1 The C.H.E.E.J.A.R. Autor: kiky5001 Tłumaczenie: night_angel94 Bety: ewela993, ElAngelDelDolor, Kaajjaa, Goochaa 2 Spis treści Prolog...
5 downloads
16 Views
3MB Size
The C.H.E.E.J.A.R. Autor: kiky5001 Tłumaczenie: night_angel94 Bety: ewela993, ElAngelDelDolor, Kaajjaa, Goochaa
1
Spis treści
Prolog .....................................................................................................................................5 Rozdział 1 ...............................................................................................................................7 Rozdział 2 ............................................................................................................................. 15 Rozdział 3 ............................................................................................................................. 28 Rozdział 4 ............................................................................................................................. 39 Rozdział 5 ............................................................................................................................. 49 Rozdział 6 ............................................................................................................................. 60 Rozdział 7 ............................................................................................................................. 72 Rozdział 8 ............................................................................................................................. 86 Rozdział 9 ............................................................................................................................. 98 Rozdział 10.......................................................................................................................... 110 Rozdział 11 .......................................................................................................................... 121 Rozdział 12 ......................................................................................................................... 131 Rozdział 13.......................................................................................................................... 140 Rozdział 14 ......................................................................................................................... 149 Rozdział 15 ......................................................................................................................... 158 Rozdział 16.......................................................................................................................... 167 Rozdział 17 ......................................................................................................................... 177 Rozdział 18.......................................................................................................................... 186 Rozdział 19.......................................................................................................................... 195 Rozdział 20 ......................................................................................................................... 203 Rozdział 21 ......................................................................................................................... 211 Rozdział 22 ......................................................................................................................... 220 Rozdział 23 ......................................................................................................................... 228 Rozdział 24 ......................................................................................................................... 236 Rozdział 25 ......................................................................................................................... 244 Rozdział 26 ......................................................................................................................... 252 Rozdział 27 ......................................................................................................................... 260 Rozdział 28 ......................................................................................................................... 267 Rozdział 29 ......................................................................................................................... 273 Rozdział 30 ......................................................................................................................... 279 Rozdział 31.......................................................................................................................... 286 Rozdział 32 ......................................................................................................................... 292 Rozdział 33 ......................................................................................................................... 298 Rozdział 34 ......................................................................................................................... 305 Rozdział 35 ......................................................................................................................... 313 Rozdział 36 ......................................................................................................................... 320 Rozdział 37 ......................................................................................................................... 328 Rozdział 38 ......................................................................................................................... 335 Rozdział 39 ......................................................................................................................... 343 Rozdział 40 ......................................................................................................................... 351 Rozdział 41 ......................................................................................................................... 361 Rozdział 42 ......................................................................................................................... 368 Rozdział 43 ......................................................................................................................... 375 Rozdział 44 ......................................................................................................................... 385 Rozdział 45 ......................................................................................................................... 394 2
Rozdział 46 ......................................................................................................................... 402 Rozdział 47 ......................................................................................................................... 411 Rozdział 48 ......................................................................................................................... 419 Rozdział 49 ......................................................................................................................... 427 Rozdział 50 ......................................................................................................................... 435 Rozdział 51 ......................................................................................................................... 443 Rozdział 52 ......................................................................................................................... 451 Rozdział 53 ......................................................................................................................... 459 Rozdział 54 ......................................................................................................................... 467 Rozdział 55 ......................................................................................................................... 475
3
4
Prolog Trzy długie lata walczyłam sama ze sobą, trzy długie lata pełne strachu i bólu, jednak czy rzeczywiście wszystko przezwyciężyłam? Czy wreszcie mogłam na nowo normalnie żyć? Nie wiedziałam tego, ale musiałam spróbować dla mojego taty Charliego i Jake’a, mojego przyrodniego brata. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Ta twarz z oczami, których nigdy nie zapomnę. Mimo że wtedy mogłam patrzeć na to tylko jak przez mgłę, jego oczy wypaliły się w moim mózgu. Nie chciałam mieć już tych koszmarów, nie chciałam każdej nocy na nowo doświadczać tej męki. I w tym pomagały mi lekarstwa od mojego psychiatry... na tyle, na ile mogły. Jeżeli ktoś przeżył tak wiele jak ja, zapyta się kiedyś czy życie w ogóle ma jeszcze jakiś sens. Jest jeden. A składa się on na to, że nie chciałam pozostawić moich przyjaciół i rodziny samych, nawet jeśli im wszystkim w końcu i tak przysporzyłam kłopotów. Lecz wciąż jeszcze nie mogę o tym mówić, a co dopiero pisać... To tylko, co mi pozostaje, jest męką, której od nowa doświadczam każdej nocy... przez którą budzę się z krzykiem, od kiedy Jake u nas nie mieszka i nie czuwa nade mną w nocy. I wciąż to samo pytanie: czy kiedykolwiek będę mogła znowu normalnie żyć? Czy kiedykolwiek będę mogła wymazać z pamięci te oczy? Czy ON kiedykolwiek będzie gotowy, żeby oczarować się mną i być częścią mojej rodziny? Byłam tylko wrakiem, cieniem samej siebie. Zmieniłam wszystko: moje nazwisko, mój wygląd... zamiast brunetki stałam się teraz blondynką, a moje oczy były lodowo-błękitne zamiast czekoladowo-brązowych. Jednak w mojej sytuacji to zmienia niewiele oprócz tego, że czułam się trochę bardziej bezpieczna... DOSŁOWNIE trochę. Tutaj, w tym małym miasteczku Forks, przynajmniej dotychczas nikt mnie nie rozpoznał. Ale co będzie, jeśli pojadę do dużego miasta? Czy tam również nikt nie będzie wiedział, kim jestem? Albo czy znajdzie się tam ktoś taki i znowu nie zostawi mnie w spokoju? Nie znałam odpowiedzi, ale nawet ich nie potrzebowałam... jeszcze nie. Lecz co, jeśli mogą być mi wkrótce potrzebne? Co, jeśli nie będę mogła ze wszystkim sobie poradzić? Co, jeśli być może ostatecznie znajdę na to powód? Ale jeszcze coś innego pomogło mi zrozumieć moją przeszłość. Po pierwsze był to mój ojciec Charlie, który nie nakłaniał mnie do fizycznej bliskości, aż sama tego nie chciałam.
5
Następnie jeszcze Jacob, który od piętnastu lat był moim bratem, odkąd Charlie go adoptował. Z jakiegoś powodu był jedynym, przy którym nigdy nie odczuwałam lęku przed dotykiem... Następnie jest to jeszcze zasługa Carlisle’a, mojego psychiatry, i na samym końcu grupy C.H.E.E.J.A.R., mojego ulubionego zespołu. Nie byli szczególnie sławni, lecz ich piosenki wyrażały niemal dokładnie to, co czułam, i pomagało mi to. Nawet osobiście znałam każdego z nich. Była tam przepiękna blondynka Rosalie – piosenkarka, jej brat bliźniak Jasper, który grał na basach. Następnie na perkusji była jeszcze mała, czarnowłosa Alice i jej brat Edward, obsługujący keyboard. A na samym końcu Emmett – niegdyś mój najlepszy przyjaciel z Phoenix – kuzyn Alice i Edwarda. Ach tak, nie zapominajmy o chórku: Tanyi, Irinie i Kate. Ale wówczas nie podejrzewałam jeszcze, jak bardzo ta grupa zmieni moje życie...
6
Rozdział 1 – Hej, Bella, mam dla ciebie ogromną niespodziankę – powiedział rozpromieniony Jake, gdy otworzyłam mu drzwi. Jacob Black jest moim najlepszym przyjacielem, ale i moim przyrodnim bratem, odkąd został adoptowany przez Charliego, gdy zmarł jego ojciec. Chyba nawet chciałby być kimś więcej, gdyby to od niego zależało... przynajmniej czasami miałam takie wrażenie. Stawał za mną w trudnych dla mnie chwilach, o których ani razu nie mogłam porozmawiać z tatą, bez natychmiastowego dostania ataku paniki. – Co to jest? – spytałam zaciekawiona, na co jego oczy zaczęły błyszczeć. – Tutaj. – Co on sobie znowu ubzdurał? Szybko otworzyłam kopertę i nie mogłam uwierzyć w to, co było tam napisane: Szanowna Panno Swan, otrzymaliśmy płytę z Pani nagraniem i cieszymy się, iż możemy Panią zawiadomić, że wybraliśmy ją do udziału w przesłuchaniu. Odbędzie się ono 28 września 2009 roku w Port Angeles. Już cieszymy się na Pani wizytę. Z poważaniem E. Cullen (Menedżer) Oszołomiona patrzyłam na list. On nie mógł być prawdziwy, prawda? To przecież niemożliwe, żeby Jake mógł mnie zgłosić na przesłuchanie do C.H.E.E.J.A.R.! Jak on na to wpadł! Przecież nie chciałam znowu znaleźć się w centrum uwagi! Rozwścieczona przeniosłam spojrzenie z listu na Jake'a. – Co ty sobie myślisz? Patrzył na mnie zwyczajnie zdziwiony. – Ja... myślałem, że się ucieszysz... Przecież lubisz ten zespół, prawda? – Jasne! Ale nie chcę być z powrotem z centrum uwagi! Nie odkąd... – Jeszcze nie mogłam tego wymówić. Tak bardzo złe były wspomnienia tych przeklętych trzech miesięcy, które doświadczyłam trzy lata temu.
7
– Bello, to jest tylko do chórku, nie na głównego wokalistę, nikt się tobą nie zainteresuje, to pomoże ci pogodzić się z przeszłością, jestem tego pewny! Ponadto masz nowe nazwisko i wygląd, z całą pewnością nikt nie będzie w stanie cię skojarzyć. Przez blond włosy i niebieskie szkła kontaktowe już nie wyglądasz jak... właśnie ty. Proszę, zaufaj mi – powiedział uspokajająco Jake i wziął mnie w ramiona. – A co jeśli... na przykład ucieknę ze środka sceny? – zapytałam z wątpliwością w głosie. Panicznie bałam się na nowo przełamać. Jak zawsze, gdy przechodziłam w pobliżu sceny. Jake potrząsnął głową. – Wtedy ja tam będę. Zapomniałaś już, że będę ich roadie 1 i w ten sposób zawsze znajdę się w twoim pobliżu. W końcu jest tam także Emmett. Spróbuj dla mnie, kochanie, dobrze? – Jego głos był tak cichy i delikatny, że nie mogłam zrobić nic innego, jak skinąć głową na potwierdzenie. Chociaż wciąż trochę się bałam. – Co jeśli Emmett nie będzie mógł trzymać gęby na kłódkę? Nie chcę mieć już do czynienia z przeszłością – powiedziałam bardzo cicho. Jake ponownie potrząsnął głową. – Dr Cullen i ja już z nim rozmawialiśmy. Nie piśnie o tym ani słówka. A jakby nie było, zawsze znał cię jako Bellę, nie Isabellę. Nawet jeśli chciałabym czegoś więcej, same słowa Jake'a uspokoiły mnie bardziej, niż kiedykolwiek mogłabym sobie wyobrazić. – Dlaczego tak po prostu nie mogę o wszystkim zapomnieć? – wymamrotałam bardziej do siebie niż do niego, chociaż jak zwykle dał mi natychmiast właściwą odpowiedź. – Wiesz, dlaczego – cicho szepnął do mojego ucha. Tak, wiedziałam dlaczego. Powód tego siedział tylko cztery metry za mną, miał zaledwie dwa i pół roku oraz właśnie bawił się samochodzikami. Na początku nie było dla mnie oczywiste, że z tego... przeklętego czasu powstało także dziecko. I przyznam szczerze, że na mojego syna mogłam patrzeć tylko z odrazą, ale Carlisle – jak wolno mi było go nazywać już po kilku spotkaniach – pomógł mi poradzić sobie, pomógł mi nawet przy wszystkim innym, co robić z tą RZECZĄ...
~~~Retrospekcja~~~ Trzy tygodnie temu wyszłam ze szpitala. Od tego czasu mieszkałam u mojego taty w Forks. Siedziałam prawie cały dzień tylko w moim pokoju lub salonie, nie robiąc nic z wyjątkiem gapienia się w telewizor. Nie mogłam zwyczajnie uczestniczyć w żadnej rozmowie, mimo że tak naprawdę chciałabym to zrobić. Wręcz przeciwnie, kiedy tato lub Jake 1
Roadie – anglojęzyczne określenie osób, które wyruszają razem z członkami zespołu muzycznego na trasy koncertowe, pełniąc wszelakie role związane z obsługą techniczną (przyp. tłum.).
8
przeszli w pobliżu mnie, wpadałam w panikę! Wiedziałam, że ani razu nie zrobiliby mi czegokolwiek, ale moje ciało reagowało, zanim mózg mógł zadziałać. Przed siedmioma dniami mój tata Charlie powiedział mi, że jakiś psychiatra zobowiązał się zatroszczyć o mnie, ponieważ nie był tak daleko. Teraz siedział, jak każdego dnia od prawie tygodnia, w fotelu w salonie. Wprawdzie odsunięty tak daleko jak to tylko możliwe. Podczas gdy ja wpatrywałam się przy parapecie w lasy, on wciąż czytał wszelakie książki. Jednymi słowami, które zawsze od niego słyszałam, były ciche: „Witaj, Bello” i tak samo ciche: „Do widzenia, Bello”, zanim każdego dnia na jedną czy dwie godziny zagłębiał się w książce. Nie miałam pojęcia czy psychiatra albo psycholog tak by robił, czy ma takie metody leczenia, ale ja bym tak postąpiła... Przynajmniej, jeśli zna się początek tej historii... Te tygodnie były dla mnie niemiłosiernie długie, przynajmniej na początku, ale w jakiś sposób to, co robił, dobrze na mnie wpływało. Nie próbował wciągnąć mnie w rozmowę lub zwrócić na siebie uwagę. To było dużo lepsze, niż gdyby czekał, aż sama mu powiem. – Co czytasz? – spytałam cicho tego popołudnia. Trochę dziwnie było używać własnego głosu, gdy już tak długo go nie słyszałam. Jego twarz przyoblekła się w lekki uśmiech. – To „Zielona mila” Stephena Kinga. Nie mogłam zrobić nic innego, niż tylko patrzeć na niego zmieszana, ponieważ, jak pamiętałam, pisał on tylko horrory. – Czy... dobra jest ta książka? – Mój głos nadal był cichy i lekko zachrypnięty. Wzruszył ramionami. – Powiedziałbym, że przypadła mi do gustu. – O czym jest? – W jakiś sposób potrafił rozbudzić moją ciekawość. – Jest o więzieniu. O tym, że karę śmierci wykonuje się poprzez wykorzystanie krzesła elektrycznego, aż ląduje tam niewinny, który właściwie chciał dobrze i, że tak powiem, ma leczniczą moc – wyjaśnił. ~~~Koniec retrospekcji~~~ Sam czekał, aż byłam gotowa na rozmowę, pomógł mi, nie naciskając na mnie. Niechętnie to przyznam, ale przy Charliem i Jake’u wciąż czułam, że chcą wymusić na mnie rozmowę, by wszystko przetrawić. Po tym dniu zrobiłam jakiś postęp, kilka tygodni później po raz pierwszy odważyłam się znów wyjść z domu, a po jakimś czasie nawet pójść do szkoły, by ją ukończyć. Przez pierwsze sześć miesięcy po porodzie on i jego żona wzięli do siebie małego, ponieważ ja byłam dość nieprzewidywalna. Wciąż zżerała mnie wściekłość i niezrozumienie. Wtedy po prostu nie chciałam mieć nic do czynienia z moim dzieckiem... a jednak Carlisle przybliżył mnie do mojego syna. W międzyczasie ktoś mógł nawet mówić o miłości, gdy patrzyłam na niego.
9
– Chodź już, Bello. Dr Cullen nie zrobi tego, jeśli będziesz tak daleko. A masz się jeszcze spakować do szkoły, tak więc o coś jeszcze będziesz się sprzeczać? – Jake wywołał mnie z moich myśli i patrzył przy tym dociekliwie. – Masz rację, w końcu muszę spróbować na nowo normalnie żyć, a to nastąpi tylko wtedy, gdy pozbędę się obaw – powiedziałam zdecydowana, potwierdzająco kiwając głową. W końcu miał rację, od tego zdarzenia zrobiłam ogromny postęp. Mogłam ponownie, bez nieustannego strachu, przebywać wśród ludzi, jeśli tylko nie było to ciemnym wieczorem i w samotności. Tak, nawet przed tym prawie przezwyciężyłam strach, ponieważ Carlisle mi w tym pomógł, gdy pierwszy został razem ze mną w ciemnym domu i przybliżał się do mnie coraz bardziej, metr po metrze, aż ostatecznie byliśmy całkowicie sami – przynajmniej tak pojmowałam. Jake znów wyszczerzył się do mnie szczęśliwy i potarł uspokajająco po ramieniu. – No, więc kiedy powinnaś się tam dostać? – W ciągu trzech dni... – powiedziałam cicho. – Zaprowadzę cię i nawet na ciebie zaczekam, jeśli chcesz – powiedział zdecydowany, za co tylko uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Będzie tam dla mnie, jeśli będę go potrzebowała. Teraz stałam tutaj, przed nieruchomością Cullenów, i nieznacznie drżałam ze zdenerwowania. Byłam tylko zadowolona, że nie musiałam od razu tu przyjeżdżać, by uczestniczyć w przesłuchaniu, gdyż mieszkałam niedaleko. Jake stał obok mnie, przy moim boku, ale oboje wiedzieliśmy, że sama, bez asysty, będę musiała wejść do jaskini lwa. – Wszystko w porządku, skarbie? – zapytał z zatroskaniem i spojrzał na moją twarz. To, jak mnie nazywa, stało się już dla mnie normalne. Na początku było trochę dziwne, zwłaszcza, gdy wiedziałam, że chciał czegoś więcej niż ja, ale mówił to po prostu po to, żeby również inni mężczyźni zachowywali się z dystansem względem mnie. Przytaknęłam tylko, podarowałam mu uśmiech i wreszcie podeszłam do drzwi. Gdy zadzwoniłam, otworzyła mi dziewczyna z czarnymi włosami, które stały wymieszane we wszystkich kierunkach, i zaprosiła mnie do środka. Poprosiła o zaczekanie w przedsionku, podczas gdy ona sama chciała sprowadzić panią Cullen. Tylko skinęłam i czekałam. – Bella? – usłyszałam znajomy, a mimo to obcy głos, który wydawał się docierać z góry. Kiedy udało mi się podnieść wzrok, mogłam zobaczyć tylko, że zostałam porwana w muskularne, napakowane ramiona Emmetta. Ponieważ nie chciałam tego, natychmiast
10
zesztywniałam, przez co momentalnie mnie puścił i szczegółowo lustrował wzrokiem. – Co ty tutaj robisz? – zapytał po małej chwili, a ja zakłopotana patrzyłam na podłogę. – Ja... yyy... jestem umówiona z panią Cullen – wymruczałam wreszcie. Emmett popatrzył na mnie. – Ale ty... – zaczął, jednak podniosłam dłoń i potrząsnęłam głową na znak, że nie powinien TERAZ o tym mówić. Przytaknął, zanim popatrzył na mnie z zaciśniętymi ustami. – Później porozmawiamy, w porządku? – zapytałam w końcu z nadzieją, że nie będzie chciał od razu wiedzieć, co się wtedy wydarzyło. Emmett ponownie przytaknął, gdy obok niego pojawiła się jakaś dziewczyna. – W porządku... – powiedział tylko. Była blondynką i jednocześnie najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałam, a mimo to patrzyła na mnie wzrokiem, którym chciała zabić. Mogłam obserwować jej wrogość w całkowicie nienawistnym spojrzeniu, mimo tego że Emmett i ja byliśmy tylko przyjaciółmi... Nawet mogłam to już w jakiś sposób zrozumieć. Od naszego ostatniego spotkania wyładniał. Wcześniej był po prostu niezdarny i chudy, jednak teraz mógłby spokojnie rywalizować z Arnoldem Schwarzeneggerem, miał tyle mięśni. Przed trzema laty walczył jeszcze z silnym trądzikiem, lecz teraz nie było po nim śladu, a niejednokrotnie pozostawały po nim blizny jak w przypadku innych. Tak więc wyszedł z niego obraz prawdziwego mężczyzny. Nareszcie wydawał się zauważyć przepiękną kobietę obok siebie, która wciąż patrzyła pomiędzy nas w tą i z powrotem, jej spojrzenie w dalszym ciągu niemal szalało. – Och, przepraszam Rose, pozwól, że przedstawię ci Bellę. Chodziliśmy razem do szkoły w Phoenix. Bello, to jest Rosalie, moja lepsza połówka – powiedział z błyskiem w oczach, którego nigdy nie miał, kiedy rozmawiał ze swoimi przyjaciółkami. – Cieszę się, że mogę ciebie poznać – powiedziałam i spróbowałam, pomimo jej morderczego wzroku, uśmiechnąć się. Widocznie nawet mi się to udało, ponieważ Emmett ucieszył się, że tak zareagowałam. Sprawiał takie wrażenie, jak gdyby bał się, że mogę nie zaakceptować Rosalie. Jednakże skinęła do mnie, bez wydobycia z siebie jednego słowa, co również nie umknęło Emmettowi. – Dobrze, no to powinniśmy zacząć próbę – powiedział w końcu i pociągnął za sobą Rosalie do innego pomieszczenia. Tym sposobem ponownie zostałam tutaj sama, lecz nie na długo, ponieważ przyszła do mnie inna kobieta o karmelowych, farbowanych włosach i wyciągnęła dłoń w moją stronę. – Witaj, jestem Esme. Proszę wybaczyć spóźnienie, ale jakoś dzisiaj nie mogę się wyrobić – powiedziała, podczas gdy również podałam jej dłoń. Z jakiegoś powodu od razu była dla mnie sympatyczna i bezwarunkowo ją słuchałam. Zaprowadziła mnie do dużego,
11
bardzo wysokiego pomieszczenia, które musiało zapewniać dobrą akustykę, ponieważ stał tam tylko fortepian, sprzęt stereo i kusząco biała sofa, a podłoga wyłożona była miękkim dywanem. Przyglądała mi się kilka minut, a ja już zastanawiałam się nad tym, że mój strój nie był wystarczająco dobry. Od tej sprawy nosiłam najczęściej szerokie ubrania, które w żaden sposób nie powinny podkreślać mojej figury. Podała mi kartkę z tekstem, szybko nacisnęła play przy systemie stereo i poprosiła mnie o zaśpiewanie. Na początku mój głos był jeszcze powolny, lecz z każdą sekundą stawał się głośniejszy i coraz bardziej pewny, aż wreszcie piosenka dobiegła końca. Pani Cullen skinęła wreszcie z zadowolonym uśmiechem, zanim wyciągnęła dłoń na pożegnanie i powiedziała mi, że jeszcze się zgłosi. Nie byłam pewna czy byłam dobra, w końcu nigdy jeszcze nie śpiewałam, ale i tak miałam dobre samopoczucie, nawet jeśli oznaczało to teraz tylko czekanie... Mimo że w jakiś sposób było to dziwne, to było również miłe zobaczyć znowu Emmetta. Wcześniej w Phoenix uczęszczaliśmy razem do jednej szkoły, byliśmy, że tak powiem, nierozłączni, najlepsi przyjaciele. Przynajmniej do czasu aż wydarzyła się ta sprawa. Tak bardzo chciałam zwyczajnie móc nie nazywać tego po imieniu. A mimo to tak naprawdę nigdy nie utraciliśmy tej łączności. Jakieś dwa lata temu Emmett stracił swoich rodziców w wypadku samochodowym i dlatego został przygarnięty przez swojego wujka i ciocię, którzy, cudownym zbiegiem okoliczności, również mieszkali w Forks. Jednak już kilka tygodni później, wraz ze swoim kuzynem, kuzynką i ich parterami, założył zespół. Przy tym spotkał również Jaspera, który był razem z jego kuzynką Alice, i jego siostrę Rosalie, która od razu go oczarowała. Teraz naturalnie zrozumiałam dlaczego, lecz wiedziałam też, że domyślał się czegoś, co dotyczyło mojej sztuczności, dlatego nie wchodził w szczegóły. Pewnego razu wysłał mi parę piosenek i natychmiast uzależniłam się od muzyki, którą komponowali. Była wzruszająca, lecz przy tym z lekkim powiewem rocka. Spodobało mi się to i naturalnie już po pierwszej piosence poprosiłam go o więcej. Stopniowo zaczęli odnosić sukces w USA, dlatego nie chodzili do publicznych szkół, lecz pobierali prywatne lekcje. W szczególności głos drugiego wokalisty Edwarda – kuzyna Emmetta – miał na mnie wpływ. Śpiewał z tak wielkim uczuciem, że za każdym razem dostawałam gęsiej skórki, jeśli słyszałam muzykę, a, dobry Boże, nie każdy tak tworzy. Chociaż wtedy nie wiedziałam, jak on w ogóle wyglądał.
12
Następne dwa tygodnie minęły bez żadnej odpowiedzi jak z bicza strzelił. Jednak nareszcie przyszło – przynajmniej częściowo – oczekiwane „tak”. Nie mogłam uwierzyć, że rzeczywiście wzięli pod uwagę przyłączenie mnie do tego zespołu, a jednak to była prawda, chcieli mnie i nikogo innego, przynajmniej myślałam tak do czasu, aż przybyłam do nieruchomości. Jak zawsze czekałam w ogromnej sali, aż przyjdzie pani Cullen i poprosi mnie, żebym poszła za nią. Gdy skierowała mnie przez drzwi, które widocznie prowadziły do jej biura, niemal stanęło mi serce. Przede mną znajdował się nie kto inny jak Jessica Stanley, dawna znajoma ze szkoły, która wciąż tylko wyśmiewała się z mojej cichej osoby i obserwowała mnie pogardliwym wzrokiem. Widziałam zdziwioną panią Cullen, która jednakże obdarowała mnie uśmiechem, gdy usiadła za biurkiem. – Przykro mi, ale sama nie mogłam się zdecydować na jedną z was trzech. W końcu inni mają tu także słówko do powiedzenia, dlatego na razie wszystkie trzy będziecie przyjęte do zespołu. Chcielibyśmy się dowiedzieć, która z was najlepiej pasuje do C.H.E.E.J.A.R., i później podejmiemy decyzję. Wasze głosy są wspaniałe, ale tylko jedna z was może być tą, która ostatecznie dołączy do grupy. Myślę, że będziemy mogli odkryć to na próbach – wyjaśniła, na co Jessica popatrzyła tylko na nią z niedowierzaniem, a Lauren z pełnym przekonaniem, zanim jej twarz przyozdobił triumfujący uśmiech. – Sądzę, że to wszystko na teraz. Pierwsza próba odbędzie się jutro o piętnastej – powiedziała jeszcze, ustalając, zanim ponownie skierowała nas do drzwi. Na wyjściu Jessica jeszcze raz odwróciła się do mnie, podczas gdy Lauren zniknęła już z naszego pola widzenia. – Możesz od razu się poddać, Bello. Scena nie jest dla małych, nieśmiałych dziewczynek – szepnęła cicho, lecz groźnie, gdy pochyliła się do mnie. Nie mogłam zrobić nic innego jak tylko patrzeć na nią zszokowana. Co się z nią stało? Kilka tygodni temu byłyśmy jeszcze czymś w rodzaju prawie przyjaciółek, a teraz tak do mnie przyszła? Naprawdę myśli, że sobie nie poradzę? W porządku, nie wie dużo o mojej przeszłości, że już kiedyś byłam na scenie... ale mimo to... jak mogła stać się taka podła? Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko, zanim jej odpowiedziałam: – Nie martw się o to, Jessica. Oczywiście, że przyjdę. – Nawet w moich uszach mój głos brzmiał łamliwie i lękliwie, dlatego nawet mogłam zrozumieć, że patrzyła na mnie z góry, chociaż była kilka centymetrów mniejsza ode mnie. Wprawdzie zapewne mogłabym sobie pozwolić na odegranie powodu moich znajomości, w końcu Emmett był przecież moim najlepszym przyjacielem, a mój brat bądź co bądź roadie, jednak nie chciałam znowu sięgać po takie środki. Chciałam osiągnąć to z własnej inicjatywy, nawet jeśli Emmett wciąż byłby obecny na próbach.
13
Tylko to, z czego dzisiejszego dnia byłam zadowolona, to spotkanie, które znów miałam u Carlisle'a. Na pewno już o wszystkim wiedział i tak ułożył termin, by ponownie dodać mi pewności siebie. Wiedziałam, że nigdy nie mówił swojej żonie o moich sprawach, a jednak to wsparcie chyba zaszło za daleko, w końcu to był jego pomysł, że powinnam mieć do czynienia z C.H.E.E.J.A.R. Jak oczekiwałam, po rozmowie z nim czułam się lepiej i zdecydował się zostać ze mną, jeśli ponownie miałam się przyzwyczajać do wielkiej sceny. Kto miałby chcieć, żebym to ja została wybrana? Tej nocy naprawdę nie mogłam zasnąć, ponieważ byłam tak bardzo podekscytowana. Co przyniesie ten dzień? Czy to na mnie się zdecydują? Albo może raczej na Jessikę lub Lauren? Czy rzeczywiście jestem coś warta? Na żadne z tych pytań nie znałam odpowiedzi, lecz byłam pewna, że wkrótce je otrzymam.
14
Rozdział 2 Następnego dnia na próbie towarzyszył mi Jake. Stał tylko kilka metrów ode mnie, by dodać mi odwagi, której z pewnością potrzebowałam. Pani Cullen przedstawiła mi wszystkich po kolei, nawet jeśli oczywiście ich znałam. Gdy doszła do Emmetta, chłopak wyszczerzył się, zanim podszedł do mnie i znienacka zwyczajnie wziął mnie w ramiona. Nie chciałam tego, dlatego ponownie zesztywniałam. Oczywiście nie umknęło im to i, gdy wreszcie mnie uwolnił, tylko obdarowali mnie uśmiechem. Lauren i Jessica przeciwnie, patrzyły na mnie rozgniewanym wzrokiem. Jednakże przeraziło mnie, gdy dowiedziałam się, że mam być pierwszą, która zaśpiewa na próbie. Wzięłam głęboki oddech i chciałam mieć to za sobą tak szybko, jak to tylko możliwe, chociaż dokładnie wiedziałam, że Carlisle przebywał w pokoju obok, w razie gdyby coś się stało. Bezpośrednio po mnie musiała zaśpiewać Lauren w duecie z kimś innym, co wyraźnie jej się nie spodobało. A pomimo to flirtowała z młodym Cullenem. I podejrzewałam, że w innych okolicznościach Jessica rzuciłaby się natychmiast na Edwarda. Tymczasem wciąż rzucała w jego stronę jednoznaczne spojrzenia, które zapewne miały być uwodzicielskie. Jednak najgorsze w całej sprawie było to, że Edward wydawał się na to przystawać, gdyż również uśmiechnął się do niej z ognikami w oczach, gdy pochwycił jej spojrzenie. Mnie w żaden sposób nawet nie zauważył. Prawdopodobnie nie byłam wystarczająco ładna, chociaż powinno być mi to obojętne, przecież nic od niego nie chciałam. Następna w kolejności była Jessica. Flirtowała z Edwardem dość widocznie, a jemu wydawało się to nawet bardzo podobać. Jasne, wyglądał dobrze i z tego powodu trochę się nim zachwycałam, ale o jego charakterze, który właśnie pokazał, nie mogłam dobrze powiedzieć, ponieważ szczerzył się tak samo do Jessiki jak i Lauren tymi swoimi mamiącymi oczami. Jednak Jessica wzięła mikrofon ze wspornika i zrobiła parę kroków do przodu. Podeszła powoli do Edwarda, zanim zaczęła śpiewać główną część piosenki, którą właściwie powinna teraz wykonywać Rosalie. Przesunęła dłonią przez jego tors i mrugnęła przy tym do niego. Rosalie sypała iskrami z wściekłości, a z jej twarzy mogłam dokładnie wyczytać to, co myśli: Planujesz mnie wygryźć z mojej części tego kawałka, lafiryndo?
15
Właśnie to samo wydawała się pomyśleć Esme, ponieważ, gdy piosenka dobiegła końca, wyglądała na wściekłą. – Panno Stanley! Pani nie jest tutaj od śpiewania głównej części w utworze i przy tym od usychania z tęsknoty do mojego syna, lecz piosenkarką z chórku, co oznacza, że pani ma się trzymać w tle! Jeśli na panią mamy się zdecydować, wtedy na takie rzeczy nie będę pozwalać! Rosalie jest i pozostanie główną wokalistką, zrozumieli wszyscy? – prawie zawołała. Mogła już odpuścić, lecz w ramach kontroli przytrzymała jeszcze spojrzenie. Jessica patrzyła na nią całkowicie przerażona i wydawała się nie zauważać, co się z nią działo. – Ale... Dalej już nie ciągnęła, gdyż pani Cullen ponownie jej przerwała: – Żadnych „ale”. Mam pytanie. Czy nas zrozumiałyście? – Jessica przytaknęła tylko i całkowicie zeszła z małej sceny, podczas gdy ja musiałam ukryć chichot, a Edward patrzył rozgniewany na swoją matkę. Lecz rozczarowanie Jessiki nie utrzymało się długo i ponownie zaczęła rzucać w Edwarda jednoznaczne spojrzenia. Gdy wreszcie skończyli usychać z tęsknoty do siebie, a pani Cullen wydawała się już uspokoić, Edward podszedł do mnie i patrzył na mnie rozbawiony. – No, chcesz jeszcze jeden autograf, zanim będziesz musiała stąd zjeżdżać? – zapytał w końcu, a następnie zmierzył mnie od stóp do głów. Jego twarz wyglądała przy tym w dalszym ciągu na rozbawioną, jakby chciał mnie zapytać, czego miałaby szukać tutaj taka „szara myszka”. Jeśli wiedziałby, dlaczego się tak ubrałam, prawdopodobnie wetknęłabym mu ten jego uśmiech w gardło, pomyślałam sobie. Jednakże byłam – od czasu leczenia u Carlisle'a – przynajmniej na zewnątrz pewna siebie, gdy czułam się tak w środku, i ponownie wyszczerzyłam się. – Nie, dziękuję. Jestem uczciwa. Nie jak jakieś pozerki, które myślą, że dobry wygląd to wszystko. – Edward tylko patrzył na mnie rozwścieczony ze zwężonymi oczami, jednak kątem oka mogłam zobaczyć Esme i jej złowieszczo drgający kącik ust, gdyż musiała ukryć uśmiech. Widocznie spodobało jej się to, że chociaż raz dziewczyna nie poleciała na jej tak wspaniałego syna. – Jak widzę, zapewne właśnie skończyliście. – Jakiś głos zza drzwi wyrwał mnie z moich myśli. Odwróciłam się i dostrzegłam Carlisle'a, który zadowolony szczerzył się dookoła. – Tak, skarbie, pojawiłeś się dokładnie w odpowiednim momencie – powiedziała Esme i uśmiechnęła się do niego serdecznie. – No to w takim razie mogę porwać Bellę. – Przy tym uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja już podejrzewałam, co może nastąpić. Chciał pójść o krok naprzód w mojej terapii i właściwie mogło to oznaczać tylko to, że chciał ze mną pojechać do sali koncertowej.
16
Niemniej jednak mogłam zobaczyć, że Edwardowi nie spodobało się, jak jego ojciec ze mną rozmawiał, a gdy ten jeszcze położył rękę na moich ramionach, jego oczy zamieniły się w wąskie, rozwścieczone szczeliny, które niemal mnie sztyletowały. Gdyby wiedział, jak to było naprawdę... Czy wtedy również by tak zareagował? Z wyjątkiem Jake'a, Charliego i Esme nikt nie wiedział, co łączyło mnie i Carlisle'a, i że owinął wokół mnie swoje ramię jako uzasadnienie, że stopniowo powinnam się pozbywać lęku przed dotykiem. Lecz przecież nikt nie mógł tego przypuszczać. Nawet Esme nie wiedziała wszystkiego, co mnie dotyczy, ale z pewnością miała jakieś podejrzenia, ponieważ Carlisle niewątpliwie omówił z nią kilka swoich metod terapii. – Wiesz już, gdzie jedziemy, tak? – zapytał po chwili Carlisle, gdy w milczeniu siedzieliśmy w samochodzie, a on prowadził. – Sądzę, że do Port Angeles, do sali koncertowej? – Właściwe powinno to być pytanie, lecz zabrzmiało jak stwierdzenie, nic na to nie mogłam poradzić. Carlisle przytaknął. – Wiem, że się tego boisz, Bello, ale to musi się stać. – Spojrzałam na niego pytająco, co wydawało się ponownie go rozśmieszyć. – Pomyśl, czy Jake i ja wysłalibyśmy Esme taśmę, gdybyśmy nie byli przekonani do tego, że miałabyś największą szansę na wygranie? Znam Esme już bardzo długo i uwierz mi, te „plastiki” nie mają żadnych szans, nieważne jak bardzo Edward będzie o to błagał. Po prostu patrzyłam na niego niedowierzająco. – Może być, że chcesz coś ze mną uzgodnić? – zapytałam wreszcie, na co Carlisle od razu cicho się zaśmiał. – Powiedzmy tak, Esme była po waszej „rozmowie” – jeśli można to tak nazwać – niemalże tobą oczarowana. Zdziwiłoby mnie, jeśli się na ciebie nie zdecyduje – powiedział i przy tym brzmiał na tak pewnego, że prawie w to uwierzyłam. Tak, na zewnątrz byłam silna, lecz w środku wciąż byłam bardzo krucha i lękliwa. Blizn na moim ciele nie mogłabym w żaden sposób ukryć, jeśli naprawdę musiałam być na scenie! A jak? Nie mogłam wystąpić tylko w szerokich ubraniach! – Ale... jak powinnam poprosić o stanie na scenie w wielkich ciuchach? – mamrotałam cicho i zaciekle, lecz mimo to Carlisle chyba mnie usłyszał. – Nie martw się o to, Bello, Esme już na coś wpadnie, wprawdzie... będzie w tej sprawie zadawać jakieś podstawowe pytania – powiedział i spojrzał na mnie przepraszająco. Przytaknęłam tylko, ponieważ nie wiedziałam, co powinnam na to powiedzieć. Czy byłam w stanie rozmawiać z obcymi o tym, co mi się przydarzyło? Jednak zanim mogłam znaleźć odpowiedź na to pytanie, zatrzymaliśmy się przed „małą” salą koncertową, przynajmniej jak na warunki dużych miast w USA. Tak jak Carlisle mi obiecał, był przy mnie cały czas, i rzeczywiście doszłam aż kilka
17
metrów przed scenę, zanim, szlochając i płacząc, upadłam na kolana. Znalazł się – jak często w ostatnim czasie – natychmiast przy moim boku, lecz tylko położył dłoń na moim ramieniu – wiedział, że nie znoszę, jeśli ktoś mnie obejmuje. – Nie bój się, Bello, jesteśmy tutaj tylko ty i ja – powiedział cicho i uspokajająco, mimo to wciąż jeszcze widziałam obrazy przede mną... To miało być tylko normalne spotkanie, a jednak zmieniło całe moje życie... Nie wiedziałam, jak długo tak tutaj siedziałam, ale Carlisle jak zawsze dał mi siłę, by ponownie wstać i zmierzyć się z moimi demonami. – Dziękuję – mruknęłam cicho. Lecz on tylko machnął ręką. – Dlatego tutaj jestem, Bello, żeby mieć powód, dla którego wybrałem ten zawód... Chodź, idziemy zjeść lody. – Szeroki uśmiech, któremu zwyczajnie nie mogłam się oprzeć, rozprzestrzenił się na jego ustach, więc tylko przytaknęłam. Nie wiedziałam dlaczego, ale był jedynym mężczyzną, któremu się kiedykolwiek zwierzyłam. Charlie, mimo że był moim ojcem, nieraz nie wiedział wszystkiego o tych trzech miesiącach, przez jakie przeszłam piekło... Carlisle pomógł mi znieść poczucie winy, które miałam na początku. Tak, wtedy byłam przekonana, że odpowiadałam za śmierć mojej matki, ponieważ ten... zbyt wiele przekleństw ciśnie mi się na usta, lecz żadne z nich nie będzie dla niego odpowiednie. Jedyne, co wiedziałam to, to, że on zabił moją matkę, by podejść do mnie, a policja go nigdy nie złapała... Zresztą jak mogła to zrobić, skoro tak naprawdę nie potrafiłam go opisać... z wyjątkiem tych oczu... – Wszystko w porządku, Bello? – zapytał Carlisle i ponownie wyciągnął mnie z moich myśli. Teraz byliśmy na mrożonej kawie i poszukaliśmy stołu w jakimś zacisznym kącie, zanim wreszcie z delikatnym uśmiechem potwierdzająco kiwnęłam głową. – Tak, wszystko w porządku, tylko naprawdę nie mogę o tym zapomnieć. – Nawet nie powinnaś tego... Musisz nauczyć się z tym żyć. Otwórz się na ludzi, pamiętaj o tym, że nie ponosisz żadnej winy za to, co się stało – powiedział i spojrzał na mnie dobitnie. Mimo iż wiedziałam, że ma rację, to wciąż ciężko mi było w to uwierzyć. Gdybym wtedy nie odnosiła takich sukcesów, to wszystko nie wydarzyłoby się... Z drugiej strony, to moja mama pragnęła, żebym była taka sławna... Czy w ten sposób również ponosi za to trochę odpowiedzialności? Tego szczegółu nie byłam jeszcze taka pewna, nawet jeśli Carlisle wciąż podkreślał, że tylko ten „facet” był temu winien. – Ja... boję się... – wyszeptałam i przez chwilę tylko siedzieliśmy w milczeniu, on pił swoją kawę, a ja mój kubek czekolady. Carlisle położył dłoń na mojej i uśmiechnął się do mnie. – Czego się boisz, Bello? – Tego, że sobie z tym wszystkim nie poradzę. Co, jeśli wprawdzie zdołam wejść na
18
scenę, ale załamię się w środku koncertu? Znienawidzą mnie wtedy... Schrzanię im karierę... – powiedziałam cicho i nie mogłam nic poradzić na to, że wzdłuż policzków zaczęły mi spływać łzy. Carlisle wstał i obszedł stół dookoła, zanim usiadł obok mnie i po prostu wziął mnie w ramiona, przy czym delikatnie głaskał mnie po plecach. – Nie martw się o to, powoli przez to przejdziemy. Najpierw będą występować tylko na małych salach. – Ale co będzie na dużych? Co będzie, jeśli on mnie tam spotka? – zapytałam spanikowana. Carlisle potrząsnął głową i ścisnął mnie trochę mocniej. – Jake jest zawsze blisko ciebie, a ja również nigdy nie będę zbyt daleko. Nikt ci nic nie zrobi. Teraz również potrząsnęłam głową. – Wiesz, co on zrobił z moją mamą... Nikt nie może mnie przed tym ochronić... – Nie myśl tak, Bello. Nic się tobie nie stanie i nie inaczej. – Jego głos był cichy i delikatny, lecz również tak przekonujący, że mogłam mu tylko uwierzyć i przytaknąć. To było trochę dziwne, że nagle nie bałam się tego, iż Carlisle wziął mnie w objęcia i nawet ani razu przy tym nie drgnęłam. Nawet jeśli Charlie to robił, wyrywałam się za każdym razem. Jedynym, przy którym dotychczas czułam się pewnie, był Jake, a teraz dołączył do niego również Carlisle i nawet mi to nie przeszkadzało... Wręcz przeciwnie, na pewien sposób było to nawet piękne... Minęła chwila, aż ponownie się w pełni uspokoiłam. Mój lód i kawa Carlisle'a nie nadawały się teraz do spożycia, więc zapłacił rachunek i z powrotem pojechaliśmy drogą do Forks. – Bello, chciałbym złożyć ci propozycję – zaczął, gdy wjeżdżał na autostradę. Spojrzałam na niego nieco zmieszana, lecz również zaciekawiona i zapytałam się o to, co tylko przyszło mi do głowy. – Um, a byłaby to? – zapytałam wreszcie, gdy Carlisle widocznie nie chciał mówić dalej, zanim coś do niego nie powiedziałam. Pokrótce zerknął na mnie badawczym wzrokiem, lecz następnie ponownie skoncentrował się na jezdni. – Wiesz, ponieważ oni będą mieli zapewne jeszcze kilka prób, zanim to wszystko naprawdę zacznie się dziać, a ja chętnie chciałbym cię w tej sytuacji mieć na oku – nazwijmy to obserwacją – by można było jak najszybciej coś zrobić, jeśli się źle poczujesz, dlatego chciałbym, żebyś wprowadziła się do naszej willi. Spojrzałam na niego zdziwiona. – Mówisz poważnie? – On przytaknął tylko i przygryzłam dolną wargę. Mogłam to zrobić? Co powiedziałby Charlie? A co z Jake’iem? Carlisle musiał prześledzić mój tok rozumowania, ponieważ uśmiechnął się. – Myślisz o Charliem i Jake'u, mam rację? – Tylko przytaknęłam. – Charlie wyraził na to zgodę, a Jake
19
już prawie u nas mieszka, ponieważ musi zatroszczyć się o sprzęt, nawet jeśli nie ma koncertów. Pozwoliłam tej propozycji na chwilę przejść przez moją głowę i wreszcie potwierdziłam, kiwając głową. – Niech tak będzie – powiedziałam, wzruszając ramionami. – To w takim razie tylko przeniesiemy twoje rzeczy. – Carlisle wyszczerzył się do siebie. Sądzę, że już na to liczył i zadzwonił do Esme, by poprosić ją o przygotowanie dwóch pokoi gościnnych dla mnie i Jake'a oraz poinformował Charliego. Niecałe pół godziny później – Carlisle, pomimo swojej pracy, jeździł jak szalony – staliśmy już pod moim domem. Jake również już tutaj był i czekał. Oczywiście spojrzał na mnie zaciekawiony, ponieważ chciał wiedzieć, jak poszło w Port Angeles, lecz ruchem ręki pokazałam mu, że później o tym porozmawiamy. Tylko przytaknął i weszliśmy już do środka, spakowaliśmy w nasze walizki ubrania tylko na kilka dni, a potem zanieśliśmy je do samochodu Carlisle'a. No dobrze, Jake je tam zaniósł. Jak powiedział, ja nie powinnam dźwigać takich ciężkich przedmiotów. Pojechaliśmy z powrotem do rezydencji Cullenów i rozpakowałam moją walizkę, zanim usiadłam w bibliotece, by trochę poczytać. „Duma i uprzedzenie” – jak zwykle, ale ja po prostu kochałam tę książkę. Byłam tak pochłonięta lekturą, że początkowo nie zauważyłam, iż nie jestem już sama. Gdy chciałam się przeciągnąć i zrobić sobie krótką przerwę, Edward stał z założonymi rękami oparty o zamknięte drzwi. Patrzył na mnie rozjuszony i pełen nienawiści. – Teraz znowu będziemy wcieleniem niewinności? Byłam zdziwiona, ale również zmieszana. – Co masz na myśli? – Och, daj spokój! Na zewnątrz udajesz niewiniątko, a wewnątrz jesteś podłą żmiją. Możesz sobie wszystkich owinąć wokół palca, ale nie mnie! – Jego głos tak naprawdę nie był głośny, lecz brzmiał tak groźnie, że nieznacznie zadrżałam. Niemniej jednak miałam nadzieję, że tego nie zobaczył. – C-co masz na myśli? – Cholera! Tym jąkaniem sama się już zdradziłam. – Nie rób tak teraz! Chcę, żebyś trzymała swoje brudne łapska z dala od mojego ojca! – To zabrzmiało prawie tak, jakby warczał jak... jak drapieżnik... Byłam zszokowana, nie mogłabym wydusić z siebie żadnego słowa. Dopiero gdy kilka razy zamrugałam, głęboko odetchnęłam i potrząsnęłam głową, ponownie odzyskałam głos. – Co, proszę? – Śledziłem was w Port Angeles, Bello, i nie jestem ślepy! Sądzisz, że jestem tak głupi, by nie zrozumieć, co oznaczają uściski i trzymanie za ręce? – zapytał gniewnie. – Wiesz, tego lub innego dnia w końcu bym to odkrył!
20
Potrząsnęłam głową. Jak mógł coś takiego pomyśleć? Akurat ja miałam mieć romans z jego ojcem? Ja? Z moim strachem przed jakimkolwiek dotykiem? Znowu potrząsnęłam głową. – Nie wiesz, o czym mówisz. – Mój głos był tylko cichym szeptem, lecz zobaczyłam błysk w jego oczach na potwierdzenie, że dokładnie mnie zrozumiał, jednak nie było to nic niezwykłego przy panującej w pomieszczeniu ciszy. – Możesz zaprzeczać, ale przysięgam ci, jeśli tego nie skończysz, zobaczysz, do czego jestem zdolny, gdy chodzi o moją rodzinę, ty mała dziwko. – Nie zauważyłam, że podchodził do mnie coraz bliżej, i teraz stał tylko na wyciągnięcie ręki. Patrzył na mnie wściekły i wyglądał naprawdę groźnie, jak gdyby w każdym momencie miał mi skręcić kark. Nie mogłam tego kontrolować, zadrżałam jeszcze bardziej i w tym momencie rzeczywiście się bałam. Obrazy z przeszłości pojawiły się w mojej głowie, znów te oczy, tak przepełnione nienawiścią... Próbowałam się wycofać, ale on podążał za każdym moim krokiem, aż za plecami mogłam wyczuć ścianę. – Z-zostaw mnie w spokoju... – zająknęłam się ochrypłym głosem, na więcej po prostu nie byłam zdolna, podczas gdy owinęłam się ramionami w nadziei, że to szybko się skończy. Jednak on zaśmiał się złośliwie. – Och, ktoś tam nie może przestać się bać? – Poczułam łzy czyhające w moich oczach, ale nie byłam w stanie się ich pozbyć. Byłam za bardzo sparaliżowana przez strach, ponieważ zsunęłam się po plecach wzdłuż ściany, przycisnęłam dłonie do twarzy i po prostu płakałam. Co on o mnie wiedział? Nawet mnie jeszcze nie zna! Nie wiedział, dlaczego miałam tak silną więź z jego ojcem, dlaczego się bałam albo jak się czułam, gdy ktoś podchodził do mnie zbyt blisko! Obrazy z mojego trzeciego oka stawały się coraz gorsze. Najpierw widziałam te oczy, potem błysk noża w mojej świadomości i w końcu widziałam krew... wszędzie tylko krew... moją krew... – Nie... nie... nie... – Najpierw mój głos był tylko szeptem, gdy z każdym nowo wypowiedzianym słowem, robił się coraz głośniejszy i w strachu przestałam przejmować się krzykiem...
EPOV Nie mogłem uwierzyć, co w tym momencie działo się wokół mnie. Najpierw była z nami Tanya – jedna z chórku – a ponieważ Esme nie chciała, żebyśmy zakończyli naszą działalność, wybrała kilka dziewczyn, spośród których trzy przeszły do dalszego etapu. Dwie z nich były dość ładne i bezpośrednio weszły na moją listę. Jaką listę? Tę z dziewczynami, które chciałem zaliczyć albo już zaliczyłem, by o jednej
21
z pewnością zapomnieć... Wszystkie one nie miały za dużo w głowie, ale za to były łatwe. Najczęściej wystarczało kilka uwodzicielskich słówek albo miłe spojrzenie i już je wyhaczyłem. Dotychczas żadna nie stawiła mi oporu. A potem była tu jeszcze ta Bella, jednak zapytałem ją, czego ona tutaj szuka. Każdy mógł zobaczyć, że była za bardzo nieśmiała i lękliwa, by wyjść na scenę, a mimo to Esme z jakiś powodów wzięła ją dalej. Mimo to musiałem przyznać, że jej głos był całkiem dobry, ale wygląd... Pod tym względem była prawdziwą szarą myszką. Proste dżinsy, które wydawały się być za szerokie, potem jeszcze ten szeroki sweter, nie wspominając o blond włosach i niebieskich oczach, które wydawały się zupełnie do siebie nie pasować, i w dodatku nie miała żadnego makijażu, tego przecież nie mogłem pominąć! Na to musiałaby się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni! Poza tym ona nigdy nie dopasuje się do zespołu! A potem, po pierwszej próbie, zobaczyłem coś, w co nigdy bym nie uwierzył! Mój tata przyszedł, owinął ją ramieniem i zniknął z nią z pokoju prób, z tą Bellą! Mimo że moja mama była przy tym obecna! A co ona na to? Po prostu uśmiechała się łagodnie! Byłem rozwścieczony. Jak mógł to robić? A jak moja mama mogła tak zareagować, jeśli mój ojciec jawnie ją oszukiwał?! Postanowiłem od razu za nimi pojechać, gdyż dopiero co wyruszyli. Najpierw udali się do sali koncertowej w Port Angeles, gdzie miało zacząć się nasze tournee. Nie wiedziałem, co robili wewnątrz w ciągu tych czterdziestu pięciu minut, ale mogłem domyślić się, że nie było to nic przyzwoitego. Gdy wyszli na zewnątrz i, zamiast wsiąść do samochodu, poszli pieszo wzdłuż ulicy – ponownie położył rękę na jej ramieniu. Wysiadłem z mojego volvo i poszedłem powoli, i ostrożnie za nimi, aż nie doszli do kawiarni. Mogłem ich dobrze obserwować przez okno wystawowe i dokładnie to właśnie robiłem! Gdy ona zamówiła lody, mój ojciec chyba wziął tylko kawę. Przez większość czasu panowała pomiędzy nimi cisza, każdy był zatopiony we własnych myślach. Jednak widziałem również, że Carlisle pilnie obserwował Bellę. Coś wydawało się ją martwić.. prawdopodobnie moja mama... albo to, że moi rodzice wciąż jeszcze byli razem... Przynajmniej tak zakładałem. Jednak mój tata umieścił swoją dłoń na jej i prawdopodobnie przemawiał do niej uspokajająco. Było jasne, że mój ojciec zdradza mamę, a przy tym ona wciąż wydaje się taka szczęśliwa... Ale to nie wszystko! Gdy po kilku minutach ponownie przemówił, a Bella zaczęła płakać, obszedł stół dookoła i wziął ja w ramiona! Zobaczyłem już wystarczająco, pospieszyłem do mojego volvo i wróciłem z powrotem do domu.
22
Zaszyłem się w moim pokoju i, leżąc na łóżku, wpatrywałem się w sufit. Ale w pewnym momencie znudziło mi się oglądanie tych widoków przede mną i chciałem coś poczytać. Jednak nie spodziewałem się tego, że spotkam ją w bibliotece samotnie pogrążoną w książce. Postanowiłem z nią porozmawiać i przy okazji zrobić jej wyrzuty, ale nie rozumiałem, co się działo teraz. Jasne, zagroziłem tej małej suce, że nie dopuszczę do tego, by zniszczyła szczęście moich rodziców! Był kiedyś taki czas, w którym głęboko zastanawiałem się, w jaki sposób była powiązana z innymi ludźmi, lecz to było tylko pobożne życzenie, bo ona zostawiła mnie... dla innego... I teraz ta mała dziwka siedziała przede mną, jak gdyby była wykończona i dalej żałosna, co za aktorka! Myślałem... Nie, ja byłem przekonany, że była to tylko sztuczka, by owinąć sobie mnie wokół palca, jednak nie dam się na to nabrać! Powtarzała tylko jedno jedyne słowo, początkowo cicho, potem coraz głośniej, aż w końcu zwyczajnie krzyczała. Stałem w szoku jak skamieniały i zupełnie nie wiedziałem, co się tutaj działo. To wyglądało tak, jakby... spanikowała... Dlaczego mój ojciec sprowadził do naszego domu takiego szaleńca? Zanim mógłbym poruszyć się choćby o milimetr, ponieważ jeszcze przytrzymywało mnie odrętwienie, drzwi już zostały popchnięte i z głośnym dźwięczeniem trzasnęły w ścianę. Robiłem małe kroki do tyłu, zanim zobaczyłem drzwi. Jacob Black i Emmett stali zszokowani tylko kilka metrów ode mnie. Gdy Emmett zwyczajnie zmieszany potrząsał głową, Black lakonicznie spojrzał na mnie pełen nienawiści, zanim podszedł do Belli i zaczął z nią rozmawiać. – Bello, skarbie, wszystko jest w porządku, jesteś bezpieczna. – Jego głos był cichy, ale znajdowałem się wystarczająco blisko, by zrozumieć każde słowo. Widocznie dokładnie wiedział, co tutaj zaszło, ale byłem zbyt osłupiały, by zapytać. – Emmett, proszę, zawołaj swojego wujka – powiedział ten głupek, gdy usiadł obok Belli. Ona podkurczyła kolana i nieznacznie kołysała się, podczas gdy on głaskał ją po plecach i trzymał w ramionach. Emmett tylko przytaknął zmieszany i w końcu wyszedł z pokoju. Nie wiedziałem dlaczego, ale po prostu nie mogłem znieść tego typa. On i Bella nie byli ani trochę do siebie podobni, więc pewnie nie są ze sobą spokrewnieni. Tak więc musiał być tylko jej przyjacielem. Jednakże rzeczywiście wydawał się nie wiedzieć, chyba że dotychczas nie zauważył, że ona go oszukuje. Kilka minut później przyszedł z moim tatą, który tylko ciskał we mnie gromy, zanim zajął się Bellą. Dziewczyna zaczęła teraz mówić bezładne rzeczy. – To wszystko moja wina...
23
Trzeba było temu zapobiec... – Bello, jest okej. Jesteś niewinna. Nie mogłaś nic zrobić – powiedział delikatnie, zanim odwrócił się do Jacoba. – Zanieś ją na górę, zaraz tam przyjdę – powiedział spokojnie do Jake'a. Ten przytaknął, wstał z nią w ramionach i wyszedł z pomieszczenia. – Porozmawiamy później, Edward, teraz muszę iść do Belli! – syknął jeszcze, zanim również szturmem opuścił bibliotekę. Teraz zupełnie zgłupiałem i pozwoliłem sobie opaść na sofę, na której jeszcze przed kilkoma minutami siedziała Bella. Niemniej jednak, gdy Emmett patrzył ma mnie rozwścieczony, nie miałem zielonego pojęcia, co zrobiłem. Minęło tylko kilka minut, aż Black ponownie przyszedł. – Co się dzieje, Jake, ja jej takiej nie poznaję! – powiedział Emmett, którego szok wciąż był wypisany na twarzy, gdy Black postawił krzesło naprzeciwko mnie i mierzył mnie wzrokiem. – Przykro mi, Emmett, ale nie mogę ci o tym powiedzieć, obiecałem Belli – powiedział ten głupek, bez spuszczania ze mnie oczu. – Proszę, powiedz mi tylko jedno. To się stało, gdy ona... tak długo była nieobecna? – zapytał trochę załamany Emmett. Black skinął tylko i odetchnął głęboko, gdy ukrył twarz w dłoniach. – To ona... dlatego wtedy przestała? – zapytał ponownie Emmett. Black znów tylko przytaknął. Emmett potrząsnął głową, widocznie miał pytania, ale ich nie zadał. – To wszystko było ze sobą powiązane, prawda? Śmierć Renée, jej zniknięcie... – Tak, Emmett, było... – szepnął Black. – Proszę... nie pytaj mnie już więcej, ona sama musi ci to powiedzieć. – Spojrzał zmartwiony na mojego kuzyna, a ten ostatecznie tylko przytaknął. Jednakże żaden z nas nie oczekiwał, że mój tata w tym momencie wparuje rozwścieczony do środka. – Edward Anthony Cullen, co ty sobie wyobrażasz! Ponownie wstąpiła we mnie wściekłość. – Co ja sobie wyobrażam? Co ty sobie wyobrażasz? Zdradzasz mamę z tą... tą... suką! – Wiedziałem, że spojrzenia wszystkich wylądowały na mnie i były raczej niedowierzające, ale było mi to w tym momencie po prostu obojętne. Co on sobie wyobraża, tak do mnie mówiąc, jeśli to on jest tym, który źle zaczął? – Jak mogłeś jej coś takiego zrobić, to przecież jeszcze w połowie dziecko! Carlisle potrząsnął głową nieznacznie zmieszany, zanim powiedział. – Przysięgam ci, Edward, jeśli swoim zachowaniem zniszczysz trzy lata mojej pracy, nie będę cię więcej tolerował w tym domu! – Chociaż mówił normalnie, wiedziałem, co teraz sądzi. Jednakże nie
24
miałem pojęcia, o co chodziło z tymi trzema latami pracy... – Zdradzasz mamę i grozisz mi? – zapytałem nieznacznie zmieszany. – Nie zdradzam twojej matki! I co cię obchodzi mój „stosunek” do Belli, tobie nic do tego! – mówił cicho, lecz groźnie. – Jak ona się czuje? – Black brzmiał niemal niecierpliwie, gdy zadawał to pytanie. Mój tata westchnął cicho. – Jeszcze nie może mówić. Musi się zrelaksować, a co może być na to lepszego niż kąpiel? Dlatego jest z nią teraz Alice – powiedział mój tata i tylko schował twarz w dłoniach. Jacob z trudem przełknął. – Nie byłoby lepiej sprowadzić Leah? Carlisle potrząsnął głową. – Nie mogłem tak długo czekać, przykro mi, Jake. Uwierz mi, nawet to, że Leah tak bardzo cię kocha, również ma wpływ na to, co dzieję się z Bellą... Po prostu nie wytrzymałem więcej w tym pomieszczeniu pełnym oszustów, parsknąłem tylko i wyszedłem na werandę... Wyglądało na to, że ten Jacob zdradzał Bellę z innymi dziewczynami, więc nie było nic dziwnego w tym, że mu się odpłaciła. Ale czy to musiał być mój ojciec? Chociaż powiedział, że nic takiego się nie wydarzyło, nie mogłem mu uwierzyć. A Emmett nie był obiektywny, w końcu powiedział, że znał ją już tak długo, i nawet nie zauważył, jak z nim pogrywała. Tylko jak to wszystko się skończy? Moi rodzice rozstaliby się przez tą dziwkę? A co będzie z Emmettem i Rose? Jacobem i Bellą? Albo Jacobem i Leą? Nie wiedziałem absolutnie nic, dlatego nawet nie usłyszałem, że Emmett poszedł za mną. – Co się z tobą dzieje, Edward? Od odejścia Tanyi, nie jesteś już sobą! – Po prostu nie mogę znieść więcej tego całego gówna! Czuję się, jakbym był w otoczeniu niewiernych idiotów... Tanya i ten Kevin, Jacob Black i Leah, mój ojciec i Bella... A ty nawet nic z nią nie zrobisz... Powoli zaczynam nie wiedzieć, co mam o tym wszystkim sądzić – powiedziałem z westchnieniem. Emmett zaśmiał się cicho. – Wiesz, Edward, twój sposób myślenia jest jakoś nieźle... pokręcony. – Patrzyłem na niego pytająco. – Ed, to że Tanya ci to zrobiła, bo jest podła, to wiem, ale uwierz mi, Bella i Carlisle nie mają ze sobą nic wspólnego. A Jacob nie jest jej chłopakiem, on jest jej bratem. Byłem w szoku. Ten facet był jej bratem? Ale jak to możliwe, oni nawet nie byli do siebie w żaden sposób podobni. Emmett znów się zaśmiał. – Wiesz, ojciec Jake'a - Billy zmarł dziesięć lat temu, a ojciec Belli - Charlie był jego najlepszym przyjacielem i adoptował go. Pomiędzy tą dwójką nigdy do niczego nie doszło oprócz głębokiej przyjaźni. Nie znam szczegółów, ale mama Belli zmarła kilka lat temu, a ona nagle zaginęła bez śladu. Po ponad
25
trzech miesiącach ktoś ją znalazł i przeniosła się do Charliego. Przedtem była tylko moją najlepszą przyjaciółką, a później stała się inna i, nawet jeśli nie znam szczegółów, wiem, że to nie było nic dobrego. – Emmett brzmiał boleśnie, lecz mimo to miałem co do tej dziewczyny dziwne przeczucie, którego nie mogłem wytłumaczyć. Potrząsnąłem głową. – Jest mi obojętne, co myślisz, Emmett, ale widziałem w Port Angeles, że coś pomiędzy nimi jest. Ponownie potrząsnął głową. – Nie, myślę, że nie. Gdy niedawno ją objąłem, cała drżała... Nigdy wcześniej tego nie robiła, gdy ją obejmowałem... ale teraz... Jedynymi, którzy wydają się podchodzić bliżej niej, są faktycznie Jake i Carlisle. Nawet Charlie wydaje się do niej nie zbliżać, a bądź co bądź jest jej ojcem! – powiedział z przekonaniem Emmett. Skinąłem tylko i westchnąłem. – Chodźmy do środka. – Chłopak również przytaknął i poszliśmy ponownie do biblioteki. Żadne z nas nie oczekiwało, że znajdziemy Alice w objęciach mojego ojca. – Jak ktoś mógł coś takiego zrobić? – szepnęła, gdy dopiero co usiadłem. – Nie wiem, Alice, ale zrobię wszystko, by jej pomóc – powiedział mój tata i głaskał Alice ostrożnie po plecach...
BPOV Nie wiedziałam dokładnie, co się stało. Wiedziałam tylko, że się bałam, krzyczałam. Potem przyszedł Jake i Carlisle, i dostałam zastrzyk. Wszystko było zamazane. Nie mogłam ze szczegółami powiedzieć, co robiłam, wszystko wokół mnie stało się czarne. Pamiętam tylko dziewczynę, która ze mną rozmawiała, zanim odzyskałam świadomość... Gdy się obudziłam, znajdowałam się w pokoju gościnnym Cullenów. Jake leżał obok i trzymał mnie w mocnym uścisku. Był nie tylko moim przybranym bratem, był również moim najlepszym przyjacielem, który – jako jeden z niewielu osób wokół mnie – dokładnie wiedział, przez co przeszłam, i był przy mnie, jeśli było ze mną źle. Jednak zdawałam sobie sprawę z tego, że przez to rezygnuje ze swojego szczęścia, a na to nie mogłam tak po prostu pozwolić. – Hej! Dobrze spałaś? – zapytał natychmiast, gdy zauważył, że się obudziłam. Od razu dopadły mnie wyrzuty sumienia, on powinien być teraz przy Lei, a nie przy mnie, dlatego tylko przytaknęłam. – Nie myśl o Edwardzie, Carlisle już wyprawił mu kazanie – dodał, gdy zauważył mój niepokój.
26
– Dlaczego przy mnie jesteś, Jake? – zapytałam cicho, co go rozbawiło. – Bello, powiedziałem, że jestem tutaj dla ciebie, jesteś moją małą siostrzyczką, której nigdy nie miałem – powiedział rozbawiony i dał mi całusa w czoło. – Jake, powinieneś być przy Lei, ona tak samo cię potrzebuje. – Jest na dole i rozmawia z Alice – powiedział tylko, wzruszając ramionami. – Co?! – zapiszczałam. Czy jeśli te dwie się zgadają, Alice będzie już wszystko wiedziała? Lubiłam tę małą, rozczochraną osóbkę, ale czy ta krucha dziewczyna mogła poradzić sobie z moją historią? Nie wiedziałam, ale Charliemu, Jake'owi i Lei nie przyszło to łatwo.
27
Rozdział 3 – Hej, nie martw się, nic jej o tobie nie powie... przynajmniej nie to – powiedział uspokajającym głosem Jake. Wzdrygnęłam się, nie wierząc, ale oczywiście to wyczuł. – Ona myśli dokładnie tak jak Carlisle i ja, jeśli ktoś coś powie, nie będziemy cię oszukiwać, w końcu chodzi o ciebie. Słowa Jake'a uspokoiły mnie na tyle, że mały uśmiech powstał na moich ustach. – Dziękuję. Potrząsnął głową. – Dla nas to oczywiste, Bello. Należysz do rodziny i tak już zostanie. – Nagle zatrzymał się i przygryzł wargę. – Co ten kobieciarz właściwie ci powiedział? – Założył, że mam romans z Carlislem i groził mi... – wyszeptałam lekko przestraszona. Jake gwałtownie wciągnął powietrze. – Żartujesz, prawda? – zapytał z niedowierzaniem w głosie. Nieznacznie się do niego przytuliłam i tylko potrząsnęłam głową. – Temu kompletnemu idiocie jeszcze się dostanie! – Pomimo że Jake był wielki i umięśniony, nigdy nie pomyślałabym, że może tak warczeć jak w tym momencie. – Uspokój się, Jake... Skąd mógł wiedzieć, jak jest na prawdę… przecież prawie nikt nie wie – wyszeptałam. Jednak Jake wydawał się nie być zadowolonym, gdyż parsknął. – Bello, on traktuje dziewczyny jak zapałki. Gdy tylko wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, wyrzuca je na bruk jak śmieci! – powiedział zdenerwowany Jake. – Jestem tutaj jedynie sześć miesięcy, a on miał w łóżku co najmniej pięćdziesiąt dziewczyn! Znowu byłam zszokowana. Dotychczas w wywiadach zawsze mówił, że ponoć jest w szczęśliwym związku... Ale faktycznie, kiedy był ostatni z nich? Przypominam sobie, że było to w jakimś magazynie dobre dziewięć miesięcy temu. – Kto wie, co się stało... – mruknęłam. Jake ponownie parsknął. – To nie ma znaczenia! Cokolwiek to było, nie miał prawa tak cię potraktować! – Ale pomyśl, Jake. Co byłoby, gdyby Leah cię rzuciła lub, co gorsza, okłamywała cię przez tygodnie albo miesiące... – powiedziałam cicho. W jakiś sposób współczułam Edwardowi. Co jeśli miał dziewczynę, lecz ona zostawiła go z różnych powodów i przy tym go zraniła? Mimo że nigdy nie byłam tak naprawdę zakochana, wiedziałam, że pewnie złamałoby mi to serce, gdyby przytrafiłoby mi się coś takiego. Prawdopodobnie wtedy
28
zareagowałabym inaczej, jeśli nie doświadczyłabym tego, co przeżyłam. – Bello, on nie jest wart twojego współczucia! Nieważne co się wydarzyło, nie powinno się traktować kobiet tak, jakby były tylko kurwami, które można łatwo zaliczyć, a później zwyczajnie wyrzucić! Wolę nie wiedzieć, co robi, jeśli obiekt jego pożądania nie chce tak jak on... – Słowa Jake'a spowodowały, że się wzdrygnęłam Czy to możliwe, że Edward zrobił coś, czego te dziewczyny nie chciały? Potrząsnęłam głową, ponieważ nie mogłam wyobrazić sobie, że byłby do tego zdolny. Przynajmniej tak go oceniłam. Jeśli można było wierzyć jego wywiadom. – Proszę, po prostu zmieńmy temat – powiedziałam cicho. Jake przytaknął. – W porządku, więc jak było na twojej ostatniej sesji? – zapytał równie cicho, żeby nikt nas nie usłyszał, gdyby podsłuchiwał. Przełknęłam. – Było tak... podeszłam prawie tuż pod scenę. Jake podniósł moją twarz, abym mogła zobaczyć radość i błysk w jego oczach. – Jestem z ciebie dumny i założę się, że w ciągu kilku tygodni już będziesz na niej stała. – Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Przy nim rzeczywiście mogłam być taka, jaka jestem. I Jake miał rację. W następnych tygodniach wraz z Carlislem co drugi dzień jeździłam do małej sali w Port Angeles. Kilka dni później znajdowałam się już bezpośrednio przy scenie, a za następne dwa dni stałam na niej bez natychmiastowego ataku histerii albo przywoływania obrazów z mojej świadomości. Jedyne, za co musiałam się teraz zabrać, to garderoba. Miejsce, gdzie to się zaczęło. Miejsce, w którym umarła moja mama... Mimo że o tym nie myślałam, jednak im byłam bliżej sceny, tym moja pewność siebie rosła. Na początku, gdy Edward wszystko komentował, było ciężko, ale ignorowałam to i po prostu koncentrowałam się tylko na mojej terapii. Oczywiście w związku z tym Jake i Charlie byli ze mnie dumni. Jednakże mój zapał przygasał, ponieważ Edward próbował wszelkich sposobów, by nakłonić swoją mamę do wzięcia nie mnie, lecz Jessiki lub Lauren tylko dlatego, że był na obie „napalony”, a one nie znajdowały się w jego zasięgu. Wręcz żądał, by przyłączyć je do grupy po to, żeby mogły się z nim przespać, a ponieważ tak naprawdę nie mógł tego obiecać, miał na to małe szanse. Chociaż ostateczna decyzja w tej sprawie nie została jeszcze podjęta. Lecz każdego dnia radziłam sobie z tym na nowo, na różny sposób przeciwstawiając się moim lękom. Teraz siedziałam przy moim keyboardzie i grałam tę samą melodię... Melodię, którą napisałam dla uporania się z moimi obawami. Melodię, która wtedy dodawała mi sił do dalszej pracy, a nie śmierci...
29
Zawarłam w niej cały strach, ból i smutek, i nikt o tym nie wiedział, oprócz Carlisle'a. Nie mogłam tego przed nim ukrywać, w końcu był tym, który chciał mi pomóc. Jednak musiałam załatwić jeszcze jedną rzecz, a była nią rozmowa z Rosalie. Wiedziałam, że nie mogła mnie znieść, nie mówiąc już o tym, że mnie nienawidziła, a przyczyną tego był Emmett, mój najlepszy przyjaciel. Więc poszłam do jej pokoju i zapukałam. Po krótkim: „Tak, proszę”, powoli i cicho weszłam do środka. Byłam trochę zdenerwowana, lecz to uległo zmianie, gdy spostrzegłam, że przeglądała stos listów i nawet jeszcze mnie nie zauważyła. – Czy mogę z tobą porozmawiać? – zapytałam niepewnie. Rosalie spojrzała w górę i popatrzyła na mnie zwężonymi oczami. O tak, nienawidziła mnie. – Jeśli musisz. – Jej głos był zimny jak lód, lecz tylko przełknęłam i zamknęłam za sobą drzwi. – Rosalie, mogę sobie wyobrazić, co o mnie myślisz. Boisz się, że mogłabym ci odebrać Emmetta, prawda? – zapytałam ostrożnie, nie spuszczając z niej oczu. Jednakże zdziwiłam się, że wrogość w jej wzroku pogłębiła się i przygryzła dolną wargę. Odetchnęłam głęboko, zanim mówiłam dalej: – Uwierz mi, nie chcę go tobie odbić. Czy... czy powiedział ci, jak się poznaliśmy? – Nie – powiedziała cicho i potrząsnęła głową. Tylko przytaknęłam i jak gdyby nigdy nic usiadłam obok niej na łóżku, zanim zaczęłam opowieść: – To miało miejsce, gdy jeszcze chodziliśmy razem do podstawówki. Oboje właśnie skończyliśmy wtedy dziesięć lat, gdy on przyszedł jako nowy do naszej klasy. Byłam, że tak powiem, wycieraczką dla moich kolegów, na której można było wyładować całą frustrację. Cóż, przynajmniej do tego dnia. Pamiętam to jeszcze bardzo dokładnie, mieliśmy przerwę, a ja jak zawsze stałam sama w kącie, gdy kilkoro uczniów podeszło do mnie i zaczęło mnie zaczepiać. Jednak inaczej niż zazwyczaj, wyrósł przede mną Emmett i zmusił ich do ucieczki. – Zachichotałam cicho. – Do tego musisz wiedzieć, że już wtedy Emmett był bardzo muskularny i strasznie wyrośnięty. Cóż, od tego czasu zostaliśmy przyjaciółmi. Jest jak starszy brat, którego tak naprawdę nigdy nie miałam. Jasne, Jake nim jest, ale on był w Forks, a ja w Phoenix... i właśnie w taki sposób Emmett wziął na siebie tą rolę, i nigdy nie będzie kimś więcej. Rosalie ponownie przygryzła wargę. – To miłe, że mi to powiedziałaś, ale... ty wydajesz się nie przebierać wśród chłopaków jak... w latającym gównie. – Wyszczerzyła się na swoje porównanie, lecz jej uśmiech nie sięgał oczu. – Sądzę, że chcesz pójść do Jake'a i Carlisle'a? – zapytałam, na co przytaknęła. – Jak
30
powiedziałam, Jake jest naprawdę tylko moim bratem, nawet jeśli „tylko” przybranym. A Carlisle, on... jest moim terapeutą – wyjąkałam wreszcie. Rosalie spojrzała na mnie zmieszana. – Twoim... terapeutą? Przytaknęłam. – Tak. Istnieje coś w mojej przeszłości, z czym... nie mogę sobie poradzić. – Powiesz mi? – zapytała z odrobiną ciekawości wymalowaną na twarzy. Przygryzłam dolną wargę i zastanowiłam się przez chwilę. Czy naprawdę mogłam już wszystko opowiedzieć? Czy byłam gotowa na to, by mówić obcym? Rosalie wydawała się zauważyć, że to dla mnie trudne, ponieważ uspokajająco położyła dłoń ma moim przedramieniu. – W porządku, jeśli nie możesz. Ja po prostu lubię wiedzieć, co się dzieje, ponieważ Emmett powiedział mi, że kiedyś byłaś inna. – Przykro mi, ale... myślę, że wciąż jeszcze nie mogę o wszystkim mówić – powiedziałam cicho i uciekłam od niej wzrokiem, aby nie mogła zobaczyć strachu i bólu, który ponownie był zauważalny na mym obliczu. – Jak powiedziałam, jest okej, nie chcę nalegać – powiedziała i delikatnie, tylko nieznacznie, uścisnęła moje ramię. Jakoś od razu zyskałam pewność, by jej zaufać i z grubsza opowiedzieć, co działo się w ciągu tych trzech miesięcy mojego zaginięcia... Gdy skończyłam moją opowieść, Rosalie była w szoku. Podobnie jak mi łzy spływały jej z oczu i mocno mnie uściskała. Nie wiedziałam dlaczego, ale Rosalie rozumiała mnie i uspokoiło mnie to, że chociaż mi uwierzyła. Oczywiście dokładnie wiedziała, jak Edward wcześniej obserwował mnie z Carlislem i wyciągnął niewłaściwe wnioski, ale teraz rozumiała, dlaczego Carlisle się tak zachowywał, by uwolnić mnie od lęku przed dotykiem – głównie męskim dotykiem. A teraz nadszedł czas ogłoszenia przez Esme jej decyzji. Byłam niewiarygodnie zdenerwowana. Czy rzeczywiście miałam jakieś szanse? Może uległa Edwardowi? Nawet teraz jej rysy twarzy nie wskazywały, jaką podjęła decyzję. Jak można było oczekiwać, wszyscy członkowie grupy byli obecni, również inni chórzyści. Ale nawet skierowany w górę kciuk Emmetta, Rose – jak teraz nazywałam Rosalie po naszej rozmowie – i Alice, nie spowodował, że przestałam się stresować. Gdy Esme wreszcie zaczęła mówić, sama zacisnęłam oba kciuki. – Cóż, myślę, że wiecie, dlaczego tutaj jesteśmy. Długo naradzałam się z innymi, a decyzję naprawdę nie łatwo było podjąć, ale ostatecznie tylko jedna z was trzech może dołączyć do zespołu. – Ponownie każdej z nas spojrzała w oczy i z każdą sekundą ciszy denerwowałam coraz bardziej się, aż
31
wreszcie znów zaczęła mówić. – Większość z nas zdecydowała się na... Zrobiła trzymającą w napięciu pauzę, która według mnie trwała wieczność. – ... Bellę – powiedziała wreszcie. Byłam całkowicie zaskoczona. Nawet jeśli skrycie miałam taką nadzieję, nigdy nie przypuszczałam, że będę miała szansę wygrać z Jessiką i Lauren. Pomimo mojego radosnego upojenia, widziałam, jak rysy twarzy Edwarda opadły. – Ale mamo... – zaczął, lecz Esme natychmiast mu przerwała. – Decyzja zapadła, Edwardzie – powiedziała sucho, a przy tym ostatnie słowa wydawały jej się spodobać, ponieważ nie patrzył na nią zadowolony, lecz zacisnął usta i tylko rzucił mi spojrzenie pełne nienawiści. Myślę, że po prostu został przegłosowany, ponieważ zarówno Emmett, Rose i Alice byli po mojej stronie, Jasper prawdopodobnie również, dzięki Alice, z którą był razem, jak dowiedziałam się kilka dni temu.
~~~Retrospekcja~~~ Po moim załamaniu znalazłam się z Alice w łazience, ponieważ potrzebowałam – jak powiedział Carlisle – odprężającej kąpieli. Jednak, gdy tylko pomogła mi ściągnąć ubranie, usłyszałam jej dyszenie. – O mój Boże... – wyszeptała, gdy zobaczyła wszystkie moje blizny. W tym momencie wydawała się nie być zdolna do niczego. Po całym zajściu z Edwardem byłam zwyczajnie zbyt oszołomiona, by wykonać najmniejszy ruch, dlatego Alice wprowadziła mnie do wanny. – Co ci się stało... – Głos Alice nie był większy od szeptu, ale ten moment wydał mi się odpowiedni i z jakiegoś powodu opowiedziałam jej wszystko na tyle, na ile mogłam. Chociaż nie wiedziałam, ile minęło czasu, mimo mojego stanu zauważyłam, jak zostaję wyniesiona z wanny i przetransportowana do łóżka, zanim zasnęłam. ~~~Koniec retrospekcji~~~ A mimo to nie mogłam im powiedzieć wszystkiego... Z wyjątkiem Carlisle'a, Emmetta, Jake'a, Esme i Charliego nikt tak na prawdę nie wiedział, kim byłam. Byłam nie tylko Bellą Swan. Ale nie chciałam więcej myśleć o mojej przeszłości, dlatego tę cześć, jeśli to było możliwe, zostawiałam za sobą. Lecz w pewien sposób byłam również szczęśliwa, przynajmniej jeśli chodzi o Edwarda. W ciągu następnych kilku dni zostawił mnie w spokoju, ograniczył swoje oskarżenia, ale
32
mimo to wciąż mogłam widzieć nienawiść w jego oczach. Na początku jeszcze się bałam, jednak to szybko minęło, ponieważ oprócz tego, że tak na mnie patrzył, nie robił nic innego. Przynajmniej do teraz... To był tydzień taki jak każdy inny. Chcieliśmy z Carlislem znów pojechać do Port Angeles, by kontynuować moją terapię. Jak zawsze Edward stał z założonymi rękami oparty o ścianę w holu i patrzył na mnie wzrokiem, który mógłby mnie zabić, jeśli byłoby to możliwe. Jednakże tym razem zadzwoniła komórka Carlisle'a. – Przepraszam na chwilę, pacjent – wymamrotał i zniknął po schodach do góry, zanim zdążyłabym coś odpowiedzieć. Nie zniknął jeszcze całkowicie, gdy Edward odsunął się od ściany i podszedł do mnie. Zatrzymał się w odległości jednego kroku ode mnie, lecz schylił się w moją stronę, tak że mogłam wyczuć nie tylko jego słodki oddech, ale również prawdziwy, zwierzęcy zapach, który niemal natychmiast przesłonił moje myśli. Mój brzuch delikatnie zamrowił, podczas gdy mój oddech przyspieszył, a twarz zaczęła płonąć. Pytałam się samej siebie, co się ze mną teraz działo, nigdy tak nie reagowałam na mężczyznę, więc dlaczego akurat przy tym, który nienawidził mnie bardziej niż inni? – Ostrzegałem cię, lecz najwyraźniej nie chcesz mnie słuchać. Wkrótce zobaczysz, co z tego będziesz mieć! – Jego głos był cichy, lecz przy tym brzmiał bardziej niż niebezpiecznie i wywołał u mnie oszołomienie, do którego przyczynił się również jego zapach. Byłam wściekła na niego z powodu jego słów i o to, że tak pachniał. Byłam wściekła na samą siebie, ponieważ tak na niego reagowałam. – Wiedz to, że pomiędzy mną i twoim ojcem nic nie było, nie jest i nigdy nie będzie nawet w najmniejszym stopniu, jeśli chodzi o stosunki seksualne, więc odczep się! – Nie wiedziałam, skąd wzięłam wtedy odwagę na wypowiedzenie tych słów, ale stał tam, jakby go ktoś na chybcika wmurował. Lecz oczywiście mógł to być również efekt mojej złości, którą głęboko w sobie czułam. Edward patrzył na mnie z zadowolonym z siebie, szyderczym uśmiechem na ustach. – Chciałabyś czegoś innego – powiedział na pozór łagodnie i poszedł na górę po schodach, biorąc po dwa stopnie na raz. W tym momencie byłam zbyt osłupiała, by móc szybko zareagować, i tylko potrząsnęłam głową. A mimo to tego dnia wydarzyło się dla mnie coś dobrego, weszłam wreszcie do garderoby w przedsionku, bez ogólnego załamania się. Ale za to intensywnie myślałam o słowach Edwarda. O co może mu teraz chodzić? Były to tylko bezpodstawne oskarżenia czy może coś więcej? Nie wiedziałam tego, ale część odpowiedzi powinnam otrzymać jeszcze dziś w nocy, gdy obudzę się przez głośne krzyki i jęki, dochodzące dokładnie z pokoju obok. Jeden z dwóch głosów mogłam rozpoznać dość wyraźnie, był Edwarda, a inny należał do
33
Lauren. Nie mógł się pieprzyć gdzieś indziej tylko w pokoju obok? Moje ciało zaczęło niekontrolowanie się trząść, strach powrócił do mnie poprzez wspomnienia, które najchętniej na zawsze bym wymazała. Mocno zacisnęłam oczy i przykryłam uszy, ale mimo to obrazy w mojej głowie wciąż się pojawiały, nie mogłam ich odpędzić. Kiedy myślałam, że już więcej nie będę mogła wytrzymać, zostałam delikatnie dotknięta ramieniem. Przestraszyłam się. Głośno krzyknęłam, jednak natychmiast uspokoiłam się, gdy rozpoznałam sylwetkę osoby przede mną. To był Jake. – Wszystko w porządku, Bello? – zapytał cicho. Tylko potrząsnęłam głową, na więcej po prostu nie było mnie stać. – Posuń się trochę, zostanę dzisiaj z tobą, okej? – Dziękuję – wyszeptałam i zrobiłam, co chciał. Nie wiedziałam, dlaczego mogłam tak szybko zaufać Jake'owi, lecz musiał emanować czymś takim, co mówiło mi, że mogę na nim polegać, a on nigdy mnie nie zrani. Jake położył się ze mną i mocno objął mnie ramieniem, gdy przytuliłam się do niego, a on delikatnie głaskał mnie po ramieniu, gdy nucił mi nieznaną melodię. Gdy tylko ustały te hałasy, szybko odpłynęłam do krainy snu. Tym razem zostałam niestety obudzona się przez głośny pisk, a za nim syk, który jednoznacznie pochodził od Jake'a. Lecz właściwie było mi to obojętne, po prostu jedyne, co chciałam, to spać, i wiedziałam, że więcej nie będę mogła, jeśli dowiem się, co się stało, dlatego po prostu poszłam dalej spać.
EPOV Ta noc była po prostu bombowa! Nie mogę tego inaczej sformułować. Udało mi się zaciągnąć do łóżka tą jakże wierną zasadom Lauren Mallory! Jak? Zgoda, rzeczywiście nie było to takie trudne, po tym jak wygłosiła swoje „zasady”. Po prostu trochę trzymała mnie w niepewności i dlatego złożyłem jej kilka fałszywych obietnic, których i tak nigdy nie miałem zamiaru dotrzymać, przecież nie miała nic na piśmie! Ale ta mała, głupia dziewczynka, która nie posiadała mózgu i koncentrowała się tylko na swoim wyglądzie, wpadła w moje sidła. Powinno mi to odpowiadać, a jak to się tak ładnie mówi? Głupie pieprzenie było dobre, a tylko na to mogłem się zgodzić. Te dziewczyny mają i tak tylko słomę w głowie, rzeczywiście wierzą w to, że do nich zadzwonię. Oczywiście, jeśli tylko nie będę miał wystarczającego asortymentu do wyboru. W końcu mogę mieć każdą, którą chcę,
34
a której nie mogę mieć, również nie chcę. Ale wracając do tematu ostatniej nocy, jak powiedziałem, była ona... bombowa! Nie mogę znaleźć na to innego słowa. Chociaż Lauren właściwie jest spokojniejszą z tej dwójki. Oprócz tego, że była jeszcze dziewicą, szła jak rakieta... Przy czym dziewica jest i tak lepsza do pieprzenia, niż wszystkie inne, które jeszcze są dość przyjemnie ciasne! A jeśli Lauren była już w tym sensie „aktywna”, Jessica, przez swój temperament, musi być jeszcze lepsza. Dzięki tym myślom szeroki uśmiech wykwitł na mojej twarzy. Jednakże to nie trwało zbyt długo, ponieważ po tym jak wziąłem prysznic, ubrałem się i wyszedłem z pokoju, tuż obok usłyszałem pisk Alice, a potem syk, co wydało mi się podejrzane. Wiedziałem, że był tam pokój Belli, i wątpiłem, żeby to ona wydawała z siebie takie odgłosy. Jeśli byłaby sama, to Alice uspokoiłaby się. Więc kto jeszcze był w środku? Lecz tą odpowiedź otrzymałem już kilka sekund później, gdy zajrzałem przez uchylone drzwi. Jacob Black! A Bella spała z głową położoną na jego nagiej piersi! Tylko że najgorsze było to, że wyglądała przy tym tak... słodko, i sam nie wiem w jaki sposób, ale zrobiłem się jeszcze bardziej wkurwiony. Dlaczego? W mojej głowie szybko pojawiły się odpowiedzi, które zupełnie mi się nie spodobały, a dotyczyły tego, że chciałem być na jego miejscu... Ten fakt jeszcze bardziej mnie rozwścieczył, przecież w końcu nienawidziłem tej dziewczyny, prawda? Byłem zmieszany, ale natychmiast podjąłem decyzję: Nie chciałem być przez nią oślepiony tak jak ten idiota, więc najpierw musiałem coś na to poradzić. Powinna mnie znienawidzić, aby w żadnym wypadku nie trzymała się blisko mnie, bo inaczej nie będę mógł się jej oprzeć!
BPOV Gdy Jake wyrzucił Alice, uzasadniając, że ostatniej nocy bardzo mało spaliśmy, ponieważ jej brat musiał koniecznie oddawać się swoim „rytualnym godom”, mogliśmy się jeszcze trochę zdrzemnąć. Jednak udało nam się zasnąć na dwie godziny, zanim zdecydowaliśmy się wstać. Jak zwykle Jake potrzebował dłuższej kąpieli niż ja – przy czym ponownie pytałam się czemu – dlatego zeszłam już na dół do kuchni. Jak można było oczekiwać, czekała na mnie niespokojna Alice, która wydawała się aż palić do tego, by wydusić ze mnie wszystko jak z cytryny. – No już, Alice, co chcesz? – zapytałam po kilku sekundach zirytowana, bo zaczynała mi już działać na nerwy. Ale natychmiast zorientowałam się, że lepiej było tego nie robić.
35
Wyszczerzyła się szeroko i tym tylko potwierdziła moje przypuszczenia. – Co jest pomiędzy tobą a Jacobem Blackiem? Potrząsnęłam lekko zmieszana głową i miałam nadzieję, że nie chodziło jej o to, co właśnie myślałam. – Co masz na myśli? Przewróciła oczami, więc dokładnie o tym myślała. – Daj spokój, Bello. Widziałam was dzisiaj wcześnie rano i ... wyglądaliście razem tak słodko, więc? – Jeśli o to chodzi, to pomiędzy nami nic takiego nie ma – wymruczałam i nerwowo opadłam na krzesło. – A niby czemu? Jacob wydaje się miłym facetem i przy tym nie wygląda źle – powiedziała pytająco. Lekko się wzdrygnęłam na myśl o tym. – Może, ale Edward również nie wygląda tak źle i prawdopodobnie również może się zaliczać do miłych osób, i od niego nie zaczniesz, prawda? Alice spojrzała na mnie przerażona. – Oszalałaś? On jest moim bratem! – Właśnie – powiedziałam spokojnie i popatrzyłam na nią wzrokiem, który powinien przekazać jej, że dokładnie to miałam na myśli. Spojrzała na mnie zamyślona, zanim jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu. – Masz na myśli, że on jest... Przytaknęłam. – Moim bratem, dokładnie. Alice zmarszczyła czoło i mogłam zobaczyć, jak pracowały trybiki w jej głowie. - Ale wy nie jesteście do siebie podobni i wyglądacie zupełnie różnie. Zachichotałam i wzruszyłam ramionami. – Jeśliby wziąć to tak dokładniej, to rzeczywiście nie mamy tej samej krwi. – Alice sceptycznie podniosła brew. – Mama Jake'a zmarła zaraz po jego narodzinach, a ojciec kilka lat później. Był najlepszym przyjacielem Charliego i jego ostatnią wolą było to, żeby mój tata zaopiekował się Jake’iem. Dlatego już od piętnastu lat mieszka z moim ojcem i w ten sposób jest moim bratem. Ponownie zmarszczyła czoło. – Ale dlaczego on ciągle do ciebie woła „skarbie”? – Nie mam pojęcia, skąd mu się to wzięło, ale robi tak od dziesięciu lat – powiedziałam i przy tym przewróciłam oczami. – No tak jak twojej matce. Mówiła to zawsze Philowi i była naiwna tak jak wtedy ja. Byłem przekonany, że kiedyś cię poślubię. – Jake wyszczerzył się szeroko i wzruszył ramionami, zanim porwał z mojego talerza kanapkę z dżemem i zadowolony odgryzł kawałek. – Naprawdę? – zapytałam piskliwym głosem i zakłopotana spojrzałam w bok. – Naprawdę – powiedział, grając przy tym urażonego.
36
Ukryłam twarz w dłoniach i potrząsnęłam głową. – O Boże! To jest żenujące. – Jak można było się spodziewać, moje słowa u obojga wywołały napad śmiechu. – Och, muszę iść. Jestem umówiony z Leą. Do później, skarbie. – Jake zaśmiał się, dał mi całusa w policzek i wymaszerował przez drzwi. Edward natychmiast pojawił się w kuchni, jakby tylko czekał na to, aż Jake zamknie drzwi rezydencji. Mimo że przyszedł razem z Jasperem i wydawali się rozmawiać o bejsbolu, gdy nasze spojrzenia się spotkały, na jego twarzy mogłam rozpoznać ponury nastrój. Instynktownie wiedziałam, że coś zaplanował i tylko czeka na odpowiedni moment. Gdy padło nazwisko Phila Dwyera, zakrztusiłam się sokiem pomarańczowym, ale prawdopodobnie nie można się było spodziewać inaczej, ponieważ był moim ojczymem, który w zasadzie nigdy się mną nie interesował. To był powód, dla którego mieszkam teraz z Charliem, a nie z nim w Phoenix... Ale na szczęście nikt tego nie zauważył. Gdy kilka minut później również Carlisle i Esme weszli do kuchni, przez dosłownie chwilę widziałam złowrogi uśmiech na ustach Edwarda, lecz zniknął on tak szybko, jak się pojawił, więc nie wiedziałam czy mi się to tylko przywidziało. Jednak szybko dowiedziałam się, że się nie myliłam, gdy Edward wstał z krzesła i podszedł do drzwi. Już miał położyć dłoń na drewnie, gdy ponownie wykonał pół obrót i zmierzył mnie wzrokiem. – Aha, zanim zapomnę. Masz pozdrowienia od Mike'a Newtona, Bello, i kazał przekazać, że chętnie powtórzy ten gorący, sobotni wieczór. – Ledwie skończył mówić, pchnięciem otworzył drzwi i zniknął. Jak gdyby ktoś wymierzył mi cios bezpośrednio w żołądek, momentalnie zesztywniałam i zaczęłam dyszeć, gdy te oczy, obrazy tego, co wydarzyło się trzy lata temu, znowu zaświtały w mojej świadomości. Carlisle uspokajająco położył mi dłoń na przedramieniu, lecz nie mogłam się ich pozbyć i wiedziałam, że może być jeszcze gorzej. Zamknęłam oczy, kilka razy głęboko odetchnęłam i przyoblekłam obojętny wyraz twarzy, zanim przeprosiłam i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Akurat zdążyłam dojść do łazienki, zanim to wszystko na mnie spłynęło. W mojej głowie widziałam nie tylko obrazy, jego oczy, jak mnie... dotykał, lecz mogłam to niemal poczuć na własnej skórze. I to było dokładnie to, co mi pozostało, nie chciałam więcej tego wszystkiego oglądać, a co dopiero czuć, a jedynym wyjściem dla mnie wydawało się uwolnienie się od tego. Drżącymi dłońmi zamknęłam drzwi, a potem chwyciłam moją szczotkę, by wyciągnąć ten mały, srebrny przedmiot, który znajdował się pod nią – żyletkę. Wzięłam ją w prawą dłoń, zamknęłam oczy i przyłożyłam do lewego przedramienia, zanim zwiększyłam nacisk i przeciągnęłam po wierzchniej stronie. Ból przy drugim cieciu wypchnął wszystko inne
37
z mojej głowy. Westchnęłam z ulgą, zanim dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam.
38
Rozdział 4 Od roku się nie cięłam, a teraz wystarczyło tylko, że pojawił się ten mały, zawszony Edward Cullen i znowu zaczęłam to robić... Nawet w tym momencie gardziłam sobą za bycie taką słabą i momentalnie zrobiło mi się niedobrze. Niecałe dziesięć sekund później wisiałam nad toaletą i zwracałam śniadanie, podczas gdy krew nadal płynęła po moim ramieniu… Wypłukałam usta, oczyściłam rękę, na rany przykleiłam duży plaster i pozbyłam się wszelkich śladów mojego czynu. Akurat wyrobiłam się w czasie, zakładając na ramiona kurtkę, zanim Alice wpadła do mojego pokoju, by zapytać mnie, czy wszystko w porządku. Po tym jak kilka razy zapewniałam ją, że jest dobrze, ponownie opuściła mój pokój, a ja usiadłam za biurkiem z dłońmi przed twarzą. Jak mogłam znów stracić kontrolę? Zraniłam samą siebie, aby... Nigdy nie byłam dla chłopaków szczególnie atrakcyjna, ale teraz to się ponownie wydarzyło; i to tylko przez jedną, małą wypowiedź. Co zrobię, jeśli on posunie się jeszcze jeden krok naprzód? Głębiej się potnę? Albo nawet do kości? Te czarne myśli musiały się skończyć i to definitywnie! A jest na to tylko jedna droga, którą rok temu zalecił mi Carlisle: musiałam wyrzucić wszystkie – tym razem naprawdę wszystkie – golarki i więcej nie kupować nowych! Moje postanowienie było radykalne, dlatego wzięłam z biurka cygarnicę, która wywoływała wspomnienia o mojej mamie. Bez zastanowienia włożyłam ją do szuflady i zaczęłam do niej zbierać wszystkie żyletki. Po tym jak wylądowała w niej pierwsza, którą właśnie używałam, zrobiłam to samo z tą pod moimi ubraniami, pomiędzy moimi książkami i różnymi, innymi miejscami. Gdy skończyłam, była już pora na moją sesję terapeutyczną z Carlislem. Chciałam spróbować pozbyć się tego po drodze, dlatego umieściłam drewniane pudełko w mojej torbie i poszłam do jego biura. Zapukałam i po chwili weszłam do pomieszczenia. Gabinet nie był zbyt duży, ale za to dość przytulnie umeblowany. Ściany były jasnokremowe, podczas gdy zarówno półki jak i biurko po drugiej stronie wykonano z drewna w kolorze ciemnego orzecha włoskiego. Pod nim leżał jasnoszary dywan. Z innej strony, przy małym szklanym stoliku stały dwa przytulnie białe fotele. Jednak nie był on, jak zazwyczaj, gotowy do wyjścia, lecz siedział w jednym z foteli
39
z podkładką na kolanach i wiecznym piórem w dłoni, i trochę mnie to zmyliło. – Nie jedziemy dzisiaj do sali? – zapytałam wreszcie, gdy usiadłam w fotelu na przeciwko niego. Carlisle potrząsnął głową, po tym jak ocenił mnie od góry do dołu. – Nie, myślę, że dzisiaj powinniśmy zostać tutaj. – Mogłam się już domyślić, co może nastąpić, i nerwowo przygryzłam dolną wargę. – Bello, co się stało dzisiaj rano? Właśnie tego pytania się obawiałam, a jednak próbowałam możliwie swobodnie odpowiedzieć. –
Przecież byłeś przy tym, dlaczego do tego wracasz? – zapytałam
z westchnieniem. Jednak Carlisle potrząsnął głową. – Wiem, co się wydarzyło, gdy tam byłem, ale nie wiem, jak się czułaś, kiedy Edward to powiedział. No i co robiłaś po swojej ucieczce… Chociaż tego mogę się domyślić. Zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam. – Ja... znowu wszystko miałam przed oczami i po prostu potrzebowałam ciszy – powiedziałam mało przekonująco. Prawdopodobnie każdy natychmiast zobaczyłby, że w rzeczywistości tak nie było. – Bello… nie możesz tego przede mną ukrywać. Znowu się zraniłaś i sam to widzę dzięki szerokiej kurtce, którą wciąż nosisz, by to zakryć. – Carlisle słabo westchnął. – Więc co, tak naprawdę, się stało? Zdjęłam adidasy i przeniosłam moje nogi na fotel, zanim objęłam je ramionami. – Ja… starałam się, by znów nie wpuścić tych obrazów do mojej głowy, ale gdy byłam w łazience… one po prostu wróciły. Jego oczy, jak mnie dotyka… jak na mnie leży. Odnosiłam wrażenie, jakby rzeczywiście właśnie się to działo. Gdybym nie tylko to widziała, lecz czuła. Po prostu chciałam to zatrzymać, nie chciałam więcej razy tego znosić. – Przy mojej wypowiedzi nie podniosłam wzroku. Bałam się tego, co mogłam zobaczyć. – I dlatego znowu się zraniłaś. – To nie było pytanie, ale czyste stwierdzenie, na które mogłam tylko kiwnąć głową. – Czy potem było lepiej? – Naprawdę mnie teraz o to zapytał? Spojrzałam w górę i zobaczyłam całkowitą powagę na jego twarzy. – Tak… ale w tamtym momencie nie wiedziałam, co robię. Byłam jakby... zdalnie sterowana. Gdy ponownie odzyskałam nad sobą pełną kontrolę, zezłościłam się na siebie i wymiotowałam – powiedziałam cicho. Carlisle kiwnął głową i westchnął. – W takim razie pokaż to. Sądzę, że znowu tylko przykleiłaś plaster, tak? – Przytaknęłam i wyciągnęłam rękę. Jeśli i tak wiedział, równie dobrze mógł to obejrzeć. Podciągnął w górę rękaw mojej kurtki i ostrożnie odkleił opatrunek, zanim dokładnie obejrzał moją górną kończynę i w końcu potrząsnął głową. – Przynajmniej nie są tak głębokie jak dawniej – wymamrotał sam do siebie, podczas gdy wziął ze swojej
40
szafki maść, kompres, bandaż i założył rękawiczki. Jednak, tak naprawdę, nie był w stanie ukryć rozczarowania na swojej twarzy. – Przykro mi – wyszeptałam, gdy Carlisle bandażował moje ramię. Spojrzał w górę i popatrzył na mnie z konsternacją. – Dlaczego ci przykro? – zapytał. Unikałam jego spojrzenia, gdy na mnie patrzył. – Naprawdę nie mogę z tym skończyć. Carlisle potrząsnął głową, a gdy na niego popatrzyłam, uśmiechnął się delikatnie. – Tym razem to nie była twoja wina. – Ale ty wyglądasz na takiego rozczarowanego… – mruknęłam sama do siebie. Ponownie potrząsnął głową. – Ale ja nie jestem tobą rozczarowany. Cóż, przynajmniej nie tylko tobą... Bardziej jestem rozczarowany Edwardem, ponieważ to on był tego przyczyną. Właściwie to myślę, że dobrze go wychowaliśmy i w końcu zostawi cię w spokoju, po tym jak ostatni raz wyprawię mu kazanie, ale które pewnie takim nie jest. Zastanawiam się, co on zamierza... Zachichotałam cicho. – On wciąż myśli, że mamy romans, i chce ci pokazać, jaka ze mnie „suka”, żebyś mnie rzucił. – Potrząsnęłam głową. To było po prostu absurdalne. Właśnie ja miałam mieć coś wspólnego z mężczyzną, który mógłby być moim ojcem, gdzie nawet nie pozwalałam zbliżać się do mnie chłopakom w moim wieku! Tymczasem Carlisle zakończył udzielać mi pierwszej pomocy i na nowo usiadł w swoim fotelu, po tym jak wyrzucił rękawiczki do kosza na śmieci. Carlisle spojrzał na mnie lekko zszokowany. – On coś takiego powiedział? Przygryzłam wargę, a potem przytaknęłam. – Mniej więcej. Powiedział, że powinnam trzymać swoje łapska daleko od ciebie, inaczej pożałuję. Potrząsnął głową i przebiegł dłońmi po twarzy. – Tak mi przykro, Bello. Nie wiedziałem o tym... Westchnęłam i ponownie rozmiękczyłam jego spojrzenie. – Ja również nic o tym nie powiedziałam. Carlisle nieznacznie kiwnął głową, a potem spojrzał na mnie dobitnie. – Bello, sądzę, że Edward nie przestanie tak długo, jak nie pozna prawdy, nieważne co ja albo Esme będziemy do niego mówić. Więc musisz próbować się bronić, inaczej się go nie pozbędziesz... Potrząsnęłam głową przestraszona, moje ciało nieznacznie zadrżało. – Jeszcze nie mogę, Carlisle. – Uwierz mi, jeśli zobaczy twój strach, będzie tylko gorzej. – Westchnął. – Chętnie bym ci pomógł, ale on jest po prostu uparty... I jestem pewien, że sobie z tym poradzisz. Jesteś silną kobietą, Bello. Niewiele osób może twierdzić, że przeszli przez coś takiego, co
41
przytrafiło się tobie, a ty spróbuj wszystkiego, by znowu żyć normalnie. Dokonasz tego. Skinęłam głową. Miał rację, muszę postawić się Edwardowi i nie powinien on na mnie wywierać presji. – Masz rację, muszę pokazać, że nie pozwolę sobą pomiatać. – Zdecydowana spojrzałam na Carlisle'a. Byłam silna, przeżyłam i nigdy więcej się nikomu nie dam. Same jego słowa dodawały mi pewności siebie. Carlisle spojrzał na mnie dumny. – Dobrze. Myślę, że w takim razie możemy na dzisiaj zakończyć. Ten dzień był dla ciebie wyczerpujący i pewnie chcesz się trochę przespać. Przytaknęłam, lecz zatrzymałam się przy wstawaniu, gdy przypomniało mi się coś jeszcze. – Carlisle, możesz mi zrobić przysługę? – Przytaknął, ale spojrzał na mnie trochę zmieszany, tak więc wyjęłam pudełko z mojej torby. – Możesz się tego pozbyć? Są tutaj wszystkie, nie chcę tego więcej – powiedziałam i głęboko odetchnęłam. Carlisle otworzył pudełko i ponownie spojrzał na mnie zmieszany. – Jesteś pewna? – Przytaknęłam i na jego twarzy pojawił się uśmiech. – To jest dobre, Bello, jest postęp. I chętnie to zrobię. – Podziękowałam, a następnie poszłam do mojego pokoju, rozebrałam się i położyłam się do łóżka, by zasnąć. Przespałam resztę dnia i całą noc, dlatego następnego ranka wreszcie byłam odpowiednio wypoczęta. Ale ponieważ był mój „wolny” dzień, postanowiłam poleniuchować i zwyczajnie poczytać. Udałam się do biblioteki, by przynieść nową książkę. Jednak gdy ponownie przypomniał mi się tamten przytulny kącik wypoczynkowy, postanowiłam tam zostać, by było mi wygodnie. Wprawdzie mój wzrok wciąż wędrował do czarnego fortepianu, który stał bezpośrednio przed szybami. Powinnam czy nie? Wciąż się siebie pytałam. To było już dawno temu – zamiast na prawdziwym fortepianie, grałam na moim keyboardzie. Nerwowo przygryzłam dolną wargę, a moje dłonie zrobiły się wilgotne. Wiedziałam, że fortepian może należeć tylko do Edwarda i z pewnością był jego. Ale… chciałam tego, więc rozejrzałam się dookoła, czy nikogo nie ma w pobliżu, co właściwie było głupotą. Chyba nikt nie może się schować w książkach, jednak musiałam – przynajmniej teraz – tak zrobić. Umieściłam palce na klawiszach i zaczęłam grać moją starą piosenkę. Nawet jeśli zaraz miałam wynieść się w przeszłość, czułam się dobrze, grając ponownie. Zamknęłam oczy i cieszyłam się tym. Teraz pierwszy raz zauważyłam, jak bardzo brakuje mi wędrówki moich palców po klawiszach po to, by wydobyła się piękna melodia. Na moje usta wkradał się marzycielski uśmiech, który niestety został przerwany przez zdenerwowaną Alice. – Nie możesz chociaż raz zagrać czegoś innego… Edward… Bella? – zapytała zdziwiona, gdy odwróciłam się, unikając jej spojrzenia. – Ty... ty grasz?
42
Przytaknęłam i podrapałam się nerwowo w głowę. – Na to wygląda. – To jest... Wow... Ale czy to koniecznie musi być Isabella Dwyer? – zapytała lekko przygnębiona. Zachichotałam. – Nie lubisz jej? – Lubię, ale... Edward gra jej kawałki na okrągło i z czasem stało się to nudne i trochę wnerwiające – powiedziała i teraz unikała mojego wzroku. Spojrzałam na nią zaskoczona. – ON gra Isabellę Dwyer? – Jakoś dziwnie było słyszeć wymawianie mojego własnego nazwiska i nie mówić o „moich piosenkach”… Alice zachichotała. – Tak, gra. To, co ci teraz powiem, musi zostać pomiędzy nami. Edward nie lubi, gdy ktoś o tym wspomina, on kiedyś ją naprawdę ubóstwiał, przynajmniej do jej zniknięcia... i to od dwunastego roku życia. Szczęka mi opadła. Akurat facet, który teraz robi mi z życia piekło, kiedyś mnie ubóstwiał? To już szczyt wszystkiego, najchętniej bym go natychmiast raz, a porządnie uderzyła, ponieważ był taki... taki... taki podły. Czy on naprawdę myślał, że ja jestem takim samym typem jak on? – To jest niepoważne – odniosłam się wreszcie, gdy odzyskałam głos. Ale Alice przytaknęła, zanim westchnęła i potrząsnęła głową. – Wiesz, Edward kiedyś taki nie był. Właściwie był całkiem miły i nawet nie wiem, co tak bardzo go zmieniło, ale wtedy prawdopodobnie byś go polubiła. Ze zdumieniem potrząsnęłam głową. On i miły? Trudno w to uwierzyć, a jednak chciałam wiedzieć, co go tak zmieniło… – Jak myślisz, dlaczego on jest taki... inny? Wzruszyła ramionami. – Nie mam pojęcia, ale sądzę, że to ma coś wspólnego z Tanyą. – Przewróciła oczami, zanim wyszczerzyła się szeroko. – Możesz coś jeszcze zagrać? Jak zwykle przygryzłam wargę. Czy mogłam zaryzykować i zagrać ten kawałek? Melodię, którą napisałam, by zapomnieć o stracie mojej mamy i o wszystkich moich lękach. Tak, mogłam! Więc przytaknęłam, ponownie się odwróciłam i zaczęłam. Gdy skończyłam, okręciłam się. Alice piszczała i radośnie klaskała w dłonie. – To było po prostu wow! Kogo to jest? Sama to napisałaś? Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową. – Nie, to także było Isabelli Dwyer. Alice spojrzała na mnie zaskoczona i zmieszana. – Ale... Edward tego jeszcze nigdy nie grał, wiem o tym… – Zacięła się, na co tylko wzruszyłam ramionami, gdy od drzwi doszło do nas parsknięcie. – Ponieważ to nie jest Dwyer – powiedział poniżająco Edward, który teraz stał z założonymi rękami, oparty o ścianę obok drzwi. Podniosłam brew. – I wiesz to na pewno? – Wiedziałam, że go prowokowałam, ale jeśli chodziło o moje piosenki, nie miałam żadnej litości.
43
Edward zaśmiał się cicho, ale nieprzychylnie. – Jeśli nie ja, to kto? Myślę, że mam prawo twierdzić, iż jestem jej największym fanem. Teraz to na mnie przyszła kolej, żeby się śmiać. On i mój największy fan? Zapewne sam tak nie myśli! – Pewnie, dlatego możesz również tak samo dobrze zagrać ten kawałek. – Wiedziałam, że to było podłe, ponieważ nigdy nie opublikowałam tej melodii, ale byłam zdania, że on zasługuje, by dostać lanie. Ponownie parsknął. – Nie znam go, jeśli nie jest jej, prawda? – Hm... I twierdzisz tak, ponieważ ją znasz? Sądzę, że pewnie już ją osobiście spotkałeś. – Wiedziałam, że teraz z moich oczu ciskały gromy, ale nikt wydawał się tego nie zauważyć. I w dodatku wydawało mi się, że wyprowadziłam go z równowagi, ponieważ teraz unikał mojego spojrzenia. – Nieprawda – mruknął. – Jak było? – pytałam dalej, by go trochę podrażnić, chociaż rozumiałam to i uśmiechnęłam się do niego. – Nieprawda – teraz powiedział trochę głośniej i znów na mnie spojrzał, przy czym na jego twarz wkradł się złośliwy szyderczy uśmiech. – Ale ty wydajesz mi się, że tak. Zatrzymałam mój uśmiech i nie odpuściłam ani na trochę jego wzroku. – Być może – powiedziałam niejasno. Uśmiechnęłam się, lecz wewnątrz byłam rozbita. Jak, przepraszam, mam się sama traktować, jeśli i tak codziennie widzę się w lustrze? Edward najwyraźniej zauważył, że tym razem nie byłam pod jego wpływem, jego oczy były zwężone i znów tak pełne nienawiści jak zawsze. – Powiem to tylko raz! Trzymaj. Swoje. Łapy. Od. Mojego. Fortepianu – warknął i podkreślił każde słowo z osobna. Zaśmiałam się cicho. – Wiesz co? Bardzo chętnie, granie na tak rozstrojonej rzeczy i tak jest czystą udręką – powiedziałam swobodnie i wyszłam z pomieszczenia. Ale podczas omijania Edwarda, nie umknęły mi rysy jego twarzy, ponieważ coś takiego powiedziałam i to do niego! Przez kilka dni po tym incydencie tak rozpierało mnie prawdziwe poczucie dumy, że nawet dalsze komentarze Edwarda nie robiły na mnie wrażenia. Naturalnie, Carlisle pytał mnie, skąd mam taki dobry humor, i gdy opowiedziałam mu tę historię, zaśmiał się i powiedział, że jego syn nie zasłużył na nic innego za to, co wciąż mi robi. Lecz był również ów dzień, gdy Jacob „namówił” mnie na spacer, mimo że był to bardziej przymus niż namowa. Chociaż miał trochę racji w tym, że nie mogłam spędzać całych dni w rezydencji Cullenów, tak więc wreszcie mnie pokonał. Lecz zamiast, jak się spodziewałam, pół lub jednej godziny w drodze, zaciągnął mnie na całe dwie godziny do lasu, i to w deszczu! Ok, jak na Forks to nie było nic niezwykłego.
44
Wciągu tych trzech lat, odkąd tutaj mieszkam, było tylko dziesięć słonecznych dni. Za to mój humor nie był najlepszy, gdy wreszcie z powrotem wróciliśmy do willii, co natychmiast dałam odczuć mojemu kochanemu bratu. – Przysięgam ci, jeśli jeszcze kiedykolwiek zapytasz mnie, czy pójdziemy na spacer, rzucę ci się do gardła! To było zupełnie niepotrzebne, żebyśmy przez DWIE godziny maszerowali po lesie, Jacobie Black...! – Człowieku, Bello, nie rób takich ceregieli, przecież to była zabawa – przerwał mi, zanim skończyłam mówić. Parsknęłam. Od kiedy to była dla mnie zabawa, jeśli potykałam się o korzenie i kamienie? – Być może dla ciebie, ale dla mnie na pewno nie! – jazgotałam. – Uspokój się, Bello, nie było tak źle. Mam propozycję, pójdziesz teraz wziąć gorący prysznic, a ja zrobię nam herbatę, okay? – zapytał skruszony, na co tylko przytaknęłam z westchnieniem. – Dobrze, spotkamy się później w bibliotece. – Znowu tylko przytaknęłam, zanim weszłam po schodach na górę. Pół godziny później stałam przed biblioteką, świeżo wykąpana i w nowych ubraniach. Jednak gdy otworzyłam drzwi, nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Stał tam, w całej swojej okazałości, wciąż tak samo biały jak trzy lata temu, mój fortepian! – O... mój... Boże! – wyjąkałam tylko niezdolna, by skleić jakieś sensowne myśli, gdy widziałam mój fortepian w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin wcześniej był tam ten należący do Edwarda. A bezpośrednio przed nim stali Carlisle, Emmett i Jake. Ten ostatni z parującą filiżanką herbaty w dłoni. – Skąd… Jak to zrobiliście? Carlisle wzruszył ramionami. – Słyszałem, że ponownie grasz, ale Edward ma coś przeciwko. Pomyślałem, że będziesz wolała mieć znów w pobliżu swój własny fortepian. – W tym momencie jego uśmiech był pełen miłości, ale z rodzaju takiej przeznaczonej dla córki, żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał… – Ale co... co z fortepianem Edwarda? – zapytałam trochę niepewnie. Teraz wiem, jak on reaguje na swój „ukochany” instrument. Emmett wzruszył swoimi szerokimi ramionami. – Już dawno nie grał, więc jest sam sobie winien, że jego wylądował w kącie. – Wskazał głową na prawo. Gdy podążyłam za jego spojrzeniem, ledwie mogłam uwierzyć, że tam rzeczywiście stał czarny fortepian Edwarda, nakryty białą płachtą i w narożniku, gdzie można go było tylko zobaczyć, jeśli się stało w środku pomieszczenia. – Ale… nie jest to trochę… okrutne? – zapytałam i spojrzałam w bok. Nie chciałam nikomu patrzeć w oczy, w nadziei, że ktoś nie zobaczy mojego niezręcznego uczucia.
45
Jednak Carlisle westchnął. – Bello, Edward nic nie grał od pół roku, nawet na niego nie patrzył. Myślę, że nie on go potrzebuje, lecz ty. – Spojrzałam na niego pytająco. – Myślę, że to może ci pomóc zakończyć twoją przeszłość. – Na koniec lekko wzruszył ramionami. Czułam, jak na jego słowa na moich ustach wykwita delikatny uśmiech. – Dziękuję – powiedziałam tylko i objęłam Carlisle'a, zanim tak samo przytuliłam Jake'a i Emmetta. Naprawdę byli najlepszymi przyjaciółmi, jakich mogłam mieć. Gdy już skończyłam ze wszystkimi, delikatnie przesunęłam po białym – ale niestety również mocno brudnym – drewnie. Czułam się dobrze, że miałam przy sobie mój fortepian, który przyniósł mi tak dużo szczęścia, ale również bólu. Zwracałam przy tym uwagę na każdy milimetr, by być pewną, że nie odniósł żadnych szkód podczas transportu. Najwyraźniej nie zostało to niezauważone, ponieważ usłyszałam za mną mruczenie. – Nie będziemy przeszkadzać, Bello. Mamy do podpisania potwierdzenie od firmy transportowej, która ma doświadczenie z takimi „skarbami” – Carlisle powiedział w końcu z szerokim uśmiechem, który mogłam tylko odwzajemnić. Mimo to dalej prowadziłam moje skrupulatnie dokładne badanie. – Jestem tego świadoma, ale ostrożności nigdy za wiele. – Carlisle, Jake i Emmett tylko pokiwali głowami. – Powiedz mi, to prawda, że Edward zostawił swój fortepian? – Tak, dlaczego? – zapytał zaciekawiony Emmett. – Ponieważ ten tutaj z pewnością musi być niedługo nastrojony, stał trzy długie lata w magazynie. Myślisz, że Edward pożyczy mi swoje narzędzie? – zapytałam pełna euforii. Carlisle potrząsnął głową, co mnie najpierw trochę rozczarowało, aż zobaczyłam szeroki uśmiech na jego twarzy. – Myślę, że to nie będzie potrzebne – powiedział i wyciągnął zza pleców małe czarne pudełko. Natychmiast je rozpoznałam, to był mój sprzęt do strojenia. Nawet o tym pomyśleli. Pół godziny później siedziałam przy moim fortepianie i byłam w środku nastrajania, aby znowu brzmiał dobrze, gdy drzwi otworzyły się z tak gwałtownym hukiem, że odbiły się od ściany. – Mówiłem ci przecież, powinnaś... – wyzywał głosem, który zbyt dobrze znałam, zanim nagle przerwał. – C-co to jest? – Cześć, Edward. To nazywa się fortepian, ale właściwie powinieneś już to wiedzieć. Poza tym, jeśli chcesz, możesz sprawdzić w słowniku – powiedziałam całkowicie pochłonięta pracą. – Wiem, co to jest, ale co to ma znaczyć? Najpierw rzucasz się mojemu ojcu do szyi, a teraz on daje ci ten… przedmiot? – zapytał oburzony.
46
Podejrzewałam, że nie będę mogła kontynuować, zanim on stąd nie wyjdzie, dlatego przerwałam moją pracę i odwróciłam się do niego. – Ten „przedmiot” jest przypadkowo prawdziwym Bechsteinem2. – To nawet nie jest istotne. Ja musiałem przez rok błagać, by dostać Chickering 3, a jego kochanka tylko raz zatrzepocze parszywymi rzęsami i dostaje BECHSTEINA! – warknął rozjuszony, wchodząc przy tym i wychodząc przez drzwi. Mogłam na to tylko przewrócić oczami. Kiedy on to wreszcie zrozumie? – Po pierwsze, nie jestem kochanką twojego ojca i, po drugie, ten fortepian jest moją własnością od moich dziesiątych urodzin! W zupełnie przypadkowy sposób był podarunkiem od mojej zmarłej matki! Edward zatrzymał się, spojrzał na mnie zły i parsknął uwłaczająco. – Pewnie, i mam ci uwierzyć? Od początku ci nie wierzyłem, jeżeli jeszcze o tym nie zapomniałaś! – Wiesz co, Edward, jeśli mi nie wierzysz, może powinieneś zapytać swojego ojca albo Jake'a lub Emmetta, którzy również znają ten fortepian. Jedyne, co możesz znaleźć podczas śledztwa, to rachunek od firmy transportowej, która dostarczyła go z mojego magazynu – powiedziałam teraz trochę rozwścieczona. Kiedy on wreszcie zrozumie, że nie chcę od jego ojca nic z wyjątkiem pomocy w uporaniu się z moimi problemami? – A teraz przepraszam, jeśli mógłbyś mnie zostawić, Bechstein nie nastroi się sam. Edward jeszcze raz krzyknął rozjuszony, zanim ze szturmem opuścił pomieszczenie, by prawdopodobnie zrobić piekło Carlisle'owi. Tylko potrząsnęłam głową i wróciłam do pracy. Kolejne trzy godziny były potrzebne, aby fortepian znowu wydobywał z siebie odpowiednie dźwięki, a ja wreszcie mogłam zagrać moją własną kompozycję. Już po pierwszych dźwiękach wiedziałam, że było to warte wysiłku, brzmiał tak fantastycznie jak na początku, gdy moja mama podarowała mi go za moje pierwsze Grammy w muzyce klasycznej. Wówczas miałam dopiero dziesięć lat, ale moje wspomnienia o tym są bardzo żywe. W tamtym czasie mój świat przynajmniej był jeszcze w porządku, dlatego mały uśmiech pojawił się na moich ustach, kiedy moje oczy pozostały zamknięte. Niestety, w środku gry przerwało mi chrząknięcie. Gdy znowu otworzyłam oczy i odwróciłam się, Carlisle stał w drzwiach i wyglądał na trochę przygnębionego. Co znowu zrobił Edward? Powoli zadałam sobie pytanie, w jakie zakłopotanie wpadłam, tylko o nim marząc... Teraz nie był dla mnie nikim więcej niż ogromnym dupkiem. Rodzaj fortepianu h t t p : / / w e b v o i c e . b l o g s p o t . c o m / i m g / b e c h s t e i n / m o d e l - c . j p g (przyp. tłum.) 3 Rodzaj fortepianu h t t p : / / w w w . c h i c a g o p i a n o s . c o m / 1 2 1 4 0 9 u p d a t e / C h i c k e r i n g Q u a r t e r - G r a n d . j p g (przyp. tłum.) 2
47
– Hey, Carlisle, co mogę dla ciebie zrobić? – zapytałam w końcu, gdy on po – jak dla mnie – wystarczająco długiej chwili jeszcze nic nie powiedział. Jednakże w tym momencie za nim pojawił się Jake, który spojrzał na mnie lekko zmieszany. – Co jest, doktorku? – również zapytał, gdy usiał obok mnie na ławce. – Ja… obawiam się, że mam… dla was obojga złe wiadomości – Carlisle jęknął ostatecznie zdenerwowany i... zasmucony? Co się stało, ktoś rozjechał nam psa? Ach, czekaj, my wcale nie mieliśmy... Nie pasowało mi jego zachowanie, ale przeczucie podpowiedziało mi, że to musiało być coś bardzo złego, dlatego przełknęłam z trudem. – Co się stało? – Chodzi o Charliego... – zaczął, jednak natychmiast przerwał mu Jake. – Co z nim? – On... miał... wypadek – Carlisle powiedział ostrożnie i czekał na naszą reakcję. Gdy przestraszona wciągnęłam powietrze, doszło to do mnie, kiedy Jake kompletnie wstrzymał oddech. – Co z nim, wyzdrowieje, prawda? – zapytałam w panice. Carlisle westchnął i odwrócił od nas wzrok. – Przykro mi, że właśnie ja muszę wam to przekazać, ale... został śmiertelnie ranny. – Jego wyraz twarzy był poważny, gdy ponownie na nas spojrzał. Jego słowa powoli wnikały do mojej głowy, gdy słowo „śmiertelnie” wciąż się powtarzało. – Nie. – Mój głos był tylko cichym szeptem, zaczęłam drżeć i łzy płynęły z moich oczu, gdy Jake tylko zesztywniał obok mnie i nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. – Powiedz mi, że to nie jest prawda. On nie umarł, tak, Carlisle? – zapytałam, przy czym mój głos wciąż pozostał donośny, aż przeszedł już w niemal histeryczny wrzask. Carlisle wykrzywił swoją twarz, jego oczy wyrażały czysty smutek i lekko pokręcił głową. – Przykro mi, ale nie mogę – szepnął. Te kilka słów sprawiło, by łzy zaczęły biec po moich policzkach. Dlaczego? Dlaczego mój ojciec musiał umrzeć akurat teraz, gdy właśnie zaczęło mi iść lepiej? Czy po prostu w tym momencie byłam zbyt szczęśliwa… ? Przeczucie powiedziało mi, że moje przypuszczenie jest prawdziwe… Po prostu nie wolno mi być szczęśliwą! To wszystko była moja wina. Jeśli znowu nie czułabym się prawie normalnie, to wszystko by się nie stało… Byłam winna temu, że wszystko, co kochałam, było pechowe albo umierało… To WSZYSTKO była moja wina.
48
Rozdział 5 Ponownie wzięłam za prawdziwe to, co się dzieje dookoła mnie, gdy poczułam wokół siebie dwa silne ramiona. Był to Jake, który znieruchomiał i tylko mocno mnie do siebie przytulił, podczas gdy delikatnie gładził mnie po plecach. Na czubku głowy poczułam, że również jemu po policzkach spływają łzy. Przeze mnie stracił także swojego drugiego ojca... Dlaczego musiałam przyciągać wszystkie nieszczęścia. – To moja wina – szepnęłam, na co Jake trochę odsunął się i spojrzał na mnie zmieszany. – Co jest twoją winą? – zapytał łamliwym głosem. – Byłam szczęśliwa, dlatego Charlie musiał umrzeć – powiedziałam monotonnie, nawet na sekundę nie zatrzymując potoku łez. Jake potrząsnął głową. – Przestań coś takiego mówić! Nie jesteś winna, Bello. – Ale... zawsze, kiedy dobrze mi idzie, umiera ktoś, kogo kocham... mama, tata... Kto będzie następny? – spytałam, szlochając. – Bello, to był wypadek. Absolutnie nie jesteś za to... – Jake mówił i próbował mnie uspokoić, jednak to nie działało, ponieważ znałam prawdę. Byłam temu winna i nikt nie mógł mi wmówić nic innego. Dlatego potrząsnęłam głową. – W takim razie dlaczego dzieje się tak zawsze, kiedy mi się układa? Zwyczajnie to wiem – szeptałam i żaden z nich dwóch mi w tym nie przeszkadzał. Jake jęknął. – Przestań wreszcie, Bello, nikt z nas nic na to nie może poradzić! Ani ty, ani ja albo Carlisle, Emmett czy Bóg wie kto! Wiedziałam, że było to tak, jakbym rozmawiała z dwoma ścianami. Chociaż oboje musieli dowiedzieć się prawdy, która brzmiała tak, że to wszystko było moją winą. Przytaknęłam, zanim cicho westchnęłam. – Ja... chciałabym teraz zostać trochę sama. – Jake i Carlisle kiwnęli głowami, a ja wciąż jeszcze nie uspokoiłam się, tak więc podniosłam się i bezpośrednio wyszłam z domu do mojego samochodu.
EPOV Po tym, jak znowu zostawiłem tę dziwkę, natychmiast zaatakowałem mojego ojca,
49
który, jak się można było spodziewać, powiedział mi dokładnie to, co ona. Nawet chciał mi wyłożyć jak na tacy wszystkie swoje rachunki. Pewnie przewidział moją reakcję i tak czy owak rachunki, o których nikt nic nie wie. Niemniej jednak dręczyło mnie to, że oni coś przede mną ukrywają. Dlaczego nie mogli być po prostu szczerzy i powiedzieć mi, że coś ich łączy? W zasadzie to tak naprawdę nie mogłem winić mojego ojca, Bella rzeczywiście w pewnym stopniu wyglądała dobrze, a jeśli chociaż raz założyłaby inne ciuchy, które pokazałyby trochę jej seksapilu, prawdopodobnie byłaby nawet piękną kobietą. Ale te worki po ziemniakach były po prostu ohydne! Jak można coś takiego z własnej woli nosić? O czym ja właściwie właśnie myślałem? Bella i seksowna? Na miłość boską, musiało mi odbić, w końcu mój ojciec zdradzał z nią moją matkę! Prawdopodobnie miałem za mało seksu w tym tygodniu, ponieważ Jessica wciąż nie połknęła haczyka. Cholera, koniecznie potrzebowałem trochę rozrywki, a mianowicie z pewną jędrną blondynką o miseczce C, która znowu się odpowiednio o mnie zatroszczy! Ale bez względu na to, o kim myślałem, to po prostu nie pasowało... Miałem nieokreśloną potrzebę pewnej... blondynki... z niebieskimi oczami... To naprawdę nie był mój dzień! Wprawdzie nie wiedziałem, co się wcześniej stało, ale przygnębiający nastrój natychmiast na mnie spadł, gdy wszedłem do biblioteki. Jacob stał przy oknie, prawdopodobnie pogrążony w myślach, i miał ręce skrzyżowane na piersi, podczas gdy Emmett po prostu siedział na sofie i opierał twarz na dłoniach. Mój tata, Alice, Rose i Jasper po prostu siedzieli tam i wpatrywali się przed siebie. Jednak nie miałem pojęcia, o co może chodzić, i zwyczajnie usiadłem przy moim własnym fortepianie w kącie, mimo że czułem się dziwnie. – Jak? – zapytał nagle Jake wewnątrz pomieszczenia i nawet jeśli nie miałem żadnego pojęcia, o co chodzi, inni – a przede wszystkim Carlisle – wiedzieli, o czym mówił. – Został postrzelony na służbie – powiedział wreszcie mój ojciec. Jake odwrócił się i spojrzał na Carlisle'a z mieszaniną różnych uczuć. Mogłem w nim rozpoznać smutek, wściekłość, szok i niedowierzanie. – Bella nigdy nie powinna tego doznać, to ją zabije! Najpierw Renée, a teraz jeszcze Charlie? – Potrząsnął głową i łzy stanęły mu w oczach. – Myślisz, że tego nie wiem, Jake? – Westchnął przygnębiony. – Ona i tak mimo tego myśli, że to jej wina, a jeżeli również przez to przejdzie... – Z jakiegoś powodu nie zakończył zdania, a mimo to zarówno Emmett jak i Jacob wydawali się wiedzieć, co chciał powiedzieć, ponieważ oboje tylko kiwnęli potwierdzająco głowami, podczas gdy ja czułem się coraz gorzej.
50
Po prostu musiałem wiedzieć, co się tutaj dzieje. – Co się stało? – zapytałem wszystkich zebranych. Podczas gdy niemal wszyscy mnie zignorowali, mój ojciec trochę dziwnie mierzył mnie wzrokiem, przynajmniej jak na mój gust, zanim w końcu westchnął. – Charlie Swan, ojciec Belli, dzisiaj podczas strzelaniny stracił życie i ona się o to obwinia. – To doznanie na słowa Carlisle'a wpłynęło na mnie jak lekkie ukłucie, a i tak musiałem panować nad sobą, by nie drgnąć. Co było ze mną nie tak? – I? – zapytałem tak normalnie, jak to tylko było możliwe. – Jej mama, Renée, dobre trzy lata temu została na jej oczach zastrzelona – powiedział Emmett i spojrzał na mnie pełen bólu. Jego słowa przypomniały mi o czymś, ale nie byłem pewien, co to było. W międzyczasie Jake zaczął chodzić w tą i z powrotem po pomieszczeniu, grając palcami na wardze. Tak szybko, że ledwie mogłem zobaczyć, do pokoju wpadł szturmem mój mały brat Jamie, zaraz za moją mamą, jednak inaczej niż się spodziewałem, pobiegł on prosto do Jake'a. – Gdzie jest mama, wujku Jake? – zapytał i rzucił się do nogi tego olbrzyma. Wujek Jake? Cóż to za gówno? Znał może swoją matkę ten mój mały „utrzymańczy” brat? Tak, trzy lata temu Carlisle i Esme przyjęli do nas tego małego, ponieważ jego matka oczywiście zapewne nie chciała się nim zajmować, a dla mnie stał się moim prawdziwym bratem, którego uchroniłbym przed wszelkim złem. – Właśnie jest na spacerze – powiedział łagodnie i wziął małego na swoje ramiona. Ten nieufnie zmarszczył czoło. – Dlaczego? – Jacob przygryzł wargę. – Wiesz, wielkoludzie, mama jest trochę smutna – powiedział Jacob i błagalnie spojrzał na Carlisle'a. – Dlaczego? – zapytał ponownie mały. – Ponieważ dziadek jest teraz w niebie z aniołkami – powiedział wreszcie mój tato, gdy stanął przy nich, i delikatnie pogłaskał go po głowie, zanim w końcu dobitnie spojrzał na Jacoba. – Jake, usiądź wreszcie i odpręż się – powiedział Carlisle po kilku minutach trochę zirytowany. – Łatwo ci to mówić, Carlisle! Moja mała siostra biega gdzieś tam na zewnątrz i obwinia się o śmierć naszego ojca! Co jeśli ona zrobi coś pochopnie? – Mogłem usłyszeć całą jego troskę i strach, podczas gdy wciąż trzymał Jamiego w ramionach. Również we mnie wywoływała ona coś, czego nie potrafiłem nazwać. Ale o co, do cholery, chodziło z tą całą paplaniną o „siostrze” i „naszym” ojcu? Alice wydawała się zauważyć mój zamęt w głowie, ponieważ odpowiedziała na moje
51
niewypowiedziane pytanie, nawet jeśli była trochę rozbawiona. – Powiedz to po prostu, wielki Edward Cullen czegoś nie wie. – Jednak gdy moje spojrzenie nie uległo zmianie, mówiła dalej. – Chociaż ty zwyczajnie nie chcesz w to uwierzyć, Bella i Jacob są rodzeństwem, niczym więcej. – Nagle w końcu zajarzyłem. Powinno to mieć jakieś znaczenie, że Bella była matką Jamiego? Mogę powiedzieć, że nie było pomiędzy nimi dużego podobieństwa. W moich oczach nie było żadnych podstaw, żeby ich powiązać, więc dlaczego ona to zrobiła? Nie chciała po prostu brać odpowiedzialności za dziecko, czy była tylko tą głupią nastolatką, która przespała się z chłopakiem, nie myśląc o konsekwencjach? Niby wszyscy widzieli moje niezadowolenie, a mimo to tylko mój ojciec odpowiedział na mój wyraz twarzy. – Sądzę, że teraz wiesz, kto jest matką Jamiego. Jednakże przyczyny, dlaczego on był tak długo u nas, musi ci ona sama wyjaśnić. – Nawet jeśli tego nie planowałem, moja twarz trochę... skrzywiła się. – Przykro mi, Edwardzie, ale tym razem jestem tylko lekarzem, a tajemnica zawodowa zakazuje mi jakichkolwiek wyjaśnień. Mogłem tylko na to parsknąć i najpierw opuściłem pomieszczenie, a potem willę. Musiałem po prostu przewietrzyć głowę, a na to najlepsze było prowadzenie mojego volvo, mimo że szalała wichura i padał śnieg. Z jakiegoś powodu zrobiłem się trochę zdenerwowany, gdy wyobraziłem sobie, jak Bella w taką pogodę przemierza okolicę. Potrząsnąłem głową, by w zarodku zdusić te myśli. Ten „obowiązek” był i tak tylko dla jego pacjentów, tak więc dlaczego po prostu nie posunął dalej tej rozmowy? Dlaczego wszyscy milczeli? Coś się jeszcze tutaj nie zgadzało i wiedziałem, że kiedyś dowiem się, co to było. Bez zwracania uwagi na mijane ulice, dotarłem do miejsca, w którym jeszcze nigdy nie byłem. Ale nawet nie potrzebowałem tam nigdy być, natychmiast wiedziałem, kto mieszkał w domu przede mną... albo zwykle mieszkał, Charlie Swan, komendant miejscowego oddziału policji i wieloletni przyjaciel Carlisle'a! Potrząsnąłem głową. Co za diabeł mnie tutaj przyniósł? Szeryf Swan zmarł, więc zapewne mógł zostawić otwarte drzwi! A jednak przeczucie podpowiadało mi, że powinienem tutaj być, nawet musiałem! Pokręciłem moją głową, wzdychając, zanim wreszcie wysiadłem i nie kontrolując się, pobiegłem do drzwi wejściowych. Im bliżej podchodziłem, tym całość wydawała mi się coraz bardziej dziwna. Przecież Carlisle powiedział, że on został zastrzelony na służbie, więc dlaczego te cholerne drzwi były otwarte? Wiedziałem, że coś się tutaj nie zgadza, dlatego szedłem powoli i bezgłośnie zajrzałem przez drzwi do wewnątrz. Ale nie odkryłem żadnych śladów włamania, a więc wszedłem do środka. Na prawo od drzwi znajdował się dość przytulnie umeblowany salon z beżowymi ścianami. Chociaż meble wyglądały na stare i zniszczone, emanowała z nich przytulność
52
i poczucie bezpieczeństwa. Na prawo była kuchnia z żółtymi szafkami, starą kuchenką i stołem z trzema niezasuniętymi krzesłami, ale nawet to wydawało mi się urokliwe. Bezpośrednio przede mną była jeszcze klatka schodowa, która prowadziła na pierwsze piętro; do łazienki i sypialń, jak sądziłem. W tych dwóch dolnych pomieszczeniach nie było nikogo, ale czy nie było to trochę... niegrzeczne wpaść do pokoju jak bomba? Wprawdzie zauważyłem, jak moje zęby zagryzają się na mojej dolnej wardze, jednak ta odrobina bólu była mi właściwie obojętna. Pytanie, czy powinienem iść do góry, czy nie, było w tym momencie dużo ważniejsze; przynajmniej dla mnie. Ponownie głęboko odetchnąłem i w końcu pokonałem drogę na górne piętro. Drzwi na wprost były otwarte i ukazała mi się mała, biała łazienka, prysznic, wanna, ubikacja. Myślę, że wszystkiego nie muszę wymieniać. Drzwi na lewo, które należały do pokoju Belli również były otwarte. Stało tam tylko małe łóżko, szafa i biurko, wszystko było utrzymane w kolorze jasnego buku, z dość starym komputerem, a ściany pomalowano na jasnoniebiesko. Wprawdzie na biurku leżało mnóstwo papierów, niemniej jednak nie wyglądały one na nieuporządkowane. Łóżko było zrobione, podczas gdy obok niego leżał mały stos książek. Jednak drzwi z prawej strony były zamknięte. Jeśli ktoś tutaj był, musiał – albo musiała – być w tym pomieszczeniu, więc delikatnie nacisnąłem na klamkę i otwarłem drzwi. To, co tam zobaczyłem, zmroziło mi krew w żyłach. Na połowie ogromnego, podwójnego łóżka leżała Bella, zwinięta jak kot i martwo wpatrywała się przed siebie. W jej oczach nie było widać żadnego błysku, jej skóra była jeszcze bledsza, niż już i tak była, podczas gdy ona w swoich ramionach mocno ściskała zdjęcie. W tym momencie wyglądała jak krucha, porcelanowa lalka, którą wystarczy tylko raz nieostrożnie upuścić, by ją rozbić. Na ten widok coś załamało się w mojej piersi, że nie mogłem nic na to poradzić, i nawet nie wiedziałem, co to właściwie było. Jakieś wewnętrzne pchnięcie zaprowadziło mnie do tego łóżka i kazało mi przed nią uklęknąć. Nawet nie chciałem wiedzieć, jak ona się musiała czuć, najpierw straciła matkę, a teraz jeszcze ojca. – Bella? – zapytałem cicho i dotknąłem palcami jej dłoń. Natychmiast przestraszony wciągnąłem powietrze, ponieważ ona była lodowata. Jak stwierdziłem, jej twarz była tak samo zimna. Wewnętrzny głos powiedział mi, że była w szoku, ale co ja powinienem zrobić? Przecież, do cholery, nie byłem lekarzem! Wstałem i chodziłem w tą i z powrotem przed łóżkiem. Musiało być coś, co by jej pomogło, ale co? Mógłbym zadzwonić do mojego ojca,
53
tylko jakbym mu wytłumaczył to, że byłem u Belli? Jeszcze raz spojrzałem w dół na dziewczynę przede mną. Nie miałem wyboru, on był jedynym, który mógł mi teraz pomóc, więc wyciągnąłem moją komórkę z kieszeni w spodniach i szybko wybrałem jego numer. Ulżyło mi, gdy odebrał po trzecim sygnale, przy czym każdy z nich wydawał mi się trwać wieczność. – Cullen? – Tato, to ja – powiedziałem cicho. – Edward? Gdzie ty się podziewasz? Martwiliśmy się już o ciebie, na dworze szaleje burza śnieżna, a ty po prostu znikasz! – Rzeczywiście, nie mogłem go winić, że robił mi wyrzuty, w końcu Bella też zniknęła, ale na to nie mogłem teraz zwracać uwagi. – Tato, jest okej, ale potrzebuję twojej pomocy – powiedziałem zdecydowanym głosem. Carlisle westchnął. – W którym miesiącu ona jest? Byłem zszokowany, co to niby oznaczało? – Co? – Ach, dalej Edwardzie, to była tylko kwestia czasu, aż jakaś twoja dziewczyna znajdzie się w innym stanie, tak często jak ty je wymieniasz – oznajmił trochę zirytowany. – No, masz wspaniałe zdanie o mnie – odpowiedziałem monotonnie. – Ale to nie to. – Nie? W takim razie co jest? Gdzie ty się podziewasz? – powtórzył się. Westchnąłem krótko i zamknąłem oczy, moja odpowiedź pewnie mu się nie spodoba. – Ja... jestem u Belli... – Co? Przysięgam ci, Edward, jeśli chociażby włos spadł jej z głowy... – zagroził, gdy mu przerwałem. – Uspokój się, nic jej nie zrobiłem. Nawet nie wiem, dlaczego jechałem w tę stronę, tylko ją znalazłem. Carlisle westchnął z ulgą; jak powiedział, ponoć miał o mnie wspaniałe zdanie… – No, pięknie, w takim razie czemu potrzebujesz mojej pomocy? – Boję się, Bella jest w szoku. Leży zdrętwiała na łóżku swojego ojca, a jej skóra jest lodowata – powiedziałem i zmarszczyłem czoło. – Kurwa! – przeklął mój ojciec po drugiej stronie telefonu. – Musisz mnie teraz dokładnie słuchać, Edwardzie, i skrupulatnie przestrzegać moich instrukcji, rozumiesz? – Carlisle brzmiał na zdenerwowanego, co było u niego niespotykane, w końcu zawsze był uosobieniem spokoju. – Tak zrobię, ale dlaczego tutaj nie przyjedziesz, znasz się na tym dużo lepiej ode mnie. – mruknąłem zmieszany, ale wiedziałem, że mimo to dobrze mnie zrozumiał. – Uwierz mi, jeśli mógłbym, przyjechałbym, ale niestety ta nawałnica mi na to nie pozwoli – powiedział z westchnieniem. Gdy teraz spojrzałem w okno, mogłem zobaczyć jednie biel, chociaż najbliższe drzewo było oddalone tylko o kilka metrów, tak mocno sypał
54
śnieg. Więc jak długo już tutaj jestem? – Och… – To było wszystko, co mogłem powiedzieć. – Tak, och… A więc musisz sobie sam poradzić, aż to nie minie. I zgodnie z prognozą pogody będzie tak aż do jutra – stwierdził skruszony. Przytaknąłem, aż przyszło mi na myśl, że on i tak nie mógł tego zobaczyć. – Tak – powiedziałem więc. – Dobrze, przenieś Bellę do salonu. Charlie powinien mieć w domu jeszcze jakiś zapas drewna. Chcę, żebyś rozpalił w kominku i położył Bellę tak blisko niego, jak to tylko możliwe, nie powinna się dalej wyziębiać! Najlepiej weź jeszcze jedną albo dwie kołdry, w które będziesz mógł ją owinąć. I, Edward, zanim wpadniesz na jakiś pomysł, pod żadnym pozorem nie rozbieraj jej, słyszałeś? – zapytał i brzmiał przy tym bardzo dobitnie. – Um… Tak… Ale dlaczego? – zapytałem zmieszany. – Nie mogę ci tego wyjaśnić, synu, po prostu to zrób. – To było wszystko, co powiedział, zanim połączenie zostało przerwane. Wypowiedziałem ciche przekleństwo i ponownie spojrzałem na Bellę. Co Carlisle chciał mi przez to powiedzieć? To, że powinienem trzymać palce z dala od jego ukochanej? Złość kipiała ze mnie i właśnie dlatego chętnie naruszyłbym jego instrukcje, ale nie było w moim zwyczaju spać z dziewczyną, z którą nie było w porządku, więc wziąłem ją w ramiona. Natychmiast uderzyło mnie to, że była bardzo lekka, według mnie zbyt lekka, a w zasadzie, po ilości jej zbyt szerokich ciuchów, spodziewałbym się czegoś zupełnie odwrotnego. Szybko potrząsnąłem głową, wszedłem do salonu i najpierw położyłem Bellę na kanapie, zanim się rozejrzałem. Bezpośrednio obok kominka było przygotowane kilka klocków drewna, jednakże nie byłem pewien, czy one wystarczą. Ale musiały, ponieważ naprawdę nie chciałem kwestionować wychodzenia na zewnątrz. Więc wziąłem stamtąd kilka i rozpaliłem nimi ogień w kominku. Musiałem się chwilę zastanowić, co miałem zrobić w następnej kolejności... Ach, tak, przykrycie! Więc znów pobiegłem na górę, wziąłem kołdrę i poduszkę z dużego, podwójnego łóżka, tak samo z Belli, a następnie wróciłem na dół, by umieścić je tylko jakiś metr od kominka. Potem najpierw położyłem Bellę na kołdrze, by następnie z powrotem ją przykryć, zanim ja sam z małym westchnieniem opadłem na sofę. Czułem, jak powoli przezwycięża mnie zmęczenie i po prostu przez nie zapadłem w sen…
55
BPOV Ostatnią rzeczą, jaką jeszcze naprawdę pamiętałam, było to, że przyjechałam do domu Charliego i położyłam się na jego łóżku, zanim wszystko wokół mnie straciło znaczenie i postrzegałam je tylko jak przez mgłę. Wprawdzie dostałam się na peryferia, żebym po jakimś czasie dłużej nie była sama, ale kto to był, co robił albo mówił, nie docierało do mnie, aż widocznie kiedyś usnęłam. Tym bardziej zdziwiłam się, gdy obudziłam się po pozbawionej snu nocy, że leżałam przed kominkiem owinięta w kilka kołder. Jako że wczorajszego wieczoru dzięki mojemu wspaniałemu stanowi nie miałam możliwości wyciągnąć szkieł kontaktowych, teraz moje oczy paliły jak w piekle. Musiałam się ich koniecznie pozbyć, ale do tego najpierw musiałam się uwolnić spod tych przykryć. Gdy po zbyt długim czasie wreszcie mi się to udało i odwróciłam się, dyszałam przestraszona. Na środku naszej starej, obdartej kanapy leżał śpiący Edward Cullen. Co on tutaj robił? A mimo to wyglądał jakoś... słodko, jeśli spał, tak niewinnie. Potrząsnęłam głową, na takie myślenie nie miałam teraz ani czasu, ani nerwów, moje oczy piekły mnie z każdą sekundą i musiałam te przeklęte kontakty w końcu ściągnąć. Więc jeszcze szybko wzięłam ze sobą świeżą bieliznę, dżinsy i T-shirt z szafy na ubrania w moim starym pokoju, które wciąż tam jeszcze były, i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic i pozbyć się tych cholernych soczewek. Dobrą godzinę później wreszcie wyszłam z łazienki, ale jednak z mocno zaczerwienionymi oczami. Mimo to przez prysznic i świeże ubrania czułam się o wiele lepiej, przynajmniej aż znowu nie przypomniało mi się o moim nieproszonym gościu na kanapie, gdy go zobaczyłam. Westchnęłam krótko i następnie poszłam do kuchni, by zobaczyć, co tam jeszcze było jadalne. Oprócz kilku jajek, paru plastrów boczku i połowy tosta w domu było niewiele, z czego można zrobić wielkie śniadanie, a ponieważ nie chciałam być taka niegrzeczna, przygotowałam coś dla Edwarda. Widocznie niektóre osoby przyciąga zapach smażonego boczku i jajek, w każdym razie przestraszyłam się, gdy usłyszałam za mną głos Edwarda. – Dobry – mruknął tylko. – Dobry – powiedziałam cicho, nie odwracając się, chociaż zauważyłam, gdy usiadł na jednym z trzech kuchennych krzeseł, ponieważ krótko szorował nim po posadzce. Po tym jak wszystko było gotowe, rozłożyłam ten niewielki dobytek na dwóch talerzach i usiadłam od niego odsunięta tak daleko, jak to tylko było możliwe. Bałam się go jeszcze,
56
w końcu byliśmy tutaj sami w domu, w burzę, która wciąż szalała, uniemożliwiając ucieczkę. Dlatego cieszyłam się, że podczas jedzenia nic nie powiedział i tylko wpatrywał się w okno. Jednak ta cisza nie była dla mnie nieprzyjemna, w końcu Charlie również nigdy nie był szczególnie gadatliwy. Na myśl, że nigdy znowu nie zobaczę, jak siada przede mną na krześle i czyta gazetę, ponownie łzy stanęły mi w oczach, które szybko odpędziłam mruganiem. W końcu nie chciałam, żeby jeszcze przyszły Edwardowi do głowy jakieś głupie myśli. Podczas gdy ja zajęłam się myciem naczyń, on ponownie po prostu zniknął w salonie. Gdy po kilku minutach do niego dołączyłam, siedział nie na kanapie, jak się spodziewałam, lecz w ulubionym fotelu Charliego. W jakiś sposób w moich oczach ten obraz był niepokojący. Bogaty i dość przystojny Edward Cullen siedział w starym fotelu w kratkę. Ale również mi to odpowiadało, więc mogłam usiąść na kanapie, bez konieczności posiadania go bezpośrednio przy sobie. – Co się dzieje pomiędzy tobą, a moim ojcem? Nie mów znowu, że nic, ponieważ to kłamstwo i ty o tym wiesz! – powiedział nagle w ciszy i przy tym kwaśno taksował mnie wzrokiem. Dlaczego on pierwszy tutaj był, jeśli nie mógł mnie znieść? I dlaczego miałam mu powiedzieć prawdę? Ale z jakiegoś powodu cisnęło mi się to na usta, że nie mogłam tego zatrzymać. – On jest moim psychiatrą. Edward parsknął negatywnie. – Mógłbym przypuszczać, że mój ojciec znowu sprowadzi do naszego domu jakiegoś wariata. Kogo ty zabiłaś, twojego byłego? Jego słowa rozwścieczyły mnie. Czy musiało się od razu kogoś zabić, żeby potrzebować wsparcia? Dobrze, że spojrzenie nie może zabijać, ponieważ inaczej Edward z pewnością leżałby martwy. – Wiesz, nie tylko sprawca potrzebuje pomocy, ale również ofiara! W zamyśleniu zmarszczył czoło. – To są trochę... niedokładne informacje. Przygryzłam dolną wargę. Czy miałam już siłę, by się z tego w ogóle zwierzać? Dowiem się tylko, jeżeli spróbuję. – Ja... zostałam porwana i... zgwałcona. – Po tym jak wydobyłam te słowa na zewnątrz ze spuszczonym wzrokiem, byłam w pewien sposób z siebie dumna. Jasne, Charlie i Jacob wiedzieli o tym, ponieważ byli moją rodziną, a Carlisle, ponieważ był moim lekarzem, ale poza nimi żadnej innej istocie męskiej nie mogłam o tym mówić. Nawet Emmettowi, chociaż był wówczas moim najlepszym przyjacielem. Gdy znowu na niego spojrzałam, Edward patrzył na mnie trochę zszokowany, zanim przełknął. – C-co się stało? Zmieszało mnie trochę, że właśnie on, którego zawsze przepełniała pewność siebie, był taki nieśmiały i powściągliwy. Ale wciąż się siebie pytałam, czy rzeczywiście chciałam
57
przywrócić wspomnienia. Wprawdzie Carlisle jakiś czas temu „żądał” tego, jednak ja wciąż nie byłam przekonana. Ale czy nie lepiej było o tym mówić pierwszy raz ze znajomym, którego ledwie znałam, zamiast od razu z kimś, kogo się kocha? Tak, było, dlatego niezdecydowanie zaczęłam mówić. – To... To było trzynastego września trzy lata temu...
~~~Retrospekcja~~~ Trzynasty września w tym roku nie był taki zły jak zazwyczaj, chociaż miałam urodziny i oprócz tego był to również czarny piątek. Ale sam fakt, że moja mama nie planowała w tym roku dla mnie żadnego wielkiego przyjęcia, a zamiast tego występ przed publicznością, pozwalał uznać ten dzień za dobry, jednak ja rzeczywiście musiałam z góry wiedzieć, że za to prawdziwy horror jeszcze nastąpi. A mimo to nigdy bym nie przypuszczała, że stanie się tak źle… Właściwie było tak jak zawsze, wyszłam na scenę, grałam przez trzy długie godziny moje własne kompozycje i opuściłam estradę po ukłonie oraz gromkich oklaskach. Właściwie w międzyczasie powinnam być już przyzwyczajona do tego, że moja mama więcej nie stała za sceną, od kiedy wyszła za Phila, a mimo to każdego razu robiło mi się od nowa smutno, a przede wszystkim w moje urodziny – nawet jeśli one dla mnie nic nie oznaczały. Było właśnie tak, jak chciałam, dzień jak każdy inny. Prawdopodobnie była ona w mojej garderobie i telefonowała do niego. Z jakiegoś powodu, którego właściwie nie mogłam zrozumieć, dzwonił do niej akurat wtedy, gdy byłam krótko przed zejściem ze sceny. Przez to rzeczywiście go nie lubiłam, ale – z wyjątkiem tego – było jeszcze więcej powodów. Mama poznała Phila na moim pierwszym przedstawieniu, gdy miałam dopiero siedem lat. Przyznaję, że na początku go jeszcze lubiłam, lecz to zmieniło się po kilku tygodniach. Mama chciała dokupić coś jeszcze na kolację, dlatego zostałam z Philem sama w naszym domu i pomyślałam sobie, że mogłabym mu jakoś dotrzymać towarzystwa. Jednak on powiedział mi wprost, że tak naprawdę mnie nie lubił, ponieważ w jego oczach byłam tylko szamocącym się bachorem i znosił mnie jedynie dlatego, że uważał moja mamę za absolutnie gorącą – przynajmniej takie były wtedy jego słowa. Jasne, jego „wyznanie” trochę mną poruszyło, ponieważ zostałam dla dotrzymania towarzystwa, ale gdy widziałam, jak szczęśliwa była moja mama, było to tylko w połowie tak złe. Gdy po jakimś czasie zmienił swoje zdanie o mnie. Instynktownie wiedziałam, że to tylko po to, by się do nas przyczepić, ponieważ teraz zdobywałam dość dużo pieniędzy, tak że mógł bez własnego wysiłku prowadzić dobre i przede wszystkim luksusowe życie. Niemniej jednak nie obchodziło mnie to tylko dlatego, iż nagle stał się dla mnie super miły, a ja nie musiałam
58
być taka dla niego, chociaż chciała tego moja mama! Jeśli chodzi o pieniądze to i tak nie miałam nic do powiedzenia, w końcu byłam małoletnia i Renée nimi rozporządzała. Pomimo tego lub prawdopodobnie tylko dlatego gryzło Phila to, że Charlie nigdy nie zgodził się na adopcję, ponieważ nawet w taki sposób nie mógł pobierać moich pieniędzy bez wiedzy mamy. Westchnęłam krótko i potrząsnęłam głową. Właśnie teraz, gdy zeszłam ze sceny, moja mama znowu stała w tym małym pokoju z lustrem i rozmawiała ze swoim cudownym małżonkiem, zamiast, jak kiedyś, czekać na mnie. Ktoś mógłby pomyśleć, że byłam dorosłą kobietą, ale byłam dopiero czternastoletnią dziewczyną, psiakrew! Więc w zasadzie wciąż jeszcze dzieckiem! Ze spuszczonymi ramionami udałam się do mojej garderoby, przebierałam się już, mając widok na moją matkę z telefonem komórkowym przy uchu, jednak gdy przeszłam przez drzwi, natychmiast krew zmroziła mi się w żyłach. Renée stała przed oświetlonym lustrem, za nią ubrany cały na czarno mężczyzna z kominiarką na głowie przykładał jej broń do głowy, podczas gdy jego druga dłoń była owinięta wokół jej szyi. Pierwszym, co mogłam rozpoznać, były jego ciemne, czarne oczy. Mimo że tego nie chciałam, z moich ust uciekł krzyk strachu.
59
Rozdział 6 Zamaskowana postać przestraszyła się tak bardzo, że drgnęła, w skutek czego padł strzał. Niecałe dwie sekundy później moja mama leżała martwa z oczami rozszerzonymi ze strachu, utkwionymi w podłodze, a on patrzył na mnie. Za mną pojawił się jeszcze ktoś, kogo wcześniej nie zauważyłam, i gwałtownie przycisnął mi coś do nosa i ust, tuż przed tym jak ogarnęła mnie czerń... Nie mogę powiedzieć, jak długo byłam nieprzytomna, ale gdy ponownie mogłam otworzyć oczy do pewnego stopnia, miałam potworny ból głowy. Chciałam potrzeć dłonią czoło, jak zawsze robiłam, jednak zostałam przez coś zatrzymana. Minęło kilka chwil, aż rzeczywiście pojęłam prawdziwość mojego otoczenia. Światło, które wcześniej wzięłam za bardzo jaskrawe, właściwie wcale takie nie było, ponieważ zostało zaciemnione drewnianą tablicą i przez to pomieszczenie sprawiało tylko wrażenie trochę mrocznego. Mogłam jednak zobaczyć wystarczająco – a przede wszystkim wyczuć – by wiedzieć, że musiałam przebywać w jakiejś piwnicy, w której nie było żadnego okna. Więc nie mogłam ocenić, jak późno było. Pierwszym, co z pewnością mogłam powiedzieć, było to, że miałam ręce przywiązane jakimś materiałem – pewnie sizalem albo włóknem kokosowym – do łóżka, na którym leżałam. Słyszałam dwie osoby – jeśli się nie myliłam jakiegoś mężczyznę i kobietę – sprzeczające się o mnie w oddali, chociaż nie rozumiałam, co oni dokładnie mówili. Po kilku minutach wkrótce ucichło, zanim usłyszałam zatrzaskiwanie drzwi. Jedno z nich – albo oboje – odeszło i odetchnęłam z ulgą. Miałam cichą nadzieję na uwolnienie się i ucieczkę, ale po kilku próbach stwierdziłam, że to bezsensowne. Więzy na moich nadgarstkach były po prostu zbyt mocne, żebym miała nawet cień szansy na wydostanie się z nich. Moi porywacze – w każdym razie sądziłam, że po prostu chcieli tylko okupu – wydawali się być, jeśli chodzi o przywiązywanie, prawdziwymi profesjonalistami. Dlatego tylko zacieśniłam sobie liny na moich nadgarstkach, zamiast zdołać się uwolnić, gdy za drzwiami usłyszałam kroki. Znieruchomiałam i przepełniona strachem patrzyłam na drzwi. Kto mógłby teraz wejść tutaj do środka? I przede wszystkim, co zrobiłby ze mną? Ten, kto zabił również moją mamę,
60
trzymał mnie teraz w tej zatęchłej piwnicy i po prostu nie mogło to NIC dobrego oznaczać. Nieco później miałam się dowiedzieć, że miałam rację... Wydawało się, jakby minęła godzina, aż drzwi się otworzyły, nawet jeśli w rzeczywistości trwało to tylko sekundy. Mogłam zobaczyć zarys osoby w futrynie: wysoki, muskularny i barczysty – oczywiście mężczyzna. Niestety, lampa za drzwiami również została dodatkowo zasłonięta, dlatego nie mogłam rozpoznać jego twarzy, gdy do mnie podszedł. – Wygląda na to, że jesteś z powrotem wśród żywych, mała Isabello. – Jego głos był po prostu... obleśny, a to nigdy nie oznaczało nic dobrego! Ale zamiast odpowiedzieć, tylko spojrzałam na niego rozwścieczona. Jednak wydawało się go to jedynie rozbawić, co wyraźnie mogłam usłyszeć w jego śmiechu. – Och, więc mała kocica... ale to ci zapewne dużo nie da. Jesteś związana i nie możesz się bronić, a krzyki także ci nie pomogą. Jesteśmy w środku lasu, nikt cię nie usłyszy. – Gdy mówił, zmniejszał dystans pomiędzy nami i w końcu zatrzymał się bezpośrednio przy łóżku. – Czego pan chce? – zapytałam i byłam zadowolona, że mój głos zabrzmiał spokojnie i pewnie siebie, chociaż w środku drżałam ze strachu. – Hm... Tego, co każdy chce: pieniędzy – powiedział słodziutko, ale czułam, że to pozory. Chodziło mu tylko o gówniane pieniądze? Dlaczego więc Renée musiała umrzeć? Prawdopodobnie z mojego wyrazu twarzy mógł dość dobrze odczytać moje myśli, gdyż mówił dalej: – Właściwie nie było zaplanowane to, że ona zmarła, ale niemniej jednak widzę to pozytywnie, ponieważ będę miał z tobą trochę zabawy. – Jego oczy pożądliwie przesuwały się po moim ciele, po każdej wypukłości sukienki, którą miałam założoną. Po cichu modliłam się o to, żeby nie zrobił tego, o czym myślałam. Jednak wszystkie moje nadzieje i modlitwy zostały nagle zburzone, gdy usiadł na łóżku i pożądliwie głaskał dłońmi moje ciało. – Och tak, będę miał z tobą mnóstwo zabawy. – Mogłam poczuć, jak każdy nerw mojego ciała był pobudzony przez strach, całe moje ciało drżało jak liście osiki. Prawdopodobnie również dlatego nie dotarło do mnie, że przyniósł nóż, którym rozciął moją sukienkę i bieliznę, zanim zwyczajnie położył go na stoliku nocnym – wciąż jeszcze zbyt daleko ode mnie – i prześlizgiwał wzrokiem po moim nagim ciele. W zupełnym odruchu ścisnęłam mocno moje kolana razem. Nawet jeśli wiedziałam, że to by mi w rzeczywistości nic nie pomogło, musiałam przynajmniej spróbować. Było mi nieprzyjemnie, moje oczy płonęły, gdy zebrały się w nich łzy. Mimo że nie mogłam zobaczyć go całego, tylko jego profil, on mógł widzieć mnie, co wiedziałam, i nie chciałam mu dawać satysfakcji płaczem. Dlatego zamknęłam oczy i odwróciłam głowę na bok, jednak przez drżenie nie było to łatwe. Z ust wciąż uciekało mi ciche kwilenie, więc musiał wiedzieć, jak bardzo się bałam.
