~1~
Rozdział 1 - Witam. Jestem Starszy Burke. – Starszy zamilkł na chwilę, jakby na coś czekał. – Chciałbym podziękowa...
11 downloads
26 Views
2MB Size
~1~
Rozdział 1 - Witam. Jestem Starszy Burke. – Starszy zamilkł na chwilę, jakby na coś czekał. – Chciałbym podziękować wam wszystkim za przybycie tu dziś wieczorem. To jest dla nas doniosłe wydarzenie. Minęło dwadzieścia pięć lat odkąd skończyła się Wielka Wojna pomiędzy istotami paranormalnymi, zabierając większą część naszej populacji. W ogromnej sali zaległa ogłuszająca cisza, co było dziwne biorąc pod uwagę ilość stojących i słuchających ludzi. Mimo to, kiedy starszy zamilkł w swoim przemówieniu, nie było słychać żadnego dźwięku. - Chciałbym, żebyście wszyscy wypili ze mną toast za pamięć tych, których straciliśmy. – Starszy uniósł kieliszek z szampanem i poczekał aż wszyscy w tłumie uniosą swoje własne. – Nigdy o nich nie zapomnimy. Ifan Vashnikov patrzył jak starszy połyka wszystko ze swojego kieliszka, a potem rozejrzał się po tłumie. Wyglądało na to, że przygląda się każdemu członkowi tej paranormalnej społeczności jak wypija swój. Po chwili, odstawił kieliszek na pobliski stół i obrócił się do tłumu, zakładając za sobą ręce. - Jak już powiedziałem, to jest dla nas wszystkich doniosłe wydarzenie. Przez dwadzieścia pięć lat, odkąd skończyła się Wielka Wojna, Zjednoczony Sojusz Paranormalnych obserwował i czekał. Nie będziemy już dłużej czekać. - Walki między gatunkami muszą się skończyć – powiedział kolejny starszy w długiej, białej szacie, kiedy wyszedł naprzód. Ifan rozpoznał w nim Starszego Lucasa. – Jesteśmy znani ludziom, a oni nauczyli się akceptować nas pośród siebie. Jednak ich tolerancja nie będzie trwała wiecznie. Nieustanne walki między społecznościami paranormalnych znalazły się pod kontrolą. Nie mamy już luksusu przyglądania się jak rozwiązujecie swoje własne spory. - Starszy Lucas ma rację – powiedział Starszy Burke, wskazując na drugiego starszego. – Nie mamy już pobłażliwości czekać aż sami zakończycie swoje małostkowe sprzeczki. I dlatego podjęliśmy kroki w celi zapewnienia, że zajmiecie swoje miejsce wśród naszej społeczności.
~2~
Ifan wygiął brew i rozejrzał się wkoło, gdy tłum zaczął się niepokoić. Wszyscy rozglądali się, a w sali zapadła cisza. Starszy Burke wskazał na kieliszek, który odstawił na stół. - Wszyscy wypiliście ze mną toast. Więc teraz jesteście związani porozumieniem, jakie na was nałożyliśmy. - Każdy z was ma dwadzieścia cztery godziny, żeby znaleźć i zatwierdzić partnera – powiedział Starszy Lucas. – Jeśli nie uda wam się zatwierdzić partnera w ciągu dwudziestu czterech godzin i przyprowadzić go albo ją przed radę do uznania, nie będziecie mieć partnera. Zdziczejecie w ciągu tygodnia. Sapnięcia i pomruki prawie zagłuszyły słowa starszych, gdy nadal mówili. Obaj starsi cofnęli się od krawędzi podium, na który stali. Tłum był zagniewany i Ifan nie mógł ich winić. Starsi chyba stracili rozum. - Z powodu waszych ciągłych sprzeczek między rasami, nie możecie zatwierdzić partnera z tej samej rasy – powiedział Starszy Burke. – Musicie zatwierdzić partnera poza własnym gatunkiem. - Jeśli nie uda wam się przyprowadzić partnera przed radę zanim nastanie północ jutrzejszej nocy, zostaniecie wytropieni i straceni, jako samotny paranormalny. - Żeby upewnić się, że znajdziecie partnera, coś specjalnego zostało dodane do mikstury, którą każdy z was wypił. To zapewni, że potrzeba sparowania przeważy waszą potrzebę walki. To jest szczególny dodatek, który wywoła w was gorączkę parowania. Nie będziecie mogli wyprzeć się potrzeby parowania. - I na wypadek, gdybyście spróbowali złamać to zaklęcie – odezwał się Starszy Burke – dodaliśmy specjalną klauzulę. Każdy, kto spróbuje zanegować zobowiązanie tego zaklęcia natychmiast zostanie przeklęty zgodnie ze swoją rasą. Wampiry nie będą mogły pić krwi. Zmienni nie będą mogli się zmieniać. Użytkownicy magii nie będą mieli magii i tak dalej. Jestem pewien, że wiecie, w czym rzecz. Dwaj Starsi ruszyli, żeby stanąć wśród swoich towarzyszy Starszych i odwrócili się twarzą do tłumu. - A teraz, dzieci, powodzenia. Spodziewamy się zobaczyć każdego z was w ciągu dwudziestu czterech godzin. Niech wasze polowanie będzie uwieńczone sukcesem. - Nie w twoich snach, psie. – Ifan Vashnikov skrzyżował ramiona na piersi i zwęził ~3~
oczy na pierwszego zmiennego, który ruszył w jego kierunku, gdy sala balowa wybuchła chaosem. Zmienny zmierzył go z góry na dół. Ifan wiedział, że zmienny wilk ocenia go, rozważając, czy może być pobity w walce. Ifan miał ponad dwa metry w skarpetkach. A teraz miał buty. - Czy dowiedzenie się tego naprawdę jest warte skopania tyłka, jakie dostaniesz? – Kącik ust wilka wygiął się. Nienawidził wilków. Były jednymi z najgorszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkał. – Nie takie skopanie tyłka, ty kretynie. - Nie wiń faceta, że próbuje – odparł wilk. - Słuchaj, tam jest śliczny, mały młodzik. – Ifan wskazał przez salę. – Z nim się zabaw. Wilk obrócił się i spojrzał. Ifan mógł powiedzieć, że mały blondynek przyciągnął zainteresowanie wilka, kiedy nagle skoczył i przewrócił mniejszego mężczyznę na ziemię. To miejsce szybko stało się strefą wojny. Ludzie rzucali się na prawo i lewo. Biegali wszędzie. Stoły i krzesła były poprzewracane. Kieliszki leżały roztrzaskane na podłodze. Jeśli UPAC chciało trochę ruchu w świecie paranormalnym, to mieli go w nadmiarze. Ifan odskoczył z drogi, kiedy dość duży mężczyzna przebiegł obok niego, lądując na scenie. Jego oczy rozszerzyły się, gdy przyglądał się jak mężczyzna przewraca jednego ze starszych i gryzie go. Najwyraźniej nie wszyscy byli zachwyceni mandatem rady. Wiedział, że on z pewnością nie. Tygrysy syberyjskie były samotnymi istotami, białe tygrysy syberyjskie jeszcze bardziej. Rada powinna to wiedzieć. Ani trochę bardziej nie chciał partnera jak nie chciał dziury w głowie. Ifan odszedł na lewą stronę sceny, prawie przegapiając starszego, który mówił gniewnie do drugiego mężczyzny. Reszta starszych szybko wyparowała z Sali. Ifan podejrzewał, że dla swojego własnego bezpieczeństwa. - Co to, do cholery, są za bzdury? Dlaczego to mnie obejmuje? Z nikim nie walczę! - Ty także nigdy z nikim nie rozmawiasz – warknął na niego, wpatrując się w jego rękę zanim jej nie zabrał. – Wyzywasz mnie?
~4~
Ifan potrząsnął głową. Nie chciał żadnej takiej walki. Rozpoznał Starszego Ashby. Nie lubił tego mężczyzny. Widział tylko swoje interesy. Ifan nie miał pojęcia, kim był drugi mężczyzna, i tak naprawdę to go nie obchodziło. Jego głównym zmartwieniem było wydostać się stąd zanim ktoś zdejmie go niczym rannego jelenia. Skierował się do frontowych drzwi. Tylko jego szybki refleks utrzymywał go z dala od stania się częścią chaosu, jaki dział się wokół niego. Z każdą mijającą chwilą robił się coraz bardziej wkurzony. Wtem nagły, brutalny ból strzelił przez jego plecy, więc Ifan odetchnął głęboko i obrócił się, żeby spojrzeć na mężczyznę trzymającego w ręku pozostałości krzesła. - Czyś ty stracił pieprzony rozum? – wrzasnął, wyrywając mężczyźnie krzesło i rzucając przez salę. Usłyszał jak gdzieś daleko roztrzaskało się o ścianę. – Nie sparuję się z tobą. Nie chciał partnera. Nie chciał nikogo, kto mieszałby w jego życiu. Lubił żyć sam. Nie chciał, żeby ktoś przyszedł i namieszał w jego cichej egzystencji, którą sobie stworzył. - Starsi dali nam dwadzieścia cztery godziny na znalezienie partnera albo zdziczejemy. – Mężczyzna uśmiechnął się. – Jak dla mnie wygląda, że nie masz wyjścia. - Zawsze są jakieś wyjścia. Usta mężczyzny otworzyły się. - Wolisz umrzeć niż znaleźć partnera? - Nie chcę partnera – warknął Ifan. - A kto chce? – Mężczyzna się roześmiał. – Mam o wiele więcej zabawy bez tego jedynego, ale zdziczenie nie brzmi raczej jak wybór. Ifan wzruszył ramionami. Jeśli zdziczeje, to zdziczeje. Nie zamierzał zmuszać się do sparowania się z kimkolwiek, bez względu na to, czego chcieli starsi. - Tak się nie stanie, więc idź znajdź sobie kogoś innego do zabawy. Mężczyzna uśmiechnął się. - Twoja strata, wielkoludzie. Mógłbym wstrząsnąć twoim światem. ~5~
- A ja mógłbym zakończyć twoje. Mężczyzna wzruszył ramionami aż ktoś inny przyciągnął jego uwagę i pobiegł przez salę. Ifan zacisnął szczęki. W niektóre dni nie opłacało się wstawać z łóżka. Ifan obrócił się i znowu ruszył w stronę drzwi. Im szybciej stąd wyjdzie, tym szybciej może zdziczeje i zostanie wybawiony ze swojej niedoli. Może zbyt długo żył sam, ale z reguły nie lubił ludzi. Ludzie byli za bardzo nastawieni na niszczenie paranormalnych, a paranormalni byli zbyt nastawieni na niszczenie samych siebie. To było błędne koło, którego Ifan nie chciał być częścią. Chciał po prostu wrócić do swojej małej chatki w lesie i zostać sam, nie chcąc nikogo zabierać ze sobą. W tej chwili, zdziczenie wyglądało całkiem dobrze. Przynajmniej może to wyrwie go z jego długiej niedoli. Ifan wyszedł z sali balowej i skierował się długim korytarzem do wyjścia. Wyszedł zza rogu akurat na czas, żeby zobaczyć kulę ognia wystrzeloną z palców jakiegoś mężczyzny i uderzającą strażnika w pierś, przewracając go na podłogę. Zbliżył się drugi strażnik i blondwłosy mężczyzna zamachnął się, łącząc się solidnie z jego szczęką i posyłając mężczyznę na ziemię obok pierwszego strażnika. Ifan szybko zdecydował, że to nie jest miejsce, gdzie chciał się znaleźć. Unikał bójek, kiedy tylko mógł. Walka po prostu wydawała się być bezcelowym zajęciem. Ktoś zawsze zostawał ranny, czasami ktoś został zabity. Ifan nie chciał być za to odpowiedzialny. To był kolejny powód, dla którego nie chciał partnera. Tygrysy syberyjskie były bardzo terytorialne, zwłaszcza białe tygrysy syberyjskie. To był jeden z powodów, dla których zdecydował się żyć samotnie. To i fakt, że większość jego rasy wymarła. Najwyraźniej, jego białe futro było wysoko cenione przez myśliwych. Oczy Ifana rozszerzyły się, kiedy jeden z mężczyzn nagle ruszył biegiem do drzwi. Następną rzeczą, jaką zobaczył, to jak mniejszego mężczyznę odrzuca do tyłu, jak koziołkuje i w końcu rozkłada się na ziemi u stóp blondyna. Nie, niczego takiego nie chciał. Ifan obrócił się i ruszył korytarzem z powrotem. Musiała być inna droga wyjścia z tego pieprzonego zamku. Ifan zerknął do sali balowej, kiedy przechodził obok. Chaos wydawał się uspokoić do monotonnego ryku i wracali starsi, wchodząc na scenę.
~6~
Ifan zatrzymał się. Może szedł złą drogą. Śmierć nie była taka straszna dla Ifana. Nawet zdziczenie i zostanie zabitym nie było takie straszne. To posiadanie partnera go przerażało. Może mógł przeskoczyć przez to wszystko bez całej tej męczarni? Ifan wciągnął głęboki wdech, rozważając swój następny ruch. Czuł swojego tygrysa tuż pod skórą, poruszającego się, podnieconego. Czuł potrzebę wypuszczenia swoich pazurów, przemiany i pogonienia za czymś. Ifan był starym zmiennym, miał blisko dwa tysiące lat. Był sam przez ostatnie dwieście z tych lat. Od czasu kiedy był młodym kociakiem był w stanie kontrolować swojego tygrysa, ale gorące, palące swędzenie, które zaczęło pełzać pod jego skórą, szarpało jego kontrolą. Nagle decydując się, Ifan przeciął salę balową kierując się prosto do podium ze starszymi. Mogli już teraz go dobić i zrezygnować z całej reszty tego ich szalonego planu. Nie zamierzał brać partnera. Ifan dotarł do sceny i złożył razem ręce, posyłając starszym pełen szacunku ukłon. Nieważne jak popieprzony był ich plan, nie zamierzał rezygnować ze swoich osobistych wartości, z których jedną był szacunek do Zjednoczonego Sojuszu Paranormalnych, albo w skrócie UPAC, nazywany przez większość paranormalnych radą starszych. - Starsi, proszę wybaczcie moje najście. - Ifan Vashnikov – powiedział jeden ze starszych. Ifan poznał w nim Starszego Lucasa, starszego Klanu Kotowatych. – Nie spodziewałem się zobaczyć cię na tegorocznym zebraniu. Rozumiałem, że nigdy nie opuszczasz swojego lasu. - Przysłano mi zaproszenie. - Dobrze, dobrze. – Starszy Lucas uśmiechnął się. Starszy rozejrzał się po przestrzeni wokół Ifana, jego brew się uniosła. – Przyszedłeś, żeby zarejestrować swoje parowanie? - Przykro mi to mówić, ale nie byłem w stanie znaleźć odpowiedniego partnera. – Ifan żałował, że nie może przewrócić oczami na radę starszych i przez to dać im znać, co myśli o ich wielkim planie. I znowu, jego poczucie honoru uniosło swoją obrzydliwą głowę. – Więc, proszę o… - Nie masz partnera? – powiedział Starszy Lucas. – Mężczyzna o twojej aparycji? Jestem zaskoczony, Ifanie. ~7~
Ifan zmarszczył brwi. Były czasy w jego życiu, kiedy zdarzało się coś znaczącego. Każdy z tych razów był poprzedzony zimnym dreszczem wzdłuż kręgosłupa. Ifan właśnie w tej chwili poczuł taki dreszcz. Starsi mieli coś w rękawie i to dotyczyło jego. Ifan zaczął odczuwać swędzące uczucie na karku, kiedy patrzył jak Starszy Lucas pochyla się i szepcze coś do ucha starszego siedzącego obok niego. Przegapił zbyt wiele zgromadzeń, żeby znać wszystkich starszych. Przez minione lata wielu przyszło i odeszło. Starszy Lucas uśmiechał się, gdy usiadł prosto. Starszy obok niego zaczął coś pisać w wielkiej księdze. Ifan zacisnął szczęki. Nie będzie mu się to podobało. Po prostu to wiedział. Ifan zebrał się w sobie. - Ifanie Vashnikov, twoje parowanie zostało zarejestrowane. - Co? Nie, ja… Cholera! – Ifan krzyknął, gdy jego ciało zesztywniało. Palący ból zapłonął na jego przedramieniu. Szybko podciągnął rękaw. Jego oczy rozszerzyły się, kiedy zauważył wypalony na jego skórze znak parowania. Litery IV i MS były splecione razem, połączone ze sobą w skomplikowanym węźle. – Coście zrobili? – wyszeptał Ifan, patrząc z całkowitym przerażeniem na starszych. Starszy Lucas uśmiechnął się i wyciągnął w jego stronę kopertę z pieczęcią UPAC na niej. - Tu są twoje instrukcje dotyczące parowania. Niezmiernie ważne jest to, żebyś je przeczytał, Ifanie. - Sparowałeś mnie bez mojego pozwolenia? – Ifan opuścił rękaw i jego pazury zaczęły się wysuwać. Miał surową politykę nie atakowania żadnego członka rady, ale mógł odstąpić od niej w tych okolicznościach. Starszy Lucas nagle wyglądał na bardzo zaniepokojonego. Jego twarz spoważniała, jego brwi ściągnęły się razem w głębokim marsie. - Przepraszam za okoliczności twojego parowania, Ifanie, ale nie mogę wymyśleć lepszego człowieka do zajęcia się zadaniem, które postawiliśmy przed tobą. - Jakiego zadania? – zapytał Ifan przez zaciśnięte zęby. Zawrzał z wściekłości. Był zdziwiony, że dym nie szedł mu uszami. - Mężczyzna, z którym jesteś teraz sparowany, jest szczególnym przypadkiem.
~8~
- Nie obchodzi mnie to – warknął Ifan. – Nie chcę być sparowany. - Obawiam się, że nie ma już wyjścia. Mikhail potrzebuje kogoś o twojej oczywistej sile. Potrzebuje bezpiecznego miejsca do ukrycia się, gdzie nikt go nie skrzywdzi. Ifan zamrugał, kiedy przepłynęła przez niego nagła fala opiekuńczości. Jego tygrys znowu zaczął się wiercić, warczeć poruszony z każdą mijającą sekundą. A nawet jeszcze nie spotkał tego mężczyzny. Skąd, do diabła, pochodziła ta potrzeba ochrony i troski do jakiegoś nieznanego człowieka? - Więc sparowaliście go ze mną? Jak to ma pomóc temu facetowi? Nie chodzi o to, że nasze sparowanie skończy się teraz, kiedy zostało wpisane do waszej wielkiej księgi. – Ifan wskazał na dużą księgę leżącą przed starszymi. – Wiem, co to jest. Wiem, co to znaczy. - Tak – odparł Starszy Lucas. – Jestem pewny, że wiesz. Mimo to, rada wierzy, że jesteś najlepszym wyborem dla Mikhaila. - Dlaczego? - Mikhail jest człowiekiem. - Człowiekiem! – warknął Ifan. Nienawidził ludzi bardziej niż nienawidził zmiennych. Ludzie niemal do cna wybili jego rodzaj. Tylko dlatego, że ukrywał się głęboko w swoim lesie, był w stanie zachować swoją kryjówkę. Większość jego rodzaju nie miała takiego szczęścia. – Sparowałeś mnie z człowiekiem? - Mikhail nie jest po prostu człowiekiem, Ifanie. Jest czytającym w myślach. - To jeszcze gorzej. Ifan mógł sobie wyobrazić jak to będzie mieszkać z czytającym w myślach. Nie tylko nie będzie sam w swoim domu, nie będzie również sam w swoich własnych myślach. Nienawidził ludzi. - Nie. – Ifan zacisnął dłonie, potrząsając gwałtownie głową. – Nie zrobię tego. Raczej umrze! - Tu nie ma wyboru, Ifanie. To jest dokonane. - Nie obchodzi mnie, jeśli zdziczeję. Zabij mnie teraz i skończ z tym.
~9~
- Obawiam się, że to nie jest możliwe. Twoja nić życia jest splątana z Mikhaila. Jeśli ty umrzesz, on umrze. Jesteś teraz związany ze swoim partnerem, Ifanie, umysłem, ciałem i duchem. To nie może być rozplątane. Ifan ryknął, jego oczy zapłonęły. Kiedy jego pazury wyszły, zatopił je w twardym drewnie podłogi sceny. Chciał zanurzyć je w starszych, w każdym jednym z nich. Rozsądek przeważył, ale tylko ledwie. - Świetnie – warknął. – Gdzie jest ten człowiek? Czoło Starszego Lucasa zmarszczyło się. - Uprzedzam cię, Ifanie, Mikhail musi być traktowany z troską. Jest w bardzo kruchym stanie. Jeśli spróbujesz skrzywdzić go w odwecie, ta rada nie ucieknie przed zastosowaniem sankcji wobec ciebie. - Może powinieneś pomyśleć o tym zanim mnie z nim sparowałeś. Pomimo tego, co powiedział, Ifan wiedział, że nie skrzywiłby człowieka. Nie miał do niego żadnych kwasów, oprócz faktu, że byli sparowani. Ale to nie znaczyło, że po prostu się podda i przyjmie to, co rada mu zrobiła. Ifan był ciekawy, dlaczego ten Mikhail potrzebował bezpiecznego miejsca do ukrycia i dlaczego starsi uważali, że jest taki kruchy. Skoro mężczyzna był czytającym w myślach, był jednym z najsilniejszych z ich rodzaju, zdolnym mówić ludziom w ich umysłach. Dlaczego więc jest taki słaby? - Jest jeszcze jedna rzecz, Ifanie – powiedział starszy. - Oczywiście, że tak. Starszy Lucas podniósł kopertę, którą wcześniej próbował wręczyć Ifanowi. - Te instrukcje trzeba przestrzegać. Jeśli nie, ty stracisz swoją zdolność do zmiany, a Mikhail straci swoją zdolność do czytania w myślach. Ifan zadrżał. Nie było niczego innego na ziemi, co wywoływało więcej strachu w jego sercu niż utrata możliwości przemiany w jego postać tygrysa. Zmienni tacy się rodzili. Nie byli przemieniani. Ifan był zmiennym tygrysem przez całe swoje życie. Nie wiedziałby, co zrobić bez swojego tygrysa.
~ 10 ~
Ifan złapał kopertę od Starszego Lucasa i rozerwał. Jego szczęka opadła, gdy przetoczył się przez niego kompletny szok. Spojrzał na starszych. Każdy z nich wyglądał ponuro. To nie uspokoiło Ifana. - Musimy konsumować nasze parowanie przynajmniej raz na dwadzieścia cztery godziny aż do następnego zgromadzenia? To są następne cztery lata – powiedział. – Skoro Mikhail jest taki kruchy, jak możecie mnie o to prosić? Nawet nie znam tego mężczyzny. - Poznasz. - Starsi, proszę, to nie jest… - To jest dokonane, Ifanie. Starsi ze ściszonymi głosami wrócili do rozmowy między sobą. Ramiona Ifana opadły. Widział po stanowczych spojrzeniach wymierzonych w jego stronę, że starsi nie zmienią swojego zdania. Był sparowany i nic z tym nie mógł zrobić. - Więc, gdzie jest mój partner? Starszy Lucas spojrzał, na jego twarzy pokazało się zaskoczenie, jakby zapomniał, że Ifan tam stoi. Starszy wstał i przeszedł przez scenę. Kiedy zszedł, machnął na strażnika. - Chodź ze mną. Ifan westchnął głęboko i podążył za starszym. Strażnik szedł za nim. Był trochę zaskoczony, że minęli zwyczajowe skrzydło dla paranormalnych i weszli do części zamku, gdzie zwykle nie mieli wstępu nie-rezydenci. Było zastrzeżone dla samych starszych. - Dlaczego nie został zakwaterowany z innymi ludźmi? - Dla jego bezpieczeństwa. Ifan czekał aż starszy powie coś więcej. Nie zrobił tego. - I? - Dla bezpieczeństwa pozostałych. Ifan zmarszczył brwi. ~ 11 ~
- Ten facet jest niebezpieczny? - Mikhail ma swoje problemy, ale nie sądzę, żeby z własnej woli kogoś skrzywdził. Ifanowi nie podobała się większość tego, co mówił starszy, ale to konkretne oświadczenie naprawdę go zaniepokoiło. - A co z nie własną? - To dlatego Mikhail tu jest. – Starszy Lucas zatrzymał się, obracając się lekko. W jego oczach był gniew i smutek, kiedy spojrzał na Ifana. – Mikhail jest w bardzo delikatnym stanie. Jego umysł jest złamany. Przykro mi, że cię w to wciągnęliśmy, Ifanie, ale potrzebowałem kogoś do opieki nad Mihailem, kto zapewniłby mu bezpieczeństwo. - I wybrałeś mnie? - Masz reputację, że nie lubisz ludzi, Ifanie. - Nie lubię – mruknął Ifan. - Masz również reputację, że chronisz to, co należy do ciebie. Ifan zagapił się. - Więc postanowiłeś go ze mną sparować, żebym go chronił? Czyś ty oszalał? Nie mogłeś do tego wybrać kogoś innego? - Byłeś najlepszym wyborem, Ifanie. Starszy Lucas obrócił się i znowu zaczął iść. Ifan przewrócił oczami i poszedł za nim. Zatrzymali się przed dużymi drzwiami, po obu stronach stało dwóch strażników. Starszy Lucas kiwnął do nich i otworzyli drzwi. Ciekawość Ifana wzrosła, gdy wszedł za starszym do pokoju. Obok dużego łóżka na krześle siedziała kobieta. Spojrzała i uśmiechnęła się, kiedy weszli. - Straszy Lucasie – powiedziała kobieta wstając. - Co z nim? – zapytał starszy. - Wziął prysznic i trochę zjadł, a teraz śpi. Wcześniej był niespokojny, ale w końcu, jakieś piętnaście minut temu, uspokoił się. ~ 12 ~
Piętnaście minut temu? Ifan zmarszczył brwi. W tym czasie na jego przedramieniu wypalił się znak parowania. - Powiedział coś? - Nie, starszy, ani słowa. Ifan znowu zmarszczył brwi. Gdzie był ten partner? Ifan rozejrzał się po pokoju, szukając swojego nowego partnera. Oprócz pielęgniarki w pokoju nie było innej osoby. - Czy to jakiś żart? - Co proszę? – zapytał Starszy Lucas, obracając się. - Gdzie jest… Głowa Ifana okręciła się, gdy usłyszał cichy, szeleszczący odgłos, który doszedł spod prześcieradła na łóżku. Było niemożliwe, żeby ktoś był na łóżku. Pod przykryciem ledwie było widać wybrzuszenie. Starszy Lucas odsunął pielęgniarkę z drogi, gdy Ifan zbliżył się do łóżka. Ifan zauważył czubek ciemnych włosów wystający spod prześcieradeł. Podszedł bliżej i złapał krawędź prześcieradła, pociągając je trochę w dół. Ifana zalał gniew, gdy obrócił się gwałtownie, by spiorunować Starszego Lucasa wzrokiem. - Sparowałeś mnie z dzieckiem? - Zapewniam cię, Ifanie, że Mikhail jest pełnoletni. W tym roku obchodził swoje dwudzieste piąte urodziny. - Ale on wygląda jak dziecko – wyszeptał Ifan, obracając się z powrotem, by spojrzeć na młodzieńca śpiącego w łóżku. – Do diabła, on wygląda jak dziewczyna. Ifan usłyszał jak Starszy Lucas zachichotał za nim. Zmarszczył brwi i usiadł na brzegu łóżka, a potem ściągnął prześcieradła jeszcze niżej aż odkrył całą twarz mężczyzny. Mikhail miał tak delikatne rysy, że wyglądał jak dziewczyna. Wysokie, egzotyczne kości policzkowe zdobiły jego delikatnie wyrzeźbioną twarz. Długie, ciemne rzęsy leżały na porcelanowych policzkach. Miał szczodrze
~ 13 ~
wyprofilowane usta. Jego nos był prosty, krótki i uroczy. Szopa ciemnych, gęstych, brązowych włosów wiła się wokół jego twarzy. Był eterycznie piękny. Jedyną rzeczą, która szpeciła delikatne rysy Mikhaila były ciemne kręgi po jego oczami i jeden duży siniak na czole. Wyglądał na tak kruchego, że Ifan zastanowił się, czy nie zdmuchnie go silniejszy wiatr. - Co mu się stało? – zapytał cicho Ifan, żeby nie obudzić śpiącego mężczyzny. Mikhail wyglądał tak, jakby potrzebował odpoczynku. - Nie znamy wszystkich szczegółów – powiedział Starszy Lucas zza niego. – Mikhail był ledwo przytomny, kiedy został tu przyniesiony. Znalazła go wataha wilków w opuszczonym magazynie. Przynieśli go tutaj. - Powiedział coś? Starszy Lucas potrząsnął głową. - Były ślady, że coś strasznego wydarzyło się w tym magazynie, ale Mikhail nie chce o tym rozmawiać. Nie odezwał się do nikogo. Nie powiedział słowa odkąd tu przyjechał. Ifan nie wiedział, co na to powiedzieć. Wciąż nie chciał być sparowany, ale każdy opiekuńczy instynkt, jaki miał w swoim ciele, krzyczał do niego, żeby zgarnąć Mikhaila w swoje ramiona i nigdy go nie puścić. Jego tygrys był tak poruszony, że kły Ifana groziły wysunięciem. Sięgnął i pogładził blady policzek Mikhaila wierzchem swojej dłoni. - Co ci się przydarzyło, maleńki? – szepnął miękko. – Kto cię skrzywdził? Ifan prawie odskoczył, kiedy oczy Mikhaila nagle się otworzyły i spojrzał na niego. Mężczyzna nie poruszył się ani nic nie powiedział, ale też nie musiał. Jego jasnoniebieskie oczy mówiły głośno. Chciał wiedzieć, kim był Ifan.
Tłumaczenie: panda68
~ 14 ~
Rozdział 2 Ifan sięgnął po rękę Mikhaila. Zmarszczył brwi, kiedy zauważył, jaka była szczupła. Mikhaila należało podkarmić. Był sama skóra i kości, praktycznie niedożywiony. - Jestem Ifan Vashnikov. Mikhail tylko wpatrywał się w niego. To było trochę niepokojące, ten sposób, w jaki Mikhail przyglądał mu się tak intensywnie. Było również tak, jakby w pokoju nie istniał nikt inny oprócz nich dwóch. Mikhail ani na chwilę nie oderwał oczu od jego twarzy. - Mikhail to całkiem duże imię dla tak małego faceta – powiedział Ifan, próbując nawiązać rozmowę. Nie lubiąc przebywać w pobliżu ludzi, nie był zbyt dobrym rozmówcą. – Myślę że będę nazywał cię Misha. I znowu, Misha nie odpowiedział inaczej jak tylko wpatrywał się w niego. Ifan zmarszczył brwi. Nie tak wyobrażał sobie poznanie swojego partnera, nie żeby w ogóle wyobrażał sobie spotkanie swojego partnera w ciągu następnych kilku setek lat. Już dawno temu odpuścił sobie to marzenie. - Wiesz, co to jest? – zapytał Ifan, gdy podciągnął rękaw swojej koszuli i pokazał swój znak parowania. Misha spojrzał na znak. Jego ręka uniosła się i przesunęła po znaku, a potem opadła z powrotem na łóżko i Misha znowu na niego spojrzał. Ifan zaczął się zastanawiać, czy Misha już jest w jego głowie. Straszy Lucas powiedział, że Misha jest psychicznie złamany, ale Ifan nie bardzo wiedział, co to znaczy. - To są nasze inicjały, Misha, twoje i moje. Misha tylko wpatrywał się w Ifana. - To jest znak parowania, Misha. Masz taki sam gdzieś na swoim ciele. – Kącik ust Ifana uniósł się. – Nie jestem pewny gdzie dokładnie.
