Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia TranslateBooks_Team Strona 1 Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia TranslateBooks_Team Strona 2 Rachel Vincent Moja du...
2 downloads
25 Views
3MB Size
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
TranslateBooks_Team
Strona 1
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Rachel Vincent
Moja dusza do ocalenia Tom 3 Krzyku Dusz
Przełożyły: Milagros164, Tetyana1, kinga_5, Megaamii Korekta: Shaneika, zofika1, widmo14 TRANSLATE_TEAM 2011
Tytuł oryginału: My Soul to Save Copyright © 2007 by Rachel Vincent Polska wersja okładki: Madeline_ (AliceCullen1920)
TranslateBooks_Team
Strona 2
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
„Infekcja rozprzestrzenia się wewnątrz twojego ciała. Jeśli zostaniesz w Otchłani jeszcze dłużej, umrzesz tutaj.” Podmuch świeżego strachu przemknął po moim ciele i utknął w gardle. Czy on mówił prawdę? Jeśli ucieknę z Otchłani, żeby uratować własne życie, nie zostanie tu już nikt, kto mógłby zatrzymać dusze Addy i Regan, kiedy Hellion1 je uwolni. Ale jeśli zostanę, żeby im pomóc, umrę. „Co wybierasz, duszku śmierci?” Fałszywie współczujący uśmiech Helliona przesłał impuls przerażenia przez moje serce. „Swoje życie, czy życie przyjaciół? Albo może swoją duszę?
1
Hellion – możliwe tłumaczenia: diabeł, szatan, diabeł wcielony. A my nadaliśmy naszemu diabełkowi
imię ☺
TranslateBooks_Team
Strona 3
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ I Cały świat leżał u stóp Addison Page. Miała twarz, ciało, głos, ruchy i pieniądze. Nie zapomnijmy o pieniądzach. Ale takie korzyści niosą ze sobą cenę. Powinnam była wiedzieć, że to wszystko było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe… *** - Co? – Wrzasnęłam. Moje gardło było już poranione przekrzykiwaniem ryku tłumów i muzyki wysadzającej tuziny ogromnych głośników. Wokół nas, tysiące ludzkich ciał podskakiwało w rytm muzyki, unosząc ręce w górę. Ich usta formujące słowa, wykrzykiwały teksty piosenek razem z piękną, błyszczącą dziewczyną kroczącą dumnie po scenie, którą można było zobaczyć z bliska na dwóch ogromnych cyfrowych ekranach. Dzięki bratu Nasha, Todowi, Nash i ja dostaliśmy świetne miejsca. Jednak żadne z nas nie siedziało. Podniecenie odbijało się od każdej stałej powierzchni, podsycane przez tłum i rosnące z każdą mijającą sekundą, dopóki publiczność nie wydawała się puchnąc od jednoczesnych wyskoków. Energia buzowała we mnie, rozpalając końcówki moich nerwów, dostarczając energii wystarczającej, żeby rzucało mną po ścianach przez całe liceum i wystarczyło jeszcze na college. Nie chciałam wiedzieć, jak Tod zdobył miejsca w piętnastym rzędzie, ale nawet moje najmroczniejsze podejrzenia nie zatrzymały mnie w domu. Nie mogłam przegapić okazji, żeby zobaczyć żywą Eden na koncercie, nawet jeśli to znaczyło porzucenie sobotniej nocy sam na sam z Nashem podczas dodatkowej zmiany mojego taty w pracy. A Eden dopiero się rozkręcała… Nash przyciągnął mnie do siebie, trzymając jedną rękę na moim biodrze i krzyknął do mojego ucha. – Powiedziałem, że Tod się kiedyś z nią umawiał! Fala adrenaliny przepłynęła przez moje żyły, kiedy wdychałam jego zapach. Sześć tygodni razem, a ja wciąż uśmiechałam się za każdym razem, kiedy na mnie spojrzał i rumieniłam, kiedy naprawdę na mnie spojrzał. Moje usta otarły się o jego uszy, kiedy się odezwałam. – Tod umawiał się z kim? – Było kilka tysięcy możliwych podejrzanych, tańczących wokół nas.
TranslateBooks_Team
Strona 4
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Z nią! – Odkrzyknął, kiwając głową ponad morzem ludzi, w kierunku głównej atrakcji. Jego kolczaste, umyślnie rozwiane brązowe włosy chwilowo rozświetliły się w przemieszczającym się świetle jupiterów. Addison Page, otwierająca Eden, stąpała dumnie po scenie w obcisłych, czarnych kozakach; biodrówkach; obcisłej, białej bluzce wiązanej na plecach, błyszczącym, srebrnym pasku, zawodząc gorzko, jednak żywiołowo o kimś, kto uciekł. Lśniące, niebieskie pasemko na jej bardzo jasnych, prostych włosach iskrzyło w świetle jupiterów i zawiało za nią, kiedy odwróciła twarz w stronę widowni ze środka sceny. Jej głos wzrastał łatwo w czyste, głębokie tony z których była sławna. Wgapiłam się w nią, nagle zatrzymując się, podczas gdy wszyscy wokół kołysali się do rytmu crescendo2. Nic nie mogłam na to poradzić. - Tod umawiał się z Addison Page. Nash nie mógł mnie usłyszeć. Sama ledwo się słyszałam. Ale skinął na mnie i znowu się pochylił, a ja owinęłam swoje ramię wokół niego dla zachowania równowagi, kiedy jakiś kowboj po mojej drugiej stronie przechylił się na bok, wyrzucając pięść niebezpiecznie blisko mojego ramienia. – Trzy lata temu. Ona jest stąd, wiesz. Tak jak my, miasteczkowy tłum okazał się tak znaczący dla rodzimej rosnącej gwiazdy Teksasu, żeby stać się gwoździem programu. – Jest z Hurst, prawa? – Mniej niż dwadzieścia minut od mojego własnego adresu w Arlington. - Taa. Addy i ja byliśmy oboje świeżakami, zanim przeprowadziliśmy się z powrotem do Arlington. Ona i Tod umawiali się przez większość tamtego roku. Był drugoklasistą. - Więc co się stało? – Zapytałam, kiedy muzyka trochę przycichła, a światła zmieniły się na kolejną piosenkę. Przycisnęłam się mocniej do Nasha, kiedy mówił do mojego ucha, jednak wcale nie musiał tego robić; nowa piosenka była melodyjna, pełna przygnębiającego żalu. – Addy dostała rolę w pilocie dla HOT Network. Show zdjęto z anteny, a ona przeprowadziła się do L.A. – Wzruszył ramionami. – Dalekie dystanse są wystarczająco ciężkie do zniesienia, kiedy masz piętnaście lat, nie mówiąc już o sytuacji, kiedy twoja dziewczyna jest sławna. - Więc dlaczego nie przyszedł tutaj dzisiaj? – Nie byłabym w stanie oprzeć się oglądnięcia sławnego ex kroczącego wyniośle po scenie, mając
2
Crescendo – stopniowe wzmacnianie natężenia dynamiki w utworze muzycznym.
TranslateBooks_Team
Strona 5
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
nadzieję, że padnie przede mną na twarz, zakładając, że to ja zostałam porzucona. - Jest tu gdzieś. – Nash rozejrzał się wokół tłumu, kiedy uspokajał się nieco podczas delikatnej piosenki. – Ale nie żeby potrzebował biletu. – Jako ponury żniwiarz, Tod mógł wybrać, przez kogo i czy w ogóle chce zostać zobaczony, albo usłyszany. Co oznaczało, że mógł stać na scenie tuż obok Addison Page, a my nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli. A znając Toda, dokładnie tam się znajdował. Po występie Addison, nastąpiła krótka, ale głośna przerwa, podczas której scena była przygotowywana dla gwiazdy wieczoru. Spodziewałam się, że Tod pojawi się podczas przerwy, ale wciąż nie było od niego żadnego znaku, kiedy nagle na sali zrobiło się całkiem ciemno. Przez chwilę, była jedynie posępna cisza, uwydatniana zaskoczonymi szeptami, błyszczącymi bransoletkami ulubionych zespołów i wyświetlaczami telefonów komórkowych. Następnie granatowy błysk rozszedł się ze sceny, a tłum wybuchł oszalałymi owacjami. Kolejne światło obudziło się do życia, rozświetlając nową platformę na środku sceny. Dwa wybuchy czerwonych płomieni eksplodowały niedaleko kulis. Kiedy opadły, odbijając się od wewnętrznej strony moich powiek, ona pojawiła się na scenie, tak jakby była tam przez cały czas. Eden. Miała na sobie białą dopasowaną kurtkę, spod której wystawał różowy, skórzany biustonosz i krótka, różowa spódniczka z frędzlami, która podkreślała każde szarpnięcie jej sławnych bioder. Długie, ciemne włosy kołysały się z każdym ruchem jej głowy, a gorączkowe okrzyki triumfu brzęczały w mojej głowie, kiedy Eden przykucnęła, trzymając mikrofon w ręku. Uniosła się powoli, kołysząc biodrami do rytmu swojej piosenki. Jej głos był niski i gardłowy, jęk zmieniający się w muzykę. Nikt nie był odporny na syreni śpiew o zaprzedanej duszy. Eden hipnotyzowała. Czarowała. Jej głos płynął jak miód, słodki i lepki. Słyszeć go znaczyło pożądać, czy tego chciałeś czy nie. Dźwięk kłębił się we mnie, jak krew w żyłach i wiedziałam, że nawet za kilka godzin, kiedy wciąż będę leżała przytomna w swoim łóżku, Eden nadal będzie śpiewała w moim umyśle, a kiedy zamknę oczy, wciąż będę ją słyszeć. Jeszcze silniej oddziaływała na Nasha; byłam w stanie dostrzec to spojrzenie. Nie potrafił oderwać od niej wzroku, a ponieważ byliśmy tak
TranslateBooks_Team
Strona 6
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
blisko sceny, w rzeczywistości nic nie mogło zakłócić jego widoku. Jego oczy wirowały od emocji – od potrzeby – ale nie dla mnie. Gwałtowny, irracjonalny napływ zazdrości wbił się we mnie, kiedy świeży pot wystąpił mu na czoło. Przyciskał ręce do swoich boków, a napięte mięśnie ramion pęczniały pod jego rękawami. Tak jakby się nad czymś skupiał. Zapominając o całym bożym świecie. Musiałam rozwinąć jego pięść, żeby złączyć jego dłoń ze swoją. Odwrócił się, obdarzając mnie wielkim uśmiechem, a jego piękne oczy uspokoiły się powoli, wirując delikatnie, kiedy jego wzrok napotkał moje spojrzenie. Wciąż było w nich pragnienie – tym razem dla mnie – ale było głębsze i bardziej spójne. To, czego we mnie pragnął było czymś więcej niż bezmyślna żądza, chociaż, ona też tam była, dzięki Bogu. Przełamałam czar. Na chwilę. Nie wiedziałam, czy powinnam podziękować Todowi za bilet czy rozerwać go na kawałki. Sceniczne, delikatne światła rozjaśniły tancerzy wychodzących dumnie na scenę, żeby dołączyć do Eden, kiedy ogromny ekran śledził jej każdy ruch. Tancerze zbliżyli się do niej, kręcąc się jednocześnie. Ich dłonie poruszały się delikatnie po jej rękach, ramionach i nagim brzuchu. Następnie rozdzielili się w pary, żeby mogła przejść kocim krokiem rozdzielając kilka rzędów wśród tłumu. Nagle byłam wdzięczna, że nie mieliśmy miejsc na samym przedzie. Musiałabym zdrapywać budyniowy kleik z roztopionego Nasha z podłogi i wpakować do słoika, tylko po to, żeby zawieść go domu. Ciepły oddech owiał moją szyję chwilę przed tym, jak dźwięk dotarł do mojego ucha. – Hej, Kaylee! Podskoczyłam, tak bardzo przestraszona, że prawie przewróciłam się na własne krzesło. Tod stał po mojej prawej stronie, a kiedy ręka kowboja zamachnęła się i przeszła przez niego, wiedziałam, że żniwiarz był tam widoczny jedynie dla mojej przyjemności. - Nie rób tego! – Wysapałam na wydechu. Prawdopodobnie mnie nie usłyszał, ale nie zamierzałam podnosić głosu i ryzykować, że chłopak obok mnie pomyśli, że gadam sama do siebie. Albo gorzej, do niego. - Weź Nasha i chodź! – Z przednich kieszeni swoich workowatych, wyblakłych jeansów Tod wyciągnął dwie, oprawione w plastik, wyglądające na oficjalne, karty, przyczepione do smyczy. Jego psotny uśmieszek nie mógł przyćmić anielskich rysów, które odziedziczył po swojej mamie, więc musiałam przypomnieć sobie, że nie ważne, jak niewinnie by wyglądał, Tod oznaczał kłopoty. Zawsze.
TranslateBooks_Team
Strona 7
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Co to jest? – Zapytałam, a kowboj zmarszczył pytająco brwi. Zignorowałam go – na tyle, żeby nie wyjść na idiotkę – i szturchnęłam łokciem Nasha. – Tod. – Wymamrotałam, kiedy uniósł brwi. Nash wywrócił oczami i spojrzał za mnie, ale po jego błąkającym się spojrzeniu, mogłam stwierdzić, że nie może zobaczyć swojego brata. I tak jak zawsze, wkurzyło go to, że Tod pokazał się mnie, a jemu nie. - Wejściówki dla vipów. – Tod sięgnął przez kowboja, żeby złapać mnie za rękę i gdybym nie wyszarpała jej z powrotem z uścisku żniwiarza, doświadczyłabym bardzo intymnego kontaktu z jednym z najbardziej nieprzyzwoitych fanów Eden. Wspięłam się na palce, żeby dosięgnąć Nashowi do ucha. – Ma wejściówki dl vipów. Nash nachmurzył się, a irytacja pokryła całą jego twarz, podczas gdy na scenie Eden zrzuciła swoją kurtkę, teraz odziana jedynie w biustonosz i krótką spódniczkę. – Skąd je wziął? - Naprawdę chcesz to wiedzieć? – Żniwiarze nie płacili pieniędzmi – a przynajmniej nie ludzkimi – więc na pewno nie kupił wejściówek. Ani biletów. - Nie. – Sarknął Nash. Mimo to, poszedł za mną. Dotrzymanie kroku Todowi było straconą sprawą. Nie musiał przepychać się przez kolejne rządy pełne zachwyconych fanów, albo zatrzymywać się, żeby przepraszać za nadepnięcie na nogę jakiejś dziewczynie, albo rozlanie drinka jej chłopakowi. Po prostu przechodził zarówno przez siedzenia, jak i widzów, tak jakby w ogóle nie istnieli w jego świecie. I tak prawdopodobnie było. Jak wszyscy żniwiarze, naturalny stan egzystencji Toda – jeśli w ogóle mógł być nazywany naturalnym – był czymś pomiędzy naszym światem, gdzie ludzie i sporadyczni bean sidhes mieszkali w stosunkowo dobrych relacjach, a Otchłanią, gdzie przebywała większość mrocznych i niebezpiecznych rzeczy. Naprawdę mógł przebywać cieleśnie, jeśli by tak wybrał, ale rzadko to robił, bo kiedy miał ciało, zwykle zapominał, żeby omijać takie przeszkody jak krzesła, stoły, czy drzwi. No i ludzi. Oczywiście, mogłyśmy łatwo go zauważyć, ja i Nash, ale ewidentnie więcej zabawy było przy eksperymentowaniu z jego bratem. Nigdy nie spotkałam jeszcze takiego rodzeństwa, jak Nash i Tod. Nie byli nawet tego samego gatunku, przynajmniej, już nie. Bracia Hudson urodzili się jako bean sidhes– chyba tak, to się nazywało, ale ludzie znali nas, jako banshee – pochodzący od bean sidhe TranslateBooks_Team
Strona 8
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
rodziców. Tak samo jak ja. Ale Tod umarł dwa lata temu, kiedy miał zaledwie siedemnaście lat. Takie rzeczy nie przydarzały się banshee. A wydarzyło się zapewne dlatego, że Tod został zwerbowany przez ponurych żniwiarzy. Jako żniwiarz, mógłby żyć wcale się nie starzejąc. W zamian za to, musiałby pracować dwadzieścia godzin dziennie, kolekcjonując dusze ludzi, którzy mieli niedługo odejść z tego świata. Nie musiał jeść, ani spać, więc przez te dwadzieścia godzin nudził się okropnie. A odkąd Nash i ja dowiedzieliśmy się o jego pracy, zwykle winił nas za tę nudę. Takim sposobem, wyrzucono nas z centrum handlowego, lodowiska, kręgielni i to wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie jednego miesiąca. Kiedy przepychałam się przez tłum ludzi, podążając za Todem, stwierdziłam, że koncert chyba będzie kolejnym punktem, z którego nas wywalą. Jedno jego irytujące spojrzenie na świecące się policzki Nasha pokazało mi, że wciąż nie jest gotów na spotkanie z bratem. Zatem kiedy zobaczyłam burzę blond włosów kilka rzędów dalej, zmierzającą w kierunku bocznych drzwi wyjściowych pociągnęłam go za sobą. Pierwsza piosenka Eden skończyła się eksplozją fioletowego światła na twarzach tysięcy ludzi stojących wokół mnie i tak samo nagłym pogrążeniem ich w mroku. Zatrzymałam się, niechętna do poruszania się w ciemnościach, w obawie, że wyląduję na kimś albo w niezidentyfikowanej kałuży, albo u kogoś na kolanach. Chwilę później, scena zaczęła wirować, światło raziło oczy, a Eden kołysała się na samym środku sceny w nowym, ale tak samo kuszącym stroju. Spojrzałam na nią, następnie na Toda, i udało mi się zauważyć, jak wymyka się bocznymi drzwiami. Nash i ja, podążyliśmy za Todem, depcząc po palcach, przesuwając się przez butelki na wpół wypitych puszek po coli, które ktoś tutaj zapewne przemycił. Nie mogliśmy złapać tchu, kiedy dotarliśmy do drzwi, więc spojrzałam jeszcze raz na salę, popchnęłam drzwi, wdzięczna za to, że się otworzyły, ponieważ drzwi, przez które zazwyczaj przechodził Tod, były zamknięte na cztery spusty. Tod wciąż stał w sali, znajdującej się za nami, uśmiechając się, trzymając w ręku przepustki dla vipów. - Co ty tutaj robisz? Drzwi zamknęły się za nami, a ja zdałam sobie sprawę, że ledwie mogłam usłyszeć muzykę dolatującą zza drzwi, chociaż była na tyle głośna,
TranslateBooks_Team
Strona 9
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
że nie słyszałam własnych myśli. Ale wciąż mogłam czuć ten głuchy odgłos basu, przechodzący przez podłogę, do mojego ciała. Nash puścił moją rękę i spojrzał na brata. - Niektórzy z nas są związani prawami fizyki. - To nie mój problem. Machnął ręką, abyśmy przeszli. - Drzemka, przegrana, to takie tam pierdoły. Wsunęłam nylonową opaskę na włosy, podnosząc je ponad nią. Teraz, kiedy miałam przepustkę, mogłam zostać widoczną, dla ludzi, którzy mnie zauważyliby; wszystko, co trzymał Tod, było widoczne tak samo, jak i on. Żniwiarz wyglądał, jak każdy inny chłopak, na tym koncercie. Jego tenisówki skrzypiały na podłodze, kiedy prowadził nas przez szereg białych korytarzy, zniżając się coraz niżej i niżej, następnie przez kilka drzwi, aż do momentu, gdy zderzyliśmy się z jednymi, które były zamknięte. Tod posłał nam swawolny uśmiech, przeszedł przez drzwi i otworzył je z drugiej strony. - Dzięki. Prześlizgnęłam się szybko, do nowej salki, a nagły przypływ muzyki, uświadomił mi, że jesteśmy coraz bliżej sceny. Pomimo wątpliwego źródła dostania tych przepustek, moje tętno wzrosło gwałtownie z podniecenia, gdy zakręciliśmy w następnym rogu i dotarliśmy do długiego i szerokiego holu. Sprzęt został ułożony w stosach pod ścianami – głośniki, instrumenty, światła. Ludzie byli dosłownie wszędzie. Mieli ze sobą jedzenie, ubrania i notatniki. Mówili do nadajników, mikroskopijnych słuchawek i nosili odznaki, podobne do naszych. Z tym, że na ich odznakach, wytłuszczone było słowo „Drużyna”. Ochroniarze, w czarnych kapeluszach i dopasowanych koszulach, wałęsali się, ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Tancerze, znajdujący się w tle rywalizowali między sobą, pomiędzy zmianami kostiumów, a pani z notatnikiem wskazywała i biegała niedaleko nich. Nikt nie zauważył mnie i Nasha, i mogłam szczerze powiedzieć, że Tod spisał się całkiem dobrze. Udaliśmy się powoli w stronę sceny, gdzie światło pulsowało niesamowicie, a muzyka biła po uszach, zbyt głośno, aby można było cokolwiek z tego wyłapać. Niczego nie dotykałam, obawiając się, że zwędzenie ciasteczka ze stołu z przekąskami, mogłoby narazić nas na podejrzenia ze strony ochroniarzy. W skrzydłach sceny, mały tłumek ludzi, zebrał się, w oczekiwaniu na widowisko. Wszyscy ci ludzie, nosili odznaki, podobne do naszych. A kilka
TranslateBooks_Team
Strona 10
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
osób, przytrzymywało sprzęt i rekwizyty, zwłaszcza małe małpki noszące kołnierze i ubrane w zabawne, jaskrawe kapelusiki. Zaśmiałam się głośno, zastanawiając się, co ma wspólnego panująca na ziemi królowa popu z małpkami. Z naszego punktu obserwacyjnego, widzieliśmy profil Eden. Ubrana była w obcisłe, białe, skórzane spodnie z dopasowaną do nich górą. Nowa piosenka Eden, była bardzo naturalna, z delikatnym, gitarowym riffem. Stanęła pozując, a jej włosy zakołysały się w różne strony, kiedy się poruszała. Faceci w dżinsach i obcisłych, ciemnych koszulach, tańczyli przy niej i za nią, biorąc ją za rękę, i od czasu do czasu podnosząc znienacka. Eden poświęciła temu wszystko. Wykonała wiele świetnych piosenek. Czasopisma i lokalne stacje, przypisywały jej ciężką pracę i poświęcenie się karierze. Większość swojego czasu, spędzała na trenowaniu, recytowaniu i planowaniu wszystkiego, co dotyczyło jej kariery. I właśnie to pokazała. Nikt nie umiał zrobić takiego show, jak potrafiła to Eden. Była Złotą Dziewczyną w tym biznesie, tarzała się w pieniądzach i sławie. Plotka głosiła, że zagra pewną rolę w swoim debiutanckim filmie, jak tylko wróci z tournee. Wszystko, czego nie dotknęłaby ta dziewczyna, zamieniało się w złoto. Obserwowaliśmy ją, oczarowani jej pozą, zahipnotyzowani każdym słowem, które wypłynęło z jej ust. Byliśmy tak, jakby pod działaniem jakiegoś zaklęcia i nie zauważyliśmy, gdy coś poszło nie tak. Podczas solówki gitarowej, ramiona Eden, spadły do boku i przestała tańczyć. Myślałam, że to zapewne, jakieś teatralne przejście z jednej piosenki, do kolejnej, a kiedy jej głowa opadła do przodu, sądziłam, że liczy cicho, gotowa spojrzeć w górę tymi swoimi hipnotycznymi, przenikliwymi oczami i jeszcze raz zadziwić fanów. Ale wtedy właśnie tancerze zauważyli, że coś jest nie tak i powoli się zatrzymywali. A kiedy solówka dobiegła końca, Eden wciąż tam stała, cicha, jak gdyby całe życie z niej wypłynęło. Jej klatka piersiowa jednak wciąż falowała. Zatrzęsły się jej ramiona, mikrofon wypadł z jej ręki, spadając z hukiem na scenę. Wszyscy nagle zaczęli wrzeszczeć, a perkusista przestał bębnić. Gitarzysta wraz z perkusistą odwrócili się do Eden i przestali grać, kiedy na nią spojrzeli. Eden upadła. Zgięła nogi, a jej długie, ciemne włosy rozłożyły się wokół jej głowy. Ktoś krzyknął w nagle zapadłej ciszy i aż podskoczyłam, zaskoczona tym wrzaskiem. Kobieta, stojąca obok mnie, wślizgnęła się na scenę, wraz z TranslateBooks_Team
Strona 11
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
kilkoma mężczyznami. Moje włosy, wystawały w różne strony, ale dopiero teraz to zauważyłam. Patrzałam się, jak zahipnotyzowana na scenę. A właściwie to na Eden, leżącą nieruchomo na samym jej środku. Ludzie pochylali się nad nią, i nagle rozpoznałam kobietę, jej matkę, najbardziej znanego rodzica i menedżera w kraju. Matka Eden płakała, potrząsając córką w nadziei, że ta podniesie się i zacznie śpiewać dalej, jak gdyby nic ważnego się nie wydarzyło. Ochroniarze jednak próbowali ją od niej odciągnąć. - Nie oddycha! – krzyknęła matka Eden. Tłum obecnych tutaj kilka tysięcy ludzi, zadrżał z szoku. - Niech ktoś jej pomoże, ona nie oddycha! Tak samo, jak ja. Ścisnęłam dłoń Nasha, a moje serce biło gwałtownie w oczekiwaniu na lament, który doszedłby z mojego gardła, kiedy dusza tej gwiazdy opuściłaby jej ciało. Lament banshee mógł zniszczyć nie tylko szkło, lecz też bębenki uszne. Częstotliwość tych dźwięków oddziaływała boleśnie na ludzki mózg, tak, jak gdyby ten dźwięk przenikał jednocześnie z zewnątrz jak i ze środka. - Kaylee, oddychaj – szepnął Nash do mojego ucha, zatrzymując mnie w swoich ramionach, jego głos otulił me serce, działał na mnie kojąco, tak pocieszająco. Męski głos banshee jest uspokajający, bez skutków ubocznych w wersji chemicznej. Nash mógł sprawić, że przestałabym krzyczeć, albo chociaż zmniejszyć objętość i intensywność mojego krzyku. - Oddychaj przez to. Tak właśnie robiłam. Patrzałam na scenę zza jego ramienia, oddychając, w oczekiwaniu na śmierć Eden. Czekanie na ten krzyk, tworzyło się gdzieś głęboko we mnie. Ale nic się nie wydarzyło. Ktoś z ludzi stojących na scenie, kopnął przypadkowo mikrofon, który potoczył się po scenie i runął w dół. Nikt tego nie zauważył, bo Eden wciąż nie oddychała. Ale ja nie płakałam, w każdym bądź razie. Powoli, rozluźniłam uścisk, w którym ściskałam Nasha i zaczęłam zdawać sobie sprawę, że mój umysł zwyciężył nad strachem. Eden nie miała na sobie całunu śmierci – przezroczystej mgły tworzącej się wokół zmarłej osoby - widoczne tylko dla kobiet banshee. - Wszystko będzie w porządku – uśmiechnęłam się, mimo otaczających mnie przerażonych spojrzeń. - Wszystko będzie dobrze. Bo, gdyby miała umrzeć, już bym zakrzyczała. TranslateBooks_Team
Strona 12
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Jestem kobietą banshee. To właśnie robimy. - Nie. Nic nie będzie dobrze – powiedział spokojnie Tod, odwróciliśmy się, aby odnaleźć go w tym tłumie. Żniwiarz coś wskazywał. Podążyłam oczami w tym kierunku. Spojrzałam jeszcze raz na Eden, otoczoną przez jej matkę, ochroniarzy, dziwnych członków jej grupy, z których jeden robił jej usta-usta. I kiedy tak się tam gapiłam, zobaczyłam mglistą, eteryczną substancję wzrastającą powoli z ciała gwiazdy, tworząc jej mglistą kopię. Nie płynęła w kierunku sufitu, jak powinna zrobić każda dusza, lecz falowała przez wstęgi ciemności, wirując, jakby nie mogła się wznieść. Dusza Eden wyglądała na ciężką, jakby mogła spaść tuż obok jej ciała na podłogę. Była gęsta, lecz bezbarwna. Nie mogłam odetchnąć. Prawie natychmiast wypuściłam całe powietrze z płuc, które jeszcze tam było. Nie miałam pojęcia, czym ta substancja była, ale bez wątpienia wiedziałam, czym nie była. Eden nie miała duszy.
TranslateBooks_Team
Strona 13
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ II -CO TO JEST? – wyszeptałam gorączkowo, szarpiąc dłoń Nasha. – To nie dusza. Jeśli ona nie żyje, to jak to możliwe, że nie krzyczę? - Co jest czym. – Syknął Nash i zrozumiałam, że nie mógł widzieć nieduszy Eden. Męscy bean sidhes mogą widzieć jedynie elementy Otchłani – wliczając w to oswobodzone dusze—kiedy żeńskie bean sidhe zawodzą. Najwidoczniej to było prawdziwe określenie dla tego eterycznego szlamu, który wyciekał z ciała Eden. Nash rozejrzał się dokoła, żeby upewnić się, że nikt nas nie słucha, ale w rzeczywistości nie było takiej potrzeby. Eden była w centrum uwagi. Tod wywrócił oczami i wyciągnął jedną rękę z kieszeni swoich szerokich spodni. – Spójrzcie tam. – Wskazywał nie w kierunku sceny, ale w jej poprzek, gdzie większość ludzi obserwowała spektakl z przeciwnego skrzydła. – Widzisz ją? - Widzę wiele ich. – Ludzie wdrapali się na drugą stronę sceny, większość z nich rozmawiała przez komórki. Parę sępów nawet trzaskało zdjęcia, leżącej piosenkarki, wzburzenie zapłonęło głęboko w mojej piersi. Ale Tod nadal wskazywał, więc zmrużyłam oczy, patrząc na ciemne skrzydło. Jeśli chciał, żebym coś zobaczyła, zapewne nie było to z ludzkiego świata, więc to nie będzie tak oczywiste. I wtedy ją znalazłam. Wysoka, smukła postać kobiety tworzyła ciemniejszy punkt w już wystarczająco gęstych cieniach, zaledwie zarys. Jej oczy były jedyną częścią, na której mogłam się skupić, jarzyły się jak zielone rozżarzone węgielki w ciemności. – Kim ona jest? – Spojrzałam na Nasha, a on przytaknął, mówiąc mi w ten sposób, że też ją widzi. Co znaczyło przypuszczalnie, że ona pozwalała nam się widzieć… - To Libby, ze Specjalnego Projektu. – Dziwne, spragnione światło błyszczące w niebieskich oczach Toda, zazwyczaj było zacienione przez brązowe tonące w głębi. – Kiedy spis z tego tygodnia się skończy, rzuci go dla tej roboty. Mówił o liście żniwiarzy, która zawierała nazwiska, dokładne miejsce i czas śmierci tych, którzy mieli umrzeć na tym obszarze w ciągu tygodnia. - Przewidziałeś, że to się wydarzy? – Nawet wiedząc, że był żniwiarzem, nie mogłam uwierzyć, jak różniła się jego reakcja na śmierć od mojej. Zupełnie inaczej niż inni ludzie, to nie własnej śmierci się bałam— bałam się śmierci wszystkich innych. Widok zmarłych dusz pozostawia ślad na mojej własnej, skłaniając ją do szaleństwa. Przynajmniej, to pasuje do TranslateBooks_Team
Strona 14
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
tego, co większość ludzi myśli o moim krzyku. Ludzie nie mają pojęcia, że moje ‘histeryczne wrzaski’ w rzeczywistości wstrzymują duszę, zanim opuści ciało. Czasami chciałabym, nadal żyć w ludzkiej niewiedzy, ale tak czy siak tamte dni były już za mną. - Nie mógłbym przepuścić okazji do obejrzenia pracy Libby. Ona jest legendą. – Tod wzruszył ramionami. – A zobaczenie Addy było dodatkiem. - Cóż, wielkie dzięki za przywleczenie nas tutaj! – Warknął Nash. - Czym ona jest? – zapytałam, kiedy następne grupy ludzi przedarły się pomiędzy nami—dwóch kolejnych ochroniarzy i niski, drobny mężczyzna, którego twarz wyglądała na ściągniętą zawodową troską i ciekawością. Prawdopodobnie był lekarzem. – I co jest takiego specjalnego w tym projekcie? - Libby jest bardzo wyjątkowym żniwiarzem. – Kiedy mówił jego krótka blond, kozia bródka błyskała niebieskimi światłami znad naszych głów. – Została wezwana, bo – wskazał na substancję, którą teraz żniwiarka miarowo wyciągała z ciała Eden, na ponad dwudziesta stóp odległości i nad wieloma głowami. - to nie była dusza. To był Oddech Demona. Nagle byłam zadowolona, że nikt inny nie mógł usłyszeć Toda. Chciałam, żeby również mnie nie mogli zrozumieć. – Demona, jak u Helliona? – Wyszeptałam, tak cicho jak mogłam by nadal pozostać słyszaną. Tod przytaknął ze swoim zwyczajnym, niechętnym, ponurym uśmiechem. Samo słowo Hellion wzbudzało we mnie dreszcz przerażenia, ale oczy Toda zabłysły podekscytowaniem, jakby niebezpieczeństwo sprawiało, że był na haju. Zgaduję, że to to, co otrzymuje się po zmieszaniu znudzenia z życiem pozagrobowym. - Ona sprzedała jej duszę… - Wyszeptał Nash, nagle nie było zrozumienia w jego głosie, odbijała się w nim jedynie odraza. Nigdy nie spotkałam Helliona—oni na szczęście nie mogli żyć w Otchłani—ale byłam blisko powiązana z ich żądzą ludzkich dusz. Sześć tygodni wcześniej, moja ciocia próbowała wymienić pięć skradzionych dusz nastolatków za swoją nieśmiertelną młodość i piękno, ale jej plan się nie udał i skończyło się na tym, że zapłaciła częścią własnej duszy. Ale wcześniej przez jej próżność zmarły trzy dziewczyny. Tod wzruszył ramionami. – Na to mi wygląda. Napełniło mnie przerażenie. – Dlaczego ktoś miałby to robić? Nash wyglądał tak, jakby podzielał moją odrazę, ale Tod jedynie ponownie wzruszył ramionami, wyraźnie nie kłopocząc się najbardziej
TranslateBooks_Team
Strona 15
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
przerażającą koncepcją, z jaką kiedykolwiek się spotkałam. – Oni zazwyczaj proszą o sławę, fortunę i piękno. Wszystko, czego Eden miała pod dostatkiem. - Okej, więc sprzedała duszę Hellionowi. – To zdanie brzmiało źle w taaak wielu względach… - Czy chcę wiedzieć, jak Oddech Demona znalazł się w ciele Eden? - Prawdopodobnie nie, - Wyszeptał Nash, kiedy czarne kurtyny zaczęły zsuwać się z przodu sceny, odseparowując zszokowany, przerażony gwar widowni. Ale jak zwykle Tod był zadowolony, że pozwolił mi na chorobliwe spojrzenie w Otchłań—uzupełniając je o gesty rąk bez odrobiny szacunku. – Kiedy Hellion dosłownie wyssał jej duszę, zastąpił ją swoim własnym oddechem. To utrzymało ją żywą do czasu daty jej śmierci. To dlatego Libby jest tutaj. Oddech Demona jest kontrolowaną substancją w Otchłani i musi być rozmieszczany bardzo ostrożnie. Libby została do tego wytrenowana. - Kontrolowaną substancją? – Poczułam jak moje brwi opadają w zmieszaniu. – Jak pluton? Tod zachichotał, podpierając ścianę i przebiegając palcami wzdłuż elektronicznego sprzętu panelu śmierci. – Bardziej jak heroina. Westchnęłam i pochyliłam się w kierunku Nasha, pozwalając napełnić moje ciało ciepłem. – Otchłań jest taaaaka dziwna. - Nawet nie masz pojęcia. – Loczki Toda podskoczyły, kiedy ponownie odwrócił twarz w kierunku Libby, gdzie żniwiarka wciągnęła już większość powolnego Oddechu Demona. Bez pośpiechu kłębił się do jej ust długą, gęstą nitką, jak ślad ducha z gnijącego spaghetti. – Chodźcie, chcę z nią porozmawiać. – Wystartował w kierunku sceny, nie czekając na naszą odpowiedź, a ja rzuciłam się za nim, mając nadzieję, że był wystarczająco twardy, żeby go dotknąć. Był—przynajmniej dla mnie. Chociaż nie byłam pewna, czy dłoń Nasha nie przeszłaby prosto przez żniwiarza. - Poczekaj. – Pociągnęłam go do tyłu, złoszcząc się na dziwne spojrzenie, jakie rzucił mi obsługujący scenę w czarnej koszulce. – Nie możemy po prostu pognać przez scenę, nie będąc widzianymi. – Chociaż z całą pewnością zdarzało się, że chciałam móc stać się niewidzialną. Jak podczas wychowania fizycznego, kiedy trener dziewczęcej koszykówki uwziął się na mnie, byłam tego pewna. - I nie sądzę, żebym chciał spotkać tę Super-Żniwiarkę. – Nash wepchnął dłonie do przednich kieszeni. – Zwyczajna jest wystarczająco dziwna. TranslateBooks_Team
Strona 16
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
W dodatku większość żniwiarzy nie ma sentymentu dla bean sidhes. Połączenie naturalnych zdolności męskich i żeńskich bean sidhe—dawało możliwość odesłania duszy do jej ciała—było więc bezpośrednim przeciwieństwem celu życia żniwiarza. Albo raczej życia pozagrobowego. Tod był rzadkim wyjątkiem w tej wzajemnej niechęci gatunkowej, z racji tego, ze był zarówno bean sidhe, jak i żniwiarzem. - W porządku, ale nie oczekujcie, że przekażę jakiekolwiek perły mądrości, jakie ona wykasła… - Spojrzenie Toda spoczęło na mnie, a jego pełne, perfekcyjne usta zakręciły się w szelmowski uśmiech. Wiedział, że mnie ma. Próbowałam nauczyć się wszystkiego, co mogłam o Otchłani, żeby nadrobić pierwsze szesnaście lat mojego życia w całkowitej nieświadomości, dziękując mojej rodzinie za błędną próbę zapewnienia mi bezpieczeństwa. I tak jak wariowałam przez nagłą śmierć, pozbawionej duszy Eden, nie mogłam stracić okazji do nauczenia się czegoś, czego ani Tod ani Nash nie mogli mnie nauczyć. - Nash, proszę? – Wyciągnęłam jego rękę z kieszeni i oplotłam ją palcami. Poszłabym bez niego, ale wolałam być w jego towarzystwie i nie byłam całkowicie pewna, czy to uzyskam. Nie zostawiłby mnie samej z Todem, bo nie ufał do końca swojemu nieumarłemu bratu. Ja także. Zauważyłam decyzję Nasha w zmarszczonych liniach dokoła jego ust, zanim przytaknął, więc stanęłam na palcach i go pocałowałam. Podniecenie wywołało mrowienie wzdłuż mojego kręgosłupa i osiadło żeby rozpalić dół mojego ciała, kiedy nasze wargi się zetknęły. Odsunęłam się, a jego piwne oczy zawirowały odcieniami zieleni i brązu, pewny znak, że bean sidhe czuł coś więcej. Nie to, co ludzie mogli zobaczyć. Nash przytaknął znowu, żeby odpowiedzieć na moje niewypowiedziane pytanie. – Twoje też wirują. Ośmieliłam się na szeroki uśmiech, pomimo podniosłych okoliczności, a Tod wywrócił oczami na nasz pokaz. Potem tupnął cicho, idąc na spotkanie ze ‘specjalną’ żniwiarką. Motylki w moim brzuchu zamieniły się w ciężką kotwicę strachu, kiedy podążaliśmy za Todem za scenę, unikając podczas naszej drogi do przeciwnego skrzydła znerwicowanych techników i ludzi obsługujących scenę. Potrzebowałam wszystkich informacji, jakie mogłam uzyskać o Otchłani, żeby uchronić się przed przypadkowym napotkaniem czegoś niebezpiecznego, ale właściwie nie oczekiwałam z niecierpliwością na spotkanie z kolejnymi żniwiarzami. W szczególności z przyprawiającą o gęsią skórkę, przerażającą kobietą połykającą złowieszcze źródło życia, TranslateBooks_Team
Strona 17
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
które podtrzymywało Eden i pozwalało jej śpiewać przez nie wiadomo jak długo. - Więc, co sprawia, że ta żniwiarka jest taką legendą? – Wyszeptałam, idąc pomiędzy Nashem a Todem, którego buty nadal nie wydawały dźwięku na podłodze. Przez chwilę Tod gapił się na mnie, jakbym właśnie zapytała, co sprawia, że trawa jest zielona. Potem zdaje się, że przypomniał sobie o mojej nieświadomości. – Ona jest bardzo stara. Jest najstarszym żniwiarzem, jaki jeszcze pracuje. Może w ogóle jest najstarszym żniwiarzem. Nikt nie wie, z jakim imieniem się urodziła, ale wcześniej, w starożytnym Rzymie przybrała imię bogini śmierci. Libitina. Wygięłam obie brwi, patrząc na Toda. – Więc, zatytułujesz najstarszą, najbardziej przerażającą żniwiarkę w historii jej przezwiskiem? Tod wzruszył ramionami, ale sądzę, że zauważyłam rumieniec na jego twarzy. Chociaż to mogło być czerwone atłasowe tło paneli, padające na jego półprzezroczysty policzek. – Właściwie do tej pory nie tytułowałem jej w ogóle. Oficjalnie się nie spotkaliśmy. - Wspaniale. – Szepnęłam, przewracając oczami. Towarzyszyliśmy Todowi-fanowi, który szedł spotkać swojego bohatera. Jakby to nie mógł być jakiś lamer ze zlotu fanów Star Treka, posługujący się słownikiem angielsko-klingońskim. Kiedy wyszliśmy zza rogu, odnalazłam wzrokiem Libby, wysysającą ostatki Oddechu Demona z powietrza. Kosmyk włosów uniósł się i musnął jej policzek, zanim przesunął się pomiędzy jej zaciśnięte usta, Starożytna Żniwiarka zamachnęła się ubranym w czarną skórę ramieniem na usta, jakby chciała zetrzeć plamę z sosu, na twarzy. Nie chciałam wiedzieć, w jakim rodzaju sosu pływa Oddech Demona. - Tutaj jest – powiedział Tod i jego niesamowity, zatrwożony głos zwrócił moje spojrzenie na jego twarz. Wyglądał… nieśmiało. Moje własne onieśmielenie wyblakło w obliczu pierwszych oczywistych nerwów, wynikających z zobaczenia Żniwiarki i nie mogłam powstrzymać śmiechu. - Dobrze, chodźmy – złapałam rękę Toda i pociągnęłam go dwa kroki w stronę Libby, zanim jego palce zatopiły się w moich. Zatrzymałam się i spojrzałam w dół, zirytowana tym, że połączył w jedno swój wygląd i fizyczną obecność, żeby uciec od mojego uścisku – Co się stało? - Nic, trochę godności, nie zaszkodzi – odciął się Tod – Więc, proszę, możemy nie rzucać się na 3000 letnią Żniwiarkę, jak nastolatki na koncercie boy-bandu? – pobiegł z przezroczystymi rękami i ruszył centralnie na TranslateBooks_Team
Strona 18
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Libby, ze swoimi kanciastymi ramionami, najwidoczniej przekonany, że jego zimna krew, została nienaruszona. Nabierał mocy z każdym krokiem, więc rozejrzałam się dookoła, przerażona, że ktoś może zauważyć go, pojawiającego się pośród nas. Ale kiedy jego buty, przestały wydawać dźwięki, zdałam sobie sprawę, że nie ukazał się ludziom. Jednak nie to się liczyło. Wszystkie oczy zwrócone były na scenę, gdzie doktor nadal pracował bez wytchnienia – bezskutecznie – przy Eden. Szliśmy za Todem i wiedziałam, że Nash może go teraz zobaczyć, bo jego kroki były pewniejsze. I prawdopodobnie miał też nadzieję, że Tod zrobi, lub powie coś głupiego przed ekspertem w swojej dziedzinie. Dogoniliśmy go kiedy się przed nią zatrzymał i ponieważ byli tego samego wzrostu, Liby patrzyła jasnymi oczami prosto w niebieskie oczy Toda z taką intensywnością, że nawet mnie skręcało. - Cześć – rozpoczął Tod, a ja musiałam pogratulować mu, że się nie zająknął. Mój własny język był sparaliżowany. Libitina była bardzo stara, bardzo doświadczona i najwyraźniej bardzo silna – to było oczywiste, biorąc pod uwagę jej zachowanie. Była też niewiarygodnie piękna, aż zawstydziłam się, ze prawdopodobnie mój makijaż spłynął wraz z potem, podczas trwania koncertu i mogłam już sobie wyobrazić, że moje włosy sterczą w każdą stronę, mimo moich usilnych prób wygładzania ich. Libby ubrana była w długi, czarny płaszcz ze skóry, zwężony na jej chudej talii, by uwydatnić szczupłe biodra. Ja powiedziała bym, że ten płaszcz był banalny, dla kogoś, kto ściśle związany był ze Śmiercią, z wyjątkiem tego, że był tak stary jak ona, pewnie ubierała się w czarne, skórzane rzeczy dłużej niż moda pozwalała na to prostytutkom i super bohaterom. Włosy miała ściągnięte z tyłu głowy w ciężki kucyk, trzymający długie do połowy pleców loki. Jej skóra była ciemna, bez żadnej skazy i tak gładka, że chciałam dotknąć jej policzka, żeby upewnić się, że nie jest tak doskonała, jak wyglądała. Nie mogła być. Mogła? - Tak? – powiedziała Libby, jej przeszywający wzrok nadal skierowany był na Toda. Nie wiedziała nic o mnie, czy o Nashu, ale byłam prawie pewna, że, tak jak większość Żniwiarzy nienawidziła bean sidhes. Może po tym wszystkim, nie powinniśmy się odznaczać. Ale ona nie stała się dla nas niewidzialna. - Nazywam się Tod i pracuję dla lokalnego oddziału – przerwał, a ja byłam rozbawiona, zdając sobie sprawę, że jego policzki płonął, a tym TranslateBooks_Team
Strona 19
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
razem, nie miało to nic wspólnego z wydarzeniami na scenie. – Mogę zadać Ci kilka pytań? Libby skrzywiła się, a mi dreszcz przeszedł po plecach. - Jesteś niezadowolony z moich usług? – Zakończyła to zdanie z gniewem, zniekształcając akcent, którego nie mogłam nigdzie przypisać i wszyscy razem cofnęliśmy się w zgodzie, nie chcąc znajdować się w obliczu jej gniewu. - Nie! – Tod trzymał obie ręce, a ja byłam zbyt zajęta dławieniem się własnym strachem, by móc bawić się jeszcze jego. – To nie ma nic wspólnego z lokalnym biurem. Nie jestem dzisiaj na służbie. Jestem tylko ciekaw. Tego całego procesu… - Cienkie brwi Libby uniosły się w łuku i pomyślałam, że widziałam błysk rozbawienia w jej oczach. - Pytaj . – powiedziała w końcu i nagle ją polubiłam – nawet jeśli nie była bean sidhes – mogła z łatwością sprawić, że Tod poczuł się, jakby urósł o jakiś cal. Tod włożył ręce do kieszeni i oddychał powoli. - Jakie to uczucie? Oddech Demona. Utrzymujesz go… w środku, prawda? - Libby krótko skinęła głową i odeszła, kierując nas w stronę korytarza, który mijaliśmy idąc pod scenę. Wahaliśmy się, patrząc na siebie pytająco. A potem Tod wzruszył ramionami i pośpieszył za nią. Musieliśmy biec, żeby nadążyć, kiedy jej buty poruszały się szybko po podłodze, nie wydając dźwięku. - Oddychasz tym, głęboko w twoich płucach. – Jej bogaty akcent, mówił o wymarłych językach, dawno zaginionych kultur, zniszczonych biegiem czasu i brakiem pamięci. Jej głos był niski i opryskliwy. Wiekowy. Silny. Sprawiał, że miałam dreszcze, jakbym słyszała coś, czego słyszeć nie powinnam. Coś, czego nikt nie słyszał od stuleci. – Wypełnia Cię. Pali twoje wnętrza jak odmrożenie, jakby Oddech konsumował twoje wnętrze. Żerując w nim. Ale to jest dobre. Jeśli palenie się zatrzymuje, wstrzymujesz go zbyt długo. Oddech Demona zabije twoją duszę. - Dreszcze wzrastały, aż zauważyłam, że trzęsą mi się ręce. Lewą złapałam się Nasha, a prawą wsadziłam do kieszeni. Kilku techników minęło nas, niosąc sprzęt, a Tod czekał aż przejdą, by zadać kolejne pytanie. - Ile masz jeszcze czasu? – przechadzał się teraz obok kobiety Żniwiarza. Nash i ja zadowoleni byliśmy, że staliśmy na tyle blisko, że mogliśmy wszystko słyszeć. - Godzinę. – Jej usta poruszały się na tle białej ściany, kiedy obróciła w jego stronę pół twarzy. – Ani chwili dłużej, więcej ryzykujesz. - Co z tym zrobisz? – zapytałam – nie mogłam nic poradzić – Libby zatrzymała się w pół kroku. Odwróciła się do mnie powoli, a ja w jej oczach TranslateBooks_Team
Strona 20
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ujrzałam czas. Lata życia i śmierci oraz egzystencji bez końca. Drżenie rąk przeszło w drżenie całego ciała. Nie powinnam zwracać jej uwagi. - Kto to jest? – znów popatrzyła na Toda. - Przyjaciółka, dziewczyna mojego brata. – Skinął głową w stronę Nasha, który stał pod jej długimi kręconymi włosami, lustrując ją nerwowo. Potem Libby odwróciła się na pięcie i pomaszerowała. Przeszło przeze mnie uczucie ulgi, aż zdałam sobie sprawę, że Tod nie powiedział jej jak się nazywamy. Praktycznie, to Nash wbił w niego ten środek ostrożności; nigdy nie był na tyle głupi, żeby podawać imiona i nazwiska emisariuszom Śmierci. Chociaż, jeśli Żniwiarz chciał znać twoje imię i nazwisko, było ono łatwe do znalezienia, zwłaszcza, w dzisiejszych czasach. Dlatego też było nierozsądne zwracać na siebie uwagę Żniwiarza. Syreny zawyły gdzieś za stadionem, a kolejna grupa oficjalnie wyglądających osób rzuciła się w stronę korytarza przy scenie, ale Libby ich nie zauważała. - Istnieją miejsca, gdzie usuwa się Oddech Demona. W Holandii – dodała, jakby nie było żadnych pytań na ten temat. - Jeśli Żniwiarz chciałby wejść w to – zbierać Oddechy Demona, zamiast dusz – to jak ma zacząć? – zapytał Tod, a my okrążyliśmy Libby, za ostrym białym rogiem, jej stopy poruszały się cicho po śliskim linoleum. - Przez przetrwanie kolejnych 1000 lat – jej akcent stał się ostrzejszy, a słowa gęste od ostrzeżenia. – Jeśli nadal będziesz żyć, znajdziesz mnie. Pokarzę ci. Ale nie próbuj tego sam! Idioci cierpią, przez żałosne śmierci, chłopcze. - Nie będę. – zapewnił ją Tod – Ale niesamowicie było popatrzeć. – Libby zatrzymała się , przyglądając się mu z dziwnym wyrazem, jakby nie wiedziała co chciała powiedzieć, dopóki słowa same z niej nie wyszły – Możesz znów obejrzeć. Wrócę za 5 dni. - Po więcej Oddechów Demona? – zapytałam i znów jej zielony, straszny wzrok przesunął się na mnie, tak, że zdawał się palić mój mózg przez oczy. - Oczywiście. Inny głupiec wyda go w czwartek. - Jaki inny głupiec? – Naciskał na nią Tod, przez zaciśnięte zęby i spojrzałam na niego, zdziwiona jego szorstkim tonem. Jego brwi były zmarszczone, a usta wykrzywiał strach. - Addison Page. Piosenkarka. – powiedziała Libby, jakby miało to być coś oczywistego. Tod potknął się do tyłu, a Nash położył na jego ramieniu rękę, która oczywiście przez niego przeniknęła. Przez chwilę bałam się, że przeleci przez bezpłciową, białą ścianę.