61
Gdy mnie obserwował, życzyłam sobie, żeby nic więcej nie robił. Jednak ledwie do końca zdołałam o tym pomyśleć, poczułam jego szorstką dłoń na mojej obnażonej piersi. Po prostu ścisnął ją mocno, zbyt mocno, nie biorąc pod uwagę, czy to boli, czy nie. Ale dokładnie to robił i było jeszcze gorzej, gdy tak samo gwałtownie ściskał również drugą. Przez chwile odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie zatrzymał się, ale tylko do czasu, aż poczułam jego obrzydliwe, mokre usta na mojej szyi, podczas gdy dłonie ordynarnie przesuwał po moim ciele. Zatrzęsłam się z obrzydzenia, gdy przesunął swoim językiem na obojczyk przy mojej piersi, zanim przygryzał mnie tam brutalnie, tym samym wywołując u mnie okrzyk bólu. Ale jego jęk zdradził, że to lubił. Materac pode mną ugiął się, gdy zmienił pozycję. Usłyszałam chrobotanie, gdy otwierał swój zamek błyskawiczny i szelest materiału. Mimo że tego nie chciałam, mój strach z każdą sekundą zwiększał się, moje kwilenie stawało się coraz głośniejsze, gdy położył ręce na moich kolanach i gwałtownie je rozdzielił, zanim przesunął się pomiędzy nie swoimi nogami. Czułam na sobie tylko trochę jego ciężaru, zanim, napinając plecy, wszedł we mnie i przez to głośno wrzasnęłam z bólu. – Aaa... jesteś taka ciasna... – jęknął ochryple i wciąż nieustannie mocno pchał we mnie. Krzyczałam, ciągnęłam i szarpałam moje więzy, by się uwolnić, ale to nic nie dawało, jedynie wydawało się go jeszcze bardziej nakręcać. – Och, tak, krzycz dla mnie! – Nie mogłam zrobić nic innego niż wykonać jego polecenie, ponieważ jego wciąż gwałtowne pchnięcia wywoływały we mnie coraz więcej bólu. Jego dłonie przy tym obejmowały moje biodra, by mnie przytrzymywać, zanim wreszcie z głośnym krzykiem wyszedł ze mnie. Bolało mnie wszystko, jakby przejechał mnie pociąg. Płakałam i wiłam się na tyle, na ile mogłam ze związanymi dłońmi, podczas gdy on wstał, założył spodnie i wyszedł z pokoju, jakby nic się nie stało. Musiałam zasnąć, ponieważ gdy znów doszłam do siebie, więzy i resztki mojej odzieży zniknęły. A jednak wciąż jeszcze wszystko mnie bolało, więc nie mogłam długo tutaj być. Na stoliku nocnym stał talerz z bułką i szklanką wody. Wiedziałam, że nie powinnam tego dotykać, ale miałam zwierzęcy głód i pragnienie, więc nie mogłam inaczej. Kilka minut później zauważyłam już moją pomyłkę. Dostałam zawrotów głowy, moje ruchy były nieskoordynowane, jakbym była pijana, tylko ból pozostał. Moje wyczucie czasu nie istniało za bardzo, ale to nie mogło trwać długo, zanim drzwi ponownie się otworzyły, gdy on mnie obserwował... Jednak moje odurzenie nie było tak duże, żebym nawet nie zadrżała.
62
– Jak widzę, jesteś rozbudzona i nawet wszystko spałaszowałaś. – Chociaż widziałam tylko sylwetkę, w jego głosie mogłam usłyszeć śmiech. Chętnie walnęłabym go czymś w ten łeb, ale miałam ociężały język i również przez ten przeklęty narkotyk nie udało mi się posłać kąśliwego spojrzenia. Zwinęłam się tak daleko, jak tylko mogłam, gdy ponownie do mnie podszedł i usiadł na krawędzi łóżka. W następnej sekundzie leżałam na plecach, a on trzymał moje dłonie mocno złączone nad moją głową. – Mimo że wcale nie będzie tak dużo zabawy jak wtedy, gdy krzyczysz, ale za to bez spętania mam więcej możliwości – szepnął i momentalnie zauważyłam, jak w jego drugiej dłoni coś błysnęło – nóż. Moje ciało ukazało jedyną reakcję, jaka mi jeszcze pozostała, moje oczy rozszerzyły się w strachu. Wzięłam oddech i znowu zaczęłam cicho kwilić. Zaśmiał się krótko i mogłabym przysiąc, że wtedy, gdy ostrym końcem tak naciął skórę na moim brzuchu, że pojawiła się krew, w jego oczach był szalony błysk. Cholernie to bolało i chciałam krzyczeć, ale pierwszym, co wydostało się z moich ust, było bolesne jęczenie. Natychmiast gwałtownie wciągnął powietrze, jęknął podniecony i zaczął lizać moje rany, podczas gdy ja wciąż szlochałam. W następnym momencie ja leżałam na plecach, a on mocno wnikał we mnie z tyłu... ~~~Koniec retrospekcji~~~
– ... Wydawało mu się podobać, kiedy krwawiłam. Przychodził zawsze zadawać mi nowe cięcia, by potem je lizać, a następnie mnie... Nie zawsze podawał mi narkotyki, ale to również nie było konieczne, ponieważ po prostu byłam zbyt słaba, a on lubił, kiedy aż wołałam, że już więcej nie mogłam. – Gdy mówiłam, miałam nogi zamknięte w ciasnym uścisku, mocno przyciśnięte do ciała. A moje czoło spoczywało na kolanach. Tak było po prostu łatwiej, jeśli niczego i nikogo nie musiałam oglądać, kiedy obejmowały mnie wspomnienia i łzy płynęły mi po policzkach. Byłam zażenowana byciem taką słabą, a kiedy już nie mogłam ukryć drżenia, wtedy przynajmniej próbowałam łzy... Gdy po jakimś czasie ciszy podniosłam głowę, Edward wciąż siedział w fotelu, twarz ukrył w dłoniach, a jego ciało trzęsło się. Czy on płakał? Albo może pogardzał mną... Nie mogłabym go winić, nie byłam dobra. Dla kogokolwiek. Jednak spoglądałam w okno, ponieważ nie chciałam mu się przypatrywać, co nawet oznaczała jego reakcja. – To dobrze, że nic nie mówisz. Wiem, że sama ponoszę winę za to wszystko, powinnam była się bardziej bronić przeciwko temu – szepnęłam, gdy cisza stała się zbyt przytłaczająca. Znowu nic nie
63
usłyszałam, więc zerknęłam na niego ukradkiem. Na jego twarzy widziałam całkowite niedowierzanie, które odczuwał. Potrząsnął głową. – Chyba nie myślisz tak naprawdę, co? Wzruszyłam ramionami. – A jakże by inaczej? Gdybym się zawsze tak nie sprzeciwiała, obchodziła moje urodziny, to wszystko nie wydarzyłoby się – powiedziałam cicho i ponownie patrzyłam w okno. W następnej chwili Edward usiadł obok mnie. Chciał wziąć mnie w ramiona, ale gwałtownie zadrżałam, dlatego delikatnie pogładził mnie palcami po plecach, chociaż się trzęsłam. – Jeśli w tym gównie ktoś nie ponosi żadnej winy, to jesteś to ty – powiedział łagodnie i gdy na niego spojrzałam, mogłam zobaczyć ból i złość na jego twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie, ponieważ w tym momencie przypominał mi Carlisle'a. – Twój tata wciąż tak mówi. – I ma rację. To, co to świńskie łajno ci zrobiło... – Potrząsnął głową. Chciałabym powiedzieć, że tak samo mi się wydaje... Siedzieliśmy w ciszy przez jakiś czas, każdy pogrążony w swoich myślach, podczas gdy Edward dalej głaskał mnie po plecach. Moje drgawki ustępowały tym bardziej, im dłużej on to robił. Ale zauważyłam, że coś go dręczyło, ponieważ wciąż przygryzał dolną wargę. Westchnęłam z tego powodu. – Dalej, pytaj już. – Jesteś pewna? – zapytał wątpliwie i patrzył na mnie zatroskany, lecz tylko przytaknęłam. – J-jak długo on cię przetrzymywał? – Nawet sama dokładnie nie wiem, ale Charlie mówił, że były to sto trzy dni. W jednym pokoju, bez okna ciężko odróżnić dzień od nocy – powiedziałam przepraszająco. Edward przełknął i uśmiechnął się nieznacznie. – To nie jest twoja wina. – W następnym momencie znowu był poważny. – Jamie jest... ? – Nie dokończył pytania, ale nie było to również konieczne, wiedziałam, o co mu chodziło i przytaknęłam. – Tak, on jest synem tego... – Potrząsnęłam głową, ponieważ samo słowo „potwór” brzmiało zbyt niewinne dla kogoś takiego, a człowiekiem w moich oczach on nie był! – Wiesz, dla czternastoletniej dziewczyny ciężko jest być w ciąży, ale w moim przypadku... To było dla mnie po prostu piekło, a w przeciwieństwie do większości ja nie miałam wyboru. Musiałam donosić, ponieważ byłam już w czwartym miesiącu... Na początku nienawidziłam Jamiego, mówię szczerze, ale w końcu... Nie wiem, ale myślę, że teraz można mówić o miłości, mimo że zaraz po porodzie nie mogłam go mieć przy sobie. Byłam naprawdę wdzięczna twoim rodzicom, że się nim pierwsi zaopiekowali, żebym ja mogła... przyzwyczaić się do bycia matką.
64
– Uwierz mi, nie mogę sobie nawet wyobrazić, jak to jest żyć w pokrewieństwie, a co dopiero każdego dnia oglądać tego potwora w oczach mojego dziecka... – Potrząsnął głową. W tym momencie byłam zmieszana, ale następnie zaśmiałam się cicho, gdy zrozumiałam sens jego słów. – Uwierz mi, jestem szczęśliwa, że nie muszę. – Edward podniósł sceptycznie brwi, a jego spojrzenie zdradzało, że uważał mnie za stukniętą. Zaśmiałam się nieznacznie i wzruszyłam ramionami. – Gdy patrzę w oczy Jamiego, widzę moje własne albo Charliego... Edward zmieszany zmarszczył czoło. – Ale przecież on ma oczy brązowe, a ty niebieskie... – Jesteś pewien? – zapytałam i zachichotałam cicho. Zmieszany pokręcił głową, a następnie dokładnie spojrzał mi w oczy. – Ale... Jak... ? – zaciął się trochę przestraszony. – Soczewki kontaktowe – dodałam bez owijania w bawełnę i wzruszyłam ramionami. – Ale dlaczego to wszystko? – zapytał trochę oburzony. Mogłam to zrozumieć, w końcu złościłam tym nie tylko jego, lecz również Alice, Rose, Jaspera i przede wszystkim Esme. – To po prostu należy do mojego kamuflażu, tak samo jak moje wstrętne blond włosy. – Wzięłam kosmyk i w oburzeniu skrzywiłam twarz. – Chciałam po prostu zminimalizować ryzyko na tyle, na ile to było możliwe, bez pójścia pod skalpel. I jak widzę dobrze się złożyło, w końcu sama, będąc swoją największą fanką, się nie rozpoznaję. Edward parsknął i potrząsnął głową. - Ten typ z pewnością musi być idiotą. W tym momencie wszystko było inne, to wcześniejsze zostało zapomniane. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam, ponieważ Edward był taki tępy. Ale następnie spojrzał przez to na mnie, jak gdybym straciła rozum. – Jak to się pięknie mówi, wyrozumiałość jest pierwszą rzeczą do poprawy. – Patrzyłam na niego arogancko i skrzyżowałam ręce na piersi, gdy to mówiłam. Oczy Edwarda rozszerzyły się w szoku i potrząsnął głową. – T-to jest niemożliwe... Isabella Dwyer nie żyje... – wyjąkał bardzo cicho. – Tak więc wciąż czuję się jeszcze BARDZO żywa – zachichotałam. Edward znowu potrząsnął głową, gdyż pewnie musiał uporządkować myśli, następnie otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz po kilku chwilach znowu je zamknął, gdy nic mu nie wyszło. Powtórzył ten gest jeszcze parę razy, zanim widocznie w końcu znalazł odpowiednie słowa. – Jestem naprawdę zmieszany i... jeśli mam być szczery, trochę zły... chociaż mogę to zrozumieć, ale dlaczego nigdy nie zaprzeczyłaś o swojej śmierci?
65
Westchnęłam. – Wiesz, po tym jak wydostałam się z tego piekła, po prostu chciałam mieć spokój, a prasa nigdy by mi na to nie pozwoliła. Dlatego cieszę się, że wciąż jestem Isabellą Swan a nie Dwyer, gdyż Charlie nigdy nie wyraził zgody na adopcję. – Bello... Naprawdę mi przykro, że cię o to wszystko oskarżałem. Jeśli wiedziałbym o wszystkim... – Potrząsnął głową i położył dłoń na moim przedramieniu, tym rannym przedramieniu. Ból przeciął mnie jak błyskawica i dłużej nie mogłam powstrzymać bolesnego syku. Edward natychmiast cofnął dłoń przestraszony, podczas gdy ja przeklinałam się w myślach, gdyż po prysznicu zapomniałam założyć nowy opatrunek. Chciałam odsunąć ramię, ale Edward był szybszy i mocno przytrzymał moją dłoń, zanim podciągnął nieco w górę rękaw mojej bluzy. Unikałam jego wzroku, ale jako reakcję usłyszałam jego sapanie. – Co to jest? – W każdej pojedynczej sylabie mogłam usłyszeć jego szok. Ale kogo to powinno dziwić? Mnie nie, ponieważ wiedziałam, jak to wygląda. – Nacięcia, przecież widać – mruknęłam sama do siebie i boleśnie przy tym skrzywiłam twarz, mimo że Edward dotykał ran ze szczególną ostrożnością. Chłopak potrząsnął głową z niedowierzaniem. – I to nie po raz pierwszy – powiedział cicho i głaskał delikatnie, wręcz bardzo czule, palcami blizny na moim ramieniu. Z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn moja skóra zaczęła mrowić w miejscu, gdzie ją dotykał. Moja głowa wystrzeliła w jego kierunku, ale nie oczekiwałam zobaczyć na jego twarzy tak wiele bólu. – Dlaczego? Przygryzłam dolną wargę i poczułam, jak łzy cisnęły mi się do oczu, dlatego znowu odwróciłam od niego wzrok. – Ilekroć sobie o tym przypomnę, na nowo czuję jego dłonie na mojej skórze... Sama do siebie czuję wstręt i boję się, że on znowu przyjdzie i wszystko zacznie się od początku. Ból przez cięcie sobie skóry przesłania wszystko inne i... rany robią mnie brzydką... mam nadzieję... że przez to chłopcy po prostu mnie nie... chcą... – Sama do końca w to nie wierzysz – powiedział cicho. Tylko wzruszyłam ramionami. – Dobra, to oczywiście może być przez te worki od ziemniaków, które zawsze noszę. Edward przełknął z trudem. – Ale jeśli tylko się nie wie, jaka wspaniała figura się pod nimi skrywa... Od kiedy one są? – zapytał bardzo cicho, tak że ledwo zrozumiałam. Znowu przygryzłam dolną wargę i przełknęłam, zanim powiedziałam: – Od dnia, kiedy... zarzucałeś mi to z Mikiem... Edward skrzywił się mocno i spojrzał na mnie pełen smutku i nienawiści do samego siebie. – O mój Boże, nie chciałem tego – szepnął, przerywając mi i znowu delikatnie gładził mnie po moich świeżych ranach.
66
– Mogłeś o tym nie wiedzieć... Nawet Charlie nie wiedział... A co do mojej „wspaniałej” figury... nie ma z niej żadnych korzyści przez blizny, które ten potwór na mnie pozostawił. Jestem do niczego, Edwardzie, nie tylko psychicznie, lecz również fizycznie. Nie mogę nawet znieść, gdy ktoś obcy mnie dotyka... – Nie chciałam, żeby widział, jaka byłam wykończona, i wpatrywałam się przez okno. Jednak nie brałam pod uwagę Edwarda Cullena, ponieważ on wziął dłoń z mojego ramienia i położył je na moim kolanie, by odwrócić moją głowę w swoją stronę, podczas gdy drugą wciąż trzymał moją. – Bello... Isabello, nie liczy się to, jak ktoś wygląda, lecz to, co on ma tutaj – powiedział i położył moją dłoń na swojej piersi, w miejscu, gdzie biło jego serce. – Ktoś, kto może napisać tak piękną melodię jak ty, nie może być brzydki! Parsknęłam. – Pewnie, Edwardzie, w takim razie dlaczego zaprowadzasz do swojego łóżka tylko takie... plastiki? Jeszcze nigdy nie widziałam cię z dziewczyną, która miałaby jakąkolwiek skazę, była bez najmniejszej krągłości, miała pryszcze albo najmniejszą bliznę, więc nie opowiadaj mi tu, że JA jestem piękna! Teraz unikał mojego wzroku i skrzywił przy tym twarz. – Mam swoje powody. – Nawet jeśli jego głos wydawał się być monotonny i bez uczuć, na jego twarzy widziałam całkowity ból, który próbował przede mną ukryć. – Ach tak? Jakie niby, proszę? Sądzę, że tak złe jak moje, już nie mogą być... – Mój głos wciąż pozostał cichy, ale wiedziałam, że mnie usłyszał, gdyż cicho westchnął. – To długa historia – szepnął, a jego oczy wydawały się mieć ślad smutku. – Sądzę, że mamy jeszcze mnóstwo czasu, aż się stad wydostaniemy, a ja również opowiedziałam ci moją – powiedziałam, wzruszając ramionami. Nie zamierzałam ustąpić i Edward wydawał się to zauważyć. Niemniej jednak delikatnie zadrżałam, gdy nagle wstał, chodził w tą i z powrotem po salonie i przy tym wciąż jeździł dłońmi przez włosy i po twarzy. Po kilku minutach wreszcie zatrzymał się i spojrzał na mnie poważnie, zanim ostatecznie przytaknął. – Dobra, ale najpierw zatroszczymy się o twoje ramię, a potem coś zjemy – przedstawił swoje warunki. Jak na komendę mój brzuch natychmiast zaczął burczeć i zarumieniłam się, czego z pewnością należało oczekiwać. – Sądzę, że pewnie później się tego dowiem. Lekki uśmiech przyozdobił jego wargi, ale jego oczy wciąż wyglądały na zasmucone. Nie pozostało mi nic innego, wiec kiwnęłam potwierdzająco głową. – Zgoda, zajmiemy się moją ręką, a później ty weźmiesz kąpiel, podczas gdy ja coś nam ugotuję, Charlie ma zawsze w domu świeżą rybę... – Chcesz w ten sposób powiedzieć, że śmierdzę? – zapytał i podniósł przy tym brwi.
67
Przewróciłam oczami. – Nie, ale gorąca woda cię rozluźni. Myślę, że ci dobrze zrobi, jeśli jakiś czas nad tym porozmyślasz, a jeśli nie jest się aż takim spiętym, potem łatwiej się o tym rozmawia. Edward przytaknął. – Musisz to wiedzieć, ale mamy mały problem. Nie mam żadnych ciuchów na zmianę i nie sądzę, że mogę biegać tutaj nago po domu. – Po tych słowach jego policzki przyozdobił delikatny rumieniec, jak gdyby był zażenowany, i gdybym nie wiedziała, ile dziewczyn miał w samych ostatnich tygodniach, zostałabym przez niego niemal stracona. Lekko skrzywiłam twarz na myśl o nagim Edwardzie, biegającym po domu. Tego rzeczywiście nie musiałam oglądać. Jednak mimo że niezupełnie mi się to podobało, miałam już gotowe rozwiązanie, po tym jak oszacowałam jego wzrost. – Mniej więcej musisz mieć rozmiar Charliego i myślę, że nie będzie mu przeszkadzać, jeśli dam ci się przebrać w coś jego. Nie są to wprawdzie jakieś najmodniejsze ubrania, ale oprócz mnie nikt cię tutaj i tak nie widzi – powiedziałam tak obojętnie, jak mogłam, i miałam nadzieję, że nie zauważył mojego bólu, gdy pomyślałam o tym, jak Charlie wyglądał. Spróbowałam stłumić łzy, które znowu chciały się zgromadzić, i tym razem nawet mi się udało. Przez chwilę przyglądał mi się uważnie, zanim w końcu przytaknął. – Okej. – Była to jedyna rzecz, jaką cicho powiedział. Edward poszedł za mną do dużej sypialni Charliego, gdzie dałam mu z szafy mojego ojca kratkowaną koszulę, zwykłe niebieskie dżinsy i bieliznę oraz skarpetki. Później, podczas gdy Edward był w łazience, kończyłam obiad. Wprawdzie zapasy Charliego nie były większe niż ryba, trochę ziemniaków i specjalny sos Harry'ego Clewatera. Dla mnie z pewnością by to wystarczyło, ale jak Edwardowi? Nawet jeśli on tego nie lubi, nie mogłam i tak nic innego z tego przygotować, więc obrałam ziemniaki i pokroiłam je na mniejsze, panierowałam rybę i w małym garnku zrobiłam sos. Akurat chciałam wyciągnąć z szafki patelnię do ryby, gdy wysypałam trochę mąki. Natychmiast liczyłam na to, że po moim małym wypadku wejdzie do kuchni i będzie mamrotał coś w stylu „Typowe, Bello”, pomagając mi sprzątać. Ale w następnym momencie wiedziałam, że to już nigdy więcej się nie wydarzy, ponieważ mój ojciec już ani razu nie zamieni ze mną nawet słowa. Moje oczy wypełniły się łzami, których nie byłam w stanie dłużej zatrzymywać, ale jakoś nie chciałam już tego robić, ponieważ nie chciałam się więcej trzymać tego smutku i bólu po śmierci mojego ojca, a co dopiero mojego płaczu...
68
EPOV Siedziałem tutaj – w domu ojca Belli, w jego wannie, z głową niemal całkowicie zanurzoną w wodzie – jedynie moja twarz była jeszcze niezanurzona – i czułem w sobie tylko wściekłość i ból. Jak ta przeklęta świnia mogła zrobić coś takiego czternastoletniej dziewczynie? To było po prostu nieludzkie! Ten potwór nie mógł być człowiekiem! Wprawdzie ciężko było mi uwierzyć w to, co ona mi mówiła, ale dlaczego miałaby mnie teraz w tym temacie okłamać? Wszystko, jeśli chodzi o Carlisle'a, było prawdą, a ona też NIE była Tanyą... Chciałbym móc cofnąć czas i ochronić przed wszystkim, co ją spotkało. Ale to było niemożliwe, nic z tego wszystkiego nie mogłem cofnąć... niestety. Sama myśl o dziewczynie, która była jeszcze niemal dzieckiem, napawała mnie oburzeniem. Dopadły mnie mdłości i łzy stanęły mi w oczach. Zwykle nie byłem facetem, który z byle powodu płakał, ale w tym przypadku było inaczej, tylko nie chciałem przed nią tego okazywać. Jak mój ojciec mógł pozostać taki spokojny, kiedy wiedział, co ta świnia jej zrobiła? Jak często miał już takie podobne przypadki, nie załamując się przy tym? Stał się dla mnie wzorem do naśladowania, ponieważ ja ani razu nie mógłbym znieść tego wszystkiego, bez pomszczenia tej dziewczyny lub kobiety, która została zgwałcona... Ale on pozostał spokojny – przynajmniej takie odniosłem wrażenie – i nawet pomógł im przez to przejść, wrócić do normalnego życia. Kiedyś będę musiał się go zapytać o tę jego tajemnicę, ale najpierw musimy wrócić do willi. Wiedziałem, że nie mogłem pomóc Belli tak jak Jacob albo mój tata – mimo że robiłem się przez to smutny, był to po prostu fakt. Jasne, wcześniej się nią zachwycałem i każdy najdrobniejszy szczegół o niej chłonąłem jak gąbka, ale ja rzeczywiście nie nadawałem się do tego, by pomagać załamanym ludziom. Dobrze o tym wiedziałem, w końcu sam nie byłem do końca zdrowy... Nie, ja byłem właściwie chory, jeśliby to dokładnie ująć. By zapomnieć o Tanyi i znowu być ponad to, zachowywałem się nie lepiej niż ona, również wykorzystywałem innych tylko po to, by zaspokoić moje potrzeby. Usiadłem, westchnąłem przy tym i przejechałem dłonią przez moje mokre włosy. Musiałem wreszcie przestać tak postępować, musiałem w końcu przestać kłaść płasko dziewczyny tylko po to, by zrobić sobie dobrze... Jakoś zapytałem siebie, czy dziewczyny faktycznie tak zupełnie dobrowolnie szły ze mną do łóżka i to nie tylko dlatego, że składałem im fałszywe obietnice... Jeśli naprawdę robiły to tylko z tego powodu, a nie ponieważ mnie chciały, czy w takim razie w rzeczywistości wcale nie byłem dużo lepszy od tego potwora, który skrzywdził Bellę, moją pierwszą miłość?
69
Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale zanim byłem z Tanyą, rzeczywiście kochałem tę wspaniałą dziewczynę, która komponowała tak cudowne melodie. Pokręciłem głową i wyszedłem z wanny, zanim przepasałem sobie biodra ręcznikiem. Mimo że woda była zimna, lustro zaszło parą i nawet z tego powodu byłem zadowolony, ponieważ nie chciałem teraz oglądać twarzy potwora, mojej twarzy. Pomyślałem przy tym, co byłem gotowy zrobić tej dziewczynie – którą kiedyś uważałem, że kocham – gdzie przecież z nas dwóch to ja byłem dziwką, która pierdoliła wszystko, co jej stanęło na drodze... a to wszystko przez Tanyę... Czy faktycznie byłem w stanie jej wszystko opowiedzieć? Bella była tak delikatną istotą. Co będzie czuła, jeśli o wszystkim się dowie? Ale ona przecież chciała wiedzieć. Czy w takim razie mogłem zataić przed nią prawdę? Odpowiedź w sumie była dość prosta – NIE. Tak jak ona powiedziała, kąpiel mnie rozluźniła, ale czy mogłem powiedzieć jej wszystko, jeszcze nie wiedziałem. Z westchnieniem potrząsnąłem głową. Ona mi zaufała i powiedziała wszystko, więc powinieniem również to zrobić i opowiedzieć jej całą historię, nawet jeśli miała być pierwszą, która pozna prawdę. Nawet moja rodzina nie wiedziała, co się wtedy wydarzyło, tylko tyle, że nie byliśmy już razem. Być może pomoże mi to wreszcie wybić się ponad to, co było. Seks z tymi wszystkimi dziewczynami nic na to nie poradził... A z moją rodziną zwyczajnie nie mogłem o tym rozmawiać, ponieważ, jak na przekór, nie chciałem, żeby źle o NIEJ myśleli... Więc po prostu szybko się ubrałem, opuściłem łazienkę i natychmiast całą moją uwagę przykuł cichy płacz, który mógł pochodzić tylko od Belli. Jasne... oprócz nas dwojga nie było tutaj nikogo. Znalazłem ją padniętą, wyglądającą jak siedem nieszczęść, siedzącą w kuchni przed kuchenką, z ramionami mocno owiniętymi wokół jej nóg i głową ułożoną na kolanach. Na jej widok ścisnęło mnie w piersi coś, czego wcześniej nie znałem i nie rozumiałem. Wiedziałem tylko, że chciałem jej pomóc, co również było powodem jej płaczu. Ale to uczucie wystarczyło, żebym usiadł obok niej i położył dłoń na jej ramieniu. – Bella? – zapytałem cicho i ostrożnie. W końcu nie chciałem jej przestraszyć, ale ona tylko odpowiedziała ponownym szlochem. Czułem się bezradny i jedyne, na co wpadłem, to ostrożnie przeciągnąć ją na moje kolana i ramionami zbudować wokół niej ochronną barierę. Dokładnie to zrobiłem, a następnie delikatnie głaskałem ją po plecach, podczas gdy wciąż szeptałem do niej uspokajająco. Nawet gdybym chciał, nie mógłbym powiedzieć, dlaczego to robiłem, tylko to coś we mnie chciało ją ochronić przed wszystkim i przed każdym! Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, jak to jest stracić oboje rodziców, i nawet nie miałem zamiaru się o tym przekonywać, ale najlepiej chciałbym zdjąć z niej cały ten ból, i dlatego mocno przycisnąłem ją do siebie w nadziei, że przynajmniej trochę to pomoże.
70
Po jakimś czasie – nie wiedziałem, jak długo to trwało – stopniowo zaczęła się uspokajać, jej szloch zmniejszył się, aż ostatecznie ustał. Ale za chwilę zesztywniała, zanim zaczęła drżeć, gdy zauważyła, że siedziała na moich kolanach. – Ciii, nie bój się, nic ci nie zrobię, Bello. Obiecuję – powiedziałem cicho i tylko rozluźniłem mój uścisk, a mimo to dalej głaskałem ją po plecach...
71
Rozdział 7 BPOV Nie miałam pojęcia, jak długo się wypłakiwałam, ale gdy zauważyłam, że Edward był tak blisko mnie, zaczęłam się bać. Co on zamierzał? Chciał mi po prostu tylko pomóc, czy zmusić do rzeczy, których ja nie chciałam, które w końcu przyprawiłyby mnie tylko o jeszcze większe koszmary? Mimo że obiecał, iż mi nic nie zrobi, nie byłam pewna, czy mogę mu zaufać. Nie, jakoś nie przez to jak mnie dotąd traktował. Dlatego bezgłośnie modliłam się, żeby on nie kłamał, ponieważ – jeśli tak – nigdy nie miałabym szansy stawić mu czoła.... tak jak wtedy. Odwróciłam od niego moją głowę i skrzywiłam niezadowolona twarz. Po raz kolejny przeliczyłam się co do Edwarda, ponieważ ponownie położył dłoń pod moim podbródkiem i odwrócił moją głowę w swoją stronę. Ale o dziwo nie wyglądał na złego czy wkurzonego, raczej na współczującego. I również nie był chamski, kiedy „zmusił” mnie do spojrzenia na niego, zanim kciukiem ostrożnie pogładził moją kość policzkową. – Bello, nie chcę sobie nawet wyobrazić, przez co właśnie przechodzisz, ale wszystko znowu będzie dobrze. Wiem, że jesteś silna i uporasz się z tym, chociaż tak naprawdę nie znam cię dobrze – powiedział cicho i przy tym spojrzał na mnie uważnie. Zasmucona spuściłam głowę i potrząsnęłam nią. Co on niby wiedział? Nic dobrego już nie mogło się stać. – Nie masz pojęcia – mruknęłam i wstałam z jego kolan, po czym stanęłam przy oknie, owijając się ramionami. – Oni zabiorą ode mnie Jamiego, to ma być to „będzie dobrze”? – Kim są ci „oni” i dlaczego mieliby to zrobić? – zapytał zaciekawiony i usłyszałam, że wstał, ale mimo to nie podszedł do mnie. Parsknęłam, a potem potrząsnęłam głową. – Przez „oni” mam na myśli opiekę społeczną. Po upływie zaledwie kilku godzin od ucieczki z tego... piekła, dowiedziałam się, że jestem w ciąży, w piętnastym tygodniu, było zbyt późno na... – Znowu potrząsnęłam głową, ponieważ nie mogłam wymówić tych słów. – ... To było nieludzkie, ale wtedy życzyłam sobie, aby nie nosić w sobie dziecka tego potwora.
72
Byłam już prawie gotowa i niecałe pół godziny później stała przede mną pani z powodu gwałtu. Gdy zobaczyła mój stan, była zdania, że nie będę w stanie się o niego odpowiednio zatroszczyć, i chciała go zabrać ze sobą bezpośrednio po narodzinach. Widziałam w jej obliczu, że wtedy chodziło o dużo więcej niż mój stan, ponieważ jej oczy niemal błyszczały... Nie mam pojęcia, jak to nazwać, ale w każdym razie coś to oznaczało. Charlie był innego zdania i natychmiast złożył wniosek o opiekę nad nim, mimo że Jamie jeszcze się nie urodził. Wówczas nie widywałam mojego ojca zbyt często, ale on znał mnie dobrze i wiedział, że nigdy nie obarczałabym dziecka winą za rodziców, nawet mojego za to, że ma za ojca potwora. Sąd się zgodził, a pani z opieki społecznej była z tego powodu niemal wkurzona – przynajmniej Charlie mi tak powiedział, ja nie byłam przy tym na rozprawie. Jak widać, zachował się słusznie. Teraz ubóstwiam mojego syna, ale... mam dopiero siedemnaście lat, Edwardzie, a według prawa sama jestem jeszcze dzieckiem... – A co z Blackiem? Mam na myśli, że właściwie mógłby was do siebie wziąć. – Edward wydawał się naprawdę o tym rozmyślać. – Nie wiem, czy ci to umknęło, ale on pochodzi z plemienia Quileute'ów z Rezerwatu i dopiero od kilku miesięcy ma osiemnaście lat. Większość ludzi wciąż postrzega ich jako „dzikusów”. Uprzedzenia z przedostatniego stulecia wciąż są tam obecne, nawet jeśli w międzyczasie kilka rzeczy się pozmieniało, jednak nie to, przynajmniej nie wśród starszych tutaj w okolicy – powiedziałam z pogardliwym parsknięciem. – Gdy Charlie go adoptował, był wtedy niemal wykończony przez te wszystkie szalone opowieści o nim. A kiedy ja zjawiłam się tutaj, nasiliło się to, ponieważ myśleli, że on coś mi zrobi. Przy czym jest najlepszym bratem, jakiego można sobie tylko zapragnąć. Edward stanął na mną i położył mi dłoń na ramieniu. To, że przy tym zadrżałam, wydawało się go tylko trochę zainteresować. – Z pewnością istnieje jakieś rozwiązanie, coś wymyślimy. – Może... – mruknęłam i nawet sama mogłam wyraźnie usłyszeć moje zrezygnowanie. – Hej, bądź bardziej optymistyczna. – Uśmiechnął się do mnie z ufnością. W trakcie obiadu jak i po skończonym posiłku – gdy razem siedzieliśmy w salonie – Edward i ja nie odzywaliśmy się do siebie, i mimo najszczerszych chęci nie mogłabym powiedzieć, jak długo to już trwało. Jednak wtedy jego głos przełamał ciszę. – To było dobre sześć lat temu. Alice była wówczas jedenastolatką, ja miałem prawie piętnaście lat, a od trzech mieszkaliśmy na Alasce. Dom obok stał pusty, gdy tam
73
zamieszkaliśmy, ale później wprowadziła się do niego pani ze swoimi trzema córkami, po tym jak akurat rozstała się ze swoim mężem. Irina i Kate były w wieku Alice, a Tanya dopiero co skończyła trzynaście lat. Jak zwykle moja siostra niemal natychmiast zaprzyjaźniła się w tymi trzema dziewczynami i od razu zauważyłem, że Tanya podkochiwała się we mnie. Jednak ja zachwycałem się wtedy inną, a moja sąsiadka nie była lepsza od tych wszystkich dziewczyn z boysbandów, jeśli mam być szczery. Również uczciwie powiedziałem to Tanyi, nie widziałem żadnych powodów, żeby ją w tej sprawie oszukiwać. Była wprawdzie dość obrażona, ponieważ wolałem traktować ją jako dziewczynę, którą ledwie znałem, ale nic nie mogłem na to poradzić, skoro nie odczuwałem tego tak jak ona. Uważała, że będzie ponad to, i tak też było, po prostu zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. Aż do wydarzeń sprzed trzech lat. Moja „ukochana” zniknęła bez śladu i z każdą godziną szanse na odnalezienie jej żywej malały. Dlatego każdego dnia modliłem się, żeby wróciła cała i zdrowa, ale w końcu to nic nie dało. Po dwóch miesiącach mówiono, że ona zapewne zmarła, ponieważ nie dawała żadnych znaków życia. Znalazłem się wówczas niemal na krańcu, ale Tanya w tym czasie była przy mnie i jakoś zakochałem się w niej. W końcu zostaliśmy parą, robiliśmy plany na przyszłość, wraz z innymi założyliśmy zespół i nigdy nie odczuwałem, żeby jej czegoś brakowało albo żeby była nieszczęśliwa, aż do tego, co stało się pół roku temu. – Edward sam przerwał w tym momencie, parsknął i z zamkniętymi oczami potrząsnął głową, zanim w końcu mówił dalej: – Mogę sobie nawet przypomnieć dokładną datę. To był dwudziesty czerwca, moje urodziny. Alice i moja mama zaplanowały dla mnie wielkie przyjęcie, ponieważ uważały, że akurat dwudzieste pierwsze urodziny trzeba odpowiednio świętować. Naturalnie Tanya również na nim była, ale po małej chwili przeprosiła, ponieważ ponoć bolała ją głowa, a ja najchętniej zniknąłbym razem z nią w moim pokoju, gdyż naprawdę nie lubię tego całego cyrku wokół mnie. Jeśli chodzi o zespół jest to w porządku, gdyż wszystko kręci się wokół nas, ale w innym przypadku nie chciałem tego. Moja rodzina nie spuszczała mnie z oczu. Przecież znali mnie i wiedzieli, że inaczej zniknąłbym. A jednak po niecałej godzinie udało mi się stamtąd wymknąć pod pretekstem, że muszę tylko wyjść. Jednak chciałbym życzyć sobie, żebym nigdy nie dotarł do mojego pokoju... Tanya siedziała nagusieńka na jakimś facecie, którego nie znałem, a odgłosy, jakie z siebie wydawała były jednoznaczne. Wydawało mi się, że to tylko moja wyobraźnia płata mi figla. W pierwszej chwili po prostu stałem zszokowany, ponieważ nigdy nie przypuszczałbym czegoś takiego.
74
W tym wstrząsie w jakiś sposób zawładnęła mną wściekłość, ściągnąłem Tanyę z tego typa i bez cackania się wypierdoliłem go. Gdy się odwróciłem, Tanya patrzyła na mnie niemal rozjuszona. Byłem zmieszany i po prostu zapytałem, co to miało znaczyć. Jednak zamiast mi odpowiedzieć, tylko mnie wyśmiała i gdy się ubrała, rzeczywiście zastanawiałem się, czy faktycznie uważałem, że ona z tym nieudacznikiem była tak samo szczęśliwa jak ze mną. Potem ze słów wyniknęło coś innego i dowiedziałem się, że właściwie była ona ze mną tylko dlatego, że miała nadzieję wkrótce szybko znaleźć się w centrum zainteresowania, a Rosalie nie będzie miała tej okazji, chociaż według głośnej wypowiedzi Tanyi nie mogła ona razu zaśpiewać. Potem powiedziała mi jeszcze, że wcześniej była w drugim miesiącu ciąży, ale usunęła dziecko, ponieważ bachor – jak to ujęła – nie pasowałby do jej planów życiowych, chociaż przecież po studiach to planowaliśmy. Dałem jej w twarz. Uwierz mi, nie jestem z tego dumny, ale wtedy przyniosło mi to satysfakcję. Potem ją po prostu wyrzuciłem i od owego wieczoru się więcej nie pokazała, lecz w jakiś sposób zniszczyła mnie. Po tym dość szybko zauważyłem, że każda dziewczyna, którą spotykałem, przez mój wygląd i naszą kasę była moja, tak więc zachowywałem się dokładnie tak samo jak ona i wykorzystywałem je... – Edward pod koniec stawał się coraz cichszy i z bólu wykrzywił twarz. Byłam naprawdę wściekła. Jak ta suka mogła mu coś takiego zrobić? Naciągać go, a potem jeszcze zabić dziecko, którego razem z nim się spodziewała? Jeśli się dokładnie zastanowić, nie była ona dużo lepsza od tej brudnej świni, która niemal mnie wykończyła, prawdopodobnie ta dwójka stanowiłaby dobrą parę.
EPOV Nie mogłem uwierzyć, że rzeczywiście wszystko opowiedziałem Belli, ponieważ nawet moja własna rodzina jeszcze nie wiedziała, dlaczego mój związek z Tanyą się rozpadł. A teraz powiedziałem to dziewczynie, którą ledwie znam, mimo że wcześniej ją ubóstwiałem. Szczerze, muszę przyznać, że byłem w szoku, gdy dowiedziałem się, kim ona tak naprawdę była. Ale również niemal nie mogłem uwierzyć, że rzeczywiście ją wreszcie rozpoznałem. Była jeszcze bardziej pociągająca, niż kiedykolwiek przypuszczałem. Jasne, mogłem przeczytać z różnych wywiadów, jakie poglądy miała o pewnych sprawach, ale poznanie jej osobiście było jeszcze lepsze, niż oczekiwałem w moich najśmielszych snach.
75
Tak, ona była zaiste kobietą jak marzenie. Bezinteresowna, uprzejma i odrobinę niezbyt kapryśna, tak całkowicie inna od tych, które znałem. Burza śnieżna minęła kilka dni temu i znowu codzienność pojawiła się pomiędzy nami, ale Bella nadal wydawała mi się jakoś schodzić z drogi. Dlatego zastanawiałem się, czy opowiedzenie jej mojej historii było rzeczywiście dobrym pomysłem. Przynajmniej do owego ranka, gdy zostałem obudzony przez głośne trąbienie. W pierwszej chwili przeklinałem, ponieważ poszedłem spać akurat około trzeciej nad ranem, a mieliśmy dopiero ósmą i teraz nie będę mógł już zasnąć. Jednak mój zły humor ulotnił się, gdy zobaczyłem przed domem Bellę, która stała obok swojej zniedołężniałej ciężarówki i przeklinała. Najwyraźniej ten stary grat wydał ostatnie tchnienie i w jakiś sposób jej reakcja wywołała u mnie uśmiech. – Tak wcześnie w złym humorze? – zapytałem zaciekawiony, po tym jak otwarłem okno. Lekko wzruszyła ramionami i przygryzła dolną wargę. – Przykro mi, jeśli cię obudziłam, ten stary grat nie chce zaskoczyć, a ja muszę do szkoły. – Daj mi dwie minuty – powiedziałem i odchyliłem się do tyłu z szerokim uśmiechem. Jak obiecałem, dwie minuty później byłem już przy niej ubrany i zawiozłem ją na lekcje, zanim obiecałem ją również odebrać. Gdy wróciłem do domu, reszta mojej rodziny była już na nogach i patrzyli na mnie zdziwieni, gdy krótko przed dziewiątą całkowicie ubrany pojawiłem się w kuchni. – Od kiedy wstajesz tak wcześnie? – zapytała zaciekawiona Alice. Wzruszyłem ramionami i usiadłem przy stole. – W takim razie zdradzisz nam chociaż, skąd teraz wróciłeś? Nie mogłem nic na to poradzić, że uśmiech pojawił się na moich ustach. – Zabrałem Bellę do szkoły, jej ciężarówka zbuntowała się. – Natychmiast wszystkie zdziwione i trochę zszokowane spojrzenia wylądowały na mnie. – Ale nic jej nie zrobiłeś, tak? – zapytał podejrzliwie Emmett. Pokręciłem głową i przewróciłem oczami. – Co ty sobie o mnie myślisz, co? Nie jestem przecież żadnym potworem. – Tak jak ty zwlekasz te wszystkie dzierlatki, nigdy nic nie wiadomo – powiedział, wzruszając ramionami. Emmett miał rację, w ostatnich miesiącach zmutowałem do gigantycznego dupka, żeby wykorzystać każdą dziewczynę, by wyładować swój smutek i wściekłość na Ex. To było piękne, że się tak troszczył o Bellę. Ale oprócz Carlisle'a być może nikt nie wiedział, co się wydarzyło w domu Swana. Od tego czasu Bella wywoływała we mnie emocje, których nigdy
76
wcześniej jeszcze nie odczuwałem i których z tego powodu również nie rozumiałem. Nawet Tanya nigdy nie poruszyła tego czegoś we mnie tak jak Bella... Czy chodziło w tym o to, że niegdyś ubóstwiałem ją, czy to tylko przez jej sposób bycia? Nie wiedziałem, ale to również było piękne znowu odczuwać coś innego niż ból i wściekłość, które Tanya pozostawiła za sobą...
BPOV Jakoś było to dla mnie nierealne, że Edward raz był dla mnie taki towarzyski i nie robił mi nieustannych wyrzutów, aczkolwiek przez ostatnie trzy tygodnie zbytnio nie wchodziliśmy sobie w drogę. Czy to zależało ode mnie, czy od niego, czy nawet od nas obojga, nie wiedziałam, lecz to pomogło mi trochę porozmyślać. Jeśli mam być uczciwa sama wobec siebie, nawet go trochę polubiłam, przynajmniej jeśli nie był dupkiem jak kilka tygodni przed tym, zanim nawałnica sparaliżowała Forks. A to, że zabrał mnie dzisiaj do szkoły, było rzeczywiście miłe z jego strony, nawet jeśli to oczywiście nie pozostało niezauważone. – Czy to nie był właśnie Edward Cullen? – zapytała mnie natychmiast Angela, gdy spotkała mnie tylko kilka sekund po tym, jak wysiadłam. Wzruszyłam ramionami. – Tak. – Jak to jest, że on cię przywiózł do szkoły? – pytała dalej zaciekawiona. Znowu wzruszyłam ramionami. – Mieszkam u nich, a moja ciężarówka nie chciała ruszyć, wtedy on mi zaoferował pomoc. – Mogłam usłyszeć za mną podwójne parsknięcie, które właściwie mogło należeć tylko do dwóch osób, Jessiki i Lauren. – Jak gdyby naprawdę chciał tylko coś takiego zrobić. – Usłyszałam syk Lauren. Jasne, sądziła, że miał jakieś ukryte zamiary. Ale w przeciwieństwie do niego nawet nie znała mojej historii i nie wiedziała, że ja tak szybko nie pójdę z mężczyzną do łóżka. Że ona sama mu uległa, była to moim zdaniem jej własna wina, jeśli uwierzyła mu, że on JĄ dołączy do grupy, chociaż jawnie zdecydowano się na mnie. Angela westchnęła i potrząsnęła głową. – Mogłyby mówić ciszej. One są tak czy inaczej zazdrosne, ponieważ wzięto ciebie, nie je. – Przytaknęłam tylko z aprobatą i poszłyśmy do klasy. Potem aż do przerwy miałam spokój, ale wiedziałam już, że długo tak nie pozostanie, gdy Jessica i Lauren podeszły do Angeli i mnie.
77
– Bez względu na to, co ty nawyrabiałaś, Edward nie leci na takie podpieraczki ścian jak ty – Jessica syknęła do mnie i wygięła się przez stół, podpierając się przy tym dłońmi. Zaśmiałam się cicho sama do siebie. – Skąd niby miałabyś to wiedzieć? – zapytałam jadowicie, tak że Angela spojrzała na mnie lekko zdziwiona. W końcu zawsze byłam tą cichą i spokojną, która dla wszystkich była miła. – Ponieważ on jeszcze nigdy dotąd nie miał dziewczyny, która biegała w zbyt dużych dżinsach i luźnym swetrze – teraz dodała od siebie Lauren i przy tym patrzyła na mnie triumfująco. – Wiecie, w przeciwieństwie do was nie jestem blondynką i nie mam siana, i nie zadaję się z takim graczem jak Edward Cullen, ponieważ obiecał mi złote góry – powiedziałam zupełnie przesłodzono, na co obie rzucały wściekłe spojrzenia... – Daj spokój! Dlaczego z innego powodu miałby cię zawieźć do szkoły? – zapytała znowu Jessica. Uśmiechnęłam się miło i zamrugałam kilka razy. – Być może dlatego, że moja ciężarówka dzisiaj rano nie chciała ruszyć, a on tylko chciał być miły? W końcu, w przeciwieństwie do was, musi mnie teraz całą dobę znosić i zatrułoby to atmosferę w zespole, gdybyśmy się tylko sprzeczali. – I mamy ci w to uwierzyć? – warknęła Jessica. – Nie zrobi wam to różnicy, ale parę rzeczy mogę wam powiedzieć. Emmett zna mnie dłużej niż wy obie razem wzięte i wie, jak śpiewam. Więc podobnie jest z Rosalie i Alice, o jego ojcu już nawet nie wspomnę. Tak więc nie miałyście najmniejszych szans, żeby, nawet jeśli Jasper ORAZ Edward byliby przeciwko mnie, zostać wybrane przez pozostałą trójkę – powiedziałam cukierkowo. Obie wymamrotały tylko coś niezrozumiale i wtedy odeszły wściekłe. Gdy były wystarczająco daleko, odetchnęłam z ulgą. – Co to przed chwilą było? – zapytała mnie lekko osłupiała Angela. Wzruszyłam ramionami – jak często w tym dniu. – Nie mam ochoty wykończyć się przez te Barbie, tylko dlatego że one myślą, że są kimś lepszym, ponieważ Lauren była z Edwardem w „wyrze”. – Na końcu przewróciłam oczami. – A więc to prawda? – pytała dalej Angela, jednak mi to nie przeszkadzało. Ona zawsze dokładnie wiedziała, kiedy chciałam rozmawiać, a kiedy nie. – Taaa – powiedziałam tylko i skinęłam głową. – Uwierz mi, ja równie dobrze mogłabym zrezygnować z przesłuchania, ale Lauren widocznie rzeczywiście wierzy, że on ją wciągnie do zespołu. Potrząsnęła głową w niedowierzaniu. – Nigdy nie pomyślałabym, że obie są TAK głupie – powiedziała i zmarszczyła czoło.
78
Parsknęłam. – Kilka miesięcy temu również bym tak nie pomyślała, przynajmniej nie o Jess, ale po tym jak z powodu tego donżuana groziły mi już po pierwszym spotkaniu, wiedziałam, jakie rzeczywiście są. Uwierz mi, Jessica nie jest nikim ważnym, gdy jest sama. Wszystko, czego ona chce, to stać w światłach reflektorów. Ale przemówił dziad do obrazu, a obraz do niego ani razu. - Lekko wykrzywiłam twarz, jego opowieść po prostu nie mogła mi wyjść z głowy. Nie znałam Tanyi osobiście, ale dzięki Emmettowi wiedziałam, jak śpiewa i faktycznie nie było to porywające. Wzięcie Rose na główną wokalistkę było naprawdę mądrą decyzją. Cieszyłam się tylko, że reszta dnia przebiegała bez dalszych incydentów. Przynajmniej do końca szkoły, ponieważ skoro tylko podeszłam do srebrnego volvo Edwarda i weszłam do środka, mogłam spostrzec wściekłe i zazdrosne spojrzenia Jessiki oraz Lauren. „One są po prostu zazdrosne, ponieważ wybiera ciebie, a nie je” – powiedziałam sama do siebie w myślach, zanim ruszył. – I jak dzień? – zapytał mnie całkowicie swobodnie, po tym jak opuściliśmy parking. – Jakoś przeleciał – powiedziałam i spróbowałam posłać mu mały uśmiech, którego widocznie nie kupił. – Ale ty tak nie wyglądasz, co się stało? Przewróciłam oczami. – Przywiozłeś mnie dzisiaj do szkoły i teraz właśnie mnie odebrałeś, tak więc zgadnij co. Parsknął krótko. – Te dziwki chyba nie są wciąż tak naprawdę zazdrosne, prawda? – Lauren wciąż uważa, że do niej zadzwonisz, a Jess tylko czeka na to, żeby dostać cię w swoje ręce – wymamrotałam zirytowana. – Przykro mi, że musisz teraz płacić za moje głupoty – powiedział z westchnieniem, ale tylko machnęłam na to ręką. – One są takie tylko teraz, egoistyczne i zakochane same w sobie – powiedziałam ze swobodnym wzruszeniem ramion, mimo że wewnątrz mnie wyglądało to inaczej. Te dwa dni w domu mojego ojca coś we mnie zmieniły, wiedziałam to, ale nie mogłam tego jeszcze do końca określić. Jedyne, czego byłam pewna, to że Edward z jakiś niewyjaśnionych powodów, zaufał mi... Reszta drogi minęła w milczeniu, chociaż mimo to bliskość Edwarda oddziaływała na mnie w każdy sposób, którego w rzeczywistości nie pojmowałam. Dlatego też natychmiast uciekłam pod pretekstem odrabiania zadań domowych w moim pokoju, co właściwie nie było kłamstwem. Naprawdę próbowałam, ale nie mogłam się skoncentrować na żadnym przedmiocie, obojętnie za który się zabrałam. Nawet angielski, gdzie właśnie przerabialiśmy książkę
79
„Romeo i Julia” Williama Szekspira, którą właściwie kochałam, nie chciał mi przypaść do gustu i to naprawdę było dla mnie niezwykłe. I co było tego przyczyną? Edward! Zwyczajnie nie wychodził mi z głowy. Co on niby zrobił, że zasłużył na coś takiego? Czy wystarczająco złe nie było to, że zostałam porwana i wykorzystana? Tak, wiedziałam, że tą dziewczyną, o której mówił, że ją ubóstwiał, właściwie byłam ja. Skąd? W końcu Alice mi to oznajmiła, ale on nie wiedział, że ja wiem, i było mi przykro, że go tak rozczarowałam... Nawet jeśli powiedział, że nie byłam w stanie nic na to poradzić, czułam się trochę winna, że on w ogóle zamienił mnie na Tanyę, ponieważ jeśli nie brakowałoby mnie, być może to by się nie wydarzyło... O Boże, jeśli Carlisle akurat teraz poznałby moje myśli, natychmiast dobrałby mi się do głowy. Zawsze powtarzał, że nie mogłam zapobiec temu, co się stało. Jednak w rzeczywistości nie wierzyłam w to... Być może ten typ przynajmniej by mnie nie dotknął, gdybym nie była w wieku czternastu lat tak bardzo rozwinięta... Dla osób z zewnątrz byłam wówczas już niemal młodą kobietą, ponieważ gdy ukończyłam trzynasty rok życia, moje piersi były już całkowicie dojrzałe i jędrne. Tak, nawet wtedy dostałam już pierwszy raz okres... Westchnęłam. Zapewne nigdy nie poznam prawdy, dlaczego ON to zrobił. Czy z powodu mojego wyglądu, czy dlatego, że wiedział, ile miałam lat. Dlatego łamanie sobie nad tym głowy było zbędne. Lepiej powinnam się skoncentrować na tym, żeby skończyć szkołę i uporać się z moją terapią, żebym znowu wreszcie mogła prowadzić jako tako normalne życie, z moim synem. Gdy potem w końcu obudził się we mnie głód, zeszłam na dół, Jake nie miał dla mnie zbyt dobrych wiadomości. Moja ciężarówka definitywnie odeszła do wieczności. Był najlepszym mechanikiem, jakiego znałam i jeśli on nie mógł odratować mojego zniedołężniałego chevroleta, to nikt nie mógł. Westchnęłam cicho i wykrzywiłam twarz, ponieważ teraz musiałam się zastanowić, jak ja będę dojeżdżać i odjeżdżać ze szkoły. – Sądzę, że potrzebujesz nowego samochodu, Bello – powiedział ostatecznie Jake. Ale ja potrząsnęłam głową. – Dowcipniś, a za co mam go kupić? Dopiero we wrześniu dostanę moje pieniądze, jeśli już o tym zapomniałeś – mruknęłam. – Jeśli chcesz, możesz wziąć moje volvo – rzucił Edward, gdy widocznie odpowiednio zinterpretował mój wyraz twarzy. Tylko spojrzałam na niego niedowierzająco, ale kątem oka mogłam zauważyć, że zszokowane spojrzenia wszystkich zgromadzonych prześlizgiwały się ode mnie do niego. Co im się stało? Zachowywali się tak, jakby to było coś wielkiego... A jak bardzo tak było, mogłam przekonać się kilka sekund później.
80
– Właśnie TY dajesz Belli TWÓJ samochód? – zapytała z niedowierzaniem Alice, która jako pierwsza doszła do siebie. – Czemu nie, ona nie ma żadnego, a w końcu musi jakoś dojechać do szkoły. – Zbył to zwykłym wzruszeniem ramion, jak gdyby nie było nic szczególnego, lecz wtedy już zauważyłam, że w rzeczywistości to takie nie było. – Ale przecież ty nikomu nie pozwalasz się zbliżyć do twojego skarbu – wymamrotał sam do siebie Emmett. Każdy zrozumiał, że to, co on powiedział, wydawało się po nim spłynąć. – Jak powiedziała, potrzebuje samochodu – wymijająco powiedział Edward. Nie mogłam w to uwierzyć. Znali go lepiej niż ja i jeśli oni uważali już to za coś niezwykłego, musiało to takie być. – J-ja nie mogę tego przyjąć – wyjąkałam cicho sama do siebie i przy tym wpatrywałam się w blat stołu, ponieważ poczułam jak moje policzki zaczęły płonąć. Czym akurat ja zasłużyłam sobie na to, że on oferuje mi swój wspaniały wóz? Edward jęknął lekko zirytowany. – Daj spokój, mógłbym cię również wozić każdego ranka, ale myślę, że to w rzeczywistości nie byłoby w twoim interesie, a poza tym mogłoby to stać się trochę uciążliwe. Moja głowa momentalnie wystrzeliła w jego kierunku, moje oczy przy tym rozszerzyły się w strachu. – Nie! – Wykrzyczałam te słowa bardzo mocno, ponieważ dokładnie wiedziałam, co moi wspaniali znajomi z klasy będą w takim przypadku o mnie mówili. Będę następną na edwardowej „Liście dziwek”, jak to oni tak pięknie określili, i właśnie tego nie chciałam! W końcu nie należałam do tego rodzaju dziewczyn, które idą z chłopakiem do łóżka, by coś osiągnąć. – No widzisz? W takim razie bierzesz volvo i jedziesz sama. Wtedy również nikt nie będzie mógł ci działać na nerwach – powiedział z uśmiechem i błyszczącymi oczami, które zupełnie wyprowadziły mnie z równowagi i rozpędziły moje serce. Co się ze mną działo, przecież ja taka nie byłam? Potrząsnęłam głową, by ją na nowo oczyścić, i cieszyłam się, że podziałało. Wydawało się, że nikt niczego nie zauważył. – Sądzę, że nie mam innego wyjścia – powiedziałam cicho i tym razem ominęłam jego fascynujące spojrzenie, gdy wpatrywałam się w blat stołu. – On cię lubi – rzuciła Esme, po tym jak cały czas milczałyśmy, gdy pomagałam jej w zmywaniu po obiedzie. – Kto? – zapytałam lekko zmieszana, ponieważ znowu zastanawiałam się, do czego Edward zmierzał tą swoją nagłą uprzejmością.
81
– Edward – powiedziała z pełnym miłości uśmiechem. Zmarszczyłam czoło i pokręciłam głową. – Nie wierzę w to. Esme zachichotała cicho. – A jednak. Zaufaj mi, znam mojego syna. Edward jeszcze nigdy nikomu nie powierzył swojego auta. Nawet Carlisle'owi nie wolno dotykać jego skarbu. Spojrzałam na nią zdziwiona. – Nie mówisz serio, prawda? Jednak Esme pokiwała głową. – Jestem całkowicie poważna. Mimo że nie wiem, co się niedawno wydarzyło, ale to najwidoczniej mu pomogło, on od tego czasu nie ciągnął za sobą żadnej obcej dziewczyny. Skrzywiłam się, ponieważ wtedy miałam zupełnie ukształtowane przypuszczenie, które również zaraz miałam wypowiedzieć. – Prawdopodobnie on współczuje, ponieważ wie, co wydarzyło się trzy lata temu. Co prawda miałam nadzieję, że Esme nie usłyszała mojego cichego głosu, który był niemal szeptem, ale jak zawsze, zawiodłam się. – Opowiedziałaś mu o tym – rzekła i zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. Położyła mi dłoń na ranieniu, podczas gdy przyglądała mi się dociekliwie. Tylko przytaknęłam niezdecydowana, ale wtedy unikałam jej wzroku. Nie chciałam widzieć w jej oczach litości wywołanej przez moją przeszłość. – Tak... – Czy on również wie, kim ty faktycznie jesteś? – zapytała mnie całkowicie spokojnie i gdy na nią popatrzyłam, nie mogłam nic wyczytać z jej twarzy, czego tak bardzo nienawidziłam. Lecz wcześniej wyglądało to jak... współczucie. Ponownie przytaknęłam. – Tak, powiedziałam mu to i... na początku był chyba zszokowany. Esme westchnęła. – Nie wiem, czy ktoś ci to powiedział, ale Edward dawniej niemal cię ubóstwiał. A potem, gdy mówiono, że mogłaś nie przeżyć, cały świat się dla niego zawalił. Wiesz, że zachwycanie się każdą gwiazdą przez młodzież w tym wieku jest normalne, ale zawsze wiedziałam, że u niego to było coś innego. można by było niemal powiedzieć, że on się w tobie podkochiwał. Nie uwierzysz, jak często Carlisle i ja musieliśmy go wlec na lekcje muzyki, gdy był dzieckiem, ale żaden instrument mu się nie podobał, aż nie usłyszał ciebie. Od tego czasu koniecznie chciał uczyć się grać na fortepianie. Zaśmiałam się nieznacznie. – Jakoś ciężko mi w to uwierzyć. – Mogę to sobie wyobrazić, ale on nie zawsze był takim... dupkiem... – Esme westchnęła. – Wprawdzie jest moim synem, ale to nie znaczy, że zgadzam się ze wszystkim, co robi. To, że on pogrywa z tymi wszystkimi dziewczynami, nie podoba mi się i mimo że nie wiem dokładnie, co stało się z Tanyą, niemniej jednak jest dla mnie jasne, że nastąpiła w niej jakaś zmiana, i jeśli mam być szczera, zawsze podejrzewałam, że ona grała nieczysto.
82
Mocno przygryzłam wargę. Edward powiedział mi, że jego rodzina nic nie wiedziała o tym, co wydarzyło się z Tanyą, a ja nie chciałam być plotkarą, dlatego koniecznie musiałam trzymać gębę na kłódkę. – Uważam, że nie możemy dokładnie wiedzieć, co on myśli... – Tego nie, ale mam oczy. Od tej nawałnicy, jak powiedział, nie miał więcej żadnej dziewczyny, a to już jest niebywałe, a potem jeszcze jak on na ciebie patrzy... – Esme potrząsnęła głową z pełnym miłości uśmiechem. – Takiego to w rzeczywistości jeszcze go nigdy nie widziałam. Potem zwyczajnie zakończyłyśmy zmywanie. Nie chciałam jej zaprzeczać, ponieważ ona pewnie lepiej znała swojego syna. Ale mimo to mój umysł wciąż na nowo krążył ku niemu. Wiedziałam, że pilnie potrzebowałam dla siebie czasu, by wyjaśnić sobie parę rzeczy, dlatego bezpośrednio po tym zniknęłam w moim pokoju. Teraz minął tydzień, odkąd dowiedziałam się, że mój tata nie żyje, i dzisiaj miał być pogrzeb. Niektórym może wydać się to okrutne, ale cieszyłam się tym, że Carlisle i Esme zajęli się wszystkim, ponieważ ja w tym stanie nigdy nie byłabym do tego zdolna. Mimo że przez jakiś czas nie widywaliśmy się zbyt często, kochałam mojego ojca i już teraz strasznie mi go brakowało. Przemówienie pastora było z pewnością przepiękne, ale oprócz cichego szumu nic z niego do mnie nie docierało. Byłam zbyt bardzo zajęta moimi własnymi myślami. W ostatnich dniach mogłam nie przyjmować do świadomości tego, że nigdy więcej nie zobaczę Charliego, nigdy więcej nie zobaczę, jak się do mnie uśmiecha. Albo patrzy na mnie rozgniewany, ponieważ wróciłam do ulegania dawnym słabościom... Ale teraz prawda znów na mnie spadła i łzy niepowstrzymanie płyną mi po policzkach. W mojej głowie pojawił się obraz Charliego z ranami postrzałowymi w różnych miejscach ciała. Tak, wiedziałam, jak zmarł, mimo że nikt mi tego nie powiedział. Przecież mój ojciec był w końcu policjantem z pasją, więc było dla mnie jasne, że tak spotkał swoją śmierć. Po prostu więcej tego nie wytrzymałam i mimo że teraz patrzyło na mnie całe miasto, a potem wszyscy będą mnie odgadywali, musiałam po prostu pójść stąd. Tak więc wymaszerowałam przez główne drzwi w tej małej kapliczce i szłam cały kawał w poprzek łąki, zanim zatrzymałam się przy jakimś drzewie. Jak to się wszystko stało? Dlaczego wreszcie nie mogłam być szczęśliwa, żeby coś się nie stało? Znowu bezgłośnie postawiłam sama sobie te pytania, gdy nagle usłyszałam za mną kroki.
83
– Cześć, Isabello – powiedział bardzo dobrze znany mi głos. Pytałam sama siebie, co on tutaj robił i byłam w szoku, gdy się odwróciłam. Mój cudowny ojczym stał przede mną, ale ten szeroki uśmiech na jego twarzy nie spodobał mi się. To mnie przestraszyło. – Phil? Co ty tutaj robisz? – zapytałam drżącym głosem. Mimo że chciałabym brzmieć na silniejszą, nie udało mi się to i akurat to zdawało się go dodatkowo rozśmieszyć. Zaśmiał się sam do siebie, a jego oczy błyszczały rozbawione. – No co, też jestem tutaj z powodu pogrzebu Charliego. – N-nie wierzę ci w to – powiedziałam cicho i dałam mu tym jeszcze więcej powodów do śmiechu. – Być może masz nawet rację. Wiesz, właściwie chciałem przekonać się, że ten nieudacznik rzeczywiście kopnął w kalendarz. Nie, żebym na darmo składał wniosek o przyznanie nad tobą opieki. – Phil zmierzył mnie od góry do dołu, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś nieprzyzwoitego. – Jeśli mam być szczery, jesteś do złudzenia podobna do swojej matki. – C-co? – Po jego komentarzu mój strach powiększył się. Czego ode mnie chciał? Proszę, proszę, nie to, o czym pomyślałam. – Ach, daj spokój. Trzy lata temu nosiłaś jeszcze za uszami ten cały dziecięcy tłuszczyk, ale teraz jesteś już młodą kobietą i do tego jeszcze absolutnie gorącą – powiedział, ponownie szczerząc zęby w szyderczym uśmiechu, gdy podszedł do mnie i chwycił za biodro, zanim przyciągnął mnie do siebie i zaciągał się moim zapachem. – Mmm, a do tego jak pachniesz... Jeśli nie byłbym taki opanowany, z miejsca bym się na ciebie rzucił. Odetchnęłam głęboko by się uspokoić, zanim ponownie powiedziałam: – Co jest, do cholery, Phil?! Nigdy nie mogłeś mnie znieść! Więc zakończ te swoje gierki i zostaw mnie w spokoju! – Zaskakująco, mój głos był znowu stanowczy, ale mimo to nie wywołało to na nim wrażenia. – Być może, że wcześniej nieszczególnie byłem dla ciebie miły, ale wtedy przecież jeszcze nie wiedziałem, jak gorąco teraz będziesz wyglądać i uwierz mi, niebawem twój słodki tyłeczek oraz całą twoja forsa będą należały do mnie – szepnął do mnie i pogładził mnie po policzku. – Nigdy! – powiedziałam zdecydowanie, jednak on znowu się zaśmiał. – Tak, jak mogłabyś coś z tym zrobić, cukiereczku. Ożeniłem się z twoją mamą i teraz, gdy twój ojciec również jest pod ziemią, jestem twoim ostatnim krewnym, jeśli spojrzeć na to dokładniej. I jeśli teraz nie będziesz dla mnie miła, już wkrótce pożałujesz tego, albo raczej pokochasz. Więc lepiej nie rób sobie żadnych nadziei. Jeśli komuś powiesz o naszej
84
rozmowie tutaj, nikt ci nie uwierzy. W końcu chodzisz do psychiatry – szepnął złowieszczo, mrugnął do mnie i w końcu zniknął bez słowa. Pozwoliłam sobie opaść na kolana. Co mogłam teraz zrobić? Nie chciałam do Phila, nie chciałam znowu przeżywać takiego piekła jak trzy lata temu, ale nie mogłam z nikim porozmawiać. On wcieliłby w życie swoje groźby i nikt nie powinien zostać przeze mnie ranny, a było tylko jedno rozwiązanie, by temu wszystkiemu zapobiec...
85
Rozdział 8 EPOV Po tym jak zawiozłem Bellę do szkoły, poczekałem jeszcze, aż wejdzie do budynku, tylko po to, aby upewnić się, że cało dotrze do celu. Następnie chciałem odjechać, jednak w tym momencie od strony pasażera podeszła Jessica i zapukała do mnie przez szybę, by złożyć mi jednoznaczną propozycję. Z jakiegoś powodu rozważyłem także, czy zrobiła to, by przekazać coś od Belli, zakręcić się koło mnie albo udowodnić mi coś. Nie wiedziałem, chociaż chciałem... tak mi się wydawało. Tak więc odjechaliśmy spod szkoły, żeby nam nie przeszkadzano, ale gdy mieliśmy przejść do rzeczy, po prostu nie mogłem tego. Zbyt wiele rzeczy wydawało mi się nie pasować. Jej niebieskie oczy były złe. Jej włosy były inne i jej strój jak i makijaż tak samo, ponieważ ona nie była tą, której tak naprawdę chciałem. Mówiąc wprost, ONA nie była odpowiednia. Odkąd byłem tę parę dni uwieziony z Bellą w domu jej ojca, w jakiś sposób zmieniły się moje poglądy. Chciałem tylko jej i to zdecydowanie nie było dla mnie dobre. Właściwie nie chciałem wchodzić Belli w drogę, ale ona uwolniła we mnie rzeczy, których nawet nie rozumiałem i z którymi sam po raz pierwszy musiałem sobie poradzić. Ale przede wszystkim musiałem póki co zrozumieć i naprawdę nie pomagać sobie w tym jej bliskością. Wszystko zrobiło się tylko jeszcze gorsze! Moje dłonie pociły się jak szalone, w moim brzuchu fruwały motyle, moje serce waliło i nie mogłem zebrać myśli, gdy tylko ją widziałem, a jeśli jej nie widziałem, martwiłem się o nią. Psiakrew, co to było?! Jasne, wiedziałem, co takie uczucia zwykle oznaczały, ale to nie mogło być to. Tylko raz miałem kogoś ukochanego, a ta osoba totalnie mnie okłamywała i zdradzała, gdzie tylko się dało. Prawdziwa miłość nie istnieje, przynajmniej nie dla mnie. Nie po tym, jak Tanya potraktowała mnie jak wycieraczkę. I dokładnie dlatego musiałem jej schodzić z drogi. Nie chciałem tych uczuć we mnie, obojętnie, co one oznaczały! Tak więc trzymałem się z dala nawet na pogrzebie jej ojca, chociaż w pewien sposób wkradło się we mnie jakieś dziwne uczucie... Znowu uczucie! Wewnętrznie przewróciłem oczami, gdy siedziałem w moim pokoju przy biurku i robiłem
86
kilka rzeczy na uniwerek, albo przynajmniej próbowałem. Pozostało tylko to, próbowanie. Twarz Belli ciągle nawiedzała moją głowę, tak że ledwo mogłem się skoncentrować. Westchnąłem i rzuciłem moim podręcznikiem od medycyny, ale i tak to nic nie dawało, dopóki ona była zakorzeniona w moim umyśle. W następnej chwili usłyszałem zatrzaskiwanie drzwi wejściowych, potem kroki na klatce schodowej i w końcu jak ktoś uderza dosyć głośno drzwiami obok. Co to niby było? Czy byłoby już po pogrzebie? Jedno spojrzenie na mój zegarek uświadomiło mi, że minęła dopiero dobra godzina, a więc dlaczego Bella była już z powrotem? Podniosłem się z krzesła i po cichu podszedłem do jej pokoju. Gdy nasłuchiwałem przy drzwiach, mogłem usłyszeć przytłumiony szloch, który spowodował gwałtowne ukłucie w moim sercu. To musiało się w końcu skończyć, do cholery! A jednak nie mogłem się powstrzymać od tego, żeby nacisnąć klamkę. Chciałem otworzyć drzwi, lecz były zamknięte. Parsknąłem, potrząsnąłem głową i wzruszyłem ramionami. Jak gdyby miało mnie to powstrzymać. Z powrotem poszedłem do mojego pokoju, bezpośrednio do drzwi od łazienki, by dostać się tam w ten sposób, ale zaraz zauważyłem, że mogłem sobie tego oszczędzić. Bella siedziała skulona na białych płytkach i płakała, bawiąc się czymś w dłoni. Przy bliższym zaobserwowaniu zobaczyłem, że to była żyletka. Przestraszony wciągnąłem powietrze. Jej głowa wystrzeliła w moim kierunku i spojrzała na mnie z szeroko otwartymi oczami. – C-czego chcesz? – Powstrzymać cię od popełnienia głupstwa – mruknąłem i przykucnąłem obok niej, zanim chwyciłem dłoń, w której trzymała ten kawałek metalu, i ostrożnie go jej zabrałem. – Co to ma znaczyć? – Gdy ona była w niebezpieczeństwie, mój głos brzmiał teraz trochę wulgarnie, ale było mi to obojętne. Przecież coś obiecała; nie mnie, ale mojemu ojcu! Bella wykrzywiła twarz i unikała mojego wzroku. – Nie wiedziałam, że cię to obchodzi – szepnęła. – Obchodzi mnie zapewne całe mnóstwo, jeśli nie dotrzymujesz swoich obietnic. Bella skrzyżowała ręce i pocierała dłońmi wzdłuż swoich ramion. – Teraz i tak to nie ma znaczenia, więc pozwól mi po prostu umrzeć. Spojrzałem na nią przerażony. – To ma znaczenie! Czy właściwie kiedykolwiek pomyślałaś o Jamiem? On ciebie potrzebuje! – Popatrzyłem na nią dobitnie, jednak dalej unikała mojego wzroku. Potem przełknęła ślinę i zacisnęła oczy. – On będzie miał przy was dobrze – wyszeptała, zanim łzy spłynęły po jej policzkach.
87
– Co się stało, Bello, ktoś ci groził? – zapytałem całkowicie zdesperowany, ponieważ nie mogłem wyobrazić sobie niczego innego, a jej wzruszenie ramion potwierdziło to. – Kto i czym? – zapytałem z zaciśniętymi zębami. – Phil. – Więcej nie powiedziała i to zbiło mnie z tropu. – Co on powiedział? – On... chce moich pieniędzy... i...
mojego słodkiego tyłeczka, jak to określił –
wyszeptała i zaczęła drżeć. – Co za świnia! – warknąłem i przyciągnąłem Bellę do uścisku, by ją uspokoić. – Nie dopuścimy do tego, Bello! – A co macie przeciwko niemu? Był żonaty z moją mamą. Dzięki temu jest widocznie moim ostatnim krewnym i wie, że jestem na terapii u Carlisle'a. Kto może mi uwierzyć, że boję się, iż mnie zgwałci? – zapytała trochę rozhisteryzowana. Podciągnąłem Bellę na moje kolana, ponieważ nie mogłem inaczej. Poprzez moją bliskość chciałem zabrać jej cały strach i smutek. – Damy radę to załatwić, na coś wpadniemy, obiecuję ci. Lecz niestety moje uspokajające słowa nie przyniosły pożądanego efektu. Długo zajęło, zanim powoli zaczęła się uspokajać i drżenie oraz łzy mijały. – Teraz trochę lepiej? – zapytałem w końcu cicho. Bella tylko kiwnęła potwierdzająco głową. – Dobrze... Myślę, że powinnaś spróbować się trochę przespać. Potem świat będzie zupełnie inaczej wyglądał. – Nie! ... Ja... nie mogę. – Powinnaś, ale... – mruknąłem cicho, dalej głaszcząc ją po plecach. Jednak ona potrząsnęła głową. Westchnąłem cicho. – W porządku, jeśli nie MOŻESZ, w takim razie czy mógłbym ci... pomóc? – Jak? – zapytała mnie Bella i spojrzała lekko zmieszana. Wzruszyłem ramionami. – Jeśli ci to nie przeszkadza, mogę tobie podać jakieś słabe środki nasenne, co jest pierwszą rzeczą, której uczy się na studiach medycznych. – Na moment przygryzła niezdecydowanie wargę, zanim w końcu pokiwała potwierdzająco głową. – W porządku, w takim razie zaniosę cię do twojego pokoju, a potem przyniosę od Carlisle'a wszystko, czego potrzebuję. – Podnosiłem się i chciałem zrobić pierwszy krok, lecz Bella trzymała się mnie mocno i potrząsnęła głową. – Nie, proszę, nie chciałabym być teraz sama... Zatrzymałem się. Czy byłem w ogóle zdolny do tego, by z nią zostać? Odpowiedź była jednoznacznie twierdząca. Zwyczajnie musiałem tak przez jakiś wewnętrzny przymus. Więc krótko przytaknąłem, ale potem zastanowiłem się. – Okay, ale muszę cię na chwilę zostawić
88
na dole, by coś sprawdzić, zgoda? – Bella tylko przytaknęła, więc postawiłem ją na nogi i spojrzałem do szafki w łazience, czy było tam to, co jak podejrzewałem, potrzebowałem. I bingo! W szafce znajdowała się fiolka Diazepamu4 i kilka jednorazowych strzykawek z należącymi do nich igłami. Bella przez cały czas kurczowo trzymała się mojej koszulki, jak gdyby bała się, że zwyczajnie mógłbym uciec. Lecz ja nie miałem nic przeciwko, dlatego tylko szybciej pozbierałem wszystko, czego potrzebowałem, a potem znowu wziąłem Bellę w moje ramiona. Jednak zamiast zanieść ją do jej pokoju, poszedłem do mojego. W ten sposób być może mógłbym się jeszcze trochę pouczyć, podczas gdy ona by spała. Potem naciągnąłem strzykawkę i podałem jej środek, zanim położyłem się obok niej i wziąłem ją w objęcia. – Dziękuję – wyszeptała już lekko śpiąca. – Nie ma za co – powiedziałem cicho i pocałowałem ją w czoło. Kilka sekund później mogłem już usłyszeć jej regularne oddechy. Bella spała, a mi w głowie znowu kłębiło się tak wiele rozmaitych myśli. Cały czas obserwowałem Bellę we śnie i w jakiś sposób wyglądała ona na bardzo kruchą, ponieważ nawet w objęciach Morfeusza wydawała się tak naprawdę nie odnaleźć spokoju. Jej umysł pracował, chociaż poddałem ją sedacji5. Wprawdzie niechętnie to przyznam, ale to było piękne uczucie: po prostu trzymać ją w ramionach, gdy spała. Musiałem sobie przyznać, że czułem do niej więcej, niż właściwie chciałem, czy mogłem. W tym momencie moje serce zabiło jak szalone, w moim brzuchu coś zatrzepotało i miałem wrażenie, że moje dłonie stały się bardzo wilgotne. Byłem zdenerwowany, chociaż spała. Były to wszelkie symptomy bardzo specyficznego uczucia – miłości. Ale ja w końcu przeważnie byłem dla niej niemal podły i wciąż rujnowałem ją psychicznie. Mimo że wiedziałem o tym, jednak robiłem to. W moich oczach było to niewybaczalne. Nigdy nie zdołałbym naprawić tego wszystkiego, co jej zrobiłem. Najlepiej gdybym sam sobie przez długie godziny lał po mordzie albo skopał tyłek, lecz nawet to nic nie zmieni po tym, co zrobiłem. Ale może przynajmniej mógłbym spróbować to zadośćuczynić? Czy w ogóle ona będzie kiedykolwiek w stanie wszystko mi przebaczyć? Co ona w ogóle o mnie sądzi? Jakie odczucia ma Bella wobec mnie? Być może ciągnie ją w moją stronę dokładnie tak samo albo przynajmniej podobnie, lecz czy w takim razie mógłbym dać jej wszystko to, na co zasługiwała i czego sobie życzyła? 4
Diazepam – organiczny związek chemiczny, lek psychotropowy z grupy pochodnych benzo-1,4-diazepiny. Wykazuje działanie uspokajające, przeciwlękowe, przeciwdrgawkowe, rozluźniające mięśnie i ułatwia zasypianie (przyp. tłum.) 5 Sedacja (uspokojenie) – obniżenie aktywności ośrodkowego układu nerwowego za pomocą środków farmakologicznych bez wyłączenia świadomości (możliwe jest jednak częściowe jej ograniczenie). Dochodzi wówczas do zmniejszenia napięcia i niepokoju, często w połączeniu z sennością (przyp. tłum.)
89
Nie wiedziałem. Nie wiedziałem, czy byłbym w stanie się dla niej zmienić, rozpocząć wszystko od nowa, bez ciągle wlokących się gdzieś dziewczyn, które nic nie znaczyły, były tylko dla mojej przyjemności... Zostałem nagle wyrwany z moich myśli, gdy drzwi od mego pokoju otwarto z głośnym trzaskiem. – Hej, Edward, czy ty... widziałeś Bellę? – Jacob wydawał się być dość zdenerwowany i przestraszony, jednak gdy zobaczył Bellę w moim łóżku, zmienił swoje emocje do gniewu i furii. – Co to... Przerwałem jego jazgot, gdy syknąłem na niego i przyłożyłem wskazujący palec na moich wargach, żeby był cicho. – Poczekaj na zewnątrz. – Przytaknął tylko i wyszedł, ale jego spojrzenie nadal było rozwścieczone. Westchnąłem cicho i po potrząśnięciu głową przetarłem twarz, zanim ostrożnie przykryłem Bellę i złożyłem delikatny pocałunek na jej czole. Nagle moje uczucia stały się łatwiejsze, po tym jak wreszcie się jej przyznałem i to wszystko wywołało u mnie uśmiech. Jednakże gdy wyszedłem z pokoju i zamknąłem drzwi, on szybko zniknął, ponieważ Jacob przywołał mnie do porządku i rzucił na ścianę. – Co z nią robiłeś, ty gnojku?! Przełknąłem ślinę. Był naprawdę wściekły i nieważne, co bym powiedział, zapewne i tak by nie uwierzył. Tak więc pozostałem przy prawdzie. – Zostaw mnie, ty pomyleńcu, nie mamy czasu na twoje sceny zazdrości. Mamy poważny problem. – Ja nie jestem zazdrosny – warknął. Przewróciłem oczami. No jasne. – Ach, daj spokój, Black, przecież nie jestem ślepy. JA widzę, jak patrzysz na Bellę. Tylko inni wydają się tego nie zauważać, a przede wszystkim nie sama Bella. – Zwariowałeś, Cullen, nie ja! Po pierwsze, Bella jest moją siostrą i po drugie, jestem z Leą! Zachichotałem cicho. – Jak uważasz, ale nie mam teraz czasu na te głupoty, muszę rozmawiać z moim ojcem. Ale tu chodzi o Bellę, może chciałbyś przyjść, w końcu to trochę tyczy się również ciebie, jako jej „brata”. – Odepchnąłem go ode mnie i wtedy był zbity z tropu. Nawet wydawał się nic nie przedsięwziąć by mnie zatrzymać, gdy zmierzałem w kierunku biura mojego ojca. – Co się stało? – zapytał zdenerwowany, gdy wreszcie otrząsnął się ze swojego odrętwienia i szedł za mną. Ja tylko podniosłem dłoń i w następnej chwili już pukałem do biura Carlisle'a.
90
– Wejść. – Otworzyłem drzwi i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem nie tylko mojego ojca, lecz również Emmetta siedzącego w biurze. Oboje byli niby pochłonięci w książce. – Tato, mamy problem. – Dlaczego miałem owijać w bawełnę, to i tak nic by nie dało. Carlisle zawsze zauważył, jeśli coś było nie tak. – Czego Bella szukała w twoim łóżku? – tymczasem zapytał Jacob, zanim nawet mój ojciec mógł z siebie wydobyć jakiś dźwięk. Jednakże natychmiast spojrzał na mnie oburzony. – Edward, proszę, co się tutaj stało? Ostrzegałem cię! Przewróciłem oczami, mój własny ojciec miał naprawdę tak wspaniałe zdanie o mnie. Ale czego też innego miałem się spodziewać po tym wszystkim, jak się zachowywałem? Mimo tego złość wzrosła we mnie, ponieważ on mi więcej nie zaufał, po tym jak nic nie zrobiłem Belli podczas śnieżycy, gdy jej pomagałem. On pewnie rzeczywiście ciągle myślał, że ją zgwałciłem czy diabli wiedzą, co zrobiłem. – Skąd ci niby zawsze przychodzi do głowy, że JA coś zrobiłem? – Ponieważ znam cię, Edwardzie. Ty włóczysz dziewczyny, jakby były... zabawkami – powiedział z wściekłym błyskiem w oczach. – Tato, proszę cię! Tak, włóczyłem pierwsze lepsze dziewczyny, i tak, wiem, że to nie jest w porządku, że do tego sprowadzałem je poprzez fałszywe obietnice, aby ze mną sypiały. Ale czy rzeczywiście myślisz, że kiedykolwiek bym zhańbił i zgwałcił kobietę? – Założyłem ramiona na piersi, by wyjaśnić moje stanowisko. Carlisle westchnął i potrząsnął głową. – Oczywiście, że nie. Jestem tylko speszony, ponieważ nie wiem, co mam o tym sądzić. Poza tym dziewczyny lądowały w twoim łóżku tylko z jednego powodu i dlatego że je uwodziłeś. Zasmucony potrząsnąłem głową. – Jeśli mi nie wierzysz, idź, sam zobaczyć. Bella jest w pełni ubrana. – Wierzę ci, skoro to mówisz – rzekł Carlisle, spoglądając na mnie przepraszająco. Jednak zastanowiło mnie, że Black jak dotąd się jeszcze nie odezwał. – Ale ja nie! – oświadczył w tym momencie. Byłoby zbyt pięknie, gdyby pozostało tak spokojnie. Przewróciłem oczami. – W takim razie idź, sprawdź, czekałem na to tak długo. – Posłałem mu paskudny uśmieszek, na co on tylko podejrzliwie zwęził wzrok. – Chłopcy, zachowujcie się. Więc co się tutaj stało, Edwardzie? – Mój ojciec przerwał naszą małą sprzeczkę.
91
– TUTAJ nic się nie stało, lecz na pogrzebie Charliego – powiedziałem poważnie i spojrzałem przy tym surowo na mojego ojca. Jednak on popatrzył na mnie zachęcająco, gdyż powinienem mówić dalej. – Phil tam był. Jacob westchnął zirytowany. – I dlatego robisz taką rebelię? Teraz ja byłem tym, który popatrzył na niego cierpko. – Tak, ponieważ on powiedział Belli coś, co ją przeraziło! Jacob zaśmiał się cicho. – Jasne, i mam ci w to uwierzyć? Dotychczas nigdy się nią nie interesował. Przeciwnie, był szczęśliwy, że zniknęła. – Jacob, proszę, Edward nie wymyślił sobie tego. Co on od niej chciał? – zapytał Carlisle zatroskany. – Bella powiedziała mi, że chciał jej pieniędzy i jej „słodkiego tyłeczka”. Takie były jej słowa. I miał zamiar złożyć wniosek o przyznanie mu opieki. – W mojej twarzy nie było widać absolutnie żadnego rozbawienia, gdy mówiłem to obojgu. – Tato, musimy coś zrobić. Bella panicznie się go boi, nie chce znowu przechodzić przez takie piekło jak wtedy. – Miałem skołatane nerwy, w wyobraźni wciąż miałem przed sobą obraz Belli – takiej jak wyglądała kiedyś – związanej i zakrwawionej i ukryłem twarz w dłoniach. Przez jakiś czas było cicho, aż Carlisle na nowo odzyskał zdolność mówienia. – Wiesz o tym? Podniosłem wzrok i spojrzałem w zdziwioną twarz mojego ojca. Dlaczego był zdziwiony? Przecież sam również o tym wiedział i co do tego, że Jacob i Emmett znali prawdę, nie miałem żadnych wątpliwości. Przynajmniej do czasu, aż spojrzałem na nich. Emmett był zbity z tropu, Black przeciwnie – wstrząśnięty. – Um... tak... Rozmawialiśmy o tym, gdy byliśmy otoczeni śniegiem. Jednakże tylko dlatego, że ją trochę podpytałem... – przyznałem w końcu niechętnie. – Więc Bella rzeczywiście WSZYSTKO ci opowiedziała? – zapytał wciąż lekko niedowierzająco. Tylko skinąłem głową w potwierdzeniu, bo co też mogłem innego zrobić? Carlisle intensywnie dmuchnął powietrze swoimi policzkami. – O czym wy, do cholery, mówicie? – zapytał Emmett widocznie zmieszany, podczas gdy Jacob najwidoczniej próbował się uspokoić. Spojrzałem ostrożnie na Carlisle'a. Czy mój kuzyn nic o tym nie wiedział? Potrząśnięcie głową Carlisle'a odpowiedziało na moje pytanie i jęknąłem. Naprawdę myślałem, że wiedział wszystko, a teraz JA miałem mu to ujawnić, więc chyba również musiałem wszystko wyjaśnić. Po pytającym spojrzeniu w stronę Carlisle'a i jego niemym przyzwoleniu w skrócie opowiedziałem Emmettowi, dlaczego Bella dobre trzy lata temu zaginęła. Na jego twarzy mogłem odczytać czystą rozpacz i poczucie winy. Sądził, że to
92
wszystko nie miałoby miejsca, gdyby nie wyprowadził się z Phoenix. Jacob po prostu spoglądał z bólem. Widocznie on również nie wiedział wszystkiego, lecz miał jakieś podejrzenia, a teraz otrzymał potwierdzenie i wydawało mu się to sprawiać ból. Kto mógł go za to winić, w końcu kochał Bellę. Prawdopodobnie nawet tak samo mocno jak ja. – Jak dostanę tego gnoja w łapy, zabiję go. Bardzo powoli i boleśnie – warknął Emmett i uderzył tak mocno pięścią w ścianę, że drzwi zatrzęsły się w futrynie. – Ale tylko wtedy, jeśli ja cię wcześniej nie wyprzedzę – mruknąłem. – Ludzie, uspokójcie się. Żebyście mogli to zrobić, musielibyśmy najpierw wiedzieć, kim w ogóle jest ten potwór. Bella nigdy nie widziała w całości jego twarzy i może sobie tylko przypomnieć oczy. Ona przecież nawet nie wie, gdzie ją przetrzymywał, ponieważ po prostu ogłuszył ją, a następnie wyrzucił na środku autostrady. To był cud, że w ogóle została znaleziona żywa – powiedział Carlisle, by nas uspokoić. – A co teraz zrobimy z Philem? On w żadnym wypadku nie powinien dostać Belli, tato! Jeśli będzie miał przyznane prawo do opieki, osobiście zatroszczę się o to, żeby była od niego bezpieczna! – powiedziałem oburzony. – A jak chcesz to zrobić? – zapytał mnie podejrzliwie. Wzruszyłem ramionami. – Jeśli będzie trzeba, JA ją porwę i wywiozę do Meksyku, żeby była bezpieczna. – Mimo że brzmiałem na wyluzowanego, wewnątrz miałem wątpliwości. Co powiedziałaby Bella, gdybym tak po prostu ją deportował? Z pewnością byłaby wkurzona i najpierw bałaby się mnie, ale w takim razie powinno tak się stać. Nie miałem innego wyjścia, MUSIAŁEM ją ochronić przed wszystkim, co mogłoby jej zaszkodzić. – Edward, nie mówisz tego poważnie! – w końcu wydusił mój ojciec dosyć wstrząśnięty. – A jak, jestem poważny. Myślisz, że chcę ją jeszcze raz znaleźć w takim stanie jak ostatnio? – Co było ostatnio? Powiedz mi wszystko z łaski swojej! – warknął Jacob rozwścieczony. Westchnąłem. Właściwie nie chciałem wspominać, jak ją znalazłem, ale teraz chyba musiałem o tym opowiedzieć. – Uczyłem się, podczas gdy wy byliście na pogrzebie. Ale po jakimś czasie usłyszałem trzaśnięcie drzwi frontowych, a potem z pomieszczenia obok doszedł do mnie jakiś szloch, więc poszedłem do pokoju Belli. Nie było jej tam, lecz w łazience. Siedziała skulona na podłodze i igrała dookoła z żyletą. Skąd ją miała, nie wiedziałem. Od tej nawałnicy używam tylko elektrycznych maszynek do golenia. – Przy ostatnich słowach spojrzałem dobitnie na Carlisle'a. Zrozumiał i pokiwał głową. – Dlatego nie
93
mogła jej mieć ode mnie, ale przecież takie rzeczy sprzedaje każdy supermarket. Najpierw nie chciała mi powiedzieć, co się wydarzyło, jednak przekonałem ją i wtedy oznajmiła mi tylko, że nic nie możemy zrobić, ponieważ nikt jej nie uwierzy z powodu tej historii sprzed trzech lat i że powinienem pozwolić jej umrzeć, ale nie MOGŁEM tego zrobić. Pocieszałem ją i chciałem, żeby się trochę przespała, ale nie chciała być sama i prosiła mnie, bym z nią został. Żeby mogła spokojnie spać, dałem jej odpowiedni środek uspokajający, a potem wpadłeś tam ty, Black, i zaraz zacząłeś się drzeć. – To wyglądało jednoznacznie, obejmowałeś ją! – Uspokójcie się, chłopcy, natychmiast, tego się przecież nie da wytrzymać. Emmett i Jacob, idźcie teraz na dół i ogłoście innym, żeby nie zakłócali Belli snu. A z tobą muszę jeszcze coś wyjaśnić, Edwardzie. – Oboje tylko kiwnęli głowami i zniknęli. Naprawdę, pytałem się sam siebie, jak mój ojciec mógł wciąż być taki spokojny, podczas gdy wszyscy inni wychodzili z siebie. – Okej, co jest? – Co, tak naprawdę, się z tobą stało? Mam na myśli: odkąd Tanya odeszła, w dziewczynach interesowało cię tylko jedno, a teraz przy Belli jesteś taki jak wcześniej. Nie zrozum mnie źle, nie znajduję w tym nic złego, ale to mnie speszyło. – Carlisle uśmiechnął się do mnie przepraszająco, zanim kontynuował: – Zakochałeś się, prawda? Jęknąłem zdenerwowany. Tylko dlaczego mój ojciec musiał być akurat psychiatrą i wszystko zauważać? To było takie niesprawiedliwe, każdy inny mógł coś takiego ukrywać przed swoim otoczeniem, ale ja byłem pokarany takim jednym wszystko wiedzącym. Mimo to przytaknąłem, na co jego uśmiech poszerzył się. – Jeśli pamiętasz, w zasadzie od zawsze i tak już kochałem Bellę – oznajmił tak obojętnie, jak to tylko było możliwe. Parsknąłem. – Tak, a gdy ty podjąłeś się leczenia jej, nic mi o tym nie powiedziałeś, to traktowałem cię naprawdę źle, TATO. Teraz on zaśmiał się głośno. – Jeśli już zapomniałeś, mój synu, obowiązuje mnie tajemnica zawodowa. Mi NIE WOLNO było o tym opowiadać. To ciebie również dotyczy, więc nie skarż się. Jednak widzę, że się bardzo absorbujesz, więc co się stało? Przygryzłem wargę. Czy na pewno mogłem z nim rozmawiać o tym, co mnie tak peszyło? On był w końcu moim ojcem, jeśli nie z nim, to z kim innym miałem mówić? – Wiesz, to, co... to, co się z nią stało... Carlisle westchnął. – Było straszne, wiem, ale Bella jest na dobrej drodze, upora się z tym.
94
– Nie jestem do końca taki pewny, przecież widziałem, co ona na początku w strachu przede mną... – Wierz mi, Edwardzie, jest tak z każdym mężczyzną. Ona boi się, że każdy z nas mógłby jej zrobić to samo, co owszem i tak nie jest zaskakujące. Ale jeśli już teraz pozwala ci się wziąć w ramiona, przynajmniej trochę tobie zaufała. Ja potrzebowałem ponad roku, zanim nawet mogłem po prostu dotknąć ją na ramieniu, żeby jednocześnie nie zaczynała bać się i drżeć. Że przy tobie to idzie tak szybko, to dobry znak – powiedział z uspokajającym uśmiechem. – I widzę po tobie, że kochasz ją z całego serca, tak więc będziesz mógł uzbroić się w cierpliwość całego świata i dać jej wszystek czas, jaki ona potrzebuje, tak myślę. – Nie wiem, czy poradzę sobie z tym. Mam na myśli... wprawdzie teraz z trudem nie odczuwam pragnienia, by zbliżyć się do dziewczyny, ale co, jeśli dłużej tego nie wytrzymam? Tak jak żyłem w ostatnich miesiącach, mogłoby się stać już dosyć... uciążliwe. – Westchnąłem przygnębiony i ukryłem twarz w dłoniach. – Dasz radę, synu, masz silną wolę, a Bella jest chyba dla ciebie warta czekania, prawda? – Carlisle mrugnął do mnie, szeroko się uśmiechając, gdy znowu podniosłem głowę, tak że również musiałem się uśmiechnąć, i pokiwałem potwierdzająco. Tak, dam radę poczekać, nawet jeśli miałoby to trwać wieczność. – Ale właściwie chciałem wiedzieć, co jej dałeś. W końcu przyjmowała prawidłowo leki, a być może powinienem najpierw coś jej zmienić. – Luźno wzruszył ramionami. – Podałem Diazepam, który był w szafce w łazience, żeby mogła zasnąć w spokoju. Carlisle przytaknął. – Dobrze. W takim razie zadzwonię do sądu, zobaczyć tylko, czy jest coś nowego. Sądzę, że chcesz się przysłuchiwać? Znowu obdarował mnie szerokim uśmiechem, który pozwolił mi przewrócić oczami. Carlisle widział, gdy potwierdziłem, i od razu wybrał numer. Po pięciu minutach zakończył rozmowę i spojrzał na mnie niezdecydowanie. – Nie ma dobrych wiadomości, prawda? – zapytałem go cicho, a on potrząsnął głową. – Ale również nie ma złych, rozprawa jest dopiero w poniedziałek, tak długo musimy jeszcze czekać. – Jęknąłem. To były jeszcze całe dwa dni! – Tylko nie zawracaj sobie głowy, Edwardzie. Nasz prawnik mówi, że mamy szansę. – Pewnie, jeśli sąd nie odda Belli ojczymowi, tylko zupełnie obcemu człowiekowi – mruknąłem sam do siebie, wiedząc, że mój ojciec usłyszał każde słowo. – Zrelaksuj się, Edwardzie. Sąd wie, że Dwyer jest przez większość czasu w drodze z powodu gry i dlatego w rzeczywistości nie ma czasu dla „chwiejnej” nastolatki w przeciwieństwie do mnie i twojej matki. W końcu Esme nie zajmuje się przez cały dzień
95
C.H.E.E.J.A.R.-em i ma wystarczająco czasu, by się o nią zatroszczyć. A również jeśli Emmett jest twoim kuzynem, mamy wówczas z powodu jego stanu dość duże szanse. W końcu z nim jest znowu dobrze, to dodatkowy punkt dla nas. Tylko pokiwałem głową. Oby miał rację, ponieważ nigdy nie pozwoliłbym, żeby Belli znowu coś się stało, nawet jeśli miałby być to taki drobiazg jak przecięty palec. – Mam nadzieję, że on nie będzie sądził, że Phil jako jedyny „krewny” jest bardziej odpowiedni. – A ja mam nadzieję, że nie zrobisz żadnych głupstw. W razie potrzeby możemy się jeszcze odwoływać. – Carlisle spojrzał na mnie dobitnie, ale mimo to wzruszyłem ramionami. – Jeśli nie ma innego wyjścia, zrobię to, co muszę zrobić – powiedziałem tylko i wstałem, by pójść do mojego pokoju, jednak przy drzwiach ponownie odwróciłem się do mojego ojca, ponieważ odchrząknął. – Edwardzie, mam nadzieję, że wiesz, iż z więzienia nie możesz pomóc Belli. – Pokiwałem głową i zniknąłem. Po tej rozmowie byłem dość wzburzony, ostatnie słowa Carlisle'a dały mi trochę do myślenia. Co by było, gdyby rzeczywiście tak się stało i Bella musiałaby pójść do tego głupka? Wiedziałem, że nie mogłem na to pozwolić, ale mój ojciec miał rację. Jeśli uciekłbym z nią do Meksyku, zdecydowanie wylądowałbym w więzieniu, nawet gdyby moi rodzice odnieśli sukces, odwołując się, ponieważ tak długo jak ona znajdowałaby się pod opieką Dwyera, uchodziłoby to za porwanie. Nie ważne, czy to było dla jej dobra czy nie, a w każdym wypadku oznaczało to dla mnie więzienie. Westchnąłem bezdźwięcznie, gdy położyłem się obok Belli i przyglądałem się jej twarzy. Ta zmarszczka zmartwienia pomiędzy jej oczami zupełnie mi się nie spodobała, ale co mogłem zrobić, by ją uspokoić? Jej podświadomość zapewne wiedziała, że nie mogłem nic zrobić, jeśli musiałaby iść do swojego ojczyma. Ale wiedziałem, że nie mógłbym puścić jej tam samej i pozostałbym w pobliżu, by w razie potrzeby móc interweniować. Zapach Belli i jej ciepłe ciało dość szybko mnie uspokoiły, gdy ostrożnie przyciągnąłem ją do siebie. Najlepiej na zawsze trzymałbym ją tak w moich ramionach, lecz to chyba było niemożliwe. Na razie nie istniało pomiędzy nami nic więcej niż zwykła przyjaźń, jeśli w ogóle. JEŚLI mój ojciec rzeczywiście miał rację i ona mi zaufała. Jasne, akurat niczego bardziej sobie nie życzyłem, ale skoro ona nie była na to gotowa, nie zrobiłbym nic, ponieważ z pewnością źle by to zrozumiała. Ale problem w tym, by została... W przyszłości musiałem się trzymać z dala od Belli, ponieważ to nie było dla niej dobre. Byłem tylko podłym podrywaczem i nawet jeśli teraz jasne było, co do niej czuję, wiedziałem, że nigdy nie mógłbym uszczęśliwić Belli. Można mnie już niemal nazwać
96
seksoholikiem, minął ledwie tydzień, jak nie miałem w łóżku dziewczyny, a akurat campus przy college'u dał mi do tego więcej niż dość okazji. Nie, ja naprawdę nie byłem dla niej dobry, ponieważ Bella jeszcze długo nie była gotowa, by robić ze mną pewne rzeczy, których ja już od tak dawna tak bardzo potrzebowałem. Miałem prawdziwy wstręt, myśląc tylko o sobie i moich potrzebach, jednocześnie wiedząc, że je miałem, i właśnie dlatego musiałem się trzymać od Belli z daleka. Najlepiej wcale nie poszedłbym na tę rozprawę, ale mój ojciec powiedział, że być może moje zeznanie może okazać się niezbędne. A gdyby Bella po werdykcie upadła w moje ramiona, przynajmniej przez kilka sekund byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Jej zapach po prostu mnie oszałamiał i dlatego w zasadzie nie mogłem wyobrazić sobie rozłąki. Wystarczająco dziwne było już to, że akurat przy niej posiadałem instynkt obrony, ponieważ dotychczas takiego przypadku nie było przy żadnej kobiecie. Nawet nie przy Tanyi...
97
Rozdział 9 BPOV Gdy przyszłam do domu, naprawdę chciałam ze wszystkim skończyć. Nie chciałam dłużej takiego życia, nie chciałam się ciągle wszystkiego bać i miałam nadzieję na coś lepszego niż to piekło, z którego nigdy nie mogłam uciec. Ale ledwie co trzymałam w dłoni ostrze, w wyobraźni widziałam piękny uśmiech mojego małego syna. On mnie potrzebował, ale jak miałam go przed tym ochronić, sama lądując w piekle? Byłam pewna, że Phil nie obchodziłby się z nim dobrze, jeśli dostałby go w swoje łapy. Prawdopodobnie tłukłby go na kwaśne jabłko, gdybym nie robiła tego, co chciał, albo jeśli coś, co nawet nie miało z nami związku, poszłoby nie po jego myśli. Więc akurat temu musiałam zapobiec, ponieważ Jamie rzeczywiście był czymś, czym on mógł mnie z łatwością szantażować. Gdy potem Edward wpadł do łazienki, nie mogłam się powstrzymać i wyszlochałam to wściekle. Na początku wcale nie zauważyłam, że dodatkowo drżałam. Strach przed tym, co zrobiłby nam Phil, był po prostu zbyt duży. Obietnice Edwarda, że nic się nie wydarzy, również nie mogły mi wtedy pomóc. Mimo to jego wspaniały zapach po jakimś czasie uspokoił mnie. Zaufałam mu z kilku powodów, których nie mogłam nazwać. Wiedziałam tylko, że tak było. Po jakimś czasie chciał mnie zostawić samą w moim pokoju, ale ja nie mogłam. Jeśli zostałabym sama, znowu myślałabym tylko o tym jak uciec z piekła, które na mnie czeka, i znowu przyszłoby tylko to jedno rozwiązanie, którym zakończyłabym wszystko, którym zraniłabym wszystko to, co dla mnie coś znaczyło. Dlatego propozycja pozostania przy nim była dla mnie zbyt kusząca, jako że mogłabym odmówić. I nawet zastrzyk, który mi dał, nie zaniepokoił mnie tym razem, chociaż miałam potworny wstręt do igieł. Głęboki sen, w który zapadłam już po bardzo krótkim czasie, był bez żadnych przywidzeń i uspokoił mnie – po tym jak niemal w każdą noc byłam nękana przez koszmary. A ta woń, która przed obudzeniem docierała mi do nosa, była po prostu zbyt relaksująca, żebym miała się o nią gniewać. Nawet ciepłe ciało, które mnie do siebie przytulało, o dziwo,
98
w
najmniejszym
stopniu
nie
przeszkadzało
mi,
chociaż
normalnie
natychmiast
wyskoczyłabym z łóżka. – Czujesz się teraz trochę lepiej? – Głos Edwarda był cichy i łagodny, jakbym mogła się rozsypać, gdyby powiedział głośniej. – Tak – powiedziałam z niewielkim kiwnięciem, na co Edward przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie. – To dobrze – szepnął i złożył mi delikatny pocałunek na skroni. O co temu teraz chodziło, czy jednak zawsze było to takie... zdystansowane... Ale w jakiś sposób było to piękne... Chryste, Bello, wybij sobie takie myśli z głowy! Edward jest kobieciarzem, który leci tylko na gorące laski, a nie podpieraczki ścian jak ty! Mimo tego cieszyłam się jego bliskością jeszcze przez jakiś czas, zanim w końcu wstałam. Dni mijały powoli, a Edward wydawał się znowu mnie unikać. Nie znałam powodu, ale było mi przykro. Miałam nadzieję, że przynajmniej możemy być przyjaciółmi, jednak widocznie było to niemożliwe. Przynajmniej dłużej nie budziłam się w nocy przez jakieś hałasy zza ściany. Albo uwodził teraz swoje dziewczyny gdzieś indziej, albo zrozumiał, że to, co robił, było złe. Ten weekend minął jak z bicza strzelił i już był poniedziałek, a w ten sposób również dzień mojej rozprawy o przyznanie opieki. Dobrze, że nie wszyscy przyszli do sądu, lecz tylko Carlisle, Esme, Jake, Edward i oczywiście Jamie, w końcu mój syn zawsze mnie uspokajał, kiedy nie było ze mną dobrze albo denerwowałam się. W pewnym sensie był moją oazą spokoju. A jednak miałam przeczucie, że ten dzień naprawdę nie będzie dobry... No tak, w końcu nawet ja to wiedziałam, że w dniu, w którym musiałam oglądać Phila, nie stanie się nic dobrego. Sala, w której miała odbyć się rozprawa, wyglądała jak każda inna w Ameryce: zupełnie z przodu był stół sędziowski, z miejscem dla świadków obok, kilka metrów przed nim były stoły dla powoda i oskarżonego – w moim przypadku dla przeciwników przyznania opieki nade mną. Za nimi, odgrodzone jakiegoś rodzaju płotem, ławki dla świadków i widzów, których jednak w tym wypadku nie było. Carlisle wyjaśnił mi, że sędzia najpierw będzie rozmawiał z prawnikami, potem z Philem i nim, ale jeśli później trzeba będzie jeszcze coś rozstrzygnąć, będzie mówił ze mną. Miałam nadzieję, że oszczędzę sobie tego. Prawdopodobnie ze strachu nie wydobyłabym z siebie głosu... Więc teraz siedziałam za Carlislem, Esme i ich adwokatem, po stronie powoda, na
99
miejscu dla świadków obok Edwarda i Jake'a, Jamie siedział na moich kolanach i przytulał się do mnie. Jak wcześniej podejrzewałam, sędzia najpierw rozmawiał z pełnomocnikiem Phila. – Dlaczego pański klient chce akurat przejąć na siebie opiekę nad niemal pełnoletnią dziewczyną? – Mój klient przez długi czas pozostawał w związku z matką Isabelli. W tym czasie bardzo przypadła mu do serca, jednak po śmierci pani Dwyer nie chciał jej też odbierać ojcu. Ponieważ ten, niestety, już od nas odszedł, chciałby się teraz zatroszczyć o Isabellę. Kocha ją jak własną córkę i chce dla niej tylko tego, co najlepsze. – To podlizywanie się pełnomocnika Phila było niemal nie do zniesienia. Jakby Phil rzeczywiście chciał dla mnie czegoś dobrego, on przecież chciał tylko moich pieniędzy... i mojego ciała, nic poza tym. Jednak sędzia tylko kiwnął głową i teraz prawnikowi Carlisle'a postawił to samo pytanie. – Jak można wnioskować z jej akt, mój klient od trzech lat nie tylko jest lekarzem Isabelli, ona nawet od paru miesięcy mieszka ze swoim bratem Jacobem u rodziny Cullenów. I jeśli mogę ocenić, dziewczyna czuje się tam bardzo dobrze, jej terapia w tym czasie poczyniła ogromne postępy, znowu nabrała pewności siebie, nie jest już tak lękliwa i wszyscy w tej rodzinie kochają ją. Ponadto mój klient jest zdania, że jeśli ona teraz zostanie wyrwana ze znanego jej otoczenia, mogłoby to się silnie odbić na Isabelli – oświadczył pan Smith, prawnik Cullena. Sędzia ponownie kiwnął głową. – Dobrze. Panie Dwyer, wiem, że poprzez pańską karierę zawodowego baseballisty spędza pan mnóstwo czasu w różnych miejscach. Jak zamierza pan wówczas opiekować się panną Swan? – W ostatnich latach miałem dość czasu i zarobiłem wystarczająco, by odłożyć dość pieniędzy, żeby na pewien okres zawiesić moją karierę. Mogę wziąć urlop, by zatroszczyć się o Isabellę. Mogłaby jeszcze mieć jakieś „ekstra zachcianki”, nie byłoby dla mnie żadnym problemem dać jej pełnomocnictwo do jej majątku, w końcu jest prawie pełnoletnia. – Przy wypowiedzi Phila lodowaty dreszcz przebiegł mi po plecach, jednakże nie spodziewałam się tego, co działo się następnie... – Przepraszam, wysoki sądzie, mógłbym do tego szybko coś powiedzieć? – spytał pan Smith. Sędzia bezgłośnie mu pozwolił. – Przykro mi, panie Dwyer, jeśli muszę pana w którymś punkcie rozczarować, ale ojciec Isabelli, Charlie Swan, jeszcze przed swoją śmiercią postanowił, że mój klient zarządza majątkiem panny Swan, aż do jej dwudziestych pierwszych urodzin. Gdy Phil odwrócił twarz w kierunku naszego adwokata, widziałam, że z jego oczu ciskały gromy, jednak w tym momencie spłynęła na mnie ulga. Phil przez następne ponad trzy i pół roku nie mógł dostać się do mojego majątku, nawet jeśli dostałby nade mną opiekę,
100
a gdy skończyłabym osiemnaście lat, nie miałby nade mną już żadnej władzy. Najpóźniej wtedy uciekłabym od niego. Jednakże musiałabym dotrwać aż do tego czasu, jeśli rzeczywiście by do tego doszło, ponieważ Jake wciąż byłby w niebezpieczeństwie, a także Jamie, jeżeli Phil dowiedziałby się, że jest on moim synem. I chociaż to zabrzmi trochę przesadnie, instynktownie wiedziałam, że on doszedłby do tego... Na szczęście sędzia swoim autorytarnym głosem szybko wyrwał mnie z rozmyślań, tak że znowu przysłuchiwałam się rozprawie, która miała zadecydować o mojej przyszłości. – Posłuchajmy pana Dwyera. Co pan na to? – Chciałbym powstrzymać się od wypowiedzi na ten temat – powiedział Phil poprzez zaciśnięte zęby. Przez moment myślałam, że zobaczyłam coś jakby rozbawienie na twarzy sędziego, jednak zniknęło to tak szybko i przyoblekł on neutralną maskę, której już przez cały czas nie zdejmował, że nie byłam pewna, zanim przytaknął. – A jak jest z panem, panie Cullen? – Jak już wspomniano, obecnie jestem lekarzem Belli. – Przepraszam, jeśli panu przerwę, panie Cullen, ale pozwolę sobie zapytać, dlaczego pan nazywa pannę Swan „Bellą”, a nie jej prawdziwym nazwiskiem? Carlisle dla podkreślenia luźno wzruszył ramionami. – Ona nienawidzi, gdy ktoś zwraca się do niej „Isabella”, dlatego każde z nas mówi na nią po prostu „Bella”. – Sędzia pokiwał głową i Carlisle kontynuował swoją wypowiedź: – Jak powiedziałem, już od jakiegoś czasu jestem lekarzem Belli. Po wszystkim, co przeszła w swoim młodym życiu, nie jest dziwne, że zbyt szybko nie ufa obcym, jednak już kilka tygodni po swojej przeprowadzce częściowo zwierzyła się moim dwóm córkom. Uważam to za duży postęp, po tym jak niejednokrotnie nie mogła powiedzieć prawdy swojemu ojcu i bratu. Ja sam potrzebowałem niemal całego roku, aż Bella opowiedziała mi, co działo się podczas uprowadzenia. Jak pan prawdopodobnie wie, Bella przez jakiś czas była dosyć sławną pianistką, jednak ten incydent sprzed kilku lat przestraszył ją, dlatego zrezygnowała ze swojej kariery. Mimo to teraz jest członkiem zespołu muzycznego, którego parę lat temu założyły moje dzieci. Wiem, że związek lekarz-pacjent nie jest powszechnie przyjęty, ale w ostatnim roku zżyłem się z Bellą, jest dla mnie jak moja druga córka, a który ojciec chce, żeby jego dziecku źle się powodziło? W każdym razie nie ja. Jestem naprawdę dumny, że znowu nabrała zaufania dla innych. Moja żona, Esme, jest niezależnym architektem, który pracuje w domu, tak więc zawsze ma czas dla Belli, jeśli ja nie jestem obecny. Nie zapominając również o synu Belli, Jamiem,
101
nad którym już sprawujemy opiekę. – Po tym jak Carlisle zakończył swoją wypowiedź, zalały mnie różne uczucia. Z jednej strony była to radość, że uważał mnie za swoją córkę, z innej duma należenia do tej rodziny, lecz również złość, ponieważ wspomniał o Jamiem. Jednak pierwsze dwa uczucia przeważyły wszystko inne, tak że w rzeczywistości nie mogłam się na niego gniewać. Jednak nie spuszczałam Phila z oczu, gdy Carlisle zaczął mówić o Jamiem. Dlatego nie umknęło mi również, że obdarowywał mnie wściekłym spojrzeniem, jak gdybym to JA była winna temu, że Jamie w ogóle się urodził, zanim już w następnym momencie podarował triumfujący uśmieszek, po którym zimno przeszło mi po plecach. On był naprawdę przekonany o tym, że może wygrać tę sprawę, a ja znowu miałam wątpliwości, czy Carlisle rzeczywiście może mnie przed nim ochronić. Kątem oka widziałam, jak sędzia obdarzył mnie badawczym spojrzeniem, a potem przytaknął z uśmiechem. – Wydaje się, że panna Swan bardzo kocha swojego syna. Carlisle pokiwał głową. Niestety nie mogłam przy tym zobaczyć jego twarzy. – Tak, to prawda, Bella jest bardzo kochającą matką. A jeśli zwrócić uwagę na to, że Jamie jest również synem psychopaty, który porwał, znęcał się i gwałcił jego matkę, można niemal uważać za niewiarygodne to, jak mocno go kocha. Sędzia znowu pokiwał głową jednak tym razem w zamyśleniu. – Dobrze, na parę minut wyjdę stąd, by podjąć decyzję – powiedział, po tym jak jeszcze przez chwilę przyglądał się nam wszystkim – miałam nadzieję, że nie umknęło mu wtedy obrzydliwe spojrzenie Phila – i w końcu opuścił salę. Pół godziny później przyszedł z powrotem i z wymaganej przyzwoitości wszyscy na sali powstali, zanim ogłosił swój „wyrok”. – Możecie mi państwo wierzyć, że podjęcie decyzji nie było dla mnie łatwe, ale musiało się stać. Stan Waszyngton zdecydował niniejszym, że panna Isabella Marie Swan w przyszłości pozostaje pod opieką pana i pani Cullen. – Wysoki sąd nie może tego zrobić! Nie może pan oddać Isabelli do tych zupełnie obcych i niesfornych ludzi! – Phil natychmiast zaczął krzyczeć wzburzony, nie zwracając przy tym uwagi na swojego prawnika, który próbował go uspokoić. – Decyzja zapadła, panie Dwyer, i to też w żadnym wypadku pan nie może jej zmienić! – sędzia powiedział decydująco, tak że nawet Phil natychmiast się uspokoił. – Krótko mówiąc, więcej pozytywnych cech było u rodziny Cullenów niż u pana. Po pierwsze, pan bardzo dużo czasu spędza w drodze. Po drugie, byłoby fatalnie wyrwać Isabellę z jej środowiska, a oprócz tego ona nadal potrzebuje pomocy psychologa i żaden sędzia, który jest
102
przy zdrowych zmysłach, nie będzie za to odpowiadał. – Widzimy się nie ostatni raz – zagroził Phil, zanim pośpiesznie opuścił salę. Jednakże teraz, gdy dalej mogłam zostać w Forks, odetchnęłam z ulgą. I właśnie to tak mnie uszczęśliwiło, że bez zastanowienia skoczyłam w ramiona Edwarda, który natychmiast mocno mnie do siebie przytulił. Osiągnęłam to, byłam wolna, od moich lęków i mojego parszywego ojczyma! Już parę dni temu zauważyłam, że z Jake'iem coś było nie tak, jednak jak dotąd nie wpadłam na to, co to było. Pierwsze, co wiedziałam, to, to, że zawsze miał wyjątkowo podły nastrój, jeśli Edward znajdował się w pobliżu mnie. Właściwie to powinien się przecież cieszyć, że zaprzyjaźniłam się również z innymi, ale widocznie mu to nie pasowało. Przynajmniej jeśli chodziło o Edwarda. Jasne, wiedziałam, że Edward był Don Juanem, który brał wszystko, co nie było oddalone o trzy drzewa. Jednak w końcu on nie chciał ode mnie TEGO. Byliśmy tylko przyjaciółmi, niczym więcej i niczym mniej, i rzeczywiście wolałam go jako takiego. Wydawało mi się, jakbym mogła rozmawiać z nim o wszystkim, nawet o rzeczach, o których nie mogłam podyskutować z Jake'iem, ponieważ nic o nich nie wiedział. Przynajmniej tak myślałam... – Nie chcę, żebyś ty ciągle ganiała dookoła z Cullenem – powiedział do mnie Jake rano przy śniadaniu po rozprawie, a to nazwisko wymówił jak jakąś obelgę. Tylko spojrzałam na niego zmieszana. Czego on, proszę, ode mnie chciał, przecież ja nie byłam przywiązana do Edwarda. – Ach, daj spokój, cały weekend byłaś w jego pokoju, co wy tam robiliście? – Ja tylko trochę pomagałam mu przy nauce – powiedziałam, swobodnie wzruszając ramionami, bo przecież ostatecznie również nic więcej nie było. – Ta, jasne, a ja jestem papieżem, czy co? Musiałabyś przecież wiedzieć najlepiej, że Cullen chce każdej dziewczyny i prawdopodobnie wszystko robi po to, by osiągnąć swój cel. Westchnęłam zdenerwowana. – Jacobie Black, ja go tylko odpytywałam. W razie gdybyś sobie przypomniał, Edward studiuje medycynę, wkrótce jest semestr, a ponieważ on zmarnował ze mną z powodu śnieżycy całe cztery dni, pomogłam mu, nic więcej! – Czy to może jest też powód, dlaczego ty z NIM leżałaś w łóżku, podczas gdy my wszyscy martwiliśmy się o ciebie, gdy tak po prostu sobie zniknęłaś z pogrzebu Charliego? – Nie, nie jest! Może ci jeszcze przypomnieć, że pojawił się tam Phil. Cholernie mi się udało i on po prostu był tam dla mnie, NIE zaczepiał mnie. – Na końcu mój głos stawał się coraz cichszy. Wiedziałam, że nie mogłam tym przekonać Jake'a. – Bello, ja tylko nie chcę, żeby on cię skrzywdził. – Jake westchnął i spojrzał na mnie
103
trochę smutny. – On nie może tego zrobić, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Tutaj naprawdę nie ma nic więcej. Zaufaj mi chociaż raz, w końcu jesteś moim bratem. – Jake tylko pokiwał głową i na tym rozmowa była skończona. Przynajmniej z mojej strony. Od tego czasu minęły dopiero dwa dni, w których on mi schodził z drogi, i miałam przeczucie, że JA byłam temu winna. Niemniej jednak nie rozumiałam, co pewnego razu z nim się stało. Wcześniej, do czasu aż porozumiałam się z Edwardem, był taki zabawny. Przedtem był po prostu moim dużym bratem. Zawsze miał taki dobry humor, że stawało się to zaraźliwe i promieniowało na całe jego otoczenie. Jasne, miałam takie czy inne przypuszczenia, co się działo z Jakiem. Albo rzeczywiście śmierć naszego ojca nie spłynęła po nim tak dobrze, jak udawał, albo pokłócił się z Leą, co również nie byłoby pierwszy raz. W ostatnią możliwość, która mi przyszła do głowy, właściwie nie mogłam uwierzyć albo nie chciałam, jak kto woli. Albowiem oznaczałaby ona, że on przez cały czas wmawiał mi coś z Leą i mimo to kochał mnie bardziej, niż mówił. Jake od prawie pół roku nie chodził do szkoły i od tego czasu zawsze czekał na mnie po lekcjach albo przynajmniej dzwonił, gdy tylko byłam w domu, kiedy sam nie mógł tam być, ale teraz nawet tego nie robił. Dlatego w czwartek po południu zdecydowałam się poczekać na niego w jego pokoju, aż się nie pojawi. Nie myślałabym, że trzy godziny mogłyby być takie długie... Ale w końcu trzy najgorsze miesiące mojego życia również były najdłuższe. Poczułam się swobodnie na łóżku Jake'a, gdy jednocześnie drzwi otworzyły się, zerwałam się i widziałam mojego dużego brata bezpośrednio przede mną, który patrzył na mnie dość przestraszony, ale jednak szybko się pozbierał. – Um... cześć, Bello... co jest? – Jeszcze się pytasz? – Jakoś rozwścieczyło mnie to, że on zachowywał się tak, jakby nic nie było, i to także mu okazałam, jednak tylko wzruszył obojętnie ramionami. – Jake, co się z tobą stało? To przez Charliego, czy może pokłóciłeś się z Leą? Jake westchnął. – Nie, to nie to. – I dlaczego mnie unikasz? Co ja ci takiego zrobiłam? – Pod koniec mój głos stał się bardziej cichy, wściekłość ulotniła się ze mnie i ustąpiła smutkowi. – Ja... nie wiem, przypuszczam, że tylko nie wierzę w to, że ty się tak dobrze dogadujesz z Cullenem... Westchnęłam. To przecież nie mogło być na poważnie... – Jasne, rozumiemy się tak cudownie, że on unika mnie niemal tak samo jak ty. Jake przewrócił oczami. – Po pierwsze, widzę przecież, jak ty na niego patrzysz, a po
104
drugie, to dość logiczne, że nie ma go tutaj, skoro studiuje w Seattle, prawda? – Co? – Byłam zupełnie osłupiała. Jake tylko zaśmiał się na to. – Nie mów teraz, że nic nie wiedziałaś o tym, że on w Seattle studiuje medycynę i tutaj jest prawie tylko w weekendy? Nie wiedziałam, co miałam myśleć. Mój starszy brat rzeczywiście powiedział prawdę, czy nie chciał tylko, żebym zobaczyła Edwarda? CZY jednak nie chciał, żebym dowiedziała się, że Edward nadal miał przy sobie każdą dziewczynę, aby nie było mi smutno? Nie wiedziałam tego, ale pomiędzy nim a mną nic nie było i również nigdy nie będzie. Ja i tak nie byłam dla niego wystarczająca. Obojętnie, co chciałam czuć. I dlatego również nigdy nie trudniłam sobie o tym myśli, jednak one teraz przychodzą. Jasne, zauważyłam w sobie jakieś zmiany, gdy Edward był w pobliżu. Mój brzuch wirował jak szalony, moje serce waliło jak po maratonie, ale poza tym... Nie wiedziałam, ale byłam pewna, że nie było to nic więcej niż przyjaźń. – Ale dlaczego TY mnie unikasz? – zapytałam w końcu, gdy zauważyłam, że pomiędzy nami już kilka minut panowała cisza. – To nie jest takie łatwe do wytłumaczenia – odpowiedział wymijająco. – Ach, daj spokój, tak ciężko przecież chyba nie będzie – błagałam, ale Jake potrząsnął głową. – Nie, Bello, nic ci na to nie odpowiem, zabierz to albo zostaw. Jake wydawał się być trochę zły. Wiedziałam, że w ten sposób chciał jedynie coś ukryć, ponieważ jego oczy mówiły coś innego, i dokładnie to mnie rozwścieczyło. Stąd także moja dalsza odpowiedź: – No, pięknie. Jeśli nie możesz się jeszcze zdecydować, wiesz, gdzie mnie znajdziesz. – Przyznaję, że w tym momencie było to może trochę głupie, ale bolało to, że Jake widocznie tak mało mi ufał. Z tego powodu udałam się bezpośrednio do drzwi, jednak ledwie dotknęłam klamki, zostałam z powrotem przyciągnięta za nadgarstek, zanim już w następnym momencie usta Jake'a leżały na moich. W pierwszej chwili byłam całkowicie osłupiała. Co to było? Dlaczego on to zrobił? Jake przecież nigdy nie był natarczywy wobec mnie... Ale w następnym momencie uświadomiłam sobie, co się tutaj stało, przytulałam go do siebie. Wymierzyłam mu siarczysty policzek. – Bello... ja... przykro mi... – mamrotał sam do siebie, jednak ja byłam w szoku i najpierw musiałam się pozbierać. – Co to miało być? Jake westchnął z trudem i przejechał sobie ręką po jego krótkich, czarnych włosach. – To... po prostu na mnie przyszło.
105
– A co masz mi teraz do powiedzenia? Jesteś razem z Leą, słyszałeś? RAZEM, więc dlaczego całujesz MNIE? – Bello... ja... akurat ciebie kocham... Westchnęłam i potrząsnęłam głową. – Myślałam, że... wyjaśniliśmy to... Pokręcił głową. – TY to sobie wyjaśniłaś, ale ja nie mogę wyłączyć moich uczuć tak łatwo jak telewizor... W pewien sposób byłam smutna. Jeśli on wciąż mnie tak bardzo kochał, wtedy co z Leą? Przed nią również udawał, czy przynajmniej wiedziała, jak było naprawdę? – W takim razie... więc przez cały czas okłamywałeś Leę tak samo jak mnie? Jednak, inaczej jak się spodziewałam, Jake pokiwał głową w zaprzeczeniu. – Nie... No tak, nie do końca. Cały czas wiedziała, co czułem, i jeśli mam być szczery, wtedy miałem nadzieję, że ucieknę od ciebie... Ale to spaliło się na panewce... – I dlatego robisz Edwardowi wyrzuty, bowiem sypia z dziewczynami, których nie kocha? Przecież właściwie jesteś dużo gorszy od niego! – Nie jestem taki! – Ach tak? ON przynajmniej nie udaje przed dziewczynami uczuć, których nie ma! Jake westchnął. – Wiem, że to złe, ale niestety niczego to nie zmienia, a ja także nie mogę tak łatwo wymazać moich uczuć. Przecież nie jestem maszyną. Mogę tylko mieć nadzieję, że ty być może kiedyś jeszcze poczujesz to, co ja... – Jake... proszę... – zaczęłam, ale zaraz mi przerwał. – Nie, Bello, nie potrzebujesz nic mówić. Wiem, że nie czujesz tak samo i nawet gdybyś... nie znajdowała się jeszcze tak daleko – powiedział ze smutnym uśmiechem. – Ja... myślę, że lepiej, jeśli na jakiś czas odejdę... – Co to ma znaczyć? – Mój głos nieumyślnie zabrzmiał na spanikowany. Po prostu nie chciałam stracić mojego brata! – Bello... potrzebuję trochę czasu dla samego siebie, by zrozumieć kilka rzeczy... – Jake spojrzał na mnie smutny i zraniony. Wiedziałam, że to ja byłam tego powodem, ponieważ nie mogłam odwzajemnić jego miłości. – Jake, nie... nie rób tego... ja przecież tylko jeszcze cię... – szeptałam z łzami w oczach i nieważne, jak bardzo próbowałam je zatrzymać, moje oczy wciąż zalewały się słonym płynem. Mimo tego on potrząsnął głową. – Oboje wiemy, że ja kocham ciebie bardziej, niż to dla mnie jest dobre... O co mi chodzi? Jestem zazdrosny o Edwarda Cullena, ponieważ ty się dobrze z nim dogadujesz... Tak po prostu NIE MOŻE dalej być. Lepiej, jeśli na jakiś czas wyjadę do Rachel... – powiedział smutny, wziął mnie w objęcia i złożył mi delikatny
106
pocałunek na czole. – To nie zależy od ciebie, potrzebuję tylko czasu, by się zastanowić, okej? – Chyba wrócisz? Jake przytaknął. – Obiecuję. – Odsunął mnie od siebie kawałek i przy tym podarował mi uśmiech, który tak u niego uwielbiałam. Z tego powodu tylko kiwnęłam głową. Jeszcze tego samego wieczoru Jake zniknął z dwiema zapakowanymi torbami podróżnymi. Było mi smutno, znowu zaczęłam się bać, że coś się stanie, i czułam się w jakiś sposób osamotniona. Mimo to wiedziałam, że musiałam z tym walczyć. Dlatego też wciąż powtarzałam sobie, że nic się nie wydarzyło, byłam bezpieczna i nikt nie zdobyłby mnie tutaj. Niemniej jednak ten strach zbierał się przed ponownym porwaniem. Przy kolacji wprawdzie wszyscy zdawali się zauważyć, że coś się nie zgadza, lecz cieszyłam się, że nikt nic nie powiedział, tak więc bezpośrednio po niej mogłam pójść do mojego pokoju. Obojętnie, czym próbowałam się rozproszyć, nie pomagało. Ani moje książki, w których zawsze się zatapiałam, nie umiały mnie uwolnić od strachu. Jeszcze zostawało uczenie się albo głośne słuchanie muzyki. Dlatego też już o dziewiątej zdecydowałam się iść spać. Jednak także trwało jakiś czas, aż zapadłam w ciemność. On znowu stał przede mną i wiedziałam, że zaraz mnie dotknie, jednak nie mogłam zrobić na to nic, niż czekać. Moje ciało było jakby sparaliżowane. Dokładnie to wydarzyło się po kilku sekundach. Dotknął mnie, potem wziął swój nóż, by ostrzem znowu naciąć moją skórę i zlizać krew. Obojętnie, jak bardzo krzyczałam, on robił tak dalej, aż w końcu ściągnął swoje spodnie tylko po to, by gwałtownym pchnięciem wniknąć we mnie. Dokładnie w tym momencie zostałam zbudzona przez silne szarpanie i ciągle krzyczałam. – Ciii... Jest dobrze, jesteś bezpieczna. – Słyszałam głos tylko jak przez mgłę, a mimo to był mi on tak bliski... Chociaż nie mogłam powiedzieć, kim był ten, kto do mnie mówił, wiedziałam tylko, że czułam się pewnie i bezpiecznie, gdy wziął mnie w swoje ramiona i głaskał po plecach. Ten zapach natychmiast mnie odurzył i wiedziałam, kto był przy mnie... Edward... Wydawał się nie nosić nic więcej oprócz bokserek, ponieważ mogłam poczuć jego nagą pierś na moim policzku. Ale co on tutaj robił? Myślałam, że był w Seattle. A jednak był teraz tutaj... przy mnie... i pocieszał mnie kolejny raz. Byłam jedynie godna pożałowania, nawet po trzech latach wciąż miałam te koszmary, których nadal tak bardzo się bałam. Po jakimś czasie nareszcie jako tako uspokoiłam się i również natychmiast dopadło
107
mnie poczucie winy. Na pewno obudziłam Edwarda, a o ile wiedziałam, pewnie musiał uczyć się na uniwersytet. – Przepraszam, jeśli cię obudziłam – wyszeptałam. Jednak on potrząsnął głową i uśmiechnął się do mnie. – Jest w porządku. Teraz również pokręciłam głową. – Nie, nie jest... Zdecydowanie nie jesteś tutaj, by uwalniać mnie od moich snów... Przecież pewnie musisz dużo się uczyć... Na twoje studia, tak myślę... Poczułam na moim przedziałku, jak potrząsnął głową. – Wiesz, czasami są rzeczy ważniejsze niż jakiś tam jeden egzamin. – Brzmiał jakoś smutnie i... jakby mój stan sprawiał mu nawet ból. – Nie ma we mnie nic ważnego... – powiedziałam ostro i przez to osiągnęłam tylko to, że Edward wzmocnił uścisk. – Bello... masz coś szczególnego i to ZAWSZE jest ważne. – Mogłam tylko potrząsnąć głową. Ja i coś szczególnego? Nigdy. Nie byłam już Isabellą Dwyer, pewną siebie i wesołą kompozytorką, lecz tylko Bellą Swan – lękliwą i przeciętną dziewczyną, wrakiem. Jednak Edward wydawał się nie chcieć zrezygnować. – Naturalnie, że to jesteś ty. Kto inny mógłby skomponować tak piękne piosenki, tak pełne uczuć... Uwierz mi, nie znam nikogo innego. Parsknęłam. – Ponieważ pewnie są setki, które jedynie nigdy nie otrzymały do tego szansy... Znowu potrząsnął głową. – Bello, JESTEŚ szczególna, chociaż nie możesz tego zauważyć... Wiesz, jesteś pierwszą dziewczyną od wielu miesięcy, z którą nie chcę jedynie uprawiać seksu, a u mnie to coś oznacza, uwierz mi. – Nic nie mogłam poradzić, że na słowo „seks” mimowolnie zadrżałam. – Przepraszam – wymruczał cicho Edward i przy tym pocałował moje włosy. – Nie trzeba, w końcu nic nie możesz poradzić na to, że jestem taka do niczego... – wyszeptałam. – Nie jesteś do niczego, malutka... – Czy to była prawda, że Edward nazwał mnie „malutką”? Dlaczego dał mi takie przezwisko? – Malutka? – zapytałam i spojrzałam na niego zdziwiona. Edward wzruszył ramionami. – Prawie za każdym razem, kiedy się widzimy, wyglądasz na drobną i kruchą. – No, dziękuję, nie ma co – wymamrotałam do siebie całkowicie świadoma, że to usłyszał. – Sądzę, że to nie jest złe, uwierz mi – szepnął Edward i znowu złożył mi pocałunek na czole. – Powinniśmy się trochę przespać – powiedział po kilku minutach ciszy i chciał wstać, jednak kurczowo trzymałam się Edwarda, by go zatrzymać. On jedynie spojrzał na mnie
108
zmieszany. Dotąd rzadko tak reagowałam, jeśli nie doznałam załamania. By nie powiedzieć nigdy. – Proszę... zostań tutaj... – powiedziałam cicho i wreszcie spojrzałam na niego. Miał na sobie tylko bokserki, jak można przypuszczać, i przygryzał dolną wargę w dziwny sposób, jakby musiał rozważyć, czy to było właściwe... – Oczywiście, jeśli ci to nie sprawia problemu – dlatego szybko odpowiedziałam. Mimo moich słów Edward wciąż wydawał się być niepewnym, dlatego jeszcze bardziej odsunęłam się od niego, jednak w następnym momencie już pokiwał potwierdzająco głową. Znowu owinął wokół mnie swoje ramiona i opadł na poduszkę, przy czym przeniósł mnie sobą tak, że ostatecznie leżałam głową na jego piersi. Uczucia, którego przy tym doznałam, tak naprawdę nie mogłam ująć w słowa. To było po prostu... cudowne, piękne, oszałamiające i nawet to nie było jeszcze wystarczające, by to opisać.
109
Rozdział 10 EPOV Reszta tygodnia minęła już jak przedtem. Byłem na uniwersytecie w Seattle i próbowałem zapomnieć o Belli albo przynajmniej ciągle o niej nie myśleć. Już przy Jessice próbowałem rozproszyć się jeszcze paroma innymi, starszymi, bardziej dojrzałymi dziewczynami. Jednak nic mi to nie dało, ponieważ nawet tego dnia widziałem przed sobą twarz Belli, bolejącą i rozdzierającą serce. Ponadto czułem się przy nich wszystkich tak samo jak przy Jessice, one po prostu wyglądały inaczej niż Bella i przede wszystkim inaczej pachniały... Żadna z nich również nie była warta najmniejszej uwagi. Z jakiegoś nieznanego mi powodu, widziałem to wszystko jako znak. Jeśli już teraz nie byłem w stanie zaspokoić moich pragnień, w takim razie nigdy nie będę mógł, obojętnie jak wiele dziewczyn będzie się przy mnie kręciło. Tylko co ona ze mną zrobiła? Przecież przedtem nie interesowało mnie nawet, czy kochałem obiekt mojego pożądania, czy nie. Dlaczego teraz było inaczej? Czy jedynie dlatego, że zdradziłem z nimi uczucia do Belli, chociaż nie byliśmy razem? Może nawet to był strach przed tym, że zrani ją to, albo – co gorsze – przestraszy? Czułem się jak zakochany nastolatek, nie jak dwudziestojednoletni mężczyzna, a to akurat nie było dla mnie normalne! Przecież zawsze miałem dużo zabawy, z albo bez mojej reputacji jako gwiazdy popu. Och tak, jest jeszcze parę kobiet, które nie wiedziały, kim byłem, jednak one nie były dużo gorsze w robieniu tego, co chciałem. Raczej przeciwnie, przy nich musiałem używać całego mojego uroku, podczas gdy inne już znały mnie z wyglądu. Ale jak powiedziałem, odkąd wiedziałem, co oznaczały te uczucia do Belli, nie byłem dłużej taki sam. Nawet wszyscy moi „przyjaciele” z uczelni zauważyli już, że nie miałem wciąż pod ręką jakiejś innej... Ale co miałem im powiedzieć? „Zakochałem się w siedemnastolatce” chyba nie były odpowiednimi słowami, mimo że były prawdziwe. Nie, przynajmniej na uczelni musiałem zachować reputację. Przemilczając tylko o tym, że będę zachowywał się karygodnie, jeżeli się z nią prześpię, co rzeczywiście nie było problemem, ale niemniej jednak było.
110
A jednak chciałem tylko JEJ – Belli i żadnej innej. Przeciwnie, te wszystkie panienki z ich wymalowanymi twarzami już porządnie budziły we mnie odrazę... Od kiedy tak było? Myślę, że od nawałnicy, która nawiedziła Forks... Odkąd wiedziałem wszystko o Belli... Musiałem być naprawdę szalony, że znowu się w niej zakochałem, chociaż przecież właściwie wiedziałem, że nie mieliśmy żadnych szans. W końcu ani razu nie mogłem jej dać tego, co potrzebowała, i chociaż naprawdę tego nie chciałem, Jacob Black był dla niej lepszym partnerem. On naprawdę ją ubóstwiał. Rzeczywiście, każdy mógł to zauważyć, jeżeli patrzył na nią, mówił o niej. Ba, nawet jeśli tylko myślał o Belli. Tylko ona sama tego nie widziała... Wciąż byłem totalnie zwariowany, ponieważ myślałem tylko o niej. Ciągle miałem nadzieję, że ta odległość, choć niewielka, pomoże mi. Ale wręcz przeciwnie, to był upadek. Zwyczajnie stęskniłem się za jej obecnością, chciałem ją mieć w pobliżu. W takim razie w czwartek już nie wytrzymałem, miałem w dupie piątkowe wykłady i pojechałem do domu. Po prostu musiałem wiedzieć, co z nią jest! Jednak gdy przyjechałem i nie było jej z moją rodziną, powiedzieli mi tylko, że była zmęczona i położyła się. Mimo to przeczucie podpowiedziało mi, że to nie była prawda, a ona mnie okłamała. Z tego powodu również pożegnałem się ze spaniem. Moje myśli znowu wirowały wokół tej delikatnej dziewczyny, że ledwie znałem powód, dlatego również nie udało mi się zasnąć nawet na chwilę. Leżałem godzinami, czuwając w moim łóżku, ubrany tylko w bokserki i myślałem o niej... aż wystraszył mnie przez głośny wrzask. Wszyscy inni już dawno leżeli w łóżkach i prawdopodobnie spali, lecz wiedziałem również, skąd dochodził ten krzyk. Tuż obok, z pokoju Belli. Musiała mieć jakiś koszmar. Byłem na nogach szybciej, niż kiedykolwiek myślałem, tylko by dotrzeć do niej do pokoju i potrząsnąć ją za ramiona, powtarzając jej imię. Jeszcze nigdy nie znajdowałem się w takiej sytuacji i dlatego też nie miałem z tym żadnego doświadczenia. Z tego powodu po prostu objąłem Bellę i przytuliłem ją mocno do siebie, jak już często robiłem, gdy nie szło jej dobrze. To uczucie było nie do opisania. Czucie przy mnie ciepła jej delikatnego ciała – a było to również dzięki cienkiemu materiałowi – czyniło mnie zwyczajnie zadowolonym... bardziej niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu... Sam złajałem się w myślach, byłem po prostu głupi. Proszę bardzo, jak długo już ciągnęło się to z jej koszmarami? Dlaczego nigdy nic z tego do mnie nie dotarło? Odpowiedź była oczywista, byłem po prostu nędznym dupkiem, który na rany używał każdej baby, by
111
poczuć się dobrze, i przy tym nie myślałem o innych. Zauważyłem to i musiałem tutaj być dla Belli... Zamiast tego miałem ten głupi pomysł z zamieszkaniem w akademiku. Gdy ona przeniosła się do nas, pojawiłem się, by pokazać jej, jak wiele jeszcze mogłem mieć i że nie była nikim szczególnym, przy czym nadal była tą, która mnie fascynowała. Od początku, tylko że nie chciałem się do tego przyznać... Niejednokrotnie przed samym sobą. Od początku musiałem tam być dla Belli, ale natychmiast założyłem, że miała romans z moim ojcem, i nie dałem jej zupełnie żadnej szansy. Jak bardzo chciałbym się kopnąć w tyłek, ponieważ nie chciałem jej przyznać tego czegoś szczególnego... A przecież w jakiś sposób od początku to czułem. Chwilę zajęło, aż Bella w końcu uspokoiła się, a potem jeszcze zaczęła nawet przepraszać za to, że oderwała mnie od spania. MNIE, który poza tym i tak nie spał. Moje studia były dla mnie czymś tak obojętnym. Liczyła się tylko Bella i to, że było z nią lepiej. Gdy zaczęła powtarzać, że nie była niczym szczególnym i nie nadawała się do niczego, najlepiej krzyknąłbym na nią, jednak przestraszyłoby to Bellę, a tego w żadnym wypadku nie chciałem. Miała już tego wystarczająco dość. Ona nie była do niczego, lecz jedynie niepewna siebie, ponieważ dotychczas nikt nie obdarzył ją wystarczającą ilością miłości i zrozumienia. Przynajmniej nie w tym sensie. Jednak nie byłem pewien, czy to ja mogłem nim być. Poprosiła mnie, żeby zostać przy niej, i nie wiedziałem, co miałem zrobić. Z jednej strony chciałem być blisko niej, mieć ją przy sobie tak blisko, jak to tylko możliwe, jedynie czuć jej ciepło, ale z drugiej strony bałem się, że ona przestraszy się tego... Minęła minuta, aż w końcu zdecydowałem się, że to zrobię, i pociągnąłem ją w moje ramiona tylko po to, by następnie osunąć się po jej materacu i ułożyć ją na mojej piersi. Przypomniał mi się ranek, gdy dokładnie w takiej pozycji widziałem ją z Jake'iem, i akurat to zabolało mnie w klatce piersiowej. Wówczas byłem zwyczajnie zazdrosny, jednak teraz obawiałem się, że ona tego nie chciała, i odsunie się. Ale ku mojemu zdziwieniu została, leżąc dokładnie tam, i w tym momencie byłem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, jedynie delikatnie głaszcząc ją po plecach. W końcu słyszałem tylko równomierne oddechy Belli, więc spokojnie zasnęła i mogłem ją bez przeszkód obserwować. Przez cały czas moją twarz ozdabiał uśmiech i nie zaniepokoiło mnie to, byłem jedynie szczęśliwy. Jednak czułem się również zmęczony, ponieważ nie spałem przez niemal cały tydzień i teraz było to już zauważalne, więc ja również w pewnym momencie zapadłem w głęboki sen i śniłem o mojej Belli...
112
BPOV Tej nocy pierwszy raz od bardzo dawna wreszcie spałam spokojnie, bez koszmarów, ponieważ mój brat w rzeczywistości nie mógł się utrzymać z daleka ode mnie. Jednak w następnym momencie zarejestrowałam pode mną nagą pierś i natychmiast pomyślałam o Jake'u. Ale już sekundę później uświadomiłam sobie, że był nieobecny, i ogarnął mnie strach, zanim przypomniałam sobie o tym, że przecież Edward przyszedł do mnie tej nocy, ponieważ kolejny raz miałam koszmary. Zadziwiająco, już sam zapach Edwarda uspokoił mnie, kiedy byłam rozbudzona, więc był to też prawdziwy cud, że kiedy spałam, nic mi się nie przyśniło i nareszcie znowu byłam odpowiednio wypoczęta... Przynajmniej bez zażycia środków nasennych. Natychmiast poczułam ramiona Edwarda, które mocno trzymały mnie przy nim, jakbym w każdej chwili mogła rozproszyć się w powietrzu. Podobało mi się, że on bał się, iż mogłabym zniknąć. W jakiś sposób wyglądał spokojnie, gdy spał, i ten uśmiech na jego ustach niemal pozbawił mnie oddechu. Ale to nic nie zmieniło, mianowicie nadal nie wiedziałam, dlaczego tak na niego reagowałam, lecz dla mnie to uczucie było jakieś... dziwne. Na jego widok w moim brzuchu fruwały motyle, a serce zaczynało szaleć, podczas gdy dłonie pociły się. Wprawdzie w moich książkach tak często czytałam o tych odczuciach, a jednak nie mogłam sobie wyobrazić samej siebie doznającej tego po tym wszystkim, co przeszłam. Mimo to istniało coś, co mnie do niego przyciągało. Coś, czego w rzeczywistości nie chciałam przyznać, ponieważ nawet jeśli... zakochałam się w Edwardzie – sama ta myśl przyszła mi z trudem – wiedziałam, że ta miłość była jednostronna. Edward był załamany niemal dokładnie tak samo jak ja, ponieważ ta podła zdzira, jego była dziewczyna, robiła z niego głupka na prawo i lewo. I właśnie dlatego nie mógł znowu zaufać żadnej dziewczynie – może z wyjątkiem Alice, ale również tylko dlatego, że ona była jego siostrą. Westchnęłam bezgłośnie, musiałam wyprzeć te uczucia. Jeśli mogliśmy być „przyjaciółmi”, już mogłam uważać się za szczęśliwą... A mimo to przez cały czas, odkąd wydostaliśmy się z domu Charliego, tęskniłam za tym, jak trzymał mnie w ramionach tak jak teraz. Tak zdecydowanie dalej nie mogło być, gdyż wiedziałam, że jeszcze bardziej by mnie zniszczyło, jeśli uwolniłabym wszystkie te uczucia, ponieważ Edward nigdy nie mógłby ich odwzajemnić... Byłam – jeśli w ogóle – tylko jego przyjaciółką, niczym więcej... I ten fakt zasmucił mnie jeszcze bardziej. Chciałabym mu pomóc, żeby mógł być znowu szczęśliwy, z prawdziwą kobietą przy swoim boku, ale Tanya zwyczajnie to wszystko spieprzyła.
113
Wprawdzie nie znałam tej... osoby, ale wszystko, co wiedziałam, było wystarczające, by ją nienawidzić. Nieważne, jak była piękna. A sam Bóg wie, że taka była... Emmett co jakiś czas przesyłał mi zdjęcia zespołu i do tego przekazywał mi również informacje, dlatego wiedziałam już, jak wyglądała... Smukła, długie czerwono-blond włosy, ładna twarz, ale przecież to w końcu nie było wszystko... Od trzech tygodni zastanawiałam się, jak ona mogła mu to zrobić. Edward, jeśli chciał, mógł być naprawdę miłym i kochającym chłopakiem... mężczyzną. Jednak wydawało się, że wcale tego nie chciał. Jakby zabiła jakąś jego część... Edward zaczął się pode mną poruszać i tym samym wyrwał mnie z moich myśli. – Dzień dobry, jak się masz, malutka? – natychmiast zapytał z pełnym miłości uśmiechem. Chociaż... czy był to na pewno pełen miłości, czy może tylko przyjacielski? Pomimo tego, czy właśnie z powodu tego przydomku także podarowałam mu mały uśmiech. – Lepiej, dziękuję. – Nie ma sprawy, od tego są przecież... PRZYJACIELE. – Wydawał się być trochę niezdecydowany i nie do końca zadowolony tym określeniem, ponieważ podkreślił słowo „przyjaciele”. – Cieszę się, że znowu czujesz się lepiej. – Więc dlaczego wróciłeś już wczoraj, twoje wykłady zwykle powinny trwać do dzisiaj, tak? – Bzdura, tak ci się tylko wydaje, Bello! Ale już w następnej chwili przekonywałam samą siebie sobie, że on był tutaj z mojego powodu. Naprawdę nie mogłam teraz o tym rozmyślać. Edward mógł mieć KAŻDĄ dziewczynę, więc dlaczego miałby chcieć akurat mnie? Nie było we mnie nic specjalnego i też nigdy nie będzie. I to był już fakt, kropka! – Ja... po prostu nie robię postępów w nauce – powiedział wymijająco i to potwierdziło moje przypuszczenie, że postrzegał mnie jedynie jako przyjaciela, nic więcej. – Może by ci pomogło, gdybym cię odpytywała? – zapytałam nieśmiało, ale to i tak już dla mnie nic nie znaczyło. Byłam taka często, kiedy bałam się, gdy robiło się źle albo coś było dla mnie krępujące. Z jakiegoś powodu Edward zaczął się uśmiechać pod nosem, a tym razem jego oczy niemal promieniały. – Jeśli masz czas, chętnie. – Pokiwałam głową i tak sprawa była przesądzona. Edward i ja całe południe uczyliśmy się do jego egzaminów. I teraz też to robiliśmy. Uczyliśmy się bez przerwy całe sześć godzin i muszę powiedzieć, że to, co Edward miał się nauczyć, było naprawdę skomplikowane. Nigdy nie pomyślałabym, że na medycynie trzeba tyle zakuwać. Ale naprawdę tak było, a w końcu nie chciałam, żeby Edward być może przeze mnie oblał egzamin. A miał za sobą dopiero pięć z dwunastu semestrów... A potem przecież przez jakiś czas będzie pracował jako stażysta...
114
Więc w sumie jeszcze sześć lat... Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek podjęłabym się tego, ale przecież dla marzeń robi się wiele. – Sądzę, że naprawdę starczy na dzisiaj – powiedział Edward i pomasował się przy tym po karku. Mogłam niemal zobaczyć, jaki był wyczerpany przez to wkuwanie, i podłamało mnie to. Co właściwie robił w ostatnim tygodniu, jeśli NIE uczył się? Nie mogłam sobie tego wyobrazić i również nie chciałam, kiedy przypomniałam sobie o jego przeszłości, dlatego tylko kiwnęłam głową z uśmiechem. Niecałe trzydzieści minut później byliśmy już w jego srebrnym volvo w drodze do pobliskiej restauracji w Port Angeles... Przynajmniej prawdopodobnie tam jechaliśmy, ponieważ dość szybko opuściliśmy Forks. – Powiedz... – zapytałam po jakimś czasie, zanim ostatecznie ucichłam. Pytanie go o to było dla mnie trochę krępujące, ale jak można było się spodziewać, Edward nie rozluźnił się. – Tak? – Czym właściwie jeździsz do Seattle, skoro ja mam volvo? Edward zaśmiał się. – Mam jeszcze astona martina vanquish, którego używam w tym momencie. – Moje oczy musiały być chyba tak wielkie jak talerze, skoro spojrzał tak na mnie. Ale aston martin? On musiał być wart PRZYNAJMNIEJ około stu tysięcy, jeśli się nie mylę, a przecież nie miałam żadnego pojęcia o samochodach. I chociaż sama miałam mnóstwo pieniędzy do dyspozycji, nigdy nie wydałabym tak dużo na auto. Jednak Edward tylko się zaśmiał i prawdopodobnie naprawdę BARDZO go rozbawiło, że patrzyłam tak na niego. W końcu wzruszył ramionami. – Sądzę, że po prostu mam dobrą rękę do finansów – dodał trochę przepraszająco. – Ach tak... – powiedziałam tylko i potrząsnęłam głową, zanim westchnęłam. Tylko, dlaczego musiał właśnie jeździć tym szpanerskim wozem? Tylko dlatego, że miałam jego volvo? – Edwardzie, nie możesz jeździć tym zabójczo drogim samochodem na uniwerek, ponieważ ja mam volvo... Co będzie, jeśli ktoś ci go ukradnie? – O możliwości, że ON mógłby mieć nim jakiś wypadek, nie chciałam nawet myśleć, ponieważ to ostatecznie mogło również oznaczać jego śmierć. Jednak Edward zaśmiał się cicho. – Nie martw się, malutka. Jestem dobrze ubezpieczony i w Seattle mniej rzucam się w oczy niż ty przed liceum w Forks. Przygryzłam dolna wargę. A co, jeśli jednak... – A co, jeżeli... będziesz miał jakiś wypadek? Rzeczywiście, nie znam się tak dobrze na tych gadżetach, ale sądzę, że aston jest dość szybki, prawda? – zapytałam i starałam się przy tym ukryć troskę, którą poczułam. Ostatnie, czego chciałam to, żeby Edwardowi coś się stało. Nawet jeśli w rzeczywistości nie rozumiałam powodu tego.
115
Edward w końcu westchnął. – Bello, ja UMIEM już prowadzić, jeszcze nigdy nie miałem wypadku i jeżdżę ostrożnie. Znowu przygryzłam wargę. Ale co, jeśli faktycznie miałby wypadek? NIE, nie mogłam o czymś takim myśleć! On przecież nigdy nie byłby taki nieostrożny...! Przynajmniej wmawiałam to sobie i pokiwałam potwierdzająco głową. I tak nie skłoniłabym go do wzięcia z powrotem volvo. Kilka minut później byliśmy już pośrodku dużego miasta – przynajmniej w porównaniu z Forks. Edward zatrzymał się przed małą włoską restauracją: „La Bella Italia” (A jakże by inaczej?). Wprawdzie nie znałam tego lokalu, ale z zewnątrz sprawiał miłe wrażenie, jednak to zmieniło się, gdy weszliśmy do środka i hostessa niemal od razu jawnie flirtowała z Edwardem. Wiedziałam, że właściwie nie powinnam być zazdrosna, a jednak poczułam w sobie wściekłość, gdy ta kobieta prowadziła nas do naszego miejsca, i znałam również tego powody. W przeciwieństwie do mnie, ona wyglądała po prostu prześlicznie. Nosiła sukienkę podkreślającą kształty, podczas gdy ja byłam nudna z moimi szerokimi ciuchami. Dlatego schowałam dłonie pod stół i ściskałam je nerwowo. A mimo to Edward wydawał się ją ledwie zauważać. Gdy mówiła, że nasza kelnerka zaraz do nas podejdzie – nie spuszczając przy tym wzroku z Edwarda – on patrzył tylko na mnie i mogłam poczuć czerwień na mojej twarzy poprzez uczucie gorąca na policzkach. Edward zachichotał, gdy czarnowłosa zniknęła. – Ten kolor ci pasuje – powiedział trochę drwiąco, a ja spuściłam wzrok, by nie gapić się na niego. To było dla mnie tak krępujące, że natychmiast zrobiłam się tak czerwona, iż najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Jednak niestety tak się nie stało i musiałam postarać się, żeby znowu się uspokoić. Kilkakrotnie głęboko odetchnęłam z zamkniętymi oczami, kładąc w końcu moje dłonie na stole i składając je spokojnie. Gdy znowu je otworzyłam, Edward uśmiechnął się do mnie. Jego oczy wydawały się niemal jaśnieć, a TAKIEGO go jeszcze nigdy dotąd nie widziałam. Może istniała jeszcze nadzieja, że on jednak wyzbył się tej bryły lodu, którą tak często wydawał się być? Nie wiedziałam, ale również nie mogłam sobie wyobrazić, że to JA mogłabym być przyczyną zmiany jego nastawienia. – O czym myślisz? – zapytał Edward znienacka i patrzył na mnie badawczo. Nawet nie zauważyłam, że na moich ustach pojawił się uśmiech, jednak gdy chłopak wyrwał mnie z moich myśli, był tam. Rozejrzałam się i odkryłam, że ta restauracja prawdopodobnie nie była tania, ale również niekoniecznie szykowna, a więc była odpowiednia. Zastanawiałam się nad
116
odpowiedzią, w końcu nie chciałam przecież wylecieć z prawdą. – Zastanawiałam się, dlaczego mnie tutaj zaprosiłeś. Edward wzruszył ramionami. – Wziąłem to, jako podziękowanie, ponieważ ty pomagałaś mi przy uczeniu się. Mogłam na to tylko przewrócić oczami. Chętnie to zrobiłam, ponieważ dobrze się czułam w pobliżu Edwarda, nie musiał przecież z tego powodu robić takiej afery. – Ty również niejednokrotnie wystarczająco mi pomogłeś – wymamrotałam i nieznacznie skrzywiłam się przy tym. Mimo to Edward potrząsnął głową. – Właściwie zasługujesz na dużo więcej – powiedział cicho, a mimo to zrozumiałam każde słowo – nawet jeśli on pewnie tego nie planował – i spojrzałam na niego pytająco. Z pełnym miłości uśmiechem ujął moją dłoń i kciukiem głaskał jej wierzchnią stronę. – Bello, jesteś kochającym, sympatycznym człowiekiem i nie zasługujesz na to wszystko, co się tobie stało. A mimo to jesteś silna i nie dajesz się. To, co Tanya mi zrobiła, jest niczym w porównaniu z tym, z czego ty musiałaś się wyrwać. Najpierw tracisz matkę, potem porwanie, a teraz jeszcze umiera twój ojciec, a wdowiec po twojej matce ci grozi. Nie wiem, czy ja bym to wytrzymał, ale ty swoją siłą pokazałaś mi, że nie wolno rezygnować... Nie chcę dłużej tego całego gówna. Te wszystkie dziewczyny nigdy nic dla mnie nie znaczyły, były tylko dla mojej przyjemności. A dzięki tobie zobaczyłem, że są jeszcze ważniejsze rzeczy, na przykład przyjaźń. Wypowiedź Edwarda wzruszyła mnie tak bardzo, że w oczach miałam łzy. To, że w tym momencie przyszła kelnerka z naszymi kartami, pomogło mi je powstrzymać. Jasne, on nie miał pojęcia, jak to naprawdę wyglądało, ale przynajmniej próbował postawić się w mojej sytuacji i samo to uszczęśliwiło mnie, ponieważ dotychczas nikt jeszcze tego nie zrobił. Wszyscy jako tako wiedzieli, co się stało, patrzyli na mnie z litością, jednak on nie... – Dziękuję – wyszeptałam cicho, na więcej po prostu nie było mnie stać. – To ja mam za co dziękować, w końcu to ty MI pomogłaś, nie odwrotnie. Potrząsnęłam głową. – Nie to miałam na myśli, tylko... wszyscy lekarze, pielęgniarki, policja i Bóg wie, kto jeszcze, zawsze patrzyli na mnie z litością i nie rozmawiali ze mną wiele. Jednak ty mówisz to wszystko, jakby to było coś oczywistego. Edward wzruszył ramionami. – Powinno być... Uwierz mi, w moim krótkim życiu poznałem już mnóstwo ludzi, ale jeszcze nigdy kogoś takiego jak ty. Oni są powierzchowni i widzą tylko to, co jest na zewnątrz, jednak ty patrzysz również w głąb. Przyznaję, że na początku nieszczególnie cię lubiłem, ponieważ myślałem, że chcesz mi odebrać rodzinę. Ale teraz wiem, że Esme i inni postąpili dobrze, że wzięli ciebie do zespołu. Ani Jessica, ani
117
Lauren naprawdę nie pasowałyby do niego i wówczas naprawdę patrzyłem tylko na wygląd zewnętrzny. Przygryzłam wargę, ponieważ nie byłam tego taka pewna i z tego powodu potrząsnęłam głową. – Szczerze, nie jestem pewna, czy rzeczywiście podjęto dobrą decyzję... Co, jeśli w ogóle nie będę w stanie wejść na scenę, jeśli to będzie niebawem? – Jestem pewien, że sobie poradzisz. Jak powiedziałem, jesteś silna i możesz niemal wszystko. Edward może był przekonany, ale nie JA... W końcu Carlisle na pierwszej z moich terapii wyznaczył, żebym podchodziła w spokoju, ale sześć tygodniu później, na końcu stycznia, czekałam na pierwszy koncert w Seattle... I mogłam tylko mieć nadzieję, że byłam wystarczająco przekonana do tego, by wejść na scenę. – Jeśli mam być szczera, trochę się tego boję. – Jestem pewien, że pokonasz to. Nie jesteś sama, my również tam będziemy. Emmett, Alice, Rose, Jasper i ja – powiedział uspokajająco Edward. Jak można było się spodziewać, wróciła kelnerka i odebrała nasze zamówienia. Edward wziął filet z sandacza z frytkami i sałatkę, ja wzięłam piękny rumsztyk, również z frytkami i sałatkę. Byłam po prostu głodna... – A co z Iriną i Kate? ... Mam na myśli... one są siostrami Tanyi, nie chcą jej tam widzieć? Edward potrząsnął głową. – Myślę, że nie. Cały czas sprzeczały się z nią, ponieważ wtedy głosowały na Rose, a nie na Tanyę... Spojrzałam na niego zdziwiona. – Naprawdę? Edward pokiwał potwierdzająco głową i przy tym zaśmiał się cicho. – Tak, naprawdę. Głos Tanyi faktycznie nie był najpiękniejszy i tylko ja na nią głosowałem, ponieważ nie chciałem jej zranić. Pozostali byli za Rose. – O mój Boże – wyszeptałam, ponieważ dokładnie przypomniałam sobie to, co Edward opowiedział mi podczas zamieci śnieżnej. Tanya byłą zła, ponieważ uważała, że Rose nie była w połowie tak dobra jak ona. Ale jeśli nawet Edward był zdania, że nie, ja nie chciałam temu zaprzeczać... – Nie martw się, malutka, wszyscy będę zwracać uwagę tylko na Rose. Ani Irina, ani Kate nigdy nie miały problemów z fanami. Przytaknęłam, ponieważ w tym momencie na głowie miałam inne rzeczy i dlatego też nie mogłam się powstrzymać. – Ale w takim razie, dlaczego Tanya była innego zdania? – Jak to się mówi: nie ma to jak wysokie mniemanie o sobie. I akurat to powiedzenie pasuje do niej jak pięść do oka – powiedział z wzruszeniem ramion. Popatrzyłam na niego, nic nie rozumiejąc. Jak w takim razie mógł z nią być? Chyba zorientował się, o czym
118
myślałam, ponieważ odpowiedział, zanim coś w ogóle powiedziałam. – Wiesz, wtedy naprawdę byłem twoim wielkim fanem, ale gdy mówiono, że zmarłaś, Tanya była jeszcze inna. Przynajmniej wówczas tak myślałem. Jaka ona naprawdę jest, zauważyłem dopiero dużo później, gdy już było za późno. Chociaż naprawdę myślałem, że ją kochałem. Że tak nie było, zrozumiałem dopiero po naszym rozstaniu. Widziałem tylko to, co chciałem widzieć... – Jedynie pokiwałam potwierdzająco głową, po prostu nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Znowu pojawiła się kelnerka z naszym jedzeniem. W międzyczasie Edward opowiadał mi kilka anegdotek o tym, jak Emmett jednym z obcasów Rosalie próbował wbić gwóźdź w ścianę i przy tym go całkowicie popsuł. Rosalie potem była dość wściekła, co mogę sobie aż za dobrze wyobrazić. Nie mogłam inaczej niż po prostu szczerze zaśmiać się. Pierwszy raz od długiego czasu mogłam naprawdę śmiać się na całe gardło, co mnie trochę przestraszyło. W jakiś sposób w obecności Edwarda mogłam zapomnieć o prawie wszystkich złych rzeczach, których doświadczyłam. Ale jak powiedziałam wcześniej, tylko prawie... niestety. Jednak w sumie uważałam ten wieczór za bardzo piękny. Edward wprawdzie sprawiał wrażenie zmienionego, ale w pozytywnym znaczeniu. Nie wydawał się być dłużej tą arogancką istotą, jaką poznałam. Ten fakt jednocześnie mnie ucieszył i zasmucił, ponieważ jego rodzina nic o tym nie wiedziała. Po tym jak zjedliśmy, Edward patrzył na mnie pełen zdziwienia z rozszerzonymi oczami. – Co? – Nigdy nie pomyślałbym, że rzeczywiście spałaszujesz tę ogromną porcję – mruknął trochę zakłopotany. – Po prostu jestem obżartuchem. – Wyszczerzyłam się i przy tym poklepałam mój pełen brzuch. – Jak ty przy tym możesz utrzymać taką figurę? Rose i Alice w przeciwieństwie do ciebie dbają o każdą pojedynczą kalorię... Wzruszyłam ramionami. – Nie mam pojęcia, jem zawsze wtedy, kiedy mam apetyt, a mimo to nie tyję. Edward zdawał się jeszcze długą chwilę patrzeć na mnie ze zdumieniem, jednak potem również się uśmiechnął. – Naprawdę zawsze jesteś dla mnie sympatyczna. – Jego słowa wywołały we mnie jeszcze większe mrowienie i nawet jeśli nie mogłam tego zignorować, musiałam przynajmniej zachować przed nim pozory. W międzyczasie stało się dla mnie jasne, że naprawdę byłam w nim zakochana i trochę już to trwało. Jednak Edward nigdy nie
119
powinien się o tym dowiedzieć, ponieważ ani razu nie byłabym dla niego wystarczająca. Po prostu nie byłam w stanie mieć normalnego związku. Strach we mnie był na to zbyt duży... Oczywiście dzięki Emmettowi wiedziałam, że Edward po rozstaniu z Tanyą bardzo się zmienił. Kiedy patrzyłam na jego zdjęcia, miałam to delikatne wrażenie w żołądku, ale po tym, jak był wobec mnie taki podły, zniknęło to, by teraz powrócić z podwójną, a nawet potrójną siłą. W końcu jednak musieliśmy wrócić do willi, mimo że naprawdę tego nie chciałam. Chciałam wciąż mieć przy sobie Edwarda, który mnie rozśmiesza, ponieważ przeczucie podpowiedziało mi, że to wszystko się skończy, gdy dotrzemy do domu. Ale przeciwnie, to się nie wydarzyło. Edward jeszcze delikatnie pocałował mnie w policzek, zanim zniknął w swoim pokoju.
