Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsz...
4 downloads
22 Views
683KB Size
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .
Tytu³ orygina³u: Adrian Mole: The Cappuccino Years Copyright © 1999 by Sue Townsend All rights reserved Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2002 Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2002 Wydanie I Warszawa 2002
Dla Louise
Ten wielki dzieciuch nie wyszed³ jeszcze z pieluch. Szekspir, Hamlet, przek³ad Józefa Paszkowskiego
...istotnie, mogliœmy nie dojechaæ, jednak¿e dojechaliœmy i gdyby wszyscy ludzie wiêcej rozumowali, przekonaliby siê, i¿ ¿ycie niewarte jest tego, by o nie tak bardzo siê troszczyæ... Michai³ Lermontow, Bohater naszych czasów, przek³ad Wac³awa Rogowicza
Spis g³ównych postaci: – przedstawiciele filii trustu Terrence’a Higginsa na miasto Ashby-de-la-Zouch, wydelegowani przez kolektyw do udzia³u w kondukcie ¿a³obnym, id¹cym za trumn¹ ksiê¿nej Diany A N DR ZEJ – kot Archiego Taita A N NETTE – uliczna sprzedawczyni dziennika „Standard”, uprawiaj¹ca stosunki cielesne z Malcolmem, pomywaczem w Hoi Polloi, restauracji, w której pracuje Adrian A S H B Y – plastikowa lalka Rosie Mole, odgrywaj¹ca rolê dzidziusia JE FFR EY ATKI NS – doradca stomatologiczny Adriana, ³agodny mê¿czyzna o rudych brwiach A Z IZ – asystent kucharza w Hoi Polloi L E S B ANKS – pechowy budowlaniec, zatrudniony przez Adriana do pracy przy domu Archiego Taita B E RT B AXTER – niedawno zmar³y znajomy Adriana, emerytowany komunista, najstarszy i najpaskudniejszy mieszkaniec Leicester; umar³ w przeddzieñ swych sto szóstych urodzin B E L I NDA – osobista asystentka Zippa Montefioriego G L ENN B OTT – syn Sharon Bott, sp³odzony albo przez Barry’ego Kenta, albo przez Adriana Mole’a; zdaniem Rosie Mole psychopata, który wszak¿e odziedziczy³ po Adrianie nos SH A R ON B OTT – dawna mi³oœæ Adriana, matka Glenna Botta; równie¿ matka Kenta, Bradforda i Caistera I V AN B R ATHWA ITE – ojciec Pandory, niezale¿ny konsultant mleczarski i wolnomyœliciel A B B O I ALAN
7
– cz³onkini parlamentu z okrêgu Ashby-de-la-Zouch, samozwañczo okreœlaj¹ca siê jako „najjaœniejsza gwiazda na niebosk³onie” oraz „ludowa Pan”; m³odzieñcza mi³oœæ Adriana Mole’a, który w 1981 jako pierwszy w³o¿y³ d³oñ (lew¹) pod jej bia³y sportowy stanik T A NI A B R ATHWAITE – matka Pandory, wyk³ada zagadnienia kobiece na Uniwersytecie De Montforta B I L L B R OADWAY – podwykonawca Lesa Banksa A L FI E C AI NE – podrabiany londyñczyk, prezenter Sma¿alni, programu Kruszonka Productions C A TH – asystentka realizatora Podróbek bez podróbki!, innego programu Kruszonka Productions J A C K C AVENDI SH – starszy goœæ, konkubent Pandory, alkoholik i profesor filologii w Oksfordzie P A N C HANG – dentysta, który przesta³ leczyæ biednych, gdy¿ „sami sprowadzaj¹ na siebie próchnicê” P A NI C LOUGH – zwolenniczka laburzystów i samotna matka trojga dzieci C WANY C LI VE – znany Adrianowi przestêpca, dostarcza zezwoleñ na parkowanie w centralnym Londynie L IL LI AN DALE – kandydatka Partii Zielonych z okrêgu Ashby-de-la-Zouch M A BEL D’ AR C Y – emerytka, stronniczka sir Arnolda Tuftona; jej prapradziadek by³ jednym z oficerów ocala³ych z katastrofy „Titanica” D O U GGI E – konkubent Sharon Bott C H AR LI E DOVEC OTE – adwokat Pauline Mole D U ¯ Y ALAN – w³aœciciel Sekretów oraz modnego pijackiego lokalu 165 D Y L – w³aœciciel sklepu Gor¹ce Dyle w Soho, po³o¿onego naprzeciwko Hoi Polloi B R IC K EAGLEB URG ER – agent literacki Barry’ego Kenta E D DI E STOB AR T – przedsiêbiorstwo przewozowe; niektórzy jego kierowcy przyjaŸnie machaj¹, inni nie P A NNA ELF – nieœmia³a, atoli niez³omna etycznie nauczyD R PANDOR A B RATHWA ITE
8
cielka sztuki dramatycznej Adriana i Pandory w liceum im. Neila Armstronga E L EANOR FLOOD – osoba o w¹t³ych nadgarstkach, prowadz¹ca uzupe³niaj¹ce lekcje czytania w liceum im. Neila Armstronga D R FONG – lekarz badaj¹cy Williama Mole’a w Infirmerii Królewskiej w Leicester L E N FOX – przestêpca; król komórek i przyjaciel sir Arnolda Tuftona FR ED GI PTON – aktor z dojœciem do informacji o wynikach wyborów powszechnych B O STON GOLDMAN , P ÓNIEJ GO LD P ERS ON – osobista asystentka Bricka Eagleburgera M A R C I A GR I MB OLD – kandydatka partii Przywróæcie Stawki G L OR I A HETHERING TO N – ¿ona Godfreya G O DFR EY HETHERING TO N – seryjny morderca, g³ówny bohater Bia³ej furgonetki, przezabawnej komedii Adriana; za dnia ksiêgowy, noc¹ zabójca H U MFR I – kot adoptowany przez Malcolma; bardzo podobny do Humphreya, kota z Downing Street JI M MY GR EK – w³aœciciel greckiej tawerny s¹siaduj¹cej z restauracj¹ Hoi Polloi JU S TI NE – tancerka; wystêpuje na kolanach d¿entelmenów w klubie Sekrety K E NNETH – kelner w Hoi Polloi B A R R Y KENT – by³y skin i miejscowy bandzior, obecnie wybitny pisarz i poeta; autor wiersza Nadzy i klasycznej pozycji literatury wpó³czesnej Dziennik Dorka E D NA KENT – mama Barry’ego Kenta; sprz¹taczka toalet, póŸniej absolwentka dwóch fakultetów i sekretarka Pandory w Izbie Gmin K E VI N – nieprzyjazna osobistoœæ sprzedaj¹ca w domu towarowym Hamleys SA N DR A LEAF – stra¿niczka o kwadratowej szczêce, zatrudniona przez firmê ochroniarsk¹ Cytadela; w wieczór wyborczy poddaje Pauline Mole rewizji osobistej, czym 9
wzbudza jej s³uszny gniew, ³¹cznie z groŸb¹ wst¹pienia na drogê s¹dow¹ L IC E UM I M. NEI LA ARM S TRO NG A – alma mater Adriana, Pandory, Nigela i Barry’ego Kenta L U C Y – pielêgniarka w Infirmerii Królewskiej w Leicester; samotna matka L U I GI – szef sali w Hoi Polloi, w³oski komunista, g³osuje na liberalnych demokratów; mieszka w Croydon S K Y LUPI N – antystresowy terapeuta Adriana M A L C OLM – pomywacz w Hoi Polloi; pogl¹dy wyborcze – niezdecydowane M A RI LYN – urzêdniczka bankowa w stylu kamikadze A A RON MI C HELWA ITE – elokwentny, lecz odra¿aj¹cy m³odzian, którego przyjaŸni¹ cieszy siê Rosie Mole G E OR GE MOLE – ojciec Adriana; bezrobotny, cierpi na dysfunkcjê erekcji J O J O MOLE – ¿ona Adriana, po separacji wróci³a do rodzinnej Nigerii; matka Williama, osoba piêkna, zdolna, zamo¿na i utalentowana; szczerze mówi¹c, zawsze znacznie przerasta³a Adriana, zw³aszcza ¿e jest o dziesiêæ centymetrów wy¿sza P A ULI NE MOLE – matka Adriana; niezaspokojona, niespe³niona wielbicielka Germaine Greer i feminizmu R O S I E MOLE – siostra Adriana; piêtnastoletni wamp o niewyparzonej gêbie S U SAN MOLE – ciotka Adriana oraz Stra¿niczka Wiêzienna Roku 1997; pozostaje „w zwi¹zku ma³¿eñskim” z Amand¹ W I L LI AM MOLE – synek Adriana; uwielbia Teletubisie i programy Jeremy’ego Clarksona Z IPPO MONTEFI ORI – dyrektor Kruszonka Productions, producent Podróbek bez podróbki! oraz Sma¿alni K E I TH MUTTON – kandydat Partii Potwornie Ob³¹kanych Oszo³omów D R N G – lekarz Adriana, przepisuje mu prozac N I G EL – najlepszy przyjaciel Adriana ze szko³y, obecnie gej, buddysta i kierowca furgonetki w sklepie odzie¿owym Next 10
N O B B Y – robotnik u Lesa Banksa N O R B ER T – ch³opak Nigela L I A M O’ C ASEY – student, s¹siad Archiego Taita O , P£AS K I E W ZGÓRZ A MEJ O JCZ Y Z NY ! – powieœæ
