4
DanielleSteel
Albumrodzinny
5
Mojej rodzinie:
Beatrix, Trevorowi, Toddowi,
Nicholasowi, Samancie, Victorii
i Vanessie... a zw³aszcza
z ca³ego serc...
6 downloads
8 Views
4
DanielleSteel
Albumrodzinny
5
Mojej rodzinie:
Beatrix, Trevorowi, Toddowi,
Nicholasowi, Samancie, Victorii
i Vanessie... a zw³aszcza
z ca³ego serca Johnowi
z mi³oci¹
d.s.
6
7
Bóg umieci³ cz³owieka w rodzinie, pokrzepiaj¹ce s³o-
wa z Biblii... rodziny z pokrewieñstwa, obowi¹zku, koniecz-
noci, po¿¹dania... a czasami, jeli kto ma szczêcie, z mi³o-
ci. Rodzina i dom, s³owa oznaczaj¹ce stabilnoæ, pewny fun-
dament, miejsce, z którego siê odchodzi i do którego siê wraca
po wsparcie; miejsce, gdzie ¿ycie siê zaczyna i koñczy, i o któ-
rym siê pamiêta... Echa zawsze dwiêcz¹ce w uszach, w ser-
cu... Wspomnienia szlachetne jak figurka z koci s³oniowej,
pomalowana delikatnymi kolorami, pokryta ledwie widzial-
nymi ornamentami, gdzieniegdzie zarysowana czy wyblak³a,
ale zawsze piêkna... Rodzina... jakie wspomnienia przywo³u-
je... jakie obrazy... jakie marzenia...
8
9
Prolog 1983
B
y³a dopiero jedenasta, a s³oñce wieci³o tak jasno, ¿e trzeba by³o
przymru¿aæ oczy. Lekkie podmuchy wiatru pl¹ta³y kobiece w³osy.
Dzieñ ton¹³ w niezwyk³ej ciszy, przerywanej tylko wiergotem pta-
ków i brzêczeniem owadów. Powietrze wype³nia³ odurzaj¹cy zapach kwia-
tów... lilii, gardenii, frezji uk³adaj¹cych siê w bajecznie kolorowy dywan.
Ward Thayer nie by³ w stanie cieszyæ siê tym porankiem. Otworzy³
oczy, rozejrza³ siê wokó³ niewidz¹cym wzrokiem. Dzisiaj Ward Thayer nie
by³ sob¹. Sta³ w s³oñcu, obojêtny na wszystko. Gdzie podzia³ siê jego
zniewalaj¹cy urok? Znowu zamkn¹³ oczy, zapragn¹³ ich wiêcej nie otwo-
rzyæ, tak jak ona. Mocno zacisn¹³ powieki. Z oddali da³ siê s³yszeæ g³os.
Nie potrafi³ rozró¿niæ s³ów, dobiega³y go puste dwiêki. Ward nie czu³
nic. Nic. Dlaczego? Dlaczego nic nie czujê?, zapyta³ siebie. Czy napraw-
dê nic do niej nie czu³em? Czy to wszystko by³o k³amstwem? Ogarnê³a go
panika... nie móg³ przypomnieæ sobie jej twarzy... koloru oczu... sposo-
bu, w jaki uk³ada³a w³osy... Przera¿ony, otworzy³ oczy. Olepi³o go s³oñ-
ce. Tañczy³y przed nim jasne, migotliwe promienie. Poczu³ zapach kwia-
tów. Us³ysza³ przelatuj¹c¹ pszczo³ê. Pastor wypowiada³ kolejne s³owa mo-
dlitwy za Faye Price Thayer, kiedy Ward poczu³ kobiec¹ d³oñ wsuwaj¹c¹
siê pod jego ramiê.
