Everlasting Hunger Tawny Taylor
Translate: Shonali
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 1 -...
18 downloads
16 Views
583KB Size
Everlasting Hunger Tawny Taylor
Translate: Shonali
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 1 - O mój Boże, Raine, posłuchaj tego - „Plotki i spekulacje krążą wokół miasta o lokalnym miliarderze Thryphonie Zade. Nie ma prawa, zakazującego bycia gejem, czy biseksualistą, lub przynależności do podziemnego klubu niewolnictwa, ale...” - słuchasz Raine? - „kiedy związek kończy się, bo jeden z partnerów staje się martwy, wtedy rzeczy stają się nieco lepkie....” - Czy nie mówiłam ci, żebyś nie czytała takich rzeczy? To jak fast food dla mózgu. - śmiejąc się, Raine Avery odwróciła się i wytrąciła piszący same plotki szmatławiec z rąk Liz Emmet. Starając się odzyskać utracony magazyn z sypialni Raine, jej najlepszej przyjaciółki, posłała Raine olśniewający uśmiech. - Ja po prostu staram się ciebie chronić. Ten człowiek, co to za dziwaczne imię Thryphon – jest zamieszany w szalone sprawy. Baty i łańcuchy. - Chronić mnie? Przed czym? - Raine weszła butami na jej artykuł i sięgnęła po czarną spódnicę. - Nie zamierzam z nim spać. Idę na rozmowę o pracę. Co mnie obchodzą jego seksualne perwersje.1 Nadal groźnie na nią patrząc przekartkowała gazetę. - Posłuchaj mnie. On może być niebezpieczny. - postukała paznokciem w magazyn. - Spójrz, troje z jego byłych kochanków nie żyje. Raine uściskała paranoidalną przyjaciółkę, odginając rant pisma, nim stanie się jeszcze bardziej zniszczony. - Kochanie, doceniam fakt, że tak bardzo ci na mnie zależy – opadła na łóżko i przytuliła ramieniem Liz. - Ale przesadzasz. Ta gazeta to żart. Wiesz o tym , prawda? Drukują każdy bród jaki mogą uprać, o kimkolwiek, nawet jeśli nie ma w tym choć odrobiny prawdy. Liz podniosła papier. - Tak ale.... 1 A powinny cię obchodzić, bo on cię bzyknie i to nie raz.... no ale jeszcze o tym nie wiesz....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Tak, ale... jeśli jest on niebezpieczny, czy nie siedziałby w więzieniu? Nigdy więcej fast foodów dla twojego mózgu. - wyrwała gazetę z dłoni Liz, i rzuciła ja do kosza, gdy szły w stronę wyjścia. A gdyby te informacje pochodziły z wiarygodnego źródła, zastanowiłabym się nad opuszczeniem rozmowy. Zadowolona, że nie podejmuje zagrażającej życiu decyzji, o rozmowie w sprawie spaniałej pracy, z prawie pięciokrotnie większą pensją, niż jej ostatnia, poszła do przedpokoju, zatrzymując się przy drzwiach łazienki, by jeszcze raz spojrzeć w lustro. Ide - alnie. Teraz, jeśli tylko zdoła przekonać jednego miliardera z wątpliwymi gustami seksualnymi i przynoszącą ogromny sukces firmą, że będzie wspaniałym kierownikiem działu sprzedaży, wtedy będzie mogła w końcu odetchnąć. Jej bezrobocie właśnie miało się skończyć, a tylko przez poważne problemy w lokalnej ekonomii inne posady, o które starała się przez ostatnie pięć miesięcy, od czasu kiedy została zwolniona, nie mogły jej zagwarantować stanowiska dla początkującego pracownika, z wynagrodzeniem, które pokryłoby jej wydatki na czynsz, nie mówiąc już o kupieniu żywności, gazu do jej samochodu, czy innych niezbędnych produktów.2 Po prostu wiedziała, że będzie milion innych kandydatów na to miejsce. Co mogłaby zrobić, żeby wyróżnić się z tłumu? Pewność siebie, to jest klucz. Przy drzwiach wyjściowych, złapała torebkę i zacieśniła uściska palców na rączce teczki. - W porządku – wzięła głęboki oddech, mając nadzieję, że to uspokoi jej szybkie bicie serca – Jestem gotowa. Liz zarzuciła jej ręce wokół ciała i uściskała ją w typowy dla siebie sposób, nim odsunęła się na krok. - Nie będzie ci ono potrzebne, ale powodzenia. - Liz wyciągnęła z kieszeni swoją komórkę – Zdzwoń do mnie gdy już będziesz po. - Zadzwonię. 2 Kurde... czy ona przypadkiem nie mieszka w Polsce??? bo ta sytuacja to mi polski rynek pracy przypomina...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - I nie zapomnij – Liz przeszła koło Raine i położyła dłoń na klamce – Jestem wystarczająco dobra... - Jestem wystarczająco inteligentna i psia mać, ludzie mnie lubią. - Raine skończyła, cytując stary skecz Saturday Night Live3, który był tak obsesyjny na tym punkcie, że stawało się to żałosne. Ale to było ich, i było zabawne i powalające, takie siedzenie i narzekanie jak bardzo popieprzone było ich życie. Wyszła. Włączyła radio, gdy jechała na rozmowę. Pomimo wesołej muzyki była spocona i roztrzęsiona.4 Jej zdenerwowanie tylko się pogorszyło, gdy szła przez parking, potem holem, gdy jechała windą i czekała na górze. Usiadła na krześle umieszczonym tuż za drzwiami, ustawionych w rzędzie, obitych w czarną skórę drzwi, wyglądających jak podnóżki, albo coś. Ponacinany metal5 powiedział jej, że wystarczy otworzyć te dziwne drzwi i zobaczy swojego potencjalnego szefa po raz pierwszy. Ale co ważniejsze, to on miał zobaczyć ją. Pierwsze wrażenie. Głęboki oddech. Wdech, wydech. Uśmiech. Jej usta wygięły się w coś, co miała nadzieję, że wygląda jak przyjazny wyraz twarzy. Drzwi powoli odchyliły się, odsłaniając.... kobietę. I nie jakąś tam kobietę, lecz absolutnie piękną, która wyglądała jakby była na wybiegu pokazu mody w Nowym Jorku, a nie w biurowcu w metropolii Detroit. Kobieta miała wyjątkowo stoicki wyraz twarzy, jak robot, gdy przechodziła obok i otworzyła kolejne drzwi. - Pan Zade przyjmie cię teraz. Raine wstała, z teczką w jednej dłoni, z drugą ręką schowaną za plecami. Jej obcasy postukiwały o błyszczącą drewnianą podłogę, gdy podniosła podbródek, nakleiła fałszywy uśmiech na twarz i udała się na rozmowę o pracę, która mogła się okazać pracą jej życia. Siedział za ogromnym biurkiem, czytając coś. Tryphon Zade, jednyny i 3Saturday Night Live (Sobotnia noc na żywo) - cotygodniowy program rozrywkowy amerykańskiej sieci telewizyjnej NBC. Program trwa 90 minut i jest nadawany w soboty o 23:30 ze studia w Nowym Jorku. Program składa się z serii skeczy w wykonaniu stałej grupy komików i jednego gościa, zwykle znanej osoby ze świata rozrywki, sportu lub polityki. W każdym programie występuje również zaproszona grupa muzyczna. 4 Ja tak mam przed każdym ustnym egzaminem.... 5 Pewnie chodziło tutaj o ten mały domofonik, albo intercom
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor niepowtarzalny. Nie podniósł wzroku gdy weszła do pokoju, po prostu machnął na nią ręką, by podeszła. W rzeczywistości była z tego zadowolona, zwłaszcza kiedy potknęła się o brzeg dywanu, jak totalna oferma. Oddech. Spokój. Pewność siebie. Usiadła na krześle przed biurkiem, wsunęła rękę do teczki i wyciągnęła najnowszą wersję swojego CV. Położyła ją na błyszczącym kamiennym blacie i zacisnęła ręce na swoich kolanach. W końcu, spojrzał na nią. Jej wnętrzności zawirowały.6 Widziała zdjęcia tego człowieka w gazetach. Domyślała się, że jest przystojny. Ale OMÓJBOŻE, nie miała pojęcia, że będzie to tak uderzające widzieć go osobiście. Około milion sekund za późno zdała sobie sprawę, że wstał i obszedł biurko, by uścisnąć jej rękę. - Tryphon Zade – powiedział, posyłając jej napięte spojrzenie. Halooo! Obudź się. Czuła, jakby jej twarz miała się roztopić, było tak gorąco. Obudź się. Zerwała się na równe nogi, wcisnęła rękę w jego dłoń i energicznie potrząsnęła w górę i w dół.7 - Raine Avery. Dziękuję za spotkanie. - Proszę usiąść. - czekał, aż znowu usiądzie, zanim zaczął mówić. Jego usta miały ten dziwny wyraz, były nieco dłuższe z jednej strony. Zastanawiała się, czy próbuje ukryć uśmiech. To wrażenie podkreślał dołeczek w podbródku. Przypomniała sobie, że rozmowa o pracę, na którą tu przyszła jest dużo ważniejsza niż jakiś głupi dołeczek w podbródku. Albo oczy, które przypominały jej czarne lusterka. - Sprawdziliśmy CV rano, jest bardzo imponujące. - Mam jeszcze jedną kopię, gdyby to było potrzebne. - podsunęła ją do przodu. 6 Oho zaczyna się.... nieodparty wampirzy urok. 7 Ona jest lekko narwana – zupełnie jak ja :D :D:D:D już ją lubię :D:D:D
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Dziękuję. - jego palce musnęły jej, gdy odbierał od niej arkusz papieru. Jego wzrok zatrzymał się na niej przez jedno szybkie uderzenie serca.
8
Co się działo w umyśle tego człowieka? Czy on myśli, że jest totalną idiotką? O mój Boże, Avery weź się w garść. Nie możesz sobie pozwolić na spieprzenie tej rozmowy. Tuż przed tym, gdy pomyślała, że zaraz zemdleje, opuścił wzrok. Wykorzystała te kilka chwil, próbując oczyścić umysł, co było coraz trudniejsze z każdą spędzoną tam chwilą. Z jakiegoś powodu, nie mogła się skupić na tym, że jest na bardzo ważnej rozmowie kwalifikacyjnej. Jej umysł odpływał w różnych frustrujących ją kierunkach, w większości bardzo żenujących. Czy to ten niesamowicie wyglądający mężczyzna, z czarnymi włosami i oczami i wystającymi kośćmi policzkowymi, które czyniły go niezwykle męskim, z batami i łańcuchami? - Czy możesz mi powiedzieć, dlaczego opuściłaś poprzednie stanowisko? zapytał. - Mój pracodawca redukował personel i zostałam zwolniona. odpowiedziała. - Rozumiem. - splótł dłonie pod brodą. - Czy możesz opisać sytuację, w której musiałaś wykazać się inicjatywą, w celu rozwiązania problemu w ostatniej pracy? O raju, ten facet zadawał ciężkie pytania. A to, że był tak nieziemsko przystojny, że ledwo mogła myśleć, wcale nie pomagało. Inicjatywę.... hmmmm... Jej ostatnią pracą było stanowisko menadżera małego zespołu sprzedaży, podlegającego pod Big Three automakers.9 Jej zajęcie, które w głównej mierze składało się z papierkowej roboty nie dostarczało wielu możliwości do wykazywania się inicjatywą. Poza.... - Stworzyłam nowy sposób prezentacji klientom naszych próbek, 8 Ja już w tym momencie leżałabym pod biurkiem i udając, że umieram czekałabym aż zrobi mi sztuczne oddychanie metodą usta-usta. 9 General Motors, Ford i Chrysler są określane jako Big Three, a ostatnio Detroit Three – jeden z największych producentów samochodowych w USA i Kanadzie
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor oprowadzamy ich po procesie produkcyjnym, zapewniając, że zostaną dostarczane na czas. System ten odciążył inżynierów sprzedaży i pozwolił się im skupić na ważniejszych obowiązkach, jak zawieraniu nowych umów. Pokiwał głową. - Bardzo dobrze. Teraz proszę mi powiedzieć, na jakich warunkach pracuje pani najlepiej, panno Avery? Kolejny twardziel. - Powiedziałabym, że w tego rodzaju otoczeniu, które zapewnia mi niezależność. Gdzie nie ma kogoś, kto stale stoi nade mną i mówi mi co mam robić i kiedy. Lubię wiedzieć, że jestem w stanie ułożyć swój własny harmonogram, spełniający moje terminy i utrzymujący mnie w byciu zajętą. Skrzyżował ręce na piersi. Nie był to dobry znak. Mimo tego, jego ramiona w tej pozycji wyglądały na super grube. I jego barki powiększyły się. - Czy czujesz, że pracodawca jest coś winien pracownikowi? Winien? Czy to podchwytliwe pytanie? - Oczywiście, zapłaty za przepracowany czas. - urwała po udzieleniu odpowiedzi, to nie mogło być takie proste. A może jednak mogło? - A także zapewnienie środowiska pracy, wolnego od niebezpieczeństw, wie pan, w miarę rozsądku. Wstał, okrążył biurko, a następnie oparł swój bardzo ładny tyłek o brzeg, ręce skrzyżował na piersi. - Szukam kogoś na dwa stanowiska, w tym momencie. Wraz z kierownikiem działu sprzedaży, szukam też osobistego asystenta dla siebie. Osobisty asystent! - Celowo nie reklamowałem drugiej posady. Mam swój własny sposób patrzenia na wnioskodawców. Osobisty asystent!10 Uśmiechając się, skinęła. Mogła mniej martwić się o jego dziwne sposoby zatrudniania. Fakt, że wspomniał jej o drugiej posadzie. To znaczyło, że jest do tego odpowiednia, prawda? 10 Tryphon weź ją walnij.... bo się zacięła jak stary gramofon....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Taaa... praca jako osobista asystentka tego prężnego człowieka, będzie nie tylko dobrze płatna, ale także będzie dobrze wyglądać na referencjach. Tak! Taktaktaktak! - Jesteś idealną kandydatką na tą pierwszą posadę. Ale myślę, że jesteś wystarczająco dobrze wykwalifikowana do posady osobistego asystenta. Jest co takiego w tobie.... Taaak! Mam pracę! Oh, dzięki Bogu! - Niestety, jest w tym pewien haczyk. Jej wnętrzności opadły do palców stóp. Oczywiście, że był haczyk. Nic tak wspaniałego, jak praca jej marzeń spadająca z nieba i spadająca wprost na jej kolana, nigdy się jej nie przydarza. Nigdy. Dlaczego? Dlaczego myślała, że tak będzie dziś? Energia zaczęła opuszczać jej ciało. A potem położył ręce na swoich kolanach i pochylił się, natychmiast poczuła, małą podświadomość. Co on do cholery robił? Przywarła plecami do krzesła, wciskając swoje łopatki głęboko w plecy. To była najbardziej zwariowana, najdziwniejsza rozmowa kwalifikacyjna na jakiej była. Oczywiście ogromna jej część była z jej winy. Myśli, które przepływały przez jej umysł, były nikogo innego, tylko jej. Jego wzrok zalał jej twarz, zbyt długo utrzymując się na jej ustach. - Nie zatrudniam kobiet, które pociągają mnie fizycznie. Nie zatrudnia. Co? Przyciąga fizycznie? Co? Nie zatrudnia! Nie ma mowy! Nie powiedział jej, że uważa ją za atrakcyjną. I nie powiedział, że jej nie zatrudni z tego powodu. Gdybym miała pieniądze, zatrudniłabym cholernego adwokata...co do diabła? To nie miało sensu. Co z Panną- Idealną-Modelką, która odprowadziła ja do biura? Jaki pełnokrwisty mężczyzna nie byłby przyciągany przez coś takiego?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Naprawdę? - spytała. Pokiwał głową. - Pan żartuje, prawda? Tym razem pokręcił głową. - Nie, obawiam się, że mówię poważnie.11 Nieeee. Do dupy. Naprawdę bardzo potrzebowała pracy. I chciała pracować dla tej firmy. Albo jakiejś innej. Nie była wybredna. - Mogę być brzydsza, jeśli to pomorze12. - zasugerowała, zdesperowana, by rozpracować to, co mogło być wielkim problemem. - Raine, będę z tobą szczery, pomimo że moi prawnicy powiedzieliby, że popełniam ogromny błąd. Muszę powiedzieć prawdę, bo cię szanuję. Moja decyzja nie ma nic wspólnego z umiejętnościami, czy ich brakiem. Jesteś wspaniale wykwalifikowana do obu posad. Ale nie zrobisz się brzydsza, nawet jeśli ogolisz głowę na zero, wysmarujesz się błotem i będziesz nosić ubrania po babci.13 jeśli chciał brzydkiej, da mu brzydką... - Słuchaj – w ostatniej chwili, cofnęła brzydkie przekleństwo, które miała na końcu języka14 Może jego komentarz miał być komplementem, ale nie mogła go jako taki przyjąć z jednego głównego powodu, desperacko potrzebowała pracy. Czy ta jego tak zwana szczerość może być podstawą do pozwu? Może się dowiedzieć. Szybkie wyszukiwanie w Google, powie jej co prawdopodobnie może, a czego nie w tej sprawie. Znowu, co zyska pozywając go? Ogromny plik gotówki? Prawdopodobnie nie. Prawdopodobnie gdyby wygrała sprawę – wielkie gdyby – musiałby ją zatrudnić. Ale co to by była za praca dla człowieka uważanego za seksualnego dewianta i osoby, która ma trudności z odróżnieniem pracy od przyjemności?
15
Patrzyłby na nią tymi ciemnymi oczami, dotykając jej, kiedy by chciał. Sprawiając, że czułaby się otoczona i przyduszana. I mowa tu o mniej niż jej 11 O rzesz ty kurde.... to po cholerę nadzieje jej robisz???? 12 Kurwa... miej godność.... nie poniżaj się. Ja wiem, że potrzebujesz pracy no ale...... wstań, zakręć tyłeczkiem aż mu szczęka wypadnie i zęby z podłogi będzie zbierał i wyjdź... 13 To się nazywa pocieszenie.... ale pocieszeniem pieniędzy nie zarobi 14 Nie żałuj sobie.... wyrzuć to z siebie... :D 15 Bardzo przyjemna praca.... jeśli naprawdę nie potrafił tych dwóch spraw rozróżnić :D
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor wymarzonych warunkach pracy. Nie chciała prace w takim środowisku. Nie ma mowy. Ale pieniądze. Było do dupy. - W porządku, dziękuję za szczerość. I czas. Ma pan rację. To nie zadziała. Wstała. Wyciągnęła do niego rękę. Pokaże mu, że w przeciwieństwie do niego, ona potrafi zachować profesjonalizm, nieważne co. Przyjął jej dłoń i położył lewą na jej ręce. - To była przyjemność, poznać cię Raine. Ta, jasne. - Pana również. - tak szybko, jak tylko uwolnił jej dłoń, złapała teczkę i ruszyła do drzwi16. Choć zawahała się przez chwilę. Tak bardzo jak tego chciała, nie mogła odejść po tej żałosnej rozmowie, nie mówiąc co o tym myśli. - Panie Zade, jest pan właścicielem firmy. W związku z tym, myślę, że wie jaką wartość przedstawiają pracownicy, dobrze wykwalifikowani pracownicy. Popełnia pan duży błąd. Ogromny. Niezależnie od osobistych odczuć odnośnie moich przełożonych – dobrych, złych, czy jakichkolwiek innych – zawsze zachowywałam profesjonalizm w pracy. Zakładałam, że jako właściciel firmy, stać pana na to samo. Może powinien się pan udać do specjalisty, albo coś.... jeśli nie jest pan w stanie. Coś błysnęło w jego oczach. Zacisnął szczęki. - Dziękuję Raine, będziemy w kontakcie.
17
Odeszła, zdając sobie sprawę, że powiedziała człowiekowi posiadającemu niemałą fortunę, że potrzebuje leczenia psychiatrycznego. Tyle jeśli chodzi o wymarzoną pracę. Ta była najlepsza, w każdym razie. Tryphon Zade był tylko dziwnym człowiekiem. Oszałamiającym, ale przyprawiającym o dreszcze. Może ta gazeta opublikowała prawdę? Ta posada kelnerki w barze sportowym przy końcu ulicy wyglądała lepiej. Jeśli miałaby do czynienia z facetami, którzy łapaliby ją za tyłek, zawsze mogła 16 No nie wierzę, taka rezolutna i nie powiesz czegoś, co go powali??? no dalej... zrób to dla mnie :D 17 Czyt. zapomnij o pracy... nie zadzwonimy...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor ich spoliczkować i odejść. * Tryphon czekał aż usłyszy dzwonek, nim pozwolił sobie na uśmiech. Sięgając za siebie, podniósł referencje Raine Avery i prześledził je jeszcze raz. Nie było wątpliwości, że była najlepiej wykwalifikowaną kandydatką, z którą rozmawiał w tym tygodniu. W rzeczywistości, mniej lub bardziej, już przed spotkaniem zdecydował, że przyjmie ją na pierwsze stanowisko, jeśli nie jako osobistą asystentkę. Ale do cholery, nie mógł sobie pozwolić na ewentualne oskarżenie o molestowanie seksualne, zatrudniając kobietę, która tak go pociąga. Zwłaszcza z głodem na ugryzienie, rosnącym w nim. Musiał polować. Znaleźć kobietę chętną do związania. Wkrótce. Dziś. Zgniótł referencje Raine i wrzucił je do kosza, potem zagarnął kolejną teczkę z CV kandydatów. Miał kolejne rozmowy jutro. Przeglądając je, obszedł biurko i zatonął w fotelu. Jego drzwi otworzyły się lekko trzeszcząc i wiedząc, kto jest jego gościem Tryphon podniósł głowę, by posłać mu uśmiech. Istniała tylko jedna osoba, która kiedykolwiek odważyła się wejść do jego gabinetu bez zapowiedzi. Bale Kincaid, jego partner w działalności gospodarczej i długoletni kochanek, wszedł do pokoju w swoim zwykłym celu. - Więc, zatrudniłeś kierownika działu sprzedaży... - Nie, niezupełnie. Bale opadł na krzesło naprzeciwko niego. - Dlaczego nie? Powiedziałeś, że masz idealnego kandydata. - Nie spodziewałem się, że tak cholernie atrakcyjna. Wiesz, że nie mogę zatrudnić kobiety, która mnie tak bardzo pociąga. Gówno. - Tak, gówniana prawda. - Bale przyglądał mu się przez chwilę. - Może po prostu dopada cię głód? Musimy zapolować. - Tak, tak, wiem. Może masz rację, ale nie zamierzam wykorzystać okazji.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Cholera. - posłał Baleowi groźne spojrzenie. - Nie widziałeś jej. Rude włosy, kurewsko wspaniała. Pełne usta, wysokie kości policzkowe. A jej ciało, cholera. Smutne jest to, że naprawdę chciała tej pracy. Została zwolniona. Czuję się jak gówno.18 Została zwolniona, mówisz? Hmmm.- patrząc miło, Bale skrzyżował ręce na piersi i położył nogi na biurku Tryphona. - Może właśnie znaleźliśmy sobie kandydata do więzi. Co myślisz? Rude, nie są moimi ulubionymi, ale wiem, jak bardzo ty takie lubisz. - Będzie myślała, że jestem napalonym, natrętnym dupkiem... - Co akurat jest prawdą. - który próbuje zmusić ją do seksu w zamian za pracę. Zamknij się w końcu. - Tryphon nie próbował ukryć rozbawienia w oczach. - Poważnie, ona będzie myślała, że pieprząc się z nami, dostanie swoją pracę. Nie chcę wprowadzać jej w błąd. - Od kiedy to przejmujesz się, co myślą nasze ofiary? Potrzebujemy tylko kobiety, jakiejkolwiek kobiety. Na tydzień. Nie ma pracy, więc pracodawca, nie zacznie jej szukać. Jedno zmartwienie mniej. - Oczywiście. Bale spuścił nogi z biurka, jedną przerzucając przez poręcz krzesła. - Pociągała cię. Czy to było obustronne? - Tak, jestem całkiem pewien, że wyłapałem od niej wibracje. Oczywiście, to było przed tym, gdy powiedziałem jej, że jej nie zatrudnię. Potem ostygła całkiem szybko. Bale rzucił się do przodu z niedowierzaniem na twarzy. - Nie powiedziałeś jej dlaczego nie możesz jej zatrudnić. Nagle Tryphon znalazł się w defensywie. - Nie chciałem, żeby pomyślała, że coś jest nie tak z jej kwalifikacjami lub referencjami. Obie te sprawy były niezwykle imponujące. Bale posłał mu żałośnie groźne spojrzenie. - Jesteś podły. 18 Bo tak się powinieneś czuć.... mój kochany przystojniaczku
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - A ty jesteś dupkiem. Ona zasługiwała na to, by znać prawdę. - Nawet jeśli może wnieść do sądu oskarżenie o dyskryminację ? - Pozew o dyskryminację? Za co? Nie dyskryminowałem jej ze względu na płeć, wiek, kolor skóry, pochodzenie, czy przynależność religijną. O ile mi wiadomo, nie ma prawa, które by skazywało za niezatrudnianie kogoś, dlatego, że jest cholernie seksowny. - Mimo wszystko, nie powinieneś. - Jasne, ale chciałem. Pieprzyć to. Stało się. Niech stara się nas pozwać. Nie wygra sprawy. - Porozmawiam z naszymi ludźmi i zobaczymy co o tym sądzą. - Bale odchylił głowę i patrzył w sufit. - Muszę zabrać cię na polowanie, zanim będziesz miał rozmowy z innymi kobietami. - Będę miał kolejną jutro rano tutaj. - Co oznacza, że musimy znaleźć ochotnika do więzi dzisiaj. - Bale podniósł głowę, oczy błyszczały mu, na twarzy widniał szeroki uśmiech. - Mam pomysł. - Taaa? - Nieważne co to było, czy głód gotujący jego krew, czy erotyczne spojrzenie Balea, nie obchodziło go to. Wszystko co wiedział, to że pozwy wylatywały szybciej niż muchy z kopniętej torby śmieci. - Co masz? - Pójdziemy poderwać twoją seksowna czerwonogłowę, dzisiaj, nim zdąży podjąć jakiekolwiek prawne akcje i zawiążemy więź. Potem, gdy tydzień się skończy, wyczyścimy jej pamięć, także tą odnośnie spieprzonej przez ciebie rozmowy i zastąpimy jakimś miłym wspomnieniem słonecznych wakacji. - Brzmi dobrze, ale coś nie tak siedzi we mnie. Mam wrażenie, że ona potrzebuje pracy tak szybko jak to tylko możliwe. - Do diabła, może pociągnę za kilka sznurków i znajdę jej coś w przeciągu tygodnia. - Bale wstał, okrążył biurko i łamiąc ustanowioną przez Tryphona zasadę „żadnych rąk w pracy” położył swoje palce na jego piersi. Czuł jak jego krew miesza się gorączkowo w jego żyłach. - Jestem głodny, Tryph. - szepnął Bale surowym głosem. Cholera. - Ja też. - przez ciało Tryphona przebiegły wyładowania elektryczne, wzdłuż
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor wszystkich nerwów. Jego usta stały się nabrzmiałe. Jego kutas zaczął twardnieć. Musiał zmusić Balea do odsunięcia się. Albo go pieprzyć. Jedno z dwóch. Teraz. Bale stanął okrakiem nad krzesłem Tryphona i usiadł na biurku. Jego dłonie przesunęły się pod mięśnie brzucha, do jego pasa i wypukłości naciskającej ze złością na jego spodnie. Kurwa. Mógł pieprzyć Bale właśnie tu i teraz. Chciał. Potrzebował tego. Ale nie powinien. Nie mógł. - Wystarczy. - Tryphon odepchnął się od podłogi i odjechał krzesłem do tyłu, uderzając w regał za nim. - Wiesz, że nie robimy tego w pracy. - Tak wiem. - powiedział Bale, wesoło spoglądając na zegar – Jest trzecia, jesteś mój. Tryphon podniósł podbródek i zmrużył oczy. - Nie, ty jesteś mój.19 złośliwy uśmieszek Balea rozszerzył się. Zmniejszył odległość i zamknął Tryphona, kładąc ręce po jego bokach na regale. - A twoja gorąca ruda będzie nasza, przez tydzień. Prawda? - Może. - nadal nie przekonany, Tryphon zerknął na wnętrze kosza na śmieci. Bale podążył za jego wzrokiem. - Wyrzuciłeś jej podanie? - Tak jak powiedziałem, nie mogę jej zatrudnić. - Cóż jeśli mam znaleźć jej pracę, będę potrzebował kopi. Jego fiut stwardniał i krew zamieniła się w lawę, gdy Bale schylał się, wyciągając zmięty papier. Bale odwrócił się z ostrym głodem w oczach, rozprostował pomarszczony papier na swojej piersi okrytej kaszmirem20, ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. - Weź dodatkową porcję Zaćmienia. Do zachodu słońca zostało jeszcze kilka godzin. Chodźmy zapolować.
19 - Kocham cię. - ale ja cię kocham bardziej. - nie, to ja cię kocham bardziej.... Dżizzzz darujcie... 20 - Ooo kaszmirowy sweter, nowy? - Nie, wyprany w Perwolu
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 2 - Masz doświadczenie kelnerki? - właściciel baru zmarszczył brwi przyglądając się jej podaniu o pracę. Proszę, proszę powiedz, że nie mam za wysokich kwalifikacji. Raine starała się nie krzywić, gdy gotowała się do odpowiedzi. - Um. Nie, nie mam. Ale szybko się uczę. I byłam raz wolontariuszką w jadłodajni dla ubogich. - Rozumiem. Patrzyła na jego łysinę, gdy ponownie zaczął czytać dalszy ciąg jej podania. Tymczasem zamarła ma milion sekund zabójczej ciszy, coraz bardziej pewna, że zostanie odesłana bez pracy. Kurwa. Gdzie pójdzie potem? Próbowała u wszystkich łowców głów w mieście, była też w agencji pracy tymczasowej. Nie było żadnych, przyzwoitych ofert pracy.21 Cholera. Zostawiała podania nawet w firmach, które nie poszukiwały pracowników, w nadziei że będą potrzebować kogoś w najbliższych tygodniach. Ten kryzys jest do dupy.22 Może reszta kraju wyciągnęła się już z zapaści, ale Michigan nadal było po szyję w kryzysie gospodarczym. Gdyby tylko Tryphon Zade nie był takim napaleńcem. Spośród wszystkich przyczyn, przez które nie dostała pracy – bo szef nie potrafił się opanować w obecności atrakcyjnej kobiety. Argh! Wciąż była wkurzona. - Dobrze, dziękuję panno Avery. Będziemy w kontakcie. - właściciel baru posłał jej puste spojrzenie. - Dziękuję. - Zachowując szacunek do siebie samej, Raine opuściła budynek restauracji z podniesioną głową. Nikt nie zobaczy jej z sercem w gardle i łzami zbierającymi się w oczach. Udało jej się je utrzymać, do czasu aż była w 21 Ona jest zupełnie jak Ferdek Kiepski.... dla ludzi z jej wykształceniem nie ma pracy w tym kraju :) 22 Trzeba się było do polski przenieść http://statichg.demotywatory.pl/uploads/1254634603_by_Booyah_500.jpg
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor swoim samochodzie i wyjechała z parkingu. Wtedy puściła emocje wolno. Eksplodowały z taką furią, że musiała zjechać na pobocze. Ci do cholery ma teraz zrobić? Była w tej sytuacji od miesięcy. Na każdą posadę, nawet najmniej płatną, na najmniejsze etaty było nawet po kilkuset kandydatów – wykwalifikowanych ochotników. Z bardziej obiecującymi kwalifikacjami. A potem Liz powiedziała jej, o wolnym miejscu w kierownictwie biura sprzedaży w ZK Enterprises. To było idealne. Duży czas pracy. Blisko domu. Świetne wynagrodzenie i świadczenia. Szkoda, że pieprzony szef odmówił zatrudnienia jej z najbardziej idiotycznego powodu, o jakim kiedykolwiek słyszała. To prawda, nienawidziła pracować z ludźmi, którzy pożądliwie na nią patrzyli, obmacywali czy robili sugestywne uwagi cały dzień. Ale na pewno Tryphon Zade miał trochę więcej opanowania niż oni. Nie pozwałaby go jeśli to go martwiło. Trochę zmysłowego napięcia, flirtowanie, okazjonalne spojrzenia. Mogła sobie z tym poradzić. Poza tym nie wstydziła się, że troszkę schlebiała jej uwaga powiedziana przez Tryphona Zadea. Żaden człowiek, który był tak bogaty i potężny, nie spojrzał na nią ponownie. Nie żeby była brzydka. Wyglądała w porządku. Ale nie była bardzo szczupłą blond seksbombą, w jakich lubują się bogaci kawalerowie. Zamiast tego miała krągłe kształty, z naturalnie miedzianymi włosami i mleczną skórą. W rzeczywistości rozważała przefarbowanie się na blond i gotowanie się w kabinie solarium.23 Ale znowu, całe swoje życie była jasnoskórą, ognistą marchewą i po prostu nie widziała się w roli blond kusicielki.24 I opalanie jest niezdrowe. Nie wspominając o tym, że wszystkie solaria opalały ją na czerwono.25 Wynikało z tego, że nigdy nie będzie złotowłosą dziewczyną z Kalifornii. Poza tym, ostatnią rzeczą jakiej chciała, było udawanie przed facetami kogoś, kim nie była. Wróć, ostatnią rzeczą jakiej chciała, nie miała nic wspólnego z facetami. Zrobiłaby wszystko, żeby tylko nie musieć wracać do ojca i macoch i błagać ich na kolanach, by mogła u nich zostać, dopóki nie stanie na nogi. 23 Nie.... chciała się na totalnego plasta zrobić??? Z żadne skarby nie rób się na blondi.... rude włosy są suppppeeeerrrr. 24 I chwała jej za to 25 Heh.... mam to samo.... tylko naturalne słońce mnie barwi w miarę normalnie...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Oh, agonio. Suka był królową A-Nie-Mówiłam. Raine nie potrzebowała nikogo, by powiedział jej, że zrobienie licencjatu z sztuk wyzwolonych było głupią decyzją. Przynajmniej, już nie. Tak, szkoła pielęgniarska byłaby lepszym wyborem. Jeśli tylko... nie zemdlałaby pierwszego dnia na wprowadzeniu do biologii. Jeśli tylko... na widok krwi nie robiłaby się ogłupiała. Jeśli tylko.... żabie wnętrzności nie sprawiałyby, ze jej słabo. Całkowicie utraciła nadzieję na zrobienie kariery w jakiejkolwiek gałęzi medycznej, gdy przez pierwszy semestr zoologii przebrnęła z ustami zasłoniętymi rękoma. Czując się jak światowej klasy przegrana, całkowicie pokonana, pojechała do domu, zaparkowała na chodniku przed budynkiem. Nim dotarła do drzwi, jedna z tych limuzyn Hammera zatrzymała się tuż przed nią. Drzwi po stronie pasażera otworzyły się i miliarder - biznesmen z l niekontrolowanym libido wyszedł. Czy zmienił zdanie o zatrudnieniu jej? Nie była pewna, jak się zachować ani czego ma się spodziewać. Podeszła do niego z sercem w gardle, udając, że to nic niezwykłego. - O witam. Cóż za niespodzianka. - Niedopowiedzenie roku. - Spodziewałem się, że to powiesz. - wyglądał tak przystojnie stojąc tam, z połyskującymi w słońcu niemalże na granatowo włosami, jasnymi błyszczącymi oczami i przyjaznym uśmiechem na twarzy. Próbowała nie podziwiać tego idealnego uśmiechu, ale było to cholernie trudne. Wyciągnął rękę do czarnych drzwi i pociągnął za klamkę. - Czy istnieje szansa, byśmy poszli gdzieś i porozmawiali? Pójść i porozmawiać? W limuzynie. To było interesujące26. - Um.. jasne. - Wahając się tylko przez ułamek sekundy, wspięła się do środka i usadowiwszy, nerwowo rozglądała się po przytulnym wnętrzu. Tryphon wsunął się obok niej, gdy mocowała się z pasami27. Drzwi się zamknęły i pojechali w nieznanym jej kierunku. Gdy odwróciła się i spojrzała 26 Interesujące to dopiero będzie jak cię do łóżka przywiąże.... 27 Po cholerę ty pasy zapinasz????
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor przez ramię na oddalający się budynek jej domu, artykuł z gazety przemknął przez jej umysł. Nieżyjący kochankowie. Partnerzy. Nie żyją. Doprawdy. Ten człowiek nie zrobi niczego szalonego. - Dokąd jedziemy? - zapytała, próbując ukryć niepokój, flirtem w głosie. - Do ulubionej restauracji. Jedzenie? Restauracja? Co to... randka? Nie, na pewno nie. Więc co to było? Spotkanie służbowe? Gałązka oliwna? Po dniu takim jaki miała dziś, była w nastroju do marudzenia. I nawet wielki talerz pełen makaronu z sosem Alfredo nie poprawiłby jej nastroju. W rzeczywistości na samą myśl o jedzeniu skręcało jej żołądek. - W porządku, jedźmy porozmawiać. Zjeść. Zjeść i porozmawiać. Miała nadzieję, że cokolwiek o czym chce porozmawiać, nie zajmie więcej czasu niż zjedzenie makaronu. - Wspaniale. Uśmiechnęła się i był to dziwny, trudny moment między nimi. Patrzył jej w oczy i jego przenikliwy wzrok zagłębiał się w niej, jakby czegoś szukając. - Jak minął dzień?