Adriana, póŸniej nazwana Birdwatching, która, w co trudno uwierzyæ, wci¹¿ czeka na wydawcê M IR ANDA PANKHU RS T – adwokatka Sharon Bott PA N I PAR VEZ – radna z ramienia libera³ów; w³aœcicielka sp. z o.o. Psota, przedszkola, do którego uczêszcza William Mole R O GER PATI ENCE – nowy dyrektor liceum im. Neila Armstronga I D A PEAC OC K – rencistka, cz³onkini Partii Liberalnych Demokratów, przekonana, ¿e Tony Blair da jej nowe stawy biodrowe B O B PER KI NS – w³aœciciel centrum ogrodniczego swego imienia L E NNI E PUR B R I G HT – kierownik kampanii wyborczej Pandory, rodowity londyñczyk, poprzednio w³aœciciel straganu z tr¹bikami sfa³dowanymi R A JI T – pracownik stacji benzynowej BP SA S HA – pomocnik kucharza w Hoi Polloi PE TER SAVAGE – arystokrata i ordynus, w³aœciciel Hoi Polloi; wyznawca tradycyjnego angielskiego jad³ospisu, polegaj¹cego na braku wyboru; w chwilach stresu nie trzyma moczu; nienawidzi Tony’ego Blaira i nowych laburzystów K IM SAVAGE – by³a ¿ona Savage’a, dostarcza kwiaty osobom z by³ego towarzystwa SE AN – kelner w Hoi Polloi PA N SC R UTON – vel „Wy³upiasty Scruton”; by³y dyrektor liceum im. Neila Armstronga; wœciekle oddany pani Thatcher D E V SI NGH – wielbiciel dwuznaczników, wspó³prezenter Podróbek bez podróbki! C H R I STI NE SPI CER-WOO DS – kandydatka Partii Lesbijskich Antyglobalizacyjnych Socjalistek (LAS-ki) 11
– redaktor i dyrektor Stoat Books sp. z o.o., chce wydaæ Podróbki bez podróbki! w wersji ksi¹¿kowej D R SUR I NDER – lekarz badaj¹cy Williama w Infirmerii Królewskiej w Leicester J U STI N SWAYWA RD – pracownik i pe³nomocnik s¹dowy sklepu obuwniczego Shoe Mania! A R CHI E TAI T – emeryt, g³osuje na socjallaburzystów P A NNA TR ELLI S – nauczycielka matematyki Glenna Botta S IR AR NOLD TUF TON – cz³onek parlamentu z ramienia Partii Konserwatywnej na okrêg Ashby-de-la-Zouch; wyborczy rywal Pandory J U L I AN TWYSTLETON -F IF E – gej, by³y m¹¿ Pandory R O N VALENTI NE DU F F – kandydat partii Repatriowaæ Cudzoziemców P A NI WELLI NGSBOROU GH – recepcjonistka pana Changa D ¯ AD¯KD¯ WLD ¯K D¯KD ¯W – t³umacz z Belgradu, zainteresowany przek³adem Birdwatching W O NKY DAVE – did¿ej stacji radiowej Zouch FM H A RR Y WOR THI NGTON – emeryt, stronnik laburzystów Z O – fryzjerka i charakteryzatorka w Kruszonka Productions A R THUR STOAT
Dean Street, Soho
œroda 30 kwietnia 1997 I znów ujmujê pióro, aby opisaæ „wa¿ki moment w zabiegach ludzi” (dziêki Bogu, to jest dziennik sekretny, nie muszê wiêc dodawaæ „ze szczególnym uwzglêdnieniem kobiet”). Prorokujê, i¿ pojutrze, 2 maja, z nastaniem œwitu, po osi¹gniêciu znikomej wiêkszoœci g³osów, Partia Pracy z trudem utworzy kolejny rz¹d. Wszelkie zapowiedzi mia¿d¿¹cego zwyciêstwa to histeryczne brednie, podsycane przez media. Swoj¹ przepowiedniê opieram na „dojœciu” do informacji. Dojœcie owo stanowi niejaki Fred Gipton, aktor, który wystêpowa³ w sztuce Pan inspektor przyszed³ razem z Tonym Boothem, teœciem naszego przysz³ego premiera. Gipton puœci³ farbê w Hoi Polloi, restauracji, gdzie pracujê, po spo¿yciu dwóch butelek piwa, jednego pernoda i sorbetu na wódce. Ub³agawszy mnie, bym „nie puœci³ pary z gêby”, wyzna³, ¿e bardzo okrê¿n¹ drog¹ obi³o mu siê o uszy, i¿ pan Blair spodziewa siê zwyciêstwa z minimaln¹ przewag¹. Podobno mówiono o trzech g³osach. Gipton pos¹dza pana Blaira o noszenie peruki, ale jestem pewny, ¿e to nieprawda. Mam nagranie wideo z wiadomoœci o dziesi¹tej, gdzie pan Blair wysiada z helikoptera na szkolnym boisku. Starannie obejrza³em stop-klatkê i twierdzê, ¿e ¿adna peruka nie wytrzyma³aby turbulencji wywo³anej przez œmig³o – to s¹ w³asne w³osy Tony’ego, certainement! NajwyraŸniej liczy siê ka¿dy g³os, tote¿ dziœ wieczorem, po zakoñczeniu zmiany w restauracji, zamierzam udaæ siê do urny w Ashby-de-la-Zouch. Ale gdy powiedzia³em Savage’owi, ¿e chcê wzi¹æ wolny dzieñ na g³osowanie, wyg³osi³ 15
tyradê na temat g³upoty, jak¹ by³o przyznanie „hoi polloi” prawa g³osu. – Gdybym to ja, k..., rz¹dzi³ tym krajem – oznajmi³ (nie potrafiê siê zmusiæ, by napisaæ w ca³oœci s³owo „k...”) – da³bym prawo g³osu wy³¹cznie mê¿czyznom powy¿ej czterdziestego pi¹tego roku ¿ycia, którzy zarabiaj¹ ponad siedemdziesi¹t tysiêcy funtów rocznie. – Nie pozwoli³by pan g³osowaæ kobietom? – upewni³em siê, nie wierz¹c w³asnym uszom. – Nie, k..., w ¿adnym razie! – rozindyczy³ siê Savage. – To s¹, k..., wariatki! U nich zawsze jak nie ZNP, to HTZ albo inne WLM! Próbowa³em mu wyjaœniæ, ¿e WLM oznacza widoczn¹ liniê majtek, ale jak zwykle g³os rozs¹dku doñ nie dociera³. Gdy przeszed³ do wyliczania przestêpstw i wykroczeñ swej ¿ony Kim (z któr¹ jest w separacji), oddali³em siê do kuchni i zacz¹³em robiæ sos cebulowy do zrazików. Zaczeka³em, a¿ Savage siê uspokoi, i spróbowa³em znowu. – Proszê pana – powiedzia³em – od pó³tora miesi¹ca nie mia³em wolnego dnia. – A ty na kogo zamierzasz g³osowaæ? – spyta³ zaczepnie. Nie podoba³o mi siê to pytanie, odpowiedzia³em jednak: – Na Partiê Pracy. – W takim razie, k...., nic z tego, stary! – wrzasn¹³. Wsadzi³ szklankê pod dozownik rumu, nape³ni³ j¹ do po³owy (albo pozostawi³ w po³owie pust¹ – interpretacja zale¿y od typu osobowoœci), a nastêpnie bez mrugniêcia okiem poci¹gn¹³ spory ³yk, jakby pi³ sok owocowy. – Mam utraciæ cennego cz³onka personelu w jednym z najbardziej ruchliwych dni w roku tylko po to, ¿eby ten peda³ Blair wygra³ wybory? – wykaszla³, zaci¹gaj¹c siê paskudnym francuskim papierosem. Zwróci³em mu uwagê, ¿e pan Blair nie tylko nie jest ciot¹, lecz nawet sp³odzi³ troje dzieci, ale Savage tylko zabulgota³ flegm¹, zaœmia³ siê straszliwie, krzy¿uj¹c przy tym nogi (w chwilach stresu nie trzyma moczu), po czym podprowadzi³ 16
mnie do drzwi restauracji i wskaza³ po³o¿ony naprzeciwko sklep Gor¹ce Dyle. Dyl we w³asnej osobie w³aœnie rozwiesza³ nabijane æwiekami skórzane gacie na stojaku w oknie wystawowym. – To sklep dla ciot, mam racjê, Mole? – zapyta³ Savage, chuchaj¹c mi w twarz oparami rumu. – Owszem, specjalizuje siê w ubiorach i akcesoriach dla homoseksualistów – przyzna³em. – I co, naprawdê s¹dzisz, i¿ ¿ a d e n z klientów Dyla nie jest szczêœliwie ¿onaty? – zapyta³ Savage, teatralnie zni¿aj¹c g³os. – No, wszystko jasne – odpar³em z gryz¹c¹ ironi¹. – Ma³¿eñstwo pana Blaira to fasada, a jego dzieci sp³odzone zosta³y w ³o¿u cynizmu wy³¹cznie dla zamydlenia oczu narodowi brytyjskiemu. Pewnego piêknego dnia wyborcy dadz¹ siê zwieœæ i zag³osuj¹ na cz³owieka, który tylko udaje heteroseksualnego socjalistê, gdy tymczasem... – Wspomnisz moje s³owa, Mole. Blair to przyjaciel Dyla, znam siê na tym, k..., a poza tym, k..., co z niego za socjalista? Wstawi³em kapustê na obiad – Savage lubi, jak kapusta gotuje siê przez co najmniej pó³ godziny. W ogóle od czasu gdy Savage wprowadzi³ swój tradycyjny angielski jad³ospis, czyli Brak Wyboru, gotowanie to dla mnie bu³ka z mas³em. Oto menu dzisiejszej uczty: zupa pomidorowa Heinza z puszki (z grzankami z bia³ego chleba) szare zraziki baranie gotowana kapusta z ziemniakami ï la Dan Quayle ciemnobr¹zowy sos cebulowy pudding „nakrapiany Wacek” ï la Clinton budyñ Bird’s (ko¿uch 6 funtów ekstra) ser cheddar, krakersy maœlane kawa neska 17