Popatrzy³ na kobietê i dozna³ olnienia. Teraz móg³ sobie wszystko
przypomnieæ. Przygl¹da³ siê córce i odnajdywa³ w jej rysach szukane przez
pamiêæ szczegó³y. M³oda kobieta przypomina³a Faye Price Thayer. Tylko
przypomina³a, bo Ward wiedzia³ najlepiej, ¿e nie ma drugiej takiej kobiety.
Druga Faye nie istnieje. Spogl¹da³ na blond w³osy córki i têskni³ za Faye.
10
Dziewczyna sta³a w milczeniu. By³a ³adna, ale bardzo zwyczajna, tym
ró¿ni³a siê od Faye. Jasne w³osy mia³a upiête w ciasny kok. U jej boku sta³
powa¿nie wygl¹daj¹cy mê¿czyzna, raz po raz dotykaj¹cy jej ramienia. Ta
para mieszka³a daleko. Wszyscy siê rozjechali.
Czy ona naprawdê odesz³a? Ward próbowa³ sobie to uwiadomiæ,
kiedy poczu³ sp³ywaj¹ce po policzkach ³zy. B³ysnê³y flesze. By³a to nie
lada gratka, co w sam raz na pierwsze strony gazet: Zbola³y wdowiec
po Faye Thayer. Ward nale¿a³ do ¿ony zawsze, nawet mieræ nie mog³a
tego zmieniæ. Wszyscy do niej nale¿eli, wszyscy byli z ni¹ zwi¹zani:
córki, syn, wspó³pracownicy, przyjaciele. Dzisiaj zebrali siê, aby oddaæ
ostatni ho³d kobiecie, która odesz³a na zawsze.
Rodzina sta³a w pierwszym rzêdzie ¿a³obników. Córka Vanessa z mê¿-
czyzn¹wokularach,dalejbliniaczasiostraVanessy,Valerie.Kobietao w³o-
sach koloru p³omieni, opalonej twarzy, ubrana w czarn¹, doskonale skro-
jon¹ jedwabn¹ sukienkê. Wygl¹da³a na osobê, której siê powiod³o. Obok
niej sta³ mê¿czyzna sprawiaj¹cy takie samo wra¿enie.
Wszyscy przygl¹dali siê tej udanej parze. Ward pomyla³, jak bardzo
Val jest podobna do Faye. Nigdy wczeniej nie widzia³ tego tak wyranie.
Lionel. On tak¿e by³ podobny do Faye, ale nie a¿ tak uderzaj¹co. Wysoki,
przystojny blondyn, zmys³owy, elegancki i delikatny, a przy tym maj¹cy
w sobie tyle godnoci. Ward, dostrzegaj¹c jego zamylenie, zastanowi³
siê, czy wspomina tych, których kocha³ i którzy odeszli... Gregory i John;
utracony brat, najdro¿szy przyjaciel.
Myla³, jak dobrze Faye zna³a Lionela, nawet lepiej, ni¿ on sam zna³
siebie. Tak samo by³o ze stoj¹c¹ obok niego Anne. Bardzo wy³adnia³a
ostatnimi czasy, nabra³a pewnoci siebie i ci¹gle m³odo wygl¹da³a, w prze-
ciwieñstwie do trzymaj¹cego j¹ za rêkê siwow³osego mê¿czyzny. Ka¿de
z dzieci, jak i wszyscy inni, przyby³o, aby po¿egnaæ siê z Faye, postaci¹
niepowtarzaln¹; aktork¹, re¿yserem, legend¹, ¿on¹, matk¹, przyjacielem.
Byli tu wielbiciele, byli i tacy, którym da³a siê we znaki. Faye potrafi³a byæ
bardzo twarda, ale tak¿e potrafi³a du¿o dawaæ z siebie. Jej rodzina wie-
dzia³a o tym najlepiej. Du¿o wymaga³a, ale otrzymali od niej znacznie
wiêcej.