120
Rozdział 11 Byłam zbyt oszołomiona, ponieważ to miejsce piekło mnie, jednak nie było to nieprzyjemne, ale – wręcz odwrotnie – wydawało się to... piękne. W tym momencie byłam za bardzo zmieszana, żebym mogła się poruszyć. Stałam tak jeszcze pięć minut przed moimi drzwiami, wpatrując się w te Edwarda, zanim w końcu zdołałam zebrać się do tego, by iść do mojego pokoju. Bez zastanowienia usiadłam na skraju łóżka. Policzek piekł mnie jeszcze tak jak szampan w język. Dotknęłam go palcami w miejscu, które chwilę wcześniej dotknął Edward swoimi ustami. Nie uświadomiłam sobie tego odpowiednio. Niestety, to mrowienie po kilku minutach ustąpiło, tak że odzyskałam zdolność myślenia, i mimowolnie zastanawiałam się nad tym, co to wszystko miało znaczyć. Dlaczego moje ciało tak na niego zareagowało i dlaczego, do cholery, uważałam to również za PIĘKNE? Mój wewnętrzny głos odpowiedział mi tylko w dwóch słowach: „zakochałaś się”. Jednak naprawdę nie mogłam w to uwierzyć, ponieważ wiedziałam, że stanie się tylko nieszczęście, gdy pozwolę sobie na to uczucie. Edward to nie typ mężczyzny, który był szczęśliwy w związku, i to tylko dlatego, że ta suka go w tym punkcie zniszczyła i zwyczajnie żadnej kobiecie nie był w stanie już zaufać... No tak, kobietą przecież jeszcze właściwie nie byłam. Raczej dziewczyną, ponieważ z moimi siedemnastoma latami nie nazwałabym siebie jeszcze kobietą... Wiedziałam, że za każdym razem raniłoby mnie, kiedy zobaczyłabym go z jakąś inną, jeśli mimo to pozwoliłabym sobie na to uczucie. Edward nigdy nie zmieniłby swojego życia, ponieważ by mnie to raniło. Wzdychając, potrząsnęłam głową. Dalsze rozmyślanie o tym i tak wydawało się nie mieć sensu. Zwyczajnie nie powinno tak dalej być. A jeśli za to musiałabym schodzić mu z drogi, w takim razie zrobiłabym to, ale w żadnym wypadku nie chciałam, żeby niewłaściwe zakochanie mogło mnie zranić. Tak więc ubrałam moją piżamę – jak zawsze ze zwykłej bawełny, z długimi rękawami i nogawkami – zapaliłam lampkę nocną i zgasiłam górne światło, zanim wtuliłam się w kołdrę. A mimo to nie można było tego nazwać spaniem, ponieważ wciąż to samo snuło mi się po głowie, wciąż te same pytania, wciąż te same odpowiedzi, wciąż te same wnioski. Nie
121
mogłam dopuścić moich uczuć do głosu. Nieważne jak ja to rozpatrywałam. Nawet jeśli Edward nawiązałby jakieś stosunki, w takim razie na pewno nie ze mną, ponieważ nigdy nie będę mogła mu zaoferować tego, czego chciał i potrzebował. Nie mogę powiedzieć, jak długo leżałam z zamkniętymi oczami, zanim ktoś po cichu nie otworzył drzwi od mojego pokoju, a po wejściu do środka zamknął je za sobą. Mogłaby to być godzina albo tylko parę minut. Moje poczucie czasu w tym momencie nie istniało. Dzięki ciszy w pokoju mogłam usłyszeć każdy pojedynczy krok i natychmiast pomyślałam, że to był Jake, który wrócił. Jednak gdy na moim policzku poczułam ciepłą i przede wszystkim miękką dłoń, wiedziałam, że to nie mógł być on. Dłonie Jake'a były zawsze trochę szorstkie, ponieważ zbyt wiele godzin spędzał ze swoim volkswagenem golfem. Materac ugiął się w pobliżu mojego ciała i krótką chwilę później poczułam ten niewątpliwy zapach. Wiedziałam dokładnie, kto zakradł się do mnie do pokoju. Edward. Ostrożnie otworzyłam oczy i zobaczyłam jego ciało położone bokiem na prześcieradle. Usta zdobił mały uśmiech, a oczy pozostawały zamknięte. Wydawał się być tak bardzo pogrążony w myślach, że zupełnie nie dotarło do niego, jak poruszyłam ręką. Ale gdy potem dotknęłam go lekko, przestraszony znowu drgnął i spojrzał na mnie z wielkimi oczami, zanim jego policzki zaczerwieniły się. Dopiero teraz widziałam, że miał na sobie tylko ciemne bokserki i biały T-shirt, w którym prawdopodobnie sypiał. – Co tutaj robisz? – zapytałam cicho, ponieważ dziwnym zbiegiem okoliczności nie bałam się, chociaż przecież zaskoczył mnie we śnie. – Ja... yyy... myślałem, że usłyszałem twój krzyk. – Na jego słowa podniosłam sceptycznie brwi, ponieważ z jego wypowiedzi mogłam z łatwością usłyszeć, że kłamał. – Nie wierzę ci w to. Edward westchnął, przejechał dłonią przez swoje włosy i wpatrywał się w dywan, unikając mojego wzroku. – No pięknie, ja... chciałem się usprawiedliwić, za ten wcześniejszy pocałunek. Ja... nie powinienem był tego robić. To była pomyłka. Przepraszam. To, że on o tym tak myślał, zabolało. Danie mi małego całusa było dla niego pomyłką. Chociaż wcale nie powinno mnie to zaboleć. Jednak NIE CHCIAŁAM, żeby zauważył, jak bardzo mnie tym zranił, i właśnie dlatego mój głos był bardziej opryskliwy, niż właściwie zamierzałam. – Jeśli teraz boisz się, że z tego powodu sobie coś wyobraziłam, oszczędź sobie. Nie jestem twoją żadną głupią laleczką. Edward skrzywił się i wyglądał przy tym dość... smutnie. – Nie to miałem na myśli. Po prostu nie chciałem cię zbytnio naciskać, ponieważ w końcu wiem, jak reagujesz na bliskość. Właściwie to nawet cieszę się, że tak dobrze się dogadujemy i jesteśmy jak... „przyjaciele”. –
122
W jakiś sposób TO słowo z jego ust brzmiało dla mnie prawie jak obelga, a to raniło jeszcze bardziej niż jego cholerne przeprosiny. Zwyczajnie zasmuciło mnie, że on jeszcze nie był gotowy do tego, by się ze mną zaprzyjaźnić. – To naprawdę nie brzmi dla mnie tak, jakbyś chciał się ze mną zaprzyjaźnić. – Dla podkreślenia wzruszyłam ramionami i przekręciłam się na plecy, żeby nie mógł mi do końca patrzeć prosto w oczy i w ten sposób również nie widzieć mojego bólu. – Ale, tak czy owak, mogę to nawet zrozumieć. Z ludźmi takimi jak ja nie można się przyjaźnić. – Niestety, ale nie dałam rady całkowicie powstrzymać smutku w moim głosie. – Skąd ci to przyszło do głowy? – Tak to już jest. Wystarczy przecież zapytać w liceum w Forks o Bellę Swan. Policzysz na palcach jednej ręki ludzi, jeśli w ogóle, którzy znają moje nazwisko, a jeszcze większość z nich z pewnością nie będzie w stanie powiedzieć ci, jak wyglądam. Edward zmarszczył czoło w zamyśleniu, a następnie potrząsnął głową, uśmiechając się. – W takim razie są słabi, bądź ślepi, albo głupi... albo i to i to. Jesteś naprawdę sympatyczną dziewczyną. I nawet to jest niedomówienie. Kto cię nie lubi, ten w rzeczywistości cię nie zna. – Nie jestem „sympatyczną” dziewczyną. Każdy, kto mnie zna, umiera albo dobrowolnie ode mnie ucieka. Moi rodzice i Jake są tego przecież najlepszym przykładem. – Na śmierć swoich rodziców przecież nic nie mogłaś poradzić – rzekł delikatnie Edward i wziął mnie w ramiona, po tym jak usadowił się na łóżku. – Nie mam pojęcia, dlaczego akurat Jacob miałby od ciebie uciekać. Trochę mnie to żenowało, że dałam Jake'owi w twarz, dlatego przygryzłam dolną wargę zanim w końcu jednak całkiem cicho odpowiedziałam: – Uderzyłam go... – Edward tylko spojrzał na mnie rozbawiony, ale przede wszystkim z niedowierzaniem. – No dobrze. Spoliczkowałam – dodałam w końcu. – Sądzę, że na to zasłużył? Nerwowo przygryzłam wargę. Naprawdę mogłam mu powiedzieć? Zdecydowałam się na to, w końcu wiedział już o mnie zupełnie inne rzeczy... – Pokłóciliśmy się, a potem... on... pocałował mnie. Wiedziałam, że miał nadzieję, że może później moje uczucia do niego zmienią się. – Poczułam, że Edward spiął się i przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie, jakby bał się tego, co powiem dalej. – ... Ale to nie tak. On jest moim bratem. Nic więcej, nic mniej. Od razu, gdy zakończyłam moje zdanie, znowu zrelaksował się. Mimo że w rzeczywistości nie chciałam w to uwierzyć, miałam cichą nadzieję, że to, co powiedziałam, ze względu na jego reakcję, spodobało mu się. Co ja sobie w ogóle pomyślałam? Moje słowa miały go w ogóle zadowolić? Moje serce, które jednoznacznie dużo szybciej zabiło,
123
powiedziało tak. Ale mój rozum próbował znaleźć jeszcze jakieś racjonalne wytłumaczenie na to, że tak zareagowało. – Normalnie zasłużyłby za to na więcej niż spoliczkowanie – mruknął. W każdym razie zrozumiałam słowa, które padły z jego ust. Czy rzeczywiście były prawdziwe, nie byłam w stanie powiedzieć, ponieważ były one zbyt ciche i przy tym również niewyraźne, tak że nie mogłam być do końca pewna. – On po prostu nie może mnie dłużej znieść – powiedziałam zasmucona i całkowicie zignorowałam jego komentarz, ponieważ nie chciałam wyobrażać sobie czegokolwiek o tym, co zapewne nie jest zgodne z prawdą i również nigdy nie będzie. Edward spojrzał na mnie zszokowany. – Skąd ci to przyszło do głowy, on ci tak powiedział? – Nie, ale nie musiał tego robić. Po prostu wiem to, ponieważ... ponieważ nikt nie może ze mną wytrzymać... – cicho wyszeptałam. – Jak ty wpadasz na takie głupoty, Bello. Twój brat cię kocha i wiesz to. Westchnęłam. – Przecież to jest problem. Kocha mnie... w inny sposób niż ja jego. Widzę w nim tylko mojego starszego brata, który mnie chroni i pilnuje. Ale on czuje do mnie więcej... jeśli rozumiesz... Edward pokiwał głową i zaczął delikatnie głaskać moje ramię. Poczułam coś na czubku głowy, ale nie wiedziałam, co to było. Może to jego usta? Nie, musiałam to sobie tylko wyobrazić. Mimo to przytuliłam się do niego tak blisko, jak to było możliwe, i wdychałam jego wspaniały zapach, aż w końcu po chwili chwycił mnie za ramię i delikatnie odsunął się. – Dlaczego wy się właściwie pokłóciliście? Nie wiedziałam, czy powiedzenie mu prawdy było dobre, ale byłam kiepskim kłamcą, tak więc nic innego mi nie pozostało. – On nie chciał, żebym... zaprzyjaźniła się... – Z mojego powodu? – zapytał Edward ze zdziwieniem. Pokiwałam głową dla potwierdzenia. – Tak. On uważa, że... będziesz chciał mnie tylko wykorzystać, tak jak te wszystkie dziewczyny. – A ty nie? – Nie. Jak powiedziałeś, jesteśmy przyjaciółmi. – Przypadkowo wzruszyłam ramionami i miałam nadzieję, że nie zauważył, jak szybko serce waliło mi w piersi. Przez jakiś czas panowała cisza, zanim Edward znowu się odezwał. – Myślę, że powinnaś się przespać, a ja też chcę się jutro jeszcze trochę pouczyć.
124
Przytaknęłam, ale teraz już wiedziałam, że tej nocy nie będę w stanie w samotności zmrużyć oka. Z tego powodu sprzeczałam się ze sobą, czy powinnam teraz zapytać Edwarda, czy zostałby ze mną, czy nie, i przy tym przygryzłam dolną wargę. Jak gdyby odgadł moje myśli, Edward opadł z tyłu na moją poduszkę i tak przyciągnął mnie do siebie, że moja głowa wylądowała na jego piersi. Na początku byłam przestraszona, ale po małej chwili w końcu zasnęłam, odurzona jego zapachem. Następnego dnia zostałam obudzona przez dwie rzeczy. Pierwszą były promienie słońca, które łaskotały mnie w nos, a drugą dotyk na moim policzku, który był delikatny tak jak piórko. Mimo to tylko warknęłam sama do siebie i próbowałam spać dalej. Przynajmniej dopóki nie poczułam wibracji pod moim policzkiem. Wydawało się, jakby ktoś... śmiał się... Jednak w pierwszej chwili nie mogłam sobie przypomnieć o tym, że ktoś był ze mną, gdy spałam, aż moje wspomnienia się rozjaśniły. Edward przyszedł do mnie, by przeprosić, a w końcu z nieznanych mi powodów znalazłam się w jego ramionach i w takim razie również zasnęłam. Ach tak, spór z Jake'iem dużo mi wtedy... – Dobry – wymamrotałam i poczułam, jak Edward lekko się poruszył. – Och, przepraszam, nie chciałem cię obudzić. – Nic się nie stało. Która godzina? – zapytałam cicho, gdy trochę się rozbudziłam, lecz oczy trzymałam wciąż zamknięte. – Dopiero dziewiąta. – Edward wydawał się brzmieć przepraszająco. Ziewnęłam i przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, zanim uświadomiłam sobie, CO właśnie zrobiłam i wyskoczyłam z łóżka jakby mnie coś ugryzło. Gdy odwróciłam się do Edwarda, patrzył na mnie trochę przestraszony, zanim wyraz jego twarzy zmienił się w rozbawienie. – Coś cię ugryzło czy jak? Cholera, teraz musiałam szybko znaleźć wymówkę, a gdy ją miałam, wyszczerzyłam się do niego złowieszczo. – Nie, ale masz jeszcze całe mnóstwo do nauczenia, więc wyskakuj z łóżka, pod prysznic i idziesz na śniadanie. – Edward jęknął i znowu opadł na poduszkę, zanim spojrzał na mnie błagalnie. – Nie moglibyśmy sobie dzisiaj zrobić przerwy? – Zapomnij. Wczoraj już dość się leniliśmy, dzisiaj będziemy się uczyć, aż uszy będą nam się dymić. No tak, raczej tobie – powiedziałam i położyłam ręce na biodrach. – Tak jest! – Edward usiadł na łóżku, a następnie zasalutował. Tylko przewróciłam oczami, pokiwałam głową, a następnie poszłam do łazienki, po tym jak wyjęłam z szafy ciemnoniebieski sweter, zwykłe dżinsy i bieliznę.
125
Niecałą godzinę później byłam już ubrana i zjadłam śniadanie, więc przedstawiłam Edwardowi jego dzisiejsze zadanie. Wielki kawał mięsa, na którym mógł ćwiczyć zszywanie. – A to po co ma być? Przewróciłam oczami. – Do ćwiczenia zszywania? – Czy to nie było oczywiste? Jako student medycyny przecież MUSISZ to umieć, prawda? – A... tak... a skąd wiesz, że tego potrzebuję? – Trochę poszukałam, a to zazwyczaj jest jeden z tematów egzaminu. – Luźno wzruszyłam ramionami, a następnie podniosłam drugi ręcznik, pod którym miałam już przezornie przygotowane narzędzia. Edward pokiwał głową i natychmiast zabrał się do pracy. – Więc jeśli coś takiego przytrafi ci się na egzaminie, możesz sobie odpuścić – trochę się z nim drażniłam, ponieważ przez cały czas mocno pocił się i co kilka minut musiałam wycierać mu pot z czoła. – Och, ponieważ moja osobista asystentka z pewnością szybko wszystkiemu zaradzi – powiedział z szerokim uśmiechem, na co zwęziłam oczy. – A kto to miałby być? Zaśmiał się cicho. – No ty, oczywiście. – Parsknęłam i pozwoliłam mu na kontynuowanie. W końcu mieliśmy przed sobą jeszcze kilka godzin pracy. Jednak niestety znowu nam przerwano. – Co do... – Usłyszałam Carlisle'a, po tym jak otworzył drzwi kuchenne i znalazł nas. Przerwałam mu, przykładając do ust palec wskazujący, żeby Edward się nie rozpraszał. Gdy podszedł do nas bliżej, uśmiech pojawił się na jego ustach i kiwnął do mnie z aprobatą. – Tak, teraz możesz. Co jest? – rzekłam, gdy Edward wreszcie skończył ostatni szew. – Zastanawiałem się, co wy tutaj robiliście. – Ćwiczyliśmy szycie. – Teraz też to widzę, ale musieliście za to zmasakrować naszą kolację? Wzruszyłam ramionami. – Nic innego nie znalazłam. Carlisle potrząsnął głową. – I o naszym spotkaniu też zapomniałaś. Właściwie mieliśmy umowę. Spojrzałam na niego trochę zbita z tropu. Była sobota i właściwie koło południa byłam umówiona z Carlislem na moją godzinną terapię. Już i tak odpuścił mi cały tydzień. – Ups. – Nie pamiętałaś o tym? – Tylko potrząsnęłam głową, a Carlisle westchnął. – Bello, odpuściłem ci te dni, ponieważ początek tygodnia był dla ciebie trudny, ale pod warunkiem, że dzisiaj kontynuujemy. – Wiem i przepraszam, że zapomniałam. Chciałam tylko pomóc Edwardowi w nauce. – Nie ma w tym nic trudnego, ale ty sama nie powinnaś o tym zapominać.
126
– Um... mogę zapytać, o co chodzi? – zapytał nagle Edward i zauważyłam, jak moje policzki rozgrzały się i zaczerwieniły. – Bella i ja byliśmy dzisiejszego południa umówieni. – Chociaż Carlisle brzmiał na rozluźnionego, spojrzenie, którym mnie obdarował, było trochę gorzkie. Właściwie nie mogłam go za to winić. W końcu przez resztę tygodnia zostawił mnie w spokoju. Edward westchnął cicho. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Przecież jeden dzień mogę się uczyć bez ciebie. – Po prostu zapomniałam. – No ładnie. Ale w takim razie czy moglibyśmy teraz już zacząć? – zapytał Carlisle, dla którego to wszystko prawdopodobnie trwało zbyt długo. Jedynie pokiwałam głową. – Czy mógłbym towarzyszyć? – zapytał Edward zupełnie niespodziewanie i otrzymał zarówno ode mnie jak i od swojego ojca zdziwione spojrzenia. – Miałem na myśli... oczywiście, jeśli bym nie przeszkadzał. – Twoja decyzja, Bello. – Więcej Carlisle nie powiedział. Miałam się zgodzić, czy nie? Z jednej strony było to zapewne w jakiś sposób dobre ćwiczenie, jeśli raz byłby przy tym ktoś inny niż Carlisle. Ale z drugiej strony bałam się, że się znowu załamię. A jednak ostatecznie potwierdzająco kiwnęłam głową, zanim pojechaliśmy do Port Angeles, by ponownie pracować nad moim lękiem przed sceną. Inaczej niż się spodziewałam, bez większych problemów stanęłam na scenie w małej sali koncertowej. Ale tym razem sprawa była również inna niż zazwyczaj. Na scenie stał wielki przedmiot, który został przykryty wielkim, białym prześcieradłem. Jasne, mogłam sobie wyobrazić, co było pod spodem. Jednak, gdy Carlisle w końcu zdjął przykrycie z wielkiego, czarnego fortepianu, mimo to byłam w szoku. On naprawdę chciał, żebym zagrała z nim i Edwardem jako publicznością... – Potrafisz, Bello – powiedział Carlisle z przekonaniem. Położył dłonie na moich ramionach i zaprowadził mnie do małego stołka przed instrumentem, zanim poprzez lekki nacisk zmusił, żebym usiadła. Sama z siebie położyłam dłonie na klawiszach w odcieniu kości słoniowej, zamknęłam oczy i kilka razy głęboko odetchnęłam, zanim zastanowiłam się i zaczęłam grać moją melodię. Gdy znów otworzyłam oczy, z jednej strony widziałam uśmiechającego się Carlisle'a, a z drugiej Edwarda z rozszerzonymi oczami i opadniętą szczęką. – Wiem, że muszę znowu poćwiczyć – wymamrotałam nieprzekonana, jednak oboje potrząsnęli głowami. – To... było po prostu... WOW – wreszcie po kilku sekundach Edward wydobył z siebie i jego oczy zaczęły jaśnieć. Mimo to potrząsnęłam głową. – Zupełnie wyszłam z wprawy.
127
– Jeśli coś TAKIEGO zagrałaś, wychodząc z wprawy, w takim razie naprawdę nie chcę cię słyszeć w twojej szczytowej formie – powiedział Carlisle, a Edward tylko pokiwał z aprobatą. – Zobacz, jesteś naprawdę dobra, rób tak dalej. – Przytaknęłam i, tak jak chciał Carlisle, zagrałam jeszcze jedną piosenkę z tego ostatniego koncertu, zanim więcej nie byłam w stanie. Zeszłam z ławy fortepianowej i załamałam się, gdy kolejny raz dopadły mnie wspomnienia. Byłam winna! Byłam winna temu, że moja matka umarła. Byłam winna temu, że ten... typ mnie porwał. A przede wszystkim byłam wina temu, co ze mną zrobił, ponieważ wiedziałam, że nie zasłużyłam na nic innego. Jeśli nie byłabym tak stanowczo przeciwna obchodzeniu moich urodzin, to wszystko by się nie wydarzyło. Jednak inaczej niż zwykle Carlisle nie był tym, który mnie objął, lecz Edward, którego muskularne ramiona owinęły się wokół mnie – dotychczas w jakiś sposób ich struktura nie była dla mnie zauważalna – gładził mnie przy tym delikatnie po plecach i przemawiał uspokajająco. Z perspektywy czasu nie mogę powiedzieć, ile zajęło, aż się uspokoiłam, lecz kiedyś łzy i drgawki odeszły. Dzięki wyjątkowemu i uspokajającemu zapachowi Edwarda. – No dalej, Carlos zapewne już czeka z twoim kubkiem czekolady – powiedział Carlisle, po tym jak definitywnie przestałam szlochać. Edward natychmiast zesztywniał i wyrwał głowę w kierunku swojego ojca. Mimo że nie widziałam jego wzroku, mogłam zobaczyć, jak Carlisle przewraca oczami. Czy on może był... zazdrosny? Nie! To niemożliwe, musiałam to sobie wyobrazić. Z tego powodu tylko przytaknęłam i uwolniłam się od Edwarda, zanim poszliśmy do mojej ulubionej lodziarni. I jak Carlisle obiecał, po tym jak usiedliśmy przy stole w naszym zacisznym kącie, Carlom, w jedynie dwie minuty, przygotował moje lody, przyniósł dwie kawy i obdarował nas przyjacielskim uśmiechem, który wydawał się zaskoczyć Edwarda. – Dla ciebie, kochanie, kubek czekolady, a dla waszej dwójki dwie kawy ze śmietaną – szepnął Carlos i przy tym mrugnął do Edwarda, który tylko patrzył na niego z otwartymi w szoku ustami. Musiałam przygryźć wargę, żeby nie parsknąć z powodu wyrazu twarzy chłopaka. Mimo że Carlos wyglądał inaczej niż typowy Włoch w całkiem normalnej jasnoniebieskiej koszuli i zwykłych dżinsach, był gejem. – Wydaje się, jak gdyby wasz mały przyjaciel był trochę zszokowany – powiedział nieco rozczarowany i w końcu odszedł. – Co. To. Było? – zapytał Edward, gdy on widocznie był poza zasięgiem słuchu. – Carlos – Carlisle i ja powiedzieliśmy razem i równocześnie wzruszyliśmy ramionami, zanim oboje cicho zaśmialiśmy się. Edward tylko potrząsnął głową i ostrożnie upił kawę ze swojej filiżanki, jakby bał się, że mogłaby być zatruta. – Sprawiacie wrażenie, jakbyście często tu bywali...
128
– Jeśli nie brać pod uwagę ostatnich dwóch tygodni, można powiedzieć, że niemal co drugi dzień – wyjaśnił Carlisle z niewielkim uśmiechem, przez co Edward spojrzał na niego zbity z tropu. – Za cztery tygodnie zaczyna się tournee, jeśli już zapomniałaś dzięki twojemu koledze z zespołu. – Carlisle w tym momencie nie wyglądał zbyt przyjaźnie, jakby chciał coś dać do zrozumienia, i dlatego też całkowicie zrozumiałam, że Edward dość silnie się poruszył i z poczucia winy oraz również zdegustowania skrzywił się. Było jasne, że Carlisle nie był zachwycony stylem życia Edwarda, i z tego powodu atmosfera teraz opadła. Nie powiedzieliśmy już żadnego słowa, w ciszy poświęcaliśmy się naszym zamówieniom, pogrążając się w myślach. Prawie zjadłam mojego loda, gdy nagle usłyszałam głośny pisk. – AHHH Eddie!!! – Znałam ten głos, a chciałabym nie. Lecz który, chociaż wpół inteligentny, człowiek mógł wytrzymać z Jessiką? Sądzę, że żaden, gdyż Angela również jej nie lubiła, ponieważ była płytka, tak samo jak Lauren. Ale faceci ustawiali się za jedna i drugą, inaczej przecież nie miałyby tak dużo propozycji. Chociaż obie właściwie chciały tylko Edwarda. Jednak teraz byłam tak bardzo zamyślona, że nie uświadomiłam sobie, jak dosunęła się do nas, jak można się było spodziewać, dokładnie obok Edwarda. Przy tym dokładnie pomiędzy naszą dwójkę, jak gdyby chciała mnie wyprzeć, żebym przypadkiem nie była zbyt blisko niego. – Co tutaj robisz, mój cukiereczku? – zapytała swoim piskliwym głosem, akurat gdy jako tako doszłam do siebie. – Piję kawę, jak widać – powiedział Edward i posłał jej swój krzywy uśmieszek, który tak bardzo uwielbiałam i który w tym momencie sprawił gwałtowne ukłucie w moim sercu. Nie rozumiałam powodów, dla których tak się stało. – Przepraszam pana, że się jeszcze nie przedstawiłam. Jestem Jessica, przyjaciółka Edwarda – znowu zapiszczała i tym razem podała Carlisle'owi dłoń, który na jej wypowiedź zakrztusił się kawą, którą akurat chciał wypić. Mimo to następnie podał jej rękę. – Dr Cullen – powiedział i w taki sam monotonny sposób podał jej dłoń. Jednakże jego głos zdradził mi, że ten przyjacielski gest w rzeczywistości takim nie był. W końcu przedstawił się tylko jako „dr Cullen”, a nie swoim imieniem, jak to niegdyś przy mnie zrobił. Ten fakt wystarczył mi, by wiedzieć, że nie lubił jej, i odpowiadało mi to, po tym jak rozpowiadała o mnie tak wiele kłamstw. A propos... – Co, Jess, kolejne poszukiwanie plotek? Co tym razem, może teraz mi insynuujesz, że spodziewam się dziecka Edwarda, ponieważ poszedł ze mną na kawę? – Choć tak bardzo próbowałam, nie mogłam powstrzymać uszczypliwości w moim głosie. Jednak nie spodziewałam się, że Edward patrzyłby na mnie do tego stopnia zszokowany, jak to robił. Po
129
prostu nie wiedział, jak próbowałam wytrzymać ostatnie dwa tygodnie, ponieważ pożyczył mi swój samochód do czasu, aż będę miała nowy. Jednak Jessica zrobiła coś, czego bym się nie spodziewała. Po prostu machnęła ręką. – Jakbym mogła to stwierdzić bez dowodów. Poza tym obie wiemy, kogo i przede wszystkim jaki typ kobiety Eddie naprawdę preferuje. – Tylko parsknęłam, gdy Edward spojrzał na mnie przepraszająco, kiedy Jessica znowu odwróciła się do niego i uwodzicielsko pogładziła go po piersi. Ten gest dobił mnie. Nagle zabrakło mi powietrza i zwyczajnie musiałam stąd wyjść. I też dokładnie to zrobiłam. Wybiegłam z kawiarni, ani nie zwróciłam uwagi, że jeszcze nie zjadłam mojego kubka z lodami. Jednak wołanie Carlisle'a dobiegło mnie, gdy zmierzałam w kierunku promenady. Zatrzymałam się dopiero, gdy dotarłam do kładki z balustradą. Oparłam się o sztachetki i zaczęłam cicho płakać, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Wiedziałam tylko, że zabolało mnie to, co właśnie miało tam miejsce...
130
Rozdział 12 Zatrzymałam się dopiero, gdy dotarłam do kładki z balustradą. Oparłam się o sztachetki i zaczęłam cicho płakać, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Wiedziałam tylko, że zabolało mnie to, co właśnie miało tam miejsce...
Dlaczego zobaczenie go TAKIEGO tak bardzo mnie zabolało? Dlaczego moje serce biło szybciej, gdy byłam blisko niego? Dlaczego nie byłam w stanie złożyć żadnej klarownej myśli, gdy patrzyłam mu w oczy, i dlaczego, do cholery, jego zapach tak szybko mnie uspokajał? Głęboko w duszy wiedziałam, że była tylko jedna odpowiedź na moje pytania. Jednak wiedziałam również, że gdybym ją do siebie dopuściła, wtedy zraniłoby mnie to jeszcze bardziej. A mimo to musiałam przyznać sama przed sobą, że naprawdę zakochałam się w Edwardzie Anthonym Cullenie i to uczucie nie zniknie do jutra. Może nawet nigdy. Ale wiedziałam również, że on nigdy by tego nie odwzajemnił, i był to wystarczający powód. Po pierwsze, wszystkie krągłości, które świadczyły o mojej kobiecości, świadomie ukrywałam pod zbyt szerokimi ciuchami. Po drugie, nie wyglądały one wręcz wspaniale, ponieważ były czarne, szare albo ciemnoniebieskie. Niepodniecające i dość szkaradne, jak sama zauważyłam, chociaż nie miałam absolutnie żadnego pojęcia o modzie. Po trzecie, prawdopodobnie nigdy nie mogłabym mu dać tego, czego żądał albo może nawet potrzebował. W końcu nie miałam jeszcze zaufania do siebie, żeby pójść popływać. A przy tym byliśmy już na czwartym powodzie. Liczne blizny na moim ciele były po prostu odrażające. Moja skóra była w dotyku jak skóra bydlęcia. I kto chciałby mnie, jeśli przecież musiałby tylko dotknąć skórzanej tapicerki na swoim siedzeniu, by poczuć moją skórę? Nikt! – Lubisz go, prawda? – Jakiś głos przerwał moje myśli i, gdy odwróciłam głowę w kierunku, z którego on przyszedł, zobaczyłam Carlisle'a, mojego psychiatrę i ojca Edwarda. Nie było trudno zgadnąć, o kim mówił, ponieważ mogło chodzić tylko o jego rodzonego syna. Nie bratanka albo tego przybranego, ponieważ tego pierwszego ledwie znałam, a drugi był moim najlepszym przyjacielem od zawsze. Wiedział o tym. Z tego powodu tylko przytaknęłam głową.
131
Carlisle westchnął. – Wiem, że styl życia Edwarda jest ciężki do zrozumienia. Zwłaszcza, że nawet mi albo swojej matce nie powiedział, co wówczas się stało. Lecz również nie mogę tego zmienić. To, że ta dziewczyna się pojawiła, nie było zaplanowane i mam nadzieję, że mi wierzysz. – Wiem, że nie było zaplanowane... ale... mimo to zabolało mnie, kiedy zobaczyłam ich oboje. – Ty... BARDZO go lubisz, prawda? Tym razem westchnęłam. – Nie masz pojęcia jak bardzo. – Myślę, że mogę się domyślić... Wiesz... Edward nie zawsze był taki jak teraz. Zanim... zerwał z Tanyą... Ale czy było jednak odwrotnie? ... To właściwie obojętne. W każdym razie, zanim ta dwójka się rozstała, był całkiem normalnym nastolatkiem, nie takim podrywaczem, którym jest teraz. Chyba naprawdę ją kochał i, mimo że żaden z nas nic nie wie, co się w rzeczywistości stało, wiemy, że ma to coś wspólnego z tym rozstaniem. Przytaknęłam i ścisnęłam usta w wąską linię, zanim odpowiedziałam: – Ja wiem... on... opowiedział mi, co wtedy było. Carlisle spojrzał na mnie ze zdziwieniem. – Naprawdę ci się zwierzył? Przytaknęłam. – Tak, ale tylko dlatego, że go, że tak powiem, zaszantażowałam. Opowiedziałam mu moją historię i w zamian chciałam usłyszeć jego. – Carlisle pokiwał głową. Delikatny uśmiech przyozdobił jego usta. – W takim razie przynajmniej jedna osoba zdołała do niego dotrzeć. Byłam zbita z tropu. Tylko jedna? W takim razie naprawdę byłam jedyną, która o wszystkim wiedziała? Spojrzenie Carlisle'a, które spoczęło na mnie, dało mi odpowiedź. Tak. Byłam jedną osobą, której on się kiedykolwiek zwierzył. – Przykro mi, że ja wiem, a wy nie. Mimo to wzruszył ramionami. – Cieszę się, że Edward w ogóle się przed kimś otworzył – powiedział i wpatrywał się teraz w morze. – Bello, wiedz, że nie chcę cię urazić albo cię naciskać, ale... nie lubisz go tak po prostu. Kochasz go, prawda? Delikatnie zadrżałam. Czy było to takie oczywiste? Widocznie tak, ponieważ inaczej by tego nie zauważył... – Możliwe, ale... to i tak nie jest ważne. – Dlaczego jest nieważne? – Przyjrzyj się Jessice, a potem mi. Jestem do niczego. Zarówno na duszy jak i na ciele. Edward, przeciwnie, wygląda dobrze. Roztacza wokół siebie urok i jest... po prostu doskonały. Naprawdę myślisz, że mógłby się mną zainteresować? Przecież nigdy nie mogłabym mu dać tego, czego chce i przede wszystkim potrzebuje... Jestem samotną nastoletnią matką i nie jestem dla niego wystarczająco dobra. – Pod koniec mój głos stawał
132
się coraz cichszy, ale wiedziałam, że Carlisle w każdym razie mnie usłyszał. Jednak zanim zdążył zabrać głos, przerwano mu przez kogoś, kto w żadnym wypadku nie powinien tego wszystkiego słyszeć. – Naprawdę w to wszystko wierzysz? – zapytał spokojnie i gdy się odwróciłam, mogłam odczytać na jego twarzy wszystkie możliwe emocje. Smutek, ból i przede wszystkim... miłość? Nie mogłam i nie chciałam przyjąć do wiadomości tego, co widziałam. A jednak to zdawała się być rzeczywistość, a nie tylko sen... – E-edward – wyjąkałam sama do siebie ze zdziwieniem, ponieważ spodziewałam się wszystkich możliwości, ale nie JEGO. On jednak tylko przytaknął. – Myślę, że w takim razie powinieniem was teraz zostawić samych – powiedział Carlisle po kilku sekundach i zniknął z naszego pola widzenia, tak samo jak z zasięgu głosu. – C-czego chcesz? – Bello... ISABELLO... Naprawdę myślisz, że jesteś brzydka albo niewystarczająca dla mnie? – Nie mogłam mu zwyczajnie odpowiedzieć, ponieważ byłam pewna, że mój głos mógłby zawieść, i dlatego tylko pokiwałam głową. – Bello... ty... – Przełknął z trudem, zanim mówił dalej. – ... jesteś przepiękna, wyrozumiała i absolutnie sympatyczna. Westchnęłam – Jasne, dlatego tacy chłopacy jak ty ciągną do łóżka takie dziewczyny jak Jessica. Przynajmniej dobry był ten numerek? – Mój głos zabrzmiał bardziej zgorzkniale, niż zaplanowałam, ale było zbyt późno i nie mogłam już temu zapobiec. Zazdrość zżerała mnie od środka i życzyłabym sobie wszystkiego, aby tak nie było. Wydawało mi się nierealne, że teraz patrzył na mnie tak bardzo zszokowany, ale przecież powiedziałam tylko prawdę... – Jak na to wpadłaś? – Ach, no dalej, Edwardzie. Myślisz, że nie wiedziałam, co się właśnie wtedy stało? – parsknęłam zła. – Ale NIC tam nie było. Ponownie parsknęłam, zanim powiedziałam: – Jasne, to w takim razie, co tak długo z nią robiłeś? Przecież pewnie nie rozmawiałeś. – Um... ja... próbowałem się jej pozbyć... – wyjąkał. Jasne, gdybym była TAK naiwna. Edward i odrzucenie chętnej dziewczyny? Nigdy! Nawet jeśli ta myśl bolała, była to tylko prawda i musiałam się z tym pogodzić. Westchnęłam, pokręciłam głową i odwróciłam się od niego. – Edwardzie, oboje wiemy, jaki styl życia prowadzisz. Lubisz wykorzystywać dziewczyny i oboje również wiemy, że tak po prostu nie możesz z tym skończyć, natomiast dużo bardziej potrzebujesz seksu z nimi.
133
Edward chwycił mnie za nadgarstek i w następnym momencie odwrócił w swoją stronę. – Bello... malutka, przysięgam ci, że pomiędzy mną a tą... tą... głupią lalą nic wtedy nie było. – Jego twarz była zupełnie poważna i naprawdę chętnie bym mu uwierzyła, ale z jakiegoś powodu po prostu nie mogłam. Może dlatego, że ciągle zmieniał dziewczyny albo dlatego, że pewnie nie mógł wytrzymać jednego tygodnia bez uprawiania seksu. Lecz w zasadzie było to bez znaczenia, on nigdy nie poczułby do mnie tego, co ja czułam do niego. Potrząsnęłam głową i unikałam jego wzroku. – Jakbym mogła w to uwierzyć... – wymamrotałam. – Ja... nie jestem piękna, jestem po prostu... obrzydliwa i odpychająca. Chociaż na niego nie patrzyłam, katem oka mogłam zobaczyć, że potrząsnął głową, gdy westchnął. – Czy w takim razie zupełnie mnie nie słuchałaś? Jesteś PRZEPIĘKNA. – Znowu potrząsnęłam głową, a Edward westchnął, zanim umieścił mój policzek w swojej dłoni, zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała. – Jak mogę ci udowodnić, że nie jesteś taka... obrzydliwa... jak myślisz...? – Prawdopodobnie długą chwilę rozmyślał, zanim widocznie pomysł w jego głowie nabrał kształtów. Jego oczy rozświetliły się, zanim wydawał się być trochę nerwowy i coraz bardziej przechylał się w moim kierunku. Czy on chciał coś...? Nie! To nie może być to. To niemożliwe, żeby chciał akurat MNIE pocałować. A mimo to jego twarz zbliżała się do mojej coraz bardziej i bardziej. Jego zapierający dech w piersiach zapach, który był tak blisko mnie, zdopingował moje serce do szybszego bicia, zatrzymał mi oddech i wywołał motyle w moim brzuchu. Gdy w końcu moje usta dotknęły jego, natychmiast zaczęły mnie one mrowić i przez moje ciało przepłynęła fala ciepła, której jeszcze nigdy wcześniej nie czułam. Nawet przy Jake'u ani tej istocie męskiej. Jego usta poruszały się na moich tak delikatnie i ostrożnie jak skrzydełka motyla, jakbym w każdej chwili mogła rozpaść się w pył, przy czym to uczucie jeszcze się wzmocniło. I mimo początkowego strachu cieszyłam się tym pocałunkiem, ponieważ podświadomie wiedziałam, że prawdopodobnie był to tylko ten jeden. Z tego powodu również pierwsza oderwałam się od Edwarda, gdy zabrakło mi powietrza i groziło mi uduszenie. Z jakiejś nieznanej mi przyczyny bałam się otworzyć oczy. Co bym zobaczyła? Edward patrzyłby na mnie z oburzeniem albo nawet jakbym była obleśna? Mimo wszystko miałam nadzieję, że taki nie był, ale jak inaczej miał na mnie patrzeć? W końcu sama się siebie brzydziłam, dlaczego więc z nim miałoby być inaczej? Dlatego też całkowicie się zdziwiłam, że Edward patrzył na mnie wzrokiem pełnym miłości i podziwu, gdy wreszcie przełamałam się i na niego spojrzałam, zanim położył swoje czoło na moim i zwyczajnie patrzył mi w oczy.
134
– Kocham cię – wyszeptał tak cicho, że nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam. Jednak jego wzrok i uśmiech wydawały się to potwierdzać... – C-co? Edward westchnął monotonnie. – Kocham cię, Bello. Nawet jeśli jeszcze kilka tygodni temu nie wierzyłem, że kiedykolwiek znowu będę mógł czuć coś takiego, nie mogę dalej zaprzeczać, że jest to niemożliwe... – Potrząsnęłam głową i cofnęłam się o krok. Choć Edward próbował tego nie robić, musiał opuścić dłoń z mojej twarzy. To nie mogło się dziać. Musiałam się przesłyszeć. On nie mógł... Nie! On NIE POWINIEN mnie kochać! To nie było dobre dla niego, nie wystarczająco dobre! Byłam tylko dziewczyną rozsypaną na kawałeczki, która prawdopodobnie nigdy znowu nie zostanie wyleczona, mimo że jego ojciec wkładał w to tak wiele wysiłku! Edward westchnął i chwycił moje dłonie. – Bello, wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale JESTEŚ przepiękna i JESTEŚ sympatyczna! Owszem, przyznaję, że na samym początku opierałem się mojemu uczuciu, ale tylko dlatego, że widziałem cię w innym świetle! Myślałem, że chciałaś zniszczyć moją rodzinę, ale teraz wiem, że nigdy tego nie planowałaś! Chciałaś jedynie pomocy, która ci się należała, a ja byłem zbyt ślepy, by to zauważyć... Jeśli mam być szczery, od pierwszej chwili pociągałaś mnie... Uwolniłam się od niego i biegłam wzdłuż promenady, aż już dłużej nie potrafiłam i w końcu oparłam się o ogrodzenie. Tego wszystkiego było dla mnie zbyt dużo i musiałam w spokoju pomyśleć. I to możliwie jak najdalej od Edwarda. Skoro tak bardzo chciałam uwierzyć w jego słowa o miłości, w końcu trochę mogłam. On naprawdę mógł mnie kochać? ON? Wcielenie najczystszego piękna? Nie, mówił mi mój rozum, podczas gdy serce twierdziło zupełnie odwrotnie i chciałam dać mu szansę. Ale mój rozsądek był pewien, że chciał mnie tylko wykorzystać, by załagodzić swoje nadszarpnięte ego, owijając dziewczyny wokół małego palca, które w większości spisał na straty, albo by odhaczyć kolejne punkty na jego liście dziewczyn, z którymi spał. Serce zarzucało mi, że jego każde pojedyncze słowo było prawdziwe i on naprawdę mnie kochał. Wszystko we mnie. Nawet te... nieładne miejsca, których się brzydziłam. Nawet przed nimi czułam wstręt, mimo że już od trzech lat szpeciły moje ciało. Nie wiedziałam, komu z tej dwójki mogłam naprawdę uwierzyć. Głowie, która była pesymistyczna i nie chciała wierzyć w jego słowa. Czy może sercu, które żebrało o miłość, abym mogła poczuć się dobrze. Zastanawiałam się, jak często starano się wyrwać mnie z moich myśli, dopóki nie usłyszałam za sobą kroków. Czy przypadkiem był taki zamiar, żebym nie dostała GŁUPICH myśli? Naprawdę nie wiedziałam, ale bądź co bądź było to możliwe.
135
Jednak gdy się odwróciłam, zaledwie dwa kroki przede mną nie stał Carlisle, którego się spodziewałam, lecz Edward. Po jego ojcu nie było śladu, mimo że przecież był moim terapeutą. – Ty... nie wierzysz mi... – To nie było pytanie, lecz czyste stwierdzenie, które Edward wysnuł. Wcześniej można się spodziewać tego od psychologa, a nie od chirurga. W którym semestrze zajmowano się tą psychologią... ? Wzruszyłam ramionami. – Generalnie to nie wiem, co powinnam o tym myśleć. Edward westchnął i wydawał się być jeszcze mniej pewny, niż gdy mówił wcześniej. – Bello... jesteś pierwszą osobą, której powiedziałem, co naprawdę zaszło pomiędzy mną a Tanyą. Myślisz, że zrobiłbym to, gdybym nie ufał ci w stu procentach? Kocham moją rodzinę, rodziców, a także moją siostrę i kuzyna, a mimo to żadne o tym nie wie... oprócz ciebie... i Tanyi. Komu ufa się bardziej niż człowiekowi, którego kocha się bardziej od wszystkich? Nikomu... Owinęłam się ramionami i potrząsnęłam głową. Mimo jego oświadczenia byłam pewna, że to nie mogła być prawda. Jak można kochać kogoś, z kim nigdy nie mogło się być blisko, nie wywołując u niego wspomnień? Edward znowu westchnął i tym razem zrobił krok w moją stronę. – Naprawdę nie wiem, co mogę jeszcze zrobić, by cię przekonać... – Nie potrzebujesz, ten... pocałunek... był właściwie nieistotny. Rozumiem, jeśli chciałeś tym tylko wzmocnić moją pewność siebie. – Bello, nie pocałowałem cię, żebyś poczuła się lepiej, lecz dlatego, że CHCIAŁEM! Przygryzłam dolną wargę, gdyż powoli zaczynałam wątpić we własną logikę. Na serio to wszystko powiedział? Czy to mogła być prawda, że mnie kochał? Ta większa część mnie wciąż nie chciała w to uwierzyć, jednak druga tak. Która z nich wygra, zapewne pokaże czas. – Wciąż mi nie wierzysz, prawda? – zapytał i pokonał również ten ostatni krok do mnie. Wiedziałam, że było to tylko pytanie retoryczne, dlatego też tylko unikałam jego wzroku, ponieważ w tym momencie nie mogłam mu spojrzeć w oczy, gdy znowu chwycił moją twarz i zmusił, żebym na niego popatrzyła. Prawdopodobnie z mojego oblicza mógł wyczytać wszystkie moje uczucia, wątpliwość i niepewność, ponieważ kolejny raz westchnął. – Naprawdę nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić, by udowodnić, jak bardzo cię kocham... Poza tym, że sama widzisz... – mamrotał słowa, a mimo to rozumiałam każde z nich. – Tamtego dnia od razu wróciłem do domu, żebym mógł zobaczyć cię na własne oczy. Jestem poważny... seks nie jest już dłużej dla mnie tak ważny, odkąd... naprawdę cię poznałem i... wiem, dlaczego jesteś taka, jaka jesteś.
136
Myślisz, że Rose albo Alice przeżyłyby wszystko to, czego doświadczyłaś? Nie wierzę, ponieważ nawet w przybliżeniu nie są tak silne jak ty. Jesteś... wyjątkowa. Edward od czasu do czasu przełykał i akurat to zdradziło mi jego niepewność. I akurat to przekonało mnie – przynajmniej po części – by słuchać mojego serca, a nie rozumu. Dlatego też jedynie pokiwałam głową, zamiast odpowiedzieć słowami. W porządku, gula, która osadziła się w moim gardle, z pewnością też odegrała w tym istotną rolę, ale dla mnie nie wydawała się ona taka znacząca. Ważne było tylko to, że Edward chciał mi udowodnić swoje uczucia. I dokładnie to zrobił, gdy w następnym momencie z cichym westchnieniem znowu przycisnął swoje usta do moich, trzymając mnie w ramionach. Ale przy tym był tak delikatny, jakbym miała się rozpaść, gdyby dotknął mnie nieco mocniej i bardziej intymnie. – Ja... naprawdę chciałabym ci uwierzyć, ale... wiem również, czego oczekujesz od... KOBIETY, i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek będę mogła to robić – wyszeptałam cicho, gdy odsunęliśmy się od siebie, ponieważ oboje nie mieliśmy już powietrza. Lecz Edward potrząsnął głową. – Nigdy bym cię do niczego nie zmusił, maleńka. Od tej... śnieżycy z żadną nie uprawiałem seksu, ponieważ kocham tylko ciebie. Pewnie jest to dla ciebie nie do wyobrażenia... ale... ani Jessica, ani inna dziewczyna od tego czasu nie wywarły na mnie wrażenia... mimo że muszę ze wstydem przyznać, że się o to starałem... Spojrzałam na Edwarda ze strachem, zanim nieznacznie uśmiechnął się sam do siebie. – Nie możesz sobie tego wyobrazić, prawda? – Tylko potrząsnęłam głową, nie będąc w stanie mu odpowiedzieć. – Tak myślałem. Po tym wszystkim, co o mnie wiesz i prawdopodobnie również myślisz... Dlatego chcę ci udowodnić, od teraz KAŻDEGO wieczoru będę wracał do domu... do ciebie... chociaż przez to codziennie jestem dwie godziny w drodze więcej, a Carlisle pewnie nie będzie z tego powodu zachwycony, ale... po prostu potrzebuję cię – Edward wyszeptał mi do ucha i przy tych słowach jeszcze mocniej zamknął mnie swoimi ramionami. – Ja... mimo to nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie. – Ależ nie, jesteś... jesteś nawet dla mnie ZBYT dobra, jednak jeśli ty... choć trochę odwzajemniasz moje uczucie, w takim razie jestem już najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jednak najważniejsze jest dla mnie teraz i w przyszłości to, aby ci się dobrze powodziło. – Nie musiał mówić, że przy tym jego własny los był mu obojętny, ponieważ mogłam to usłyszeć z jego słów. – Chcę cię tylko ochronić. Przed tymi pajacami, przed tymi... chłopakami, którzy chcą tylko jednego, a przede wszystkim przed twoimi koszmarami. I nie mów mi, że ich nie masz, ponieważ wiem, że każdej nocy na nowo przeżywasz swoje prywatne piekło...
137
Edward nieznacznie zadrżał, gdy pomyślał o tym, o czym śniłam każdej nocy, i z jego strony spłynęło na mnie zrozumienie. To wszystko było czymś większym, niż kiedykolwiek bym śniła, odkąd zobaczyłam jego pierwsze zdjęcie, którym Emmett mnie zaszokował. – Ja... spróbuję ci uwierzyć – wyszeptałam dość monotonnie, ale prawdopodobnie zrozumiał mnie, ponieważ przytulił mnie tak mocno do siebie, jak tonący chwyta się brzytwy. – Czy jednak... mógłbym cię o coś poprosić? – Przytaknęłam jedynie na jego pytanie. – Wiem, co moja rodzina o mnie myśli, zwłaszcza mój tata i Emmett, dlatego... dobrze by było, gdyby żaden z nich nie dowiedział się, co dzieje się pomiędzy nami... jak bardzo cię kocham... oni i tak nigdy by nie uwierzyli. – Ostatnim słowom towarzyszyło ciche westchnienie i potrząśnięcie głową. – Pewnie pomyśleliby, że ciebie także tylko chcę zaciągnąć do łóżka... – Zachichotał cicho. – Ale właśnie tego nie chciałbym, starczy mi, jeśli jesteś blisko mnie. Nie wiedziałam, co powinnam na to odpowiedzieć, dlatego najpierw tylko przytaknęłam. Czy naprawdę chciał to wszystko trzymać w sekrecie tylko dlatego, ponieważ jego rodzina nie zrozumiałaby tego, czy jednak chciał ode mnie tego jednego? Nie wiedziałam dokładnie, ale tak samo jak on chciał mi udowodnić, że to nie było tak, wszystko we mnie domagało się dowodów. A jednak Edward patrzył na mnie z błyskiem w oczach, którego jeszcze nigdy u niego nie widziałam, gdy trzymał mnie mocno w ramionach i delikatnie głaskał, trzymając na uwięzi mój wzrok swoimi lśniącozielonymi oczami. Nagle odkryłam w nim tak wiele rzeczy, których wcześniej nigdy nie zauważyłam, ponieważ traktował mnie jak ostatni kawałek gówna. Jednak teraz wydawały się one być bardziej widoczne, jak na przykład jego oczy – które lśniły jak szmaragdy – albo jego przekrzywiony uśmieszek, który powodował, że moje serce robiło koziołki, a w brzuchu tańczyły mi motylki. Nie pozostawało nic innego, jak uwierzyć mu. Musiałam zupełnie zwariować, zakochując się akurat w Edwardzie Cullenie, ale co można było zrobić wobec tego uczucia? Dokładnie nic nie można było zrobić, jeśli się kogoś nienawidziło i dokładnie tak samo kochało, ponieważ tak już po prostu było. Tak więc nie pozostało mi nic innego, jak przynajmniej spróbować mu zaufać... Dokładnie to zrobiłam. Gdy Carlisle nas odnalazł, zachowywałam się tak, jak byśmy byli tylko przyjaciółmi, tak jak było wcześniej. Że Edward i ja mieliśmy, że tak powiem, cichą umowę, nie musiał koniecznie wiedzieć, mimo że był moim lekarzem i nikomu nie mógłby nic powiedzieć, jeśli nie chciałam.
138
Wprawdzie na początku zastanawiał się nad tym, że jego syn teraz każdego wieczoru wracał do domu i nawet jeszcze chciał brać udział w mojej terapii, chociaż mieli inną umowę. Jednak gdy jego syn powiedział mu, że czuł się samotny i po prostu się o mnie martwił, ten temat był już dla niego nieaktualny i dał się przekonać.
139
Rozdział 13 Do Bożego Narodzenia nikt nie wiedział, że Edward spał ze mną każdej nocy i że było to przyczyną tego, iż nie miewałam już koszmarów. Oprócz oczywiście samego chłopaka. Jednak Alice, nie myśląc przy tym ani trochę, wszędzie rozwieszała jemiołę, a Edward nie byłby sobą, gdyby przynajmniej raz nie spróbował mnie pocałować, kiedy razem pod nią wylądowaliśmy i nikt nas przy tym nie obserwował, gdyż Emmett i jego tata dość szybko zrozumieliby, że pomiędzy nami było coś innego niż przedtem. Przynajmniej myśleliśmy, że nikt nas nie mógł zauważyć, dopóki nie przerwał nam bardzo dobrze znajomy głos: – Do mojego biura, natychmiast! – powiedział rozjuszony i oboje wiedzieliśmy, że nie oznaczało to niczego dobrego. Posłuchaliśmy go. – Tato, ja... to nie tak, jak myślisz. – Ach tak, w takim razie co myślę? – W żadnym wypadku nie wykorzystam Belli, ponieważ przecież właśnie o tym myślisz, prawda? – Carlisle spojrzał na niego badawczo i trochę pytająco. – Ach dalej, tato, jestem twoim synem, wiem, jak funkcjonujesz. – A co chciałbyś teraz przytoczyć na SWOJĄ obronę? Obaj dobrze wiemy, że Bella nie ponosi w tym żadnej winy. – To... ja... kocham Bellę i nigdy bym jej nie skrzywdził! Ty jednak masz dla mnie tylko „spieprzaj stąd”, ponieważ zawsze szło jej gorzej, a ty ją lubisz... Bella jest czymś w rodzaju córki, ale... mimo to musisz się zgodzić, że od czasu tej śnieżycy idzie jej lepiej, prawda? – Chociaż na początku jąkał się, jednak na końcu patrzył na mnie z tak wielką miłością, że założyłam, że Carlisle również mógł mu tylko uwierzyć, jednak chyba znajdowałam się daleko od tego. – A kto zagwarantuje mi, że tym razem to prawda? – Tym razem? Co to miało znaczyć? Edward widocznie to zauważył, ponieważ delikatnie położył mi dłoń na ramieniu. – Mogę ci to tylko zagwarantować, ale jeśli rzeczywiście chciałbym od niej „tego jednego”, nie sądzisz, że w takim razie już bym to zrobił? Myślę, że spędziliśmy przecież ostatnie dwa tygodnie i nic się nie wydarzyło. Bella i ja jeszcze się NIE kochaliśmy!
140
Carlisle spojrzał na nas trochę zmieszany. – Wy nie... ? – zapytał i równocześnie z Edwardem potrząsnęłam głową, po czym on nerwowo przejechał dłonią po włosach. – W takim razie to mogę jeszcze przeżyć – wymamrotał i przy tym spojrzał poważnie na naszą dwójkę. – Tato, Bella i ja śpimy razem w jednym łóżku dłużej niż dwa tygodnie, UBRANI! Myślisz, że jeśli chciałbym tylko tego, już bym nie próbował? I możesz zapytać Bellę, ona powinna zrobić pierwszy krok... – Pod koniec niemal szeptał i to pokazało mi, że każde słowo brał na poważnie, a nie tylko powiedział ot tak. Przy tym jego przepełnione miłością spojrzenie nie zmieniło się ani trochę. Carlisle wreszcie westchnął. – Edwardzie, zaufam ci, ale jeśli ją skrzywdzisz, niech cię ręka boska broni. – Oboje wiedzieliśmy, że to było ostrzeżenie, którego nie należało lekceważyć, a mimo to Edward niedbale, chociaż z powagą, przytaknął, na co jego ojciec wydawał się rozluźnić, kiedy uśmiechnął się, podczas gdy ja wciąż byłam trochę zmieszana. Czy on rzeczywiście był ze mną aż TAK na poważnie, że nie wziął tej pogróżki do siebie? Całość brzmiała dla mnie nieprawdopodobnie, a niemniej jednak nic nie wskazywało innego wyjścia i w końcu pogodziłam się z tym, że Edward naprawdę musiał mnie kochać tak bardzo, jak powtarzał, i nie był to tylko jakiś jego przekręt. Nikt, z wyjątkiem jednej osoby, nie wiedział, że cieszyłam się czasem, który wspólnie spędzaliśmy wieczorami, a tym bardziej, że próbowałam możliwie jak najwcześniej pójść do łóżka. Edward szybko rozgryzł, dlaczego to robiłam, i mógł niemal zawsze mówić o tym, że musi się jeszcze uczyć – co w dużej mierze nadal robiliśmy, jeśli wieczorami nie leżeliśmy w moim łóżku i wzajemnie się przytulaliśmy albo po prostu całowaliśmy. Dlatego też we dwójkę w końcu zrobiliśmy sobie naszą własną niespodziankę, po tym jak Alice i Rose podarowałam bony na ciuchy, przy czym obie tylko wrzasnęły: „O mój Boże, musisz koniecznie być przy tym, gdy go zrealizujemy!”; Emmettowi na akcesoria samochodowe, Jasperowi bon do księgarni, ponieważ studiował już tak jak Edward, a Carlisle'owi i Esme zafundowałam weekend w Paryżu. Edward obligatoryjnie dostał najpierw tylko CD, zanim jego prawdziwego prezentu nie podarowałam mu w cztery oczy. Sama skomponowałam i nagrałam utwór ode mnie. Jak na przekór od Alice dostałam płytę z kompozycjami Edwarda, jak gdyby coś podejrzewała, od Carlisle'a i Esme nowe audi R8, od Jaspera i Emmetta pasujące do niego radio z GPS, od Rose tomik poezji. Chociaż chciałoby się to uważać na niemal niemożliwe, spodobało mi się to, ponieważ w jakiś sposób polubiłam Rose i dlatego to, że nie wpadłam na nic lepszego dla niej, było tylko w połowie tak złe w moich oczach.
141
Edward zrobił podobnie jak ja, tyle że przed rodziną dał mi DVD, a gdy znaleźliśmy się tylko we dwoje, bransoletkę z brylantowym serduszkiem jako zawieszką. Nie wiedziałam, skąd ani dlaczego dostałam akurat taki prezent, ale cieszyłam się, że podarował mi coś szczególnego. – Ja... poprzez ten prezent chciałbym powiedzieć ci coś specjalnego – zaczął, gdy leżeliśmy na łóżku, przytulając się wzajemnie. Nie, żeby ktoś z pozostałych czegoś się domyślał... W tym wypadku połączenie przez łazienkę było prawdziwą zaletą. Spojrzałam na Edwarda z lekkim zmieszaniem, zanim odpowiedział mi tak pełnym miłości uśmiechem, że odebrało mi to oddech, na co tylko po cichu uśmiechnęłam się w duchu. – Naprawdę nie możesz na to wpaść, co? – Tylko pokiwałam głową, nie wiedząc, co powinnam na to powiedzieć. – Wiesz, bransoletka może nie być niczym specjalnym, ale za to serduszko oznacza, że TY rozgrzałaś moje zimne serce – wyszeptał cicho i pocałował mnie w policzek. Chociaż niejeden człowiek ledwie będzie mógł w to uwierzyć, ale w ciągu tych dwóch tygodni nie posunęliśmy się dalej niż do niewinnych pocałunków w usta. Naprawdę byłam wdzięczna Edwardowi za to, że nie próbował wsunąć mi w usta swojego języka albo pójść jeszcze dalej. W ten sposób dawał mi czas, którego potrzebowałam. I chociaż dotychczas dotrzymywał swojej obietnicy i rzeczywiście każdego dnia bezpośrednio wracał do domu po zakończeniu zajęć, wciąż dręczyły mnie wątpliwości. Dla mnie po prostu było to jeszcze zbyt nierealne, że właśnie ON przez te dni nie ciągnął za sobą innej dziewczyny, po tym jak na żywo mogłam doświadczyć jego i Jessikę. Jednak akurat to było dokładnie tym, co powoli pozwoliło mi mu uwierzyć. W przeciwieństwie do mnie Jessica była już pełnoletnia i w ten sposób nie można ukarać Edwarda za to, że ją uwiódł, chociaż jego obietnice były fałszywe. Ja wciąż miałam jeszcze siedemnaście lat, nie żeby mi to przeszkadzało, ale Edward wiedział, co mogłoby go spotkać, gdyby uwiódł mnie wbrew mojej woli. Delikatnie mówiąc, jego ojciec osobiście oderwałby mu głowę, gdyby on mnie zranił. Chociaż Carlisle wiedział, co robił Jake, zupełnie milczał, nie mówiąc nic na ten temat. Ale sama nie byłam jeszcze zbyt pewna, co zrobiłby Jake, gdyby dowiedział się o nas... A akurat on był tym, który zgłosił się dopiero trzy dni przed naszym pierwszym występem, by przejąć swoje obowiązki. Mimo to Esme na wszelki wypadek zatrzymała na pokładzie Mike'a Newtona, żeby nie doszło do jakiegoś incydentu podczas trasy, ale to, że pojawił się Jake, spodobało jej się, ponieważ wszyscy wiedzieliśmy, że chłopak właściwie chciał być tylko blisko MNIE, mimo że sama ledwie mogłam w to uwierzyć. W końcu
142
wystarczająco dokładnie wiedziałam, że byłam tylko „szarą myszką”, jeśli porównać mnie z Jess albo Lauren. Potem nastąpił moment mojego pierwszego od ponad trzech lat występu przed publicznością. Cieszyłam się tylko, że pierwszy koncert miał odbyć się akurat tam, gdzie już wcześniej musiałam uporać się z moimi sesjami terapeutycznymi, w Port Angeles. Chociaż graliśmy w stosunkowo niewielkiej sali, byłam cholernie zdenerwowana. A to, że Edward nie chciał przebywać zbyt blisko mnie, ponieważ – podobnie jak ja – bał się tego, co sobie pomyśli o nas nasza rodzina, i przede wszystkim, jak oni w ogóle zareagują, jeszcze bardziej mnie wykańczało. Mimo to poradziłam sobie całe trzy godziny bez najmniejszego uczucia słabości i nie zastanawiając się, rzuciłam się Edwardowi na szyję, oplatając przy tym nogami jego biodra i pocałowałam go namiętnie, powtarzając tylko: „Zrobiłam to.” Lecz szybko zauważyłam mój „błąd”, gdy odwróciłam się i patrzyłam w pięć przerażonych, wiedzących i rozgniewanych twarzy. Oczywiście, ta wiedząca była Carlisle'a, przerażone: Emmetta, Rose, Alice, Jaspera i Esme, a ta rozgniewana należała do mojego starszego brata, który wydawał się nie do końca zgadzać ze wszystkim. A samo to wystarczyło, aby wyrwać mnie z mojego dobrego nastroju. Edward widocznie też to zauważył, gdy ostrożnie uwolniłam się od niego, ponieważ tylko położył mi dłonie na ramionach i tym samym już mnie niezmiernie uspokoił. W końcu byliśmy razem już od miesiąca i jak dotąd on nie zrobił nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby na mnie naciskać. Nawet jeszcze nie spróbowaliśmy francuskiego pocałunku, a samo to wystarczyło mi, by wiedzieć, że nie żartował. – Jake, ja... – zaczęłam, jednak on tylko popatrzył na mnie przelotnie, potem odwrócił się i zniknął za następnym kątem. – Na pewno się znowu uspokoi – wyszeptał mi Edward z ufnością, jednak mimo to bałam się. Jacob był moim starszym bratem. Niczym więcej i niczym mniej. A jednak wiedziałam, że on widział we mnie coś więcej. Coś, czego ja nie widziałam w NIM, lecz w Edwardzie. Na nasze uczucie nie mogliśmy przecież nic poradzić, prawda? Ale jak miałam mu wyjaśnić, że zakochałam się akurat w Edwardzie, który był największym kobieciarzem w Forks od ostatnich stu lat albo i nawet dłużej. Nie wiedziałam, ale radość po moim postępie została niemal zniszczona jego nagłym zniknięciem. Edward dał mi siłę, której potrzebowałam, by nie zaprzątać sobie myśli wyłącznie moim bratem.
143
– Kocham cię – wyszeptałam tak cicho, że tylko on to usłyszał. Chociaż to był pierwszy raz, kiedy naprawdę to wymówiłam, w tym momencie nie przeszkadzało mi to, ponieważ w oczach Edwarda mogłam zobaczyć czyste szczęście, a tylko to wystarczyło, by mnie uszczęśliwić. – Tak jak ja ciebie – mimo to wyszeptał kilka sekund później, ponieważ prawdopodobnie wiedział, że przez mój kompleks nigdy nie było wystarczająco, bym naprawdę uwierzyła. Jake po tym jakby zapadł się pod ziemię, tak że sami jechaliśmy do domu. Jednak tylko dlatego, ponieważ Carlisle zapewnił mnie, że on pewnie wrócił sam i nie musiałam się martwić. Mimo to martwiłam się o tych, których kochałam. Zwłaszcza, jeśli chodziło o mojego brata. Może byłam w tym szczególe zbyt troskliwa, ale nie interesowało mnie to. Jake był przecież moim bratem, a ja martwiłam się, nawet jeśli Edward każdego ranka jechał autostradą, gdyż bałam się tego, że mógłby mieć wypadek i nigdy już do mnie nie wrócić. A nie pomagało mi w tym również to, że wiedziałam, z jaką pewnością siebie – choć przeważnie zbyt szybko – jeździł, ponieważ mógł wystarczyć jedynie nieuważny kierowca ciężarówki, by mi go odebrać... Nigdy nie przyznałabym się do tego przed Edwardem, gdyż nie chciałam, żeby ze względu na mnie zrezygnował ze studiów. Jednak nie mogłam zupełnie ukryć tego, że cieszyłam się, gdy każdego wieczoru był wreszcie w domu. Carlisle zawsze wiedział, jak mi się powodziło, ale w zasadzie dokładnie takie było jego zadanie. A teraz WSZYSCY wiedzieli. Czy to byli Alice, Jasper, Esme albo Rose, było mi to obojętne. Jednak Emmett i Jake byli dla mnie ważni. Mój najlepszy przyjaciel oraz brat... Ale gdy Emmett wyglądał na rozluźnionego, Jake zniknął bez śladu... Przynajmniej na całe trzy dni, podczas których ani razu nie mogłam skoncentrować się na szkole, a co dopiero na czymś innym. Edward nie był w stanie tego zastąpić i wiedział o tym, lecz próbował pomóc, rozpraszając mnie i powtarzając, że wszystko będzie dobrze, aż trzeciego dnia Jacob wreszcie się pojawił. – Jake... ja... przykro mi... – wyszeptałam wreszcie, gdy stałam pośrodku jego pokoju, by wszystko mu wyjaśnić. – Więc ty i Cullen, co? Naprawdę zwariowałaś? Chcesz, żeby z tobą postąpił tak samo jak ze wszystkimi innymi dziewczynami? Przecież sama słyszałaś! Pokiwałam głową. – Jake, uwierz mi, przy mnie taki nie jest...
144
– Ach, nie? W takim razie jaki jest? Troskliwy i sympatyczny przyjaciel, który nie molestuje? Uwierz mi, tę sieć zarzucał pewnie już z setkę razy! – warknął wściekły. – A, przepraszam bardzo, czym miałby mnie niby chcieć zwabić? Przecież już jestem w zespole! – powiedziałam pewna siebie i teraz sama byłam wściekła. – Przy tobie stara się prawdopodobnie zachowywać tak, jakby cię kochał, ponieważ oboje wiemy, że chciałabyś mieć normalne życie, bez twojej przeszłości! – Ach tak, a co jeśli on się zmienił? Może to prawda, że mnie kocha! Sądzę, że jesteś tylko zazdrosny, ponieważ czuję do niego więcej niż do ciebie! Jake przez krótką chwilę spojrzał na mnie z rozszerzonymi i przestraszonymi oczami, zanim narastająca w nim furia wygrała i wygiął brwi. – Czy ty naprawdę mi ufasz? Że posunąłbym się tak daleko, ponieważ jestem ZAZDROSNY?! – A w takim razie, co innego miałabym sobie pomyśleć? Przecież TY jesteś tym, który od miesięcy okłamywał swoją dziewczynę, nie ja! To wydawało się rzeczywiście zszokować Jake'a, ponieważ jego oczy rozszerzyły się, po czym spojrzał na mnie zasmucony i westchnął. – Masz rację, nie jestem ani trochę lepszy od Cullena... – Parsknął negatywnie. – Tak czy owak, mógłbym sobie tak pomyśleć, jeśli wziąłbym na poważnie twoje wcześniejsze marzenie... – Nie zachowuj się teraz tak, jakby to wszystko było niczym, znam cię... – Moja wściekłość wyparowała równie szybko, jak się pojawiła. Jake potrząsnął głową. – To co mam robić, Bello? Kochasz jego, nie mnie, chociaż zrobiłbym dla ciebie wszystko! Wprawdzie miałam nieczyste sumienie, ale czy mogłam mieć to na uwadze, kiedy wreszcie byłam szczęśliwa z Edwardem, prawda? Właściwie nie i Jake musiał to w końcu zrozumieć, prawda? – Jake, ja... jestem szczęśliwa z Edwardem. Czy TO nie jest ważniejsze, niż to, co do mnie czujesz? Właściwie spodziewałam się, że on zgodzi się ze mną, natomiast potrząsnął głową. – Przykro mi, ale zwyczajnie nie mogę tak – wyszeptał. – Bello, kocham cię i mimo że ty tego nie odwzajemniasz, to uczucie nie zostanie rozdarte tak od razu. Ani nie mogę dzielić się tobą z kimś innym, ani NIE CHCĘ, więc ty będziesz musiała zdecydować. Jego głos był taki poważny, że po jego słowach nie miałam żadnej wątpliwości, iż brał to na serio. – Ale... przecież możesz tego nie robić... – Mogę, Bello... rzeczywiście myślisz, że mogę ma to patrzeć albo znosić, gdy ty całujesz lub dotykasz JEGO? – Ale... przecież jesteś moim bratem, jedynym z rodziny, którego jeszcze mam... – wyszlochałam, jednak to nie zmieniło jego zdania.
145
– Bello... kochanie... każdego dnia na nowo boli mnie, że ON ma to, co ja chciałbym mieć. Nie możesz przynajmniej trochę mnie zrozumieć? – zapytał totalnie przybity i sama musiałam przyznać, że nie inaczej byłoby ze mną, gdyby Edward wciąż robił to z innymi dziewczynami. Scena z Jessiką była na to wystarczającym dowodem, dlatego w końcu przytaknęłam... – Widzisz, a ja po prostu nie chcę musieć znosić tego bólu. – Ale przecież jesteś moim starszym bratem... – wyszeptałam i Jake w końcu wziął mnie w ramiona. – Którym tak czy owak zawsze pozostanę, ale potrzebuję jeszcze więcej czasu... i przede wszystkim dystansu... żebym być może kiedyś mógł zapomnieć o moim uczuciu względem ciebie... chociaż w rzeczywistości zapewne nigdy nie będę mógł cię zapomnieć... – Czy nie możesz... przynajmniej spróbować przetrzymać? Jake potrząsnął głową. – To nie tak. Już zbyt długo próbowałem i mimo że Charlie pewnie byłby szczęśliwy, akurat ja nie jestem dla ciebie odpowiedni... – wyszeptał mój starszy brat, zanim wypuścił mnie z objęć i zniknął bez słowa pożegnania, ponieważ ono nie było odpowiednie. Znowu się zobaczymy, byłam tego pewna... Edward wprawdzie wciąż próbował mnie wyrwać z martwienia się o mojego brata, ale oprócz naszego koncertu – na szczęście był jeszcze weekend, żebym mogła iść do szkoły, a Edward na uniwerek – nic nie było w stanie wypełnić tej luki, którą on za sobą pozostawił. Moja troska o niego rosła z każdym dniem. Aż wreszcie po sześciu tygodniach przesłał mi wiadomość, by powiedzieć, że przynajmniej jest z nim dobrze, choć wiedziałam lepiej, bo go znałam. Martwienie się o Jake'a minęło i po nim miałam tylko poczucie winy, ponieważ nie odwzajemniłam jego uczuć. Ale co miałabym niby zrobić? Jeśli zdałabym się na niego, nie byłabym szczęśliwa, ponieważ moje serce należało tylko do jednego. I grał on na keyboardzie w zespole C.H.E.E.J.A.R. Niestety tymczasem Leah była na mnie zła, ponieważ Jake rozstał się z nią z mojego powodu, dlatego ledwie utrzymywałyśmy ze sobą kontakt. Ale nie mogłam tego zmienić i dopóki ona sama tego nie zrozumiała, nie mogłam nic zrobić. I w ten sposób nie dawałyśmy sobie znaku życia. Zgadzam się z tym, że z powodu tej sytuacji często byłam w podłym humorze, ale nawet Edward to znosił, nie wściekając się. Przeciwnie, wspierał mnie, kiedy tylko mógł i z wyjątkiem Jake'a nikt nie zaprzątał moich myśli. Więc wszyscy byli w jakiś sposób zadowoleni, nawet Edward, chociaż w naszym związku nie posunęliśmy się nawet o kawałek
146
od tego, co było na początku. Wciąż dawaliśmy sobie małe, niewinne całusy, nie używając języka... Wprawdzie obawiałam się tego, ale w pewien sposób wiedziałam, że powoli musiałam zaufać Edwardowi i również powoli, przynajmniej powoli, musiałam zrobić mały kroczek naprzód, jeśli nie chciałam go stracić. Dlatego w końcu po dziesięciu tygodniach – odkąd byliśmy razem – zebrałam w sobie całą moją odwagę i nieśmiało przejechałam językiem po jego ustach, chociaż trochę obawiałam się tego, co mogłoby nastąpić. Jednak Edward był tak samo delikatny i czuły jak zawsze. Nie wymagał ode mnie zbyt wiele podczas naszego pierwszego francuskiego pocałunku. Gdy ostrożnie wsunął swój język w moje usta, by je wybadać, westchnęłam. Chociaż początkowo tak bardzo bałam się tego, to uczucie, gdy jego język pocierał mój z pełną miłością i czułością, było tak ogromne, że czułam się, jakby moje serce w każdej chwili miało wyskoczyć mi z piersi. Na całym ciele czułam łaskotanie, a w środku ciepło, którego jeszcze nigdy dotąd nie doświadczyłam, które nie wiedziałam, co oznaczało, które spowodowało, że cicho westchnęłam. Tak, naprawdę kochałam Edwarda, ponieważ inaczej nigdy nie pozwoliłabym mu zbliżyć się do mnie tak bardzo, prawda? Czy być może tylko chciałam tego uczucia, że ktoś mnie kocha? Ta myśl z przerażeniem oderwała mnie od Edwarda i zniszczyła szczęście we mnie, bo czułam właśnie je. – Ja... przepraszam. Jednak Edward potrząsnął głową. – Nie musisz zupełnie za nic przepraszać, malutka – powiedział spokojnie, głaszcząc mnie pieszczotliwie po policzku. – Mamy czas, a ja poczekam, aż będziesz gotowa, nawet jeśli miałoby to trwać wieczność. Wystarczy mi już, gdy mogę trzymać cię w ramionach. – Jego głos był nieco głośniejszy od szeptu, ale zrozumiałam każde pojedyncze słowo i to, że on tak myślał, wypełniło mnie szczęściem. Jednak zaświtało mi, że następnego dnia musiałam wrócić do szkoły, a tym razem Edward chciał mnie zawieść. Porozmawialiśmy o tym z jego ojcem i on uważał, że jeśli Edward i ja pokażemy się publicznie, mogłoby być to dobre dla mojej terapii. I jak już wcześniej myślałam, nie trwało to długo, aż Jessica, Lauren i ich klub rozmawiali za moimi plecami na lekcji matematyki. Jednak tak głośno, że nawet głuchy nie mógłby tego nie usłyszeć. – Założę się, że weszła mu do łóżka, by się do niego dorwać – powiedziała dziewczyna z krótkimi, brązowymi włosami, która – jeśli sobie dobrze przypominam – miała na imię Kathriene.
147
– Nie, ja słyszałam, że spodziewa się dziecka Edwarda Cullena i dlatego jego ojciec zmusza go do zostania przy niej – odpowiedziała jej Lauren. Jasne, jako najlepsza przyjaciółka wierzyła we wszystko, co twierdziła Jessica. Niemal nie mogłam uwierzyć, że kiedykolwiek zaliczałam ją jako moją przyjaciółkę, lecz teraz okazało się, że moją jedyną i prawdziwą była Angela. To wszystko trwało nawet na biologii, gdyż tam darli o mnie swoje jadaczki Tyler Crowley i Mike Newton. – Od początku wiedziałem, że ona nie jest niczym więcej niż dziwką, inaczej nigdy nie poszłaby do łóżka z Cullenem! – powiedział Tyler. – Ach, daj spokój, wiedziałem to już po pierwszym tygodniu! Uważasz, że niby JA ją dostałem? – odrzekł Mike i wiedziałam, jak bardzo niejednokrotnie obawiałam się tej myśli, po tym jak Edward był tym, który insynuował mi z nim romans. – Poza tym ona przecież przenigdy nie zostanie z Cullenem do balu wiosennego. Prawdopodobnie miał dla niej najwyższą ofertę. Tak, tymczasem był już koniec marca i bal odbywał się za dwa tygodnie, jednak nie wiedziałam, skąd mieli informację, że pójdę tam z Edwardem. Lecz również robię to, ponieważ on mnie zmusił, ale to swoją drogą. – Ile zapłaciłeś, myślę, że twoi rodzice nie są akurat zamożni? – To było typowe dla Mike'a, zawsze uważał się za lepszego, ponieważ jego rodzice mieli własny sklep, podczas gdy mama Tylera pracowała w Thriftway, a ojciec prowadził mały sklep elektroniczny, który naprawdę nie miał dużych obrotów. – Tylko pięćdziesiąt dolarów. I ona zrobiła WSZYSTKO, co chciałem! – W pierwszej chwili nie mogłam uwierzyć w to, co Tyler z siebie wydobył. Nigdy nie dostałam od niego centa, ponieważ nic nie było! Ale mimo to on powiedział to zupełnie na poważnie! Odtąd wiedziałam, że ŻADNYM chłopakiem w tej szkole nie mogłam sobie robić nadziei. I powód tego według mnie był aż nazbyt zrozumiały. – Co za bezczelność, ja musiałem zapłacić całe sto dolarów! – mruknął Mike z taką wściekłością, jak gdyby to wszystko naprawdę się wydarzyło. Nie chciałam tego dłużej słuchać i dlatego wyłączyłam się z tych wszystkich rozmów, ponieważ chodziło w nich tylko o jedno.
148
Rozdział 14 Naprawdę miałam nadzieję, że do lunchu plotki znikną, a do tego, jak zawsze w takim przypadku, każdy wtrącił swoje trzy grosze. Jednak gdy Jessica i Lauren zmierzały do mojego i Angeli stolika, wiedziałam, że to był dopiero początek. – Daj spokój, wyjaw nam, jak to się stało, że zrobiłaś z Edwarda swojego pieska salonowego – zażądała Lauren, gdy tylko obie dotarły do mojego stolika. – A jak! Ona jest w ciąży, inaczej on przenigdy nie zostałby z nią, jeśli może mieć jedną z nas – zarzuciła Jessica z chichotem. Te słowa zraniły mnie, ale co mogłam zrobić? One miały już swoje własne zdanie i widocznie nie chciały zrozumieć, że Edward naprawdę kochał MNIE, tymczasem one nie były niczym więcej niż tylko przelotnym romansem. Przynajmniej mogłam go na coś przy sobie zatrzymać – na wiedzę o tym, jakie naprawdę były jego uczucia względem mnie. Jednak na biologii nie było lepiej. Byli tam znowu Mike i tym razem Eric Yorkie, którzy – a jakże mogłoby być inaczej – rozmawiali o mojej „eskapadzie”, której właściwie nigdy nie miałam, a mimo to insynuowano ją. Te kilka minut, które trwały wtedy, kiedy nie było w pobliżu nauczyciela, wystarczyły już, by schrzanić mi cały dzień. Przecież żadnemu z nich nic nie zrobiłam, zawsze byłam przyjacielska i uprzejma, jak zostałam wychowana. Czym więc zasłużyłam sobie, że wszyscy traktowali mnie, jakbym to ja była w Forks zdzirą, najlepszą – i zapewne również jedyną – dziwką, która tutaj kiedykolwiek była?! Nie miałam pojęcia, ale za to wiedziałam, że zraniło mnie to i przeraziło. Jeśli chłopacy uważają mnie za „łatwą panienkę”, prędzej czy później będą mnie również odpowiednio traktować. Więc sądzili o mnie, co tylko chcieli, czy mi się to podobało, czy nie... Oczywiście, Edward również zauważył, że coś było nie tak, gdy wsiadłam do samochodu i zamiast dać mu delikatnego całusa, unikałam jego wzroku. Mimo to najpierw ruszył i wjechał w leśną dróżkę, zanim zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco. – Co się stało, malutka? – Potrząsnęłam głową, lecz nie puścił tego płazem. – Daj spokój, coś przecież musiało się wydarzyć.
149
Westchnęłam cicho, zanim odpowiedziałam. Byłam w pełni świadoma, że nie pojechałby dalej, zanim wszystkiego bym mu nie powiedziała. – Jessica i Lauren myślą, że jestem z tobą w ciąży, a chłopacy sprzeczają się o to, kto więcej za mnie zapłacił... – wymamrotałam wreszcie. Przez krótką chwilę, zanim pokręcił głową, widziałam na jego twarzy szok spowodowany moją wypowiedzią. – My i nasza rodzina wiemy jednak lepiej. Dlaczego tak gnębią cię te... plotki? – Boję się... – Mój głos był bardzo cichy, a mimo to wiedziałam, że usłyszał i zrozumiał każde słowo, gdy ujął moją twarz w swoje dłonie i tym samym zmusił do spojrzenia na niego. – Czego? – Tego, że... mogliby mnie zmusić do... rzeczy, których nie chciałam. – Nie dopuszczę do tego. Porozmawiam z ojcem, żebyś nie była więcej narażona na tych... ohydnych ludzi. – Edward uśmiechnął się do mnie ufnie i wiedziałam, że mogłam mu wierzyć, ponieważ jego wzrok nie mówił nic innego niż tylko prawdę. I rzeczywiście to zrobił, ponieważ niecałe dwa tygodnie później Emmett, Alice, Rose i Jasper również uczęszczali do mojej szkoły. Alice i Emmett byli jeszcze w moim roczniku, tymczasem Rose i Jasper rok wyżej i przez to wkrótce znowu nas opuszczą. Ale sam Emmett wystarczył, by zapewnić mi bezpieczeństwo, którego potrzebowałam, aby przetrwać dzień. Naturalnie, od początku było dla mnie jasne, że bliźnięta – Jasper i Rose – w zasadzie chodziły do normalnego liceum tylko z powodu ich partnerów, a ja przyczyniłam się do tego w najmniejszej części – w końcu ta dwójka jeszcze najmniej mnie znała. Jednak nie przeszkadzało mi to, bowiem wiedziałam, że przynajmniej moi dwaj najlepsi przyjaciele – Emmett i Alice – na sto procent byli za mną i obroniliby mnie przed każdym, kto posunąłby się zbyt daleko. Jedyną osobą w szkole, która wiedziała, dlaczego ta czwórka nie miała już prywatnych lekcji, lecz chodziła ze mną do szkoły, była Angela. Jednak przez moje opowieści oni dokładnie wiedzieli, że Angela była po prostu zbyt nieśmiała, by mnie wesprzeć. Dlatego wybrałam również Alice i Emmetta, a także ich przedmioty, żeby przynajmniej jedno z nich było przy mnie. – Ach, daj spokój, Bello – znowu błagała mnie Alice podczas przerwy, po tym jak już na pierwszej lekcji starała się przekonać mnie, że musiałyśmy iść na zakupy. Tym razem tak głośno, że słyszało pół stołówki, a w ten sposób również Jessica i Lauren. – Jest naprawdę cudowna, nowa kolekcja od Dolce i Gabana, Karla Lagerfelda i Dior, którą musimy koniecznie obejrzeć, w której z pewnością będzie ci do twarzy.
150
– Dobrze, pójdę, ale tylko jeśli to NIE potrwa cały dzień – przyznałam, po tym jak użyła bezapelacyjnie swojej ostatniej broni, typowego wzroku małego szczeniaczka, którym zapewne nikt nie operował tak dobrze jak Alice, gdy czegoś chciała. Trochę słyszałam już o Alice i jej obsesji na punkcie zakupów, a ostatecznie nie chciałam też, żeby bon, który podarowałam jej i Rose na Boże Narodzenie, przepadł. To, że potem Jessica i Lauren dość wściekłe parsknęły, było mi obojętne. Widocznie obie myślały, że wejdą do grupy, jeśli przekonają do siebie Rose i Alice, co jednak obróciło się przeciwko nim. Miałam wszystkich moich przyjaciół, a trwał jeszcze przy mnie Edward, który właściwie był z nich najważniejszy, ale przecież musiał być na uniwersytecie. Jakby to nawet wyglądało, gdyby dwudziestojednoletni student znowu przyszedł do liceum? Głośnym piskiem, żeby naprawdę wszyscy słyszeli, wyrwała mnie z moich myśli. – Będzie wspaniale, Bello! Mają naprawdę słodkie rzeczy, w których z pewnością będziesz świetnie wyglądać. – Emmett, Jasper i ja tylko przewróciliśmy na to oczami, podczas gdy nawet Rose zachwycała się tym. Nie interesowało ich to w najmniejszym stopniu i żałowałam, że się zgodziłam. Naprawdę lubiłam Alice, ale musiałam też przyznać, że ona czasami była po prostu zbyt... ożywiona. Jak wypuszczona piłeczka kauczukowa. W ciągu dnia biegała, a w nocy była wyłączona. Więc w prawdziwym tego słowa znaczeniu: zwariowana i nadpobudliwa. – W takim razie jedźmy pojutrze do Seattle! Jest sobota, nie mamy szkoły, a Edward musi jeszcze uczyć się na uczelni. Oczy wyjdą mu z orbit, jak cię później zobaczy – paplała i nie mogłam nic więcej zrobić, niż pokiwać potwierdzająco głową. Niestety, dla mnie sobota przyszła zbyt szybko, ponieważ – jeśli miałam być szczera – trochę obawiałam się wyjścia z tą dwójką na zakupy, a przede wszystkim, gdyż Alice obudziła mnie już o SZÓSTEJ RANO, wskakując na moje łóżko, klaszcząc przy tym w dłonie i głośno piszcząc „zakuuupy”. Powiedziałam „hejo”. Była SOBOTA. Sklepy w Seattle otwierają najwcześniej o dziewiątej, a tak jak Alice jeździła, potrzebowałyśmy tylko trochę ponad godzinę, by tam dotrzeć, więc spokojnie mogłabym sobie dłużej pospać. Jednak w starciu z Alice Cullen nie ma się absolutnie żadnych szans, zawsze dostaje to, czego chce. Tak więc ostrożnie odwinęłam się z ramion Edwarda, który ani razu nie wykazał najmniejszej reakcji podczas akcji swojej siostry, i przygotowywałam się. Z tego powodu już o ósmej byłyśmy na miejscu, jednak zamiast stać przed, jak się można było spodziewać, zamkniętymi drzwiami centrum handlowego, zatrzymałyśmy się przed wielkim, białym gmachem, który dla mnie wyglądał jak sala koncertowa. Gdy Alice zauważyła moje lekko przestraszone i zmieszane spojrzenie, wyjaśniła mi, że poprzedniego
151
wieczoru odbył się tutaj pokaz mody, a ponieważ osobiście znają obie projektantki, wolno im z bliska obejrzeć ubrania i również przymierzyć. Niestety, potrzebowałam tylko zobaczyć te piękne strzępki sławnych projektantów, by wiedzieć, że żadnej z nich nie mogłabym kiedykolwiek założyć, gdyż każda odkrywałaby więcej czy mniej pleców i blizny, które bynajmniej mnie nie ozdabiały. Było mi również obojętne, jak bardzo Alice żebrała. Jasne, przymierzyłabym je BARDZO chętnie, a zanim przed trzema laty wydarzyła się ta... sprawa, również bym to zrobiła, ale teraz czułam się jeszcze zwyczajnie nieswojo, gdy ktoś widział zbyt wiele mojego ciała. Przecież dlatego nosiłam te luźne ciuchy, które mocno przypominały worek od ziemniaków. Natomiast uśmiech, który jeszcze na początku miałam na ustach, malał, a mój wyraz twarzy stawał się coraz bardziej smutny. Alice to zauważyła, co było trudne do przeoczenia, i w zamyśleniu zmarszczyła czoło, aż widocznie wreszcie doszło do niej, dlaczego odrzucałam każdą tak cudowną sukienkę. Przestraszona złapała powietrze i spojrzała na mnie z wielkimi oczami. – O mój Boże! Tak mi przykro, Bello. Zwyczajnie nie pomyślałam – powiedziała i wykrzywiła twarz we współczuciu. Mimo to kątem oka widziałam, że Rose rzucała pomiędzy naszą dwójką zmieszane spojrzenia, a jednak skoncentrowała się tylko na Alice i potrząsnęła głową. – Już w porządku, Alice. Cieszę się, że ktoś w ogóle traktuje mnie całkiem normalnie – powiedziałam cicho, a ona uśmiechnęła się przy tym nieśmiało. – Dlaczego więc nic nie powiedziałaś? – Alice nie brzmiała, jakby miała wyrzuty, lecz po prostu tylko na... pełną współczucia. Mimo to znowu potrząsnęłam głową. – Um... czy może mi ktoś powiedzieć, o czym wasza dwójka rozmawia? – zapytała zirytowana Rose, na co tylko spojrzałam błagalnie na Alice. – O niczym ważnym – powiedziała z potrząśnięciem głowy, a następnie uśmiechnęła się. – Myślę, że tutaj nie znajdziemy nic dla Belli, zawiozę nas do centrum handlowego. Rose przez długą chwilę popatrzyła na nas sceptycznie, zanim wreszcie skinięciem głowy zgodziła się. Trzy godziny i właśnie tyle sklepów później życzyłam sobie, żebyśmy nigdy nie wyjeżdżały. W każdym z nich otrzymałam na ręce ogromny stos nowych ciuchów, które wszystkie musiałam przymierzyć, a chociaż Alice zawsze przewracała oczami na to, że nie można było zobaczyć ani mojego brzucha, ani pleców – za co byłam jej bardzo wdzięczna – było to w mojej opinii zbyt wiele, bądź co bądź około piętnaście toreb. Wydawało mi się, jakby obie chciały mnie ubrać od podstaw.
152
Przyznaję, że rzeczy były bardzo piękne, ale również zbyt obcisłe i podkreślały moją figurę. Ostatnio nosiłam coś takiego, gdy miałam trzynaście lat. Dzisiaj szczerze pragnęłabym tego nie robić, ale wówczas CHCIAŁAM wreszcie wyglądać na starszą, niż rzeczywiście byłam. W dużej mierze zapewne przyczyniły się do tego również okoliczności, jako że pianistce nie należało latać w luźnych dżinsach i szerokich swetrach lub kurtkach, jakie nosiłam teraz. Po krótkiej przerwie, której również potrzebowałam, jak zdradzało moje burczenie w brzuchu i suche gardło, obie zaciągnęły mnie do już czwartego sklepu i w duchu modliłam się, żeby to był ten ostatni. Znowu wepchnęły mi w ręce jakieś dziesięć par spodni i bluzek, a następnie zostałam zaciągnięta do kabiny, dokładnie jak w ostatnich trzech sklepach. Przymierzałam części, jedną po drugiej. Najpierw spodnie, potem koszulki i byłam akurat przy czwartej, gdy przerwał mi głos Rose. – Bello, mam tutaj jeszcze dla ciebie naprawdę świetne ubranie – usłyszałam zza zasłony. – Jasne, zawieś je na haku – mruknęłam trochę zamyślona i przełożyłam głowę przez koszulkę, gdy usłyszałam za sobą dyszenie, które natychmiast ujawniło mi mój błąd... Odwróciłam się i widziałam Rose z rozszerzonymi w szoku oczami, które wydawały się jeszcze bardziej powiększyć, gdy zobaczyła przód. – O... mój... Boże... ja... przepraszam... nie chciałam... – jąkała się i następnie znowu zaciągnęła zasłonkę, po tym jak odwróciła głowę. Westchnęłam cicho i tylko pokręciłam głową, gdy sama zobaczyłam w lustrze to, co tak ją poruszyło. Oczywiście, było tam wiele małych blizn od noża, które ON mi zadał i których wstydziłam się... Mimo to wiedziałam, że Rose musiała się jakoś uspokoić, więc znowu przeciągnęłam koszulkę przez głowę i po prostu rzuciłam ją na krzesło przede mną, zanim ponownie ubrałam moją starą i opuściłam kabinę. Rose siedziała na jednym z krzeseł, które stały w sklepie, jej twarz była schowana w dłoniach i przy tym wyglądała na wykończoną. Dlatego podeszłam i uklęknęłam przed nią, zanim położyłam dłoń na jej ramieniu. – Rose, to nie twoja wina – wyszeptałam. – Właściwie nie powinnaś tego widzieć... ja... wiem, że nie jestem piękna. Podniosła głowę i spojrzała na mnie z konsternacją, w oczach miała delikatne łzy i potrząsnęła głową. – Nie, Bello, TY nie możesz nic na to poradzić! Mam na myśli... chociaż opowiedziałaś mi, że ten... potwór... porwał cię i zgwałcił, ale... to było TAK bestialskie... – Tylko potrząsnęła głową. Wzięłam jej twarz w moje dłonie i spojrzałam jej w oczy. – Ale to także nie jest twoja wina, Rose. – Wzruszyłam ramionami. – Wprawdzie nauczyłam się żyć z tymi... bliznami... ale to nie oznacza, że jestem gotowa je pokazywać.
153
– Dlatego... dlatego przedtem tak szybko chciałaś uciec od tych zaprojektowanych ciuchów? Przytaknęłam. – Tak... i tak przecież nic z tego nie mogę nosić – wyszeptałam. Rose pokiwała głową, a potem przytuliła mnie, zanim delikatnie pogłaskała mnie po włosach. – Przepraszam – szepnęła cicho. – Za co przepraszasz? Przecież miałaś dobre zamiary – zapytałam trochę zbita z tropu. Potrząsnęła głową. – Ale być może nie powinnam cię tak bardzo naciskać, żebyś założyła te ubrania. – Rose, to przecież głupota! Tylko dlatego, że nie założyłam, nie oznacza, że chciałaś mnie do tego zmusić. Zapytałaś mnie i powiedziałam „nie”. Jednak ona znowu pokręciła głową. – Najpóźniej po piątej sukience powinnam zauważyć, że coś nie gra, ponieważ one były przecież naprawdę piękne, widziałam błysk w twoich oczach. – Uwierz mi, wcześniej nie tylko każdą bym przymierzyła, lecz również jeszcze kilka z nich kupiła – powiedziałam i przy tym uśmiechnęłam się, zanim jednak trochę skrzywiłam się i cicho westchnęłam. – Ale teraz nie wyglądałoby to już pięknie. – Rose pokiwała głową niezdecydowanie, lecz wydawała się przy tym nad czymś rozmyślać, zanim wreszcie spojrzała na mnie z błyskiem w oczach i wytarmosiła ze sklepu. – Co ty planujesz, Rose? – zapytałam trochę zdziwiona, gdy wciąż ciągnęła mnie po centrum handlowym. – Zaraz zobaczysz – powiedziała zagadkowo. – A co z Alice? Pewnie zaraz będzie nas szukać – powiedziałam zaniepokojona, ale Rose tylko machnęła na to ręką. – Na pewno jeszcze przez godzinę będzie zajęta w sklepie, a my nie potrzebujemy tyle czasu. Chcę tylko coś zobaczyć. – Jej słowa wypełnione były taką pewnością siebie, że poddałam się i zwyczajnie szłam razem z nią, aż zatrzymała się przed sklepem z tkaninami. Zastanawiałam się, co zamierzała, i również odpowiednio na nią spojrzałam. – Co planujesz? – Powoli robiłam się podejrzliwa. W dużej mierze dlatego, że Rose wciąż szeroko się uśmiechała. – Zaraz zobaczysz – powiedziała tylko i najpierw zaciągnęła mnie do sklepu, a potem wzdłuż półek, aż w końcu znalazła to, czego widocznie szukała: biała, przezroczysta organza6. – Trochę odsłonimy twoje plecy. – Co?! – zapytałam zszokowana, jednak przewróciła oczami. 6
Organza – cienka, przezroczysta tkanina tradycyjnie wykonywana z przędzy jedwabnej, a także bawełny i włókiem syntetycznych. Organza jedwabna jest używana do szycia ubrań ślubnych i wieczorowych oraz zasłon i prześcieradeł (przyp. tłum.).
154
Zwyczajnie przewróciła oczami. – Po prostu zrób to. – Jej spojrzenie nie przyjmowało sprzeciwu, więc zrobiłam to, czego żądała, i uniosłam koszulkę na plecach, zanim coś na nich poczułam. Gdy spojrzałam na Rose pokiwała głową zadowolona. – Co jest? – Ten – powiedziała i przy tym podniosła rolkę. – Wprawdzie pokazuje twoją skórę, ale zakrywa blizny, więc jeśli doszyjemy go do sukienki z wycięciem, nikt ich nie zobaczy. Byłam trochę zaskoczona. Czy naprawdę można było nosić piękną sukienkę, nie pokazując moich blizn? Jednak potem zastanawiałam się, kto niby byłby na tyle zręczny zrobić coś takiego, nie spieprzając jej, i westchnęłam. – A kto, przepraszam, jest w stanie przerobić sukienkę? Ja z pewnością nie, tylko bym wszystko zepsuła. – Zostaw to Alice, ona jest prawdziwym geniuszem w obsługiwaniu maszyny do szycia. – Rose mrugnęła do mnie i nie mogłam nic zrobić, niż uśmiechnąć się. – Jeśli tak mówisz, wierzę ci. – Rose tylko pokiwała głową, więc zapłaciłyśmy za całą rolkę tkaniny i wróciłyśmy do poprzedniego sklepu. Jak już Rose wspomniała, Alice nawet nie zauważyła, że zniknęłyśmy na parę minut, i dalej przymierzała pozostałe ciuchy w kabinie, zanim znowu opuściłyśmy sklep bogatsze o trzy torby, by pójść do następnego. Jednak tym razem sama wyszukałam sobie dwie sukienki. Pierwsza była liliowa i miała okrągłe wycięcie na plecach, lecz u góry zostało ono zamknięte przez kołnierz. Druga była ciemnoniebieska, miała na plecach wycięcie w literę „V”, do którego dochodziły cienkie ramiączka, jednocześnie z przodu nie pokazując zbyt wiele dekoltu. Alice początkowo była dość zaskoczona, lecz gdy z pomocą Rose wyjaśniłam jej, co wymyśliłyśmy, pokiwała głową zachwycona. Więc te dwie sukienki zostały kupione, tak jak jeszcze kilka innych rzeczy, które nie odsłaniały pleców albo brzucha. Jednak w międzyczasie była już szesnasta i dlatego postanowiłyśmy jeszcze coś zjeść, a potem wrócić do domu. Lecz ledwie zamówiłyśmy, usłyszałam za mną odrażający, piskliwy głos i modliłam się, żebym była w błędzie. – Alice, Rose, co wy tutaj robicie? – Odwróciłam się i moje nadzieje natychmiast rozwiały się. Jessica, która właśnie tak piszczała, i Lauren przybłąkały się akurat do nas. – Zupełnie nie wiedziałyśmy, że was również dzisiaj tutaj spotkamy. Może mogłybyście pomóc nam znaleźć sukienki na bal wiosenny. Po prostu nie możemy się zdecydować – paplała po niej Lauren, a ja mogłam wyraźnie zobaczyć, że zarówno Alice jak i Rose były zwyczajnie zirytowane.
155
– Przykro nam, panienki, ale po pierwsze, właśnie skończyłyśmy, a po drugie, mam na imię Rosalie – powiedziała z przesadnie uprzejmym uśmiechem i zamrugała do nich. – Naprawdę? Jak długo już tutaj jesteście? – zapytała zdziwiona Jessica i prawdopodobnie przy tym nie zauważyła, że była to niedwuznaczna aluzja. – Jakieś sześć godzin – powiedziała Alice nadzwyczaj swobodnie i uśmiechnęła się tak samo jak Rose. Lauren i Jessica zmierzyły mnie od góry do dołu. – Ale za to w JEJ stylu niewiele się zmieniło. Wy dwie macie lepsze pojęcie o modzie, a przy Belli to i tak szkoda nadziei – powiedziała Jessica i wskazała na mnie. Alice, Rose i ja przewróciłyśmy oczami. Właściwie jak bardzo głupie one były? Kto, przepraszam, zakłada nowe rzeczy bezpośrednio w sklepie, po tym jak się za nie zapłaciło? Każdy normalny człowiek najpierw jedzie do domu i odrywa metki, zanim jeszcze trochę je przepierze. W końcu kto wie, kto te wszystkie rzeczy miał na sobie? – Przykro nam, że musimy was rozczarować, ale te torby tutaj są WSZYSTKIE dla Belli – powiedziała Alice i tym samym wyrwała mnie z moich myśli, pokazując kilka ostatnich, które jeszcze miałyśmy. Resztę w międzyczasie zaniosłyśmy do samochodu. Obie, zbite z tropu, zmarszczyły czoła, zanim uśmiechnęły się fałszywie. – To naprawdę miło, że przynajmniej próbujecie coś w niej zmienić. Ale, jak powiedziałam, właściwie jest to bezskuteczne działanie. – Jak powiedziałam, skończyłyśmy i jeśli mogłybyście nam wybaczyć, nasze jedzenie już jest – powiedziała Rose i nawet zachowała przy tym swój uśmiech, chociaż mogłam zobaczyć, że – podobnie jak Alice – mocno zaciskała zęby. – Och, szkoda... No, cóż, może następnym razem. – Lauren brzmiała na nieco rozczarowaną, ale właściwie było mi to obojętne. – Może – powiedziały Alice i Rose jednocześnie i znowu mrugnęły do nich przesadnie przyjacielsko. Jednakże żadna z nich tego nie zauważyła, ponieważ ich oczy zaczęły błyszczeć, jakby Alice i Rose już to obiecały. – W takim razie do poniedziałku w szkole. – Jessica uśmiechnęła się i obie wreszcie sobie poszły, gdy przyszła do nas kelnerka i postawiła przed nami talerze. – Głupie dziwki – mruknęła Rose, gdy znalazły się poza zasięgiem głosu, na co musiałam zachichotać. – Czy to prawda, że te wywłoki rzeczywiście myślą, iż będziemy się zadawać z takim czymś? – zapytała rozdrażniona Alice.
156
– Chyba wcześniej piekło zamarznie! One przecież chcą tylko znaleźć się w świetle reflektorów tak jak Tanya! – powiedziała znowu Rose. Spojrzałam na nią trochę zbita z tropu. Wiedziała o tym? Alice zauważyła mój wyraz twarzy i wzruszyła ramionami. – W przeciwieństwie do mojego brata, od początku wiedziałam, co ta suka lubiła. Sławę, sławę i jeszcze raz sławę. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby go zdradziła. – Na jej słowa mocno zadrżałam i spuściłam głowę, na co Alice najpierw zmieszała się, a potem spojrzała na mnie zszokowana. – Nie mów mi, że dokładnie to zrobiła.
157
Rozdział 15 Przygryzłam wargę i przyglądałam się talerzowi, grzebiąc widelcem w moim jedzeniu. – Obiecałam nic o tym nie mówić – powiedziałam monotonnie, ale to także nie było konieczne, ponieważ zarówno Rose jak i Alice gwałtownie wciągnęły powietrze. – To suka! – warknęła rozjuszona Rose. – Lepiej, żeby nigdy więcej nie odważyła się do nas zbliżyć! – syknęła Alice i na zmianę popatrzyłam na obie z błaganiem. – Proszę... nie wiecie tego ode mnie. – Obie z powagą pokiwały potwierdzająco głowami. – Skąd o tym wiedział? – cicho zapytała Alice. – Przyłapał ją... na swoich urodzinach – wymamrotałam i sama zauważyłam, że moja złość także wzrosła. – Należy sobie tylko wyobrazić, że się kogoś kocha, a potem od początku do końca robimy z niego głupka! Czy to dziwne, że Edward zachowywał się jak dupek? – Nie... – Alice przytaknęła z westchnieniem, a następnie z niewielkim uśmiechem położyła dłoń na moim przedramieniu. – Ale teraz ma ciebie i, jak cię oceniłam, nigdy nie zrobiłabyś mu czegoś takiego. – Ja również wierzę, że nie – zgodziła się Rose. Potrząsnęłam głową i także uśmiechnęłam się. – Nie, nie byłabym do tego zdolna. Bądź co bądź, naprawdę go kocham. Alice spojrzała na mnie promiennym wzrokiem. – Dokładnie tak jak on. Tak, jak Edward na ciebie patrzy, tak nigdy nie patrzył na NIĄ. Choć jej słowa były tak miłe, w rzeczywistości nie przekonała mnie, skrzywiłam się. – Może robi tak tyko dlatego, ponieważ wie, kim naprawdę jestem, i myśli, że nadal będę taka sama. Dopiero gdy zobaczyłam zdziwione spojrzenia Rose i Alice, wiedziałam, że obie wciąż nie miały pojęcia, że byłam tą sławną kompozytorką, którą Edward niegdyś tak ubóstwiał. – Um... Alice, czy przypominasz sobie jeszcze tę piosenkę, którą zagrałam? – Mogłam wprawdzie zobaczyć zmieszane spojrzenie Rose, lecz teraz nie miałam nerwów na to, by dokładnie wyjaśniać. Alice przytaknęła. – Jasne, ale którą konkretnie masz na myśli, zagrałaś ich kilka...
158
– Tę... zanim przyszedł Edward. – Tak, przypominam sobie, była przepiękna. – Promieniowała. – Jest moja... – powiedziałam z powagą i przy tym spojrzałam Alice w oczy, lecz ona wydawała się naprawdę nie rozumieć. – Ale przecież powiedziałaś, że jest Isabelli Dwyer – powiedziała i zmarszczyła czoło. Tylko pokiwałam potwierdzająco, co w tej chwili wydawało się ją jeszcze bardziej zdezorientować, zanim jej oczy rozszerzyły się i zaciągnęła się powietrzem. – Mówisz, że jesteś... – Znowu przytaknęłam. – O mój Boże – powiedziała i zakryła usta rękoma. – Um... czy może mnie teraz ktoś oświecić? – zapytała Rose po chwili ciszy. – Rose, wiesz przecież, kim jest Isabella Dwyer, albo raczej była, prawda? – zapytała poważnie Alice, która o dziwo dość szybko się pozbierała. Ta tylko skinęła, a Alice wskazała na mnie. Wprawdzie było to dla mnie do tego stopnia krępujące, że zaczerwieniłam się i spuściłam głowę, lecz kątem oka mogłam zobaczyć, że również jej oczy rozwarły się w szoku. – Ale... ona przecież nie żyje, prawda? – zapytała zmieszana. – Właściwie czuję się jeszcze bardzo żywa, dziękuję uprzejmie – powiedziałam i nerwowo zachichotałam, by zatuszować strach, który miałam, ponieważ nie wiedziałam, jak one teraz zareagują. – O mój Boże – pisnęła Alice i rzuciła mi się na szyję. Okej, przy niej ta kwestia była wyjaśniona, nie przyjęła mnie źle. – On wie, prawda? – Przytaknęłam. – Od kiedy? – Od nawałnicy – wyrzuciłam cicho z siebie i przygryzłam wargę. Alice trochę odsunęła mnie od siebie i spojrzała ze zwężonymi oczami. – Kto jeszcze? – Jake, Carlisle i Emmett – szepnęłam. Oczy Rose rozszerzyły się. – Emmett? Przytaknęłam. – Jasne, przecież zawsze był moim najlepszym przyjacielem, od podstawówki, ale po prostu obiecał nic nie mówić. – Inaczej, niż się spodziewałam, Rose pokiwała głową i uśmiechnęła się do mnie. – Nie jesteś... zła? – zapytałam z wahaniem, ale tylko potrząsnęła głową. – Tak przecież postępuje najlepszy przyjaciel, prawda? Wydaje mi się, że on potrafi trzymać gębę na kłódkę – powiedziała i jej oczy nawet trochę rozjaśniły się. – Raczej jestem z niego dumna, gdyż pokazuje swój charakter. Na zewnątrz jest chłodny i niedostępny, jednak ma miękkie serce i akurat to tak w nim kocham. Przytaknęłam i również się uśmiechnęłam. – Owszem, można tak powiedzieć.
159
– Czy wiedzą również o... – zapytała Alice, ale nie zakończyła zdania. To zupełnie nie było potrzebne, gdyż mogła mieć na myśli tylko blizny. – Jake i Carlisle widzieli zdjęcia, Emmett nie wie, a Edward wie, że są... – szepnęłam i skrzywiłam się, unikając ich spojrzeń. – Boisz się, prawda? – zapytała cicho Alice, a ja tylko pokiwałam głową, potwierdzając. – Czego? Myślisz, że z tego powodu Edward mógłby cię mniej albo nawet wcale nie kochać? – Kto wie – wyszeptałam i poczułam niewielkie łzy szczypiące w oczy, które zawsze się pojawiały, kiedy myślałam o możliwej reakcji Edwarda, gdyby to zobaczył. Jednak Alice potrząsnęła głową i wzięła mnie w ramiona. – Uwierz mi, nie zrobi tego. On naprawdę cię kocha, Bello! – Ale... przecież jestem... obrzydliwa... Alice i Rose spojrzały na mnie zszokowane. – Nie możesz w rzeczywistości tak myśleć! – powiedziała oburzona Rose, jednak pokiwałam głową. – Przecież wiem o tym – cicho rzekłam i teraz popłynęły pierwsze łzy. Już nie byłam w stanie dłużej ich powstrzymywać. Tym razem Rose mnie przytuliła. – Bello, mimo że te blizny nie są ładne, ale również nie należy się nimi brzydzić. One teraz są po prostu częścią ciebie, a ty osobiście nic na to nie możesz poradzić. – A Edward z powodu czegoś takiego NIGDY nie brzydziłby się ciebie – wtrąciła się teraz Alice. – Naprawdę tak sądzicie? – zapytałam nieśmiało. Obie potwierdzająco pokiwały głowami. – Jeśli chcesz, udowodnimy ci, że NIE są obrzydliwe. – Rose wyszczerzyła się do mnie szeroko. Na moje zdziwione spojrzenie tylko wzruszyła ramionami i wsunęła dłoń pod moją bluzkę na plecach, na co trochę przestraszona krzyknęłam. – Widzisz, nic nie ma – powiedziała cicho i jej dłoń spoczęła na moich plecach. – Jestem tego samego zdania – rzekła Alice i dołożyła również swoją. Natychmiast rozejrzałam się, ponieważ byłoby to zbyt krępujące, gdyby ktoś TO zobaczył. Jednak nikt na nas nie patrzył. – Dziękuję – powiedziałam i objęłam obie jednocześnie. – Nie ma za co – powiedziały w tym samym czasie i zaczęłyśmy chichotać. Krótko po tym przyszła kelnerka i zapłaciłyśmy rachunek, zanim pojechałyśmy do domu. Alice i Rose niemal z niecierpliwością wydarły torby z bagażnika i natychmiast pognały do środka. Potrząsnęłam głową i poszłam za nimi, jednak skręciłam bezpośrednio do mojego pokoju i z westchnieniem opadłam na łóżko. Byłam zupełnie wykończona i przysięgałam
160
sobie nigdy więcej nie pójść z Alice na zakupy. Po tym jak wyjęłam z mojej szafy świeżą piżamę i bieliznę, najpierw wzięłam cudowną, gorącą kąpiel. Gdy dwie godziny później wreszcie wyszłam z łazienki, zdziwiłam się z powodu dwóch dużych, brązowych kartonów, które stały obok drzwi do mojego pokoju. Jednak do czasu, aż zobaczyłam ich zawartość. Znajdowała się w nich każda koszulka i każde spodnie, które jeszcze rano leżały w mojej szafie. Moim zdaniem w tym domu była tylko jedna osoba, która odważyłaby się wyrzucić wszystkie moje ciuchy. Mały, czarnowłosy, zakupoholiczny skrzat imieniem Alice Cullen! Już byłam na nią zła i bez pukania wtargnęłam do jej pokoju. Spojrzała na mnie przestraszona i zdziwiona. – Możesz mi wyjaśnić, co zrobiłaś z moimi ciuchami? – zapytałam, starając się zachować spokój. Wzruszyła ramionami. – Oddaję do zbiórki odzieży używanej, co innego? – Alice naprawdę zachowywała się, jakby to było oczywiste. – To są MOJE rzeczy, Alice, nie możesz ich tak po prostu rozdać. – Ach, bzdury. Teraz masz piękne nowe, już dłużej nie potrzebujesz tych worków na ziemniaki. – Alice Cullen, myślisz, że w części z nich pójdę do szkoły? – Dlaczego nie? Przecież są piękne. – Uśmiechnęła się. – Jak najbardziej, ale pomyśl, co chłopcy będą tam wtedy robić? Nie mam ochoty każdego dnia wysłuchiwać podejrzeń i frazesów, czy pozwoliłam się bzyknąć! Alice przewróciła oczami. – Bello, przecież wszyscy oni są jeszcze w połowie dziećmi, które nie mają odwagi cię dotknąć. Jednak najpierw spróbuj w poniedziałek i zobaczysz, co się stanie. To przecież nie jest tak, że pójdziesz półnaga do szkoły. To normalne spodnie i koszulki, tylko po prostu trochę podkreślają figurę. Westchnęłam. W starciu z Alice nie ma się żadnych szans. – No świetnie, wszakże przez pół dnia mogłam słuchać jakieś uwagi. Założę inne rzeczy, żeby było jasne! Więc nie waż się ich wyrzucać! – Opuściłam jej pokój i poszłam bezpośrednio do Edwarda, by dać mu wreszcie małą przerwę od nauki. Jak myślałam, Edward siedział przy biurku pochylony nad książką i był tak pochłonięty, że zauważył mnie dopiero, gdy już prawie za nim stałam. – Hej, malutka, wreszcie z powrotem? – zapytał, gdy moje ramiona owinęły się wokół niego od tyłu i pocałowałam go w policzek. – Tak, już od jakiegoś czasu – mruknęłam cicho i przesunęłam się na jego kolana, zanim delikatnie mnie pocałował. – Czy muszę się martwić? – zapytał z szerokim uśmiechem.
161
– Nie, naprawdę. Byłam jeszcze w wannie. – Uśmiechnęłam się delikatnie i oparłam się o jego pierś. – W takim razie moja siostra pewnie świetnie cię wymęczyła, prawda? – Tak sobie, spotkałyśmy tylko Jessikę i Lauren, a przecież je znasz. – Z tego powodu skrzywiłam się. – Więc co tym razem zrobiły? – Chciały podlizać się Alice i Rose, lecz obie dość nieuprzejmie je spławiły – zachichotałam. Edward zaśmiał się bezbarwnie. – Gdy wyszły, Alice powiedziała, że są tak samo złe jak Tanya i nie byłoby niespodzianką, gdyby ona cię zdradziła, ponieważ i tak zawsze chciała sławy. – Wzruszyłam ramionami, zanim zauważyłam swoją małą pomyłkę. Edward spiął się. – Ale nic im nie powiedziałaś, prawda? – zapytał cicho. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Co powinnam powiedzieć? Że moje ciało mnie zdradziło? Przecież nigdy w to nie uwierzy. Dlatego przygryzłam wargę i unikałam jego wzroku, ponieważ nie ufałam sobie, by na niego spojrzeć. Jednak dla niego prawdopodobnie była to wystarczająca odpowiedź, ponieważ zerwał się tak nagle, że spadłam z jego kolan i wylądowałam na tyłku. – Cholera, Bello! Zaufałem ci, a ty powiedziałaś mojej siostrze! – warknął i przy tym wyrywał sobie włosy. – Nie powiedziałam jej, sama na to wpadła – wymamrotałam i zauważyłam, że oczy zaczęły mnie palić, gdy stanęły w nich łzy, ale przełknęłam gulę w gardle. Nie chciałam, żeby Edward był na mnie zły. – Ach, tak? A niby jak, proszę? Prawdopodobnie nie inaczej niż tak. Alice w końcu nie jest jasnowidzem! – Zadrżałam, gdy powiedziała to o Tanyi, i Alice to zauważyła... – wyszeptałam i ponownie wstałam. – To nie było zamierzone... Edward parsknął. – Pewnie! Co jeszcze oprócz tego im powiedziałaś?! Że przyłapałem Tanyę na moich urodzinach? – Gdy na to zadrżałam, w niedowierzaniu potrząsnął głową, a następnie spojrzał na mnie pełen furii. – Cholera! Dlaczego to robisz? Czy opowiedziałem wszystkim o twoim porwaniu? NIE! Więc dlaczego, do cholery, im powiedziałaś?! Po jego słowach moja samokontrola puściła i łzy nieustannie płynęły mi po policzkach. – Przecież sam dokładnie wiesz, że Alice dostaje wszystko. A sądzisz, że co Tanya jej powiedziała, jeśli się kiedykolwiek spotkały? Zapewne nie prawdę! ... A skoro chcesz Alice wszystko powiedzieć, proszę, nie krępuj się, ona i tak wie... Wie, jak ze mną jest. Ona widziała również, jak na początku mnie traktowałeś i jaka z tego powodu byłam wykończona.
162
Więc wiem, że Alice mogę zaufać, i jeśli chcesz wiedzieć, nigdy nie mogła znieść Tanyi. – Gdy to mówiłam, uspokoiłam się na tyle, że dłużej nie płakałam. – Ale to również nie jest powód, żeby jej wszystko na gorąco opowiedzieć. – Edward przejechał dłonią przez włosy i westchnął. – Myślałem, że mógłbym ci zaufać... Jednak byłem w błędzie... Nigdy nie powinienem był ci o tym mówić. Zadrżałam i potrząsnęłam głową, znowu tłumiąc łzy. – Nie, to nie jest powód... Ale wiesz, że może też raz powinieneś trochę zaufać swojej rodzinie. Ani Rose, ani Alice nie puszczą o tym słówka. Naprawdę myślałam, że czasy, w których mnie upokarzałeś już minęły. Widocznie myliłam się. Ale myślałam również, że być może wreszcie zasłużyłam na odrobinę szczęścia... – Parsknęłam i powoli podeszłam do drzwi. – ... Co za zły tok myślenia, ponieważ bez zaufania nie można być szczęśliwym, a ty widocznie mi nie ufasz. – Mój głos pozostał cichy i smutny, powstrzymywanie łez stawało się coraz cięższe, jednak nie chciałam znowu się przed nim skompromitować, dlatego szybko opuściłam jego pokój, nie patrząc na niego ponownie. Ogarnął mnie ból jakby od uderzenia w głowę. Musiałam się stąd wydostać, więc chwyciłam najbliższe kluczyki od samochodu i pobiegłam do garażu. Które auto wybrałam, dowiedziałam się, gdy uruchomiłam automatyczne otwieranie drzwi. Srebrne volvo, jakże by inaczej... Mimo to szybko wsiadłam i na pełnym gazie jechałam przez leśną drogę bezpośrednio na autostradę. W tym momencie nie obchodziło mnie to, że łzy zasłaniały mi widok. Chciałam być tylko sama, mieć ciszę i móc się wyryczeć, a które miejsce było do tego najbardziej odpowiednie, jak nie stary dom Charliego? Nie rozumiałam Edwarda. Dlaczego mnie tak zranił, insynuując, że nie mógł mi zaufać? W porządku, powiedziałam Alice, że przyłapał Tanyę na gorącym uczynku, ale wszystko to, co mu ubliżała, zatrzymałam dla siebie... Ponieważ wtedy byłoby to zapewne żenujące, ale tak... Tylko dlaczego od razu z tego powodu stracił do mnie zaufanie? Czy może w rzeczywistości nigdy mi nie ufał? Powoli naszły mnie wątpliwości, podczas gdy mój wzrok stawał się coraz gorszy i coraz mniej widziałam. A jednak było mi to zupełnie obojętne. Po co miałam jeszcze żyć, skoro nikogo już nie miałam? Potrząsnęłam głową. Nie powinnam tak myśleć, Jamie mnie potrzebuje! Mimo to zwyczajnie nie mogłam zwolnić, więc jak mogłoby być inaczej, trafiłam na oblodzony fragment jezdni i samochód wpadł w poślizg. Ostatnim, co jeszcze postrzegałam, było drzewo, na które wpadałam. Chociaż próbowałam wszystkiego, by zapobiec zderzeniu, zupełnie nic to nie dało i wtedy nastąpił głośny huk. Moje ciało poleciało do przodu, a głowa odbiła się od kierownicy, zanim wszystko wokół mnie stało się czarne...
163
EPOV Po tym jak Bella opuściła mój pokój, byłem jak skamieniały. Może w taki sposób chciała ze mną zerwać? Albo chciała mi powiedzieć coś innego? Nie mogłem i nie chciałem tego zrozumieć. Dlaczego Bella to zrobiła? Dlaczego musiała powiedzieć mojej siostrze, co Tanya mi zrobiła? Mogłem już niemal przed sobą zobaczyć szyderczy uśmiech Emmetta i słyszałem jego uwagi, kiedy ON się o tym dowie. W jego opinii byłbym przecież tylko pantoflarzem, ponieważ Tanya mnie zdradziła. Jego dewiza brzmiała, że kobieta zdradziła swojego faceta tylko wtedy, gdy nie doszło do tego w łóżku, jednak u mnie tak nie było. Przecież przed Bellą miałem mnóstwo dziewczyn, a ich okrzyki żądzy nie mogły być udawane! Najlepiej wszystko zostawiłbym tak, jak było: dalej spać z dziewczynami, wyłączyć wszystkie uczucia i jest dobrze... Ale to i tak by nie zadziałało, w końcu nawet Jessice nie udało się sprawić, by mi stanął, a co dopiero więcej... Ale mam na myśli, co się dzieje? Jess jest prawdziwą seksbombą: szczupłe ciało, jędrne cycki, a na dole cudownie ciasna, jeśli rozumiecie... A jednak ostatnio nie byłem w stanie niczego dokonać, ponieważ nie mogłem pozbyć się z głowy Belli. Kurwa mać! Posiadanie uczuć było naprawdę do dupy... STOP! Nie powinienem tak myśleć! A już zwłaszcza nie o Belli! Chociaż chciałem wydać się przed nią zdradzonym, wiedziałem jednak, że nie miała nic złego na myśli, ponieważ to po prostu nie było w jej stylu. Ona NIE jest Tanyą! Wiedziałem, że tak szybko, jak to było możliwe, musiałem z nią porozmawiać, ponieważ właściwie miała rację. Tak czy inaczej Alice wycisnęłaby to z niej. To, że wtedy jej nic nie powiedziałem, chociaż mnie pytała i dręczyła, nie było dobre, ponieważ znałem ją od jej narodzin i wiedziałem, jak mogę rozproszyć jej ciekawość. Bella tego nie wiedziała. Niby skąd? Przecież zna Alice dopiero od pół roku! Cholera, przecież kochałem Bellę! Tylko dlaczego z powodu tego głupstwa byłem taki wściekły? Musiałem się usprawiedliwić i to szybko, więc poszedłem do jej pokoju. Jednak nawet po ponownym pukaniu nie otrzymałem odpowiedzi. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem... zupełnie pusty pokój... Nie było tam żywego ducha. Gdy następnie sprawdziłem naszą łazienkę, nie wiedziałem, gdzie mógłbym ją znaleźć. Gdzie ona była? Bella przecież nie mogła rozpłynąć się w powietrzu! Alice! Cała zasłona spadła mi z oczu, w końcu w ostatnim czasie dość często ze sobą przebywały... dlatego pewnie poszła na babskie pogaduchy.
164
– Widziałaś Bellę? – zapytałem natychmiast, gdy otworzyłem drzwi, nawet się nie witając, i szybkim rzutem oka zobaczyłem, że nie było z nią Belli. Alice tylko siedziała przy swojej maszynie do szycia i przerabiała jakąś kobaltową sukienkę. Jednak Alice tylko spojrzała na mnie zmieszana. – Właśnie mnie o to pytasz? Przecież jesteś jedynym, który stale przebywa wokół niej – ostatecznie powiedziała rozbawiona. Westchnąłem sfrustrowany. – Pokłóciliśmy się i nie ma jej w jej pokoju... – powiedziałem zatroskany i opadłem na jej łóżko. – O co poszło? – Jasne, ciekawość Alice była nie do okiełznania, nieważne w jakiej sytuacji, ale w końcu była moją siostrą i dlatego nie kochałem jej za to mniej. – Poszło o to... że... – Przełknąłem z trudem – ... o czym niedawno rozmawiałyście w sklepie. – I dlatego się pokłóciliście? – zapytała, jakby to było najbardziej niedorzeczne na świecie. – Nie... tak... Cholera! Byłem z tego powodu dość wściekły... – wyrzuciłem z siebie wreszcie, jąkając się. Alice zmarszczyła czoło w zamyśleniu. – Byłeś na nią zły, ponieważ jej ciało zareagowało w taki a nie inny sposób? Nie muszę tego rozumieć, prawda? – Teraz sam tego nie rozumiem... – mruknąłem. – Edwardzie... Wiem, że to, co zrobiła ci Tanya, jest prawdopodobnie dla ciebie dość nieprzyjemne, ale to przecież nie jest twoja wina! Położyłbyś jej u stóp cały świat, gdyby tego zażądała, a podziękowała, zdradzając cię! – Potrząsnęła głową. – Przypominasz sobie Laurenta DuCraine'a? – Jasne – powiedziałem z prychnięciem, ponieważ JEGO nie można było nie pamiętać. Ciągle zachowywał się tak, jakby wszystko mógł i wiedział lepiej od innych. Innymi słowy: kompletny idiota. Dlatego cieszyłem się, gdy Alice zerwała z nim tylko po siedmiu miesiącach. Wprawdzie do dzisiaj nie znałem powodu, ale mi to odpowiadało. – Zdradził mnie z Victorią... – cicho wyszeptała i przy tym słyszałem ból w jej głosie, który on jej wtedy zadał. Mimo to spojrzałem na nią z niedowierzaniem. – Dlaczego? Zawsze myślałem, że byłaś jego wymarzona kobietą. Alice parsknęła. – Być może, ale nie chciałam mu „dać”, a uważał, że nie mógł dłużej czekać, więc... wziął sobie... Tanyę... – Ostatnie słowa szeptała, lecz usłyszałem każde z nich. Natychmiast wzrosła we mnie wściekłość. – T-t-ty wiedziałaś – wycisnąłem spomiędzy zaciśniętych zębów. Alice przytaknęła niezdecydowanie. – I nic mi nie powiedziałaś?!
165
– Edwardzie... ja... przepraszam, ale nie chciałam cię zranić... Poza tym miałam nadzieję, że to był jednorazowy romans. – Głos Alice był na razie cichy, jednak potem parsknęła. – A przecież i tak byś mi wtedy nie uwierzył... Westchnąłem, ponieważ, chociaż robiłem to niechętnie, musiałem się z nią zgodzić. Tanya miała mnie wtedy owiniętego wokół małego palca i uwierzyłbym w każde jej słowo, jakie by powiedziała. – Prawdopodobnie masz rację. Czy masz może jakiś pomysł, gdzie mogłaby być Bella? Muszę ją przeprosić. Alice potrząsnęła głową, a potem wzruszyła ramionami. – Niestety, nie. Wydaje mi się, że może w ogrodzie albo siedzi na schodach przed domem... i pewnie wypłakuje sobie oczy. Na jej słowa dość gwałtownie zadrżałem. Alice miała rację, jeśli tym razem Bella płakała, to była moja wina... kolejny raz... Jak gdybym już wystarczająco razy nie doprowadził jej do łez. – Dziękuję – wyszeptałem, podniosłem się i opuściłem jej pokój.
166
Rozdział 16 Sprawdziłem naprawdę wszędzie: w ogrodzie, w salonie i nawet przed domem, jednak po mojej Belli nie było nigdzie najmniejszego śladu. Przychodziło mi do głowy jeszcze tylko jedno miejsce, w którym mogła być, kuchnia. Kilka tygodni temu Bella powiedziała mi, że kiedy musiała się rozproszyć, lubiła gotować, więc podążyłem tam. Jednak na miejscu znalazłem tylko moją mamę, która najprawdopodobniej właśnie przygotowywała kolację. – Mamo, widziałaś może Bellę? – zapytałem i nie mogłem ukryć zatroskania. Bella była z pewnością wykończona, gdy opuściła mój pokój. W każdym razie, nie zdziwiłoby mnie, że taka była. Tak dobrze ją znałem. Na zewnątrz ZAWSZE była silna, jednak wiedziałem, że w środku wyglądało to zupełnie inaczej. Bella była po prostu niepewna i piekielnie bała się, że ktoś mógłby się do niej przedostać, dlatego izolowała się od wszystkiego, z jednym albo dwoma wyjątkami. W każdym razie jednym z nich był mój ojciec, ale składała się na to jego praktyka i, o ile wiedziałem, przepełniony na dzisiaj terminarz. A na ile mi ufała, nie mogłem powiedzieć. Wprawdzie Bella opowiedziała mi o wszystkim, co przeżyła, lecz wciąż czułem, że to nie było wszystko, co ją gnębiło. Na przykład, mimo że wiedziałem o bliznach, które miała na ciele, jeszcze ich nie widziałem, ale również nie chciałem na nią naciskać, ponieważ mogłem sobie wyobrazić jak... z tego powodu uważała się za szkaradną. Ale mimo to dla mnie była przepiękna, ponieważ dzięki niej wiedziałem, że nie chodzi tylko o to, jakie cudowne było ciało, lecz również wnętrze. A z jej wiernością i delikatnością była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek poznałem. – Słuchasz mnie w ogóle? – zapytała moja mama i natychmiast wyrwała mnie z moich myśli. – Um... co mówiłaś? – zapytałem i natychmiast poczułem gorąco na moich policzkach, gdy zaczerwieniły się. Myślę, że minęła już połowa wieczności, od czasu kiedy się czerwieniłem ostatni raz. – Powiedziałam właśnie, że Bella odjechała volvo. Wprawdzie sądzę, że to trochę dziwne, że miała na sobie tylko piżamę i szlafrok, ale to jej sprawa. – Esme luźno wzruszyła ramionami, podczas gdy ja poczułem, że wszystkie kolory odeszły mi z twarzy. Z sekundy na
167
sekundę czułem supeł w moim sercu, którego nie potrafiłem wyjaśnić. Sapnąłem, gdy bolesne ukłucie trafiło w mój żołądek. Myślę, że jeszcze nigdy TAK szybko nie byłem w przedpokoju przy wieszaku na klucze i chwyciłem pęk tych ze skrzydełkami na zawieszce. Niecałe dwie minuty później pędziłem czarnym astonem wzdłuż leśnej drogi, wyglądając srebrnego volvo. Tak długo, jak byłem na leśnej drodze, aż do autostrady, nie było śladu ani jej, ani wozu. Przyspieszając, w duchu modliłem się, żeby nic się nie stało, i teraz w zabójczym tempie jechałem wzdłuż autostrady. Jednak wszystkie błagania i modlitwy były daremne, gdy krótko przed wjazdem do miejscowości zobaczyłem mały słup dymu. Szybko ograniczyłem prędkość i zatrzymałem się tylko kilka metrów – może dziesięć albo piętnaście – za srebrnym wrakiem na poboczu, od którego odchodził czarny, drażniący dym. Z każdym metrem, kiedy zbliżałem się do pojazdu, coraz bardziej się bałem, a ból w mojej piersi był prawie nie do zniesienia. Przód samochodu był tak wgnieciony, że nie można już było rozpoznać modelu. W drzewo musiano uderzyć z cholerną prędkością. Chociaż nie mogłem dużo rozpoznać, instynktownie wiedziałem, że to było moje cudowne volvo S60, i nawet nie musiałem patrzeć na logo z tyłu. Tak samo jak wiedziałem, że sylwetka osoby w środku pasowała tylko do jednej osoby, ponieważ znałem każdy jej milimetr. Bella. – Nie... Nie! ... NIEEE! – Krzyk wydostał się z mojego gardła, a łzy płynęły, a ja nie mogłem temu zaradzić. Ale również wcale nie chciałem. Cała moja wściekłość, którą wcześniej czułem, natychmiast umknęła, została zepchnięta przez ból i łzy. Podbiegłem do wraka, ponieważ nic więcej niż to nie zostało. Jednak w tym momencie samochód był mi obojętny. Wszystkim, co się liczyło, była osoba, która siedziała wewnątrz niego z głową pochyloną na kierownicy... Tak mocno pociągnąłem za drzwi, że niemal je wyrwałem, a tam leżała ona, moja, mała, krucha Bella, pozbawiona życia i kolorów na twarzy, blada jak śnieg. Wiedziałem to, nie patrząc na jej oblicze, te czerwonobrązowe7 włosy, które delikatnie opadały na jej ramieniu, mogły należeć tylko do jednej osoby! Dzięki studiom wiedziałem, że powinienem nią poruszać tak niewiele, jak to możliwe. W końcu istniało prawdopodobieństwo urazu kręgosłupa, a że była nieprzytomna, nie mogła mi nic odpowiedzieć... Dlatego jedynie sprawdziłem jej puls i oddech, a następnie, jak w transie, zadzwoniłem pod 911, mechanicznie odpowiadałem na pięć przymusowych pytań: kto, gdzie, co, ile poszkodowanych i jakiego rodzaju obrażenia. Przy czym na ostatnie nie mogłem udzielić 7
Jeśli dobrze pamiętacie, od początku opowiadania Bella była blondynką, ponieważ po porwaniu zmieniła kolor włosów. Teraz nagle znowu ma brązowe. Albo autorce coś się pokręciło, albo, co bardziej prawdopodobne, Bella wróciła do swojego naturalnego koloru, lecz tego szczegółu po prostu nie uwzględniono (przyp. tłum.).
168
dokładnej odpowiedzi. Zbyt bardzo bałem się tego, że mogłem ją jeszcze bardziej zranić, a wtedy Bella nie mogłaby znowu chodzić albo, co gorsza, byłaby sparaliżowana od szyi w dół. Nie kochałbym jej z tego powodu mniej, ale wiedziałem, że ONA na pewno obwiniałaby mnie przez resztę życia. Nawet jeśli nie słownie, to przynajmniej patrzeniem i gestami... O ile byłaby je w stanie wykonywać. A miałaby zupełną rację, ponieważ wtedy BYŁBYM temu winny, a sądząc po tym, jak wyglądał wóz, nie mogła się z tego łatwo wywinąć! Mimo to musiałem ją przynajmniej dotknąć, by dowiedzieć się, że jeszcze była przy życiu. Moim zdaniem miejsce na jej nadgarstku było do tego najlepsze. Tam przecież nie mogłem jej bardziej zranić, nie naruszając w jakikolwiek sposób kręgosłupa. Wyczułem jej ciepłe ciało jak i puls, który pokazał mi, jak mocno biło jej serce. A ono było cholernie silne. Tak jak krew, która tłoczyła się przez jej żyły. Na zewnątrz nic nie wskazywało na to, że jest z nią źle. Oprócz tego, że była nieprzytomna... Przynajmniej miałem nadzieję, że to było tylko to. Jeśli Bella zapadła w śpiączkę, w rzeczywistości nikt więcej nie mógł pomóc. Jasne, to była tylko teoria, że pacjent w śpiączce mógł usłyszeć głos należący do jego krewnych, lecz przecież nie zostało to wyraźnie udowodnione, cholera! Tylko że ona w takim razie znajdowałaby się w sytuacji decydującej o życiu i śmierci! Stopniowo czułem, że minęła wieczność, aż usłyszałem zbawienny odgłos syreny, który zbliżał się, i mimowolnie zastanawiałem się, dlaczego trwało to tak długo, skoro przecież szpital wcale nie był tak daleko. – Bello... malutka... wytrzymaj, lekarze są w drodze... Proszę, zrób to dla mnie... Przecież cię kocham, przepraszam... – wciąż mamrotałem przy jej uchu, czekając, aby te cholerne karetki były przy mnie. A następnie wreszcie dotarły i nawet jeśli odsuwali mnie na bok, było mi to tak długo obojętne, jak długo mogli pomóc Belli i jako tako cało i zdrowo – bez obrażeń – wyciągnąć ją z samochodu. – Mogę pana spytać, panie Cullen, jak doszło do tego wypadku? – zapytał mnie jakiś policjant, który oczywiście również był na miejscu wypadku. – Pokłóciliśmy się, a potem zwyczajnie odjechała samochodem. Miałem przeprosić za moje zachowanie i pojechałem za nią – odpowiedziałem monotonnie. Policjant jedynie skinął głową. – I wtedy pan ją tutaj znalazł – stwierdził i przytaknąłem. – Mogę zapytać, w jakich stosunkach pozostaje pan z panną Swan?
169
– My... jesteśmy zaręczeni – powiedziałem cicho. Wiedziałem, że to było kłamstwo, ale wiedziałem również, że inaczej nigdy nie dopuszczono by mnie do Belli, a zabiłoby mnie to, gdybym nie mógł przy niej być! Policjant zanotował coś w swoim notesie i ponownie przytaknął. – Czego dotyczyła kłótnia, jeśli mogę spytać? Przejechałem dłońmi po twarzy. – Chodziło o... – Zastanowiłem się chwilę, nie chciałem mu mówić prawdy, i po paru sekundach wpadłem na pomysł – ... wieczór panieński. Nie chciałem, żeby moja siostra zaciągnęła ją do baru ze striptizem... Funkcjonariusz pokiwał głową ze zrozumieniem, zanim znowu zniknął. Myślę, że nie ma mężczyzny, który nie boi się stracić swojej przyszłości z powodu jakiegoś umięśnionego striptizera, ponieważ taki jej zdaniem może jej więcej zaoferować swoimi wypchanymi stringami tanga8. I chociaż wiedziałem, że moje wytrenowane ciało było rozkoszą dla oka, z pewnością tak samo bałbym się, gdybyśmy ja i Bella w rzeczywistości pokłócili się z tego powodu. Ale tak nie było, pokłóciliśmy się z powodu mojej byłej dziewczyny i to tylko dlatego, że byłem tak uparty! Może nie byłbym taki zły, gdybym wiedział, że Alice już i tak wie... Ale oczywiście po wszystkim można łatwo mówić. Po tym jak karetka odjechała, śledziłem ją, a potem także lekarza, jednak sala operacyjna była dla mnie zamknięta. Przeklinałem siebie w duchu i w tym momencie nie pragnąłem niczego bardziej niż móc być przy tym, ale moje studia trwały jeszcze długo i tak jak każdy inny musiałem siedzieć w poczekalni, po tym jak wreszcie poinformowałem moją rodzinę. Nie wiedziałem, jak długo to trwało, ale nagle – przynajmniej tak mi się wydawało – wszyscy już tu byli. Oboje moich rodziców, przy czym moja mama miała na ręku Jamiego, Alice, Jasper, Emmett i Rose. Jedynym, którego brakowało, był Jacob, ale nie można było do niego dotrzeć. Po prostu nie odbierał swojego telefonu, dlatego zostawiłem mu tylko krótką
8
Cóż ja mogę rzec, drogie panie, jeśli chodzi o tę bieliznę… Pooglądajcie sobie :D http://nokautimg2.pl/p-13-44134491087bb1df3d51512fb561be08e6500x500/stringi -meskie-sexy-pouch 6417.jpg http://images.okazje.info.pl/p/odziez -i-obuwie/5978/zod -slipy-tanga-hearts.jpg http://images.okazje.info.pl/p/odziez -i-obuwie/6605/body -gmw-stringi-meskiepink-heat.jpg http://images.okazje.info.pl/p/odziez -i-obuwie/5338/slipy -meskie -tanga-high emotion -cornette.jpg http://csimg.webkupiec.pl/srv/PL/29030649227/T/340x340/C/FFFFFF/url/string i-maskie-klasycznie.jpg
170
wiadomość. Dodam tylko, że go nie lubiłem, jednak bądź co bądź był bratem Belli, dlaczego więc miałem go nie poinformować, chociaż kochał ją w inny sposób? Wydawało mi się, jakby trwało to dzień albo cały tydzień, zamiast kilku godzin, które w rzeczywistości minęły, aż lekarz wreszcie przyszedł do nas z sali operacyjnej. – Doktor Cullen? – zapytał trochę niepewnie. Wydawał się mieć dopiero jakieś dwadzieścia pięć lat, czyli dopiero co po skończonych studiach. Carlisle tylko przytaknął i podszedł do niego o krok, by podać mu dłoń. – Cieszę się, że mogę pana poznać, nawet w takich okolicznościach. – Co z Bellą? Lekarz westchnął. – Odpowiednio do okoliczności. Pani Swan ma złamany kręgosłup, tak jak kilka żeber, pękniętą czaszkę. Zrobiliśmy, co mogliśmy, ale przez pękniętą czaszkę zapadła w śpiączkę. Niestety, nie wiadomo, kiedy i czy znowu się obudzi. Gdy wymówił te słowa, coś rozbiło się w mojej piersi. Byłem temu winny. Gdybym tak nie zareagował, nigdy nie wsiadłaby do samochodu i nie miałaby tego wypadku! Tylko co miałem teraz zrobić?! Zniszczyłem to, na czym mi najbardziej zależało! Jak mogłem?! Byłem... potworem! Kogoś takiego jak mnie przecież nie można określać mianem człowieka! Nie byłem ani trochę lepszy niż ten drań, który ją porwał! Przez wszystkie te myśli tylko podświadomie odebrałem, gdy Alice ujęła moją twarz pomiędzy swoje ręce i delikatnie ma mnie nalegała. Wszystkim, co z tego zrozumiałem, były małe fragmenty, jak: „nic na to nie możesz poradzić” i „to nie twoja wina”. Prawdopodobnie próbowała mnie pobudzić, ale znałem prawdę. Ja sam byłem winny temu, że do tego doszło! Jeśli nie byłbym tak wściekły, nie wsiadłaby do tego przeklętego samochodu i nie uderzyłaby w to drzewo! Wtedy wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, a Bella przy MNIE, zamiast w szpitalu! Było mi obojętne, że łzy płynęły po moich policzkach. Dlaczego miałem nie pokazywać, jak było mi źle i że to ja byłem wszystkiemu winien? Dokładnie, nie było żadnego powodu, w końcu kochałem ją i jedyne, czego jeszcze chciałem, to zobaczyć moją Bellę. Najlepiej zdrową, ale to zapewne niestety nie było możliwe. – M-mogę do niej zajrzeć? – zapytałem cicho i spojrzałem przy tym błagająco na lekarza. Po chwili wahania wreszcie przytaknął i po tym jak założyłem ten głupi, zielony kitel, czepek i maseczkę, zaprowadził mnie do sterylnego, białego pomieszczenia. Bella wydawała się być jeszcze bledsza niż wcześniej, w jej ustach tkwiła gruba rurka, podczas gdy piski wskazywały bicie jej serca, a jej cudowne ciało było schowane pod kołdrą. Wokół jej głowy i prawdopodobnie całej klatki piersiowej znajdował się biały gips.
171
Natychmiast, gdy znowu uświadomiłem sobie moją winę, łzy stanęły mi w oczach. To jedynie moja wina, że ona leżała tutaj taka pozbawiona życia, nikt inny nie był za to odpowiedzialny... Ktoś przezornie ustawił krzesło przy jej łóżku i aż nazbyt chętnie na nim usiadłem, zanim chwyciłem dłoń Belli i mocno ją ścisnąłem. – Bello... malutka... musisz walczyć! ... Jeśli nie dla mnie, to przynajmniej dla Jamiego, on cię potrzebuje... – szlochałem i nie obchodziło mnie, czy ktoś mnie usłyszał. Tak, ten tak wspaniały i silny Edward Cullen mógł płakać! To byłaby istna wyżerka dla prasy, gdyby był tutaj ktoś z nich, ale nawet jeśli... Kochałem Bellę i poza nią było mi wszystko, naprawdę WSZYSTKO obojętne, dopóki znowu dojdzie do siebie! Dałbym za to wszystko. Jeśli potrzebowała nerkę, mogła mieć moją. Jeśli potrzebowała nową wątrobę, mogła mieć moją. A jeśli potrzebowała nowe serce, z radością mogła mieć moje! Dałbym jej wszystko, gdyby tylko przeżyła! – Proszę, Bello... Nawet nie uwierzysz, jak chciałbym cofnąć te słowa, gdybyś tylko mogła znowu na mnie spojrzeć... Kocham cię, proszę, wróć do mnie... – szlochałem, jednak nie przyniosło to żadnego rezultatu, leżała tak samo niemo jak wcześniej. Dni – ba, nawet tygodnie – minęły, a ja nie odstępowałem jej na krok. Gdybym nie został do tego zmuszony przez moją rodzinę, nic bym nie jadł, ani nie pił. Chociaż obrażenia się goiły, a Bella znowu samodzielnie oddychała, nie obudziła się. Zawiesiliśmy nasze tournee. Żadne z nas nie chciało grać ani bawić się. Nie rozpoznawałem dnia ani nocy, siedziałem przy łóżku Belli i trzymałem jej dłoń. Nie opuszczałem jej, delikatnie całowałem w czoło i każdego dnia coraz bardziej modliłem się o to, żeby nareszcie otworzyła oczy. Każda sekunda bez mojej słodkiej Belli była zupełnym marnotrawstwem i nieważne jak bardzo pielęgniarki się do mnie zalecały, one ledwie mnie obchodziły... Obojętnie jak seksowne były, a TO już naprawdę nie było dla mnie normalne. Wcześniej z pewnością przystałbym na to, lecz teraz denerwowało mnie, kiedy pochylały się nad łóżkiem Belli, by trzymać mi przed nosem swój dekolt. Ale to pokazywało również, jak bardzo kochałem Bellę i jak bardzo zmieniłem się z jej powodu! Jeszcze kilka miesięcy temu zapewne nikt nie uważałby za możliwe tego, że tak długo mogłem wytrzymać bez seksu, a teraz już cztery miesiące go nie uprawiałem... Odkąd byłem z Bellą, po prostu TO stało się dla mnie sprawą podrzędną. Westchnąłem. Do czego jednak miłość mogła doprowadzić. Było to zauważalne nawet dla Emmetta i Rose. Na początku wątpili, że naprawdę kochałem Bellę, ponieważ martwili się o nią – jako najlepszy
172
przyjaciel i „siostra” oczywiście mnie nie zdziwili – ale wydawali się zrozumieć, że chciałem mieć jedynie kobietę w moim życiu z lub bez intymności, a teraz była nią Bella i żadna inna! Rozmawiałem z nią każdego dnia, powtarzałem, że mimo to Jamie ją potrzebuje i że chociażby dla niego musiała wyzdrowieć. Jednak wydawało się to być na nic, lecz przez to w mojej głowie umacniał się pewien pomysł. Dlatego też pewnego popołudnia pomówiłem z Carlislem, gdy odwiedził Bellę i zapewne również mnie. – Tato? – zapytałem go trochę zdenerwowany, gdy wyszliśmy z pokoju, chociaż najchętniej bym tego nie robił, lecz tak musiało być, ponieważ jeśli Bella rzeczywiście wszystko słyszała, nie musiała usłyszeć TEJ rozmowy. – Mhm? – Wydawał się być całkowicie nieobecny i pogrążony w myślach, gdy tak lakonicznie odpowiedział. – Czy myślisz... że może to pomóc, jeśli Jamie z nią porozmawia? – Ja... nie wiem... być może... Przytaknąłem i odetchnąłem głęboko. – Ja... chętnie bym go tutaj przyprowadził. – Carlisle sceptycznie zmarszczył czoło i jak zwykle przewrócił na to oczami. – Myślę, że mogłoby to pomóc. Bella kocha swojego syna. Bardziej niż kogokolwiek. Może nawet bardziej niż mnie... – szepnąłem i próbowałem ukryć łzy, które mi się przy tym wkradły. Potrząsnąłem głową, by oczyścić umysł. – W końcu byłem na nią wściekły, gdy ostatnio się widzieliśmy. W takim razie dlaczego miałaby mnie wysłuchać? Skoro naprawdę nas słyszy, pewnie boi się tego, że znowu będę gderał. – Westchnąłem, ponownie potrząsając głową. Carlisle skinął. – To może nie jest zły pomysł... W końcu Jamiemu brakuje nie tylko matki, ale również CIEBIE. – Spojrzałem na niego zmieszany i nie mogłem zinterpretować uśmiechu na jego ustach. – Co masz na myśli? – zapytałem niemal monotonnie. Wzruszył ramionami. – Sądzę, że widzi w tobie niemal ojca. Jamie z pewnością ze sto razy dziennie pyta o ciebie... Byłem całkowicie zdziwiony. Ten mały robaczek miał widzieć naprawdę mnie, akurat MNIE, jako swojego ojca? To przecież było niemożliwe! Przecież właściwie nie byłem szczególnie dobrym starszym bratem, w przeciwieństwie do Emmetta... A mimo to dotąd zawsze mnie słuchał, jeśli na coś pozwalałem albo czegoś zabraniałem... Znowu potrząsnąłem głową i spojrzałem na mojego ojca, oceniając. – Myślę, że robisz ze mnie głupka... Jednak on zaprzeczył kiwnięciem głowy. – Ani trochę. Twoja matka i ja zajmowaliśmy się nim przez cały rok... dużo, ale robi przy nas, co chce. Słucha, tylko jeśli ty albo Bella coś
173
powiecie. – Carlisle westchnął. – Uwierz mi, w tej chwili jest jeszcze gorzej, niż kiedy wy tam jesteście... Po prostu nie mogłem uwierzyć. Jak ja miałem mieć większą władzę nad Jamiem niż moi rodzice, których znał już od tak dawna? Mimo to Carlisle zaciekawił mnie i uzgodniliśmy, że kiedy wróci po południu, przyprowadzi ze sobą Jamiego. I dokładnie tak było. Ogólnie wystraszyłem się, gdy około szesnastej mój ojciec cicho zapukał do drzwi, a następnie wszedł do pokoju z Jamiem za rękę. – Co z mamusią? – zapytał cicho już po paru sekundach. Dzieci zawsze były ciekawe, znałem to już po Alice – chociaż miałem dopiero ledwie cztery lata, gdy się urodziła – i nieznacznie uśmiechnąłem się – stan, którego w ciągu ostatnich czterech tygodni nie byłem w stanie przyjąć. – Mamusia jest paskudnie chora i dlatego musi bardzo dużo spać – powiedział cicho Carlisle, a Jamie tylko spojrzał po tym na mnie pytająco, jak gdyby mój ojciec go okłamał. – To prawda? – zapytał i gdy potwierdziłem, delikatnie nadął usteczka, że nawet Bella by z nim w tym nie wygrała, a tym samym doprowadził mnie do chichotu. Bella naprawdę nie mogła się wyrzec swojego syna. Chociaż nikt nie znał jego ojca, lecz to miał niezaprzeczalnie po niej! – Jak długo mamusia musi jeszcze spać? – zapytał i spojrzał na mnie zasmucony, zanim wgramolił się na moje kolana. Przygryzłem dolną wargę. Co miałem mu na to odpowiedzieć? Na pewno nie prawdę. – Niestety, nie mogę ci tego powiedzieć, szkrabie, to mamusia musi zdecydować. Ale jeśli z nią porozmawiasz, z pewnością obudzi się szybciej – zachęciłem go i skłoniłem, żeby się natychmiast rozchmurzył. To w jakiś sposób wyglądało komicznie, gdy swoją drobną rączką chwycił Bellę. – Mamusiu, proszę, musisz szybko wyzdrowieć. Wiesz, tatuś również wygląda na chorego i też musi spać, ale ja nie... – próbował szeptać i akurat tego musiał się jeszcze nauczyć, ponieważ Carlisle i ja zrozumieliśmy każde słowo. – Babcia i dziadek też nie są tacy weseli, odkąd śpisz. Nawet ciocia Alice i ciocia Rose zrobiły się jakieś dziwne, a wujek Emmett wcale nie jest już śmieszny. A wujek Jasper jest zawsze taki rozgniewany i nie chce się już ze mną bawić... – Zmieszany potrząsnąłem głową, a następnie spojrzałem pytająco na mojego ojca, który tylko uśmiechnął się i mrugnął do mnie. Mimo to naprawdę nie zrozumiałem, co chciał mi przez to powiedzieć. Czy docierał do mojego mózgu – z którego w rzeczywistości już tak dawno nie korzystałem – albo coś innego, nie mogłem powiedzieć, jednak faktycznie nie rozumiałem... Przynajmniej do jego następnego zdania. – Czy mamusia teraz szybko wyzdrowieje, tatusiu? – zapytał i przy tym spojrzał na mnie pełen zaufania. Czy on może miał na myśli MNIE? Przecież dotychczas zawsze byłem
174
tylko Edwardem, a nie „tatusiem”... A mimo to poczułem się trochę dumny, gdy tak mnie nazwał. Mój ojciec zaśmiał się tylko bezbarwnie, gdy zobaczył moje zmieszane spojrzenie, a potem ścisnął moje barki. – Zdaje się, jak gdybyś awansował na wyższą rangę, mój synu. – Mrugnął i jego uśmiech rozszerzył się na całą twarz, podczas gdy Jamie przytulił się do mojej piersi i prawdopodobnie zasnął. – Nie wierzę... – wyszeptałem całkowicie wstrząśnięty. – On... przecież nie mógł mnie nazwać... – Jednak Carlisle tylko kiwnął głową i przy tym miał taki nieokreślony błysk w oczach, że ledwie mogłem wytrzymać z dumy. – Ale dlaczego... – Wiesz, Edwardzie, czasami dzieci zauważają więcej niż my, dorośli. – Uśmiechnął się szeroko, co tylko jeszcze bardziej mnie zmieszało. Mój ojciec także wydawał się to zauważyć. – Jamie widział, jak delikatnie obchodziłeś się z jego mamą, i przy nim zawsze byłeś... bardzo czuły, by to łagodnie wyrazić. Dziecko przeważnie wie, komu może zaufać, a komu nie, i właśnie ciebie widzi jako ojca. Jeśli by cię nie lubił, nie nazywałby cię tak... – szepnął Carlisle, a potem znowu cicho się zaśmiał. – Twoja matka miała prawdziwe łzy w oczach, gdy pierwszy raz powiedział do niej „babcia”. – Wtedy westchnął. – Ale niestety nic z tego nie usłyszałeś, ponieważ cały czas jesteś tutaj... Spróbowałem się uśmiechnąć, jednak wiedziałem, że z pewnością musiało to wyglądać na wymuszone. Ale przy wewnętrznym chaosie, jaki panował we mnie, nie było to dziwne. Z jednej strony była tam dumna i radość z powodu Jamiego, a z drugiej ból i smutek, ponieważ Bella tego niestety nie słyszała, a na sam koniec był tam jeszcze zamęt. W ostatnich tygodniach rzadko byłem w domu, ponieważ cały mój czas spędzałem przy Belli, a mimo to ten mały człowieczek na moich kolanach nazwał mnie tatusiem... Potrząsnąłem głową i westchnąłem, gdy Carlisle złapał mnie za bark. – Wszystko w porządku, Edwardzie? – Kiwnąłem tylko i znowu przybrałem wymuszony uśmiech, gdy Carlisle odetchnął głęboko. – Posłuchaj, mój synu, wiesz, że niczego tobie nie zalecam... – Nawet byś tego nie mógł... – mruknąłem cicho i za to zobaczyłem w jego oczach krótki błysk, zanim znowu westchnął. – Wiem, Edwardzie, ale mimo to widocznie muszę przemówić ci do serca. Owszem, wiem, że kochasz Bellę, jednak... – Jednak co, tato? Nie mów mi teraz, że mam ją rzucić! Carlisle potrząsnął głową. – Wcale nie miałem tego na myśli, Edwardzie, pozwól mi najpierw powiedzieć do końca. – Kiwnąłem na niego głową, by pokazać mu, że powinien mówić dalej. – Edwardzie, nie możesz być tutaj dzień i noc, ty także masz obowiązki, a również przez to nie pomożesz Belli.
175
– Tato, proszę cię, naprawdę myślisz, że akurat teraz byłbym w stanie skoncentrować się na jakiś technikach chirurgicznych? Nie, nie mógłbym – powiedziałem i jęknąłem zirytowany. – Boże Święty, pozwól mi wreszcie dokończyć! – Słyszałem, że mój ojciec powoli zaczynał się złościć, ponieważ nie pozwoliłem mu mówić do końca, a u niego zdarzało się to rzadko. Zwykle zawsze był tym spokojnym, który nie pozwalał wyprowadzić się z równowagi, ale widocznie postarałem się, dlatego tylko przełknąłem i pokiwałem głową. – Właściwie mam na myśli nie tylko uczelnię, ale – jeśli już sam przemówisz do siebie – myślisz, że co zrobiłaby Bella, gdyby nie leżała tutaj, a ty rezygnowałbyś ze swoich studiów?
176
Rozdział 17 To było dobre pytanie, a właściwie dość dokładnie wiedziałem, co ona by zrobiła, dlatego parsknąłem. – Kopnęłaby mnie w dupę i zrobiłaby mi piekło. Carlisle pokiwał głową i spojrzał na mnie poważnie. – Dokładnie, ja również tak myślę. Edwardzie, mimo że w międzyczasie dorosłeś, nie powinieneś wszystkiego rzucać. Pomyśl no również o twojej ... – Potrząsnął głową. – ... Nie, myśl o WASZEJ przyszłości. – Tylko nie jestem pewny, czy w ogóle mamy jeszcze jakąś przyszłość – wymruczałem sam do siebie zasmucony i westchnąłem, kładąc Jamiego do łóżka, które ustawiono dla mnie w pokoju Belli. Mimo że, kiedy spał, wyglądał spokojnie, ale tam, na jego czole, były również odciśnięte te małe troski, które pokazywały, że martwi się o swoją mamę. Miał je nawet we śnie. – Dlaczego nie? – zapytał mój ojciec i przysunął ku mnie krzesło, na którym usiadł. Ojoj, teraz pewnie znowu wyszedł z niego psychiatra. – Jestem winem tego, że Bella w ogóle tutaj leży... Pokłóciliśmy się, zanim miała wypadek – wyszeptałem. – O co się pokłóciliście? – zapytał mój ojciec zaciekawiony. Parsknąłem. – Z powodu... Tanyi. – Jedynie spojrzał na mnie pytająco, na co cicho westchnąłem i z trudem przełknąłem, zanim mówiłem dalej: – Ja... powiedziałem Belli, dlaczego rozeszliśmy się, a ... ona opowiedziała Alice... – wymamrotałem. – I dlatego byłeś zły. – To nie było pytanie, lecz czyste stwierdzenie i przytaknąłem. – Tak. – Wiesz, że nigdy nie zmuszałbym cię, abyś opowiedział mi, co się stało, ale jednak teraz muszę przyznać, że mnie zaciekawiłeś. – Uśmiechnął się do mnie. Przygryzłem wargę, niepewny, czy powinienem opowiedzieć, ale potem przytaknąłem i ponownie głęboko odetchnąłem. – Wiesz, po tym jak... Isabella wtedy zaginęła i uważano ją za zmarłą, wówczas Tanya naprawdę mi pomogła i rzeczywiście zakochałem się w niej... – Ponownie przełknąłem, ponieważ ściskało mnie w gardle. – ... Ale potem przyłapałem ją z innym na gorącym uczynku. Wywaliłem faceta na zewnątrz i zapytałem ją, dlaczego to zrobiła. Zaśmiała mi się prosto w twarz i powiedziała, że przecież skądś musiała otrzymać zadowolenie, którego ja nie mogłem jej dać. Potem jeszcze naskoczyła na mnie, że nie
177
wystarczająco pomagałem w jej „karierze”, ponieważ to Rose została w grupie wokalistką, a nie ona. Carlisle przez moment patrzył na mnie niedowierzająco, zanim wstał ze swojego krzesła i przeczesywał dłonią włosy, chodząc w tą i z powrotem po pomieszczeniu. – To... – Przełknął. – To było w twoje urodziny, prawda? – Przytaknąłem i spuściłem wzrok na podłogę, która teraz wydawała mi się ciekawsza niż jeszcze kilka sekund temu. Pokiwałem głową, a następnie parsknąłem. – Wiesz, co jeszcze jest w tej sprawie najgorsze? – zapytałem i spojrzałem na niego. Gdy mój ojciec potrząsnął głową, mówiłem dalej: – Tanya była w ciąży. – Nie spuszczałem z niego wzroku i momentalnie w jego oczach zobaczyłem szok i wyrzut, ponieważ skończyłem z nią i ją wyrzuciłem. – Wiem, co teraz myślisz, ale uwierz mi, tato, nie zostawiłem jej na lodzie. Tanya... usunęła. Zabiła nasze dziecko, ponieważ... ponieważ nie chciała, żeby krzyczący i robiący gówno bachor tylko spieprzył jej karierę, a poza tym nie chciała być z takim nieudacznikiem jak ja. To były jej słowa. – Potrząsnąłem głową i znowu wpatrywałem się w podłogę. Carlisle ponownie usiadł na krześle i spojrzał na mnie zszokowany. – Dlatego tak się zmieniłeś od tego dnia... Myślę, że sam sobie chciałeś udowodnić, że nie jesteś pokonanym, za którego ona cię uważała... Wszystkie te dziewczyny miały na nowo podbudować twoje ego, gdy leżały, jęcząc pod tobą. Jęknąłem, przewracając oczami. – Dziękuję za tę dokładną analizę mojego życia seksualnego – powiedziałem monotonnym głosem ociekającym sarkazmem. Mój ojciec zachichotał i przy tym patrzył na mnie jeszcze dość rozbawiony. – Ale i tak cieszę się, że cię to bawi. – Popatrzyłem na niego trochę zagniewany. Niedbale wzruszył ramionami. – To tylko prawda. Jednakże nie rozumiem, czemu z Bellą jest inaczej... – To ostatnie tylko wymamrotał i popatrzył na mnie badawczo. Podrapałem się po czole, by ukryć moje zdenerwowanie. Tak, chciałbym to wyrzucić z siebie, lecz przede mną siedział mój ojciec. Wiedziałem też, że w dodatku był on psychiatrą i tylko dlatego analizował wszystko, co się mówiło albo właśnie robiło. – Nie wiem, po prostu czuję się dobrze w jej obecności. Bella jest naturalna, nie ma w niej ani trochę zarozumiałości i wygląda na tak... kruchą, że boisz się, że ją skruszysz przy najmniejszym dotyku i po prostu chce się ją chronić. A mimo to jest silna i ma przeznaczenie, które jej przydzielono. – Ciebie tak porządnie trafiło. – Mój ojciec wyszczerzył się. – Och, tak, stało się tak – powiedziałem z szerokim uśmiechem. – Ale wiesz, po tej... sprawie... z Tanyą, myślałem, że nigdy nie będę mógł znów pokochać innej kobiety. Każdą z nich uważałem za fałszywą małpę, która była nastawiona jedynie na sukces, który mogłem
178
jej oferować. Ale Bella jest w jakiś sposób inna. Mogłem to już zauważyć, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Zwyczajnie mnie zafascynowała… Carlisle zmarszczył czoło. – Dla mnie jednak wyglądało to zupełnie inaczej. Parsknąłem. – Jasne, wtedy też nie chciałem sobie zepsuć szans u tamtej dwójki. – Potrząsnąłem głową zdegustowany sam sobą. – A potem jeszcze, po pierwszej próbie, przyszedłeś ty i wyszedłeś z nią z pomieszczenia w objęciach. Myślisz, że co wtedy pomyślałem? I to jeszcze z dziewczyną, która nawet nie jest w moim wieku! A przede wszystkim w mamy! Przewrócił oczami i spojrzał na mnie z powagą. – Więc faktycznie, Edwardzie, jesteś moim synem i znasz mnie. Jednak właściwie musiałbyś wiedzieć, że nigdy nie zrobiłbym tego twojej matce, a już na pewno nie na jej oczach – mruknął. Westchnąłem. – TERAZ też jest to dla mnie oczywiste, tylko że wtedy wyglądało to dla mnie jednoznacznie. Jednak wówczas jeszcze nie znałem ku temu powodów, przepraszam. – Ostatnie słowo jedynie wymamrotałem, ponieważ byłem całkowicie zażenowany, że oskarżyłem o coś takiego mojego ojca. Teraz zastanawiałem się, jak ja wpadłem na ten pomysł. Moi rodzice kochali się i każdy, kto choć przez chwilę się im przyjrzał, mógł to zobaczyć. – Już w porządku, przecież nie mogłeś wiedzieć. Teraz już wiesz, tajemnica zawodowa. Jednak twoja matka wiedziała, naturalnie za zgodą Belli. – Tylko skinąłem głową, ponieważ byłem już doskonale poinformowany o przysiędze Hipokratesa. Carlisle westchnął i teraz ostatnia oznaka radości zniknęła z jego twarzy, i spojrzał na mnie z powagą. – Właściwie nie przyszedłem, by cię poddawać sesji psychiatrycznej. – W takim razie, dlaczego? Na pewno nie, by tylko przyprowadzić Jamiego do jego matki. – Nie do końca. Właściwie chciałem przemówić ci do serca. – Podniosłem sceptycznie brew, na co Carlisle westchnął. – Posłuchaj, mój chłopcze, rozumiem, że kochasz Bellę i chcesz być przy niej, ale teraz także ponosisz pewną odpowiedzialność. – Byłem trochę zbity z tropu. Co on chciał powiedzieć? Nie mógł przejść do konkretów? – Bella jest w dwupaku z Jamiem, kocha go i wiesz o tym. Więc jeśli chcesz być z Bellą, a nie wątpię w to, w takim razie musisz również przejąć na siebie odpowiedzialność za jej syna. – To jest dla mnie zrozumiałe, ale o co ci chodzi? Carlisle potrząsnął głową i westchnął. – Czy to nie jest oczywiste? Edwardzie, Jamie potrzebuje autorytetu i powinieneś być nim TY. Chociaż Bella leży w... śpiączce, nie możesz się więcej tak izolować, Jamie cię potrzebuje. – Westchnął cicho. – Chciałbym, żebyś znowu zaczął myśleć o przyszłości, zadbał o swoje studia, zaczął się uczyć. W następnym tygodniu
179
masz egzaminy i spędzisz czas z Jamiem. Tutaj i tak nie możesz nic wskórać. Według mnie możesz nadal spędzać tutaj noce i połowę dnia, ale na kilka godzin przyjdź do domu i zatroszcz się o... swojego syna... Przełknąłem z trudem i poczułem palące łzy w moich oczach, gdy spojrzałem na małe ciało na „moim” łóżku. Nawet mój ojciec widział w Jamiem mojego syna i nigdy w życiu bym się tego nie spodziewał. Chociaż naturalnie wiem, że nie miałem nic przeciwko temu chłopcu. – Tato, ja... nie wiem, czy dam radę... – powiedziałem wreszcie niepewny i ponownie na niego spojrzałem. Carlisle wstał, pokonał ostatni metr odległości pomiędzy nami, wziął moją twarz w swoje dłonie i z powagą spojrzał mi w oczy. – Edwardze, mój synu, jesteś silny, dasz radę! Jestem już z ciebie niesamowicie dumny. Samo to, jak obchodzisz się z Bellą, jest nie do opisania. Dokładnie dlatego ona cię kocha i ufa tobie! Pokaż jej, że zasługujesz na to zaufanie! – powiedział, następnie uśmiech wkradł się na jego twarz i wzruszył ramionami. – Gdy twoja matka była z tobą w ciąży, miałem dopiero osiemnaście lat, ale poradziliśmy sobie, jak widzisz. Nadal jesteś Cullenem, możesz to zrobić. – Dziękuję, tato – szepnąłem, a łzy, które zebrały się w moich oczach, teraz ostatecznie popłynęły. – Nie ma za co. – Carlisle wziął mnie w objęcia i chociaż wydawało mi się to trochę dziecinne, nie przeszkadzało mi. – No dalej, powinniśmy zanieść małego mężczyznę do jego własnego łóżka, a ty przecież musisz się trochę uczuć – powiedział mój ojciec, mrugając okiem, gdy znowu uspokoiłem się, i przy tym wyszczerzył się do mnie. Przewróciłem oczami, ale w końcu przytaknąłem, zanim dałem Belli jeszcze delikatnego całusa w czoło i wziąłem Jamiego w ramiona.