TranslateBooks_Team
Strona 21
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Addy sprzedała swoją duszę? – Tod przetarł jedną ręką swoje prawie przezroczyste czoło. – Jesteś pewna? – Libby uniosła brwi, jakby pytała się, czy on mówi poważnie. - Kiedy? - To już nie moje zmartwienie. – Żniwiarka wsunęła swoje gładkie, ciemne dłonie do kieszeni płaszcza, przyglądając się Todowi z pogardą, tak jak gdyby właśnie utwierdziła się w tym, że nie jest jeszcze gotowy do kolekcjonowania Oddechów Demona. – Za to moim zmartwieniem jest zebrać, to co przyjdzie i dobrze tym rozporządzić. Czas idzie naprzód, chłopcze. Ja też muszę. - Czekaj! – Tod chwycił ją za ramię i nie wiem kto był bardziej zdziwiony, Libby czy Nash. Ale Tod rzucił się, jakby nic nie zauważył. – Addy umrze? – Libby pokiwała głową i zniknęła, nie mrugając nawet, by nas przed tym ostrzec. Zniknęła tak nagle, ale nadal słychać było jej głos, echo jej egzystencji. - Chce uwolnić Oddech Demona, oddając własne życie. Będę tam, żeby to potwierdzić.
TranslateBooks_Team
Strona 22
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ III - Addy sprzedała swoją duszę. – Głos Toda zabrzmiał dziwnie. Jakby z daleka. Myślę, że był w szoku. A może to było tylko echo pustego korytarza. Jeśli głos nie może być słyszalny przez ludzkie ucho, to czy echo może? - Um, taa. Na to wygląda. – Powiedziałam. Ta okropna myśl wywoływała u mnie dreszcze, więc potarłam się przez rękawy po ramionach, próbując pozbyć się gęsiej skórki. - Ona zamierza się zabić. – Oczy Toda zrobiły się ogromne od paniki i przerażenia. Nigdy nie widziałam, żeby był przestraszony i nie podobało mi się to, jak bardzo strach zacisnął jego usta w cienką, napiętą linię, tworząc jednocześnie zmarszczki na czole. – Musimy ją powstrzymać Ostrzec ją, czy coś. – Tod ruszył wzdłuż korytarza, a Nash i ja pobiegliśmy za nim. Gdybyśmy nie dotrzymali mu tempa, zniknąłby wtapiając się w ścianę, albo coś w tym stylu, a my nigdy byśmy go nie odnaleźli. A przynajmniej, nie do czasu, żeby skończyć się z nim kłócić. - Ostrzec ją o czym? Że się zabije? – Buty Nasha zaskrzypiały, kiedy skręciliśmy za rogiem. – Nie sądzisz, że o tym już wie? - Może nie. – Tod zatrzymał się, kiedy doszliśmy do rozwidlenia korytarza i rozejrzał w obie strony, zastanawiając się. – Może cokolwiek, co ma doprowadzić ją do samobójstwa, jeszcze się nie zaczęło. – Spojrzał jeszcze raz w lewo, a następnie skręcił w prawo. - Czekaj! – Wychyliłam się gwałtownie i złapałam go za rękę, czując ulgę, kiedy moja dłoń nie przeszła przez jego ciało. – Czy ty w ogóle wiesz, gdzie idziesz? - Nie mam pojęcia. – Wzruszył ramionami, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej przypominając swojego brata. – Wiem, gdzie jest jej przebieralnia, ale nie wiem, jak się tam stąd dostać, a nie mogę tak po prostu tam wpaść, nie tracąc was obojga. Nie chciałam wiedzieć, skąd wiedział, gdzie jest przebieralnia, ale biorąc pod uwagę, jak często był niewidzialny, żeby mnie śledzić, odpowiedź wydawała się oczywista. - Taa, fizyka to prawdziwa suka. – Nash wywrócił swoimi pięknymi, piwnymi oczami i oparł się jednym ramieniem o ścianę, jakby nie znał lepszego miejsca, żeby sobie postać. - Nie musisz na nas czekać. – Mimo że, super byłoby poznać Addison Page, to przekazanie wschodzącej gwieździe, że za mniej niż tydzień zakończy zarówno swoją karierę, jak i życie, nie było na mojej liście priorytetów. – Myślę, że sobie poczekam. – Oparłam dłonie na biodrach i TranslateBooks_Team
Strona 23
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
spojrzałam na Nasha, żeby sprawdzić, czy jest ze mną, ale zarówno on, jak i Tod przybrali identyczne, w połowie rozbawione i niechętne miny. – Co? - Jestem martwy, Kaylee. – Tod zatrzymał się przed pierwszymi drzwiami, do których podeszliśmy, kładąc jedną rękę na gałce. – Addy była na moim pogrzebie. Nie mogę pokazać się w jej przebieralni dwa lata po tym, jak zostałem pogrzebany i powiedzieć jej, żeby się nie zabijała. To by było po prostu niegrzeczne. Zaśmiałam się na myśl o pośmiertnej etykietce, całkiem pewna, że ‘niegrzeczne’ było niejakim niedopowiedzeniem. Ale szybko otrzeźwiałam, kiedy dotarł do mnie sens jego słów. – Czekaj, ty chcesz, żebyśmy jej to powiedzieli my? - Jeśli mnie zobaczy, zacznie świrować i spędzi kilka ostatnich dni swojego życia na oddziale dla psychicznych. Wzdrygnęłam się, zirytowana wspomnieniem własnego krótkiego pobytu w krainie psychotropów i kaftanów bezpieczeństwa. – To się nazywa oddział dla umysłowo chorych, dziękuję ci. I nie zamierzamy powiedzieć twojej sławnej byłej dziewczynie, żeby się opanowała, albo dołączy do ciebie sześć stóp pod ziemią. To by dopiero było niegrzeczne. - I tak by nam nie uwierzyła. – Powiedział Nash, krzyżując ręce na klatce piersiowej w geście solidarności. – Prawdopodobnie wezwałaby ochronę, która by nas aresztowała. - Więc sprawcie, żeby wam uwierzyła. – Tod machał rękami z rozdrażnieniem. Tak jakby to było takie proste. – Będę tam, żeby wam pomóc. Ona po prostu nie będzie mogła mnie zobaczyć. Spojrzałam na Nasha i odetchnęłam z ulgą widząc, że moja niechęć wciąż odbijała się w jego spojrzeniu. Tak bardzo, jak chciałam pomóc – żeby przy odrobinie szczęścia ocenić życie Addison Page – nie chciałam zostać wyprowadzona z jej przebieralni w kajdankach. A mój tata byłby straaaaasznie wkurzony, gdyby musiał wyciągać mnie z więzienia. Ale zanim mogłam nawet zastanowić, jak straszne by to było, coś jeszcze do mnie dotarło… - Tod, zaczekaj minutkę. – Puścił gałkę, kiedy weszłam między niego, a drzwi, ale jego dziwne anielskie skrzywienie powiedziało mi, że nie jest tym zachwycony. – Skąd mamy pewność, że to w ogóle zadziała? To znaczy, powiedzmy, że nam wierzy i postanawia się nie zabijać. Czy ona po prostu nie umrze z jakiejś innej przyczyny w przyszłym tygodniu, w tym samym czasie, kiedy miała popełnić samobójstwo? Jeśli jej imię naprawdę jest na liście, tak czy siak musi umrzeć, prawda? Nie możesz powstrzymać Libby TranslateBooks_Team
Strona 24
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
przed przyjściem po nią i, szczerze mówiąc, nie sądzę, żebyś był takim idiotą, żeby nawet próbować. Nash i Tod wyjaśnili mi, jak działa ten cały śmiercionośny biznes zaraz po tym, jak dowiedziałam się, że jestem bean sidhe, w czasie najbardziej stresującego tygodnia w moim życiu. Ludzie ewidentnie przychodzili na świat z terminem ważności wyciśniętym na nich po urodzeniu – podobnie jak jedzenie w warzywniaku. Zadaniem żniwiarzy było egzekwowanie tego terminu, a następnie zabierać duszę zmarłej osoby i oddawać ją do recyklingu. O ile było mi wiadomo, jedyną drogą, żeby przedłużyć ludzie życie była wymiana jej, albo jego daty śmierci z kimś innym, żeby zachować równowagę między życiem, a śmiercią. Więc, jeśli byśmy ocalili życie Addison Page – co, jako bean sidhes, ja i Nash mogliśmy teoretycznie zrobić – ktoś inny musiałby umrzeć zamiast niej i to mógł być ktokolwiek. Ja, albo Nash, albo ktoś przypadkowy, będący akurat w pobliżu obcy człowiek. Nieważne, jak bardzo chciałam pomóc Todowi i Addison, nie miałam ochoty zapłacić takiej ceny, ani prosić kogokolwiek, żeby to zrobił. Tod zmrużył oczy i mimo, że zachował pochmurna minę, jego oczy smutne oczy odsłaniały całą prawdę. – Wiem. – Westchnął, a jego szerokie ramiona opadły gwałtownie. – Ale właściwie nie widziałem jeszcze listy, więc nie zamierzam się teraz o to martwić. To, co zamierzam zrobić jest próbą wybicia jej z głowy samobójstwa. Ale potrzebuję pomocy. Proszę, ludzie. – Jego wzrok między Nashem, a mną. Nash zmarszczył brwi i z powrotem oparł się o ścianę obok drzwi, przyjmując pozę jakoś-mnie-to-nie-rusza, którą rozpoznałam po kilku naszych kłótniach. – Tod, sam uważasz, że to niebezpieczne dla bean sidhes, kiedy mieszają się w sprawy żniwiarzy. - I, że uświadamianie ludzi, kiedy umrą sprawia jedynie, że ich ostatnie dni są jedynie bardziej przygnębiające. – Dodałam, czując perwersyjną przyjemność z możliwości obrzucenia go jego własnymi słowami. Tod wzruszył ramionami. – Wiem, ale to co innego. - Dlaczego? – Zapytał gwałtownie Nash, a jego wzrok stał się surowszy, kiedy spojrzał na Toda. – Bo tym razem to jest twoja była? O której najwyraźniej wciąż nie możesz zapomnieć… Złość zapłonęła na twarzy żniwiarza, odzwierciedlająca wyraz twarzy jego brata, ale pod tą maską kryły się pokłady bólu i bezbronności, której nawet on nie potrafił ukryć. – To jest co innego, bo ona sprzedała swoją duszę, Nash. Wiesz, co to oznacza.
TranslateBooks_Team
Strona 25
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Oczy Nasha zamknęły się na chwilę, a on odetchnął głęboko. Kiedy ich oczy ponownie się spotkały, w oczach Nasha było więcej współczucia niż złości. – To był jej wybór. - Nie wiedziała, w co się pakuje! Nie mogła tego wiedzieć! – Krzyknął żniwiarz, prawie przewracając mnie głębią swojej złości i frustracji. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby ujawniał tak surowe emocje innym. - W co się wpakowała? – Spojrzałam na jednego i na drugiego, krzyżując ramiona i czekając na odpowiedź. Nienawidzę tego, że nigdy nie mam pojęcia, o co chodzi. W końcu Nash westchnął i zwrócił na mnie swoją uwagę. – Sprzedała swoja duszę Hellionowi, ale on nie będzie mógł z niej w pełni skorzystać, dopóki ona nie umrze. A kiedy już umrze, jej dusza będzie jego na zawsze. Na całą wieczność. Będzie mógł z nią zrobić, co tylko będzie chciał, ale ponieważ diabły pożywiają się bólem i chaosem, prawdopodobnie będzie torturował jej duszę – i w ten sposób trwać będzie Addison – do końca świata. Albo do końca trwania Otchłani. Cokolwiek będzie pierwsze. Mój żołądek, wywrócił do góry nogami cały obiad, który zjedliśmy przed koncertem, grożąc zwróceniem hamburgera z powrotem. – Czy właśnie to stało się z duszami, którymi Ciocia Val handlowała z Belfegorem? – Nash przytaknął ponuro, a przerażenie zacisnęło moje dłonie w zimne, wilgotne pięści. – Ale to jest niesprawiedliwe. Te dziewczyny nie zrobiły nic złego, a teraz ich dusze mają być torturowane przez całą wieczność. - Dlatego właśnie polowanie na dusze jest nielegalne. – Głos Toda był delikatny ze współczucia i ciężki od smutku. - A sprzedawanie własnej duszy też jest nielegalne? – Iskierka nadziei przemknęła przeze mnie. Może Addison mogłaby całkowicie odzyskać swoją duszę! Ale żniwiarz potrząsnął głową. – Dusze nie mogą zostać ukradzione za życia. Mogą jedynie być oddane, sprzedane przez właściciela, albo skradzione po śmierci, kiedy zostaną uwolnione od ciała. W Otchłani istnieje ogromy rynek handlujący ludzkimi duszami, a to, co zrobiła Addy było całkowicie legalne. Ale nie miała pojęcia, w co się pakuje. Nie mogła mieć. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie potrafiłam zdecydować, czy bardziej byłam przerażona tym, co spotkało te cztery niewinne dusze, czy o swoją ciocię, która poświęciła swoją duszę, żeby ocalić duszę córki. Albo może o Addison Page, która wkrótce być może podzieli ich los. - Musimy jej powiedzieć. – Spojrzałam w oczy Nasha, znajdując w nich zieleń i brąz, które znowu wirowały, tym razem ze strachem i niechęcią, TranslateBooks_Team
Strona 26
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
odzwierciedlając głębie jego uczuć. – Nie mogłabym żyć sama ze sobą, gdybyśmy przynajmniej nie spróbowali. - Kaylee, to nie my jesteśmy za to odpowiedzialni. – Powiedział, wzmacniając swój protest solidną dawką powszechnej prawdy. – Hellion już ma jej duszę. Co mamy zrobić? Wzruszyłam ramionami. – Nie wiem. Może, moglibyśmy pomóc jej zerwać kontrakt, czy coś. Czy to jest możliwe? Nash przytaknął niechętnie. – Pewne procedury są w trakcie wdrażania, ale Kaylee, ta droga jest zbyt niebezpieczna… - Ale wiedział, że nie może zmienić mojego zdania. Nie tym razem. Byłam w stanie zobaczyć to na jego twarzy. - Nie mogę odejść i zostawić jej duszę na tortury, jeśli jest cokolwiek, co mogę zrobić, żeby pomóc. Ty tak potrafisz? Nie odpowiedział, a ciężka cisza, jaka zapadła z jego strony przeraziła mnie bardziej niż myśl o Hellionie czekającym na całkowite przejęcie duszy Addison. Wtedy wziął mnie za rękę, a ja odetchnęłam z ulgą. – Prowadź, żniwiarzu. – Powiedział. – I lepiej się pospiesz. Po śmierci Eden, Addy prawdopodobnie nie posiedzi tu do finału. – Każdy z poprzednich występów, kończył się duetem z mającej ukazać się niedługo płyty Addison. Mając ostrzeżenie Nasha w głowie, zawróciliśmy, przechodząc przez kulisy. Tod czasami wskakiwał do zamkniętych pokoi i bocznych korytarzy, żeby upewnić się, że jesteśmy na właściwej drodze. Pojawił się także dwa razy w przebieralni Addison, chcąc sprawdzić, czy wciąż tam jest. Im bliżej byliśmy, tym więcej ludzi widzieliśmy na korytarzu. Wszyscy rozmawiali o scenicznym upadku Edden. Została przewieziona do szpitala, chwilę po tym, jak opuściliśmy salę i mimo, że ratownictwo medyczne przeprowadzało resuscytację i sztuczne oddychanie, kiedy wychodzili, żaden z nich nie wyglądał, jakby wierzył, że będzie Eden będzie żyć. Czego my byliśmy właściwie pewni. Dzięki vipowskiej przepustce na szyi, nikt nie spróbował nas stamtąd wyrzucić, czy nawet zapytać, gdzie szliśmy, więc kiedy w końcu dotarliśmy do garderoby Addison, nie mogłam oprzeć się myśli, że wszystko jest zbyt proste. Miałam rację. Przy jej drzwiach jednak stali ochroniarze. Trzymali gazety w rękach, a ich bicepsy miały rozmiar armat. - No i co teraz? – szepnęłam, pochylając się przy fontannie, znajdującej się dwadzieścia stóp od zamkniętych drzwi.
TranslateBooks_Team
Strona 27
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Upewnijmy się, czy wciąż jest tam sama – powiedział Tod. Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam, jak głośno mówi, ale połapałam się, że w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby go usłyszeć. - W takim razie, pozbędę się strażnika. Zanim zdążyłam zapytać jak zamierza to zrobić, zniknął. Nash i ja przechadzaliśmy się pod rękę wzdłuż sali, próbując nie rzucać się w oczy. Z każdą sekundą rosła moja wdzięczność dla Toda, za to, że poszedł z nami – ponieważ, gdyby tego nie uczynił, musielibyśmy poradzić sobie jakoś sami. Ochroniarze nosili okulary przeciwsłoneczne, chociaż na zewnątrz panowała noc, a my byliśmy w środku. Nie mogłam jednak być na sto procent pewna, czy się na nas gapią, ale stawiałam na to, że tak. Nagle nie wiadomo skąd, czyjaś ręka dotknęła mojego łokcia, a Tod zmaterializował się tuż obok mnie. Niemal podskoczyłam przerażona, a strażnik powoli skierował swój wzrok w moim kierunku. - Nie rób tego! – powiedziałam, ze złością. - Przepraszam – powiedział Tod. Wcale przy tym nie wyglądając na skruszonego. - Jej matka siedzi przy niej, ale właśnie prosiła o samochód. Ledwie powiedział ostatnie słowo, gdy drzwi do garderoby nagle się otworzyły i starsza, ciemniejsza wersja Addison wyszła. Przytaknęła coś do strażnika i stukając obcasami, zeszła w dół sali, w której staliśmy, nie spojrzawszy, ani nie zatrzymawszy się nawet na sekundkę. - Okay… Odzywając się, tym razem Tod szeptał. - Twoi ludzie dali nurka do łazienki, znajdującej się za rogiem. Odciągnę jakoś strażnika, podczas, gdy ty podkradniesz się do pokoju Addy, a wtedy postaram się do ciebie tam dołączyć. Odwróć jakoś jej uwagę i nie pozwól krzyczeć. Ale powiedzieć było łatwiej, niż zrobić. - Zabiję cię, jeśli coś schrzanisz – Nash wysyczał, kiedy podążyliśmy za żniwiarzem w kierunku publicznej toalety. - Chyba trochę na to za późno – odszczeknął Tod i ponownie znikł. Otworzyłam drzwi do damskiej łazienki, by upewnić się, czy nikogo tam nie ma, po czym wciągnąwszy Nasha do środka lekko przymknęłam drzwi. Podczas, gdy rozglądał się po wnętrzu łazienki i świeżych kwiatkach, które się tam znajdowały, zerkałam przez szczelinę w drzwiach, czekając na jakiś znak od Toda. Czekaliśmy w łazience przez kilka sekund, kiedy usłyszeliśmy szybkie kroki podążające w naszym kierunku od strony garderoby Addison. Tod TranslateBooks_Team
Strona 28
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
wyłonił się nagle zza rogu, w pełni cielesny, z nieprawdopodobnym uśmiechem goszczącym na twarzy, trzymając gazetę strażnika pod pachą. Ochroniarz pognał za nim, ale biedak oczywiście nie umiał poruszać się tak szybko, jak to umiał żniwiarz. - Wracaj tutaj, ty mały punku! – krzyczał strażnik, wymachując olbrzymimi ramionami po bokach. Tod spojrzał na mnie, kiedy mijał łazienkę i mogłabym przysiąc, że widziałam, jak puścił do mnie oczko. Minął kolejny róg, a strażnik podążył jego śladem. Jak tylko zniknęli z horyzontu, Nash i ja pobiegliśmy z powrotem do garderoby. Nasze serca waliły z radości i podniecenia, że strażnik może wrócić w każdej chwili. Staliśmy przed drzwiami, trzymając się za ręce, a moje tętno ścigało się z nerwami. Nash spojrzał mi w oczy, kiwnął głową i sięgnął po klamkę. - Ty to zrób – szepnęłam. - Mnie nie zna, ale ciebie powinna pamiętać. Nash przewrócił oczyma, ale podszedł do drzwi. Zawahał się przez sekundkę, zobaczyłam zdecydowanie, a może rezygnację? w jego oczach. Przekręcił klamkę, otworzył drzwi jednym spokojnym ruchem, tak aroganckim, że prawie pozazdrościłem mu jego stalowych nerwów. Wkroczył do środka, pociągając mnie ze sobą i zamknął drzwi. Uzbroiłam się w siły, spodziewając się usłyszeć, jak Addison woła Ochronę. Ale nic nie usłyszałam i nie zobaczyłam żadnego znaku wokalistki. Jej pokój wyglądał wspaniale. Półka szpanerskich strojów stała oparta o jedną ze ścian. Obok automatyczne lustro, znajdujące się koło łazienki oświetlonej przez kilka dużych, matowych żarówek. W jednym kącie pokoju stał niewielki, okrągły stół. Zastawiony był szerokim wachlarzem, różnych smacznych dań: mięska, sery, owoce i wielgachne desery. Na środku garderoby znajdowała się kanapa wraz z dwoma krzesłami wokół telewizora z płaskim ekranem podłączonym do Playstation 3. Ale ani śladu po Addison Page. Nash spojrzał na mnie, pytająco podnosząc brwi, a ja wzruszyłam ramionami. Podskoczyliśmy, gdy usłyszeliśmy dźwięk bieżącej wody pochodzący z otwartych drzwi, których wcześniej nie zauważyłam. W garderobie widocznie była osobista toaleta. I chyba Addison Page była właśnie tam. - Czy samochód jest gotowy? Piosenkarka wyszła z łazienki, weszła do pokoju, nawet nas nie zauważyła, ponieważ właśnie wyciągała kolczyk z ucha. Następnie spojrzała w górę i zdrętwiała. Przez chwilkę, pomyślałam, że zamierza wrzeszczeć. TranslateBooks_Team
Strona 29
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Ale kiedy przemówił Nash, zrelaksowała się na tyle, aby się nie przerazić i nie wołać ochroniarzy. - Cześć, Addison – powiedział, a jego Wpływ popłynął nad pokojem, jak ciepła, pocieszająca bryza, wyrównując wszystkie zmierzwione piórka na jej kostiumach i kojąc moje własne nerwy. Męscy banshee manipulowali falami na własną korzyść, podczas, gdy kobiety tego gatunku, krzyczały, powodując tylko pękanie bębenków słuchowych. Niesprawiedliwe, nieprawdaż? Ale czasami, bardzo przydatne. Krótkie, lekkie rozdrażnienie Addison, przeszło przez nią, ustępując po chwili, uprzejmemu, wręcz olśniewającemu uśmiechowi. - Hhmmm, to chyba nie jest najlepszy moment. Zbieram się właśnie do szpitala, aby sprawdzić, co słychać u Eden – powiedziała, czesząc niebieskie pasemko na swoich bladych włosach i łapiąc z próżnością za pióro. - Ale chyba będę miała czas, na szybki autograf. Myślała, że jesteśmy jej fanami. I nie wiedziała, o śmierci Eden. Nie wiedziałam, o czym powiedzieć jej najpierw, zaczęłam więc od mniej drażliwych rzeczy. - Och, nie jesteśmy fanami – odchrząknęłam, wkładając ręce do kieszeni. Ale zmarszczyła brwi i zdałam sobie sprawę, jak to musiało zabrzmieć. - To znaczy, jesteśmy fanami. Kochamy twoją muzykę. Ale to nie dlatego, jesteśmy tutaj. Zdziwiła się jeszcze bardziej. Nawet pod wpływem Nasha, przypuściłam, że mamy zaledwie jedną minutę, zanim zacznie krzyczeć po strażnika, który zapewne zdążył już wrócić na swe stanowisko. - Więc, czego chcecie? Addison zwęziła swe piękne, niemożliwie blado-niebieskie oczyska, chociaż wciąż uśmiechała się do nas przyjaźnie. Albo co najmniej ostrożnie. Spojrzałam na Nasha, w nadziei na jakąś pomoc z jego strony, ale tylko wzruszył ramionami i dał znak, abym zaczęła mówić. Po tym wszystkim, chciałabym, żeby on przejął tę część przedstawienia. - Musimy ci coś powiedzieć – zawahałam się, patrząc na kanapę. - Czy moglibyśmy usiąść? - Dlaczego? Teraz wyglądała na naprawdę podejrzliwą, a ręką szukała czegoś w swojej kieszeni, co z wybrzuszenia wyglądało jak komórka. - Kim jesteście? - Nazywam się Kaylee Cavanaugh, a to Nash Hudson. Sądzę, że powinnaś go pamiętać. TranslateBooks_Team
Strona 30
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Linie w jej czole pogłębiły się, a jedną rękę oparła na biodrze. - Nie, ja.. Poczekajcie. Hudson? Zrozumienie przemknęło w jej oczach. Nash potaknął. - Brat Toda. Addison wyciągnęła rękę z kieszeni i przyłożyła ją do klatki piersiowej, jakby czyniła znak krzyża. - Przepraszam. Nie rozpoznałam cię. Nie widziałam cię, od czasu pogrzebu. Jak się miewasz? - Wszystko w porządku. Uśmiechnął się do niej, smutno. -Ale u ciebie chyba nie. Ostrzeżenie przemknęło po jej twarzy, jej ręka znów powędrowała do kieszeni, a wąska, złota bransoletka zatrzęsła się kiedy nią poruszyła. - Co to jest? Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Tod pojawił się przy moim boku, ledwie dysząc po wyścigu ze strażnikiem. - Co przegapiłem? - Nic – powiedział Nash, słysząc go, ale nie widząc. - Jeszcze nic jej nie powiedzieliśmy. - Komu czego nie powiedzieliście? Addison wyciągnęła z kieszeni telefon i otworzyła go. Była naprawdę przerażona wszystkim, co się działo. - O co chodzi? - Powiedz coś – polecił Tod, popychając mnie do przodu. Spojrzałam na niego, a Addison podążyła za moim wzrokiem, ale nic nie mogła zobaczyć. Nie mogła go zobaczyć i oczywiście usłyszeć. - Zacznij mówić, albo zadzwoni po kogoś. - Wiem – szepnęłam, odpychając go z powrotem. Nie było żadnego dowodu, że był tam z jej powodu. Myślała zapewne, że zwariowaliśmy. - Addison, usiądź proszę. Musimy ci coś powiedzieć i zabrzmi to bardzo dziwnie. - Już teraz, tak to dla mnie brzmi. Myślę, że powinnaś wyjść. Podeszła do drzwi, pokazując ręką w stronę wyjścia. - Wkradliście się tutaj. Przerażacie mnie. - Zrób coś – zaskrzeczał Tod, rozszerzając oczy ze zdesperowania. Nash westchnął ciężko i wiedziałam, co zamierza zrobić, zanim jeszcze zdążył otworzyć usta. Ale nie na tyle szybko, aby się im przeciwstawić.
TranslateBooks_Team
Strona 31
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Okay. Zabijesz się za pięć dni, więc przyszliśmy tutaj, żeby z tobą o tym porozmawiać. Uprzedzić cię o tym. Addison zamrugała i na chwilę jej strach przemienił się w zdezorientowanie, a następnie ze złością, położyła rękę na brzegu sofy. - Wynoście się. Ale już!!! - Nie wpłynąłeś na nią? – spojrzałam pytająco na Nasha. - Nie, jeżeli pragniesz, aby nas dobrze zrozumiała. Powędrował wzrokiem ku Todowi. - Mówiłem ci, że mnie, nie będzie chciała słuchać. - Z kim rozmawiasz? Alison domagała się odpowiedzi na swoje pytanie, podnosząc głos. - Musisz się jej pokazać – powiedziałam do Toda, świadoma tego, że za chwilę nastąpi wybuch paniki. - Nas nie posłucha, ale ciebie nie może zignorować. Tod spojrzał na Nasha, sprawdzając, co on o tym sądzi, ale jego brat jedynie potaknął pochylając się w kierunku krzesła. - Nie widzę innego wyjścia. Tod westchnął i wiedziałam, że za chwilę zobaczę zdziwienie na twarzy Addison, kiedy go usłyszy. Chwilkę później, podskoczyła, a wolną ręką powędrowała do gardła, z tego szoku. - Nie… W końcu go zobaczyła.
TranslateBooks_Team
Strona 32
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ IV - ADDY, PROSZĘ NIE wariuj. – Tod wyciągnął dłonie wewnętrzną stroną, jakby chciał ją uspokoić. - Czy jest jakaś inna możliwość? – Addison wycofała się powoli w kierunku swojej zarozumiałości, umieszczając ostrożnie jedną stopę w bucie na koturnie za drugą przy każdym kroku. – Jesteś martwy. Widziałam cię w trumnie. Widziała? Odwróciłam się do Toda, opierając jedną rękę na biodrze, byłam zdziwiona. – Poczekaj, w rzeczywistości jesteś w trumnie? - Nie na długo. - Wymamrotał. Potem powiedział - To nie jest najważniejsze, Kay. O, taaak. Gwiazda pop, nie posiadająca duszy, która rozważała samobójstwo. Skup się, Kaylee. - Kim jesteś? – Domagała się Addison. Tył jej ud uderzyła próżność, a ona złapała jej koniec, żeby się na niej podeprzeć. – Jak to zrobiłeś? Zabrało mi chwilę, żeby zrozumieć, że miała na myśli jego nagłe pojawienie się znikąd. I może całą tę sprawę powracania do życia. - Addison, to Tod. Wiesz, że to on, - powiedziałam, desperacko mając nadzieję, że to była prawda. Że mnie słuchała, mimo zszokowanego, zdumionego spojrzenia, które było przyklejone do jej nieumarłego exchłopaka. Jej oddech zwolnił i jasnoniebieskie oczy zwęziły się. Badała go, prawdopodobnie próbując zdecydować, czy zwariować i wołać o pomoc, czy uspokoić się i posłuchać. Szczerze nie wiedziałam, co bym wybrała na jej miejscu. Ale potem potrząsnęła głową, jakby próbowała otrząsnąć się ze snu i odmowa ponownie zabłysła jasno w jej oczach. - Nie. Nie jesteś nim. Nie możesz nim być. To jakiś żart albo numer. Jestem w Punk’d, prawda? Ashton, jeśli tam jesteś, to nie jest zabawne! – Jej twarz poczerwieniała od złości, a łzy wypełniły jej oczy. - Będziesz musiał to udowodnić. - Wyszeptałam, spoglądając z boku na Toda. Westchnął, a ja byłam pod wrażeniem tego, że pozostał tak spokojny. – Znasz mnie, Addy. Chodziliśmy ze sobą przez osiem miesięcy w szkole średniej, potem w Hurst, zanim zostałaś pilotem. Byłaś pierwszoroczniakiem, a ja byłem na drugim roku. Pamiętasz? Zamiast odpowiedzieć, Addy skrzyżowała ręce na klatce i wywróciła oczami. – Wielu ludzi o tym wie. Wspomniałam raz o Todzie w wywiadzie i
TranslateBooks_Team
Strona 33
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
paparazzi obserwowali mnie na jego pogrzebie. Niezła próba, ale już skończyłeś. Wynoś się zanim wrzasnę na ochronę. Mówiła o Todzie reporterom? Wow. Musieli być bardzo blisko… - Addy, pamiętasz naszą pierwszą randkę? Nie mówiłaś o tym prasie, prawda? Potrząsnęła powoli głową, słuchając, mimo że jej ręce pozostawały skrzyżowane. - Poszliśmy do West End na lody z Marble Slab i daliśmy sobie zrobić razem karykaturę przez faceta ze sztalugą rozłożoną na chodniku. Nadal ją mam. Potem złapałaś chorobę lokomocyjną w drodze do domu i wymiotowałaś na poboczu. Pamiętasz? Nie mówiłaś o tym nikomu innemu, prawda? Znowu potrząsnęła głową z szeroko otwartymi oczyma. – Tod? – Słynny głos Addison stał się piskliwy i załamał się na tej jednej sylabie. On przytaknął a ona otoczyła się ramionami. – Jak…? To niemożliwe. Widziałam cię i nie żyłeś. Byłeś martwy! - Taa, cóż, okazało się, że to nie zawsze jest tak trwałe, jak brzmi. – Powiedział spokojnie, łagodnie Nash a napięcie w moim ciele zdawało się znikać po jego pierwszych słowach. – Był martwy. Ale już nie jest. W pewnym sensie. Ramiona Addison rozluźniły się, a jej spojrzenie krążyło od Toda do jego nadal-żyjącego brata. - Jak? To nie ma sensu. – Teraz nie była tym tak wstrząśnięta, jak powinna. Przy odrobinie szczęścia Nash znajdzie złoty środek pomiędzy zbyt-przerażoną-żeby-słuchać a zbyt-rozluźnioną-żeby-rozumieć. - To nie ma sensu tutaj—Nash klepnął się w skroń—ale myślę, że w środku znasz prawdę. Widziałaś dziwne rzeczy, prawda Addy? – Jego głos uniósł się melodycznie w pytaniu, a on przesunął się do przodu, chwytając jej spojrzenie. – Sprzedałaś swoją duszę, musiałaś w trakcie tego widzieć różne dziwne rzeczy… Szok Addison przedarł się na moment przez jej delikatne spojrzenie, otworzyła usta, ale zanim mogła zapytać, skąd wie o jej duszy, Nash kontynuował. – Ale to wszystko było prawdziwe, tak jak i to. Tak jak Tod. Jej spojrzenie znowu prześlizgnęło się na żniwiarza, Nash uspokoił jej strach i uciszył ludzkie uparte uczucie wyparcia, mogłam powiedzieć, że ona naprawdę go widziała. – Jak się…tu dostałeś? Żniwiarz wzruszył ramionami i delikatnie szelmowsko podniósł kąciki ust. – Rozerwałem straże przy drzwiach, potem zawróciłem.
TranslateBooks_Team
Strona 34
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Addison zmarszczyła brwi, potem mały uśmiech pojawił się na jej ustach i rozprzestrzenił się, żeby dołączyć do tego słynne, niesamowicie blade oczy. – Widzę, że śmierć nie zabiła twojego poczucia humoru. Pomimo, że długa brudna drzemka właściwie go też nie przywróciła… Zaśmiała się ze swojego kiepskiego dowcipu. – Wow. Nie spodziewałam się, że kiedyś powiem to zdanie. - Więc, już w porządku? – Zapytałam, krzyżując ręce na piersiach. – Skończyłaś wariować? Wzruszyła ramionami i oparła obie dłonie na talii. – Nie mogę obiecać, że nie będzie nawrotu, ale Tod najwidoczniej jest tutaj i żyje. Nie mogę kłócić się z faktami. Już ją lubiłam. - Więc, możemy usiąść? – Tod wskazał w kierunku aranżacji luksusowych siedzeń. - Taak. – Addy okrążyła jeden z foteli w zielonych obiciach, które wyglądały na twardei zatopiła się w nim, machając ręką na pasującą kanapę w zielone paski. – Ale moja mama wróci za kilka minut, a ona nie przyjmie tego tak dobrze, jak ja. - Niewątpliwie. – Tod wymamrotał. Usiadł na krześle naprzeciw Addy, a ja zajęłam kanapę. Na znak Toda, Nash zamknął drzwi, żeby dać nam ostrzeżenie, kiedy wróci jej matka, potem dołączył do mnie na kanapie. – Pamiętasz mojego brata, racja? - Oczywiście, Nash. Minęła zaledwie chwila. – Skrzyżowała nogi i uśmiechnęła się, jakbyśmy nie mieli przejść do rozmowy o jej nieśmiertelnej duszy i nadciągającym samobójstwie. Addison była bardziej opanowana niż ja, gdybym była na jej miejscu i musiałam przyznać, że byłam trochę zazdrosna o jej spokój. Ale może to była jedna z zalet bycia aktorką. To oraz ogromna sława i fortuna. Jej spojrzenie prześlizgnęło się na mnie i miałyśmy kontakt wzrokowy. – A ty jesteś Kaylee, prawda? Przytaknęłam i szczerze się uśmiechnęłam. Ludzie prawie nigdy nie pamiętali mojego imienia tylko po jednym przedstawieniu się. Byłam dosyć przeciętna. Przynajmniej, kiedy nie krzyczałam. Tod oczyścił swoje gardło, żeby zwrócić uwagę wszystkich, a ja zwróciłam się ku niemu, widząc jak obserwował Addison w skupieniu z krzesła naprzeciwko niej. Nienaganna solidna stopa stukała o gruby dywan. – Addy, nie możesz się zabić, - powiedział, a reszcie z nas zajęło chwilę TranslateBooks_Team
Strona 35
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
przyswojenie jego nagłego rzucenia się w konwersację, na którą nikt inny nie zdawał się być przygotowany. Addison przyszła do siebie pierwsza. – Nie planuję tego. – Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, potem rzuciła się we własne pytanie. – Więc, jak to się stało, że żyjesz, skoro umarłeś dwa lata temu? Czy twoja matka świrowała, czy co? – Niepohamowana ciekawość oświecała jej nieskazitelne rysy lepiej niż mogłyby to zrobić jakiekolwiek światła na scenie. - To skomplikowane. – Tod szarpnął przelotnie za blond meszek na końcu policzka. – Opowiem ci o tym wszystkim później, ale teraz muszę się dowiedzieć, że nie zamierzasz się zabić. – Ciężar w jego głosie mnie zaskoczył, nigdy nie widziałam Toda, który wyglądałby na tak przerażonego. Tak autentycznie skoncentrowanego na kimś innym. – Proszę - powiedział, a ostatnie słowo wycisnęło ukłucie sympatii w moim sercu, mimo że nie byłam pewna, komu współczułam bardziej: gwieździe pop bez duszy, której zostało pięć dni życia, czy żniwiarzowi, który znowu ją straci. Czoło Addison zmarszczyło się. – Powiedziałam, że nie. Kocham moje życie. – Rozłożyła ramiona, że objąć cały pokój, jakby pytała, kto nie kochałby jej życia. Tod wypuścił powoli powietrze, jego rysom ciążyły wątpliwość i obawa. Nie wierzył jej. Jak mógł, brać pod uwagę wewnętrzne informacje Libby? - Może ona jeszcze tego nie planuje. – Przesunęłam się, żeby pochylić się w stronę klatki Nasha. Jego ramię mnie otoczyło, palce rozłożyły się wzdłuż moich żeber, a w odpowiedzi moje tętno zaczęło szaleć. – Może to, co ją do tego popchnie, jeszcze się nie zdarzyło. Tod przytaknął, a jego spojrzenie oddaliło się. – Taa. – Znowu zwrócił się do Addison. – Czy dzieje się coś złego, Addy? Na pewno jesteś pod dużym stresem. Czy twoja matka cię do tego popycha? Czy jesteś na czymś? Parę miesięcy temu były pogłoski… - Nie. – Addison mu przerwała, jej uśmiech zmizerniał jak ucięty kwiat. – Nic się nie dzieje, Tod. W każdym razie nic poważnego. Występuje presja, ale tak jest, niezależnie od tego, kim jesteś ani co robisz. Czy to nie była prawda? - A czy jestem na czymś…? – Jej brwi utworzyły twardą linię, ścisnęła rękoma krzesło, wciskając bransoletkę w tapicerkę. – Nie mogę nawet uwierzyć, że mnie o to pytasz, kiedy moja matka ciągle jest uzależniona od tych cholernych tabletek na ból.