Ca³¹ drogê powrotn¹ Ward rozpamiêtywa³ swe ¿ycie z Faye; epizod
poepizodzie,a¿doichpierwszegospotkaniawGuadalcanal.Dzisiajznowu
tu byli... Morze ludzkich twarzy, owietlonych jasnym s³oñcem Los An-
geles. Ca³e Hollywood stanê³o przed Faye Price Thayer. Ostatni ho³d,
po¿egnalny umiech, ³za wzruszenia. Ward patrzy³ na dzieci. By³y mocne
i urodziwe... jak ona. Jak¿e by³a z nich dumna, myla³, czuj¹c ³zy biegn¹ce
po policzkach... jak¿e oni byli z niej dumni... w koñcu. Zajê³o to du¿o
11
czasu... a teraz jej ju¿ nie ma... Czy to mo¿liwe? Przecie¿ dopiero wczo-
raj... dopiero wczoraj byli w Pary¿u... na po³udniu Francji... w Nowym
Jorku... w Guadalcanal.
Guadalcanal 1943
Rozdzia³ pierwszy
U
pa³ w d¿ungli by³ tak strasznie dokuczliwy, ¿e nawet stoj¹c bez
ruchu,mia³osiêwra¿eniebrodzeniawbrudnej,lepkiejpapce.Rów-
nie¿ emocje osi¹gnê³y temperaturê wrzenia. Mê¿czyni t³oczyli
siê, wzajemnie przepychali. Ka¿dy marzy³ o chwili, kiedy wreszcie ona
siê uka¿e. Ka¿dy chcia³ poczuæ jej zapach, dotkn¹æ jej. Wielu ¿o³nierzy
siedzia³o wprost na ziemi. Krzese³ dla wszystkich pragn¹cych j¹ zoba-
czyæ i us³yszeæ zabrak³o ju¿ dawno. Mê¿czyni czekali od zachodu s³oñ-
ca. Patrz¹c na nich, mia³o siê wra¿enie, ¿e czekali od wieków; tak spra-
gnieni, ¿e przestali zwracaæ uwagê na up³ywaj¹cy czas. Byli gotowi cze-
kaæ nawet pó³ ¿ycia.
By³a dla nich uosobieniem oddalonych o tysi¹ce kilometrów st¹d,
a przecie¿ tak kochanych matek, sióstr, przyjació³ek, dziewczyn, ¿on...
Setki rozmów zlewa³y siê ze sob¹ w jednostajny szum. Nad t³umem unosi³
siê ob³ok dymu z papierosów. Mundury zwilgotnia³e od potu krêpowa³y
m³ode cia³a, mokre w³osy opada³y na czo³a przedwczenie wydorola-
³ych ch³opców.
By³ rok 1943. Wojna trwa³a ju¿ tak d³ugo, ¿e nawet nie pamiêtali,
kiedy siê rozpoczê³a i trudno im by³o wyobraziæ sobie jej koniec. Dzi-
siejszego wieczoru mia³o nast¹piæ co niezwyk³ego. Tylko ma³a grupa
pechowców, którym akurat wypad³a s³u¿ba, nie mog³a chocia¿ na chwi-
lê przenieæ siê w inny wiat. Wiêkszoæ z nich zrobi³a wszystko, co
w ich mocy, ¿eby zobaczyæ Faye Price.