miêtówka w czekoladzie After Eight Ceny nie zawieraj¹ op³aty za obs³ugê. Goœci uprasza siê o palenie miêdzy daniami. Fajki i cygara szczególnie mile widziane. Wszystkie stoliki w restauracji zarezerwowane s¹ na szeœæ tygodni naprzód. Wczoraj wieczorem Savage odmówi³ wstêpu ksiê¿nej Kentu. Nie posiada³a siê z rozpaczy. Krytyk kulinarny „Sunday Timesa” A.A. Gill napisa³ w recenzji, ¿e Hoi Polloi podaje pod³e ¿arcie rodem z sierociñca. „Kie³basa na moim talerzu do z³udzenia przypomina³a ³ajno: wygl¹da³a jak ³ajno, smakowa³a jak ³ajno, cuchnê³a jak ³ajno, mia³a konsystencjê ³ajna. Prawdê mówi¹c, po namyœle dochodzê do wniosku, ¿e zapewne podano mi ³ajno”. Savage kaza³ powiêkszyæ opiniê Gilla na ksero i przyklei³ j¹ w oknie, gdzie przyci¹ga rzesze zachwyconych czytelników. Oko³o pó³nocy zapyta³em wspó³pracowników – tych, którzy rozumiej¹ po angielsku – czy wezm¹ udzia³ w wyborach. Szef sali, Luigi, we W³oszech jest komunist¹, ale w Croydon, gdzie obecnie mieszka, zamierza g³osowaæ na socjallibera³ów. Pomywacz Malcolm oznajmi³, ¿e zastanawia siê nad oddaniem g³osu na konserwatystów, „bo chc¹ pomóc tym, którzy prowadz¹ dzia³alnoœæ gospodarcz¹ i sami siê zatrudniaj¹”. Przypomnia³em mu, i¿ musia³ zarejestrowaæ dzia³alnoœæ gospodarcz¹ tylko dlatego, ¿e Savage nie chcia³ p³aciæ za niego ubezpieczenia i podatku, Malcolm wszak¿e oœwiadczy³, ¿e lubi Johna Majora, gdy¿ on (Malcolm) wychowywa³ siê w rodzinie zastêpczej w Huntingdon, okrêgu wyborczym Majora. Patrz¹c, jak Malcolm zmaga siê w zlewie z blach¹ po „nakrapianym Wacku”, zapyta³em go, co s¹dzi o programie konserwatystów. – Mówi¹, ¿e nie podwy¿sz¹ podatków – odpar³ swoim piskliwym g³osem. – Malcolm – zdziwi³em siê – przecie¿ ty nie p³acisz podatków. Dostajesz forsê do rêki. Nie ma ciê w ksiêgach, 18
dziêki czemu pobierasz zasi³ek. W dodatku masz zêby za darmo, karetkê do szpitala za darmo, wszystko za darmo. Malcolm zamyœli³ siê. – Hmm, to mo¿e zag³osujê na Partiê Pracy... czwartek 1 maja Z Dean Street w londyñskim Soho na Wisteria Walk w Ashby-de-la-Zouch w hrabstwie Leicester jecha³em niespe³na trzy godziny. NieŸle, zwa¿ywszy, ¿e ani razu nie przekroczy³em dozwolonej prêdkoœci. Po drodze s³ucha³em audycji Talk Radio, w której doktor Pandora Brathwaite, kandydatka Partii Pracy z naszego okrêgu, mówi³a o wartoœciach rodzinnych. Tak mnie to oburzy³o, ¿e omal nie zakrztusi³em siê landrynk¹ i z emocji wjecha³em na pas szybkiego ruchu. Ale¿ z niej hipokrytka! Pandora jawnie gardzi wartoœciami rodzinnymi. Jej pierwszy m¹¿ Julian nie ukrywa³ swego homoseksualizmu, ba, wrêcz siê nim che³pi³. Obecny konkubent Pandory, Jack Cavendish, by³ trzykrotnie ¿onaty i ma dziesiêcioro uznanych dzieci, z których troje przebywa w rozsianych po ca³ym kraju oœrodkach odwykowych dla narkomanów. Najstarsza latoroœl wci¹¿ gnije w tureckim wiêzieniu, a reszta najwyraŸniej lgnie do rozmaitych sekt religijnych – najm³odszy syn Jacka, Tom, niedawno zosta³ plebanem w Hull. Tajemnic¹ pozostaje, w jaki sposób Pandorze uda³o siê zdobyæ akceptacjê komisji klasyfikacyjnej Partii Pracy – b¹dŸ co b¹dŸ, pali co najmniej dwie paczki papierosów dziennie. Dziennikarz w radiu zapyta³ j¹ o ¿yciowego partnera. – Jest profesorem filologii w Oksfordzie – odpar³a schrypniêtym g³osem. – I bardzo mnie wspiera. Ale – doda³a – ja te¿ go wspieram. – Rzeczywiœcie, potrzebuje wsparcia! – krzykn¹³em do radia w samochodzie. – To na³ogowy alkoholik i po ósmej wieczór nie potrafi ustaæ o w³asnych si³ach! Przy osiemnastym zjeŸdzie z autostrady skoñczy³y mi siê landrynki Opal Fruits, wiêc zatrzyma³em siê na stacji 19
benzynowej i kupi³em trzy paczki. Mo¿e producent dodaje do nich coœ uzale¿niaj¹cego? Jakoœ du¿o ich jem ostatnio. Niedawno obudzi³em siê w nocy i z rozpacz¹ stwierdzi³em, ¿e nie mam ani jednej landrynki w domu. D³ugo przemierza³em ulice Soho, aby je znaleŸæ. Niespe³na dwie minuty po tym, jak wyszed³em z domu, zaoferowano mi lesbijski seks, heroinê i zegarek Rolex, ale wytropienie paczki Opal Fruits zajê³o mi przesz³o pó³ godziny. Rz¹dy laburzystów zmieni¹ to wszystko. Pan Blair jest szczerym chrzeœcijaninem i przewidujê, i¿ po wyborach przez kraj przetoczy siê fala odrodzenia religijnego. Têskniê do dnia, kiedy zbudzê siê rano i stwierdzê, ¿e – alleluja! – ja tak¿e wierzê w Boga! Kiedy wracaj¹c do samochodu, rozrywa³em torebkê z Opal Fruits, podszed³ do mnie wysoki mê¿czyzna w kombinezonie kierowcy ciê¿arówki. Ze sposobu, w jaki zagrodzi³ mi drogê grubym ramieniem, poj¹³em, ¿e coœ musia³o go bardzo rozgniewaæ. – To ty jesteœ ten wa³ w austinie montego? – zapyta³. – Ten, co setk¹ wlók³ siê œrodkowym pasem? Nie spodoba³ mi siê jego agresywny ton. Zwróci³em mu uwagê, ¿e autostrada jest mokra, a sto kilometrów na godzinê to zupe³nie wystarczaj¹ca prêdkoœæ. – Od Watford ci¹gnê siê za tob¹ t¹ cholern¹ ciê¿arówk¹ – zawarcza³. – Nie widzia³eœ, ¿e mrugam œwiat³ami? – Myœla³em, ¿e to gest przyjaŸni – odpar³em. – A kto by siê chcia³ przyjaŸniæ z takim kutasem? Siedzia³em w samochodzie i patrzy³em, jak gbur wskakuje do szoferki. Z ulg¹ zauwa¿y³em, ¿e nie pracuje dla Eddiego Stobarta – kierowcy tej firmy do kombinezonów nosz¹ koszule i krawaty, ich wozy zaœ s¹ zawsze nieskazitelnie czyste. Ten ba³wan wióz³ ³adunek wody mineralnej z Kornwalii do hrabstwa Derby. Po co? Ca³e Derbyshire sk³ada siê z wody mineralnej. Wrêcz nie mo¿na siê tam ruszyæ, ¿eby nie wpaœæ do potoku, ruczaju albo innej wartkiej stru¿ki. Posta³em przez chwilê na parkingu, czekaj¹c, a¿ szaleniec w ciê¿arówce oddali siê o kilka kilometrów, po czym wró20
ci³em na autostradê i pomny doznanych przykroœci, doda³em gazu, zwiêkszaj¹c prêdkoœæ do stu dziesiêciu km/godz. Tu¿ po zjeŸdzie z autostrady ujrza³em przed sob¹ œliczn¹ twarz Pandory, wpatruj¹c¹ siê we mnie z plakatu wyborczego, przybitego do kasztanowca na poboczu. Zatrzyma³em samochód i wysiad³em, aby lepiej przyjrzeæ siê zdjêciu. By³o olœniewaj¹ce, stylizowane na fotosy gwiazd hollywoodzkich z lat czterdziestych. W³osy Pandory, ciemnoblond rozjaœniane w pasemka, opada³y jej na ramiona b³yszcz¹cymi falami, rozchylone usta ukazywa³y zêby bia³e niczym reklama pasty Harpic, oczy mówi³y „³ó¿ko!” Mia³a na sobie ciemne wdzianko, spod którego wyziera³ dyskretny skrawek bia³ej koronki oraz znacznie bardziej sugestywny dekolt. Zrozumia³em, ¿e ka¿dy mê¿czyzna w Ashby-de-la-Zouch pójdzie g³osowaæ na ni¹ choæby na kolanach. I pomyœleæ, ¿e ja, Adrian Mole, pierwszy uca³owa³em te boskie wargi i pierwszy wsun¹³em d³oñ (lew¹) pod jej bia³y, sportowy stanik. I ¿e 10 czerwca 1981 roku Pandora wyzna³a, ¿e mnie kocha. Nie ma znaczenia, ¿e by³a ju¿ raz zamê¿na. Po prostu wiem, ¿e naprawdê kocha tylko mnie i do mnie nale¿y. Jesteœmy dla siebie niczym Artur i Ginewra, niczym Romeo i Julia, niczym Karol i Camilla. Kiedy Pandora zjawi³a siê na moim œlubie z Jo Jo, ukradkiem otar³a ³zê, po czym powiedzia³a do mojej ¿ony: – Kondolencje. Natychmiast przeprosi³a za faux pas i poprawi³a siê: – To znaczy, chcia³am powiedzieæ, gratulacje. Ale ja poj¹³em, ¿e owo przejêzyczenie œwiadczy o jej wielkim ¿alu, i¿ to nie ona zosta³a pani¹ Adrianow¹ Albertow¹ Mole. – Kocham ciê – powiedzia³em do zjawiskowej twarzy na drzewie, po czym wsiad³em do samochodu i ruszy³em w dalsz¹ podró¿ do Ashby-de-la-Zouch. Twarz Pandory uœmiecha³a siê do mnie z mijanych witryn i rusztowañ. Napis pod spodem nak³ania³: G£OSUJ NA BRATHWAITE – PARTIA PRACY. 21