TranslateBooks_Team
Strona 36
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Tod westchnął i pochylił się do przodu z łokciami na kolanach. Nigdy nie widziałam, żeby wyglądał na tak spiętego. Na tak zaniepokojonego… Czy znowu jest źle? Addy przekręciła bransoletkę. – Nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić. - Jesteś pewna? – zapytał Tod, oczywiście myśląc to samo, co ja. Uzależnieni rodzice mogli mocno zestresować. Szczególnie dla kogoś takiego, jak Addison Page, dla której prywatność była jedynym niepewnym pojęciem. - Jestem pewna, tak jak tego, że tutaj siedzę. – Addy zmusiła się do kłopotliwego śmiechu z własnego żartu, a żniwiarz wywrócił oczyma. – Nic się nie dzieje, Tod. Nic oprócz upadku Eden na scenie. Zobaczymy ją za kilka minut. – Przerwała i spojrzała na dłonie, które teraz były splecione na kolanach. – Chcecie pójść? Nie sądzę, żeby pozwolili wam ją zobaczyć, ale mogłabym użyć mojego towarzystwa. - Addison… - Zaczęłam, ale potem się zawahałam. Nigdy wcześniej nie byłam zwiastunem, tak złych wieści, ale ktoś musiał jej powiedzieć. – Eden zmarła na scenie. Addison pokiwała głową, tworząc echo swojej wcześniejszej wypowiedzi. - Skąd wiesz? – zatrzymała się, jakby coś przyszło jej do głowy i popatrzyła na obu facetów. – Czy to ma coś ze mną wspólnego… Samobójstwo? Popatrzyłam na Toda pewna tej jednej rzeczy. - Nie wiemy – powiedział w końcu – Ale, Addy, musisz mi przysiąc… Nagle klamka za nami przekręciła się, następnie ktoś podszedł do drzwi, spodziewając się, że się otworzą. - Addy? – zawołała kobieta z nosowym głosem – Co ty robisz? Otwórz drzwi. Addison wstała tak szybko i zaczęła wycierać ręce w swoje dżinsy, że aż zawirowało mi w głowie. - Chwileczkę mamo.– powiedziała – Jestem… w łazience. Wstałam i popchnęłam Nasha na kanapę, mój puls był teraz jak na wyścigach. Żadna ludzka matka, nawet ta na psychotropach nie zrozumiałaby, co chcieliśmy powiedzieć Addy. Ale Tod mógł stać się niewidzialny, a ja i Nash mogliśmy udawać fanów. Jeśli Addison nie wpadnie w panikę i skłamie…
TranslateBooks_Team
Strona 37
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Spojrzała ze strachem na drzwi, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Tod chwycił ją za rękę. - Addy, obiecaj mi, że nieważne co się stanie, nie zabijesz się. Obiecaj mi… - Ja… - Jej twarz wyrażała desperację, kiedy patrzyła to na Toda, to na drzwi, w które waliła jej matka. - Addison Renee Page, natychmiast wpuść mnie do środka! Mój nos krwawi! - Wszystko w porządku? – Zawołał jej ochroniarz. Klamka znów się przekręciła. Nash popchnął mnie na ścianę, żeby dać więcej miejsca byłej parze, albo ustawić nas na linii ognia, kiedy drzwi ustąpią. - Obiecaj mi – Syknął Tod na tyle głośno, że wiedziałam, że stał się niesłyszalny dla pozostałych ludzi, poza pokojem. – Nie chcesz umrzeć bez duszy. Zaufaj mi w tej sprawie. Oddech Addy znów przyśpieszył. Jej tętnica szyjna pulsowała dziko ze strachem i zmieszaniem. Jej głos był nierównym szeptem. - Skąd o tym wiecie? - Z tego samego źródła, skąd dowiedzieliśmy się o śmierci Eden. – Tod przyciągnął ją bliżej, mówiąc niemal wprost do jej ucha, a jego głos był niski i chrapliwy ze strachu. – Addison, gdy umrzesz, w czasie, gdy Hellion będzie miał twoją duszę, nada ci postać w Otchłani i stanie się twoim Panem. Na zawsze, Addy.Będzie żywić się twoim cierpieniem. Będzie otwierał cię po kawałku, pozwalając się wykrwawić. Będzie nosić twoje jelita na szyi i będzie zrywać ci skórę cal po calu, podczas gdy ty będziesz krzyczeć. Addison łzy napłynęły do oczy, a ręce zaczęły się trząść próbując odepchnąć Toda z dala od siebie. Ale on nie skończył. - Pomiesza twoje myśli z twoimi wspomnieniami. Będzie wykorzystywał każdy moment twojego strachu i ukłucia winy, które kiedykolwiek czułaś. A potem cię uleczy, od wewnątrz i od zewnątrz, aby zacząć wszystko od nowa. Tod utrzymywał ją na rozpostarcie ręki, by móc ją widzieć, a ja doskoczyłam do nich próbując odciągnąć go on niej, ale Nash starał się mnie powstrzymać. - Tod, przestań! Straszysz ją. I mnie też. Ale on tego chciał. Straszył ją, by utrzymać przy życiu. Choć pewnie wiedział, że wysiłek ten jest bezcelowy. On mnie nauczył, że nie można oszukać śmierci. Nie bez odpowiedniej zapłaty…
TranslateBooks_Team
Strona 38
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Addison! – krzyczała za drzwiami Pani Page, a mi wzdłuż kręgosłupa przeszedł dreszcz przerażenia, sięgający moich kończyn. – Otwórz, albo każę Rogerowi wywarzyć drzwi. – Ale tym razem lewo było ją słychać. - Mówisz serio? – Przestraszona Addison wlepiła wzrok w Toda, jej ręce trzęsły się bardziej niż kiedykolwiek. Tod pokiwał głową. - Musisz się z tego wyplątać, Addy. Odzyskać swoją duszę. Masz jakiś wyjątek w swojej umowie, prawda? To prawo Helliona. Musi tam być jakiś wyjątek. On nie chciał uratować jej życia, co i tak było niemożliwe, w każdym wypadku. On starał się uratować jej duszę. Addison skinęła głową, łzy lały się po jej twarzy. - Eden też to zrobiła – Zaszlochała cicho. – Czy ona… Czy on… Ma ją teraz? Tod pokiwał głową i puścił ją, a później objął ramionami, gdy upadła przed nim. - Nie powiedzieli nam tego. O torturach. – Pociągnęła nosem, oparta na jego ramieniu. – Powiedzieli tylko, że ludzie nie potrzebują swoich dusz, a jeśli sprzedamy nasze, będziemy mogli mieć wszystko. Wszystko. Zatrzęsła się cicho, a potem osunęła się, by na niego spojrzeć,oczy błyszczały jej z przerażenia i oburzenia. Pewnie szok. - Powiedział, że nie potrzebujemy dusz. - Nie potrzebujesz jej, by żyć. – Powiedział cicho Nash. – Oddech Demona zrobi to bardzo dobrze. Ale kiedy Hellion ma twoją duszę, nie możesz przejść dalej. Będziesz tkwić tam, jako zabawka, tego kto cię posiada. - Musisz ją odzyskać, Addison. – Odważyłam się powiedzieć, wchodząc w ten koszmar. Nie wiedziałam wiele o Hellionie.– Musisz odzyskać swoją duszę, z wyjątkiem do umowy… - Czymkolwiek on był. Oczy Addison zaciekle wpatrzone były w Toda, którego ramienia trzymała się kurczowo. - Pomóż mi. – Błagała cicho. – Nie wiem co robić. Musisz mi pomóc. Proszę. – Spojrzała przez ramię na mnie i Nasha. – Pomórzcie mi, proszę! Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć, ale Tod pokiwał głową. - Oczywiście, że ci pomożemy... Nash zesztywniał, ale zanim zdążył zaprotestować, dobiegł do nas krzyk z korytarza. - Dobra, wyłamać je! – Krzyknęła matka, a Addison rozejrzała się gorączkowo. Prawdopodobnie szukając miejsca by nas schować. - Poczekaj, wychodzę – odkrzyknęła.
TranslateBooks_Team
Strona 39
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Tutaj – szarpnęła mnie w kierunku drzwi, które były za moim ramieniem. Za mną podążał Nash, więc wepchnęła nas za ścianę, za drzwiami i byliśmy ukryci, gdy drzwi się otworzą. Chciała też wepchnąć Toda, ale on tylko się uśmiechnął i pokręcił głową. - Sam się mogę schować. – Uśmiechnął się wymuszenie, a Addy pokiwała głową, ocierając rękami łzy z twarzy. - Ach, tak – Zawahała się po czym spojrzała na drzwi. – Jeszcze chwilka, mamo. – Potem odwróciła się do Toda i wyszeptała – Zatrzymam się u Adolphusa, jako Lisa Hawthorne. Zadzwoń jutro, a ja się do was zakradnę. Proszę? Tod uśmiechnąłsię i pokiwał głową, ale jego uśmiech był ponury jak nigdy. - Zadzwonię do ciebie o ósmej. - Dziękuję – powiedziała bezgłośnie. Tod mrugnął do mnie i Nasha, a potem znikł. Addy przyłożyła palec do ust, przekazując byśmy byli cicho. A potem odsunęła drzwi i je otworzyła. - Mamo? Wszystko gra? Co się stało? – Buty tarły o dywan, kiedy prowadziła matkę do łazienki. Ale wszystko co mogłam zobaczyć, to tył drzwi i mój własny nos. Ręka Nasha owinęła moją. Nasze pulsy biły jak opętane. - Nie spodziewałam się, że drzwi będą zamknięte – Przerwała matka, podczas, gdy woda się lała, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. – Addy, wyglądasz jak pomidor. Płakałaś? - Martwię się o Eden. Pośpiesz się i umyj, i będziemy mogły iść. Dużo śladów prowadziło w naszą stronę. - Roger masz jakąś mokrą szmatę, czy coś? - Oczywiście, Pani Page. – Powiedział głęboki głos zza drzwi. Ciężki kroki oddaliły się, a Addy otworzyła drzwi, przekazując nam, że nie ma nikogo. Posłałam jej ostatni, pocieszający uśmiech, a potem Nash pociągnął mnie do nadal jeszcze, cudownie pustego korytarza. Biegliśmy przez labirynt korytarzy, przez puste sale i do połowy pusty parking, gdzie zobaczyliśmy Toda opartego o drzwi pasażera samochodu ich matki. Nash podszedł sztywno, kiedy zobaczył Żniwiarza, a Tod trzymał ręce w górze, by odwrócić od siebie gniew brata. - Co niby miałem zrobić? – zapytał, zanim któreś z nas wypowiedziało jedno słowo. - Nie mój problem! – Nash chciał odepchnąć Toda z drogi, by odblokować drzwi, ale Żniwiarz w ostatniej chwili stał się niecielesny i Nash
TranslateBooks_Team
Strona 40
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
przeszedł przez niego. Jego ramię uderzyło w samochód tuż nad oknem, kiedy się odwrócił, gniew płonął w jego oczach. - Mogłeś zrobić cokolwiek! Pomijając to, że możemy zdobyć dla niej duszę. Otworzył drzwi od strony pasażera i zamknął je, kiedy wsiadłam już na swoje miejsce. Nadal krzyczał kiedy otwierał swoje drzwi. - Jak mamy to zrobić? Wędrować po Otchłani? Zadawać głupie pytania Hellionowi, czy ma w posiadaniu duszę gwiazdy popu, a skoro tak, to poprosimy go o zastanowienie się, czy nie odda nam jej z powrotem, dzięki swojemu życzliwemu, zepsutemu sercu? Nash wślizgnął się na swoje miejsce, zatrzaskując drzwi i zostawiając Toda samego na parkingu, licząc, że garstka ludzi nie patrzy na nas nieufnie. Przekręcił kluczyk w stacyjce. Wrzucił bieg, a następnie ruszył po asfalcie, kierując nas w stronę wyjazdu z parkingu. Kiedy opuszczaliśmy parking, coś wpadło mi w oko, gdy spojrzałam w boczne lusterko. Odwróciłam się na siedzeniu, by zobaczyć, co to było i ujrzałam Toda odprowadzającego mnie tym swoim niezwykle groźnym spojrzeniem. - Nie rób tego! – Powiedziałam po raz tysięczny, od naszego pierwszego spotkania. – Normalni ludzie nie wsiadają do samochodu, kiedy nadal jedzie. Nash przyjrzał mu się w lusterku wstecznym. - Ale tak długo, jak tutaj jesteś, musisz coś zrozumieć, nie powiem tego jeden raz. Nie będziemy śledzić duszy Addison Page. To nie jest nasz obowiązek. Nie wiemy nawet skąd zacząć. Ale najważniejsze… to jest zbyt. Cholera. Niebezpieczne. - Dobra! – powiedział Tod przez zęby zaciśnięte ze strachu czy gniewu. Albo jedno i drugie. - Co? – Nash spojrzał we wsteczne lusterko, gdy stanął na czerwonym świetle. Uniósł brwi zdezorientowany. Pewnie oczekiwał kolejnego argumentu, tak jak ja. Tod przesunął się na tylnim siedzeniu, jego cielesne ubrania zaszeleściły podczas tego ruchu. - Powiedziałem dobra. To mój problem, nie wasz.Zrobię to sam. - Twoim problemem, też nie jest. – nalegał Nash, więc odwróciłam się na siedzeniu, by widzieć ich obu. – Sprzedała duszę z własnej woli, dla sławy i pieniędzy. Umowa jest prawnie wiążąca, ale ma jakiś wyjątek. Niech sama ją odzyska. – Nacisnął pedał gazu, kiedy światło się zmieniło, opony zapiszczały pod nami, a ja złapałam się podłokietnika. - Nie wiedziała co robi, Nash, ona nadal nie wie. – Tod pochylił się, patrząc we wsteczne lusterko. – Nie wiedziała, jakie prawa posiada w TranslateBooks_Team
Strona 41
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Otchłani, nie może nawet sama się tam dostać. Wyjątek od umowy nie jest przydatny, jeśli nie możesz go użyć. Wiesz o tym. - Poczekaj… - Rozluźniłam mój pas, by przyjąć nieco bardziej wygodną pozycję, bo mój żołądek zacisnął się w węzeł, którego nikt nie może rozwiązać. – Naprawdę nie może zrobić tego sama? – Tod pokiwał głową. - Nie ma nawet szans – Westchnęłam i opadłam na swoje siedzenie. Nash oderwał wzrok od jezdni, by spojrzeć na mnie i odczytać moje emocje, cienie migały po jego twarzy, gdy przejeżdżaliśmy wzdłuż serii ulicznych światełek. - Nie, Kaylee. Nie możemy. Możemy zostać zabici. - Wiem – Zamknęłam oczy i oparłam głowę na zagłówku – Wiem. - Nie – powtórzył zaciskając białe knykcie na kierownicy. Prawdopodobnie ze złości lub strachu. Albo z obydwu powodów. - Nash musimy. W każdym razie ja muszę. – Wpatrywałam się w jego profil, zdesperowana, szukając słów, by mógł mnie zrozumieć. - Nie mogę ocalić sprzedanej duszy cioci Val. Heidi i Alison i Meredith i Julie będą torturowane przez wieczność, ponieważ nie mogę ich ocalić. – Moje gardło wyschło, głos mi się załamał, a łzy paliły oczy. - Kaylee, to nie twoja win… - Wiem, Nash, ale mogę pomóc Addison. Mogę zatrzymać, to co się z nią dzieje. – Nie wiedziałam jak, ale Tod nie oferowałby jej naszej pomocy, gdyby nic się nie dało zrobić, prawda? – Muszę to zrobić. Nash ścisnął kierownicę jeszcze mocniej, a wyglądało to tak, jakby chciał ją skręcić w precel. Potem westchnął, a jego ręce się rozluźniły. Podjął decyzję, a ja wstrzymywałam oddech, czekając na nią. - Dobra. Jak ty w tym jesteś, to i ja. – Skupił się na lusterku wstecznym, gdzie spojrzał na Toda. – Ale jestem w tym, dla Kalyee, nie dla ciebie, ani dla twojej idiotycznej popowej księżniczki. – Spojrzenie Nasha przeszło na mnie, po części było rozczarowane, po części złe, po części lojalne, czyli cały Nash. Jego wzrok palił mnie od wewnątrz, tak, że skręcałam się w fotelu, kiedy ciepło rozlewało się we mnie. Ale kiedy odwrócił się w stronę drogi, ogień zamienił się w zimny strach. Nash mógł zaangażować się dla mnie, ale prawda była taka, że nie miałam pojęcia co robić. W co właśnie nas wpakowałam?
TranslateBooks_Team
Strona 42
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ V - Dobrze, Kaylee, skup się… - Harmony Hudson, mama Nasha, pochyliła się w kierunku wyblakłej oliwkowej kanapy, oblizując usta w skupieniu i obserwując mnie. Miała na sobie dżinsy i jeden z tych wygodnych Tshirtów, a jej jasne loki związane były w zwykły kucyk. Kilka loczków zwisało luźno, okalając jej twarz. Harmony była najgorętszą mamą, jaką kiedykolwiek osobiście poznałam. Wyglądała najwyżej na trzydziestkę, ale widziałam, jak miesiąc wcześniej zdmuchuje świeczki na swoim torcie. Wszystkie osiemdziesiąt dwie. - Zamknij oczy i pomyśl o ostatnim razie, kiedy to się zdarzyło. – Kontynuowała, a ja wciągnęłam haust powietrza pachnącego mieszaniną krówek i murzynka. – Ostatnim, kiedy wiedziałaś, że ktoś umrze. I właśnie wtedy straciłam motywację. Nie chciałam myśleć o tamtym razie. Wciąż śniły mi się przez niego koszmary. Jasne brwi obniżyły się na błękitne oczy Harmony – identyczne kopie oczu Toda – a jej dołeczki pogłębiły się, kiedy się skrzywiła. – Co jest? Wlepiłam oczy w pokiereszowaną, twardą, drewnianą podłogę. – Ostatni raz był… z Sophie i ciocią Val. - Oh… - Oczy Harmony zaiskrzyły znajomym błyskiem mądrości, która, na pierwszy rzut oka, wydawała się dziwna przy jej młodzieńczym wyglądzie. Była u mnie, kiedy zbuntowany żniwiarz zabił moją kuzynkę i próbował odebrać jej duszę. Widziała, jak w zamian za duszę Sophie, moja ciocia oddaje mu swoją – akt odwagi i bezinteresowności w ostatnich chwilach jej życia, który sprawił, że odkupiła nieco swoje winy w moich oczach. Dopóki nie dowiedziałam się, że inne dusze, które sprzedała Belfegorowi także będą torturowane przez wieczność, tak samo, jak jej. Teraz zdecydowanie skłaniałam się ku opinii, że ciocia Val zasłużyła sobie na to, co dostała. Harmony obserwowała, jak emocje przebiegają po mojej twarzy, ale jak zwykle, zachowała dla siebie swoją opinię. To dlatego ją lubiłam. Cóż, przez to, a także dlatego, że zawsze miała świeżo upieczone smakołyki, gotowe do pożarcia po naszych lekcjach ‘jak być bean sidhes. – W porządku, w takim razie wybierz coś innego. Po prostu wróć myślami do jakiegokolwiek przeczucia śmierci. Jakiegoś mniej traumatycznego. Ale prawda była taka, że wszystkie były traumatyczne. Jedynie od sześciu tygodni wiedziałam, że jestem bean sidhe, a jak dotąd każde
TranslateBooks_Team
Strona 43
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
przeczucie, przez jakie przeszłam, całkowicie mnie przerażało. A każdy krzyk był przeważnie niekontrolowany. Stąd te lekcje. - Dobrze… - Zamknęłam oczy i oparłam się o miękkie, wyblakłe poduszki kanapowe, wracając myślami do najbardziej pamiętnego przeczucia – innego, niż ostatnim razem. Emma. Śmierć mojej najlepszej przyjaciółki była okropna, nie do zniesienia, a nawet jeszcze gorsza przez to, że wiedziałam, że nadchodzi. Widziałam, jak Em nakrywa całun śmierci przez ostatnie dwie minuty, aż do jej upadku na ziemię w sali gimnastycznej. Była otoczona przez setki innych uczniów i rodziców, zebranych na pożegnaniu martwej koleżanki z klasy. Ale wybrałam śmierć Emmy, żeby się skupić, bo miało dobre zakończenie. No dobra, gorzko słodkie zakończenie, ale zawsze to lepsze od wrzasków, panikowania, wyszarpywania pazurami drogi powrotnej z Otchłannej mgły, które występowały w większości zakończeń. Zawiesiłam duszę Emmy nad jej ciałem, swoim płaczem, żeby trzymać ją z dala od żniwiarza, który ją zabił, podczas gdy Nash naprowadzał ją z powrotem do jej ciała. Emma przeżyła. Ale ktoś inny musiał umrzeć zamiast niej. Taka była cena decyzji, którą podjęliśmy. Do tej pory czułam się winna, ale gdybym musiała, zrobiłabym to jeszcze raz, bo nie mogłam dopuścić do tego, żeby Emma umarła zanim zdążyła pożyć, bez względu na to, kto musiał umrzeć za nią. Więc dwa miesiące później siedziałam na kanapie Nasha obok jego mamy, wyobrażając sobie śmierć najlepszej przyjaciółki. Emma, w sali gimnastycznej, kilka kroków przede mną. Głosy brzęczą wokół nas. Ręka Nasha jest owinięta wokół mojej talii. Jego palce zaciśnięte na moim biodrze. I ten całun śmierci. Smagnął jej jasne włosy cienką, rzadką czernią, jak dziecinnymi akwarelami. Smuga rozmazała jej ubrania i ręce, a ja poczułam budujący się we mnie krzyk. Wczepił się w moje gardło, drapiąc durowo moją skórę, mimo że, zaciskałam szczęki z całej siły, nie chcąc go wypuścić. To, co działo się w pamięci, ponownie obudziło się do życia. Krzyk znowu zaczął narastać, a ja poczułam, jak moje gardło pęcznieje. Gorąco. Pragnąc wydobyć się z mojego wnętrza na światło dzienne. Otworzyłam oczy w panice, a Harmony spojrzała na mnie ze spokojem. Uśmiechnęła się, a niewielkie kąciki pełnych ust, które odziedziczyli
TranslateBooks_Team
Strona 44
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
obydwaj z jej synów, uniosły się. – Masz to! – Wyszeptała, a jej oczy zabłysły dumą. – Okej, to teraz czas na najcięższą część. Będzie jeszcze trudniej? Nie mogłam zadać swojego pytania, ponieważ, kiedy raz krzyk bean sidhe zostanie przywołany, jej gardło nie może zostać użyte do niczego innego, dopóki krzyk nie zostanie uwolniony, albo przełknięty. Nie potrafiłam go przełknąć – nie bez głosu Nasha, który mógłby mnie uspokoić, który mógłby przemówić do mojego wrodzonego daru, żeby uległ – a nie byłam chętna, żeby go wypuścić. Nigdy więcej, jeśli mogłam temu jakoś zaradzić. Ta lekcja była po to, żeby nauczyć mnie korzystać ze swojego zawodzenia. Żeby pracował dla mnie, ale w jakiś inny sposób. Więc przytaknęłam, dając do zrozumienia Harmony, że jestem gotowa na trudną część. - Dobrze. Chcę, żebyś zatrzymała to ciasno w ryzach. Następnie wypuść krzyk na chwilę – jak bardzo powolne sączenie – bez całkowitego otwierania ust. Po prostu utrzymaj głośność na niskim poziomie. Tak żebyś ledwie go słyszała. Ponieważ w całej tej sprawie chodziło o to, żebym dzięki zawodzeniu była w stanie zobaczyć i usłyszeć Otchłań, a ludzie nie zauważyli niczego dziwnego. Jak na przykład mnie wrzeszczącą wystarczająco głośno, żeby roztrzaskać ich umysły. Ale łatwiej było powiedzieć, niż zrobić, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak dużo czasu spędziłam próbując zatrzymać krzyk. Najwyraźniej jego całkowita likwidacja, a powolne sączenie były całkiem różnymi umiejętnościami. Ale spróbowałam. Trzymając zamknięte usta, otworzyłam swoje gardło na chwilkę, zmuszając szczęki do odprężenia. I właśnie od tego miejsca, wszystko potoczyło się szybko. Zamiast tego niewielkiego przecieku dźwięku, o którym wspomniała Harmony, cały krzyk wybuchnął w moim gardle, zmuszając moje usta do otwarcia. Mój skrzek wypełnił pokój. Cały dom. Całe ciało zaczęło brzęczeć przenikliwą, gwałtowną hordą fałszywych dźwięków, których nie mógł wytworzyć żaden człowiek. Moja głowa pulsowała, a mózg wydawał się odbijać po czaszce. Zamknęłam oczy. Nie potrafiłam tego znieść. Zimne, gładkie palce otarły się o moje ramię, a ja otworzyłam oczy, zauważając, że Harmony do mnie mówi. Pokój wokół niej stał się plamą kolorów i faktur, dzięki mojej niezdolności skupiania się na nich. Jej śliczna TranslateBooks_Team
Strona 45
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
twarz była wykręcona w stałym skrzywieniu z bólu, jako że urywki mojego krzyku bez wątpienia wwiercały się w jej mózg. Męski bean sidhe słyszy kobiecy krzyk jako niesamowitą, piękną piosenkę. Pożądali tego dźwięku i byli przez niego przyciągani. Prawie przez niego uwodzeni. Żeńskie bean sidhes słyszą zawodzenie, takie, jakim jest. Tak jak ludzie. Jako tytaniczną wrzawę wystarczająco głośną, żeby ogłuszyć i wystarczająco ostrą, że roztrzaskiwać nie tylko szkło, ale także nasze ukochane zdrowie psychiczne. Harmony spojrzała na swoje okna w salonie, w których szkło trzęsło się we framugach. Ponieważ podzieliłyśmy się rodzajami i gatunkami – pomimo tego, że byłam zielona w sprawie, jak to wszystko działa – byłam w stanie usłyszeć jej słowa przez własny krzyk, ale brzmiały jakby rozbrzmiewały w mojej własnej głowie. Uspokój się. Oddychaj. Zamknij usta… Zacisnęłam gwałtownie swoje szczęki, tłumiąc dźwięk, ale nie zwalczając go. Brzęczał teraz w moich ustach, odbijając się od moich zębów i wciąż przesączał się jak jęki na sterydach. Ale mogłam ją teraz normalnie słyszeć. - Oddychaj głęboko, Kaylee. – Uspokajała mnie Harmony, pocierając moje ramiona, dopóki pod rękawami nie wyskoczyła mi gęsia skórka. – Zamknij oczy i wepchnij to do środka. Całkiem, albo chociaż troszkę. Pozwoliłam swoim powiekom opaść, jednak ten niewielki wysiłek kosztował wiele odwagi, ponieważ zamknięcie oczu oznaczało zablokowanie jej i poddanie się swojej prywatnej ciemności. Bycie samotną z bezwzględną ostrością. Z pamięcią o śmierci Emmy, jeszcze zanim wiedziałam, że będzie tylko czasowa. Ale to zrobiłam. - Dobrze, a teraz zepchnij to w siebie. Głęboko do środka. Wyobraź sobie, że przełykasz swój krzyk – zmuszając go, do zejścia w dół swojego gardła, aż do serca. Możesz go tam uwolnić. Pozwól mu się wyzwolić. Odbijać rykoszetem. Ludzkie serce jest kruchym tworem, ma same cieniutkie naczynka i delikatne pompy. Ale serce bean sidhe jest opancerzone. Musi taki być, jeśli mamy przeżyć. Wyobraziłam sobie swoje serce opancerzone żelazem. Zmusiłam swoje ramiona do rozluźnienia, a moje dłonie opadły na kolana. Wsłuchałam się w swoje zawodzenie, kiedy sączyło się z mojego gardła, zmuszając się do słuchania każdej fałszywej nuty z osobna. I powoli, boleśnie, utopiłam go z powrotem w swoim wnętrzu. Siłą wpędziłam do samego środka.
TranslateBooks_Team
Strona 46
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
W odpowiedzi, poczułam wycie w swoim gardle. Było namacalne, a uczucie było niesamowite. Wręcz przeraźliwe. Czułam, jakbym połykała dym, jeśli dym może być ostry. Kłujący, jakby był opatrzony cierniami. Kiedy przełknęłam wszystko, oprócz najcieńszej, najmniej znaczącej żyłki, poczułam, jak uśmiech rozlewa się po mojej twarzy, począwszy od kącików ust, przez policzki, docierając aż do oczu. Słyszałam jedynie skrawki dźwięków, tak słabe, że mogły być jedynie moim wyobrażeniem. Moje ramiona opadły gwałtownie, kiedy dziwny spokój przesączył się przeze mnie, osadzając się w każdej kończynie. Zrobiłam to. Wezwałam swój krzyk, kiedy go potrzebowałam i ograniczyłam go na swoich własnych warunkach. Otworzyłam oczy, szczerząc się już do Harmony. Ale mój uśmiech zamarł, a następnie roztrzaskał się, zanim mój wzrok zdążył się nawet skupić. Harmony uśmiechnęła się do mnie w odpowiedzi, jej loki okalały twarz, a dołeczki przebijały policzki, które powinny być zdrowo i radośnie różane. Ale teraz były szare. Tak jak wszystko inne. Przyciemniony, mglisty filtr ześlizgnął się na moje pole widzenia, kiedy zmieniałam swój płacz, tak jakby moje oczy były otwarte szerzej niż w ogóle powinno być to możliwe. Otchłanna mgła. Zasłona pomiędzy naszym światem, a Otchłanią. Płacz żeńskiego bean sidhe pozwala jej – i każdym innym bean sidhes będącym wystarczająco blisko ją usłyszeć – zajrzeć przez mgłę w obydwa światy równocześnie: ludzki i ten drugi, jakimś cudem głębszy. Albo podróżować z jednego do drugiego. Odwróciłam głowę, otwierając szeroko przerażone oczy. Chciałam się czegoś dowiedzieć o Otchłani, ale nie miałam zamiaru tam iść! - Kaylee. Czy wszystko w porządku, Kaylee? Czy to widzisz? Słowa Harmonii były tak samo płytkie i ciepłe, jak Nasha, ale pozbawione tego spokoju. Ja wraz z Harmonią dzieliłyśmy się umiejętnościami, podczas gdy, głos Nasha mógł uspokoić i pocieszyć człowieka, nasz krzyk mógł palnąć człowieka w głowę, zwiastując ból i śmierć. Moje serce galopowało w mojej klatce piersiowej, opuszczając niektóre bicia, poganiając inne, jakby nie umiejąc znaleźć stałego rytmu. Moje dłonie nagle zwilgotniały przez pot, więc wytarłam je o wytarte poduszki leżące na kanapie, na tyle, aby je przynajmniej osuszyć i wpisać się w normalność, jaką rozumiałam. - Kaylee, spójrz na mnie! – Harmonia pogłaskała moją rękę, kiedy usiadła bliżej, tak, abym mogła ją wciąż widzieć. TranslateBooks_Team
Strona 47
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- To powinno było się wydarzyć. Jestem tutaj z tobą i wszystko jest w porządku. NIE –NIE-NE – NIE!!! Ale nie mogłam przemówić, dopóki ten dźwięk krążył po mojej głowie. Mogłam tylko rozejrzeć się w panice, przez mgłę, otaczającą dom Nasha, spoczywającą jak warstewka kurzu i uspokoić się. To wszystko zawiesiło się w powietrzu, ponad zbitym, niskim stolikiem Harmonii i starym telewizorem, przesłaniając mój świat, moją wizję, moje serce. Moje tętno biło oszalałe, każdy oddech przychodził szybciej, niż poprzedni. Wiedziałam, co nastąpi. Najpierw był mrok, potem przyszły stworzenia. Już widziałam, je przedtem. Istoty ze zbyt wieloma kończynami, lub z niedostateczną ich liczbą. Ze stawami, które zginały się w niewłaściwy sposób, lub wcale się nie zginały. Niektórzy mieli ogony. Niektórzy nie mieli głów. Ale najgorszymi potworami, byli ci, którzy nie mieli oczy, ale wiedziałam, że mnie obserwują. Tylko nie wiedziałam jak… Jak na razie, żadne istoty się jeszcze nie pojawiły. Harmonia została ze mną w swoim domu, w świecie pełnym ludzi, ale także w Otchłani zostaliśmy sami. Kiedy tak siedziałyśmy, samotnie, przybył spokój, którego tak łaknęłam. Już nie byłam tak napięta, przygasło również poczucie zawodu, myśli o śmierci Emmy utonęły w mojej pamięci, abym mogła je przywołać, kiedy będą potrzebne. Albo nawet zapomniane. Opary rozwiały się powoli, aż Harmonia nabrała ostrości. Jej włosy były bardziej złotawe, niż zazwyczaj, jej kolor oczu był znacznie jaśniejszy, niż ten, który wcześniej zapamiętałam. Kontrastował z beznadziejną szarością, która przesłoniła mi wszystko. - Wszystko w porządku? – zapytała, ściągając czoło ze zmartwienia. - Tak. Przepraszam. Przetarłam rękoma twarz, chowając pasma brązowych włosów za uszy. - Wiedziałam, że to kiedyś nastąpi, ale i tak mnie to przeraziło. Nie wiem, czy kiedykolwiek się do tego przyzwyczaję. - Przyzwyczaisz się. Uśmiechnęła się wstając, skinęła na mnie, abym poszła z nią do kuchni. - Będzie ci łatwiej, przez jakiś czas. Właśnie tego się obawiałam. Harmonia wskazała ręką okrągły stolik śniadaniowy, więc odsunęłam krzesło, z prawie wyszczerbionym oparciem wraz z brakującym szczeblem i TranslateBooks_Team
Strona 48
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
skierowała się w kierunku kuchenki. Minutnik nad kuchenką, odliczył już trzydzieści osiem sekund wstecz, ale zawsze zdumiałam się, jak Harmonia wiedziała, kiedy to się skończy. Ten timer, nigdy nie zadzwonił na naszej lekcji, ani żaden z tych łakoci, nie był niedogotowany. W odróżnieniu od ciasteczek, które spróbowałam upiec dwie noce wcześniej. - W lodówce jest soda. Wsunęła rękę w dużą rękawicę otwierając nią piekarnik. - A co z mlekiem? Lubię mleko z czekoladą. - Jest na górnej półce. Wyciągnęła murzynki z piekarnika i przeniosła je do chłodziarki. Wzięłam małą szklankę znad zlewu, wlałam do niej mleko, usiadłam przy stole, kiedy ona nalewała mleka dla siebie. - Więc, wyjaśnij mi proszę, dlaczego muszę się tego nauczyć? Siorbałam ze szklanki, wdzięczna za chłód, mleko, i wszystkie inne, normalne rzeczy. Harmonia posłała mi pełen współczucia uśmiech, kiedy wkładała karton mleka z powrotem na górną półkę. - To pomoże ci kontrolować twój zawód. Jeśli będziesz w stanie tym manipulować, będziesz mogła utrzymywać wszystkie swoje krzyki z dala, od pokoju pełnego ludzi. Dlatego, że ludzie mają skłonności do zamykania dziewczyn, które nie mogą przestać krzyczeć. Uwierz mi. - Ale to również może pomóc ci zerknąć w Otchłań, wtedy, gdy będziesz tego chciała. Nie sugeruję ci tego, o ile nie masz na to ochoty. Ale wtedy byłabyś mniej zauważana przez mieszkańców Otchłani i tym spokojniejsze życie wiodłabyś. Nie powiedziała nic takiego, co by mnie przekonało. Jednak, jedna rzecz, mnie zaciekawiła. - Więc.. dlaczego jesteśmy samotne? - Wtedy, gdy zawodziłaś? Harmonia podeszła do krzesła, stojącego naprzeciwko mnie, podczas, gdy potaknęłam. - Cóż, po pierwsze, tak naprawdę tam nie byłyśmy. Miałyśmy tylko wgląd w to. To tak samo, jakbyś oglądała niedźwiedzie w zoo, przez grubą, szklaną szybę. Możesz je widzieć, one mogą widzieć ciebie, ale nikt nie może przejść przez tę barierę. - Więc mieszkańcy Otchłani mogą nas widzieć? TranslateBooks_Team
Strona 49
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Gdyby ktoś tutaj był, to tak. Znów pociągnęła łyczek ze swojej szklanki. - Więc, dlaczego nikt tutaj nie przyszedł? - Dlatego, że to prywatna posiadłość. Te, istnieją na jednej płaszczyźnie, albo na innej. Jedynie duże, publiczne budynki, z dużym ruchem mogą istnieć w obu światach. - Jak szkoła? Pomyślałam, o tych wszystkich dziwnych stworzeniach, które zobaczyłam, kiedy zajrzałam do siłowni w Otchłani, w dniu, kiedy zmarła Emma. - Albo sklep? To przywołało jeszcze gorsze wspomnienia.. - Tak. Szkoły, biura, muzea, stadiony… Wszędzie, gdzie przez większość czasu, przewija się bardzo dużo ludzi. Zmarszczyłam brwi i wzięłam kolejny łyk mleka, kiedy przyszło mi do głowy, nowe zmartwienie. - Jak właściwie, mogłabym się tam dostać? - Nie możesz. Niebieskie oczy Harmonii pociemniały, jakby niebo w pogodny, słoneczny dzień, przesłoniły chmury. Jej oczy nie wirowały, gdyż umiała już ukrywać swoje emocje, ale mogłam powiedzieć, że jest czymś zmartwiona. - Kaylee, nie masz nic wspólnego z Otchłanią. Miejmy nadzieję, że tak właśnie jest. - Wiem. Uśmiechnęłam się, by ją uspokoić. - Chciałam się po prostu upewnić, czy nie będę miała problemów, ćwicząc, to, czego się dziś nauczyłam. Odprężyła się, gdy wszystko jej wyjaśniłam, a blask wrócił z powrotem do jej oczu. - Nie możesz. Różnica pomiędzy patrzeniem się przez tę szybę, a przejściem, przez nią, zależy tylko od siły woli. Musiałabyś zechcieć tam pójść, aby się tam dostać. - To wszystko? Zmarszczyłam brwi, kiedy Harmonia wstała i zaczęła grzebać w szufladzie, w poszukiwaniu czegoś. - Jeżeli masz chęć, to po prostu tam podróżujesz? To nie mogło być, aż tak łatwe. Albo, tak przerażające. - Cóż, to i soulowa piosenka.
TranslateBooks_Team
Strona 50
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Oczywiście. Nagle moje ciało napięło się, wypiłam kolejny łyk mleka, oszczędzając resztę, na polanie murzynka. Harmonia w końcu wyciągnęła nóż z szufladki, razem z długą, cienką metalową szpatułką. Przejechała nożem po naczyniu, tnąc murzynka na kwadraty. - Harmonia? - Hmmm? Podłożyła szpatułkę pod pierwszy kawałek ciasta, wyciągając go powoli z foremki, i przekładając na płytki, papierowy talerzyk. Lubiła piec, ale nienawidziła po tym zmywać. - Jak ktoś może żyć bez duszy? - Co? Harmonia zamarła nagle z kawałkiem placka w jednej ręce szpatułką w drugiej. - Dlaczego o to pytasz..? Co się dzieje, Kaylee? Jej oczy zwęziły się i nagle poczułam się winna, za to, że przyprawiłam ją o zmartwienie. Zdecydowałam się powiedzieć jej całą prawdę. W każdym razie, cząstkę prawdy. - Pamiętasz, jak Nash i ja byliśmy na koncercie Eden, zeszłej nocy, prawda? - Oczywiście. Jeszcze raz zobaczyłam strach na jej twarzy. Położyła duży kawałek murzynka na drugim talerzu, przenosząc je obydwa na stół, bez widelczyków. Hudsonowie jedzą murzynki, w tradycyjny sposób – rękoma. Moja ciotka zapewne wpadłaby w szał, widząc to, ale ja tak właśnie lubiłam. - Widziałam to w dzisiejszych wiadomościach. Postawiwszy jeden talerzyk przede mną, osunęła się na krzesło, z mniejszym kawałkiem w ręku. Jej oczy rozbłysły, gdy znalazła kolejny kawałek układanki. - Czy Eden, nie miała duszy, kiedy umarła? Przytaknęłam, przeżuwając, połykając, i gryząc kolejny kawałeczek murzynka, tym razem popijając mlekiem, zanim odpowiedziałam. - To było takie dziwne. Upadła nagle nieżywa na środku sceny, a ja myślałam, że to po prostu jakiś kolejny trik, gdyż nie krzyczałam. Nie było żadnego całunu śmierci, żadnego pragnienia zawiedzenia. Ale Tod, powiedział, że ona zmarła i rzeczywiście, kilka sekund później, dziwne, ciemne coś pływało nad jej ciałem. Zbyt ciemne i ciężkie, aby mogło być duszą. TranslateBooks_Team
Strona 51
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Prawdopodobnie, był to Oddech Demona. Harmonia ugryzła kolejny kawałek ciastka, zlizując okruszki z warg. - To samo powiedział Tod. Położyłam szklankę z mlekiem na stole. - Że Eden sprzedała duszę diabłu wcielonemu. Wzruszyła ramionami, odsuwając kosmyk z czoła. - Tylko takie wyjaśnienie, przychodzi mi do głowy. Dusza, nie może być zabrana podczas życia. Dusza może być zabrana, dopiero po śmierci danej osoby – tak jak w przypadku ofiar Cioci Val – albo po oddaniu jej, przez właściciela, bez niczyich przymusów. Ale przecież wtedy, coś musi zając jej miejsce, aby utrzymać ciało przy życiu. Zazwyczaj, tym czymś jest Oddech Demona. - Ale ja myślałam, że to dusza osoby, ustala, jak długo będziemy żyli. jeżeli Eden zmarła, to skąd Żniwiarze wiedzieli, kiedy ona umrze? Harmonia uniosła jeden palec, gdyż nie chciała rozmawiać z pewną buzią. Ja natomiast ugryzłam olbrzymi, niegodny damy kęs z mojego murzynka. Wytarła usta chusteczką, potrząsając głową. - Ludzka dusza, nie wyznacza długości życia. To jest sprawą listy. - Więc.. skąd pochodzi ta lista? Kto decyduje, o tym kto kiedy ma umrzeć? Harmonia zmarszczyła czoło, ale była pod wrażeniem. - Teraz zadajesz właściwe, dobre pytania. Niestety, nie znam odpowiedzi na nie. Ale może to i dobrze… Zmarszczyłam brwi, skręcając serwetkę w cienką rolkę papieru. - Co masz na myśli? - Nikt, tak właściwie, nie wie, kto je robi. Przynajmniej, nikt z tych, których ja znam. Wypiła trochę, zanim zaczęła mówić dalej. - Może Los, trzyma w swych rękach nić z nożyczkami, oraz pióro z papierem. A może listy, pochodzą z jakiejś zautomatyzowanej drukarki, znajdującej się w zabezpieczonym pokoju, którego nikt z nas, nie miał okazji zobaczyć na własne oczy. Może pochodzą one prosto od Boga. Ale zapewne są jakieś powody, dla których nie znamy takich szczegółów. I szczerze mówiąc, cieszę się, z takiej niewiedzy. - Ja, też. Nie chciałabym wiedzieć kto kreślił moje życie. Nawet, gdyby ktoś wyciągnął do mnie rękę z jakąś ofertę. I tak prawdopodobnie, będę żyła dłużej niż normalny człowiek.
TranslateBooks_Team
Strona 52
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Wszystko, co wiemy, to to, że zachwianie równowagi pomiędzy życiem, a śmiercią, nie jest żadnym wyjściem. Ktoś i tak musiałby umrzeć, za tą osobę. Na szczęście, są czasami szczególne okoliczności. Harmonia zawahała się, zanim spojrzała w moje oczy. - Taka, w której twoja mama mogła targować się ze śmiercią. W zamian za Ciebie, zabrano ją. Odchrząknęłam, połykając ostatni kęs murzynka, próbując wraz z nim połknąć całą moją winę. Miałam umrzeć, gdy byłam trzyletnią dziewczynką, ale mama postanowiła oddać swoje życie w zamian za moje. Nie znałam całej prawdy, o jej śmierci, zanim odkryłam swój spadek, bycie banshee i moja rodzina musiała opowiedzieć mi całą prawdę o tamtym wydarzeniu. Pomimo zapewnień, że to, co przydarzyło się mojej mamie, nie jest moją winą i tak czułam się winna, bo gdybym ja umarła, ona wciąż by żyła. Wina była nieunikniona, prawda? - Rozważając ofiarę, którą twoja mama złożyła za ciebie, rozumiem, że jest ciężko przyjąć do wiadomości, jak Eden – albo ktokolwiek inny – widział swoją duszę, jako odpowiednią zapłatę za życie. Jak zapłatę za coś jeszcze. Wzruszyłam ramionami, kładąc wykorzystaną już chusteczkę na pustym talerzu. - Wydaje mi się, że nie wiedziała, w co się wplątuje. Ludzie o niczym nie wiedzą. - Powinni o tym wiedzieć, zanim podpiszą kontrakt. Prawo diabła wcielonego wymaga pełnego ujawnienia. Ale kto tam wie, czy ten biedny frajer, przeczytał ten kontrakt, zanim podpisał. Co za strata. Harmonia potrząsnęła głową z rozczarowania i podała mi jeszcze jeden kawałek murzynka. - Tak dużo zmarnowanego potencjału. A czy wiesz, po co? Potrząsnęłam głową, gapiąc się w talerz. Straciłam cały mój apetyt. Przypuszczałam, że Eden sprzedała swoją duszę dla sławy i fortuny, ale tak do końca, nie byłam tego pewna. Wiedziałam, że Eden z pewnością żałowałaby teraz tej decyzji i jeżeli nie udałoby nam się dostać duszy Addison z powrotem w przeciągu czterech dni, podzieliłaby ten sam los, co Eden. Nie mogłam na to pozwolić.