28
Zassała powietrze. A jak myślisz? - Nie najgorzej, a twój? - W porządku. - szybko ogarnął ją spojrzeniem. - Miałaś inne rozmowy kwalifikacyjne? - jego spojrzenie zmiękło, od ostrego jak brzytwa, stając się bardziej przyjazne, mniej groźne. Trochę urocze. - Tak, miałam. - cholera, pewnie pomyślał, że mam inną pracę. Co jeśli nie powiedział, po co przyjechał, bo wyciągnął złe wnioski? Jej twarz się ociepliła, jej serce waliło pod klatką piersiową. - Ja... nie sądzę... bym dostała tą posadę. - łaskotało ją, by po prostu zapytać go, czy nie zmienił zdania, na temat zatrudnienia jej. Słowa były już na końcu języka. Ale Boże dopomóż, bała się usłyszeć jego odpowiedź. Część niej 28 Ooo bawimy się w uprzejmą pogawędkę przed posiłkiem?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor kurczowo trzymała się nadziei, że jego niespodziewana wizyta potrwa odrobinę dłużej. - Oh, przykro mi. - wyglądał tak samo jak brzmiał, współczująco. Tak, zamierza mi zaoferować pracę, by wszystko wyprostować.29 Jej ciało szarpnęło się jakby w pułapce, gdy jego kolana przejechały po jej udach. Oh! I jej wzrok skierował się prosto w tył głowy kierowcy, gdy ścisnęła je mocniej. Nie poruszył się. Pomyślała o przesunięciu się, ale nie wiedzieć czemu, nie mogła się ruszyć. Zamiast tego starała się udawać, że tego nie zauważyła, ale czuła jak kolory zalewają jej policzki, nieznośne ciepło rozlewa się z policzków na szyję. Czyżby przeszła do niewłaściwego wniosku co do powodu jego przyjazdu do jej mieszkania prosząc o rozmowę? Czy po raz kolejny, che jej pokazać, że nie jest zdolny do pracy z kobietą, którą uważa za atrakcyjną? Jedno było pewne – chemia jaką czuła między nimi przedtem, nie znikła. Wyczuła, że trochę jej było. Może to wyczuła, bo starała się nie myśleć o tym więcej. Tryphon Zade był dla niej atrakcyjny. Co z tego? Jak mógł nie być? Ten mężczyzna był więcej niż wspaniały. Jury, nie przyznałoby mu nagrody za jego osobowość, ale to nie powstrzymywało jej przed sekretnym podziwianiem jego cech fizycznych. Każdej. Jednej. Cechy. Siedziała nie ma obok niego przez resztę jazdy, chcąc myśleć o jakimś inteligentnym i zabawnym temacie do rozmowy, ale miała w głowie zupełna pustkę. Wibracje jakie jej wysyłał, były pomiędzy spotkaniem- randką i spotkaniem w interesach, co ją dezorientowało. Wiedziała jak się zachować na randce i jak się zachować na spotkaniu w interesach. Które z tych było teraz? Inaczej niż w przypadku pierwszej randki, zdenerwowanie i napięcie 29 No powiedzmy.... że to będzie praca...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor przebiegało przez jej ciało, sprawiając, że była i zdenerwowana i podekscytowana. Impulsy oczekiwania płynęły w jej systemie jak elektryczność. Coś wielkiego wydarzy się dziś w nocy. I nie miała pojęcia, czym to wielkie coś będzie. Limuzyna zatrzymała się przed restauracją, o której nigdy nie słyszała. Udowadniając, że jest w stu procentach dżentelmenem, nawet jeśli jego sposoby zatrudnienia tego nie pokazywały, Tryphon nalegał na otwarcie przed nią drzwi. Prowadził ją do budynku, delikatnie kładąc rękę na jej plecach. Intymny dotyk rozesłał delikatne dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa. Kiedy zatrzymali się przed drzwiami, Tryphon wyciągnął rękę i otworzył je dla niej. Gdy tylko weszła, hostessa skinęła na nią, powiedziała „Panie Zade” i wskazała, by poszli za nią. Nie było żadnych, zwykle recytowanych pytań o liczbę osób, czy pytanie o stolik dla palących, czy nie. Oczywiście Tryphon był stałym gościem i hostessa spodziewała się go. Prowadziła ich przez labirynt przytulnych, słabo oświetlonych pokoików. Wszystkie stoliki były puste, poza jednym. Jeden mężczyzna siedział przy stoliku, plecami do nich. Ku jej zaskoczeniu, hostessa poprowadziła ich do tego stolika. Gdy okrążała puste krzesła, mężczyzna wstał i prześlizgując spojrzeniem po jej twarzy. Co to miało być? Wyciągnął rękę. - Witaj Raine. Jestem Bale Kincaid. Rozpoznała nazwisko. Bale Kincaid był tajemniczym partnerem biznesowym Tryphona, współwłaścicielem ZK Enterprises, człowiekiem, którego zdjęcia nigdy nie opublikowała żadna plotkarska gazeta. Żadna. Jeśli jego partner był tutaj, to znaczyło, że jej założenia o rozmowie o pracę były słuszne, tak jak tego oczekiwała.30 Niestety, lekki dreszczyk emocji, nie był do końca komfortowy. Nie po tym momencie w samochodzie. Przechodząc w pełni na tryb biznesowy, przybrała swój najlepszy biznesowy uśmiech i przyjęła jego wyciągniętą dłoń. 30 O jakże się mylisz
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Witam, bardzo miło pana poznać, panie Kincaid. - Proszę, mów mi Bale. - podobnie jak jego partner Bale Kincaid miał druzgocący uśmiech, który mógł powalić większość dziewczyn na kolana. Robiła, co mogła, by ustać na nogach. To było absolutnie niezbędne, by zachowywała się profesjonalnie. - Dobrze, Bale. - powiedziała powtarzając jego imię. Boże, to było dziwne. Dlaczego kłopotali się tak bardzo, spotykając się z nią w taki sposób? Może bali się pozwu? Tryphon dosunął jej krzesło, gdy siadała i znalazła się siedząc przy przytulnym stoliku w romantycznej restauracji z najbogatszymi, najbardziej atrakcyjnymi mężczyznami jakich kiedykolwiek spotkała. Rozmawiając o interesach. Jej wnętrzności zaciskały się w węzły. Pozostań spokojna. Ci ludzie, mogą dać ci pracę, o jakiej zawsze marzyłaś. - Dziękuję, za przyjęcie zaproszenia. - powiedział Tryphon, skinieniem ręki przywołując kelnera z jakiegoś niewidocznego przejścia. W ręku kelnera była butelka wina. Napełnił wszystkim kieliszki i w ciszy się oddalił. Tryphon i Bale podnieśli kieliszki. Gdy się do nich dostosowała, Tryphon powiedział. - Za dzisiejszy wieczór. - Za dzisiejszy wieczór. - zgodziła się, dotykając kieliszkiem ich kieliszki. Pomimo najlepszych przeczuć, zerkała nerwowo na jej towarzyszy. Ostre i delikatny. Nie było to nic, czego by się nie spodziewała. Nie piła dużo, nie dbała o smak wina. A w zasadzie, nigdy nie piła podczas spotkań biznesowych. Ale to wino było naprawdę dobre, a jej nerwom przydałoby się trochę tej kojącej cieczy. Przełknęła kolejny łyk, nim odstawiła kieliszek i położyła ręce na kolana, patrząc wyczekująco na Tryphona, by wyjaśnił jej dlaczego zaprosił ją na kolację. - Zastanawiasz się, dlaczego cię dziś tutaj zaprosiłem. - powiedział w końcu. To jet to! - Tak. - potwierdziła. Proszę, powiedz mi, że zmieniłeś zdanie i dasz mi
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor prace. Jakąkolwiek. Wzięła oddech - To był pomysł mojego partnera. - Tryphon skinął na Balea. Bale skinął głową i odchrząknął. - Po pierwsze, chciałem cię przeprosić za wcześniejsze zachowanie mojego partnera. Jego zachowanie było nieprofesjonalne. Spodziewając się przedstawienia jej oferty pracy, Raine wzruszyła ramionami, bagatelizując jej gniew i frustrację. - Muszę przyznać, że po raz pierwszy zdarzyło mi się być zbyt atrakcyjną, żeby móc dostać posadę. Ale w porządku. Wiem, że zrobisz coś, żeby to wyprostować. - Przyjęłam to jako komplement. Tak jakby.... - Tak jak powinnaś. - Tryphon położył rękę na oparciu jej krzesła, za jej plecami, sprawiając, że znowu zmylił ją zachowaniem. Wyraźnie było mu trudno zachowywać się jak na właściciela firmy przystało, w jej obecności. Rany, nic dziwnego, że wahał się w sprawie zatrudnienia jej. Jeśli traktował tak wszystkie atrakcyjne kobiety, które dla niego pracowały, to był cud, że nie trafiał do sądu o molestowanie seksualne dziesiątki razy. W tych czasach, ludzie nie mogli traktować tak swoich pracowników. Jakby wyczul jej skołowanie, zabrał rękę z jej oparcia i owinął palce na nóżce kieliszka. - W każdym razie, źle się czułem, zostawiając to tak. Zasługujesz na wyjaśnienia. Wyjaśnienia? Czy to oznacza, że zostaje przy swojej decyzji? Jeśli tak, nie było sensu jej zapraszać. - Wyjaśniłeś wcześniej. - Jest coś więcej – powiedział Tryphon – Zostałem oskarżony przez mojego poprzedniego osobistego asystenta o molestowanie seksualne dziesięć miesięcy temu. Nic więc dziwnego. Zastanawiała się, czy był winny, czy nie.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Dodał jeszcze. - Sędzia stwierdził, że jestem niewinny, ale proces był kosztowny. Nie tylko ze względu na radcę prawnego, ale także na szkody w reputacji naszej firmy. - Mogę to sobie wyobrazić. Więc nie był winny. Albo przynajmniej sędzia lub ława przysięgłych zdecydowali, że nie był. Człowiek taki jak on, z pieniędzmi, może kupić najlepszych prawników, bez dwóch zdań. Po ujawnieniu procesu sędziego przysięgłego w zeszłym roku, wiedziała, że winni ludzie czasami unikają kary za swoje czyny. Dobry obrońca z wyboru był na wagę złota. Jednak jeśli był niewinny. Mogła sobie wyobrazić upokorzenie i wstyd brania udziału w takim procesie. Przypuszczała, że był obsmarowany w tym brukowcu, który Liz uwielbiała czytać. I jako osoba, która skłania się ku tej słabszej stronie – którą w tym wypadku jest kobieta – mogła sobie wyobrazić, że w mediach ludzie uznają go za winnego jeszcze przed rozpoczęciem procesu. Tryphon rozłożył i wygładził serwetkę na kolanach. - Po tym incydencie, postanowiłem, że nigdy nie zatrudnię kobiety, którą uważam za atrakcyjną. To nie jest warte ryzyka. - Jak sądzę, masz rację. Tryphon napił się wina i odstawił kieliszek. Palcem delikatnie pogładził nóżkę. - Mój partner był zaniepokojony, ponieważ podzieliłem się z tobą powodem mojej decyzji. Dobra, więc to taka wizyta kontrolna. Ale co to dla niej oznacza? Czy oferta pracy nadchodzi, czy nie? Tryphon podłapał jej spojrzenie. - Ale powiedziałem ci prawdę, nie bez powodu. Chciałem, żebyś zrozumiała, że uważam, że masz świetne kwalifikacje. Czułem, że musisz to ode mnie usłyszeć, może więcej niż jeden raz. Prawdopodobnie miał rację. Ale czułaby się jeszcze lepiej, gdyby powiedział, że ma dla niej pracę. Mimo że czuła mdłości uśmiechnęła się.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Dziękuję. Za poświęcony mi czas, pomimo napiętego harmonogramu. Doceniam to. - chociaż tylko oferta pracy mogłaby mnie w pełni usatysfakcjonować. - Szukam pracy już od jakiegoś czasu, myślę, że czuję się tym trochę zniechęcona, zdesperowana. Nie sądziłam, że moje emocje były tak widoczne. Mężczyźnie wymienili spojrzenia. Tryphon skinął ręką i pojawił się kelner stawiając przed nimi przystawki ułożone na talerzach w artystyczny sposób, po czym znowu zniknął. Chłopcy czekali, aż posmakuje swoich – co zajęło trochę czasu, przez jej ściśnięty żołądek – nim podnieśli swoje widelce. Umawiała się z różnymi ludźmi, ale nigdy nie była w restauracji z mężczyznami tak kulturalnymi i uprzejmymi jak ci dwaj. - Zapewniam was, że nie mam zamiaru pozywać was za nieuczciwe postępowanie przy zatrudnianiu, ani o nic innego. - patrzyła na twarz Tryphona, spodziewając się zobaczyć ulgę zalewającą jego twarz. Jego twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji. Potem sprawdziła twarz Balea. Jakieś szarpiące napięcie w jego oczach przygasło nieco. Bale odchrząknął. - Chcielibyśmy ci pomóc. Mamy podpisanie kontrakty z kilkoma firmami i część z nich wyraziła chęć przyjęcia cię. Ale chciałem zapytać o zgodę na przekazanie kopii twojego CV. ObożeKochamCię. Odparła chęć skoczenia z krzesła u rzucenia się na Balea Kincaida. - Żartujesz sobie ze mnie? Wyślij je komukolwiek zechcesz. Absolutnie. Może to nie było to, czego się spodziewała – to znaczy posady osobistego asystenta ze wspaniałym wynagrodzeniem, ale to już było coś. Kto wie, może kontrahenci Balea też dobrze płacą? - Dziękuję. - nie mogła nic poradzić na to, że uśmiechała się jak totalnie ogłupiała. Bale odwzajemnił jej uśmiech. - Bardzo proszę.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Tryphon podniósł rękę i ponownie położył ją na oparciu jej krzesła. - Teraz, gdy zajęliśmy się już sprawami biznesowymi, mam nadzieję, że możemy przejść do bardziej przyjemnych tematów. - Jakie tematy to mogą być? - zapytała, czując, że rozmowa przesuwa się na bardziej w strefę osobistą, relaksującą. Podniósł swój kieliszek z winem. - Oh, nie wiem – coś złowieszczego błysnęło w jego oczach, gdy spoglądał na nią znad kieliszka. Ta mała iskierka zaczęła robić coś interesującego w jej wnętrzu. - może, gdzie chciałabyś się wybrać na naszą kolejną randkę?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 3 - Kolejną randkę? - Raine powtórzyła, patrząc na pijącego Tryphona. Podnosząc swój kieliszek do ust, pytająco patrzyła na zmianę me Tryphona i Balea. Randka? Była bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek. - To jest randka? - popijając swoje wino, miała ochotę je wyparsknąć. Jej usta zrobiły się nagle troche suche. - Nie zabieramy swoich pracowników na kolację – wyjaśnił Tryphon – szczególnie nie tych, których nie zatrudniliśmy z pewnych powodów osobistych. Oparła swój łokieć o stół i opuściła podbródek na rękę, zwróciła twarz ku Tryphonowi i posłała mu figlarny uśmiech. - To ma sens. Myślałam, że zaprosiłeś mnie na kolację, bo bałeś się pozwu.31 Tryphon pokiwał głową. - Nigdy nie wierzyłem, że zamierzałaś nas pozwać. Bale, cóż, nie był o tym tak przekonany. Nawet więc, jeśli martwilibyśmy się pozwem, mogliśmy się z tobą spotkać w bardziej stosowny sposób. Racja. - Dziwisz się? - zapytał Bale – Tryphon przyznał się, że go pociągasz. - Tak, zrobił to...Przypuszczam, że nie powinnam być.... To znaczy, kto zabiera swojego wspólnika na randkę? - złapała znowu swój kieliszek i wskazała na nich ręką. - Nigdy nie umawiałaś się z dwoma mężczyznami, na raz? - Bale zapytał, delikatnie odciągając od niej kieliszek. - Dwoma mężczyznami? - Ohhh, spojrzała na Tryphona. Mężczyźni na polowaniu32. Spojrzała na Balea. Mężczyźni na polowaniu 31 A to małą kokietka...figlarny uśmiech....oj oj...nie pożałujesz :D 32 Nawet kurde nie wiesz w jak dosłownym znaczeniu to polowanie jest...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Dwóch mężczyzn. Dwóch. Hmmmm. Teraz naprawdę potrzebowała drinka, przyciągnęła kieliszek i przełykała chełsty. Jeden po drugim. Pusto. Dwóch mężczyzn naraz. Byłą na randce z dwoma bogatymi mężczyznami. Dokąd to zmierzało. Wyobraziła sobie, siebie w łóżku. Z nimi dwoma. OMÓJBOŻE. Gorąco. Wody, potrzeba trochę wody. - Muszę powiedzieć, że nie, nigdy nie byłam z dwoma mężczyznami naraz. Nigdy nawet nie myślałam. Nigdy mi nie zaproponowano. - co jeśli myślą o tym poważnie? Jej twarz zaczęła się roztapiać. Jej mózg zatrzymał się w pętli myślowej, jak odtwarzacz, który zaciął się powtarzając cały czas jedną rzecz. DWÓCH MĘŻCZYZN O MÓJ BOŻE. - próbowała się uspokoić. - Umm. To jest najbardziej.... niespodziewane. - Nie jesteśmy zwyczajnymi mężczyznami. - Tryphon machnął ręką, wzywając kelnera. Nie mogła temu zaprzeczyć. Kelner pojawił się z trzema talerzami na tacy. Dzięki Bogu. W końcu dostanie trochę wody. Poza zaskakującym żądaniem wody przez Raine, nikt nie odezwał się, gdy przystawki były ustawiane przed nimi. Raine próbowała usunąć z mózgu tą zakorzenioną myśl, ale okazało się to niemożliwe. Dwóch mężczyzn. Dwóch szalenie pięknych, bogatych i wpływowych mężczyzn chciało poznać ją bliżej. Z całą pewnością na poziomie seksualnym. I może na poziomie osobistym też. Ale co z tymi plotkami? Tryphon pojawiał się zdecydowanie bardzo często na stronach lokalnych gazet. Co mówiła ostatnia pogłoska o nim? Był biseksualny, lubił dziwactwa...i więcej niż jeden jego były partner był martwy. Dziwny zbieg okoliczności. Te zgony nie mogły być jego winą. Miała nadzieję. Wewnątrz śmiała się z ironią. Co powiedziała Liz rano? Idę po prostu na rozmowę w sprawie pracy. Nie zamierzam z nim sypiać. Gdyby Liz o tym usłyszała przewróciłaby się.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Poza nieoczekiwanym obrotem spraw, Raine miała dobre przeczucia. Tryphon Zade nie był niereformowalnym playboyem, a większość z tych tak zwanych faktów, to były bezpodstawne plotki. To prawda, czuła od niego pewną energię. Miał w sobie cos drapieżnego. Jego ciało nigdy nie wydawało się do końca zrelaksowane, a jego ciemne spojrzenie było ostrzejsze niż odłamek szkła. Sprawiał, że wiła się. W dobry sposób. Raine, na kolejne dwadzieścia minut skupiła się na jedzeniu i unikaniu odpowiedzi na jego najbardziej osobiste pytania. Jej nerwy były w strzępach, co utrudniało jedzenie. Ogólnie rzecz biorąc, czuła wszystkie emocje w żołądku, ta dobre i te złe. Dlatego, że odczuwała tyle w tej chwili, jej wnętrzności skręcały się jak liny. Ale na szczęście, drugi kieliszek wina i kilka prostych, lekkich pytań o ulubione filmy, książki i restauracje, pomógł rozwiązać węzeł w żołądku. Ci mężczyźni byli modelowo – pięknymi , potężnymi biznesmenami, a według plotek stałymi bywalcami klubów niewoli. Ale byli też ludźmi, którzy czuli emocje, którzy mieli potrzeby, szukali. Podobnie jak inni ludzie – oprócz niej. Ona nie szukała. A na pewno nie mężczyzn. A już na pewno nie miłości. Przez następne pół godziny, przyjemne ciepło rozlewało się po jej ciele, dzięki absolutnie pysznym daniom, najlepszemu winu, jakie kiedykolwiek próbowała i dzięki dwóm wspaniałym mężczyznom z którymi to dzieliła. Gdy stopniowo stawała się zrelaksowana, pozwalała sobie cieszyć się towarzystwem Tryphona i Balea. Trochę poflirtować, podrażnić się, kusić. Po tym, jak skończyli jeść, Tryphon wstał i zaoferował jej rękę. Bale zrobił to samo. Raine przyjęła je obie, każdego po jednej stronie. Poczuła skutki wina, kiedy zrobiła pierwszy krok. Ale po tym jak uczucie ciężkiej głowy odeszło, była w stanie przejść przez restaurację na mocnych nogach. Na zewnątrz, zatrzymali się na końcu chodnika, a Hammer zatrzymał się przed nimi. Bale pomógł jej wsiąść do środka, podczas gdy Tryphon obszedł samochód dookoła i wsiadł z drugiej strony. Mniej niż dwie minuty później, siedziała
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor pomiędzy dwoma dziewięćdziesięciokilogramowymi, szczupłymi, męskimi ciachami. Kierowca bez jakichkolwiek instrukcji, zjechał z krawężnika. Raine zakładała, że chłopcy wcześniej powiedzieli mu, by jechał do jej domu33. Dom. Wieczór miał się właśnie zakończyć. Właśnie teraz. To było wredne, ale nie mogła się doczekać, aż powie Liz o zaimprowizowanej przez sławnego Tryphona Zadea randce. Nawet jeśli w połowie spodziewała się, ze Liz ją potnie. Wewnątrz jadącego samochodu, Tryphon wyciągnął długie nogi przed siebie i otoczył ją ramieniem. Raine zsunęła się trochę,opierając się o niego, przytulnie. To było przyjemne, bycie tak blisko niego. I cokolwiek to było, jakaś woda po goleniu, to co miał na sobie – to było niebo. Pachniał tak cudownie, że wyciągał z niej niegrzeczną jej stronę. Chciała go lizać.... albo coś34. Po raz kolejny Bale podążył śladem Tryphona, opierając się po drugiej stronie. Ale zamiast nieprzyjemnego uczucia zamknięcia w pułapce, to było bardzo, bardzo przyjemne uczucie, jego twardego ogromu dociśniętego do jej miękkiego ciała. Ku jej zdziwieniu, spodobało jej się bycie w centrum uwagi dwóch mężczyzn. Dłonie Tryphona gładziły jej ramię i masowały kark. Pozwoliła głowie opaść do przodu, zamykając oczy ledwo przełykała westchnienia zadowolenia. Inna męska dłoń łaskotała jej kolano i rozlewała kolejną porcję ciepła. Zachichotała. Ręka wspinała się wyżej, do centrum uda, tuż pod rąbek spódnicy. Palce gładziły jej nogi, pokrywając całą skórę świeżą warstwą gęsiej skórki. Rzeczy zdecydowanie się rozgrzewały.35 Tryphon ucisnął podstawę jej czaszki, zmuszając ją, by odwróciła do niego twarz. Kiedy spojrzała na niego, pochylił się do przodu i przesunął po jej wargach swoimi. To był najdelikatniejszy, najbardziej ulotny pocałunek, jakiego kiedykolwiek doświadczyła. I pozbawił ją tchu. Jeszcze jeden poproszę. 33 No to się zdziwisz.... 34 No ja się nie dziwię... hehehe... 35 Taaa... mi też się dziwnie ciepło robi...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Jakby czytał w jej myślach, ponownie pochylił się nad jej ustami, tym razem utrzymał go nieco dłużej. Delikatne, powolne uwodzenie. Ustami, potem językiem. Ohh, była gotowa się roztopić.36 Czuła, jak jej krew wrzała. Jej skóra iskrzyła, jakby małe wybuchy energii elektrycznej rozchodziły się po jej ramionach i nogach. Przebiegła rękoma po okrytym torsie, czułą twarde wybrzuszenia mięśni pod miękkim kaszmirem. Absolutna doskonałość. Kiedy dotarła na poziom sutków, pocałunek Tryphona się zmienił. Stał się bardziej zaborczy, niecierpliwy. Jego język drażnił jej usta, otworzyła je witając jego inwazję. Smakował doskonale, mężczyzną i winem i nie mogła się nasycić. Ręce Balea wędrowały po całym jej ciele, badając wszystkie jej krzywizny, wygięcie kręgosłupa, płaszczyznę jej brzucha. Jej zmysły były atakowane ze wszystkich stron. Dekadencki smak Tryphona wypełniał jej usta, grzeszne ciepło dotyku Balea rozchodziło się wzdłuż jej nerwów, dźwięki ciężkich oddechów kołatały w jej głowie. Niewiarygodne. Dlaczego nigdy wcześniej nie pomyślała o przespaniu się z dwoma mężczyznami na raz? Dobry Boże, to było poza słowami. Szalenie seksowne. Samochód zatrzymał się i jęknęła w usta Tryphona. Jedna jej część chciała, by to nie był koniec, by nie wysiadać z samochodu, by wrócić samej do mieszkania. Z drugiej strony, czuła ulgę. To nie była randka, taka na jakiej kiedykolwiek wcześniej była. Nieważne, czym to było spowodowane, wcześniejszymi nieporozumieniami, a może tym, że byli to dwaj mężczyźni, albo to kim ci mężczyźni byli, czy jak bardzo byli zmysłowi, nie mogła zgadnąć. Wszystko, co wiedziała, to że ta randka była tak intensywna jak trzy godziny na kolejce wysokogórskiej. Ożywiające. Była tą, która przerwała pocałunek. Lekko oszołomiona, trzymała twarz Tryphona w dłoniach i patrzyła mu w oczy. - Dziękuję, za wspaniały posiłek. To była ogromna niespodzianka. 36 Ja też zaraz spłynę z krzesła i zostanie po mnie tylko mokra plama na podłodze.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Proszę bardzo. - uśmiechnął się, ale nie był to zwykły przyjazny uśmiech. Mówił jej, że czeka ją więcej niespodzianek. Spojrzała za Tryphona, przez przyciemniane okno i zdała sobie sprawę, że nie zaparkowali przed budynkiem, w którym mieszkała. Zamiast tego limuzyna zatrzymana była przy współczesnym domu z białej cegły i szkła, usytuowanego wśród zagajnika z wysokimi drzewami. Wiedziała, bez pytania, że znajdują się przed domem Tryphona, lub Balea. Odłożyła fakt, że jeden lub obaj zdecydowali bez pytania jej o zdanie, ułatwiając jej to, wróciła do Tryphona. Gorąca twardość Balea powstrzymała ją przed odsunięciem się zbyt daleko. - Jesteś strasznie pewny siebie, prawda? - na wpół drażniła się. - Jeśli nie jesteś zainteresowana wejściem do środka, możesz zostać w samochodzie. Kierowca odwiezie cię do domu.37- Bale wyjaśnił spokojnie, pochylając się nad jej ramieniem. Jego oddech łaskotał jej ucho, zadrżała. Niezdecydowana – i nie dlatego, że nie była pewna, że chciałaby uprawiać seks z nimi dwoma – patrzyła jak otwierają drzwi i wysiadają. Sprawy działy się tak szybko. I ci dwaj oddali wszystkie strzały. Czuła się nieco bezsilna i nieco wrażliwa, gdy była rozrywana w ten sposób całą noc. Tryphon nachylił się do środka, posyłając jej pytające spojrzenie. - Decydujesz się wycofać? Myślę, że powinienem cię ostrzec, przed podjęciem decyzji, nie szukamy tylko jednej nocy. - Nie czekając na jej odpowiedź, wyprostował się, okrążył limuzynę i podszedł do jej przodu. - Nie szukają tylko jednej nocy. W takim razie czego dokładnie szukają? Nie była aniołem, nie w długoterminowym ujęciu. Cieszyła się zwykłym seksem. W odróżnieniu od Liz, mogła oddzielać seks od miłości, w rzeczywistości, wolała w ten sposób. Zasadniczo, ona była tą, która dyktowała warunki, powiedzieć chłopakowi – nie chłopcom – żeby odwieźli ją do domu. Tym razem, rzeczy szły bardzo różnie. Byli tymi, którzy rządzili i ustalali wszystkie zasady. Była pozostawiona z decyzją, czy się na to zgadza, czy nie. 37 Taaa, jasssne... odwiezie....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Nie po raz pierwszy. Niegodziwa część niej, zastanawiała się jakie nowości ci dwaj będą mogli jej zaproponować jeśli im na to pozwoli. Samochód zaczął powoli toczyć się, a ona wyrzuciła ręce do przodu, na sztywne zagłówki. - Czy mógłbyś dać mi minutkę? - Tak, proszę pani. - kierowca wcisnął hamulec i wycofał samochód na parking. Odchyliła głowę i zobaczyła Tryphona i Balea, stojących obok siebie, przy czarnych, strzelistych drzwiach, oprawionych czymś, co wyglądało dla niej jak olbrzymie fallusy. Głos Liz czytającej artykuł kołatał się w jej głowie. Mimo tego, nie mogła przekonać siebie, że ci dwaj mężczyźni, z którymi spędziła ostatnie godziny są niebezpieczni. Dziwaczni, tak. Przebiegli, z całą pewnością. Niegodziwi, nie miała wątpliwości. Ale nie rzeczywiście niebezpieczni. Wsunęła rękę do torebki i wyciągnęła telefon. Zgodnie z przewidywaniami, Liz odebrała po trzecim sygnale. - Hej dziewczyno, gdzie jesteś? Masz jakąś posadę? - Niezupełnie. - W takim razie, gdzie jesteś? Powinnaś być w domu od kilku godzin. Raine odwróciła się sprawdzając otoczenie ciężarówki. Budynek był bardzo odizolowany, mocno zalesiony. - I byłam. - Coś się stało? - Jestem w dziwnym miejscu. - Raine śledziła krzywiznę oparcia, palcem. - Tak? - Tak. Um, gdy wróciłam po południu z tej okropnej rozmowy o prace w barze, pojawił się Tryphon z tą potworną limuzyną Hammera. Zabrał mnie na kolację. - W porządku, mów co dalej. Czy przyznał się do błędu w sprawie twojego zatrudnienia?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Raine kontynuowała oglądanie otoczenia. Ładne ale zdecydowanie męskie. - Nie dokładnie, ale jego partner biznesowy, dzwonił do kilku kontrahentów i obiecał mi pomóc znaleźć pracę. - Cóż, to dobrze. Um, więc jego partner też był na tej kolacji? - głos Liz zaczynał się podnosić, z pomieszaną ostrożnością. - Tak. - Więc to było spotkanie biznesowe? - Tak jakby. - Tak jakby? - cisza- Oh. O nie. Raine wyjaśniła. - Wiem, co przeczytałaś w tej gazecie, ale wszyscy wiedzą, że drukują w niej same kłamstwa. To była tylko niewinna randka... - Randka? - ucięła Liz – zaprosił swojego partnera biznesowego na randkę z tobą? - To zupełnie inna sprawa. - Zaczyna się. Zaczyna świrować. Dlaczego uznałam, że to dobry pomysł znowu do niej zadzwonić. - Raine wzięła głęboki oddech. - Myślę, że oni... dzielą się. Ale myślę, że.... - To wszystko. Gdzie jesteś? Już po ciebie jadę. - Siedzę w Hammerze, przed jego domem. Ich domem. Któregoś domem. Ale nie musisz po mnie przyjeżdżać. Kierowca zawiezie mnie do domu. Jeśli będę chciała. - Oczywiście, tego chcesz, prawda? Prawda! - Gdy Raine nie dała Liz odpowiedzi, jakiej chciała usłyszeć, głos Liz podniósł się o decybel, lub dwa. Powiedz kierowcy, żeby odwiózł cię do domu, w tej chwili Raine Avery. - Kochanie, wszystko jest w porządku. Ci kolesie, nie są psycholami. - Nie wiesz tego. - I nie wiesz też czy nie jest nim siostrzeniec fryzjerki twojej babci. Ale ty zaakceptowałaś randkę w ciemno z nim. A on zabrał cię do sklepu z wypychanymi zwierzętami, napychać łabędzie38. 38 Oszz.... Tryphon przy nim to nudziarz...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Ci mężczyźni są obcy, tak. Ale to są bogaci obcy. Bardzo przystojni obcy. A poza tym, bardzo ich lubię. - Touché39, suko. Raine zachichotała. - Nic mi nie będzie. - Skoro jesteś taka pewna, to dlaczego do mnie teraz dzwonisz. - Bo... - bo miała wątpliwości, bo potrzebowała usłyszeć głos Liz, w celu nawiązania kontaktu z kimś, kogo zna. Czuła się jak Alicja, kiedy wpadła do króliczej nory. Oszołomiona i zagubiona, ale także ciekawa i podekscytowana. - Zadzwonię do ciebie, gdy tylko wyjdę. - Nie podoba mi się to. Martwię się. - Jeśli nie odezwę się do rana, możesz zacząć się martwić. Więc się rozchmurz i baw się dobrze wieczorem. Pamiętaj o premierze „Studia dla ciebie”. - Uważaj na siebie. - Będę. Kocham cię. - Pa. - Pa. - Raine zatrzasnęła klapkę telefonu, wsunęła go z powrotem do torebki i założywszy ją na ramię, otworzyła drzwi limuzyny. Cokolwiek miałoby się stać tej nocy, wiedziała że będzie to przygoda, jakiej nikt nie doświadczył. Biorąc pod uwagę jej doświadczenie, to było coś.