Zespó³ zacz¹³ graæ. Powietrze trochê siê rozrzedzi³o, dokuczliwy upa³
zamieni³ siê w zmys³owe ciep³o. Po raz pierwszy od d³ugiego czasu ¿o³-
nierze ko³ysali siê w rytm muzyki, przeniesieni w prawie ju¿ zapomniany
wiat beztroski i rozrywki. Czekali na Faye nie tyle w wyg³odnia³ym po¿¹-
daniu, co w ogromnej têsknocie. Czuli narastanie tego uczucia. Dwiêk
12
klarnetupowodowa³,¿ed³ugieoczekiwaniewydawa³osiêju¿niedozniesie-
nia.Muzykaprzenika³azmys³y,niemal¿erani³a,wstrzymywa³aoddechy,unie-
ruchamia³a cia³a, twarze zastyga³y w napiêciu. Scenê spowija³y ciemnoci,
niewielkisnopwiat³azreflektoraowietla³kurtynê.Pochwilizebraniujrzeli
postaæ wy³aniaj¹c¹ siê zza zas³ony. Najpierw ich oczom ukaza³y siê stopy,
sukienkazesrebrnejlamyiwreszcienieskazitelniepiêknatwarz.T³umzafalo-
wa³iwestchn¹³g³êboko.Sta³aprzednimkobietao jasnych,rozpuszczonych
w³osach, srebrzysta sukienka ciasno opina³a jej cia³o. Jej oczy tañczy³y, jej
usta siê umiecha³y, wyci¹ga³a do nich rêce i piewa³a, a jej g³os by³ mocny
i g³êboki.Wydawa³osiê,¿eniktnigdyniepiewa³takpiêknie,niktniedorów-
nywa³ jej urod¹. Ruchy Faye, bêd¹ce odbiciem rytmu muzyki, podkrela³y
piêknojejdoskona³egocia³a.
O Bo¿e! jêkn¹³ który z ¿o³nierzy. W odpowiedzi stu innych
umiechnê³o siê ze zrozumieniem. Wszyscy oni czuli to samo. Nie wie-
rzyli, ¿e wystêp Faye dojdzie do skutku, a¿ do momentu, gdy j¹ zobaczy-
li. Faye by³a znana ze swej aktywnoci. Podró¿owa³a po wszystkich ogar-
niêtych wojn¹ kontynentach, wystêpowa³a we frontowych koszarach. Rok
wczeniej, tu¿ po tragedii Pearl Harbour, Faye postanowi³a piewaæ dla
¿o³nierzy. Drêczy³o j¹ poczucie winy, ¿e nie bierze ¿adnego udzia³u
w wojnie. Tak rozpoczê³o siê kr¹¿enie miêdzy Europ¹, Stanami i wyspa-
mi Pacyfiku, trasy koncertowe w przerwach pomiêdzy jednym a drugim
filmem. Kiedy tylko mia³a kilka dni wolnych od zajêæ na planie, wy-
je¿d¿a³a w trasê. Tak samo by³o teraz.
¯o³nierz siedz¹cy blisko sceny zauwa¿y³ puls bij¹cy na szyi Faye.
Dopiero wtedy uwierzy³, ¿e rzeczywicie j¹ widzi, ¿e by³a realna, w za-
siêgu jego rêki. Wystarczy³o tylko sforsowaæ barierkê przy scenie i ju¿
móg³by jej dotkn¹æ, poczuæ zapach jej cia³a. Ta wiadomoæ kompletnie
go odurza³a, dos³ownie nie móg³ oderwaæ wzroku od kobiety.
Maj¹c dwadziecia trzy lata, Faye Price by³a ju¿ gwiazd¹ Holly-
wood. Gdy mia³a dziewiêtnacie lat, nakrêci³a swój pierwszy film i od
tamtej pory kroczy³a od sukcesu do sukcesu. Mia³a wszelkie atuty gwiazdy
filmowej: urodê, osobowoæ, talent, a tak¿e umiejêtnoæ zrobienia z nich
odpowiedniego u¿ytku. Na dodatek natura obdarzy³a j¹ wspania³ym g³o-
sem, o niespotykanie du¿ej skali. Ze swymi d³ugimi blond w³osami i zie-
lonymi oczami stanowi³a uosobienie kobiecego wdziêku. Jednak wcale
nie kr¹g³e biodra i pe³ne piersi by³y jej g³ównymi atutami, i nie one uczy-
ni³y z niej gwiazdê. Faye nie by³a tuzinkow¹ licznotk¹, mia³a klasê i sil-
n¹ osobowoæ. Potrafi³a oczarowaæ i zjednaæ sobie wszystkich. Mê¿-
czyni pragnêli j¹ przytulaæ, kobiety naladowaæ, a dzieciom kojarzy³a
siê z ksiê¿niczk¹ z bajki.