TranslateBooks_Team
Strona 53
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ VI - WIĘC, CO Z FAŁSZYWĄ nazwą hotelu? Czy ona uniknie prasy? – Próbowałam odwrócić swoją uwagę, kiedy wpisywałam ‘Hellion’ w wyszukiwarkę na górze ekranu mojego laptopa, potem nacisnęłam enter. Linki wypełniały monitor szybciej niż mogłam je przeczytać i obraz zaczął mi się zamazywać ze zmęczenia. Nie spałam zbyt dobrze poprzedniej nocy, dzięki koszmarom martwej dziewczyny torturowanej w Otchłani, a resztki energii wlałam w lekcje bean sidhe tego popołudnia. - Tak przypuszczam. – Nash odchylił się do tyłu na łóżko, a ja obserwowałam go w lustrze, moje serce zabiło szybciej, kiedy położył ręce za głową i sznur mięśni odznaczył się pod jego krótkimi rękawami. Czasami nadal czułam się dziwnie, chodząc ze sportowcem, ale Nash Hudson nie był przeciętnym piłkarzem. Jego rodowód bean sidhe, zmarły ojciec, nie-takumarły brat żniwiarz i dobra znajomość ze światem, który większość ludzi wpędziłby w kaftan bezpieczeństwa, to wszystko oznaczało, że w głębi, Nash nie pasował do tej szkoły nie bardziej niż ja. Po prostu lepiej to ukrywał. Były też wyraźne zalety posiadania chłopaka, tak… estetycznie uzdolnionego jak Nash. Minusem było to, że miałam problemy ze skoncentrowaniem się na czymkolwiek innym, kiedy on znajdował się w pobliżu. Skup się, Kaylee… Wzięłam głęboki oddech i zmusiłam myśli do powrotu na odpowiedni tor. – Czy to całe zmyślone imię nie jest odrobinę banalne? Wzruszył ramionami bez opuszczania rąk. – Na razie to odnosi skutek. Na ekranie strona skończyła się ładować, a ja przebiegłam wzrokiem po wynikach. Pierwszy był o jakimś rodzaju silników dla Mustangów, drugi link prowadził do komiksu Wiki. Pozostałe zawierały te same wiersze. Tyle z szukania w Internecie. - Powiedz mi jeszcze raz, dlaczego to robimy? – Normalnie hipnotyczny głos Nasha był ściśnięty słabością i ostrym tonem, wynikającym z oporu. I może z odrobiny rozdrażnienia. - Bo Addison potrzebuje pomocy, a ja wierzę w karmę. – Znowu zerknęłam w lustro, żeby odnaleźć Nasha wpatrującego się teraz we mnie z rozbawieniem. - Miałem na myśli kolację. - Och. – Odsunęłam krzesło od biurka i prawie się wywróciłam, kiedy jedno z czarnych kółek zahaczyło o rozpadający się dywan. Stojąc, TranslateBooks_Team
Strona 54
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
obciągnęłam koszulkę na miejsce, potem opadłam ze skrzyżowanymi nogami na łóżko naprzeciwko Nasha. – Bo mój tata naprawdę się stara w związku z tym całym wychowaniem przez samotnego rodzica, a wujek Brendon jest jedynym, z którym musi rozmawiać. Po tym, jak moja mama umarła, tata wysłał mnie, żebym mieszkała z ciocią i wujkiem, miało mi to pomóc ukryć się przed żniwiarzem-chcącymzemsty, który wymienił życie mamy za moje. Ale oboje wiedzieliśmy, że to, iż byłam do niej tak podobna, stanowiło co najmniej równie silną motywację nieobecności taty w moim życiu. Za każdym razem, kiedy na mnie patrzył, widział ją i jego serce pękało troszkę bardziej. Ale po tym, co zrobiła ciotka Val, wrócił zakładając, że będzie mu łatwiej bronić mnie na własną rękę, ponieważ byłam wielką tajemnicą w moim gatunku. I byłam całkowicie pewna, że czuł się winny, że nie było go tyle czasu. Więc, mój tata rzucił dobrą pracę w Irlandii dla gównianej roboty w fabryce w Teksasie i razem próbowaliśmy nie schrzanić zbyt mocno relacji ojciec-córka. I co z tego, że oznacza to niewielki wynajęty dom, żadnych dodatkowych pieniędzy i cotygodniowe kolacje z moim wujem i złośliwą kuzynką? Nasze kolana się zetknęły, Nash wziął moje dłonie w swoje, pozwalając im leżeć w zagłębieniu pomiędzy naszymi nogami. - Wiem, ale dla Sophie to przeobraziło się w prawdziwy ból. Miał co do tego rację. Sophie nie rozumiała, co stało się w noc, kiedy zmarła jej mama. Moja kuzynka obudziła się, od tego co jej powiedzieliśmy, zwyczajnie straciła przytomność, co było wynikiem szoku – ale to była właściwie jej własna chwilowa śmierć – znalezienie matki martwej na podłodze i mnie trzymającej ciężką żeliwną patelnię, jak kij baseballowy. Pomimo, że koroner powiedział, że ciocia Val umarła na zawał, Sophie pozostała przekonana, że w jakiś sposób byłam odpowiedzialna za śmierć jej matki. Ale nie mogłam właściwie jej winić, biorąc pod uwagę, jak zagmatwane i przerażające stało się ostatnio jej życie. Moja kuzynka nie miała pojęcia, że reszta jej rodziny nie była ludźmi ani że świat zawierał coś bardziej niebezpiecznego, niż przeciętni przestępcy na liście najbardziej poszukiwanych przez FBI. Ale wiedziała, że było coś, czego jej nie mówimy i nie cierpiała nas za to. Dobrze rozumiała, że lepiej nie winić mnie otwarcie ani nie rzucać wrogich słów w moim kierunku podczas nocnych rodzinnych kolacji, ale w szkole panował sezon łowiecki na Kaylee. A Nash nie był jedynym, który to zauważył. TranslateBooks_Team
Strona 55
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Dźwięk metalu zabrzmiał z kuchni i zaśmiałam się. Nie mogłam temu zaradzić. Ojciec nie miał zbyt wiele z kucharza, ale naprawdę się starał. - Co na kolację? – Nash pogłaskał kciukiem tył mojej dłoni, wysyłając przeze mnie dreszcze oczekiwania. - Lazania i pakowana sałatka. - Brzmi dobrze. – Brąz i zieleń zakręciły się w jego oczach leniwie, nikczemnie. – A ja już wiem, co chcę na deser… – Pochylił się do przodu, a jego usta spotkały moje, na początku delikatnie. Potem niecierpliwie. Przechyliłam głowę pod lepszym kątem i odwzajemniłam pocałunek, uwielbiałam dotyk jego ust na moich, jego dłoni na karku. Odnalazłam palcami jego klatkę i przeciągnęłam nimi delikatnie po koszulce Nasha, żeby poczuć pod nią twardość. Moje serce przyspieszyło, adrenalina pulsowała przeze mnie w miarowym, napiętym rytmie, sprawiając, że kończyny stawały się ciężkie, a ciało spragnione. Otworzyłam usta pod naciskiem Nasha, a on jęknął. Dźwięk jego potrzeby delikatnie musnął moją skórę, jakby cień przybrał postać, ogrzewał mnie, ześlizgując się w dół szyi, po obojczykach i pomiędzy piersiami, rozpalając do głębi. Wciągnął mnie na swoje kolana, a ja skrzyżowałam kostki na jego plecach, trzymając nas blisko siebie, kiedy jego usta przebiegły po mojej szyi. Czułam czego chciał przez obie warstwy dżinsu, które nas rozdzielały, moja głowa napełniła się świadomością, że to ja go podniecałam. Nash Hudson mógł mieć każdą dziewczynę, jakiej chciał – i do tej pory miał ich więcej niż kilka –ale był ze mną. To dlatego że jesteś bean sidhe. Jakiś zdradziecki głos przemówił, gdzieś głęboko we mnie, kiedy wplątałam palce w jego gęste brązowe włosy. Jesteś atrakcją. Nową ofiarą do złapania. Ale kiedy cię naprawdę uchwyci, zabawa się skończy, a on wyruszy na następne polowanie. A ja nie miałam nikogo, kto mógłby mi pomóc kontrolować to zawodzenie. Nie. Nash by tego nie zrobił. Nie wspierałby mnie w pomaganiu Addison, jeśli po prostu próbowałby ściągnąć mi spodnie. Nie trudno było mnie złapać i zdecydowanie były prostsze sposoby, żeby doprowadzić do uprawiania seksu, zwłaszcza dla niego. A on nawet nie naciskał w tej kwestii. W każdym razie, nie tak bardzo. Nash pociągnął moją głowę w dół, nasza usta spotkały się ponownie, otoczyłam rękoma jego szyję i odepchnęłam wątpliwości na bok. Jego dłonie znalazły moje biodra, ściskając je, kiedy nasze pocałunki stały się TranslateBooks_Team
Strona 56
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
intensywniejsze. Głębsze. Jego palce podążały stopniowo do góry, a usta ześlizgnęły się w dół podbródka, po szyi, rozpalając drogę w kierunku mojego ramienia. Odchyliłam głowę, otworzyłam usta, każdy oddech wślizgiwał się do środka i na zewnątrz cicho, a ja koncentrowałam się na przyjemności, czerpanej z dotyku jego skóry. Odsunął dekolt mojego t-shirtu, a jego usta zbliżyły się do koniuszka ramienia, ssąc go delikatnie. Lekko podgryzając. Moja dłoń zacisnęła się dokoła jego bicepsu. Nie zatrzymując go. Nie popędzając. Po prostu… w oczekiwaniu. Delikatnie wciągnęłam powietrze, kiedy jego druga ręka wsunęła się z boku pod moją koszulkę. Znowu pocałował mnie w ramię, jego usta rozpalały ciało, a kciuk dół mojej prawej piersi. Mój oddech stał się poszarpany, serce waliło jak u niemowlęcia, rozpalone pragnienia pełzły niżej, głębiej. Mój tata przekonany, krótko skiną głową, po czym zniknął w korytarzu, kiedy akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. - Kaylee, otworzysz? Piekę chleb! - Jedz szybko – Tod skrzyżował obie ręce na klatce piersiowej, kiedy wstałam. A potem zniknął zanim zdążyłam odpowiedzieć. Myślałam, że zniknął, ale trudno to było określić w sprawie Toda. Nash poszedł za mną do drzwi, za którymi głośno i wyraźnie słychać było głos mojej kuzynki. - … nie rozumiem, dlaczego nie możemy zrobić tego w naszym domu? Kiedy się odwrócisz już jesteś w kuchni, a pokój wujka Aidena dziwnie pachnie. - Nie pachnie dziwnie, poza tym my gościliśmy tydzień temu… – głos wujka Brendona, brzmiał jakby był wyczerpany, ale bardziej cierpliwy w stosunku do jego córki. Oczywiście, biorąc pod uwagę to, że cierpiał z powodu straty swojej żony, nie mniej jak my wszyscy. Ale Sophie wydawała się być obojętna na ból swojego ojca. - Teraz ich kolej. Rzuciłam Nashowi zrezygnowany uśmiech, potem otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się do skwaszonej Sophie. - Cześć wam, wejdźcie. Moja kuzynka weszła do domu, mijając nas i mamrocząc coś pod nosem, o tym jak woli spędzać niedzielny wieczór. Wchodząc dławiliśmy się od chmury jej perfum unoszącej się w naszym małym, ciemnym wejściu. - Przepraszam za to. – Wujek Brendon popchnął drzwi by się zamknęły, kiedy tylko wszedł do środka. – Ona… nadal cierpi. I upewnia się, że jej cierpienie nie ominie innych. TranslateBooks_Team
Strona 57
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Pół godziny później, cała nasza piątka usiadła przy naszym kwadratowym stole do grania w karty, w kuchni, ja rozsiadłam się w rogu między Nashem i Sophie. Nie było więcej pokoi, by umieścić jedzenie na stołach, więc jeśli ktoś chciał dokładkę, musiał wstać ze swoim talerzem i napełnić go przy kuchennym blacie. Nie było, czym się martwić, poza tym, że na krawędzi talerza Sophie leżały małe kawałki barwionego pergaminu, którego mój tata zapomniał usunąć z sera plastrowanego do lasagny. Gdyby nie wstyd, że tata nie przygotował tego do końca, to miałabym ubaw, patrząc na nią, kiedy jej twarz wykrzywiał horror, podczas gdy ściągała kolejne plastry pergaminu ze swojego jedzenia. Nie to się liczyło. Nie jadła nawet tyle, co potrzeba wiewiórce do przeżycia, w każdym razie, straciła trochę na wadze od śmierci matki. Nie było zbyt wiele rozmów przy kolacji, ale co jakiś czas wujek patrzył na brata przez stół i chichotał, kiedy wyciągał papier spomiędzy swojego makaronu, zawijając go w serwetkę i na chwilę przerywając napięcie. W tym przypadku byłam mu za to wdzięczna. Nash i ja po kolacji, natychmiast przeprosiliśmy i kiwając głową, aby przypomnieć mojemu ojcu, że mam wrócić o 22.30 i ja prowadziłam, bo mama Nasha miała ich samochód. Rzadko prowadzę w centrum Dallas, a na dodatek nigdy nie była przy hotelu Addison, więc liczyłam na szczęście, jeśli dotrzemy tam w jednym kawałku. W holu Adolphus było całkowicie ciemno, ozdobne meble i fantazyjne żyrandole, sprawiły, że czułam się jak rozebrana przechodząc przez hol w dżinsach i trampkach. Na szczęście, zanim zebrałam się w sobie, by zapytać snobistycznego urzędnika za biurkiem o numer pokoju, w którym znajduje się Lisa Hawthorne, za rogiem pojawił się Tod, ubrany czysto i nienagannie w nienaruszonych dżinsach, pogniecionej koszuli na guziki w kolorze herbacianym. Szarpnął głową w kierunku rzędu wind na końcu holu, więc poszliśmy za nim wdzięczni, do pierwszej lepszej, która się otworzyła. - Jest trochę zdenerwowana, więc bądźcie delikatni – powiedział Tod, spoglądając na Nasha, kiedy tylko szklane drzwi się zamknęły i winda ruszyła. - Nie tylko ona. – Przejechałam moją drżącą dłonią po kucyku, zastanawiając się czy nie powinnam rozpuścić włosów. Albo czy nie powinnam wytrzeć nóg przed wejściem do holu. Ale ten drogi hotel nie był przyczyną moich nerwów. Jakbym zajrzała do Otchłani tego popołudnia, czego nie należało robić w przyszłości. Tak samo źle, jak perspektywa, że zbliżamy się do Miasta Cieni wystraszyła mnie, to bardziej byłam przerażona myślą, że możliwość wiecznego potępienia Addison Page istnieje. Nawet, gdyby podpisała ten wyjątek od swojej duszy. TranslateBooks_Team
Strona 58
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Tod miał rację. Nie wiedziała, w co się pakuje. Nie mogła wiedzieć. Winda zadzwoniła w ostrzeżeniu i sunęła, aż do zatrzymania, a przesuwane drzwi otworzyły cię po cichu. Tod wyszedł pierwszy, a ja i Nash poszliśmy za nim po grubej wykładzinie, przeszliśmy cały ciąg drzwi na korytarzu, dopóki nie zatrzymał się na wprost tych ostatnich, z których najbliżej było do ewakuacyjnych schodów. - Poczekajcie chwilkę – powiedział, a następnie zniknął nam z oczy, zanim zdążyliśmy nawet zaprotestować, pozostawiając mnie i Nasha stających na korytarzu jak idioci, mając nadzieję, że nikt nie wyjdzie i nie zapyta czy nie zgubiliśmy kluczy. Albo czy nie zadzwonić po ochronę. Kto, ja? Psychopata? Zdecydowanie. Kilka sekund później, drzwi otworzyły się od środka i po raz kolejny, jak to bywało ostatnio, weszliśmy do prywatnych pokoi Addison Page, gwiazdy rocka. Miałam ulatujący moment paniki, mając pewność, że po raz kolejny się nas nie spodziewała. To Tod organizował te całe spotkania. Ale Addison stała na środku salonu, patrząc na nas przez zaczerwienione oczy i nie wyglądała na zaskoczoną widząc nas. Dzięki Bogu! - Dzięki za przyjście – powiedziała i udaliśmy się w stronę kanapy, przy której stał telewizor plazmowy. – Wiem, że pewnie myślicie, że nie zasługuję na waszą pomoc, a prawda jest taka, że nie jestem pewna czy na pewno tak jest. Tak samo jak ja, ale fakt, że miała wątpliwości, co do naszej pomocy, chciałam jej pomóc z własnej woli, poza moją potrzebą niebycia w stanie uratować dziewczyn, które moja ciocia posłała na wieczne cierpienia. - Zasługujesz. – Tod pokierował ją w stronę wzorzystego fotela z jej ręką przy swoim boku. Nie odpychała go od siebie i znów byłam pod wrażeniem jej spokoju. Ja nie byłabym taka spokojna, gdybym miała nieśmiertelnego chłopaka. Albo podczas braku duszy. Nash zatopił się w kremowej kanapie i pociągnął mnie za sobą, usta miał zaciśnięte przed odmiennym zdaniem, które wyraźnie mogłam odczytać na jego twarzy. Nie był przekonany, że mieliśmy w tym jakiś interes. Albo, że Addison miała jakieś prawa, by prosić nas o pomoc. Tod siadł na drugim krześle, pochylając się z łokciami na kolanach. Jego wzrok nie opuszczał Addison odkąd weszliśmy i miałam przeczucie, że prędko tego nie zrobi. Addison załamała ręce, skręcając swoje palce tak, że myślałam, że jeden z nich zaraz pęknie. - Więc, co dalej? Jak mogę pomóc? - Musimy wiedzieć, kto… – zaczął Tod, ale Nash przerwał mu śmiało. TranslateBooks_Team
Strona 59
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Addy, zanim zaczniemy, musisz wiedzieć, jak bardzo jest to niebezpieczne. Nie tylko dla ciebie, ale też dla nas. – Jego głos był tak twardy i tak bezlitosny, że nigdy takiego nie słyszałam i ściskał mi rękę, kiedy mówił. – Pakujemy swoje życia w niebezpieczeństwo dla ciebie i szczerze, powodem, dla którego tutaj jestem, jest Kaylee. Bo nie chcę, by stała jej się krzywda. Serce podskoczyło mi do gardła i uśmiechnęłam się, pomimo takich okoliczności. - Rozumiem… – powiedziała Addison, ale Nash ponownie przerwał. - Nie sądzę, by tak było. Nie sądzę, że potrafisz. Jesteśmy bean sidhes. – Obydwoje patrzyliśmy na jej twarz, czekając na reakcję, ale nic się nie stało. - Wiesz coś o bean sidhes? - Troszeczkę – przyznała, spoglądając krótko na Żniwiarza. – Tod powiedział mi… kilka rzeczy. – Jej policzki płonęły i zastanawiałam się, co jeszcze Tod jej powiedział. - Dobrze. – Nash patrzył z ulgą, akceptując wreszcie, coś, co usłyszał. – A powiedział ci, że Otchłań jest bardzo niebezpiecznym miejscem dla bean sidhes? Że nie mamy żadnej obrony przed tymi, którzy tam mieszkają? Że nie możemy nawet wyskoczyć, tak jak on, gdyby coś się stało? Skinęła głową nieśmiało. Winna. Zauważyłam, że Addison Page nie była przyzwyczajona do proszenia o pomoc. Wyglądała… na upokorzoną. Jakby przyjmowanie do wiadomości własnej niemocy, mogło ją załamać. Ale była silniejsza niż sama myślała. Silniejsza, niż Tod myślał, że była. Dobrze. Powinna być. - Dobra. Więc pierwszą rzeczą, którą chcemy wiedzieć… – spojrzał na mnie dla potwierdzenia i pokiwałam głową, pomimo podejrzanego błysku w oczach Toda. Nash i ja już to przedyskutowaliśmy. - Jest sposób, w jaki się wpakowałaś w ten bałagan. Dlaczego do cholery chciałaś sprzedać duszę? Wiem, że patrzę na twoje życie z zewnątrz, ale z naszej perspektywy, wygląda na to, że masz wszystko, czego zapragniesz. Addison uśmiechnęła się smutno, z żalem, kiedy Tod na nas spojrzał. - Dopiero teraz. – Jej sławny, melodyjny głos, był na tyle cichy, że ledwo go słyszałam. – Ale kiedy przyszli do mnie z tą ofertą, nie miałam nic, oprócz marzeń i desperacji. Wiem, że to brzmi melodramatycznie, ale to prawda. Powiedzieli, że mogą mnie stworzyć lub złamać i mieli rację. - Kto? – zapytałam, pierwszy raz od kiedy weszliśmy do pokoju. - Dekker Media.
TranslateBooks_Team
Strona 60
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Całe moje ciało zlał pot, zostawiając zimno od wewnątrz. Dekker Media był tytanem rozrywki. Mieli park rozrywki, studia telewizyjne, kanały telewizyjne i największą w skali siłę marketingu, niż jakakolwiek inna firma na świecie. Dekker Media miał swoje lepkie paluszki w każdej sprawie, jaką sobie można wyobrazić. Dzieciaki rosły, oglądając ich filmy, słuchając ich płyt, bawiąc się ich zabawkami, ubierając się w ich oficjalnie licencjonowane buty i ciuchy, i spać pomiędzy arkuszami twarzy swoich zaprzyjaźnionych gwiazd. Ta firma była wszechobecna. Wszechobecna! Podpisywali się z dzieciakami prosto z gimnazjum, wzbogacając jednego nastolatka po drugim. - Czekaj, nie rozumiem – powiedział Nash, odzyskując głowę przede mną. – Sprzedałaś swoją duszę Dekker Media? – Skrzywił się do mnie na chwilę, potem przesunął wzrok na brata. – Myślałem, że sprzedałaś ją Hellionowi. - Zrobiła to. – Tod ukazał szczęki w złości, ledwo ją tłumiąc. – Ale pomysł wyszedł od samego Johna Dekkera. Wow. Byłam znów oszołomiona w przeciągu kilku minut. John Dekker był twarzą CEO i Dekker Media, wnukiem legendarnego założyciela firmy, rozpoznawany przez nastolatków bardziej niż prezydent. - Okej, możesz zacząć od początku? – Oparłam się na kanapie, z głową, w której pływał nadmiar informacji. Addison skinęła głową, a kiedy już zaczęła mówić, słowa płynęły tak szybko, że musiałam słuchać uważnie, by być na bieżąco. - To było dwa lata temu, zaraz po tym jak skończyłam 16 lat. Prywatne życie Megan Ford właśnie skończyło swój 1 sezon i zaczęły się odnowienia. John Dekker znalazł mnie podczas kręcenia 2 sezonu i zabrał mnie do swojego biura. Samą. Oceny były dobre i kontynuacja mi się podobała. Ale to był mój wybór. Bo gdybym tylko chciała Megan Ford mogłoby być hitem. Uczyń mnie znaną. Uczyń mnie bogatą. - Sprzedałaś duszę dla sławy i kasy? – zapytał Nash, z grubą pogardą w głosie, a ja spojrzałam w dół patrząc czy nic nie kapie na dywan. Addison się wzdrygnęła, ale w Todzie odezwał się jego własny gniew na Nasha. - To nie tak! Nie pamiętasz jej rodziny? Jej tata odszedł już dawno, a jej mama była bezrobotna. Zawsze na jednej tabletce lub innej. Żyły z dochodu Addie. Dekker powiedział jej, że gdyby nie podpisała dokumentów, odeszłyby w zapomnienie. Tak się upewnił, że ona nigdy więcej nie będzie pracować. Powiedział jej, że jej matka pójdzie do więzienia za narkotyki i
TranslateBooks_Team
Strona 61
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
zaniedbywanie, a Addison ze swoją młodszą siostrą Regan, będą przydzielone do rodzin zastępczych. Ręce Addison trzęsły się na kolanach, ale nie dodała nic do przemówienia Toda. Ale też nic nie zaprzeczyła. - Wystraszył ją, do cholery, Nash! - Powiedziałaś komuś jeszcze? – zapytałam delikatnie, starając się nie denerwować jej bardziej niż była. – Twojej mamie? – Ale w chwili kiedy to mówiłam, wiedziałam, że jej mama nie mogłaby pomóc. – Przyjaciółce? Addison pokiwała żałośnie głową. - Powiedziałam Eden. – Pociągnęła nosem powstrzymując szloch. – Miała gościnny występ w show i stałyśmy się przyjaciółkami. Powiedziała, że jestem szczęściarą. Że zaoferowali ofertę tylko najlepszej z nas. Tej z potencjałem gwiazdy. To ona powiedziała, bym podpisała to dwa lata temu i nie żałowała ani minuty. A jej pierwsza płyta stała się platynowa. Platynowa! – powtórzyła, patrząc na Toda w desperacji, zmuszając go oczami, by jej uwierzył. Tod zrozumiał jej decyzję. – Mogłam podpisać to, by być gwiazdą albo grozić całej ekipie, pozwalając mojej rodzinie głodować. Zrobiłam to dla nich… Twarz Nasha odbywała walkę. Rozumiał jej wybór. Ale nie chciał. W każdym jednak razie, ja przesunęłabym się do większego obrazu. Zaoferowali ofertę tylko najlepszej z nas. Słowa Addison prześladowały mnie, sprawiając, że nowe dreszcze przechodziły wzdłuż mojego kręgosłupa, w dół kończyn, tak, że moje zęby zaczęły szczękać. Robiły to wcześniej. Dużo razy. Dekker Media zawierał kontrakty z demonami – każąc swoim nastoletnim gwiazdom za to płacić.
TranslateBooks_Team
Strona 62
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ VII - Czekaj, Dekker Media szantażuje dzieci, żeby sprzedały im swoje dusze? – Nash wyglądał na tak przerażonego, jak sama się czułam. - Szczerze mówiąc, wątpię żebyśmy wszyscy musieli być szantażowani. – Addison oparła się o hotelowe krzesło i przesunęła nerwowo dłońmi po designerskich dżinsach – bardzo obcisłych. Nash przesunął wzrok ponad kawiarnianym stołem z Addison na Toda. – Ale jakie korzyści ma z tego firma? - Chciwość, jasne i proste. Prawda? – Spojrzałam na Addy, szukając potwierdzenia. Wzruszyła ramionami i przełknęła ciężko, jakby obiad próbował podejść jej do gardła. – Też tak przypuszczam. To znaczy, jeśli jesteśmy bogaci i sławni, to pojawiają się panowie w garniturach i gryzipiórki, prawda? Nash zmarszczył brwi. – Więc co się stanie, jeśli ich gwiazdy opuszczą firmę? Stworzą własną markę, jak Eden? Addison założyła ręce na piersiach, prawdopodobnie, żeby powstrzymać się od nerwowego dłubania palcami. – Eden stała się popularna w telewizji dwa lata temu, ale dopiero po sześciu latach i trzech kontraktach z Dekkerem, w czasie których zarobiła więcej kasy niż jakiekolwiek inne sławne dziecko w historii. Ale wciąż jest na liście wytwórni płytowej, tak jak ja. Piosenkarka wzięła głęboki oddech, tak jakby jej kolejne słowa był zbyt trudne do wypowiedzenia. – Kiedy podpisujesz umowę z Dekkerem, nawet, jeśli nie sprzedajesz swojej duszy, wyprzedajesz ją. Większość z nas zdobywają zanim staniemy się dojrzali, więc stajesz się takim, jakim oni chcą, żebyś był. Tworzą twój wizerunek, wsadzają cię do swoich programów i dają role w przynajmniej jednym telewizyjnym filmie rocznie. Same filmy nie dają jakoś dużo pieniędzy, ale kampanie promocyjne przynoszą dosyć poważną kasę. – Westchnęła i zaczęła wyliczać na palcach. – Wybierają piosenki, które będziesz nagrywać, planują, gdzie się pojawisz i ustalają trasy koncertowe. Wybierają nawet twoją fryzurę, jeśli twój agent nie potrafi się postawić. Ale większość agentów Dekker ma w kieszeni, bo chce klientów, którzy mają zagwarantowane kariery. Cóż. Straszne. Dekker Media zaczynało brzmieć straszniej niż Otchłań. - Dobra, może coś źle zrozumiałam, ale my rozmawiamy o Dekker Media, prawda? O przyjaznych dla dzieci, promieniejących ciepłem, szczęśliwych sitcomach? Z komiksową wiewiórką i skrzypiących od TranslateBooks_Team
Strona 63
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
sprawiedliwości animowanych bajek? To Dekker Media w rzeczywistości odbiera dusze swoim gwiazdom w zamian za komercyjny sukces? Usta Addison wykrzywiły się w gorzkim uśmiechu. – Cóż za ironia, prawda? Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Dopóki nie dorosną i staną się sławni, gwiazdy Dekkera nawet nie obnażają stanu. Pomimo tego są bezdusznymi ludzkimi skorupkami. Nawet ironia nie jest w stanie temu sprostać. A ja myślałam, że to całe wycie bean sidhe jest dziwne… Tod uśmiechnął się pocieszająco do Addison, a Nash potarł twarz dłońmi. Kwas rozlał się po moim żołądku, grożąc pożarciem mnie od środka. Nawet powietrze miało gorzki smak, ciężkie od posmaku surowych słów. Ale musiałam zapytać… - Addison, jak długo to już trwa? To handlowanie duszami? Wzruszyła ramionami i pociągnęła za pasemko bardzo jasnych włosów leżących na jej ramieniu, skręcając końcówkę podczas odpowiedzi. – Nie wiem, ale według plotek kilka ich gwiazd sprzedało się w latach pięćdziesiątych, kiedy jeszcze filmy były czarno-białe. Kim była ta dziewczyna, która zrobiła te wszystkie filmy z serii płomiennych slasherów3, po tym jak odeszła od Dekkera? - Seria Ognistych zboczeńców. 4 - Poprawił ją Tod. - Taa, właśnie te. Ta dziewczyna sprzedała swoją duszę. A teraz się starzeje… - Głos Addison stopniowo zamierał, ale przerażenie na jej twarzy było łatwe do odczytania. - Ludzie, to jest o wiele większe niż myśleliśmy. – Skrzyżowałam ręce na piersiach, wodząc wzrokiem po ponurych, zszokowanych twarzach. – Za duże. – Wizja śledzenia Helliona posiadając duszę z drugiej ręki była wystarczająco przerażająca. Ale nie miałam pojęcia, jak przeciwstawić się Otchłani i Dekkerowi, a przede wszystkim ich umowie, którą najwyraźniej zawarli ponad pół wieku temu. To, co naprawdę mogliśmy zrobić, to zabrać Addison do Otchłani, żeby mogła wymusić od nich wyjściową klauzulę. - Więc, o co chodzi z tą wyjściową klauzulą? Co się dzieje, kiedy prosisz, żeby zwrócili ci duszę? - Odbierają ci wszystko. – Tod wstał i machnął dłonią, wskazując na apartament w hotelu, całą karierę Addison, a następnie przeszedł przez 3
slasher – rodzaj horroru, w którym liczba bohaterów zmniejsza się w ‘dziwnych’ okolicznościach.
4
Org. Campfire Stalker – nie mam pojęcia, o jaki film chodzi, ale chętnie bym oglądnęła… ☺
TranslateBooks_Team
Strona 64
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
pokój w kierunku małej lodówki pod ścianą. – Wszystko, na co pracowała, po prostu… zniknie. - Jeśli nie była na to gotowa, nie powinna sprzedawać swojej duszy. – Warknął Nash, a jego tęczówki zawirowały falą brązu i zieleni. Ale wiedziałam, że nie tyle był wściekły na Addy, co zmartwiony naszą sytuacją. Według niego, ryzykowanie dwoma raczej niewinnymi duszami i jednym pozagrobowym życiem w zamian za jedną upośledzoną duszę nie miało wielkiego sensu. Zaczynałam się z nim zgadzać. Chciałam pomóc Addy, ale nie wtedy, jeśli ona nie była chętna pomóc samej sobie. Co znaczyła sława i fortuna w porównaniu z pełną tortur wiecznością? - Tak właśnie mniej więcej wygląda cała sprawa z kontraktem, Addison. Wypełnisz go, albo będziesz musiała oddać wszystko, co ci dali. Ale czy twoja wieczna dusza jest tego warta? Zamrugała na mnie, a łzy w jej oczach w końcu popłynęły po policzkach. – Nie chodzi o pieniądze, ani nawet o sławę. Są dni, kiedy chciałabym zmienić swoją twarz na taką, jakiej nikt nigdy nie widział. – Addison otarła łzy z policzków obiema rękami, rozmazując jednocześnie fachowo zaaplikowany eyeliner, a ja popchnęłam w jej stronę pudełko chusteczek higienicznych. - Więc, o co chodzi? Wzięła głęboki oddech. – Jeśli zażądam swojej duszy z powrotem, odbiorą mi wszystko, co kiedykolwiek udało mi się zdobić przez podpisanie kontraktu – i wszystko, co ktokolwiek otrzymał ode mnie dzięki temu kontraktowi. Zrujnują mnie, ale wszystko spadnie na mojego agenta, prawnika, publicystę i każdego, kto kiedykolwiek dla mnie pracował. Zniszczą całą moją rodzinę. – Pociągnęła nosem, a w jej głosie pobrzmiała teraz ostra nuta złości. – Moją mamę. Regan. Mojego tatę i pewnie jakąś dwudziestoośmiolatkę, z którą umawia się w tym tygodniu. I nie mówię tylko o pieniądzach. Byliśmy kiedyś biedni, więc możemy być znowu. Mam na myśli zadłużenie, hańbę i publiczne upokorzenie, tysiąc razy gorsze od czegokolwiek, co każdy z nich musiałby wycierpieć, gdybym odrzuciła oryginalną ofertę. Nash zmrużył oczy, kiedy Nash zamknął kopniakiem lodówkę i wrócił do nas z czterema puszkami dietetycznej coli, które najwyraźniej Addy trzymała pod ręką. – Nie mogą tego zrobić. Czy mogą? Addison zaśmiała się gorzko i wzięła puszkę od Toda. – Pamiętasz Whitney Lance? Lindy Cohen? Łącznie miały trzy rozwody, siedem razy zostały aresztowane, pięć razy miały ograniczenie wolności z możliwością TranslateBooks_Team
Strona 65
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
rehabilitacji, a dwoje dzieci zostało im odebrane przez sąd. I jest coraz gorzej. Inne przeszły przez skandale z nagimi zdjęciami, publiczne załamania i tygodnie spędzone na oddziale psychiatrycznym. Carolina Burke odsiedziała dwa lata za niepłacenie podatków, a Denison Clark został aresztowana za jazdę po pijanemu dwa miesiące przed swoimi dwudziestymi pierwszymi urodzinami. A potem, sześć miesięcy później za seks z nieletnią. - Taa, ale oni rzeczywiście zrobili te wszystkie rzeczy, prawda? – Nash otworzył swoją puszkę, spoglądając teraz z mniejszym współczuciem. – Proszę, powiedz mi, że nie masz na koncie aresztowania, ani gdzieś ukrytego dziecka. - Oczywiście, że nie. – Oczy Addy zabłysnęły wściekłością, a ja cieszyłam się, że to widzę. Jeśli nie potrafiłaby postawić się nam, to jak mogłaby mieć wystarczająco dużo nerwów, żeby zażądać zwrócenia swojej duszy od Helliona? - Cóż, jeśli nikogo nie zgwałciłaś, to na czym niby mają cię złapać? - Nie jestem idealna, Nash! – Addison odepchnęła się od podłokietników swojego krzesła i wstała, wpatrując się w niego. – Nie wmówisz mi, że nigdy się nie napiłeś. Albo, że jesteś prawiczkiem. Twarz Nasha stężała, ale się nie odezwał. Kontrakt gwarantuje mi ochronę, ale jeśli odzyskam swoją duszę, to nie tylko przestaną mnie kryć, ale wręcz zaczną rzucać we mnie nożami. Wypaczą każdą decyzję, jaką podjęłam i cisną mi ją prosto w twarz. Każdy drink, jaki wypiłam stanie się publiczną popijawą. Każdy związek, w jakim byłam będzie katastrofą rozgrywającą się w pełnych kolorach, którą będzie można kupić w kioskach na całym świecie. Moi byli zaczną wysyłać historyjki i zdjęcia do magazynów. – Przyspieszyła, a słowa wysypywały się z jej ust tak szybko, że ledwo ją rozumiałam. Paparazzi będą strzelać zdjęcia mojej roztrzęsionej mamie. Do cholery, prawdopodobnie trafi do więzienia za kupowanie narkotyków przez Internet, albo coś w tym stylu. Prawnicy mojego taty z DUI5 zaczną go ścigać, a jeśli ja nie wpłacę za niego kaucji, kiedy zacznie go to przerastać, jego wierzyciele zjedzą go żywcem. I nawet nie chcę wiedzieć, co stanie się z Regan. Właśnie dostała rolę w nowym serialu dla młodzieży. Jej kariera skończy się, zanim mogła się rozwinąć. Addison opadła z powrotem na krzesło i praktycznie wtopiła w obicie. – Doprowadzą mnie do szaleństwa, a to jedynie napędzi szał medialny.
5
DUI (Driving Under the Influence) – Jazda Pod Wpływem. http://www.dui.com/
TranslateBooks_Team
Strona 66
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Oparłam się, próbując to wszystko przetrawić. Wyobrazić sobie własne życie pod mikroskopem, wystawione wszystkim na pokaz. – No dobra, to nie brzmi dobrze. Ale twoi rodzice sami wykopali sobie dołki, więc nie możesz brać na siebie całej odpowiedzialności, kiedy w nie wpadną. – Otworzyłam swoja puszkę z colą i łyknęłam, wciąż myśląc. – Czy ubóstwo i wstyd są rzeczywiście gorsze od wiecznej tortury? Addy niezdecydowanie potrząsnęła głową. – Nie, a poza tym wiem, że prawdopodobnie zasługuję na to, co mnie spotka. Ale Regan nie, ani nikt inny, kogo skrzywdzę. – Nasze spojrzenia się spotkały, a jej blado niebieskie oczy ponownie utonęły we łzach. – Pamiętasz zeszły rok, kiedy Thad Evans dachował swoim samochodem? Zabił dwoje ludzi i poranił sobie całą twarz na dobre, kiedy wylatywał przez przednią szybę. Wtedy stracił prawie wszystko, co miał w procesie, wytoczonym mu przez rodziców zmarłych dzieci. Resztę pieniędzy pochłonęli księgowi i prawnicy. A co z… - Wow, daj mi chwilkę. – Potarłam swoje skronie obiema rękami, zwalczając ból głowy wywołany nadmiarem informacji, kiedy wszystko, co powiedziała, wreszcie do mnie dotarło. – Chcesz powiedzieć, że gwiazdy Dekkera z promujących zdrowotny tryb życia i lśniącymi od przejrzystości życiorysami są w rzeczywistości bezdusznymi ludzkimi skorupkami, a Hollywoodzcy niegrzeczni chłopcy i dziewczynki są tak naprawdę dobrymi, bo odzyskali swoje dusze? Wpatrzyła się w swoją puszkę. – Właściwie to nie nazwałabym ich dobrymi ludźmi za wycofanie się z kontraktu. - Co to znaczy? - Nash wyjął małą poduszeczkę zza pleców, a następnie opuścił ją na podłogę obok kanapy. Zamiast odpowiedzieć, Addison spojrzała na Toda. Żniwiarz westchnął i pochyliły się, kładąc łokcie na kolanach. Jego spojrzenie przesunęło się z Nasha na mnie, a potem z powrotem na Nasha. – I tu pojawia się mała komplikacja z klauzulą wycofania. Mój żołądek wywrócił się na drugą stronę. Coś mi mówiło, że jego definicja ‘małej komplikacji’ i moja nie miałyby wiele wspólnego. - Addy właściwie nie posiada swojej kopii kontraktu. - Miałam zaledwie szesnaście lat. – Przerwała mu Addison, a jej policzki zapłonęły od zakłopotania. – Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać o kopię. Nash skrzywił się, a jego piwne oczy zawirowały natychmiastowo od wzrastającego gniewu. – Albo, żeby naprawdę przeczytać ten cholerny dokument zanim go podpisałaś, tak sądzę.
TranslateBooks_Team
Strona 67
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Czekaj, czy szesnaście lat to nie za mało, żeby podpisać kontrakt bez zgody rodziców? – Zapytałam, mając nadzieję, że właśnie odkryłam genialną legalną lukę w prawie. Niebieskooki wzrok Toda wydawał się pociemnieć. – Otchłań uważa za dorosłych osoby, które osiągnęły dojrzałość płciową. Zmarszczyłam brwi. – To jest popieprzone. Wzruszył ramionami. – To jest Otchłań. I nie miała zielonego pojęcia, że ma prawo posiadać własną kopię kontraktu, a stróże Otchłani nie są znani z wykładania ci twoich praw. – Celowo skupił swoją uwagę na mnie. – W każdym razie, popytałem dzisiaj trochę… Zniesmaczony wygląd jego twarzy, dał mi do zrozumienia, że nie chcę wiedzieć, z kim rozmawiał, ani co musiał zrobić w zamian za informacje. - …i jeśli kontrakt Addy wygląda tak jak cała reszta – a tego jestem pewien – jej klauzula wycofania wymaga wymiany. - Co? – Zamrugałam, mając nadzieję, że źle go usłyszałam, albo, że coś źle zrozumiałam. – Wymiana, taka, jakiej dokonała moja mama? Życie za życie? Przerażenie, jakie przeze mnie przepłynęło nie dało się porównać do niczego. Potarłam swoje ramiona, próbując rozetrzeć gęsią skórkę, ale i tak się pojawiła. - Dusza za duszę. – Poprawił mnie Tod, wpatrując się w podłogę przez sekundę, zanim znowu spojrzał mi w oczy. – Ale zasadniczo, tak. Addy może dostać swoją duszę z powrotem jedynie wymieniając ją za inną. - Czekaj… - Nash potarł swoje czoło, jakby miało mu to pomóc w trawieniu informacji. – Dusze nie mogą zostać skradzione. Mogą zostać jedynie odebrane, kiedy ktoś umiera, albo podarowane z własnej woli przez właściciela. Spojrzałam badawczo na twarz Addison, zmagając się z własnymi wzrastającymi nudnościami. – Więc, wszyscy ci ludzie, o których wspomniałaś? Wszyscy musieli kogoś zabić, żeby odzyskać swoje dusze z powrotem? - Albo kogoś zrekrutować. – Powiedział Tod, wykręcając kapsel od puszki, tak jakby był niewzruszony nowym odkryciem. - I ty to nazywasz małą komplikacją? Tod wzruszył ramionami, rzuciwszy okiem na Nasha, w celu uzyskania drugiej opinii na ten temat. - Wiem, że nie mamy zbyt dużo czasu, dlatego zasugerowałbym pominięcie morderstwa, aby utrzymać wszystkie rzeczy prosto, ale jestem pewien, że Addi, ma kogoś, kto pragnie szybkiego wzrostu zawodowego. - Nie – krzyknęłyśmy razem, gapiąc się przerażeniem na żniwiarza. TranslateBooks_Team
Strona 68
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Nie mogę być poza klauzulą, Tod – kontynuowała Addison. - Nawet, jeżeli byłam skłonna oddać swoją rodzinę pod opiekę wilkom, nie mogłam postawić kogoś w mojej sytuacji. - Więc, chcesz umrzeć bez własnej duszy? Spojrzał na nią z irytacją. Czy naprawdę chciałby posłać kogoś w Otchłań, aby ocalić Addison? Tak. Zobaczyłam to w jego oczach, jak zapalały się, kiedy Addison coś opowiadała. Widać było to w jego spojrzeniu, które nigdy nie zostawiło jej na długo, bez jego uwagi. Tak, jak literacki bohater zrobiłby dla niej wszystko, ta wiedza przerażała mnie, tak samo jak myśl o podróży do Otchłani. - Nie – odpowiedziała ostatecznie, kręcąc puszką na stoliku do kawy. - Właśnie dlatego, potrzebuję twojej pomocy. Muszę zabrać moją duszę, bez użycia klauzuli. - W cholerę z tym! Nash cisnął pustą puszkę na stolik do kawy, a jego tęczówki wyglądały wrogo. - Ona ma rację – powiedziałam spokojnie, obezwładniając Toda swym spojrzeniem. - Nie chcę pomóc ci przyprowadzić inne jagnię do uboju. Jeśli to zrobimy, zrobimy to bez żadnej wymiany. Tod zmarszczył brwi, próbując mnie oziębić. Ale rzuciwszy okiem na rozpacz, rysującą się na twarzy Addison, kiwnął głową. - Nash? Wzięłam go za rękę, składając swoje ręce wraz z jego. - Zrozumiem, jeżeli zechcesz się wycofać. Ciężko oddychał. - Tak, jakbym mógł zostawić cię z tym samą. Wchodzę w to. Moja ulga, była gorsza niż łaska. Nie chciałam tego robić, kiedy on tego chciał. Ale jeszcze mniej chciałam zrobić to bez niego. - Więc... od czego zaczniemy? Addison rzucała okiem ode mnie, do Nasha, a wtedy na Toda. - Co ja mogę zrobić? Głęboko odetchnęłam i napiłam się z puszki. - Po pierwsze, musimy wiedzieć, kim jest ten hellion. Czy to on, prawda? – zapytałam, ponieważ od dawna wydawało mi się, że diabeł wcielony jest osobnikiem płci męskiej. - Tak, to… hm… męski demon. Zaczerwieniła się i potrząsnęła głową. TranslateBooks_Team
Strona 69
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Ale nie znam jego imienia. Nie jestem nawet pewna czy oni mają jakieś imiona. - Ale się z nim spotkałaś, prawda? Frustracja przesiąknięta w tych słowach, była słyszalna dla wszystkich nas. - Tak. Ona się z nim spotkała. Tod odpowiedział za nią, zaciskając ręce w pięści na swych kolanach. - Zatwierdzeniem tego procesu, jest podanie sobie rąk na zgodę. Wow. Tyle, rzeczy, które mogą oznaczać... - Dobrze. Opowiedz zatem, wszystko, co pamiętasz. Potarłam wilgotne dłonie o jeansy, bojąc się w połowie wszystkiego, co mogłam za chwilę usłyszeć. Ale jeżeli ja w połowie się tego obawiałam, to jak musiała się zatem czuć Addison. Spojrzała na Toda z oczywistą niechęcią, przygryzając przy tym wargi, z paniką w jej oczach. - Wszystko w porządku. Pochylił się do przodu, aby pogłaskać jej nagie ramię. - Musimy wiedzieć wszystko, co wiesz. Ale ręce Addison, zaczęły się trząść, pomimo jego zapewnień. Leciutko popchnęłam Nasha i spojrzałam na Addy. Przewrócił oczyma, potakując szorstko. - Opowiedz nam wszystko, co pamiętasz. Pomimo jego niechęci do rozpieszczania jej, jego głos promieniował bezpieczeństwem i wygodą, płynąc nad nami, jak ciepły, znajomy koc, okrywając nasze ciała i dusze. - Zamknij oczy, jeżeli tak będzie ci łatwiej o tym z nami porozmawiać. Udawaj, że nas tutaj nie ma. Po chwili, Addy przytaknęła, odchylając się do tyłu na krześle, z zamkniętymi oczami. - Zacznijmy od momentu, w którym podpisałaś kontrakt – uspokajał ją Nash. – Gdzie się wtedy znajdowałaś? - W biurze Johna Dekkersa. Miał zamknięte zasłony, a powietrze było jakieś zamglone. W pokoju było dość mroźnie. - Okej, dobrze... – powiedział Nash, a ja spojrzałam na zegarek. Godzina prywatności Addison, mijała za około 20 minut, a ja nie byłam gotowa na kolejny wypad pod napięciem. - Więc podpisałaś kontrakt. Co wydarzyło się potem? Podpisałaś kontrakt atramentem, czy krwią? Nie mogłam jej pomóc, więc się zastanawiałam nad sytuacją.