39 Generalnie, słowo touché (pochodzące z języka francuskiego) jest sposobem docenienia dobrego argumentu rozmówcy.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 4 Oczywiście, jej przystojni gospodarze dawno zrezygnowali i weszli do środka, co oznaczało, że Raine musiała dzwonić do drzwi i stać tam, czując się jak kompletna kretynka, czekając aż otworzą. Drzwi otworzyły się, ukazując półnagiego Tryphona z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy. - Witam – odsunął się na bok, gdy wchodziła do niezwykle białego wnętrza. Białe ściany, niemniej białe posadzki, wysokie białe sufity. Szła za Tryphonem przez jasno urządzone pokoje. Wszystko tu było białe, czarne, metalowe lub szklane. Bardzo współczesne. Duże okna, rozciągające od podłogi po sufit, cięły jaskrawo białe ściany, widok ciemnego krajobrazu na zewnątrz dodawał odcieni zieleni i brązu wewnątrz jasnego, prostego wnętrza. Ciężkie zasłony wisiały nad każdym oknem. - Ładne mieszkanie – powiedziała. - Dziękuję. - Tryphon zerknął przez ramię, zanim zaprowadził ją do otwartej 40
kuchni. Bale siedział przy okrągłym stole, francuskie drzwi
otwierały się na
patio za nim. - Bale, Raine jest tutaj, możemy już dalej świętować. - Tryphon wziął trzy wysokie kieliszki i butelkę wina stojące na granitowym blacie ogromnej kuchennej wyspy, kiedy przechodził obok. - Co świętujecie? - usiadła obok Balea, a Tryphon zajął miejsce po jej drugiej stronie. Wypełniając kieliszki, Tryphon odpowiedział. - Ostatnia noc, była szczególną rocznicą. - postawił przed nią napełniony kieliszek. Przejechała palcem po brzegu kieliszka. - Dzięki. Jaką rocznicę? Osobistą, czy zawodową? - Osobistą – Bale przyjął od Tryphona kieliszek, ale odstawił go na blat. 40 http://www.netwings.pl/pics/drzwi%20tarasowe.jpg nie znalazłam
brzydki obrazek ale lepszego, który by jednocześnie pasował
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Tryphon napełnił trzeci kieliszek i podniósł go. Bale i Raine zawtórowali mu. - Za mojego przyjaciela, mojego kochanka, człowieka, z którym dzielę wszystko. Za kolejny wspaniały rok razem.41 Mojego kochanka. Raine nagle poczuła się jak piąte koło u wozu. Zwłaszcza, gdy po tym jak wypili słodki toast Tryphona, a Bale podszedł do Tryphona, schylił się i podarował mu ogromny, głęboki pocałunek w usta. Zaangażowały się języki, oddechy przyspieszyły, a Raine zastanawiała się dlaczego ci faceci zaprosili ją, kiedy najwyraźniej tylko chcieli się ze sobą pieprzyć. Jasne, słyszała tą całą „dzielimy się” dziwną sprawę, ale z jakiegoś powodu, mimo że słyszała, że Tryphon jest bi, nie wyobrażała sobie, że byli kochankami. Cóż, nie aż do teraz. Byli tak skupieni na niej, aż do tej pory, że nie miała żadnego powodu, by wyobrażać sobie ich w intymnej sytuacji. Ugh, to było w pewnym sensie niewiarygodne. Co ona tu do cholery robiła? Miała być jakimś rocznicowym prezentem? Ale potem, gdy tak siedziała popijając wino i patrząc jak dwaj cudowni faceci się całują, zaczęło się jej robić troszkę cieplej42. Czuła to najpierw głęboko w klatce piersiowej, wychodzące z samego centrum. I rozprzestrzeniało się falami. Mrowiące gorąco. Najpierw pulsujące. Potem uderzające. Walące. Przerwali pocałunek, by patrzeć na nią oczami wypełnionymi pożądaniem. Oboje wpatrywali się w nią takim wzrokiem, jakby mieli ją zjeść.43 Niemal ją zatkało. - Szczęśliwej rocznicy. - Dziękuję. - Bale zmrużył oczy, a ona wstrzymała oddech , czekając co zrobi dalej. Pociągnął oparcie krzesła, odwracając ją do siebie. Położył dłonie po bokach jej twarzy i pochylił się nisko, jeszcze niżej. Zamknęła oczy. Ten pocałunek był zupełnie inny niż ten, jakim obsypał ją Tryphon w samochodzie. Ten był wymagający, całkowicie władczy. Odurzająca mieszanka 41 Chciałabym zobaczyć minę Raine, gdy to słyszała.... 42 Głupio się przyznać... ale mam to samo tylko czytając.... ehhh ta moja wyobraźnia... 43 Dosłownie... tyle, że oni nie jeść będą a pić...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor mężczyzny i wina zalała jej usta. W tym samym czasie, podniecające dźwięki ciężkich męskich westchnień i pocałunków rozbrzmiewały w jej uszach. W odpowiedzi, jej ciało naprężyło się od czubka głowy, po palce stóp. Wygięła się w łuk, chcąc poczuć ciężar ciała Balea dociskającego się do niej. Jej sutki były napiętymi szczytami. Krew była gotującą się rzeką, palącym kwasem, płynącym w jej żyłach. Oddawała pilnie pocałunek Baleowi, masując jego język swoim. To nie był tylko pocałunek, to była walka o kontrolę, jedyna, której nie chciała przegrać. O, tak. To była zdecydowanie jedna z najdzikszych jej nocy. Taktaktak! Rozerwała koszulę Balea, jak kocica, nim siadając sięgnęła niżej. Mniej ubrań. Więcej skóry. Więcej pocałunków i ciepła i... czy któryś z nich mógłby dotknąć ją gdzieś oprócz twarzy? Zmieniając taktykę, szarpnęła swoje ubranie i podciągnęła spódnicę, by uwolnić nogi. W sekundę, miała spódnicę wokół bioder i owinęła kostki wokół bioder Balea. Bale złapał jej tyłek, unosząc go. Teraz było lepiej. Kołysząc biodrami, oparła się o niego, ocierając się o niego, palący ból pulsował w jej duszy. Ale wtedy Tryphon przerwał zabawę, odciągnął jej kostki i ustawił na podłodze. - Najpierw deser. Bale szarpnął się i odsunął od niej. Wyglądał jakby, ktoś kopnął go w jaja. Co do cholery! Kto przerywał coś tak intensywnego, by jeść ciasto44? Kochała słodycze, jak każda dziewczyna, ale to było znacznie lepsze niż jakiekolwiek jedzenie. - Żarty sobie ze mnie robisz? Z drogi. - odepchnęła się z krzesła. Tryphon złapał ją za ramiona i popchnął ją z powrotem w dół. - Nie, nie żartuję. I nie przesunę się. - jego ostre, przenikliwe spojrzenie wwiercało się w jej oczy. 44 Głupia... nie ciasto będą wcinać... tylko ciebie...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Przez chwilę pomyślała, żeby go kopnąć i wyjść, ale racjonalne myślenie usunęło ten pomysł natychmiast. - W jaką gierkę tu pogrywasz? - W grę władzy i kontroli. - padła jego odpowiedź, wypowiedziana namiętnym, ochrypłym tonem. Ręce Raine zamknął w mocnym uścisku, jak w stalowych kajdanach i przytrzymał przy poręczach krzesła. - Czy kiedykolwiek grałaś w grę o władzę, Raine? - Nie. Ale jeśli tak stawiasz sprawę, mogę być zainteresowana. - uniosła podbródek, wpatrując się w jego oczy. - Tylko, jeśli to ja będę tą, która robi tę kontrolującą część. - Oto właśnie chodzi. - pochylił się nad nią jeszcze niżej, aż jego nos niemal dotykał jej. - Nie będziesz. Ostrzegawcze alarmy zawyły w jej głowie. Wyły i wyły i wyły. - Przykro mi, ale jeśli szukasz dziewczyny, która położy się na plecach i pozwoli ci przejąć dowodzenie, to wybrałeś złą dziewczynę. - rozsunęła nogi i wyciągnęła się, by go pocałować, zdecydowana użyć tego co miała, by odwrócić pozycję siły. To właśnie to robiła, gzy była z nowym kochankiem. Uwodziła go dopóki nie był pod jej kontrolą. Ten koleś mieszał jej w głowie. To było straszne. Odsunął głowę do tyłu, tuż przed tym gdy ich usta miały się spleść. Przełknęła jęk zawodu, zatrzasnęła kolana i wykręcała ręce, starając się uwolnić. Na przemian czuła podniecającą potrzebę i zimna panikę. To było najdziwniejsze uczucie, przesyłające przez jej ciało na zmianę fale zimna i gorąca. Im mocniej trzymał jej ręce, tym gorętsze były te fale i coraz zimniej było jej pomiędzy nimi. - Co się stało? Czy Tryphon Zade jest notorycznie zdenerwowany? - Wcale. To ty jesteś tą wystraszoną, księżniczko. Widzę to w twoich oczach. Czując jego zagłębianie się, szarpnęła głowę w bok. - Nie straszysz mnie. - Boisz się czegoś. Co to jest? - zaszydził, wyginał się w bok, aż ponownie wypełnił jej pole widzenia.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Widzisz to. - odwróciła głowę w przeciwnym kierunku. - Myślałam, że zabieramy się za deser. Na zawołanie, zabrzmiało grzechotanie szkła na stole. Na czystym talerzu, leżał jeden kawałek czekoladowego tortu. Chciała podnieść prawą rękę, by sięgnąć po widelec, ale Tryphon nie pozwolił na to. Podniosła na niego brwi. - Nakarmimy cię. Na początku była zmieszana i podenerwowana, teraz stawała się coraz bardziej poirytowana. Co było z tą kontrolą? Wyjaśniła już, że nie zamierza stać się kolejną, uległą dmuchaną lalą wielkiego Tryphona Zadea. Jak musiałaby to powiedzieć, żeby zrozumiał? Oczywiście, ten człowiek był graczem, nie żeby nie wykorzystała swojego doświadczenia przeciw niemu. Był przyzwyczajony do kontroli - w sypialni i poza nią. Nie tym razem. Nie z tą dziewczyną. Teraz chodziło o jej zasady.45 Zdeterminowana bardziej, niż kiedykolwiek, żeby postawić sprawę jasno, wzruszyła ramionami. - Myślę, że nie muszę jeść żadnego deseru. I tak jestem na diecie. Bale sięgnął po widelczyk i oddzielił kawałek ciasta, jednocześnie Tryphon trzymał jej ręce rozpięte na oparciu krzesła, Bale podniósł pełen widelczyk do jej ust. Odwróciła głowę. - Powiedziałam, że nie chcę. Nie możecie mnie zmusić.46 Dwóch mężczyzn wzdychając przerwało ciszę. Widelec zadzwonił o talerz. A Tryphon uwolnił jej ręce.47 Wreszcie. Boże. Odebrał wiadomość. Obciągając spódnicę na dół, patrzyła, jak siadają z powrotem na swoich miejscach, a potem zerknęła na deser. Musiałą przyznać, że wyglądał smakowicie. Ale kurwa, prawie wepchnęli jej go do gardła. Czy oni próbują podać jej jakiś narkotyk, czy co? Nie, dlaczego to robią? Kilka minut temu wisiała na Baleu jak suka w rui. 45 Nawet ci nie powiem, gdzie on te twoje zasady ma... 46 A chcesz się założyć???? 47 No, nie.... nie wierzę....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Było dla niej zupełnie jasne, dokąd sprawy zmierzają i – poza jej uległością – była chętna. Oznaczało to, że był jakiś inny powód, że próbowali zmusić ją, by zjadła ciasto. Do czego tych dwóch zmierzało? * Głóg wywoływał suchość w gardle Balea. Jeśli się nie pożywi. W tej chwili. Będzie miał zapaść. Tak jak zawsze robili, doprawili ciasto łagodnym środkiem uspokajającym, który uśmierzał strach ich ofiar, by pomóc jej zaakceptować, to co miało się wydarzyć. Nie wszyscy Synowie tak robili. Lek nie wpływał na nich dobrze. Jednak podobnie jak jego starszy brat,Logan, przez lata Tryphon i Bale nauczyli się, że to było lepsze, niż używanie siły, w gonitwie do pierwszego ugryzienia. Szczególnie, jeśli byli słabi z głodu, tak jak teraz. Na szczęście Logan, który pracował dla króla Kadena, dostarczał im odpowiednich ilości oczyszczonego Zaćmienia, aby mogli z łatwością wychodzić w ciągu dnia, ale także środków uspokajających dla ich ofiar. Ale było już za późno, a Raine odmówiła zjedzenia doprawionego deseru. Nie mieli wyboru. Naprawdę żałował, że będzie przez chwilę przerażona. To prawda, jej strach nie potrwa długo i w ciągu kilku minu zapomni o tym, ale nadal nienawidził zadawać ludziom bólu i przerażać ich. Gdyby tylko bardziej współpracowała. Wszystko zrobili tak, jak należy. Zabrali ją na wyśmienitą kolację. Dali jej trochę wina, by się rozluźniła. Kusili ją pocałunkami. Powinna być bardziej niż chętna, by pozwolić się nakarmić. Nie musiała jeść wiele. Ale znowu, z głodem palącym ich od środka, Bale mógł zobaczyć jak jego człowieczy czar słabnie, a w cieniu czai się bestia. Wymienili z Tryphonem rozpaczliwe spojrzenia, zauważył, że ręce Tryphona drżą, gdy podniósł je w geście klęski. Z Tryphonem było tak źle, że aż się trząsł.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Może gorzej. Boże pomóż im, jeśli nie będą mieli siły by nawet ułożyć ją w odpowiedniej pozycji. - Co ty na to, żebyśmy poszli do salonu, gdzie będzie nam wygodniej? powiedział Tryphon wstając. Raine spojrzała niechętnie na krzesło, a potem wpatrywała się w twarz Tryphona. Przygryzała pełne wargi, siedząc cicho na krześle i zaciskając ręce na oparciach tak mocno, że zbielały jej kostki. - Myślę, że powinnam wracać do domu. Cholera. Tryphon pociągnął palcami przez włosy, wyraźnie na skraju pęknięcia. - Proszę, nie odchodź. Przepraszam, ze próbowałem w ciebie wcisnąć to ciasto. Czasem jestem takim dupkiem. Ale przysięgam, że moje zamiary były szczere. - Jakie są wasze intencje? - domagała się, podnosząc brwi. Ku zaskoczeniu Balea, przyjęła jego rękę i powoli poprowadził ją do salonu. - Tylko, upewnienie się że dzisiejsza noc będzie absolutnie dekadencka. Tryphon dostosował się do jej kroku. Gdy weszli do pokoju dziennego, Tryphon odwrócił się do nich twarzą. - Nie wstydzę się przyznać, że spieszno mi do erotycznego dawania i brania z nową uległością. I robiłem wszystko, byś była uległa. - Ale powiedziałam, że nie jestem zainteresowana tego typu sprawami. zawahała się stając przy kanapie, oczami omiotła pokój. - Jesteś. Po prostu nie zdajesz sobie z tego sprawy. - Tryphon podszedł bliżej, zmuszając ją by cofnęła się do Balea. - Ta sekretna potrzeba ukryta jest głęboko, ale zawsze kiedyś wypływa na powierzchnię. W twoich snach. W twoich fantazjach. Raine potrząsnęła głową. - Ja lubię kontrolować... ja tego potrzebuję. Bale wstrzymał oddech, po części spodziewając się, że odejdzie do drzwi. Wiedział jednak, że ani on ani Tryphon nie mogą pozwolić jej odejść. Cholera, czuł się jakby wysychał na pył.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Dość gadania o dominacji i uległości – Bale opadł na kanapę i wyciągnął rękę do Raine, pociągając lekko, by z nim usiadła. - Nie musimy teraz o tym dyskutować Tryph. Gdy niechętnie usiadła obok, odwrócił do niej twarz i założył rękę na zagłówek kanapy za nią. - A może wrócimy do miejsca, gdzie przerwaliśmy, co ty na to, hmmm? zebrał jej długie włosy i odsunął na plecy. Kolumna jej długiej szyi wzywała jak latarnia morska. A tam, gdzie pod skórą bębnił puls.... niebo. - Lubisz być całowana, czyż nie? - spytał opierając się bliżej, słodki zapach jej ciała palił jego nozdrza. - Tak, bardzo. - jej policzki całkowicie poróżowiały. Jej długie ciemne rzęsy zatrzepotały i opadły zasłaniając absolutnie odurzające oczy. Jej pełne usta rozchyliło się lekko, na tyle, by wezwać go do posmakowania ich. - To dobrze, bo nie mogę przestać cię całować. Smakujesz lepiej niż jakikolwiek deser. - Przyjął zaproszenie, ale nawet gdyby chciał, nie utrzymałby się na jej ustach zbyt długo. Kolejna potrzeba była dużo bardziej nagląca, zmuszając go do miękkich pocałunków wzdłuż jej szczęki, w kierunku miejsca, gdzie puls kusił na jej szyi. - Taka słodka. Jak dojrzała brzoskwinia. - Ohhh – westchnęła, opuszczając płasko dłonie na jego pierś, śmiało dotykała opuszkami palców jego okryte sutki, wysyłając surową potrzebę po jego ciele. Jego kły wydłużyły się, wędrował językiem po jej szyi, podniecając ją i oczyszczając jej skórę naturalnym środkiem dezynfekującym w jego ślinie. Przerzucił nad nią kolano, niemal siadając i unieruchomił jej uda pomiędzy swoimi, łapiąc w pułapkę. Jej dotyk stał się odważniejszy. Jej oddech przyspieszył. Drżącymi rękoma sięgnęła pod jego koszulę i gładziła skórę rozpalając ogień w jego ciele. Prawie ślepy z potrzeby, kontynuował lizanie miejsca, w które chciał się wgryźć, położył dłonie po obu stronach jej twarzy, trzymał ją nadal, kiedy ból uderzył. Teraz.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Otworzył usta, przebił jej skórę i pociągnął łyk z rany jej pysznej esencji wypełniającej jego usta i zalewającej język. Ahhhh.... więcej. Zajęło dwie sekundy, nim zarejestrowała ból. Raine krzyknęła szarpiąc paznokciami pod jego koszulą, wierzgając pod nim. Ale on nie przestawał ssać, nie mógł przestać. Dziesięć sekund, dziewięć, osiem... Walczyła mocniej, mimo że używał całego ciała, by ją utrzymać. Uwolniła ręce spomiędzy ich ciał i zaatakowała jego twarz. Szarpała paznokciami jego policzki, ale on nie odsunął rąk z jej głowy i nie przestał pić. Siedem, sześć, pięć.... Jego twarz piekła ogniem, ale cierpienie było niczym. Czysta przyjemność z pożywiania się, ułatwiała mu ignorowanie bólu. Z każdym łykiem , kolejna fala energii buzowała w jego ciele. I kolejny wybuch erotycznej potrzeby, zatrząsł się w nim. Cztery, trzy, dwa.... Ohhhh... Jej ręce i ciało zwiotczało pod nim. Jad w jego ślinie trafił do mózgu. Zamiast z nim walczyć, prosiła go o więcej. Płonęła z erotycznej potrzeby, tym samym sprawiając, że stwardniał i było mu gorąco, brakowało tchu. Stoczył się z niej, ustępując miejsca Tryphonowi, by zajął jego miejsce i pożywił się. Kiedy patrzył jak piękny mężczyzna, którego kocha, przełyka krew utrzymującą go przy życiu przez kolejny rok, zerwał z siebie ubranie, zdecydowany, by ugasić bolesne pragnienie chwytające go. Tryphon jęknął, napinając mięśnie pleców i ramion, i Bale patrzył n aniego z podziwem. Bale śledził linię jego kręgosłupa palcem, po czym podążył za nim krótkimi liźnięciami i pocałunkami. Głęboko opalona skóra pokryła się gęsią skórką.48 Zadowoliwszy tymczasowo głód, Tryphon odrzucił głowę do tyłu i jęknął, jego ciało prężyło się, na zmysłowo odciskającą się gładką skórę. Raine zajęczała 48 Ja się kurde nie dziwię, bo sama w tym momencie jestem jedną wielką gęsią skórką...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor pod nim i popiskiwała łagodnie z kobiecej potrzeby. Jądra Balea ścisnęły się w odpowiedzi i jego kutas wystrzelił z miednicy. Zadowolenie tego podstawowego fizycznego głodu, zawsze go takim czyniło, niemal paraliżowało, z erotycznej potrzeby posiadania pozostałych z trójkąta. I tak miało być przez kolejnych sześć nocy. Raine nie wiedziała tego jeszcze, ale zostanie ich gościem na cały tydzień. Miała służyć jako źródło pożywienia i przyjemności każdej nocy. Jad który zaszczepili w jej żyłach, kiedy się pożywiali, służył bardzo ważnej potrzebie – wytworzeniu przeciwciał Raine, tak że kiedy będą się ponownie pożywiać, Tryphon i Bale dostaną to czego najbardziej potrzebują, by przetrwać kolejne dwanaście miesięcy. A w zamian dadzą Raine każdą przyjemność, nie ważne co to może być. To było wszystko, co mogą jej podarować, za jej cenny dar. Mogli zacząć już teraz. Mogli ugasić ogień trawiący jej ciało.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 5 Krew Raine wrzała. Jej ciało było tak gorące, że nawet kąpiel w wannie pełnej lodu nie zdołałoby jej ochłodzić. Pulsująca, bolesna, agonalna potrzeba przebijała przez nią, sprawiając że nie mogła złapać tchu, kręciło jej się w głowie,była zdezorientowana. Otworzyła oczy, by odkryć, że obaj, Bale i Tryphon są rozebrani. Kiedy? Jej ręka powędrowała do szyi, bolała, jakby nabiła sobie siniaka. Czy się zraniła? Jak? Zdezorientowana i oszołomiona dotykała czułego miejsca i wpatrywała się w mężczyzn stojących przed nią. Oboje byli absolutnie doskonali. Szczupłe, wysportowane ciała lekko obsypane włoskami ręce, nogi, torsy i pachwiny. Wyraźnie umięśnione. Szerokie barki. Klatki piersiowe, szerokie na tyle, by przeciętną kobietę wprowadzić w stan omdlenia. Płaszczyzny ich brzuchów były wyszlifowane jak te na zdjęciach w Playgirl. Nigdy nie widziała tak zbudowanego mężczyzny w prawdziwym życiu. A ich fallusy, dobry Boże, nie było słów. Duże, twarde i gotowe do pracy. Pulsowanie między jej nogami stawało się mocniejsze i szybsze gdy na nich patrzyła. I patrząc na nich nie mogła nic poradzić. Była zahipnotyzowana. Dosłownie. Faktycznie, dopiero gdy Tryphon się poruszył, zdołała oderwać wzrok od ich wałów. - Tędy – powiedział, Tryphon, jego głos był szorstki, słowa ucinane. Oplótł ramieniem jej rękę. Bale złapał ją pod łokieć i razem pomogli jej stanąć na nogach. W chwili, gdy znalazła się w pionie, była ekstremalnie szczęśliwa, że tam byli, wspierając ją. Wow, od kiedy żądza tak bardzo kręciła jej w głowie? Łącząc swoje palce z ich, pozwoliła poprowadzić się do sypialni – całej białej, w szkle i stali oczywiście – i pomogli wejść na łóżko. Ohhh, niebo. Materac był miękki jak chmury, a dwa nagie anioły zwieszały
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor się nad nią, posyłając jej grzeszne- gorące spojrzenia, aż podkurczały się jej palce stóp. Uśmiechając się, wypchnęła biodra i rozpięła spódnicę. Potem, gdy jej wzrok spotkał się ze spojrzeniem Tryphona, pociągnęła ją w dół, na biodra i niżej po udach. Bale, życzliwie, przejął ją i ściągnął z niej. Następnie zaczęła pracować nad swoją koszulą, odpinając jeden guzik po drugim, powoli, metodycznie, uwielbiając błyski w oczach Tryphona, powracające z każdym kawałkiem skóry jaki odsłaniała. Mężczyzna nie mógł ukryć pożądania w swoich oczach, nawet odrobiny. Sprawdziła Balea. Wyglądał, jakby zasadnicza część jego anatomii miała eksplodować, co prawdopodobnie było bliskie prawdy. Obaj teraz klęczeli na łóżku, po obu jej stronach, patrzyła, ich twarze napięte, ich ciała naprężone, ich dłonie zamknięte na w zwiedzionych drągach. Westchnęła. - O tak, głaszczcie się. To jest seksi. Teraz to było to, do czego była przyzwyczajona. Miała kontrolę. Tak, tak było dużo lepiej. Wystarczyło wyeksponować niewielką część skóry i posłać im chodźcie-iweźcie spojrzenie, by wywołać odpowiedź u tych facetów. Ona była agresorem, tą która przyzywała,decydowała kiedy i czy coś – cokolwiek się wydarzy49. Nie na odwrót. To była droga, która jej się podobała. Ale fiu, patrzcie na nich. Nagle, niecierpliwie rozpięła trzy ostanie guziki bluzki, posyłając je w powietrze. Teraz wszystko, co pozostało między ucztujących na niej spojrzeniach Tryphona i Balea, to ten mały kawałek jej ciała, nadal kryjący się pod czarnym biustonoszem push-up i pasującymi do niego koronkowymi stringami. Pragnęła czuć ciężar męskiego ciała, uwięzionego między jej udami, miękko wślizgującego się do środka i wychodzącego z jej mokrej cipki. Reszta jej ubrań musi zniknąć.50 49 Taaa.... kontrolujesz, bo ci na to pozwalają... 50 The rest of her clothes had to go.... tak mi się w pierwszej chwili skojarzyło z Balcerewicz musi odejść... momentalny chłód..:P
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Tym razem kiedy złączyła nogi, uniosła biodra i sięgnęła do majteczek, Tryphon odsunął jej ręce. Patrzyła jak jego palce zaciskają się na delikatnej tkaninie i ciągnie, poczuła ostre napieranie materiału na jej skórę, a potem usłyszała telltaleriiiip51, kiedy pękły.52 wydała pisk zaskoczenia i zanurzyła ręce między nogi, okrywając jej płeć w geście ochrony. Nie żeby była wystraszona. Zamiast wściec się, jakby to normalnie zrobiła, że ktoś dosłownie zerwał jej majtki, gorąco w jej krwi było dużo bardziej nie do zniesienia. - Nie, nie. Nie chowaj się. - wyrzucił jej majtki za siebie, delikatnie odciągnął jej ręce i umieścił po obu stronach jej bioder, po czym rozsunął jej kolana. - Rozłóż nogi, Raine. Chcę cię posmakować. To było to. Mogłaby teraz umrzeć.53 Kwilenie przeszło przez jej gardło i wydostało się spomiędzy ust. Zrelaksowała nogi i patrzyła jak on powoli odciąga je od siebie. Kiedy nie mogła dłużej patrzeć, bo pozbawiło ją to tchu, odrzuciła głowę na bok i posłała Baleowi rozpaczliwe spojrzenie. On widocznie uznał, że potrzebuje pomocy z biustonoszem, bo jego ręce powędrowały do zapięcia z przodu. W mgnieniu oka odpiął go i jej piesi wysypały się. W chwili gdy powiew powietrza uderzył w jej obnażone sutki, ścisnęły się w bardzo twarde, niezwykle czułe szczyty. Instynkt kazał jej skrzyżować ręce na piersiach, nim wiedziała, co robi. Tak jak instynkt kazał jej zacisnąć nogi nim Tryphon dotknął jej cipki. Ponownie przejęli kontrolę, a ona ją traciła, ale nawet gdy kęsy zimna skradały się przez ciało, więcej gorąca przepływało przez nią. Gorąco. Zimno. Drżała z potrzeby. I walczyła ze sobą, by się im poddać. Gdyby pozwolili jej znowu przejąć kontrolę. - Nie, nie. Chcę dać ci przyjemność jako pierwszy. Pokażę ci, co mogę zrobić rękami, ustami... Zdecydowana by wrócić do pozycji uwodzicielki, odsunęła Balea od swoich 51 Hahahaha.... fajny ten odgłos pękającego materiału.... chyba sama sprawdzę, czy rzeczywiście to taki odgłos... 52 Swoją drogą, niezły brutal z tego Tryphona :D 53 Ja bym tam wolała poczekać do końca z tym umieraniem...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor piersi, a jednocześnie za pomocą stopy, zmusiła Tryphona by się cofnął. To prawda, że była wystarczająco rozgrzana, by dojść, gdy chłodna bryza przeszło po jej cipce, ale była w pełni świadoma siebie i tego co się z nią dzieje. Dojdzie, ale na swoich warunkach. Nie na ich. Tak jak to zawsze było. Przede wszystkim, musi oderwać plecy od łóżka. Jej zdaniem, leżenie na plecach pasowało do łagodnych, pokornych kobiet, które nie akceptują swojej seksualności, albo lubią udawać, że nie cieszą się seksem. Ona kochała seks i nie bała się powiedzieć tego mężczyznom. Nie musiała być uwodzona, albo łapana na słodkie słówka. Po prostu potrzebowała twardego kutasa, być brana przez mężczyznę, który robił to tak jak mu mówiła. Przewróciła się na brzuch i pchnęła się na łokcie i kolana, chcąc wyprowadzić się do pozycji pionowej. Ale para rąk ułożonych pomiędzy jej łopatkami, zmusiła ją do powrotu w dół, płasko na brzuch. I twarde męskie ciało przetoczyło się nad nią, utrzymując ją w tej pozycji. Dokąd się wybiera nasze ogniste maleństwo? - Tryphon szepnął jej do ucha. Szyderczy, seksowny głos wysłał przyjemne dreszcze wzdłuż jej kręgosłupa. Poruszył biodrami do przodu i do tyłu, pracując swoim fallusem pomiędzy jej pośladkami. Rozbłysk pragnienia wybuchł w jej kręgosłupie. Cholera, to było szaleństwo. - Mówiłem ci. Najpierw chcę cię posmakować. - odrzuciła głowę do tyłu. - Złaź ze mnie. Lubię być na górze. - Ja też. Grrrr! Oczywiście, musiał to powiedzieć. Nie lubiła być przytłoczona. To było irytujące. To było poniżające. To było... wiele złego. Więc, dlaczego była coraz bardziej pobudzona? Ponownie zakołysał biodrami w przód i w tył i jego kutas wszedł głębiej między jej pośladki. Ale to zdecydowanie nie było złe. W porządku, może istnieje sposób, by kontrolowała sytuację i dostanie to, czego jej ciało szalenie się domagało, bez bycia na górze. Teraz nie było czasu, by się o to spierać. Naprawdę, dlaczego ją to martwi54? 54 Ja też nie wiem, czym ona się martwi... przecież będzie nieziemsko...na pewno będzie :D
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Jeśli będzie totalnie beznadziejnie, to co straci? Godzinę lub dwie swojego czasu. I co z tego! Wróci do domu i nigdy więcej nie będzie się pieprzyć z Tryphonem Zadem. Niewielka strata. Wygięła plecy w łuk i główka penisa Tryphona ześlizgnęła się niżej, bliżej jej mokrej szparki. Mmmm, teraz czuła się znacznie lepiej. Ale jej cipka nadal była pusta, jej sutki potrzebowały uwagi, i było niemożliwe, by ktokolwiek, łącznie z nią dostał się do jej łechtaczki w tej pozycji55. - No dalej Tryphon – narzekał Bale – nie możesz pieprzyć jej w tej pozycji. Co ja mam niby tutaj robić? Zdrzemnąć się?
56
Oh, więc był kolejny niezadowolony, w ich przytulnym trójkącie. - Zasada większości, Tryphon – powiedziała Raine, podnoszącym się nastrojowo tonem. - Zejdź. Tryphon mruczał coś niespójnie, schodząc z niej, wzięła pierwszy prawdziwy oddech, po naprawdę długim czasie. Pchnęła się na kolana, wyprostowała się i uśmiechnęła do Balea. - Skoro jesteś dużo przyjemniejszy niż pan Szefuńcio, wypieprzę cię jako pierwszego. Oczy Balea rozjaśniły się na jej słowa. A potem podpełzła do niego, jej piersi podskakiwały gdy się ruszała, oblizał wargi. - Jesteś takim cudownym mężczyzną. Nie mogę przestać na ciebie patrzeć. Dotykać cię. - to był rodzaj faceta w szeroko otwartymi oczami w odpowiedzi, była przyzwyczajona do takiego rodzaju działania bardziej niż do pochrząkiwania i jaskiniowych manewrów Tryphona. W chwili, gdy zmniejszyła dystans, ręce Balea spłaszczyły jej piersi Raine, jego dłonie delikatnie pocierały jej sutki. Subtelne, małe wstrząsy przenikały przez jej piersi, od jej środka, aż do jej pustej cipki. Bale usiadł na piętach. - Chodź tutaj. Ułożyła się przed nim, przerzuciła nogę nad nim i usiadła. Sięgnęła w dół, wzięła jego twardego kutasa w dłoń i przeciągała długimi, powolnymi ruchami po 55 O widzisz coś narobiła??? trzeba było trochę poleżeć na plecach... to nie zabije... uwierz na słowo... 56 Dobre pytanie... ale ja myślę, że jest jedno rozwiązanie na taką pozycję... tylko trzeba głową ruszyć...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor jego powierzchni. Kiedy odchylił głowę i jęknął, naprowadziła go do swego wejścia. Gdy powoli opuszczała się na niego, skórę pleców ociepliła świadomość, że Tryphon jest za nią. Blisko. Odgarnął jej włosy z pleców i ułożył je na jej ramieniu. Penis Balea był czystą perfekcją. Dokładnie idealny rozmiar. Wypełnił ją całkowicie, perfekcyjnie. - Oh, tak. Właśnie tak. - mruknął. Oparła ręce o jego ramiona i opuszczała swoją cipkę na jego pachwiny, pocierając mocno swoimi delikatnymi fałdkami o jego szorstkie włoski. Gdy podnosiła się, by powtórzyć całą serię przyjemności, Bale pieścił jej piersi a Tryphon drapał zębami zgięcie jej ramienia. Skąd wiedział, że to jedno z najwrażliwszych miejsc na jej ciele? Drgnęła gdy poczuła narastające erotyczne gorąco spływające do jej centrum. Mocniej. Szybciej. Więcej. Raine zwiększyła tempo, ujeżdżając Balea mocno, pozwalając surowej przyjemności rozciągania jej cipki jego fallusem, jego dłoniom dręczącym jej piersi, ustom Tryphona błądzącym po jej szyi i ramionach prowadzić się bliżej orgazmu. Jej ciężkie powieki opadły. Świat rozpływał się i wszystko co odczuwała, to dźwięk skóry uderzającej o skórę, delikatny odgłos ssania, gdy jej cipka pochłaniała jego fallusa, zapach seksu i mężczyzn i jęki ich przyjemności. Ogromna, pilna potrzeba wiła się pod skórą jej kończyn, pociągając każdy mięsień w ciasne węzły. Bliżej. Tak! O, tak! Pieprzyła go jeszcze mocniej, brykając w górę i w dół. Nogi paliły od potrzeby, otrzymywała ją, ale nie zwolniła, nie mogła zwolnić. Bale, sadystyczna, wspaniała bestia, szczypał jej sutki, aż piszczała. Tryphon podgryzał jej ramię, pokrywając je gęsią skórką.57 Dreszcze przechodziły w górę i w dół jej kręgosłupa, dopóki nie był napięty jak cięciwa łuku. - Nasz mały, ognisty chochlik. - Tryphon mruczał w jej skórę – dziś 57 O gęsiej skórce mówiąc.... ja swojej to chyba przez tydzień się nie pozbędę.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor pozwolimy ci zabawić się na twój sposób, ale następnym razem, będziesz robić rzeczy, których ja chcę. - To ty tak myślisz. - warknęła. Ohhh była na szczycie orgazmu. Tak blisko. Mrowienie budowane w jej piersiach zaczęło się rozprzestrzeniać. - Moja łechtaczka. Muszę dotknąć mojej łechtaczki. - Tak, dziecinko. Dotykaj się. - powiedział Bale. Popchnęła pierś Balea lekko, by oparł się nieco i zanurzyła dłoń między ich ciała. Wsunęła palce między swoje fałdki, znajdując twardą perełkę. Pierwszy dotyk sprawił, że szarpnęła się na Baleu. Drugi, wprawił ją w dreszcze. A trzeci doprowadził do jęku. Drżenie narastało, nasilało się. Wspaniałe kolory wybuchły pod jej zamkniętymi powiekami. A potem znalazła się tam, na szczycie, gotowa do przekroczenia krawędzi, gotowa dać się ponieść na fali przyjemności. Ale silne ręce, chwyciły ją pod pachy i ściągnęły ją z Balea na moment przed tym, gdy rozkwitł jej orgazm58. - Co do cholery! - jej oczy otworzyły się. Jej wzrok skupił się na zaczerwienionej twarzy Balea. Początkowo była oszołomiona, zbyt wstrząśnięta, by zarejestrować co się stało. Wtedy jej mózg pojął. Odwróciła się, rzucając winnemu najgroźniejsze spojrzenie jakie mogła wykonać w tym stanie. - Tryphon ty.... Złapał jej twarz w dłonie i pocałował ją.59 Jego język wtargnął do jej ust bez zaproszenia.60 Gładził jej język. Tłumiąc ją, wypełniając jej usta słodkim smakiem. Kiedy poczuła, że mięknie, poddaje się, on wyciągnął rękę i odepchnął ją.61 opadła na Balea, a potem wściekła, zwinęła dłoń w pięść i zamachnęła się na niego. On schylił się oczywiście, widząc cios nadchodzący z kilometra. Miała takie babskie uderzenie, że było to upokarzające. Ty!.... W co ty pogrywasz? - Już ci mówiłem. 58 Tryphon ma chyba jakieś samobójcze zapędy... przecież za takie coś można zamordować.... 59 Taa.... to podobno jeden z lepszych sposobów zatykania kobietom ust, gdy za dużo mówią....przynajmniej tak twierdzą faceci... 60 Do takich rzeczy to zaproszenie na pewno potrzebne... i to najlepiej na piśmie... wysłane za pomocą poczty polskiej 61 Ja go kurwa nie pojmuję... o co mu chodzi.... najpierw ją odciąga od Balea i całuje jak narwaniec a potem odpycha... faceci...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Tak, i powiedziałeś, że tym razem dasz mi się zabawić na mój sposób. Dlaczego więc mnie powstrzymałeś? Tryphon wzruszył ramionami. - Ponieważ Bale nia ma gumy. A ty nie powiedziałaś nam, czy się zabezpieczyłaś. I nie chcę, żebyś potem czegoś żałowała62. Kurwa. Jej wnętrzności opadły do palców jej stóp. - Cholera, jestem na pigułkach. Ale i tak zawsze nalegam, żeby faceci zakładali gumki. Za każdym razem. - przeczesała palcami przez włosy i szarpnęła je. - Gdzie ja mam głowę? - W porządku. Zatrzymałem cię, zanim było za późno. Po prostu wyciągnij z tego wnioski. Tryphon wysunął się z łóżka i sięgnął do górnej szuflady w komodzie. Słuchała szeleszczenia małych opakowań, gdy wymieniła winne spojrzenia z Balem. - Gwarantuję, że nie jestem niczym zainfekowany, obciążony też nie. Badam się regularnie... aż do dziś... Tryphon i ja nigdy nie pieprzymy się z nikim bez zabezpieczenia. - Bale wziął jej ręce w dłonie i pocałował każdą z nich. Drżenie które wywołało złość, ponownie rozkwitało w jej piersi. Tryphon pochylił się nad nią, położył dłoń na jej ramieniu. Klęczał, jego drąg był otoczony lateksem63 - Pieprz mnie, mój rudowłosy ognisty chochliku. - Ale Bale. Bale kiwnął zachęcająco. - Nie, śmiało. Przytakując, położyła ręce na jego ramionach i jednocześnie patrząc mu w oczy, okrakiem siadła na jego udach i opuściła się na jego kutasa. Miliony różnych emocji błyszczało w jego oczach, gdy się na niego opuszczała. Byli tam, w głębokiej ciemności, mieszając się ze sobą, jak wzburzone morze, a ona zastanawiała się przez moment kim Tryphon Zade naprawdę jest. I jakie tajemnice ukrywa. 62 Yhym... akurat w too uwierzę...a może jednak... 63 Ładniej by brzmiało... ma lateksowe ubranko.... :P
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Otrząsając się z niebezpiecznych myśli, zamknęła oczy i skupiła się na pieprzeniu go, zagarnianiu przyjemności, pozwalając jego ciału służyć jej. Taki seks powinien być, tak należało to robić. Seks był wielkim i zdrowym sposobem na uwolnienie od stresu, taka gra dla dorosłych. By nie być tak wrażliwym jak wcześniej. Obłęd. Odrzucając głowę, koncentrowała się na odczuciach pieprzenia go. Wspaniałej pełni w jej cipce. Podniecającego uczucia tarcia grubego kutasa Tryphona, wsuwającego się i wysuwającego z jej ciasnego wnętrza. Ciepło napełniało jej ciało i dźwięki seksu, lekkie pomruki, westchnienia i jęki. Kierując się odpowiedziami Tryphona, jękami szeptami i przekleństwami, ujeżdżała go mocno, całą sobą przesuwając ich w stronę orgazmu, ostrego, gorącego. Opuszczała się na niego, ciesząc się wyraźnym uczuciem jego włosków zadzierających jej fałdki i łechtaczkę. Jego kutas pocierał ścianki jej wnętrza i więcej jedwabistego ciepła wypływało na jej rdzeń. Sięgając zza jej pleców, Bale szczypał jej sutki. Ściskał i pociągał je na tyle mocno, by wywołać ból. Wygięła plecy w łuk, wysuwając piersi do przodu, przyjmując ostre pieszczoty i milczeniem prosząc o więcej. To było po prostu dekadenckie. Dlaczego nigdy nie pomyślała, żeby pieprzyć się z dwoma facetami jednej nocy, to była tajemnica. Miała kilka nocy godnych zapamiętania, ale bladły w porównaniu z tym. Mocniej. Głębiej. Cieplej. Prawie tam, o tak! - Pieprz mnie mocniej. - szepnął Tryphon. Zamykając oczy, uderzała w górę i dół, pieprząc Tryphona tak mocno, jak to tylko możliwe. Czuła jak jej orgazm buduje się, zbiera jak chmury burzowe. Kłębi się w jej wnętrzu. Wychodzi. Coraz szybciej, bardziej. Zaczepiła swoje palce, drapiąc zaokrąglona ramiona Tryphona. - Tak! O tak! Tryphon wsunął jej ręce pod pośladki, podnosząc ją i wyciszając jej ruchy. Jego biodra, przejęły kontrolę, podnosiły się i opadały, wjeżdżając jego fallusem
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor głęboko i mocno. Chciała więcej. Była cholernie blisko, ale nie mogła osiągnąć szczytu. Jej łechtaczka. Sięgnęła w dół, opuszczając rękę po brzuchu, wzgórku. Jej palce rozdzieliły wargi, szukając, zgłębiając, drażniąc. Drgnęła i osunęła się do tyłu, opierając się górną częścią ciała na Baleu za sobą. Była odchylona ku tyłowi, jej stopy płasko opierały się o łóżko, z nogami zgiętymi w kolanach, delikatnie opierała się na Tryphonie i Baleu. Nieważkość, zawroty głowy, drżenie, desperacja, była na skraju najpotężniejszego orgazmu w jej życiu. - O, tak. Dotykaj się, kochanie. To jest gorące. - powiedział Tryphon. Brzmiał szorstko, bardziej jak zwierzęcy ryk niż ludzki głos. To zadrgało w jej ciele jak ostre basy w głośnikach na koncercie rockowym. Jej łechtaczka była teraz niesamowicie wrażliwa, każde otarcie było torturą. Dobrą torturą. Zwilżyła palec swoim językiem i krążyła nim wokół małego supełka. Z każdym okrążeniem jej orgazm wzrastał coraz bardziej. Już prawie... tak, o takkkkk... jej ciało ścisnęło się, aż stała się jednym ogromnym skurczem swojego ciała,a potem popędziła na szczyt jak gwałtowna rzeka. Jej cipka zaciskała się na jego kutasie, dojąc go, i ku jej szczęściu słyszała ryk Tryphona, gdy także znalazł wyzwolenie. Razem, ich ciała poddały się spazmom i bębniły i pulsowały i trzęsły się, aż cała erotyczna energia, która się w nich zbudowała, uleciała. Tak, jak się tego spodziewała, to był największy orgazm w jej życiu. O, tak. Była bardziej niż chętna, by zrobić to znowu, przy założeniu, że Tryphon ostatecznie zrezygnuje z przejęcia całej kontroli. Wciąż napięta i naprężona, zamrugała otwierając oczy i uśmiechając się do jego zaczerwienionej twarzy, a potem odchyliła głowę, by całować śliską od potu szyję Balea. Gdy pomagał jej usiąść, poczuła gorącą wodę u podstawy kręgosłupa. Sięgnęła do tyłu, by ją wytrzeć. Bale zatrzymał ją. - Przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać obserwując was.64 64 Czy on zrobił to, co myślę, że zrobił???
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Hmmm, nie jest mi przykro, jeśli o to chodzi. - zjechała z kolan Tryphona i odwróciła się przez ramię do czerwonej twarzy Balea. Jego kutas nadal był lekko wyprostowany, z lśniącymi kropelkami spełnienia na czubeczku. Jej spojrzenie opadło zatrzymując się na skrzących kropelkach, do ust napłynęła jej ślina. - To takie seksowne, że doszedłeś patrząc jak się pieprzę. - rozprostowała mięśnie, uznając, że jutro będzie obolała. Cholera, była senna. Która była godzina? Powinna iść do domu. Musiała iść do domu. Ona nigdy nie zostawała po seksie. Spanie z kimś całą noc, to było wykluczone. Zbyt intymne. Zbyt niebezpieczne. Zmuszając się do wyślizgnięcia spomiędzy Tryphona i Balea, podpełzła na kolanach do krawędzi łóżka. Tryphon złapał ją za rękę w chwili, gdy opuściła nogi za łóżko. - Dokąd idziesz? - Do domu. - szukała wzrokiem na podłodze swojego biustonosza. Majtki i tak były rozdarte. Nie było sensu kłopotać się nimi. Gdzie się podziały jej ubrania? - Jest strasznie późno. Dlaczego nie zostaniesz na noc? - zaproszenie wyszło od Balea, który leżał, oparty o zagłówek, patrząc gorąco, twardo i męsko tak, jak zanim zaczęli się pieprzyć. - Dzięki za propozycję, ale mam rzeczy w domu, którymi muszę się zająć. - I tu jest kłopot. - powiedział Tryphon podnosząc się na łóżku. - Nie możemy pozwolić ci wrócić do domu. - Oczywiście, że możecie. - zmarszczyła się na niego, zastanawiając się dlaczego wyskakuje z taką dziwną rzeczą, schyliła się, by podnieść z podłogi zmiętą koszulę i spódnicę. Nic tak nie zawstydza, jak wracanie rano do domu, mając na sobie pogniecione ubranie z rozmowy o pracę65. Boże, co jej wścibscy sąsiedzi sobie o niej pomyślą66. Chichot zbierał się w niej, ale przełknęła go. 65 Phi... i ona się tym przejmuje... 66 Pewnie to samo co o każdym innym... czym tu się przejmować... tak to jest jak się ma darmowy, żywy monitoring
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Była już na językach całego budynku, jak nie całego kompleksu. Jej okazjonalnie skandaliczne życie, dawało starym kwokom ciekawsze tematy do dyskusji niż ostatni odcinek Tańca z gwiazdami.67 Tryphon złapał ją w łokciu i trzymał zbyt mocno. - Nie, Raine. Nie możemy.