13
Opuci³a rodzinne ma³e miasteczko w Pensylwanii i przenios³a siê do
Nowego Jorku. Zosta³a modelk¹. Po szeciu miesi¹cach zarabia³a wiêcej
ni¿ jakakolwiek inna dziewczyna w miecie. Jej fotografie znajdowa³y siê
na ok³adkach wszystkich licz¹cych siê magazynów. Fotografowie uwiel-
biali z ni¹ wspó³pracowaæ, ale Faye w skrytoci ducha by³a znudzona
pozowaniem. Uwa¿a³a to zajêcie za ja³owe. Próbowa³a o tym rozmawiaæ
z kole¿ankami, ale nie znajdowa³a zrozumienia. Z ca³ego t³umu otaczaj¹-
cych Faye ludzi tylko dwóch dostrzeg³o tkwi¹cy w niej potencja³ mo¿li-
woci i talentu. Jeden z nich zosta³ póniej jej agentem. Drugi, producent
filmowy, Sam Warman, ju¿ po pierwszym spotkaniu mia³ pewnoæ, ¿e
Faye to dos³ownie kopalnia z³ota. Widywa³ zdjêcia Faye i by³ pod wra¿e-
niem jej urody, ale dopiero osobisty kontakt uwiadomi³ mu, ¿e ma do
czynienia z nietuzinkow¹ postaci¹. Rzadko zdarza³o siê spotkaæ osobê,
która ka¿dym, nawet najmniejszym gestem, ruchem, spojrzeniem przyku-
wa³a uwagê, a swego rozmówcê nie pozostawia³a obojêtnym na ¿adn¹
wypowiedzian¹ przez siebie kwestiê. Sam Warman i agent Abe byli zgod-
ni, ¿e Faye pod ich okiem wyronie na gwiazdê pierwszej wielkoci. Spe-
kulacje obu panów nie by³y bezpodstawne, jako ¿e Faye odznacza³a siê
równie¿ si³¹ charakteru i wytrwa³oci¹ w d¹¿eniu do celu. Nie kompromi-
sami. Pragnê³a dokonaæ czego istotnego, sprawdziæ siê w nowych zada-
niach. Abe by³ o Faye tak doskona³ego zdania, ¿e Sam postanowi³ zary-
zykowaæ i daæ jej rolê w filmie krêconym w Hollywood. Rola by³a epizo-
dyczna i nie wymaga³a szczególnego talentu. Faye potraktowa³a tê szansê
jak wyzwanie. Postanowi³a pokazaæ, ¿e nawet drugoplanowa rola zagrana
z ca³ym zaanga¿owaniem potrafi zapaæ w serca widzów. Efekt by³ wspa-
nia³y. Publicznoæ w salach kinowych siedzia³a jak zaczarowana, a przed
Faye otworzy³y siê wrota do kariery. Re¿yserzy zachwycali siê jej wyrazi-
st¹ twarz¹, ekspresj¹ i tajemniczym wyrazem wielkich, zielonych oczu. Za
rolê w czwartym filmie Faye dosta³a Oscara.
W ci¹gu czterech lat nakrêci³a siedem filmów, a przy realizacji pi¹tego
Hollywood odkry³ umiejêtnoci wokalne Faye. Kiedy wybuch³a wojna,
m³oda aktorka postanowi³a piewaæ dla ¿o³nierzy. Robi³a to z pasj¹ i po-
wiêceniem. Przyfrontowa scena stawa³a siê na moment renomowanym
teatrem, w którym odbywa³ siê wielki show. Bez spektakularnych dekora-
cji i ogromnej orkiestry Faye dawa³a wspania³y koncert, na jaki by³o staæ
tylko najwiêkszych artystów. Patrz¹cy na ni¹ mê¿czyni mieli wra¿enie, ¿e
Faye stanowi³a kwintesencjê wszystkiego, czego oczekiwa³ Bóg, stwarza-
j¹c kobietê. Wprawia³a ich w zachwyt i zdumienie, ka¿dy chcia³ trzymaæ
j¹ w ramionach, ca³owaæ jej usta, zanurzaæ rêce we w³osach, czuæ bicie jej
serca w mi³osnym ucisku. Nagle jeden z siedz¹cych na widowni
14
mê¿czyzn nie wytrzyma³ i, nie zwa¿aj¹c na kpi¹ce umieszki innych,
krzykn¹³:
Do cholery, czy¿ ona nie jest fantastyczna?