TranslateBooks_Team
Strona 70
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Dekker zabrał kontrakt do innego pokoju. Wrócił razem z jakąś kobietą. Była wysoka i piękna, ale jakoś dziwnie się na mnie gapiła. Tak, jakby była głodna, a ja miałabym być jej obiadem. Nie mogłam jakoś się umiejscowić wygodnie na tej kanapie, dopóki Nash nie wziął mnie za rękę, delikatnie ściskając. Dotyk jego skóry działał na mnie bardziej uspokajająco, niż jego głos. - Co zrobiła kobieta? – zapytał. Addy odchrząknęła i kontynuowała z wciąż zamkniętymi oczyma. - Wzięła mnie za ręce, a ja zaczęłam mieć zawroty głowy. Więc zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam…– otworzyła oczy, aby spojrzeć na nas, jakbyśmy pomogli jej przypomnieć tamte wydarzenia – biuro Dekkera nagle zniknęło. Bracia spotkali moje spojrzenie, tym samym potwierdzając moje podejrzenia. Dekker zapewne miał roboczego żniwiarza w kieszeni. - Gdzie się znalazłaś? – zapytałam. Nie mogłam nic na to poradzić. Zerkałam parę razy na Otchłań, ale jeszcze nigdy tam nie byłam. - Nie wiem. Jej oczy wyglądały na oddalone, jakby zatonęła we własnych wspomnieniach. - Staliśmy na białej marmurowej posadzce w pokoju tak dużym, że nie widziałam jego ścian, ale przez panujące tam echo wiedziałam, że na pewno jakieś tam były. Unosiły się tam jakieś dziwne, szare opary przez około minutę. Nagle zniknęły opary, jakby nic się takiego nie wydarzyło. Ale ja wiedziałam, że to widziałam… Nash spojrzał na Toda i coś niewypowiedzianego zdawało się przepłynęło pomiędzy nimi. Szturchnęłam Nasha oczekując na wyjaśnienia, ale on tylko podniósł palec, abym chwilkę poczekała. Kiwnęłam niechętnie, pociągając z puszki, kiedy on wciąż kontynuował. - Co wydarzyło się później, kiedy zniknęły opary? - Po raz pierwszy, nic się nie wydarzyło. Oczy Addy, rozbłysły i przez chwilkę patrzała się na mnie, zanim spojrzała na Toda. - Następnie usłyszałam czyjeś kroki, na posadzce i zobaczyłam kogoś, zmierzającego w naszym kierunku, razem z kobietą. - Czy to był hellion? – zapytał Tod, a jego słowa rozbrzmiały gniewnie. A może, to był strach? - Jak wyglądał? Opowiedz nam wszystko, o czym myślisz. Addy zamknęła oczy, aby się skoncentrować. TranslateBooks_Team
Strona 71
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Wyglądał całkiem normalnie. Jak jakiś biznesmen. Ubrany był w czarny garnitur, miał brązowe włosy. Nie wyglądał przerażająco, więc zrelaksowałam się. Ale nagle, zobaczyłam jego oczy. Były bezbarwne. Wszystko. Otworzyła oczy, spoglądając z takim przerażeniem, że mogłam je posmakować. - Jego oczy, były po prostu czarnymi piłkami przyklejonymi do jego głowy, bez źrenicy i bez tęczówki. To było… dziwne. Nie mogę powiedzieć, czy się ruszały, ani tego czy patrzał na mnie, czy też nie. Tod i Nash spojrzeli na siebie, a następnie na Addy. - Co zrobił? - Pocałował mnie. Głos Addison załamał się, gdy wypowiedziała to ostatnie słowo i zaczęła drżeć. Kiedy Tod wstał i przeszedł się pomiędzy jej krzesłem, a kanapą, jego ruch przykuł jej uwagę i jej wzrok znów się wyostrzył. - Czy wszystko w porządku? – zapytałam, kiedy Tod przesunął drzwi szafy bliżej ściany i wyciągnął koc z górnej półki. - Tak. Uśmiechnęła się w podziękowaniu, kiedy Tod przykrył jej nogi kocykiem i włożył go pomiędzy jej boki. - Ja po prostu nie chcę myśleć, o tym, co zrobiłam. O tym, co pozwoliłam mu zrobić. Potaknęłam sympatycznie, a Nash odchrząknął. - Okej, więc pocałował cię… - Tak, tyle tylko, że to nie był prawdziwy pocałunek. Addison pochyliła się do przodu, aby wziąć łyk z puszki, następnie odłożyła ją na stolik i przyciągnęła koc bliżej, ciaśniej wokół siebie. - Otworzył usta i… ssał mnie. - Ssał cię? – powtórzyłam, zdezorientowana przez to wyrażenie. - To rzeczywiście, nie wyglądało jak pocałunek. Chyba, że robiłam to wszystko źle.. Zaczęła szczękać zębami, co przeszkadzało jej mówić wyraźnie. - Przyssał się do mnie, jakbym była jakimś ludzkim lodem na patyku, a ja czułam się jakbym była połykana przez huragan. Tak, jakby poruszył coś, a ja mogłam czuć, jak to coś, porusza się we mnie. Następnie, to wyszło ze mnie… przez usta i weszło do niego. Wow. Diabli wcieleni wysysają dusze. Jak literacko. - Kiedy to się skończyło, poczułam jakiś chłód we mnie, w środku. Trzęsłam się tak, że nie mogłam ustać. Czułam się pusto, pomyślałam, że TranslateBooks_Team
Strona 72
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
moje ciało rozpadnie się za chwilę, jakbym była w próżni, której nie da się wypełnić. Właśnie wtedy zrozumiałam, że popełniłam błąd. Ale było zbyt późno. Addy pochyliła się do przodu, po puszkę, ale jej ręce gwałtownie się zatrzęsły, wychlapując sodę z puszki. Odłożyła ją z powrotem z obrzydzeniem, przycisnąwszy ręce pomiędzy kolanami, próbując powstrzymać drżenie, jednak na próżno. - Ten człowiek – hellion – cofnął się i oblizał wargi, jakby to, co przed chwilą zjadł, było wyśmienite. Uśmiechnął się do mnie, a ja poczułam się nagle brudna. Jakbym pilingowała się od kilku dobrych godzin, ale wciąż nie mogła odmyć się ze wszystkich brudów. Pocierała rękoma o dżinsy, naciskając tak mocno, że jej palce zbielały. - Następnie pochylił się do mnie i znów mnie pocałował, tyle, że tym razem wdychał coś do moich ust, a jego oddech był gęsty i ciężki. Przerwała, zamknęła oczy, pocierając twarz rękoma, jakby pragnąc zmyć te wszystkie wspomnienia z umysłu. Ale to nie działało. Wiedziałam o tym z mojego własnego doświadczenia. Najgorsze wspomnienia przylegają do nas, podczas gdy te najmilsze wydają się uciekać przez nasze palce. - Myślałam, że wcześniej zachowywałam się ozięble, ale nie było nic porównywalnego z zostaniem napełnionym przez taki oto oddech. Napełnioną nim. Demon wziął cząstkę mnie, zostawiając swoją część na tamtym miejscu. Odczuwałam go, toczącego się przeze mnie, przez moje ciało. Badając mnie od wewnątrz, tak przerażająco zimny, że mógł spalić każdą cząstkę mnie, przez ten dotyk. Przez pierwszych parę oddechów, oddech był biały, jak w środku zimy. Szczękałam zębami jeszcze przez dwa dni, po całym zajściu. Ale najgorszą rzeczą był chłód. Zadrżała, kurczowo trzymając się koca. - Ten okropny, pusty chłód, połykający mnie od wewnątrz… - Kiedy zniknęło to uczucie? – zapytałam, a mój głos był bardzo miękki i przerażający, że ledwo go słyszałam. Addison spojrzała na mnie, uśmiechając się lekko. Jej twarz wydawała się być pustą, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Podniosła jedną rękę do góry, podnosząc lewą powiekę do góry. Wolną ręką sięgnęła do środka oka i coś wypadło z jej dłoni. - Kiedy minął chłód? Zamrugała, a kiedy spojrzała na mnie, zobaczyłam że bez soczewek, jej lewe oko było całkowicie białe, bez źrenicy, ani tęczówki. - Chłód nigdy nie przeminął.
TranslateBooks_Team
Strona 73
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ VIII - Ach. – Nash nachylił się, żeby lepiej widzieć, a moje serce podskoczyło do gardła. I jeśli nie byłabym zajęta przerażeniem, wywołanym niewyrażającymi emocji oczami Addison, zaskoczyłaby mnie jego nieustraszona ciekawość. – Demon zrobił ci to z oczami? Addison przytaknęła. – Oni obaj. – Wyciągnęła rękę i zobaczyliśmy małą, zakrzywioną, plastikową tarczę kołyszącą się w jej dłoni. Była zbyt duża na normalną soczewkę kontaktową. Addison musiała zobaczyć moje zakłopotanie. –Technologia demonów. Dekker nam je dostarcza, żebyśmy wyglądali normalnie. Moje tętno nadal pędziło z trudem. Pochyliłam się, żeby lepiej widzieć i zauważyłam, że soczewka odzwierciedlała szczegółowo ludzkie oko. Niesamowita błękitna tęczówka Addison była właśnie tutaj, w jej dłoni i precyzyjnie otaczała czarną źrenicę. - Źrenice nawet się rozszerzają i zwężają, w zależności od ilości światła w pokoju. – Uśmiechnęła się gorzko i mrugnęła odrażającymi, nierówno rozmieszczonymi oczyma. – Jak można po prostu nie kochać obcej technologii? Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, ale miałam nadzieję, że to była ironia. Nieszczególnie lubiłam technologie, które pozwalały elementom Otchłani ukrywać się w naszym świecie. Ale musiałam zapytać. – Dlaczego to zrobił? Czy w najlepszym interesie Helliona nie jest uniknięcie tego, że będziesz się wyróżniać? - Nie miał wyboru. – Tod spojrzał gniewnie. – To efekt uboczny procesu. Wiesz, że mówią, że oczy są oknami duszy? – Zapytał, a ja przełknęłam ciężko ślinę, zanim przytaknęłam. Nie podobał mi się kierunek, w którym to zmierzało. – Najwidoczniej rozumieli to dosłownie. Od kiedy dusza odejdzie nie ma już nic do zobaczenia przez jej okna. Nash gwizdnął delikatnie. – To najdziwniejsza rzecz, jaką widziałem. – A to wiele znaczy, kiedy słyszy się to od bean sidhe. - Chcesz, żebym z powrotem włożyła kontakt, prawda? – Addison podniosła głowę i rzuciła mu niewielki tajemniczy uśmiech. - Byłoby dobrze, dzięki. – Nash przytaknął stanowczo. Addy wstała i przeszła do przyległej łazienki. Po chwili była z powrotem a jej oko wyglądało normalnie. Tylko, że to również wydawało mi się dziwne, pewnie dlatego, że wiedziałam, co kryło się pod kontaktem. - Więc kiedy odzyska duszę, jej oczy wrócą do normalności? – Nash skierował swoje pytanie raczej do brata, niż do Addison, a ja zauważyłam, TranslateBooks_Team
Strona 74
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
że unikał patrzenia na nią. Mnie także przerażały jej oczy, ale rozbawiło mnie to, że Nash czuł się bardziej komfortowo rozmawiając z ponurym żniwiarzem—żyjącym martwym chłopakiem, który zabijał ludzi i zbierał ich dusze—niż z jego przeciwieństwem normalną ludzką dziewczyną, która straciła własną duszę. - Powinny. - Okej, poczekaj chwilę. Widziałam kilku martwych ludzi—parę miesięcy wcześniej nie wyobrażałam sobie, że będę mogła powiedzieć takie zdanie—i żaden z nich tak nie wyglądał, nawet po tym, jak żniwiarz zabrał ich dusze. Tod przytaknął, trzymając rękę Addy pomiędzy własnymi. – Kiedy twoje serce i mózg przestają pracować, twoje oczy również. One odzwierciedlają stan, w którym dusza była w środku, kiedy osoba umierała. To tak, jakby baterie w zegarze się wyczerpały. Wskazówki godzinowa i minutowa nie znikają, ale również już nie tykają dalej. Zatrzymują się na ostatniej minucie, jaką odmierzyły. - Okej, to ma sens. – W bardzo dziwny sposób. Ale nie planowałam się nad tym rozwodzić. Byłam gotowa, dać Addison trochę prywatności i zająć się jej problemem gdzieś, gdzie puste okna-duszy nie patrzyły się na mnie spod przerażającej ludzkiej powierzchowności. Ale najpierw potrzebowaliśmy informacji, po które właściwie tu przyszliśmy. – Addison, czy zauważyłaś cokolwiek związanego z Hellionem, co mogłoby nam pomóc go zidentyfikować? Krzywy nos albo wgłębiony podbródek? Popsute zęby? Pytając, zdałam sobie sprawę, że nawet jeśli coś zauważyła, jej odpowiedź pewnie nie pomoże. Nie wiedziałam zbyt wiele o hellionach, ale byłam świadoma, że mogli przyjmować więcej niż jedną postać, więc jakiekolwiek opis, który nam poda, mógł nie pasować do Helliona już chwilę po tym, jak go spotkała. Powoli potrząsnęła przecząco głową. – Nie. Poza oczyma wyglądał normalnie. Brązowe włosy. Przeciętny wzrost. Normalne ubrania. I nie widziałam żadnych znamion, ani niczego innego. - I jesteś pewna, że nie słyszałaś imienia Helliona? – zapytał Nash. - Jeśli by tak było, nie sądzę, żebym mogła je zapomnieć. - Co z twoją umową? – Zapytałam i nagle mnie olśniło. – On też ją podpisał, prawda? Widziałaś, co napisał? Potrząsnęła ponuro głową. – Musiał to zrobić po tym, jak wyszłam. Jego miejsce nadal było puste, kiedy ja składałam swój podpis. Moja dłoń zacisnęła się na ręce Nasha. Sfrustrowanie stawało się ciężkie do opanowania. – Okej, w takim razie myśl dokładnie. Powiedział TranslateBooks_Team
Strona 75
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
coś do ciebie? Albo do kobiety, która cię do niego przyprowadziła? – Nie było potrzeby uświadamiać jej, że to była żniwiarka. Nie byłam pewna, jak wiele widziała o Todzie i ogólnie o Otchłani. - Um… - Addy zamknęła oczy w koncentracji, ale otworzyła je zaledwie po kilku sekundach. – Nie. Nic nie powiedział. Nigdy nie słyszałam jego głosu. - Co z kobietą? – Stopa Nasha podskakiwała na dywanie, a jego kolano ciągle uderzało o stolik do kawy. On równie niecierpliwie jak ja czekał, aż stąd pójdziemy. – Powiedziała coś do którejś z was? - Nie. – Tym razem Addy się nie wahała. – Nikt nic nie mówił, kiedy byliśmy w… tym miejscu. – Jej nos zmarszczył się w zniesmaczeniu, a może strachu. - A kiedy wracaliście? – Położyłam dłoń na kolanie Nasha, żeby zatrzymać to podskakiwanie. – Czy powiedziała coś, kiedy wróciliście do biura Dekkera? - Tak! – Dziwne, sztuczne oczy Addy wytrzeszczyły się i zauważyłam w roztargnieniu, że źrenice rozszerzały się zależnie od poziomu światła. To mogłoby być świetne, gdyby nie było tak dziwne. – Kiedy wróciliśmy, Dekker nadal tam był. Kobieta wychodząc z pokoju, jakby przeciągnęła ręką po jego ręce i ramieniu, uśmiechając się do niego, jakby był jadalny. Powiedziała ‘Twoja chciwość jest zaspokojona na następny rok.’ Potem po prostu wyszła przez drzwi. Chciwość…Praktycznie słyszałam, jak w głowie Toda przeskakują przerzutki, kiedy przeszukiwał swoją pamięć, ale zanim doszedł do czegokolwiek, ja już widziałam. - Czy to coś dla ciebie znaczy? – Addison studiowała twarz żniwiarza z widoczną nadzieją. – Chciwość to zachłanność, prawda? - Taa, - Powiedziałam, kiedy Tod nie udzielał odpowiedzi. Przejechałam kciukiem po kłykciach Nasha, gdzie nasze palce nadal były splątane. - Więc, czy to mówi wam, kim jest Hellion? - Nie. – Nienawidziłam tego, że musiałam to przyznać. – Ale po nieznacznych poszukiwaniach może. – Wstałam, sygnalizując chłopakom, że jestem gotowa do wyjścia. Natychmiast. – Tod, czy możesz postarać się zdobyć kopię umowy Addy? Dekker ma ją z pewnością gdzieś w swoich dokumentach. – Wydawało mi się, że to najprostszy sposób zidentyfikowania Helliona, biorąc pod uwagę to, że Tod mógł wchodzić i wydostawać się z różnych miejsc na życzenie. Przytaknął, ale jego twarz zdradzała niewielką nadzieję. TranslateBooks_Team
Strona 76
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Dobrze. – Odwróciłam się do Addy i przywdziałam zachęcający uśmiech. – Powiadomimy cię o tym, czego się dowiemy. *** Popchnęłam frontowe drzwi i schowałam klucze, zerkając najpierw do salonu, potem do kuchni, żeby się upewnić, że Nash i ja byliśmy sami. Mój ojciec pracował na dodatkowe pół zmiany przez większość poniedziałków, więc nie powinno go być w domu do dziewiątej, co dawało mi i Nashowi kilka godzin razem. Ale nie przywykłam do posiadania domu tylko dla siebie—ciocia Val prawie zawsze była w domu—więc zawołałam go na wszelki wypadek, kiedy Nash zamykał za mną drzwi. – Tato? Zero odpowiedzi, rzuciłam plecak na fotel, potem dla pewności sprawdziłam sypialnię. Zabiłby mnie, gdyby się dowiedział, że byłam wplątana w interesy żniwiarzy. Znowu. Nie wspominając o hellionach. Pokój mojego taty był pusty, kiedy dostałam się z powrotem do kuchni, Nash zdjął swoją kurtkę i wyjął dwie puszki napoju z lodówki. Zdjęłam płaszcz i rzuciłam go na oparcie fotela, zaledwie zerkając na rozpruta tapicerkę. Przywiezienie mebli mojego taty z Irlandii kosztowałoby zbyt dużo, więc powoli urządzaliśmy nasz nowy dom, na tyle, na ile mogliśmy sobie pozwolić. Na szczęście wynajęty dom był niewielki, więc nie potrzebowaliśmy zbyt dużo mebli. Wujek Brendon domagał się, żebym zatrzymała wszystko, czego używałam w jego domu, więc moja sypialnia wyglądała prawie tak samo, z wyjątkiem gładkich białych ścian i niewielkiej wolnej przestrzeni na podłodze. Nie obchodziło mnie to. Wszystkim, co się liczyło był fakt, że Sophie nie znajdowała się w pobliżu i nie mogła wtrącać nosa w moje sprawy. Z wyjątkiem niedzielnych nocy. A nawet wtedy, zazwyczaj ignorowała mnie zupełnie. - Jesteś głodny? – Otworzyłam górną szafkę i wyciągnęłam płaską, zgiętą paczkę popcornu. - Umieram z głodu. - Powiedział Nash, więc wetknęłam ją do mikrofalówki i nastawiłam minutnik. Kiedy zaczęła buczeć, otworzyłam puszkę i oparłam się o blat, obserwując jak Nash przegrzebuje lodówkę. Zdecydowanie dwie i pół minuty było zbyt długim czasem oczekiwania na przekąskę. Ale z drugiej strony przez zbliżające się rozgrywki stanowe w piłce nożnej, Trener Rundell pracował z nimi bardzo ciężko przez kilka ostatnich tygodni. Nic dziwnego, że Nash zawsze był głodny. TranslateBooks_Team
Strona 77
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Więc, jakieś pomysły? – Zapytałam, kiedy z mikrofalówki doszedł pierwszy odgłos. Pomiędzy kolidującymi planami w szkole, jego treningami i moją zmianą w Cinemarku, mieliśmy jedyną szansę w ciągu całego dnia, żeby porozmawiać. Nash stał ze słoikiem z pikantnym sosem salsa w dłoni, a ja rzuciłam mu na pół pustą torebkę chipsów kukurydzianych z blatu. – Ani jednego. – Okrążył wyspę kuchenną i zatopił się w krześle przy składanym kartonowym stole obecnie używanym do jedzenia w kuchni. – Znalazłaś coś w sieci? - Komputerowe gry fabularne i teksty zespołów. – Powiedziałam, otwierając pokryte sadzą drzwiczki, kiedy mikrofalówka zabrzęczała. Oczywiście, Otchłań ma jeszcze przed sobą rozciągnięcie wpływu na internet. Kiedy się nad tym zastanowić, to było pewnie pomyślne. Wrzuciłam popcorn do największej miski, która była w szafce i potrząsnęłam małą buteleczką z sosem Nachos o smaku serowym, a po drodze wzięłam ze stolika moje picie. - Więc, co wiesz o Hellionie? - Nic ponad to, co powiedziała nam tamtej nocy Addy. – Nash umoczył kukurydzianego chipsa w sosie i włożył go sobie do ust. – Po zobaczeniu jej oczu, nigdy nie chcę zobaczyć Helliona. Nigdy. Schrupałam kilka popcornów. - Nie wygląda na to, że mamy jakiś wybór. - Mógłbym zabić Toda, za to, że nas w to wpakował. - Trochę na to za późno. – Pociągnęłam nosem z niechęcią, kiedy on zamoczył popcorn w salsie i wrzucił go sobie do ust. - Dziwne. – Nash przekręcił głowę podczas żucia. – Ale dobrze dziwne. - Chcesz to jakoś wykorzystać? – Starałam się zabrać mu miskę, zanim mi odpowie. – Tod powinien tu być? Spojrzał na zegarek. - Jego przerwa zaczyna się za 15 minut. Ale znając mojego brata, już gdzieś się tu kręci i nas podsłuchuje. Postawiłam na stole miskę i wlałam do niej salsę. - On potrzebuje własnego życia. Dziewczyny. Addison wydaje się być nim zainteresowana. – Odważyłam się powiedzieć, pochylając się przez jego ramię do popcornu w sosie. Wahałam się, po czym zamknęłam oczy i wsadziłam go sobie do ust. Ugh. Mógłbyś pomyśleć, że Nachos i salsa to dobre połączenie, ale tak nie jest. Zwłaszcza z popcornem. Nash śmiał się ze mnie, kiedy ja czyściłam usta, popijając z mojej puszki. TranslateBooks_Team
Strona 78
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Ostatnią rzeczą jakiej teraz potrzebuje Tod jest taka bezduszna dziewczyna. Szczególnie taka sławna. On jest prawie nieżywy, a ona codziennie śledzona przez fotografów. Już widzę nagłówki – Addison Page randkuje z umarłym chłopakiem! - Dobra, więc to nie jest taka oczywista para. – Wzruszyłam ramionami i chwyciłam garść popcornu. – Ale też nie jest tak, że ja i ty, to proste rozwiązanie. – Nie przy jego mamie uczącej mnie różnych bajerów bean sidhe i przy moim tacie, obserwującym każdy jej ruch. Chociaż chodziło o nasz wspólny gatunek… - Lubię wyzwania – Nash wstał, a jego tęczówki wirowały leniwie, choć zachłannie. - Ach, tak? – Uśmiechnęłam się do niego i wycofałam powoli, aż moje biodro uderzyło w blat. Moje wnętrze płonęło od jego wzroku. - Oo tak! – Nash podszedł na tyle blisko, że czułam ciepło jego ciała przez nasze obie koszule. Ale nie dotknął mnie. Jego głowa przesunęła się w stronę mojej szyi i wdychał głośno powietrze, kiedy dotykał mojego obojczyka. Odchyliłam głowę do tyłu. Moje serce trzaskało o żebra, kiedy zatrzymałam oddech czekając, aż poczuję jego usta na swoim ciele. Byłyby miękkie i gorące. Wiedziałam to. Chciałam tego. A jednak nic się nie stało. Opuścił powoli głowę, a jego oddech nieznośnie zwolnił. Mój puls ciągle się wyrywał od naszego ciepła, tak, że moja skóra była wilgotna. - Nash… – Moje ręce się osunęły, palce błądziły milimetry od jego koszuli, gdy nagle jego gorące ręce owinęły się wokół moich nadgarstków. Trzymając je. Powstrzymując mnie. - Mmm…? – Jego oddech głaskał moje ucho, a po kręgosłupie przeszedł przyjemny dreszcz, przenosząc się we wszystkie możliwe miejsca na ciele. - Pozwól mi cię dotknąć. – Wyszło to jako jęk i część mnie została upokorzona przez ową potrzebę w moim głosie. Ale jemu się spodobało. Czyli wszystko było w porządku. - Jeszcze nie teraz. – Mruknął do mnie, jego słowa były niewyraźne, zwłaszcza te minimalne spółgłoski. Dźwięk dotarł do płatka mojego ucha. Parząc mnie. - Teraz – wyszeptałam. Nie mogłam oddychać. Dopóki mnie nie dotknie, albo ja jego. – Teraz. Nash, proszę. - Jesteś pewna? – Jego słowa dotarły do mnie pod postacią ogromnego ciepła, pulsującego ledwo powstrzymywanymi pragnieniami. Siła. Przymus. Biorąc pod uwagę jego zdolności, mógł prawdopodobnie zmusić mnie do wszystkiego, czego tylko chciał, a ta wiedza przerażała mnie i podniecała w tym samym czasie. Ale nie zrobił nic. Chciał, bym go chciała, ale po TranslateBooks_Team
Strona 79
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
swojemu. Więc ja to zrobiłam. Chciałam go tak bardzo, że każda część mnie aż bolała, a w niektórych miejscach gorzej, niż w innych. Nash odsunął się na tyle, że widziałam jego brązowe oczy, tonące w morzu zieleni. Jego oddech nadal łaskotał moją brodę, wysyłając znów na mnie tą falę, więc delikatnie zamarłam, by mógł kontynuować. Pokiwałam głową. Byłam absolutnie pewna. Puścił moje nadgarstki i jedną ręką głaskał mnie po karku. Przechylił głowę i nasze wargi się spotkały, były gorące i miękkie, takie, jak o nich myślałam. Otworzyłam dla niego usta, pozwalając sobie na posunięcie się dalej. Głębiej. Ile tylko mogłam wziąć, a nadal chciałam więcej. Moje ręce błądziły po jego klatce piersiowej, ale to było za mało, więc pociągnęłam za jego koszulę chcąc poczuć jego ciało pod palcami. Nash wolną ręką odnalazł moją talię i uścisnął ją. Palce wsunął pod pas moich dżinsów, ściskając mi biodra. Jego dotyk mnie parzył. Jęknęłam w jego usta, kiedy jego palce stały się ostrzejsze i pocałował mnie mocniej, drażniąc się ze mną. Ręce owinęłam wokół jego bioder, przesuwając je na plecy, tak gładkie, twarde i… - Daj już spokój. – Rzucił Tod gdzieś zza brata. – Już czuć zapach seksu, choć wy oboje nadal jesteście ubrani. Nie masz pojęcia, jakie to jest skomplikowane. Nash zesztywniał i odsunął się ode mnie. Potem oparł czoło na moim ramieniu, warknął ostrzegawczo na brata, kiedy moje ręce zsunęły się z jego pleców po koszuli. Nash oddychał ciężko na mojej szyi. Powoli wyciągnął ręce z pod mojego paska. Chciał więcej. Był na to gotowy. Czułam jego gotowość na moim biodrze. Nie mogłam opanować szalonego bicia mojego serca. Nie mogłam opanować mojego szarpanego oddechu. Nie mogłam powstrzymać palenia policzków. W końcu Nash się ode mnie osunął, choć nadal oddychał ciężko. Wsunął ręce w kieszenie i opadł na fotel. - Masz szczęście, że nikt inny nie wyszedł zza ciebie – kontynuował Tod, wyciągając chipsy z torby, kompletnie odporny na nasz dyskomfort, jak zawsze. - Gdybym był jej tatą, wracałbyś dziś do domu z jajami w rękach, braciszku. -Tod, zamknij się – rzuciłam, podciągając moje dżinsy pod sam pępek, zachwycona i upokorzona tym, że nadal czułam ciepło dłoni Nasha na moim biodrze. – Albo nie będziesz mieć prawa do pomocy Addison. - Skoro o tym mowa… – Tod umoczył swoje chipsy w salsie i chrupał kiedy mówił. – Byłbym wdzięczny, gdybyście wy, oboje, trzymali z daleka swoje lepkie paluszki od mojego życia… TranslateBooks_Team
Strona 80
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Jakiego życia? – mruknął ze złością Nash. – Usiądź i miejmy to za sobą. Tata Kaylee będzie w domu po dziewiątej, więc chcielibyśmy przed tym spędzić samotnie kilka godzin. – Tod się uśmiechnął. - Myślisz, że ona jest gotowa na więcej czasu z tobą? - Nie twój biznes, Tod. To ja decyduję, na co jestem gotowa. – Opadłam na krzesło naprzeciwko niego. – Twoim biznesem jest szukanie Helliona, który ma duszę Addison i zastanawianie się, jak ją odzyskać. Znalazłeś jej umowę? Tod skrzywił się, porażka. - Nie. Zajęło mi to 3 godziny kopania i szukania dziś rano, tylko po to, by dowiedzieć się, że obydwie kopie dokumentów Demonów przechowywane są w Otchłani. - Więc nigdy nie miałaby szansy na to, by wykorzystać umowę. – Popchnęłam miskę z salką po stole, nagle bardzo na nią zła. - Jak inni to robią? - Pewnie chociaż czytają te umowy – rzucił Nash. - Albo ponownie przechodzą przez Dekker. Zgaduję, że nie obchodzi ich wycofywanie się, dopóki mają duszę do wymiany – Tod kołysał się tam i z powrotem na nierównych nogach krzesła. - Super. – Splunęłam zamykając oczy z obrzydzenia. – Jakiś pomysł na odnalezienie Helliona? - Nie. – Żniwiarz westchnął z frustracji i chwycił garść popcornu. – Nigdy nie spotkałem Helliona i podejrzewam, że nie ma żadnego katalogu demonów do którego można by się odwołać. - Ale Hellion ma jakieś specjalizacje, tak? – Zapytał Nash. – Tak jak Demon bólu, Demon pożądania… - I Demon radości, nadziei i nawet miłości – skończył Tod, gestykulując kukurydzianym chipsem. – Jest Hellion każdej emocji i słabości znanej człowiekowi. Więcej niż jeden. W otchłani są ich setki. Może tysiące. Wiedza na temat specjalności Demona Addy nie da nic, bez większych konkretów. - Ale to jest punkt wyjścia, prawda? – Przekręciłam puszkę na stole – To więcej niż wiedzieliśmy wczoraj. – Tod powoli skiną głową. - Tyle dobrego dla nas. - Czekaj… – moje myśli zatrzymały się na czymś, co wcześniej powiedział. – Jak może istnieć Hellion nadziei czy tez miłości, myślałam, że one karmią się bólem i cierpieniem. I chaosem. Jak mogą żerować na emocjach, które sprawiają, że ludzie są szczęśliwi.
TranslateBooks_Team
Strona 81
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Nash uśmiechnął się do mnie, ale to był ten słodki, litościwy uśmiech, który mnie pociesza. Jakbym mówiła coś naiwnego. Ale odpowiedział Tod, jak zwykle chętny do obeznania mnie z ciemną stroną życia. - Hellion może skręcić chaos i ból z każdej emocji, Kaylee. Jeśli chcesz miłości, daje ci nieodwzajemnioną. Tak ostry ból, że możesz zwariować i umrzeć. Jeśli poprosisz o nadzieję, da ci próżną nadzieję, bezowocną, której trzymając się zwariujesz i umrzesz. Jeśli prosisz o wiarę, dostaniesz ślepą. Utrzymujesz i budujesz wiarę, aż do dnia, kiedy okaże się to bezpodstawne, a wtedy ty… - Czaję – przerwałam mu z chipsem w połowie drogi do ust. – Wariujesz i umierasz. Hellioni są sumą wszystkich najgorszych rzeczy. Dziękuję za wyjaśnienie. Nash się zaśmiał i ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. - Jesteście walnięci – rzucił Tod. Mój uśmiech się poszerzył. – I mówi to nieumarły chłopak, zakochany w bezdusznej gwieździe popu. – Tod skrzywił się, a na jego policzkach pojawił się kolor, którego nie spodziewałabym się po człowieku nieżyjącym od 2 lat. - Wcale nie jestem zakochany. - Więc wciągnąłeś nas w to świństwo, by ocalić duszę dziewczyny, która nic dla ciebie nie znaczy? Jego groźnie spojrzenie się pogłębiło i przekręcił się w składanym fotelu, na wyblakłym linoleum. - Dobra. Nie chcecie mi pomóc? Sam to zrobię. – Wstał. – I co jeśli zginę? Przynajmniej na stałe. – Przewróciłam oczami. - Usiądź, Żniwiarzu, pomożemy ci. – Po prostu nie mogłam się temu oprzeć, choć ciągle zakłócał nam prywatność. – Ale cierpimy na brak pomysłów. Potrzebujemy kogoś, kto wie więcej o Hellionie. W ogóle o Otchłani. - Hello? Tutaj Żniwiarz. – Tod położył jedną rękę płasko na stole. – Wiem o Otchłani. - Widocznie za mało – powiedział Nash, wrzucając sobie kolejny kawałek popcornu do ust, ignorując zirytowanego mruczącego pod nosem Toda. - Musimy pogadać z kimś, kto był tam dłużej. – Przyjrzał mi się uroczyście – Kaylee, musimy pogadać z twoim tatą. - Nie – pokręciłam głową. – Nie ma mowy. Jeśli nawet nie wspomnimy o Hellionie, to i tak zamknie mnie w pokoju i połknie klucz. – Jest
TranslateBooks_Team
Strona 82
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
najstarszym nie – człowiekiem jakiego znam, ale nie musisz mu mówić, co robimy. Nash wzruszył ramionami, jakby moja decyzja była podjęta bez namysłu. - Powiedz po prostu, że jesteśmy ciekawi. Albo wymyśl coś, co nie będzie go martwić. Obiecał przecież nic przed tobą nie ukrywać. - Taaak, ale nigdy nie obiecał mi pomagać w sprawach Demonów. – Popatrzyłam mu w oczy, by przekazać mu moje ostatnie słowo w tej sprawie. – Jeśli zapytam go o Helliona, to wszystko się skończy. – A potem uśmiechnęłam się do rozwiązania, które przyszło mi do głowy. – Więc dlaczego nie zapytać twojej mamy? Nash zmarszczył brwi i wsłuchał się w echo wypowiedzi Toda. - Bo nie tylko zwariuje, zadzwoni do twojego taty, więc będą mogli zwariować razem. - Więc jesteśmy z powrotem tam, gdzie byliśmy. – Moje ramiona opadły i umoczyłam chipsa w salsie. - Potrzebujemy kogoś, na tyle starego, by miał doświadczenie w Otchłani, który nie przejmuje się tym, co mamy do zrobienia. Tod wyprostował się na krześle, jakby żarówka nad jego głową obudziła się do życia. - Libby. Musimy pogadać z Libby.
TranslateBooks_Team
Strona 83
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ IX - W jak wielkie kłopoty się wpakujesz, jeśli zostaniemy złapani? – zapytał Nash, a w kącikach jego perfekcyjnych, niemal jadalnych ust, zaczaiła się obawa. Wysoki, chudy chłopak w sportowej kurtce6 przebiegł obok nas przez korytarz, niosąc ogromny czarny pokrowiec. Z ledwością mnie ominął, uderzając mnie nim w ramię, a kiedy Nash pociągnął mnie za sobą z drogi, chłopak wbiegł między szafki robiąc okropny zgrzytający metalem łomot. - Chodzi ci o to, że jeśli zostaniemy złapani tu… – W ludzkim świecie. – Czy tam? – Wyszeptałam, nie chcąc wymawiać słowo ‘Otchłań’ przy ludziach. Zwłaszcza w szkole, z graczem na tubie wciąż odzyskującym równowagę kilka kroków od nas. - Tu i tu. – Nash oddalił się od ciemnozielonych szafek, a ja podążyłam za nim, nurkując do pomieszczenia niedaleko toalet na pierwszym piętrze. - Cóż, wątpię, żeby trener Rundell w ogóle zauważył, że mnie tam nie ma. – Miałam w ostatnim czasie historię Ameryki, a dzięki zbliżającym się barażom7, trener był zbyt zajęty studiowaniem podręcznika szkoleniowego, żeby wpaść na obecne lekcje, więc oglądaliśmy urywki dokumentu o wojnie domowej przez ostatnie półtora tygodnia. – A nawet, jeśli zaważy i zadzwonią do mojego taty… – Będę musiała być w domu przed zmrokiem do końca życia. Mój tata naprawdę bardzo się starał być dobrym ojcem i nie był znowu taki zły, zważając na fakt, że nie było go w moim życiu przez ostatnie trzynaście lat. Ale miał skłonności do wyolbrzymiania niektórych zasadniczych kwestii. Jak na przykład, jakość czasu poświęconego rodzinie – stąd nasze niedzielne nocne obiady – i jego potrzeba, żeby wiedzieć, gdzie jestem przez cały czas. Miało to odpowiadać czasom, kiedy ostatnio dzieliliśmy razem dom – wracając do czasów, kiedy miałam trzy lata. Ale teraz miałam szesnaście i potrzebowałam nieco więcej wolności i o wiele mniej wścibskości. - A jeśli zostaniemy złapani tam… – Wzruszyłam ramionami. – Wszystko się może zdarzyć.
6
W org. letter jacket – czyli takie kurtki, w amerykańskich filmach je noszą (głównie sportowcy).
http://www.school-connections.com/images/home_jacket.gif 7
w org. play-off – czyli rozgrywki rozstrzygające.
TranslateBooks_Team
Strona 84
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Nash przełknął głośno. – Z odrobiną szczęścia, wcale nie będziemy musieli przekraczać granicy. Jeszcze. – Mimo to, obydwoje słyszeliśmy niepewność w jego głosie. – Twój tata myśli, że gdzie teraz idziesz? - Do centrum ze mną – powiedziała Emma. Wystraszona, obróciłam się, znajdując swoją najlepszą przyjaciółkę, opierającą się o jasnofioletowy plakat klubu szachowego przyklejony do ściany za nami. – Po pracy zamawiamy pizzę i idziemy na zakupy po prezent na urodziny dla mojej mamy. – Emma mrugnęła do mnie wnikliwym, czekoladowym okiem i uśmiechnęła się, pokazując proste, białe zęby. Była wystarczająco ładna, żeby być obrzydliwie popularną, ale także wystarczająco mądra, żeby się tym nie przejmować. I za to ją kochałam. Przekonałam swojego usychającego z miłości kolegę z pracy w kinie, żeby zamienił moją wtorkową zmianę z jego piątkową, wspominając tylko, że spędzi całe cztery godziny sam na sam z Emmą, na kasie z biletami. Jak tylko wypowiedziałam jej imię, zaoferował, żeby wymienić cały podział godzin. - Powiedziałam, że odstawię ją do domu o w pół do jedenastej, więc się nie spóźnijcie. – Emma drażniła się z Nashem. Wyszczerzył się i przyciągnął mnie do siebie, a ja zapragnęłam się w niego wtopić. – Nie ma problemu. – Ale w myślach nie mogłam powstrzymać się od skrzyżowania palców na szczęście. Tod trochę poszperał i dowiedział się, że Libby wciągnęła kolejną dawkę Oddechu Demona8 tej nocy w Abilene. Ale wyprawa do Abilene była sześciogodzinną wycieczką w obie strony. Licząc przystanki, obiad i niewiadomo ile czasu zajmie rzeczywiste przekonanie jej, żeby nam pomogła, to z pewnością zapowiadała się długa noc. - Więc, gdzie tak naprawdę idziecie? – Em wsunęła kosmyk długich, prostych blond włosów za ucho i spojrzała na nas z wszystkowiedzącym uśmiechem. – Czy chcę to w ogóle wiedzieć? - Prawdopodobnie nie. To nie to, o czym myślisz. – Westchnęłam, pragnąc, żeby to było to, o czym myśli. Bardzo tego pragnąc. Jej uśmiech zamienił się w zatroskaną minę, która odzwierciedlała wyraz twarzy Nasha i podciągnęła wyżej plecak na swoje ramię. – Interesy bean sidhes – wyszeptała, rozglądając się dramatycznie po potencjalnych podsłuchiwaczach. - Taa. – Musieliśmy wtajemniczyć Emmę w pewne podstawy wiedzy o Otchłani, kiedy Nash i ja przywróciliśmy jej duszę, w ten sposób ocalając jej 8
W org. Demon’s Breath.
TranslateBooks_Team
Strona 85
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
życie. I przypadkowo kończąc kogoś innego, coś, co wciąż mnie nawiedzało. Ale Emma nie wiedziała o Todzie, ani o tym, że żniwiarze w ogóle istnieją, a ja nie zamierzałam jej mówić nic, co mogłoby przykuć jej uwagę do jakiegokolwiek niebezpiecznego elementu Otchłani. Nie uratowałam jej tylko po to, żeby znowu ją stracić. Nigdy. I dlatego czułam się winna, prosząc ją, żeby mnie kryła. Niestety nie miałam innej opcji, ponieważ Nash miał być ze mną. Naprawdę potrzebowałam znaleźć sobie więcej przyjaciół… - Nie zrywasz się z francuskiego, prawda? – Panika przedzierała się na jej twarzy, co sprawiło, że się zaśmiałam. - Nie, tylko z historii. – Pamięć Emmy do obcych słówek była tak krucha, jak moja do dat i numerków. Pomagałam jej we francuskim, a ona w zamian kolejną godzinę poświęcała na historię. To był dobry schemat i tak naprawdę nie oszukiwałyśmy. My sobie po prostu… pomagałyśmy.
I tak prawdopodobnie nigdy nie będę potrzebowała wiedzieć, kiedy skończyła się wojną z 1812 roku. Prawda? - W takim razie, chodź, bo się spóźnimy. Uśmiechając się, Nash pochylił się i pocałował mnie, ale Emma odciągnęła mnie za jedno ramię, zanim mogłam w ogóle go posmakować. Nash puścił mi oczko i odszedł w przeciwną stronę. Obserwowałam go przez kilka sekund, zanim Emma nie wysyczała moje imię, więc podążyłam za nią, wciąż oglądając się za siebie. Kiedy w końcu się odwróciłam, sapnęłam zauważając, że jestem o kilka kroków od szydzącej ze mnie Sophie. – Prawie po mnie przeszłaś. – Napadła na mnie, a jej lodowate, zielone oczy zabłyszczały złością, która wyrażała coś głębszego, niż oburzenie z powodu wtargnięcia w jej towarzyskie kółko. - Przepraszam – wymamrotałam, odrzucona niespodziewaną konfrontacją. Łatwiej było mi się na nią wściekać wcześniej, kiedy jej ogólna złośliwość była naturalną powierzchownością. Ale teraz, kiedy ból i smutek wyzierały na mnie spod jej maski arogancji, było mi bardzo trudno czuć wobec niej coś więcej, niż litość. Nawet jeśli winiła mnie za śmierć swojej matki. Podczas gdy duma nie pozwalała mi usunąć się z jej drogi – no dobra, duma i mocno zaciśnięta na moim ramieniu dłoń Emmy, odrzucająca możliwość wycofania się – Sophie zrobiła krok w bok z tak napuszoną minią, że mogła wystraszyć nawet duszę kogoś ze słabszą wolą. Ale ja mogłam jedynie odwzajemnić jej spojrzenie litością, która podsyciła jej złość jeszcze bardziej. - Twoją kuzynka jest jakimś dziwolągiem. – Najlepsza przyjaciółka Sophie, Laura Bell, powiedziała do niej z boku. Sophie wywróciła do mnie oczami, jednocześnie odwracając się, żeby odmaszerować przez korytarz. – Nawet nie masz pojęcia… TranslateBooks_Team
Strona 86
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Po prostu je ignoruj – nalegała Emma, kiedy szłam za nią, mijając róg, a następnie przechodząc przez pierwsze drzwi po lewej, w momencie, kiedy zadzwonił dzwonek. – Laura jest zazdrosna o ciebie i Nasha. – Ponieważ to ona miała go pierwsza, coś, o czym przypomina mi przy każdej możliwej okazji. – A Sophie zawsze była dziwką. Wślizgnęłam się na swoje krzesło w piątym rzędzie, kiedy Madame Brown – która prawdopodobnie nigdy nawet nie była we Francji – przeczyściła gardło na przedzie klasy. – Ona straciła mamę, Em. - Ty też! – Syknęła Emma, otwierając zamaszyście swój notatnik w poszukiwaniu zadania domowego, które trzymała włożone między stronami. Kiedy naprawdę je zrobiła. – A ty nie praktykujesz jędzowatości, jakby to była demonstracja strat. Zanim mogłam przypomnieć jej, że miałam trzynaście lat, żeby otrząsnąć się po śmierci mojej mamy, Madame Brown spojrzała na Emmę z przodu klasy ze ścieralnym markerem uniesionym i gotowym w jej ręce. – Mademoiselle Marshall?9 – powiedziała, a cienkie, czarne brwi uniosły się dramatycznie. – Avez-vous quelque chose pour dire?10 - Uh… – Policzki Emmy stały się szkarłatne i przekartkowała gorączkowo kolejne kartki w zeszycie. - Dire… dire11… - Coś do powiedzenia – wyszeptałam, bez poruszania ustami. Robiłam się w tym naprawdę dobra. – Czy masz coś do powiedzenia? - Oh. Non, Madame12 – powiedziała w końcu, wystarczająco głośno, żeby usłyszała ją cała klasa. - Bon13. – Madame Brown odwróciła się do białej tablicy. Emma gwałtownie opadła na swoje krzesło uśmiechając się do mnie z ulgą i wdzięcznością. – Jak się mówi ‘nienawidzę tych zajęć’ po francusku? *** - Powinniśmy na niego poczekać? – Stuknęłam palcami o kierownicę i spojrzałam na zegarek w komórce po raz tysięczny w ciągu ostatnich kilku minut. – Może utknął w pracy. – Jako żniwiarz-nowicjusz, Tod codziennie pracował między południem, a północą w szpitalu, kładąc kres życiu pacjentom na jego liście, a następnie zabierając ich dusze do recyklingu. 9
Tłum. Panno Marshall?
10
Tłum. Czy masz nam coś do powiedzenia?
11
Tłum. Mówić… Mówić…
12
Tłum. Nie, proszę pani.
13
Tłum. Dobrze.
TranslateBooks_Team
Strona 87
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Według mnie, była to przerażająca branża, ale wydawało się, że Todowi pasuje. - Nie, zamienił się zmianami z innym handlarzem śmierci. Tod pojawi się kiedykolwiek i gdziekolwiek będzie chciał. – Nash zgiął się w talii, żeby spojrzeć na mnie przez uchylone drzwiczki pasażera w moim samochodzie. Za nim, elektroniczne cyferki przewijały się na wyświetlaczu gazomierza, wędrując w górę za każdą najmniejszą kropelką benzyny, którą wlewał. – Uspokój się. Będzie dobrze. Zmusiłam się do uśmiechu i zacisnęłam ręce mocniej na kolanach. Ale w momencie, kiedy uspokoiłam swoje dłonie, moje stopy zaczęły stukać bez jakiejkolwiek kontroli o podłogę. Nigdy wcześniej nie zerwałam się z lekcji, a znając swoje szczęście to, że nas złapią, wydaje się nieuniknione. Ale ponieważ minęło dużo czasu, zanim złapano nas po tym, jak zwróciliśmy duszę Addison, byłam skłonna, żeby zmierzyć się z konsekwencjami. Nash wydarł swój paragon z automatu14 i wsunął do tylnej kiszeni, a następnie opadł na siedzenie pasażera i zamknął drzwi. – Jedźmy! Miałam prawo jazdy dopiero od sześciu miesięcy i jeszcze nigdy nie pojechałam dalej niż do Fort Worth. Na szczęście, kiedy tylko wyjechaliśmy z metropolii, do Abilene jechało się prosto przed siebie drogą I-2, a dzięki nawigacji Nasha, najtrudniejszą częścią wycieczki stała się decyzja, gdzie zatrzymać się na obiad. A przynajmniej tak było, dopóki Tod nie pojawił się na moim tylnym siedzeniu, bez żadnego ostrzeżenia, kiedy zginałam się po łyk swojej ociekającej sody. Jego błękitne oczy spojrzały na mnie nagle z mojego wstecznego lusterka i wystraszyły mnie tak bardzo, że wciągnęłam picie nosem zamiast ustami. – Ow! – Złapałam się za nos i upuściłam kubek na kolana, ale Nash złapał go, zanim picie mogło się rozlać. Jego wolna ręka powędrowała do kierownicy, na wypadek gdybym ją także puściła. Na szczęście, jeden porządny skręt wprowadził nas z powrotem między linie na autostradzie, nawet, jeśli moje serce waliło boleśnie, przez bliskie zbliżenie do bariery ochronnej. - Cholera, Tod! – Nash krzyknął do mojego ucha, a ja wzdrygnęłam się, mimo że wiedziałam, że tak zrobi. To były dwa najczęściej wykrzykiwane przez niego słowa.