67 Norma w małych społecznościach, gdzie 70% kobiet to stare dewoty albo stare panny co to dawno nie miały porządnego pieprzenia... a życie mają takie zajebiste, że oglądają żałosne seriale- tasiemce i znają każdą plotę, bo żyją życiem innych, bo ich jest totalnie spieprzone, na własne życzenie
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 6 - Co do kurwy? - Raine próbowała wyszarpnąć rękę z uścisku Tryphona. Po raz kolejny stawał się gwałtownym, władczym świrem. Wydawało się, że nie mógł pozbyć się tej części na więcej niż kilka minut. - Puść minie. - Zrobię to, jeśli pozwolisz mi wyjaśnić. - Nie ma nic do wyjaśniania. - szczerząc zęby, posłała mu pobieżne spojrzenie. - Jeśli mnie nie puścisz, wniosę oskarżenie. - Tego też ci nie pozwolimy. Wściekła, odwróciła się patrząc na Balea. On był tym logicznym. On mówił Tryphonowi Tyranowi, co jest słuszne. Znalazła go na łóżku, patrzącego sennie przez cienką szparkę spod ciężkich powiek. - Bale? Halo? Będziesz tutaj tak, po prosu leżał, gdy twój kumpel mnie szarpie? Wyraźnie myśląc, pociągnął się na łokciu. Zdeterminowana bardziej, niż kiedykolwiek uwolnić się z uścisku Tryphona, zacisnęła szczękę i wykręcała rękę, używając wolnej ręki, by podważyć jego palce. - Uh, na co ty tam czekasz Bale? Na mrożący krew w żyłach krzyk? W końcu usiadł, pociągnął się nogami na brzeg łóżka i wstał. - Dziękuję – powiedziała Raine, w pełni spodziewając się, że delikatnie uwolni jej rękę, z uścisku Tryphona i wyśle ją spokojnie w drogę. Bale posłał Tryphonowi spojrzenie. Tryphon odwzajemnił spojrzenie. To była interesująca wymiana spojrzeń, tak przez trzy sekundy. Potem Raine zdecydowała, że ważniejsze dla niej jest odzyskać wszystkie swoje rzeczy. Ogromny, niesamowity orgazmy, czy cokolwiek, to był ostatni raz kiedy postawiła nogę w tym pokoju68. Ci dwaj mogli sobie znaleźć kolejną zabaweczkę do następnego trójkąta. Ona z tym skończyła. 68 Nie ma co się cieszyć... mają duży dom.... na pewno znajdzie się sześć innych pomieszczeń...kuchnia, łazienka, salon.....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Tryphon poluzował uścisk, ale tylko nieznacznie. Po tym jak Raine złapała swoją torebkę i ostatnią część garderoby, Bale złapał ją z drugiej strony za łokieć i poprowadzili ja w stronę korytarza. Dobrze. Po prostu niech pozwolą jej stąd wyjść. Cokolwiek działo się z Tryphonem, ona nie chciała być tego częścią. Mogłaby przysiąc, że z tym człowiekiem działo się coś bardzo złego. Wyglądało na to, że pogłoski o nim, nie były bezpodstawnymi plotkami. Szła boso korytarzem, przyciskając do piersi swoje rzeczy, które zasłaniały większość jej tułowia. Po zejściu ze schodów, skręcili za róg i przeszli koło kuchni. Zobaczyła coś, co musiało być bocznym wyjściem, prawdopodobnie przylegającym do garażu, gdzie zmieniali buty. - Um, chłopaki, jestem naga. Nie mogę nigdzie iść w takim stanie. Przynajmniej nie bez bycia aresztowaną. Nie mogli jej po prostu tak wyrzucić. Nagiej. Mogliby przynajmniej pozwolić jej się najpierw ubrać. I jeszcze pojawiło się pytanie, jak dostanie się do domu. Została tu przywieziona jednym z tych ich głupich samochodów. Czy czeka na nią na zewnątrz? Nie chciała dzwonić do Liz i powiedzieć jej co się tu stało, ale jeśli oznaczało to wydostanie się stąd, to do cholery zrobi to chętnie. Seksowni. Bogaci. Świrnięci. Całkowicie biały dom. Kto tak w ogóle mieszka w całkowicie białym domu? Odwrócili się i zaczęli ją ciągnąć w kierunku innych drzwi, które były zdecydowanie wewnętrzne. Dobrze. Zamierzali pozwolić jej pozbierać się nieco. Drzwi otworzyły się, ukazując wąskie schody, prowadzące do piwnicy69. Uh,oh. Nie było rozsądnego wyjaśnienia, dla którego miałaby zejść na dół. Chyba, że... O mój Boże, czy on może być mordercą? Z sercem w gardle, Raine zesztywniała, upuściła rzeczy i wyciągnąwszy ręce, chwyciła się ramy drzwi po obu jej stronach. Krzyczała tak głośno i mocno, jak tylko mogła. Jej gardło paliło, od tak mocnego krzyku. 69 Hahaha... nie wierzę... zamkną ją w piwnicy... nie no zdecydowanie Raine ma najgorzej jak do tej pory...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Kiedy chwycili ją w pasie i za nogi, odrywając ją od podłogi, zaczęła się rzucać, kopiąc nogami i wymachując ramionami. Nie martwiła się tym, czy spadnie po tych schodach, dopóki ich ręce trzymały ją. Co do cholery się dzieje? To było zbyt świrnięte, by w to uwierzyć. - Przestańcie! - krzyknęła, walcząc ze wszystkich sił. - Cowyrobicie! przegrywała bitwę, miękła, stawała się bezwładna, zbyt łatwo pokonana przez dwóch muskularnych facetów, niosących ją w dół schodami. Mimo tego, nie przestała, nie mogła przestać. Jej ciało poddało się zimnej panice. Jej serce pędziło tak szybko, że nie mogła policzyć jego uderzeń. A łzy niedowierzania i szoku zamazywały jej widoczność. Na dole, została zaniesiona w głąb domu. Ta piwnica, w niczym nie przypominała góry. Została urządzona w ciemnych kolorach, a w rozsianych pokojach, były dziwne i przerażające sprzęty do niewoli, krzesła i stoły i klatki i duże drewniane krzyże70. Była w poważnych tarapatach. Gwiazdy zamigotały jej przed oczami, kiedy próbowała się zatrzymać, by nie zbliżać się do tego horroru. Chciała coś złapać, cokolwiek, co powstrzymałoby ich do przechodzenia przez te pokoje. Ale za każdym razem, kiedy jej palce dotykały jakiegoś mebla, była odciągana. Szlochając, próbowała walczyć ostatkiem sił, które mogła zebrać. Wewnątrz już zaczęła akceptować fakt, że przegrała bitwę. Ale na zewnątrz dalej trzymała się walki, wijąc się, krzycząc i rzucając ramionami na każdy możliwy sposób. Zatrzymali się przed dużą metalową klatką. Drzwi klatki otworzyły się i została wepchnięta do środka. Drzwi zatrzasnęły się, zanim spróbowała się wydostać ze środka71. Bez tchu i skostniała, podpełzła na czworakach do najdalszego końca klatki, usiadła na puszystej poduszce i objęła ramionami swoje drżące ciało. Przeciągnęła dłońmi po oczach wycierając łzy. - Jesteście świrnięci. Będziecie gnić w więzieniu do końca życia za to. Bale przykucnął przed klatką, patrząc na nią jakby była żałosnym 70 Oszzz kurwa.... no to będzie ostro.... drewniane krzyże???? 71 I nie dość, że w piwnicy to jeszcze ją w klatce zamknęli...nie no trzeba było od razu łańcuchem do kaloryfera przypiąć...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor szczeniakiem w schronisku dla zwierząt. Splunęła mu w twarz. Nawet nie mrugnął. - Przykro mi, że musieliśmy to zrobić w ten sposób. - Pierdol się! - Nie, naprawdę. Ale to dla twojego dobra, tak samo jak i dla naszego. Zrozumiesz później. Nawet nie próbowała odpowiedzieć na to głupie stwierdzenie. Jakie rozsądne wyjaśnienie, mogą jej dać, by przekonać ją, że zamknięcie w piwnicy, klatce jak psa, jest kurwa dla niej najlepsze?
* Bale westchnął ciężko, kiedy zamknął drzwi piwnicy. Mógł teraz oddychać nieco lżej, mieli Raine na dole, zamkniętą, więc nie mogła odejść, ale wciąż była ogromna sprawa do załatwienia z Tryphonem. W szczególności chciał wiedzieć, co to do cholery było, to wcześniej. Raine nie była niczym poza tymczasowym dodatkiem do ich życia. Nie była potencjalną partnerką gry - nie była zainteresowana niewolą, albo poddaniem – dlaczego więc Tryphon nalegał na BDSM z nią? Nigdy wcześniej tego nie robił. To było nieetyczne. To było nie w porządku, względem Raine72 I nie miało sensu. Żadnego. Tryphon nie musiał dominować nad partnerem, by go wziąć. Przynajmniej, nie wcześniej. Do diabła, pieprzyli cały czas, a ich życie nie obejmowało gry o władzę. Perwersja, tak. Seksualne niewolnictwo, nie. Tryphon zawsze wydawał się być zadowolony z ich życia seksualnego, włącznie z przynależnością do ekskluzywnego klubu niewoli, a jego zabawa była czysto nieseksualna. Nigdy nie pieprzył swoich partnerów zabawy, kobiet, czy 72 A zamykanie w piwnicy w klatce jest?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor mężczyzn. Jego kutas i tyłek były tylko Balea, z wyjątkiem więzi krwi. Żyli w ten sposób przez długi czas. Dlaczego wydaje się , że nagle się to zmienia? To nie mógł być głód. Wiązali się już krwią wcześniej. On nigdy nie działał w ten sposób. Po pierwsze loch w piwnicy, a teraz niewolnictwo w więzach krwi. W ich sypialni. I dlaczego Tryphon nalegał na tą jebana klatkę? Dlaczego? Zawierali więzy krwi setki razy i nigdy jeszcze nie zamknęli powiernika więzów w klatce73. Bale nalał sobie kolejny kieliszek wina i dopiero wtedy skierował się na górę. Słyszał wodę w łazience. Tryphon prawdopodobnie brał prysznic. To było w porządku. Bale i tak potrzebował kilku minut, żeby poradzić sobie z emocjami. W tej chwili, nie czuł się po prostu skołowany, czuł się także lekko zagrożony. Zazdrosny74. Do diabła. Wypił całą zawartość kieliszka, nim dotarł na szczyt schodów. Wtedy jego wnętrzności zacisnęły się z węzeł, jak zawsze, kiedy między nimi jest coś nie tak. Bale usiadł na łóżku, czekając aż Tryphon wyjdzie z łazienki. Nie musiał długo czekać, co było dobre i złe zarazem. Dobre, bo chciał mieć tą rozmowę już za sobą. Nic na świecie nie było w porządku, jeśli sprawy w domu były napięte. Źle, bo nie był w stanie uporządkować swoich wirujących myśli i wymyślić, w jaki dokładnie sposób poruszyć temat. Ogólnie rzecz biorąc bardzo łatwo rozmawiało się z Tryphonem, co było jedną z cech, które Bale w nim podziwiał. Ale miał wrażenie, że to ten raz, kiedy Tryphon może zareagować różnie. - Hej. - Tryphon posłał Baleowi promienny uśmiech, kiedy wyszedł nago z łazienki z ręcznikiem przerzuconym przez jedno ramię. Jego ciemne fale były wilgotne od wody. Krople spadały z zawiniętych końców i opadały na szerokie ramiona, klatkę piersiową i plecy. - Hej – Bale nie uśmiechnął się, mimo że piękno ciała Tryphona nie było dla niego niezauważalne. Nie było dnia, żeby nie poświęcił chwili na dziękowaniu 73 Zawsze musi być ten pierwszy raz, no nie? 74 I po co??? i tak się w niej zakochasz...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Bogu, że ma Tryphona. Nikt, nie znał Tryphona, tak jak on, nikt nie zdawał sobie sprawy jak piękne ma wnętrze75. Tryphon trzymał się dość blisko ludzie, dość blisko prasy, która kreowała go na sadystycznego playboya. Tryphon od razu podłapał mroczny nastrój Balea. - Co się stało? - marszcząc brwi, Tryphon usiadł obok niego na łóżku. Ostry zapach mydła i szamponu wypełnił nos Balea. - Muszę wiedzieć, co się z tobą dzieje. Tryphon zmrużył oczy spoglądając na niego. - Nie wiem co masz na myśli. - Tak, tak myślałem, że to powiesz. - czuł się niekomfortowo, serce waliło mu w piersi, Bale wpatrywał się w dół, na kołdrę. Ciemnoczekoladowy brąz, niebieski, kość słoniowa. Kolory były bogate i męskie i mieszały ze sobą wiele wspomnień. Cały ten pokój to robił. - Po pierwsze, co z klatką? Nie lubię jej, ale szanuję cię na tyle, żeby nie powiedzieć czegoś ze względu na Raine. - Słuchaj, wiem, co ona powiedziała, i wierzę, że ona myśli, że nie jest uległa. Ale jest. A klatka pomoże jej to dostrzec76. - Nie jestem o tym przekonany. Myślę, że po prostu nam to utrudniasz. Musimy ja zatrzymać. Ze względu na wszystko. Jak teraz zdołamy ją przekonać? Czy może zamierzasz trzymać ją w klatce przez cały tydzień? - Bale westchnął. Jego serce było ciężkie. Jego ręce i nogi też. Jego umysł osłabiony. - Ty i ta sprawa ze zniewalaniem, nie ułatwia nam wszystkim tego. Dlaczego tak bardzo naciskach na zniewolenie? Ona nie jest stałą częścią naszego życia. Nie przyjdzie do ciebie i nie poprosi, żebyś ją przeszkolił. Jest coś dziwnego, w sposobie w jaki działasz, kiedy jesteś blisko niej. Było tak od samego początku. Chcę wiedzieć co myślisz. Napięta, niezręczna cisza wypełniła pokój. Z sercem podchodzącym do gardła, Bale czekał na odpowiedź Tryphona, spodziewając się, że to będzie tak samo skomplikowane, jak zachowanie Tryphona. 75 Jak na razie, to to jego wnętrze jest iście zajebiste....... 76 Równie dobrze mogłeś jej kij w dupę włożyć i zapytać czy teraz to widzi....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Nie wiem. Cholera. Tryphon przechylił głowę, spoglądając na Balea. - W pewnym momencie, tej nocy, czułem się, jakbym stał obok i patrzył. Chciałem krzyczeć „Co ty do cholery robisz?” widziałem, że byłem dupkiem, ale nie mogłem się powstrzymać. To było jakby ktoś, albo coś mnie kontrolowało. potrząsnął głową – cholernie dobrze zrobiłem, nie zatrudniając jej. - Myślisz, że mógłbyś wytrzymać przez tydzień bez pieprzenia jej podczas wiązania? Oczy Tryphona pociemniały. Zacisnął palce na włosach i przeczesał je, wysyłając w powietrze srebrne kropelki. - Cholera, mam nadzieję. To znaczy, ja nie chcę jej skrzywdzić. Znasz mnie. - Tak, wiem. Ale to dlatego, tak bardzo mnie to niepokoi. Tryphon, ty byłeś...jak zupełnie inny człowiek, jak ktoś obcy. Oczy Tryphona mówiły wszystko, czego on nie powiedział. To, że był rozproszony, zdezorientowany. Pokręcił głową. - Gdyby to nie było absolutnie koniczne, dla Raine żeby została tutaj, odesłał bym ją już do domu. W tej chwili. - Zrobiłbyś to? - odparował Bale. - Oczywiście. Widzę, że coś mi zrobiła, w jakiś sposób. Coś okropnego. - Ale znowu zastanawiam się, czy będziesz miał siłę odejść. To prawie tak, jakbyś był.... uzależniony od niej. Jakby była narkotykiem, i dostała się do twojego systemu i zmieniła cię, zaślepiała cię. Potem, po wszystkim jesteś przepełniony żalem, ale tylko do czasu, gdy będziesz miał ochotę na więcej. Ukrywając emocje, Tryphon potrząsnął głową. - Jest zbyt wcześnie, żeby nazywać to uzależnieniem. Spędziliśmy dopiero razem jeden dzień. - Rozmawiałeś z nią w sprawie pracy i całkowicie przekroczyłeś granicę. Nigdy tego nie robiłeś. Tryphon wzruszył ramionami. - Tak, cóż, tak jak powiedziałem, chciałem być względem niej uczciwy, bo
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor widziałem, że była zdesperowana. Nie chciałem, żeby myślała, że nie ma odpowiednich kwalifikacji do pracy. - Już o tym rozmawialiśmy, nie wracajmy do tego.... Tryphon wyrzucił ręce w powietrze. - Więc co chcesz zrobić? O co ci chodzi? - ściągnął ręcznik z ramienia. Jesteśmy w środku pieprzonych więzów krwi. Odeślij ją teraz a będzie cierpieć. Nie mówiąc już o nas. - trzymając ręcznik, opuścił głowę, chowając w nim twarz. Bale położył rękę na ramieniu Tryphona i trzymał ją tak do czasu, aż znalazł odpowiednie słowa. - Chodzi mi o to, że musisz uważać Tryph. Obserwować co się dzieje i nie przekraczać linii, żebyś nikogo nie skrzywdził. Po długiej chwili, Tryphon podniósł głowę i przypatrywał się mu przez kilka sekund. - Zastanawiasz się, czy nie potrzebuję więcej, niż to co mamy, prawda77? Czy już mi nie wystarczasz? Bale szarpnął rękę. Słysząc, jak mężczyzna, którego kocha wypowiada te słowa, były jak cios w brzuch. Tryphon wypowiedział je tak łatwo, zbyt łatwo, nawet się nie zająkując. Cholera, co jeśli tak łatwo było mu to powiedzieć, bo była to prawda? - Może. - przyznał Bale. Tryphon potrząsnął głową78, zatrzymał spojrzenie na Baleu, jego głos był czysty i pełen przekonania. - Nie ma mowy. Jesteś dla mnie wszystkim. - potem wzrok Tryphona opadł na podłogę. - To... cokolwiek to jest....nic między nami nie zmieni. Myślę, że mam niewielkie trudności z drugą strona mnie. - O to właśnie mi chodzi. - Bale pochylił głowę, znajdując się w zasięgu wzroku Tryphona. - Może nie wystarcza ci już gra w dominację w klubie niewoli, ze swoimi partnerami? Kiedyś wystarczało, przez długi czas. Ale urządziłeś na dole loch parę miesięcy temu.... Może pragniesz tego cały czas, związku zbudowanego na dominacji i uległości. Oboje wiemy, kiedy cierpimy z głodu, 77 Bingo tyranusie tryphonusie 78 Co on tak cały czas potrząsa tą głową.... jeszcze się wstrząśnienia mózgu nabawi...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor wychodzą na wierzch nasze słabości. - Nie wiem. - Zastanawiałem się, czy tak właśnie czujesz, ale mogłeś to ukryć. Teraz nie możesz. Głód zbyt to utrudnia. Tryphon nie odpowiedział. Bale wciągnął głęboko powietrze, co sprawiło, że w głowie mu zawirowało. Zebrał się w sobie, bo to co miał powiedzieć, nawet słyszenie tego, będzie bolało. Ale musiał to powiedzieć. Wiedzieć, co Tryphon myśli. Bo jeśli ta sprawa się nie wyjaśni, będzie jak w piekle. - Myślę, że w chwili, kiedy spotkałeś Raine, chciałeś jej. Jako swojej niewolnicy. Swojej powierniczki krwi. Swojej żony. Cholera, to bolało. Ale to, co bolało jeszcze bardziej, to to, że Tryphon nie zaprzeczył, po prostu wstał i patrząc zdezorientowany, chodził po pokoju.
** 79
Tryphon chciał w coś uderzyć. Albo czymś rzucić. Albo coś potłuc . Jego ciało zwijało się mocno, krew pompowała gorąco i wściekłość przez jego żyły. Co on do cholery robił? Dlaczego było tak, że mógł patrzeć na Balea, widząc ból w jego oczach, a jego myśli nadal kierowały się do rudej zamkniętej w piwnicy. Bale miał rację. Była jak nałóg. Dlaczego ona? Dlaczego teraz? Po prostu... dlaczego? Tryphon nie chciał powiedzieć Baleowi, co naprawdę czuł, nie mógł zmusić się do wypowiedzenia tych słów, wiedząc jak niszczycielskie będą. Do diabła, jeśli sprawy się odwrócą.... co do cholery zrobi. Nie miał pojęcia. Ponieważ Bale zawsze był jego skałą. To nie było uczcie, że chciał więcej. Nienawidził właśnie teraz, samolubnego 79 Ktoś tu wpadł w kobiecą histerię????
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor dupka, którym się stawał. Raz w tygodniu zabawiał się z uległymi niewolnikami, którzy z góry znali wynik jego posunięć, jak słodka Jules, albo Amber, dziwka bólu, która uwielbiała baty, to powinno wystarczyć. Dlaczego już nie wystarczało? I dlaczego czuł się taki zmuszony, by pokazać to jej, choć zaprzecza swojej naturze, by zaakceptowała uległość jaką w niej widział. By zaakceptowała prawdę, wydrapując sobie drogę, przez narastające warstwy odmowy. Był już w tym na tyle długo, żeby wiedzieć, że ludzie podchodzą do zabawy we władzę, we własnym tempie. I tylko wtedy, kiedy są gotowi, by zaakceptować prawdę, zaczynają szukać odpowiedzi. Domin lub Domina nie mogli zniewolić nawet najbardziej do tego podatnych, jeśli nie byli na to gotowi80. Raine nie była gotowa. Jeszcze raz, Rainie nie była gotowa. Zostawiając to całe mentalne gówno, Tryphon ubrał się, zastanawiając się, czy będzie miał teraz głowę do pracy. Było już późno, po północy, ale to oznaczało, że w budynku będzie cicho. Zajmie się sprawami, których nie dokończył wcześniej, jak czyszczeniem stron internetowych z ofert na sprzedaż nowego projektu, poradzi sobie z kilkoma sprawami z kolejnego dnia i pójdzie do domu. To był dobry plan. Niestety, w całkowitej ciszy swojego biura, słyszał głosy81 w swojej głowie, zbyt cholernie rozpraszające. *** Było ciemno. Było cicho. To było ponad wyobrażeniami. I wszystko, co miała dla rozproszenia, to były jej myśli. A te były tak ciemne jak pomieszczenie. Szaleństwo, to była sytuacja, taka jak ta która zmusiła ją, by tak silnie przejęła 80 Dominacja odbywa się przy ustalonych wcześniej zasadach postępowania i za zgodą obu partnerów, co do samego przebiegu, narzędzi i kar jakie są stosowane. Ponadto każda ze stron może się w każdej chwili wycofać (zazwyczaj jest ustalone słowo-hasło) 81 Tak, jak mówiła Raine, czas na wizytę u specjalisty :P
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor kontrolę nad swoim życiem. We wszystkich jego aspektach i we wszystkich relacjach. To nie była tylko kwestia tego, że chciała, by ludzie robili to co powie. Nie, jej powody, wchodziły dużo głębiej. Właśnie teraz, kiedy serce jej waliło pod jej mostkiem i jej krew zamieniała się w lód z przerażenia. Cokolwiek będzie się z nią działo, będzie to zależało od tych dwóch mężczyzn. Nie od niej. O Boże. Czy będą ją tu trzymać nie wiadomo jak długo, jak zwierzę w klatce? Czy będą dyktować każde jej działanie? Czuła się źle. W głowie jej się kręciło. Łzy zamazywały wzrok. Jak bardzo pragnęła wyrwać się z tej pieprzonej klatki i uciec z tego domu, tak szybko, jak tylko zdołałyby ponieść ją jej nogi. Krzyczała znowu. Jej głos był ochrypły od krzyku, ale jej to nie obchodziło. Jej gardło było jak przelane płynem udrażniającym rury. Mimo tego, krzyczała tak głośno, jak tylko mogła. Kopała w pręty klatki. Trzęsła nimi, dopóki jej ręce były jak rozgotowany makaron. Więcej krzyków. Więcej kopniaków. Powtarzała to cały czas, gdy tylko czarne myśli przepływały przez jej umysł, jak nocny koszmar. Aż w końcu, kto wie ile godzin później, zwinięta w kulkę, wyczerpana i oddała się snu.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 7 W piwnicy nie było okien. Raine obudziła się, nie wiedząc która jest godzina, czy był ranek, południe, czy wieczór. W jej psiej klatce, stała taca z jedzeniem. Kanapka, cola i trochę przekąsek. I szpitalny basen, dla jej użytku. Jakie to upokarzające. Oczywiście, jej porywacze zapewnili jej wszystkie podstawowe potrzeby. Poduszka w rogu była dużo bardziej wygodna, niż mogłaby nawet pomyśleć. I miała koce. Jedzenie. I picie. Ale to nadal nie czyniło, że łatwiej było jej zaakceptować fakt, że została zamknięta w klatce. Co sprawiało, że zastanawiała się jak często ta dwójka robiła takie rzeczy. I co doprowadzało ją do jeszcze bardziej kłopotliwego pytania – dlaczego? Wystraszona, opadła nad basenem i w pierwszej kolejności zadbała o najbardziej palące potrzeby. Potem przesunęła basen pod dolną szczeliną klatki, na tyle daleko, żeby nie rozlać go wewnątrz, lecz na tyle blisko, żeby w razie potrzeby mogła ponownie z niego skorzystać. Potem zmusiła się do jedzenia. Kanapka była smaczna, ale jadła szybko, odmawiając sobie luksusu z cieszenia się nią. Nie chciała pozwolić sobie docenić tego, co te dupki zrobili dla niej. Nie po tym, jak zamknęli ją w klatce. Nie ma mowy. Była zbyt wkurzona, że do tego doszło. Po tym jak zjadła ostatni kawałek jedzenia i wypiła puszkę coli, usiadła na poduszkę, owinęła się kocem w kokon i w uspokajającym cieple studiowała otoczenie staranniej, niż miała okazję zeszłej nocy. Tylko kilka przyciemnianych lamp rozświetlało pomieszczenie. Chorowicie niebieska poświata pozostawiała większość lochu w ciężkich, przerażających ciemnościach. Kiedy znudziła się wpatrywaniem w ciemność82, rozciągnęła nogi w szerokie V i rozciągnęła wszystkie możliwe mięśnie na jej ciele. Wyginała najpierw 82 U mnie by to było góra po 3 minutach...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor jedną stronę, potem drugą. Mięśnie ją bolały. Jej szyja nadal była lekko obolała. I było to nieco surowe uczucie dzień-po, pomiędzy jej nogami. Co by zrobiła za prysznic, właśnie teraz! Gdy pracowała nad rozruszaniem szyi, drzwi na szczycie schodów, otworzyły się ze zgrzytem. Przeskoczyła na przód klatki, gotowa na wszystko, co mogło umożliwić jej ucieczkę. Włącznik światła pstryknął i rażące światło skąpało zawartość pokoju w oślepiającej jasności. Zamrugała, mrużąc oczy, by dostosować się do zmiany, patrzyła przez loch, wyczekując, kto nadchodzi. Miała nadzieję, że Bale. Sam. Bez Tryphona, miała po prostu nadzieję, że będzie miała szansę z nim porozmawiać, a on pozwoli jej odejść. - Halo, Raine. Bale, oh, Bogu dzięki. Przybrała jestem-cierpiąca wyraz twarzy i pociągała nosem, mając nadzieje, że Bale ma chociaż sumienie. - Och, dziecinko. - mruczał, gdy otwierał jej klatkę. Otworzył drzwi i pociągnął ja w swoje ramiona. Tak naprawdę, nie musiała udawać, kiedy była przyciśnięta jego ramionami, przesycona wilgocią, trzęsąca się od gorących łez złości. Głaskał jej włosy i plecy. - Przykro mi, przepraszam. Jesteś ranna? Co się stało83? - Wystraszona – wydyszała pomiędzy pociągnięciami nosem. - Skołowana. Przytuliła się do niego, pozwalając mu wspierać ją, kiedy prowadził ją do pobliskiego krzesła. Ukradkiem, analizowała kolejny ruch. Nie widziała zamka w drzwiach na końcu schodów. Ale Bale był duży i silny. Jeśli zaczęłaby z nim walczyć, przegrałaby. Jedyną jej nadzieją, było zaskoczenie go. To było szaleństwo. Minęło sporo czasu od kiedy biegała, od szkoły średniej, ale była wtedy niezłą sprinterką. Szybkość była jej jedyną zaletą. 83 Zamknęliście ją w klatce idioto... to się stało...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Wiem, wiem. - usiadł i pociągnął ją na swoje kolana. - Mamy dobry powód dla którego zamknęliśmy cię w tej klatce. Ale ciężko to wytłumaczyć. - Nie rozumiem. - nie było żadnego wyjaśnienie, które by kupiła. Ale w tym momencie podejście wywołania poczucia winy działało. Przynajmniej jej strażnik był na dole, a ona była poza klatką. Dwa kroki w dobrym kierunku. - Mam dobre wieści – schował jej głowę w zgięciu jego szyi i objął ją w pasie ramionami. Szaleństwem było to, że choć jego uchwyt mógł okazać się zbyt silny, by go przełamała, sposób w jaki ją trzymał sprawiał, że czuła się dobrze. Bezpieczna. Chroniona. Pielęgnowana. Część niej cieszyła się tymi dziwnymi, nieznanymi emocjami, część krzyczała z przerażenia. Ta bezpieczna część, to była iluzja, upominała się. Niebezpieczna część, to było to. Dlatego, że czynił ją wrażliwą, sprawiał, że myślała, że może poczuć coś do tego mężczyzny, coś więcej, niż to co było. Jesteś więźniem. I nawet jeśli byś nie była, seks to tylko seks. - Znalazłem ci wspaniałą pracę, jeśli cię to interesuje. - umieścił jej brodę pomiędzy swoim kciukiem i palcem wskazującym, odchylił jej głowę. Pracę. Znalazł jej pracę. Jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej, spotkała jego wzrok na pełną napięcia sekundę. Praca! O, dzięki Bogu! Jeśli będą płacić podobnie do jej poprzedniej pensji i nie będzie to żadna forma nielegalnej działalności, ani prostytucja, to weźmie tę pracę. - Słyszałaś o Omni Enterprises? - zapytał. - Nie. - Produkują wysokiej jakości damską odzież. Damska odzież! Jak fajnie!84 - Właściciel firmy jest moim przyjacielem. Poszukuje akurat osobistego asystenta. Opowiedział mi o pracy, zarobkach i godzinach i myślę, że będziesz bardzo zadowolona. Nie wspominając o tym, że nie jest takim dupkiem w pracy, jakim Tryphon potrafi być. Jestem przekonany, że polubisz pracę u niego, więc...uśmiechnął się jego oczy błyszczały z przyjemności - umówiłem cię na spotkanie 84 Albo mi się wydaje, alebo Raine lekko w tej klatce zidiociała...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor z nim pod koniec przyszłego tygodnia. - Wow... ja... dziękuję. - cholera, wyszedł i zrobił coś dobrego, coś tak kurewsko miłego, że nie mogła się już na niego tak wściekać. Co nie zmieniało faktu, że zamknął ja w klatce. Ale prawie zmieniło... I kobiece ubrania a nie tłusty zakład produkcyjny. Nie... będę osobista asystentką szefa firmy. Wynagrodzenie na pewno będzie dobre. Dodatki? To brzmi naprawdę dobrze. - O, i zapomniałem dodać, że mój przyjaciel jest właścicielem kilku zespołów domów jednorodzinnych w okolicy, więc jeśli będziesz chciała, będziesz mogła mieszkać w jednym z nich, bez płacenia czynszu. Będziesz musiała płacić tylko za media. Kurwa, domek jednorodzinny? Bez czynszu. Porozmawiajmy o świadczeniach dodatkowych. Niemal się wykupił się za rzecz z klatką. - Plus będziesz miała samochód służbowy i dostęp do firmowego odrzutowca. O kurna! Przeciągnęła dłońmi pod oczami i otarła resztki wilgoci po łzach. - To brzmi zbyt dobrze, żeby było prawdziwe. Jaki jest haczyk? Czy on wymienia osobistych asystentów jak papier toaletowy? - Wcale nie. Jego poprzedni asystentka był z nim przez trzydzieści lat. Teraz jest na emeryturze, mieszka w Palm Beach. - Będzie oczekiwał, że będę z nim sypiać? - Nie, jest żonaty. A kiedy mówię, że tak jest, to naprawdę jest żonaty. Nie oszukuje żony. - Jest ekscentryczny? Dziwny? Szalony? O co chodzi? - Nie. Po prostu ceni sobie prywatność i jest nieuchwytny, a przeciętny człowiek nie słyszy o nim wiele i niewiele wie, bo on sobie tak życzy. Wszyscy jego pracownicy, pochodzą z osobistych rekomendacji. Rzadko kogokolwiek zwalnia.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Ludzie się nie zwalniają. Odchodzą na emerytury, lud awansują. Posiada biuro w Nowym Jorku i w L.A. I podróżuje tam i z powrotem bardzo często. Jeśli już, jedynym haczykiem jest, że będziesz musiała czasem z nim latać. Nowy Jork? Los Angeles? Za czyjąś kasę? Wow. - Wygląda to na niesamowitą okazję. - nieporozumienie roku. Uśmiechnął się. - Miałem nadzieję, że to powiesz.- złapał jej policzki w swoje dłonie i zamiótł ustami po jej wargach w miękkim, słodkim pocałunku. Upojona mieszanymi uczuciami zamknęła oczy i po prostu pozwolił by to się działo. - Teraz, jest jeszcze coś, o czym chcę z tobą porozmawiać. To dotyczy tego, o co pytałaś wcześniej – dlaczego zamknęliśmy cię w klatce. - w jego głosie pojawiła się ostrość, która mówiła jej, że prawdopodobnie nie spodoba jej się to, co zaraz usłyszy. - Oh? - nadchodzi haczyk. Przypuszczała, że niektórzy ludzie mogli myśleć, że taka wspaniała praca, jaką jej proponował, warta jest przysługi w zamian, albo i dwóch. - Pytam się, czy zostaniesz ze mną i z Tryphonem, do czasu aż pójdziesz na spotkanie? - Zostać cały tydzień? Dlaczego? - znowu słyszała syreny ostrzegawcze. Odepchnęła się od niego i otoczyła swoje ciało ramionami. - Bo po prostu chcemy spędzić ten czas z tobą. - Dla seksu. - stwierdziła, próbując zrozumieć. - Zamknęliście mnie, żeby móc mnie zatrzymać przez tydzień? Żaby spędzić ze mną czas? Czy żeby się ze mną pieprzyć? - mimo jej zmieszania, jej ciało stwierdzało, że tydzień seksu z Tryphonem i Balem był do przyjęcia, nawet jeśli nadal nie mogła zrozumieć, tak ekstremalnych metod, żeby ją zatrzymać. Reszta jej, nie była w stu procentach pewna, czy przebywanie z nimi choćby przez pięć minut, było mądre. W pewnym sensie prostytuowałaby się. Seks za świetną pracę. Dobry seks za świetną pracę85. Huh. Naprawdę, gdyby mogła spojrzeć na to w ten sposób, kto by sobie z tym poradził lepiej niż ona? Ledwie prostytucja, kiedy myślała o tym w ten 85 Tylko dobry??? daj spokój... sama mówiłaś, że to był orgazm twojego życia...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor sposób. Wzruszył ramionami. - Może seks. Może. Ale też więcej. Niestabilna, oparła się o najbliższy mebel. - Co to znaczy więcej? Chcę, żebyś był ze mną szczery. Nie ma w tym sensu. Odkładając racjonalność na bok, miała swoje pomysły na cała ta sprawę. Lubiła seks. Bardzo. Ale nigdy nie pozwalała swoim partnerom traktować się w sposób, jaki robili to ci dwaj. I nigdy nie dzieliła z nikim intymnych emocji. Nigdy. Miała kilku kumpli, do których wpadała, kiedy potrzebowała złagodzić napięcie. Wiedzieli czego chciała i byli zadowoleni, że mogą jej służyć. Lubiła ich. Byli przyjaciółmi, ale z różnych powodów, dla niej nie mogli być niczym więcej niż przyjaciółmi i seks znajomymi. Ci faceci nie byli tacy jak oni. Kiedy nie wkurzali jej, zamykając w klatce, sprawiali, że czuła różne rzeczy. Rzeczy, które ją przerażały. - Chcemy – ja chciałbym – spędzić z toba trochę czasu. Poznać cię. Porozmawiać, może gdzieś wyjść. Planowałem kilka niespodzianek... To brzmiało jak gadanie chłopaka. Co to mówi o jego związku z Tryphonem? Skołowana potrząsnęła głową. - Nie wiem, Bale. To znaczy, nie chcę zabrzmieć niewdzięcznie, bo nie mogę nawet ci powiedzieć, jak bardzo wdzięczna jestem ci za pomoc w znalezieniu pracy. Prawdopodobnie jestem ci za to cos winna. Ale szczerze mówiąc jest w tej sytuacji wiele spraw, które mi przeszkadzają. Tryphon i jego przejmowanie kontroli. Ta cała sprawa z klatką. A teraz jeszcze to. Nawet gdybym mogła tamte sprawy odsunąć na bok, nie szukam teraz żadnych długoterminowych związków, a dla mnie to brzmi tak, jakbyś ty ich szukał. To po prostu nie ten czas... - Whoa – przerwał machając ręką w powietrzu – Przysięgam, że nie staram się zaczynać niczego poważnego. Tryphon i ja kochamy się. Jesteśmy stali. To nie to. Skołowana i sfrustrowana bardziej niż minute wcześniej wyrzuciła ręce w górę. - A co to jest, Bale? Przeciętni mężczyźnie nie zamykają ludzi w swojej
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor piwnicy. Do diabła, nie pytają obcych – wirtualnych znajomych – by byli gośćmi w ich domu, bez żadnego powodu. Wstał, ale nie ruszył w jej kierunku. - Jest coś, co chcę zrobić. Coś, co muszę zrobić. Grrrr... gdzie były jej wyjaśnienia? Chciała się odwrócić i pobiec po schodach, z dala od tego domu. Nic z tego nie miało sensu. Jeśli odejdę, odejdę też od propozycji pracy... jedynej w tym miesiącu. Kurwa! Spojrzała w kierunku schodów. - Muszę zostać, żeby dostać tę pracę? Przełknął głośno. Przytaknął. Drań! Przesunęła drżącymi dłońmi po twarzy i owinęła się ramionami. - Cały tydzień? - może będzie otwarty na negocjacje? - Muszę wrócić do domu. Może jeden dzień zamiast tego? - Cały tydzień, ani dnia mniej. I ani dnia więcej. - Czy ma to cos wspólnego z Tryphonem i jego dominacją? Pokręcił głową z naciskiem. - Absolutnie nie. Rozmawiałem z nim o tym. Powiedziałem mu, żeby nie naciskał na ciebie w tej kwestii. - To krok w dobrym kierunku. Mam na myśli, jeśli Tryphon to lubi, to w porządku, ale to nie w porządku z jego strony, żeby kogokolwiek zmuszać. - Rozumiem. Porozmawiam z nim o tym jeszcze raz, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. Cholera co robić? Na wielu poziomach, to było niesprawiedliwe. Dumna strona jej chciała powiedzieć Baleowi, żeby wypchał się pracą, kopnąć go w dupę i posłać do diabła, za to, co z nią zrobili. Ale zdesperowana część- ta strona, którą ci kretyni świetnie manipulowali – nie chciała pozwolić jej tego zrobić. - Żadnych klatek, to kurewsko złe. Uniósł ręce w geście poddania. - Nie ma mowy. Obiecuję. Dlatego pytam, czy zostaniesz tu z własnej woli. - Mam na myśli. Nie łapię, klatka? Co to miało być?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - To było dla twojego dobra. Gówno prawda. - Co? - Musieliśmy być pewni, że nie odejdziesz. - wyjaśnił tajemniczo. - Dlaczego? Pokręcił głową. - Tylko tyle mogę ci powiedzieć. - Jesteś mi winien wyjaśnienia, do cholery. Daj mi coś, albo możesz o wszystkim zapomnieć. Oczekujesz, że będę ci ślepo ufała? Zostać tutaj, Bóg wie po co?Kiedy wrzuciliście mni do tej jebanej klatki? Myślisz, że to sposób na zdobycie zaufania dziewczyny? - Nie – westchnął. Wsunął palce w swoje włosy. - Nie jest. - To nie jest sexy. To nie jest słodkie. To jest obraźliwe. Poniżające. Niewłaściwe. Więc powiedz mi dlaczego mam ci ufać. Dlaczego mam wierzyć w to co powiedziałeś? O pracy. O wszystkim. Przechylił głowę i skrzyżował ręce na piersi. - Ponieważ chcesz? Chcesz wierzyć, że masz pracę. - Pierdol się! - to było to. Skończyła. Zamknął ją, a teraz jeszcze przyznał prosto w twarz, że nia manipulował. Nie starał się temu zaprzeczyć. Facet miał 86