Niekiedy w oknach wiêkszych domów pojawia³y siê plakaty z prosiakowatym obliczem g³ównego rywala Pandory, sir Arnolda Tuftona. Zg³oszony na Wystawê Rolnicz¹ w Leicester, osobnik ten móg³by liczyæ na nagrodê w konkursie na najdorodniejszego knura, ale w konkurencji z m³odoœci¹ i promienn¹ inteligencj¹ doktor Pandory Brathwaite nie dajê mu najmniejszych szans. Ponadto afera, zwi¹zana z utrzymywaniem przezeñ bliskich stosunków z królem komórek Lenem Foxem (mówi siê o jakiejœ torbie podró¿nej w Marbelli), dodatkowo pogarsza jego wyborcze perspektywy. Mieszkañcy Ashby-de-la-Zouch nie odznaczaj¹ siê szczególn¹ wojowniczoœci¹, trudno wiêc orzec, czy mieliby ochotê na rewolucjê. W ka¿dym razie psy i koty wygrzewaj¹ce siê w porannym s³oñcu wygl¹da³y nader pokojowo. Podje¿d¿aj¹c pod dom moich rodziców na Wisteria Walk, zauwa¿y³em w oknie salonu plakat Partii Pracy, a w oknie sypialni mojej siostry Rosie afisz Spice Girls, jednak¿e t³o dla obu plakatów stanowi³y nadal zaci¹gniête zas³ony. Przez piêæ minut musia³em dobijaæ siê do drzwi, zanim ktoœ wreszcie mi otworzy³. W progu stanê³a moja matka, ubrana w bia³y, przybrudzony szlafrok frotté i szare, we³niane, mêskie skarpety. W palcach trzyma³a dymi¹cego papierosa Silk Cut o niskiej zawartoœci nikotyny, lakier na jej paznokciach siê ³uszczy³, a wokó³ oczu widnia³y rozmazane plamy wczorajszego tuszu. Ktoœ, niewykluczone, ¿e fryzjer, zrobi³ coœ strasznego z jej w³osami. Z szyi zwisa³y na z³otych ³añcuszkach dwie pary okularów. Wsadzi³a jedn¹ z nich na nos i powiedzia³a: – A, to ty. Mia³am nadziejê, ¿e listonosz. Zamówi³am u Nexta czerwony garnitur, obiecali, ¿e dzisiaj go przyœl¹. Zdjê³a okulary, zast¹pi³a je drug¹ par¹, bacznie zlustrowa³a alejê w obu kierunkach, po czym poca³owa³a mnie i zawróci³a do kuchni. Przy stole siedzia³ mój syn William i jad³ ³y¿k¹ wazow¹ chrupki Coco Pops z mlekiem. Na mój widok zeskoczy³ z krzes³a i rzuci³ siê w kierunku moich genitaliów. Z³apa³em 22
go i podrzuci³em do góry, unikaj¹c w ten sposób znacznego bólu. Nie widzia³em swego syna od trzech tygodni i stwierdzam, ¿e przez ten czas jego sprawnoœæ werbalna znacznie siê poprawi³a. (Muszê wreszcie przestaæ u¿ywaæ s³owa z n a c zn i e – to przez Johna Majora). William ma tylko dwa lata i dziewiêæ miesiêcy, ale ku memu powa¿nemu zaniepokojeniu da³ siê ju¿ ca³kowicie opêtaæ Jeremy’emu Clarksonowi, kretynowi, który w TV prowadzi program o samochodach. Moja matka straszliwie rozpuszcza ch³opca – nagrywa na wideo napêdzane testosteronem programy Clarksona i pozwala Williamowi w kó³ko je ogl¹daæ. Nie wiem, sk¹d u niego ten obsesyjny pêd do automobilizmu, bo z pewnoœci¹ nie po mojej rodzinie. Co prawda, jego nigeryjska babcia pracowa³a kiedyœ w Ibadanie jako kierowniczka firmy importuj¹cej opony do ciê¿arówek. To w¹t³a przes³anka, ale geny czêsto zachowuj¹ siê dziwnie. Na przyk³ad nikt nigdy nie umia³ mi wyt³umaczyæ, po kim odziedziczy³em talent do gotowania i twórczoœci pisarskiej. Rodzina mojej matki (z Norfolk) to praktycznie analfabeci, ¿ywi¹cy siê kartoflami z keczupem, rodzina ojca zaœ zawsze bardzo podejrzliwie traktowa³a ksi¹¿ki, chyba ¿e by³y w nich obrazkowe „przerywniki”. Babcia po mieczu, May Mole, przyrz¹dza³a jedynie proste potrawy. Uwa¿a³a jedzenie za karygodny luksus. Dziêki Bogu zmar³a, zanim zosta³em zawodowym szefem kuchni, albowiem wrêcz chlubi³a siê faktem, ¿e nigdy nie jad³a w porz¹dnej restauracji. O lokalach gastronomicznych wyra¿a³a siê tak jak inni o palarniach opium. Muszê odnotowaæ dla potomnoœci, ¿e mój syn to ³adny ch³opczyk o g³adkiej skórze i oczach barwy ciemnego cappuccino, dok³adnie takich, jak bejca „ciemny d¹b” w zestawie barwników do drewna firmy Cuprinol. Przewa¿a w nim krew nigeryjska, ale wydaje mi siê, ¿e ma tak¿e pewne cechy Anglika. Na przyk³ad jest bardzo niezdarny, a kiedy ogl¹da Clarksona (dajmy na to) w telewizji, mimowolnie otwiera buziê, przez co robi wra¿enie odrobinê g³upkowatego. 23
– Mia³eœ wieœci od Jo Jo? – zapyta³a moja matka, usi³uj¹c kopn¹æ Nowego Psa, aby przesta³ lizaæ swe okaza³e j¹dra. – Nie – odpar³em. – A ty? Otworzy³a szufladê i wyjê³a list lotniczy, oblepiony nigeryjskimi znaczkami. – Przeczytaj sobie, a ja wezmê ma³ego na górê i go przygotujê. Na widok nadzwyczaj piêknego pisma Jo Jo dozna³em wstrz¹su. Pochy³oœci i kr¹g³oœci liter przywiod³y mi na myœl jej g³os i cia³o. Nawet mój penis poruszy³ siê lekko, jakby zaciekawiony tym, co chce mi oznajmiæ ¿ona. Najdro¿sza Pauline! Z przykroœci¹ donoszê Ci, ¿e Adrian i ja siê rozwodzimy. Wiem, ¿e ta wiadomoœæ Ciê nie zdziwi, zw³aszcza po mojej ostatniej wizycie, kiedy zab³¹dziwszy w drodze do Alton Towers, Adrian oznajmi³, ¿e to moja wina, i przedar³ mapê na pó³. Przykro mi, ¿e Ty i George (a szczególnie William) byliœcie œwiadkami tej sceny. Prawdê mówi¹c, Pauline, ten niefortunny incydent nie nale¿a³ do wyj¹tków, tote¿ czujê, ¿e lepiej bêdzie, jeœli teraz zakoñczê nasze ma³¿eñstwo. Jestem chora z têknoty na sam¹ myœl o Williamie. Czy czasem mnie wspomina? Proszê, przeœlij mi jego aktualne zdjêcie. Dziêkujê Ci, Pauline, ¿e zajmujesz siê Williamem. Pewnego dnia, kiedy sytuacja polityczna tutaj siê polepszy, zabiorê go do siebie. Ca³ujê Ciebie i ca³¹ rodzinê, Jo Jo – Powinieneœ by³ mi powiedzieæ, ¿e siê rozwodzicie – zbeszta³a mnie matka. – Czemu tego nie zrobi³eœ? – S¹dzi³em, ¿e mo¿e Jo Jo zmieni zdanie – odpar³em zgodnie z prawd¹. – ¯e te¿ pozwoli³eœ, by wymknê³a ci siê taka piêkna ¿ona! Coœ podobnego! Chyba ci odbi³o, psiakrew! Nigdy ju¿ nie 24
zdobêdziesz kobiety z tak¹ klas¹. Mia³a wszystko, urodê, rozum, pieni¹dze, talent... – Nie potrafi³a gotowaæ – przerwa³em. – Nigeryjskie potrawy gotowa³a œwietnie – odpar³a moja matka, najwiêksza fanka Jo Jo. – Owszem – powiedzia³em. – Ale ja jestem Anglikiem. – Ma³y Angliczek – zadrwi³a matka, która rzadko przekracza³a granice Leicestershire. – Chcesz wiedzieæ, czemu ma³¿eñstwo ci nie wysz³o? Spojrza³em przez okno na ogródek za domem. Trawnik usiany by³ jaskrawymi spinkami do bielizny, które spad³y ze sznura. – Mów – powiedzia³em. – Po pierwsze, nie umia³eœ pogodziæ siê z faktem, ¿e ona ma dyplom. Po drugie, piêciokrotnie odk³ada³eœ swój wyjazd do Nigerii. Po trzecie – ci¹gnê³a – nie potrafi³eœ znieœæ, ¿e jest od ciebie o dziesiêæ centymetrów wy¿sza. W milczeniu umy³em rêce nad zlewem. – Jest jeszcze postscriptum – powiedzia³a matka i z satysfakcj¹ je odczyta³a: – „PS Czyta³aœ opiniê A.A. Gilla o Hoi Polloi w «Sunday Timesie»? Muszê j¹ ukrywaæ przed rodzin¹”. A wiêc nawet w Lagos, stolicy Nigerii, natrz¹saj¹ siê z moich zdolnoœci kulinarnych! Za ¿adne skarby nie powinienem by³ daæ siê namówiæ Savage’owi na umieszczenie w jad³ospisie sma¿onych kie³basek i t³uczonych ziemniaków. I czemu¿ to, ach, czemu¿ Gill i jego jasnow³osa towarzyszka musieli zjawiæ siê w³aœnie tego wieczora, kiedy skoñczy³y nam siê tradycyjne, rêcznie robione kie³baski, które kupujê u rzeŸnika na Brewer Street? Zamiast posy³aæ do supermarketu, nale¿a³o mê¿nie stawiæ czo³o Gillowi i wyznaæ mu prawdê. Przed domem da³ siê s³yszeæ pomruk diesla, po czym rozleg³o siê energiczne pukanie do drzwi. Otworzy³em i ujrza³em przystojnego blondyna z paczk¹ w rêku. By³ to Nigel, mój najlepszy przyjaciel z liceum im. Neila Armstronga. 25