~ 15 ~
Misha złapał rękę Ifana i przycisnął ją do znaku parowania na lewej stronie swojej piersi. Znak był tuż pod jego obojczykiem i tuż nad jego sercem. - Mogę? – Ifan wskazał na koszulę Mishy. Misha opuścił swoją rękę. Ifan odsunął na bok brzeg koszuli Mishy, by odsłonić znak parowania. Jego nozdrza rozszerzyły się, gdy przeciągnął palcami po znaku. Coś pierwotnego zaiskrzyło do życia wewnątrz Ifana na widok swoich inicjałów wypalonych na porcelanowej skórze Mishy. - Bolało? Misha zamrugał. - Przyjmuję to, jako tak. – Ifan uśmiechnął się. Misha wyciągnął rękę i ponownie przewędrował palcami po znaku parowania Ifana. - Tak, moje bolało. – Ifan nie był pewny, ile z tego, co mówił, Misha rozumiał. Mimo to, musiał próbował i wyjaśnić mężczyźnie te sprawy. Nie chciał go przestraszyć. – Jesteśmy sparowani, Misha. Słowa Ifana wydawały się przyciągnąć uwagę Mishy. Oderwał wzrok od znaku i spojrzał w oczy Ifana. Była w nich ciekawość, której Ifan nie mógł zaprzeczyć. - To znaczy, że teraz należysz do mnie. Ifan wiedział, że później będzie musiał przemyśleć to jak te słowa na niego wpłynęły. Jego tygrys gotowy był do wyjścia i zatwierdzenia Mishy, jako partnera, pomimo kruchego stanu mężczyzny. Jednak jego ludzka strona nadal nie chciała partnera. Misha tylko zamrugał. Ifan zapragnął, żeby mężczyzna coś powiedział, cokolwiek, nawet jeśli to byłaby odmowa. To milczące traktowanie działało mu na nerwy. Ifan zerknął przez ramię na Starszego Lucasa. - Czy on mnie rozumie? - Wierzymy w to. Nie odezwał się, ale w jego oczach jest inteligencja.
~ 16 ~
Ifan spojrzał z powrotem na Mishę, tylko po to, by zobaczyć, że wciąż się w niego wpatruje. Musiał zgodzić się ze Starszym Lucasem. W tych jasnoniebieskich oczach, wpatrujących się w niego, była iskra inteligencji. Mógł mieć tylko nadzieję, że to znaczyło, iż Misha go rozumie. - Poczynię przygotowania do powrotu do mojego domu – powiedział Ifan i zaczął wstawać. Zatrzymał się, kiedy sięgnęła po niego ręką Mishy. – Nie odejdę na długo. Oczy Mishy zaczęły łzawić. Zamknął je i odwrócił głowę, jakby całkowicie wyrzucał Ifana ze swojego umysłu. Tygrys Ifana zaryczał głęboko wewnątrz niego. Jego skóra zaczęła mrowieć od hamowania jego tygrysa. Ifan uklęknął obok łóżka i sięgnął do twarzy Mishy. - Hej, maleńki, spójrz na mnie. Rzęsy Mishy błyszczały od łez, kiedy odwrócił głowę. Ifan spróbował posłać Mishy uśmiech, ale minęło tak dużo czasu odkąd się uśmiechał, że nie był pewny, czy zrobił to dobrze. Jednak Mishy wydawało się to nie przeszkadzać. Uśmiechnął się do niego. To było tylko małe uniesienie kącików jego ust, ale to wystarczyło, żeby uspokoić tygrysa Ifana. - Obiecuję, że nie odejdę na długo, Misha. Pójdę tylko zorganizować nasz transport i zaraz wrócę. Nie będzie mnie zaledwie kilka minut. – Ifan skrzywił się, kiedy pojedyncza łza spłynęła po bladym policzku Mishy. Delikatnie starł ją opuszką swojego kciuka. – Chciałbyś pójść ze mną, Misha? Ifan był zaskoczony, kiedy Misha sięgnął po niego. Jednak zachichotał. - Przyjmuję to, jako tak. Misha tylko zamrugał. Ifan potrząsnął głową i wstał. Zaczął unosić z Mishy prześcieradło, ale mężczyzna chwycił je, przytrzymując przy piersi, gdy spojrzał za Ifana na innych będących w pokoju. - Jesteś tam nagi? – Ifan wyjął prześcieradło z rąk Mishy i zajrzał pod przykrycie. Szybko naciągnął je z powrotem, przełykając mocno. – Taa, jesteś nagi. Cholera, Misha mógł być blady i patykowaty, ale miał całe właściwe wyposażenie we wszystkich właściwych miejscach i to było doskonale wyglądające wyposażenie.
~ 17 ~
Ciało Ifana nagle zaczęło pulsować. Po jednym spojrzeniu jego fiut zmienił się z wiotkiego w twardego jak kamień. Ifan znowu mocno przełknął, a potem spojrzał przez ramię. - Czy macie coś, co Misha może założyć zanim zdobędę dla niego jakieś ubranie? - Jestem pewny, że znajdziemy coś dla niego do ubrania. Ifan czekał. Kiedy ani pielęgniarka ani starszy się nie ruszyli, machnął na nich ręką. - No? - Teraz? – zapytał straszy. - Tak, teraz. – Której części starszy nie rozumiał? Ifan chciał zawinąć Mishę i zabrać ich stąd tak szybko jak mógł. Już zbyt długo był z dala od domu. - Ifan, Misha nie może wyjechać, dopóki go nie zatwierdzisz. - Co proszę? - Musisz zatwierdzić Mishę zanim będziesz mógł z nim wyjechać. - Myślałem, że już jesteśmy sparowani. – Ifan podniósł ramię, wskazując na znak parowania. - Jesteście sparowani, ale Misha musi zostać zatwierdzony przez twojego tygrysa zanim będziecie mogli wyjechać. Musimy być pewni, że twój tygrys go zaakceptuje. - Akceptuje. – Ifan zaśmiał się kpiąco. Nie potrafił opisać jak bardzo jego tygrys zaakceptował Mishę. Nawet sam był zaskoczony. Jego tygrys już zdecydował, że Misha należy do nich. Czekał tylko na mężczyznę, żeby to potwierdził. Starszy Lucas nie wyglądał, jakby miał zamiar się ruszyć. Ifan przetarł rękami po swojej twarzy i wypuścił głęboki wydech. - Okej, daj mi kilka minut sam na sam z Mishą. Chcę z nim porozmawiać i upewnić się, że rozumie, co tu się dzieje. Nie chcę go zmuszać. Pielęgniarka ruszyła do drzwi, ale Starszy Lucas wciąż się wahał. Ifan patrzył na niego groźnie, dopóki mężczyzna nie skinął lekko głową i nie wyszedł z pokoju,
~ 18 ~
zamykając za sobą drzwi. Ifan odprężał się przez chwilę, ręce oparł na biodrach, gdy próbował zdecydować, co ma powiedzieć Mishy. Musiał przekonać mężczyznę, żeby sparował się z nim. To byłaby całkiem łatwa perspektywa, gdyby człowiek był przy zdrowych zmysłach. Ifan wciąż nie był tego pewny. Ifan zacisnął wargi i obrócił się, żeby wyjaśnić sprawy Mishy. Omal nie połknął języka. - Misha, co… – Ifan oblizał wargi, gdy objął spojrzeniem nagie ciało na łóżku. Misha odrzucił przykrycie i leżał teraz nie mając nic na sobie. – Co robisz, maleńki? Ifan prawie warknął, kiedy Misha wpatrywał się tylko w niego. Zaczynał być naprawdę sfrustrowany tym milczącym traktowaniem. Trudno było rozmawiać, kiedy tylko jeden z nich mówił. No cóż, mówił głośno. Oczy Mishy zabłysły, gdy przechylił głowę na bok, obnażając swoją szyję. Ifan zacisnął ręce w pięści. Misha nie miał pojęcia, ile kontroli zabierało mu to, by powstrzymać się od skoczenia na mężczyznę i zatwierdzenia go. Ifan trzymał się na cienkim włosku. Kły Ifana wysunęły się mimo jego zdrowego rozsądku. Bolały go, by zatopić je w miękkim ciele Mishy. Z jego palców wystrzeliły pazury. Jego skóra marszczyła się, a futro zagroziło wyjściem. Włosek kontroli stawał się coraz cieńszy im dłużej wpatrywał się w nagie ciało Mishy. - Misha – jęknął, walcząc o kontrolę. Oczy Mishy znowu zaczęły łzawić. Naciągnął z powrotem prześcieradło na swoje nagie ciało i zwinął się na swoim boku, odwracając się od Ifana. Prześcieradło poruszało się, gdy drżał. Dźgnięcie winy zakorzeniło się w piersi Ifana, gdy usiadł na brzegu łóżka i delikatnie poklepał ramię Mishy. - Posłuchaj mnie, maleńki. Chcę cię zatwierdzić, uwierz mi, że chcę, ale martwię się twoim zdrowiem. Starszy Lucas powiedział, że w tej chwili jesteś bardzo kruchy, a ja nie chcę zrobić niczego, co mogłoby cię skrzywdzić. Ifan był zmieszany tym wszystkim, co mówił. Nie rozumiał, dlaczego to mówił. Nie tylko mówił więcej w ostatniej godzinie niż w ciągu ostatniego miesiąca, ale czuł
~ 19 ~
potrzebę wyjaśnienia spraw zupełnemu nieznajomemu, który może nawet go nie rozumieć. - Spojrzysz na mnie, Misha? – zapytał, kiedy nie otrzymał od mężczyzny żadnej odpowiedzi oprócz lekkiego wzruszenia ramion Mishy, gdy pociągnął nosem. – Proszę, maleńki? Misha wolno się obrócił. Serce Ifana złamało się na widok łez płynących po twarzy Mishy. Sięgnął i delikatnie je starł. - Czy to tak wiele dla ciebie znaczy, maleńki? Misha patrzył przez chwilę, a potem chwycił dłoń Ifana i przycisnął do znaku parowania na swojej piersi. Wyciągnął drugą rękę i nakrył nią znak parowania na ramieniu Ifana, a potem ponownie przechylił głowę, obnażając swoją szyję. Ifan nie mógł znieść więcej. Jeśli Misha był tak zdeterminowany, żeby być zatwierdzonym, to Ifan go zatwierdzi. Albo to albo straci rozum. Szybko wstał i pozbył się swojego ubrania, rzucił koszulę przez pokój i skopał buty i spodnie. Jak tylko był nagi, ściągnął z Mishy nakrycie i wspiął się na łóżko, wyciągając się obok mężczyzny. Czuł, że Misha go obserwuje, gdy podniósł palce i pogłaskał nimi jedwabistą skórę Mishy. - Masz bardzo miękką skórę, Misha – powiedział. Chciał, żeby Misha był zaangażowany w ten proces, a nie był tylko ciałem czekającym na zatwierdzenie. Musieli nawiązać więź między sobą inną niż tylko seks. – Używasz czegoś, żeby była taka miękka? Bez odwracania głowy Misha wskazał na nocny stolik. Ifan podążył wzrokiem za ręką Mishy i zobaczył małą, białą butelkę z fioletowymi kwiatkami na niej. Nie było na niej napisu, więc Ifan nie sądził, żeby balsam był kupiony w sklepie. Musiał się dowiedzieć, skąd Misha to dostawał i zdobyć więcej. Uwielbiał miękkie odczucie skóry mężczyzny. - Robiłeś to już kiedyś, Misha? Misha tylko zamrugał na niego i przycisnął rękę do znaku parowania na ramieniu Ifana. Ifan chciał warknąć, ale nie chciał przestraszyć Mishy. Brak komunikacji między nimi doprowadzał go do szaleństwa.
~ 20 ~
- Wiem, że jesteśmy partnerami, maleńki, ale muszę wiedzieć, czy kiedykolwiek wcześniej uprawiałeś seks. Nie chcę cię przestraszyć. Ifan czuł się tak, jakby rozmawiał sam ze sobą, po wszystkich tych reakcjach, jakie dostał od Mishy. Mężczyzna tylko patrzył. To samo w sobie było trochę denerwujące. Bo Misha tak po prostu nie patrzył. On pochłaniał Ifana tymi swoimi niebieskimi oczami. Ifan pragnął, żeby był inny sposób zatwierdzenia Mishy niż seks. Nie chodziło o to, że nie chciał seksu z Mishą, bo chciał. Jego ciało pulsowało, żeby zanurzyć się w ciasnym, małym tyłku mniejszego mężczyzny. Ale równocześnie nie chciał zrobić niczego, czego mężczyzna nie chciał. Przez wszystkie swoje lata, a było ich mnóstwo, Ifan nigdy nie zmusił drugiej osoby, żeby uprawiała z nim seks. I nie chciał zacząć od swojego partnera. Ifan powoli pochylił się niżej, dając Mishy szansę na wycofanie się, gdyby chciał. Kiedy się nie poruszył, Ifan przycisnął swoje usta do Mishy. Z początku pocałunek był wolny, badający. Po prostu by poczuć się wzajemnie. Misha zaczął odpowiadać i kontrola Ifana zaczęła umykać. Usta Mishy były takie miękkie i zmysłowe, że Ifan po prostu chciał go zjeść. Nacisnął mocniej i przeciągnął językiem po wargach Mishy. Gdy Misha rozdzielił usta, Ifan zagłębił się do środka. Długi, głęboki jęk wyrwał się z Ifana, kiedy język Mishy otarł się o jego. Całowanie Mishy było jak całowanie gniazdka elektrycznego. Ifan poczuł jak reaguje na to każda komórka w jego ciele. Jeśli to był tylko prosty pocałunek, nie mógł sobie wyobrazić, jaki będzie seks. Ifan nakrył jedną ręką bok twarzy Mishy, przytrzymując jego usta nieruchomo, żeby mógł zbadać je tak jak naprawdę chciał. Drugą ręką pogładził bok ciała Mishy. Ifan warknął na drżenie, które wstrząsnęło Mishą na jego lekki dotyk. Był zszokowany odpowiedzią Mishy na jego dotyk. Mężczyzna wydawał się łaknąć każdej delikatnej pieszczoty, wtulać swoje ciało w rękę Ifana. Kiedy Ifan przesunął rękę po jego biodrze, Misha zgiął kolana i podciągnął nogi, przyciskając je do boków Ifana. Ifan nakrył ręką krągły pośladek Mishy i ścisnął. Misha tylko zamrugał na niego. Ifan uważnie obserwował reakcje Mishy, gdy głaskał tyłek mężczyzny, a potem przesunął się dalej aż jego palce otarły się o słodką, czekającą na niego dziurkę. Misha wciągnął powietrze, ale jego oczy ani na chwilę nie oderwały się od Ifana. ~ 21 ~
- Wszystko dobrze, maleńki? – wyszeptał Ifan. Nogi Mishy opadły na bok, otwierając się tym samym na badanie Ifana. Ifan czuł jak pomarszczona dziurka Mishy drży pod jego palcami. Gdyby był próżny, mógłby pomyśleć, że tyłek Mishy błaga o niego. Misha zaczął cicho dyszeć, ale wciąż nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Jednak jego oczy błyszczały i Ifan mógł zobaczyć potrzebę Mishy lśniącą w tych jasnoniebieskich głębiach. Im więcej dotykał i drażnił, tym bardziej błękit odpływał z oczu Mishy. Fascynująco było to oglądać. - Patrz na mnie, Misha. Ifan chciał oczu Mishy na sobie. Chciał nadal obserwować jak pali się w nich pożądanie, gdy zadowalał mężczyznę. Wciąż trzymając ich oczy na uwięzi, Ifan ruszył w dół ciała Mishy, upuszczając pocałunki to tu to tam, czy liźnięcie języka. Zanim dotarł do kutasa Mishy, oczy mężczyzny stały się białe. Ifan złapał pośladki Mishy i rozdzielił je. Nagle odkrył jak ciężko jest mu przełykać, kiedy przyjrzał się słodkiej, różowej dziurce, która czekała na niego. Misha wyglądał na tak ciasnego, że Ifan zaczął się zastanawiać, czy mężczyzna kiedykolwiek wcześniej się pieprzył. Może będzie pierwszym, który da przyjemność temu słodkiemu małemu mężczyźnie. Ifan pozwolił, by jego język zmienił się z ludzkiego w długi, chropowaty tygrysa syberyjskiego. Będąc tak starym jak był on, Ifan był w stanie przemieniać różne części swojego ciała wedle swojej woli. Nie musiał zmieniać się w pełni. Ifan przeciągnął językiem między pośladkami Mishy. Na jego języku eksplodował ostry wybuch ziemskich smaków. Ifan warknął i zrobił to jeszcze raz, chcąc więcej. Tak uzależniająco jak Misha smakował, Ifan widział już w swojej przyszłości mnóstwo lizania tyłka. Wiedział, że Mishy się to spodobało. Ciało mniejszego mężczyzny wygięło się, a ręce złapały pełne garście włosów Ifana. Ifan lizał raz po raz, za każdym razem coraz dalej wciskając swój język aż Misha zaczął się rozluźniać. Ifan zatrzymał sie na chwilę i pogładził kciukiem pomarszczone wejście Mishy. Zagryzł usta, żeby powstrzymać się od warczenia, kiedy palec został wciągnięty. Misha chyba zamierzał go zabić. Po prostu to wiedział. Ciało Mishy zostało stworzone do seksu. ~ 22 ~
Ifan znowu zaczął lizać, na przemian wciskając język w tyłek Mishy i wpychając kciuk. Po kilku minutach, zaczął wbijać palce w ciasny krąg mięśni. Kiedy mógł już bezpiecznie włożyć trzy palce, nie krzywdząc przy tym Mishy, Ifan uniósł się odrobinę. Kutas Mishy wyglądał niemal boleśnie w swojej twardości. Krople przedwytrysku lśniły na filetowej, grzybiastej główce. Misha nie był ogromny, nie według standardów Ifana, ale miał idealną wielkość do ssania i to właśnie Ifan zrobił. Kiedy wbił głęboko trzy palce w tyłek Mishy, połknął jego kutasa aż do korzenia. Skrzywił się, kiedy Misha prawie wyrwał garść jego włosów. Ciało mężczyzny zaczęło brykać pod nim, wibrować z potrzeby. Misha mógł milczeć, ale miał spektakularny sposób mówienia. Ifan chciał usłyszeć więcej. Lizał kutasa Mishy niczym loda, upewniając się, że omywa przy okazji jądra mężczyzny. Kiedy Misha zaczął bardziej nalegająco ciągnąć jego włosy, Ifan zassał całego kutasa mężczyzny do swoich ust. Misha wygiął się i zesztywniał. Ifan szybko się wycofał zostawiając w ustach tylko główkę penisa Mishy. Wepchnął palce w jego tyłek i zagiął aż poczuł w środku gruczoł wielkości orzecha. Pogłaskanie tego słodkiego punktu było jak podpalenie laski dynamitu. Ifan mruknął, gdy nogi Mishy uniosły się i zacisnęły się wokół niego. Słodki, gorący płyn wypełnił jego usta. Misha bryknął pod Ifanem kilka razy, a potem zwiotczał. Jego ręce opadły na łóżko. Nawet jego nogi spadły na boki. Ifan podniósł wzrok, troska walczyła z jego potrzebą, by nadal ssać kutasa Mishy. Pomimo zaspokojonego stanu Mishy, jego oczy nadal uważnie obserwowały Ifana. Ifan jęknął i wysunął palce z tyłka Mishy. Podniósł się i uklęknął pomiędzy nogami mężczyzny, sięgając po butelkę nawilżacza na nocnym stoliku. Ifan szybko rozprowadził nawilżacz po swoim pulsującym fiucie, a potem nalał trochę między pośladki Mishy. Rzucił butelkę na łóżko i sięgnął po Mishę, łapiąc człowieka za biodra i przyciągając go aż główka jego fiuta nacisnęła na pomarszczoną dziurkę Mishy. - Jesteś gotowy, Misha? – zapytał patrząc na niego.
~ 23 ~
Misha tylko pogładził palcami po znaku parowania na ramieniu Ifana. Ifan przyjął to za tak i pchnął do przodu. Jego oczy zamknęły się, a głowa opadła do tyłu, kiedy zanurzył się w najciaśniejszej, najgorętszej dziurce, jaką kiedykolwiek miał. - Cholera! – krzyknął Ifan, gdy jego jądra otarły się o ciało Mishy. Nigdy wcześniej, w całej swojej egzystencji, nie czuł takiej rozkoszy. Ciasne mięśnie otaczające jego fiuta mogły sprawić, że doszedłby bez jednego ruchu z jego strony. Wydawały się go ściskać, masować go, trzymać go niczym zakładnika w ciele Mishy. Nogi Mishy zawinęły się wokół pasa Ifana i chwycił się jego ramion. Ifan uśmiechnął się i przyjął to, jako milczące żądanie Mishy, żeby się ruszył. Powolne działanie po prostu było niemożliwe, nie wtedy, gdy Ifan był tak blisko dojścia. Rozkosz była czysta i wybuchowa. Każde pchnięcie posyłało Ifana wyżej. Po kilku chwilach, nie wiedział już, gdzie kończy się on, a zaczyna Misha. Czuł się tak, jakby zostali stworzeni dla siebie, dwie ukształtowane połówki jednej całości. Ciało Mishy doskonale otaczało Ifana, dając mu wystarczająco dużo miejsca do poruszania się. Nogi mężczyzny zamknęły się wokół pasa Ifana, biodra poruszały i unosiły z każdym pchnięciem. W Ifanie zaczęła pulsować ekstaza. Czuł jak jego fiut nabrzmiewa, gotowy do wybuchu we wnętrzu Mishy i zatwierdzenia mężczyzny, jako swojego. Oczy Mishy błyszczały wewnętrznym światłem, gdy przechylił głowę na bok i obnażył szyję. Ifan warknął głośno i zatopił swoje kły w szyi Mishy tuż nad miękkim pulsem bijącym gwałtownie w delikatnym wygięciu. Słodka, gorąca krew wypełniła usta Ifana, najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek smakował. Ifan zassał więcej do swoich ust. Oślepiające białe światło otuliło Ifana, wybuchło w jego głowie. Poczuł jak pomiędzy nim i Mishą wskoczyła w swoje miejsce więź, a ich dusze się połączyły. Ifan został wypełniony niesamowitym poczuciem kompletności, czymś, czego nigdy wcześniej nie czuł. - Tak! Ifan zamrugał, gdy głośny krzyk rozległ się w jego głowie. Szybko wysunął kły i polizał znak ugryzienia zanim uniósł głowę i spojrzał na Mishę.
~ 24 ~
- Mocniej! - Misha? – wyszeptał. Misha bryknął pod nim. - Proszę, mocniej. Ifan zawiesił jedną nogę Mishy na swoim ramieniu i zaczął wbijać się w mężczyznę szalonym tempem. Poczuł jak ręce Mishy zanurzają się w jego włosach, gdy ciało człowieka napięło się pod nim. Ogniste strumienie spermy rozprysły się na brzuchu Ifana. - Misha! – ryknął Ifan, gdy spełnienie Mishy pociągnęło go za krawędź w otchłań. Kolce na końcu jego fiuta rozszerzyły się i zablokowały go wewnątrz tyłka Mishy. Świat Ifana eksplodował w płonącym wybuchu odczuć. Jęk ekstazy wymknął się spomiędzy ust Ifana, gdy opadł na łóżko, przygważdżając Mishę między sobą, a materacem. Jego serce waliło tak szaleńczo, że Ifan pomyślał, iż dostanie ataku serca. - Miażdżysz mnie. Ifan stoczył się na bok, zabierając Mishę ze sobą. Nie zamierzał opuszczać ciała Mishy, dopóki absolutnie nie będzie musiał. Poza tym, nie mógł. Maleńkie kolce na końcu jego fiuta trzymały go w miejscu. Schowają się dopiero wtedy, gdy każda kropla nasienia wystrzeli z fiuta Ifana. Ifan chwycił kosmyk ciemnobrązowych włosów Mishy i zakręcił go na swoich palcach. Po tak wielu latach życia na własną rękę, rozmowy nie były czymś, w czym Ifan był dobry. Nie miał pojęcia, co powiedzieć. Jednak miał mnóstwo pytań. Po prostu nie wiedział, które zadać pierwsze. Jedno pytanie wydawało się być dość łatwe. - Więc jednak potrafisz mówić, co?
Tłumaczenie: panda68
~ 25 ~
Rozdział 3 - Tak – szepnął Misha przez więź, która stworzyła się z Ifanem. - W takim razie, dlaczego wcześniej nie odezwałeś się do mnie? - Wcześniej nie mieliśmy więzi. Głupi tygrys. Ifan powinien to wiedzieć. - A teraz, kiedy jesteśmy sparowani, możesz rozmawiać ze mną w mim umyśle? - Tak. - Słyszysz mnie, kiedy rozmawiam w moim umyśle? - Tak, bo teraz jesteśmy sparowani. Przez cały czas cię słyszałem. Ifan zmarszczył brwi. Przez kilka minut milczał. Misha pozwolił mu przetworzyć swoje myśli. Czuł jak niepokój wypływa z Ifana falami. Jednak Misha nic nie mógł poradzić na to, kim był. - Misha, potrafisz rozmawiać z innymi ludźmi w ich umysłach? - Nie, tylko z tobą. Jesteś moim partnerem. – Nagle Mishę wypełniła panika. Złapał ramię Ifana i pogładził palcami po znaku parowaniu wypalonym na jego skórze. – Jesteśmy sparowani, prawda? Powiedziałeś, że tak. - Tak, Misha, jesteśmy sparowani. Nic nigdy tego nie zmieni. Ciężkie odczucie zaciążyło w brzuchu Mishy. - To dlaczego to cię smuci? Nie chcesz być ze mną sparowany? Ifan westchnął głęboko i Misha wiedział, że nieważne, co ten mężczyzna powie, miał rację. Ifan nie chciał być z nim sparowany. Poczuł nagły, ściskający ból w głębi swojej piersi, który odebrał mu oddech.
~ 26 ~
- Jestem bardzo stary, Misha – powiedział w końcu na głos Ifan. – Już wiele lat temu odpuściłem sobie znalezienie partnera. Jestem po prostu tak samo zaskoczony jak ty na obrót spraw. Ale Misha nie był zaskoczony i nie rozumiał, dlaczego Ifan był. Wspólnie dzielili się snami. Jeszcze przed przyjazdem do zamku UPAC, Misha wiedział, że spotka tu swojego partnera. To był jeden z powodów, dla których żądał, żeby go tu przywieziono, kiedy znalazły go wilki. To był również powód, dla którego znalazły go w tym opuszczonym magazynie. Ci, którzy go uwięzili, próbowali go zniszczyć, kiedy nie sparował się tak jak mu wskazali. Misha był trzymany z dala o swojego partnera. - O co chodzi, maleńki? Misha potrząsnął głową. Nie wiedział jak powiedzieć Ifanowi, co czuje, nie mówiąc o tym czy w ogóle powinien. Ifan był zaniepokojony. Misha mógł to wyczuć. Wszystko, co mógł zrobić to tylko leżeć i trzymać go. Przez Mishę przepłynął zmęczony smutek i spróbował odsunąć się od Ifana. Nie chciał zostawać tam, gdzie go nie chciano. Przechodził przez to już wcześniej. Wolał być sam w swoim milczącym świecie. - Misha, nie możesz tego robić. – Ifan przyciągnął go z powrotem aż znaleźli się piersią w pierś. – Na końcu mojego fiuta są takie małe kolce. One łączą nas razem, kiedy uprawiamy seks. Potrzeba kilka minut, żeby się schowały. Było nawet gorzej niż Misha z początku sądził. Ifan wciąż go trzymał, ponieważ musiał. Nie trzymał go, ponieważ chciał. To było spowodowane fizyczną reakcją jego ciała. Misha zamknął oczy i odwrócił głowę od Ifana. Czuł łzy szczypiące go w kącikach oczu i walczył, żeby je powstrzymać. Misha musiał zaczekać, dopóki się nie rozdzielą, a potem odejdzie. Nie zrobi to nic dobrego Ifanowi, jeśli dowie się jak bardzo cierpiał w tym momencie. Ifana mogło to nawet nie obchodzić. - Jestem bardzo zmęczony, Ifan. Ifan poklepał jego ramię.
~ 27 ~
- Po prosu zaśnij, Misha. Za kilka minut pójdę zorganizować dla nas transport i obudzę cię, gdy nadejdzie czas wyjazdu. Misha kiwnął, jakby rozumiał, ale nie rozumiał. Już mniej nie mogło go obchodzić to zorganizowanie transportu. Czuł niechęć Ifana do zabrania go do domu. Misha przełknął przez gulę, która utkwiła w jego gardle. Schował się w swoim umyśle i otoczył się kulą światła, dopóki nie poczuł się bezpiecznie i ciepło w swoim małym kokonie. Myślał, że nie będzie musiał tam się ukrywać po sparowaniu się z Ifanem. A tam właśnie Misha szedł, kiedy był smutny czy samotny. Tam się ukrywał. Mętnie poczuł jak Ifan odsuwa się od niego i stacza z łóżka. Słyszał jak Ifan się ubiera. A potem słyszał jak Ifan wychodzi. A kiedy usłyszał zamykające się za Ifanem drzwi, Misha wycofał się ze swojego kokonu i otworzył oczy. Pokój był pusty tak jak myślał. Misha czuł się jak starzec, kiedy przetoczył się na bok łóżka. Zmęczenie, które wypełniało jego duszę, rozprzestrzeniło się na całe jego ciało. Wszystko, czego chciał, to spać. Tylko że nie miał tego luksusu. Misha zmusił się do stanięcia na nogi i zaczął przeszukiwać pokój za czymś do ubrania. Nie bardzo mógł uciec nago i był całkiem pewny, że strażnicy nie wypuściliby go owiniętego w samo prześcieradło. Miał szczęście. W tyle szafy znalazł stare, wytarte spodnie dresowe i bawełnianą koszulkę o kilka numerów za dużą. Nie wybrałby ich, gdyby mógł, ale nadadzą się, dopóki nie znajdzie czegoś innego. Misha chwycił swoją butelkę z balsamem, potem koc z wierzchu łóżka i skierował się do drzwi. Nie miał pojęcia, gdzie idzie, ale nie zamierzał tu zostać. Otworzywszy trochę drzwi, Misha wyjrzał na zewnątrz. Cholera! Na zewnątrz stał strażnik. Misha zamknął drzwi i oparł się o nie. Uciekał z trudniejszych miejsc niż to. Potrafił to zrobić. Po prostu potrzebował planu. Misha zmarszczył brwi, gdy spojrzał na swoje dłonie, dręcząc swój umysł w poszukiwaniu planu. Jasnoniebieski koc przyciągnął jego uwagę. Wpatrywał się w niego przez chwilę, a potem się roześmiał. Misha szybko strzepnął koc i zarzucił go wokół swoich ramion. Miał plan.