14
Chodzi o taką sytuację (tylko ona każdy szczegół opisała, że odrywa, później wyciąga z tej „szczeliny”
itd.) http://www.cleaningcards.com/images/pops/receipt_printer_cleaning_cards/PayatPumpReceipt_lrg.jpg
TranslateBooks_Team
Strona 88
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Kiedy otrząsnęłam się z szoku – na równi z moim nosem i sercem – spojrzałam na Toda we wstecznym lusterku. – Co ci tak długo zajęło? - Byłem z Addy. – Wpatrzył się w tylne okienko pasażera, ale nawet pod tym kątem byłam w stanie zauważyć napięcie obrysowujące jego kwadratowe szczęki. – Jest wrakiem człowieka i nienawidzę ją zostawiać samą z jej trenerami. Te przeklęte pasożyty są gorsze od Otchłannych pijawek, wysysając ją do sucha przez te wszystkie reklamy radiowe albo gościnne występy z rzędu. Złapię ją po naszej rozmowie z Libby. - Co ona robi w Abileine? - Kolekcjonuje Oddechy Demonów od jakichś osiemdziesięcioletnich potentów naftowych. Tod nawet na mnie nie spojrzał, więc musiałam odchrząknąć, aby przykuć jego uwagę. - Kiedy właściwie ten potent naftowy zamierza umrzeć? Przewidziałam, że pokój chorego w olbrzymim dużym domu, będzie ozdobiony przez papierowe serwetki o koronkowym wzorze i zdjęcia uśmiechających się wnuków. Gdzie nie moglibyśmy się nigdzie ukryć, nawet gdybyśmy mogli tam wejść. Może powinniśmy pozwolić Todowi wejść tam samotnie. - Jest w domu opieki. Wiem, że żniwiarz pilnuje go dzisiaj i pragnie wziąć dzisiaj szczególnie długą przerwę na kawę. Myślę, że Libby tak jakby go lekko wkurzyła. Miałam takie uczucie, że my już dawno powinniśmy byli się na nią wkurwić, a fakt, że tego nie zrobiliśmy, trochę mnie przerażał. Godzinkę później, podążałam za Nashem w kierunku parkingu przy domu opieki na Southearn Oaks, właśnie wtedy, gdy słońce zachodziło nad dachem niskiego, zbudowanego z pomarańczowych cegieł budynku. Byliśmy spóźnieni, więc przebiegliśmy kawałeczek, podczas gdy wczesne listopadowe powietrze smagało nasze płuca i wchodziło przez główne drzwi, gdzie przystanęliśmy, aby złapać oddech i starając się nie skupiać na nas zbytniej uwagi. Oczywiście, z wyjątkiem Toda. Mrugnął światłami prosto w dom opieki, jak tylko dotarliśmy do Abilene, więc mógł znów obserwować pracę Libby. I powstrzymać ją od wyjścia, zanim byśmy ją dogonili. Mógłby przyjść sam, ale Tod chyba myślał, że Libby mnie polubiła – to właśnie ona zauważyła mnie w sali koncertowej – i byłoby lepiej, gdybym to ja zadawała jej pytania. Byłam nastawiona sceptycznie, ale skłonna do udzielenia Addison każdej pomocy. TranslateBooks_Team
Strona 89
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Minęliśmy frontowe drzwi, kiwając uprzejmie głową na powitanie do siedzącej tam pielęgniarki, kiedy nagle Tod pojawił się za nami. Pielęgniarka nawet nie mrugnęła, kiedy się pojawił – widocznie, go nie widziała. - Henry White. Tod machnął ręką do przodu. - Pokój 124. Pośpieszcie się, już czas. Ale nawet wiedząc, że nie mogę zawieźć, byłam niezbyt chętna oglądać jak jakiś biedny staruszek umiera. Widziałam już wystarczająco dużo śmierci, w tym swoim, króciutkim życiu. Niestety, włóczenie nic nie pomogło i dotarliśmy do pokoju w samą porę. Libby stała w ciemnym kącie, ubrana w kolejną, nienormalną kreację. Kreację z czarno-czarnej skóry, wyglądając psychicznie-przerażająco z ciemno niebieskim kolorem połączonym ze złotem, na powiekach. Pot wystąpił na jej czoło, oczywisty znak wysiłku włożonego w wessanie ciemnej substancji, wyciekającej powoli, z pomarszczonego człowieka spoczywającego na łóżku. Henry White leżał samotnie w tym pokoju, oczywiście z wyjątkiem nas i ekranu, znajdującego się w pobliżu jego głowy, wydającego stały, piskliwy dźwięk, który przebił się przez mój mózg niemal tak samo głośno, jak mój własny lament. Potarłam skronie. Obydwoje byli zdziwieni i smutni, że dopiero na łożu śmierci odwiedziło White’a dwóch banshee i dwóch żniwiarzy, z których jeden przyszedł tutaj, aby go zabić. Gdzie były jego dzieci? Wnuki? Albo biedna księgowa czy adwokat zajmujący się testament tego staruszka? Naprawdę, chyba miał zamiar zadzwonić do kogoś ze swej małej firmy, ale śmierć przyszła niespodziewanie. Kiedy przeszło mi to przez myśl, usłyszałam kroki kogoś śpieszącego się. Krępa pielęgniarka pojawiła się w drzwiach, ubrana w jasno-fioletowy strój chirurga. Rzuciła okiem, na drogę przed siebie i uśmiechając się sympatycznie przeszła obok mnie, aby nacisnąć jakiś przycisk na monitorze. - Czy jesteście jego rodziną? – zapytała, kiedy wkurwiający dźwięk zamilkł i nastąpiła długo oczekiwana cisza. - Nie. Powiodłam wzrokiem z Henry’ego White’a, wciąż nieruchomego, do kąta, gdzie Libby siorbała ostatni Oddech Demona, jak jakiś rozkładający się, obrzydliwy osad eteryczny. - Jesteśmy… odwiedzającymi – dokończył Nash, splatając swoje palce z moimi, kiedy moja ręka zaczęła się trząść. Tod obserwował Libby z TranslateBooks_Team
Strona 90
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
fascynacją malującą się na jego twarzy, praktycznie śliniąc się, kiedy ocierała usta, swym delikatnym, czarnym paluchem. A mi było tak zimno, że zimne guzy budziły się do życia, na całym mym ciele. Gdyby beknęła w górę czarnym dymem, wyszłabym stamtąd, bez znaczenia, co by powiedziała. Trzymając kurczowo rękę Nasha, oparłam się o ścianę. Miałam nadzieję, że za chwilę ten szok już minie. Taka śmierć, powinna być dla mnie jak normalna rutyna. Ale nie była, a w następnej sekundzie, pomyślałam, że to nie byłoby wcale takim najgorszym pomysłem. Jeśli śmierć już mi nie przeszkadzała, to znaczyłoby, że widziałam jej już zbyt dużo. Pielęgniarka wciąż próbowała wyłapać puls Henry’ego White’a, chociaż było oczywiste, że staruszek już od nas odszedł. - Cóż, zatem musicie sobie pójść – powiedziała, bez patrzenia się na swoją pracę. Chętnie bym się tego, zobligowała. - Dlaczego nie podała mu CPR? – zapytałam Nasha, wychodząc z pokoju. Wiedzieliśmy, że nie zdołałaby go sprowadzić z powrotem, ale nawet nie próbowała. - Kochanie, rok temu podpisał DNR – powiedziała, patrząc na mnie z dziwnym współczuciem w oczach. Prawdopodobnie miała dobrego żniwiarza. Spojrzałam na nią z korytarza. – DNR? - Nie reanimuj. Podpisał formularz, aby inni nie patrzyli, jak jego serce się poddaje. Był gotowy na śmierć. Jej słowa spowodowały dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa. Nie miałam wątpliwości, że gdyby Henry White wiedział o tym, jak będzie wyglądać jego życie po śmierci, sądzę, że nigdy nie podpisałby takiego papierka. Albo kontraktu z demonem. Tod i Libby podążyli za nami, sądząc, że nikt ich nie widzi, ani nie słyszy. - Czy ty mnie śledzisz? – zapytała Toda. - Hm, tak. Coś w tym rodzaju – powiedział Tod i odwróciłam się, aby zobaczyć, jak uśmiechnął się do Libby. – Um, szczerze interesuję się tym wszystkim. Zbieraniem Oddechów Demona zamiast dusz. Kiedy dowiedziałem się, że tutaj będziesz, nie mogłem powstrzymać się od przyjścia tutaj, aby zadać ci parę pytań. - Ta praca nie jest dla dzieciaków.
TranslateBooks_Team
Strona 91
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Oczy Libby zamrugały gwałtownie. Patrzała zacięcie na niego, co bardziej przypominało mi warknięcie. – Masz pięć minut. Tod westchnął spazmatycznie, a żniwiarka poszła za nim, do oziębłego parkingu, podczas gdy Nash i ja pragnęliśmy być sami, zajęcie, w którym czułam się dobrze. Za domem opieki Libby usiadła na masce mojego samochodu, zapaliła papierosa, wyczekująco gapiąc się na Toda i zastanawiałam się, czy przechodnie zobaczą ten dym. - Czy to…? Słowa Toda wyleciały w białym obłoczku. - Czy to pomaga ci utrzymywać te wszystkie Oddechy Demonów? - To? Podniosła papierosa, strzepując popiół na asfalt. Tod potaknął, a ona powoli potrząsnęła głową. – To po prostu dobrze smakuje. Tak niewygodnie, jak mieszkanie ze żniwiarką, która była stara, kiedy wynaleziono Nowy Świat, Tod również się zakłopotał. Wciąż. - Trzy minuty – wypowiedziała Libby, bez patrzenia się na zegarek. – Kiedy z tym skończę – znów podniosła papieros – skończę z tobą. - Racja. Tod spojrzał najpierw na mnie, następnie na Nasha, ale my tylko się na niego gapiliśmy. To dopiero było show. Żniwiarz, tak jakby nie zauważył naszego istnienia. - Um, czy wszystkie Oddechy Demonów smakują tak samo czy różnią się od siebie? No wiesz, jak np. 31 smaków. Libby zmarszczyła oczy, patrząc na niego i byłam pewna, że za chwilę zada własne pytanie i nasza mała wycieczka będzie jednym wielkim niewypałem. Ale po chwili rozważań – dość długiej, aby chmurka dymu przesłoniła jej twarz – odpowiedziała. - Wszystkie Oddechy Demonów smakują tak samo, głupcze. To prawdopodobnie by cię zabiło, więc nawet tego nie próbuj. - Nie będę. – Ale Tod nie wyglądał wcale, na takiego, którego ta myśl mogłaby odstraszyć. – Więc… nie możesz powiedzieć, od jakiego diabła pochodzą? - Nie. Wciągnęła dym papierosowy, krzyżując rękę na piersiach. - Nic mnie to nie obchodzi. Tod westchnął sfrustrowany, spojrzał na nas, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Nie miałam pojęcia, jak daleko dojdziemy z takimi odpowiedziami. TranslateBooks_Team
Strona 92
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Kiedy dają ci ich listy czy jest tam napisane, do którego należy czyja dusza? - Nie. Pół papierosa spadło na asfalt, Libby przygniotła go do podłoża i zgasiła, a ja po prostu byłam pewna, że za chwilę zniknie bez żadnego słowa. Ale zamiast tego, odwróciła się do nas. Do naszej trójki. Dosłownie zwijałam się od jej spojrzenia. - Dlaczego mnie śledzicie wypytując o hellionów? Oddechy Demonów to nie dziecięce igraszki. Chciałam podkreślić, że nie jesteśmy dzieciakami, ale przymknęłam się, gdyż wykłócanie się z Libby, prawdopodobnie nie byłoby najlepszym sposobem, aby wyciągnąć od niej jakieś informacje. I dlatego, że w porównaniu z nią, stary Henry White zapewne też był tylko dzieckiem. - Po prostu interesuję się tym… – zaczął Tod. Ale natychmiast się zamknął, gdy spotkał na sobie złośliwe spojrzenie żniwiarza, który wyczuł smak kłamstwa. – My… My pragniemy pomóc przyjaciółce. - Komu? Libby zeskoczyła z maski samochodu, krzyżując obydwie ręce na piersiach, uważnie nam się przyglądając. Nash i Tod wymienili spojrzenia, ale nikt z nich nic nie powiedział, więc musiałam to zrobić ja. Cisza donikąd by nas nie doprowadziła, lecz prawda… może… - Chcemy pomóc Addison Page odzyskać jej duszę. - To niemożliwe – powiedziała Libby, bez wahania. Jakakolwiek niespodzianka miała nastąpić, towarzyszył jej grymas niezadowolenia. – Umrzecie, próbując tego dokonać. Ale ona może odebrać ją sama. Jej kontrakt zawiera taką klauzulę. Wszyscy tak robią. - Wiemy. Westchnęłam, pozwalając moim ramionom opaść, spodziewając się, że z mojej postawy, nie wywnioskuje, że powiedziałam jej tylko połowę prawdy, bojąc się, że nie pomoże nam, jeżeli dowie się, co zaplanowaliśmy. - Tak, ale ona nie zna jego imienia. Nie może odnieść się do tej klauzuli, jeśli go nie znajdzie. Addison wie tylko tyle, że był to diabeł chciwości. - Nie mam bezpośredniego kontaktu z hellionami – skrzywiła się Libby. – Głupi ludzie. – Zamknęła na krótko oczy, przed spojrzeniem na mnie. – Czy ona nie ma kopii tego kontraktu? - Nie ma, więc nie możemy pójść tam bez kopii. - Ci dranie nigdy nie grają fair – wymamrotała Libby. – Ale wy nic na to nie możecie poradzić. Idźcie do domu. Odwróciła się, jak gdyby chciała TranslateBooks_Team
Strona 93
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
odejść, ale wiedziałam, że to jeszcze nie koniec. Gdyby naprawdę z nami skończyła, po prostu by zniknęła. - Proszę. Zaczęłam do niej przemawiać, gdy odwróciła się, a jej długi, skórzany płaszcz ciągnął się za nią po chodniku. Libby zdawała się być zaskoczona tym faktem, a jej wrogie spojrzenie odnalazło mnie natychmiast, a ja zmusiłam się mówić nadal, mimo tego, że zaschło mi w gardle. - Wszystko, co nam opowiesz, może być przydatne. - Nie wiem, kto ma jej duszę i nie będę się o to wypytywać. To nie jest bezpieczne, nawet dla mnie. - Dobrze. Rozumiem. Ale… Zamknęłam oczy, szybko myśląc. - Ale co jeszcze możesz opowiedzieć nam o swojej pracy? Gdzie przenosisz Oddechy Demonów, kiedy je zbierzesz? Kącik jej ust podniósł się jakby w uśmiechu i nagle zrozumiałam, że była ze mnie dumna. Jeżeli byłam na dobrej drodze, oznaczało to, że chciała abym podążyła tym tropem. - Są takie ośrodki w Otchłani. Najbliższy z nich znajduje się w Dallas. Na dużym stadionie. - Stadion Texas? Ten stary, prawda? – zapytałam, wciąż myśląc, a ona przytaknęła. – Czy ktoś stamtąd może nam pomóc? Libby skrzywiła się. - Nie. Z pewnością, nie. Ale teraz wciąż nie planowała nam pomóc. - Dziękuję – odetchnęłam powoli, pewna, że zmierzamy we właściwym kierunku. – Dzięki wielkie. - Dzieciaki – zawołała, kiedy odwróciłam się w kierunku auta z kluczykami w ręku. Kiedy spojrzałam na nią, coś nieznanego przeszło przez jej oczy. Koncern? Rozgrywka? Wydaje mi się, że rozśmieszyłam nawet żniwiarza. - Oddechy Demonów są bardzo potężne i przyciągają do takich działań zarówno zdesperowanych, jak i niebezpiecznych ludzi. Uważajcie na potwory smakoszy. Potaknęłam, próbując nie pokazać jej, że się boję. Ale kiedy odpaliłam silnik, Nash usiadł obok mnie, a ja nie mogłam powstrzymać się od drżenia. Nie miałam pojęcia czym byli ci smakosze, ale coś mi podpowiadało, że to się niedługo zmieni.
TranslateBooks_Team
Strona 94
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ X - NIE WIERZĘ, że to zrobiłaś! – powiedział Nash, a ja odwróciłam wzrok od długiej ciemnej autostrady na wystarczająco długo, żeby zobaczyć, jak uśmiecha się od ucha do ucha na siedzeniu pasażera, jego tęczówki wirowały w głębokich odcieniach. Wyglądał na… podekscytowanego. - Co zrobiłam? – Minął nas samochód jadący w przeciwnym kierunku, a kiedy odjechał, włączyłam z powrotem długie światła. - On nie może uwierzyć, że poprosiłaś żniwiarza, mającego kilka tysięcy lat o pomoc w odzyskaniu ludzkiej duszy – odpowiedział Tod z tylnego siedzenia. Obie ręce miał skrzyżowane na zwykłej ciemnej koszulce, ale poznałam po pochyleniu jego rozmytego podbródka i błysku w oczach we wstecznym lusterku, że był zadowolony. Może nawet zrobiłam na nim wrażenie. Wzruszyłam ramionami i stłumiłam frywolny uśmiech, skręcając z powrotem na drogę. Zrobiłam to z nieznacznym pośpiechem. – Stwierdziłam, że nie zaszkodzi poprosić… - Ale mogło. – Nash skierował otwory wentylacyjne w kierunku środka samochodu i zamknął jeden, który nie chciał się obrócić. – Zapominasz, że większość żniwiarzy nie lubi bean sidhes. Zresztą ze wzajemnością. - Może o tym zapominam, dlatego że pierwszy bean sidhe i żniwiarz, jakich spotkałam to bracia. Żaden z nich nie wydaje się mnie nienawidzić. Nadal na pół uśmiechając się, Nash obrócił się, żeby spojrzeć na Toda. – Może najpierw powinniśmy przedstawić ją Leviemu. - Jeszcze jest czas. – Powiedział Tod, w tym momencie właściwie się uśmiechał. Odrobinę. Levi był szefem Toda, najstarszym i najbardziej doświadczonym żniwiarzem w Teksasie. Z wyjątkiem Libby, która pracowała w całych południowych Stanach Zjednoczonych, kiedykolwiek i gdziekolwiek była potrzebna. Ale najwyraźniej Levi był wystarczająco groźny, żeby utrzymać kilka setek żniwiarzy w szeregu. - Więc, jaki jest plan? – Zmniejszyłam ogrzewanie, kiedy zniknęła moja gęsia skórka. – Muszę być w domu o dziesiątej trzydzieści, więc nie możemy dzisiaj szukać tego ośrodka. Więc… może jutro po szkole? Nash przytaknął i nerwowo zamknął kolejny wentylator, ale Tod zmarszczył mocno brwi we wstecznym lusterku. – Mówisz poważnie, że twoja godzina policyjna jest ważniejsza, niż dusza Addison?
TranslateBooks_Team
Strona 95
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Nie jesteś w pozycji, w której możesz narzekać. – Nasz obrócił się na swoim siedzeniu, żeby widzieć nas oboje i chwycił za moje oparcie. – Kaylee i ja nie jesteśmy winni tobie ani Addy żadnej cholernej rzeczy, a jeśli się nie odczepisz, po prostu odejdziemy. Tylko oni obaj wiedzieli, że nigdy bym tego nie zrobiła. Powiedziałam, że w to wchodzę i dokładnie to miałam na myśli. Ale… - Jeżeli spóźnię się do domu, dostanę szlaban, nie będę mogła pomóc Addy, kiedy utknę we własnym pokoju. – Spotkałam oczy Toda w lusterku i wyłączyłam długie światła, kiedy następny samochód zbliżał się na przeciwnym pasie. – Ona nie umrze do czwartku, więc nadal mamy przynajmniej jutro, prawda? Zamiast odpowiedzi, Tod spojrzał gniewnie, jego loki zabłysły jasno w blasku, pochodzącym od przednich świateł przejeżdżającego samochodu. – Nie możesz się wymknąć, kiedy twój tata pójdzie spać? Przytaknęłam i włączyłam światła. – Pewnie. Ale jeśli mnie złapie, będziemy znowu w tym miejscu, w którym zaczęliśmy, tylko że złapanie na wymykaniu się jest jeszcze gorsze, niż spóźnienie się na godzinę policyjną. Mogłabym nie zdążyć przez korek, problemy z samochodem, wymyślić opóźnienie z powodu spędzania czasu z Emmą. Ale wymykanie się dawałoby do zrozumienia, że ja kombinuję coś, co nie spodoba się mojemu tacie. – Co było prawdą, ale nie w ten sposób, w jaki mój ojciec o tym pomyśli. – A potem zacznie mnie sprawdzać przez cały czas. Jest w tym nowy i bardzo nadgorliwy. Nash i Tod mieli wygodnie. Obaj byli zgodni z prawem—Nash skończył osiemnaście lat pod koniec sierpnia—więc był wolny od godziny policyjnej i innych niedorzecznych ograniczeń rodziców. A Tod w szczególności, nie tylko miał odpowiedni wiek, ale technicznie był martwy. Trudno dać szlaban komuś, kto nawet oficjalnie nie istnieje. I może przechodzić przez ściany. - Nieważne. – Przejechał jedną dłonią przez swoją czuprynę loków. – Nie możesz uciec jutro ze szkoły? - Z przyjemnością. – Powiedziałam, a oczy Toda rozweseliły się. Dopóki nie skończyłam. – Ale nie mogę. Zwiałam dzisiaj z ostatniej lekcji na tę małą wyprawę i jeśli znowu to zrobię, zadzwonią do mojego taty. - Szkoła średnia to wrzód na tyłku. – Tod warknął, a ja prawie roześmiałam się na głos, z absurdu, takiej powściągliwości. – Ucieszę się, kiedy skończysz osiemnastkę. Tym razem się zaśmiałam. – Ja również.
TranslateBooks_Team
Strona 96
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- No to jest nas troje. – Żar w oczach Nasha mówił, że jego zgoda nie miała nic wspólnego z pomaganiem ani Todowi, ani Addison, a ze wszystkim, co można robić z nieprzerwaną prywatnością. Przynajmniej nie tam, gdzie angażował się mój ojciec. Coś mi mówiło, że pozbycie się Toda będzie nieco trudniejsze. Mój telefon zadzwonił, kiedy skręcałam w długi łagodny zakręt na autostradzie, Nash pomógł mi trzymać kierownicę, kiedy wykopywałam go z kieszeni. Nie rozpoznałam numeru, co oznaczało, że ojciec prawdopodobnie jeszcze niczego nie zauważył. Rozsunęłam telefon i trzymałam go przy uchu prawą ręką, a kierowałam lewą. – Halo? - Kaylee? – To była Addison, brzmiała jak z zatkanym nosem, jakby była przeziębiona. Albo płakała. - Addy, co się stało? – Zapytałam, a odbicie Toda we wstecznym lusterku gwałtownie się zmieniło, pochylił się do przodu. Jego ręka otarła się o tył mojego ramienia, a on zawisł blisko telefonu, żeby móc słuchać. - Tod nie ma telefonu, więc dał mi twój numer. – Zaczęła Addison, pociągając nosem do mojego ucha. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz. – Znowu pociągnęła, a ja chciałam jej powiedzieć, żeby wydmuchała nos. - W porządku. Co się stało? – Zapytałam ponownie, a oddech Toda ocieplał mój kark, wzburzając koński ogon. Jak dziwne było to, że żył wystarczająco długo, żeby oddychać gorącym powietrzem, ale nie na tyle, żeby trzymać telefon. Może trudno było utworzyć konto z nazwiskiem zmarłego mężczyzny… - To Regan. – Addison załkała niepewnie, kiedy przekręciłam kierownicę w lewo, żeby utrzymać nas na drodze, która się zakrzywiła. Nagle czułam, jakbym próbowała zrobić tuzin rzeczy na raz. I mi się nie udawało. - Co nie tak z Regan? – Tod zapytał ponad moim ramieniem, a ona musiała go usłyszeć. - John Dekker zaoferował jej kontrakt, a ona się zgodziła! – Jej głos urósł w niedowierzaniu na ostatnim słowie i zabrzmiał jakby syrena włączyła się w mojej głowie. Przez chwilę zastanawiałam się, jak pewni byliśmy człowieczeństwa Addison. – On jest już w drodze. Zawsze przynosi kontrakt osobiście—nie ufa pod tym względem nikomu innemu. Moje serce biło tak ciężko, że czułam, jak siniaczy klatkę. John Dekker zmierzał do Teksasu i zabierał ze sobą wciągającego dusze demona. Droga zakręciła przede mną, jednocześnie strach i zamęt wzniosły się w zdumiewającej fali dezorientacji. Nash chwycił ponownie kierownicę, TranslateBooks_Team
Strona 97
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
pomimo że jej nie puściłam, ja wzięłam głęboki oddech, siłując się z myślami w oddali. Jeśli ktoś lubi być dokładnym to w zakątkach mojego umysłu. To był jedyny sposób, w jaki mogłam się skoncentrować na czymś w tym czasie. Zacisnęłam ręce na kierownicy, zmniejszyłam nacisk na gaz i skupiłam się na drodze, kiwając głową z roztargnieniem, żeby powiedzieć Nashowi, że wszystko jest w porządku. Dopóki dość silny podmuch wiatru z prawej strony, prawie nie zdmuchnął nas z autostrady. Może powinnam się zatrzymać… - Poczekaj, twoja siostra sprzedała duszę? – powiedziałam, wciskając klawisz, aby przejść do trybu głośnomówiącego i zerknęłam za siebie, żeby się upewnić, że nic nie znajdowało się na przeciwnym pasie. Ale cała autostrada była zasłonięta przez twarz Toda, zmarszczoną w strachu— dziwny wyraz twarzy u żniwiarza. - Przesuń się! – powiedziałam, podając telefon Nashowi, a Tod natychmiast opadł na siedzenie za oparciem pasażera. Skręciłam zbyt szybko na prawą stronę—szczęśliwie pustą—potem na pas awaryjny. - Ona jeszcze nie podpisała umowy – kontynuowała Addison, nieświadoma moich drogowych kłopotów. – Ale zrobi to, kiedy tylko Dekker tu dotrze. Musicie mi pomóc. Proszę. Ona mnie nie posłucha, ale nie będzie mogła się kłócić z wami. Wie, że Tod nie żyje. Musicie tu przyjechać i oznajmić jej to, co powiedzieliście mi. Co się z nią stanie, kiedy umrze. - Dlaczego nie posłucha ciebie? – Popchnęłam dźwignię zmiany biegów w pozycję do hamowania, a Nash wcisnął przycisk na desce rozdzielczej, żeby włączyć światła awaryjne. - Myśli, że próbuję ją zniechęcić. – Addy znowu zaszlochała, a kiedy na czymś usiadła, zaskrzypiały sprężyny. To zabrzmiało bardziej jak łóżko, niż krzesło. – Powiedziała, że jest zmęczona śpiewaniem w moim cieniu. Nash odezwał się głośno, dla pewności, że go usłyszy. – Addy, gdzie jest twoja mama? Addison znowu pociągnęła nosem, brzmiąc na znacznie mniej niż osiemnaście lat. Przypuszczam, że to przez przerażenie. – Wyszła i nie odbiera telefonu. – Nie rozwodziła się zbytnio, ale rozpoznałam zawstydzony, zdegustowany ton w jej głosie. Jej mama znowu była uzależniona i nie było jej, kiedy Addy najbardziej potrzebowała. - Czy ona wie o tym, co chce zrobić twoja siostra? – kontynuował Nash. Addison załkała smutno. – Taa, ale ona tego nie rozumie. Próbowałam jej powiedzieć, że Regan sprzedaje swoją duszę, ale pomyślała, że używam
TranslateBooks_Team
Strona 98
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
przenośni. – Znowu pociągnęła nosem. – Tak czy inaczej wątpię, żeby ją to obchodziło. Ona po prostu widzi symbol pieniędzy. Już nienawidziłam Pani Page, mimo że nigdy jej nie spotkałam. Tod pochylił się do przodu, tym razem z rękoma obejmującymi oparcie siedzenia Nasha. – Gdzie jest teraz Regan? - Obie jesteśmy w domu – powiedziała Addy. – W domu mojej mamy w Hurst. Pamiętasz jak się tu dostać? Tod przytaknął, potem zrozumiał, że nie mogła go usłyszeć. – Tak. – Ale potem się zawahał, oczywiście nie wiedząc, jak moglibyśmy pomóc. Ale ja miałam pomysł—w zasadzie nagłe olśnienie—które wysłało adrenalinę do moich żył wystarczająco szybko, żeby pozostawić mnie oszołomioną. – Po tym, jak podpisze umowę, Dekker musi zabrać ją do Otchłani, tak jak zrobili to z tobą, prawda? – Mój mały samochód zakołysał się gwałtownie, kiedy olbrzymia ciężarówka przejechała koło nas na autostradzie, nie kłopocząc się, żeby przemieścić się na dalszy pas. Addison oczyściła gardło, znowu zaskrzypiały sprężyny. – Taa, ale nie możemy na to pozwolić. Musimy powstrzymać ją od śpiewu. - Wiem. – Podniosłam palec w górę, żeby powiedzieć Nashowi i Todowi, żeby poczekali—że naprawdę do czegoś zmierzałam. – Ale zmierzam do tego, że zachowując kolejność, aby zabrać ją do Otchłani, Dekker najpierw musi sprowadzić tego żniwiarza, racja? Tą kobietę, która zabrała cię do Helliona? - Tak, tak przypuszczam… - A, Tod… – Obróciłam się na siedzeniu kierowcy, żeby być naprzeciwko niego, mimo że kierownica wbijała mi się w bok. – Używanie swoich spornych zdolności, co do duszy, do czegokolwiek innego, niż wzięcie z ustalonej listy jest nielegalne u żniwiarzy, prawda? Włączając zabieranie ludzi do Otchłani, żeby udogodnić sobie usunięcie ich dusz? – Przytaknął, a ja kontynuowałam. – Czy mógłbyś to nazwać wykroczeniem, które uprawnia do zwolnienia? - Zdecydowanie. – Jego oczy rozjaśniły się, kiedy mój cel stał się jasny. - A czy twój szef byłby zainteresowany szansą na wylanie takiego żniwiarza? Jego brwi się wygięły. – To może mu zabrać dekadę. - Tak myślałam. – Znowu obróciłam się do przodu, żeby oszczędzić swoje żebra, dokładnie wtedy, gdy pierwsze krople deszczu spadły na przednią szybę. – A bez swojego zwierzątka-żniwiarza, Dekker nie miałby szansy na zabranie Regan do Otchłani. Prawda? – Moje podekscytowanie wzrosło, kiedy Tod i Nash przytaknęli z zapałem. Mamy szansę ocalić Regan TranslateBooks_Team
Strona 99
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
od popełnienia ogromnego błędu i sprowadzić sprawiedliwość na zamieszanego w to żniwiarza. Dodatkowo, jeśli miałabym szansę na rzucenie okiem na Otchłań, mogłabym przynajmniej dobrze przyjrzeć się Hellionowi, którego musimy zidentyfikować. – Więc, co myślicie? To się sprawdzi? Nash uśmiechnął się od ucha do ucha i wydał burkliwie radosny odgłos głęboko w gardle. – Myślę, że może podziałać. - Więc, poczekajcie, macie plan? – Addy zgrzytnęła na linii. - Taak, myślę że mamy. – Przekręciłam klucz w stacyjce i samochód burknął do życia, bardziej jak domowy kot, niż mruczący tygrys, ale tak długo, jak mój biedny samochód się przemieszczał, nie zamierzałam narzekać. - Co powinnam zrobić? Z powrotem zapięłam pas i wcisnęłam przycisk od wycieraczek. – Zajmij ich, dopóki się tam nie dostaniemy. – Wycieraczka po stronie pasażera zacięła się na szybie raz, a potem z jęknięciem stanęła. Na szczęście nie musiałam widzieć przez tamtą stronę. – Powiedz cokolwiek musisz. Ale nie pozwól jej podpisać kontraktu i nie pozwól żniwiarzowi zabrać Regan do Otchłani. - Okej, spróbuję. – Ale brzmiała już mniej pewnie. - Mocno się postaraj. – Nacisnęłam guzik, wyłączający migające światła awaryjne i spojrzałam ponad swoim lewym ramieniem, zanim włączyłam się z powrotem do ruchu. – Masz tylko jedną siostrę, prawda? A ona ma tylko jedną duszę. - Taa, w porządku. – Ponownie pociągnęła nosem, ale tym razem w jej głosie zabrzmiało echo determinacji, jakby składała przysięgę w jaskini. – Zatrzymam ją tutaj, nawet gdybym musiała ją przykuć łańcuchem do kuchennych szafek. - Mam nadzieję, że żartujesz, ale w razie, gdyby tak nie było, to i tak nie zadziała. Ani twoje szafki, ani łańcuch nie istnieją w Otchłani, ponieważ są w prywatnym domu. – Huh. Spójrzcie tylko na mnie. Jednak nauczyłam się czegoś z lekcji ‘Jak być bean sidhe’… - Tak, ale sam pomysł ma w sobie prawdziwy potencjał – wymamrotał Tod z tylnego siedzenia, a spojrzałam w lusterko i zobaczyłam, jak uśmiecha się lubieżnie. - Wymyślę coś – powiedziała Addison. Najwyraźniej, nie usłyszała ostatniego komentarza żniwiarza. - W porządku. Będziemy tam najszybciej, jak można. – Skinęłam na Nasha, a on zamknął klapkę mojego telefonu, ale trzymał go w rękach, TranslateBooks_Team
Strona 100
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
żebym nie musiała go wygrzebywać, kiedy znowu zadzwoni. Następnie nacisnęłam na gaz i prawie dostałam zawału serca, kiedy mój biedny, mały samochodzik wpadł w poślizg na jakieś trzy metry, zanim z powrotem odzyskał przyczepność. - Wolałbym tam dojechać później, ale w jedynym kawałku, niż jako punktualny trup – zasugerował Nash, drażniąc się ze mną i zachowując więcej spokoju, niż ja byłabym w stanie z siebie wymusić, gdyby prawie mnie zabił. - Znajdę Leviego i spotkamy się na miejscu – powiedział Tod, a ja zmarszczyłam brwi, uświadamiając sobie, że strach błyszczący w jego oczach miał więcej wspólnego z moim stylem jazdy i możliwością jego kolejnej śmierci, niż ze spóźnieniem się na odebranie duszy Regan. Czy był to jakiś rodzaj przyzwyczajenia do ludzkiego strachu, czy może naprawdę wypadek samochodowy mógł rzeczywiście zabić żniwiarza, gdyby na czas stąd nie zniknął? I po raz pierwszy zastanowiłam się dokładniej, jak bardzo martwy był Tod… - Czekaj! – Krzyknęłam, a Nash ponownie sięgnął do kierownicy, kiedy wyciągnęłam swoją szyję, żeby dosięgnąć wzrok jego brata we wstecznym lusterku. Tod uniósł jedną brew. Złapałam go tuż przed tym, jak prawie zniknął. – Żniwiarze nie mają wyznaczonych dat śmierci, bo są już martwi, prawda? – zapytałam, a Tod przytaknął. – Więc… czy wy wciąż macie dusze? Skrzywił się. – Czy moje oczy wyglądają ci na puste? Zaczęłam oddychać nieco spokojniej, wiedząc, że martwy facet na moim tylnym siedzeniu nie był bez duszy – nawet, jeśli jego sumienie nie było do końca jasne i błyszczące. – Więc, co się dzieje z duszą żniwiarza, kiedy już zostanie skonfiskowana? – zapytałam, obserwując jego twarz w poszukiwaniu jakiejkolwiek niewypowiedzianej reakcji. Bo zwolniony żniwiarz był żniwiarzem martwym. Permanentnie martwym. - Zostaje poddana recyklingowi, tak samo jak ludzkie – powiedział Tod, a ja prawie widziałam, jak trybiki pracują za jego oczami, jakby próbował podążać za moim procesem myślenia. Wyraz twarzy jego brata był zadziwiająco podobny, jedynie pomijając nutkę podejrzliwości. Nash mógł nie wiedzieć dokładnie, co kombinowałam, ale całkowicie mi ufał. Nie byłam pewna, czy w moich oczach był przez to postrzegany, jako słodki czy naiwny. - Więc… kto je zbiera? – zapytałam, niezbyt zdziwiona widokiem mojej brwi marszczącej się w lusterku. – Czy po prostu jakiś żniwiarz zabija kolegę i zabiera jego duszę? TranslateBooks_Team
Strona 101
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Tod wzruszył ramionami i nagle stał się kompletnie pochłonięty konwersacją – ta postawa była stosunkowo rzadka, jak na niego. – W teorii, tak. Ale byłby to bardzo dobry sposób na wkurzanie współpracowników. Więc zwykle pozostawiamy to kierownikom i Ciemnym żniwiarzom, takim jak Libby. Deszcz zaczął powoli ustawać, więc pozwoliłam sobie dodać nieco więcej gazu. – To działa w ten sam sposób, jak z ludźmi? - O ile mi wiadomo, tak. Jednak, dusze żniwiarzy są o wiele rzadsze, niż ludzkie, więc nigdy nie widziałem, jak to się odbywa. - Co ci łazi po głowie, Kaylee? – zapytał Nash, kiedy włączyłam kierunkowskaz, żeby wyprzedzić starego pickupa na prawym pasie. - Byłam po prostu ciekawa – powiedziałam, nie chcąc wspominać o zasianym ziarenku pomysłu, które teraz kiełkowało powoli w mojej głowie. – Wiesz, jak dojechać do domu mamy Addison? – zapytałam Nasha, a kiedy przytaknął, zerknęłam na odbicie Toda w lusterku. – Idź znaleźć Leviego. Spotkamy się tak szybko, jak to będzie możliwe. Przytaknął, a następnie zniknął. Jechałam najszybciej, jak mogłam, nie narażając nas przy okazji na wypadek albo interwencję policji. Kiedy dotarliśmy do Hurst, Nash podał mi namiary do sąsiedztwa dziewczyn. I właśnie wtedy się zgubiliśmy. Drogi na osiedlu Addison zwijały się wokół w wewnętrzne okręgi i ślepe uliczki, z których kilka wydawało się dzielić różne odmiany tej samej nazwy. Na dodatek, wszystkie domy wyglądały tak samo, zwłaszcza w ciemności. Moja godzina policyjna, czyli dziesiąta trzydzieści nadeszła i przeszła, podczas gdy tułaliśmy się po sąsiedztwie, cały czas próbując się dodzwonić do Addy, która nie odbierała telefonu. W końcu Nash zasugerował, żebym pozwoliła mu poprowadzić, podczas gdy sama zajrzę na chwilę do Otchłani, żeby sprawdzić, czy mogłabym mu podać stamtąd jakieś ogólne wskazówki. Niechętnie – bardzo niechętnie – się zgodziłam. Siedząc na miejscu pasażera własnego samochodu, kiedy późna nocna mgiełka wciąż oszroniała przednią szybę, wezwałam wspomnienie o śmierci Emmy, zmuszając się do przeżycia tego jeszcze raz. Wmawiałam sobie, że robiłam dobrą rzecz. Próbując ocalić duszę trzynastoletniej dziewczyny, która nie miała pojęcia, w co się pakuje. Wcale nie chciałam pogłębiać swoich umiejętności. Nie pomogło. Wzywanie własnego krzyku wciąż było jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek musiałam zrobić, prawdopodobnie dlatego, że tak naprawdę nie chciałam pamiętać, jak wyglądała Emma, kiedy umierała. TranslateBooks_Team
Strona 102
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Jak jej twarz robiła się pusta, jej oczy wpatrywały w sufit sali gimnastycznej, tak jakby mogła przez niego przejrzeć i dostrzec Niebo. Jednak, w rzeczywistości nic nie widziała… To pomogło. Zawodzenie zaczęło się głęboko w mojej klatce piersiowej, walcząc o wydostanie się z mojego gardła, ale je wstrzymałam. Tak, jak Harmony mnie uczyła, większość przełknęłam. To, co wydostało się na zewnątrz, było wysokim płaczem, które brzęczało w moich uszach i wydawało się rozchodzić po moich plombach. I w końcu, cienka, szara mgiełka pokryła wszystko, pomimo faktu, że i tak było niewiele światła, które mogłoby się przez nią sączyć. Albo, żeby się od niej odbijać. Skoro tylko rzucałam okiem na Otchłań, a nie wchodziłam do niej całkiem, mój wzrok wydawał się podzielić, jakby jedna rzeczywistość ułożyła się warstwą na drugiej. Czułam się nieco, jakbym oglądała trójwymiarowy film bez odpowiednich tekturowych okularów. Obrazy nie za bardzo się pokrywały. A Otchłań – w przeciwieństwie do naszego świata, oświetlonego przez liche światło księżyca – była rozjaśniona przez wszędobylski biały ogień z góry, podobnie jak światła miasta z daleka odbijają niskie chmury w ciemnościach. To światło było niewyraźnie i w pewien sposób zimne i bardziej wydawało się rozmazywać świat przede mną, niż go oświetlać. Jednakże, to było naturalne, przynajmniej, o ile było mi wiadomo. Nigdy nie byłam w stanie widzieć z daleka w Otchłani, co sprawiało, że miałam wrażenie, że jeśli zrobię o jeden krok za dużo, zapadnę się w jakąś ogromną, rozwartą dziurę albo spadnę z krawędzi ziemi. Ta myśl, a także zimne, mgliste światło, sprawiało, że chciałam chodzić bardzo ostrożnie. Albo zamknąć oczy i potrząsać głową, dopóki Otchłań całkowicie nie zniknie. Ale odepchnęłam pragnienie, żeby opuścić Otchłań, pomimo że wszystkie instynkty przetrwania, jakie posiadałam, jęczały w moim wnętrzu. Nigdy nie znalazłabym Regan i Addy na czas, gdybym nie spojrzała w oba światy. - Co widzisz? – zapytał Nash. Ponieważ słyszał moje zawodzenie, mógł spojrzeć na Otchłań razem ze mną, gdyby chciał. Ale ktoś musiał prowadzić. Nie mogłam mu odpowiedzieć – nie, kiedy zatrzymywałam swój krzyk. Więc wzruszyłam ramionami i wysiliłam wzrok, patrząc w dal i obracając się powoli na swoim siedzeniu. Na początku, nie było tam niczego, oprócz zwykłej, szarej mgły, bladszej niż niebo i przeraźliwego wrażenia ruchu, tuż poza moim polem widzenia.
TranslateBooks_Team
Strona 103
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Tak, jak tłumaczyła mi Harmony, prywatne domy ludzi nie istniały w Otchłani, więc, kiedy w nią zajrzałam, sąsiedztwo Addy zostało nagle pokryte drugą, podobną serią żwirowych dróg i przejść, które kończyły się nicością. Na dodatek, jakaś ciemna, intuicyjna część mnie upierała się, że żwir był tak naprawdę połamanymi kośćmi. Jednak, nie mogłam sobie wyobrazić, od jakiego rodzaju stworzeń mogły one pochodzić… Zastanawiałam się, co bym zobaczyła, gdybym rzeczywiście była w Otchłani. Jak wyglądałyby domy? Czy mogłabym do nich wejść? Czy bym tego chciała? - Więc? – Pośpiech w głosie Nasha przypomniał mi o tykającym zegarze. Ponownie wysiliłam wzrok, spoglądając we mgłę i tym razem rozpoznałam serię ciemniejszych niż normalnie kształtów we wszechobecnej szarości, splecionych z naszym światem. Kształty, które w ogóle się nie poruszały. Albo przynajmniej, nie odchodziły. Wskazałam na prawo i z zaskoczeniem odkryłam, że moja dłoń walnęła w szybę okna. Pomimo, że wciąż byłam ciałem w ludzkim świecie, moje zmysły były tak intensywnie skupione na tym drugim świcie, że wszystko, co otaczało mnie fizycznie, stało się dla mnie oczywiste. Samochód nie istniał w Otchłani, mimo że wydawało mi się, że wpłynęłam do niej sama na niewidzialnym krześle. Dziwne. Nash obrócił kierownicę, w stronę, którą mu wskazałam, a ja dostałam zawrotów głowy, przemieszczając się razem z samochodem, który mogłam jedynie zobaczyć i poczuć, będąc w ludzkim planie. W jednej rzeczywistości. Jeszcze dziwniejsze. Najwidoczniej w Otchłannej rzeczywistości miałam chorobę lokomocyjną. Kiedy podjeżdżaliśmy bliżej, kształty stały się nieco wyraźniejsze. Dwie wysokie sylwetki i jedna mała. Mała, jak mała dziewczynka. Może młoda nastolatka. Cholera. Regan przeszła już na drugą stronę. Wysączyło się nieco więcej mojego zawodzenia, a ja ponownie byłam zaskoczona, kiedy echo mojego głosu odbiło się wokół samochodu, zamiast rozejść się w nieznane miejsca. Nash podążył za moim palcem, a ja musiałam zakryć usta ręką, żeby nie zwymiotować, kiedy samochód podniósł się nagle, a on zaciągnął ręczny. Byliśmy teraz na ostro nachylonym podjeździe, jedynie kilka kroków od tych trzech ciemnych postaci. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się i zimne powietrze okręciło się wokół mnie. Chwilę później, otworzyły się moje drzwi, a Nash pomógł mi TranslateBooks_Team
Strona 104
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
wyjść z samochodu, podtrzymując mnie jedną ręką. Lodowata mgiełka osiadła na mnie, pokrywając mnie natychmiast wilgocią i zimnem, a ja nieco żałowałam, że nie włożyłam kurtki. Usta Nasha otarły się o moje ucho. – Odpuść… – Jego słowa ześlizgnęły się po mnie, jak ciepła satyna spływająca po moim ciele. Poczułam, jak się rozluźniam, nawet, kiedy największa z czarnych postaci odwróciła się, żeby odejść. – Jesteśmy na miejscu, więc po prostu odpuść. Pozwoliłam swojemu zawodzeniu opaść, a szarość roztopiła się przed moimi oczami, pozostawiając mnie z odrapanym gardłem i natrętnymi wizjami pozostającymi w moim umyśle. Miałam przed sobą krystalicznie czysty widok na ogromny, ceglany dom z kamienną fasadą wokół jasno czerwonych drzwi wejściowych, oświetlonych rządkiem reflektorów. Na ulicy przed domem była zaparkowana limuzyna, w kolorze prostej czerni – jeśli limuzyna może być rozważana w kategorii prostych – z wciąż włączonym silnikiem i na wpół śpiącym kierowcą za kółkiem. To byłby nadzwyczajny widok na mojej ulicy, ale w sąsiedztwie Addy, było to prawdopodobnie rzeczą powszechną. Nash rzucił się w kierunku domu, a ja pobiegłam za nim, nie dając sobie nawet chwili, żeby naprawdę rozeznać się w ludzkim świecie. Potknęłam się na górnym schodku, ale złapał mnie jedną ręką, jednocześnie drugą przekręcając gałkę. Drzwi otworzyły się z łatwością. Dekker i żniwiarz najwidoczniej nie oczekiwali towarzystwa. Na szczęście, Addison tak. Pognaliśmy przez wyłożone płytkami foyer do wielkiego, luksusowego salonu, gdzie John Dekker trzymał Addison Page za jej ramię, a jego druga dłoń ściskała szeroki folder z dokumentami, obwiązany przyczepioną do niego gumką. Czy to był kontrakt Regan? Podekscytowanie poraziło mnie, jak napięcie elektryczne. Czy imię Helliona naprawdę mogło być tak blisko? Chwilę później, dwie kobiece postaci pojawiły się na środku podłogi, trzymając się za ręce. Z tego, co wywnioskowałam, wyższą była ta zdradliwa żniwiarka. Drugą osobą była Regan Page. Rozpoznałam ją z reklam jej najnowszego serialu dla młodzieży. Tylko, że w telewizji miała krystalicznie niebieskie oczy, jedynie kilka odcieni ciemniejsze od swojej siostry. Teraz jej oczy były stałymi, białymi kulami, poprzebijanymi maleńkimi czerwonymi żyłkami, tak jakby biel pochłonęła jej źrenice i tęczówki. Uderzyła mnie rozpacz, ciężka i prawie zbyt gęsta, żebym mogła przez nią oddychać. Moja dłoń zacisnęła się wokół dłoni Nasha. Spóźniliśmy się. TranslateBooks_Team
Strona 105
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Sprzedała swoją duszę, a krótki, pociemniały i mglisty przebłysk obrazu Helliona, jaki byłam w stanie zobaczyć, nie był wystarczający, żebym mogła go zidentyfikować, nie mówiąc już o jego odnalezieniu. Zawiodłam – ponownie – i kolejna dziewczyna straciła swoją duszę.