jaja – musiała mu to przyznać . Prawdopodobnie nie było żadnej pracy. Zaczęła wspinać się po schodach, ale zdołała dotrzeć tylko do trzeciego, kiedy Bale zatrzymał ją, pociągając za ramię. Szarpnęła się z jego uścisku i odwróciła twarzą do niego. - Wychodzę i lepiej nie próbuj mnie zatrzymywać. - Proszę, wiem, że to wszystko utrudniam, ale proszę cię o troche czasu. Muszę porozmawiać z Tryphonem zanim powiem ci więcej. Ale praca jest prawdziwa. Mogę ci to udowodnić jeśli chcesz. Wynagrodzenie jest znakomite. To jest dobra propozycja, ogromna szansa i chcę, żebyś ją przyjęła. - Więc powiedz, że jest moja, cokolwiek, zostanę albo odejdę. - Jest twoja, nawet jeśli odejdziesz. - sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon komórkowy. - Proszę. Możesz wybrać numer. Z książki telefonicznej jeśli chcesz. 86 Faceci.... wszystko potrafią zepsuć....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor W ten sposób będziesz wiedziała, że nie dzwonię do znajomych i proszę żeby kłamali. Zmrużyła oczy. Nadal było coś dziwnego w tej sytuacji i nie czuła się do końca komfortowo. Potrzebowała chwili, żeby poukładać myśli. Stanęła na kolejnym schodku, podnosząc ręce w górę. - Muszę pomyśleć, daj mi chwilkę. - Weź tyle, ile potrzebujesz. Dla niektórych dziewczyn, nie byłoby o czym myśleć. Powiedziałyby tym dwóm kolesiom, żeby się odpieprzyli i zapomniały o świetnej pracy. Ale to nie było takie proste, nie dla niej. Nie, jeśli na horyzoncie widziała taką świetną pracę. To prawda, Bale powiedział, że praca będzie jej niezależnie od tego czy zostanie. Ale teraz nie mogła przyjąć pracy i odejść. Nigdy nie zaakceptowałaby darowizny. Do diabła, to było zwyczajnie dziwne. Tydzień za pracę. Czas podjąć decyzję. Usiadła na stopniu i ukryła twarz w dłoniach, zamknęła oczy. To o co prosili, to by zatrzymała się w pięknym miejscu na tydzień. W porządku, licząc wczorajszy dzień jako pierwszy, zostało jej sześć, pięć po dzisiejszym. Może będą chcieli się pieprzyć – co było już nagrodą samą w sobie. Lubiła tę część. I chcieli spędzić nieco czasu z nią, robiąc cokolwiek. Właściwie, to ta ostatnia część była dla niej najbardziej zastraszająca. Jakby mógł czytać w jej myślach, Bale powiedział. - Seks nie jest częścią umowy. Nie musisz się z nami pieprzyć, żeby dostać tę pracę. Nie prosimy, żebyś się nam odwdzięczyła za to seksem. Chcę, żeby to było jasne. Jasne. Nie bardzo. To czyniło sprawy bardziej skomplikowanymi. Jeśli nie chcieli się z nią spotykać dla seksu, to czego dokładnie szukali? - Jeśli nie chodzi o seks, to o co chodzi? Bale zrobił przerwę, nim odpowiedział. - Może mogłabyś to potraktować jako krótki urlop? Będziemy cię rozpieszczać. Mogłabyś się zrelaksować, mentalnie i fizycznie przygotować do podjęcia nowej pracy. Troche zabawy. Codzienności. Nic poważnego.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Spojrzała na niego. - Zabawy? - To zależy tylko od ciebie, jak będzie przebiegał ten tydzień. Co ty na to? - Ode mnie? - Tak. Absolutnie. Hmmm, gdyby trzymała ich na dystans i jeśli Tryphon zrezygnowałby ze spraw zniewolenia i jeśli Bale dotrzymałby słowa i nie zamknął jej z powrotem w tej kurewskiej klatce, to może podołałaby tygodniowi odpoczynku i relaksu. Codziennej zabawie. Gówno... podwójne gówno. Co powinna zrobić? Robiła już szalone rzeczy w przeszłości, które niosły ze sobą większe ryzyko i ufała ludziom, którzy zasługiwali na to dużo mniej niż ta dwójka. Biorąc pod uwagę, że zamknęli ją w klatce – trzymając ją tam przez noc – to coś o nich mówiło. Ale błędy przeszłości były, jakie były. Nauczyła się na nich czegoś i ruszyła do przodu i te nauki pomogły jej wyostrzyć swój radar na ludzi. Minęły lata od kiedy ktoś ją zaskoczył. Pod koniec krótkiej rozmowy z nieznajomym zazwyczaj wiedziała, czy on, lub ona przyniosą jej coś dobrego, czy złego. Ci dwaj... wiedziała, że coś tu śmierdzi, ale w duchu wiedziała, że nie jest to złe ani niebezpieczne. Wcześniej już ryzykowała życiem i kierowała się instynktem. I warto było zrobić to znowu. Wróć – nie ryzykowała życiem. Zgadzała się na spędzenie tygodnia z dwoma mężczyznami. Bez seksu. Albo z seksem, w zależności od tego, czy będzie chciała. Wreszcie jej umysł się poddał, skinęła głową. - Macie swojego gościa przez tydzień. Ale jeśli nie chcecie, żeby policja zrobiła wam najazd, to lepiej pozwólcie mi skontaktować się z moją współlokatorką, Liz. Pewnie właśnie zgłasza moje zaginięcie. - Jasne. Możesz skorzystać z mojego telefonu. - podał jej swoją komórkę. Doskonale, jeśli coś poszłoby nie tak, Liz miałaby numer Balea w telefonie. - Dzięki. - otworzyła klapkę i wybrała numer. Liz odebrała po drugim sygnale. - Liz, to ja.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Gdzie ty do cholery jesteś? Martwiłam się! Byłaś z tym tym kolesiem Tryphonem i nigdy nie zostawałaś.... - Wiem, przepraszam kochanie. Jestem w domu Tryphona. Wszystko jest w porządku. - Co się dzieje? Raine spojrzała na Balea. - No cóż, bardzo wiele. - Tak? - W przyszłym tygodniu, mam rozmowę w sprawie świetnej pracy. - Naprawdę? To niesamowite! Z kim? - Z właścicielem firmy o nazwie Omni. To firma odzieży dla kobiet, tak sądzę. Słyszałaś o niej? - Nie, ale mogę to sprawdzić. - Tak, zrób to jeśli możesz. I zadzwoń na ten numer jeśli coś znajdziesz. - Raine? - głos Liz przycichł – dlaczego nie mogę tego zrobić, kiedy wrócisz do domu? - Bo... - Raine odwróciła się od Balea, przeszła kilka kroków i oparła rękę o mebel, jakiś stół do zniewalania – Zostanę tu na trochę. - Na trochę? - Na kilka dni. - Kilka? Dlaczego? Nigdy nie spędziłaś z facetem weekendu, nie mówiąc już o kilku dniach. - Właściwie, to będzie sześć dni, pięć bez dzisiejszego. - Rainie odwróciła się i wskoczyła na stół, pozwalając by jej nogi zwisały swobodnie zza krawędzi. - To długa historia, ale przysięgam, że wszystko w porządku. - Czuję zepsute owoce morza, Raine... - Nie, Liz. Wiem, co robię. Jestem już dużą dziewczynką. - Nie podoba mi się to. - Nie sądziłam, że będzie inaczej. Ale to jest w porządku. Jesteś soba i kocham cię za to. Ale ja, to ja. Wiesz dobrze, że podejmuję decyzję, których ty byś nie podjęła.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Raine słyszała oddech Liz i w myślach mogła zobaczyć obraz Liz, patrzącą na nią z wyrazem „Robisz wielki błąd”. Spojrzała przez ramię i spotkała Balea, uśmiechnęła się lekko, kiedy kiwnął głową. - Dobra, muszę kończyć. - Raine... - Kocham cię, Liz. Zobaczymy się za sześć dni. - Dobra.. - dźwięk ciężkiego westchnienia – takiego niechętnie akceptującego sytuację – wypłynął z telefonu. - Pa, Raine. Bądź ostrożna. Raine zatrzasnęła klapkę telefonu. - Przynajmniej, teraz nie zgłosi mojego zaginięcia. Ale nie jest do końca zadowolona z tej sytuacji. - Rozumiem. - powiedział, wstając ze stołu. Zastanawiała się, kiedy podawała mu telefon, czy naprawdę rozumiał, czy tylko tak mówił. Zaoferował jej dłoń. - A teraz, co powiesz o tym, żebym zabrał cię na górze. Jestem pewien, że chciałabyś wziąć prysznic. A później wyjdziemy. Zeskoczyła ze stołu. - Dokąd pójdziemy? - To niespodzianka. Ogólnie rzecz biorąc, nie była wielka fanką niespodzianek. Zwykle nie przynosiły nic dobrego. Ale mimo tego wszystkiego, co się wydarzyło – a może ze względu na to, jak sprawy się potoczyły – miała przeczucie, że będzie to niespodzianka innego rodzaju. Dobra niespodzianka. Wspaniała.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 8 - Żartujesz? - Raine stanęła w pustej części Nordstrom87, między sukniami zaprojektowanymi przez Annę Sui i Dolce & Gabbana i dziwiła się, jak szybko zaszły zmiany w jej życiu. Bale potrząsnął głową. - To nie są żarty. Jesteś obrażona? - Cóż – zawahała się, bawiąc się wieszakami na stelażu – Nie, nie jestem. Ale zazwyczaj nie pozwalam mężczyznom, żeby wydawali na mnie pieniądze. Nie była na porządnych zakupach od czasu, kiedy opuściła dom. Dlatego jej ubrania były raczej sfatygowane. Najlepsze jakie udało jej się kupić przy tan niskim budżecie, to kilka niedrogich sztuk, tu i tam, zastępujące jej ubrania, gdy zrobiły się zbyt małe, niemodne, czy nie nadawały się do użycia. Jej wzrok wędrował między wystawami. OMÓJBOŻE, ta mała czarna jest tak słodka, że nie można tego wyrazić słowami. Bale zmarszczył brwi. - Nie chciałem, żebyś poczuła nie niekomfortowo, ale obaj z Tryphonem pomyśleliśmy, że byłoby miło, gdybyśmy podarowali ci trochę ubrań do nowej pracy. Niekomfortowo - jak spanie w klatce? Nie mogła powstrzymać uśmiechu od ironii. - Po pierwsze, nie miałam jeszcze rozmowy kwalifikacyjnej na ta posadę.... - Praca jest twoja, jeśli jej chcesz. Te słowa dotknęły ją jak wymierzony policzek. Były brutalnym przypomnieniem, że nie to kim była i co potrafiła dało jej taką szansę. Cholera, to było właśnie to, czego unikała przez cały ten czas. Ale po tym jak sama walczyła tak długo, nauczyła się, że jej duma zaprowadzi ją tylko do pracy, która nie wymaga jej kwalifikacji. Prawda była taka, 87 Sieć ekskluzywnych domów towarowych w US
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor że rynek był tak napięty, że osoby bez znajomości, nie miały niemal szans na zdobycie dobrze płatnej pracy. Lata temu – właściwie, to miesiąc temu – nie przyjęłaby oferty, której nie zdobyła na własną rękę. Ale nie mogła sobie pozwolić na coś takiego teraz. Byłaby idiotką, żeby odrzucić tak wspaniałą okoliczność, przy założeniu, że wszystkie informacje o jej przyszłym pracodawcy były prawdziwe. Była jednak zdeterminowana, by utrzymać do tego dystans, dopóki nie pozna swojego nowego szefa. Przesuwała palcami po czarnym, miękkim, wełnianym garniturze, wiszącym na wieszaku obok niej. - Po drugie, zrobiliście już tak dużo załatwiając mi pracę. Patrząc z rozczarowaniem, Bale trącił wieszak ręką. - To znaczy, że nic nie chcesz? Złe pytanie. Chciała wiele rzeczy. Tą niesamowitą czarną sukienkę i ten czarny garnitur i tamtą wspaniałą bluzkę też. Problemem nie była chęć. To była kwestia konieczności. Tryphon i Bale już załatwili jej świetną pracę. Gdyby nie była tak szaleńczo zdesperowana, nie przyjęłaby nawet jej. Ale kwestia pracy, to była kwestia jedzenia albo głodu. Płacenie czynszu, albo bezdomność. A nie kwestia zakupów. Nie całkiem była fascynatka mody umierała w niej z chęci szaleństwa, wypełniając jej dłonie wełna i jedwabiem, które chciałaby nosić, ale niezależna, samowystarczalna kobieta w niej walczyła, żeby do tego nie dopuścić. - Więc? - ponaglił Bale. Zagryzła wargi, żeby nie powiedzieć, że się zgadza i potrząsnęła przecząco głową88. - Niczego? - zapytał. Nie było to łatwe. Ale konieczne. Skoro nie mogła przyjąć pieniędzy od ojca i macochy, tym bardziej nie powinna przyjmować ich od tej dwójki. - Mam mnóstwo ubrań w domu – obdarzyła go wdzięcznym uśmiechem – Ale dzięki za ofertę. To było bardzo hojne. - zbyt hojne. 88 Szalona..... ja bym się chyba nie powstrzymała...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - W porządku – powiedział Bale. Jeśli był zawiedziony, to nie pokazał tego po sobie. Uśmiechając się, skinął na wyjście. - Myślę, że możemy pojechać do domu. Jeżeli nie masz innych pomysłów na wyjście. Tryphon ma się z nami spotkać na kolacji za kilka godzin, a skoro nie robimy zakupów tego popołudnia, mamy nieco czasu do zabicia. Czasu do zabicia. Boże, ile czasu minęło, od kiedy cieszyła się wolnym czasem, bez poczucia winy? Raine spojrzała na swoje ubranie. Miała na sobie ten sam strój, jaki założyła na rozmowę w sprawie pracy w barze. Czarna spódnicę, błękitną bluzkę i czarne czółenka. Żadnej bielizny, ponieważ nie miała ze sobą żadnej na przebranie. - To jest myśl. Ponieważ nie kupuję żadnych nowych ubrań, a raczej nie mam zamiaru spędzić całego tygodnia w tym stroju, może pojechalibyśmy do mojego mieszkania, żebym mogła zabrać kilka rzeczy i trochę ubrań? - Możemy to zrobić. - powiedział Bale, idąc do czarnego samochodu, którym jeździli i udali się do jej mieszkania. Bale usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Był duży i ciepły i twardy i w pełni odczuwała jego obecność. Lekkie ciarki zmysłowej świadomości przechodziły przez nią, kiedy wtulała się w niego, rozkoszując się jego ciepłem, poczuciem siły i władzy, jakie z niego emanowały. Nawet jeśli powiedział jasno, że seks nie wchodził w część ich umowy, skrycie chciała, żeby zapragnęli trochę więcej niemożliwie gorącego seksu, już wkrótce. Położyła swoją dłoń na twardym udzie Balea i ścisnęła je. Mmmm, jak kamień, obleczony w czarną dobrej jakości wełnę wirginijską. Ten facet wiedział jak się ubierać, a dzięki nieskazitelnemu ciału, nosił ubranie ekstremalnie dobrze. Patrząc przed siebie, przykrył jej rękę swoją i przesunął ją w prawo, zatrzymując na wypukłości w jego kroczu89. Mówiąc o twardości... 89 Bale się rozbrykał... Tryphona chce odsunąć, a sam zaczyna zabawę???
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Bardzo niegrzeczne myśli, przesunęły się po jej głowie i uśmiechnęła się rozglądając na boki. Powoli, przesunęła rękę do góry, do linii jego spodni. Miał na sobie pasek. Cholera. Zaśmiał się. - Podoba mi się, dokąd z tym zmierzasz, ale nie musimy, jeśli nie chcesz. - Chcę. Naprawdę. - W takim razie, się cieszę, bo ja też tego chcę, ale musimy poczekać. Przeciągnął dłonią po jej ręce, a potem palcami wędrował po jej nodze. Wsunął dłonie pod spódnicę i podciągał ją, aż znalazła się na wysokości bioder. Bardziej niż kiedykolwiek, była świadoma tego, że nia ma na sobie majtek. Uśmiechał się tym swoim złośliwym uśmieszkiem, który przywodził wszystkie rodzaje niegrzecznych myśli. - Myślałam, że musimy poczekać. - drażniła się. Jego uśmiech poszerzył się. - Ja tak. Ale to nie znaczy, że nie mogę się troszkę pobawić. - Ah – zaraz się roztopi90. Dotknął jej ust palcem wskazującym. - Pachniesz tak dobrze. Smakujesz tak dobrze. Nie mogę się tobą nacieszyć. Boże, jak ona uwielbiała jego głos, gdy się napalił. Był taki głęboki i pełny, z lekką chrypką, sprawiający, że dostawała dreszczy. Mogłaby nie robić nic, poza słuchaniem go. Jego palce wiły się w dół jej szyi, między piersiami. Jego wzrok zsunął się niżej, prze jej piersi, na brzuch. - Rozsuń nogi. - W porządku – podciągnęła spódnicę, zbierając jej resztę ponad biodra i rozsunęła kolana. - W ten sposób? - Nie, szerzej. W ten sposób. - złapał ja pod nogę i przerzucił przez swoje. Teraz była bardzo otwarta. Bardzo wyeksponowana. Bardzo rozgrzana. - Chcę dotykać każdego centymetra twojej skóry. - ręką którą rozsunął jej nogi, sięgnął wyżej i opuszkami palców kreślił kółka, pozostawiając na jej skórze 90 Ja przy okazji też...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor gęsią skórkę. - Czy wiesz, jak trudno utrzymać ręce z dala od ciebie? - Ohhhh, nie narzekam – drgnęła, pozwalając górnej części swojego ciała przesunąć się bliżej niego, aż jej ramię wciskało się w jego żebra. Jego ręka błądziła po wewnętrznej stronie jej uda. Drażnił jej wrażliwe miejsce u styku jej ud i miednicy przez wieczność. Jej cipka robila się coraz bardziej ciepła, wilgotniała. Jej ciało było dociskane. Jej oddech przyspieszony. Zmieniła pozycję, opierając się plecami o drzwi, z nogami rozsuniętymi szeroko i zgiętymi w kolanach. Pozwoliła, by powieki jej opadały, zamazując obraz. Jego palce rozdzielały jej wargi, okalające jej puste centrum. Chętna na więcej, jego słodkiego dotyku, pełnego obietnicy, wypchnęła biodra w górę. Uprawiała już wcześniej seks w samochodzie. Kilka razy. I za każdym razem miała złe wspomnienia. Miała nadzieję, że zapomni o odkładaniu tego na później i weźmie ja tam i teraz, kiedy pędzili autostradą. - Nie chcesz się przekonać, jak bardzo jestem przez ciebie rozpalona? szepnęła, łapiąc jego nadgarstki. Jego śmiech, był jak fala ciepłego miodu, spływająca po jej ciele. - Już teraz mogę to zobaczyć. - zanurzył w niej czubek palca i szybko wycofał. Jęknęła. - Przykro mi kochanie, jesteśmy. - Już? - cholera. Usiadła, zamrugała i otworzyła oczy. Rzeczywiście, samochód zaparkowany był obok jej mieszkania. - Lepiej cię trochę doprowadźmy do porządku. - delikatnie zsunął ja z siebie i obciągnął spódnicę w dół. Gdy wygładzała ja na swoich udach, drzwi samochodu otworzyły się. - Będę za minutkę, poczekasz tutaj? - odepchnęła się od jego kolana, wysuwając się z samochodu, ale zanim całkowicie wyszła, odwróciła do niego głowę. - Kiedy wrócimy do ciebie, lepiej miej się na baczności. Uśmiechnął się, lekko poklepując ja po kolanie. Lekko roztrzęsiona, na wpół biegła przed siebie. Czuła, że twarz jej płonie,
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor wiedziała, że była czerwona. Widziała zaparkowany samochód Liz, więc wiedziała, że jest w domu. W sekundę po tym, jak była na trzecim stopniu schodów, weszła do domu. Nie miała zamiaru pozwolić Baleowi pójść za sobą. Grzebała w torebce, poszukując kluczy. Zanim miała je w ręku, usłyszała zgrzyt zamka i drzwi się otworzyły. Liz posłała jej zawistne spojrzenie. Wchodząc do środka, Raine powiedziała śpiewnie. - Hejo Liz. - nie zatrzymała się, idąc przez salon, prosto do swojej sypialni. - Co robisz w domu? - Liz zatrzasnęła drzwi i podążyła za nią. - Po prostu potrzebuje kilku rzeczy. - będąc już w pokoju wyciągnęła torbę z szafy, rzuciła ja na łóżko i odpięła. Liz usiadła obok torby ze skrzyżowanymi nogami chłodną miną. - Ja ci idzie wizyta u sławnego Tryphona Zadea? Jej pierwszym przystankiem była szuflada z bielizną. - Dobrze. Naprawdę, bardzo dobrze. - jej twarz paliła jeszcze bardziej. Starała się ukryć rumieniec odwracając twarz w kierunku swojej kolekcji lalek i pluszaków. - A co u ciebie? Coś się wydarzyło? - Nie. Cały czas tak samo. Sprzedałam artykuł do National Magazine. Dobra wiadomość z życia koleżanki, zwróciła jej uwagę. Jej ręce zaciskały się wokół licznych koronek. Raine odwróciła się przez ramię i uśmiechnęła. - O, to wspaniale, kochanie. Cieszę się razem z tobą. Liz w odpowiedzi zmarszczyła brwi. - Martwię się o ciebie. Raine złapała kilka rzeczy, garść majtek i kilka czystych biustonoszów. - Wszystko w porządku, przysięgam. - upchnęła odważne rzeczy do przedniej kieszeni torby i posłała nadopiekuńczej przyjaciółce uspokajający uśmiech. - Tryphon i Bale traktują mnie lepiej, niż na to zasługuję91. Uwierz mi. Liz westchnęła. 91 Skoro twierdzisz, że zasługujesz na siedzenie w klatce to ok.... nie wnikam...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Dostałaś kartkę od taty. Domyślam się, że to urodzinowa kartka. - Nie muszę jej oglądać. Wiesz, co robię. - Tak – Liz znowu westchnęła. - Wkładasz do koperty i odsyłasz z powrotem. Potrząsnęła głową. – Jesteś najbardziej upartą osoba jaką znam. Dlaczego nie przyjmujesz tych kartek? Dlaczego musisz być, tak wariacko uparta? Szczególnie teraz? Zakładając, że w środku był czek, to i tak kropla w morzu jego środków. Twój tata jest przecież obrzydliwie bogaty92. Ściskając naręcze dżinsów i skarpetek, Raine posłała Liz ostrzegawcze spojrzenie. - Wiesz dlaczego. Nie chcę jego pieniędzy. Ani grosza. Nie, dopóki widzi we mnie swoje „wielkie rozczarowanie”. Liz sięgnęła do swojego końskiego ogona i ściągnęła gumkę. Błyszczące fale, opadły na jej ramiona. - Nie wiesz tego – może zmienił zdanie... - Myślisz? Wymieniły spojrzenia. Wreszcie, Liz powiedziała. - Nie będziesz wiedzieć, jeśli nie przeczytasz kartki. Raine dołożyła kilka koszulek do stosu na swoich rękach a potem wrzuciła wszystko do torby. Posłała Liz proszące spojrzenie. - Proszę, odeślij kartkę z powrotem. Albo po prostu zostaw ja i ja wyślę ją, kiedy wrócę. Liz skinęła. - W porządku. - Dzięki, kochanie. - Raine podeszła do szafy i złapała kilka lepszych strojów, w razie gdyby jej gospodarze chcieli ją gdzieś zabrać. Następnie udała się do łazienki, by złapać trochę kosmetyków i rzeczy do pielęgnacji włosów. Wrzuciła je do torby zapięła zamek i ściągnęła z łóżka. - Będę w domu, za kilka dni. Liz nie wstała. Zamiast tego wzięła poduszkę Raine i objęła ja rękami. 92 No popatrzcie... coś mi ten jej tatuś Synem Mroku trąci... jakieś dziwne przeczucia mam....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Baw się dobrze. I Raine? - Tak? - Raine zatrzymała się w drzwiach sypialni. - Proszę bądź ostrożna. Nadal nie bardzo mi się to podoba. - Och, jestem ostrożna93. Nie martw się tym. - posłała współlokatorce pocałunek i wyszła, do czekającego na nią samochodu.
93 Jak cholera...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 9 W chwili gdy przekąski pojawiły się na stole, Raine usłyszała słowa, które zwinęły jej żołądek w supeł. I to tyle na temat jej apetytu. - Dlaczego nie opowiesz nam czegoś o sobie, Raine Avery? Chcielibyśmy wiedzieć o tobie coś więcej. - to Tryphon wypowiedział te słowa, ten sam mężczyzna, który sprawiał, że stawała się niespokojna. Miał aurę. Sprawiał, że czuła się mała i wrażliwa. Niespokojna i niepewna. To było takie, do niej niepodobne. Zwykle, kiedy bywałą na spotkaniach prywatnych, kierowała rozmowę na bardziej bezpieczne tematy, jak seks. Męskie mózgi zapętlają się, kiedy dziewczyna zaczyna palcem śledzi ścieżkę między piersiami i na nich spogląda94. Albo, gdy kobieta ciężko westchnie, nadąsa się i powie, że potrzebuje masażu, bo jest napięta. Ale ponieważ byli w jednej z najbardziej popularnych okolicznych restauracji, nie miała zamiaru zmierzać w tym kierunku. - Jestem nudna, naprawdę. Niewiele do opowiedzenia. Z drugiej strony, to wy jesteście o wiele bardziej interesujący. Większość mężczyzn uwielbia mówić o sobie, albo przynajmniej cieszy się widokiem kobiety, przymilających się do jego błyskotliwej i męskiej wspaniałości. Miała nadzieję, że Tryphon jest taki, jak oni. Przesunął rękę, po białym obrusie i oplótł palcami jej dłoń. - Dlaczego się tak boisz, Raine? Nie znowu! Czując się niekomfortowo, Raine wytrzymała jego spojrzenie. - Nie boję się niczego. Ja tylko... cenię prywatność. - Mogę to zrozumieć – powiedział gładząc kciukiem jej palce – Wszyscy byliśmy wcześniej skrzywdzeni. 94 Baaaa, pewnie że działa... wystarczy nawet zjechać od obojczyka parę centymetrów i już gubią wątek.... :P
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Ja nie. Ja nigdy nie zostałam zraniona. A to dlatego, że jestem bardzo ostrożna, w doborze ludzi, których dopuszczam blisko. - Raine wsunęła nadziewane grzybki do ust i przeżuła, mmmm, pyszne. - Moja współlokatorka, Liz, jest dla mnie jak siostra, ale są rzeczy, o których nawet on nie wie. Tryphon puścił jej dłoń, i ręką, którą trzymał jej dłoń, wziął widelec. - Nigdy nie spotkałem osoby, która chroniła się w ten sposób bez powodów. - Nie powiedziałam, że nie mam powodów, tylko, że nie zostałam zraniona. Uśmiechnął się. - Touché95 cieszyli się przystawkami, w pół napiętej ciszy. Raine zdecydowała, że nieco wina pomoże jej przejść przez obiad i nim sałatki zostały im podane, wypiła cały kieliszek. Wino zdecydowanie wpływało na jej samopoczucie. Zwłaszcza drugi kieliszek, który wypiła przed skończeniem przystawki... i trzeci, który opróżniła w połowie głównego dania. Nie była pijana, ale zdecydowanie czuła się dużo bardziej rozluźniona. I odważna. Siedzenie przy stoliku, nakrytym sięgającym ziemi obrusem, oznaczało jedno, że nikt nie mógł zobaczyć, co dzieje się pod spodem. Podążając za przykładem z filmu, którego tytułu nie pamiętała, zrzuciła buty z nóg, i bosą stopą zaczęła przesuwać w górę nogi Tryphona. Jego wzrok skierował się na nią, kiedy jej stopa znalazła rozgrzaną wypukłość w jego spodniach i jeden kącik jego ust uniósł się w niecnym uśmiechu, pokazującym, że bardzo to docenia. Oblizała usta i przesunęła między mini młoda marchewkę96. - Ten obiad jest pyszny. - Mmmm... bardzo dobry. - zgodził się Tryphon. Bale spojrzał na nich i po chwili też się uśmiechnął. Sekundę później poczuła męską rękę na swoich kolanach. Podczas gdy ona wykorzystywała swoją
95 "touché", jako sposób docenienia odpowiedzi 96 ta.... wcale nie jest pijana... nie....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor stopę, by pocierać krocze Tryphona, Bale droczył się z nią ręką97. Raine czuła, jak jej twarz zaczyna palić, całkiem inne emocje przebiegały przez nią. Starała się zachować wyraz twarzy, odgrywając rolę wyrafinowanej, tajemniczej kobiety, jadającej z parą mężczyzn, ale było to trudne, kiedy pace Balea zagłębiały się pod jej spódnicą. Wzmocniła uciska na pachwiny Typhona. Bale pieścił jej cipkę, przez majtki. W końcu, powachlowała dłonią przed twarzą. - Uffff, ciepło tutaj. Myślę, że muszę wyjść na zewnątrz. Wiesz, żeby troche się ochłodzić. Zaczęła wycofywać nogę, ale Tryphon złapał ją za kostkę. Pokręcił głową. - Nie. Nie przed deserem98. Czy on żartuje? Co on miał z tym deserem. Kiedy kelner zabierał ich talerze, Bale gładził jej fałdki opuszkami palców śledząc wnętrze styku jej nóg. To były ekstrawaganckie uczucie, ukrywanie sekretnej przyjemności, jaką jej dawał, podczas gdy kelner recytował spis deserów z menu. W czasie, kiedy kończył recytować opis ciasta Black Forest, była gotowa krzyczeć. Albo zerwać z siebie majtki i prosić, żeby Tryphon i Bale wzięli ją właśnie tutaj i teraz. Dlaczego włożyła bieliznę? Powinna wiedzieć, że chłopcy uczynią z czegoś, co zwykle jest przyjemnym posiłkiem, coś niezwykle nieprzyzwoitego99. Gdy kelner odszedł z zamówieniem deserów, Tryphon postawił jej nogę na podłodze i przyciągnął swoje krzesło bliżej. Chwilę później druga dłoń była na jej kolanach. A ona wiedziała, że ma kłopoty. Tryphon i Bale zaczęli współpracować, podnosząc jej spódnicę wysoko i zsuwając jej majtki z bioder. Tryphon pochylił się, udając, że sięga po upuszczoną serwetkę. Kilka sekund później jej zwinięte w kłębek majtki leżały na jej kolanach. Chłopcy odciągnęli jej kolana do siebie i w momencie, gdy kelner stawiał przed nia porcję czekoladowego grzechu, jeden z nich wbił palec w jej wejście. 97 Zaraz bzykną ja na stole :P 98 Znowu się zaczyna... 99 Oni???? a ja myślałam, że to ona zaczęła stopą masować Tryphona....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Wstrząsnęła się, ale nie krzyknęła. Dzięki Bogu. Kelner albo nie zauważył tego, albo udawał, że nie widział. Tak, czy inaczej, brak reakcji z jego strony sprawił, że czuła się nieco mniej upokorzona. Po zapytaniu, czy życzą sobie jeszcze czegoś, odszedł obsługiwać innych klientów. Sięgnęła po widelec, ale zanim mogła odkroić kawałek ciasta, który obiecywał orgazm na talerzu, Tryphon podał jej do ust kawałek ciasta ze swojego widelca. Dekadencki deser skąpał jej język w bogatym smaku, gruby palec wszedł do jej napiętej cipki. Na krawędzi orgazmu, drgnęła. Opuściła powieki, odcinając sobie widok boskich twarzy Tryphona i Balea i rozpraszając widok innych gości, tłoczących się przy stolikach. Więcej czekolady, kolejne pchnięcie, i znowu, i jeszcze raz. Odchyliła głowę. Napięcie wyprostowało jej kończyny. Żądza spalała jej żołądek. Brzdęk sztućców i naczyń oraz przyciszone rozmowy innych osób w pomieszczeniu, nie naruszyły tej erotycznej chwili. W rzeczywistości, świadomość, że jest w miejscu publicznym i musi ukrywać swoje emocje, tylko bardziej ja rozpalała. Bogaty smak deseru mieszał się z cielesnymi doznaniami, zostawiając jej nerwy w płomieniach. Napięte. Drżące. Zdesperowane. Próbowała walczyć z tym momentem, kurczowo trzymała się tej resztki samokontroli jaka jej pozostała, ale czuła, że przegrała tę bitwę, jej ciało poddało się kontroli Tryphona i Balea. Skamlała cicho, mając nadzieję, że tylko oni mogą ja słyszeć. Czuła, jak Tryphon się zbliża. Jego oddech owionął jej szyję, ucho. - Wyzwól się, Raine. Łatwo mu powiedzieć. Zatrzepotała powiekami i posłała mu poirytowane spojrzenie. Nie mogła
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor dojść tutaj. Teraz. Z ludźmi dookoła. Mój Boże, właśnie tam, przy stole.... ze starszym panem o siwych włosach, siedzącym nie dalej niż pięć metrów od niej. - Nie mogę. - szepnęła. Jej głowa odpływała, jej wzrok był zamglony. Ciało bolało. Próbowała odepchnąć jego rękę, ale nie pozwolił jej na to. Dodał drugi palec, trzeci. - To jest to, na co czekałaś, Raine. Nie bój się teraz. O Boże, była tak blisko. Nieznośne mrowienie, gromadziło się głęboko w jej środku. Musiała go zatrzymać. Musiała wstać – zakładając, że mogła stać – i wyjść. - Proszę. - szepnęła. - Raine. - Bale podał ostatni kęs deseru do jej ust. Jej kręgosłup napiął się, wygiął w łuk, kiedy jej usta zacisnęły się na widelcu. - To jet to. Ostatni kęs. Absolutna rozkosz. Palce Tryphona dotarły do końca, w ostatnim ruchu, Balea tańczyły wokół jej nabrzmiałej łechtaczki. Dreszcze wypełniały każdą komórkę jej ciała, eksplodując z jej centrum. Erotyczna gorączka przepływała przez nią i jej cipka zacisnęła się wokół palców Tryphona. Naprężyła się, a potem zrelaksowała. Czuła, że straciła kontrolę, a przyjemność przepływała przez jej ciało. Przez ten krótki moment nie dbała o nic. Nie przeszkadzało jej, jeśli ludzie ją obserwowali. Nie obawiała się, że była poddana miłosierdziu Balea i Tryphona. Nie dbała o nic, prócz wilgotnego gorąca płynącego w jej żyłach. Piekło w jej ciele było niemal nie do zniesienia, ale przecież w tym samym czasie znajdowała się absolutnie w niebie. Nie chciała, żeby to się skończyło. Nie, chciała, żeby te niesamowite skurcze pulsowały w jej ciele. Teraz, zamiast z tym walczyć, upajała się tym. Cieszyła się każdą sekundą rysująca jej przyjemność tak długo, aż do zatracenia. Ale z każdym oddechem, walenie spowalniało. Gorąco stygło. Przyjemność łagodniała. Do czasu, aż była zaspokojona i syta i bardziej świadoma otoczenia. Nagle zdała sobie sprawę, że oplata dłońmi ręce Tryphona, przytrzymując jego ręce przy swoich wilgotnych fałdkach i zmuszając jego palce by pozostawały głęboko w środku.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Zabrała ręce od Tryphona i otworzyła oczy, spodziewając się zobaczyć, co najmniej kilkanaście osób zszokowanych i przerażonych, wpatrujących się w nia. Nikt się nie gapił. - Jak ci się podobał, twój deser100? - palce Tryphona wyślizgnęły się z niej, a jej wnętrze zacisnęło się na bolesnej pustce. - To było.... pyszne. - jej twarz paliła. Podniosła torebkę z ziemi i otworzyła ją. - Dziękuję. - wepchnęła do niej bieliznę i zatrzasnęła ją. - Cała przyjemność po naszej stronie101. - Bale pomógł jej wygładzić spódnicę, tak że kiedy podniosła się z krzesła, nie było żadnych dowodów na jej erotyczne doznania przyjemności. Żadnych dowodów, tylko śliskie ciepłe soki, na wnętrzu jej ud, kiedy szła. Czując, że musi śmierdzieć seksem, uśmiechała się i trzymała głowę wysoko uniesioną, kiedy wychodziła z restauracji. W chwili, gdy zobaczyła Limuzynę, z dala od ciekawskich oczu, posłała Baleowi i Tryphonowi złośliwe spojrzenie. - To było złe, na wielu poziomach. Oboje uśmiechnęli się niecnie. Udawała, że te uśmiechy nie sprawiają, że jej kolana drżą i zamiast przysunąć się do ich potężnych ciał, usiadła na długiej kanapie po przeciwnej stronie samochodu. - Ale mówiłaś, że podobał ci się deser. Dlaczego kłamiesz? - Tryphon nęcił. Jej twarz piekła. Była bardzo wdzięczna, że nie będą już niedługo mogli podejść jej w miejscu publicznym. - Nie. Nie kłamałam. Ale nie w tym rzecz. Ciasto było pyszne. Tak myślę, trudno mi było skupić się na jego smaku, przez inne sprawy... - Inne? - Bale podniósł brwi. - Tak inne. - spojrzała na okno limuzyny, zastanawiając się, czy istnieje sposób, żeby je otworzyć. W środku robiło się gorąco. - Jestem głodny. - mruknął Tryphon. 100Ja też taki deser poproszę :) 101Oj chyba jednak po jej....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Przeciągnęła palcami, po wewnętrznej stronie okna. - Dopiero co zjedliśmy. Okno. Otworzyć. Teraz. Ale jak? - Nie tego typu głód. - ześlizgnął się z siedzenie opadając na kolana. Jego ogrom wypełnił wąskie miejsce pomiędzy ich siedzeniami. - Pachniesz tak dobrze. - Dzięki – jej kolana złączyły się, skręciła tułów, odsuwając się na bok. Sięgnął do jej stóp. Jego palce zakręciły się wokół jej kostek, ściskając jak stalowe kajdany. - Moje ciało płonie dla ciebie. Seks w samochodzie. Do tego to wszystko zmierzało? Rzuciła okiem na Balea. Wyglądał tak, jakby miał zamiar zrobić coś niegodziwego. Ci faceci, byli nienasyceni. Ale, hej, czy ona narzeka? Jej ciało zdecydowanie było zadowolone, sposobem w jaki rozgrzewali je jej gospodarze. Uśmiechając się, zsunęła się na sam brzeg siedzenia. - Czy to jest twój sposób na przeprosiny? Tryphon wzruszył ramionami. - Jeśli sprawi ci to przyjemność. Co sprawiało jej przyjemność, to posiadanie dwóch facetów, którzy tak jak oni spełniali każde jej pragnienie. Mogła całkowicie wykorzystać uwagę jaką ją obdarzali. Pod jednym względem, nie było to takie zadowalające. - Tak, sprawia. - powiedziała. Tryphon pociągnął za kostki, oddzielając je od siebie. Tymczasem Bale usiadł obok niej i pracował nad jej ubraniem. Pierwszą częścią, która została usunięta to jej dzianinowy top. Bale owinął swoje ręce wokół jej piersi, gdy wyciskał słodkie pocałunki na jej szyi i piersi. - Chcemy cię uszczęśliwić, Raine. Pod każdym względem. Jej serce szarpnęło się. - Wiem – skłamała. To tylko seks – upomniała się, kiedy pozwoliła głowie opaść z powrotem przy oknie – Jestem tu, żeby zaszaleć przez chwilę, zabawić się
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i całym tym codziennym szambie. To był dla niej układ idealny. Dwóch zakochanych w sobie facetów, nie szukających niczego stałego, po prostu chcących wejść w krótki romans z kobietą, która także nie szukała niczego trwałego. Oboje byli wspaniali. Fizycznie tak doskonali, jak jeszcze nik, kogo widziała. Inteligentni. Seksowni. I figlarni... Oh, do diabła. Kogo ona chciała oszukać? Na pewno nie siebie. Tylko skupić się na seksie. Boże, miała nadzieję, że będzie mogła to zrobić. Teraz kiedy siedziała w samochodzie, z twarzą Tryphona pomiędzy jej nogami i Balem pieszczącymi ją jego dłońmi, dręczącymi ją, sprawiając, że była rozedrgana i wilgotna, to było łatwe do ukrycia pod seksem102. Ale później, kiedy będzie już po wszystkim i potrzeba osłabnie, zmięknie. Będzie odsłonięta, znowu. Potrząsnęła głową na boki, odsuwając od siebie. Ona, która miała wiele przygód w przeszłości. Miała przypadkowe romanse. I to było to. Tydzień zabawy. I oni jasno to powiedzieli. Dlaczego tak ciężko było jej uwierzyć w ich słowa? Język Tryphona tańczył na jej łechtaczce. Pieprzył ją palcami, a Bale otoczył jeden z jej sutków ustami. Bale ssał na tyle mocno, by batalia iskier przeszła przez jej ciało. Doznania – ostry ból i wrząca przyjemność – pieniły się w jej wnętrzu, jak wzburzona rzeka, rozrywając jej nerwy, jak rozrywany nurt o ostre kamienie. A potem, gdy została porwana w wartki nurt, poczuła ostry ból w nodze. Krzyknęła i wyrzuciła ręce w dół, by złapać włosy Tryphona w pięści. Zanim zdążyła za nie szarpnąć, ból przekształcił się w orgazm tak silny, że niemal agonalny. W jej umyśle, skoczyła głową w dół, z klifu we wzburzone morze. Wylądowała z plaskiem w ciepłym miejscu, gdzie bicie jej serca odbijało się echem jak grzmot. Bezpiecznym. Szczęśliwym. Ahhhh, teraz była w niebie.