~ 28 ~
Wziąwszy głęboki wdech, Misha otworzył drzwi i wyszedł. Strażnik natychmiast się obrócił. Misha uśmiechnął się i pokazał gestem na swoje usta, jakby mówił, że chce coś zjeść. Strażnik zmarszczył brwi i sięgnął do nadajnika przypiętego do munduru. - Alfa jeden, tu alfa dwanaście. - Co tam, alfa dwanaście – odezwał się głos przez mikrofon. - Obiekt trzydzieści cztery chce coś zjeść. Misha zamrugał. Był określany, jako obiekt trzydzieści cztery? - W takim razie przynieś mu coś do jedzenia – odpowiedział głos. – W tej chwili mam dość własnych problemów. Cała sala balowa oszalała. Jestem zaskoczony, że tego nie słyszysz. Rozwalają to pieprzone miejsce na strzępy. - Taa, słyszę. Będziemy unikać sali balowej jak tylko możemy. - Zrób tak. - Zrozumiałem. – Strażnik skrzywił się i machnął ręką. – Chodźmy, pokażę ci, gdzie jest kuchnia. Misha trochę ciaśniej zawinął koc wokół ramion i podążył za strażnikiem korytarzem. Im dalej szli, tym hałas stawał się głośniejszy. Misha zaczął się zastanawiać, czy nie byłby bezpieczniejszy w swoim pokoju. Jakieś papiery zaścielały podłogę, niektóre z nich fruwały w powietrzu od wiatru wpadającego przez rozbite okna. Połamane meble leżały porozrzucane po całym pomieszczeniu. Obrazy wisiały poprzekrzywiane na ścianach. Pomieszczenie wyglądało jak strefa wojny. Misha chrząknął, kiedy strażnik nagle się zatrzymał i przycisnął go do ściany. Jego oczy zrobiły się okrągłe od szoku, kiedy wyjrzał zza strażnika i zobaczył przed nimi na podłodze dwóch walczących ze sobą mężczyzn. Nie wyglądali, jakby dobrze się bawili. Kolejny ogromny mężczyzna przeleciał przez drzwi kilka metrów dalej i rozbiwszy się o ścianę, opadł na podłogę. Przez chwilę leżał nieruchomo, a potem nagle potrząsnął głową. Wściekłe warknięcie wyrwało się z jego ust. Misha skulił się, kiedy zobaczył ostre pazury wyrastające z jego palców.
~ 29 ~
Wilk. Mężczyzna był zmiennym wilkiem. Był również wściekłym zmiennym. Skoczył na nogi i wbiegł z powrotem przez drzwi. Misha usłyszał huk. Skrzywił się, mając nadzieję, że ktokolwiek był po przeciwnej stronie tych ostrych pazurów wciąż żyje. Kiedy Misha wciąż przyglądał się walce, nagle uzmysłowił sobie, że zdecydowanie jest w złym miejscu i złym czasie. Musiał wydostać się stąd i to najszybciej jak mógł. Był człowiekiem. Nie mógł się zmienić i ochronić sam siebie. Kiedy strażnik ruszył do przodu i zaczął domagać się, żeby dwaj mężczyźni na podłodze przestali walczyć, Misha wziął to za sygnał i zaczął wycofywać się z powrotem korytarzem. W chwili, gdy był dostatecznie daleko, obrócił się i uciekł. Słyszał jak strażnik krzyczy za nim, ale on dalej biegł. Skręcił za jeden róg, potem następny, idąc przez ogromny kamienny zamek aż w końcu nie wiedział, gdzie jest. Misha w końcu zatrzymał się i oparł o ścianę, dysząc ciężko. Nie bardzo wiedział, gdzie jest, ale tu była cisza. Nic nie słyszał. Misha odepchnął się od ściany i ruszył wolno korytarzem aż doszedł do schodów prowadzących w górę. Misha wpatrywał się w kręcone schody. Wydawały się równie dobre jak każdy inny kierunek. Zdał sobie sprawę, że idąc w górę zamiast w dół może udaremnić swoje plany wydostania się z zamku, ale te schody mogły doprowadzić go do wyjścia. Schody wydawały się piąć w górę i w górę i w górę. Misha czuł się tak, jakby wspinał się kilka pięter. Nie rozumiał dlaczego wciąż nie widzi wyjścia. Powinno być jedno. Właśnie pomyślał o zejściu na dół, kiedy zobaczył nad sobą snop światła. Misha pospiesznie ruszył aż doszedł na podest, który otwierał się na długi korytarz. Zrobił ostrożny krok na korytarz. Wydawało mu się, jakby stał na rozdrożu. Schody były z tyłu. Korytarze biegły po obu jego bokach. Na wprost niego był pokój, który przyciągnął uwagę Mishy. Wypływało z niego tak dużo światła, że rozświetlało cały teren. Misha czuł się jak przyciągany do pokoju i ruszył powoli. Jego szczęka opadła, kiedy wszedł do środka i uświadomił sobie, że był podobny do atrium ze szklanymi oknami z trzech stron. Na środku pokoju stała duża wygodna kanapa. Poduszki wyściełały podokienną ławkę, która ciągnęła się wokół całego pokoju.
~ 30 ~
Misha pospieszył do okna i wyjrzał na zewnątrz. Natychmiast zamknął oczy i cofnął się, kiedy zakręciło mu się w głowie. Po wzięciu kilku głębokich wdechów, jeszcze raz podszedł do okna. Musiał być przynajmniej dziesięć pięter w górze. Samochody na dole na podjeździe wyglądały na takie małe. Ludzie biegający wkoło wyglądali jak mrówki. Do diabła, jak znalazł się dziesięć pięter nad poziomem ziemi? Przecież wszedł tylko po kilku schodach. Nie wyglądało na to, jakby wspiął się dziesięć pięter. - Zgubiłeś się? Misha pisnął i obrócił się. W drzwiach stał strzec w białej szacie. - Rozumiesz mnie? Misha przytaknął. - Zgubiłeś się? Misha wzruszył ramionami. Zgubił się, ale raczej nie uważał tego za złą rzecz. Starzec nagle uśmiechnął się. - Ukrywasz się? Misha skinął głową, - Ach, rozumiem. – Mężczyzna klasnął w swoje pomarszczone stare ręce. – No cóż, w takim razie może przyłączysz się do mnie na herbatę? Misha zamrugał zaskoczony. Ten mężczyzna zapraszał go na herbatę? Do diabła, dlaczego nie? Misha kiwnął głową i podążył za mężczyzną, kiedy ten zrobił gest ręką i wyszedł z pokoju. Z jakiegoś powodu, Misha wcale nie był zaskoczony, że gdy wyszli z pokoju ruszyli jednym z korytarzy zamiast zejść po schodach. Starzec nie wyglądał na takiego, który maszerowałby schodami. Nie był starszym i z pewnością nie był jednym z tych, którzy stracili swój rozum i rozwalali salę balową. - Minęło trochę czasu odkąd miałem tu gości, więc musisz mi wybaczyć bałagan – powiedział mężczyzn, gdy otworzył drzwi na końcu korytarza.
~ 31 ~
Oczy Mishy rozszerzyły się, kiedy wszedł do ogromnego pokoju. Nie był zaskoczony kurzem, jaki mógł zobaczyć, ale widokiem książek. Było ich tu tysiące, wszystkie ustawione na półkach, które ciągnęły się aż po sufit. To musiała być jakaś biblioteka. - Tak, to jest biblioteka – powiedział mężczyzna. Misha okręcił się, żeby spojrzeć na mężczyznę, nagle zastanawiając się, czy naprawdę podjął dobrą decyzję idąc za jakimś nieznajomym. - Proszę, nie bój się. – Mężczyzna wyciągnął rękę. – Jestem trochę starszy niż większość i mam rozwiniętą umiejętność czytania umysłów. To znaczy nie skrzywdzę cię. - Myślałem, że tylko partnerzy potrafią czytać w myślach – odpowiedział mentalnie Misha. - Zazwyczaj to jest prawda, ale żyję wystarczająco długo, żeby wznieść się ponad to, czego normalnie oczekuje się od czytających w ogóle. Misha zmarszczył brwi. - Wiesz, to jest niegrzeczne czytać w czyimś umyśle bez pozwolenia. - Owszem, młody człowieku, ale minęło tak dużo czasu odkąd miałem okazję z kimś pogawędzić, że nie mogłem się powstrzymać. – Starzec splótł swoje ręce i pochylił lekko głowę. – Bardzo przepraszam. - Dlaczego tak długo z nikim nie rozmawiałeś? - Żeby to wyjaśnić, mój chłopcze, będzie potrzebna bardzo długa rozmowa. – Mężczyzna machnął ręką wokół ogromnego pokoju. – Może się rozejrzysz, podczas gdy ja będę robił herbatę? Misha rozejrzał się po pokoju i jeszcze raz zachwycił się tym miejscem. Ściany były wysokie przynajmniej na dwa piętra i wyłożone półkami z książkami, które ciągnęły się wkoło. Gdzieś w połowie pokój otaczał mały balkon. Miejsce było zakurzone, ale pomimo tego i mnóstwa książek ułożonych w sterty na podłodze pokoju, Misha mógł zobaczyć jakieś pozory ładu. W sposobie, w jaki pokój był zorganizowany wydawała się być harmonia.
~ 32 ~
Pod jedną ścianą znajdował się duży kamienny kominek, a duża antycznie wyglądająca sofa stała bezpośrednio przed nim. Tuż za małą kuchnią, gdzie starzec robił herbatę, Misha mógł zobaczyć małą sypialnię. Nie wyglądała na zbytnio używaną, ale kanapa owszem. Misha zastanawiał się jak często mężczyzna korzystał z sypialni. - A więc, co myślisz o moim małym mieszkanku? – zapytał starzec, wnosząc do pokoju tacę. Postawił ją na małym stoliku przy ognisku i nalał herbaty do dwóch małych filiżanek. – A teraz, z czym chcesz swoją herbatę? Misha uśmiechnął się i usiadł naprzeciwko starca. - Masz jakieś imię, czy mam nazywać cię starcem? - O rany, zapomniałem o swoich manierach, prawda? – Nierówny śmiech wypełnił pokój. – Mam na imię Brodelyn. - Ja jestem Mikhail, ale Ifan wydaje się sądzić, że jestem za mały na tak duże imię. Po prosu nazywa mnie Misha. - Ifan? Misha skrzywił się. - Mój partner. - Nie jestem pewny, czy do mnie należy to mówić, młody człowieku, ale nie wydajesz się być zbytnio zadowolony z tej perspektywy. Smutek zaczął znowu ciążyć na Mishy. - On mnie nie chce. - Z pewnością tak nie jest. – Brodelyn sięgnął po filiżanki z herbatą, podając jedną Mishy i drugą biorąc dla siebie. Usiadł z powrotem w swoim fotelu i podmuchał lekko na gorącą herbatę. - Wiesz jak to jest dla czytających – powiedział Misha. – Poczułem to jak tylko się sparowaliśmy. Chociaż nie sądzę, żeby chodziło konkretnie o mnie. Ifan w ogóle nie chce partnera. - Wiesz dlaczego? Misha wpatrywał się w swoją filiżankę z herbatą, którą trzymał między rękami. ~ 33 ~
- Ifan nie bardzo lubi ludzi. Myślę, że jest sam od bardzo długiego czasu. - W takim razie mogę zrozumieć jego niechęć, ale to może w ogóle nie mieć nic wspólnego z tobą osobiście. - Nie, to prawda, ale to wciąż nie sprawia, że czuję się chciany. - A my wszyscy pragniemy być chciani przez naszych partnerów. To było stwierdzenie, nie pytanie. Misha poznał to po smutnym tonie w głosie Brodelyna. Lekko przekrzywił głowę, wpatrując się w starca. Przyglądając się uważnie. Misha zastanawiał się po prosu jak naprawdę stary był mężczyzna. Nie wydawał się być aż tak stary. - Masz partnera? – zapytał Misha. - Ja? – Głowa Brodelyna uniosła się i zachichotał. – Nie, nie mam partnera, Misho. Jestem zbyt stary, żeby być sparowanym, moje najlepsze lata to już przeszłość, jak to się mówi. - Nigdy nie jest się zbyt starym, Brodelyn. Ifan jest starszy od węgla, a jednak się sparowaliśmy. Brodelyn nagle zmarszczył brwi. - Ifan Vashnikov? - Tak, dlaczego? Brodelyn nagle odstawił herbatę i skoczył na nogi. Pospieszył przez pokój do stosu zwojów papirusów ułożonych wzdłuż jednej ściany i zaczął wśród nich szukać. Mruczał coś do siebie, gdy odrzucał zwój po zwoju. Złapał jeden wyblakły zwój, a potem zerknął przez ramię. - Ifan Vashnikov, zmienny białego syberyjskiego tygrysa, prawda? - Tak, tak sądzę. – Misha uświadomił sobie, że wcale nie jest tego pewny. Pamiętał coś o tygrysie, ale to wszystko było jakby rozmazane. Ponieważ jeszcze nie widział jak Ifan się zmienia, wszystko, co miał to swoje niejasne wspomnienia. Brodelyn wydawał się być podekscytowany, gdy zaniósł zwój do dużego, stołu z ciemnego drewna i rozwinął go. Postawił duże zielone, szklane piramidy na każdym ~ 34 ~
rogu, żeby zwój się nie zwijał, a potem pochylił się na nim i zaczął przesuwać po nim palcem. - Tak, wiedziałem! - Wiedziałeś co? – zapytał Misha, gdy podszedł bliżej i wpatrzył się w zwój. Mógł powiedzieć, że patrzy na pewnego rodzaju pismo, ale nie potrafił przeczytać ani słowa. Dla niego to wyglądało jak kupa bazgrołów. – Co to jest? - Jestem historykiem UPAC, Misho. Śledzę wszystko, co występuje w paranormalnym świecie. Ten zwój jest historią twojego partnera, Ifana Vashnikova, ostatniego żyjącego białego tygrysa syberyjskiego. Misha wciągnął głęboki wdech. - Jest ostatnim ze swojego rodzaju? - Obawiam się, że tak. – Brodelyn wskazał na jedną linię z zapisanymi słowami. – Przez lata jego rodzina i duma była systematycznie wybijana przez myśliwych. Skóra białego syberyjskiego tygrysa jest bardzo ceniona w ludzkim świecie. - Nic dziwnego, że mnie nienawidzi – wyszeptał, a łzy smutku trysnęły z jego oczu. Wiedział, że każda pozostała nadzieja, jaką miał na szczęśliwe życie ze swoim partnerem, właśnie umarła. – Jestem człowiekiem.
Tłumaczenie: panda68
~ 35 ~
Rozdział 4 - Nie nienawidzę cię, Misha. Ifan uśmiechnął się, kiedy Misha podskoczył i obrócił się, żeby na niego spojrzeć. Jego okrągłe oczy zdominowały jego bladą twarz. Jego ręka drżała nerwowo przy piersi. - Ifan. - Zechcesz mi wyjaśnić, dlaczego musiałem przeszukać cały zamek, żeby znaleźć mojego krnąbrnego partnera? – zapytał Ifan, odpychając się od framugi i ruszając przez pokój do swojego partnera. Ifan przestraszył się, kiedy wrócił do pokoju i odkrył, że Misha zniknął. Tygrys omal nie zdziczał. Tylko lata kontroli powstrzymały Ifana od zmiany. Wytropienie zapachu Mishy zajęło mu więcej czasu niż myślał. Teraz, kiedy znalazł Mishę, jedyną rzeczą, o jakiej Ifan mógł myśleć to odnowienie swojego zatwierdzenia na tym mężczyźnie. Już czuł jak jego dziąsła pulsują z potrzeby, żeby wypuścić kły. Czysta siła trzymała je na miejscu. - Ifan Vashnikov – powiedziała druga osoba w pokoju – jak żyję i oddycham. Uwaga Ifana przeniosła się na starca. Jego oczy zwęziły się, gdy przyjrzał się pomarszczonej starej twarzy i siwiejącym włosom. - Brodelyn? - Dobrze cię widzieć, mój stary przyjacielu – powiedział Brodelyn. – Nie wiedziałem, że Misha jest twoim partnerem, dowiedziałem się dopiero kilka minut temu. Gratuluję ci parowania. - Co ty tu robisz? – zapytał Ifan, rozkładając ramiona i wskazując na duży, zakurzony pokój. – Jak ostatnio słyszałem, byłeś gdzieś w Ameryce Południowej. Brodelyn zachichotał.
~ 36 ~
- Wszystko się zmienia, mój przyjacielu. - Znacie się? Słowa, chociaż cicho wypowiedziane, przypomniały Ifanowi, że w pokoju był również jego partner. Obrócił się i ponownie na niego spojrzał. Jego usta wygięły się lekko, gdy próbował stłumić warknięcie. Jak dla niego, Misha stał o wiele za blisko Brodelyna. - Misha, chodź tutaj. Misha zamrugał tak jak wcześniej zanim mogli ze sobą rozmawiać. Ifan warknął trochę głośniej, dając znać drugiemu mężczyźnie w pokoju, że jest w niebezpieczeństwie. - Misha, idź do swojego partnera – powiedział Brodelyn. - Co? – szepnął Misha. – Dlaczego? - Ponieważ, jeśli tego nie zrobisz, Ifan jest zdolny rozerwać mi gardło. Oczy Mishy rozszerzyły się jeszcze bardziej. Powoli odsunął się od Brodelyna i obszedł duży drewniany stół, ale zatrzymał się przy jego brzegu. Jego ręce drżały, kiedy splótł je razem. Wyglądał na przestraszonego. Ifan skinął dłonią i złagodził swój głos. - Chodź, Misha. Misha oblizał wargi, gdy rzucił szybkie spojrzenie Brodelynowi, a potem spojrzał z powrotem na Ifana. Jego kroki były wolne i niepewne, ale przybliżały Mishę do Ifana. Kiedy mężczyzna znalazł się na wyciągnięcie ramienia, Ifan sięgnął i złapał Mishę, przyciągając go bliżej. Dotknął ręką twarzy Mishy i podniósł jego głowę. - Jesteś najbezpieczniejszą osobą na ziemi, kiedy jestem w to zaangażowany, Misha. Nie byłbym w stanie cię skrzywdzić. Usta Mishy rozchyliły się i odetchnął głęboko. Jego oczy nadal były wielkie na jego twarzy, ale wyglądało na to, że panika je opuściła. Zatrzymał się, splatając razem dłonie i łapiąc za koszulę Ifana.
~ 37 ~
- Nic nie zrobiłem, przysięgam. Ifan uśmiechnął się. - Wiem, maleńki, ale jesteśmy nowo sparowani. W tej chwili moje instynkty, by bronić to, co moje, są bardzo nakręcone. Nie jestem w stanie powstrzymać mojego tygrysa przed wyeliminowaniem każdego domniemanego zagrożenia. - Brodelyn nie mógłby… – Misha podskoczył, kiedy Brodelyn zaczął się śmiać. - Jesteś bardzo ładnym maleństwem, Misha – powiedział Brodelyn. – Każdy, kto oddycha i jest niesparowany spróbuje odebrać cię twojemu partnerowi. Nie myśl, że ponieważ jestem stary, to jestem odporny na twój urok. Jestem po prostu na tyle mądry, żeby nie wchodzić Ifanowi w drogę. Lubię moje gardło tam, gdzie jest. - Ale… Ifan był zaskoczony czując zmieszanie Mishy. To wypływało z mniejszego mężczyzny falami. Ifan zawinął ramię wokół pasa Mishy i przyciągnął mężczyznę z powrotem do swojego boku. Nie podobały mu się nerwowość i niepewność, jakie czuł jego partner. Głowa Mishy ledwie sięgała piersi Ifana. I tak jak jego tygrys lubił mniejszego mężczyznę, tak Ifan chciał mieć go bliżej. Misha krzyknął, gdy Ifan go podniósł i przekręcił tak, żeby mógł ułożyć mężczyznę w swoich ramionach i otrzeć się o jego kark. Misha jęknął w umyśle Ifana i jego głowa opadła do tyłu, eksponując swoją szyję. Ifan nie miał pojęcia, czy Misha wiedział jak satysfakcjonujący był ten uległy gest, zarówno dla niego jak i jego tygrysa, ale nie zamierzał negować swojej potrzeby wzięcia tego, co oferował mu jego partner. Ifan obrócił ich obu, odwracając się od Brodelyna i zatopił swoje kły w znaku parowania po ugryzieniu na szyi Mishy. Gorąca, słodka krew wypełniła jego usta. Ifan warknął, gdy w tym samym czasie nabrzmiał jego fiut. Wiedział, że wyśmienity smak mężczyzny był bezpośrednio powiązany z jego podnieceniem. Wyobrażał sobie, że w przyszłości często będzie gryzł Mishę. Ifan wyciągnął kły z szyi Mishy, liżąc ugryzienie do zamknięcia. Zignorował chichot Brodelyna i wyniósł Mishę z pokoju. Tempo jego kroków przyspieszyło, gdy
~ 38 ~
podążał korytarzem do małego, wypełnionego oknami pokoju, który zobaczył, gdy wszedł po schodach. Jak tylko tam dotarł, wszedł do środka i zatrzasnął drzwi. Szybki rzut oka wkoło powiedział Ifanowi wszystko, co musiał wiedzieć o pokoju. Podszedł prosto do kanapy stojącej na środku pokoju i oparł ciało Mishy na jej oparciu. Ręce Mishy zamachały, gdy Ifan ściągnął jego spodnie dresowe do kostek, a potem zdjął całkowicie z nóg, odkopując je na bok. Ifan odpiął swoje spodnie i podciągnął koszulkę Mishy. Rozepchnął nogi Mishy na boki i wbił dwa palce w ciasny tyłek człowieka. Tak! Misha nadal był rozciągnięty po wcześniejszym. To bardzo ułatwiało sprawy Ifanowi. Odsunął swoje spodnie z drogi, a potem sięgnął i rozchylił pośladki Mishy. Jego fiut był tak twardy, że nawet nie musiał naprowadzać się na Mishę. Wydawał się znać drogę. Ifan odchylił głowę do tyłu i ryknął, gdy jego fiut zatopił się w tyłku Mishy. Zaczął wbijać się w Mishę tak szybko jak pozwalało jego ciało. Potrzeba, jaką czuł, żeby potwierdzić swoje prawa do Mishy, przełamała jego kontrolę. Nie potrafił się powstrzymać od zatwierdzenia Mishy. Ifan nachylił się nad Mishą i ponownie zatopił kły w szyi mężczyzny. W tym samym czasie, sięgnął do Mishy i chwycił jego kutasa, pompując twardego penisa tak szybko jak sam się w niego wbijał. - Ifan! – krzyknął Misha w umyśle Ifana. Gorące nasienie wystrzeliło na rękę Ifana. Powietrze wypełnił podniecający zapach spełnienia Mishy, przytłaczając Ifana. Wyciągnął kły z szyi Mishy i wykrzyknął imię Mishy, a kolce w jego fiucie wysunęły się i zakorzeniły. Jego nogi drżały, gdy jego fiut wybuchł w ciasnym tyłku mężczyzny. Fale rozkosznej przyjemności zalały Ifana aż nie mógł już dłużej stać. Chwycił Mishę w pasie i przyciągnął blisko do swego ciała, opadając na kolana i opierając się o kanapę. - To… to było interesujące. – Misha dyszał cicho. Ifan zachichotał i potarł twarzą o bok głowy Mishy. Jego kocia część czuła potrzebę rozprowadzenia jego zapachu na całym partnerze. To była terytorialna rzecz mająca ostrzegać innych, by trzymali się z dala od tego, co należy do niego. ~ 39 ~
Misha był szczęśliwy. Zazwyczaj Ifan wszystko olewał. - Rozprowadzasz na mnie swój zapach? Ifan wybuchł śmiechem. - Taa, owszem. - I to wcale nie jest dziwne. - Lepiej przyzwyczaj się do tego, maleńki. Sparowałeś się z tygrysem. Ifan poczuł jak niepewność znowu wypełnia Mishę, gdy mężczyzna obrócił się, żeby na niego spojrzeć. Ifanowi wydawało się, że z Mishą wszystko było dobrze tak długo jak uprawiali seks. W minucie, gdy przestawali się zabawiać, wszystkie niepewności Mishy wracały. Ifan postanowił położyć temu kres zanim się nasili. Chwycił szczękę Mishy i zmusił mężczyznę, żeby na niego spojrzał. - Jesteś moim partnerem. Mogłem go nie szukać, ale go mam. Ciebie. I mogę nie lubić ludzi, ale ty nie wpadasz pod tę kategorię. Jesteś jedyny w swoim rodzaju. - Naprawdę? - Tak, naprawdę. Brwi Mishy ściągnęły się. - Obiecuję nie być problemem. Potrafię być bardzo cicho i nie robię bałaganu. Nawet nie mam, czym zrobić tego bałaganu. I nawet nie będziesz wiedział, że jestem. - Misha, poważnie wątpię, żebym kiedykolwiek zapomniał, że jesteś w pobliżu. Oczy Mishy zaczęły wypełniać się łzami. - Przepraszam. - Nie, kochanie, nie zrozumiałeś mnie. – Ifan uśmiechnął się, żeby pokazać Mishy, że nie jest zły. – Ty, maleńki, jesteś cudowny. Niemożliwe będzie dla mnie zapomnieć, że jesteś w pobliżu, kiedy wyglądasz tak dobrze, że chce się cię zjeść. Misha przełknął, a jego oczy opadły na usta Ifana. - Zjeść? ~ 40 ~
Ifan zaczął się śmiać. Nie potrafił wyjaśnić radości, jaka nagle go wypełniła. Od lat, może wieków, nie czuł w swojej duszy tak lekkiego odczucia. To było tak, jakby z jego ramion zdjęto ogromny ciężar od czasu jak sparował się z Mishą. Po raz pierwszy od wielu lat cieszył się życiem. Sięgnął w dół i ścisnął miękkiego kutasa Mishy. - To jest jedyna rzecz, jaką planuję zjeść, Misha. Twarz Mishy zarumieniła się. Znowu przełknął, mocno. - Okej. Chwilę później Ifan jęknął, gdy poczuł jak kolce się wsuwają i jego fiut wyśliznął się z ciasnego tyłka Mishy. Rozejrzał się za czymś, czym mógłby ich obu wytrzeć. Kiedy nic nie znalazł, ściągnął przez głowę swoją koszulkę i użył jej. Gdy skończył, rzucił ją w róg i pomógł Mishy stanąć na nogi. - Ubierz się, Misha – powiedział Ifan, samemu zakładając swoje spodnie i zapinając. – Chciałbym pożegnać się z Brodelynem zanim wyjedziemy. - Wy dwaj naprawdę się znacie? - Tak. Ifan cofnął się i skrzyżował ramiona na piersi, gdy obserwował jak Misha się ubiera. Naprawdę szkoda był okrywać to idealne małe ciało, ale Ifan nie chciał, żeby ktokolwiek inny zobaczył jego ślicznego mężczyznę. Jednak, jak tylko dotrą do domu, Ifan zamierzał ukryć każdą jedną sztukę odzieży, którą Misha posiadał. Ifan uśmiechnął się na samą myśl o nagim tyłku Mishy biegającym po domu przez cały dzień. Nie zrobi zbyt wiele, ale będzie bardzo szczęśliwym mężczyzną. - Okej, jestem gotowy. Ifan zmarszczył brwi. - Misha, czy ty w ogóle umiesz mówić? - Przecież rozmawiam. - Nie, kochanie, czy potrafisz mówić ustami? ~ 41 ~
Misha zamrugał. - Dlaczego miałbym chcieć? Ifan warknął. - Ponieważ nie podoba mi się myśl, że ktoś słyszy jak w swojej głowie z nim rozmawiasz. Oczy Mishy rozszerzyły się na chwilę, a potem zakrył usta ręką. Parsknięcie stłumionego śmiechu wypełniło powietrze. - Jesteś zazdrosny. Ifan umyślnie zmarszczył brwi, ściągając razem brwi nisko na twarz. - A co, jeśli jestem? W śmiechu Mishy zamusowała radość i rozbłysła jasno w jego błękitnych oczach. Misha ruszył naprzód, zatrzymując się tuż przed Ifanem. Przybliżył się i pokiwał palcem aż Ifan się pochylił. - Jesteś naprawdę, naprawdę gorący – wyszeptał na głos Misha w ucho Ifana. Ifan uśmiechnął się. - Ty też. Misha miał nieodparcie niszczycielski uśmiech na twarzy, kiedy bujał się w tę i z powrotem przed Ifanem. To było tak, jakby mężczyzna nie mógł się opanować i musiał się poruszać. Ifan zachichotał i objął ramieniem barki Mishy, obracając go w stronę drzwi. - Chodźmy, maleńki, powiedzmy Brodelynowi do widzenia, a potem możemy ruszyć do domu. - Naprawdę mieszkasz w lesie? – zapytał Misha, gdy szli korytarzem. - Tak – odparł Ifan. – Mam ładny, mały domek w lesie. - I nikt nie spodziewa się, że tam mieszkasz? - No cóż, teraz ty też tam zamieszkasz.
~ 42 ~
- Racja. Ifan poczekał chwilę, by Misha jeszcze coś powiedział. Kiedy tak się nie stało, Ifan spojrzał na niego. Misha chwycił swoją dolną wargę między zęby. Wydawał się nad czymś bardzo mocno myśleć. - Misha, masz pytania? - Tak, ale… - Misha, jedynym głupim pytaniem jest to, którego nie zadasz. Trzydzieści sekund później, Ifan żałował, że nie ujął tego trochę inaczej. Misha zaczął zadawać pytania i wciąż nadchodziły jedno po drugim, czasami zanim Ifan miał nawet szansę odpowiedzieć. - Co tam robisz? Masz pracę? Czy ja mogę dostać pracę? Masz zwierzęta? Czy ja mogę mieć zwierzę? Jak daleko jesteś od cywilizacji? Wiem, że nie lubisz ludzi, ale czy kiedykolwiek masz gości? Masz łazienkę? Nie będę musiał siusiać na zewnątrz, prawda? Masz bieżącą ciepłą i zimną wodę? Umiesz gotować? Możesz mnie nauczyć? Jak zdobywasz swoje jedzenie skoro nigdzie nie chodzisz? Masz krowę? Ifan warknął i przytknął rękę do ust Mishy. Oczy Mishy się rozszerzyły. - Tak, mam pracę. Robię biżuterię i wyroby ze skóry. Nie będziesz miał pracy, swojej własnej, ale możesz pomagać mi w mojej, jeśli jesteś zainteresowany. Nie mam zwierzaków, nawet krowy. Raz na tydzień chodzę do miasta i uzupełniam zapasy. I tak, dużo jedzenia uprawiam sam. Mój dom jest całkowicie zmodernizowany z łazienką, bieżącą ciepłą i zimną wodą, i nawet z elektrycznością. – Ifan zaczerpnął głęboki oddech. – I tak, nauczę cię gotować. Z wahaniem zabrał rękę z ust Mishy, gotowy położyć ją z powrotem na pierwsze pytanie. Misha była jak ból głowy, ale był musującym bólem głowy. - Fajnie. – Misha uśmiechnął się. Ifan wygiął brew. - To wszystko? Misha przytaknął.
~ 43 ~
- Żadnych więcej pytań? – Ifan nie wierzył w to. – Ani jednego? - Czy będę spał z tobą? Jak często możemy uprawiać seks? Będziemy mogli uprawiać seks, kiedy zajedziemy do twojego domu, prawda? Czy możemy uprawiać seks w drodze do domu? Masz zabawki? Słyszałem o zabawkach i naprawdę chciałbym je wypróbować. Czy to jest okej? A może powinniśmy mieć kanapę taką jak w tamtym pokoju? Było mnóstwo zabawy. Ifan odrzucił głowę do tyłu i ryknął śmiechem. Sama obecność Mishy dawała Ifanowi radość, jakiej nie czuł do bardzo dawna, takiej, że zapomniał już jak to jest. Jego humor nagle zrobił się pogodny, optymistyczny. - Myślałem, że moje uszy robią sobie ze mnie żarty. Śmiech Ifana zniknął, gdy obrócił się i zobaczył Brodelyna stojącego w drzwiach swojej kwatery z pytającym wyrazem na twarzy. - Ty się śmiejesz. Ifan uśmiechnął się. - Czy to takie zaskakujące? - Tak! Od lat nie słyszałem twojego śmiechu. Ifan zachichotał i wciągnął z powrotem Mishę w swoje ramiona. - To było przed tym zanim sparowałem się z Mishą.