– Nigel! – wykrzykn¹³em zdumiony. – Jak to, jesteœ kierowc¹ furgonetki? Myœla³em, ¿e jesteœ gejem! – Gej to nie zawód, Moley, to orientacja seksualna – odpar³ zniecierpliwiony Nigel. – Ale – wyj¹ka³em – spodziewa³em siê, ¿e zajmiesz siê czymœ artystycznym! – Na przyk³ad gotowaniem? – zapyta³ ze œmiechem. – Ale myœla³em, ¿e zosta³eœ buddyst¹ – brn¹³em dalej, kopi¹c sobie konwersacyjny grób. Nigel westchn¹³. – Buddystom wolno prowadziæ furgonetki. – Ale nie nosisz ju¿ ¿ó³tych szat – zwróci³em uwagê, zreszt¹ ca³kiem niepotrzebnie, gdy¿ Nigel od stóp do g³ów odziany by³ w d¿ins. – Zda³em sobie sprawê, ¿e zewnêtrzne oznaki duchowoœci maskuj¹ duchowoœæ wewnêtrzn¹. Zapyta³em go o rodziców. Okaza³o siê, ¿e ojciec poszed³ do szpitala, by wymieniæ stalow¹ p³ytkê w czaszce, a matka nadal pyta, kiedy jej syn ustatkuje siê z jak¹œ mi³¹ dziewczyn¹. – Nie powiedzia³eœ rodzicom, ¿e jesteœ gejem? – Nie – przyzna³, wpatrzony w furgonetkê, warcz¹c¹ przy krawê¿niku. – S³uchaj – doda³ – to temat na d³u¿sz¹ rozmowê, mo¿e byœmy siê kiedyœ spotkali? Wymieniliœmy numery komórek i odjecha³. Matka zesz³a na dó³ z Williamem i chciwie rozerwa³a paczkê. – To mój strój na czeœæ zwyciêstwa laburzystów – oznajmi³a. – Zamierzam w³o¿yæ go dzisiaj na liczenie g³osów. Ale gdy ujrza³a granatowy garnitur wtulony w arkusze bibu³ki, jej twarz wyci¹gnê³a siê jeszcze bardziej ni¿ zazwyczaj. – Przecie¿ zamówi³am czerwony! – wrzasnê³a i zaczê³a rozpaczaæ, ¿e to niemo¿liwe, by na dzisiejszym przyjêciu na czeœæ zwyciêstwa Pandory wyst¹pi³a w kolorze granatowym. Grozi³a, ¿e poda sklep Next do s¹du za uraz psychiczny, na który j¹ nara¿ono. 26
Odszuka³em wewn¹trz opakowania formularz zamówienia i ujrza³em, ¿e w rubryce „kolor” matka zaznaczy³a granatowy – nie ulega³o w¹tpliwoœci, ¿e mia³em przed sob¹ jej charakterystyczny krzy¿yk – w koñcu zatem musia³a przyznaæ, ¿e Next siê nie pomyli³. Gdyby jej adwokat Charlie Dovecote siê o tym dowiedzia³, rozszlocha³by siê z ¿alu za utraconym honorarium! Matka nadal ma przed sob¹ sprawê s¹dow¹, któr¹ wytoczy³a sklepowi Shoe Mania!, poniewa¿ na szczycie Snowdonu odpad³ jej obcas od szpilki. W duchu mam nadziejê, ¿e przegra – gdyby wygra³a, wymiar sprawiedliwoœci wyszed³by na bardziej idiotyczny, ni¿ jest. Charlie Dovecote po prostu wykorzystuje klimakteryczn¹ pó³wariatkê, która nie chce siê zgodziæ na ¿adn¹ z proponowanych HTZ. Zaproponowa³em, ¿e za³atwiê z Nextem, by dostarczyli czerwony garnitur w trybie pilnym, na co matka szyderczo odpar³a: – Akurat. Zadzwoni³em jednak na komórkê do Nigela, który obieca³, ¿e zrobi, co w jego mocy, aczkolwiek uprzedzi³, ¿e „wszystko czerwone” znika z hurtowni w zawrotnym tempie wobec spodziewanego mia¿d¿¹cego zwyciêstwa Partii Pracy. Próbowa³em opowiedzieæ mu o informacjach Freda Giptona, ale sygna³ w telefonie zanik³. Ze z³oœci¹ spostrzeg³em, ¿e czêœæ rozlanego przez Williama mleka ws¹czy³a siê do dziurki mikrofonu. Rozz³oœci³em siê jeszcze bardziej, kiedy William, zajêty zabaw¹ z Nowym Psem, przewróci³ drug¹ miskê p³atków i paskudna mieszanina cukru i br¹zowego mleka œciek³a ze sto³u, plami¹c w kroku moje p³ócienne, misternie wytarte spodnie. Rzuci³em siê do zlewu, chwyci³em œcierkê i próbowa³em siê wytrzeæ, lecz œcierka najwyraŸniej kry³a w swych fa³dach jeszcze paskudniejsze substancje – mo¿liwe, ¿e sok pomarañczowy – które natychmiast przenios³y siê na plamê po Choco Popsach. Powsta³ kolejny zaciek, œwiadcz¹cy dobitnie o przewlek³ym nietrzymaniu moczu. Rozejrza³em siê za pralk¹, lecz dowiedzia³em siê jedynie, ¿e jako 27
przedmiot sporu prawnego obecnie przebywa ona u producenta. Charlie Dovecote ma pe³ne rêce roboty. – Bêdziesz musia³ po¿yczyæ spodnie od ojca – powiedzia³a matka. Wybuchn¹³em œmiechem. Te¿ pomys³! Nie da³bym siê przy³apaæ w ojcowskich spodniach, nawet gnij¹c w rynsztoku! – A tak ï propos, gdzie on jest? – Na górze. Ma kliniczn¹ depresjê – odpar³a matka bez œladu wspó³czucia. – A z jakiego powodu? – zapyta³em, kiedy szliœmy po schodach (na których niebezpiecznie wala³y siê ogromne iloœci samochodzików). Na piêtrze matka œciszy³a g³os. – Po pierwsze, wie, ¿e ju¿ nigdy nie dostanie porz¹dnej pracy, z pewnoœci¹ nie na pe³nym etacie. Po drugie, ma hemoroidy i boi siê operacji. Po trzecie, od trzech miesiêcy jest impotentem. – Po czwarte – z sypialni dobieg³ wrzask ojca – ma po dziurki w nosie swej cholernej ¿ony, która paple o jego ¿yciu p³ciowym z kim, kurde, popadnie! Matka otworzy³a na oœcie¿ drzwi sypialni. – Adrian to nie jest „kto popadnie”! – krzyknê³a przez ob³ok dymu z papierosów. – On mo¿e nie, ale facet w wypo¿yczalni kaset, kurde, jak najbardziej! – rykn¹³ ojciec. William rzuci³ siê ku wyci¹gniêtej na ³ó¿ku postaci dziadka i namiêtnie go uca³owa³. – Tylko ten ma³y sprawia – mrukn¹³ mój ojciec – ¿e dot¹d ze sob¹ nie skoñczy³em. – Co to jest „skoñczyæ ze sob¹”, dziadku? – dopytywa³ siê William, rozpinaj¹c ojcu górê od pid¿amy. (Jego manualna sprawnoœæ jest zadziwiaj¹ca.) Natychmiast zainterweniowa³em. Moi rodzice bez mrugniêcia okiem gotowi s¹ wyjaœniæ dwuitrzyczwartelatkowi pojêcie samobójstwa. 28
– „Skoñczyæ ze sob¹” znaczy... ee... znaczy... zacz¹æ z kim innym – sk³ama³em. – Mo¿e poczu³byœ siê lepiej – zwróci³em siê do ojca – gdybyœ otworzy³ okno i wpuœci³ tu trochê œwiat³a i powietrza? – Nie – jêkn¹³ ojciec, po czym g³osem Blanche du Bois doda³: – Nie lubiê œwiat³a. Rozejrza³em siê i spostrzeg³em, ¿e z pokoju znikn¹³ ca³y zwariowany ba³agan matki, jej ksi¹¿ki, czasopisma, kosmetyki i œrodki upiêkszaj¹ce. Oprócz proszków nasennych ojca nie by³o tu ¿adnego z przedmiotów, dziêki którym pomieszczenie staje siê domem. NajwyraŸniej rodzice sypiali oddzielnie. – Mo¿e wstaniesz z ³ó¿ka i dasz siê zawieŸæ do lokalu wyborczego? – zapyta³em uprzejmie. Ojciec stêkn¹³ i odwróci³ siê twarz¹ do œciany. Zauwa¿y³em, ¿e ³ysy placek na jego g³owie, który ostatni raz, gdy go widzia³em, w œrodê 2 kwietnia 1997 roku, mia³ wielkoœæ piêædziesiêciopensówki, teraz przybra³ rozmiar dietetycznego herbatnika (McVitie’s). Postanowi³em dokonaæ prze³omu w naszych stosunkach – zamierza³em porozmawiaæ z ojcem, jakby by³ prawdziw¹ osob¹. Zacz¹³em od tego, ¿e odepchn¹³em Williama i po³o¿y³em siê obok ojca na ³ó¿ku. Pog³adzi³em go po koœcistym ramieniu, a nastêpnie powiedzia³em coœ, co us³ysza³em z ust eksperta w Oprah Winfrey Show: – Przykro mi, tato, ¿e nie jesteœ szczêœliwy. Mogê ci w czymœ pomóc? Ojciec odwróci³ siê ku mnie: – Mówisz jak jakiœ cholerny sprzedawca w sklepie – odpar³. – Adrianie, mnie te¿ jest przykro, ¿e nie jestem szczêœliwy, ale wiesz, co Freud powiedzia³ o szczêœciu? – Nie – wyzna³em. – Jestem zwolennikiem Junga. Ojciec uniós³ siê na ³okciu. – W „Reader’s Digest” Freud napisa³: „Cz³owiek, aby byæ szczêœliwy, potrzebuje dwóch rzeczy – pracy i mi³oœci”, a ja utraci³em i jedno, i drugie. Usta mu zadr¿a³y, wiêc odwróci³ siê z powrotem do œciany. 29
– No, ³adnie, George! Dziêkujê ci bardzo! – rzek³a matka z wyraŸnym sarkazmem. – Oczywiœcie, moja mi³oœæ siê nie liczy. Jej oczy wezbra³y ³zami, gotowymi lada chwila sp³yn¹æ na policzki wraz z ³adunkiem tuszu do rzês. – Tony Blair da ci pracê, George – przemówi³a do pleców ojca. – A co do mi³oœci, to jakoœ siê dogadamy. Zwracaj¹c siê do mnie, doda³a cicho: – Kiedy mówi o mi³oœci, ma na myœli seks. Pochyli³a siê i poca³owa³a ojca w ³ysinkê. – Pójdziemy znowu do tego terapeuty od seksu, dobrze? Wsta³em i zacz¹³em przesuwaæ siê z wolna w stronê drzwi, ¿a³uj¹c, ¿e da³em pocz¹tek oprahowatym zwierzeniom rodzinnym. Poczu³em, ¿e William bierze mnie za rêkê. Razem opuœciliœmy pokój, niestety, zd¹¿y³em jeszcze us³yszeæ g³os ojca: – Ale nie zgadzam siê na te zastrzyki w wacka, Pauline. – Kto to jest Wacek? – zapyta³ William, schodz¹c po schodach. Emma, jedna ze Spice Girls, prasowa³a w kuchni spódniczkê wielkoœci afrykañskiego znaczka pocztowego. Do z³udzenia przypomina³a moj¹ siostrê Rosie. – Jak tam twoja powtórka? – Jaka, kurde, powtórka? – zarechota³a. Uzna³em, ¿e moim obowi¹zkiem jest przypomnieæ jej, ¿e powinna powa¿nie podejœæ do egzaminu koñcowego w gimnazjum. Rodzice, zbyt zajêci o¿ywianiem swego zdychaj¹cego ¿ycia p³ciowego, najwyraŸniej nie przejmowali siê edukacj¹ córki. Zd¹¿y³em wszelako wyg³osiæ swój wyk³adzik zaledwie do po³owy, kiedy Rosie wpad³a w furiê i trzasnê³a ¿elazkiem w deskê do prasowania. – Cz³owieku, spoko! – wrzasnê³a przy wtórze syczenia pary. – W sprawie egzaminów jestem, kurde, cool, ³apiesz to? – Proszê, nie klnij przy Williamie. – „Kurde” to nie jest przekleñstwo, ty smutasie. Celowo spokojnym tonem zwróci³em jej uwagê, ¿e przypala sobie tak zwan¹ spódnicê. Poœpiesznie podnios³a 30