BPOV Wokół mnie ciemność. Wszystko, co mogłam zobaczyć, było czarne. W duszy były cisza i spokój, których jeszcze nigdy przedtem nie czułam. Czas wydawał się stać w miejscu i nie mogłam nic usłyszeć ani poczuć na moim ciele. Żyłam jeszcze, czy już umarłam? Nie wiedziałam dokładnie, ale to drugie wykluczyłam. Nie mogłam być martwa! Moim zdaniem tak nie było. Gdzie był ten cholerny raj albo piekło, o którym wszyscy zawsze mówili? Przecież nie mogliśmy trafiać do nicości, prawda? Nie było tutaj nic innego niż absolutna ciemność, nic więcej. Więc gdzie byłam?
180
Jednak w tym momencie nie mogłam powiedzieć, KIM byłam albo co się stało, że byłam uwięziona w tej czarnej dziurze... Mój mózg wydawał się być opustoszały i zaczęłam się bać. Czułam, że drżałam. Mój oddech był przerywany, a moje serce wydawało mi się uderzać aż do gardła. Chwila. Moje serce? Jeśli jeszcze biło, musiałam wciąż żyć! Ta wiedza trochę mnie uspokoiła i skoncentrowałam się na tym, by odzyskać pamięć. Najpierw wracała ona tylko powoli, niemal jak w zwolnionym tempie. Jednak potem było to jak uderzenie gruszą do wyburzania. Przypomniałam sobie moich rodziców, ich śmierć, mojego brata, porwanie i moją terapię. Ale czegoś jeszcze brakowało, czegoś ważnego... Edward, nasza kłótnia! On dłużej mi nie ufał, jeśli w ogóle kiedykolwiek rzeczywiście to robił. Nie byłam do tego tak do końca przekonana. Powoli nawet zaczęłam wątpić w cały nasz związek, jednak zawsze, kiedy myślałam o Edwardzie, moje serce zaczynało bić jak szalone, a w brzuchu fruwały motylki. Więc jednak musiałam go kochać, prawda? Ale czy on mnie kochał? Nie mam pojęcia. Ufał mi? Raczej już nie... Moi rodzice umarli, mojego brata już tutaj nie było, a zespół pewnie także poradził sobie beze mnie. Jessica i Lauren pewnie dostały swoja szansę, więc dlaczego życie miało mieć dla mnie jeszcze jakiś sens? Dokładnie, żaden! Po prostu nie chciałam więcej walczyć o moje życie, w którym z pewnością byłabym zawsze sama, ponieważ chłopak zwyczajnie mi nie zaufał. I tak zdecydowałam, że skoro tylko otrzymam taką możliwość, opuszczę ten świat... Ale nigdy bym nie pomyślała że mogłoby być to tak szybko, gdy otwarłam oczy i w oddali zobaczyłam małe, białe światło, które wydawało się mnie przywoływać. Jednak nie przeszkadzało mi już, że wydawałam się tam poruszać bez mojego udziału. To było to, czego chciałam. Ostateczny spokój... Światło zbliżało się, stawało się coraz większe, aż byłam krótko przed nim i raptem miałam natchnienie, i nagle zatrzymałam się. Jamie! Jak mogłam o nim zapomnieć? Był przecież moim synem, moim własnym ciałem i krwią! Co była ze mnie za wyrodna matka, która zapomina o swoim własnym dziecku? Jamie mnie potrzebował, przecież nie mogłam tak zwyczajnie zniknąć! Dla niego warto było znowu walczyć! Dlatego ze wszystkich sił, które miałam, oddaliłam się od tego światła, aż znowu znajdowałam się w kompletnej ciemności. Jednak tym razem było trochę inaczej... Słyszałam głosy, które przenikały do mnie z zewnątrz. Z początku nie rozróżniałam, kto to był, ani co mówili, zanim jednak powoli trafiło mnie przekonanie: zarówno Carlisle jak i również Edward byli tutaj przy mnie. Tego pierwszego rozumiałam, ale co chciał tutaj Edward? Po
181
naszej kłótni wydawało się być mu obojętne, co się ze mną działo. Przecież nie poszedł za mną, ani mnie nie zatrzymał, prawda? Gdy wreszcie byłam w stanie zrozumieć słowa tej dwójki, byłam zmieszana. Bardzo zmieszana. Co Edward miał zrobić? I co miało oznaczać to, co Carlisle mówił o swoim wieku przy ciąży z Edwardem? Czy może jakaś jego... seksbomba była z nim w ciąży? Miałam nadzieję, że nie. Prawdopodobnie nigdy bym tego nie wytrzymała... Ponieważ, o ile znałam Edwarda, jego poczucie obowiązku doprowadziłoby go do tego, by troszczył się o swoje dziecko. Usilnie chciałam uzyskać kilka odpowiedzi, ale do tego najpierw musiałam się obudzić... Zebrałam w sobie do pomocy wszystkie moje rezerwy i próbowałam przynajmniej poruszyć palcem – co wreszcie udało mi się po upływie połowy wieczności – zanim jeszcze walczyłam o to, by otworzyć moje oczy. Nie było to łatwe, ale jakoś udało mi się i natychmiast zostałam oślepiona przez jasne światło, które spowodowało, że znowu je zamknęłam i wyczerpana zapadłam w głęboki sen...
EPOV Przez następne trzy tygodnie robiłem to, co chciał mój ojciec, a mianowicie uczyłem się do egzaminów – zdałem je nadzwyczajnie dobrze, mimo tego że tak długo nic nie robiłem – i dużo opiekowałem się Jamiem. Bawiłem się z nim, ścieliłem dla niego łóżko i czytałem mu jeszcze jakieś historyjki, zanim zasypiał. Jednak z każdym dniem ciągłe nieprzebywanie przy Belli było dla mnie coraz trudniejsze i znowu mój stan zmienił się w podobny do zombie. W międzyczasie również zdjęto Belli gips, a mimo to ona nie obudziła się. Moja rozpacz rosła coraz bardziej, lecz przed Jamiem nie mogłem dać nic po sobie poznać. Dopóki nic jeszcze nie było pewne, nie porzuciłbym nadziei, że Bella znowu by się obudziła! Zawsze powtarzałem to Jamiemu, kiedy patrzył na mnie smutny, a zdarzało się to dość często. Dlatego również chciałem odwrócić jego uwagę i poszedłem z nim na plac zabaw, który znajdował się przy szpitalu. Podczas gdy on tam szalał, ja schowałem mój nos w książkach, by przygotować się na następne wykłady, ale tylko dopóki denerwujący głos nie zdekoncentrował mnie. – Edward? Cieszę się, że cię widzę – zapiszczało bezpośrednio przy mnie i gdy spojrzałem, stała przede mną ona, Jessica. Kto inny mógł być tak wnerwiający? No tak, może Lauren.
182
– Cześć, Jessica – mruknąłem i ponownie spojrzałem do mojej książki, ale jeśli myślałem, że teraz miałbym spokój, wyraźnie się myliłem. – Jestem tu z moim młodszym bratem, a ty co tutaj robisz? – Uczę się, ale to pewnie widać. – A czego się uczysz? Nowe nuty? – Jaka właściwie ona była głupia? Naprawdę nie mogłem uwierzyć, że poleciałem na takie coś jak ona. Przewróciłem oczami. – Nie, uczę się na moje studia. Są także inne rzeczy niż muzyka, Jessica. Jessica zapiszczała. – Studiujesz? O mój Boże, to przecież wspaniałe. A co studiujesz? Akurat chciałem odpowiedzieć, gdy Jamie przybiegł do mnie rozpędzony i wspiął się na moje kolana. Widocznie zauważył, że ona działała mi na nerwy, i pomyślałem, że teraz naprawdę nie musiałem więcej zajmować się tą głupią kozą. – No, mój wielkoludzie, nie masz ochoty więcej się bawić? Jednak zanim nawet Jamie otworzył usta, to coś znowu zapiszczało. – Och, Edwardzie, twój młodszy brat jest naprawdę słodki. Jak masz na imię, mój mały? Ile masz lat? – paplała Jessica. – Mam na imię Jamie i mam tyle – powiedział mały i pokazał w górze trzy palce. Jessica zamrugała parę razy, a następnie wyszczerzyła się szeroko. – Twój brat jest naprawdę inteligentny jak na swój wiek – powiedziała, podziwiając, a za to otrzymała od Jamiego złowrogie spojrzenie. W duchu przewróciłem oczami. Brat... Z pewnością nie, ale w końcu to nie jej sprawa, przecież może myśleć, co chce. – No dalej, szkrabie, idziemy odwiedzić mamusię – dlatego powiedziałem, wstałem i znowu postawiłem Jamiego na jego własnych nogach. – O, świetnie, tatusiu! – wykrzyknął teraz znowu zadowolony Jamie i patrzył na mnie rozpromieniony. Jessica spojrzała na mnie z absolutnym niedowierzaniem. – T-t-t-tatusiu? Przytaknąłem. – Tak, masz coś przeciwko? Potrząsnęła głową, a ja dosłownie mogłem zobaczyć, jak pracowały jej trzy komórki mózgowe – dużo więcej nie mogła mieć. – Um, nie... Wolno mi zapytać, kto jest matką? Przewróciłem oczami. – Wprawdzie nie wiem, co ciebie miałoby to obchodzić, ale jego matką jest Bella – powiedziałem ze spokojem. Ponownie w niej pracowało i wydawała się przeliczać. – Ale to niemożliwe, przecież znacie się dopiero od pół roku... – mamrotała sama do siebie zbita z tropu. – Więc kto w rzeczywistości jest jego matką?
183
Kolejny raz przewróciłem oczami. – Bella JEST jego matką, tylko ja nie jestem jego starym. Popatrzyła na mnie pogardliwie. – A w takim razie, dlaczego bawisz się w ojca tego bachora? Sądzę, że Bella zupełnie nie jest w twoim typie, za dużo w niej z szarej myszki, a ty przywykłeś do lepszych. Parsknąłem i przy tym poczułem wzbierającą się we mnie wściekłość. – Nie wiedziałem, że znasz mnie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, kto albo co jest w moim typie. I nie tylko bawię się w ojca Jamiego, jestem nim! Mina Jessiki zmieniała się tak szybko, że nie rozpoznawałem połowy emocji, zanim one znowu zniknęły. Przechodziły od zakłopotania, poprzez niedowierzanie, a w końcu zawiesiły się na uśmiechu, który zapewne miał być uwodzicielski. Kolejny raz zastanawiałem się, co ja sobie myślałem, sypiając z nią! – Ach, no dalej, Edwardzie, co chcesz od tej pruderyjnej podpieraczki ścian, jeśli możesz mieć MNIE? – Wydaje mi się, że nie jesteś w stanie wyobrazić sobie tego, co jest pomiędzy mną a Bellą. Mimo moich dość mocnych słów znowu uśmiechnęła się. – Myślę, że jednak jestem. W końcu każdego dnia mogę widzieć Bellę w szkole i ona nie dorasta mi do pięt, uwierz. – Tak myślisz – mruknąłem. Powoli naprawdę robiło się tego dla mnie zbyt wiele. Potrząsnęła głową. – Ja WIEM. Bella nigdy nie może cię tak bardzo kochać, jak robię to ja. A w takim razie ona chce ci jeszcze wcisnąć tego bękarta. Jamie spojrzał na mnie smutny i parsknąłem wściekły. – Nie nazywaj go tak! Naprawdę jesteś skończona! I wiesz co? Jedyne, w czym jesteś dobra, to szybki numerek, nic więcej! Nagle było już po opanowaniu Jessiki. Patrzyła na mnie przepełniona gniewem. – Uwierz mi, Edwardzie Cullenie, jeszcze pożałujesz, że MNIE odrzuciłeś! Zaśmiałem się. – Ach, tak? Więc jak, przepraszam, chcesz tego dokonać? Nasz mały numerek był już długo ponad trzy miesiące temu, przez gumkę nic się nie może stać i w ten sposób nie możesz wrobić mnie w żadne dziecko. Sprawa z gwałtem również odpada, ponieważ jest wystarczająco dużo słuchaczy, którzy słyszeli cię jęczącą, więc szybko o tym zapomnij – powiedziałem z paskudnym, szyderczym uśmiechem, a ona po prostu stała, gdy poszedłem do szpitala. Wiem, wielu prawdopodobnie pomyśli, że totalne zwariowałem, ponieważ często brałem ze sobą do szpitala Jamiego, ale widziałem, że zobaczenie, iż jego mama jeszcze tutaj była, było dla niego dobre. Brakowało mu Belli przynajmniej tak samo bardzo jak mi, a nocami śniły mu się koszmary o tym, że jej nagle już nie było. Więc jeśli mógł zobaczyć na własne oczy, że Bella jeszcze żyła, uspokajał się trochę i sny stawały się rzadsze. Czyli to nie
184
mogło być tak do końca złe, prawda? A bądź, co bądź, pamiętałem o tym, żebyśmy nie byli z nią dłużej niż godzinę. Czas, który spędzałem przy mojej ukochanej, był oczywiście wyraźnie dłuższy, ale dla Jamiego z pewnością nie było dobre, gdy zbyt długo musiał wpatrywać się w pozbawione życia ciało. Powinien tylko widzieć, że ona jeszcze żyła. Dlatego też przy Belli pozostawałem razem z nim tylko godzinę, zanim jechaliśmy z powrotem do domu, kąpałem Jamiego i czytałem mu jeszcze historyjkę, przy której zasypiał każdego wieczoru. Z jakiegoś powodu – którego właściwie zbyt dobrze nie znałem – Jamie w pewien sposób zawsze mnie uspokajał. Tego wieczoru nie mogłem natychmiast opuścić jego pokoju, by jechać do Belli, dlatego obserwowałem chłopca we śnie i przy tym delikatnie głaskałem go po główce. Jednak po jakimś czasie wstałem z westchnieniem. Chciałem wreszcie udać się do Belli. Chociaż ona mnie nie zauważała i prawdopodobnie nawet nie słyszała, musiałem przy niej być. Jednak w tym samym momencie, w którym wstałem i jeszcze raz ostrożnie poprawiłem przykrycie Jamiego, Alice o wiele za głośno wrzasnęła z dołu. – Czy ty zupełnie zwariowałaś? Swoim jazgotem jeszcze obudzisz Jamiego! – zarzuciłem jej wkurzony, gdy wszedłem do salonu. Jednak wściekłe błyski w jej oczach, szybko stłumiły moją złość. – Co się stało? Parsknęła. – Ty naprawdę jesteś ostatnim dupkiem, Edwardzie! Belli nie ma tutaj dopiero od siedmiu tygodni, a ty od nowa spotykasz się z tymi twoimi paskudnymi zdzirami! Brzydzę się tobą – syknęła i cisnęła mi telefon w rękę, zanim śmignęła schodami na górę. Spojrzałem tylko za nią zmieszany i zamrugałem kilka razy, zanim doszedłem do siebie i przyłożyłem słuchawkę do ucha. – Tak? – Cześć, Edwardzie. Tutaj Jess. Chciałam przeprosić za wcześniej – powiedział przez telefon zbyt znajomy mi głos i dopiero teraz zrozumiałem reakcję Alice. Jasne, prawdopodobnie pomyślała, że znowu zacząłem się zachowywać tak jak przed spotykaniem się z Bellą. A po tym, co ta głupia krowa jej powiedziała, nic dziwnego…
185
Rozdział 18 – Świetnie, i? – zapytałem szorstko i było mi obojętne, że teraz byłem zupełnie nieuprzejmy, a moja matka siedziała na kanapie bezpośrednio za mną. – Posłuchaj, Edwardzie, NAPRAWDĘ mi przykro, nie powinnam była cię tak zbesztać. To było głupie z mojej strony. Byłam tylko... zdziwiona, to wszystko – powiedziała, niemal błagając. Parsknąłem. – Jesteś pewna, że nie ma czegoś jeszcze? – zapytałem bez jakiegokolwiek uczucia w głosie i oparłem się o kredens, zanim natychmiast zobaczyłem złowrogie spojrzenie mojej mamy. Przewróciłem oczami i dłonią dałem do zrozumienia, że zaraz jej wszystko wyjaśnię. Jessica westchnęła sfrustrowana. – Wiesz, Edwardzie, myślałam, że może my moglibyśmy... znowu się spotkać. – Przykro mi, nie jestem zainteresowany – mruknąłem. Co ta bezczelna dziewucha sobie właściwie myślała? Czy ona nadal nie rozumiała, że czas ze mną minął? – Ach, no dalej, Edłardo, przecież nikt nie musi o tym wiedzieć – powiedziała uwodzicielsko. No tak, dokładniej mówiąc, myślała, że tak to zabrzmiało, ponieważ dla mnie było to obleśne i wywoływało we mnie uczucie duszenia się. – Zapomnij, Jessica, jestem w związku i nie zdradzę Belli! – No chodź, naprawdę nikt nie musi wiedzieć, a ja mogę ci pomóc zaspokoić twoje potrzeby. – Zachichotała cicho. – Poza tym mogę ci zaoferować dużo więcej niż Bella. Przezwycięż się i daj mi jeszcze jedną szansę. – Po pierwsze, TY nie wiesz zupełnie nic o moich potrzebach, a po drugie, Bella jest dla mnie wszystkim, czego pragnę, więc po prostu zostaw mnie w spokoju – syknąłem i zwyczajnie odłożyłem słuchawkę. – Co się stało? – zapytała Esme oraz popatrzyła na mnie zmieszana i z pytaniem wypisanym na twarzy. – To była Jessica, chciała przekonać mnie do zdradzenia Belli. – Parsknąłem. – Czy to nie jest ta dziewczyna, która także śpiewała? – Tylko pokiwałem głową, a Esme skrzywiła się. – Byłoby lepiej, gdybym jej w ogóle do tego nie zapraszała.
186
Westchnąłem. – To nie twoja wina, mamo, ja... byłem z nią raz – mruknąłem i spuściłem głowę. Moja matka przewróciła oczami. – W takim razie teraz widzisz, dokąd to doprowadziło... Co planujesz zrobić? – Nie wiem... Ostatecznie Bella musi z nią jeszcze chodzić do szkoły... – Westchnąłem i potrząsnąłem głową. – Nie waż się zranić Belli, mój drogi! – Spojrzenie, które posłała mi moja matka, było naprawdę powodem do obaw. Była zła i wprawdzie miała rację! Mianowicie nie mogłem jej za to winić, ale co ona niby o mnie myślała? Byłem jej synem i mnie wychowała, nigdy nie skrzywdziłbym Belli. Ten wypadek pokazał mi, jak bardzo ją kochałem. – Nie martw się, mamo, nie zrobię tego – powiedziałem z uśmiechem i teraz również od niej otrzymałem taki wraz ze skinięciem głową. Został jeszcze tylko problem z Alice i dlatego natychmiast poszedłem po schodach na górę, ostrożnie zapukałem do jej drzwi. Po krótkim „wejść” otworzyłem je, a następnie zamknąłem za sobą. – Mogę z tobą porozmawiać? – Nie mam pojęcia, o czym. – No, wspaniale, więc Alice naprawdę się wkurzyła. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że mi uwierzy. – Właśnie o telefonie... Proszę. Co ona ci powiedziała, że to cię tak wyprowadziło z równowagi? – zapytałem spokojnie, by zbliżyć się po omacku, a również trochę dlatego, że byłem ciekawy. Inaczej, niż się spodziewałem, moja mała siostrzyczka parsknęła, zanim odpowiedziała. – Czy ty nie możesz sobie przypomnieć? Powiedziała, że chciała z tobą porozmawiać z powodu dzisiejszego popołudnia. Czy przynajmniej wspaniale było ją rozkładać? Popatrzyłem na nią niedowierzająco. – Nic więcej? – Przecież to jest wystarczająco dużo! Wiem, że ostatnio cię nie było, więc co to ma znaczyć?! Westchnąłem. – Alice, owszem, ostatnio byłem nieobecny, ale był przy tym Jamie. Naprawdę myślisz, że na jego oczach pieprzyłbym się z inną? Popatrzyła na mnie zszokowana. – Ty nie masz... ? Potrząsnąłem głową. – Nie, nie mam. Byłem z Jamiem na placu zabaw przy szpitalu, zanim poszliśmy do Belli, i właśnie tam napatoczyła się nam Jessica. Myślała, że Jamie był moim młodszym bratem, i była dość wkurwiona, gdy dowiedziała się, że nie jest i jestem z Bellą. Owszem, dodaję, że akurat chciała mnie poderwać, ale, uwierz mi, ona budzi we mnie jedynie wstręt i, nieważne jak długo Bella będzie jeszcze leżeć w śpiączce, będę czekał, żeby to było jasne.
187
Alice mocno zacisnęła usta i przytaknęła. – Przepraszam, że byłam taka podła. – Żaden problem. Po tym wszystkim, co już zrobiłem, na twoim miejscu również nie pomyślałbym inaczej – powiedziałem i ostatecznie opuściłem jej pokój, by pojechać do szpitala. Po tym jak złożyłem na czole Belli delikatny pocałunek i powiedziałem do niej kilka słów, jak zawsze usiadłem z moimi książkami na krześle, które stało obok łóżka, i zacząłem wpychać sobie do głowy biologię molekularną. Czasami zastanawiałem się, dlaczego czekałem jeszcze rok, zanim poszedłem do college'u. Jednak odpowiedź właściwie nie była trudna. Tanya była rok młodsza ode mnie i wtedy chciałem jeszcze studiować razem z nią, lecz teraz mogłem być zły na siebie za moją głupotę, ponieważ, jeśli nie zrobiłbym tego, pracowałbym teraz na etapie klinicznym i nie musiałbym zajmować się wciąż tą suchą teorią. Im więcej czytałem, tym silniej ogarniało mnie zmęczenie tak, że w końcu zdecydowałem zrobić sobie małą przerwę i delikatnie wziąłem dłoń Belli w moją, składając głowę na jej materacu. Właściwie chciałem zamknąć oczy tylko na moment, jednak coraz bardziej zapadałem w sen... Coś przejechało przez moje włosy i tym samym obudziło mnie. Jednak, gdy podniosłem głowę i rozejrzałem się, nikogo nie zobaczyłem. Zamknąłem oczy i potrząsnąłem głową, wzdychając. Prawdopodobnie tylko to sobie wymyśliłem albo był to skutek mojego przepięknego snu, w którym leżałem przytulony razem z Bellą na moim łóżku i cieszyłem się jej bliskością. – Co tutaj robisz? – Usłyszałem cichy, melodyjny głos i nagle otworzyłem oczy. Bella leżała bezpośrednio przede mną i mierzyła mnie wzrokiem. O mój Boże, obudziła się, wreszcie! – Bella... – wyszeptałem i owinąłem wokół niej swoje ramiona i mocno ją do siebie przytuliłem. – O mój Boże, jesteś z powrotem, znowu tutaj jesteś, wreszcie znowu cię mam... – szlochałem i nie obchodziło mnie, że płakałem ze szczęścia. Moja Bella wreszcie znowu tutaj była i to było dla mnie wszystkim, co się liczyło. – Tak mi przykro, zachowałem się jak największy idiota! – Edwardzie... – wyszeptała tylko i pogłaskała mnie delikatnie po plecach. – To był mój błąd... Potrząsnąłem głową. – Nie był i miałaś rację. Kto wie, co Tanya jej naopowiadałaby, gdyby się spotkały. – Ale... nadużyłam twojego zaufania... i wcale nie zasługuję na więcej – powiedziała Bella i zaszlochała cicho.
188
Przestraszyłem się szmeru i widziałem jej wykrzywiony bólem wyraz twarzy oraz łzy, które płynęły po jej policzkach. – Nie opowiadaj takich głupstw, nie możesz nic poradzić na to, jak reaguje twoje ciało. Po prostu byłem idiotą, robiąc ci wyrzuty – powiedziałem łagodnie i ostrożnie starłem łzy z jej twarzy. Mimo to potrząsnęła głową i zaczęła mówić, ale położyłem mój palec wskazujący na jej ustach, by zamilkła, i potrząsnąłem głową. – Nie myśl o tym, żeby mi się sprzeciwiać, moja miła. Jeśli nie mogę zaufać tobie, to w takim razie komu? Kocham cię, Bello, i nie chcę nigdy znowu musieć być bez ciebie tak długo. – Mój głos na końcu był coraz cichszy i ukryłem twarz w zagięciu jej szyi, by zaciągnąć się jej odurzającym zapachem. – Jak możesz mi tak łatwo przebaczyć? – zapytała cicho i ze zwątpieniem. – Niemal cię straciłem, malutka, i to jest najgorsze, co kiedykolwiek mnie spotkało. – Podniosłem głową, ująłem w dłonie jej twarz i delikatnie ją pocałowałem, czule i z całą miłością, którą do niej czułem. Bella zawahała się przez moment, ale potem odwzajemniła pocałunek z taką samą intensywnością. – Myślę... że powinienem... zawołać do ciebie... lekarza... żeby... zaopiekował się tobą... – wydyszałem, gdy odrywałem się od niej, łapiąc oddech. Bella tylko pokiwała głową, tak samo gwałtownie walcząc o powietrze. Umieściłem jeszcze na jej czole delikatny pocałunek, zanim opuściłem pokój.
BPOV Ledwie mogłam uwierzyć, że Edward naprawdę chciał mi wybaczyć moją głupotę, tak po prostu... Ale wciąż nie wiedziałam, co z tym tajemniczym dzieckiem... Edward wrócił już dwie minuty po tym, jak opuścił pokój, z lekarzem przy boku, którego oczywiście jeszcze nie znałam. Przedstawił się jako doktor Smith i przeprowadził zwykłe badania: poświecił mi w oczy, skontrolował reakcję moich mięśni i tak dalej. Kilka minut później doktor już zniknął, po tym jak jeszcze powiedział mi, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, po ponad dwóch tygodniach będę mogła wyjść. Edward natychmiast zdjął buty, położył swoją komórkę na moim stoliku nocnym i wszedł do mnie do łóżka, i owinął ramieniem moje biodro, kładąc głowę na mojej piersi. – Ale ktoś tu jest dzisiaj przywiązany – mruknęłam z szerokim uśmiechem i pieściłam go po karku. – Przecież mam całe mnóstwo do nadrobienia – westchnął zadowolony.
189
Jakiś czas tylko tam leżeliśmy, rozkoszując się ciszą i bliskością drugiej osoby, ale akurat wtedy, gdy chciałam zacząć mówić, oddech Edwarda uspokoił się i wyrównał. Został zmorzony przez sen i nie chciałam go budzić, ponieważ w jakiś sposób miałam wrażenie, że w ciągu ostatnich tygodni naprawdę nie otrzymał go wiele. Cicho westchnęłam i ostrożnie sięgnęłam po komórkę z nocnego stolika, by zadzwonić do innych, ponieważ Edward w swojej radości na pewno o tym zapomniał i tego nie zrobił. Natychmiast miałam przy telefonie Carlisle'a i cieszyłam się, że nie byli to Alice albo Emmett, gdyż oboje prawdopodobnie nie spodziewaliby się tego, gdyby usłyszeli mój głos. Ale jemu także bardzo ulżyło, że znowu się obudziłam, co mogłam usłyszeć w jego głosie, i obiecał poinformować innych, i że wkrótce przyjdą. Godzinę później dość głośno zapukano do drzwi i wyrwano mnie z mojego lekkiego półsnu, podczas gdy Edward tylko wymruczał coś do siebie niezrozumiale. Drzwi zostały otwarte, zanim udzieliłam odpowiedzi i niecałe dziesięć sekund później stali przede mną wszyscy. Carlisle, Esme, Emmett, Rose, Jasper, Alice i nawet Jamie rozpromienili się i obejmowali mnie po kolei. Niestety, radość Jamiego szybko zniknęła i ustąpiła miejsca panice, która zbiła mnie z tropu, gdy zobaczył śpiącego przy mnie Edwarda, a potem popatrzył na Carlisle'a. Co się tutaj działo? – Czy teraz tatuś musi spać, ponieważ mamusia się obudziła, dziadku? – zapytał przestraszony i sądziłam, że nawet delikatnie zadrżał. TERAZ byłam całkowicie zbita z tropu. Tatuś? Dziadek? Co się tutaj działo? Carlisle uspokajająco pogłaskał go po plecach. – Nie, wielkoludzie, tatuś jest po prostu zmęczony, dlatego śpi. – Jamie jeszcze przez chwilę popatrzył na niego badawczo, jednak odetchnął z ulgą, gdy Carlisle uśmiechnął się. – Czy może mi ktoś powiedzieć, co się tutaj dzieje? – zapytałam zaciekawiona. Carlisle wyrzucił z pokoju wszystkich oprócz Esme i Jamiego, ponieważ właściwie nadal potrzebowałam spokoju. Esme wyszczerzyła się wesoło, a Carlisle zaśmiał się cicho. – Trochę się zmieniło, kiedy byłaś w śpiączce, Bello. – To akurat zauważyłam – mruknęłam, zanim znowu zaciekawiłam się. – Właściwie jak długo spałam? Carlisle ścisnął usta w wąską linię, zanim mi odpowiedział. – Prawie osiem tygodni – powiedział cicho.
190
– To długo – mruknęłam sama do siebie, ale wiedziałam, że on i Esme bardzo dobrze mnie zrozumieli. – On dość mało spał, prawda? – zapytałam cicho, gdy zobaczyłam, że Jamie zasnął w ramionach Carlisle'a. Carlisle przytaknął z westchnięciem. – Tak, niestety. Po prostu nie chciał być z dala od ciebie. – Spojrzałam na niego zmieszana, na co Carlisle zachichotał cicho, a potem położył wreszcie Jamiego na drugie łóżko, ponieważ prawdopodobnie wydawał mu się zbyt ciężki. – Uwierz mi, nie łatwo było odciągnąć stąd Edwarda. Najlepiej rzuciłby nawet college, by być przy tobie... Spojrzałam na niego zszokowana. – Ale nie zrobił tego, prawda? Carlisle potrząsnął głową. – Nie, na szczęście potrafiłem go od tego odwieść. Odetchnęłam z ulgą. – W takim razie dobrze, nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby z mojego powodu zrezygnował ze swojego marzenia... Carlisle i Esme wyszczerzyli się do mnie. – Niech no tylko to usłyszy uparta głowa naszego syna. – Cóż, po kim on to niby ma – zachichotała Esme i spojrzała przy tym rozbawiona na swojego męża, który podarował jej oburzone spojrzenie. – No po mnie na pewno nie – mruknął Carlisle, wydymając wargi, a potem obdarzył mnie uśmiechem. – Uważasz, że to zabawne, co? Przytaknęłam i uśmiechnęłam się szeroko – Jasne, w końcu nie codziennie zdarza się, że zachowujesz się jak dziecko, któremu zabrano lizaka. – Esme nie mogła dłużej wytrzymać i prychnęła, ale przy tym dziwnym trafem dość cicho. Prawdopodobnie nie chciała obudzić Edwarda i Jamiego. – No, jak pięknie, że obie jesteście takie zgodne – mruknął. Esme i ja tylko pokiwałyśmy równocześnie, podczas gdy ona usiadła na moim łóżku. Niestety, w moim pokoju było tylko jedno krzesło i nie chciałam, żeby moja „zastępcza matka” musiała stać, dlatego też nic na to nie powiedziałam. – Okej, wystarczy głupstw. Proszę, opowiedzcie mi, co działo się tutaj, kiedy spałam – teraz powiedziałam z powagą. Carlisle pokiwał głową. – Edward po waszej kłótni szukał cię i wreszcie znalazł, po tym jak wjechałaś w drzewo. Uwierz mi, takiego wykończonego jak tego dnia jeszcze nigdy go nie widziałem, obwiniał się o to, że miałaś ten wypadek. – Carlisle westchnął i potrząsnął głową. – Po tym nikt nie mógł go odciągnąć od twojego łóżka i to przez całe cztery tygodnie. Musieliśmy go nawet zmuszać do tego, by coś zjadł. Ale potem przeprowadziłem z nim poważną rozmowę, żeby wrócił na uczelnię, jednak mimo to każdej nocy wciąż był przy tobie.
191
– Ale to jeszcze nie wszystko, prawda? O co chodziło w tej rozmowie? Carlisle znowu westchnął. – Przemówiłem mu do serca i powiedziałem, że musi zatroszczyć się również o Jamiego, jeśli chce być z tobą. Moja szczęka opadła i spojrzałam na niego zszokowana. – Ty tego nie... Prawda? – Jednak Carlisle tylko pokiwał głową z delikatnym uśmiechem. – A-ale przecież on zupełnie nic z nim nie robił. I znowu od mojego opiekuna doszło westchnienie, które powoli wydawało się wchodzić w nawyk. – Bello, wiem, że kochasz Jamiego, ale skoro Edward wybrał sobie dziewczynę z dzieckiem, wtedy on również musi brać na siebie odpowiedzialność. Matka jest zawsze ze swoim dzieckiem, czy pasuje to mężczyźnie, czy nie, a jeśli się na jedną zdecyduje, moim zdaniem, należy zatroszczyć się również o jej dziecko. – I też dokładnie tak wychowywaliśmy nasze dzieci, Bello. Wiemy, że Edward cię kocha, ale on w jakiś sposób naprawdę nie uświadomił sobie tego, że przejął na siebie odpowiedzialność za Jamiego i kiedy ty nie możesz, musi być tutaj dla niego. On naturalnie kocha go, ale to spadło na niego. Wyraźnie naprawdę ciężko przejąć rolę ojca, mimo że Jamie już od dawna widzi go, jako takiego – wtrąciła Esme, uśmiechając się. Byłam naprawdę poruszona słowami tej dwójki i poczułam szczypiące łzy w moich oczach. – Dziękuję – wyszeptałam tylko, na co Esme delikatnie pogładziła mnie po głowie. – Nie ma za co, Bello, dla nas to oczywiste. Potrząsnęłam głową. – Ale jesteście pierwszymi, którzy tak sądzą... Esme uśmiechnęła się do mnie życzliwie i chwyciła dłoń Carlisle'a. – Wiesz, Bello, wiemy, że życie nie jest łatwe, ale jeśli się czegoś chce, można dokonać wszystkiego. Słowa Esme poruszyły mnie, ponieważ pierwszy raz w moim życiu przynajmniej trochę poczułam, że ktoś mnie rozumie. Dlatego teraz nie mogłam dłużej powstrzymywać łez, z którymi niemal cały czas walczyłam. – Dziękuję. – Było to jedne, co jako tako mogłam z siebie wydobyć, i nawet to małe słowo już załamało mój głos. Esme i Carlisle tylko potrząsnęli głowami. – Dla nas to oczywiste i, jeśli mnie spytasz, na miejsce Tanyi nie moglibyśmy wybrać nikogo lepszego, po prostu należysz do rodziny. – Czy dlatego Jamie mówi do Edwarda „tatusiu”? – Mój głos był jedynie szeptem, ale promienisty uśmiech, który oboje mi podarowali, był nie do opisania, zanim Carlisle zamyślił się trochę. – Nie wiemy dokładnie, dlaczego nazywa go tatusiem – zwłaszcza, że Edward nie widział go wiele przez całe cztery tygodnie – ale po prostu to zrobił, gdy go do ciebie przyprowadziłem... – powiedział Carlisle i w zamyśleniu zmarszczył czoło.
192
– On jeszcze nigdy tego nie zrobił – mruknęłam sama do siebie, a Carlisle kiwnął potwierdzająco głową, tak samo jak Esme. – Co o tym myślisz, Carlisle, w końcu ty tutaj jesteś profesjonalistą? – Myślę, że Jamie po prostu zauważa, jak czule Edward się z tobą obchodzi, i dlatego widzi w nim coś w rodzaju ojca... – Ale Jake też zawsze to robił. – No cóż, ale przy Edwardzie jest pewnie trochę inaczej, ponieważ ty również jesteś inna przy nim niż przy Jacobie. Skinęłam i w końcu westchnęłam. – Myślisz, że on mi naprawdę wybaczył? – Nie tylko myślę, Bello, wiem to, Edward naprawdę cię kocha. Już samo to, że on tak długo był przy tobie i nie troszczył się tylko o własne samopoczucie, pokazuje mi, JAK bardzo on cię kocha, a miłość wybacza niemal wszystko – powiedział z uśmiechem, który mnie prawie przestraszył, a jego wydawał się tak bardzo ucieszyć. – Zmieniłaś go, Bello. Edward znowu jest prawie taki jak wcześniej, zanim... – Dalej nie powiedział, ale też nie potrzebował tego robić. Wiedziałam, o kogo chodziło, i dlatego zakończyłam jego zdanie: – Zanim zerwał z Tanyą. – Carlisle przytaknął. – A co niby jest teraz w nim innego? Sądzę, że jest teraz taki, jak zawsze myślałam, odkąd Emmett napisał mi kilka e-maili – zapytałam zaciekawiona. – Edward jest w tobie zakochany jeszcze bardziej niż wtedy. Nigdy nie troszczył się tak o Tanyę jak o ciebie – powiedział Carlisle, wzruszając ramionami, jednak jego słowa wywołały u mnie uśmiech. Edward musiał mnie naprawdę mocno kochać, jeśli tak się zmienił z mojego powodu, i dodało mi to poczucia pewności, pewności w tym, że on RZECZYWIŚCIE mnie kochał. Mimo to resztka mojego zwątpienia pozostała. Co, jeśli Edward tylko tutaj był, gdyż sam sobie robił wyrzuty z powodu mojego wypadku, a mimo to nic do mnie nie czuł? Albo może nie czuł do mnie tyle, co ja do niego? Co, jeśli właściwie uważał mnie tylko za przyjaciółkę? Jednak zarówno Esme jak i Carlisle wydawali się zauważyć moje zwątpienie, gdy zwrócili się do mnie równocześnie. – Co się dzieje, Bello? – Ja... chciałabym wam uwierzyć, ale... – Nie możesz – zakończył moje zdanie i tylko pokiwałam potwierdzająco głową. – Oczywiście nie mogę postawić się w twojej sytuacji, ale mam nadzieję, że możesz mi uwierzyć, kiedy mówię, że Edward cię kocha. Wcześniej NIGDY bym nie pomyślał, że on rzuciłby swoje studia. W końcu, jak wiesz, to było jego marzenie. Nigdy nie zrezygnowałby z niego dla Tanyi, ale chciał dla ciebie, ponieważ pragnął być tylko przy tobie. Przecież
193
dokładnie to pokazuje, jak bardzo on cię kocha, prawda? Jesteś dla niego ważniejsza od innych... Dla ciebie zrezygnowałby nawet ze swojego wielkiego marzenia. – Myślę, że my również powinniśmy powoli iść, skarbie. Bella pilnie potrzebuje trochę spokoju, a Jamie powinien powoli pójść do swojego własnego łóżka – powiedziała Esme i dopiero teraz zauważyłam, jaka byłam wyczerpana. Carlisle skinął głową w jej kierunku i oboje na pożegnanie obieli mnie ramionami ze słowami „będzie w porządku”, zanim w końcu wyszli, przy czym Carlisle niósł mojego syna, i znowu zostałam sama ze śpiącym w moich ramionach Edwardem. W najmniejszym stopniu nie przeszkadzało mi, że przy każdym małym poruszeniu trzymał się mnie coraz bardziej kurczowo. W końcu pokazywało mi to, że on potrzebował mnie tak bardzo jak ja jego. Czułam nawet, jak gdyby on bał się. Bał się tego, że po prostu zniknęłabym, gdyby mnie puścił…
194
Rozdział 19 Jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałabym, że jakiemuś mężczyźnie kiedykolwiek dane by było móc zobaczyć moje „piętna”, jednak teraz był nim właśnie Edward – którym zachwycałam się już od tak dawna – który najwidoczniej dokładnie to zrobił. Wiedziałam, że z powodu wielu blizn moje ciało było zniekształcone, ale albo on o nich nie wiedział – w końcu nigdy mu ich nie pokazywałam – albo w rzeczywistości było mu to obojętne. Byłam pewna, że wiedział, ale już samo to było w moich oczach imponujące. Moje ciało – zarówno brzuch jak i plecy – było zmasakrowane przez wiele małych, lecz niemniej jednak widocznych, blizn, które nosiłam na sobie od tak długiego czasu, a jednak one wydawały się mu nie przeszkadzać. Zastanawiałam się, czy on kiedykolwiek widział ówczesne zdjęcia krótko po tym, jak mnie znaleziono... Prawdopodobnie nie, ponieważ inaczej dlaczego miałby ze mną zostać? Naprawdę nie byłam już atrakcyjna i wiedziałam o tym, mimo że Mike i Tyler zawsze zachowywali się, jakby tak nie było, i dookoła przechwalali się tym, że dostali mnie w łóżku – co oczywiście nie było zgodne z prawdą. Nie przestali nawet po tym, jak ta czwórka chodziła do mojej szkoły. Po prostu nie byłam na tyle daleko i zwyczajnie nie ufałam większości osobnikom płci męskiej, ale tej dwójki wydawało się to nie obchodzić, chwalili się tym przed wszystkimi. A ja? Nie interesowało mnie to, ponieważ wiedziałam, jak było w rzeczywistości. Mike i Tyler chcieli tylko, żeby dobrze im dobrze szło, chociaż obaj prawdopodobnie wciąż byli prawiczkami, ale niech tak zostanie. Jednak czy powinni czerpać przyjemność z tych fałszywych wypowiedzi? Być może wtedy miałabym również spokój od Lauren i Jessiki? Kto wie, mogłam mieć tylko nadzieję. Jak się spodziewałam, oczywiście Jessica i Lauren natychmiast przypięły mi metkę dziwki, która, za odpowiednią opłatą, sypia z każdym. Jednakże nie spodziewały się tego, że Alice i Rose stanęły po mojej stronie. ~~~Retrospekcja~~~ Był dzień niemal jak każdy inny. Siedziałam w stołówce z Alice, Rose, Emmettem i Jasperem, gdy Lauren i Jessica podeszły do naszego stolika. 195
– I? Z kim idziesz w tym tygodniu do łóżka? Mike, Tyler czy jednak Edward? – zapytała Lauren, uśmiechając się szyderczo. Natychmiast cała szkoła zwróciła na nas uwagę, na co nieznacznie zaczerwieniłam się. – Czy ktoś tutaj jest zazdrosny, że nasz brat się nim nie interesuje? – zapytała swobodnie Alice i wyszczerzyła się do niej z takim samym wyrazem twarzy. – Dlaczego miałabym być zazdrosna, gdy on żałuje sobie trochę przyjemności? Przecież wszyscy wiemy, że ta podpieraczka ścian i tak nie jest w jego typie. Tak więc, są tylko dwie możliwości: albo ona chodzi z nim do łóżka, żeby mogła zostać w zespole – ponieważ widzieliśmy, że Bella nie potrafi śpiewać – albo musi być z Edwardem w ciąży. Chociaż nie można nic zobaczyć, to przecież jedyny powód, by zostawić ją w grupie, prawda? – Jessica również zdenerwowała się i na jej twarzy mogłam odczytać całą zazdrość, którą odczuwała. Chociaż byłam trochę zażenowana, że tak mnie ośmieszono – jak zawsze zaczerwieniłam się – czwórka moich przyjaciół nie mogła ze śmiechu. – Ojoj, sądzę, że po prostu nie możesz znieść tego, że Bella – w przeciwieństwie do ciebie – nie jest tylko małym numerkiem na liście Edwarda, prawda? – zapytała dość głośno Rose, tak że naprawdę wszyscy to słyszeli, przy tym uśmiechnęła się ze śmiertelnym błyskiem w oczach. – Ach, daj spokój, Rose. Przecież sama znasz swoją wartość – powiedziała Alice i teraz zwróciła się do tej dwójki: – Wy po prostu nie możecie znieść, że oprócz Edwarda nikt nie uważał waszego piszczenia za dobre, bo też nic więcej to nie było, tylko pisk, a najgorsze było to, że musiałam to znosić. A to, że próbowałyście jeszcze skraść Rose występ, chociaż ONA – i żadna inna – jest naszą główną wokalistką, również przyczyniło się do tego, że was nie chciano. – Alice założyła ramiona na piersi i wyszczerzyła się do obu triumfująco. – U nas decyzja o tym, kto dochodzi do zespołu, jest zawsze podejmowana demokratycznie, a jeśli pozwoliłyście mojemu bratu, aby obiecał wam gruszki na wierzbie, to wasz problem, nie nasz. Większość była właśnie za Bellą, ponieważ ona jednoznacznie nie chce odgrywać pierwszych skrzypiec. – WIEM, że nie jestem tylko jakimś tam numerkiem! Edward mnie KOCHA! – warknęła natychmiast Jessica. – Jesteś co do tego CAŁKOWICIE pewna? – zapytał Jasper i tym samym przerwał jej okrzyki nienawiści. – Tak, jestem pewna, sam mi to powiedział! – teraz już jazgotała i widziałam, że inni nie mogli powstrzymać się od śmiechu. – Ach, daj spokój, Edward przez ostatnie pół roku mówił pewnie z trzydziestu dziewczynom, że je kochał, a jednak wszystkie rzucił. I pozwól mi zgadnąć. Po waszym
196
pierwszym i jednorazowym seksie nie chciał więcej? – zapytała Alice i mogłam zobaczyć triumf w jej oczach. Twarz Jessiki zrobiła się bez wyrazu i biała jak kreda. – T-to nie prawda, kłamiesz! Rose wzruszyła ramionami. – Przecież prawie każdy wie, że Edward lubi rozdziewiczać. – Kłamiecie! On mnie kocha! – zaskrzeczała i jej twarz, chociaż nie przypuszczałabym, że to możliwe, zrobiła się jeszcze bledsza. – Zrozum, kochanie, jedyne, czego nasz Edward chce od takich dziewczyn jak wy, to tylko przyjemność. Jesteście po prostu dwoma niuniami, które go zaspokoiły, których potrzebował, by potem je wyrzucić jak zużyte chusteczki do nosa. Po prostu kolejne numery na jego liście. A jeśli to nadal nie było wystarczająco zrozumiałe, jesteście tylko parą dziwek, które chciały znaleźć się w centrum zainteresowania, a w zamian zrobiłyby wszystko, ale powiedziałam wam, że to nie wypali, dopóki musielibyśmy znosić takie jak wy. Raczej rozwiązalibyśmy grupę – syknęła Alice tak cicho, że teraz rzeczywiście tylko one usłyszały. – Jeszcze pożałujecie – warknęła Lauren i odciągnęła Jessikę za rękę od naszego stolika. ~~~Koniec retrospekcji~~~ To wszystko działo się, gdy czworo moich przyjaciół dopiero kilka dni chodziło ze mną do szkoły, a mimo to te panienki nie zrezygnowały, jak zauważyłyśmy na zakupach. Potem znowu próbowały się im podlizać, jednak obojętnie, co robiły, nie udawało się to. I jeśli mam być szczera, cieszyłam się z tego. Jasne, po tym spotkaniu trochę się bałam i miałam wątpliwości, czy Edward rzeczywiście jest ze mną na poważnie, ale – w przeciwieństwie do innych dziewczyn – ze mną został, chociaż nie posunęliśmy się dalej niż do pocałunków. W tym momencie byłam po prostu szczęśliwa. Wprawdzie miałam mojego syna, którego na początku nie chciałam, ale nauczyłam się go kochać, a teraz miałam przy moim boku wspaniałego mężczyznę, który wziął mnie taką, jaką byłam, i nie zmuszał do czegoś, czego nie chciałam. Moje ostatnie myśli dotyczyły Edwarda, zanim odpłynęłam do krainy snu. – Jesteś tutaj jeszcze... – wymamrotałam cicho, gdy wreszcie się obudziłam i gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że Edward, tak jak przedtem, leżał z głową na mojej piersi i obserwował mnie. – A gdzie indziej miałbym być? – zapytał i wydawał się przy tym trochę nie dowierzać. Wzruszyłam ramionami. – Nie mam pojęcia, w domu?
197
Potrząsnął głową. – W tej chwili chcę po prostu czuć przy mnie twoje ciepłe ciało, nic innego... – wyszeptał Edward, przytulając się do mnie jeszcze mocniej, przy czym policzkiem pocierał moją klatkę piersiową jak kot. – Moi rodzice mieli rację... – powiedział po jakimś czasie. Wzruszył swoimi szerokimi ramionami. – Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Choćby oznaczało to odejście od mojego marzenia, zrobiłbym to natychmiast. – Spojrzałam na niego trochę zdziwiona i w zamian otrzymałam wykrzywiony uśmiech. Czy to wszystko może niedawno do niego dotarło? Ale przecież on wydawał się spać... – Tak bałem się o ciebie, gdy wtedy leżałaś w samochodzie, nie dając znaku życia, a potem jeszcze ta krew i twój słaby puls... – Przecież nie mogłeś nic zrobić, Edwardzie... Przecież tylko z powodu mnie nie możesz wyrzucić całej swojej przyszłości... – wymruczałam przestraszona. – A właśnie że mogę! Ty jesteś dla mnie ważniejsza niż jakieś tam głupie studia. Jeśli bym musiał, poszedłbym nawet błagać na ulicę, by cię uszczęśliwić. – Nie mów tak, w końcu to zawsze było twoje marzenie... – Teraz nim już nie jest... Ty jesteś wszystkim, o czym marzę w moim życiu... – szepnął. Nieznacznie potrząsnęłam głową. – Owszem, możesz, ale z tego, co zawsze pragnąłeś, dla mnie... – Wierzysz albo nie, ale stało się to dla mnie tak samo nieistotne jak seks. – Ty... więc nie chcesz mnie w ten sposób... ? – zapytałam ostrożnie. – Oczywiście, że chcę cię również w TEN sposób, ale to stało się mało istotne. Tak długo, jak mogę cię po prostu trzymać w moich ramionach, nic innego się dla mnie nie liczy. – Edward zamknął swoje oczy i przytulił się do mojego ciała jak kot. Co mnie zdziwiło, to hałas, który przy tym z siebie wydał. Brzmiało to niemal jak mruczenie. – Zwariowałeś – mruknęłam cicho. – Tak, zwariowałem na twoim punkcie. – Zachichotał, zanim znowu spoważniał. – Wiesz, gdy leżałaś w śpiączce, zauważyłem, że pewne powiedzenie naprawdę się zgadza. Dopiero wtedy rzeczywiście zauważa się to, co się ma, jeśli się to straci... To prawda, wprawdzie w pierwszej chwili byłem wściekły, ale gdy wyjechałaś i nawet Alice nie wiedziała dokąd, a potem Esme powiedziała mi, że odjechałaś volvo, coś mnie tknęło... Jak gdyby... coś we mnie zostało rozerwane. W jakiś sposób natychmiast wiedziałem, że coś się musiało stać, i od razu cię szukałem, ponieważ po prostu nie chciałem cię stracić... Teraz z całą pewnością to wiem, ale wtedy w jakiś sposób podejrzewałem, że przybyłbym za późno, gdybym czekał jeszcze dłużej – przyznał.
198
– W takim razie prawdopodobnie miałam sporo szczęścia... – wyszeptałam i Edward przytaknął. – Gdybym cię tak szybko nie znalazł, pewnie byłoby zbyt późno... – powiedział tak samo cicho. Jego głos załamał się na jego słowach i widziałam łzy w jego oczach. Dziwnym trafem Edwardowi wydawało się nie przeszkadzać, że widziałam jego łzy, co u
mężczyzn
było
przecież
rzadkością.
Przynajmniej
u
tych,
których
znałam,
a w rzeczywistości też nie było ich wielu, tylko: Jake, Emmett, Carlisle, Jasper i Edward, jeśli się dokładniej przyjrzeć. O nikim innym nie mogłam twierdzić, że faktycznie go znałam... Przynajmniej nie o żyjącym... Ponieważ przecież pomyliłam się nawet co do Phila. Nigdy bym nie pomyślała, że widział we mnie tylko obiekt seksualny... – Słyszałam, że zaopiekowałeś się Jamiem, kiedy byłam w śpiączce. – Próbowałam zmienić temat, żebyśmy nie stanęli na drodze depresji i nawet to się udało. Edward przytaknął. – Tak, jest naprawdę kochanym chłopcem – powiedział i jego oczy zaświeciły się. – Ale to nie tylko dlatego, że on nazywa cię „tatusiem”, prawda? – zapytałam cicho, śmiejąc się. Edward spojrzał na mnie zmieszany i trochę się zaczerwienił. – Wiesz o tym? – Tak, trochę spanikował, gdy zasnąłeś – powiedziałam z uśmiechem. – O rety, sądzę, że nie usłyszałem zbyt wiele, prawda? Nawet nie zauważyłem, że on tutaj był... Właściwie skąd oni o tym wiedzieli? – zapytał Edward trochę zirytowany. – Zadzwoniłam do twojego ojca, gdy zasnąłeś – powiedziałam i luźno wzruszyłam ramionami. – Po prostu pomyślałam, że zwyczajnie zapomniałeś. Edward pokiwał głową i spojrzał na mnie zasmucony. – Przykro mi, ale po prostu cieszyłem się, że mam cię z powrotem... – mruknął. Zachichotałam. – Jakoś pomyślałam już o tym. – Znowu wzruszyłam ramionami. – A twój tata powiedział mi, że pewnie nadrabiałeś trochę spaniem. Edward jęknął sfrustrowany. – Pieprzyć sen, kiedy za to mam cię z powrotem. – Uśmiechnął się szeroko. – Zatem naprawdę, przecież jako student medycyny powinieneś wiedzieć o tym, że ucięcie sobie drzemki może zdziałać wszystko – bąknęłam trochę zła. – Wszystko jest dla mnie nieistotne. Akurat ty jesteś ważniejsza niż moje samopoczucie. – Edward wzruszył ramionami, jak gdyby było to oczywiste, ale nie było. Nie dla mnie. – Nie powinieneś nigdy znowu o tym myśleć... proszę... – błagałam i poczułam łzy w moich oczach. Nie zniosłabym, gdyby źle mu się powodziło i ja byłabym temu winna.
199
– No dalej, tak źle przecież znowu też nie było. – Uśmiechnął się szeroko, jednak mi nie było do żartów. – Owszem, było. W końcu nie tylko ja cię potrzebuję... Jamie potrzebuje cię tak samo... – wyszeptałam i teraz poczułam, że łzy płynęły wzdłuż moich policzków. – T-ty wiesz o tym? – zapytał mnie zmieszany. Pokiwałam twierdząco głową. – Twój ojciec jest czasami po prostu gadułą, kiedy nie obowiązuje go tajemnica zawodowa... – szeptałam – Carlisle opowiedział mi, co działo się w ciągu ostatnich siedmiu tygodni, i chcę, żebyś mi coś obiecał. – Wszystko, czego chcesz, malutka – wyszeptał Edward i przy tym spojrzał na mnie z miłością. – Obojętnie, co też przyniesie przyszłość, chcę, żebyś nie robił żadnych głupstw i uważał na NASZEGO syna – powiedziałam cicho i przy tym patrzyłam mu w oczy. Wyraźnie zaakcentowałam słowo „naszego”, żeby Edward był naprawdę świadomy tego, co powiedziałam. Zamknął swoje oczy, zanim wreszcie trochę niechętnie pokiwał głową. – Obiecuję – wyszeptał ostatecznie. – Tylko nie zapomnij... – mruknęłam i uśmiechnęłam się do niego, gdy znowu otworzył oczy. Edward tylko zwięźle pokiwał głową z całkowicie poważnym wyrazem twarzy i było to dla mnie wystarczającym zabezpieczeniem. Niestety, następne dwa tygodnie nie były dla mnie łatwe. Przez długą śpiączkę moje mięśnie były mocno zwiotczałe – to, że potrafiłam wyłowić telefon komórkowy z nocnego stolika, było dość dobre – tak więc musiałam je ćwiczyć, by móc znowu odpowiednio się poruszać. Jednak Edward pomagał mi przy tym w każdej wolnej minucie, którą miał. Było to dla mnie naprawdę duże wsparcie, a ponadto na nowo wzmacniało moją wiarę w naszą miłość. Tak też szło, że znowu mogłam niemal poprawnie się poruszać, gdy wreszcie wolno mi było opuścić ten głupi szpital. Tak, od czasu porwania naprawdę nie lubiłam szpitali. Wtedy musiałam też zostać dłużej i to ciągłe obserwowanie, które musiałam tam znosić, wbiło mi się w pamięć na resztę mojego życia. Jednak gdy wreszcie mogłam wrócić do domu, byłam po prostu szczęśliwa. Wprawdzie nie mogłam natychmiast wrócić do szkoły, lecz Alice i Emmett przynieśli mi wszystkie materiały z ostatnich tygodni i tak czy inaczej nie miałam tam nic innego do roboty. Cały materiał, który opuściłam, nadrobiłam, by być dokładną, tylko w tydzień. Wtedy, gdy mogłam wrócić do szkoły, więc tydzień po moim zwolnieniu do domu, byłam prawie na takim samym poziomie jak inni i nie musiałam znów powtarzać całego roku.
200
Pierwsze trzy dni były w miarę znośne, ponieważ Alice i Emmett zawsze, nawet na lekcji, byli blisko mnie – w końcu nadal byli w moim roczniku – i inni uczniowie mogli tylko się na mnie gapić, zamiast wypytywać o powód długiej nieobecności. Jednak czwartego dnia zarówno Alice jak i Emmett leżeli w łóżkach z paskudną grypą, dlatego byłam sama w klasie. Ledwie usiadłam na angielskim, Mike Newton także siedział przy ławce. – Hej, Bello, gdzie byłaś tak długo? – Byłam chora. Sorry? – Och, a co miałaś? Lenistwo – próbował zażartować, lecz dla mnie, niestety, nie było to śmieszne, kiedy musiałam walczyć o życie. – Nie, miałam wypadek samochodowy i prawie dwa miesiące leżałam w śpiączce – powiedziałam lakonicznie i w zamian otrzymałam jego zszokowane spojrzenie. – Serio? – Tylko pokiwałam głową. – Przykro mi... uhh... Chciałabyś może wyjść ze mną jutro? Zirytowana przewróciłam oczami. Teraz znowu o to chodziło. Czy on może chciał w ten sposób sprawić, że jego kłamstwa, które już wystarczająco rozpowiadał, staną się prawdą? Z pewnością, ale w tych gierkach ja na bank nie wezmę udziału. Nawet jeśli nie byłabym z Edwardem. On w rzeczywistości nie wierzył, że po wszystkich jego słowach chciałabym robić z nim coś jeszcze, prawda? – Przykro mi, ale już sobie coś zaplanowałam. – W porządku, może innym razem – powiedział zasmucony. – Mogę zapytać, co zaplanowałaś? – Muszę zaopiekować się moim chłopakiem, tak samo jak inni nabawił się grypy. – Nieznacznie westchnęłam, ponieważ dokładnie wiedziałam, że Edward leżał teraz w swoim... naszym łóżku i cierpiał z powodu takich samych drgawek gorąca, jakie męczyły również Alice i Emmetta. Wprawdzie nie wiedziałam, dlaczego Rose i Jasper nie zarazili się przy tej trójce, ale było tak, że dotychczas nie mieli oni jeszcze najmniejszych objawów grypy. Jednak niestety nie byli również w mojej klasie i w ten sposób musiałam teraz zajmować się Mike'iem. – T-t-ty masz chłopaka? – zapytał kompletnie zdziwiony. Przytaknęłam. – Tak, masz coś przeciwko? – zapytałam zdenerwowana. – Um, nie... Oczywiście, że nie... – powiedział i niemal mogłam usłyszeć, jak jego serce złamało się. Lecz było mi to obojętne, kochałam Edwarda i nie zamieniłabym go ani na Mike'a Newtona, ani Erica Yorkie'a, który na następnej lekcji dręczył mnie prawie tym samym pytaniem.
201
Niestety, ten cały teatrzyk ciągnął się jeszcze do lunchu, ponieważ nawet Lauren wypytywała mnie o politykę, a Jessica o matematykę. Jednak potem przynajmniej miałam spokój, ponieważ Angela zapytała mnie tylko, czy teraz jest ze mną lepiej i z moim „tak”, temat był dla niej zamknięty. Szczerze? Kochałam tę dziewczynę. Angela zawsze wiedziała, kiedy nie powinna dalej pytać, i akceptowała również, jeśli nie chciałam o czymś mówić. Prawdopodobnie dlatego od początku zaprzyjaźniłam się z nią, podczas gdy inni wciąż próbowali mnie wypytać. Chociaż z nieznanego mi powodu w porze lunchu zostawili w spokoju mnie, Rose i Jaspera. Piątek minął tak samo jak czwartek, tylko że teraz jeszcze więcej uczniów próbowało mnie wypytać, jednak wszystkim mówiłam to samo: miałam wypadek i leżałam w śpiączce. W końcu to, że zderzenie z drzewem miało miejsce po kłótni z Edwardem, nikogo nie dotyczyło. Tak więc po ostatniej lekcji razem z Angelą opuszczałam salę gimnastyczną i szłam na parking, gdzie prawdopodobnie czekali już na mnie Rose i Jasper. Jednak nie spodziewałam się tego, że nowe volvo, które Edward kupił po mojej próbie złomowania, nie będzie się tam dłużej znajdowało, a na jego miejscu stał teraz czarny aston martin vanquish, który sprawił, że moje usta rozwarły się. – Co ty tutaj robisz? Powinieneś leżeć w łóżku, kochanie – gderałam natychmiast, gdy Angela i ja dotarłyśmy do Edwarda, który stał nonszalancko pochylony nad drzwiami od kierowcy.
202
Rozdział 20 Chociaż na jego czole wyraźnie znajdował się pot, luźno wzruszył ramionami. – Po prostu mi cię brakowało – wychrypiał, ponieważ jego głos był totalnie zachrypnięty przez silny kaszel, i złożył mi na policzku delikatny pocałunek. Gdy zapiszczano obok mnie, mocno się przestraszyłam, zanim spojrzałam niedowierzająco na Angelę. TO nie było podobne do tej nieśmiałej Angeli, którą znałam, lecz raczej brzmiało jak od tych Barbie, które zawsze zachwycały się Edwardem. – O mój Boże, Edward Cullen! – znowu zapiszczała i wyszczerzyła się przy tym od ucha do ucha. – Umm, tak... i? – zapytałam, mrugając zmieszana. – Rany, Bello, szczerze, kiedy ostatnim razem widziałaś tutaj, w Forks, prawdziwą gwiazdę? – zapytała, przewracając oczami. – Pozwól mi chwilę pomyśleć... każdego dnia przez ostatnie dziewięć miesięcy? Angela dłonią uderzyła się w czoło. –
Zgadza się, przepraszam, zupełnie o tym
zapomniałam. – Już ok. Umm, Edwardzie, to jest Angela Weber – wreszcie ją przedstawiłam, po tym jak już wyraźnie uspokoiła się. Tylko skinął do niej głową z przyjacielskim uśmiechem i podał swoją dłoń. – Miło mi cię poznać – wyszeptał zachrypnięty. – Mnie również. – Te huśtawki nastrojów trochę mnie przestraszyły, ponieważ Angela teraz znowu była miłą, nieśmiałą dziewczyną, już nie piszczącą myszą jak przedtem. – Niestety muszę iść, ale z pewnością się zobaczymy, Edwardzie. Do poniedziałku, Bello. – Dwa razy skinęła głową w naszym kierunku, zanim poszła, a spojrzenie, które mi przy tym rzuciła, zdradziło, że w poniedziałek będzie miała mnóstwo pytań. Nie wymknę się, zanim ona wszystkiego nie będzie wiedziała. Cicho westchnęłam i potrząsnęłam głową. – A teraz do ciebie, mój kochany – powiedziałam trochę zła i przy tym dotknęłam Edwarda w pierś palcem wskazującym. Spojrzał na mnie zmieszany i podniósł dłonie, jakby chciał mi pokazać, że był niewinny. – Hej, cóż takiego przeskrobałem?
203
– Tak naprawdę nie pytasz mnie o to teraz, co? Edwardzie, nie tylko, że masz katar i kaszel, ale do tego jeszcze gorączkę i tego się nie zaprzeczy, bowiem mogę na ciebie spojrzeć! Więc jak możesz tutaj tak po prostu przyjechać i ryzykować tym zapalenie płuc? To znaczy, jeśli wcześniej nie wjedziesz w drzewo! – krzyczałam i akurat wiedziałam, że miałam rację, bowiem, gdyby była odwrotna sytuacja, on nawet przykułby mnie do łóżka, żebym tam została. – No dalej, malutka, przecież wiesz, jak monotonnie i nudnie jest leżeć samemu cały dzień w łóżku... – mruknął, owinął ramię wokół mojego biodra, a potem położył czoło na moim barku. – Oczywiście, wiem o tym, ale po prostu musisz tam być. Przynajmniej jesteś w domu i nie musisz leżeć w sterylnym, białym pomieszczeniu i czekać na to, że ktoś przyniesie ci rzecz, którą byś chciał. Ale przecież ja też tak po prostu wtedy, gdy byłam w szpitalu, nie przyjechałam do ciebie... – Przecież nie miałaś do tego możliwości – przerwał mi. – Czy ty myślisz, że jestem głupia? Gdybym chciała, znalazłabym sposób, by przyjeżdżać do ciebie do Seattle. Mój ojciec się tutaj urodził, dorastał i w dodatku był komendantem policji. Ludzie znali go. Każdy z pewnością by mnie tam zawiózł. Ale mimo to nie zrobiłam tego i wiesz dlaczego? – zapytałam i otrzymałam tylko nieme potrząśnięcie głową. – Nie chciałam, żebyś martwił się o mnie jeszcze bardziej, niż i tak już się martwiłeś, a ty właśnie dokładnie to zrobiłeś... Więc czy przynajmniej trochę nie możesz zrozumieć? – Pod koniec mój głos niemal nie różnił się od szeptu, podczas gdy owinęłam wokół niego ramiona i mocno do siebie przytuliłam. – Nie uważasz, że pomiędzy moim a twoim samopoczuciem jest spora różnica? Ty prawie osiem tygodni leżałaś w śpiączce, tymczasem ja mam zwyczajną grypę... – Edward szepnął i delikatnie pocałował mnie w czoło. – Nawet na to można umrzeć... Naprawdę nie możesz zrozumieć, jak ja się przy tym czuję, kiedy ty podejmujesz się takiego ryzyka? – Wprawdzie nie widziałam, ale za to czułam na moim ciele, że pokiwał potwierdzająco głową. – Dobrze, w takim razie jadę teraz do domu. – Uśmiechnęłam się szeroko. Edward trochę odsunął swoją głowę i przewrócił oczami. – W żadnym wypadku nie pozwolę ci tak prowadzić, więc albo dajesz mi klucz, albo idziemy, a myślę, że to nie leży w twoim interesie. – Znowu przewrócił oczami, ale potem dał mi klucz, gdy zauważył, że sprzeciw był bezsensowny. Ledwie przeszliśmy przez drzwi domu, Edward niósł mnie już po schodach na górę, tak że byłam w stanie tylko krzyknąć przez dom krótkie „cześć”. Mogłam wyraźnie zobaczyć
204
krople potu na jego czole, gdy byliśmy w jego pokoju, i w tym momencie to, że nie był w pełni sił, było na moją korzyść. Ktoś, prawdopodobnie Esme, pościelił łóżko, więc odsunęłam kołdrę, zanim popchnęłam Edwarda do łóżka, aż na nim usiadł. Wykorzystałam jego krótkie zmieszanie, by rozebrać go aż do T-shirtu i bokserek. W tym momencie w ogóle się nie bałam, prawdopodobnie wtedy po prostu kierował mną instynkt macierzyński. Przecież w końcu od trzech lat opiekowałam się moim ojcem, bratem i moim małym synem, zwłaszcza, kiedy byli chorzy. Delikatnie nacisnęłam go na klatkę piersiową, aż się położył. Potem przykryłam go, by zaraz wyciągnąć z szafy jeszcze dwie kołdry, które również na nim rozłożyłam. Jak można było oczekiwać, Edward próbował mnie przyciągnąć do niego do łóżka, ale tylko go pocałowałam i dałam mu jeszcze delikatnego całusa w czoło, zanim opuściłam pokój, by zrobić mu herbatę, mówiąc, że sam jest sobie winien. Lecz ledwie skończyłam schodzenie po schodach, już natrafiłam na Carlisle'a. – Potrzebujesz pomocy? – Nie, obejdzie się. Zawsze jest dość kłopotów z marudzącymi chłopakami, ale dziękuję. – Uśmiechnęłam się. – Daj znać, jeśli to się zmieni. Nawet jeśli tak naprawdę nie wierzę w to, postępujesz z nim dość dobrze. Wzruszyłam ramionami. – Myślę, że to oczywiste po tym wszystkim, co on dla mnie zrobił. On jednak potrząsnął głową. – Uwierz mi, Bello, to wszystko jest inne niż oczywiste, ponieważ w końcu ty również dla niego dużo zrobiłaś. – Gdy zobaczył moje zmieszane spojrzenie, mówił dalej: – Wiem, że to nie jest miłe mówić takie coś o własnym synu, ale do niedawna Edward był prawdziwym dupkiem, jeśli chodzi o kobiety. Obojętnie, co mówiliśmy, wydawało się to do niego nie docierać. Ale ty do niego dotarłaś i za to pewnie zawsze będę zobowiązany ci dziękować. Zwróciłaś nam NASZEGO Edwarda, takiego, jakiego kochamy. – Carlisle, nigdy bym tego nie zrobiła, gdyby on nie chciał. Wzruszył ramionami. – A mimo to dokonałaś tego, inaczej byłby jeszcze taki prawdopodobnie przez długie lata. – Po prostu go kocham. – Carlisle na to tylko pokiwał głową w milczeniu, więc poszłam do kuchni, zrobiłam herbatę i filiżankę wraz z cukierniczką położyłam na tacy, zanim wróciłam na górę. Jednak gdy weszłam do pomieszczenia, on spał głęboko. Westchnęłam, lekko potrząsając głową, ale również uśmiechając się. Ostatecznie wiedziałam, że sen zrobi
205
mu dobrze. Postawiłam tacę na stoliku nocnym, pogłaskałam Edwarda delikatnie i z całkowitą ostrożnością, by go nie obudzić, przesunęłam dłonią po jego włosach oraz złożyłam mu na czole jeszcze jeden pocałunek, zanim z powrotem opuściłam pokój. Kiedy Edward był chory, był jak każdy mężczyzna: kochany, potrzebujący, przywiązany i na wszystko narzekający. Taki więc był przez cały ten weekend, ponieważ wsadziłam go do łóżka – po tym jak w piątek gorączka wynosiła prawie czterdzieści jeden stopni Celsjusza i nie pomagały mu również wszystkie prośby i błagania, że powinien wstać z łóżka, chyba że musiał iść do łazienki. Ale również to minęło i poniedziałek był tuż tuż. Wprawdzie Emmett i Alice czuli się lepiej, ale Esme, jak pewnie każda kochająca matka, chciała, żeby oboje zostali jeszcze kilka dni w domu, by odpowiednio wyzdrowieli. Rose i Jaspera zobaczyłam, jak zawsze, dopiero na przerwie, a Angelę, szczęśliwym trafem, później, tak że swoimi pytaniami mogła mnie zamęczać dopiero na biologii. Niestety, za to miałam na karku angielski i strategię Lauren i Jessiki, które widziały mnie w piątek z Edwardem. Oczywiście najpierw odezwały się do mnie, by zaraz potem grozić mi różnymi rzeczami, jeśli nie będę trzymała się z daleka od niego. Ale co one mogły mi niby zrobić? Jak powiedziały, zrobią z mojego życia piekło? Wątpiłam, żeby mogły. Z pewnością nie wiedziały jeszcze, czym ono naprawdę było. Przeżyłam je i przez to najlepiej wiedziałam, jak to jest... Dlatego tylko wzruszyłam ramionami i powiedziałam im, że jednak powinny spróbować. – Jesteście razem? – zapytała mnie Angela, zanim w ogóle usiadłam. – Kto? – zapytałam i z naciskiem spojrzałam na nią obojętnie. Przewróciła oczami. – No ty i Edward – powiedziała i rzuciła mi przy tym spojrzenie, jak gdyby nie było to oczywiste. – Umm... tak? – Właściwie to miało nie być pytanie, a tak zabrzmiała moja niezdecydowana odpowiedź. – A wiesz również, w co ty się wpakowałaś? – Sceptycznie zmarszczyła czoło. Mocno zacisnęłam usta i przytaknęłam. – Myślę, że tak. Angela westchnęła. – Bello, nie chcę go oczerniać, ale obie wiemy, jaką reputacją cieszy się Edward Cullen. On jest podrywaczem, który sypia ze wszystkim, co jest kobietą i nie jest oddalone o trzy drzewa. Przygryzłam dolną wargę, ale potem nieznacznie uśmiechnęłam się. – Tak, ale mimo to myślę, że wiem, co robię.
206
– Przykro mi, po prostu się martwię. Rozumiesz? Nie chcę, żeby on cię zranił, ponieważ po prostu cię lubię. – Jej uśmiech pokazał mi, jak poważne były wypowiedziane przez nią słowa. – Uwierz mi, Angela, Edward przy mnie nie jest taki... – Tak? Więc w takim razie, jaki jest? Luźno wzruszyłam ramionami. – Jest absolutnie kochany, zawsze chce mnie chronić i do niczego mnie nie zmusza. – Wy nie... ? – zapytała niedowierzająco. Potrząsnęłam głową. – Nie, nic oprócz całowania się i przytulania... – Wprawdzie czułam, że moje policzki paliły z gorąca, ponieważ było to dla mnie trochę krępujące, ale co mogłam zrobić wobec reakcji mojego ciała? Lecz Angela wydawała się tego nie zauważyć. – I ty mu ufasz? O ile wiem, on jest na studiach, a tam ma wystarczająco okazji... – Oczywiście, że mu ufam! Związek, w którym nie ma zaufania, według mnie nie zasługuje na takie określenie... Angela zacisnęła usta w cienką linię i wreszcie skinęła głową. – Masz rację, przepraszam. – Już w porządku. – Wyszczerzyłam się. – Ale teraz ty. Co to było w piątek, przepraszam? Przecież ty nie wydajesz z siebie takich dźwięków. – Ach, no dalej, Bello, Edward jest naprawdę gorący, znowu mogłoby go ponieść. – Błysk w oczach Angeli ani trochę mi się nie spodobał, dlatego spojrzałam na nią, zwężając oczy. Ona jednak podniosła dłonie w geście obrony. – Nie martw się, przecież każdy może zobaczyć, że on kocha CIEBIE. Ja zupełnie nie mam żadnych szans. Poza tym już rzuciłam oko na kogoś innego. – Mrugnęła, a potem posłała tęskne spojrzenie na osobę za mną. Wiedziałam dokładnie, komu było ono poświęcone, Ben Chaney. Angela podkochiwała się w nim już wtedy, gdy przyjechałam do Forks, ale po prostu była zbyt nieśmiała, by do niego zagadać. Może powinnam coś zrobić, żeby tej dwójce wreszcie się udało, ponieważ on również wydawał się nie być wobec niej obojętny, ale był tak samo nieśmiały, by zrobić pierwszy krok. – Umm... jasne, że mnie kocha – powiedziałam, gdy odzyskałam wątek naszej rozmowy. – A czy myślisz, że inaczej w piątek przyjechałby w tym stanie, by kilka minut wcześniej spotkać się z Lauren albo Jessiką? Parsknęła. – Z pewnością nie. – Nie, one tylko tego pragną. – Westchnęłam.
207
Angela w zamyśleniu podniosła brwi, zanim spojrzała na mnie przerażona. – One ci groziły? – Przytaknęłam. – O mój Boże, co dokładnie powiedziały? – Tylko to, że chcą mi zrobić z życia piekło, jeśli nie będę się trzymała od niego z daleka. – Zachichotałam. Angela popatrzyła na mnie niemal z niedowierzaniem, ponieważ zapewne nie mogła pojąć, jak obchodziłam się z tym tak łatwo. – Jak możesz to tak zwyczajnie zbywać? Wzruszyłam ramionami, zanim ominęłam jej badawcze spojrzenie. – Nic, co one zrobią, nie mogłoby być gorsze niż to, co już mam za sobą. Zmarszczyła czoło. – To musiało być dość nieprzyjemne. Przytaknęłam. – Nic nie mogłoby być gorsze – powtórzyłam. – Przepraszam, ale po prostu nie mogę sobie tego wyobrazić. A poza tym wiesz, że nie jestem taka, lecz mimo to czy mogę zapytać, co się stało? – zapytała nieśmiało. Westchnęłam, kiedyś pewnie i tak to musiało się wyjść. – Byłam przy tym, jak zastrzelono moją matkę, potem zostałam porwana i... zgwałcona – wyszeptałam, i spojrzałam na nią, uśmiechając się smutno. Wprawdzie próbowałam odpędzić wspomnienia, ale mimo to nie mogłam zapobiec temu, że łzy cisnęły mi się do oczu. Oczy Angeli rozszerzyły się. – Och, Bello... to... ja nie powinnam pytać... – Już jest w porządku – powiedziałam cicho i ucieszyłam się, że pan Banner dokładnie w tym momencie wszedł do klasy i tym samym nasza rozmowa również się zakończyła. Niestety, potem musiałam jeszcze wytrzymać na wychowaniu fizycznym. W Phoenix już dawno mogłabym zrezygnować z tego przedmiotu, ale w Forks musiałam go cierpliwie znosić aż do końca szkoły średniej. Ku mojemu wielkiemu nieszczęściu wszystkie roczniki miały go razem, więc Jessica i Lauren również. Najpierw próbowały mnie wyśmiewać, jednak gdy to im się nie udawało, podczas biegu często podstawiały mi nogę. Jednak one przy tym nie dbały o to, czy często upadałam i czy w ten sposób mi to nie przeszkadzało, lecz w zamian były tym bardziej wściekłe. Prawdopodobnie dokładnie dlatego obie, kiedy tylko miały do tego okazję, zawsze celowały we mnie podczas gry w siatkówkę. W takim razie na końcu lekcji miałam kilka siniaków więcej, mimo że Angela wciąż próbowała mi ich zaoszczędzić, gdy jednak trafiły we mnie piłki. Wśród siniaków jeden był na ramieniu i nodze, trzy na klatce piersiowej oraz jeden zaraz pod okiem. Alice i Emmett z pewnością potrafiliby temu zapobiec, ale oboje niestety jeszcze byli chorzy. Teraz musiałam z tym żyć. Westchnęłam. W żadnym wypadku nie mogłam TEGO ukryć przed Edwardem i wiedziałam już, że z powodu tych obrażeń nie będzie szczęśliwy.
208
– Kto to był? – warknął, gdy ledwie przekroczyłam drzwi od domu. – Przecież oboje dobrze wiemy, że ledwie potrafię chodzić po płaskiej powierzchni, więc właściwie nie należy ode mnie wymagać, abym omijała piłkę – mruknęłam i próbowałam go tym przekonać, ale jak się spodziewałam, przejrzał mnie. – Mimo to dotychczas zawsze się udawało, poza tym marny z ciebie kłamca, moja miła, więc? – Tym samym moja próba oficjalnie się nie powiodła, nie zostało mi nic innego, niż powiedzieć prawdę. Niemniej jednak westchnęłam sfrustrowana, ponieważ on przejrzał mnie z taką łatwością. – Na wychowaniu fizycznym graliśmy w siatkówkę i... nie mam pojęcia, czy to było zamierzone, czy nie, ale kiedy Lauren albo Jessica miały piłkę, leciała ona w moim kierunku. Ale większość Angela potrafiła wyłapać. – Więc jesteś ranna jeszcze gdzieś indziej? – zapytał z zatroskaniem. Chociaż wymieniłabym mu każde stłuczenie, z pewnością by się wkurzył. A by temu zapobiec, po prostu unikałam jego wzroku, ponieważ te dwa szmaragdy zawsze w jakiś sposób nakłaniały mnie go tego, by powiedzieć wszystko, i przygryzłam wargę. – Gdzie? – zapytał i na dźwięk jego rozwścieczonego głosu znowu na niego spojrzałam. Och, tak, BYŁ wściekły, nawet bardzo wściekły i zdradził mi to każdy mięsień, który miał na twarzy. Owszem, właściwie wiedziałam, że Edwarda nie musiałam się bać, lecz moje ciało nie uświadamiało sobie tego, miało własne plany. Moje oczy rozszerzyły się, zaczęłam drżeć i owinęłam wokół siebie ramiona, dłońmi pocierając górną połowę mojego ciała. Wzrok Edwarda natychmiast stał się przerażony. – O, cholera! Przepraszam, malutka, nie chciałem cię przestraszyć – powiedział i ostrożnie wziął mnie w ramiona, zanim delikatnie pogłaskał mnie po plecach. Niestety, wtedy również trafił na te siniaki, tak że nieumyślnie gwałtownie wciągnęłam powietrze. – Co do... ? Ach, ty... – Nie! Już jest w porządku... – Nie jest, Bello! One cię zraniły, więc nie mów mi, że jest w porządku! Gdzie jeszcze, oprócz tego miejsca, trafiały cię tą przeklętą piłką? – Edward niemal już błagał. Westchnęłam, ponieważ dokładnie wiedziałam, że nie dałby mi spokoju, zanim nie dowiedziałby się wszystkiego. – Raz na ramieniu, nodze i twarzy oraz parę na ciele – mruknęłam cicho. Edward jęknął zmęczony, a następnie odetchnął głęboko. – Bello, wiesz, że nigdy bym cię nie zmusił do czegokolwiek, ale chciałbym obejrzeć te obrażenia. – Cofnęłam się o krok, by wyrwać się z jego uścisku, i spanikowana potrząsnęłam głową. To nie będzie miało
209
miejsca, w żadnym wypadku! Edward oczywiście to zauważył i westchnął. – Naprawdę nie zrobię czegoś, czego ty nie chcesz. Chcę się po prostu upewnić, że nic nie jest złamane, dobrze? Znowu potrząsnęłam głową. – Ja... nie mogę... – Anatomia człowieka jest mi bardzo dobrze znana i uwierz mi, dość dobrze wiem, jak wygląda kobieta. Więc dlaczego nie? – zapytał i był nawet trochę rozbawiony. Jeszcze raz potrząsnęłam głową. – Ponieważ jestem szkaradna i po prostu obrzydliwa... – wyszeptałam i momentalnie poczułam, jak łzy zebrały mi się w oczach. Edward spojrzał na mnie z niedowierzaniem. – Ani jedno, ani drugie nie odzwierciedla ciebie, Bello! – Ach, nie?! – wykrzyknęłam bez zastanowienia. – Co ty sobie myślisz, dlaczego ON zadawał mi te wszystkie rany? Chciał mnie tym oszpecić, żeby poza nim nikt więcej nie uważał mnie za... pociągającą i żebym w ten sposób należała tylko do niego! – Przy wzmiance o tej świni, Edward drgnął. Jemu również nie było obojętne, co się ze mną działo. – Bello... – mruknął. – Tylko dlatego, że twoje ciało nie jest dłużej bez skazy, nie jesteś mniej piękna i każdy, kto tego nie widzi, jest po prostu idiotą. – Edward westchnął. – Tak bardzo chciałbym ci udowodnić, że mam rację, ale do niczego to nie doprowadzi, jeśli po prostu zerwę ciuchy z twojego ciała... – Na chwilę w zamyśleniu spuścił wzrok, zanim znowu spojrzał na mnie z przelotnym błyskiem w oczach. – Ufasz mi?
210
Rozdział 21 Na chwilę w zamyśleniu spuścił wzrok, zanim znowu spojrzał na mnie z przelotnym błyskiem w oczach. – Ufasz mi? Przytaknęłam. Nie musiałam zastanawiać się nad tym ani sekundy, było bowiem jasne, że mu ufałam. – Tak. Edward uśmiechnął się do mnie serdecznie, zbliżył się i ujął moją twarz w swoje dłonie. – W takim razie proszę, pozwól mi sobie pomóc. Ja... chciałbym czegoś spróbować. – Wiedziałam, że gdybym przemówiła, mój głos załamałby się, dlatego tylko szybko pokiwałam głową. Edward również przytaknął, a jego oczy przy tym jaśniały. Potem szybko, lecz delikatnie pocałował mnie w usta, zanim zaniósł mnie po schodach na górę, do swojego pokoju. Szczerze, nie wiem, czy wdałabym się w to, gdybym już wcześniej wiedziała, czego mogę się spodziewać, ale prawdopodobnie raczej nie... Edward podbiegł do swojej szafy na ubrania i po kilku sekundach pokazywał mi czarne ubranie, które wydawało się mieć krótkie rękawy i nogawki. Dla mnie wyglądało to jak... skafander do nurkowania... – Co to jest? – zapytałam zaciekawiona, jednak on tylko przewrócił oczami. – Kombinezon neoprenowy. – Uśmiechnął się szeroko. Zamrugałam parę razy nieznacznie zmieszana. – I... co mam z tym zrobić? – Założyć. – Po co? Wzruszył ramionami. – Do pływania. – W pewnym sensie byłam... zmieszana. Niby po co miałam to nosić? Edward z pewnością wolałby, gdybym miała na sobie tylko bikini... Prawda? – Umm... W porządku?
211
– Nie chcesz mi pokazać swoich stłuczeń i myślę, że szpital również nie wchodzi w rachubę, więc one przynajmniej powinny zostać schłodzone... A sądzę, że ty naprawdę nie bardzo przepadasz za bikini. Kombinezon pływacki powinien po prostu dodać ci pewności siebie, bowiem zakryje niemal wszystkie blizny, a Alice powiedziała, że powinien pasować. – Naprawdę nie wiedziałam dlaczego, ale oczy Edwarda promieniowały na jego słowa, a jego ostatnie stwierdzenie jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. Co, przepraszam, Alice miała z tym wszystkim wspólnego? Przecież on tego nie... ? – Ty to wszystko tutaj zaplanowałeś, prawda? – zapytałam, wzdychając. Edward spojrzał na mnie przepraszająco. – Właściwie, umm... – Podrapał się z tyłu głowy i równocześnie westchnął. – ... Tak, rzeczywiście, zaplanowałem – przyznał w końcu, ale potem, gdy zobaczył moje przestraszone spojrzenie, szybko mówił dalej: – Właściwie chciałem z tym zaczekać na odpowiedni moment. W końcu nie mam zamiaru do niczego cię zmuszać. – Czy ty... – Przełknęłam z trudem – ... coś jeszcze zaplanowałeś? Znowu nerwowo podrapał się z tyłu głowy. – Naprawdę chcesz to wiedzieć? Przytaknęłam. – Tak. – Mój głos zabrzmiał głośniej, niż powinien. Byłam faktycznie zdenerwowana jego odpowiedzią, a jednocześnie bałam się jej. Jednak jeśli chciałam wszystko wiedzieć, musiałam sobie z tym poradzić. Znowu westchnął. – Bello... malutka... w tym momencie na świecie jest tylko jedna „rzecz”, której sobie naprawdę życzę. Chcę, żebyś mi NAPRAWDĘ zaufała. Jednak WIEM również, że dla ciebie nie jest to takie proste jak dla innych. Mam dużo cierpliwości, tak myślę, i jeśli tak się boisz mojej reakcji na twoje małe skazy, wtedy po prostu zaczekam, aż będziesz gotowa, by mi je pokazać. – Co dokładnie zamierzasz? – Zwyczajnie musiałam wiedzieć, co on dokładnie zaplanował, żebym przynajmniej mogła się na to trochę nastawić, ponieważ pewnie zupełnie bym tego nie zrobiła. Mimo że faktycznie mu ufałam, bałam się. Bałam się tego, jak zareaguje, gdy na własne oczy zobaczy te przeklęte blizny... Edward uśmiechnął się tak samo serdecznie jak wcześniej i przy tym czule pogłaskał mnie po policzku, na którym widać było pojawiające się limo. – Nie chcę cię przestraszyć... – Po prostu to powiedz – mruknęłam. – No dobrze. Dość często – może nawet codziennie – mam ochotę popływać z tobą w basenie i przy tym stopniowo używać... skromniejszych strojów kąpielowych. Proszę, nie złość się na nią, ale Alice trochę mi przy tym pomogła... – Ostatnią część zdania wypowiedział bardzo cicho, jednak wystarczająco wyraźnie, bym mogła go zrozumieć. –
212
Myślę, że ona zna się na modzie lepiej niż ja. Nie musisz się przede mną obnażać z obrażeń, mam na to całą wieczność. – Ty nie... nie widziałeś zdjęć? – zapytałam osłupiała. Edward natychmiast potrząsnął głową. – Nie, nie widziałem. Wprawdzie wiem, że mój ojciec je posiadał, ale... Po prostu uważałem to za oszustwo, ale chciałbym, żebyś to TY pokazała mi je pewnego dnia, ponieważ będziesz już w stanie to zrobić, a nie dlatego, że i tak już o tym wiem. – Dlaczego? – Po prostu oszukiwanie ciebie nie uważam za słuszne. – No, pięknie, w takim razie daj już to – mruknęłam i wyciągnęłam dłoń w jego kierunku. – Ale wiesz, że nie musisz tego robić... ? – zapytał, lecz tylko pokiwałam głową. Chwyciłam strój i zniknęłam w łazience, zanim mógł jeszcze coś powiedzieć.
EPOV Nie potrafiłbym nigdy opisać, jak szczęśliwy się poczułem, gdy Bella chwyciła kostium do nurkowania i zniknęła w łazience. Wydawało mi się to nierealne. Chociaż tak wiele od niej wymagałem, moja słodka, mała, kochana Bella nadal chciała ze mną być! Oczywiście tego nie rozumiałem. Tak bardzo zraniłem ją moim postępowaniem, a ona tak po prostu mi przebaczyła... Wiem, że właściwie nie powinienem o tym marzyć, ale odkąd obudziła się ze śpiączki, pragnąłem Belli bardziej niż kiedykolwiek. Tak bardzo, że to niemal bolało. Wiedziałem również, że ona wciąż nie była gotowa, ale nawet najmniejsze pocałunki stawały się dla mnie trudne... A wiedziałem też, że będzie jeszcze gorzej, jeśli stroje kąpielowe będą coraz bardziej kuse. Jej krzywizny będą jeszcze bardziej podkreślone, niż już i tak są, ale byłem gotowy znieść wszystko, jeśli miało jej to pomóc. To uczucie, które miałem przy Belli, było inne niż wcześniej przy tych wszystkich dziewczynach i kobietach. Nawet Tanya nigdy nie potrafiła wywołać we mnie tego samego, niedającego się opisać poczucia szczęścia, jakie Bella wzbudzała jednym spojrzeniem. Samo to było już wystarczającym powodem do walki o nią, o jej miłość i całe jej zaufanie, aby mogła się otworzyć. Przy innych ZAWSZE chodziło tylko o moją własną przyjemność, jednak przy Belli... Z nią po prostu chciałem tylko być. Jak dwie połówki, które stanowiły całość. Nie zwracając
213
nawet uwagi na mnie, jeśli jej było dobrze i podobało się. I akurat to było również tym, czego jeszcze NIGDY nie czułem w życiu: że to dziewczyna wychodzi na swoje w sprawie seksu, nie ja! Dlatego też nie obchodziło mnie, jak... pruderyjny... był nasz związek, dopóki odpowiadało to Belli. Byłem tak bardzo zatopiony w myślach, że uwolniłem się z nich dopiero, gdy Bella stała przede mną w zapiętym po szyję stroju. Nawet udało mi się przebrać, zupełnie tego nie zauważając. Chociaż ten czarny kostium zakrywał tak wiele, niemal natychmiast, gdy ją zobaczyłem, byłem twardy, ponieważ on podkreślał jej każdą, pojedynczą ponętną krzywiznę. I chyba mogłem mówić tylko o szczęściu, że nieświadomie wyszukałem sobie trochę szersze szorty, w których ona nie mogła nic zauważyć. – To pewnie wygląda jak jakieś gówno – mruknęła, ponieważ źle zinterpretowała moje rozszerzone oczy. Przynajmniej inna przyczyna nie przychodziła mi na myśl... Oszołomiony potrząsnąłem głową, by chociaż trochę oczyścić umysł. – Absolutnie nie... Jednak jej pełen zwątpienia wzrok pozostał. Westchnąłem. Dlaczego nie potrafiła zobaczyć, jaka była piękna? – Naprawdę nie masz pojęcia, jak właśnie jest mi... CIEPŁO – mruknąłem, wiedząc, że moje oczy z powodu podniecenia były ciemniejsze niż zazwyczaj, a w dodatku jeszcze świeciły się jak świeżo wypolerowane szkło, ponieważ wyglądała tak gorąco. Ciemny kolor tylko podkreślał jej bladą skórę i potrafiłem rozpoznać naprawdę każdy drobny szczegół: szczupła figura, jej dobrze ukształtowane piersi, które, jestem pewien, dokładnie pasowałyby do moich dłoni, i do tego te kuszące biodra, które wydawały się krzyczeć, że były stworzone dla MNIE. Co do jej blizn – drobny szczegół, którego nie widziałem. I to chyba całkiem dobrze, inaczej prawdopodobnie tylko bym się wściekł, a TEGO w żadnym wypadku moja miła nie powinna widzieć. Przestraszone oczy Belli natychmiast sprowadziły mnie na ziemię. „Przestań myśleć o czymś takim, ona jeszcze przez długi czas nie będzie na to gotowa!” – upominałem sam siebie w myślach, oddychając głęboko. – Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć – mruknąłem. Podszedłem do niej i zamknąłem ją w moich ramionach. Ciepłe ciało Belli uspokoiło mnie. Ukoiło nawet mężczyznę, łowcę we mnie, którego wzywało jej ciało, ta kobieta wewnątrz niej. To wprawdzie było ledwie słyszalne, ale JA usłyszałem cichy syk, gdy zbyt mocno przycisnąłem do siebie Bellę, tylko by poczuć jej bliskość. Ten dźwięk ponownie
214
przypomniał mi o wszystkich siniakach, które niemal wyparłem ze świadomości. Szybko rozluźniłem uścisk, by nie sprawiać jej jeszcze więcej bólu, niż już to zrobiłem. Jednak przypomniałem sobie również o tych dwóch... zdzirach, które były odpowiedzialne za obrażenia Belli. Czy jej to pasowało czy nie, w każdym razie jakoś temu zaradzę, bo tak dalej nie może być! Bella prawdopodobnie ciągle przychodziłaby do domu z jakimiś stłuczeniami i może nawet złamaniami, jeśli bym nic nie zrobił, a ja po prostu nie mogłem być za to odpowiedzialnym! – Przepraszam – wyszeptałem i zaprowadziłem ją do piwnicy, gdzie znajdował się basen. – Nigdy jeszcze nie byłaś tutaj na dole, prawda? – zapytałem wreszcie, gdy zobaczyłem zdziwioną twarz Belli. Jej potrząśnięcie głową i lekko zaczerwienione policzki spowodowały u mnie uśmiech. Wciągnąłem ją po schodkach do wody. Gdyby szło tak dalej, już bym doszedł, gdy chwyciła moją dłoń. Cholera! Naprawdę potrzebowałem się schłodzić, bo inaczej stałbym się człowiekiem, którym przestraszyłbym ukochaną, a TEMU za wszelką cenę musiałem zapobiec! Wprawdzie stawiała opór, gdy ciągnąłem ją na coraz głębszą wodę, gdzie nawet ja nie mogłem dłużej stać przy moich stu osiemdziesięciu centymetrach, ale nie odpuszczałem, ponieważ chciałem, żeby zaufała mi we WSZYSTKIM. A miałem to nieokreślone przeczucie, że skoro tutaj to zrobimy, możemy dokonać wszystkiego. – Po prostu mi zaufaj – wyszeptałem bezpośrednio do jej ucha. Mimo tych łagodnych słów mogłem poczuć jej strach, gdy utrzymywałem nas oboje na wodzie, bowiem ona całkowicie zesztywniała. A jednak jako tako wiedziałem, co robiłem. W końcu mój ojciec był psychiatrą i w jakiś sposób odziedziczyłem jego empatię. Moja kochana Bella również wydawała się to zauważyć, gdyż z każdą minutą coraz bardziej wyraźnie się odprężała. Czas w tym momencie nie grał dla mnie żadnej roli. Chociaż właściwie minęła tylko godzina albo dwie, wydawało mi się, jakby minęła wieczność, aż Bella zrelaksowała się do końca i puściła moje ramię. Cieszyłem się tym tylko przez parę minut, zanim wyprowadziłem ją z wody do leżaka przy brzegu. Oczywiście natychmiast, gdy się przebrała, zobaczyłem na ramieniu Belli siniaki, które tymczasem zrobiły się fioletowe. Według mnie wyglądały one na tak samo niebezpieczne jak ten siniak pod okiem, ale jeszcze nie wiedziałem, co było z tymi na plecach. Z tego też powodu koniecznie chciałem je sprawdzić, by mieć całkowitą pewność, że nie było to nic poważnego.
215
Dlatego też na leżaku delikatnie położyłem ją na brzuchu i złożyłem jej na policzku czuły pocałunek. – Po prostu odpręż się trochę, dobrze? – zapytałem szeptem. Po tym jak pokiwała głową, ostrożnie masowałem jej ramiona i plecy. Plan, który miałem, wydawał się urzeczywistniać, gdy ciało Belli traciło napięcie, a jej mięśnie stawały się coraz bardziej rozluźnione. Ten fakt spowodował, że moje serce zabiło mocniej, i postanowiłem kontynuować mój plan małych kroczków, w którym dość wolno i stopniowo rozsuwałem kciukiem zamek błyskawiczny na jej plecach. Nawet Bella niewiele z tego zauważyła. Gdy wreszcie zobaczyłem różowe linie na jej plecach, które według mnie były gorsze niż siniaki, musiałem zarówno wstrzymać dyszenie jak i mdłości. Wiem, co pewnie większość sobie o mnie pomyśli, ale ta reakcja nie wystąpiła u mnie dlatego, że się brzydziłem, lecz po prostu byłem zszokowany tym, że ona to wszystko potrafiła przetrwać! Wiedziałem, że blizny na jej plecach w porównaniu do jej... przedniej części były stosunkowo niewinne, a już TE wyglądały niedobrze. Jednak jeszcze gorsza była świadomość tego, w JAKI SPOSÓB zostały zrobione... Bolało mnie, że dziewczyna, którą tak bardzo kocham, musiała w takim stopniu cierpieć. Ogarnęły mnie mdłości. Myślę, że w mojej sytuacji pewnie nikt nie czułby się inaczej... Jak można zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi? Całe plecy Belli były pokryte małymi, ale za to bardzo licznymi, różowymi bliznami. Czułem, jakby moje serce na sam TEN widok już się rozpadło. Nie chciałem i zupełnie NIE POTRAFIŁEM sobie wyobrazić, jak bardzo wtedy cierpiała. Jaki moja malutka musiała znosić ból, gdy zadawano jej te wszystkie straszne znamiona… Tak bardzo chciałbym temu wszystkiemu zapobiec, jednak tego, co się stało, nie mogłem cofnąć i w pewien sposób, nawet jeśli był on bardzo bolesny, ukształtowało się to w charakterze Belli. Kto wie, jaka byłaby teraz, gdyby to wszystko się nie wydarzyło? Może wtedy byłaby nawet taka jak te liczne Barbie, których właściwie się brzydziłem i które w głowie nie miały nic... Natychmiast odsunąłem moje myśli, gdy Bella skurczyła się pod moim dotykiem i dopiero teraz zauważyła, że nie leżała już w stroju, lecz teraz moje palce obrysowywały jej nagą skórę – dokładniej mówiąc, jasnoróżowe linie na jej plecach. Próbowałem kontynuować masaż, który chciałem jej zrobić, ale moje dłonie opracowały własny sposób na życie i wciąż wędrowały po bliznach. Nie mogłem nic na to poradzić, chociaż jedno krótkie spojrzenie udowodniło mi, że siniaki, które spowodowały te plastiki, były nieszkodliwe i w rzeczywistości nie mogły wyrządzić żadnej szkody. – To jest nieważne. Kocham cię. Z albo bez tych blizn – wyszeptałem za uchem Belli i delikatnie pocałowałem ją w bliznę.
216
Chociaż miałem przeczucie, by posunąć się dalej, Bella ponownie zrelaksowała się pod moimi dłońmi i to dodało mi odwagi, by kontynuować. – Po prostu się odpręż – szeptałem dalej. Zacząłem pokrywać delikatnymi pocałunkami najpierw jej blizny, a potem również jej plecy. Bella była inna od wszystkich dziewczyn, dlatego właściwie nie spodziewałem się, że to zadziała, jednak po tym jak znowu trochę się spięła, znowu się zrelaksowała. Ale mimo to mogłem się cieszyć, że poprzez ułożenie mojego ciała nie potrafiła poczuć mojej twardej erekcji, bowiem z powodu czystego strachu nigdy by się nie odprężyła. Wprawdzie wtedy już wiedziałem, że później z pewnością będę potrzebował zimnego prysznica, BARDZO zimnego, ale to wszystko zostało zsunięte na dalszy plan. Bella zrelaksowała się nawet tak bardzo, że wydawała z siebie ciche, błogie westchnienia. To było jak sposób pokazania mi, że rzeczywiście wszystko robiłem dobrze. W pewnym momencie nawet zasnęła, więc po prostu zabrałem ją do mojego łóżka, nie dotykając jej dłużej. Tego snu bowiem z pewnością potrzebowała po tym całym zamieszaniu w ciągu ostatnich godzin. Ponieważ nie chciałem wpędzić Belli w zakłopotanie, pozwoliłem jej nawet spać w tym głupim stroju, zanim pobiegłem pod prysznic. Ale sama zimna woda nie mogła mi dłużej pomóc po tym... doświadczeniu. Na moich ustach wciąż czułem ciepło Belli i jej delikatną skórę, a to również nie pomagało. Obojętnie jak długo byłem pod prysznicem. Było mi wszystko jedno, czy wykorzystywałem teraz dziewczynę, czy moją własną dłoń. W żadnym wypadku nie zdradziłbym Belli. Mimo to wiedziałem, że szybko musiałem spowodować, by moje napięcie opadło. A w tym przypadku lepsza była moja własna dłoń niż dziewczyna, którą ledwie znałem, a i tak byłby to tylko środek do osiągnięcia celu, prawda? Przecież właściwie nic nie mogłem na to, że Bella doprowadzała mnie do szaleństwa... A wykorzystanie innej... cipki... pod żadnym pozorem nie wchodziło w rachubę, żeby wtedy NAPRAWDĘ ją zdradzić. Więc chyba rzeczywiście została tylko moja własna ręka, nawet jeśli uczucie przy tym faktycznie nie było lepsze. Ledwie dotknąłem mojej twardej erekcji, wyobraźnia już płatała mi figla. Wydawało mi się, że to nie ja dotykam mojego penisa, lecz moja mała, słodka Bella, która teraz tak niewinnie leżała w moim łóżku. Ta myśl niemal rozłożyła mnie na łopatki i tylko przez to, że jedną dłonią podpierałem się ściany, mogłem jeszcze stać prosto. By stłumić jęk, który osiadł w moim gardle, i przy tym nie obudzić Belli, przygryzłem sobie dolną wargę. Ponieważ ciągle miałem w głowie jej ciepło i miękką skórę i tak długo byłem seksualnie naładowany – po tym jak wcześniej uprawiałem więcej niż wystarczająco seksu – potrzebowałem tylko kilka razy przesunąć dłonią po moim fiucie, zanim doszedłem ze stłumionym, głośnym jękiem.
217
Moja sperma znikała teraz w odpływie, a w rzeczywistości nie przyniosło mi to nawet spodziewanej ulgi. Jednak to wciąż było lepsze niż rzucenie się na moją ukochaną Bellę, ponieważ nie potrafiłem się dłużej opanować, nie mogąc być w niej! Przynajmniej teraz nie miałem dłużej tego uczucia, że w każdej chwili mogę wybuchnąć z podniecenia, a w końcu to było już dużo warte. Jednak dużo to nie pomogło. Gdy tylko w szortach i koszulce wszedłem do mojego pokoju i zobaczyłem urzekające krzywizny leżącej w moim łóżku Belli, natychmiast nie byłem w stanie zawrócić, ponieważ przyciągała mnie tak samo jak słonina myszkę. Każda najmniejsza część mnie tęskniła za tym, aby poczuć jej ciepło na całym moim ciele i pozwolić otulić się jej zapachem. Dlatego też natychmiast położyłem się przy niej w łóżku i delikatnie pocałowałem jej odsłonięte, pokryte bliznami plecy, zanim przyciągnąłem Bellę mocno do siebie. Z błogim westchnieniem przytuliłem ją i zasnąłem z bardzo silnym wewnętrznym poczuciem spełnienia, którego nie czułem, odkąd miałem JĄ.
BPOV Chociaż wciąż wiedziałam, że Edward nigdy nie zrobiłby mi czegoś, czego nie chciałam, moje ciało zawsze robiło to, na co miało ochotę. Nawet gdy poczułam jego dłonie na mojej nagiej skórze, przestraszyłam się. Brzydziłby się i mógłby ode mnie odejść, gdyby zobaczył na moim ciele te wszystkie blizny. Dlatego też automatycznie spięłam się, gdy poczułam, jak jego ciepłe palce odrysowywały każdą pojedynczą linię. Myślę, że również dlatego tak długo trwało, aż naprawdę zrozumiałam jego wyszeptane słowa, uwierzyłam w nie i zauważyłam, że jego dłonie ani na moment się nie zatrzymały. Więc jemu naprawdę mogło być TAK obojętne, że ja byłam taka brzydka i oszpecona? Było to dla mnie nieprawdopodobne, jednakże jeśli to wszystko miało miejsce we śnie, nie chciałam się nigdy z niego obudzić! Kiedyś rzeczywiście bym się odprężyła, lecz to wszystko znowu się zaczęło, gdy poczułam jego usta na mojej skórze. Wprawdzie było to przyjemne, jednak moje ciało czuło tylko strach, którego już od tak dawna nie miałam w obecności Edwarda. Myślę, że po prostu zareagowałam na jego podniecenie, którego wprawdzie w tym momencie nie czułam, ale dźwięki, które prawdopodobnie nieświadomie z siebie wydawał, uświadomiły mnie w jego... potędze, której po prostu NIE CHCIAŁAM widzieć. Dla mnie on powinien zawsze pozostać tym Edwardem, który mnie kocha, a nie tylko widzi we mnie obiekt pożądania... Czy to być może było zbyt wiele do wymagania?
218
Oddech Edwarda przyspieszył i przez to coraz bardziej przypominało mi się JEGO dyszenie – którego przecież nigdy znowu nie chciałam słyszeć – kiedy wykorzystywał mnie jak kawał mięsa. Mój ukochany prawdopodobnie tego nie zauważył, a mimo to było wystarczająco źle, chociaż Edward by mnie nie... no... Nawet jeśli z pewnością tego nie chciał. Niestety, całe moje ciało – każda komórka, by być dokładnym – zrozumiało, że to nie była ta ŚWINIA, która teraz dla odmiany próbowała zrobić mi coś dobrego, lecz Edward, który nie miał przy tym żadnych złych myśli. Dlatego niestety wpadłam w panikę. Kiedyś dałabym radę, ale wreszcie rozluźniłam się i w końcu nawet zasnęłam pod jego czułym dotykiem.
219
Rozdział 22 Gdy się obudziłam, nadal leżałam w jego łóżku i byłam przytrzymywana przez owinięte wokół mnie muskularne ramiona Edwarda, które trzymały mnie tak mocno, jak gdyby bał się mnie stracić. Ta myśl schlebiała mi i wywołała u mnie uśmiech, ale nie chciałam oglądać ściany przede mną, lecz jego, dlatego tak długo obracałam się w uścisku Edwarda, aż mogłam przyglądać się jego spokojnej twarzy. Spokój, który wywoływał u mnie jego widok, był nie do opisania i przychodziło mi to... naturalnie. Wprawdzie wieczorem strach i stres tak mnie zmęczyły, że nawet zasnęłam, jednak wiedziałam, że Edward nie posunąłby się dalej niż to, co dostałam. – Dobrze spałaś? – zapytał nagle Edward i tym samym wyrwał mnie z moich myśli. – Fantastycznie – mruknęłam i widziałam, jak jego usta uformowały się w delikatny uśmiech, który odebrał mi oddech. Gdy potem rzucił jeszcze na mnie ogromną siłę swoich zielonych oczu, zastanawiałam się, dlaczego on afiszuje się akurat ze MNĄ. Edward był po prostu przepiękny – chociaż nie spodobałoby mu się to określenie – i nigdy nie mogłabym mu dorównać. Niestety musiałam przyznać, że w tej sprawie Jessica i Lauren miały rację. Któraś z nich mogłaby pasować do niego dużo bardziej niż ja kiedykolwiek... – Nad czym tak intensywnie rozmyślasz, moja miła? – zapytał. Delikatnie pogładził mnie na moim czole pomiędzy brwiami, by prawdopodobnie wygładzić zmarszczkę, którą miałam zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiałam. – O niczym ważnym – mruknęłam i spróbowałam się uśmiechnąć. Skończyło się tylko na próbie. Edward jak zawsze mnie przejrzał i westchnął. – To nie może być „nic ważnego”. Twoja mimika zawsze cię zdradza. Więc powiesz mi? Teraz ja również westchnęłam. – Zastanawiałam się, co ty właściwie we mnie widzisz... – Gdy zobaczyłam jego rozzłoszczone spojrzenie, szybko chciałam mówić dalej. – Mam na myśli, czy ty się sobie odpowiednio przyjrzałeś? Jesteś doskonały. A potem popatrz na mnie... Jestem zniekształcona i nigdy nie będę mogła się znowu z tobą równać, jeśli w ogóle kiedykolwiek mogłam. Właściwie nie pasuję do ciebie... Ty jesteś TYM pięknym, a ja jestem
220
bestią... – Pod koniec stawałam się coraz bardziej cicha, ale Edward był wystarczająco blisko mnie, by usłyszeć każde słowo. Potrząsnął głową. – Nie jesteś ani brzydka, ani zniekształcona. Nie chcę nigdy znowu słyszeć, że tak myślisz. JESTEŚ idealna, idealna dla mnie! – Gdy zobaczył, że przewracam oczami na to kłamstwo, spojrzał na mnie rozgniewany. – Bello, zanim cię spotkałem, byłem aroganckim, samolubnym i podłym skurwielem, ale ty pokazałaś mi, że nie każdemu idzie tak dobrze jak mi. Oczywiście, wiedziałem to już wcześniej, ale... nie znałem nikogo, komu powodziłoby się źle, i nie wiedziałem, co takie rzeczy mogłyby wyrządzić. W końcu ze mną zawsze było w porządku... Ale, gdy zobaczyłem, jak bardzo się mnie bałaś, uwolniło to we mnie coś, czego w rzeczywistości nie potrafiłem przyporządkować. Szczerze mówiąc, wystraszyło mnie to. Jednak teraz wiem, że właściwie nie bałem się tych uczuć, lecz bałem się o CIEBIE. Na początku chciałem cię chronić, ale moja cholerna arogancja nie pozwoliła na to. W porządku, to, że zobaczyłem twoje tak silne przywiązanie do mojego ojca, także się do tego przyczyniło, dlatego chciałem ci po prostu zadać ból. A jednak, gdy wtedy opowiedziałaś mi swoją historię, było tak, jak gdyby ktoś młotkiem obudził mnie z pięknego snu. Dopiero wtedy zrozumiałem, że miłość nie zawsze jest tak piękna, jak sobie wyobrażałem. Wierzę, że od dłuższego czasu byłaś pierwszą, która mnie od razu nie podrywała albo miała obsesję na moim punkcie tak jak inne dziewczyny. Dla ciebie nie liczy się, czy ktoś wygląda dobrze czy źle. Dla ciebie ważniejszy jest charakter człowieka i dokładnie dlatego potrafię TOBIE uwierzyć, że naprawdę mnie kochasz, ponieważ każdego dnia widzę to w twoich oczach. To, że ja kocham CIEBIE, jest właściwie dość proste. Zawsze jesteś sobą, nie udajesz. Jeśli kochasz, to z całą swoją pasją, którą masz, i nawet kochasz swojego syna, chociaż przez wzgląd na jego ojca musiałabyś go nienawidzić, jak zrobiłoby wiele innych kobiet. To tylko kilka przykładów, dlaczego po prostu TRZEBA cię kochać! – Oczy Edwarda niemal świeciły się z dumy i to spowodowało, że wezbrała we mnie czysta radość. – To było po prostu... wow – wyszeptałam pełna szacunku. – Czegoś takiego w rzeczywistości jeszcze nikt nigdy mi nie powiedział. Wzruszył ramionami. – To tylko prawda. Możliwe, że wiele dziewczyn myśli, że mnie kocha, ale one same siebie okłamują, ponieważ w rzeczywistości wcale mnie nie znają. Więc czy w takim przypadku ich uczucia mają być prawdziwe? One widzą tylko to, co chcą widzieć. Ich powierzchowność dostrzega jedynie faceta, który jest przystojny, a w dodatku bogaty i sławny. Dla mnie TO nie jest żadna miłość. Ty jednak znasz moje dziwactwa i powściągliwości, dlatego wiem, że kochasz mnie, a nie to, co publicznie oferuję.
221
– Hm.... Więc tak myślisz? – zapytałam. W duchu uśmiechnęłam się szeroko. Edward pełen przekonania pokiwał głową. – Oczywiście. – A co, jeśli jednak jestem jedną z tych aroganckich dziewczyn, a ty tego nie zauważasz? Teraz popatrzył na mnie poważnie i położył dłoń na moim policzku. – Wydajesz się zapominać, że ja również znam cię bardzo dobrze. To po prostu nie jest w twoim typie – mruknął i zniżył głowę, by delikatnie mnie pocałować. Owinęłam ramiona wokół jego szyi i westchnęłam cicho w jego usta. Oderwał się trochę ode mnie i spojrzał na mnie zdziwiony, zanim jego oczy zaczęły błyszczeć. – Takiej reakcji jeszcze nigdy on ciebie nie otrzymałem, kiedy cię całowałem, ale teraz chcę zawsze to słyszeć – powiedział, grając oburzonego, jednak potem uśmiechnął się szeroko. – Uważam, że teraz powinniśmy częściej pływać, najlepiej codziennie. Udając, że się zastanawiam, podrapałam się po brodzie. Poprzedni dzień sprawił mi prawdziwą przyjemność, więc nie miałabym nic przeciwko, jednak mimo to było to bardzo poważne. – Ale tylko, jeśli od teraz zawsze będę dostawała taki masaż. – To oczywiście jest w pakiecie – mruknął obrażony, a następnie znowu zniżył swoje usta do moich, co wywołało u mnie chichot. – Oddałaś mi się zupełnie, ty mała bestio, tylko czekaj. – W następnej chwili Edward już mnie łaskotał, a ja nie mogłam temu zapobiec, ponieważ po prostu był zbyt silny. Chociaż cieszyłam się tą swawolą, po jakimś czasie z powodu dużego śmiania się bolał mnie brzuch, tak że błagałam o litość, ale Edward zwyczajnie to zignorował i łaskotał dalej, aż odchrząknął. – Wynoś się, Alice – powiedział zduszonym głosem, nie pozwalając sobie przeszkodzić. – Uwierz mi, chętnie pozwoliłabym wam kontynuować, ale jeśli Bella w pół godziny nie zejdzie na dół, będę musiała ją zaciągnąć do szkoły tak, jak jest teraz – zagroziła. Edward zatrzymał się i przez chwilę mierzył mnie od góry do dołu, zanim szeroko wyszczerzył się. – Nie miałbym zupełnie nic przeciwko, ona zawsze wygląda tak seksownie. Alice przewróciła oczami. – Ty nie, ale Bella z pewnością. Jak myślisz, co ona będzie o tym sądzić, kiedy ci naładowani hormonami idioci, zwanymi w szkole chłopakami, będą się w nią wpatrywać jak w świeże mięso? Gdy na słowa Alice zadrżałam, jego uśmiech zmalał tak samo szybko, jak się pojawił, a on spojrzał na mnie przepraszająco. – Masz rację, Alice. Jestem idiotą. Przepraszam. – Już jest w porządku – mruknęłam, jednak potrząsnął głową.
222
– Nie jest. Powinienem wcześniej pomyśleć, zanim wypowiedziałem takie stwierdzenie. Przecież wiem, czego oni od ciebie żądają – powiedział cicho i spojrzał na mnie zasmucony. – Nie, naprawdę jest w porządku. – Nie jest i to moje ostatnie słowo – powiedział decydująco, nie spuszczając ze mnie wzroku. – Zaraz będziemy na dole. – Alice tylko pokiwała głową i opuściła pokój. Dwadzieścia minut później siedzieliśmy już w kuchni i jedliśmy jeszcze drobne śniadanie, zanim się wyszykowaliśmy. Zastanawiałam się, dlaczego Edward wziął swoją kurtkę i klucze od astona. – Co zamierzasz? – zapytałam zaciekawiona. – A na co wygląda? Zawożę cię do szkoły. – A dlaczego? – Szczerze mówiąc, byłam trochę podejrzliwa, ponieważ zazwyczaj tego nie robił. Edward westchnął i przewrócił oczami. – Tak po prostu. – Nie ułatwię ci tego. – No dobra, chcę porozmawiać z Jessiką. – Nie, Edwardzie. Zostaw to, proszę. – Naprawdę chcę tylko porozmawiać, nic więcej. One powinny cię wreszcie zostawić w spokoju. Potrząsnęłam głową i westchnęłam nieszczęśliwa. – O ile cię znam i tak nie pozwolisz się od tego odwieść, prawda? W takim razie teraz nas zawieź – mruknęłam. – Masz cholerną rację. – Spojrzał na mnie z zatroskaniem i kciukiem delikatnie pogłaskał moje limo. – To tutaj mogło skończyć się dużo gorzej, a nie chcę, żeby to się zdarzyło jeszcze raz. – Tylko skinęłam głową i pociągnęłam go do garażu, żeby się zbytnio nie spóźnić. Ledwie Edward zatrzymał astona, inni już stali przy nas i rozmawiali o czymś, czego nie rozumiałam. Moje myśli były zupełnie gdzie indziej, przy Jessice. Co wydarzyłoby się po rozmowie Edwarda z nią? Rzeczywiście zostawiłaby mnie w spokoju, czy byłoby jeszcze gorzej? Oczywiście miałam nadzieję na to pierwsze, ale naturalnie nie mogłam być pewna. – Kochany Eddie! – wrzasnęła za mną Jessica i jednocześnie mogłam usłyszeć jęk pozostałych. – Cześć, Jessica – powiedzieliśmy wszyscy tak samo zirytowani i zdystansowani, ale jej wydawało się to zupełnie nie przeszkadzać, jeśli w ogóle coś zauważyła. – Och, Alice! Słyszałam, że byłaś chora. Czy teraz znowu jest z tobą lepiej, biedaczko? – gadała, nie uwzględniając w swojej wypowiedzi ani kropki, ani przecinka.
223
– Nie wiedziałam, że to CIEBIE dotyczy – mruknęła protekcjonalnie Alice. Edward również już się włączył. – Um, mogę chwilę z tobą porozmawiać? – Ależ oczywiście, ty zawsze możesz. Kto to widział?! – W cztery oczy, proszę. Zerknęła na niego zmieszana, ale potem pokiwała głową i rzuciła mi jeszcze triumfujące spojrzenie, zanim ruszyła. Edward mrugnął do mnie, zanim poszedł za nią w następny zaułek...
EPOV Ledwie zniknęliśmy reszcie z zasięgu wzroku, ta głupia Barbie już się mnie uczepiła, jak byśmy mieli jakiś potajemny romans. Budziło to we mnie wstręt, ale musiałem teraz to przetrwać, jeśli chciałem się czegoś dowiedzieć. – Och, Eddie! Skarbie, tak bardzo mi ciebie brakowało! Mnie tobie również, prawda? – zapiszczała mi bezpośrednio do ucha. Jak ja mogłem kiedykolwiek na COŚ TAKIEGO przystać? To było zbyt wiele. Nie potrafiłem dłużej tego powstrzymać, więc wziąłem ją za ramiona i odsunąłem ode mnie. – Słuchaj, Jessica, chcę, żebyś dała Belli spokój. Zrozumiano? – Z chęcią od razu przeszedłem do szczegółów. Spojrzała na mnie oburzona, a zarazem rozwścieczona. – Przecież my zupełnie nic nie zrobiłyśmy! Co ci ta dziwka naopowiadała? Suka powinna się lepiej troszczyć o swoich klientów, a nie roznosić to cholerstwo! Najchętniej natychmiast skoczyłbym jej do gardła, ale musiałem jeszcze poczekać. Pływając poprzedniego dnia, cały czas zastanawiałem się, dlaczego Bella na początku tak panicznie się mnie bała. Doszedłem do wniosku, że nie mogło być to spowodowane tylko moim zachowaniem. A porwanie było ponad trzy lata temu. Tak samo długo była również pod opieką mojego ojca. Wiedziałem, że on był dobry, więc właściwie powinna już pójść dalej. Ponadto zauważyłem, że Bella zawsze robiła mały krok w tył, kiedy wracała ze szkoły. Nawet trochę drżała, gdy ją obejmowałem, więc powód mógł leżeć pogrzebany tylko tutaj i teraz chciałem go znaleźć. – Hej, wcale nie znam cię tak dobrze. Dlaczego się tak wściekasz? – zapytałem, starając się zachować spokój, jednak nawet ja słyszałem, jaki mój głos był ściśnięty. Z pewnością każdy inny by to zauważył, tylko ona wydawała się tego nie spostrzec.
224
– Jeszcze o to pytasz? Najpierw ta kurwa idzie do łóżka z połową liceum w Forks, a teraz jeszcze dobiera się do ciebie, mimo że przecież każdy wie, że jesteś ze mną i kochasz tylko mnie! – jazgotała zdenerwowana. Nie mogłem nazwać inaczej niż jazgot tego, co z siebie wydawała. – Tak? WIEDZĄ to? – Maksymalnie zaakcentowałem to słowo. Nikt nie mógł nic o tym wiedzieć, ponieważ to nie była prawda. Nie byliśmy żadną parą. Tylko Jessica wydawała się tego nie pojmować. – Ależ oczywiście, że wiedzą – powiedziała pełna przekonania. Co to za bzdury? Przecież wystarczająco jasno i wyraźnie powiedziałem, że to nie było nic więcej niż seks, prawda? Zanim jednak otworzyłem usta, mówiła już dalej: – Dlaczego miałam nie okazywać, jak szczęśliwą mnie uczyniłeś? JA ją uszczęśliwiłem? Tego mi już wystarczyło. – Słuchaj teraz, Jennifar... – zacząłem, celowo myląc jej imię. Szybko mi przerwała. – Przecież jestem Jessica... – powiedziała zmieszana. – Jak zwał, tak zwał – zbyłem po prostu. – My nie jesteśmy razem, nigdy nie byliśmy i również nigdy nie będziemy... – Ależ oczywiście, że jesteśmy! Uprawialiśmy seks, całowałeś mnie. Z JEZYKIEM. I powiedziałeś, że mnie kochasz. – Widocznie ona wciąż była o tym w pełni przekonana i zwyczajnie NIE CHCIAŁA zobaczyć prawdy, więc chyba musiałem posunąć się trochę dalej. Moje dłonie wciąż leżały na jej ramionach i teraz przycisnąłem ją do ściany. – Ach, daj spokój, słodziutka. Przecież nie jestem pierwszym mężczyzną, który trochę kadzi, by zaciągnąć dziewczynę do łóżka. Powiedziałem tylko to, co chciałaś usłyszeć, i mam być teraz zupełnie szczery? Nie było to niczego warte. Lepiej zatroszczyłbym się o gumową lalkę, która z pewnością więcej by z tego miała, zamiast pieprzyć ciebie, Janice. – Mam na imię Jessica, ty podły, obrzydliwy dupku! – teraz ryknęła i przy tym jej twarz głęboko zaczerwieniła się z wściekłości. – Jestem nim. No i? Zasługuję na to – powiedziałem swobodnie i wzruszyłem ramionami, podczas gdy dłońmi wspierałem się po prawej i lewej stronie jej głowy. – Uwierz mi, Cullen, kiedyś pożałujesz tego, jak mnie potraktowałeś! – syknęła na mnie Jessica. – Zrób coś, na co nie możesz sobie pozwolić, a obiecuję ci, że tylko najmniejszy pisk dojdzie mi do ucha, że zrobiłaś coś Belli, ty i twoja mała przyjaciółka naprawdę MNIE poznacie. I uwierz mi, wtedy będziecie chciały nigdy się nie urodzić! – Wprawdzie mój głos był cichy, ale przy tym wydawał się być wystarczająco głośny, że Jessica spojrzała na mnie z oczami rozszerzonymi ze strachu, nawet trochę spanikowanymi.
225
Szybko pokiwała głową. – Okej, okej, zostawimy ją w spokoju. – Dobrze, w takim razie zrozumieliśmy się. Tylko nie zapomnij! – ostrzegłem ją jeszcze raz. Po tym jak znowu przytaknęła, odepchnąłem się od ściany i poszedłem w kierunku parkingu. Chociaż na chwilę zrozumiała, wiedziałem, że kiedyś znowu zapomni. Miała obsesję na moim punkcie, pewnie już do wakacji. Jednak potem miałem problem. Część praktyczna moich studiów zaczyna się w sierpniu i z tymi czterdziestoma ośmioma godzinami dyżuru podzielonymi na nocne, ranne i wieczorne zmiany nie miałbym tak dużo czasu, by codziennie zawozić i odwozić Bellę ze szkoły, aby Jessica pamiętała o mojej groźbie. I tak trwałoby przez cztery lata, aż wreszcie nie skończyłbym moich studiów. Wtedy ona znowu byłaby zdana całkowicie na tę dwójkę i za wszelką cenę musiałem temu zapobiec. Rozwiązanie tego problemu otrzymałem już kilka sekund po tym, jak jechałem do domu. Zobowiązanie Grace Hospital w Seattle! W każdym razie, miasto było wystarczająco daleko od tej dwójki, a Bella mogłaby również kontynuować swoją terapię. Musiałem szybko omówić to z moim ojcem, więc zawróciłem i jechałem bezpośrednio do jego gabinetu w Forks. – Hej, Janine! Tata ma akurat czas, czy jest na jakiejś sesji? – zapytałem recepcjonistkę, gdy dotarłem do gabinetu. – Witaj, Edwardzie. Właśnie ma pacjenta, ale możesz poczekać, jeśli chcesz. Potem do południa jest wolny. Jednakże to może jeszcze trochę potrwać. – Jak zawsze, kiedy mnie widziała, cała twarz Janine jaśniała. – Dziękuję, w takim razie poczekam tam – powiedziałem z uśmiechem i wskazałem kierunek poczekalni, zanim usiadłem na krześle. Mimo to nie uszło mojej uwadze jej rozczarowane spojrzenie. Wiedziałem, że chciałaby ode mnie czegoś więcej, ale po prostu nie była w moim typie. Jasne, nie wyglądała źle z krótkimi, blond włosami i wielkimi, niebieskimi oczami, a ze swoimi dwudziestoma czterema latami również nie była zbyt stara. Wolałem jednak dziewczyny z ciemnymi włosami i dotychczas były tylko dwa wyjątki – przynajmniej jeśli chwilowo zakładać. Poza tym Janine była też pracownikiem mojego ojca, a ten zlinczowałby mnie, gdybym ją wykorzystał i pewnie przy tym złamał jej serce. Nie podobało mu się, jak obchodzę się z innymi dziewczynami. Prawdopodobnie również z powodu mojego gustu do kobiet najpierw omamiłem Jessikę z jej ciemnymi włosami, zanim chciałem dobrać się do Lauren. W międzyczasie nawet żałowałem, że kiedykolwiek napatoczyłem się na tę dwójkę, ale niestety tego nie
226
mogłem zmienić. Dotychczas Tanya była właściwie jedyną, która naprawdę nie była brunetką ze swoją czerwonoblond grzywą, zawsze były inne... W końcu Bella również miała zazwyczaj ciemnobrązowe włosy, a tylko chwilowo były one blond. Mógłbym się założyć o to, co mój ojciec powiedziałby na to, że zawsze podświadomie porównywałem z nią moje dziewczyny. Jak szybko płynął czas, zauważyłem dopiero, gdy mój ojciec potrząsnął mnie za ramię. – Wszystko w porządku, Edwardzie? – Pokiwałem głową na jego pytanie. – Dobrze, w takim razie, co mogę dla ciebie zrobić? – Czy moglibyśmy pójść do twojego biura? Przytaknął zmieszany, ale dla mnie oznaczało to wejście. Pozwoliłem sobie opaść na białym fotelu, gdy tylko on zamknął drzwi. – No, w takim razie opowiadaj, co cię tak bardzo gnębi, że nie dociera do ciebie nic z tego, co się wokół ciebie dzieje – zażądał, po tym jak usiadł w fotelu na przeciwko i złożył dłonie na kolanach. – Bella musi odejść z tej szkoły – wyszło to natychmiast ze mnie, chociaż właściwie chciałem zacząć wolniej. Przejechałem dłonią po twarzy. Carlisle westchnął. – A jak ty to sobie wyobrażasz? Dlaczego Belli nie wolno ukończyć szkoły? – Oczywiście ona może ukończyć szkołę, tylko nie w tym cholernym liceum w Forks. Spojrzał na mnie zdziwiony. – A co jest nie tak z tą szkołą? O ile wiem, Bella czuje się tam dobrze. Parsknąłem. – Naprawdę nic nie zauważyłeś, prawda? – Co miałem niby zauważyć? – On naprawdę nie kapował. – Czy ty naprawdę nie zauważyłeś, że Bella codziennie robi znowu mały krok w tył? – Oczywiście, zauważyłem, że parę rzeczy nie jest tak, jak powinno i jak ja chciałbym, tylko nie znam tego przyczyny. Jednak ty wydajesz się być w tym dość pewien – ostatnie zdanie wymamrotał. – Sądzę, że tak. Myślę, że po tej szkole krąży kilka plotek, które ją wykańczają. – Co to za plotki? Parsknąłem. – Hormony wzięły górę... – Edwardzie! – ponaglił mnie tata.
227
Rozdział 23 – Tak, tak, już dobrze, w takim razie ci „idioci”, oni twierdzą, że spali z Bellą, rozumiesz? Właśnie z BELLĄ, która boi się nawet mnie, a jesteśmy razem już pół roku. O tym gównie, które się wczoraj stało, nie chcę nawet mówić. Carlisle spojrzał na mnie zaskoczony. – Wczoraj? Przytaknąłem i skrzywiłem się. – Tu chodzi o dwie dziewczyny z liceum w Forks, które są dość zazdrosne i dlatego na wychowaniu fizycznym wciąż miały Bellę na celowniku. – O mój Boże, dobrze z nią? – Tak, na szczęście tylko kilka siniaków na ramionach, twarzy i plecach, lecz są one dość nieszkodliwe, już je obejrzałem. – Ale nie te na plecach, prawda? – zapytał mnie pełen zwątpienia, ale mogłem na to tylko pokiwać głową. – Jak to zrobiłeś? – zapytał pełen podziwu. Uśmiechnąłem się wyniośle, ale również pełen dumy, ponieważ właśnie mój prosty pomysł był tym, który pomógł Belli otworzyć się na mnie. – Po prostu ubrałem ją w strój do nurkowania, który zostawiał wolne tylko ramiona, nogi i oczywiście głowę, i poszedłem z nią popływać, by schłodzić obrażenia. Po tym całym wysiłku podczas pływania chciałem jej jeszcze dać trochę relaksu i masowałem ją przez gruby kostium. Wprawdzie muszę przyznać, że przy tym coraz bardziej otwierałem zamek w kombinezonie, czego ona nie zauważyła. Przez to mogłem przyjrzeć się wszystkim siniakom. – Moje oświadczenie brzmiało sztywno i bezosobowo, ale również naprawdę nie chciałem wchodzić w szczegóły, ponieważ już samo wspomnienie moich ust na jej miękkiej skórze podekscytowało mnie i pewnie mógłbym to źle powiedzieć mojemu ojcu. – A Bella nie zareagowała na to? – Jasne, nadal był podejrzliwy, to wynikało z tego zawodu. – Um... No tak... – Podrapałem się nerwowo po głowie, chociaż wiedziałem, że przez to mógłby mnie dość szybko przejrzeć. – Na początku Bella drżała, ale to dość szybko minęło. – Proszę, nie okłamuj mnie, Edwardzie. – No dobra. Na początku była sztywna jak kołek, ale po jakimś czasie zrelaksowała się i nawet przy tym zasnęła.
228
– A... blizny? – Spojrzał na mnie badawczo, jak gdyby oczekiwał ode mnie dezaprobaty. Mimo to w tym momencie nie mogłem zapobiec temu, że moja twarz nieznacznie się skrzywiła. – Jeśli mam być szczery, w pierwszej chwili było mi trochę źle z tego powodu... Spojrzał na mnie smutny i potrząsnął głową. – Jakoś podejrzewałem, że tak dalej będzie. Zrób mi przyjemność i powiedz jej to ostrożnie, w porządku? Byłem oczywiście zmieszany, a również zupełnie nie chciałem, żeby on tego nie zauważył. – O czym ty mówisz? – Ach, daj spokój, Edwardzie. Przecież nawet teraz mogę zobaczyć, jak bardzo brzydzisz się Belli. Więc jeśli chcesz z nią zerwać, zrób to przynajmniej z odrobiną uczucia. – Nie brzydzę się niej, ja ją KOCHAM! – wyrzuciłem z siebie, wyskakując z fotela. – Nie brzydzę się tego! Jak w ogóle można coś takiego zrobić człowiekowi! Co ty sobie o mnie myślisz, tato? – Och – powiedział tylko i spojrzał na mnie przepraszająco. – Proszę cię, przecież to, że jej skóra nie jest taka nieskazitelna jak u innych, nie zmienia nic w moich uczuciach do niej! – Przykro mi, to wydawało się takie... definitywne... Edwardzie, najpierw chcesz ode mnie, żeby Bella nie chodziła do tej szkoły, porzucając ją, zmieniając, cokolwiek, a potem jeszcze wyglądasz, jakbyś musiał poddać się w każdym momencie. Niestety, z tego można wyciągnąć błędne wnioski... – wyjaśnił, przepraszając. – Już dobrze, tato, a ja chcę „tylko”, żeby Bella zmieniła szkołę, nie, żeby ją całkowicie porzucała. – Brzmi, jak gdybyś to zaplanował. Pokiwałem głową i wręczyłem mu akceptację z Northwest. – Chciałbym przyjąć zobowiązanie. – I chcesz zabrać ją ze sobą – stwierdził, gdy akurat przeczytał list. – Tak, poziom nauczania jest tam dość dobry. Przecież mam już tam mieszkanie, a MMSc9 nie jest tak daleko. – A co wtedy powinno stać się z Jamiem? – Naturalnie weźmiemy go ze sobą, mieszkanie jest wystarczająco duże dla naszej trójki. Ja sam i tak nigdy nie potrzebowałem tak dużo miejsca, a jeśli kazałbym usunąć gabinet, powinien być również pokój dla dziecka. A Bella i tak go jeszcze nigdy nie widziała – wyjaśniłem i byłem dość dumny z tego, na co wpadłem.
9
Master of Medical Science (przyp.tłum.)
229
– A co z terapią? Bella musi nadal pracować nad swoimi lękami i atakami paniki... – Myślę, że oboje powinniśmy nad tym razem popracować. Chwilami docieram do niej nawet lepiej niż ty. Mój ojciec skrzywił się. Widocznie rzeczywiście nie chciał przyznać, że naprawdę miałem rację. Bella kochała mnie, co każdego dnia widziałem w jej oczach, i tymczasem wydawała się nawet mi zaufać. Z jakiego powodu zasnęła wcześniej wieczorem, podczas gdy mogłem z nią zrobić, co tylko chciałem? Dlatego byłem dumny z planu, którego ułożyłem. – Niby wszystko dość dobrze przemyślałeś, ale jak wyobrażasz sobie współpracę? Prywatne rozmowy są tym, czego Bella potrzebuje, i jeśli mam być szczery, zaciekawiłeś mnie. – Już chciałem odpowiedzieć, ale mój tata podniósł prawą dłoń, by mnie powstrzymać. – Wiesz, że jestem z ciebie dumny, ponieważ zawsze robisz to, czego chcesz, ale przecież oboje wiemy, że twoja znajomość psychologii nie jest dla Belli wystarczająca. TERAZ możesz mówić, co chciałeś mi powiedzieć. – Uśmiechnął się do mnie zachęcająco, na co pokiwałem głową. – Właściwie to wyobrażałem sobie tak, że wasze „godziny” nadal odbywałyby się trzy razy w tygodniu, tylko nie tak do końca... osobiście... jak dotąd. – W takim razie jak? – Ach, daj spokój, tato, mamy dwudziesty pierwszy wiek i jest coś takiego jak kamera internetowa. – Wyszczerzyłem się. Spojrzał na mnie niedowierzająco. – Kamera internetowa? Akurat nasze prywatne rozmowy są dla Belli takie ważne! – Myślę, że ja również mogę brać udział w tym „prywatne”. Myślę nawet, że zajdę dalej, niż ty kiedykolwiek mógłbyś, przynajmniej jeśli nie chcesz zdradzić mamy – powiedziałem trochę spięty. Po wszystkim, co MI się przytrafiło, oczywiście cholernie bałem się tego, że moich rodziców również mogłoby to spotkać, że jedno z nich zakocha się w kimś innym i kiedyś mogliby się rozstać... Przy czym ja nie byłem pewny, że Tanya w ogóle coś takiego mogła odczuwać. Westchnął. – Uwierz mi, poza tym nie jest mi łatwo zdradzić twoją matkę z kimś innym. Dla mnie ona jest wyjątkowa, chociaż niektórzy pewnie chcieliby widzieć coś innego. Jego słowa uspokoiły mnie w sposób, w jaki nic innego nie mogłoby tego zrobić, i odetchnęłam głęboko. – W takim razie kamera powinna wystarczyć, jeśli chodzi o wasze rozmowy, prawda? Moim zdaniem wy moglibyście się widzieć i ty przy tym możesz odczytać jej emocje. I myślę, że postaram się przynajmniej raz w miesiącu przyjechać do Forks.
230
Carlisle zastanowił się przez moment, lecz potem wreszcie pokiwał potwierdzająco głową. – Wprawdzie, o ile wiem, jeszcze nigdy nie było takiego przypadku, jednak warto spróbować, a Bella już wystarczająco mi ufa... tak myślę... – Uwierz mi, że ufa. I jeśli dotąd nigdy nie było takiego przypadku, wtedy my będziemy pierwszymi, którzy spróbowali. Jeśli to nie zadziała, wciąż możemy coś wymyślić. – Wzruszyłem ramionami. – No dobrze, jeśli Bella również się z tym zgadza... wtedy ja też. Zwłaszcza, jeśli ma to jej wyjść na dobre... – Dziękuję, tato – powiedziałem z ulgą i podniosłem się, by iść, gdy mój ojciec jeszcze raz zwrócił się do mnie: – Zaczekaj jeszcze chwilę, Edwardzie. Jest coś jeszcze. Spojrzałem na niego zaciekawiony. – W takim razie o co jeszcze chodzi? Westchnął. – Jest coś, co pewnie jeszcze powinienem ci powiedzieć o Belli... – A co to? – zapytałem niemal oburzony, ponieważ po jego wyrazie twarzy wydawało się to być coś złego. – Edwardzie... – Znowu westchnął. – Cholera, tato, wyduś to z siebie, obojętnie, co to jest. – No dobrze – powiedział poważnie. – Wprawdzie nie wiem, co ty zamierzasz z Bellą, ale obojętnie, co to jest, proszę, podchodź do tego bardzo, bardzo wolno... – Dlaczego? Wydał z siebie ciche przekleństwo, ponieważ w tym momencie najprawdopodobniej zupełnie nie podobało mu się wyłożenie kawy na ławę i również to, że musiał ujawnić ostatnią tajemnicę pomiędzy nim a Bellą. Westchnął po raz kolejny. – Ponieważ inaczej ona może dostać ataku paniki. – A dalej? – zapytałem i otrzymałem w zamian zdziwione spojrzenie mojego ojca. – Ach, daj spokój, tato, nie wspomniałbyś o tym, gdyby to nie było ważne. Przytaknął. – Masz rację... Niestety... – Skrzywił się. – W takim razie powiedz, dlaczego powinienem na to uważać – zażądałem. – Więc dobrze. Jest tak, że atak paniki nie jest dla Belli dość dobry. – Cholera, nie owijaj w bawełnę i powiedz mi wreszcie, co się dzieje! – warknąłem. Tak, byłem naprawdę wściekły. Mój ojciec ukrywał przede mną coś ważnego – to dotyczyło człowieka, którego kochałem najbardziej na świecie – i mówił o tym wymijająco! – Jak chcesz. Gdyby Bella dostała ataku, mógłby on być dla niej śmiertelny. – Co?! Dlaczego?! – zapytałem jednocześnie spanikowany i zszokowany.
231
Potrząsnął głową. – Nikt nie zna przyczyny tego. Gdy zabrano Bellę do szpitala po tym, jak znaleziono ją na autostradzie nie można było znaleźć żadnych śladowych ilości środka, którego ten dupek jej podał, ale lekarze domyślili się, że była to jakaś mieszanina. Jest kilka środków, które jeśli się je przedawkuje, mogłyby mieć takie efekty uboczne, a z pewnością ten potwór nie posiadał żadnej wiedzy medycznej, by w ogóle wiedzieć, jaka powinna być maksymalna dawka, a co dopiero, jak powinno się je odpowiednio stosować. Nie mogło to pochodzić z legalnego źródła, prawdopodobnie kupował to gówno na czarnym rynku. – A co to teraz oznacza? – zapytałem cicho. Kolejny raz westchnął i powoli naprawdę zaczynało działać mi to na nerwy. – Przez ten środek oskrzela Belli bardzo się uszkodziły, więc kiedy ona dostaje ataku paniki, jej oskrzela kurczą się. – Jak przy astmie? Przytaknął. – To JEST poniekąd astma, ponieważ jej oskrzela mogą się już potem niestety nie rozkurczyć. Jak każdy inny astmatyk, Bella nie otrzymuje wtedy wystarczającej ilości powietrza. – A co mogę zrobić, żeby do tego nie dopuścić? Cholera, to mogłoby się już nawet wydarzyć, a ja nic bym o tym nie wiedział! Przecież nie mogę tak po prostu pozwolić jej umrzeć! – warknąłem. – Wiem i przykro mi, ale dotychczas byłem od was tylko rzut kamieniem. Jednak jeśli zamieszkacie w Seattle, sprawa wygląda trochę inaczej. Wtedy nie mogę być przy was w kilka minut... – powiedział cicho i wyglądało na to, że było mu naprawdę przykro, że dotąd nic mi o tym nie powiedział. A jednak byłem wściekły. Przecież takich rzeczy nie powinien przede mną ukrywać, zwłaszcza, że teraz to ja byłem tym, który spędzał z Bellą najwięcej czasu. Ona przecież, kurwa, mogłaby umrzeć i to tylko dlatego, że byłem nieuświadomiony i nie wiedziałem, co robić, gdyby pewnego razu łapała powietrze. – Więc po prostu ufałeś w to, że zadzwonię do ciebie, gdyby Bella walczyła o oddech?! – krzyknąłem na niego. Pokiwał potwierdzająco głową. – Owszem, myślę, że tak, i nie byłby to również pierwszy raz, kiedy byłbyś winien jakiegoś ataku, z tego powodu Bella ma na szybkim wybieraniu numer mojego pagera. Byłem całkowicie zszokowany. On naprawdę tego nie powiedział, prawda? – Co takiego? – Dobrze usłyszałeś. Już i tak wywołałeś jeden lub więcej napadów – powiedział i zerknął na mnie wściekły.
232
– Kiedy? – zapytałem niemal bezdźwięcznie. – Prawie każdorazowo, kiedy robiłeś jej jakieś wyrzuty, które obracały się wokół seksu. Schowałem twarz w dłoniach i potrząsnąłem głową. Czy naprawdę byłem takim dupkiem? Skoro mój ojciec tak mówi, mogła to być tylko prawda i obojętnie, jak się zmieniłem, obojętnie, jakie miałem na to wymówki, za każdym razem mogłem zabić Bellę moimi cholernymi komentarzami! Cholera, jak mógłbym żyć z byciem winnym śmierci jakiegoś człowieka? Prawdopodobnie wcale nie było to tym, co tak mnie wykończyło. Sama myśl o tym, że mógłbym nigdy nie poznać odpowiednio Belli, wywołała we mnie panikę... – Okej, a co mogę teraz zrobić, w razie gdyby było tak, że Bella ma atak? Wprawdzie sądzę, że jest to ostatnie, czego chcę, ale w końcu nie możemy widzieć przyszłości... – wyszeptałem, gdy jako tako uspokoiłem się. Carlisle wysunął szufladę ze swojego biurka i trzymał czarne, skórzane pudełko, które zawierało trzy ułożone po sobie opakowania DVD. – Co to jest? – zapytałem zaciekawiony. – Jedyna rzecz, która pomaga Belli – powiedział poważnie. Otworzyłem skrzynkę, znajdując w niej inhalator, strzykawkę i ampułkę glukoktykoid. Pytająco podniosłem brwi. – Mam nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tego, żebyś potrzebował glukokortykoid, ale jeśli spray NIE pomoże, musisz jej to podać dożylnie. Wprawdzie nie jest to łatwe, ponieważ Bella boi się strzykawek, więc wtedy będziesz musiał jakoś odwrócić jej uwagę. Przytaknąłem. – Dobrze, dziękuję – powiedziałem monotonnie. – Czy jest coś jeszcze? – Potrząsnął głową i ponownie opuściłem jego gabinet. Teraz zostało tylko pytanie, jak powinienem przekazać Belli, że chciałem wziąć do Seattle ją i Jamiego...
BPOV Nie wiedziałam, co Edward jej powiedział, ale gdy Jessica pojawiła się na drugiej lekcji, wydawała się być dość przerażona i zastraszona. Musiał więc jej grozić, ale mówiąc szczerze, dopóki zostawiała MNIE w spokoju, było mi to obojętne. Jasne, było to w pewien sposób egoistyczne, ale kto, przepraszam bardzo, chciałby każdego dnia znosić drwiny i ból, ponieważ ona i jej serdeczna przyjaciółka uwzięły się na mnie? Myślę, że pewnie nikt, prawda? Dlatego też obie rzeczywiście zostawiły mnie w spokoju. Ani nie obgadywały mnie, ani nie roznosiły o mnie plotek, które nie były prawdziwe, i to przynajmniej trochę mnie uspokoiło, ponieważ miałam o jeden problem mniej.
233
Mike, Taylor i Eric przeciwnie, wciąż próbowali coś u mnie wskórać, dokładnie jak pierwszego dnia, gdy wreszcie, jak powiedziała Alice, założyłam ubrania podkreślające sylwetkę. Jednak żaden z nich nie miał szans w porównaniu z Edwardem. W końcu ON był tym, któremu tak bardzo zaufałam, nie ONI. Przy nich zawsze miałam przeczucie, że nie byłam niczym więcej niż przygodą, którą chcieli wykorzystać. Ale przy Edwardzie byłam pewna, że on nie tylko tak mnie postrzegał. Mimo to chciałabym wiedzieć, co powiedział Jessice, że tak przed nim spotulniała, ale niestety dzień mijał w żółwim tempie i do zakończenia zajęć rzeczywiście o tym zapomniałam. – Mamusiu! – Ledwie weszłam do domu, Jamie już przybiegł do mnie, piszcząc. – Cześć, mój skarbie – powiedziałam cicho i wzięłam w ramiona mojego trzyletniego syna. – Co myślisz o tym, jeśli pójdziemy dzisiaj popływać? – zapytałam trochę zdenerwowana, w końcu dotychczas zawsze unikałam takich aktywności. Oczy Jamiego natychmiast zabłyszczały i tak mocno owinął wokół mnie swoje ramiona, że musiałam bać się, czy się nie uduszę. – O, świetnie! – krzyknął. Jednak Esme przeciwnie, wydawała się być nieco zaniepokojona. – Jesteś pewna, że to zrobisz, Bello? – Nie martw się, mamo, będę uważał na tę dwójkę. – Usłyszałam niewątpliwie jego głos, zanim nawet otworzyłam usta. Gdy odwróciłam się w kierunku, z którego wydawał się dochodzić jego głos, stał u podnóża schodów z pełnym miłości uśmiechem i wspierał się na przedramieniu o poręcz. Dopiero gdy usłyszałam drzwi do kuchni, zauważyłam, że Esme już dawno zniknęła i ze spuszczoną głową udałam się w drogę do mojego pokoju, nie patrząc na Edwarda. Właściwie powinnam wiedzieć, że Esme rzeczywiście się tylko martwiła, ale kiedy mówiła takie zdania, miałam wrażenie, że byłam złą matką, która nie ma pojęcia o tym, co robi. Przede wszystkim ponieważ była dla mnie przesadnie opiekuńczą matką, którą była zawsze, gdy potrzebowały ją jej dzieci, chociaż robiłam wszystko, co w mojej mocy, by dać Jamiemu kochający dom... Przyznaję szczerze, że dotychczas rzeczywiście nie spędzałam dużo czasu z moim synem, ale kochałam go. I to z całego serca. Tylko że NIESTETY on wciąż przypominał mi o swoim ojcu i tym, co on mi zrobił. Tylko z powodu tych kilku podobieństw, które ich łączą i których nie mogłam się pozbyć z pamięci. Gdy na przykład się złościł, wydawało mi się, jak gdybym patrzyła na mojego dręczyciela, a nie mojego syna. To było tym, co tak utrudniało mi życie.
234
Mimo to on był również MOIM synem, a miłość, którą mogłam mu dać, w oczach wielu innych była po prostu niewystarczająca. Dlatego też pozostający na uboczu nie potrafili zrozumieć, że nie spędzałam z nim każdej wolnej chwili. W końcu prawie nikt nie wiedział, w jaki sposób on został poczęty. Ponieważ oni nie rozumieli, myślę, że dlatego również Esme nie była w stanie MNIE zrozumieć. Ona kochała swoje dzieci – adoptowane czy też nie – bez żadnego ale. Tylko dlatego jeszcze długo nie radziłam sobie z tym, by być tutaj przez cała dobę dla mojego syna. Niestety, było mi obojętne, co wciąż robiłam. Jeśli spojrzałam na Jamiego, widziałam również cząstkę JEGO i dlatego zwyczajnie POTRZEBOWAŁAM czasu dla siebie samej. Czy też czasu, w którym byłam prawie normalną nastolatką, bez jakichkolwiek obowiązków. Większość ludzi prawdopodobnie nie rozumiała, że NIE chciałam nieustannie przypominać sobie o tym potworze. Wprawdzie tylko niewielu o tym wiedziało, ale po większej części nie pojmowano, że obojętnie, jak wiele miłości dawałam Jamiemu, nigdy nie byłoby to wystarczające. Prawdopodobnie nigdy nie będę potrafiła go kochać jak „normalna” matka, ale przynajmniej dałam mu wszystko, co mogłam, i to mnie trochę pociesza. Nigdy nawet nie twierdziłabym, że w niektórych chwilach byłam całkiem normalną matką jak każda inna. Bowiem jeśli chodzi o to i przygotowywanie się do pływania, najpierw ubrałam Jamiego w jego kąpielówki i gruby szlafrok, zanim, poświęcając temu tylko odrobinę uwagi, sama zabrałam się za siebie. Jednak kiedy wreszcie chciałam się przebrać i rzuciłam wzrokiem na moją szafę na ubrania, natychmiast zobaczyłam, że było jakoś inaczej...
235
Rozdział 24 Zamiast stroju do nurkowania, którego się spodziewałam, wisiał tam zwyczajny, wiązany na karku strój kąpielowy. Pokazywał on więcej moich ramion, nóg i pleców niż zapinany pod szyję kombinezon. Na ramiączku wisiała mała karteczka z wiadomością. Hej, Malutka. Wiem, że pokazywanie Twoich „defektów” nie jest dla ciebie przyjemne, ale przecież już raz je widziałem i naprawdę mi to nie przeszkadza. I tak Cię kocham. Więc proszę, załóż dzisiaj to. Twój Edward Westchnęłam i potrząsnęłam głową. Skoro już obiecałam Jamiemu, nie mogłam się wycofać i – czy tego chciałam, czy też nie – musiałam założyć te, jak dla mnie zbyt kuse, skrawki materiału. Założyłam strój kąpielowy i gdy obejrzałam się w lustrze, zauważyłam, że w przeciwieństwie do tego, jak początkowo myślałam, jednak więcej zakrywał. Wprawdzie ramiona, nogi i dekolt nadal były odsłonięte, ale kostium pokazywał tylko moje plecy. Wciąż zakrywał najgorsze blizny na moim brzuchu i piersiach. Wiedziałam, że Edward nie miał na studiach zbyt wiele z psychologii, ale albo miał dość dobre wyczucie, albo pomogła mu Alice. Myślę, że raczej to drugie. Nie interesował się modą i to wszystko bardziej pasowało do jego siostry. Poza tym sądzę, że postawienie się w mojej sytuacji było bardziej prawdopodobne do Alice. Mimo że była dość zakręcona i zwariowana, potrafiła się bardziej we mnie wczuć. Tak myślę. Przemawia za tym już samo to, że ona także była kobietą. Poza tym kochała swojego brata i pomogłaby tylko dlatego, żeby Edward znowu był szczęśliwy. Jeśli w ogóle kiedykolwiek był... Jeszcze raz westchnęłam i włożyłam biały szlafrok. Opuściłam łazienkę, zmierzając w kierunku MOJEGO pokoju. Co prawda już od jakiegoś czasu byliśmy parą i dzieliliśmy pokój, ale oboje potrzebowaliśmy schronienia, w którym bylibyśmy sami i moglibyśmy pogrążyć się we
236
własnych myślach. Nie wiedziałam, co było jego azylem, ale z pewnością nie był to „jego” pokój, w którym teraz ja również mieszkałam. Moja oaza spokoju to „mój” pokój, w którym zamieszkałam pierwszego dnia po wprowadzeniu się tutaj, oddzielony tylko przez wspólną łazienkę. Edward wiedział o tym, dlatego nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że siedział na moim łóżku owinięty w biały ręcznik. Oboje wiedzieliśmy, że było to dla mnie jedyne miejsce spokoju, do którego mogłam wrócić, by porozmyślać, dlatego też wystraszyłam się, że tam był. Edward wydawał się zauważyć mnie dopiero po tym, jak z cichym kliknięciem zamknęłam drzwi do łazienki, ponieważ w pierwszej chwili spojrzał na mnie przestraszony. Nastąpiło to jednak tak szybko, że pomyślałam, iż tylko to sobie wyobraziłam. Zamknął na moment oczy, by głęboko odetchnąć. Następnie podszedł do mnie i tak mocno wziął mnie w ramiona, jakbym w każdej chwili mogła się rozpłynąć. – Nie chcę, żebyś się mnie bała... – Nie boję się – natychmiast weszłam mu w słowo, nie zastanawiając się nad tym ani sekundy, lecz za to w następnej chwili przygryzłam dolną wargę. – Jednak się boisz – powiedział trochę gorzko, zanim smutno kontynuował: – Kocham cię, Bello. I nieważne, co ty o tym myślisz, moje uczucie do ciebie się nie zmieni. – Westchnął. – Wiem, że samą siebie uważasz za „niewystarczająco dobrą dla mnie”. Sądzisz, że potrzeba więcej ton makijażu oraz idealnego ciała, by mnie oczarować, ale... myślę, że gdybyś nie była taka, jaka jesteś teraz, NIKOGO nie mógłbym pokochać tak bardzo jak ciebie. Nieważne, jak często Edward mówił mi coś takiego, za każdym razem jego słowa wywoływały łzy w moich oczach, a w moim gardle powstawała gula, która przeszkadzała mi w odpowiedzi. Tylko pokiwałam głową i tak mocno, jak tylko mogłam, przytuliłam się do jego piersi. Po prostu rozkoszowałam się jego bliskością, tłumiąc łzy. Powoli zaczęłam się uspokajać. – Chodźmy – wyszeptałam nie wiem po jak długim czasie. Gdy spojrzałam na niego, zobaczyłam, jak potwierdzająco kiwa głową. Widziałam w jego oczach taką ilość miłości, jakiej nigdy nie potrafiłabym sobie wyobrazić. Chłopak zniżył ku mnie głowę i pocałował tak czule, że moje serce niemal stanęło. Kiedy wygłupialiśmy się na basenie, miałam wrażenie, że Edward bał się. Bał się stracić któregoś z nas, chociaż ja wiedziałam, że to nigdy by nie nastąpiło. Mimo to moja teoria umocniła się, kiedy tylko trochę popływał przy krawędzi basenu i usiadł tam z nogami zamoczonymi w wodzie. Prawdopodobnie obserwował mnie i Jamiego.
237
Coś zaprzątało jego myśli, a ja nie miałam pojęcia, co to było. Koniecznie musiałam się tego dowiedzieć, dlatego gdy godzinę później Carlisle zabrał Jamiego, byłam bardziej niż zadowolona. Ponieważ w tym momencie byłam tak zaabsorbowana, ledwie zauważyłam, że uśmiechał się do mnie normalnie, ale Edwardowi posłał ledwie zauważalne ale dość surowe spojrzenie. Przytaknął. – Co się dzieje? – wypaliłam wkrótce po tym, jak Carlisle wraz z Jamiem opuścił salę. Podpłynęłam do Edwarda. – Nic – powiedział wymijająco i uśmiechnął się do mnie, potrząsając głową. Znałam go i wiedziałam, że coś go dręczyło. – Nie ułatwię ci tego. Widzę po twoich oczach, kiedy nad czymś się zastanawiasz. – Skrzyżowałam ramiona na jego nagich nogach i położyłam na nich moją głowę, by patrzeć na niego od dołu. Edward zaśmiał się cicho do siebie, zanim założył mi za ucho zbłąkany kosmyk włosów. – Zdaje się, że przed tobą nic nie mogę ukryć. Wyszczerzyłam się do niego bezczelnie. – Zgadza się. Więc? Znowu westchnął. – Dzisiaj dostałem przesyłkę – powiedział. Zacisnął usta, nie odwracając oczu od mojej twarzy, jak gdyby czegoś w niej szukał. Nie miałam najmniejszego pojęcia, o co mogłoby chodzić. Spojrzałam na niego pytająco. – Co to za przesyłka? Jego spojrzenie na moment posmutniało i zamknął oczy. – Odpowiedź z Seattle. W tym momencie zupełnie nie dotarło do mnie to, że Edward brzmiał, jak gdyby był smutny, ponieważ dużo bardziej cieszyłam się niż on. Gwałtownie rzuciłam mu się na szyję, tak że oboje wpadliśmy do wody. – To wspaniale – cieszyłam się, gdy znowu byliśmy na powierzchni. Edward jednak natychmiast potrząsnął głową i znowu ścisnął mnie tak mocno – jeśli nawet nie mocniej – jak parę godzin wcześniej w moim pokoju. – Dlaczego nie? – Bello... Jeśli przyjmę tę ofertę, utknę w Seattle przez następne cztery i pół roku. Tym razem MUSIAŁBYM przenieść się do mieszkania, ponieważ nie mogę już codziennie jeździć w tę i z powrotem. Widzielibyśmy się tylko co kilka tygodni, może raz w miesiącu. Tego się boję – powiedział, biorąc moją twarz w swoje dłonie. W jego oczach rzeczywiście zobaczyłam strach, lecz nie miałam pojęcia, dlaczego on tam był. – Czego dokładnie się boisz? – Mimo woli wyobraziłam sobie siebie jako psychiatrę... jak MÓJ psychiatra, Carlisle. – Boję się, że nie wytrzymam tego nacisku. Boję się wrócić do tego, jaki byłem, zanim poznałem ciebie. Już nie będę mógł widzieć cię każdego dnia i trzymać w ramionach. Wiem,
238
że zżera mnie samotność. Mimo że mam to już za sobą, gdy ojciec mnie wyrzucił, i wiem, że mogę popełnić błąd, chociaż wcale tego nie chcę, którego nigdy nie będę mógł naprawić! Edward nie potrzebował wyjaśniać, jaki „błąd” miał na myśli, po prostu wiedziałam. Nie chciał mnie zdradzić. Nie chciał spędzać z kimś innym samotnych chwil, by nie wyrzec się wszystkich, których kochał. Jednak jego zdaniem, kiedyś by to nastąpiło. Samo myślenie o tym bolało mnie bardziej niż to, że przeżyłam – co jest niemal niemożliwe – jeśli wziąć pod uwagę wszystko to, przez co przeszłam. W tym momencie najwyraźniej nie liczyło się to, czego ON chciał, najwyraźniej jego ciało przejęło nad nim kontrolę. Działo się tak prawie każdej nocy, kiedy, mamrocząc moje imię, ściskał mnie tak mocno, że niemal się dusiłam, ponieważ jego podświadomość prawdopodobne wierzyła w to, że mnie straci. Musiało istnieć jakieś inne rozwiązanie i przyszło ono do mnie tak nagle, że wypowiedziałam je bez zastanawiania się: – Mogłabym pojechać z tobą. – A... co z twoim egzaminem końcowym? – zapytał z wahaniem, a potem westchnął. – Nie mogę żądać, żebyś rzuciła dla mnie swoją przyszłość. Samo to, że ten pomysł tak szybko przyszedł mi do głowy, niemal mnie przestraszyło. – W Seattle również jest liceum. Jedyne, co zaprząta moje myśli, to Jamie... – Co do Jamiego to nie miałam pojęcia. Jedyną rzeczą, jaką wiedziałam, było to, że nie mogłam go tutaj zostawić. Był moim synem i potrzebował mnie jako swojej matki. Nie tylko mnie. Wiem kogo jeszcze. Nie byłam tak do końca pewna, czy bez Esme poradziłabym sobie w opiece nad nim. Edward wzruszył ramionami i wyszczerzył się do mnie. – Przecież moglibyśmy go zabrać z nami. Zarówno przy University of Washington jak i Northwest są przedszkola. Gabinet moglibyśmy zamienić na pokój dziecięcy. I tak nigdy go nie potrzebowałem. To, że słowa wychodziły z jego ust jak wystrzelone z pistoletu, a jego oczy świeciły się bardziej niż lampki choinkowe, sprawiło, że nabrałam podejrzeń. – Już się nad tym zastanawiałeś, prawda? Jego policzki delikatnie się zaczerwieniły i unikał mojego wzroku. Pokiwał potwierdzająco głową i przygryzł dolną wargę. – Jessica i Lauren nie będą się wiecznie trzymały od ciebie z daleka i po prostu chcę cię zabrać z tego cholernego liceum, zanim będzie za późno. – Edwardzie... – zaczęłam, lecz natychmiast mi przerwał: – Nie, Bello. Nie mów teraz, że wszystko jest w porządku. Myślę, że po rozmowie z Jessiką mam dość dobry obraz tego, o co chodzi w liceum w Forks. To cię wykańcza. Każdy postęp, jaki zrobisz, będzie niszczony przez tych idiotów. To musi się wreszcie skończyć – powiedział smutny.