***
Ifan opierał się o ścianę i przyglądał jak jego partner czaruje każdego członka rady UPAC. Misha robił to z taką łatwością, że Ifan prawie mu zazdrościł – prawie. To był jakiś miły uśmiech tutaj, miękko wypowiedziane słowo tam. Misha sprawił, że starsi jedli mu z ręki. A Ifan byłby zazdrosny, gdyby Misha od czasu do czasu nie przychodził do niego, przytulając się do jego boku. Jeśli ktoś podszedł zbyt blisko albo zrobił uwagę, która mu się nie spodobała, Misha natychmiast podchodził do niego. ~ 44 ~
Przeważnie ludzie zostawiali Mishę w spokoju poza rozmową z nim. Nikt nie zbliżał się do Ifana – no cóż, w każdym razie nikt z odrobiną rozumu. Ifan wygiął brew i obrócił się, żeby spojrzeć na człowieka, który podszedł i oparł się o ścianę obok niego. - Sebastian – powiedział tylko. - Ifan. – Mężczyzna kiwnął głową. Ifan spojrzał ponownie na tłum. Wszyscy się pomieszali, jakby byli gotowi na wielki bankiet. Ifan mógł wymyśleć setki miejsc, gdzie wolałby być, ale Misha wyglądał na tak podekscytowanego, że nie mógł mu tego odmówić. - On jest twój? Ifan podążył za oczami Sebastiana utkwionymi w Mishy. - Jest. - Widzisz tego małego mężczyznę tam z odblaskowo-zieloną torbą króliczkiem? – Sebastian wskazał na białowłosego mężczyznę stojącego po drugiej stronie pokoju. - Twój? - Taa. – Sebastian zachichotał i potrząsnął głową. – Jest pieprzonym królikiem. Usta Ifana opadły. Niezby często był zszokowany, ale słysząc, że jego stary przyjaciel, Sebastian Drakus, sparował się z królikiem było zdumiewające. Sebastian był księciem smoków. - Sparowałeś się z królikiem? Usta Sebastiana zacisnęły się. Skrzyżował ramiona na piersi i przytaknął. Ifan prychnął i przybrał taką samą postawę jak Sebastian. Ruchem głowy wskazał na Mishę. - Misha jest czytającym w myślach. - Myślałem, że nigdy nie opuszczasz swojego lasu – powiedział Sebastian, obracając się, by spojrzeć na Ifana. – Jak tu skończyłeś i to sparowany? - Rozkazy Rady, a co innego?
~ 45 ~
- Racja, UPAC. – Sebastian skrzywił się. – Nie mogę doczekać się dnia, kiedy jeden ze starszych zejdzie z piedestału. Muszą naprawdę zobaczyć jak żyje reszta nas śmiertelników. - Mów za siebie. – Ifan prychnął. – Mam nadzieję, że jeden z tych drani znajdzie się sparowany wbrew swojej woli. Zobaczymy jak się z tego wyplączą. - W twoich snach. Starsi nie parują się wbrew swojej woli. Ifan pomyślał o mężczyźnie, który wskoczył obok niego na scenę podczas wielkiego zgromadzenia dwa dni temu i zaatakował starszego. Od tego czasu nie widział tego starszego. Może jego małe marzenie miało możliwość spełnić się, a może nie. - No cóż, zobaczymy. - A więc, kiedy wracasz z powrotem do swojego lasu? - Rano – odparł Ifan. – Planowaliśmy wyjechać jutro rano, ale Starszy Lucas chce Mishę tutaj trochę dłużej. Podejrzewam, że kiedy tu przyjechał był w dość złej formie, podobno został znaleziony w opuszczonym magazynie. Brwi Sebastiana wystrzeliły do góry. - Nie wiesz? - Misha powie mi, kiedy będzie gotowy. W chwili, gdy starsi odkryli, że Misha potrafi mówić, zaczęli zadawać mu pytania. Ifan cierpliwie to znosił, dopóki nie poczuł fali rozpaczy dochodzącej od jego partnera, a wtedy położył temu kres, zabierając swojego partnera. Starszy Lucas przyszedł później sam i rozmawiał cicho z Mishą. Ifan trzymał się z tyłu i uważnie monitorował Mishę. Ich rozmowa wydawała się być dobra. Misha czuł się bardziej komfortowo ze Starszym Lucasem. To cała rada wywoływała u niego panikę. Jak tylko starszy wyszedł, Ifan skoczył na Mishę, niewoląc go, dopóki mężczyzna znowu nie był wyczerpany i szczęśliwy. Ifan wolał, żeby jego partner był szczęśliwy. Kiedy Misha był smutny, jego tygrys zaczynał się poruszać, warczał i syczał na każdego, kto zbliżał się do jego partnera. Szczęśliwy był bezpieczniejszy dla wszystkich. ~ 46 ~
- Myślę, że wszyscy są gotowi usiąść do obiadu. Ifan zdjął oczy ze swojego partnera i rozejrzał się po pokoju. Sebastian miał rację. Ludzi szli w stronę stołów i siadali. Kelnerzy zaczęli wynosić jedzenie. Ifan odepchnął się od ściany. - Przypuszczam, że lepiej będzie zebrać naszych partnerów i usiąść. – Ifan poklepał Sebastiana po ramieniu. – Powodzenia, Sebastianie. Życzę tobie i twojemu królikowi dużo szczęścia. Sebastian przewrócił oczami. - Tobie też. Ifan patrzył jak Sebastian odchodzi, by zgarnąć swojego partnera, a potem ruszył na poszukiwania swojego. Zmarszczył brwi, kiedy szybkie przeszukanie pokoju nie pokazało Mishy. - Misha, gdzie jesteś? – zapytał przez ich umysłową więź. Ogarnęła go panika, kiedy nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Nic nie przyszło przez ich więź, nawet emocje. Jedyną rzeczą, jaką Ifan wiedział to, że jego partner żyje – ale tylko dlatego, że on żył. Nić ich życia była ze sobą spleciona. Jeśli Misha umrze, on umrze. Niewiedza o tym, gdzie był jego partner, czy co się z nim stało, była niemal osłabiająca. Ifan zaczął przeszukiwać pokój, przechodząc od jednego końca sali do drugiego. Jak tylko się upewnił, że Mishy nie ma w sali, Ifan pobiegł w stronę korytarza. Zauważył dwóch strażników tuż za dużymi, podwójnymi drzwiami. - Widzieliście, niskiego, ciemnowłosego mężczyznę z jasnoniebieskimi oczami? – zapytał Ifan. Obaj strażnicy potrząsnęli głowami. Ifan poczuł się tak, jakby wyrywał sobie włosy. W zamku było tak dużo zapachów, że trudno było je rozróżnić. Znalezienie Mishy mogło być niemożliwe.
Tłumaczenie: panda68
~ 47 ~
Rozdział 5 Umysł Mishy był zamroczony, ale wiedział wystarczająco dużo, by domyślać się, że jest niesiony gdzieś, gdzie nie chce iść. Miał uczestniczyć w ekstrawaganckim, pod czarnym krawatem obiedzie z Ifanem. Nie miał być gdzieś niesiony. Ifan wkurzy się, kiedy złapie go z nimi. Misha zachichotał pod ręką przyciśniętą do jego ust. Jeśli myśleli, że on jest niebezpieczny, niech poczekają aż spotkają jego dużego, złego partnera. Ifan ich zniszczy. - Markus, on się śmieje – powiedział ktoś. - Do diabła, co chcesz, żebym z tym zrobił? – zapytał drugi głębszy głos. - Spraw, żeby przestał! – wykrzyknął pierwszy głos. - Ty to zrób. - Jak? – Misha poczuł jak ktoś nim potrząsa. Jego głowa pokiwała się w tę i z powrotem. Zachichotał głośniej. – Jeśli damy mu jeszcze więcej tego serum, to może go zabić. Specjalnie nam powiedziano, żeby dać mu tylko odrobinę. - Uderz go w głowę albo coś – powiedział głęboki głos. - Hugo powiedział, że nie możemy go skrzywdzić. Słyszałeś go tak samo jak ja. Jeśli Mikhailowi spadnie włos z głowy, Hugo pozbawi nas własnych. Misha mruknął, gdy został szturchnięty przez tego kogoś, kto go niósł, ale ten nagle się zatrzymał. Nie czuł się zbyt dobrze. Jego żołądek zaczął się przewracać, a w głowie się kręciło. - Do cholery, Darren, co chcesz, żebym z tym zrobił? Ach, więc to Darren go niósł. Markus musiał być facetem z głębszym głosem. Misha zamrugał, gdy uświadomił sobie, że jego umysł zaczyna się rozjaśniać. Zaczynał rozumieć sprawy i nadawać im sens.
~ 48 ~
Najważniejsze, co wiedział to, że nie mógł pozwolić Markusowi i Darrenowi wynieś go z zamku rady. Będzie stracony, jeśli to zrobią. Jak tylko Hugo dowie się, ze sparował się z Ifanem, życie Mishy nic nie będzie warte. Misha zamknął oczy, żeby się skoncentrować, a potem tego pożałował, kiedy zaczęło mu się kręcić w głowie. Szybko je otworzył i wybrał miejsce, w które będzie się wpatrywał – zegarek Darrena. Trzymając oczy przyklejone do fałszywego złotego zegarka, żeby jego żołądek się nie buntował, Misha, raz po raz, zaczął umysłowo intonować imię Ifana. Musiał dotrzeć do Ifana. Więź między nimi była jedynym sposobem. - Mógłbym rzec – odezwał się nagle głos, który Misha rozpoznał – czy to nie młodego Mishę tam macie? Może nie. - Brodelyn, uciekaj! – krzyknął milcząco Misha. – Sprowadź Ifana! Sprowadź pomoc! Misha jęknął, kiedy Brodelyn nie odpowiedział. - Kim, do diabła, jesteś? – warknął Markus. - Ja? – zapytał Brodelyn. – Jestem historykiem UPAC. Mieszkam tu. A wy kim jesteście? - Nie twój pieprzony interes – warknął Markus. – A teraz zejdź nam z drogi, starcze. - To jest bardzo niegrzeczne. Misha znowu zaczął chichotać. Nie mógł się powstrzymać. Sytuacja była zbyt zabawna. Walczył o swoje życie i nie mógł dołożyć nawet palca, żeby sobie pomóc. Jakikolwiek wstrzyknęli mu narkotyk, wyglądało na to, ze powstrzymywał jego ciało przez zrobieniem tego, co chciał. Co gorsza, to uniemożliwiało mu skontaktowanie się z Ifanem. Jego bohater, jeśli mógł tak nazwać Brodelyna, sprzeczał się z jego porywaczami i oskarżał ich o bycie niegrzecznymi. Umrze zanim Hugo zdąży położyć na nim rękę i tylko dlatego, że jego wybawca martwił się o czyjąś etykietę.
~ 49 ~
Misha znowu chrząknął, gdy nagle został upuszczony na ziemię niczym worek ziemniaków. Przetoczył się na plecy i obrócił głowę, żeby obserwować, co się dzieje. I nie chodziło o to, że mógł się dołączyć czy coś takiego. Ledwie mógł poruszać palcami. Misha zamrugał, gdy głośny, wściekły ryk wypełnił korytarz. To był Ifan. Biała plama przemknęła obok Mishy. Próbował śledzić ją swoimi oczami, ale to tylko sprawiło, że jego żołądek znowu zaczął się burzyć. Misha usłyszał krzyk. Usłyszał ryk. Usłyszał jak coś uderzyło o ścianę. Poczuł nawet wstrząśniecie podłogi. Nic nie widział, dopóki przed jego twarzą nie pojawił się duży, futrzasty pysk. Misha uśmiechnął się. - Ifan – szepnął przez ich więź. – Wiedziałem, że przyjdziesz po mnie. - Zawsze, maleńki. - Dali mi jakiś narkotyk. – Misha chciał kontaktu ciało do ciała. – Nie mogę się ruszać. Ifan zmienił się w mgnieniu oka. W jednej chwili stał nad nim ogromny tygrys. W następnym momencie, już był Ifan, zgarniając Mishę w swoje ramiona. Do ciała Mishy wróciło na tyle czucia, że mógł otrzeć się głową o brodę Ifana. - Czy tak lepiej, Misha? - Tak. – Misha westchnął. - Brodelyn – powiedział na głos Ifan – moje podziękowania. - Jeśli naprawdę chcesz mi podziękować, załóż jakieś ciuchy. Misha zamrugał. - Jesteś nagi? Ifan zachichotał i potarł policzkiem o czubek jego głowy. - Moje ubranie się podarło, kiedy się zmieniłem, Misha. Nie odrastają magicznie. - W takim razie poważnie musisz założyć jakieś ubranie. – Misha warknął, gdy odchylił głowę do tyłu i spiorunował wzrokiem swojego partnera. – Nikt nie ma prawa widzieć cię nagiego oprócz mnie.
~ 50 ~
- Misha, jestem zmiennym. To nie jest coś, na co mogę coś poradzić. - Rozumiem to. – Misha zmarszczył brwi. – Ale to nie znaczy, że musisz tu stać i pozwalać wszystkim się gapić. Znajdź coś do okrycia się, do jasnej cholery. Misha zacisnął zęby, kiedy śmiech Ifana wypełnił korytarz. Nie widział nic śmiesznego w całej tej sytuacji. Ifan mógł być zmiennym, ale naprawdę nie musiał stać tu nago. Misha poczuł jak coś otarło się o jego policzek i zobaczył, że Brodelyn narzucił na ramiona Ifana pelerynę. Wciąż chciał uderzyć Ifana w ramię, ale przynajmniej mężczyzna był okryty. - A teraz, maleńki – powiedział Ifan – może zechcesz mi wyjaśnić, dlaczego byłeś wynoszony z zamku? Misha nie mógł wymyśleć niczego, czego chciałby mniej, ale czuł ciężar spojrzenia Ifana. Tym razem nie uda mu się uciec w milczenie. Nie był pewny, ile może powiedzieć Ifanowi. Jakby to powiedzieć, był na grząskim gruncie z tym mężczyzną. Wiedza o Hugo mogła go rozbić. Misha został uratowany od uzewnętrznienia się dzięki strażnikom, którzy wybiegli za rogu, a którym po piętach deptał Starszy Lucas. Starszy rozglądał się wkoło gniewnie, wykręcając ręce. Nabrzmiała żyła pulsowała na jego skroni. - Och, nie jest dobrze – powiedział starszy, kiedy spojrzał na dwa rozszarpane i zakrwawione ciała na podłodze. – Wcale nie jest dobrze. - Starszy? – zapytał Ifan. - Znam tych mężczyzn. - I? Oczy Starszego Ifana przeniosły się na Ifana. - I mamy wielkie kłopoty.
***
~ 51 ~
Misha siedział na małej wyściełanej poduszkami ławce pod oknem i na przemian wyglądał przez okno i obserwował wszystkich w pokoju. Zamęt w pokoju był sporadyczny, przechodząc od niemalże ciszy do tyrad i bełkotania. Ifan był wściekły. Starszy Lucas znowu załamywał ręce. Nawet Brodelyn poddał się napięciu. Mężczyzna wchodził i wychodził z pokoju, rozkładając dla starszego na stole zwój po zwoju. I nikt nie miał zamiaru powiedzieć Mishy, co się dzieje, chociaż miał podejrzenie. Jakoś był w to wplatany Hugo, a skoro Hugo był wplątany, to oznaczało, że ojciec Mishy był wplątany. Hugo i ojciec Mishy, Felix Surkov, byli nierozłączni. Wszystko robili razem, w tym terroryzowali Mishę. Misha zadrżał od samego myślenia o tych dwóch mężczyznach i chaosie, jaki potrafili stworzyć, kiedy razem coś wymyślili. Felix Surkov był silnym czytającym w myślach. Hugo po swojej stronie miał siłę. Razem mogli rozkazywać prawie każdym zaledwie jedną myślą. Ale nie mogli rozkazywać Mishy, za co na zawsze będzie wdzięczny temu, kto dał mu tę odrobinę magii. Według jego ojca, umiejętność Mishy do wchodzenia w sny była niezrównana. W ciągu tysiąca lat nie urodził się czytający w snach mający jego moc. Misha mógł nie tylko wejść w ludzkie sny, ale mógł mówić umysłowo i zmieniać sny wedle swojej woli. To czyniło go kimś szczególnym, unikalnym w świecie czytających. To była moc, którą Felix chciał kontrolować i do tego wykorzystywał Hugo. Gdyby Misha sparował się z Hugo, to Hugo mógłby wykorzystać ich więź parowania do kontrolowania Mishy i użyć mocy, jakie miał, by dostosować je do potrzeb Hugo. Ale Misha nie był głupi. Studiował prawo. To przeczyło wszystkiemu, w co wierzyli czytający – nawiedzanie czyjegoś umysłu czy snu bez ich pozwolenia czy próbować je zmieniać. To było również sprzeczne z prawami UPAC. Kara mogłaby być surowa w zależności od przestępstwa – wszystko od sankcji, po wypędzenie do egzekucji. To było coś, nad czym Misha nie chciał się zastanawiać. Postąpił najlepiej jak potrafił, by przestrzegać praw UPAC. Nie chciał być ukarany. Czuł również, że czymś niegrzecznym było wchodzenie do czyjegoś umysłu czy snów bez jego pozwolenia. To po prostu było złe, jak maltretowanie kogoś psychicznie zamiast fizycznie. Sama myśl sprawiła, że skóra Mishy zamrowiła z obrzydzenia.
~ 52 ~
Felix i Hugo wydawali się nie dbać o zasady. Wchodzili do umysłów czy snów każdego, kogo sobie wybrali. Chcieli władzy i nie mieli skrupułów, żeby wykorzystać każdego, kogo musieli wykorzystać, żeby to zdobyć. Oprócz Mishy. Felix i Hugo nie mogli go kontrolować. Nie mogli kontrolować jego mocy. I próbowali skorzystać z każdych podłych środków, żeby uzyskać jego uległość. Kiedy to nie zadziałało, wzięli się za jego torturowanie, próbując zmusić go, żeby sparował się z Hugo. Misha trzymał się tak długo jak mógł, ukrywając się w świecie, który stworzył w swojej głowie i marząc o swoim prawdziwym partnerze – Ifanie. Ifan był jedyną rzeczą, jaka trzymała Mishę przy życiu. Marzył, że pewnego dnia będzie trzymany w silnych, potężnych ramionach Ifana, będzie kochany przez tego mężczyznę. No cóż, część jego snu się spełniła. Misha zastanawiał się, czy druga część, ta ważniejsza część, kiedykolwiek się spełni. Chciał, żeby Ifan go pokochał. - Jesteś okropnie cichy, maleńki – powiedział Ifan, kiedy podszedł i stanął obok Mishy. – Coś cię niepokoi? - Możemy pojechać do domu? Misha rozpaczliwie chciał pojechać do domu i uciec z tego miejsca. Zamek UPAC w Szkocji miał być bezpieczny. Najwyraźniej nie był. Misha mógł mieć tylko nadzieję, że chata Ifana w lesie była lepiej chroniona, albo będzie w głębokich kłopotach. Hugo i Felixa nic nie zatrzyma, żeby go dostać. - Wkrótce pojedziemy do domu, Misha. – Ifan machnął ręką w stronę mężczyzn stłoczonych przy małym stole. – Najpierw musimy się dowiedzieć, co się stało. Ktoś próbował mi cię zabrać i… - Hugo. - Hugo? – Brew Ifana wygięła się. – A kim jest Hugo? - On chce być moim partnerem. Oczy Mishy rozszerzyły się, kiedy Ifan zawarczał i jego skóra zmarszczyła się, jakby jego tygrys próbował się wydostać. Szybko uniósł ręce. - Ja nie chciałem być jego partnerem, przysięgam. Mówiłem mu to kilka razy, ale jego to nie obchodzi. Nie przyjmuje nie za odpowiedź. - Kim on jest? ~ 53 ~
- Hugo jest czytającym w myślach jak ja i mój ojciec. Nie jest zbyt silnym czytającym, i dlatego… - Dlatego cię chce – dokończył za niego Ifan. Misha przytaknął. - Nie może cię mieć. – Ręce Ifana zacisnęły się, a potem owinął je wokół swoich ramion. Długie, ostre pazury wysunęły się z czubków jego palców. Ponury grymas przeciął jego twarz. Co dziwne, Misha nie bał się, nawet nie wtedy, gdy Ifan sięgnął po niego swoimi pazurzastymi dłońmi. – Teraz należysz do mnie i on nie może cię mieć. - Naprawdę mi się to podoba – wyszeptał Misha, pocierając głową pod brodą Ifana. – Nie jest miłym facetem. - Skrzywdził cię? Misha nie wiedział jak na to odpowiedzieć, więc tylko wstrząsnął się. Hugo skrzywdził go, ale bardziej straszył go rzeczami, które jak mówił zamierzał mu zrobić. Groźby tego, co się stanie, były najgorsze. Misha wiedział, że jeśli Hugo je zrobi, będzie pragnął swojej śmierci. - Mój ojciec jest gorszy – odparł w końcu Misha. - Twój ojciec? - Hugo i mój ojciec pracują razem. Chcą kontrolować moje zdolności do czytania. - Dlaczego? To było pytanie. Misha wzruszył ramionami, nie chcąc odpowiadać. Ifan nie pamiętał snów, jakimi się dzielili, a ta myśl wywoływała u Mishy ból serca. Były jedyną rzeczą, jaka trzymała go przy życiu, kiedy jego ojciec dostał go w tym magazynie. - Hugo nie jest zbyt silny umysłowo i jest łatwo kontrolowany przez mojego ojca. Umiejętności mojego ojca przytłumiły się z wiekiem. Chce dostać z powrotem moc. - I chce wykorzystać ciebie, żeby ją zdobyć? Misha ponownie skinął głową.
~ 54 ~
- A jak ma się do tego Hugo? – zapytał Ifan. – Twój ojciec nie może tak po prostu zmusić cię, żebyś zrobił to, co chce? - Nie, odmówiłem. - Odmówiłeś? - To jest złe wchodzić do czyichś snów bez pozwolenia. To jest zaborcze i niegrzeczne. To jest sprzeczne z prawem UPAC. Mógłbym wpaść w poważne kłopoty. Jednak mojego ojca wydaje się to nie obchodzić. Ifan zmarszczył brwi. - Nadal nie widzę, gdzie w tym wszystkim jest ten Hugo. Misha westchnął głęboko, a potem odepchnął się od ramion Ifana. Obrócił się i wyjrzał przez okno. Serce mu ciążyło. - Gdybym sparował się z Hugo, wtedy mógłby korzystać z moich mocy przez więź parowania, by nawiedzać sny ludzi i zmieniać je, zmuszać ich do tego, czego chce. – Misha oblizał swoje suche usta i zerknął przez ramię. – Mój partner może wykorzystać mnie, żeby dostać dostęp do świata snów. Głęboki mars wystąpił na twarz Igfana. - Nie rozumiem. Misha nie był zaskoczony. Ludzie, którzy nie chodzili we śnie, zazwyczaj tego nie rozumieli. Misha spróbował wyjaśnić to takimi słowami, żeby Ifan mógł zrozumieć. - W swojej postaci tygrysa, możesz wyczuć zapach na jakieś dwa, trzy kilometry? - Mniej więcej, tak. - Żeby wzmocnić argumenty, powiedzmy, że możesz wyczuć zapachy na pięć kilometrów w każdym kierunku. - Okej. – Ifan skrzyżował ramiona na piersi, wyglądając na nieprzekonanego słowami Mishy. - A teraz, hipotetycznie, co by było gdybyś sparował się z innym tygrysem, który potrafi wyczuć zapach na dziesięć kilometrów w każdym kierunku?
~ 55 ~
- Okej. - Ponieważ jesteś sparowany z tym drugim tygrysem, masz więź i ta więź pozwala ci na korzystanie z umiejętności twojego partnera i dodaje je do twoich własnych. Będziesz zdolny wyczuć wszystko w promieniu piętnastu kilometrów w każdym kierunku zamiast na pięć. Misha obserwował jak zaświtała prawda i z twarzy Ifana odpłynęła krew. Nie wiedział, ile Ifan wie o czytających sny, ale teraz był z jednym sparowany. Nauczy się. - Jestem potężnym czytającym sny, może jednym z najpotężniejszych urodzonym od stuleci. Gdyby Hugo sparował się ze mną i potrafił wykorzystać moje moce, byłby nie do powstrzymania. - Cholera! - Och, co lepsze. – Misha roześmiał się szorstko. – Hugo i mój ojciec chcą, żebym sparował się z Hugo, żeby mogli wykorzystać moje moce. - Już to mówiłeś. - Tak, to czego nie wiesz, to w chwili, gdy odkryją, że jestem sparowany, podejrzewam, że spróbują mnie zabić. Nie mogą zabić ciebie bez zabicia mnie. Nasze dusze są związane. Ale mogą wykorzystać cię przeciwko mnie, żeby dostać to, czego chcą. Twarz Ifana pociemniała, gdy warknął. - Tak się nie stanie. - Może – szepnął smutno Misha i obrócił się, by wyjrzeć przez okno, opierając głowę o zimne szkło. – Zrobię wszystko, żebyś był bezpieczny.
Tłumaczenie: panda68
~ 56 ~
Rozdział 6 Kilka dni później, Ifan wciąż rozmyślał nad słowami Mishy. Misha mówił wtedy tak cicho, że Ifan podejrzewał, iż nie miał usłyszeć tych słów, ale był tygrysem. Miał doskonały słuch. Nie był pewny, co Misha przez nie rozumiał. Ifan wiedział, że więź między nimi jest silna, może nawet silniejsza niż starsi podejrzewali. Tygrysy i tak nigdy nie robiły dokładnie tego, co starsi się po nich spodziewali, i Ifan był tego żywym dowodem. Od setek lat nie zrobił niczego, co starsi naprawdę chcieli – do wieczora wielkiego zgromadzenia. Nie lubił, kiedy coś mu narzucano, ale nawet on wiedział, że nie może wiecznie unikać rady. Pomyślał, że jeśli odpuści sobie jedną noc, rada zostawi go samego na następne pięćset lat. Nie miał pojęcia jak bardzo zmieni się jego życie tej jednej nocy… od jednego mężczyzny. Misha był źródłem ciągłego zdumienia dla Ifana. Był nie większy od okruszka, mimo to był najbardziej żywotną osobą, jaką Ifan kiedykolwiek spotkał. Brał wszystko, co dawało mu życie i tak ciągnął dalej. Ifan nie był pewny, czy potrafiłby być taki odważny. A jednak, Ifan czuł, że Misha coś ukrywa przed nim. Tylko nie wiedział co. W Mishy było takie wahanie, którego nie było, kiedy pierwszy raz się spotkali. To wyglądało prawie tak, jakby Misha miał sekret, którym nie chciał się podzielić. To doprowadzało Ifana do szaleństwa. Misha był dość troskliwy, zawsze trzymał się blisko i był czuły na swój własny sposób. Nawet wydawał się być chętny, kiedy uprawiali seks – prawie za każdym razem, kiedy zostawali sami. Ifan wiedział, że Misha był z nim w pełni, kiedy byli w łóżku, ale czuło się również, że czegoś brakuje. Ifan jednak nie potrafił powiedzieć dokładnie, co to było. Misha wydawał się być także czymś zaabsorbowany odkąd wyjechali z zamku UPAC w Szkocji. Większość swojego czasu spędzał wyglądając przez okno. Z początku, Ifan przypuszczał, że spoglądał na krajobraz, ale po kilku dniach podróży, zaczął myśleć, że Misha go unika. ~ 57 ~
Tygrys Ifana zaczął warczeć i poruszać się. Jego skóra marszczyła się, próbując powstrzymać się przed zmianą. Jego tygrys chciał wyjść, chciał zatwierdzić ich partnera i wywrzeć ich dominację nad Mishą. Żaden z nich nie lubił być ignorowany. - Wkrótce powinniśmy być w domu – powiedział Ifan, żeby przełamać ciszę w samochodzie. Ani on ani Misha nie rozmawiali od paru godzin. Misha spojrzał przez ramię z miejsca, gdzie wyglądał przez okno pasażera. Tylko się uśmiechnął, nie mówiąc ani słowa. Ifan zacisnął ręce na kierownicy. Milczenie zaczynało robić się dość nudne. - Zdenerwowałem cię jakoś czy co? - Nie. – Brwi Mishy wystrzeliły w górę, jakby był zaskoczony. – Dlaczego tak myślisz? - Od kilku godzin nie powiedziałeś słowa. Misha wzruszył ramionami, odwracając wzrok. - Nie sądziłem, że chcesz, bym mówił. - A co kazało ci tak myśleć? – warknął Ifan. - Nie lubisz ludzi. Ifan warknął i wzmocnił swój uścisk na kierownicy aż złamała się pod jego rękami. - Nie jesteś ludźmi, Misha. Mówiłem ci to. - Po prostu nie chciałem… – Misha zacisnął usta. Jego brwi ściągnęły się razem. Ifan widział, że Misha zmaga się, żeby coś powiedzieć, i wiedział, że to jest ważne. Wpatrywał się w drogę przed sobą aż zauważył miejsce, gdzie może zjechać. To nie była droga, ale dość dobrze ukryje ich przed ruchem pojazdów. Zwolnił i skręcił, jadąc wąską, gruntową drogą za skupisko krzaków i drzew. Zaparkował samochód, wyłączył go i obrócił się do Mishy. Ruchem ręki przywołał Mishę do siebie. - Chodź tu, maleńki. – Misha wahał się przez chwilę, a potem odpiął swój pas i przesunął się po siedzeniu, by usiąść obok Ifana. – A teraz, powiem to jeszcze raz i
~ 58 ~
chcę, żebyś tym razem mnie posłuchał, Mikhail. Z reguły nie lubię ludzi, ale ciebie nie uważam za ludzi. Jesteś moim partnerem. To sprawia, że jesteś inny. - Ale ty nie chcesz partnera – szepnął Misha. - Nie szukałem partnera – doparł Ifan. – To jest ogromna różnica między pragnieniem partnera, a szukaniem partnera. Jestem stary, Misha, dawno po wieku, kiedy powinienem znaleźć partnera. Już dawno temu przestałem szukać. To jednak nie znaczy, że nie chcę partnera, tylko to, że myślałem, iż nigdy już go nie będę miał. - Przepraszam. Ifan westchnął i odchylił głowę na zagłówek. - Kochanie, nie słuchasz mnie. Przestałem szukać partnera, ponieważ myślałem, że nigdy nie będę go miał. Ale teraz mam i zatrzymam cię. Misha zmarszczył brwi i zapatrzył się w swoje dłonie. Kiedy zaczął je wykręcać, Ifan sięgnął i chwycił je. - Po prostu to powiedz, Misha. - Wiedziałeś, że starsi nie dali ci tego samej napoju, co dali wszystkim innym? Martwili się, że możesz mnie skrzywdzić, gdybyś był w gorączce parowania. – Oczy Mishy lśniły łzami, kiedy spojrzał na niego. – Więc, widzisz, tak naprawdę nie musisz mnie zatrzymywać. - Misha, wiedziałem, że cię zatrzymam od chwili jak tylko spojrzałem na ciebie. Mam gdzieś popieprzone eliksiry starszych czy warunki parowania. Obchodzisz mnie ty i tylko ty. Reszta świata może zsunąć się do oceanu, tyle mnie to obchodzi. Jesteś jedynym, który jest dla mnie ważny. Misha zaszlochał cicho i rzucił się na pierś Ifana. Ifan zawinął ramiona wokół Mishy i przytulił mniejszego mężczyznę tak mocno jak mógł nie zgniatając go. Zanurzył twarz w ciemnobrązowych włosach Mishy i po prostu tak go trzymał. - Nie obchodzi mnie jak to się stało, Misha – starsi, przeznaczenie, eliksiry, nic z tego nie ma dla mnie znaczenia. Liczy się dla mnie to, że teraz jesteśmy razem. W jakiś sposób, odnaleźliśmy się nawzajem i ktoś zobaczył, że pasujemy do siebie, więc uczynił nas partnerami. Nie zamierzam zrezygnować z szansy, którą dostaliśmy. Misha pociągnął nosem i kiwnął głową przy piersi Ifana. ~ 59 ~
- I pomimo tego, co powiedziałeś o starszych i napoju, myślę, że nadal powinniśmy postępować zgodnie z ich instrukcjami, co do warunków parowania. – Ifan zachichotał. – Po prostu, żeby być bezpiecznymi, jeśli pamiętasz. Misha roześmiał się, a potem pociągnął nosem. - Okej. Ifan palcem pogładził brodę Mishy. - A teraz, żadnego więcej zamartwiania się, że cię nie chcę, okej? Zostałeś mi dany, a ja cię nie oddam. Utknąłeś ze mną. Ifan nie od razu zrozumiał, dlaczego uśmiech na twarzy Mishy sprawił, że poczuł się tak dobrze w głębi swojej duszy. Po prostu wiedział, że tak jest. Wszystko w Mishy sprawiało, że czuł się dobrze, a to było coś, czego Ifan nigdy nie odczuwał od innej osoby. Nadal nie wiedział, co czuje będąc zmuszonym do sparowania się z Mishą, ale nie kwestionował już faktu, że Misha jest jego. I zniszczy każdego, kto spróbuje odebrać mu Mishę. Nie dbał o to, czy to będą starsi, ojciec Mishy czy Hugo. Umrą, jeśli dotkną choćby włoska na głowie jego partnera. - Jesteś już gotowy pojechać do domu, Misha? - Nie – powiedział Misha, gdy usiadł. Brwi Ifana uniosły się. - Nie? - Nie. – Misha uśmiechnął się. Jego oczy opadły na pachwinę Ifana. Ifan rozejrzał się szybko, by upewnić się, że wciąż są ukryci od drogi, a potem sięgnął i odsunął siedzenie. Kiedy było dość miejsca, Ifan odchylił się na swoim siedzeniu i wskazał ręką na swoje spodnie. - Czy to miałeś na myśli? Misha wyciągnął rękę i odpiął spodnie Ifana. Twardy fiut Ifana wyskoczył zanim Misha opuścił do końca zamek. Ifan nie był ani trochę zaskoczony, że w mgnieniu oka przeszedł od niepokoju do podniecenia. Był całkiem pewny, że w ciągu ostatniego
~ 60 ~
miesiąca był bardziej podniecony niż był w przeciągu ostatni stu lat. Wyglądało na to, że to Misha ma na niego taki wpływ. - O, cholera! – zajęczał Ifan, kiedy Misha pochylił się i zaczął lizać czubek jego fiuta. Rozłożył ramiona na oparciu siedzenia i chwycił rękami miękką skórę. – Nikt tak mnie nie ssał jak ty, Misha. Jęk Mishy zawibrował wokół fiuta Ifana. Cholera, to byo po prostu… cholera. Usta Mishy były miękkie i nabrzmiałe i owinięte wokół jego penisa z tak odpowiednim naciskiem, że to dawało Ifanowi największą możliwą rozkosz. To, że Misha połknął go aż do korzenia było po prostu dodatkową premią – wielką, otępiającą premią. Kiedy Misha podpełzł, żeby uklęknąć na siedzeniu, oczy Ifana przesunęły się wzdłuż smukłego ciała mężczyzny aż wylądowały na jego napiętym, krągłym tyłku. Misha naprawdę miał fantastyczny tyłek. Ifan lubił patrzeć na niego, kiedy nie był w nim zanurzony aż po jądra. To był po prostu idealny tyłek. Który teraz błagał, żeby go pieścić. Ifan pochylił się na bok i wyciągnął rękę, żeby przesunąć po miękkich, krągłych krzywiznach. Misha zadrżał. Ifan zachichotał, kiedy Misha wypiął mocniej tyłek w powietrze i rozszerzył nogi. Poznawał zaproszenie, kiedy je widział. Ifan przeciągnął po szwie spodni Mishy do rozpadliny jego tyłka. Im mocniej naciskał na szew, tym mocniej Misha ssał jego fiuta. Kiedy ręka Ifana przesunęła się dalej i delikatnie ścisnęła przez miękki materiał spodni jądra mężczyzny, Misha zaczął jęczeć. Ifan czuł jak Misha przez chwilę się szamocze, a potem nagle jego spodnie się poluźniły i zsunęły, zatrzymując się na udach. Ifan zachichotał i zaczął gładzić nagie, odsłonięte dla niego ciało. - Masz bardzo ładny tyłek, Misha. – Ifan szybko polizał palce, a potem znowu przeciągnął nimi przez rozpadlinę tyłka Mishy, by dotrzeć do małego, drżącego kręgu mięśni. Okrążył małą dziurkę swoimi palcami. – Lubisz to, Misha? Misha zaczął jęczeć, ale nie zatrzymał się. Im więcej Ifan go dotykał, tym Misha stawał się głośniejszy. Ifan jęknął i zamknął oczy, pozwalając głowie opaść na oparcie siedzenia. Misha szalał na jego fiucie – lizał, ssał i połykał.