¿elazko i postawi³a je na sztorc. Jej twarz przez chwilê przes³oni³ ob³ok pary, co przywiod³o mi na myœl ogl¹dany niegdyœ horror o morderczyni grasuj¹cej w nowojorskiej saunie. Patrz¹c na syna, miarowo chrupi¹cego trzeci¹ miskê Choco Pops, próbowa³em sobie przypomnieæ, czy jako nastolatek te¿ by³em taki nieznoœny. Ale szczerze mówi¹c, Drogi Dzienniczku, jestem pewien, ¿e uchodzi³em za wyluzowanego, uprzejmego ch³opaka, wra¿liwego na uczucia innych i œwietnie przystosowanego. A bior¹c pod uwagê fakt, ¿e rodzice w niczym mi nie pomagali (¿adnych encyklopedii ani lamp na wysiêgniku), uwa¿am, ¿e na egzaminach œwietnie sobie poradzi³em – tróje a¿ z piêciu przedmiotów. Zatelefonowa³em do centrali Nexta i zamówi³em p³ócienne spodnie z ich katalogu. Nastêpnie ponownie zadzwoni³em na komórkê Nigela i poprosi³em, ¿eby mi je dostarczy³ razem z czerwonym garniturem matki. – I co, mo¿e jeszcze pow³oczkê i dwie poszewki? – zapyta³, ale zapewni³em go, ¿e mam doœæ bielizny poœcielowej. – Proszê, tylko sprawdŸ dok³adnie rozmiar spodni – 80 w pasie, wzrost 175. Us³ysza³em, jak ze zgrzytem zmienia biegi, po czym jego telefon zamilk³ bez po¿egnania. Usi³uj¹c nie zasn¹æ, w czasie gdy William prze¿uwa³ ka¿d¹ chrupkê Choco Pops dwadzieœcia razy (ten dzieciak to geniusz – ilu trzylatków potrafi liczyæ do dwudziestu?), przeczyta³em ulotkê przedwyborcz¹ Pandory, przyczepion¹ do lodówki magnesikiem Postman Pat. Tekst robi³ ha³aœliwe wra¿enie. Stanowczo Pandora zbyt obficie korzysta³a z wykrzykników. Drodzy Wyborcy (zaczyna³ siê): • Czy macie doœæ s³uchania wyœwiechtanych wykrêtów i narzekañ na niemo¿noœæ, które od lat wyg³asza kandydat Partii Konserwatywnej na okrêg Ashby-de-la-Zouch, moralny bankrut sir Arnold Tufton? Tak! I ja te¿! • Czy s¹dzicie, ¿e pogl¹dy sir Arnolda Tuftona na swobody 31
obywatelskie (wniosek do rady gminy Ashby-de-la-Zouch, by w celu zmniejszenia wandalizmu zainstalowaæ kamery telewizyjne w toaletach publicznych) s¹ godne potêpienia? Tak! I ja te¿! • Czy zgadzacie siê ze zdaniem sir Arnolda Tuftona, ¿e pajêczarzy powinno siê skazywaæ na co najmniej piêtnaœcie lat wiêzienia? Nie! Ja te¿ nie! • Czy chcielibyœcie siê dowiedzieæ, jak to siê sta³o, ¿e sir Arnold Tufton zosta³ sfotografowany w Marbelli w towarzystwie znanego przestêpcy Lena Foxa? I czy chcielibyœcie poznaæ zawartoœæ sportowej torby, któr¹ Len Fox przekaza³ sir Arnoldowi Tuftonowi w barze Espaðol? Tak! I ja te¿! • Je¿eli zag³osujecie na mnie w dniu 1 maja, obiecujê solennie, ¿e ja, Pandora Brathwaite, profesor Oxfordu, lingwistka z Leicestershire, bêdê wytrwale, uczciwie i odwa¿nie reprezentowaæ interesy mieszkañców Ashby-de-la-Zouch. O, kolebko demokracji! Matko wszystkich parlamentów! Sprawcie, bym znalaz³a siê w Izbie Gmin! • TO MA SENS! O dziewi¹tej zanios³em ojcu kubek neski. Le¿a³ tak, jak go zostawi³em, twarz¹ do œciany, z d³oñmi z³o¿onymi niczym w bolesnej modlitwie. Powiedzia³, ¿e s³yszy g³os Tony’ego Blaira, szepcz¹cy doñ z k¹ta pokoju. Przez u³amek sekundy przerazi³em siê, ¿e to pocz¹tek ob³êdu i ¿e ojciec opuœci dom w kaftanie bezpieczeñstwa, ale po chwili zrozumia³em, ¿e w³¹czy³ siê budzik z radiem i Radio Four nadaje cyfrowe kawa³ki nagrañ Tony’ego. Kiedy je wy³¹czy³em, ojciec chyba trochê siê odprê¿y³. Ale nie uda³o mi siê go przekonaæ, ¿eby wsta³ z ³ó¿ka i poszed³ ze mn¹ i matk¹ na g³osowanie. Otworzy³em ojcowsk¹ czêœæ szafy i przejrza³em ¿a³osn¹ kolekcjê jego spodni – pean na czeœæ w³ókien syntetycznych i fasonów w stylu Elvis w Las Vegas. ¯adne siê nie nadawa³y, ale w szufladzie w ojcowskiej czêœci komody odkry³em w ogóle nienoszone d¿insy Levis 501, najwyraŸniej œwi¹teczny prezent od matki w 1989 roku. Kiedy przymierza³em je 32
przed lustrem, promieñ s³oñca musn¹³ czubek mojej g³owy i z przera¿eniem ujrza³em, ¿e w³osy przerzedzi³y mi siê tak bardzo, i¿ œwiat³o przenika do samych cebulek. Uda³em siê zatem do ³azienki i obejrza³em g³owê w przeraŸliwym œwietle powiêkszaj¹cego lusterka na parapecie. Dowody by³y niezbite – traci³em w³osy. Na moich oczach w³os wypad³ mi z g³owy, zako³ysa³ siê w powietrzu i miêkko opad³ do umywalki. Z trudem go wydoby³em i schowa³em do kieszeni koszuli z logo Ralpha Laurena. Nie pytajcie, dlaczego tak uczyni³em. Zabra³em Williama i Nowego Psa na spacer doko³a kwarta³u. Ulica tonê³a w kwieciu wiœni. Czy w Ashby-de-la-Zouch obowi¹zkowo trzeba mieæ w ogródku wiœniowe drzewo? Czy to jakieœ zarz¹dzenie gminne? Na chodnikach zalega³y stosy opad³ych p³atków. William zbiera³ je ca³ymi garœciami i obsypywa³ nimi Nowego Psa, który wygl¹da³ jak panna m³oda ze szczeciniast¹ mordk¹. Pomimo usi³owañ nie mogê siê przywyczaiæ do Nowego Psa i jego nieszczêœliwej miny – Stary Pies by³ zawsze uœmiechniêty. Poza tym Nowy Pies nie przejawia ani krztyny ciekawoœci, nigdy nie szarpie smyczy ani siê nie podnieca. Jednak gdy mija³a nas bia³a furgonetka, ci¹gn¹ca sznur niebieskich baloników i nadaj¹ca przez schrypniêty g³oœnik utwór Kraj nadziei i chwa³y, Nowy Pies zwróci³ ku niej kud³aty ³eb i obna¿y³ k³y, wiêc poczu³em doñ niewielki przyp³yw cieplejszych uczuæ. Kiedy William poszed³ na huœtawki, zadzwoni³em do Nigela i anulowa³em zamówienie na spodnie. Potraktowa³ mnie obcesowo, mówi¹c, ¿e osobiœcie pojecha³ do hurtowni, zada³ sobie wiele trudu, itd., itp. Powiedzia³, ¿e w³aœnie jedzie mi je dostarczyæ. Zacz¹³em wyjaœniaæ, ¿e znalaz³em lewisy, ale oœwiadczy³, ¿e nic go to nie obchodzi. Nie znoszê koñczyæ rozmów nieprzyjemnym zgrzytem, zapyta³em wiêc, czy zamierza g³osowaæ na Pandorê. Oznajmi³, ¿e odda³ ju¿ g³os na kandydatkê Partii Zielonych Lilian Dale, która prowadzi³a kampaniê na rowerze górskim, dopóki go jej nie skradziono. Podobno Nigel jest obecnie zapalonym cyklist¹. Zwróci³em 33
mu uwagê, ¿e zbyt wielki ucisk siode³ka mo¿e (wed³ug badañ amerykañskich) wp³yn¹æ na produkcjê plemników, na co odpar³, chyba sarkastycznie: – No, patrzcie pañstwo, a ja zamierza³em mieæ co najmniej czworo dzieci z t¹ mi³¹ dziewczyn¹, o której bez przerwy glêdzi moja matka. Zapyta³em, gdzie chce siê ze mn¹ spotkaæ na tego drinka, ale powiedzia³, ¿e nie ma przy sobie notesu elektronicznego, wiêc siê po¿egnaliœmy. Œci¹gn¹³em Williama z huœtawki i poszliœmy do domu. Zostawiwszy go pod opiek¹ pogr¹¿onego w depresji dziadka oraz wulgarnej ciotki, przeszliœmy z matk¹ czterysta metrów do lokalu wyborczego. Przed namiotem skautowskim, w którym ustawiono urny, k³êbi³y siê grupki wyborców. Jakiœ przedsiêbiorczy skaut sprzedawa³ z naprêdce ustawionego straganu doritos o smaku chili i ma³e miseczki salsy. Z napojów mia³, do wyboru, colê albo colê dietetyczn¹. – A gdzie siê podzia³a herbata i domowe bu³eczki? – zapyta³a matka kogoœ w skautowskim typie, kto najwyraŸniej to wszystko zorganizowa³. – Musimy iœæ z pr¹dem czasów – odpar³ skaut uprzejmie. – Tego chce ogó³. – Baden Powell przewraca siê w grobie – rzek³a matka. Jej rozmówca poczerwienia³ i odwróciwszy siê do nas plecami, zacz¹³ manipulowaæ ³y¿k¹ do salsy, jakby z za¿enowaniem. – Co ja takiego powiedzia³am? – zapyta³a matka, kiedy wchodziliœmy do œmierdz¹cego namiotu. – Baden Powell zosta³ zdyskredytowany w programie World in Action. Podobno za bardzo lubi³ ch³opców. – Nie ma ju¿ bohaterów – westchnê³a matka. – Oczywiœcie, oprócz Tony’ego Blaira... Kobieta wyraŸnie potrzebuj¹ca leczenia u ortodonty wrêczy³a nam karty do g³osowania. Wzruszony ujrza³em nazwisko Pandory – zapomnia³em, ¿e ma jeszcze dwoje imion, Louise i Elizabeth. Ciekawe, czy u¿ywa inicja³ów? Wszed³em 34