Te s³owa podzia³a³y jak magiczne zaklêcie, za spraw¹ którego znik³o
napiêcie, a emocje znalaz³y ujcie. ¯o³nierze krzyczeli, bili brawo i doma-
gali siê bisów. Po skoñczonym wystêpie oklaskom nie by³o koñca. Faye
znowu wysz³a na scenê, aby zapiewaæ ¿o³nierzomjeszcze kilka piosenek.
Gdy z powrotem znalaz³a siê za kulisami, nie mog³a powstrzymaæ ³ez.
Przecie¿ tak niewiele zrobi³a dla tych ch³opców. Jak¿e wszystko by³o inne
w tropikalnej d¿ungli, tysi¹ce kilometrów od domu. Ile¿ radoci mo¿na
wtedy sprawiæ kilkoma piosenkami, po³yskuj¹c¹ sukni¹, zgrabnymi noga-
mi, kokieteryjnym zachowaniem. Ilu z tych m³odych ludzi zobaczy po-
nownie swoje rodziny? To by³ powód, dla którego to wszystko robi³a.
Mimo ¿e by³o to wbrew jej artystycznemu kredo i naturze, dla ¿o³nierzy
przeistacza³a siê w wampa. W Los Angeles nigdy nie za³o¿y³aby zbyt
obcis³ej sukni, ale zdawa³a sobie sprawê, ¿e mê¿czyni na froncie chcieli
j¹ widzieæ pe³n¹ cielesnego powabu i uwodzicielsk¹. Faye nie czu³a siê
tym ani speszona, ani zniewa¿ona. Widzia³a, ¿e taki jej wygl¹d pozwala
¿o³nierzom poczuæ siê mê¿czyznami, zapomnieæ o koszmarze tu¿ za ich
plecami.
Panno Price? Oficer sztabowy usi³owa³ przekrzyczeæ t³um po dru-
giejstroniekurtyny.
Spogl¹da³ na zroszone potem twarz i szyjê Faye. W duchu podziwia³
jej urodê i nie wiadomo, sk¹d wiedzia³, ¿e ta kobieta ma o wiele wiêcej do
zaofiarowania nie tylko piêkne cia³o. Czu³, jak narasta³o w nim uwielbie-
nie o nieznanej dot¹d sile. Oto sta³a przed nim Faye Price; zmys³owa
i poci¹gaj¹ca tak bardzo, ¿e zapragn¹³ wzi¹æ j¹ w ramiona i poca³owaæ.
Instynktownie nawet wyci¹gn¹³ rêkê. Natychmiast po¿a³owa³ tego gestu.
Uzna³ siê za ¿a³osnego faceta ³asego na blichtr wystudiowanej gwiazdy
filmowej. Kim ona w³aciwie jest, myla³. Przecie¿ na jej sukces pracowa-
³o wiele anonimowych osób. Ten zrobi³ jej makija¿, tamten wymyli³ fry-
zurê, inny zaprojektowa³ stroje. Jeszcze jedna ³adna dziewczyna, z której
zrobili piêknoæ. Oficera ogarnê³y w¹tpliwoci. Zdrowy rozs¹dek naka-
zywa³ ujrzeæ w Faye tylko s³odk¹ lalkê, ale intuicja upiera³a siê, ¿e jest
inaczej. Zajrza³ jej w oczy i... intuicja zatriumfowa³a. Jania³y wra¿liwoci¹
i szczeroci¹.