~ 61 ~
Ifan czuł się tak, jakby jego głowa miała wybuchnąć, obie. Musiał oddychać albo widowisko się skończy w przeciągu sekund. Delikatnie poklepał krągły pośladek Mishy. - Kochanie, muszę wyjąć nawilżacz ze schowka. – Ifan prawie zemdlał, kiedy Misha potrząsnął głową, odmawiając wypuszczenia jego fiuta ze swoich ust. Rozkosz była przejmująca, ale chciał, żeby Misha poczuł tę samą przyjemność, co on. – Nie mogę wsunąć palców w twój tyłek bez nawilżacza. Jęk protestu Mishy prawie wykończył Ifana. Tylko dzięki przygryzieniu warg powstrzymał się przed jęczeniem, gdy nagle Misha usiadł i obrócił się do schowka. Kiedy Misha pochylił się, żeby wyjąć nawilżacz, Ifan dostał dobry widok na seksowny tyłek mężczyzny. Mniam. Ifan chwycił Mishę za biodra zanim ten mógł się obrócić. Przytrzymał go w miejscu i przyciągnął. Ponieważ nie mógł pójść dalej, zsunął spodnie Mishy z jego nóg aż były wolne. Potem przesunął go aż znalazł się między nogami mężczyzny. Misha klęczał nad nim na siedzeniu. - Nawilżacz – powiedział Ifan, wyciągając rękę. Zachichotał, kiedy natychmiast został wetknięty w jego rękę. Ifan otworzył nakrętkę i nawilżył palce. Wycisnął znaczną ilość na swojego fiuta, a potem nalał więcej w rozpadlinę tyłka Mishy. - Powinniśmy to zrobić? – szepnął Misha. - Do diabła, tak! – Ifan wepchnął nawilżony palec do tyłka Mishy. Rzucił nawilżacz na siedzenie i drugą ręką złapał biodro Mishy, kiedy nogi mężczyzny zaczęły drżeć. – Zostań na kolanach, kochanie. Pochył się w stronę deski rozdzielczej, jeśli musisz. Misha pochylił się do przodu, dając Ifanowi lepszy widok i więcej miejsca do działania. Teraz mógł zobaczyć swoje palce poruszające się w tę i z powrotem w ciasnej dziurce Mishy. Nie mógł się doczekać uczucia, kiedy jego fiut wślizguje się w tę dziurkę. Ifan ostrożnie dodał drugi palec, z zachwytem patrząc jak tyłek Mishy zasysa go do środka. Zgiął palce, poszukując. Otarły się o mały, wielkości orzecha gruczoł, którego szukał, i biodra Mishy wypchnęły się do przodu, a mężczyzna krzyknął.
~ 62 ~
Misha zaczął kołysać się w przód i w tył. Ifan poczekał kilka chwil, dopóki nie poczuł jak ciasny krąg mięśni zaczyna się rozluźniać i wtedy dodał trzeci palec. Krzyki Mishy stały się głośniejsze, wypełniając kabinę samochodu. Ifan wciąż poruszał palcami w tyłku Mishy, dopóki nie mógł już dłużej wytrzymać czekania. Musiał być w swoim partnerze. Ifan wyciągnął palce i chwycił biodra Mishy. Pociągnął partnera do tyłu i powoli go opuścił aż główka jego fiuta wbiła się w dziurkę Mishy. Ifan zacisnął oczy i delektował się każdym centymetrem wejścia w Mishę. Nie było niczego takiego na świecie, co odczuwałby tak cholernie dobrze. Kiedy ciało Mishy całkowicie na niego opadło i jego fiut nie mógł już się wyśliznąć, Ifan otworzył oczy. Przyciągnął Mishę do siebie aż głowa mężczyzny oparła się na jego ramieniu. Sięgnął wkoło i złapał kutasa Mishy w rękę, zaczynając go gładzić. - Daj mi znać, kiedy będziesz chciał dojść, kochanie – szepnął Ifan do ucha Mishy. Misha tylko jęknął. Ifan potarł wolną ręką od brzucha do piersi Mishy. Teraz kiedy jego fiut był głęboko w jego partnerze, mógł pozwolić sobie na małą grę wstępną. Zaczął szczypać sutki Mishy i delikatnie za nie pociągać. Przez cały czas poruszał ręką wzdłuż twardego kutasa Mishy. Kiedy wylizał linię na boku szyi Mishy, ciało człowieka zaczęło drżeć. Ifan wiedział, że to już nie potrwa długo. - Dojdziesz dla mnie, Misha? – zapytał, tak blisko ucha Mishy, że jego usta ocierały się o nie. – Nie będę cię pieprzył, dopóki nie dojdziesz. Ramię Mishy owinęło się wokół szyi Ifana i przechylił głowę na bok. - Proszę – błagał Misha. Ifan zamknął oczy walcząc o kontrolę. Słowa Mishy były muzyką dla jego uszu, ale musiał sprawić, żeby jego partner doszedł zanim będzie mógł go pieprzyć tak jak naprawdę chciał. Ifan nie wiedział, czy to był dominujący w nim tygrys, czy fakt, że musiał wiedzieć, iż jego partner znajdzie własną rozkosz. Po prostu wiedział, co się stanie. - Dojdź dla mnie, Misha.
~ 63 ~
Misha krzyknął na ochrypłe słowa Ifana. Rozprysk gorąca, który pokrył rękę Ifana, było wszystkim, co potrzebował. Zatopił kły w szyi Mishy w tym samym czasie, gdy chwycił biodra mężczyzny i zaczął pieprzyć go na poważnie. Kiedy ciało Mishy drżało wokół niego, zapach nasienia mężczyzny wypełnił powietrze, a słodki smak krwi Mishy jego usta, Ifan nie potrzebował więcej niż kilka pchnięć, żeby osiągnąć szczyt ekstazy. Odsunął usta do szyi Mishy i wyryczał swoje spełnienie. Misha oparł się o niego, po prostu leżąc, gdy Ifan brał rozkosz z jego ciała, rozkosz, która wydawała się trwać i trwać. Nie chciał nigdy zejść z tych wyżyn, na których teraz był. Niestety wtrąciła się rzeczywistość, kiedy usłyszał jęk protestu Mishy, gdy kolce schowały się i jego mięknący fiut wyśliznął się z tyłka mężczyzny. Ifan zachichotał i polizał bok szyi Mishy, zamykając znaki ugryzienia i zlizując ostatnie krople krwi. - Widzisz, mówiłem ci, że powinniśmy to zrobić. - Okej – wydyszał Misha. Ifan roześmiał się, gdy przyjrzał się twarzy Mishy. Policzki mężczyzny były zarumienione, oczu okrągłe i zamglone. Ifan pochylił się razem z Mishą i sięgnął do schowka po chusteczki. - No, kochanie, doprowadźmy się do porządku i wróćmy na drogę. Wciąż mamy przed sobą kilka godzin do przejechania zanim dotrzemy do domu. - Jestem zmęczony. – Misha ziewnął, dotykając ręką ust. - Możesz zasnąć jak tylko wciągniesz z powrotem spodnie, obiecuję. Ifan pomógł Mishy się wytrzeć, a potem wytarł się sam. Zanim włożył swoje spodnie, Misha już założył swoje i zapiął. Ifan przesunął się na swoje miejsce kierowcy i zapiął pas. Poczekał aż Misha się zapnie i usadowi. - Gotowy? Misha uśmiechnął się i przytaknął. - Jesteś pewny, że nie masz nic przeciwko, żebym się zdrzemnął?
~ 64 ~
- Nie, Misha, w porządku. Wyobrażam sobie, że będziesz miał mnóstwo energii, żeby odkryć twój nowy dom, kiedy tam dojedziemy. Misha znowu kiwnął głową i otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Ifan zmarszczył brwi, kiedy twarz Mishy zbladła. Obrócił się przez ramię, podążając za wzrokiem Mishy akurat, żeby zobaczyć samochód przejeżdżający drogą obok ich kryjówki. To był tylko samochód, niewyróżniający się, niebieski, czterodrzwiowy sedan. Ifan obrócił się zmieszany z powrotem do Mishy. - Misha, co się stało? - Myślałem, że zobaczyłem mojego ojca w tym samochodzie. Ifan stężał i jeszcze raz wyjrzał przez okno. Nic nie zobaczył przez drzewa, więc nie sądził, żeby byli widziani. Mimo to, nie zawadzi być ostrożnym. Odwrócił się do Mishy i poklepał jego nogę. - W porządku, Misha, nie widzieli nas. I poważnie wątpię, żeby wiedzieli, gdzie mieszkam. – Ifan zapalił silnik i powoli wycofał się z nich kryjówki. – Poza tym, znam kilka różnych dojazdów do domu. Nawet jeśli nas śledzili, zgubimy ich. - A co jeśli nie? – zapytał Misha. – Co jeśli pojadą za nami do domu? - Wtedy poradzimy sobie z tym, Misha. - Ale co jeśli… Ifan zatrzymał pojazd przy wjeździe na drogę i sięgnął, żeby ścisnąć rękę Mishy. Zdał sobie sprawę jak naprawdę Misha był przestraszony, czując drżenie ręki mężczyzny. Starał się, żeby nie wyglądać na zaniepokojonego, ale skłamałby mówiąc, że nie jest. - Nie dożyłbym mojego wieku, gdybym nie był ostrożny, Misha. Nawet jeśli wytropią nas do domu, mamy inne miejsca do ukrycia. Misha przygryzł dolną wargę i obrócił się, żeby wyjrzeć przez przednią szybę. Wyglądał na zdenerwowanego i coś jeszcze, czego Ifan nie potrafił określić, więc po prostu czekał aż Misha powie to, co musiał powiedzieć.
~ 65 ~
- Żałuję… – Misha oblizał wargi. – Żałuję, że jestem tym, kim jestem. Gdybym nie był czytającym myśli, Hugo i ojciec by mnie nie chcieli. A ty… ty nie byłbyś w niebezpieczeństwie. - Do diabła, to nieprawda! – Ifan wyciągnął rękę i chwycił brodę Mishy, obracając twarz mężczyzny do siebie. – Gdyby to nie było czytanie myśli, to byłoby coś innego i dobrze to wiesz. Hugo i twój ojciec są takimi typami ludzi, którzy wszystkich wykorzystują i chcą zdobyć wszystko, co chcą. - Po prosu tego nienawidzę. – Misha wyrwał swoją brodę i spojrzał na swoje ręce. – Ja po prostu chcę przeżyć spokojne życie gdzieś, gdzie nikt nie będzie mnie niepokoił. Czy proszę o tak dużo? Ifan uśmiechnął się. - Nie, skarbie, nie prosisz o dużo, a przy moim szczęściu, dokładnie to dostaniesz. – Wyjechał samochodem na drogę i ponownie zaczął podróż do domu. – Musimy tylko przekonać wszystkich innych, żeby zostawili nas w spokoju.
Tłumaczenie: panda68
~ 66 ~
Rozdział 7 Misha otworzył oczy i rozejrzał się, natychmiast uświadamiając sobie, że obudziła go dziwna cisza. Silnik samochodu był wyłączony, a kabina była pusta oprócz niego. Ifana nigdzie nie było widać. Nic nie mógł zobaczyć. Nie było nawet żadnego blasku księżyca, żeby rozświetlił otaczający go teren. Na zewnątrz było ciemno jak w grobie. Nie pomagało również to, że Misha nie miał pojęcia, gdzie jest. Jego serce zaczęło szybciej bić, kiedy usiadł, zaciskając mocniej kurtkę w dłoniach, którą był okryty. - Ifan? – zawołał rozpaczliwie poprzez swoją więź z partnerem, gdy zaczął wypełniać go strach. - Jestem tu, Misha – odpowiedział prawie natychmiast Ifan. – Zostań w samochodzie. Zjawię się za kilka minut. - Gdzie jesteś? - Przeszukuję teren, upewniam się, że nie mamy żadnych niechcianych gości. Misha zaczął oddychać trochę spokojniej. Wciąż jednak czuł jak jego serce wali gwałtownie, gdyż ciemność wydawała się zamykać wokół niego, ale nie czuł już tego wszechogarniającego strachu, jaki poczuł jak tylko się obudził. - Jesteśmy w domu? - Jesteśmy niedaleko od domu, ale tak na wszelki wypadek chciałem wszystko sprawdzić zanim cię tu zabiorę. - Znalazłeś coś? - Wygląda, że nic nie jest ruszone, ale jak kiedyś zauważyłeś, mogę zwietrzyć rzeczy, które są dość daleko. Nie czuję niczego, czego tu nie powinno być. Myślę, że możemy podjechać.
~ 67 ~
- Okej – odparł Misha, chociaż nie czuł się okej. Wątpił, że poczuje się dobrze, dopóki Ifan nie wróci. Nawet siedząc w samochodzie, czuł się narażony. – Proszę pospiesz się. - Idę, kochanie. Misha nadal rozglądał się, gdy czekał. Jego nerwowość rosła z każdą sekundą. Było cicho, wydawało się, że nawet zbyt cicho. Misha nic nie wiedział o miejscu, gdzie był umiejscowiony dom Ifana. Może ma być tak cicho. Misha mocniej zacisnął kurtkę wokół siebie, gdy głęboki chłód zaczął wchodzić w jego kości. Zadrżał, ale nie był pewny, czy to z powodu zimna, czy dlatego, że się bał. A był już cholernie zmęczony odczuciem strachu. Był cholernie zmęczony innymi ludźmi dyktującymi kurs jego życia. Gdy to nie był jego ojciec czy Hugo, to była rada UPAC. A on po prostu chciał cichego życia gdzieś z kimś, komu będzie na nim zależeć, takiego jak Ifan. Nie chciał już się bać. Nie chciał ciągle oglądać się przez ramię, że ktoś wyskoczy i chwyci go. I z pewnością nie chciał siedzieć w samochodzie, podczas gdy jego partner sprawdzał teren i upewniał się, że ich dom jest bezpieczny. Czując się zły i zirytowany, Misha założył dużą kurtkę i wysiadł z samochodu. Zamknął drzwi i zaczął chodzić. Im szybciej Ifan wróci, tym szybciej będą mogli dostać się do ich domu i zacząć ich wspólnego życie. - Ifan? – Kroki Mishy zachwiały się, kiedy Ifan nie odpowiedział od razu tak jak ostatnim razem. – Ifan, gdzie jesteś? Ifan? Misha przestał chodzić i rozejrzał się. Splótł razem ręce, uświadamiając sobie, że tak naprawdę nie ma pojęcia, z której strony Ifan przyjdzie. I nie miał żadnego pojęcia, gdzie był. Czuł się tak, jakby był w środku czarnej dziury. - Ifan? – szepnął znowu. – Proszę odpowiedz mi. Zaczynam się martwić. Dręcząca cisza wypełniała więź pomiędzy nim i Ifanem. Misha nagle zapragnął, żeby być tygrysem tak jak Ifan, żeby mógł wyczuć mężczyznę albo może podążyć za jego śladem. Bycie człowiekiem, nawet jeśli potrafił czytać w myślach, było do bani. Co dobrego było z umiejętności wchodzenia w czyjeś sny, kiedy był tak przerażony, że nie mógł spać?
~ 68 ~
Z boku samochodu trzasnęła gałązka. Misha zesztywniał i zamarł, słuchając uważnie. Przełknął mocno, gdy coś zaszeleściło w krzakach po przeciwnej stronie. Nie sądził, żeby już był sam. Tylko nie wiedział, co do niego dołącza. Misha zaczął powoli cofać się w stronę drzwi samochodu. Wydawał się być lepszym miejscem niż tu na zewnątrz. Przycisnął rękę do piersi, kiedy jego serce zaczęło tak szybko walić, że myślał, iż wyskoczy. - Ifan, proszę, naprawdę jestem przerażony – jeszcze raz wyszeptał rozpaczliwie Misha. – Gdzie jesteś? Misha usłyszał więcej szelestów w krzakach. Przycisnął plecy do boku samochodu i próbował zajrzeć w ciemność. Nic nie zobaczył, ale mógł wyczuć, że coś go obserwuje. Jego skóra mrowiła, a włosy na karku stały na sztorc. Zdecydowanie coś obserwowało go od strony drzew. Misha sięgnął do tyłu i złapał za klamkę drzwi. Przygryzł wargę, gdy otworzył drzwi, a te skrzypnęły. Czuł, jakby ten dźwięk był tak głośny, że rozniósł się na kilometry. Nie było mowy, żeby to, co go obserwowało, nie mogło usłyszeć tego dźwięku. Niski, gardłowy warkot zaczął się w momencie, gdy Misha zaczął wspinać się do samochodu. Przez pół sekundy rozważał zostanie tam, gdzie był, a potem zanurkował do środka i zatrzasnął za sobą drzwi. Nacisnął blokadę, a potem przeszukał linię drzew. - O, cholera – szepnął Misha, kiedy nagle w ciemności ukazały się oczy. Bardziej przestraszyło go to, że oczy były wysoko w powietrzu niż fakt, że wydawały się płonąć. Ktokolwiek, czy cokolwiek to było, te oczy należały do czegoś ogromnego. Krzaki wokół oczu się poruszyły. Oczy Mishy rozszerzyły się, kiedy największy jastrząb, jakiego kiedykolwiek widział, sfrunął na dół i wylądował na ziemi. A potem zrobiły się jeszcze większe, kiedy jastrząb nagle przemienił się w bardzo przystojnego mężczyznę. - Brodelyn? Misha przyłożył dłonie do okna i zapatrzył w nagiego mężczyznę. Nie był pewny, czy ma przywidzenia czy nie. Mężczyzna wyglądał jak Brodelyn, tylko był młodszy – o wiele młodszy.
~ 69 ~
A potem, tuż przed jego oczami, ciemnokasztanowe włosy mężczyzny rozjaśniły się i stały się białe. Jego twarz nabrała więcej zmarszczek, jego ciało zgarbiło się, jakby był straszy niż miał lat. Kiedy wstał, był podobny do mężczyzny, którego Misha poznał, jako historyka UPAC. Misha opuścił trochę szybę. Nie zamierzał otwierać drzwi, dopóki nie upewni się, że mężczyzna stojący przed nim, jest tym, którego poznał w zamku. - Brodelyn, to ty? - Tak, młody Misho, to ja – wyszeptał głos mężczyzny w głowie Mishy. - Dlaczego tak wyglądałeś? – zapytał na głos Misha. – Najwyraźniej nie jesteś aż tak stary. Starzec zachichotał. - Wygląd często jest mylący, a od czasu do czasu musi taki być. - Hm? Brodelyn złączył razem ręce i ukłonił się lekko nad nimi. - Jestem w przebraniu, mój młody przyjacielu. - Och. – Misha zmarszczył na chwilę brwi. – Więc jesteś jastrzębiem, co? - Tak, ale błagam zachowaj to dla siebie. Niewielu wie o moich zdolnościach przemiany i wolę to tak zachować. - Coś jak twoje przebranie? Brodelyn zarumienił się. - To też. Misha ostrożnie odblokował drzwi i otworzył je. Zsunął się z fotela i stanął obok samochodu, opierając się o brzeg siedzenia. Znał Brodelyna, ale bez Ifana, Misha czuł się dziwnie rozmawiając z mężczyzną. Ostatnim razem Ifan był bardzo zdenerwowany. - Nie mogę skontaktować się z Ifanem. Brwi Brodelyna strzeliły do góry.
~ 70 ~
- Nawet przez waszą więź partnerską? Misha potrząsnął głową. Brodelyn splótł razem ręce. - O rany, to jest niepokojące. Misha pomyślał, że to jest prawdopodobnie największe niedomówienie, jakie Brodelyn kiedykolwiek zrobił w jego obecności. Nie wiedział jak duże, dopóki Brodelyn nie zaczął mówić dalej i wtedy czysty strach wypełnił Mishę. - Zainteresowałem się tymi dwoma mężczyznami, który próbowali porwać cię w zamku. Po tym jak odkryłem, że jest w to wplątany twój ojciec, poszedłem się z nim zobaczyć. Przyjechałem akurat na czas, żeby zobaczyć jak on i Hugo wyjeżdżają. – Brodelyn zmarszczył brwi i potrząsnął głową. – Misha, przykro mi to mówić, ale śledziłem ich aż tutaj. - Tutaj? – zaskrzeczał Misha, rozglądając się pospiesznie wkoło. Niemal spodziewał się, że w każdej chwili Hugo czy jego ojciec wyskoczą z krzaków. – Gdzie tutaj? - No cóż. – Brodelyn machnął ręką na drzewa za sobą. – Jechałem za nimi aż do domu Ifana, a potem zauważyłem samochód i przyszedłem to sprawdzić w razie, gdyby przyprowadzili kogoś ze sobą. Wiem, że ty i Ifan się tam kierowaliście i nie chciałem, żebyście weszli prosto w zasadzkę. Misha zadrżał. Teraz już wiedział, że dokładnie to przytrafiło się Ifanowi. Wpadł w pułapkę i teraz był w bezlitosnych rękach jego ojca i Hugo. Misha nie był tak przerażony, nawet wtedy gdy zwisał z krokwi w tym porzuconym magazynie, kiedy był torturowany przez Hugo. To było o wiele, wiele gorsze. Życie jego partnera było w niebezpieczeństwie. - Musisz mnie zabrać tam, gdzie ostatnio widziałeś mojego ojca i Hugo. Brodelyn znowu zmarszczył brwi. - Dlaczego na boga miałbym to zrobić? To jest ostatnie miejsce, gdzie powinieneś być. - To jest jedyne miejsce, gdzie muszę być. – Misha zacisnął pięści. Był przerażony konfrontacją ze swoim ojcem, ale był jeszcze bardziej przerażony tym, co Hugo może
~ 71 ~
zrobić Ifanowi. Mężczyzna był wcielonym diabłem. – Muszę znaleźć Ifana zanim go skrzywdzą. - Na pewno do tego nie dojdzie. - Jeśli myślisz, że mój ojciec nie skrzywdzi Ifana, żeby zrobić po swojemu, w takim razie niezbyt dobrze znasz mojego ojca. Zrobi wszystko, by dostać to, co chce. Wszystko. – Misha wiedział o tym, tak samo jak znał swojego partnera. - Ale czego chce od Ifana? - Nacisku?