do kabiny, podnios³em przywi¹zany sznurkiem o³ówek i zamar³em, rozkoszuj¹c siê chwil¹. Oto ja, Adrian Mole, mia³em za chwilê skorzystaæ ze swych demokratycznych uprawnieñ i oddaæ g³os na rz¹d wedle swego wyboru. Z rozmarzenia wyrwa³ mnie g³os cz³onka komisji: – Czy pan siê dobrze czuje? Postawi³em o³ówkiem gruby krzy¿yk przy nazwisku Pandory Louise Elizabeth Brathwaite i wyszed³em z kabiny. Stoj¹c obok urny i mn¹c w palcach kartê do g³osowania, próbowa³em w pe³ni uœwiadomiæ sobie niebywa³e znaczenie owej chwili. Byæ mo¿e tandetnoœæ harcerskiego namiotu – zwiotcza³e proporczyki na œcianach, stosy poobijanych krzese³, wyblak³e fotografie z letnich obozów – sprawi³a jednak, ¿e nie odczu³em ¿adnej ¿ywszej emocji oprócz lekkiego uczucia zawodu. Z pewnoœci¹ naszej procedurze wyborczej powinny towarzyszyæ dŸwiêki tr¹b i masowe pienia chóralne, a przynajmniej pieœni o wolnoœci, œpiewane przy akompaniamencie gitary. Powinniœmy celebrowaæ realizacjê naszych demokratycznych praw. Mo¿e nale¿a³oby podawaæ szampana lub piwo (tylko po jednej szklance na g³osuj¹cego) ka¿demu, kto wrzuci swój g³os do urny. Je¿eli dziœ wieczór zobaczê siê z Pandor¹, niewykluczone, ¿e jej o tym wspomnê. W drodze do domu mama wziê³a mnie pod rêkê. Nie mia³em nic przeciwko temu – wygl¹da³a tak staro (ma piêædziesi¹t trzy lata), ¿e nikt, kto widzia³ nasz wspólny spacer, nie móg³by uznaæ nas za kochanków. Gdy skrêciliœmy w Wisteria Walk, poczu³em, ¿e paznokcie mamy wbijaj¹ siê w moje ramiê: – Nie chcê wracaæ do domu – powiedzia³a jak ma³a dziewczynka. Zapytana dlaczego, odpar³a: – Z trzech powodów: George, Rosie i William – a widz¹c moj¹ minê, doda³a: – Mam przy nich tyle roboty, Adrianie. Usiad³a na murku, na którym ros³o jakieœ niebieskie zielsko, i zapali³a papierosa. 35
– Bez przerwy jestem na nogach. A Nowy Pies tylko przeszkadza. Zmarnowa³am ¿ycie. Poœpiesznie zaprzeczy³em, ale wykrzykn¹wszy: „Nie, nie, sk¹d¿e!”, nie bardzo wiedzia³em, co mówiæ dalej. Najjaœniejszym punktem w jej ¿yciu jest najwyraŸniej rok 1982, kiedy uciek³a do Sheffield z naszym s¹siadem, szczurowatym Lucasem. – Spójrz tylko na te wszystkie litery, które Pandora umieszcza przed i po nazwisku. – Wyjê³a z kieszeni zmiêt¹ ulotkê wyborcz¹ i oboje zaczêliœmy j¹ ogl¹daæ. – Jest mgr, dr, hab., a jutro bêdzie cz³onkiem parlamentu, MP. Ja po nazwisku nie mam nic, a przed nim tylko pani – rzek³a gorzko mama. – Pandora zna biegle szeœæ jêzyków obcych, a ja potrafiê jedynie powiedzieæ po hiszpañsku „Dwa piwa proszê”. Zza domu wy³oni³a siê stara kobieta z chodzikiem i krzyknê³a: – Pognietliœcie mój ¿agwin! Nie mia³em pojêcia, o czym mówi w³aœcicielka murku, ale przeprosi³em i ruszyliœmy dalej. W³aœnie czeka³em, a¿ lasagna od Sainsbury’ego rozmrozi siê w mikrofali, kiedy zadzwoni³ telefon. To by³ Ivan Brathwaite, ojciec Pandory, który chcia³ mówiæ z moj¹ matk¹. – Czeœæ Ivan, tu Adrian – powiedzia³em. – A, czeœæ – odpar³ bez entuzjazmu. – Myœla³em, ¿e jesteœ w Londynie. Czyta³em o tobie w „Sunday Timesie”, coœ o kie³baskach – a mo¿e o œciekach? Drogi Dzienniczku, czy ten kawa³ek A.A. Gilla bêdzie mnie przeœladowa³ ca³e ¿ycie? Mo¿e powinienem siê zwróciæ do Charliego Dovecote’a, ¿eby napisa³ do Gilla list i zagrozi³ mu spraw¹ s¹dow¹, jeœli nie odwo³a swej idiotycznej opinii. Zawo³a³em matkê do telefonu. Wpad³a do kuchni z Williamem na biodrze i poda³a mi go ze s³owami: – Ale nie stawiaj go na pod³odze, on udaje, ¿e to otwarte morze. 36
Powiedziawszy: „Ivan, jak mi³o ciê s³yszeæ”, matka zamilk³a i tylko niekiedy kiwa³a potakuj¹co g³ow¹. (Ivan Brathwaite zawsze lubi³ dŸwiêk w³asnego g³osu.) W koñcu uda³o siê jej wtr¹ciæ: – Oczywiœcie, z radoœci¹ pomo¿emy. Bêdziemy u was za pó³ godziny. Gdy od³o¿y³a s³uchawkê, jej znu¿one oczy b³yszcza³y podnieceniem. – Adrianie, jesteœmy potrzebni – oznajmi³a. – Pandorze brakuje samochodów i kierowców, ¿eby woziæ starych ludzi do lokalu wyborczego. – A zap³ac¹ za benzynê? – zapyta³em, rozs¹dnie, jak mi siê wydawa³o. Matka spochmurnia³a. – Nareszcie mamy okazjê wysadziæ z siod³a tego gnoja sir Arnolda Tuftona, a ty siê martwisz o cenê kilku litrów benzyny – fuknê³a, siêgaj¹c po kosmetyczkê, która le¿a³a jak zwykle pod rêk¹. Zanim matka zamaskowa³a ca³¹ twarz, minê³a druga. By³em na nogach od osiemnastu godzin. Tymczasowy sztab Partii Pracy zajmowa³ opuszczony sklep ze s³odyczami w posêpnym centrum handlowym na peryferiach Ashby-de-la-Zouch. Z jednej strony sztabu mieœci³ siê zak³ad fryzjerski Jolie Madame, gdzie dostrzeg³em kilka pañ, bynajmniej nie jolie, siedz¹cych pod metalowymi suszarkami. Z drugiej strony by³ sklep z futonami. Mê¿czyzna o obwis³ych w¹sach gapi³ siê na zewn¹trz przez okno wystawowe, a w sklepie nie dostrzeg³em ani jednego klienta, zreszt¹, s¹dz¹c po znêkanej minie w¹satego, nigdy nie posta³a w nim ludzka stopa. Futonowa rewolucja wyraŸnie ominê³a Ashby-de-la-Zouch. Pandora siedzia³a ty³em do wejœcia, opieraj¹c stopy w samych poñczochach na starym kontuarze sklepowym. Na pod³odze, tam, gdzie zrzuci³a je z nóg, le¿a³a para czarnych, zamszowych czó³enek. Pandora mia³a na sobie dopasowany szkar³atny kostium z du¿¹ czerwon¹ ró¿¹, przypiêt¹ nad lew¹ piersi¹, i rozetk¹ nad praw¹. Ochryp³ym g³osem rozmawia³a 37
przez najmniejszy telefon komórkowy, jaki widzia³em w ¿yciu, woln¹ rêk¹ zaœ chwyta³a swe d³ugie, z³ociste w³osy, zwija³a je w wêze³ nad karkiem, po czym puszcza³a luŸno na ramiona. Kobieta o brzydkiej twarzy ubrana w sweter i spódnicê z rozciêciami poda³a jej fili¿ankê herbaty. Pandora uœmiechnê³a siê promiennie i podziêkowa³a: – Mavis, jesteœ s³odka. Mavis rozjaœni³a siê, jakby sam Richard Gere w³aœnie wyzna³ jej mi³oœæ i zaproponowa³, by uciekli razem do Malibu. Zaczeka³em z boku, a¿ Pandora zakoñczy rozmowê z kimœ o imieniu Borys z „Daily Telegraph”. – Borys, kochanie – szepta³a – jeœli mnie dzisiaj wybior¹, obiecujê ci œwi¹teczny obiad ju¿ bardzo, bardzo nied³ugo, a jeœli przegram, to jeszcze wczeœniej. Pa, ty wstrêtny torysie. Wy³¹czy³a uœmiech razem z telefonem, wsta³a i w³o¿y³a pantofle. – A ty co tu robisz? Myœla³am, ¿e jesteœ w Londynie i gotujesz ³ajno dla A.A. Gilla. – Przyjecha³em ci pomóc – odpar³em, ignoruj¹c jej drwi¹cy œmiech. Zapali³a papierosa, a jeden z ochotników, chudy, brodaty mê¿czyzna, rzuci³ siê ku niej z popielniczk¹. – Chris, jesteœ s³odki – wychrypia³a. Chris odszed³, potykaj¹c siê o w³asne nogi, jakby ujrza³ wizjê raju. – Wszyscy jak zwykle jedz¹ ci z rêki – zauwa¿y³em, przypatruj¹c siê ochotnikom, którzy byli okropnie zajêci papierami, parzeniem herbaty w torebkach i telefonami. – S¹ szczêœliwi, ¿e mog¹ siê przyczyniæ do mojego sukcesu – odrzek³a Pandora. – Wiedz¹, ¿e dzisiaj wygram. – Kiedy ciê ostatnio s³ysza³em, obrzuca³aœ laburzystów b³otem, mówi¹c, ¿e zdradzili socjalizm. – Och, doroœnij wreszcie! – odciê³a siê. – Chcesz siê pozbyæ tych cholernych torysów czy nie? 38