Dowódca chcia³by zjeæ z pani¹ kolacjê oznajmi³ dononie, gdy
spojrza³a w jego stronê.
Bêdzie mi bardzo mi³o, ale muszê jeszcze raz wyjæ na scenê
odpowiedzia³a.
15
Nastêpne pó³ godziny nale¿a³o do ¿o³nierzy. Dwie piosenki zapiewali
z ni¹ wszyscy, a fina³owa ballada, liryczna i tkliwa, sprawi³a, ¿e wielu s³u-
chaczyukradkiemwyciera³o³zy.Przedichoczamipojawi³ysiêznowumat-
ki, ¿ony, siostry, narzeczone...
Dobranoc, niech Bóg ma was w swojej opiece po¿egna³a siê
zachrypniêtym g³osem.
T³um nagle zamilk³. ¯o³nierze wstawali z miejsc, kierowali siê do
wyjcia z zaimprowizowanego teatru. K³adli siê do ³ó¿ek, ci¹gle o niej
myl¹c. W uszach nadal mieli dwiêki jej piosenek.
Przypominali sobie najdrobniejsze szczegó³y jej wygl¹du; twarz, ra-
miona, nogi, usta otwieraj¹ce siê jakby do poca³unku. Zapamiêtali spo-
sób, w jaki siê do nich umiecha³a, jak popada³a w zadumê, pamiêtali jej
oczy w chwili po¿egnania. Wszystkie te wra¿enia przechowywali w swej
pamiêci przez d³ugie miesi¹ce jak najwiêksze skarby.
Ona jest naprawdê niezwyk³a nietypowo dla siebie skomentowa³
przysadzisty sier¿ant.
Nikt nie dziwi³ siê nag³ej zmianie tonu i s³ownictwa. Faye wnios³a
nadziejê. Na d³ugo zapad³a w serca. Tego wieczoru wszyscy rozmawiali
i myleli tylko o niej. Pechowcy, którym akurat wypad³a s³u¿ba, próbo-
wali udawaæ, ¿e nie jest to znowu taka strata. W gruncie rzeczy czuli siê
jednak skrzywdzeni i tylko mêska duma powstrzymywa³a ich od wyrze-
kania na z³oliwoæ losu.
W kilka minut po koncercie Faye zawiadomi³a dowódcê, ¿e chcia³a-
by jako spotkaæ siê z tymi, którzy byli na s³u¿bie. Proba by³a tak ser-
deczna i niecodzienna, ¿e dowódca, aczkolwiek zaskoczony, wyrazi³
zgodê. Funkcjê opiekuna Faye podczas objazdu koszar pe³ni³ adiutant
dowódcy, ten sam oficer, który przekazywa³ zaproszenie na kolacjê. Oko³o
pó³nocy nie by³o w bazie ani jednego nieszczêliwego cz³owieka, a obecni
na koncercie nawet zazdrocili. Nie wiadomo, co by³o lepsze. Pechowcy
ze s³u¿by rozmawiali z ni¹, wymieniali uciski d³oni, a nade wszystko
widzieli j¹ z zupe³nie bliska.
Oficer towarzysz¹cy Faye przez ca³y czas uwa¿nie j¹ obserwowa³,
nabieraj¹c coraz wiêkszej sympatii; zdecydowa³, ¿e powie jej o tym, ale
ci¹gle nie nadarza³a siê sposobnoæ. Pocz¹tkowo s¹dzi³, ¿e panna Faye
Price, wielka gwiazda Hollywood, bywalczyni salonów, op³ywaj¹ca w do-
statki i luksus, nie ma zielonego pojêcia o piekle Midway czy Morza Ko-
ralowego, o krwawych bitwach morskich, jak ta o Guadalcanal. M³ody
oficer musia³ jednak przyznaæ, ¿e nawet nie bior¹c udzia³u w walkach,
16
Faye potrafi³a wczuæ siê w sytuacjê zwyk³ego ¿o³nierza, zdaæ sobie spra-
wê, ¿e codziennoæ Guadalcanal wygl¹da inaczej ni¿ wieczór jej koncertu.