***
Misha widział lecącego nad jego głową Brodelyna, kiedy obaj zbliżali się do miejsca, gdzie ostatnio widział Felixa i Hugo. Misha był przerażony. Jego ręce trzęsły się, gdy odsuwał krzaki ze swojej drogi. Jego niepokój o Ifana tylko to zwiększało. Misha wiedział, czego może się spodziewać po ojcu i Hugo. Ifan i Brodelyn nie mieli pojęcia. Felix Surkov był bardzo dobry w ukrywaniu swojej podstępnej strony. Robił to od lat. Dla niego to była niemal oznaka do dumy. Misha często zastanawiał się, dlaczego jego ojciec tak bardzo go nienawidzi. Misha wiedział, że jego ojciec był okrutnym człowiekiem. Felix nie był w stanie ukryć przed nim swojej prawdziwej natury. I wydawał się z tego powodu mieć żal do Mishy. Nigdy nie przepuścił okazji, żeby uderzyć Mishę czy umniejszyć go w jakiś sposób. Misha nienawidził ojca każdą komórka swojej istoty. Mężczyzna był podły i bezlitosny. Nie miał żadnego kodeksu etycznego, naginał lub łamał każdą zasadę, kiedy tego potrzebował. Misha nie rozumiał jak wszyscy nie zauważali bezwzględnej żyłki szerzącej się w tym człowieku. Dla niego to było bardzo oczywiste. Felix śmierdział okrucieństwem. Hugo był równie zły, jeśli nie gorszy. Felix robił to, co robił, żeby zyskać władzę i prestiż. Hugo robił to, żeby wkupić się w łaski Felixa. Gdyby Misha nie wiedział, że jego ojciec nienawidzi gejów, pomyślałby, że coś się dzieje pomiędzy dwoma ~ 72 ~
mężczyznami. Hugo pilnie słuchał każdego słowa Felixa, robił wszystko, co powiedział, i patrzył w Felixa, jakby był chodzącym bogiem. Znając wstręt ojca do związków gejowskich, Misha za żadne skarby nie mógł zrozumieć, dlaczego chciał sparować go z Hugo, innym mężczyzną. Wiedział, że Felix chce wykorzystać jego zdolności czytającego sny, ale jakim kosztem? Misha zatrzymał się i zmusił, żeby wyrzucić swoje ponure myśli z głowy, gdy nagle dotarł do krawędzi małej polany. Został w cieniu drzew, przeszukując teren za jakimś ruchem. Spojrzał w górę, gdy usłyszał szczebiot i szeleszczenie w gałęziach nad sobą. Brodelyn wylądował na gałęzi drzewa kilka metrów nad jego głową. Pięknie upierzony ptak wydawał się badać wzrokiem małą polanę, tak samo jak Misha. Brwi Mishy uniosły się, kiedy jastrząb spojrzał na niego. Mógłby przysiąc, że ptak przytakuje mu. Misha nie mógł się zmienić. W zasadzie był człowiekiem. Nie wiedział jak zmienni odczuwają, kiedy są w swojej zwierzęcej postaci. Modlił się, żeby były inteligentne, gdy wyszedł z cienia drzew i zaczął iść przez małą polanę. Im dalej szedł, tym więcej mógł zobaczyć. Duża drewniana struktura stała na brzegu polany. Była schowana głęboko w wysokich drzewach tak, żeby nikt z powietrza nie mógł jej zauważyć. W chwili, gdy Misha zobaczył budynek wiedział, że to jest dom Ifana. Było coś w tym miejscu, jakieś poczucie spokoju, które otworzyło się na Mishę, kiedy na nie spojrzał. Każda kłoda, każdy centymetr ściany, przypominał mu o jego partnerze. Misha zawahał się, kiedy zobaczył cień przechodzący za oknem. Jego serce waliło w piersi. Otarł spocone dłonie w spodnie, a potem poruszył palcami, żeby przestały drżeć. Był bardzo napięty, ale w końcu miał powód. Był przerażony. - Ifan, słyszysz mnie? – Misha znowu spróbował porozumieć się ze swoim partnerem przez ich więź. Poczuł coś, prawie jak małe poruszenie, ale nic nie usłyszał. Ale to wystarczyło, żeby dać mu nadzieję. Misha podszedł bliżej do budynku, wchodząc szybko w cienie dostarczone przez duży budynek. Przycisnął ciało do ściany i posuwał się wzdłuż niej aż doszedł do okna. Misha zatrzymał się na chwilę, by wciągnąć głęboki oddech i zebrać się w sobie, a potem wyjrzał ponad krawędź okna domu. Jego oczy przeszukały pokój, jadalnię jak sądził. Na środku pokoju stał duży, drewniany stół, puste krzesła wokół niego. Na drugim końcu stołu stała piękna sosnowa ~ 73 ~
komoda wypełniona talerzami, wazami i porcelanowymi filiżankami. Misha omal nie roześmiał się na to, co zobaczył. Jego partner był bardzo niezwykłym człowiekiem. Wyglądało na to, że do jadalni prowadziły tylko dwa wejścia, po jednym z każdego boku pokoju. Przez to po prawej Misha mógł zobaczyć blaty. Przypuszczał, że prowadziło do kuchni. Drugie wejście było większe, o wielkości podwójnych drzwi, i wydawało się kierować do salonu. W salonie poruszył się cień. Misha mógł powiedzieć po wielkości cienia, że zostało stworzone przez ciało mężczyzny, dużego mężczyzny. Wiedział, że to nie był Ifan. Jego partner był wyższy i miał szersze ramiona. To oznaczało, że to musiał być Felix albo Hugo – a to oznaczało kłopoty. Misha ruszył na tył domu, szukając jakieś drogi, by wejść do środka domu. Zobaczył kilka okien, ale żadne z nich nie wydawało się być właściwe, przeważnie dlatego, że były zamknięte od środka. To zostawiało mu tylne drzwi, które prowadziły prosto do kuchni. Misha ostrożnie zerknął do wewnątrz przez okno w tylnych drzwiach. Kuchnia była pusta, ale to w każdej chwili mogło się zmienić. Misha musiał się spieszyć. Otworzył drzwi, wdzięczny, że nie zapiszczały jak te przy samochodzie, kiedy wśliznął się do kuchni. Misha ostrożnie zamknął drzwi, upewniając się, że nie zrobi żadnego dźwięku. Obrócił się i przeszukał wzrokiem kuchnię za jakąś bronią. Był tak wystraszony, że ręce mu drżały, kiedy sięgnął po mały nóż. Wsunął go do tylnej kieszeni spodni, ostrzem do dołu, a potem chwycił większy nóż. Ten większy trzymał mocno w ręce, gdy skradał się do drzwi wychodzących z kuchni – nie do tych prowadzących do jadalni. Misha powoli szedł krótkim korytarzem aż doszedł do dużego łuku. Kiedy wyjrzał za narożnik, zobaczył, że łuk prowadzi do salonu. Zobaczył również, że spełnił się jego najgorszy koszmar. Ifan leżał na podłodze z rękami związanymi z tyłu. Nie ruszał się. Misha nawet nie był pewny, czy oddycha, dopóki nie zobaczył jak pierś mężczyzny porusza się miarowo. Misha odetchnąłby z ulgą, jednak Ifan nie był jedyną osobą w pokoju. Felix siedział na kanapie. Hugo spacerował pod oknem. Absolutnie nie było mowy, żeby z tymi dwoma mężczyznami w pokoju, Misha mógł wejść i uwolnić Ifana. Zobaczą go w chwili, gdy wyjdzie zza narożnika. Potrzebował planu. ~ 74 ~
Misha oparł się o ścianę i zaczął dręczyć swój umysł za jakimś planem, który pozwoli mu uratować Ifana. Zacisnął pięści, kiedy nic nie przychodziło mu do głowy. Nie był żadnym planistą. Z pewnością nie był strategiem. Na nieszczęście nie miał też dość siły, by walczyć. - Cześć, Mikhail. Oczy Mishy podniosły się. Wypełnił go lęk. - Cześć, Hugo. - Czekaliśmy na ciebie. Misha westchnął, a jego serce ścisnęło się. - Wiem. Nie miał pojęcia jak wydostać się teraz z tej sytuacji. Zanim on będzie miał szansę. Zanim Ifan będzie miał szansę. Teraz byli zgubieni. Nie było mowy, żeby Misha mógł uciec od ojca i Hugo, nie mówiąc o Ifanie. - Może do nas dołączysz? – zapytał Hugo, wskazując w stronę salonu. Misha odepchnął się od ściany i ruszył do salonu, zatrzymując się tylko wtedy, gdy Hugo złapał jego nadgarstek i ścisnął tak, że się skrzywił. Jego oczy pomknęły do Huga. Nie spodobał mu się złośliwy uśmieszek na twarzy mężczyzny. - Wezmę to. – Hugo skinął w stronę dużego noża, który Misha trzymał w ręku. Misha skrzywił się i upuścił go. Kącik jego ust zagroził uniesieniem się, kiedy Hugo zaklął i odskoczył. Szybko ukrył to zaciskając usta. Hugo uderzyłby go, gdyby myślał, że Misha śmieje się z niego. Misha patrzył jak Hugo pochyla się, by złapać nóż. Coś się w nim zbuntowało. Kopnął nóż zanim Hugo mógł go chwycić. Nóż przeleciał po drewnianej podłodze, zatrzymując się pod kanapą. Hugo warknął i uniósł rękę do góry. Misha wiedział, że zostanie uderzony. Zwęził oczy i spojrzał Hugo prosto w twarz, a to był coś, czego jeszcze przed chwilą by nie zrobił. - No dalej – warknął Misha – a zobaczysz, co się stanie.
~ 75 ~
Brwi Hugo ściągnęły się razem w zmieszaniu. Misha nigdy wcześniej mu się nie postawił, nie tak. Jedynym raz, kiedy odmówił zrobienia tego, co rozkazał Hugo, był wtedy, gdy mężczyzna próbował się z nim sparować. Misha wiedział, że czeka na niego Ifan i za nic nie zdradziłby swojego partnera, nawet dla ulgi przed bólem zadanym mu przez Hugo. Misha przewrócił oczami, kiedy Hugo powoli opuścił rękę. Hugo wciąż wyglądał na zmieszanego, jakby nie rozumiał tego nowego i lepszego Mishy. Misha miał nadzieję, że nigdy nie zrozumie. Chciał, żeby Hugo był zdezorientowany. Misha obrócił się do drugiego wroga w pokoju. Wszystko, co chciał zrobić, to nie rzucić się przez pokój do Ifana. Chciał upewnić się, że jego partner jest w porządku, ale wiedział, że musi mieć się na baczności – i mieć oczy na wrogu. - Cześć, Felix – powiedział Misha, siadając w fotelu naprzeciw swojego ojca. - Felix? – Brwi mężczyzny wystrzeliły w górę. – Od kiedy to nazywasz mnie Felix? Jestem twoim ojcem. Misha uśmiechnął się i złożył ręce na kolanach. - Obawiam się, że straciłeś ten honor, kiedy po raz pierwszy pozwoliłeś Hugo mnie uderzyć. – Misha machnął ręką w stronę nieprzytomnego mężczyzny na podłodze, leżącego pomiędzy nim i jego ojcem. – Skrzywdzenie mojego partnera tylko to utwierdziło. - Twojego partnera. Misha wiedział po sposobie, w jaki Felix wypowiedział te słowa, że to nie było pytanie. Najwyraźniej Felix wiedział, że Ifan był jego partnerem. - Tak, mojego partnera. - Hugo się to nie spodoba, Mikhail. - Jakby mnie obchodziło, co Hugo się podoba? Oczy Felixa zwęziły się. - Nie masz za grosz szacunku, Mikhail. Nie będę tego tolerował. - Podaj mi jeden powód, żeby cię szanować, a to nie będzie problemem.
~ 76 ~
Misha wiedział, że sam sobie kopie dziurę. Był tak samo zdziwiony słowami wychodzącymi z jego ust jak wydawał się być Felix. Ale Misha nie mógł się powstrzymać od powiedzenia ich. Za każdym razem, gdy otwierał usta, by odpowiedzieć, wychodziło coś zupełnie innego. Misha był trochę zszokowany tym, co wychodziło z jego ust, ale czuł także dumę. W końcu stawał w swojej obronie. Miał tylko nadzieję, że to nie będzie kosztem Ifana. - Jest jakiś powód, że postanowiłeś nas odwiedzić, Felix’ie? Nie zostałeś tu przeze mnie zaproszony i jestem pewny, że Ifan również cię nie zaprosił. - Wiesz, dlaczego tu jestem, Mikhail. - Szczerze mówiąc, nie wiem. – Misha założył ramiona na piersi. – Może mi to wyjaśnisz? - Czas, żebyś wrócił do domu, Mikhail. - Jestem w domu. - To nie jest twój dom – warknął Felix. Wskazał ręką na pokój. – To jest buda w lesie. Misha rozejrzał się po pokoju, widząc to, czego nie zauważył, kiedy tu wszedł. Wzdłuż jednej ściany wbudowane były solidne sosnowe półki. Były zapełnione książkami i bibelotami. Na samym środku innej ściany był duży, kamienny kominek. Był niepodobny do żadnego paleniska, jakie Misha kiedykolwiek widział. Połowa niego była wbudowana w ścianę. Druga połowa wychodziła w półkolu z płaskim kamieniem na górze, na tyle dużym, że można było postawić drinka. Dla Mishy wyglądał na dość gustowny. Mógł wyobrazić sobie jak leżą zwinięci z Ifanem przed kominkiem i cieszą się cichym wieczorem. Ale najpierw musiał ich obu uratować. - To miejsce wygląda całkiem dobrze jak na budę w lesie. – Misha uśmiechnął się. – Podoba mi się. Felix prychnął. - No pewnie. ~ 77 ~
- Mój partner spędził wiele lat na budowaniu tego miejsca. Myślę, że jest wspaniałe. - A ty planujesz spędzić resztę swojego życia mieszkając w tej norze? Misha uśmiechnął się. - Jak dla mnie brzmi na wspaniały pomysł. – Misha podskoczył, kiedy ojciec nagle trzasnął pięścią w stół. – No cóż, myślę, że uprzejmości się skończyły. - Do cholery, Mikhail, zaczynam mieć tego dość. Czas wrócić do domu. - Nie. – Misha zamrugał, kiedy to słowo uciekło z jego ust. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek powiedział ojcu nie. Felix skoczył na nogi i wskazał ręką na Mishę. - Hugo, postaw go na nogi. Nadszedł czas, żeby mój syn nauczył się swojego miejsca w moim świecie. - Twoim świecie! – krzyknął Misha, kiedy przeskoczył przez oparcie kanapy. Chciał mieć ją pomiędzy sobą i Hugo. – Postanowiłem, że nie chcę żyć w twoim świecie, ojcze. Podoba mi się tak jak teraz.
Tłumaczenie: panda68
~ 78 ~
Rozdział 8 Wszystkie zmysły Ifana natychmiast do niego powróciły, kiedy usłyszał krzyk Mishy. Jednym wciągnięciem powietrza zdał sobie sprawę z kilku rzeczy. Misha był zalękniony i nie byli sami. W pokoju były przynajmniej dwie inne osoby. Nie był tylko pewny, kto to był. Ostatnią rzeczą, jaką Ifan pamiętał, to jak szedł przez las w drodze powrotnej do Mishy siedzącego w samochodzie. Nagle poczuł bolesne ukłucie w szyję i wszystko pociemniało. Wszystko inne po tym, było kompletnie puste aż do teraz. Ifan trzymał oczy zamknięte i skorzystał ze swoich pozostały zmysłów, by spróbować dowiedzieć się o sytuacji, w jakiej był. Od razy wiedział, że on i Misha byli w niebezpieczeństwie. Domyślił się tego ze strachu wypływającego falami z jego partnera. Misha wydawał się trzymać, mimo gniewu słyszanego w głosie drugiego mężczyzny. - Mam tego dość, Mikhail – warknął mężczyzna. – Nie mam czasu na twoje małe gierki. Pojedziesz ze mną do domu. Ifan ledwie zdołał stłumić swoje warknięcie na słowa mężczyzny. Misha nigdzie nie pójdzie, jeśli będzie mógł coś na to poradzić. Misha należał do niego i nie miał zamiaru nikomu pozwolić, żeby odebrał mu mężczyznę. Ifan uchylił ledwie powieki i spojrzał prosto na Mishę. Mężczyzna nie zwrócił na niego uwagi. Jego oczy były skupione na kimś za Ifanem. Ale jego ręce ściskały kanapę tak mocno, że jego palce były białe. Misha uchylał się w lewo i prawo za kanapą, jakby kogoś unikał. Ifan czuł, że tuż za nim ktoś stoi. Niestety jego ręce były związane z tyłu. Gdyby się zmienił, mógłby sobie coś zwichnąć. Ale jeśli tego nie zrobi, ktokolwiek gonił za Mishą, może go dostać. Ifan nie miał zbyt wielu opcji. - Czuję się jak pieprzona zacięta płyta – powiedział Misha. – Teraz tu jest mój dom, Felixie.
~ 79 ~
- Hugo, nie potrafisz go złapać? – krzyknął drugi mężczyzna. – Musimy jechać do domu. Mam zadania do wykonania. - Tak mi przykro, że psuję ci plany, ojcze. Może po prostu powinieneś sobie pójść. - Nie bez ciebie, Misha. - Nie zrobię tego, co chcesz. - Tak, zrobisz. Ifan nie mógł zapobiec cichemu chrząknięciu, kiedy ktoś złapał go za włosy i szarpnięciem odchylił głowę. Jego oczy się otworzyły. Skrzywił się, kiedy zobaczył jak strach sprawił, że twarz Mishy pobladła. Jego jasnoniebieskie oczy były wielkie. - W porządku, Misha – szepnął Ifan przez ich więź. – Znajdziemy drogę wyjścia. - Jak? – odparł cicho Misha. Ifan znowu chrząknął, gdy Felix pociągnął go za włosy. - Rozmawiacie ze sobą? – krzyknął Felix. – Czuję to. Wiem, że rozmawiacie ze sobą. Wasza więź musi być bardzo silna. Zastawiam się tylko jak silna. Misha zadrżał. Ifan warknął. - Zatem dowiedzmy się, prawda? Ifan zobaczył jak oczy Mishy rozszerzają się, ale nie wiedział dlaczego, dopóki nie poczuł ostrza noża przy swoim gardle. Wbiło się na tyle, żeby trochę go przeciąć. Ifan przełknął nerwowo, gdy krew zaczęła kapać z jego gardła. Ifan myślał, że Misha chce coś powiedzieć, kiedy otworzył usta. Ifan nieznacznie potrząsnął głową. Skoro gonili za Mishą, Felix i jego przydupas nic mu nie zrobią. I nie sądził, żeby Felix był aż tak głupi, żeby skrzywdzić fizycznie Mishę. Psychiczne tortury Mishy były bardziej w stylu Felixa. Widział jak to się dzieje tuż przy nim, kiedy przerażenie na twarzy Mishy dorównało strachowi, który z niego odpłynął. - Nic mi nie jest, Misha. – Ifan zawarczał, kiedy Felix znowu szarpnął go za włosy. Rozedrze mężczyznę na dwie części przy pierwszej nadarzającej się okazji. - Żadnego gadania do siebie – rzucił groźnie Felix. – Będę wiedział, kiedy to zrobicie.
~ 80 ~
- Pieprz się! – powiedział Ifan. - Nie jesteś w moim typie. – Felix roześmiał się szorstko. – Ale, najwyraźniej, jesteś w typie Mishy. I to naprawdę jest bardzo źle, ponieważ Mikhail jest w typie Hugo. Już dawno temu obiecałem Mikhaila Hugo. Bardzo nie chciałbym go rozczarować. - Tylko dotknij Mikhaila, a z radością powoli będę cię zabijał. - Zobaczmy, co powie na to Hugo, co? Ifan spadł z powrotem na podłogę, kiedy Felix odepchnął go od siebie. Przetoczył się na plecy akurat, żeby zobaczyć jak idzie na niego Hugo. Ifan wiedział, że nie będzie miał wielkiej szansy walczyć z Hugo z zawiązanymi z tyłu rękami. Musiał się zmienić. Ifan zacisnął zęby i przygotował się na ból, który wiedział, że przyjdzie. Z całą swoją siłą pociągnął za sznury. Nagle został postawiony na nogi. Ifan warknął, kiedy dobrze przyjrzał się mężczyźnie trzymającego go za ramiona. Hugo był przeciętnie wyglądającym mężczyzną oprócz ogromnego rozmiaru swojego ciała i obłąkanego spojrzenia w swoich oczach. Ifan nawet nie był pewny, czy człowiek był przy zdrowych zmysłach. Dochodzący od Hugo maniakalny śmiech sugerował coś innego. W chwili, gdy znaleźli się twarzą w twarz, Ifan ruszył do działania. Nie miał zamiaru pozwolić, żeby Hugo zdobył nad nim przewagę. Ifan odchylił głowę do tyłu, a potem walnąć czołem prosto w twarz Hugo tak mocno jak mógł. Jego głowa zapulsowała bólem, ale odczuł satysfakcję słysząc głośne chrupnięcie. Hugo krzyknął i trzymające go ramiona opadły. Ifan zebrał się w sobie i zaczął zmieniać. Ryknął, kiedy ból przeszył jego ramiona. Im bardziej się zmieniał, tym czuł większy nacisk na swoich nadgarstkach aż myślał, że się złamią. Ifan usłyszał głośne trzaśnięcie i wiedział, że jedno z jego ramion się zwichnęło. Chwilę później, trzasnęło drugie ramię i ryknął jeszcze głośniej. Jego oczy pociemniały i wysunęły się kły. Jego skóra marszczyła się, gdy zaczęło wyrastać futro i zaczął zmieniać się w swoją postać tygrysa. Nagle lina trzymająca jego nadgarstki pękła i ramiona Ifana opadły wolne. Krzyknął z bólu, gdy spadły do przodu i zwisły bezużytecznie przy jego bokach. Ifan przestał się zmieniać na wystarczająco długo, żeby znaleźć najbliższą futrynę. Zacisnął zęby i uderzył ramieniem w solidną drewnianą futrynę. Gwiazdy wybuchły za jego oczami, gdy ból rozszedł się od jego ramienia i uderzył w każdy nerw w jego ciele. ~ 81 ~
Musiał wziąć kilka głębokich oddechów zanim przeniósł się na drugie ramię, robiąc to samo. Tym razem Ifan prawie upadł na podłogę z bólu. Nie mógł sobie przypomnieć, żeby wcześniej czuł taki ból, a przeżył już sporo lat. Kiedy Ifan w końcu mógł oddychać bez agonii strzelającej przez jego ciało, obrócił się i przez pokój spiorunował wzrokiem Hugo. Mężczyzna trzymał szmatkę przy swoim nosie, mając odchyloną do tyłu głowę i próbując powstrzymać upływ krwi ze swojego złamanego nosa. Ifan szybko przeszukał pokój, ale był pusty oprócz niego i Hugo. Mishy i jego ojca nie było na widoku. Ifan nie zmartwił się, dopóki nie zobaczył szeroko otwartych frontowych drzwi. - Gdzie jest mój partner? – zapytał, spoglądając z powrotem na Hugo. Hugo opuścił głowę, żeby spojrzeć na Ifana. Wyglądał śmiesznie z tą krwią rozpryśniętą na jego białej koszuli i chusteczce trzymanej przy twarzy. Jednak Ifan nie był zainteresowany śmiechem. Był zainteresowany znalezieniem swojego partnera. - Powiedz mi, gdzie jest Misha, a cię nie zabiję. - Misha? - Mikhail, ty głupku. A teraz powiedz mi, gdzie on jest. Prychnięcie, które doszło od Hugo było stłumione i brzmiało bólem. - Czy to znaczy, że będę musiał to z ciebie wydusić? – zapytał Ifan i uśmiechnął się. Hugo zbladł. - Czy naprawdę wiesz, kim jestem? – Ifan to wiedział, Hugo był człowiekiem. Trzeba przyznać, był dużym człowiekiem, ale nadal człowiekiem. - Gówno mnie obchodzi, kim jesteś – powiedział Hugo. – Nie możesz mnie zmusić, żebym cokolwiek ci powiedział. Ifan strzelił palcami, gdy splótł je razem. - Będę się tym cieszył. W sekundzie, gdy zrobił krok w stronę Hugo, mężczyzna się cofnął, wyciągając przed siebie rękę, jakby chciał zastawić się przed Ifanem. To było dość żałosne biorąc pod uwagę, że Hugo lubił przedstawiać się, jako całkiem zły facet.
~ 82 ~
- Czekaj, czekaj – zawołał Hugo. Ifan zatrzymał się. - Felix zabrał Mikhaila z powrotem do domu. - A dlaczego mam ci wierzyć? – Jak dla niego wydawało się to być za łatwe. - Człowieku, złamałeś mi pieprzony nos. - I zamierzam złamać o wiele więcej, jeśli dowiem się, że mnie okłamałeś. - O nie, przysięgam – powiedział szybko Hugo. – Felix zabrał Mikhaila do domu. Chce wykorzystać Mikhaila, żeby dostać dostęp do snów niektórych starszych. Chce zająć miejsce w radzie. - Więc dlaczego po prostu nie złoży podania? - Złożył. Ale nikt nie rozważył jego kandydatury na miejsce w radzie. Dostał głosy sprzeciwu, ponieważ w przeszłości był karany za wchodzenie do snów ludzi bez ich pozwolenia. Jeśli zrobi to jeszcze raz, rada zagroziła, że ograniczy mu jego zdolności czytającego sny. Ifan zamrugał zaskoczony. - Mogą to zrobić? Hugo przytaknął. Ifan zmarszczył brwi na gotowość Hugo do dzielenia się informacjami. To mu nie pasowało. - Dlaczego mi to mówisz? I nie dawaj mi tu takich bzdur, że złamałem ci nos, lbo złamię ci kark. Hugo westchnął głęboko i podszedł, żeby usiąść na kanapie. - Nie chcę być sparowany z Mikhailem. Jest mężczyzną, a ja zdecydowanie nie skłaniam się w tę stronę. Mogę odpuścić wszystko inne. Po prostu nie chcę być sparowany z mężczyzną. - Nie możesz sparować się z Mishą, więc przestań się tym martwić. On jest sparowany ze mną. Hugo prychnął.
~ 83 ~
- Naprawdę myślisz, że to powstrzyma Felixa? Ten człowiek jest szalony. - To dlaczego z nim pracujesz? - Jakbym w tej kwestii miał wybór. – Hugo machnął ręką na Ifana. – W przeciwieństwie do ciebie, nie mam tarcz przeciwko Felixowi. Wszystko, co musi zrobić, to wejść do moich snów i staję się jego małą marionetką. Robię wszystko, co chce, żebym robił. Ifan usiadł na fotelu naprzeciwko Hugo. Chciał wybiec przez drzwi i wytropić swojego partnera, ale wiedział, że potrzebuje więcej informacji zanim to zrobi. Im więcej wiedział, tym bardzej to pomoże mu w uratowaniu Mishy. - Dlaczego nie poszedłeś do rady? – zapytał Ifan. – Pomogliby ci. - Nie, nie pomogliby. Nigdy by mi nie uwierzyli. - Dlaczego nie? – Ifan poczuł się nieswojo, kiedy twarz Hugo zarumieniła się i szybko odwrócił wzrok. – Wciąż mogę cię zabić – przypomniał Hugo. - W takim razie może powinieneś! – warknął Hugo. – Byłoby dla mnie lepiej. - Hugo. Hugo sapnął i usiadł głębiej na kanapie. - Byłem młody, kiedy Felix po raz pierwszy podszedł do mnie, młody i głupi. Ifan zaczął się zastanawiać, czy ta głupota kiedykolwiek zniknęła. - Bycie silnym było ekscytujące. Czułem się potężny, niczym król. Felix nauczył mnie jak używać moich umiejętności, żeby dostać wszystko, co chcę. Jeśli nie byłem dość silny, wzmacniał moje zdolności swoimi własnymi. Myślałem, że zawładnę światem. - I jak dawno temu pękła ta bańka? - Jakiś rok temu. – Hugo uśmiechnął się drwiąco. – Felix przyszedł do mnie i powiedział, że mam sparować się z Mikhailem. Pokłóciłem się z nim o to, ale jak widzisz, nie poszło zbyt dobrze. Nadal jestem pod jego butem. - Dlaczego Felix nalega, żebyś sparował się z Mishą? – Ifan słyszał wyjaśnienia Mishy, ale zastanawiał się, czy Hugo to wie.
~ 84 ~
- Felix jest średnim czytającym sny. Mikhail jest silniejszy niż jakikolwiek cztający, jaki narodził się od tysiąca lat. Nawet nie musi medytować, żeby wejść w czyjeś sny. Może to zrobić tylko o tym myśląc. - I? – zapytał Ifan, gdy Hugo przestał mówić. - I Felix chce tej władzy. Chce, żebym sparował się z Mihailem, bym mógł go kontrolować. – Hugo wzruszył ramionami. – Felix kontroluje mnie, ja kontroluję Mikhaila. Felix dostaje dość mocy, żeby obalić członków rady i mógł dostać miejsce w radzie. - Nie, jeśli ja będę miał tu coś do powiedzenia. Ifan podskoczył i obrócił się, kiedy usłyszał dochodzący od frontowych drzwi głos. Odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył Brodelyna stojącego w drzwiach. - Do diabła, Brodelyn, omal przez ciebie nie dostałem zawału serca. - Przepraszam – odparł Brodelyn. – Przypuszczam, że powinienem się zaanonsować, ale macie tu bardzo interesującą rozmowę. Nienawidzę przeszkadzać. - Najwyraźniej nie na tyle, żeby nie podsłuchiwać – zakpił Ifan. - Tak, no cóż, poczułem przytłaczającą potrzebę dodania swoich dwóch groszy. – Brodelyn wszedł do pokoju i zatrzymał się przed Hugo, marszcząc brwi. – Hugo. - Znam cię? – zapytał Hugo. - Nie, ale ja znam ciebie. – Brodelyn splótł ręce za swoimi plecami i podszedł do drzwi, które prowadziły na korytarz. – Od kilku lat zapisuję twoje uczynki i nieprawości, w zależności od przypadku. Jestem pewny, że wiem o tobie więcej niż ty wiesz o samym sobie. - Kim jesteś? - Na imię mi Brodelyn. – Brodelyn się uśmiechnął. – Brodelyn Cadhla. Ifan wygiął brew, kiedy Hugo wciągnął gwałtownie powietrze. Spojrzał zaskoczony na Brodelyna, kiedy mężczyzna zaczął chichotać. - Widzę, że słyszałeś o mnie – powiedział Brodelyn. - Ty… ty… – Z twarzy Hugo odpłynęła krew. – Powinieneś być mitem. - Mitem? – zapytał Ifan. – Brodelyn, czyżbyś coś przede mną ukrywał? ~ 85 ~
Brodelyn uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Może jedną lub dwie rzeczy. Ifan zachichotał. Znał Brodelyna przez więcej niż połowę swojego życia. Chociaż Brodelyn próbował trzymać się w cieniu, jako historyk rady, widział więcej akcji niż Ifan. Brodelyn był jednym z mężczyzn, który tysiąc lat temu stworzyli radę starszych. Pomagał również w porozumieniu pokojowym z ludźmi po Wielkiej Wojnie między Paranormalnymi. Mężczyzna był legendą. - A teraz, Hugo, wierzę, że wyjaśnisz Ifanowi jak ty i Felix Surkov planowaliście przejąć radę starszych dzięki czytaniu snów i jak planowałeś wykorzystać do tego Mishę. - Nie, nie, przysięgam – zaprzeczył szybko Hugo. – To wszystko było pomysłem Felixa. Ja tego nie chciałem. - A mimo to, jesteś tutaj – powiedział Brodelyn. - Zmusił mnie, żebym tu przyszedł. – Twarz Hugo napięła się. Wyglądał jakby miał… zaparcie. – Nie rozumiecie? Felix potrafi kontrolować ludzi swoim umysłem. Może do tego używać snów, ale potrafi zmusić ludzi do robienia tego, co chce. To właśnie robi. - Hugo, słyszałem o tym, co zrobiłeś Mishy w tamtym magazynie – powiedział Brodelyn. – Czy naprawdę spodziewasz się, że uwierzę, iż zrobiłeś to wbrew swojej woli? Że Felix jakoś zmusił cię do pobicia Mishy prawie na śmierć? Ifan warknął i stężał. Nigdy dokładnie nie dowiedział się, co stało się Mishy zanim znalazł swojego mężczyznę. Misha nigdy o tym nie mówił, a starsi nie byli pewni. Ale zaczynał nabierać pojęcia i to sprawiło, że jego tygrys zaczął chodzić, chcąc wyjść, żeby mógł zemścić się za krzywdę wyrządzoną ich partnerowi. - Pobiłeś mojego partnera? Hugo nagle skoczył na nogi. Jego twarz zaczerwieniła się z gniewu. - Tak, pobiłem go. Powiesiłem go na belce u sufitu i wychłostałem go aż zemdlał. I nienawidzę się za każdą sekundę tego, ale nie mogłem przestać.
~ 86 ~
- Dlaczego skrzywdziłeś go w ten sposób? – zapytał Ifan, jego pięści zacisnęły się z potrzeby zaatakowania mężczyzny. – Misha jest słodki. Nie zasłużył sobie, żeby zostać pobitym. - Ponieważ nie chciał zgodzić się być moim partnerem! - Ale chyba powiedziałeś, że nie chcesz być sparowany z mężczyzną? - Nie chcę. Chcę się sparować z Cindy, ale Felix na to nie pozwoli. Powiedział, że ma względem mnie wielkie plany. Tylko dlatego pozwolił mi zatrzymać Cindy, żebym był cicho. Powiedział, że mogę zatrzymać Cindy nawet po tym jak sparuję się z Mikhailem, że nie będę musiał sypiać z Mikhailem. Ale ja chcę być tylko z Cindy. - Kim jest Cindy? – zapytał Ifan. - Moją dziewczyną. Ifan zamrugał. - Masz dziewczynę? – Spojrzał na Brodelyna. – Wiedziałeś o tym? - Tak, szczerze mówiąc, wiedziałem. Cindy jest duszkiem, bardzo miłą młodą dziewczyną. Polubisz ją. Oczy Ifana pomknęły z powrotem, gdy Hugo warknął. - Ona jest moja i nie możesz jej mieć. - Nie chcę jej – odparł Ifan. – Jak powiedziałeś wcześniej, nie skłaniam się w tę stronę. Chcę mojego partnera, Mishę, ale wygląda na to, że ktoś go zabrał. Hugo opadł z powrotem na kanapę i wtulił głowę w dłonie. - Co za pieprzony bałagan. - Napraw to! – krzyknął Brodelyn. – Powiedz nam jak odzyskać Mishę. - Powiedziałem wam, Felix zabrał Mishę z powrotem do domu. - Czy nie pomyślał, że to będzie pierwsze miejsce, gdzie będziemy szukać? Hugo podniósł głowę i przewrócił oczami. - Z pewnością, ale czy będziecie szukać pod domem? - Pod domem? – zapytał Ifan.