239
– W takim razie powiedz mi, jak to sobie wyobraziłeś – powiedziałam trochę niepewnie. Nie wiedziałam, czy poradzę sobie w zamieszkaniu samej z Edwardem. Bałam się tego. Jak gdyby nigdy nic wzruszył ramionami. – I tak mam już dość duże mieszkanie własnościowe, które spokojnie wystarczy dla naszej trójki. Przedszkola przy collegu i szkole dziennej MMSC są oddalone tylko o kilka minut, więc jeśli coś by cię przerosło, powrót do domu nie zająłby dużo czasu. Poza tym nikt cię tam nie będzie znał i tym samym nie będzie już plotek, które mogłyby sprawiać ci kłopoty. Dlatego odkąd dzisiaj w południe dostałem list, pomyślałem, że to może być najlepsze rozwiązanie, dla nas obojga. – A co z moją terapią? – Możesz ją kontynuować przez kamerę internetową. Najważniejsze jest, żebyś nadal rozmawiała z moim tatą, a przez kamerę możecie się widzieć. Właściwie oboje zgadzamy się z tym, że wyjazd od tego wszystkiego pomoże ci bardziej, niż zostanie w Forks. – I dlatego oboje ustaliliście to za moimi plecami? – Nagle byłam cholernie wściekła. Poczułam się oszukana i odsunięta od niego. – Kurwa, nie! – krzyknął. – Nie musimy tego robić. Jeśli naprawdę tego nie chcesz, bo będzie to dla ciebie zbyt dużo albo zbyt szybko, wtedy zostawimy to tak, jak jest. Po prostu myślałem, że poczujesz się lepiej, jeśli nie będziesz dłużej nazywana kurwą i traktowana jak dziwka, którą może mieć każdy, jeśli tylko odpowiednio zapłaci... – Pod koniec milkł, zanim ciągnął dalej głośniej: – Cholera, po prostu się boję. Jeśli będziemy się tak rzadko widzieli, z czasem nieuchronnie znowu będziesz reagowała na mnie z taka paniką jak na początku, nawet jeśli tylko dotknę twojego ramienia. Po prostu zbyt bardzo potrzebuję twojej bliskości, by na to pozwolić. Obojętnie, jak wiele przy tym będziesz nosić ubrań, może być nawet zimowy kombinezon. – Mówisz poważnie? – zapytałam cicho, ponieważ aktualnie nie wierzyłam mojemu głosowi. Bałam się, że mi się po prostu załamie. Moja wściekłość minęła równie szybko, jak się pojawiła i pozostała resztka niedowierzania. Pokiwał głową. – Jestem całkowicie poważny. – Jego wzrok był tak usilny i szczery, że nie potrafiłabym mu nie uwierzyć. – A... co jeśli powiem nie? Rzucisz wszystko to, co do tej pory osiągnąłeś? – Przecież gdyby powiedział „tak”, nigdy bym na to nie pozwoliła. Nawet jeśli musiałabym sprawić mu ból, nie zgodziłabym się, żeby dla mnie poświęcał swoje marzenia. – Oczywiście, że nie – powiedział. To przynajmniej trochę mnie uspokoiło i westchnęłam. – Mam jeszcze zgodę od szpitala w Forks, jeśli naprawdę nadal chcesz chodzić z tymi idiotami do tej chorej szkoły. W każdym razie moje wykształcenie będzie
240
zakończone, tylko że Northwest jest lepsze i nie będę się bał o to, co te pomyleńce jeszcze ci zrobią, kiedy ja nie będę mógł być przy tobie, a nie opuszczę zmiany w szpitalu. Przecież oni każdego dnia dają ci wycisk… Rzuciłam się Edwardowi do piersi i ścisnęłam go. – Przepraszam – wyszeptałam i naprawdę tak było! On chciał mi tylko pomóc, ponieważ mnie kochał, a ja robiłam mu jeszcze za to wyrzuty. – To nie twoja wina. Nie powinienem cię tak naciskać. Po prostu prześpij się z tym, noc albo dwie i daj mi znać – powiedział delikatnie i wziął mnie w swoje silne ramiona. Tym samym upewnił mnie, że nic ani nikt nie mógł mi znowu czegokolwiek zrobić. Potrząsnęłam głową. – Nie. Masz rację. Jeśli nadal będę chodziła tutaj do szkoły, będą mnie dręczyli, aż kiedyś po prostu dłużej nie wytrzymam. Może zaczęcie wszystkiego od nowa jest dokładnie tym, czego potrzebuję. Pojadę z tobą. – Moja decyzja była tak spontaniczna, że w pierwszym momencie przestraszyłam się, gdy usta Edwarda namiętnie trafiły na moje wkrótce po tym, jak wypowiedziałam ostatnie słowo. – Prawdopodobnie właśnie uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi – szepnął po tym, jak uwolniliśmy się od siebie, oddychając ciężko. – Już teraz cieszę się z tego, że kiedy będę wracał wieczorami do naszego mieszkania, będę miał przy sobie ciebie i naszego syna. Mimo że on wtedy pewnie będzie już w łóżku... – Naszego... syna? – Nagle ogarnęła mnie panika. Jakie Edward miał względem mnie zamiary? Prawdopodobnie wyczuł moją panikę – albo po prostu zobaczył – i ujął w dłonie moją twarz. – Cholera, uspokój się, Bello. Nie mam zamiaru po prostu się na ciebie rzucić – powiedział z naciskiem i tym samym sprawił, że się uspokoiłam. Wyregulowałam oddech, który mocno przyspieszył, czego nawet nie zauważyłam. Westchnął z ulgą, gdy wszystko wróciło do normy. – Po prostu mnie wysłuchaj, w porządku? Przytaknęłam. – W porządku. – Nie jestem żadnym wykwalifikowanym psychiatrą i dlatego również nie wiem dlaczego, ale chyba w jakiś sposób Jamie wierzy, że JA jestem jego ojcem. Mimo że to niemożliwe. Tata myśli, że to przez to, jak zachowuję się względem ciebie. Mogę sobie wyobrazić, że ciężko ci w to wszystko uwierzyć... Cholera, sam ledwie potrafię uwierzyć w to, że po raz pierwszy właśnie do mnie powiedział „tatusiu”. Szczerze mówiąc, na początku cholernie mnie to przestraszyło, że od razu mogłem mieć trzyletniego syna, który – jeśli się temu przyjrzeć dokładnie – nie jest moim własnym z krwi i kości. Jednak przez to również poczułem
ogromną dumę i absolutną radość, które mnie obezwładniły. Jasne, już od
początku pokochałem Jamiego, lecz wtedy był TYLKO moim młodszym bratem i nie uważał
241
mnie za swojego ojca. Właściwie po tym całym gównie z Tanyą nie zamierzałem TAK szybko zostać ojcem. Przede wszystkim nie, jeśli dziecko jest już takie duże. Jednak to było najlepsze, co mogło mnie spotkać. Znowu westchnął i potrząsnął głową. – Gdy leżałaś w śpiączce i nie było cię przy mnie, nie byłem dłużej sobą. Stałem się żyjącą powłoką, zombie, który chciał być tylko przy tobie. A mimo to dzięki Jamiemu miałem jeszcze obowiązki i dużą odpowiedzialność, dzięki którym mogłem powrócić do życia. Nie potrafiłem go ode mnie odsuwać. Mój ojciec również miał w tym swój wkład. Przemówił mi do serca i chociaż teoretycznie już to wiedziałem, wyjaśnił mi, co tak prawdę oznacza odpowiedzialność...Wtedy od kilku tygodni leżałaś w śpiączce i z każdym dniem malały szanse na to, że się obudzisz. Mój ojciec uświadomił mi, że gdybyś nie wróciła, Jamie byłby wszystkim, co by mi po tobie pozostało. Jak mógłbym go zostawić na lodzie, skoro on jest również częścią ciebie? Nigdy nie mógłbym tego zrobić, a po tym wszystkim, co sobie uświadomiłem, pokochałem go jeszcze bardziej. Nagle poczułem coś, czego nie znałem, jakby w pewien sposób instynkt. Chciałem go ochraniać i życzyłem mu, żeby to się spełniło. Chociaż utrzymywałbym się z pieniędzy moich rodziców, moje akcje również mogłyby pójść na marne. Powróciłem więc do studiowania, znowu brałem udział w wykładach, potem opiekowałem się Jamiem, aż musiał iść do łóżka, a następnie wracałem do ciebie, by się uczyć i spać. – Wydaje się, że bardzo go lubisz – stwierdziłam. – „Lubić” jest niedopowiedzeniem. Kocham was oboje. Wasza dwójka jest moją rodziną i myślę, że trzeba umieć troszczyć się o swoją kobietę i dziecko. Może jest to staroświeckie, ale mój ojciec przekazał mi dokładnie te słowa. Dlatego chciałbym mieć was przy sobie i to zawsze. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. – W porządku, pojedziemy do Seattle. – Edward nie powiedział nic, jedynie przytulił mnie i pocałował. Po tym jak Edward zrobił mi jeszcze mój masaż, wzięliśmy prysznic, przebraliśmy się, i powiedzieliśmy innym o naszej decyzji. Oczywiście żadne z nich nie było zachwycone i wszyscy trochę się smucili, ale sądzę, że ze zrozumiałych względów najbardziej podłamało to Esme. Od zawsze była matką z zamiłowania, a dzięki Jamiemu znowu mogła taka być, kiedy byłam w szkole albo na sesji terapeutycznej. Ale gdy teraz przenosiliśmy się tak daleko, nie mogła już tego robić, nie dojeżdżając od dwóch do trzech godzin. Jednak byliśmy na tyle dorośli, by podejmować własne decyzje. Przynajmniej w tej sprawie Edward miał rację: nowy początek z pewnością wyjdzie mi na dobre. Dokładnie ten argument wykorzystał Carlisle, by
242
pomóc nam przekonać o tym resztę domowników. W końcu przedstawił nam również swoje warunki. Należało do nich to, że nasze sesje odbywają się tak jak dotychczas trzy razy w tygodniu, przy czym przyjeżdżamy co najmniej raz w miesiącu i muszę założyć dziennik, w którym będę zapisywała wszystkie moje lęki w ciągu dnia jak i nocy. Naprawdę nie podobały mi się wymagania mojego opiekuna, bo, jeśli mam być szczera, nie chciałam rozmyślać o moich niepokojach, ale musiałam i to mnie trochę przerażało. Była więc to sprawa przesądzona. Rok szkolny skończę jeszcze w liceum w Forks, a w wakacje wyremontujemy mieszkanie, co akurat było konieczne. W końcu, jak mi przynajmniej powiedziała Alice, gabinet miał zwykłe, białe ściany, które moim zdaniem nie były odpowiednie dla dziecka.
243
Rozdział 25 Chyba dlatego, że cieszyłam się naszą przeprowadzką, czas po tej rozmowie płynął mi tak szybko. W międzyczasie zmieniliśmy podział pokoi. Pokój Edwarda ostatecznie stał się naszą wspólną sypialnią. Mój zmieniliśmy na salon i gabinet, ponieważ akurat obok znajdował się pokój Jamiego i w ten sposób byliśmy pewni, że nawet jeśli nasz związek przejdzie do następnej fazy, on będzie mógł spać w spokoju. Edward co tydzień zmieniał stroje kąpielowe, tak że były one coraz bardziej wycięte, posiadały mniej materiału i ostatecznie podchodziły nawet pod dość skąpe bikini – przynajmniej ja to tak widziałam. Chociaż mogłam się psychicznie przygotować na wybór stroju kąpielowego, który Edward wymieniał w mojej szafie, ponieważ robił to zawsze tego samego dnia tygodnia – w poniedziałki – mimo to strach na myśl o tym, jak on może zareagować na ilość blizn pokrywających moje ciało, pozostał. Wiem, że banie się czegoś takiego, nawet jeśli on wciąż mi powtarzał, że nie miało to dla niego znaczenia, było głupie, ale nadal dręczyły mnie wątpliwości. Nie mogłam nic na nie poradzić, nie ważne jak bardzo się starałam. Prawdopodobnie Edward podejrzewał, co działo się wewnątrz mnie. Chyba po prostu to wiedział, ponieważ za każdym razem, gdy po raz pierwszy zakładałam nowy kostium, postępował ze mną szczególnie ostrożnie. Rozpraszał mnie swoimi nad wyraz delikatnymi pocałunkami, które sprawiały, że zapominałam o wszystkim innym. Ostrożnie zdejmował z ramion szlafrok, a potem podnosił mnie, by zanieść mnie do wody. Kiedy to robił, ani razu nie odrywał ode mnie oczu. Tym sposobem chciał mi pokazać, że dawał mi czas. Czas, by pozbyć się mojego strachu i zdenerwowania. Czas, by znowu maksymalnie mnie odprężyć, i przede wszystkim czas, by przyzwyczaić mnie do bycia niemal nagą. Myślę, że skoro czułam się nieswojo w jakiejś sytuacji, chyba nie różniłam się aż tak bardzo od innych ludzi. Po prostu u mnie przyzwyczajanie się trwało trochę dłużej. Najlepszym przykładem tego powinno być to, jak niezręcznie się czułam, kiedy w stołówce ktoś potknął się, niosąc pełną tacę, a następnie całe jedzenie wylądowało na mojej twarzy i ubraniach. Początkowo było to totalnie żenujące, ale z biegiem czasu człowiek przyzwyczaił się do takich historii.
244
Jednak pozytywną rzeczą tego, że nosiłam stroje, które zakrywały coraz mniej, było to, że Edward w ramach rekompensaty coraz bardziej poszerzał obszary mojego ciała, które masował. Najpierw zajmował się tylko moimi ramionami, potem stopami, a na samym końcu obiema nogami i brzuchem. Jeśli mam być szczera, w pewien sposób podniecało mnie, kiedy delikatnie kładł swoje dłonie na mojej skórze i czule dotykał ją swoimi ustami. Chociaż nigdy przedtem nie doświadczyłam takiego uczucia, wiedziałam, że mogło to być tylko pożądanie. Oboje jednak dobrze wiedzieliśmy, że, prawdę mówiąc, wciąż nie byłam gotowa na uprawianie z nim seksu. Z tego powodu za każdym razem, kiedy mnie dotykał, powstrzymywałam jęk. Chociaż Edward zawsze robił wszystko, żebym nie zauważyła, jak działa na niego taka sytuacja, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że kiedy dotykał mojej skóry, bardzo go to podniecało. Najzwyczajniej w świecie byłam w stanie to usłyszeć. Jego oddech stawał się wtedy znacznie szybszy i bardzo często gwałtownie przełykał – zbyt często, by było to normalne. Musiało się to zmienić i to szybko. Nie mogłam go wiecznie męczyć. Edward był po prostu mężczyzną, który potrzebował tak seksu jak powietrza. Z tego, że przeze mnie tak długo się wstrzymywał, nie mogło wyjść nic dobrego. Nawet jeśli sam starał się sobie ulżyć pod prysznicem. Tak, wiedziałam o tym i odbierałam to trochę lepiej niż, gdyby znowu zaczął bzykać się z dziewczynami, aby zmniejszyć swoje napięcie. Ale natychmiast zauważyłam, gdy pewnego dnia coś się zmieniło. Właściwie wszystko zaczęło się tak jak zawsze. Edward i ja poszliśmy popływać, a potem mój chłopak zaczął mnie masować. Tym razem jednak było… inaczej. Po tym jak swoimi dłońmi rozpieszczał moje plecy, wprowadził także do akcji swoje usta. Na początku delikatnie całował mnie w górę i w dół, następnie wzdłuż moich boków, aż sama się odwróciłam. Nie ociągając się, przybliżył się do mojej twarzy. Delikatnie i ostrożnie poczułam jego usta na moich. Niestety, jak zawsze, w pewnym momencie skończyło nam się powietrze. Edward jednak nie odstąpił mojego ciała. Żarliwie przesunął swoje usta wzdłuż mojego podbródka do szyi, gładząc mnie po bokach dłońmi. To również kilka razy już robiliśmy, ale coś wewnątrz mnie mówiło mi, że teraz na tym się nie skończy…
EPOV
245
Rzeczywiście, często dotykałem i pieściłem Bellę dłońmi. Nie wiedziałem, co się ze mną działo, ale po prostu chciałem więcej. Więcej JEJ. Ale nawet jeśli coraz silniej czułem, jak wchodzi ze mnie mężczyzna, który chce ją posiąść, moje własne potrzeby zeszły wówczas na drugi plan. Pragnąłem jedynie, żeby zapoznała się z tym cudownym uczuciem, które od dawna tak często mi towarzyszyło. Myślę, że to był powód, dla którego delikatnie przebiegłem ustami od linii jej podbródka do szyi. Miałem wrażenie, jak gdybym to nie ja jednocześnie sunął wzdłuż miękkiej skóry Belli, nie wywierając na niej zbyt wiele presji. Jeśli mam być szczery, podobało mi się to, dopóki nie dotknąłem jej szyi. Zesztywniała pode mną tak jak wcześniej, ale szybko ponownie doszła do siebie. TEGO akurat nie chciałem, ale wtedy moje ciało żyło własnym życiem. Poza szeptaniem jej uspokajających słów nic nie mogłem na to poradzić,. – Po prostu spróbuj się zrelaksować, malutka – wyszeptałem, gdy doszedłem do jej ucha i delikatnie je przygryzłem. Kiedy się odprężyła, opuszkiem palca jednej dłoni znaczyłem okręgi wzdłuż cienkiego materiału na jej piersi. Drugą rozwiązywałem supeł bikini na jej karku, by uwolnić biust. W tym samym czasie wędrowałem ustami po jej dekolcie. Bella znowu zdrętwiała, ale to przeze mnie. Chociaż nieco raniło mnie to, że ona nadal sprawiała wrażenie, jakby mi nie ufała, ale w sumie spodziewałem się tego. Położyłem dłoń na jej piersi. Ten bydlak naprawdę ją zawiódł, jeśli chodzi o seks. Przecież z odpowiednim partnerem to było coś naprawdę pięknego… Czekałem, aż Bella rozluźni się. Pieściłem jej dekolt, zanim zacząłem ostrożnie gładzić pierś. Przez to wywołałem u niej ciche westchnienie. Przez cały ten czas Bella miała zamknięte oczy, dzięki czemu mogłem spokojnie obserwować jej twarz. Zauważyłem, że po kilku sekundach podniecona przygryzła wargę. To był dla mnie znak, by zrobić następny krok. Ustami powędrowałem do jej lewej piersi, a następnie żarliwie zassałem sutek. – Staraj się nie myśleć. Tylko czuj – wyszeptałem, kiedy Bella na moment znowu się spięła. Jednak jej cichy jęk pokazał mi, że to, co robiłem, nie było złe. Wydawało jej się to nawet podobać, więc pogłaskałem ją po brzuchu, ssąc trochę mocniej jej sutek. Usłyszałem jej głośniejsze jęki. Bella chwyciła moje włosy. Nawet mnie pociągnęła, ale poczułem tylko niewielki ból. W rzeczywistości dowiódł on, jak bardzo spodobało jej się to, co z nią zrobiłem. Pozwoliłem mojej dłoni zsunąć się niżej, na wprost jej centrum. Poczułem, jaka była tam gorąca.
246
Nawet przez jej majteczki byłem w stanie wyczuć, jaka była rozpalona, chociaż wcale nie posunąłem się z nią daleko. Skłamałbym, gdybym powiedział, że to mi się nie podobało. Byłem pierwszym MĘŻCZYZNĄ, który potrafił przyprawić ją o takie uczucie. Jasne, często to robiłem, ale przy Belli było inaczej. Może dlatego, że tak wiele przeszła. Może dlatego, że była tą, która samym pocałunkiem potrafiła przyprawić mnie o szybsze bicie serca. Nie miałem pojęcia. Prawdę mówiąc, dopóki jej się to podobało, nie zmuszało jej do niczego i nie sprawiało bólu, nie miało to dla mnie znaczenia. A według mojej oceny ten „plan” przynosił rezultaty. Bella była coraz bardziej odprężona. Przy pomocy moich ust i języka napotkałem na skraj jej majteczek i wilgotnym koniuszkiem przesunąłem wzdłuż brzegu. Natychmiast się spięła, ale w tym momencie byłem już tak twardy, że nawet gdybym chciał, nie mogłem przestać… Wiem, że pewnie niektórzy z was uważają mnie za świnię, ale w zasadzie byłem tylko mężczyzną, który miał swoje potrzeby i teraz domagał się seksu. Mimo to panowałem nad sobą wystarczająco, by nie rzucić się na miłość mojego życia, czyli Bellę. Kochałem ją bardziej niż moje własne życie! Przecież nigdy przedtem nie czułem w stosunku do jakiejś dziewczyny tego, co czuję do niej. Chyba to, że jej potrzeby stawiam na pierwszym miejscu, mówi samo za siebie, prawda? Tak, kochałem tę dziewczynę. Nawet jeśli ona w to nie wierzyła, uważałem, że jej skóra była tak delikatna jak jedwab. W niczym nie przypominała mi „zwierzęcej skóry”, jak to Bella wciąż określała. Rzeczywiście, może teraz byłem trochę zaślepiony uczuciami względem niej, ale nie uważam, że to się kiedykolwiek zmieni. Obojętnie, jak wiele blizn mogłoby się jeszcze pojawić. Językiem i ustami wciąż przesuwałem wzdłuż jej majteczek. Czule ugniatałem jej miękkie piersi, które jakby wielkością zostały stworzone dla moich rąk. Gdy Bella wreszcie naprawdę do końca się relaksowała, pozwoliłem moim dłoniom powędrować do brzegu jej majtek od bikini. Jeszcze chwilę przesuwałem palcami wzdłuż krawędzi, zanim powoli, jakby w zwolnionym tempie, zdjąłem majteczki, przejeżdżając ustami wzdłuż jej długich, smukłych nóg. Chociaż byłem tak bardzo podniecony, że czułem, jakbym w każdej chwili miał wybuchnąć, moja miłość do Belli i wiedza o jej przeszłości powstrzymały mnie przed wzięciem jej jak klacz rozpłodową. Powinno chodzić TYLKO i wyłącznie o Bellę. Po prostu chciałem jej pokazać, jak piękne może być zbliżenie się do drugiej osoby. Z tego powodu starałem się utrzymać usta na jej stopach i NIE rzucić się na nią, co z pewnością przy każdej innej dziewczynie zrobiłbym bez zastanowienia. Cały czas obserwowałem jej twarz i pieszczotliwie gładziłem biodra, aż jej mięśnie znowu zrobiły się jak z waty.
247
Dopiero potem odważyłem się ponownie przesunąć moje usta i język od jej stóp, poprzez łydki, do wewnętrznej strony ud, aż w końcu trafiłem na jej gorącą i mokrą kobiecość. Tym razem wywołałem u mniej cichy okrzyk, przez który niemal doszedłem. Zatrzymałem się tylko na ułamek sekundy, zanim językiem zderzyłem się z małym guziczkiem. Powoli przemieściłem się wzdłuż szparki, by ostatecznie wedrzeć się w nią językiem. Nie minęła nawet sekunda, zanim Bella głośno jęknęła i tym samym niemal wprowadziła mnie w obłęd, ponieważ sam byłem już tak bardzo podniecony. Myślę, że miałem szczęście, że moja ukochana nie słyszała nic z tego, co ze mną robiła. Jej reakcja dodała mi odwagi, więc pozwoliłem moim palcom powoli powędrować z jej bioder do warg sromowych. Przesunąłem po nich delikatnie, zanim póki co ostrożnie wsunąłem w nią palec wskazujący. Kiedy w wyniku tego uniosła ku mnie swoje łono, odważyłem się dołożyć jeszcze środkowy palec. Gdy jęcząc, znowu uniosła się w moim kierunku i sięgnęła po moje ramię, utwierdziła mnie w tym, że nie krępowały jej moje działania. Zacząłem więc powoli wysuwać moje palce, tylko po to, by potem znowu zatopić je w niej tak głęboko, jak to tylko było możliwe. Ponownie postanowiłem powoli powędrować głową w górę, ponieważ chciałem poczuć jej pełne usta. Pokryłem czułymi pocałunkami każdy kawałek skóry, który był dostępny. Przy tym nie odrywałem od niej palców, lecz wciąż powoli je wysuwałem, by znowu ostrożnie pchnąć je w nią. Za każdym razem, gdy byłem w niej tak głęboko, jak tylko mogłem, Bella jęczała głośniej. Mimo że ta zmiana była dość mała, byłem w stanie to usłyszeć. Gdy wreszcie dotarłem do jej ust, poczułem, jak Bella, będąc bardzo pobudzoną, gładziła moją pierś i coraz bardziej zbliżała się do MOJEGO centrum. Zanim jednak zdążyła się tam zbliżyć, delikatnie zatrzymałem jej dłoń. – Nie musisz tego robić – wyszeptałem przy jej ustach, mimo że moje ciało dosłownie krzyczało o jej dotyk. – A jeśli chcę? – zapytała całkowicie rozkojarzona przez własne podniecenie. Potrząsnąłem głową. – Nie jesteś jeszcze na to gotowa. Po prostu ciesz się tym – szeptałem dalej. Bella tylko przytaknęła i pozwoliła swojej dłoni znowu prześlizgnąć się na moje ramię, nie podejrzewając, co tak naprawdę w ten sposób mi zrobiła. Chociaż nie uważałem tego za możliwe, podnieciło mnie to bardziej niż wszystko, co dotychczas jej zrobiłem. Musiałem się naprawdę skoncentrować, by za moment nie jęknąć i nie spuścić się we własne spodnie.
248
Mimo to gwałtownie ją pocałowałem i coraz szybciej wyciągałem z niej moje palce, po czym znów pchałem w nią aż do oporu. Czułem, jak jej mięśnie coraz bardziej się zaciskały, zanim Bella wreszcie doszła, krzycząc i odrzucając głowę do tyłu…
BPOV Kiedy się obudziłam, od razu pomyślałam, że to wszystko było tylko zbyt pięknym snem. Jednak kiedy po paru sekundach zauważyłam, że byłam kompletnie naga, a Edward nie miał na sobie nic oprócz koszulki i bokserek, wiedziałam, że to wszystko naprawdę się wydarzyło. Wielu z wam może wydać się to dość nieprawdopodobne, ale Edward rzeczywiście doprowadził mnie do pierwszego w moim życiu orgazmu, chociaż tak naprawdę nie był we mnie. W końcu użył do tego tylko i wyłącznie swoich palców. Teraz jednak zastanawiałam się, jak by to było, gdybyśmy naprawdę się ze sobą przespali, jeśli same jego palce potrafiły doprowadzić mnie do takiego stanu, w którym zapomniałam o wszystkim, co mnie otaczało. Nawet o tym, co przeżyłam. Nie wiedziałam dlaczego, ale gdybym tylko mogła sobie na to pozwolić, nie pragnęłabym niczego bardziej niż to, żeby on mnie wziął. Nieważne jak, ale chciałam być z nim połączona i to PORZĄDNIE. Nie tylko czuć we mnie jego pace, lecz JEGO! Cholera! Jak mogłam od razu podchodzić do tego tak spokojnie? Przecież właściwie powinnam być totalnie zdenerwowana i spięta. Albo może byłam taka na początku? Z pewnością się denerwowałam, bowiem choć nie mogłam dokładnie określić czasu, byłam po prostu przekonana, że zanim wreszcie byłam w stanie zrelaksować się, minęło go sporo. Dotychczas znałam seks tylko jako coś obrzydliwego i pełnego bólu, ale Edward całą swoją cierpliwością oraz delikatnym i czułym dotykiem pokazał mi, że jeśli się to robi z odpowiednim partnerem, który zwraca uwagę na twoje doświadczenia, może to być coś… dobrego, zmysłowego i przepięknego. To, co przeżyłam ostatniej nocy, z pewnością chciałam powtórzyć! Może tylko dlatego, że było to dla mnie nowe i przez to odbierałam to tak dobrze. Może również dlatego, że naprawdę sprawiło mi to przyjemność… Jednak trochę rozczarowałam się, kiedy nie pozwolił mi dotrzeć do swoich kształtów… Ja również chciałam zrobić Edwardowi coś dobrego, skoro on uczynił dla mnie tak wiele.
249
Ale chyba otrzymałam moją szansę szybciej, niż się tego spodziewałam, ponieważ kiedy sięgnęłam obok, w łóżku nie było nikogo oprócz mnie. W następnym momencie usłyszałam dochodzący z łazienki szum prysznica i wiedziałam już, dlaczego byłam sama. Spojrzenie na zegarek uświadomiło mi, że była dopiero trzecia nad ranem, a skoro dopiero o północy poszliśmy do łóżka, nie mogłam długo spać. Oprócz tego przytłumiony jęk dochodzący z tego samego kierunku co para, udowodnił mi, jak bardzo Edward cierpiał z powodu tej sytuacji i co JA robiłam jemu tym, że byłam taka… oziębła. On CIERPIAŁ przeze mnie! Ostatniej nocy – zresztą jak zawsze – nie pokazałam, że czułam jego podniecenie. Nie byłam w stanie powiedzieć, czy to ze strachu, czy stało za tym jeszcze coś innego, ale musiało mieć to jakąś przyczynę. Było to pewne jak Amen w pacierzu! Po prostu MUSIAŁAM pomóc mu dojść. Musiałam pomóc mu znaleźć zadowolenie, którego nie mogłam mu dać w inny sposób. Wstałam i wciąż naga udałam się do łazienki. Edward był tak bardzo… zajęty. Zauważył mnie dopiero wtedy, gdy weszłam pod prysznic, przytuliłam się do niego od tyłu i pocałowałam go w plecy. – Bello… – szepnął cicho, lecz jednocześnie wydawał się być przestraszony moim pojawieniem się i tym, co robiłam. – Pozwól mi sobie pomóc – powiedziałam cicho, obchodząc go dookoła i czule przesuwając palcami po jego piersi aż do brzucha. Edward przygryzł dolną wargę i na chwilę zamknął oczy, zanim znowu je otworzył i nagle zatrzymał moją dłoń. – Tak się nie da. Nie mogę wymagać od ciebie czegoś takiego… – mruknął i przy tym delikatnie pocałował mnie w czoło. Zaśmiałam się cicho. – Jeśli się nie mylę, to ja weszłam do ciebie pod prysznic, nie odwrotnie. – Mimo wszystko byłoby to złe. Nie jesteś jeszcze na tyle gotowa… – Dotąd może i tak było, ale już nie jest. I ufam ci. – Ale wciąż boisz się pewnych rzeczy. Poczułbym się po tym podle… – próbował dalej, jednak westchnęłam. Rzeczywiście prysznic nie był właściwym miejscem, by coś takiego opowiadać, ale teraz znajdowaliśmy się tutaj, a nie w sypialni. – Edwardzie, to, co wcześniej zrobiłeś ze mną, było po prostu… przepiękne i, chociaż przyznanie się do tego jest dla mnie trochę krępujące, ja jeszcze nigdy nie czułam czegoś, co można by było z tym porównać. To pozwoliło mi zapomnieć. W dodatku to był twój dotyk. To zepchnęło wszystko inne na dalszy plan. Nawet to, co się wtedy wydarzyło. Nie można powiedzieć, że się wcale nie boję, ale oznacza to również, że twój dotyk w ogóle nie wywołuje we mnie więcej strachu – powiedziałam poważnie. Wzięłam jego dłoń i umieściłam
250
ją bezpośrednio na mojej piersi. Nie wiedziałam, skąd zebrałam się na odwagę, by to wszystko powiedzieć i zrobić. On po prostu tam był i dla mnie osobiście było to wspaniałe. W obecności Edwarda potrafiłam się zwyczajnie otworzyć i nie chowałam się już w mojej skorupie. – W takim razie czego się boisz? – zapytał czule i drugą dłonią pogładził mój policzek. Przygryzłam wargę, ponieważ nie byłam pewna, czy dam radę wyrazić mój strach. Nie chciałam go także okłamywać, więc jeszcze raz głęboko odetchnęłam. – Boję się tego, że być może mogę tobie nie wystarczyć albo że po prostu wszystko zrobię źle i dlatego cię stracę. Wiem, że nie jestem ekspertką, jeśli chodzi o seks. Raczej jestem dokładnym przeciwieństwem, ponieważ zawsze wyłączałam się, jeśli gdziekolwiek pojawiał się ten temat. Nie wiem więc również, co podoba się albo nie podoba się większości mężczyzn… Ale naprawdę chcę spróbować nauczyć się tego wszystkiego. Tylko z tobą i tylko dla ciebie.
251
Rozdział 26 – W takim razie czego się boisz? – zapytał czule i drugą dłonią pogładził mój policzek. Przygryzłam wargę, ponieważ nie byłam pewna, czy dam radę wyrazić mój strach. Nie chciałam go także okłamywać, więc jeszcze raz głęboko odetchnęłam. – Boję się tego, że być może mogę tobie nie wystarczyć albo że po prostu wszystko zrobię źle i dlatego cię stracę. Wiem, że nie jestem ekspertką, jeśli chodzi o seks. Raczej jestem dokładnym przeciwieństwem, ponieważ zawsze wyłączałam się, jeśli gdziekolwiek pojawiał się ten temat. Nie wiem więc również, co podoba się albo nie podoba się większości mężczyzn… Ale naprawdę chcę spróbować nauczyć się tego wszystkiego. Tylko z tobą i tylko dla ciebie. Edward oderwał dłoń od mojej piersi, położył ją na moim drugim policzku i gwałtownie przysunął do siebie moją twarz, aż nasze usta się stykały. – Cholera, Bello. Sądzę, że było to najlepsze wyznanie miłości, jakie kiedykolwiek słyszałem. I nie powinnaś się martwić o nic innego, do wszystkiego dojdziemy. Nie możesz zrobić niczego źle, nigdy nie nastąpi moment, w którym byłabyś dla mnie niewystarczająca. Z czasem zauważysz, co lubię, a czego nie. Chociaż tego drugiego nie ma za wiele… – Zaśmiał się cicho. – … I chętnie oddam ci się do dyspozycji jako królik doświadczalny. Pokiwałam głową i przygryzłam dolną wargę, nie do końca pewna, co powinnam teraz zrobić. Widocznie Edward zauważył moją niepewność, ponieważ delikatnie ujął moją dłoń i położył ją na swoim ramieniu, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. Drugie luźno zwisało przy jego boku, zanim wreszcie położył je na mnie, by bardzo powoli przesuwać nim w dół mojego ciała. Schylił się i pocałował mnie namiętnie. Natychmiast moja wolna dłoń instynktownie powędrowała do jego karku, by jeszcze bardziej poczuć jego usta na moich. Nie wiem, jak długo tylko się całowaliśmy, ale Edward przestał moją dłoń prowadzić w dół swojej piersi i puścił ją, by również pozwolić jej luźno zwisać przy boku. Oparł się o ścianę i teraz również ona się tam znajdowała. Podążyłam więc za moim instynktem. Oderwałam moje usta od jego i przesunęłam językiem wzdłuż jego podbródka do ucha. Delikatnie przygryzłam płatek jego ucha, co wywołało u niego cichy jęk. Przesunęłam się do jego ramienia.
252
Tymczasem moja dłoń, która nadal leżała mu piersi, obrysowywała jego mięśnie, zmierzając niżej, aż w końcu objęłam jego męskość. Edward jęknął i z zamkniętymi oczami przygryzł sobie wargę. – O mój Boże – jęknął, gdy zaczęłam przesuwać dłonią w górę jego prawej ręki, do karku i już w następnej chwili wygłodniała przycisnęłam jego usta do moich. Wprawdzie pocałunek był krótki, ale za to bardzo gwałtowny. Kiedy jego usta oderwały się ode mnie, nie opuściły mojej skóry, lecz przesunęły się wzdłuż mojego podbródka do gardła. Jego dłoń na mojej szyi powędrowała do mojej lewej piersi i ją masowała, zanim została zastąpiona przez jego usta, na co tylko cicho jęknęłam. Tymczasem drugą dłonią błądził wzdłuż mojego biodra, a następnie po brzuchu. – Rozszerz nieco nogi – wyszeptał przy mojej piersi. Zauroczył mnie bardziej, aniżeli bym o to prosiła. Chwilę potem poczułam jego dłoń na mojej cipce i głośniej jęknęłam. Mocniej ścisnęłam jego penisa, przez co Edward także głośniej zajęknął. Nie wiedziałam jak, ale nawet w tej pozycji Edward potrafił penetrować mnie swoim palcem. Nie chciałam jednak krzyczeć na pół domu. Stłumiłam jęk, przyciskając moje usta do jego skóry. Chwilę potem poczułam drganie męskości Edwarda, kiedy dochodził, i jego stłumiony jęk, w którym mocniej przycisnął swoje usta do moich. Doszłam już w kilka sekund po nim i przewróciłabym się, ponieważ nagle moje nogi stały się jak z waty. Edward owinął wokół mnie swoje wolne ramię, łapiąc moje ciało, zanim bym upadła. Kiedy mój puls i oddech powoli się uspokajały, zaczęłam sobie uświadamiać, że w międzyczasie woda zrobiła się zimna, gdyż przez cały czas był włączony prysznic. Zaczęłam nieznacznie drżeć. Edward natychmiast zakręcił wodę, ostrożnie osuszył mnie przy pomocy ręcznika kąpielowego, a następnie owinął mnie w niego. Drugim mniejszym wysuszył moje włosy. Sobie przewiązał tylko wokół bioder mały ręcznik, potem podniósł mnie i zaniósł do łóżka. Po tych działaniach byłam wystarczająco wyczerpana i ledwie dotknęłam materaca, już zasnęłam.
EPOV Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Bella naprawdę to zrobiła. Oczekiwałem wszystkich możliwych reakcji, na wypadek gdyby kiedyś przyłapała mnie, jak waliłem sobie konia. Płaczu, złości i przede wszystkim rozczarowania. Tłumaczyłem sobie, że przecież nigdy tak długo nie wytrzymywałem bez seksu. 253
Lecz tego, że tak zareagowała, że potrafiła dotknąć mnie w taki sposób, iż wydawało się jej to nie przeszkadzać, spodziewałbym się dopiero za kilka tygodni albo nawet miesięcy! Te małe problemy na początku mogłem spokojnie zlekceważyć. Wiedziałem, że Bella w ostatnich latach miała trochę na głowie, a sprawy seksu z pewnością do nich nie należały. Nie mówiąc już o tym, że co chwilę myślała, co mogłoby się podobać mężczyźnie albo nie. Chociaż w tej kwestii Bella chciałaby mieć jeszcze mniejsze pojęcie niż niemal każda dziewica na tej cholernej planecie, ale, niech mnie diabli, że było to najlepsze seksualne przeżycie, jakie kiedykolwiek miałem – a u mnie to już coś znaczy! Dała mi zapewne najlepszy orgazm w życiu i choć powiedziała, że tego chciała, po prostu czułem się winny względem niej. Czułem, że ją do tego zmusiłem. Ja – kompletny idiota – nie potrafiłem się powstrzymać. Musiałem poczuć pod palcami jej miękką skórę. Obezwładniłem ją przez to. Cholera! Właściwie nie chciałem tego, ale pragnąłem zwrócić jej uczucia, które mi podarowała. Byłem w takim stopniu pogrążony w myślach, że pukanie do drzwi zauważyłem dopiero, gdy przerodziło się ono w walenie, jeżeli nie było nim już od początku. Szybko zerwałem się z łóżka. Bella wymamrotała coś niezrozumiale i poruszyła się trochę niespokojnie. – Śpij spokojnie, malutka – szepnąłem i delikatnie pocałowałem ją w ramię. Wstałem z westchnieniem i poszedłem do drzwi. Gdy je otworzyłem, stała przede mną Alice i wyglądała na dość zdenerwowaną. Natychmiast zamknąłem drzwi, mając nadzieję, że moja młodsza siostra nie będzie zachowywała się na tyle głośno, aby obudzić Bellę. Ona jednak natychmiast zniweczyła moje marzenie. – Powiedz, czy ty zupełnie zgłupiałeś? – zapytała mnie, ledwie drzwi się zatrzasnęły. Wyglądała nawet na BARDZO wściekłą. – Da się może trochę ciszej? – warknąłem, ponieważ nie chciałem, żeby Bella obudziła się przez ten hałas. Niestety, musiałem przyznać, że pewnie już dość ją zmęczyłem. – Dlaczego? Nie obchodzi mnie, czy ONA się obudzi. – O czym ty mówisz, do cholery? – Próbowałem grać niewinnego, ale czy rzeczywiście mi się to udało, dopiero się okaże. – Cholera, Edwardzie! Jak możesz to robić? – warknęła na mnie moja młodsza siostra. – Może najpierw powinnaś mi powiedzieć, o czym w ogóle mówisz, zanim wydzierasz się w około! – O czym? Czy ty musisz zaraz zdradzać Bellę z jakąś dziwką tylko dlatego, że przez dłuższy czas nie uprawiałeś seksu? – zapytała zdenerwowana. Spojrzałem na nią zmieszany,
254
bo naprawdę nie wiedziałem, o czym ona mówi. Kilka godzin temu miałem najlepszy orgazm w moim życiu, a ona z tego powodu robi mi teraz wyrzuty? Dlaczego? – Albo wreszcie zaczniesz mówić jasno, albo natychmiast wracam do łóżka. – Edwardzie, przecież was słyszałam, do cholery! Byłem absolutnie zszokowany. – Przepraszam, czego szukałaś w naszym pokoju? – Chciałam pożyczyć film, ale to nie jest ważne! Zdradziłeś Bellę z jakąś lalą, do cholery! Ona jest moją przyjaciółką i nie pozwolę, żebyś dalej robił z niej idiotkę! – Nie robię z niej idiotki, psiakrew! – Teraz pozwoliłem wypłynąć mojej złości. – Ach, nie? W takim razie wyjaśnij mi, dlaczego słyszałam, jak jęczałeś! To zapewne nie pomoże zespołowi! Westchnąłem, otworzyłem drzwi i zrobiłem krok w bok, żeby Alice mogła rozejrzeć się w sypialni mojej i Belli. Jak na mój gust Alice dość głośno wciągnęła powietrze i szybko ponownie zamknęła drzwi do pokoju. – Ty i Bella, czy wy… ? Westchnąłem zdenerwowany. – Nie! Nie spaliśmy ze sobą! – powiedziałem gwałtownie. W końcu po tym wszystkim, co Bella przeżyła, nie chciałem wprowadzać jej w jakąś trudną sytuację. Alice zmieszana zmarszczyła czoło, a potem spojrzała na mnie promiennym wzrokiem. – Opowiedz mi wszystko. – Zwariowałaś? Na pewno nie będę rozmawiał z własną siostrą o moim życiu seksualnym! Wzruszyła ramionami. – No dobra, w takim razie zapytam Bellę. – Ani mi się waż, Alice – warknąłem. Westchnęła. – No dobra, nie zrobię tego – powiedziała wreszcie zrezygnowana po krótkim wzrokowym pojedynku, który najwyraźniej wygrałem. – Obiecaj! – domagałem się. Pokiwała głową. – Obiecuję! – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. – Ale jeśli Bella do mnie przyjdzie, nie będę milczała! Przytaknąłem i wróciłem do naszej sypialni, by przytulić się do osoby, którą kochałem najmocniej na świecie. Wiedziałem, że musiałem z kimś porozmawiać, ale w jakiś sposób dyskutowanie akurat z moją SIOSTRĄ o tym, co działo się wewnątrz mnie, wydawało mi się złe. Emmett tak samo nie wchodził w rachubę. Na ogół miał w głowie tylko i wyłącznie seks. Jasper, moim zdaniem, nie znał za dobrze Belli. Zostali więc tylko Jake – brat Belli – albo mój ojciec. Jacob Black nie był zbyt osiągalny, zatem musiałem zadowolić się moim ojcem. Nieszczególnie mogłem porozmawiać
255
z jej „przyrodnim bratem” o moich uczuciach. W końcu jego uczucia do niej nie różniły się on tych, którymi ja ją darzyłem…
BPOV Nie mogłam uwierzyć, że miałam w sobie tyle odwagi, by dotknąć Edwarda TAK, jak w każdym normalnym związku. Nie wiem, skąd ją w tym momencie wzięłam, ale ona po prostu tam była. Poczułam nawet, że mojemu chłopakowi mogło się podobać to, co robiłam! Oczywiście, nie mogłam być do końca pewna, ale potwierdził to jego jęk, prawda? Byłam cholernie bardzo nieświadoma, o co chodzi w tych sprawach. Odkąd zostałam porwana, nigdy nie myślałam, żeby przeżyć coś takiego. Jeśli mam być wobec siebie szczera, ogromnie bałam się tego uczucia! Jednak miałam to szczęście, że Edward nigdy do niczego mnie nie zmuszał i był wobec mnie nawet bardziej niż troskliwy. Jeśli czegoś nie chciałam, po prostu odpuszczał. Lecz wzrastało we mnie pragnienie, którego nie znałam, i stawało się ono coraz mocniejsze, za każdym razem, kiedy mnie uwodził. Bałam się tego, ale chciałam go wreszcie poczuć. Jednak nie tak jak dotychczas jedynie poprzez jego dłonie badające moje ciało, lecz głęboko we mnie. Samo to mnie przerażało. Bałam się tego, co mogłoby się wydarzyć. W tej „kwestii” nie znałam Edwarda na tyle dobrze, by wiedzieć, jak zachowywał się w stosunku do kobiety. Mimo to oczywiście nie pozostawało mi nic innego niż mu zaufać. Z tego powodu dość szybko wpadłam na pomysł co do jego prezentu urodzinowego. Wprawdzie jeszcze nie wiedziałam, co Edward by na to powiedział, ale Carlisle był dość sceptyczny i poprosił mnie, żebym jeszcze o tym pomyślała, mimo że dla mnie decyzja właściwie już zapadła. W końcu przekonałam go i po tym jak umówiłam termin obejrzenia mieszkania Edwarda w Seattle, którego dotychczas jeszcze nie widziałam, w tym samym mieście ustaliliśmy datę spotkania u adwokata Carlisle’a. Ponieważ już w poniedziałek miałam wakacje – egzaminy pisały tylko i wyłącznie osoby, które odchodziły ze szkoły, ale nie kończyły jeszcze swojej edukacji – uzgodniliśmy termin na dziewiątą. Edward od ósmej do dwunastej miał mieć swój egzamin, tak że mieliśmy dość czasu, by wszystko wyjaśnić. Z tego powodu już od wpół do dwunastej czekałam na Edwarda przy jego astonie, chociaż czułam się dość nieswojo…
256
EPOV Oczywiście porozmawiałem z moim ojcem, ale on powiedział tylko tyle, że dopóki Bella tego chciała, nie powinienem się martwić. Już samo to, że rozmawiałem z ojcem o moim życiu seksualnym, było trochę dziwne, ale on teraz był jedyną osobą, z którą mógłbym mówić o Belli, gdyż znał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Prawie skończyłem moją pracę końcową i robiłem do niej jeszcze kilka notatek, dlatego byłem zszokowany, gdy znalazłem ją akurat wtedy, gdy mój syn upiększał ją swoim własnym dziełem sztuki. – Hej, mój wielkoludzie. Co malujesz? – zapytałem, gdy po powrocie z uniwersytetu wszedłem do „salonu”. – Dla ciebie, tatusiu – powiedział i pokazał mi stronę. Naturalnie od razu zauważyłem, że były to moje notatki do pracy końcowej. Nie mogłem być jednak zły na dziecko, które nie potrafiło jeszcze odróżnić tego, co było złe, od tego, co dobre. – Skąd masz te kartki? – zapytałem na tyle spokojnie, na ile mogłem. Jamie spuścił wzrok i trochę niezdecydowanie spojrzał na szafę. – A jak się tam dostałeś? – Naprawdę nie wiedziałem, jak to zrobił, ale byłem ciekawy. – Na krześle – powiedział i przy tym wskazał na moje krzesło od biurka. Byłem zszokowany. Moim zdaniem to monstrum nie nadawało się na wspinaczkę dla dziecka. Ponieważ obracało się o 360 stopni, nie było wystarczająco stabilne, a raczej niebezpieczne dla jego życia. – Dlaczego nie zapytałeś mamusi? – Nadal próbowałem być na tyle spokojny, na ile tylko się dało. Po prostu nie chciałem obwiniać Belli za coś, na co nie miała wpływu. Przecież nie mogła mieć na niego oko przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jamie musiał zajmować się sam sobą, aby nie był wciąż od kogoś uzależniony. – Mamusia się kąpie – powiedział tylko. Stało się dla mnie jasne, co miał na myśli. Poznałem Bellę wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że zawsze, kiedy wszystko ją przerosło i była przytłoczona sytuacją, brała kąpiel. Inna sprawa, co się stało tym razem. – Jesteś zły? Zdziwiony spojrzałem na Jamiego. Dlaczego miałem być zły? Jasne, odnalezienie tych wszystkich informacji wiązało się z dużą pracą, ale byłoby w porządku. Zwłaszcza, jeśli Bella czuła się tak źle. W ostateczności mogłem jeszcze poświęcić noc… – Oczywiście, że nie. Dlaczego miałbym być? – Patrzysz na mnie taki zły… – mruknął po kilku sekundach i mocno zacisnął usta, jakby spodziewał się, że w każdej chwili mogłem go uderzyć. 257
Wprawdzie byłem zszokowany, ale musiałem się również uśmiechnąć. – Nie martw się z powodu takiego drobiazgu, ale na przyszłość położę ci na dole kilka kartek więcej, dobrze? – Jedynie pokiwał głową i wyjąłem z szuflady mały stos czystych kartek, które położyłem na dolnej półce szafki w salonie. Obrazek, który dla mnie namalował, umieściłem w moim segregatorze, przez co wciąż nosiłem go przy sobie. W końcu zabrałem się za ponowne przepisywanie moich notatek. Właściwie nieważne, jak wiele ludzi, z którymi rozmawiałem, powiedziałoby mi, że wszystko jest w porządku, bo Bella chciała dotknąć mnie w taki sposób, złe przeczucie pozostało. Jak gdyby wkrótce miało wydarzyć się coś, co zachwiałoby cały mój świat. Dokładnie to uczucie sprawiło, że stałem się czujny. W poniedziałek, ostatni dzień moich egzaminów, dowiedziałem się, że dobrze, iż go nie zlekceważyłem. Bella od dzisiaj miała wolne, ponieważ w liceum w Forks odbywały się jeszcze tylko egzaminy dla ostatnich klas. Postanowiliśmy, że w tym tygodniu wreszcie pokażę jej mieszkanie w Seattle. Tak czy inaczej miałem dziwne przeczucie, jak gdyby to rzeczywiście nie był mój dzień. Ten cały teatr zaczął się już na moich pierwszych zajęciach, gdy popchnął mnie Alec, mój sąsiad na wykładach z chirurgii. – Po twoich ostatnich pracach spodziewałbym się od ciebie czegoś więcej niż TO, Cullen – powiedział i wyszczerzył. Patrzył na mnie ze wzrokiem, który pewnie miał oznaczać, że nade mną górował. – Ten obrazek nie jest mój – powiedziałem tylko i z trudem powstrzymałem uśmiech. Mimo to Alec wybuchnął śmiechem. – Ach, nie? W takim razie kogo? Jakiegoś szympansa? – Mojego syna – powiedziałem tylko, tłumiąc wściekłość, która narosła we mnie z powodu jego obraźliwych słów. Próbowałem znowu słuchać profesora, jednak bez skutku. – Więc albo coś przegapiłem, albo mały musi być naprawdę utalentowany. – Chociaż cię to nie obchodzi, wkrótce będzie miał cztery lata – powiedziałem swobodnie i znowu skoncentrowałem się na moich studiach. Nie dotarło do mnie, czy Alec powiedział coś jeszcze, czy też mnie. Z szerokim uśmiechem myślałem tylko o mojej małej rodzinie: moim synu i przede wszystkim mojej uroczej i przepięknej kobiecie. Chociaż w rzeczywistości nie byliśmy małżeństwem i nie byłem prawdziwym ojcem Jamiego, byliśmy przecież rodziną.
258
Nawet przy moim stałym stoliku na stołówce byłem tematem numer jeden. Byliśmy tylko czwórką chłopaków, którzy chcieli się zabawić. Przynajmniej tak było dotychczas, ale teraz miałem Bellę i nie chciałem żadnej innej. – Słyszeliście już? Nasz playboy wreszcie znalazł tą jedyną – powiedział Alec akurat wtedy, gdy usiadłem przy stoliku. Jednak ledwie zwróciłem uwagę na te słowa i zwyczajnie pozwoliłem im dalej rozmawiać. Jadłem, przynajmniej dopóki jeden z „moich” chłopaków mnie nie zagadał. – Powiedz, Ed, jak to naprawdę jest? – zapytał mnie Felix, wielki dureń, który nie posiadał zbyt wiele w głowie, a zainteresowany był tylko poderwaniem tylu dziewczyn w Seattle, ile to możliwe. Wcześniej również taki byłem. Niezdecydowanie wzruszyłem ramionami. Zapewne nie była to reakcja, jakiej się spodziewali. – No daj spokój, Edwardzie. Jesteś z kimś czy nie? – drążył Demetri, czwarty z naszej paczki. – Być może – mruknąłem i znowu skoncentrowałem się na jedzeniu. Alec zirytowany przewrócił oczami. – Teraz serio, Edwardzie. Rysunek w twojej teczce jest namalowany przez dziecko, które ma prawie cztery lata, a ty powiedziałeś, że to twój syn, więc ty chyba naprawdę musisz kochać jego matkę. Felix zaśmiał się głośno. – Kto by pomyślał, że akurat nasz womanizer się zakocha! – Nie wiedziałem, że was to obchodzi! – warknąłem. Odniosłem moją tacę, ponieważ wyraźnie straciłem apetyt, a potem zdawałem następny egzamin. Miałem szczerze dość tych głupich frazesów! Jak gdyby to, że mogłem kogoś pokochać, było niemożliwe! Jasne, Tanya dość mnie wyniszczyła, ale to jeszcze nie znaczyło, że nie byłem zdolny do miłości. Przede wszystkim moje złe przeczucie pogarszało się z minuty na minutę… Wkrótce opuściłem tren uniwersytetu i poszedłem na parking. Zobaczyłem, że przy moim samochodzie stało dwóch moich kolegów. Znali go już od poszewki, a w końcu nie byłem jedynym w college’u z takim pojazdem. Byli tam akurat Felix i Demetri, którzy od lunchu przez całe przedpołudnie grali mi na nerwach. Dopiero niecałe sto metrów od samochodu zobaczyłem, że stali wokół czegoś albo, ściślej mówiąc, kogoś. Od razu wziąłem nogi za pas, ponieważ to była Bella. Kucała przed moim samochodem, prawdopodobnie nie mogąc złapać powietrza…
259
Rozdział 27 – Bałwany! Co wy jej powiedzieliście?! – natychmiast zapytałem opryskliwie. Jak oczekiwałem, zrobili z siebie niewiniątka. – Zupełnie nic. Zapytaliśmy, czy nie chciałaby pójść z nami na randkę. Parsknąłem. – I mam wam uwierzyć? – Serio, człowieku – stwierdził Feliks. – Przynajmniej mówcie prawdę, do cholery! – Splunąłem. – Okej, okej. Trochę ją podrywaliśmy – przyznał wreszcie Demetri, lecz to jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. W końcu znałem oboje i wiedziałem, jak „podrywali” dziewczyny. Ich standardowy tekst brzmiał: „Chcesz się pieprzyć?” albo „Masz ochotę na trójkącik?”; przynajmniej innych nie znałem. Przede wszystkim to wyjaśniałoby stan Belli. – Pomyśleliście kiedyś o tym, jak to może wpływać na dziewczyny i kobiety, które nie lecą na takie powiedzonka? – zapytałem przepełniony gniewem i pokrótce na nich spojrzałem. – Um… – wydali z siebie równocześnie i to mi wystarczyło. Nie, nie pomyśleli o tym. Przewróciłem oczami i odwróciłem się do Belli. – Jestem tu, malutka. Słyszysz? Wszystko znowu będzie dobrze – powiedziałem do niej czule i cicho. Pokiwała głową, lecz Demetri i Feliks również to usłyszeli. – Znasz ją? – zapytał Feliks dość zdegustowany. – Chyba powinienem, będąc z nią w związku przez pół roku – warknąłem wkurwiony. Jak on mógł odważyć się zachowywać się tak, jak gdyby Bella była obrzydliwa? Wyciągnąłem z mojej torby inhalator i przyłożyłem jej do ust, jednak po powtórnym rozpyleniu to nie pomogło. Po kilku minutach wciąż dyszała tak jak wcześniej, a jej usta powoli stawały się niebieskie. Przekląłem i w końcu wyciągnąłem z mojej torby skrzynkę daną mi przez tatę. – Ufasz mi? – zapytałem i przy tym spojrzałem Belli w oczy. Bez wahania ani najmniejszej oznaki niepewności na twarzy pokiwała potwierdzająco głową. – W takim razie, proszę, zamknij oczy. Dobrze? – wyszeptałem i delikatnie pocałowałem jej policzek. Wkrótce zrobiła to, co chciałem. Naciągnąłem strzykawkę glikokortykosteroidami. Gdy wbiłem się
260
igłą w jej skórę, przez moment zadrżała, ale natychmiast się odprężyła na tyle, na ile w jej stanie było to możliwe. Gdy wstrzyknąłem Belli lek, przyłożyłem wacik w miejscu wstrzyknięcia i położyłem strzykawkę na ziemi obok mnie. Wtem usłyszałem za mną kroki. Przeczucie podpowiedziało mi, że nie oznaczały one niczego dobrego. – Panie Cullen, panie Valenkov i panie Smith. Do mojego biura. NATYCHMIAST! – Usłyszałem dobrze znany głos. Cholera, to był akurat profesor Aro Volturie, najgorszy docent na tej uczelni. Jeśli raz wyrobił sobie o kimś lub o czymś opinię, nie można go było przekonać. Mogłem sobie wyobrazić, o czym w tym momencie myślał. – A tę młodą damę proszę, abyście zabrali ze sobą. – Miałem nadzieję, że będzie kazał odsunąć od tego Bellę, ale niestety tego nie zrobił. – Tak jest, proszę pana – mruknąłem tylko i już w następnej chwili usłyszałem, że się oddalał, prawdopodobnie podążając za Feliksem i Demetrim. Przekląłem w duchu, ale musiałem udawać, że jestem spokojny. Moim zdaniem stan zdrowia Belli nie był jeszcze na tyle dobry, aby zdenerwowanie nie mogło jej zaszkodzić. Przeciwnie, prawdopodobnie pogorszyłoby jej się jeszcze bardziej. Jeszcze przez parę minut trzymałem Bellę w ramionach i głaskałem ją po plecach, aż przynajmniej było z nią trochę lepiej. Włożyłem z powrotem do mojej torby strzykawkę i pudełko. Przewiesiłem ją przez ramię i wziąłem dziewczynę w objęcia, by udać się do biura profesora. Bella położyła głowę na moim ramieniu i zamknęła oczy. – Przepraszam pana, że trwało to trochę dłużej, profesorze Volturi – przeprosiłem natychmiast, gdy wszedłem do biura z Bellą w ramionach. Usiadłem na ostatnim wolnym krześle i umieściłem ją na moich kolanach. – Szczerze mówiąc, obawiałem się już, że więcej się pan nie pojawi, ale dobrze, że jednak pan przyszedł – powiedział dość protekcjonalnie i mimowolnie musiałem przełknąć. To oczywiste, że miał coś do mnie. – Zna pan regulamin, panie Cullen, prawda? – Oczywiście, proszę pana. – W takim razie wie pan również, że posiadanie nielegalnych substancji wiąże się z natychmiastowym przymusowym skreśleniem z listy studentów. Ponieważ jednak zaobserwowano pana, jak podaje pan takie środki drugiej osobie, jestem także zobowiązany wezwać policję. Zresztą to samo dotyczy pańskich kolegów, gdyż nie zrobili nic, by pana zatrzymać. Zamiast tego tylko się przyglądali. Byłem zszokowany. On nie mógł tego zrobić. Przecież tylko pomagałem Belli! – Proszę pana, to, co podałem Belli, nie było ani nielegalnym środkiem, ani narkotykiem – rzekem, zanim Demetri i Feliks mogliby powiedzieć coś złego.
261
Podniósł sceptycznie brwi. – W takim razie nie powinien pan mieć nic przeciwko, aby pokazać mi ten lek. O ile w ogóle nim jest. Jedynie pokiwałem głową. Wyciągnąłem pudełko i podałem mu ampułkę z resztką leku, na którym znajdowało się także wyraźnie napisane nazwisko. – Powinien pan również zrobić testy, jeśli uważa pan, że etykieta jest sfałszowana. Profesor spojrzał na ampułkę i zmarszczył czoło. – Mógłby mi pan grzecznie wyjaśnić, dlaczego podał pan jej ten środek? – Wprawdzie brzmiało to na przyjacielskie pytanie, jednak jego wyraz twarzy natychmiast mi udowodnił, że nie miałem innego wyboru, niż tylko odpowiedzieć. Mocno zacisnąłem usta i wstrzymałem powietrze. – Isabella miała atak paniki, co w bardzo rzadkich sytuacjach prowadzi do zagrożenia życia. Niestety, ale z powodu pewnego „incydentu” z jej przeszłości jej oskrzela nie są do końca sprawne. Z tego powodu te ataki najczęściej kończą się astmą, co bez leczenia może doprowadzić do śmierci – wyjaśniłem tak rzeczowo, jak gdybym mówił referat, a nie jak gdyby chodziło o życie człowieka, którego tak bardzo kochałem. Jednak, aby nie wyjść na osobę niewiarygodną, nic innego nie mogłem zrobić. Profesor Volturi podniósł sceptycznie brwi. – I dlatego musiałeś udać się po takie drastyczne metody? – Oczywiście, że nie, proszę pana. Najczęściej pomaga już inhalator, ale w tym wypadku to nie skutkowało. Nie pozostał mi więc inny wybór niż podać jej środek. – Nienawidziłem mówić tak pompatycznie, ale również nie mogłem rozmawiać z profesorem tak jak z moimi kolegami albo rodziną. Większość lektorów mogła zrobić z życia piekło tylko dlatego, że nie preferowali oni mowy potocznej. Wprawdzie wzrok profesora nadal był pełen wyrzutu, ale znajdowała się w nim również odrobina ciekawości. – A więc, panie Cullen, ponieważ jest pan nadzwyczajnie dobrze zorientowany w stanie zdrowia tej młodej damy, pozwolę sobie przypuszczać, że ma pan z tym coś wspólnego? – zapytał znowu z przyjacielskim uśmiechem, jednak jego słowa wskazywały kłamstwo. On oskarża mnie o bycie winnym rzeczywistego stanu Belli! To było prawdziwe piekło. – Nie, Edward nie ma z tym zupełnie nic wspólnego – powiedziała zaskakująco Bella. Było to nawet bardzo przekonujące i silniejsze, niż bym się spodziewał po tak krótkim upływie czasu. – Ach, nie? Ale w takim razie chciałbym wiedzieć, kto inny odpowiada za pani stan zdrowia, ponieważ po wyjaśnieniu pana Cullena jest dla mnie jasne, że spowodował on
262
nadużycie leków, panno… – Wystarczyło spojrzeć na profesora, żeby zobaczyć, że nie wierzył w ani jedno jej słowo. – Swan, Isabella Swan – powiedziała z triumfującym uśmiechem na ustach i błyskiem w oczach. Takiej jej jeszcze nie znałem i trochę mnie to zdziwiło. Lecz gdy w następnym momencie usłyszałem przyspieszone oddechy profesora i jednego z moich kumpli, przynajmniej zrozumiałem uśmiechy. Oboje musieli wiedzieć coś, o czym ja nie miałem pojęcia. Musiało być to związane z tym nazwiskiem, które nie było jej prawdziwym. Zarówno profesor jak i Demetri przyglądali się mojej Belli dość zszokowani, podczas gdy Feliks sprawiał wrażenie niewzruszonego, ale również trochę zaciekawionego. Profesor szybko odchrząknął, jednak ja mogłem patrzeć tylko na Bellę, która z kolei przyglądała mi się przepraszająco. – Panie Smith i panie Valenkov, w takim razie to byłoby wszystko – powiedział bardzo zdecydowanie i mogłem usłyszeć szmer krzesła o drewnianą podłogę. Oboje zauważyli, że nie mieli żadnych szans, i opuścili pokój, przy czym Feliks jeszcze przed tym parsknął sfrustrowany. – Bello, co… – zacząłem, lecz przerwał mi profesor. – Myślę, że potrafię panu trochę lepiej to wszystko wyjaśnić, panie Cullen. – Jedynie wskazałem mu ruchem głowy, że powinien kontynuować. – To, co teraz panu powiem, jest zastrzeżone tylko dla niektórych studentów medycyny i to również po kilku latach doświadczenia zawodowego i „testach”. W żadnym wypadku nie może to opuścić tego pomieszczenia. Mam nadzieję, że rozumie pan, co sugeruję. – Nadal siedziałem jak na tureckim kazaniu, ale mimo to pokiwałem głową, ponieważ byłem ciekawy. – Kilka lat temu brałem udział w kongresie dla psychiatrów i rozmawiałem z paroma kolegami. Wśród nich był również pański ojciec. Każdy z nas miał jednego albo kilku pacjentów, u których naszymi własnymi metodami nie mogliśmy nic zdziałać. Szybko zauważyliśmy, że jeśli chciałoby się poradzić innych lekarzy, by być może wypróbować inne metody leczenia, wymaga to dość dużych nakładów czasu. Z tego powodu my – siedmiu psychiatrów – założyliśmy w internecie pewnego rodzaju portal z wymienionymi wytycznymi, żebyśmy mogli łatwiej rozmawiać oraz informować o nowych metodach leczenia i postępach pacjentów. W ciągu roku dołączało do nas coraz więcej kolegów, również z innych dziedzin, na przykład z chirurgii. Musiało to być interesujące, skoro ten portal nadal istnieje. – A co to wszystko ma wspólnego z Bellą? – zapytałem oburzony. Z jego strony przyniosło mi to tylko rozbawione spojrzenie. – Nie bądź taki niecierpliwy, mój młody przyjacielu. Zaraz do tego dojdę – powiedział profesor i uśmiechnął się niemal szelmowsko. Westchnąłem i pokiwałem głową, by
263
kontynuował. – Gdzie ja skończyłem… ? Ach, tak. Na początku więc było nas siedmiu i każdy z nas złożył przysięgę, która zakazywała mówić sobie o naszych pacjentach. Wtedy jednak twój ojciec znalazł małe wyjście. Rozmawianie o objawach nie było niedozwolone, dopóki nie znaliśmy nazwiska. Na portalu rzeczywiście byłoby to trudne i, jak zapewne pan się domyśla, internet oczywiście nie jest bezpieczny. Żeby ochronić naszą stronę, nas i naszych pacjentów, używaliśmy pseudonimów. Zarówno do pacjentów jak i nas. Gdybyśmy używali naszych nazwisk, niemal każdy mógłby to znaleźć, żeby mieć do czynienia z danym przypadkiem. Poza tym publikujemy o naszych pacjentach pewne rzeczy tylko wtedy, kiedy mamy na to wyraźną zgodę. Wówczas pozostanie anonimowym nie było jeszcze takie trudne, ale w obecnych czasach wychodzi na to, że dobrze postanowiliśmy. W takim razie teraz przejdę do tego, co wyraźnie pana najbardziej interesuje. Chciałem tylko trochę pana odstresować, skoro przechodzę do rzeczy istotnych. Jakieś dwa lata temu kolega, który był przy tym od początku – Dr. Golden Eye – opublikował swego rodzaju dziennik leczenia swojej pacjentki. Dotyczył on dziewczyny, która w wieku czternastu lat musiała przyglądać się, jak zamordowano jej matkę, a potem została porwana przez mordercę, maltretowana i wielokrotnie gwałcona. Kolega nazwał dziewczynę Isabellą Swan i muszę szczerze przyznać, że byłem głęboko wstrząśnięty, kiedy to wszystko przeczytałem. Jeszcze nigdy nie słyszałem o oprawcy, który by tak brutalnie postępował. Poza tym myślałem, że ten przypadek był tylko wyssany z palca, aż prawie dwa lata temu sam dostałem pacjentkę, której historia zawierała zbyt wiele podobieństw, żeby mogła być tylko wytworem jakiejś fantazji. Na początku nie miałem jeszcze najmniejszego pojęcia o tym, co się do mnie zbliżało, ale zachowanie mojej pacjentki wydawało mi się w jakiś sposób znajome, więc przeszukałem portal i wreszcie znalazłem. Od tego czasu śledziłem każdą najmniejszą nowość, jaką opublikował, i muszę powiedzieć, że jego wskazówki są naprawdę na wagę złota. Sam nigdy nie wpadłbym na to, żeby po prostu przychodzić do mojej pacjentki, siedzieć z nią w tym samym pomieszczeniu i czytać książkę, czekając na to, że ONA odezwie się do mnie. Podczas studiów wbito mi do głowy, że to my musimy zbliżyć się do pacjentów, nie odwrotnie. Ta młoda dama tutaj… – Wskazał dłonią na Bellę – … nie ma jednak więcej niż osiemnaście lat i przez to nie powinna nic wiedzieć o tym przypadku. Trzeba więc obchodzić się z nią jak ze wspomnianą pacjentką. W końcu przez gazety jedynie w krótkiej wzmiance bez zdjęć poinformowano, że ta dziewczyna była zdrowa, zrobiło jej się niedobrze jedynie w skutek leków z portalu i do tego wyraźnie jest za młoda...
264
– Czy nadal chce mi pan przypisać, że mam coś wspólnego z jej stanem zdrowia? – zapytałem dość spokojnie, chociaż byłem trochę zły, ponieważ nie miałem o tym wszystkim zielonego pojęcia, mimo że przecież właściwie powinienem o tym wiedzieć, nieprawdaż? – Nie. Oczywiście, że nie – powiedział i przy tym łagodząco podniósł dłonie. – Chcę przez to powiedzieć, że skoro ona jest tamtą dziewczyną, w takim razie pan musi być młodym mężczyzną, któremu zaufała i który pomaga jej prowadzić NORMALNE życie. – Przy ostatnich słowach profesor uśmiechnął się, ale równocześnie spojrzał na mnie bardzo poważnie i dobitnie. – Prawdopodobnie więc mam rację, twierdząc, iż Dr. Golden Eye to pański ojciec. Zanim jednak pan zaprzeczy, niech się pan nie martwi. Będę milczał jak grób. W końcu on jest geniuszem. Bez niego pewnie nigdy nie doszedłbym z Miley Elyu do tego, gdzie teraz jestem. Trochę zdenerwowany podrapałem się po głowie. – W takim razie chyba naprawdę jestem tym młodym mężczyzną. – Moja złość minęła równie szybko, jak się pojawiła. Wiedząc o tym, że zarówno mój ojciec jak i również moja ukochana przez tę małą tajemnicę pomogli jeszcze innej dziewczynie, nie mogłem się złościć. Z tego powodu również pozostałem przy moim postanowieniu, by nie zdradzać nic z tego portalu. Ostatecznie nie należałem jeszcze do tego wąskiego kręgu lekarzy, ale oczywiście miałem nadzieję kiedyś do niego przystąpić. –
Dziękuję
panu za
zaufanie,
profesorze.
I
niech mi pan uwierzy,
że
najprawdopodobniej jestem ostatnią osobą, która chciałaby, aby historia Isabelli ujrzała światło dzienne. – Pożegnałem się z nim i z moją ukochaną w ramionach opuściłem biuro. Widocznie te kilka małych zdań wyczerpało jej wszystkie rezerwy energii i dlatego droga powrotna do Forks byłaby zbyt długa. W żadnym wypadku nie chciałem, aby spała w samochodzie, więc pojechałem do mojego, a wkrótce pewnie już naszego, mieszkania, które znajdowało się tylko kilka bloków od college’u. Gdy opuszczałem parking, Bella już spała i po dotarciu do celu zaniosłem ją bezpośrednio do łóżka. Przykryłem ją ostrożnie, po czym poszedłem do salonu, by zadzwonić do domu. Oczywiście tata, który akurat był przy słuchawce, zapytał, czy coś się stało. Opowiedziałem mu o tym, co się wydarzyło. Być może będzie mógł pomóc Belli w radzeniu sobie z takimi typami jak moi wspaniali „przyjaciele”. Po tym gdy wydobył z siebie kilka przekleństw, o które nigdy bym go nie podejrzewał, był jednak zdania, że wystarczyło, iż byłem tam w decydującym momencie i jej pomogłem.
265
Kiedy na początku naszej rozmowy mój ojciec brzmiał na dość spanikowanego, pod koniec wydawał się znowu odpowiednio rozluźnić. Wreszcie odłożyłem słuchawkę i położyłem się w łóżku obok Belli. Wprawdzie było dopiero wczesne popołudnie, ale po wszystkich wydarzeniach tego dnia – egzaminie, a potem jeszcze ataku Belli i rozmowie z profesorem – byłem po prostu wyczerpany i potrzebowałem w końcu znaleźć się blisko niej. Wreszcie zamknąłem oczy.
266
Rozdział 28 BPOV Jak, do cholery, mogło się to wydarzyć? Przecież ten dzień zaczął się tak dobrze! Po tym jak Edward pojechał na swoje egzaminy, Carlisle i ja odczekaliśmy jeszcze pół godziny, a następnie również wyruszyliśmy do Seattle, by wszystko załatwić na prezent urodzinowy Edwarda, przynajmniej jeden z prezentów. Kiedy w końcu poprosiłam go, żeby wysadził mnie przy college’u, na początku nie był zachwycony, ale mimo to zgodził się, gdy zapewniłam go, że czuję się dobrze. Nawet nie było to kłamstwo. Przynajmniej dopóki stałam przy astonie Edwarda, żeby na niego zaczekać, a te dwa typki nie podeszły do mnie. Uważali, że potrzebowałam prawdziwego „mężczyzny”, nie jakiegoś mięczaka. Oczywiście znałam reputację Edwarda, lecz żaden z nich wydawał się zupełnie nie zauważyć, przy którym samochodzie się znajdowałam. Naprawdę próbowałam zachować spokój i ignorowałam ich, jednak chyba to jeszcze bardziej ich pobudzało. Tym samym atak paniki nie kazał długo na siebie czekać. Mój oddech stawał się coraz szybszy, aż w końcu poczułam, że w każdej chwili mogę się udusić. Jak na ironię losu akurat Edward był tym, który w ciągu roku nie wywołał we mnie takiej reakcji, a teraz zakończył ją, kiedy podał mi zastrzyk. Poczułam tylko niewielkie ukłucie. Wprawdzie po tym byłam zupełnie wyczerpana, ale nie mogłam pozwolić, żeby Edward wyleciał z college’u, kiedy ten profesor oskarżył go o spowodowanie mojej choroby. Przynajmniej spróbowałam mu pomóc. Efekt końcowy można było uznać za prawdziwe szczęście. W końcu wiedziałam, że tylko kilku lekarzy znało ten portal. Carlisle oczywiście uświadomił mnie w tym, kiedy chodziło o opublikowanie mojej historii. Kiedy Edward umieszczał mnie w samochodzie, musiałam być bardzo śpiąca, ponieważ gdy włączył silnik, nic więcej nie pamiętałam z jazdy.
267
Gdy się obudziłam, leżałam na czymś miękkim i ciemnym. Miałam wrażenie, jakbym miała dostać kolejny atak, ponieważ poczułam ciepłe ciało, które mocno się do mnie przytulało. Jednak w następnej chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam, że to był „tylko” Edward, który trzymał mnie w swoich ramionach, jakby chciał ochronić mnie przed wszelkim złem. Natychmiast się wyluzowałam. By pozwolić mu jeszcze trochę pospać, postanowiłam sama zbadać mieszkanie, skoro byłam już rozbudzona. Ostrożnie uwolniłam się od niego i wyszłam na mały korytarz, od którego odchodziły trzy kolejne drzwi. Jako pierwszy odkryłam oczywiście pokój za drzwiami naprzeciwko mnie. Niegdyś pewnie był to gabinet, teraz jednak stał pusty. Tylko jeszcze kilka cieni, gdzie pewnie kiedyś stały regały, świadczyły o tym, do czego niegdyś służył ten pokój. Ściany były pomalowane na subtelny niebieski kolor, tak że pomieszczenie nawet teraz wydawało się już niemal idealne dla Jamiego. Jedyne, co naprawdę należało zmienić, to podłoga. Zamiast ciemnego parkietu wolałabym, gdyby położono tam dywan. Ale jak znałam Alice i tak będzie kazała jeszcze raz go przemalować, jeśli nie nawet znaleźć dziecięcą tapetę. Pozostało więc mieć nadzieję, że nie będzie chciała przemeblować jeszcze reszty mieszkania. Tak jak znałam gust Edwarda, nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłoby mi się ono nie podobać. Następnie udałam się do łazienki, która leżała na lewo od gabinetu. Była ogromna, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ściany były jasnoniebieskie, prawie białe, a podłoga wyłożona ciemnoszarymi płytkami, prawdopodobnie marmurowymi. Sufit był pokryty drewnem. W lewym rogu stała wielka wanna narożnikowa, obok której były suszarka i pralka do prania. Na prawo ode mnie były toaleta i umywalka z drewnianą obudową. Pod nią znajdowały się jeszcze z lewej i prawej regały z koszem i szufladami. Chyba nie muszę mówić, że mi się podobało, prawda? Kiedyś jednak uwolniłam się od tego widoku i przez ostatnie drzwi weszłam do salonu. Beżowe ściany i bukowy parkiet wywarły na mnie przytulne wrażenie, którego nawet nie zniszczyła duża meblościanka z wbudowanym płaskim telewizorem. Ciemnoniebieska kanapa, która stała na wielkim dywanie razem z niskim szklanym stolikiem naprzeciwko telewizora, pasowała do tego równie idealnie, jak kącik jadalny po lewej stronie, składający się tylko z dużego, zaokrąglonego, szklanego stołu i czterech krzeseł z niebieskim obiciem. Od tego pomieszczenia odchodziło dwoje kolejnych drzwi. Jedne oczywiście były drzwiami od mieszkania. Drugie pewnie prowadziły do kuchni, gdyż jeszcze jej nie widziałam. Nie była ona szczególnie duża, ale w jakiś sposób ciemne, drewniane szafki
268
z białą, marmurową powierzchnią roboczą podobały mi się. Po lewej znajdowała się wbudowana w szafki kuchenka, natomiast na wprost – pod dużym oknem – były zlewozmywak i zmywarka do naczyń, a po prawej stronie ogromna, ale jednak typowa amerykańska lodówka. Wprawdzie nie było tutaj miejsca na dłuższe przebywanie, ale za to kącik jadalny znajdował się tylko kilka metrów dalej. Szybko uśmiechnęłam się do siebie i postanowiłam, że zrobię śniadanie. W międzyczasie na dworze przejaśniło się i przeszukałam szafki. Ponieważ wkrótce i tak tutaj zamieszkam, tym razem nie miałam problemu ze szperaniem w obcych szafkach i wreszcie coś odnalazłam. W lodówce były masło, marmolada, świeże jajka i boczek. Te dwa ostatnie upiekłam na patelni, a w jednej ze ściennych szafek znalazłam nawet jeszcze biały chleb, który podpiekłam. Kilka minut później stół był nakryty, jajka usmażone i musiałam jeszcze tylko uważać na to, żeby ich nie spalić, a pozostawić pięknie puszyste. Nagle od tyłu owinęły mnie dwa ramiona. – Co robisz? – zapytał Edward i położył głowę na moim ramieniu. – Śniadanie – powiedziałam zwięźle, ale z uśmiechem. Następnie odwróciłam głowę i dałam mu całusa w policzek. – Nie musisz tego robić. – Nie? – zapytałam. Edward potrząsnął głową i mocniej przycisnął mnie do swojej piersi. – Oczywiście, że nie. Nie przyprowadziłem cię tutaj, żebyś mi gotowała, lecz żebyś odpoczęła – powiedział poważnie. Zaśmiałam się cicho. – Nie martw się więcej, ze mną w porządku. A teraz chodź na śniadanie, bo wkrótce musisz być na uczelni – powiedziałam, zabierając patelnię z gazówki i pogłaskałam go jeszcze szybko po policzku. Rozdzieliłam jajka na talerze. Edward przysiadł się do mnie i zaczął jeść, jednak przez cały czas czułam, że na mnie patrzył. – Co jest? – zapytałam wreszcie. – Nic, nic. – Spróbował machnąć ręką, ale przede mną nie mógł udawać. Spojrzałam na niego, ponieważ coś się nie zgadzało. – Nie umiesz przede mną udawać. Co się stało? Edward ostatecznie westchnął i pokiwał głową. – Wydaje mi się tylko trochę dziwne, że to wszystko, co się wczoraj wydarzyło, jesteś w stanie tak szybko wymazać z pamięci. Wzruszyłam ramionami. – Wczoraj po prostu przesadnie zareagowałam – zbyłam. – To nie była nadmierna reakcja, Bello. To był koszmarny atak paniki. A znam moich kolegów i dlatego też wiem, jak oni obchodzą się z dziewczynami.
269
Westchnęłam. – Przecież w zasadzie nic się nie wydarzyło. To były tylko słowa i wreszcie muszę nauczyć się sobie z tym radzić, jeśli nie chcę znowu zakładać moich worków od ziemniaków. Spojrzał na mnie trochę smutny. – Po prostu martwię się o ciebie, rozumiesz? Moim zdaniem… Tak wiele razem przeszliśmy i nie wiem, czy poradzę sobie z tym, jeśli znowu będziesz się tak ubierać, ponieważ zwyczajnie potrzebuję twojej bliskości… Zachichotałam, a następnie wzięłam jego dłoń i położyłam ją do mojego gardła. – Nie martw się o to. Naprawdę wszystko jest w porządku. Ufam ci i nie boję się ciebie – powiedziałam cicho i pozwoliłam jego dłoni gładzić mój dekolt do mojej piersi. Musiałam przygryźć wargę, by zdusić jęk. To, że czułam tam jego dłoń, nawet jeśli sama ją tam umieściłam, było dla mnie dość podniecające. Edward z trudem przełknął i wreszcie dość niepewnie pokiwał głową. Szybko zabrał swoją dłoń i znowu skupił się na jedzeniu. Musiałam powstrzymać się od uśmiechu, ponieważ widocznie tracił nad sobą panowanie. Niecałą godzinę później Edward szykował się do drogi na uczelnię, ale nie obyło się bez obiecania mu, że zaczekam na niego w mieszkaniu i odpocznę. Ale czy rzeczywiście dotrzymam słowa, to była już inna sprawa. W końcu miałam cztery godziny, zanim wróci…
EPOV Źle się czułem z tym, że zostawiłem Bellę samą w mieszkaniu. W końcu gdyby coś się wydarzyło, nie było tam nikogo. Ale co miałem zrobić, skoro ona niemal mnie wyrzuciła? Zupełnie nic. Pozostało mi jedynie mieć nadzieję, że dotrzyma swojej obietnicy i naprawdę będzie odpoczywała w mieszkaniu. Byłem tak bardzo zatopiony w moich rozmyślaniach na temat Belli, że Feliksa zauważyłem dopiero wtedy, gdy dotknął mojego ramienia. – Czego chcesz? – zapytałem go trochę rozgniewany, ponieważ teraz do mojego zamartwiania się dołączyło zdenerwowanie. – Słuchaj, Edwardzie. Nie chcę cię urazić, ale czy może być, że twoja mała jest trochę szalona? – Poczułem, jak z powodu jego słów coraz bardziej rosła we mnie wściekłość. Musiałem jednak pozostać spokojny, żeby nie dać się ponieść złości. Nie chciałem, żeby nie dopuścili mnie do egzaminów, ponieważ wtedy cała moja praca w ciągu ostatniego tygodnia naprawdę poszłaby na marne. – Co chcesz mi przez to powiedzieć?
270
– No cóż, wydaje mi się, jak gdyby dostała fioła albo coś. Wydaje mi się, że jeszcze nigdy nie spotkałem się, żeby jakaś laska była tak nabuzowana jak ona – powiedział i wzruszył ramionami. – Nie masz pojęcia – syknąłem tylko. – W takim razie wyjaśnij mi, ponieważ naprawdę nie rozumiem, jak możesz się zadawać z kimś takim. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby cię jeszcze kiedyś zabiła, gdy rzucisz ją tak jak wszystkie poprzednie. Nawet jeśli bardzo bym chciał, po prostu nie potrafiłem się dłużej powstrzymywać. Chwyciłem Feliksa za kołnierz i rzuciłem go na najbliższą ścianę. – Nie masz najmniejszego pojęcia o tym, jak ona się wczoraj czuła, kiedy oboje naprzykrzaliście się jej z tymi waszymi cholernymi tekstami na podryw! Nie masz żadnego pojęcia o tym, jak to jest wciąż na nowo widzieć przed sobą tę przebrzydłą świnię, która na twoich własnych oczach zabiła ci matkę, albo jak to jest czuć, kiedy taki dupek przecina twoją skórę, by się na to napalać, po czym brutalnie wpycha w ciebie swojego cholernego kutasa, więc, do cholery, zamknij gębę! – ryknąłem i zostawiłem go kompletnie zszokowanego. Oddaliłem się od niego szybkimi krokami. Pobiegłem do najbliższego zaułka i oparłem się czołem o ścianę, z trudem oddychając. Cholera, nie powinienem pozwolić wyprowadzić mnie z równowagi, ale byłem tak cholernie wściekły o to, że opisał moją słodką, małą Bellę jak jakiegoś szaleńca, który w każdej chwili może wpaść w furię. Chociaż powoli się uspokajałem, musiałem udać się do sali, jeśli nie chciałem spóźnić się na mój egzamin. Jednak gdy się odwróciłem, odkryłem następną katastrofę, która stała z szeroko rozstawionymi nogami i skrzyżowanymi rękami. Demetri. Nie spodziewałem się jednak, że podejdzie do mnie niemal rozluźniony i przyjacielsko uderzy mnie w ramię. – Nie zwracaj uwagi na tego idiotę, Edwardzie. On nie ma żadnego pojęcia o tym, co wtedy było. – A ty masz? – zapytałem i sceptycznie podniosłem brew. W międzyczasie szliśmy do sali. Demetri pokiwał potwierdzająco głową. – W każdym razie mało. Wiesz, że mój ojciec należał wtedy do ekipy, która ją szukała? Uwierz mi, to go totalnie wykańczało. Ponadto powinieneś również wiedzieć, że moja młodsza siostra miała wówczas siedem lat i oczywiście bał się, że jej mogłoby się przytrafić to samo. Z każdym dniem było z nim coraz gorzej, aż w końcu z tego powodu zaczął nawet pić. Gdy znaleziono na autostradzie jakąś dziewczynę, jako pierwszy był na miejscu. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką poczuł ulgę, że jeszcze żyła, nawet jeśli jej przyszłość stała pod znakiem zapytania. Gdy dowiedział się, co
271
się z nią stało, zarzucał sobie, że nie potrafił jej wcześniej odnaleźć. Z tego powodu mój ojciec musiał skorzystać z pomocy psychiatry, ale im stan dziewczyny się polepszał, z nim również było coraz lepiej. Teraz nawet wrócił do służby. Nigdy bym się nie spodziewał tego, że pomiędzy Bellą a ojcem Demetriego było takie połączenie. Spojrzałem na niego zmieszany. – Skąd to wszystko wiesz? Westchnął cicho. – Mój ojciec opowiedział mi to, by wbić mi do głowy, iż zawsze powinienem uważać na Jane, nawet jeśli w domyśle i tak miał Isabellę Swan. – Jedynie pokiwałem głową, ponieważ najpierw musiałem to wszystko przetrawić. Dotarliśmy już do naszej sali egzaminacyjnej i rozdzieliliśmy się…
BPOV Edward wyszedł dopiero przed paroma minutami, gdy ktoś zadzwonił drzwi. To była Alice, która ciągnęła za sobą obładowanego po brzegi Jaspera oraz Emmetta, który był niemal tak samo przeładowany. – Co wy tutaj robicie? – zapytałam zaciekawiona, gdy powitałam tę trójkę uściskiem, po czym zniknęli w przyszłym pokoju dla dziecka. – A na co to wygląda? – zapytał Emmett z szerokim uśmiechem i wskazał na rolki tapety, które Jasper właśnie położył na podłodze. Nie byłam w stanie powstrzymać chichotu, co przyniosło mi ich zdziwione spojrzenia. – Widocznie myśleliście tak samo jak ja. Właśnie chciałam dzwonić do Alice. Teraz również Alice zaśmiała się. – Teraz możesz sobie odpuścić, już tu jesteśmy. – Masz na myśli, że Jazz i ja jesteśmy, by tutaj to przygotować. W takim wypadku wasza dwójka może kontynuować te plotki w salonie przy kawie. – W następnej sekundzie Emmett wypchnął nas za drzwi i, machając ręką, zatrzasnął je nam przed nosem. Alice wzruszyła ramionami. – No dobra, więc obie zajmiemy się kupnem mebli i dywanu, po które później pójdą chłopcy. – Zgodziłam się z nią i poszłyśmy do najbliższego sklepu z meblami.
272
Rozdział 29 BPOV Równo dwie godziny później zadzwonił telefon Alice. Chłopcy już wszystko skończyli i teraz oczywiście chcieli wiedzieć, gdzie mogą nas znaleźć. Alice podała im nazwę domu meblowego i na tym samym wydechu powiedziała, że my również byłyśmy już gotowe i powinni zabrać samochód ciężarowy, po czym po prostu odłożyła słuchawkę. Przeszłyśmy się więc jeszcze po sklepie i ostatecznie znalazłyśmy dywan z motywem drogi, który według Alice idealnie pasowałby do pokoju, a w tej kwestii na nią można było zawsze polegać. Akurat gdy zapłaciłyśmy za dywan, przyszli chłopcy, uśmiechając się do nas. – Mam nadzieję, że w tym sklepie zostawiłaś jeszcze coś dla innych klientów. – Emmett wyszczerzył się, przez co musiałam powstrzymać chichot. Alice w proteście oparła dłonie na biodrach. – Nie jestem aż taka zła – powiedziała i zrobiła nadąsaną minę. – Oczywiście, że nie, skarbie. – Jasper natychmiast ją udobruchał i to sprawiło, że Alice od razu znowu zaczęła się uśmiechać. Równo pięć minut po tym, jak skończyliśmy i ta trójka wyszła, Edward przyszedł do domu. Faktycznie, niewiele było do zrobienia, ale w czworo rozkładanie dywanu i składanie mebli poszło dość szybko, tak że wszystko było gotowe. Oczywiście natychmiast uwagę mojego chłopaka przykuło to, że byłam trochę spocona, i przez to spojrzał na mnie podejrzliwie. – Nie wygląda mi to jednak na to, że odpoczywałaś. – Wzruszyłam ramionami, na co on przewrócił oczami. – No dobrze, co robiłaś, gdy mi pękała głowa? – Myślę, że lepiej będzie, jak ci pokażę – powiedziałam cicho i zaciągnęłam go do pokoju dziecięcego. Alice oczywiście miała rację co do dywanu. Posiadając dużą liczbę samochodów, idealnie pasował do zielonej tapety.
273
Stanęłam na środku pomieszczenia, rozłożyłam ramiona, a następnie odwróciłam się do Edwarda, który sprawiał wrażenie zdumionego. – To robiłam – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego trochę zlękniona. Z jego twarzy zupełnie nie mogłam wyczytać, czy mu się podobało, czy uważał, że to było okropne. I chociaż większość była pomysłem Alice, trochę bałam się uczucia rozczarowania, jeśli naprawdę mu się nie spodoba. Jednak jego następne słowa szybko mnie uspokoiły. – To jest… wow. Ale chyba nie zrobiłaś tego sama, prawda? Uśmiechając się, potrząsnęłam głową. – Nie do końca. Alice, Jasper i Emmett mi pomogli – powiedziałam. Podeszłam do niego i owinęłam ramiona wokół jego pasa. Edward zaśmiał się cicho. – Tylko dlaczego akurat o tym nie pomyślałem? Reszta dni do urodzin Edwarda przeleciała jak z bicza strzelił. Ponieważ od tego incydentu z Tanyą nie chciał już obchodzić swoich urodzin, delikatnie mówiąc, zgodził się tylko na popołudniowy koncert w Seattle, by uniknąć uczczenia jego święta. Gdy Carlisle dowiedział się o planach Edwarda, był tak rozwścieczony, jak jeszcze nigdy go nie widziałam. W końcu zawsze uchodził za spokojnego i rozsądnego mężczyznę, który nigdy się nie wkurzał, gdyż nie było rzeczy, która wyprowadziłaby go z równowagi. Jednak tym razem naprawdę się wściekł i to tylko dlatego, że bał się o mnie. Bał się, że mogłoby to być dla mnie zbyt szybko i mogłabym sobie z tym nie poradzić. Lecz od naszego pierwszego koncertu zmieniło się we mnie tak wiele, że naprawdę mi to nie przeszkadzało. W międzyczasie wiedziałam również, że ludzie w rzeczywistości nie zwracają na mnie uwagi, więc było to tylko w połowie tak złe. Nie wiedział jednak, że mimo to ja coś zaplanowałam i w związku z tym zarezerwowałam stolik w restauracji. Oczywiście wszyscy próbowali wydobyć ze mnie cokolwiek na temat jego prezentu, ale pozostawałam nieugięta i w ten sposób wiedzieli o tym tylko Esme i Carlisle. Cóż, przynajmniej byli jedyni, dopóki nie potrzebowałam pomocy Alice. Bardzo chętnie przyjęła propozycję, ale chyba nikt nie spodziewałby się, że przepuściłaby okazję do zakupów. Gdy mówiłam jej, o co chodzi, było to dla mnie dość krępujące. Pisnęła podekscytowana, skacząc jak piłeczka kauczukowa. Koncert przebiegał niemal tak samo jak inne oprócz tego, że odbywał się już o czwartej i to w środku tygodnia. Gdy tylko zaśpiewaliśmy ostatnią piosenkę, szybko założyłam sukienkę, którą Alice kupiła razem ze mną, i wzięłam Edwarda, który na początku tylko niechętnie poszedł na mną.
274
Jednak kiedy doszliśmy do restauracji, popatrzył na mnie dość zmieszany. – O co chodzi? Wzruszyłam luźno ramionami. – Ponieważ nie chciałeś wielkiego przyjęcia, pomyślałam, że może nie będziesz miał nic przeciwko, żeby trochę świętować tylko ze mną. – Tylko nasza dwójka? – zapytał sceptycznie. – Tak, tylko my dwoje, nikt inny – powiedziałam, uśmiechając się niepewnie. – Jak mógłbym powiedzieć nie. – Teraz Edward również się uśmiechnął, więc weszliśmy do restauracji. – Dobry wieczór. Co mogę dla państwa zrobić? – zapytała nas portierka, która stała za ladą. Patrzyła jednak tylko na Edwarda, na mnie nie zwróciła nawet uwagi. – Dobry wieczór. Zarezerwowałam stolik na nazwisko Cullen – mimo to odpowiedziałam przyjacielsko, uśmiechając się. Blondynka szybko spojrzała na mnie zdziwiona, zanim zmierzyła mnie od góry do dołu, a potem rzuciła mi uwłaczające spojrzenie. – Oczywiście, proszę za mną. – Zabrzmiała na obrażoną, ponieważ przerwałam jej usychanie z tęsknoty. Edward należał do mnie i pokazałam jej to, zagrabiając go do siebie, by pójść za kobietą. Dopiero teraz zobaczyłam, że spódniczka, którą nosiła, była jednoznacznie zbyt krótka jak na tę pracę. W końcu ledwie zakrywała jej tyłek. Potrząsnęłam głową i zastanawiałam się, jak Alice mogła mi polecić ten lokal, lecz teraz już nic nie mogłam na to poradzić. – Państwa kelnerka zaraz tutaj będzie – powiedziała jeszcze, gdy podeszliśmy do stolika i Edward odsunął mi krzesło. Wyszczerzyłam się głupio do Edwarda, zanim ona wreszcie zniknęła. Widocznie w końcu zauważyła, że Edward tak naprawdę nie zwracał na nią uwagi, ale przez cały czas patrzył na mnie. Niecałe dwie minuty później pojawiła się nasza zapowiedziana kelnerka, jednak inaczej, niż się spodziewałam, zwróciła się najpierw do mnie z uśmiechem, na co niemal musiałam się powstrzymać od westchnięcia z ulgi. – Czy mogę już przynieść państwu coś do picia, gdy będziecie przeglądać menu? – Tak, chciałabym, aby pani przyniosła butelkę szampana – powiedziałam uprzejmie, ale byłam trochę zakłopotana, robiąc takie zamówienie zamiast Edwarda. Czułam, jak moje policzki niemal płonęły gorącem, ale zmusiłam się, by nadal patrzeć na kelnerkę. Przez chwilę popatrzyła na mnie sceptycznie, ale potem w końcu pokiwała głową. – Jak sobie państwo życzą. – Z tymi słowami odeszła i gdy znowu popatrzyłam na Edwarda, ten przyglądał mi się sceptycznie. – Szampan? – zapytał i przy tym spojrzał w menu.
275
Wzruszyłam ramionami, również patrząc w kartę po mojej stronie. – Już zapomniałeś? Chcieliśmy świętować. – Przecież nie jesteś jeszcze pełnoletnia, a poza tym nie jestem pewien, czy alkohol nie kłóci się z twoimi lekami – powiedział poważnie, na co przewróciłam oczami. – Nie udawaj teraz, że stoisz na straży moralności. W końcu nie upijam się bezpodstawnie. A jeśli chodzi o lekarstwa, jeśli mam być szczera, nie biorę już ich od trzech tygodni. Oczywiście zapytałam twojego ojca. Właśnie wtedy, gdy Edward chciał coś odpowiedzieć, przyszła kelnerka ze schładzaczem, w którym znajdowała się butelka szampana, i dwoma kieliszkami i nalała nam odrobinę. – Zdecydowali się już państwo? – zapytała krótko. Edward i ja pokiwaliśmy głowami i wreszcie złożyliśmy nasze zamówienia. Ukochany zamówił stek w sosie pieprzowym z frytkami i sałatkę, a ja zdecydowałam się na grillowaną pierś z indyka z ryżem i sałatkę. Gdy tylko kelnerka wyszła, wzięłam w dłoń mój kieliszek i uniosłam go. – Wszystkiego najlepszego – powiedziałam cicho. Edward zrobił tak samo i również wziął swój kieliszek. Wypiliśmy łyka. Jednak widziałam również, że jego uśmiech wydawał się być trochę wymuszony. Edward rozejrzał się, a potem wyszczerzył się do mnie. Jak dla mnie były to tylko pozory. – Hm… zdaje się, że z powodzeniem umieściłaś się na liście moich życzeń. Przygryzłam dolną wargę, zanim niezdecydowanie wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na niego niepewnie i położyłam dłoń na jego policzku. Westchnęłam. – Posłuchaj, Edwardzie. Wiem, że ten dzień działa na ciebie jak czerwona płachta na byka. Zapewne nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Ale to przeszłość. Myślisz, że po tym wszystkim, co się wydarzyło, ja potrafiłabym jeszcze świętować moje urodziny? Chyba nie. A wiem, że odkąd to się stało, nie chcesz już wielkiego przyjęcia. Miałam jednak maleńką nadzieję, że będzie w porządku, jeśli uczcimy ten dzień tylko we dwoje. Nadszedł czas na nowy początek, dla nas obojga, Edwardzie, i wiesz o tym. Pozwól więc, żebyśmy przynajmniej my mogli wspólnie świętować nasze rocznice, nie myśląc o przeszłości. – Kiedy mówiłam, mój wyraz twarzy pozostawał poważny. Wiedziałam o tym, nie musząc nawet patrzeć w lustro, i miałam nadzieję, że go do tego przekonam. Szybko pokiwał głową, a następnie uśmiechnął się, jednak ten grymas nie sięgał jego oczu. Nadal wydawały się być trochę smutne. – Jeśli inaczej na to spojrzeć, to właściwie nigdy nie miałem nic przeciwko tym cholernym przyjęciom. One po prostu były denerwujące, ale odkąd… Nie wiem, dlaczego akurat w tym dniu musiałem zobaczyć prawdę, ale myślę, że to pewnie musi mieć jakiś sens. Chociaż chyba muszę powiedzieć, że teraz to są najlepsze
276
urodziny, jakie kiedykolwiek doświadczyłem. – Gdy zobaczył moje pytające spojrzenie, zaśmiał się cicho i wziął moją dłoń w swoją. Kciukiem delikatnie kreślił kółka na wierzchu mojej dłoni. Jego uśmiech był szczery, a oczy nieznacznie błyszczały. – Bello, cóż mogłoby być piękniejszego niż możliwość spędzenia moich urodzin tylko z tobą? Ledwie Edward skończył mówić, przybyło już nasze jedzenie i tym samym przerwaliśmy rozmowę. Z tego powodu teraz rozmawialiśmy tylko o błahostkach, jak gdyby to wszystko, co powiedział wcześniej, nigdy nie miało miejsca. Uspokajało mnie jednak to, że tak łatwo zaakceptował prezent, który był najmniejszy ze wszystkich. Moje zdenerwowanie pogłębiało się, tak samo jak obawa przed tym, że nie spodoba mu się następny prezent. Czy ktoś z was naprawdę pomyślał, że to już wszystko? Mam nadzieję, że nie, ponieważ zaplanowałam trochę więcej. Gdy tylko kelnerka, która – tak jak niemal każda kobieta – rozbierała mojego chłopaka wzrokiem, zabrała nasze talerze, wreszcie nadeszła pora. Mogła się zacząć druga faza planu urodzin Edwarda. Nawet jeśli wypiłam tylko kilka łyków alkoholu, moje zdenerwowanie było nie do zniesienia. Wzięłam do ręki torebkę i wyciągnęłam z niej wąskie, podłużne pudełko. Przesunęłam je po stole w stronę Edwarda, nawet nie spuszczając z niego oczu. Kolejny raz przygryzłam dolną wargę. Edward popatrzył na mnie dość zdziwiony. – Co to jest? – Otwórz – powiedziałam tylko. Próbowałam powstrzymać nerwowe wiercenie się i chęć wydostania się z mojego ciała. Otworzył pudełko i na widok dokumentów natychmiast zmarszczył czoło. Przyjrzał się im bliżej i za jednym zamachem jego oczy rozszerzyły się w szoku. Wewnątrz mnie rosła panika. Mój prezent nie spodobał się mu i w jakiś sposób przewidziałam to, nie chciałam tylko uznać tego za prawdziwe. Spuściłam głowę, żeby nie zobaczył łez mojego rozczarowania. – Żartujesz? – Tym słowem po kilku minutach, które wydawały mi się wiecznością, Edward wyrwał mnie z moich myśli. W mojej głowie zgromadziła się już myśl o odrzuceniu tego „prezentu”. Prawdopodobnie oczekiwałam od niego zbyt dużej odpowiedzialności, mimo że przecież sam tego chciał. Dlaczego więc nie mógł zwyczajnie TEGO zaakceptować? Wiedziałam, że zawsze pragnął rodziny, ale co, jeśli to była jedyna możliwość? Czy Edward również potrafił to zaakceptować? Nie miałam pojęcia i właśnie to mnie dręczyło. Wiedziałam, że nigdy nie mogłabym mu powiedzieć prawdy.
277
W ciągu tych kilku minut, podczas których milczał, zadręczałam się tak wieloma pytaniami. Czy zostałby przy mnie, gdyby dowiedział się WSZYSTKIEGO? Raczej nie, prawdopodobnie by mnie zostawił… Może to egoistyczne, ale nie chciałam tego. Potrzebowałam go! Edward był pierwszym, który mi pokazał, jak piękna mogła być miłość cielesna, i również ostatnim. Po prostu wiedziałam o tym, więc takie ważne informacje musiałam przed nim zachować w tajemnicy. Jak inaczej miałam go zatrzymać? Właśnie, prawdopodobnie wcale nie mogłam, bo niby jak? Wybieraliśmy naszych partnerów po „płodności”, co mniej więcej oznacza, że każdy człowiek, zwłaszcza mężczyzna, wyszukiwał swojego partnera po tym, jak wiele dzieci ten mógł mu dać, żeby przekazać dalej swój kod genetyczny… W zasadzie z drugiej strony ze mną nie było inaczej, skoro ludzie widzieli w nas, kobietach, maszyny do rodzenia. Naprawdę nie byłam pewna, jak Edward na to patrzył…
278
Rozdział 30 Kiedy Edward uparcie milczał – widocznie był zszokowany – w mojej głowie zgromadziła się myśl, że chociaż nie przeszkadzało mu, gdy Jamie nazywał go tatą, mimo wszystko byłaby to zbyt duża odpowiedzialność, gdyby stał się nim oficjalnie. Zamrugałam kilka razy, by pozbyć się z moich oczu łez. Podniosłam głowę i popatrzyłam na jego nadal zszokowaną twarz. Ponieważ w gardle miałam ogromną gulę, tylko pokiwałam głową i przygryzłam dolną wargę. Wiedziałam, że mój głos nie był wystarczająco silny, by coś powiedzieć. – To… nie podoba ci się, prawda? – po paru sekundach zapytałam drżącym głosem. Obojętnie, jaka ta prawda miała być bolesna, musiałam mieć jasność. – Nie podoba? – zapytał niedowierzająco. W następnym momencie jego twarz rozjaśniła się, czego właściwie się nie spodziewałam. – Bello… to jest najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek mogłaś mi zrobić. – Chwilę później wstał, obszedł stół dookoła i wziął moją twarz w swoje dłonie. – Uwierz mi, na tym świecie nie ma niczego, co mogłoby znaczyć dla mnie więcej niż ten prezent… Może poza jedną rzeczą… – Jego głos był cichy. Edward niemal szeptał, a mimo to zrozumiałam każde słowo. Jego pełne powagi i miłości spojrzenie udowodniło mi, że był szczery. Wyszczerzyłam się do niego pełna nowej pewności siebie, chociaż nie było mi do śmiechu po tym, jak przez ostatnie minuty niemal skręcał mi się żołądek. Wprawdzie kamień spadł mi z serca, kiedy to powiedział, ale trochę smuciło mnie, że oprócz tego coś jeszcze znajdowało się wyżej na liście priorytetów. – Twoje zakończenie szkoły znaczy dla ciebie więcej? Uśmiechając się, Edward potrząsnął głową. – Nie, to jest na niższej pozycji. Na czwartej, by być dokładnym. Jeśli mam być szczera, zdziwiłam się. Co mogło być dla niego ważniejsze niż ukończenie medycyny? – Więc w takim razie co stoi jeszcze wyżej? – Hmmm… Więc na trzecim miejscu jest prezent, który mi dzisiaj dałaś. A to, co znajduje się wyżej, chyba nadal pozostanie moją tajemnicą – powiedział cicho z uśmiechem, przez który nie potrafiłam się skupić. Pocałował mnie delikatnie, a potem wrócił na swoje
279
miejsce. – Opowiedz mi lepiej, jak wpadłaś na pomysł, że to akurat ja powinienem adoptować Jamiego, żeby stać się ojcem, którego właściwie nie posiada? Wiedziałam, że była to próba odwrócenia mojej uwagi, ale chciałam wyjść temu naprzeciw, ponieważ kiedy spojrzałam na Edwarda, zauważyłam, że inny temat w jakiś sposób wystraszył go, chociaż nie wiedziałam dlaczego. Mimo wszystko ta sprawa była dla mnie krępująca, więc natychmiast poczułam, jakie gorąco wystąpiło mi na twarzy, kiedy się zaczerwieniłam. – No cóż, wiem, że jesteś do niego bardzo przywiązany. Właściwie to nie mogę sobie wyobrazić dla niego lepszego ojca… – powiedziałam i uśmiechnęłam się niepewnie. Edward od razu spojrzał na mnie poważnie. – Ale jest w tym coś jeszcze, prawda? Mam na myśli to, iż wiem, że mój ojciec nie ufa mi całkowicie, jeśli chodzi o ciebie, i nigdy by się na to wszystko tak po prostu nie zgodził. Trochę się skrzywiłam, ponieważ miał rację. Oczywiście, Carlisle próbował mnie od tego odwieść. Jednak chodziło o coś więcej niż „tylko” uszczęśliwienie go, nawet jeśli samo to było już dla mnie wystarczające. Wzięłam głęboki oddech i pokiwałam głową. – Masz rację. Proszę, nie zrozum mnie źle, ale… przecież oboje wiemy, że nie jestem na tyle zdrowa, na ile powinnam. Oczywiście rozmyślałam mad tym, co będzie z Jamiem, jeśli to się nie uda, ponieważ nie mam tutaj nikogo, kto by mi pomógł… Jasne, Esme i Carlisle by się o niego zatroszczyli, tego jestem pewna, ale myślę, że on potrzebuje PRAWDZIWEGO ojca, który nawet potem zostałby dla niego. Tak bardzo chciałabym w tej roli widzieć twojego ojca, ale on jest moim lekarzem i tak naprawdę nigdy nie mógłby być za niego autorytetem. Poza tym teraz on patrzy na CIEBIE jak na swojego tatę i przede wszystkim uważa za wzór, dlatego… – … Wolałabyś, gdyby to wszystko było zrobione oficjalnie – dokończył moje zdanie, kiedy ja nie kontynuowałam. Pokiwałam głową i spojrzałam na niego przepraszająco. – Jesteś na mnie zły? – zapytałam cicho. – Jak mógłbym być zły? Po prostu się martwisz, co dowodzi temu, że kochasz swojego syna, nieważne w jaki sposób został on stworzony, i nawet to rozumiem. To tylko kolejny dowód na to, że jesteś dobrą matką, i akceptuję to bez żadnego „ale”, ponieważ on jest naprawdę dobry chłopcem – powiedział z uśmiechem. – Uwierz mi, zrobimy to, nawet gdyby ci się nic nie stało. – Ponownie wyciągnął ponad stołem swoją dłoń i czule pogładził mnie po policzku. Ze wzruszenia byłam w stanie tylko pokiwać głową. Nazwijcie mnie tchórzem, ale na szarym końcu znajdował się powód, którego po prostu nie mogłam mu powiedzieć. Jaki? Miałabym mu powiedzieć: „Ach tak! Zanim zapomnę. Chociaż on nie jest twoim biologicznym synem, Jamie pozostanie naszym jedynym
280
dzieckiem” i w ten sposób zranić go? Chyba nie. Tak, ukrywanie tego przed Edwardem, mężczyzną, którego kochałam ponad wszystko, bolało mnie i wiem, że to nie było w porządku, ale nie mogłam inaczej. W końcu to nie było tak, że nie MOGŁAM mieć więcej dzieci. Ze względu na moje nadszarpnięte zdrowie – nie powinnam. Gdybym zaszła w ciążę, mogłoby to doprowadzić do mojej śmierci. Ta pięćdziesięcioprocentowa szansa nie była zbyt korzystna. Jak więc miałam mu to kiedyś powiedzieć, skoro on przecież marzył o tym, by mieć własną rodzinę? Wiedziałam również, że bardzo mnie kochał, że jemu byłoby to obojętne. Jednak nie chciałam zobaczyć w jego oczach tego rozczarowania, gdybym mu to powiedziała. Pragnęłam tego tak samo jak tego, że kiedyś musiałby przechodzić przez to samo, co zrobiła mu Tanya. Nie chciałam tego, ale przecież nie miałam wyjścia. Być może pewnego dnia mogłam mu powiedzieć, tylko nie w tym momencie…
Jakoś doszło do tego, że szampan był pusty, a moje zdenerwowanie niewątpliwie by rosło w nieskończoność, gdyby nie to, że sama wypiłam jedną trzecią butelki, a Edward resztę. Mimo to wciąż się stresowałam i to prawie tak mocno jak wówczas przed moim pierwszym wielkim występem. Serce podeszło mi do gardła i w jakiś sposób trochę cieszyłam się z tego, że z powodu dużej ilości spożytych płynów – albo raczej alkoholu – mój chłopak musiał pójść do toalety. Nie widziałam jednak, że lekko się przy tym zataczał, i w międzyczasie uregulowałam rachunek. W końcu miał urodziny i to ja go zaprosiłam na ten posiłek, więc nie interesowało mnie, czy głupio wygląda, że to ja płacę a nie on. Wkrótce Edward wrócił do stolika. Wstałam, żebyśmy mogli wybrać się w drogę do domu. Tak, teraz już mieszkanie w Seattle mogłam uważać za mój dom. Przecież za nieco ponad miesiąc ja, Edward i Jamie wprowadzimy się do niego. Z tego powodu w ciągu ostatniego tygodnia, kiedy Edward miał egzaminy, spędzałam sam na sam z moim synem tyle czasu, ile tylko było możliwe. W końcu niebawem nie będę mogła sprowadzić Esme ani Carlisle’a do pomocy i będę musiała radzić sobie z nim sama, nawet jeśli czasami mogłoby mnie to przerosnąć. Z tego powodu, o ile to możliwe, Carlisle przygotowywał mnie do tego, bym, kiedy będę miała wszystkiego dość, nie straciła od razu nerwów. Jasne, już wcześniej wiedziałam, że Jamie nie miał nic wspólnego z tym, co zrobił mi jego ojciec, ale mimo to cząstka mnie – którą starałam się jak najgłębiej zagrzebać – szukała winnego w nim, czteroletnim chłopcu, który do tej pory nie zrobił nic oprócz tego, że przyszedł na świat. Ze wszystkich sił musiałam
281
walczyć z tą myślą. Zwłaszcza, ponieważ teraz mieliśmy stać się rodziną, PRAWDZIWĄ rodziną. Przyprowadzenie Edwarda do domu naprawdę nie było proste. Chwiał się jednak mocniej, niż wcześniej myślałam, i musiałam go do dość mocno przytrzymywać, żeby nie uciekał mi wciąż na boki. Przecież chyba nie od wczoraj pił alkohol. Jednak drugą sprawą było to, czy rzeczywiście go spożywał, ponieważ osobiście jeszcze nigdy nie widziałam, żeby pił alkohol. W zasadzie uważałam to za słodkie, że przez cały czas był niemal do mnie przywiązany, nawet jeśli wciąż się powtarzał… Niestety, nie zrozumiałam wielu słów z jego bełkotu, tylko połowę. Prawdopodobnie jednak chodziło o to, jak bardzo mnie kochał. Mimo to udało nam się dotrzeć do domu, w którym znajdowało się mieszkanie. Ponieważ nie miałam jeszcze własnego klucza, sięgnęłam do kieszeni jego marynarki, by go wyciągnąć. Po paru małych problemach z koordynacją otworzyłam drzwi i posłałam nas oboje do mieszkania na trzecim piętrze. Ledwie zamknęłam drzwi, gdy Edward już odwrócił mnie do siebie i łapczywie przycisnął usta do moich. Jego dłonie wędrowały wzdłuż moich boków, od bioder do ud. Natychmiast wiedziałam, że najchętniej by mnie podniósł i zaniósł do łóżka. W jego obecnym stanie nie chciałam ryzykować, że znajdując się w jego ramionach, upadnę, więc popychałam go, by odwrócony plecami szedł do sypialni, bezpośrednio przed łóżko. Delikatnie naciskając na jego ramiona, dałam mu znać, że ma usiąść. Jednak, zamiast usiąść okrakiem na jego kolanach, tylko pochyliłam się ku niemu, nie przerywając pocałunku. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że z taką łatwością znosiłam jego dotyk. Przecież dotychczas seks oznaczał dla mnie tylko ból. Ale z Edwardem było inaczej. Ufałam mu, dlatego nie przeszkadzało mi, że przez sukienkę powędrował do moich piersi i delikatnie je ugniatał. Pozwoliłam moim dłoniom wślizgnąć się w jego jedwabiste włosy, co często czyniłam, i przysunęłam się do niego. Zanim na nim usiadłam, umieściłam nogi po obu stronach jego bioder, zmieniając kierunek moich pocałunków z jego ust na ucho. – Chcę cię w sobie poczuć, Edwardzie. Dokładnie poczuć – wyszeptałam mu do ucha i przesunęłam dłoń do jego kroku. Edward na moment jęknął, po czym zadrżał i nieco przysunął mnie do siebie. W tym momencie cieszyłam się, że alkohol pozbawił mnie przynajmniej części moich zahamować i strachu. Oczywiście chciałam tego, ale również rzecz jasna bałam się. Bałam
282
się, że mogłoby mi to sprawić ból. Nawet jeśli wiedziałam, że Edward nigdy by tego nie zrobił celowo, strach nadal pozostał. – Ja… Ja nie mogę… – jęknął niemal opryskliwie, co chyba nie było spowodowane szampanem. Popatrzyłam na niego nieco zmieszana, na co on zaskoczony szeroko otwarł oczy, a potem cicho zaklął. – Proszę, nie zrozum mnie źle. Ja… nie pragnę niczego bardziej, ale… – Ciężko przełknął – … myślę, że nie jesteś jeszcze na to gotowa. – Wydawał się być naprawdę zatroskany, ale zupełnie niepotrzebnie. Potrząsnęłam głową. – Uwierz mi, naprawdę tego CHCĘ, ponieważ wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Ufam ci w stu procentach. Mimo moich słów zmartwienie nie zniknęło z jego twarzy i jeszcze raz przełknął. – Jesteś co do tego absolutnie pewna? Zachichotałam cicho i wzruszyłam ramionami. – Myślisz, że mówiłabym coś takiego, gdybym naprawdę tego nie chciała? Edward zamknął oczy, głęboko odetchnął i wreszcie pokiwał głową. Spojrzał na mnie poważnie. – Gdyby jednak to było dla ciebie zbyt wiele, wtedy powiedz mi, okej? – Przytaknęłam, jednak chyba mu to nie wystarczyło, ponieważ potrząsnął głową. – Obiecaj mi. – Obiecuję – wyszeptałam, a następnie mocno przycisnęłam moje usta do jego. Cichy jęk, który z siebie wydał, był dowodem na to, że moja odpowiedź była właściwa. Niemniej jednak powoli wziął się do pracy. Najpierw tylko gładził mnie wzdłuż pleców. Kiedy poczułam jego palce na mojej nagiej skórze, zauważyłam, że ostrożnie odpiął mi sukienkę. Mój jęk chyba był dla niego wyraźnym sygnałem, ponieważ powoli zsunął materiał z moich ramion, a jego usta powędrowały niżej, bezpośrednio do moich piersi. Wzdychając, zassał je. Czułam, jak moje podniecenie rośnie coraz bardziej – tak samo jak Edwarda, co czułam w jego kroku – i zaczęłam ocierać się o niego nieśmiało, nie mogąc dłużej powstrzymywać jęku. Och, tak. Zdecydowanie podobało mi się, jak mnie dotykał, a ponieważ mój strach był ostatecznie powstrzymywany przez alkohol, jego dotyk przeszkadzał mi jeszcze mniej niż zazwyczaj. Ja również zaczęłam rozpinać jego koszulę. Na szczęście nie zauważył, że nieznacznie drżały mi dłonie. Zaczęłam podążać ustami za tropem moich palców, na co Edward opadł do tyłu i pociągnął mnie za sobą. Znaczyłam językiem wilgotną ścieżkę do jego pępka, aż wreszcie całkowicie odpięłam mu koszulę. Natychmiast zabrałam się za następną część: jego pasek i spodnie. Przesuwałam ustami wzdłuż jego pasa. Jednak gdy tylko odpięłam jego zamek błyskawiczny, Edward znowu przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. W dodatku nie mam pojęcia, jak to zrobił, ale już kilka
283
sekund później leżałam pod nim. Wędrował ustami w dół mojej szyi, aż do pępka, po czym w końcu zdjął ze mnie sukienkę. Dotarł językiem aż do moich palców u nóg, tylko by powędrować w górę po mojej drugiej nodze, aż dotarł do moich majtek. O mój Boże! Uczucie jego ust bezpośrednio na mojej skórze było tak dobre, że musiałam przygryźć wargę, by głośno nie krzyknąć, kiedy jeszcze raz pogładził moje nogi, by usunąć dolną część bielizny! Jeszcze nigdy tak intensywnie nie czułam jego dotyku, nieważne jak często wzajemnie się dotykaliśmy, by odlecieć do naszego prywatnego siódmego nieba! Edward powoli przesuwał się w górę, ani na sekundę nie odrywając swoich ust od mojego ciała, aż natrafił na moje. Gwałtownie wziął je w posiadanie, ostrożnie masując dłońmi moją perełkę. Spojrzał na mnie nieco pytająco – przynajmniej tak mi się wydawało – i sprawiał wrażenie, jakby czekał na moje pozwolenie. Szybko pokiwałam głową. Nawet gdybym chciała, nie byłabym w stanie dłużej czekać. Czułam zbyt wielkie podniecenie. Razem ze spodniami ściągnęłam mu z tyłka bokserki. Jednak jeśli ktoś pomyśli, że byłam naiwna, muszę was rozczarować. Z pomocą Alice przygotowałam kilka rzeczy, dlatego wiedziałam, że pod poduszką leżała prezerwatywa. Na szczęście – również z jej pomocą – trochę wprawiłam się w te „sprawy”, dlatego była to tylko kwestia kilku sekund, aż znalazło się to na fiucie Edwarda. Nie, żeby coś z tego w rzeczywistości do niego dotarło. Prawdopodobnie przyczyna leżała w jego stanie. Kiedy wreszcie we mnie wniknął, nie pomogło żadne zaciskanie ust. Głośno jęknęłam, kiedy mnie wypełnił. Edward nie zrobił nic więcej, jedynie zagłębił twarz w mojej szyi. – Kocham cię… tak bardzo… – cicho wyszeptał, nie poruszając się przy tym ani o milimetr. – Ja również cię kocham, bardzo – natychmiast szepnęłam. Już sekundę później poczułam jego usta na moich. Powoli zaczął się we mnie poruszać. Nie potrafiłabym opisać tego uczucia, nawet gdyby ktoś przyłożył mi broń do głowy, ale mogę powiedzieć jedno: to było przyjemne. Czułam, jak buduje się we mnie napięcie, które znałam już z naszego dotykania, tylko że tym razem wydawało mi się ono jeszcze bardziej intensywne. Pojękiwałam coraz częściej. Tak jak Edward. Wydawał się tym rozkoszować przynajmniej w takim samym stopniu co ja. Kiedy wreszcie znalazłam spełnienie, ja i Edward krzyknęliśmy w tym samym momencie. Po prostu wiedziałam, że doszedł. Nawet kiedy nasze oddechy były jeszcze bardzo spazmatyczne i przez ostatnią minutę miałam pustkę w głowie, wiedziałam, że była to najlepsza rzecz, jakiej doświadczyłam w tym związku.
284
Niestety ten moment również minął tak jak każdy inny, kiedy Edward długo i delikatnie mnie pocałował. Następnie zsunął się ze mnie, jednak przy tym pociągnął mnie ze sobą w taki sposób, że moja głowa leżała na jego piersi. – Sądzę, że to był najlepszy seks w moim życiu – powiedział cicho po chwili i pogładził mój kark. Jedynie pokiwałam głową, za bardzo pogrążona w półśnie, żeby myśleć o czymkolwiek. Nie pamiętam, czy powiedział coś jeszcze, ponieważ sekundę później zapadłam w głęboki sen…
285
Rozdział 31 EPOV Już kiedy obudziłem się tego ranka, w jakiś sposób wiedziałem, że ten dzień nie przyniesie niczego dobrego. Czułem się źle. Mój żołądek buntował się, a głowa sprawiała wrażenie, jakby w każdej chwili miała pęknąć. Nie mówiąc już o tym, że ostatnim, co przynajmniej w tym momencie potrafiłem sobie przypomnieć, był prezent Belli, restauracja i mnóstwo szampana. Niestety jednak huk w mojej czaszce powstrzymywał mnie od rozmyślania na ten temat, więc jedynie przetarłem dłonią po twarzy, jęcząc cicho. Chwilę później, kiedy obok mnie poczułem poruszenie, przeżyłem najprawdopodobniej największy szok mojego życia. Bezpośrednio przy mojej NAGIEJ skórze, jak mi się zdawało! Była tam inna, również naga, skóra! Co się stało ostatniego wieczoru, do cholery?! W głowie natychmiast utworzyły mi się najczarniejsze myśli. Każda jak ze scenariusza jakiegoś horroru – przynajmniej dla mnie. Oczywiście nie miałem pojęcia, skąd wzięła się ta druga osoba, która przytulała się do mnie, przecież nie umiałem czytać w myślach. Wybadałem więc sytuację. Najpierw najmniej prawdopodobne: byłem tak pijany, że na oczach Belli podrywałem kelnera. Czy to był w ogóle mężczyzna? Jeśli udało mi się go zdobyć, teraz leżałem w łóżku z nagim mężczyzną. Przemawia za tym to, że na mojej skórze czułem nagie ciało. Jednak wciąż przeciw jest to, że jeszcze nigdy nie miałem skłonności homoseksualnych. Raczej bardziej prawdopodobne było już to, że wypiłem zbyt dużo, na oczach Belli zaczepiłem jakąś kobietę i teraz leżałem z nią w łóżku. Zapewne ta, jak i również inna możliwość bardzo skrzywdziłyby Bellę, i tylko dlatego obie były dla mnie dość nieprawdopodobne. Przecież to, czego ja chciałem, najmniej się dla mnie liczyło. Właśnie dlatego odrzuciłem pierwsze dwie możliwości, więc została jeszcze trzecia alternatywa i ta wydawała mi się być najbardziej wiarygodną. O czwartej albo nawet kolejnych nawet nie myślałem, gdyż były dla mnie po prostu zbyt nierealne. Myślę, że ponieważ za dużo wypiłem, prawdopodobnie zwyczajnie straciłem nad sobą kontrolę i naskoczyłem na Bellę, nie zastanawiając się, czy tego chciała.
286
– Cholera! – pomyślałem tylko, kiedy chwilę później otworzyłem oczy i zobaczyłem śpiącą i przytulającą się do mnie Bellę. Gdy zaledwie chwilę później odkryłem, że znajdowała się obok mnie, spełniły się moje najgorsze obawy. Obrazy z ostatniej nocy przepływające przez moją głowę wszystko potwierdziły. Kurwa, jak mogłem sobie pozwolić na coś takiego?! Przecież wiedziałem, jak ciężkie było dla Belli samo poruszanie tematu seksu, a ja ją tak po prostu wziąłem! Nawet zgwałciłem, jeśli przyjrzeć się temu dokładnie! Nawet przez sekundę nie zastanawiałem się nad tym, co ona o tym myśli! Moje własne samopoczucie postawiłem na pierwszym planie, kurwa! Ona nigdy by mi tego nie wybaczyła. To było pewne jak Amen w pacierzu. Sam nigdy bym sobie tego nie wybaczył, gdybym był na jej miejscu! Bella pewnie będzie chciała mnie rzucić i nie miałbym prawa jej zatrzymywać, gdyby chciała odejść. Ale jak miałem żyć bez niej? Bez Jamiego? Bez dwóch zdań mogłem teraz zapomnieć o adopcji. Jasne, takie myślenie było egoistyczne, ale taka prawda! Kurwa, kochałem Bellę, tak samo jak kochałem Jamiego! Oboje byli najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła! Byli moją kotwicą, która trzymała mnie przy ziemi, żebym nie mógł za bardzo zbaczać, nie zmieniać się już w tego błazna, którym tak długo byłem. Nie ma się co oszukiwać, że byłem kimś innym. Dobrze, może pasuje jeszcze wyrażenie „męska dziwka”, ale to przeszłość i już nie chciałem być taki. Pragnąłem mojej małej rodziny! Czy to już naprawdę minęło ponad sześć miesięcy, od kiedy dowiedziałem się prawdy o tej przepięknej i drobnej dziewczynie, która w pierwszej chwili wydawała się nieśmiała, ale już w następnej odblokowywała się? Prawdy o niej, przez którą jeszcze bardziej zbliżyła mnie do siebie? To niemal niewyobrażalne. Wydawało mi się, jakby to było dopiero wczoraj, kiedy siedzieliśmy w środku tej burzy, a ja właściwie chciałem być z dala od niej… Kiedy tak myśli szalały w mojej głowie, zupełnie nie zauważyłem, że coraz mocniej przytulałem do siebie Bellę – niemal jak tonący, który chwyta koło ratunkowe – aż nieco się poruszyła i tym samym wyrwała mnie z moich rozmyślań. – Dzień dobry – mruknęła i jeszcze mocniej przytuliła się do mnie. Byłem szczerze zdziwiony. Jak mogła przebywać tak blisko mnie po tym, co zrobiłem ostatniej nocy? Naprawdę nie miałem pojęcia, czego dokładnie się dopuściłem, ale wiedziałem, że dzisiejszego ranka musiałem okazać całą moją skruchę, mając nadzieję, że może jeszcze kiedyś będzie potrafiła mi wybaczyć. Przytuliłem ją do mnie, a twarz umieściłem w zagłębieniu jej szyi. – O Boże, Bello! Tak mi przykro. Ja tego nie chciałem… nie tak…
287
Bella popatrzyła na mnie zdziwiona. – O czym ty mówisz? Czy ona nie potrafiła sobie niczego przypomnieć? Czy może być, że całkowicie wyparła to ze świadomości? Westchnąłem cicho i przez chwilę potarłem się po twarzy. – O tym, co zrobiłem ci ostatniej nocy, do cholery. Mógłbym twierdzić, że to była wina alkoholu, ale byłaby to tylko tania wymówka! – Byłem wściekły jak cholera, na siebie samego! Musiałem uspokoić się tak szybko, jak to tylko możliwe, więc zamknąłem oczy i wziąłem kilka głębokich oddechów. Potrząsnąłem głową, ponieważ nie ważne, co bym powiedział, ten błąd nadal był i pozostawał niewybaczalny. Podczas całej mojej przemowy nie podniosłem wzroku na Bellę. Po prostu nie potrafiłem. Teraz jednak musiałem, żeby pokazać jej, jak poważnie traktowałem moje następne słowa. Mimo to nie oczekiwałem, że będzie patrzyła na mnie aż tak zszokowana. Poczułem narastającą w moim gardle gulę i musiałem kilka razy przełknąć, zanim byłem w stanie mówić. Jeszcze nigdy przedtem nic nie przyszło mówić mi z taką trudnością. Przede wszystkim nie z takim chorobliwym głosem jak teraz. – Przysięgam ci. Gdybym mógł, natychmiast bym to cofnął, ale niestety nie mogę. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, a co dopiero zmuszać do czegoś, czego sama nie chcesz. Zrozumiem, jeśli nie chcesz mnie więcej widzieć… – Przestań! – krzyknęła nagle i zyskała tyle, że natychmiast się wzdrygnąłem i spojrzałem na nią z rozszerzonymi z powodu szoku oczami. – Przecież absolutnie nic nie zrobiłeś, do jasnej cholery! Nie mogłem pozwolić jej kontynuować. To nie było w porządku, że teraz u siebie szukała całej winy, skoro ja byłem tym, który popełnił błąd. – Ale ja to zrobiłem! Zgwałciłem cię, kurwa! – Skrzywiłem się i unikałem jej wzroku. Nie mógłbym ani sekundy dłużej na nią patrzeć. Nie zasługiwałem, by oddychać tym samym powietrzem co ta przepiękna i delikatna istota… Prawdopodobnie jednak Bella inaczej to widziała, ponieważ po prostu wzięła moją twarz w swoje dłonie i tym samym zmusiła mnie, bym skierował na nią oczy. – Skończ z tym – powiedziała cicho i zaczęła delikatnie gładzić kciukami moje policzki. – Nie zrobiłeś nic złego. Nie mógłbyś. Słyszysz? To wszystko wyszło ode mnie, zrozumiałeś? – Ale… – Nie skończyłem, ponieważ położyła mi na ustać swój palec wskazujący, żeby mnie uciszyć. – Żadnego „ale”, Edwardzie! Chciałam tego, okey? – Odetchnąłem głęboko, po czym mówiłem dalej: – Edwardzie, chciałabym, żeby to był mój pierwszy raz, ponieważ było cudownie i idealnie. Jednak nie możemy cofnąć rzeczy, które już się wydarzyły. Takie jest
288
życie. Wiem, że nigdy byś mnie nie skrzywdził. Ufam ci. – Bella opuściła dłonie, ale wciąż na mnie patrzyła, teraz z zaróżowionymi policzkami. Nie wiedziałem, co powinienem na to powiedzieć. W niewiarygodny sposób potrafiła powiedzieć dokładnie to, co chciałem usłyszeć Moje uszy musiały po prostu płatać mi figla. A jednak kiedy spojrzałem jej w oczy, stało się dla mnie jasne, że nie przesłyszałem się. Emanowały taką ilością miłości i szczerości, że niemal świeciły jak gwiazdy. Czy naprawdę wciąż patrzyłaby na mnie w taki sposób, gdybym zrobił coś tak niewybaczalnego? Okłamywałaby mnie teraz? „Nie!“ zdecydowałem. Nie zrobiłaby tego. Gdybym naprawdę był takim podłym bydlakiem, jak myślałem, pewnie teraz widziałbym w jej oczach strach, obrzydzenie i ewentualnie nawet nienawiść, a nie to zaufanie i głęboką sympatię, które się w nich teraz znajdowały. Z trudem przełknąłem – tym razem większą – gulę w moim gardle, wreszcie się jej pozbywając. Ja z kolei ująłem w dłonie jej twarz, a ona patrzyła pełna zmartwienia. Nawet jeśli inicjatywa wyszła od niej, nie chciałem, żeby robiła coś, czego nie chciała. – Ale nie jesteś jeszcze na to gotowa. – Westchnąłem cicho. – Cholera, po prostu powinienem był się powstrzymać. Bella zaśmiała się cicho i pokiwała przecząco głową. – Myślę, że nie miałbyś na to szansy. A może chcesz sprawdzić pod prysznicem, jak rzeczywiście bardzo jestem gotowa – wyszeptała. Mrugnęła do mnie i wyskoczyła z łóżka, by pójść do łazienki. NAGA! Byłem całkowicie zdziwiony. Skąd ona, do diabła, wzięła tyle odwagi i pewności siebie, żeby po prostu tak bezpruderyjnie się pokazać? Przecież minęło dopiero kilka tygodni, odkąd pokazała mi każdą swoją bliznę. Cholera, to jeszcze nie były nawet dwa dni, od kiedy była taka zawstydzona. Więc co wywołało tak nagłą zmianę. Przecież nie mogło chodzić „tylko” o seks, prawda? Westchnąłem i zamknąłem oczy, żeby się nad tym później zastanowić…
BPOV Naprawdę nie wiedziałem, co powinnam myśleć tego ranka, po tym jak ja i Edward zrobiliśmy to pierwszy raz. Edward przepraszał i to mnie jedynie zbiło z tropu. Czy było ze mną aż tak źle? Moim zdaniem nie, ale co ja tam mogłam wiedzieć. W końcu nie miałam tak dużego doświadczenia z „dobrym” seksem. Jednak kiedy wreszcie pojęłam, o co mu chodziło, było to największe gówno, jakie kiedykolwiek słyszałam! 289
Edward naprawdę myślał, że zmusił mnie, bym z nim spała, a to nie była prawda. Ja tego chciałam, do cholery! Gdybym tak naprawdę nie miała na to ochoty, nigdy bym do tego nie dopuściła. Przecież powinien to wiedzieć, prawda? Zwłaszcza, że on bez mojej zgody nigdy by się tak daleko nie posunął. Z tego powodu ulżyło mi, kiedy go wreszcie przekonałam, że było okey. Wprawdzie do dzisiaj nie wiem, skąd wzięłam tyle odwagi, by to zrobić, ale po prostu sądzę, że ta noc oczyściła mnie z resztek wstydu przed Edwardem. W końcu poznał już moje ciało i słowa same wypłynęły, zanim mogłabym je powstrzymać. Niestety, ale seks pod prysznicem nie wchodził w grę, ponieważ nie pomyślałam, żeby tam również umieścić prezerwatywę, a przecież nie byłam głupia. Pozostaliśmy tylko przy wzajemnym myciu się i pieszczeniu. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, było już południe, a przecież potrzebowaliśmy kilku godzin, żeby dotrzeć do Forks, nawet jeśli prowadził Edward. Dlatego natychmiast wyruszyliśmy w drogę. Dopiero kiedy się ubraliśmy – wiadomo. Po tym jak jeszcze w drodze trochę przekąsiliśmy, po południu wreszcie dotarliśmy do Forks, a tam wyczekiwało nas sześć par zaciekawionych oczu. Czy ktoś mógłby się spodziewać czegoś innego? Ja nie. Oczywiście Alice chciała wiedzieć, jak było w nocy. Carlisle i Esme nie mogli się doczekać, co Edward powiedział na adopcję. Reszta chciała wiedzieć, co takiego ja mu w ogóle dałam. Czy już wspomniałam, że kocham tę rodzinę? Jeśli nie, teraz powinno być to oczywiste. – Jak BYŁO? – zapytała podniecona Alice i zeskoczyła z kanapy, kiedy stałam w salonie może dopiero od dziesięciu sekund. Poczułam ciepło występujące mi na twarz z powodu jej pytania, ale po krótkim zerknięciu na Edwarda, który był dość zmieszany, wiedziałam, że lepiej będzie, jeśli coś odpowiem, zanim zacznie swoje przesłuchanie. – Um… cudownie… – mruknęłam. Alice nie zareagowała jakoś nadzwyczaj niespodziewanie. Zapiszczała i zaklaskała w dłonie, po czym posłała mi spojrzenie, które oznaczało, że później jeszcze mnie o wszystko wypyta. Westchnęłam w duchu, a potem spojrzałam na Esme i Carlisle’a, którzy byli jeszcze bardziej zmieszani niż Edward. Oczywiście, przecież nic nie wiedzieli o moim drugim prezencie. Na kilka sekund zapadła niemal niezręczna cisza, po czym Rosalie cicho odchrząknęła. – I co mu dałaś? – Zaciekawienie było wypisane na jej twarzy i cieszyłam się, że przynajmniej miałam jako taką nieszkodliwą „wymówkę”.
290
– Chociaż pozwól im najpierw usiąść – rzuciła Esme, za co podziękowaliśmy jej tylko skinięciem głowy. Usiedliśmy na gigantycznej kanapolandii. Uśmiechałam się sama do siebie nieśmiało, aż nawet Emmett już dłużej nie wytrzymał. – Dostaniemy odpowiedź dzisiaj, czy może dopiero za rok? – wyszemrał. Przygryzłam wargę i przyjrzałam się Edwardowi, który nadal parzył na mnie trochę sceptycznie, ale jednocześnie promieniał, jakby był gwiazdą. Kamień spadł mi z serca, ponieważ najwyraźniej nie miałby nic przeciwko, gdybym to powiedziała. – Jamiego – wydałam z siebie mrukliwie. Alice, Jasper, Emmett i Rose spojrzeli na mnie jeszcze bardziej zmieszani, a tymczasem spojrzenia Carlisle’a i Esme były pełne oczekiwań. – I? – po chwili zapytał wreszcie pełen ciekawości i podniecenia Carlisle. On był gorszy od Esme albo nawet od Alice! Nie znałam go aż tak dobrze, ale chyba nadal miał w sobie coś z dziecka. Edward przewrócił oczami i odpowiedział, zanim ja otworzyłam usta. – A jak myślisz? – zapytał trochę zdenerwowany. Widocznie właśnie jego rodzina bardzo zadziałała mu na nerwy. – Zgodziłeś się… – powiedziała jego mama i ze łzami szczęścia w oczach zasłoniła dłońmi usta. Esme nie zapytała, po prostu stwierdziła, jak gdyby była o tym przekonana na sto procent. W tym miała nade mną wyraźną przewagę, ponieważ ja nie byłam tego taka pewna, kiedy wręczałam mu papiery. Carlisle uśmiechał się niemal równie szeroko, nawet jeśli prawdopodobnie nadal się martwił, czy to rzeczywiście był dobry pomysł. Wprawdzie przyznaję, że w jakiś sposób miał rację. Co by było, gdybyśmy się kiedyś rozstali? Nie mogłam wymagać od Jamiego, żeby popadł w jakieś spory prawne o przyznanie prawa do opieki. Jednak on widział w Edwardzie swojego ojca, dlaczego więc miałabym mu zabronić, żeby mogli się regularnie widywać. Chociaż w tej chwili nawet przez sekundę nie chciałam myśleć o czymś takim jak rozłąka, musiałam to zrobić, żeby nie stracił swojego ojca na zawsze, prawda? Do kogo bowiem należało zadanie, żeby martwić się o dobro swojego dziecka jak nie do matki? Rose zmarszczyła czoło. – Dałaś mu w prezencie… Jamiego? Co to dokładnie znaczy? Niestety nikt z reszty zgromadzonych nie zrozumiał, co chcieliśmy przez to powiedzieć. Wstrzymałam się z jakimkolwiek wyjaśnieniem i cicho westchnęłam. – To znaczy, że podarowałam Edwardowi papiery adopcyjne – szepnęłam. Cztery pary oczu natychmiast się rozszerzyły. – Co dałaś? – zapytali chórem.
291
Rozdział 32 BPOV – Ach, dajcie spokój, ludzie! Przecież to było do przewidzenia, prawda? Edward i Jamie już są jak ojciec i syn. Dlaczego miałoby się to nie stać oficjalnie? – powiedziałam, przewracając oczami. Oczywiście pominęłam to, że prawdopodobnie była to jedyna możliwa opcja, żeby dać Edwardowi chociaż namiastkę rodziny, której zawsze pragnął. Chociaż być może Carlisle coś podejrzewał. Pokrótce spojrzałam na Edwarda, ponieważ wiedziałam, że uważał to za początek naszej własnej małej rodziny, ale w duchu smuciłam się, że nie mogłam powiedzieć mu prawdy. Prawdopodobnie nigdy nie będę mogła dać mu większej rodziny, ale tą myślą tylko drążyłam sobie dziurę w głowie. Kiedy przeniosłam moje spojrzenie na innych, zobaczyłam rozwścieczony wzrok Alice, ponieważ ona nic nie wiedziała o TYM prezencie. Już w tym momencie wiedziałam, że oznaczało to dla mnie jeszcze więcej przesłuchań. – O mój Boże – wyszeptała Esme. Podbiegła do nas i uściskała, po czym reszta zrobiła tak samo. Jednak kiedy przyszła kolej Carlisle’a, posłał mi poważne spojrzenie. Wiedziałam, co to oznaczało. Chciał, żebym wszystko powiedziała Edwardowi, ponieważ widocznie dla niego było oczywiste, że jeszcze tego nie zrobiłam. Wiedziałam, że rozmowa z moim terapeutą będzie przebiegała dość wyczerpująco, ale w tej chwili było mi to już obojętne. Każda minuta, podczas której tutaj siedzieliśmy, przybliżała mnie do składania zeznań w obecności Alice i już samo to było wystarczającym powodem, by być zaniepokojonym. Alice z pewnością będzie chciała znać każdy szczegół. I ostatecznie dokładnie tak to przebiegało. Kiedy Esme zaczęła przygotowywać jedzenie, a inni zajęli się luźnymi rozmowami, ja chciałam po prostu pójść do toalety. Jednak kiedy tylko opuściłam łazienkę dla gości, ona już stała przede mną ze skrzyżowanymi ramionami. Od razu wiedziałam, że nie oznaczało to niczego dobrego, i moje przeczucie potwierdziło się, kiedy pociągnęła mnie za sobą do pokoju Jaspera. 292
– Chcę wiedzieć wszystko! – domagała się, kiedy tylko zamknęła drzwi. – A jeśli ja nie chcę o tym rozmawiać? – zapytałam, chociaż właściwie i tak nie miałam zbyt wielkich nadziei na to, że uda mi się od tego uciec. To podejrzenie potwierdziło się już kilka sekund później, kiedy pokiwała głową. – Nie wywiniesz mi się z tego tak łatwo! Nieco zirytowana westchnęłam. – No dobra. Zjedliśmy, dałam mu papiery adopcyjne, a potem uprawialiśmy seks. Zadowolona? Alice natychmiast spojrzała na mnie rozwścieczona. – Bello! Chcę dokładniejszych informacji! Ponownie westchnęłam i potrząsnęłam głową. Sprzeciwianie się jej było niemożliwe. Jeśli Alice czegoś chciała, zawsze to wygrzebała, obojętnie jak bardzo próbowało się być przebiegłym. – No dobrze. Bezpośrednio po koncercie pojechaliśmy do takiej małej restauracji i, by uczcić ten dzień, zamówiłam butelkę szampana. Po tym jak zjedliśmy, dałam Edwardowi dokumenty i początkowo myślałam, że ich nie chciał, ale jednak się myliłam. Opróżniliśmy butelkę, przy czym Edward widocznie wypił więcej niż ja i nieco chwiał się, kiedy szliśmy do domu. Potem go uwiodłam. Więcej ci na ten temat nie powiem i, chociaż potrafisz tak dobrze błagać, musisz się z tym pogodzić. – Całość podyktowałam, jakby to była lista zakupów, ale było mi to obojętne. – I on tak po prostu włączył się do gry? – zapytała mnie trochę zmieszana. Chociaż przez ułamek sekundy zobaczyłam w jej oczach jakby błysk, odpowiedziałam: – Znasz go. Oczywiście na początku był zdania, że to jeszcze za wcześnie, ale go przekonałam. – Kiedy tylko wypowiedziałam te słowa, w duchu przeklęłam samą siebie. Cholera! Alice potrzebowała tylko kilku pytań, żeby mnie rozgryźć. Brunetka cicho zachichotała. – W takim razie widocznie miał wystarczająco alkoholu we krwi. Jest taki uparty, że pewnie zajęłoby jeszcze tydzień, aż wreszcie byś na niego wpłynęła. Prychnęłam. – Nawet nie masz pojęcia jak bardzo… – mruknęłam i już chwilę później wiedziałam, że popełniłam gafę. – Naprawdę? Opowiedz – domagała się natychmiast Alice. I tak nie miałam żadnych szans, więc tylko w duchu wzruszyłam ramionami i odpowiedziałam, cicho wzdychając: – W jakiś sposób urwał mu się film i dzisiaj rano był święcie przekonany, że przespał się ze mną wbrew mojej woli. Nie masz pojęcia, jak długo musiałam mu tłumaczyć, aż wreszcie uwierzył, że to ode mnie wyszła inicjatywa. Alice nieco się skrzywiła. – Och, tak. Dokładnie wiem, co masz na myśli. Uwierz mi. – Spojrzałam na nią pytająco, na co ona tylko wzruszyła ramionami. – Kiedy byliśmy jeszcze
293
mali, Edward i ja zawsze chodziliśmy do takiego jednego placu zabaw, który znajdował się tylko kilka metrów od domu. Przeważnie to ja siedziałam na huśtawce, a Edward mnie popychał. Zawsze chciałam, żeby bujał mnie wyżej, ale on się sprzeciwiał. Jednak kiedy go w końcu przekonałam, spadłam i zbiłam sobie przy tym kolana. Chyba sobie wyobrażasz, jakie potem miał wobec siebie pretensje. Jedynie pokiwałam potwierdzająco głową, ponieważ cholernie dobrze mogłam to sobie wyobrazić. Edward był typem faceta, który raczej weźmie winę na siebie, kiedy coś pójdzie nie tak, niż będzie jej szukał u kogoś innego, jak zrobiłaby większość mężczyzn. – A to był tylko jeden przykład – dodała po chwili ciszy. Mówiąc to, rozbudziła moją ciekawość. – Opowiedz więcej. – Wyszczerzyłam się do niej. – Wiedziałaś, że kiedyś mieliśmy psa? Spojrzałam na nią zdumiona, ponieważ nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby w tym schludnym „domu” mieszkał jakiś pies. – Naprawdę? Alice przytaknęła. – Tak, to był tylko taki kundelek. Myślę, że mieszaniec owczarka niemieckiego i dobermana. Nazwaliśmy go Goldie, ponieważ miał złoty kolor sierści jak owczarek, ale kształt bardziej tego drugiego. Tata przyprowadził go, kiedy miałam dopiero sześć lat, a Edward dziesięć. Nasi rodzice myśleli, że powoli nadszedł dla nas – a raczej dla Edwarda – czas, żeby przejąć na siebie odpowiedzialność. Z pewnością możesz sobie wyobrazić, że to bydle było dość duże, ale właśnie to w niej pokochaliśmy. Myśleliśmy, że będzie potrafiła ochronić nas przed wszystkim, nawet jeśli byłby to niedźwiedź. Edward był tym, który zawsze musiał z nią wychodzić, i chociaż na początku mu to przeszkadzało, po jakimś czasie zaczęło mu to sprawiać przyjemność. Widocznie zauważył, że mógł wtedy znaleźć chwilę do zastanowienia się, a w dodatku miał jeszcze spokój. Równo dwa lata później wydarzyło się to. Edward jak zwykle wyszedł z Goldie na spacer, tylko z tą różnicą, że tym razem szosą przejeżdżał samochód. Goldie zawsze mocno ciągnęła smycz. Edward po prostu nie mógł jej dłużej utrzymać i, kiedy wreszcie ją wypuścił, a za to sam tyłkiem wylądował w błocie, potrąciło ją auto. Potem przez rok robił sobie wyrzuty i uważał, że to była jego wina, ponieważ nie był w stanie jej zatrzymać. Jakoś nie dostrzegał tego, że wówczas był jeszcze zbyt mały, by tego dokonać. Potem już nigdy nie chciał mieć żadnego zwierzątka domowego, gdyż bał się, że znowu mógłby je zabić. Tak mi się przynajmniej wydaje. Spojrzałam na Alice zdumiona. To była strona Edwarda, której jeszcze nie znałam. Nigdy bym nie przypuszczała, że on tak bardzo przywiąże się do psa. Zanim byliśmy razem,
294
znałam go tylko jako zimnego i aroganckiego chłopaka, który nie był zdolny, żeby kogoś tak naprawdę pokochać. – Wiesz, Edward nie zawsze był taki… zimny – wyjaśniła cicho. – Zanim związał się z Tanyą, był naprawdę miły, ale ona zrobiła z niego potwora i nie stało się to dopiero po tym, jak go zdradziła. Nie wiem, co dokładnie mu zrobiła, ale to zaczęło się już kilka tygodni po tym, jak się zeszli. Edward miał obsesję na punkcie zespołu i za wszelką cenę walczył, by odnieść sukces. Do dzisiaj jest dla mnie zagadką to, jak potrafił ciągle pisać sprawdziany na szóstki. Myślę, że chociaż chciał uszczęśliwić Tanyę, jednak przy tym nie spuszczał z oczu swojego własnego marzenia i prawdopodobnie dlatego uczył się w nocy do późna. Oczywiście, zauważałam ciemne worki pod jego oczami, ale jeśli go o to zagadywałam, zawsze mnie odpierał, więc po pewnym czasie po prostu przestałam. – Alice, to nie twoja wina, nic innego nie mogłabyś zrobić – powiedziałam do niej łagodnie. Uśmiechnęła się do mnie nieco smutna i pokiwała głową. – Wiem, ale to musi być jakaś rodzinna choroba, że zawsze w sobie samych szukamy winy. – Powoli zaczynam w to wierzyć. – Uśmiechnęłam się szeroko. – Nie jesteś ani trochę lepsza od swojego brata. Teraz Alice również się uśmiechnęła. – Przynajmniej po tym można uznać nasze pokrewieństwo. Alice i ja rozmawiałyśmy jeszcze o błahostkach, zanim udało mi się wreszcie od niej wyrwać i udałam się bezpośrednio do naszej sypialni, gdzie czekał już na mnie Edward. Leżał wyciągnięty na łóżku, ramiona skrzyżował pod głową i po prostu wpatrywał się w sufit. Kiedy tylko mnie zobaczył, przeniósł na mnie swoje spojrzenia, a ja jego ustach wykwitł pełen miłości uśmiech. – Przesłuchanie zakończone. Skinęłam, uśmiechając się. – Przecież znasz Alice, chce wiedzieć absolutnie wszystko. – W takim razie teraz zna wszystkie „brudne” szczegóły? – zapytał, uśmiechając się. Zrobił nawet dłońmi w powietrzu cudzysłów, po czym z powrotem przeniósł ramiona do poprzedniej pozycji. Mogłam tylko spojrzeć na niego oburzona. – Naprawdę tak o mnie myślisz? Są rzeczy, które zostają tylko między nami. Edward zaśmiał się cicho i w następnej chwili wziął mnie w objęcia. – Przecież wiem – powiedział i pocałował mnie we włosy. – Nawet nie spodziewałem się, że opowiesz jej każdą sekundę naszego… stosunku.
295
Wiedziałam, że użył tego słowa przez wzgląd na mnie, ale moim zdaniem było to zupełnie niepotrzebne. Przewróciłam oczami. – Możesz nazywać rzeczy po imieniu. Uprawialiśmy seks albo kochaliśmy się. Wulgarniej również nie powinno mi przeszkadzać. W takim razie ruchaliśmy się, pieprzyliśmy, kisiliśmy ogóra, polerowaliśmy kutasa, czy co tam jeszcze. – Edward popatrzył na mnie zszokowany, na co ja nie mogłam dużej powstrzymać się od uśmiechu. – Ach, daj spokój. Chodzę do normalnego liceum. Myślisz, że tam wciąż nie używają takich słów? Pokiwał głową. – Oczywiście, że nie. Jestem tylko zdziwiony, że tobie takie rzeczy wyszły z ust. – Po prostu mnie zmieniłeś. Edward parsknął i potrząsnął głową. – I to tylko po jednym razie… – mruknął. – Chyba należy poczekać, czy to jest takie korzystne. Nie zrozum mnie źle, ale w jakiś sposób lubię, kiedy jesteś nieśmiała. Westchnęłam. – Edwardzie, proszę. To nie tak, że teraz będę rzucała wokół mnie tymi słowami, prawda? Tak, dodajesz mi pewności siebie, ale to przecież nie oznacza, że gruntownie się zmienię – powiedziałam z uśmiechem i położyłam dłoń na jego policzku. Edward zaśmiał się cicho i czule pocałował moje czoło. – Masz rację, kolejny raz przesadzam. – No, taki zły znowu nie jesteś. Tylko wiesz, z pewnością będę potrzebowała tej pewności siebie, kiedy zacznie się nowy rok szkolny. – Przecież nie pierwszy raz zmieniasz szkołę. – Edward wydawał się szczerze zmieszany moimi słowami, więc przystąpiłam do wyjaśniania. – To prawda, ale… ostatnim razem byłam zupełnie inna. Wtedy panicznie bałam się wszystkich… chłopaków i mężczyzn. Na każdym kroku podejrzewałam ingerencję, rozumiesz? Miałam przeczucie, że każdy osobnik płci męskiej chce mnie zranić. Oczywiście, teraz wiem, że to bzdury, ale wtedy po prostu się bałam. Gdyby twój tata ciągle nie był w pobliżu, pewnie nigdy nie zdobyłabym się na to, żeby wrócić do szkoły. – O cholera, Bello… – szepnął i przytulił mnie mocniej. – Ja… nie miałem pojęcia, że… wtedy było to dla ciebie takie ciężkie… – Ale teraz już nie jest. Jest inaczej… lepiej – powiedziałam cicho i po prostu wtuliłam się w niego. – Teraz już nie boję się tego, że w każdej chwili mogę zostać porwana i zmuszona do czegoś, czego nie chcę. Zawdzięczam to twojemu tacie. Jednak teraz jestem chyba wystarczająco odważna, by wyjść naprzeciw innym, a to jest tylko i wyłącznie twoja zasługa. Nawet Carlisle nie mógł mi w tym pomóc.
296
Przez chwilę tylko milczeliśmy, ale nie było to nieprzyjemne. Następnie Edward znowu zabrał głos: – Może nie powinienem o to pytać, ale jak tata mógł mieć na ciebie oko w szkole? Zaśmiałam się cicho. – Uwierz albo nie, ale wówczas moje „wspaniałe” ubrania stwarzały możliwości do skorzystania z kamery i mikrofonu. Dodatkowo w uchu miałam jeszcze małą wtyczkę, przez którą ze mną rozmawiał. – Zachichotałam. – Całą pierwszą godzinę bałam się, że mój nauczyciel odkryje tę małą wtyczkę, i ciągle zasłaniałam ją włosami. Dopiero dużo później dowiedziałam się, że każdy z osobna był o tym poinformowany, mimo że nie znali przyczyn. – Myślisz, że tym razem poradzisz sobie sama? – zapytał po tym, jak pokiwał głową. – Tak, myślę, że tak. Posunęłam się do przodu i teraz nie boję się ani nauczycieli, ani uczniów. A jeśli to naprawdę będzie dla mnie za wiele, po prostu usprawiedliwię się i pójdę do domu – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Edward jedynie pokiwał głową i tym samym ten temat wydawał się być zakończony. Po tej rozmowie tylko leżeliśmy obok siebie przytuleni na łóżku i korzystaliśmy z bliskości drugiej osoby. Nie potrzebowaliśmy do tego słów. Jednakże przestraszyliśmy się, gdy nagle dały się słyszeć hałaśliwe kroki na schodach. W pierwszej chwili myślałam, że to był Emmett, który z powodu samej swojej postury nie zachowywał się cicho, jednak później, kiedy drzwi wyleciały na ścianę i rozległ się huk, wiedziałam, że to był koszmar, który stał się rzeczywistością. – Edwardzie Cullen, jest pan aresztowany!
297
Rozdział 33 BPOV Przed naszym łóżkiem stało dwóch funkcjonariuszy policji w mundurach, oboje z wyciągniętą bronią, którą trzymali skierowaną na nas. W ciągu kilku sekund, których potrzebowałam, by otrząsnąć się z szoku, jeden z nich już przycisnął Edwarda do materaca i skuł go kajdankami. Kiedy jednak wreszcie doszłam do siebie, zauważyłam, że jednym z policjantów był Harry Clearwater, długoletni przyjaciel i kolega mojego ojca. Ten drugi był jeszcze dość młody. Musiał być nowy, ponieważ nie widziałam go wcześniej na komisariacie. Oznaczało to, że był jakby w „zastępstwie” za mojego ojca. – O co go oskarżają? – W ciągu jednej sekundy z przestraszonej dziewczyny zmieniłam się w córkę policjanta, bowiem dokładnie wiedziałam, jak wyglądało aresztowanie. – Przykro mi, Bello, ale znasz procedury. Nie możemy ci nic powiedzieć – zapewniał Harry, ale mnie to nie interesowało. – Zdaję sobie z tego sprawę, ale przynajmniej JEMU musicie powiedzieć, czego się dopuścił, skoro więzicie go jak tygrysa w cyrku. I nie wyjeżdżaj mi teraz z tym, że nie traktujecie go jak zwierzę! Wystarczająco często byłam na komisariacie, by dokładnie poznać cele wielkości trzy na trzy metry. Harry najwyraźniej zauważył, że nie pozbędzie się mnie tak łatwo, i westchnął. – Został oskarżony o gwałt, a ofiara jednoznacznie go wskazała! Kto mógł zrobić Edwardowi coś takiego? Przecież on nigdy niczego by się nie dopuścił! Byłam w szoku i dopiero, kiedy byliśmy przy drzwiach wejściowych, zauważyłam, że się przemieszczaliśmy. Póki co była to moja ostatnia szansa, by móc trzymać Edwarda w ramionach, i to zrobiłam. Wiedziałam, że zanim dojdzie do jakiejkolwiek rozprawy, mogą minąć tygodnie a nawet miesiące. – Załatwię ci adwokata, słyszysz? Damy radę – wyszeptałam jeszcze do niego, zanim Harry i jego kolega popchnęli go do wozu. Dopiero gdy Edward odjechał, uświadomiłam sobie, jak bardzo nieobecny był przez ostatnie minuty. Niemal wydawało się, jakby był zupełnie nieobecny. W tym samym 298
momencie cały sens tego, co zdarzyło się chwilę temu, wybuchł we mnie. Upadłam, szlochając w duchu. Kiedy płakałam, ledwie docierało do mnie, że ktoś mnie trzymał, ale dopiero kiedy wyszłam z mojej wewnętrznej dziury, w którą wpadłam, kiedy radiowóz opuścił podjazd, zauważyłam, że był to Emmett. Nawet jeśli przez cały czas nic poza tym nie było dla mnie prawdziwe, rozmyślałam nad moim problemem. Obiecałam Edwardowi załatwić adwokata, ale przy takich zarzutach to wcale nie było takie proste, już jedynie dlatego, że musiał on być wystarczająco przebiegły, by go stamtąd wyciągnąć. To, że Edward i tak nie dopuścił się tego czynu, zasadniczo nie grało żadnej roli, ponieważ nie wiedzieliśmy absolutnie nic. Ani kto go wskazał, ani kiedy to wszystko miało mieć miejsce. Bez adwokata nie uzyskalibyśmy tych informacji, ponieważ tylko obrońca miał wgląd w akta. Z naszej siedzącej siódemki nikt nie orientował się w tym całym prawniczym bagnie. Byliśmy w opałach, z których musieliśmy znaleźć jakiej wyjście. A co, jeśli to stało się, zanim ja się pojawiłam? Kto mi powiedział, że on nie był winny? Strasznie nienawidziłam się za takie myśli, ale wiedziałam również, że Edward był inny, zanim byliśmy razem. Kto więc mógłby mi w stu procentach zagwarantować, że Edward wtedy nie dopuścił się takiego czynu? Nikt, ponieważ nawet Alice, jego własna siostra, w tamtym czasie dłużej go nie poznawała, o czym przecież powiedziała mi przed kilkoma godzinami. – Potrzebujemy adwokata – wyszeptałam cicho i monotonnie po tym, jak potrzebowałam kilku minut, by dojść do siebie. Chociaż już jedno nazwisko wpadło mi do głowy, najpierw chciałam wiedzieć, czy reszta również może ma jakiś pomysł. Mimo to tylko Carlisle nieznacznie pokiwał głową, podczas gdy inni nawet się nie poruszyli. – Być może znałabym kogoś. – Od razu, kiedy wypowiedziałam te słowa, wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie. – Sam Uley. Znowu poza Carlislem nie zareagował nikt. – Znasz go. – Pokiwałam głową, mimo że było to stwierdzenie. – A ufasz mu? – Tak. – Sam wprawdzie miał dopiero dwadzieścia sześć lat i dwa lata temu skończył studia, ale znałam go. Zawsze wstawiał się za tym, w co wierzył. Mając dwa lata doświadczenia zawodowego, wygrał już więcej spraw niż niektórzy po dziesięciu latach. Myślę, że chyba nie muszę wspominać o tym, że był przyjacielem mojego starszego brata, prawda? W czasach szkoły podstawowej trenował drużynę baseballową Jake’a, przez co stali się bardzo bliskimi przyjaciółmi i utrzymało się to do dzisiaj. Więc kto byłby bardziej
299
odpowiedni, by bronić Edwarda? Myślę, że nikt. Sam był nie tylko dobrym przyjacielem mojego brata. Od dwóch lat był również dość skutecznym obrońcą, który już niejednego niewinnego uchronił od więzienia. Po tym, jak pozostali zgodzili się na moją propozycję, natychmiast skontaktowałam się z Samem, a następnie przekonałam go, by zajął się tą sprawą. Wyglądało to beznadziejnie. Dopiero po pół godzinie dotarł do posiadłości Cullenów, żeby dokładnie zbadać całą sytuację. Obiecał jeszcze w tym samym dniu spojrzeć w akta, a potem zgłosić się do nas. Zrobił to dopiero dwa dni później, a Carlisle i ja od razu pojechaliśmy do jego biura w Port Angeles, by się nad tym naradzić. – Ja to wygląda, Sam? – zapytałam poważnie po tym, jak przez kilka minut mierzył nas wzrokiem, nic nie mówiąc. Westchnął i przeciągnął dłonią po twarzy. – Niedobrze. – A co to dokładnie oznacza? – zapytał Carlisle, który mimo tej cholernej sytuacji wydawał się zachowywać spokój. Popatrzył na nas poważnie, jak dla mnie zbyt poważnie. – Przysłuchiwałem się zeznaniom tej dziewczyny, Bello. Powiedziała, że była z przyjaciółmi na jakiejś imprezie na plaży, kiedy godzinę później przyłączył się do nich Cullen. Tańczyli, trochę wypili i po prostu dobrze się bawili. W pewnym momencie Cullen miał zaproponować jej spacer. Zgodnie z jej zeznaniami nic nie podejrzewała i oczywiście chętnie z nim poszła. Miał odprowadzić ją tak daleko od reszty grupy, żeby nikt nie był w stanie jej usłyszeć, kiedy rzucił się na nią, zerwał z jej ciała ubrania, a potem ją zgwałcił. John Smith, prokurator, jest ode mnie tylko dwa lata starszy i ma tę pracę dopiero od kilku tygodni, co czyni go dość niebezpiecznym, ponieważ chce się wykazać. A dowody dodatkowo sprawiają, że może mu to przyjść możliwie łatwo. Jej zeznania byłyby już wystarczająco obciążające, ale jest jeszcze obdukcja lekarska, z której wyraźnie wynika, że miała typowe obrażenia miejsc intymnym. Do tego dochodzi jeszcze jej podarta sukienka. Więc jeśli nie zdarzy się cud albo do dzisiejszego wieczora nie zdołam zebrać jeszcze kilku zeznań, Edward Cullen będzie musiał kilka lat swojego życia spędzić w więzieniu. Byłam tym wszystkim zbyt zszokowana, by wydobyć z siebie choćby słowo, jednak Carlisle sprawiał wrażenie niemal zbyt opanowanego. Posiadał wiele właściwych pytań, które mi akurat wyleciały z głowy. – Panie Uley, nigdy bym nie podejrzewał, żeby mój syn był zdolny do takiego czynu. Jasne, popełnił w swoim życiu wiele świństw, ale robienie czegoś takiego jakiejś kobiecie albo dziewczynie nie jest w jego stylu. Myślę też, że może mogłoby pomóc, gdybyśmy
300
chociaż wiedzieli, kiedy to wszystko miało mieć miejsce. Nazwisko rzekomej ofiary również mogłoby być pomocne – powiedział ze spokojem, ale równocześnie tak zdecydowanie, że nie można byłoby się z nim sprzeczać. Sam pokiwał głową. – Oczywiście, Panie Cullen. Ofiarą jest Jessica Stanley. Ma dziewiętnaście lat, uczęszcza do jedenastej klasy liceum w Forks i dotychczas jeszcze nigdy nie miała styczności z prawem. Podczas moich dochodzeń nie znalazłem w dzienniku żadnej uwagi, więc wychodzi na to, że jest Bogu ducha winna. Według akt ten czyn miał mieć miejsce w poprzedni czwartek, zatem byłoby to… – Wertował kartki w swoim kalendarzu, jednak ja natychmiast wiedziałam, który to był dzień. – Dwudziestego czerwca – powiedziałam cicho i z powagą popatrzyłam na Carlisle’a. – Um… tak, dokładnie. Cullen około 22.00 miał przybyć na imprezę, a o 23.30 pójść na spacer z ofiarą. – Ale to nie może być Edward – powiedziałam pewna. Sam przewrócił oczami. – Cholera, Bello. Jest czworo świadków, którzy mogą potwierdzić tę historię, więc co sprawia, że jesteś tego taka pewna? Albo po prostu jesteś ślepa i zupełnie nie chcesz zobaczyć, że on jest świnią. – Wprawdzie Sam na pozór zachowywał spokój, jednak mogłam zobaczyć, jaki był wściekły, gdyż mocno zagryzł zęby, a mięśnie jego szczęki były napięte. – Do tego nie trzeba być ślepym, Sam! – Byłam zła. Jak on mógł bardziej wierzyć innym niż mi? – Uspokój się, Bello. On tylko wykonuje swoją pracę i dlatego musi być obiektywny – powiedział Carlisle i delikatnie położył mi dłoń na ramieniu. Odetchnęłam głęboko i ostatecznie pokiwałam głową. – Słuchaj, Sam. Wiem, że dla ciebie wygląda to tak, jakby on rzeczywiście był winny, ale to naprawdę nie mógł być on. – Proszę, w takim razie wyjaśnij mi, dlaczego jesteś tego taka pewna, i mam nadzieję, że to jest naprawdę dobry argument. Westchnęłam i nieznacznie potrząsnęłam głową. – Wiem, że pewnie teraz wydaje się to dość nieprawdopodobne, ale byłam z nim przez cały wieczór i to w dodatku w Seattle. – Są na to jakieś dowody, czy byliście sami? – Sam zapytał krótko. – Czekaj, lepiej dokładnie mi opowiedz, jak ten dzień przebiegał z twojego punktu widzenia. – No dobrze. Około południa pojechaliśmy do Seattle, ponieważ nasz zespół miał tam występ, który mniej więcej trwał do dziewiętnastej. Już wcześniej zarezerwowałam na wpół do ósmej stolik w restauracji, by uczcić urodziny Edwarda. Byliśmy tam do dwudziestej pierwszej, a potem pojechaliśmy do naszego mieszkania. Dalszej części chyba już nie muszę opowiadać, tak? – zapytałam i poczułam, jak na moje policzki wystąpiło gorąco.