TranslateBooks_Team
Strona 106
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XI - Regan… – Addison jęknęła, wpatrując się w oczy swojej siostry, które był kompletnie bez wyrazu. Powoli potrząsała głową. Jej własne, niesamowite, pobladłe niebieskie oczy były przepełnione łzami, a jej ręce zaczęły się trząść. - Dokonałaś właściwego wyboru. – Dekker zwrócił się do Regan, błyskając tym sławnym, wartym miliony dolarów uśmiechem. Koronki, które dały początek tysiącom zabawnych kolejek w parku15. Jego dziadek byłby z niego dumny. – Będziesz bogata do końca życia. Nagła złość zapłonęła zza lodowatych soczewek kontaktowych Addy, przedzierając się przez słabsze emocje niczym drewno rozpałowe. Wyszarpała swoje ramię z uścisku Dekkera i odciągnęła Regan z dala od żniwiarza. – Czy Hellion wciąż tu jest? – zapytała gwałtownie, a jej wzrok miotał się pomiędzy mną, a Nashem, kiedy trzymała rękę swojej siostry w żelaznym uścisku. – Jeśli zniszczymy jej kontrakt, czy to zerwie umowę? - Nie! – Regan próbowała się wykręcić, a Dekker podążył za wzrokiem Addison, spoglądając na nas z końca pokoju, jak pierwszoroczniak na balu maturalnym. - Kim oni są? – zapytał spokojnie, najwyraźniej mówiąc do swojej koleżanki, jednak patrzył na nas. Kobieta - żniwiarz16 zadrwiła, jednak wyglądała, jakby chciała syknąć. – Bean sidhe. – Wypluła z siebie. - Są przyjaciółmi – powiedziała Addison. – Ja… ich zaprosiłam. Dekker spuścił z nas wzrok i odwrócił się z powrotem do Addy, otwierając zamaszyście swoją teczkę, żebyśmy mogli zobaczyć, że jest pusta. Ponieważ, jak odkrył Tod, papierkowa robota demonów była trzymana w Otchłani. – To tak nie działa, Addison. – Dekker posłał jej sympatyczne, cierpliwe spojrzenie. – Umowy Helliona są niemożliwe do zniszczenia przez ludzi. Jakby były ognioodporne, papierowa robota z materiału Kevlara17. A jeśli Regan wywoła swoją klauzulę wycofania, dopóki nie ma czego stracić, jej siła woli i przyzwoitość niszczeć, dopóki nie rozpozna odpowiedniej decyzji, jeśli wpadnie na nią na ulicy. Bardzo prawdopodobne, że będziesz za kilka lat ciocią i jestem pewien, że ojciec 15
Przeróbka powiedzenia ‘The face that launched a thousand ships’, które odnosi się do porwana Heleny
przez Parysa i przez to wywołała wojnę trojańską. 16
Żniwiarka (?) xD
17
Kevlar – polimer, z którego przędzie się włókna sztuczne o wysokiej wytrzymałości na rozciąganie.
TranslateBooks_Team
Strona 107
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
dzieciaka zostanie skazany albo za dilowanie, albo za coś równie prestiżowego. - Wady Regan zostaną wykorzystane i rozdmuchane, a ponieważ jej siostra jest sławna, każde jej potknięcie ukaże się na pierwszych stronach. – Przerwał, a jego gorliwe, brązowe oczy wydawały się błyszczeć z dodatkową energią. – Oh, i jakiekolwiek tendencje, co do uzależnień – coś, co na przykład mogła odziedziczyć? – Jego uniesione brwi dawały do zrozumienia więcej, niż wiedza o zamiłowaniu pani Page do leków na receptę. – Cóż, powiedzmy jedynie, że młodej, zhańbionej mamie będzie bardzo ciężko oprzeć się… Regan wpatrywała się w Dekkera z rosnącym przerażeniem, a policzki Addy pokryła złość. – To nie ma znaczenia – nalegała, kiedy głowa jej siostry obijała się na boki w zaprzeczeniu. – Nie weźmie klauzuli wycofania. - Dlaczego nie? – zapytała Regan z pretensją w głosie, ale Addy odwróciła się do mnie nie odpowiadając jej. - Czy demon wciąż tutaj jest? Chcę z nim porozmawiać. - Nie ma go już –powiedziałam, mając w pamięci największą z trzech ciemnych postaci, które widziałam w Otchłani. Tego, który odszedł, kiedy pozwoliłam, żeby mój krzyk osłabł. - Zabierz nas – zażądała łagodnie Addy. – Znajdziemy go. - Nie. – Nash potrząsnął stanowczo głową. – Nie możesz tam pójść, ani Kaylee. To nie jest bezpieczne. - To też nie jest bezpieczne! – Addison szturchnęła swoją siostrę, żeby wstała, a Nash wzdrygnął się, kiedy spojrzał na puste oczy Regan. - Co się dzieje? – krzyknęła Regan, a łzy wypełniły jej oczy. – Kim oni są? – Machnęła jedną ręką na mnie i Nasha, a następnie jej zdezorientowane oczy prześlizgnęły się z powrotem na Dekkera. – Dlaczego on grozi, że zrujnuje mi życie? Dekker skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a pusta teczka rozpłaszczyła się na jego boku. – Nie grożę ci. Ja po prostu przedstawiam dane statystyczne. Podpisałaś kontrakt i oczekuje się od ciebie, że dotrzymasz słowa. - Nie miała pojęcia, co podpisuje – powiedziała Addy. – Nie powiedziałeś jej prawdy. - Nigdy nie kłamię – spokojnie upierał się Dekker. - O czym wy ludzie mówicie? – zapytała ostro Regan, bardziej zakłopotana, niż w rzeczywiście przestraszona. - Mówimy o tym! – Addison okręciła swoją siostrę, stawiając ją twarzą do lustra, wiszącego na ścianie powyżej beżowej kanapy. – Spójrz! TranslateBooks_Team
Strona 108
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Regan obejrzała się lustrze, a jej oczy stały się okrągłe jak spodki. Ale mimo, że jej policzki pokryły się rumieńcem, żaden kolor nie powrócił na jej twarz. Ten piękny błękit zniknął, razem z jej duszą. - Co…? – Regan zaczęła zbliżać się do lustra, żeby mieć lepszy widok, a następnie zmieniła zdanie i zaczęła się znowu cofać, potrząsając swoją głową z zaprzeczeniem. Potem odwróciła się do Johna Dekkera i jego żniwiarza z wściekłością i zmieszaniem, prawie odzwierciedlającym uczucia jej siostry. – Co się stało z moimi oczami? Jak mogę coś widzieć, jeśli nie mam oczu? Nic mi o tym nie powiedziałeś. - To było w tym przypisie, małym druczkiem. – Kobieta – żniwiarz skrzyżowała swoje ramiona na wychudzonej, odzianej w czerń klatce piersiowej, a w jej normalnych, szarych oczach zalśniła pogarda. – Jesteś wystarczająco duża, żeby czytać, prawda? Dekker położył jedną rękę na jej przedramieniu, co sprawiło, że kobieta wydała się zapaść w sobie, jak gdyby właśnie ją odłączył. – Nic złego nie stało się z twoimi oczami. – Jego głos był spokojny i płynny, ale Nash nie uległ jego wpływowi. – To efekt uboczny procesu. A my mamy na to prosty sposób, nieprawdaż, Addison? Dekker spojrzał na starszą siostrę Page, ale ona jedynie na niego zerknęła, zaciskając szczęki w nienawistnej wściekłości. Podał dwa niewielkie pudełeczka jej siostrze. To jest twoja recepta, jak sądzę, będą pasować do rzeczywistego koloru oczu. Będą mi dostarczać do rąk własnych nowe, co sześć miesięcy. Te powinny wystarczyć do tego czasu, ale proszę bądź z nimi ostrożna. – Mrugnął do niej swoim nijakim okiem. – Nie są zbyt tanie. Oczy Regan ponownie wypełniły się łzami, a ja nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek bałam się płaczącej ośmioklasistki18. Ale wtedy się bałam. Brak zgodności między jej bardzo ludzkimi łzami, a jej wyraźnie nieludzkimi oczami przyprawiało mnie o dreszcze, o których nie wiedziałam, że są w stanie poczuć zimno. – Czy one już tak zostaną? – Ponownie odwróciła się niepewnie w stronę lustra, a następnie odwróciła wzrok, zanim w ogóle mogła się w nim przejrzeć. – Dlaczego wyglądają tak… pusto? - Ponieważ są puste – powiedział Tod i wszyscy obróciliśmy się na dźwięki jego głosu. Tod stał w pobliżu wejścia do kuchni, obok małego rudowłosego chłopca, który ledwo sięgał żniwiarzowi do ramion. – Oczy są 18
W org. eighth-grader – uczniowie ostatniej klasy liceum, którzy mają o sobie zbyt wysokie mniemanie i
wywyższają się ponad innych, bo uważają, że są fajniejsi.
TranslateBooks_Team
Strona 109
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
zwierciadłami twojej duszy, a bez niej, nie ma tam nic, co mogłyby odzwierciedlać. Pupilka Dekkera zesztywniała w kącie pokoju. Czy Tod naprawdę był aż tak przerażający? - Masz jeszcze innego brata? – wyszeptałam, stając na palcach, żeby dosięgnąć Nashowi do ucha. – A twój tata miał rude włosy? - To jest Levi – odszepnął, a mały chłopiec skinął do mnie grzecznie, wzruszając ramionami, z rękami włożonymi do kieszeni swoich workowatych spodni khaki. - Levi-żniwiarz? – zapytałam, nieco zawstydzona, kiedy zaskoczenie sprawiło, że mój głos stał się wysoki. Po wszystkich naprawdę dziwacznych rzeczach, które zobaczyłam, odkąd odkryłam, że jestem bean sidhe, piegowaty, mały chłopczyk-żniwiarz, powinien mnie zadziwiać najmniej. Ale tak się stało. – Szef Toda, Levi-żniwiarz? - Jedyny w swoim rodzaju. – Levi rzucił mi rozbrajająco słodki uśmiech. Taki, którego nie odzwierciedlały jego oczy. Następnie zwrócił swoje rozwścieczone spojrzenie na zbuntowanego żniwiarza. – Bana. Zamarła na tą jedną sylabę – jej własne imię, wymawiane dziecięcym, wysokim, słodkim głosikiem, a jej palce zacisnęły się nerwowo po bokach. Wyglądała, jakby chciała uciec, ale nie mogła. - Nie byłem pewien, kogo się spodziewać, ale muszę przyznać, że twoje imię nigdy nie przyszło mi do głowy. – Levi spacerował, jak dziecko w parku, a mnie męczyła absurdalna myśl, że powinien nieść na jednym ramieniu kij do baseballu albo deskorolkę pod pachą. Zatrzymał się kilka kroków przed Baną i jej szefem, i obdarował Johna Dekkera jedynie przelotnym spojrzeniem, tak, jakby nie rozpoznawał jednej z najsławniejszych twarzy na świecie. To właśnie uderzyło mnie, jako szczególnie ironiczne, biorąc pod uwagę ewidentny wiek żniwiarza. - Kto to jest? – zapytał Dekker, ale zanim Bana mogła odpowiedzieć – a miałam, co do tego poważne zastrzeżenia – chłopiec wyciągnął prawą, piegowatą rękę z kieszeni. - Levi Van Zant. – Starszy żniwiarz19 w tym rejonie. Przybyłem, żeby uwolnić Banę od jej obowiązków. I duszy. Ramiona Bany zesztywniały w oczekiwaniu, a ja uświadomiłam sobie, że próbowała zniknąć z domu Addy i z zasięgu Leviego. Oddech uwiązł mi w
19
W org. Senior reaper.
TranslateBooks_Team
Strona 110
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
gardle. Ucieknie nam. Ale czy to w ogóle miało znaczenie? Przybyliśmy za późno, żeby powstrzymać ją od zabrania Regan do Otchłani. Ale pomimo jej oczywistego wysiłku, żeby zniknąć, pozostała całkowicie cielesna. I zanim zdążyłam uwolnić swój oddech – zanim Bana miała nawet szansę, żeby jakikolwiek złapać – mała dłoń Leviego wystrzeliła w powietrze i złapała ją za nadgarstek. Jego palce ledwie się ze sobą stykały na jej ramieniu, ale jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości, co do siły jego uścisku, to zostały one rozwiane jednym spojrzeniem na jej twarz, wykrzywioną w agonii, tak jakby jego dotyk palił. - Bana, spójrz na mnie. Próbowała się opierać. Jej wolna dłoń wczepiła się bezużytecznie w ścianę za nią, zadrapując tynk. Opór zarysował przerażone, wściekłe linie na jej szczęce i czole. Ale nie mogła mu odmówić. Ani stąd zniknąć. Jakimś cudem, Levi blokowała jej zdolności. Gwarantujące jej kooperację. Czy Tod kiedykolwiek miał taką siłę? - Spójrz na mnie, Bana. Jej oczy się otworzyły, a krzyk przesączył się przez jej usta. Patrzyła prosto w zielone oczy Leviego, które wydawały się… błyszczeć. Żar z jasną, zimną poświatą. Oglądaliśmy ich, każdy z nas był zafascynowany. Włączając Dekkera, a zwłaszcza Regan Page, która właśnie dostawała swoją pierwszą lekcję o świecie, do którego właśnie wkroczyła. O świecie, dla którego się zaprzedała. Ramiona Bany opadły gwałtownie, a jej powieki zatrzepotały, jakby wcześniej były zamknięte. Uścisk Leviego na jej ramieniu widocznie się zacisnął. Dekker cofnął się, a kobieta nagle zesztywniała. Jej oczy otworzyły się ponownie, ale natychmiast zaczęły blaknąć. Stały się po prostu… ciemne. I właśnie wtedy uderzyła mnie panika. Moje serce zaczęło galopować, raniąc wnętrze mojej klatki piersiowej. Pot pokrył złączone dłonie Nasha i moje. Krzyk narastał w moim gardle, przedzierając się przez moje wnętrze i domagając się publiczności. Pieśń dla duszy Beny, chciała zostać usłyszana. Zacisnęłam szczęki przed lamentem, a w mojej głowie było prawdziwe tornado myśli. Piosenka soulowa dla żniwiarzy? Może miałoby to jakiś sens – gdyby miała duszę – ale nigdy nie oczekiwałam, że będę lamentować za żniwiarzem. Czy to oznaczało, że Nash i ja możemy ją uratować, jeżeli tego zapragniemy? Ale dlaczego mielibyśmy tego chcieć? A nawet jeśli tak, to czy
TranslateBooks_Team
Strona 111
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ktoś inny nie zastąpi jej miejsca? Czy skazane dusze żniwiarzy można wymienić? Z pewnością nie. Tod powiedział, że dusze żniwiarzy są znacznie rzadsze, niż ludzkie, więc jeżeli chcielibyśmy ocalić Bane, to inny żniwiarz musiałby za nią umrzeć? Czy to dlatego, że jedna ludzka dusza, mu nie wystarcza? W mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Ale ten pomysł przejawił się takim mocnym uderzeniem w moją głowę, że czułam się tak, jakby moja czaszka miała się za chwilę otworzyć. Dlatego, że to nie był zwykły pomysł. To był genialny pomysł. Taki rodzaj idei, który mógł odmienić życie. Albo uratować dusze. Złapałam Nasha za rękę, a on spojrzał na mnie ze zdziwieniem, skupiając swój wzrok na mnie, a nie na Bane, niemal w tym samym momencie, kiedy zakrzyczałam. Po raz pierwszy dźwięk, który wydałam, oczywiście przenikliwy i bolesny, był kontrolowany. Przez chwilkę. - Bana? – wyszeptał Nash, jego piwne oczy szeroko się otworzyły, a czoło zmarszczyło się. Przytaknęłam, wydając kolejny krzyk. Tod to zauważył, więc posłał pytające spojrzenie w kierunku Nasha, który jedynie wzruszył ramionami. - Możesz to zatrzymać, Kaylee – powiedział ostatecznie, jego wargi dotknęły mojego czoła, a jego uspokajający wpływ dotknął mojego serca. - Widzę, jak to robisz. Ukryj to. Zatrzymaj go w sobie. Ale odeszłam od niego, jak najdalej, potrząsając stanowczo głową. Nie chciałam przechowywać tego w sobie. Chciałam to z siebie wyrzucić. Gdyby nawet mój krzyk miał przebić każdą czaszkę w tym pokoju i okna. I gdyby mogło to pomóc odzyskać brudną duszę Bany. Nieuczciwy żniwiarz miał zamiar zapłacić za udział w handlu duszą Dekkera, a ja miałam zamiar osobiście odebrać tę nagrodę. Addy i Regan spojrzały na mnie, zamiast na Bane i Leviego, a ich spojrzenie rozdrażniło mnie jeszcze bardziej. Złamało moją koncentrację. Zamknęłam na krótko oczy, otwierając je razem z ustami. Ostre serie dźwięków wychodziły ze mnie, przechodząc przez pokój, jak fala pełna odłamków szkła. Addy, Regan i Dekker wzdrygnęli się jak jeden, jakby ich mózgi przewiercane były moimi intencjami. Zasłonili rękoma uszy. Ich oczy dziwnie wystawały. Ich nosy zmarszczyły się z powodu gniewu porównywalnego do tego bólu. Levi wzdrygnął się, lecz się nie załamał. Bana cierpiała z bólu, spowodowanego brutalnym usunięciem jej duszy, więc nawet nie TranslateBooks_Team
Strona 112
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
zauważyła, co robię. Ale Nash i Tod dziwnie się do siebie uśmiechali, a ich twarze świeciły się z zadowolenia. Słyszeli mój krzyk jako piękną, niesamowitą piosenkę, melodię, nie mającą odpowiednika w ludzkim świecie. Prezent od kobiet banshee, który jedynie mężczyźni naszego gatunku, mogli doświadczyć. Najwyraźniej, nieumarli też. Powoli przestałam panikować, przesuwając dźwięk z mojego wnętrza, do tego pokoju. Pod takim ciśnieniem mogłam uformować to, co zaplanowałam. I jakoś mogłam komunikować się z cząstką Toda. Chwilę później ostatni rozżarzony węgielek światła zniknął z oczu Bany, a jej dusza przylgnęła z powrotem do jej ciała. Niczym nie różniła się od ludzkiej duszy – była blada i bezkształtna. Nie byłam pewna, czego właściwie oczekiwałam, ale to z pewnością nie było to. Czy dusza żniwiarzy nie powinna jakoś się wyróżniać? A jeżeli to była jej dusza, to czy mój plan się powiódł? Jedynym sposobem na sprawdzenie tego było… Zaśpiewałam dla jej duszy. Wezwana, zawisła w powietrzu jak cienka mgła, gdy Levi puścił rękę zmarłego żniwiarza. Cofnął się, a ona upadła na miękki dywan Addy, z niezgrabnie skręconymi ramionami i nogami. Dekker odskoczył od zmarłego pracownika tak prędko, że potknął się o własne nogi i byłby upadł, gdyby nie chwycił się krzesła. Gdybym nie krzyczała na tyle głośno, aby obudzić zmarłych, zapewne śmiałabym się z tego wypadku. Nie spodziewałam się, że ktoś, kto trzyma się blisko żniwiarzy i diabłów wcielonych, przestraszy się czyjejś śmierci. Ale pomimo mojej ulotnej rozrywki, mój plan wcale nie był zabawny. Powstał z desperacji i inspiracji, i nie zadziałałby, gdyby Tod nie był w okolicy. Szybko. Nie mogąc oderwać oczu od duszy Bany, szukałam na ślepo ramienia Toda. Znalazłam go i pociągnęłam go do przodu, kiedy Nash wygiął się, aby wyszeptać coś do mojego ucha. To był jedyny sposób, kiedy mogłam coś usłyszeć gdy lamentowałam i prawdopodobnie nie usłyszałabym tak nawet ludzkiego głosiku. - Co ty wyprawiasz? Ona już zmarła. Odpuść ją. Nie mogę przywrócić jej życia. Potrząsnęłam stanowczo głową, sfrustrowana niezdolnością do komunikacji. Kiedy zobaczyłam głowę Toda w moim polu widzenia, popchnęłam go w kierunku Bany, wskazując na jej duszę, a następnie wskazując na Toda, zwłaszcza, na jego usta. Chciałam, aby wessał jej duszę, tak, jak Libby wysysała Oddechy Demonów. TranslateBooks_Team
Strona 113
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Aby ją przetrzymał jeszcze przez chwilę. I w końcu chyba zrozumiał, co zamierzałam zrobić. - Chcesz, abym zabrał jej duszę? – zapytał, a kiedy skinęłam głową doznałam takiej ulgi, że krawędzie mojej wizji zrobiły się czarne. Złapałam Nasha dla balansu, koncentrując się jeszcze bardziej na utrzymywaniu tej piosenki. - Dlaczego? – zapytał Tod. Wzruszył ramionami, gdy Levi posłał w jego kierunku pytające spojrzenie. Ale nie mogłam mu tego wyjaśnić zanim jeszcze nie zabrał jej duszy, gdyż musiałabym przestać śpiewać. Zaczęłam machać szalenie rękoma, aż w końcu skinął głową. Następnie otworzył usta i wessał duszę Bany do siebie. W ciągu kilku sekund jej dusza zniknęła. Zamknęłam usta i w pokoju zrobiło się zadziwiająco cicho. Ale z własnego doświadczenia wiedziałam, że to nieznośne dzwonienie w uszach nie ustanie jeszcze przez kilka dobrych godzin. Tod wytarł okruchy duszy z ust i wzdrygnął się. - To było… surrealistyczne – powiedziałam, a mój głos był tak samo szorstki, jak stary gramofon. Potknęłam się, słaba z wysiłku włożonego w to wszystko, ale Nash zdążył mnie złapać. Przeniósł mnie na kanapę, stojącą wzdłuż odległej ściany, kiedy zorientowałam się, że zniknął John Dekker. Wyślizgnął się z pokoju, gdy wszyscy obserwowali, jak krzyczę, a frontowe drzwi wciąż były otwarte. Na zewnątrz, słychać było piski opon i wyblakłe reflektory widoczne z okien. Limuzyna, która znajdowała się przed wejściem, zniknęła, tak samo, jak dusza Regan. Spojrzałam na siostry Page, a moje oczy szeroko się otworzyły. - Czy zdążyłaś przeczytać imię helliona? Addy powoli potrząsnęła głową, cała zdenerwowana. - Nigdy o tym nie rozmawiali. Jej twarz pociemniała, torturowana rozczarowaniem, kiedy spojrzała na siostrę. – Czy znasz jego imię? Regan potrząsnęła głową, milcząc, nie mając wymówek. - Wspaniale. Więc, po co było to wszystko? – zapytała Addison, zagarniając siostrę pod swe skrzydła. Regan tylko się gapiła, zbytnio zszokowana, aby zadawać jakieś logiczne pytania. Wiedziałam, jak się czuła. - Czy oni widzieli coś o tym? – zapytałam, pocierając gardło. Nash potrząsnął głową.
TranslateBooks_Team
Strona 114
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Tod, wyjaśnij nam wszystko, co potrafisz. Kaylee utraciła swój głos. Idę przynieść jej coś do picia – powiedziawszy to, kopnął frontowe drzwi, tak aby się zamknęły i poszedł do kuchni Addison, z zaczerwienieniami na twarzy, ledwo się kontrolując. Addy chyba tego nie zauważyła. - Bana była ponurą żniwiarką – zaczął Tod, prowadząc siostry do kanapy, na której właśnie siedziałam. – Tak jak ja i Levi. Wskazał w kierunku chłopaka, wciąż stojącego w kącie. Chłopak ten sięgnął do kieszeni, widocznie w poszukiwaniu zegarka, słuchając przez chwilę. – Tyle, że… ona, była zła. Więc Levi ją wywalił z tej pracy. - To znaczy, że ją zabił – powiedziała Addison, walcząc ze sobą, aby nie spojrzeć na ciało, leżące na dywanie. - Cóż, technicznie już była martwa. – Tod wzruszył ramionami. – Więc, on po prostu dokończył pracę. A Kaylee śpiewała piosenkę dla jej duszy. - To nie było śpiewanie. Regan zmarszczyła nos, jakby wywęszyła coś okropnego. – To był wokal idących na rzeź. Gdyby moja gardło było w normalnym stanie, zapewne zaśmiałabym się. Całkowicie się z tym zgadzałam. - To nie była piosenka, o której myślisz, gdy słyszysz słowo muzyka. Nash wyszedł z kuchni ze szklanką lodowatej wody. – To było wołanie duszy Bany. Kaylee śpiewała ją dostatecznie długo, aby Tod… mógł ją zabrać. - A jeżeli o tym mowa... – Tod usiadł na innej kanapie jak najbliżej Addison, dotykając się nogami, od uda do kolan, podczas gdy Levi obserwował to z dziwnym wyrazem na twarzy, którego nie mogłam rozgryźć. - Dlaczego zabrałem jej duszę? Czy to ma coś wspólnego z wszystkimi pytaniami na temat żniwiarzy, które zadawałaś w samochodzie? - W rzeczywistości, ma – powiedziałam, po długim łyku wody. Gardło wciąż mnie bolało, lecz mógł głos odzyskał dawną barwę, biorąc pod uwagę to, czemu go poddałam. – Będziemy targować się z duszą Bany. Nash wygiął brwi, zdziwienie, a nagły błysk w oczach Toda oznajmił mi, że rozumie przynajmniej część z tego, co powiedziałam. - Powiedziałeś, że dusze żniwiarzy są bardziej drogocenne, niż dusze ludzkie. – Przeniosłam wzrok z Toda na jego szefa. – Czy nie mylę się, mówiąc, że są bardziej cenne?
TranslateBooks_Team
Strona 115
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Levi potaknął, a gdy się uśmiechnął zauważyłam rządek białych zębów. Wszystkie były na miejscu, na szczęście. Gdyby brakowało jakiegoś zęba, wyglądałby zbyt strasznie, aby można było na niego spojrzeć. - Tak cenne, jak dwie ludzkie dusze? Spojrzałam na siostry Page, następnie na Levi’ego, który ze zdziwienia wygiął brwi w łuczek. - Ta jedna, jest bardzo mądra – powiedział. – Oczywiście, nie mogę oficjalnie tolerować tego, o czym myślisz, więc was opuszczam… - Ale jestem na właściwej drodze, prawda? – zapytałam, kiedy uklęknął obok zmarłego żniwiarza. - Obawiam się, że nie wiem, o czym ty mówisz. Levi mrugnął do mnie, wciąż się uśmiechając. Następnie wziął Banę w ramiona, jakby nic nie ważyła, choć była od niego większa o stopę i zniknęli. - O co tutaj chodzi? Regan w końcu coś powiedziała, ściskając palce w kciuki, po obu jej stronach. Uśmiechnęłam się łagodnie próbując jej nie stresować, jednak te upiorne, puste oczy przewiercały mnie od środka. - Zamierzamy wymienić duszę Bany. Na wasze.
TranslateBooks_Team
Strona 116
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XII - Szsz – wyszeptałam do Nasha, zbliżając się delikatnie do drzwi wejściowych i zastanawiając się, jakie były szanse na to, że mój tata zasnął wcześnie i nie zauważył, że się spóźniłam. Salon był ciemny, a w kuchni włączone było tylko światło nad zlewem, więc na razie wyglądało to całkiem dobrze… - Kaylee, chodź tutaj. Natychmiast. Albo i nie. Nash ścisnął moją dłoń i poprowadził mnie do salonu, gdzie do przodu w nierównym fotelu, pochyliła się sylwetka mojego taty, odcinająca się przez niewielkie światło od latarni ulicznej, wpadające przez zasłony. Stałam na środku podłogi, wpatrując się w ciemny punkt, gdzie powinny znajdować się jego oczy, a klatka Nasha napierała na moje plecy. – Dlaczego siedzisz po ciemku? Cień ramienia sięgnął w górę i w lewo. Stojąca lampa kliknęła i światło wypełniło pokój. Ojciec nadal miał na sobie flanelową koszulę, którą nosił do pracy, a jego oczy były czerwone z wyczerpania. – Dlaczego spóźniłaś się półtorej godziny? Technicznie rzecz biorąc, to była tylko godzina i dwadzieścia cztery minuty, ale on wyglądał na jeszcze mniej chętnego do bycia dokładnym, niż ja do rozmowy o miejscu mojego pobytu. - Nie ma nawet północy. – Pociągnęłam Nasha do przodu, a on odebrał to, jako sygnał do interwencji, mimo że nie to miałam na myśli. - Przepraszam, panie Cavanaugh. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że jest tak póź… - Idź do domu, Nash. – Mięsień, biegnący wzdłuż szczęki mojego taty podskoczył. – Twoja mama również na ciebie czeka. Nasha uniósł brwi, a następnie je zmarszczył. – Pogadamy jutro, Kaylee – powiedział, odwracając się w kierunku drzwi wyjściowych, nadal ściskając moją dłoń, ręce rozpostarły się między nami. - To się okaże – warknął mój tata. Uśmiechnęłam się, mając nadzieję na rozładowanie atmosfery. – Dasz mi szlaban na szkołę? Nie był rozśmieszony. – Dobranoc, Nash. - Muszę go odwieźć. – Pewnie powinnam zrobić to najpierw, ale miałam nadzieję, że tata będzie spał i będziemy mogli przedyskutować nasz następny ruch, w świetle dzisiejszej porażki. Wygrzebałam kluczyki z
TranslateBooks_Team
Strona 117
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
kieszeni i odwróciłam się, żeby pójść za Nashem, ale on potrząsnął głową, spoglądając na mojego tatę. - Przejdę się. To tylko kilka przecznic. – Kiedy drzwi się za nim zamknęły, nagle chciałam, żebyśmy nie mieszkali tak blisko. - Gdzie byłaś? – zapytał tata, a ja opadłam na kanapę po jego lewej. – I zanim zaczniesz, wiem, że nie pracowałaś dzisiejszego wieczoru i na pewno nie byłaś z Emmą. Świetnie. – To nie tak jak myślisz. – Byłam w stanie to praktycznie zagwarantować. Ale nie mogłam mu powiedzieć, gdzie naprawdę byliśmy, bo to podobałoby mu się jeszcze mniej, niż myśl, że bawiłam się pijąc, paląc albo, że przespałam się z Nashem. - Więc gdzie byłaś? – Skrzyżował obie ręce na piersi, a ja zauważyłam, jak jego tęczówki odrobinę wirują, mimo że to mógł być tylko błysk reflektorów z przejeżdżającego samochodu, odbity w jego oczach. - Na przejażdżce. – Głównie. Kiedy pochylił się do przodu, żeby przyjrzeć się moim oczom, zauważyłam, że jego tęczówki naprawdę wirowały. Dziwne. Zazwyczaj lepiej kontrolował swoje emocje… - Czy Nash będzie problemem? – Głos taty był głęboki i szorstki. Zmartwiony. Bawiłam się postrzępionym punktem na dżinsach nad kolanem. – Dlaczego miałby być? Na chwilę zamknął oczy, kiedy je otworzył, jego twarz skrywała nową determinację, a kolory w tęczówkach przestały się poruszać. Odzyskał kontrolę nad…czymś. Czymś czego nie rozumiałam, a on zdawał się nie być gotowy, żeby mi to wytłumaczyć. – Kaylee, wiem, że go lubisz i zdaję sobie sprawę, że on… nie jest złym dzieciakiem. I oboje wiemy, że był tu przy tobie, kiedy mnie nie było i jest mi z tego powodu jeszcze bardziej przykro, niż mógłbym ci to wytłumaczyć. Ale nie chcę, żebyś… Zawahał się i potarł czoło, potem zaczął na nowo. – To nie jest dobry pomysł, żebyś w coś się z nim wplątała. Jesteś taka młoda i… Cholera, chciałbym, żeby była tutaj twoja mama i ci to wyjaśniła… Wypełniło mnie nagłe zrozumienie, a krew pospieszyła do policzków. – Tato, czy mówisz o seksie? Kiedy się zarumienił, prawie mu współczułam. Pełnoetatowe rodzicielstwo było dla niego czymś nowym i nadal czuliśmy, że unikamy niektórych obszarów. Jak moja godzina policyjna i najwidoczniej zawstydzające, nadzwyczajne rozmowy po szkole. - Nie chodzi tylko o seks… TranslateBooks_Team
Strona 118
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Okej, proszę przestań. – Podniosłam obie ręce w górę, wnętrzami na zewnątrz i wywróciłam oczami. – To jest po prostu dziwne… - Kaylee… - I to naprawdę nie twoja sprawa. – Gestykulowałam jedną ręką. On wstał, marszcząc na mnie brwi. – To oczywiste, że to jest moja sprawa… - I nie potrzebuję, żebyś angażował się w mówienie, co mogę, a czego nie mogę robić! - Wstałam, żeby ustawić nas na równym poziomie. - To moja powinność. – Jego usta dziwacznie uniosły się w ironicznym uśmiechu, ale ja nie chciałam widzieć humoru. - Cóż, nie jesteś w tym zbyt dobry! Jego uśmiech runął, a oczy zaczęły wirować. Smutno. Nagle poczułam się winna. Tak bardzo się starał. – Nie miałam tego na myśli. - Wiem. – Ciężko wypuścił powietrze. – Ale nadal masz szlaban. Za spóźnienie się do domu — nie za zranienie moich uczuć. Świetnie. Zamknęłam oczy, próbując szybko myśleć. Wiedziałam, jak negocjować z ciocią i wujkiem, ale z tatą byłam praktycznie na niezbadanym gruncie. – Okej, ale to naprawdę w pewnym sensie fatalny czas na uziemienie mnie. – Skrzyżowałam ręce na piersiach. – Nie możemy rozwiązać tego jakoś inaczej? Będę zmywała naczynia przez cały tydzień. I będę robić pranie. – Oczywiście, już teraz prałam większość rzeczy, bo on był w pewnym sensie beznadziejny w sortowaniu. - Czy Bren i Val naprawdę by na to poszli? – Teraz złość wypełniała jego głos. Zbliżałam się do granicy i naprawdę nie miałam ochoty jej przekroczyć. Tata był właściwie wyluzowany przez większość czasu, a ja nie chciałam uruchomić automatycznego mechanizmu kontroli, do którego były podłączone mózgi większości rodziców. Nawet, jeżeli jeszcze niedawno byli wędrującymi rodzicami. - Nie. – Oni właściwie rzadko mnie uziemiali. Zazwyczaj Sophie była tą, która miała kłopoty. Mimo, że nie mogłam sobie przypomnieć, żeby dawali jej szlaban, musiałabym pomyśleć… – Ale mam coś ważnego do zrobienia w tym tygodniu. - Co? Całe moje ciało było ciężkie z poczucia winy. – Nie mogę ci powiedzieć. - Tak, jak nie możesz mi powiedzieć, gdzie dzisiaj byłaś? - W pewnym sensie. – Ciężko wypuściłam powietrze i spotkałam jego spojrzenie. – Tato, potrzebuję twojego zaufania. To jest naprawdę ważne. Wyciągnął dłoń, wewnętrzną stroną do góry. – Daj mi telefon. TranslateBooks_Team
Strona 119
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Moja ręka zakradła się do kieszeni, otaczając opiekuńczo komórkę. – Serio? – Nie mógł mieć tego na myśli. - Tak. Tydzień bez telefonu. - Nie! – Kolce usprawiedliwionej złości wystrzeliły po moim kręgosłupie, wywołując mrowienie w palcach. Próbowałam komuś pomóc! Jeśli byłby wystarczająco długo przy mnie, żeby mnie poznać, wiedziałby to, nawet bez podawania szczegółów. – Nie jest bezpiecznie jeździć bez telefonu! – W szczególności dla kogoś, kto jest tak głęboko zamieszany w sprawy Helliona, powinno się spojrzeć w górę i pomachać diabłu. - Cóż, to nie będzie problem, bo nigdzie nie pojedziesz. Oddaj mi kluczyki. Pojedziesz jutro do szkoły autobusem. - To absurdalne! – Krzyknęłam, opornie wygrzebując telefon z kieszeni, a kluczyki z drugiej. – I kompletnie niepotrzebne. Nie piłam, ani nie puszczałam się na prawo i lewo. Ojciec potarł czoło i znowu usiadł w fotelu, jeszcze nie widziałam go tak zmęczonego. – Kaylee, nie wiem, co robiłaś, bo nie chcesz mi powiedzieć! - W porządku. – Cisnęłam telefonem w jego oczekującą dłoń. – Ale moje powody, żeby teraz nie mówić ci wszystkiego są tak ważne, jak twoje, żeby nie mówić mi nic, przez ponad trzynaście lat. I to kompletnie popaprane, że oczekujesz ode mnie zaufania, kiedy ty nie chcesz go odwzajemnić. Mój cios znalazł swój cel, a ojciec znowu się wzdrygnął. – Jestem zmęczony Kaylee i nie mam na to siły. – Położył mój telefon na końcu stołu i potarł twarz obiema rękoma. – Oddaj mi kluczyki i idź spać. Proszę. Co powinnam powiedzieć Addy i Regan? Przepraszam, ale nie mogę ocalić waszych nieśmiertelnych dusz, bo mam szlaban? Położyłam klucze na kuchennej szafce, potem powlekłam się w dół korytarza do mojego pokoju, przeglądając możliwe sposoby obejścia tego nowego problemu. Jak mieliśmy znaleźć Helliona bez samochodu? Przejść całą metropolię? Z otwartymi drzwiami sypialni, usiadłam ze skrzyżowanymi nogami na łóżku i słuchałam, jak mój ojciec zamyka drzwi, potem człapie przez korytarz do swojego pokoju. Piętnaście minut później, jego chrapanie rozbrzmiewało w holu, a ja poczułam ukłucie irytacji. Nasza pierwsza prawdziwa kłótnia ani trochę nie zakłóciła jego snu. Nadal zirytowana, przeszłam przez korytarz do łazienki i umyłam zęby, potem przebrałam się w bluzkę wiązaną na szyi i luźne spodnie od piżamy, a potem znowu runęłam na łóżko. Miałam do zrobienia pracę TranslateBooks_Team
Strona 120
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
domową z chemii i byłam zbyt wkurzona, żeby spać, ale zostawiłam książki w samochodzie, a nie mogłam się do nich dostać bez kluczyków. - W porządku? – zapytał Tod z fotela z oparciami na głowę, a ja prawie zeskoczyłam z łóżka z zaskoczenia. – Przepraszam. – Chwycił moje ramię, żeby mnie uspokoić. Kusiło mnie, żeby na niego nakrzyczeć, ale oparłam się pokusie, bo tym razem jego wtargnięcie mogło właściwie okazać się użyteczne. No i nie chciałam obudzić taty. – Jak wiele z tego słyszałeś? – Machnęłam ręką w kierunku salonu, żeby wskazać na kłótnię z tatą. - Tylko ostatnią część. Nash poprosił mnie, żebym cię sprawdził. – Poruszył brwiami i przywdział figlarny uśmiech. – Nie martw się, odwróciłem się, kiedy się przebierałaś. Nie mogłam ulżyć sobie śmiechem. Tod mógł flirtować ze mną, żeby wkurzyć Nasha, ale oczywiście naprawdę troszczył się o Addy, z wyjątkiem zadurzenia, jakim dzielili się w szkole. – Cieszę się, że zachowałeś przynajmniej odrobinę moralności po swojej nieszczęśliwej śmierci. - Zachowuję ją na specjalne okazje. I dla ludzi, których lubię. Rzuciłam w niego poduszką. - Czy to wszystko przez to, że się spóźniłaś? - Tak i jeszcze za to, że nie powiedziałam mu, gdzie byłam. Mam szlaban na tydzień. Tod zmarszczył brwi. – Ale przychodzisz jutro po szkole, prawda? Podniosłam na niego głowę i zwęziłam oczy w kpiącym zakłopotaniu. – Której części ‘szlabanu’ nie rozumiesz? - Tej, w której staje to na drodze moim planom. – Ale wiedziałam po jego poważnej minie, że to nie o swoje plany się martwił. Tylko o duszę Addy. Od kiedy nie dotarliśmy na czas, żeby powstrzymać Regan przed sprzedaniem duszy albo chociaż zidentyfikować helliona, który ją kupił, powróciliśmy do planu A: mieliśmy nadzieję, że w miejscu utylizacji Oddechu Demona znajdziemy kogoś, kto będzie chciał nam pomóc. Ale najpierw musieliśmy się tam dostać, co mogło być trudne bez samochodu. Przynajmniej odkąd znaleźliśmy helliona mieliśmy coś, czym mogliśmy się targować. Na szczęście, Tod mógł utrzymał duszę Bany dłużej, niż żniwiarz był w stanie zatrzymać pełne płuca Oddechu Demona. Nie, żebym właściwie była chętna do odegrania tej konkretnej części planu… - Posłuchaj, to twoja wina, że mam szlaban – wyszeptałam, sycząc na Toda. – Nic z tego by się nie wydarzyło, gdybyś przede wszystkim mnie w to nie wciągnął. Co chcesz, żebym zrobiła? TranslateBooks_Team
Strona 121
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Wymknij się. – Wzruszył ramionami, jakby powinna to być łatwa decyzja. Ale łatwo mu było mówić. Był martwy. Co jeszcze mogli mu zrobić, zabrać mu urodziny? – Jeśli zostaniesz złapana, zrewanżuję ci się. Przysięgam. Proszę, Kaylee. Nie możemy tego zrobić bez ciebie. - Możecie! – Znowu przełączyłam się na szept, na wypadek, gdyby mój tata się obudził i usłyszał jedne z najbardziej obciążających mnie słów, jakie kiedykolwiek powiedziałam. – Masz duszę Bany. Możesz wymienić ją na własną. Zasmucił się i gapił przez chwilę na poduszkę na swoich kolanach, zanim ponownie spotkał moje spojrzenie, frustracja błyszczała w jego oczach, jak płomienie. – Nie, nie mogę. Nadal jestem rekrutem wśród żniwiarzy, Kaylee. Pod rząd mogę zabierać jedynie ograniczoną ilość ładunku do Otchłani, a już mam duszę Bany, z którą muszę sobie poradzić. Nawet jeśli wezmę jeszcze duszę Addy, potrzebuję, żebyś ty zabrała Regan. I Nasha. Czuję, że będziemy go potrzebować. Wytrzeszczyłam oczy, a moje odbicie w lustrze wyglądało na tak przerażone, jak naprawdę się czułam. – Mogę to zrobić? - Nie możesz? – Zmieszanie przemknęło przez jego rysy. – Czy to nie to, czego moja mama przypuszczalnie miała cię uczyć? - Nie wiem! Nie pokazywała mi programu nauczania. Czy ona potrafi przenosić ludzi? - Tak – przytaknął stanowczo. – A ty musisz przekonać ją, żeby nauczyła cię, jak to się robi. Nie poradzimy sobie bez ciebie, Kaylee. Westchnęłam, a posępny ciężar odpowiedzialności osiadł na mnie prawie fizycznie. Nie miałam wyboru. Ale mój tata mnie zabije, kiedy się dowie, a potem obrażenia obejmą także Nasha i Toda. I Harmony, kiedy odkryje jej nieświadomą pomoc. Ale miejmy nadzieję, że to się nie stanie, dopóki nie zwrócimy dusz Addy i Regan ich prawowitym ciałom. - W porządku, ale jesteś mi dłużny. Od tej chwili. - Oczywiście. – Ulga częściowo odprężyła jego rysy, żniwiarz pochylił się do przodu w moim fotelu. – Wszystko, czego chcesz. - Możesz wynieść telefon z pokoju mojego taty bez budzenia go? - Nie ma problemu. – Już go nie było, zanim zdążyłam go upomnieć, żeby był ostrożny. Kilka sekund później, kiedy siedziałam nieruchomo na łóżku, irracjonalnie obawiając się poruszyć na wypadek, gdyby piszczące sprężyny miały obudzić mojego ojca, Tod wpadł z powrotem do mojego pokoju, kołysząc mój wąski czerwony telefon w jednej dłoni.
TranslateBooks_Team
Strona 122
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Rzucił mi krzywy uśmiech. Jego niebieskie oczy błyszczały szelmowsko. – Wiedziałaś, że twój tata śpi w bokserkach? - Grr. Dzięki za wizualizację. – Chwyciłam telefon i przewinęłam menu, sprawdzając nieodebrane połączenia. Pięć od taty i cztery od Emmy. Musieliśmy złapać martwą strefę na autostradzie, a ja nie sprawdziłam wiadomości. Wybrałam ostatnią wiadomość głosową, którą zostawiła Emma i przyłożyłam telefon do ucha, drugą rękę oparłam na biodrze i zerknęłam na Toda. – Potrzebuję książek z samochodu, a potem będziesz musiał odłożyć to tam, gdzie zostawił to mój tata. Tod dygnął mi drwiąco. – Coś jeszcze? Powachlować cię liściem palmowym? Nakarmić winogronami, kiedy będziesz pisać pracę domową moją krwią? - Szsz! – syknęłam, machając mu, kiedy głos Emmy mówił do mojego ucha z telefonu. – Powiedziałeś, że jesteś moim dłużnikiem! Zmarszczył brwi i wyskoczył z pokoju w samą porę, żebym zdołała usłyszeć większość nieodebranej wiadomości. – … próbowałam cię kryć, ale najpierw zadzwonił do teatru, a oni powiedzieli mu, że nie pracowałaś. Lepiej się do niego odezwij, żeby ratować sytuację, Kaylee. Widzimy się jutro… Telefon pisnął do mojego ucha, kiedy zakończyła się jej wiadomość. Próbowała mnie ostrzec. Tod wpadł z powrotem do pokoju, trzymając podręcznik i zeszyt od chemii, a ja wcisnęłam przycisk, żeby oddzwonić do Emmy. Odebrała po trzecim sygnale. Wskazałam Todowi, żeby odłożył moje rzeczy na biurko. - Kay? Jest dwunasta trzydzieści – wymamrotała Emma. To zabrzmiało tak, jakby zagrzebała twarz w telefonie. – Co się stało? - Przepraszam, Em, ale mam nagły wypadek. Czy Nash i ja możemy się jutro zabrać z tobą do szkoły? - Jasne. – Brzmiała odrobinę bardziej czujnie, a sprężyny zaskrzypiały, kiedy usiadła na łóżku. – Co stało się z twoim samochodem? - Tata zabrał mi kluczyki i telefon na tydzień. - Auć. Będę u ciebie o siódmej trzydzieści. – Co w świecie Emmy znaczyło o siódmej czterdzieści pięć. Spóźnimy się do szkoły, ale lepsze to, niż jazda autobusem z pierwszoroczniakami. - Dzięki. Jesteś wspaniała. - Wiem – wybełkotała, znowu prawie śpiąc. – Pa. – Telefon kliknął w moim uchu i Emmy już nie było. Odczekałam chwilę, mając nadzieję, że
TranslateBooks_Team
Strona 123
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
będzie o nas pamiętać rano. Potem opadłam na łóżko, nagle bardzo śpiąca, kiedy ten pilny problem został rozwiązany. - Powiedz Nashowi, żeby był tu o siódmej trzydzieści, jeśli chce się zabrać. – Podwoziłam go do szkoły przez większość dni, odkąd ze sobą chodziliśmy. Zerknęłam na podręcznik na biurku, przelotnie rozważając pracę domową. Ale byłam zbyt zmęczona, żeby się za nią wziąć. Zrobię ją na przerwie śniadaniowej. – Jaki jest plan na jutro? - Jedziemy do centrum i odnajdujemy miejsce utylizacji, potem zaczynamy zadawać pytania, dopóki nie usłyszymy tego, czego musimy się dowiedzieć – powiedział Tod, garbiąc się ponownie na moim krześle. - Prosty. Podoba mi się. – Usiadłam na poduszce, wsuwając nogi pod pościel. – Kiedy? - Po szkole? - Nie. Mój tata zadzwoni, a jeśli mnie tutaj nie będzie i nie odbiorę, to on… nie wiem. Zadzwoni na policję czy coś. Tod spojrzał gniewnie, co dziwnie wyglądało przy jego anielskich rysach. – Nie zauważasz wszystkiego. Stawką jest dusza Addy. Zamieniłem się na dwie zmiany w szpitalu pod rząd i prawdopodobnie znowu będę musiał to uczynić jutro. Jedyne, co możesz zrobić, to zerwać się z radaru taty na kilka godzin po szkole. - Okej, po pierwsze nie kończy nam się jeszcze czas. Jutro jest środa, a Addy miała nie umrzeć do czwartku. I nie możemy tego zrobić, dopóki nie nauczę się, jak zamienić się w prom do Otchłani. – Co oznaczało, że musiałam przekonać ojca, żeby pozwolił mi na lekcje jak-zostać-bean-sidhe po szkole, pomimo szlabanu. Potem muszę namówić Harmony, żeby nauczyła mnie tego, czego potrzebowałam się dowiedzieć, bez mówienia jej, dlaczego jest mi to niezbędne. - Poza tym potrzebujemy samochodu. Możesz przenieść się w mgnieniu oka w jakiekolwiek miejsce w Dallas, ale Nash i ja nie. A nie zamierzam jechać autobusem w środku nocy. - W środku nocy? – Przechylił się do przodu w fotelu, z brwiami opadniętymi głęboko, w zaniepokojeniu. – Nie zostawiamy sobie zapasu czasu? - Nie mamy wyboru, Tod. – Przesunęłam się w dół na łóżku, aż pościel zebrała się na mojej talii. – Jedyny czas, w jakim mój tata nie będzie mnie sprawdzał to wtedy, gdy będzie spał, co oznacza, że nie możemy wyjść do jutrzejszej nocy. To daje ci prawie dzień, żeby wyjaśnić wszystko Addy i Regan, i znaleźć dla nas samochód. – Bo jego mama pracowała na nocnej TranslateBooks_Team
Strona 124
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
zmianie w szpitalu i będzie potrzebowała swojego. – Nie kradnij żadnego. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy jest danie się aresztować, kiedy będziemy w drodze do Otchłani. Już widziałam nagłówki: Umysłowo chora nastolatka zatrzymana w skradzionym samochodzie; Mówi, że szukała Demona. Sophie nie będzie musiała się napracować, żeby po tym wszystkim przekonać innych, że byłam stuknięta. - To za mało czasu, Kaylee. – Jeszcze nigdy nie widziałam Toda, który by wyglądał tak ponuro. - Musi wystarczyć. – Nie byłam pewna, jak najlepiej pocieszyć żniwiarza. – Od czwartkowego poranka, Addy będzie w pełnym posiadaniu własnej duszy. To nie był dobry przykład obietnicy, ale odkąd nie mogłam zagwarantować jej życia, dusza stała się wszystkim, co mogłam mu zaoferować. - Teraz, mógłbyś odłożyć mój telefon tam, gdzie go znalazłeś? I wyłącz światło, kiedy będziesz wychodził. – Z tymi słowami położyłam się i przykryłam do ramion. Potrzebowałam snu. Zapowiadało się, że jutro będzie najdziwniejsza środa w historii.