~ 87 ~
Hugo przytaknął. - Felix pod domem ma sekretne pokoje. To tam lubi torturować swojego obecnego naiwniaka, który przyciągnie jego uwagę. - No cóż, pierdolić kaczkę! Brodelyn zawył ze śmiechu na słowa Ifana. - Jestem jastrzębiem, nie kaczką, więc musimy znaleźć inny sposób na odzyskanie twojego partnera. - Pomożecie mi zatrzymać Cindy, jeśli ja pomogę wam odzyskać Mikhaila? Ifan zwęził oczy na Hugo. - Może pozwolę ci żyć, jeśli pomożesz mi odzyskać Mishę. - Proszę? - Zastanowię się nad tym. Hugo uśmiechnął się. - W takim razie mam plan.
Tłumaczenie: panda68
~ 88 ~
Rozdział 9 Misha był więźniem. Zgoda, był w złotej klatce, ale to wciąż była klatka. Miał wszystko, co kiedykolwiek mógł chcieć, oprócz jednej rzeczy, której rzeczywiście pragnął – Ifana. Po tym jak został ogłuszony, obudził się w swojej własnej sypialni w domu swojego ojca. Drzwi były zamknięte z zewnątrz. To nie musiało koniecznie zatrzymać Mishę przed ucieczką, ale dwóch dużych zbirów strzegących drzwi już z pewnością tak. Byli wielcy, podli i odpowiadali tylko Felixowi. Misha za żadne skarby nie miał szansy uciec, chyba że magicznie potrafił przechodzić przez ściany. Misha zamknął oczy i zapragnął być daleko stąd. Poszukał snu, którego szukał każdej nocy przez ponad rok, tego, w którym pojawiał się Ifan. To była jedyna rzecz, która dawała mu pociechę, kiedy naciskał na niego ojciec. Misha przepchnął się przez ciemną mgłę, która oddzielała go od tego, co najbardziej pragnął, dopóki nie zobaczył jasno świecącego światła, którym był Ifan. Na chwilę przypomniał sobie pierwszy raz, kiedy wszedł do jasnej duszy Ifana. Był zadziwiony jak jasno Ifan promieniał. Kiedy wkroczył w światło, Misha został prawie oślepiony przez aurę otaczającą Ifana. Lśnił mnóstwem kolorów – każdy z nich przyciągał Mishę bliżej do mężczyzny, który jak wiedział był jego partnerem. Misha żałował tylko, że Ifan nie pamiętał ich wspólnych snów. Serce Mishy prawie się złamało, kiedy po raz pierwszy zobaczył Ifana na żywo, a mężczyzna nawet go nie rozpoznał. Misha zakochał się w Ifanie podczas tych spotkań. Misha podszedł bliżej do światła. Ciepło, które wypełniało go z każdym krokiem, powiedziało mu, że Ifan śnił, czekał na niego. Mgła nagle rozpłynęła się i oto Ifan leżał na łóżku z czystego, białego jedwabiu. Otaczało go, mieszało się ze światłem aż znikało w nicości. - Ifan – szepnął Misha.
~ 89 ~
Wczołgał się na łóżko i zatrzymał między nogami Ifana. Misha sięgnął i powoli ściągnął jedwabne nakrycie z nagiego ciała Ifana. Każdy centymetr opalonej skóry, który został odsłonięty, był jak uczta dla jego głodnych oczu. - Ifan – szepnął jeszcze raz. – Jestem tu, moja miłości. Misha zrzucił jedwabne nakrycie na podłogę. Zapragnął, żeby jego ubrania zniknęły, kiedy pochylił się mocniej nad wspaniałym ciałem Ifana. Misha wciąż się dziwił jak prawdziwe potrafią być sny. Skóra Ifana była ciepła w dotyku, równie jedwabista jak prześcieradło, na którym leżał. Misha nachylił się jeszcze niżej i pogłaskał językiem czubek wzwiedzionego fiuta Ifana. Słodki, aromatyczny smak, wyjątkowy dla Ifana, wybuchł na jego języku. Ifan jęknął i rozszerzył mocniej nogi. Misha stłumił swój chichot podczas działania. Najwyraźniej Ifan nie był już w pełni w świecie snów. Misha właśnie mu w tym pomógł. Oblizał wargi, a potem połknął fiuta Ifana aż do korzenia. Biodra Ifana uniosły się w powietrze, jego dłonie zakręciły się we włosach Mishy. Z każdym liźnięciem, kiedy Misha go wciągał, zaciskały się mocniej. Misha zassał policzki i zacisnął usta, gdy podsunął się aż do czubka twardego organu. Zmienił swoje działanie i polizał całą długość fiuta Ifana kończąc na jego jądrach. Ręce Ifana zacisnęły się we włosach Mishy, kiedy zaczął lizać jego mosznę. Misha słyszał ciche jęki dochodzące od Ifana, każdy z nich stawał się coraz głośniejszy, dopóki nie wypełniły przestrzeni między nimi. Były muzyką dla uszu Mishy. Liźnięciem cofnął się na szczyt fiuta Ifana i z powrotem zassał mężczyznę do ust. Ifan wypchnął biodra, wsuwając swojego fiuta głębiej w usta Mishy. Misha udławił się na chwilę, a potem szybko odsunął głowę, gdy poczuł jak główka penisa Ifana nabrzmiała na jego języku. Ifan krzyknął. Gorąca sperma wypełniła usta Mishy. Przełknął tyle ile mógł, a potem wylizał resztę z boków fiuta Ifana. Ręce w jego włosach pociągnęły delikatnie. Misha spojrzał w górę i zobaczył wpatrujące się w niego ciemnoniebieskie oczy. - Chodź, Misha. - Taki miałem zamiar. – Misha uśmiechnął się i zaczął wspinać po ciele Ifana. Usadowił się na Ifanie, okraczając jego biodra. Misha jęknął i przygryzł wargi, kiedy na
~ 90 ~
wpół twardy fiut Ifana otarł się o jego. Przez chwilę delektował się tym intensywnie przyjemnym odczuciem, a potem spojrzał na swojego partnera. – Cześć. - Cześć. Misha pochylił się do dłoni Ifana, która pogłaskała bok jego twarzy. Prawie zapłakał nad tym jak bardzo tęsknił za Ifanem. To było jak głęboki ból wewnątrz jego ciała, z każdą chwilą rosnący coraz bardziej. - Tęskniłem za tobą. - Jestem tu, kochanie. Misha uśmiechnął się smutno. - Nie, nie jesteś. To jest tylko sen, Ifan. - Tylko wtedy, kiedy chcesz, żeby był, Misha. – Ręka Ifana zawinęła się wokół karku Mishy i przyciągnęła go bliżej. – Ty tu jesteś i ja tu jestem. To wszystko, co potrzebujemy. - Nie będziesz tego pamiętał, kiedy się obudzisz. - Wtedy po prostu mi przypomnisz – powiedział Ifan, przyciągając Mishę. Misha jęknął, gdy usta Ifana zawładnęły jego. Cholera, lubił całować swojego partnera. Nikt nie całował tak jak Ifan. To było jak pochłanianie przez ogień. Misha opadł niżej aż poczuł jak jego tors przyciska się do Ifana. Ręce Ifana przesunęły się w dół pleców Mishy, zatrzymując się na jego tyłku. Misha pisnął, gdy Ifan ścisnął jego pośladki. Był w niebie. Czuł każdy centymetr ciała Ifana przyciśnięty do swojego. Twardniejący między nogami fiut był tylko nagrodą - wielką nagrodą. Misha oderwał usta od Ifana i spojrzał głęboko w jego oczy. - Zamierzasz mnie teraz pieprzyć, Ifan? - Zamierzam coś z tobą zrobić. – Ifan uśmiechał się, gdy rozglądał się wkoło, ale to szybko zmieniło się w grymas. - Co się stało? – zapytał Misha. - Potrzebujemy nawilżacza.
~ 91 ~
Misha zachichotał. - Nie, nie potrzebujemy. To świat snów, Ifanie. Możemy robić wszystko, co chcemy. - Nie zrobię niczego, co mogłoby cię skrzywdzić – nalegał Ifan. - Nie zrobisz. Misha sięgnął pod swoje ciało i chwycił fiuta Ifana. Ustawił go przy wejściu do swojego ciała, a potem zapragnął, żeby być rozciągniętym i nawilżonym. Kiedy powoli opuszczał się w dół, poczuł jak jego ciało się rozciąga, a nawilżony fiut Ifana przebija go. - O boże, to jest cholernie fantastyczne – jęknął Ifan. Jego ręce chwyciły biodra Mishy. Misha nie mógł się bardziej zgodzić. Nic na tym świecie nie było podobne do odczucia fiuta Ifana głęboko w nim. Mężczyzna wypełniał każdy centymetr jego tyłka. Kiedy Ifan zaczął się poruszać, Misha pomyślał, że jego oczy wywrócą się na tył jego głowy. Rozkosz była tak intensywna, że czuł ją w całym swoim ciele. Misha nie dbał o to, czy to był tylko sen. Bycie w ramionach Ifana było jedyną rzeczą, jakiej pragnął. Jeśli będzie musiał spędzić resztę swojego życia w stanie snu, żeby być z Ifanem, dokładnie to zrobi. - Potrzebuję mocniej – błagał Misha. Potrzebował, żeby Ifan go wziął, zatwierdził go. Chciał czuć mężczyznę przez następny tydzień, miesiąc, rok. Nigdy nie chciał zapomnieć jak to jest czuć dłonie Ifana pieszczące jego ciało, odczucia wbijającego się w niego fiuta mężczyzny czy ust Ifana przy jego. Nie chciał zapomnieć ani chwili swojego czasu z Ifanem. Misha miał silne przeczucie, że to wszystko zmierza ku końcowi. Jeśli Felix zrobi po swojemu, Misha może już nigdy nie zobaczyć Ifana. Nie wiedział, czy mógłby z tym żyć. Był pewny, że umrze bez Ifana. Misha krzyknął, gdy Ifan zacisnął ręce na biodrach Mishy i zaczął mocniej się wbijać. Przy każdym ruchu fiuta, Ifan ocierał się o jego prostatę, wysyłając iskry przejmującej rozkoszy przez jego ciało. - Obciągaj się dla mnie, skarbie.
~ 92 ~
Oczy Mishy wywróciły się, kiedy złapał swojego kutasa i zaczął szybko gładzić go ręką. Uśmiechnął się, gdy usłyszał lekkie zacięcie w oddechu Ifana, a kiedy spojrzał w dół, zobaczył oczy mężczyzny przyklejone do jego ruchów. - Podoba ci się, Ifan? – zapytał Misha. – Lubisz przyglądać się jak zabawiam się ze sobą? - O, taak. – Ifan dyszał ciężko. – To jest bardzo seksowne. - Zatem muszę się upewnić, żeby robić to częściej. Misha przyspieszył swoje pociągnięcia. Czuł jak zbliża się do krawędzi rozkoszy. Poznawał po szaleńczych ruchach Ifana, że on też jest już blisko. Misha chciał, żeby doszli razem. - Niedługo, prawda? Ifan przytaknął szybko. Głodny wyraz na twarzy Ifana rozpalił Mishę. Ifan zdawał się pożerać każdą miękką pieszczotę, każdy centymetr pogładzonej twardej skóry. Misha sięgnął drugą ręką i chwycił swoje jądra, masując łagodnie bliźniacze kule między palcami. - Nie, jeszcze nie dochodź. Misha zamrugał. - Co? - Jeszcze nie dochodź. - Ale… Słowa Mishy zamarły, kiedy Ifan nagle przetoczył ich i teraz Misha znalazł się wciśnięty między duże ciało Ifana, a łóżko. Ifan złapał nogi Mishy i założył ja na swoje ramiona, a potem zgiął się nad nim. Misha krzyknął i wygiął głowę na poduszce, gdy Ifan zaczął pompować w niego w dzikim tempie. Misha na chwilę zacisnął ręce na prześcieradle, a potem wyciągnął je i chwycił twarz Ifana, by przyciągnąć ją do swojej szyi. - Zatwierdź mnie – wyszeptał, obnażając szyję dla swojego partnera. Ifan uderzył mocno i szybko. Misha skrzywił się, gdy kły Ifana zatopiły się w jego szyi. Nagły ból zniknął w jednym uderzeniu serca, by zostać zastąpionym tak ~ 93 ~
intensywną rozkoszą, że Misha krzyknął i wypełnił przestrzeń między nimi swoim nagłym spełnieniem. - Ifan! Ifan nagle się cofnął. Jego ryk wypełnił uszy Mishy. Ifan wzmocnił swój uchwyt na biodrach Mishy. Pchnął mocno, a potem zesztywniał. Misha wciągnął powietrze, gdy na szyi Ifana uwydatniły się nabrzmiałe mięśnie. Strumienie gorącej spermy wypełniły jego tyłek, a Ifan drżał z każdym wytryskiem. Ifan puścił nogi Mishy i opadli na łóżko. Twarz Ifana była zarumieniona, gdy spojrzał na Mishę, uśmiechając się. Misha złapał za ramiona Ifana i przysunął się do mężczyzny aż byli nos w nos. Wciąż czuł jak Ifan pulsuje wewnątrz niego. Co kilka sekund Ifan drżał. Misha mocniej rozszerzył nogi, a potem zawinął je wokół pasa Ifana. - Nie puszczę cię – szepnął Misha. – Chcę tak zostać na zawsze. Ifan uśmiechnął się smutno. Przykrył ręką bok twarz Mishy. - Bardzo bym tego chciał, moja miłości, ale czeka na nas świat. - Nie. - Misha, kochany, nie możemy zostać tu na zawsze, nieważne jak bardzo sobie tego życzymy. – Ifan pochylił się i pocałował lekko Mishę. Uśmiechnął się, gdy się cofnął. – Poza tym, prawdziwe życie jest lepsze, nie sądzisz? - W prawdziwym życiu mnie nie kochasz. - Tak, kocham. - Nie, ty nie… Ifan chwycił brodę Mishy. - Misha, naprawdę cię kocham. Łzy trysnęły z oczu Mishy. - Więc dlaczego tego nie powiedziałeś? Mówisz mi, że mnie kochasz tylko tutaj, nigdy w prawdziwym świecie. - Ty również nic nie powiedziałeś, Misha. Nie kochasz mnie?
~ 94 ~
Usta Mishy otworzyły się. - Kocham cię. Mówiłem ci to tysiące razy. - Ale tylko tutaj, nigdy w prawdziwym świecie. - Ale… – Misha zmarszczył brwi, uświadamiając sobie, że Ifan ma rację. Nigdy w prawdziwym świecie nie powiedział Ifanowi, że go kocha. Tylko tutaj w świecie snów. Jak mógł gniewać się na Ifana, skoro zrobił tę samą rzecz? – Przepraszam. Ifan uśmiechnął się. - Nie trzeba. Obaj jesteśmy przestraszeni, Misha. Trudno położyć na szali swoje serce, kiedy nie wiesz, czy zostanie przyjęte przez tego, kogo kochasz. - Zrobiłbym dla ciebie wszystko. - I ja zrobiłbym wszystko dla ciebie, moja miłości. Niestety czas wracać do realnego życia. Idę po ciebie. Oczy Mishy rozszerzyły się. Jego serce zaczęło walić szaleńczo w piersi, kiedy zdał sobie sprawę, w jakie niebezpieczeństwo wejdzie Ifan. - Proszę, musisz być ostrożny. Felix oczekuje, że spróbujesz mnie uratować. - Tu nie żadnego spróbujesz, Misha. – Brwi Ifana ściągnęły się razem. – Uratuję cię. - Po prostu bądź ostrożny. Jeśli… jeśli coś ci się stanie, nie wiem… – Misha przełknął mocno. Jego gardło nagle stało się wysuszone. – Jeśli coś ci się stanie, Ifanie, nie sądzę, żebym mógł z tym żyć. Potrzebuję cię. - Nie tak bardzo jak ja potrzebuję ciebie, maleńki. Misha otworzył usta i zamknął oczy, kiedy Ifan pochylił się i pocałował go. Pocałunek był głodny, rozpaczliwy, przynajmniej ze strony Mishy. Czuł się tak, jakby miał stracić Ifana jak tylko wróci do realnego świata, a nie chciał tam iść. Ifan nagle się przesunął. Misha otworzył oczy. Krzyknął z rozpaczy, gdy zobaczył jak Ifan zaczyna zanikać. Próbował uchwycić ramiona mężczyzny, przytrzymać Ifana przy sobie, ale jego ręka po prostu przeszła przez niego, jakby Ifan stał się duchem. - Nie, proszę, zostań ze mną – błagał Misha. Czuł jak łzy zaczynają spływać po jego policzkach, gdy eteryczna postać Ifana uśmiechnęła się. ~ 95 ~
- Wkrótce z tobą będę, kochanie. Misha zaszlochał, kiedy Ifan rozpłynął się w nicość. Czuł, jakby jego serce zostało wyrwane z jego piersi. Pomimo słów Ifana, Misha nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczy swojego partnera. Misha zaczął złościć się na ojca za sprowadzenie na niego tego nieszczęścia. Jeśli Felix po prostu zostawi go samego, Misha poczuje się tak, jakby jego życie się skończyło. To wszystko było wina jego ojca. Mężczyzna zasłużył sobie, żeby zapłacić za to, co robił. To było złe. Misha otworzył oczy i przetarł dłońmi, żeby zetrzeć z nich łzy. Nie potrzebował łez tam, gdzie szedł. Zsunął się na brzeg łóżka i pomyślał o ubraniu. Chwilę później był w pełni ubrany. Misha rzucił ostatnie, tęskne spojrzenie na białe, jedwabne łóżko, a potem obrócił się i wyszedł ze światła w ciemną mgłę. Pomyślał o swoim ojcu, o złym sercu mężczyzny o okrutnej osobowości. Mgła zrobiła się ciemniejsza, bardziej groźna. Misha niczego więcej się nie spodziewał po miejscu, gdzie był jego ojciec. Mgła zaczęła się rozchodzić, odkrywając ciemnoczerwone światło, które było tak złowieszcze, że Misha prawie zawahał się, czy iść dalej. Ale wiedział, że jeśli nie zakończy spraw z ojcem, straci Ifana na zawsze, a nie mógł na to pozwolić. Misha starał przypomnieć sobie wszystko, czego nauczył się o świecie snów, gdy podszedł do krawędzi czerwonego światła. Wiedział, że może kontrolować sny i że może sprawić, by rzeczy zdarzały się przez samo ich pragnienie. Wiedział również, że jest o wiele silniejszy niż swój ojciec. Tylko że nie miał doświadczenia Felixa i to mogło sprowadzić na niego klęskę. Misha wszedł w światło i omal nie upadł z szoku na kolana. Na podłodze leżały porozrzucane poduszki w kilku odcieniach czerwieni. Na nich leżało kilku nagich mężczyzn. Wszyscy zaangażowani byli na różnych etapach aktów seksualnych – dotykania, całowania, ssania i nawet pieprzenia. A w samym środku ich wszystkich leżał Felix. Sny były dziwne. To, co ktoś odrzucał w świetle dnia, ożywało w ich snach. Najwyraźniej ten mężczyzna, który jawnie nienawidził gejów, był nim sam. - Cześć, Felixie.
~ 96 ~
Felix krzyknął i usiadł, odpychając mężczyzn wokół siebie. Wyglądał na oszalałego, przerażonego tym, że został przyłapany w tak kompromitującej pozycji. Misha zachichotał i skrzyżował ramiona na piersi. - Mikhail. - Od razu zgadłeś. - Co ty tu robisz? - A gdzie indziej miałem pójść? – zapytał Misha. – Nie pozwalasz mi być w jedynym miejscu, gdzie chcę być. Z pewnością nie pozwoliłbyś mi pójść. Pomyślałem, że złożę wizytę. Misha znowu zachichotał i machnął ręką na nagich mężczyzn wpatrujących się w Felixa, jakby był następną najlepszą rzeczą od pajdy chleba. - Nie wiedziałem, że cieszysz się towarzystwem. - To nie jest to, na co wygląda. - Och, naprawdę? Bo wygląda na to, jakby ten facet miał twojego chuja w swoich ustach. Felix warknął i odepchnął faceta spomiędzy swoich nóg. Skoczył na nogi. Chwilę później, Felix był ubrany w szatę w głęboko czerwonym i złotym kolorze. Machnął ręką w powietrzu i mężczyźni i poduszki zniknęli, zostawiając pokój wypełniony niczym – pustym miejscem z ciemnoczerwonymi odcieniami. - Nie musiałeś ich wypraszać, Felixie. Byłbym bardzo zainteresowany pogawędką z nimi. Niezbyt często widzę mojego ojca otoczonego nagimi mężczyznami gotowymi spełnić jego życzenia. – Misha postukał palcem o usta. – Och czekaj, przez cały czas otaczałeś się mężczyznami, mężczyznami gotowymi zrobić wszystko, co chcesz. Również ich pieprzysz? - Nie pieprzę ich! Brwi Mishy wystrzeliły w górę. - Oni pieprzą ciebie? Dlaczego, Felixie, nigdy bym nie zgadł. Jesteś na dnie. - Nikt mnie nie pieprzy!
~ 97 ~
- O rany, to źle. – Misha uśmiechnął się, kiedy twarz Felixa stała się czerwona jak burak. – Wiem, że ja z pewnością bym się tym cieszył. - Jesteś obrzydliwy. - Ja? – Misha zaczął chodzić wokół pokoju. – A to niby dlaczego, Felixie? Ponieważ przyznaję się do faktu, że lubię być pieprzony, czy dlatego, że odkryłem twój mały sekret? - To nie jest sekret – wrzasnął Felix. – To jest świat snów. Nic tu nie jest rzeczywiste. - Prawda, ale w świecie snów ożywają nasze najbardziej skrywane fantazje. Ja śnię o byciu z Ifanem. Ty najwyraźniej śnisz o byciu w środku męskiej orgii. Rany, czy wszyscy nie będą zaskoczeni. Misha szybko uchylił się, kiedy w jego stronę została rzucona kula ognia. Kiedy chwilę później podniósł głowę, poczuł osmalone włosy i wiedział, że nie ucieknie przed całym ogniem. Pokiwał palcem na ojca. - Zły tatuś. Realistycznie, Misha wiedział, że w świecie snów nic nie może go skrzywdzić. W końcu to był świat snów. Ale bardzo ludzką reakcją było uchylenie się przed kulą ognia rzuconą w jego głowę. Jednak, kiedy szło o jego umiejętności przeciwko Felixowi, w świecie snów Misha mógł robić wiele rzeczy. Zwinął swoją dłoń i wyobraził sobie kulę ognia taką samą, jaką rzucił w niego ojciec. Odchylił ramię i rzucił nią w Felixa z całą swoją siłą. - W tę grę można grać we dwoje, Felixie, i zamierzam ją wygrać. Tuż przed tym jak kula miała uderzyć Felixa, mężczyzna uchylił się. Misha spodziewał się tego i wyobraził sobie, że kula przekształciła się w ścianę lecących na Felixa cegieł. Misha uświadomił sobie, że Felix w pełni nie rozumie zasad rządzących w świecie snów, kiedy mężczyzna upadł pod ciężkimi cegłami. Prawie wszyscy czytający sny potrafili manipulować snami. Mieli zdolność wpływania na ludzi i zmuszania ich do robienia tego, co chcieli. Misha był trochę inny. To, co sobie wyobraził, faktycznie ożywało w świecie snów.
~ 98 ~
Kiedy Felix usiadł, wyglądał jak mężczyzna, na którego zwaliła się kupa cegieł. Z dolnej wargi kapała mu na brodę strużka krwi. Jego włosy były rozczochrane, ubranie wyglądało na zakurzone i podarte. - Jak… – Felix wyglądał na zdezorientowanego. Misha nie czuł tego samego. Wchodził do świata snów odkąd dowiedział się, co to jest. Ta szczególna przestrzeń była jedynym miejscem, gdzie mógł uciec od swojego ojca. Misha podszedł i stanął przed ojcem. - Zawsze mówiłeś, że jestem najsilniejszym czytającym sny urodzonym od ponad tysiąca lat. – Misha wzruszył ramionami. – Sądzę, że to prawda. - Rozumiesz, co to oznacza, Mikhail? – powiedział Felix, kiedy wstał i otrzepał się. Brzmiał z lekkim podziwem. – Z twoją mocą i moim przewodnictwem, możemy rządzić światem paranormalnych. Rada starszych nie będzie miała z nami szansy. Misha zmarszczył brwi i potrząsnął głową. - Dlaczego myślisz, że cokolwiek dla ciebie zrobię? Zabrałeś mnie od jedynej rzeczy, jakiej chcę na tym świecie. - Od czego? – zapytał Felix. – Cokolwiek to jest, zdobędziemy to. Misha zapatrzył się zaskoczony. Nie mógł uwierzyć, że jego ojciec musiał o to pytać. - Zabrałeś mnie od Ifana. - Ifana? – Felix zmarszczył brwi. – Po co go potrzebujesz? - Jest moim partnerem. Felix wpatrywał się w Mishę zdziwiony, co powiedziało mu, że nie ma pojęcia, o czym Misha mówi. Misha niewiele pamiętał o swojej matce, ale nagle uświadomił sobie, że nie była partnerką Felixa. Felix nie byłby tak zmieszany, gdyby doświadczył zatwierdzenia swojej własnej partnerki. - Potrzebuję Ifana. Jest jedyną osobą, dzięki której nadal oddycham w tym świecie. Bez niego jestem niczym. – Misha zwęził oczy i wycelował w ojca palcem, gdy zaczęła budować się w nim wściekłość. – A ty mi go zabrałeś. Felix zaczął się cofać, potrząsając przed sobą szaleńczo dłońmi.
~ 99 ~
- Nie, Mikhail, nie rób niczego pochopnie. - Pochopnie? – krzyknął Misha. – Zabrałeś mnie od mojego partnera. Jeszcze nie widziałeś, co to znaczy pochopnie, ale zobaczysz. Nadszedł czas, żebyś zapłacił za swoje zbrodnie, ojcze. Misha zwinął ponownie pięść i wyobraził sobie kolejną kulę ognia. Twarz Felixa zbladła, gdy szybo się wycofał. Misha mógł zobaczyć jak myśli. Prawie mógł poczuć dym, gdy kółka w głowie Felixa obracały się. Próbował wymyśleć jak przeżyć. Misha rzucił pierwszą kulę, celowo rzucając ją na bok Felixa. Szybko stworzył kolejną i rzucił na drugą stronę, kiedy Felix skoczył w tym kierunku. Misha chciał, żeby Felix uświadomił sobie, że nie ma drogi ucieczki. A wtedy zacznie się prawdziwa zabawa. - Przez bardzo długi czas byłeś bardzo złym chłopcem. - Przepraszam! - To nie wystarczy. Misha rzucił kolejną kulę ognia, tą celując w podłogę tuż pod stopami Felixa. Felix krzyknął i odskoczył do tyłu. Potknął się o kilka cegieł, które Misha wcześniej rzucił i upadł na podłogę, lądując na plecach. Misha zbliżył się szybko i pochylił, łapiąc twarz Felixa między swoje dłonie. Użył każdej uncji swojej mocy ze swojego ciała, by dostać się do ojca. Mężczyznę trzeba było powstrzymać zanim skrzywdzi kogoś innego. Już zrobił dość szkód. - Nie skrzywdzisz żadnej innej żyjącej duszy, Felixie. Twoje dni wykorzystywania ludzi, by dostać to, co chcesz, skończyły się. Misha czuł jak Felix z nim walczy. Jego głowa zaczęła pulsować. Misha mocniej nacisnął swoją psychiczną wolą, żądając uległości Felixa. - Nie będziesz wykorzystywał swoich zdolności, żeby krzywdzić innych, już nigdy. Jeśli to zrobisz, przyjdę po ciebie, Felixie, i nie przestanę, dopóki nie będziesz martwy. Misha zakopał się w umyśle Felixa, dopóki nie znalazł sekretu, którego ten nie chciał, żeby ktokolwiek poznał. Jego oczy zwilgotniały, gdy wdarł się w pamięć, rozrywając ją, dopóki nie poznał każdego jednego szczegółu śmierci swojej matki. - Zabiłeś moją matkę? ~ 100 ~
Wściekłość zaciągnęła mgłę nad zdrowym rozsądkiem Mishy i odsunęła kontrolę. Niewiele pamiętał o swojej matce, ale pamiętał, że była słodka i kochająca i chroniła Mishę przed jego ojcem. Wiedza, że Felix ją zabił, była czymś o wiele więcej niż mógł przyjąć. Misha ryknął, gdy wepchnął się do umysłu Felixa, zdeterminowany ogołocić mężczyznę z każdego zmysłu, jaki miał. Do czasu jak skończył z Felixem, ten był zidiociałym głupcem – no cóż, przynajmniej bardziej niż już był. Misha krzyknął z oburzeniem, kiedy nagle poczuł jak zostaje odciągnięty i wrzucony z powrotem do realnego świata. Jeszcze nie skończył z Felixem. Mężczyzna musiał zapłacić za sprawki, które zrobił. Misha tak mocno wpadł z powrotem w swoje ciało, że przez chwilę nie mógł oddychać. Kiedy mógł już wciągnąć powietrze do płuc, wiedział, że na łóżku obok niego siedzi Ifan. Misha otworzył oczy, gotowy krzyknąć na Ifana, że za szybko go oderwał. Zamiast tego znalazł się zmiażdżony przy piersi Ifana. - Cholera, kochanie, nigdy więcej mi tego nie rób. Umysł Mishy natychmiast pomknął do ich dzielonego snu, a jego serce opadło. Wiedział, że wchodzenie w czyjeś sny bez pozwolenia, jest wbrew zasadom. Jego jedyną wymówką było to, że bardzo tęsknił za Ifanem, chociaż minęło zaledwie kilka godzin. Musiał się z nim połączyć. - Byłem taki przerażony, kiedy zniknąłeś – wyszeptał Ifan przy czubku głowy Mishy. – Nie lubię być przerażony, Misha. Zamknę cię w naszej sypialni, jeśli będę musiał zapewnić ci bezpieczeństwo. Misha roześmiał się. - Raczej nie planowałem, że zostanę porwany, Ifanie. Ifan odchylił się, żeby spojrzeć na Mishę. - Jak możesz się z tego śmiać? Tu nie ma nic do śmiechu. Zostałeś porwany, Misha. Ktoś zabrał cię ode mnie. Nie rozumiesz, w jakim niebezpieczeństwie się znalazłeś? Misha wyciągnął rękę i pogłaskał palcami bok twarzy Ifana, uśmiechając się. - Mogę się śmiać, ponieważ wróciłem tu, gdzie mam być, z tobą. Nic oprócz tego się nie liczy.
~ 101 ~
Ifan otworzył usta, a potem zamknął je, marszcząc brwi. - Racja – powiedział w końcu. – Ale wciąż mogę zamknąć cię w sypialni. Misha uśmiechnął się szeroko. - Tak długo jak zamkniesz drzwi od wewnątrz.