301
Sam pokiwał głową. – A są na to jacyś świadkowie? – Tak. Portierka, kelnerka i jeszcze przynajmniej dwudziestu innych gości mogą potwierdzić, że wyszliśmy około dwudziestej pierwszej. Sam, przecież oboje wiemy, że Edward nie byłby w stanie być w Forks godzinę później. Bez względu na to, jak szybko by jechał, zwłaszcza, że nie był do końca trzeźwy. – Moje policzki stały się jeszcze bardziej gorące. Po prostu krępowało mnie to, że opowiadałam to wszystko w obecności Carlisle’a. Sam spokojnie pokiwał głową i sprawiał wrażenie, że był bardzo pogrążony w myślach. – I jesteś pewna, że obie będą was pamiętały? Parsknęłam. – Jasne, że tak. Te dwie baby niemal rozbierały Edwarda wzrokiem – powiedziałam i skrzyżowałam ramiona na piersi. Sam zaśmiał się głośno. – Zazdrosna? – A jak ci się wydaje? – Sarkazmu w moim głosie nie dało się nie zauważyć. – Pomyśl o tym. Te „baby” są teraz jego jedyną szansą, żeby wyjść z tej sprawy cało. – Wiem. – Westchnęłam. – Myślisz, że to wystarczy, by go wydostać? – Zobaczymy.
EPOV Byłem jeszcze oszołomiony. Nie docierało do mnie nic z tego, co się wokół mnie działo. Odkąd tych dwóch policjantów wpadło do mojego pokoju, przez cały czas krążyło w mojej głowie tylko jedno pytanie: co ja, do cholery, zrobiłem? Oczywiście przyznaję, że mój styl życia nie zawsze był właściwy, wykorzystałem tak wiele dziewczyn, że nie byłem w stanie ich policzyć. Zanim pierwszy raz zobaczyłem Bellę i nawet jeszcze jakiś czas potem, aż to tego wypadku, upijałem się. Nawet kilka razy zażywałem narkotyki, ale tylko by spróbować. Jednak rzuciłem to wszystko, gdy dowiedziałem się, kim Bella jest naprawdę! A co do narkotyków to żaden z nich nie był nielegalny. Dziewczyny spały ze mną dobrowolnie, jeszcze nigdy w seksie nie posunąłem się do gwałtu. Reszta miała miejsce już kilka miesięcy temu i moim zdaniem było zbyt późno, by można czymś mnie obciążyć. Musiał więc istnieć jakiś inny powód, dlaczego mnie aresztowano. Nikogo nie zabiłem ani nie zraniłem, nie zrabowałem banku i również nikogo nie szantażowałem, więc co oni ode mnie chcieli? Cholera, krew szumiała mi w uszach. Czułem się tak odrętwiały i opustoszały, że nawet nie usłyszałbym, JEŚLI powiedzieliby mi, o co się mnie oskarża, w razie gdyby już tego nie zrobili. 302
Spróbowałem głęboko odetchnąć i uspokoić się, żeby napięcie szybko opuściło moje ciało i zniknął szum w moich uszach. Kiedy wreszcie mi się to udało i znowu dostrzegałem moje otoczenie, niemal zapragnąłem, aby to odrętwienie powróciło. Siedziałem w celi, która miała może trzy na trzy metry wielkości i nie znajdowało się w niej nic oprócz pryczy, srebrnej umywalki i również srebrnej muszli klozetowej. Nie mogłem wyraźnie określić, ile czasu minęło, ale przez małe zakratowane okno widziałem tylko ciemność. Musiały zatem minąć godziny, odkąd mnie aresztowano. Schowałem twarz w dłoniach, zastanawiając się, co dalej. Wszystko, co wiedziałem o tych całych procesach, wprawdzie pochodziło z jakiś książek i filmów, ale przecież w tych historiach chyba musiało być też trochę prawdy, przynajmniej tak myślę. Ale jednego, czego byłem pewien, to, że w Forks nie było sądu, a cela, w której właśnie siedziałem, nie była przeznaczona do aresztu śledczego, więc pewnie prędzej czy później przeniosą mnie gdzieś indziej. Prawdopodobnie do Port Angeles, ponieważ, o ile się orientowałem, był tam najbliższy budynek sądu. Prawdopodobnie była jeszcze jedna kwestia dotycząca tego, ile minęło godzin, odkąd mnie tutaj zabrano. A jeśli sama myśl o celi w Forks sprawiała, że byłem chory, załamałem się na perspektywę pewnie takiego samego otoczenia w Port Angeles. Dla mnie po prostu znajdowało się to zbyt daleko od Belli, a w międzyczasie poznałem ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że jeśli nie będę przy niej i nie będę trzymał jej we śnie, jej koszmary mogą szybko powrócić. Mogłem mieć tylko nadzieję, że do tego nie dojdzie, że nadal będzie spała spokojnie, mimo że nie będzie mnie przy niej. Jednak wewnątrz miałem przeczucie, że była to tylko płona nadzieja. Po prostu przemilczę to, że nawet ja nie śpię bez niej szczególnie dobrze, ponieważ – w przeciwieństwie do jej – moje koszmary były nieszkodliwe. W końcu musiałem tylko na nowo znosić to, że zostałem zdradzony przez Tanyę. Ona była zmuszona znosić każdej nocy wielokrotne gwałty… Właśnie kiedy zaczynało świtać, usłyszałem kroki, które jednoznacznie zmierzały w moim kierunku. Pewnie umieszczą mnie w jakimś wozie patrolowym i stąd zabiorą. Już chwilę później mogłem się przekonać o tym, że miałem rację, kiedy nastąpiło to, co wcześniej sobie wyobrażałem. Ponownie skuto mnie w kajdanki, zabrano do przytulnego samochodu i na sygnale przewieziono mnie autostradą do najbliższego więzienia. Zgadnijcie, gdzie ono było… Prawda, w Port Angeles, do kurwy!
303
Będąc na miejscu, musiałem nawet zamienić moją okropną koszulę i obrzydliwe dżinsy na jeden z tych ślicznych, pomarańczowych kombinezonów, po czym zamknięto mnie w najbliższej celi. Przynajmniej nie straciłem jeszcze mojego poczucia humoru, skoro musiałem już pozbyć się mojej wolności. Już po kilku godzinach przekonałem się, że strażnicy więzienni nie przepadali za mną. Dopiero gdy pierwszego dnia po południu przyjechał mój adwokat, dowiedziałem się, że było tak, ponieważ myśleli, że zgwałciłem jakąś kobietę. Potem dni wciąż mijały tak samo, bowiem nie chciano umieścić mnie razem z innymi złapanymi – albo lepiej mówiąc, nie można było, o czym się później dowiedziałem. Trzy razy dziennie dostawałem do celi jedzenie, raz w ciągu dnia mogłem wziąć prysznic, a jeśli miałem widzenie, wyjść stamtąd. W przeciwnym wypadku nie mogłem robić nic innego oprócz leżenia albo siedzenia jak głupek na moim „łóżku”. Wprawdzie już od kilku dni byłem w areszcie, ale dopiero gdy już było zbyt późno, zauważyłem, że coś się zmieniło w stosunku do poprzedniego dnia. Jak zawsze otrzymałem moje trzy posiłki i wieczorem mogłem wreszcie wziąć prysznic. Uczucie gorącej wody na skórze było niemal najszczęśliwszą chwilą w moim obecnym życiu, jednakże szeroki uśmiech strażnika, który zostawiał mnie pod prysznicem, sprawiał wrażenie złośliwego. Może dopiero minutę stałem pod gorącym strumieniem wody, kiedy usłyszałem za sobą odgłos bosych stóp na płytkach. Niecałe trzy sekundy później zostałem gwałtownie przyciśnięty do zimnych płytek, zanim w ogóle mogłem zareagować.
304
Rozdział 34 Może dopiero minutę stałem pod gorącym strumieniem wody, kiedy usłyszałem za sobą odgłos bosych stóp na płytkach. Niecałe trzy sekundy później zostałem gwałtownie przyciśnięty do zimnych płytek, zanim w ogóle mogłem zareagować…
EPOV – Co to ma znaczyć? – Tylko te słowa potrafiłem z siebie wydobyć, ponieważ oni przyciskali mnie tak mocno do ściany, że ledwie mogłem oddychać. – Chcieliśmy tylko zobaczyć, jak wygląda ten dupek, który zgwałcił bezbronną kobietę – warknął mi prosto do ucha jakiś głęboki, męski głos. – Jestem niewinny, do cholery! – zaprotestowałem i próbowałem wydostać się z ich uchwytu, ale oni – to było oczywiste, że była tam więcej niż jedna osoba – byli zbyt silni. Nie miałem na to ani odrobiny szansy, mimo że nie byłem przecież taki wątły. Jednak prawdopodobnie nawet mój niedźwiedziowaty kuzyn nie miałby w starciu z nimi najmniejszej szansy. – Myślisz, że jesteśmy głupi, czy co? Nawet najgłupszy debil na twoim miejscu twierdziłby, że jest niewinny, chociaż to zrobił! – Ten głos zabrzmiał inaczej i musiał należeć do drugiego mężczyzny. Chociaż byli bardzo cicho, tym samym wydawali mi się jeszcze bardziej niebezpieczni. – Ale ja naprawdę nic jej nie zrobiłem! Ona po prostu jest wściekła, bo dostała ode mnie kosza – próbowałem ponownie, ale nie oczekiwałem, że mi uwierzą. – Pewnie. On jest papieżem, a ja cesarzem chińskim – powiedział znowu ten pierwszy i w następnej chwili znajdowałem się z dłońmi i kolanami na płytkach…
Outtake
305
Z powodu uderzenia przez moje kolana przeniknął ostry ból. Zanim miałbym okazję się podnieść, w moim polu widzenia znalazły się już dwa obce kolana, które przygwoździły do ziemi moje dłonie. Nie mogłem powstrzymać krzyku i w następnym momencie moja głowa została pociągnięta w tył za włosy. Poczułem na mojej twarzy siarczysty policzek. – Stul mordę, ty mała dziwko! I tak nikt cię nie usłyszy. Wy wszyscy jesteście tacy sami, podnosicie ręce na niewinne kobiety, ale jeśli traficie na prawdziwego mężczyznę, chwytacie głupiego onanistę za chuja! Dlatego teraz na własnej skórze poczujesz, jak czują się przy was kobiety, świnie! Może następnym razem się zastanowisz! – powiedział ten drugi, którego w międzyczasie nazwałem Numerem Dwa. Z powodu bólu mocno zacisnąłem zęby i zmrużyłem oczy, jednak gdy nagle poczułem coś na moich łydkach, a sekundę później napadnięto moje biodra, oboje rozwarłem ze strachu. Zanim jednak mogłem wydać z siebie jakikolwiek dźwięk, miałem już w ustach aż po gardło fiuta Numeru Dwa. Krzyk, który uwiązł mi w gardle, przekształcił się w dławienie. Znowu zamknąłem oczy, które już płonęły łzami wstydu i strachu. Miałem jedynie nadzieję, że stanie się to szybciej, gdy Numer Dwa zaczął jęczeć i jeszcze mocniej ciągnął mnie za włosy. – Ssij, ty mała dziwko! Wiedziałem, że nie miałem innego wyboru, niż to zrobić, jeśli nie chciałem jeszcze zostać przez nich pobity. Czułem wstręt do samego siebie za moje zbyt szybkie posłuszeństwo, ponieważ po tym wszystkim pewnie nie będę już potrafił spojrzeć na siebie w lustrze, nie wymiotując przy tym, chociaż wiedziałem, że właściwie nic nie mogłem na to poradzić. Mieli nade mną kontrolę i wiedzieli o tym. Jeśli jednak myślałem, że najgorsze było to, iż musiałem ssać kutasa tego dupka, w takim razie pomyliłem się jak jeszcze nigdy w życiu. Ponieważ po prostu na kilka sekund zapomniałem o Numerze Jeden, znalazł dość prostą metodę, by mi o sobie przypomnieć. Z mocnym pchnięciem zatopił w moim tyłku swoją twardą erekcję. Natychmiast znowu się wycofał, a potem znów pchnął, mocniej wbijając się swoimi dłońmi w moje biodra. Ból w mojej tylnej części przenikał każdą inną, jaką wcześniej czułem w moim ciele. Krzyczałem z całych sił, a łzy strumieniami płynęły mi po policzkach, jednak przez tą „rzecz” w moich ustach mój krzyk był tak stłumiony, że nie był on niczym więcej niż cichym postękiwaniem. Za drzwiami pewnie w ogóle nic nie było słychać. W dodatku nie wiedziałem ani jak długo obaj mnie tak urabiali, ani jak często spuszczali się w moim ciele, zanim wreszcie zostawili mnie w spokoju. W pewnym momencie po prostu pogodziłem się z moim losem, z krzykiem, który stał się szlochem, aż nawet na to nie
306
miałem już siły i ledwie rejestrowałem, co się wokół mnie działo. Widziałem niewyraźnie nawet to, że zmienili swoje pozycje. W tamtym momencie trudno mi było nawet uwierzyć, że kiedykolwiek zostawiliby mnie w spokoju, jednak dokładnie w tamtej chwili było to dla mnie nieważne. Upadłem na bok, szlochając i dławiąc się. Zwinąłem się w pozycję embrionalną. – Teraz przynajmniej wiesz, jak czuła się ta dziewczyna – szepnął mi jeden z nich do ucha, śmiejąc się. Nawet nie wyczułem, który z nich to był. Następnie usłyszałem odgłosy ich oddalających się kroków na płytkach. Wprawdzie widziałem jak krew, moja krew, spływała w odpływ, jednak nie docierało to do mnie. Wszystko, czego chciałem, to umrzeć. Chciałem opuścić ten świat, wreszcie zrobić z sobą samym porządek i nigdy więcej nie musieć o niczym myśleć. Lecz wydaje się, że wychodzi na to, iż nie powinienem tego zrobić, ponieważ trybiki w mojej głowie znowu zaczęły pracować. A to pokazało mi, co musiałem zobaczyć, by nabrać odwagi: Bellę i Jamiego! Oni mnie potrzebowali, a ja przecież nie mogłem ich tak po prostu zawieść! Chciałem robić z nimi tak wiele rzeczy! Chciałem nauczyć Jamiego, jak gra się na fortepianie i w baseball. Chciałem być przy tym, kiedy pójdzie do szkoły i kiedy ją skończy. Pragnąłem pomagać mu w odrabianiu zadań domowych i jeszcze tylu rzeczach… Miałem zamiar osiągnąć jeszcze tak wiele z Bellą. Chciałem pomóc jej przezwyciężyć strach. Chciałem wspierać ją w ukończeniu szkoły, podjęciu studiów, gdyby tego chciała, i oczywiście chciałem, żeby została moją żoną – najlepiej od razu. Miałem nadzieję założyć z nią rodzinę, a przede wszystkich chciałem ją uszczęśliwić. Chociaż rozmyślania o mojej małej rodzinie sprawiły, że trochę się uspokoiłem, doprowadziły również do tego, że czułem się jeszcze bardziej brudny, gdyż nie potrafiłem ich powstrzymać i zwyczajnie pozwoliłem, żeby zadali mi ból, bowiem po prostu nie byłem w stanie się bronić! Nie wiem, jak długo szorowałem moje ciało w górę i w dół, ale wciąż nie mogłem pozbyć się tego gównianego uczucia, mimo że moja skóra już mnie cholernie paliła i zrobiła się tak czerwona, że mógłbym robić za konkurencję dla ugotowanego raka. Dopiero wtedy, kiedy mimo odkręconego prysznica usłyszałem otwieranie drzwi – moje zmysły prawdopodobnie znacznie się wyostrzyły – mogłem zakończyć dalsze drażnienie mojej zmaltretowanej skóry. W wejściu znowu stał strażnik, który już przedtem miał ten paskudny uśmiech na twarzy, a teraz przyglądał mi się z jeszcze szerszym, jakby cieszyło go to, co widział.
307
– Dość długo bierzesz ten prysznic, Cullen. Wydaje się, że WRESZCIE jesteś gotowy. – Ton jego głosu był zgryźliwy, a mimo to uśmiech nie zniknął z jego twarzy. Co za dupek! Pewnie wiedział, co się tutaj działo, i nawet nie zainterweniował. Za to teraz zachowywał się tak, jakby nic się nie wydarzyło! – Za dziesięć minut gaszenie świateł, więc pospiesz się z łaski swojej! Nie chcę się tu kisić! Potrzebowałem dokładnie trzech sekund, by uświadomić sobie jego słowa, a następnie rzeczywiście się pospieszyłem. Kto wie, co jeszcze on by ze mną zrobił. Jednak byłem niemal pewny, że miał coś wspólnego z tą napaścią na mnie. Prawdopodobnie nawet sam to uknuł. Trochę później leżałem rozbudzony w pogrążonej w ciemności celi, ponieważ po prostu nie mogłem spać. Rozmyślałem nad tym i kiedy tylko zamykałem oczy, natychmiast znowu znajdowałem się pod prysznicem. W jakiś sposób dopiero teraz zrozumiałem to uczucie, które przez cały czas prześladowało Bellę, jaka czuła się brudna po tym, jak dotykała ją ta świnia. Chyba nigdy do końca nie będę mógł jej współczuć, w końcu oni nie nacinali mi skóry, tak jak ON jej to zrobił. Coraz mniej rozumiałem, jak można w ogóle zrobić coś takiego drugiemu człowiekowi. Nie mogłem zapobiec temu, że w mojej wyobraźni przesuwały się obrazy. Widziałem każde, tak drobne, blizny na jej delikatnej skórze, które coraz bardziej przekształcały się w świeże rany, aż w końcu widziałem zakrwawione zadrapania, które raz były oczyszczone, a następnym razem krwawiły. Z innego punktu widzenia rozwinął się w nich ostry stan zapalny lub cała delikatna skóra Belli była poplamiona wyschniętą i świeżą krwią. W tym samym czasie w uszach wciąż brzmiały mi te przeklęte chrząknięcia i jęki Numeru Jeden i Dwa. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba i przepełniło kielich goryczy, przez co dostałem histerycznych spazmów, które próbowałem stłumić moją poduszką, żeby nikt tego nie usłyszał. Kiedy mnie opuściły, z wyczerpania zapadłem w sen. W ciągu następnych dni nie spałem zbyt dużo, jeśli już to jakieś trzy lub cztery godziny, po czym budziłem się, krzycząc. Koszmar, który mi się śnił, pozwalał mi od nowa doświadczać tej „rzeczy” pod prysznicem. Było to tak realne, że za każdym razem mogłem nawet od nowa czuć ból. Nawet nie chciałem wiedzieć, jak paskudnie wyglądałem przez ten brak snu, i dlatego unikałem każdych odwiedzin tak samo jak spojrzenia w lustro. Z tego powodu przekazałem przez mojego adwokata, któremu jako jedynemu pozwoliłem się odwiedzać, że nie chciałem nikogo widzieć.
308
Jednak oczywiście Bella nie byłaby sobą, gdyby powstrzymała się od przyjeżdżania każdego dnia do więzienia, nawet jeśli robiła to na daremnie, ponieważ ona przede wszystkim nie powinna widzieć, jak paskudnie się czuję, chociaż właściwie jej potrzebowałem bardziej niż kogokolwiek innego. Lecz gdyby zobaczyła mnie TAKIM, na pewno natychmiast zauważyłaby, że coś jest nie tak, i zaczęłaby się za bardzo martwić o mnie, mimo że właściwie to z nią powodziło się gorzej. Przecież to ja byłem tym silnym w naszym związku i powinienem ją wspierać. Oczywiście jasne było dla mnie to, że nie mogłem wiecznie trzymać Belli z daleka od siebie, a ona w końcu zmusi mnie do tego, by się z nią zobaczyć. Miałem jednak nadzieję, że do tego czasu jako tako znowu dojdę do siebie, co niestety po dwóch tygodniach wciąż jeszcze nie miało miejsca, jednak słowa tego cholernego strażnika nie pozostawiały mi już wyboru. – Hej, Cullen. Masz widzenie. Z tą twoją małą przyjaciółeczką. I muszę ci powiedzieć, że ona nie zniknie stąd wcześniej, dopóki się z nią nie zobaczysz. Jeśli oczywiście jeszcze nie jesteś na to gotowy, chętnie zatroszczę się o tą słodką małą. Założę się, że potrafię zająć się nią dużo lepiej niż ty! – Myślę, że chyba nie muszę wspominać, że był to ten sam zasrany dupek, który zaprowadzał mnie pod prysznic, prawda? Był tylko jeden sposób, by trzymać go od niej z daleka: samemu natychmiast pójść do niej; ale dopiero po powiedzeniu strażnikowi jeszcze kilku słów na drogę. – Przysięgam ci, jeśli zaczniesz się do niej dobierać, niech cię ręka boska broni! Niestety nie potraktował mnie poważnie i roześmiał się na całe gardło. – Och, Cullen, jesteś taki zabawny. Proszę cię, co ty chcesz mi tutaj zrobić? – Dotknij jej, a poczekaj, aż znowu będę na zewnątrz, jeśli koniecznie chcesz wiedzieć, przy czym… Prawdopodobnie moja rodzina nie będzie miała dość, by cię zostawić, a ja jestem w stanie poradzić sobie z tobą sam, jeśli naprawdę jesteś w stanie na to się odważyć. – Uśmiechnąłem się szeroko i po prostu przeszedłem obok niego, podążając wzdłuż szarej drogi do pokoju widzeń, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć. Już kilka sekund później szedł za mną i wreszcie otworzył drzwi, w których czekała na mnie Bella. Niestety zbyt bardzo wstydziłem się, by patrzeć na nią dłużej niż przez kilka sekund. Szybko spuściłem głowę, podchodząc do stolika, by przy nim usiąść. W końcu zdobyłem się na odwagę, by na nią spojrzeć, ponieważ wciąż powtarzałem sobie, że nie mógłbym temu zapobiec. Nawet Emmett nie byłby wystarczająco silny. Jednak to, co potem zobaczyłem, głęboko mnie zszokowało. Bella była po prostu blada, moim zdaniem zbyt blada. Cholera, wyglądała niemal jak ta biała ściana w tym pomieszczeniu, a głębokie cienie pod jej oczami można było niemal
309
uważać za niebieskie siniaki wynikające z jakiejś bójki. Jej oczy były tak wąskie jak u jakiejś Azjatki. Było oczywiste, że była przemęczona i zbyt mało spała. To, że przyczyna tego leżała znowu w koszmarach, było dla mnie bardziej niż oczywiste. Wyrwała mnie z moich myśli, kiedy położyła swoją małą dłoń na moim policzku i delikatnie pogładziła mnie kciukiem. – Wyglądasz na zmęczonego. – Jej głos był cichy, niewiele różnił się od szeptu. Bolało mnie to, że było z nią tak kiepsko, ale równocześnie byłem wściekły, ponieważ widocznie nie pozwalała sobie pomóc. Parsknąłem. – Zgadza się. – U mnie dobrze – natychmiast wystrzeliła z siebie słowa jak z pistoletu i próbowała się uśmiechnąć, ale i tak wyszedł z tego tylko grymas. Stłumiłem moją złość. Potrząsnąłem głową i westchnąłem. – Daj spokój, Bello. Oboje dobrze wiemy, że u ciebie nie jest dobrze. Przecież nie jestem ślepy. – Od razu zauważyłem, że była zbyt chuda, ponieważ za mało jadła. Popatrzyłem na nią pełen troski, której nie mogłem ukrywać. Ja również położyłem moją dłoń na jej policzku i czule pogłaskałem kciukiem cień pod jej okiem. – Znowu śnią ci się koszmary. – Naprawdę nie musiałem pytać, bo było to dla mnie oczywiste. Potwierdziło się to, kiedy spuściła głowę i zaczęła żuć swoją wargę, nawet sama nie musiała tego przyznawać. Spojrzała na mnie znowu. – Niepotrzebnie się tym zamartwiasz, już daję sobie z tym radę. – Widzę, że jesteś blada, masz cienie pod oczami i w dodatku znowu jesteś zbyt szczupła. Dlaczego nie pozwolisz, żeby tata podał ci coś, żebyś przynajmniej mogła spać? – zapytałem, błagając, jednak ona potrząsnęła głową. – Nie. – Tylko trzy małe litery, które sprawiły, że westchnąłem. – Proszę, Bello. – Spróbowałem jeszcze raz i nawet użyłem mojego najlepszego spojrzenia pokrzywdzonego szczeniaczka, jakiego miałem, ale ona natychmiast zerwała się i potrząsnęła głową, zaprzeczając. – Cholera, nie, Edwardzie! – Ale dlaczego nie? – Czy ty możesz to sobie wyobrazić? Przez trzy lata musiałam łykać jakieś środki uspokajające, żebym w ogóle mogła wyjść na ulicę, nie dostając ataku paniki. Uwierz mi, to nie była przyjemność. Więc może przynajmniej spróbuj nieco mnie zrozumieć. – Po tym, jak zaczęła, krzycząc, pod koniec jej głos stawał się coraz bardziej cichy i w końcu nawet zwiesiła głowę, cicho szlochając. Znowu westchnąłem, a następnie pociągnąłem ją na moje kolana, po czym mocno ją do siebie przytuliłem. – Przecież cię rozumiem. Ale sama widzisz, że w taki sposób dłużej nie
310
wytrzymasz tego wszystkiego. Musisz również trochę myśleć o Jamiem. On cię potrzebuje. Przecież jesteś jego mamą. – A ty zazwyczaj jego tatą. – Jak to zazwyczaj? – zapytałem trochę zmieszany. Czy w ciągu ostatnich dwóch tygodni przegapiłem coś istotnego? Westchnęła. – On myśli, że już go nie kochasz, ponieważ nie wolno mu cię odwiedzać… – Przecież to nie jest prawda. – Jak on mógł sobie coś takiego pomyśleć? To, że nikogo nie chciałem widzieć, było tylko dla ich dobra. – Ja to wiem, ale on nie. Edwardzie, on ma dopiero trzy lata i inny sposób myślenia niż my, dorośli. Nie chcesz go widzieć, więc już go nie kochasz. Dla niego to jest proste. – Mimo że wyjaśnienie Belli wydawało się brzmieć logicznie, zabolało mnie, że mój syn tak o mnie myślał. Tak, był dla mnie moim synem. – Dlatego przyjechałaś dzisiaj taka zdeterminowana? – Być może – powiedziała z lekkim wstrząśnięciem ramion i przez to musiałem się uśmiechnąć. Jednak tak szybko, jak moje kąciki ust się uniosły, tak samo szybko opadły z powodu myśli o tym, co właśnie miało nadejść. – Wiem, że właściwie teraz powinienem powiedzieć, że powinnaś go przyprowadzić, ale to nie jest odpowiednie otoczenie dla dziecka. Nie chciałbym, żeby dotarło do niego cokolwiek, co jest tutaj. – Edwardzie. – Bella położyła głowę na moim ramieniu i delikatnie pogładziła mój policzek. – Myślisz, że jego interesuje cokolwiek, co się tutaj znajduje? Przecież on chce tylko ciebie zobaczyć i żebyś go wziął w ramiona. Nic więcej. Westchnąłem. Chyba nie miałem wyboru, mimo że nie byłem aż tak pewien, co do oświadczenia Belli w tej sprawie. – No dobrze, w takim razie przyprowadź go, zanim jeszcze do końca uwierzy w te głupstwa i już w ogóle nie będę mógł mu ich wyperswadować, bo wygląda na to, że pewnie jeszcze jakiś czas będę tu siedział. – Może tak a może nie. Sam popchnął trochę sprawę w sądzie i muszę ci powiedzieć, że w najbliższą środę jest pierwsza rozprawa. Do tego czasu jest jeszcze tylko sześć dni i być może potem wyjdziesz już na wolność – powiedziała i jej twarz zaczęła promieniować radością. Zesztywniałem na jej wypowiedź, ale Bella wydawała się nic z tego nie zauważyć. W mojej głowie przygotowywały się najgorsze scenariusze jak z horroru. Czy może przez ostatnie kilka dni za bardzo je odpierałem, a teraz po prostu zwróciły się wobec kogoś, kto nigdy mnie nie zawiódł? Bella wydawała się przecież dość dobrze znać tego Sama i musiałem
311
przyznać, że sprawiał wrażenie miłego. Poza tym musiałem powiedzieć, że wcale nie wyglądał tak źle. Dopiero co skończył studia i już odnosił sukcesy w swojej pracy. W tych dwóch ostatnich punktach nie mogłem mu dorównać, przynajmniej jeszcze nie. Wprawdzie za to już od dawna miałem na koncie pierwszy milion, ale po tym jak w ciągu ostatnich dwóch tygodni traktowałem Bellę, nie mógłbym mieć jej za złe, jeśli już by mnie nie chciała. Pieniądze nigdy nie były dla niej ważne, w końcu sama miała ich wystarczająco.
312
Rozdział 35 – Znasz go? – Oczywiście. To ja go zatrudniłam. Przełknąłem. – A dlaczego akurat Uley? Bella luźno wzruszyła ramionami. – Jest dość dobry, a przy dowodach przeciwko tobie w tym przypadku nie bardzo wchodziło w rachubę przejmowanie się tym. Sam był jedynym, który przyszedł mi do głowy, a ponieważ nikt nie miał lepszego pomysłu, zadzwoniłam do niego. – Wydajesz się znać go dość dobrze. – Mój głos zabrzmiał bardziej ostro z powodu rozrywających moje wnętrze wściekłości i zazdrości, ale to było nieważne. Wyglądało na to, że straciłem Bellę z powodu mojej własnej głupoty i mojego głupiego, tępego umysłu, a teraz jeszcze zadręczała mnie, przytulając się do mnie, kiedy mówiła o tym drugim. – Tak. Sam wcześniej trenował La Push Gang w baseballu. Jake był wówczas w drużynie i obaj jeszcze do dzisiaj się przyjaźnią. Dzięki mojemu bratu Sam poznał nawet swoją żonę. – Bella zaśmiała się cicho, ale ja ledwie to usłyszałem. Więc Sam Uley był żonaty, no i? To jeszcze nic nie znaczy, na tej planecie jest dość mężczyzn, którzy zdradzają swoje żony, a nie widać tego po ich oczach, więc również z nim nie było pewności. Ale dlaczego musiał wybrać sobie koniecznie moją Bellę? Czy w ogóle ona była jeszcze MOJĄ Bellą? Cholera, ta gówniana zazdrość zżerała mnie od środka i nic nie mogłem na to poradzić. – Brzmisz na dość rozbawioną – powiedziałem cicho. W następnym momencie Bella nieco uwolniła się ode mnie i zmierzyła mnie dziwnym wzrokiem. – Co się dzieje, Edwardzie? Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się delikatnie. Albo raczej próbowałem. – Nic, wszystko jest w porządku? Jeszcze przez kilka sekund mierzyła mnie wzrokiem, po czym jej oczy rozszerzyły się i zeskoczyła z moich kolan. Zrobiła parę kroków, a potem znowu się odwróciła. – Chyba nie myślisz, że ja i Sam… Wzruszyłem ramionami i obiema dłońmi przetarłem się po mojej zmęczonej twarzy. – Powoli w ogóle przestaję wiedzieć, co powinienem myśleć, i nie raz mogłem mieć to tobie za 313
złe. Cholera, po prostu zostawiłem cię samą z tym wszystkim, zamiast być tam dla ciebie. Byłem egoistyczny. Bella niedowierzająco potrząsnęła głową, po czym znowu do mnie podeszła i wzięła moją głowę w swoje dłonie, patrząc na mnie z powagą. – To nieprawda, Edwardzie! Przez cały czas zawsze byłeś tam dla mnie, a tym razem ja muszę wspierać ciebie. O to chodzi w związku. Sam jest tylko przyjacielem, który robi mi przysługę, nic więcej. On ma żonę, do cholery! – Przepraszam. Chyba właśnie zrobiłem z siebie idiotę, co? – zapytałem cicho i pozwoliłem mojej głowie delikatnie znaleźć się na wprost jej brzucha. Bella cicho westchnęła i zaczęła delikatnie pieścić mój kark. – Nie zrobiłeś. Po prostu masz skołatane nerwy, to zupełnie normalne. Niemal każdy by tak postąpił w twojej sytuacji. Owinąłem moje ramiona wokół jej zbyt szczupłego ciała i przytuliłem ją do mnie. – Po prostu boję się, że przez to całe gówno mogę cię stracić. – Ale nie stracisz. Sam wyciągnie cię stąd w następnym tygodniu, a potem zaczniemy od nowa w Seattle, słyszysz? A do tego czasu będę przychodziła z Jamiem każdego dnia, by cię odwiedzić. – Mogłem tylko pokiwać głową. – Dobrze, a teraz głowa do góry, damy radę. – Jesteś o tym mocno przekonana. – Tak, jestem. Zobaczysz. – Kiedy spojrzałem na nią z dołu, Bella uśmiechnęła się szeroko i przez moment cieszyłem się przyjemną cichą, która zapadła pomiędzy nami. Przytuliłem policzek do jej brzucha, a ona przeczesywała mi włosy. Prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele siły właśnie mi przekazywała. Siły, której najpóźniej będę potrzebował w mojej celi, na co chyba nie powinienem zbyt długo czekać. Jak na zawołanie drzwi za mną zostały otwarte i podniosłem się z westchnieniem. – Zrób mi przysługę i spróbuj się trochę przespać, kiedy tylko wrócisz do domu, dobrze? – zapytałem i wziąłem ją w ramiona. Bella pokiwała głową. – Ale ty również. – Spróbuję. A kiedy wrócę do domu, wtedy oboje porządnie się wyśpimy – wyszeptałem w jej włosy i zaciągnąłem się jej niebiańskim zapachem tak głęboko, jak tylko pozwoliły mi na to moje płuca. Dałem jej jeszcze jednego delikatnego całusa w czoło, a potem podszedłem do drzwi, by stamtąd jeszcze raz posłać jej jedno spojrzenia. – Weź ze sobą do łóżka Jamiego, może to ci pomoże. – Widziałem jeszcze, jak Bella lekko potrząsnęła głową, uśmiechając się, po czym wreszcie przeszedłem przez drzwi, a te ponownie zamknęły się za mną. Pokonaliśmy zaledwie kilka metrów, gdy strażnik znowu zaczął mówić, oczywiście nic miłego: – Ta mała jest naprawdę słodka. Może trochę młoda, ale mimo to słodka i jeszcze
314
z pewnością cudownie ciasna. Tylko mam jakieś przeczucie, że coś jest z nią nie tak. – Najwyraźniej próbował mnie sprowokować, ale ja również nie byłem głupi i wiedziałem, że gdybym tylko go tknął, jedynie napsułoby mi to krwi, więc trzymałem gębę na kłódkę. Jednak również było dla mnie oczywiste to, że on tak szybko nie przestanie. – No, dawaj. Powiedz, co z nią nie tak. Albo czekaj, zatrzymaj się. Daj mi zgadnąć. Ta mała jest po porostu pieprzoną dziwką, która zostaje z tobą, bo ją utrzymujesz. – Najchętniej natychmiast bym się odwrócił i porządnie go walnął, ale musiałem być spokojny. Mocno zacisnąłem zęby i głęboko oddychałem, by utrzymać w ryzach moją złość. – Założę się, że gdybym dał jej kilka dolarów, ze mną również wzięłaby się do roboty. Naprawdę nie sposób sobie wyobrazić, że nie próbowałem, ale to było zbyt wiele. Zbyt wiele nawet dla mnie. Zacisnąłem moje dłonie w pięści, odwróciłem się i spojrzałem na niego gniewnie z całą moją wściekłością. Nie dotknąłbym go, przynajmniej JESZCZE nie. – Oho! Ktoś się tutaj zdenerwował? Moje dłonie już drżały, ponieważ patrzył na mnie z takim wyzywającym uśmiechem, że chciałem wykonać na nim to pragnienie, ale zamiast tego warknąłem. – Zamknij swoją pieprzoną mordę! – Bo co? Uderzysz mnie? A może po prostu srasz w gacie, że mógłbym się lepiej zatroszczyć o tę twoją małą dziwkę niż ty? – zadrwił i to były słowa, które wywołały we mnie reakcję zapalną. Chwyciłem go za kołnierz i przycisnąłem do najbliższej ściany. Moja twarz była tak blisko jego, że nasze nosy niemal się stykały. – Teraz posłuchaj mnie dobrze, ty mały, wszawy dupku! Nie pozwolę, żeby ją kiedykolwiek znowu zraniono, a jeśli z tego powodu mam wylądować w kiciu za morderstwo, zrobię to z przyjemnością. Kapujesz? Gdy tyko zobaczyłem spanikowaną twarz i szeroko rozwarte oczy strażnika, stało się dla mnie jasne, co właśnie zrobiłem, odskoczyłem od niego, przeklinając. Oparłem się czołem o przeciwległą ścianę, by uspokoić siebie i przede wszystkim mój oddech. Cholera, jak mogłem się tak daleko posunąć? To było po prostu głupie i, jeśli będę miał ogromnego pecha, Bellę i Jamiego zobaczę dopiero na mojej pierwszej rozprawie. Jeśli nie będzie tak źle zostałbym umieszczony w bunkrze albo dostawał mniej jedzenia. Kurwa! – Jesteś gotowy wiele poświecić dla tej małej – strażnik wyrwał mnie z moich myśli. Odwróciłem głowę w jego kierunku i lekko nią potrząsnąłem. – Wszystko. Ona po prostu już wystarczająco przeszła w swoim życiu. – Widocznie nie było to nic przyjemnego – stwierdził. Odwróciłem się i oparłem się plecami o ścianę. Skrzyżowałem ramiona i prychnąłem. I tak nie grało żadnej roli to, co powiedziałem, ale być może tak mogłem ochronić się przed
315
najgorszym. – Tylko jeśli za przyjemne uważa się porwanie, bycie zamkniętym w jakiejś obskurnej piwnicy i wciąż gwałconym. W dodatku ktoś ciągle przecinałby skórę. – Kiedy mówiłem, wzrokiem przytrzymywałem strażnika i dzięki temu mogłem dokładnie zobaczyć, jak wszystkie kolory odchodziły mu z twarzy. – Och, to było zbyt drastyczne? W takim razie zaczekaj, bo zaraz będzie lepsze! Ta świnia przetrzymywała ją ponad sto dni, nawet nie uważała za konieczne, aby się zabezpieczać i przez to zrobiła jej dziecko, które każdego dnia na nowo jej o nim przypomina. – Mundurowy oparł się o ścianę i zaczął się dusić, ale mówiłem to w takiej wściekłości, że zwyczajnie było mi to obojętne i kontynuowałem: – No tak, i zanim jeszcze zapomnę, ten cholerny dupek wciąż jest na wolności, a ja siedzę tutaj niewinny. Dlaczego więc ta dziewczyna wciąż jeszcze miałaby być ze mną, nawet trzymać moją stronę, gdybym również był taką świnią? – To jest… – wydobył z siebie, dławiąc się. Widocznie brakowało mu słów. – Jakie to jest? Niemożliwe? – zapytałem rozwścieczony. – W takim razie opowiedz to jej albo jej synowi Jamiemu, zobaczysz, co ci powie. Albo jeszcze lepiej, powiedz to od razu mojemu ojcu, ponieważ w takim razie jego leczenie jest zupełnie niepotrzebne. Przecież nam wszystkim tylko wydaje się, że ona co noc krzyczy, bo oczywiście od tego nie mogła mieć koszmarów. Facet wciąż się dusił, ale interesowało mnie to tak bardzo, jak on dbał o to, co działo się ze mną pod prysznicem, mianowicie ani trochę. – To chyba nie jest dla ludzi, którzy mają słaby żołądek, co? – On tylko przytaknął, więc podszedłem do niego i pochyliłem się ku niemu tak, że moje usta niemal dotykały jego ucho. – W takim razie ciesz się, że nie znasz wszystkich szczegółów. Strażnik potrząsnął głową, kiedy się wyprostowałem. – Ciężko uwierzyć w to wszystko. Przecież ona jest niemal dzieckiem, do cholery! W takim razie ile ona miałaby lat, kiedy to cholerstwo się wydarzyło? Pokiwałem głową. – Pewnie, ma siedemnaście lat, więc niemal jest jeszcze dzieckiem. A kiedy to miało miejsce, miała czternaście. I teraz powiedz mi, dlaczego ta gówniana ciota jest jeszcze na wolności! Chciałbym dodać, że wcześniej nie byłem niewiniątkiem i wykorzystałem szeregi dziewczyn, ale to zawsze było za ich zgodą. Żadnej nie zmuszałem, żeby poszła ze mną do łóżka. Siedzę tutaj tylko dlatego, że ta zepsuta dziewucha nie może znieść, że była tylko kolejnym numerem na mojej liście, a ja zdecydowałem się na inną! On tylko potrząsnął głową, ponieważ widocznie brakowało mu słów, by coś na to powiedzieć. – Ja również nie wiem, ale mam nadzieję, że teraz dla wszystkich będzie jasne,
316
że jestem niewinny! – Strażnik pokiwał głową. – Dobrze, w takim razie teraz chcę wrócić do mojej celi. Dni do rozprawy mijały powoli, dlatego w pełni korzystałem z tej jednej godziny na tydzień, którą miałem z Bellą i Jamiem. Na szczęście strażnik również wreszcie zostawił mnie w spokoju, więc przez resztę dni miałem spokój. Przynajmniej mogłem spróbować przespać się kilka godzin więcej, kiedy nie męczyłem się przez koszmary, które budziły mnie za każdym razem, a potem przez już przez kilka godzin nie mogłem zasnąć. Mimo to powoli czułem się bardziej wypoczęty. Po tym, jak wreszcie mogłem znowu spojrzeć w lustro, można było zobaczyć, że byłem w lepszym stanie. Cienie pod moimi oczami stały się mniejsze. W dniu rozprawy dwóch policjantów wyprowadziło mnie z więzienia, by zawieźć mnie do sądu, i pilnować, żebym nie uciekł. Mój obrońca zabrał mi garnitur i kiedy go założyłem, znowu poczułem się niemal jak normalny człowiek. Gdy policjanci zabrali mnie na salę sądową, była ona wypełniona aż do ostatniego miejsca, prawdopodobnie głownie reporterami i fanami C.H.E.E.J.A.R. Zarówno prokurator jak i mój obrońca byli już obecni. Chyba mogłem się tylko cieszyć, że o moim losie decydował tylko sędzia, a nie jeszcze ława przysięgłych, która być może orzekłaby moja winę, ponieważ albo nie lubili zespołu, w którym grałem, albo po prostu zazdrościli, że miałem dopiero dwadzieścia dwa lata, a na moim koncie było już kilka milionów. Jest to kwota, której większość z nich nie osiągnęłaby przez całe swoje życie. Sędzia wszedł na salę krótko po tym, jak usiadłem na moim miejscu. Kiedy przeczytano akt oskarżenia, a mój adwokat powiedział jeszcze kilka słów, prokurator wezwał pierwszego świadka, który był nikim ważnym – podobno ofiarą – Jessica Stanley. Gdy tylko weszła na salę, zrobiła z siebie wcielenie niewinności, jak gdyby nie była w stanie skrzywdzić nawet muchy. Jednak każdy, kto ją znał, wiedział, jakim mogła być bydlakiem. Z tego powodu na razie nie martwiłem się jej zeznaniami. Obojętnie, co by powiedziała, Sam Uley odparłby jej zarzuty. Byłem tego w stu procentach pewny. – Panno Stanley, ma pani dziewiętnaście lat, zgadza się? – Myślę, że to byłby cud, gdyby prokurator natychmiast obciążył ją rzekomym czynem, i dlatego zaczął tak łagodnie. – Tak, proszę pana. – Jej odpowiedź była cicha, ale za to wyraźna, więc moim zdaniem dość dobrze grała. – I dwudziestego czerwca była pani na tej imprezie na plaży? – prokurator zapytał, wstając.
317
– Tak. – Czy mogłaby pani opowiedzieć wysokiemu sądowi, co się tam wydarzyło? Pokiwała głową z wahaniem. – Oczywiście… Chciałam pobawić się trochę z moimi przyjaciółmi, w końcu były wakacje. Około dziesiątej dołączył Edward Cullen. Całkiem dobrze nam się rozmawiało i trochę potańczyliśmy, ale potem on chciał się ze mną przespacerować. Wie pan, nic sobie wtedy nie pomyślałam, bo dotychczas zawsze był bardzo miły i przyjacielski, więc poszłam z nim. Coraz dalej prowadził mnie wzdłuż plaży, aż ledwie mogliśmy usłyszeć muzykę, a ognisko, które pozostali rozpalili, było ledwie widoczne. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. To było jeszcze w porządku, ale potem zaczął się do mnie… dobierać. J-ja odepchnęłam go i powiedziałam, że tego nie chcę, a-ale on tylko się zaśmiał i popchnął mnie tak gwałtownie, że upadłam na piasek. J-ja chciałam wstać, ale on już był nade mną i mocno przyciskał mnie do ziemi. Potem pociągnął w górę moją spódniczkę i zerwał moje majtki. Chciałam krzyczeć, ale gdy tylko wydałam z siebie pierwszy dźwięk, uderzył mnie pięścią w twarz. S-słyszałam, jak otwierał zamek swoich spodni, po czym… To tak bolało. Znowu zaczęłam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał. – Pod koniec Jessica mówiła coraz ciszej. Płakała i kołysała się w przód i w tył. Muszę szczerze przyznać, że jej przedstawienie było naprawdę dobre. Gdybym nie wiedział, że tylko udawała, prawdopodobnie bym jej uwierzył. – Dziękuję, nie mam więcej pytań – powiedział prokurator i znowu usiadł. Sędzia zapytał Jessikę, czy nie potrzebuje krótkiej przerwy, po czym teraz mój obrońca postawił jej pytania, ale ona tylko zaprzeczała. Uley nieznacznie pokiwał głową i również wstał. – Panno Stanley, na plaży było ciemno. Czy jest pani absolutnie pewna, że zrobił to pani oskarżony? – Oczywiście, że jestem pewna. Przecież go rozpoznałam. – Wie pani, po prostu zastanawiam się, czy być może tego wszystkiego pani nie zainscenizowała. – I sama sobie zrobiłam te wszystkie obrażenia, czy co? Uley wzruszył ramionami. – Wielu ludzi robi sobie kilka, by się na kimś zemścić. – Przepraszam, za co miałabym chcieć się zemścić? – Może za to, że nie została pani przyjęta do zespołu, którego członkiem jest oskarżony? O ile jestem poinformowany, jakiś rok temu wysłała pani do kierownictwa zespołu nagranie, prawda? – Tak, wysłałam. Jak prawdopodobnie wiele innych osób.
318
– Możliwe, ale to przecież pani, jeśli się nie mylę, dostała się do najlepszej trójki, prawda? – Tak. – Ale w końcu nie głosowano na panią i zdecydowano się na kogoś innego? – Przecież to na pewno już pan wie. – W takim razie kogo wybrał zespół? Jessica parsknęła. – Bellę Swan. – Czuję, że nie jest pani tym zachwycona. – Oczywiście, że nie jestem zachwycona. Przez ostatnie pięć lat trzy razy w tygodniu brałam udział w lekcjach śpiewu i jestem naprawdę dobra. Dlatego ZDOBYŁAM to miejsce w zespole, ale nie! Oni woleli wziąć tę szarą myszkę, która ani nie wygląda szczególnie dobrze, ani nie potrafi śpiewać. Już tylko dlatego nie pasuje do grupy. – Innymi słowy, była pani rozczarowana. – Tak. – W takim razie umówiła się pani z oskarżonym na kilka randek, ponieważ miała pani nadzieję, że przez to dołączy pani do zespołu? – Tak. – I przespała się z nim pani, ponieważ obiecał, że spróbuje przekonać innych. – On chciał nie tylko spróbować. Powiedział, że na pewno to zrobi!
319
Rozdział 36 – W takim razie umówiła się pani z oskarżonym na kilka randek, ponieważ miała pani nadzieję, że przez to dołączy pani do zespołu? – Tak. – I przespała się z nim pani, ponieważ obiecał, że spróbuje przekonać innych. – On chciał nie tylko spróbować. Powiedział, że na pewno to zrobi! – Ale tak nie było, prawda? – Nie. – I z pewnością dlatego była pani zła, tak? Zwłaszcza, że potem pan Cullen już nic od pani nie chciał. – A chociażby, i tak już dawno jestem ponad to. – Zastanawiam się jednak, dlaczego pan Cullen miałby panią zgwałcić, skoro już niczego od pani nie oczekiwał. – Musi pan zapytać JEGO, nie mnie. Uley pokiwał głową. – Pozwoli mi pani zadać sobie jeszcze jego pytanie, panno Stanley. Jako wielka fanka C.H.E.E.J.A.R. zapewne wie pani co nieco o jego członkach. – Dziewczyna potwierdziła kiwnięciem. – Zatem czy mogłaby mi pani zdradzić, kiedy oskarżony obchodzi urodziny? – Dwudziestego lipca. – Dziękuję, nie mam więcej pytań. – Tym samym Sam Uley zakończył swoje przesłuchanie. Kiedy Jessica przechodziła pomiędzy dwoma stołami, rzuciła mi jeszcze tryumfujący uśmiech. Najwyraźniej była mocno przekonana o tym, że wszystko pójdzie po jej myśli. Widocznie naprawdę nie zauważyła, że przy ostatnim pytaniu była jak anioł zemsty. Stałem się jednak trochę niespokojny po tym, jak jeszcze inni świadkowie potwierdzili, że miałem pojawić się na plaży, mimo że żaden z nich nie mógł mnie tam widzieć. Od czasu, gdy Bella skończyła szkołę, nie spotkałem ani Mike’a Newtona, ani Erica Yorkie’a czy Taylora Crowley’a. Już nie byłem pewien, czy tych kilku świadków, których mieliśmy, wystarczyłoby, by mnie stąd wyciągnąć.
320
Teraz jednak była kolej mojego adwokata i przynajmniej miałem jeszcze małą iskierkę nadziei, ponieważ ja sam byłem pierwszym świadkiem, a w końcu te dwie kobiety z restauracji widziały mnie tam. – Panie Cullen, myślę, że w międzyczasie wszyscy dowiedzieliśmy się, o co chodzi w tej rozprawie. Czy chciałby pan może opowiedzieć wysokiemu sądowi, jak minął wspomniany dzień z pańskiej perspektywy? – Chciałbym i to nawet bardzo. Kilka dni wcześniej napisałem mój ostatni egzamin w tym semestrze i dlatego chciałem się wyspać. No cóż, niestety nie da się tego zrobić, jeśli dziecko twojej dziewczyny już o ósmej rano wpada szturmem do pokoju i krzyczy. Jednak udało nam się znowu go uspokoić i potem mieliśmy jeszcze trochę czasu, by we troje poprzytulać się w łóżku, zanim wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. Zaraz po posiłku udaliśmy się w drogę, ponieważ tego popołudnia o piętnastej mieliśmy występ w Seattle. Aż do chwili po dziewiętnastej byliśmy na sali, a potem jeszcze razem z panną Swan udałem się zjeść coś w „Blue Moon”, po czym poszliśmy do naszego mieszkania, które nie było zbyt daleko od restauracji. Nie miałem jednak na sobie zegarka i nie mogę panu powiedzieć, która była godzina, kiedy opuszczaliśmy restaurację. – Bardzo dziękuję, panie Cullen. Nie mam więcej pytań – powiedział Uley z promiennym uśmiechem i znowu usiadł na swoim krześle. Pozwolił, żeby działo się tak, jak to wcześniej omówiliśmy. Pozwolił mi opowiedzieć o tym dniu i nie zadawał żadnych pytań, ponieważ uważał, że byłoby to bardziej przekonujące, gdybym spontanicznie odpowiadał na pytania prokuratora, i wtedy nie wyglądałoby to na tak przećwiczone, niż gdyby on mi je zadawał. Prokurator uśmiechnął się bardzo pewny zwycięstwa. Tak samo pomyśleliśmy, gdy wstał. – Panie Cullen, czy wolno mi spytać, dla jak wielu fanów, w przybliżeniu, pan grał? – Pewnie. Musiało być około pięciu tysięcy. Pokiwał głową. – I potem był pan w „Blue Moon”. – Tak jest. – I nie potrafi pan sobie przypomnieć, kiedy opuszczał pan lokal, czy po prostu nie chce? – Jak już powiedziałem, tego wieczoru nie miałem zegarka. On po prostu przeszkadza mi, kiedy gram na fortepianie lub keyboardzie. – Czy w takim razie są przynajmniej świadkowie, którzy mogą potwierdzić pańską historię? – Oczywiście. Zarówno kelnerka, która obsługiwała nas przez cały wieczór, jak i recepcjonistka. Widziały, jak wchodzimy i wychodzimy.
321
Pan Smith podszedł do mnie do miejsca dla świadków i oparł się o poręcz. – Panie Cullen, chyba powinienem przypuszczać, że obie są pana wielkim fankami? – Nie mogę tego powiedzieć, proszę pana. Naprawdę nie zwracałem na nie uwagi. – Nie? – Potrząsnąłem głową. – Przy pańskiej reputacji, że nie przepuści pan żadnej okazji. – Jeszcze osiem miesięcy temu to stwierdzenie było trafne, ale teraz jestem w szczęśliwym związku i nie wlokę za sobą tabunów kobiet – powiedziałem, luźno wzruszając ramionami. – W takim razie nie przekupił pan tych kobiet, żeby zeznawały na pańską korzyść? – Nie, to nie było konieczne, ponieważ naprawdę byłem w tej restauracji. – Jeśli jest pan naprawdę tak szczęśliwy w swoim związku, jak twierdzi, w takim razie proszę nam powiedzieć, dlaczego kilka tygodni temu zniknął pan z ofiarą za jednym z budynków szkoły. Widziało tam pana przynajmniej dwudziestu uczniów, więc nie musi pan temu zaprzeczać. – Właściwie powód tego zdarzenia nie był taki prosty. Dzień wcześniej panna Swan wróciła do domu z kilkoma siniakami na ciele, które zadała jej panna Stanley z pomocą panny Mallory. Po prostu chciałem porozmawiać z nią w cztery oczy, żeby w przyszłości darowała sobie takie akcje jak ta z siatkówką. – Nie wierzę w to, panie Cullen. Równie dobrze mógł pan o tym porozmawiać przez połową szkoły. – No wie pan, panie Smith. Jessica potrafi być dość cwana, jeśli czegoś chce, dlatego wiedziałem, że nigdy nie przyznałaby się przed publicznością, że celowo zraniła Bellę. Musiałem więc użyć podstępu. – A nie jest może raczej tak, że już za budynkiem szkoły chciał pan uwieść pannę Stanley? Zaśmiałem się cicho. – Gdybym naprawdę tego chciał, to na pewno nie przy szorstkiej ścianie budynku czy na brudnej ziemi. To nie jest w moim stylu. Gdybym chciał ją uwieść, odjechałbym z nią gdzieś i niech mi pan uwierzy, Jessica Stanley z pewnością nie miałaby nic przeciwko temu. – Jest pan tego pewny? – Tak, całkowicie. W końcu to ONA próbowała się do mnie dobrać. – Nie mam więcej pytań – powiedział prokurator. Niemal widziałem, że był wściekły, bo nie mógł mi tak łatwo udowodnić winy. Zaraz po mnie wypowiadały się obie kobiety z restauracji i obojętnie, jak bardzo pan Smith próbował im dokuczyć, one pozostawały przy swoich zeznaniach. Nawet, gdy
322
próbował im zainsynuować, że im zapłaciłem albo przespałbym się z nimi, by skłonić je do takiego zeznania. Nie dały się zastraszyć, ale przyznały, że były nieco rozczarowane tym, że tego wieczora nie zwracałem na nie uwagi. Najpierw nie wiedziałem, dlaczego pan Uley po tych dwóch wezwał na świadka mojego ojca, ponieważ w końcu nie było go w restauracji i tym samym nie mógł nic powiedzieć oprócz tego, że nigdy nie podejrzewałby mnie o coś takiego jak gwałt. Jednak zacząłem rozumieć powody, którymi się kierował, gdy mój prawnik wezwał następnego świadka, Bellę Swan… – Panno Swan, czy wie pani, czego dotyczy ta rozprawa? – Tak, jestem tego świadoma. Oskarżony miał zgwałcić moją dawną koleżankę z klasy. – Czy w takim razie chciała pani rzucić szkołę? – Nie, zmienię ją tylko na szkołę w Seattle. – Z pewnością istnieją ku temu powody? – Boli mnie, kiedy każdego dnia mam czekać na nowe uderzenia od Jessiki albo Lauren, bo one uważają, że odbiłam im faceta. – A zrobiła to pani? – zapytał zaciekawiony Uley. Bella chrząknęła. – Nie, ponieważ, o ile mi wiadomo, pan Cullen nigdy tak naprawdę z żadną z nich nie był. Z Jessiką miał tylko jednonocny numerek, ale niech mi pan uwierzy, przy dźwiękach, które wydawała z siebie panna Stanley, niemal szyby pękały. – Wróćmy do wspomnianego wieczoru, panno Swan. Od trzech różnych osób usłyszeliśmy, że pani i pan Cullen byliście razem w „Blue Moon”, by coś zjeść. Czy była to jakaś szczególna okazja? – Tak, miał w tym dniu urodziny. – Ona kłamie, by go chronić! On ma urodziny dwudziestego lipca! – Jessica zerwała się i teraz z całych sił krzyczała przez salę, nie zwracając uwagi na sędziego, który uderzał młotkiem w swoją mównicę. – Cisza na sali! – krzyknął z całym swoim autorytetem. – Z całym szacunkiem dla pani sytuacji, panno Stanley, nie pozwolę, żeby zmieniała pani tę rozprawę w małpi cyrk, więc proszę się powstrzymać. Inaczej, niestety, będę musiał wyprosić panią z sali i wykluczyć z dalszej części rozprawy. – Jessica spojrzała na niego przez moment oburzona, przełknęła, a potem pokiwała głową. W końcu znowu usiadła. Uley odchrząknął i znowu zwrócił się do Belli. – Panno Swan, czy mogłaby pani wyjaśnić, dlaczego pani i panna Stanley podałyście dwa różne miesiące?
323
– Teraz myślę, że mniej więcej półtora roku temu przeczytała wywiad pana Cullena w „Youth Club”, jest to magazyn młodzieżowy. Doszło wtedy do małego błędu w miesiącu urodzenia. Zamiast w czerwcu, Edward miał nagle urodziny w lipcu 10. – I nigdy nie zostało to sprostowane? – Zostało, ale zajęło to tylko jedną niewielką linijkę na ostatniej stronie, której najwyraźniej niemal nikt nie zauważył. – Ale pani to zauważyła. – Tak, ale już przed tym wywiadem wiedziałam, kiedy członkowie grupy mają urodziny. – Sprawia pani wrażenie, jakby również była wielkim fanem C.H.E.E.J.A.R. Jeśli wolno mi zapytać, skąd ma pani takie informacje? – Mój najlepszy przyjaciel, Emmett, jest współzałożycielem zespołu i myślę, że byłam ich pierwszym fanem. Pan Uley pokiwał głową. – Wracając do tematu. Więc pani i oskarżony sami jedliście w jego urodziny. Czy mogę zapytać, dlaczego nie było przy tym reszty rodziny? – Edward nieszczególnie lubi swoje urodziny, a ja właściwie nie chciałam aż zbytnio ich świętować, ale urodziny ma się tylko raz w roku i nie powinno się ich tak po prostu pominąć. Zamówiłam więc stolik dla nas obojga. – Czy pamięta pani jeszcze, kiedy rezerwowała stolik? – Myślę, że to musiało być jakieś dwa tygodnie wcześniej. – Zgadza się, ponieważ według rachunku telefonicznego dzwoniła pani do „Blue Moon” ósmego czerwca o jedenastej siedem. Załatwiłem te dane bezpośrednio od operatora telefonii komórkowej panny Swan i proszę, aby sąd dołączył ten wydruk do akt sprawy – powiedział Uley i wręczył sędziemu oraz prokuratorowi kopie dokumentu. Sędzia tylko pokiwał głową, podczas gdy prokurator uważnie przyglądał się kartce papieru. – Bardzo dziękuję, panno Swan. Nie mam więcej pytań. – Znowu usiadł obok mnie i uśmiechnął się szeroko z powodu swojego sukcesu. – Czy życzy pan sobie jeszcze krzyżowy ogień pytań 11, panie Smith? – zapytał sędzia po tym, jak prokurator nie przygotowywał się, by coś powiedzieć. Pan Smith przelotnie popatrzył na niego zirytowany, ale potem pokiwał głową. – Um, oczywiście, proszę pana. – Wstając, podrapał się po czole, by się skupić. Szczerze mówiąc,
10
Juni (niem.) – czerwiec; Juli (niem.) – lipiec. Jak widać, w języku niemieckim łatwo było tutaj o pomyłkę (przyp. tłum.) . 11 Krzyżowy ogień pytań – szereg szybko następujących po sobie pytań zadawanych w celu wydobycia zeznań, zwierzeń w taki sposób, by pytany nie miał czasu na kontrolowanie swoich odpowiedzi (przyp. tłum.).
324
to, co pani powiedziała, zaciekawiło mnie. Czy mogę zapytać, co podarowała pani oskarżonemu na urodziny? – Podarowałam mu tylko dwie rzeczy. Jedną z nich były dokumenty adopcyjne mojego syna, Jamiego. Pan Smith pokiwał głową. – A drugą? Bella delikatnie się zaczerwieniła, ale przy tym stosunkowo swobodnie wzruszyła ramionami. – Ja. – W takim razie otwarcie przyznaje się pani do stosunku z oskarżonym? – Tak. Dlaczego miałabym tego nie robić? To chyba nie jest zabronione? – Tylko, o ile wiem, jest jeszcze pani nieletnia, a pan Cullen ma dwadzieścia dwa lata, prawda? – Tak, i? – Seksualne wykorzystywanie nieletnich jest przestępstwem, panno Swan. Nie wie pani o tym? Bella znowu wzruszyła ramionami. – Właściwie on chyba powinien być niewinny, ponieważ to ja go uwiodłam. Poza tym, o ile mi wiadomo, nie jesteśmy tutaj, by rozmawiać o moim związku z panem Cullenem. – Oczywiście, ma pani absolutną rację, ale to pokazuje sądowi, jak pani go wspiera. Trudno nie zauważyć, jak bardzo pani go kocha. – O ile wiem, to również nie jest zabronione. – Naturalnie, że kochanie kogoś nie jest zabronione. Jednakże zabronione, a nawet karalne, jest składanie fałszywych zeznań, by zataić prawdę. – Czy chce mi pan przez to powiedzieć, że kłamię? – Bella była jawnie oburzona jego oskarżeniami i teraz wysunęła swoje pazury. – A więc jednak jest coś na rzeczy, tak? Bądź co bądź, przyznaje się pani do uczucia wobec oskarżonego, a z miłości ludzi są zdolni do niemal wszystkiego, nawet do morderstwa. – Nie, nic nie jest na rzeczy. Gdyby Edward rzeczywiście dopuścił się tego czynu, z pewnością byłabym ostatnią osobą, która by go chroniła! – Ach, niech pani da spokój. Mimo to przyznaje pani, że kłamie tutaj dla niego, aby został uniewinniony. – Nie! – Na pewno? – Tak, do cholery! Czy pan mnie zupełnie nie słuchał? Gdybym nie była z Edwardem, powiedziałabym to! I on nigdy nie przekonałby mnie, by zmienić zdanie! – Jest może jakiś określony powód tego, że jest pani o tym tak przekonana?
325
– Tak, jest. – Bella zamknęła oczy i przełknęła. Nagle była bardzo spokojna, a jej głos bardzo cichy. – Pozwoli mi pani zgadnąć. Była już pani kiedyś zgwałcona? – Bella tylko zadrżała, ale nie odpowiedziała mu. – No dalej, przecież jeszcze chwilę temu nie była pani taka nieśmiała. Odpowiadaj! – Tak – wyszeptała cicho załamanym głosem i odetchnęła głęboko. Wobec tego prokurator wyszczerzył się zwierzęco. – Czy naprawdę uważa mnie pani za tak głupiego, że uwierzę w ten pani teatrzyk? Jeśli rzeczywiście mówi pani tutaj prawdę, w takim razie gdzie niby są akta tej sprawy? Zasięgnąłem o pani informacji, panno Swan. Urodziła się pani trzynastego września 1991 roku w Forks. Ponad rok później pani rodzice rozwiedli się, a pani matka wraz z panią przeprowadziła się do Phoenix. Po tym, jak niemal cztery lata temu umarła, wróciła pani z powrotem do Forks i mieszkała z ojcem, aż zmarł on pół roku temu na służbie. Od tego czasu mieszka pani u rodziny Cullenów. Nie ma najmniejszej oznaki, żeby była pani ofiarą jakiegoś przestępstwa, więc niech pani wreszcie powie prawdę! – Ale to jest prawda! – Głos Belli drżał, tak samo jak jej ciało. W jej oczach pojawiły się łzy, gdy zamknęła je i próbowała głęboko oddychać. Chciałem zerwać się i podejść do niej, ale pan Uley położył mi dłoń na przedramieniu i potrząsnął głową, by mnie powstrzymać. – Niech pani wreszcie przestanie kłamać i zrozumie, że nikt tutaj pani nie wierzy! – Ja nie kłamię, do jasnej cholery! Nie ma pan pojęcia, jak to jest być przetrzymywanym przez tygodnie, a nawet miesiące. Cały czas być gwałconym! Miałam dopiero czternaście lat, do cholery, a ta świnia wzięła mnie dla siebie 250 razy w ciągu 103 dni! Kiedy tylko przyszła mu na to ochota! A wie pan, dlaczego właśnie ja? Ponieważ moją muzyką chciałam sprawiać ludziom radość. – Po tym, jak na początku niemal wrzeszczała, pod koniec jej głos stawał się coraz bardziej cichy. Potrząsnęła głową. Łzy strumieniami płynęły jej po policzkach i ukryła twarz w dłoniach. Musiałem zamknąć oczy i głęboko odetchnąć, by w każdej chwili nie rzucić się na prokuratora i zbić go na kwaśne jabłko, zanim przytuliłbym Bellę, by dodać jej poczucia bezpieczeństwa. – To naprawdę ładna historyjka, panno Swan, ale nie ma pani żadnego dowodu na tę mrożącą krew w żyłach bajeczkę, prawda? – zapytał pan Smith po tym, jak Bella nieco się uspokoiła. Brzmiał na szczerze zdenerwowanego jej wybuchem. – Oczywiście, że je mam. – Przez płacz głos Belli był szorstki i nieco zawahała się, gdy wstała z krzesła i z zamkniętymi oczami odsłoniła brzuch, by pokazać blizny na swojej
326
skórze. – Każdą z tych blizn zadał mi nożem, przy każdym gwałcie, ponieważ lubił wtedy lizać moją krew… – Bella odwróciła się, by pokazać również swoje plecy. Jej głos nie był szczególnie głośny, ale wyraźny i można ją było zrozumieć. Tylko powierzchownie dotarło do mnie, że prokurator zrobił się blady jak ściana, ponieważ gdy Bella znowu odwróciła się w jego stronę, zakrywając swoją skórę, nieco mocniej się zachwiała. To był instynkt albo po prostu wiedza medyczna. Ciało Belli w każdej chwili stałoby się wiotkie, więc przeskoczyłem przez stół, zanim ktoś mógłby zareagować. Złapałem ją, zanim by upadła.
327
Rozdział 37 Przeniosłem Bellę przez niewysoką balustradę i ostrożnie położyłem ją na podłodze, po czym zdjąłem moją kurtkę i wsunąłem ją jej pod głowę. Gdy znalazłem jej puls, ulżyło mi, ale już chwilę później przekląłem, ponieważ był zbyt szybki tak samo jak jej oddech. Jej drogi oddechowe były całkowicie zaciśnięte, a jej serce teraz próbowało przetransportować przez jej krwioobieg tak wiele tlenu jak to tylko możliwe, ale mimo to nie było to wystarczające. Straciła świadomość, a jej usta miały niebieskie zabarwienie. Mimo omdlenia jej oskrzela wydawały się nadal walczyć i już nie mogły się rozluźnić. Cholera, nie mogłem jej pomóc bez lekarstwa. A niby skąd miałem je wziąć? Nie posiadałem go podczas mojego aresztowania i teraz również nie miałem go pod ręką. Zwiesiłem głowę i przygryzłem dolną wargę, by móc się lepiej zastanowić, ale jeszcze na nic nie wpadłem. Usłyszałem, jak za mną ojciec krzyczał moje imię. Odwróciłem się i natychmiast zobaczyłem dwóch policjantów i kilku woźnych sądowych, którzy próbowali utrzymać ludzi na widowni. Kilka metrów w prawo, bezpośrednio przy moim krześle, odkryłem mojego ojca, który trzymał w dłoni czarną skrzynkę. Natychmiast ją rozpoznałem. Przez cały czas musiałem kontrolować puls Belli i nie mogłem sam jej przynieść. Mój ojciec nieco podszedł do mnie, więc potrzebowałem pomocy. Najpierw spojrzałem na prokuratora, który zupełnie zszokowany siedział na swoim krześle i tym samym nie byłby dla mnie żadnym wsparciem. Potem jednak mój wzrok padł na Sama Uley’a, który również był dość zszokowany, ale nadal wyglądał lepiej niż pan Smith. Widocznie to, że ktoś traci przytomność w sądzie, nie było do końca codziennością. – Uley! – krzyknąłem pewnie, żeby skupił na mnie swoją uwagę, a potem skinąłem w kierunku mojego ojca, kiedy wreszcie na mnie spojrzał. Przez moment był zdziwiony, ale potem pokiwał głową i przejął od mojego ojca apteczkę, po czym uklęknął obok mnie. – Co pan tam robi, panie Cullen? – Nagle sędzia stanął obok mnie właśnie wtedy, gdy założyłem rękawiczki, które znajdowały się w czarnej apteczce. Brzmiał na dość oburzonego. – A niby na co to wygląda? – odpowiedziałem, nakładając igłę na strzykawkę.
328
– Cokolwiek miałoby się wydarzyć, niech pan to zostawi, na miłość boską! – syknął, ale ja w międzyczasie wziąłem ampułkę i zdjąłem nasadkę z igły. – Na pewno nie zostawię jej, kiedy potrzebuje pomocy! – Spojrzałem poważnie na sędziego, a następnie naciągnąłem lekarstwo strzykawką, tak jak się uczyłem. – Nie jest pan wykfalifikowanym lekarzem, panie Cullen! Pewnie nie wie pan nawet, czego potrzebuje panna Swan albo co pan w ogóle robi, więc niech pan przestanie! – powiedział, wykonując przy tym zamaszysty ruch ręką. – W takim razie myślę, że na pewno zdziwi pana to, że właśnie skończyłem czwarty semestr studiów medycznych i wkrótce zacznę praktykę w Northwest Hospital w Seattle. A co się tyczy panny Swan: podczas składania zeznań dostała ledwie zauważalnego ataku paniki, ponieważ wspomnienie jej męczeństwa było dla niej zbyt silne. Z powodu przyspieszonego oddechu już po krótkim czasie kurczą się jej drogi oddechowe i ona nie pobiera wystarczającej ilości tlenu, co wyraźnie widać po jej niebieskich ustach. U zdrowych ludzi drogi oddechowe rozkurczają się po jakimś czasie albo najpóźniej, kiedy stracą oni przytomność. Jednak niestety drogi oddechowe panny Swan są uszkodzone i musiałaby być świadoma, żebym mógł użyć inhalatora. Teraz niestety muszę jej wstrzyknąć środek rozkurczowy – wyjaśniłem chłodno i pewnie, po czym wbiłem igłę w jej skórę, zanim sędzia mógł cokolwiek powiedzieć. – Panie Cullen, to moje ostatnie ostrzeżenie! W przeciwnym wypadku będę musiał kazać założyć panu kajdanki! – Gdy wypowiedział ostatnie słowo, było już za późno. Wstrzyknąłem już Belli lekarstwo i teraz tylko wyciągnąłem igłę z jej skóry. Odłożyłem na bok strzykawkę, a potem z chytrym uśmieszkiem podniosłem dłonie. Sędzia sprawiał wrażenie, jakby odebrało mu głos, i był skamieniały jak słup soli, ale nie spuszczał mnie z oczu tak samo jak ja jego, dopóki Bella lekko się nie poruszyła. – Edward… – Jej głos był cichy, ale wciąż jeszcze urywany, ponieważ nie mogła jeszcze normalnie oddychać. Delikatnie położyła dłoń na moim policzku. – Jestem tutaj, malutka – powiedziałem cicho. Łagodnie ująłem jej dłoń w moją i złożyłem pocałunek we wnętrzu jej dłoni. Drugą odgarnąłem z jej twarzy zbłąkane kosmyki włosów. – Moje zeznanie! – powiedziała, lekko panikując, i próbowała się wyprostować, ale ostrożnie przycisnąłem jej ramiona do podłogi. – Ciii… Poleż jeszcze trochę i spróbuj się zrelaksować. – Ale moje zeznanie… – powiedziała i znowu chciała wstać, ale ja tylko nieco zwiększyłem nacisk i pokiwałem głową.
329
– Jestem pewien, że już nie będzie więcej pytań – powiedziałem łagodnie. – Czy mógłby mi pan przynieść moją wodę, panie Uley? – Wywołany pokiwał głową i już kilka sekund później wręczył mi moja szklankę. – Dziękuję. Dalej, musisz się trochę napić. – Bella tylko skinęła, więc pomogłem jej się wyprostować, zanim podałem szklankę. Sędzia nadal stał przy nas jak wmurowany i patrzył na mnie trochę niedowierzająco, co zauważyłem, kiedy na niego spojrzałem. Bella wypiła kilka łyków, a potem oddała mi szklankę, którą niedbale postawiłem na podłodze. Jej oddech z sekundy na sekundę był coraz lepszy i nawet jej usta znowu odzyskały różowe zabarwienie. – Przepraszam, nie chciałam przerwać twojej rozprawy – powiedziała i spojrzała na mnie przepraszająco. – Ciii… to nie jest twoja wina. – Cicho westchnąłem. – Dobry pan prokurator chyba nie wykonuje swojej pracy wystarczająco długo i dopiero musi się nauczyć, jak powinno postępować się ze świadkiem, a nie chcieć przebić głową mur. Bella podniosła sceptycznie brwi. – Ach, daj już spokój. Jednak trzeba przyznać, że jeszcze kilka minut temu chciałeś mu skoczyć do gardła. Niedbale wzruszyłem ramionami. – Nigdy tego nie zaprzeczałem – powiedziałem i wziąłem Bellę na ramiona. – Hej, co robisz? – zaprotestowała. Wzruszyłem ramionami. – Martwię się tylko o to, żebyś dłużej nie siedziała na zimnej posadzce, inaczej jeszcze mi się rozchorujesz. – Poszedłem bezpośrednio do mojego krzesła i posadziłem na nim Bellę, zanim zwróciłem się do mojego obrońcy. – Czy mógłby pan przez moment mieć oko na Bellę, panie Uley? Ja jeszcze… muszę się z kimś policzyć. – Uley tylko pokiwał głową, więc dałem Belli jeszcze małego całusa w skroń i rozejrzałem się. Chociaż ludzie zdążyli się już uspokoić, mimo to nadal próbowali zobaczyć, co się stało. Nie potrzebowałem jednak zbyt wiele czasu, by znaleźć osobę, której poszukiwałem. Jako jedyna siedziała na miejscu dla świadków zupełnie niezaangażowana i piłowała swoje paznokcie. Poszedłem bezpośrednio do niej i wsparłem się rękami o balustradę, gdy pochyliłem się w jej stronę. – Jesteś z siebie zadowolona, Jessica? Tą swoją głupią akcją mogłaś zabić Bellę. Jessica wzruszyła ramionami i podmuchała swoje paznokcie, zanim spojrzała na mnie bez wyrazu. – Wtedy przynajmniej wreszcie usunęłaby się z drogi, a ty znowu byłbyś mój. – Naprawdę myślisz, że po tym całym gównie, który tutaj zrobiłaś, złapałbym cię chociażby obcęgami? Ty chcesz mnie posłać do więzienia, do cholery – powiedziałem niedowierzająco z powodu tak dużej pewności siebie, jaką posiadała. Przecież to wszystko było chore!
330
– Nie tylko myślę, ja to wiem. – Spojrzała na mnie z cukierkowym uśmiechem, przynajmniej pewnie taki miał on być. – Przynajmniej ONA nie będzie mogła do ciebie przychodzić, gdy będziesz w kiciu. Wtedy zauważysz, jak bardzo mnie kochasz, a kiedy znowu będziesz na wolności, będziemy mogli być razem, czego oboje przez cały czas pragniemy. – Obudź się wreszcie, Jessica! Nigdy cię nie kochałem i już nigdy nie pokocham! Byłaś tylko kolejnym nacięciem na ramie mojego łóżka! Oczy Jessiki rozszerzyły się w szoku. – To nieprawda! Kochasz mnie, wiem o tym! – Nie, nie kocham cię. Czy ty mnie w ogóle nie słuchasz? – Ta lafirynda cię omotała! Jedyną rzeczą, która sprawia, że jesteś dla niej interesujący, są pieniądze, które posiadasz! Parsknąłem. – Jeśli ktokolwiek tutaj jest zainteresowany moim majątkiem, to jesteś to ty! Gdyby bowiem miało to do ciebie nie dotrzeć, Bella ma wystarczająco własnych pieniędzy i nie jest na moim utrzymaniu. Przecież oboje dobrze wiemy, że twoi rodzice nie zarabiają dość dobrze, by finansować twój sposób życia, a sama uważasz siebie za zbyt delikatną, żeby pobrudzić sobie czymś palce przy pracy! Mimo moich słów przekornie uniosła podbródek. – Mamy wystarczająco pieniędzy. Nie potrzebuję twoich kilku dolarów – powiedziała i uśmiechnęła się wyniośle. – A tak poza tym każdy w Forks wie, jaki był ten nieszczęśnik Charlie Swan, nie mógł więc aż nazbyt wiele zostawić swojej małej córeczce. Zaśmiałem się głośno. – Masz rację, Charlie nie miał zbyt wiele, ale ty widocznie naprawdę nie uważałaś, moja kochana. Myślisz, że ktoś przetrzymywałby Bellę przez 103 dni, gdyby była taka biedna jak ty? Raczej nie! W wieku czternastu lat miała zarobione więcej, niż ty będziesz miała przez całe swoje życie! I wiesz co? Budzisz we mnie wstręt tą swoją cholerną chciwością! Złapała powietrze i rozwścieczona ciskała we mnie gromy. – Ty cholerny dupku! A ja niemal przyznałam, że zmyśliłam to wszystko, żebyś mógł się od niej uwolnić! Teraz mam tylko nadzieję, że zgnijesz w tym więzieniu! – krzyczała tak głośno, że prawdopodobnie połowa budynku zrozumiała, co ona powiedziała. W każdym razie na pewno sala rozpraw, w której się znajdowaliśmy. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu, gdy za mną usłyszałem chrząknięcie i odwróciłem się zdziwiony. – Cóż, panno Stanley, ponieważ właśnie cała sala zabawiała się pani wyznaniem, myślę, że pewnie dzisiaj pan Cullen opuści ten budynek jako wolny człowiek. – Wprawdzie nie zauważyłem, że sędzia stanął za mną – a krótkie spojrzenie na twarz Jessiki zdradziło mi, iż była tak samo zdziwiona jak ja – ale cieszyłem się z tego. –
331
Za parę minut będę kontynuował rozprawę, więc czy mógłby pan znowu zająć swoje miejsce, panie Cullen? – Pokiwałem głową, a następnie zająłem wolne krzesło obok Belli…
BPOV Dni, kiedy Edward był w więzieniu, były dla Jamiego i innych paskudne, ponieważ wszystkim go brakowało, ale dla mnie to było piekło. Mało tego, że nie mogłam się na niczym skoncentrować i siedziałam niezainteresowana tym, co się wokół mnie działo, i nieraz wytężałam siły, by zaopiekować się moim własnym synem, to jeszcze jak za jakimś uderzeniem powróciły moje koszmary. Było tak, jakby tylko Edward – albo może był to tylko jego zapach – potrafił odgonić ode mnie koszmary, a ponieważ Esme wszystko wyprała i na nowo posłała łóżko, kiedy byliśmy w Seattle, nie miałam już niczego, co chociaż w przybliżeniu pachniałoby nim. Więc tak długo, jak nie było go przy mnie, by mnie chronić, wciąż nawiedzałyby mnie koszmary, gdybym znowu nie chciała sięgnąć po jakieś środki nasenne. Przez ostatnie trzy i pół roku faszerowałam się taką ilością lekarstw, że innym ludziom wystarczają one na całe życie. No, a nie uwzględniam tych, które podawała mi ta chora świnia. Zaczynało się to już po tym, jak wstawałam. Zaraz brałam dwie tabletki uspokajające. Potem obiady i kolacje również mijały z kolejnymi dwiema tabletkami. W dodatku musiałam jeszcze brać lekarstwa na moje oskrzela, trzy razy dziennie po jednej, żeby już po kilku krokach nie odmówiły mi posłuszeństwa i żebym mogła niemal normalnie się poruszać i przetrwać lekcję wychowania fizycznego. Tym samym dobiliśmy do dwunastu pigułek, plus inhalator na astmę, którego używałam w razie potrzeby. Nawet jeśli na mnie brak Edwarda wpływał źle, Jamiemu również nie było łatwiej. Strasznie brakowało mu jego taty. Miał bardzo zły humor i dlatego bardzo często był drażliwy. Gdy Edward jeszcze do dzisiejszego ranka nie chciał nikogo widywać, mały myślał, że on go już nie kocha. Mi – i prawdopodobnie również Edwardowi – łamało to serce, ale nie wiedziałam, jak miałam przekonać go, że było inaczej. Kiedy robiło się coraz gorzej, zdecydowałam się czekać w więzieniu tak długo, aż Edward wreszcie ze mną nie porozmawia, jednak cieszyłam się, że moja mała groźba tak szybko przyniosła rezultat. Dzięki temu szybko mogliśmy przekonać Jamiego, że Edward nadal go kochał, mimo że nie miał dla niego tak wiele czasu. Niemniej jednak niechętnie zabierałam ze sobą małego do więzienia.
332
Oczywiście Carlisle nadal próbował przekonać mnie, żebym wzięła przynajmniej lekkie środki nasenne, ale jak już powiedziałam, nie chciałam ich. Wiedziałam, że go to dręczyło, ponieważ martwił się o mnie, ale ja nie potrafiłam się zmusić. A ponieważ byłam coraz bardziej nieobecna, wstrzymał moją terapię, dopóki Edward znowu nie będzie na wolności. Oboje byliśmy przekonani, że wkrótce to nastąpi. Ponieważ przez cały czas pozostawaliśmy w kontakcie z Samem, wiedzieliśmy, że Jessica miała czworo świadków, którzy popierali jej zeznanie. W opozycji mieliśmy tylko dwie kelnerki i mnie, ponieważ osobiście nie znaliśmy żadnych innych gości, którzy byli wtedy w restauracji. Oczywiście wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że prokurator będzie mnie próbował pokonać osobno już tylko dlatego, że pozostawałam w intymnej relacji z Edwardem, więc nie miałam innego wyboru niż wtajemniczyć Sama w każdy szczegół mojego porwania. Dzięki temu on i Carlisle mogli mnie możliwie dobrze przygotować na rozprawę. Czystym zbiegiem okoliczności znaleźliśmy jeszcze dwóch innych świadków, którzy – tak jak Jessica – byli na imprezie. Quil Atteara i Embry Call, którzy mieszkali w La Push, mogli poświadczyć, że ani przez chwilę nie widzieli Edwarda. Byli jednak do tego zmuszeni, ponieważ Jessica przez cały wieczór flirtowała z Embrym i niedwuznacznie dawała mu do zrozumienia, że chodziło jej o coś więcej niż tylko mały pocałunek. Więc Sam ustalił, że najpierw będą się wypowiadać kelnerki i Carlisle, a potem ja, żeby ojciec Edwarda mógł mnie w ostateczności uspokoić. Ponieważ Sam dobrze znał logikę obojga, mieli oni zeznawać tylko w ostateczności, gdyby mi nie uwierzono. Poza tym mieliśmy nadzieję, że Jessica w końcu sama się zdradzi, ponieważ jawnie coś wobec mnie planowała, a w dodatku była na tyle szalona, by wierzyć, że Edward ją kochał, i chcieć go mieć tylko dla siebie. Niestety nie spodziewaliśmy się tego, że prokurator postąpi tak bezwzględnie, że dostanę ataku paniki, i dlatego również w rzeczywistości na niewiele się zdały przygotowania Sama. Mimo to dałam z siebie to, co najlepsze, aż w końcu niestety się przewróciłam… Edward prawdopodobnie uratował mi życie, kiedy działał tak szybko, a przy tym wydawał się spokojny, kiedy prosił Sama, by na mnie uważał. Mimo to martwiłam się, że mógłby kogoś skrzywdzić, kiedy powiedział, że musi się jeszcze z kimś policzyć. W końcu wiedziałam, że chociaż na zewnątrz był opanowany, to w środku cały się gotował. Jednak to głupie uczucie opuściło mnie, kiedy usłyszałam krzyki jego i Jessiki. Edward nawet celowo trzymał się od niej z daleka, żeby jeszcze bardziej nie mogła snuć swoich intryg.
333
Mimo to nieco zdziwiłam się, że Jessica z taką łatwością przyznała, że to wszystko było sfałszowane, i sądziła, że uwiodłam Edwarda, by dostać się do jego majątku. Ale najwyraźniej Edward dokładnie się do tego przygotował, ponieważ uśmiechał się od ucha do ucha, gdy wracał do mnie i Sama. Teraz więc siedziałam pomiędzy nim a Samem i czekałam na to, że sędzia będzie kontynuował rozprawę. Ten tylko chwilę porozmawiał ze strażnikami, a następnie zajął swoje miejsce.
334
Rozdział 38 Niemal natychmiast po tym, jak usiadł, Edward zaczął gładzić moje plecy, ale przy tym jego dłoń drżała w tak oczywisty sposób, iż wiedziałam, że nadal był zdenerwowany i zły. Tym działaniem jedynie próbował się uspokoić. Jednak jego drżąca dłoń tylko spowodowała, że ja stałam się jeszcze bardziej zdenerwowana, więc wyciągnęłam ją zza moich pleców i wzięłam w moje obie. Kciukiem uspokajająco kreśliłam po grzbiecie jego dłoni i przy tym posłałam mu optymistyczny uśmiech. Dopiero gdy Edward w połowie się uspokoił, sędzia uderzył młotkiem w mównicę, by doprowadzić do porządku pozostałych widzów, którzy wciąż jeszcze głośno rozmawiali. Znowu jednak zdenerwował Edwarda, kiedy wszyscy razem wstaliśmy z naszych miejsc. – Niniejszym będzie kontynuowana rozprawa przeciwko Edwardowi Anthony’emu Cullenowi z powodu podejrzenia gwałtu. Proszę usiąść – powiedział sędzia, gdy na sali znowu było zupełnie cicho. Usiedliśmy, jak zażądał. – Panie Smith, jestem tutaj sędzią od ponad czternastu lat, ale jeszcze nigdy, naprawdę ani razu, nie widziałem, żeby jakaś prowadzona przeze mnie rozprawa przyjęła takie rozmiary! Nie dość, że prowadził pan w tej sprawie niedostateczne dochodzenie, to jeszcze naraził życie jednego ze świadków, by wydobyć prawdę i żeby samemu sobie udowodnić, że możliwie dobrze im się powodzi! Przyznaję, że panna Stanley była bardzo przekonująca, gdy składała swoje zeznania, ale jednak nie powinien pan ograniczać się do wypowiedzi jednej osoby. A jak zapewne wszyscy przed kilkoma minutami usłyszeliśmy od domniemanej ofiary, to wszystko należało do perfidnego planu, by zbliżyć się do oskarżonego, ponieważ ten odrzucił ofiarę. Nie ma tutaj absolutnie żadnego znaczenia to, jakie obietnice złożył pannie Stanley. Dla sądu liczy się wyłącznie to, że seks był za obopólną zgodą i nikt nikogo do niego nie zmuszał. Proszę wstać na ogłoszenie wyroku. – Dopiero gdy zgromadzeni zrobili to, czego żądał, mówił dalej: – Z tego powodu sąd nie widzi innej możliwości niż odrzucić pozew! Rozprawa jest zakończona. – Po swojej wypowiedzi sędzia jeszcze raz uderzył młotkiem w mównicę i opuścił salę. Edward jedynie mocniej mnie do siebie przysunął i schował nos w mojej szyi.
335
Zapewne mój zapach uspokajał go tak samo jak mnie jego – przynajmniej tak to sobie wyobrażałam. – Jestem wolny – wyszeptał tak cicho, że tylko ja byłam w stanie to usłyszeć, a całe jego ciało drżało. W tym momencie już nie wydawał mi się być tym silnym mężczyzną, którego znałam. Sprawiał wrażenie kruchego jak porcelanowa figurka. Przerażało mnie to, że oglądałam go takim słabym, że widziałam, iż tak po prostu się zaniedbał. Naturalnie zdawałam sobie sprawę z tego, że w więzieniu musiało wydarzyć się coś, co go wytrąciło z równowagi, ale również domyślałam się, że nie opowiedziałby mi tego tak po prostu. Nie pozostawało mi więc nic innego niż czekać, aż znowu będziemy w domu i znajdziemy chwilę spokoju. Jednak Edward miał inne plany, ponieważ, gdy tylko weszliśmy do domu, natychmiast szybko nas przeprosił, a następnie zniknął po schodach na górę. Oczywiście Jamie od razu chciał do niego pójść, ale powstrzymałam go od tego. Powiedziałam mu, że jego tata potrzebuje trochę czasu tylko dla siebie. Jamie pokiwał głową i razem z Esme zniknął w kuchni. – Carlisle, coś z nim jest nie tak – powiedziałam cicho po tym, jak Edward zniknął na górze. Jego ojciec tak jak ja podążył za nim wzrokiem i pokiwał potwierdzająco głową. – Wiem, ale on nie chce ze mną o tym rozmawiać. Wciąż tylko powtarza, że wszystko jest dobrze. – Westchnął cicho. – Niestety nie mogę go zmusić do tego, by ze mną pomówił, Bello. Mimo że chciałbym to zrobić. – Wiem, ale przecież musimy móc coś zrobić. – Zachowanie Edwarda wprawiało mnie w rozpacz. To, co wydarzyło się w więzieniu, niszczyło go kawałek po kawałku, a ja nie wiedziałam, jak mogłam to powstrzymać, skoro on ze mną nie rozmawiał. – W takim razie z tobą również o niczym nie rozmawiał? Pokiwałam przecząco głową. – Nie – mruknęłam tylko i potarłam się po twarzy, gdy nagle mój syn znowu stał przede mną. – Jesteś smutna, mamusiu – stwierdził i spojrzał na mnie zaciekawiony. Pokiwałam głową. – Troszkę, skarbie. – Dlaczego? – zapytał, a ja wzięłam go na kolana. – Wiesz, tata nie czuje się zbyt dobrze – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. – Jest chory? – Tak jakby – powiedziałam i delikatnie pogładziłam go po głowie. Jak miałam mu powiedzieć, że jego „ojciec” właściwie czuje się źle tylko pod względem psychicznym?
336
– W takim razie musisz mu zanieść gorące mleko z miodem. Babcia zawsze tak robi, kiedy jestem chory. – Był całkowicie przekonany, że to pomoże i dzięki temu Edward znowu będzie zdrowy. Zaśmiałam się cicho. – Mogę spróbować. – Właściwie w ten sposób chciałam go trochę uspokoić, ale on tak gorliwie pokiwał głową, jakby był w stu procentach przekonany o tym, że to pomoże. Westchnęłam krótko. Znowu postawiłam go na jego własnych nogach i wzięłam za rękę. – No dobra. W takim razie oboje wypijemy gorące mleko, a potem ty pójdziesz pięknie do łóżka, żebym ja mogła zaopiekować się tatą, dobrze? Jamie znowu gorączkowo pokiwał głową, więc poszłam z nim do kuchni i napełniłam mlekiem dwa kubki, zanim powoli odgrzałam je w mikrofalówce, a potem dodałam miodu. – Tak, a teraz pójdziesz grzecznie do łóżka, dobrze? – zapytałam, gdy wypił swoje mleko. – Nie mogę iść z tobą do taty? – zapytał, patrząc na mnie jak mały szczeniaczek, ale tak bardzo jak chciałam go wziąć, było to niemożliwe. Mój instynkt podpowiadał mi, że to, co sprawiało, że Edward był taki wykończony, z pewnością nie było przeznaczone dla uszu dziecka. – Przykro mi, skarbie, ale tatuś potrzebuje trochę spokoju. Przecież to rozumiesz, prawda? – zapytałam i delikatnie pogłaskałam go po policzku. Jamie tylko przytaknął i wreszcie zabrałam go do łóżka, zanim poszłam do mojego i Edwarda pokoju. Gdy znalazłam Edwarda w naszej sypialni, leżał skulony na łóżku i wpatrywał się przed siebie. Najwidoczniej jeszcze nie zauważył, że weszłam do pokoju, dlatego zbliżyłam się powoli i ostrożnie usiadłam na brzegu materaca. Mimo że byłam ostrożna, wzdrygnął się gwałtownie, gdy przeczesałam jego włosy. – Co się stało? On jednak potrząsnął głową. – Nic. Westchnęłam. – Daj spokój, możesz m powiedzieć – próbowałam delikatnie, ale on znowu tylko potrząsnął głową. – Wszystko jest w porządku. Po prostu przytul się do mnie – wyszeptał, a ja zrobiłam to, co chciał. Wzięłam go w objęcia i przytuliłam się do niego od tyłu, aż wreszcie zasnął. Poczekałam jeszcze kilka minut i potem ostrożnie ściągnęłam mu bokserki. Nie miałam pojęcia, jak to się stało, że się przy tym nie obudził. Ja również założyłam cienką koszulkę i moje majtki, zanim znowu położyłam się przy nim i po kilku minutach sama zasnęłam.
337
W środku nocy zostałam obudzona przez głośny krzyk i natychmiast usiadłam prosto na łóżku. Edward siedział obok mnie również wyprostowany, ale ukrył swoją twarz w dłoniach i całe jego ciało drżało. W świetle księżyca jego spocona skóra błyszczała. Gdy dotknęłam jego ramienia, wprawdzie zadrżał, ale mimo to nie zareagował, gdy zapytałam, czy wszystko było w porządku. Nie widziałam innego wyjścia, niż wziąć go w moje ramiona i gładzić uspokajająco po głowie i plecach. Pociągnęłam go razem ze mną z powrotem na materac. – Ciii… wszystko jest dobrze, to był tylko sen – mamrotałam uspokajająco, nie zaprzestając moich ruchów. Kiedy widziałam Edwarda tak załamanego, w sercu robił mi się żal, ale w tym momencie, po tym wszystkim, co on dla mnie zrobił, to ja musiałam być tą silną. – To było takie prawdziwe… – wyszeptał kilka sekund później. Pokiwałam głową. – Uwierz mi, to był naprawdę tylko sen, nic z niego nie było prawdziwe. Potrząsnął głową. – Było. Wzięłam głęboki oddech i przytuliłam go jeszcze mocniej do mnie. – Opowiedz mi o tym. – Nie mogę… nie przy tobie – wyszeptał i ukrył twarz w mojej klatce piersiowej. – Dlaczego nie? Westchnął. – Bello, nie przezwyciężyłaś jeszcze swojej własnej traumy. Zatem jak mam ci opowiedzieć o tym, co mi się stało? – zapytał i uniósł głowę, by spojrzeć na mnie desperacko. Teraz ja westchnęłam. – Edwardzie, jestem silniejsza, niż myślisz, więc powiedz mi, co cię tak podłamało – zażądałam, jednak on znowu potrząsnął głową, tym razem energicznie. Dzięki mojej własnej terapii wiedziałam, jak można nakłonić „pacjentów” do mówienia, i postanowiłam skorzystać właśnie z tej metody. – No dobrze. Czy w takim razie mogę… czegoś spróbować? – To zależy – powiedział i mogłam usłyszeć niechęć w jego głosie. Znowu głęboko odetchnęłam. – Zadam ci tylko kilka pytań, ale chciałabym, żebyś odpowiadał szczerze. Okey? Zawahał się, zanim wreszcie pokiwał potwierdzająco głową. – Okey. Przełknęłam szybko i wreszcie skinęłam głową, zanim znowu wzięłam go w ramiona. – Coś cię dręczy. – Wprawdzie tylko pokiwał głową, ale to mi wystarczyło, ponieważ bądź co bądź Edward odpowiedział, mimo że nie słowami.
338
– I nie możesz mi tego powiedzieć, ponieważ pośrednio dotyczy to również mojej przeszłości? – Znowu pokiwał głową, a ja z trudem przełknęłam po tym, jak szybko skinęłam. – I… stało się to podczas twojego pobytu w więzieniu. – Edward zadrżał, ale potem wreszcie znowu przytaknął. – Czy ma z tym coś wspólnego jeden ze strażników? – Podczas moich odwiedzin widziałam tylko męskich dozorców, więc tylko któryś z nich mógł mu coś zrobić. Wzruszył ramionami, więc nie do końca. – Ale on na to pozwolił? – Znowu jedno skinięcie. – Był jednak inny więzień, który cię… wykończył? – Edward zawahał się przez chwilę, zanim potrząsnął głową, więc oddałam następny strzał. – W takim razie było ich więcej niż jeden? – Pokiwał głową. – Było ich dwóch? – rzuciłam i znowu otrzymałam jedno skinienie głową. Ja również pokiwałam głową i zwilżyłam usta językiem. – Czy zrobili to w twojej celi? – zapytałam wprost, ponieważ wydawało się to logiczne, ale otrzymałam tylko potrząśnięcie głową. Zastanowiłam się przez chwilę, jakie były jeszcze inne możliwości, a, o ile wiedziałam, u domniemanego gwałciciela były one ograniczone. – Ale nie było to na środku korytarza? – Znowu potrząsnął głową i odhaczyłam tę możliwość. – Podczas jedzenia również nie? – Znowu potrząśnięcie głową, więc to miejsce również mogłam wykluczyć. Została mi jeszcze tylko jedna możliwość i przełknęłam, zanim powiedziałam: – W takim razie… pod prysznicem… – Gdy tym razem pokiwał głową, wprawdzie z jednej strony poczułam ulgę, ale z drugiej byłam wstrząśnięta. Domyśliłam się, że obaj więźniowie zapewne dość łatwo się z nim rozprawili, bądź co bądź najprawdopodobniej Edward był już wtedy nagi. – Tak bardzo bolało… – Edward nagle zaczął szlochać i całe jego ciało się zatrzęsło. On sam trzymał się mnie jeszcze mocniej. – Nie chciałem tego robić, ale nie miałem żadnej szansy. Próbowałem krzyczeć, ale jeden z nich… stłumił to. – Nie musiał mi wyjaśniać. Mogłam sobie wyobrazić, w jaki sposób zmusili go do milczenia, i dlatego uspokajająco głaskałam go po plecach. – Ciii, już w porządku. To nie jest twoja wina. Potrząsnął głową. – To jest moja wina! Gdybym nie zadawał się z tą dziwką, wtedy nic takiego by się nie wydarzyło – powiedział rozhisteryzowany, ale ja znowu potrząsnęłam przecząco głową. – Nie mogłeś wiedzieć, że Jessica sięgnie po takie środki.
339
– Ale powinienem się bardziej bronić, kiedy mnie trzymali, do cholery! – krzyknął przepełniony wściekłością wobec samego siebie. Wiedziałam, jak człowiek czuje się po czymś takim, i dlatego rozumiałam, że Edward teraz myśli, iż mógłby coś zmienić, i czuje się źle z tego powodu. Ja czułam się tak samo, mimo że teraz wiedziałam, że wtedy już nie mogłam niczego zmienić, a Edward nie był słaby! Skoro sam nie potrafił się obronić, moim zdaniem oboje musieli być niezmiernie silni. – Edwardzie! – krzyknęłam, żeby mnie usłyszał. – Oboje wiemy, że nie jesteś chuderlakiem, i jeśli ty nie potrafiłeś się przed nimi obronić, nikt inny by nie potrafił! – Brzmiałam na pewną i tak miało być. Jak inaczej miałam mu dodać pewności siebie. – Może by odpuścili, gdybym się bardziej bronił. Westchnęłam cicho. – Bądźmy ze sobą szczerzy, Edwardzie. Myślisz, że Emmett miałby jakąś szansę, gdyby to z nim tak postąpili? – Zajęło to chwilę, zanim potrząsnął głową. – Myślę, że zgodzimy się z tym, jeśli powiem, że może wygląda niedźwiedziowato, ale skoro on by sobie nie poradził, to w takim razie jak ty mógłbyś? Potrząsnął głową. – Ale Emmett nigdy nie znalazłby się w takiej sytuacji. Nie można tego porównywać. – Ach, nie? Równie dobrze jemu również mogłoby się to przytrafić, gdyby od tak dawna nie był z Rose! – Edward znał Emmetta równie dobrze jak ja i dobrze wiedział, że miałam rację. Był tak samo pożądany przez fanki jak Edward, a gdyby nie Rose z pewnością ulegałby pokusie. W końcu już jako czternastolatek miał tendencję do bycia kobieciarzem, ponieważ flirtował z każdą dziewczyną w naszej szkole. – Może masz rację – mruknął po jakimś czasie Edward, wyrywając mnie z moich myśli i tym samym sprowadzając mnie do rzeczywistości. – Na pewno mam rację, Edwardzie – powiedziałam cicho i czule go pocałowałam. Trwało to tylko kilka sekund, zanim coś w Edwardze wydawało się przełączyć, a on i nasza pozycja tylko podczas małego ruchu zmieniła się tak, że teraz przykrył mnie swoim większym ciałem. Jego pocałunek stał się bardziej gwałtowny, a dłonie bez żadnego ostrzeżenia wędrowały pod moją obcisłą koszulką, by dotknąć moich piersi. Wprawdzie w tym momencie nie był tak delikatny jak wcześniej, lecz już niemal grubiański, ale gdybym tego nie chciała, przestałby. Tego byłam pewna, a w końcu jego gwałtowny sposób postępowania również mnie podniecał.
340
EPOV Gdy Bella mnie pocałowała, w sekundę podnieciłem się tak bardzo, że już dłużej nie zwracałem uwagi na to, jak z nią postępowałem, i zwyczajnie przewróciłem ją na plecy, żeby moje dłonie bez przeszkód mogły możliwie jak najszybciej dotrzeć do jej piersi. Mój mózg pracował tak, jakby był wyłączony, kiedy zabrałem dłoń z jej piersi, by zsunąć szorty z mojego tyłka i przede wszystkim z mojego stojącego przyjaciela. Przez moment gładziłem moją erekcję. Jak jakaś marionetka, która jest sterowana przez kogoś innego, oderwałem się od ust Belli i brutalnie przewróciłem ją na bok. Za jednym pociągnięciem ściągnąłem jej majtki aż do kolan. Pogładziłem ją po jej miejscu intymnym i natychmiast poczułem wilgoć, która udowodniła mi, że moja dziewczyna była na mnie gotowa. Wszedłem w nią z silnym pchnięciem. O Boże! Była tak ciasna i gorąca, że nawet jeszcze bardziej stwardniałem i już nie byłem w stanie tłumić jęków, kiedy byłem w niej całkowicie. Wysuwałem się powoli i znowu w nią wnikałem. W tym samym czasie moje dłonie leniwie wędrowały po jej brzuchu ku górze, a mój oddech stawał się coraz bardziej nerwowy, kiedy chwyciłem jej pierś, a Bella wymamrotała moje imię. – Wszystko jest w porządku, moja malutka – wycisnąłem między zębami, kiedy Bella cicho westchnęła. – Co się dzieje? – zapytała zdyszana i nieco dopasowała się do moich ruchów. – Po prostu potrzebuję cię teraz – wyszeptałem i tym razem pchnąłem w nią mocniej. Bella nagle krzyknęła przestraszona, zanim nie została uciszona przez jej własny przyspieszony oddech. Po sposobie, w jaki oddychała, wiedziałem, że nie panikowała, ale była tak samo podniecona jak ja, a jej mały krzyk tylko dodatkowo zwiększył moje pożądanie, tak że chciałem więcej. Z tego powodu wyślizgnąłem się z jej jedwabistego gorąca i teraz leżącą na brzuchu przyciskałem do materaca. Chwyciłem obiema dłońmi jej biodra i uniosłem je w górę w kierunku mojego twardego kutasa, by znowu mocno w nią wtargnąć. Ostatecznie jedną dłonią powędrowałem wzdłuż jej pleców, żeby za kark przytrzymać górną część jej ciała do prześcieradła. Bella jęczała przez cały czas, kiedy pchałem w nią mocniej i szybciej. Czułem, jak jej mięśnie zaciskały się wokół mojego członka. Jęknęła jeszcze głośniej, gdy doszła, a ja również nie mogłem się powstrzymać i z głośnym krzykiem spuściłem się głęboko w niej. Po prostu przewróciłem się na bok, nie uwalniając od siebie Belli, ponieważ porwałem ją ze mną. 341
Dopiero gdy znowu jako tako mój oddech się uspokoił, naprawdę pojąłem, co właśnie zrobiłem, i z tego powodu natychmiast poczułem się źle. O Boże, po prostu wziąłem Bellę, nie zwracając uwagi na to, czy tego chciała! Prawie tak jak wcześniej z tymi głupimi lafiryndami… – Mój Boże, co ja zrobiłem… ? – wyszeptałem pełen odrazy wobec samego siebie i natychmiast nieco się od niej odsunąłem, przecierając się po twarzy i opadając na plecy. – Hej… było… w porządku. – Bella odwróciła się do mnie i ujęła moją twarz pomiędzy swoje dłonie, jednak ja potrząsnąłem głową. – Jestem potworem – wyszeptałem gorzko. Teraz to Bella była tą, która zdecydowanie potrząsnęła głową i zmusiła mnie, bym na nią spojrzał. – Jeśli ty czymś nie jesteś, to właśnie potworem – powiedziała cicho i kciukiem pogładziła mnie po policzku. – Ale ja nim jestem! Bezczelnie zmusiłem cię, byś się ze mną przespała, do cholery! Znowu potrząsnęła głową. – Nie zmusiłeś mnie – wyszeptała. – Przyznaję, że tym razem nie byłeś taki delikatny jak ostatnio, ale było… w porządku. – Nie było w porządku, bo ty nie zasłużyłaś na takie traktowanie! Bella westchnęła. – Być może, ale TY właśnie TEGO potrzebowałeś: wyuzdanego seksu, bez jakichkolwiek zahamowań. A nie zrobiłbyś tego, gdybym nie była na to gotowa.
342
Rozdział 39 Byłem całkowicie… zdziwiony, delikatnie mówiąc. Jak Bella mogła mówić o tym tak spokojnie, jakbym tylko zgubił jej ulubioną książkę? – Mimo wszystko nie było to odpowiednie… Cholera to nawet podchodzi pod gwałt! – Ale to nie był żaden gwałt! – upierała się. – W takim razie co to było? Nie byłem w stanie się powstrzymać, kurwa mać! – warknąłem. Bella nonszalancko wzruszyła ramionami. – Ale ja się nie broniłam, prawda? Wprawdzie prawdopodobnie i tak nie widziała mnie zbyt dobrze, ale mimo to unikałem jej wzroku. – To by się zgadzało, ale zastanawiam się, dlaczego nic nie zrobiłaś. Byłem taki brutalny… Wzruszyłam ramionami. – Ufam ci, Edwardzie. I kocham cię tak samo, jak ty kochasz mnie. Nigdy świadomie byś mnie nie zranił, a tego akurat nie zrobiłeś. Przyznaję, że było to niespodziewane, ale nie bolało… Zastanawiałem się, jak Bella mogła przyjąć moje zachowanie z taką łatwością i przede wszystkim wybaczyć mi. Jeśli dokładnie na to spojrzeć, zgwałciłem ją, a ona podeszła do tego, jak gdyby nic się nie stało, do cholery! Znowu wzruszyła ramionami. – Wiem, że dokładnie tego wtedy potrzebowałeś, Edwardzie, ponieważ chciałeś się poczuć silnym i niezwyciężonym… – Ale to wciąż nie jest usprawiedliwienie – wszedłem jej w słowo. – Oczywiście, że nie… – zaczęła i zrobiła krótką przerwę, zanim kontynuowała: – … ale… Ty zrobiłeś dla mnie tak wiele. Myślę, że przynajmniej w taki sposób mogłam ci się chociaż trochę zrewanżować. Potrząsnąłem głową. – Ale przecież nie tak. Znowu wzruszyła ramionami. – Jestem pewna, że wszystko wkrótce cię zmieni, jednak, żeby to nastąpiło, musimy zmienić otoczenie… I zanim zaprotestujesz, Emmett, Alice, Rose, Jasper i ja wszystko już przygotowaliśmy – powiedziała Bella i zaśmiała się cicho. – Tak? – zapytałem i również się wyszczerzyłem, kiedy pokiwała głową.
343
– Tak, wszystko już przewieźliśmy do Seattle i z resztą przeprowadzki nie powinno być problemu. Możemy więc zacząć od razu. – Sam entuzjazm Belli, dodał mi takiej ilości pewności siebie, jakiej nigdy bym się nie spodziewał. Chociaż wiedziałem, że Seattle może być nowym początkiem, zdawałem sobie również sprawę z tego, że nie będzie to takie proste, jak Bella sobie wyobrażała, po tym jak prasa rozdmuchała informacje o moim skandalu…
BPOV Naprawdę nie wiedziałam, jak powinnam się zachować po tym, jak Edward opowiedział mi, co stało się w więzieniu. Te typy go zgwałciły, do cholery, a ja nie mogłam mu wtedy pomóc. Za to jednak mogłam zrobić to teraz, w końcu wiedziałam, jak ciężko jest przejść przez coś takiego. Pewnie aż do końca życia Edward będzie wiedział, jak bolesny był taki sposób demonstrowania władzy. W zasadzie oprawca nie chciał udowodnić nic innego niż to, jaki on był ważny – nawet jeśli z jego strony były to tylko pobożne życzenia. Wprawdzie sama kiedyś chciałam studiować psychologię, ale wciąż chodziłam do liceum i dlatego nie wiedziałam, jak mogłam pomóc Edwardowi, nie narzucając mu swojej woli, przynajmniej tej nocy. Jednak mimo wszystko cieszyłam się z tego, że przynajmniej mi się zwierzył. To wszystko już nie zżerało go od środka, więc przez resztę nocy mogliśmy spać spokojnie. Chociaż spaliśmy jeszcze tylko przez kilka godzin, Edward wyglądał trochę lepiej niż w ostatnim tygodniu. Również nie obudził się już z krzykiem. Była dopiero ósma, kiedy zeszliśmy na dół na śniadanie, a to oznaczało, że poza Carlislem i Esme prawdopodobnie jeszcze wszyscy spali i mieliśmy spokój. Przynajmniej dopóki nie zauważyłam gazety leżącej na stole. Jeśli
nie zaciekawiłby mnie
już
sam
nagłówek:
„Gwiazda
C.H.E.E.J.A.R.
uniewinniona!”; zrobiłoby to zdjęcie, na którym Edward trzymał mnie w mocnym uścisku i chował twarz w moich włosach. Cholera! Przecież to oczywiste, że podczas rozprawy prasa nie powinna robić zdjęć, a teraz było jedno, zrobione natychmiast po ogłoszeniu wyroku! Cicho westchnęłam i pokiwałam głową, przecież i tak nie mogłam już niczego zmienić. – Co się stało? – zapytał Edward i spojrzał na mnie pytająco. Wzięłam gazetę i pokazałam mu nagłówek. – Te ścierwa nie potrafią tak po prostu tego zostawić. 344
Edward wzruszył ramionami. – Przecież nie spodziewaliśmy się czegoś innego, prawda? Pokiwałam głową. – Masz rację. W takim razie zobaczmy, co za bzdurę tym razem sobie dośpiewali. – Zaśmiałam się delikatnie i po tym, jak Edward mi przytaknął, zaczęłam na głos czytać artykuł.
Edward Cullen, keyboardzista zespołu C.H.E.E.J.A.R., został wczoraj oficjalnie oskarżony z powodu podejrzenia o gwałt. Chociaż prokurator już na samym początku był przekonany o tym, że wygra rozprawę, to obrońca Cullena, Sam Uley, już samym wzrokiem pokazywał, że ma jeszcze jednego asa w rękawie. Na początku robił tylko uniki, nieznacznie łamiąc ofiarę, tak że w końcu Jessica S. przyznała, że była wściekła za oskarżonego, ponieważ ten kilka miesięcy wcześniej zerwał z nią. Prawdopodobnie Uley miał nadzieję na to, że ofiara przyzna się do składania fałszywych zeznać, jednak nie doszło to tego. Dopiero dzięki zeznaniom jednego ze świadków, Belli Swan, mógł on udowodnić niewinność swojego klienta, ponieważ opowiedziała ona nie tylko dość nieprawdopodobną historię, lecz również na wszystko miała dowody. Jednakże teraz wszyscy powinniśmy się zastanowić, czy być może jednak nie znamy lepiej Belli Swan, niż do tej pory zakładaliśmy. Istnieje wiele uderzających podobieństw do przypadku Isabelli Marie Dwyer, która zaginęła bez śladu niemal cztery lata temu. Oczywiście o wszystkim będziemy Państwa na bieżąco informować i mamy nadzieję, że wkrótce będziemy mogli więcej o tym powiedzieć.
Byłam zszokowana i gazeta po prostu wyślizgnęła mi się z palców. Edward przytulił mnie, chroniąc w swoich ramionach. Kiedy zdecydowaliśmy, że będę zeznawać na korzyść Edwarda, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że moja wypowiedź przyjmie takie rozmiary i ktoś będzie mógł wykazać taką analogię do mojego wcześniejszego życia. Jacy byliśmy naiwni! – Oni wiedzą – wyszeptałam do piersi Edwarda i zakryłam twarz dłońmi.
345
Edward westchnął i pokiwał głową. – Oni nic nie wiedzą, malutka – powiedział i zabrał moje dłonie, żebym na niego spojrzała. – Bello, zmieniłaś się przez te cztery lata i już nie jesteś tą małą dziewczynką co wcześniej. Już sam twój wygląd zewnętrzny uległ zmianie, ponieważ wyglądasz dużo doroślej. – A co, jeśli oni jakoś się do tego dobiorą? – zapytałam z powątpiewaniem. Nonszalancko wzruszył ramionami. – Wtedy po prostu to zlekceważymy i nie będziemy o tym myśleć, dobrze? – Przytaknęłam i wygoniłam z mojej głowy każdą myśl o dziennikarzach, co wyszło mi zdumiewająco dobrze. Już kilka minut później Edward i ja wesoło żartowaliśmy, jedząc śniadanie, śmialiśmy się i wzajemnie karmiliśmy. Niestety nasz luz nie trwał długo, ponieważ Edward w środku naszego poruszenia zastygł, nagle jego oddech stał się gwałtowny, a całe jego ciało zaczęło drżeć. Przez moment mrugałam zmieszana, aż usłyszałam ciche plaśnięcia nagich stóp zagłoszone przez głośny oddech Edwarda, które się do nas zbliżały. Gdy okazało się, że te kroki pochodzą tylko od Emmetta – który kilka sekund później ziewnął, podrapał się po brzuchu i wymruczał „dzień dobry”, powłócząc nogami przez drzwi od kuchni – westchnęłam z ulgą, jednak jedno spojrzenie na Edwarda pokazało mi, że on nie przyjął tego tak lekko. Jego twarz była zniekształcona przez wściekłość, kiedy obszedł wokół swojego brata i ciskał w niego gromy. – Nie możesz jak każdy normalny człowiek założyć też butów? – warknął i już w następnym momencie wyszedł z kuchni. – A temu co się stało? – zapytał Emmett i spojrzałam na niego zmieszana. Westchnęłam i potrząsnęłam głową. – Nie pytaj. – Nie powiedziałam nic więcej, chwyciłam mój i Edwarda talerz i wyrzuciłam resztki naszego śniadania do śmieci – na szczęście nie pozostało ich zbyt wiele. Wzięłam jeszcze kubki i razem włożyłam je do zmywarki, po czym poszłam za Edwardem, nawet nie patrząc na Emmetta. Tak jak się spodziewałam, mój chłopak leżał plecami do mnie skulony na łóżku, więc po cichu zamknęłam drzwi, zanim ostrożnie położyłam się za nim, by wziąć go w ramiona. Mimo że byłam ostrożna, zadrżał, zanim w końcu odwrócił się i przylgnął do mnie jak człowiek, który tonie, i jego ciało zaczęło się trząść. – Hej, wszystko jest w porządku – powiedziałam cicho i delikatnie pogładziłam go po ramieniu. A jednak Edward potrząsnął głową. – Nie jest, do cholery. Właśnie nakrzyczałem na Emmetta… Westchnęłam i wzruszyłam ramionami. – Jakoś to przeboleje.
346
– Oczywiście, że tak, ale to nie o to chodzi, Bello – szepnął. – W takim razie o co chodzi? – Boję się, że jeśli kiedyś się wścieknę, to przez to całe gówno wyładuję się na niewłaściwej osobie… Pokiwałam głową. – Na kim na przykład? Myślę, że Jasper i Emmett potrafią się przed tobą dobrze obronić. – Jasne, oni tak, ale co, jeśli uderzę w Rose, Alice albo ciebie? Cholera, wtedy nie byłbym pewny nawet co do Jamiego i każdego, kto choć trochę by mnie wkurzył! Wzdychając, potrząsnęłam głową. – Nigdy byś mu czegoś takiego nie zrobił. I nikomu innemu również, Edwardzie. Masz zbyt wielkie poczucie honoru, by zranić kogoś, kto jest od ciebie słabszy. Parsknął. – A co było ostatniej nocy? Przecież nie możesz się przede mną obronić. Zdenerwowana przewróciłam oczami. – Przecież już to sobie wyjaśniliśmy, Edwardzie, więc nie zaczynaj tego znowu. Nie sprawiłeś mi bólu, a było to piękne. Może wreszcie dojdzie to do tej twojej upartej głowy? Powoli już naprawdę nie wiedziałam, co powinnam z nim zrobić, jeśli dalej będzie sobie robił wyrzuty, i chyba tylko Carlisle mógłby mi pomóc, ale jakoś nie ufałam sobie na tyle, żeby zwierzyć mu się ze wszystkiego. Przynajmniej nie dopóki jakiś czas później sam mnie o to zagadał. – Nie chcesz mi powiedzieć, co się naprawdę stało? Spojrzałam na niego przestraszona. Czy Carlisle zauważył, że zupełnie nie radziłam sobie z Edwardem? Miałam nadzieję, że nie, ponieważ w końcu zrobiłam WSZYSTKO, żeby nic nie zauważył! Carlisle był nie tylko moim psychiatrą, lecz również ojcem Edwarda! Westchnął, gdy pokręciłam głową. – Bello, myślisz, że nie wiem, że Edward tobie ufa bardziej niż mi? – Co? – zapytałam głosem, który był zbyt piskliwy, by równał się z moim własnym. Znowu westchnął. – Daj spokój, Bello, przecież oboje wiemy, że z moim synem coś jest nie tak, odkąd został zwolniony z więzienia. Więc co się stało? Potrząsnęłam głową. – Nie mogę o tym rozmawiać, Edward mi ufa. – Bello, teraz jestem tylko twoim terapeutą i wszystko, co mi powiesz, nie wyjdzie poza ściany tego pomieszczenia. Przecież wiesz, tajemnica lekarska – powiedział poważnie Carlisle. Westchnęłam i skrzywiłam się. – Oni go skrzywdzili, Carlisle – wyszeptałam. – Co masz na myśli? – zapytał.
347
– Czy nie możesz się tego domyślić? On był w więzieniu dla MĘŻCZYZN – powiedziałam dobitnie i spojrzałam mu w oczy. – Myślisz, że oni go… zgwałcili? – zapytał. Pokiwałam przecząco głową. – Ja nie tylko myślę, ja to wiem – powiedziałam cicho i poczułam, że miałam łzy w oczach. – Jak mogę mu pomóc, Carlisle? Potrząsnął głową. – TY nie możesz mu pomóc. – Dlaczego? – zapytałam cicho. – Bello, przecież ty jeszcze musisz się uporać ze swoją własną traumą. Jak niby chcesz pomóc komuś, kto przeszedł coś podobnego? – Carlisle brzmiał dobitnie, ale nie był wszechwiedzący. – Ale przecież ja muszę umieć mu jakoś pomóc. Proszę, Carlisle, powiedz mi jak… – błagałam zalana łzami, kiedy Carlisle wreszcie pokiwał głową. – Wierzę, że chcesz mu pomóc. Jednak naprawdę nie możesz tego zrobić, Bello. Nawet jeśli właśnie bardzo byś tego chciała, nie jesteś wykształconym psychologiem, dlatego nie możesz zrobić nic więcej niż go wysłuchać… – powiedział cicho. – Nie ma innej możliwości? – zapytałam zdesperowana, jednak Carlisle zaprzeczył ruchem głowy. – Jeśli nie chcesz go przekonać, by ze mną porozmawiał, niestety nie – powiedział poważnie i potem westchnął. – Oczywiście jest jeszcze taka możliwość, że ty ze mną porozmawiasz i dam ci wskazówki… Potrząsnęłam głową. – Wiesz, że nie mogę. Edward mi zaufał. Myślisz, że co on będzie sobie o mnie sądził, jeśli porozmawiam o tym akurat z jego OJCEM… – wyszeptałam. – Bello, jak już powiedziałem, jeśli rozmawiamy razem w tym pomieszczeniu, jestem tylko i wyłącznie twoim lekarzem i wszystko, co mi powiesz, zostaje w tych czterech ścianach! Ani Edward, ani nikt inny nie dowie się o tym, co mi tutaj opowiesz – powiedział dobitnie i w końcu pokiwałam głową. Łzy płynęły mi po policzkach. – Oni sprawili mu ból, Carlisle, moim zdaniem w więzieniu – szepnęłam. – Co się wydarzyło? – zapytał tak neutralnym tonem, że wydawał się być obcym i zupełnie niezaangażowanym. Potrząsnęłam głową. – Nawet nie wiem, od czego mam zacząć. – Najlepiej by było od początku – powiedział z delikatnym uśmiechem. Skinęłam i westchnęłam. – Obudził mnie ostatniej nocy, ponieważ tak głośno krzyczał. – Odetchnęłam głęboko. – Dlatego nieco go wypytywałam, tak jak ty to robiłeś ze mną na początku, i tym samym zmusiłam go, by mi trochę o tym opowiedział. – Zeskoczyłam z fotela, na którym siedziałam, przejeżdżając dłońmi po twarzy. – Cholera, Carlisle, on się
348
totalnie rozpadł na kawałeczki w moich ramionach, a potem… Edward od razu zaczął mnie całować… – Mów dalej – zachęcił mnie. Westchnęłam. – Na początku było to dla mnie dość… niespodziewane… że on się TAK zabrał do pracy, jeśli wiesz, co mam na myśli, ale… w jakiś sposób mnie to pochłonęło. – Co masz przez to na myśli? – Cholera, Edward nie był tak delikatny i czuły jak wcześniej. Można go było porównać niemal do… zwierzęcia… a potem… wziął mnie od tyłu… – Westchnęłam. – Wiem, że brzmi to tak, jakby mnie zmusił, ale tego nie zrobił! Kurwa, ja nawet uważam, że to było piękne! – wykrzyknęłam i przejechałam dłonią przez włosy. Carlisle westchnął. – Bello, dopóki nie bierzesz na siebie winy za wszystkich… Nawet nie pozwoliłam mu się wypowiedzieć. – Boże, nie! Jeśli ktoś ponosi winę za tę całą sytuację, to Jessica. Ona była tą, która umieściła Edwarda w więzieniu, i gdyby nie rozgłaszała po świecie tych swoich bzdur, Edward nigdy nie zostałby zgwałcony! – mówiłam już cała rozwścieczona i ostatnie słowa wykrzyczałam z powodu wkurwienia na tę… tę… dziwkę! – Uspokój się, Bello – powiedział Carlisle. Wstał i chwycił mnie za ramiona. – Wiem, że jesteś wściekła, ja również jestem, ale to już się wydarzyło i teraz możemy jeszcze tylko próbować pomóc Edwardowi się z tego wydostać. – W takim razie powiedz mi wreszcie, co mam robić, żeby mu się polepszyło, do cholery! – krzyknęłam na niego, mimo że wcale nie miałam takiego zamiaru, a potem westchnęłam. – Przepraszam, po prostu to wszystko mnie wykańcza. Carlisle pokiwał głową. – Wiem, ale musisz również zrozumieć, ale naprawdę nie możesz pomóc Edwardowi, dopóki sama jeszcze tak głęboko tkwisz w kryzysie. Z westchnieniem znowu przytaknęłam. – Mówiłeś mi to wystarczająco często. Carlisle zaśmiał się cicho. – Musi tak być, żebyś to zrozumiała. – Tak, tak, już dobrze – mruknęłam. – A co ja mam dalej robić? Wzruszył ramionami. – Staraj się po prostu być tam dla niego. W końcu nie możemy go zmusić, żeby ze mną porozmawiał. – Pokiwałam głową, a Carlisle zaczął cicho chichotać. – A teraz dobrze by było, gdybyś do niego poszła, zanim wydepta dziurę w moim pięknym trawniku. Spojrzałam na niego zszokowana. – Słyszał coś? Carlisle potrząsnął głową, uśmiechając się. – Nie sądzę, ale teraz idź. Skinęłam, a potem już wybiegłam z pokoju. Pędziłam schodami w dół. Ledwie weszłam do ogrodu, Edward znowu przykleił się do mnie i wiedziałam, że teraz będę potrzebowała
349
naprawdę wiele cierpliwości. Zwłaszcza, że już następnego dnia mieliśmy ostatecznie pojechać do Seattle, żebym miała jeszcze kilka dni, zanim zacznie się szkoła.
350
Rozdział 40 EPOV Podczas tych kilku dni, kiedy byliśmy jeszcze w Forks po mojej rozprawie, naprawdę niewiele się wydarzyło. Bella odbyła z moim tatą jeszcze parę przygotowawczych sesji, a ja czytałem albo zajmowałem się Jamiem. Poza tym dość często opiekowaliśmy się małym, graliśmy z nim w jakieś dziecięce zabawy, chodziliśmy na plac zabaw albo popływać na plaży, ponieważ przez te kilka dni pogoda była wyjątkowo piękna. Na szczęście prasa zostawiła nas w spokoju na tyle, że jedynym, czym nas denerwowali, były ciągłe telefony z propozycjami ekskluzywnych wywiadów, na które ja jednak wciąż się nie zgadzałem, ponieważ nie byłem jeszcze na to gotowy. Moja rodzina w znacznym stopniu dała nam spokój, tak że wieczorem, kiedy Jamie leżał już w łóżku, mieliśmy nieco czasu tyko dla nas dwojga. W większości spędzaliśmy go na cichym całowaniu się. Bella na szczęście nigdy nie nakłaniała mnie do tego, bym opowiedział o moim pobycie w więzieniu, i nawet mnie trochę rozpieszczała, niemal codziennie sprawiając mi przyjemny masaż, który pozwalał mi się zupełnie rozluźnić. A o ile wreszcie to nastąpiło, Bella i ja mogliśmy spakować resztę ciuchów i zabawek Jamiego, i w końcu pojechaliśmy do Seattle, ku nowej przyszłości. Była jednak jeszcze jedna sprawa, która sprawiała, że czułem się nieswojo: musiałem jeszcze zadzwonić do kliniki, w której chciałem odbywać moje praktyki, by najpierw w ogóle dowiedzieć się, czy w międzyczasie coś się tam nie zmieniło. W końcu o mojej rozprawie pisano w prasie, a klinika z pewnością już o tym wiedziała. Ale również jeszcze nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić, jeśli już nie mogłem ukończyć praktyki w Northwest, jak było to zaplanowane. Przecież liczba miejsc nie była nieograniczona, a do tego czasu z pewnością wszystkie były już zajęte. Wtedy prawdopodobnie nie pozostawałoby mi nic innego niż jeszcze raz zrobić ostatni rok, jeśli nie wyrzucono by mnie również z collage’u.
351
Myślę, że można sobie wyobrazić, jaką ulgę odczułem z powodu tego, że Northwest mnie nie wrzucił po tym, jak przecież dowiedziono mojej niewinności, i tym samym mogłem mieć przed oczami cel na następne cztery lata. Jeszcze resztę dni mogłem wykorzystać, by pokazać Belli nieco Seattle, ponieważ musiała wrócić do szkoły. Dzięki temu nie wydawało jej się, że jest taka samotna, kiedy ja byłem tak często w klinice. Te kilka tygodni do rozpoczęcia mojego stażu minęły, jak z bicza strzelił. Kiedy Bella przedpołudniami była w szkole, ja opiekowałem się Jamiem, chodziłem z nim na plac zabaw, do ZOO, do parku albo na basen, po czym robiłem obiad, by był gotowy, kiedy Bella wracała do domu. Byłem zdania, że wraz z nową szkołą i tak miała już wystarczająco do zrobienia, a ponieważ ja przecież przez cały dzień byłem w domu, nie chciałem, żeby musiała się jeszcze martwić o takie rzeczy, kiedy miała za sobą stresujący dzień. Moim zdaniem, jeśli się mieszka razem – nieważne, czy się jest ze sobą, czy nie – powinno się dzielić wszystkie obowiązki. Poza tym zostałem wychowany w taki sposób, że mężczyźni również mogą mieć nieco obowiązków domowych – nie tylko kobiety. W końcu były czasy, kiedy to do ich obowiązków należało wielogodzinne wystawanie przy kuchence. Chyba najlepszym wzorem takiego postępowania był mój tata, ponieważ kiedy mama wracała później, bo jakiś klient znowu nie mógł się zdecydować, wtedy on troszczył się o to, żeby jedzenie stało na stole, i sam kończył resztę prac domowych. Kiedy mama wracała do domu, mogła więc odpocząć. Jednak oboje wiedzieliśmy, że będzie ciężej, kiedy rozpocznę mój staż. Wtedy będę musiał pracować nawet w weekendy albo przez kilka dni nie będę mógł wrócić do domu. Ale również na to znaleźliśmy rozwiązanie. Kiedy ja nie mogłem przyjechać do mieszkania, wtedy Bella przyjeżdżała do szpitala, żebyśmy mogli się widzieć przynajmniej przez kilka minut. Mimo to pierwszego dnia byłem totalnie zdenerwowany. Moja droga do szpitala z naszego mieszkania była dłuższa niż droga Belli do przedszkola i szkoły, więc to ona zawiozła mnie na miejsce nowym volvo, zanim najpierw zabrała Jamiego, a potem pojechała znowu do szkoły. W końcu już o ósmej zaczynałem pracę, a ona miała jeszcze czas do wpół do dziewiątej. Jeszcze raz odetchnąłem głęboko, po czym zameldowałem się w recepcji i w końcu ustawiłem się przy innych nowicjuszach, którzy również czekali już na instruktora. Jednak nikt z nas nie zwrócił uwagi na to, że ten stał oddalony tylko o kilka metrów, by zaobserwować, kto przynajmniej pojawił się już punktualnie.
352
Dopiero gdy krótko po ósmej najwyraźniej wszyscy już byli obecni, oderwał się od lady, za którą stały siostry, których jakoś wcale nie zauważyłem. Według identyfikatora na jego białym fartuchu nazywał się Cox, był nieco umięśniony, miał mniej więcej metr osiemdziesiąt wzrostu, brązowe loki i dość podły uśmiech, jeśli mogę tak powiedzieć. – Dzień dobry, panie i panowie. Jestem doktor Calso i od dzisiaj aż do końca waszego stażu na chirurgii będę państwa szkolił. Jedno powinni sobie już państwo zapamiętać: nie będę niczego, ale to absolutnie niczego, powtarzał! Kto więc w przyszłości się spóźni jak pan Call i panna Young dziś rano, będzie się musiał zdać na życzliwość swoich kolegów, by nadrobić zaległości. Proszę sobie jednak zapamiętać, że tym sposobem nie zajdą państwo zbyt daleko! W tym momencie wasza grupa obejmuje dwudziestu młodych ludzi, którzy chcieliby się nazywać lekarzami, ale mogę państwa zapewnić, że już przy następnym egzaminie częściowym ta liczba zmniejszy się o połowę, ponieważ kilkoro z państwa nie zda! Więc niektórzy już teraz powinni się przygotować na to, że ona albo on nie będą pracowali w swoim wymarzonym zawodzie, ponieważ kto nie pracuje ciężko i nie stara się albo nie radzi sobie ze stresem, w przyszłości będzie zbyt słaby na tę pracę! Ale, hej, jeśli będą państwo mieli trochę szczęścia, zawsze będziecie mogli udzielać się jako siostra albo pielęgniarz! Myślę, że na początek to wszystko, i teraz przydzielę państwu waszych instruktorów. – Kilkoro osób spojrzało zdziwionych na Calso, na co on zaśmiał się cicho. – Czy państwo naprawdę myśleliście, że sam na siebie wezmę to całe gówno z dwudziestoma młodymi żółtodziobami? Chyba nie! W takim razie zaczynajmy. – Zabrał z lady podkładkę do pisania i patrzył na nią skoncentrowany, podczas gdy jak na zawołanie wyłoniło się jeszcze trzech innych łapiduchów – dwóch mężczyzn i jedna kobieta. – Panno Gray, panie Lautner, panno Emmerson, panno Day i panie Millner. Państwo będą kształceni przez doktora Browna. – Jeden z mężczyzn za nim wyszedł i przywołał do siebie wymienionych, po czym Calso mówił dalej: – Panie Ismir, panie Grace, panno Willow, panno Cost i panie West będziecie kształceni przez doktor North. – Kobieta wystąpiła na przód i wezwała swoje ofiary. Jak słyszałem, doktor North miała być niemal najgorszą ze wszystkich. Poza doktorem Calso, ma się rozumieć. – Panno Show, panno East, panie Bryers, panie South i panno Wankman idziecie do doktora Buda. – Znowu jeden z mężczyzn wystąpił i zebrał wywołanych. – A reszta, czyli pan Volturi, pan Valenkov, pan Smith, panna Walker i pan Cullen, idzie ze mną. – No to wspaniale – mruknąłem i poszedłem za nim. Calso odwrócił się i spojrzał na mnie pytająco. – Czy ma pan coś do powiedzenia? – Um, nie, proszę pana – powiedziałem z delikatnym uśmiechem.
353
Ale on tylko machnął ręką. – Jak zwał, tak zwał. Czy mogłaby nam pani opowiedzieć, co dolega temu młodemu mężczyźnie, siostro Tanyo? – zapytał Calso i zwrócił się do jeszcze jednej osoby w pomieszczeniu, którą właściwie dopiero teraz zauważyłem, i natychmiast zagryzłem zęby, gdy naprzeciwko mnie błysnęła para niebieskich oczu. – Oczywiście, doktorze. Pacjent ma trzydzieści lat i trzy dni temu niemal urwał sobie cały palec na wyciągarce – mówiła i przy tym przez cały czas uśmiechała się do mnie. – Dziękuję, siostro. Jak by pan postąpił… panie Cullen? – Calso znowu zwrócił się do mnie. W duchu przewróciłem oczami, zanim zacząłem moje oświadczenie: – Najpierw znowu połączyłbym kości, by potem spoić razem naczynia i tętnice. A dopiero na sam koniec zszyłbym skórę. Calso pokiwał głową. – Dobrze. A jakie dalsze leczenie by pan zastosował? – Dwa razy dziennie przez sześć do ośmiu dni oczyszczać świeży szew, żeby usuwać wydzielinę z rany. Potem oczyszczanie raz dziennie i do tego świeże bandaże z jakąś antyseptyczną maścią. Za każdym razem kontrolować, czy nerwy znowu odpowiednio się zespoiły. Następnie po około dziesięciu dniach powinny zostać zdjęte szwy, o ile rana się dobrze zagoiła – wyjaśniłem. Calso znowu pokiwał głową. – Tanyo, słyszała pani. Niech się pani bierze do pracy – powiedział i poszedł do następnego pacjenta. Chciałem podążyć za nim i za innymi, jednak zostałem zatrzymany przez dłoń, która przyciągała moje ramię. – Możemy chwilę porozmawiać? – zapytała Tanya, patrząc na mnie błagająco. – Przykro mi, ale, jak widzisz, właśnie jestem w trakcie obchodu – wyrzuciłem z siebie chłodno, a potem wreszcie poszedłem za resztą mojej grupy. O tyle dobrze, że szef właśnie się czymś zajął i w ten sposób nie zauważył, że dołączyłem kilka sekund później. Mimo to posłał mi krótkie spojrzenie. Tak więc moja pierwsza zmiana trwała godzinami. Po obchodzie dano nam trzydzieści minut przerwy, zanim wolno nam było przyglądać się z wielkiej empory operacji wyrostka robaczkowego, którą przeprowadzał doktor Calso. Jasne, mogło się to komuś wydawać nudne, ale my dopiero wyszliśmy z college’u, więc nie pozwolono nam od razu kroić pacjentów. Rozumie się samo przez się, że na razie wolno nam było tylko składać wyjaśnienia przy badaniach kontrolnych. Nawet samo przypatrywanie się było już wystarczająco wyczerpujące, tak że cieszyłem się, że miałem potem krótką przerwę na kawę, zanim życie szpitalne znowu dalej płynęło. – Myślę, że każdy z państwa jak na pierwszy dzień dość dobrze się trzyma, dlatego więc waszym ostatnim zadaniem na dziś jest jeszcze tylko papierkowa robota. Jeśli państwo
354
ją skończycie, możecie odejść. – Po tej zapowiedzi Calso odczułem ulgę, ale z pewnością powoli dochodziła osiemnasta, a Bella już od dawna na mnie czekała. Bolała mnie niemal każda kość w moim ciele i dlatego tym bardziej cieszyłem się, że wreszcie wyjdę z tego białego korytarza, poprzytulam się trochę z Bellą na tapczanie i razem z nią wypiję kieliszek wina. Wiem, że Bela nie ukończyła jeszcze osiemnastego roku życia, ale kto by się interesował tym, co robimy w naszych własnych czterech ścianach? Myślę, że nikt. Oparłem się więc o ladę, by przejrzeć każdy dokument z osobna po tym, jak poczekalnia i tak była okupowana przez innych „nowicjuszy”. Właściwie ja też do nich należałem, ale oni siedzieli już niemal jeden na drugim, a dla mnie było tam zbyt ciasno. Chociaż prawdopodobnie dlatego nie myśleli o mnie zbyt dobrze. Pewnie nawet zaliczali mnie do tych, którzy sami uważają się za kogoś lepszego. Jednak było tam już wystarczająco ciasno, że nie chciałem się wciskać pomiędzy nich. Przynajmniej takie było moje zdanie. Niestety przeliczyłem się co do Tanyi. – Hej, Edwardzie – powiedziała cicho i stanęła obok mnie przy ladzie, podsuwając mi nową kawę. – Czego chcesz? – zapytałem nieobecny i znowu skoncentrowałem się na aktach przede mną. Westchnęła i spuściła wzrok. – Słuchaj, wiem, że wtedy nawaliłam, ale naprawdę mi przykro. – I? – zapytałem trochę zdenerwowany. – Czy moglibyśmy to sobie wyjaśnić przy kawie? – zapytała i przygryzła dolną wargę. Zamknąłem oczy i potrząsnąłem głową. Jak ja mogłem dać się kiedyś nabrać na tę jej niewinną minkę? Naprawdę nie wiedziałem, ale teraz byłem ponad to i dokładnie zdawałem sobie z tego sprawę. – Przykro mi, Tanyo, ale jestem już umówiony. – Mogę zapytać z kim? – Chciała zaspokoić swoją ciekawość. – Nie, nie możesz. To już cię nie powinno obchodzić, okej? – Mój głos był dość opryskliwy, ale było mi to obojętne. Pokiwała głowa przygnębiona, a potem westchnęła. – Mam nadzieję, że kiedyś będziesz mógł mi wybaczyć – mruknęła. Westchnąłem. Cholera. Tak bardzo, jak chciałem nienawidzić Tanyi, po prostu nie mogłem. Może to było dawno temu, ale zanim byliśmy „parą”, ona w końcu była moją najlepszą przyjaciółką i nie mogłem o tym tak po prostu zapomnieć. – Co ty tutaj w ogóle robisz? – zapytałem, ponieważ sam byłem ciekawy. – O ile wiem, chciałaś przecież odnieść duży sukces.
355
Westchnęła i, potrząsając głową, spuściła wzrok. – Jak widać, nie powiodło mi się tak dobrze, jak chciałam. W przeciwieństwie do ciebie. Pokiwałem głową. – Ale to jeszcze nie wyjaśnia twojej obecności w tym budynku. O ile wiem, nigdy nie chciałaś pójść w opiekę nad chorymi. Wzruszyła ramionami. – Masz rację. Właściwie nie chciałam tego, ale bez dyplomu nie ma się zbyt dużego wyboru. Gdyby mój ojciec nie był tutaj członkiem zarządu, nie miałabym tej pracy. Na jej słowa przeszła mi przez głowę przerażająca myśl i spojrzałem na nią podejrzliwie. – Czy może być, że twój tata miał coś wspólnego z tym, że zachowałem tutaj miejsce? Mam na myśli to, że każdy inny szpital prawdopodobnie wyrzuciłby mnie na zbity pysk po tych nagłówkach, które ukazały się w gazetach w ciągu ostatniego miesiąca, a jednak stoję tutaj i mogę zaczynać mój staż. Wzruszyła ramionami. – Nie zapomniałam, że chcesz być lekarzem, dlatego już jakiś czas temu poprosiłam mojego tatę, by cię przyjął, jeśli będziesz się o to ubiegał. – O ile wiem, członkowie zarządu w rzeczywistości nie mają wiele do powiedzenia – powiedziałem i spojrzałem na nią sceptycznie, na co Tanya znowu wzruszyła ramionami i wyszczerzyła się. – Zwykle pewnie nie, ale mój tata w dużej części finansuje tę budę z własnych środków, dlatego ma kilka przywilejów. Myślisz, że jak inaczej właśnie ja zostałabym tutaj przyjęta? W końcu jest to jedna z najlepszych klinik w Stanach. Parsknąłem i potrząsnąłem głową. – W takim razie jestem tutaj tylko dlatego, że ty tego chciałaś. – To przykro dowiedzieć się, że właściwie pewnie nie przyjęli mnie z powodu moich dobrych oceny – i przede wszystkim zachowania – lecz tylko dlatego, że ktoś inny pomógł mi swoimi znajomościami. Równie dobrze to wszystko mógłbym mieć w Forks, w końcu poważano tam mojego ojca, nawet jeśli był „tylko” psychiatrą. Znowu wzruszyła ramionami. – Myślę tylko, że powinno się wykorzystywać swoje kontakty, jeśli chce się coś osiągnąć. – I co sobie po tym obiecujesz? – zapytałem ze wzburzeniem i przejechałem dłonią przez włosy. Uśmiechnęła się do mnie czule. – Wiem, że nie wybaczysz mi tak z dnia na dzień, ale ponieważ musimy tutaj razem pracować, moim zdaniem szanse na to nie są wcale takie nikłe. – TATUSIU! – Parsknąłem i właśnie chciałem jej odpowiedzieć, co o tym myślę, gdy usłyszałem w korytarzu to słowo. Odwróciłem się. Jamie wyrwał się Belli i podbiegł do mnie tak szybko, że ledwie mogłem go złapać. Zderzył się ze mną, a następnie zawirowałem nim w powietrzu. – Ja również cieszę się, że cię
356
widzę, wielkoludzie, ale czy my się nie umawialiśmy, że zawsze będziesz grzecznie pozostawał przy mamusi? – zapytałem go poważnie i naprawdę musiałem się powstrzymywać, gdy Jamie zasmucony spuścił głowę. – Przepraszam, tatusiu. Czy jesteś teraz zły? – zapytał dotknięty i mogłem nawet usłyszeć łzy w jego głosie. Od razu było mi przykro z powody mojego tonu i potrząsnąłem głową. – Nie, nie jestem, ale następnym razem będziesz stał grzecznie przy mamie, dobrze? Jamie gorączkowo pokiwał głową, gdy mocno zasapana Bella również do nas przyszła. – Przepraszam, skarbie. On po prostu mi się wyrwał – wysapała i wsparła się rękami na swoich kolanach. Znowu szybko postawiłem Jamiego na nogi i pomogłem Belli usiąść na najbliższym krześle. Przez jej problemy z oddychaniem – które od czasu mojej rozprawy jeszcze nieco wzrosły – nie było dobrze, jeśli uprawiała jakikolwiek sport, dlatego w międzyczasie Carlisle i ja zdołaliśmy ja przekonać do tego, żeby nawet zrezygnowała z zajęć wychowania fizycznego w szkole. – Już w porządku, ale przecież nie powinnaś się tak przeciążać – powiedziałem cicho i pogładziłem ją po policzku. Jednak mój komentarz przyniósł mi gwałtowne potrząśnięcie głową i lekkie pogłaskanie po kolanie. – Wszystko w porządku, Edwardzie. Tylko trochę nie mogę złapać oddechu – odrzekła z uśmiechem Bella i pocałowała mnie w policzek. Cicho westchnąłem, jednak również uśmiechnąłem się, ale tylko delikatnie. – Przecież wiesz, że zawsze się o ciebie martwię. – Bella pokiwała głową i właśnie chciała coś powiedzieć, gdy ktoś za mną odchrząknął. – Ach, tak! To jest Tanya Denali. Tanyo, to jest Bella Swan i nasz syn, Jamie. Bella podniosła pytająco brwi i wiedziałem dokładnie, co chciała wiedzieć. Czy tutaj była TA Tanya? Z tego powodu tylko ledwie zauważalnie przytaknąłem. Nie chciałem, żeby coś z tego doszło do Tanyi. Jeśli ktoś zapytałby mnie, nie dotyczyło jej nic z tego, o czym rozmawiałem z Bellą. Mimo to Bella uśmiechnęła się – nawet jeśli z delikatnymi piorunami w oczach – i podała Tanyi swoją dłoń. – Cieszę się, że mogę cię poznać. Tanya cicho parsknęła i prawdopodobnie myślała, że bym tego nie usłyszał. Następnie również podała Belli dłoń, jednak nie obdarzyła jej uśmiechem. Po prostu nie miała tak dobrych manier jak Bella. – Ja również. – Myślę, że nie muszę wspaniałomyślnie wspominać, iż powiedziała to bezbarwnie, prawda?
357
Jednak Bella po chwili znowu zabrała swoją dłoń. – Właściwie chcieliśmy cię wyciągnąć, ale jak widać, musisz chyba jeszcze trochę popracować. Westchnąłem i nieco pokiwałem głową. – Niestety, ale jeśli dasz mi jeszcze pół godziny, wtedy będziemy wolni. – Nie ma problemu, a Jamie z pewnością będzie chciał patrzeć ci przez ramię. – Bella zachichotała i spojrzała na naszego syna. – Ale tylko, jeśli obiecasz mi jeszcze trochę odpocząć, okej? – zapytałem zatroskany. Bella tylko potwierdziła skinięciem głowy, zanim wyszczerzyłem się na moment, a potem zmarszczyłem czoło. – Ale ty musisz być absolutnie grzeczny, wielkoludzie. W porządku? – zapytałem małego i natychmiast otrzymałem gwałtowne skinięcie głową. – Nie wolno ci również malować na papierach taty, inaczej tym razem będzie on naprawdę zły. – Jamie znowu skinął, więc podniosłem go i posadziłem go obok mojej podkładki do pisania. Bella pozostała na krześle po tym, jak oczywiście musiałem ją do tego przekonać. Zawiesiłem Jamiemu wokół szyi mój stetoskop i pokazałem, jak obsłuchuje się uderzenia serca, żeby on dodatkowo jeszcze czymś się zajął, a ja mógł pracować. Jednak oczywiście Tanya nie potrafiła mnie zostawić w spokoju i ustawiła się blisko mnie. – Coś jeszcze? – zapytałem po paru sekundach, nie odwracając wzroku od papierów. Tanya cicho westchnęła i potrząsnęła głową. – Wiesz, że przecież nie chcę nikogo urazić, ale mały jest wyraźnie zbyt duży, by był twoim synem. Poza tym pomiędzy wami nie ma nawet najmniejszego podobieństwa i czegokolwiek, co ma każde dziecko od obu rodziców. Spojrzałem szybko na Jamiego, by się upewnić, że rzeczywiście był zajęty i nie usłyszał ani jednego słowa Tanyi, zanim odpowiedziałem: - To również nie powinno cię obchodzić. Westchnęła znowu. – Cholera, Edwardzie, czy ty nie widzisz, że pakujesz się w tarapaty? Ten… podlotek… stara się tylko znaleźć kogoś, kto zapewni utrzymanie jej i jej synowi. Czy ty naprawdę wierzysz, że ona cię kocha? Spojrzałem na Tanyę rozwścieczony. – Widzę więcej, niż ci się wydaje, Tanyo. A Bella daje mi więcej, niż ty kiedykolwiek byłaś wstanie. Czy już zapomniałaś, że zabiłaś nasze dziecko? Jak ty to ładnie określiłaś? Że nie chcesz schrzanić swojej „kariery” jakimś bachorem! – warknąłem. Przez moment popatrzyła na mnie z wielkimi oczami, zanim spuściła głowę. – Przepraszam, za wszystko. Cholera, ja po prostu byłam młoda i głupia. Myślałam, że ON mógłby mnie szybciej uczynić sławną, i straciłam z oczu to, co było istotne.
358
Parsknąłem. – Jest za późno na takie zapewnienia, Tanyo. Przy Belli znalazłem szczęście, czy ci się to podoba, czy nie. Poza tym nie możesz jej osądzać, ponieważ po prostu jej nie znasz. Tanya przewróciła oczami. – Sądzę, że również nie muszę. W końcu zna cię połowa Ameryki i oboje dobrze wiemy, że pieniądze przyciągają fałszywych przyjaciół. – W takim razie na pewno ucieszy cię to, jeśli usłyszysz, że Bella nie jest zdana na moje pieniądze i, w przeciwieństwie do ciebie, nie chce niczego podawać do opinii publicznej. Wręcz przeciwnie! Bella jest zadowolona, że otrzymuje tak mały upominek, jak to jest możliwe – syknąłem. Tanya zaśmiała się cicho. – Jesteś taki naiwny, Edwardzie. Każda dziewczyna powiedziałaby coś takiego, gdyby za to miała otrzymać ciebie. Więc może powinieneś jeszcze raz zastanowić się nad tym, czy ona naprawdę jest właściwym wyborem. – Tanya jeszcze raz uśmiechnęła się do mnie, a potem wreszcie zniknęła. Wiedziałem, co chciała osiągnąć swoimi słowami. Chciała zasiać we mnie zwątpienie, ale nie znała Belli tak dobrze jak ja i nie mogła po prostu jej osądzać, jak to według niej wyglądało. Zaś ja wiedziałem o niej niemal wszystko i dlatego wierzyłem, kiedy mówiła, że mnie kochała. Mówiąc w skrócie: próba Tanyi, by wzbudzić we mnie zwątpienie, po prostu się nie udała. Szybko złożyłem jeszcze jeden podpis pod ostatnim dokumentem, a potem wreszcie zabrałem się z Bellą i Jamiem do domu.
BPOV Tymczasem Edward i ja mieszkaliśmy w Seattle już od kilku tygodni i był to naprawdę właściwy czas, żebym poszła do ginekologa po tym, jak już tak dawno mnie tam nie było. W końcu nigdy wcześniej nie potrzebowałam pigułek, ponieważ i tak nie miałam chłopaka – a w dodatku musiałam brać jeszcze inne lekarstwa, które przez to szczególnie źle się tolerowały – ale teraz, kiedy właściwie byłam z Edwardem i również uprawialiśmy seks, a ja nie brałam już lekarstw, powinnam trochę pomyśleć o antykoncepcji, przynajmniej takie było moje zdanie. Jasne, używaliśmy prezerwatyw, ale nie było to długotrwałe rozwiązanie i dlatego w pewien poniedziałek w towarzystwie Alice poszłam do mojej nowej pani ginekolog w Seattle. Jasne, miałam już wcześniej jedną w Port Angeles, ale droga do niej była zwyczajnie dość długa, tak że zapytałam o jakąś jej koleżankę. Na początku była trochę sceptyczna po 359
tym, jak przez tak długi czas byłam pod jej opieką, jednakże potem zrozumiała moją sytuację, a ponieważ wiedziała, że nie pójdę w tej sprawie do żadnego mężczyzny, dała mi numer do jakiejś kobiety, u której zaraz potem ustaliłam termin. Miała miejsce normalna procedura. Najpierw zadała mi kilka pytań, potem zrobiła wymaz, a na sam koniec przyszła jeszcze z aparatem ultradźwiękowym, który wprowadziła mi do pochwy. Wprawdzie nienawidziłam tej rzeczy, ale co miałam zrobić, to było konieczne. Jednak zbito mnie z tropu, gdy ona zmarszczyła czoło. – Czy coś się nie zgadza? – Hm… jeszcze nie wiem. Proszę chwilę zaczekać – mruknęła sama do siebie i kontynuowała badanie. Rzuciłam Alice niepewne spojrzenie, ale ona tylko wzruszyła ramionami, więc również nie wiedziała, co to oznaczało. – Okey, skończyłam. Może się pani znowu ubrać. Potem proszę jeszcze raz przyjść do mojego biura, panno Swan. – Przytaknęłam milcząco, a potem poszłam się przebrać.
360
Rozdział 41 Po tym jak się ubrałam, znowu poszłam do biura lekarki, która już czekała i patrzyła na mnie z dość wesołym uśmiechem. – Okey, więc wygląda na to, że badanie niczego nie wykazało – powiedziałam trochę niepewnie i usiadłam na krześle przed biurkiem. Alice zajęła miejsce obok mnie. – No, to zależy, jak na to patrzeć – powiedziała doktor Smith, znowu się uśmiechając, na co ja tylko zmieszana zmarszczyłam czoło. – Co ma pani na myśli, mówiąc, że „zależy, jak na to patrzeć?” – Mogę pani serdecznie pogratulować, panno Swan. Jest pani w trzynastym tygodniu. Byłam zszokowana. Ja byłam co? Przecież to było niemożliwe, Edward i ja ZAWSZE się zabezpieczaliśmy! – Ale… Jak…? – Myślę, że TEGO nie muszę pani objaśniać, w końcu jest już pani matką, o ile wiem, i mam nadzieję, że to maleństwo sprawi, iż pani życie będzie jeszcze lepsze. Pokiwałam głową oszołomiona, ponieważ właściwie jeszcze nie uważałam tego za realne. Byłam w ciąży… z Edwardem… Od razu ogarnęła mnie panika. Co on na to powie? Czy w ogóle będzie chciał to dziecko? Albo da teraz drapaka? On miał dopiero dwadzieścia dwa lata, był w połowie studiów, a ja dopiero od tygodnia byłam pełnoletnia… Jak przez to wszystko przejść? Kilkakrotnie głęboko odetchnęłam, gdy opuściłam gabinet i poprosiłam Alice, by w końcu zostawiła mnie na chwilę samą. Tylko pokiwała głową z zatroskanym spojrzeniem, ale potem poszła w przeciwnym kierunku. Uspokajałam się stopniowo i jeszcze raz się nad tym wszystkim zastanowiłam. Jak za kiwnięciem czarodziejską różdżką zniknęły moje wątpliwości, ponieważ teraz byłam pewna, że będzie się cieszył, i to wyczarowało uśmiech na moich ustach. Dopóki nie naszła mnie następna zła myśl. Moje zdrowie nie było najlepsze i już przy ciąży z Jamiem powiedziano mi, że ledwie go wystarczyło. Jak więc byłoby teraz, gdy naprawdę chciałam tego dziecka? Westchnęłam, nie powinnam tak myśleć. Jeśli już teraz liczyłam na to, że umrę przy porodzie, z pewnością by się tak stało, więc po prostu musiałam myśleć pozytywnie. Szłam więc przez ulicę wyszczerzona, niosąc w rękach miodownik, i byłam zwyczajnie szczęśliwa, aż w pewnym momencie nie zostałam wciągnięta w jakąś uliczkę. Ktoś owinął 361
wokół mnie swoje ramię i przytrzymał mnie ręką, drugą łapiąc za gardło. Zaczęłam panikować. Czego on chciał i dlaczego trafiło właśnie na mnie? – Witaj, samotna Bello – zaszczebiotał mi z lewej strony żeński głos, który wydawał mi się podejrzanie znajomy. Odwróciłam nieco głowę w tym kierunku i zesztywniałam, gdy rozpoznałam tę osobę. – C-czego chcesz? – zapytałam i nie mogłam przy tym ukryć drżenia w moim głosie. Po prostu się bałam. Przewróciła oczami, jak gdyby to, co chciała, było oczywiste. – Czego ja chcę? Chcę, żebyś zostawiła w spokoju mojego faceta! – Twojego faceta? – zapytałam zbita z tropu i obdarowałam ją dość pogardliwym spojrzeniem. Znowu przewróciła oczami. – No dobra, widocznie jesteś jeszcze głupsza, niż myślałam. Chcę, żebyś zabrała od Edwarda swoje brudne łapska. On należy do mnie. Wiesz, nawet jeśli ty myślisz, że on cię kocha, ja wiem, że on kocha tylko mnie i żadnej innej. Wcześniej czy później on tak i tak do mnie wróci, więc równie dobrze już teraz możesz odejść. Parsknęłam rozbawiona. – Ja jednak jestem innego zdania, bo wiem, co mu zrobiłaś. Naprawdę myślisz, że on wróciłby do ciebie? Obie wiemy, że go nie kochasz. Wzruszyła ramionami obojętnie. – Wiesz, chociaż właściwie Edward jest nudziarzem, on również ma swoją jakość. Zaprowadzi mnie tam, gdzie należę: do życia publicznego. A jeśli nie znikniesz dobrowolnie, wtedy twoi ukochani dość szybko pożałują. Przecież byłoby szkoda, gdybyś straciła jeszcze swojego syna i brata, albo gdybyś poniosła ten sam los jak wtedy ta mała pianistka? Ale może powinniśmy zatroszczyć się bezpośrednio o Edwarda… podczas gdy ty mogłabyś się temu przyglądać? Zadrżałam. Ona była winna temu, że musiałam przechodzić przez takie piekło? Że przez trzy miesiące znęcano się nade mną i dręczono mnie? Zrobiło mi się niedobrze. Już nigdy nie chciałam przez to przejść, więc pokiwałam głową, poddając się. – W takim razie co mam mu powiedzieć, dlaczego odchodzę? – Po prostu powiedz mu, że już go nie kochasz i że między wami nie ma już żadnej przyszłości. Bądź przekonująca! – powiedziała ze wzrokiem, który sprawił, że ciarki przeszły mi po plecach. Znowu posłusznie pokiwałam głową. – Ile… ile mam czasu? Zaśmiała się z zadowoleniem. – Grzeczna dziewczynka. Daję ci czas do jutrzejszego wieczora, byś spakowała swoje ciuchy i zniknęła. Inaczej zaczniemy z tą zwierzyną łowną
362
i, uwierz mi, on nie będzie miał łatwej śmierci. A, zanim zapomnę, weź ze sobą tego swojego małego bękarta. Z pewnością nie będę dla nikogo odgrywała roli kochanej mamusi. Znowu tylko pokiwałam głową, nawet przez chwilę nie zastanawiając się nad tym. Zrobiłabym wszystko, by chronić moją rodzinę. W następnym momencie z ogromną siłą zostałam pchnięta na przeciwległą ścianę i natychmiast wylądowałam na kolanach. Zaczęłam szlochać. Dlaczego to wszystko się wydarzyło? Dlaczego zawsze ja? I czy naprawdę byłam wystarczająco silna, by zostawić Edwarda? Musiałam być! Wytarłam więc łzy z moich policzków i przyszykowałam się do drogi powrotnej. Gdy weszłam do mieszkania, wszystko było spokojne. Wydawało się, że są tu tylko Esme i Jamie. Szybko podziękowałam Esme, że tak długo pilnowała mojego małego, a potem odesłałam ją do domu. Wprawdzie wydawała się być dość sceptyczna, ale jednak w końcu odeszła. Szybko udałam się do sypialni i pokoju Jamiego i w ciągu kilku minut spakowałam wszystkie moje i Jamiego rzeczy. Napisałam jeszcze SMS-a do Alice. Edward w żadnym wypadku nie powinien się teraz dowiedzieć o ciąży, ponieważ wtedy za wszelką cenę poszukiwałby mnie. Dokładnie o to poprosiłam Alice właśnie w tej wiadomości i obiecałam, że wkrótce wszystko jej wyjaśnię. Potem napisałam jeszcze jeden list do Edwarda. Napisałam niemal dokładnie to, czego chciała Tanya. Że nie mielibyśmy żadnej przyszłości i nasza dwójka po prostu nie mogła być ze sobą. Następnie zabrałam Jamiego z jego pokoju i szybko pobiegłam z nim i obiema torbami podróżnymi do mojego samochodu, zanim pojechałam w nieznane…
EPOV Ćwiczenia praktyczne w tym tygodniu były naprawdę wyczerpujące, ale teraz mieliśmy piątek, wreszcie weekend, i mógłbym się tylko rozkoszować spędzaniem czasu z Bellą i Jamiem, który był niemal jak mój własny syn. Jednak moja bezgraniczna radość została szybko zniszczona, gdy wszedłem do domu. Natychmiast zobaczyłem, że nie było Belli, ponieważ brakowało jej kurtki. Prawdopodobnie znowu była z Jamiem na placu zabaw i straciła poczucie czasu. Na tę myśl musiałem się mimowolnie uśmiechnąć. Jednak wiedziałem już, że coś się nie zgadzało, gdy odkryłem list na ławie w salonie…
363
Najukochańszy Edwardzie! Nawet nie wiem, czy ten zwrot jest jeszcze w ogóle właściwy, jeśli przeczytałeś ten list, ale myślę, że zwyczajne „cześć” to zbyt mało. Nawet jeszcze nie wiem, jak powinnam zacząć poza tym, że Cię kocham, ale na końcu mojego listu nawet w to prawdopodobnie nie będziesz już wierzył. Czasami miłość po prostu nie wystarcza, by wszystko przezwyciężyć. W ciągu ostatnich tygodni miałam coraz większe przeczucie, jakbym dusiła się w tym związku, i nieważne, jak silne są moje uczucia do Ciebie, ja po prostu nie mogę dłużej, jeśli nie chcę się przy tym wykończyć. Dlatego już nie zostanę dłużej w Seattle, jeśli Ty tutaj jesteś. A skoro naprawdę kochasz mnie tak bardzo, jak mówiłeś mi przez cały czas, wtedy pozwolisz mi odejść i nie będziesz mnie szukał, ponieważ inaczej znowu wciąż bym od Ciebie uciekała, a tego nie chcę, nie od Ciebie. Naprawdę mam nadzieję, że pewnego dnia zapomnisz o mnie i potem jeszcze raz zaczniesz od początku, z inną kobietą, która rzeczywiście będzie gotowa dać ci wszystko, na co zasługujesz. Bądź zdrów! Twoja Bella.