Bardzo go tym ujê³a. Ward Thayer przys³uchiwa³ siê rozmowom Faye
z ¿o³nierzami. Widzia³, jak wielkie robi³a na nich wra¿enie. Dawa³a im cie-
p³o, jakiego nie zaznali od miesiêcy, wspó³czucie, jakiego nie byli w stanie
otrzymaæ od innych mê¿czyzn. Do tego by³a jeszcze tak piêkna i poci¹ga-
j¹ca. Ward w pewnej chwili pomyla³, ¿e Faye Price nie istnieje, bo to
niemo¿liwe, ¿eby cz³owiek z krwi i koci mia³ a¿ tyle zalet. Kusi³o go, aby
wyci¹gn¹æ rêkê i dotkn¹æ jej ramienia. Udowodniæ sobie, ¿e to nie iluzja,
lecz rzeczywistoæ. Chcia³ j¹ przytuliæ, przynieæ ulgê w zmêczeniu, ale
wtedy przypomnia³ sobie, ¿e w ostatnich dwóch latach ¿ycia wiele razy
bywa³ stokroæ bardziej wyczerpany.
Minê³a ju¿ dwunasta trzydzieci, obóz spowija³y ca³kowite ciemnoci.
Ward wraca³ z Faye do kwatery.
Ciekawe, czy dowódca wybaczy mi, ¿e nie zjad³am z nim kolacji
zaczê³a rozmowê Faye. Usi³owa³a siê umiechn¹æ, walcz¹c ze zmêcze-
niem.
Pewnie bêdzie mia³ z³amane serce, ale jako siê z tego wykaraska
odrzek³ adiutant, wiedz¹c, ¿e kolacja i tak nie dosz³aby do skutku. Do-
wódca, ju¿ po zaproszeniu Faye, zosta³ wezwany na naradê z genera³a-
mi. Dotarli oni do Guadalcanal helikopterami. Mylê, ¿e dowódca bê-
dzie pani bardzo wdziêczny za wizytê w naszej bazie doda³ po chwili.
To dla mnie wielki zaszczyt odpowiedzia³a Faye, przysiadaj¹c na
bia³ej skale. Wpatrywa³a siê w Warda.
Niemóg³oprzeæsiêwra¿eniu,¿enigdywczeniejniewidzia³równiezielo-
nych, niesamowitych oczu. Ogarnê³a go fala bolesnego rozrzewnienia. Od-
wróci³siê.Gdyzaci¹ga³siêdoarmii,z³o¿y³sobieprzyrzeczenie,¿ewszystkie
delikatne uczucia zostawi w Stanach. Do tej pory mu siê udawa³o. Nie po-
zwala³ sobie na s³aboci, nie rozkleja³ siê. To nie by³ czas ani miejsce na
romantyczneuniesienia.WGuadalcanalcodzienniektoumiera³.WGuadal-
canal twardnia³y serca. K¹tem oka dostrzeg³, ¿e Faye nadal go obserwuje.
Istotnie, kobieta przygl¹da³a siê blond czuprynie Warda, jego szerokim ra-
mionom. Sta³ ty³em do niej, wiêc nie by³a w stanie zobaczyæ wyrazu jego
niebieskichoczu.Ogarnê³oj¹wspó³czuciedlaWardaiinnych¿o³nierzy.Roz-
myla³aoniedawnymkoncercie,otym,ileradocisprawi³a¿o³nierzom,pie-
waj¹ciumiechaj¹csiê,zastanawia³asiênadpotwornoci¹takichmiejscjak
Guadalcanal. Ciep³e, ludzkie gesty pojawia³y siê tam tylko od wiêta, a naj-
rzadszym gociem by³ miech. Odwiedzaj¹c ¿o³n...