Tłumaczenie: panda68
~ 102 ~
Rozdział 10 Ifan nie mógł powstrzymać się przed śmiechem od zachwyconego uśmiechu na twarzy Mishy. Przyciągnął partnera do swojej piersi i przytulił Mishę z całej siły. Po swojej rozmowie z Hugo i pospiesznie zorganizowanym planie ratunkowym, nie mógł uwierzyć, że znalazł Mishę śpiącego w łóżku, nietkniętego. Spodziewał się, że znajdzie Mishę zwisającego z krokwi albo coś równie złego. Podczas podróży do domu Felixa Surkowa, w jego głowie wciąż, jedne po drugich, rozgrywały się koszmarne scenariusze. Niespodziewanie, dotarcie do tego miejsca zajęło mu tylko kilka krótkich godzin. Przyjechali tuż przed świtem. Ifan nie tracił czasu na włamywanie się do ogromnej posiadłości i likwidowaniu wszystkiego, co wchodziło pomiędzy niego i jego partnera. A kiedy znalazł się w środku, podążanie za zapachem Mishy było już łatwe. Chociaż przedostanie się przez dwóch umięśnionych strażników, stojących na zewnątrz pokoju Mishy, zajęło trochę pracy. Ifan nie miał nic osobistego przeciwko ludziom patrolującym posiadłość Surkowa. Hugo wyjaśnił, że większość, jeśli nie wszyscy, byli w jakimś stopniu pod wpływem Felixa. Ifan nie chciał ich zabijać w razie, gdyby Hugo miał rację. Ale chciał, żeby byli rozbrojeni. Walka była krótka, ale ostra. Jak tylko Ifan unieszkodliwił dwóch strażników, wbiegł do pokoju Mishy, znajdując swojego partnera śpiącego spokojnie na łóżku. Zaskoczony spokojnym wyrazem na twarzy Mishy, Ifan stanął w nogach łóżka Mishy i po prostu patrzył na niego. Ale kiedy Misha zaczął się rzucać, Ifan interweniował. Nie wiedział, co się dzieje, ale nie mógł pozwolić, żeby Misha został skrzywdzony, nawet przez koszmar. Ifan wskoczył na łóżko, chwycił Mishę za ramiona i zaczął nim potrząsać, dopóki mężczyzna nie otworzył oczu. A teraz miał Mishę z powrotem w swoich ramionach, tam gdzie miał być. Ulga Ifana była tak wielka, że przez chwilę czuł się przytłoczony. Łzy popłynęły z jego oczu. Kto wiedział, że taki mały człowieczek będzie tak wiele dla niego znaczył? Z pewnością nie Ifan. ~ 103 ~
- Kocham cię, Misha – szepnął cicho Ifan, niemal przeciw swojej woli. Nigdy wcześniej nie powiedział tych słów żywej duszy i nie podobało mu się jak podatny czuł się po nich. Całe jego istnienie leżało w rękach mężczyzny, którego głowa ledwie sięgała piersi Ifana. - Ja też cię kocham, Ifan. Okrzyk ulgi wymknął się z ust Ifana na słowa Mishy. Jego serce zaśpiewało ze szczęścia. Nie wiedział, kiedy tak istotne stało się usłyszenie tych słów, ale nagle uświadomił sobie, że były najważniejszymi słowami, jakie ktokolwiek mu powiedział. - Nigdy nie pozwolę ci odejść, Misha – powiedział Ifan pomiędzy umieszczaniem pocałunków na głowie Mishy. – Mówię poważnie. Zamknę cię i nigdy nie pozwolę odejść. Misha zachichotał. - Czy możemy spróbować wydostać się stąd zanim zaczniemy planować przyszłość? Mój ojciec wciąż gdzieś tam jest i, niestety, myślę, że już wie, jaki naprawdę jestem potężny. Nie odda mnie bez walki. - Zabiję go. - Chociaż bardzo podoba mi się ten pomysł, sądzę, że lepiej będzie jak oddamy go w ręce rady starszych. UPAC niezbyt dobrze przyjmie to, że jeden z jego członków próbował obalić ich za pomocą psychicznej manipulacji. Ifan zachmurzył się, a jego brwi ściągnęły się razem, gdy odchylił się, by jeszcze raz spojrzeć w twarz Mishy. - Wiesz, co twój ojciec zamierzał? - No cóż, wiem teraz – odparł Misha. – Mieliśmy małe spotkanie w świecie snów. Jak tylko dowiedział się, jak jestem potężny w tym stanie, był naprawdę gotowy połączyć ze mną siły i przejąć świat. Był nawet gotowy pozwolić mi cię zatrzymać, jeśli to uczyni mnie szczęśliwym i uczyni ustępliwym. - Naprawdę? - Taa. – Misha uśmiechnął się. – Wtedy nadszedł czas, żeby zaczęły fruwać kule ognia. - Kule ognia? – zawołał Ifan. – Jakie kule ognia?
~ 104 ~
Misha westchnął głęboko. - Kule ognia, które rzucaliśmy w siebie nawzajem. - Potrafisz to zrobić? - Potrafię mnóstwo rzeczy. – Oczy Mishy nagle odwróciły się. – Wiedziałbyś to, gdybyś pamiętał nasze sny. - Nasze sny? – Ifan czuł się jak papuga, powtarzając wszystko, co powiedział Misha. – Jakie sny? - Nieważne. Ifan wiedział, że ważne. Mógł zobaczyć to w nikłym, smutnym, uśmiechu, który pojawił się na ustach Mishy. O czymkolwiek mówił Misha, było dla niego bardzo ważne. Tym samym, to stawało się ważne dla Ifana. - Jakie sny, Misha? – zapytał Ifan, unosząc brodę Mishy. – Powiedz mi. Misha wydawał się wahać. - Proszę? - Znałem cię, kiedy w końcu spotkaliśmy się osobiście. Na początku myślałem, że ty też mnie znasz, ale ty mnie nie rozpoznałeś. – Misha spojrzał w dół i zaczął bawić się guzikami koszuli Ifana. – Śniliśmy razem. Śnimy razem od ponad roku. - To było prawdziwe? Oczy Mishy pomknęły w górę. Jego usta utworzyły małe zdziwione kółko. - Pamiętasz nasze sny? - Pamiętam sny, ale myślałem, że były tym, czym były, snami. Misha potrząsnął szybko głową. - Nie, nie, to były sny, ale były bardzo realistyczne. Wszystko, co mówiłem w tych snach, mówiłem poważnie, i wszystko, co robiłem. To tam się w tobie zakochałem. - Wszystko, kochanie? – zachichotał Ifan. – Ponieważ pamiętam kilka… Ifan ryknął śmiechem, kiedy Misha przycisnął rękę do jego ust. Najwyraźniej, Misha przypomniał sobie kilka perwersyjnych rzeczy, które robili razem w tych snach. Jego twarz spłonęła rumieńcem. ~ 105 ~
Ifan śmiał się, kiedy odsunął rękę Mishy od swojej twarzy. - Ja zakochałem się w tobie, kiedy uświadomiłeś mi, że nie muszę spędzić reszty mojego życia samotnie. - Tak? - Tak. Misha uśmiechnął się. Ifan pocałował go szybko w usta, a potem przekręcił się na brzeg łóżka. - Chodźmy, kochanie, wydostańmy się stąd. Nie wiem, gdzie jest twój ojciec, ale wolałbym na niego nie czekać. Im szybciej się stąd wydostaniemy, tym lepiej. Misha spuścił nogi z łóżka. Ifan wstał i wyciągnął rękę do mężczyzny. Misha potrząsnął głową. - Ifan, nie możemy wyjechać, dopóki nie zajmiemy się moim ojcem. Nigdy nas nie zostawi, jeśli nie zrobimy czegoś, co go powstrzyma. Jest szalony, ma obsesję. Podąży za nami do twojego domu w chwili, gdy wyjedziemy. - To pojedziemy gdzieś indziej. - Nie sądzę – warknął Misha. Brwi Ifana uniosły się na gwałtowność w głosie Mishy. - Niezbyt dobrze przyjrzałem się twojemu domowi, ale to, co widziałem, podoba mi się. Nie przeprowadzimy się. Ifan zamrugał. Misha wydawał się być taki gwałtowny, zdeterminowany, żeby zostali w ich domu. Ifan był oczarowany nowym obliczem osobowości Mishy. - Um, okej, w takim razie, co sugerujesz? - Chodźmy znaleźć tego drania, spętajmy go i dostarczmy do rady starszych. Pozwólmy im zająć się jego szalonym tyłkiem. Ifan uśmiechnął się. - Podoba mi się to. Misha prychnął.
~ 106 ~
- Wolałbym widzieć go martwego. To jest jedyny sposób, żebym był pewny, że już nigdy więcej po mnie nie przyjdzie. Tylko nie chcę, żeby ściągnął mnie do swojego poziomu deprawacji. Wpierw go zabiję. - Um, kochanie? - Co? Ifan lekko przechylił głowę, czując się całkiem zdezorientowany. - Czy właśnie nie powiedziałeś, że nie zabijesz swojego ojca, ponieważ nie chcesz spaść do jego poziomu? - Tak. Ifan potarł swoje czoło. Zaczynało boleć. - Nie chcesz zabić swojego ojca, ponieważ to ściągnęłoby cię do jego poziomu, ale jeśli ściągnie cię do swojego poziomu, zabijesz go. - Taa. Ifan wyrzucił ręce w górę. - Pogubiłem się. - Nie pozwolę, żeby Felix zmienił mnie w to, czym sam się stał. Wykorzystywał ludzi, żeby zdobyć to, co chciał, bez względu na koszty. Nie zabiję go, żeby dostać to, co chcę, nieważne jak bardzo tego chcę. To uczyniłoby mnie tak samo złym jak on. - Jak dotąd nadążam za tobą. - Zabiję go zanim pozwolę, żeby tak się stało. - I tu się pogubiłem. Misha zachichotał. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby upewnić się, że Felix zapłaci za swoje zbrodnie, ale nie chcę być taki jak on. Ale jeśli dojdzie do tego i mnie zmusi, zabiję go i nie uronię nawet łzy. - Acha. - Teraz rozumiesz?
~ 107 ~
- Nie bardzo, ale jeśli to cię uszczęśliwi, kochanie. - To mi odpowiada. Ifan chichotał, gdy wychodził za Mishą z sypialni na korytarz. Dwaj strażnicy, których wcześniej pobił, wciąż leżeli nieprzytomni na podłodze. Misha wpatrywał się w nich przez chwilę, a potem przeszedł nad nimi, jakby przechodził przez kłodę. - Teraz rozumiem, dlaczego mieszkasz całkiem sam w tym lesie – powiedział Misha przez ramię. – Masz wyrobienie społeczne niczym skalny głaz. Ifan wzruszył ramionami. - Nie lubię ludzi. Misha zachichotał i potrząsnął głową, ale nic nie powiedział. Ifan wiedział, że to stwierdzenie już nie przeszkadza Mishy po lekkim sposobie, w jaki szedł. - Masz pomysł, gdzie może być twój ojciec? - Myślę, że najprawdopodobniej jest w swojej sypialni. Byliśmy razem w świecie snów, kiedy mnie stamtąd wyciągnąłeś. Podejrzewam, że wciąż śpi skoro nie rozległ się alarm. Gdyby przyszedł, wokół mnie byłoby mnóstwo strażników. - Zakładając, że wciąż są jacyś przytomni strażnicy. - Racja. - Zastanawiałeś się nad pokojami, które są pod domem? – Ifan wpadł na Mishę, kiedy ten nagle zatrzymał się i obrócił. Szybko złapał ramię Mishy, żeby zapobiec upadkowi mężczyzny. – Wow, skarbie, ostrożnie. - Jakie pokoje pod domem? – zapytał Misha. Brwi Ifana wystrzeliły do góry, gdy wypełniło go zaskoczenie. - Nie wiesz? - Jakie pokoje? - Twój ojciec ma pokoje pod domem. Hugo powiedział, że tam twój ojciec robi te okropne rzeczy, które robi. To jest jak jego kryjówka czy coś. - Hugo!
~ 108 ~
Ifan momentalnie zobaczył, dokąd zmierza ta linia pytań. Misha miał powody, żeby nienawidzić Hugo, ale musieli trzymać się zadania, a nie sprzeczać o zasługi Hugo. Musiał przerwać sprzeczkę, która nadchodziła, i z powrotem skierować Mishę na tor. - Znasz kogoś o imieniu Cindy? Misha zmarszczył brwi. - Tak, ona pracuje w kuchni. Co z nią? - To partnerka Hugo. - Co? – Oczy Mishy zrobiły się okrągłe. – Hugo ma partnerkę? Ifan przytaknął. - W takim razie dlaczego, do diabła, próbował sparować się ze mną? - Ponieważ Hugo nie potrafił sprzeciwić się twojemu ojcu. Nie jest dość silny, żeby z nim walczyć. Misha stał przez chwilę nieruchomo, z dziwnym wyrazem na twarzy, którego Ifan nie potrafił odczytać, a potem nagle się obrócił i zaczął iść. - To nie ma znaczenia – powiedział Misha. – Zrobił to, co zrobił, i musi za to zapłacić. Bycie zmuszanym go nie tłumaczy. Misha miał prawo być zły, jeśli jego motywy były właściwe. Mimo to, Ifan nie zamierzał pozwolić, żeby to, co go spotkało, zjadło tego słodkiego mężczyznę. Nie dbał o to, jeśli będzie mógł kochał Mishę każdego dnia do końca ich życia. Misha nie zmieni się w swojego ojca. - Jestem pewny, że Hugo chętnie podda się każdej karze, jaką uznasz za stosowną, Misha, ale na teraz musimy skoncentrować się na twoim ojcu. On jest dla nas prawdziwym zagrożeniem, nie Hugo. Hugo chce być tylko zostawiony w spokoju, żeby mógł spokojnie żyć ze swoją partnerką. Brzmi znajomo? Misha warknął. Ifan zobaczył jak zaciska ręce w pięści. Wiedział, że Misha miał kłopoty z Hugo i miał do nich prawo. To coś znaczyło. Ifan nie sądził, żeby Misha i Hugo mieli zostać najlepszymi przyjaciółmi czy coś, ale pomogłoby, gdyby Misha pozbył się swojej nienawiści i gniewu. Mieli lepsze rzeczy do robienia ze swoim życiem, na przykład kochanie się każdego dnia.
~ 109 ~
Ifan zatrzymał się, gdy Misha zrobił to pierwszy, stając przed drzwiami podobnymi do tych, jakie prowadziły do pokoju Mishy. Misha przygryzał wargę, gdy obrócił się do Ifana. - To… to tu. - Pokój twojego ojca? Misha przytaknął, ale wahał się, żeby wejść. - Chcesz, żebym zajrzał? – Misha westchnął z taką ulgą, że Ifan nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Podszedł i chwycił klamkę drzwi. – Cofnij się, kochanie. Jeśli ktoś tu jest, nie chcę, żebyś znalazł się na linii ognia. Misha skinął głową i szybko przycisnął się do ściany obok drzwi. Ifan posłał mu uśmiech, a potem otworzył drzwi. Poruszył się błyskawicznie, chcąc zaskoczyć tego kogoś, kto mógłby być w środku. Ale zaskoczenie było po stronie Ifana. Sypialnia była pusta. Wyglądała nawet tak, jakby od lat nie była używana. Ifan zmarszczył brwi i obrócił się, by spojrzeć na Mishę. - Jesteś pewny, że to jest sypialnia twojego ojca? - Tak. - Czy ma biuro, albo coś podobnego? Jakieś inne miejsce, gdzie śpi? - A co z tymi pokojami, o których mówiłeś, że są pod domem? Ifan pstryknął palcami. - Powinienem był o tym pomyśleć. - Po to właśnie masz mnie. – Misha mrugnął. - Chodźmy, skarbie – powiedział Ifan, łapiąc jego rękę i zaczynając ciągnąć go korytarzem. – Hugo powiedział, że w jadalni jest wejście. - W jadalni? – Misha zachmurzył się. – Naprawdę? - Tak. – Ifan wzruszył ramionami. Rozumiał zmieszanie Mishy. Mógł wymyśleć sto lepszych miejsc od jadalni, by mieć sekretne miejsce. – Chodź zobaczymy, co?
~ 110 ~
Ifan poczuł się zaniepokojony, kiedy dotarli do jadalni, a część ściany była odsunięta, ukazując mały kamienny korytarz z prowadzącymi w dół schodami. Zawinął ramię wokół Mishy, żeby go zatrzymać, a potem powąchał powietrze. - Czujesz coś? – wyszeptał Misha. - Jest wilgotno, jakby powietrze było zatęchłe, ale poza tym nie mogę wyczuć nikogo innego. - No cóż, najwyraźniej ktoś tędy przechodził – powiedział Misha, machnąwszy ręką w stronę sekretnego wejścia. – I nie sądzę, żeby to był Felix. Skoro tak długo ukrywał to tajne przejście, nie byłby tak nieostrożny, żeby teraz zostawić je otwarte. - Co znaczy, że ktoś jeszcze jest na dole. - Hugo? Ifan wzruszył ramionami. - Kto wie, kochanie? - No cóż, nigdy się nie dowiemy, jeśli tam nie zejdziemy. Ifan wiedział, że Misha ma rację, ale był bardziej zaniepokojony tym, że Misha wejdzie w niebezpieczeństwo, niż odkryciem, kto szedł tym przejściem przed nimi. Raczej wolałby zabrać Mishę do domu, gdzie byłby bezpieczny, ale jak wcześniej powiedział Misha, jeśli Felixowi uda się uciec, nigdzie nie będzie bezpiecznie. - W porządku, chodźmy – powiedział Ifan i ruszył do wejścia. – Jednak trzymaj się za mną. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Jeśli będą kłopoty, uciekaj. - Uciekać, racja. Ifan przewrócił oczami. Nie wiedział, skąd wzięła się ta nowoodkryta odwaga Mishy, ale życzył sobie, by towarzyszyła jej odrobina ostrożności. Misha wydawał się być gotowy wpaść prosto w walkę, nie zważając na niebezpieczeństwo. Przez Mishę osiwieje przed czasem. - Po prostu trzymaj się za mną, okej? Ifan ruszył w dół po kamiennych stopniach, zatrzymując się co kilka schodków, żeby powąchać powietrze. Długi kamienny korytarz, który prowadził prosto na sam dół schodów, niepokoił Ifana. Wyglądało na to, że była tylko jedna droga wejścia i wyjścia.
~ 111 ~
Na dole schodów, zapach czegoś innego zaczął wypełniać zmysły Ifana. Wciąż pachniało wilgocią, ale było coś jeszcze, coś, co stawiało na sztorc włoski na ramionach Ifana. - Misha, zostań tu. - Do diabła, nie. Powiedziałeś, że mam się ciebie trzymać i dokładnie to robię. Czy widziałeś kiedykolwiek te filmy, gdzie aktorzy się rozdzielają, a potem obaj kończą martwi? Nie jestem taki głupi. Z Ifana wydobyło się niskie warkniecie. Jego partner właśnie wybrał sobie ten szczególny moment, żeby odgrywać dorosłego? Czy nie może poczekać dwadzieścia minut? - Dobra, ale lepiej przyklej do mnie swój tyłek, słyszysz mnie? – Ifan chrząknął, kiedy Misha zrobił dokładnie to, co powiedział, i mniejsze ciało mężczyzny uderzyło o jego plecy. Palce Mishy wplotły się w szlufki dżinsów Ifana. – Misha! - Co? Ifan tylko potrząsnął głową i ruszył korytarzem, a Misha deptał mu po piętach. Przeszli kilka kroków zanim dotarli do pierwszych drzwi. Ifan wskazał Mishy, żeby stanął pod ścianą, a potem powoli otworzył drzwi i zajrzał do środka. Wydawało się, że to nie było nic więcej jak magazyn. Od podłogi do sufitu, po obu stronach pokoju, poukładane były drewniane skrzynie, z wąskim przejściem pomiędzy nimi. Ifan powąchał powietrze, ale nie znalazł niczego nie na miejscu, więc zamknął drzwi i ruszył dalej korytarzem. Następne drzwi prowadziły do pokoju wypełnionego dużymi, metalowymi klatkami. Włoski na ramionach Ifana stanęły jeszcze bardziej i zimny dreszcz spłynął w dół jego kręgosłupa. Klatki były na tyle duże, żeby pomieścić dorosłego człowieka. Ifan miał całkiem dobre pojęcie, do czego Felix wykorzystywał ten pokój, i dostał gęsiej skórki. Szybko zamknął drzwi zanim Misha mógł tam spojrzeć. Nie chciał, żeby jego partner był jeszcze bardziej zdenerwowany niż już był. - Zobaczmy następny pokój. Ifan znowu ruszył korytarzem. Słyszał jak Misha idzie za nim i czuł palce Mishy tam, gdzie były wplątane w szlufki jego dżinsów. Przy każdych drzwiach, do których dochodzili, Misha puszczał się i przyciskał do ściany. W sekundzie, gdy ruszali dalej, palce Mishy były z powrotem na miejscu. ~ 112 ~
Z każdymi mijanymi drzwiami Ifan stawał się coraz bardziej zaniepokojony. Wciąż mógł wyczuć coś złego w powietrzu, ale nie mógł określić skąd to dochodziło. Już zajrzeli do kilku pokoi, wypełnionych różnymi rodzajami przedmiotów przeznaczonych do torturowania ludzi lub więzienia ich. Ifan nie mógł przestać się zastanawiać, ile jeszcze tego będzie. Misha twierdził, że jego ojciec jest sadystycznym draniem, ale Ifan nie sądził, żeby Misha wiedział, ile miał racji czy do jakiego stopnia. Felix Surkov był nieludzki. Ostatnie drzwi na końcu korytarz były pomalowane na czerwono. Ifan zatrzymał się kilka kroków od nich i po prostu się wpatrywał. Wypełniło go coś złowieszczego, gdy patrzył na drzwi. Wiedział w głębi siebie, że na cokolwiek polują, jest za tymi drzwiami. - Misha, daj mi wejść pierwszemu i rozejrzeć się – powiedział Ifan przez ich więź. Nie chciał, żeby ktokolwiek, kto mógł ich podsłuchać, usłyszał jak rozmawiają, czy wiedział, że nadchodzą. Modlił się tylko, żeby tym razem Misha nie sprzeczał się z nim. - Okej. Ifan posłał Mishy nikły uśmiech przez ramię, a potem otworzył drzwi i wszedł do środka. Nie był pewny, czego się spodziewać, ale z pewnością nie Brodelyna. Mężczyzna stał przy okrągłym łóżku, wpatrując się w coś schowanego w licznych poduszkach. Sam pokój przejmował grozą. Ściany były pomalowane na głęboki ciemnoczerwony kolor. Jedynym meblem w całym pokoju było łóżko na samym jego środku. Było tak samo okrągłe jak pokój. Ifan jęknął, gdy poczuł jak Misha otarł się o jego bok. Dlaczego Misha nie mógł zostać tam, gdzie miał zostać? - Brodelyn? Brodelyn obrócił się, by spojrzeć na Mishę. Jego brwi były wygięte, jakby był zdezorientowany. Machnął ręką w stronę wybrzuszenia na łóżku. - Możemy mieć mały problem z doprowadzeniem Felixa przed oblicze sprawiedliwości. Ifan zmarszczył brwi i podszedł bliżej do łóżka. Czuł jak Misha idzie obok niego. Kiedy spojrzał na łóżko, brwi Ifana uniosły się. Zwinięty na łóżku w pozycji embrionalnej, ze szklistymi oczami wpatrującymi się w nicość, leżał Felix Surkov. ~ 113 ~
- Co mu się stało? –zapytał Ifan. - Według mnie? – odparł Brodelyn. – Wymazano mu umysł. - Że co? - Wymazano umysł. Jest głupszy niż mój pierwszy chłopak, który myślał, że nawilżacza używamy, jako kremu przeciwsłonecznego. – Brodelyn prychnął. – O rany, powinieneś go zobaczyć. Był… - Brodelyn! – warknął Ifan, próbując sprowadzić umysł mężczyzny z powrotem na trop. – Zostań tu ze mną. Co dokładnie stało się Felixowi i czy to jest trwałe? - Umysł Felixa został wymazany albo zaatakowany w taki sposób, że już dłużej nie jest odczuwającą istotą – powiedział Brodelyn. – Zasadniczo jego mózg jest szlamem. I tak, to jest trwałe. - Cholera! – szepnął Misha. – Miałem nadzieję, że zapłaci za swoje zbrodnie. - On będzie taki przez resztę swojego życia, Misha. Czy to nie dostateczna kara? Misha potrzasnął głową, gdy spojrzał na Brodelyna. - Nigdy nie będzie dość za to, co zrobił. Zbyt łatwo mu to poszło. - Ty to zrobiłeś, Misha? – zapytał Ifan. Misha wzruszył ramionami. - Nie wiem. To znaczy, walczyliśmy w świecie snów i wkurzyłem się, kiedy znalazłem wspomnienie, że to Felix zabił moją matkę, ale wyciągnąłeś mnie zanim mogłem zrobić prawdziwe szkody. – Misha zerknął na mężczyznę skulonego na łóżku. – Przynajmniej tak myślę. - Nie, Misha, nie zrobiłeś tego – oznajmił Brodelyn. – Znalazłem ślady twojej aury w jego mózgu, ale myślę, że Felix sam to sobie zrobił. Źle użyte czytanie snów, może odwrócić się przeciwko czytającemu. Sądzę, że Felix przedobrzył i spalił swój własny mózg. Misha zaczął chichotać, a potem przytknął dłoń do ust, kiedy dźwięk stał się histeryczny. Ifan szybko podszedł i otoczył ramionami swojego partnera. Czuł fale ulgi wydobywające się z Mishy i wiedział, że mężczyzna martwił się, iż skrzywdził własnego ojca. Nieważne jak bardzo Misha nienawidził Felixa, nie chciał być odpowiedzialny za zniszczenie go. W naturze Mishy nie było okrucieństwa. ~ 114 ~
- Co teraz stanie się z Felixem? – zapytał Ifan, wiedząc, że Misha chciałby wiedzieć. - Przetransportuję go do siedziby UPAC. Jak tylko zdam radzie pełny raport, Felix prawdopodobnie zostanie umieszczony gdzieś, gdzie się nim zaopiekują, ale nie ucieknie. Dla Ifana to brzmiało bardzo dobrze. - A Hugo? - Hugo zapłaci za swoje przestępstwa, ale sądzę, że jak tylko rada dowie się o jego trudnej sytuacji, dostanie lżejszy wyrok. Ifan skinął głową. - Upewnij się, że gdziekolwiek będzie, będzie mógł widywać się z Cindy – wyszeptał Misha przy koszuli Ifana. – Jest jego partnerką. Ifan uśmiechnął się. To był mężczyzna, w którym się zakochał. - Teraz jesteś już gotowy jechać do domu, kochanie? - Boże, tak!
Tłumaczenie: panda68
~ 115 ~
Rozdział 11 Misha klęczał na podłodze, a potem pochylił się, by podpalić podpałkę w kominku. Patrzył przez chwilę jak małe płomyki zamigotały do życia, a potem zaczęły palić stos drewna ułożony w środku kamiennego serca. Miał wszystko ustawione na spokojny wieczór przed kominkiem ze swoim partnerem. Teraz ogień zagrzmiał do życia. Butelka wina chłodziła się, kolacja była ugotowana i podgrzewała się w piekarniku, a Misha miał na sobie tylko krótki jedwabny szlafrok – prezent powitalny od Ifana. Ifan robił wszystko, co mógł, żeby Misha poczuł się mile witany, kiedy przyjechali do domu. Pomiędzy zabieraniem go do pracy, uczeniem go jak wyprawiać skórę i pozwoleniem Mishy na zmianę wszystkiego w domu, co chciał, a czego nie było wiele, Ifan sprawił, że w drewnianej chacie czuł się jak w domu. Kochał wszystko w swoim nowym domu, ale to małe miejsce przed kamiennym kominkiem było jego ulubionym. Ifan dał Mishy puszysty koc do położenia na podłodze, kiedy chciał się tulić. Zwykle dywanik wisiał na krześle pod oknem. Misha uważał, że bardzo przemyślne było to, iż Ifan nie dał mu futrzanego dywanika, ale to byłoby trochę dziwne. Po kilku tygodniach od porwania przez swojego ojca, Misha zaczął postrzegać swój nowy dom, jako schronienie przed wszystkim, co złe na tym świecie. Gdyby to zależało od niego, nigdy by stąd nie odszedł. Kochał to miejsce. Niestety, Brodelyn poprosił ich, żeby wrócili do siedziby UPAC. Nie mógł powiedzieć, że to było zaskoczenie. Brodelyn szybko zapewnił Mishę, że to nie ma nic wspólnego z jego ojcem czy Hugo. Felix Surkov został zabrany do zamkniętego ośrodka, gdzie będzie mieszkał przez resztę swojego życia pod czujnym okiem strażników UPAC. Hugo za swój udział w planach Felixa miał odsłużyć trzy lata. Dzięki zeznaniom Mishy, pozwolono mu odsłużyć je w domowym areszcie z Cindy przy jego boku. Misha przepisał posiadłość ojca na Hugo. Nie chciał jej. Nie chciał już nigdy jej oglądać. Chciał zostać dokładnie tu, gdzie był.
~ 116 ~
W domu. Misha uśmiechnął się, kiedy frontowe drzwi otworzyły się i wszedł Ifan. - Miałeś miły dzień w biurze, kochany? Ifan roześmiał się. - Można tak powiedzieć. Misha skoczył na nogi i podbiegł do Ifana. Podniósł twarz do pocałunku, jednocześnie przyciskając swoje ciało do Ifana. Pocałunek był tym, czego potrzebował, był gorący i namiętny i aż zawinął palce u nóg Mishy. - Tęskniłem za tobą – wyszeptał Misha jak tylko znowu mógł oddychać. - Nie było mnie tylko kilka godzin, Misha. - O wiele za długo. Ifan postukał palcem w czubek nosa Mishy. - Więc może następnym razem powinieneś pójść ze mną. Wiem, że nie lubisz oglądać Hugo, ale w pewnym momencie będziesz musiał, nawet jeśli tylko po to, żeby krzyczeć i wrzeszczeć na niego. Trzymanie tego wszystkiego w sobie nie uczyni nic dobrego. Misha wiedział, że nadejdzie czas, kiedy będzie musiał skonfrontować się z Hugo. Mężczyzna dzwonił co tydzień i prosił o spotkanie z nim. Ifan zaczął chodzić na cotygodniowe spotkania z Hugo, nawet jeśli tylko pod pretekstem dokumentowania wszystkiego, za co Felix był odpowiedzialny. Ifan mówił, że trzeba to spisać, a Hugo odmawiał rozmowy z kimkolwiek innym. Osobiście Misha myślał, że Ifan zaczyna lubić tego faceta, ale on jeszcze nie doszedł do tego punktu. - Może następnym razem – powiedział Misha. – Nie jestem jeszcze gotowy. - I jeśli nigdy nie będziesz gotowy, to też dobrze. Hugo robił okropne rzeczy, nawet on to przyznał. Ale szczerze wierzę, że kiedy się z nim spotkasz, nie będzie zbyt wielu demonów. Nigdy nie miałbyś takiej szansy z Felixem. Jego umysł jest za daleko. Ale możesz załatwić sprawy z Hugo. - Może.
~ 117 ~
- Tylko zastanów się nad tym, kochanie, proszę? – Ifan wydął swoją dolną wargę. – Dla mnie? Misha roześmiał się. Jego duży, zły partner nie miał szans na osiągnięcie dobrego wydęcia, ale był pewny, że będzie cholernie uroczy, gdy spróbuje. - Zastanowię się nad tym. Może być? - W porządku. - Miałeś okazję dowiedzieć się, czego chce Brodelyn? – zapytał Misha, prowadząc Ifana z powrotem przed kominek. Puścił rękę, którą trzymał i obrócił się, zaczynając zdejmować swój szlafrok. Ifan oblizał usta, patrząc na Mishę. - Kto? - Brodelyn. - Och, nie, powiedział, że to jest pewnego rodzaju niespodzianka i nie powie mi nic więcej. Misha pokiwał palcem, kiedy Ifan zbliżył się do niego. - No no, znasz zasady. Żadnych ubrań na kocu. Ifan uśmiechnął się. - Kocham tę pieprzoną zasadę. Misha zachichotał, przyglądając się jak Ifan zdejmuje swoje ubranie. - Przyszła do mnie we śnie.
Tłumaczenie: panda68
~ 118 ~