Byłem wytrącony z równowagi przez to, co tam przeczytałem, ale linijki tekstu nie zmieniły się nawet po piętnastym przeczytaniu. Ona była daleko. Ale dlaczego, skoro mnie tak bardzo kochała? Nie rozumiałem tego, ponieważ zwyczajnie nie chciałem zrozumieć. Przecież przez ostatnie dwa miesiące, kiedy mieszkaliśmy w Seattle, wszystko było dobrze. Bella odzyskiwała siły po tym całym gównie w Forks i nawet odżyła. Zadzwoniłem więc do Alice, by dowiedzieć się, czy wiedziała coś na ten temat, jednak niestety pudło. Jedyne, co zyskałem, to, że Alice chciała wiedzieć, co się wydarzyło, i nie odpuściła, dopóki nie powiedziałem jej wszystkiego, co wiedziałem. Po tym jak pozbyłem się pierwszego szoku, ogarnęła mnie bezgraniczna wściekłość. Może ona po prostu wykorzystała mnie, by uporać się ze swoimi lękami! Chwyciłem pierwszy lepszy stół i z całą furią rzuciłem nim o ścianę, gdzie roztrzaskał się z głośnym hukiem. Szlochając i trzęsąc się, osunąłem się na kolana. Pewnie był tam jeszcze wazon, który i tak uważałem za paskudny. Po kilku minutach postanowiłem, że dość wycia za kimś, kto i tak na to nie zasłużył. Z grubsza otarłem łzy z moich policzków i poszedłem do kuchni, by załatwić sobie coś do picia.
364
Właściwie chciałem tylko szklankę wody, ale gdy na kredensie zobaczyłem whisky, myślałem tylko o tym, co trzeba. Wzruszyłem ramionami i chwyciłem butelkę, zanim rzuciłem się na sofę i prosto z butelki pociągnąłem ogromnego łyka, który wprawdzie na początku palił mi gardło, ale potem wywołał w moim żołądku błogie ciepło. Nie miałem bladego pojęcia, jak długo posługiwałem się zapasami alkoholu, dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi. Było mi wszystko jedno, kto to był i czego ode mnie chciał. Już jakiś czas temu wyrzuciłem telefon, ponieważ nie pozostawał na długo cicho, więc co dopiero miałbym podejść do drzwi. Niestety mój gość miał inne plany, ponieważ dzwonił jak na alarm, przez co jednak zmusiłem się, by otworzyć. Mimo to nie spodziewałem się osoby przed moimi drzwiami. – Czego chcesz, Tanya? – zapytałem opryskliwie i pociągnąłem jeszcze jednego łyka z butelki, którą miałem w dłoni. Było mi obojętne, co się w niej znajdowało, dopóki miało to przynajmniej trzydzieści pociągnięć. Spojrzała na mnie zdegustowana i pomachała dłonią przed swoją twarzą. – No, Edwardzie, śmierdzisz jak cały klub na rogu. Czy ty w ciągu ostatnich dwóch dni próbowałeś pójść pod prysznic i wyczyścić zęby? Parsknąłem. – Nie przypuszczałbym, że cię to dotyczy. Westchnęła i potrząsnęła głową. – Doprowadź się do porządku. Twoi sąsiedzi nie muszą wszystkiego doświadczać. A potem opowiesz mi, co się stało – powiedziała i wepchnęła mnie do mieszkania. Zdenerwowany przewróciłem oczami, odwróciłem się do niej plecami i znowu poszedłem do salonu, biorąc kolejnego łyka bezpośrednio z butelki i ponownie rzucając się na kanapę. Wiedziałem tylko, że Tanya podążyła za mną, ponieważ słyszałem jej obcasy na posadzce, po tym jak zatrzasnęły się drzwi wejściowe. Westchnęła i potrząsnęła głową. – Wyglądasz jak włóczęga, Edwardzie. A w tym mieszkaniu musiała wybuchnąć bomba. – Wskazała na ogromne ilości butelek, które stały wokół kanapy, i roztrzaskany stół. – Naprawdę, jeszcze nigdy cię takiego nie widziałam. – I? – zapytałem i zdenerwowany przewróciłem oczami. Wzruszyła ramionami, usiadła obok mnie i uśmiechnęła się delikatnie. – Daj spokój, opowiedz mi o tym, co cię tak dręczy. Posłałem jej tylko lodowate spojrzenie. – Nie wiem, dlaczego miałoby cię to obchodzić. Westchnęła i wzruszyła ramionami. – Przestań, przecież wcześniej rozmawialiśmy o wszystkim. Parsknąłem. – Ale to było, zanim wyrwałaś mi serce z piersi!
365
– Cholera, jak często mam ci jeszcze powtarzać, jak bardzo mi przykro? Po prostu nie byłam jeszcze gotowa na poważny związek – powiedziała i zasmucona zwiesiła głowę. Zaśmiałem się gorzko. – Więc to jest moja wina, że wy, baby, wszystkie robicie ze mnie głupka? – O to chodzi – powiedziała i westchnęła, potrząsając głową. – Wygląda na to, iż właśnie musiałam przyjść na to, że jej nie ma. – To cię nie powinno, kurwa, obchodzić! – warknąłem rozwścieczony. – Ach, daj spokój, Edwardzie. Ile lat ma ta małolata? Siedemnaście? Osiemnaście? – zapytała i potem wzięła moją twarz między swoje dłonie. – Przecież to było do przewidzenia, że taka mała dziewczynka jak ta Bella jest jeszcze dla ciebie zbyt niedojrzała. Masz po prostu inne podejście do życia niż ona, ponieważ jesteś dorosły. Ona pewnie chce się jeszcze wyszaleć, podczas gdy ty myślisz już o domie i rodzinie. Jedyną osobą, która na tym wszystkim źle wyjdzie, jest ta mała. – Nie znasz jej, Tanya, więc nie masz prawa jej, kurwa, osądzać – syknąłem. Parsknęła zdegustowana. – I chcesz mi powiedzieć, że tak dobrze znasz tę małą dziwkę? W takim razie niby dlaczego cię zostawiła? – Z waszej dwójki to raczej ty jesteś dziwką! Ilu facetów miałaś od naszego rozstania? Czterech? Pięciu? Może nawet więcej? – zapytałem pełen pogardy. Znowu parsknęła. – Przynajmniej nie byłam taka głupia i nie naciągnęłam jakiegoś idioty na bachora, którym sama nie mogłabym się zająć. Zaśmiałem się. – Ani trochę się nie zmieniłaś, Tanya. Wciąż jesteś taką samą fałszywą małpą, jaką zawsze byłaś. – A ty wciąż jesteś takim samym cholernym niedołęgą, jakim zawsze byłeś, Edwardzie! – jazgotała. Wyszczerzyłem się szeroko, dotychczas mój plan działał doskonale. – Jednak w takim razie zastanawiam się, czego właściwie ode mnie chcesz, skoro jestem takim „niedołęgą”. Przewróciła oczami, jak gdyby to nie było oczywiste. – No coś takiego! Chcę tego, co mi i TYLKO MI się należy. – A niby co to jest? – zapytałem prowokacyjnie. – Edwardzie, oboje cholernie dobrze wiemy o tym, że to ja powinnam być wokalistką w C.H.E.E.J.A.R., a nie ta Barbie! Psiakrew, zespół został założony tylko dlatego, że ja i ty to wszystko rozpoczęliśmy. Czy to w takim razie będzie zbyt dużo, jeśli chcę być wokalistką w tej grupie? – Tanya krzyczała rozwścieczona i ustawiła się przede mną. Znowu się zaśmiałem. – Wiesz co, Tanya? Po prostu nie możesz znieść, że Rose już teraz ma piękniejszy głos, niż ty kiedykolwiek będziesz miała! Myślisz, że odnieślibyśmy
366
chociaż jeden sukces, gdybyś to ty była naszą wokalistką? Raczej nie! Twojego skrzeczenia nikt nie mógłby wysłuchać! – Ty podła kupo gówna! – krzyknęła z wściekłości Tanya, zamachnęła się i wymierzyła mi policzek. – Nigdy z nikim nie będziesz szczęśliwy, postaram się o to! Cieszyłem się, że wypiłem tak wiele alkoholu, ponieważ ledwie poczułem uderzenie. Wyszczerzyłem się do niej. – Nie masz do tego takiej władzy, Tanya. Zaśmiała się głośno. – Jesteś o tym absolutnie przekonany? Ponieważ jeśli naprawdę mam TAK małą władzę, w takim razie jak doszło do tego, że właśnie przegoniłam tę twoją małą zdzirę? – Co? – zapytałem zupełnie zdziwiony. Co Tanya miała wspólnego ze zniknięciem Belli?! Przecież obie ledwie się znały. Zachichotała cicho. – Trafiłam w twój czuły punkt? – Co ty zrobiłaś? – warknąłem rozwścieczony. Tanya wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko. – To, co było trzeba. A jeśli ona wie, co dla niej dobre, zostanie tam, gdzie jest, mianowicie zanikniętą… Parsknąłem. – I ty naprawdę myślałaś, że znowu puściłbym się za tobą, ponieważ ją przepędziłaś? Wzruszyła ramionami. – Warto było spróbować, a w końcu były tylko dwie możliwości, prawda? Albo wróciłbyś do mnie, tak jak teraz. A potem wyjdziesz ze swojej żałoby po tej dziwce. Znam cię, Edwardzie, dlatego wiem, że bez niej już nic nie znaczysz, jeśli naprawdę ją kochałeś. I szczerze, kto chce oglądać ciągle zalanego muzyka, który nie może normalnie mówić, a co dopiero śpiewać. Tanya rzuciła mi jeszcze chłodny uśmiech, a potem opuściła mieszkanie, głośno trzaskając drzwiami, co było jedynym dowodem tego, jaka była w duchu wściekła. Wyrzuciłem z siebie głośne przekleństwo i rzuciłem butelką o ścianę. Musiałem znaleźć Bellę. I to lepiej dzisiaj niż jutro…
367
Rozdział 42 BPOV Jechałam dopiero cztery godziny, gdy znowu wylądowałam w miejscu, gdzie było mi dobrze po śmierci Renneé – w domu Charliego w Forks. Jamie zasnął, więc tylko potrząsnęłam głową, wzdychając, odpięłam mojego syna i zabrałam go do domu, do łóżka, które wciąż tam stało. Następnie przyniosłam jeszcze nasze ciuchy i zadzwoniłam do Jacoba. Nic się nie zmieniło, od miesięcy zgłaszała się tylko jego skrzynka pocztowa, więc powiedziałam mu tylko to, że jestem w potrzebie i powinien wracać do domu, po czym znowu przerwałam połączenie. Dopiero teraz powoli zaczęłam rozumieć, co zrobiłam, i natychmiast poczułam się samotna. Już tęskniłam za Edwardem, chociaż nie widziałam go dopiero od kilku godzin, i wiedziałam, że będzie jeszcze gorzej, dużo gorzej, ponieważ Edward stał się sensem mojego życia. Kiedy był przy mnie, czułam się dobrze i wiedza, że pewnie już nigdy nie będzie to miało miejsca, po prostu załamała mnie. Łzy uderzyły mi do oczu. Gdy zadzwoniono niemal pół godziny po moim telefonie, wprawdzie byłam pewna, że nie mógł być to jeszcze mój brat, ale jednak otworzyłam drzwi, po tym jak otarłam łzy. W końcu nikt nie wiedział, gdzie byłam. Przynajmniej tak myślałam, zanim rozpoznałam pod drzwiami drobną, czarnowłosą postać, która gapiła się na mnie rozwścieczona. – A-alice – zająknęłam się i wycofałam się o kilka kroków. Jak mogłam przypuszczać, że nikt mnie tutaj nie znajdzie, jeśli wiedziałam, jakie plotkary tutaj mieszkają? – Tak, dokładnie, Alice! Czy możesz mi powiedzieć, co to ma być? – zapytała. Weszła przez drzwi i zatrzasnęła je za sobą z głośnym hukiem. – Myślałam, że kochasz Edwarda. Jak możesz mu robić coś takiego po tym wszystkim, co on dla ciebie zrobił? Potrząsając głową, powoli cofnęłam się o parę kroków, zanim wszystko w mojej głowie zaczęło wirować, a czarny punkt przed moimi oczami tańczyć. Szlochając, osunęłam się na kolana, ukrywając twarz w dłoniach. – Cholera, Bello, nie wyjeżdżaj mi tu teraz z beczeniem! No dawaj, powiedz wreszcie, czy tylko odgrywałaś przed nami to całe gówno? – znowu krzyczała. Nie potrafiłam wydobyć
368
z siebie głosu, więc po prostu potrząsnęłam głową. – Przestań wreszcie z tym gównem! Będziecie mieli dziecko, do cholery! – Wiem o tym! – odkrzyknęłam. – W takim razie wyjaśnij mi, kurwa, co ty robisz! – zażądała. Cholera! I co miałam jej teraz powiedzieć? Poinformowanie jej o Tanyi wydawało mi się złe, jednak lepiej było powiedzieć jej o moim „małym” problemie. – Ponieważ to dziecko może mnie zabić – wyszeptałam i spojrzałam przepraszająco na Alice. – Myślisz, że chcę, aby mężczyzna, którego kocham ponad wszystko, widział, jak staję się coraz słabsza? Alice, ja nie mogę tego zrobić. Edward po prostu na to nie zasłużył. Alice przez moment popatrzyła na mnie podejrzliwie, zanim w końcu pokiwała głową. – Ale to jeszcze nie wszystko, prawda? – Moje oczy rozszerzyły się w szoku i z trudem przełknęłam. Alice westchnęła. – Daj spokój, Bello. Nie jestem głupia. Myślisz, że nie zauważyłam twojego krótkiego zawahania? Więc dalej, powiedz mi wszystko. – Pociągnęła mnie do schodów i zajęła miejsce obok mnie, po tym jak usiadłam. Wiedziałam, że Alice nie zostawiłaby mi żadnej szansy, więc skinęłam głową. – Ona… ona mi groziła. Spodziewałam się wszystkiego, ale na pewno nie liczyłam na to, że Alice się z tego będzie śmiała. – Przykro mi, Bello, ale wszystko, co wychodzi z ust Tanyi, jest niczym więcej niż gorącym powietrzem. Energicznie potrząsnęłam głową. – Nie jest, Alice – szepnęłam. Alice jęknęła zirytowana i potrząsnęła głową. – No dobra. W takim razie co dokładnie ona powiedziała? Z trudem przełknęłam gulę w moim gardle, zanim odpowiedziałam. – Powiedziała, że… zrobi coś… Jamiemu i Jake’owi, jeśli nie odejdę… Alice przewróciła oczami. – I uwierzyłaś jej w to? Bello, Tanya jest tylko lalunią. Jedyne, co ją interesuje, to pieniądze i ciuchy. Znowu potrząsnęłam głową. – To jeszcze nie wszystko, Alice – powiedziałam trochę niecierpliwie, ponieważ weszła mi w słowo. – Tanya powiedziała słowo w słowo, że postąpiłaby ze mną tak samo jak kilka lat temu z tą małą pianistką, a potem zabiłaby Edwarda, na co ja musiałabym patrzeć – niemal wykrzyczałam te słowa, zanim znowu ukryłam twarz w dłoniach i histerycznie szlochałam. To zszokowało Alice i niemal odruchowo objęła mnie ramionami. Balansowałam nad przepaścią. – Alice, ona była tą, która mnie ogłuszyła! – O mój Boże – wyszeptała i potrząsnęła głową, delikatnie kołysząc mnie w tę i z powrotem. – Ta cholerna małpa! Przecież to, co ona zrobiła, by zbliżyć się do Edwarda,
369
jest po prostu chore! Cholera, przecież ona niemal przez cały czas była w naszej posiadłości. Po prostu nie rozumiem, jak udało jej się tak nas wprowadzić w błąd – przeklęła, zanim znowu nieco się uspokoiła. – Przejdziemy przez to, Bello, znajdziemy jakieś rozwiązanie. – Dziękuję, Alice – wyszeptałam, gdy się wreszcie uspokoiłam. Westchnęła i potrząsnęła głową. – Nie ma za co, kochanie. Od czego są przyjaciele? Ale trzeba być również szczerym wobec swoich przyjaciół. Dlaczego wcześniej wciskałaś mi tę bujdę ze śmiercią? Potrząsnęłam głową, zaprzeczając. – To nie było kłamstwo, Alice. Moje ciało jest zbyt słabe, by wytrzymać trudy ciąży, a jeśli będę się za bardzo wysilała, mogę umrzeć, zanim dziecko przyjdzie na świat… – W takim razie może byłoby lepiej, gdyby… – Alice nie musiała kończyć zdania. Wiedziałam, o co chciała zapytać, i potrząsnęłam głową. – Nie mogę, Alice. Wprawdzie może nie było to zaplanowane, ale to dziecko zostało stworzone z miłości. Poza tym nigdy nie mogłabym tego zrobić Edwardowi, przecież on tak bardzo pragnie mieć swoją małą rodzinę… – wyszeptałam. – W takim razie on nie wie, że ty…? – zapytała. Potrząsnęłam głową. – Nikt nie wie, że nie powinnam mieć więcej dzieci. Poza jednym lekarzem. Po prostu nie mogłam mu powiedzieć. – Dlaczego nie? – Alice zapytała cicho. Zaśmiałam się smutno i otrząsnęłam głową. – Ponieważ zwyczajnie się bałam, że nie będzie mnie już chciał… Alice podskoczyła i rozwścieczona przebiegała palcami przez włosy. – I dlatego myślisz, że musisz robić z siebie męczennicę? Cholera, Bello! Myślisz, że co się teraz pewnie stanie? Tanya tak po prostu z niego nie zrezygnuje i tak długo będzie go urabiała, aż on znowu będzie się z nią zadawał! Chcesz na darmo umierać? Ponieważ w kwestii jednego możesz mi wierzyć. Po tym wszystkim, co dotychczas Tanya zrobiła, by dostać się do mojego brata, ona nie pozwoli na to, żeby zajmował się waszym dzieckiem. Pokiwałam głową. – Wiem o tym, Alice, ale nie mogę zabić czegoś, co również jest częścią Edwarda. A nawet jeśli jest to ryzykowne, być może jednak przeżyję ciążę, i wtedy nasze dziecko będzie jedynym, co jeszcze od niego mam, rozumiesz? Mogę i po prostu nie chcę stracić nadziei. – Uśmiechnęłam się do Alice, gładząc się po jeszcze nieistniejącym brzuchu, ale równocześnie zasmuciło mnie to, że Edward prawdopodobnie nigdy nie zobaczy naszego dziecka. Pozwoliłam moim łzom swobodnie płynąć. – A co będzie, jeśli nie przeżyjesz? – zapytała również z łzami w oczach. Usiadła obok mnie i odgarnęła kosmyk włosów z mojej twarzy.
370
Zdenerwowana przygryzłam wargę, zanim odpowiedziałam: – Wiesz, tak właściwie jeszcze o tym nie myślałam, ale mam nadzieję, że wtedy wasi rodzice wezmą moje dziecko. Mogliby po prostu twierdzić, że jest ono adoptowane. W końcu Edward nie wie, że jestem w ciąży. – W zasadzie to również się zgadzało. Wprawdzie myślałam już trochę o tym podczas jazdy, ale dotychczas jeszcze nie znalazłam innego rozwiązania. Alice otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale podniosłam dłoń, by ją uciszyć, zanim mogła cokolwiek z siebie wydobyć. – Wiem, że oni nie chcą kłamać, Alice, ale Tanya jest zdolna do wszystkiego i, jeśli dowie się o moim dziecku, zrobi wszystko, by się go pozbyć. Alice spuściła głowę, ścisnęła usta w wąską linię i pokiwała głową, zanim znowu na mnie spojrzała. – Prawdopodobnie masz rację. Zaśmiałam się krótko i gorzko. – Na pewno mam rację. Tanya jest po prostu nieobliczalna… Alice pokiwała głową i spojrzała na mnie natarczywie. – Pomyślałaś już o tym, co chcesz zrobić z Jamiem? Przecież oprócz ciebie i Jake’a nie ma już nikogo, po tym jak ty i Edward zdecydowaliście się trochę przesunąć adopcję… Nadzwyczaj obojętnie wzruszyłam ramionami. – Właśnie myślałam o tym, gdy ty przyszłaś, by mnie zmieszać z błotem – powiedziałam, posyłając jej złe spojrzenie. – Przepraszam – Alice mruknęła i wcisnęła głowę w ramiona. Westchnęłam. – Już dobrze. Przecież nie mogłaś wiedzieć, co się naprawdę wydarzyło. Alice lekko pokiwała głową i spojrzała na mnie wyczekująco. – I? – zapytała zaciekawiona, gdy nie przygotowywałam się, by mówić dalej. Westchnęłam i uśmiechnęłam się do niej. – Wiesz, w najbliższym czasie będę potrzebowała wszystkich sił, by przejść przez tę ciążę, i dlatego chciałam zawieść Jamiego do waszych rodziców. – Znowu wzruszyłam ramionami. – To jest i tak najlepsze rozwiązanie. Jeśli możliwie najmniej ludzi wie, gdzie jestem, nie musieliby kłamać, gdyby mówili, że nie mają o tym pojęcia. Alice westchnęła i potrząsnęła głową. – Zapomniałaś przy tym o jednym drobiazgu. Ludzie w tej dziurze zabitej dechami jako hobby wymyślają plotki i, jeśli ja już tak szybko mogłam cię znaleźć, wkrótce całe miasto będzie o tym wiedziało. Poza tym Edward również nie jest głupi. Wcześniej czy później będzie cię szukał właśnie tutaj i zauważy, jeśli jeszcze ktoś będzie wtedy przebywał w domu. Odetchnęłam głęboko i pokiwałam głową. – Dlatego wcześniej zadzwoniłam do Jake’a. Chcę, żeby pomógł mi się ukryć – powiedziałam przekonująco. Alice popatrzyła na mnie z wielkimi oczami i potrząsnęła głową. – Nie możesz tego zrobić, Bello.
371
Westchnęłam. – Nie mam innego wyjścia. Przecież obie wiemy, że Edward nie odpuści, dopóki będzie miał szansę, by mnie znaleźć, a ja nie mogę ryzykować, że ktoś inny zostanie przeze mnie zraniony. Alice przytaknęła. – Powiesz mi przynajmniej, gdzie się zaszyjesz? – Jeszcze nie wiem, Alice – szepnęłam, gdy dokładnie w tym samym momencie moje drzwi wejściowe się otwarły i stanął przed nami Carlisle. – Dzięki ci, Boże! Tutaj jesteście – rzekł i zamknął za sobą drzwi. – Czy może mi któraś z was wyjaśnić, dlaczego dwadzieścia minut temu mój syn zadzwonił do mnie kompletnie zalany? Potrząsnęłam niedowierzająco głową. – Edward pił? Jesteś pewny? Carlisle westchnął. – Oczywiście, że jestem pewny. Przecież znam mojego syna. – To wszystko moja wina. – Zaszlochałam i potrząsnęłam głową. Alice westchnęła. – Bello, przecież obie wiemy, że nic nie możesz na to wszystko poradzić. – No dobra, byłoby miło, gdybyście mi to wyjaśniły – wtrącił się Carlisle, zanim ja mogłabym otworzyć usta. Przytaknęłam i opowiedziałam mu wszystko, co wydarzyło się tego dnia. Zaczynając od wizyty u lekarza, przez groźby Tanyi i to, że była zamieszana w moje porwanie, aż do mojej ucieczki tutaj i rozmyślań nad tym, co zrobić z moim dzieckiem, oraz pragnieniem, by Jake pomógł mi się ukryć. Carlisle westchnął. – To dosyć dużo jak na jeden dzień. Dobrze się czujesz, Bello? – zapytał nieco zatroskany, na co ja tylko pokiwałam głową, ponieważ fizycznie czułam się jeszcze dobrze. – I jesteś absolutnie pewna, że chcesz zaryzykować? – Tak, jestem pewna – powiedziałam pewna siebie. Carlisle przytaknął. – No dobrze, zgadzam się ze wszystkim, ale tylko pod jednym warunkiem. – Jakim? – zapytałam spokojnie. – Każdego dnia, nawet w nocy, chcę dokładnie wiedzieć, gdzie jesteś – powiedział dobitnie. Zszokowana otwarłam oczy. – Ale… – Nie mogłam kontynuować, ponieważ Carlisle wszedł mi w słowo. – Żadnego „ale”, Bello. W tej kwestii nie będę z tobą dyskutował. – Westchnął. – Wiem, że boisz się tego, że przeze mnie Edward mógłby cię znaleźć, ale obiecuję ci, że to się nie stanie, więc po prostu mi zaufaj. Dobrze? Wiedziałam, że mogłabym gadać tylko do ściany, gdybym próbowała go przekonać. Skoro doktor Carlisle Cullen podjął decyzję, nie cofnie się od niej nawet na milimetr.
372
Pokiwałam więc głową z cichym westchnieniem. – No dobrze, powiem ci, gdy będę wiedziała, gdzie Jake mnie zabierze. Carlisle przytaknął. – Dobrze. Zakładam, że Jamie śpi na górze? – Pokiwałam tylko głową. – W takim razie najlepiej będzie, jeśli już teraz go zabiorę. Alice, czy mogłabyś zabrać jego rzeczy? Dziewczyna potrząsnęła niedowierzająco głową. – Tato, nie możesz tego zrobić! Powiedz jej, że nie wolno jej tak po prostu odrzucić swojego życia! Przecież ona jest moją najlepszą przyjaciółką i, jeśli ktoś może ją przekonać, to tylko ty! – Alice szlochała i popatrzyła na Carlisle’a z błaganiem. Jej ojciec westchnął, położył dłoń na jej ramieniu i potrząsnął głową. – Alice, to jest decyzja Belli. Ona jest dorosła i nie możemy nic zrobić oprócz chronienia i pomagania jej. Dobrze? Alice zaprzeczyła ruchem głowy. – Przecież ja nie mogę przyglądać się jej umieraniu. – Alice, spróbuj zrozumieć Bellę. Gdyby ktoś ci groził, że zabije wszystkich, których kochasz, jeśli nie rozstaniesz się z Jasperem, również byś to zrobiła, prawda? – zapytał. Alice przytaknęła. – Tak. – Okej, w takim razie spróbuj sobie teraz wyobrazić, że tak samo jak Bella przy każdym ataku paniki spotykasz się ze śmiercią. I gdybyś się teraz jeszcze dowiedziała, że spodziewasz się dziecka Jaspera, i być może jest to jedyne, co ci jeszcze po nim pozostanie, mogłabyś je zabić? – Carlisle zapytał delikatnie. Alice potrząsnęła głową. – Nigdy bym tego nie zrobiła. – No widzisz, skarbie, musisz więc zrozumieć, jak właśnie czuje się Bella. – Carlisle wziął Alice w ramiona i delikatnie nią kołysał. Alice skinęła. – Tak, teraz już tak – powiedziała cicho. – Dobrze. Chodź, wynieśmy Jamiego i jego rzeczy, dobrze? – zapytał, po tym jak Alice znowu się uspokoiła. Wiem, że powinnam być zła na moją przyjaciółkę albo przynajmniej rozczarowana, ponieważ próbowała mnie przekonać do czegoś innego, ale nie mogłam. Gdybym była na jej miejscu, prawdopodobnie próbowałabym tego samego. Kilka minut później Carlisle był już w drodze z Jamiem do domu Cullenów, po tym jak zapewnił mnie, że wymyślą dla Edwarda jakąś historię, gdyby pytał, dlaczego Jamie był z nimi. Stałam z Alice w korytarzu. – Uważaj na siebie, słyszysz? – zapytałam cicho, obejmując Alice. Przytaknęła i odwzajemniła uścisk. – Czy mogłabyś mi wyświadczyć przysługę?
373
Pokiwałam głową. – Jasne. Jaką? – Czy ja również mogę wiedzieć, gdzie jesteś? Proszę? – zapytała błagająco. Westchnęłam, potrząsnęłam głową i uścisnęłam jeszcze jej ramię. – Nie da się, Alice. – Ale dlaczego nie? Myślisz, że wydałabym cię Edwardowi i tym samym naraziła go na niebezpieczeństwo? On jest moim bratem i kocham go, Bello, ale ty również należysz do rodziny, teraz nawet bardziej. Po prostu chcę wiedzieć, jak się czujecie ty i dziecko. Rozumiesz? Pokiwałam głową. – Oczywiście, że cię rozumiem. – W takim razie powiedz mi, gdzie jesteś. Dobrze? – zapytała nagląco. – No dobrze. – Westchnęłam. Alice rzuciła mi się na szyję. – Dziękuję, dziękuję, dziękuję! – krzyknęła i spojrzała na mnie pogodnym wzrokiem. – Czy mam jeszcze zaczekać tutaj z tobą na Jake’a? – To miło z twojej strony, ale lepiej jedź. Myślę, że chyba powinnam mu to wszystko sama wytłumaczyć. Nie będzie zachwycony tym, że noszę w sobie dziecko Edwarda… – powiedziałam cicho. Alice pokiwała głową, uściskała mnie jeszcze raz, a potem wsiadła do swojego samochodu….
374
Rozdział 43 EPOV Po tym jak znowu się uspokoiłem, mogłem wreszcie myśleć jasno i zastanowić się, co powinienem teraz zrobić. Kiedy się tak rozglądałem, chyba jako pierwsze musiałem przywrócić mieszkanie do pierwotnego stanu. Wszędzie były porozrzucane butelki wódki, na stół wyciekła jakaś kleista ciecz, którą prawdopodobnie była whisky, a na podłodze było również kilka takich plam. Nie mówiąc już o smrodzie, który tutaj panował, ale którego zapewne w moim urżniętym łbie nie wyczuwałem. Westchnąłem. Jeśli tutaj TAK wygląda już po tylko dwóch dniach, w takim razie naprawdę nie chciałem wiedzieć, jak byłoby po tygodniu, gdyby Tanya się nie ujawniła. W końcu potrzebowałem bitych trzech godzin, by sprzątnąć ten cały chaos. Następnym punktem na mojej liście było doprowadzenie samego siebie do porządku, więc poszedłem pod prysznic, ogoliłem się i wyrzuciłem prosto do śmieci ciuchy, które miałem na sobie przez całe dwa dni. Prawdopodobnie i tak nie byłyby już do odratowania. Gdy już wszystko było skończone, był środek nocy i tego dnia już nic nie mogłem wskórać, by znaleźć Bellę, więc położyłem się na kanapie, by przespać jeszcze resztę mojego upojenia alkoholowego. W następnych dniach próbowałem na tyle, na ile to było możliwe, znowu wkroczyć w codzienność. Chodziłem do pracy i jednocześnie zaangażowałem prywatnego detektywa, który miał szukać Bellę, po tym jak moja rodzina zapewniła mnie, że nic nie wiedziała o tym, gdzie się ukryła. Ale nawet po trzech miesiącach nie było po niej ani śladu. Zwerbowałem już drugiego detektywa, ponieważ ten pierwszy nie chciał marnować swojego czasu, by znaleźć kogoś, kto nie chciał być znaleziony. Jeśli mam być ze sobą szczery, głęboko w moim wnętrzu wiedziałem, że prawdopodobnie już nigdy nie zobaczę Belli, i z każdym dniem traciłem odwagę i nadzieję,
375
które jeszcze na początku odczuwałem. Czasami zastanawiałem się nawet, czy w ogóle jest jeszcze jakiś sens, by pozostać w Seattle, samym i samotnym, jeśli równie dobrze mogłem wrócić do Forks, gdy teraz nie chodziło już o to, by pomóc Belli. Jednak zamiast po prostu być dzień w dzień samemu w tym ogromnym mieszkaniu, jeśli nie miałem dyżuru, w końcu znowu chlałem tyle, bym mógł spać. Najpierw więc porozmawiałem z doktorem Calso i kierownictwem kliniki o przeniesieniu i uzyskałem ich zgodę, zanim złożyłem wniosek w Forks. Po tym jak początkowo byłem tak mocno w coś zagłębiony, chyba wszyscy zauważyli, że coś było ze mną nie tak i niestety wykonywałem moją pracę raczej źle niż dobrze. To chyba był najmniejszy problem. Jednakże na zmianę w Forks można się zgodzić tylko, jeśli jakiś ich praktykant już wytłumaczył zmianę swojej decyzji, ponieważ inaczej byliby przeciążeni ich liczbą. To był łut szczęścia, że w Szpitalu Ogólnym w Forks istniał „nowincjusz”, który ubiegał się również w Northwest, jednak przy tylko dwudziestu trzech miejscach wyrazili zgodę i tym samym dostałem potwierdzenie. Jednak powiedziano mi również wyraźnie, że tylko i wyłącznie moim zadaniem będzie przekonać tego praktykanta i nikt mi w tym nie pomoże. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe. W końcu był środek semestru i przez to dla niego – albo raczej dla mnie – dość ciężko będzie znaleźć jakieś mieszkanie. Gdy zadzwoniłem do Johna Mayera – tak nazywał się drugi praktykant – dowiedziałem się, że był on tak samo samotny w Forks jak ja w Seattle, gdzie również mieszkała cała jego rodzina, i ogromnie by się ucieszył, mogąc się ze mną zamienić. Normalnie kamień spadł mi z serca, że tak łatwo było go przekonać, ponieważ naprawdę się tego nie spodziewałem. Jednakże dla mnie była to również okazja, by uciec od Tanyi, bowiem nawet po jej „przyznaniu się” nadal próbowała mnie dla siebie pozyskać. Jeśli wkrótce bym od niej nie zwiał, jeszcze straciłbym głowę. Nawet jeśli to było podłe, jeszcze nie opowiedziałem o tym mojej rodzinie. To miała być mała niespodzianka na święta. – Hej, Edwardzie. – Jeszcze tylko kilka dni, aż wreszcie będę mógł opuścić Northwest, i właśnie zmieniałem kartę jakiegoś pacjenta, gdy rozbrzmiał za mną głos. Tak dobrze jak ją znałem, tak bardzo jej nienawidziłem. Wprawdzie był taki okres czasu, kiedy myślałem, że ją kocham, ale teraz wiedziałem, że tak naprawdę nigdy tego nie robiłem i tylko coś mi się uroiło. A mimo tego podczas mojej odpowiedzi byłem miły, cały czas koncentrując się na dokumentach. – Co mogę dla ciebie zrobić, Tanyo?
376
– Ja, yyy… słyszałam, że przenosisz się do innego szpitala. – Napisałem jeszcze ostatnie słowo i włożyłem długopis w zewnętrzną kieszeń mojej koszuli. Odwróciłem się do niej i dostrzegłem jej smutny wyraz twarzy, który prawdopodobnie był tylko udawany, o ile znałem moją byłą dziewczynę. – Sądzę, że dobrze słyszałaś. Nie wrócę tu już po Bożym Narodzeniu. – Mogę zapytać, gdzie się przenosisz? – zapytała cicho. – Nie, nie możesz – powiedziałem chłodno. W jej oczach momentalnie coś rozbłysło i wzruszyła ramionami. – W zasadzie nie gra to żadnej roli, ponieważ nigdzie nie pójdziesz. Zaśmiałem się cicho. – Ach, a od kiedy jesteś moją matką, żebyś mogła prawić mi kazania? Na jej twarzy rozprzestrzenił się wyrachowany uśmiech. – Może nią nie jestem, ale uwierz mi, mimo to zostaniesz tutaj, przy MNIE. Potrząsnąłem głową, wzdychając. – Mój Boże, Tanyo, skapuj to wreszcie. JA CIĘ NIE KOCHAM. Dla mnie istnieje tylko jedna kobieta i tak pozostanie! Ona jednak tylko się zaśmiała. – Przepraszam, ale kto tutaj mówi o miłości? Ja z pewnością nie, ale nawet taki mięczak jak ty może mieć kilka zalet. – Zapomnij, Tanya. Kiedyś znowu ją znajdę, a do tego czasu wolę pozostać singlem, niż znowu się z tobą zadawać! – syknąłem wkurwiony. Jak ona mogła mnie tak nazywać? Przecież się na tym nie znała. Znowu się zaśmiała. – Pewnie kiedyś znajdziesz tę małą dziwkę, ale ona przepędzi cię na cztery wiatry. Wie, że ty należysz do mnie, i po prostu zdaje sobie sprawę z tego, co dla niej dobre. Parsknąłem. – Już nigdy nie będę do ciebie należał, przenigdy! Więc po prostu zostaw mnie w spokoju! Uśmiechnęła się, trzepocząc rzęsami. – Możesz na to długo czekać, mój kochany. Warknąłem rozjuszony. – Dlaczego to robisz, do cholery? Zaśmiała się gorzko. – Jeszcze o to pytasz? To nasza dwójka miała pomysł z założeniem zespołu, a potem pojawił się Emmett z tą swoją blond dziwką i nagle to ona jest gwiazdą, chociaż to wszystko mi się należało! Jęknąłem zirytowany. – Dlatego wciąż jesteś zła? Psiakrew, Tanya, zrozum po prostu, że Rose ma lepszy głos i więcej charyzmy niż ty! – Ale to jeszcze nie jest powód, żeby mnie tak podle zbywać! Beze mnie żadne z was nie wpadłoby na pomysł założenia zespołu, a mimo to dostaję tylko te marne parę dolarów,
377
kiedy wy zbijacie całą kasę, a ja nie mam najmniejszego prawa do napisanych przeze mnie piosenek! – ciągnęła. Najchętniej krzyknąłbym na nią, ale to nic by nie dało, więc odetchnąłem głęboko, by się uspokoić, i potrząsnąłem głową. – No dobra. Czego dokładnie chcesz? Teraz wyszczerzyła się szeroko. – Weź coś do pisania, żebyś nie zapomniał – zapowiedziała z błogim uśmiechem. Przewróciłem oczami, ale zrobiłem, co chciała, i wszystko zanotowałem. – Chcę piętnaście procent wszystkich dochodów, które zarabiacie z C.H.E.E.J.A.R. To obejmuje występy, płyty, prawa autorskie i tak dalej. Poza tym domagam się, żebym to ja natychmiast była główną wokalistką w zespole, a nie tylko stała gdzieś w tle, gdzie nikt mnie nie widzi. A ponieważ w ciągu ostatnich lat bez końca zarabialiście kasę na moich piosenkach, żądam dziesięć milionów dolarów jako rekompensatę. Nie zapomnij, że znowu będziemy oficjalnie występować razem jako para. Wzdychając, potrząsnąłem głową. – Myślę, że aż do ostatniego punktu resztę mógłbym zrobić, ale za to chcę, żebyś zostawiła mnie w spokoju! Wzruszyła ramionami. – Warto było chociaż spróbować, ale okej, zapomnij o ostatnim punkcie. Za to chcę, żebyście natychmiast wydali w prasie oświadczenie o zamianie Rose moją skromną osobą i również jeszcze piętnaście procent praw do nazwy zespołu. Zmarszczyłem czoło. – Ale chyba wiesz już, z czego składa się The C.H.E.E.J.A.R., prawda? – zapytałem sceptycznie. Tanya przytaknęła. – Oczywiście, że wiem. Myślisz, że jestem głupia? – Zacisnęła usta. – „C” od Cullen, „H” od Hale, oba „E” od Edward i Emmett, „J” od Jasper, „A” od Alice, a „R” od Rose – zaterkotała i każdą literę wyliczała na palcach. – W takim razie musisz wiedzieć, że nie ma tam nigdzie „T” od Tanya – powiedziałem chłodno i nieco wyciągnąłem podbródek. – Oczywiście, że to zauważam, a oboje wiemy, że tam musi być jeszcze jedno „T”! – syknęła. Westchnąłem. – Czego się spodziewasz, jeśli będziesz miała prawo do nazwy? Moim zdaniem to są w końcu nasze pierwsze litery. Zachichotała. – Ach, daj spokój, Edładro. Nie jestem kompletnie porąbana. Nazwa zespołu jest prawnie chroniona, więc jeśli nie mam do niej żadnych praw, nie mogę się również od tego odwoływać, przy czym wy również moglibyście mnie zaskarżyć. Zacisnąłem usta i przytaknąłem. – No dobra, ale ŻĄDAM, żebyś nas WSZYSTKICH, również Bellę i Jamiego, zostawiła w spokoju.
378
Tanya wyszczerzyła się. – Chyba nie da się uniknąć, że spotykacie się ze sobą, ponieważ inaczej wyrzucilibyście ją z zespoły… przy czym… wtedy przynajmniej zwolniłoby się miejsce dla tej blond pindy. – Zamrugała przymilnie. Zanotowałem i potrząsnęłam głową, wzdychając. – To wszystko, czy może chcesz coś jeszcze? Zastanawiając się, dotknęła palcem wskazującym swojej wargi. – Chcę, żeby Esme była moim menagerem. – Myślę, że o tym musi moja mama sama zdecydować, i nie ma to nic wspólnego z zespołem. Wzruszyła ramionami. – Być może, ale CHCĘ, żeby to była część umowy. Masz najwięcej praw do zespołu, dlatego przyszłam z tym do ciebie, i z pewnością się domyślasz, że chciałabym to mieć na piśmie, żebyście nie mogli mnie wyrolować – powiedziała, uśmiechając się, przy czym jej oczy zabłyszczały. Pokiwałem głową. – Już jasne. Czy to jest wszystko? – Jedynie przytaknęła. – I za to naprawdę zostawisz mnie i przede wszystkim Bellę w spokoju? Przewróciła oczami. – Jeśli myślisz, że to ona jest twoim szczęściem, proszę bardzo. W takim razie powinieneś ją sobie zatrzymać, jeśli naprawdę ją znajdziesz. Jeśli mam być szczera, dla mnie w łóżku i tak byłeś zbyt nudny. – Zaśmiała się. – Dobrze, zaraz pomówię z moimi i pewnie jutro dam ci odpowiedź – powiedziałem chłodno, zatrzasnąłem mój notes i za to podałem Tanyi akta pacjenta. – Co mam z tym zrobić? – zapytała zirytowana. – Dopóki tutaj jeszcze pracujesz, do zakresu twoich obowiązków należy podawanie lekarstw – powiedziałem z szerokim uśmiechem, zamrugałem przymilnie, a następnie poszedłem do szatni. Ledwie opuściłem szpital, zadzwoniłem do mojej mamy. Wyjaśniłem jej stan rzeczy, po tym jak dostałem od niej zapewnienie, że nikomu nic o tym nie powie. Wprawdzie nie była zadowolona z tego, że chciałem trzymać wszystko w tajemnicy, ale w końcu zgodziła się na to. Ustaliłem jeszcze termin u mojego prawnika, by sporządzić umowę, który na szczęście miał dla mnie czas jeszcze tego samego dnia. Jak można się tego było spodziewać, najpierw chciał jeszcze porozumieć się z moją mamą i tak dwa dni później trzymałem w dłoni umowę. Tego samego dnia przedstawiłem ją Tanyi, która widocznie tylko ją przekartkowała, a potem w końcu podpisała. – Więc zadowala cię to wszystko? – zapytałem powściągliwie, gdy oddała mi podpisaną umowę. Tanya tylko pokiwała głową. – Dobrze, w takim razie tutaj jest twoja kopia umowy
379
oraz ogłodzenie do prasy, które chciałaś. Do tego jeszcze ostatnie oświadczenie o moim pobycie w więzieniu i naszej pięcioletniej przerwie. Tanya spojrzała na mnie rozwścieczona. – PIĘĆ LAT?! Wzruszyłem ramionami. – To nie mój problem, jeśli wcześniej zrobiłaś się chytra. – Powinieneś mi o tym powiedzieć! – Nie, Tanya, po prostu trzeba było być lepiej poinformowanym. Wtedy wiedziałabyś, że w ciągu następnych pięciu lat nie mamy żadnego występu, abym mógł się w spokoju skoncentrować na moich studiach – powiedziałem spokojnie. – Dobra, Edwardzie, w takim razie powinieneś być dość zaskoczony tym, że trzeciego marca mamy występ w teatrze „Capitol” w Olympii – powiedziała wyniośle. Wyszczerzyłem się podstępnie. – Och, zapomniałbym ci powiedzieć, ale pozostali już jakiś czas temu przekazali na mnie swoje udziały do praw autorskich i nazwy. Myśleliśmy, że będzie lepiej, jeśli tylko jedno z nas będzie je posiadało. A naszymi podpisami przeniosłem wszystko na ciebie, więc zespół należy do ciebie. – Oczy Tanyi zaczęły błyszczeć, jednak moimi następnymi słowami pozbawiłem je tego. – Jednak wtedy również zawiązaliśmy umowę, że każdy z nas może wycofać się bez jakiegokolwiek terminu, jeśli sprzedałem udziały w zespole. W tej formie składam ci moje wypowiedzenie i nie próbuj nawet dochodzić tego, czy jest nieważna. Wszystko uzgodniono z moim prawnikiem. Powinnaś się więc szybko wziąć za poszukiwania nowego keyboardzisty. Poza tym twoje dziesięć milionów powinno być jutro na koncie. – Jeszcze mi za to zapłacisz, Edwardzie! – syknęła z zaciśniętymi zębami. Wzruszyłem ramionami i opuściłem budynek, gdy skończyłem pracę. Jak można się było spodziewać, moje wyniki dość spadły, dlatego nie miałem żadnego problemu z dostaniem wolnego na święta, chociaż właściwie właśnie wtedy każda para rąk jest potrzeba, i tak dwa dni przed wigilią pojechałem do Forks. – Och, Boże, Edward! – Przez krótką chwilę moja mama była dość zdziwiona, gdy nagle stanąłem pod drzwiami – ponieważ nawet o tym nic nie powiedziałem, kiedy rozmawialiśmy przez telefon – jednak potem mocno mnie uściskała. – Co ty tutaj robisz? Zaśmiałem się cicho, opuściłem torbę i odwzajemniłem jej gest. – Właściwie chciałem spędzić Boże Narodzenie z moją rodziną, ale mogę wrócić, jeśli mnie tutaj nie chcesz. – Nie pozwalaj sobie za dużo! – krzyknęła z oburzeniem, biorąc się pod boki. – Ale najpierw wejdź, inni ucieszą się, jak cię zobaczą. – Dziękuję, mamo, ale możesz wyświadczyć mi przysługę? – zapytałem z szerokim uśmiechem.
380
– Oczywiście, wszystko, czego chcesz – powiedziała trochę zbita z tropu. Zamrugałem do niej szybko. – Nie mów jeszcze nikomu, że tutaj jestem. Chcę im zrobić niespodziankę dzisiaj wieczorem. Kolacja jak zawsze o siódmej? – Esme przytaknęła ze zdumieniem, więc chwyciłem moją torbę i udałem się w drogę do starego pokoju mojego i Belli. Nawet jeśli wszystko tutaj mi o niej przypominało, w jakiś sposób nie było to dla mnie takie trudne jak w Seattle. Być może chodziło o to, że była tu również moja rodzina i przez to nie byłem tak zupełnie samotny jak w mieszkaniu w Seattle. Jednak potem zmarszczyłem czoło, gdy wszedłem do „salonu” i tam zastałem porozrzucane na podłodze klocki Jamiego. O ile pamiętam, zabraliśmy je przecież ze sobą do Seattle… Potrząsnąłem głową, prawdopodobnie się myliłem albo po prostu moja świadomość płatała mi figle. Ponieważ moje kości były zupełnie zastałe przez długą podróż, a moje mięśnie totalnie skurczone, nie żałowałem sobie długiego prysznica, zanim wreszcie dokładnie osiem minut po siódmej przekroczyłem próg drzwi od kuchni, gdy wszyscy zaczęli jeść. To miała być niespodzianka. – Smacznego wszystkim – powiedziałem głośno, gdy zobaczyłem, że mama niemal już zwątpiła, ponieważ jeszcze się nie pokazałem i przez to po prostu nie zdobyła się, by zacząć swoje jedzenie, jeśli kogoś brakowało. Natychmiast odetchnęła z ulgą, podczas gdy inni patrzyli na mnie dość zszokowani. – Edwardzie! – zganił mnie mój tata, który jak zawsze jako pierwszy się zreflektował. – Właściwie należało sądzić, że jesteś dorosłym dwudziestodwuletnim mężczyzną, ale jak widać, czasami wychodzi z ciebie dziecko. Wyszczerzyłem się i zająłem moje miejsce. – Zapytaj tylko, po kim to mam. – Mama natychmiast zaczęła chichotać, podczas gdy ja czułem na sobie zdziwione spojrzenia innych, bowiem uparcie utrzymywałem mój wzrok na moim talerzu. Tak, czasami mój ojciec również zachowywał się jak prawdziwy dzieciak i to nie rzadko. – Na pewno nie po mnie – mruknął Carlisle. – Co ty właściwie tutaj robisz, nie powinieneś być w Northwest? – Właściwie tak, ale jakoś w ciągu ostatnich miesięcy nie szło wszystko tak dobrze i dlatego… – Tutaj celowo zrobiłem przerwę – po świętach będę przeniesiony do Szpitala Ogólnego w Forks. – Co? – wszyscy zszokowani zapytali chórem i teraz wreszcie podniosłem głową, by na nich wszystkich spojrzeć. Jednak moje oczy pozostały zawieszone na pewnej twarzy, zanim spojrzałem na moich rodziców, zmieszany potrząsając głową.
381
– Dlaczego… – zacząłem, ale nie dane mi było skończyć, gdyż mój ojciec wszedł mi w słowo. – Później. – To słowo mogło znaczyć tak mało, ale z tonu Carlisle’a mogłem usłyszeć, że nie chciał ze mną teraz o tym rozmawiać. Tylko przytaknąłem i jeszcze raz spojrzałem na twarz, którą tak dobrze znałem, zastanawiając się, co Jamie tutaj robił, po tym jak przecież Bella z nim zniknęła… Być może ona wcale nie była tak daleko, jak myślałem? W duchu potrząsnąłem głową. Rozczarowanie byłoby jeszcze większe, gdybym źle zakładał, więc stłamsiłem je. Nie chciałem ciągle oglądać przestraszonej twarzy Jamiego, dlatego jeszcze raz szybko się rozejrzałem, i dopiero teraz zauważyłem, że nie było tutaj mojej młodszej siostry. – A tak właściwie to gdzie jest Alice? – spytałem z nadzieją, że przynajmniej trochę rozładuję napięcie przy stole. – Yyy… – mama zająknęła się, zanim Jasper się wtrącił: – Alice jest u… – Jasper! – rozgrzmiał od razu mój ojciec, co mnie zdziwiło, jednak Jasper przewrócił oczami i jęknął zirytowany. – Czy to jakaś tajemnica, że jest u MARII? – zapytał i miałem wrażenie, że wszyscy odetchnęli z ulgą. – Kim jest Maria? – zapytałem zaciekawiony samym tym, że Jasper tak bardzo zaakcentował to imię. Jednak Jasper tylko machnął ręką. – Ona jest nowa w mieście, a znasz przecież swoją siostrę. Jeśli nie może komuś pomóc, po prostu nie czuje się za dobrze – powiedział i przewrócił oczami. Och, tak. WSZYSCY znaliśmy Alice. Czasami była jak jakaś kwoka, która musiała chronić swoje pisklęta. Pokiwałem głową, nawet jeśli wydawało mi się to trochę dziwne. – W takim razie co jest Marii? – zapytałem jeszcze bardziej zaciekawiony. – Nie mam pojęcia – odrzekli Emmett, Rose i mama. – Grypa – odpowiedzieli Jasper i tata. Zanim jednak mogłem pytać dalej, przerwał mi cichy głos. – Tatusiu? Jesteś zły? – zapytał przestraszony Jamie. Cholera, ledwie zwracałem na niego uwagę, chociaż siedział niemal obok mnie. – Oczywiście, że nie, mój wielkoludzie – powiedziałem i wyciągnąłem ramiona, by mu pokazać, że mógł do mnie przyjść. Wyglądało na to, że po prostu się bał, ponieważ poświęcałem mu za mało uwagi.
382
Mimo to widziałem, jak Jasper i Carlisle wymienili pomiędzy sobą krótkie spojrzenie, zanim ojciec niemal niezauważalnie potrząsnął głową, ale tylko nieznacznie, ponieważ mogłem dość dobrze zobaczyć delikatne poruszenie. Jednak teraz ważniejszym niż rozmowa z moim ojcem był Jamie, który sprawiał wrażenie dość zdezorientowanego. Sądzę jednak, że również dziwiło mnie, jak Bella mogła to zrobić? Widocznie podrzuciła tutaj Jamiego, żeby nie musiała się już o niego troszczyć! Nie byłem pewny, czy przynajmniej nadal nie zadzwoniła, by dowiedzieć się, co z nim. Po tych kilku minutach miałem nawet wrażenie, że było jej zupełnie obojętne, co się z nim działo, dopóki z nią samą wszystko było dobrze! Potrząsnąłem głową. Nie powinienem tak o niej myśleć, w końcu nie znałem pobudek, dla których tak się zachowała. Może to wszystko było spowodowane czymś, czego nie mogłem pojąć, ponieważ dla mnie jasne było tylko jedno: nie zostawia się swojej rodziny na lodzie, obojętnie, co się stało! Mimo że byłem tak bardzo pogrążony w moich myślach, wziąłem Jamiego na kolana i zacząłem karmić go z mojego talerza, CHOCIAŻ on już przecież umiał jeść sam. Miałem jednak przeczucie, że on potrzebuje takiej „rzeczy” i bliskości tak samo jak ja, ponieważ oboje straciliśmy jego mamę. Jednak dopiero po jedzeniu naprawdę zauważyłem, jak źle przez to wszystko przechodził. Gdy Esme chciała go zanieść do łóżka, Jamie objął mnie tak mocno, że nie pozostało mi nic innego, niż osobiście zanieść go do łóżka, zanim mogłem w spokoju pomówić z moim ojcem. Wykąpałem więc małego, ubrałem mu jego piżamę i puściłem jeszcze jedną historyjkę, przy której jak zwykle zasnął. Wtedy naprawdę zauważyłem, jak bardzo mi tego wszystkiego brakowało. Jednakże przez to zrobiłem się tylko bardziej wściekły, gdy poszedłem do mojego ojca i znalazłem go już w jego biurze. Odkąd pamiętałem, Carlisle po jedzeniu zaszywał się w tym pokoju, by móc jeszcze trochę w spokoju zastanowić się nad swoimi pacjentami, aby mógł im jeszcze lepiej pomóc. – Możesz mi zdradzić, co tu się dzieje, do cholery? – wyzwałem, po tym jak bez pukania wtargnąłem do pomieszczenia. Jedynym, co mnie jako tako powstrzymywało w spokoju, były otwarte drzwi. W końcu pokój Jamiego nie był aż tak daleko, żeby nic nie usłyszał, dopóki drzwi były otwarte. Zmieniło się to już kilka sekund później, bowiem zamknąłem je z głośnym trzaśnięciem.
383
Tata westchnął. Odłożył na biurko swoje okulary, które nosił, jeśli nikt nie widział, ponieważ uważał, że noszenie okularów do czytania w wieku czterdziestu czterech lat, jest krępujące. Potarł grzbiet nosa. – Co dokładnie masz na myśli? – Cholernie dobrze wiesz co! Dlaczego Jamie jest tutaj?!
384
Rozdział 44 Znowu westchnął. – Bella poprosiła nas, byśmy się nim zaopiekowali, ponieważ nie chciała od niego wymagać, aby już po tych kilku tygodniach znowu poznawał nowych ludzi. – A gdzie ona jest teraz? – zapytałem wzburzony. Carlisle potrząsnął głową. – Nie mogę ci tego powiedzieć, ponieważ po prostu nie wiem. – Wyłącznie błysk w jego oczach pokazał mi, jaki NAPRAWDĘ był wściekły. – Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że po prostu wysadziła tutaj Jamiego, a potem zniknęła? – Carlisle potrząsnął głową. – Co w takim razie? Mów wreszcie, TATO! Odetchnął głęboko. – Bella zabrała tutaj swojego syna, ponieważ po prostu się BAŁA. Jesteś teraz zadowolony?! – Tanya – wyszeptałem zszokowany, na co mój tata pokiwał głową. – Wiesz więc, że ona groziła Belli. – Przytaknąłem. – Jak wiele ci opowiedziała? Westchnąłem. – Właściwie niewiele. Tylko tyle, że nigdy nie pozwoli, żebym był szczęśliwy z kimś innym, a Bella została tam, gdzie powinna. Zniknęła. – Przy tym słowie mój głos ucichł i poczułem, jak łzy paliły w moich oczach. – Dlaczego Bella miałaby sobie coś takiego wymyślić? Nie miała ku temu żadnego powodu, a Tanya przecież sama powiedziała, że groziła Belli! Starłem głupie łzy i parsknąłem. – Może po prostu chciała mnie zostawić. Carlisle potrząsnął głową. – Gdyby tylko o to chodziło, oddzieliłaby się od ciebie… Naprawdę myślisz, że Bella wymyśliłaby takie kłamstwa, by się ciebie pozbyć? Myślę, że obaj znamy Isabellę Swan lepiej niż ktokolwiek inny, i JA jej wierzę. Ale jak to wygląda u ciebie? Zastanowiłem się przez moment i potrząsnąłem głową, przygryzając wargę. – Nie wiem. Mój ojciec westchnął. – Czy Bella kiedykolwiek zrobiła coś, co sprawiło, że miałeś wobec niej podejrzenia? – Zaprzeczyłem potrząśnięciem głowy. – No więc dlaczego TERAZ już jej nie ufasz? Czy wydarzyło się coś, zanim odeszła? – Nie. – Zmarszczyłem czoło, pocierając je. – Właściwe, zanim zniknęła, wszystko było tak jak zawsze. Zrobiła mi na śniadanie jajecznicę z boczkiem i tosty, jak lubię, po czym musiałem iść do pracy, tylko… 385
– Tylko co? – Wydawała się jakaś… zdenerwowana. I wiem, że w południe chciała się spotkać z Alice – powiedziałem powątpiewająco. Carlisle pokiwał głową i zmarszczył czoło. – A dlatego myślisz, że ona mogła coś knuć? Potrząsnąłem głową. – Właściwie nie. Bella od kilku dni miała małe problemy z żołądkiem, może chciały pójść do lekarza i dlatego się denerwowała. Mój ojciec wzruszył ramionami. – Być może. Przytaknąłem. – Tak, być może – mruknąłem i zacisnąłem usta w cienką linię. Przecież teraz znalazłem coś dziwnego, niż kiedy wcześniej się nad tym zastanawiałem. Ale również byłem pewien, że mój tata nic by mi nie zdradził, nawet gdyby coś wiedział. Pożegnałem się więc i znowu opuściłem jego biuro, by przynieść sobie jeszcze coś do picia, zanim pójdę do łóżka. Gdy zszedłem po schodach, Jasper leżał wyciągnięty na sofie i przeskakiwał po kanałach telewizora, co było o tyle niezwykłe, że była już prawie północ, a Alice z nim nie było. Znałem tylko dwie możliwości, dlaczego on i Alice nie siedzieli teraz razem na kanapie. Albo Alice była jeszcze u tej śmiesznej Marii, ale oboje się pokłócili. Właściwie to ostatnie natychmiast mogłem wykluczyć, ponieważ jeszcze nigdy nawet na wpół poważnie się nie sprzeczali, a jeśli mieli jakąś różnicę zdań, wtedy dogadywali się już po kilku godzinach. Została więc tylko jedna opcja, Alice była jeszcze u tej Marii. – Wciąż nie wróciła? – mimo to zapytałem Jaspera, by upewnić się, że jednak się nie pokłócili. – Uhm… Marię złapało coś paskudnego i Alice nie chce jej zostawiać samej – wyjąkał. Podniosłem sceptycznie brew. – Przecież moja siostra nie może bez ciebie w nocy spać. Jasper przygryzł wargę, a potem westchnął. – No tak, yyy… Odkąd Bella wyjechała, kurczowo trzyma się innych przyjaciół… – No dobra, idę się kropnąć spać. Do jutra – powiedziałem wprawdzie swobodnie, ale potem zagryzłem zęby i miałem nadzieję, że Jasper tego nie zauważył. Wyraźnie coś tutaj nie pasowało. Najpierw upomnienie Carlisle’a i to poważne spojrzenie przy jedzeniu, a teraz jąkanie się Jaspera. Wyraźnie coś się tutaj musiało kroić i dowiem się, co to było! Wziąłem jeszcze z kuchni moją wodę, po czym rozebrałem się i położyłem się do łóżka. Zanim zasnąłem, postanowiłem, że rano porozmawiam z Alice. Gdy obudziłem się następnego dnia, było już południe i miałem nadzieję, że Alice jeszcze była. Wyskoczyłem z mojego łóżka, by potem szybko zbiec na dół po schodach.
386
W ostatnich chwili złapałem moją młodszą siostrę, gdy już założyła kurtkę, ponieważ znowu chciała pojechać do tej Marii. – Jak ty to robisz? Przychodzisz do domu w środku nocy, a potem w południe znowu jesteś w tak dobrej kondycji jak obuwie sportowe – podrażniłem ją i z szerokim uśmiechem skrzyżowałem ramiona na piersi, opierając się o ścianę przy schodach. Alice przez moment popatrzyła na mnie zszokowana, zanim rozradowana rzuciła mi się na szyję. – Edward! Co ty tutaj robisz? Wzruszyłem ramionami. – Po prostu nie chciałem być sam w Boże Narodzenie, poza tym jeszcze dzisiaj muszę podpisać moją nową umowę w Szpitalu Ogólnym w Forks. – C-czy znowu wracasz do Forks? – zapytała zszokowana i równocześnie zaskoczona. Uwolniła się ode mnie, przez chwilę żując swoją dolną wargę. Przytaknąłem. – Tak, tak było zaplanowane. Alice potrząsnęła głową. – Dlaczego? – zapytała niemal bezbarwnie. Wzruszyłem ramionami i westchnąłem. – Wiesz, w Seattle jest dość samotnie, jeśli nie ma się przy sobie nikogo, kogo się zna i również lubi. Poza tym tutaj jest moja cała rodzina. Mrugnąłem do niej, na co oczy Alice rozszerzyły się w szoku, zanim znowu się opanowała i nawet nieznacznie uśmiechnęła. – To nie jest powód – powiedziała poważnie i uniosła swoje brwi. Westchnąłem. – No tak, prawdopodobnie już słyszałaś o tym, że Tanya pracuje w Northwest? – Alice tylko przytaknęła. – Jeśli będę kontynuował w Forks moją praktykę, uwolnię się od niej. Jej próby spotykania się ze mną działają mi na nerwy! – A kiedy to będzie? – zapytała zdenerwowana. – Zaraz po świętach – powiedziałem i westchnąłem, znowu zakładając na moją twarz zadowoloną z siebie maskę, nawet jeśli tak nie było. – W takim razie masz już zgodę? – Alice zapytała zaciekawiona. Pokiwałem głową. – Jasne, nawet już od trzech tygodni. Inaczej bym o tym raczej nie wspominał, przecież mnie znasz. Alice przytaknęła i na moment zacisnęła usta, zanim znowu się uśmiechnęła. – Cieszę się z twojego powodu – powiedziała i uściskała mnie, jednak nawet teraz jej uśmiech nie sięgał oczu. – Niestety muszę iść. Jake wrócił i teraz on również ma grypę, ale możemy później porozmawiać, jeśli chcesz. Pokiwałem głową i wzruszyłem ramionami. – A niech tam! I tak chciałem zjeść śniadanie. – Na razie! – powiedziała jeszcze, potem już zniknęła za wejściowymi drzwiami. Potrząsnąłem głową i szybko pobiegłem do garażu, by podążyć za nią. W tym momencie
387
zupełnie nie liczyło się dla mnie to, że nie miałem na sobie nic oprócz bokserek. Chciałem tylko wiedzieć, co się tutaj wyrabia. To było oczywiste, że Alice o czymś nie mówiła. O czymś, o czym pod żadnym pozorem nie powinienem się dowiedzieć! Pytanie tylko, co to było. Gdy się wreszcie zatrzymała, byliśmy w Rezerwacie Quileute’ów. Naprawdę nie miałem bladego pojęcia, czego ona tutaj szukała. Czekałem więc, aż Alice wysiądzie, i obserwowałem ją. Poszła bezpośrednio do małego domu i zadzwoniła. Otworzył jej ktoś, kogo dość dobrze znałem, brat Belli, Jacob!
BPOV Ostatnie miesiące – a przede wszystkim ostatnie tygodnie – były prawdziwym piekłem. Nie tylko dlatego, że całkowicie tęskniłam za Edwardem. Nie, moja ciąża sprawiała mi coraz większe problemy. Pocisk, który sama w siebie wystrzeliłam, z każdym dniem stawał się coraz większy, a moje ciało coraz słabsze. Jak można było się spodziewać, Jake był całkowicie nabuzowany, gdy dowiedział się, że nosiłam pod sercem dziecko Edwarda, i przy tym próbował wbić mi do głowy rzeczy, które niekoniecznie chciałabym powtórzyć. Wiedziałam jednak, że było to tylko jego rozżalenie, które przez niego przemawiało. Jake kochał mnie bardziej niż siostrę, to nie zmieniło się, kiedy wyjechał – i tak w to nie wierzyłam – i oczywiście było dla niego bolesne to, że kogoś innego kochałam bardziej niż jego. Ale on był jedynym, który mógł mi jeszcze pomóc. I właśnie to zrobił, kiedy po prostu ukrył mnie w domu swojego ojca w La Push. W moim strachu zupełnie zapomniałam, że nigdy go nie sprzedał i poza naszą dwójką tylko Quileuci o tym wiedzieli. Tym samym była to idealna kryjówka. Poza tym musiałabym wiedzieć, że u Cullenów nie pozostałabym długo w tajemnicy. W końcu tylko po tygodniu wszyscy – poza Edwardem oczywiście, ponieważ ten natychmiast pojawiłby się zwarty i gotowy – wiedzieli, gdzie byłam, po tym jak obiecałam meldować się Carlisle’owi i Alice. Chyba nie muszę wspominać o tym, że oboje ucieszyli się z tego, że jednak nie byłam tak daleko, prawda? Inni nie postąpili inaczej, ale właśnie Alice, która była nie tylko moją najlepszą przyjaciółką, lecz już niemal siostrą – tak samo jak Emmett – i Carlisle, który po śmierci Charliego stał się dla mnie czymś w rodzaju zastępczego ojca, byli dla mnie
388
szczególnie ważni, aby mieć ich w swoim pobliżu, żeby mogli mnie odwiedzać tak często, jak to było możliwe. Właśnie teraz, gdy moje życie stało tak bardzo na krawędzi. Przez pierwsze tygodnie postanowiłam chodzić jeszcze do szkoły w La Push – po tym jak wypisałam się z Seattle i znowu się tam zapisałam – i naprawdę nie przeszkadzały mi ciekawskie spojrzenia innych uczniów z powodu mojego dobrze rozwijającego się brzucha. Przyznaję, że właściwie nie chodziło o to, czy dziecko było planowane, ale mimo to pokochałam je od pierwszego wejrzenia, ponieważ myślę, że na początku każda kobieta ma wątpliwości, kiedy dowiaduje się, że jest w ciąży, a to nie było zaplanowane. Jak powiedziałam, przez pierwsze tygodnie jeszcze byłam w stanie chodzić do szkoły, ale na początku grudnia niestety się to skończyło, ponieważ byłam po prostu zbyt wykończona. Radziłam sobie jeszcze na tyle z dojściem samej do ubikacji, że nikt nie musiał mnie przy tym przytrzymywać. Jednak niestety w łazience już potrzebowałam czyjejś pomocy, ponieważ po kilku krokach ledwie mogłam oddychać. Do tego doszło jeszcze utrudnienie w postaci tego, że widocznie moje ciało nie zgadzało się na dodatkowe obciążenie i przez to najwyraźniej próbowało usunąć przeszkodę, którą było teraz to dziecko. Byłam więc zagrożona przedwczesnym porodem i moja lekarka – którą po mojej przeprowadzce znowu była ta stara, która wspierała mnie już przy Jamiem – oczywiście już na początku poradziła mi przerwać tę ciążę, w końcu znała historię mojej choroby. Ale zrozumiała, że tym razem było inaczej, ponieważ ja naprawdę CHCIAŁAM tego dziecka, a nie tak jak wtedy, że MUSIAŁAM. Dlatego wypisała mi krople, które miały mi pomóc powstrzymać skurcze mięśni, aż moje dziecko nie będzie już w niebezpieczeństwie i będzie mogło przyjść na świat. Zgodziła się na to wszystko, kiedy obiecałam, że będę się oszczędzała, jeśli zauważę, że jest gorzej. I tak już od początku grudnia, więc w dwudziestym czwartym tygodniu, leżałam niemal przez cały czas na sofie, nie mogąc się dobrze poruszać. Nastawiłam się więc już na samotne Boże Narodzenie, ponieważ miałam przeczucie, że spędzenie świąt z Cullenami nie było dobrym pomysłem. Jedyną osobą, która nie trzymała się ode mnie z daleka i naprawdę chciała mnie odwiedzać każdego dnia, była Alice. I nie interesowało jej, czy było Boże Narodzenie albo działo się cokolwiek innego. Wprawdzie cieszyłam się z tego, że nie chciała mnie tak samej zostawiać, ale również martwiłam się, co sobie Edward o tym pomyśli, jeśli jego siostra ciągle będzie wyjeżdżać. A mój stan dzień przed Wigilią również nie przyczynił się do tego, by Alice powstrzymała się od przychodzenia do mnie. Już od trzech dni leżałam tylko na kanapie i nie byłam w stanie sama poradzić sobie w łazience.
389
Gdy Alice przyszła do mnie dzień przed Wigilią, na pierwszy rzut oka wydawała się normalna, jednak trwało to tyko parę sekund, zanim zauważyłam, że była jakoś zdenerwowana. Jednak na moje pytające spojrzenie tylko potrząsnęła głową, co oznaczało tyle, że jeszcze powinnam poczekać. Nie wiem jak, ale udało jej się wydostać Jake’a z domu. Ledwie wyszedł, wydawała się być jeszcze bardziej zdenerwowaną, co można było dość dobrze rozpoznać po tym, że przygryzała swoją dolną wargę. – Co się stało? – zapytałam, po tym jak Jake wyszedł kilka minut wcześniej. Już nie mogłam tego wytrzymać. Alice westchnęła i przeklęła. – On jest tutaj. To były te trzy słowa, których tak bardzo się bałam przed ostatnie tygodnie, i wiedziałam, co one oznaczały. Edward przyjechał do Forks, co właściwie nie było niczym szczególnym, ale widziałam, że Alice coś jeszcze ukrywała. – A dalej…? Alice westchnęła i wielokrotnie potarła się po twarzy, zanim odpowiedziała: – Przysięgam ci, Bello. Nic nie wiedziałam o tym, że chciał przyjechać! Pokiwałam głową. – Wiem, ale nie powiedziałaś mi jeszcze wszystkiego, prawda? – drążyłam dalej. Potrząsnęła głową. – Bello, Edward chce w Forks dokończyć swoją praktykę, a nie wiem, jak mam go od tego powstrzymać! On jest moim bratem, do cholery, i oczywiście chcę go mieć w pobliżu, ale tak samo kocham ciebie. A twoje życie w przeciwieństwie do jego znajduje się w niebezpieczeństwie. Proszę, nie wyjeżdżaj – błagała. Potrząsnęłam głową. – Alice, jak ma to wyjść? Twój brat nie jest głupi i kiedyś zauważy, że coś jest nie tak… – Proszę, Bello. Jeśli tak musi być, będę rzadziej przyjeżdżała, ale nie możesz odejść… Jeszcze nie – błagała i łzy, które błyszczały w jej oczach, sprawiały mi ból. Alice tak często przychodziła do mnie – i w międzyczasie również do dziecka – ponieważ chciała wiedzieć, czy jestem bezpieczna. Odetchnęłam głęboko i w końcu pokiwałam głową. Właściwie nie chciałam stracić ani jej, ani reszty. – Okey, możemy spróbować, ale muszę odejść, jeśli on coś zauważy. Alice przytaknęła i rzuciła mi się na szyję. – Dziękuję – wyszeptała tylko i to jedno słowo już mocno roztopiło moje serce. Mimo to wprawdzie zastanawiałam się, co miałam robić, gdyby Edward jednak mnie znalazł. Po tej rozmowie było już jak w ciągu ostatnich tygodni. Jeśli czegoś potrzebowałam, Alice natychmiast to przynosiła bez żadnego „ale”, i to nawet gdy Jake tam był. Nie zwracała
390
uwagi na swoje problemy, jednak jeszcze raz spojrzała na mnie błagająco, gdy objęła mnie na pożegnanie. Jak zawsze nie trwało to długo, zanim zasnęłam przed telewizorem. Gdy już obudziłam się w Wigilię, miałam takie przeczucie, jakby coś się miało wydarzyć, i potwierdziło się to wczesnym popołudniem… Niestety. Alice przyszła jak zawsze około drugiej. Jake powiedział, że musi coś jeszcze załatwić, i tym samym zostawił nas same. Niecałe pięć minut po tym, jak Jake odjechał, ktoś zadzwonił do drzwi. Modliłam się o to, by nie był to Edward, jednak nikt mnie nie wysłuchał, ponieważ usłyszałam, jak hałasował, gdy tylko Alice otworzyła drzwi. – Edward? – zapytała zmieszana Alice, a ja chwyciłam dużą poduszkę zza mojej głowy i przytomnie położyłam ją na moim grubym brzuchu. W jakiś sposób uważałam, że Edward nie da się tak łatwo spławić, a pod żadnym pozorem nie powinien dowiedzieć się o dziecku, inaczej to wszystko byłoby na próżno. A o ile znałam Tanyę, pewnie kazała go obserwować. – Gdzie ona jest? – zapytał ze złością. – O kim mówisz? – zapytała niewinnie i zmieszana. – No nie stój tak! Wiesz, kogo mam na myśli! – syknął. – Cholera, Edwardzie, przecież powiedziałam ci, że Jake również zachorował i trochę się nim opiekuję, bo on nikogo nie ma! Edward parsknął. – Jeśli jest taki chory, w takim razie zastanawiam się, jak pięć minut temu mógł przede mną odjechać zupełnie zdrowy! – Alice sapnęła przestraszona. – Tak myślałem, więc pozwól mi wreszcie przejść! – warknął i prawdopodobnie odsunął na bok swoją siostrę, ponieważ już kilka sekund później stał przede mną. – Czego chcesz, Edwardzie? – zapytałam, nie racząc na niego spojrzeć. Parsknął. – A niby co? Porozmawiać. – Jeśli się nie mylę, wszystko powiedziałam ci w liście, co było do powiedzenia. – Mój głos był monotonny, ale było mi to obojętne. – Cholera, Bello, naprawdę myślałaś, że pozwolę się przez to tak łatwo zbyć? Jeśli już mnie nie chcesz, powiedz mi to prosto w twarz! – krzyknął, a ja nieco zadrżałam z powodu jego wściekłości. Chociaż moje następne słowa były bolesne, musiałam je powiedzieć. Nie tylko ze względu na mnie, lecz ponieważ nie mogłam dopuścić, by JEMU mogło się coś stać. Odetchnęłam więc głęboko i popatrzyłam bezpośrednio na niego, nie patrząc mu jednak w oczy, ponieważ wtedy bym w nich zatonęła i nie zdobyłabym się na odwagę, by go odesłać.
391
– Nie chcę cię już widzieć. – Położyłam tak wielki nacisk na moje słowa, jaki tylko mogłam, i poczułam, jak podczas mojej wypowiedzi krajało mi się serce. Edward tylko popatrzył na mnie z rozszerzonymi oczami, zanim potrzasnął głową. – Nie wierzę ci. Nieważne, co Tanya powiedziała, ona kłamie! – powiedział cicho. Gdy spojrzałam na niego zszokowana, przytaknął. – Tak, wiem, że to ona stoi za tym, że mnie zostawiłaś, ale powiedziałem już, że to nie jest prawda. Słyszysz? – zapytał poważnie i w momencie, gdy chciałam odpowiedzieć, jak poważne to było dla mnie, drzwi otwarły się gwałtownie i rozwścieczony Jake wkroczył do salonu. Zanim ktokolwiek z nas mógł zareagować, on już przywołał Edwarda do porządku i przycisnął go do najbliższej ściany. – Masz jeszcze czelność się tutaj pojawiać, ty mały bękarcie? Mało nawyrabiałeś? – Słuchaj, Jake, on nic na to nie może! – krzyknęłam w panice. Miałam nadzieję, że Jake puści Edwarda, ale on potrząsnął głową, odsunął go trochę od ściany, by potem jeszcze mocniej go przycisnąć. – Oczywiście, że on na to nic nie może! Cholera, Bello, gdyby on ciągle nie opowiadał o tobie tej swojej gównianej dziwce, nic z tego by ci się nie wydarzyło! – krzyknął, jednak nie spuszczał oczu z Edwarda. – Wiesz, że to nieprawda! – krzyknęłam, ale to nie miało żadnego znaczenia. – Przestań go wreszcie bronić! Gdyby on nie istniał, ta małpa nigdy by się o tobie nie dowiedziała, a ta świnia, która jej pomagała, nie zgwałciłaby cię, do cholery! – dalej wrzeszczał. Widziałam, jak oczy Edwarda rozszerzyły się w szoku. – Nie możesz tego wiedzieć, Jake! Kto ci powiedział, że nie zrobiłby tego wtedy ktoś inny? Nikt, więc przestań wreszcie zrzucać winę za to na niego! – krzyknęłam. – Może w tym punkcie masz rację, ale nie zaprzeczaj, do cholery, że on nie jest winny twojego OBECNEGO stanu! Kurwa, on cię przez to może nawet zabić! – syknął rozwścieczony, przy czym jego nos niemal dotykał nosa Edwarda, który teraz wydawał się po prostu zmieszany. – Do tego zawsze potrzeba dwojga, Jacobie Blacku! Jestem więc tak samo temu winna! – krzyknęłam i w następnym momencie schyliłam się z jękiem, gdy w brzuchu przeszył mnie ból. Alice, która przez cały czas wydawała się być w jakiś sposób znieruchomiała, wybudziła się z tego i natychmiast wzięła moją twarz w swoje dłonie. – Uspokój się, kochanie. Słyszysz? Oddychaj głęboko. Wdech… i wydech… I znowu wdech… i wydech – powiedziała uspokajająco i nieustannie patrzyła mi w oczy. Najpierw oddychałam razem z nią, ale dalej robiłam to już sama, kiedy odwróciła się do mojego brata. – Jacob, do cholery!
392
Postradałeś zmysły?! Wiesz, że Bella nie powinna się denerwować, a mimo to robisz tutaj taki burdel! – teraz z kolei ona wykrzyknęła. – Postaw wreszcie mojego brata i przynieś te cholerne krople! – dodała jeszcze, gdy Jacob nie wykazał najmniejszych oznak poruszenia. – TERAZ! Jake tylko gwałtownie przytaknął, puścił Edwarda – który najwyraźniej wciąż w szoku osunął się na podłogę – i poszedł do kuchni. Ledwie opuścił pomieszczenie, gdy znowu złapała mnie fala bólu i schyliłam się, powoli brzmiąc jak jakaś stara lokomotywa. – Pełny spokój, skarbie, odpręż się – szeptała Alice. Odrzuciła na bok poduszkę i delikatnie zaczęła gładzić mój brzuch. Jedynie pokiwałam głową i zamknęłam oczy, gdy znowu usłyszałam wracającego Jake’a. Nawet po tym jak wzięłam moje krople, Alice wciąż głaskała mój brzuch. Ja tymczasem głęboko oddychałam, a ból stawał się coraz mniejszy…
393
Rozdział 45 EPOV Jeśli mam być szczery, wygląd Belli zszokował mnie. Była jeszcze bledsza niż normalnie i miała głębokie cienie pod oczami. W dodatku wydawała się tak wyczerpana, jakby miała za sobą jakiś maraton, i nie wiedziałem, co to spowodowało, ponieważ właściwie wyglądało na to, że niczego jej nie brakowało. Jednak po prostu wyglądała… inaczej… Coś się w niej zmieniło i w pierwszej chwili nie wiedziałem, co to było, aż nie zobaczyłem jej krótkich włosów, lecz wtedy było to nieważne. Może była chora? Czy było to coś poważnego? Albo może była to prostu grypa? Prawdopodobnie nie otrzymałbym natychmiast odpowiedzi. Jednakże stało się dla mnie jasne, kim była Maria. Użyły jej drugiego imienia i tym samym całkowicie wyprowadziły mnie w pole! Tylko dlaczego moja własna rodzina mnie okłamywała? Byłem na nich naprawdę wściekły. Jak mogli mi to zrobić, skoro wiedzieli, jak fatalnie czułem się bez Belli? Niestety odpowiedzi również nie otrzymałem w przyjemny sposób. Gdy tylko brat Belli przekroczył próg, rzucił się na mnie i przycisnął do ściany. To, czego się wtedy nasłuchałem, było najgorszą rzeczą, jaką mogłem sobie wyobrazić. Moja była dziewczyna ponosiła winę za całe zło, jakie przytrafiło się Belli. Tanya z jakimś współsprawcą uprowadziła ją, gdy ona miała dopiero czternaście lat! Była winna temu, że Bella była zdana na tego dupka! I dlaczego to wszystko? Żeby mogła się do MNIE zbliżyć! Czułem się winny, ponieważ w tej kwestii Jacob miał rację. Gdybym się tak nie zachowywał, to wszystko nie przydarzyłoby się Belli! A teraz wyglądało na to, że ona znowu dokładnie tym samym szantażowała Bellę. Nie mogłem sobie wyobrazić, co mogłaby powiedzieć, by odsunąć ją ode mnie. Pozostawało więc pytanie, co Jake miał na myśli z obecnym stanem zdrowia Belli. Przepraszam, co ja takiego zrobiłem? Na co mogła umrzeć? Nie miałem najmniejszej choroby, jaką mógłbym ją zarazić, a poza tym miałem ryzykować jej życie? Po co, do cholery? 394
Byłem zbyt zszokowany, by zareagować, gdy Bella od razu zwinęła się z bólu i jęknęła. Jedynie zsunąłem się po ścianie, gdy Jacob wreszcie mnie puścił. Całe szczęście, że Alice tam była i natychmiast wiedziała, co robić, nawet jeśli kompletnie zasłaniała mi przez to Bellę. Nie trwało to długo – przynajmniej mi tak się wydawało – po tym jak Jacob przyniósł Belli te krople, o których nie wiedziałem, na co dokładnie miały podziałać, aż powoli poczuła się lepiej. Po prostu mi ulżyło, że już dłużej nie cierpiała. Alice nawet na sekundę nie odeszła od boku Belli i wyglądało to niemal tak, jakby głaskała ją po brzuchu, aż ta w końcu nie zasnęła. – Myślę, że powinniśmy porozmawiać – powiedziała poważnie moja młodsza siostra i wskazała na kuchnię. Pokiwałem głową i podążyłem za nią, gdy wstała, jednak jeszcze raz spojrzałem na Bellę. Coś w niej było jakieś… inne. Tylko nie mogłem dojść do tego, co to było. Alice zamknęła za mną drzwi, po tym jak wszedłem do kuchni i oparłem się o nie ze skrzyżowanymi ramionami. – Czego tutaj chcesz, Edwardzie? – zapytała i przy tym rozwścieczona rzucała we mnie gromy. – Przecież dokładnie wiesz, czego chcę! Dlaczego, do diabła, wszyscy mnie okłamywaliście? – zapytałem równie gorzko i ustawiłem się obok stołu, zanim odwróciłem się do niej. – Alice, do cholery! Przez cały czas wiedzieliście, gdzie ona się ukrywa, a mówiliście mi, że nie macie pojęcia? Co to za gówno? Alice zwiesiła głowę i zamknęła oczy. – Musieliśmy jej to obiecać… – powiedziała cicho. – Z jakiego powodu miałaby tego chcieć, Alice? Kurwa, przecież jesteście MOJĄ rodziną i powinniście stać po mojej stronie. Wiedzieliście, jak paskudnie się czułem w ciągu ostatnich miesięcy! Więc powiedz mi, co się tutaj dzieje! – syknąłem. Alice westchnęła i potarła się obiema dłońmi po twarzy. – Więc chcesz znać prawdę, tak? – zapytała po kilku sekundach i spojrzała na mnie poważnie. – Dokładnie jej chcę i to bez żadnych wykrętów! Alice przytaknęła. – No, dobra. – Westchnęła i potrząsnęła głową. – Sądzę, że wcześniej dotarło do ciebie to, iż Tanya miała wtedy coś wspólnego z tym porwaniem? – zapytała moja młodsza siostra. Pokiwałem tylko głową i nakazałem, aby mówiła dalej. – Tanya czyhała na nią z kimś jeszcze. Nie wiemy, kto to był, ale Bella sądzi, że jest to ten sam, co wówczas. Groziła jej, że zabije Jamiego, Jake’a i w razie konieczności również ciebie, co zrobiła już z Charliem, a ją potraktuje tak samo jak tę „małą pianistkę”, jeśli cię nie opuści. – Alice odepchnęła się od drzwi i przesunęła palcami przez swoje krótkie włosy, chodząc po
395
pomieszczeniu w tą i z powrotem. – Ona się boi, Edwardzie. Przede wszystkim o ciebie. Rozumiesz? Parsknąłem. – Właściwie to sam dość dobrze potrafię o siebie zadbać. Alice odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie z wściekłością. – Chyba sam w to nie wierzysz, Edwardzie! Cholera, Charlie nie został zastrzelony z bliskiej odległości! Myślisz, że co oni zrobią z tobą? Westchnąłem. Prawdopodobnie miała rację, ale wolałbym umrzeć, jeśli tylko Bella miałaby być potem bezpieczna. Jednak to chyba nigdy się nie stanie, dopóki ta świnia biega na wolności. – Znaleźlibyśmy jakieś rozwiązanie. Alice przygryzła dolną wargę i potrząsnęła głową. – Nie jestem tego taka pewna – mruknęła. – Bella jest uparta, wiesz o tym. – Od razu sprawiała wrażenie smutnej i wzbudziło to we mnie podejrzenie, ponieważ byłem pewny, że tkwiło w tym coś więcej. – Co jeszcze? Chcę prawdy, Alice, i żadnych wykrętów. Zrozumiano? – nalegałem i zlustrowałem uważnie moją siostrę. Popatrzyła na mnie ze zwątpieniem i potrząsnęła głową. – Nie mogę powiedzieć, Edwardzie. Obiecałam. – Cholera, w końcu dojdę do tego, że ukrywano przede mną rzeczy, które mnie dotyczyły, więc mów wreszcie! – krzyknąłem i uderzyłem pięścią w stół. – Bella… ona… – Alice jąkała się i nagle się osunęła, ale – dzięki Bogu – trafiła w moje dłonie. Wymknął jej się szloch. – Ona nie chce, żebyś musiał przyglądać się temu, jak umiera – wyszeptała wreszcie i zaczęła płakać. Byłem jakby sparaliżowany i nie mogłem poruszać mięśniami w moim ciele. Na szczęście zaraz za mną stało krzesło, inaczej prawdopodobnie wylądowałbym na podłodze, kiedy się obsunąłem. Bella miała umrzeć? Dlaczego? Na co? Przecież wcale nie była taka chora… A może jednak tak? – Dlaczego? – wyszeptałem cicho i skierowałem mój wzrok na Alice. Ona jednak potrząsnęła głową, usiadła i oparła się plecami o drzwi. – To jest… skomplikowane – odrzekła cicho i popatrzyła na mnie zmęczona. Nerwowo przesunąłem dłońmi po mojej twarzy. – Proszę, Alice. Naprawdę nie mam teraz nerwów na jakiekolwiek wymówki. Alice westchnęła i potrząsnęła przecząco głową, nie patrząc na mnie. – Ona mnie zabije – mruknęła i poważnie popatrzyła mi w oczy. – Bella jest w ciąży. To było krótkie i bezbolesne, ale przez to jeszcze bardziej mnie zszokowało. Tak to się stało? Przecież zawsze się zabezpieczaliśmy. Poza tym jednym razem, gdy… Potrząsnąłem głową, by wyprzeć myśli o tym dniu, w którym niemal ją zgwałciłem. Próbowałem myśleć
396
logicznie. Może jednak ono nie było moje… Kto wie, co robiła, odkąd mnie zostawiła… – Ale przecież normalnie od tego się nie umiera – wypowiedziałem wreszcie moje myśli. Alice pokręciła przecząco głową. – Nie, jeśli jest się zupełnie zdrowym. – Ale Bella nie jest zdrowa… – wyszeptałem. – Powiedz mi prawdę. Jak poważny jest jej stan? Alice westchnęła. – Właściwie jej ciało jest zbyt słabe, by donosić dziecko. Bella jest uparta, ale przecież sam o tym wiesz. Za wszelką cenę chce wydać na świat waszego syna, nawet jeśli przy tym umiera. – Ale dlaczego ona to robi? – zapytałem ze zwątpieniem. Przecież pragnąłem tylko jej. Nieważne, czy z albo bez własnego dziecka. Przecież zawsze mieliśmy jeszcze Jamiego, a on już był dla mnie jak własny syn. Alice westchnęła. – Z powodu tego, co Tanya ci zrobiła – powiedziała, a ja popatrzyłem na nią zszokowany. – Dlatego? Kurwa, przecież to jest zupełnie inna sytuacja. Bella przecież nie zrobiłaby tego, żeby rozwijać karierę, ale dlatego, że byłoby to lepsze dla jej zdrowia. Siostra przytaknęła. – Oboje o tym wiemy, ale Bella widzi to zupełnie inaczej… Ona… boi się, że mógłbyś ją przez to zostawić. A niestety jej ciało również odrzuca ciążę i próbuje pozbyć się niepotrzebnego ciężaru, dlatego odczuwa ból, kiedy się porusza. Potrząsnąłem niedowierzająco głową. – Przecież ona nie może myśleć poważnie! Cholera, kocham ją bez względu na to, czy może mi dać dziecko, czy też nie! A przecież sama powiedziałaś, że jej ciało chce ją chronić… zabijając… to dziecko… Alice przygryzła sobie wargę i westchnęła, po czym popatrzyła na mnie poważnie. – Ona to wie, Edwardzie. Zmieszany pokręciłem głową. – Co ty mówisz? – Już wtedy, gdy była w ciąży z Jamiem, lekarze powiedzieli jej, że wprawdzie może mieć potem jeszcze dziecko, ale lepiej, żeby nie miało to miejsca, jeśli nie chce umrzeć – powiedziała smutno. Przełknąłem z trudem. – A mimo to teraz ryzykuje swoje życie… Po co? Ponieważ myśli, że przez to mnie uszczęśliwi? – zapytałem gorzko i potrząsnąłem głową. Alice wzruszyła ramionami. – Ona cię kocha, Edwardzie, dlatego to robi… Wiesz, co powiedziała, kiedy tutaj wróciła? Jeśli to wszystko przeżyje, wprawdzie będzie musiała żyć bez ciebie, ale jednak w taki sposób będzie miała przy sobie część ciebie, której Tanya nie będzie mogła jej odebrać… – To powiedziała? – Alice przytaknęła, a ja ukryłem twarz w dłoniach. – O Boże! Dlaczego ja zadawałem się z tą lafiryndą?
397
Moja siostra westchnęła. – To nie jest twoja wina, Edwardzie. Nikt z nas nie spodziewał się po niej czegoś takiego, a dopóki nie wiemy, kto jest jej wspólnikiem, nie możemy złożyć doniesienia z powodu tego, co ona robi, ponieważ wtedy prawdopodobnie on zemści się na Belli. Jedyną korzyścią, jaką mamy, jest to, że nie wiedzą, kim ona tak naprawdę jest. Tylko na to przytaknąłem. – Myślisz, że zostałaby, gdyby to z Tanyą się nie wydarzyło? – zapytałem po paru minutach ciszy. Alice zastanowiła się przez chwilę i potem potrząsnęła głową. – Nie wiem, ale myślę, że tak. Wydawała się być szczęśliwą, gdy wracałyśmy od lekarki. – Wiedziałaś. – To nie było pytanie, lecz stwierdzenie. Alice przygryzła dolną wargę i przytaknęła. – Nie chciała pójść sama do nowej pani ginekolog i dlatego poprosiła mnie, żebym jej towarzyszyła. Potrząsnąłem głową, wzdychając. – Teraz i tak niczego już nie zmienimy, możemy jedynie robić to, co najlepsze. A dla Belli najlepiej będzie, jeśli zabierzemy ją do szpitala – powiedziałem pewnie i posłałem Alice spojrzenie, które nie tolerowało sprzeciwu. Wprawdzie najpierw westchnęła, ale potem pokiwała głową, więc znowu poszliśmy do salonu, gdy ostrożnie dosiadłem się do Belli na kanapie i delikatnie pogłaskałem ją po twarzy. Jacob siedział w fotelu i patrzył na mnie morderczym wzrokiem, ale nic nie powiedział. Prawdopodobnie nie chciał obudzić Belli i byłem mu za to wdzięczy, ponieważ ona naprawdę nie wyglądała dobrze. Jej oddech był zbyt płytki i delikatnie świszczący, co wskazywało na to, że źle przyjmowała powietrze. Kolejną oznaką tego były delikatnie niebieskie usta. O Boże, jak mogłem jej to zrobić, skoro ją kochałem? Gdybym nie przespał się z Bellą, nie byłoby teraz z nią tak źle i nie zmagałaby się znowu ze śmiercią, by wydać na świat nasze dziecko. Właściwie powinienem być na Bellę wściekły, ponieważ uciekła od tego i jeszcze przemilczała, że spodziewa się mojego dziecka. Nie miałem wątpliwości, że ono mogło być tylko moje. Na początku była wobec mnie taka przerażona. Z pewnością bym zauważył, gdyby był jakiś „incydent”. Jednak nie mogłem być na nią zły. Jakże bym mógł? Bella działała pod wpływem czystego strachu. I bała się nie tylko o to, co mogłoby się stać z nią, lecz również z jej bratem, synem, a nawet ze mną! Myślała, że już nigdy mnie nie zobaczy, i w dodatku nie chciała potraktować mnie tak samo jak Tanya. Nie chciała mnie w ten sposób oszukać, a po prostu uszczęśliwić. Jednak powinna również wiedzieć, że była dla mnie ważniejsza niż wszystkie dzieci tego świata. Lecz także chciała mieć przy sobie coś mojego, a co nadawałoby się do tego bardziej niż dziecko? Prawdopodobnie nic i jeśli mam być szczery, na jej miejscu prawdopodobnie postąpiłbym tak samo.
398
Jeszcze nikt nie wiedział o umowie, jaką wynegocjowałem z Tanyą i która oznaczała upadek zespołu, ponieważ nie mogłem sobie wyobrazić, że ktokolwiek z nich będzie dłużej występował, jeśli Tanya byłaby naszą wokalistką, a moje wypowiedzenie miała otrzymać w ciągu kilku dni. Szkoda tylko, że nie mogłem widzieć wtedy wyrazu jej twarzy, kiedy otwierała list. W ciągu następnych dni wyjaśniłbym im, co zrobiłem, by chronić Bellę, ale miałem jeszcze na to czas, ponieważ w tej chwili istniało coś ważniejszego – mianowicie pomoc Belli. Z cichym westchnieniem pokręciłem głową i odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy, gdy z drugiej strony usłyszałem parsknięcie. – Nie sądzisz, że na wyrzuty sumienia jest już trochę za późno? – zapytał uszczypliwie. Jeszcze raz potrząsnąłem głową i nieco przewróciłem oczami, zanim zwróciłem twarz w jego stronę. – Słuchaj, Black. Wiem, że ty na śmierć mnie nie znosisz, a ja również nie jestem twoim wielkim fanem, jeśli mam być szczery, ale tutaj nie chodzi o nas dwóch, lecz o Bellę. A ona wybrała mnie, po prostu to zaakceptuj. Znowu parsknął. – Przecież to jasne. Gdybyś był taki szlachetny, wszystko skończyłoby się inaczej. Poważnie spojrzałem mu w oczy. – Właśnie, że byłbym, ponieważ kocham ją, a jeśli ty naprawdę kochasz ją tak bardzo, jak mówisz, wtedy powinno być dla ciebie jasne, że powinna znajdować się w szpitalu, nie tutaj! Black potrząsnął głową. – Zapomnij, ona nie jest tam bezpieczna! Pozbyłem się mojego golfa dlatego, że ta małpa kazała ją obserwować. Z tego powodu Bella już od tygodni nie była na zewnątrz, nie chciała, żeby ona dowiedziała się o dziecku. – Słuchaj mnie teraz dobrze – wysyczałem trochę ostro przez zęby. – To dziecko zabije Bellę, jeśli ona wkrótce nie pójdzie do szpitala. Otrzymuje zbyt mało powietrza i nawet głupek może to zobaczyć. Ona udusi się bez natleniania. I to w mękach. Chcesz tego? Black spojrzał na mnie zszokowany i przełknął. – T-to się stanie? Przytaknąłem. – Tak, jeśli wkrótce nie dotrze do kliniki. Zamknął oczy, odetchnął głęboko i w końcu pokiwał głową. – Co proponujesz? Sądzę, że tutaj chyba nie da się ciągle przy niej czuwać, a nawet jeśli, prawdopodobnie nic to nie pomoże. Oni nie tylko zamordowali Renée, zastrzelili również Charliego, a przecież był doświadczonym policjantem! – powiedział. Wstał i chodził po pokoju, przeczesując swoje włosy. Zastanowiłem się nad tym przez chwilę, a potem pokiwałem głową. – Może mój tata coś pokręci, że będzie mogła zostać umieszczona pod fałszywym nazwiskiem i otrzymać pokój jednoosobowy.
399
Black odwrócił się do mnie i podniósł sceptycznie brwi. – I myślisz, że to zadziała? Jeśli nas tutaj śledzili, dowiedzą się, gdzie ona jest, a jeśli jeszcze jakiegoś dnia zobaczą cię w jej pobliżu, dodadzą jeden do jednego. Wydałem z siebie zdenerwowany jęk. – Cholera! Chyba masz rację. Jacob przytaknął i podrapał się po czole w zastanowieniu. – O ile wiemy, jest ich dwoje… Nie sądzę, że Tanya również może tak po prostu zniknąć z Seattle, więc pewnie jest tu tylko jej wspólnik, który obserwuje kogoś z was. Jeśli więc wydostalibyśmy się na zewnątrz, żeby on śledził CIEBIE, ja prawdopodobnie mógłbym ją tak przemycić, że nikt by nie zauważył. Ale wtedy już wszystko musiałoby być przygotowane… – zastanawiał się na głos. – Jak dużo czasu potrzebowałby twój tata, by zameldować ją w szpitalu? Wzruszyłem ramionami. – Sądzę, że najwyżej dzień albo dwa. Black przytaknął. – Okey, w takim razie musimy jeszcze się dowiedzieć, kogo z waszej dwójki on obserwuje. Przewróciłem oczami i jęknąłem. – Cudownie, a jak my mamy to niby zrobić? Ta świnia pewnie dość dobrze wie, kim jesteś, więc pewnie nie złapiesz go tak łatwo. Black przygryzł dolną wargę. Bella często tak robiła, kiedy była zdenerwowana albo się nad czymś zastanawiała. Właściwie przecież byli rodzeństwem, mimo że nie łączyły ich więzy krwi. Jacob podrapał się po czole, zanim uśmiechnął się do mnie tajemniczo. – Zostaw to już mnie. – Sceptycznie i pytająco uniosłem brew, jednak on potrząsnął głową. – Chyba lepiej będzie, jeśli się nie dowiesz. Zanim jeszcze coś mogłem zarzucić, okno rozsypało się z głośnym brzękiem. Kamień wylądował tylko metr ode mnie na dywanie, a Bella, dysząc, z przerażeniem wyrwała się ze snu. Objąłem ją i czule głaskałem po plecach. – Ciii… Wszystko jest w porządku – szeptałem jej cicho do ucha, na co ona tylko mocniej mnie objęła. Jacob tymczasem podniósł kamień i rozwinął kartkę, którą przez chwilę czytał i po krótkim przełknięciu śliny wręczył mi ją. „Należysz do mnie i nikogo innego! Więc pozbądź się go, inaczej wiesz, co się stanie!” Zanim którykolwiek z nas mógłby zareagować, Bella już wyrwała liścik z dłoni swojego brata. Niecałe kilka sekund później dyszała, zaczęła drżeć na całym ciele i zaszlochała, zanim potrząsnęła głową. – Musisz iść, Edwardzie. Natychmiast! – Co? – zapytałem zbity z tropu. Dlaczego miałem sobie pójść właśnie teraz? Cholera, właśnie teraz Bella mnie potrzebowała! – Chcę, żebyś zniknął, do cholery! I to teraz! I nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj! – krzyczała i wiedziałem, że nie byłoby dobrze, gdyby się jeszcze więcej denerwowała, skoro
400
już tak dyszała, a jej oddech był ciężki. Pokiwałem więc tylko potwierdzająco głową i posłałem Jacobowi błagające spojrzenie. Niemal niezauważalnie skinął, więc opuściłem dom jednocześnie zrozpaczony i pełny wiary. Jedyne, co jeszcze mogłem zrobić, to mieć nadzieję, że jakoś ustali, kogo z naszej dwójki ON śledził. Ledwie wsiadłem do samochodu, gdy zadzwoniłem do mojego ojca, który obiecał wszystko załatwić. Miał już to gotowe po dziesięciu minutach. Musiałem spróbować oczyścić umysł i dlatego zdecydowałem pojeździć jeszcze trochę po ulicach Forks. Wprawdzie miasto nie mogłoby być zbytnio większe z trzytysięczną ludnością, ale mimo to było kilka ulic, po których mogłem jeździć. Nie wiem, jak długo byłem w drodze, gdy zadzwonił mój telefon. – Cullen? – On śledzi CIEBIE. – To było jedyne słowa Jacoba, które natychmiast mnie zdenerwowały. Jeszcze raz głęboko odetchnąłem, zanim odpowiedziałem: – Okey, w takim razie tak szybko, jak to tylko możliwe, zabierz ją do kliniki. Mój ojciec już wszystko zaaranżował. Zarejestruj ją pod nazwiskiem Isabelli McCarty. Ja będę go trzymał z dala od szpitala tak długo, jak to tylko możliwe. Lepiej, jeśli zaparkujesz za kliniką, a kluczyk zostawisz w stacyjce. Ta menda na pewno zna twoje auto, dlatego zamienimy je na Emmetta BMW, a twojego golfa postawimy w naszym garażu. Jednak nie powinieneś dać się zauważyć, kiedy pojedziesz z Bellą do szpitala. – Dziękuję… I, Edwardzie? – zapytał. – Tak? – Jednak nie jesteś takim idiotą, jak myślałem – powiedział Jacob i niemal mogłem sobie wyobrazić delikatny uśmiech na jego ustach. – Dobra, chyba ja również muszę ci podziękować, ponieważ uważałeś na nią – odrzekłem, również się uśmiechając. – Na razie. – Z tymi słowami rozłączyłem się i pojechałem do jakiegoś supermarketu, oddalając się od szpitala…
401
Rozdział 46 BPOV Cholera, jak mogło się to dziać? Dlaczego Edward koniecznie musiał mnie znaleźć? Wiedziałam, że Alice nie była temu winna. Nie mogła wiedzieć, że ją śledził, więc dlaczego miałabym teraz robić jej wyrzuty i przez to jeszcze stracić moją najlepszą przyjaciółkę. Alice pomogła mi przy tak wielu rzeczach, że nie mogłam już tego wszystkiego zliczyć, a jeśli mam być szczera: potrzebowałam jej! Z kim innym miałabym porozmawiać o Edwardzie, jeśli znowu czułabym się tak paskudnie i po prostu by mi go brakowało? Jasne, miałam Jacoba, a ponieważ był moim bratem, powinnam umieć z nim rozmawiać, ale on widział we mnie kogoś więcej niż tylko młodszą siostrę. Jak w takim razie miałam porozmawiać z nim o mężczyźnie, którego kochałam? Wściekłby się jak wtedy, gdy dowiedział się, że spodziewam się dziecka Edwarda. Jake zdemolował wówczas połowę salonu Charliego i właśnie dlatego potrzebowałam Alice! W jakiś sposób była jedyną osobą, która naprawdę mnie rozumiała. Tylko co powinnam teraz zrobić? Skoro Edward mnie znalazł, w takim razie ON na pewno był w pobliżu i wiedział, kim był Jacob, więc prawdopodobnie również ma świadomość tego, jak on wygląda. Mój brat był jedynym, który mógł mi pomóc, a ON na pewno mógł się tego domyślić, ponieważ można było powiedzieć o nim wiele, ale na pewno nie to, że był głupi! W końcu inaczej nie poradziłby sobie przez tyle lat, pozostając niezidentyfikowanym. A teraz wiedział jeszcze, gdzie byłam i że Edward był ze mną. Jedno było dla mnie dość oczywiste – Tanya kazała śledzić raczej Edwarda a nie mnie. W końcu miała gdzieś to, gdzie ja byłam, dopóki byłam wystarczająco daleko od Edwarda Cullena, żebym nie stała już jej na przeszkodzie. No cóż, teraz było już chyba za późno na to, co może okazać się właściwym, gdy brzęk tłuczonego szkła wyrwał mnie z mojego lekkiego snu. Gdy przeczytałam kartkę, po prostu WIEDZIAŁAM, że ON nigdy nie zostawi mnie w spokoju, a ja nie mogłam dopuścić do tego, żeby Edward został ze mną w to wciągnięty,
402
dlatego powiedziałam mu, że powinien zostawić mnie w spokoju, a ja nie chcę go już nigdy więcej widzieć. Jedyne, co przychodziło mi do głowy, mi również sprawiało ból. Ledwie co Edward opuścił dom, Jake wyłowił komórkę z kieszeni swoich spodni i, przechodząc obok mnie, pogłaskał mnie po głowie. Wydawał się czegoś szukać w tym małym, srebrnym urządzeniu, a potem, trzymając je przy uchu, poszedł do kuchni. Jedynym, co doszło do mnie z jego rozmowy, były słowa: „Musisz mi wyświadczyć przysługę, Quil”; zanim wszystko się uspokoiło. Godzinę później Alice znowu pojechała do domu. W końcu jutro była Wigilia. Jake jeszcze dwa razy poszedł do kuchni z telefonem przy uchu i było dla mnie jasne, że coś się tutaj działo. Nie wiedziałam jednak, co to było, ale to wszystko było dość dziwne, ponieważ po drugiej rozmowie Jake poszedł do mojego pokoju, a po kilku minutach wrócił z małą walizką. – Co się tutaj dzieje? – zapytałam zaciekawiona, ale również nieco nieufna, ponieważ jakoś powoli spodziewałam się czegoś takiego po moim bracie. – Odwożę cię stąd – powiedział monotonnie i opuścił dom, po czym po chwili wrócił. – Co to ma znaczyć? – zapytałam przestraszona. – Niechętnie przyznaję Cullenowi rację, ale w tej kwestii się z nim zgadzam. Powinnaś być w szpitalu, nie tutaj – powiedział i chociaż wiedziałam, że sprzeciw był bezsensowny, przynajmniej musiałam spróbować. – Co? Nie! Co będzie, jeśli ON to widzi? – Nie musiałam mówić, kogo dokładnie miałam na myśli, ponieważ Jake dobrze wiedział, kogo się tak bałam. W końcu była tylko jedna taka osoba. Byłam również przekonana, że ON nie obserwował mnie lecz Edwarda. Wpadłam w panikę. Co, jeśli się myliłam, a on jednak śledził mnie? A jeśli przez to widział również, w jakim teraz byłam stanie? Jednoznacznie uświadomił sobie, co powinien myśleć. Należałam do niego, a ON nie pozwoliłby, żebym nosiła dziecko kogoś innego, gdyby to zauważył. Byłam tego pewna w stu procentach! Jednak mój brat zaśmiał się bezdźwięcznie i z brakiem humoru. – On nie jest blisko ciebie, Bello, a nawet jeśli byłby tutaj przed domem, już by cię nie rozpoznał, uwierz mi. Może miał rację – i ON mnie nie rozpoznał – może również nie, żadne z nas nie mogło tego wiedzieć. – Skąd możesz to wiedzieć? Westchnął. – Co masz na myśli? To, czy ta świnia jest tutaj, czy to, że cię rozpozna? – Jedno i drugie – wyszeptałam i spojrzałam na niego zupełnie przestraszona. Jake wzruszył ramionami. – Po pierwsze rozmawiałem z Quilem. Przez ostatnią godzinę miał oko na Cullena, a po drugie, Bello, skarbie, Alice jakieś dwa tygodnie temu
403
obcięła ci włosy i są… krótkie… Jak miałby cię rozpoznać, po tym jak przez te wszystkie lata zawsze miałaś długie? – Znowu wzruszył ramionami. Jake miał rację, moje włosy naprawdę były krótkie, po tym jak Alice je obcięła. Ale gdyby tego nie zrobiła, wyglądałabym dziwacznie. Nie farbowałam ich już od urodzin Edwarda, ponieważ nie chciałam mieć jakiegoś gówna na mojej fryzurze, a potem naprawdę nie miałam na to ochoty i wcale nie wyglądałam tak źle, tylko że przez blond były jeszcze widoczne ciemnobrązowe odrosty. Gdy potem jeszcze dowiedziałam się, że byłam w ciąży, nie mogłam już dłużej ich farbować. Po pierwsze prawdopodobnie i tak kolor by się nie przyjął, a po drugie nie chciałam zaszkodzić mojemu dziecku jakimiś chemikaliami. Krótko mówiąc, ciemne odrosty robiły się coraz dłuższe i wyglądało to coraz gorzej, więc poprosiłam Alice, żeby je przycięła. Jeśli mam być szczera, nawet nie wyglądało to tak źle, chociaż kochałam moje długie włosy. – No dalej, przecież on nie może wiecznie odwracać uwagi tego dupka, jeśli ten będzie chciał cię mieć na oku – powiedział Jake, podając mi swoje dłonie i tym samym wyrywając mnie z moich myśli. Nerwowo pokręciłam głową, by oczyścić umysł, i chwyciłam jego dłonie, by mógł mnie podnieść z kanapy – ponieważ niestety sama robiłam to z wielkim wysiłkiem – zanim wziął mnie w ramiona i zaniósł do auta. No cóż, i teraz leżałam tutaj już od dwóch dni w tym przeklętym łóżku, miałam w nosie rurkę dostarczającą tlen i to akurat w Boże Narodzenie. Chciało mi się wyć, ponieważ jedyną osobą, która dotychczas mnie odwiedziła, był mój starszy brat. Oczywiście Alice, Emmett, Rose, Jasper, Carlisle i Esme świętowali Boże Narodzenie i wyglądało na to, że w tym całym zamieszaniu byłam nieważna. Inaczej by mnie odwiedzili, prawda? A może nawet nie wiedzieli, że byłam w szpitalu. W końcu Alice już odjechała, kiedy Jake mnie tutaj przywiózł. Niestety żadne z nich się nie pokazało ani w pierwsze, ani w drugie święto. Może chodziło o to, że musiałam tak bardzo zranić Edwarda, odsyłając go i mówiąc, że nie chciałam go więcej widzieć. Pewnie dlatego byli na mnie źli. Albo mieli powód, którego jeszcze nie ogarnęłam. Ale przynajmniej jeszcze Jake był tam dla mnie, mimo że w oba dni świąteczne nie został ze mną zbyt długo, jednak za to przyniósł mi mały prezent. Była to filigranowa, złota bransoletka, przy której został zawieszony mały wilk wystrugany z drewna. Do tego przyniósł mi jeszcze moje obie ulubione książki – „Wichrowe wzgórza” i „Romeo i Julia” – które przy mojej szybkiej przeprowadzce zostawiłam w Seattle.
404
Myślę, że można sobie wyobrazić, jaka byłam zaskoczona, gdy dzień po tym jeszcze drugi raz zapukano do moich drzwi. – Edward…? – mruknęłam zdziwiona, gdy po cichu otwarły się przede mną drzwi i natychmiast rozpoznałam jego brązową czuprynę. – Co… ty tutaj robisz? Ostrożnie zamknął drzwi, po tym jak jeszcze raz rozejrzał się na korytarzu – wyglądał przy tym jak jakiś szpieg z telewizji. Jakby się zakradał. Jeszcze przez moment miał głowę zwróconą w stronę drzwi, gdy je zamknął, jakby słuchał odgłosów z zewnątrz. Następnie odwrócił się do mnie i przeczesał włosy ręką, przez co wyglądało to jak zawsze chaotycznie. – Myślę, że musimy porozmawiać – powiedział i popatrzył na mnie poważnie. Zacisnęłam usta i spuściłam głowę, zanim nią nieznacznie potrząsnęłam. – Nie wiem, o czym jeszcze mielibyśmy rozmawiać – powiedziałam cicho, ale gorzko. Cholera, nie chciałam go ranić, nie po raz kolejny! Parsknął. – No dobra, w takim razie powiedz mi przynajmniej, dlaczego nic mi nie powiedziałaś o tym – zażądał, wskazując na mój brzuch. Na moment zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, zanim popatrzyłam na niego bez wyrazu – mimo że bycie dla niego taką oziębłą kosztowało mnie wszystkie moje siły – niedbale wzruszyłam ramionami. – Ponieważ absolutnie NICZEGO od ciebie nie żądam. To była tylko i wyłącznie moja decyzja, żeby urodzić dziecko, więc nie będę domagała się od ciebie ani pieniędzy, ani pomocy, a jeśli ja… Zabezpieczyłam się. Edward przytaknął i widziałam, jak poruszyło się jego jabłko Adama, kiedy przełknął. – A jak? – zapytał gorzko. – Sądzę, że to nie ma znaczenia – powiedziałam chłodno. – Do cholery, dziecko, które w tobie rośnie, jest również MOJE, więc chyba mam prawo to wiedzieć! – warknął, a jego oczy błyszczały z wściekłości. Westchnęłam cicho i uciekłam od jego wzroku. – Carlisle… twój tata i Esme obiecali mi, że się nim zaopiekują. Wiesz, twoja mama czuje się trochę samotna, a odkąd wy już dorośliście, a Jamie przez pół dnia jest w przedszkolu… Więc jeśli ja tego wszystkiego nie… Byli wprawdzie… smutni… ale twoi rodzice ucieszyliby się, gdyby on był z nimi – jąkałam się nieporadnie. Tylko jak miałam mu wyjaśnić, że sama już myślałam o mojej śmierci? Nie mogłam tego zrobić, więc spróbowałam wyjawić mu fakty. Nie mieliśmy już szansy na to, by być razem, właściwie nie chodziło tylko o moje życie, ale również o jego, mojego brata i mojego drugiego syna. Nie mogłam więc dopuścić do tego, żeby Tanya dowiedziała się czegokolwiek o dziecku. – Jedyne, czego od ciebie chcę, to, żeby ONA nigdy się o nim nie dowiedziała, ponieważ po prostu nie chcę, aby była w pobliżu mojego dziecka… – Nie mogłam nic poradzić na to, że znowu uniosłam głowę, by popatrzeć na niego błagająco.
405
Edward westchnął i potrząsnął głową. – Tanya ma to, czego chce. Zostawi nas w spokoju. – Jego słowa zbiły mnie z tropu. – Co? – zapytałam. – Tanya tak naprawdę nigdy nie chciała MNIE, lecz… zespołu. Od teraz ma wszystkie udziały, dostaje „odszkodowanie” i jest nową wokalistką, jednakże sądzę, że pozostanie z tym sama, ponieważ nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś będzie chciał jeszcze to ciągnąć, kiedy pozostali się o tym dowiedzą. – Wzruszył ramionami. – Ale w zamian za to zostawi cię w spokoju. I mnie również. Przełknęła. – Ale… dlaczego? Parsknąłem. – Ponieważ nie chciała ode mnie niczego więcej oprócz ekstra pieniędzy i uwagi. Jest dziwką, dlatego. Nie jest zdolna do tego, by kogoś pokochać, a ja po prostu byłem wtedy ślepy, ponieważ tego nie zauważyłem. – Przy ostatnich słowach jego głos był gorzki i pełen nienawiści do samego siebie. Czuł się winny temu, co ona ze mną zrobiła, i to go wykańczało. – To nie była twoja wina – wyszeptałam i nawet przy tym załamał mi się głos. Łzy zgromadziły się w moich oczach. – Oczywiście, że była! Przez cały czas wiedziałem, że ona czegoś ode mnie chciała, i gdybym wcześniej… Mam na myśli… Oboje, Tanya i ja, właściwie zaczęliśmy to wszystko wtedy, gdy ona i jej siostry przeprowadziły się zaraz obok. Miałem już za sobą kilka lekcji gry na fortepianie i nawet zacząłem sam komponować. Gdy się o tym dowiedziała, śpiewała do tego, a gdy jeszcze reszta zaczęła grać na instrumentach, zaproponowała założenie zespołu. I na początku szło całkiem dobrze. Tanya śpiewała, ja grałem na keyboardzie, Alice na perkusji, Jasper na gitarze, Emmett na kontrabasie, a Kate i Irina robiły za chórek. Ale potem Emmett poznał Rose, a Tanya była chora, więc zrobiliśmy próbę z Rose. Wszyscy od razu byli nią zachwyceni i chcieli, żeby ona śpiewała! Tanya oczywiście była temu przeciwna, ale tak bardzo jak chciałem jej pomóc, zostałem przegłosowany. Wprawdzie przez to odnieśliśmy sukces, ale kilka miesięcy później dowiedziałem się, że byłaś zaginiona… – Potrząsnął głową. – Aż do paru dni wcześniej nigdy bym nie pomyślał, że ona mogłaby być zdolna zrobić coś takiego, ale teraz myślę, że w jej mniemaniu mógł to być rodzaj zemsty, ponieważ już jej nie pomagałem, czy coś w tym stylu. Może również według niej, pozostając w cieniu, już nie zarabiałaby wystarczająco. Może po prostu po tym, jak odnieśliśmy sukces, prasa poświęcała jej już zbyt mało uwagi. Albo że wiedziałem, co sobie myślała, ale… Myślę, że było to dla niej oczywiste, że nie zwracałbym na nią uwagi, dopóki miałem CIEBIE, więc cię uprowadziła, by zbliżyć się do mnie, ponieważ przez to zyskała uwagę, której chciała, z mojej strony…
406
– A mimo to nie będziemy wolni – wyszeptałam, ponieważ z pewnością dla Edwarda było to tak samo jasne jak dla mnie, że ON wciąż jeszcze był na zewnątrz. Edward pokiwał głową. – Znajdziemy rozwiązanie, obiecuję ci. Znaleźlibyśmy już je, gdybyś powiedziała mi wszystko dużo wcześniej… Potrząsnęłam głową. – A niby jak? Znaleźlibyśmy, a mimo wszystko nie moglibyśmy się widywać… Tak było lepiej… – Nie było lepiej – powiedział gorzko i zrobił krok bliżej mnie, rzucając swoją kurtkę na krzesło obok mojego łóżka. – Wtedy przynajmniej bym wiedział, że czujesz się dobrze, i nie musiałbym cię szukać… – Nie możesz, czy nie chcesz tego pojąć, Edwardzie?! ON wciąż będzie za mną i nie odpuści! – krzyknęłam histerycznie i poczułam łzy, które płynęły mi po policzkach spowodowane czystym strachem. Edward przeciwnie, pozostał całkowicie spokojny, przysiadł się do mnie na łóżku i ujął w dłonie moją twarz. – Jacob i ja nie pozwolimy na to, słyszysz? Złapiemy go, przysięgam ci to! – Ale jak? – zapytałam z powątpiewaniem. – Ani nie wiemy, kim jest, ani jak wygląda… Potrząsnął głową. – Zrobimy to, uwierz mi… – Edward wyszeptał i delikatnie pocałował moje usta, przysuwając się do mnie. – Kocham cię, Isabello Marie Swan. Należysz do MNIE i nie pozwolę, żebyś jeszcze raz wybrała śmierć a nie mnie! – Znowu przycisnął swoje usta do moich, tym razem pełny tęsknoty i rozpaczy. – Ja również cię kocham – wyszeptałam na bezdechu, gdy Edward znowu się ode mnie uwolnił i położył swoje czoło na moim. O Boże, tak bardzo mi go brakowało, że nie potrafiłam tego opisać i tym razem chciałam go w sobie poczuć. Wszystkiemu winne były te cholerne hormony. – Kochaj się ze mną. Edward oderwał się ode mnie i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. – Co? Nie! – krzyknął. – Jestem za gruba i nieatrakcyjna… – powiedziałam sfrustrowana i wbiłam wzrok w kołdrę. – Nieprawda. Czy czułabyś to tutaj, gdybym cię nie chciał? – zapytał, wziął moją dłoń i położył ją na swoim kroku, gdzie mogłam poczuć jego wyraźną erekcję. Edward ze świstem wziął oddech, zamknął oczy i przygryzł wargę, zanim znowu na mnie spojrzał. – To w takim razie dlaczego? – zapytałam cicho i byłam bliska łez.
407
Westchnął, potrząsając głową, i delikatnie pogładził mnie kciukiem po policzku. – Myślisz, że zaryzykuję twoje życie tylko dlatego, że nie potrafię trzymać na wodzy moich hormonów? W żadnym wypadku. Przygryzłam dolną wargę i popatrzyłam na niego błagająco. – Ale ja niestety właśnie nie trzymam moich hormonów na wodzy… – mruknęłam – … więc… potrzebuję tego… teraz! Edward westchnął i ujął moją twarz w swoje dłonie. – Proszę, Bello, zrozum, że po prostu nie mogę tego zrobić. Nie chcę cię stracić, a sama najlepiej wiesz, że każdy najmniejszy wysiłek może być teraz dla ciebie zabójczy. Spuściłam wzrok i przygryzłam wargę, zanim znowu wyszczerzyłam się, patrząc na niego z pod rzęs. – A co, jeśli wcale nie będę musiała się wysilać? – Edward popatrzył na mnie zmieszany, więc pogładziłam go po piersi, wyjaśniając mu mój plan. – Może ja jestem chora, ale ty nie. A skoro ja nie będę musiała się przy tym przeciążać, nic nie może pójść na opak. Edward zaśmiał się cicho. – Niby jak to zrobisz. – Przynajmniej mogę spróbować – mruknęłam i przesunęłam ustami wzdłuż jego podbródka. Chłopak westchnął, zanurzył palce w moje włosy i ostrożnie odrobinę ją odchylił. Szukał czegoś w mojej twarzy i znalazł to, na co potrząsnął głową. – Mam nadzieję, że nigdy nie będę tego żałował – mruknął i pełen potrzeby przycisnął swoje usta do moich, delikatnie odwracając mnie na plecy i pochylając się nade mną. Moje dłonie były zanurzone w jego miękkich włosach. Wiedziałam, że wygrałam, i wyszczerzyłam się w pocałunku, jednak szybko to zniknęło, gdy Edward pożądliwie dotykał moich piersi przez materiał koszuli nocnej. Cicho jęknęłam. Tymczasem moje dłonie powędrowały do kołnierzyka jego koszuli, zanim niemal automatycznie zaczęłam odpinać guziki. Gdy tylko ostatni guzik był otwarty, zsunęłam mu z ramion koszulę, odrzuciłam ją ode mnie i natychmiast potem dotykałam miękkiej, napiętej skóry. Pod moimi palcami czułam silne mięśnie. Jęknęłam, gdy poczułam dłoń bezpośrednio na mojej skórze, która powędrowała z mojego brzucha do mojej piersi. Tymczasem druga udała się do moich majtek i zaczęła mnie pocierać. Nie wiedziałam dokładnie, jak on to robił, ale prawdopodobnie przez cały czas uważał na mój oddech, ponieważ gdy powietrze wydostawało się powoli, lecz pewnie, oderwał się od moich ust, by gładzić swoim podbródkiem mój aż do mojego ucha. – O Boże, jesteś już na mnie taka gotowa – wyszeptał. Jego dłonie chwyciły skrawek mojej koszuli nocnej – która
408
właściwie była w nietypowo dużym rozmiarze XXL koszulką Jake’a – i podciągnął ją ponad mój brzuch i piersi, by potem ostrożnie zdjąć mi ją przed głowę i odrzucić, nie zwracając na nią uwagi. Ale akurat w tym momencie nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, ponieważ gdy już kawałek materiału dotknął podłogi, jego usta znowu znajdowały się na moim podbródku i wędrowały coraz niżej. Przez obojczyk, aż do mojej lewej piersi. Wziął w usta jej koniuszek i delikatnie go zassał. Jedną ręką obejmował moją pierś, a inną masował drugą. Moje dłonie samoczynnie wędrowały po jego piersi do jego paska, by otworzyć najpierw jego, a potem jeszcze guzik i zamek błyskawiczny. Razem z bokserkami zdjęłam mu z tyłka spodnie i jedną ręką natychmiast dotykałam jego penisa, na co teraz również Edward wydał z siebie jęk, gdy delikatnie go pogładziłam. Jego usta oderwały się od mojej piersi i żarliwie sunęły po moim brzuchu. Jego dłonie wybrały się na wędrówkę wzdłuż moich boków, aż osiągnęły krawędź moich majtek. Powoli je ściągnął. Usta podążały za jego dłońmi po mojej prawej nodze aż do stopy, zanim znowu całował mnie po drugiej koniczynie. – Przewróć się na bok – zażądał – choć cicho, ale chropowatym głosem – i pokierował mnie swoimi dłońmi w wymarzonym przez siebie kierunku. Jego usta wędrowały przy tym po moim brzuchu, biodrach i lewym boku pleców, gdy nieznacznie się odwróciłam. W dodatku byłam dość zmieszana, ponieważ nie rozumiałam, dlaczego miałam się odwrócić, jednak to uczucie zniknęło, gdy przesunął swoje ramię pod moją szyją, a potem ustawił mnie pewnie, ale delikatnie plecami do jego piersi. Jego usta prześlizgiwały się z mojego ramienia aż do szyi. Boże, jak bardzo brakowało mi jego dotyku! Byłam na niego napalona jak jasna cholera! I chociaż wiedziałam, że w dużej części to przez te cholerne ciążowe hormony, po prostu poczułam się tak dobrze – kiedy jego wielkie, silne dłonie dotykały mnie tak delikatnie, jakbym w każdej chwili miała się złamać – że całe moje ciało drżało. Prawdopodobnie przy pomocy drugiej ręki, która nie leżała na mnie, Edward ustawił się w odpowiedniej pozycji, a potem powoli i bardzo ostrożnie wszedł we mnie, po czym swoją lewą dłoń usytuował na moim biodrze, by utrzymać mnie na miejscu, nawet jeśli nie do końca wyszło tak, jak chciał. Gdy tylko poczułam go w sobie, już dłużej nie mogłam powstrzymać cichego jęku i powoli zaczęłam poruszać moimi biodrami, gdy wreszcie całkowicie mnie wypełnił. – Nawet jeśli jeszcze się dobrze czujesz, maleńka, gdybyś nie mogła się powstrzymać, przestanę – wyszeptał do mojego ucha. Powoli wycofał się, by potem znowu – również powoli – pchnąć we mnie. Choć Edward był taki powolny, delikatny i ostrożny, jakbym była
409
z porcelany, czułam się dobrze i mogłam rozpoznać, jak coraz bardziej budowało się we mnie napięcie, aż wreszcie eksplodowałam, jęcząc, a Edward za mną. Stłumił jednak swój okrzyk, czule przygryzając mnie w ramię. Cholera, gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział mi, że kiedyś będzie tak bardzo brakowało mi spania z mężczyzną, jak miało to miejsce w ciągu ostatnich miesięcy, z pewnością wpadłabym w panikę i uciekła, krzycząc. Wtedy nie potrafiłam sobie wyobrazić, że kiedykolwiek w ogóle mogłabym czerpać z tego przyjemność…
410
Rozdział 47 Jacob POV Jak bardzo nienawidziłem tego małego ciula Edwarda Cullena! Chyba jasne, dlaczego małego, prawda? Miał nie tylko forsy jak lodu i przez to mógł pozwolić sobie na niemal wszystko. Nie, on również dobrze wyglądał, więc u jego stóp leżały tłumy kobiet, nawet MOJA Bella! Tak, była moja. W końcu to JA byłem tym, który wtedy był przy niej po tym, jak ten dupek wyrzucił ją z samochodu ledwie żywą na autostradę. To JA byłem tym, który ją potem na nowo odbudował. Nawet ja dodałem jej wiary we własne siły! Cholera, co miał ten dupek, czego ja nie miałem? Właściwie ZAWSZE byłem przy niej, kiedy mnie potrzebowała, nieważne, w jaki dzień czy w nocy! Ale Bella kochała JEGO a nie MNIE, mimo że on był tylko cholernym playboyem, który wykorzystuje wszystkie dziewczyny, i niczym więcej! Nawet obce mu było takie pojęcie jak MIŁOŚĆ! Wystarczająco długo przebywałem przy zespole, by wiedzieć, jak myślał Edward „Dupek“ Cullen. Pieprzył dziewczyny, a potem znaczyły dla niego tyle co worek ryżu, który przewrócił się w Chinach! Dlatego byłem nabuzowany, gdy dowiedziałem się, że ona spodziewała się dziecka właśnie tego ciula! Zamieniłem w drzazgi pół salonu Charliego, by się uspokoić, zanim zabrałem Bellę do starego domu Billy’ego w nadziei, że tam będzie bezpieczna, jednak nie byłem pewien, czy nas nie śledzono. Wprawdzie w pewnym sensie uważałem to za dziwne, że Alice przychodziła niemal każdego dnia, ale wiedziałem, że Bella potrzebowała przyjaciółki, z którą mogła porozmawiać, ponieważ ja nie byłem odpowiednim partnerem do rozmów, jeśli chodzi o tego gównianego ciula! Jednak totalnie oszalałem, gdy w pewne południe stanął w moim salonie. Nie chciałem już go oglądać w jej pobliżu po tym wszystkim, co ona przez niego przeszła! Ale jak miałem tego uniknąć, w końcu Bella ulegała mu tak samo jak wszystkie dziewczyny wcześniej. Dokładnie z tego powodu zainstalowałem w pokoju Belli kamery po tym, jak zabrałem ją do szpitala. Po prostu nie ufałem tym cholernym lekarzom, ponieważ nie wiedzieliśmy, kto 411
dokładnie krył się za tym całym bajzlem, ale WIEDZIAŁEM, po czym rozpoznałbym tego gównianego drania! Moja mała Bella od razu by spanikowała! Dlatego zdziwiłem się, gdy poznałem na ekranie głowę tego ciula, która mogła należeć tylko do Edwarda Cullena! Na początku jeszcze wszystko było dobrze. Bella nie okazywała mu jakiegokolwiek zainteresowania, była wobec niego zimna, jednak potem opowiedział jej, co się wydarzyło po tym, jak go zostawiła. Już sam błysk w jej oczach powiedział mi, że mu przebaczy. Tak bardzo jak chciałem, nie mogłem oderwać oczu od ekranu, gdy zaczął ją dotykać. Chociaż nie byłem najmądrzejszy, mimo to wiedziałem, co to wszystko oznaczało. Na własne oczy mogłem zobaczyć, jak bardzo ten dupek naprawdę ją kochał. Był taki delikatny i ostrożny, jakby była… jego bóstwem i do tego jedynym, który był cholernie kruchy. Nigdy nie uwierzyłbym, że właśnie Edward Cullen będzie taki ostrożny względem jakiejś kobiety… Widocznie naprawdę ją kochał, przynajmniej wszystko za tym przemawiało, a ja byłem wobec tego… BEZSILNY…
EPOV O Boże, co ja zrobiłem? Przecież wiedziałem, że Bella nie powinna się teraz przeciążać, a mimo to przespałem się z nią! Byłem cholernym dupkiem! Inaczej dlaczego ryzykowałbym jej życie, jeśli tak bardzo ją kochałem? To było nieodpowiedzialne, a w końcu jako lekarz znałem ryzyko! Jasne, wiedziałem również, że po części ciążowe hormony wariowały i miała dziwne zachcianki, ale jednak to było złe! Czy ona tego chciała, czy nie, nie powinienem do tego dopuścić. Niestety było na to za późno i mogłem usłyszeć przyspieszony oddech Belli, co świadczyło o tym, że była zbyt zmęczona, chociaż robiliśmy to tak powoli, do cholery! Choć mój własny oddech był tak szybki i głośny, wciąż mogłem usłyszeć jej ciche dyszenie. – Spróbuj powoli i głęboko oddychać, malutka… proszę – niemal cicho błagałem, gdy ją opuściłem. Przytaknęła, odwróciła głowę i wyszczerzyła się do mnie. – Kocham cię – wysapała i pocałowała mnie delikatnie w policzek. – Dziękuję. Potrząsnąłem głową, wzdychając. – Ja również cię kocham, bardziej niż możesz sobie wyobrazić, i właśnie dlatego nie powinienem do tego dopuścić. – Mocno przytuliłem Bellę do mojej piersi i złożyłem delikatny pocałunek na jej ramieniu.
412
– Nie martw się, czuję się dobrze – mruknęła, zanim mocno ziewnęła. Tylko odbąknąłem coś w odpowiedzi, ponieważ zauważyłem, jaka była wyczerpana. Trzymałem Bellę w ramionach, kiedy zapadała w sen. Boże, co miałem zrobić, żeby w przyszłości odmówić jej, gdy będzie mnie prosiła tak jak wcześniej? To chyba będą najgorsze trzy miesiące mojego życia, ponieważ jeśli mam być szczery, ciążowy brzuch Belli przyprawiał mnie o zwierzęcość, ale już nigdy nie zaryzykowałbym jej życia. Chyba tylko mogłem się cieszyć, że nikt nas nie przyłapał. Nie mógłbym sobie wyobrazić, co Black zrobiłby ze mną, gdyby TO zobaczył… Być może natychmiast by mnie poćwiartował i przekręcił przez maszynkę do mięsa. W jakiś sposób wpadłem na myśl, która mnie rozbawiła, i musiałem stłumić śmiech, żebym znowu nie obudził Belli. W końcu pewnie była dość mocno wyczerpana i potrzebowała snu. Chociaż przez ten czas jej oddech nawet mnie uspokoił, bo dzięki niemu wiedziałem, że było z nią w porządku, dopiero teraz zauważyłem, czemu tak dokładnie się przysłuchiwałem. Właściwie on był taki… normalny. Spokojny, regularny i już ani trochę nie świszczał, jak to miało miejsce jeszcze kilka dni temu. Nawet gdy wcześniej wszedłem do pokoju, jeszcze nieco brzęczał, a teraz wszystko było w porządku. Zaśmiałem się cicho i przytuliłem się do niej mocno. Jeśli ona była teraz taka zrelaksowana tylko dlatego, że uprawialiśmy seks, w takim razie to, że nie mogłem się oprzeć, wcale nie mogło być takie złe. A wiedza, że to ja byłem tym, który potrafił ją zrelaksować, dodała mi skrzydeł. Jedno bezdźwięczne westchnienie uciekło z moich ust. Tak chciałem zostać przy Belli, by jeszcze dłużej czuć jej ciepłą, miękką skórę przy mojej, jednak miałem jeszcze coś ważnego do wyjaśnienia i niestety przez to musiałem się od niej uwolnić. Złożyłem na jej ramieniu jeszcze jeden delikatny pocałunek, zanim ostrożnie wstałem z łóżka i znowu się ubrałem. Po ostatnim krótkim spojrzeniu na zadowoloną, śpiącą twarz Belli ostatecznie wreszcie opuściłem pokój. Jednak nie odszedłem zbyt daleko, ponieważ gdy tylko wyszedłem ze szpitala, poczułem, jak ktoś złapał mnie za kołnierz i przycisnął do ściany. – Słuchaj mnie dobrze, Cullen. Nic nie mogę poradzić na to, że ona cię kocha, a właśnie miałem dość imponujące przedstawienie tego, jak bardzo ty kochasz ją. Ale ostrzegam cię. Jeśli zranisz Bellę, znajdę sposób, by spowodować zniknięcie twoich zwłok po tym, jak z tobą skończę. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy! – warknął Black i spojrzał na mnie zupełnie poważnie. Byłem tak zszokowany, że tylko pokiwałem głową. Black znowu mnie puścił i oddalił się o kilka kroków, zanim jeszcze raz odwrócił głowę w moją stronę. – Ach
413
tak! No i w przyszłości lepiej uważaj na to, czy w pobliżu nie ma żadnych kamer, kiedy się z kimś pieprzysz. Potrząsnąłem szybko głową, gdy uświadomiłem sobie, co on właśnie powiedział. – Chwila, to znaczy, że ukryłeś w pokoju Belli kamerę? Jacob zaśmiał się ponuro i znowu całkowicie odwrócił się w moją stronę, by zrobić kilka kroków, zanim powiedział: – Myślisz, że jestem głupi? Nie możemy być przy niej dzień i noc. Powinno być to dla ciebie zrozumiałe. Chyba nie wierzysz w to, że zostawiłbym ją bez nadzoru, gdy ten cholerny ciul gdzieś się tutaj kręci. Pokiwałem głową i przygryzłem wargę. Coś w tym było. – No dobra, masz rację i właściwie to wszystko również jest w porządku, tylko… Nie mogę ci obiecać, że to wcześniejsze się nie powtórzy – powiedziałem i musiałem stłumić arogancki uśmieszek, który chciał uformować się na moich ustach. Oczy Blacka momentalnie zwęziły się w wąskie szczeliny i podszedł do mnie jeszcze bliżej, tak że czubki naszych nosów niemal się dotykały. Jego dłonie zacisnęły się w pięści. – Ty podły, mały, brudny… – Czekaj – przerwałem mu, cofając się o krok i podnosząc dłoń. – Wysłuchaj mnie przez chwilę, okay? Dopóki to pomaga Belli… – Przepraszam, ale jak niby jej to pomaga, jeśli pieprzysz się z nią do nieprzytomności? – przerwał mi, sycząc. Westchnąłem i zmarszczyłem czoło. – No dobra. Z pewnością rzuciło ci się w oczy, że oddech Belli od kilku dni był strasznie świszczący. I oczywiście tutaj teraz czuje się lepiej, ale jak zawsze trochę jeszcze dyszała. To również nie powinno ci umknąć. Ale po tym jak my… No cóż, ona oddycha zupełnie regularnie, płytko i przede wszystkim również cicho. Sceptycznie uniósł brew. – I ja mam w to teraz uwierzyć? Lekceważąco wzruszyłem ramionami. – Jeśli mi nie wierzysz, w takim razie idź i sam się przekonaj. Black zdziwiony potrząsnął głową. – Ale jak… Zaśmiałem się cicho. – Uwierz mi, ja również dokładnie nie mogę ci tego powiedzieć, w końcu nie studiuję chorób wewnętrznych, tylko chirurgię, ale sądzę, że przez to ona po prostu rozluźniła się całkowicie. Tak samo jej oskrzela. Więc jeśli Bella będzie tego chciała, ja nie odmówię… Jacob pokiwał głową i przeczesał włosy palcami, wzdychając. – Super – mruknął. – Słuchaj, wiem, że nie jest to dla ciebie proste, dlatego byłoby… Znowu odwrócił się do mnie i spojrzał niedowierzająco. – Nie jest proste? Cholera, Cullen! Jakbyś się czuł, gdybyś musiał mnie z nią oglądać?
414
Westchnąłem. – Prawdopodobnie paskudnie, dlatego nie byłoby takim złym pomysłem, żebyś po prostu wyłączał kamerę, kiedy ja z nią jestem. Mam na myśli… W końcu jesteś jej bratem, a ja też nie chciałbym oglądać Alice i Jaspera podczas TEGO – mruknąłem i skrzywiłem się. Parsknął. – Jeśli byłaby tylko moją siostrą, nie bolałoby tak… – wyszeptał i wpatrywał się przy tym w niebo. Spojrzał na mnie z powagą. – Kocham ją, rozumiesz? Bardziej niż powinno się kochać siostrę. Pomogłem jej znowu prowadzić względnie normalne życie, a potem przyszedłeś ty i zabrałeś mi ją… Westchnąłem i nerwowo przeczesałem dłonią włosy. – Skłamałbym, gdybym powiedział, że mi przykro, ponieważ naprawdę nie jest. Prawdopodobnie nie wierzysz mi w ani jedno słowo, ale kocham ją bardziej niż własne życie. Gdyby ten ciul mnie zabił, byłoby mi wszystko jedno, dopóki zostawiłby ją w spokoju, rozumiesz? Jacob potrząsnął głową. – Rozumiem, co masz na myśli, ale co zrobiłbyś na moim miejscu? – Wiesz, że Bella przeszła w swoim życiu już wystarczająco wiele i zasługuje, by być szczęśliwą. Gdybyś to ty ją uszczęśliwiał, zostawiłbym ją. Ale ona wybrała mnie i spełnię każde jej życzenie, jakie ma – powiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach, patrząc w dal. Jacob pokiwał głową i lekko szturchnął mnie w ramię. – Sądzę, że w rzeczywistości nie jesteś takim dupkiem, jak zawsze myślałem. Po prostu na nią uważaj, okay? – Przytaknąłem. – Ach tak, zanim zapomnę, przez ostatnie dni ten dupek przez kilka godzin wystawał u mnie przed domem, ale nie wiem, gdzie potem pojechał, więc bądź ostrożny. – Skąd to wiesz? Wzruszył ramieniem. – Mam swoje źródła, widzimy się wkrótce – powiedział Jacob po ponownym skinięciu i z uniesioną ręką zniknął za narożnikiem następnego domu. Potrząsnąłem głową, wzdychając, i ruszyłem do mojego samochodu, by wreszcie załatwić następny punkt na naszej liście. Podczas jazdy znowu narosła we mnie wściekłość spowodowana ostatnim dniem, ponieważ nawet jeśli nie dałem nic po sobie poznać, byłem cholernie wściekły. Przede wszystkim na mojego ojca. Przez cały czas wiedział o tym i jeszcze pozwolił na tę głupią zabawę. Dlatego szalałem, gdy tylko przekroczyłem próg. Wszedłem po schodach na górę i otworzyłem drzwi od biura mojego ojca z taką furią, że uderzyły one w ścianę. Zatrzasnąłem je z takim głośnym hukiem, że Carlisle aż się wzdrygnął. – Co to ma być, Edwardzie? – zapytał mój ojciec nieco zły.
415
– To chyba ja powinienem cię zapytać, co to ma być! – wykrzyknąłem od razu i gówno mnie obchodziło, czy każdy mógł nas usłyszeć. – Kiedy właściwie miałeś mnie wtajemniczyć? Za rok? Za pięć, dziesięć, a może lepiej wcale? – O czym, do diabła, mówisz? – Och, może o tym, że Bella przez cały czas była tutaj w pobliżu?! Albo raczej, że zostanę ojcem, a nikt mi o tym nie powiedział?! – krzyczałem i uderzyłem pięścią w biurko. – Przepraszam, ale jak sobie to wszystko wyobrażaliście? Wziął głęboki oddech i potrząsnął głową. – Usiądź. – Pokiwałem, zaprzeczając. – USIĄDŹ – powtórzył wyraźniej. Parsknąłem, ale potem zrobiłem to, czego chciał, ponieważ wiedziałem, że inaczej już nic by nie powiedział. – Więc dobrze, w takim razie opowiadaj, jak niby chcieliście mi to wszystko wyjaśnić – syknąłem i skrzyżowałem ramiona. – Powiedzielibyśmy ci, że adoptowaliśmy to dziecko – oznajmił ze wzruszeniem ramion. – Ach, i myślisz, że nigdy nie stwierdziłbym podobieństwa do Belli albo do mnie? Uważacie mnie za takiego głupka? Westchnął. – Jasne, byliśmy świadomi takiego ryzyka. Szczerze mówiąc, nie wiem, co wtedy byśmy zrobili, ale prawdopodobnie powiedzielibyśmy prawdę. Jednak pod warunkiem, że Tanya nigdy by się o tym nie dowiedziała. – A co byście niby zrobili, gdyby się jednak dowiedziała? – zapytałem z uśmiechem. Wzrok mojego ojca pozostał jednak poważny. – Wtedy postawiłbyś swój ostatni krok w moim domu. – Co? – zapytałem zszokowany. – Nie możesz mówić tego poważnie. – Jestem całkowicie poważny, Edwardzie. Jesteś moim synem i kocham cię, ale nie pozwolę, żeby mój wnuk padł ofiarą tej żmii! Kto wie, co by z nim zrobiła tylko dlatego, że stoi jej na drodze! Pokiwałem głową. – Rozumiem. W takim razie dobrze, że ma to, czego chciała. – Mój ojciec uniósł pytająco brwi, ale tylko machnąłem ręką. – Później… – mruknąłem. Wstałem gwałtownie z krzesła i nerwowo chodziłem po pokoju w tę i z powrotem. – To… naprawdę będzie chłopiec? – zapytałem nieśmiało po kilku minutach i odwróciłem się do niego. Jasne, wprawdzie Bella już mi o tym wspomniała, ale jakoś przez cały czas miałem w głowie zbyt wiele innych spraw i dlatego nie zrozumiałem odpowiednio, kiedy chodziło o tę „drobnostkę”. Mój ojciec zaśmiał się cicho. – Co? – Więc po pierwsze: dość późno zadajesz to pytanie; a po drugie: raczej liczyłbym się z tym, że zapytałbyś o to Bellę. – Wyszczerzył się.
416
Jęknąłem zdenerwowany. – Przepraszam, że miałem dość zmagania się z jej stanem, że TO nie było dla mnie szczególnie ważne. Dopóki ona i prawdopodobnie również dziecko nie czuli się aż tak dobrze, po prostu ważniejsze było dla mnie, żeby znowu było z nimi w porządku. Nie to, co się urodzi – mruknąłem i znowu opadłem na krzesło. Westchnął. – Masz rację, przepraszam. Sądzę, że w tym momencie wszyscy jesteśmy trochę rozkojarzeni. – Przytaknąłem. – Jak ona się czuje? Wzruszyłem ramieniem i uśmiechnąłem się szeroko. – Gdy wychodziłem, idealnie. Oddech i bicie serca całkowicie normalne. Spała. Mój ojciec zmrużył oczy. – Co ty zrobiłeś? – Um… – powiedziałem i podrapałem się po głowie. – Myślę, że wcale nie chcesz wiedzieć, a na pewno nie będę o tym rozmawiał z moim ojcem, ponieważ wyraźnie jestem na to za stary. – Oszalałeś? – zapytał wzburzony. Przewróciłem oczami, wydając z siebie jęk. – Uspokój się, wszystko jest w porządku. A nawet lepiej niż wcześniej. Bella się całkowicie zrelaksowała i to chyba najważniejsze. Poza tym, kiedy mama była w ciąży ze mną i z Alice, też na pewno jej nie odmówiłeś, prawda? – zapytałem i sceptycznie uniosłem brwi. Carlisle ukrył twarz w dłoniach i potrząsnął głową. – Tego nie można porównywać – mruknął. Westchnąłem. – No dobra. Co chcesz wiedzieć? W takim razie słuchaj: wiem, co robię, byłem ostrożny i delikatny. A dopóki to pomaga Belli, chyba nic nie można na to powiedzieć, prawda? Mój ojciec potrząsnął głową. – Nie, w rzeczywistości nie, ale mimo to uważam, że to nie jest w porządku, ale to wasza sprawa. Inny temat. Zastanowiłeś się już nad tym, jak to ma dalej przebiegać? Mam na myśli, co zamierzasz, kiedy ten facet będzie już złapany, a wasz syn się urodzi? Podrapałem się po głowie. – Nie mam pojęcia, ale nie mogę o tym sam decydować. Ostatecznie jeszcze nie wiem, co Bella planuje po narodzinach. Ale myślę, że po tym całym gównie zasłużyliśmy na trochę czasu tylko dla siebie, czyli Bella, szkrab, Jamie i ja. Ale tutaj zawsze coś się dzieje… A wyjazd odpada z powodu moich studiów… Carlisle wzruszył ramieniem. – Twoja mama na pewno nie będzie miała problemu z zaprojektowaniem nowego domu, a działka jest wystarczająco duża, jeśli chcecie korzystać z waszego życia rodzinnego… Przy wzmiance o nowym domu zaszedł mnie pewien pomysł i zacząłem się szczerzyć. – Chyba mam coś lepszego, ale najpierw muszę to uzgodnić z Bellą. Są wszyscy w domu?
417
Mój ojciec popatrzył na mnie przez chwilę zmieszany, ale potem pokiwał głową. – Tak. Dlaczego? – Ponieważ lepiej od razu wszystkim powiem, co było „ceną” Tanyi – mruknąłem. – Zwołaj wszystkich i widzimy się za godzinę na dole. Muszę jeszcze natychmiast wziąć prysznic. – Tata pokiwał głową zdziwiony, więc opuściłem pokój. Godzinę później wyszedłem świeżo po prysznicu i opadłem na ostatni wolny fotel, ponieważ Alice, Jasper, Rose i Emmett oblegali sofę, a mój ojciec siedział w fotelu na przeciwko mnie. Moja mama stała za nim i położyła dłonie na jego ramionach. Dla mnie było to właściwe, ponieważ przez to, że nie siedziałem bezpośrednio obok nikogo, powinienem uniknąć jednego lub kilku uderzeń, które sprawiliby mi po tym, co powiem. – Co tam? – zapytał Emmett po krótkiej ciszy i przy tym wskazał na torbę podróżną, którą rzuciłem obok fotela po mojej prawej stronie. Lekceważąco wzruszyłem ramionami. – To tylko kilka rzeczy dla Belli. – Ledwie wypowiedziałem te słowa, mogłem jawnie zaobserwować, jak oczy niemal wszystkich rozszerzyły się – oczywiście poza Alice i Carlislem. Jednak machnąłem ręką, gdy ze wszystkich stron zostałem zasypany spojrzeniami pełnymi poczucia winy. – Ale właściwie nie dlatego chciałem z wami porozmawiać. – Powiedziałeś wcześniej, że chodzi o Tanyę, więc zaczynaj – rzekł mój tata, zanim ktokolwiek inny otworzył usta. Przytaknąłem i jeszcze raz głęboko odetchnąłem. – Ja… sprzedałem zespół.
418
Rozdział 48 Najpierw rozbrzmiało po części zszokowane, a po części piszczące „co?”, zanim zaczęli mówić i zadawać pytania. – Cholera, Ed! Wszyscy razem to zbudowaliśmy, a teraz ty sam o tym zdecydowałeś? Dlaczego? – zapytał Emmett lekko wkurwiony. – Naprawdę postradałeś zmysły?! – krzyknęła Rose. – Co to ma być za bajzel? – zapytał Jasper i tym samym pozostał najspokojniejszym z tej trójki. Alice i moi rodzice nic na to nie powiedzieli, ale właściwie spodziewałem się takiej reakcji. Nawet nie mogłem mieć im tego za złe, ponieważ w pewnym sensie mieli rację, wszyscy razem to zbudowaliśmy, a teraz ja ich zdradziłem. – Z powodu Belli – powiedziałem najpierw, jednak przerwano mi, zanim w ogóle mogłem kontynuować. – Przepraszam, ale co Bella ma z tym wspólnego? – zapytał Emmett spokojniej, ale za to zbity z tropu. – Właśnie, co wspólnego ma z tym Bella? Naprawdę ją lubię, ale właściwie ona jest tylko jedną z dziewczyn w chórku, więc dlaczego przez nią nas sprzedałeś? – Ponieważ jest dla mnie ważniejsza niż ten cały cholerny, gówniany zespół i chcę, żeby Tanya wreszcie zostawiła ją w spokoju. Ona wystarczająco wymęczyła Bellę, do cholery! – Po tej wypowiedzi rzuciłem okiem na cztery zszokowane i dwie smutne twarze. Chyba nie muszę wspominać, które to były. – Co, do diabła, chcesz przez to powiedzieć, Edwardzie? – zapytała moja mama zszokowana i przycisnęła dłonie do ust. Westchnęła cicho. – To, że ta cholerna, mała żmija jest temu wszystkiemu winna. Śmierci Renée, porwaniu, śmierci Charliego i ucieczce ode mnie Belli. – Co? – zapytała zszokowana Rose, więc opowiedziałem wszystkim, co się stało. – Jakiś ponad tydzień temu miałem już tego dość i raz na zawsze powiedziałem jej, że nie chcę mieć z nią już nic wspólnego, a potem zaszantażowała mnie Bellą. Albo ona dostanie zespół, albo Bella nigdy nie będzie miała spokoju… – Przełknąłem z trudem. – I musiałem dać jej wokal. – Przyznałem w końcu i spojrzałem przepraszająco na Rose.
419
Ona popatrzyła na mnie niedowierzająco, a Emmett parsknął. – Zawsze wiedziałem, że ta dziwka niczego dobrego nam nie przyniesie – warknął. – Nie jesteś teraz poważny, Edwardzie, prawda? – wysapała Rose, gdy wreszcie odzyskała głos. Westchnąłem. – Przepraszam, ale jeśli jest to dla was jakieś pocieszenie, wasze umowy zostawiłem tak, jak były. W każdej chwili możecie zrezygnować i założyć nowy zespół. – Dlaczego my? Przecież ty też do tego należysz! – powiedziała Alice i spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami. Potrząsnąłem głową. – Nie, więcej tego nie zrobię. Jestem tym wykończony. – Co? Dlaczego? – zapytał zaciekawiony Emmett. Przewróciłem oczami. – No, te trzy rzeczy powinieneś odgadnąć, ty mądralo. Po pierwsze, stres nie jest dobry dla Belli. Po drugie, przez następne lata mam jeszcze wiele pracy przy moich studiach. A po trzecie, wkrótce zostanę ojcem, a nie chcę, żeby Jamie albo to dziecko ciągle byli wyciągani na światło dzienne. To działoby się siłą rzeczy, gdybym dalej się tym zajmował. Nie mogę też zmuszać dzieci, by ciągle podróżowały po świecie, przez co znowu wracamy do punktu drugiego. Carlisle pokiwał mi aprobująco. – Edward ma rację. Z dwójką dzieci nie można ciągle podróżować. Dzieci potrzebują stałego rytmu dnia, zwłaszcza kiedy są małe. – Ale w takim razie kto będzie grał na keyboardzie? – zapytała smutno Alice. – Przykro mi, Alice, ale niestety będziecie musieli poradzić sobie beze mnie. Teraz również Emmett pokiwał potwierdzająco głową. – Edward ma rację, Alice. Przecież widziałaś, jak źle było z Bellą przez ostatnie tygodnie. Naprawdę nie możesz oczekiwać, że tak pozostanie na dłuższą metę. Moja siostra pokiwała smutno. – Przecież wiem, że wszyscy macie rację, ale mimo wszystko będzie mi tego brakowało, kiedy pojedziemy w trasę. Wstałem i usiadłem obok Alice na kanapie. Wziąłem jej dłonie w moje. – Wiem, ale tak będzie lepiej. Pomyśl o tym, co się dzieje z Bellą. Sądzę, że żadne z nas nie chce czegoś takiego dla Jamiego tylko dlatego, że jego rodzice są sławni. A ja kocham Bellę dużo bardziej niż tę całą burzę fleszy. Przecież będziemy się jeszcze widzieć. – Alice pokiwała głową, wtuliła się w moją pierś, a ja głaskałem ją po plecach. – No dobra, jeśli to byłoby wyjaśnione, w takim razie najlepiej zaraz nam opowiedz, co ta stara jędza zamierza, ponieważ nie mogę sobie wyobrazić, że nic nie będzie teraz robiła – rzekła Rose i skrzyżowała ramiona na piersi. Pokiwałem głową z cichym westchnieniem. – Masz rację. Po tym jak wręczyłem jej oświadczenie dla prasy o naszej przerwie, niemal wyszłaby z siebie, ponieważ zaaranżowała
420
koncert na trzeciego marca. – Wzruszyłem ramieniem. – Ale myślę, że żadne z was nie chciałoby znowu razem z nią pracować, więc najwyraźniej będzie musiała wystąpić sama, jeśli zerwiecie z nią umowę. Alice parsknęła. – Jakbym kiedykolwiek razem pracowała z tą krową. Przytaknąłem. – Przykro mi, mamo, że nie mogłem cię wtedy utrzymać – powiedziałem przepraszająco. Mama machnęła dłonią i wyszczerzyła się. – Ten jeden rok wytrzymam. – Zaśmiała się na moje zmieszane spojrzenie. – Nie jestem głupia, Edwardzie. Oczywiście mam w umowie taką małą klauzurę, dzięki którem za rok będę znowu od niej wolna. Zachichotałem. – Okay, ludzie, muszę iść. Bella w każdej chwili może się obudzić, a nie chcę zostawiać jej samej za długo. – Z tymi słowami chwyciłem moją torbę podróżną, która wciąż stała obok fotela, i chciałem opuścić dom, kiedy jeszcze coś przyszło mi do głowy. – Ach tak… Um, Jazz? – Tak? – zapytał zaciekawiony. – Możemy na kilka dni wymienić się pojazdami? – Um, jasne. Dlaczego? Uśmiechnąłem się szeroko. – Ponieważ byłoby to dość podejrzane, gdyby mój aston stał kilka dni pod szpitalem, chociaż jeszcze tam nie pracuję. Jasper wprawdzie pokiwał głową, ale wciąż był zmieszany. – Um… Okay…? – Dziękuję. Możesz im to wyjaśnić, tato? – powiedziałem. Po tym jak mój tata przytaknął, pobiegłem jeszcze po schodach na górę, by założyć ciężkie, skórzane ubranie. Dopiero teraz chwyciłem mój czarny kask, torbę podróżną, a potem kluczyki do czarnego ducati Jaspera, zanim w podskokach udałem się do garażu… Gdy kilka minut później wszedłem do szpitala, ustawiłem motocykl nieco schowany przy tylnym wyjściu, wyciągnąłem torbę z bagażnika pod siedzeniem i zdjąłem mój kask dopiero po tym, jak wszedłem do budynku. Wprawdzie może wcale nie było to konieczne, by tak długo nosić kask z przyciemnianą przyłbicą, ale nie chciałem ryzykować, że zostanę przez kogoś rozpoznany, w razie gdyby obijał się gdzieś tutaj ten bękart od uprowadzenia. Gdy wszedłem do pokoju Belli, musiałem wydać z siebie westchnienie ulgi, ponieważ wciąż spała. Uwolniłem się z tych skórzanych spodni i kurtki, zanim wyłowiłem z torby podróżnej czarne spodnie do biegania, które świetnie zapakowałem, i wskoczyłem w nie. Położyłem się ostrożnie przy Belli i przytuliłem się do niej. Mogłem tylko ukryć moją twarz w jej włosach i wdychać jej cudowny zapach, który po prostu mnie oszałamiał. – Znowu tutaj jesteś – mruknęła nagle rozespana, a ja lekko zadrżałem.
421
– Jesteś rozbudzona. – Uhm, hm. – Odwróciła się i wtuliła się w moją pierś. – Gdzie byłeś? – zapytała i znowu podniosła głowę, by na mnie spojrzeć. – W domu. Musiałem wyjaśnić kilka spraw. Poza tym wziąłem ci jeszcze parę rzeczy. – Zaśmiałem się i złożyłem pocałunek na jej czole. Odgarnąłem kosmyki włosów z jej twarzy. – Jakie rzeczy? – zapytała zaciekawiona, a jej oczy zaczęły nieznacznie błyszczeć. Cieszyłem się, że mogłem sprawić jej chociaż małą przyjemność po tym, jak przez ostatnie dni, kiedy ją widziałem, wyglądała na wyczerpaną i smutną. Wzruszyłem ramionami. – To tylko kilka moich koszulek i szortów, i niestety tylko JEDNA książka. Chciałbym wziąć ci jeszcze więcej, ale niestety w ducati Jaspera nie ma tak wiele miejsca, co w moim astonie. Spojrzała na mnie zdziwiona. – Dlaczego jeździsz jego motorem? Uciekło mi ciche westchnienie. – Wiesz, wciąż nie mamy pojęcia, jak wygląda ten bękart. Dopóki on biega gdzieś tutaj na wolności, musimy być ostrożni. Pracę tutaj w klinice rozpoczynam dopiero w następnym tygodniu, a mój aston za bardzo rzuca się w oczy w tak małym mieście, by ciągle stał tutaj na placu parkingowym. Dlatego na kilka dni zamieniłem się z Jasperem. – Ale co z Jacobem? Czy ON zna jego samochód? – natychmiast zapytała przerażona. Uśmiechnąłem się do niej optymistycznie. – Nie martw się o niego. Wszystko dobrze zaplanowaliśmy. Nasz pan X jechał za mną, gdy ostatnio odjechałem, dlatego Jake zabrał cię wtedy tutaj. Gdy tylko byłaś na miejscu, Emmett przyprowadził mu jeepa i zabrał golfa, by ukryć go w naszym garażu. Więc dopóki twój brat siedzi nieco cicho, nic nie powinno pójść na opak. – Bella pokiwała głową i znowu opuściła głowę na moją pierś, wydając z siebie małe westchnienie. – Mam nadzieję, że masz rację – mruknęła w moją koszulkę. – Z pewnością. A teraz, proszę, przestań się martwić i prześpij się trochę. Wciąż wyglądasz na wyczerpaną – wyszeptałem i przy tym pogłaskałem ją po plecach. Jednak Bella potrząsnęła głową i parsknęła. – Najpierw chciałabym wziąć prysznic – wymruczała. – Och, jasne – powiedziałem i chciałem wstać, ale Bella mocno mnie objęła. – Ja… um… potrzebuję przy tym pomocy – powiedziała i nieco się zaczerwieniła. Przytaknąłem. – Okay, w takim razie sprowadzę jakąś pielęgniarkę. Bella znowu potrząsnęła głową i przez chwilę żuła swoją dolną wargę. – Pomożesz mi? Zaśmiałem się. – Jeśli tego chcesz? – Bella tylko pokiwała głową, więc jeszcze raz delikatnie pocałowałem ją w czoło, uniosłem się, a potem pomogłem jej w dostaniu się
422
z łóżka do łazienki. Siedź tutaj przez chwilę, dobrze? – zapytałem, a następnie delikatnie osunąłem ją na toaletę po tym, jak przytaknęła. Położyłem ręcznik na klapie od deski sedesowej, by nie była dla niej zbyt zimna. Zrzuciłem więc z siebie szybko moje ciuchy, nastawiłem temperaturę wody i pomogłem Belli wejść pod prysznic, zanim sam od nim stanąłem. – Oprzyj się o mnie – wyszeptałem, a następnie – po tym jak przytaknęła i zrobiła to, co chciałem – ostrożnie zacząłem myć jej włosy, zanim poświęciłem się również jej ciału i namydliłem je delikatnymi, kolistymi ruchami. Dokładnie uważałem na to, by nie dotykać jej wejścia, ponieważ na pewno by ją to zabolało. O Boże, z tym małym brzuszkiem ciążowym była taka gorąca, że znowu stwardniałem. Wiem, jestem świnią, ponieważ myślę o tym, chociaż Bella była taka chora, ale, cholera, CHCIAŁEM jej. Najlepiej tutaj i teraz. Jedyne, co mnie powstrzymywało, to moja samokontrola i wiedza o jej stanie, inaczej nie mógłbym za nic ręczyć. Zanim robiłem tak dalej przy jej nogach, położyłem jej dłonie ma moich ramionach. – Trzymaj się mocno, okay? – Bella pokiwała głową i uklęknąłem, by najpierw jedną, a potem drugą nogę natrzeć pianą. Podniosłem się i opłukałem ją. Wyłączyłem wodę, a następnie wyprowadziłem ją z kabiny, by natychmiast owinąć jej ciało wielkim ręcznikiem. Znowu usadziłem ją na toalecie. Po tym jak owinąłem się szybko małym ręcznikiem wokół bioder, zarzuciłem sobie jeszcze drugi przez ramię, a potem z miejsca wziąłem Bellę w objęcia, ponieważ zauważyłem, że samo to, że musiała stać przez kilka minut, wyczerpało ją tak bardzo, że nie mogła już się poruszać. Bella krzyknęła przestraszona. – Co robisz? – Zanoszę cię z powrotem do łóżka – powiedziałem i wszedłem do pokoju. – Ale ja mogę sama chodzić – zadąsała się, tak że musiałem się cicho zaśmiać. – Nie możesz. Przecież widzę, jak te kilka minut pod prysznicem cię wykończyło – powiedziałem silniejszym i poważniejszym głosem, zanim posadziłem ją na łóżku i umieściłem się za nią, by delikatnie wytrzeć do sucha jej włosy. Po tym jak w miarę je wysuszyłem, delikatnie osunąłem Bellę na materac i również ostrożnie osuszyłem jej ciało, zanim założyłem jej majtki i do tego jedne z szortów. Właśnie gdy chciałem narzucić na nią świeżą koszulkę, drzwi nagle zostały otwarte i stała w nich wyraźnie zszokowana pielęgniarka. – Co się tutaj… – Zatrzymała się, gdy jej spojrzenie prześlizgnęło się po moim wciąż jeszcze niemal nagim ciele, a potem uśmiechnęła się szeroko. – Och, panie Cullen, to pan.