102Zakochała się....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 10 Raine obudziła się po nie wiadomo jakim czasie, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Łoł... tych dwóch kolesi, wiedziało jak rozpalić dziewczynę. Niektóre szczegóły były tak jakby rozmyte, ale wciąż czuła łaskoczące ciepło na dole, jak poświatę. Mmmmm. Nadal wycieńczona, przeciągała się leniwie, jak kot wygrzewający się w słońcu. Powoli rozprostowywała naciągnięte mięśnie, które nie miały takiego treningu przez lata. Była obolała tu i ówdzie, ale to był dobry rodzaj bólu. Czuły i wrażliwy, trochę skręcający. Zwłaszcza, kiedy jej myśli dryfowały na powrót do Tryphona i Balea. Wreszcie usiadła i rozejrzała się po pokoju. Była sama, smutna sytuacja. Była także głodna. Nie, raczej żarłoczna. Zastanawiając się, jak długo spała i w jaki sposób dostali się na górę, do łóżka, spojrzała na zegar. Rany, czy to może być prawda? Była czwarta po południu? Spała przez ile godzin? Nic dziwnego, że jej żołądek odgrażał się, że strawi sam siebie. Jedzenie. Ale najpierw musi zadbać o kilka innych rzeczy. Nago, poszła na boso do łazienki, wzięła gorący prysznic, który załagodził jej napięte mięśnie, umyła zęby, ułożyła włosy i nałożyła lekki makijaż. Cudownie było mieć swoje rzeczy tutaj. W końcu wciągnęła na siebie świeże, wygodne ubranie. W końcu czuła się jak człowiek. , zaczęła podążać w kierunku holu, by zobaczyć co może sobie przygotować na śniadanie-łamane na- lunch. Nie dotarła zbyt daleko, nawet nie do schodów. Ohhh i łał. Drzwi były otwarte, więc nie obchodziło ich, czy ich zobaczy. Prawda? Mmmm, oooh. Dziwne, od pierwszej chwili wiedziała, że Tryphon i Bale byli kochankami i całowali się przy niej, ale nadal nie mogła ich sobie razem wyobrazić. Teraz, to nie był już problem.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor W tej chwili, oboje byli nadzy, klęcząc na łóżku, ich ciała miażdżyły się wzajemnie, oczy zamknięte, usta połączone. Ręce pieściły twarde męskie ciała, grube ramiona, potężne klatki piersiowe i wyrzeźbione mięśnie brzucha. Języki wbijały się w słodkie głębiny ich ust, a dźwięki ich zmysłowego pocałunku wypełniały pokój. To był intymny moment, słodki i delikatny z jednej strony, ale także erotycznie mroczny, z drugiej. Czuła się, jakby pozwolono jej zobaczyć coś zabronionego. Cenny dar. Jeden z tych niesamowicie zmysłowych. Jeśli mieli zamiar podzielić się z nią tą chwilą, w taki sposób, była bardziej niż chętna by przyjąć ich dar. Nigdy nie spodziewała się, że ich intymność może ją zafascynować. Głęboko. Wkradła się cicho do pokoju i odprężyła się w przytulnym fotelu, schowanym w ciemnym kącie. Ciało Tryphona zapaliło się w surowym seksualnym głodzie w chwili, gdy zobaczył Raine wślizgującą się do pokoju. Łagodne bulgotanie w jego żyłach, zamieniło się w szalejącą piekło. Jego tętno przyspieszyło, jego oddech stał się szybszy i bardziej urywany. Jego ciało ściskało się. Oh, tak. Patrz na nas. Wsunął język do ust Balea, przeszywając, pieszcząc, smakując i biorąc. W zamian, Bale warknął i ścisnął jego brodawki tak mocno, że jego wnętrze przeszył ostry jak brzytwa ból. Ból. Przyjemność. Przeplatały się w jego ciele, tak że jego nerwy nie dostrzegały różnicy. To było dobre uczucie. Wspaniałe. Potrzebował więcej. Seks z Balem zawsze był taki. Gorący. Mocny. Szybki. To było dobre, przez większość czasu. Ale teraz, z Raine obserwującą ich, chciał zwolnić, wyciągać z Balea przyjemność, aż będzie drżał i błagał. Wiedział, jak powinien to zrobić, dla Raine. Ona jeszcze tego nie wiedziała, ale on podjął już decyzję. Jedną, która wpłynie na całą ich trójkę. To była po prostu kwestia czasu, nim sprawa potoczy
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor się na jego sposób. Przynajmniej miał taką nadzieję. A wtedy każde z nich, miałoby to, czego chciało. Tryphon złowił wygłodniałe spojrzenie Raine w polu swojego widzenia, kiedy zagarniał swój język w ustach Balea. To nie będzie trwało długo.
Cokolwiek stało się Tryphonowi, Bale był gotów, by wyrzucić ręce ku niebu i śpiewać chóralne Alleluja. Nie, żeby ich życie seksualne było rutyną i stawało się nudne. Nie było. Ale jeśli miałby być szczery, musiał przyznać, że ostatnio coś się między nimi zmieniło. Ogień, który ze sobą wzniecali, zdecydowanie osłabł. Zauważył to, ale nic z tym nie zrobił. Z jednego prostego powodu – niestety, nie było to takie oczywiste, jak bardzo ich pasja osłabła teraz. Był zaślepiony, ignorował to i pomijał. Bale oddał Tryphonowi pocałunek, z całą miłością i pasją jaką czuł. Jego język przesuwał się po języku Tryphona, głaszcząc i pieszcząc. Jego ręce ugniatały mocne mięśnie, drażniły gładką skórę, drażniły ściągnięty sutek. Kiedy Bale był gotowy cały spłonąć, Tryphon wyciągnął go z tej gorączki, jego pocałunki stawały się delikatniejsze, dotyk mniej wymagający, bardziej uwodzicielski. Tryphon chciał zwolnić. Bale był za zwolnieniem. Pozwolił Tryphonowi przejąć inicjatywę, wiedząc że moc między nimi się zmieniała kilka razy kiedy się pieprzyli. Na razie skupił się na życzeniach Tryphona, oddać się jego potrzebom. Później będzie jego kolej. Pozwalając Tryphonowi zmusić się do położenia na plecach, pociągnął go w dół na siebie. Tryphon złapał jego ręce i wyciągnął je w kierunku wezgłowia łóżka. Ich palec splotły się, kiedy Tryphon położył biodra na Baleu. Waga Tryphona przygniotła go do materaca. Tryphon rysował jego szyję zębami. To było cholernie seksowne, bycie, jak teraz na łasce Tryphona. - Cholera – mruczał Bale, jego język ślizgał się po nim, jak po syropie. Gdyby tak mogło już być, od teraz – Tryphon wygłodniały dla niego, na granicy utraty kontroli – dałby za to cokolwiek. Dziwne, że nie zauważył jak puste
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor stało się ich pieprzenia, aż do tej chwili. Do tej magicznej chwili. - Płonę dla ciebie w tej chwili – Tryphon wyszeptał do jego ucha.- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, jakich słów użyć. - Żadnych słów. - Bale pozwolił swojej głowie opaść, kiedy Tryphon tańczył językiem w dół jego szyi. Jego skóra mrowiła, gdy gęsia skórka obsypała jego pierś, ramiona i brzuch. Kąciki jego ust, podniosły się w cieniu uśmiechu. - Ale zasługujesz, żeby to wiedzieć. - Wiem to. Pokazujesz mi to. - Bale przeciągnął swoimi zgiętymi palcami po bokach ciała Tryphona, jego krótko przycięte paznokcie, rysowały jego skórę. Usłyszał, jak Tryphon gwałtownie zasysa powietrze, i jego uśmiech się rozszerzył. Za tym właśnie tęsknił. Za tego rodzaju zażyłością, która nie potrzebuje słów. Która je przekracza. Tryphon przesunął niżej jego język, badając językiem i zębami obojczyki Balea, klatkę piersiową i sutki. Tryphon przygryzł jeden z napiętych szczytów i kręgosłup Balea naprężył się, wygiął się w łuk w kierunku ust kochanka. Jego palce wbijały się w twarde ciało Tryphona. Jego moszna wciskała mocno jego jądra w pachwiny. Jego kutas drgał, sącząc na jego szczyt perłową kroplę. Było tak, jak na początku, wiele lat temu. Kiedy ich namiętność była nowa i świeża i nie mogli przestać się pieprzyć. Ich głód do siebie, był nienasycony. Dlaczego teraz? Co się zmieniło? To nie mógł być głód. Nie pierwszy raz się wiązali. A jednak, tym razem było inaczej. W dory sposób. - Kocham cię. - powiedział Bale, wyginając nieco plecy, kiedy Tryphon ponownie przygryzł jego sutek. - Ja też cię kocham – powtórzył Tryphon, jego głos był szorstki od cielesnej potrzeby. Po kolejnym złośliwym uszczypnięciu, Tryphon schodził niżej po jego ciele, pocałunkami i liźnięciami tworząc ścieżkę do jego wypełnionego krwią kutasa. Niskie jęknięcie wydobyło się z ust Balea, kiedy Tryphon prowadził swój język od spodniej strony jego trzonu, od podstawy do okrężnej obwódki wokół
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor jego główki. Kiedy Tryphon wciągnął jego fallusa do swoich ust, Bale wysyłał ciche, dziękczynne modlitwy – do ludzkich bóstw, czy innych – którzy byli odpowiedzialni, za świeżą i porywającą namiętność rozkwitająca w nich na nowo. I gdy Tryphon ssał i pocierał go w zapomnieniu, łzy radości wyciekły z kącików oczu Balea. Jego orgazm był jak nuklearna eksplozja. Brutalny, ale w piękny sposób. Gorąco przebiło się przez jego napięte ciało, gdy tęcza kolorów zatańczyła pod jego powiekami. Tryphon trzymał go w swoich ramionach, kiedy zadrżał spazmatycznie. Kiedy poczuł, że jego siły wracają, otworzył oczy. Tryphon patrzył ponad jego ramieniem, w przednią część pokoju. Raine. Miliony pytań przesuwały się przez jego głowę, ale jedno najgłośniej, jak dźwięk basów, w zatłoczonym barze. Czy ona była powodem tej zmiany? Jeśli tak, to co to oznacza? - Muszę cię teraz pieprzyć. - wyszeptał Tryphon do jego ucha. - to boli, proszę. Bale chciał porozmawiać z Tryphonem o Raine, o nich, o tym wszystkim. Ale nie mógł zrobić tego teraz, kiedy rozpaczliwa potrzeba była tak widoczna w jego oczach. Wymieniając spojrzenia z poczerwieniałą na twarzy Raine, Bale ustawił się na czworakach, tej żeby mogła widzieć ich profil. Był świadkiem, jak różowe plamy na jej policzkach pociemniały, a jej oczy rozszerzyły się, kiedy Tryphon ustawił się za nim, rozciągnął na bok jego pośladki i wszedł głęboko w jego odbyt. Cholera, to było boskie uczucie. Przyjął Tryphona głęboko, rozkoszując się jego rdzeniem, tłoczącym się w jego tyłku. Bale nigdy nie miał nic z ekshibicjonisty. Seks był jedna z tych rzeczy, którą Synowie Mroku, robili w dowolnym miejscu, przynajmniej większość z nich. Ale nie on. Takie rzeczy wolał robić w na osobności. Szczególnie, gdy byli sami. Pomimo setek zawiązanych więzi, nigdy przedtem nie pieprzyli się obecności
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor ich ludzkiego towarzysza. Nie wiedział co to było, czy świadomość tego pierwszego razu, czy coś w niej, nie wiedział. Ale to spinało jego jądra. Jego kutas twardniał, a krew w ciągu kilku minut zaczęła wrzeć. Wyzwolenie, jakie dał mu Tryphon, odchodziło teraz w niepamięć. Pożar cielesnego głodu, rozpalał się coraz bardziej, z każdym pchnięciem Tryphona, każdym spojrzeniem na Raine. Bale pochylił się, tak że jego tyłek był wyżej. Zacisnął palce wokół swojego fallusa i pocierał go dopasowując się do rytmu Tryphona. Ciśnienie się podnosiło. Pożar w nim wzrastał. Burza szalała w jego wnętrzu. Palce Tryphona wbiły się w jego pośladki, dodając kolejne erotyczne uczucie do pozostałych zapachów, dźwięków i uczuć eksplodujących w jego wnętrzu. Cały był napięty. Ruchy jego ręki stały się nierówne, niekontrolowane. Tryphon za nim, także wydawał się być przepełniony cierpieniem. Jego kochanek warczał i mruczał, przeklinał i błagał. Aż w końcu, ohhhh, to było to. - Taaaaaak – wyszeptał Bale. Przyjemność zalała go jak gorąca fale, przetaczająca się przez każdą komórkę jego ciała. Tryphon zawył, zadrgał głęboko w jego odbycie. Okrężne mięśnie, doiły każdą kroplę z fiuta Tryphona, kiedy pulsująca ekstaza wysyłała impulsy przez jego ciało. Teraz, to był orgazm. Czuł go nawet w pieprzonych zębach. Jego głowie, stopach. A teraz kiedy oboje byli nasyceni, nadszedł czas, aby porozmawiać. Żeby usłyszeć odpowiedzi. Jeśli Tryphon je zna. Raine nie wiedziała, co teraz powinna zrobić. Siedziała na krześle, pulsując od stóp do czubka głowy. Jej umysł był przepełniony. Nigdy przedtem, nie widziała jak dwóch facetów uprawia seks, nawet nie myślała. I na pewno, nie wyobrażała sobie, że to sprawi, że będzie czuła się w taki
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor sposób. Nie było części jej ciała, która by nie drżała. I to drżenie było dobrego rodzaju, nie złego, kiedy była wściekła, lub przerażona. Czego teraz oczekiwali? Tryphon wysunął się z tyłka Balea i przytulali się czule. Jego oczy były zamknięte, ale w chwili kiedy je otworzył, jego spojrzenie skrzyżowało się z jej. Bale także na nią spojrzał, ale żaden z nich się nie odezwał. Nie do niej. Do siebie też nie. Nie chciała być tą, która przełamie ciszę. To było piękne, jak nieruchomy staw podczas zmierzchu. Nie wspominając tego, że czuła, jakby była częścią tego intensywnego momentu, z drugiej jednak strony, czuła się wyobcowana. Powinna wyjść? Przesunęła się nerwowo w fotelu, nie mogąc się powstrzymać. Miękkie potarcie materiału o materiał wypełniło pokój. To był dźwięk, którego nikt nie słyszał normalnie, i w tym momencie był tak głośny jak drapanie paznokciami o tablicę. Błyskawicznie znieruchomiała. Oboje spojrzeli na nią. Jej serce waliło w klatce piersiowej. A potem się uśmiechnęli, i podbiegła do nich, witających ją w ciepłym uścisku. Kiedy zamknęła oczy i wchłaniała ich ciepło, straszna myśl przecięła jej umysł. Nie było możliwości, żeby między nimi był przypadkowy seks. Nie dla niej. Nie po tym co widziała. Mimo tego, że robili niewiele przez ostatnie kilka dni, ale kurwa, czuła coś , dużo czegoś, do obu tych mężczyzn. Nie chciała, przysięgała sobie, że nigdy nie zwiąże się emocjonalnie z żadnym mężczyzną, ale.... Argh! Co za ironia, nigdy się nie angażowała. Seks był tylko seksem. Zawsze potrafiła to utrzymać osobno. Aż do teraz. Tryphon. Bale. Wszystko czego od niej chcieli, to tygodnia zabawy.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Pożądania. Seksu. Zabawy. I może krótkich pogawędek. Przez siedem dni. To wszystko, wkrótce się skończy, tą rzecz, którą rozpoczęli z powodów, których nie rozumiała. I wtedy wróci do domu. Zadomowi się w nowej pracy i wróci do normalnego życia. Z sercem, które będzie się czuła, jakby zostało przepuszczone przez maszynkę do mięsa. Co jej się stało?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 11 - Mówię, że zostajemy dzisiaj. - Tryphon powtórzył myśli Raine. Wyciągnął rękę po jej podbródek i podniósł go. - Głodna? - Ja... tak jakby zapomniałam. - przycisnęła rękę do burczącego brzucha. - Umieram z głodu. - Dobrze. - Tryphon przeciągnął ustami tuż nad jej. To było nieco więcej niż drażniący dotyk. - Mam dla ciebie specjalną przesyłkę. Chciałem cię obudzić, kiedy dotarła, ale skoro już nie śpisz... - rzucił okiem na Balea, skrzywił się. - Czy byłoby w porządku, gdybyś dała nam kilka minut? Jeśli chciałbyś zejść na dół po coś do picia, będziemy zaraz za tobą. - Jasne. - pozwoliła by Tryphon i Bale pomogli jej wydostać się z łóżka i podeszła do drzwi, spoglądając na nich, nim opuściła pokój. Przeszła nie więcej niż kilka kroków, nim drzwi zamknęły się za nią.
Bale rozluźnił palce na klamce i odwrócił się do Tryphona. - Co się dzieje? Tryphon stał oniemiały, z rękoma skrzyżowanymi na piersi, patrząc rozdarty, zmęczony, pełen skruchy. - Nie planowałem... nie chcę cię skrzywdzić. Przerażenie, jak lodowe palce oplotły się wokół serca Balea i ścisnęły. - Co to znaczy? Tryphon potrząsnął głową. - Nie wiem, co się stało, dlaczego sprawy są zupełnie inne tym razem. Wiesz, że z tym walczyłem. - Taa.- Zmagał się z uczuciem do niej, Raine. I walczył z brakiem uczucia do niego. Gówno.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor To było tak, jakby wszystkie siły były wyciągnięte z jego ciała. Bale wiedział co nadchodzi, wiedział wyraźnie, ale nie mógł zmusić się do słuchania. Drzwi były właśnie tam. Mógł teraz wyjść i oszczędzić sobie bólu słuchania ich. Zrobił krok w ich kierunku. - Bale... czy byłoby łatwiej, gdyby powiedział to za niego? - Nie kochasz... - reszta zdania zaklinowała się w jego gardle. Bale starał się je dokończyć. - Nie, nie! Kocham cię. - Tryphon podbiegł do niego i pociągnął go w mocne objęcia. - Więc, co do diabła, Tryph? - Zdezorientowany Bale, okrążył jego ramiona swoimi i przytulając się do jego szyi wciągał do nos odurzający zapach Tryphona. To był gorzko-słodki moment, bo trzymał w ramionach najważniejszą osobę na świecie, obawiając się, że straci go na zawsze. Jego przyjaciela. Jego powiernika. Jego partnera. Jego kochanka. Jego wszystko. Ręce Tryphona gładziły plecy Balea wznosząc się do jego ramion i szyi. Zatrzymał je na jego szczęce. Ich oczy spotkały się. - Posłuchaj mnie, kocham cię bardziej, niż kiedykolwiek mogłem kochać. - Ale? - Ale.. - Tryphon westchnął i zderzył usta z ustami Balea, darując mu palący-duszę pocałunek, którego nie dzielili od stuleci. Przeradzający się w szaleństwo burzliwych emocji. Bale odwzajemnił pocałunek. Języki głaskały się, przeszywały, pieściły. Twarde ciała zderzyły się ze sobą. Ręce chwytały i trzymały, dotykały i drapały103. To Bale w końcu przerwał pocałunek, odpychając się od mocnego uścisku Tryphona. - Ale co, Tryphon? Na Boga, powiedz, co zamierzasz powiedzieć i daruj sobie torturowanie mnie. Wiem, że coś się zmieniło między nami. Do dziś nie zdawałam sobie sprawy jak odsunęliśmy się od siebie, jak leniwi się staliśmy i jak zaniedbaliśmy nasze relacje. Nic dziwnego, że jesteś gotowy by odejść... 103W takim tempie, to wy w życiu nie skończycie tej rozmowy... a jak już skończycie i zejdziecie na dół to z Raine zostanie wysuszona rodzynka....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Ale ja nie chcę. - Po raz kolejny sięgnął po Balea, oplatając palce wokół podstawy czaszki Balea. Przycisnął swoje czoło do czoła Balea i zamknął oczy. - Nie mogę żyć bez ciebie choćby jeden dzień. Nawet jednej godziny. Jesteś mój. Mój. Serce Balea opadło do stóp a potem znowu podskoczyło do góry. Tryphon ponownie go pocałował, tym razem pocałunek był słodki, delikatny, pełen pierwotnych emocji. - Coś się dzieje z nami. Też to czujesz. Wiesz, że tak. - nim ponownie przeciągnął wargami po ustach Balea, Tryphon odchylił głowę do tyłu, tylko na tyle, by Bale mógł zobaczyć jego twarz. - Raine. Myślę, że ona nasz potrzebuje, a mu potrzebujemy jej. Nie wiem dlaczego. Tak po prostu jest. - Więc mówisz, że chcesz, aby nasza trójka była razem, nawet po ukończeniu więzi. Tak? Jak jest teraz? - Tak104. Bale nie wiedział jak powinien się poczuć na sugestię Tryphona. - Nie cierpię mówić w ten sposób Bale, ale to nie jest tak, że ja chcę, żebyśmy byli w trójkę, ja potrzebuję tego. Ale nie sądzę, że jestem w tym osamotniony. Myślę, że my wszyscy to czujemy, ale jestem pierwszy, który to zaakceptował. Bale wzruszył ramionami. - Może. Tryphon zmarszczył brwi. - W porządku z tym? Bale przeczesał palcami włosy. - Jest wiele do ugadania i nie jestem pewien jak to wszystko się ułoży. - Ufasz mi? Jeśli było coś, w co Bale nigdy nie wątpił, to właśnie w to, że może zaufać Tryphonowi. Tryphon mógł się pogubić, mając do czynienia z czymś, z czym nie wie jak postępować, ale Bale wiedział, że nadal ufa mu tak samo. - Tak, oczywiście, że tak. - Wiesz, że szczerzę wierzę, że robię to, co jest najlepsze dla nas wszystkich. 104No proszę.... już mamy dwójkę zakochanych w tym trójkącie... a właściwie dwie dwójki.... jeszcze tylko R i B i będzie komplet :)
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Bale wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze. - Ufam, że jest to najlepsze dla nas wszystkich, ale nie jestem jeszcze pewien czy masz rację. - Chcesz o tym porozmawiać? - Tak. - W porządku. Dobrze. Musimy porozmawiać z Raine. Nie wiedząc jeszcze jak się czuje – był zbyt niezdecydowany i skołowany w tej chwili, aby prawdziwie dać radę tej sprawie – posłał Tryphonowi napięty uśmiech. - W porządku. Chodźmy porozmawiać z Raine. - I musimy powiedzieć jej wszystko. - Tryphon przytulił go jeszcze raz, zanim wyszedł z pokoju, a Bale oglądając się za siebie na rozgrzebane łóżko, zastanawiał się, czy to sprawi, że rzeczy staną się lepsze, czy zniszczy wszystko całkowicie. * Chłopcy znaleźli Raine w pokoju dziennym, leżącą na kanapie, z talerzem owoców położonym na biodrach i Kawalerem na ich grającym na ich płaskim ekranie. Kolacja, którą Tryphon zamówił nie została jeszcze dostarczona, więc zrobiła cokolwiek, co znalazła w ich lodówce – a było tego niewiele. Tryphon bez koszuli, ale w sportowych spodniach od dresu, wyglądając fantastycznie, jak zwykle, spojrzał w telewizor. - Co oglądasz? - Kawalera. Przegapiłam wczorajszy odcinek. - podsunęła sobie wiśnię do ust i odgryzła końcówkę. Cierpka. Pyszna. Nie uśmiechnął się. - Co jesz? - Kolacja nie została jeszcze dostarczona, a ja byłam głodna. Ale nie martw się, wciąż jestem. Musiałam dostarczyć sobie trochę cukru. Gotowa byłam zemdleć.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Zemdleć? - Tryphon był przy niej w ciągu kilku sekund – Colera, powinniśmy mieć coś, żeby go podnieść (poziom cukru)... - Wszystko w porządku. Nie martw się. - oczarowana jego troską, uśmiechnęła się do niego. Złapała jego rękę i pociągnęła. - Usiądź. - rozglądając się dookoła, znalazła Balea, patrzącego z lekką rezerwą, roztargnionego wpatrywaniem się w telewizor. - Bale? Bale obdarzył ja pustym uśmiechem. - Głodna? - Tak, ja tylko...- zaniepokojona, obdarzyła szybkim spojrzeniem Tryphona. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Tryphon rozszerzył swój uśmiech i ścisnął jej rękę. - Kolacja dotarła. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko bardziej zwyczajnemu wieczorowi? - Zwyczajność jest dobra. - przebiegając obok niego, ciągnęła opuszkami palców po ścianie. - Nie musicie wychodzić każdej nocy ze względu na mnie. - Chciałem mieć dziś nieco więcej prywatności. - otworzył drzwi, zapłacił dostawcy i niósł torby z jedzeniem w dół korytarza. Dotarłszy do jadalni jako pierwszy, przesunął się na bok, przepuszczając ją pierwszą. Bale nie powiedział nic do tej pory. Gdy wszedł za nią do jadalni, spojrzała na jego twarz, chcąc odczytać jego wyraz. We wnętrzu wyczuła jakby był zmartwiony i zagubiony, jak ona. Może bardziej. Ale on tego nie pokazywał. Przynajmniej, nie na jego twarzy. Usiadła przy stole przeznaczonym dla trzech osób i zapatrzyła się w okno. Tryphon i Bale usiedli po obu jej stronach. Pożerała tosty z czosnkowego pieczywa i polewą szpinakową, jakby to miał być jej ostatni posiłek. Podczas gdy ona niemal opychała się jak świnia, Tryphon i Bale opowiadali, co robili, gdy spała. Czuła się winna, że przehulała cały dzień, podczas gdy oni zrobili tak wiele, nie zapominając jej o tym powiedzieć. Nawet ja to nie drażniło. Nie spała tak długo, od ostatniego dnia, kończącego studia. Reszta posiłku, minęła w ten sam sposób. Chłopcy opowiadali jej o swojej
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor pracy, inwestycjach, aktualnych wydarzeniach, bezpieczne tematy. Słuchała i jadła. W końcu, po deserze, odeszli od stołu i skierowali się w stronę przytulnego pokoju, gdzie światła były przygaszone, grała wolna muzyka, a w kominku migotał ogień. Było niesamowicie romantycznie. Usiadła na kanapie naprzeciwko kominka i podciągnęła nogi do tureckiego przysiadu. Chłopcy usiedli obok niej, jak zawsze. Tryphon po prawej a Bale po lewej stronie. - Teraz porozmawiamy – ogłosił Tryphon. Raine nie wiedziała, czy zamierza zadawać jej pytania osobiste, czy ogłosić cos poważnego. Po spojrzeniu na Balea, który odpowiedział jej lekko oszołomionym cofnięciem, złapała dłoń Bale, i położyła sobie na biodrze, spoglądając na Tryphona. Prawą rękę przerzuciła na oparcie kanapy. - O czym? - O tobie. O mnie. O Baleu. - W porządku. - ponownie rzuciła okiem na Balea. Nie był zdenerwowany, zmieszany, czy zaskoczony. Zgadywała, że nieważne jak bardzo ważna to miała być rozmowa, omówili ja wcześniej. - Raine, wiem, że mówiliśmy, że to tymczasowy układ. - zaczął Tryphon przenosząc wzrok na Balea, na jedno może dwa uderzenia serca, nim kontynuował – ale Bale i ja rozmawialiśmy, o tym, że chcielibyśmy wiedzieć, gdybyś chciała czegoś trwalszego. - Oh... - niepewna, co to coś trwalszego miało dokładnie oznaczać, przesunęła się nieco bardziej na środek i zapatrzyła się w płomienie. Głos w jej głowie krzyczał nagłe ostrzeżenia. Niebezpieczeństwo. Kłopoty przed nami. Ból serca gwarantowany. Ale coś w niej zmusiło ją do pytania. - Jaki rodzaj czegoś sugerujesz? Coś jak regularne spotkania? - Być może. - Z waszą dwójką? - odwróciła się do Balea. - Mówiłeś, że się kochacie, i nie szukacie niczego więcej.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Bale skinął głową. - I tak, było kiedy to mówiłem. - spojrzał w dół na jej rękę. Splótł jej palce ze swoimi i kciukiem gładził wierzch jej dłoni. - Ale wszystko się zmieniło. Coś specjalnego się tu dzieje. I żaden z nas nie chce odejść. - To znaczy, że? Szczerze? Podniósł wzrok i cos zawirowało w jego spojrzeniu. - Tak, Raine, naprawdę. - Nie wiem. - powiedziała Raine ponownie odwracając się w stronę ognia. Nie było to właściwe, że patrzyła w ogień, skoro znalazła się w środku pożogi? Tak, była poruszona, po tym jak przyglądała się, jak się kochają. I tak, wiedziała, że zaczyna czuć coś do tych mężczyzn. Ich tydzień zabawy zmierzał w kierunku czegoś poważnego. Ale część niej była pocieszona faktem, że ten intensywny, dziwaczny, burzliwy pół-związek miał się zakończyć w przeciągu kilku dni. Teraz...? Spędziła wiele lat powstrzymując się, trzymając ludzi na dystans, nie była pewna, nie wiedziała jak dopuścić ludzi blisko. Co ważniejsze, nie wiedziała, jak zaufać komukolwiek, nawet tym dwóm mężczyznom, którzy - poza epizodem z klatką – nie sprawili jej zawodu. Od tego czasu byli uczciwi. Uprzejmi. Słodcy. Otwarci. Szczodrzy. Ale to krótki czas. Bale odchrząknął. - Jest coś, co musimy ci powiedzieć, jeszcze. Zanim zdecydujesz. A może była zwykłą idiotką wierząc, że byli z nią szczerzy? Nie spojrzała na żadnego z nich, tylko pokiwała głową, na znak, że chce usłyszeć ten sekret, którym chcą się z nią podzielić. Kontynuował. - Powód dla którego cię tu zaprosiliśmy na cały tydzień, nie miał nic wspólnego z pracą, czy poznawaniem cię. - Czy chodziło więc tylko o seks? Tryphon pokręcił głową.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Nie, to nawet nie było to. Mimo że jest to częścią prawdziwego powodu. Teraz była zupełnie zdezorientowana. - Więc dlaczego? Tryphon i Bale wymienili spojrzenia, a następnie Tryphon powiedział. - Ponieważ... mamy pewną przypadłość, a ty jesteś lekarstwem. Czy sprawy mogą się jeszcze bardziej skomplikować105? Jak pieprzenie jej może być lekiem na wszystko? Chyba że... - Ohhh. Macie seksualny problem. Coś jakbyście nie mogli dostać erekcji106? Bale roześmiał się. Twarz Tryphona przybrała najgłębszy odcień czerwieni, jaki widziała. - Nie, nie do końca. - To ja już nie rozumiem. Czy chcę zrozumieć? Tryphon skinął głową, splatając swoje palce z palcami jej drugiej ręki. - Potrzebujemy twojego zrozumienia. - Wolną ręką gładził jej kolano, a potem potarł palcem jej policzek. - Po pierwsze, chcemy, żebyś wiedziała, że to nie jest coś, co nam się kiedykolwiek zdarzyło, nawet o tym nie marzyliśmy, i nie planowaliśmy tego. Żołądek Raine przekręcił się w jej brzuchu. To były tego rodzaju słowa, które przynosiły złe wieści. Chciała, po prostu wyjść z pokoju, spakować swoje rzeczy i wrócić do domu. Teraz. Z dłuższego doświadczenia wiedziała, że to najlepszy-bezpieczny-ruch. Ale nie, została nieruchomo. Tryphon kontynuował. - Jesteśmy potomkami, bardzo specjalnego rodu. Niestety odziedziczyliśmy pewne cechy – albo luki w organizmach – które wymagają, byśmy raz w roku robili coś, co dla innych ludzi wydaje się być kompletnie przerażające. Do tej pory, nie zrobili jej nic przerażającego. Czy to dopiero przed nimi? - Jak? - zapytała. Bale i Tryphon wymienili bardziej niechętne spojrzenia, które nie zrobiły nic poza jeszcze większym podrażnieniem jej nerwów. 105Oj mogą.... 106No to żeś pocisła...ty się lepiej trzymaj jak poznasz tą przypadłość....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Czy naprawdę, musicie mi to wszystko wyjaśniać? - Myślę, że musimy – powiedział Bale. - Tak. - Ale, ja nie jestem pewna, czy jestem gotowa na coś trwalszego, o czym wspomniałeś. Tak naprawdę, może nie ma potrzeby do tego zmierzać, jeśli łapiecie o co mi chodzi. Chłopcy wymienili między sobą kolejne szybkie spojrzenia. - Dlaczego nie jesteś pewna, że jesteś na to gotowa, Raine? - zapytał Tryphon. - Nie wymagamy, żebyś z nami mieszkała. Możesz po prostu spędzać z nami jeden dzień w tygodniu, robiąc to, co przez cały ten tydzień. Jeden dzień w tygodniu może być wykonalny. Ale to zależało od wielu rzeczy – jak na przykład od tego, co tego wieczora mieliby robić. Ale znowu biorąc pod uwagę, to w jaki sposób reagowała wcześniej, nie powinna być za. Już teraz miała problemy z utrzymaniem emocji pod kontrolą. Może dlatego, że była tutaj? W ich domu. A oni spędzali z nią tyle czasu. Argh. Ta sytuacja z trudnej przerodziła się w niemożliwą. Połknęła westchnienie. - Część z pieprzeniem mogę przemyśleć, ale reszta... - Dlaczego? - zapytał Tryphon. Wzruszyła ramionami, starając się rzucić światło na konflikt w jej duszy, i wyrecytowała jej odpowiedź. - To proste. Nie chcę związku. Nie potrzebuję komplikacji z nim związanych. Nie chcę być od nikogo zależna. Po prostu nie jestem zainteresowana. Nazwij mnie dziwakiem. Tryphon ścisnął jej dłoń. - Nie jesteś dziwakiem. - objął jej policzek, zmuszając, by spojrzała w jego intensywnie patrzące oczy. - Ale jeśli naprawdę wierzysz, że nie chcesz, albo nie potrzebujesz czegoś więcej niż tylko seksu, to oszukujesz samą siebie. Wyszarpnęła twarz. - Nie znasz mnie. Nie możesz tego wiedzieć. - Każdy potrzebuje uczucia bycia z kimś związanym. - podkreślił Tryphon – Ty po prostu tego nie chcesz.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Potrzebowała przestrzeni. Tryphon znowu naciskał zbyt mocno. Ten jego mały nawyk, doprowadzał ją do szału. - Jesteś w błędzie. - zdesperowana by uciec, wygramoliła się na nogi, idąc prosto do kuchni. - Muszę się napić. - Kto cię zranił? - zapytał Bale, podążając za nią. Odwróciła się, podnosząc ręce przed siebie na wysokość klatki piersiowej, w cichej prośbie, by się zatrzymali. - Nikt mnie nie zranił. Więc proszę, zostawcie to. Nigdy nie byłam zakochana. Nigdy nie miałam stałego chłopaka. Nigdy. Nikt mnie nie skrzywdził. Stojąc za Balem, Tryphon opierał się o ścianę. - W takim razie, to wchodzi głębiej. Twoi rodzice? Grrrrr! - Nie. Czy wy dwaj możecie skończyć z Freudem? Cisza. Zbawienna cisza. Nalała sobie szklankę Coli, połowę wypiła naraz, biorąc długie łyki, a potem uzupełniła szklankę. Tymczasem miliony myśli rozbrzmiewały w jej głowie. Jedna z nich powtarzała się w kółko, głośniej niż inne – To nie zadziała. - Myślę, że powinniśmy porozmawiać o tym jutro. Tym razem milczenie nie było pocieszające. Było napięcie, które czyniło ją nerwową i niespokojną. Wyraz twarzy Tryphona się zmienił, złagodniał. - Chcę ci opowiedzieć pewną historię. Posłuchasz? Czas opowiadań. Ufff, ulga. Przybrała na twarz najlepszy uśmiech. - Hej, jeśli to oznacza, że przestaniesz rozgrzebywać moją przeszłość, to w porządku, na pewno.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 12 Tryphon wskazał skinieniem, żeby wrócili do pokoju dziennego. Kiedy usiadła, Bale obok niej, Tryphon jeszcze wyszedł z pokoju. Ze szklanką Coli w prawej ręce, wpatrywała się w płomienie, jej wnętrzności kłębiły się z brutalnością płomieni. Po chwili wrócił z trzema kieliszkami czerwonego wina, jeden podał jej, a kolejny Baleowi. Odstawiła Colę na stolik stojący obok niej, a następnie podniosła kieliszek i napiła się. Wino było zarówno ostre, jak i słodkie. Pyszne. Wypiła więcej. Tryphon odchrząknął. - Walczysz ze zrozumieniem dominacji i poddaństwa, Raine. Mogę to zobaczyć, i mogę opowiedzieć. I dlatego, chcę wam opowiedzieć, co przydarzyło mi się dawno temu. - wziął kilka łyków wina, zanim kontynuował. - Przez wiele lat walczyłem ze zrozumieniem siebie... przekonaniami... to doprowadziło mnie do robienia rzeczy, których nie mogłem zaakceptować. A zawsze wierzyłem, że jestem silnym człowiekiem, zdolnym do ograniczenia mojej woli, kiedy to potrzebne. A kiedy wszedłem w ten mrok, odnalazłem siebie całkowicie bezsilnego. Nienawidziłem tego uczucia – tej zupełnej utraty kontroli. Raine skinęła głową, zadowolona, że przeszedł na bezpieczniejszy temat, i miała nadzieję, że on doceni to, co próbowała mu powiedzieć. To było to – zdała sobie sprawę – jej przepustka do wolności. Jeśli szukał partnera do dominacji na tydzień, to ma nie tą dziewczynę. - Starałam się ci powiedzieć. Ja nie czuję żadnej potrzeby, jaką opisujesz. Była chwila napiętej ciszy. Tryphon spojrzał na Balea. Ona również obróciła się by spojrzeć na Balea i zobaczyć, co on sądzi o tej rozmowie. Jego wraz twarzy, nie wyrażał absolutnie niczego. Tryphon odchrząknął. - Pewnej nocy, spotkałem mężczyznę, który zmienił wszystko. Zawdzięczam mu bardzo wiele... - Ja tez mu wiele zawdzięczam. - powiedział Bale cicho, jego oświadczenie