– Oczywiœcie, ¿e chcê. – To siê, k…, zamknij – powiedzia³a Pandora. – Ja ¿yjê w realnym œwiecie. Rozejrza³em siê po sztabie. W rzeczy samej, by³ realny jak diabli. Matka trzyma³a w rêce plik papierów, a Ivan Brathwaite przypina³ jej do ¿akietu czerwon¹ rozetkê. Niby przypadkiem przeci¹gn¹³ wierzchem ow³osionej d³oni po jej lewej piersi, przeprosi³, ona zaœ odê³a uszminkowane wargi i przechyli³a g³owê w poddañczym geœcie, który ostatnio widzia³em w programie telewizyjnym o zachowaniu naczelnych (goryli). Ju¿ widzia³em u matki tê pozê – zwykle zwiastowa³a k³opoty. – Pandoro! – Podbieg³a do nas Mavis i wrêczy³a Pandorze kartkê papieru. – Wstêpne badania s¹ bardzo dobre. Pandora zerknê³a na wyniki, po czym zmiê³a papier i wrzuci³a go do kosza. – Skoczê do domu – powiedzia³a, k³ad¹c mi na ramieniu d³oñ o czerwonych szponach. – Mi³o ciê by³o widzieæ, mój s³odki. – Pandoro, jak œmiesz mówiæ do mnie „s³odki”! – wybuchn¹³em. – Znam ciê od chwili, gdy mia³aœ lat trzynaœcie i trzy czwarte! Mieszka³em u ciebie w schowku, kiedy ¿y³aœ w trójk¹cie z mê¿em gejem i dyslektycznym kulturyst¹! Pozna³em wszystkie twoje sekrety! – Przepraszam, przez tê kampaniê zamieniam siê w potwora. Ow³adnê³a mn¹ ambicja – powiedzia³a ze smutkiem, jakby ambicja by³a œmierteln¹ chorob¹. Rozleg³ siê dzwonek jej komórki. Nacisnê³a guzik, zawo³a³a: „Mandy!”, i odwróci³a siê do mnie plecami. Oderwa³em matkê od Ivana Brathwaite’a i jego idiotycznych wymodelowanych baczków, po czym pojechaliœmy po pierwsz¹ z naszych podopiecznych, staruszkê nazwiskiem Ida Peacock, w której mieszkaniu œmierdzia³o zdech³ymi kotami. Ida chodzi³a o kulach i zdradzi³a mi, ¿e Tony Blair da jej dwa nowe stawy biodrowe. Drug¹ zabraliœmy Mabel d’Arcy, praprawnuczkê jednego z oficerów, którzy uratowali 39
siê z „Titanica”. Przechwala³a siê tym nieustannie, a¿ Ida Peacock mruknê³a: – Powinien by³ pójœæ na dno ze statkiem, jak d¿entelmen. Od tej chwili przesta³y siê do siebie odzywaæ. Trzeci emeryt, staruszek o nazwisku Harry Worthington, wyzna³, ¿e od tygodnia nie wychodzi³ z domu. Jednak kiedy matka wyrazi³a wspó³czucie z powodu jego osamotnienia, odpar³, ¿e bynajmniej nie czuje siê osamotniony; wrêcz przeciwnie, ostatnio siê zakocha³ i wiêkszoœæ czasu spêdza w ³ó¿ku ze swoj¹ now¹ kobitk¹, Alice Pope. Ida i Mabel dziewczêco zachichota³y i zaczê³y z podziwem zerkaæ na Harry’ego. Stary pryk mia³ siedemdziesi¹t dziewiêæ lat, zachowywa³ siê niczym Hugh Grant, a w dodatku móg³ siê pochwaliæ gêst¹ czupryn¹ i sumiastym w¹sem. Zapyta³em go, dlaczego Alice nie g³osuje. Odpowiedzia³, ¿e Alice jest anarchistk¹ i nie wierzy w ¿adn¹ formê rz¹dów. Ciekawe w takim razie, zagadn¹³em, kto zajmie siê kanalizacj¹ w ma³o prawdopodobnym wypadku, gdy anarchiœci Alice Pope dojd¹ do w³adzy. Harry odpar³, ¿e Alice nie wierzy w kanalizacjê. Zwróci³em mu uwagê, ¿e kanalizacja to probierz cywilizacji. Worthington oznajmi³, ¿e Alice w cywilizacjê te¿ nie wierzy. Nic dziwnego, ¿e przez tydzieñ nie wychodzi³ z ³ó¿ka. Ta Alice to jakieœ zwierzê. Kiedy pomaga³em Mabel wysi¹œæ z samochodu przed szko³¹ Rosie, gdzie mieœci³ siê lokal wyborczy, okaza³o siê, ¿e zamierza g³osowaæ na konserwatystów, popiera bowiem sir Arnolda Tuftona. – By³ dla mnie bardzo dobry, kiedy mia³am w³amanie. – Z³apa³ w³amywacza czy mo¿e pomóg³ odzyskaæ skradzione przedmioty? – zapyta³em, udaj¹c naiwniaka. – Nie, ale powiedzia³, ¿e gdyby by³ ministrem spraw wewnêtrznych, obci¹³by z³odziejom rêce – rzek³a dobrodusznie Mabel. – Doktor Pandora Brathwaite bardzo siê przejmuje Zbrodni¹ i kar¹ – powiedzia³em. To szczera prawda. Wiem na pewno, ¿e Pandora przestudiowa³a arcydzie³o Dostojewskiego do matury i dosta³a najlepsz¹ notê w ca³ym regionie Wschodnich Midlandów. 40
Odprowadzaj¹c Mabel, kuœtykaj¹c¹ podjazdem do szko³y, próbowa³em j¹ nak³oniæ do zmiany zapatrywañ politycznych. W tym celu kilkakrotnie sk³ama³em: ¿e Pandora jest spokrewniona z Winstonem Churchillem, ¿e poluje i sama piecze chleb. Ale kto to wie, na kogo stara w koñcu odda³a g³os? Harry dla odmiany okaza³ siê wielbicielem Pandory, a najbardziej podziwia³ w niej „namiêtne usta i rozkoszne piersi” oraz nogi „jak u amerykañskiej tancerki Cyd Charisse”. Ida Peacock g³osowa³a na Paddy’ego Ashdowna, „bo to wojskowy”. Zapyta³em, czy nie przeszkadza jej jego cudzo³óstwo. Ida uœmiechnê³a siê, ukazuj¹c osiemdziesiêciojednoletnie zêby: – „Bo nie zna ¿ycia, kto nie s³u¿y³ w marynarce” – zaœpiewa³a. Harry Worthington ochoczo jej zawtórowa³, a nastêpnie przez ca³¹ drogê do domu œpiewa³ ohydn¹ piosenkê Kiedy ciê znów zobaczê, nie szczêdz¹c mi ani pulsuj¹cego vibrato, ani groteskowego akcentu w stylu Noela Cowarda. Z radoœci¹ siê z nimi po¿egna³em. Wiele lat temu zmor¹ mojego ¿ycia by³ emeryt nazwiskiem Bert Baxter, komunista oraz w³aœciciel niezrównowa¿onego owczarka alzackiego zwanego Szabla, który uzale¿ni³ siê od buraków (Bert, nie owczarek). Baxter zmusza³ mnie do odra¿aj¹cych czynnoœci – kaza³ mi obcinaæ swoje zrogowacia³e paznokcie u nóg oraz pochowaæ rozk³adaj¹ce siê zw³oki psa w spieczonej ziemi za pomoc¹ szufli do wêgla. Dzieñ pogrzebu Szabli by³ jednym z najgorszych dni mego ¿ycia. Wspomnienie o nim wci¹¿ mnie przeœladuje. Ale kiedy Bert zmar³ dwa lata temu, z zaskoczeniem stwierdzi³em, ¿e bardzo mnie to poruszy³o, choæ przyznajê, i¿ przede wszystkim odczu³em ulgê, ¿e ju¿ nigdy nie bêdê musia³ obcinaæ mu paznokci. Bert by³ najstarszym i najpaskudniejszym mieszkañcem Leicester. Pandora i ja zostaliœmy zaproszeni na uroczystoœæ jego sto pi¹tych urodzin, kiedy to przeprowadzono z nim wywiad w holu S³onecznego Domu Spokojnej Staroœci im. radnego Coopera, w obecnoœci burmistrza, burmistrzowej, pensjonariuszy, 41
personelu i przyjació³. Dziennikarka Lisa Barrowfield, m³oda kobieta w ró¿owym garniturku, mê¿nie próbowa³a powstrzymaæ Berta od uwag na temat jej piersi, o ile pamiêtam, niezbyt zreszt¹ bujnych – trochê wiêkszych ni¿ pomarañcze z Jafy, lecz mniejszych ni¿ grejpfruty od Marksa & Spencera. – Bert, masz sto piêæ lat. Czemu zawdziêczasz swoj¹ d³ugowiecznoœæ? Biedna Lisa czternaœcie razy zadawa³a to pytanie, lecz ¿adna z odpowiedzi Berta nie nadawa³a siê do transmisji przed ustawow¹ godzin¹ 21. Gdy w koñcu burmistrz wraz z ma³¿onk¹ odci¹³ siê od sytuacji, Lisa zadzwoni³a do szefa w Central TV po wskazówki. Powiedziano jej, ¿eby nagrywa³a wszystko, co Bert powie, a oni ju¿ „porz¹dnie go zmontuj¹”. Moje rozczarowanie telewizj¹ zaczê³o siê nastêpnego wieczoru – Berta Baxtera zmontowano tak, ¿e wyszed³ na mi³ego, nieszkodliwego staruszka. Oto, dla potomnoœci, jedna z jego prawdziwych wypowiedzi: Bert, masz sto piêæ lat. Jaki jest sekret twej d³ugowiecznoœci? B E R T B AXTER : No, tak sobie kombinujê, ¿e te trzy paczki woodbine’ów, co je codziennie wypalam, zrobi³y mi w p³ucach jakby zdrow¹ wyœció³kê. Nigdy nie biega³em ani w nic nie gra³em, i nigdy nie chodzi³em spaæ trzeŸwy, wiêc dobrze spa³em. W czasie wojny dupczy³em po ca³ej Europie, a ¿yjê g³ównie na kanapkach z burakiem, puddingu Nakrapiany Wacek i budyniu. Ka¿demu m³odemu powiem jedno – sekret zdrowego ¿ycia polega na tym, ¿eby nie pozwoliæ, by plemniki gromadzi³y siê w jajach! (Œmiech) Trzeba je wszystkie wypuœciæ na zewn¹trz! (Kaszel) Pandora, zapal mi peta, dobra dziewczynka. L ISA:
Ale to, co nadano w telewizji, stanowi³o wytwór najczarniejszych sztuczek monta¿ysty i redaktora. ¯yjê zdrowo na jajach i kanapkach z burakiem. Nie palê i zawsze dobrze spa³em. Du¿o gra³em i biega³em po ca³ej Europie.
B E R T:
42
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .