroniąc się przed tym co spowodowało jej cierpienie. A potem może zerwać z niej spódnicę, którą miała dzisiaj na sobie... ‒ Masz przejebane stary! - znowu krzyknął za mną Chase, kiedy doszedłem do drzwi. Bez odwracania się pokazałem mu środkowy palec i wszedłem do autokaru. Udałem się prosto do kuchni po drinka. Ma rację. Mam totalnie przejebane.
52
Rozdział 5
Nicole Bzzzz.......bzzzzzz......bzzzzzz..... Wrzuciłam kolejną stertę ubrań z bieżącego tygodnia z powrotem do szafy kiedy gorączkowo szukałam źródła brzęczenia zanim przegapię połączenie. To prawdopodobnie jak co tydzień, dzwoni moja mama, żeby sprawdzić co u mnie. Tym razem jednak mogłam się podzielić z nią czymś naprawdę dobrym. Mama była wybawieniem po śmierci Marka i Andrewa. Została ze mną przez tygodnie, karmiła mnie praktycznie na siłę, gdy byłam zbyt załamana żeby jeść. Zajęła się wszystkimi finansowymi sprawami związanymi z ich śmiercią. Pomogła zaplanować ich pogrzeb, radziła sobie z firmą ubezpieczeniową, podczas gdy ja leżałam w pokoju w stanie głębokiej depresji, pogrążona w żałobie. W końcu po sześciu tygodniach wysłałam ją z powrotem do domu, do taty. I wiem, że ciągle się o mnie martwi... Przypuszczam, że jest to coś co mamy robią zawsze. Tutaj jest! Sięgnęłam po telefon, który ponownie zawibrował i uderzyłam się stopą w ramę łóżka, kiedy odbierałam połączenie. ‒ Halo? – zabrzmiało bardziej jak jęk, gdyż moje zęby były zaciśnięte tłumiąc krzyk. To cholernie bolało – Mamo...? ‒ Uch...nie... – powiedział głęboki męski głos. Brzmiał znajomo, ale pomiędzy bólem stopy i szokiem wywołanym tym, że to mężczyzna jest po drugiej stronie telefonu zamiast mojej mamy, nie mogłam go rozpoznać. ‒ Nicole? Tutaj Zack. Pierwszą myślą jaka pojawiła się w mojej głowie było jak zdobył mój numer. Drugą było zastanawianie się czy kiedykolwiek przestanę robić z siebie kompletnego głupka w jego obecności. 53
‒ Uch... tak... Cześć Zack. ‒ Wszystko w porządku? ‒ Um... tak... wszystko dobrze. Uderzyłam się tylko w stopę. Skąd masz mój numer? – Usiadłam na łóżku i masowałam stopę starając się zmniejszyć ból, zastanawiając się czy brzmię dla niego tak niedorzecznie jak mi się wydawało. Jednakże po drugiej stronie usłyszałam tylko lekki śmiech. ‒ Śmiejesz się ze mnie? ‒ Tak Nicole, w rzeczy samej. Mia mi dała. ‒ Co Mia ci dała? Jego śmiech wzrósł. Lubiłam sposób w jaki brzmiał. Byłam tylko zmęczona tym, że cały czas śmiał się ze mnie. ‒ Twój numer. Walnęłam się mentalnie w czoło. ‒ W rzeczywistości opuszczamy dzisiaj wieczorem miasto i udajemy się do Chicago. Ale... – Jego głos ucichł, jakby zapomniał co chciał powiedzieć. Zauważyłam, że wstrzymałam całkowicie oddech, czekając żeby usłyszeć powód, dla którego do mnie zadzwonił, a w brzuchu czułam nerwowe trzepotanie. ‒ Miałem nadzieje, że zanim wyjedziemy mógłbym cię jeszcze raz zobaczyć. Po co do cholery? ‒ Tak naprawdę stoję teraz na dole pod twoim mieszkaniem. Trzymam twoją ulubioną potrawę z tajskiej restauracji na końcu ulicy, a przynajmniej tak twierdziła Mia. Czy mogę wejść do góry? Raptownie pomyślałam o zadźganiu Mii we śnie, a może gorzej, spalę jej wszystkie ukochane buty od projektantów. Powinnam domyślić się, że wykorzysta każdą nadarzającą się okazję, odkąd tylko wspomniałam, że jestem gotowa na randki. Na linii Zack przeczyścił gardło. ‒ Zatem... obiad? Proszę? - zapytał Zack, przerywając plany odegrania się na Mii. To nieśmiałe proszę było tym co mnie ujęło. Westchnęłam w poczuciu porażki. Na myśl o zobaczeniu Zacka moje serce biło gazillion razy na sekundę z podekscytowania.
54
‒ Wchodź, mieszkanie nr 1012 – a następnie zaczepnie dodałam – chyba że Mia to też zdążyła ci wypaplać. – Otworzyłam mu domofonem drzwi na korytarz i spojrzałam szybko po pokoju. Nienawidzę jej i nie nienawidzę jej w tym samym momencie. To wszystko strasznie mnie rozpraszało. Napisałam do niej krótką wiadomość.
Ja: Jesteś martwą kobietą. Jej odpowiedź była natychmiastowa.
Mia: Nie rób nic, czego ja bym nie zrobiła. Potrząsnęłam na to głową, wiedząc, że nie ma żadnej możliwości, abym zrobiła to co Mia podczas obiadowej randki. Sama idea bycia z mężczyzną sam na sam powodowała, że się rumieniłam. Odłożyłam telefon i pobiegłam do sypialni, wrzucając resztę ciuchów do szafy, potem do kuchni wsadzając wszystkie brudne naczynia do zmywarki i wycierając blat. Następnie do łazienki gdzie wydałam zduszony okrzyk. Nie miałam makijażu, moje przetłuszczone włosy wystawały w każdą stronę z kucyka, a ubrana byłam w starą wytartą koszulkę i spodnie do jogi. Byłam chodzącym, gorącym bałaganem. Opryskałam twarz i włosy wodą, poprawiając kucyk, i pobiegłam z powrotem do szafy, aby znaleźć lepszą koszulkę. W chwili kiedy wciskałam się w jasnoróżowy top usłyszałam pukanie do drzwi. *** Zack stał na korytarzu, wyglądając dokładnie tak jak w środową noc. Jednak zamiast szarej koszulki miał pod kurtką niebieską. Prezentował się dobrze i mój żołądek wykonał fikołka. Dlaczego nagle jestem taka zdenerwowana? Spędziłam z nim ostatnie dwie noce i ani razu nie czułam się tak, jakbym miała za chwilę zwymiotować. Uśmiechnął się
podnosząc wyżej dwie
duże
torby z
jedzeniem na wynos
z restauracji tajskiej. Pachniało przepysznie. ‒ Wejdź – powiedziałam robiąc krok w tył, przepuszczając go przez drzwi. 55
Moja kuchnia jest zaraz na prawo od wejścia, więc machnęłam ręką w tym kierunku, pokazując mu gdzie ma postawić jedzenie. Przelotnie zastanowiłam się co Zack może myśleć o moim mieszkaniu. Było zapewne dużo mniejsze niż jego... Gdziekolwiek ono było. Cholera, moje mieszkanie jest tak małe, że przypuszczalnie zatrzymywał się w hotelowych apartamentach większych od niego. Uderzyło mnie jak różne były nasze życia. Ja dopiero zaczęłam moje na nowo i było proste. On był na szczycie kariery, sławny, prawdopodobnie żyjąc w luksusie. Nie byłam pewna czy mi to przeszkadza czy nie. Wyparłam więc te myśli i umieściłam w pudełku pt.: 'pomyślę o tym później'. ‒ Przepraszam za zastawienie na ciebie pułapki w ten sposób. – Wcale nie wyglądał jakby było mu przykro. Wyglądał na niewiarygodnie z siebie zadowolonego. ‒ Na pewno tak – powiedziałam z udawaną powagą i odwróciłam się, aby wziąć talerze z kredensu, podczas gdy Zack kładł jedzenie na stole. Salon był na lewo od kuchni i zauważyłam, że Zack podszedł do regału gdzie stały wszystkie moje ulubione rodzinne zdjęcia, gdy wyciągałam talerze i nalewałam wody. Spięłam się na myśl o pytaniach, które nieuchronnie miały nadejść i dołączyłam do niego przy stole jadalnym. On jednak nic nie powiedział. ‒ Zatem, Zacku Waltersie – zaczęłam z rozbawionym uśmieszkiem, kiedy otwierałam pojemniki z jedzeniem – pojawiłeś się w moim domu niezapowiedziany z jedzeniem które wiedziałeś, że jest moim ulubionym. Wszystko to podchodzi pod potencjalne prześladowanie. To powoduje, że zastanawiam się... – zaczekałam z dokończeniem zdania do chwili, w której zaczęliśmy jeść. – Czy wszystkie te historie o tobie, które słyszałam od Mii pochodzące z jej kolekcji plotkarskich magazynów są prawdziwe? Na jego pytające spojrzenie kontynuowałam. ‒ Naprawdę jesteś takim kobieciarzem jakim przedstawiają cię w tych historiach? – Nie wiedziałam do końca jakiej spodziewałam się odpowiedzi, ale z pewnością nie był to odgłos dławienia się jedzeniem. ‒ Wszystko w porządku!? – zapiszczałam. Pił duszkiem wodę, a jego twarz zaczęła robić się czerwona. Przytaknął i nie mogłam już pohamować śmiechu, próbującego wydostać się na zewnątrz. Próbowałam przeprosić, ale śmiałam się tak mocno, że nie mogłam wypowiedzieć słowa. 56
Kiedy się w końcu pozbierał, a ja poskromiłam śmiech, pochylił się lekko do przodu opierając łokcie na stole. Nie mogłam oderwać od niego oczu, gdy się do mnie uśmiechał. ‒ Tak szybko jak staliśmy się sławni, dużo moich naprawdę bliskich przyjaciół, z którymi spędziłem prawie całe życie wbiło mi nóż w plecy. Sprawiło to, że ciężko jest mi zbliżyć się do nowych ludzi. Spędzam dużo czasu z ludźmi, którzy nie znaczą dla mnie wiele, albo z ludźmi, z którymi mój agent myśli, że powinienem być widziany, z różnych powodów. Ja tylko... minęło dużo czasu od kiedy chciałem z kimś być. Większość tych randek była bardziej jak spotkania. Miały platoniczny charakter i były ustawiane przez agentów, którzy chcieli abym był widziany z kimś, albo ktoś chciał być widziany ze mną. Wziął kolejny głęboki oddech i odchylił się z powrotem. Jego głos obniżył się i stał się lekko zachrypnięty. ‒ Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę cholernie fantastyczne było to, że nie miałaś pojęcia kim jestem, kiedy się poznaliśmy. Mogłem być tylko mną, nawet po tym jak Mia mnie wydała. Nie zdarza się to często, jeżeli w ogóle. Naprawdę przez ostatnie kilka lat nie czułem się tak z nikim, może za wyjątkiem chłopaków z zespołu. Zabrzmiało to jakby traktował mnie jak jednego ze swoich kumpli i nie byłam pewna dlaczego mnie to rozczarowało. ‒ Wyglądają na naprawdę dobrych gości – odpowiedziałam pomiędzy kęsami znakomitego pda thai, myśląc nad tym co właśnie powiedział. Nic nie przychodziło mi do głowy, kiedy był tak blisko mnie. Byłam jednak zadowolona, że moje wcześniejsze wrażenie o nim było prawdziwe, i że nie jest mężczyzną, o którym czytała Mia. Słysząc szczerość w jego głosie całkowicie mu uwierzyłam. Zerkałam na niego od czasu do czasu, ale w większości trzymałam schyloną głowę i kończyłam swoje jedzenie. ‒ Skąd pochodzisz? – zapytałam w końcu, w większości po to żeby przerwać ciszę. Stłumił śmiech i byłam pewna, że znowu byłam jego powodem. ‒ Co? ‒ Zapominam, że nic o mnie nie wiesz. Nie często ktoś mnie o to pyta, ale skoro już zapytałaś to przez całe życie mieszkałem w Los Angeles. Delikatnie przeczesał swoje jasnobrązowe włosy i uśmiechnął się do mnie. Jego 57
oczy lśniły i prawie skuliłam się wiedząc, że jest zachwycony moimi społecznymi brakami. Zgadywałam, że jeżeli ludzie chcieli się o nim czegoś dowiedzieć, wystarczyło wpisać jego dane w Google. Mogłam założyć się, że ma w Internecie setki fanowskich stron, zawierających wszystkie podstawowe informacje o nim. Ostatecznie zjedliśmy posiłek w komfortowej ciszy,
przerywanej okazjonalnie
pytaniami o jego i moją rodzinę. Jednakże próbowałam unikać pytań o moją i słuchać jak w większości opowiada o swojej. ‒ Powiedz coś więcej o swojej siostrze. Zack prychnął lekko myśląc o siostrze, ale jego oczy momentalnie się rozświetliły. ‒ Sammy ma dwadzieścia dwa lata i jest księgową w firmie w Palm Beach, zeszłej wiosny skończyła UCLA. Jest także moim największym fanem i jednocześnie największym krytykiem. Ale nie traktuje mnie inaczej i nigdy nie wciska mi kitu mówiąc mi otwarcie kiedy moje piosenki są do dupy, albo kiedy robię z siebie idiotę. Podczas gdy opowiadał więcej o swojej rodzinie, dowiedziałam się, że jego ojciec opuścił ich gdy miał dziesięć lat i nie miał z nim od tamtej pory żadnego kontaktu. Im więcej się dowiadywałam tym bardziej go lubiłam. Inni mogli patrzeć na Zacka i widzieć tylko gwiazdę rocka. Ja natomiast widziałam wyluzowanego, miłego i niesamowicie atrakcyjnego mężczyznę. I poczułam się z nim... bezpieczna. Zebrałam talerze ze stołu kiedy skończyliśmy jeść. ‒ Napijesz się kawy? ‒ Tak, pozwól, że ci pomogę. ‒ Nie w porządku, to zajmie tylko minutę, idź rozgość się w salonie. Zaraz przyjdę. Nastawiłam kawę i załadowałam naczynia do zmywarki. Kiedy kawa była gotowa zabrałam
ją
do
salonu.
Uśmiechnęłam
się
do
siebie,
gdy
zobaczyłam
Zacka
przeglądającego stos moich zdjęć z ostatniej sesji. Mała dziewczynka miała pięć lat i była jednym z najcudowniejszych dzieci jakie fotografowałam. Miała długie, blond, mocno kręcone włosy i największe niebieskie oczy jakie w życiu widziałam. Z pewnością wyrośnie na piękną kobietę. Pomijając jej fizyczną piękność, cała rodzina była przyjazna i łatwo się z nimi pracowało. Prawdopodobnie miałam z nimi więcej idealnych ujęć niż z jakąkolwiek inną rodziną, którą fotografowałam. ‒ Kawa gotowa – powiedziałam cicho, żeby przyciągnąć jego uwagę. 58
‒ Wspaniale, dziękuję Nic. – Wziął kawę i usiadł na kanapie. - Te zdjęcia są niewiarygodne. ‒ Dzięki. Ta rodzina była łatwa do fotografowania. Trzymał zdjęcie i pokazał mi je z nieznacznym uśmiechem. Było to jedno z moich ulubionych i prawie nie wymagało poprawek. Mama małej dziewczynki właśnie złapała ją za rękę i zaczęły odchodzić kawałek ode mnie przez stary drewniany most w stronę zachodu słońca, gdzie stał ojciec twarzą zwróconą w ich kierunku. Światło było idealne i w momencie kiedy matka sięgnęła po rękę córki złapałam to spojrzenie. Mogłeś prawie zobaczyć iskierki rozchodzące się od nich obu, i matki i córki. A w tle ojciec uśmiechał się do nich z wyrazem całkowitego uwielbienia i miłości. To było właśnie to ujęcie, które chciałam uzyskać ze wszystkimi swoimi klientami. To prawdziwe uczucie kiedy rodzina patrzy na siebie. ‒ To jest to. – Doceniłam natychmiastowo, że Zack zobaczył to co ja. ‒ Jest absolutnie hipnotyzujące, sposób w jaki dziewczynka patrzy na swoją mamę. Jesteś niewiarygodnie utalentowana. ‒ Myślę, że w tym przypadku wszystkie zasługi należą się rodzinie, ale dziękuję. Usiadłam, popijając kawę, kiedy Zack kończył przeglądanie reszty zdjęć. W końcu spojrzał na regał oparty o ścianę i skinął w kierunku zdjęć. ‒ Czy to twoja rodzina? Nie czekając na moją odpowiedź podszedł do półki wypełnionej zdjęciami. Niektóre przedstawiały Mię i mnie na studiach, i moich rodziców ze mną w dzieciństwie. Ale większość była z Markiem i Andrewem. Spięłam się kiedy przyglądał się im wszystkim, zastanawiając się o co zapyta. Poczułam ciepło na karku i policzkach, kiedy wybrał jedno i pokazał mi je. Było to zdjęcie przedstawiające mnie jako nastolatkę, w okularach i z aparatem ortodontycznym. Wyglądałam komicznie i jedynym powodem, dla którego to zdjęcie stało na widoku, było to że zostało zrobione, podczas gdy po raz ostatni widziałam się z babcią zanim zmarła na raka. Przegryzł wargę aby opanować śmiech, ale uciekł mu mały dźwięk brzmiący bardziej jak czkawka. ‒ To ty?
59
‒ Oszczędź mnie – powiedziałam śmiejąc się z jego przerażonego wyrazu twarzy. Ale jego oczy lśniły i zaczynało mi się to naprawdę podobać kiedy tak na mnie patrzył. – Jakbyś nigdy nie miał krępujących momentów? Odstawił zdjęcie i spojrzał na mnie. Jego oczy były pełne psoty. ‒ Jestem gwiazdą rocka, nie ma takiej rzeczy jak niezręczne momenty dla takich czadowych gości jak ja. Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się. Mogłam to totalnie zobaczyć w jego oczach, ale odpuściłam, kiedy odwrócił się z powrotem do zdjęć ponieważ wiedziałam, że wkrótce zapyta mnie o te, na których byli Mark i Andrew. Mogłam praktycznie usłyszeć w głowie grającą muzyczkę z teleturnieju Jeopardy5, podczas gdy powoli kończył mi się czas na zadecydowanie co mu powiem. Czułam się przy nim bezpiecznie, ale czy mu ufałam? Czy w ogóle miało to jakieś znaczenie? ‒ Zakładam, że to twoi rodzice? ‒ Tak, są wspaniali. – Uśmiechnęłam się spięcie i wytarłam spocone dłonie o uda. I tak jakby wyczuł nagłą zmianę mojego humoru wybrał zdjęcie i obrócił je do mnie. Siedząc na kanapie wystarczająco daleko, miałam wystarczającą przestrzeń, ale wciąż poczułam się lekko osaczona. Nie wiedziałam co myśleć o tym jak się czułam będąc tak blisko niego trzymającego to zdjęcie. Jakby wiedział, że to zdjęcie jest powodem, dla którego jestem takim wielkim bałaganem. Wytarłam jeszcze raz dłonie i mrugnęłam szybko kilka razy niezdolna do odwrócenia wzroku od zdjęcia. ‒ Kim oni są? Podszedł do kanapy, usiadł i pochylił się delikatnie w moim kierunku, kładąc zdjęcie między nami. Nie wiem jak długo siedzieliśmy w ciszy, gdy ja gapiłam się na zdjęcie pomiędzy nami. Wiedziałam, że było to krępujące, ale wewnętrznie debatowałam ile mu powiedzieć, kiedy i jak w ogóle zacząć opowiadać mu o tym co się stało. A on tylko mnie obserwował, cierpliwie czekając. Podziwiałam to ponad wszystko, że dał mi czas i przestrzeń potrzebną do zadecydowania czy odpowiem na jego pytanie czy nie. Decyzja należała do mnie. Podświadomość podjęła ją jednak za mnie kiedy cicho wyrwało mi się. ‒ To mój mąż i syn.
5
Amerykański teleturniej – a muzyczka: https://www.youtube.com/watch?v=IkdmOVejUlI&list=RDIkdmOVejUlI#t=14
60
‒ Jesteś zamężna? – Jego szczęka opadła prawie do kolan. Potrząsnęłam w odpowiedzi głową. Studiowałam wyraz jego twarzy. Patrzyłam jak westchnął i oparł się z powrotem o kanapę. Jedną ręką szybko potarł kark, zanim położył ją z powrotem na kolana. Nagle klasnął i popatrzył na mnie jakby to wszystko wykombinował. ‒ Jesteś rozwiedziona. Za wyjątkiem, że bardzo, bardzo się mylił. Wzięłam głęboki oddech przygotowując się do powiedzenia mu prawdy. Do powiedzenia mu słów, których wypowiedzenie na głos po raz pierwszy zajęło mi sześć miesięcy. Wiedziałam, że nic nie przygotuje go na to co miałam zamiar powiedzieć, więc nie przejmowałam się ubieraniem tego w delikatne słowa. ‒ Nie. Oni nie żyją. Całe jego ciało zamarło. Łzy pojawiły się w moich oczach i przygryzłam wargę usiłując je zatrzymać. Ale bez powodzenia. Przetarłam policzek kiedy jedna uciekła unikając jednocześnie jego wzroku. ‒ Co? ‒ Proszę nie zmuszaj mnie żebym to powtórzyła. – Nie mogłam na niego spojrzeć. Pociągnęłam nosem, otarłam oczy i jeszcze raz spróbowałam powstrzymać łzy. Poczułam, że kanapa ugina się od jego wagi i jego dłoń na mojej ręce. ‒ Bardzo przepraszam Nicole. Nie miałem pojęcia.. Boże, bardzo przepraszam... wiedziałem, że jest coś... - Jego głos ucichł kiedy poderwałam głowę do góry. ‒ Co? - Zmieszanie wypełniło całą moją twarz Zack patrzył na mnie intensywnie. Tak że czułam to od palców stóp aż do czubka głowy i nie rozumiałam jak mogę być tak fizycznie poruszona przez innego mężczyznę, kiedy właśnie powiedziałam mu co stało się z moją rodziną. ‒ Jesteś smutna... ale zbyt dumna by to pokazać. Twój uśmiech nigdy nie sięga twoich oczu. Czasami wydajesz się tak przestraszona, a potem nagle taka silna gdy z tym walczysz. Obserwowanie cię jest imponujące i niesamowite. - Zatrzymał się i cień uśmiechu pojawił się na jego ustach – I Mia mogła wspomnieć, że oskóruje mnie żywcem jeżeli cię skrzywdzę. Powiedziała, że jesteś teraz bardzo wrażliwa
61
i bezbronna. Jestem przez chwilę zirytowana, tym że Mia go ostrzegła. Powinna była wiedzieć, że nie spodoba mi się, że powiedziała cokolwiek na mój temat. Ale było to szczere ostrzeżenie. Ona naprawdę poważne uszkodziłaby osobę, która skrzywdziłaby kogoś kogo kochała. Ale to nie jej ostrzeżenie spowodowało mój rumieniec. Czułam zdradzieckie ciepło rozprzestrzeniające się po karku i policzkach. Zack właśnie przyznał, że mnie obserwował... dokładnie. ‒ Sprawiłeś że brzmię jakbym była zagadką do rozwiązania. Zachichotał lekko. Nawet w tak stresującym momencie po niewielkim fragmencie informacji jaki mu przekazałam, podobało mi się to. ‒ Może trochę jesteś. Przekrzywiłam głowę w prawo. W ciszy dziękując, że odciągnął moje myśli od tego o czym rozmawialiśmy wcześniej. Zastanawiałam się czy taki był jego zamiar. ‒ Co się stanie kiedy dopasujesz wszystkie elementy i rozwiążesz zagadkę? Diabelski uśmieszek pojawił się wraz z psotą w jego oczach. ‒ Oprawię, powieszę na ścianie i zatrzymam na zawsze? Na zawsze. Przełknęłam mocno chęć prychnięcia, zanim zdążyłam zrobić lub powiedzieć coś idiotycznego co by zniszczyło tę chwilę. Nie wiedziałam nawet jak to przyjąć. Ale wiedziałam, że poczułam, że jest mi stanowczo za gorąco, siedząc obok tego mężczyzny, który tak łatwo mógł mnie rozbroić. Zack był w stanie, od kiedy tylko go poznałam, za pomocą jednego spojrzenia mnie rozluźnić albo sprawić, że czułam się spięta jak knot w świecy. Teraz, myśląc o tym co właśnie mu wyznałam i jak patrzył na mnie z takim współczuciem i surowymi uczuciami wypełniającymi jego oczy, byłam spięta jak tysiąc knotów. Zack popatrzył ponownie na zdjęcie, a potem na mnie. ‒ Mogę spytać co się stało? Nie odpowiedziałam zamiast tego wpatrywałam się w zdjęcie. Zostało zrobione nad jeziorem moich rodziców. Mark i Andrew wrócili właśnie z łowienia ryb i stali na pomoście trzymając swoją zdobycz. Andrew był ciągle w piżamie i mieli na twarzy wypisaną 100% czystą radość, kiedy trzymali okonia pomiędzy sobą a samogłów leżał naprzeciwko nich. 62
Mark klęczał obok Andrewa w swoim głupim wędkarskim kapeluszu i kąpielówkach z jedną ręką przerzuconą przez ramiona syna a drugą trzymając ogon okonia. Wyglądał wspaniale i tak dumnie. Podniosłam zdjęcie i dotknęłam palcami ich twarzy. Tęskniłam za nimi każdego dnia całym moim sercem. Trzymałam zdjęcie z nabożeństwem, jakby tylko sam dotyk mógł spowodować, że pęknie na tysiąc kawałków. ‒ To jest Mark i mój syn Andrew. Zrobiłam je w domu moich rodziców na dwa tygodnie przed ich śmiercią. ‒ Są piękni. ‒ Tak... są. A raczej byli. Podeszłam do okna potrzebując trochę przestrzeni i czasu żeby zdecydować co jeszcze powiedzieć. Przez kilka minut tylko patrzyłam przez okno na miasto. Widok był niesamowity. Był jedną z głównych przyczyn dlaczego kupiłam to miejsce. Praktycznie widziałam stąd całe miasto, włączając w to park, gdzie zabierałam klientów na sesje. Ten widok uspokajał mnie natychmiast kiedy na niego patrzyłam, a teraz potrzebowałam by się uspokoić. Położyłam jedną dłoń na ciepłym szkle z nadzieją, że to pomoże. ‒ Poznaliśmy się na studiach podczas naszego drugiego roku. Mia właściwie była tą, która nas sobie przedstawiła. Zabrało to jeden kubek kawy późno w nocy i przepadłam. Po tej nocy byliśmy nierozłączni. Pobraliśmy się dwa tygodnie po zakończeniu studiów, kupiliśmy dom na przedmieściach, a Andrew urodził się niecały rok później. Ostatniego lata, Andrew grał w drużynie bejsbola i w noc jego ostatniej meczu miałam grypę, więc nie mogłam pójść. Po meczu zatrzymali się w Dairy Qeen, żeby świętować i w drodze do domu samochód przejechał przez skrzyżowanie na żółtym świetle. Siła uderzenia SUVa wyrzuciła samochód Marka z taką mocą, że koziołkowali kilka razy. Zmarli na miejscu. Nie wchodziłam w szczegóły okropnych zdjęć wypadku, które widziałam. Sposobu w jaki fotelik Andrewa został wyrzucony przez przednią szybę, ponieważ okazało się, że najwidoczniej był niewłaściwie zamontowany. Zamknęłam oczy i starałam się zapomnieć o uczuciu agonii i dźwięku wyniszczającego krzyku, jaki opuścił moje usta kiedy upadłam na kolana w kostnicy, gdy pierwszy raz zobaczyłam ich ciała. Do dzisiaj słyszałam ten dźwięk. Odgłos, który brzmiał bardziej zwierzęco niż cokolwiek co kiedykolwiek opuściło 63
moje usta. Ścisnęłam grzbiet nosa w próbie uspokojenia się zanim moje emocje całkowicie wezmą nade mną górę. − Och... cholera... Uciszyłam go podnosząc rękę, ale nie odwracając twarzy od okna. − Nie chcę twojej litości Zack. Jego skóra była ciepła kiedy umieścił palce pod moją brodą. Drgnęłam lekko na ten kontakt, ale nie opuścił ręki. Nie byłam nawet pewna czy chciałam żeby to zrobił. Z jego palcami ledwo dotykającymi mojego podbródka delikatnie odwrócił moją twarz do siebie, tak że staliśmy twarzą w twarz. Czysty i szczery smutek wypełniał całą jego twarz. Przygryzłam policzek wewnątrz, aby trzymać łzy i wszystkie emocje, które czułam do niego z dala od siebie. ‒ To nie litość Nicole. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić przez co przeszłaś. Pochyliłam się do jego dłoni wdzięczna, że jej nie zabrał. I jakby wyczuł, że potrzebuję dotyku, aby mnie podtrzymać i ukoić, ale za dużo by mnie przestraszyło. W końcu wzięłam mały krok do tyłu czując momentalny ból na stratę kontaktu. ‒ Twoja próba dźwięku w zeszłym tygodniu, była pierwszym razem kiedy wyszłam towarzysko, wyłączając moje kolacje z Mią. Nie chciałam spowodować takiej sceny, ale muzyka była zbyt przytłaczająca i pociągnęła ze sobą lawinę wspomnień o Marku... kochaliśmy chodzić na koncerty. Piosenka, którą śpiewałeś... – zamilkłam, czekając aby zrozumiał, o której piosence mówię, o tej która spowodowała, że uciekłam i wpędziła mnie w stan całkowitego wyłączenia. – W noc wypadku tańczyli w naszym salonie do tej właśnie piosenki, zanim wyszli na mecz Andrewa. Patrzyłam jak zrozumienie w końcu wypełnia jego oczy. ‒ To dlatego nie słuchasz już muzyki. Przytaknęłam smutno. To był jeden z powodów, ale zostawiłam resztę na inny czas. Znał powód mojego niezdecydowania przez ostatnie kilka dni. Wszystko zostało wyjaśnione, cóż, w większość, ale na pozostałą cześć przyjdzie czas. Z wyjątkiem, że on wyjeżdża i nie ma więcej czasu. Część mnie była zadowolona, że nie podzieliłam się z nim niczym więcej. To i tak było więcej niż powiedziałam komukolwiek od wypadku i zdumiało mnie, że nie jestem przez to bardziej złamana. 64
Może uleczyłam się bardziej niż myślałam. ‒ Noc twojego koncertu była pierwszym razem kiedy zrozumiałam, że Mark chciałby abym się bawiła. To była pierwsza noc od wypadku kiedy wyszłam na zewnątrz i tańczyłam ponownie z Mią. ‒ Kto wiedział, że koncert Zacka Waltersa może być taki terapeutyczny. Zaśmiałam się cicho i potrząsnęłam głową. Nie miał pojęcia jak blisko był prawdy. ‒ Jestem zaskoczona, że jeszcze nie uciekłeś. Nie przyszedłeś tutaj, aby wysłuchiwać o moim życiowym bagażu. ‒ Nie przestraszyłaś mnie. – Jego głos był mrukliwy i prawie szeptał. – Jestem tutaj ponieważ chciałem cię znowu zobaczyć. ‒ Dlaczego? – zapytałam i momentalnie chciałam sobie przyłożyć. Nie chciałam brzmieć na niepewną czy wątpiącą, ale nic na to nie mogłam poradzić. Nie jestem specjalnie piękna czy interesująca. Zack uśmiechnął się do mnie i wzruszył ramionami. ‒ Chciałem rozwiązać zagadkę. ‒ Udało ci się? Zaprzeczył ruchem głowy i uśmiechnął się, ale był to inny rodzaj uśmiechu, taki, którego jeszcze nie widziałam i poczułam go... wszędzie. ‒ Nie jestem nawet blisko. Bez zastanowienia wziął jedną z moich dłoni i poprowadził z powrotem do kanapy. Ten gest w równym stopniu zapewnił mi pociechę co ochronę. Tak jakby to, że mnie trzymał powodowało, że oboje będziemy silniejsi. Nie zaprzątałam sobie głowy pytaniem dlaczego nagle chciałam aby mnie trzymał. Po prostu wydawało się to właściwe. I przerażało mnie trochę, to że nie czuję się przerażona. Godziny później, które spędziliśmy siedząc na kanapie i dużo rozmawiając o Mii, jego najlepszym przyjacielu Brianie i nawet opowiedziałam
mu
kilka historii o Marku
i Andrewie. Wiedziałam, że nasz czas dobiega końca. Za niedługo będzie musiał udać się w drogę do ich następnego przystanku, jakim było Chciago. ‒ O której godzinie dzisiaj wyjeżdżacie? – Wykrztusiłam słowa, ponieważ szczerze uświadomiłam sobie, że ostatnią rzeczą jaką chce zrobić to pożegnać się z Zackiem.
65
Nie po dniu, który właśnie razem spędziliśmy. Chciałam czegoś więcej od niego i z nim. Potrząsnęłam krótko głową, w rozczarowaniu samą sobą, że pozwoliłam sobie nawet pomyśleć w ten sposób. ‒ Nasz autokar odjeżdża za parę godzin. Będziemy jechać nocą i dojedziemy rano do Chicago. Była tam niezręczna przerwa, gdzie ja chciałam podziękować mu za przyjście, albo za to że nie uciekł, albo za danie mi najbardziej niesamowitego i radosnego doświadczenia od roku. Ale nic ze mnie nie wyszło, ponieważ to co naprawdę chciałam powiedzieć to było 'nie jedź'. Walczyłam żeby nie powiedzieć nic całkowicie głupiego kiedy on pocierał ręka kark. Tam i z powrotem, powoli, a jego oczy były zamknięte. Wyglądał jakby starał się rozwiązać problem rangi światowej na kanapie w moim salonie. ‒ Nie powinienem tego mówić. Nic dobrego nigdy nie wychodziło ze zdania rozpoczętego w ten sposób. I ciągle wyglądał na zdenerwowanego. ‒ Po tym co mi dzisiaj powiedziałaś, nie jestem pewien... Czekałam na ten moment. Moment, w którym rzeczywistość mojego życiowego bałaganu go odstraszy. Starał się wymyślić sposób opuszczenia mojego domu nie raniąc mnie przy tym. Przynajmniej był na tyle przyzwoity, że próbował wynaleźć jakąś wymówkę. Spuściłam wzrok na kolana ze zrezygnowania jego przygotowaniami do odejścia. Nie kłopotałam się analizowaniem dlaczego ta myśl mnie zabolała. Znałam Zacka tylko kilka dni, ale coś w nim było. Coś co sprawiało, że uśmiechałam się częściej. I podobało mi się to. Nie spojrzałam nawet w górę kiedy przeczyścił gardło. ‒ Chcę, abyś pojechała z nami na resztę trasy koncertowej.
66
Rozdział 6
Co? Poderwałam głowę, a moje oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Kontynuował zanim zdążyłam cokolwiek z siebie wykrztusić. ‒ Nie jestem jeszcze gotowy, żeby się z tobą pożegnać. Zielone oczy Zacka przeszywały mnie na wskroś. Powiedział to tak zwyczajnie jakby miało to całkowity sens. ‒ Chcę żebyś pojechała ze mną na resztę trasy i była naszym fotografem. Zmarszczyłam brwi ze zmieszania i rozczarowania. Przekrzywiłam głowę. ‒ Chcesz mnie zatrudnić? Nerwowy śmiech opuścił jego usta. Przejechał językiem po przednich zębach, a jego górna warga odrobinę drgnęła. ‒ Tak... Nie. Cóż to wyjaśniało absolutnie wszystko. Jego dłoń przykryła moją leżącą na kolanach. ‒ Chcę poznać cię lepiej. Jesteś piękna i silna. I jesteś pierwszą kobietą, którą spotkałem od bardzo długiego czasu, którą chcę mieć w pobliżu. Ale pomyślałem, że usłyszenie tego odrobinę cię przerazi. Miał rację. Przestraszyło. A zarazem nie. Jego usta utworzyły mały uśmiech. Pochylił głowę troszkę bliżej, a dłonią ścisnął delikatnie moją. ‒ Pomyślałem, że jeżeli poproszę cię o bycie naszym fotografem to poczujesz się bardziej komfortowo. Będziesz robić nam zdjęcia przez kolejnych parę tygodni żebyśmy mogli użyć ich na naszej stronie, okładce albumu i plakatach. Widziałem twoje zdjęcia i naprawdę wykonujesz dobrą robotę.
67
Przeczyściłam gardło żeby coś powiedzieć. Cokolwiek. Ten mężczyzna jest szalony. Widział jeden komplet zdjęć i myśli, że jestem kimś kto może zrobić zdjęcia zespołowi? ‒ Więc, chcesz żebym z tobą podróżowała. A ta propozycja pracy jest tylko wymówką żeby mieć mnie blisko siebie? Zobaczyłam jak wyraz jego oczu zmienia się z ostrożnego do pełnego nadziei. Oparł się o kanapę i rozłożył ramiona na jej oparciu. Wyglądał tak jakby nie mógł już bardziej się zrelaksować. ‒ W zasadzie tak. Co myślisz? Dwie godziny temu tłumaczyłam mu jak mój mąż i syn zginęli, a teraz on pyta mnie czy pojadę z nim w trasę. Był to najdziwniejszy obrót spraw jaki mogłam sobie wyobrazić. ‒ Ja... – Nie miałam pojęcia co właściwie myślałam. Nie mogę. Mam klientów, spotkania i terminy do zrealizowania. Nie mogę wywrócić mojego życia do góry nogami na cały miesiąc. To byłoby nieodpowiedzialne i nienormalne. Ale... podróżowanie z zespołem? To mogło być moim marzeniem kiedy miałam dwadzieścia lat. Praktycznie słyszałam jak Mark krzyczy do mnie „ZRÓB TO! ZRÓB TO!” Byłam przerażona na samą myśl o tym, ale tak, co dziwne też trochę podekscytowana. I również absolutnie nie chciałam żegnać się z Zackiem. ‒ Nie wiem. Potrzebuję trochę czasu do zastanowienia się. Przytaknął jakby rozumiał moją wewnętrzną walkę i wstał zamierzając wyjść. ‒ Muszę wrócić do autokaru. Wyjeżdżamy dzisiaj o 20:00 z parkingu stadionu. Chcę abyś tam była... Ale jeżeli nie zechcesz jechać zrozumiem. To jest szalone i przerażające. Tylko jeśli zdecydujesz się nie jechać, przyjdziesz się chociaż pożegnać? Kiwnęłam tylko głową bo nie wiedziałam co powiedzieć. Oszołomiona, poszłam za nim do drzwi. Bez ostrzeżenia Zack zrobił dwa kroki do przodu. Jego ręka powoli objęła mój policzek i pochylił się tak jakby miał zamiar mnie pocałować. Spięłam się natychmiast, ale zaraz zrelaksowałam, gdy zatrzymał się kilka centymetrów od mojej twarzy. Jego zielone 68
oczy złagodniały gdy na mnie patrzył, a słaby ślad uśmiechu pojawił się na jego ustach. Byłam podenerwowana na myśl o pocałowaniu kogoś znowu. Nie wiedziałam nawet czy chcę żeby mnie pocałował. Ale jeżeli miałabym kogoś pocałować, to jego usta wyglądały idealnie. Mrugnęłam ze zdziwienia na własne myśli. Jak mogłam nawet pomyśleć o czymś takim? ‒ Spędziłem z tobą świetnie czas przez te kilka ostatnich dni. Wiem, że jest mało czasu ale przemyśl moją propozycję. Zauważyłam, że zaczął trochę szybciej oddychać. Mój oddech także przyśpieszył, ale dlatego, że pachniał całkowicie męsko i wspaniale. ‒ I proszę, powiedz tak. Jedną ręką trzymał tył mojej głowy, a drugą objął mnie w pasie. Uśmiechał się delikatnie do mnie przez cały czas. Nawet nie myśląc co robię przytuliłam się do jego klatki, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. Jego umięśnione ramiona owinęły się całkowicie wokół mnie, a moje całe ciało poczuło ciepło bijące od jego dotyku. Objęłam go, przyciągając bliżej mnie. Odetchnęłam jego zapachem i westchnęłam. To było dobre uczucie. Naprawdę dobre. Nie drgnęłam ani trochę kiedy powoli zabrał swoje ramiona oraz dał mi szybki i delikatny pocałunek w czoło. Odwrócił się i odszedł bez słowa. Patrzyłam za nim dopóki nie zniknął za rogiem... jedyną myślą w mojej głowie było... Co się do cholery właśnie stało? I jeżeli miałabym być całkowicie szczera... jego tyłek wyglądał naprawdę dobrze w tych jeansach. *** Westchnęłam dramatycznie. Bardzo dramatycznie, naprawdę. To zawsze było rzeczą Mii, nie moją. Byłam tą rozsądną, a rozsądną rzeczą na pewno nie było wsiadanie do jego autokaru. ‒ Mam spotkania w tym tygodniu Mia, nie odwołam ich w ostatniej chwili, ponieważ mam chęć zostać groupies. 69
Strzeliła do mnie spojrzeniem i upuściła stos butów na podłogę. Zanim się zorientowałam sięgnęła na szafkę i rzuciła mi telefon na kolana. ‒ Zadzwoń do nich i je przełóż. Albo poleć innego fotografa. Wyzywała mnie, żebym to zrobiła i nienawidziłam tego, że zna mnie tak dobrze. Wiedziała dobrze, że bez względu na okoliczności nie odpuszczę wyzwania. Podniosła palec powstrzymując mnie przed mówieniem. ‒ Jeżeli zdradzisz klientom powód, dla którego przesuwasz lub odwołujesz ich sesję, całkowicie to zrozumieją. Wzięła głęboki oddech i usiadła obok mnie. Moja pełna empatii najlepsza przyjaciółka wróciła, zastępując tą rządząca się, z którą miałam do czynienia całe popołudnie. ‒ To jest życiowa okazja. Zawodowo... i osobiście... I dobrze o tym wiesz. ‒ Jestem skrajnie przerażona. Byłam spanikowana perspektywą opuszczenia mojego mieszkania i zamieszkania w tym autokarze. Przestraszona opuszczeniem Minnesoty i bycia w autokarze z piątką facetów przez trzy tygodnie. To nie jestem ja. Nie jestem typem dziewczyny działającej pod wpływem impulsu. Ta rola zawsze należała do Mii, a teraz ona pcha mnie prosto w ramiona szaleństwa. W większości jednak byłam spanikowana, ponieważ moje ciało wciąż czuło ciepło tam gdzie Zack mnie wcześniej obejmował. Fakt, że wciąż go czułam, wciąż nim pachniałam i wciąż widziałam jego zielone oczy śmiejące się do mnie, kiedy przechodził przez drzwi, przerażało mnie najbardziej ze wszystkiego. Mogłam powiedzieć Mii, że byłam gotowa żeby ruszyć naprzód. Ale kiedy to mówiłam, miałam na myśli kawowe randki z księgowym. Albo jeżeli miałabym wystarczająco odwagi, drink z prawnikiem, albo kolacja z robotnikiem budowlanym. A nie rzucenie się na głęboką wodę jaką było wyjechanie w trasę na cały miesiąc z rockowym zespołem i wokalistą wybieranym przez magazyny jednym z najgorętszych i najbardziej pożądanych kawalerów roku. To było z góry skazane na porażkę i nie wiedziałam dlaczego Mia jeszcze tego nie zobaczyła. ‒ Wiem, że jesteś. - Ścisnęła moje ramiona mocno i obejmowała mnie przez kilka 70
minut, gdy siedziałyśmy w ciszy. Kiedy mnie wypuściła z uścisku, myślałam, że może przemówiłam jej do rozsądku. Zrozumiała kim jestem i przestanie pakować moją torbę. Ale zamiast tego powiedziała. ‒ Pomimo to wciąż jedziesz. I zanim zdążyłam się zorientować, stos butów, które wcześniej porzuciła znalazło się w mojej małej torbie. Uśmiechnęła się do mnie i po raz pierwszy odkąd się przyjaźnimy miałam tą przemożną ochotę szarpnięcia jej za długi blond kucyk, powalenia na podłogę i mocowania się z nią na podłodze dopóki nie nabrała by trochę rozumu. Ale potem zdałam sobie sprawę, że ma absolutną rację. Ponieważ tak spanikowana jak byłam, wsiądę do tego autokaru. Ponieważ byłam bardziej przerażona myślą, że tego nie zrobię. Kiedy dziewięć miesięcy temu podjęłam decyzję żeby zacząć się znowu uśmiechać, nie było to tylko dla samego uśmiechu. Była to decyzja by żyć... Pomimo tęsknoty za Markiem i Andrewem tak wielkiej, że moje serce bolało jakby było rozrywane na strzępy, każdej jednej minuty każdego kolejnego dnia. Była to decyzja by żyć dla nich... i wspomnień o nich. Zrobić co tylko mogłam najlepszego z tym co od nich dostałam i aby uczcić ich pamięć. Jak dotąd robiłam żałośnie słabą robotę i Mark obdarłby mnie żywcem ze skóry jeżeli byłby tutaj, a ja odrzuciłabym tę okazję. Mia uśmiechnęła się do mnie, kiedy zobaczyła w moich oczach, że podjęłam decyzję zanim zdążyłam wypowiedzieć ją na głos. Zrobię to dla Marka, ponieważ chciałby żebym to zrobiła. To wszystko czym to było... miesiącem wakacji, robieniem zdjęć rockowemu zespołowi i zobaczeniem tych części kraju, których jeszcze nie odwiedziłam. Fakt, że jak tylko zamykałam oczy wciąż widziałam jasnozielone oczy Zacka w ogóle nie miał znaczenia, zupełnie. Poszłam do łazienki i zaczęłam pakować kosmetyki, zostawiając Mię samą z jej zwycięstwem. Dwie godziny później, podjeżdżałyśmy na tyły stadionu, gdzie Zack powiedział, że będzie stał ich autokar. Miałam wciąż problemy z uwierzeniem w to co robię. Ale kiedy byłam w szoku z powodu podjętej decyzji, moje oszołomienie gwałtownie wzrosło gdy zobaczyłam autokar. Nie wiedziałam czego się spodziewałam. Po drodze wyobrażałam sobie coś w rodzaju kampera takiego jakiego używaliśmy podczas wypadów za czasów 71
mojego dzieciństwa. Wiedziałam, że byłby trochę większy skoro miał pomieścić więcej ludzi ale ten... Ten był ogromny. To na pewno nie był kamper... Był wielkości dwóch średniego rozmiaru przyczep z osobną kabiną dla kierowcy i był znacznie wyższy. Nie mogłam uwierzyć w to jaki był wysoki. Był jednocześnie ogłupiający i ogłuszający. Nie zauważyłam Zacka i kilku innych mężczyzn stojących obok autokaru dopóki Mia nie zaparkowała samochodu. Ale zobaczyłam jak jego uśmiech eksplodował kiedy Mia otworzyła bagażnik. Patrzyłam zdenerwowana jak do nas biegnie, wołając do pomocy Chase'a. Nie wiedziałam co sobie myślał... że może odkąd byłam kobietą będzie potrzebował więcej męskiej siły do przeniesienia mojego bagażu. Ta myśl sprawiła, że zaczęłam się śmiać i dzięki temu w końcu wystarczająco odzyskałam czucie w nogach by wysiąść z samochodu. ‒ Taa... w ogóle nie wygląda na zainteresowanego tobą – Mia powiedziała z powagą, siedząc w fotelu kierowcy. Wybrałam zignorowanie jej. Zack dobiegł do auta w momencie, w którym wysiadałam i nie spuścił ze mnie wzroku nawet na sekundę. Wyglądał jakby mu ulżyło, ale też jednocześnie jakby tego właśnie się spodziewał. Prychnęłam lekko. Jego pewności siebie, że... i ja... podążająca za tym jego szalonym pomysłem. Było to zbyt czarujące żeby mnie zirytować. ‒ Wciąż zastanawiam się czy nie powiedzieć 'nie' – ostrzegłam go. Starałam się być poważna, ale wymknął mi się lekki, cichy śmiech. Śmiałam się w pełni kiedy Zack zrozumiał, że tylko żartuję. Kątem oka zobaczyłam rozmawiających Mię i Chase'a, podczas gdy wypakowywali moje torby. ‒ Starałam się nie spakować za dużo – wskazałam głową na dwie torby – nie wiedziałam ile będzie miejsca. Spojrzałam na potwora, który miał być moim domem przez następnych kilka tygodni i zdałam sobie sprawę, że martwienie o miejsce mogło być trochę niepoważne. ‒ Jest mnóstwo miejsca. Przenieśliśmy dzisiaj nasze rzeczy, żeby zapewnić ci trochę prywatności. ‒ Taki byłeś pewien? – zapytałam, powtarzając to co powiedział wcześniej. Uśmiechnął się. W ten sposób, że jego brwi uniosły się a usta lekko się rozchyliły. 72
Momentalnie poczułam łaskotanie w brzuchu, rozchodzące się we wszystkich kierunkach. Ten mężczyzna działał na mnie. Złapałam oddech kiedy pochylił się i wyszeptał. ‒ Miałem taką dużą nadzieję. Bez dania mi nawet szansy na odpowiedź, naprawdę jakiej miałam po czymś takim udzielić, zwyczajnie podszedł do Chase'a, wziął moje bagaże i przerzucił je sobie przez ramię. Podążyłam za nim do autokaru i zatrzymałam się przed drzwiami wejściowymi odwracając się do Mii. Podskakiwała całkowicie podekscytowana. ‒ Może wezmę trochę wolnego w pracy i spotkam się z tobą w Bostonie za kilka tygodni. – Uśmiechała się, ale nie przegapiłam, że jej oczy przelotnie spojrzały na Chase'a. Odpowiedziałam wszystkowiedzącym uśmieszkiem. Myślałam, że go polubiła po koncercie, ale Mia była kapryśna i nieprzewidywalna jeżeli chodziło o mężczyzn, więc założyłam, że była to jednorazowa sprawa. Ale może się myliłam. Bez względu na świadomość, że zobaczę ją za parę tygodni pocieszyła mnie. Wciągnęłam ją w najmocniejszy uścisk jaki kiedykolwiek jej dałam co mówiło wiele. ‒ Tak się boję – wyszeptałam jej do ucha, a jej ramiona zacieśniły się wokół mnie. ‒ Wiem. Ale zrób dużo zdjęć. I baw się tak dobrze, jak tylko będziesz w stanie. – Delikatnie odchyliła się do tyłu i spojrzała mi poważnie w oczy. – To wszystko co każdy by dla ciebie chciał. Wypuściłam ją z objęć i wytarłam łzę z policzka, ponieważ dokładnie wiedziałam kogo miała na myśli mówiąc 'każdy'. Odwróciła się i odeszła machając. Byłam za to wdzięczna, ponieważ gdyby została chwilę dłużej potrzebowałabym całego opakowania chusteczek. Byłam beznadziejna w pożegnaniach. Kiedy się obróciłam w stronę drzwi do autokaru, Zack stał tam cierpliwie czekając. Mała część mnie wciąż chciała uciec. Ale nie zrobiłam tego. Podskoczyłam kiedy
drzwi
do olbrzymiej jeżdżącej konstrukcji otworzyły
się
i wyszedł Jake. Wręczył Zackowi coś co wyglądało jak zwitek banknotów i walnął go 73
w ramię, mocno. Na tyle, że Zack zachwiał się lekko. Oboje szczerzyli zęby jakby właśnie zostali złapani na gorącym uczynku. Uniosłam jedną brew w pytaniu, zbyt niepewna żeby zapytać co się dzieje, ponieważ najwyraźniej był tutaj jakiś żart, albo coś czego nie byłam częścią. Jake tylko uśmiechnął się do mnie. Szerokim pełnym i szelmowskim uśmiechem. ‒ Założyłem się z nim o sto dolarów, że się nie pojawisz. Moja szczęka opadła, a oczy niemal wyskoczyły na wierzch. Prawie chciałam się obrazić, że zrobili ze mnie zakład o sto dolarów, ale potem przypomniałam sobie, że byli tylko chłopcami i czasami chłopcy robią głupie rzeczy,
więc potrząsnęłam głową
z rozbawienia i zdecydowałam się odpuścić. Zack chociaż miał na tyle przyzwoitości żeby wyglądać na lekko zawstydzonego, prawdopodobnie bardziej z powodu, tego że został złapany niż z samego zakładu. ‒ Zatem... chcesz zobaczyć mój dom z dala od domu? – Cofnął się i szerokim zamachem otworzył drzwi, wskazując na mnie abym weszła do środka. Tym razem naprawdę sapnęłam. W środku były schody. W autokarze. Odwróciłam się do niego kompletnie osłupiała. ‒ Twój autokar ma dwa piętra? Byłam zdumiona, absolutnie zdumiona. To autokar i nie miałam pojęcia dlaczego to miejsce nagle stało się najbardziej ekscytującym miejscem, w którym byłam. Ale byłam całkiem pewna, że nigdy nie słyszałam o dwupiętrowym autokarze. To było całkowite szaleństwo. Zack machnął w stronę salonu, który wyglądał jak prawdziwy cholerny salon. Cztery kanapy stały pod ścianami, i był też telewizor, większy niż ten, który miałam w domu. Podłoga była drewniana, a na środku leżał mały dywan. Nie myślałam, że to możliwe, ale moje usta otworzyły się jeszcze szerzej. ‒ Z taką ilością facetów i nami będącymi w trasie, chciałem mieć miejsce na tyle duże żebyśmy nie żyli jeden na drugim. Dlatego zamówiłem w tamtym roku ten autokar. ‒ Jest wspaniały – odpowiedziałam z zapartym tchem. Poszłam
za
nim
przez
resztę
pierwszego
piętra.
Salon
otwierał
się
na
pełnowymiarową kuchnię, którą minęliśmy. Zack otworzył składane drzwi i zerknęłam patrząc na mały pokój służący do wypoczynku. 74
‒ Pomyślałem, że to mógłby być twój pokój. To jest normalnie strefa wyciszenia, ale jedyne inne sypialnie to boksy z piętrowymi łóżkami na górze, albo mój pokój. Kanapa się rozkłada, a w szafie są prześcieradła i wszystko inne. Zaoferowałbym ci swoją sypialnię, ale wtedy spałabyś blisko sześciu gości i pomyślałem, że to może być dla ciebie trochę niekomfortowe. – Kiwnął głową w kierunku drzwi obok kuchni. – Tam jest łazienka, powiedziałem reszcie żeby kąpali się na górze. Część mnie chciała wziąć jego sypialnię, ponieważ nagle zaczęłam się zastanawiać jak pachną jego poduszki. A potem uświadomiła sobie,
że to
jest trochę obrzydliwe
i zupełnie do mnie nie pasuje. Albo raczej nie pasowało. Zack powodował, że odczuwałam wiele dziwnych rzeczy, dalekich od tego co normalnie czułam czy myślałam i nie wiedziałam już co jest dobre lub właściwe, a co nie. Byłam zdezorientowana zwłaszcza wtedy kiedy stał tak blisko mnie, że mogłam go praktycznie poczuć, tak jak teraz. Ale byłam pod wrażeniem, że zrobił to wszystko dla mnie, ponieważ znów, jego intuicja miała całkowitą rację. Po drodze zastanawiałam się czy będę spała na piętrowym łóżku, więc fakt, że dał mi moją własną przestrzeń był naprawdę, naprawdę słodki. ‒ Jest idealne. Dziękuję. Postawił moje torby na podłodze i staliśmy tam parząc się na siebie jak para dzieciaków w szkole średniej podczas potańcówki. Przynajmniej ja się tak czułam. Na potwierdzenie miałam spocone dłonie i nerwowe motylki w brzuchu. Zack zrobił kilka kroków w moją stronę i przysięgam, że im był bliżej, tym powietrze w pokoju stawało się gorętsze. ‒ Pozwolę ci się rozpakować. Przytaknęłam tylko, ponieważ nie mogłam mówić. Moje gardło nagle wyschło i byłam zbyt podenerwowana, by powiedzieć cokolwiek. Obserwowałam jego każdy ruch kiedy odszedł kawałek i oparł się o framugę drzwi. Wsadził ręce do kieszeni i mogłam powiedzieć, że starał się wyglądać na zrelaksowanego, ale w jego ramionach było widoczne napięcie, które mówiło zupełni co innego. Pomyślałam, że może jest w tej chwili tak samo zdenerwowany jak ja. ‒ Bardzo się cieszę, że tutaj jesteś Nicole. Dziękuję, że powiedziałaś tak. – Puścił do mnie oczko i odszedł zostawiając mnie wpatrującą się w jego plecy. Nie mam pojęcia jak długo tak stałam pośrodku mojego nowego, małego pokoju 75
całkowicie zamrożona. Ale wciąż tam stałam kiedy autokar ruszył. Przeleciałam przez ostatnie parę dni i zastanawiałam się jak z idei bycia otwartą na spotykanie się z kimś skończyłam w pierwszym rzędzie i za sceną rockowego koncertu, a teraz na cały miesiąc w ich autokarze. Cokolwiek się stanie przez najbliższy miesiąc radykalnie zmieni moje życie. Czułam to w kościach. Miałam tylko nadzieję, że to przeżyję.
76
Rozdział 7
Grasz? Podskoczyłam lekko na dźwięk głosu Garretta, a moje dłonie zamarły. Byliśmy w autokarze od jakieś godziny i nie było jeszcze późno, ale już byłam psychicznie wykończona. Wpatrywałam się również w mój czytnik Kindle, odkąd tylko usiadłam na kanapach. Przez ten cały czas nie przewróciłam ani jednej kartki, ponieważ wciąż byłam w szoku z powodu wydarzeń jakie miały miejsce w ciągu ostatnich kilku dni. I nie tylko przez same sytuacje, ale także przez uczucia, które się we mnie kotłowały. Czułam tą intensywność pomiędzy Zackiem a mną, której nie czułam nigdy wcześniej, nawet z Markiem. Ciągle próbowałam zrozumieć co to jest, ale nie mogłam. To po prostu... tutaj było. Przynajmniej dla mnie, ta intensywność tam była i mogłam tylko zgadywać, że Zack też ją czuł. W przeciwnym wypadku dlaczego tutaj jestem? Oczywiście był między nami pociąg
fizyczny
wykraczający
znacznie
poza
jego
szmaragdowe,
zielone
oczy
i jasnobrązowe włosy, które były kudłate i potargane, ale w tym samym czasie idealne. Musi być w tym coś więcej niż to... prawda? Spojrzałam w dół na swoje ręce, które stukały w obudowę Kindle, a potem w górę na Garretta z udawanym uśmiechem. ‒ Umiem trochę grać, ale minęła chwila odkąd grałam po raz ostatni. – Właściwie minął rok, trzy miesiące, dwa tygodnie i trzy dni, ale przecież ja już więcej nie liczę. Umiałam również grać znacznie lepiej niż trochę. Nie zamierzałam jednak powiedzieć Garrettowi, że przez wiele lat uczyłam się grać klasycznie, oraz że mogę zagrać prawie każdą piosenkę ze słuchu, po usłyszeniu jej tylko raz. To co właśnie zauważył to byłam ja wystukująca palcami jeden z moich ulubionych fragmentów, który znałam na pamięć. Był to Debussy6 i nie było całkiem skomplikowane, ale optymistyczne 6
Achille-Claude Debussy francuski kompozytor, przedstawiciel impresjonizmu muzycznego.
77
i szybkie. Kiedy jestem zdenerwowana palce palą mi się do grania, często robiąc to bez udziału mojej świadomości. Niektórzy ludzie pstrykają długopisem lub stukają stopą. Moje palce grają muzykę. Patrzył na mnie jakby próbował rozwiązać jakąś łamigłówkę. Podejrzewałam, że miało to wiele wspólnego z faktem, że poznałam Zacka trzy dni temu, a teraz jestem w jego autokarze. Zastanawiałam się czy kiedy znajdzie rozwiązanie i wykombinuje to coś co Zack we mnie widzi, podzieli się nim ze mną. Lubiłam Garretta, był zrelaksowany tak jak Zack i Chase. Lubiłam także fakt, że był zaręczony. Zack powiedział mi, że Chloe spotka się z nami w Chicago w weekend i nawet jeżeli jeszcze jej nie znałam, lubiłam świadomość, że będzie jakaś dziewczyna w pobliżu, gdy będę się oswajać z przebywaniem z tymi wszystkimi mężczyznami cały czas. ‒ Myślałem, że nie lubisz muzyki. ‒ Właściwie powiedziała, że nie wie kim jestem, ponieważ nie słuchała muzyki przez jakiś czas. Jeżeli masz zamiar powtarzać co powiedziałem przynajmniej zrób to dokładnie. Obróciłam głowę i uśmiechnęłam się do Zacka, podczas gdy wchodził do pokoju z gitarą przewieszoną przez plecy. Wraz z Jakem i Chase'm próbował napisać jakąś nową muzykę. Bicie mojego serca lekko wzrosło. Zobaczenie go w jego środowisku, wprawiło mnie w całkowity podziw. Nie mogłam nic poradzić na to, że pomyślałam o nim jak o jednym z najbardziej zachwycających mężczyzn jakich w życiu widziałam. Ponieważ był nim w każdym calu. Całkowicie i absolutnie. Obecnie miałam natomiast problem ze zrozumieniem, dlaczego mówił cokolwiek o mnie członkom swojego zespołu, co im powiedział i dlaczego przyznanie, że jest totalnie atrakcyjnym mężczyzną nie wywołało wrażenia jakbym zdradzała Marka. Było to dużo do przemyślenia w kilka sekund. ‒ Co jeszcze im powiedziałeś? - znacząco zapytałam Zacka, który złapał butelkę wody z lodówki i szedł w naszą stronę. Wiedział o co pytałam i byłam wdzięczna kiedy wzruszył ramionami i spojrzał prosto na mnie. ‒ Reszta jest twoją historią do podzielenia się. Nie do mnie należy powiedzenie 78
czegokolwiek. I wiedziałam po sposobie w jaki opuścił lekko swoją głowę, że jest w stu procentach szczery. Zignorowałam zmieszanie widoczne na twarzy Garretta i wróciłam do tępego wpatrywania się w ekran Kindle. Jeszcze raz palce zamrowiły mnie od chęci wystukania fragmentu Debussy, który grałam wcześniej. Na szczęście zanim moje nerwy znowu przejęły nade mną całkowitą kontrolę, weszła reszta zespołu i siedzieliśmy wszyscy grając w pokera. Byłam całkiem pewna, że zdobyłam odrobinę szacunku u Garretta i Jake'a kiedy zabrałam im wszystkie pieniądze. Niestety Chase wyczyścił do zera resztę z nas. I pod koniec nocy coś w tym całym scenariuszu nie brzmiało już tak przerażająco jak zaledwie parę godzin wcześniej. I zastanawiałam się jak sprawy mogą się tak szybko zmieniać. *** Koncert w Chicago był jeszcze bardziej niesamowity od tego w Minneapolis. Uczestniczyło w nim ponad dwadzieścia pięć tysięcy ludzi. I tym razem oglądałam go całości zza sceny. Zack dał mi przepustkę za scenę obejmującą całą trasę, dzięki której mogłam chodzić gdzie tylko chciałam. Spędziłam większość koncertu robiąc zdjęcia zespołowi oraz zgromadzonym ludziom. Traktowałam to jak zdjęcia próbne, ponieważ wcześniej nie robiłam zdjęć tego typu. Wiedziałam zanim noc dobiegła końca, że będzie to pouczające doświadczenie. W połowie koncertu zrobiłam mentalną notatkę, aby zamówić nowe obiektywy, które poradziły by sobie z całym tym oświetleniem. W pewnym momencie zamarłam i opuściłam aparat. Stałam zaraz przy krawędzi sceny z pełnym widokiem na Zacka, gdy zaczęli grać piosenkę, która szybko stała się jednym z moich ulubionych utworów. Była to piosenka o dziewczynach, które wyrastają na kobiety i jak mężczyźni powinni je chronić, dbać o nie i traktować je jak ich najcenniejsze skarby. O tym jak ojcowie powinni uczyć swoje córki jak być silnymi i przekazać im prawdę o chłopcach, że czasami mogą być bardzo okrutni. Absolutnie ją kochałam, nie tylko dlatego, że rytm był idealny, ale za każdym razem patrząc na śpiewającego ją Zacka 79
wiedziałam, że on jest właśnie takim mężczyzną. Kimś kto będzie cenił, chronił i opiekował się ludźmi, których kocha. Kiedy byliśmy w Minneapolis śpiewał ją bezpośrednio do mnie. Teraz uśmiechnęłam się, gdy jego oczy znów odnalazły moje. Zaśpiewał cała piosenkę ani razu nie odwracając wzroku, żeby spojrzeć na tłum. Prawie mogłam poczuć jak obiecywał mi, że zawsze będzie mnie wielbił, cenił i poczułam rosnące we mnie ciepło. Zaparło mi to dech w piersi i walczyłam o zachowanie swojego profesjonalizmu i opanowania na pozostałą część koncertu. Niezliczona ilość emocji w tym momencie przepływała przeze mnie. Zmieszanie, szczęście, wątpliwości, zaufanie, nadzieja, strach... Wszystkie gwałtownie się kotłowały w mojej duszy, kiedy starałam się zrozumieć dlaczego jestem przy nim taka szczęśliwa, dlaczego Zack sprawia, że się denerwuję, a jednocześnie mnie uspokaja i dlaczego w pierwszej kolejności w ogóle zdecydowałam się pojechać z nim w trasę. ‒ Ty musisz być Nicole. – Podskoczyłam z zaskoczenia na delikatny głos, który zabrzmiał nagle tuż obok mnie. Nawet ponad całym hałasem, brzmiał gładko jak masło. Obok mnie stała najbardziej oszałamiająca i
wspaniała kobieta jaką widziałam
w życiu. Była niska,
z kruczoczarnymi włosami, perfekcyjną twarzą w kształcie serca i krągłościami, za które kobiety płaciły góry pieniędzy i wszystko to było idealnie zapakowane w gładka srebrną sukienkę i gorące różowe szpilki. Była mała i piękna... i nie miałam pojęcia skąd znała moje imię. Najwyraźniej zauważyła moje dezorientowanie, zignorowała to jak śliniłam się na jej buty i zaoferowała mi rękę. ‒ Jestem Chloe. Narzeczona Garretta? Moje ramiona rozluźniły się od razu i uścisnęłam jej rękę. ‒ Miło cię poznać. Garrett dużo o tobie opowiadał. Jej szeroki uśmiech ukazał jej perfekcyjnie białe zęby. Czy było coś w tej kobiecie co nie było absolutnie piękne? ‒ Garrett o tobie też mi dużo powiedział... Cóż raczej powiedział mi dużo o tym co Zack o tobie mówi. Jej oczy migotały szczęśliwie jakby podzieliła się
tylko małą częścią bardzo 80
soczystej plotki. I czułam, że powinnam się denerwować tym co Zack mógł powiedzieć, ale tak się nie stało. Zamiast tego chciałam poznać tą gorącą wiadomość. ‒ I co to takiego było? – zapytałam z podniesioną brwią. ‒ Nie powinnam ci nic mówić, ale jestem pewna, że Zack sam dość szybko ci powie. Chloe zamknęła usta, na których pojawił się lekki zarys uśmiechu. Jest zadziorna i polubiłam ją od razu. Wróciłyśmy do pokoju wspólnego zanim skończył się koncert, żebyśmy mogły trochę więcej porozmawiać bez muzyki ryczącej nam prosto do uszu. Chloe przypominała mi bardzo Mię z jej dziarską, energiczną naturą, ale była dużo niższa. Garrett nie był taki duży, ale ona była taka malutka. Wydawało mi się, że mógłby ją podnieść, przerzucić przez ramię i zanieść tam gdzie tylko chciał ją zabrać. Nawet z tymi niesamowitymi butami na dziesięciocentymetrowej szpilce, wciąż była niższa ode mnie, a ja mam tylko sto sześćdziesiąt osiem centymetrów. Koncert musiał się skończyć, ponieważ pokój zaczął się powoli zapełniać ludźmi którzy mieli wejściówki za scenę. Widziałam dzisiaj dużo więcej aparatów. I nawet jeżeli wiedziałam, że jesteśmy w zupełnie innym stanie, starałam się trzymać od nich z daleka. Stałam z boku i zaczęłam robić zdjęcia kiedy Zack i reszta chłopaków weszli do pokoju. Zdumiewało mnie, że nawet będąc za obiektywem aparatu mogłam zaobserwować jak twarze wszystkich kobiet przechodzą w jednej chwili z obawy do natychmiastowego pożądania, kiedy tylko zobaczyły Zacka. Część mnie uśmiechała się, gdyż wiedziałam, że to ja będą tą jedyną, która wróci do jego autokaru z zespołem na koniec nocy. Ale potem przerażająca myśl przyszła mi do głowy. Co jeśli oni zawsze zabierali ze sobą, niektóre z tych kobiet? Co jeśli on zabierał? W jakiś sposób wyraźnie się mną interesował i stwierdził, że nie zwracał już uwagi na groupies, ale było tutaj dużo nagiej skóry pokazywanej dookoła i co jeśli nasza nowo narodzona przyjaźń, albo cokolwiek to było co mieliśmy, posuwała się dla niego za wolno? Wciąż był sam. I z pewnością odczuwał raz na jakiś czas pokusę. Nie mogłam uwierzyć, że byłby zbyt długo bez kobiecego towarzystwa. I prawie zaczęłam panikować, ponieważ co jeżeli to jest to czego chciał ode mnie? Nigdy nie byłam z nikim innym, tylko z Markiem. A Zack był sam przez lata. Nawet jeżeli będę kiedyś gotowa, żeby zrobić z kimś ten krok, czy mogłam to zrobić z kimś dużo bardziej doświadczonym? 81
Wypuściłam głośno oddech i opuściłam aparat kiedy mój puls kontynuował wyścig w szaleńczo szybkim tempie. Czy mam atak serca? Odwróciłam się od tłumu i ruszyłam do baru na końcu pokoju. Potrzebowałam drinka. Miałam za dużo myśli dotyczących możliwych scenariuszy, żeby móc skupić się na fotografii. Złapałam spojrzenie Zacka kilka razy kiedy przechodził przez pokój, ale wciąż próbowałam nie ześwirować odnoście niego i myśli o seksie. Przyznaję totalnie go unikałam, gdy tylko widziałam, że brał kilka kroków w moją stronę ja robiłam kilka w innym kierunku, albo podnosiłam aparat i udawałam, że robię zdjęcia. Odwróciłam się kiedy ktoś wpadł na mnie od tyłu i spojrzałam wprost na Ethana. Było coś w tym gościu co wyprowadzało mnie z równowagi i to nie w dobrym znaczeniu, odkąd tylko spotkałam go na próbie dźwięku. Nie tylko był najmniej przyjazny z całego zespołu, ale patrzył na mnie jakby był zirytowany samą moją obecnością i nie mogłam zrozumieć dlaczego. Dzisiaj nie było inaczej. Gapił się na mnie niemal pożądliwie swoimi czarnymi oczami, które wyglądały po prostu niebezpiecznie. ‒ Zrobiłaś dzisiaj wieczorem jakieś dobre zdjęcia? Wątpiłam, że go to w ogóle obchodziło, ale odkąd był to pierwszy raz kiedy powiedział coś do mnie, oprócz burknięcia dającego znać, że odnotował moją obecność w tym samym pokoju, postanowiłam odpowiedzieć. ‒ Kilka. Może. Pewnie zajmie mi parę nocy, żeby załapać jak dobrze to robić. Wy za to byliście świetni. Robiłam słabą robotę w utrzymywaniu mojego tonu równo, żeby nie wydało się, że bycie gdziekolwiek w jego pobliżu powodowało, że byłam nerwowa. Wyszło drżąco i brzmiało obco nawet dla moich własnych uszu. Przez chwilę nic nie mówił, ale jego oczy nie opuściły moich. Powoli jego wzrok przesunął się po całym moim ciele, od głowy po palce u stóp. Czułam się bardziej naga, w czarnej mini sukience bez ramiączek i czerwonych skórzanych lakierowanych szpilkach bez palców, niż w rzeczywistości byłam. Usta Ethana ułożyły się w uśmiech, który sprawił, że poczułam się
obrzydliwie i obleśnie. Czułam jakbym potrzebowała kąpieli, aby zmyć
z siebie jego plugawe spojrzenie. Odwróciłam wzrok przeczesując pokój próbując znaleźć 82
jakąś drogę ucieczki bez bycia niegrzeczną. Moje oczy złapały Zacka i zobaczyłam jak natychmiast sztywnieje kiedy dostrzegł, że rozmawiam z Ethanem. Drugi raz już zaobserwowałam u niego taką reakcję na sytuację, w którą był zaangażowany Ethan. Zastanawiałam się co jest między tą dwójką, że powoduje tak duże napięcie. ‒ Jesteś ładniejsza niż inne dziewczyny. – Gruby głos Ethana przykuł moją uwagę. ‒ Co proszę? Inne dziewczyny? Uśmiechnął się. Naprawdę zaczynałam nienawidzić sposobu w jaki w tej chwili wyglądał. ‒ Nie myślałaś chyba, że jesteś pierwszą fanką, która została wybrana i zabrana w trasę? Moje oczy rozszerzyły się, a jego twarz przybrała wygląd zwycięzcy. Nie miałam tylko pojęcia co myślał, że wygrał. ‒ Och, myślałaś tak. To... urocze. Byłam zaszokowana. Chciałam od niego odejść, albo powiedzieć mu żeby się odpieprzył za bycie takim kompletnym fiutem, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć dwie ręce chwyciły go za koszulę i odciągnęły ode mnie. Sapnęłam kiedy uświadomiłam sobie, że to był Zack, a teraz trzymał go za koszulę i mówił do niego. Praktycznie na niego warczał. Odsunęli się kilka kroków i rozejrzałam się dookoła po pomoc, ponieważ ostatnią rzeczą, którą chciałam w tej chwili był wkurzony Zack, albo Ethana w złym humorze, ponieważ wydawał się całkowicie stuknięty. Byłam zaskoczona, że nikt inny nie wydawał się tego zauważyć, a nawet jeśli to zachowywali się jakby nic nie widzieli. Może to jest częstsze niż myślałam. Obserwowałam jak rozmawiali, ściszonymi pełnymi złości głosami i nie mogłam nic zrobić, ale z wyglądu twarzy Zacka i napięcia w jego ramionach wynikało, że był niesamowicie wściekły. Zrobiłam kilka kroków w ich stronę. Zack zauważył mnie kątem oka, gdy się zbliżyłam i przestał na sekundę kłócić się z Ethanem, zanim ponownie się do niego odwrócił pchnął go ostatni raz. ‒ Nie. Zbliżaj. Się. Do. Niej. – Każde słowo wypluł z siebie jakby smakowało obrzydliwie. 83
Ethan cofnął się o krok, ale nie wyglądał w ogóle na zmartwionego całą tą sytuacją. Właściwie wyglądał na zdziwionego kiedy poprawiał koszulę, prostując ją z powrotem. Spojrzał ostatni raz na Zacka, potem na mnie i zwrócił się do Zacka. ‒ Bez obaw człowieku. Miej z nią dużo zabawy. – Odszedł zanim, któreś z nas mogło powiedzieć coś jeszcze. Zaraz potem jak Ethan odszedł skupiłam się na tym co właściwie mi powiedział. O tym, że jestem tylko jedną z wielu dziewczyn, które traktował w ten sposób i poczułam się jak idiotka. Jak naiwna mogę być? Ten mężczyzna miał grupę kobiet podążających za nim przez lata. Czy to tak je zdobywa? Zachowując się jak miły gość z sąsiedztwa udając, że interesuje się nimi jako osobą, zanim próbuje je uwieść prosto do swojego łóżka? Zastanawiałam się jak długo czekałby, żeby mnie zdobyć, zanim wykopałby mnie ze swojego autokaru. Myśli przebiegały przez moją głowę tak gwałtownie, że nie zauważyłam ruchu Zacka dopóki nie poczułam jego dłoni na ramieniu. ‒ Wszystko w porządku? – Jego twarz wyrażała zaniepokojenie. Ale czy to tylko gra? Czy jest po prostu wkurzony, że Ethan go wydał i teraz mogę odejść zanim zdąży zrealizować swój plan? Byłam zdezorientowana, a nawet gorzej rozdarta. Czułam się kompletnie rozczarowana sobą, że się na to nabrałam, i nim za zachowywanie się jakby mu zależało, gdy powiedziałam mu prawdę o Marku i Andrewie. Moje słowa wyszły prawie jak szept. ‒ Nie. Ja tylko... będę się zbierać. Odwróciłam się i zaczęłam przepychać się przez tłum, zanim zdąży mnie zatrzymać. Musiałam się stąd wydostać, przynajmniej do czasu, kiedy uporządkuję sobie to wszystko w głowie. Zack wyglądał zawsze tak szczerze i uprzejmie. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko było tylko grą, ale była chora radość na twarzy Ethana kiedy wspomniał inne dziewczyny. Był podniecony podzieleniem się ze mną powodami mojej obecności w trasie. Przeszłam przez drzwi i szłam, praktycznie biegnąc wzdłuż korytarza kiedy usłyszałam Zacka wołającego moje imię. ***
84
Zack
Krzyknąłem imię Nicole jeszcze raz i przestałem ją gonić, gdy zastygła w korytarzu. Obejrzałem się szybko za siebie po czym odwróciłem do niej swoją twarz. Co do cholery w ogóle robiłem biegnąc za nią? Nie mogłem zrozumieć dlaczego ta kobieta była dla mnie taka ważna i może Ethan miał rację. Może to wszystko jest grą kolejnej fanki, która stara się zdobyć swoje pięć minut sławy albo naciągnąć mnie na kupowanie jakiś drogich badziewi. Obserwowałem jak oddychała ciężko, ze wkurzonym wyrazem oczu i wiedziałem, że cokolwiek Ethan myślał całkowicie się mylił. Od próby dźwięku tamtej nocy, nie mogłem się pozbyć tej dziewczyny ze swojej głowy. Może przejść ze stanu całkowitego przerażenia do pełnej życia i energicznej w zaledwie kilka sekund. Jest piękna i seksowna i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, co powoduje, że jest jeszcze bardziej gorąca. Nie jest pod wrażeniem mojej pracy, ale jakoś zdaje się, że mnie lubi. Albo przynajmniej mam taką nadzieję. Idea pragnienia kogoś tak bardzo jak jej pragnąłem była sama w sobie dezorientująca jak cholera. Nie przejmowałem się kto i co o mnie myśli przez lata. Dlaczego ona? Moje całe ciało spięło się ze wzburzenia, gdy przypomniałem sobie wyraz gniewu w oczach Ethana i to wszystko co powiedziała mi o jej mężu i synu. Przeszła przez piekło i ostatnią rzeczą jakiej dla niej chciałem, z jakiejkolwiek przyczyny, było przechodzenie przez takie gówno kiedy trasa dopiero się zaczęła. Zacisnąłem pięści i strzeliłem kostkami, aby zwalczyć chęć powrotu i walnięcia Ethana prosto w twarz. Nie byłby to pierwszy raz i całkowicie na to zasłużył. ‒ Co on ci powiedział? – zapytałem, chociaż całkiem dobrze już się tego domyślałem. ‒ Nie będę uprawiać z tobą seksu. Cóż, cholera. Też o tym nie myślałem... Ale teraz kiedy o tym wspomniała. Nagle wyobrażałem sobie te wszystkie rzeczy, które chciałbym jej zrobić. Przygryzłem policzek i mocno 85
potarłem dłonią twarz, aby ukryć śmiech i szok. Rumieniła się wystarczająco i nie chciałem, aby czuła się jeszcze gorzej. Potrzebowałem także wymazać obrazy, które właśnie umieściła w mojej głowie. Nie była na to gotowa. Mogłem to powiedzieć z całą pewnością. I zwykle nie goniłem za kimś kto wydawał się być płochliwym królikiem, ale naprawdę lubiłem ten ogień w jej oczach, który płonął właśnie teraz. Czy mam i przebłysk tego jaka była kiedyś, przed wypadkiem? Kobiety, którą, mówiła, że stara się tak bardzo znowu w sobie odnaleźć? Jeżeli tak, to jest to seksowne jak cholera, obserwować jak zapala się jak petarda z pomieszania gniewu i zażenowania. ‒ Nie przypominam sobie żebym cię o to pytał. – Moje usta wygięły się lekko kiedy walczyłem z chęcią uśmiechnięcia się do niej. Zrobiłem kilka kroków do przodu, gdy przyłożyła dłonie do czoła. Chciałem jej tylko dotknąć. Podejść na tyle blisko żeby delikatnie przebiec palcami po jej skórze i wdychać zapach jej włosów. Pachniały jak maliny i kochałem to, nawet jeżeli robiło to ze mnie tym momencie całkowitą babę. ‒ Nic – powiedziałem znowu starając się, aby mój głos brzmiał łagodnie – co Ethan ci powiedział? ‒ Powiedział coś o tym jak nie jestem w typie dziewczyn, które zwykle ze sobą zabierasz w trasę. Cholera. Żałowałem, że nie walnąłem Ethana wcześniej. Zanim wrócę do środka będzie już tak pijany, że to nie będzie już nawet zabawne. Nie mój problem, że Ethan został oszukany przez ostatnią laskę, którą polubił. I nie mój problem także, że nie mógł być wierny swojej dziewczynie. Nienawidziłem, że wzbudził w Nicole takie wątpliwości. Ona nie jest jak dziewczyny, które zwykle się na nas rzucają. Mogłem to stwierdzić w minucie, w której weszła tamtej nocy do baru. ‒ Nie jesteś... One są... – Wziąłem głęboki oddech. – Nigdy wcześniej nie wziąłem ze sobą nikogo w trasę. Nie mówię, że nie zabierałem ze sobą kobiet do autokaru. Nienawidziłem tego, że musiałem to jej wyznać. Ale Boże, miałem nadzieję, że uwierzy mi w pozostałe rzeczy. Patrzyłem na wątpliwości i zażenowanie w jej oczach i czułem jakbym walił głową w mur. Była szczera ze mną w wielu sprawach dotyczących jej 86
życia, i naprawdę myślała, że wziąłem ja w trasę z nami tylko po to żeby ją przelecieć? ‒ Nic, przez ostatnich parę miesięcy Ethan i ja mamy pewne problemy. - Od kiedy ostatnia laska jaką przyprowadził do autokaru porzuciła go dla mnie w momencie, w którym wszedłem do środka. Nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, ale to nie powstrzymało go przed wkurzeniem się. - Cokolwiek powiedział do ciebie dzisiaj chciał wkurzyć mnie i przy okazji skrzywdzić ciebie. Chciałem ją trzymać i całować i sprawić żeby mi uwierzyła, ale wciąż wyglądała na zdenerwowaną, więc tego nie zrobiłem. Powoli zobaczyłem jak akceptacja zastępuje wyraz jej oczu wypychając wątpliwości i westchnęła. Wierzyła mi. ‒ I jesteś inna niż tamte kobiety. Nie jesteś pod wrażeniem mojego wizerunku czy tego co robię. Wydajesz się po prostu lubić... mnie. I jesteś miła i pełna pasji do tego co robisz. Poprosiłem cię żebyś pojechała ze mną w tą trasę, ponieważ chcę cię lepiej poznać. Moje intencje były szczere i uczciwe. – Moje usta wygięły się lekko i znów walczyłem z uśmiechem ponieważ, to ona poruszyła temat seksu parę minut temu i myśli przepłynęły mi przez głowę odnośnie tego, jakby to było czuć jej nogi owinięte wokół moich bioder. – W każdym razie w większości. Uśmiechnęła się i znów chciałem ją przytulić i pocałować, ale pomyślałem, że to może ją przestraszyć, więc tego nie zrobiłem. Ta dziewczyna potrzebuje trochę czasu i z jakiś dziwnych powodów byłem gotowy poczekać aż będzie gotowa. ‒ Miałam męczący dzień. Myślę, że wrócę teraz do autokaru. Uśmiechnąłem się lekko, ponieważ jej oczy zaczęły lśnić i kochałem widzieć je rozjaśnione. Zdarzyło się to tylko parę razy od kiedy ją spotkałem, ale chciałem widzieć to częściej. ‒ Pójdę z tobą. ‒ Jest w porządku. Zostań i wyjdź z chłopakami dzisiaj wieczorem. Pieprzyć głupi bar, gdzie mieliśmy iść po koncercie. Chciałem tylko owinąć ramiona wokół niej i trzymać ją blisko. Wzruszyłem ramionami jakby to nie była wielka sprawa, że ominie mnie wieczór z chłopakami, ponieważ nie była i sięgnąłem po jej rękę. Zacząłem ciągnąć ją wzdłuż korytarza zanim zaczęła się ze mną znowu sprzeczać. ‒ Wolę być z tobą. Mogłem sobie tylko wyobrazić gadkę jaką Chase i Jake mi za to strzelą, ale nie 87
obchodziło mnie to. Nie czułem czegoś takiego do kogoś od lat i jeżeli mam ją tylko na trzy tygodnie, chcę się cieszyć nią tak bardzo jak tylko mogę. Co do cholery we mnie wstąpiło?
88
Rozdział 8
Nicole
Obudziłam się następnego ranka na skutek dziwnego odgłosu dudnienia. Zajęło mi parę minut, rozglądałam się po nieznajomym pokoju, żeby przypomnieć sobie, że jestem w autokarze. Przetarłam oczy, aby się rozbudzić, kiedy znowu usłyszałam odgłos uderzania. Ktoś pukał w moje drzwi. ‒ Chwileczkę. – Wyczołgałam się z łóżka, założyłam spodnie od piżamy i narzuciłam szlafrok na krótką, nocną halkę, w której spałam. Byłam zaskoczona kiedy zobaczyłam stojącego za drzwiami Zacka, już ubranego. Założył jeansy i białą elegancką koszulę. Rękawy koszuli były podwinięte do łokci, pokazując jego umięśnione ramiona i tatuaż węża owiniętego wokół celtyckiego krzyża na przedramieniu. Miał też założoną do tyłu wytartą bejsbolową czapkę. Wyglądał zwyczajnie i absolutnie pięknie. Normalnie nie jestem porannym ptaszkiem. Potrzebuję kubka kawy... Albo dwóch... zanim zacznę w ogóle rano funkcjonować, ale zobaczenie Zacka wyglądającego w ten sposób obudziło mnie w okamgnieniu. Zarumieniłam się lekko kiedy się do mnie uśmiechnął. W porównaniu z nim musiałam wyglądać jak kompletny bałagan. ‒ Przygotuj się. ‒ Słucham? ‒ Wyciągam cię dzisiaj na miasto. Mam cały dzień zaplanowany i musimy się zbierać. – Jego uśmiech był tak zaraźliwy, że nie mogłam nic poradzić i go odwzajemniłam, nawet jeżeli byłam trochę osłupiała jego rozkazem. ‒ Co? – Może wciąż jednak mimo wszystko potrzebuję swojej porannej kawy. – Która jest godzina? ‒ Coś około 9, ale chcę cię zabrać na zwiedzanie miasta i mam inne rzeczy 89
zaplanowane na później więc mamy tutaj harmonogram. Udałam sfrustrowaną i głęboko westchnęłam. ‒ Pozwól mi najpierw napić się kawy. – Przeszłam obok niego do kuchni i zauważyłam, że nikt inny jeszcze nie wstał. – Gdzie wszyscy? Zack oparł się o framugę drzwi mojego pokoju obserwując mnie w kuchni. ‒ Wciąż śpią. Wrócili dopiero nad ranem. Wzięłam łyk kawy i kiedy ciepło przeszło przez moje gardło, natychmiast poczułam się lepiej. Podniosłam jedną brew. ‒ Zachcesz mi powiedzieć co będziemy robić cały dzień? ‒ Nie. Roześmiałam się kiedy jemu nie drgnęły nawet usta. ‒ Daj mi przynajmniej jakąś wskazówkę. Jakieś podstawowe minimum, powiedz w co powinnam się ubrać. Odepchnął się od framugi i przeszedł obok mnie kierując się do salonu. Opadł na kanapę i włączył telewizor. Odpowiedział nawet na mnie nie patrząc. ‒ Ubierz się zwyczajnie. Och, i załóż coś fioletowego – powiedział z szatańskim śmieszkiem. ‒ Fioletowego? – zapytałam zmieszana i zmartwiona. Nawet nie kłopotał się ze spojrzeniem na mnie. ‒ Tak. Westchnęłam z poirytowania i poszłam się przygotować. *** ‒ Powiesz mi teraz gdzie jedziemy? Zapytałam gdy wsiedliśmy do dużego, czarnego SUVa, który wypożyczył na dzień. Za kierownicą ponownie siedział Darren. Byłam w duchu z siebie zadowolona, że zapakowałam filetową bluzkę z rękawami do łokci. Do tego założyłam czarne dopasowane jeansy i brązowe buty jeździeckie. Strój był nieformalny, ale wciąż przyjemny jak Zacka. Spędziłam trochę więcej czasu przy makijażu i układaniu włosów i miałam nadzieję, że nie
90
wyglądałam zbyt zwyczajnie przy Zacku. Ale potem przypomniałam sobie jego doceniające spojrzenie, kiedy weszłam do pokoju. Myślał, że wyglądałam dobrze i to wszystko co się liczyło. ‒ Pomyślałem, że pojedziemy na zakupy na aleje Michigan, a potem pojedziemy gdzieś na późny obiad. Nie zapytałam o nic więcej, ale moja intuicja mówiła mi, że zaplanował coś jeszcze oprócz zakupów i jedzenia. Minęło dwadzieścia minut, zanim Darren zaparkował przy alei Michigan. Nie byłam wcześniej w Chicago i nawet jeżeli nic nie powiedziałam o tym Zackowi, byłam podekscytowana, że pomyślał o zabraniu mnie tutaj. Spędziliśmy prawie godzinę odwiedzając z tuzin sklepów. Nic jeszcze nie kupiłam i kiedy opuszczaliśmy kolejny sklep, Zack w końcu zapytał mnie dlaczego. Wzruszyłam ramionami. Sama nie wiedziałam dlaczego. Świetnie spędzałam popołudnie, rozmawiając z Zackiem i tylko patrząc na te wszystkie rzeczy, że nawet nie nie przyszło mi jeszcze do głowy żeby coś faktycznie kupić. ‒ Jeżeli czegoś szybko nie kupisz, ja kupię coś dla ciebie. Jak na przykład tutaj. Wydałam zduszony okrzyk, kiedy zobaczyłam, że wskazuje na sklep Louisa Vuitton. Nie było mowy, że pozwolę mu wydać na mnie tyle pieniędzy. Poza tym miałam wystarczającą ilość własnych pieniędzy i nie potrzebowałam żeby on tracił swoje na mnie. ‒ Nie pozwolę ci nic sobie kupić, a zwłaszcza nie torebki od Vuittona. To szalone Zack. On się tym nie przejął. ‒ Zatem wybierz coś innego. Westchnęłam wiedząc, że będzie dalej naciskał i ostatnią rzeczą jakiej dzisiaj chciałam było skończenie z torebką za dwa tysiące dolarów, za którą nie zapłaciłam, i której nie potrzebuję. ‒ Bardziej kocham buty. – Spojrzał na ulicę sprawdzając sklepy. – Ale nie wydasz na mnie ani grosza. ‒ Dlaczego nie? Mam dużo pieniędzy – powiedział to z taką łatwością. Nie chwalił się, to było po prostu stwierdzenie faktu. Prawdopodobnie ma więcej pieniędzy niż był w stanie wydać. Odeszłam w stronę sklepu na rogu. Tak czy siak chciałam kupić parę szarych butów 91
za kostkę na zimę. Mogę więc równie dobrze wybrać je teraz. ‒ Ja również – powiedziałam to bardziej do siebie niż do niego, ale i tak to usłyszał. Na jego pytający wzrok wyjaśniłam krótko, ponieważ zrozumiałam, że zastanawia się skąd fotograf rodzinny może mieć dużo pieniędzy. ‒ Dostałam dużo z ugody w sprawie wypadku i z ubezpieczenia na życie Marka. Tak naprawdę były to pieniądze, które miały zagłuszyć wyrzuty sumienia. Dostałam kilka milionów dolarów z prywatnej ugody kiedy obiecałam, że nie pozwę kierowcy, który uderzył w Marka i Andrewa. Nie chciałam ich przyjąć nawet wiedząc, że mogli sobie na nie łatwo pozwolić. Każdy przekonywał mnie do ich wzięcia mówiąc, że skandal odejdzie szybciej jeżeli nie wniosę zarzutów. Nienawidziłam posiadania tych pieniędzy. Polisa na życie Marka w zupełności zabezpieczała mnie finansowo. Wzięłam je tylko dlatego, że byłam zmęczona i zniesmaczona ciągłym oglądaniem mojego nazwiska i twarzy mojej rodziny wszędzie w wieczornych wiadomościach, gdy media nie chciały odpuścić tej sprawy. Nie planowałam i tak wnosić pozwu. Jednakże kiedy wydostało się do wiadomości publicznej jak dużo pieniędzy dostałam z ugody, cała osobna grupa nowych historii pojawiła się o mnie akceptującej spłatę w zamian za milczenie. Z jednej strony mieli rację, ale z pewnością nie byłam żerującą na żałobie wdową na jaką mnie wykreowali. Byłam taka wdzięczna kiedy dwa miesiące po wypadku cała ta afera ostatecznie ucichła i w końcu zostawili mnie w spokoju, abym mogła opłakać swoją rodzinę w samotności i ciszy. Nie chciałam o tym dłużej rozmawiać, więc złapałam jego rękę i pociągnęłam w stronę sklepu z butami. Po godzinie mierzenia butów i chodzenia po sklepie znalazłam dokładnie to czego szukałam i opuściliśmy sklep z moimi nowymi błyszczącymi butami w ręku. ‒ Jestem wykończona – powiedziałam kiedy wyszliśmy znowu na ulicę. Minęły wieki od kiedy spędziłam godziny chodząc po sklepach i mierząc tak dużo par butów. Zapomniałam jak wyczerpujące to może być. ‒ Gotowa na obiad? ‒ Tak. Masz coś konkretnego na myśli? – Spojrzałam na niego aby zobaczyć czy wyjawi mi swój sekret, ale tego nie zrobił. Zamiast tego wystukał wiadomość na telefonie i schował go z powrotem. ‒ Darren podjedzie za kilka minut. Myślałem, że możemy zjeść coś zwykłego... 92
Normalnego... Jak burgery i piwo? ‒ Brzmi idealnie. – Tak było. Lubiłam to, że Zack nie starał się mi zaimponować swoim statusem gwiazdy czy pieniędzmi... Cóż, w każdym razie oprócz propozycji kupna torebki. Byłam pewna, że możemy wejść do każdej pięciogwiazdkowej restauracji w mieście i w sekundzie znaleźli by dla nas stolik w prywatnym pomieszczeniu. *** Podjechaliśmy pod ProSports Bar7. Kochałam to. Kiedy powiedział burgery i piwo, część mnie pomyślała, że wybierze coś bardziej subtelnego. Ale uwielbiałam to, że poszliśmy do zwyczajnej restauracji. Miejsca, do którego poszłabym z Mią i Markiem na burgera i bilard. Było całkowicie w moim stylu i miałam przeczucie, że jest też w prawdziwym stylu Zacka. Pod powłoką super gwiazdy, był zwyczajnym gościem. Pokazywał mi swoją normalną stronę i lubiłam to. Bardzo. Nie mogłam przestać się śmiać, gdy siedzieliśmy z naszymi burgerami i lanym piwem. ‒ Co cię tak śmieszy? Uśmiechałam się, rozglądając się po restauracji. Było późne popołudnie, za wcześnie na kolację i restauracja była prawie pusta. Poniekąd sytuacja przypominała mi tą, w której poznaliśmy się w tą noc u Jacka, też nie było wtedy tłoczno. Nie mogłam uwierzyć, że spotkałam go tylko 4 dni temu. ‒ Jestem tylko... Pełna podziwu, tak myślę. Cztery noce temu nie wiedziałam nawet kim jesteś, a teraz jestem w Chicago oglądając twoje koncerty zza sceny i podróżując w twoim autokarze. Trochę to dziwne. ‒ Przytłaczające? ‒ Trochę tak. Ale też dobrze się bawię. – Nie czułam się przynajmniej winna z przyznania tego. Było to dla mnie nieco rozszerzające horyzonty i nagle poczułam się z siebie dumna za zgodzenie się na wyjazd z nim i nie pozwolenie Ethanowi 7
Restauracja na obrzeżach Chicago – obecnie BR Steak – http://www.brsteak.com/images/image10-crop.jpg http://www.brsteak.com/images/brsteakgallery/0029.JPG;
93
zepsuć tego wszystkiego ostatniej nocy. Zack dostrzegł moje zmartwienie kiedy pomyślałam o Ethanie, ale nie chciałam o tym rozmawiać. Zamiast tego, więc wskazałam na stoły do bilarda stojące na tyłach. ‒ Chcesz zagrać? Zack podniósł odrobinę brwi. ‒ Wiesz jak się gra? Tylko się uśmiechnęłam. ‒ Radzę sobie. Skończyliśmy szybko jeść i ruszyliśmy zająć stół. ‒ Chcesz rozbijać? – zapytałam, kiedy ustawiał bile w trójkącie na stole. ‒ Panie pierwsze. – Zack machnął na mnie i podniósł własny kij. Pochyliłam się nad stołem stabilizując kij i uderzyłam.
Biała bila uderzyła
w pozostałe w sam środek, ale nie na tyle mocno, żeby któraś wpadała do łuzy. Jedna z bili potoczyła się jednak w stronę narożnej łuzy i zatrzymała na samej krawędzi. ‒ Twoja kolej. Zack z łatwością wbił tą bilę i tym samym grał całymi. Kontynuowaliśmy uderzając na zmianę i byłam pod wrażeniem. Był naprawdę dobry.
Spudłowałam parę razy
i ostatecznie przegrałam, kiedy wbił czarną bilę, a na stole zostały jeszcze trzy moje niewbite bile. ‒ Myślałem, że powiedziałaś, że jesteś całkiem niezła. Przygryzłam wargę, aby powstrzymać się przed roześmianiem, kiedy uniósł jeden kącik swoich ust razem z brwią w wyzywającym uśmieszku. ‒ Musiałam zardzewieć. – Wzruszyłam ramionami jakby nie była to wielka sprawa. – Może zagramy jeszcze raz, wygrywa ten kto wygra dwa razy na trzy gry. Stawiam pięćdziesiąt dolarów, że wygram. ‒ Nie wiem, widziałem jak grasz to będzie jak zabranie dziecku słodyczy. Przewróciłam oczami i ustawiłam ponownie bile, tym razem to Zack rozbijał. Uderzył mocno rozrzucając bile po stole, a jedna wpadła do łuzy i znów grał całymi. ‒ Zatem Zacku Waltersie powiedz mi coś? Jak to jest naprawdę być tobą? Spojrzał na mnie.
94
‒ Cóż, nie chcę być arogancki, ale myślę, że jestem całkiem odjazdowy. – Oparł się o stół i skrzyżował ramiona. – Ale o co konkretnie pytasz? Uderzyłam w białą bilę, która po drodze naruszyła jedną z jego, odsuwając ją z dala od łuzy i następnie pchnęła moją, posyłając ją prosto do łuzy po przeciwnej stronie stołu. Kiedy na niego spojrzałam mogłam powiedzieć, że był pod wrażeniem. ‒ Miałam na myśli to, że odkąd tutaj jesteśmy, zauważyłam z tuzin kobiet, które mierzyły cię wzrokiem. Niektóre robiły nawet nie tak subtelnie zdjęcia swoimi telefonami. I widzisz tą dziewczynę właśnie tam? – Wskazałam cycatą blondynkę w stylu barbie kilka stolików dalej, obserwującą nas. – Przeczesuje palcami włosy przez ostatnie pięć minut, próbując zdobyć się na odwagę żeby tu podejść i do ciebie zagadać. Zack spojrzał za siebie i wzruszył ramionami. ‒ Zgaduję, że już ich nie zauważam. A przynajmniej nie przez większość czasu. Uśmiechnęłam się kiedy spudłował swój następny strzał. Oparł się o wysoki stolik zaraz obok stołu, na którym stały nasze piwa, skrzyżował znów ręce i poruszał brwiami. ‒ Jesteś zazdrosna? Przewróciłam oczami. Nie. Zdecydowanie nie. Może, trochę? Dobra jakby jestem. Ale na pewno się do tego nie przyznam. ‒ Ledwie – odpowiedziałam. ‒ Szkoda. Myślę, że wyglądałabyś jeszcze bardziej uroczo, kiedy byłabyś zazdrosna. Oparłam rękę o biodro i uśmiechnęłam się bezczelnie. ‒
Zacku Wlatersie czy ty mnie podrywasz? Podszedł bliżej tak, że prawie się dotykaliśmy i spojrzał na mnie. Powoli pojawił się uśmiech, a jego oczy trochę ściemniały
‒ Najwyższy czas żebyś to w końcu zrozumiała. Stałam tam przez Bóg wie ile, a on uniósł jeden kącik swoich ust w małym, uwodzicielskim i spragnionym uśmiechu. Moje ciało natychmiastowo się rozgrzało na myśl o nim dotykającym mnie. Położył dłoń na moim biodrze i przyciągnął do siebie. Nie
95
wiedziałam nawet skąd ta myśl przyszła, ale zanim zdążyłam wymyślić rozsądną odpowiedzieć, która nie wyjdzie jak u jąkającej się dwunastolatki, przeczyścił gardło łamiąc tym samym jakiekolwiek zaklęcie które mnie więziło. Zrobił krok do tyłu i natychmiastowo zatęskniłam za jego bliskością. ‒ Na początku to było niesamowite... Przytłaczające... Ale wciąż niesamowite. Nie będę kłamał mówiąc, że prasa zawsze była w błędzie. Zainteresowanie mną na początku było szaleństwem. Nie mogłem opuścić mojego apartamentu, czy domu mamy bez chmary fotografów czy fanów stojących na zewnątrz i wrzeszczących, aby zyskać moją uwagę. I cóż, jestem tylko facetem więc większość z tego była kusząca Zarumienił
się
na
wspomnienie
czegoś
konkretnego.
Przelotnie
zaczęłam
zastanawiać się co lub kogo wspomina, ale zatrzymałam to zanim zaszło to zbyt daleko. ‒ Ale to może być zabawa tylko przez chwilę, wyrosłem z tego szybko. Zgadywałbym, że szybciej niż inni. Teraz jestem przez większość czasu zostawiany w spokoju, za wyjątkiem okazjonalnych zdjęć na zakupach czy obiadach. Ale wiem, że może tak być znowu, kiedy mój pierwszy album osiągnie status platynowego. I nie mogę się ukryć przed tym wszystkim i wciąż robić to co kocham. Dodatkowo są z tego pewne korzyści. ‒ Jak na przykład? Co jest twoją ulubioną częścią? ‒ Prywatne odrzutowce, nie czekanie nigdy w kolejce, żeby się gdzieś dostać i drogie sportowe samochody są całkiem niezłe. Możliwość opiekowania się moją mamą i siostrą jest zdecydowanie na szczycie tego wszystkiego. Kocham być na scenie to jest największy dreszcz emocji na świecie. Absolutnie kocham przypływ adrenaliny kiedy tam jestem i fani śpiewają do muzyki. Żyję marzeniem, które miałem odkąd byłem dzieckiem i chcę jechać na fali tak długo jak będę mógł. – Zrobił przerwę. – Ale najlepsza jest możliwość zdobywania nowych przyjaciół w barach w sercu środkowego zachodu. Uśmiechnęłam się kiedy na mnie spojrzał. Podszedł znów do mnie i stanął blisko tak, że nasze stopy prawie się stykały. Musiałam odchylić delikatnie do tyłu głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Mały jęk uciekł mi z ust, kiedy podniósł dłoń i delikatnie schował mi kosmyk włosów za ucho oraz objął mój policzek. 96
‒ Jak dotąd spotkanie ciebie jest jedną z najlepszych rzeczy, jaka spotkała mnie od bardzo długiego czasu. Zabrakło mi słów. I byłam wdzięczna, że było zbyt ciemno, żeby zobaczył jak moje policzki stały się głęboko purpurowe. Czułam jakby moja cała twarz stała w ogniu. Staliśmy tam w ciszy, nie wiem jak długo i zastanawiałam się czy ma zamiar mnie pocałować. Nie wiedziałam czy byłam już na to gotowa czy nie. Zrobiłam więc mały krok do tyłu odwróciłam się do stołu i uderzyłam bilę. Wbiłam czarną bilę prosto do bocznej łuzy. ‒ Koniec gry. – Spojrzałam na niego z zadowolonym uśmiechem. ‒ Jak to zrobiłaś? Obeszłam stół, kiedy mówił i wzięłam łyk piwa nigdy nie odwracając od niego wzroku. ‒ Mówiłam ci że dopiero się rozgrzewam. Wygrałam również kolejną rundę. Przytłaczającą większością. ‒ Czy ty mnie okantowałaś!? Nie mogłam pohamować śmiechu. ‒ Mia miała stół do bilarda w domu, więc gdy dorastałyśmy grałyśmy każdego dnia. Byłyśmy niezłą i nieprzewidywalną drużyną, gdy grałyśmy razem. Zarobiłam także mnóstwo darmowych
drinków kiedy byłyśmy na studiach
– rozłożyłam rękę
i poruszałam palcami w znaczącym geście, żądając moich pieniędzy. ‒ Masz zamiar zapłacić? ‒ Nie ma mowy. Gramy jeszcze raz, wszystko albo nic. Położyłam ręce na biodrach i uniosłam brwi w wyzwaniu. ‒ Jesteś pewien, że chcesz to zrobić. Mam na myśli jesteśmy w publicznym miejscu i dużo ludzi właśnie teraz cię obserwuje. – Spojrzałam przelotnie na barbie, która wciąż go lustrowała. ‒ Gra. Toczy. Się. Dalej. – Powiedział najbardziej poważnym głosem jaki udało mu się wydobyć. Brzmiało to jednak bardziej żartobliwie odkąd ciągle się do mnie uśmiechał.
97
Rozdział 9
Dwadzieścia minut zajęło nam przedostanie się przez bar do wyjścia. Nie zauważyłam jak bardzo się zapełnił, gdy graliśmy w bilard, ale do czasu kiedy wychodziliśmy był cały zapakowany. I sądzę, że dosłownie każdy zatrzymywał Zacka po autograf. Zack uśmiechał się i ściskał dłonie fanom podczas podpisywania serwetek, koszulek, paragonów ze sklepów, a nawet zakrytych części ciał kilku kobiet. Gdy to robił, odsuwałam się parę kroków w tył. Nie potrzebowałam widzieć piersi i brzuchów innych kobiet. Zauważyłam jednak, że Zack nie spojrzał na żadną z nich po raz drugi i w duszy mnie to ekscytowało, ale też sprawiało, że byłam nerwowa. Były to te same odczucia, które miałam w swoim mieszkaniu. Nasze życia są tak kompletnie różne i kiedy trasa dobiegnie końca... Co się wtedy stanie? Podskoczyłam, kiedy dłoń Zacka złapała moją jak tylko wyszliśmy na zewnątrz. ‒ Wszystko w porządku? ‒ Tak... To było tylko... Dużo. – Kiwnęłam głową w stronę baru. Wyglądał na zmartwionego. ‒ Nie w złym znaczeniu. Nie mogę sobie tylko wyobrazić jak to jest, gdy tak się dzieje za każdym razem kiedy wychodzisz publicznie. Zamiast coś odpowiedzieć, pociągnął mnie zatrzymując na chodniku. Powoli położył ręce na moje ramiona i odwrócił mnie w przeciwnym kierunku. ‒ To jest twoja niespodzianka. W pierwszej kolejności byłam zdezorientowana bo nie wiedziałam co na świecie może mi jeszcze zostać dane w Chicago, co było by większą niespodzianką, niż spędzenie popołudnia z Zackiem na zakupach i grając w bilard. Było już wystarczająco idealnie. Ale potem uświadomiłam sobie, że byłam otoczona
przez
morze
niebieskiego
oraz pomarańczowego i całkowicie zrozumiałam dlaczego powiedział mi abym ubrała coś
98
fioletowego. Soldier Field8 było po przeciwnej stronie ulicy. Odwróciłam się z szeroko otwartymi oczami i z opadniętą z podekscytowania szczęką. ‒ Żartujesz. Zack podniósł ręce do góry. ‒ Nie. ‒ Och mój Boże, ty naprawdę nie żartujesz. Zabierasz mnie na mecz? Vikings9 grają dzisiaj z Chicago Bears10 na Soldier Field. Byłam całkowicie zdumiona. Klasnęłam w ręce podniecona i podskoczyłam kilka razy. ‒ Nie mogę uwierzyć, że to dla mnie zrobiłeś! Nie zdążyłam nawet o tym pomyśleć gdy rzuciłam się w jego ramiona. Ścisnęłam go mocno, a jego ramiona mnie objęły. ‒ Podoba ci się? ‒ Tak. Absolutnie to kocham. Jestem taka podekscytowana. Śmiałam się razem z Zackiem. ‒ Chodźmy zatem do środka. Mam jeszcze jedną niespodziankę w zapasie. Odsunęłam się od niego powoli, nie sądziłam, że istnieje jeszcze jakakolwiek niespodzianka, która byłaby lepsza, od tej którą właśnie mi sprawił. ‒ Chodź, pokażę ci. – Pozwolił dłoni opaść z mojej tali, ale złapał mnie za rękę. Podskakiwałam radośnie z przejęcia, podążając za nim przez ulicę. *** Moja szczęka ponownie opadła, gdy dotarliśmy do drzwi na drugim piętrze. ‒ Załatwiłeś dla nas lożę? Jak? To było zdumiewające. Nigdy nie była w środku jednej z nich, ale zawsze zastanawiałam się jak wyglądają. Były tam dwa rzędy skórzanych siedzeń wzdłuż szklanej ściany dającej widok na całe boisko. Zaraz za siedzeniami był rząd wysokich barowych
8 Soldier Field – stadion futbolu amerykańskiego siedziba drużyny Chicago Bears 9 Minnesota Vikings zespół futbolu amerykańskiego z Minnesoty, z siedzibą w Minneapolis – gdzie mieszka Nicole. 10 Chicago Bears – drużyna futbolowa z Chicago
99
stolików. Moje oczy przeskakiwały pomiędzy sześcioma płaskimi monitorami telewizyjnymi zamontowanymi wzdłuż na ścianach, pokazujących różne kanały sportowe, a aneksem kuchennym i ogromnym barem zajmującym całą tylną ścianę. Za barem stał kelner wycierający kontuar ręcznikiem. Dostać możliwość oglądania meczu w prywatnej loży będąc obsługiwaną przez kelnera? Cholera tak! Wyciągnęłam mój telefon i zrobiłam kilka zdjęć wysyłając je do Mii. Będzie taka zazdrosna. ‒ To jest takie oszałamiające! Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to dla mnie! Jak? ‒ Ta loża należy do paru moich przyjaciół. Kiedy zgodziłaś się pojechać ze mną w trasę, zadzwoniłem do nich prosząc i błagając, żeby pozwolili mi podkraść ich lożę na mecz. Nie wiedziałem dopóki do nich nie zadzwoniłem, że to akurat Vikings będą grać, ale gdy się dowiedziałem i miałem świadomość, że ich lubisz, musiałem ją załatwić. Wątpiłam, że Zack musiał prosić lub błagać o cokolwiek, ale pomijając to, jego działania robiły wrażenie. ‒ Przyjaciele? Kto? Zawsze chciałam wiedzieć kto ogląda mecze w tych lożach. ‒ Znasz zespół Mystical? Grali parę razy jako zespół rozpoczynający na naszej pierwszej trasie, a ich perkusista jest z Chicago. ‒ Łał. – Jestem kompletnie oszołomiona, gdy spoglądam przez szklaną ścianę i widzę, że siedzenia na stadionie powoli się zapełniają, a drużyny rozgrzewają się na boisku. Jestem w całkowitym podziwie. – To będzie zdecydowanie jeden z moich ulubionych dni w życiu. Zack roześmiał się za mną. ‒ Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę – powiedział kiedy skończył wystukiwać coś na telefonie. ‒ Jest więcej? – zapytałam. ‒ Tak, nadchodzi kilku gości. Drzwi do loży otworzyły się zanim mogłam zapytać kto to taki. Wszedł Jake... Cały ubrany na fioletowo i żółto z plecionym kapeluszem Vikings na głowie. Moja szczęka opadła, znowu. Za nim weszli Garrett, Chloe, Chase i Darren.
100
‒ Pomyślałem, że będzie zabawniej dla ciebie pooglądać mecz z ludźmi, którzy rzeczywiście lubią sport. ‒ Ja tylko... Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to wszystko dla mnie. – Odwróciłam się do Zacka i objęłam go ramionami. ‒ Za dużo? ‒ W żadnym wypadku. Jeżeli możesz wyciągać takie niespodzianki, mówię dawaj dalej. W połowie czasu gry moja drużyna jest rozgniatana na miazgę, ale nie przejmuję się tym. Mam totalny odlot tylko oglądając ich grających. Bazując na poziomie głośności ich głosów, Jake i Garrett wypili już parę piw za dużo. Zack siedzi z ramieniem zarzuconym przez oparcie mojego krzesła, kiedy oglądamy pokaz pomiędzy połówkami. Ciągle jestem w szoku. Rozglądam się dookoła i uśmiecham widząc jak Darren i Chase wciąż się kłócą odnośnie decyzji sędziego dwadzieścia minut po zakończeniu połowy. Robią to od końcówki pierwszej połowy. Zack i Garrett rozmawiają o nadchodzących koncertach i piosenkach na następny ich album, nad którymi pracowali. I jestem... całkowicie zadowolona. Nie czułam się tak żywa od dłuższego czasu i prawie mogę fizycznie poczuć iskry energii przywracające moje ciało i duszę. Stawałam się znowu sobą... starą sobą, tą która kochała życie i kochała doświadczać nowych rzeczy. To właśnie było tym kim byłam i nie zdawałam sobie sprawy, aż do teraz jak bardzo naprawdę brakowało mi tego podekscytowania z korzystania z pełni życia, dopóki nie rozejrzałam się dookoła i nie zobaczyłam tej małej grupy ludzi, którzy wnieśli w tak krótkim okresie tyle zabawy i energii w moje życie. I to Zackowi należały się za to podziękowania. Westchnęłam z przyjemności i położyłam głowę na jego ramieniu. ‒ Dobrze się bawisz? – zapytał miękko, przerywając swoją konwersację z Garrettem. ‒ Tak. Jestem naprawdę... szczęśliwa. – Była to całkowita prawda i powiedzenie tego na głos było wyzwalające. Zack przycisnął czoło do mojej skroni i wyszeptał. ‒ Ja też. Kiedy przekrzywiłam lekko głowę w prawo, żeby go lepiej widzieć on odchylił się lekko. Byliśmy tak blisko, że wystarczył jeden prosty, mały ruchu ze strony, któregokolwiek 101
z nas i nasze usta by się spotkały. Czułam jak trochę pocą mi się dłonie, gdy mój wzrok opadł w dół na usta Zacka. Były pełne i wyglądały tak miękko. Wyglądały jak stworzone do całowania. Chciałam poczuć je na sobie. Zassałam moją górną wargę i przegryzłam lekko dolną, kiedy myślałam jak by było czuć je przyciśnięte do moich. Albo na mojej szyi. Wiedziałam, że moja twarz się rumieni, ale tym razem wcale nie z zażenowania, ale z czystego pożądania. Pragnęłam go. Przesunęłam wzrok z ust ponownie do jego oczu i zobaczyłam, że Zack ma dokładnie taki sam pełny pożądania wyraz twarzy jaki ja musiałam mieć. Wiedziałam, że byli inni ludzie w pokoju. Również wiedziałam, że nie są cicho, ponieważ Jake i Chase zawsze są głośni. Ale w tym momencie nie słyszałam nic. Byłam tylko ja i Zack i praktycznie mogłam poczuć napięcie trzeszczące między nami. ‒ KURWA! Oboje podskoczyliśmy na krzesłach na ten okrzyk. Obróciłam głowę i zobaczyłam, że Jake ciska komórkę na ladę baru. Oczy każdego były zwrócone właśnie na niego i napięcie, nie mające nic wspólnego z tym co przed chwilą czułam do Zacka, wypełniło powietrze. Spojrzałam na Zacka i wiedziałam, że to cokolwiek wydarzyło się między nami przed chwilą zniknęło. Chase natychmiast pochylił głowę i walnął pięścią w kontuar. Po czym wpatrywał się w Zacka. ‒ Etan zaćpał się. Znowu. ‒ Kurwa. Usłyszałam kilka innych przekleństw wymruczanych przez chłopaków i patrzyłam jak skupiają się wokół baru. Chciałam iść do Zacka, objąć go ramionami i zapewnić mu ten sam rodzaj komfortu, który on zapewniał mnie. Zamiast tego stanęłam z Chloe z tyłu, nie przeszkadzając, gdy rozmawiali o tym co się stało. W końcu nie mogłam się jednak już powstrzymywać przed podejściem do niego. ‒ Co się dzieje? – zapytałam Zacka. Jego całe ciało było wypełnione napięciem. ‒ Ethan znowu bierze narkotyki. 102
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknęłam je szybko. To wyjaśniało istniejące między nimi spięcia i szklane, zdystansowane, martwe spojrzenie w jego oczach kiedykolwiek na mnie patrzył. ‒ Przykro mi. Zack oparł się o krzesło i przeczesał włosy rękami. Rozpoznałam ten ruch jako pierwszą rzecz, którą robi kiedy jest zły lub sfrustrowany. ‒ Był czysty przez chwilę, ale podejrzewałem, że zaczął znowu brać krótko po tym jak zaczęła się trasa. Jest dobry w ukrywaniu tego, ale... Kurwa. To może nas totalnie pogrążyć. Poszłam za nim, kiedy skierował się do Chase'a. Chase jest przerażający kiedy jest wkurzony. Myślałam, że był straszny i przytłaczający w noc, w którą poznałam go na próbie dźwięku. Jest tak duży i umięśniony. Jest wyższy od pozostałych chłopaków w zespole. Jednak kiedy spędziłam z nim więcej czasu nauczyłam się, że jest łagodny. Łagodny gigant, naprawdę. Ale kiedy jest wkurzony, tak jak teraz, myślę, że może być najbardziej przerażającą osobą na ziemi. Sądziłam, że jeżeli by chciał mógłby wyrzucić kogoś przez szklaną szybę prosto na stadion. ‒ Jon zadzwonił. Znalazł nieprzytomnego Ethana na swojej pryczy trzymającego zapasy narkotyków. Jon jest głównym kierowcą autokaru. Nie wiedziałam czy zamieniłam z nim więcej niż parę słów odkąd się poznaliśmy, ale wyglądał na dobrego gościa. Był starszy prawie tak stary jak mój tata i czasami chciałam zapytać go jak może spędzać tak dużo czasu z chłopakami w wieku dwudziestu kilku lat bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym. ‒ Co zrobimy? Czułam się nierozsądną niemalże chęć roześmiania się kiedy spojrzałam na Jake'a, gdy zadał pytanie. Nie jest kibicem Vikings. Nie byłam nawet pewna czy lubi futbol aż tak bardzo, ale kiedy zobaczyłam go, wchodzącego do loży ubranego od stóp do głowy w złoto i fiolet, zakochałam się w nim. Oczywiście w całkowicie przyjacielski sposób. On jest facetem, który sprawia, że jest lżej na sercu. Rozładowuje napięcie z prawie każdej sytuacji. Zobaczenie go teraz tak wkurzonego i zaniepokojonego otrzeźwiło mnie. ‒ Nie wiem – powiedział Zack, mocno przeczesując włosy jedną ręką. – Obserwujmy go i miejmy nadzieje, że będzie się trzymał przez następne kilka tygodni. Ale kiedy 103
trasa się skończy odchodzi. Nie będę go już więcej wyciągał z gówna, które powoduje. Nie miałam pojęcia jak to jest spędzić tak dużo czasu z ludźmi w tak ograniczonej przestrzeni. Musiało to sprawić, że byli naprawdę blisko i zauważyłam to nawet przez ostatnich kilka dni, że on i Chase i Jake są bardziej jak bracia niż tylko członkowie zespołu. Ale Zack był także ich szefem, decydował kto z nim gra i mogłam sobie tylko wyobrażać, że po graniu z Ethanem i podróżowaniu z nim przez ostatnich parę lat jest mu trudno podjąć taką decyzję i po prostu go wyrzucić. Pozostałam cicho, kiedy reszta chłopaków dyskutowała co zrobić z Ethanem przez następnych kilka tygodni. W końcu wróciłam do oglądania meczu, ale moje myśli były gdzie indziej. Nie było mi nawet przykro kiedy Vikings przegrali, sromotnie. *** ‒ Naprawdę mi przykro z powodu dzisiejszej nocy. – Zack powiedział do mnie, kiedy podchodziliśmy do autokaru. Ciężka atmosfera wypełniła lożę po wiadomościach dotyczących Ethana i nie opuściła jej już przez resztę wieczoru. ‒ Nie przepraszaj. Dostaliście naprawdę złe wiadomości. Nie przejmuj się. Naprawdę. – Przyłożyłam rękę do jego policzka. Nawet ze złymi informacjami dotyczącymi Ethana, coś się we mnie zmieniło w ciągu dnia spędzonego z Zackiem. Chciałam wykorzystać uczucie wolności, które poczułam wcześniej podczas meczu. Chciałam poczuć tę bliskość, której doświadczyłam z nim zanim zadzwonił telefon. Nie wiedziałam tylko czy to jest właściwy czas. Weszłam do autokaru, gdy Zack otworzył dla mnie drzwi i zaczęłam kierować się do mojego pokoju. Chciałam powiedzieć coś... cokolwiek co sprawi, że poczuje się lepiej z powodu Ethana i tego czego się dowiedział. Chciałam przynieść mu pocieszenie i ukojenie takie jakie on mnie przynosił. W kuchni złapał moją rękę i obrócił mnie w swoja stronę. Mój oddech momentalnie się szarpnął, gdy objął dłońmi moją twarz. ‒ Wiem, że mieliśmy dzisiaj ciężki wieczór. I przepraszam za zrujnowanie ci drugiej 104
połowy meczu. Naprawdę chciałem, żeby dzisiaj wszystko było dla ciebie idealne. ‒ Było – powiedziałam zdyszanym głosem, ponieważ stanie tak blisko Zacka znowu wznieciło uczucie, które miałam wcześniej. – Mój wieczór wcale nie został zrujnowany. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je szybko. Patrzyłam jak bierze głęboki oddech, jakby szukał właściwych słów. ‒ Dopiero co się poznajemy, ale w tym krótkim czasie, który razem spędziliśmy nigdy nie było chwili, kiedy mi nie imponowałaś. Wiem, że wiele przeszłaś przez ostatni rok i jeżeli wszystko co możesz mi teraz dać to tylko przyjaźń z radością ją przyjmę. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że chcę więcej. Nie wiem czy to jest właściwy czas, aby ci to powiedzieć czy nie, ale uważam że jesteś piękna. Jesteś najpiękniejszą, twardo stąpająca po ziemi, zabawną, mądrą i życzliwą kobietą jaką kiedykolwiek miałem zaszczyt poznać. Zamarłam lekko, gdy się zatrzymał. Jego oczy pociemniały zaraz naprzeciwko mnie i mogłam znowu poczuć to trzeszczące napięcie między nami. Zastanawiałam się czy jest właściwie fizyczny dźwięk tego co czułam, ponieważ dla mnie był to ogromny płomień, który zaczął się właśnie rozniecać. Zostałam kompletnie pochłonięta i zwalona z nóg przez tego mężczyznę stojącego naprzeciwko mnie, podziwianego przez tysiące ludzi na całym świecie, deklarującego swoje uczucia do mnie. Byłam zadziwiona, że nie przeraziły mnie słowa, które właśnie wypowiedział. ‒ Nie ma nic czego chciałbym bardziej w tej chwili niż pocałowanie ciebie. Ale nasza noc nie skończyła się w sposób jaki chciałem i nie jestem pewien czy jesteś na to już gotowa. Jego kciuk przemieścił się z mojego policzka i przesuwał powoli wzdłuż mojej dolnej wargi. Patrzyłam jak wciąga powietrze, jakby walczył ze sobą samym, aby się zatrzymać przed wzięciem mnie w tej właśnie chwili na podłodze salonu autokaru. Straciłam czucie w nogach na samą myśl jakby to było mieć Zacka w taki sposób. Westchnął znowu, ale tym razem brzmiał bardziej na pokonanego. Jego ręka chwyciła mnie w pasie i zwyczajnie oparł swoje czoło o moje. ‒ Dobranoc Nicole. Śpij dobrze. Odwrócił się i kiedy zaczął wychodzić z mojego pokoju. Wiedziałam, że się myli. 105
Ponieważ byłam całkowicie gotowa na wszystko co chciał mi dać i chciałam mieć pewność, że o tym wie. ‒ Zack? Podeszłam do niego, kiedy się zatrzymał i odwrócił, żeby stanąć do mnie przodem. W czasie tych kilku kroków, które zajęło mi dojście do niego obserwowałam jak zmienia się wyraz jego twarzy
z pełnej lęku do czegoś innego bardziej nieczytelnego
i nierozszyfrowanego. Nie myślałam o tym co robię. Nie zatrzymałam się aby zastanowić się czy powinnam czuć się winna, czy może Zack ma rację i nie jest to właściwy czas i wszystko to dzieje się za szybko. W tym momencie, wszystko czego chciałam to poczuć go. Była to potrzeba głęboko zakorzeniona w moim wnętrzu. Za każdym razem jak na niego patrzyłam chciałam być bliżej, poznać go lepiej. Nie czułam winy czy wyrzutów sumienia, tylko pełną, czystą i niezmąconą potrzebę, gdy sięgnęłam po niego i przyciągnęłam do siebie. ‒ Jestem gotowa. Spojrzał w moje oczy poszukując odpowiedzi. Celowo odwzajemniłam spojrzenie, ponieważ chciałam, żeby zobaczył, że się nie boję. Chciałam, żeby wiedział jak bardzo go pragnę, jak bardzo chciałam go poznać. Jak szczęśliwą mnie uczynił przez tych kilka dni. Mały przebłysk zadowolonego uśmieszku przeszedł przez jego usta zanim pochylił głowę. Jego usta były ciepłe i miękkie, kiedy dotknęły moich. Rozpoczął nieśmiało, powoli i czule. Zawahałam się tylko na chwilę na uczucie ust innego mężczyzny na moich. Czułam jego język przejeżdżający łagodnie wzdłuż mojej dolnej wargi i w odpowiedzi zrobiłam to samo. Niski jęk uciekł mi z ust kiedy jego język delikatnie wkroczył dalej. Ostrożnie zwiedzaliśmy siebie nawzajem, kiedy poczułam, że jego uścisk na mojej tali zacieśnia się jeszcze bardziej, a jedna ręka przesunęła się i złapała mnie za kark. ‒ Boże smakujesz niesamowicie – wymruczał w moje usta zanim wrócił po więcej. Ogień, który czułam, jak się wcześniej rozpalał, teraz płonął poza moją kontrolą i moje ręce ruszyły do jego włosów przyciągając go jeszcze bliżej. Musiałam poczuć więcej. Wiedziałam co się dzieje kiedy Zack podniósł mnie do góry i zaniósł na kanapę. Usiadł na niej, więc ja siedziałam na nim okrakiem, moje ręce wciąż trzymały jego włosy i jego przy mnie. 106
Zakołysałam się na nim instynktownie i poczułam jak bardzo mnie pragnął. Jego erekcja naciskała na mnie mocno i jęknęłam prosto w jego usta. ‒ Boże,
Nicole
–
powiedział
znowu,
a
ja
odpowiedziałam
coś
całkowicie
niezrozumiałego. Nie mogłabym wymyślić i wypowiedzieć pojedynczego słowa nawet jeżeli mogłoby to ocalić moje życie. Smakował tak dobrze, a jego zapach mnie obezwładniał. Nie całowałam mężczyzny odkąd umarł Mark, ale teraz w ogóle nie myślałam o Marku, wszystko o czym mogłam myśleć to jak dobrze było czuć ręce Zacka trzymające mnie w tali, przyciągające mnie do niego. I jak ciepłe są jego usta. Piętnaście miesięcy duszenia hormonów wytrysnęło na powierzchnię i już miałam prosić go, żeby zabrał mnie do swojego pokoju, ponieważ chcę mu dać wszystko co teraz czułam. I jak tylko otworzyłam swoje usta, żeby przemówić odchylił się i delikatnie zakończył najlepszy pocałunek w historii mojego życia. ‒ Mmmmm – wymruczał i oparł czoło o moje, jego oczy były zamknięte, a delikatny uśmiech błąkał się na jego wargach. Oboje dyszeliśmy i chciałam zakołysać się na nim jeszcze raz... Podrażnić go... Dopóki nie weźmie mnie tak jak tylko chciał, ale rzeczywistość uderzyła we mnie w ułamku sekundy i zdałam sobie sprawę, że nie jestem jeszcze na to w pełni gotowa. Ale zdecydowanie jestem gotowa na dużo więcej niż to co właśnie zrobiliśmy. ‒ Dobranoc Zack. – Łagodnie go pocałowałam i przycisnęłam się do niego ostatni raz, ale odchyliłam się tak szybko jak jego ręce złapały tył mojej głowy i trzymały mnie blisko niego. Powoli z małym uśmiechem wstałam z jego kolan i nie odwróciłam od niego wzroku. Spoglądał na mnie spod rzęs, a jego usta były lekko rozchylone. Odwróciłam się i odeszłam zostawiając go tam siedzącego i wpatrującego się we mnie. Byłam zachwycona, że chociaż raz to nie ja zastygłam w miejscu. Weszłam do łazienki i patrzyłam na moje odbicie. Czułam się inaczej, lepiej. Szczęśliwa tak jak nie byłam przez długi czas. I zobaczyłam to gdy patrzyłam w swoje oczy. Zajęło to jeden rok, trzy miesiące, dwa tygodnie i kilka dni, ale moje iskierki 107
powrócił. Prawie nienawidziłam, że muszę umyć twarz i wyszorować zęby. To wymaże każdą utrzymującą się nutę jego smaku, ale opornie w końcu to zrobiłam. Odtwarzając pocałunek w głowie przez cały czas. Był bardziej pełen pasji i mocy niż wszystko czego kiedykolwiek doświadczyłam, i nie mogłam się doczekać więcej. Nie mogłam zasnąć po tym jak weszłam do łóżka. Tysiące myśli z przeżytego dnia przebiegały przez moją głowę. Każda z
nich
powodowała,
że
się uśmiechałam
i wiedziałam, że uśmiecham się poza swoją kontrolą. Zrobiłam jedyną rzecz, którą dziewczyna może zrobić, gdy przeżyła właśnie pocałunek swojego życia. Napisałam do mojej najlepszej przyjaciółki.
Ja: Pocałował mnie. Wysłałam trzymając telefon w ręce i czekając na jej odpowiedź. Nie całe trzydzieści sekund później mój telefon zabzyczał.
Mia: OMG11! Totalnie wiedziałam, że to zrobi! Jak było !!!????? Jak się czujesz !!!??? Mogłam praktycznie usłyszeć rozhisteryzowane krzyki Mii przez połowę kontynentu.
Ja: Niesamowicie i jest dobrze, szczerze. Nie mogę teraz spać. O co chodzi z tymi ???!!!! Mia: Nie mogę temu zaradzić! Za bardzo podekscytowana dla ciebie. Musisz mi powiedzieć wszystko. Ja: Później, Chciałam tylko żebyś wiedziała. Mia: KC12... jestem z ciebie dumna Nic, Zadzwoń do mnie wkrótce.
11 OMG – ang. O My Good – skrót od O mój Boże 12 Mia pisze Luv u co jest skrótem od love you – tym razem zastosowałam nasz polski skrót KC (Kocham Cię), gdyż skrót Luv u nie jest tak popularny jak OMG, a poza tym lepiej mi pasował nasz polski.
108
Rozdział 10
Zack
Jestem wyczerpany. Ta trasa wysysa ze mnie całą energię. Pomiędzy koncertami i tym całym gównem, które dzieje się z Ethanem nie miałem nigdy tak stresującej trasy koncertowej. I Nicole. Pragnę jej. Potrzebuję każdej uncji samokontroli jaką posiadam, żeby nie naciskać za mocno na sprawy między nami, ale za każdym razem, kiedy zamykam oczy wszystko co pamiętam to nasz pierwszy pocałunek dni temu. Jej usta były delikatne i idealne i smakowała niesamowicie. Twardnieję na samą myśl o jej ustach i o tym gdzie jeszcze chciałbym, aby mnie dotykały. Każdą część mnie. Muszę się wziąć z tym w garść zanim zrobię coś głupiego jak odstraszenie jej. Jednakże bazując na spojrzeniach jakie mi ostatnio daje i te małe jęki które wydaje, kiedy zupełnie celowo staję za blisko niej będzie gotowa już wkrótce. ‒ Co? – zapytałem i spojrzałem na Chase'a i Garretta, siedzących naprzeciwko mnie na kanapach. Byliśmy w drodze do Północnej Karoliny i był praktycznie środek nocy. Ethan był na górze nieprzytomny, a Nicole spała. Zaśmiali się lekko kiedy spojrzałem na drzwi od jej pokoju. Była tylko niecałe 500m ode mnie ledwo ubrana i spała. Mogłem tylko wyobrażać sobie jak pięknie i słodko wyglądała, kiedy była w łóżku. Chryste. ‒ Jeszcze jej nie przeleciałeś? – Garrett zaśmiał się, gdy ostro na niego spojrzałem. Właśnie dawał mi tylko to na co w pełni sobie zasłużyłem, ale wciąż. Nie chciałem, żeby on albo ktokolwiek inny myślał o Nic w ten sposób. Ona jest moja.
109
Ta myśl zbiła mnie z tropu. Znałem ją przez mniej niż dwa tygodnie... Ale tak, jest moja. Chcę ją całą. Moje usta drgnęły i wziąłem łyk piwa, żebym nie powiedział czegoś głupiego i nie pokazał im jakim bałaganem w rzeczywistości byłem tylko o niej myśląc. ‒ Nie twój interes – powiedziałem gniewnie. ‒ Ona owinęła sobie ciebie wokół małego palca koleś. – Chase potrząsnął głową jakby był zdumiony. Prawdopodobnie jest. I ona faktycznie mnie oplątała... Ale nie z powodu, o którym oni myśleli. Nie było to tylko dlatego, że jeszcze nie uprawialiśmy seksu, nawet jeżeli tego chciałem. To dlatego, że jest wszystkim o czym mogłem myśleć i to było szalone. Nie myślałem o dziewczynie w ten sposób odkąd wydałem swój pierwszy albumu. Garrett uśmiechał się do mnie porozumiewawczo. Najwyraźniej zamierzał przestać być kutasem. Jest jedynym z nas, który był w stanie utrzymać i mieć w połowie normalny związek od kiedy zaczęliśmy jeździć w trasy. Chciałem wejść do jego głowy wyciągnąć mózg i zapytać go jak on i Chloe zdołali zostać razem, kiedy spędzają tyle czasu osobno. Zabijało mnie to, że za parę tygodni Nicole będzie wracać do domu, do Minneapolis. I nie chciałem tego. Boże jestem bałaganem. Nagle drzwi do jej pokoju otworzyły się i Nicole stanęła w korytarzu. Moje usta opadły do ziemi. I zacisnąłem rękę na piwie, gdy ją zobaczyłem. Miała na sobie... Praktycznie nic. Poczułem jak moje jeansy robią się ciaśniejsze tylko od samego patrzenia na nią, ale potem zmarszczyłem brwi. Jej oczy były zaczerwienione, a policzki zaróżowione. Płakała, ale zanim mogłem zapytać ją dlaczego, objęła się ramionami, przeszła przez salon i po prostu wspięła się na moje kolana. Co do cholery? Strzeliłem w Chase'a i Garretta spojrzenie i kiwnąłem głową, aby wyszli. Wstali natychmiast i dzięki Bogu bez słowa wyszli. Czekałem aż zniknęli zanim odsunąłem jej włosy z twarzy. ‒ Co się dzieje? – zapytałem i zdałem sobie sprawę, że brzmię jakby język stanął mi kołkiem w gardle. Mogło tak być. Nicole nigdy nie wydawała się taka bezbronna jak 110
w tej właśnie chwili i nic nie mówiła, więc tylko objąłem ją ramionami i oparłem się o kanapę, pozwalając jej ukryć twarz w mojej klacie. Dotykanie jej było niesamowite, a pachniała jeszcze lepiej i powodowało to, że myślałem o rożnych rodzajach rzeczy, o których w tym momencie nie powinienem, ale nie mogłem nic na to poradzić. ‒ Nie chcę być sama – powiedziała ledwie szeptem w mój tors. ‒ Co się stało? – zapytałem znowu, z nadzieją, że ze mną porozmawia. Powoli podniosła do góry głowę i oparłem się chęci pocałowania jej. Jej oczy były smutne. ‒ Miałam tylko zły sen. – Przytuliła twarz z powrotem do mojej piersi. I uśmiechnąłem się ponad jej głową, kiedy wdychała głęboko mój zapach. Wiedziałem, że nie chciała o tym rozmawiać, więc nie pytałem. Mogłem sobie tylko wyobrażać jakie były albo o czym jej koszmary. Zamiast tego zrobiłem jedną rzecz, o której myślałem, że zrobię z tą dziewczyną odkąd tylko zobaczyłem ją po raz pierwszy. Objąłem ją ramieniem, a drugie przełożyłem pod jej kolanami i wstałem. Zaniosłem ją do jej pokoju i tylko raz spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Potrząsnąłem głową nic nie mówiąc. To nie jest noc na seks. Miałem tylko najdziwniejszą i szaloną potrzebę trzymać ją całą noc zapewniając jej bezpieczeństwo i wymazując łzy z jej oczu. Miała już wystarczająco dużo powodów do płaczu. Położyłem ją i zrobiłem kilka kroków w tył. Potrzebowałem trochę przestrzeni, ponieważ nawet jeżeli wiedziałem, że nie powinienem jej pragnąć właśnie teraz... Pragnąłem. Odwróciłem się plecami, ściągnąłem jeansy i koszulkę i wczołgałem się do łóżka obok niej. Jej oczy były zamglone, kiedy na nią spojrzałem i kochałem to. ‒ Chodź tutaj – powiedziałem, przyciągając ją bokiem w moje ramiona. Okręciła się i otarła usta o moje, ledwie ich dotykając. Nie pogłębiłem go jednak. Potrzebowała czegoś teraz, ale nie wiedziałem czego, więc pozwoliłem jej nadawać tempo. Kiedy jej język przejechał po mojej dolnej wardze zdecydowałem się pieprzyć ten pomysł. Przycisnąłem ją do mnie jeszcze bardziej i przebiegłem rękami wzdłuż jej włosów i pleców. Moje ręce rozłożyły się na jej plecach prawie całkowicie je przykrywając. Była 111
taka drobna w moich dłoniach. Zakończyłem pocałunek i przesunąłem się aby pocałować jej szczękę, a potem jej szyję. Chciałem poznawać każdy centymetr jej, ale nie chciałem wykorzystywać dzisiejszej nocy. ‒ Smakujesz tak dobrze – wykrztusiłem przy jej gardle - i właśnie teraz chcę spróbować każdy cal ciebie. – Uśmiechnąłem się przy jej skórze, kiedy poczułem jak przeszedł ją dreszcz. Pragnęła mnie... Stanie się to wystarczająco szybko... I mogę poczekać. Odchyliłem się na tyle aby unieść jej twarz, żeby mogła patrzeć mi w oczy. ‒ Ale nie dzisiaj. Pozwól mi cię trzymać i porozmawiamy jutro. ‒ Też cię pragnę – wyszeptała zaraz przed tym jak wpadła w objęcia snu. Nie wiedziałem nawet czy zdała sobie sprawę, że to powiedziała, ale uśmiech eksplodował na mojej twarzy i myślę, że serce ominęło parę uderzeń. Byłem taką cipką. Przeczesałem mocno włosy ręką i wziąłem głęboki wdech. Kiedy w końcu zamknąłem oczy, czucie jej w moich ramionach było absolutnie niewiarygodne. ***
Nicole
Obudziłam się rano, rozpaczliwie łapiąc powietrze, kiedy ostatnie słowa jakie Mark wypowiedział do mnie we śnie odbijały się echem w całym moim ciele.
„Zawsze tutaj będziemy. Nic i nikt nigdy nie zajmie naszego miejsca, i ty nigdy nie zapomnisz, ale bądź szczęśliwa Nic. Dla mnie... i dla niego” Rozejrzałam się i zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Nie wiedziałam co się stało tamtej nocy, ale Zack i jak spędzaliśmy od tej pory każdą kolejną noc w jego albo moim
112
łóżku. Nigdy nie opowiedziałam mu o tamtym śnie... Kiedy zobaczyłam wywrócony samochód Marka i całą scenę graną w zwolnionym tempie naprzeciwko mnie, gdy krzyczałam w agonii, oglądając to wszystko. Obudziłam się płacząc i nie chciałam być sama. Byłam zbyt smutna, żeby przejmować się zażenowaniem czy zawstydzeniem kiedy wczołgałam się na jego kolana jak zagubiony kotek. Czułam się jak jeden. A on zrobił dokładnie to czego potrzebowałam. Trzymał mnie i całował i jakoś odegnał moje koszmary. Pragnęłam go. Wiedziałam, że walczy z nie poruszaniem się ze mną zbyt szybko, ale jakoś nie mogłam też powiedzieć mu jak bardzo go pragnęłam. Coś wstrzymywało mnie przed zrobieniem tego ostatniego kroku. Sen z ostatniej nocy był jednak inny. Nie był jak koszmary, które miałam przez miesiące po wypadku i był całkowicie różny od tego, który miałam w ubiegłym tygodniu. Był taki realny, kiedy stałam na boisku do bejsbolu blisko naszego starego domu, obserwując Marka i Andrewa rzucających piłką. Było to typowe sobotnie popołudnie. Nie było żadnej chmurki na niebie i późno wiosenne słońce szybko ogrzewało wszystko dookoła nas. Byłam wstrząśnięta tym snem nie dlatego, że przeżywałam go, ale dlatego, że to nie bolało tak bardzo jak zwykle. Odtworzyłam obrazy, które zobaczyłam i słowa, które usłyszałam. I nie czułam nic poza spokojem. Mogłam wyczuć Marka dającego mi swoje błogosławieństwo i ogrzało to każdy zakamarek mojej duszy. Czy to było tym czego potrzebowałam? Wyszłam z łóżka, kiedy zapach kawy stał się zbyt silny, aby go ignorować i zrobiłam co mogłam aby otrząsnąć się z tego snu, kiedy się kąpałam i ubierałam. Napełniłam kubek kawą i złapałam laptopa, z nadzieją zrobienia edycji dużej ilości zdjęć tego poranka, zanim zespół się obudzi i będziemy musieli przygotowywać się na dzisiejszy koncert. Stawałam się coraz lepsza w fotografowaniu ich koncertów. Odkąd moje nowe obiektywy przybyły w ostatnim tygodniu, gdy byliśmy w Detroit, koncerty były łatwiejsze i zabawniejsze do fotografowania. Minęło dziesięć dni odkąd weszłam na pokład tego autokaru i próbowałam spędzać mój czas ignorując myśl, że za niecałe dwa tygodnie będę musiała pożegnać się z Zackiem. Sama myśl powodowała ucisk w mojej piersi. Nie chciałam się z nim żegnać. Moje ciało rozgrzało się znowu tylko na wspomnienie o nim i ostatniej nocy, gdy 113
zostaliśmy w autokarze aby oglądać film, kiedy cała reszta uderzyła do klubu. Była to całkowicie normalna rzecz, którą robiły pary i kiedy nie określiliśmy się jeszcze takim statusem tak się to czuło. Zagubiłam się w swoich myślach wchodząc do salonu z laptopem pod pachą, chcąc zabrać się do pracy, więc pomimo, że usłyszałam muzykę dochodząca z pokoju, nic nie mogło przygotować mnie na widok, który miałam przed oczami. Zack siedział na kanapie grając na swojej gitarze. Jego głowa była pochylona, oczy zamknięte, a brwi zmarszczone w koncentracji. Nie to było niezwykłe. Co było niezwykłe to sposób w jaki wyglądał. Miał na sobie bawełniane spodnie od piżamy i nic więcej. Zamarłam natychmiast, nie chcąc aby wiedział, że stoję w korytarzu. Prawie chciałam przekraść się z powrotem do mojego pokoju po aparat i zrobić mu tak zdjęcie, ale nie chciałam też ominąć ani jednej sekundy tego idealnego widoku naprzeciwko mnie. Przełknęłam
powoli.
Całkowicie
zatracił
się
w
muzyce,
wyglądając
jak
najseksowniejsza rzecz jaką kiedykolwiek w życiu widziałam. Obserwowałam jak mięśnie na jego ramionach i na torsie naprężały się, gdy grał powoli na gitarze. Kiwał głową w rytm piosenki, którą grał i od czasu do czasu muzyczne uciekało z jego ust. Jest najpiękniejszym mężczyzną, jakiego spotkałam przez cale swoje życie. ‒ Podoba ci się to co widzisz? Nie podniósł na mnie wzroku, nawet nie otworzył oczu i byłam zaskoczona, że wiedział, że tam byłam. Przelotnie zastanowiłam się czy wyczuwał mnie jak ja jego. Kiedykolwiek wchodził do pokoju czułam jakby prąd elektryczny kierował moje oczy dokładnie w jego stronę. Mogłam wyczuć już samą jego obecność. Powoli przestał grać i obrócił głowę w moim kierunku z zadowolonym uśmieszkiem, który powodował natychmiastową chęć wskoczenia na jego kolana i całowania go bez opamiętania. Powiedziałabym coś, ale słowa kompletnie mnie zawiodły.
Patrzyłam
dokładnie na niego i zobaczyłam jak jego usta zaciskają się w wąską linię starając się nie wybuchnąć śmiechem. ‒ Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. 114
‒ Um, nie. Nie obudziłeś mnie. Wysilałam się, żeby znaleźć coś jeszcze do powiedzenia, ponieważ wszystko co naprawdę chciałam zrobić to przebiec rękami przez cały jego tors, zapamiętując każdą linię, żebym mogła wspominać je, kiedy wrócę do domu. Ta myśl przywróciła mnie z powrotem do rzeczywistości. Postawiłam laptopa i kawę na stole i starałam się oddychać powoli. ‒ Mam zamiar przygotować śniadanie. Chcesz jakiś omlet? – Była to pierwsza wymówka jaką mogłam wymyślić, aby wytworzyć trochę fizycznej przestrzeni między nami. ‒ Ugotujesz coś dla mnie? – Zack wstał i zrobił kilka kroków w moim kierunku. Wzruszyłam ramionami i przytaknęłam, ponieważ patrzenie jak się porusza w moją stronę bez koszulki było jeszcze bardziej seksowne niż patrzenie, gdy grał na gitarze. Każdy mięsień na jego klacie i brzuchu był idealnie zarysowany. I po raz kolejny byłam oniemiała. ‒ Brzmi fantastycznie. Kiedy do mnie doszedł, umieścił obie ręce nisko na mojej talii. Podskoczyłam lekko, ponieważ poczułam elektryczny impuls strzelający dokładnie przez ze mnie. Pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. ‒ Idę się ubrać. Wrócę za kilka minut. ‒ To prawdopodobnie dobry pomysł. – Nie chciałam aby się ubierał, ale najpewniej dla mojego dobra tak będzie lepiej, zwłaszcza jeżeli chciałam coś ugotować, a nie spalić autokar. Poczułam jak rumieniec znowu wypełza na moje policzki, kiedy odchodząc śmiał się ze mnie. Powiedział „hej” do Jake'a, gdy dotarł do schodów, a ja zaczęłam rozbijać jajka. ‒ Nic Kochanie ! Gotujesz dzisiaj dla nas? Energia Jake'a rano była poza dyskusją. Było to prawie za dużo do przyjęcia przed skończeniem pierwszego kubka kawy. Jednak i tak się uśmiechnęłam, ponieważ to był Jake i po prostu nie mogłam zrobić nic innego niż uśmiechać się, kiedy tylko był w pobliżu. Otworzyłam lodówkę, żeby wyjąć więcej jajek. Wziął to za tak, czym właśnie było. Oprócz Zacka i Mii, Jake stał się jednym z moich ulubionych ludzi na świecie. Zawsze się śmiał i uśmiechał, ale jakby mniej, odkąd chłopcy byli tak zestresowani przez ostatni 115
tydzień, obserwując jak jastrzębie Ethana, starając się trzymać jego problem z narkotykami pod kontrolą. Cieszyłam się jego przyjacielskim przekomarzaniem. ‒ Rewelacyjnie. Nie pamiętam kiedy ostatni raz ktoś coś dla mnie ugotował. Wrzuciłam jajka na gorącą patelnie i zaczęłam kroić szynkę i trzeć ser, kiedy poczułam, że Zack wszedł do kuchni. Była to mała przestrzeń i z naszą trójką w niej razem przysięgam, że temperatura wzrosła o dziesięć stopni. I wiedziałam, że to nie od małego palnika którego używałam. ‒ Twoja kobieta przygotowuje mi śniadanie, koleś. – Jake wesoło powiedział do Zacka. Zamarłam lekko na wyrażenie 'twoja kobieta'. ‒ Moja kobieta, co? - poczułam jak podchodzi bliżej mnie i podskoczyłam gdy jedną ręką dotknął mojej tali. Delikatnie przyciągnął mnie do siebie, więc moje całe plecy przyciśnięte były do jego klatki. Jego głowa obniżyła się do mojego ucha i poczułam ciepły oddech. Jego głos był zaledwie szeptem. ‒ Podoba mi się jak to brzmi. Podgryzł delikatnie moje ucho i myślę, że oczy uciekły mi na tył głowy. Zaśmiał się miękko, gdy moje ciało fizycznie odpowiedziało na jego dotyk. Musiałam mieć jego więcej. Tak szybko jak przesunął się za mnie tak odszedł i chłodny powiew przeszedł przez pokój. Zniknął pozostawiając mnie całkowicie oniemiałą. Nie miałam pojęcia co się właśnie stało. ‒ Twoje jajka się przypalają – powiedział Jake i roześmiał się, kiedy podążył za Zackiem do strefy jadalnianej. Wciąż byłam oszołomiona minuty później, gdy dołączyłam do nich przy stole niosąc talerze na ramieniu i w moich dłoniach, tak jak robiłam to kiedy byłam kelnerką u Jacka. Usiadłam i słuchałam jak rozmawiali o dzisiejszym koncercie na stadionie w Filly 13. Jak dotąd było to jedno z największych miejsc koncertowych i było kompletnie wyprzedane. Słuchałam jednym uchem, gdy moje myśli wróciły do tego co Mark powiedział mi we śnie. Wydawało się to takie prawdziwe.
13 Skrót od Filadelfii.
116
‒ Wszystko w porządku? – Zack ścisnął lekko moje udo, wciągając mnie z powrotem do konwersacji przy stole Spojrzałam na niego i Jake'a, którego oczy obserwowały mnie ostrożnie. ‒ Tak, w porządku. – Nawet dla moich własnych uszu nie brzmiałam zbyt wiarygodnie. Westchnęłam lekko i popatrzyłam pomiędzy nich. I potem także na Chase'a, ponieważ dołączył do nas przy stole. Nie byłam pewna czy byłam już gotowa rozmawiać o tym przy nich wszystkich, ale także czułam się przy nich zupełnie komfortowo, więc może teraz jest właściwy czas. A przynajmniej na jakąś część tego. ‒ Kolejny sen o Marku i jak sądzę nie mogę się z niego otrząsnąć. – Zachmurzyłam się, kiedy zobaczyłam jego zmartwiony wyraz twarzy. Zastanawiałam się co myśli i czy jest zły, gdy poruszam temat Marka. ‒ Przepraszam. – Powróciłam do swojego śniadania, teraz już zimnego, ale dłoń Zacka lekko złapała mój podbródek i odwróciła z powrotem do niego. ‒ Nie przepraszaj – powiedział delikatnie. Byłam mgliście świadoma Chase'a i Jake'a siedzącego z nami, ale nie zwracałam na nich uwagi. Kompletnie zatraciłam się w oczach Zacka, skupionych wyłącznie na mnie. ‒ Nigdy nie przepraszaj mnie za tęsknienie za nimi Nic. Przytaknęłam i wzięłam się za jedzenie. Nie wiedząc co odpowiedzieć, albo jak zareagować inaczej. ‒ Kim jest Mark? - zapytał ostrożnie Jake. Chase po prostu patrzył w dół na swoje stopy i podejrzewałam, że może coś wiedzieć, albo od Zacka albo od Mii ale nie byłam zła, czy zaskoczona, naprawdę. Wiedziałam, że on i Mia trochę rozmawiają i nie zdziwiłoby mnie gdyby dała mu jakieś ostrzeżenie odnośnie paru szczegółów. ‒ Mark jest moim zmarłym mężem, a Andrew był moim synem. – Oczy Jake'a rozszerzyły się w szoku. Chase zamarł tylko na sekundę, ale potem powrócił do jedzenia bez jednego spojrzenia w moja stronę. Udzielając tym samym odpowiedzi na moje pytanie. Wiedział
117
coś... Jeżeli nie wszystko. Ramiona Zacka opadły łagodnie wokół moich i przyciągnął mnie delikatnie do siebie. ‒ Chcesz mi o tym opowiedzieć? – zapytał. Zajęło mi tylko kilka sekund zanim zrozumiałam, że mogę mu powiedzieć i jedną więcej, że chcę mu powiedzieć. Chciałam, żeby wiedział o mnie wszystko i o moim życiu zanim go spotkałam. Spojrzałam przelotnie na Chase'a i Jake'a którzy obserwowali mnie z zainteresowaniem. ‒ Byliśmy w parku w pobliżu naszego starego domu i patrzyłam jak Mark gra z Andrewem w bejsbol. – Przegryzłam wargę starając się powstrzymać łzy po czym wzięłam łyk kawy. – Wydawało się to po prostu takie realne... Jakbyśmy naprawdę tam byli. Nie sam sen jednak sam w sobie to spowodował. Ale to co Mark powiedział... - Zamilkłam i spojrzałam na Zacka. Cierpliwie czekał, aż będę kontynuować dając mi czas i przestrzeń do podjęcia własnej decyzji odnośnie tego jak dużo chcę powiedzieć, czym chcę się podzielić, tak jak zawsze to robił. Biorąc głęboki wdech mówiłam dalej. ‒ Mark powiedział mi, że ma świadomość, że nie zawsze będą tutaj ze mną, i że powinnam ruszyć dalej. Że będzie to trudne, ale żebym była szczęśliwa. ‒ Brzmi jak naprawdę świetny facet Nicole. – Przytaknęłam w odpowiedzi. Chciałam zapytać go co myśli, kiedy słucha mnie jak opowiadam o Marku i Andrewie, ale wyglądał jakby po prostu to akceptował. Jakby wiedział, że zawsze będą częścią mojego życia i w mojej pamięci i nie chciałby żeby było inaczej. Sprawiło to, że dbałam o niego jeszcze bardziej niż dotychczas, gdyż tak łatwo zaakceptował całą mnie z bagażem i wszystkim innym. Odwróciłam się od niego zanim zdążył zobaczyć smutek wypełniający moje oczy, ponieważ tym razem nie było to z powodu Marka i Andrewa, ale to myśl o opuszczeniu go wkrótce sprawiała, że chciało mi się płakać. ‒ Taki był. ‒ Jaki był Andrew? – Uśmiechnęłam się kiedy spojrzałam na Jake'a To był jeden z powodów, dla których po prostu totalnie go uwielbiałam. Nie miało znaczenia co usłyszał, każdy fragment informacji potrafił tak przetworzyć, jakby nie było żadnych problemów na świecie. Od razu wiedział jakie jest to jedno pytanie, które spowoduje mój uśmiech. 118
Dałam mu więc, jeden pełny i szeroki uśmiech. Nie wiedziałam nawet jak opisać Andrewa innym ludziom. ‒ Był bezsprzecznie najbardziej idealnym dzieckiem, które zostało kiedykolwiek stworzone. – Uśmiechnęłam się tym razem bez smutku, tylko w całkowitym spokoju. Nie byłam pewna co go przyniosło. Może im więcej się dzieliłam tym łatwiejsze stawało się poruszanie na przód. Zastanawiałam się czy jeżeli zamiast trzymać te wspomnienia szczelnie zamknięte w sobie podzielę się nimi z innymi pomoże to zachować pamięć o nich na zawsze. Jake przewrócił oczami z rozbawienia. ‒ To są bzdury, które odpowiadają wszystkie matki. Powiedz mi coś prawdziwego. I zanim mogłam się zorientować dzieliłam się z nimi i przeżywałam na nowo każde możliwe wspomnienie z Andrew, które mogłam sobie przypomnieć. Chase i Jake śmiali się razem ze mną. Zauważyłam, że w którymś momencie Garrett przyłączył się do rozmowy, ale nie przestałam opowiadać. Stał się dla mnie jak brat, tak jak reszta i byłam zadowolona, że też tego słuchał. Zobaczyłam jak Jake pochylił się i wyszeptał mu coś do ucha. Kilka razy ocierałam łzy spływające z moich oczu... Ze szczęścia i ze smutku. Nie miałam pojęcia jak długo rozmawialiśmy, ale cały ten czas Zack siedział obok mnie z jedną ręka owinięta wokół moich ramion, a drugą trzymając moją dłoń na jego kolanach. Czułam jak jego uczucia do mnie wzrastały z każdą mijającą minutą i czerpałam siłę do kontynuowania z jego dotyku. ‒ Raz w lutym kiedy Andrew miał prawie trzy latka było lodowato na dworze... Jakieś minus 10 stopni czy coś takiego i około pół metra śniegu. Przygotowywałam obiad na dole w kuchni, gdy on bawił się Lego w swoim pokoju. Kiedy spojrzałam przez kuchenne okno zobaczyła duży stos ubrań i zabawek porozrzucanych wszędzie na śniegu. Pobiegłam na górę i znalazłam szeroko otwarte okno i zepsuty ekran zabezpieczający. Byłam taka zła, że totalnie to straciłam. – Wytarłam łzę ze śmiechu na to wspomnienie. – Przeszłam w tryb szalonej i wściekającej się mamuśki, który nie wiedziałam nawet, że istnieje. Wrzeszczałam, a on płakał, tak przerażony moim ześwirowaniem... Ale byłam taka zła, że wyłamał ekran i porozrzucał rzeczy. 119
Kazałam mu się ciepło ubrać, wyjść na zewnątrz i pozbierać wszystko co zostało rozrzucone. Kiedy w końcu wrócił do środka z kosza na śmieci, który postawiłam na ławce, żeby wszystko pozbierać, przelewała się woda powstała z roztopionego śniegu. Ubrania były przemoczone, a zabawki lodowato zimne. W końcu go przeprosiłam i dałam gorące kakao aby go rozgrzać. – Potrząsnęłam głową. – Ciągle znajdowałam lego na podwórku przed domem, nawet kiedy sprzedawałam go prawie dwa lata temu. Nie miałam pojęcia jak długo mówiłam, ale im więcej historii opowiadałam tym łatwiejsze się to stawało i nie minęło dużo czasu, gdy poczułam się wolna i lżejsza, pierwszy raz od ich straty. W końcu chłopaki przeprosili i użyli jakiś wymówek dotyczących ćwiczenia, żeby opuścić stół bez powodowania niezręcznej atmosfery. Wypełniło mnie siostrzane uczucie, kiedy każdy z nich podszedł i mnie przytulił dziękując, że się z nimi tym podzieliłam. Byłam szczęśliwa, że ich poznałam. Kiedy zostaliśmy sami Zack pochylił się i złożył delikatny pocałunek na mojej skroni. Było to kojące. W ogóle nie uwodzicielskie, ale zarumieniłam się, kiedy nie mogłam powstrzymać ciała przed reakcją na jego niewinny dotyk. Zauważył mój rumieniec i spojrzał na mnie psotnie. ‒ Co to jest? Naprawdę chciałam mu powiedzieć, że go pragnę. Nie wiem czego tego nie robiłam. Jest to idealny cichy moment, nikogo nie było w pobliżu, ale wydawało się to prawie dziwne przyznać się do tego po tym wszystkim czym przed chwilą się podzieliłam. Zamiast tego, więc podzieliłam się z nim innym moim sekretem. ‒ Byłam raz w zespole. – Obserwowałam jak mimika Zacka zmienia się z szoku, niedowierzania, zdziwienia i pozostaje na... sceptycznym może? Wywołało to mój uśmiech. ‒ Jak w orkiestrze dętej? ‒ Ha, Nie. Mia i ja założyłyśmy zespół w szkole średniej nazwałyśmy go Pink Fingers14 ‒ Pink Fingers? Wzięłam łyk wody i czekałam aż przestanie się śmiać.
14 Nazwa zespołu oznacza „Różowe Paznokcie” i oczywiście zostaje w oryginale.
120
‒ Tak cóż... byłyśmy dziewczynami i zawsze miałyśmy pomalowane paznokcie na różowo. Nie śmiej się... Miałyśmy po piętnaście lat. Ale Mia jest naprawdę dobra na gitarze. Gra od zawsze. Nie mogłyśmy znaleźć dziewczyny, która grałaby przyzwoicie na perkusji, więc rozpadło się to po miesiącu. Ćwiczyłyśmy w moim domu. ‒ Na czym grałaś? ‒ Na keyboardzie. ‒ Naprawdę? Jesteś dobra? – Jego brwi wystrzeliły do góry w podekscytowaniu. ‒ Jestem fantastyczna. – Była to najbardziej zarozumiała rzecz jaką kiedykolwiek powiedziałam ale straciłam potrzebę bycia nieśmiałą w jego pobliżu. Wzruszyłam ramionami jakby nie była to wielka sprawa. ‒ Zamknij się. – Śmiałam się kiedy zobaczyłam, że oczy Zacka tańczą z rozbawienia. Myślał, że całkowicie żartuje, ale naprawdę tego nie robiłam. ‒ Uczyłam się klasycznego grania przez około trzynaście lat i ukończyłam studia z dyplomem z muzyki. Potem zaczęłam uczyć się sama jak grać ze słuchu. Mogę zagrać prawie każdą piosenkę, którą usłyszę tylko po jednym razie. Cóż, mogłam to zrobić, kiedy grałam przez cały czas. Teraz mogłoby to zająć kilka prób. ‒ Zagraj ze mną. ‒ Nie ma mowy. – Potrząsnęłam stanowczo głową. ‒ Daj spokój. Mamy dzisiaj naszą próbę dźwięku możemy wtedy zagrać. Patrzył na mnie wypełnioną całkowitym wahaniem. Keyboard został spakowany, kiedy sprzedałam dom i była to kolejna muzyczna rzecz, której nie robiłam od śmierci Marka. ‒ Chyba że się boisz? Brzmiał
jak
drugoklasista
wyzywający
kogoś
do
przyklejenia
języka
do
zamarzniętego słupa. Wiedział także jak trudno jest mi odrzucić wyzwanie, dzięki mnie i moim niewyparzonym ustom mówiącym mu o tym w noc, kiedy Mia wyzwała mnie do flirtowania z nim. Wypuściłam teatralnie powietrze. ‒ Nie będę grała z Bogiem Rocka.
121
‒ Bóg Rocka? Przytaknęłam powoli. Poważnie. ‒ Tak właśnie cię nazywają. Oparł się z powrotem o krzesło na chwilę rozważając to wyrażenie. Z pewnością nie był to pierwszy raz, gdy je słyszał. ‒ Podoba mi się. Myślę, że umieszczę je na jakiś koszulkach. Prychnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. ‒ I tak dzisiaj nie mogę. Mia przylatuje i odbieram ją z lotniska przywożąc prosto na stadion. – Wstałam gotowa do odejścia od stołu, ale zatrzymałam się na dźwięk jego głosu. ‒ Darren może ją odebrać. Tylko jedna piosenka15. Proszę? Gdy tylko wypowiadał słowo proszę z jakiegoś powodu działało to na mnie za każdym razem. Nie błagał, ale przybierał ten intensywny wyraz twarzy jakby przez samo to, że zgodzę się zrobić tą jedną rzecz dla niego, uczyniłabym go najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Był pełen nadziei i oczekiwania i zdałam sobie sprawę, że wszystko czego chcę to sprawić, żeby był szczęśliwy. ‒ Dobrze. Jedna piosenka. – Odeszłam uśmiechając się do siebie przez całą drogę.
15 Just One Song – i po raz pierwszy pojawia się tytuł książki.
122
Rozdział 11
Moje serce bije tysiąc razy na minutę i nie ważne co próbuję zrobić nie mogę się uspokoić. Jedynymi ludźmi, którzy mogą mnie zobaczyć są Zack, reszta zespołu oraz kilku dźwiękowców, którzy upewniają się, że wszystko jest podłączone, a światła są dobrze ustawione na dzisiejszy koncert. Jedyną brakującą osobą jest Ethan. Zack i ja przyjechaliśmy na stadion wcześniej, żebym mogła zagrać z nim piosenkę i wciąż mieć czas popracować zanim przyleci Mia. Nasza zabawa, to co dla Zacka było zabawą posypała się w chwili, kiedy Chase pojawił się aby powiadomić Zacka, że Ethana nie ma w autokarze. Jego telefon był wyłączony i nikt nie wiedział gdzie jest. Obserwowałam jak Zack natychmiastowo zmienia się z normalnego wyluzowanego gościa w całkowicie wkurzonego w ułamku sekundy. Wszyscy byli podenerwowani tym, że Ethan się znowu spóźnia, ale tym razem było inaczej, ponieważ nie kłopotał się nawet, żeby o tym komuś powiedzieć. Napięcie na scenie dzisiaj było tak gęste, że mogłam ledwo oddychać. Zostało tylko kilka godzin do rozpoczęcia koncertu, a on mógł być wszędzie w Filly, naćpany albo nieprzytomny gdzieś. Albo po prostu właśnie otumaniający się i planujący pokazać się, kiedy tylko będzie mu się podobało. To właśnie niewiadoma powodowała, że wszyscy byli zdenerwowani. Zrobiłam jedyną rzecz, którą mogłam i myślałam że w ten sposób im pomogę. Zaoferowałam, że zagram części Ethana, kiedy będą mieć próbę dźwięku i próbę generalną przed koncertem. Za wyjątkiem, że teraz czułam jakby moje serce miało za chwilę wybuchnąć i z każdym oddechem, który brałam życzyłam sobie, żeby Ethan przeszedł przez drzwi i mnie od tego uratował. Wymusiłam uśmiech, gdy Zack do mnie podszedł. ‒ Na pewno nie masz nic przeciwko temu? ‒ Myślałam, że tak kiedy to proponowałam, ale nie... Tak jakby panikuję teraz.
123
Nie wiem dlaczego. Występowałam w recitalach fortepianowych odkąd skończyłam pięć lat i nie jestem jedną z tych osób co mają tremę przed występami. Ale to jest inne. Tym razem gram z profesjonalnym zespołem na stadionie, który będzie wypełniony trzydziestoma tysiącami osób w nie mniej niż godzinę. I co się stanie jeżeli Ethan się nie pojawi? Z pewnością nie oczekują ode mnie, że będę umiała tyle, żeby go zastąpić przez cały koncert. Nie mogę uwierzyć, że to robię. Nagle ręka Zacka oplata mnie w tali i przyciąga zarumienioną do jego klatki. Jeżeli próbował mnie tym uspokoić to nie zadziałało. Wciągnęłam powietrze poczułam zapach jego mydła i męskości. Bycie tak blisko niego jedynie spotęgowało moje podenerwowanie, ale w całkowicie odmienny sposób. Podniósł rękę i chwycił mnie za kark zmuszając abym na niego spojrzała. ‒ Z tobą w porządku? Cóż, nie, nie jest. Jestem takim słabeuszem, czuję jakbym miała za chwilę zwymiotować, ale nie powiem mu tego. Dodatkowo myślę, że pytał o coś zupełnie innego, więc przytaknęłam. ‒ Słyszałaś wszystkie te piosenki przynajmniej z tuzin razy do tej pory. Jeżeli jesteś tak dobra jak mówisz, będziesz zupełnie w porządku. Jego zapewnienie mi schlebiło, ale musiał usłyszeć jeszcze jak gram. Moja wcześniejsza brawura i pewność siebie uciekły daleko ode mnie. Nie odpowiedziałam, ponieważ gdy był tak blisko, trzymając mnie tak mocno, miałam trudności z oddychaniem, albo myśleniem, albo pamiętaniem jak się nazywam... A co dopiero piosenek, które słuchałam przez ostatnich dziesięć dni. Przygryzłam górną wargę, ssąc ją nerwowo i obserwując jak oczy Zacka ciemnieją. Lubił kiedy to robiłam i wiedziałam, że to go prowokuję. Obecnie jednak tego nie próbowałam, ale nie mogłam nic poradzić na to, że moje ciało odpowiadało naturalnie na ten głód w jego oczach. Jego usta są na moich wyciągając moją wargę zanim mogę o tym pomyśleć. Instynktownie moje ręce łapią przód jego koszulki i przyciągam go bliżej. Wiem, że powinniśmy robić coś innego w tej chwili i mam chwilowe przypomnienie, że są z nami inne osoby w pomieszczeniu, ale jak tylko usta Zacka dotykają moich cały świat znika.
124
Odsuwa się ode mnie prawie tak szybko jak zaczął mnie całować, pozostawiając mnie z zawrotem głowy. Jestem całkowicie bez tchu, łapiąc z trudem
powietrze
i uśmiecham się, kiedy widzę, że robi to samo co ja. Kocham to, że mam na niego taki sam efekt. ‒ Nie myśl o muzyce, po prostu graj to co słyszysz. Daje mi szybkiego buziaka w czoło, kiwa do chłopaków, którzy czekają po drugiej stronie sceny i kieruje się na jej środek. ‒ To była najgorętsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałem. – Jake podnosi swoją gitarę i staje naprzeciwko mnie podłączając ją do wzmacniacza. ‒ Zamknij się Jake. – Czuję, że powinnam być zawstydzona przez tak jawne i publiczne pokazy, jednakże po prostu tylko się uśmiecham, nie przejmując się tym w ogóle. Uświadamiam sobie również, że z tym jednym pocałunkiem całe moje ciało się zrelaksowało. Zack wiedział dokładnie co robi, ponieważ w momencie tej pośpiesznej pasji każde inne napięcie opuściło moje ciało. Chase wystukał parę bitów na perkusji i uderzył o siebie swoje pałeczki na znak rozpoczęcia pierwszej piosenki. Słuchałam muzyki tak jak powiedział mi Zack. Zagrali pierwszą piosenkę do pierwszego wersu zanim wychwyciłam wszystkie akordy i usłyszałam w pamięci jakby zagrał to Ethan. Zanim skończyła się ta piosenka byłam pochłonięta muzyką i energia płynącą od chłopaków. Całkowicie w swoim świecie i zrelaksowana. Zanim skończyła się pierwsza piosenka zdałam sobie sprawę jak bardzo tęskniłam za graniem. Wzięłam głęboki oddech na ostatnie dźwięki i uśmiechnęłam się szeroko do Zacka. On odwzajemnił mój uśmiech. Zrobiłam to. To nie było doskonałe, i może nie byłam tak dobra jak Ethan, ale zrobiłam to. ‒ To było niesamowite Nic! – Uwielbienie Chase'a zwiększyło dramatycznie mój uśmiech. ‒ Możesz być nawet lepsza niż Ethan. – Przewróciłam oczami na komentarz Jake'a i pokręciłam głową. ‒ Nie ma mowy – powiedziałam. Słyszałam jak Ethan gra i on jest niesamowity. Ledwo zrobiłam cokolwiek 125
specjalnego w piosence, żeby zasłużyć na komentarz tego rodzaju. Grałam z nimi przez trzy kolejne piosenki. Przez cały czas byłam zatracona w muzyce i czułam, z każdą zagraną piosenką, jak powracam do życia w sposób jakiego prawdopodobnie nie doświadczyłam, odkąd byłam na studiach. Jest to najbardziej magiczne doświadczenie jakie kiedykolwiek przeżyłam. Bycie na scenie z całym zespołem, patrzenie na morze pustych siedzeń wiedząc, że wkrótce zaczną się zapełniać. ‒ Co do cholery ona tam robi!? Głos Ethana rozszedł się z boku sceny i wszyscy zamarliśmy w tym samym momencie. Chwiał się raz w jedną raz w drugą stronę, najwyraźniej wstawiony, a jego oczy wyglądały jakby stały w ogniu. Ręce miał zaciśnięte w pięści przy ciele, kiedy szedł przez scenę bezpośrednio w moją stronę. Natychmiastowo zrobiłam kilka kroków odsuwając się od keyboardu. ‒ Ona nam pomagała Ethan skoro ty nie kłopotałeś się pojawieniem na czas. Gniewny głos Zacka wypełnił powietrze, kiedy do nas podchodził. Sięgnął po mnie i objął ochronnie ramieniem w tali, przez cały czas patrząc na Ethana. Ethan wymamrotał coś z większą ilością przekleństw w jednym zdaniu, niż słyszałam w całym swoim życiu, zanim zwrócił się twarzą do Zacka. ‒ Cokolwiek stary, jestem troszkę spóźniony, wielka mi sprawa. Zatoczył się kilka kroków w stronę keyboardu, chwytając się go w ostatniej sekundzie aby utrzymać równowagę. Ledwo był w stanie ustać na nogach i zastanawiałam się czy w ogóle będzie zdolny grać. ‒ I trzymaj swoją nową dziewczynę z daleka od moich rzeczy. Zack zrobił niebezpieczny krok w przód pozwalając swojemu ramieniu opaść z mojej tali. Nie obchodziło mnie to. Ethan patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić, i wszystko czego ja chciałam to wydostanie się stamtąd zanim stanie się coś gorszego. ‒ Powiedziałem ci żebyś nie mówił do niej gówien w ten sposób. Nie ostrzegę cię ponownie. I jeżeli kiedykolwiek wykręcisz znowu taki numer, jak dzisiaj, wylatujesz z mojej trasy. Odwrócił się do mnie i wypuścił głośno powietrze, kiedy przeczesywał jedną ręką 126
włosy. Myślę, że jest to najseksowniejsza rzecz na świecie, kiedy jego mięśnie poruszają się tańcząc po jego ramieniu, gdy to robił, ale oczywiście teraz nie jest odpowiedni moment na powiedzenie mu o tym. Chciałam tylko zejść ze sceny i ukryć się za laptopem, gdzie mogłam pracować nad edycją zdjęć i zapomnieć o złym spojrzeniu, które zobaczyłam w oczach Ethana. ‒ Dziękuje za twoją pomoc Nic. Jesteś jednym z najbardziej utalentowanych keyboardzistów jakich kiedykolwiek poznałem. Przewróciłam oczami na komplement Zacka. To było najwyraźniej jedna z tych spraw „nie to ładne, co ładne, ale co się komu podoba”, ponieważ wiedziałam, że nie jestem bardziej utalentowana, niż większość. Nawet jeżeli jestem dobra. ‒ Dobrze się bawiłam. – Uśmiechnęłam się słabo. Moje nerwy wisiały na włosku od tej całej adrenaliny z grania i pojawienia się Ethana. On wciąż łypał na mnie tym szklanym wzrokiem. ‒ Wrócę i spróbuję popracować, zanim Mia tutaj przybędzie. Chcesz, abym przyniosła mu jakąś kawę? – zapytałam, wskazując na Ethana. ‒ Tak, było by wspaniale. Ale niech przyniesie ją ktoś inny. Pochylił się i dał mi szybki pocałunek. Smakował słono od potu, który już zdążył lekko pokryć jego skórę. Oblizałam wargi i poruszałam na niego brwiami, kiedy schodziłam ze sceny. *** Niektóre zdjęcia zrobione przeze mnie Zackowi i Chase'owi, podczas gdy pracowali razem nad nowymi piosenkami z pochylonymi do siebie głowami, są fantastyczne. Pasja do muzyki i intensywna praca wypełniała ich spojrzenia i każdą rysę ich twarzy. Bardzo dobrze, że wysłałam mailem kopie do Mii, nawet jeżeli Darren właśnie teraz ją odbiera. Pokocha je. Miałam przeczucie, że będzie stało zaraz obok jej łóżka, następnym razem kiedy ją odwiedzę. Ta myśl sprawiła, że roześmiałam się lekko sama do siebie. Podskoczyłam, kiedy drzwi otworzył się szeroko. Krzyknęłam z radości i wpadłam w jej ramiona. ‒ Mia! – Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo za nią tęskniłam, dopóki nie 127
znalazłam się w jej objęciach. ‒ Cześć Dziewczyno! – wykrzyczała prosto do mojego ucha tak głośno, że myślałam, że pękną mi bębenki. – Dobrze cię w końcu znowu zobaczyć. Wyglądała pięknie jak zawsze, w małej czarnej spódnicy do kolan i szpilkach. Jej jasnoniebieski top był wypuszczony i miał wycięcia na rękawach ukazując jej ramiona. Usiadłam i wprowadziłam ja w całą sytuację z Ethanem. Nie wyglądała na bardzo zaskoczoną i zastanawiałam się jak często ona i Chase naprawdę rozmawiali, odkąd opuścił Minneapolis. Jestem zdziwiona, ponieważ Mia spędza tak dużo czasu pracując na swoją karierę... Jej postawa wobec mężczyzn zawsze była taka sama: Im więcej tym lepiej. Miała seryjne randki z facetami tak często jak często kupowała nowe buty. Zrobiłam mentalną notatkę, żeby zapytać ją później o to co się naprawdę dzieje, ponieważ nie wierzyłam, że ukryłaby przede mną coś poważnego. Jednakże jak poważne mogło to rzeczywiście być? Jeżeli rozmawiali ze sobą to robili to tylko przez ostatnie dziesięć dni. Zagubiona w swoich myślach usłyszałam jak Mia wspomina swój ulubiony portal plotkarski Celeb Gossip. Spojrzała na mnie nerwowo. ‒ Co? – zapytałam wciąż niepewna co przed chwilą powiedziała. ‒ Tylko mówiłam, że widziałam zdjęcia ciebie i Zacka w Bostonie. Co? ‒ Są moje zdjęcia? – Wykrztusiłam to jakbym miała zamiar zwymiotować. Mój brzuch zacisnął się i na wszelki wypadek rozejrzałam się za najbliższym koszem na śmieci. Nie mogłam uwierzyć, że w internecie są znowu moje zdjęcia. ‒ Tak... Nie wiedziałaś? – Głos Mii złagodniał, gdy zobaczyła panikę wypełniającą moją twarz. – Myślałam, że wiesz, jedno z nich jest właściwie bardzo dobre. Mówiłam, że wyglądasz na naprawdę szczęśliwą. ‒ Skąd miałabym wiedzieć? Nie sprawdzam tych portali i takich rzeczy. Czy znają moje imię i nazwisko? Oczywiście, że nie, nie ma mowy, żeby jakiś plotkarski brukowiec wiedział o mnie cokolwiek. Jej dłoń przykryła moje, stabilizując je. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że się trzęsę. Zamknęłam oczy i zrobiłam głęboki wdech. Potrząsałam głową niezdolna do 128
powiedzenia
czegokolwiek.
Otworzyłam
laptopa
i
wpisałam
adres
portalu
Mii
i natychmiastowo sapnęłam. ‒ Jest dobrze Nicole. Mia nigdy nie mówiła do mnie pełnym imieniem. Nigdy. I jeżeli robiła to teraz musiała zauważyć jak blisko jestem kompletnego ześwirowania. Ale nie było w porządku. Wszystko czego potrzeba to jedna osoba... Jeden pracownik techniczny albo kierowca, każdy kto nie wie jak ważna dla mnie jest moja prywatność, aby wyciekło moje nazwisko. I przy wyszukaniu go w internecie każdy będzie w stanie znaleźć i umieścić na pierwszej stronie wypadek mojej rodziny jeszcze raz wszędzie w sieci. Nie chcę, żeby to się znowu wydarzyło. Przez miesiące po wypadku, stacje informacyjne, gazety, reporterzy i telewizyjne programy prześladowały mnie chcąc wiedzieć wszystko o moim życiu, Marku oraz Andrewie i wypadku. Był to praktycznie skandal na miarę światową w Minnesocie. Córka gubernatora spowodowała śmiertelny wypadek, gdy pisała wiadomość prowadząc samochód... Matka skłamała, żeby to ukryć i wzięła winę na siebie. Nawet narodowe ogólnokrajowe media to podchwyciły i drążyły. I kiedy szczegóły ugody wyciekły wszystko zaczęło się od początku. Wszystko czego chciałam to móc opłakiwać moją rodzinę i stratę w spokoju, i nikt mi tej uprzejmości nie zapewnił. Myśl o informacji wychodzącej znowu na światło dzienne... Złamała mnie. Były tam zdjęcia mnie i Zacka, za sceną na jego koncercie kilka nocy wcześniej i potem w klubie, do którego każdy mnie ciągnął po występie. Nie robiliśmy nic specjalnego. Siedziałam w sekcji dla VIPów odmawiając tańczenia, ale mimo to dobrze się bawiłam. Wypiłam kilka martini i patrzyłam jak Chase i Garrettt ignorują całe kobiece zainteresowanie. Podczas gdy Jake robił zupełnie co innego. Moja głowa wirowała kiedy patrzyłam na zdjęcia jakbym została wrzucona w burzowe chmury. Byłam oszołomiona, było mi niedobrze i oblał mnie zimny pot. Jak mogłam tego nie przewidzieć? Jak mogłam myśleć, że coś takiego się nie wydarzy? Mogłam myśleć tylko o tym. To... I fakt, że w ogóle nigdy nie powinnam była jechać w tą trasę. Zack nie opuścił mnie tamtej nocy ani na moment. Na jednym staliśmy za sceną i miał ramię owinięte wokół mnie, uśmiechając się jak mówił do mnie. Starał się przekonać 129
mnie do wyjścia z nimi. Kolejne były zrobione jak opuszczaliśmy klub. Jego ręka ponownie wokół mojej tali i ja uśmiecham się do niego, gdy szliśmy do samochodu. Nigdy nawet nie zobaczyłam fotografa. Wyglądam na tym zdjęciu na zakochaną w nim. I jestem. Mam ten sam wyraz twarzy, który sobie wyobrażam, że mam kiedykolwiek na mnie patrzy i świat wykazuje tendencje do stawania się jedynie tłem. Obok zdjęć, pomijając moje i tak już zszargane nerwy widnieje tytuł:
Nieregularny romans Rachel i Zacka jest najwyraźniej znowu w fazie odwrotu, gdyż Zack spędza wieczory owinięty wokół nieznanej fanki w Bostonie. Źródła mówią, że spotkali się poza sceną, ale najwidoczniej iskry latają na trzeciej i dotychczas najlepszej trasie Zacka. Cóż, przynajmniej jest to najlepsza trasa Zacka. Nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę uwierzyć, że zostały mi zrobione zdjęcia i nie byłam nawet na tyle mądra przed zgodzeniem się na wyjechanie w trasę, że nie zatrzymałam się na chwilę i nie pomyślałam o tym co mogłoby się w ogóle stać. Jak mogłam o tym nie pomyśleć? Oczywiście, że istniało ryzyko, że zrobią mi zdjęcia jeżeli kiedykolwiek wyszłabym publicznie. Ukryłam twarz w dłoniach. Nie mogłam uwierzyć, że pozwoliłam aby to się stało. I kim do cholery jest Rachel? ‒ Kim jest Rachel? Po pierwsze Mia dała mi spojrzenie jakbym była idiotką. ‒ Jest piosenkarką. Gwiazdą popu... Wypuściła swoje pierwsze nagranie jakoś rok temu. Ona i Zack mieli... Związek... Przez ostatni rok. Nie sądzę, że widział się z nią odkąd zaczęła się trasa i z tego co przeczytałam to nigdy nie było nic poważnego. Wzdrygnęłam się na ton w jakim powiedziała słowo 'związek'. Spotykali się na seks, ona po prostu nie chciała być tą, która mi to powie. W tej chwili nie chciałam nawet myśleć, dlaczego kipiałam z zazdrości na samą wzmiankę o Zacku sypiącym z inna kobietą. ‒ Nie mogę uwierzyć, że mi o tym nie powiedziałaś. Jedna osoba, Mia. Jedna osoba tyle potrzeba, żeby to wszystko ponownie się wydarzyło. Dlaczego kiedykolwiek myślałam, że to zadziała? Zack i ja jesteśmy zbyt różni, całkowicie różni i nie ma sposobu, żebym mogła być częścią jego życia. Nie, kiedy martwię się o moja rodzinę, będącą wykorzystaną jako plakatowy przykład skutków pisania i prowadzenia jednocześnie. Nie, kiedy kierowca drugiego samochodu pochodził z takiej 130
znamienitej rodziny. Wiedziałam, że wyjazd na trasę okaże się katastrofą, po prostu nigdy nie pomyślałam, że z tego właśnie powodu. Drzwi otworzyły się i twarz Zacka momentalnie spochmurniała, gdy mnie zobaczył. Wyglądał jak prawdziwa gwiazda rocka, ubrany w czarne, wojskowe buty, ciemne sprane jeansy z łańcuchem przepiętym przez pasek i szarą koszulką, która była idealnie dopasowana do jego ciała. Przesunęłam oczy z jego ciała. Silna osoba mogła udać, że jest w porządku i nie pozwolić mu zobaczyć, że coś jest źle zwłaszcza, że niedługo musiał być na scenie. Nie wiedziałam, która jest godzina, ale wiedziałam, że Mia miała przyjechać jakąś godzinę przed koncertem, więc musiało być blisko do aktu otwierającego koncert. ‒ Wszystko w porządku? Zack pospieszył do mnie, a ja potrząsnęłam głową. Nie mogłam mówić, ponieważ nie miałam pojęcia co powiedzieć. Powiem mu? Wyjadę teraz? Czy to ma w ogóle jakieś znaczenie skoro i tak wyjeżdżam za dziesięć dni? ‒ Nic, powiedz mi co się dzieje. Odwrócił moje krzesło, więc teraz jestem z nim twarzą w twarz i kucnął pomiędzy moimi kolanami, tak żeby nasze oczy były na tym samym poziomie. Ledwo słyszałam głos Mii. Zack przesunął rękę z mojej na stół, ale ja patrzyłam się w moje stopy, nie będąc w stanie na niego spojrzeć. ‒ Ona nic dla mnie nie znaczy. ‒ Nie o to chodzi. – Wykrztusiłam te słowa ledwo słyszalnie. Moje gardło było kompletnie wysuszone. Gdy tylko na niego spojrzałam, moje oczy natychmiast wypełniły się łzami. ‒ Zatem powiedz mi. Powiedz mi co to jest, co spowodowało, że jesteś taka zasmucona właśnie teraz. ‒ To jest powiązane z wypadkiem. – Podniosłam oczy do jego, kiedy łzy zaczęły spływać i wzięłam głęboki oddech. – Kierowcą samochodu, który uderzył w Marka i Andrewa była córka Gubernatora Minnesoty. Skończyła właśnie szesnaście lat i jej matka chciała oszczędzić jej jakiejkolwiek kary więc skłamała, że to ona prowadziła. Zatrzymałam się na minutę i zamknęłam oczy. ‒ Kiedy tylko lokalne media dowiedziały się, że kłamała historia trafiła do mediów ogólnokrajowych na miesiące. 131
Patrzyłam jak Zack potrząsa głową. ‒ Nie rozumiem co to ma wspólnego z tymi zdjęciami... Z nami. Nami. Zrobiłam wdech na tą myśl. To był pierwszy raz, kiedy którekolwiek z nas użyło tego słowa jakbyśmy byli faktycznie parą. Moje serce wypełniło się bólem słysząc je teraz, gdy jestem tak blisko wyjazdu, ponieważ wiedziałam, że muszę to zrobić. Nie było dla nas wspólnej przyszłości. Nie, jeżeli nie mogę tego przejść tego kroku. ‒ Media obozowały na zewnątrz mojego domu przez miesiące Zack. Kiedy zamiast pozywać Gubernatora i jego rodzinę, czego i tak nie miałam zamiaru robić, zawarłam ugodę... Zostałam nazwana każdym okrutnym słowem jakie tylko przyjdzie ci na myśl. Niektóre opinie mówiły, że wzięłam ich pieniądze tylko po to, żeby osiągnąć korzyść ze śmierci mojej rodziny. To było straszne i obrzydliwe. Spojrzałam na zdjęcie ukazujące mnie wpatrującej się w jego oczy na laptopie i prawie znowu zaczęłam płakać. Zdjęcie pokazywało dokładnie dlaczego się w nim zakochałam, co zaczęłam czuć do niego tego dnia, kiedy pojawił się w moim mieszkaniu i uznałam go za godnego i wartego tego, żeby usłyszeć moją historię. Miłość. Zakochuję się w tym mężczyźnie naprzeciwko mnie... Który żyje życiem, którego sądzę, że nie mogę być częścią. ‒ Nie pozwolono mi ani rozpaczać ani też przejść żałoby w prywatności, Zack. Każdy ruch jaki robiłam był śledzony i dokładnie omawiany. Nie chcę tak żyć. Usłyszałam jak Mia sapnęła za mną. Wiedziała dokładnie co robię. Nie wiem dlaczego, nie powinna być taka zaskoczona. Wiedziała jak bardzo starałam się chronić moja prywatność, nawet przez używanie fałszywego nazwiska w mojej działalności jako fotograf. ‒ Co chcesz przez to powiedzieć, Nic? Zack wstał, więc musiałam spojrzeć w górę, żeby móc patrzeć mu w oczy. Jego ramiona były skrzyżowane obronnie, a jego brwi zmarszczone. Nie chciałam się z nim mierzyć. Chciałam cofnąć czas do momentu przed postawieniem stopy u Jacka i poznaniu go, albo powiedzenia Mii o moim pragnieniu ruszenia na przód. Jeżeli poczekałabym jeden tydzień więcej, jeden dzień więcej, nic z tego by się nie wydarzyło. 132
Nie musiałabym powiedzieć żegnaj mężczyźnie, w którym zaczęłam się właśnie zakochiwać. ‒ Muszę wrócić do domu. Głos Mii mi przerwał. ‒ Nic, nie możesz. Nie chcesz tego robić. Zignorowałam ją. ‒ Jeżeli jedna pojedyncza osoba wyjawi moje nazwisko prasie... Potrzebna będzie jedna osoba do wyszukania go i dowiedzenia się wszystkiego czego będą chcieli o mojej rodzinie. Nie będę przez to przechodzić jeszcze raz, Zack. Kiedy podniósł mnie z krzesła do siebie, miał na twarzy wypisaną czystą udrękę. ‒ Pozwól mi pomóc. Nie uciekaj ode mnie, nie w ten sposób. Otarłam łzy, które znowu zaczęły spływać. ‒ Nie
podejmę
takiego
ryzyka,
że
zdjęcia
mojej
rodziny
będą
znowu
rozpowszechniane wszędzie w plotkarskich magazynach. Nie pozwolę, żebyśmy stali się przykładową rodziną, pokazującą zagrożenia płynące z pisania wiadomości podczas prowadzenia samochodu. A to się stanie jeżeli będę połączona z tobą, Zack. Jesteś za bardzo znany, żeby nie wypuścili tej historii. Nie mogę tak ryzykować. – Ponownie otarłam łzy. – Nie jestem wystarczająco silna. Jego ręce chwyciły mocno moje ramiona, jakby próbował mnie zatrzymać dokładnie w tym momencie na wieczność. Nie przegapiłam cierpienia, które przemknęło przez jego oczy, ale nie było nic co mogłabym z tym teraz zrobić. ‒ Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. ‒ Więc może nie chcę musieć już być więcej silną. Może po prostu chcę być normalna znowu. – Przycisnęłam dłoń do jego policzka. – Przykro mi. – Ponieważ tak było... Było mi niewiarygodnie przykro, że muszę go zostawić. Ale nie mogłam myśleć w tym momencie o żadnym sposobie, który by sprawił, że to by zadziałało. Zaraz przed tym jak miał zamiar zacząć mówić drzwi otworzyły się i wszedł Jake. Odwróciłam od niego twarz, żeby nie zobaczył moich łez, ale bazując na ciężkiej atmosferze wypełniającej w tym momencie pokój wiedziałam, że wyczuł, że coś się dzieje. Jego głos był łagodny i zmartwiony, kiedy powiedział.
133
‒ Zack musisz się przygotować. Zack pokręcił głową, ale nie spojrzał na niego. Jego Ciemne oczy były całkowicie skupione na mnie. ‒ Potrzebuję trochę czasu. ‒ Zack – to było ostrzeżenie. Głowa Zacka poderwała się w jego stronę. ‒ Pięć minut do jasnej cholery! – Jake wyszedł bez kolejnego słowa. ‒ Cholera! – Zack warknął. Wiedziałam, że jest sfrustrowany. Widziałam, że jest zraniony i wkurzony i byłam nieszczęśliwa wiedząc, że to z mojego powodu. ‒ Muszę iść. – Poruszyłam się, żeby zrobić krok od Zacka, ale on przyciągnął mnie z powrotem do siebie. ‒ Nie rób tego Nicole. Wymyślimy coś. Obiecuję. Nienawidziłam widzieć tego bólu w jego oczach. Nienawidziłam wiedzieć, że ja mu to robię. Tak bardzo chciałabym zostać. Poddać się i zwinąć się w jego ramionach i ignorować to wszystko, ale nie mogłam. Nie widziałam innej możliwości. Potrząsnęłam głową. ‒ Idź Zack, zagraj koncert. Oni cię potrzebują. Odepchnęłam się od niego i chwyciłam laptopa praktycznie wybiegając z pokoju. Nie zatrzymałam się, kiedy krzyczał moje imię, gdy wychodziłam z pokoju, ani gdy Mia goniła mnie wzdłuż korytarza. W końcu zatrzymała mnie przy drzwiach wyjściowych z budynku. ‒ Nie rób tego Nic. Wiesz, że będziesz tego żałować jeżeli go opuścisz. Wiem, że wszystko dzieje się tak szybko, ale teraz się nie śpiesz. Znajdź czas i przemyśl to. Szalejesz za nim. I każdy kto widzi jak on na ciebie patrzy wie, że on też za tobą szaleje. ‒ Nie mogę Mia. Wiesz jak trudne to dla mnie było. Nie mogę jeszcze raz przez to przechodzić! Jestem zdesperowana, żeby to zrozumiała. Zawsze była po mojej stronie ze wszystkim innym co się stało. Dlaczego teraz nie może tego zrozumieć? Mia skrzyżowała ramiona i zacisnęła usta.
134
‒ Myślę, że jesteś bardziej przerażona nowym związkiem i używasz tych zdjęć tylko jako wymówki. Tupnęłam noga i pokręciłam głową. ‒ To nie tak. Wiesz co się działo. Wiesz co się stanie jak tylko dowiedzą się jak mam na nazwisko. Na litość boską, wydzwaniali do mnie ogólnokrajowi reporterzy. Nie chcę powtórki Mia. – Mocno wytarłam wierzchem dłoni jeszcze więcej łez, desperacko chciałam się stąd wydostać. ‒ Widziałam ciebie z Zackiem i kocham widzieć jak się uśmiechasz, śmiejesz się i jesteś znowu 'sobą'. Minęło prawie półtora roku, Nic. Wiem, że nie ma limitu czasu na żałobę po małżonku, ale ty z pewnością nic tutaj nie przyśpieszasz, a Zack jest wspaniałym facetem. ‒ Wiem. Wiem, że jest Mia i... – Zatrzymałam się zanim przyznałam się do tego co uświadomiłam sobie wcześniej. Jeżeli powiem jej, że się w nim zakochuję nigdy nie pozwoli mi przejść przez te drzwi. – I tak nie widzę jak to mogłoby zadziałać. Miałam jechać do domu za dziesięć dni. Jakiego rodzaju mielibyśmy przyszłość żyjąc tak daleko od siebie, tak różnymi stylami? ‒ Będzie tym czymkolwiek sprawisz, że się stanie. Przeszłaś już tak wiele, żeby wiedzieć, że nie ma żadnych gwarancji... Nawet z kimś z kim mieszkasz w tym samym mieście , albo tym samym domu co ty. Wciągnęłam ostro powietrze na jej wyraźne przypomnienie. Nigdy nie była taka dosadna w stosunku do mnie. ‒ Nie staram się ciebie zranić. Jesteś moją najlepszą przyjaciółka i kocham cię. Ale również nie chcę patrzeć jak uciekasz od czegoś co jest naprawdę wspaniałe, tylko dlatego, że boisz się czegoś co się jeszcze nawet nie stało. ‒ Idź zobaczyć koncert Mia. Ja idę do autokaru. Muszę po prostu pomyśleć. I spakować się. Przyciągnęła moją twarz do swojej. ‒ Pomyśl. Ale nie pakuj się. Nie, dopóki nie porozmawiasz z Zackiem. Przytaknęłam, ale zrobiłam to tylko dlatego, że potrzebowałam zostać sama. Muszę wrócić do domu.
135
Rozdział 12
Jak tylko wróciłam do autokaru rzuciłam się na łóżko i ryczałam dopóki nie zostały mi już żadne łzy do wylania. Zakochuję się w Zacku i zostawiam go. Nawet dla moich własnych
uszu
brzmiało
to
absurdalnie
i
głupio,
ale
wiedziałam,
że
jest
to
najbezpieczniejszy wybór... Najlepsza decyzja dla mnie. I tak koniec końców bym go straciła. Muszę wyjechać. Ale nawet, kiedy myślałam o tych słowach, moje serce pękało na pół. Nigdy nie pomyślałabym, że będę w stanie znowu się zakochać. Nawet gdy myślałam o randkowaniu, miłość nigdy nie przeszła mi przez myśl. Towarzystwo, przyjaźń, szacunek, oczywiście, ale miłość nigdy. Kochałam raz. Miałam ten przywilej zakochać się w jednym z najbardziej niesamowitych mężczyzn, jakiego w życiu spotkałam, kiedy zostałam przedstawiona Markowi. I teraz jest Zack, który zdobywał moje serce w każdej chwili, którą spędzaliśmy razem i kocham go, w całkowicie odmienny sposób niż kochałam Marka. Ale to wciąż miłość i rozwijała się odkąd go spotkałam. Jeżeli nie zakochałabym się w Marku od pierwszego wejrzenia nie pomyślałabym nawet, że jest to możliwe, żeby mieć takie uczucia tak szybko i tak głęboko. Ale one tutaj były. I odchodzę od tego. Zastanowiłam się przez chwilę czy Mia ma rację. Czy uciekam tylko dlatego, że się boję nowego związku? Zaprzeczyłam sama sobie ruchem głowy w łazience, kiedy pakowałam swoje kosmetyki. To w ogóle nie to. Powinnam dłużej pomyśleć o tym co oznacza związek z Zackiem, zanim chociaż postawiłam stopę w tym autokarze. Jeżeli myślałabym logicznie i nie słuchała Mii, nigdy bym nie pojechała. I nic z tego by się nie wydarzyło. Podskoczyłam kiedy usłyszałam, że drzwi do mojego pokoju otwierają się i wszedł Zack. Jego włosy sterczały każdy w inną stronę, a jego oczy miały ten dziki wyraz. ‒ Nie pozwolę ci ode mnie odejść. Czegokolwiek się lękasz, cokolwiek boisz się
136
odpuścić... Pozwól mi sobie pomóc. Podszedł do mnie ciężkim krokiem i przyciągnął w swoje ramiona zanim zdążyłam zaprotestować. Natychmiast uderzył mnie jego zapach, kochając zapach jego potu i mydła, który się wciąż na nim utrzymywał. ‒ Nie możesz z tym nic zrobić, Zack. To jest twoje życie i nie sądzę, że mogę być jego częścią. Odchylił się ode mnie, ale nie wypuścił mnie z objęć. ‒ Już jesteś. Ty i ja. Wiem, że czujesz to co jest między nami. Reszta nie ma znaczenia. Ja i ty. Zmyły mój umysł jak wodospad. Dlaczego nie mogliśmy zadeklarować tych spraw dni temu? Czy teraz zmieniało to cokolwiek? ‒ Nie rozumiesz... ‒ Zatem mi wytłumacz. Powiedz mi co jest takie przerażające, takie dla ciebie paraliżujące, że jest ważniejsze od tego co do mnie czujesz, ponieważ wiem, że to czujesz. Przyciągnął mnie z powrotem do siebie momentalnie przyciskając usta do moich. Jego wargi były ciepłe i opętane przy moich, był to najbardziej zaciekły i żarliwy pocałunek jaki dotychczas dzieliliśmy i jak bardzo chciałam z tym na początku walczyć, ciało mnie zdradziło i poddało się temu czego pragnęło. Ponieważ chciałam to zrobić. Jego wargi poruszały się przy moich prosząc o wpuszczenie go do środka i kiedy to zrobiłam cichy jęk uciekł z mojego gardła. On odsunął się natychmiast zatrzymując pocałunek i zostawiając mnie całkowicie bez tchu. ‒ Powiedz mi, że kiedy jesteś tak blisko mnie, kiedy czujesz moje serce bijące w piersi i moje ramiona owinięte wokół ciebie, że mnie nie chcesz... Że nie zakochujesz się we mnie. Ponieważ ja tak, Nicole. Ja całkowicie po uszy się w tobie zakochuję. Zamarłam na jego wyznanie. Właśnie przyznał mi to co ja przyznałam sama sobie godziny temu. Przypomniałam sobie jednak, że to nie dotyczy kochania go tylko życia jego życiem. ‒ Nie mogę żyć przez resztę mojego życia pod lupą... Będącą fotografowaną nawet przy najzwyklejszym wyjściu na zewnątrz. Jak to miałoby zadziałać w każdym razie? 137
Żyjemy po przeciwnych stronach kraju, a ciebie i tak nie ma przez większość czasu. Jaki rodzaj relacji moglibyśmy kiedykolwiek mieć? Wiedziałam, że część tego nie jest sprawiedliwa. Wiedziałam kim był i co robił, kiedy zdecydowałam się jechać z nim w trasę. Ale nigdy nie pomyślałam, że to zajdzie tak daleko, że tak głęboko i szalenie zakocham się w tym mężczyźnie. Jest idealny... Całkowicie doskonały i może tak łatwo odsunąć na bok wszystkie inne sprawy, ale ja nie mogę. Po prostu nie mogę. ‒ Nie mogę budzić się każdego ranka w strachu, że będę znowu na pierwszej stronie jakiejś gazety. Że moje nazwisko będzie wyklinane w blogosferze i będę atakowana przez tysiące, miliony kobiet, które nie będą chciały niczego innego jak tylko zobaczyć jak upadam i znikam z powierzchni ziemi. ‒ Zostań. Proszę. Resztę jakoś ułożymy. Jego oczy błagają mnie. Błagają, żebym zmieniła zdanie, ale ja po prostu nie mogę. Moje kolana zmiękły na słowo proszę. Chciałam się poddać. To jedno słowo zrobiło mi to już tak wiele razy odkąd go poznałam. To jest błaganie do pozostania i uszczęśliwienia go, które tak bardzo chcę spełnić... Żeby być zwyczajnie szczęśliwym. Ale nie widzę jak mogłoby być to tutaj możliwe. Nie ma innej drogi, żeby to zakończyć. Wrzuciłam ostatnie z moich kosmetyków do torby zamknęłam ją i zaniosłam na łóżko gdzie była reszta już spakowana. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że taksówka, po którą wcześniej zadzwoniłam podjeżdża. Powoli odwróciłam się do Zacka i z całą swoją samokontrolą jaka mogłam wykrzesać stanęłam na palcach i umieściłam delikatny pocałunek na jego policzku. Poruszył się, żeby mnie dosięgnąć, ale oddaliłam się zanim mógł to zrobić. ‒ Żegnaj Zack. – Złapałam bagaże i przeszłam przez drzwi. ‒ Pozwalam ci wyjść przez te drzwi jedynie dlatego, że wiem, że tego potrzebujesz. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Jego ręce były opuszczone po jego bokach, był pokonany. ‒ Wiem, że potrzebujesz zrozumieć te nonsensy, ale także wiem, że kiedy minie szok tych wszystkich bzdur uświadomisz sobie, że to właśnie wszystko czym to jest... Bzdurami. Ale cokolwiek to jest, to co zaczęło i dzieje się między nami to nie jest koniec. Nie pozwolę na to. 138
Odeszłam bez żadnego więcej słowa, ponieważ zwyczajnie nie miałam nic na to do powiedzenia i pozwoliłam kierowcy schować moje torby do bagażnika. Kiedy otworzyłam drzwi odważyłam się na ostatnie szybkie spojrzenie na autokar gdzie stał Zack. Jego całe ciało było sztywne i nieugięte, kiedy oparł się o futrynę. Wsiadłam
do taksówki
i zamknęłam drzwi bez choćby pomachania na pożegnanie. Natychmiast zaczęły płynąć łzy i zakryłam rękami twarz, szlochając całą drogę na lotnisko. Dopiero kiedy taksówka podjechała na parking lotniska zostawiając autokar w tyle , uświadomiłam sobie, że nigdy nie powiedziałam mu, że też go kocham. Po raz drugi ktoś opuścił moje życie beze mnie będącej pewną, że wiedział jak wiele dla mnie znaczył. Zanim dotarłam na lotnisko miałam dwie wiadomości głosowe i dziesięć wiadomości tekstowych od Mii. Zignorowałam je wszystkie. Byłam pewna, że jest wkurzona, że ją porzuciłam na koncercie, zwłaszcza gdy przyleciała na weekend po to, żeby mnie zobaczyć. Jednakże miałam dziwne przeczucie, że będzie całkiem w porządku z Chase'em. Również wiedziałam, że jest bardziej wkurzona przez to, że odeszłam od Zacka. Skasowałam je wszystkie bez czytania czy odsłuchiwania i wyłączyłam telefon. Otarłam łzy, które znowu leciały strumieniami i oparłam głowę o zagłówek. Jeden rok, trzy miesiące, trzy tygodnie i dzień... Starałam się ponownie żyć, ale nie wiem czy po prostu jestem na to już gotowa. *** ‒ Wiesz, że jesteś kompletną idiotką prawda? Przewracam oczami po raz setny podczas najbardziej frustrującej kolacji jakiej kiedykolwiek doświadczyłam z Mią. Byłam w domu od trzech dni i ona właśnie wczoraj wróciła z weekendu w Filadelfii. ‒ On cię kocha, Nic. Odstawiłam szklankę z woda trochę mocniej niż to było koniecznie i rozejrzałam się czy powodujemy już scenę w restauracji. Tym razem byliśmy w hiszpańskiej restauracji na rogu, zaraz obok mojego mieszkania i starałam się delektować moim talerzem kalmarów i śródziemnomorskiego pieczywa. Byłyby absolutnie przepyszne jeżeli mogłabym pozbyć się ogromnej guli w moim gardle, która była tam odkąd wyszłam z autokaru w Filly. 139
‒ Nie w tym problem Mia. Rozmawiałyśmy już o tym. Westchnęła. ‒ Wiem. Wiem, że tak, ale cały weekend był taki nieszczęśliwy. Zagroził, że odwoła resztę trasy, żeby mógł przyjechać się z tobą zobaczyć. Wzięłam łyk wody udając, że to na mnie nie wpływa. Niestety wpływało, mocniej niż byłam chętna przyznać, zwłaszcza Mii, odkąd jest na 'napraw Nicole' misji. ‒ Jak się ma Chase? – W tym momencie desperacko chciałam zmienić temat z Zacka i mnie. Odkąd odeszłam Mia i ja rozmawiałyśmy o tym przynajmniej z tuzin razy. Zack w czasie dnia wielokrotnie do mnie dzwonił i pisał wiadomości. Były w większości niewinne w rodzaju 'myślę o tobie' i 'dobrego dnia'. Usunęłam je wszystkie bez odpowiadania nawet, gdy za każdym razem moje palce wahały się nad klawiatura, pragnąc napisać mu, że też go kocham. Po prostu nie mogłam. Poruszała brwiami na mnie, ale nic nie powiedziała. Prawie wypuściłam oddech ulgi, kiedy nie zaczęła się ze mną kłócić odnośnie zmiany tematu i zamiast tego odpowiedziała. ‒ Chase jest... Dobry – Cień małego uśmiechu jednak ją wydał. ‒ Lubisz go! – Praktycznie wykrzyczałam. Ze wszystkimi mężczyznami, z którymi umawiała się Mia, a było ich całkiem sporo, zawsze utrzymywała to w strefie całkowicie niezobowiązującej. Ten krótki cień uśmiechu jest czymś zupełnie nowym. ‒ Wcale nie. Tak... Żeby być szczerą to nie wiem. – Uśmiechnęłam się kiedy lekko się zarumieniła. – Jest po prostu taki inny i w ten weekend spędziliśmy świetnie czas. Zapytał mnie czy pójdę z nim na FMCAs16 za parę tygodni. Przynajmniej wyszło coś dobrego z tego koncertu. Mia lubi gościa. Nigdy nie sądziłam, że doczekam tego dnia. ‒ On jest... – Zatrzymała się, najwyraźniej próbując wymyślić co powiedzieć. – Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale tak jakby przypomina mi na wiele sposobów Elijah'a. Za wyjątkiem tego, że jest totalnie gorący. 16 Fan’s Choice Music Awards – Jest to konkurs, w którym to fani dokonują wyboru. Obejmuje różne kategorie m. in. właśnie branżę muzyczną, ale także np.: filmową.
140
Roześmiałam się ponieważ tak było... W stylu niebezpiecznego, przerażającego i zaborczego mężczyzny. I mogłam zobaczyć podobieństwa pomiędzy nim i Elajah'em. Co mogło wydawać się dziwne, od kiedy Elijah jest jej bratem, ale jest inteligentny i zabawny i ma wspaniałe ironiczne poczucie humoru. Oni zawsze świetnie się dogadywali. Może to właśnie było to czego Mia potrzebowała. Kogoś silnego kto sobie z nią poradzi, ale też pewnego siebie, tak że nie będzie onieśmielony jej sukcesami. ‒ Ale również nie zamierzam przestać mówić o tobie i Zacku. – Jęknęłam głośno. – Przestań i mnie posłuchaj. Rozumiem, że jesteś przerażona. Że boisz się ruszyć do przodu i zostawić Marka, bez względu na to co czujesz do Zacka. – Zrobiła przerwę, dając mi czas abym powiedziała jej co czuję, ale nie zrobiłam tego. Westchnęła po czym kontynuowała. ‒ Rozumiem to. I rozumiem, że jesteś przestraszona perspektywą, że twoja rodzina będzie znowu przeciągnięta przez maszynkę prasową. Wszystko to rozumiem. Więc weź tyle czasu ile potrzebujesz na przemyślenie tego i znalezienie sposobu, żeby to naprawić i zadzwoń do Zacka. On czeka na ciebie. I będzie tam, kiedy będziesz gotowa. Po prostu to wiem. – Dała mi surowe spojrzenie, jakie matka posyła dziecku, gdy po raz milionowy nie sprząta swoich zabawek. Problemem było to, że nie wiedziałam jak to naprawić. I nie wiedziałam, czy jest cokolwiek do naprawiania. Byliśmy po prostu zbyt różni. Wzięłam kolejny gryz mojej śródziemnomorskiej bułeczki i zaczęłam odliczać minuty do czasu aż będę mogła iść do domu, wczołgać się pod prześcieradła i życzyć sobie, żeby wszystko było całkowicie inaczej. Tylko ja zwyczajnie nie znalazłam sposobu na to żeby się tak stało. *** Kilka nocy temu w Georgii był ostatni przystanek na trasie koncertowej Zacka. Wiedziałam o tym dlatego, że o ironio, śledziłam witrynę Celeb Gosspi w poszukiwaniu każdej wzmianki o nim. Jedynie raz, dwie noce temu, wspomnieli jego imię, kiedy Ethan stracił przytomność na scenie. Miało to miejsce przynajmniej podczas ostatniej piosenki, więc koncert nie został zrujnowany, ale zdjęcie wszystkich członków zespołu stojących nad nieprzytomnym muzykiem z twarzami ukazującymi ich gniew, żal i strach było dość mocne. 141
Moje wnętrze szarpało się za Zackiem wiedząc, że będzie musiał przez to przejść i gdy to zobaczyłam momentalnie chciałam tam być, żeby go pocieszyć. Nie byłam jednakże wystarczająco odważna, żeby odpowiedzieć na jego wiadomość tekstową, w której mi o tym powiedział, kiedy skończył się koncert. Musiał napisać do mnie natychmiast po koncercie, żeby dać mi o tym znać i moje serce cierpiało dla niego, ponieważ wiedziałam, że był zły. Wiedziałam również, że nie chciał zwalniać członka zespołu, nawet jeżeli najwyraźniej sobie na to całkowicie zasłużył. Byłam sfrustrowana, zbyt spięta, żeby móc się zrelaksować i nieszczęśliwa w tym samym czasie. Jedynymi ludźmi, z którymi rozmawiałam była Mia, która obecnie mnie frustruje i moi rodzice, którzy nie wydawali się przejmować zdjęciami, jak również ryzykiem co mogłoby się stać. Może myślę o tym za dużo tak jak każdy mówi? Nie wiem. To jednak nie ich nazwisko czy wizerunek będzie rozpowszechniony po świecie. Moja mama właściwie brzmiała na podekscytowaną, kiedy powiedziałam jej o zdjęciach. Kiedy pierwszy raz zadzwoniłam, żeby jej powiedzieć, że jadę w trasę myślę, że jej serce opadło ze zmartwienia i strachu aż do kolan, że jej jedyne dziecko będzie w autokarze z bandą męskich gwiazd rocka. Mogłam sobie tylko wyobrażać jakie myśli przeszły przez jej głowę odnośnie tego czego mogłam doświadczyć. Ale potem zobaczyła to samo zdjęcie co ja, Zacka i mnie wychodzących z baru w Bostonie. Dzięki uprzejmości Mii, która jest stale i niezachwianie w obozie Zacka. Płakałam, gdy powiedziała mi, że patrze na niego jak zwykłam patrzeć na Makra, z tym wyjątkiem że intensywniej. I ma rację. Jestem zmęczona. Zmęczona uciekaniem i życiem w strachu. Zmęczona byciem smutną. Trzy tygodnie temu chciałam zacząć żyć na nowo. Znaleźć iskry w moich oczach i czerpać znowu radość z życia i byłam tak blisko. Nie wiem skąd to się wzięło, ale coś w środku mnie zaczęło się poruszać, kiedy uświadomiłam sobie, że muszę robić te rzeczy z Zackiem Waltersem, czy bez Zacka Waltersa. Nie może być jedynym, który daje mi te iskry czy szczęście. Nie mogę na nim polegać. Z nim czy bez niego, to nie jego rola, żeby to dla mnie robić. Muszę to zrobić. Muszę to zrobić dla siebie. I pierwszą rzeczą jaką muszę zrobić to dać odejść gniewowi i rozgoryczeniu, które trzymały mnie w tym drastycznym uścisku 142
przez tak długo. Podniosłam telefon znalazłam jej numer i wybrałam go zanim straciłam odwagę. ‒ Halo. Chciałabym rozmawiać z Natalie Linscum. *** Dwie godziny później przyjechałam do kawiarni, trzydzieści minut przed moim spotkaniem z Natalie. Wykonanie telefonu i zaproszenie na spotkanie przy kawie jednej z osób, która była zamieszana w zabicie mojej rodziny, było najtrudniejszym telefonem jaki kiedykolwiek wykonałam. Dzisiaj jedyną rzeczą, którą mam nadzieję osiągnąć jest przekazanie jej, że wybaczam jej i jej córce, Sarah. Zamówiłam duże karmelowe latte i znalazłam miejsce na krzesłach, które wyglądały na skórzane, na tyłach blisko kominka, zapewniające nam odrobinę prywatności. Zamarłam, kiedy weszła przez drzwi. Wyglądała dokładnie tak samo jak na zdjęciach, które były wszędzie w lokalnych gazetach i programach informacyjnych przez tygodnie po wypadku. Natychmiastowo chciałam uciekać. Nic co powie ta kobieta nie sprawi, że będzie lepiej. Jej córka może być tą, która fizycznie zabiła moją rodzinę, gdy pisała podczas prowadzenia samochodu, ale ta kobieta kłamała aby to ukryć. Na jakimś poziomie świadomości rozumiałam rodzica chcącego chronić swoje dziecko przed krzywdą, i to że zrobili by dla dziecka wszystko. Jednakże, jej decyzja, żeby skłamać i powiedzenie, że to ona siedziała za kierownicą doprowadziło do miesięcy niekoniecznej i dodatkowej rozpaczy dla mnie i mojej rodziny do przeżycia. Nigdy tego nie zapomnę. Ale dla mojego własnego dobra, tak jak bardzo chciałam wstać i zacząć krzyczeć z całych sił i zmusić ją, żeby publicznie przeprosiła mnie przed tymi wszystkimi obcymi, wiedziałam, że zdrowszym wyborem będzie powiedzenie tego co przyszłam powiedzieć. Jak tylko mnie zobaczyła jej oczy wypełniły łzy. Moje dłonie pociły się i wiedziałam, że cały kolor odpływał z mojej twarzy, z każdą sekundą coraz bardziej. Nie wiedziałam czy mogę to zrobić. Nie wiedziałam nawet co myślałam dzwoniąc do niej. Mogłam po prostu wybaczyć jej i Sarah w mojej głowie i odpuścić to, prawda? Mogłam wyjść teraz i nigdy nie musieć widzieć jej znowu. Chciałam tego tak bardzo. 143
Nie chciałam, żeby ta kobieta wiedziała, że zdecydowałam się to zrobić. Czy ją to nawet obchodzi? Sama ta myśl spowodowała, że panikowałam od początku. Co się stanie jeżeli jej powiem, że jej wybaczam, a jej to nawet nie będzie obchodzić? Do czasu aż zamówiła i ruszyła w moją stronę, byłam pół sekundy od wyjścia, wrócenia do mieszkania i odmówienia ponownego wyjścia kiedykolwiek. Mogę stać się pustelnikiem. Żyłam sama już wystarczająco długo, więc może to nie będzie takie trudne nie opuszczenie domu nigdy więcej. Dzięki internetowi zostanie mi dostarczone cokolwiek będzie potrzebne pod same drzwi. I Mia mogłaby wciąż przychodzić na kolację. Pomysł ten brzmiał lepiej, coraz lepiej i lepiej z każdym krokiem, który Natalie robiła w moją stronę. Jedna myśl trzymała mnie wrośniętą w krzesło. Zack. Myślałam o nim i jak bardzo desperacko go kochałam, czego nie uświadomiłam sobie dopóki nie było za późno. I wiedziałam, że jedynym sposobem, żeby dać nam jakąkolwiek szansę na przyszłość, dla mnie, żeby naprawdę, szczerze ruszyć na przód.. Z nim czy bez niego... Jest zrobienie tego. Muszę to zrobić. Wzięłam głęboki oddech w pełni świadoma niezręcznej ciszy, która rosła odkąd tylko weszła do kawiarni. Zastanawiałam się czy każdy inny może poczuć napięcie tak bardzo jak ja. Czułam jakby tona kamieni przygniatała moją pierś. Oddychając policzyłam powoli do dziesięciu. Mogę to zrobić. Mogę patrzeć jej w oczy i powiedzieć to co potrzebuję. Nie powiedziała do mnie nic. Czy muszę zacząć pierwsza? Prawdopodobnie powinnam. Jestem tą, która do niej zadzwoniła. Dziesięć. Wypuściłam ostatni oddech. Mogę to zrobić. Powoli odstawiłam kawę na stolik pomiędzy nas i podniosłam na nią wzrok. ‒ Dziękuję za spotkanie się dzisiaj ze mną w tak krótkim czasie. Miała ubrane proste wąskie spodnie, ukryte w wysokich butach i jasnoróżowy sweter. Wyglądała elegancko i modnie, jak na kobietę w okolicach pięćdziesiątki. Jeżeli dobrze pamiętałam. Różowy sprawiał, że wyglądała łagodnie i delikatnie, a na jej ramiona spływały ciemnoblond włosy. Wymuszony uśmiech, który mi dała nie sięgnął jej oczu. ‒ Czekałam bardzo długo na możliwość porozmawiania z tobą. Nie mogę wymyślić innego miejsca, które byłoby dla mnie ważniejsze, żeby tam być niż tutaj z tobą. Jej słowa dotknęły mnie jak delikatna fala. Jestem zaskoczona,
kiedy brzmi jak 144
moja własna matka, gdy potrzebuję pocieszenia. ‒ Tak, cóż... Natalie siedzi na krześle obserwując mnie ostrożnymi oczami, jakby starała się ocenić czy zamierzam czy nie zacząć na nią krzyczeć. ‒ Wybaczam ci. Powiedziałam bez zastanowienia i byłam tak zaskoczona moim zachowaniem, że odwróciłam od niej wzrok. Wzięłam kolejny łyk kawy, żeby uspokoić nerwy. Nie zadziałało. Jestem dwie sekundy od całkowitego załamania. Wszystko co mogę słyszeć to dźwięk grzmotu kołatający w moich uszach. I potem uświadamiam sobie, że to dźwięk mojego własnego serca, bijącego dziko poza kontrolą. ‒ Nie zasługuję na nie, Nicole. I Sarah także nie. Moja głowa podrywa się z powrotem do niej. Nie wiedziałam czego oczekiwałam, ale na pewno nie tego. Powoli podnoszę wzrok do jej i patrzę jak jej oczy wypełniają się łzami. ‒ Sarah zrujnowałam tak dużo rodzin tego dnia, Nicole. Oczywiście przede wszystkim twoją. Życie tak wielu ludzi zostało zniszczone przez jej zły wybór i moje kłamstwa po tym. Twoja cała rodzina, rodzina twojego męża, wszyscy twoi przyjaciele, koledzy z klasy twojego syna i jego przyjaciele, życie mojej rodziny... Lista nie ma końca. Każdego dnia od wypadku proszę Boga o przebaczenie i mam nadzieje, że nie będzie trzymał przeciwko mnie moich grzechów i pomyłek, ale nigdy nie oczekiwałam czy czułam jakbym zasługiwała na twoje. – Wytarła łzy zanim kontynuowała. – Sara wyszła z wypadku jedynie z bandażem na głowie, a twoja rodzina nie. Nie ma takiej rzeczy, którą moglibyśmy kiedykolwiek zrobić, żeby wyrazić jak strasznie jest nam przykro. Wytarłam własne łzy,
cicho szlochając i nie przejmując się dłużej byciem
w publicznym miejscu. Wiedziałam, że spotkanie z nią i rozmawianie będzie bolesne. Wiedziałam, że to zaboli i przywróci wspomnienia, których nigdy nie zapomnę. To czego nie oczekiwałam to uczucia, że moje serce rozpada się po raz kolejny. Nie wiedziałam jak teraz postąpić. Powiedziałam jej, że jej wybaczam... Ona przyznała co zrobili. Siedziałyśmy w ciszy, za wyjątkiem naszych własnych chlipnięć i pociągnięć nosami, zagubione we własnych myślach przez kilka chwil zanim mogłam znowu mówić. 145
‒ Nie chcę być dłużej osobą, którą byłam przez ostatni rok, która żyła w takiej goryczy i tak się użalała nad tym co zostało jej odebrane. Możesz nie zasługiwać na moje wybaczenie Natalie, ale mimo to daję ci je dobrowolnie. Chcę żebyś przekazała Sarah, że jej jest tak samo dobrowolnie dane. Tak jak smutna jestem i tak jak to wciąż bardzo boli... Wiem w mojej głowie, że był to wypadek. Nierozważny błąd zrobiony przez dziecko. To wybaczenie jest tak bardzo potrzebne dla mojego dobra, jak mam nadzieję również dla waszego. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam, że musi to wiedzieć, że Sarah musi wiedzieć. Mogłam praktycznie poczuć jej własną udrękę, gdy na mnie patrzyła. Mogłam mieć żal z powodu straty rodziny, ale ona jest matką córki, która dźwiga ciężar bycia sprawcą tego. Chciałam móc nienawidzić tej kobiety przede mną. Chciałam nienawidzić jej córki. Ale kiedy patrzyłam na nią, zdałam sobie sprawę, że tego nie czuję i że tego nie chcę. Nie ważne jak zła byłam, a byłam wściekła ponad wyobrażenie. Nie nienawidziłam ich. ‒ Jak Sarah sobie radzi? Nie wiedziałam nawet dlaczego mnie to obchodzi, ale obchodziło. Miała tylko siedemnaście lat, była właściwie dzieckiem. Za młoda, żeby zrozumieć co tak naprawdę zrobiła. Natalie powoli potrząsnęła głową. ‒ Ostatnio lepiej. Zapewniliśmy jej pomoc. Nie sądziłam, że będzie dla niej dobre przyjście tutaj i zobaczenie ciebie. Kiwnęłam głową w zrozumieniu. ‒ Mogę zapytać jak ty sobie radzisz? ‒ Ja dobrze... Radzę sobie lepiej. – Ponieważ tak właśnie było, a przynajmniej tam zmierzałam. Ostatnio nie byłam już tego taka pewna. ‒ Jest jeszcze coś o czym chciałam z tobą porozmawiać. Spojrzałam na nią z podejrzeniem. Miałam to głębokie przeczucie w kościach, że cokolwiek miała do powiedzenia będzie to ciężko usłyszeć. ‒ Sarah pomyślała ostatnio, że może pomogłoby jej w terapii opowiedzenie jej historii, przez co przeszła i co się stało. Nie mogłam pohamować sapnięcia, które uciekło z moich ust. Czy planowała pójść do gazet i powiedzenia im więcej? Nagle jestem rozwścieczona, ale ona kontynuuje i tak 146
jakby nie widziała, że moje ręce zaczęły się trząść. ‒ Chce zacząć przemawiać w szkołach średnich w okolicy o niebezpieczeństwach pisania i prowadzenia jednocześnie. Łał. To... niewyobrażalne. Całkowicie paraliżujące jest myślenie o niej mówiącej o mojej rodzinie, ale wciąż budzące podziw. Ale to spowoduje dokładnie to czego tak panicznie bałam się, że się stanie. To jest to czego tak się obawiałam. Idea, że moja rodzina będzie przykładem zagrożeń spowodowanym lekkomyślnym zachowaniem. Z drugiej strony jeżeli podzielenie się historią o decyzji jaką podjęła, pomoże potencjalnie ocalić jakąś rodzinę od tego czego ja doświadczyłam, czy nie jest to tego warte? Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek rozważałam ten punkt widzenia... Historia mojej rodziny opowiadana w celu pomocy ocalenia życia innych. Ale czy to jest warte tego cierpienia dla mnie? Tak. Jest. Nawet gorsze, niż przeżywanie tego ponownie, jest wyobrażanie sobie innej matki, czy ojca, czy dziecka doświadczającego takiej straty jak moja. ‒ Z szacunku dla twojej rodziny planuje utrzymać nazwiska anonimowe. – Sięgnęła jakby chciała dotknąć mojej dłoni leżącej na stole, ale w ostatniej sekundzie zmieniła zdanie i położyła ja na kolanach. – Nie chce powodować dla ciebie więcej cierpienia. Chce tylko ocalić innych od jej. Łzy ponownie zaczęły spływać, więc szybko je wytarłam. Znałam swoją odpowiedź zanim ją wypowiedziałam. Miałam tylko trudności z sformułowaniem zdania. ‒ Macie moje poparcie. – Na kilka minut zapadła cisza. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo się na to zgodziłam. Ale wciąż wiedziałam, że jest to właściwy wybór. ‒ Jesteś niesamowita, Nicole. Po tym wszystkim na co cię naraziliśmy. Jestem pełna podziwu, że chociaż będziesz chciała nam wybaczyć. Też jestem w szoku. Ale może po tym nie będę już musiała być silna Może w końcu będę mogła wrócić do bycia normalną, bez strachu co może się stać. Zamknęłam oczy znowu zanim więcej łez zdążyło spaść, nie wierząc w to co zamierzałam powiedzieć. ‒ Nie musi utrzymywać w tajemnicy naszych danych. Mam zdjęcia jeżeli będzie chciała. Spojrzałam na nią z wahaniem. Po chwili przytaknęła. 147
‒ Dam jej znać. Wstałam czując, że muszę stamtąd wyjść. Właśnie zgodziłam
się na jedną
z najbardziej przerażających mnie rzeczy i podczas gdy czułam, że jest to słuszna decyzja musiałam być sama. Właśnie oddałam rodzinie, która spowodowała ciąganie mnie po mediach, możliwość zrobienia tego ponownie. ‒ Muszę iść, ale dziękuję, że dzisiaj przyszłaś. Sięgnęła wyciągając swoją dłoń i przyjęłam ją powoli. ‒ Przepraszam. Bardzo przepraszam, że Sarah zabrała ci ludzi, których tak bardzo kochałaś. Wyszłam bez odpowiedzi.
148
Rozdział 13
Zasnęłam jak tylko wróciłam do domu, emocjonalnie wyczerpana po spotkaniu z Natalie. Kiedy się obudziłam, poczułam się odrobinę lżejsza. Wytrącające z równowagi było to, że nagle z jakiegoś powodu czułam się w porządku z tym wszystkim na co właśnie się zgodziłam, albo przynajmniej czemu dałam swoje błogosławieństwo. Albo może całkowicie straciłam rozum i nie miałam pojęcia na co się właśnie zgodziłam, albo jakie to spowoduje konsekwencje. Chciałam zadzwonić do Mii i jej o tym powiedzieć. Chciałam zadzwonić do Zacka, zarzucić na niego ramiona i pozwolić mu podnieść mnie na duchu tak jak tylko on potrafił. Chciałam przytulić Marka i uściskać Andrewa i wymazać ostatnie szesnaście miesięcy. Ale nie mogłam zrobić żadnej z tych rzeczy. Zack był nie wiadomo gdzie, prawdopodobnie w drodze powrotnej do L.A. Mia zmusiłaby mnie tylko, żebym do niego zadzwoniła i nawet jeżeli chciałam poczuć jego ramiona wokół siebie, nie wiedziałam czy mogę to zrobić. Nawet teraz, gdy porozmawiałam z Natalie, nie byłam pewna czy to cokolwiek zmienia pomiędzy nami. Desperacko chciałam zobaczyć Marka. Zbyt dużo czasu minęło odkąd ostatnio siedziałam i rozmawiałam z nimi. Nie odwiedziłam ich od powrotu z trasy... Nie wiedząc co powiedzieć, co było naprawdę niepoważne. Zmusiłam się do wyjścia z łóżka i poszłam do łazienki naprawić swoje włosy i zrujnowany makijaż. Zmarszczyłam się kiedy spojrzałam w lustro. Moja twarz była opuchnięta, a oczy bez życia. Smugi tuszu były widoczne na policzkach i pod oczami, a włosy były nieco potargane od spania. Wyszczotkowałam włosy, usunęłam pozostałości makijażu, a po krótkim przeciągnięciu różem po policzkach zdałam sobie sprawę, że nie było ważne jak wyglądam. Będę wyglądając tak samo źle jak nie gorzej do czasu gdy skończę. Odebrałam telefon, gdy usłyszałam brzęczący w kuchni dzwonek przypisany do Mii.
149
‒ Hej – powiedziałam poważnie. To po prostu był ten rodzaj dnia. ‒ Wszystko w porządku? – Oczywiście, że natychmiast to wyczuła i nie odpuściła temu. ‒ Tak. Tak jakby. Właśnie wychodzę, co się stało? Nie powiedziałam jej gdzie idę. Po ich pogrzebie spędzałam tak dużo czasu na cmentarzu, że moi rodzice i Mia zaczęli sprawdzać jak często tam chodzę, żebym nie byłam tam codziennie ciągle płacząc. Wraz z mijającymi miesiącami było ze mną coraz lepiej i pozwalałam sobie na jedne odwiedziny w tygodniu, ale dzisiaj było w tym coś innego i nie chciałam, żeby o tym wiedziała. Brzmiała na ostrożną, kiedy znowu przemówiła. ‒ Zostawiłaś coś w autokarze. Chase mi to przesłał. Trybiki pracowały w moim mózgu, gdy próbowałam przypomnieć sobie coś czego nie byłam w stanie znaleźć od czasu kiedy się rozpakowałam. Cokolwiek to było nie mogło być tak ważne, ponieważ nie brakowało mi niczego. ‒ Czy to nie może poczekać? ‒ Nie. Naprawdę nie może. Spotkaj się ze mną na dole za pięć minut, dobrze? – Rozłączyła się zanim mogłam odpowiedzieć. Zabijałam czas przez te kilka minut zakładając dłużej niż to konieczne buty oraz szukając szalika i zimowego płaszcza. Była jesień, środek listopada i dzisiaj było bardzo zimno, tak że czułam jakby w każdej chwili miał zacząć padać śnieg. Nie obchodziło mnie jednak jak zimno było, musiałam ich zobaczyć. Sapnęłam kiedy weszłam do holu i zobaczyłam Mię. Za nią stał Zack, wysoki i przystojny jak nigdy w swojej założonej odwrotnie czapce bejsbolowej, skórzanej kurtce i dopasowanych jeansach. Nie zdałam sobie sprawy z tego, że kompletnie zamarłam, dopóki Mia nie podeszła do mnie. Nie patrzyłam jednak na nią, ponieważ nie byłam w stanie oderwać wzroku od Zacka. Wyglądał na wyczerpanego. Kilkudniowy zarost na jego twarzy uniemożliwiał przyjrzenie mu się w pełni, ale mogłam powiedzieć, że wyglądał jak gówno. Zastanawiałam się jak dużo z tego spowodowała końcówka trasy i sytuacja z Ethanem, a jak dużo ja nie będąc tam. Mia stanęła dokładnie naprzeciwko mnie, a jej twarz wypełniła się zmartwieniem. 150
‒ Wyglądasz jak gówno. Czy wszystko w porządku? Nie, nie jest w porządku. Właśnie miałam poranek z piekła rodem i jestem kompletnie wyczerpana. Ostatni ludzie, których chciałam dzisiaj zobaczyć, stoją właśnie naprzeciwko mnie i nie mam pojęcia dlaczego. Albo może nie są oni ostatnimi ludźmi, których chciałam zobaczyć? Może są osobami, które chciałam zobaczyć tak bardzo jak to możliwe. Po prostu nic już nie wiedziałam odnośnie Zacka i tego jak go dopasować. Potrząsnęłam , aby oczyścić myśli. ‒ Widziałam się dzisiaj z Natalie Linscum. Wciąż nie byłam w stanie oderwać oczu od Zacka. Wiedziałam, że nie mógł mnie usłyszeć. Obserwowałam jak lekko podskoczył, kiedy Mia sapnęła obok mnie i złapała moje ramię. Potrząsnęła nim delikatnie, ale nie mogłam odwrócić oczu od mężczyzny, który był taki smutny i nagle stał zbyt daleko ode mnie. Wyglądał jakby chciał do mnie podejść i mnie pocieszyć, ale w najlepszym wypadku nie był tego pewny. Zastanawiałam się czy wyglądam tak samo jak on, ponieważ tak właśnie się czułam. Byłam po prostu bałaganem niepewności, ale wciąż jego obecność mnie uspakajała, nawet jeżeli był poza moim zasięgiem. ‒ Co? Dlaczego? Jakoś oderwałam spojrzenie od Zacka, gdy zadała pytanie. Widziałam jak jej spojrzenie powędrowało do Zacka i z powrotem do mnie. ‒ Cholera. Jeżeli bym o tym wiedziała... Położyłam moją drugą dłoń na wierzchu jej, tej którą mnie wciąż trzymała. ‒ Jest dobrze, Mia. Mój głos był ledwie głośniejszy od szeptu, ale zabrzmiał mocniej niż w przeciągu minionego tygodnia. Wiedziałam, że to dlatego, że Zack był tutaj, obserwując mnie z tą samą pasją z jaką robił to zanim odeszłam. I po prostu czekał... Cierpliwie tak jak zawsze to robił. Kochałam go. Zaczęłam czuć jak to płynie we mnie i przeze mnie i może nawet ze mnie, dosięgając jego. Powoli tylko na sekundę przesunęłam spojrzenie na Mię. 151
Ze mną w porządku. Opowiem ci o tym później. Ale najpierw. Powiedziałam i odwróciłam się z powrotem do Zacka. Posłałam mu najmniejszy i najsłabszy uśmiech. Ciężko wypuścił powietrze i zobaczyłam, jak ogromne pokłady napięcia opuszczają jego ciało, kiedy ulga wypełniała rysy jego twarzy. Zrobił jeden krok w moją stronę, potem następny, powoli, ostrożnie. Mój uśmiech rozszerzał się o troszkę z każdym krokiem, który robił. Mam kogoś kogo potrzebuję, żeby poznał. Przez chwilę obrzucała mnie ciekawskim spojrzeniem, ale nie zapytała. Będę się zbierać – wyszeptała miękko. Żadne z nas nie zwróciło na nią uwagi, gdy odwróciła się i odeszła machając nam krótko jedną ręką. Hej. – Myślę, że zabrzmiało to tak żałośnie jak ostatnim razem, kiedy Zack pojawił się w moim mieszkaniu. Wspomnienie wywołało mój uśmiech. – Czy zmieni się to w nawyk? Na jego zmieszanie wyjaśniłam. Dzwonisz do Mii, po czym pokazujesz się u mnie? Zaśmiał się lekko i sięgnął jedną ręką jakby chciał mnie dotknąć, ale zabrał ją równie szybko. Zatrzymałam go. Musiałam go dotknąć. Musiałam poczuć ciepło, które tylko on mógł mi oferować. Złapałam jego rękę w swoją i trzymałam je pomiędzy nami. Spojrzał pomiędzy nas, na nasze złączone dłonie i potem na mnie. To zależy. Czy zamierzasz przyjąć zwyczaj uciekania? Jego głęboki głos uderzył we mnie jak fala przypływu i natychmiast chciałam zapaść się w jego ramiona. Nie wiedziałam jak bardzo za tym tęskniłam, dopóki go nie usłyszałam. Absolutnie nie, ponieważ tak szalenie jak to brzmiało i tak szybko jak to się stało byłam kompletnie, nieodwracalnie zakochana w mężczyźnie przede mną. Potrząsnęłam głową. On jest tym czego chcę. Był tym odkąd opuściłam autokar w Philadelphii i nie mogłam uwierzyć, że jest tutaj. Nie pozwolę ci znowu ode mnie odejść. – Jego głos był szorstki kiedy mówił. Poczułam się zmiażdżona emocjami malującymi się na jego twarzy. Mogłam zobaczyć to wszystko. Jego ból z powodu mojego odejścia, miłość, którą do mnie miał, 152
cierpliwość, że poczeka aż będę gotowa. Zobaczyłam to wszystko w przeciągu kilu sekund i wszystko co chciałam to powiedzieć mu, że przepraszam go za odejście i że to się więcej nigdy nie powtórzy, bez względu na to jak przestraszona będę. Chciałam mu powiedzieć, że czuję dokładnie to samo. Ale najpierw miałam jeszcze jedną rzecz do zrobienia i chciałam, aby był wtedy ze mną. Nie chcę. – Była to całkowita prawda. – Właśnie wychodziłam. Czy pójdziesz ze mną? Przyciągnął mnie powoli do siebie i objął mnie jednym ramieniem w tali. Trzymał mnie przez chwilę, a potem spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Jedna strona jego ust wykrzywiła się, a brwi się uniosły. Tęskniłam za tym uśmieszkiem. Pójdę gdziekolwiek zechcesz. Ale myślę, że musimy porozmawiać. Przytaknęłam. Tak musimy... zdecydowanie, ale to było ważniejsze. Porozmawiamy, ale chcę cię najpierw komuś przedstawić. Spojrzał na mnie z rezerwą, najwidoczniej zastanawiając się kto mógł być tak ważny dla niego do poznania przed tym jak porozmawiamy o tym co się dzieje między nami. Byłam wdzięczna kiedy nie zapytał. Nie wiedziałam, czy mogłam mu powiedzieć. Zamiast pytania po postu odwrócił się i zaczęliśmy iść w stronę mojego garażu. *** Dwudziestu minutowa jazda minęła w kompletnej ciszy. Było tak dużo tego co chciałam powiedzieć, tyle tego co potrzebowałam powiedzieć. Chciałam mu powiedzieć o Natalie, o Sarah. O mnie starającej się przezwyciężyć ten strach, ale nie mogłam. Powiem mu wszystko po tym. Zesztywniał
obok
mnie,
kiedy
przejechaliśmy
przez
metalową
bramę
i obserwowałam go starając się rozszyfrować o czym teraz myślał. Był kompletnie nieczytelny i milczący, gdy wyszliśmy z samochodu i zaczęliśmy iść. Bez zdawania sobie nawet sprawy z tego co robię sięgnęłam i złapałam jego rękę, splatając nasze palce razem. Nie opierał się, ale żadne z nas nie powiedziało słowa. 153
Zatrzymałam się gdy doszliśmy do miejsca, gdzie musiałam być. Obszar był lekko zacieniony przez stare klonowe drzewo. Wybrałam miejsce ich spoczynku właśnie ze względu na to. Siedząc pod wysokim klonem, odczuwało się spokój i ciszę. W lecie, ich nagrobki były całkowicie zacienione w gorącym popołudniowym słońcu. Dzisiaj drzewo było gołe, ale opadnięte liście przykrywały ich groby jak jaskrawy ognisto czerwony koc, który ożywiał cały obszar kolorem. Tak właśnie chciałam ich pamiętać... Całkowicie żywych. Ścisnęłam delikatnie dłoń Zacka i spojrzałam na niego, zanim wskazałam drugą ręką na ich nagrobki. Poznaj Marka i Andrewa. Nie wypowiedziałam nawet słów do końca, kiedy łzy zaczęły kapać z moich oczu. Zamarzały prawie natychmiast na moich policzkach. Zamknęłam oczy i zagryzłam wnętrze policzka, boleśnie, ponieważ nie miałam pojęcia co jeszcze powiedzieć. Stoję tutaj obok mężczyzny, którego kocham, z którym nie wiem jak być, przedstawiając go mężczyźnie, którego kochałam najpierw i nie wiem jak się z nim pożegnać. Jego oczy zostały na moich. Mogłam je poczuć nawet jeżeli moje były zamknięte... Zbyt przestraszona, żeby je otworzyć, z obawy przed tym co w nich zobaczę. Nie mam pojęcia jak długo tak staliśmy, ja milcząco starając się nie płakać, kiedy on ściskał moją dłoń. Potrzebowałam, żeby usłyszał to co mam do powiedzenia, aby wsłuchał się w słowa, których nie byłam w stanie wypowiedzieć do niego. Kilka tygodni temu poszłam z Mią na koncert. I spotkałam kogoś. Pokochałbyś go Mar. Widzę teraz jak twoje oczy błyszczą, twoje dołeczki i twój uśmiech, właśnie teraz nawet na myśl o tym jak radośnie byś wyglądał, wiedząc tylko, że spędziłam dwa ostatnie tygodnie w trasie koncertowej z Zackiem Waltersem i jego zespołem. I grałam z nimi na keyboardzie. Absolutnie byś to pokochał. – Zadławiłam się szlochem i kontynuowałam. Przez cały czas dłoń Zacka trzymała moją. – Kocham go Mark. Kocham go bardziej niż kogokolwiek innego i w tym samy czasie wciąż kocham ciebie. I tęsknię za tobą i Andrewem każdego jednego dnia. Nie mam pojęcia jak z nim być, ponieważ jestem taka przerażona tym, że będąc z nim, że 154
powiedzenie mu tak oznacza, że mówię do ciebie i Andrewa żegnaj. I nie wiem jak to zrobić. Wiem, że chciałbyś abym ruszyła do przodu i była szczęśliwa. Wiem, że chciałbyś żebym się uśmiechała i śmiała i tańczyła do muzyki, jak zwykliśmy to zawsze robić. Po prostu nie wiem jak go kochać i trzymać się was w tym samym czasie. Zrobiłam jeden krok do przodu i upadłam na kolana na zimną ziemię naprzeciwko ich grobów łkając w moje dłonie. Ponieważ to było tym czego się bałam. Nie byli to paparazzi, czy zdjęcia, czy groupies, czy plotki. Ostatecznie uświadomiłam sobie, że w tym momencie jestem przerażona tym, że o nich zapomnę. Któregoś dnia zapomnę jak Andrew mógł sprawić, tylko samym uśmiechem i jego pełnymi policzkami, że każdy się w nim zakochiwał. Przerażona, że im więcej się zdystansuję, im więcej upłynie czasu, całkowicie zapomnę jak jego mała rączka idealnie pasowała do mojej i jak jego ciało, zawsze takie ciepłe, przytulało się do mnie. Zapomnę jego pierwsze słowo, czy jego ulubioną zabawkę. I nie chciałam zapomnieć nic z tego. Chciałam pamiętać o każdej pojedynczej sekundzie jaką kiedykolwiek spędziłam z nimi oboma. Klęczałam tam, płacząc, dopóki moje kolana i łydki były kompletnie zamarznięte. Trzęsłam się z zimna tak bardzo, że szczękałam zębami. Policzki pokryły się lodem z moich zamarzających łez. Kiedy Zack ukląkł obok mnie umieszczając ramię wkoło moich pleców i przyciągnął mnie do swojej klatki, zdałam sobie sprawę jak zmarznięta byłam, ponieważ on był jak zawsze taki ciepły. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, gdy siedzieliśmy tak oboje... Ja zwinięta na jego kolanach, jego ramię wokół moich pleców trzymające mnie mocno. Wolno kołysał nami pozwalając mi na wypłakanie wszystkich moich lęków ludziom, których kochałam bardziej niż cokolwiek innego. Jego głos łamał się, kiedy powiedział. Nie chcę, żebyś o nich zapomniała Nicole. Są częścią ciebie i zawsze nią będą. Nie proszę cię o opuszczenie ich. Chcę tylko, żebyś zrobiła miejsce także dla mnie. Utonęłam w jego słowach, powoli podniosłam twarz i spojrzałam na niego. Jego oczy lśniły od niewylanych łez. Będziesz mi o nich opowiadać każdego dnia i jeżeli zapomnisz sam zapytam. Chcę 155
ich poznać. Chcę wiedzieć kim byłaś będąc z nimi. Chcę wiedzieć o tobie wszystko, te dobre i te złe rzeczy i o twojej przeszłości. Potrząsnęłam głową. Nie wiem czy mogę dać ci całe moje serce, Zack. Oni mają już z niego tak dużo. Wycisnął gorliwy pocałunek na moim czole... Jego głos był gruby i chropowaty. Jeśli możesz mi dać połowę z tego jak ja kocham ciebie to będzie bardziej niż wystarczające. Siedzieliśmy tam aż słońce zaczęło zachodzić. Oboje w całkowitej ciszy,
za
wyjątkiem naszych łez, które wycieraliśmy i okazjonalnych pociągnięć nosem. W końcu podniósł mnie i stałam tam z nim twarzą w twarz. Moje ciało przyciśnięte do jego i uświadomiłam sobie, że chcę tego wszystkiego. Chcę kochać dalej Marka i Andrewa i kochać również Zacka. Chciałabym żeby to było możliwe. Potrzebowałam żeby było. Rozpłakałam się znowu. Nie mogłam tego powstrzymać. Mia miała rację. Reszta moich obaw pomiędzy nami była nieważna. Byliśmy żywi, to jak patrzyliśmy na siebie... Reszta nie miała znaczenia. Najważniejszą i jedyną rzeczą, która się liczyła było to, że się kochaliśmy.
156
Rozdział 14
Po drodze zatrzymaliśmy się w tajskiej restauracji, aby zamówić na wynos moje ulubione pad thai. Znowu się uśmiechnęłam na wspomnienie z zaledwie paru tygodni temu. Naprawdę było to tylko sześc tygodni temu? Czułam jakby minęły wieki. Tak wiele się od tamtej pory zmieniło. − Boże, tak dobrze cię widzieć, Nicole. – Wciągnął mnie w mocny uścisk, gdy wróciliśmy do mojego mieszkania. Dobrze było przeżyć taką rozjaśniającą chwilę po całym napięciu i emocjach tego popołudnia. − Ciebie też dobrze widzieć. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej i spojrzałam prosto w jego oczy. − Kocham cię. – To był pierwszy raz kiedy wypowiedziałam te słowa bezpośrednio do niego. I miałam na myśli każde słowo. Nasz pocałunek jest czuły gdy pochyla się i przyciska usta do moich. Chcę to cenić i pamiętać każdą cząsteczką mojej istoty. Żadne z nas nie popycha tego dalej. To prosty pocałunek, ale mówi o obietnicach i wybaczeniu. − Ja też cię kocham – odchylając się, wyszeptał w moje ucho. Zjedliśmy kolacje, a on opowiedział mi o końcówce trasy. Wiedziałam, że jest więcej w tym do opowiedzenia, ale na razie to było wystarczające, zwyczajne rozmawianie o codziennym życiu. Nawet jeżeli jego życiu daleko było do normalności. To było wystarczająco bliskie temu. Kiedy zapytałam go o Ethana jego oczy wypełnił gniew. Potrząsnął głową. − Nie chciałem, żeby to skończyło się w taki sposób. Ale tym razem strasznie wpadł w bardzo krótkim czasie. Spędził kilka nocy na detoksie w szpitalu, a potem go
157
zwolniłem. Wyglądał na prawie zawstydzonego przyznając się do zwolnienia Ethana. Myślę, że musiał to zrobić, nawet jeżeli było to ciężkie. − Powiedziałem mu, że może wrócić jeżeli pójdzie na odwyk. Powiedział mi żebym się odpieprzył... Cóż bardziej dosadnie niż to. − Przykro mi. Wzruszył ramionami jakby się z tym pogodził, nawet jeżeli ja wiedziałam, że jest inaczej. Było napięcie pomiędzy tą dwójka... Ale Zackowi zależało na chłopakach w jego zespole za bardzo, żeby po prostu nie troszczyć się o Ethana. − Gdy wrócimy do studia prawdopodobnie będę musiał znaleźć nowego członka zespołu. Przez sekundę mierzył mnie spekulacyjnym spojrzeniem17 po czym wrócił do jedzenia. Kiedy
skończyliśmy
jeść i posprzątaliśmy
kuchnię, udaliśmy się
do salonu
z kieliszkami wina i wtuliliśmy się w siebie. − Widziałam dzisiaj rano Natalie Linscum, zanim się tutaj pojawiłeś. To naprawdę było dzisiaj? Zmarszczył brwi i zdałam sobie sprawę, że nie wie o kim mówię. − Ona jest żoną gubernatora. Chciałam ją zobaczyć, żeby jej powiedzieć, że wszystko wybaczam jej i Sarah. – Wzięłam łyk wina w wysiłku utrzymania spokoju. − A wybaczasz? - zapytał rozszerzając oczy. Wzruszyłam ramionami, a potem potarłam dłonią po czole zanim wzięłam głęboki oddech. − Tak. To jest trudne, ale ja po prostu nie chcę się więcej bać, czy być zgorzkniała lub zła. Wybaczenie im jest jedyną opcją, którą posiadam. Przyciągnął mnie bliżej siebie i oparł brodę na mojej głowie. Po kilku minutach siedzenia w ciszy zdecydowałam, że powiem mu więcej. − Sarah chce opowiadać w innych szkołach średnich o swojej historii. Chce powiedzieć innym uczniom szkół średnich, żeby byli mądrzejsi w podejmowani własnych
17 Czyżby Zack już znalazł nowego członka zespołu :D Ciekawe kiedy powie o tym Nic :D
158
decyzji. − To brzmi bardzo odważnie. Wypuściłam lekkie westchnienie. On mnie uspokajał. Jak mogłam kiedykolwiek pomyśleć o opuszczeniu tego mężczyzny? − Jak ty się z tym czujesz? − Na początku byłam naprawdę wściekła. Ale potem, sama nie wiem, coś się zmieniło. Jeżeli ona może ocalić jedną osobę od doświadczeń jakie spotkały obie nasze rodziny to będzie to tego warte. Sądzę, że jestem z tym w porządku. Muszę dać odejść moim lękom dotyczącym tego. Nie chcę, żeby one mnie definiowały. Ręka Zacka wolno sięga za mój kark i przyciąga do siebie moją głowę, opierając ją o jego ramię. − Święto Dziękczynienia jest w następnym tygodniu – Zmiana tematu zbija mnie trochę z tropu. – I w następną sobotę po jest gala FCMAs. Wiem o tej gali. Chase zapytał Mię czy z nim pójdzie, kiedy była w Philadelphii i wiem, że już kupiła sukienkę. Wiem też, że Zack wręcza nagrodę dla Najlepszego Artysty Roku, nagrodę, którą wygrywał kilka lat z rzędu i wiem, że jest nominowany w kategorii Najlepszy Album Roku. − Pójdziesz ze mną? – Jego głos trzęsie się z nerwów. I wiem dlaczego, zanim jeszcze zdążył wspomnieć o paparazzi. − Moja mama i Sammy przyjeżdżają na kolację na Święto Dziękczynienia. Chcę żebyś tam była i chcę żebyś poszła ze mną na galę. Nie muszę nawet o tym myśleć. Jeżeli mam z nim być i naprawdę ruszyć naprzód muszę przezwyciężyć moje lęki, i jaki jest lepszy sposób na to niż wskoczyć prosto do basenu pełnego rekinów. Jestem zdumiona moją własną odwagą i odmawiam krótką modlitwę, żeby nie opuściła mnie za szybko. Mam przeczucie, że będę jej potrzebować. − Pójdę z tobą. Rzuca mi ten seksowny uśmieszek. Ten sam pewny siebie uśmieszek, który miał w dniu, w którym pojawiłam się w autokarze, jakby wiedział, że powiem tak tylko dlatego, że poprosił.
159
‒ Jesteś pewna? Zwyczajnie skinęłam głowa. ‒ Pójdę gdziekolwiek będziesz chciał, Zack. Czy będę przerażona? Oczywiście. – Pochylam się i daję mu szybkiego całusa. – Kiedy chcesz wyjechać? Wzrusza ramionami. ‒ Kiedy tylko będziesz chciała. ‒ Jutro? – Uśmiecham się. Mogę kupić sukienkę w L.A. i w każdym czasie zadzwonić do rodziców. Chcę zobaczyć jego dom i dostać się tam zanim będę mogła się martwić za dużo o cokolwiek innego. Zack natychmiast sięga po telefon do tylnej kieszeni i wybiera kilka numerów. Uśmiecha się. Sprawia to, że i ja się uśmiecham. ‒ Co ty robisz? Po prostu puszcza do mnie oczko. − Dzwonię do linii lotniczych zanim zdążysz zmienić zdanie. Kiedy rozmawia przez telefon załatwiając naszą podróż, wypijam do końca lampkę wina i nagle uświadamiam sobie jak jest późno. Jest prawie północ i jestem wyczerpana tym długim dniem. Muszę iść spać, ale nie chcę rozstawiać się z Zackiem. Chcę żeby został ze mną. Klaska w dłonie z ogromnym uśmiechem, gdy znajduje mnie w kuchni. ‒ Lot jest zarezerwowany. Wyruszamy jutro po południu. Jesteś pewna, że jesteś z tym w porządku? Jestem. Całkowicie jestem. Odwracam się do zlewu i czuję jak staje za mną. Jego ramiona owijają się wokół mojej tali przyciągając mnie do jego klatki. Odchylam się i opieram głowę o jego ramię. ‒ Naprawdę wszystko jest dobrze. Pochyla się i pociera nosem o moją skroń. ‒ Dobrze. Nie mogę się doczekać aż poznasz moją mamę i Sammy. I zobaczysz mój dom. Chcę dzielić z tobą to wszystko. Stoimy tam chwilę w ciszy, czuję bicie jego serca przy moich plecach i wiem, że nie
160
chcę być sama... Nie z nim będącym właśnie teraz tak blisko. ‒ Zabierzesz mnie do łóżka? – pytam miękko, delikatnie odwracając do niego twarz. Prawie się uśmiecham, gdy patrzę jak powoli przełyka. Biorę go za rękę i prowadzę do mojego pokoju. Oferuję mu szczoteczkę kiedy na zmianę korzystamy z łazienki, szykując się do łóżka. Kiedy wychodzę z łazienki jestem ubrana w jasnofioletowy zestaw do spania – spodenki w stylu bokserek i dopasowany krótki biustonosz. Są z bawełny. Nic za bardzo seksownego, ale widzę przebłysk pożądania przebiegający przez oczy Zacka. Wewnętrznie uśmiecham się wiedząc, że na niego działam. Uśmiecham się także, ponieważ jego ramiona
wystają
spod
kołdry,
więc
wiem,
że
nie
ma
na
sobie
koszulki...
I zgaduję, że pod przykryciem nie ma na sobie nic prócz bokserek. Obraz w mojej głowie jest tak obezwładniający i czuję podniecenie. Moje całe ciało i twarz rumieni się z gorąca na myśl, że wkrótce będę tak blisko tego doskonale wyrzeźbionego mężczyzny. Upominam siebie szybko, że widziałam go już bez koszulki. Nawet dzieliłam z nim wcześniej łóżko nosząc podobne do obecnych stroje, ale tym razem on jest w moim łóżku, w moim pokoju, w moim domu i nagle wydaje się to być bardziej realne niż kiedykolwiek na trasie. Pamiętam również jak zamarłam jak idiotka w dniu, kiedy grał na gitarze bez koszulki i gapiłam się tak bardzo, że prawie się śliniłam. Zmusiłam się do poruszania stopami i wejścia do łóżka, żebym znowu nie popełniła tego samego błędu. Jestem wdzięczna, że jedynym światłem włączonym w pokoju jest to na mojej nocnej szafce, ponieważ stoję w ciemności gdzie nie może zobaczyć mojego rumieńca. Część mnie go pragnie, chce od niego czegoś więcej niż zwykłego spania razem. Zack podpiera się na jego stronie, obserwując jak wspinam się do łóżka. Czuję się jak nastolatka pełna nerwów przed jej pierwszą koedukacyjną imprezą. Kiedy w końcu jestem w łóżku i leżę bezpośrednio na plecach, odwracam nieśmiało do niego twarz. ‒ Chodź tutaj. – Praktycznie warczy wypowiadając to niskim głosem. Zastanawiam się czy to kosztuje go tyle samo kontroli co mnie, żeby nie zrobić tego co nagle czuję, że chciałabym zrobić. On powoli i delikatnie przyciąga mnie do siebie, tak że moja głowa spoczywa na jego klatce. Nasze ciała idealnie do siebie pasują. Czuję jego wyrzeźbione mięśnie na całej długości mojego ciała i mocno przełykam ślinę. 161
On śmieje się lekko bawiąc się jedną ręką moimi włosami. Podnoszę głowę, żebym mogła go lepiej widzieć. ‒ Co jest takie zabawne? ‒ Jestem w twoim łóżku, Nicole. – Patrzę na niego zmieszana. – Po prostu nie mogę uwierzyć w to, że tutaj jestem. Dzisiaj w samolocie byłem taki zaniepokojony i zmartwiony, że każesz mi odejść. Ale ty powiedziałaś, że mnie kochasz. Nigdy nie byłem szczęśliwszy. – Pochyla się i delikatnie całuje mnie w czoło. – Idź spać, kochanie. ‒ Kocham cię. Kładę z powrotem głowę na jego klatkę czując jak się podnosi i opada przy każdym oddechu. Dwie sekundy
później,
prawie
zasypiając,
słyszę
jak
wyszeptuje
słowa
w odpowiedzi. ‒ Ja też cię kocham. *** Obudziłam się sama w łóżku. Przetarłam oczy, starając się wykombinować czy wszystko co się stało było tylko snem. Ale uśmiecham się, gdy się obracam i widzę słabe wgniecenie w poduszce obok mnie i splątane prześcieradła tam gdzie spał Zack. Spałam z Zackiem. Jestem wypełniona taką ilością radości na myśl o byciu z Zackiem, że chcę wstać i tańczyć po moim pokoju. Chcę zadzwonić do Mii i piszczeć dopóki nie popękają jej bębenki w uszach. Chcę wyjść z łóżka i poszukać mężczyzny, którego w nim nie ma. To jest definitywnie priorytet. Łapię szlafrok z szafy i zarzucam go na siebie, gdy uderza we mnie słaby zapach kawy. Cudownie, myślę i uśmiecham się do siebie. Zrobił mi kawę. Nie jestem przygotowana tego poranka na widok naprzeciwko mnie, gdy odnajduję Zacka. Nie wiem co jest inne. Kiedy wchodzę do kuchni jest odwrócony do mnie plecami jego ramiona opierają się o blat. Jego ulubiona bejsbolowa czapka jest założona do tyłu i ma ubrane te same jeansy i koszulkę, które miał wczoraj. Czy on w ogóle przyniósł ze 162
sobą jakiś bagaż? Uśmiecham się kiedy zdaję sobie sprawę, że nie. Myśl o nim będącym tak zdesperowanym, żeby mnie zobaczyć, że wskoczył do samolotu tak szybko jak tylko mógł, powoduje całą gamę naprawdę niewytłumaczalnych, ale wspaniałych emocji. Podchodząc do niego owijam ręce wokół jego pasa i wdycham jego zapach. Pachnie jak mydło i sen i po prostu jak on. Kocham to. ‒ Dzień dobry – wyszeptuję, kiedy przyciskam policzek pomiędzy jego łopatki. ‒ Dzień dobry i tobie. Jak spałaś? – Odwraca się do mnie z uśmiechem i odwzajemnia uścisk. ‒ Hmmm... Doskonale. – To było nawet lepsze. Teraz mam policzek dociśnięty do jego torsu co jest dokładnie taką pozycją w jakiej wczoraj zasnęłam. – Lepiej niż spałam od kto wie jak dawna. ‒ Ja też. – Ciągnie zabawnie kosmyk moich włosów i uśmiecha się – Zrobiłem ci kawę. ‒ Jesteś najlepszy. Podchodzę do ekspresu i nalewam sobie kubek czarnej kawy. To jedyny sposób w jaki mogę ją wypić. Nie potrzebuję, żeby kawa była słodka. Ja tylko
potrzebuję
płynnego paliwa, które mi daje, aby się obudzić. Jest uczucie harmonii i równowagi w powietrzu. Spokoju, którego nie było tutaj wcześniej, nawet z Zackiem. Chcę to wdychać i cieszyć się tym tak długo jak mogę. Zmieniamy się. Cóż, ja się zmieniam. Nie zdawałam sobie sprawy jak ciężki był dla mnie wczorajszy dzień, ale teraz zrozumiałam jaki był mi potrzebny. Wybaczenie Linscum'om i wylanie swoich wnętrzności Markowi i Zackowi dało mi poczucie pokoju w duszy, którego nie miałam od wypadku. Chciałam powiedzieć, że jest na to trochę za późno, ale biorąc pod uwagę Zacka stojącego w mojej kuchni, uśmiechającego się do mnie jakby chciał mnie zjeść na śniadanie, to prawdopodobnie czas jest całkowicie idealny. ‒ Musisz się spakować – mówi, odciągając mnie od moich myśli głównie o śniadaniu i nim. ‒ Na jak długo powinnam się spakować? Uderza we mnie, że nie byłam wczoraj wieczorem w pokoju, kiedy zamawiał bilety. Zaprosił mnie na Święto Dziękczynienia i FCMA's, które jest w sobotę. Czy będę tam z nim 163
tylko przez kilka dni? Nie mam po co spieszyć się do domu odkąd wciąż nie zarezerwowałam żadnych nowych sesji. ‒ Na zawsze? – Brzmi przekornie, ale jednocześnie jakby był pełen nadziei. Mój oddech zatrzymuje się na tą myśl. Przeprowadzić się do L.A. Na zawsze? Musi żartować. Na pewno żartuje prawda? ‒ Na kiedy jest zarezerwowany mój lot powrotny? On nic nie mówi. ‒ Zack? – pytam go ponownie. Z pewnością zarezerwował mi na jakiś termin lot powrotny. Bez żadnego wstydu i z zarozumiałym uśmieszkiem na twarzy wzrusza ramionami. ‒ To bilet w jedną stronę. Nie wiem co na to odpowiedzieć, ponieważ wciąż nie mogę uwierzyć, że pomyślałby że przeprowadzenie się do L.A. jest teraz właściwą rzeczą do zrobienia. Oczywiście, że jest na to za wcześnie. My dopiero co jesteśmy w tym stanie przez mniej niż dwadzieścia cztery godziny. Nie jestem pewna co mam zrobić z tą wiadomością. ‒ Po prostu spakuję trochę rzeczy i wymyślimy coś kiedy już tam dotrę. Dobrze? Robi minę. ‒ Dobrze.
164
Rozdział 15
Balansuję pomiędzy podekscytowaniem, a zdenerwowaniem kiedy pędzimy jak wiatr ulicami Santa Monica w drodze do domu Zacka. Podróżujemy wzdłuż wybrzeża z oceanem rozbijającym się o klif poniżej nas. Jest to najpiękniejszy widok jaki w życiu widziałam. Jestem natychmiastowo podniecona, że pamiętałam, żeby spakować strój kąpielowy. Jestem pewna że woda jest lodowata, ale nigdy wcześniej nie byłam nad Oceanem Spokojnym, a powietrze jest ciepłe. Sprawia to, że chcę włożyć strój kąpielowy i wskoczyć do oceanu tylko po to, żeby móc kiedyś powiedzieć, że to zrobiłam. Darren zatrzymuje się przy metalowej bramie i wbija kod. Skrzydła bramy otwierają się powoli i patrzę na Zacka. Jedną ręką trzyma moją na swoich kolanach. Wygląda na zrelaksowanego. Natomiast ja dokładnie w tym momencie czuję wszystko poza rozluźnieniem. Moje usta otwierają się szeroko kiedy w końcu zatrzymujemy się na wijącym się podjeździe do garażu. ‒ To jest twój dom? To nie jest dom. To kompleks muzealny lub rezydencja albo jedno piętrowy hotel. Nie mogę opisać monstrualnej budowli w południowo-zachodnim stylu naprzeciwko mnie, ale dom nie byłoby słowem, które przyszłoby mi kiedykolwiek na myśl, żeby to zrobić. To słowo jest zbyt proste, zbyt małe, żeby opisać to co widzę. A widzę coś co wygląda jak sześć... SZEŚĆ garaży na samochody po lewej. Cały dom wygięty jest w kształt księżyca. Nie wiedziałam nawet, że można zbudować dom, który wygina się w ten sposób. Jestem zahipnotyzowana przez ceglaną ścieżkę, która zgaduję, że prowadzi do drzwi frontowych, ale nie mogę tego zobaczyć przez tą całą piękną i soczystą architekturę krajobrazu. Jaskrawe kolorowe rośliny i kwiaty w jednym z najpiękniejszych ogrodów jaki kiedykolwiek widziałam. ‒ Tak. – To taka prosta odpowiedź. Jestem ogłuszona, kompletnie oszołomiona, że naprawdę znam kogoś kto mieszka 165
w takim domu jak ten. Wiem, że to Zack. Wiem, że jest gwiazdą rocka i ma jak sądzę więcej milionów niż większość ludzi kiedykolwiek zobaczy w życiu, ale wciąż to jest po prostu za dużo. Czuję to samo uczucie, które miałam kiedy zobaczyłam jego autokar. A to był autokar na trasę koncertową! Ale to jest tak przytłaczające, kiedy jestem zmuszona do stawienia czoła temu jak zupełnie różne są nasze światy. ‒ Kupiłem go dla siebie i dla zespołu. Każda z sypialni ma swoje własne pokoje i obszar mieszkalny. Garrett i Chase mieszkają tutaj przez cały czas gdy nagrywamy w L.A. Wszystkie pokoje? Nie chciałam nawet wiedzieć ile pokoi tam jest. Z tego jak wyglądał, dużo więcej niż kiedykolwiek widziałam w jakimkolwiek domu. Moje oczy rozszerzają się nawet bardziej. Nie wiedziałam nawet, że mogą się aż tak rozszerzyć. Zack uśmiecha się i ściska moją rękę. ‒ To tylko dom, Nic. Weź głęboki oddech. Śmieję się kiedy oddycham kończąc nieatrakcyjnym chrząknięciem. Zack śmieje się ze mnie i czuję jak część napięcia odpływa. To tylko dom. To najbardziej rozśmieszające stwierdzenie, jakie słyszałam od bardzo długiego czasu. ‒ Chodź. Rozpakujemy się. Oprowadzę cię, a potem chcę cię zabrać na kolację. To moja kolej, żeby cię komuś przedstawić. – Jego oczy wypełniły się lekkomyślną psotą. ‒ Komu? – Chciałam wiedzieć. Wiedziałam, że dorastał w tej okolicy i jego mama i Sammy przyjadą za kilka dni. Kto mógłby to być? Poruszał tylko brwiami i wyciągnął rękę pomagając mi wysiąść z SUVa. ‒ Zobaczysz. Poszłam za nim gdy ruszył w stronę domu. Miałam rację odnośnie architektury, drzwi wejściowe były z tyłu zaraz za ustronnym patio, całkowicie ukryte przez wszystkie te drzewa i krzaki z przodu domu. Prawie czułam się jakbym przechodziła przez mały las, żeby tylko dostać się do środka. Przeszłam przez drzwi i momentalnie zamarłam w miejscu. Ledwo dostrzegałam meble. Zarysy kanap, stołów i obrazów na ścianach, ale tak naprawdę ich nie widziałam, ponieważ wszystkim na czym mogłam się skupić był widok. Cała tylna ściana domu była 166
jedną ogromną taflą okien. Były na całej rozpiętości ściany potężnego pokoju i sięgały od podłogi do sufitu. Zaraz za patio był bezkresny basen, który wyglądał jakby miał odpaść od klifu, prosto do oceanu. Zignorowałam wszystko inne i zaczęłam się poruszać, czując się jakbym była przyciągana przez ten przepiękny widok, prosto do okien. Jestem tak bardzo szczęśliwa, że niebo jest bezchmurne i świeci słońce, ponieważ mogę zobaczyć pełen widok. Nic. Nie ma absolutnie nic co mogłabym powiedzieć, żeby opisać widok naprzeciwko mnie. Wszystko co widzę to rozświetlony błękitny ocean, zlewający się idealnie z jasnoniebieskim niebem, poprzerywany gdzieniegdzie grzywami fal, odbijających się od brzegu, czego już nie mogłam zobaczyć. Wyczułam obecność Zacka za mną, gdy stałam przy ścianie okien, tylko się gapiąc. ‒ To jest po prostu... Łał... – Nie mogłam nawet sformułować kompletnego zdania patrząc przez okna. ‒ Wiem – odpowiedział i umieścił swoje ramiona wokół mojej tali, przyciągając mnie delikatnie lecz stanowczo do siebie. – To widok totalnie sprzedał mi ten dom. Kocham go tutaj. ‒ Mogę zobaczyć dlaczego. – Przemówiłam w pełnym szacunku podziwie do piękna przede mną. ‒ Pozwól, że naprawdę szybko pokażę ci resztę miejsca. Nie chciałam odchodzić od tego widoku. Zack śmiał się ze mnie, ciągnąc mnie za sobą. ‒ Możesz zobaczyć go znowu kiedy skończymy. I jutro i pojutrze i dzień po tym... Przesunęłam po nim spojrzeniem odrywając w końcu wzrok od oceanu. Zastanawiałam się jak wiele 'dni po' zamierzał powiedzieć zanim jego głos ucichł gdy przemyślał to lepiej, ponieważ ostatnią rzeczą na jaką byłam teraz gotowa było usłyszenie ponownie słów 'na zawsze'. Gdyż byłam tak zahipnotyzowana tym domem i widokiem, że mogłam naprawdę
powiedzieć tak. Potrząsnęłam głową, żeby usunąć tą szaloną myśl
z głowy podczas gdy on ciągnął mnie do jak on to nazywał 'wschodniego skrzydła' jego domu. On mieszka w domu ze 'skrzydłami'. Pokazał mi sypialnie i dowiedziałam się, że ma ich osiem. Osiem! Nigdy bym w to nie uwierzyła, gdybym nie zobaczyła tego na własne oczy. Po pokazaniu mi kuchni i kolejnym wejrzeniu na salon, zabrał mnie na drugą stronę 167
domu do 'zachodnie skrzydła', gdzie znajdowały się pokoje rozrywki. Moja szczęka opadła, gdy zobaczyłam każdy z tych pokoi. Pierwszy był jego pokojem medialnym. Wyglądał jak prawdziwe kino z dwunastoma skórzanymi, wysokimi fotelami. Każde oddzielone podłokietnikami z wbudowanym uchwytem na napój. Potem zobaczyłam jego studio muzyczne, gdzie jak powiedział czasami ćwiczą, pisząc i nagrywając nową muzykę. Większość z tego robili w jego studiu na przedmieściach L.A., ale w dni kiedy cały zespół był tutaj, okazjonalnie układali jedną albo dwie ścieżki muzyczne. Przypomniałam sobie moje ulubione zdjęcie z trasy, to z Zackiem i Chase'em, ich głowy pochylone razem do siebie, piszących nową muzykę i przebłysk tego, jak wyglądają w tym konkretnym pokoju. I jakie piosenki zostały tutaj napisane. Zanim mogłam go o to zapytać, Zack zaciągnął mnie do swojego ostatniego pokoju zabaw. W środku stoi duży stół do bilarda i pełnowymiarowy bar. Tylna ściana jest taka sama jak ta w salonie, cała w pełnowymiarowych oknach. Na środku pokoju jest wygięta, skórzana kanapa, która stoi naprzeciwko największego telewizora jaki w życiu widziałam. Gracze futbolu na tym telewizorze prawdopodobnie byliby naturalnych rozmiarów. ‒ To jest mój ulubiony pokój w całym domu – powiedział do mnie ciągnąc mnie do stołu bilardowego. Roześmiałam się przypominając sobie, że wciąż nie zapłacił mi wygranej za pokonanie go w Chciago. Zdecydowałam nie poruszać się tej kwestii. Przynajmniej nie teraz. ‒ Mogę zobaczyć dlaczego. Jest całkowicie w stylu Zacka, z wygodniejszymi meblami i ciemniejszymi kolorami niż w reszcie domu. Jest wyluzowany i ma w sobie męski charakter. Mogę tylko wyobrazić sobie jakie noce spędził tutaj z Chase'em, Jake'em i Garrettem wygłupiają się, pijąc jakieś piwa i grają w bilard. Już na samą myśl o tym uśmiecham się. Tęsknię za tymi chłopakami bardziej niż myślałam, że będę. *** Zatrzymałam się zdeprymowana kiedy Zack otworzył drzwi do swojego garażu, albo raczej jednego z nich, gdy kilka godzin później wychodziliśmy na kolację. Naprzeciwko 168
mnie stał dwudrzwiowy, czarny kabriolet z opuszczonym dachem. Wyglądał bardziej jak pojazdy z przyszłości, które widywałam tylko w filmach, albo coś co znalazłbyś w jaskini Batmana. ‒ Łał. Czy to jest twój samochód? Uśmiechnął się z zadowoleniem. ‒ Tak. Kupiłem go zaraz przed rozpoczęciem trasy. To Mercedes Roadster18. Niezły jest co? ‒ Jest piękny. Nie jestem fanką samochodów, ale ten jest zbyt niesamowity by nie być pod pełnym wrażeniem jego widoku. Wspięłam się na siedzenie pasażera i zatopiłam się w najmiększej szarej skórze jaką w życiu dotykałam. Trzydzieści minut później zatrzymaliśmy się obok czegoś co wyglądało jak brudna stara dziura w ścianie baru. Cegły wzdłuż frontu budynku odpadały od ściany, neonowi święcącemu zza szyby brakowało liter. Litery słowa „WARTE19” były całkowicie ciemne, podczas gdy znak 'B-IANS-LACE' świecił sporadycznie. Gdzie on mnie zabiera? ‒ Uch... Czy twój samochód będzie tu bezpieczny? – zapytałam, kiedy wysiedliśmy i usłyszałam dźwięk zamykania drzwi. – I czy my będziemy bezpieczni? Spojrzałam w górę i w dół ulicy, całkowicie niepewna mojego otoczenia. Nie wyglądało jak niebezpieczna część miasta, ale nie było śladu jakiegokolwiek ruchu pieszego czy innego. Zack roześmiał się. ‒ Będzie z nią zupełnie dobrze, tak jak z nami. Brian robi moje ulubione burgery. I bilard jest za darmo, więc pomyślałem, że mógłbym dzisiaj spróbować wygrać moje pieniądze z powrotem. ‒ Odkąd nigdy nie zapłaciłeś za pierwszym razem sądzę, że to nie będzie zbyt trudne. – Uderzyłam w jego ramię i kolejny raz spojrzałam wzdłuż ulicy. – I przynajmniej tym razem nie będziesz miał publiczności kiedy cię upokorzę. ‒ Zabawne. Chodźmy zjeść, bilardowy rekinie, umieram z głodu. I jest wciąż ktoś 18 Niestety nie został wskazany dokładny model i rocznik tego Mercedesa, więc macie link do SL Roadstera z 2014: http://assets.mbusa.com/vcm/MB/DigitalAssets/Vehicles/ClassLanding/2014/SL/Overview/2014-SL-CLASS-ROADSTER-CH01-DR.jpg – trzeba przyznać, że to dość ładne cudeńko. 19 W oryginale jest „PEN” czyli kawałek słowa 'OPEN' - otwarte. Dlatego przedzieliłam polskie słowo otwarte.
169
kogo chcę byś poznała. Uniosłam brwi w zapytaniu, ale on tylko delikatnie pocałował mnie w czoło i poprowadził do drzwi. Brians Place albo przynajmniej tak przypuszczam, bazując na tym co znak na zewnątrz próbował powiedzieć, wyglądał tak samo źle w środku jak na zewnątrz. Z tego co widziałam, było tu tylko około dziesięć stolików. Stoliki miały blaty pokryte czarnym, plastikowym laminatem, z siedzisk krzeseł, które miały czarne ramy, łuszczył się czerwony winyl. Większość siedzeń rozsianych było po całej powierzchni baru. Niedaleko na tyłach stały dwa stoły do bilardu Bar jest pusty za wyjątkiem krzepko wyglądającego barmana, który wyskoczył zza baru, tak szybko jak tylko weszliśmy do środka. ‒ Zack Walters! – krzyknął, gdy zamknęły się za nami drzwi. – Jak się masz? Mężczyzna pomknął w naszą stronę zgniatając Zacka w największym męskim uścisku jakiego kiedykolwiek byłam świadkiem. ‒ Hej Brian. Kiedy zakończyli swój uścisk Zack nas sobie przedstawił. ‒ Brian to jest Nicole, Nicole, Brian. ‒ Miło cię poznać – powiedziałam grzecznie. ‒ Ty jesteś Nicole? Jesteś tą samą Nicole, o której jęczał przez ostatni tydzień przez telefon? Lekko uderzył Zacka w ramię. Kim jest ten koleś? ‒ Tak, to jest ona. Brian robi krok w tył i ogląda mnie z góry na dół. ‒ Teraz wiem o co to całe zamieszanie. Mruga do Zacka, ale zarzuca ramię wokół mnie i ciągnie przez bar. Ekspresja Zacka wypełnia się zdziwieniem, jednakże nie wiem czy to dlatego, że jakiś koleś mnie zabiera, czy z wyrazu szoku malującego się w moim spojrzeniu. ‒ Nie często ten tutaj Zack przyprowadza kobiety do mojego miejsca. Musi ci ogromnie ufać, znam jego wszystkie sekrety. Chodź usiądź przy barze, nakarmię cię i opowiem ci wszystkie historie jakie znam o tym frajerze. Podczas gdy Brian nalewa nasze drinki, pochylam się do Zacka i szepnęłam.
170
‒ Skąd znasz tego gościa? On dławi się ze śmiechu. ‒ To Brian. Ten przyjaciel, o którym ci opowiadałem. ‒ To jest Brian!? – Kiedy Zack opowiadał mi wszystkie te historie o jego przyjaciołach z dzieciństwa, to nie tak wyobrażałam sobie jego wygląd. – Ale on jest taki duży i przerażający. ‒ Tak, sądzę, że może być trochę onieśmielający. Ale jest nieszkodliwy. I chciałem, żebyś go poznała. ‒ Łał. Jest zupełnie inny niż sobie wyobrażałam. – Wzięłam łyk piwa, które Brian przesunął wzdłuż baru. – Dlaczego jest tutaj tak pusto? ‒ Poprosiłem go, żeby zamknął to miejsce na tę noc. – Powiedział to jakby to była najnormalniejsza rzecz do zrobienia. ‒ Ty co zrobiłeś? Dlaczego? Zack po prostu wzruszył nonszalancko ramionami. ‒ Chciałem być z tobą sam. I wiedziałem, że Brian to dla mnie zrobi. Plus, chciałem żebyś się z nim spotkała. Ty przedstawiłaś mnie każdej twojej ulubionej osobie, chciałem żebyś poznała też moje. Myślę, że stopiłam się właśnie w kałużę papki. ‒ To szalone, że możesz po prostu wykonać telefon i ludzie robią to czego od nich chcesz. ‒ Brian jest jak mój brat i zrobilibyśmy dla siebie wszystko. Rozważ to jako jedną z korzyści bycia 'bogiem rocka' czy jak tam mnie z Mią nazywacie. – Mrugnął do mnie żartobliwie. Chciałam otoczyć go ramionami i nigdy nie wypuszczać. Siedzenie obok mnie w ciemnym barze na stołku barowym, który zamknął tylko dla mnie, powodowało, że był nie do odparcia. ‒ Dziękuję. Kocham twoje niespodzianki. ‒ Ten frajer nie napełnia ci głowy jakimiś bzdurami prawda? – Brian przerwał nam przy barze. Nie długo potem, słucham tych gości śmiejących się i dzielących się historiami z ich
171
młodości. Usłyszałam więcej o tym jak dziwny był Zack w szkole średniej. Rumienił się i zaprzeczał wielu historiom opowiedzianym przez Briana. Ale wszystkie one były prawdziwe. Mogłam to całkowicie stwierdzić, patrząc na jego zażenowanie i to wywoływało u mnie śmiech. Brian opowiedział mi wszystko o pierwszym zadurzeniu Zacka, które miał przez całą szkołę średnią i że dziewczyna nie dała mu żadnej szansy, i jak po tym gdy został wypuszczony jego pierwszy singiel, dzwoniła do niego praktycznie błagając o randkę. Uśmiecham się słysząc, że jej odmówił. Słuchając jaki jest naprawdę spowodowało to, że kochałam go jeszcze bardziej. Chciałam go w tym momencie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek do tej pory. Może dlatego, że byłam tutaj z kimś kto znał go przed tym zanim stał się sławny. Wszystko co widziałam to Zack, nie gwiazda rocka, ale tylko mężczyzna. Nie ma żadnej pozostałości po jego wizerunku, gdy jest z Brianem. Zauważyłam to zaraz po przekroczeniu progu baru. Tak dobrze jak czuł się publicznie, to jednak coś się zmieniło, gdy wszedł dzisiaj do Brians Place. Jest tutaj całkowicie sobą, tak odsłonięty i pokazujący mi jedynie mały przebłysk tego jak wyglądałoby życie z nim. I chcę tego. Desperacko pragnę wszystkiego co chce mi dać. Pragnę go. Nigdy to uczucie nie było tak właściwe jak w tym momencie. Kiedy Biran wychodzi na zaplecze, ześlizguję się ze swojego stołka i staję twarzą w twarz z Zackiem pomiędzy jego udami. Przesuwam rękę na jego kark i przyciągam go do siebie, zatrzymując się kiedy jego usta są milimetry do moich. Moje wargi wyginają się odrobinkę kiedy słyszę, że jego oddech staje się urywany. ‒ Dziękuję ci – mówię szeptem i minimalnie się przysuwam, zmniejszając przestrzeń między nami. Mogę poczuć jego ciepły oddech na ustach. ‒ Za? - Ledwo może wykrztusić z siebie słowa. Jest teraz napalony. To potężne uczucie wiedzieć, że mogę mu to zrobić. ‒ Wczoraj. Dzisiaj. Wszystko było doskonałe. Zanim może cokolwiek powiedzieć przyciągam go do siebie. Całuję go z większą siłą i pasją niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam, ale chcę żeby wiedział. Chcę żeby wiedział co czuję i czego chcę i jak bardzo całkowicie go kocham i podziwiam. Nie muzyka tylko mężczyznę. Zatrzymuje się i odsuwa ode mnie patrząc mi prosto w oczy. 172
To jeszcze nie koniec. A następnie przyciąga mnie z powrotem do siebie. Jego ręce łapią moje biodra i podnoszą na jego kolana, więc siedzę na nim okrakiem. Jestem mgliście świadoma tego, że jesteśmy w publicznym miejscu i że Brian może wrócić w każdej chwili i zobaczyć mnie bez skrupułów rzucającą się na Zacka, ale zwyczajnie się tym nie przejmuję. Muszę być tak blisko niego jak to tylko możliwe. Wypuszczam mały jęk, kiedy zagłębiamy się w swoje usta. Całowanie Zacka jest jak odkrywanie całego nowego świata i nie chcę żeby ta przygoda się skończyła. Minuty albo godziny później, nie mam pojęcia, wypuszcza niski warkot i powoli się odsuwa. Zack? Przysuwa się z powrotem blisko moich ust. Hmmm? Przyciskam dłoń do jego szczęki i powstrzymuję go. Patrzę prosto w jego oczy. Zabierz mnie z powrotem do swojego domu. Odchyla się kilka centymetrów, egzaminując każdą moją rysę. Jesteś pewna? Nie musimy... Przerywam mu. Chcę tego. Pochyla się i całuje mnie w policzek, rzucając ogromny stos pieniędzy na bar. Nie musisz mnie prosić dwa razy. Chodźmy. Łapie mnie za rękę i ciągnie szybko za sobą prawie biegnąc na zewnątrz do samochodu. Chichoczę jak nastolatka dopóki nie jesteśmy z powrotem w samochodzie i wtedy wszystkie rozmowy ustają. Nie odzywamy się przez całą drogę powrotną do jego domu, ale zauważam, że Zack ściska kierownicę tak mocno, że jego kłykcie są białe. Wprowadza mnie do domu z ręką nisko na moich plecach, prowadząc mnie przez frontowe drzwi, a potem całuje mnie znowu zanim drzwi zdążą się zamknąć. Mój pokój? – pyta mnie uwodzicielsko. Mogę tylko w odpowiedzi skinąć głową. Prowadzi mnie wzdłuż korytarza z ręką w dalszym ciągu delikatnie na dolnej części moich pleców. Z każdym krokiem, zaczyna we 173
mnie wzrastać napięcie. Jest to równa mieszanka pomiędzy pragnieniem go i nerwami do czasu, aż dochodzimy do drzwi jego pokoju. Odwraca się do mnie kiedy do niego wchodzimy, a moje nerwy są widoczne na całej mojej twarzy. Zack... Ja... Robi subtelny krok w przód trzymając moje ręce, a potem zakłada je sobie wokół pleców wciąż mnie trzymając. Masz wątpliwości? Nie ma żadnego osądzania czy frustracji w jego oczach, tylko pełna miłości, troska o mnie. Wiem, że mogę zwyczajnie powiedzieć nie i wszystko będzie w porządku. Kocham jego cierpliwość do mnie, jak i to, że jest zawsze chętny do poruszania się moim tempem, gdy czuję się niekomfortowo. Ten mężczyzna jest zdumiewający. I on mnie kocha. Nie, to nie to. – Zabieram rękę z jego i pocieram nią czoło, żeby to sobie poukładać – To tylko... to był zawsze tylko Mark... i ja z nikim innym odkąd... – Weź się w garść i po prostu mu powiedz, gadam do siebie w myślach i biorę kolejny głęboki oddech. – Boję się że cię rozczaruję. Moja twarz się rumieni tysiącem odcieni czerwonego. Odwracam się od niego, żeby nie mógł zobaczyć mojego zażenowania, spowodowanego tym wyznaniem. Byłam tylko z jednym mężczyzną. Słyszę lekki śmiech po czym podnosi dłoń do mojego podbródka, kierując mnie w gór, dopóki jedyną rzeczą, którą widzę są jego ciemne oczy wypełnione pożądaniem. To dla mnie dużo presji. Nie ma takiej rzeczy, którą mogłabyś kiedykolwiek zrobić, żeby mnie rozczarować. Nigdy. Zatrzymamy się wtedy kiedy będziesz chciała, powiedz tylko słowo, ale właśnie teraz niczego bardziej nie pragnę niż pokazać ci jak bardzo cię kocham, proszę. To słowo proszę, wypowiedziane tak łagodnie i chrapliwie, i jego pierwszy pocałunek odgania mój strach. Zarzucam ramiona wokół niego, a on przyciąga mnie bliżej. Nasze ciała przyciskają się do siebie i powoli prowadzi mnie tyłem w stronę łóżka, zatrzymując się dopiero wtedy gdy moje nogi uderzają w materac. Pochylając głowę wycałowuje ścieżkę od mojej szczęki przez szyję, aż do wrażliwego miejsca zaraz powyżej obojczyka, powodując gęsią skórkę na całej mojej szyi i ramionach. Płomienie strzelają 174
przez moje ciało, kiedy delikatnie podnosi moją koszulkę i rozkłada swoje ciepłe dłonie wzdłuż moich pleców. Opuszczam swoje dłonie i zaczynam wyciągać jego koszulkę z jeansów. Powoli ją podnoszę, podziwiając jego doskonały brzuch, śledząc jedną ręką jego wyrzeźbione mięśnie. Kiedy nie mogę podnieść jej już wyżej uwalnia swoje usta od mojego ciała i ściąga ją całkowicie. Jestem pełna podziwu. Stoi tam z opartymi po bokach rękami, pozwalając mi zgłębiać jego tors jakby wiedział, że potrzebuję chwili, żeby tylko go badać i przyzwyczaić się do sposobu w jaki czuję go pod moimi dłońmi, zanim będę się czuła w pełni komfortowo. Nie zabiera mi to dużo czasu. Poruszam się z jego klatki w dół ramion śledząc linie jego mięśni. Moja pewność rośnie gdy jego oddechy przyśpieszają wiedząc, że jestem tą wywołującą taką jego reakcję. Jesteś idealny – mruczę i pochylam się całując jego tors. A ty jesteś idealna dla mnie – mówi pochylając ponownie usta do moich. Jego dłonie powracają na moją talię i zaczynają podnosić koszulkę dokładnie tak wolno jak ja jego. Kiedy jest w pełni zdjęta zapragnęłam żeby był znowu blisko mnie. Zack będziesz musiał mnie położyć na łóżku zanim moje nogi się poddadzą, jeżeli masz zamiar kontynuować torturowanie mnie. Cała przyjemność po mojej stronie. Z rękami na moich biodrach powoli podniósł mnie i położył na łóżku. Następnie kładąc się dopasował nasze ciała do siebie na ogromnym łóżku. Opierając swoje łokcie po obu stronach mojej głowy, utrzymując w ten sposób pełną wagę swojego ciała i chroniąc mnie przed zgnieceniem, zatopił oczy w moich po czym oparł czoło o moje. Jesteś tego pewna, Nic? Przytakuję. Proszę... Pokaż mi... Ledwo mogę mówić, tak silne jest moje pożądanie. W ciągu chwili nasze ubrania znikają i nie ma żadnych barier pomiędzy nami. Badamy nasze ciała, wydaje się że przez 175
godziny, naszymi dłońmi i językami. Waham się przelotnie kiedy jego język dotyka wewnętrznej strony mojego uda. To tylko nieznaczne szarpnięcie nerwów, wynikające z tego, że naprawdę to robimy, ale jest wystarczające żeby przykuć jego uwagę. Zdenerwowana? Jego głos jest głęboki i zachrypnięty, pełen potrzeby i pragnienia mnie i tak bardzo jak chciałabym olać to wszystko i stanowczo zadeklarować 'absolutnie nie!', w celu zachowania twarzy, kocham tego mężczyznę za bardzo, żeby cokolwiek ukrywać. Ufam mu tak bardzo. I z tego powodu chcę być szczera, bez względu na to jak bardzo upokarzające jest dla mnie powiedzenie kilku kolejnych słów, wypowiadam je. Całkowicie przerażona. – Jest to zaledwie szept. Prawda wypowiedziana w sylabach, które mogły zostać usłyszane tylko przez najbardziej troskliwego kochanka i tylko dlatego, dlatego że mu ufam. Patrzę na niego bez cienia wstydu. I kiedy to robię widzę w jego oczach miłość, którą do mnie żywi i to zupełnie mnie roztapia, wiem, że jeżeli powiem mu stop, że nie jestem gotowa, poczeka aż będę. Chce tego wszystkiego co jest dla mnie najlepsze, i z tych powodów, z tego wszystkiego co mówi tylko tym prostym spojrzeniem, chętnie oddam mu kolejny kawałek mojego serca wiedząc, że mogę mu z nim zaufać. Chcesz żebym przestał? Potrząsam głową. Absolutnie nie. Wchodzi we mnie wolno i ucieka mi niski jęk, gdy moje ciało rozciąga się przyjmując go. Kiedy wchodzi do końca pochyla się i całuje moje policzki a potem nos. Patrzę na niego i uśmiechając się wyginam w łuk potrzebując więcej. Powoli znajdujemy nasz wspólny rytm, kołysanie naszych ciał jest jedynym dźwiękiem, który chciałabym słyszeć ponownie przez cały czas do końca mojego życia. Przemieszcza swoje dłonie w dół na moje biodra powoli podnosząc je do góry, żebym mogła przyjąć go głębiej. Zamykam oczy i krzyczę z przyjemności gdy porusza się nade mną. Każdy mięsień na jego klatce i brzuchu napina się. Zack – jęczę. 176
Warczy moje imię i porusza się szybciej, uderzając we mnie, a mój orgazm szybko się buduje. Oplatam nogi wokół niego a on przenosi dłonie na moją łechtaczkę. Jak tylko jego kciuk naciska ją w kółko i pociera fajerwerki eksplodują pod moimi powiekami i wykrzykuję jego imię w całkowitej rozkoszy, mój orgazm rozrywa całe moje ciało. Zack dochodzi w tym samym czasie i opada na mnie powoli poruszając biodrami, pomagając nam się uspokoić. W końcu wychodzi ze mnie i czyści nas oboje zanim wspina się z powrotem do łóżka i owija ramiona ciasno wokół mojej tali, a ja kładę głowę na jego klatce. To było bardziej niesamowite niż wyobrażałem sobie, że będzie – mówi do mnie miękko, bawiąc się moimi włosami. Wyobrażałeś to sobie? – uśmiecham się chytrze. Jest facetem oczywiście, że myślał o seksie. Od nocy, w której cię spotkałem noszącej te czerwone obcasy. Chciałem wiedzieć jakby było czuć je owinięte wokół mnie. Byłam wrakiem tamtej nocy. Byłam szalonym kłębkiem nerwowej energii i ledwo mogłam podtrzymać rozmowę z nim i to było zanim wiedziałam kim jest. A on myślał o uprawianiu ze mną seksu? Na tą myśl wydobywa się ze mnie stłumiony śmiech i pochylam się dając mu delikatny pocałunek w usta, łagodnie ocierając ustami o jego, drocząc go. Kocham cię Zack.
177
Rozdział 16
Obudziłam się leżąc na łyżeczkę z oplecionymi wokół ciała nogami i rękami Zacka, trzymających mnie dociśniętą do jego brzucha. Cały był gorący jak piec i lekko zapociłam się w jego uścisku. Odwróciłam się powoli, żeby podziwiać jego piękną twarz, a on otworzył oczy. Dzień dobry, kochanie. Uwielbiałam moją nową ksywkę. Dzień dobry, bogu rocka. Pochyliłam się i go pocałowałam, przyciągając jego ciało bliżej mojego. Kiedy w końcu zeszłej nocy kochaliśmy się to teraz nie mogłam się nim nasycić. Obrazy z ubiegłej nocy tańczyły w mojej głowie. Zack delikatnie pieszczący każdy centymetr mojego ciała, całujący mnie jakby mnie wielbił i czuły sposób w jaki mnie trzymał, kiedy wchodził we mnie. Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek doświadczę tak potężnej, powoli spalającej mnie, namiętności. Czułam jak przyśpiesza mi bicie serca, a temperatura ciała podnosi się na wspomnienie jak dobrze było czuć go we mnie. Jęknął pierwotnie podczas pocałunku, a potem powoli odchylił się i ujął moją twarz delikatnie w dłonie. Jeżeli będziesz to kontynuować, spóźnimy się na kolację z okazji Święta dziękczynienia, wiesz. Hmmm – wyszeptałam tylko milimetry od jego ust. – Nie chciałabym tego. Biorąc głęboki oddech, żeby uspokoić płomienie, które już we mnie płonęły, powoli wyplątałam się z jego ramion i zaczęłam się odwracać. Nie dotarłam daleko, kiedy ręce Zacka przesunęły się na mój nadgarstek i przyciągnęły mnie z powrotem, prosto na niego. Możemy się troszkę spóźnić. I tak my gotujemy. Uniosłam brew.
178
My gotujemy? Dobra. Ty gotujesz, ale jeżeli mamy się spóźnić to pomogę. Nie chciałam jego pomocy. Słyszałam opowieści jak jego mama i Sammy próbowały nauczyć go gotować w wyniku czego wielokrotne wybuchały pożary w kuchni. Wciąż nie mogłam zrozumieć jak można podpalić naleśniki. Siedząc na nim okrakiem, pochyliłam się i pocałowałam jego szyję, potem szczękę a następnie wróciłam do wrażliwego miejsca za jego uchem, które jak odkryłam bardzo lubił. Wyszeptałam najbardziej uwodzicielskim głosem na jaki było mnie stać: Uwinę się z tym raz dwa. Obiecuję. Byłam zachwycona kiedy jego ciało zadrżało pode mną, a on cicho warknął moje imię. ‒ Wiem. Pozwól, że pokażę ci jak bardzo cię kocham. *** Przestań się denerwować. Pokochają cię. Nie denerwuję się. Wystukuję tylko rytm Debussy'ego na wszystkim czego mogą dotknąć moje palce i szalenie martwię się, że coś pójdzie nie tak podczas kolacji z okazji Święta Dziękczynienia i okropnie się skompromituję. Byłam przerażona, że Sammy mnie nie polubi, albo że jego mama pomyśli, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Miały być tutaj w każdej chwili i chciałam mieć pewność, że wszystko jest absolutnie idealnie. Spojrzałam na stół jadalny i wygięłam brew w łuk do Zacka. Było to jedyną pracą jaką pozwoliłam mu wykonać przez cały dzień i wciąż nie byłam pewna czy zrobił to dobrze. ‒ Dlaczego przy stole są dodatkowe trzy krzesła? Oddalił się bez słowa. ‒ Zack? ‒ To jest niespodzianka na później. Nienawidzę niespodzianek. Poprawka. Zwykłam ich nienawidzić, ale Zack wykonał jak dotąd świetną robotę w departamencie niespodzianek, więc może tak jakby zaczynałam je lubić, czasami. Ale dzisiaj nie był dobry dzień na niespodzianki. Nie, kiedy 179
chciałam żeby wszystko było idealnie. ‒ Zack. – Wyszło słabiej niż chciałam i skrzywiłam się na dźwięk własnego głosu. Objął moją twarz dłońmi, delikatnie gładząc policzki opuszkami kciuków. ‒ Będzie dobrze. Wszystko będzie idealnie, a mama i Sammy cię pokochają. Przestań się martwić. Uwielbiasz moje niespodzianki. Uwielbiałam. Naprawdę tak było. Byłam tak zagubiona w jego oczach, że podskoczyłam na
dźwięk dzwonka do
drzwi. Momentalnie
odskoczyłam do tyłu
i wygładziłam spódnicę. Zack zwyczajnie pocałował mnie w policzek i ruszył, aby otworzyć drzwi. ‒ Wyglądasz wspaniale. Przestań się denerwować. Dystans pomiędzy nami dał mi tylko kilka sekund na wzięcie paru głębokich oddechów i uspokojenie nerwów. Nie było to nawet blisko czasu jakiego potrzebowałam, ponieważ jak tylko wyszłam zza rogu Zack otworzył drzwi i malutka kobieta z krótką chłopięcą fryzurą, ubrana w sukienkę w kolorze czerwonego wina owinęła się wokół Zacka. ‒ Zackie! W końcu! Zapiszczała w jego ramionach i trzymała mocno, a on okręcił ją dookoła, ostatecznie stawiając ją na ziemi już za drzwiami wejściowymi. Patrzyłam na tę dwójkę, obserwując ich twarze rozpromienione uśmiechami od ucha do ucha. Z jedną ręka na dolnej części pleców tej pięknej kobiety Zack sięgnął drugą dłonią po moją rękę. ‒ Sammy... To jest Nicole. Nicole, to jest moja młodsza siostra Sammy. Jeszcze szybciej niż przed chwilą zarzuciła ramiona wokół mnie wciągając w gigantyczny uścisk, który był mocniejszy niż domyśliłabym się, że jest możliwy, wnioskując z jej malutkiej postury.
Moment później wypuściła mnie, ale wciąż
podskakiwała na stopach i klaskała podekscytowana w dłonie. ‒ Tak dużo o tobie słyszałam – zapiszczała, ciągle podskakując. Zack zaśmiał się, wciąż z uśmiechem od ucha do ucha i po prostu mrugnął do mnie, kiedy wbiegła do środka. ‒ Starałem się ostrzec cię, że łatwo się ekscytuje. ‒ Och, zamknij się Zackie, wiesz że umieraliśmy żeby poznać dziewczynę, która w końcu pochwyciła twoje serce.
180
Spojrzałam na Sammy obserwując jak biegała po frontowym patio, zastanawiając się gdzie się wybiera kiedy moje oczy się rozszerzyły. ‒ Och, proszę cię. – Dochodząc do drzwi wejściowych odwróciła się do mnie i uśmiechnęła. – Jakbyś nie wiedziała, że on jest całkowicie w tobie zakochany... MAMO. Pośpiesz się!! Opis Zacka dotyczący łatwego ekscytowania się Sammy był zbyt ubogi na to czego teraz byłam świadkiem. Ręce Zacka owinęły się od boku wokół mojej tali. ‒ Wiesz, że ma absolutną rację, prawda? – Jego ciepły oddech na mojej szyi spowodował, że każdy włosek stanął mi dęba. Nie chcąc ponownie się nakręcić, odwróciłam się do niego i uniosłam brew dając mu pytające spojrzenie. ‒ Zackie? Jęknął z dezaprobatą. ‒ Przezwisko z dzieciństwa. I tylko Sammy może jej używać, więc niech żadne pomysły nie przychodzą ci do głowy. Ale ja nie mówiłem o przezwisku... Mówiłem o tobie będącej kobietą, która mnie w sobie rozkochała. Żartobliwie uderzył palcem w mój nos w momencie, w którym wróciła Sammy, a za nią szła jedna z najbardziej oszałamiająco atrakcyjna kobieta, jaką kiedykolwiek w życiu widziałam. Jej jasnobrązowe włosy były spięte z tyłu na jej karku w ciasny kok, a ciemnozielone oczy były dokładnie takie same jak Zacka. Była niska i miała tą samą energetyczną osobowość jaką pokazała wcześniej Sammy, za wyjątkiem tego, że jej była pełna wdzięku i elegancji, które momentalnie mnie do niej przyciągnęły. ‒ Dzień dobry, Zack! Jak dobrze cię widzieć. Sammy nie przestawała podskakiwać przez cały ranek. – Pochyliła się i serdecznie uściskała swojego syna, a on natychmiast odpowiedział tym samym. Odsuwając się, wyciągnął dłoń w moja stronę. ‒ Mamo. To jest Nicole. Nicole, poznaj moją mamę, Melody Walters. Sięgnęła po mnie i dała mi taki sam ciepły uścisk jakim przed chwilą obdarowała Zacka. ‒ To taka przyjemność w końcu cię poznać, Nicole. Zack mówił o tobie od tygodni. 181
Byłam taka podekscytowana, kiedy zadzwonił i powiedział mi, że dzisiaj do nas dołączysz. ‒ Również wspaniale panią poznać, Pani Walters. ‒ Proszę kochana, mów do mnie Melody. – Musiałam wyglądać na zdenerwowaną, ponieważ pochyliła się i wyszeptała – To były same najbardziej niesamowicie wspaniałe słowa jakie jakikolwiek mężczyzna kiedykolwiek powiedział o kobiecie, obiecuję. Popatrzyłam pomiędzy nich, pewna, że moja twarz jest tak czerwona, że pasuje idealnie do sukienki Sammy. Poszłam za Melody i Zackiem do kuchni, gdzie powiedziałam im żeby sobie usiedli, a ja skończę kolację. Sammy już tam była otwierając butelkę Cabernet 20. Podała mi lampkę wina i zaczęłam przygotowywać sałatkę. Byłam zdumiona tą piękną, młodą kobietą przede mną. Zack miał rację odnośnie wszystkiego co mi o niej powiedział. Zdecydowanie jest nadpobudliwa. Miała także naiwną niewinność, gdy opowiadała o szkole, pracy i jej przyjaciołach, która sprawiała, że chciałeś się śmiać razem z nią. Pomiędzy jej zdecydowanym wyczuciem mody i poczuciem humoru, totalnie przypominała mi młodszą Mię. Nic dziwnego, że w przeciągu kilku minut polubiłam ją tak bardzo. Również uwielbiałam to jak wskoczyła ze mną do kuchni i zaczęła pomagać. ‒ Wiesz – powiedziała, krojąc warzywa do sałatki. – Wiedziałam, że jesteś odpowiednią dziewczyną dla niego, kiedy opowiedział mi jak się poznaliście. Zack uśmiechną się do mnie, a ona zwyczajnie się szczerzyła i żartobliwie puściła mi oczko. ‒ Ale ja nawet nie wiedziałam kim on jest – powiedziałam i wzięłam łyk wina. ‒ Dokładnie. – Spojrzała prosto na mnie jakby chciała tym sprawić, abym zrozumiała. – Zack jest rozpoznawany gdziekolwiek pójdzie, albo cokolwiek robi. I nie masz pojęcia jak wiele razy widziałam ludzi próbujących wykorzystać jego szczodrość. – Jej gwałtowna zażarta ekspresja wróciła do studenckiego podskakiwania, zanim zdążyłam mrugnąć i jej spojrzenie wróciło do mnie. – Uwielbiam to, że mogłaś poznać Zacka, prawdziwego Zacka, bez tych wszystkich pozostałych spraw 20 Czerwone wino. Niestety nie wskazali z jakiego szczepu winorośli cabernet :P
182
stojących od razu na drodze. Jego śpiewanie jest czymś w czym zdarzyło się, że jest naprawdę, naprawdę dobry. Ale to nie to kim jest. Poza tym... - Kontynuowała jednym tchem. Mówiła tak szybko z uśmiechem przyklejonym do twarzy, że prawie zastanawiałam się czy nie powinnam chwycić papierowej torby kiedy w końcu zdecyduje się zaczerpnąć powietrza. Ta dziewczyna z pewnością będzie hiper wentylować. - Nie znam nikogo kto mógłby pokonać go w bilard. I to jest po prostu fantastyczne. Z chęcią zobaczę jak skopiesz mu tyłek po kolacji. Z mrugnięciem i uśmiechem opuściła kuchnię, niosąc sałatkę do jadalni. Kiedy zniknęła Zack pochylił się po niewinnego całusa. ‒ Uwielbia cię. Mówiłem ci, że tak będzie. ‒ Z
pewnością
nie
pozwala
ludziom
na
wypowiedzenie
zbyt
wielu
słów
w międzyczasie, prawda? – Roześmialiśmy się. ‒ Nie, naprawdę tego nie robi, ale jest po prostu zbyt cholernie trudno się na nią złościć, kiedy jest taka urocza. Nasza czwórka usiadła do stołu, kolacja była gotowa. Podejrzanie zerkałam na trzy puste krzesła, ale ani Melody ani Sammy nic nie powiedziały na temat brakujących osób. Zastanawiałam się czy wiedziały o niespodziance. Zack czynił honory krojąc indyka po tym jak Melody przez kilka minut dziękowała za jej rodzinę i wszystko czym zostali pobłogosławieni. Zdecydowanie wiedziałam za co jestem wdzięczna w tym roku. Podczas kolacji całkowicie zakochałam się najbliższej rodzinie Zacka. Miał rację, kiedy powiedział mi, że czasem są z nim brutalnie szczere. Sammy podzieliła się opowieściami o tym jak Zack zaczynał śpiewać i grać na gitarze, najbardziej podkolorowując te momenty, w których na początku był w tym koszmarny. Nie wierzyłam w ani jedno słowo, które wypowiedziała. Nie było mowy, że Zack nie posiadał naturalnego talentu do śpiewania po tym jak wspaniale teraz brzmiał. Uśmiech Zacka podczas kolacji powiedział mi wszystko. To był jego dom, gdzie był sobą i czuł się bardziej komfortowo niż gdziekolwiek indziej. Byłam zaszczycona, że kochał mnie na tyle, żeby zaprosić mnie do swojej rodziny. Jedyny trudny moment kolacji przyszedł, kiedy Melody zapytała mnie co moja rodzina zwykle robi na Święto Dziękczynienia i Święta Bożego Narodzenia. Otarłam szybko 183
łzę, która uciekła, zanim mogłam spojrzeć przez stół na Melody, której oczy błyszczały z ubolewania, że wspomniała o mojej rodzinie ‒ Tak mi przykro, Nicole. Nie powinnam nic mówić. Zack powiedział nam o... – Głos Melody zamilkł nie kontynuując. ‒ Jest w porządku, naprawdę. – Starając się rozświetlić nastrój, odpowiedziałam tak szczerze jak potrafiłam. – Zawsze było głośno i Andrew był zawsze taki rozgorączkowany tym, że moi rodzice gościli w naszym domu, był jak króliczek nafaszerowany kofeiną. Ciągle podskakiwał dookoła z jednego pokoju do drugiego, wchodząc każdemu w drogę, przeszkadzając w meczu futbolu, rozrzucając jedzenie. To był chaotyczny bałagan. Sądzę, że nie było inaczej z moją rodziną niż kiedy Zack i Sammy byli mali. Melody roześmiała się ze zrozumieniem. ‒ Mnie to mówisz! Nigdy nie zapomnę roku, w którym Zack i Sammy chodzili po domu grając na zabawkowych bębenkach i gitarach, z zabawkowymi dyktafonami, udając zespół maszerujący w Macy's Parade21. Ledwo mogłam usłyszeć własne myśli ponad rabanem jaki powodowali. Kiedy skończyliśmy posiłek, Sammy wyskoczyła z krzesła i bez słowa wraz z Melody posprzątały talerze i wyniosły je do kuchni, odrzucając moją ofertę pomocy z deserem. ‒ Dziękuję za zaproszenie mnie tutaj i za możliwość poznania twojej rodziny, Zack. Całkowicie ich uwielbiam. Oparł czoło o moje. ‒ Chciałem żeby poznały kobietę, z którą chcę spędzić przyszłość. Przyszłość? To był pierwszy raz kiedy naprawdę rozmawialiśmy o nas i tym co się stanie. Moje dłonie zaczęły się pocić. ‒ Przyszłość? – Uśmiechnęłam się powtarzając jego słowa. Pochyliłam się bliżej jego ust, moje serce już szybciej biło i zapytałam ponownie. ‒ Chcesz przyszłości ze mną? Utrzymując usta milimetry poza jego zasięgiem, pozwoliłam mu odrobinkę pochylić się do przodu, tak że nasze usta prawie się ocierały kiedy wymruczał. 21 Coroczna parada z okazji Św. Dziękczynienia w Nowym Jorku organizowana przez sieć centrów handlowych Macy's. Filmik z tegorocznej: https://www.youtube.com/watch?v=5kHsfQ20958
184
‒ Tak, przyszłość. I liczę na taką naprawdę długą. Obie jego brwi uniosły się lekko, chcąc usłyszeć moją zgodę, ale nie musiałam się zgadzać z jego słowami. Wiedziałam to zanim nawet w tym tygodniu pojawiłam się w jego domu, że byłam w tym razem z nim, na dalekosiężnej drodze. Zamiast odpowiadać słowami zamknęłam przestrzeń między nami obejmując jego twarz dłońmi i całując go. Nie miałam nawet czasu, żeby uświadomić sobie fakt, że byliśmy na doskonałym widoku z kuchni, gdzie Melody i Sammy przygotowywały do podania ciasto, kiedy usłyszałam w tle coś na kształt nastoletniego chichotu i podążającym za nim stanowczo brzmiącym głosem Melody uciszającej Sammy. Zack bez odwracania się powoli zakończył pocałunek i powiedział do siostry, a ja spojrzałam przelotnie i zobaczyłam jak Melody opuszcza kuchnię. ‒ Daj nam pięć minut Sammy. Niestety świadomość, że byliśmy obserwowani całkowicie zabiła we mnie nastrój i nie mogłam się tylko zacząć śmiać z jego siostry. Pocałowałam go jeszcze raz. Nie mogłam się powstrzymać. Czułam się ponownie jak naładowana hormonami nastolatka, kiedy byłam tak blisko Zacka i teraz po spędzeniu ostatnich dwóch dni na odkrywaniu siebie nawzajem, nie mogłam utrzymać rąk z dala od niego. ‒ Gdzie moja niespodzianka? Powiedziałeś, że będzie po kolacji. Popatrzył na zegarek i uśmiechnął się, bardziej do siebie niż do mnie. ‒ Powinna być tutaj w każdej chwili. Kiedy kilka minut później zadzwonił dzwonek, jak powiedział, szybko spojrzałam na Zacka. Uśmiechnął się porozumiewawczo i kiwnął Melody. Popatrzyłam na nich wszystkich. Najwyraźniej wiedzieli coś czego ja nie wiedziałam. Podskoczyłam i sapnęłam kiedy usłyszałam trzy glosy dochodzące od strony drzwi. Nie musiałam nawet zobaczyć kto przyjechał, żeby dokładnie wiedzieć kim byli. ‒ Zrobiłeś to!? – sapnęłam podekscytowana. ‒ Szczęśliwego Dziękczynienia! Mia, mama i tata wciągnęli mnie w łamiący kości ogromny uścisk, kiedy tylko weszli do salonu gdzie zamarłam w miejscu. Byłam zaszokowana w najwspanialszy z możliwych sposób. 185
‒ Hej! – Pisnęłam jak mała dziewczynka i odwzajemniłam ich uścisk. A potem odsunęłam się żeby przedstawić Zacka moim rodzicom. ‒ Zorganizowałeś to wszystko? – Lekki rumieniec pokrył jego policzki. ‒ Tak jakby... – Zaczął się tłumaczyć, wzruszając ramionami jakby to nie była wielka sprawa. ‒ Och proszę cię. On jest zbyt skromny, Nic. Chase zaprosił mnie na galę. Miałam przylecieć tutaj w niedzielę rano, ale kiedy Zack się o tym dowiedział zmienił moją rezerwację. Złapałam go za rękę kiedy Mia kontynuowała. ‒ Zadzwonił do twoich rodziców z zapytaniem czy chcieliby dołączyć do ciebie na Święto Dziękczynienia. Nie wiedziałam nawet skąd miał ich numer. Od Mii? Z mojego telefonu? Byłam po prostu oniemiała, że zrobił to dla mnie. ‒ A my od razu powiedzieliśmy tak – wtrąciła się mama. – Ale to tylko na ten jeden dzień, lecimy dzisiaj do domu nocnym lotem. Popatrzyłam na Zacka, a potem na moich rodziców. Mama miała największy uśmiech jaki widziałam u niej od lat, a tata stał za nią z jedną ręką na jej ramieniu. Moje oczy zostały przyciągnięte z powrotem do Zacka, który wyglądał na usatysfakcjonowanego swoimi zdolnościami zaskakiwania mnie. Ponownie. Przyciągnęłam go do siebie, chwytając za jego koszulę obiema rękami. ‒ Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. – Moje oczy wypełniły się łzami, byłam poruszona do głębi przez tego mężczyznę, który tak szybko wszedł w moje życie i zwalił mnie z nóg. ‒ Masz zamiar rzucić się w moje szalone życie w ten weekend, gdzie będziemy fotografowani i oplotkowani z każdej strony.
Nie mogę cie tam zabrać nie
pozwalając ci wcześniej zobaczyć swoich rodziców, żebyś mogła pamiętać w pierwszej kolejności co jest zawsze najważniejsze i najprawdziwsze. Bez względu na to co się tam wydarzy – machnął ręką, chcąc wskazać świat – jedyną ważną rzeczą dla ciebie do zapamiętania jest to jak bardzo wszyscy w tym pokoju cię kochają. Reszta po prostu się nie liczy.
186
Mia przeczyściła gardło, niegrzecznie i świadomie nam przerywając. ‒ Byliśmy w samolocie przez godziny, umieram z głodu! Złapałam dłoń Zacka i praktycznie przeskoczyłam do jadalni gdzie wszyscy pozostali już siedzieli. I zanim zdążyłam się zorientować obie nasze rodziny siedziały wokoło stołu na Święto Dziękczynienia, ciesząc się ciastem i resztkami indyka, które Melody odłożyła dla moich rodziców kiedy sprzątały ze stołu. Spędzałam cudownie czas, obserwując wszystkich, którzy byli dla mnie i Zacka najważniejsi, jak się dogadują, dzielą historiami i do czasu kiedy skończyliśmy deser wszyscy przeszli na kilka drinków na zewnętrzne patio. Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie. I wszystko to z powodu Zacka. Poszłam za mamą do środka, kiedy wyszła aby skorzystać z toalety. Zatrzymałam ją po drodze. Zawsze się martwiła, a dzisiaj była przez cały czas taka cicha. Zastanawiałam się z tego powodu o czym myśli. Czy martwiła się o mnie umawiającą się z Zackiem, czy też tym, że działo się to za szybko, czy samym umawianiem się z gwiazdą rocka? Nie byłam pewna, ale z nią zawsze coś było na rzeczy i nie chciałam aby dzisiaj wyjechała martwiąc się o mnie. Dobrze się czujesz? – zapytałam, kiedy przechodziła przez kuchnię. Wydaje się, że sprawia, że jesteś szczęśliwa. Tak. I był ze mną bardzo cierpliwy. Nie naciskał, ale pozwolił mi ustalać tempo. Kochasz go. To nie było pytanie, ale stwierdzenie, wypełnione miłością i akceptacją, nie obawą. Cieszyłam się, że mama w końcu poznała Zacka. Nawet jeżeli byłam jedynaczką, moi rodzice zaakceptowali i przyjęli Marka w chwili, w której go poznali i traktowali go jak syna, którego nigdy nie mieli. Nie uświadomiłam sobie, aż do teraz, że martwiłam się tym czy rodzice będą się przejmować, tym że posuwam się zbyt szybko. Czy nawet tym czy polubią Zacka, czy jego karierę, styl życia, albo jakikolwiek jeszcze problem by wymyślili. Czy to za szybko mamo? Potrzebowałam żeby ktoś ponownie powiedział mi, że jest w porządku być znowu szczęśliwą. Czy kiedyś przestanę potrzebować takiego zapewnienia? Czy uważasz, że to zbyt szybko? 187
Jej pytanie zamiast odpowiedzi zaskoczyło mnie. Zamiast odpowiadać spojrzałam na Zacka, Mię i tatę. Śmiali się z historii opowiadanej przez Sammy, a Zack się z nią kłócił. Sammy skakała dookoła śmiejąc się, machanła szeroko rękami, aby wytłumaczyć coś o czym mówiła, kiedy Zack zaprzeczając potrząsał głową. W jakimś momencie złapał moje spojrzenie i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i miałam krótki przebieg wspomnień, które już dzieliliśmy ze sobą w tak krótkim czasie, w którym się znaliśmy. Mecze futbolowe, wieczory bilardowe, późnonocne rozmowy w autokarze, kiedy reszta chłopaków wychodziła, obserwowanie go jak śpiewał podczas swoich koncertów, sposób w jaki mnie trzymał i pocieszał kiedy opowiedziałam mu o Marku i Andrewie. Myślałam o tym jak się czułam, kiedy zobaczyłam go stojącego w holu mojego budynku, wyglądającego na tak zmartwionego, tym że go ponownie odtrącę i jak jego obecność dodała mi siły na cmentarzu. Pasowaliśmy do siebie i nawet jeżeli nasz związek zaczął się niespodziewanie i kiedy nie byłam pewna, że w ogóle chciałam jednego, to był doskonały czas. Odwróciłam się do mamy i uśmiechnęłam. ‒ Nie, nie sądzę. Po prostu ścisnęła moja rękę z oczami wypełnionymi łzami. ‒ Na nieszczęście nauczyłaś się w bardzo ciężki sposób, że w tym życiu nie ma żadnych gwarancji. Tata i ja kochamy cię i jesteśmy tutaj żeby cię wspierać w każdej decyzji jaką podejmiesz. I jeżeli kochanie Zacka sprawia, że jesteś szczęśliwa, to my będziemy go kochać razem z tobą. I wszystko czego potrzebujesz to się tym cieszyć. ‒ Dzięki mamo. – Pocałowałam ją w policzek i trzymałam za rękę gdy wracałyśmy z powrotem. ‒ Cieszysz się swoim Świętem dziękczynienia? – zapytał Zack, kiedy usiadłam obok niego. Złapał natychmiast
moją rękę i wciągnął mnie na swoje kolana. Pisnęłam
w zaskoczeniu i zarumieniłam się rozglądając dookoła stołu z naszymi rodzicami siedzącymi pośród nas. Tata tylko do mnie mrugnął i wrócił do słuchania Sammy opowiadającej o swojej pracy w firmie księgowej. Wciąż nie mogłam sobie wyobrazić tej hiper aktywnej, świeżo upieczonej absolwentki jako księgowej, ale wydawała się to 188
uwielbiać. ‒ Jest najlepiej. Po prostu idealnie. Bardzo ci za to dziękuję. Jestem w tej chwili taka szczęśliwa. ‒ To ja jestem szczęśliwy, Nic. Nie wiedziałem czym jest miłość dopóki ty nie pojawiłaś się w moim życiu.
189
Rozdział 17
WKRĘCIŁYŚCIE nas!? – Chase krzyknął w szale rywalizacji takim samym, w który czasami wpadał Andrew kiedy był brzdącem. Chase i Jack pojawili się wczesnym wieczorem, żeby spędzić z nami weekend podczas którego była gala rozdania nagród. Mia i ja pozwoliłyśmy, jak zawsze, wygrać chłopakom pierwszą partię bilardu, na którą namówiłyśmy ich poprzez zakład, że przegrani przygotowują śniadanie. W momencie Chase i Jake przybrali pożądliwe wyrazy twarzy zakładając, że to będzie łatwa wygrana. Spędzili całą pierwszą partię zarozumiale planując menu na śniadanie następnego ranka. Wzrastało to bardziej i bardziej z każdym ich trafieniem. Ale potem wkroczyłyśmy i wygrałyśmy kolejną partię. Po tym jak wbiłam dwie bile w drugiej partii Mia wyczyściła resztę stołu w swojej kolejce. Dziewczyna jest niesamowita w grze w bilard. Chase zadeklarował, że to całkowite szczęście, a Zack oglądał to stojąc na uboczu, śmiejąc się cały czas. Kochałam to, że zatrzymał nasz sekret dla siebie. W trakcie trzeciej rundy, rozgrywałam to wolniej, nie śpiesząc się, a nawet celowo spudłowałam parę razy. Mia miała żądzę krwi i frustrowała się na mnie, o to że nie poniżyłam kompletnie chłopaków, kiedy miałam szansę, ale nie mogłam na to nic poradzić. Stali tam z szokiem wypisanym na całej twarzy za każdym razem kiedy wbijałyśmy bilę. Przykro mi stary – Zack podszedł i klepnął Chase w plecy, kiedy ten ochłonął. – Prawdopodobnie powinienem był was ostrzec, co? Szczęka Chase'a opadła nawet bardziej. Wiedziałeś, że umieją grać jak profesjonaliści? Zack uśmiechnął się. Tak. Nick skopała mi tyłek dwa razy kiedy byliśmy w Chciago. A ty wciąż nie zapłaciłeś.
190
Nie fajnie stary. – Chase potrząsnął głową i poszedł do baru po drinka, a my śmialiśmy się jak Mia planowała swoje śniadanie. Zack podszedł do mnie, objął ramionami i przyciągnął do siebie w ciasnym uścisku. Obserwowanie jak ich pokonujecie było jeszcze bardziej podniecające niż wtedy kiedy mnie pokonałaś. Zanim mogłam odpowiedzieć podniósł mnie i przerzucił sobie przez ramię powodując mój krzyk. Zack! Postaw mnie na ziemię! – Walnęłam go żartobliwie w plecy, ale nie ustąpił. Nie ma mowy. Jestem głodny. Chodźmy. Jest jedzenie w kuchni. Nie takie jedzenie mam na myśli. – Brzmiał wygłodniale. Odsunęłam włosy z twarzy a w tym samym momencie Mia wypluła swojego drinka przez pokój. Rzuciłam jej gniewne spojrzenie, kiedy zaczęła się śmiać z Zacka wynoszącego mnie jak jaskiniowiec z pokoju. Mia! Ratuj mnie! – krzyknęłam. Dobrej zabawy, waszej dwójce. – Jej słowa ociekały cukrem i pomachała palcami na do widzenia. Do zobaczenia jutro! – Zack fuknął i wyniósł mnie przez drzwi. Gdy byliśmy w korytarzu obniżył mnie powoli, ale nie postawił całkiem na podłodze. Zamiast stanąć na stopach objęłam go nogami w pasie i pozwoliłam mu nieść się przez resztę drogi. Też jestem głodna – wyszeptałam, mój głos wypełniony był pożądaniem. Kiedy Zack doszedł do łóżka w końcu postawił mnie na podłodze. A potem położył mnie, utrzymując ciężar swoje ciała przed zmiażdżeniem mnie. Mój Boże, jesteś piękna, Nicole. Jego usta opadły mocno na moje. W sekundzie całe moje ciało wypełniło się żarem i namiętnością. Natychmiast w odpowiedzi otworzyłam usta i pieściliśmy nasze ciała rękami. Wypuściłam niski jęk przyjemności, kiedy przegryzł moją dolną wargę zębami i przeniósł ręce na piersi, pieszcząc je przez koszulkę. To musi zniknąć – fuknął, nie oddzielając ust od moich. Zanim zdążyłam nawet mrugnąć rozebraliśmy się i wróciliśmy do łóżka. Przewrócił 191
mnie tak, że byłam na nim, a jego dłonie kontynuowały uwielbianie mojego ciała. Powoli i delikatnie masował piersi, a sutki stwardniały pod jego dotykiem. Podniósł głowę i delikatnie wessał jeden masując ręką drugi. Wygięłam do niego plecy w łuk i odrzuciłam głowę do tyły z kolejnym głębokim jękiem. Zack. To było jedyne słowo jakie mogłam wypowiedzieć. Jego ręce wywracały we mnie wszystko do góry nogami i pragnęłam go tak jak nikogo innego wcześniej. Obniżyłam ciało, rozbijając usta o jego i powoli zaczęłam kręcić biodrami czując jego pożądanie twardniejące pode mną. Pragnę cię – wyszeptałam. Przerzucił mnie z powrotem na plecy. Cierpliwości. – Warknął szorstko i zabierając usta z moich, zaczął całować każdy centymetr mojego ciała. Kiedy jego usta i język zwiedzały każdy milimetr skóry, moje całe ciało budziło się do życia. Kontynuował drogę w dół, aż doszedł do wewnętrznej części ud, łagodnie rozwarł moje nogi szerzej. Spojrzał na mnie uwodzicielsko. A potem jego oczy pociemniały, obniżył usta i zaczął mnie lizać i pieścić. Jak tylko jego język zaczął pracować z doskonałą dawką nacisku i drażnienia się, prawie natychmiast poleciałam za krawędź. Ale wykorzystałam wszystko co miałam, aby się uspokoić na tyle żeby móc doświadczyć tego w pełni. ‒ Kocham cię, Nicole – wyszeptał we mnie, posyłając falę gorąca przez moje ciało. Powoli zwalniał ruchy języka i poczułam jak wchodzi we mnie jednym, a potem dwoma palcami. Pracował szybko i z pasją, wiedząc dokładnie jak mnie nakręcić i zbliżyć bardzie i bardziej do ekstazy. Och Zack - jęknęłam, a moje ręce złapały prześcieradło w ogromnej fali przyjemności. Przeniósł usta z powrotem na moje i pocałował intensywnie,
zagłuszając jęki,
a jego palce kontynuowały sprawianie mi przyjemności. Z ciepłem jego ust na moich zatraciłam się całkowicie. Zamknęłam oczy i wygięłam plecy, wijąc się w niewyobrażalnej ekstazie, którą uwolniłam dla niego. Powoli odsunął się ode mnie patrząc prosto w moje 192
oczy. To było niesamowite – wydyszałam pomiędzy oddechami. Nic jeszcze nie widziałaś – jęknął i zaczął ponownie mnie całować. Mogłam poczuć swój smak na jego ustach i niespodziewanie to ponownie mnie nakręciło. Chcę się z tobą kochać i dotykać cię tak jak nigdy nie byłaś dotykana. Każdy milimetr twojego ciała został stworzony, by być wielbionym przeze mnie. Mogłam tylko skomleć w odpowiedzi. Ale jak tylko wszedł we mnie cały znów się wygięłam i jęczałam z przyjemności. Jego biodra zaczęły gwałtownie poruszać się przy mnie i ogień w moim brzuchu rozpalił się na nowo. Lśniliśmy od potu kiedy szczytowaliśmy razem. Przyciągnął mnie i obrócił na bok więc byliśmy zwróceni do siebie twarzami. Powoli odgarnęłam włosy z jego twarzy, przesuwając rękę na jego szczękę i zatrzymując ją na policzku. Kocham cię Zack. Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek będę mogła znowu poczuć się taka żywa dopóki nie spotkałam ciebie. Pochylił się i pocałował miękko moje czoło. Będę cię kochał przez wieczność, Nicole. *** Wyglądasz absolutnie oszałamiająco. Nie mogę znaleźć nawet słów, żeby opisać jak zdenerwowana jestem, Mia. – Ścisnęłam jej rękę nerwowo, kiedy zrobiła przerwę w kręceniu moich włosów. Każdy produkt do makijażu i włosów, ozdobna biżuteria do włosów, a także wszystkie urządzenia do włosów znane ludzkości, były rozsiane po całym blacie w łazience Zacka. Mia wyglądała, jak zwykle, przepięknie. Ubrana była w szmaragdową suknię bez rękawów, która opinała doskonale jej wszystkie krągłości i miała mały tren, który ciągnął się za nią po podłodze. Pozostawiła swoje długie blond włosy, sięgające do jej pleców, proste i rozpuszczone, a kontrast pomiędzy jej włosami i głęboką zielenią sukni był nieziemski. Suknia, którą dla mnie wybrała, była prawie tak samo piękna. Szafirowy kolor 193
pasował do moich ciemnoniebieskich oczu i była w podobnym stylu co Mi z tym wyjątkiem, że nie ma trenu oraz ramiączek. Nie zaryzykowałabym potknięcia się i wylądowania prosto na twarzy na oczach tysiąca kamer, transmitujących na żywo, ale Mia mogła nosić tren z gracją gazeli. Czy Zack powiedział ci co się stanie kiedy przyjedziemy? Tak, powiedział mi wszystko o czerwonym dywanie i że jego agent Aaron Felt i P.R. Rep22 będą jechać z nami limuzyną. Zack wysiądzie pierwszy, a reszta potem. Przejdziemy czerwonym dywanem, on udzieli kilku wywiadów i spotka fanów i coś tam jeszcze. Czy czujesz się na siłach aby to zrobić? – Jej słowa były stłumione odkąd przeżuwała kilka spinek do włosów, kiedy poprawiała parę ostatnich loków na mojej głowie. Staram się być. Jestem bardziej przerażona tym, że zostanę uchwycona przez kamerę lub fotografa wyglądając jakbym była gotowa zwymiotować albo coś równie głupiego. AŁA! Cóż, przestań się wiercić, a ja przestanę dźgać cię wsuwkami. I nie martw się wszystko będzie zupełnie w porządku. Reszta z nas będzie w limuzynie zaraz za waszą i złapię cię tak szybko jak będę mogła. – Wpięła ostatnią spinkę w moje włosy i odwróciła mnie twarzą do lustra. – I proszę. Jesteś gotowa. Moje poskręcane włosy opadały lekko na bok, delikatnie za ramiona, we wspaniałym upięciu. W porządku – powiedziała. – Chodźmy na dół. Jestem pewna, że Zack niecierpliwi się, żeby cię zobaczyć. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za nią do drzwi. Do czasu, aż zeszłam ze schodów, Mia była już w ramionach Chase'a. Patrzył w dół na nią mówiąc cicho w jej ucho i wyglądał całkowicie nią oczarowany. To oczarowanie prawie spowodowało, że się roześmiałam. Ten niebezpiecznie wyglądający mężczyzna patrzący na kogoś tak czule. To było również takie urocze. Czułam, że sprawy stały się pomiędzy nimi bardziej poważne niż którekolwiek z nich przyznało. Przeniosłam spojrzenie z tej dwójki i zobaczyłam Garretta i Chloe. A obok Sammy 22 P.R. Rep – specjalista od wizerunku publicznego.
194
i Jake, którzy pili szampana. Zack powiedział, że kiedy odwołał wyjście z Sammy, została ona pseudo randką na tę noc dla Jake, który też nie miał randki. Uważałam, że było to urocze i słodkie ze strony Jake'a, że ją zabierał. Ale moje oczy tylko przez ułamek sekundy spoczęły na tej parze, gdy poczułam na sobie spojrzenie Zacka. Łał. Zrobił kilka kroków w moją stronę z rozpostartymi ramionami. Zamknęłam dystans pomiędzy nami łapiąc jego ręce i pozwoliłam jego spojrzeniu prześlizgnąć się po mnie. Jego oczy popłynęły w dół mojej sukienki aż do podłogi i z powrotem w górę dopóki nie spotkały moich. Wyglądasz... Po prostu... Łał. Przepięknie, Nic. Odwzajemniłam uśmiech. To nie wypowiedziane słowa spowodowały, że nagle poczułam wszędzie gorąco, ale sposób w jaki je wypowiedział. Przekazał każde uczycie jakie do mnie żywił, wyrazem czystego zachwytu i miłości w swoich oczach. Jego głos był ciężki od pożądania. Spojrzałam na niego w ten sam sposób, przesuwając oczy jeszcze wolniej wzdłuż jego ciała. Rumieniec wykwitł na moich policzkach z powodu tego co robiłam, a gdy potem przemówiłam, wiedziałam że jestem bez tchu z pożądania go. Sam wyszykowałeś się całkiem nieźle. Nie wiem czy widziałam cię noszącego cokolwiek innego poza jeansami i bejsbolową czapką. Przyciągnął mnie bliżej i pocałował, natychmiast zapomniałam o czym myślałam. Denerwujesz się? Przytaknęłam lekko. ‒ Będzie ze mną dobrze, obiecuję. Ale tak, jestem trochę przerażona. ‒ Nie mogę się doczekać, aż wszyscy zobaczą kobietę, którą kocham. Mogłam się tylko na niego gapić. Byłam podekscytowana i zdenerwowana w tym samy czasie. Nie mogłam się doczekać oglądania, takiej jak ta, gali na żywo. Jednocześnie chciałam również, aby skończyła się tak szybko jak to możliwe, ponieważ wiedziałam, że jak tylko zaczną błyskać flesze, będę totalnym kłębkiem nerwów. Odwróciłam się i przytuliłam Chloe, szczęśliwa, że w końcu ponownie ją widzę i przedstawiłam ją Mii. Zack klasnął głośno w dłonie. 195
W porządku. Chodźmy, limuzyny czekają na zewnątrz. – Umieścił rękę w dole moich pleców i poprowadził mnie do czekającej limuzyny. Dwudziesto minutowa jazda wydawała się trwać wieki. Aaron i Tina, którzy czekali na nas w środku byli bardzo sympatyczni. Tina miała na sobie czarny kostium i słuchawkę w uchu. Dała Zackowi pasującą do założenia, żeby mogła prowadzić go gdzie iść i z którymi reporterami telewizyjnymi się spotkać, podczas gdy będziemy szli wzdłuż dywanu. Była serdeczna, ale cała całkowicie profesjonalna. Nie denerwowałam się tak mediami, ponieważ było to tak ogromne wydarzenie, że wciąż miałam nadzieję, że przejdę niezauważona, jednakże nawet w mojej głowie ta myśl brzmiała wątpliwie. Nie, kiedy będę trzymać za ramię Zacka. Zack położył jedną dłoń na moim kolanie, starając się mnie uspokoić samą swoją obecnością. Wyglądał na pewnego siebie. Wiedziałam z obserwowania jego występów na scenie, że został stworzony do bycia gwiazdą. Zawsze nosił ze sobą aurę pewności siebie i wiary, o których ja mogłam tylko pomarzyć. I u niego, to nie szło w parze wraz z arogancją. Po prostu do niego pasowało. Nie wyglądał w ogóle na zdenerwowanego. Dla ciebie to tylko kolejny zwykły dzień w biurze, co? – Mrugnęłam i trąciłam go lekko ramieniem. Odwrócił się do mnie z wyrazem czystej miłości. To momentalnie roztopiło moje serce. Coś w tym stylu. Czy denerwujesz się dzisiaj wieczorem choć trochę? – zapytałam. Zack wzruszył ramionami. Nie bardzo. Nie mam nic przeciwko występowaniu i jestem pewien, że nie wygram nagrody, więc dzisiejszego wieczoru będę tylko siedział wygodnie i cieszył się spektaklem. Uwielbiałam jego skromność. Był tam najlepszy, wszyscy go ubóstwiali, a on nie to, że nie doceniał siebie myśląc, że nie wygra, on po prostu szczerze wierzył, że inni muzycy są lepsi. To było czarujące i ujmujące. Wygrasz – obiecałam. – Czy chociaż przygotowałeś przemowę na wszelki wypadek? Skąd wiesz, że wygram? Ponieważ jesteś najlepszy. – Pocałowałam go szybko. 196
Poczułam jak samochód zwalnia i zatrzymuje się, spojrzałam przez okno po stronie Zacka i zobaczyłam tysiące błyskających fleszy. Światła były oślepiające, a hałas tłumu ogłuszający nawet w środku samochodu. Brzmiało tak jakby finałowy pokaz sztucznych ogni został odpalony na ulicy zaraz obok naszego samochodu i przełknęłam ze strachu, wyobrażając sobie jak głośno będzie, kiedy otworzą się drzwi. Zack zobaczył, że całe moje ciało się spięło. Trącił nosem moje ucho i wyszeptał: O nic się nie martw. Zaopiekuję się tobą. Zanim zdążyłam odpowiedzieć, ochrona otworzyła nasze drzwi i Zack wysiadł. Po wyjściu pochylił się i zaoferował mi swoją dłoń. Rozszerzyłam natychmiast oczy i spojrzałam na Tinę, a potem znów na niego. Nagle nie chciałam wysiadać. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy, a serce zaczęło bić tak szybko, że myślałam, że eksploduje. Nie byłam pewna czy mogłam to zrobić. Pieprzyć mój własny strach w stosunku do mediów. Scena jaką zobaczyłam na zewnątrz przeraziłaby mnie nawet w dobry dzień. Pochylił się troszkę bardziej i uśmiechnął do mnie uspokajająco. Włożyłam dłoń w jego, pozwalając mu wyciągnąć się z samochodu.
197
Rozdział 18
Czerwony dywan
był niewyraźną plamą świateł i reporterów. Zack rozmawiał
z Entertainment Tonight, TMZ23 i kilkoma innymi programami, o których nigdy nie słyszałam. Moja dłoń kurczowo trzymała jego tak mocno, że w jakimś momencie starałam się poluzować uścisk bojąc się pozostawienia siniaków. Zrelaksowałam się kiedy minęliśmy pierwszą dużą grupę dziennikarzy. Musieli myśleć, że byłam jedną z jego wielu przypadkowych randek, ponieważ nikt nawet nie kłopotał się z pytaniem kim jestem. Dzięki Bogu. Poza okazjonalnymi spojrzeniami, byliśmy tak zajęci będąc kierowanymi przez czerwony dywan, że nie mieliśmy szansy nawet naprawdę porozmawiać. Miałam nadzieję, że mój uśmiech wyraża podekscytowanie, zamiast tego przytłaczającego uczucia przerażenia, które czułam w środku. Moje oczy przepłynęły przez tłum szukając Mii, Chase'a albo kogoś innego z zespołu Zacka, ale ta próba była porażką. Mogłam ledwo zobaczyć za nami Tinę i wiedziałam, że druga limuzyna była co najmniej dziesięć minut do tyłu. I kim jest twoja piękna towarzyszka dzisiejszego wieczoru, Zack? Pytanie szarpnęło mnie z powrotem do rzeczywistości. Moje oczy rozszerzyły się na chwilę, ale starałam się szybko pozbierać i spojrzałam prosto przed siebie. Kamera była skierowana na Zacka i na mnie. Czerwona lampka świeciła się. Mikrofon przy jego ustach miał napisane 'Inside Edition' i był trzymany przez piękną rudowłosą, której szeroki uśmiech był najwidoczniej rezultatem zbyt dużej ilości zastrzyków z botoksu. Spojrzałam na Zacka starając się utrzymać mój uśmiech prawdziwym. Uśmiechnął się do mnie jedną ręką przykrywając moją ściskająca jego ramię. To jest Nicole, Maire. Jest dla mnie kimś bardzo wyjątkowym. Zack błysnął do mnie tym samym uśmiechem, który zwykle sprawia, że czuję wszędzie ciepło, trzymając dłoń na mojej. 23 Entertainment Tonight, stacja telewizji rozrywkowej. TMZ – plotkarski portal internetowy: http://www.tmz.com/
198
Jej oczy rozbłysły, a uśmiech poszerzył się odrobinę. Wiedziała, że właśnie złapała gorący temat. Pohamowałam chęć zrobienia kroku w tył i schowania się za Zackiem. Marie wyglądała jak głodujący drapieżnik, który właśnie złapał zapach długo poszukiwanej ofiary. Proszę powiedz nam Zack, czy Ulubiony Kawaler Ameryki ustatkował się? Jej głos ociekał fałszywą słodyczą. Potajemnie zaczęłam ją nienawidzić. Zack zawsze pewny siebie i potrafiący doskonale pracować z tłumem, zwyczajnie się uśmiechnął, a potem roześmiał beztrosko. Nie wiem nic odnośnie Ulubionego Kawalera Ameryki, Maire, ale ja jestem zajęty, tak długo jak będzie mnie chciała. Błysną swoim tysiąc watowym uśmiechem, który powodował, że dziewczynom na całym świecie spadały majtki na jego koncertach i zanim mogłam się zorientować pochylił się i pocałował mnie w czoło, zaledwie ocierając usta o skórę. Nie mogę oderwać od niego wzroku, i jestem pewna, że kamera złapała to jak się wściekle zarumieniłam. Czułam gorąco na twarzy i dekolcie. Udanej nocy, Maire. – Zack z zadowolonym uśmiechem kiwnął do kamery i pociągnął mnie za sobą. To nie było takie złe, prawda? – wyszeptał do mnie, kiedy przeszliśmy kilka kroków. Dam ci znać, kiedy będę mogła znowu oddychać – odpowiedziałam sucho. Szczęśliwie spojrzałam w górę i zobaczyłam wejście do amfiteatru. Przeżyłam mój pierwszy spacer po czerwonym dywanie. Potrzebuję drinka. Dobrze. Może teraz poluzujesz swój śmiertelny uścisk na moim ramieniu. Zdjęłam dłoń i pacnęłam go, ale nie byłam zła. Ulubiony Kawaler Ameryki był cały mój i nie miał pojęcia jak niesamowicie seksowny był. To samo w sobie było totalnie gorące. Zack poprowadził mnie do środka i zaraz obok mnie znikąd pojawiła się Tina. Byłaś świetna Nicole! – zawołała. Wymamrotałam podziękowanie wciąż zbyt zdenerwowana by powiedzieć coś więcej i poszłam z nimi do baru. Jedyną rzeczą za jaką byłam teraz wdzięczna było wino i to że nie przewróciłam się na zewnątrz. Kiedy tylko wzięłam pierwszy łyk wina
w końcu
złapałam oddech. Płynna 199
konsystencja Chardonnay24 momentalnie ogrzała moje gardło i uspokoiła nerwy. Wejście zalało się muzykami i ich osobami towarzyszącymi lub małżonkami. Większości z nich nie rozpoznałabym nawet jeżeli by mi zapłacili, ale złapałam kilku, których znałam jak Mystical, Coldstone i paru innych. Wsiąkłam w to cała zastanawiając się nad tym jak bardzo Mark, byłby teraz w siódmym niebie. I tym razem był to dla mnie szczęśliwy obraz, kiedy wyobrażałam sobie jak szeroki byłby jego uśmiech. Nie poczułam żadnego smutku i żadnej winy. Byłam wolna. Wolna by znów żyć i znów kochać. Uśmiechnęłam się do siebie i wzięłam kolejny łyk wina. Zack pochylił się i pocałował mnie lekko, pomimo faktu, że byliśmy w holu amfiteatru otoczeni setkami ludzi. Kiedy się odsunął obróciłam się do drzwi, gdzie oczekiwałam na wejście Mii. Starałam się wyglądać tak nonszalancko jak to możliwe i patrzyłam na ikony muzyki, aktorów i aktorki napływających do środka. Obecność pieniędzy i piękna w tak małej przestrzeni była przytłaczająca. Każdy ociekał w suknie do projektantów, diamenty i biżuterię większą niż wszystko co kiedykolwiek widziałam w całym swoim życiu. Nie wspominając o botoksie i sztucznych cyckach. Ale krytyka elity 'sławnych i bogatych' pomogła mi utrzymać pozory pewności siebie, kiedy czekałam, więc kontynuowałam swoją milczącą krytykę wyboru kreacji i modowe faux-pas25. Byłam zatracona w moich obserwacjach, kiedy Mia podeszła i zarzuciła wokół mnie ramiona, prawie wyrywając mnie przy tym z ramion Zacka, które były pewnie zakleszczone wokół mojej tali. Och mój Boże, Nic! Co ty tam zrobiłaś!? Wycofałam się bliżej Zacka słuchając jej paplania. Poważnie. Każda osoba z jaką rozmawiali chłopcy, pytała kim jesteś i jak długo jesteście razem, to było szaleństwo! Dobrze sobie radzisz? – Delikatnie przyłożył wargi do mojego czoła. Doskonale. – Nie prawda. Nie naprawdę, ale pomagał. Twoja dziewczyna spowodowała tam na zewnątrz szaleństwo, wiesz? Chase uśmiechnął się szeroko wyraźnie ciesząc się całym tym zainteresowaniem. 24 Rodzaj wina białego. Ze szczepu Chardonnay produkuje się także wina musujące. 25 Zwrot z j. Francuskiego oznaczający uchybienie normom towarzyskim, nietakt lub wpadkę.
200
Chciałam go uderzyć. Zamiast tego rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Doprawdy? – Zack podniósł brew. Wzruszyłam ramionami i upiłam trochę wina, starając się wyglądać z tym wszystkim bardziej komfortowo niż się czułam. Nie dziwi mnie to, spójrz na nią. I jak my się czujemy z tego powodu? Wiedziałam o co pytał. Wszystkie konsekwencje dokładnie tej sytuacji były tym, co wywołało nasze rozstanie na kilka tygodni. Miałam przeczucie, że ten napięty chwyt, który czułam na tali nie był spowodowany tym, że mnie kochał, ale tym, że próbował powstrzymać mnie przed zwianiem z amfiteatru przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie mogłam go całkowicie za to winić. Wiedziałam, że to jest część twojego życia, więc przetrwamy to zupełnie wspaniale. Spojrzałam na niego z miłością w oczach i uświadomiłam sobie, że była to całkowita prawda. Byłam zdenerwowana całą noc przez paparazzi i zdjęcia. Ale w zeszłym tygodniu na cmentarzu uzdrowiła się spora część mnie. Jak tylko zdałam sobie sprawę, że mój strach nie dotyczył opublikowania ich historii, ale zapomnienia o nich, byłam w stanie odpuścić wszystko inne. Nie byłam nawet w przybliżeniu tak zdenerwowana jak myślałam, że będę. I kiedy patrzyłam na Zacka wiedziałam, że go kocham, że chcę z nim być. Przypomniałam sobie o tym i o tym co Zack powiedział mi podczas Święta Dziękczynienia. Jedyna rzecz, która miała znaczenie to my. I w tym momencie była to stuprocentowa prawda. *** W połowie gali Zack wstał z siedzenia obok mnie i poszedł za scenę, żeby przygotować się do ogłoszenia nominacji w kategorii Najlepszy Nowy Artysta Roku. Czułam całą gamę nerwowej energii przebiegającą przeze mnie na myśl o zobaczeniu go na scenie. Wiedziałam, że fakt wygrania tej nagrody wcześniej sprawił, że Zack czuł się zaszczycony mogąc wręczać ją w tym roku. Pokazywało to szacunek jakim cieszył się w branży muzycznej i jego rozwój jako artysty. Dumnie trzymałam rękę Mii. Siedziała po
201
mojej prawej stronie i uśmiechała się tak szeroko jak Kot z Cheshire26. Możesz uwierzyć w to, że tutaj jesteśmy? – pisnęłam do niej. Chichotałyśmy jak uczennice dopóki muzyka nie zasygnalizowała końca telewizyjnej przerwy reklamowej i Zack przeszedł przez scenę. Był oszałamiająco przystojny. I momentalnie zarumieniłam się, kiedy chwilę przed otwarciem koperty i ogłoszeniem zwycięzcy, odnalazł mnie i puścił oczko. Jego seksowny uśmiech nie zniknął gdy był na scenie i tak samo jak na koncertach, tryskał całkowitą pewnością siebie, kontrolą i definitywnym seksapilem. Był urodzony aby stać na scenie, bez względu na miejsce. Ogłosił zwycięzcę, FunTimes, a tłum oszalał aplauzem. Uśmiech Zacka nigdy nie opadł gdy gratulował nowemu zespołowi i wiedziałam, że naprawdę ich lubi, a potem eskortował ich ze sceny. Kiedy tylko zszedł ze sceny dłoń chwyciła z tyłu moje ramię. Mocno. Zamarłam w miejscu. Spojrzałam na Mię, której oczy rozszerzyły się w szoku, a moje opadły na doskonale wypiłowane paznokcie ściskające moje ramię. Ciesz się byciem jego nową błyszczącą zabawką póki możesz, ale Zack zawsze do mnie wraca. Co do cholery? Mia gapiła się na mnie. Miałam szeroko otwarte oczy i wygięte brwi milcząco pytając ją czy to słyszała. Przytaknęła w odpowiedzi. Kiedy kobieta poluzowała swój uchwyt powoli odwróciłam się do tyły, żeby zobaczyć właścicielkę wrednego głosu. Szybko zamknęłam usta. Dokładnie za mną siedziała Rachel McAllister.
Była wspaniała, ale jej oczy
i niegodziwy uśmiech mówiły całkiem co innego. Nienawidziła mnie i było to całkowicie oczywiste patrząc na język jej ciała i ekspresję. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy, patrząc na nią i przypominając sobie zdjęcie Zacka i mnie opuszczających bar w Bostonie i akapit o niej raz za razem będącej z Zackiem. Odwróciłam się z powrotem i zacisnęłam ręce na oparciu siedzenia, żeby się uspokoić. Wciąż tak siedziałam, a moje kłykcie pobielały, kiedy w końcu Zack powrócił na swoje miejsce. 26 Kot z Alicji w Krainie Czarów. http://img.zszywka.pl/0/0313/w_2027/fotografia-i-grafika/kot-z-cheshire-.jpg
202
Wszystko w porządku? – Jego oczy były wypełnione zmartwieniem. Normalnie chciałabym zabrać to zmartwienie i zastąpić go czymś innym, ale w tej chwili byłam zbyt wytrącona z równowagi. Potrząsnęłam raz głową. Nie było sensu
nawet próbować ukryć gniewu
i upokorzenia, które się we mnie kotłowały. Pochylił się do mojego ucha. Co się stało? Moje dłonie nadal się trzęsły, kiedy złapałam długopis z torebki i napisałam na programie na kolanach.
Rachel się stała. Przeklął do siebie i odpisał.
Co powiedziała? Potrząsnęłam głową. Kiedy ponownie zaczęła grać muzyka, sygnalizując kolejną przerwę reklamową Zack pochylił się do mnie i pocałował w policzek. Kocham ciebie. Tylko ciebie. Jego ramię wślizgnęło się dookoła moich pleców ściskając mocno. Odwróciłam się odrobinę na krześle, pochylając do niego i pocałowałam go. Biorąc pod uwagę publiczność i lokalizację prawdopodobnie było to na granicy niepoprawnego pokazu uczuć, ale moja dłoń złapała go za kark i przyciągnęła bliżej, a on nie zrobił nic żeby mnie powstrzymać. Szybko się odsunęłam, ale efekt był idealny. Jego oczy wypełnione były pożądaniem i pragnieniem tylko mnie. Nasze oddechy przyśpieszyły i wiedziałam, że ten jeden akt bez słów przemówił do niego głośno. Też go kochałam. Miałam to uczucie, że jeżeli wzrok mógłby zabijać byłabym już martwa od strzały wbijającej się w tył mojej głowy. Już mnie to nie obchodziło. Rachel może wziąć swoje złe szpony i użyć ich na kimś innym. Kiedy wygrał nagrodę w kategorii Najlepszy Album Roku, tą której był pewny, że nie wygra, ani przez sekundę nie usunęłam uśmiechu dla niego. I kiedy spoglądając dokładnie na mnie podziękował mi ze sceny, nie obchodziło mnie, że wspomniał moje imię i na pewno nie obchodziła mnie kobieta za mną kipiąca ze złości. 203
*** Co ona ci powiedziała? Zack zapytał mnie jak tylko wypiliśmy szampana w limuzynie w drodze na przyjecie po gali. Wierzę, że jej słowa brzmiały podobnie do 'ciesz się byciem jego nową błyszczącą zabawką póki możesz, ale Zack zawsze do mnie wraca'. Nie odwróciłam od niego wzroku. Chciałam żeby zobaczył jak mało jej słowa mogą mnie zranić. Objął moje policzki dłońmi lekko pocierając je kciukami. Uwielbiałam kiedy to robił. Przebłysk miłości przepłynął w jego oczach zanim zmienił się w coś innego, coś mrocznego. Był wkurzony.
Miał zaciśniętą szczękę, zmarszczone brwi oraz głęboki
i powolny oddech. Rachel i ja widywaliśmy się od czasu do czasu przez prawie dwa lata. Nie było to niczym więcej niż fizycznym połączeniem. I ma rację, wracałem do niej, ale tylko dlatego że wszystkie inne dziewczyny z którymi byłem, były tymi o których ci opowiedziałem, wschodzące aktorki lub piosenkarki, które mogłem zabierać na gale lub być widziany publicznie. Nigdy jej nie zwodziłem i nigdy naprawdę się nie umawialiśmy. Miał zawstydzony wyraz twarzy kiedy skończył, prawie jakby nie chciał żebym wiedziała, że uprawiał seks tylko dla zabawy. Nie byłem z nią odkąd zaczęła się trasa i wiesz o tym. Pozwoliłam mu powiedzieć to co potrzebował, żebyśmy mogli to zakończyć i ruszyć dalej. Nie potrzebowałam o niej słuchać. Nie była zagrożeniem i pomimo tego jak pewnie i bezpiecznie w końcu się czułam, naprawdę nie chciałam wiedzieć o wszystkich kobietach, z którymi był przede mną. Nie przejmuję się Rachel, Zack. Westchnął z ulgi i obserwowałam jak jego zagniewana ekspresja łagodnieje i powraca do zrelaksowanego Zacka, którego wolałam. Spojrzał na mnie z wahaniem. Może być dzisiaj na tym przyjęciu. Możemy je pominąć jeżeli chcesz, nie chcę aby 204
sprawiała ci problemy. Przewróciłam oczami. Jestem dużą dziewczyną i jeżeli cokolwiek zacznie jestem całkiem pewna, że Mia sobie z nią poradzi. Wejście do hotelu Four Seasons27 na przyjęcie po gali jest prawie tak samo oślepiające od błyskających fleszy jak na czerwonym dywanie. Zack poprowadził nas przez wrzeszczących fanów i flesze, przez cały czas trzymając na mnie wzrok oraz ramię owinięte wokół mojej tali. Nie mogłabym odwrócić wzroku nawet jeżeli bym chciałam. Zamarłam w wejściu na salę balową i ścisnęłam dłoń Mii. Był to najbardziej spektakularny i niesamowicie piękny widok. Kryształowe żyrandole wysiały przez całe pomieszczenie, egzotyczne kwiaty,
których nigdy nie widziałam, stały na wysokich
barowych stołkach porozstawianych po całej sali. Bar był wzdłuż prawej ściany wraz z rzeźbami z lodu i czekoladową fontanną. Mniam. Zespół na żywo grał jakąś cichą melodię, kiedy weszliśmy do środka. Cholera, Zack, żyjesz w bajce. Roześmiał się, ale ścisnął bardziej moją talię. Poczekaj aż zobaczysz Grammy28, to jest niczym. Spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem. Przyzwyczaisz się. Obiecuję. Szczerze w to wątpiłam, ale i tak się uśmiechnęłam. Czułam się kompletnie nie na miejscu pośród tak obscenicznego splendoru. Część mnie czuła się jakbym weszła prosto do baśni i w każdym momencie mogła się pojawić wróżka chrzestna machnąć różdżką i odesłać mnie z powrotem do nędzy średniej klasy. Druga część chciała trzymać się mocno mężczyzny, który ponownie nauczył mnie kochać i nigdy nie wypuszczać. Chodź Kopciuszku, nacieszmy się naszą bajką, zanim zmienimy się z powrotem w dynie. Mia złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę baru. Obróciłam się do Zacka, żeby
27 Four Seasons Hotels, Inc. międzynarodowa sieć ekskluzywnych, pięciogwiazdkowych hoteli na całym świecie. Four Season w L.A.: http://www.fourseasons.com/losangeles/photo_and_video/?c=t&_s_icmp=mmenu 28 Nagrody w branży muzycznej przyznawane corocznie przez amerykańską Narodową Akademię Sztuki i Techniki Rejestracji. Muzyczny odpowiednik Oskarów.
205
zobaczyć czy jest w porządku z tym, że odchodzę. Kiwnął głową w akceptacji. Tak czy siak z Mią w pobliżu nie miał zbyt wielkiego wyboru. Więc - Mia powiedziała kiedy stałyśmy blisko baru czekając na drinki. Albo dwanaście i szoty. Byłam tak spięta z nerwów i podekscytowania oraz spotkania z Rachel, że to będzie właśnie noc tego rodzaju. – Co ta wiedźma ci powiedziała? Ugh, nie chcę o tym w tej chwili rozmawiać. Wystarczy powiedzieć, że ona chce Zacka. I tak to zostawmy. Co on miał do powiedzenia? Przesunęłam wzrok z niej na zespół i wzruszyłam ramionami. Och przestań – powiedziała, podając mi pierwszego szota Patrona29. – Przecież mogę powiedzieć o czym wasza dwójka szeptała w drodze tutaj. Co powiedział? W porządku. Wkurzył się i powiedział mi, że właściwie przez chwilę byli przyjaciółmi z korzyściami. – Potarłam nerwowo czoło i podniosłam szota w powietrze sygnalizując barmanowi kolejną rundę. – Przejdzie mi po prostu nienawidzę tego spojrzenia w jej oczach. Wypiłyśmy nasze szoty i skrzywiłam się ponownie gdy smak lekko palił gardło. Tequila. Cudownie. Wypełniła mnie natychmiastowo odwagą. Albo po prostu zaczęłam być trochę pijana od szotów i odrobiny jedzenia w moim żołądku. W każdym razie czułam się lepiej, spokojniej i to było ważne. Śmiałyśmy się odchodząc od baru i zatrzymując się przy kelnerze chodzącym dookoła z szampanem i przekąskami, szukając Zacka oraz gapiąc się bezwstydnie na celebrytów,
którzy
nas
otaczali.
Przez
większość
czasu
ignorowali
podrzędnych
nieznajomych, ale kilka razy złapałyśmy szepty innych dziewczyn, które wskazywały w naszym kierunku. W końcu w rogu namierzyłam Zacka z Jake'em i Chase'em oraz kilkoma innymi dziewczynami. Mia i ja torowałyśmy sobie drogę z powrotem do nich kiedy rozpoznałam jedną z nich. Rachel McAllister. Postawa Zacka była sztywna. Stał prosto ze skrzyżowanymi ramionami, wyraźnie dając jej niewerbalne wskazówki, żeby odeszła. Podeszłam bliżej i zobaczyłam jej dłoń 29 Gatunek luksusowej tequili.
206
sięgającą do ramienia Zacka. Skrzywił się jeszcze bardziej mówiąc coś i odsuwając się poza jej zasięg. Uśmiechnęłam się wewnętrznie. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam aby był w stosunku do kogoś tak nieuprzejmy czy zirytowany, za wyjątkiem Ethana. Ona albo tego nie łapała, albo zauważyła, ale jej to nie obchodziło. Stawiałam pieniądze na drugą opcję. Delikaty dotyk Mii na moim łokciu dał mi znać, że też to widziała. Odwróciłam się do niej i rozpoznałam furię na jej twarzy. Mia była gotowa do walki, w moim imieniu. Roześmiałam się niepotrzebnie. To był tak niedorzeczne. Zatrzymałam się na chwilę i rozejrzałam po pokoju starając się znaleźć coś innego co mogłybyśmy zrobić, żeby po prostu zignorować Rachel dopóki nie odejdzie. Ale kiedy spojrzałam z powrotem na Zacka wiedziałam, że nie chcę być nigdzie indziej, bez względu na Rachel.
207
Rozdział 19
‒ Witaj Rachel – powiedziałam tak słodko jak tylko mogłam, gdy dotarłam do stolika. Zack opuścił ramiona i gładko objął mnie jednym w tali, czule całując w czoło. Jej uprzejmy sztuczny uśmiech nie sięgał oczu. ‒ Zack i ja tylko wspominaliśmy dawne czasy. Jestem pewna, że nie masz nic przeciwko. Słowa ociekały sarkazmem i złośliwością. Niemal spodziewałam się, że jeszcze obnaży kły, gdy lustrowała mnie zimnymi oczami próbując mnie zastraszyć. To jednak nie działało. W tej chwili byłam wypełniona płynną odwagą i gdzieś pomiędzy szotami, szampanem i wcześniejszą przemową Mii przestała mnie przerażać. ‒ Skądże – odpowiedziałam i lekceważąco machnęłam ręką w jej stronę. – Mam nadzieję, że to są naprawdę świetne wspomnienia, bo to wszystko, co od teraz od niego dostaniesz. Miałam nadzieję, że wyszłam na wyluzowaną. W środku jednak czułam jak gniazdo wściekłych żmij pełza dookoła, powodując ogień w wnętrznościach. Nie byłam pewna czy było to poirytowanie czy tequila. Prawdopodobnie oba. Szczęki Chase i Mii opadły na stół i poczułam jak Zack zacieśnia uścisk na mojej tali. Nie wiedziałam czy było to ostrzeżenie, żebym odpuściła i się zamknęła, ale w sumie mnie to nie obchodziło. Kolor odpłynął z jej twarzy, a szczęka zacisnęła się z gniewu, ale przyklejony uśmiech nigdy nie opadł. Przeniosła spojrzenie na Zacka. ‒ Jeszcze się co do tego przekonamy. ‒ Nie, nie przekonamy – powiedział oschle Zack. Wzięłam głęboki oddech i pochyliłam się lekko nad stołem, obniżając głos i przemawiając do niej tak uwodzicielsko jak mogłam.
208
‒ Wiesz, co Rachel nie przeszkadza mi, że uważasz mnie za zabawkę Zacka. Jestem bardzo fajną zabawką. – Zobaczyłam kątem oka Chase’a krztuszącego się szampanem i wygięłam brwi. – Może jeżeli byłabyś lepszą zabawką bawiłby się z tobą częściej. – Osunęłam się z powrotem w ramiona Zacka. Rachel zaniemówiła. Jej twarz pokryła się rumieńcem i odeszła, zabierając dziewczyny, które w ciszy stały obok niej. Obserwowałam jak odchodzą w stronę baru. Mia i Chase natychmiast się roześmiali. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Zacka i od razu tego pożałowałam, gdy zobaczyłam jego twarz, która była zbyt pusta żeby coś z niej wyczytać. Byłam pewna, że albo jest całkowicie zażenowany moim wybuchem albo zły. Nic z tego nie było dobre. ‒ Przepraszam Zack… Nie chciałam… Próbowałam przeprosić, ale zatrzymałam się raptownie widząc jak jego sławny i zmiękczający kolana, seksowny uśmiech zaczyna się powoli pojawiać. Wypuściłam westchnienie ulgi. ‒ Nie jesteś zły? Roześmiał się miękko i potrząsnął głową. ‒ Nie, nie jestem zły. Nie sądzę, że widziałem cię kiedyś tak zadziorną. To było seksowne jak cholera. Rozdzieliła nas głośna seria udawanych kaszlnięć. Spojrzałam na Mię i chłopaków, którzy się do nas uśmiechali, jawnie dumni ze swoich zdolności do odciągania nas od siebie. Mia wzniosła kieliszek. ‒ Za moją dziewczynę, Nic. Z mrugnięciem, wzniosłam toast i upiłam szampana. Nasze spotkanie z Rachel zostało szybko zapomniane. Spędziliśmy resztę nocy pijąc i tańcząc, a przez cały ten czas przynajmniej jedna ręka mnie dotykała. Przedstawił mnie kilkunastu gwiazdom i stałam dumnie obok niego, kiedy wiele osób gratulowało mu wygranej w kategorii Najlepszy Album. Wróciliśmy do domu nad ranem i w prywatności dokładnie pokazałam mu, jaka byłam z niego dumna. *** Obudziłam się na skutek odgłosu dochodzącego za drzwi sypialni, jakby stado słoni 209
uciekało w popłochu, i głośnego przeszywającego uszy pisku, który brzmiał jak skrobanie paznokciami po tablicy i seksownego męskiego jęku obok mnie. ‒ Mmmm. Jeżeli ją zignorujemy to może po prostu sobie pójdzie. Zack objął mnie mocniej przysuwając bliżej do siebie. Ciepły oddech na szyi powodował u mnie gęsią skórkę. ‒ Kto? Och, czy to Mia? – wymamrotałam w jego klatkę. ‒ Nicole! Otwórz natychmiast drzwi. Jesteś na pierwszej stronie! Krzyk Mii powodował ból moich uszu. ‒ Nie wydaje mi się, żeby się gdzieś wybierała w najbliższym czasie, kochanie. ‒ Pocałowałam go czule w policzek powoli się odsuwając i przewracając, żeby wstać z łóżka. Złapałam koszulkę z komody i otworzyłam drzwi. ‒ Jeżeli masz zamiar budzić mnie bladym świtem przynajmniej mogłabyś przynieść kawę. ‒ Nie ma czasu na kawę. Patrz na to. Mia wepchnęła gazetę w moją pierś z blaskiem w oczach. Spojrzałam w dół i spojrzałam, tak jak
powiedziała, na pierwszą stronę Los Angeles Times, gdzie było
w pełnym kolorze zdjęcie Zacka i mnie na czerwonym dywanie. ‒ Łał. Nie jestem nawet pewna czy jestem w stanie to w tej chwili przetworzyć. Ręce Zacka objęły mnie od tyłu i położył zarośnięty policzek na moim ramieniu. Oczywiście wiedziałam, że to się stanie. Wiedziałam, że decyzja o towarzyszeniu Zackowi na czerwonym dywanie skończy się tym, że gdzieś będzie moje zdjęcie, na plotkarskim blogu, albo w tabloidzie, a co najwyżej może na okładce w formie małej miniaturki. Ale okładka ogólnokrajowej rozpoznawalnej gazety? To więcej niż sobie wyobrażałam. Kiedykolwiek. Zack nic nie mówił, ale sądzę, że ramiona mocno owinięte wokół mojej tali były jego instynktownym działaniem, mającym na celu uchronienie mnie przed załamaniem. Mądry mężczyzna. Spojrzałam na Mię, która miała szeroki uśmiech. ‒ To jest wielka sprawa, Nic! Możesz w to uwierzyć? – Zaczęła tańczyć jak nastolatka i wiedziałam, że tylko mnie drażni starając się sprawić abym zobaczyła w tym zabawę, to mój umysł zaczął jeszcze działać.
210
‒ Potrzebuję kawy. Odwróciłam się od nich i wróciłam do łóżka Zacka wciąż gapiąc się na nasze zdjęcie. Nie uświadomiłam sobie, że wyszli dopóki Zack nie wrócił kilka minut później. ‒ Wypij to – powiedział, umieszczając parujący kubek kawy na nocnej szafce i zgarniając mnie w ramiona. – W skali jeden do dziesięciu, jak bardzo w tej chwili odchodzisz od zmysłów? ‒ Hmm. – Wzięłam łyk kawy i odstawiłam ją z powrotem. – W okolicach siedmiu. Skąd już wiedzą jak mam na nazwisko? Tytuł głosił:
Zack Walters spędził całą noc intensywnie wpatrując się w oczy tej kobiety, którą przedstawił, jako kogoś dla niego bardzo wyjątkowego. Źródła donoszą, że nazywa się Nicole Parsons i poznali się podczas jego niedawnej trasy. Czy jest możliwe, że Zack Walters w końcu został skreślony z Listy Najseksowniejszych Kawalerów Świata? ‒ Sądzę, że to jest jakiś postęp. Myślałem, że powiesz dwanaście. Mogłam stwierdzić po tonie jego głosu, że właśnie uśmiecha się tym seksownym uśmieszkiem, który normalnie zamieniłby moje kolana w galaretę. Umieścił delikatnie palec pod moim podbródkiem i odwrócił twarzą do siebie. ‒ Wiedziałaś, że to się wydarzy. Co się dzieje? ‒ Po prostu nie spodziewałam się pierwszej strony w gazecie. Czy nie powinny być zarezerwowane na światowe katastrofy lub ekonomiczne krachy? Albo głodujące dzieci w Sudanie czy atak terrorystyczny w Egipcie? ‒ Próbujesz mi powiedzieć, że moje życie miłosne nie jest tak ważne jak głód na świecie? ‒ Miałam nadzieję, że nie. Pocałowałam go szybko i delikatnie i wróciłam do gazety. ‒ Źródło powiedziało również, że jesteś we mnie szaleńczo zakochany i nie mogłeś oderwać ode mnie oczu przez całą noc? ‒ Jestem szaleńczo w tobie zakochany i każdy, kto na mnie spojrzy to widzi. Jednak przykro mi, że twoje dane zostały ujawnione.
211
Zdjęcie musiało zostać zrobione, kiedy Zack rozmawiał z kobietą z Inside Edition i przedstawiał mnie przed kamerami. Uśmiecham się do niego, a on pochyla się i umieszcza pocałunek na moim czole. Ma otwarte oczy i nawet podczas pocałunku usta wykrzywione w połowicznym uśmiechu. Jeżeli zatrudniłabym profesjonalnego fotografa w celu zrobienia nam zdjęcie dokładnie takie ujęcie chciałabym mieć. Patrzę na niego jakby był moim bohaterem a on patrzy na mnie, jakbym była najcenniejszą rzeczą na całym świecie. Jest idealne, nawet, jeżeli nie jest prywatne. ‒ Jest dość niesamowite – wyszeptałam. Zrobiłam kolejny łyk kawy i odłożyłam gazetę. – Poniekąd chciałabym je zatrzymać na zawsze. – Usiadłam na łóżku naprzeciwko niego. – Więc co teraz będzie? Planowałam powrót do domu jutro z Mią. Co stanie się, kiedy dziennikarze dowiedzą się gdzie mieszkam i całą resztę? Co powinnam mówić albo, czego nie? ‒ Cokolwiek chcesz. Jeżeli nie chcesz nic mówić, ignoruj ich. Jeżeli chcesz ogłosić całemu światu, że jestem twój, zrób to. Będę za tobą tęsknić jak szalony wiesz o tym, prawda? Położył mnie na sobie i trzymał mocno przy swojej piersi. ‒ Dwa tygodnie osobno i tylko kilka ostatnich dni razem to po prostu nie jest wystarczająca ilość czasu z tobą. Musisz wracać? Chłopaki i jak zostajemy tutaj na parę tygodni i zaczynamy pracę nad naszym następnym albumem. Zostań ze mną i pozwól mi oprowadzić się po L.A. Potrząsnęłam głową, niepewna. Naprawdę nie miałam dobrego powodu, żeby śpieszyć się do domu, oprócz tego, że ledwo w nim ostatnio mieszkałam. Ale wciąż nie umówiłam więcej sesji fotograficznych, a do świąt został już tylko miesiąc. Jeżeli chciałam zdobyć jakieś sesje w tym okresie musiałam umówić je teraz. Wiedziałam, że zarezerwował mi bilet w jedną stronę, ale to nie oznaczało, że mogłam po prostu zostać. Muszę wrócić kiedyś do domu, prawda? ‒ Zostań ze mną kochanie. Proszę. Spojrzałam w błagające oczy Zacka i wiedziałam, że nie mam żadnego argumentu, aby odmówić. ‒ Sądzę, że nie mogę powiedzieć nie, kiedy tak mnie błagasz. 212
Pochyliłam się i pocałowałam go. Nasz powolny pocałunek szybko wypełnił się pasją i przyciągnął mnie bliżej przewracając na plecy. *** Myślę, że ostatecznie może będę mogła sobie z tym poradzić. Spędziliśmy parę ostatnich dni w Los Angeles, robiąc zakupy, jedząc i imprezując w nocy, chodząc do wszystkich klubów i miejsc, które lubił Zack. Paparazzi zrobili kilka zdjęć, ale było na tyle spokojnie, że nie byłam zbyt zaszokowana. I pomimo tego, że po gali moje dane zostały ujawnione, żaden lokalny reporter czy ktoś inny do mnie nie wydzwaniał. Zaczynałam sądzić, że Mia i Zack od początku mieli w tej kwestii rację. Nie miałam się, czego obawiać i teraz, kiedy spędziłam więcej czasu z Zackiem i miałam więcej czasu na oswojenie się z ideą opowiadającej o wypadku Sarah, czułam, że jestem gotowa pozwolić odejść starym lękom. Dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy Zack i zespół mają rozpocząć nagrywanie nowych piosenek w studiu, więc dołączyłam do nich z Chloe, która jeszcze nie wyjechała. Jesteśmy w pokoju wypoczynkowym z meblami w stylu retro i wszystko, o czym mogę myśleć to jak zrozumieć, dlaczego niektóre z nich stały się symbolem stylu. Komu może być naprawdę wygodnie na plastikowym krześle w kształcie jajka? Zack i Jake siedzą na kanapie strojąc gitary. Garrett siedzi z Chloe na kolanach i praktycznie obściskują się jak nastolatki. Uwielbiam ich obserwować nie, dlatego że jestem jakimś podglądaczem, ale dlatego, że ich miłość jest szczera i czysta i nie obchodzi ich, kto o tym wie. Chase siedzi nieobecny uderzając dłońmi o kolana w jakimś nieznanym rytmie, gdy otwierają się drzwi. ‒ Musisz zatrudnić nowego keyboardzistę Do pokoju wchodzi Aaron, menadżer, wygląda jakby mu się śpieszyło i przechodzi od razu do rzeczy. Wydaje się bardziej dowodzić dzisiaj, niż w limuzynie w noc gali, gdzie wydawał się być bardziej autorytetem. Już nie. Jego obecność żąda uwagi i chłopcy mu ją okazują. Kontynuuje nie czekając na odpowiedź Zacka. ‒ Colsonem się rozpada i ich keyboardzista Scott jest wolny. 213
‒ Nie. Nie Scott. – Stanowczo powiedział Zack, a jego palce zacisnęły się na gryfie gitary. ‒ Jest najlepszym z obecnie dostępnych, Zack. Zack uniósł jedną rękę zatrzymując go. ‒ Jest męską dziwką z kartoteką odwyków długą na kilometr. Nie chcę wprowadzać tego gówna tutaj. – Zack spojrzał na zespół, a potem na mnie i uśmiechnął się do mnie uśmiechem pełnym nikczemnych intencji i wiedziałam dokładnie po sposobie, w jaki zmrużył oczy i błysku, który w nich iskrzył, czego ode mnie chce. Nagle chciałabym mieć umiejętność strzelania z oczu promieniami lasera prosto w jego źle funkcjonujący mózg. ‒ Nie. - Zabrzmiało bardziej jak warknięcie. Zack zwrócił się do Aarona. ‒ Potrzebujemy kilku minut. ‒ Już zadzwoniłem do Scotta. Nie chciałem, żeby ta okazja przeszła nam koło nosa. Będzie tutaj za trzydzieści minut. ‒ Odwołaj to – warknął do niego Zack. – Mam już pewnego keyboardzistę na myśli. Jego głos był pewny. Nie widziałam go nigdy wcześniej w trybie ’ja tu jestem szefem’. Było to totalnie gorące. Prawie chciałam rzucić go na podłogę i wziąć na swój sposób. Dopóki nie przypomniałam sobie, czego ode mnie oczekuje. ‒ Nie będę grała. ‒ Możesz całkowicie zagrać – powiedział Garrett, podekscytowany. ‒ Nie. Mój wzrok nie przesunął się z Zacka. Ale on także się nie poddawał. Wygląda jak drapieżnik polujący na obiad. Mogłam zobaczyć trybiki obracające się w jego głowie, gdy próbował wymyślić, w jaki sposób mnie przekonać. Jego wzrok tylko na chwilę przesuwa się na chłopaków. Wszyscy słyszeli jak gram, ale z pewnością są mądrzejsi niż to. Grałam tylko dla zabawy i może kiedyś chciałam uczyć muzyki. Nie jestem profesjonalistką, nawet, jeżeli zabawnie było poudawać tamtej nocy w trasie. ‒ Jesteś szefem Zack. Technicznie pracujemy dla ciebie, więc jeżeli tego chcesz to w porządku – powiedział Chase, patrząc na mnie.
214
Prawdopodobnie starał się zrozumieć, dlaczego wciąż wpatruję się w Zacka. Ciągle próbowałam uruchomić moją super moc laserowych promieni. Bez powodzenia. ‒ Dobrze, więc postanowione. Nic, chodź zagrajmy. Wstał zachowując się jakbyśmy właśnie odbyli spokojną dyskusję o tym gdzie udamy się na kolację. Zarozumiały syn... ‒ Nie. Skrzyżowałam ramiona i odchyliłam się na krześle w kształcie jajka. On zwyczajnie podszedł bliżej ciesząc się polowaniem. Chciałam uciec i wskoczyć w pierwszy lot do domu, żeby tylko go rozzłościć. ‒ Tylko jedna piosenka30. Dla mnie. Nie musisz nagrywać albumu, tylko ćwiczyć z nami do czasu aż znajdę kogoś innego. Było delikatne błaganie w jego tonie. To był ten seksowny głos, który sprawiał, że chciałam robić wszystko, o co poprosi i doskonale o tym wiedział. Niech go szlak. ‒ Kłamca. Próbujesz mnie oszukać. Nie dołączę do zespołu rockowego. To się nie wydarzy. Nigdy. Cały ten pomysł, który rozważa jest niedorzeczny. Jednakże moja determinacja zaczęła się topić, gdy Zack kucnął naprzeciwko mnie opierając dłonie na moich udach. ‒ Jedna piosenka. Zagraj ze mną kochanie. Proszę? Zwykle, kiedy mówi ‘proszę’ używa tonu, który uważam za całkowicie uroczy i powodujący, że chcę zrobić wszystko żeby tylko go zadowolić, zobaczyć jak się uśmiecha. W tej chwili chcę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy. Jestem mieszanką emocji, wspomnienia adrenaliny, którą czułam grając z nimi podczas trasy i strachu przed choćby rozważaniem zrobienia czegoś tak całkowicie poza moją ligą. Jestem zirytowana, że postawił mnie w takiej sytuacji przed wszystkimi, którzy słyszeli jak gram wcześniej i jestem podekscytowana na myśl o zrobieniu tego. I wiem również, że pomimo mojego zirytowania wciąż nie mogę mu odmówić. Westchnęłam pokonana i uniosłam jeden palec. ‒ Jedna piosenka. Tylko dla zabawy. Ale nie dołączę do twojego głupiego zespołu. ‒ Jesteś urocza, kiedy jesteś niezadowolona, wiesz o tym? Wypuściłam głośne westchnienie i odrzuciłam włosy odchodząc.
30 I po raz drugi pojawia się tytuł książki.
215
‒ Wiesz, że cię za to nienawidzę. ‒ Kłamczucha. Kochasz mnie i wiesz o tym. Jego uśmieszek powrócił, razem z tym cholernym błyskiem w oczach. To wykroczy znacznie dalej niż jedna głupia piosenka i dobrze o tym wiedziałam. Po prostu nie mogłam mu się oprzeć. Ustawienie pokoju nagrań zajęło kilka minut. Ale gdy w końcu byłam w małym pokoju tylko z Zackiem otoczona innymi instrumentami poczułam się zupełnie jak w domu, bezpieczna w małej przestrzeni, z keyboardem pod palcami. Nie chciałam dać po sobie poznać, że nawet biorę to pod rozwagę. Ponieważ absolutnie tak nie było. ‒ Dobrze, jestem gotowa. – Wypuściłam kolejne głośne westchnienie, w dalszym ciągu manifestując swój sprzeciw wobec tego pomysłu. ‒ Tylko jedna piosenka31. Pamiętasz? ‒ Nie myśl, że dam się temu zwieść. Wiem, czego chcesz i to się nie wydarzy. ‒ Cokolwiek powiesz, kochanie. – Puścił mi oczko. – Zagramy nową piosenkę, którą niedawno napisałem. Nerwy momentalnie zabulgotały w brzuchu i prawie odleciałam. ‒ Zack… Nie mogę… ‒ Tak, możesz.– Podszedł i położył dłoń na moim policzku. – Widziałem już jak załapywałaś w mig muzykę. Zagram, a ty dołączysz, kiedy będziesz gotowa. Wymamrotałam coś niezrozumiałego i znowu westchnęłam. ‒ Nie mogę uwierzyć, że dałam ci się na to namówić. Zaczął powoli grać i momentalnie zakochałam się w rytmie nowej piosenki. Słuchałam jak muzyka wypełnia mały pokój, zatapiając się w niej, wychwytując akordy i pauzy i decydując, kiedy mogę dołączyć. Ale potem dodał słowa i zamarłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Zack wpatruje się we mnie. Śpiewał prosto do mnie.
Obudź się ze swojego snu i otwórz oczy Czy nie widzisz co twoja miłość ze mną robi Tonę w oceanie, głęboki dół tak niebieski 31 I ponownie tytuł książki.
216
Czy nie widzisz co twoja miłość ze mną robi Klęczę, błagając, prosząc Twoja miłość mnie ocali Czy nie widzisz co twoja miłość ze mną robi Piosenka była dla mnie. O mnie. Jego oczy wwiercały się w moją dusze. Czułam jego miłość rozpalającą się we mnie. Zamknęłam znowu oczy i słuchałam piosenki, a on kontynuował granie i śpiewanie. Moje palce zaczęły grać w harmonii z gitarą bez żadnego wysiłku. Tak jakby dokładnie wiedziały, co powinny robić, gdy pozwoliłam sobie poczuć jego miłość i odpowiedzieć na nią w swój własny sposób. Była to muzyczna bitwa. Jego muzyka żądała, żebym zobaczyła jego i jego miłość, a moja odpowiadała na to., pokazując mu jak bardzo go kocham. Jak dużo widzę. Byłam tak zatracona w graniu, odczuwaniu jego miłości i pasji do mnie, że nie uświadamiam sobie, gdy pierwszy przestał grać. W końcu otwieram oczy, a spojrzenie Zacka jest skupione na mnie. Jego oddech jest ciężki tak jakbyśmy właśnie… Sami wiecie. Spojrzałam na zespół. Ich wygląd prawie odzwierciedlał Zacka, jedynie z odrobinę mniejszym pożądaniem. Poczułam się naga, całkowicie obnażona.
217
Rozdział 20 − Dzięki za piosenkę. Wzięłam głęboki oddech, aby odzyskać kontrolę i kierując się do wyjścia spojrzałam na Chase'a. Wciąż gapił się, bez jednego mrugnięcia na pusty keyboard. − Byliście... łał... potrafisz grać. Przewróciłam oczami. − Słyszałeś wcześniej jak gram. − Wy dwoje praktycznie roztopiliście szkło. Czułem się jak jakiś podglądacz patrząc na wasz muzyczny seks. – Ręka Zacka walnęła Garretta w tył głowy, zanim ja zdążyłam to zrobić. − Garrett! Fuj! Spojrzałam na Chloe, która po prostu się śmiała, całkowicie niezażenowana zachowaniem swojego chłopaka. − Chloe? Poważnie, wbij im trochę rozumu do głów. − Musisz nagrać ten album. Garrett powiedział mi jak świetna byłaś tej nocy w Filly, ale to było po prostu... – przerwała szukając właściwego słowa, ale potrząsnęła głową – nie mogę nawet opisać jak niesamowite to było. Wpatrywałam się w nią. To wcale nie było pomocne. Zack objął mnie od tyłu ramionami w tali i przyciągnął do swojej klatki. Przemówił ściszonym głosem, żebym tylko ja mogła go usłyszeć. − To była najseksowniejsza chwila w moim całym życiu. Musisz grać częściej. − Nie. Nie, nie, nie! Bądź poważny Zack. Jestem dziewczyną, a wy jesteście czterema facetami w rockowym zespole. Jestem matką, albo... cokolwiek. Nie występuję już dłużej na scenie. – Moja histeria nie wywierała na nich żadnego efektu, więc zmieniłam taktykę i zaczerpnęłam uspokajający oddech. – Nikt nie zechce przyjść
218
na koncert, żeby oglądać niesamowitego Zacka Waltersa grającego ze swoją dziewczyną. − Więc nie powiemy nikomu, że to ty grasz na albumie. − Jake, tylko nie ty również – jęknęłam i odwróciłam się do Zacka. – A co się stanie, kiedy pojedziecie w trasę? Co wtedy? − Pojedziesz z nami – powiedział to, jakby to było najprostsze rozwiązanie pod słońcem. − Już mam pracę, którą kocham. Nie chcę tego robić. – Położyłam pewnie ręce na biodrach. Jednak, kiedy wypowiadałam te słowa, nie byłam całkowicie pewna czy sama sobie wierzę. Doświadczenie w tym małym pokoju To było zabawne i intensywne. I kochałam dreszczyk emocji, którego doświadczyłam w Filly, myśląc o tym jak bym się czuła, gdybym naprawdę grała dla tych wszystkich ludzi. Mogłam sobie tylko wyobrazić zastrzyk adrenaliny. I zawsze kochałam tworzyć muzykę. Ale to było lata temu i teraz nie mogłam nawet zrozumieć, co mnie powstrzymywało oprócz tego, że naprawdę uważałam to za zły pomysł. Jake stanął obok Zacka. − Poważnie. Będziemy skończonymi idiotami, jeżeli przepuścimy taką okazję. To była najgorętsza scena, jaką kiedykolwiek widziałem. Chase stanął po drugiej stronie Zacka. I nawet Garrett i Chloe podeszli w ich pobliże. − Sądzę, że to byłoby naprawdę dobre dla naszej bazy fanów. Jeżeli będziesz tak grać na scenie faceci z pewnością będą się ślinić. − Ohyda. Dokładnie tego właśnie chcę. – Nie mogę uwierzyć, że jestem zapędzona w kozi róg przez bandę napalonych gwiazd rocka. I Chloe też! Zwróciłam się do Zacka z nadzieją, że to pomoże zmienić jego zdanie. − Tego chcesz? Facetów śliniących się na mój widok? − Czy wciąż będziesz wracać ze mną do domu? – Na moje skinienie i prychnięcie po prostu wzruszył ramionami. – Więc niech się ślinią. Nie mam problemów
219
z chwaleniem się tobą. − Jesteś niemożliwy. – Przewróciłam oczami i tupnęłam stopą w celu zwrócenia uwagi – Nie dołączę do twojego zespołu. To twoje życie nie moje. Jego ekspresja bardzo się zmieniła, był mniej rozbawiony a bardziej zły. Wskazał palcem pomiędzy nas. − To nasze życie. Czy będziesz grać czy nie. Wiedziałam, że go zraniłam, nawet, jeżeli nie było to zamierzone i mój głos złagodniał. − Nie to miałam na myśli. Nie rozumiem, dlaczego próbujesz zmusić mnie do czegoś, czego nie chcę robić. Po prostu mi to wytłumacz, ponieważ to jest najbardziej absurdalny pomysł, jaki kiedykolwiek słyszałam. − Z tego względu, że jesteś niesamowita oraz nieziemsko utalentowana. A także z egoistycznych pobudek, ponieważ cię kocham i dopiero co spędziłem dwa tygodnie z dala od ciebie i nie chcę nigdy więcej się z tobą rozstawać. To jest idealne rozwiązanie. Usłyszałam kliknięcie i obejrzałam się. Przynajmniej byli na tyle mądrzy, żeby wiedzieć, kiedy dać nam chwilę prywatności. Potarłam czoło i usiadłam z powrotem na tym głupim krześle w kształcie jajka. − Zack nie możesz mnie zmusić do grania w twoim zespole tylko dlatego, że chcesz abyśmy się już nigdy więcej nie rozstawali. − Wiem o tym, ja po prostu... po prostu nie chcę, żebyś mnie opuściła. − Nigdzie się nie wybieram. – Odchyliłam się na jajku i spojrzałam na niego. Naprawdę na niego spojrzałam. Przemierzał tam i z powrotem mały pokój, przebiegając palcami przez włosy. Nie był zły, był przestraszony. − O czym mi nie mówisz? − Uratowałaś mnie. Ukląkł naprzeciwko mnie. Sądzę, że starał się sprawić, abym coś zrozumiała. Nie rozumiałam.
220
− Co masz na myśli? − Nigdy nie sądziłem, że się zakocham. Nie spotkałem przez dziesięć lat nikogo, kto chciałby tylko mnie. Nie Zacka Waltersa, nie gitarzysty, nie celebryty, ale tylko mnie. Każdy czegoś ode mnie chce, z wyjątkiem ciebie. − Chciałam żebyś kupił mi piwo. Pocałował mnie mocno i szybko. Tak szybko, że nawet nie wiedziałam, co się dzieje dopóki pocałunek się nie skończył, ale pozostawiło mnie to zdyszaną i pragnącą więcej. Dużo więcej. − Zamknij się i słuchaj kobieto. Spędziłem ostatnie kilka lat będąc wykorzystywanym i potrzebnym tylko wtedy, gdy mogłem zrobić coś dla kogoś innego. Prawie straciłem nadzieję, że kiedykolwiek znajdę kogoś, z kim będę mógł dzielić życie. Prawdziwe życie z normalnymi codziennymi sprawami. A potem pojawiłaś się ty i zatrząsnęłaś moją cholerną łodzią. Nie tylko nie byłaś pod wrażeniem mojej osoby, ale także jesteś odważna, silna i seksowna jak cholera. A to, że przez większość czasu nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy czyni cię jeszcze bardziej gorącą. Wyzywasz mnie bym był lepszy, by czynić dobro. Jesteś zabawna, pewna siebie i mógłbym wymienić jeszcze tysiąc innych rzeczy. Masz wszystko to o czym marzyłem, że będzie miała osoba, w której się zakocham. I jeszcze więcej, dużo więcej. Pokazałaś mi, czym jest miłość i co to znaczy naprawdę kogoś kochać. Nawet przez opowiadanie mi o Marku i Andrewie nauczyłaś mnie tak wiele. Patrzyłam jak bierze głęboki wdech. Po tym wszystkim co właśnie powiedział, sama potrzebowałam złapać oddech. To było po prostu tak wiele do przyjęcia. − Nie chcę tego stracić. Chcę, żebyś tutaj ze mną została. Zamieszkaj ze mną tutaj, Nic. Zostań w L.A. Nagraj z nami album, albo nie. Uważam, że jesteś w tym dużo bardziej niesamowita niż sama sobie wyobrażasz, ale nie zmuszę cię. Tylko zostań. − Zack. Jestem za bardzo oniemiała, żeby powiedzieć coś więcej. Zamieszkać z nim? Przeprowadzić się do L.A.? Musiał nałykać się rano, kiedy nie patrzyłam, jakiś zwariowanych tabletek, ponieważ ten mężczyzna zachowuje się szalenie odkąd tutaj dotarliśmy. Jest za wcześnie. Nawet bez mojego bagażu i tego jak bardzo staram się, aby 221
to nie miało na mnie wpływu, jest za wcześnie. Znamy się trzy miesiące i większość tego czasu spędziliśmy osobno. − Nie jest za wcześnie. Jak on to robił? Oczywiście gwiazda rocka na pewno posiada jakieś super moce. − Nosisz swoje emocje i zmartwienia wypisane na całej twarzy kochanie. Wiem o czym myślisz i nie jest za wcześnie. Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. I jeżeli kochasz mnie, choć w połowie tak jak ja ciebie to więcej niż wystarczająco. Wiem, że jesteś jakieś pięć sekund od całkowitej paniki i doświadczenia jednego z twoich uroczych, szalonych emocjonalnych załamań... ale nie rób tego. Jeżeli czegokolwiek jestem pewien, to tego, że nauczyłaś się przez miniony rok, że nic w życiu nie jest pewne i kiedy jest nasz czas chcę go wykorzystać jak najlepiej. Powiedz mi tylko, że o tym pomyślisz. Pokiwałam głową, ponieważ nie było innej opcji. − Pomyślę o tym – wyszeptałam. − Wspaniale. Teraz zagrajmy. Wyprostował się jakbyśmy rozwiązali wszystkie problemy na świecie w mgnieniu oka i byli gotowi świętować. − Nie chcę. − Tylko dla zabawy, obiecuję. Nie będę naciskał, ale skoro już tutaj jesteś po prostu zagrajmy i stwórzmy trochę muzyki z naszymi przyjaciółmi. − Dobra. Mogłam to zrobić bez problemu. Granie z przyjaciółmi było czymś, co robiłam przez lata. Graliśmy przez godziny, kilka nowych piosenek, ale w większości te stare, z którymi byłam zaznajomiona. Do czasu, kiedy skończyliśmy miałam skurcze w dłoniach od tak długiego grania. Nie chciałam przyznać, że dobrze się bawiłam i z pewnością nie przed nimi, ale całe popołudnie było cudowne. Złapałam się na tym, że śmieję się na myśl w jaki sposób zareagowałaby Mia na tę scenę zaledwie kilka miesięcy temu... Ja grająca z bogiem rocka, którego zdjęcie stało na jej szafce nocnej. Te myśli spowodowały, że
222
parsknęłam więcej niż raz podczas piosenek. Na szczęście muzyka była głośna i nikt nie zauważył. Opuściliśmy pokój, kiedy skończyliśmy i zobaczyłam Aarona siedzącego na jednej z kanap. − Dobrze, dobrze... wygląda na to, że mamy nowego keyboardzistę. Uśmiechnęłam się tak przyjaźnie jak mogłam. Koniec końców przegapił cały wcześniejszy dramat. Szczęśliwy facet. ‒ Nie. Tylko trochę dobrej zabawy to wszystko. ‒ Więc przyznajesz, że dobrze się bawiłaś – powiedział Zack, wchodząc do pokoju patrząc na Aarona. – Jest idealna, prawda? ‒ Absolutnie. Chemia między wami sprawi, że fani roztopią się w swoich siedzeniach. ‒ Widzisz, mówiłem ci. ‒ Garrett zamknij się! Podniósł w obronie dłonie w górę. ‒ Tylko mówię. ‒ Nie dołączę do zespołu. Znacie tuzin, albo więcej osób grających lepiej ode mnie. Aaron odpowiedział. ‒ Tak, ale żaden nie ma tej namiętności czy chemii, którą ty byś dodała. Tylko o tym pomyśl Nicole. To jest życiowa szansa. Ponownie przytaknęłam, żeby po prostu zakończyć tę rozmowę. Myślałam, że ze wszystkich osób to Aaron będzie najbardziej rozsądny.
***
Nie chciałam wychodzić z łóżka. Było ciepło, a obok mnie spał mężczyzna, który pokazał się w moim życiu kiedy najmniej się tego spodziewałam i wywrócił wszystko do góry nogami. Patrzyłam jak śpi zrelaksowany, spokojny i seksowny. Cholera był taki seksowny. Kochał mnie i prawie było to za dużo do ogarnięcia. Delikatnie odsunęłam kosmyki
223
ciemno blond włosów z jego oczu i przysunęłam się bliżej. Poprosił mnie, abym z nim zamieszkała. Z jednej strony bardzo tego chciałam, ale przerażała mnie również ta myśl. Porzuciliśmy rozmowę o tym po opuszczeniu studia, gdy udaliśmy się na kolację do Drays. Był to modny klub, gdzie czułam się kompletnie nie na miejscu w jednej chwili i całkowicie komfortowo w następnej, kiedy tylko ramiona Zacka objęły moją talię. Tak było przez ostatnie tygodnie. Wystawne kolacje, paparazzi, kluby, całe to celebryckie życie rzucone do moich stóp. Zack normalnie nawet tego nie lubił, ale starał się, abym się dobrze bawiła, więc mu na to pozwoliłam. Ubiegłej nocy przez cały czas myślałam o tym jakby to było naprawdę nagrać album, wyjechać w trasę czy być w zespole. Cholera, mogłam być w rockowym zespole! Mark by oszalał i nazwał mnie dziesięcioma różnymi określeniami głupoty za odrzucanie tego. Ale nie byłam do końca pewna czy to było dla mnie. Ani trochę. Wiedziałam jednak również, że nie jestem gotowa opuścić Zacka. Głęboka tęsknota poruszała się w moim sercu za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, tak jak robiłam to w tej chwili. Dostałam drugą szansę na miłość. Jest to diametralnie różne życie od poprzedniego, ale nie mniej ekscytujące. Życie, w którym jest miejsce stworzone właśnie dla mnie zaraz obok Zacka. I wiem, że to co do niego czuję jest na zawsze lub na tyle ile na zawsze może trwać w każdym razie. Nie mogę go zostawić. Wprowadził mnie w swój świat i nagle po prostu nie chcę go opuszczać. Ale czy mam odwagę dołączyć do niego w sposób w jaki on chce? Potrzebuję swojej przyjaciółki. Bez budzenia Zacka delikatnie wyszłam z łóżka, założyłam szlafrok i złapałam telefon po drodze do kuchni, żeby zrobić kawę. Po napełnieniu kubka, usiadłam na szezlongu, patrząc przez bezkres niebieskiego basenu, jakim był ocean. Mia odpowiedziała po drugim sygnale. ‒ Hej celebrytko. Widziałam, że miałaś gorącą noc w Darys. Przewróciłam oczami, ale jednocześnie się uśmiechnęłam. ‒ Widzę, że wciąż spędzasz za dużo czasu czytając plotkarskie blogi i śliniąc się nad moim chłopakiem. 224
‒ Tak, tak spędzam i Chase też. Mój uśmiech poszerzył się, gdy to usłyszałam. Mia zapiera się, że nie jest to coś poważnego, ale w ubiegłym tygodniu widziałam spojrzenia, które sobie posyłali. Oboje zakochiwali się mocno i szybko i wiedziałam, że to tylko kwestia czasu zanim Mia odda swoją niezależność na jego rzecz. ‒ Muszę z tobą poważnie porozmawiać. – Wzięłam łyk kawy zastanawiając się jak zacząć, ale powiedzenie prosto z mostu prawdy było najprostsze. – Chłopaki chcą, abym grała na keyboardzie na ich następnym albumie. ‒ Cholera jasna! Poważnie? Gdy zapiszczała w podwyższonych tonach odsunęłam telefon od ucha, aby uchronić bębenki przed popękaniem. ‒ Jestem przy pierwszym kubku kawy czy możemy utrzymać piszczenie na minimalnym poziomie? ‒ Nie ma mowy, nie przy takich informacjach. Co odpowiedziałaś? Wyobraziłam sobie jak tańczy dookoła swojego biura, wykonując swój szczęśliwy układ, który robi zawsze, kiedy jest podekscytowana. ‒ Mówiłam nie, wciąż i wciąż, ale nikt mnie nie słuchał. Nawet Aaron chce, abym to zrobiła. ‒ Więc w czym problem? ‒ Poważnie Mia? Musisz mnie o to pytać? ‒ Grasz praktycznie odkąd nauczyłaś się chodzić, jesteś utalentowana i nigdy tego w pełni nie wykorzystałaś. Umawiasz się z gościem, o którym marzy każda kobieta poniżej czterdziestego piątego roku życia w Ameryce, a on kocha cię jak szaleniec i chce, abyś była w jego zespole. Co dokładnie jest tutaj do rozpatrywania? Mój umysł już wirował od tego co powiedziała, jednakże ona kontynuowała nie biorąc nawet oddechu. ‒ Masz jedno życie. I miałaś parę gównianych lat, więc mówię ci żebyś to zrobiła, kiedy masz na to szansę, wyciągnęła z tego wszystko co tylko się da i cholernie dobrze się przy tym bawiła. Poza tym czy to nie jest to, o czym marzyłyśmy, kiedy
225
miałyśmy po piętnaście lat? ‒ Jest coś jeszcze. – Wzięłam głęboki oddech, zanim podzieliłam się z nią najważniejszą wiadomością. – Zack chce, żebym się tutaj przeprowadziła w sensie zamieszkała z nim. ‒ Łał i nad czym się zastanawiasz? ‒ Nad tym, że to za wcześnie. Samo rozważanie tego jest już całkowicie szalone. Nad tym, że chcę tego bardziej niż czegokolwiek innego i ta pojedyncza myśl sprawia, że jestem tak przerażona, że chcę po prostu zakończyć ten obłęd, wyskoczyć z jego basenu na klifie i roztrzaskać się o wystające skały. I nad tym, że nie chcę go opuszczać nawet na sekundę, ale nie wiem czy to jest właściwe, żeby dać się złapać w cały ten obłęd czy nie. ‒ Więc trochę nad tym rozmyślałaś. – Prychnęłam. Była taką mądralą, a potem telefon kompletnie zamilkł. Zastanawiałam się czy się nie rozłączyła, aż w końcu usłyszałam głębokie westchnięcie dochodzące z drugiej strony. ‒ Muszę ci coś powiedzieć. Jej głos utracił całe podekscytowanie i stał się poważny. Mia nigdy nie brzmiała poważnie, więc wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego. ‒ I? – zapytałam z wahaniem. ‒ Rozważam przyjęcie awansu w pracy. Został mi zaoferowany jakiś czas temu, ale nigdy go nie przyjęłam. Ale teraz myślałam nad tym, żeby go zaakceptować. ‒ To wspaniała wiadomość! – Prawie miałam ochotę wykonać dla niej własną wersję tańca radości, ale wiedziałam, że jest coś więcej i byłam pewna, że jest też część, która mi się nie spodoba. – Więc dlaczego nie brzmisz jakbyś się z tego cieszyła? ‒ Jest w kierownictwie... zarządzanie w międzynarodowym departamencie. Zanim zdążyła skończyć
wiedziałam
już
co
to
oznacza.
Nie
możesz być
w międzynarodowym departamencie mieszkając w sercu środkowego zachodu. Będzie musiała przeprowadzić się do Nowego Jorku i nie musiała wypowiadać tego na głos, żebym to zrozumiała. Również nie musiała mówić mi i z pewnością nie powie, ponieważ jest zbyt miła, że powodem, dla którego odrzuciła tę ofertę w przeszłości byłam ja i moje
226
problemy w ostatnim roku. Wstrzymywałam moją najlepszą przyjaciółkę od jej wymarzonej kariery. Cholera to zabolało. ‒ Mia musisz się zgodzić. Starałam się zabrzmieć dzielnie i odważnie. Myślę jednak, że wypowiedziane przeze mnie słowa brzmiały jak zranionego kota. Ledwo się trzymałam z szoku spowodowanego jej rewelacją, moją szansą z Zackiem oraz faktu, że ją hamowałam i że zrobiła to dobrowolnie. To było za dużo do ogarnięcia zanim skończyłam swój pierwszy kubek kawy. ‒ Myślę o tym, ale jeżeli zostaniesz w Minnesocie nie wiem czy będę w stanie zostawić cię tutaj samą. ‒ Sądzę, że odkładałaś już wystarczająco długo swoje życie z mojego powodu Mia. ‒ Uważam, że ty swoje własne odkładałaś już wystarczająco długo. Co masz zamiar zrobić w sprawie albumu? ‒ Cholera nie wiem brzmi jak dobra zabawa, a w tym samym czasie również niewyobrażalnie idiotycznie. Co jeżeli będę całkowicie beznadziejna. ‒ Nie będziesz, jesteś na to cholernie za dobra. ‒
Co mam zrobić? Zaraz po zadaniu pytania obróciłam głowę w lewo, gdyż usłyszałam dźwięk
otwieranych drzwi. Zack stał w drzwiach w bawełnianych spodniach od piżamy, które zwisały nisko na jego biodrach i białym podkoszulku, z bosymi stopami. Włosy miał rozczochrane w stylu prosto z łóżka i trzymał kubek kawy. Oparł się o framugę i przekrzywił głowę. Wyglądał wyśmienicie. Należał do muzeum, gdzie cały świat mógłby podziwiać jego wyrzeźbione mięśnie i idealną budowę. Poświęciłam chwilę i bez wstydu zmierzyłam go wzrokiem, od głowy po stopy, delektując się tym co należało do mnie. Uśmiechnęłam się i wypowiedziałam bezgłośnie 'Mia' wskazując na telefon. Przytaknął i usiadł na krześle obok mnie. ‒ Kochasz go? – zapytała cicho. ‒ Tak... – Pozwoliłam, żeby mój głos zamilkł, ponieważ rozmawiałam z Mią, ale mój umysł był kompletnie skupiony na mężczyźnie obok mnie. Tym samym mężczyźnie,
227
który kochał mnie i chciał, abym z nim zamieszkała. ‒ I chcesz z nim być? ‒ Tak chcę. Moje usta uniosły się w małym uśmiechu, kiedy kontynuowałam obserwowanie Zacka. Spojrzał na mnie i uniósł brew milcząco pytając o temat rozmowy. ‒ I chcesz nagrać ten album. Skrzywiłam się. ‒ To nie jest pytanie. ‒ Nie, to jest oświadczenie, ponieważ wiem, że chcesz to zrobić i wiem, że nawet jeżeli się obawiasz, chcesz tego bo to kochasz. I wiem, że kiedy w końcu pokonasz swój początkowy strach, będziesz świetna i sama skopałabyś sobie tyłek za odrzucenie tej oferty. ‒ Ja... skąd ty... tak... masz rację. I niech to szlag bo miała. Znałyśmy się odkąd miałyśmy po dwanaście lat. Trzynaście lat przyjaźni pozostawiło mało niewiadomych pomiędzy nami. Może wcale nie zadzwoniłam do niej, żeby odwiodła mnie do wykonania tego ogromnego aktu wiary... Może naprawdę zadzwoniłam po to, żeby powiedzieć jej, co mam zamiar zrobić, niemniej jednak potrzebowałam jej aprobaty. Zack obserwował pijąc kawę jak rozbierałam go wzrokiem, ponieważ wyglądał zbyt dobrze, żeby mieć na sobie tyle ubrań. Sposób, w jaki wygięły się jego usta powiedział mi, że dokładnie wiedział, co robię i nie wydawało się, żeby miał coś przeciwko. ‒ I chcesz z nim zamieszkać. Tylko ponownie... boisz się. Westchnęłam i uśmiechnęłam się leniwie do Zacka, który wciąż wpatrywał się we mnie z głową przekrzywioną na bok, starając się wykombinować, o czym rozmawiamy. ‒ Tak myślę, że tak – powiedziałam to tak cicho, że nie byłam pewna czy mnie usłyszała. Ale wciąż się gapiłam i to mnie rozpraszało. Zack był rozpraszający kropka. ‒ Gapisz się na niego prawda?
228
‒ Skąd możesz to wiedzieć? ‒ Ponieważ twój oddech jest ciężki i mam przeczucie, że nie oddychasz tak seksownie, ponieważ odczułaś nagle pożądanie do mnie. ‒ Jesteś taka zarozumiała. ‒ Wiem, a ty mnie kochasz. ‒ Kiedy się przeprowadzasz? Brwi Zacka podjechały w górę. Westchnęła. ‒ Nie jestem pewna. Muszę najpierw zaakceptować ofertę. Myślę o opóźnieniu tego, aż do początku nowego roku. Zack odstawił kawę i pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach i po prostu się we mnie wpatrywał. Mogłam powiedzieć, że powoli dochodzi do tego, o co pytałam Mię i byłam pewna, że już przewiduje kolejne z tych szalonych emocjonalnych załamań z mojej strony. Jak mało wiedział, ponieważ sądzę, że właściwie będzie ze mną w porządku. Ta myśl
zaskoczyła
nawet
mnie.
Byłam
trochę
przestraszona
z
powodu
albumu
i przeprowadzki oraz wszystkich zmian, które przyniesie ta monumentalna decyzja, ale kochałam Zacka. I tym razem wiedziałam, że to wystarczy. To więcej niż wystarczająco. Na kilka minut pomiędzy Mią i mną zapadła głucha cisza. Oderwałam wzrok od Zacka i wpatrywałam się w ocean. Tak dużo się zmienia i wszystko dzieje się tak szybko. Wytarłam łzę i skupiłam się ponownie na Mii. ‒ Musze lecieć. Porozmawiamy o tym dłużej w ten weekend, gdy wrócę do domu dobrze? ‒ Myślisz, że tym razem naprawdę przyjedziesz? ‒ Tak, wiesz... – Spojrzałam na Zacka i mrugnęłam. – Muszę spakować rzeczy i załatwić inne miłe sprawy. Pa, Mia. – Rozłączyłam się nie czekając na jej odpowiedź. Wstałam i spojrzałam na Zacka. − Potrzebuję więcej kawy, wrócę za minutkę.
229
Potrzebowałam paru minut w samotności, żeby spokojnie bez rozproszenia, jakie stanowił Zack, przetworzyć w umyśle wszystko to, o czym właśnie się dowiedziałam.
230
Rozdział 21 Mia została dla mnie w Minnesocie przez Bóg wie jak długo. Teraz przeprowadza się do Nowego Jorku. Zack chce, żebym nagrała z nim jego następny album. Zack chce, żebym przeprowadziła się do Los Angeles i zamieszkała z nim, kiedy będziemy nagrywać album. Chcę nagrać ten album. Chcę zamieszkać z Zackiem. Chcę nagrać album, przeprowadzić się do Los Angeles, opuścić Minnesotę i mieszkać z Zackiem podczas nagrywania albumu. Jasna cholera, naprawdę tego chcę. Nie mogłam się powstrzymać i mój milczący taniec szczęścia przejął kontrolę nie pozostawiając jednej racjonalnej myśli w moim mózgu. Wyrzuciłam ręce w powietrze, odchyliłam do tyłu głowę i tańczyłam dookoła jego kuchni. ‒ To dopiero taniec. Cholera. Przyłapana. Zamarłam, ale nie odwróciłam się twarzą w stronę znajomego, głębokiego głosu za mną. ‒ Chase nie powinieneś skradać się tak do ludzi. To nie jest uprzejme. Nie próbował dłużej hamować śmiechu. ‒ Nie powinnaś tańczyć w kuchni jak kurczak. Uspokoiłam się i nalałam sobie kubek kawy. ‒ Nie tańczę jak kurczak, mam szalone umiejętności. ‒ W grze na keyboardzie może. Podczas, gdy zwykle bawią mnie nasze przyjacielskie poranne przekomarzania to miałam pewne sprawy do załatwienia z pewnym seksownym bogiem rocka. Spojrzałam nad ramieniem Chase’a i zobaczyłam, że Zack wciąż siedzi zamrożony w miejscu, w którym 231
go zostawiłam. W drodze do wyjścia odwróciłam się do Chase'a i powiedziałam. ‒ Wiedziałeś, że Mia dostała awans w pracy? Jego podniesione brwi powiedziały mi, że nie miał o tym pojęcia. ‒ Przeprowadza się do Nowego Jorku w styczniu. Obserwowałam jak szybko zmieniały się emocje przebiegające przez jego twarz. Szok, niedowierzanie, niepewność, pożądanie, radość. Więc kontynuowałam: ‒ Zatem to oznacza, że kiedy nie będziesz tutaj nagrywał, będziesz mieszkać całkiem blisko niej racja? Nie pomyślałam o tym, kiedy rozmawiałam z nią przez telefon, ale Chase miał apartament w górnej wschodniej części Nowego Jorku, gdzie zatrzymywał się, gdy nie był w trasie lub nie nagrywał. W duchu zastanawiałam się czy Mia o tym wiedziała, ale zgadywałam, że tak. Przytaknął powoli wciąż próbując zrozumieć, co powiedziałam. Wyglądało na to, że jest to poranek przetwarzania ważnych informacji. Wciąż kontynuowałam wiedząc, że ryzykuję brzmienie za bardzo dziewczęco. ‒ Szaleje za tobą, wiesz. Nigdy nie widziałam, żeby była kimś tak oczarowana. Zawsze stawiała swoją karierę na pierwszym miejscu, ale może, jeżeli staniecie się sobie bardziej bliscy… Pozwoliłam odpłynąć końcówce zdania, bo bazując na fakcie, że przez jego twarz wciąż przebiegała ta sama paleta emocji, wiedziałam o czym myślał. Chciałam, aby przestał się nad tym zastanawiać i wybrał jedną z nich. ‒ Jednakże zabiję cię, jeżeli to spieprzysz i ją zranisz. Odwróciłam się na pięcie i poszłam do Zacka, zostawiając Chase'a, który wciąż szukał właściwej emocji. Była jeszcze jedna osoba, która będzie dzisiaj przetwarzać istotne informacje. Z tym wyjątkiem, że tym razem wiedziałam dokładnie, jaka będzie jego odpowiedź. Zack usłyszał mnie tak szybko jak tylko wyszłam na patio. Obserwował mnie jak jastrząb całą drogę do krzesła. Zanim się na nim skoncentrowałam, usiadłam i upiłam łyk 232
kawy. Jego oczy nie opuściły moich przez ten cały czas. ‒ Więc mam do ciebie pytanie. – Odstawiłam kawę i posłałam mu moje najpoważniejsze spojrzenie. ‒ Hmmm? ‒ Co stanie się po nagraniu albumu? Najwyraźniej był to także poranek na szeroką gamę emocji przelatujących przez męskie
twarze.
Zacka
ukazywała
nadzieję,
zmieszanie,
niedowierzanie,
szok,
podekscytowanie i zbyt wiele innych w przeciągu kilku sekund, zanim zdecydował się, na tą, która objawiała ostrożny optymizm. ‒ Co masz na myśli mówiąc po nagraniu albumu? Wzruszyłam ramionami. ‒ Gdzie będziemy mieszkać po nagraniu albumu? U mnie czy u ciebie? Achhh... szok, obawa i nadzieja są z powrotem na jego twarzy. Chciałabym, żeby to były pragnienie i pożądanie, ale jestem pewna, że te przyjdą później. Szybciej niż później, jeżeli mam coś w tej kwestii do powiedzenia. ‒ Czy ty mówisz to, co myślę, że mówisz, Nic? Ponieważ jest wcześnie i staram się zrozumieć, dlaczego nie świrujesz z tego powodu, że najwyraźniej Mia się przeprowadza, a teraz mówisz o tym gdzie będziemy mieszkać... Oparłam się i delektowałam jego pierwszym emocjonalnym załamaniem. Po prostu się do niego uśmiechałam, kiedy kontynuował przetwarzanie. ‒ Będziesz musiała to dla mnie przeliterować, może po prostu kochanie trochę wolniej. O co dokładnie mnie pytasz? ‒ Pytam o to, co stanie się po tym jak przeprowadzę się tutaj do L.A. i nagram z tobą swój pierwszy album? Co będziemy potem robić? Upadł przede mną na kolana i dłonie położył na moich udach tak jak wczoraj w studiu, kiedy ogłaszał swoją miłość do mnie i pytał czy się do niego wprowadzę. Bardzo podobał mi się widok jego na kolanach przede mną. Kiwnęłam głową i patrzyłam jak jego uśmiech poszerza się, gdy wreszcie ogarnął wszystkie informację. To, że zgodziłam się nagrać album i przeprowadzić do niego do L.A.. 233
Właśnie dałam mu wszystko, czego pragnął i rozkoszowałam się obserwowaniem jak składa te wszystkie części razem. I wiedziałam, kiedy w końcu zrozumiał... dopasował do siebie wszystkie części... ponieważ zobaczyłam pożądanie i pragnienie rozchodzące się po jego twarzy. Jego oddech przyśpieszył, usta rozchyliły się lekko, tak jak wtedy, gdy odrywaliśmy się od siebie po namiętnym pocałunku, a jego źrenice rozszerzyły się tak, że praktycznie zakrywały tęczówki. Obserwowanie emocji przesuwających się przez jego twarz było intensywne i wiedziałam, że mój własny oddech przyśpieszył wraz z jego. ‒ Co tylko będziemy, do cholery, chcieli. Warknął a następnie skoczył jak tygrys atakujący swoją ofiarę. Pchnął mnie na plecy na szezlongu i przeniósł całą swoją wagę na mnie, pożerając moje usta jakby głodował przez lata. Moje dłonie złapały jego włosy, przyciągając go bliżej i wygięłam się do jego ciała rozpłaszczonego na moim. Jego usta poruszały się przy moich opętańczo, gdy mocno wpychał do nich język. W odpowiedzi walczyłam z nim wszystkim, co miałam, a jęk uciekł z moich ust. Głośnie
kaszlnięcie, za którym
przyszło
lekkie
chrząknięcie, rozdzieliło
nas
i uchroniło mnie przed zatraceniem się całkowicie w tej chwili. Zack warknął powoli ze mnie schodząc. Jego oddech był poszarpany, ale nie oderwał ode mnie spojrzenia. ‒ Chase. To jest naprawdę cholernie zły czas człowieku. Chase przeczyścił gardło. ‒ Tak, ale... Nic... mówiłaś poważnie? Powoli przeniosłam spojrzenie z Zacka na Chase’a i uśmiechnęłam się. ‒ Jak atak serca Chase. Jego policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. Kto by pomyślał, że tak masywnie wyglądający perkusista, gwiazda rocka może się naprawdę zarumienić? ‒ Przepraszam, że przeszkodziłem – wymamrotał bardziej do siebie niż do nas i wrócił do środka. ‒ Gdzie skończyliśmy? – zapytałam spoglądając z powrotem na Zacka, a jego twarz 234
wciąż była jedynie milimetry od mojej. ‒ O co chodziło? Pochylił się powoli i pociągnął mnie tak, że usiadłam okrakiem na krześle naprzeciwko niego. Całe ciało mrowiło mnie od utraty bliskości. ‒ Mia się przeprowadza. Potarłam dłonią czoło. Coś co robiłam tylko wtedy, gdy byłam zestresowana lub zmartwiona, o czym Zack z pewnością wiedział bazując na tym jak dobry był w odczytywaniu mnie. ‒ Wywnioskowałem to wcześniej. Jak się z tym czujesz? Uwielbiałam to zmartwione spojrzenie, jednak tym razem było całkowicie nieuzasadnione. - Sądzę, że dobrze. – Poświęciłam minutę na pozbieranie myśli. – Zadzwoniłam do niej dzisiaj rano, żeby porozmawiać o nagrywaniu albumu i przeprowadzce tutaj, a ona zrzuciła bombę mówiąc, że spodziewa się awansu do departamentu międzynarodowej sprzedaży. Wcześniej już raz odmówiła i wiem, że jedynym powodem, dla którego to zrobiła było to, że bała się zostawić mnie samą. Musi się przeprowadzić do Nowego Jorku zaraz po Świętach Bożego Narodzenia. Zack studiował mnie przez minutę. Prawdopodobnie wciąż zastanawiał się, dlaczego nie panikuję. Powoli opuścił głowę, potarł kark i wziął głęboki oddech. Znałam tę postawę. ‒ Czy to, dlatego... Ścisnęłam jego kolano i przerwałam mu, ponieważ najwidoczniej ja także nabyłam jakieś umiejętności czytania w myślach. ‒ Zamknij się. – Poderwał głowę, a ja wpatrywałam się w niego pewnie i stanowczo. – Nie. Nie, dlatego zgodziłam się z tobą zamieszkać. Nie, dlatego zgodziłam się nagrać album. Powiedziała mi dopiero po tym jak porozmawiałyśmy o wszystkim innym. Te dwie sprawy nie są ze sobą związane i nie waż się choćby przez sekundę myśleć, że jedynym powodem, dla którego chcę się tutaj przeprowadzić i mieszkać z tobą jest to, że boję się zostać sama. ‒ Jesteś pewna?
235
Nienawidziłam niepewności i wątpliwości, które w nim widziałam. Nienawidziłam. ‒ Tak, jestem całkowicie pewna. Kocham cię Zack i jestem przerażona perspektywą nagrania albumu, ale uświadomiłam sobie też, że w ciągu kilku tygodni zdacie sobie sprawę jak bardzo jestem do kitu i tak czy siak znajdziecie nowego keyboardzistę. Jeżeli jednak to się nie stanie, zrobię to, ponieważ kocham grać. Zawsze tak było i może okazać się, że będzie to dobra zabawa. Przeprowadzam się tutaj, ponieważ cię kocham i chcę być z tobą tak długo, jak długo mogę cię mieć. ‒ Na zawsze – warknął i jego usta ponownie spotkały moje. Odsunął się szybko, pozostawiając mnie spragnioną więcej. Na moje pytające spojrzenie pociągnął mnie na nogi. ‒ Gdzie się wybieramy? – zapytałam bez tchu. ‒ Świętować. – Mrugnął do mnie, wciągnął z powrotem do domu i do swojego pokoju, ‘naszego’ pokoju, gdzie właśnie to robiliśmy.
***
Zack
‒ Hej, obudź się – powiedziałem i objąłem ramionami talię Nicole. Czuło się ją fantastycznie i idealnie do mnie pasowała. Odleciała zaraz po naszym świętowaniu tego, że zgodziła się do mnie wprowadzić i jeszcze się nie obudziła. Jestem najszczęśliwszym żyjącym mężczyzną i nie obchodzi mnie, że to sprawia, iż brzmię jak dziewczyna. Kocham ją. Obserwuję jak jej oczy zmieniają się z tego zamroczonego wyrazu, który ma, kiedy wspomina Marka i ciemnieją z pożądania. Uniosłem jeden kącik ust w uśmieszku, ponieważ wiem, że właśnie nakręca się ponownie. To jest niesamowite. ‒ Co? – pyta mnie z rozmarzeniem w głosie. Jest miękka i gładka i chcę zanurzyć dłonie w jej długie, brązowe włosy i wziąć ją 236
jeszcze raz, ale najpierw chcę wiedzieć o czym myśli. ‒ Gdzie byłaś? Wyglądałaś jakbyś była na innej planecie. ‒ Tylko śniłam marzenia, tak sądzę. Obróciła się w moich ramionach i przyciągnąłem ją ciasno do siebie. Mogła poczuć jak podniecony znowu jestem i roześmiałem się miękko, kiedy lekko się zarumieniła. ‒ O? ‒ Tobie i tym jak bardzo cię kocham. ‒ Brzmi jak dobry sen – wyszeptałem delikatnie i przesunąłem tak, że znalazłem się nad nią tylko centymetry od jej ust. Przycisnąłem tylko raz biodra do jej i uśmiechnąłem się, kiedy oczy uciekły jej w tył głowy, a mały jęk uciekł z ust. Pochyliłem się i pocałowałem ją miękko, ponieważ nie mogłem się im oprzeć. ‒ Hmm... najlepszy – wymruczała przy mnie. ‒ Opowiedz mi więcej. – Naprawdę chciałem wiedzieć, dlaczego się tak uśmiechała i aż tak się zarumieniła. Moje ciało zadrżało, kiedy potarła rękami w dół i w górę moje plecy. Nigdy nie znałem kobiety, której delikatne dłonie mogły sprawić, że czułem się tak dobrze, dopóki Nicole po raz pierwszy nie położyła swoich na całym moim ciele. Zanurzyłem język w jej chciwe usta i posmakowałem jej. Smakowała jak kawa i seks i potrzebowałem całej swojej samokontroli, żeby powstrzymać się od wślizgnięcia się ponownie prosto w nią. Warknąłem, kiedy wyszeptała. ‒ Nie mam ochoty na rozmowę. Ja także nie miałem, jeżeli miałbym być szczery. Ale zobaczyłem jak znowu się zarumieniła i musiałem wiedzieć. Przywykłem do oglądania jak odpływa, kiedy wspomina Marka i Andrewa. Miała wtedy to odległe spojrzenie, które czasami pokrywał smutek. Czasami jednak wydawała się zadowolona i to było wszystko, czego dla niej pragnąłem. Dzisiaj było coś innego w jej spojrzeniu i wiedziałem, że waha się czy mi o tym opowiedzieć. Odsunąłem się od niej i uśmiechnąłem. ‒ Musiał to być niezły sen, jeżeli rumienisz się tak tylko o tym myśląc. 237
Przewróciła oczami i się roześmiała. ‒ Nie w sensie, o jakim myślisz. Myślałam tylko o tym, że sześć miesięcy temu moje życie było kompletnie puste. Nie miałam nikogo poza Mią, i wówczas nawet myśl o tym, żeby spróbować znowu naprawdę żyć była przytłaczająca. A potem ty wepchałeś się do mojego życia i mojego mieszkania... jeżeli dobrze pamiętam prześladowco. Roześmiałem się, bo miała rację, byłem totalnym prześladowcą, chociaż nigdy bym tego nie przyznał. Pragnąłem jej od nocy, w której ją spotkałem nawet, jeżeli nie rozumiałem w tamtym czasie dlaczego. ‒ Nigdy nie wyobrażałam sobie, że moje życie znowu może takie być, albo jak szybko zacznie się wydawać tak idealne. Sądzę, że myślałam o przeszłości... – Spojrzała powoli w górę na mnie. – I o przyszłości. Przyszłości? To pierwszy raz, kiedy sama porusza ten temat. Chcę wieczności z tą kobietą i nawet, kiedy zawsze się zgadza i wiem, że też tego chce, to jest pierwszy raz, kiedy sama wypowiedziała te słowa. Moja pierś nabrzmiała z poczucia zwycięstwa. ‒ I co widzisz w tej przyszłości? ‒ Ciebie. ‒ I? – zapytałem i pocałowałem jej policzek, ponieważ to była cholernie najlepsza rzecz, jaką usłyszałem przez lata i jeżeli o mnie chodziło cokolwiek innego powie będzie tylko wisienką na torcie. Westchnęła wahając się z decyzją, czy podzielić się ze mną resztą. ‒ Wakacje nad jeziorem, zimy w Santa Monica... – Uniosła brew, posuwając się ostrożnie. – Ślub? ‒ Ślub? Do cholery tak, chcę się z nią ożenić! To pierwszy raz, kiedy którekolwiek z nas podniosło ten temat, głównie, dlatego, że nie chciałem jej za bardzo przerazić. Nie wiedziałem czy będzie na to gotowa, ale zaledwie wspomnienie tego słowa spowodowało, że chciałem pobiec do urzędu i uzyskać dokument. Poślubię tę dziewczynę w tej cholernej minucie, jeżeli tego będzie chciała. Roześmiałem się na tę myśl i obserwowałem jak jej
238
wątpliwości zastępuje trochę pewności siebie. I potem zobaczyłem to... te cholerne iskierki w jej oczach... do cholery tak, chcę tej kobiety. Uwielbiałem, kiedy jej oczy rozświetlały się jak jasnoniebieskie niebo i wiedziałem, że chłopcy z zespołu nie daliby mi żyć gdyby wiedzieli, że nawet myślę w ten sposób, ale nie rozumieli tego. Może za wyjątkiem Garretta, który wciąż gapił się na Chloe jak mały szczeniaczek za każdym razem, kiedy wchodziła do pokoju. ‒ Powiedziałeś, że chcesz wieczności i to sprawiło, że o tym rozmyślałam. Jej głos ucichł, ale nie chciałem, żeby teraz się zatrzymywała. Chciałem jej dać wszystko, co tylko będzie chciała. ‒ Jak miałby wyglądać? Uśmiechnęła się szeroko i z małym westchnieniem potarła czołem o moją klatkę. Moje krocze drgnęło i dostosowałem ją przy swoim ciele, żeby dać jej czas na dokończenie. ‒ Mały. Miałam już ten duży kościelny ślub. Prawdopodobnie tylko nasi rodzice, twoja siostra, zespół i Mia. Najlepszy pomysł, jaki kiedykolwiek słyszałem. W tym momencie mogłem wyobrazić sobie ją ze wszystkimi na plaży na zewnątrz mojego domu. Musiałem zmieniać się w największą cipkę na świecie. Celowo na nią spojrzałem i przemieściłem się ponownie zawisając nad nią. Potrzebowałem jej, ale wiedziałem też, że jeszcze nie skończyła. ‒ O czym jeszcze marzyłaś? ‒
O niczym – wykrztusiła, a jej szyja pokryła się purpurą. Była najgorszym kłamcą na świecie i kochałem to.
‒ Jesteś koszmarnym kłamcą, powiedz mi więcej – powiedziałem radośnie, pochylając się i gryząc ją w szyję. Kręciła się i wiedziałem, że ją to połaskotało, ale rozszerzyła swoje nogi i zatopiłem się pomiędzy nie. To było moje ulubione miejsce na całym świecie. ‒ O chłopcu. – Był to ledwie szept. Jeżeli byłbym trochę dalej prawdopodobnie bym jej nie usłyszał, ale kontynuowała i czułem, że moja głowa ma zamiar eksplodować.
239
‒ Z twoimi blond włosami i zielonymi oczami. Zaczerpnąłem głęboko powietrza i przewróciłem się na plecy. Mówiła całkowicie poważnie, wyobrażenie sobie, że kiedykolwiek chciałaby mieć kolejne dziecko, nie było czymś, czego się spodziewałem. Wiedziałem jak bardzo bolało ją myślenie o Andrewie i tych wszystkich rzeczach, których nigdy nie doświadczy. Ale to? Święte piekło to jest lepsze niż to, co kiedykolwiek mógłbym sobie z nią wymarzyć. ‒ Chłopiec – wyszeptałem – widzisz nas, jako małżeństwo? I z dzieckiem? Zapytałem, ponieważ musiałem się po prostu upewnić, że dobrze ją usłyszałem. Ale niech mnie szlag, jeżeli nie jest to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem. Jestem gotowy zacząć starać się o to dziecko w tej chwili, albo chociaż poćwiczyć. ‒ Nie chciałam cię przestraszyć. Zapytałeś o czym myślałam... – Jej głos zamilkł z niepewności jak postąpić i wiem, że myślała, że jestem przerażony. Nie mogła się bardziej mylić. ‒ Łał... po prostu nigdy o tym nie pomyślałem. Poruszyła się nerwowo obok mnie i musiałem upewnić się, że wie, iż mnie to nie przeraża. Obróciłem się na bok i objąłem dłonią jej policzek. Potarłem jej delikatną skórę i bawiłem się jej włosami. Była taka gładka i delikatna jak jedwab. Była doskonała. ‒ To jest o niebo lepsze niż to, co sam sobie wymarzyłem. Westchnęła z ulgi, a następnie z uśmiechem zapytała. ‒ A co to było? ‒ Wakacje na tropikalnych wyspach, żebym mógł oglądać cię tylko w maluśkim bikini. Ty w moim łóżku w autokarze podczas trasy. Budzenie się codziennie rano obok ciebie… ‒ Więc seks, to jest to, o czym marzyłeś. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu rozchodzącego się na mojej twarzy. ‒ Jestem facetem – powiedziałem drocząc się, a potem bardziej poważnie. – Naprawdę tego chcesz? ‒ Nie wiem... może któregoś dnia?
240
Wyszło to jak pytanie, ale mogłem powiedzieć po iskierkach w jej oczach, że naprawdę tego chciała. Zobaczyła małego chłopca i chciałem spełnić to marzenie, żeby mogła być szczęśliwa każdego dnia do końca swojego życia. ‒ Pewnego dnia – obiecałem i spojrzałem na nią poważnie, żeby wiedziała, że nie żartuję. W tej chwili nie chciałem niczego więcej jak kochać się z nią, dopóki nie będzie krzyczała mojego imienia. Uśmiechnąłem się do niej diabelsko dając znać, o czym myślę, a po tym w jaki sposób jej oczy wypełniło pożądanie przesłałem tę wiadomość głośno i zrozumiale: ‒ Chodźmy pod prysznic, chce cię zabrać później na obiad. Dużo później. Ten prysznic chwilę potrwa.
241
Rozdział 22
Nicole
Na obiad poszliśmy do Rue21. Najwyraźniej była to jakaś modna restauracja, gdzie jak sądzę chodzili wszyscy, których chciałaś zobaczyć i ci, którzy chcieli być zauważeni. Rozejrzałam się nerwowo po wspaniałej restauracji. Kilku paparazzi było na zewnątrz, kiedy wchodziliśmy, z Rachel. Tylko
krzyczeli do Zacka i mnie pytania dotyczące naszego związku i jego
jedna noc, chciałam wyjść tylko jeden raz bez jej imienia rzuconego
w twarz. Starałam się zbywać to tak jakby nie była to wielka sprawa, ale szczerze wciąż nie przebolałam jej niedorzecznego numeru, który wykręciła ponad tydzień temu. Sama myśl o tym powodowała, że przechodziły mnie ciarki. ‒ Wszystko w porządku? – zapytał Zack, kiedy czekaliśmy na nasze dania. Ponownie rozglądnęłam się po restauracji, rozpoznając kilka znajomych twarzy w większości z filmów. Odnotowałam również kilka przebiegłych spojrzeń rzucanych w naszą stronę i szeptów, które szły z nimi w parze. Założyłam, że starają się zrozumieć, co Zack Walters widzi w nic nieznaczącej osobie takiej jak ja. Przestałam zadawać sobie to pytanie w minucie, w której uświadomiłam sobie, że go kocham i że on kocha mnie, ponieważ mogłam nigdy nie znaleźć właściwej odpowiedzi. Może oni mogliby mi dać jedną, pomyślałam sarkastycznie. ‒ Denerwuję się tylko. ‒ Jedzeniem? – Krystalicznie zielone oczy Zacka tańczyły drocząc się. ‒ Ludzie się na nas patrzą – powiedziałam, rozkładając serwetkę na kolanach. – Prawdopodobnie próbują zrozumieć, co do diabła robisz z kimś takim jak ja. ‒ Masz na myśli z piękną i inteligentną kobietą? Tak mogę sobie wyobrazić, dlaczego mogliby być zmieszani przeze mnie mającego takie towarzystwo. ‒ Zabawne. - Przewróciłam oczami. – Wiesz, co miałam na myśli. Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? To miejsce jest całkowicie odmienne od SportsPro i Brians. Nie ma tutaj 242
nawet w karcie burgerów, po prostu nie wydaje się być w twoim stylu. ‒ Ponieważ mają najlepsze steki. – Wiedział, opierając się na mojej podejrzliwej ekspresji, że nie uwierzyłam w to ani przez sekundę. – A ponadto gdyż wiedziałem, że będzie tutaj dzisiaj dużo fotografów. Nie próbuję wepchnąć cię do tabloidów, ale wymyśliłem, że jeżeli im więcej razy ludzie zobaczą nas razem i im więcej zrobią nam teraz zdjęć, tym mniej będą podążać za nami później. W końcu ktoś wyląduje na odwyku, albo zostanie złapany na jeździe pod wpływem, albo będzie miał romans, albo cokolwiek innego i zainteresowanie nami umrze śmiercią naturalną. Pomyślałem zatem, że możemy zmęczyć ich naszym widokiem póki tutaj jeszcze jesteś. Sądzę, że miało to jakiś sens. Jednakże wciąż wolałabym udać się gdzieś indziej. Pograć w bilard przy piwie niż siedzieć w wystawnej restauracji z białymi obrusami i kryształowymi kieliszkami. Nie za bardzo także podobało mi się uczucie bycia dla kogoś kawałkiem mięsa, kogoś, na kogo można się gapić i krytykować, kiedy byłam na randce. Musiałam jednak zahartować swoją skórę, jeżeli chciałam zamieszkać w L.A. –
Co powinnam zrobić ze swoim mieszkaniem? – zapytałam z nadzieją na zmianę tematu.
–
Cokolwiek chcesz – odpowiedział po minucie namysłu.
–
Nie przejmowałbyś się gdybym je zatrzymała?
–
Nie, naprawdę. To mogłoby być dobre miejsce, żeby się zatrzymywać podczas odwiedzin. Uśmiechnęłam się na myśl nas odwiedzających Minnesotę. Zack i ja razem.
Naprawdę o tym rozmawialiśmy... Cholera naprawdę mieliśmy zamiar to zrobić. Myśl o tym spowodowała ciepło
rozchodzące się przez moje ciało. To
naprawdę się działo
i uświadomiłam sobie, że już dłużej się nie boję. Rozważałam, co powiedział i miał rację to będzie dobra baza podczas wizyt, ale również to mieszkanie nigdy naprawdę nie było moim domem. Wprowadziłam się tam zaledwie kilka miesięcy przed poznaniem Zacka. ‒ Myślę, że je sprzedam. – Jego pytające spojrzenie zmusiło mnie do wyjaśnień. – To nigdy nie był mój prawdziwy dom, wiesz. Ledwie tam mieszkałam, a moi rodzice mają wystarczającą ilość pokoi, żeby nas przyjąć, albo możemy się zatrzymać w 243
hotelu. Nie jestem pewna czy jest dla mnie aż tak ważne, żeby je zatrzymać. Uwielbiałam widzieć ten uśmiech, który z łatwością rozprzestrzenił się na twarzy Zacka po usłyszeniu mojej odpowiedzi. Fakt, że byłam chętna do sprzedania mieszkania dla niego, dał mu poczucie bezpieczeństwa. Nie domyśliłam się, aż do teraz, że wciąż go potrzebował. ‒ Kocham cię, wiesz. ‒ Ja też cię kocham. Naprawdę chciałam przeskoczyć przez stół i pocałować go namiętnie, ale nie sądziłam, że zostanie to dobrze przyjęte przez innych gości, więc starałam się pozostać na swoim miejscu i pozwolić zobaczyć mu moją miłość do niego w swojej ekspresji. ‒ Cóż niech mnie, jeżeli nie jest to mowa na miarę Tinsel Town32. Głos dobiegający za mnie brzmiał jak skrobanie paznokciami po
tablicy.
Najwyraźniej jedna noc bez Rachel McAllister to cholernie zbyt wiele do proszenia. Odmówiłam oderwania spojrzenia od Zacka, kiedy obchodziła nasz stolik. Zack rzucił jej krótkie, wściekłe spojrzenie, zanim powrócił do mnie. Przeprosiny były wypisane na całej jego twarzy. ‒ To jest stolik dla dwojga Rachel. ‒ Tak, tak widzę to. Zastanawiam się, kto będzie dotrzymywał ci towarzystwa przy tym stoliku dla dwojga, gdy twoja mała zabawka poleci do domu... gdziekolwiek to jest. – Machnęła ręką dookoła, lekceważąc mnie. To mnie wkurzyło. Siedziałam tam debatując w duchu czy stanąć w swojej obronie i spowodować scenę, czy pozwolić Zackowi się tym zająć. Nie chciałam, żeby myślała, że może tak po prostu wchodzić mi na głowę bez żadnej reakcji z mojej strony. Nie chciałam jednak również zawstydzić Zacka. Wciąż się do mnie uśmiechał, ale jego twarz nie była już dłużej wypełniona przeprosinami. Jego uśmiech był nikczemny i seksowny. ‒ Właściwie Rachel. – Przeniósł spojrzenie ze mnie na nią. – Nicole i ja zamieszkamy razem. Przeprowadza się tutaj, do mojego domu, ze mną. Nie będzie więc, wobec tego, nigdy więcej nikogo innego siedzącego ze mną przy stoliku dla dwojga, chyba,
32
Nieoficjalna nazwa Hollywood.
244
że będzie to ona. Pohamowałam trochę uśmiech, żeby powstrzymać się od głośnego roześmiania. Była wściekła i z jakiegoś powodu uważałam to za przezabawne. Jej ręce zacisnęły się ciasno w pięści po bokach. Przelotnie zastanowiłam się czy ma zamiar mnie uderzyć. Z pewnością wyglądała jakby miała na to ochotę. Nie możesz być poważny. Masz zamiar zamieszkać z tym czymś? Jej pogarda dla mnie była oczywista. Szybko rozejrzałam się dookoła i pomyślałam o tym jak wiele innych ludzi, którzy przyglądali się jak ta scena się rozwija, myśli tak samo jak ona. Starałam się jednak bardzo szybko zepchnąć tę myśli w ciemne zakamarki umysłu. Nie miałam żadnych powodów, żeby czuć się niepewnie. Wypowiedziane przez nią słowa złamały spokojną postawę Zacka. Teraz był wściekły. Tylko jeden raz widziałam go tak wkurzonego i było to wtedy, gdy Ethan przemówił do mnie w Chicago. Wyskoczył z krzesła i walnął pięścią w stół. Nasze kieliszki zakołysały się, a świecznik zgasnął. Prawie każdy w restauracji przerwał cokolwiek robił i gapił się na nas. Cholera. To była ostatnia rzecz, jakiej chciałam. ‒ Nigdy więcej ponownie nie będziesz rozmawiać z Nicole, albo mówić o Nicole w ten sposób. Byliśmy przyjaciółmi przez ponad dwa lata Rachel i jeżeli nie życzysz sobie permanentnego zakończenia tego w tej chwili sugeruję ci, abyś przeprosiła i wyszła. Teraz. Jego głos podniósł się na końcu wypowiedzi i zobaczyłam jak kelner przemyka do naszego stolika, żeby rozproszyć tę kłótnię zanim stanie się jeszcze gorsza. ‒ Zack – syknęłam cicho starając się zwrócić jego uwagę. – Usiądź. Rachel spojrzała na mnie, a potem ruszyła sztormem do wyjścia. Jednakże nie przeprosiła jak zażądał Zack. Nie żebym była zaskoczona. W sekrecie liczyłam na to, że ich przyjaźń jest definitywnie skończona. Nie sądziłam, że poradzę sobie z jeszcze jedną przepychanką z nią. Była przesiąknięta czystym złem i wypełniona zazdrością. Nie była to najlepsza kombinacja do znoszenia dla nowej dziewczyny. ‒ Czy jest cokolwiek, w czym mógłbym pomóc? Kelner spoglądał nerwowo pomiędzy nas. Nie wyglądał jakby miał doświadczenie w radzeniu sobie w sytuacjach tego typu, najwidoczniej takie sceny nie miały często 245
miejsca w Rue21 Zack wciąż stał, jego ramiona trzęsły się z gniewu, ale nic nie mówił. Wpatrywał się w drzwi, którymi wyszła Rachel i widziałam jak jego klatka unosiła się ciężko wraz z głębokimi wściekłymi oddechami. ‒ Myślę, że będziemy wychodzić – cicho odpowiedziałam kelnerowi. – Zack? Możesz zapłacić, żebyśmy mogli iść na piwo i pograć trochę w bilard? – Uśmiechnęłam się ostrożnie próbując pomóc mu się uspokoić. Wziął głęboki oddech i sięgnął po portfel. Rzucił kilka setek dolarów na stół, na co uniosłam brwi. Nie wiedziałam czy nasza kolacja naprawdę była aż tak droga, czy Zack był tak rozkojarzony, że nie zdawał sobie sprawy z tego, co właśnie zrobił. Bazując na napięciu na jego twarzy, nie sądziłam, że pytanie o to da coś dobrego. ‒ Przepraszam za kłopoty – powiedział tylko i sięgnął po moją dłoń. Ujęłam ją i pozwoliłam poprowadzić się do frontowych drzwi. ‒ Kiedy wyjdziemy trzymaj głowę nisko i nic nie mów. Jestem pewien, że każdy, kto w tej chwili jest na zewnątrz zastanawia się, dlaczego Rachel właśnie wyszła i dlaczego my wychodzimy zaraz za nią. Będzie wystarczająco dużo plotek od tych, którzy widzieli, co się stało, nie chcę żebyśmy jeszcze coś do tego dodawali – wyszeptał z mocą w moje ucho, gdy dotarliśmy do drzwi. Umieścił ramię stanowczo wokół moich ramion. Nie było to pocieszające objęcie, raczej ochronne. Jak tylko wyszliśmy błysk fleszy były prawie tak oślepiający jak na czerwonym dywanie. ‒ Zack! Czy przywitałeś się z Rachel? ‒ Czy to naprawdę koniec? ‒ Zack opowiedz nam o swojej dziewczynie! Podczas naszego krótkiego spaceru do samochodu, wykrzykiwane pytania wydawały się nie mieć końca. Otoczyli nas i towarzyszyli nam na każdym kroku, schylając się w celu wykonania zdjęcia naszych twarzy, ale zrobiłam to co powiedział Zack i ani razu nie spojrzałam w górę. Chociaż ciężko było nie spojrzeć po prostu ze zwykłej ciekawości. W końcu posadził mnie na siedzeniu pasażera w jego Roadsterze. Szybko zamknął drzwi i pośpieszył na miejsce kierowcy. Przez ten cały czas przez boczną i przednią szybę 246
samochodu błyskały światła fleszy. Wpatrywałam się w dłonie na kolanach przekonując siebie do nie spoglądania w górę i nie pozwolenia na zrobienie im zdjęcia, którego chcą. A jakie wspaniałe byłoby to zdjęcie, ja wyglądająca na przerażoną i wkurzoną w tym samym czasie. Zack nie powiedział nic, kiedy odjeżdżał samochodem unikając rozjechania fotografów. Jestem lekko rozczarowana, że przynajmniej nie najechaliśmy kogoś. Kilkanaście minut później spojrzałam na niego i zobaczyłam, że ma zaciśnięte z gniewu szczęki, a pięści pobielały tam gdzie ściskał mocno kierownicę. Pochyliłam się i delikatnie położyłam dłoń na jego udzie, mając nadzieję, że go uspokoję. Czekałam przez chwilę, która wydawała się trwać zbyt długo, aż w końcu odetchnął głęboko i przesunął jedną ze swoich dłoni z kierownicy i umieścił na mojej. Przepraszam cię za to – powiedział cicho wciąż wściekłym tonem. W porządku... Nie, Nicole. Z pewnością definitywnie nie jest w porządku. Jego ton jednoznacznie wskazywał, że nie chce o tym rozmawiać. A odkąd chciałam go uspokoić zamiast podnosić poziom gniewu przytaknęłam w ciszy i nic nie odpowiedziałam. Boże, nie miałem pojęcia, że ona jest taką... Wiedźmą? – Skończyłam za niego. Parsknął lekko. ‒ Tak, albo coś o podobnym znaczeniu. Poważnie znam ją od lat i nigdy nie widziałem jej od tej strony. Starałam się utrzymać spokojny wygląd, nawet, jeżeli w środku mój żołądek robił wywroty na myśl o Rachel i jej pragnieniu Zacka, najwyraźniej nie była gotowa, albo chętna zrezygnować z odzyskania go. Mdliło mnie od samego myślenia o tym. ‒ Cóż ona chce ciebie i jest zazdrosna. Piekło nie zna większej furii od wzgardzonej kobiety, albo tak mówią jak sądzę. ‒ Po prostu nie mogę uwierzyć, że powiedziała coś takiego. ‒ Zack naprawdę nie chcę dłużej o niej rozmawiać. Możemy o tym po prostu zapomnieć? Obrócił się i przyglądał mi, gdy siedziałam obok niego. 247
‒ Jak możesz być taka spokojna w związku z tym? ‒ Och zaufaj mi, nie jestem – powiedziałam uśmiechając się do niego złośliwie. – Jednak nie pozwolę jej zrujnować mojej randki z tobą. Chociaż obiecasz mi coś? ‒ Cokolwiek. ‒ Nie widuj się z nią, kiedy mnie nie będzie. Ufam ci, tylko jej nie ufam i wiem, że będzie czegoś próbować, żeby cię odzyskać. ‒ Zaufaj mi nie mam żadnej ochoty, żeby jeszcze raz kiedykolwiek zobaczyć ponownie Rachel. ‒ Dobrze, zatem zostawmy kolację za nami i jedźmy do domu. Jego ręka zacisnęła się na mojej. ‒ Czy możemy zjeść też deser? – Poruszał brwiami i uśmiechnął się. Absolutnie nie miał na myśli deseru w znaczeniu jedzenia. Spojrzałam na niego spod przymkniętych powiek i powoli przejechałam językiem przez dolną wargę, przygryzając ją lekko. ‒ Brzmi wyśmienicie. Jego szczęka opadła, a oczy rozszerzyły się. ‒ Boże kobieto jesteś taka seksowna. ‒ Po prostu zabierz mnie do domu, Zack. ‒ Podoba mi się jak to brzmi – powiedział tym razem wydając się być bardziej zadowolonym niż uwodzicielskim. Mi także.
248
Rozdział 23 − Wiesz, że będę za tobą tęsknić. Zack oparł czoło o moje na lotnisku LAX33. Staliśmy żegnając się przed moim powrotem do domu w celu spakowania moich rzeczy. Spędzę ostatni tydzień w Minneapolis z rodzicami i Mią, zanim obie przeprowadzimy się na przeciwne końce kraju. Starałam się cieszyć tymi ostatnimi minutami sam na sam, świadoma spojrzeń rzucanych w naszą stronę przez przechodniów. Muszę zacząć przyzwyczajać się do widoku telefonów komórkowych robiących zdjęcia gdziekolwiek Zack i ja pójdziemy, ale to wciąż było dla mnie obce. Tak jak obiecał Zack, po scenie w Rue21 byliśmy w całej blogosferze, co było bardzo do kitu. Byłam w stanie przewrócić oczami na komentarze o naciągaczce, ponieważ byłam całkowicie w stanie utrzymać się sama. Ale inne po prostu bolały. Kusiło mnie, by zacząć robić wszystkie spożywcze zakupy przez internet, żebym nie musiała stać w kolejce w sklepie i patrzeć na te okropne zdjęcia Zacka i mnie na okładkach. - Też będę za tobą tęsknić. – Pociągnęłam nosem i próbowałam powstrzymać łzy, wypełniające moje oczy. – To tylko jeden tydzień na spakowanie wszystkiego. Będziesz tak zajęty kończeniem tekstów piosenek i pracą nad albumem, że nawet nie zauważysz, że mnie nie ma. − Będę wiedział, że ciebie nie ma za każdym razem, gdy położę się do łóżka i ciebie w nim nie będzie. Nie mogłam zaprzeczyć koziołkowi, którego wywinął mój brzuch na wspomnienie tego co zrobiliśmy w tym łóżku rano.. a potem na stole do bilardu. Och, to była świetna zabawa. Mój uścisk dookoła jego pasa zacieśnił się na samą myśl o tym. − Kocham cię, wiesz. Pochylił się i pocałował mnie. Był to kompletnie niestosowny pocałunek biorąc pod uwagę, że byliśmy otoczeni przez tak wiele aparatów w tak publicznym miejscu, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam być z nim tak bardzo jak było to możliwe, tak blisko jak tylko 33 Pewnie większość z Was to wie, ale dla tej mniejszości co jeszcze nie wie LAX to port lotniczy w L.A.
249
się dało, gdy wciąż miałam czas. − Też cię kocham, Nicole, tak bardzo. – Jego głęboki chropowaty głos wysłał ciarki wzdłuż mojego kręgosłupa. Jakby na znak mój lot został wywołany i wiedziałam, że muszę go opuścić i wejść na pokład. Ze łzami w oczach, ale z uśmiechem na twarzy dałam mu kolejny niewinny pocałunek i pomachałam na pożegnanie. Chciałam rzucić się w jego ramiona i powiedzieć pieprzyć moje mieszkanie i wszystko w nim. Poza tym ubrania i kilka pamiątek nie było aż tak ważnych. Nie mogłam znieść ponownego rozstania z nim. Ale potem potrząsnęłam głową na tę myśl. Byłam dużą dziewczynką i to tylko tydzień. Czas szybko zleci i ani się obejrzę będę z powrotem z Zackiem. Westchnęłam i pomachałam na pożegnanie ostatni raz, zanim stanęłam w kolejce do wejścia na pokład samolotu. Dotarłam do mieszkania późno w nocy. Skopując buty w drzwiach, stawiając walizkę i torebkę rozejrzałam się. Po raz setny odkąd opuściłam L.A. marzyłam o możliwości wskoczenia do samolotu zmierzającego prosto z powrotem. Wszystko w mieszkaniu reprezentowało moje życie, kiedy bałam się ruszyć naprzód. Świadomość czekającego na mnie Zacka sprawiła, że chciałam rzucić tym wszystkim i wyjść, nie oglądając się na osobę jaką byłam w żałobie. Wciąż nie mogłam uwierzyć jak głęboką częścią mnie stał się Zack. Ale w chwilach jak ta niezwykle dobrze było wiedzieć jak bardzo mnie kocha. Samo myślenie o nim wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Wysłałam do niego wiadomość.
Ja: W domu bezpieczna. Już za tobą tęsknię. Kocham Cię. Odpowiedział prawie natychmiast. Zachichotałam na myśl, że siedział kompletnie nic nie robiąc poza czekaniem na wiadomość ode mnie. Byłam pewna, że tak nie było, ale to wciąż powodowało mój śmiech.
Zack: Zacząłem za tobą tęsknić zanim jeszcze twój samolot wystartował. Wracaj szybko do domu. Do domu, do Zacka. Mój uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. Ale potem poczułam się idiotycznie śmiejąc się sama do siebie w moim pustym mieszkaniu, więc przestałam. Rozejrzałam się jeszcze bardziej. Było późno i ostatnią rzeczą na jaką miałam 250
ochotę, było rozpoczęcie pakowania. Zamiast tego zadzwoniłam do mamy. Zgodziła się przyjechać jutro i pomóc mi spakować wszystko co będzie mi potrzebne w L.A. Odkąd większość moich rzeczy stanowiły meble i większe przedmioty musiałam zdecydować czy po prostu wszystkiego nie ofiarować. Zrobiłam kolejną mentalną notatkę, żeby rano zadzwonić do swojego agenta nieruchomości i sprawdzić czy było ostatnio jakieś zainteresowanie mieszkaniem. Wątpiłam w to. Rynek nieruchomości wciąż nie stał dobrze, a zima była najgorszą porą na sprzedaż nieruchomości w Minnesocie, a zwłaszcza mieszkania. Jednak nie miało to wielkiego znaczenia. Korzystałam z usług tego samego agenta, dzięki któremu kilka miesięcy temu kupiłam to miejsce. Znałam ją i ufałam jej osądowi. Nie będę zaskoczona jeżeli mieszkanie pozostanie puste przez kilka miesięcy, ale to było w porządku. Miałam pieniądze żeby zapłacić za kredyt, nawet jeżeli tu nie mieszkałam. Agentka zapewniła mnie, że zainteresowanie wzrośnie po nowym roku, jak zwykle się to działo. Przez przerwę świąteczną nie mogłyśmy z mamą znaleźć centrum ofiarodawców, które mogłoby odebrać meble przed Świętami, więc mama obiecała zająć się tym w następnym tygodniu. Nie była to wielka sprawa. *** Wpatrywałam się w mój salon, wypełniony pudełkami i świątecznym papierem ozdobnym i postanowiłam zrobić sobie przerwę przed zapakowaniem ostatnich prezentów. Zrobiliśmy sobie z rodzicami i Mią święta wcześniej, a jutro Mia i ja lecimy do Kalifornii, żeby spędzić prawdziwe Święta z Zackiem i Chase'em. Mama i siostra Zacka też przyjeżdżają i nie mogłam się już doczekać, kiedy je zobaczę. Potem Mia przeprowadzała się do Nowego Jorku. Pozostawiam rodziców i moje dotychczasowe całe życie za sobą w Minnesocie. Oczywiście, że będę przyjeżdżać w odwiedziny. Jednak rozpoczęłam nową stronę i obecnie po raz ostatni stałam w mieszkaniu z mieszaniną przebiegających przeze mnie emocji. Podekscytowana ponad wyobrażenia i przerażona ponad miarę. Upiłam kolejny łyk wina i włączyłam świąteczną muzykę. Musiałam wykurzyć 251
mojego tchórza i zacząć odliczać godziny, jakie pozostały do czasu kiedy mój samolot wyląduje w Los Angeles i będę znowu w ramionach Zacka. Wiedziałam, że jak tylko będzie trzymał mnie w ramionach i zobaczę jego uśmiech wszystko będzie całkowicie w porządku. Uśmiechałam się i zaczęłam pakować jego prezent. Nie było to nic dużego. Zachodziłam w głowę przez tygodnie, starając się wymyślić idealny prezent dla niego. Zamówiłam prezent przez internet w salonie muzycznym, który znalazłam. Został w końcu dostarczony dzisiaj rano. Było to winylowe nagranie piosenki Rolling Stones „ Good times,
bad times34”. Prezent sam w sobie nie był niczym szczególnym czy drogim, chociaż trudno było go znaleźć. Piosenka ta jednak przypominała Zackowi o jego dziadku, a ja kochałam słowa o miłości i zaufaniu. Miał gramofon w pokoju zabaw w L.A. i wiedziałam, że pokocha bardziej winyl niż płytę dvd, czy ściągnięte mp3 z internetu. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej słysząc słowa najnowszej piosenki Zacka Some Day, która już była numerem jeden i stanowiła dzwonek mojego telefonu. Zagłuszyła obecnie odtwarzaną na wieży kolędy Joy to the Word35. Ściszyłam muzykę i odebrałam telefon. − Cześć przystojniaku, właśnie o tobie myślałam. Westchnienie, które usłyszałam po drugiej stronie nie należało do niego. Momentalnie zamarłam. − Halo? – zapytałam powoli mając nadzieję, że ukryłam drżenie głosu. − Nicole? – To była kobieta. Kobiecy głos którego nie rozpoznałam więc nic nie odpowiedziałam. Ale ona tak. − Z tej strony Rachel McAllister. Żołądek opadł mi do kolan. Dzięki Bogu, że już siedziałam, bo prawdopodobnie przewróciłabym się z szoku. Dlaczego dzwoniła? Jakikolwiek był powód nie zwiastowało to dla mnie dobrych wiadomości. − Tak? – Mój głos natychmiast stwardniał. − Chodzi o Zacka. Och Boże, co się dzieje? Mój salon zaczął wirować. 34 https://www.youtube.com/watch?v=nnnTqWq9ymA 35 https://www.youtube.com/watch?v=-Xo64Q2ucQ8
252
− Dlaczego masz jego telefon? − Przepraszam, że dzwonię. − Z pewnością, dlaczego masz telefon Zacka? – powtórzyłam. − Zdarzył się wypadek samochodowy. I mój świat się rozpadł. Wypadek. Zack miał wypadek. Nie, tylko nie kolejny wypadek. Moje oddechy nagle stały się krótkie i urywane. Wszystko o czym mogłam myśleć i co widziałam to przebłyski pokazanych mi zdjęć samochodu Marka z nocy ich wypadku. Przewróconego i kompletnie rozbitego przez siłę końcowego uderzenia. Żadne okno nie pozostało nietknięte, a fotelik Andrewa wyleciał z samochodu. Musiałam wziąć się w garść, to był Zack nie Mark. To mi się ponownie nie przytrafi, nie może. − Dlaczego masz jego telefon, Rachel? Nie rozumiałam dlaczego to pytanie było tak cholernie dla mnie ważne. Ale dlaczego na nie nie odpowiadała? − Przepraszam Nicole. Był ze mną wcześniej. Odniósł poważne obrażenia. Musisz się tutaj dostać. Zack był z Rachel. To nie mogła być prawda. Obiecał mi, że się z nią nie zobaczy. Nagle zalała mnie mieszanka czystego terroru i wątpliwości. Ostrzegała mnie, że do niej wróci. Obiecał mi, że będzie się trzymał od niej z daleka i tego nie zrobił. I miał wypadek. Nie, tylko nie znowu, nie Zack. To było wszystko o czym mogłam myśleć. Proszę nie również Zack. Wzięłam głęboki oddech. − Rozumiem. Co rozumiałam? To, że był z nią? Mogłam zrozumieć, że
było z nim wszystko
w porządku? Jak tylko to zdanie opuściło moje usta nie miało dla mnie żadnego sensu ‒ Gdzie on jest? − W Centrum Medycznym Olympia w L.A. – Odpowiedziała poważnie – Przykro mi. Rozłączyłam się zanim bym zemdlała. Potrzebowałam Mii. Moje palce trzęsły się tak bardzo, że ledwo mogłam utrzymać telefon, gdy wybierałam jej numer. Na szczęście odebrała od razu. Nie mogłam złapać tchu
253
i trzymałam się ostatkiem sił, kiedy usłyszałam jej energiczny głos. − Mia... Tylko tyle mogłam powiedzieć. Mój głos był poszarpany i ledwo słyszalny nawet dla mnie samej. Zanim chociaż zdążyłam poprosić o pomoc usłyszałam dźwięk potrząsanych kluczy. − Jestem w drodze, będę za dziesięć minut. Co się dzieje? − Zack. Dzwoniła Rachel. Coś o wypadku samochodowym. Muszę dostać się do L.A. – Jestem zaskoczona, że jest w stanie mnie zrozumieć przez nierówne oddechy. Przekleństwa wypełniły jej usta. − Jak źle? − Nie wiem. Powiedziała tylko, że jest w szpitalu w złym stanie. Był z Rachel, Mia – Zrozumiała mój strach i ból. Kochałam ją za to. − Wyjaśnimy to. Musi być jakieś wytłumaczenie i nie może nim być to co sobie w tej chwili wyobrażasz. − Nie masz pojęcia co sobie wyobrażam. Jeżeli mogłabym skupić się wystarczająco mocno, żeby poczuć się źle za naskoczenie na swoją najlepszą przyjaciółkę zrobiłabym to, ale nie mogłam. Wzięła głęboki oddech. Jej głos momentalnie stał się uspokajający i trochę pomógł w spowolnieniu mojego własnego oddechu. − Tak mogę, Nic. On nic by z nią nie zrobił. To Zack mężczyzna, który cię kocha, wszystko będzie dobrze. Spakuj torbę, przyjadę po ciebie i złapiemy lot. Zadzwonię zaraz i sprawdzę co możemy zrobić. − Zadzwoń do Chase'a. − Zadzwonię. Trzymaj się tam, będę u ciebie za niedługo. Nawet nie dziesięć minut później Mia wpadła do mojego mieszkania przez drzwi i zarzuciła ramiona dookoła mnie. Upuściłam torbę, którą jakimś cudem zdołałam spakować. Całe szczęście zostawiłam większość swoich ciuchów w L.A. Gdy tylko znalazłam się w jej objęciu upadłam na kolana i zaczęłam szlochać. Płakałam ze strachu o Zacka, z powodu mojego własnego osobistego piekła i z powodu przerażenia, że już go straciłam i to ze wszystkich osób na rzecz Rachel. On był z nią. Nie
254
mogłam powstrzymać tej myśli od przelatywania przez mój umysł, jak pasek na dole ekranu telewizora podczas relacji z naturalnych katastrof. Mia nic nie mówiła. Po prostu mnie trzymała i pozwalała szlochać dopóki nie byłam w stanie znowu myśleć i oddychać. Otarłam łzy minuty lub godziny później i powoli odchyliłam się wciąż siedząc na podłodze. − Rozmawiałaś z Chase'em? – zapytałam cicho. Przytaknęła i posłała mi najsłabszy możliwy uśmiech. − Jest w złym stanie, ale myślą, że z tego wyjdzie. Ma złamaną nogę, żebra i jakiś uraz głowy. Wprawili go w śpiączkę farmakologiczną dopóki obrzęk mózgu nie ustąpi i wtedy będą go powoli wybudzać. Przestałam słuchać wszystkiego, co mówiła po słowie 'śpiączka'. Nie wiem nawet czy kiwnęłam w odpowiedzi, czy na nią spojrzałam, czy zrobiłam cokolwiek innego, naprawdę. ‒ Czy wiedział o Rachel? Westchniecie Mii nie pomogło. ‒ Nie miał pojęcia, za wyjątkiem tego, że była z nim w szpitalu. Wyszła kiedy Chase i Jake tam dotarli. Garrett i Chloe również są w drodze. Musi być jakieś wyjaśnienie i dowiemy się jakie, ale teraz musimy się zbierać. Wzruszyłam ramionami, ale wciąż nie mogłam na nią spojrzeć. Też chciałam w to wierzyć jednak okłamał mnie. Dlaczego miałby kłamać, jeżeli nie miał nic do ukrycia? Dopiero co rozmawialiśmy, kilka godzin temu i nigdy nie powiedział nic o zobaczeniu się z nią. Czy to był pierwszy raz? Czy to wszystko było grą gdy byliśmy w Rue21? Nie mogło być. Jego gniew na nią był prawdziwy. Nie wiedziałam po prostu co myśleć oprócz tego, że muszę go zobaczyć. Ale czy on będzie chciał zobaczyć mnie? Mia kontynuowała miękko. ‒ Chase zadzwonił po pilotów. Mamy samolot czarterowy czekający na nas, aż dostaniemy się na lotnisko. Nie dałam rady załatwić komercyjnego lotu na dzisiaj. Po prostu przytaknęłam i pozwoliłam pomóc sobie wstać z połogi i wyprowadzić się z mieszkania. Nawet nie przyszło mi do głowy, że prezenty na Święta dla niego oraz jego mamy i siostry wciąż leżą na podłodze w salonie.