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor zaskoczyło Raine, kołując ją. - Bo wtedy moje relacje z Tryphonem tak cierpiały, że myślałem, że to już koniec. - wyjaśniał wskazując ręką pomiędzy soba i Tryphonem. - Ta noc nas uratowała. - Co się stało? - zapytała, czując, że Tryphon ma problem ze znalezieniem odpowiednich słów. Tryphon opróżnił kieliszek i pochylił się, by go odstawić na stolik. - Nauczyłem się kochać siebie. I dowiedziałem się, co to znaczy poddawać się czemuś silniejszemu niż moja wola. Usłyszała surowe emocje w każdym z wypowiedzianych przez niego słów, zastanawiała się, jak bardzo bolesna była jego droga. Czy nienawidził siebie, za to kim był? Za te potrzeby, których nie mógł kontrolować? - Cieszę się więc. Za was obu. - studiowała jego profil, kiedy patrzył przed siebie. Patrzył w jakiś odległy punkt, jakby zagubił się na jawie. - To była noc, której nigdy nie zapomnę. Bolesna, ale też wspaniała. Wyzwalająca. - Tryphon odwrócił się i spotkał jej wzrok. - Nie potrafię opisać, jakie to uczucie. To było to, czego potrzebowałem, bardziej niż czegokolwiek innego. I wiedziałem to, głęboko w sercu. Nawet jeśli nie byłem całkowicie gotowy na to, na samym początku. - Jak ten człowiek ci pomógł? - Opowiedział mi historię. Moją historię. Skołowana zapytała. - Masz na myśli jego historię? Tak, jak ty to robisz? - Nie – powiedział, wstając i idąc do barku, by napełnić swój kieliszek. Człowiek, którego mam na myśli, nie był moim kochankiem, ani przyjacielem. Był moim ojcem. Człowiekiem, którego nie znałem, a jednak pogardzałem nim. Nienawidziłem go przez lata za to kim był i co mi zrobił. To była rozjątrzona nienawiść, która wzrastała jak nowotwór, zżerając wszystko co dobre i zostawiając tylko skażone. - podniósł kieliszek w cichym toaście i wypił. - Ale to nie była jego wina. Tylko moja. I w końcu stanąłem z tym twarzą w twarz, tej nocy. - podniósł butelkę wina drugą ręką i ponownie napełniając kieliszek wyjaśnił. - Zaakceptowałem również prawdziwy powód moich potrzeb. Stanowiły
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor one część mojej natury, a nie były jakimiś perwersjami. Odstawił butelkę i wrócił na kanapę. Ale zamiast usiąść, rozsunął jej kolana i pochylił się nad nią, jego spojrzenie było ciepłe kiedy owionęło jej twarz. - Nie jestem chory, Raine. Nie jestem obłąkany. I choć te potrzeby sprawiają, że czuję się odsłonięty i bezsilny czasami, nie są niczym złym. Po raz kolejny podniósł kieliszek do ust i wypił połowę jego zawartości dużymi łykami. . Odstawił go, wyciągnął ramiona, opierając je na zagłówku kanapy, zatrzymując jej głową między jego ramionami. - Kocham Balea bardziej, niż mógłbym to powiedzieć i nasza miłość będzie trwała wiecznie. Ale w naszym związku brakuje bardzo istotnego elementu. Jestem człowiekiem, którego istotę określa moja dominacja, tak samo jak mojego ojca, i ten aspekt mojej osobowości ukazuje się tylko wtedy, kiedy jestem podatny, kiedy czegoś potrzebuję. Byłem taki od urodzenia. I tak zostanie do czasu mojej śmierci. - Myślę, że rozumiem. - Ze względu na głębokość moich potrzeb, nigdy nie nadużyłem zaufania uległych. Raine nie wiedziała, co po tym powiedzieć. Nagle, wszystko o Tryphonie nabrało sensu. Jego potrzeba kontroli, dominacji. I dziwne, poczuła, że każda kobieta, która weszła w rolę jego poddanej, byłaby najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nadal jednak nie mogła zrozumieć, co sprawiło, że myślał, iż ona mogłaby być tą kobietą. Nie miała nawet kostki uległości w sobie. Ani jednej. Nigdy nie miała żadnej fantazji i elementem zniewolenia. Nigdy nie uważała za szczególnie seksowne, by paść na kolana i służyć mężczyźnie. Nie mówiąc o tym, że cała ta uległość wymaga otwartości i szczerości. Odsłonięcia się i bezbronności w najbardziej niemożliwy sposób. Nie mogło tak być. - Czy możesz nam teraz powiedzieć? - zapytał Tryphon, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Obnażyłem przed tobą moją duszę. Podzieliłem się z tobą częścią mnie, którą zna tylko Bale. Najciemniejszymi zakamarkami mojej duszy. Teraz
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor twoja kolej. Powoli pokręciła głową. - Tryphon, doceniam to, no musiało to być dla ciebie trudne. Nie chcę, żebyś myślał nawet przez chwilę, że nie zdaję sobie z tego sprawy. - wstając oplotła ręce wokół siebie. - Jestem wdzięczna, że opowiedziałeś mi ta historię, dlatego, że teraz bardziej niż kiedykolwiek widzę, że nie mogę być tym, kim chcesz, kogo potrzebujesz. - Dlaczego? - Ponieważ nie mogę zmusić by się dla ciebie zmienić. Nie mogę tego zrobić. Nie, dla żadnego mężczyzny. - Tryphon zrobił krok w jej stronę, ale zatrzymał się, kiedy się wzdrygnęła. - Nie będziesz musiała się zmieniać. Po prostu zaakceptujesz siebie, tak ja ja. - Nie widzę tego w taki sposób. Sięgnął po jej rękę, kiedy pozwoliła im opaść. - Jeszcze nie. To dlatego, że nie chcesz zaakceptować prawdy. Zrobiła kolejny krok do tyłu. - Jak to możliwe, że jesteś tego taki pewny, Tryphon? Minęło tak niewiele czasu. Niektórzy ludzie są ze sobą w związku przez dziesiątki lat i nawet nie znają się nawzajem. - Czy to tego się boisz? - zapytał Bale nadal wpatrując się w nią z kanapy. - Co? - zapytała. Bale wyjaśnił. - Popełnienia błędu? Zakochania się w kimś, i zobaczenia później, że nie jest tym kim się wydawał? - Nie. - Więc czego? - Tryphon zrobił kolejny krok w jej kierunku. - Coś cię powstrzymuje. Strach. Nieugięcie pokręciła głową. - Absolutnie nie. Nie boję się niczego. - Boisz się miłości? - kolejny krok do przodu.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Nie – cofnęła się. - Zobowiązania? - zapytał Tryphon. - Nie. Tryphon przeszedł kilka kolejnych kroków w tym czasie i zatrzymując się tuż przed nią. - Obawiasz się utracić siebie? - Nie, nie, nie. A teraz, czy mógłbyś przestać? Nie boję się. Przed niczym nie uciekam. - powiedziała, całkowicie świadoma, że cofa się przed nim, pomimo swoich słów. Zmusiła się, żeby się zatrzymać i spojrzeć mu w oczy. - Jestem po prostu inteligentną, niezależną kobietą, która sama decyduje, co jest dla niej najlepsze. - Boisz się stracić kontrolę? - pytanie Tryphona było wyzwaniem. - Nie.- skłamała. Złapał ją za ramiona i szarpnął mocno do siebie, roztrzaskując swoje usta na jej. Jego pocałunek był pełen ciemnego ognia i pożądania, namiętny i surowy. Zła, w szoku, zmagała się z nim, odpychając od jego klatki piersiowej, wykręcając się chcąc nieco swobody. Ale się nie zatrzymał, nawet nie złagodniał. Nadal ją całując przepchnął przez pokój i korytarz. Na górze schodów prowadzących do piwnicy, przerzucił ja sobie przez ramię, jak brutal, którym zresztą był. Teraz była poważnie wkurzona. Czyżby nie słyszał tego, co powiedziała? - Puść mie do cholery! - krzyczała, kiedy wlókł ja w dół po schodach. W końcu ją postawił. Ale nie delikatnie. Czując, że upada, wyciągnęła ręce do tyłu i upadła na poduszkę. Przewidując jego kolejny ruch, przewróciła się na brzuch z zamiarem odczołgania się z jego zasięgu. Ale rzucił się na nią, przyciskając ją. Powietrze z jej płuc zostało wypchnięte. Zajęło mu sekundę, by leżała pod nim prawie bez ruchu, kipiąc ze złości. Co on do cholery sobie myślał, że co osiągnie przez dominację, zwłaszcza, kiedy jasno wyraziła, że tego tupu rzeczy nie są dla niej. I gdzie do cholery był Bale? Dlaczego za nimi nie poszedł? - Tryphon!- warknęła wykręcając się. Mogła poczuć bardzo wyraźne
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor wybrzuszenie spoczywające na jej tyłku. Grrrr! Zostaw dominację, robisz się twardy podczas zapasów ze zniewolonym. - Pozwól mi wstać. - Jeszcze nie. - Nie ma żadnych zasad, co do zmuszania ludzi do uległości? - narzekała, kiedy nadal nie pozwalał jej się podnieść. - Nie – odpowiedział brzmiąc spokojnie. - Więc?.... - Nie zmuszam cię, żebyś mi się poddała. Co do cholery? - Więc jak to nazwiesz? - Hmmm.... Grą wstępną. - Gra wstępna? Może dla ciebie. Na mnie nie działa. Nic, w ogóle. skłamała w pośpiechu. Zmysłowe ciepło przepływało przez jej system. - Jasne, że działa. Argh! Grrrrr! Nie mógł znać prawdy. - Nie, nie działa. - upierała się. - Wiem, że się rozpalasz. Mogę to wyczuć w twoim zapachu. Zapachu? - Jeśli śmierdzę, to tylko dlatego, że się pod toba gotuję. Wy faceci wydzielacie jakieś gorąco. - Zapach,który czuję nie pochodzi z potu. Nie wiedziała jak na to zareagować. Gdyby naprawdę mógł coś takiego wyczuć, nie mogłaby zaprzeczyć, że te małe zapasy wywołały łagodne bulgotanie w jej krwi. Ale to nie oznacza, że jest gotowa, by rozłożyć przed nim nogi i zaprosić go na pokład. Albo prosić, żeby ja związał i dał jej klapsa. Ani nawet nie wybaczy mu, całej akcji z dominacją i przygwożdżenia jej tutaj. Powiedziała nie. To znaczy nie do cholery. Złapał jej ręce w nadgarstkach i wyciągnął nad głową. Oddychał ciężko, jego ostre
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor oddechy sączyły się do jej ucha, kiedy się nad nia nachylił. - Pewnego dnia, przyznasz się do prawdy, Raine. Głośno powiesz słowa „Weź mnie panie. Jestem twoja”. Z natury nie jestem cierpliwy, ale jestem skłonny poczekać. Biorąc wdech, odwróciła głowę w bok. - Długo będziesz czekać, zanim takie słowa wypłyną z tych ust, Tryphon. - Nie tak długo, jak myślisz. - opuścił nogi i wcisnął się pomiędzy jej, przesuwając w górę, by rozdzielić jej uda. Otarł się o jej odsłoniętą cipkę. Zassała powietrze, i sapnęła, kiedy fala tęsknoty poraziła jej ciało. Nie, to się nie mogło stać. Nie była pobudzona. - Jak to jest, leżeć tu, nie mogąc się ruszyć, nie mogąc się oprzeć? Będąc bezsilna i zdaną na moją łaskę? - Okropnie. - Nie tak – poruszył kolanem okrężnym ruchem tworząc przyjemne tarcie między jej nogami. Jęknęła cicho i zaczęła się szarpać i wić pod nim. Gdyby tylko nie był tak kurewsko duży. I silny. I.... twardy. Zaśmiał się jej do ucha. - Opieraj się. O tak. To sprawi, że twoja krew będzie jeszcze gorętsza. To było to! Jak on miał czelność śmiać się z niej? - Pierdolę cię. - Dobrze, możesz, ale tylko na moich warunkach. - Nie to miałam na myśli. - Ale to powiedziałaś. Pogrywasz w coś? - przycisnął mocniej kolano do jej cipki i jeszcze większa fala pragnienia przeszła przez jej ciało. Oparła głowę o poduszkę i zamknęła oczy chcąc zmusić ciało, by przestało na niego reagować. Jego słowa. Jego głos. Jego dłonie. Doprowadzały ją do szaleństwa z pragnienia. Pozytywnego szaleństwa. - W nic nie pogrywam. - Każdy w coś gra. - zebrał oba jej nadgarstki w prawą rękę, uwalniając swoją lewą. Głaskał bok jej twarzy. To była delikatne pieszczota, słodka, taka
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor odległa od tego w jaki sposób ją dotykał. - Czy kłamałaś na każdy temat? - Nie. Tylko jeśli muszę. Gdzie jest Bale? - Jest tutaj. Patrzy na nas. Obserwuje ciebie. Mnie. - pocałował ją słodko w policzek. Przygryzł płatek jej ucha. Jej szczękę, jej szyję. - Nie wierzę ci. Nie stałby tutaj i nie pozwoliłby tobie znęcać się nade mną. - Nie znęcam się nad tobą. Wiesz, że nie. I Bale także to wie. - podniósł jej górną część, i zassała pierwszy pełen oddech od wieków. Szybko, nim mógł ją znowu rozpłaszczyć, wyciągnęła szyję. Rzeczywiście, zobaczyła Balea stojącego niedaleko i obserwującego ich z nieczytelnym wyrazem twarzy. - Bale musi zobaczyć twoje piersi. Tryphon uwolnił jedną rękę, łapiąc jej koszulkę. - On musi, na pewno? Jesteś pewien, że to nie ty? - sapnęła, opuszczają ręce w dół, by powstrzymać go przed ściągnięciem koszulki nad głową. Ale, jak szybko się dowiedziała, nic nie było go w stanie powstrzymać od zdjęcia jej bluzki. Cienki materiał wydał raggedriiiip i podarty powiewał z tyłu jej pleców. Natychmiast cały jej tułów pokrył się gęsią skórką, a wzdłuż kręgosłupa przeszły cierniste dreszcze. - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś.- jej plecy spięły się, kiedy poczuła, jak odpina jej biustonosz. - Nie dałaś mi wyboru. - Bzdura. Bale nie powiedział słowa na temat moich piersi, ani nic innego w tej kwestii. Powinieneś zostawić moją koszulę w spokoju, dopóki nie jestem gotowa. Poza tym, nadal nie widać moich piersi, kiedy na mnie siedzisz. - Mam zamiar się tym zająć. - jego ciężar uniósł się z jej ciała, wdzięczna, podsunęła się na łokcie i kolana, ale zanim zdołała przyjąć pozycję jaka zamierzała, Tryphon owinął ramiona wokół jej pasa i podniósł ja na nogi. - Cholera, puść mnie. Mówiłam ci, nie lubię twoich gierek. - Znowu kłamiesz. - powiedział, jak do nieznośnego dziecka i posadził ją na stole. Wyczuwając, że nie spodoba się jej to, co miało być dalej, próbowała zeskoczyć. Ale Tryphon był dużo większy i cholernie dużo bardziej silny. Tak,
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor lubiła, kiedy jej facet był męski, potężny i silny, inteligentny i zdeterminowany. Ale to nie było to, co sobie wyobrażała. Nim mogła go powstrzymać, jej nadgarstki zakute były w kajdanki, a kajdanki zabezpieczone łańcuchami w pionowej drewnianej belce na końcu stołu. Teraz, bez tchu po walce, siedziała na środku stołu, z podniesionymi do góry rękoma, tak, by jej ramiona dociskały się po bokach jej głowy. Ta pozycja pozostawiła ją w poczuciu odsłonięcia i wrażliwości, co było dziwne, bo zarówno Bale, jak i Tryphon widzieli już ją nagą. Przynajmniej miała jeszcze na sobie spodnie. Podczas gdy Tryphon cofnął się na środek pokoju, spojrzała na Balea. - Powstrzymałeś go wcześniej. Dlaczego teraz tego nie robisz? - zapytała z wyraźną frustracją w głosie. Bale potrząsnął głową. - Zgadzam się z nim. - Oboje jesteście w błędzie. Nie chcę tego. Nie lubię tego w ogóle. Ani trochę. To poniżające, upokarzające i okrutne. - Okrutne? - Bale podszedł bliżej. Jego wzrok omiatał całe jej ciało, z góry na dół. - Naprawdę w to wierzysz? - Tak! Śledził krzywiznę jej obojczyka palcem. - Naprawdę uważasz za okrutne podarowanie ci tego, czego pragniesz? - Nie chcę.... - Szzzzzz. Nie jestem za zabawą w dominację i uległość, ale nawet ja to widzę. - pochylił się nad nią, tak że jego usta zawisły nad jej. Jego słodki oddech drażnił jej usta i nos. Musnął palcem jej sutek, a ona dyszała. - To, ze jesteś związana sprawia, że się wściekasz, ale jest coś jeszcze. - jego usta rozciągnęły się w złośliwym uśmieszku. - Jesteś śliczna, kiedy się tak rumienisz, kiedy ogień twojego pożądania rozpala twoje oczy. Tak, Tryphon ma rację. Kiedy jesteś wkurzona, twoja namiętność pali mocniej. - Nie. Kiedy jestem wściekła, jestem wściekła. Uśmiechnął się.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Czy myślisz, że mogłabyś w to uwierzyć, gdy sprawimy, że dojdziesz? - Nie zrobicie tego. - Tryphon nie jest człowiekiem, który cofa się przed wyzwaniem. Ja też nie. Teraz miał powód do dumy. Nigdy go takim nie widziała, takiego zarozumiałego, jak Tryphon. To nie będzie trudne, unikanie dojścia, kiedy było jej tak niekomfortowo, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Bardziej niż kiedykolwiek, była zdecydowana to zakończyć, niż pozwolić się temu przerodzić w coś bardziej trwałego. Nie jest jej potrzebna żadna gra, zdenerwowanie, para apodyktycznych dupków, którzy myślą, że pomagają jej przezwyciężyć problemy emocjonalne, które uważają że ma. Żyła dostatecznie długo bez piętna ich seks-terapii. Będzie miała mnóstwo szczęścia, jeśli wróci do dawnego życia po tym wszystkim. - Wyskakuj ze spodni. - Bale nie czekał na jej odpowiedź, po prostu chwycił ją w pasie i zdarł spodnie z jej bioder. Bielizna zniknęła na końcu. Potem, jak siedziała zmarznięta, sztywna i wściekła, że zakuli jej kostki rozciągając na bok tak, że tylko niewielka część jej pośladków opierała się na wyściełanym drewnie. Jej cipka mrowiła. Jej serce podskakiwało. Ale nadal trzymała wyraz twarzy najchłodniejszy jaki mogła. Tak, jej wnętrzności paliły od środka, i nie, to nie dla tego, że ją całowali, pieścili. To dlatego, że walczyła z uległością. Ale to nie znaczyło, że była urodzoną niewolnicą, albo że chciała zabawiać się w poddaństwo. Tryphon wrócił z pudłem pełnym różnych rzeczy, trzymanym w ramionach. Odstawił go na ziemię i zwrócił się w kierunku Balea, rozebrał go powoli, gładząc dłońmi jego ramiona, pierś, brzuch, nogi, pośladki i łydki. Następnie Bale zrobił to samo, dotykając, całując i ściskając głęboko opaloną skórę Tryphona. Sposób, w jaki ich ręce pracowały nad soba nawzajem, zachwycił ją. Długie, stożkowe palce, łaskotały, dręczyły wrażliwe miejsca na karku, plecach i udach. Wargi, języki i zęby, lizały, podgryzały i drapały. Pokój wypełniały urywane oddechy, cmoknięcia warg i niskie, męskie jęki przyjemności. Nie mogąc zrobić nic, prócz przyglądania się, Raine zacisnęła ręce na łańcuchach, które oplatały jej nadgarstki i walczyła by kontrolować stałe
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor dudnienie żądzy, przepływającej w jej żyłach. Byli tacy piękni. Tacy doskonali. Gdyby tylko nie byli tak cholernie irytujący. Zwrócili ich płomienne spojrzenia na nią, a ona niemalże się roztopiła. Jej pusta cipka zaciskała rytmicznie mięśnie, wyciskając gorące soki z jej centrum. Usta Tryphona rozciągnęły się w uśmiechu, który w jednym procencie był słodki, a w stu procentach niegodziwy. - Myślisz, że byliśmy okrutni tak? - Tryphon i Bale wymienili złośliwe uśmieszki i Tryphon ukląkł między jej rozciągniętymi nogami, przyciskając swoją twardą długość do jej ciała. Odwróciła głowę, ale jej nos wypełnił się łagodnym, zmysłowym zapachem jego skóry. Kołysał biodrami, w erotycznym tańcu po jej ciele. Jego skóra pocierała jej podrażnione sutki, sprawiając, że pożądanie kłębiące się w jej wnętrzu, zaostrzało się goręcej. Opuścił głowę, drapiąc delikatnie zębami w dół jej szyi. To było najbardziej niesamowite uczucie. - Zapytam ponownie – mruczał w jej szyję – Jak to jest być tak bezsilną, zdaną na moją łaskę? - Okropnie. - to nie było kłamstwo, choć ta okropność nie pochodziła z jej lęku, albo z wściekłości na niego. Bardziej z niezadowolenia, ze swojego zdradzieckiego ciała. - Okropnie? - zaśmiał się – Jeżeli tak, to poczekam, aż poczujesz się jeszcze gorzej. - prowadził palec wskazujący po wewnętrznej stronie ramion, delikatnym dotykiem sprawiając że drżała i podskakiwała. Gładził dalej, po jej pachach, w dół, po bokach jej piersi, po jej brzuchu do bioder. - Mam zamiar męczyć cię, aż będziesz błagała o litość. Dreszcz oczekiwania przebiegł po jej kręgosłupie. - Proszę, puść mie. Pociągnął ręce w górę jej ud. - Boli cię coś? Chciała powiedzieć „tak”, ale nie mogła się zmusić do kłamstwa. - Nie.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Bale pozwoli ci opuścić ramiona. - Dziękuję. - szepnęła z ulgą, oczekując, że ją uwolnią i oddadzą jej trochę władzy, którą jej zabrali. Ale zamiast całkowicie ja rozkuć, tylko zakuli je niżej, tak, że były one zapięte niżej, wokół pionowego słupa, który wpijał się w jej miękkie ciało. Zamknęła oczy i koncentrowała się na relaksie. I udało się jej to, może na dziesięć sekund. Poten Tryphon zaczął całować wewnętrzna część jej uda, Bale złapał jej piersi, a każdy mięsień w jej ciele szarpnął się mocno. - Pamiętaj.... - powiedział głębokim, erotycznym głosem pełnym obietnicy.Walcz z nami. Nie pozwól, byśmy udowodnili ci, że mamy rację, Raine. Potrząsnęła głową w obietnicy. - Nie pozwolę wam. - Dobrze, Bale. Wspólnie, okropnie ją torturowali, liżąc, podgryzając i podszczypując, pieszcząc, kiedy szeptali jej drwiące słowa do ucha. - Nie możesz się tym cieszyć. - Jesteśmy bardzo niegodziwi, powinnaś nami pogardzać. - Dlaczego oddychasz tak szybko Raine? Walczyła tak długo i tak zacięcie, jak tylko mogła, ale powoli erotyczna potrzeba, zmusiła ją by odsunąć dumę na bok, i całkowicie stracić kontrolę nad potrzebę naglącą w jej wnętrzu. Drżała, kiedy zbawiali się jej ciałem, używając go jako broń przeciw niej. Wiedziała, co robią, ale nie mogła ich powstrzymać. - Powiedz nam, jak bardzo okrutni jesteśmy. - powiedział Tryphon drażniąc jej cipkę główką dilda. - Uwielbiam, tak zabawiać się tobą. To doprowadza mnie do szaleństwa z pożądania. Pragnę cię, jak żadnej innej kobiety wcześniej. Rzucała głową na boki i wyginając plecy w łuk, wypchnęła biodra do przodu. - Jesteście najgorszymi draniami, jakich kiedykolwiek spotkałam. - A teraz powiedz nam, jak bardzo jesteś nam wdzięczna za nasze okrucieństwo. - wepchnął tylko czubeczek do jej pustej pochwy, a ona jęknęła zdesperowana, by ją wypełnił, by uwolnił ją od bólu w jej wnętrzu. - Muszę usłyszeć te słowa z twoich ust.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Słowa spłynęły na jej usta, ale nie mogła ich wypowiedzieć. - Mamy rację, Rain. - szeptał Bale. Przygryzał płatek jej ucha, pocierając jej sutki między palcami. - Przyznaj się do tego. Przed nami. Przed sobą. - Nie. - Bawmy się dalej. - powiedział Tryphon. Dildo zniknęło, a ona pisnęła, ale nie wypowiedziała słów, na które czekali. Nie mogła. Była zbyt przerażona, do czego może ją to doprowadzić, do jakiego rodzaju emocjonalnego piekła w którym się zajdzie, jeśli to zrobi. Już teraz, dała tym dwóm mężczyzna więcej kontroli, niż jakiemukolwiek wcześniej. Nie mogła dać im więcej, nawet jeśli jej ciało płonęło a słodkie słowa jakie jej mówili dawały jej radość jakiej nigdy wcześniej nie czuła. - Wydaje się, że nie dręczyliśmy jej wystarczająco. - powiedział Bale, splatając jej palce ze swoimi. Był to słodki gest, łagodzący ostrość jego słów. Niestety, nie trwał długo. Puścił jej rękę, szedł dookoła niej przeciągając paznokciem po jej ciele, krążył nad nią. - Spójrz, co zrobiłaś, jak zdesperowanego mężczyznę z niego zrobiłaś, odmawiając mu. Zamrugała otwierając oczy i spotkała spojrzenia Tryphona, patrzył zza ciężkich powiek, westchnienie wydobyło się z jego gardła. Bale nie przesadzał, nie po tym, co zobaczyła w jego oczach. Był nie gorzej udręczony niż ona i po raz pierwszy zobaczyła go umęczonego jak ona, nie jak źródło tej męki. - Przepraszam Tryphon. Teraz rozumiała. Tak bardzo jak był spragniony jej poddaństwa, równie mocno potrzebował by mu się przeciwstawiła. Chciał przejąć władzę nad nią, chciał zmusić ją, by padła przed nim na kolana, a nie oddała się bez walki i nagle zdała sobie sprawę, dlaczego zareagował na nią tak intensywnie. Być może była pierwszą, która mu odmówiła. - Nie – Tryphon ścisnął jej wzgórek między kciukiem i palcem wskazującym. Czubek jego kutasa musnął jej wargi, wywołując drżenie głęboko w jej ciele. - Nie przepraszaj mnie. Nie. Nie jestem gotowy, żeby zakończyć nasz taniec. - Zakołysał biodrami, jego fallus obwiódł jej wargi.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Dlaczego nie widział tego wcześniej. Nie zdał sobie wcześniej z tego sprawy? Powód, dla którego był tak zachwycony Raine, był teraz tak jasny, tak oczywisty. Poczuł się jak głupiec, nie domyślając się tego wcześniej. Była pierwszą kobietą, która odmawiała mu uległości tak bardzo, że musiał sprawdzić siłę swojej dominacji. Inne kobiety grały ciche i niechętne uległości, ale nie wiarygodnie. Ale Raine, mimo że był absolutnie pewien, że pragnęła uległości, walczyła z nim na każdym kroku. Do cholery, to wystarczyło, żeby doprowadzić go do szaleństwa. Na oba sposoby, dobry i ten bardzo irytujący. Mógł powalić ją na kolana, ale zanim nastąpi ten słodki moment, zasmakuje zwycięstwa. Będzie kontynuował ten erotyczny taniec wyzwania, zaprzeczeń, żądań i posłuszeństwa. To będzie taniec miłości i nienawiści, palącego pragnienia, płomieni pożądania. Mężczyzny, który zmuszał do potężnej gry, walki tchnienie życia dla duszy. Poczuł się bardziej żywy i potężny, niż czuł się przez wieki. Bale niemal płakał widząc walkę Tryphona i Raine. Teraz nareszcie rozumiał swojego kochanka i jego potrzeby. Raine mogła dać Tryphonowi to, czego on nie mógł, wyzwanie podbicia jej woli i ostateczne zwycięstwo w nagrodę. To nie była kwestia tego, że jego miłość nie była wystarczająca. To nigdy nie była kwestia tego. To szło zdecydowanie głębiej niż to, do najciemniejszych rejonów duszy Tryphona.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 13 Raine nie mogła uwierzyć, jakie myśli przechodziły teraz przez jej głowę. W niektórych sprawach wszystko się rozjaśniło w ciągu tych kilku minut. A w innych skomplikowało się bardziej niż kiedykolwiek. Tak, teraz już rozumiała, dlaczego Tryphon tak z nią postąpił. Ale nadal nie mogła zrozumieć, dlaczego uważał ją za urodzoną poddaną – wyraźnie odmawiała. To doświadczenie pokazało jej malutka część tego, czym jest dominacja i uległość, ale nawet jeśli była pobudzona, była jeszcze daleka od przekonania, że tego właśnie potrzebuje. W przeciwieństwie do Tryphona, którego związki seksualne i osobiste obracały się wokół dominacji i uległości, jej nie. Żyła przez wiele lat, bez nich. Prawda, nie miała prawdziwego romantycznego związku, ale z pewnością nie czuła się, jakby jej stosunkom czegoś brakowało. Łza spłynęła z kącika jej oka, kiedy chłopcy rozwiązywali jej ręce i nogi. Nie była pewna, jakie emocje wywołały słoną kropelkę. Na ten moment nie była zainteresowana sprawdzaniem tego. Zamiast tego, kiedy pomogli jej stanąć na nogi wybrała wyłączenie uciążliwych głosów w głowie i zatracenie się w odczuciach. Owinęła ramiona wokół szyi Tryphona i przytuliła się do niego. Bale głaskał jej uda, pośladki, plecy i ramiona. Następnie, obaj odprowadzili ja na górę, do ich sypialni. Całowali i tulili ją podchodząc do łóżka. Patrzyli na nią, z wyrazem zapału kiedy leżała na materacu. Tryphon złapał jej kostki i pociągnął, umieszczając ją na krawędzi materaca. Stojąc trzymając jej kolano jedną ręką, drugą pocierał kciukiem jej łechtaczkę, drażnił je cipkę palcami, a potem wszedł w nią, szybkim, mocnym ruchem. Najbardziej niesamowicie pyszne uczucie przelewało się przez jej ciało. Zamknęła oczy, wygięła plecy w łuk i przyciągnęła bliżej swoje kolana. Głębiej.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Mocniej. Taaaaaak doooobrze. Poczuła, że materac po prawej stronie zapada się i domyśliła się, że Bale siedzi koło niej. Chwilę później jego ręka była na jej piersi, szczypiąc i drażniąc sutek. Podczas gdy kutas Tryphona wbijał się w jej cipkę, gorące usta Balea zamykały się na twardym szczycie. Zęby muskały wrażliwe ciało, wysyłając do kręgosłupa dreszcze przyjemności. Język wirował dookoła, dając miękkie, ale jakże przyjemne połączenie. Mocniej. Goręcej. Z każdym szczypnięciem, dotykiem, pociągnięciem, jej ciało paliło bardziej, jej pragnienie wzrastało. Unosiła się na oceanie pulsującego ciepła, wspaniałych dźwięków i smaków. Była zagubiona. Zniewolona. Zmiękczona. Połączona z doznaniami. Niemal znikająca. Jej uda drżały kiedy zacisnęła swoje mięśnie na fiucie Tryphona. W jakiś sposób poruszyła ręką. Znalazła pochylone plecy Balea. Wygięła palce, zaciskając je na jego ciele. Z kolei on przygryzł delikatnie jej sutek. Bliżej. Ach, mrowienie zbliżającego się szczytowania. Migotało wewnątrz niej, jak gwiazdy. Najpierw w jej klatce piersiowej, potem w górę, przez jej szyję i twarz, aż do owłosionej skory na głowie. W dół, przez jej nogi do stóp. Prawie. Dźwięki jej urywanych oddechów wypełniły ciszę, powietrze wcinało się i opuszczało jej płuca. Nagle, nieco zdezorientowana, rzuciła się w przyjemność kłębiącą się wewnątrz niej. Jej żołądek się ścisnął. Jej ciało zadrżało. A potem był ból w szyi i błysk. Te migoczące gwiazdy eksplodowały na całym jej ciele. Usłyszała swoje krzyki, słyszała echo swojego głosu, ale zagłuszało je łomotanie jej serca. Jej orgazm trwał dziesięć cholernych uderzeń serca. Dwadzieścia. Więcej. Trzęsła się. Płakała. Błagała o więcej, o wyzwolenie. Wreszcie, jej odczucia złagodniały, ich intensywność nie była już tak bolesna. Otworzyła oczy, obserwowała jak Tryphon powoli z niej wychodzi, sięga do
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Balea i całuje go. Widziała ich języki przepychające się w tą i z powrotem. Ręce gładziły. Ramiona, nogi, naciągające się niczym liny mięśnie brzucha. Bale odrzucił głowę do tyłu, zamknął oczy, na jego twarzy odmalował się wyraz zachwytu. Raine powoli znowu zaczynała wilgotnieć, zahipnotyzowana widokiem tych dwóch wspaniałych mężczyzn, dotykających się, całujących, dających i biorących. Wątpiła, że kiedykolwiek znudziłoby ją oglądanie ich. Tryphon polizał dół szyi Balea, jego obojczyk i klatkę piersiową. - Chodź tu Raine. Podzielmy się z nim naszą przyjemnością. - dreszcze przebiegły po jej kręgosłupie. Uklęknęła obok Balea, badając jego ciało rękami, językiem, zębami. Co jakiś czas ręce Tryphona prześlizgiwały się przez jej, kiedy gładził i pieścił gładką i wilgotną skórę Balea. A kiedy ich twarze spotkały się na brzuchu Balea, Tryphon odchylił głowę przybliżając ją do pocałunku. Słodki smak skóry Balea i Tryphona wypełnił jej usta. Odurzające. Po tym, gdy wkładał i wyciągał kilkakrotnie język z jej ust, przerwał pocałunek i delikatnie zmusił ją, by pochyliła głowę, aż jej opuchnięte od pocałunków usta spotkały się z czerwona główką naprężonego kutasa Balea. - Weź go w usta, Raine – wyszeptał Tryphon – Razem sprawimy, że dojdzie. Kiedy przesuwała usta po jego końcówce, użyła języka by podeprzeć główkę i ssać. Jęknął, wczepił palce w jej włosy i odciągnął, aż jego kutas uciekł z jej ust z seksownym lekkim pyknięciem. Tryphon nachylił się nad kutasem Balea, zastępując jej usta. Patrzyła, jak szeroko otwiera usta pozwalając Baleowi, by pieprzył je głęboko, aż jego usta docierały do grubej nasady jego kutasa. Skierował się ku górze, by za chwilę wrócić. Tam i z powrotem, pracowali na zmianę, Tryphon, potem ona, pieprząc fiuta Balea ustami. Wszyscy troje dotykali się i pieścili wzajemnie, dając i otrzymując przyjemność. W pokój ocieplił się, wypełnił się dyszeniem ciężkich oddechów. Ciało Raine pokryło się śliskim potem. Czuła, że Bale był coraz bliżej wyzwolenia. Ego skóra była gorąca, głęboka purpurowa plama rozprzestrzeniała się po jego piersi. Jego ruchy stały się
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor nierówne, jęki szorstkie i obniżone. Tryphon delikatnie zmusił ją, by usiadła na Baleu okrakiem, opadając na niego i przyjmując go w anus. Raine westchnęła i owinęła ramiona wokół Tryphona i przycisnęła biodra tak, że ocierała się o Tryphona, gdy on ujeżdżał Balea. Tryphon trzymał ją i całował, kiedy jego ręka opadła pomiędzy ich ciała, by pocierać jej łechtaczkę. Razem, stwarzali gorąco wielkości wybuchu jądrowego, aż cała ich trójka jęczała i wiła się, zatracona w przyjemności. Raine krzyczała, kiedy doszła po raz drugi, a męskie głosy dołączyły do niej. Ciała drżały. Dłonie pieściły. Słowa dryfowały między nimi w słodkich obietnicach. I po raz trzeci tego dnia, zapłakała, kiedy emocje, których nie potrafiła zrozumieć, spadły na jej serce. Nigdy nie sądziła, że seks może być taki – czymś więcej niż połączeniem ciał. Czymś więcej, niż prostym aktem dawania i barania rozkoszy. Tak wspaniałym. Tak przerażającym. Przez te kilka nocy, seks jaki uprawiała z Tryphonem i Balem stawał się intensywniejszy. I tysiące razy bardziej satysfakcjonujący, niż kiedykolwiek i z kimkolwiek wcześniej. Seks już nie zaspokajał tylko jej fizycznych potrzeb, on karmił jej duszę. Był tylko jeden problem – nie było kontynuacji.