423
Dlaczego pan mnie nie zawołał, przecież pomogłabym panu. – Jej głos przyjął uwodzicielski wydźwięk, a jej wyraz twarzy zdradzał to samo. – Dobrze, siostro… – Szybko spojrzałem na jej identyfikator, a następnie całkowicie wciągnąłem Belli koszulkę – … Jane. Myślę, że sam mogę sobie dość dobrze pomóc, a jeśli ktoś potrzebowałby tutaj pomocy, raczej byłaby to pacjentka – powiedziałem chłodno, przykrywając Bellę, a następnie odwracając się z powrotem do Jane ze skrzyżowanymi ramionami. Ona jednak machnęła ręką. – E tam! Ona pewnie sama by to zrobiła, a ja naprawdę chętnie poszłabym panu na rękę. – Po tym jak pierwszą część powiedziała z taką łatwością, przy drugiej znowu nieprzyzwoicie przygryzła wargę i mrugnęła do mnie. – Właściwie jak pani wpadła na to, by mówić coś takiego w obecności mojej kobiety? – zapytałem ze wzburzeniem. Znowu machnęła ręką. – Ach, daj spokój, Edwardzie. Ona przecież i tak nic nie kontaktuje, skoro jest w delirium12. Parsknąłem. – I więc to daje pani prawo, aby chcieć mnie tutaj uwodzić? Wzruszyła ramionami i zrobiła krok w moją stronę. – Dlaczego nie? Mogę sobie wyobrazić, że chce pan znowu mieć prawdziwą kobietę, a nie to DZIECKO – powiedziała i przesunęła palcem wskazującym po mojej piersi. Przytrzymałem jej dłoń i popatrzyłem na nią gniewnie. – Proszę posłuchać, SIOSTRO Jane. Jest pani tutaj, by pomagać CIĘŻARNYM PACJENTKOM, a nie podrywać ich mężów albo chłopaków. A jeśli to pani nie pasuje, znajduje się pani na złym oddziale. Zachichotała. – Chodź, panie Cullen. Przecież jeden mały numerek nie może być taki zły, prawda? – zapytała i coraz bardziej zbliżała się do mnie ze swoimi zbyt jaskrawo wyszminkowanymi ustami, zanim zachowała ode mnie odstęp na odległość ramion. – Co sobie pani, do cholery, wyobraża? Tutaj, obok mnie, leży kobieta, którą kocham, i matka mojego dziecka, a pani myśli, że chcę się z panią pieprzyć? – zapytałem i otrzymałem przytaknięcie wraz z ogromnym uśmiechem. – Pewnie, że pan chce. W końcu oboje wiemy, że ja z pewnością mogę panu więcej zaoferować niż ta mała tutaj. Parsknąłem. – Niech mnie teraz pani dobrze posłucha. Nawet nie mam zamiaru o tym nikomu powiedzieć, ale jeśli nie przestanie mnie pani podrywać, może sobie pani szybko szukać nowej pracy. Molestowanie seksualne niesie ze sobą bezterminowe wypowiedzenie,
12
Delirium – (majaczenie) zespół zaburzeń świadomości, któremu towarzyszą iluzje, omamy, lęk i pobudzenie psychomotoryczne (przyp. tłum.)
424
w razie gdyby pani o tym nie wiedziała. A teraz wynocha! – syknąłem wkurwiony i pokazałem jej drzwi. Jej oczy rozszerzyły się w szoku i zakryła usta dłonią. Tyłem podeszła do drzwi, a potem szybko się wymknęła. Z cichym westchnieniem przeczesałem włosy dłonią, potem ubrałem się szybko i położyłem się przy Belli, by poczuć ją w moich ramionach. Powoli działały mi na nerwach te wszystkie babska, które chciały mnie tylko zwabić do swojego łóżka. Czy one naprawdę nie zauważały, że ja nie byłem już do wzięcia? Oczywiście, w jakimś sensie sam byłem temu winny, ale, do cholery, czy to, że od ponad roku nie można mnie było zobaczyć z nikim innym, tylko z Bellą, nie powinno tym dziwkom dać powoli czegoś do zrozumienia? Prawdopodobnie raczej nie. W końcu większość z nich była głupsza niż słoma, co wcześniej było całkiem dobre, ale teraz po prostu wzbudzały we mnie obrzydzenie. Jedyne, co mi pozostało, to nadzieja, że kiedyś to wszystko znowu się uspokoi, ponieważ wreszcie spadnie mój stopień popularności. Był jeszcze jeden powód, dlaczego nie chciałem tego całego majdanu związanego z zespołem. Moja mała rodzina nigdy nie miałaby spokoju z prasą i fanami, jeśli dalej bym to robił, a nie mógłbym zrobić tego Belli. Miała już wystarczająco mało pewności siebie, a gdyby jeszcze ciągle rzucały mi się na szyję jakieś babska, ponieważ widziały mnie w jakimś teledysku albo na koncercie, z pewnością nie byłoby z nią lepiej. Nie mówiąc już o tym, co stałoby się z dziećmi. Nawet nie chciałem sobie wyobrazić, do czego były zdolne te wszystkie wariatki tego świata, jeśli czegoś chciały. Właściwie już wcześniej powinienem o tym pomyśleć, z powodu Jamiego, ale na naszym ostatnim koncercie w czerwcu, na moich urodzinach, Bella i ja jeszcze „oficjalnie” nie byliśmy razem. Na szczęście prasie zrymowało się to dopiero później i cieszyłem się tylko, że nie dotarło to do niej już wcześniej, jednak po rozprawie przestałem bić się z myślami o tym całym gównie. Niestety potem Bella zniknęła, zanim podjąłem ostateczną decyzję. Ale teraz, wiedząc, że wkrótce będę miał drugiego syna, było to dla mnie najważniejsze postanowienie. Skończyłbym z tym, a to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch tygodni z Tanyą, wcale nie było takie złe. Inni mogli zacząć od nowa, z nową nazwą, a ja mogłem trzymać się od tego wszystkiego z daleka i skoncentrować się na studiach oraz mojej rodzinie.
Dopiero wtedy, gdy zostałem obudzony przez niewielkie poruszenie przy mojej twarzy i kilka razy zmrużyłem oczy na uśmiechnięty wizerunek Belli, zauważyłem, że w pewnym momencie musiałem zasnąć.
425
– Jak się czujesz? – zapytałem, chrząkając, ponieważ mój głos wciąż jeszcze brzmiał dość szorstko z powodu snu. Wzruszyła ramionami. – Całkiem dobrze, niemal mogłabym wyrywać drzewa z korzeniami. – Wyszczerzyła się. Zaśmiałem się cicho. – Ale możesz również przy tym pozostać piękną. – Jedno szybkie spojrzenie na zegarek zdradziło mi, że było dopiero ledwie co po szóstej. – Dlaczego już nie śpisz? – Ponieważ tak sądziła ta głupia pielęgniarka. Spałam wystarczająco długo i powinnam zjeść śniadanie. – Parsknęła i przez ramię kciukiem wskazała na stolik. – Hm, właściwie ma nawet rację. W końcu wczoraj dużo nie zjadłaś, a bądź co bądź, musisz jeść za dwoje. – Wyszczerzyłem się i chwyciłem za uchwyt, by przysunąć stół, zanim podniosłem przykrycie i zacząłem smarować chleb. – Co to będzie? – zapytała rozbawiona Bella, obserwując mnie. – A na co wygląda? Robię ci śniadanie – powiedziałem i wyszczerzyłem do niej zęby, obkładając chleb i krojąc go na małe kawałki. Zachichotała cicho. – Czy chcesz mnie jeszcze nakarmić? Wziąłem jeden kawałek z talerza i trzymałem go dokładnie przed jej ustami, uśmiechając się. – Właśnie to zamierzałem. – Czasami jesteś naprawdę niemożliwie, niemożliwie słodki. – Zaśmiała się i złożyła mi na policzku jeden mały pocałunek, zanim ustami wzięła mi z palców kawałek chleba. Wzruszyłem ramieniem i sięgnąłem po następny kawałek. – Zbyt długo musiałem obyć się bez twojego towarzystwa, a ty zasługujesz na to, by być trochę rozpieszczaną. – Dziękuję – wyszeptała lekko przytłumiona i przytuliła się do mnie. Potrząsnąłem głową i nakarmiłem ją następnym kawałkiem. – Kocham cię, a skoro ty już tak dużo na siebie wzięłaś, by spełnić moje pragnienie posiadania własnego dziecka, przynajmniej to mogę dla ciebie zrobić. – Nie jesteś już na mnie zły? – zapytała cicho i popatrzyła na mnie smutno. – Właściwie powinienem być, ale nie możemy zmienić tego, co się już stało, lecz musimy uzgodnić to, co jest najlepsze. A dla ciebie najlepszym będzie duży wypoczynek i zbytnie nieprzemęczanie się, dopóki jest tam ten mały człowieczek. – Spojrzałem na nią z naciskiem, odgarniając z jej twarzy zabłąkany kosmyk włosów. Bella pokiwała głową, a następnie pociągnęła mnie za kark do siebie w dół, by delikatnie docisnąć swoje usta do moich.
426
Rozdział 49 EPOV Reszta śniadania minęła bez dalszych słów. Bella oparła się o mnie, a ja karmiłem ją kawałkami chleba i drobno pokrojonym jabłkiem, zanim zabrałem się z łóżka, by załatwić moją poranną toaletę. Następnie pomogłem przy tym Belli. Ledwie znowu umieściłem Bellę w łóżku po kilku sprzeciwach i usiadłem obok niej, zapukano do drzwi. Wpadł do pokoju szeroko uśmiechnięty Jake z dwiema kawami i jedną brązową, papierową torebką. – Dobry, ludziska – powiedział wesoło i zamknął za sobą drzwi. Byłem w pewien sposób zmieszany. Jeszcze wczoraj niemal chciał mnie przekręcić przez maszynkę do mięsa, a teraz był niemal w euforii. – Co tutaj robisz? – zapytałem z tego powodu, na co on uśmiechnął się – Ponieważ w przeciwieństwie do ciebie znam moją siostrę w tym stanie, mogę sobie wyobrazić, że nie pozostawiła dla ciebie nic ze śniadania, więc chciałem trochę temu zaradzić. – Zaśmiał się i podał mi torebkę i jeden z kubków. – Dzięki – mruknąłem wciąż jeszcze zmieszany i wypiłem łyka kawy. I teraz byłem jeszcze bardziej zmieszany. Czarna kawa marki Gold nie była czarna, jak przypuszczałem, lecz z mlekiem, jak lubiłem. – Skąd wiesz, jaką kawę lubię? Przewrócił oczami. – W końcu wystarczająco często musiałem troszczyć się o coś takiego przed koncertami. Po tej wypowiedzi w myślach uderzyłem się w czoło. Zupełnie zapomniałem, że on należał do ekipy, gdy jeszcze dawaliśmy koncerty. – Um, dziękuję, zupełnie zapomniałem. – Tak, tak, Alzheimer pozdrawia. – Jacob wyszczerzył się i mrugnął do mnie. Powinienem pomyśleć nad tym, by powoli przestać nazywać go tylko Black. – Poza tym muffinka jest dla Belli. – Spojrzałem na niego zszokowany, na co on wskazał na torebkę. Gdy ją otwarłem, w środku faktycznie była wielka, czekoladowa muffinka.
427
– Dzięki, Jake, jesteś najlepszy – rzuciła Bella i natychmiast wyrwała mi z dłoni torebkę, zanim wyłowiła muffinkę i z rozkoszą wgryzła się w nią. Jakoś nie mogłem się powstrzymać i roześmiałem się na głos. – Mój mały łakomczuszek. – Uśmiechnąłem się szeroko, gdy znowu względnie się uspokoiłem. Na skutek tego Bella popatrzyła na mnie arogancko i wyciągnęła w górę swój podbródek. – Wolno mi to, ponieważ dziecko tego chce. Uśmiechnąłem się, położyłem rękę na ramieniu Belli i złożyłem jej na policzku pocałunek. – No skoro dziecko tak chce, to na dół z tym – powiedziałem i chwyciłem torebkę, która wciąż leżała na kolanach Belli, by rzucić się bezpośrednio na obie kanapki z salami. W końcu nic nie jadłem już od wczoraj i teraz byłem głodny jak wilk. – Nie połykaj tak – powiedziała nagle Bella i dała mi uderzenie z tyłu głowy, na co ja popatrzyłem na nią niedowierzająco. – Co? Potrząsnąłem głową. – Sądzę, że za dużo przebywałaś z Rose – mruknąłem i znowu wgryzłem się w moją kanapkę. Wzruszyła ramionami. – Wiesz, że mam rację. Jeśli teraz ten kęs przełkniesz bez przeżuwania, zaraz będziesz miał ogromny ból brzucha. Przeżułem ten kęs i pokiwałem głową. – Nigdy nie zostawię cię w pobliżu mojego lekarskiego brzucha. – Tak, tak, a teraz jedz, zamiast mnie krytykować. – Machnęła ręką. To było niewiarygodne, jak wydawało się, że Bella dobrze się czuje. Jeszcze poprzedniego wieczoru była kompletnie wykończona i wyczerpana, a teraz wygłupiała się. Właśnie zastanawiałem się, co oni jej zrobili na śniadanie, gdy Jacob wyskoczył z dokładnie tym samym pytaniem. – Nie mam pojęcia, ale też to chcę – powiedziałem, potrząsając głową. Jedno spojrzenie na niego uświadomiło mnie, że Jacob Black niemal leżał na ziemi ze śmiechu. – Mam nadzieję, że jesteśmy wystarczająco zabawni. – Sorry, ale oboje jesteście lepsi niż każde reality show. – Wyszczerzył się, na co ja uformowałem kulkę ze zużytego papieru o kanapki i rzuciłem nią w niego. Niestety, ale cofnął się i trafiłem w drzwi. – Litości! – krzyknął, śmiejąc się, ale ja potrząsnąłem głową i uformowałem drugą kulkę. Jednak gdy zrobiłem zamach, by ją wyrzucić, moje ramie zostało zatrzymane. – Hej, co to ma być? – zapytałem. – Przestań zachowywać się jak dziecko – zażądała Bella matczynym głosem. – Ale to on zaczął. – Dąsałem się, na co Bella przewróciła oczami.
428
– Być może, ale tak samo zachowujesz się również przy Jasperze i Emmetcie, więc bądź grzeczny i po prostu zostaw mojego brata w spokoju. Jeśli będziesz go ignorował, on przestanie. – Tak jest, mamusiu – powiedziałem i sam przewróciłem oczami. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, żeby Bella była tak radykalna, ale jakoś podobało mi się, że mogła się wyładować i na kilka minut zapomnieć o stresie, dlatego złapałem ją i złożyłem na jej policzku pocałunek. Jacob chrząknął. – No, dobra. Chyba raczej wy dwoje powinniście to sobie sami wyjaśnić, dlatego teraz znowu znikam. Um… Mogę wcześniej jeszcze chwilę w tobą porozmawiać, Cullen? SAM? Pokiwałem głową trochę zmieszany i wyszedłem za nim z pokoju. – Co jest? Westchnął. – Wprawdzie niechętnie to przyznaję, ale w ciągu ostatnich czterech lat nigdy nie widziałem Belli takiej szczęśliwej jak teraz i jestem zobowiązany podziękować ci za to. Wiesz, gdy cię poznałem, nigdy bym nie pomyślał, że możesz się zmienić. Nie zrozum mnie źle, nie byłeś aż taki zły, ale sposób, w jaki traktowałeś kobiety, nie był najsubtelniejszy. Wydawało mi się, jakby one były dla ciebie tylko przedmiotem, który wyrzuca się, jeśli się go już nie potrzebuje. Niedbale wzruszyłem ranieniem. – W zasadzie były takie dla mnie, ale z Bellą jest inaczej. Ona jest warta tego, by się zmienić – powiedziałem z uśmiechem. Jacob pokiwał głową, również się uśmiechając, jednak jego oczy wydawały się smutne. – Wiem, co masz na myśli. Z westchnieniem potrząsnąłem głową, a następnie położyłem moją dłoń na jego ramieniu, wpatrując się w niego intensywnie. – Słuchaj, wiem, że to wszystko nie jest dla ciebie łatwe, ponieważ kochasz Bellę, ale mam nadzieję, że kiedyś znajdziesz inną, która będzie znaczyła dla ciebie tyle samo a może nawet więcej. Wzruszył ramieniem. – Jak już powiedziałeś, najważniejsze jest to, żeby ona była szczęśliwa, a teraz ty jej to dajesz. Po prostu nie ma już tutaj dla mnie miejsca. Potrząsnąłem głową. – Nie mów tak. Jesteś bratem Belli, w jej sercu zawsze będzie dla ciebie jakieś miejsce. Była wystarczająco smutna, kiedy cię nie było, a nawet jeśli chciałem, nie mogłem tego w żaden sposób złagodzić. Ona w swoim życiu potrzebuje nas obu, ale jeśli dla ciebie będzie to zbyt wiele, jeśli znowu będziesz musiał odejść, zrozumie. Proszę cię tylko, przynajmniej od czasu do czasu zgłaszaj się. – Dzięki – powiedział Jacob i nagle objął mnie, klepiąc mnie w plecy. W pierwszej chwili byłem zdziwiony, ale potem na krótko odwzajemniłem uścisk, zanim się uwolniliśmy.
429
– Jeśli chcesz, możesz być naprawdę w porządku, bro – powiedział i szturchnął mnie zaciśniętą pięścią. – Zdarza się – powiedziałem, złożyłem moją dłoń w pięść i zderzyłem ją z jego. Przytaknął. – Mam na was oko, więc nie martw się. I trzymaj, możesz tego potrzebować – dodał jeszcze i rzucił mi coś, co rozpoznałem jako gaz pieprzowy, zanim odwrócił się i zniknął w korytarzu. Kto by pomyślał, że akurat Jacob Black będzie tolerował mnie przy boku Belli? Sądzę, że nikt, prawda? Dlatego cieszyłem się, że jednak teraz to się stało i nie będziemy już sobie wzajemnie dogadywać, ponieważ to raniłoby Bellę. A nie chciałem, żeby miała jakikolwiek powód, by być smutną. Jeszcze raz potrząsnąłem głową, a następnie znowu poszedłem do Belli, która czekała już na mnie z pytającym spojrzeniem. – Czego on chciał? – Tylko męskiej rozmowy – powiedziałem i wyraz twarzy Belli zmienił się w troskę, na co potrząsnąłem głową. – Nie martw się, wszystko jest w porządku. – Uśmiechnąłem się do niej i położyłem się obok niej w łóżku. Bella natychmiast przytuliła się do mnie i dłonią kreśliłem delikatne kręgi na jej brzuchu, aż pod palcem poczułem delikatne szturchnięcie i zmieszany potrząsnąłem głową. Moja dłoń znieruchomiała. Bella cicho zachichotała, a ja poczułem już następne kopnięcie. – Myślę, że ktoś się obudził – wyszeptała i lekko popieściła mój kark. Nie mogłem inaczej i uniosłem głowę, by popatrzeć na jej twarz. – O mój Boże, to jest… – Niewiarygodne? – dokończyła cicho moje zdanie, na co ja tylko szybko pokiwałem głową. To był chyba pierwszy raz, kiedy mogłem doszukać się czegoś pięknego w tej ciąży. Wcześniej zawsze widziałem ją jako zagrożenie dla Belli, ale teraz wydawało mi się to niezwykłe. Czułem, jak nasze dziecko poruszało się w jej brzuchu, a to dziwnym trafem nawet mnie uszczęśliwiło. Mogłem dzielić się z Bellą tym małym cudem. Gdybym jej znowu nie znalazł, tak wiele zostałoby mi zabronione, a po tym jak już tak wiele przegapiłem z tej ciąży, te małe kopniaki były dla mnie nie do porównania. Czułem, jak narastała we mnie radość na myśl o słuchaniu bicia serca albo zobaczeniu naszego syna na ultrasonografie. Niestety nasze życie we dwoje już po kilu minutach zostało zniszczone przez kolejne pukanie, jednak tym razem nie był to Jacob, lecz jakiś lekarz w średnim wieku z lokowanymi włosami, który zmusił mnie do tego, bym zszedł z łóżka.
430
– Jak widzę, ma już pani odwiedziny – powiedział z dość chłodnym wzrokiem skierowanym na mnie. Wszedł do pokoju, a za nim ukazała się starsza pielęgniarka, która zamknęła za sobą drzwi. – Dzień dobry, proszę pana. Edward Cullen – powiedziałem po krótkim chrząknięciu i podałem mu dłoń. Doktor ujął ją i zmarszczył czoło, gdy zmierzył mnie od góry do dołu. – Nazywam się Cox. Czy mógłby pan mi wyjaśnić swój łach, panie Cullen? Przytaknąłem i przełknąłem z powodu jego surowości. – Oczywiście, proszę pana. Przyjechałem tutaj motorem, a skórzane ubranie mogłoby być trochę nieprzyjemne dla panny McCarthy. A ponieważ pobyt w klinice powinien być tak przyjemny dla pacjentów, jak tylko to możliwe, zdecydowałem się na te materiałowe spodnie. Przytaknął i znowu zmarszczył czoło. – Wydaje mi się, jakby miał pan doświadczenie w obchodzeniu się z pacjentami. – Zgadza się, aż do poprzedniego tygodnia pracowałem w Northwest w Seattle, a od poniedziałku tutaj będę kontynuował staż – powiedziałem spokojnie. Znowu pokiwał głową. – Więc w takim razie pan jest TYM Edwardem Cullenem. Mogę zapytać, dlaczego przerwał pan swoją praktykę w Seattle? Chrząknąłem. – Oczywiście, proszę pana. W Seattle było niestety kilka problemów natury prywatnej z moją byłą dziewczyną. – Ponieważ nie miałem nic do ukrycia, nie przeszkadzało mi również podawanie mu takich informacji. Jeśli byłoby to konieczne, dodałbym mu jeszcze do tego kilka szczegółów. – W takim razie pozwoli pan powiedzieć mi bezpośrednio, że jako lekarz nie ma pan zbyt dużo szans, jeśli ucieka pan przed kilkoma problemami – powiedział chłodno. Przytaknąłem. – Oczywiście, proszę pana, ale przysięgam, że moje stanowisko nie uległo zmianie z powodu niewielu niesprzyjających okoliczności. – Przykro mi, panie Cullen, ale dla mnie nie jest to żaden powód, aby przyjąć na poważnie tę historię, jeśli nie zamierza pan przejść w szczegóły. W końcu będziemy musieli obdarzyć pana ogromnym zaufaniem, by móc razem pracować. Jednakże nie chciałbym zadawać sobie trudu, wdrażając pana, jeśli niebawem i tak pan się podda, ponieważ kolejny związek nie wypali i pana kolejna była dziewczyna będzie utrudniała panu życie. – Jego sardoniczny uśmiech, gdy wypowiedział te słowa, zupełnie mi nie przeszkadzał, ale pilnowałem się, by nie powiedzieć mu, że Tanya mnie szantażowała, ponieważ kiedy zostanie oskarżona o szantaż, ten gnojek złapie Bellę, a ja w żadnym wypadku nie mogłem do tego dopuścić. – Jak sobie pan życzy, proszę pana. Niestety, moja była dziewczyna nie mi, lecz pannie MaCarthy, utrudniała życie, ponieważ nie mogła pogodzić się z moim nowym związkiem. Ja
431
jednak niestety dowiedziałem się o tym dopiero kilka tygodni temu, gdy stan panny McCarthy jeszcze bardziej się pogorszył. A ponieważ moja rodzina nadal tutaj mieszka, zdecydowałem, że poproszę o przeniesienie do tej kliniki, abym uchronił pannę McCarthy od ataków i mógł być przy niej. Po jej zgodzie zabrałem ją tutaj, żeby wypoczęła. W międzyczasie doprowadziłem do końca semestr w Seattle. Niestety, w ostatnich dniach jej stan pogorszył się, dlatego poprosiłem jej brata, aby przeniósł ją tutaj – wyjaśniłem bez zamotania się. Jasne, było w tym jedno kłamstwo, ale to wynikło z konieczności, ale oni chyba mi na to pozwolili, przynajmniej moim zdaniem. – No dobrze, to przynajmniej wyjaśnia, dlaczego to Northwest doniosło nam, że nagle ma pan obniżoną zdolność koncentracji, nieprawdaż? – powiedział z szerokim uśmiechem, który tym razem był jednak przyjazny. Pokiwałem tylko głową i również się uśmiechnąłem. – Powiedziałbym, że powinniśmy wspierać wszystkich naszych pacjentów, nie tylko pannę McCarthy. Jak się pani dzisiaj czuje? Teraz również Bella się uśmiechnęła. – Dość dobrze, odkąd Edward jest tutaj. – Doktor przytaknął. – W takim razie teraz panią osłucham. Czy mogłaby się pani odsłonić? – Bella przytaknęła nieco niezadowolona, zanim odwróciła się do niego plecami i podniosła koszulkę. Mocno zadrżała, kiedy zimny metal stetoskopu dotknął jej ciepłej skóry, i spojrzała na mnie przestraszona. Wiedziałem, że było to dla niej nieprzyjemne, ale za to konieczne, więc przykucnąłem przed nią i delikatnie ująłem w mojej jej dłonie, by kciukiem gładzić wierzch jej ręki. Utrzymywałem jej wzrok z moim, a ona uśmiechnęła się. Niestety natychmiast przy tym zauważyłem, że jej oddech znowu stał się przyspieszony i dyszący, co jednak ulegało poprawie, im dłużej głaskałem jej dłonie. Nieco później doktor Cox znowu odłożył stetoskop, Bella zsunęła koszulkę i potrząsnęła głową. – Zaskakujące – mruknął po kilku sekundach. – Co, proszę? – zapytałem i dopiero teraz odwróciłem wzrok od Belli. – Wprawdzie nie wiem, co pan zrobił, panie Cullen, ale oddech panny McCarthy z nadmiernie szybkiego znowu się ustabilizował, gdy był pan przy niej – powiedział wyraźnie pod wrażeniem. – Nawet niemal nie ma już szmerów. – Ale jeszcze jakieś są – stwierdziłem, na co doktor pokiwał głową. – Tak, ale jeśli rozważy się to, że generalnie ciąża jest bardzo wyczerpująca dla ciała kobiety, a potem jeszcze zwróci uwagę na historię choroby panny McCarthy, w tym momencie jest z nią dość dobrze – powiedział i uśmiechnął się. Wydałem z siebie westchnienie ulgi i pomogłem Belli wrócić do łóżka. – Chciałbym wiedzieć, co jest pańską tajemnicą, panie Cullen. W końcu jeszcze przed kilkoma dniami z tą młodą damą było bardzo źle.
432
Wzruszyłem ramionami, jednak Bella chrząknęła i chwyciła moją dłoń, uśmiechając się do mnie. – Edward jest moją oazą spokoju. – Wzruszyła ramionami. – Kiedy jest ze mną, mogę czuć się tylko i wyłącznie dobrze. Doktor Cox przytaknął. – Wygląda na to, że jest pani w dobrych rękach. – Mrugnął do niej i uśmiechnął się wesoło. – W takim razie teraz już nie potrzebuję tych wszystkich lekarstw, prawda? – zapytała Bella podniecona i niemal podskakiwała na łóżku. Cox westchnął i potrząsnął głową. – Dodatkowe natlenianie przynajmniej na dzisiaj możemy usunąć, ale mimo to musi pani nadal przyjmować środki utrzymujące ciążę. Nie chcemy przecież, żeby to maleństwo przyszło na świat zbyt wcześnie, prawda? – Bella potrząsnęła głową lekko rozczarowana. – Do zobaczenia, panno McCarthy, pielęgniarka Dora zaraz przygotuje kroplówkę, a potem na cały dzień będzie pani miała spokój. Zrozumiano? – Tak jest – powiedziała Bella i przytaknęła. – Dobrze, w takim razie widzimy się jutro – powiedział mężczyzna w bieli i w końcu zniknął. Pielęgniarka zawiesiła już kroplówkę, po czym podłączyła ją do dłoni Belli. Po kilku miłych słowach odeszła, tak że mogłem znowu położyć się obok dziewczyny. – Nie lubię tej części – lamentowała Bella i tym samym skłoniła mnie do następnego westchnienia. – Wiem, malutka, ale lekarstwa mają ci pomóc – wyszeptałem i na skroni złożyłem jej delikatny pocałunek. W moich płucach znowu poczułem jej upajający zapach. Po tym jak przez tak długi czas byłem od niej oddzielony, po prostu tego potrzebowałem, ponieważ dla mnie to, że ona znowu jest przy mnie, wciąż wydawało się snem. – Wiem, ale mimo to nie lubię tego, ponieważ nienawidzę igieł – mruknęła Bella. Zaśmiałem się cicho. – Ze wszystkich rzeczy, które są na tej planecie, ty akurat nie lubisz igieł, chociaż ci pomagają. – Wyszczerzyłem się. Wzruszyła ramionami. – One właśnie kłują. Po prostu nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem. – A noże tną. – Jakbym tego nie wiedziała – Bella mruknęła i skrzywiła się. Cholera, lepiej powinienem najpierw myśleć, a potem mówić. Właściwie wcale nie chciałem przypominać Belli tego całego gówna i dlatego cicho westchnąłem. – Nie myśl o tym, um… Czy myślałaś już o tym, jak nazwiemy naszego krasnoludka? – Próbowałem zmienić temat i chyba mi się udało. Wzruszyła ramionami i przygryzła dolną wargę. – Jako drugie imię chciałabym mu dać Charles, ku pamięci mojego ojca. Rozumiesz? – zapytała i spojrzała na mnie ostrożnie.
433
Przytaknąłem. – Oczywiście, rozumiem to. Twój ojciec był wtedy dla ciebie po tym całym bałaganie, a ja w końcu byłem przy tym, gdy on… Widziałem, jak źle się wtedy czułaś, dlatego sądzę, że to cudowny pomysł, by tak go nazwać. – Uśmiechnąłem się do niej ufnie i Bella również spróbowała, jednak jej oczy nadal pozostawały smutne. Odchrząknąłem więc po jakimś czasie, zanim mówiłem dalej i miałem nadzieję jeszcze bardziej ją rozproszyć: – A jakie imię miałby dostać na pierwsze? – Zamiast mi odpowiedzieć, Bella tylko przygryzła dolną wargę tak, że miałem przeczucie, iż musiała zdobyć się na odwagę, by mi je zdradzić. – No dalej, nie urwę ci za to głowy. Wprawdzie przytaknęła, ale jeszcze raz głęboko odetchnęła, zanim spojrzała na mnie poważnie. – Jako pierwsze chciałam mu dać Anthony – powiedziała wreszcie tak cicho, że ledwie ją zrozumiałem. Ale nie wiedziałem, w czym był problem, ponieważ to imię wcale nie było takie złe, prawda? Bądź co bądź, miałem tak na drugie. – Dlaczego chciałaś go tak nazwać? – zapytałem delikatnie, przełknąłem i odgarnąłem zbłąkany kosmyk włosów z jej twarzy…
434
Rozdział 50 Zamknęła oczy i z westchnieniem potrząsnęła głową, zanim popatrzyła na mnie przepraszająco. – Myślałam, że już nigdy więcej cię nie zobaczę, i chciałam, żeby on miał przynajmniej taką cząstkę ciebie… Rozumiesz? – Znowu westchnęła i potrząsnęła głową. – Edwardzie, w moim życiu już nigdy nie byłoby mężczyzny, któremu zaufałabym tak jak tobie. – A co z Blackiem? – zapytałem nieco gorzko i znowu otrzymałem od niej westchnienie. – Jasne, ufam Jake’owi i również go kocham, ale tak samo jak ty kochasz Alice. Jak brata. On nigdy nie mógłby cię zastąpić. I uwierz mi, nawet gdybyśmy się już nigdy nie zobaczyli, nigdy nie przedstawiłabym mu cię w złych barwach, a za to wymyśliłabym jakieś kłamstwo, ponieważ nie jesteś złym człowiekiem. Prawdopodobnie zaświeciłem się teraz jak stuwatowa żarówka, ale było mi to obojętne. Bella chciała nazwać naszego chłopca po mnie. Co było lepszym sposobem, by udowodniła mi swoją miłość i zaufanie? Moim zdaniem nic, więc tylko przytaknąłem. – Kiedy właściwie masz następny termin USG? – zapytałem po chwili ciszy. – Jutro, dlaczego? Zdenerwowany przygryzłem dolną wargę i musiałem wziąć głęboki oddech, zanim mogłem odpowiedzieć. – Wiesz, chciałbym być przy tym, jeśli nie masz nic przeciwko? Zachichotała cicho. – Dlaczego miałabym mieć coś przeciwko? W końcu jesteś jego tatą. Wzruszyłem ramionami. – Nie byłem taki pewny, tylko… Przegapiłem już tak wiele z tego małego cudu, dlatego chociaż końcówkę chciałbym wspólnie przeżyć. Rozumiesz? Bella przytaknęła i spojrzała na mnie poważnie. – Oczywiście, że rozumiem, i przykro mi, że to tak wyszło… – To nie miał być żaden wyrzut, po prostu chciałbym być tam dla ciebie – wyszeptałem i pocałowałem ją delikatnie po tym, jak Bella szybko pokiwała głową.
435
Miałem wrażenie, jakby dni minęły, jak z bicza strzelił. Badanie ultrasonografem było niesamowite – przynajmniej dla mnie. Fascynowało mnie, jak silnie już biło serce naszego dziecka i jaki był rozwinięty już w szóstym miesiącu. Oczywiście minęły również dobre dni i chociaż niemal wyłącznie były one spędzane w pokoju Belli, wykorzystałem cały czas, by mieć ją w swoim pobliżu i pomóc jej, jak również rozpieszczać, gdzie tylko mogłem. Jak powiedziałem, niestety minął ten piękny czas i musiałem zacząć mój pierwszy dzień jako praktykant, który nie różnił się za wiele od tego, jaki miałem wcześniej w Seattle przez niecałe pół roku. Tyle tylko, że w tej klinice orientowałem się o wiele lepiej niż w Northwest. Największa część dnia składała się jak zawsze z czystej teorii, a reszta z pracy papierkowej. Dlatego też cieszyłem się, gdy wreszcie miałem wolny wieczór i niemal mogłem wybrać się do Belli. Przebrałem się i właśnie chciałem opuścić szatnię, gdy zostałem zatrzymany. Ktoś, kogo w ogóle nie spodziewałem się w Forks, krzyknął moje imię. – James Mastersen? – zapytałem zaskoczony, podchodząc do blondyna z ciemnymi oczami, który przypadkowo był moim najlepszym przyjacielem, kiedy mieszkaliśmy na Alasce. On również podszedł, uśmiechając się, i objął mnie, przy czym poklepał moje plecy. – Nigdy nie spodziewałbym się zobaczyć ciebie, Cullen, w tej zabitej dechami dziurze. – To samo mógłbym powiedzieć o tobie. Nie chciałeś studiować na południu? – Zaśmiałem się szyderczo i uderzyłem go w ramię, kiedy się od siebie uwolniliśmy. Machnął ręką i uśmiechnął się do mnie szeroko. – To właśnie było normalne, ale jak słyszałem, wiesz coś o tym. Zaśmiałem się cicho. – Daj mi zgadnąć. Problemy z kobietami? Przytaknął i podrapał się po głowie. – Taaa – powiedział, przeciągając samogłoskę. – Miałem coś z córką jakiegoś profesora i gdy ją spławiłem, on zatroszczył się o to, żebym już nigdzie na południu nie został przyjęty. – Zawsze wiedziałem, że któregoś dnia kobiety ukręcą ci łeb – mruknąłem. Niedbale wzruszył ramionami. – Nie jest tak źle, w końcu tutaj jest dosyć gorących zdzir. Ale opowiadaj, jak to wygląda u ciebie. Westchnąłem i przesunąłem dłonią przez moje włosy. – Po tych całych artykułach w ciągu ostatnich miesięcy chyba wiesz, że z Tanyą koniec, ale jest ktoś nowy. – Naprawdę? – zapytał i przez moment zobaczyłem, że w jego oczach rozbłysło coś, czego nie mogłem przyporządkować, i dlatego zbiło mnie to z tropu. – Jaka ona jest? Opowiadaj.
436
Zaśmiałem się nieco sztucznie na powód jego ciekawości, której właściwie inaczej nie przejawiał. – Co mam powiedzieć. Ona jest cudowna, ma trzyletniego syna, a wkrótce urodzi się nasze pierwsze wspólne dziecko – powiedziałem krótko i wzruszyłem ramionami. Znowu uśmiechnął się szeroko. – Nigdy bym nie pomyślał, że akurat ty wziąłbyś jakąś zdzirę z bękartem. Najchętniej natychmiast wbiłbym mu w twarz moją pięść, ale wiedziałem, że to nie było warte tej rzeczy, a byłoby dość głupie stracić moje miejsce na praktykach z powodu zniewagi, więc zamiast tego tylko chrząknąłem. – Długa historia – powiedziałem i tak mocno zagryzłem zęby, że niemal zabolała mnie szczęka, by tylko nie stracić nad sobą panowania. – Um… przykro mi, James, ale mam jeszcze spotkanie, więc mógłbyś mi wybaczyć – powiedziałem i płynnymi krokami opuściłem szatnię. Coś w Jamesie było innego niż kiedyś, znałem go już od podstawówki i oczywiście wiedziałem, że zawsze był podrywaczem, w końcu on również nie wyglądał tak źle, ale przynajmniej wcześniej wytrzymywał z dziewczynami dłużej niż kilka dni. Poza tym teraz było w nim coś niemal zimnego, czego dotychczas w nim nie znałem, i w jakiś sposób mnie to… przestraszyło, ponieważ nie wiedziałem, do czego w międzyczasie był zdolny.
BPOV Nie wiem, jak miałam opisać dni pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem, ale myślę, że najlepsze będzie słowo „niewiarygodne”. Edward był taki delikatny, czuły i rozpieszczał mnie, jak tylko się dało. Był tylko po to, aby mnie karmić albo spełniać każdą moją zachciankę żywieniową, o jakiej powiedziałam. Nawet przy badaniu ultrasonograficznym miałam wrażenie, jakby w każdym momencie miał wybuchnąć płaczem, tak bardzo wydawało się go to poruszyć. Szkoda tylko, że te dni tak szybko minęły i Edward musiał zacząć swoją praktykę w szpitalu w Forks, przez co całymi dniami byłam sama. Za to jednak zatroszczył się dla mnie o kilka książek, żebym się tak bardzo nie nudziła, i obiecał odwiedzać mnie każdego dnia, gdy tylko skończy pracę. Mimo to brakowało mi go przez cały dzień i ledwie potrafiłam skoncentrować się na książce, dlatego tym bardziej cieszyłam się, gdy był ze mną podczas przerwy i wreszcie wieczorem znowu. Najgorsza była samotność pierwszego i drugiego dnia oraz w nocy pomiędzy nimi, ponieważ powróciły wszystkie moje lęki. Nawet jeśli Tanya była usunięta z drogi, wiedziałam, że ON jeszcze długo się nie podda. Dlatego martwiłam się, czy nie zrobiłby 437
czegoś Edwardowi, ponieważ ON chyba wiedział, że kochałam tylko Edwarda i wciąż byłoby to aktualne. Ale zdawałam sobie sprawę z tego, że ON kochał zadawać innym ból, i z pewnością wiedział, że najbardziej mnie zrani, jeśli zrobi coś Edwardowi. Delikatnie mówiąc, ta świadomość wywołała we mnie kompletną panikę, którą jednak próbowałam zwalczyć, co wcale nie było takie łatwe, jak mogło się wydawać. Edward był już ze mną przez jakiś czas, mogłam się do niego przytulać, podczas gdy on leżał na plecach. Próbowałam wchłonąć w siebie każdą sekundę, ponieważ wiedziałam, że wkrótce znowu będzie musiał odejść, dlatego w zasadzie również nie przeszkadzało mi to, że milczeliśmy, ponieważ nie było to nieprzyjemne. – Nad czym się tak bardzo zastanawiasz? – zapytałam cicho mimo to, przerywając miłą ciszę po tym, jak obserwowałam go już od jakiegoś czasu i nie minęło przeczucie, że coś go przygnębiało. – Nad niczym szczególnym – mruknął i przy tym niedbale wzruszył ramionami, jednakże mogłam zobaczyć, że wcale nie było to takie nieważne, jak on twierdził. – Daj spokój. Skoro tak się wpatrujesz w sufit, wcale nie może być to takie małoważne, jak właśnie powiedziałeś – odrzekłam i podparłam się na łokciu, wolną ręką delikatnie głaskając go po czole i policzkach. Westchnął, a następnie uśmiechnął się do mnie. – Za dobrze mnie znasz – powiedział cicho, a potem spoważniał . – Zastanawiam się, jak to dalej będzie, jeśli to wszystko minie… Mam na myśli, kiedy Tony się urodzi, a ON w końcu będzie zatrzymany. – Kto wie, jak długo to jeszcze potrwa, o ile wreszcie to nastąpi – powiedziałam gorzko i skrzywiłam się. Edward przytaknął. – Dla mnie to oczywiste, ale mimo to myśl o tym... Wiesz, jeśli to tutaj wszystko się skończy, chciałbym spędzić trochę czasu sam na sam z tobą i naszymi chłopcami, bez mojej ciekawskiej rodziny, ale również nie chcę być od nich zbyt daleko. Poza tym nie mogę znowu zmienić mojego miejsca stażu, więc musimy zostać w pobliżu, dlatego rozważałem… – Potrząsnął głową i jeszcze raz westchnął. – Zapomnij, to był głupi pomysł. – No daj spokój. Nad czym się zastanawiałeś? – zapytałam i popatrzyłam na niego ufnie. Edward widocznie naprawdę się nad tym zastanawiał, a ja chciałam przynajmniej usłyszeć, co to było. Edward przygryzł dolną wargę, nerwowo przesunął dłonią po włosach i chyba nawet trochę się zaczerwienił. – No cóż, zastanawiałem się nad tym, że może moglibyśmy… – Przełknął i wziął głęboki oddech, zanim mówił dalej: – Zastanawiałem się nad tym, że może moglibyśmy przeprowadzić się do domu Charliego.
438
Przełknęłam i spuściłam wzrok na jego koszulkę. Spodziewałam się wszystkiego, ale na pewno nie tego. On chciał przeprowadzić się do domu mojego ojca? Dlaczego akurat tam, a nie po prostu do jakiegoś mieszkania, gdzieś na mieście? Nie wiedziałam, czy byłam już gotowa, by zmierzyć się ze starymi demonami. Cholera, Charlie nie żył i jedyną winę za to ponosiłam ja. – N-nie wiem. Edward pokiwał głową z cichym westchnieniem. – Słuchaj, Bello. Charlie był twoim ojcem i kochałaś go, odkąd… zawsze był przy tobie. Ale nie chcę też od razu się tam przeprowadzać, rozumiesz? – zapytał i popatrzył na mnie wyczekująco. Dopiero po tym, jak przytaknęłam, kontynuował. – Wiem, że wszystko będzie ci go przypominało, i myślisz, że umarł z twojego powodu, dlatego… Chciałem zapytać moją mamę, czy nie mogłaby dla nas przebudować tego domu, żebyś ciągle nie przypominała sobie o tym całym bałaganie w twoim życiu. Jasne, moglibyśmy wybudować nowy dom. Działka budowlana moich rodziców byłaby wystarczająco duża, żebyśmy nie musieli mieszkać bezpośrednio przy nich. Jednak wiem również, że czułaś się dobrze ze swoim tatą. To nie może być willa, ale schronisko mające jakiś urok i emanujące przytulnością. Z odrobiną farby i nowymi meblami można dokonać prawdziwych cudów. Ten dom wprawdzie zawsze będzie przypominał ci o twoim ojcu, ale… Jeśli zmieni się kilka rzeczy, może nie będzie sprawiało ci to takiego bólu. I jestem pewien, że chłopcy również będą czuli się tam dobrze. Jest wystarczająco duży dla naszej czwórki. Po prostu odnowimy kuchnię i salon, a dla nas dwojga moglibyśmy zaadaptować sypialnię Charliego. Chłopcy mogą spać w twoim i Jake’a pokoju. Poddasze moglibyśmy przekształcić w gabinet, gdzie również mógłby stać twój fortepian, jeśli oczywiście tego chcesz. Edward mówił już niemal w euforii i to wszystko brzmiało cudownie, ale ja nie byłam pewna, czy naprawdę byłam gotowa, by przeprowadzić się już do tego domu albo czy kiedykolwiek w ogóle będę mogła to zrobić. Chyba Edward zauważył moją niepewność. – Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe. To był tylko pomysł. W moim życiu przeprowadzałem się tak często, że chyba nawet nie potrafię tego policzyć. Mam jednak wrażenie, że ty i Jake przy Charliem mieliście cudowne dzieciństwo, i dokładnie tego chciałbym również dla Jamiego i Tony’ego. Nie myśl teraz, że moje dzieciństwo było fatalne, tylko… Musiałem tak często przyzwyczajać się do nowego otoczenia, nowej szkoły i nowych uczniów, nie mówiąc już o tym, że za każdym razem musiałem znaleźć nowych przyjaciół, ponieważ mój ojciec znowu miał jakąś nową posadę. Po prostu nie chcę tego dla moich dzieci. Ja tego nigdy nie chciałem – wyszeptał. – Czy naprawdę dla ciebie znowu zaczynanie wszystkiego od początku było takie złe? – zapytałam zaciekawiona.
439
Edward przytaknął niechętnie. – Moi rodzice nie są złymi ludźmi, ale to może być bardzo ciężkie, jeśli kolejny raz mieszka się w nowym otoczeniu i trzeba zintegrować się z już istniejącą grupą. Dlatego zawsze przysięgałem sobie, że ja zostanę w jednym miejscu, jeśli znajdę moją wymarzona kobietę i założę z nią rodzinę. Tą wymarzona kobietą jesteś ty, Bello. I chcę zostać z tobą w Forks… Znaczy, jeśli ty również tego chcesz. A jeśli nie, wtedy możemy również gdzie indziej zacząć od początku, gdzie zdołam dostać się na studia. A nawet gdyby nie, wciąż mam jeszcze wystarczająco pieniędzy, które wystarczyłyby na następne dwieście lat. Jeśli nie zgadzasz się, by zamieszkać w domu twojego ojca, wybudujemy nasz własny, nowy. Wszystko jedno, dopóki jesteśmy razem… Cały czas słuchałam go, nie odzywając się, i nie wiedziałam, co chciałam powiedzieć. Edward dotychczas zrezygnował dla mnie ze wszystkiego. Nie tylko ze swojej rodziny, lecz również marzenia o studiach medycznych i w żaden inny sposób nie mógłby zadeklarować mi swojej miłości. Ja jednak nie mogłabym żyć ze świadomością, że zniszczyłam jego karierę, a kochałam Forks. To małe miasteczko umożliwiło mi całkowite rozpoczęcie wszystkiego od początku po tym, jak uciekłam z piekła. Nikt tutaj nie widział mnie jako wielką Isabellę Marie Dwyer, którą byłam, i serdecznie witano mnie jako Bellę Swan, córkę szeryfa. Więc jak mogłabym nie lubić tego miasta? A byłoby to dla mnie piękne, gdybym mogła tutaj zostać i prowadzić spokojne życie, jeśli naprawdę kiedyś to wszystko miało minąć. Więc w zasadzie pozostawało jeszcze tylko pytanie, czy byłam w stanie mieszkać w domu mojego ojca, czy raczej nie. Zastanowiłam się nad tym głęboko. Czy naprawdę tak bardzo przeszkadzałoby mi mieszkanie w domu mężczyzny, który zawsze był przy mnie, dodawał mi sił, kiedy ich potrzebowałam, i który podniósł mnie, kiedy leżałam już na podłodze? Odpowiedź na to była jednoznacznie „nie”, ponieważ w duchu byłam dumna z posiadania takiego ojca. Jedynego, który kochał mnie taką, jaką byłam. Czy to wesołą, małą dziewczynkę, czy zdruzgotaną nastolatkę, która miała jeszcze tylko jego i kurczowo trzymała się tego jednego mężczyzny po tym, jak przez trzy miesiące przechodziła piekło. Tym samym postanowiłam: zostaniemy w Forks i przeprowadzimy się do domu Charliego. – Zgadzam się – wyszeptałam i oczywiście otrzymałam od Edwarda pytające spojrzenie, ponieważ nie wiedział z czym dokładnie, gdy wygłosił mi swój długi referat. – Ja… chciałabym zostać w Forks i mieszkać w domu mojego ojca – wyjaśniłam nieco dokładniej, co miałam na myśli. – Naprawdę? – zapytał wyraźnie zdziwiony, ponieważ chyba nie spodziewał się, że tak szybko się zdecyduję. Po moim krótkim przytaknięciu wydał z siebie okrzyk radości
440
i gwałtownie przycisnął swoje usta do moich. On chyba pozostawał jedynym mężczyzną, przy którym TO mi nie przeszkadzało albo wprawiało w strach, ponieważ po prostu mu ufałam. – Lubię Forks, wiesz o tym – powiedziałam pozbawiona oddechu, gdy wreszcie znowu się od siebie uwolniliśmy, i wzruszyłam ramionami. – A jeśli chodzi o przebudowę… po prostu pozwolę się zaskoczyć. Edward spojrzał na mnie promiennym wzrokiem i znowu przycisnął swoje usta do moich. Tym razem jednak zrobił to na krótko. – Kocham cię – wyszeptał i po prostu mocno przytulił mnie do siebie. – I ja ciebie kocham – odpowiedziałam równie cicho, ciesząc się byciem przez niego trzymaną, i zamknęłam oczy. – Miałeś rację – powiedziałam w pewnym momencie, kiedy panowała nieustająca cisza. – Z czym? – Zawsze czułam się w tym domu dobrze i chcę dla naszych chłopców tego samego co ty. Dzień po naszej rozmowie Edward opuścił mnie zbyt wcześnie, co najpierw mnie zdziwiło, jednak samo się to wyjaśniło, gdy podczas swojej przerwy przyszedł do mnie nie tylko z czymś do jedzenia, lecz wrócił z jakąś dodatkową torbą podróżną, w której miał rzeczy na zmianę. Wyjaśnił mi to przez moje pytające spojrzenie. Zdziwiło mnie jednak to, że nikt nic nie powiedział, ponieważ Edward nocował u mnie, ale on sądził, że nie powinnam się o to martwić, i dość niedbale zbył to. Przynajmniej zrobił to po tym, jak pierwszego dnia i następującej po niej nocy, które spędzałam bez niego, znowu czułam się źle. No cóż, jednak dwa dni później dowiedziałam się, że mój lekarz był odpowiedzialny za to, że nikt nie powiedział nic na obecność Edwarda, ponieważ zauważył, że było ze mną lepiej nie tylko wtedy, gdy Edward spędzał ze mną jedynie kilka minut dziennie, lecz również ze mną nocował. Poza tym odprężałam się, kiedy wiedziałam, że z Edwardem wszystko było w porządku, a ja nie musiałam ciągle martwić się o niego, bać się o to, że ON coś mu zrobił. W końcu nie wiedzieliśmy, jak on naprawdę wyglądał. Nie pierwszy raz chciałabym wtedy lepiej uważać, by widzieć, jak on NAPRAWDĘ wyglądał, ale mój strach za bardzo mnie sparaliżował, bym mogła przypomnieć sobie coś więcej niż jego oczy. Gdy powracał, pojawiały się znowu tylko jego oczy.
441
Mimo to tutaj czułam się pewniej niż przedtem w domu Jake’a, chociaż nie lubiłam szpitali. Ale wiedziałam również, że Edward zawsze był w moim pobliżu, i przez to nie musiałam się o nic martwić. Po kilku dniach odprężyłam się wystarczająco, czytając książki, które przynosił mi Edward, kiedy na chwilę wpadał do domu, by nosić nowe ciuchy. Gdy chwilę po obchodzie zapukano do drzwi, myślałam, że była to tylko pielęgniarka, która chciała sprawdzić, jak mocno zeszła już moja kroplówka, dlatego byłam tym bardziej zdziwiona, gdy do mojego pokoju wszedł blondwłosy lekarz z kucykiem, którego jeszcze nie znałam. Stał do mnie plecami, by zamknąć drzwi, przez co najpierw mogłam zauważyć tylko jego plecy i włosy związane w koński ogon. Jednak gdy się odwrócił, a ja mogłam zobaczyć jego twarz, momentalnie uderzyły we mnie jego oczy, ponieważ dzięki temu natychmiast rozpoznałam JEGO. Miał na ustach szelmowski uśmiech…
442
Rozdział 51 BPOV – Witam, panno McCarthy. Albo może powinienem powiedzieć panno DWYER? – zapytał. Zrobił krok w moją stronę. Byłam zdrętwiała ze strachu, po prostu nie mogłam się ruszać, jakbym była z kamienia. On zaśmiał się bezdźwięcznie. – Co? Naprawdę myślałaś, że byłbym tak głupi jak TANYA? Szczerze, sama nie zauważyłaby sztabki złota, gdyby leżała przed jej nosem. – Potrząsnął głową i skrzywił się zdegustowany. – Jednakże ja wcale nie jestem taki głupi. Rozpoznałem cię, gdy tylko zaciągnąłem cię w ten zaułek. Ten zapach jest jedyny w swoim rodzaju, a twoje oczy… To było coś, czego nigdy bym nie zapomniał. – Pod koniec jego głos robił się coraz bardziej cichy i równał się z szeptem, jednak wciąż jeszcze rozumiałam każde, pojedyncze słowo. Zaśmiał się tryumfująco. Podszedł bezpośrednio do mnie i pogłaskał dłonią mój policzek. Brzydziłam się jego dotyku i niedowierzająco pokręciłam głową, ale czułam również, jak brała mnie w posiadanie panika i powoli tamowała mi dopływ powietrza. Byłam zupełnie sama, nie było tutaj nikogo, kto mógł mi pomóc, kto by mnie ochronił, i wiedziałam, że nieważne, co on zamierzał mi zrobić, prawdopodobnie tego nie przeżyję. Szum w moich uszach stawał się coraz głośniejszy, ale wciąż mogłam usłyszeć jego słowa. – Po prostu nie mogłaś poznać, prawda? – zapytał i brzmiał na dość rozgniewanego, mimo to nie byłam w stanie wydostać z moich ust ani słowa. – Należysz do MNIE, a naprawdę wydaje się, że o tym zapomniałaś. Ale wiesz co? Przebaczam ci i nie musisz martwić się o tego małego bękarta w tobie. Już ja się go pozbędę, a potem znowu będziemy mogli być razem. „To jest chore!” – to było jedyne, co przyszło mi do głowy. On chciał zabić moje dziecko, do cholery! A ja nie wiedziałam, jak miałam mu w tym przeszkodzić! Musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie, po prostu musiało jakieś być! Tylko że teraz na żadne nie wpadłam. Mój rozum był tak samo sparaliżowany jak moje ciało. Zobaczyłam, że znowu doprowadziłam go do śmiechu.
443
Musiałam coś zrobić i rozejrzałam się tak dyskretnie, jak tylko mogłam, jednak jedyne, co jako tako nadawałoby się na broń, to moje książki i ja. A w żadnym wypadku nie byłam wystarczająco silna, by go unieszkodliwić. Tylko bym go tym rozzłościła, a kto wie, co on potem by zrobił. Następnie rzuciłam mój wzrok na przycisk alarmowy, jednak ten również nic by mi nie dał, ponieważ jeśli bym go nacisnęła, pojawiłaby się tylko jedna pielęgniarka, a ta byłaby przez niego szybciej obezwładniona, niż gdybym zdążyła krzyknąć. W ten sposób znowu poruszamy problem jego złości. Jednak musiało coś być, do cholery! Lecz czułam, jak powoli opuszczały mnie siły, przed oczami zaczęły tańcować mi gwiazdy, by mój mózg oplótł się swego rodzaju welonem. I wiedziałam, że nie pozostałabym już zbyt długo świadoma, przez co tylko wzrosła moja rozpacz, ponieważ jeśli bym zemdlała, on mógłby mnie po prostu wynieść, a ja nie wydałabym z siebie ani jednego głosu sprzeciwu. Z powodu tego przekonania moja panika zwiększyła się, gwiazdy jeszcze mocniej migotały przed moimi oczami i mgła jeszcze bardziej mnie owinęła. To, że moje drzwi zostały zatrzaśnięte, było ostatnim, co jeszcze pamiętałam, zanim wszystko stało się po prostu czarne…
EPOV Mój pierwszy tydzień w szpitalu w Forks był dosyć trudny, ponieważ Jamie wciąż próbował mnie wypytywać – przynajmniej ja miałem takie wrażenie, że to robił – i ogólnie tutaj wszystko przebiegało nieco inaczej niż w Seattle. Podczas gdy wydawało się, że Northwest preferowało nowoczesny sposób nauczania, gdzie uwzględniano obecność studentów w prawdziwych przypadkach medycznych, w Forks metody nauczania wydawały się wciąż tkwić w epoce kamienia łupanego. Wszystko pozostawało całkowicie teoretyczne, odbywało się w jakiegoś rodzaju sali lekcyjnej w piwnicy, a nasze dwanaście godzin dziennie zostało podzielonych na więcej części. Od szóstej do ósmej przerabialiśmy czysto teoretyczne przypadki z medycyny wewnętrznej, które otrzymywaliśmy do opracowania, potem mieliśmy półgodzinną przerwę śniadaniową tylko po to, byśmy potem mogli przez trzy godziny przypatrywać się PRAWDZIWYM lekarzom podczas wizyt. Następnie dostawaliśmy jeszcze godzinną przerwę na obiad. Gdy tylko ona minęła, nadchodziło kolejne półtorej godziny z wewnętrznym,
444
a potem mieliśmy trzy i pół godziny teoretycznej chirurgii. Więc ogólnie rzecz biorąc, było dość nudno, jeśli przynajmniej porównać to z Seattle. Prawdopodobnie dlatego byłem tak bardzo wykończony i cholernie cieszyłem się, że zostało mi tylko jeszcze kilka godzin, aż zacznie się weekend, i nie mogłem się tego doczekać, ponieważ wtedy każdą minutę będę mógł spędzić z Bellą. Siedziałem więc w połowie mojego drugiego „kursu” z medycyny wewnętrznej – którego niestety musiałem zrobić, ponieważ inaczej nie mógłbym zapisać się na kurs chirurgiczny – i miałem przed sobą typowy przykład przypadku ze wszystkimi danymi, które potrzebowałem: wiekiem, wzrostem i kompletnym opisem objawów, i próbowałem rozszyfrować chorobę, jaką prawdopodobnie posiadał pacjent, gdy coś zawibrowało w mojej kieszeni. Odkąd Jacob dał mi pegeer, ZAWSZE nosiłem ze sobą to małe, czarne urządzenie, nieważne, czy byłem przy Belli, czy nie. I zaniepokoiło mnie to, że ta część wibrowała właśnie teraz, kiedy przy niej nie byłem. Jednak niepokojący był również fakt, że gdy wyciągnąłem to małe urządzenie z mojej kieszeni, na wyświetlaczu zamigotał mi numer Jacoba. Podskoczyłem, jakby mnie coś ugryzło, i przewróciłem krzesło, które z głośnym brzękiem uderzyło o podłogę, więc teraz uwaga wszystkich – i to naprawdę WSZYSTKICH – była zwrócona na mnie. – Nie czuje się pan dobrze, panie Cullen? – zapytał doktor Cox, patrząc na mnie z zaciekawieniem. – Jak…? Um… Proszę mi wybaczyć – mruknąłem i pognałem korytarzem – który wydawał mi się dużo dłuższy niż jeszcze nie tak dawno – do windy. Nerwowo wbiłem przycisk, jakbym przez to mógł szybciej sprowadzić windę do piwnicy. Cholera, to po prostu trwało zbyt długo, więc skręciłem na schody i tak szybko, jak tylko mogłem, pobiegłem do góry na czwarte piętro. Potrzebowałem dwóch sekund, by się zorientować, zanim przebiegłem przez korytarz i bez pukania wpadłem do pokoju Belli. – Co się… dzieje? – zapytałem dość zmieszany, gdy próbowałem ogarnąć tę sytuację. Najpierw mój wzrok padł na plecy jakiegoś blondyna, którego ani trochę nie mogłem rozpoznać, a jego dłoń przesuwała się po policzku Belli, zanim dokładnie jej się przyjrzałem. Łapała powietrze, jej oczy były szeroko rozwarte i drżała na całym ciele. I to nie dlatego, że było jej zimno, ale dlatego, że się bała, panicznie się bała i to JEGO. To James, to on był nim przez cały czas, a na nic nie zauważyłem. Nie chciałem widzieć, czy po prostu przez cały czas dobrze udawał, żebym nie mógł nic zauważyć?
445
Powieki Belli zaczęły drżeć, zanim zupełnie się zamknęły, a jej głowa opadła na bok. Byłem wkurwiony. Nie wiedziałem, czy na niego, czy na samego siebie, ale krew się we mnie gotowała i w dużej mierze było to spowodowane tym, co zrobił Belli. Chyba straciłem rozum, gdy chwyciłem go za nadgarstek, a jego ramię wygiąłem mu za plecy, drugą dłoń zaciskając w jego włosach i wbijając jego twarz w ścianę. Usłyszałem chrzęst, gdy jego nos złamał się, i zobaczyłem wypływającą krew, kiedy odchyliłem znowu jego głowę, ale on się zaśmiał. Niewiarygodne, ale naprawdę, ZAŚMIAŁ SIĘ! – Boże, Cullen. Chciałeś mnie przestraszyć? Jednak już ci nie wystarcza ta jedna dziwka? Kiedy z nią skończę, możesz ją sobie wziąć. – Skończ te swoje pierdolone gierki, James! Wiem, co zrobiłeś! – warknąłem i jeszcze raz przydusiłem go do ściany. – Nie wiem, o czym mówisz. – Wyszczerzył się. – Wiesz bardzo dobrze! Zgwałciłeś ją, do cholery! – krzyknąłem pełen furii i musiałem się powstrzymywać, aby przy każdym słowie nie uderzać jego łbem o ścianę. Znowu zachichotał. – Daj spokój, Cullen. Przecież obaj wiemy, że nie muszę tego robić, mogę mieć każdą. – Ale ona tego nie chciała, ty podły wieprzu! – A niby jak nie chciała, skoro krzyczała z pożądania, gdy ją pieprzyłem. – Krzyczała, ponieważ ją raniłeś, dupku! – syknąłem. Próbował potrząsnąć głową, jednak mój uścisk w jego włosach był zbyt mocny, więc mógł tylko cicho zachichotać. – Wierz, w co chcesz, ale to nie jest żaden dowód – powiedział pełen pewności siebie. – Nie bądź tego taki pewien – wyszeptałem i pochyliłem się bezpośrednio do jego ucha. Tym razem znowu głośno się roześmiał. – Co moglibyście mieć za dowód? To, że uprawiała ostry seks? Jasne, to również przyznaję. Teraz była moja kolej, by się zaśmiać. – Myślisz, że jestem tak głupi, by wyjaśnić jej, że twój pieprzony ojciec może w okamgnieniu walnąć cię pięścią? Chyba nie, więc to cię zdziwi. – Zanim James zdążył wydać z siebie jeszcze jeden dźwięk, przez drzwi przebiegł Jacob z dwoma policjantami, którzy złapali go natychmiast i skuli kajdankami. – Co tak długo trwało? – warknąłem i spojrzałem na Jacoba ponuro. – Uspokój się, brachu. Posterunek nie jest teraz tuż obok, a ty miałeś nad wszystkim kontrolę, jak widzę – powiedział spokojnie i wzruszył ramionami. Podszedłem do Belli, by sprawdzić jej puls. Jej serce biło powoli, ale silnie. Oddech również, więc chyba mogłem wychodzić z założenia, że tylko zemdlała, ponieważ po prostu było to dla niej zbyt wiele.
446
Wydałem z siebie westchnienie ulgi, a następnie odwróciłem się do brata Belli, który patrzył na mnie pytająco i z zatroskaniem. – Po prostu straciła przytomność, lecz wszystko jest w porządku. – Dzięki Bogu – wymamrotał i westchnął, odprężając się. – Chyba znowu muszę ci podziękować. – Nie wiem za co – powiedziałem cicho. Jednak Jacob z łatwością wzruszył ramionami. – Musiałem zaczekać na policję i pewnie nie przybyłbym tutaj na czas, gdybyś nie wkroczył… Kto wie, co wtedy zrobiłby z Bellą. Parsknąłem. – Mogę to sobie wyobrazić. Tylko niestety zostaje jeszcze jedna kwestia. Miałeś rację, beze mnie nic by się nie wydarzyło – powiedziałem gorzko i usiadłem na brzegu łóżka, by delikatnie pogłaskać Bellę po policzku. Westchnął i potrząsnął głową. – Po prostu byłem zły, ponieważ ona chce ciebie, a nie mnie, więc nie bierz tak poważnie tego, co ostatnio powiedziałem. Być może i tak by się to wydarzyło, w końcu Bella była wtedy dość sławna. Zacisnąłem usta i skinąłem głową, ponieważ w zasadzie miał rację. Być może Tanya i James mimo to by ją uprowadzili. Jednak ani trochę nie zmniejszyło to mojego poczucia winy. Cholera, w końcu znałem oboje przestępców! – Dla ciebie to takie oczywiste, jednak chodzi o to, że mogłem go powstrzymać – mruknąłem. – Chcesz mi przez to powiedzieć, że ZNASZ tę świnię? – zapytał i zmrużył oczy. Parsknąłem, a potem przytaknąłem. – Przynajmniej tak myślałem. Cholera, nigdy bym go nie podejrzewał, ponieważ mógł mieć każdą, jaką chciał, rozumiesz? James jest kobieciarzem, zawsze nim był, i wie, do kurwy nędzy, jak musi rozmawiać z kobietą, by zaciągnąć ją do łóżka! Jacob szykował się, by coś powiedzieć, a sądząc po jego wyrazie twarzy, chciał mi urządzić niezłe piekło, jednak gdy tylko otworzył usta, otwarły się również drzwi i wszedł do środka doktor Cox prześladowany przez większą liczbę ludzi, których nie mogłem poznać i nawet nie chciałem, ponieważ wystarczyło mi już rozwścieczone spojrzenie Coxa. Już otwierał usta i podnosił palec wskazujący, by mnie zjechać, co było wysoce prawdopodobne. Jednak kiedy jego wzrok spoczął na Belli, opuścił go. – Co się tutaj dzieje, panie Cullen? Wstałem, odwróciłem się całkowicie w jego kierunku i chrząknąłem. – Ja, um… To był nagły wypadek, proszę pana, i… możemy potrzebować nieco soli trzeźwiących? – To było bardziej pytanie niż stwierdzenie, ale hej, ja jeszcze nie skończyłem studiów, więc…
447
Cox skinął. – Słyszała go pani, siostro Jane. – Zesztywniałem, gdy zrobiła za nim krok, ponieważ liczyłem się z tym, że znowu będzie chciała zacząć flirtować, znowu usychać do mnie z tęsknoty, jednak tylko skinęła głową i zniknęła. Powstrzymałem westchnienie ulgi, ponieważ najwyraźniej zostawiła mnie w spokoju, lecz zmarszczone czoło doktora Coxa powiedziało zgrai, że zostanę jako pierwszy zwolniony, kiedy Bella stąd wyjdzie, a ja nie będę musiał dłużej być na tym oddziale. Spokój mojego przełożonego w jakiś sposób zdenerwował mnie i musiałem się powstrzymywać, żebym nie szamotał się jak Teletubiś na sterydach albo nie chodził po pokoju w tą i z powrotem. Boże, miałem wrażenie, jakby minęła wieczność, odkąd ostatni raz byłem taki zdenerwowany, chociaż dopiero dwa tygodnie temu znowu znalazłem Bellę i byłem wtedy o niebo bardziej rozdygotany. Doktor Cox chyba dopiero teraz dostrzegł innych ludzi na korytarzu i spojrzał na nich gniewnie. – Nie macie nic lepszego do roboty, moi państwo? Wracajcie do pracy. – Większość przełknęła, przytaknęła głowami i tak szybko, jak tylko mogli, wzięli dupy w troki. Chciałbym zrobić to samo, jednak niestety musiałbym zostawić Bellę samą, a tego nie chciałem. – A PAN niech mi z łaski swojej wyjaśni, co się tutaj dzieje, panie Cullen! Pokiwałem głową pokornie i w jakiś sposób poczułem, jakby siostry Jane nie było niemal wieczność, choć pewnie minęły dopiero dwie minuty, a właściwie w każdej chwili musiałaby wrócić, ponieważ najgorsze miałem za sobą. Jednak zamiast niej zapukano i do pokoju weszło dwóch umundurowanych policjantów. – Dzień dobry, jestem oficer Stephen Brady, a to moja koleżanka, oficer Melanie Meyer. Chcielibyśmy uzyskać pańskie zeznania, jeśli to możliwe. – Naturalnie. – Pokiwałem głową i chciałem wyjść z pokoju za funkcjonariuszami, gdy Bella poruszyła się lekko. Ponownie usiadłem na łóżku Belli, a ona najpierw nieznacznie otwarła oczy, a dwie sekundy później krzyczała w panice i łapała powietrze. Schyliłem się do niej i wziąłem jej twarz pomiędzy moje dłonie, żeby na mnie spojrzała. – Ciii, malutka, wszystko w porządku. On jest zatrzymany. James już nigdy więcej cię nie zrani. – Moje słowa były jak najbardziej ciche i łagodne, aby jeszcze bardziej jej nie straszyć. Ona jednak popatrzyła na mnie powątpiewająco, próbowała rozpoznać na mojej twarzy kłamstwo, którego nie mogła znaleźć. – W takim razie teraz to naprawdę minęło? – zapytała nieco przestraszona, na co przytaknąłem. – Tak, on pójdzie do więzienia i to na bardzo, bardzo długo, może nawet na zawsze – powiedziałem i przygryzłem wargę, czując się nieswojo. – Co się stało?
448
Odetchnąłem głęboko z zamkniętymi oczami, zanim spojrzałem na nią przepraszająco, ale również poważnie. – Będziesz musiała złożyć zeznania. Bella zacisnęła usta i w tym samym momencie zamknęła oczy, zanim ostatecznie pokiwała potwierdzająco głową. – Okay. Godzinę później nasza trójka złożyła zeznania, w których oczywiście uwzględniliśmy udział Tanyi wraz z całą ceną. A poza tym zawiadomiłem jeszcze o szantażu po tym, jak jej świetny wspólnik był schwytany. W międzyczasie odeszli policjanci, został tylko doktor Cox i patrzył na mnie podejrzliwie. Wiedziałem, że musiałem mu jeszcze trochę wyjaśnić, i najwyraźniej właśnie tego żądał, gdy dał mi dziesięć minut na przyjście do jego gabinetu, po czym również opuścił pokój. – Mam nadzieję, że posiada pan naprawdę dobre wyjaśnienie na tę szaradę, którą pan tutaj odstawił – zaczął bez ogródek, gdy wszedłem do jego biura. Przytaknąłem. – Myślę, że tak, proszę pana. To… – Westchnąłem i przeczesałem dłonią włosy. – Właściwie zupełnie nie wiem, gdzie dokładnie powinienem zacząć moje wyjaśnienie – odrzekłem w końcu. – Zawsze dobrym pomysłem jest zacząć od początku – powiedział i błysk w jego oczach powiedział mi, że nie miał na mnie cierpliwości. Mimo to zapytałem go, czy mówi mu coś nazwisko Isabelli Dwyer, po tym jak pokiwałem głową. Jak oczekiwałem, powiedział jak niemal każdy, kto coś o niej słyszał, że zniknęła po tym, jak zastrzelono jej matkę, i oczywiście słyszał również o tym, że wtedy nawet ona była podejrzana, dopóki nie znaleziono jej martwej. To było to, co wiedzieli ludzie z prasy i w co wszyscy wierzyli. Ponieważ ja jednak znałem prawdę, a ten podły dupek wreszcie był schwytany, wyjaśniłem mu wszystko to, co wydarzyło się naprawdę. – Wiem, że nienawidzi pan, jeśli się pana okłamuje, ale niestety w tym przypadku nie pozostało nam nic innego. Jeśli umieścilibyśmy tutaj Bellę pod prawdziwym nazwiskiem…. Sprawca być może znalazłby ją jeszcze szybciej, a moim priorytetem było to, żeby nieco wypoczęła. – Ma pan rację, panie Cullen, nie toleruję najmniejszego kłamstwa. W tym szpitalu wszyscy musimy pracować razem, w zespole, a do tego konieczna jest umiejętność zaufania kolegom. Więc niech mi pan wyjaśni, jak ja mogę panu zaufać, skoro przy pierwszej okazji okłamał pan nie tylko mnie lecz również całą klinikę? – zapytał i popatrzył na mnie chłodno i gniewnie.
449
Pokiwałem głową. – Mogę tylko wciąż powtarzać, że mi przykro, i jednym prawdziwym usprawiedliwieniem, jakie mam, jest to, że ten… potwór jest praktykantem w tym szpitalu. – Ale jeszcze kilka godzin temu nie wiedział pan tego, dlatego nie mogę uznać tej WYMÓWKI. – Ma pan rację, proszę pana, nie wiedzieliśmy tego wcześniej. Jednak pan Black i ja mieliśmy świadomość tego, że byłem śledzony, a chcieliśmy dostarczyć jej chwili wytchnienia, inaczej to wszystko mogłoby zakończyć się dla niej dużo gorzej. Jeśli nie może pan dłużej ze mną pracować, wtedy będzie musiał mnie pan zwolnić, ponieważ nie żałuję tego, co zrobiłem. Bella i nasi chłopcy są dla mnie ważniejsi niż moja kariera lekarska – powiedziałem zupełnie szczerze, ponieważ było to zgodne z prawdą. Bella i chłopcy byli ważniejsi od czegokolwiek innego. Z tą pracą albo i bez niej mieliśmy wystarczająco pieniędzy, by móc dobrze żyć. – Ale zanim pan mnie wyrzuci, niech pan spróbuje postawić się w mojej sytuacji. Jestem pewien, że kochał pan kogoś choć raz. Więc co by pan zrobił na moim miejscu,
gdyby kobieta,
którą pan kocha,
miała znaleźć się w takim
niebezpieczeństwie? Doktor pokiwał głową. – Nie znam panny Swan, ale moja była żona należy do tego rodzaju kobiet, które wyzyskują każdego, a dotychczas nie poznałem żadnej innej kobiety, która by się od niej różniła. Westchnąłem. – Proszę mi wierzyć, Bella jest inna… Walczy jak lwica za tych, których kocha. Gdy z powodu panny Stanley stanąłem przed sądem, pokazała nową część tego, co wycierpiała, by uwierzono jej, że w danym czasie byliśmy razem. A nie miała żadnego powodu, by mnie „wyzyskiwać”, ponieważ sama posiada połowę majątku. Parsknął. – Doświadczy pan swoje, panie Cullen, to w końcu nie jest mój problem, ale pozwoli pan sobie powiedzieć, że będę miał pana na oku, i jeśli przyłapię pana na jeszcze jednym kłamstwie, niezwłocznie pana wyrzucę. Proszę być tego pewnym. A teraz niech pan wraca do sali szkoleń. Najchętniej sprzeciwiłbym się, ponieważ chciałem pójść do Belli, ale miałem wrażenie, że lepiej go dodatkowo nie prowokować, dlatego przełknąłem moją złość, przytaknąłem i opuściłem pomieszczenie.
450
Rozdział 52 EPOV Kurwa mać! Jak jedna godzina może ciągnąć się tak jak… pieprzona guma do żucia! Chciałem jeszcze tylko pójść do Belli, kurwa, ale nie, siedziałem tutaj w tej pierdo… lonej, gównianej sali lekcyjnej! Czy ona czuje się dobrze? Czy czuje się źle? A co z naszym dzieckiem? Cholera, chciałem DO NIEJ! Wspomniałem już o tym? Byłem z tego powodu tak zagubiony, że ledwie mogłem spokojnie usiedzieć, ciągle szurałem nogami i obgryzałem paznokcie jak DZIEWCZYNA, do cholery! Tym samym nie mogłem się również skoncentrować na zajęciach i wciąż gapiem się na zegar. Dlaczego, do diabła, musiałem tutaj siedzieć? Cholera, umiałem już ten gówniany brakujący materiał, więc tym bardziej było to bezsensowne – przynajmniej dla mnie. Gdy mała wskazówka na zegarze wreszcie całkowicie doszła do dołu, a duża wskazywała najwyższą pozycję, zapakowałem moje rzeczy do torby i byłem gotowy do wyjścia, więc podskoczyłem, przebiłem się i pobiegłem bezpośrednio do schodów. Czekanie, aż winda zjedzie w dół, było dla mnie za długie, więc tak byłem jeszcze szybciej przy Belli. Dotarłem do jej pokoju, ciężko oddychając, ale nie zdziwiło mnie to, w końcu w ciągu ostatnich tygodni mój trening był za krótki, ponieważ w ogóle się nie odbywał, a w międzyczasie z pewnością przybrałem parę funtów. Bella ucieszyłaby się, gdybyśmy po narodzinach naszego małego nicponia razem się odchudzali, a co uszczęśliwia Bellę, uszczęśliwia również mnie. Krótko mówiąc, po prostu nie obchodziło mnie, co to było. Jednak niestety Bella leżała w swoim łóżku śpiąca. Rurka, która prowadziła do jej nosa, w ogóle mi się nie podobała. Mianowicie oznaczało to, że znowu miała problemy z oddychaniem, a to wcale nie było dobre. Wyglądała przy tym również tak spokojnie. Wypuściłem z siebie ciche westchnienie, pozwoliłem mojej torbie opaść na jakieś krzesło i bez namysłu wziąłem do ręki podkładkę z jej danymi, diagnozą i przepisanymi lekarstwami. Jak się obawiałem, po tym incydencie znowu miała problemy z oddychaniem, więc od razu podano jej dodatkową porcję tlenu, który wydawał się skutkować. 451
Mimo to zdecydowałem, że nie uwolnię jej jeszcze od tej rurki, ponieważ nie byłem jeszcze żadnym doświadczonym lekarzem i właściwie nie powinienem decydować o takich rzeczach, a w dodatku prawdopodobnie jeszcze jej potrzebowała. Więc tylko usiadłem ostrożnie na krańcu łóżka i pogłaskałem ją delikatnie – by jej nie obudzić – odgarniając z twarzy kilka kosmyków włosów, które zasłaniały zbyt wiele, przez co nie mogłem jej się odpowiednio przyjrzeć. Pokochałem ten widok, gdy tak szczęśliwie spała. Bella wyglądała wtedy, jakby dla niej cały świat był jeszcze w porządku i absolutnie o nic nie musiała się martwić. Można było sądzić, że była aniołem, który został zesłany na ziemię, by czynić ludziom dobro. Jednakże ja wiedziałem lepiej. Wiedziałem, przez co musiała przejść, ale jednak nadal była MOIM aniołem, ponieważ uratowała mnie przed samym sobą. Kto wie, co by się ze mną stało, gdybym nie spotkał Belli, a przede wszystkim gdybym nie dał jej szansy? Może znowu byłbym z Tanyą albo wciąż byłbym taką męską dziwką, jaką byłem jeszcze rok temu. A kto wie, może nawet bym się nie zastanawiał podczas pieprzenia tych dziwek i złapał jakąś pieprzoną chorobę… Chyba naprawdę nikt nie mógł tego wiedzieć, ale że było to możliwe, wystarczyło już to, że byłem tym bardziej szczęśliwy, że ją miałem. W końcu warto też dodać to, jak długo czekałem na to, aż będzie ona gotowa… intymnie. Wcześniej myślałem, że seks to po prostu seks, a pieprzenie to pieprzenie. Jednak w końcu Bella pokazała mi coś lepszego, ponieważ kiedy z nią przeżywałem moje fantazje, było tak, jakbym wylądował w niebie, ponieważ to ona była niebem. A po prostu nie rozumiałem, jak coś takiego może przydarzyć się takiemu pełnemu miłości człowiekowi jak ona. Jak można było umyślnie zranić takiego anioła, by go ostatecznie zniszczyć? Ona była kochająca, delikatna, czuła i przede wszystkim odważna. Było na tej planecie tak wielu ludzi, którzy bali się czegoś, ale w przeciwieństwie do większości z nich Bella była wystarczająco silna, by się temu przeciwstawić i walczyć! Udowodnienie tak wielkiej odwagi, zrobienie czegoś szczególnego. Przecież ona się czegoś – albo raczej kogoś – bała. To dla dużej części żeńskiej społeczności nie obrazowało zagrożenia ze strony mężczyzn i chłopców w jej wieku. Ale niestety w życiu codziennym każda kobieta spotyka się z nimi, tak że to wyraźnie szkodziłoby jej życiu, jednak ona była silna i małymi kroczkami potrafiła całkowicie zaufać przynajmniej mężczyznom w swoim najbliższym otoczeniu – swojemu ojcu, Jake’owi i mojemu ojcu. W rzeczywistości nigdy nie ufała innym chłopcom w szkole i chyba nigdy by się to nie wydarzyło, nawet gdyby pokonała przed nimi strach, dlatego PRAWDZIWYM prezentem
452
było dla mnie to, że mi tak bardzo zaufała. A ja zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, żebym również na to zasłużył, choć w zasadzie nie byłem tego wart. Cholera, wykorzystałem już wystarczającą ilość kobiet, by zaspokoić moje potrzeby, że można by było wypełnić połowę sali w Seattle, ale mimo to Bella zaufała mi. Zaufała, że nigdy nie była dla mnie jakąś tam dziwką, którą rzuciłbym w każdej chwili, by oddać się następnej, chociaż właściwie wcale nie zasłużyłem na to zaufanie, za to jak się zachowywałem, zanim się jej poświęciłem. Bella zmieniła we mnie WSZYSTKO, pokochała mnie takim, jakim byłem, nawet jeśli zachowałem się jak wilk alfa i podporządkowałem ją mojej woli, a Bóg wie, jak dość często to robiłem po tym, jak wyszedłem z więzienia. W zasadzie był to niemal cud, że po ponad trzech miesiącach wstrzemięźliwości potrafiłem się powstrzymać, nawet mogłem być wobec niej czuły i przede wszystkim ostrożny, chociaż niczego bardziej nie pragnąłem, niż po prostu wziąć ją tak, jak chciałem. Ale w podświadomości zawsze myślałem o tym, że mógłbym ją stracić, gdybym był zbyt… gwałtowny, i prawdopodobnie tylko ta myśl powstrzymywała mnie od tego, bym nie „wziął“ jej zbyt ostro. Nawet teraz rzuciłbym się na nią, gdybym tylko ją zobaczył. Możecie mi wierzyć lub nie, ale po prostu wariowałem na punkcie tego okrągłego brzuszka! Cholera, nasze dziecko rosło tam w niej i to w zasadzie JA byłem odpowiedzialny za to, że stała się gruba, ponieważ dzięki temu przekazywała MOJE geny, tym samym tworząc kolejne pokolenie Cullenów! Potrzebowałem tylko spojrzeć na Bellę i już miałem namiot, który nie był dłużej taki cudowny, ponieważ niemal bolał, jeśli więc poczułbym jeszcze przez ubranie jej ciepłe ciało przy moim, wierzę, że doszedłbym, nawet jej nie dotykając! Można to sobie wyobrazić, tylko jeśli samemu się to przeżyło, ale oczywiście nie mogę powiedzieć, że czułem się, jakby nic innego mnie nie obchodziło, jednak dla mnie ważne było czucie delikatnego życia pod skórą Belli, pod moimi palcami, jak się porusza, ponieważ po prostu żyło! I chociaż przy tym wszystkim odczuwałem takie wielkie szczęście, martwiłem się również. Martwiłem się o kobietę, którą kochałem, o MOJĄ kobietę. Z aktem ślubu czy bez Bella należała do mnie i nikogo innego, nieważne, jaki on chciałby być silny czy wpływowy. James był na to najlepszym dowodem, ponieważ właściwie był silniejszy ode mnie, zawsze było o tym wiadomo, ale gdy widziałem, jakim zagrożeniem był dla Belli – MOJEJ Belli – dodało mi to dużo więcej siły, niż właściwie powinienem mieć. Straciłem ją już dwa razy i sama myśl o tym, że mógłbym stracić ją trzeci raz – teraz już ostatecznie – nadawała mi niespodziewanej siły i to chociaż już od tygodni nie miałem
453
żadnego treningu. Chyba przede wszystkim zależało to od dużej ilości adrenaliny, która wytworzyła się w moim ciele, ale mimo to byłem dumny, że mogłem ją uratować, ponieważ byłem pewien, że tym razem James by nie ryzykował i W ŻADNYM WYPADKU nie pozwoliłby jej żyć, gdyby miał ku temu okazję. Więc było to po prostu szczęście, że dotarłem na czas, zanim albo ją porwał, albo po prostu doprowadził do takiego załamania, podczas którego byłaby nieświadoma i nie mogłaby się bronić. Cholera, myślałem, że znałem Jamesa, ale widocznie ten nie był taki. Mógł mieć każdą przeklętą dziewczynę, jaką chciał – zawsze tak było – ale widocznie w jakiś sposób mu to nie wystarczyło, więc wolał je straszyć, a potem… pieprzyć… tylko po to, by poczuć dreszczyk emocji. Mimo to założę się, że on nigdy nie liczył się z tym, że istniał wobec niego dowód, ponieważ był po prostu zbyt głupi – albo zbyt napalony – by zadbać o najważniejsze, zabezpieczenie. Jamie był jego synem, byłem tego pewien, a testy DNA ostatecznie by to udowodniły. Obrażenia Belli, jakie udokumentowano, wyraźnie mogłyby przedstawić, że to on musiał je jej zadać. Poza tym medycyna była już na tyle rozwinięta, by udowodnić, w jakim przedziale czasu dziecko zostało poczęte. I całkiem szczerze – gdybym wcześniej wiedział, że Bella może umrzeć tylko dlatego, że spodziewa się dziecka, być może już wcześniej zatroszczyłbym się o to, żeby nigdy to tak daleko nie zaszło, do cholery! Ona była dla mnie najważniejsza na świecie, w końcu uwolniła mnie od tego bagna pełnego nienawiści i przemocy, którego prawdopodobnie nie tylko DOMYŚLAŁA SIĘ, nie mówiąc już o tym, że tego doświadczyła! Tak, dla dobra Belli sam podjąłem już pewną decyzję i w zasadzie musiałem ją tylko jeszcze przekonać do tego, że tak było lepiej, ponieważ nie chciałem jej stracić tylko dlatego, że coś poszłoby źle – albo nie zadziałało tak, jak powinno. Wprawdzie miałem już przeczucie, że zrobiłaby mi za to piekło, ale po prostu inaczej się nie dało. Albo pozwoliłbym się… wykastrować… albo już nigdy więcej bym się z nią nie przespał, ponieważ nie chciałem ryzykować po raz kolejny, że stracę ją z powodu mojego cholernego pociągu seksualnego. Hej, byłem tylko mężczyzną, a że tylko i wyłącznie Bella sprawiała to, że byłem taki napalony, właściwie było czymś dobrym, prawda? Szczerze? Po tym jak Bella zniknęła, naprawdę próbowałem przywrócić do życia moje stare ja, ale nie było żadnej kobiety, która by mnie… pobudziła. Nieważne, czy byłem w Northwest, jakimś barze albo klubie, wciąż coś się nie zgadzało! Albo jej włosy nie były właściwe – nie brązowe, a nawet jeśli takie były, wtedy nie były takie miękkie jak jej – albo po prostu jej oczy nie pasowały. Albo cycki były zbyt duże, albo
454
zbyt małe, rozmiar jej piersi się nie zgadzał. Nogi były zbyt długie albo zbyt grube. A nawet jeśli TO wszystko było, to ona zwyczajnie nie tak pachniała! Nie było drugiej takiej jak BELLA! Jak już powiedziałem, wystarczyło, że tylko na nią spojrzałem, a mały Edward stał na baczność. Przy żadnej innej ani trochę nie drgnął, jakby dla niego istniała tylko TA JEDNA cipka, ponieważ tam podobało mu się najbardziej. Podsumowując, mogłem więc powiedzieć, że James był po prostu świnią, która szukała zastrzyku adrenaliny, a dla mnie nie liczyła się żadna inna oprócz mojej Belli, nawet jeśli miałbym poświęcić moje marzenie pracy jako chirurga. Kochałem Bellę, zawsze to robiłem, ale byłem już sfrustrowany tym, że mój fiut reagował tylko na nią po tym, jak ONA najwyraźniej nie chciała już mieć ze mną nic wspólnego. On jednak miał swoją własną głowę, a co ja wobec tego miałem zrobić? Odrąbanie go chyba nic by nie dało, więc musiałem z tym żyć. Przynajmniej dopóki jej nie odzyskałem, ponieważ wtedy w jeszcze bardziej śmieszny sposób stał na baczność, gdy tylko ją zobaczyłem. I właśnie z tego powodu musiałem położyć kres moim małym przyjaciołom, ponieważ nigdy więcej nie powinno dojść do tego, żeby osiągnęły swój cel i tym samym zagrażały Belli. Cholera, za kilka miesięcy ona urodzi NASZE dziecko i już samo to było BARDZIEJ niż wystarczające! W końcu kochałem ją nie dlatego, że mogła dać mi wiele dzieci, lecz dlatego, że była taka, jaka była: kochająca, delikatna, czuła, odważna i potrafiła chronić, nawet jeśli przez to sama narażała się na niebezpieczeństwo! Byłem tak bardzo pogrążony w moich myślach, że na początku wcale nie zauważyłem, jak Bella mnie obserwowała, dlatego jej głos nieco mnie przestraszył, gdy odezwała się do mnie. – Nad czym się tak usilnie zastanawiasz? – zapytała cicho i kciukiem pogładziła mój policzek – jeszcze nie zarejestrowałem, że jej dłoń na nim leżała – patrząc na mnie badawczo. Potrząsnąłem głową, ująłem jej dłoń i pocałowałem wewnętrzną stronę, pochylając się ku niej tak, żeby moje usta niemal dotykały jej ucha. – Nad niczym ważnym – powiedziałem i miałem nadzieję, że nie zauważy, jak bardzo w tej chwili chciałem z nią o tym porozmawiać. Jednak Bella nie byłaby sobą, gdyby nie kazała mi przez to przejść, i nieco odepchnęła od siebie moje ramię, by popatrzeć na mnie intensywnie. Próbowałem uśmiechnąć się możliwie jak najbardziej na luzie, jednak chyba mi się to nie udało, ponieważ potrząsnęła głową. – Czegoś mi nie mówisz, więc dalej, powiedz już. Co się dzieje?
455
Westchnąłem nieco sfrustrowany, ponieważ zwyczajnie nie mogłem jej nic wmówić. – Uwierz mi, to naprawdę nie gra żadnej roli – powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej ufnie. Jednak mimo to ona znowu potrząsnęła głową, tym razem energiczniej. – Chcę wiedzieć, co trzymasz przede mną w tajemnicy albo nad czym tak bardzo łamiesz sobie głowę, ponieważ musi to dotyczyć również mnie, nieprawdaż? Co innego miałem zrobić wobec tak wielkiej nieustępliwości? Zostawało mi tylko powiedzenie jej? Dokładnie, nic innego, ponieważ jeśli Bella chciała coś wiedzieć, wtedy tak czy inaczej znalazłaby odpowiedź. Mimo to westchnąłem i przeczesałem dłonią włosy, Bella na pewno by rozpoznała, co to było. Niepewność, ponieważ po prostu nie wiedziałem, jak by zareagowała na to, że z miłości do niej właśnie TO chciałem zrobić. – Wiesz, było w ostatnich tygodniach coś, nad czym musiałem się zastanowić – zacząłem i przygryzłem dolną wargę, jak to robiła Bella, kiedy była zdenerwowana. – Bello, tak bardzo, jak cieszę się na naszego syna, ja… Nie chcę cię stracić tylko dlatego, że to pieprzone zabezpieczenie nie jest do końca pewne… Kocham cię i nawet perspektywa posiadania z jakąś inną całej drużyny piłkarskiej nie może zmienić tego faktu. Po prostu nie chcę cię stracić, rozumiesz? – zapytałem i czekałem na jej kiwniecie głową, zanim powoli kontynuowałem: – Dlatego zdecydowałem się, że może lepiej będzie, jeśli… poddam się wazektomii. Ledwie wypowiedziałem ostatnie słowa, gdy Bella już potrząsnęła głową. – Nie! – powiedziała poważnie i pełna przekonania. – Dlaczego nie? Co niby jest takiego złego w tym, że w ten sposób próbuję cię wytrzymać przy życiu? Przecież wiesz najlepiej, jak bardzo oddziałuje na ciebie ciąża – powiedziałem cicho i mój głos załamał się, gdy spojrzałem na nią błagająco. Cholera, nie chciałem podjąć tej decyzji bez niej, ale jeśli to będzie konieczne nie uwzględnię jej, żeby była bezpieczna! – Do jasnej cholery, Edwardzie! Czy ty w ogóle dobrze o tym pomyślałeś? – zapytała ze wzburzeniem i zamknęła oczy, zanim cicho mówiła dalej: – Co, jeśli pomiędzy nami nie wypali albo jeśli kiedyś w twoim życiu pojawi się jakaś inna kobieta, która nie będzie taka… słaba… jak ja? Która w dodatku będzie w stanie dać ci tyle dzieci, ile tylko będziesz chciał? – Nie będzie żadnej innej! – powiedziałem zupełnie poważnie i całkowicie pewien. Ona jednak znowu potrząsnęła głową. – Nie możesz tego wiedzieć – wyszeptała. – Nie chcę nosić na moich barkach winy za to, że nie możesz spłodzić więcej dzieci, rozumiesz? Cholera, spoczywa na mnie wystarczająco winy za to, że przeze mnie musieli umrzeć moi rodzice. Po prostu nie chcę jeszcze schrzanić twojego życia! – Otworzyła oczy i spojrzała na mnie smutno. – Nie jestem idealna, Edwardzie, a co będzie, jeśli kiedyś poznasz swoją
456
wymarzoną kobietę? Taką, która może dać ci naprawdę wszystko? Nie chcę być powodem, dla którego tego nie dostaniesz… Dlatego PROSZĘ cię, po prostu tego nie rób. Westchnąłem. Cholera, co niby miałem zrobić wobec takiego toku rozumowania? Nieważne, co bym powiedział, OBOJE nie znaliśmy przyszłości i tylko dlatego mogłem przyznać Belli rację. W tej chwili należeliśmy do siebie, ale co przyniesie przyszłość? Naprawdę nie mogłem wiedzieć, czy kiedyś nie zakocham się w jakiejś innej, nawet jeśli w tym momencie wydawało mi się to niemożliwe. Z tego powodu Bella miała rację. Co będzie, jeśli za kilka lat – a może nawet miesięcy – pojawi się jakaś inna? Wtedy już nigdy nie będę miał z nią dzieci, a Bella wiedziała, że było to dla mnie ważne. Tak bardzo jak się temu przeciwstawiałem, zwyczajnie musiałem przyznać jej rację. Nikt nie wiedział, co przyniesie przyszłość, i musieliśmy być przygotowani na wszystko! Więc pokiwałem głową, poddając się. – Wprawdzie nie mogę sobie wyobrazić, żebym kochał jakąś kobietę tak bardzo jak ciebie, ale masz rację, po prostu nie wiemy, co wydarzy się w przyszłości. Mimo to lepiej, żebym na wszelki wypadek był z tobą, ponieważ nie mogę pozwolić ci znowu odejść, rozumiesz. Pokiwała głową. – Wiem, co masz na myśli, ale po prostu każmy przyszłości na siebie czekać, okay? – Mogłem tylko pokiwać głową, gdy ona już kontynuowała: – Wiem, że nigdy nie czytałeś moich akt, ponieważ o wszystkim chciałeś dowiedzieć się ode mnie, ale… może jednak powinieneś to zrobić, żebyś lepiej zrozumiał, dlaczego nie chcę, żebyś TO robił. – Zaśmiała się lekko i wzruszyła ramionami, zanim położyła swoją maleńką dłoń na moim policzku i kciukiem wygładziła zmarszczkę pod moim okiem. Westchnąłem i potrząsnąłem głową, spoglądając na nią przekonująco. – Myślę, że nie powinienem tego zrobić. Nie zrozum mnie źle, wiem, że mi ufasz, ale jestem pewien, że są tam również rzeczy, o których nie chcesz, żebym wiedział. Teraz również ona potrząsnęła głową, na moment zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, zanim popatrzyła na mnie nieco zdenerwowana i w końcu wzruszyła ramionami. – Właściwie są tam jeszcze dwie rzeczy, o których nic nie wiesz… – Przełknęła z trudem, a potem spojrzała na mnie badawczo. – Nie wiem, czy to od leków, czy może wtedy ciąża tak mnie przełamała, ale… po jakimś czasie uroiłam sobie nawet, że to wszystko, co… ON… robił ze mną w jakiś absurdalny sposób było nawet… piękne… Cholera, to mi się podobało, chociaż nie powinno! – ostatnie słowa wykrzyczała, zanim zasłoniła twarz dłońmi i zaczęła szlochać. Zrobiło mi się niedobrze na myśl, że to całe gówno, które zrobił z nią James, jej się PODOBAŁO. Kurwa mać, zawsze kiedy byliśmy w basenie, przeprowadzałem z nią tak
457
jakby terapię i dlatego wiedziałem, jaki chory był ten dupek, który zrobił jej coś takiego! A JEJ TO SIĘ PODOBAŁO! Boże, musiałem natychmiast zejść na ziemię, więc jeszcze raz głęboko odetchnąłem. To nie była jej wina, to prawdopodobnie przez lekarstwa albo po prostu… odpuściła…Cholera, Bella myślała, że już nigdy nie wyjdzie stamtąd żywa, miała skołatane nerwy i prawdopodobnie nie była do końca przy zdrowych zmysłach po tym, jak już od jakiegoś czasu była trzymana w jakiejś ciemnej, zatęchłej norze. To musiało być to. Moje myśli na tyle rozjaśniły mi głowę, że znowu potrafiłem dostrzec moje otoczenie. Cholera, Bella odchodziła od zmysłów, kołysała się w przód i w tył. Histerycznie krzyczała w swoje dłonie, wciąż szlochając i niemal hiperwentylując. Cholera! Byłem tak zszokowany, że całkowicie pominąłem Bellę, ale teraz wpadła w ten stan, wyrywając mnie wreszcie z otępienia. Porwałem ją w moje ramiona, zanim delikatnie głaskałem jej plecy, by się uspokoiła. Byłem cholernym dupkiem! Jak mogłem zapomnieć o niej po tym, jak się przyznała? Jasne, byłem dość zszokowany, ale nie było to nic więcej niż parszywa wypowiedź! Przecież nie rzuciłbym się z tego powodu pod pociąg! Powinienem na nią uważać, ale właśnie tego nie zrobiłem! Z jej ust wciąż wydobywało się to jedno słowo: „Przepraszam”.
458
Rozdział 53 EPOV W końcu potrzeba było niemal godziny i bardzo wielu słów otuchy z mojej strony, aż Bella znowu w miarę się uspokoiła i mogła względnie oddychać, natychmiast przy tym nie wybuchając nowym szlochem. Co ja jej tym zrobiłem? Cholera, zachowałem się, jakbym miał w dupie to, co się z nią działo, i nie zrobiłem nic innego! Kurwa, kochałem tę kobietę. Dlaczego więc znowu zachowywałem się jak ostatni DUPEK?! Nie wiedziałem. Ale za to z pewnością wiedziałem, że nie chciałem stracić Belli, nie PO RAZ KOLEJNY, i byłem dość pewien, że następne tygodnie i miesiące będą dla niej piekłem na ziemi, a ona będzie mnie potrzebowała bardziej niż przedtem. Musiałem ją jakoś rozproszyć, by odrzuciła te myśli, i miałem nadzieję, że moim pytaniem nie popełnię gafy. – Mówiłaś wcześniej o dwóch rzeczach, więc co jest tą drugą? – zapytałem cicho i przede wszystkim spokojnie, by jej nie… przestraszyć. Tak, to chyba było najlepsze słowo, ponieważ teraz mówienie dosyć głośno albo ze złością z pewnością by ją przestraszyło. Popatrzyłem na nią zaciekawiony. Bella pociągnęła nosem, otarła łzy z policzków i zaśmiała się lekko, przytakując. – Wiesz już o tym, że… dopiero w piętnastym tygodniu dowiedziałam się, że… spodziewałam się dziecka… – zaczęła cicho, niemal szeptem. Przez cały czas patrzyła na kołdrę. – Ale wtedy było… inaczej… niż teraz, rozumiesz? – Westchnęła i potrząsnęła głową. – Oczywiście, że nie… Jak miałbyś to rozumieć, w końcu nie było cię przy tym. Wiesz, wtedy naprawdę nie czułam się dobrze, zarówno psychicznie jak i zdrowotnie, dlatego wtedy moi lekarze postanowili wprowadzić mnie w śpiączkę farmakologiczną, gdy byłam dopiero na początku dwudziestego trzeciego tygodnia. Obawiali się, że mogę nie przeżyć ciąży – powiedziała i popatrzyła na mnie z powagą. – Rozumiesz, co chcę ci przez to powiedzieć? Przełknąłem z trudem i pokiwałem głową. – Musiałabyś być teraz w połowie dwudziestego ósmego tygodnia, a dotychczas nic podobnego nie zrobili, ponieważ teraz nie czujesz się aż tak źle… Tak sądzę. 459
Bella również pokiwała głową. – I tak jest. Westchnąłem i pokręciłam głową. – Ale nie musi tak zostać i wiesz o tym. Cholera, przed tobą wciąż jest dwanaście tygodni – powiedziałem z troską i mogłem się założyć, że wyczytała to z mojej twarzy, ponieważ położyła dłoń na moim policzku i potrząsnęła głową. – Jestem przekonana, że tym razem tak się nie stanie. Wtedy walczyłam jeszcze z wieloma obrażeniami, wiem to, ale czuję się dobrze, ponieważ teraz mam ciebie. – Bella już naprawdę promieniała i nie zmieniłaby tego zdania, dlatego przytaknąłem tylko, wzdychając bezgłośnie. Następny tydzień był dosyć trudny, ponieważ wciąż jeszcze miałem trochę do nadrobienia, i cieszyłem się, że wreszcie był weekend. Właściwie zamierzałem się wyspać, tylko niestety w rzeczywistości nie było to możliwe, gdyż ktoś już o dziewiątej rano energicznie zapukał do drzwi i widocznie nie chciał przestać, zanim nie będzie w środku. Warknąłem i przetarłem się po twarzy, ziewając. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł starszy mężczyzna około pięćdziesiątki ubrany w szary garnitur, białą koszulę i do tego czarny krawat. Jego srebrne włosy były starannie zaczesane do tyłu, a twarz spoglądała na nas z promiennym uśmiechem. – Dzień dobry, przepraszam państwa za tak wczesne zakłócenia. Jestem Jason Smith i będę reprezentował państwa przypadek w sądzie – powiedział i usiadł na krześle, które stało obok łóżka, po tym jak moje rzeczy przerzucił na nasze stopy. Jednakże myślałem, że TO poszło zbyt szybko. James był zatrzymany dopiero od tygodnia, a już dzisiaj przyszedł prokurator? Dziwne uczucie w okolicach żołądka powiedziało mi, że było uzasadnione to, że wszystko tak szybko zostało zastosowane. Śpiąca Bella wsparła się na łokciu, drugą dłonią potarła się po twarzy i ziewnęła. – Przepraszam, nie spałam przez pół nocy – powiedziała i przy tym pogłaskała swoją małą wypukłość na brzuchu, uśmiechając się. Popatrzyłem na nią zatroskany i zacząłem głaskać ją po plecach. Zauważyłem, jak Bella lekko zadrżała na mój dotyk, co nieco mnie rozśmieszyło. Cieszyłem się, że najwyraźniej prokurator tego nie zauważył – nawet jeśli nie ucieszyło mnie, że TAK reagowała na ten normalny dotyk – i tylko zwyczajnie machnął ręką. – To nic. Annabell, moja żona, była taka sama, zanim urodził się John – powiedział i wyłowił ze swojej torby jakąś aktówkę. Znałem to nazwisko i musiałem się chwilę zastanowić, zanim wpadłem na to, że jego syn był tym prokuratorem, który wtedy oskarżał mnie z powództwa Jessiki. Był to dla mnie okropny przypadek, że właśnie ten prokurator miał ręczyć za Bellę po tym, jak jego syn chciał zobaczyć mnie w więzieniu.
460
Bella jednak była całkowicie spokojna i tylko pokiwała głową. – Co możemy dla pana zrobić? – Wiem, że nie będzie to dla pani łatwe, panno Swan, ale będziemy potrzebowali pani zeznań w sądzie – rzekł. – Oczywiście – powiedziała z delikatnym uśmiechem. Odchrząknąłem i spojrzałem na prokuratora z powagą. – Proszę mi wybaczyć, że jestem taki bezpośredni, ale z pewnością nie przyszedł pan tutaj tylko dlatego, by się przedstawić i zapytać pannę Swan o jej zeznania, panie Smith. Smith zamruczał cicho. – Mój syn wspomniał już, że jest pan dość bystry, ale chyba musiał zapomnieć o tym, że również taki bezpośredni. Jednak muszę przyznać panu rację, nie tylko dlatego przybyłem do państwa. Bella przełknęła z trudem i przytuliła się do mnie. – Dlaczego jeszcze? – zapytała cicho ze ściśniętym głosem i poczułem niewielkie dreszcze jej ciała tuż przy moim, dlatego wziąłem ją w ramiona, by dodać jej konieczniej siły na to, co miało nadejść. – Panno Swan, ponieważ jest pani jedyną osobą, która może zidentyfikować pana Mastersa i pannę Denali, będzie pani musiała wystąpić jako świadek koronny – powiedział i spojrzał na Bellę z powagą, która tylko zacisnęła usta i przytaknęła. – Lecz trudność leży w tym, że nie można przewidzieć, jak zmieni się pani stan zdrowia w nadchodzących tygodniach, i musimy dążyć do jak najszybszego ogłoszenia wyroku. Dlatego przez cały ostatni tydzień negocjowałem z odpowiednim prawnikiem, żebyśmy możliwie szybko mogli to wszystko przeprowadzić. Nie przeciągając, zgodziliśmy się na środę za dwa tygodnie. Poczułem, że drżenie Belli nasiliło się, i usłyszałem, jak jej oddech przyspieszył. Poczułem się bezsilny, ponieważ nie mogłem nic zrobić, by pomóc jej z tą wiedzą. Lecz to uczucie również tak mnie rozzłościło, że całe moje ciało się spięło. – Proszę mi wybaczyć, że się wtrącam, panie Smith, ale nie jest to trochę nagłe? – zapytałem, cedząc słowa przez moje niemal całkowicie zaciśnięte zęby, gdy na ramieniu poczułem małą dłoń Belli. – W porządku, Edwardzie – powiedziała i spróbowała się do mnie uśmiechnąć, jednak można to było porównać do grymasu i wiedziałem, że stawała twarzą w twarz ze strachem wobec Jamesa. Więc potrząsnąłem głową. – Nie jest w porządku, skoro boisz się tak bardzo, że niemal znowu dostajesz napad – wysyczałem i popatrzyłem Belli bezpośrednio w oczy, żeby ujrzała powagę moich słów. Westchnęła i pokręciła na mnie głową. – Naprawdę jest w porządku, ja… muszę się tylko zadomowić z myślą, że to już tak szybko. – Tym razem jej uśmiech był bardziej prawdziwy, jednak nie do końca mnie przekonał. Niestety nie pozostało mi nic innego niż
461
przytaknąć, ponieważ wiedziałem, że Bella nie da się odwieść od składania zeznań. Nieważne, co powiedziałem. – Mimo to byłoby miło, gdyby podchodzono do niego nieco ostrożniej – mruknąłem na zakończenie i ukryłem nos we włosach Belli. Starałem się uspokoić i nie rzucić się prokuratorowi do gardła. Smith pokiwał głową z cichym westchnieniem. – Przykro mi, panie Cullen. Chyba ma pan rację, ale obrońca nie będzie się patyczkował z panną Swan, jeśli zostanie powołana na świadka. – A nie mógłby pan tego przesunąć o jeszcze kolejne dwa tygodnie, PANIE PROKURATORZE? – warknąłem znowu i rozwścieczony popatrzyłem na Smitha zwężonymi oczami. Westchnął i potrząsnął głową. – Niestety nie, ani o dwa i pół tygodnia, ani o trzy miesiące. A nie jestem pewien, czy mamy te trzy miesiące. Przepraszam. Przytaknąłem i delikatnie przycisnąłem głowę Belli do mojego ramienia, po czym złożyłem pocałunek w jej włosach. – No dobra, a jak to wszystko będzie przebiegało? Smith najwyraźniej zastanawiał się przez chwilę. Pokiwał głową, a potem wciągnął głęboko powietrze. – Jest jeszcze coś, co powinniście państwo wiedzieć? – Co to jest? – Pan Masters zrobił z nami interes. Jeśli w jego przypadku będziemy upominali się tylko o oskarżenie za ciężkie uszkodzenie ciała a nie o usiłowanie morderstwa, natychmiast poda nam swojego zleceniodawcę. Moje oczy rozszerzyły się w szoku, a Bella uwolniła się ode mnie, dysząc. – Czy to znaczy, że ten dupek zawarł z wami umowę? – zapytała wkurwiona. Smith przytaknął. – Na to wygląda. Niestety mój przełożony już na to przystał, ale to nie oznacza, że mimo to na bardzo długo nie powędruje do więzienia. – Kto? – zapytała cicho Bella, zamknęła oczy i odetchnęła, drżąc, jakby już się domyśliła. Prokurator chrząknął, zanim odpowiedział: – Według pana Mastersa zleceniodawcą był pan Phil Dwyer. – Bella zadrżała przy nazwisku swojego ojczyma, ale potem przytaknęła. – Ponieważ pani matka Renée była w związku z panem Dwyerem, wyobrażam sobie, że to musi być dla pani szok, a on również dotychczas do niczego się nie przyznał, ale po kolejnych pytaniach powiedział też o pannie Denali. O tym, że podczas pani uprowadzenia była w zmowie z panem Dwyerem. Pan Masters został wtajemniczony w plan dopiero kilka tygodni przed akcją i według JEGO zeznań ona natychmiast zapałała entuzjazmem, gdy padło
462
pani nazwisko. Jednak w pierwotnym planie pani matka nie miała niczego widzieć. Tym samym jej śmierć była tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Bella przytaknęła. – Wydawał się być naprawdę zszokowany, gdy pistolet wystrzelił. Smith pokiwał na jej wypowiedź, a następnie popatrzył przepraszająco na Bellę. – Wiem, że to jest dość… niegrzeczne, ale czy może sobie pani wyobrazić, dlaczego Phil Dwyer miałby kogoś zaangażować w pani porwanie? Mam na myśli to, że w końcu jest dobrze zarabiającym zawodnikiem NBA i wcale nie musiałby tego robić, prawda? Bella parsknęła. – Oczywiście, że mogę to zrobić. Phil zawsze był bardzo wygodny i by zarobić pieniądze, chciał robić możliwie jak najmniej. Miałam wrażenie, że dla niego było nawet za wiele, kiedy raz w tygodniu musiał stać na stadionie, by podpatrywać treningi. Moja mama poznała go na moim jeszcze którymś z mniejszych koncertów, a on od początku wyjaśnił mi, że właściwie mnie nie lubi, ale to się zmieni, gdy stanę się bardziej sławna. Najwyraźniej również wtedy zauważył, że było mu łatwiej, kiedy to ja zarabiałam pieniądze, a on nie musiał nawet ruszyć palcem. I myślę, że kiedyś chciał więcej niż to, co już dała mu moja mama. Albo po prostu go denerwowałyśmy i chciał jeszcze zachować dla siebie kawałek ciasta, zanim mógł nas opuścić. – Bella parsknęła. – Kto chce stracić luksus, ponieważ zostawi swoją dziewczynę, kiedy przecież mógłby go zatrzymać, jeśli w zamian uprowadzi jej córkę. Prawdopodobnie myślał, że moja mama została już wliczona, ale jej śmierć dość mocno pokrzyżowała mu plany, ponieważ ona już nie żyła i to była tylko kwestia czasu, zanim mój ojciec nie otrzymał pełnomocnictwa. Jednak Phil nie liczył się także z tym, że pan Masters… – Skrzywiła się przy jego nazwisku – … niemal otruł mnie lekarstwami, które mi podawał. Czekał, aż moje pieniądze zostaną zwolnione, a ten po prostu wyrzuci mnie na autostradę, jak jakiegoś śmiecia, którego już się nie potrzebuje. Smith przytaknął. – Proszę posłuchać, panno Swan. Wiem, że nie można usprawiedliwić tego, przez co pani przeszła, ale proszę mi wierzyć, że gdybym mógł tego uniknąć, zrobiłbym to. Sam mam córkę, która teraz jest dwa lata starsza od pani, i gdyby zdarzył jej się taki sam wypadek, najchętniej domagałbym się kary śmierci, jednak niestety u nas w Waszyngtonie jest to niemożliwe. – Westchnął i potrząsnął głową. – Przepraszam, odbiegłem od tematu, ale ponieważ teraz mamy motyw, w dalszej kolejności możemy go oskarżyć o współudział przy ciężkich obrażeniach ciała i większej liczbie przypadków, ponieważ istnieje podejrzenie, że pan Dwyer maczał palce także w innych sprawach. Każda z nich pochodziła z dobrze usytuowanego domu i ZAWSZE chodziło o młode dziewczyny, które były wychowywane przez samotną matkę. Więc z łatwością mógł zakręcić się koło matki, ale oczywiście ta kwestia zostanie rozważona również z innymi ofiarami.
463
Bella przytaknęła, jednak ja popatrzyłem na niego dość poważnie. – Mam nadzieję, że ten skurwiel już nigdy nie wyjdzie z więzienia – warknąłem i w zamian otrzymałem od Smitha delikatny uśmiech. – Zrobię co w mojej mocy – powiedział. – Przejdźmy zatem do części, w których chciałbym uzyskać państwa zeznania. Następnie otrzymam zeznania od jeszcze kilku innych dziewczyn, żeby miała pani, panno Swan, jeszcze kilka minut, by się dostosować. Potem chciałbym powołać panią na świadka, a ostatecznie pana Cullena, żebym miał jakiś powód, dlaczego on… zaatakował pana Mastersa i w końcu, że tak powiem, zaaresztował. Podniósł się z krzesła i potrząsnął najpierw Belli, a potem moją dłoń. – Jeszcze raz proszę mi wybaczyć za tak wczesne najście, ale po tym jak dzięki państwu mam jeszcze kilka faktów, będę mógł pokonać obronę. W takim razie chyba widzimy się w sądzie. – Podszedł do drzwi i już dotykał klamki, gdy jeszcze raz się odwrócił. – Zanim zapomnę, doktor Carlisle Cullen prosił mnie, abym przekazał państwu, że jeszcze dzisiaj się u was zamelduje. Gdy opuścił pomieszczenie, zeskoczyłem z łóżka i pobiegłem za nim. – Przykro mi, ale niestety muszę zaprotestować przeciwko „propozycji” kolejności. W tej sprawie panna Swan będzie potrzebowała każdej możliwej ochrony, jaką może dostać, dlatego najpierw JA będę się wypowiadał, a potem ona. – Panie Cullen, to nie spełnia kryteriów normalnego przebiegu postępowania. Pan go tylko przytrzymał, gdy pojawił się przy pannie Swan, dlatego byłoby lepiej, gdyby najpierw ta kobieta zeznawała – powiedział gwałtownie. Jeszcze raz potrząsnąłem głową. – Nie, albo będę zeznawał przed nią, albo wcale! – powiedziałem z naciskiem, nawet jeśli w rzeczywistości nigdy bym tak nie postąpił, ponieważ wiedziałem, że w innym wypadku James nie wylądowałby na zawsze w pudle, lecz ta groźba była jedyną rzeczą, jaka przyszła mi do głowy. – Nie może pan tego zrobić! – zaprotestował Smith. – Oczywiście, że mogę – powiedziałem dosadnie i z pełną dozą przekonania. – Niech pan posłucha, panie Smith. Jak pan wie, Bella nie jest najzdrowszą osobą na świecie i łatwo wpada w panikę. Jeden taki atak w pewnym okolicznościach może nawet skończyć się dla niej śmiercią, a ja nie dopuszczę do tego, żeby kobieta, którą kocham, została skazana na śmierć, ponieważ PAN chce, by siedziała zupełnie sama w tej wielkiej sali, nikogo nie znając. Więc albo zeznaję przed nią, albo wcale, ponieważ z pewnością będę siedział w publiczności, kiedy będzie zeznawała! – Wydaje się to dla pana bardzo ważne – powiedział i nieznacznie zmarszczył czoło. Przytaknąłem. – I takie jest. Jeśli pan nie chce, żeby pana główny świadek nie załamał się przy składaniu zeznań, powinien pan posłuchać mojej rady. Bella sama mówi, że jestem
464
jej oazą spokoju. I myślę, że powinno być to dość ważne, jeśli będzie mogła mnie widzieć i skoncentrować się na mnie, zamiast przez cały czas patrzeć na Jamesa albo tych wszystkich obcych ludzi wokół niej. Smith chyba zastanawiał się nad tym przez chwilę i zaczął się uśmiechać. – Ten pomysł wcale nie jest taki głupi. Myślę, że możemy to zrobić. – Tym samym zwyczajnie zostawił mnie tam stojącego i zniknął w korytarzu, nie mówiąc nic więcej. Miałem wrażenie, jakby dni do rozprawy mijały zbyt szybko, a mój ojciec całkiem podobnie musiał zostać o tym powiadomiony, ponieważ jeszcze tego samego dnia zaczął przygotowywać ją do rozprawy. Jego metoda polegała chyba na wbijaniu jej tego wszystkiego do głowy – przynajmniej dla mnie tak to wyglądało, gdy bombardował ją tymi paskudnymi i ohydnymi pytaniami. Finał tej historii był taki, że niemal złamałem szczękę własnemu ojcu, gdy wyskoczyłem z krzesła w kącie pokoju – na które mnie zesłał, żeby jak najbardziej przypominało to rozprawę sądową – i rzuciłem się na niego. Niestety dość szybko musiałem zrozumieć, że on nie miał innego wyjścia, ponieważ było tak niewiele czasu, a podczas rozprawy Bella nie będzie oszczędzana, jeśli zostanie powołana na świadka. Inny adwokat spróbuje wszystkiego, by ją dobić, żeby się ugięła i powiedziała wszystko, by to zakończyć. I potem w końcu był on – dzień rozprawy. Podczas gdy Jasper, Alice, Emmett i Rose byli już na sali jako widownia, ja czekałem na zewnątrz z Bellą i moimi rodzicami, aż zawołają mnie do środka. Ponieważ Jacob również musiał zeznawać, zabraliśmy ze sobą Jamiego, chociaż Belli naprawdę nie podobał się ten pomysł. Jednak w ten sposób zmierzałem do pewnego planu, nawet jeśli przez to w jakimś sensie oszukiwałem Bellę. Jednak jeśli odpowiednio chciałem zszokować Jamesa, wtedy nie miałem innego wyjścia. Najpierw jednak zeznawały trzy inne dziewczyny – prawdopodobnie pacjentka profesora Volturiego – które Bela widziała po raz pierwszy. Przyglądała się każdej z nich pełna zaciekawienia, gdy wołano je do sali i wydawała się być dość zainteresowana tym, jak czują się po tym przeżyciu. Pewnie również chciała wiedzieć, czy poradziły sobie z tym tak samo jak ona, czy może jeszcze boją się Jamesa. Ja również przyglądałem się tym trzem dziewczynom i dość szybko zauważyłem, że tylko jedna z nich wydawała się posiadać podobną pewność siebie jak Bella, i przeczuwałem, że to o niej wspomniał mój były profesor. Jednak dość szybko zauważyłem również, że wszystkie dziewczyny miały coś wspólnego: były tak samo blade, miały brązowe włosy i oczy, jak Bella. Ten fakt potwierdził jeszcze mój plan zabrania ze sobą na salę Jamiego.
465
Gdy wreszcie wszedłem do środka, z miejsca dla świadka miałem dość dobry widok na miejsca zajmowane przez oskarżonych. Całkowicie po lewej siedział mężczyzna o ciemnych włosach i wąsach, którego nie znałem. Obok niego siedział James, potem Tanya, a następnie Phil, zanim mój wzrok padł na blondynkę w dość… konserwatywnym stroju, której również nigdy wcześniej nie widziałem. Zeznałem więc to, co wiedziałem. Jacob wezwał mnie pegeerem i wszedłem do pokoju, gdzie zastałem spanikowaną Bellę i dość obłąkanego Jamesa. Przycisnąłem go w takim razie do ściany i tam przytrzymałem, dopóki nie przyjechała policja – niestety potem nadeszła pora na obronę i jak można się było spodziewać, próbowali mnie pokonać. – Panie Cullen, skąd dokładnie pan wie, że panna Swan była spanikowana, gdy wszedł pan do pokoju? – zapytał mężczyzna i przybrał przyjazny uśmiech, który jednak wyszedł na wymuszony. Widocznie dotychczas proces nie przebiegał pomyślnie dla jego klientów, ponieważ było dla mnie oczywiste, że reprezentował Tanyę i Jamesa. – Wie pan, panie adwokacie, znam pannę Swan od ponad półtora roku i przez ten czas widziałem u niej więcej niż jeden atak paniki. Myślę, że dlatego potrafię dość dobrze ocenić, jak wygląda, kiedy z jakiegoś powodu panikuje. – Wie pan, jestem tylko dość zdziwiony tym, że najprawdopodobniej panna Swan znowu jest w ciąży, gdzie przecież ponoć jest to dla niej takie traumatyczne. – Zmarszczył czoło i spojrzał na mnie zdziwiony, ale dokładnie widziałem, że nie było to prawdziwe i prawdopodobnie miał już te wszystkie informacje, które według niego potrzebował. – Chodzi o to, że JEST – powiedziałem nadzwyczaj swobodnie i zagryzłem zęby, by nie wypuścić na wolność mojej wściekłości…
466
Rozdział 54 – Panie Cullen, skąd dokładnie pan wie, że panna Swan była spanikowana, gdy wszedł pan do pokoju? – zapytał mężczyzna i przybrał przyjazny uśmiech, który jednak wyszedł na wymuszony. Widocznie dotychczas proces nie przebiegał pomyślnie dla jego klientów, ponieważ było dla mnie oczywiste, że reprezentował Tanyę i Jamesa. – Wie pan, panie adwokacie, znam pannę Swan od ponad półtora roku i przez ten czas widziałem u niej więcej niż jeden atak paniki. Myślę, że dlatego potrafię dość dobrze ocenić, jak wygląda, kiedy z jakiegoś powodu panikuje. – Wie pan, jestem tylko dość zdziwiony tym, że najprawdopodobniej panna Swan znowu jest w ciąży, gdzie przecież ponoć jest to dla niej takie traumatyczne. – Zmarszczył czoło i spojrzał na mnie zdziwiony, ale dokładnie widziałem, że nie było to prawdziwe i prawdopodobnie miał już te wszystkie informacje, które według niego potrzebował. – Chodzi o to, że JEST – powiedziałem nadzwyczaj swobodnie i zagryzłem zęby, by nie wypuścić na wolność mojej wściekłości… – Um hm. – Przytaknął. – Jak powiedziałem, powinno być to dla niej dość traumatyczne, więc w takim razie jak może być teraz w ciąży? – Proszę posłuchać, panie Kingsley… – Znałem nazwisko prawnika, którego poznałem tylko kilka minut wcześniej, zanim zaczął mnie przepytywać. – Panna Swan od ponad czterech lat jest pod opieką mojego ojca, więc nie powinno być to niezwykłe, jeśli się zastanowić, jaką mój ojciec cieszy się w tej kwestii reputacją. Znowu przytaknął. – Czy wie pan również, kto jest ojcem dziecka? Natychmiast pokiwałem głową. – Oczywiście, JA jestem ojcem dziecka. Uniósł sceptycznie brew. – Więc w takim razie ona pozbyła się swojego strachu przed mężczyznami? – Jeśli ma pan na myśli mężczyzn, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkała, wtedy… nie – powiedziałem i ponadto uśmiechnąłem się, chociaż powoli moja wściekłość chciała ze mnie wyskoczyć.
467
– Więc jest kilku, z którymi spotyka się bez strachu – powiedział i wiedziałem, że właściwie nie było to pytanie, a mimo to odpowiedziałem: – Tak. – I najwyraźniej należy pan do tego małego kręgu? Przytaknąłem. – Tak samo jak jej brat Jacob, mój kuzyn Emmett, chłopak mojej siostry Jasper i mój ojciec. – Jednak mimo to pana wydaje się darzyć szczególnym zaufaniem – powiedział i uśmiechnął się moim zdaniem trochę zbyt chytrze. – Być może – z tego powodu powiedziałem dość otwarcie. – Czy mógłby pan to trochę dokładniej sformułować? – zapytał i jego głupi uśmieszek stał się szerszy. Wzruszyłem luźno ramionami i dalej grałem moją rolę. – Taaa. Poznałem pannę Swan, gdy śpiewała w moim zespole, i na początku nie byłem zachwycony jej dyskrecją. Jednak potem umarł jej ojciec i w jakiś sposób znalazłem się w jej domu, gdzie ją znalazłem, kiedy była w szoku. Potem… rozmawialiśmy… a potem się zeszliśmy, jako para, jeśli pan rozumie. Jednak wtedy panna Swan była tak strachliwa, że bardzo powoli musiałem ją wprowadzić w jej seksualność, jeśli pan wie, co mam na myśli – powiedziałem i wyszczerzyłem się jak przeciętny playboy. – Czy możemy przypuszczać, jak dokładnie pan to zrobił, panie Cullen? – Przytaknął, chociaż wydawał się być dość zdziwiony moim zachowaniem. – Chodziłem z nią popływać – powiedziałem i wzruszyłem ramieniem. – Więc po prostu wcisnął jej pan w dłoń bikini i potem to się wydarzyło? Na jego pytanie pokręciłem głową. – Cóż, to wcale nie było takie łatwe. Najpierw dałem jej kombinezon do nurkowania, który zakrywał większą część jej ciała, a potem tydzień po tygodniu wymieniałem go na lżejsze stroje kąpielowe, aż dałem jej bikini. Obrońca przytaknął dość zmieszany. – Nie mam więcej pytań. Tym samym opuściłem miejsce dla świadka i po niecałej minucie do sali wkroczyła Bella i złożyła przysięgę. Jak można się było spodziewać, prokurator był konsekwentny i pozwolił opowiedzieć Belli całą historię o swoim cierpieniu: od zastrzelenia jej matki, aż do jej uwolnienia na autostradzie. Nie oczekiwałem tego, że zaraz potem wtrącił się adwokat. – Panno Swan, może potrzebuje pani przerwy, zanim przejdziemy do przepytywania? – zapytał i otrzymał tylko potrząśnięcie głową, na co tylko przytaknął i zaczął zadawać swoje pytania. – Wiem, że mówienie o tym nie przychodzi pani łatwo, ale co się wydarzyło po tym, jak zwyczajnie „wylądowała” pani na autostradzie?
468
Bella przełknęła i zmierzyła mnie wzrokiem po tym, jak podczas swojej opowieści przez cały czas gapiła się na swoje dłonie. – Ja… obudziłam się w szpitalu. – A dalej? – zażądał prokurator i Bella przytaknęła, nie odwracając ode mnie wzroku. – Mój ojciec siedział przy moim łóżku, a zaraz potem przyszło kilku lekarzy i powiedzieli mi, że byłam w ciąży. – Jej był cieniutki i nawet z tej odległości – a byliśmy oddaleni od siebie o sześć metrów – widziałem, jak drżała. Prokurator przytaknął. – Co się wydarzyło potem? – Powiedzieli mi, że byłam już w czternastym tygodniu i aborcja nie wchodziła już w drogę. – Więc musiała pani donosić ciążę. – To nie było pytanie, lecz „zwyczajne” stwierdzenie. Bella pokiwała potwierdzająco. – Tak. – Co stało się z dzieckiem? – zapytał Smith i spojrzał na nią trochę przepraszająco. Odetchnęła głęboko, a ja przez całe pomieszczenie usłyszałem ten lekki świst, co jednak może było spowodowane tym, że tak bardzo na to uważałem. – Mój ojciec był przekonany, że jakoś uporam się z tym wszystkim, i nalegał, bym je zostawiła. – I zrobiła to pani? Bella potrząsnęła głową. – Na początku absolutnie nie dawałam sobie rady z tym, że w moim dziecku widziałam oskarżonego, dlatego doktor Cullen i jego żona zabrali go do siebie na jakiś czas, aż ja nieco sobie poradziłam. – Bella zacisnęła usta, a potem uśmiechnęła się zamyślona. – Tymczasem myślę, że teraz radzę sobie z tym całkiem dobrze. – Wysoki sądzie, w tym miejscu chciałbym przedstawić dowód numer osiem – test na ojcostwo, który potwierdza, że oskarżony jest ojcem Jamiego, syna panny Swan – powiedział prokurator i wskazał odpowiedni dokument, gdy obrońca wyskoczył ze swojego miejsca. – Sprzeciw, mój klient nigdy nie zaprzeczał, że odbywał stosunek płciowy z panną Swan! – krzyknął dobitnie, za co tylko dostał od Smitha obrzydliwy uśmieszek. – Wysoki sądzie, według orzeczenia Instytutu Medycyny Sądowej mogliśmy stwierdzić, że nacięcia, które powstały na ciele panny Swan w trakcie poczęcia, są takie same, jakie ponosiła pod koniec swojego przetrzymywania. – Ale co przekonuje pana o tym, że panna Swan nie cieszyła się tymi OBRAŻENIAMI, drogi kolego? – zapytał obrońca i rozwścieczony ciskał gromy w prokuratora. – Myślę, że w końcu na tym świecie jest dość duża liczba kobiet, którym sprawia przyjemność to, że ktoś je krzywdzi! – To może być prawda. Jednak jak chce pan wyjaśnić, że trzy inne kobiety zeznały, jak bolesne były ich męki, kiedy oskarżony zadawał im te obrażenia?
469
– Może te DZIEWCZYNKI się zmówiły! – zarzucił prokuratorowi obrońca. Ten potrząsnął głową. – Nie ma najmniejszego dowodu na to, że te kobiety spotkały się kiedykolwiek wcześniej. Poza tym w ciele panny Swan znaleźliśmy lek, który paraliżował ofiarę, więc nie mogła ona poruszać swoimi członkami, co niemal doprowadziło do śmierci świadka. – Panie Smith, ofiara panna Swan podróżowała po dość wielu państwach, więc kto mówi, że nigdy nie podjudzała innych kobiet do złożenia takich zeznań i może nawet dobrowolnego przyjmowania tego leku, by poczuły dreszczyk emocji? – Do czasu uprowadzenia panna Swan była jeszcze dziewicą i nigdy nie przyjmowała jakichkolwiek substancji, które potwierdziły testy krwi po tym zajściu. Jak więc poza tym miałaby się skontaktować z innymi ofiarami, skoro do wspomnianego czasu zniknęła z opinii publicznej i zamieszkała w Forks ze swoim ojcem? Obrońca wciągnął powietrze, by podać dalsze argumenty, jednak sędzia przerwał mu, zanim ten mój cokolwiek z siebie wydobyć. – Dość, panowie. Ekspertyza o obrażeniach zostanie włączona do niezależnych opinii, a to wskazuje na to, że wszystkie CIĘCIA, tak samo jak ślady po przywiązaniu na nadgarstkach, zostały zrobione przez tę samą osobę. Dalsze obrażenia panny Swan mogły powstać w połowie września tego roku, w którym miał miejsce ten wypadek, co wyraźnie mówi o tym, że ojcem syna panny Swan jest porywacz. Dlatego dopuszczę środek dowodowy. – Dziękuję, wysoki sądzie, nie mam więcej pytań – powiedział prokurator i wręczył sędziemu stos kartek, które najwyraźniej zawierały dowody. Obrońca wstał i natychmiast wezbrała we mnie obawa. W swojej wściekłości co on teraz zrobi z Bellą? Może nawet będzie kazał jej odpokutować za to, że nie pokonał swojego przeciwnika? Ten strach pogorszył się jeszcze, gdy tylko zadał pierwsze pytanie. – Panno Swan. Powiedziała pani, że krzyczała pani ze strachu. Czy jest pani pewna, że nie było to z PRZYJEMNOŚCI? – Oczywiście, że jestem pewna. Oskarżony zadawał mi ból i był to jedyny powód mojej reakcji. – Podziwiałem Bellę za to, że przy tym pytaniu pozostawała taka spokojna, choć na jej twarzy rozpoznawałem strach. – Więc nie chciała pani tego, co robił z panią pan Masters. Dobrze rozumiem? – mimo to zapytał. Bella przytaknęła. – Tak jest. – Nie mam więcej pytań – powiedział obrońca i Bella pospiesznym krokiem przyszła do mnie. Gdy tylko otworzyły się niewysokie drzwiczki, podbiegłem do Belli i położyłem dłoń na jej plecach. Drugą ręką wspierałem jej łokieć, zanim usiadła na ławce.
470
– Znowu masz skurcze przepowiadające – oznajmiłem i otrzymałem tylko niewielkie skinięcie, gdy popatrzyłem na nią poważnie. Położyłem mój palec wskazujący i środkowy poniżej kciuka na jej nadgarstku, by zbadać jej puls. Uklęknąłem przed nią. Właściwie nie musiałem patrzeć na zegarek, ponieważ wiedziałem, że jej serce biło zbyt szybko, ale lepiej wiedzieć, JAK dokładnie szybko. Tymczasem prokurator wezwał następnego świadka, mojego ojca, psychiatrę Belli i ten obok mnie położył swoją czarną torbę lekarska – którą zawsze przy sobie nosił – zanim uścisnął mi ramię. Gdy na moment podniosłem wzrok, on tylko do mnie skinął, a potem dalej podążał do krzesła dla świadka. Potrząsnąłem głową, by znowu skoncentrować się na Belli, i otworzyłem torbę, na co na moje usta wkradł się niewielki uśmiech. Jak zawsze mój ojciec naprawdę o wszystkim pomyślał. Spakował nie tylko lekarstwa Belli na ból i duszności, lecz w dodatku bardzo łagodne środki uspokajające, które nie zaszkodziłyby dziecku. Najpierw jednak wyciągnąłem stetoskop – którego tata również zawsze nosił – i przez chwilę osłuchiwałem szybko bijące serce Belli, po czym zwyczajnie pozwoliłem mu dyndać na mojej szyi. – Sprawię, że poczujesz się lepiej – powiedziałem i wyciągnąłem z torby łyżkę owiniętą w plastikową torebkę, na której umieściłem krople przeciwko skurczom przepowiadającym, zanim podałem je Belli. Potem wyciągnąłem strzykawkę ze środkiem uspokajającym, by bezpośrednio go wstrzyknąć. Tata był w połowie zaprzysiężenia i zauważyłem, że na chwilę zapanowała cisza, po czym sędzia nieco odchrząknął. – Czy mogę zapytać, co pan tam robi, panie Cullen? Podniosłem się i odwróciłem do niego, przy czym próbowałem wyglądać na jak najbardziej pewnego siebie, również ze stetoskopem wokół szyi. – Jak wysoki sąd mógł wywnioskować z akt, zdrowie panny Swan jest nadszarpnięte, dlatego teraz jest ona dość wyczerpana. – I pan sądzi, że może jej pomóc? – zapytał i uniósł sceptycznie brew. Przytaknąłem. – Oczywiście, proszę pana. Obecnie jestem na szóstym semestrze medycyny i zostałem jak najdokładniej poinstruowany przez doktora Percivala Ulyssesa Coxa – który zarówno jest moim instruktorem jak i lekarzem panny Swan – co robić w poszczególnych sytuacjach. Od uprowadzenia panna Swan cierpi na ataki paniki, które prowadzą do tego, że cierpi na duszności, które mogą zakończyć się śmiercią. Poza tym jej ciało wydaje się naprawdę nie akceptować ciąży, dlatego cierpi na przedwczesne skurcze. Sędzia pokiwał głową. – No dobrze, w takim razie niech pan robi, co może – powiedział i uśmiechnął się niepewnie. Przytaknąłem tylko i odetchnąłem z ulgą, kiedy się odwróciłem.
471
Najpierw wszystkie rzeczy wrzuciłem do torby i usiadłem obok Belli. Objąłem ją ramieniem, przy czym ona oparła się o mnie z cichym westchnieniem i wdychała mój zapach. Mogłem tylko się zaśmiać na powód jej reakcji, ponieważ mi ufała, i samo to mnie uszczęśliwiło. Poza tym był to pierwszy raz, kiedy mogłem się uznać w moim przyszłym zawodzie, co oczywiście również bardzo się do tego przyczyniło. Gdy teraz prokurator zaczął swoje przesłuchanie, w rzeczywistości znowu musiałem się powstrzymywać. – Doktorze Cullen, jak długo zajmuje się pan świadkiem Swan? – Jakoś ponad cztery lata – powiedział tata. Smith zmarszczył czoło, powątpiewając. – Cóż, nie wiem, co z innymi ludźmi tutaj, ale dla mnie ten przedział czasy wydaje się bardzo długi jak na jedną terapię. Carlisle potrząsnął głową. – Jeśli wziąć pod uwagę okoliczności, ten przedział czasu właściwie jest dość niewielki. To przestępstwo zostało popełnione w nadzwyczaj bestialski sposób, dlatego jest to zupełnie zdumiewające, jakie postępy zrobiła Isabella zwłaszcza w ostatnich miesiącach. – Czy mógłby pan to nam dokładniej wyjaśnić, panie Cullen – zapytał Smith zaciekawiony. – Oczywiście – powiedział mój ojciec i przytaknął. – Gdy zaczynałem pracować z Isabellą, była naprawdę apatyczna. Nie mówiła, nie ruszała się i przez cały czas tylko wpatrywała się w okno. Myślę, że wszyscy państwo możecie sobie wyobrazić, że terapia bez zupełnej komunikacji jest niemożliwa, a jak oznajmiłem, ponieważ Bella nie odzywała się, musiałem uciec się do niekonwencjonalnej metody. Po prostu siadałem w pokoju w pewnym oddaleniu od niej i czytałem książkę lub zajmowałem się moją papierkową robotą. – Wydaje się, że ta metoda zadziałała fantastycznie – powiedział prokurator, uśmiechając się szeroko. – Jednak wcale nie było to takie łatwe, ponieważ zajęło kilka tygodni, aż Isabella była gotowa chociażby na przywitanie, kiedy przychodziłem, i pożegnanie mnie, kiedy wychodziłem. A gdy miałem ją na tyle daleko, ona musiała zostać wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną, by przeżyć ciążę. Z tego powodu minęły kolejne trzy miesiące, w których nie mogłem z nią pracować. Po cesarskim cięciu znowu wybudzono Isabellę, jednakże znowu trwało kilka dni, aż przynajmniej zamieniła ze mną dwa słowa. Jednak wciąż jeszcze nie odpowiadała na moje niewinne pytania o jej samopoczucie i hobby, do czego było potrzebne jeszcze kilka kolejnych tygodni. W końcu minął niemal rok, zanim Isabella niemal znowu całkowicie zaufała swojemu ojcu Charliemu i bratu Jacobowi i było możliwe powrócenie do domu po tym, jak opuściła szpital, rozumie się. Mimo to w dalszym ciągu cierpiała na częste ataki paniki, które paraliżowały jej oddech – oświadczył tata.
472
– Ale wydaje się, że opanował pan sytuację, w końcu teraz Isabella jeszcze raz jest w ciąży. Mogę zapytać, jak pan to zrobił? – Oczywiście, ona poznała mojego syna Edwarda – powiedział tata, przytakując, i chrząknął. – Chyba jednak muszę dodać, że na początku żałowałem, że podsunąłem Charliemu i Jacobowi pomysł, by dołączyć ją do zespołu, żeby poprawiła swoją pewność siebie. – Czy pan sam się przyczynił do tego, że ten plan się powiódł? Tata potrząsnął głową. – Nie, ponieważ zawsze przede wszystkim trzymałem się z daleka od tego, co dotyczyło zespołu. Oczywiście nie mogliśmy wiedzieć, czy moje dzieci i mój bratanek – którzy przed kilkoma laty założyli grupę – zdecydują się na Bellę. Poza tym jeśli bym się w to zaangażował, byłoby to zbyt podejrzane i moje dzieci z pewnością zadawałyby mi pytania. – Ale jednak potem została przyjęta, prawda? – Tak, w końcu przez niemal wszystkich została wybrana najlepszą z całej trójki, chociaż właściwie swoimi szerokimi ubraniami nie wpasowywała się, lecz nadrabiała charakterem. Chcę przez to powiedzieć, że Isabella zawsze zachowuje się całkowicie naturalnie i nie próbuje nikomu zaimponować albo zapunktować wdziękiem, który bez wątpienia ma. – Przez NIEMAL wszystkich oznacza, że była przynajmniej jedna osoba, która nie zgadzała się na to. Mogę zapytać, kogo to wtedy dotyczyło? – Oczywiście – powiedział tata i cicho westchnął. – Jedyną osobą, która tak naprawdę się z tym nie zgadzała, był mój syn Edward, ponieważ wolał jedną z dwóch pozostałych dziewczyn. Jego zdaniem do zespołu bardziej pasowała dziewczyna, która nie bała się pokazać trochę ciała, niż ta, która w ogóle się nie odzywa, zwłaszcza, że wtedy zmierzał do ukrytych podtekstów, jeśli pan rozumie. Smith przytaknął. – Jednak co potem zmieniło jego pogląd? W końcu przecież oboje są teraz parą, jeśli się nie mylę, prawda? Tata pokiwał potwierdzająco głową. – Tak, są parą – powiedział i jego oczy na moment się rozświetliły, zanim znowu spoważniał. – Wie pan, krótko po tym, jak Isabella została przyjęta do zespołu, jej ojciec Charlie został zastrzelony na służbie, a ponieważ był on jeszcze jej jedynym żyjącym rodzicem, załamał się dla niej cały świat i wybiegła z domu. Słyszałem ból w głosie mojego ojca i musiałem przełknąć z trudem, ponieważ dotychczas jeszcze nigdy nie zapytałem, jak właściwie czuł się z tą całą… sprawą, ponieważ w rzeczywistości mnie to nie interesowało. Cholera, ostatecznie zawsze zachowywał się tak, jakby nie ruszało go to, przez co musiała przejść w swoim życiu Bella, zachowywał chłodną
473
głowę i wydawało się to go nie obchodzić, jednak teraz po raz pierwszy zauważyłem, że mimo to nie wydawał się taki obojętny, na jakiego zawsze wyglądał. – To brzmi niemal tak, jakby pan żałował, że pozwolił pannie Swan wyjść. Dobrze trafiłem, panie Cullen? – zapytał chłodno Smith i po reakcji, którą ukazał mój ojciec – chłodny, niezaangażowany psychiatra – wydało mi się to po prostu niewłaściwe. Ale kto wie, może musiał utrzymywać swoją tarczę, żeby ci wszyscy przestępcy, których oskarżał, nie doprowadzali go do szaleństwa. Tata westchnął ledwie słyszalnie i skinął. – Wtedy po prostu myślałem tylko, że ona potrzebuje nieco czasu dla siebie, by przerobić tę nowinę, a w końcu przez to nie zachowałem się lepiej niż zupełny nowicjusz a nie jak doświadczony lekarz, kiedy zostawiłem ją samą. – Nie brzmi to dobrze – zauważył Smith, a tata potrząsnął głową.
474
Rozdział 55 – To brzmi niemal tak, jakby pan żałował, że pozwolił pannie Swan wyjść. Dobrze trafiłem, panie Cullen? – zapytał chłodno Smith i po reakcji, którą ukazał mój ojciec – chłodny, niezaangażowany psychiatra – wydało mi się to po prostu niewłaściwe. Ale kto wie, może musiał utrzymywać swoją tarczę, żeby ci wszyscy przestępcy, których oskarżał, nie doprowadzali go do szaleństwa. Tata westchnął ledwie słyszalnie i skinął. – Wtedy po prostu myślałem tylko, że ona potrzebuje nieco czasu dla siebie, by przerobić tę nowinę, a w końcu przez to nie zachowałem się lepiej niż zupełny nowicjusz a nie jak doświadczony lekarz, kiedy zostawiłem ją samą. – Nie brzmi to dobrze – zauważył Smith, a tata potrząsnął głową. – Musiałem liczyć się z tym, że Isabella mogła doznać szoku, ale tego nie zrobiłem i uważam to za niewybaczalne – powiedział cichym i przede wszystkim łamiącym się głosem, po czym jeszcze raz westchnął i potrząsnął głową. – Czy było to przeznaczenie, fatum, a może intuicja? Nie wiem, ale coś poprowadziło mojego syna do domu Charliego i przez to również do Belli. Znalazł ją ledwie żywą w pokoju jej ojca i zadzwonił do mnie. Ponieważ niestety szalała silna burza śnieżna, nie mogłem udać się do niego, więc poinstruowałem go, jak powinien jej pomóc. Z jakiegoś powodu Isabella mu zaufała i w końcu opowiedziała Edwardowi, co ją spotkało. Potem mój syn całkowicie się zmienił. Kiedy wcześniej zajmował się tylko sobą i swoimi pragnieniami, potem martwił się o NIĄ i chciał być włączony we wszystko, co dotyczyło jej opieki. Oczywiście na początku byłem bardzo zdziwiony jego zachowaniem, ponieważ od miesięcy nie był w poważnym związku, a teraz wydawało się, jakby już nie widział tych wszystkich atrakcyjnych dziewczyn. Jednak potem zauważyłem, że jego dziecięce zauroczenie – które odczuwał wobec Isabelli, zanim ona zaginęła – przekształciło się w prawdziwą miłość. Może nawet było tak przez cały czas, chociaż właściwie wcale jej nie znał. Więc pomogłem mu, dałem wskazówki, jak miał z nią postępować i jak mógł jej pomóc. Jak państwo widzą, zadziałało. Isabella zaufała mu chyba bardziej niż jakiemukolwiek innemu mężczyźnie, ponieważ kocha go tak samo jak on ją – zakończył wreszcie.
475
Smith przytaknął, nie okazując najmniejszych emocji. – Bardzo dziękuję, nie mam więcej pytań. – Obrona? – zapytał sędzia i otrzymał potwierdzające skinienie od obrońcy. – Doktorze Cullen, myślę, że chyba wszyscy przysłuchiwaliśmy się pańskiemu wywodowi, jednak zastanawiam się, czy jest pan świadomy, że przez to naruszył pan prawo. – Jak bardzo? – zapytał zdziwiony tata i natychmiast po jego postawie rozpoznałem, że była to tylko zagrywka, i z trudem powstrzymałem chichot. – Cóż, pojęcie tajemnicy lekarskiej powinno być panu znane, nieprawdaż? – zapytał wyniośle obrońca. – Tata tylko pokiwał głową. – W takim razie musiał pan również wiedzieć, że wyjawił pan kilka informacji, które ją naruszają. – Jego uśmiech stał się triumfujący. Mimo to mój ojciec pozostał rozluźniony i ze swojej strony tylko uśmiechnął się szelmowsko. – Prawdę mówiąc, naprawdę jest mi przykro, że muszę pana rozczarować, ale wysokiemu sądowi zostało złożone oświadczenie, które zobowiązuje mnie do tego, by mówić o przypadku panny Swan. Podpisane. – Nie mam więcej pytań – mruknął prawnik i naprawdę myślałem, że było to już wszystko, gdy podniosła się prawniczka Dwyera. – Doktorze Cullen, powiedział pan, że szeryf Swan został zamordowany podczas wykonywania swoich obowiązków. Czy to prawda? – zapytała. Jej głos był zimny jak lód. – Tak. – Jeśli się nie mylę, panna Swan była wtedy jeszcze niepełnoletnia. Zgadza się? – Tak. – Mógłby więc nam pan wyjaśnić, komu powierzono tymczasową opiekę? – Mi i mojej żonie. – Zastanawiam się dlaczego? – Cóż, ja i ojciec Isabelli znaliśmy się ze szkoły, a gdy tylko zobaczył, jakie postępy poczyniłem w opiece nad Bellą, zażądał tego w swoim testamencie, który został notarialnie poświadczony. – Mimo to zastanawiam się, dlaczego właśnie pan a nie pan Dwyer po tym, jak przez tak wiele lat był związany z matką panny Swan. Mam na myśli to, że akurat oboje byliście zamężni. – Charlie po prostu nie ufał pani klientowi, ponieważ miał przeczucie, że pan Dwyer tylko czyhał na pieniądze jego córki, a tak naprawdę nie interesował się nią, lecz zależało mu na tym, by mógł prowadzić luksusowe życie. Jak widać, miał zupełną rację, ponieważ inaczej pani klient nie byłby tutaj dzisiaj oskarżonym.
476
– Nie ma najmniejszych dowodów, przez które można by się doszukiwać związku mojego klienta z tym albo innymi czynami. – Tylko jeśli podzieli się, że pani klient był związany z matkami poszczególnych ofiar. – Mój ojciec uśmiechnął się chytrze, podczas gdy mi odjęło oddech. Jeszcze nie miałem TEJ informacji i zastanawiałem się, kiedy prokurator się tego doszukał. Chyba dopiero po tym jak posiadał zeznania Jamesa, ponieważ inaczej Smith nigdy nie powiedziałby nam o tym szczególe. Gdy tylko mój ojciec skończył zdanie, zarówno Dwyer jak i jego pani adwokat zrobili się trupiobladzi. Widocznie tego się nie spodziewali. – Nie mam więcej pytań – wyszeptała i znowu usiadła. Tata opuścił miejsce dla świadka i przysunął się do mnie na ławce, posyłając mi pytające spojrzenie, na które odpowiedziałem jedynie skinięciem głowy. Pytanie wyraźnie brzmiało, jak czuje się Bella, a moją reakcją pokazałem mu, że jako tako wszystko było w porządku. W międzyczasie wezwano moją mamę i tak jak planowaliśmy, zabrała ze sobą Jamiego, który na widok Belli natychmiast do nas przybiegł. – Tatusiu, czy mamusia jest chora? – zapytał przestraszony i wepchnął się na jej kolana, zwracając się bezpośrednio do mnie. Wziąłem go na moje kolana i potrząsnąłem głową. Zatrzymałem spojrzenie na Jamesie, który gwałtownie się do nas odwrócił. – Nie, mamusia jest tylko trochę wyczerpana, ponieważ twój mały braciszek tak dużo się rusza – powiedziałem łagodnie, jednak przy tym rzuciłem Jamesowi triumfujące spojrzenie. Zrozumiałem pewną część tego, co powiedział Belli, i dlatego dokładnie wiedziałem, jak bardzo chciał być na moim miejscu, jak bardzo sam chciał być ojcem MOJEGO dziecka. Pozbawiłem go jego własnego syna, który to MNIE nazywał tatusiem. Pokazałem mu, jak wielką siłę posiadałem wobec niego. Oczywiście dla mnie było jasne, że była to tylko czysta dominacja, ale szczerze, miałbym sobie pozwolić na stracenie takiej szansy? Nigdy! James po prostu musiał się dowiedzieć, jakie miejsce zajmował w życiu Belli – właściwie żadne. A po tym jak dowiedziała się, kim on był, zostanie tak aż do końca jej życia. Do tego życia należał będę JA. – Och – powiedział Jamie, znowu wyrywając mnie z moich myśli i ostrożnie kładąc dłoń na jej zaokrąglonym brzuchu, czego nie można się było spodziewać. – Musisz być całkowicie super kochany dla swojej mamusi, Tony – wyszeptał, chociaż właściwie cała sala to usłyszała, ponieważ Jamie nie zauważył, że tak naprawdę mówił głośno.
477
Kątem oka dostrzegłem, że sędzia skwitował to, posyłając tylko rozmarzony uśmiech. Nie spuszczałem wzroku z Jamesa, którego wściekłość powiększała się z sekundy na sekundę. Mój uśmiech stawał się coraz bardziej triumfujący, ponieważ w końcu miałem to, czego chciałem. Bella mi zaufała, a JEGO syn to mnie uważał za swojego ojca, chociaż na podstawie podobieństwa do Jamesa byłoby to niemożliwe. Dopiero teraz, kiedy mogłem porównać ze sobą Jamiego i Jamesa, odnajdywałem pomiędzy nimi wiele podobieństw. Nie tylko rysy twarzy Jamiego po części odpowiadały tym, które należały do mojego niegdyś najlepszego przyjaciela. Nie tylko mowa ciała i postawa były do siebie bardzo podobne, choć obaj nigdy się nie spotkali. Było zarówno fascynujące, jak i również frustrujące to, że w niejednym byli do siebie tacy podobni. Wiedziałem, że teraz już zawsze będę porównywał ruchy Jamiego z tymi Jamesa, chociaż tego nie chciałem. Sama wiedza o tym, KTO był jego ojcem, już wystarczyła, ponieważ wystarczająco dobrze znałem Jamesa – przynajmniej tego z wcześniej. Zeznania mojej matki trwały tylko kilka minut, gdyż w zasadzie nie mogła ona powiedzieć dużo więcej od mojego ojca. Początkowo Bella była bardzo nieśmiała – jednak za to miała przepiękny, czysty głos – a potem podczas koncertów zamieniała się w pewną siebie, młodą kobietę. Cieszyłem się tylko, że Bella z powrotem sprowadziła mnie takiego, jakim byłem przed Tanyą, i podkreśliła to również, ponieważ powiedziała, że razem pójdziemy na terapię do kogoś innego. Jednak mój ojciec prawdopodobnie był nieco zmieszany, ponieważ chyba nie spodziewał się takiej wypowiedzi z jej strony. Lecz w końcu jego rozmarzony uśmieszek pokazał, jaki był dumny z mojej matki, że zauważyła coś, zanim on mógł się temu przypatrzeć. Po tym jak moja mama zakończyła zeznania, przyszła kolej na Jacoba, jednak to było istotne, jak bardzo obaj czuwaliśmy nad Bellą, kiedy leżała w szpitalu, i jak mnie wezwał, gdy była w niebezpieczeństwie, zanim kilka sekund później miała dotrzeć policja. Jacob był ostatnim świadkiem prokuratora, więc teraz była kolej obrony. A ponieważ obrońca Jamesa i Tanyi zaczął, jak można było się spodziewać, jako pierwszy zeznawał ten drań. Oczywiście James próbował wszystko upiększyć i opowiadał, że poznał Bellę przez jakiś konkurs, który dotyczył muzyki klasycznej, a potem zakochał się w niej na zabój, tak samo jak ona w nim. – Isabella natychmiast była zachwycona, to była miłość od pierwszego wejrzenia, jak już powiedziałem – opowiadał całkowicie spokojnie, chociaż obaj wiedzieliśmy, że było to czyste kłamstwo.
478
– Jak długo byliście razem, kiedy pierwszy raz wasze stosunki stały się intymne? – zapytał jego obrońca. James zastanowił się przez chwilę, po czym odpowiedział: – Mniej więcej dwa miesiące – powiedział w końcu, a ja poważnie zastanawiałem się, dlaczego tak bez emocji mógł wypowiadać te wszystkie łgarstwa. Na jego czole nie pojawiła się nawet najmniejsza kropla potu. Obrona przytaknęła. – Więc nie zaprzecza pan, że miał pan kontakty seksualne z panną Swan a potem z innymi kobietami? – Nie. – Tylko że w protokole spisano wstępne porozumienie? Ona się na to zgodziła? – Tak. Pani adwokat przytaknęła. – Nie mam więcej pytań. Gdy tylko obrońca Jamesa usiadł, podniósł się prokurator. – Panie Masters, czy jest pan pewien, że te panie chciały tego samego co pan? – Oczywiście – przedstawił chłodno. – Więc niby dlaczego oskarża się pana o gwałt? James wzruszył ramionami. – Bo ja wiem. Może spodziewały się czegoś więcej? – Bardzo dziękuję, nie mam więcej pytań – powiedział Smith i tym samym zwolnił Jamesa. Jak można było się spodziewać, zarówno Tanya jak i Dwyer zaprzeczali swojemu związkowi z tą zbrodnią, mając nadzieję, że zostaną uwolnieni. Dzięki Bogu, po jej przesłuchaniach zakończyła się rozprawa, ponieważ nie było żadnego świadka, który potwierdziłby jej wersję – rzekomo w czasie popełnienia przestępstwa leżała w swoim łóżku – a przysięgli, których wcześniej niemal nie zauważałem, udali się na naradę. Mi i nikomu innemu nie zostało nic więcej powiedziane. Musieliśmy czekać, aż zostanie wydany wyrok, co ogólnie przy całej trójce trwało dwa dni, podczas których siedzieliśmy w domu jak na szpilkach, aż wreszcie zadzwonił do nas pan Smith. Rozprawa jak zwykle została rozpoczęta przez sędziego. – Czy ława przysięgłych przybyła na ogłoszenie wyroku? – zapytał i popatrzył na ludzi, którzy zdecydowali o losie Tanyi, Jamesa i Dwyera. Przewodniczący przytaknął. – W takim razie niech pan mówi – powiedział sędzia. Mężczyzna w średnim wieku, z siwiejącymi skroniami wstał i przed twarzą trzymał kartkę papieru. – James Masters oskarżony o morderstwo, a także w kilku przypadkach uprowadzenie i ciężkie obrażenia ciała zostaje uznany winnym – powiedział i zrobił krótką przerwę. – Oskarżona Tanya Denali podejrzewana o współudział w zabójstwie, uprowadzenie
479
i ciężkie obrażenia ciała również zostaje uznana za winną. – Znowu zrobił pauzę. – Phil Dwyer oskarżony o podżeganie do wcześniej wymienionych zbrodni również zostaje uznany winnym! Chociaż nie było jeszcze ostatecznej sentencji wyroku, ulżyło mi. Ta trójka zostanie w końcu ukarana za swoje zbrodnie. Chyba także Belli i tacie ulżyło, że cała trójka została uznana za winną, i patrzyli z uśmiechem ulgi. Wiedziałem, że od teraz miała się zacząć nowa era, w której żadne z nas nie będzie już musiało bać się Jamesa. Według mnie był to dobry znak, ponieważ teraz mogliśmy żyć naszym własnym życiem.
BPOV O Boże, nie mogłam w to uwierzyć. Po tych wszystkich latach, które bez reszty mnie pochłaniały, wszystko wreszcie minęło i przeszło do historii. Właściwie nie liczyłam się już z tym, że ktoś skarze przestępców, i dlatego nastawiłam się na to, że całe życie spędzę w strachu i będę pozbawiona mojej wielkiej miłości, jednak ostatecznie udowodniono im winę. Oczywiście wiedziałam, że wszyscy, którzy brali udział w moim męczeństwie, znajdowali się na tej sali, jednakże nie mogłam uwierzyć, że nawet Phil do NICH należał. Cholera, on był z moją mamą i naprawdę myślałam, że ją kochał. Jednak widocznie wtedy się myliłam, ponieważ jak widać, był inspiratorem tej całej historii, przy czym przecież zawsze zachowywał się jak normalny mężczyzna, nie jak psychopata, który idzie po trupach. Jednak w końcu nie był niczym innym. Może nie zaplanował śmierci mojej mamy, ale widocznie nie przeszkadzało mu, że zginęła. I to, że ja mimo wszystko przeżyłam, było po prostu szczęściem. Wiedziałam, że Phil nie dbał o mnie zbyt bardzo, jednak nawet w najśmielszych snach nie spodziewałabym się, że posunie się aż tak daleko. Cholera, on kazał mnie uprowadzić, by wymusić od mojej matki pieniądze, żeby sam nie musiał już sobie brudzić rączek, a gdy ten plan nie zadziałał, ponieważ ona zmarła, było mu obojętne, co się w końcu ze mną stanie! Widocznie nie liczył się z tym, że ktoś mu to udowodni, chociaż właściwie to było logiczne. Obecnie Phil Dwyer już od czterech lat nie był aktywny w żadnej drużynie baseballu, więc naturalnie nasuwa się pytanie, skąd pochodziły te wszystkie pieniądze, które roztrwaniał.
480
Odpowiedź była tak samo prosta jak szokująca: szukał kobiet, które same miały wystarczająco dużo pieniędzy, albo ich córki zarabiały bardzo dobrze – ja jako kompozytorka, a inne jako modelki. Po kilku miesiącach albo latach uprowadzał ich córki i żądał okupu. Było mu zupełnie obojętne, co w międzyczasie działo się z dziewczynami – jego fagas mógł robić sobie z nimi dobrze. Dlatego po prostu nie wierzę, że kiedykolwiek kochał moją matkę, ponieważ kto wie, jak często wcześniej używał tego podstępu. Czy nie ma na to dowodu, ponieważ te dziewczyny już nie żyły? Jednak bardzo chciałam również opłakać te nieznane ofiary. Cieszyłam się tylko, że teraz otrzyma sprawiedliwą karę – przynajmniej miałam taką nadzieję – i wreszcie mogłam się nieco odprężyć, nawet jeśli miały w tym swój udział środki uspokajające. Od początku było dla mnie oczywiste to, że nigdy nie sprostałabym temu gdyby nie Edward. Stał się dla mnie opoką, moją kotwicą, oazą spokoju, a gdyby nie zeznawał przede mną, prawdopodobnie załamałabym się i ze strachu wpadła w panikę. Mam na myśli to, że w końcu w tym wielkim pomieszczeniu nie znałam nikogo – wyłączając Alice, Jaspera, Emmetta i Rose – na kim mogłabym się skoncentrować. A chociaż im ufałam, było jednak inaczej, gdy Edward znajdował się z moim zasięgu wzroku, ponieważ jak powiedziałam, ON był moją oazą spokoju. Gdyby go nie było, przenigdy nie złożyłabym tym zeznań. Edward dodawał mi sił, kiedy mi ich brakowało. Dodawał mi odwagi, kiedy była ona potrzebna. I dodawał mi pewności siebie, kiedy wszyscy inni widzieli we mnie brzydkie kaczątko zamiast pięknego łabędzia. On dokładnie tak mnie widział! Dla Edwarda moje skazy nie grały żadnej roli, kochał nie moje ciało – ponieważ było ono takie idealne – lecz człowieka, którym byłam: kochającego, bojącego się wielu rzeczy, chroniącego tych, których kocham, i przede wszystkim normalnego! Zwyczajnie nie zależało mi na całogodzinnym zaszywaniu się w łazience, by zrobić sobie idealny makijaż czy fryzurę, albo poszukiwaniu przez długie godziny najlepszych ciuchów, żebym wyglądała możliwie korzystnie. Wyciągałam z szafy to, co danego dnia mi się podobało, nakładałam szminkę – jeśli w ogóle miałam na to ochotę – i układałam sobie włosy tak, aby było to jak najprostsze. Bez jakiegoś rozgłosu, z końskim ogonem, związane włosy albo rozpuszczone – wtedy moje włosy były kręcone. Szczerze mówiąc, jemu chyba było to obojętne, czy się stylizowałam, czy nie, ponieważ gdy moja ciąża była coraz bardziej zaawansowana, miałam coraz mniej ochoty, by „robić się na bóstwo”. Jednak Edwardowi chyba było obojętne, jak wyglądałam, nawet gdybym ważyła dwa razy tyle.
481
Edward zwyczajnie musiał mnie kochać, ponieważ chyba inaczej nie znajdowałby we mnie nic seksownego, pociągającego i przed wszystkim erotycznego, kiedy stawałam się coraz grubsza. Chociaż trudno w to uwierzyć, wszystkie te sprawy grały w moim życiu jakąś rolę, ponieważ jeśli mam być szczera, tak naprawdę nie czułam się już atrakcyjna. Ale Edward potrafił mnie przekonać, bo po prostu był… napalony. Nieważne, kiedy się do siebie zbliżaliśmy, on już był gotowy, by dać mi to, czego potrzebowałam, nawet jeśli miał być to tylko seks bez zahamowań. W takim razie jakich jeszcze potrzebowałam dowodów, by przekonać mnie o jego uczuciach? Właśnie żadnych. On po prostu mnie kochał i samo to było najlepszym dowodem, prawda? Wydawało mi się, jakby minęły tygodnie, aż przysięgli wreszcie ogłosili wyrok, chociaż w rzeczywistości były to tylko dwa dni. Wszyscy troje zostali uznani winnymi, pozostawało więc tylko czekać, na jak długo wylądują w więzieniu. Jednak to pytanie zostało już wyjaśnione następnego dnia. Phil dostał czterdzieści lat za podżeganie do przestępstwa, Tanya podwójne dożywocie za współudział, a James poczwórne dożywocie, więc jakieś sto lat, i tym samym już nigdy nie wyjdzie z więzienia, przynajmniej nie żywy. Żadne z nich nie było zachwycone i każde na swój sposób obiecało mi zemstę, gdy byli odprowadzani. Mimo to ulżyło mi i zadowoliło mnie. Każde z nich spędzi długie dziesięciolecia za kratkami. Nieważne, czy zrobili to celowo, czy też nie. I dzięki temu Edward i ja mogliśmy wreszcie zacząć nasze wspólne, spokojne życie…
482