255
*** Lot trwał całą wieczność. Może trwał ledwie trzy godziny, ale czułam jakbym nigdy nie miała usłyszeć głosu pilota dochodzącego z głośników mówiącego, że zbliżamy się do lądowania na LAX. Nie powiedziałam ani słowa przez całą podróż. Mia siedziała obok mnie, cały czas trzymając moją dłoń, kiedy wpatrywałam się w okno. Spędziłam lot zagubiona we własnych myślach, które były mieszanką strachu, przerażenia, bólu, szału, wątpliwości, niedowierzania i jeszcze kilku innych. Wszystko o czym myślałam i co odtwarzałam było wszystkimi wspomnieniami jakie miałam o Zacku, odkąd go spotkałam. Pierwsza noc w restauracji, kiedy nie rozumiałam jak mogłabym chociaż spróbować poszukać przystojnego mężczyzny, sposób w jaki odmówił puszczenia mnie, kiedy wyjechałam z Filly, jego ciepło otaczające mnie na cmentarzu, kiedy przedstawiłam go Markowi i Andrewowi. Musiałam kogoś wpuścić do środka. Myślałam o tym jak cały świat wydawał się znikać, gdy patrzyłam na niego a on się uśmiechał i jak jego ręka na dole moich pleców, była najbardziej pocieszającym uczuciem. Zawsze sprawiało to, że czułam się bezpieczna chroniona i kochana. On sprawiał, że czułam się chroniona i kochana. Czy to wszystko miało się skończyć? Nie zauważyłam łez spływających po moich policzkach, dopóki Mia nie wytarła ich chusteczką. Nic nie mówiła, kiedy obserwowała jak gapiłam się przez okno w czarne jak smoła niebo. Dokładnie takie samo, jak moje uczucia w tej chwili. Kompletna ciemność. To wszystko nie może się tak skończyć. Pozwoliłam sobie na to, żeby znowu się zakochać tylko po to, żeby skończyć z kłamstwami, albo kolejnym wypadkiem? Przycisnęłam czoło do szyby i więcej szlochów opuściło moje gardło. Wypadek samochodowy. Starałam się zamknąć oczy i życzyłam sobie, żeby ból odszedł. Strach, wątpliwości, zmartwienia, ale nie chciały odejść. Zamiast
tego
widziałam
tylko
obrazy
rozbitych
samochodów
i prześcieradła przykrywające, tych których kochałam najbardziej. Jestem zmieszana i przerażona, ale z Zackiem musi być wszystko w porządku. Nie mogę stracić w ten sposób kolejne osoby, którą kocham. Na myśl o tym, że go stracę, albo że już tak się stało pochwyciły mnie ból i strach. Mógł wyjść cało z wypadku, ale czy my również wyjdziemy z tego cało? Chciałam mu ufać, 256
wierzyć w nas i to co mieliśmy, ale również wiedziałam, że poruszaliśmy się tak szybko. I ja ze wszystkich ludzi najlepiej wiedziałam, że na zawsze nie musi w rzeczywistości trwać
wiecznie. Samolot podchodził do lądowania i zaczął kołować nad pasem, a cichy głos Mii przerwał moje rozmyślania. ‒ Jake spotka się tutaj z nami. Chase chciał zostać w szpitalu na wypadek, gdyby cokolwiek się stało. Przytaknęłam, ale utrzymałam wzrok na widoku za oknem, widziałam tylko błyszczące światła wzdłuż pasa do lądowania na nocnym niebie. Nie miałam pojęcia, która jest godzina. Sądzę, że była dziewiętnasta kiedy Rachel do mnie zadzwoniła. Trzy godziny w samolocie plus różnica czasu… mój mózg był zbyt zmęczony, by wykonać to działanie. Ale starałam się skupić na przypadkowych matematycznych myślach i zgadywać czas, żeby uchronić się przed koniecznością patrzenia na Mię. Wiedziałam, że jeżeli to zrobię kompletnie się załamię, a nie byłam gotowa w pełni ugiąć się pod wszystkimi myślami i zmartwieniami przygniatającym moją pierś. ‒ Nie zdradziłby cię – powiedział ponownie jej cichy głos. Wiedziałam, że starała się mnie pocieszyć i również wiedziałam, że nie chcę dłużej o tym rozmawiać. Zignorowałam ją i pozwoliłam, żeby milczenie stanowiło odpowiedź samą w sobie. Po raz pierwszy odkąd poznałam Jake’a na jego twarzy nie gościł uśmiech wielkości Teksasu, kiedy się z nami witał. Jego mocny uścisk przyniósł minimalne pocieszenie. Stałam w jego ramionach, ale nie mogłam wykrzesać w sobie energii na odwzajemnienie uścisku. Trzymając mnie w ramionach, wyszeptał silnym, ale poważnym głosem w moje włosy. ‒ Będzie z nim wszystko całkowicie w porządku, Nic. Naprawdę tak będzie. Przytaknęłam i odchyliłam się wystarczająco, żeby móc na niego spojrzeć. ‒ Są jakieś nowe informacje? ‒ Z jego nogą będzie dobrze, złamał kość strzałkową, mniejszą kość w jego lewej nodze. Zagipsują mu ją jutro i ma złamanych kilka żeber po lewej stronie, które powinny zrosnąć się same. Zrobili mu tomografię i rezonans magnetyczny kilka 257
godzin temu. Obrzęk mózgu… Głos mu się załamał i zdałam sobie sprawę, że nie jestem jedyną, która cierpi i jest przerażona. Mogłam kochać Zacka, ale Jake i reszta chłopaków znają go od lat. Byli jego przyjaciółmi, jego braćmi. Jake był tak samo przerażony jak ja. Ścisnęłam rękę Jake’a starając się dodać mu odwagi do kontynuowania. Potrząsnął głową, żeby przepędzić swoje własne koszmarne myśli i westchnął głęboko zanim dokończył. ‒ Był w domu Rachel. Oszukała go, żeby tam pojechał i miała umówionych paparazzi, którzy mieli zrobić mu zdjęcie jak od niej wychodzi. Z przerażenia wydałam stłumiony okrzyk. Co zrobiła? To było całkowicie niewyobrażalne. Wiedziałam, że była zła, ale celowo go zwabić? ‒ Tak jest, wykonała kawał roboty. W każdym razie myślała, że jeżeli zrobią zdjęcie Zacka wychodzącego z jej domu i ty się o tym dowiesz cóż, to go zostawisz. Wyglądał na kompletnie załamanego i zawstydzonego tym, że to on musiał mi o tym opowiedzieć. Nie winiłam go ani trochę. Opuściłam ręce i zacisnęłam je tak ciasno w pięści, że czułam jak paznokcie przecinają skórę wewnątrz dłoni. Moje całe ciało zaczęło się trząść z furii, na to jak daleko posunęła się ta pożałowania godna kobieta. ‒ Co jeszcze? – Byłam zbyt wściekła, żeby powiedzieć coś więcej, ale musiałam wiedzieć co się stało. ‒ Zorientował się i wyszedł w chwili kiedy fotografowie podjeżdżali pod jej dom. Odjechał, a oni go gonili. Wziął zbyt szybko zakręt i rozbił się o barierki, a samochód przekoziołkował. Podniosłam dłoń, żeby go zatrzymać. Nie chciałam, czy potrzebowałam usłyszeć nic więcej. Rachel to spowodowała. O dziwo nie czułam jeszcze wcale ulgi z powodu pewności, że Zack mnie z nią nie zdradzał. Teraz byłam bardziej, dużo bardziej, wściekła na tę kobietę i na to co jej egoizm spowodował. Nie zdawałam sobie sprawy, że ręka Mii złapała mnie za ramię dopóki nie poczułam jak wpycha mnie do samochodu. Nie odezwałam się słowem w drodze do szpitala. Byłam zbyt zagubiona we własnych myślach wyobrażając sobie różne sposoby torturowania Rachel, żeby zauważyć czy Mia i Jake ze sobą rozmawiali. 258
Rozdział 24 Kiedy byliśmy już w szpitalu Jake zaprowadził nas do poczekalni na drugim piętrze. Wpadłam w ramiona Melody i natychmiast zaczęłam szlochać. Wszystkie emocje, które wstrzymywałam przez godziny uwolniły się jak tylko objęły mnie ramiona jego mamy, pocieszające jak mojej własnej mamy. Trzymała mnie mocno i kołysała, ale nic nie mówiłyśmy. ‒ Wszystko będzie z nim w porządku. Jej słowa ukoiły mnie w tej chwili, jak nikogo innego nie potrafiły. Była silna. Chciałam być silna, ale nie potrafiłam. Jeszcze nie. Nie miała pojęcia jakie piekło teraz przeżywałam myśląc o kolejnym wypadku. ‒ Nie mogę jego też stracić. Nie w taki sposób. – Kontynuowałam szlochanie w ramionach kobiety, która powoli posadziła mnie na krześle, nigdy nie poluzowując swojego uchwytu. ‒ Wiem - powiedziała łagodnie w moje ucho – ale on z tego wyjdzie. Wydostałam się powoli z jej objęć i otarłam łzy. Jake siedział obok mnie z rękami opartymi o kolana i pochyloną głową. Garrett siedział w podobnej pozycji naprzeciwko z Chloe, która obejmowała go jednym ramieniem, trzymając go blisko. Nie potrafiłam nawet się do niej uśmiechnąć, jednakże cieszyłam się, że także tutaj była. Lekko skinęła mi głową, jakby wiedziała o czym myślę. Spojrzałam na Sammy i uśmiechnęłam się żałośnie. Wyglądała na kompletnie zagubioną po prostu tam stojąc. Jej energiczna, pogodna osobowość została zastąpiona przez całkowity niepokój. Powoli do niej podeszłam i przytuliłam. Wiedziałam ile znaczył dla niej Zack. Był najważniejszym mężczyzną w jej życiu i uświadomiłam sobie, że wszyscy cierpimy i jesteśmy przerażeni na swój własny sposób. Nie chodziło tylko o mnie i mój własny strach, musiałam być silniejsza niż aktualnie się czułam. ‒ Hej – powiedziałam łagodnie, kiedy się przytulałyśmy.
259
Usiadłam z powrotem obok Melody, a Sammy zajęła miejsce po jej drugiej stronie. Podniosłam wzrok na Mię, która siedziała dokładnie naprzeciwko mnie. Chase obejmował ją ochronnie ramionami, z głową pochyloną do jej skroni. Widziałam, że szeptał coś do niej, ale nic z tego nie usłyszałam. Jej zmęczone oczy były skupione bezpośrednio na mnie, wypełnione zmartwieniem o to jak sobie z tym wszystkim radzę. Oparłam się, zamknęłam oczy i pozwoliłam wydarzeniom z ostatnich kilku godzin zalać mnie. Zacisnęłam uścisk na oparciu krzesła na obraz wypadku Marka i Andrewa, który rozbłysnął w moim umyśle. Widziałam i w kółko przeżywałam, tak boleśnie, tylko to odkąd rozłączyłam się z Rachel, ale nie mogłam tego powstrzymać. Szloch wyrwał się ze mnie ponownie, ale nie mogłam powstrzymać wspomnień i grozy, którą czułam nie tak dawno temu. Spadłam do przodu prosto w ramiona Mii. ‒ Nie mogę tego znowu przeżywać. Mark... ‒ Zack nie jest Markiem – wyszeptała z pewnością. – Jest inaczej, Nic. Po prostu to sobie powtarzaj. Teraz jest inaczej. Wszystko będzie z nim w porządku. Jake podniósł ramię i umieścił je pewnie wokół mnie. Nie odsunęłam się od żadnego z nich. Kochali mnie tak jak ja kochałam Zacka i nie chciałam się odwrócić od ciepła i komfortu, które zapewniały mi ich ramiona. Wszystkie rozmowy ustały i siedzieliśmy zgromadzeni w surowej białej poczekalni na niewygodnych plastikowych krzesłach. Myślisz36, że szpitale powinny przynajmniej sprawić, żeby te pokoje były wygodne dla przestraszonych i zmęczonych ludzi, którzy spędzają w nich tak dużo godzin. Przypomniały mi się niewygodne krzesła w kształcie jajek w poczekalni przed studiem Zacka i zdławiłam kolejny szloch na wspomnienie wszystkiego co wydarzyło się tamtego dnia. Dnia, w którym poprosił mnie, abym się do niego wprowadziła. Czas wydawał się stać w miejscu podczas gdy czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. W pewnym momencie zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że było po 22, a dla mnie po 24 ze zmianą czasu. Powinnam być wyczerpana, ale nie czułam nic. Kiedy ponownie spojrzałam na zegarek myśląc, że minęły godziny wkurzyło mnie uświadomienie sobie, że minęło jedynie pięć minut. Pragnęłam, aby lekarz już wrócił. Nie wyjdę dopóki nie usłyszę najnowszych informacji o jego stanie. Właściwie nie zamierzałam się nigdzie
36
W oryginale jest „You think that…”, tak zatem zostawiłam, chociaż niezbyt to pasuje :/
260
ruszać, dopóki Zack nie wróci do domu, ale byłam pewna, że na pewno nie opuszczę tej małej, żałosnej poczekalni dopóki czegoś się nie dowiem, czegokolwiek. W końcu usłyszałam jak drzwi się otwierają i mężczyzna noszący biały, długi fartuch wszedł z poważną miną. Melody wstała i usztywniła się, przygotowała się na jakiekolwiek wiadomości, które miał dla niej, dla nas ten mężczyzna. Przelotnie rozejrzał się po pokoju, a potem jego oczy skupił się na Melody oraz Sammy, która teraz stała obok swojej mamy. Sięgnęła i złapała również moja dłoń ściskając mocno. Mia wciąż klęczała przede mną z ramionami wokół mojej tali, a ramię Jake zacieśniło chwyt na moich ramionach. Nie wiedziałam czy to dla mojego, czy jego pocieszenia. W każdym razie potrzebowałam tego. ‒ Pani Walters – zaczął lekarz równym tonem brzmiąc na prawie znudzonego. – Przejrzeliśmy wcześniejsze wyniki Zacka. Przygotowywałam się na informacje nie mogąc oderwać wzroku od mężczyzny naprzeciwko nas. ‒ Jak dotąd nie byliśmy w stanie znaleźć niczego co wskazywałoby na to, że doznał jakiś trwałych uszkodzeń. Jednakże wciąż ma lekki obrzęk mózgu. Przez następnych kilka dni powoli będziemy zmniejszać leki, jeżeli obrzęk będzie się zmniejszał tak jak tego oczekujemy. ‒ Kiedy się obudzi? – Zapytała Melody. ‒ To zależy od niego i tego jak szybko jego ciało dojdzie do siebie po odstawieniu leku propofol37. Może to być w każdej chwili pomiędzy czterdziestoma ośmioma godzinami a dwoma tygodniami. Nie mogłam opanować stłumionego okrzyku, który wydobył się z mojego gardła. Zack w śpiączce przez dwa tygodnie? ‒ Mogę go zobaczyć? – zapytałam cicho. Lekarz obrócił się do mnie prawdopodobnie zdziwiony tym, że ktoś inny przemówił. Zaczął potrząsać głową. ‒ Przykro mi w tej chwili tylko rodzina. ‒ Ona jest rodziną. – Cichy, ale zacięty głos Sammy wywołał dumny uśmiech na mojej twarzy.
37 Lek usypiający.
261
Jej ręka ścisnęła moją jeszcze mocniej, kiedy na nią spojrzałam. Myślały o mnie jak o rodzinie i to było cudowne uczucie. Lekarz rozważał stwierdzenie Sammy, ale wyglądał na nieprzekonanego. Bez względu na to czy jej uwierzył, czy nie powoli kiwnął głową. ‒ Tylko na pięć minut, a potem żadnych odwiedzin aż do jutra. Jest w pokoju 209. ‒ Dziękujemy doktorze Hassen. – Melody odprawiła go grzecznie z uprzejmym, ale smutnym uśmiechem. Gdy zamknęły się za nim drzwi zbiorowe westchnienie przebiegło przez nasz mały tłum. Patrzyliśmy się na siebie i czułam jak napięcie w pokoju zmniejsza się z dziesięciu. ‒ Będzie z nim wszystko całkowicie dobrze. Tak jak powiedziałam Zack jest zbyt uparty i silny, żeby to było czymś więcej niż małą komplikacją. Jak cholera to jest mała komplikacja pomyślałam. Na szczęście miałam jeszcze jakieś maniery i zatrzymałam tę myśl dla siebie i odwróciłam do niej. ‒ Nie masz nic przeciwko? Uświadomiłam sobie, że ona nawet jeszcze nie widziała swojego syna, a to ja byłam tą, która zapytała czy może go zobaczyć. To było kompletnie samolubne z mojej strony i wiedziałam o tym. Na szczęście wszyscy w pokoju rozumieli dlaczego to było dla mnie tak ważne. Dzięki Bogu. Po prostu skinęła głową. ‒ Idź śmiało. Mia postawiła mnie na nogi. ‒ Pójdę z tobą. Jej słowa nie pozostawiły miejsca na kłótnię, jednakże nawet jeżeli miałabym na to energię nie zrobiłabym tego. Potrzebowałam jej za bardzo. *** Nic nie mogło przygotować mnie na to co zobaczyłam w szpitalnej sali Zacka. Próbowałam zebrać się w sobie, zanim weszłam do pokoju biorąc kilka głębokich oddechów, żeby nerwy nie wzięły nade mną góry. Nic z tego jednak nie miało znaczenia, kiedy stanęłam w drzwiach. Jego lewa noga leżała na kołdrze i miał założone tymczasowe usztywnienie, które kończyło się nad jego kolanem. Jego twarz, a przynajmniej część, 262
która nie była przykryta bandażami i mogłam ją zobaczyć, była pokryta przedziałem kolorów od różowego przez fioletowy, aż po czarny. Momentalnie się zachwiałam, poczułam jak ramię Mii mnie stabilizuje. Powoli obejrzałam otoczenie w jego pokoju. Była to standardowa surowo biała szpitalna sala zatłoczona maszynami, które piszczały i kapały na przemian prawie tworząc swoją własną upiorną muzykę. Wzięłam krzesło z lewej strony pokoju i postawiłam je obok jego łózka. Nie widziałam Mii. Nie wiedziałam czy jest ze mną w pokoju, czy czeka na zewnątrz i nie pomyślałam nawet by to sprawdzić. W tej chwili widziałam tylko Zacka. Mężczyznę, którego kochałam, mężczyznę, który sprawił, że otworzyłam się na możliwość bycia znowu zdolną do miłości, leżącego tutaj nieruchomo. Jego pocieszający seksowny wygląd całkowicie zniknął, pozostawiając widok mężczyzny śpiącego spokojnie. Chciałam wczołgać się do tych snów zamiast żyć w koszmarze, którym stało się już raz moje życie. Złapałam jego prawą dłoń i położyłam na niej głowę. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie wiedziałam czy to w ogóle ma jakieś znaczenie, czy cokolwiek powiem, czy nie. Był to jeden z niewielu momentów w moim życiu, gdzie nie miałam absolutnie żadnego pojęcia co zrobić, czy powiedzieć. Byłam sparaliżowana lękiem. Potem zaczęłam płakać. Łzy milcząco spływały, a ja trzymałam go ostrożnie z obawy, żeby nie przysporzyć mu więcej bólu. Lekarz mógł właśnie powiedzieć, że będzie z nim wszystko w porządku, ale dopóki nie zobaczę tego na własne oczy nie uwierzę. Zamknęłam oczy, wąchając dłoń Zacka i równocześnie ją całując. Nawet z powszechnym szpitalnym zapachem powietrza i odkażonych prześcieradeł wciąż mogłam poczuć jego czysty i męski zapach, który zawsze wabił mnie bliżej. Głęboko odetchnęłam. Minuty później, gdy wciąż płakałam poczułam czuły dotyk Mii na moim ramieniu. ‒ Minęło pięć minut Nic, musimy iść. Nie mogłam go zostawić. Byłam zbyt przerażona, że gdy wyjdę nigdy więcej go nie zobaczę. Byłam przerażona czymś nawet jeszcze potworniejszym, czymś o czym nie chciałam myśleć, że się stanie jeżeli będę gdzie indziej. ‒ Nie mogę - wydusiłam pomiędzy łzami. Kiedy przyszła pielęgniarka i wymamrotała coś odnośnie tego, że czas się skończył Mia powoli podniosła mnie do góry. Trzymałam wzrok na dłoni Zacka cały czas. Była jedyną częścią jego ciała, którą mogłam zobaczyć i nie była zraniona. Nawet z palcami 263
zgrubiałymi od gry na gitarze wyglądała absolutnie doskonale. Pomyślałam o tym jak czułam szorstkie dłonie poruszające się po moim ciele zaledwie tydzień temu. I pomyślałam jak bardzo chcę ich na sobie teraz. Jak bardzo potrzebuje ich na sobie, aby wymazały wszystkie moje lęki i ból tak jak tylko Zack potrafił sprawić. ‒ Możemy zobaczyć go rano. Nie kiwnęłam nawet w odpowiedzi głową. Wiedziałam, że muszę wyjść, ale to była ostatnia
rzecz,
którą
chciałam
zrobić.
Chciałam
krzyczeć
i
wrzeszczeć,
że
to
niesprawiedliwe. Nie było właściwe, żeby ktoś tak idealny i kochający jak Zack był tutaj. I wciąż w pierwszej kolejności z całą pewnością chciałam wiedzieć dlaczego w ogóle się tutaj znalazł. Chciałam wiedzieć co stało się i dlaczego był u Rachel. Jej imię w mojej głowie osłabiło mnie przelotnie, a przynajmniej na tyle, że uświadomiłam sobie, że wciąż stoję w jego pokoju z zrzędliwą pielęgniarką w drzwiach, wpatrująca się we mnie abym wyszła. Spojrzałam na Zacka i niechętnie puściłam jego dłoń. Mia poprowadziła mnie z powrotem w stronę pokoju poczekalni. Chciałam go, ale wciąż potrzebowałam odpowiedzi. Wciąż potrzebowałam wiedzieć czy on chce mnie. Z dłonią Mii na moim łokciu w ciszy wróciłam do poczekalni. Jedyni ludzie, którzy pozostali to Chase, Melody i Sammy. Wszystkie trzy kobiety przytuliły mnie zanim opadłam na najbliższe krzesło. Oparłam głowę o oparcie krzesła obok i zamknęłam oczy. Ledwo słyszałam szepty o pójściu na noc do domu i powrocie z samego rana. Ich słowa brzmiały, jakby dochodziły z długiego tunelu kiedy odpływałam. ‒ Nie wychodzę – wyszeptałam. Otworzyłam oczy i spojrzałam na nich. – Idźcie do domu ja tutaj zostanę. Nie zostawię go. Wydawali się zorientować, że nic co powiedzą nie zmieni mojego zdania. Z cichymi kiwnięciami opuścili pokój. Nawet Mia zebrała się do wyjścia i jak bardzo kochałam swoją przyjaciółkę, byłam wdzięczna za jej zrozumienie mojej potrzeby przestrzeni, aby przetworzyć cały ten dzień z piekła rodem na swój własny sposób. Z delikatnym pocałunkiem w policzek wyszeptała. ‒ Załatwię ci koc, a jutro przyniosę jakieś ubrania. Wrócimy z samego rana. Nie obchodziły mnie ubrania, czy koc, ale posłusznie przytaknęłam. Kręciłam się i wierciłam całą noc na niewygodnych krzesłach, aż w końcu pochłoną mnie sen.
264
*** Odmówiłam ruszenia się od boku Zacka przez następny tydzień. Święta przyszły i poszły, ale mnie to nie obchodziło. Miałam tylko jedną niejasną myśli o prezentach, które zostawiłam w połowie zapakowane na podłodze w salonie tydzień temu, kiedy zadzwonił telefon. Wszystko o co się modliłam, wszystko na co miałam nadzieję to zobaczenie jak Zack otwiera oczy. Mia zatrzymała się wraz zresztą rodziny w jego domu. Okresowo ktoś przynosił mi jedzenie i ubrania na zmianę. Jednakże jedyną rzeczą, która miała znaczenie, jedyną której rozpaczliwie potrzebowałam zobaczyć były oczy Zacka wpatrujące się we mnie. I dopóki to się nie stanie nigdzie się nie wybierałam. ‒ Hej dziewczyno. – Mia powiedziała cicho wchodząc do pokoju. Zachowywała się jakby bała się kogoś obudzić. Nie powinna, ledwie sypiałam. A jeżeli chodziło o Zacka, kto to wiedziała czy mógł cokolwiek usłyszeć. Odwróciłam się do niej, kiedy wchodziła a potem wróciłam do Zacka. Siniaki na jego twarzy zaczęły się leczyć i zmieniać odcienie z ciemno fioletowego do jasno zielonego i żółtego. Bandaże z jego głowy zostały zdjęte, a zadrapania spowodowane rozbitym szkłem zasklepiły się. Gdyby nie jego zagipsowana noga, wyglądałby jakby pobił się w małym barze, zamiast uczestniczyć w wypadku samochodowym. Większość lekarstw przeciwbólowych zostało wycofanych, a wczoraj usunęli rurę do oddychania. Kontynuowaliśmy czekanie, bardzo niecierpliwie, dopóki jego mózg nie dojdzie do siebie i będzie w stanie sam się obudzić. Doktor Hassen przychodził każdego dnia, ale nie miał do przekazania żadnych nowych informacji. Podczas gdy jego pierwszy rezonans i skany wskazywały na potencjalne uszkodzenia nie mogliśmy być pewni dopóki nie odzyska przytomności. Powiedziano nam, że to mogło zająć mu do dwóch tygodni, żeby się obudzić i lekarze nie wydawali się być bardzo zmartwieni tym, że wciąż się nie obudził. Z drugiej strony byłam zdesperowana, żeby zobaczyć jego iskrzące zielone oczy. Nie wiedziałam, czy wytrzymam kolejny tydzień czekania. I co się stanie, jeżeli do tej pory się nie obudzi? Co wtedy zrobimy? Za bardzo bałam się, żeby zadać to pytania, ale one stale powtarzały się w moich myślach. W każdej chwili każdego jednego dnia starałam się wymusić na nim swoją wolę, aby się obudził.
265
‒ Przyniosłam ci śniadanie. – Zaszczebiotała zza moich pleców. – Jajka i bekon, twoje ulubione. ‒ Możemy trochę obniżyć poziom radości - warknęłam na nią. Nie chciałam być suką. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, brak snu, brak jedzenia i mężczyzna, którego kocham w śpiączce, nie sprawiały,
że kochałam poranki.
Westchnęłam głośno. To nie była jej wina i nie było powodu, abym się na niej wyładowała. Wciąż chciałam to zrobić na Rachel, ale dowiedziałam się, któregoś dnia, że wyjechała do Vegas gdzie grała jakąś małą rolę w filmie. Musiało to być dla niej miłe. Spowodować te wszystkie szkody, a potem zwyczajnie opuścić stan, zostawiając resztę z nas, aby pozbierała kawałki. Nienawidziłam jej teraz jeszcze bardziej, niż przedtem, a nie wtedy nie wiedziałam czy było to w ogóle możliwe. Odwróciłam się do Mii i przeprosiłam. ‒ W porządku. Podała mi plastikowe opakowanie ze śniadaniem i mój brzuch zaburczał. Kiedy skończyłam Mia stała nerwowo w nogach łóżka Zacka. ‒ Zadzwoniłam dzisiaj do mojego szefa w Nowym Jorku. Wpatrywałam się w nią. ‒ Lepiej żebyś z mojego powodu nie odrzuciła tej oferty pracy. – Nic nie odpowiedziała co stanowiło jasną odpowiedź. – Oddzwoń i powiedz, że zmieniłaś zdanie. Musisz ją przyjąć. ‒ Nie chcę cię zostawić – powiedziała tak cicho, że ledwie mogłam ją usłyszeć ponad piszczeniem maszyn. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i odwróciłam do niej. ‒ Musisz to zrobić Mia. Ze mną będzie w porządku. Melody i Sammy wciąż tutaj są, a moi rodzice przyjeżdżają w następny weekend. Nie możesz znowu hamować swojej kariery z mojego powodu. – Na krótko spojrzałam na Zacka. – Poza tym, kiedy się obudzi wszystko znowu będzie dobrze. – Tak desperacko chciałam w to wierzyć i mieć nadzieję, że to prawda. Wstając pewnie spojrzałam na nią ponownie.
266
‒ Musisz przynajmniej tyle dla mnie zrobić. Nie będę przyczyną, przez którą nie przyjmiesz swojej wymarzonej pracy. Będzie ze mną dobrze, obiecuję. Kiwnęła głową i natychmiast wyszła z pokoju zadzwonić do swojego potencjalnego szefa w Nowym Jorku z nadzieją, że kiedy wyjaśni sytuację wciąż będzie miała tę pracę. Po jej powrocie spędziłyśmy resztę poranka rozmawiając o tym gdzie chciała zamieszkać i co będzie robić. Uśmiechałam się otwarcie po raz pierwszy chyba od dwóch tygodni i uświadomiłam sobie, że strasznie dużo wspomina o Chase’ie. Oczywiście miało to sens odkąd też mieszkał w tej okolicy. Ale mówiła to zbyt radośnie i byłam szczęśliwa z faktu, że też kogoś spotkała. Szczerze byłam dla niej podekscytowana. Po sześciu latach pracy każdego dnia, aby to osiągnąć, jej marzenia w końcu się spełniały. Tylko parę razy zastanawiając się kiedy w końcu moje marzenia się spełnią musiałam się zatrzymać i otrzeć łzy. Ale starałam się tak mocno, jak było to możliwe, odepchnąć te myśli na bok, chociaż na kilka godzin i skupić się na wszystkich dobrych rzeczach, które działy się w jej życiu. Zostawiła mnie kilka godzin później, żeby wrócić do domu i przekazać Chase'owi nowiny. Przez resztę dnia i nocy zostałam w swoim zwyczajowym krześle zaraz obok łóżka Zacka. Rzeczy się zmieniały. Mia się wyprowadzała. Obecnie utknęłam w błędnym kole, nie wiedząc na pewno czy będę nagrywać album i jeżeli nie jaką pracę będę miała, a także gdzie będę mieszkać jeżeli coś stanie się Zackowi. Nie mogłam powstrzymać tych myśli przed nawiedzaniem mojego umysłu, a kiedy to się działo zatracałam się w żalu i strachu na tak długo jak byłam w stanie znieść. Zdarzało się to za często. Chciałam, żeby strach i ból straty ustał i chciałam Zacka z powrotem. Chciałam pewności, że wciąż mam miejsce w jego sercu i życiu. Na zawsze, tak jak planowaliśmy. W tej chwili wydawało się to wieki temu. Położyłam głowę na jego dłoni i powoli zamknęłam oczy z nadzieją, że sen naprawdę przyjdzie do mnie tej nocy.
267
Rozdział 25 Chase i ja jesteśmy w pokoju Zacka i rozmawiamy o przeprowadzce Mii do Nowego Jorku, kiedy słyszymy delikatne pukanie do drzwi. Spodziewałam się, że to będzie Melody albo Sammy lub ktoś inny kto przyszedł w odwiedziny do Zacka. To czego się nie spodziewałam to Chase mocno ściskający moje ramię, gdy odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Rachel stojącą w drzwiach. Natychmiast znienawidziłam ją za wyglądanie tak doskonale pięknie z błyszczącą skórą, jakby właśnie wróciła z wakacjach na Karaibach, z długimi blond włosami opadającymi wzdłuż jej pleców. Jak ktoś kto spowodował tyle cierpienia mógł wyglądać tak absolutnie idealnie? Nie winiłam Chase'a za trzymanie mnie tak mocno. Prawdopodobnie myślał, że jestem bliska uderzenia jej i nawet jeżeli nie uderzyłam nikogo w całym swoim życiu moje dłonie w momencie zacisnęły się w pięści i widziałam wszystko na czerwono. ‒ Jak on się miewa? - Brzmiała na zmartwioną. Powinna być. To była tylko i wyłącznie jej wina. Zobaczyłam winę w jej oczach i byłam lekko zadowolona, że ta manipulatorska wiedźma jest zdolna do okazania chociaż ułamka wyrzutów sumienia. ‒ Wprawiłaś go w śpiączkę, Rachel. Jak myślisz jak się czuje? - Wyplułam słowa złośliwie nie przejmując się, że zobaczy jak bardzo jej nienawidzę. ‒ Wiem. – Spuściła głowę, miałam nadzieję, że ze wstydu i wypowiedziała ledwie głośniej niż szept. – Naprawdę mi przykro z tego powodu, wiem że to tylko i wyłącznie moja wina. Po prostu myślałam... – Zatrzymała się i spojrzała na Chase'a. – Mogę porozmawiać przez minutę z Nicole na osobności?
268
Mocno przez chwilę ścisnęłam ramię Chase'a, dając mu znać, że jest w porządku. Posłał mi spojrzenie, które mówiło 'proszę tylko jej tutaj nie zabij'. Uśmiechnęłam się słabo i kiwnęłam głową. Powoli wyszedł z pokoju i wyszeptał w ucho Rachel coś czego nie usłyszałam. Opierając się na tym jak jej głowa opadła jeszcze niżej nie było to jednak przyjacielskie witaj. Kiedy Rachel usiadła na dwuosobowej kanapie, odchyliłam się lekko, gdyż była zbyt blisko mnie i nie czułam się z tym komfortowo. Nerwowo trzymała ręce razem na kolanach. Wyprostowałam się i wpatrywałam w nią dopóki nie zaczęła mówić. Z głębokim westchnieniem powiedziała łagodnie. ‒ Byłam zakochana w Zacku przez lata. To nie była dla mnie żadna nowość. ‒ Wiedziałam, że nigdy nie czuł do mnie tego samego. Byłam świadoma, że mnie nie kochał i czekałam cierpliwie przez lata z nadzieją, że zmieni zdanie. Przez te wszystkie inne dziewczyny, z którymi się umawiał, zawsze miałam nadzieję, że zda sobie sprawę z tego jak bardzo go kocham i zmieni swoje podejście do mnie. Wiedziałam jak tylko zobaczyłam ciebie na gali, że był w tobie kompletnie zakochany. Przez ten cały czas, kiedy byliśmy razem chciałam, żeby patrzył na mnie w ten sposób, w który patrzył na ciebie i trzymał tak jak ciebie tamtej nocy. Zrozumiałam, że go straciłam, ale nie byłam gotowa pozwolić mu odejść. Zrobiła przerwę i pochyliła głowę w dłonie, a łzy spływały delikatnie po jej policzkach. Jeżeli nie byłaby dla mnie taką całkowitą suką, mogłabym naprawdę jej współczuć. ‒ Nie chciałam, żeby cokolwiek z tego się stało. Nie wiem co sobie do cholery myślałam, kiedy zwabiłam go do swojego domu. Był taki wkurzony, gdy zorientował się co zrobiłam, że wybiegł z domu i zostawił telefon. – Znowu zaczęła płakać, gdy odtwarzała tę historię. ‒ Usłyszałam wypadek... był tylko pół kilometra od mojego domu. Jak tylko to usłyszałam widziałam, że to był on, albo jeden z fotografów. Dostałam się tam tak szybko jak mogłam, ale jeden z paparazzi już zadzwonił na 911. Wtedy właśnie wróciłam do domu i zadzwoniłam do ciebie. Nie było tak jak myślisz, Nicole.
269
Siedziałam cicho starając się przetworzyć wszystko co powiedziała. Milczałam nawet wtedy, kiedy spojrzała na mnie ze łzami w oczach. ‒ Był stanowczy odnośnie tego jak wiele dla niego znaczysz. Chce, żebyś to wiedziała. Nic się między nami nie wydarzyło i nie przyszedł dobrowolnie. Zadzwoniłam do niego świrując, że ktoś włamał się do mojego domu. Wiedziałam, że przyjedzie jeżeli będzie myślał, że jestem w niebezpieczeństwie. Nie wyobrażałam sobie stracenia go na zawsze i po tej nocy w Rue21 musiałam po prostu spróbować jeszcze ten jeden raz. Tak bardzo mi przykro. Zrobię cokolwiek będę musiała, żeby to naprawić. Nie mogło zależeć mi mniej na jej szczerości. Jedyną rzeczą jaką czułam to euforia po usłyszeniu, że Zack był mi wierny. Nigdy więcej, tak długo jak będę żyć, ponownie nie zwątpię w jego miłość czy wierność. ‒ Nie ma nic co mogłabyś zrobić Rachel. Nie oderwałam od niej wzroku nawet na sekundę. Nie obchodziło mnie również to czy moje słowa ją zranią, ponieważ chciałam żeby cierpiała. Byłam na nią taka wściekła, że chciałam, aby poczuła ból, gdy uświadomi sobie co zrobiła ‒ Jest tutaj z powodu twojej egoistycznej obsesji na punkcie mężczyzny, który cię nie kocha. Przynajmniej miała na tyle przyzwoitości, żeby przytaknąć i nie kłócić się ze mną. ‒ Wiem. Chciałam żebyś wiedziała, że nigdy więcej ponownie nie będę niepokoić jego czy ciebie. Nic nie odpowiedziałam, jednakże moje pięści ponownie zacisnęły się mocno, kiedy wstała i podeszła do łóżka Zacka dotykając jego idealnej dłoni. Pochyliła się i usłyszałam jak wyszeptuje przeprosiny i pożegnanie. Opuściła pokój bez oglądania się za siebie i prawie usłyszałam jak świst ze spuszczanego napięcia podążał za nią do drzwi. Siedziałam obok Zacka trzymając jego dłoń z policzkiem opartym o jej wierzch i płakałam. Płakałam, ponieważ przepełniała mnie ulga, że Zack jej nie chciał, i dlatego że nienawidziłam siebie za chociażby zwątpienie w jego wierność, albo zapewnienia, które Mia i Chase składali przez cały poprzedni tydzień. W większości jednak płakałam, gdyż wciąż byłam całkowicie przerażona, że się nie obudzi tak jak twierdzili lekarze. Nie miałam pojęcia co się ze mną stanie, jeżeli stracę kogoś, kogo tak desperacko znowu pokochałam. 270
*** Jego dłoń poruszyła się. Przebudziłam się gwałtownie i to była moja jedyna myśl, gdy poczułam jak coś łaskocze palce mojej dłoni. Było to nieznaczne, ale wystarczyło, żeby mnie obudzić. Prawie myślałam, że dalej śnię dopóki jego ręka znowu troszkę drgnęła z większą siłą i naciskiem. Przeskakiwałam wzrokiem tam i z powrotem od jego dłoni do twarzy... pierś nabrzmiała mi z nadziei. Osiem dni. Osiem dni czekałam na znak, że zaczyna się wybudzać. Zalała mnie radość, gdy obserwowałam jak jego powieki drgały i odrobinę się uniosły, zanim znów się zamknęły. Natychmiast sięgnęłam i wcisnęłam dzwonek przywołujący pielęgniarkę. Zack się budził! Ścisnęłam jego dłoń, rozpaczliwie pragnąc ponownie ujrzeć jakiś ruch. Dla mojego szoku ścisnął w odpowiedzi moją dłoń. Łzy wypełniły mi oczy odmawiając oderwania się od jego na wypadek gdyby ponownie je otworzył. Kilka minut później, kiedy pielęgniarka weszła do pokoju
odwróciłam się
i uśmiechnęłam. ‒ Ściskał moją dłoń i widziałam jak jego powieki drgają i otwierają się kilka razy. Myślę, że się wybudza. Uśmiechnęła się przelotnie, ale nic nie odpowiedziała. Zamiast tego podeszła i przez kilka minut sprawdzała jego
funkcje życiowe. Zbadała puls i poświeciła małą latarką
w oczy. ‒ Zadzwonię do doktora Hassena i dam mu znać. Jeżeli to co powiedziałaś jest prawdą może zająć mu kilka kolejnych godzin, albo nawet dzień lub dwa, żeby się w pełni wybudzić. – Położyła dłoń na moim ramieniu i ścisnęła. – Nie poddawaj się, to jest dobra wiadomość. Po prostu miej wiarę, nie powinno to już długo potrwać. – Uśmiechnęła się przyjaźnie i wyszła z pokoju. Przez następne kilka godzin Melody i Sammy wisiały nade mną w pokoju Zacka. Jak tylko pielęgniarka podzieliła się informacjami, że widziałam jakieś ruchy wpadły do pokoju z nadzieją, że zobaczą go obudzonego. Mój czas z nim sam na sam skończył się, ale nie 271
obchodziło mnie to. Nie miałam nic przeciwko kilku dodatkowym ciałom w zatłoczonym pokoju. Chciałam tylko zobaczyć, jak Zack otwiera oczy. Doktor Hassen przychodził co kilka godzin sprawdzać nas. Wszyscy byliśmy wyczerpani, ale zbyt spięci i podekscytowani żeby wyjść. Gdy lekarz sprawdzał parametry Zacka poczułam kolejny niewielki uścisk na dłoni i sapnęłam. Spojrzałam na doktora Hassena, który uśmiechał się niepewnie. Nic nie powiedzieliśmy, ale przysięgam, że zobaczyłam jak nieznacznie kiwa głową, dodając mi otuchy. Kolejne drgnięcie ręki Zacka i mały jęk spowodował, że Sammy i Mellody przeleciały przez pokój z małej dwuosobowej kanapy z przeciwnej ściany i stanęły obok niego. Cała nasza czwórka stała dookoła jego łóżka, zamrożona, czekając, aby usłyszeć coś więcej. Wydawało się, że minęły godziny, ale były to prawdopodobnie tylko parę sekund albo minut, gdy Zack znów jęknął. Za wyjątkiem, że tym razem wymówione słowo było słyszalne… ledwo. ‒ Nicole. To natychmiast posłało dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa, a łzy wypełniły moje oczy. Sapnęłam i jestem całkiem pewna, że przestałam oddychać. Dłoń Sammy dotknęła mojego ramienia i ścisnęła wspierająco, ale to nie pomogło. Obserwowaliśmy Zacka jak jego powieki trzepoczą, a potem powoli otworzył oczy. Była w nich pustka, której nigdy wcześniej w nich nie widziałam, gdy rozglądał się po pokoju. Próbowałam puścić jego dłoń. Może to Melody albo Sammy powinny go trzymać. Bez odwracania się od lekarza ścisnął ją mocniej, odmawiając jej puszczenia. ‒ Kiwnij głową jeżeli możesz mnie usłyszeć Zack. – Kiwnął i lekarz kontynuował. – Jesteś w szpitalu. Ponad tydzień temu miałeś wypadek samochodowy. Zack ponownie kiwnął, a potem spojrzał na swoją mamę i Sammy. Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy jego wzrok spoczął na mnie. Łzy momentalnie wypłynęły z moich oczu z poczucia czystej ulgi, że się obudził. Będzie z nim wszystko w porządku. ‒ Ciiii. Roześmiałam się na ten absurd. Jest w szpitalu i dopiero co się wybudził ze śpiączki i to on mnie pociesza. Osuszyłam oczy i ścisnęłam jego dłoń. ‒ Tak się cieszę, że z tobą wszystko dobrze.
272
Nie spuściłam wzroku z Zacka, gdy lekarz kontynuował. Czekałam ponad tydzień, żeby zobaczyć jego oczy ponownie i ,chyba że mi powie, nigdy więcej nie opuszczę jego boku. ‒ Masz złamaną nogę i kilka żeber. Miałeś także niewielki uraz głowy i wprowadziliśmy cię w śpiączkę farmakologiczną. Czekaliśmy już od kilku dni żebyś się obudził. – Uśmiechnął się lekko i zobaczyłam jak ściska ramię Zacka. – Twoja rodzina za tobą tęskniła. ‒ Gdzie jestem? – wychrypiał, brzmiało to jakby miał w gardle odłamki szkła. Jakby było to fizycznie bolesne i drgnęłam, gdy go usłyszałam. Pilnie potrzebował trochę wody. Sammy też musiała zdać sobie z tego sprawę, ponieważ usłyszałam jak cicho opuszcza pokój. ‒ Jesteś w Los Angeles, w Centrum Medycznym Olympia – odpowiedział doktor Hassen i spojrzał na nas wszystkich. - Musimy zadać Zackowi parę pytań i przeprowadzić kilka testów. Będzie najlepiej jak zostawicie nas samych na jakiś czas. Niech mnie cholera jeżeli gdziekolwiek się wybierałam. Myślę, że Zack to zrozumiał, ponieważ jego dłoń ścisnęła mocno moją. Tak mocno, że prawie powiedziałam mu żeby trochę poluźnił uchwyt, ale tego nie zrobiłam. Czekałam tydzień na to żeby ta dłoń się poruszyła. W tej chwili mógł ściskać ją tak mocno jak chciał. ‒ Nicole tutaj zostaje. Doktor Hassem po prostu kiwnął głową, jakby wiedział że tej sprzeczki nie wygra. ‒ Może zostać, ale musimy zabrać cię na kolejny rezonans, jak tylko będzie wolny. – Spojrzał na mnie i uśmiechnął się pocieszająco. – Tam nie może z tobą pójść. Zack ze zrozumieniem kiwnął głową. ‒ Proszę czy możesz dać nam tylko kilka minut? Chciałam powiedzieć mu, żeby przestał mówić, ponieważ jego głos brzmiał okropnie boleśnie. Ale jak tylko o tym pomyślałam Sammy wróciła z dużym kubkiem. ‒ Weź to, tylko kilka łyków naraz. – Uśmiechnęła się kochająco i jak tylko przekazała mu kubek pochyliła się i pocałowała jego policzek, który teraz był jedynie żółtawy. Łzy momentalnie wypełniły jej oczy. – Tak bardzo się cieszę, że się w końcu obudziłeś. Tak bardzo nas wszystkich wystraszyłeś. 273
Po raz pierwszy odkąd się obudził Zack poluzował uchwyt na mojej dłoni i objął swoją młodszą siostrę. Obserwowałam jak dławi swoje własne łzy, kiedy przytulał ją mocno. Nie powiedzieli nic więcej, ale kiedy Sammy odsunęła się i otarła łzy wiedziałam, że czuje się sto procent lepiej. Wszyscy potrzebowaliśmy od niego takiego zapewnienia. Odsunęłam się kilka kroków, przez ten cały czas pozostając w zasięgu jego wzroku, ponieważ nawet jeżeli mnie puścił wciąż nie mogłam oderwać od niego wzroku i patrzyłam jak rozmawia z Melody i Sammy. Obie gderały nad nim i robiłam wszystko co byłam w stanie, żeby powstrzymać się przed wykopaniem ich, gdyż chciałam wczołgać się do łóżka, pozwolić mu objąć się ramionami i trzymać blisko siebie. Westchnęłam i otarłam łzę. Kilka minut później wrócił dr Hassen, a Melody i Sammy ucałowały mnie delikatnie w policzek i mocno przytuliły, zanim opuściły pokój. ‒ Mówiłam ci, że wszystko będzie w porządku. Na słowa Melody, zanim wyszły z pokoju, jedynie skinęłam głową i zajęłam swoje krzesło obok łóżka Zacka. *** Siedziałam tak kilkanaście minut, a ulga przepływałam przeze mnie z każdym mijającym momentem, gdy Zack doskonale odpowiadał na kolejne zadawane przez dr Hassena pytania. Zapytał go o rok, miesiąc, jego urodziny, pełne dane i milion innych rzeczy, dotyczących ostatnich kilku miesięcy, starając się sprawdzić czy są jakieś dziury w pamięci Zacka. Jak dotąd wszystko wydawało się być w porządku i czułam jak moje ramiona relaksują się coraz bardziej z każdą odpowiedzią. Spojrzenie Zacka zatrzymywało się na mnie za każdym razem trochę dłużej, gdy spoglądał na mnie pomiędzy pytaniami. Wszystkie te lęki i obawy, które miałam w sobie w związku z Rachel i dlaczego w pierwszej kolejności pojechał do jej domu opuściły mnie. Nie trzymałby mojej dłoni tak mocno i patrzył na mnie tak namiętnie, jeżeli te lęki byłyby uzasadnione. Teraz to wiedziałam.
274
Moje usta, które były zaciśnięte razem w wąską linię, kiedy zaczęły się pytania powoli zelżały do najmniejszego uśmiechu. Kochałam tego mężczyznę naprzeciwko mnie i byłam pewna przez wyraz jego oczu, że on także wciąż mnie kochał. To wszystko co musiałam wiedzieć. Nie uchroniło mnie to przed reakcją kiedy
dr Hassen zapytał Zacka co pamięta
z dnia wypadku. Ścisnęłam jego dłoń tak mocno, że naprawdę się wzdrygnął. Obserwowałam jak walczył, aby znaleźć właściwe słowa, gdy patrzył na mnie z żalem w oczach. ‒ Przepraszam. – Jego wzrok był zaciekły. ‒ W porządku Zack. – Pogładziłam jego policzek chcąc wymazać ten ból, który w nim widziałam. Stanowczo potrząsnął głową i na krótko odwrócił się do lekarza zanim znów na mnie spojrzał. ‒ Rachel skłamała. Zadzwoniła spanikowana, że ktoś włamał się do jej domu. – Jego dłoń mocno ścisnęła moją. – Nie mieszka daleko od nas. Nas. Na samo zwykłe wspomnienie słowa 'nas' łzy ulgi wypełniły moje oczy. Nie martwiłam się o Rachel, ale prosty fakt, że wciąż widział nas razem i że właśnie odniósł się do mnie jakbym już z nim mieszkała, przyniosło nieopisaną radość w moje serce. Wziął głęboki oddech i wznowił. ‒ Chciała, aby ktoś z nią poczekał do czasu, aż przyjedzie policja. Dostałem się tam i cały parter był kompletnie zdewastowany. Wszystko było poprzewracane, a szkło leżało wszędzie na podłodze. Bałem się o nią, gdy tam przyjechałem i pozwoliłem jej się przytulić. Wypluł ostatnią część i widziałam wyraz obrzydzenia przepływający przez jego rysy. Tylko kiwnęłam głową, żeby kontynuował. ‒ Pocałowała mnie. Zacisnęłam zęby na samo wyobrażenie tego, że zaplanowała cały ten podstęp, żeby tylko zdobyć Zacka, znowu dostać go w swoje małe złe ramiona i jego usta na niej. Poczułam mdłość musząc słuchać tej historii ponownie. ‒ Tak mi przykro, kochanie. ‒ Jest dobrze. To już nie ma znaczenia. 275
‒ Odepchnąłem ją i zdałem sobie sprawę, że ustawiła tę całą sytuację, kiedy zobaczyłem bandę facetów z aparatami wyskakujących z samochodów. Odjechałem starając się uciec i chciałem do ciebie zadzwonić, żeby powiedzieć ci co się stało. Nie mogłem jednak znaleźć telefonu... a potem... – Przerwał i spojrzał na lekarza. – Nie pamiętam nic z tego co stało się później. Doktor Hassen pokiwał głową. Byliśmy cicho przez kilka minuta, ale potem doktor przeprosił nas i wyszedł dając nam znać, że wróci kiedy będzie czas na rezonans. Nie wiedziałam czy skończył już zadawanie pytań czy jedynie wyczuł, że potrzebujemy trochę czasu na osobności. Wcale mnie to jednak nie obchodziło kiedy wychodził. ‒ Upuściłeś telefon u Rachel. Był tam. Zadzwoniła do mnie poinformować mnie co się stało. Oczy Zacka rozszerzyły się. ‒ Co ci powiedziała? ‒ Powiedziała tylko, że byłeś w jej domu. Musiał zobaczyć zmartwienie wypełniające moje oczy, dotyczące tego co myślałam, kiedy Rachel zadzwoniła, ponieważ poruszył się, aby mnie pocieszyć, ale odchyliłam się tylko odrobinę. ‒ Powiedziała, że to nie tak jak myślę i że jest jej przykro. Ale nie wiedziałam i tak się martwiłam... Pozwoliłam załamać się głosowi, nie chciałam przyznać o co się martwiłam, ponieważ to już nie miało znaczenia. ‒ Przyszła tutaj wczoraj i opowiedziała mi wszystko co się wydarzyło. Nienawidzę jej za to, ale ty nie masz powodu, żeby czuć się winnym. ‒ Ty jesteś dla mnie wszystkim, Nicole. – Jego usta uniosły się w górę w tym seksownym uśmieszku, za którym tak bardzo tęskniłam. Po tych słowach i tym uśmieszku, który w końcu ponownie zobaczyłam nie mogłam powstrzymać się przed rzuceniem na niego. Nie musiałam tego usłyszeć, już wiedziałam co czuje zanim przemówił, ale wypowiedzenie tego na głos przypomniało mi po prostu jak bardzo całkowicie go kocham. Chciałam go na zawsze. Ta myśl nie przeraziła mnie ani trochę.
276
‒ Wyjdź za mnie. Poderwałam się w ramionach Zacka na te dwa słowa, które właśnie do mnie wypowiedział. Z pewnością musiałam go źle usłyszeć, albo źle zrozumieć i jedynie usłyszałam to o co miałam nadzieję, że mnie kiedyś zapyta, a z czego aż do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy. Ale nie tutaj, nie w ten sposób, nie z nim zabandażowanym i noszącym gips i na dawce morfiny. Uśmiech nie opuścił jego twarz. Zamiast tego powiększył się, a jego oczy zaczęły iskrzyć. ‒ Nie tak to sobie zaplanowałem. Ale nie chcę marnować kolejnej minuty bez ciebie przy moim boku. Kocham cię i chcę spędzić resztę swojego życia z tobą. Wyjdź za mnie Nicole i uczyń mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Moje usta wykrzywiły się lekko. ‒ Zaplanowałeś to? Jego oczy błyszczały z nadzieją. ‒ Tak i miało być dużo bardziej romantycznie niż ja w szpitalnym pokoju, ale tak czy siak pytam teraz. Nie mogłam uwierzyć, że nie panikuję z tego powodu, ale tak właśnie było. Wszystko z nami działo się tak szybko i również nie chciałam marnować kolejnej chwili, albo kolejnego dnia nie będąc z nim. Ale wciąż byliśmy w szpitalu i był nafaszerowany lekami przeciwbólowymi oraz właśnie się obudził z ośmiodniowej śpiączki. Zaczęłam wątpić w to, że był poważny albo poczytalny. Kiwnęłam w stronę kroplówki z lekami przeciwbólowymi, która wisiała obok niego. ‒ Jesteś naćpany morfiną. ‒ Zapytałbym cię nawet jeżeli nie byłbym pod wpływem. – Jego twarz wykrzywiła się w grymasie. – Nie udzieliłaś mi odpowiedzi. Pochyliłam się ostrożnie bliżej, żebym nie spowodowała żadnego nacisku na jego żebra, ale położyłam się z wystarczającym ciężarem na jego klatkę, żeby mnie poczuł. ‒ Tak Zack, oczywiście, że za ciebie wyjdę. Kocham cię. Pokonałam pozostałą odległość i roztopiłam się w jego ramionach, gdy całowaliśmy się wolno i namiętnie przez wydawałoby się godziny. Kiedy się odsunęłam i spojrzałam na
277
niego zaczynał być śpiący od lekarstw. Wiedziałam bez cienia wątpliwości, że zatrzymam go na zawsze. Zack pojawił się w czasie, gdy dopiero zaczynałam znowu czuć i rozbroił wszystkie zapory i ściany, które zbudowałam wokół swojego serca. Rozrywał je powoli i cierpliwie z całą swoją miłością. Nigdy nie myślałam, że znowu kogoś pokocham, ale teraz wiedziałam, że drugi raz jest nawet lepszy.
278
Epilog
Nicole nie mogła mnie zobaczyć, gdy stałem za rogiem. Nie chciałem jednak jeszcze do niej podchodzić. Nie miała pojęcia jak często po prostu stałem z dala obserwując ją, kompletnie zahipnotyzowany. Było tak od pierwszego dnia, gdy ją spotkałem w tym podrzędnym barze, prawie dwa lata temu. Stała zaraz obok sceny i obserwowała jak ekipa sprząta sprzęt zespołu otwierającego i przygotowuje dla nas scenę. Uśmiechnąłem się kiedy nerwowo na przemian przygryzała wnętrze policzka i przebiegała palcami przez długie, czekoladowe włosy. Była absolutnie piękna. Najpiękniejsza i najbardziej niesamowita kobieta, jaką spotkałem w życiu i wciąż nie mogłem uwierzyć w to, że była moja. Patrzyłem jak nerwowo kołysze się na piętach przed tym co miało nadejść i wiedziałem, że powinienem podejść i ją uspokoić. Objąć ją ramionami i powiedzieć, że wszystko będzie zupełnie w porządku, ale jeszcze nie mogłem. Uśmiechnąłem się, gdy powoli uniosła lewą dłoń przed siebie i patrzyła na ślubną obrączkę, którą włożyłem na jej palec miesiąc temu. Czy wspominała to co ja za każdym razem, gdy widziałem ją na jej dłoni, albo pasującą na mojej? Jak idealny był ten dzień, kiedy wypowiedzieliśmy nasze przysięgi na plaży przy naszym domu w obecności naszych rodzin i najbliższych przyjaciół. Ponieważ to było to co ja widziałem. Widziałem jej długie włosy, powiewające delikatnie na wietrze, niebieski ocean za nami i jasne słońce wysoko na niebie. Nie było ani jednej chmurki, a oczy wciąż wypełniały
279
mi się łzami kiedy myślałem o tym jak się do mnie uśmiechała i obiecywała mi wieczność. Czułem się jak cipka z oczami pełnymi łez, ale nie mogłem nic na to poradzić. ‒ Chodź stary. Przestań ślinić się na swoją żonę i bierzmy się do roboty. – Chase pchnął mnie do przodu i spowodował wystarczająco duże poruszenia, żeby Nicole zobaczyła jak wypadam zza rogu. Mój oddech uwiązł w gardle, gdy uśmiechnęła się do mnie nerwowo. Wiedziałem, że jest około dwie sekundy od całkowitej paniki i natychmiast chciałem ją trzymać i uspokoić. Chciałem, aby ona uspokoiła mnie. Jeszcze raz obiecała, że jesteśmy na zawsze. Oboje byliśmy świadomi, tego że nie jest to obietnica, której moglibyśmy dotrzymać. Zdecydowaliśmy się jednak mieć nadzieję na wieczność i jak najlepiej wykorzystać dzień dzisiejszy, przez tak długo jak byliśmy razem. Była to przysięga, której dotrzymam do ostatniego oddechu. Przeszła tak dużo, że nie mógłbym postąpić inaczej, niż uczynić każdy dzień z nią najlepszym z możliwych. Przeczesałem dłonią włosy burząc je w sposób jaki lubiła i podszedłem do niej. Zignorowałem to, gdy nieświadomie umieściła dłoń na brzuchu. Nie wiedziała ze wiem. Nie wiedziała, że zobaczyłem test, który zrobiła rano, zanim opuściliśmy autokar. Nie wykonała jednak dobrej roboty w ukryciu tego przede mną. Ale nic jej nie powiem... nie dopóki nie będzie gotowa, ponieważ wiedziałem, że potrzebuje czasu, żeby przetworzyć ideę posiadania dziecka. Naszego dziecka. Jednakże byłem gotowy. Odkąd tylko powiedziała mi, że wyobraziła sobie nas z chłopcem z moimi włosami i oczami... była to jedyna rzecz, której pragnąłem oprócz uczynienia jej oficjalnie moją. ‒ Hej kochanie przyciągnąłem ją mocno w ramiona i wdychałem jej waniliowo malinowy zapach. Pachniała prawie tak samo pięknie jak wyglądała. Momentalnie chciałem porwać ją w ramiona, zanieść z powrotem do autokaru i kochać się ze swoją żoną całą noc. Ale musieliśmy dać koncert. Odsunąłem się od niej powoli, a ona wolno oddychała. ‒ Na skali jeden do dziesięciu jak bardzo panikujesz w tej chwili? 280
Spojrzałem na nią z nadzieją, że zobaczy jak bardzo ją kocham i jak dumny jestem, z tego co robi. Zagrałem za dużo koncertów, żeby zliczyć, ale ten jeden był najważniejszy ze wszystkich, ponieważ moja żona i moje nienarodzone dziecko byli ze mną. W tym momencie byłem cholernie najszczęśliwszym żyjącym mężczyzną. Byliśmy z powrotem tam, gdzie wszystko się zaczęło i kochałem każde pojedyncze wspomnienie tej pierwszej nocy, gdy zobaczyłem jak tańczy w pierwszym rzędzie. Obserwowałem ją, gdy śpiewałem, jej nerwowe przechodzenie od spokoju do radości. Oglądałem każdą pojedynczą emocję zmieniającą się w niej, gdy dostosowywała się do muzyki i hałasu. Jedyną rzeczą, która była inna dzisiejszego wieczoru było to, że nie będzie stała w pierwszym rzędzie dopingując mnie. Zamiast tego będzie za mną, gdzie nie będę mógł zobaczyć jak jej oczy iskrzą się, jak zawsze kiedy grała muzyka. Ale była ze mną i wezmę każdą sekundę z każdej minuty z nią, tak długo jak będziemy żyć. ‒ W okolicach dwunastu – powiedziała nerwowo z małą nutką przekomarzania się w głosie. Jej oczy przeskakiwały tam i z powrotem pomiędzy sceną, tłumem a mną. Chciała uciec. Mogłem poczuć jak bardzo chciała zwiać, pobiec do autokaru, wczołgać się i ukryć pod prześcieradłami w naszym łóżku. Ale nie pozwolę jej na to, doszła zbyt daleko. Trzymałem pewnie jej dłonie i delikatnie potarłem ustami o jej obrączkę. ‒ Jesteś dobra, możesz to zrobić. Po prostu poczuj muzykę kochanie i będziesz to miała. Światła na scenie zgasły,
ekipa wyszła i Chase poprowadził nas na scenę.
Podszedłem z Nicole do jej keyboardu podtrzymując ją przy każdym kroku. Nienawidziłem tego, że muszę ją puścić i zostawić, zwłaszcza teraz. Ale miała to opanowane. Jest najsilniejszą kobietą jaką spotkałem w całym swoim życiu i wiedziałem, że kiedy rozbrzmi muzyka będzie całkowicie w swoim świecie. Pocałowałem ja powoli i przeciągle i podszedłem do mikrofonu w chwili, gdy światła zaczęły się rozpalać. Kiwnąłem do Chase'a, który zaczął wybijać kilka rytmów na perkusji. Ostatni raz odwróciłem się do tyłu i spojrzałem na Nic. Widziałem jak ręce trzęsą się jej z nerwów. Nawet z tej odległości widziałem także jak jej klatka piersiowa unosi się i opada, gdy liczyła swoje własne spokojne oddechy. Mrugnąłem do niej i posłałem całusa 281
z nadzieją, że przekonałem ją, iż da sobie radę. Że tak długo jak się kochamy razem możemy zrobić wszystko. Zagrałem jeden akord i uśmiechnąłem się, gdy tłum na przeciwko mnie oszalał. Zawołałem przez mikrofon, a reszta zespołu do mnie dołączyła. ‒ Dobry wieczór Minneapolis
282
Just One Week (Just One Song #2) Stacey Lynn Dwa lata temu Mia miała wszystko czego kiedykolwiek pragnęła. Kochała swoją pracę, a jej najlepsza przyjaciółka Nicole w końcu podnosiła się po stracie swojej rodziny w wypadku samochodowym. Kiedy spotkały gwiazdę rocka Zacka Waltersa i dostały wejściówki za scenę na jego koncert w rodzinnym Minneapolis, Mia nie miała pojęcia, że zaangażuje się z perkusistą zespołu Chase’em Harperem. To było proste, zabawne i dokładnie takie jak lubiła Mia… bez zobowiązań. Dopóki Chase nie zdecydował się zmienić zasad gry. Wówczas Mia zrobiła to co zawsze wychodziło jej najlepiej: uciekła. Teraz jest w drodze do Los Angeles, aby pomóc Nicole w przygotowaniach do ślubu z Zackiem. Jedyną rzeczą, na którą nie czeka z utęsknieniem jest ponowne spotkanie z Chase’em. Z jego wyrzeźbionymi mięśniami, silnymi dłońmi i ciemno szarymi oczami, które wydają się wiedzieć o wszystkim o czym myśli… Chase miał zdolność sprawiania, że zapominała o wszystkim. Miał również moc wzbudzania w niej uczuć, a Mia nie mogła pozwolić, żeby to się wydarzyło. Kiedy wszystko w życiu Mii zaczyna się rozpadać, a ona wciąż trzyma wszystkie swoje tajemnice głęboko ukryte, Chase jest tym, który wyciąga do niej pomocną dłoń. Ponieważ zdecydował, że ponownie nie pozwoli jej odejść. Nie dopóki w końcu nie przyzna, że należy doniego.
283
284