* Już prawie czas. Raine stała w łazience, patrząc w swoje odbicie w lustrze, dziwiąc się jak duży wpływ na nią miał miniony tydzień. Nigdy nie doświadczyła tak intensywnych zmysłowych przyjemności, ale to nie to zdumiało ja najbardziej. Tylko emocjonalna podróż, jaka przez tydzień fundowali jej ci mężczyźni. Była zarówno, straszna, jak i niesamowita. Postawiło jej to jedno ciężkie pytanie – czy będzie zdolna przeżyć swoje życie w samotności? Grać ostrożnie swoim sercem? Trzymać ludzi na dystans?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Nawet jeśli byli bardziej zajęci praca przez ostatnie kilka dni, zawsze znajdowali czas, by spędzić z nią wieczorem kilka godzin. Tryphon próbował przewiercić się przez jej mur. Zrobił kilka porządnych dziur, ale nie był w stanie całkowicie go zburzyć. I Bale, on też pracował nad znalezieniem drogi do jej serca. Był spokojniejszym strategiem. Zamiast zniszczyć mur, próbował się przez niego przekraść. Było to nie mniej niebezpieczne. I w wielu przypadkach, bardziej skuteczne. Teraz siedziała w ogrodzie, zażywając słonecznej kąpieli, gdy słońce grzało jej skórę. Chłopaki powinni wkrótce wrócić. Oczekiwanie, mieszające się z odrobina smutku, sprawiały, że była nerwowa, niespokojna. Próbowała oglądać telewizję. Próbowała czytać. Próbowała jeść. Wzięła prysznic. Próbowała się pieścić. Nic nie pomagało. Dziś miała powiedzieć dowidzenia Tryphonowi i Baleowi. Na zawsze. Bale znalazł ją pierwszy. Wyglądał na zadowolonego i smutnego zarazem, jak gdyby był przygotowany na to, co zamierzała mu powiedzieć. Prawdopodobnie dlatego, że od samego początku wyraziła się całkiem jasno, pomimo ich oferty. Żadne ich propozycje, nie cofnęły jej decyzji. - Witaj, płomienna duszyczko. - pochylił się i obdarował ją słodkim pocałunkiem, tym z rodzaju przekazujących głębię uczuć, bez zaborczości czy przymusu. Właśnie takich pocałunków teraz nie chciała. - Chę porozmawiać z toba o czymś ważnym. Zaczyna się. Skinęła głową i patrzyła, jak zatrzymuje się przy krześle i siada na nim. - Trypohon uważa, że nie ma potrzeby mówienia ci o tym, skoro nie zamierzasz się z nami spotykać po tym jak... - posłał jej pytające spojrzenie, z cichą nadzieją, że temu zaprzeczy. Nie zrobiła tego. - W każdym razie, mam to gdzieś. I tak ci powiem. - Jeśli to ma zdenerwować Tryphona, to może lepiej... - Nie – przerwał jej. - Chcę, żebyś wiedziała wszystko. Westchnął. Wstał i dał kroka.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Tryphon i ja, nie cierpimy na żadną dziwaczną przypadłość, jak ci mówiliśmy. Pochodzimy z rasy istot, której początki sięgają tysiącleci wstecz, do czasów, które zostały zapomniane przez ludzi. - Istoty? - powtórzyła. - Tak. Pod pewnymi względami jesteśmy tacy jak ludzie, ale pod innymi już nie. Na przykład nasze ciała, starzejemy się znacznie wolniej niż ludzie. Żyjemy przez setki lat. Raine miała wrażenie, jakby nagle weszła do Strefy Mroku, albo jakiegoś innego dziwacznego filmu sensacyjnego. Co to znaczy? - Nie rozumiem. Istoty? Rasa? Twoja rasa żyje od setek lat? Wyglądał poważnie, jakby wierzył w słowa, które wypowiadał. Potrząsnął głową. - Nie. Każdy z nas żyje przez setki lat. - pochylił się nad nią i oparł jedną rękę nad nią. - Wiem, że to trudne do zrozumienia i jeszcze trudniej w to uwierzyć, ale mówię prawdę. Urodziłem się w Angli, za panowania królowej Anny. Latem 1710 roku. Wkrótce potem spotkałem Tryphona, kiedy przybyłem do Ameryki, obaj walczyliśmy pod dowództwem generała Georgea Washingtona podczas Amerykańskiej Walce o Niepodległość. Chwyciła swoje ręce i zatoczyła się, objęła się ramionami. Po jej rękach przechodziły dreszcze, jak małe pająki. - Prawie trzysta lat? To niemożliwe. - Nie rozumiała. Co Bale próbował osiągnąć opowiadając jej takie historie? Przestraszyć ją? Nie musiał. Wiedział, że nie zostanie. I wiedział, że nie zmusi ją czymś takim do zmiany decyzji. Poza tym, że nigdy jej nie okłamał. Dlaczego kłamie teraz? Stojąc skinął głową. - To bardzo możliwe i mogę to udowodnić. Jeśli chciałabyś wejść do środka. Jak ktokolwiek mógłby udowodnić, że żył małe trzysta lat. Nawet jeśli mu nie wierzyła, byłą na tyle ciekawa, że przyjęła jego propozycję. - W porządku. Pokaż mi ten dowód. - poszła do domu, na górę do sypialni na końcu korytarza.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Są moje - powiedział otwierając szafę. Zaczął wyciągać delikatnie wyglądającą odzież. Wiekową, zużytą. Ręcznie robioną. Jeśli były reprodukcjami, były cholernie dobre. - I to. Nie możesz zaprzeczyć zdjęciom. Podszedł do komody i wyciągnął kilka starych albumów, takich, jakie posiadała jej babcia i położył je na łóżku. - I na wypadek, gdybyś nadal nie wierzyła, mam kilka innych rzeczy. wrócił do szafy i wyciągnął kilka kolejnych pudeł zapełnionych, starymi listami, ręcznie malowanymi portretami, książkami i innymi osobistymi rzeczami. Powoli, zafascynowana wzięła kilka przedmiotów. Będąc totalnym kujonem historii, znalazła kawałek czegoś totalnie fascynującego. Sposób w jaki odzież została uszyta, kruchość książki z 1800 roku, wyblakłe fotografie, to nie mogło być fałszywe. Na starych zdjęciach, Tryphon i Bale wyglądali dokładnie tak samo jak dziś, z jedną małą różnicą. Mieli na sobie ubrania z przełomu XX wieku. I siedzieli na grzbietach koni. Albo stali obok samochodu modelu T. Listy, czasopisma, wycinki z gazet. Czytała je wszystkie, całkowicie zanurzając się w cieniach przeszłości Balea i Tryphona. Powoli, zaczęła akceptować niemożliwe. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, do chwili, kiedy Bale przyszedł zapytać, czy nie jest głodna. Jej żołądek aż huczał. - Jak? - zapytała wskazując na najbliższy portret. - Jak to możliwe. To niemożliwe. - Nie możliwe dla ludzi. Ale nie dla nas. - Nas? Kim jesteście? - przeciągnęła palcem po powierzchni olejnego obrazu. Twarz Tryphona uśmiechała się do niej, patrząc w ten mroczny, tajemniczy i seksowny sposób co w rzeczywistości. - Jesteśmy tym, co ty możesz nazwać wampirami. - Wampirami. - powtórzyła, niepewna, czy mu wierzyć. - My nie nazywamy siebie wampirami, bo jest to obraźliwa konotacja. Ale to jest najczęstszy termin wykorzystywany przez ludzi. - Wampirami – powtórzyła, nadal wpatrując się w portret Tryphona. Bale usiadł obok niej.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Raz w roku, potrzebujemy człowieka na tydzień do czegoś, co my nazywamy Więzami Krwi. W tym czasie, dwoje z nas, pożywia się na tym samym człowieku każdej nocy. W ten sposób, przez wytworzenie specyficznych związków chemicznych w ludzkim organizmie, przedłużamy nasze życie, zegar biologiczny cofa się. - Pożywiacie się? - spojrzała na niego – Krwią? Pokiwał głową. - Spożywamy ludzką krew. Podniosła rękę do szyi i położyła w miejscu, gdzie był jej puls. - Wy nie pożywialiście się moją krwią, prawda? - Pożywialiśmy się. Kolejny dreszcz przeszedł po jej kręgosłupie. - Kiedy? Jak? Nie pamiętam. Jego palce dotknęły malutkich punkcików jakie miała. - Gryźliśmy się dokładnie tutaj. A nie pamiętasz dlatego, że nasz jad powoduje amnezję. Sprawia, że nie pamiętasz. - Ja... - spojrzała w dół, przesuwając wzrokiem po fotografi Tryphona, stojącego obok kobiety ubranej w wiktoriańską suknię. Wampiry. Mężczyźni z którymi była, którzy ją szanowali i opiekowali się nią byli wampirami. I używali jej jako swojego rodzaju paliwo. Potrząsnęła głową w skołowaniu. Czy to ważne czym byli? Miała się dziś z nimi pożegnać. Ludzie, wampiry, nieważne. Przerzuciła nogi za krawędź łóżka. - Powinnam się przygotować do powrotu do domu. Bale złapał jej ramię. - Co z kolacją? - Nie jestem już głodna. Wolałabym już iść. Teraz. - szarpnęła ramieniem, ale nie puścił jej. - Bale? - Nie chcesz pożegnać się z Tryphonem? Nie ma go jeszcze w domu. Potrząsnęła głową. - Myślę, że byłoby lepiej, gdybym już poszła. Teraz. To znaczy, nie chcę być
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor niegrzeczna i nie uciekam, bo powiedziałeś mi, że jesteście wampirami. To dziwna, ale jestem tym mniej zdziwiona niż mogłabym przypuszczać. Ale myślę, że tak będzie lepiej. Dla nas wszystkich. Jeśli teraz pójdę. Tak po prostu. Zgadzasz się ze mną, prawda? Boże, to było trudne, rozmawiać o tym. W takiej chwili. To było trudne i niewygodne nawet bez dodatkowego szoku. - Tak, zgadzamy się. W porządku. - popatrzył nieswojo, jakby nie wiedział co ze sobą zrobić. Wampir, czy człowiek, wydawało się jakby jego serce zostało złamane i chciała go objąć, przytulić do siebie i powiedzieć, że strasznie jej przykro, że sprawy nie potoczyły się inaczej. Ale nie zrobiła tego, wiedząc, że byłoby to zbyt okrutne. Zamiast tego minęła go, wzięła swoją walizkę i ruszyła w stronę schodów. Bale, jak prawdziwy dżentelmen, którym był, odprowadził ja do samochodu. Po raz kolejny, stojąc obok samochodu, kiedy jej walizki pakowane były do bagażnika, posłał jej smutne spojrzenie. - Odwiózłbym cię do domu, jeśli chciałabyś zaczekać na limuzynę. - Nie, nie limuzyną. Dzięki. Jazda była nie do zniesienia. Przygryzała wargi, zdzierała lakier z paznokci, spoglądając w okno, kiedy obrazy migały przez jej głowę. Prawie trzysta lat. Tak długo. Jakie niesamowite rzeczy widzieli. Nie mogła sobie nawet wyobrazić. Życie tak bardzo się zmieniło w przeciągu tych trzech stuleci. Technologia stała się zaawansowana. Wynalazki zmieniły wszystko, co było stworzone. I oni to wszystko widzieli, przeżyli. Nagle zdała sobie sprawę, dlaczego ci mężczyźni dotknęli jej w taki sposób. Byli zupełnie inni, od mężczyzn których do tej pory spotkała. Byli to mężczyźni z przeszłości, bardzo różniący się do tych współczesnych. Rozsądni, potężni, silni, twardo stąpający po ziemi. Mężczyźni z jej fantazji. Mężczyźni, których na stałe wyrzuciła ze swojego życia.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor ** - Gdzie ona jest? - Zapytał Tryphon, gdy tylko Bale otworzył drzwi. Szukał jej w każdym zakątku domu. - Wiesz? - Tak – smutne oczy Balea spotkały się z jego. - Zabrałem ją do domu. - Domu? - powtórzył Tryphon, czując że jego serce wyrywa się z klatki piersiowej. Odeszła. Bez pożegnania. Nie mówiąc mu tego, co potrzebował usłyszeć. Kurwa, jak to boli. Osunął się na krzesło i opuścił głowę. Ukrył twarz w dłoniach. - Wróciła do domu. - Myślała, że łatwiej będzie jej odejść, zanim wrócisz. - po krótkim wahaniu Bale dodał – mogę przysiąc, że było jej trudno... - Trudno – powtórzył Tryphon. Co to kurwa za nieporozumienie? Czuł się, jakby jakiś drań wyrwał mu wnętrzności i mielił je przez maszynkę do mięsa. Wiedział co oznacza trud. To było piekło. Ale przyjął jej decyzję, bo należała do niej. Nie podobała mu się, ale ją szanował. Jak na ironię, żył nieco dłużej niż ona i nie miał wątpliwości, że przeżył nie mniej gówna niż on, a ktoś lub coś nie nauczyło jej, że jest godna miłości. Miał ochotę wypatroszyć kogoś, kto był za to odpowiedzialny. Ale i tak miał ten komfort, ze wiedział, ze ona kocha jego i Balea. Miał nadzieję, że jej miłość wystarczy, by zabrali ją do siebie, kiedy będzie już gotowa. - Tryphon? – Bale położył rękę na jego ramieniu. Tryphon odsłonił twarz. - Ona do nas wróci. Po prostu potrzebuje trochę czasu. - Mam nadzieję, że masz rację. - Dajmy jej kilka tygodni, w najgorszym wypadku miesięcy. Musimy dać jej przestrzeń, pozwólmy jej nad tym popracować. Bez presji. - Bez presji. Bale uśmiechnął się. - Też za nią tęsknię. Nie miałem pojęcia, że tak trudno będzie mi patrzeć jak odchodzi, albo wrócić do domu bez niej. - Jest wyjątkowa. - Cholernie wyjątkowa.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Jest nasza – Tryphon powiedział zdecydowany, by usłyszeć kiedyś od niej te słowa. - Tak. Nasza.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor
Rozdział 14 Praca była świetna. Jej szef był wspaniały. To była wielka ulga mieć pieniądze, napływające na jej konto, a nie zawsze z niego. A jednak, była nieszczęśliwa... Mijały dni. Tygodnie. Minęły dwa krótkie miesiące, od kiedy opuściła dom Tryphona i Balea. Mimo tego, nie mogła przestać o nich myśleć. Marzyć o nich. Nie pomagał fakt, że Liz, jak zwykle zostawiała po całym mieszkaniu czasopisma, z ich nazwiskami na pierwszych stronach. Co to było, jej współlokatorka próbowała doprowadzić ją do szaleństwa? Była teraz całkiem pewna, ze mogłaby być ponad tym. Przecież to był tylko tydzień. Jeden intensywny tydzień. Najbardziej intensywnego seksu. Ale nadal tylko jeden, racja? Nie zakochała się107. Nikt nie zakochiwał się po jednym tygodniu, a zwłaszcza nie ona. - Przyznaj się. - Liz opadał na kanapę, zrzuciła buty i owinęła rękę wokół ramienia Raine. - Kochasz ich. - Nie. To nie jest miłość. - stwierdziła, dotykając pierwszej strony magazynu. Miliarder playboy zaprzecza ojcostwu kochanego dziecka. Liz posłała jej męczeńskie spojrzenie i westchnęła. - Jesteś aż tak uparta? Nikt nie może być tak poza kontaktem ze swoimi emocjami. - Nie jestem poza kontaktem. Wiem dokładnie, co czuję. - odrzuciła gazetę na stolik. Wylądowała na całej stercie innych, z doniesieniami na temat Tryphona Zadea. 107Taa.... wmawiaj sobie...
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Co ty zresztą wiesz, nie jesteś psychiatrą. - Może nie mam świstka papieru do powieszenia na ścianie, ale jestem spostrzegawcza. I widzę to, czego ty nie chcesz zauważyć. Proszę, oto lista objawów dr Liz. Po pierwsze, schudłaś co najmniej pięć kilogramów odkąd wróciłaś do domu. - To akurat dobra rzecz. - Nie jesteś na diecie, prawda? - Nie, nie zupełnie, ale... - Yhym – Liz skinęła, podnosząc palec do góry – Utrata wagi jest jedną z oznak depresji. - Tak samo jak innych rzeczy. - Czy możesz podać te inne rzeczy? - Raine rozważyła jej racje. - Nie. Liz podniosła środkowy palec, dołączając go do wyprostowanego palca wskazującego. - Po drugie, żyjesz jak pustelnica, od kiedy wróciłaś do domu. Nie przyjęłaś moich ofert pójścia do baru, do kina. Do diabła, ty nawet opuściłaś dwa ostatnie spotkania w klubie książki. Nigdy wcześniej żadnego nie opuściłaś. - Po prostu nie jestem teraz w nastroju do czytania. Nie mam czasu. - O taaak... jesteś taaaakaa zajęta ostatnio. Nie kupuję tego. Czy to dlatego, że w klubie czytamy romanse? A czytanie o kimś innym zakochanym jest takie bolesne? - Nie. Liz podniosła serdeczny palec. - Po trzecie, wisisz nad telefonem. Czyżbyś spodziewała się, że zadzwoni? - Nie. - Chcesz porozmawiać z przedstawicielem hipotecznym, o refinansowaniu domu, którego nie masz? Czy może ze sprzedawcą ubezpieczeń, chcąc przedłużyć gwarancję samochodu, którego nie kupiłaś? Raine nie kłopotała się odpowiadaniem. - Zobaczmy... plus, spisz więcej zdecydowanie więcej, niż zazwyczaj. - Liz
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor podniosła kolejny palec – To cztery symptomy. Mroczny humor Raine, rozjaśniał nieco. - To łatwo wytłumaczyć. Właśnie rozpoczęłam nową pracę, i wiesz jakie stresujące to jest. Jestem zmęczona. Liz odchrząknęła. - To tylko częściowo do przyjęcia. Ale powiedzmy, że tak. - przerzuciła rękę i wpatrywała się w Raine przez chwilę. - Jest jeden końcowy znak, którego nie możesz usprawiedliwić. Słyszałam, jak płakałeś jednej nocy. - To dlatego, że oglądałam Titanica. Liz zmrużyła oczy. - Oglądałaś tem film miliardy razy. Nigdy na nim nie płakałaś. Patrzyły na siebie, prze kilka długich chwil. - Dlaczego do nich nie zadzwonisz? - Bo to nie ma sensu. - Bo...? - Rozmawiałyśmy na ten temat. Liz pokręciła głową. - Nie, nie rozmawiałyśmy o niczym. Zadawałam pytania, ale ty unikałaś odpowiedzi. - złapała ręce Raine i delikatnie ścisnęła. - Kochanie, nie staram się wtrącać. Jestem poważnie tobą zaniepokojona. Co się stało przez ten tydzień? Jeśli nie jesteś przygnębiona po zostawieniu tych facetów, to w takim razie masz jakiś szok pourazowy, albo coś. Proszę, powiedz mi co się dzieje? Umieram ze strachu o ciebie. Cholera. Raine odetchnęła. - Nie masz się czym martwić. Czuję się teraz nieco... skołowana. To nic poważnego i na pewno niedługo mi przejdzie. - Skołowana czym? - Wieloma rzeczami. - Jak? - kiedy Raine nie odpowiedziała, Liz dodała – Kiedyś rozmawiałyśmy o wszystkim. O facetach. Seksie. Naszych rodzinach. Pracy. Teraz, nagle się
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor przede mną zamknęłaś. Jesteś skołowana mną? Naszą przyjaźnią? Nie wszystkim. Raine przytuliła poduszkę do swojej piersi. - Nie, nie. Wcale nie. Wiem, że się troszczysz, i że mogę ci zaufać. - opuściła brodę na górę poduszki. - Więc dlaczego trzymasz wszystko schowane w środku? - Bo.... nie wiem, jak o tym mówić. Nie wiem, od czego zacząć. - A może od dnia, w którym po ciebie przyjechali? Proszę Raine. - W porządku. - niechętnie, Raine odtworzyła cały tydzień, nie ukrywając niczego. Powiedziała Liz o Tryphonie starającym się ją zmusić do uległości, pierwotnych zamiarach ich umowy i podkreślając seks z nimi. Powiedziała tez Liz, o ich schorzeniu, które tylko ona mogła uleczyć. Nie powiedziała tylko o późniejszym wyjaśnieniu Balea. I skończyła na ich ofercie, by kontynuować to, kiedy tydzień się już skończy. Na koniec, Liz milczała przez kilka napiętych chwil, zamyślona. - Nadal uważam, że się w nich zakochałaś. - Nie. Po zaledwie jednym tygodniu? Liz odgarnęła włosy za uszy. - Jasne. Ludzie mogą rozwijać bardzo silne emocje w bardzo krótkim czasie, jeśli sytuacja jest bardzo intensywna. Raine potrząsnęła głową. - Coś nie tak? To jasne, że się zakochałaś... - Liz wstała, poszła w stronę kuchni. - Chcesz coś przekąsić? - Nie, dzięki. Liz wróciła kilka minut później z miską wypełnioną po brzegi frytkami i pudełkiem francuskiego cebulowego dipu. - Mam. Ty nie chcesz być zakochana. Dlaczego? - ustawiła miskę z frytkami na stoliku i otworzyła opakowanie, potem wzięła jedną frytkę i zatopiła ją w białym, kremowym sosie. - Teraz, kiedy o tym pomyślałam, zauważyłam, że zawsze wybierałaś facetów niedostępnych emocjonalnie, którzy nie chcieli albo nie dorośli do jakichkolwiek poważniejszych uczuć, miłości i zobowiązań. Dlaczego
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor wcześniej tego nie zauważyłam? - wpakowała zanurzoną frytkę w usta. - Nie do końca. To dokładnie to, co myślałam o tych dwóch. Kochają się. Są gejami... - Są bi. - poprawiła Liz, wkładając kolejną frytkę do ust. - Nieważne. Na początku, Bale powiedział mi, że nie szukają niczego, poza seksem. I mogłam sobie z tym poradzić. Liz skinęła głową. - Ale nie możesz sobie poradzić z miłością. - Nie. - Ponownie. Dlaczego? - Liz zanurzyła kolejną frytkę i zjadła. - Nie unikaj moich pytań, po prostu odpowiedz. Myślę, że musisz usłyszeć tą odpowiedź, tak samo jak ja. Do diabła, może pozwoli ci to przejść przez to, kiedy usłyszysz swoje własne słowa. Czy to mogło być tak proste? Raine przełknęła, chociaż jej usta były suche jak Sahara. - Bo miłość... bo...ja... - ukryła twarz w dłoniach. - Co, kochanie? - Liz położyła rękę na ramieniu Raine. - Bo zawsze rozczarowuję tych, których kocham i oni przestają mnie wtedy kochać. - Oh, skarbie. Nastała kolejna chwila ciszy, w której Raine karciła się za to, ze mówiła takie głupie rzeczy, nawet jeśli były prawdziwe. Liz nie zrozumie. Co oznaczało, że w końcu nazwie ją idiotką, albo, że szuka kolejnych wymówek. - Mnie nigdy nie zawiodłaś. - powiedziała cicho Liz. - I wciąż cię kocham. - Ty jesteś jedyna. Pozostałych zawsze. - Pozostałych? Kogo? - Rodzinę. Mojego ojca. Macochę. Brata. Liz przekrzywiła głowę, posyłając jej smutne spojrzenie. - Dobrze, ale nasza przyjaźń, miłość, pokazał ci, że możliwy jest dla ciebie związek, który nie kończy się niepowodzeniem. Prawda? - Oczywiście. Jeden na ile?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Rozumiem, że się boisz. Raine spojrzała w dół, bawiąc się jedwabistymi frędzlami poduszki. - To nie tak, że się boję. Wolałabym uniknąć bólu. Wiesz o co mi chodzi? - Ale gdyby wszyscy tak żyli, utrzymując bezpiecznymi wszystkie aspekty życia, gdzie teraz byśmy byli? Raine wzruszyła ramionami. - Myślisz, że jest jakiekolwiek szczęście w życiu, które nie wiąże się z ryzykiem? - Podejmowałam ryzyko. Często. Zobacz, co zrobiłam. Pojechałam i zostałam przez tydzień z biseksualnymi mężczyznami. Co najmniej jeden z nich jest podejrzewany o baranie udziału w jakichś ciemnych sprawach. Ryzykowałam. Tym razem to Raine wyliczała, sprawy na palcach. - Po drugie, przyjęłam ofertę pracy, nie wiedząc nic o firmie, ani przyszłym szefie. Ryzykowałam. Po trzecie, walczyłam, nie przyjmując żadnej pomocy finansowej od mojego ojca. Ryzykowałam. Proszę. Trzy poważne ryzyka. Ja po prostu trzymam się bezpieczeństwa jeśli chodzi o emocje. Nie jestem jedyna. Posłała jej znajomy, przyjacielski uśmiech. - Nie staram się być suką, ale nie widzę wielkiej różnicy w twoich poczynaniach. Ostatni związek jaki miałaś, był z żonatym pilotem. Żonaty. Pilot. Podyskutujmy na temat niedostępności. Mieszkał gdzie? W Utah? - Idaho. - To nie ma znaczenia. Chodziło mi o to, że nie był do końca dostępny. W rzeczywistości, to powiedziałabym, ze robisz to samo – unikasz powikłań, które są skazane na niepowodzenie od samego początku. - rozkręcała się. Jej energia rosła do wielkości domu. - Spójrz na liczbę rozwodów. Połowa małżeństw kończy się rozwodem. I to są właśnie związki, które zaszły za daleko. Ile jeszcze końców nastąpi? Miłość jest dla obłąkanych i dla masochistów. To nie dla mnie. Wybrałam nie zakochiwanie się. Brwi Liz podniosły się, czoło zmarszczyło. - Nie możesz wybrać odczuwania emocji, albo ich braku, zależnie od sytuacji.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - O... zdecydowanie mogę. Myślę, że ludzie mogą czuć i robią to – czasami decydują o szczególnych emocjach w niektórych przypadkach. Złość. Niepokój. Nienawiść. Strach. Ludzie czasem duszą swój gniew, albo go pokazują. Tak samo jest z innymi uczuciami. Spójrz na strach, ludzie pokonują go, robiąc rzeczy, których najbardziej się boją. Ale pomijając ten fakt, miłość nie jest uczuciem. To decyzja, oparta na myślach, uczuciach i potrzebach. - Skąd to wzięłaś? - Liz pokiwała głową, marszcząc brwi. - Wymyśliłam to. Tak jakby. Przyszło mi to do głowy, po wysłuchaniu tej chrześcijańskiej dyskusji na temat małżeństwa w radiu, i to miało sens. Miłość to decyzja, by z kimś być. Stać przy czyimś boku mimo wszystko, poświęcać siebie, swoje potrzeby, pragnienia. I ta decyzja oparta jest na myślach o tej osobie, swoich emocjach i potrzebach. Łapiesz? Wyglądając na nieco mniej skołowaną, Liz skinęła głową. - Właściwie, to nie. - ponownie zanurzyła frytkę w sosie. - Więc zdecydowałam, że nie kocham Tryphona Zadea i Balea Kincaida. - Pomimo swoich uczuć. Raine uśmiechnęła się, sięgając po frytkę. - Dokładnie. Moje uczucia, nie są miłością. Są po prostu emocjami... reakcjami chemicznymi. - To ma sens. - Liz pchnęła miskę bliżej Raine. - Ale to nie może być bezbolesna decyzja dla ciebie. - Tak, cóż, ale postępując w ten sposób będę cierpieć krócej. Przez kilka chwil, błogą ciszę przerywało tylko chrupanie. A potem Liz westchnęła. - Ciągle jednak jest mi smutno za ciebie. Gdybyś tylko miała kryształową kulę, żeby zobaczyć w niej przyszłość. To znaczy, a jeśli ci faceci są tacy jak ja? Co jeśli to miał być ten jedyny związek ci przeznaczony, ten na całe życie? Wstrząśnięta oświadczeniem przyjaciółki, Raine posłała Liz pytające spojrzenie. - Przeznaczenie? Wierzysz w przeznaczenie? Nigdy bym się tego po tobie nie spodziewała.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Z pełnymi ustami, Liz wzruszyła ramionami. - Może jestem bardziej romantyczna niż myślisz. - powiedziała, wycierając małą kroplę białego dipu z kącika ust. - Ta, być może. W porządku. Nadal cię kocham. - chichocząc, Raine przytuliła koleżankę. - Teraz oczyściłyśmy już atmosferę, dasz spokój z Tryphonem i Baleam? To koniec. Jestem troche smutna, ale zaczynam się już czuć lepiej z moją decyzją. - Wciąż zastanawiam się, czy nie popełniasz z nimi błędu. - Czy to wyszło z ust kobiety, która nazwała ich mordercami? - Zastanawiam się, czy po prostu nie są nierozumiani. - Liz zaczęła iść w kierunku kuchni. - Umieram z głodu, a to go nie syci. Chcesz, wyskoczyć gdzieś, coś zjeść? - Nie wiem. Nie jestem zbytnio głodna. Mówiąc o tytułach, to tylko moja wyobraźnia, czy ty celowo podrzucasz je na mój widok? - Kuchnia tajska? - Liz zapytała, wyraźnie unikając odpowiedzi. - Nie, nie jestem w nastroju. A teraz, odpowiesz na moje pytanie? Liz zmarszczyła nos. - Pizza? A może chińszczyzna? O, jest jeszcze nowa knajpka meksykańska, właśnie otworzyli. - nadal nie odpowiadając, przeszukiwała stos ulotek leżących w kuchni – Wiem! Duży, niezdrowy burger z krążkami cebulowymi i czekoladowym koktejlem? Obiecuję, odpowiem na twoje pytanie, jeśli tylko ze mną pójdziesz. Raine westchnęła. - Dobra. W porządku. Hamburgery, to czym szantażuje mnie przyjaciółka. - Hej, i tak mnie kochasz. Sama zadecydowałaś. - posłała jej całusa w powietrze.
* Tryphon Zade hospitalizowany z powodu ciężkich obrażeń. Dreszcz przebiegł w dół kręgosłupa Raine. Nagle poczuła mdłości, jej
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor śniadanie podnosiło się. Czy to może być prawda? Nie, proszę. Powiedz, że to kolejne fałszywe pogłoski. Jej oddech uwiązł w gardle, kiedy czytała dalej. „Miliarder i przedsiębiorca, Zade, został przewieziony do szpitala wczesnym rankiem, po tym jak brał udział w karambolu samochodowym na I-275. Krążą pogłoski, że zmarł, ale nie jest to potwierdzone...” Łzy napłynęły jej do oczu, zamazując obraz, tak, że nie mogła doczytać reszty. Jej brzuch skręcał się i dławił, pobiegła do łazienki, jej ciało dręczyły suche torsje. O mój Boże! Tryphon został ranny. Być może nie żyje. Nie! Mogła sobie tylko wyobrazić, jak to zniszczy Balea. - Raine? - Liz zawołała przez drzwi łazienki – Jesteś chora? Szlochając, Raine odepchnęła się, by stanąć na nogi i poczłapała, by otworzyć drzwi. Liz wytrzeszczyła oczy, kiedy ją zobaczyła. - Co się stało? Niezdolna, by powiedzieć cokolwiek, przysunęła się do przyjaciółki i padała w jej ramiona płacząc. Wszystkie emocje, z którymi walczyła, które było tak ciężko utrzymać stłumione, wybuchły, wylewając się boleśnie w jej ciało. Jaką idiotkę była, myśląc, że naprawdę może kontrolować swoje emocje, i że miłość to decyzja.... wybór między dwoma opcjami... najgorszy rodzaj głupoty. Oczywiście, to było trochę z tej części – decyzji. Ale miłość była o wiele bardziej skomplikowana. Zawierała rzeczy, których nawet nie potrafiła nazwać słowami. Energia. Chemia. Emocje. Mysli. Reasumując, kochała Tryphona. Kochała Balea. I nienawidziła, że potrzebowała myśli, że jeden z nich mógłby być martwy, żeby odrzucić swoją dumę i przyznać się do prawdy. Liz gładziła jej ramiona i szeptała uspokajające słowa, oferując jej, ze zawiezie ją do Balea, by to sprawdzić. Zgodziła się, uczesała, umyła zęby i wyglądając jak wrak, wsiadła do samochodu. Liz była bardzo cicha, wioząc ją do ich domu, ale Raine była wdzięczna.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Wszystko o czym teraz mogła myśleć, to wtulenie się w Balea i pocieszanie go. Albo – jeszcze lepiej – usłyszeć, że nagłówek w gazecie był przesadzony i Tryphon jest w szpitalu z kilkoma złamanymi kośćmi lub lekkim wstrząśnieniem mózgu. Była nerwowa, niecierpliwa, kiedy wydawało jej się, że jadą przez miliardy godzin. Była już poza samochodem, zanim Liz zdążyła zaparkować. Pędziła przez podjazd. Zadzwoniła do drzwi. Żadnej odpowiedzi. Spróbowała jeszcze raz. Nadal nikt się nie pojawił. Zdesperowana wpatrywała się w drzwi, mając nadzieję, że otworzą się, a po drugiej stronie zobaczy Tryphona, który ma się całkowicie dobrze. W domu nie było nikogo. Cholera. To miało sens. Tryphon i Bale pewnie są razem w szpitalu. Zrezygnowana, ruszyła z powrotem w kierunku samochodu Liz. Wsunęła się na siedzenie i westchnęła. - Nie ma nikogo w domu. - Jesteś pewna? - Tak, pewnie. Jesteś zdziwiona? To nie miałoby sensu. Znowu, Liz wydawała się unikać jej pytań, tak jakby wczoraj widziała gazetę. Co dziwniejsze, przypomniała sobie, że Liz nie odpowiedziała na jej pytanie, po tym jak poszły na kolację108. - Czy masz jeszcze ten numer by do nich zadzwonić? - zapytała Liz. - Oczywiście. Ale to numer Tryphona, wątpię żeby ktoś odebrał... czekaj... dzwoniłaś do mnie z telefonu Balea. Zostawiłam telefon w domu. - Cholera. - Raine kopała w torebce, szukając telefonu. - Możesz spróbować. - Liz spojrzała przez ramię i uśmiechnęła się. - Zobacz, ktoś jest w domu. O cholera, znowu zamknęli drzwi. - Naprawdę? - bała się spojrzeć, Raine szarpnęła swoją torebkę i wyskoczyła z samochodu, ruszając podjazdem. Kiedy była już na przed drzwiami, nie kłopotała się dzwonkiem, waliła pięściami tak mocno, że ból szarpał jej ramionami. Drzwi otworzyły się. Tryphon. 108Może Liz się z nimi skontaktowała? I im pomaga?
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor Tryphon! - OdziękiBogu. - przed oczami zamigały jej gwiazdy i ciemność zaślepiła ją. Padła na kolana, waśnie tam, na ganku, z wyciągniętymi rękami, z łzami gwałtownie wypływającymi z jej oczu. - Ty żyjesz. Dziękibogu, dziękibogu, dziękibogu. - Raine? - para rąk, delikatnie podniosła ją, wspierając, gdy zabrał ją do domu. Tulił ją blisko, gładząc jej głowę. Mruczał słowa, których nie mogła zrozumieć, i w końcu ich dziwność złagodziła jej ból. Tak silny. Jak? W końcu, kiedy jej łzy ustąpiły, spojrzała na niego. Na jego twarz. Żadnego zadrapania. Jego szyja. Brak siniaków, czy jakichś cięć. Podniosła jego ramiona, oglądała każdy centymetr jego ciała, klatkę piersiową, brzuch, ramiona, ręce. Żadnych ranek, zadrapań, siniaków. - Czy to kłamstwo? - Co, Raine? - W dzisiejszej gazecie. Wypadek. Pisali, że możesz być martwy. Ja... ja byłam chora...denerwowałam się. Pokręcił głową z wyrazem zdziwienia na twarzy. - Kochanie, tak samo jak cieszę się dziś na twój widok, tak nie wiem nic o żadnym wypadku. Mówisz, że przeczytałaś to w dzisiejszej gazecie? - Tak, w dzisiejszym „Gossip”. - Naprawdę? - zmarszczył brwi – Mam tą gazetę. Nie widziałem nic o wypadku. - wziął jej dłoń w swoją rękę i poprowadził do tylnej części domu – Może mi pokażesz? A potem może usiądziemy we trójkę i porozmawiamy? Skołowana, skinęła głową, kiedy prowadził ją do salonu. Wspomnienia spędzonego tam razem czasu, na tej kanapie przeszyły ją, kiedy siadała. Tryphon podał jej złożoną gazetę. Rozłożyła ją na kolanach i prześledziła czołówkę. W ogóle nie wyglądała jak jej domowy egzemplarz. Dwa razy sprawdziła datę. - Nie rozumiem. Dlaczego mój egzemplarz wygląda zupełnie inaczej. - wtedy uderzyła ją prawda i sprzeczne emocje szalały w niej. Zerwała się na równe nogi, z
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor gazeta w dłoni. - O. Mój. Boże. Zabiję ją! To suka109. - Kogo? - Tryphon usiadł obok miejsca, gdzie siedziała. - Liz. Zastanawiam się, jak długo ona pracuje nad ta sprawą. Może od tygodni. Zostawia wszędzie te gazety, wiedząc, że je przeczytam. Podwiozła mnie tu pod dom i zostawiła przed drzwiami. Szła do klubu... go „Gossip”. Nagłówki...wiele razy. - Więc drukowała fałszywe i zostawiała z innymi. Nie miałam pojęcia, że może być taka przebiegła. - Co ty mówisz? Dlaczego twoja przyjaciółka miałaby kłamać? - zapytał Tryphon za nią. Złapał jej nadgarstek, szarpnięciem powstrzymując jej odejście. Odwróciła się, machając gazetą w ręku. - Ona jest martwa. Nie mogę w to uwierzyć. Podrabiała gazety, żeby zmusić mnie do przyjazdu tutaj. To okrutne, że zmuszała mnie do myślenia, nawet przez kilka minut, że nie żyjesz. Nic dziwnego, że nie odzywała się po drodze. Byłam wrakiem. Wyłapała cień uśmiechu, kiedy skinął głową. Trzasnęła go w ramię gazetą, a potem zamachała mu nią przed nosem. - Nie waż się myśleć, że to jest zabawne. Albo pomysłowe. Albo cokolwiek, to niewybaczalne. Cień uśmiechu nie zniknął. Szarpnął ją do swojego twardego ciała. - Ale nie cieszysz się, że jestem cały i zdrowy? - Cieszę się, oczywiście. - A nie jesteś zadowolona, że przyszłaś mnie zobaczyć? Ich spojrzenia splątały się, i westchnienie dryfowało między jej ustami. - Ja.... tak. Pochylał głowę, coraz niżej i niżej. - Dlaczego czekałaś tak długo, moja urocza ognista duszyczko? - szepnął, jego usta pochylały się nad jej. - Ja... - jej ciężkie powieki opadły – jestem uparta. - zadrżała, gdy jego 109Brawa dla Liz.... świetny pomysł....
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor słodki oddech łaskotał jej usta. - Nie chcę kochać ciebie i Balea. Byłam taka pewna, że mogę się powstrzymać. Poza tym, zawsze wierzyłam, że wiem czym jest miłość, że chodzi o coś co jest pod kontrolą mózgu i woli. - Ale nie możesz podjąć decyzji czy kochać, czy nie, prawda? - Nie. Wierz mi, próbowałam. - My też nie możemy przestać cię kochać.- ujął jej podbródek, pochylił się i przeciągnął ustami po jej wargach. - Kochamy cię Raine. Oboje. Tak, jak żadną kobietę wcześniej. - pocałował ją jeszcze raz. Słodko, lekko, zmysłowo. - Leżymy u twoich stóp, błagając o miłosierdzie. Proszę, kochanie, pozwól nam sobie służyć. Uczyń nas najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi, spełniając tylko jedno nasze życzenie – pozwól nam sprawić, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie110. - O Boże, Tryphon. - nigdy nie słyszała tak wspaniałych i tak szczerych słów wypowiedzianych przez mężczyznę. Była tutaj i on też i powiedział, co wiedziała w sercu, ile dla nich znaczyła. Chciała powiedzieć tak. To tak bardzo bolało. Ale słowa ugrzęzły na końcu jej języka. - Proszę, Raine. Czy jesteś aż tak okrutna, by przyjść tu, powiedzieć, ze nas kochasz i nadal nas odrzucać? Odsunęła się od niego, potrzebując miejsca. Powietrza. By myśleć i oddychać. Stanęła na nogach. - Ale nadal nie jestem pewna, czy mogę być taką kobietą, jakiej potrzebujecie. Poddanej, jakiej potrzebujecie. Proszę, zrozum. Wciąż siedząc, oparł łokcie na kolanach. - Próbuję, kochanie. Mów do mnie. - Trudno to wytłumaczyć. Tylu ludzi zostawiłam w swojej przeszłości. Moich rodziców. Moich kochanków. Znajomych. Jestem najbardziej niesolidną osobą na całej planecie, goniącą swoją dumę, w nieustannej pogoni za posiadaniem racji. Liz zapłaciła swoją cenę, za moje czyny. Ona jest jedyną, która wytrzymała ze mną tak długo. - Ponieważ cię kocha. - Jasne, ale co z resztą? Z moją matką? 110Jezusieńku.... ja się pytam gdzie tacy faceci są????
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - Co się stało z twoją matką, Raine? Ból tamtego dnia, przygniótł ją jak gigantyczna bryła lodu. Miażdżąca, bolesna. - Popełniła samobójstwo. Przeze mnie. - Nie, Raine. - Nie, to prawda. Mój ojciec mi to powiedział. Mój brat. Moja macocha. Wszyscy. Wszyscy mnie obwiniali. Ona się zabiła, a ja mogłam ją powstrzymać. Ale byłam zbyt cholernie uparta, zbyt zdecydowana, by robić, to co chcę. Gdybym zrobiła to, o co prosiła. To była tak mama cena do zapłacenia. A ja byłam taka samolubna... Tryphon potrząsnął głową. Zacisnął ręce wokół jej ramion, niczym stalowe kajdany. - Nie odchodzi mnie to, co mówią inni. Samobójstwo jest ostatecznym aktem, tylko upartych osób. Mówiąc o dumie, miałaś racje, myśląc tylko o sobie. Ale twoja matka nie słuchałaby nikogo oprócz siebie w momencie, kiedy zdecydowała odebrać sobie życie. To nie jest twoja wina. To nie jest niczyja wina, poza jej. Słyszała co innego tyle razy, że nie wiedziała w co wierzyć. Za bardzo się tego wstydziła, by mówić komukolwiek, nawet Liz, o tym dniu. Ale to, co powiedział Tryphon, miało sens. Jego chwyt się rozluźnił. - Masz po części rację, tak myślę. Miłość ma wpływ na decyzje. Zobowiązania. Czasami poświęcenie. Twoja przyjaciółka naprawdę cię kocha. I tak jak ona, Bale i ja też naprawdę cię kochamy. - A co ze zniewalaniem? - Nadal uważam, bardzo mocno, że jesteś poddaną z natury. Po prostu musisz czuć na tyle bezpiecznie, by to uwolnić. By zaufać. Nauczysz się, że możesz mi zaufać. W swoim czasie. Jestem gotów czekać tak długo, jak to konieczne. - Przysięgasz? Jego uśmiech ogrzał ją. Nie w zmysłowy sposób, ale o wiele bardziej głęboki.
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor - To nie znaczy, że cię nie będę testował, naciskał trochę. Wyzywał, byś odrzuciła wymówki i niepewność i pozwoliła sobie podążać za instynktem. przyciągnął ją do siebie, owinął ręce wokół jej talii. - Wystarczy, ze będziesz myślała o radości z zaznania ostatecznej satysfakcji i zadowolenia. Wiedząc, ze twój mężczyzna zawsze będzie kładł twoje potrzeby i twoje zadowolenia nad swoje. I wiedząc, że jesteś kochana i akceptowana, jako uparta, dumna kobieta, którą jesteś. - po raz kolejny podniósł jej podbródek, zmuszając ją by spojrzała na niego. - Jesteś ponadto, wiesz? Jesteś więcej niż ogniem. Jesteś też delikatnym deszczem, który chłodzi dając życie. Słodkim zapachem wiatru, sunącym i niosącym zmiany, kojącym. A na Ziemi, bogatą formą, wspierającą i prowadzącą. Wiesz skąd to wiem? - Nie. Skąd? - Bo jesteś teraz tutaj. Dowiodłaś to przez swoje czyny. Nie wierz w to, co słyszałaś. Usłysz prawdę. Ode mnie. - ciemność pożądania migotała w jego oczach. Pożądanie paliło jej ciało, liżąc od środka, śpiewając pyszną erotyczną przyjemnością. - Nikt nigdy nie pokocha cię tak głęboko i prawdziwie, jak my. Aby zaakceptować naszą miłość, musisz przyjść do nas z własnej woli, bez strachu, możesz? - Nie wiem. - zesztywniała na odgłos skrzypnięcia drzwi, odgłosu ich zamykania. - Tryphon? - głos Balea rozbrzmiał w domu. Jej serce podskoczyło w piersi. - Tutaj – zawołał Tryphon, uśmiechając się. - Mam niespodziankę. - Jaką....? - Raine! Tryphon uwolnił ją, a ona rzuciła się w otwarte ramiona Balea, praktycznie została zgnieciona w jego uścisku. Bale trzymał ją w uścisku, gładząc jej plecy i szepcząc „Dzięki Bogu” cały czas. Zakręcił się z nią dookoła, aż piszczała, z zawrotów głowy i oszałamiającego szczęścia, poczuła łzy palące na policzkach. Złapał jej twarz w dłonie i pocałował ją, jego usta i język wyciskając w nią silne, erotyczne ciepło. I kiedy zakończył
Everlasting Hunger
Translate: Shonali
Tawny Taylor roztapiający kości pocałunek, jeszcze raz powtórzył. - Dzięki Bogu, przyszłaś. - Tęskniłam za tobą. - przyznała, uznając, ze już o tym wiedział, ale nie chcąc pozostawić słów niewypowiedzianych. - Też za tobą tęskniłem, bardziej, niż mogę to wyrazić. - pocałował ją jeszcze raz, i jeszcze raz, i znowu, aż zakręciło jej się w głowie i ledwie stała. Przytuliła się do niego, wdzięczna za jego siłę i cierpliwość i miłość. W końcu, przerwał pocałunek i z czerwonymi, załzawionymi oczami, spojrzał na nią. - Powiedz, że już nas nie zostawisz, powiedz, że nas kochasz, i że nie każesz nam żyć choćby jednego dnia bez ciebie. Proszę. Raine spojrzała na Tryphona, a potem znowu na Balea. - Co to znaczy? Nie zostawiać was? Bale pieścił jej policzek. - Chcemy żebyś z nami zamieszkała. Była naszą narzeczoną, naszą żoną, naszym światem. - Ale co z Liz? Ona nie może pozwolić sobie na wynajmowanie całego mieszkania. Nie mogę zostawić jej na lodzie, po tym jak przy mnie trwała. Nawet to, co zrobiła dzisiaj, było sprytne złośliwe. Ale nadal, ona nie ma gdzie pójść. - Pomożemy jej. Może mieszkać w domku, którego nie przyjęłaś od swojego szefa albo będziemy opłacać twoją część czynszu w obecnym mieszkaniu, jeśli się zgodzi. - Tryphon uśmiechnął się. To był ten złośliwy uśmieszek, który lubiła. - A jeśli chodzi o twoje ślubowanie zemsty.... mam pewien pomysł. Głaszcząc twarz Tryphona, uśmiechnęła się. - Jestem gotowa tego posłuchać. - Mam pewnego przyjaciela, któremu jak sądzę, spodoba się twoja przyjaciółka....pewien wrzód na dupie... - Och, jesteś takim złym facetem. W najlepszy sposób. Kocham cię. Kocham was obu.