TranslateBooks_Team
Strona 125
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XIII - Naprawdę powinnam was tu po prostu zostawić. Zasługujecie na przejażdżkę autobusem, za to, że macie przede mną tyle tajemnic. – Emma zatrzasnęła swoją szafkę, kiedy zadzwonił dzwonek, ale jej jasne, brązowe oczy ją zdradziły. Tak naprawdę nie była wściekła. Czyhała na jakiekolwiek aluzje, co do super tajnej misji bean sidhe, którą, według niej prowadziliśmy. Położyłam swój plecak wyżej na ramieniu i obciągnęłam swój wygodny T-shirt, zakrywając pasek dżinsów. – Zaufaj mi, nic cię nie omija. – Gdyby znała prawdę, jej ciekawość bez wątpienia zamieniłaby się w przerażenie. I to dlatego nie mogłam jej powiedzieć. Ale Emma i tak by nas podrzuciła, żeby zrehabilitować się za to, że przez nią spóźniliśmy się o prawie pół godziny na pierwszą część. Powinnam była wiedzieć, że nie będzie pamiętać o nocnej, senno-mglistej obietnicy. Właściwie już dojeżdżała na szkolny parking, była tam pięć minut przed spóźnionym dzwonkiem, kiedy przypomniała sobie o mnie i Nashu. Napisałabym do niej, ale tata wyszedł do pracy z moim telefonem, a ja nie pamiętałam jej numeru. Nash też nie miał go zapisanego. Wszyscy troje mieliśmy nieusprawiedliwione spóźnienia, które w połączeniu z moją nieusprawiedliwioną nieobecnością na wczorajszej historii tworzyły zgrany duet. Dodajmy do tego połowicznie odrobione zadanie z chemii, na które wylałam serowy sos do nacho, a zacznę się martwić, czy jestem w stanie podołać obowiązkom zarówno ucznia, jak i bean sidhe. Już nie mówiąc o pracy. - Hej, Emma. – Męski głos zawołał z głębi korytarza. Spojrzeliśmy w górę, zauważając Douga Fullera kroczącego dumnie z bezkształtną masą graczy w jednakowych szkolnych kurtkach. Pomiędzy nimi szedł Nash. – Masz plany na wieczór? Grupka zgromadziła się wokół nas, tworząc wysoki mur szerokich zielono-białych odzianych ramion, blokując widok na większość korytarza i efektywnie łapiąc nas w pułapkę. Jednak Emma nie wydawała się zauważyć nagłego duszącego braku prywatnej przestrzeniu. Zrobiłam krok w tył, a mój plecak uderzył w szafki. Nie było gdzie iść, jeśli nie chciałam przełamywać się przez linię ofensywy i ukazać swoje ograniczone horyzonty. Co byłoby, jak machanie czerwoną flagą przed nosem całej hordy byków. Nash musiał zauważyć nutę paniki w moich oczach, bo nagle zjawił się tuż obok mnie. Pozwoliłam, żeby mój plecak ześlizgnął się na ziemię, a on od tyłu owinął swoje ręce wokół mnie. Jego oddech połaskotał moje ucho TranslateBooks_Team
Strona 126
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
prywatnym, szeptanym pozdrowieniem, a ja rozluźniłam się w jego ramionach, tak, jakby reszty dupolejców20 nawet tu nie było. Zaakceptowali mnie w swoim gronie dosyć łatwo – jednak, ja jedynie trzymałam się dotąd na uboczu, dzięki różnorodnym przygodom Emmy w randkowaniu – ponieważ Nash i ja byliśmy praktycznie do siebie przyklejeni. Albo do krocza, jak bez wątpienia wywnioskowali pozostali chłopcy. Jak by na to nie patrzeć, z jakiego innego powodu umawiałby się z bezkształtną, spłukaną, najlepszą przyjaciółką Emmy, nawet gdybym nie miała odrzucającej twarzy? Bardzo dobre pytanie. Nash miał niewiele więcej pieniędzy niż ja. Może nawet mniej. Posiadał za to inne bogactwo: atletyzm. Pomógł w doprowadzeniu drużyny piłkarskiej do regionalnych rozgrywek – byli potężnymi faworytami piątkowego meczu – i zrobi to ponownie, kiedy na wiosnę wejdziemy w sezon basebolla. Ta biegłość, współgrająca z ciałem i twarzą – nie wspominając już o głosie – której jedynie kilka dziewczyn było w stanie odmówić, utrzymywała go stanowczo zakotwiczonego w Królestwie Towarzyskiej Akceptacji, świecie, który z pewnością był dziwniejszy i bardziej przerażający niż cokolwiek, na co można było się natknąć w Otchłani. Emma miała do tego świata wstęp wolny, bazujący jedynie na jej nieskazitelnej twarzy i cudownych kształtach. Skakała z kwiatka na kwiatek, flirtując z jakimś wybrańcem. Zatrzymywała się na chwilę, kiedykolwiek wyrazisty podbródek albo muskularne ramię przyciągnęło jej wzrok. Ale to nigdy nie trwało długo. Szybko się nudziła – zwłaszcza chłopcami z klejącymi się łapami – i szybko powracała paplając coś o rażącej niezgodności, której nie wzmagał jej entuzjazm. Poza szkołą łatwo było zapomnieć, że Nash także należał do tamtego świata i miał wiele wspólnego ze swoimi kolegami, pomijając część o rażącej niezgodności. Ale wolałabym już samotny spacer po Otchłani, z duszą przyczepioną agrafką do rękawa, niż kilka godzina sam na sam z którymkolwiek z jego kolegów. Jakimś cudem, to wydawał się bezpieczniejsze. - Taa, mam plany. – Emma stanęła na palcach i przycisnęła się do torsu Doug’a, tak, że jej piersi spłaszczyły się naprzeciw jego sportowej kurtki, a jej nos pozostawał kilka cali od jego podbródka. Jego dłoń ześlizgnęła się 20
W org. ass-letes. Więc chyba stworzyłam coś nowego :D
TranslateBooks_Team
Strona 127
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
wokół jej talii i rozpłaszczyła u podstawy kręgosłupa, więc jego palce dosięgały niżej. – Mam bardzo interesujące plany… Jego koledzy prychnęli, a Emma uniosła się wyżej na palcach, pozwalając swoim ustom otrzeć się o jego szczękę tuż obok ucha, w tym samym momencie, kiedy jego ręka ześlizgnęła się niżej, ściskając górną część krzywizny jej pośladka. – Tak bardzo, że ty się do nich nie zaliczasz. Po tym, opadła z powrotem na swoje obcasy i uśmiechnęła się do niego, jedną rękę dramatycznie podpierając na swoim biodrze. Zaśmiałam się. Nic nie mogłam na to poradzić. Gierki Emmy były czymś w rodzaju drwin z rozjuszonego byka przez lichą siateczkę na komary, ale cóż mogę powiedzieć? Oglądanie jej było dla mnie zabawą. - Jeszcze zmienisz zdanie. – Doug wyszczerzył się i puścił jej oczko, odchodząc z twarzą zwróconą w naszym kierunku, żeby mieć Emmę w zasięgu wzroku. Był znacznie lepszym sportowcem niż można było pomyśleć. - Nie sądzę. – Emma odwróciła się do swojej szafki i przecisnęła się przez zamek w kłódce przy zatrzasku. Następnie zamknęła je z trzaskiem, kiedy Nash machał odmownie na kilka propozycji kolegów, żeby móc spędzić czas ze mną. I swoją mamą. – No, chodźcie, piechurzy. Gdzie cię dzisiaj zawożę? Do ciebie czy do niego? - Do niego – odpowiedziałam tak szybko, że brwi Emmy wystrzeliły w górę z rozbawieniem. - Problemy w domu? – Potrząsnęła swoim plecakiem, układając go na jednym ramieniu, jednocześnie podnosząc mój z podłogi. Poszliśmy za nią korytarzem w przeciwnym kierunku niż linia ofensywy. - Nie większe niż zazwyczaj, ale dzisiaj po południu mam lekcję. – Powiedziałam ogólnikowo, bo wiedziała, o czym mówię. Nash wspiął się na tył metaliczno niebieskiego Sunfire Emmy, a ja zajęłam miejsce obok Emmy. Jej samochód nie miał nic wspólnego z nowością – był po jednej z jej starszych sióstr – mimo to, wciąż mój samochód w porównaniu z jej wyglądał jak jakiś antyk. Jednakże, główną zaletą, która przewyższała pojazd Emmy nad mój, było faktyczne posiadanie przez nią kluczyków. Zapięłam pas, kiedy wyjeżdżała z parkingu na boczną drogę, prawie nie patrząc we wsteczne lusterko przed zmianą pasa, tuż przed pierwszymi światłami. – Daj mi jakąś wskazówkę. – Em popatrzyła na mnie z boku, podczas gdy powinna trzymać oczy na drodze. – Chociaż jakąś malutką. – Czy ktoś jeszcze umrze? Kolejna cheerleaderka? Zaśmiałam się na jej beztroskie przesłuchanie. TranslateBooks_Team
Strona 128
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Może powinnaś jej powiedzieć. – Głos Toda powiedział z nikąd, a ja podskoczyłam tak gwałtownie, że pas bezpieczeństwa skaleczył moją szyję. - Przestań to robić! – krzyknął Nash, a ja odwróciłam się, żeby zobaczyć Toda siedzącego na fotelu obok Nasha. Jedną dłoń przyciskał do ust, robiąc wyolbrzymione ‘shh’, podczas gdy drugą ręką wskazywał na Emmę. - Przepraszam! – warknęła, zakładając, że Nash mówił do niej. Gwałtownie zmieniła prawy pas, nie zaprzątając sobie głowy włączaniem kierunkowskazu, więc kierowca za nami zatrąbił, gestykulując wściekle. – To nie tak, że naprawdę chciałabym, żeby umarło więcej cheerleaderek. Mówię po prostu, że jeśli ktoś musi umrzeć… Tod parsknął śmiechem. – Lubię ją! Nash dał mu kuksańca w bok, a Emma uniosła na niego brwi we wstecznym lusterku. Zauważyła gest, ale nie mogła widzieć żniwiarza, który teraz trzymał się za żebra i wydawał dźwięki bólu. – Przepraszam. – Nash w końcu spojrzał na nią. – Nie mówiłem do ciebie. Otworzyła usta, ale weszłam jej w słowo, będąc pewna, że zada pytanie, na które nie moglibyśmy jej odpowiedzieć. – Em, jedź. – Wskazałam przez przednią szybę samochody przed nami, które przejeżdżały już przez skrzyżowanie, kiedy światło zmieniło się na zielone. Mężczyzna za nami zatrąbił ponownie, więc Emma nacisnęła na gaz. Pędziliśmy przed siebie, a ona zapomniała o dziwnym zachowaniu Nasha. Przynajmniej na tą chwilę. - To ma coś wspólnego z Eden, która upadła martwa na scenie? Nie miałam czasu, żeby namyślić się nad odpowiedzią, a beztroski uśmiech Em zbladła, kiedy uświadomiła sobie, że właśnie trafiła w czuły punkt. - Kaylee… – Powiedział Tod z tylnego siedzenia. - Co się stało? – Skręciłam się, żeby móc zobaczyć całą trójkę pozostałych gości. - Po prostu nie zauważyłam, że światło się zmieniło. – Emma nadepnęła na hamulec, kiedy szkolny autobus przed nami zwolnił, zatrzymując się z hukiem. Migający znak stopu wisiał gdzieś w oddali. Oczywiście, nie mówiłam do niej. Mówiłam do nieproszonych, niewidzialnych żniwiarzy na tylnym siedzeniu. - Nie mogę dostać się do Addy i Regan na wystarczająco długo, żeby wytłumaczyć im plan. Ciągle są otoczone przez tą całą świtę. Asystenci, publicyści, ochronę i ich matkę, która, tak przy okazji… – Odwrócił się do Nasha. – …nie zmieniła się ani trochę, poza kolejną porcją nowych zmarszczek. Wciąż wściubia nos we wszystko, co robi Addy. TranslateBooks_Team
Strona 129
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Czy to ma jakiś związek? – Spoglądałam to na jednego, to na drugiego brata. - Związek z czym? – Emma ponownie spojrzała we wsteczne lusterko, żeby sprawdzić, co ją omijało. – Co się z wami dzisiaj dzieje? - Wybacz, Em. – Odwróciłam się do niej twarzą. – To… - Sprawy bean sidhe. Tak, wiem. I zaczyna mnie to wszystko cholernie wkurzać. – Uderzyła w kierownicę dolną częścią dłoni, a następnie odbiła w prawo nawet nie dotykając hamulca. Złapałam się mocno drzwi, bo zaraz po tym, jak kierownica miała szansę odbić, natychmiast nacisnęła na gaz. – Okłamałam twojego tatę zeszłej nocy i utknęłam na kasie biletowej z Glenem ‘ludzki zraszacz’ Frank przez cztery godziny. I woziłam cię dzisiaj wszędzie, jak twoja osobista szoferka. Mogłabyś przynajmniej wyjaśnić mi, dlaczego wasza dwójka zachowuje się tak dziwnie. Wzdychając, spojrzałam na Nasha, a następnie uszczypliwie na Toda, unosząc pytająco brwi. Powinniśmy jej powiedzieć. Wzruszył ramionami, pozostawiając mi wolny wybór. Była moją najlepszą przyjaciółką. Przesunęłam się, żeby spojrzeć na Emmę, oddychając powoli. – Nie chcę, żebyś była w to wszystko zamieszana. To jest niebezpieczne. Wywróciła oczami, a kiedy zwróciła się twarzą do mnie, przez przypadek skręciła także kierownicę. Przednie, prawe koło zaszurało o krawężnik. Emma wydawała się tego nie zauważać. – Nie proszę cię o pozwolenie na udział w jakiejś przerażającej wycieczce krajoznawczej. Po prostu nienawidzę ciągle być taka niczego nieświadoma. Wiedziałam, jak się czuła, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Tod spojrzał na mnie, a niebieskie oczy błyszczały zaintrygowane. - Brzmi tak, jakby potrzebowała pomocy. Zapytaj się, czy możemy pożyczyć jej samochód. Najlepiej zanim wjedzie w budynek… - Nie! Nash i ja rzuciliśmy się razem. Zanim Emma wkurzyła się jeszcze bardziej, spojrzałam na Toda. - Pokaż się jej. - Jesteś tego pewna? Skrzywił się, zastanawiając się nad moim zakazem, aby trzymał się od Emmy jak najdalej się da i się jej nie pokazywał. Nie chciałam dopuścić do niepożądanej śmierci swojej przyjaciółki. - Tak. Jestem tego pewna.
TranslateBooks_Team
Strona 130
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Co… - zaczęła Emma. Następnie zaczęła piszczeć, a jej oczy zrobiły się ogromne, kiedy spojrzała we wsteczne lusterko, była w stanie szoku. Złapałam za kierownicę, gdy ją puściła, starając się utrzymać samochód po prawej stronie, a jej stopy naciskały coraz mocniej na gaz. - A nie mówiłem ci, że to nie był najlepszy pomysł? – powiedział Tod z tylnego siedzenia, kiedy Nash warknął na niego w frustracji. - Echem… – wyjąkałam. – Naciśnij hamulec! Zjechaliśmy w kierunku czteropasmowej drogi, gdzie grupka nastolatków chciała przejść przez jezdnię. - Kto…? Jak…? Mrugała odwracając się, aby spojrzeć do tyłu, a samochód zaczął pruć do przodu jeszcze szybciej, kiedy nacisnęła na pedał gazu zamiast na podłogę. - Emma, zatrzymaj się! – krzyknęłam, a ona odwróciła się, naciskając przy tym na hamulec, zatrzymując się dwa metry przed przejściem dla pieszych. - Okej, prawdopodobnie nie powinniśmy byli tego robić, gdy prowadzi. Nash spoglądał na nią, z niepokojem rysującym się w oczach. - Nazywasz to prowadzeniem auta? Tod skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, jakbyśmy prawie nie spłaszczyli trójki dzieciaków i samochodu Emmy. Bliźniacy przejechali spokojnie przez jezdnię, spoglądając na nas przez przednią szybę. Ostatni z dzieciaków odwrócił się do nas, przerzucił długie, fioletowe pasemka włosów przez ramię i odjechał, zawzięcie naciskając na pedały. Emma siedziała sztywna, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma we wsteczne lusterko. Jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała ciężko z każdym wdechem i wydechem, a jej ręce okropnie się trzęsły. - Chcesz żebym poprowadziła auto? – zaoferowałam się, kładąc rękę na jej ramieniu. Potrząsnęła głową nawet nie patrząc na Toda. - Chcę, abyś mi do cholery wyjaśniła, co się właśnie wydarzyło. Kim on jest i jak wszedł do mojego samochodu? - Okej, ale nie możemy spędzić wieczności w tym aucie. Inny samochód zatrzymał się za nami i zaczął trąbić. - Zjedź tam i wszystko ci wyjaśnię. Część tego wszystkiego, oczywiście. Emma zmuszona była skorzystać ze wstecznego lusterka, oczywiście z pełnym wysiłkiem.
TranslateBooks_Team
Strona 131
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Czy to wszystko jest częścią twych interesów, banshee? Kim on jest? Spojrzała jeszcze raz na Toda, jadąc powoli przez skrzyżowanie. Nash położył rękę na moim siedzeniu, męcząc się z czymś, czego widocznie nie chciał ujawnić. - Emma, to mój brat, Tod. Spokój, który popłynął z jego ust, mogłam określić moment, w którym dotarł do Emmy, ponieważ jej ramiona odprężyły się i przestała kurczowo ściskać kierownicę. - Ty masz… Poczekaj. Odwróciła samochód płynnie na mały parking przed parkiem pełnym dzieciaków wraz z ich rodzicami, skręcając w pierwsze puste miejsce, od strony uliczki. Emma zgasiła silnik, podparła ręce na kolanach. - Masz brata? – zapytała Nasha, po szybkim obserwowaniu mojej reakcji. Nikt z Eastlake High nie wiedział o zmarłym bratu Nasha, dlatego że on wraz z Harmonią przeprowadzili się, zmienił szkołę – po pogrzebie, który odbył się dwa lata wcześniej. - I on może… co? Teleportować się do cudzych samochodów? Czy taką ma zdolność, ten banshee? - Nie… – zaczęłam, próbując zdecydować się, ile mogę jej powiedzieć. Ale żniwiarz podjął własną decyzję, w klasycznym dla Toda stylu. - Okej, mamy bardzo napięty harmonogram, więc miejmy to za sobą. - Tod – rzucił Nash, ale jego brat podniósł rękę, pokazując, że nie zdołamy go powstrzymać. - Jestem banshee, jak Nash i Kaylee. Z wyjątkiem tego, że ja nie żyję. Teleportacja – nie słyszałem, że tak to się nazywa – nie jest zdolnością niektórych banshee. To moc żniwiarzy. Jestem ponurym żniwiarzem. Mogę się pojawić, kiedy tylko zechcę, gdziekolwiek zechcę i mogę wybierać kto mnie usłysz i zobaczy, a kto nie. Zawahał się, a ja zastanawiałam się czy moja twarz jest tak samo czerwona jak Nasha. Albo czy moje oczy są tak samo szeroko otwarte jak Emmy. - Jesteś bratem Nasha. I ponurym żniwiarzem? Znów zamrugała, i przygotowywałam się na histerię, strach albo śmiech. Ale znając Emmę, powinnam była się tego domyślić. - Więc ty, co? Zabijasz ludzi? Czy zabiłeś mnie tego dnia na siłowni? Zacisnęła wezgłowie, a jej wyraz na twarzy był połączeniem gniewu, szacunku i zmieszania. Ale nie niedowierzania. Widziała i słyszała wystarczająco dużo o dziwacznych rzeczach, następujących po jej własnej,
TranslateBooks_Team
Strona 132
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
tymczasowej śmierci, więc oczywiście nie podchodziła do tego, jako do dużej niespodzianki. Albo Wpływ Nasha wciąż jeszcze na nią działał. - Nie. Tod potrząsnął mocno głową, ale kąciki jego ust podniosły się. - Nie mam z tym nic wspólnego. Zabijam ludzi, zabieram ich dusze i odbieram je ponownie. Ale jedynie ludzi, których mam na swojej liście. - Więc… nie jesteś niebezpieczny? Jego uśmiech stał się prawie drapieżny, jakby był to Tod, którego poznałam dwa miesiące temu. - Och, jestem niebezpieczny… - Tod… – ostrzegłam go, kiedy Nash uderzył brata w ramię, mocno, aby go zabolało. - Ale nie dla ciebie – dokończył żniwiarz, spoglądając na Emmę. - Widzę cię przez cały czas, a ty mnie nie dlatego, że Kaylee powiedziała, że gdy się do ciebie zbliżę, to będę żył przez całą wieczność bez moich piłeczek. - Boże, Tod – krzyknęłam, mój gniew zakipiał we mnie, oparzając wszystkich nas. Żniwiarz pochylił się bliżej do Emmy, szepcząc. - Nie jest tak przerażająca, jak myślisz, ale szanuję jej intencje. Em wyglądała tak, jakby nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać, a ja przewróciłam oczyma w kierunku Toda. - Czy musisz wszystko utrudniać? Wzruszył ramionami, cofając się z powrotem na tylne siedzenie. - Chciałaś, abym się jej pokazał, więc to zrobiłem. Teraz, zapytaj się jej, czy możemy pożyczyć jej samochód, abyśmy wrócili z powrotem do naszego przedsięwzięcia. - Pożyczenie samochodu było twoją częścią tego planu i nie zabieramy Emmy ze sobą. Nawet jeżeli była gotowa nam go pożyczyć, nie chciałam jej o to pytać. Chciałam utrzymać ją z dala od Otchłani. Jak najdalej od niej. I już ubolewałam nad tym, że poprosiłam Toda, o pokazanie się jej. - Poczekaj, po co wam mój samochód? Emma gapiła się to na Nasha i na Toda, a następnie skierowała swój wzrok w moją stronę. - Ojciec Kaylee zabrał jej kluczyki – powiedział Tod.
TranslateBooks_Team
Strona 133
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Nie potrzebujemy twojego samochodu – powiedziałam, gapiąc się na żniwiarza. – Chcielibyśmy abyś zawiozła nas do domu Nasha, jeżeli oczywiście nie jesteś na tyle zszokowana i przerażona, aby to zrobić. - Och, jestem totalnie przerażona. Emma uśmiechnęła się łagodnie, a ja zastanawiałam się, jak głęboki wstrząs przeżyła. - Ale mogę się o coś zapytać, prawda? Poza tym, to nie jest dużo dziwniejsze od tego, co robisz ty i Nash. Naprawdę. – Zabrzmiało to tak, jakby próbowała nas o tym przekonać. – I to jest o wiele lepsze niż słuchanie, jak ludzie rozmawiają z kimś, kogo tutaj nie ma. Albo drą się na mnie. Podniosła jedną brew do góry. - Darłaś się na niego, nie na mnie, prawda? - Tak. – Uśmiechnęłam się do niej niepewnie. – Dużo krzyczymy na niego. - Nawet widzę dlaczego. Więc… Spojrzała na naszą trójkę. - Chcesz pożyczyć mój samochód? - Tak – powiedział Tod, kiedy ja wraz z Nashem powiedzieliśmy – Nie. - Spójrz. Tod posłał mi groźne spojrzenie. - Wszyscy, których znam są martwi i nie mają żadnego pożytku z swoich aut. Z wyjątkiem Matki, a ona potrzebuje swojego, aby dojeżdżać do pracy. Albo pozwól mi wziąć jeden, albo zabrać kluczyki od twojego taty, albo pożyczyć samochód Emmy. Mamy tylko takie możliwości. - A co z Addy? – przypomniałam, zanim Emma wtrąciłaby się, proponując swoje auto. Bo właśnie to by zrobiła. Rozpoznałam blask ciekawości w jej oczach i wiedziałam, że jeżeli weźmiemy jej samochód, będzie nalegać, aby jechać z nami. A to nie było możliwe. - Nie powiesz mi chyba, że Addy nie ma samochodu? - Nie ma. Tod skrzywił się i miałam takie wrażenie, jakby trochę się zirytował swoją księżniczką pop. - Nie ma prawa jazdy, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto zawiezie ją tam, gdzie tylko ona zechce. Co stwarza kolejny problem. Jeśli nie będziemy mogli z nią pobyć sam na sam, nie będzie miało znaczenia czy dostaniemy jakiś samochód, czy też nie. - Jaka Addy? – zapytała Emma. - Nikt szczególny. TranslateBooks_Team
Strona 134
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Spojrzałam na Toda, przekonując go, aby nie zaprzeczył moim słowom. - To tylko dziewczyna, w której Tod się zabujał. - Nie zabujałem się – splunął, jak gdyby te słowa parzyły go w język. – Próbuję ocalić jej życie. - Nie całkiem jej życie – poprawiłam go, kiedy Emma podniosła brwi ze zmartwienia. Wiedziała, że każde życie ma swoją cenę, ale nie była gotowa na to, abyśmy zabili kogoś, aby ratować dziewczynę Toda. - Próbujemy ocalić jej duszę. - A co jest nie tak z jej duszą? – zapytała Emma Toda, dochodząc do wniosku, że jest on najlepszym źródłem informacji. Żniwiarz wzruszył ramionami. - Nic. Po prostu aktualnie jej nie posiada. W tym momencie. - Whooooa… Emma opadła z powrotem na swoje siedzenie z posępnym wyrazem twarzy, a ja uświadomiłam sobie, że zrozumiała wagę tego, co usłyszała, chociaż nie była wtajemniczona w całą historię. I jeśli nadal podążałabym tym samym tropem nie byłaby. - Wychodzę o ósmej. Po tym, mój samochód służy wam pomocą. - Emma, nie. Potrząsnęłam głową, jedną ręką chwytając się zagłówka, ale ona tylko potrząsnęła głową. – Dzięki, ale… - Potrzebujecie auta. Weźcie moje. Nie pozwólcie biednej dziewczynie stracić jej duszy dlatego, że byliście zbytnio uparci, aby jechać pożyczonym samochodem. Westchnęłam, zamykając na krótko oczy, aby zastanowić się nad wszystkim, przed czym próbowałam ją chronić. - Dzięki, Em. - Zawsze służę pomocą. Uśmiechała się, a jej oczy błyszczały niesamowicie, podobnie, jak Toda. - Kupisz własny gaz. Chyba, że pozwolisz mi się, wlec z tyłu… - Nie – uśmiechnęłam się, aby złagodzić odrzucenie. – To zbytnio niebezpieczne. A jeżeli będziesz się ze mną kłócić, nie wezmę twojego samochodu. - Zrozumiałam. Okej, więc jedźmy. Muszę dotrzeć do Cinemark przed czwartą. Wyprostowała się na siedzeniu i włączyła silnik jeszcze jeden raz. - Nie wiem, jak będę serwować popcorn przez cztery godziny, po tym wszystkim…
TranslateBooks_Team
Strona 135
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XIV - Hej, wejdźcie. – Harmony Hudson trzymała dla nas drzwi wejściowe, jeszcze zanim wysiedliśmy z samochodu. – Coś nie tak z Emmą? Nash zerknął na nią, idąc po wysuszonym trawniku, a ja podążyłam za jego spojrzeniem i zobaczyłam Emmę, która wyglądała na trochę oszołomioną, kiedy zamykała samochód, jakby w końcu to do niej całkowicie dotarło. Żniwiarz całkowicie zniknął. - Właśnie spotkała Toda. – Weszłam do ciemnego, ciepłego salonu Nasha i rzuciłam torbę na podłogę przy kanapie. - Aa… – Harmony uśmiechnęła się porozumiewawczo, kiedy Emma weszła na ganek. – Potrzebujesz trochę przetworzonego cukru. Wejdź, mam ciasteczka. Emma nawet nie próbowała się opierać. Zjadła już tyle smakołyków Harmony, że dobrze wiedziała, że nie odrzuca się takiej oferty, pomimo iż dzięki naszemu krótkiemu objazdowi, była już spóźniona do pracy. Harmony zamknęła drzwi wejściowe i poszła za nami do kuchni, gdzie zebraliśmy się wokół wysepki kuchennej i talerza z jeszcze ciepłymi czekoladowymi ciasteczkami, które skrzyły się w tym świetle niewielkimi kryształkami cukru. - Przysięgam Harmony, jeśli nie przestaniesz piec, nie będę w stanie zmieścić się do własnego samochodu. Zakładając, że kiedyś go odzyskam. – Pozwoliłam plecakowi zsunąć się na podłogę i wgryzłam się w ciasteczko, zaskoczona, odkryłam łagodny środek z masła orzechowego. – Przepraszam, że tata zawracał ci wczoraj głowę – powiedziałam pomiędzy kolejnymi kęsami. – Całkowicie przesadza. - Wiesz, nie zaszkodziłoby ci zameldować się od czasu do czasu, żeby nie musiał się martwić. – Mama Nasha sięgnęła przez blat, żeby klepnąć syna po ramieniu. – Tobie też. Z jakiegoś powodu masz komórkę. Nash wzruszył ramionami i uniknął mówienia, wskazując całe ciastko w ustach. Ale ja czułam się zobowiązana do odpowiedzi. - Jest moim tatą. Będzie się martwił niezależnie od tego, co robię. – Część mnie była wdzięczna, że niepokoił się czymś słusznym, a nie głupotami, jak główną zawartością butelki mojego szamponu. Ale pozostała część mnie, nie potrafiła uniknąć ironii. Przez prawie trzynaście lat nawet nie wiedział, o której miałam godzinę policyjną, a teraz zmienił się w ojca roku. Zanim zadzwoniła Addy, byliśmy na dobrej drodze, żeby dostać się do domu, zanim ktokolwiek będzie się nas spodziewał. Jeśli wiedziałabym, co TranslateBooks_Team
Strona 136
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ma się wydarzyć, zadzwoniłabym do taty, nawet jedynie po to, żeby wymyślić powód, dla którego się spóźnię. Ale po telefonie Addy, wszystko zmieniało się tak szybko, że prawdę powiedziawszy zapomniałam, że mam komórkę, a tym bardziej, o mojej godzinie policyjnej. - Mmm. – Emma jęknęła po pierwszym kęsie, przysięgam, że jej oczy prawie wywróciły się do tyłu głowy. – Mogę wziąć jedno na drogę? Harmony uśmiechnęła się promiennie i natychmiast zaczęła grzebać w jednej z szuflad. – Zapakuję ci kilka. Emma wyszła pięć minut później, uzbrojona w papierową torbę ciasteczek z orzechową niespodzianką i skrytą obietnicą, żeby spotka się z nami na podjeździe Nasha o północy. Jego mama będzie już w pracy, a mój tata będzie już wtedy spał. Zakładając, że nie obudzę go, wymykając się z domu. Kiedy Emmy już nie było, Harmony wysłała Nasha do pokoju z talerzem pełnym ciastek i dobitną sugestią, żeby wykorzystał trochę prywatności do zrobienia pracy domowej. Kiedy parę minut później zabrzęczał Xbox, wywróciłyśmy oczami. Nash będzie odkładał pracę domową do ostatniego możliwego momentu i prawdopodobnie skończy ją jedynie w połowie. Nadal dąży prosto do najlepszych studiów. Prawdopodobnie wygłosi mowę na koniec studiów, jeśli kiedykolwiek będzie o to aplikował. Harmony wlała gazowany napój na lód do dwóch szklanek, potem wskazała mi głową, żebym wzięła jeszcze parę ciastek do salonu. – Twój tata wie, że tutaj jesteś, prawda? – Wzięła łyk ze swojej szklanki i przeszła tyłem przez wahadłowe drzwi, żeby przytrzymać je otwarte dla mnie. - Taak. Te lekcje były jego pomysłem. Powiedział, że uzbrojenie mnie w informacje, to najlepszy sposób na uniknięcie kłopotów. Czy coś w tym stylu. – W rzeczywistości przypomniałam mu, że straszył mnie, abym ze szkoły wracała prosto do domu. Przy odrobinie szczęścia nie zgadnie, że wiedza, w którą miałam się uzbroić, mogła wpakować mnie w większe kłopoty, niż mógł sobie wyobrazić. Miejmy nadzieję, że to jednak wystarczy, żeby wyciągnąć nas wszystkich z problemów. Miałam mało precyzyjny plan, jak nakłonić Harmony, żeby nauczyła mnie tego, czego potrzebowaliśmy i sprawić, żeby myślała, że to jej pomysł. Psychologia odwrotna. Działa jedynie na przedszkolaków i dorosłych.
TranslateBooks_Team
Strona 137
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Moglibyśmy zamiast tego uciec dzisiaj z lekcji i obeżreć się niezdrowym jedzeniem. – Opadłam na kanapę i postawiłam na stole owiniętą serwetką paczuszkę ciastek. – Nie musimy mówić tacie. Odcienie niebieskiego w tęczówkach Harmony zakręciły się ospale, a jej zmarszczone brwi wyglądały niewiarygodnie czarująco, jak na osiemdziesięciodwuletnią kobietę. Z drugiej strony trzymała się wybitnie dobrze, jak na swój wiek. – Kaylee, musisz nauczyć się czegoś o dziedzictwie i zdolnościach bean sidhe. Nie chciałabym, żebyś natknęła się później na coś przez przypadek, jak to było z Belfegorem. - Och, na pewno nie. Nie teraz, kiedy wiem, czym jestem. I to nie tak, że kiedykolwiek zamierzam tego użyć, prawda? – Wzruszyłam ramionami, ale w środku wzdrygnęłam się od jej zranionego spojrzenia. – Miałam na myśli, że już wiem, jak cofnąć moje zawodzenie i to wszystko, czego naprawdę potrzebuję, tak? – Nienawidziłam udawania niezainteresowanej tym, co mi pokaże, kiedy w rzeczywistości byłam tego bardzo ciekawa. Jeszcze bardziej nienawidziłam tego, że brzmiałam, jak niewdzięczna za jej pomoc. Ale dusze Addy i Regan zależały od tego, czy sprawię, że Harmony będzie chciała uczyć mnie czegoś, czego tata by nie pochwalał. Czegoś, czego normalnie by mi nigdy nie pokazała. - Nigdy nie wiadomo, Kaylee. – Wypiła ponownie ze swojej szklanki, prawdopodobnie, żeby ukryć rozczarowanie, które praktycznie zmazało jej głębokie dołeczki z policzków. – Nagłe wypadki się zdarzają, a pewnego dnia możesz potrzebować wiedzy, jak dostać się do Otchłani, zamiast tylko rzucać na nią okiem. Zmarszczyłam brwi, okazując niepewność, kiedy żułam ostatni kęs ciastka. – Czy to nie jest niebezpieczne? Wzruszyła ramionami i podciągnęła rękawy dopasowanego liliowego sweterka. – Niekontrolowane, tak. Ale ryzyko byłoby w zasadzie minimalne, jeśli przeniesiemy się tam stąd. - Bo ludzkie domy nie istnieją w Otchłani? – Myślałam o tym, co powiedziała mi w niedzielę. - To prawda, ale mieszkańcy Otchłani mają swoje własne domy, a jeśli przeniesiesz się bez wiedzy, dokąd się dostaniesz, skończysz gdzieś, gdzie nie chciałaś być. Obstawiałam, że to było duże umniejszenie. - Nie możemy po prostu zerknąć i zobaczyć, co jest w tym miejscu na planie Otchłani? - Tak jakby. – Harmony wyprostowała się, teraz się ożywiła, bo byłam otwarcie zaciekawiona. – Jeśli rzucasz okiem na Otchłań stąd albo TranslateBooks_Team
Strona 138
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
odwrotnie, widzisz dwie nawarstwione rzeczywistości, jedna nad drugą. To może być naprawdę dezorientujące, jeśli nie jesteś przyzwyczajona do umysłowego oddzielania tego, co widzisz. Możesz łatwo przeoczyć coś ważnego. Albo niebezpiecznego. - Więc skąd wiesz, że bezpiecznie jest się przenieść z twojego domu? – Zapytałam, a potem pozwoliłam brwiom unieść się w podnieceniu. – Zrobiłaś to prawda? Gdzie się znajdziemy? Harmony odłożyła okulary na koniec stołu, potem bezpośrednio spotkała moje spojrzenie. – Tak, zrobiłam to. Musiałam się przenieść, kiedy się tu wprowadziliśmy, żeby się upewnić, że to bezpieczne, tak na wszelki wypadek. Nadal robię to okresowo, żeby mieć pewność, że nic się nie zmieniło. - Co mogło się zmienić? Wzruszyła ramionami. – Krajobraz tam się rozwija, tak jak nasz, opiera się na potrzebach populacji. - Więc, jest bezpiecznie? Uśmiechnęła się, oczywiście ciesząc się z mojego zainteresowania. – Tak, jest bezpiecznie. Względnie, w każdym razie. Ten punkt w Otchłani – rozciągnęła ramiona, żeby objąć cały dom – jest…niezamieszkany. Ale Kaylee, tam wszystko jest inne. To jest jak wypaczone odzwierciedlenie naszego świata. Wszystko jest zniekształcone, jak świat, który został przesunięty, kiedy wszystko było już wybudowane. Wiedziałam dokładnie, co miała na myśli, mimo że nigdy właściwie nie byłam w Otchłani, ale widziałam stworzenia, które tam mieszkały. One też były wypaczone. Nieproporcjonalne, jak obrazy rozciągnięte albo zgniecione w lustrach w wesołym miasteczku. Mogłam sobie tylko wyobrażać, jak musiało wyglądać ich otoczenie. I chciałam to sobie jedynie wyobrażać. Ale sama wyobraźnia nie odzyska dusz sióstr Page. Ani nie pozwoli mi wydostać się z domu, jeśli ojciec nie pójdzie do łóżka o przyzwoitej godzinie… - Czy kiedykolwiek przenosiłaś się z mojego domu? – Moje serce waliło boleśnie, kiedy wypowiadałam te słowa. Ona przejrzała moje pytanie. Wiedziała, co kombinowałam. Powie mojemu tacie i wszystko się skończy. Addy umrze bez duszy, a Regan podąży za swoją siostrą, kiedy nadejdzie jej czas. Ale Harmony jedynie przechyliła głowę w jedną stronę i zmarszczyła brwi, kiedy dotarły do niej nieprzyjemne możliwości. – Tylko raz. Dlaczego? Myślałam szybko i zdecydowałam się na półprawdę. – Przeraża mnie myśl, że ktoś inny—jakaś dziwna rodzina z Otchłani—może mieszkać w TranslateBooks_Team
Strona 139
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
zmienionej wersji mojego domu. Co jeśli znajdę się w niebezpieczeństwie i będę musiała się przenieść? Wolałabym wiedzieć, w co mogę się wpakować, zanim właściwie się tam dostanę. Żeby się upewnić, czy to bezpieczne. – Przytoczyłam jej własne słowa i jasnoniebieskie oczy Harmony pociemniały na chwilę, zanim oczyściły się, jak niebo po letniej burzy. Podziwiałam jej opanowanie. Jej wytrwałość. Harmony podniosła się i poskładała swoje życie dwukrotnie, po śmierci męża i najstarszego syna, i nadal znajdowała wystarczająco siebie, żeby dzielić się z ludźmi, którzy jej potrzebowali. Żeby chronić mnie i Nasha, a tym samym Addy i Regan.. - Nie musisz się o to martwić. – Podała mi ciastko, które miała spróbować, jakby odrobina cukru naprawdę mogła uczynić wszystko lepszym. – Otchłań jest o wiele słabiej zaludniona niż nasz świat – kontynuowała, a ja wgryzłam się w ciasteczko. – To nie tak, że każdy dom tutaj reprezentuje dom tam. Jeśli przeniesiesz się ze swojego domu, znajdziesz zarośnięte pola z budynkami w oddali, w kierunku naszego śródmieścia. Coś bardzo podobnego do tego, co zobaczysz, jeśli przeniesiesz się stąd. Dobrze. Przeżuwałam dalej, żeby ukryć westchnienie ulgi. - Ale, Kaylee, to nie znaczy, że powinnaś tego próbować. – Teraz była poważna, a jej niebieskie oczy błyszczały w naglącym ostrzeżeniu. – Otchłań jest niebezpieczna, szczególnie dla Beas sidhe i nie powinnaś tam iść, chyba że dosłownie nie będziesz miała innego wyboru. Mogłam jedynie przytaknąć. – Ale jeśli będę musiała? Jeśli to będzie nagły wypadek? – Przerwałam, spotkałam jej spojrzenie, jednocześnie pozwalając mojemu błyszczeć zapałem i ostrożną obawą w równym stopniu. Tak jakbym chciała wiedzy, ale miała nadzieję, że nigdy jej nie użyję. Co było całkowitą prawdą. Mój strach był rzeczywiście wystarczający, żeby przenosić się tylko pod nadzorem. – Powiedziałaś, że to działa, jak zerknięcie na Otchłań, prawda? - Tak. – Trzymała szklankę w obu dłoniach i opierała się o podłokietnik kanapy, z jedną stopą włożoną pod szczupłą nogę, wyglądała spokojnie na jedną czwartą swoich lat. – Różnica polega na zamiarze. Jeśli wezwiesz swoje zawodzenie celowo, tak jak się tego uczyłaś w poniedziałek, ale chcąc dostać się do Otchłani, zamiast po prostu zerknąć, przeniesiesz się. – Odstawiła ponownie szklankę i wyprostowała się, tak jakby chciała podkreślić znaczenie tego, co zamierzała powiedzieć. – To przerażająco proste, Kaylee. Najważniejszą rzeczą, której musisz się nauczyć to, to, jak nie przenieść się, kiedy chcesz tylko zerknąć, bo kiedy przeniesiesz się po
TranslateBooks_Team
Strona 140
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
raz pierwszy, twoje ciało zapamięta jak to zrobić. I czasem jest tak, jakby twoje ciało chciało się przenieść, nawet jeśli ty tego nie chcesz. Okej, to przerażające. Zadrżałam z nagłego przypływu strachu, który pozostawił dreszcze na całych moich rękach. - Właśnie dlatego nie będziemy próbować. – Harmony ponownie się oparła, a jej zwykły sympatyczny uśmiech znowu był na swoim miejscu. – Myślę, że teoretyczna wiedza wystarczy. Zauważyłam, że kiwam głową, mimo że naprawdę potrzebowałam faktycznego doświadczenia. – Kiedy tam jesteś, czy z powrotem dostajesz się w ten sam sposób? Przez zawodzenie z zamiarem dostania się do domu? Harmony przytaknęła. – Ale Kaylee, ta wiedza jest wyłącznie do nagłych przypadków. Nie mogę tego wystarczająco podkreślić. – Przytaknęłam, ale ona kontynuowała. – Nie zwiedzaj Otchłani. Praktycznie świecisz młodością, witalnością, a to przyciąga… ludzi. Mieszkańców Otchłani. Iiii, to czyniło to nawet bardziej przerażającym… - Nie martw się. – Wypuściłam powietrze i uśmiechnęłam się, żeby ją odprężyć. – Nie będę krążyć w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. – Teraz jakoś samo zdawało się mnie odnajdywać… - Wiem. Wypiła resztę napoju i siedziałyśmy w ciszy przez prawie minutę, słuchając odgłosów walki z puszką, dochodzących z pokoju Nasha. Potem, mimo że przez to, czego się nauczyłam, byłam bardziej spięta niż chciałam przyznać, zagrałam ostatnią kartą, zdesperowana, w związku z tą pozostającą informacją. - Jako że sprawdziłaś dla pewności, czy bezpiecznie jest się stąd przenosić, mój tata zrobił pewnie to samo, prawda? Przeniósł się z naszego domu, żeby się upewnić, że to bezpieczne? Harmony uśmiechnęła się szeroko, jakbym dopiero co poprosiła ją, żeby wyjaśniła mi różnicę pomiędzy chłopcami, a dziewczynami. – Niezupełnie – powiedziała, nadal się uśmiechając. – Twój tata nie może się samodzielnie przenosić. – Co już wiedziałam, dzięki Todowi. – Więc go wzięłam. Ludzie ani męskie Bean sidhe nie mogą się przenieść bez zawodzenia kobiety. - Och – pozwoliłam oczom się rozszerzyć w zaskoczeniu i niepokoju. – Co, jeśli będziemy w nagłym przypadku i oboje będziemy musieli się przenieść? Jak mogę to zrobić? Jak zabrać go ze mną? Nie myślałam, że odpowie. Naprawdę tak nie sądziłam. I pewnie by tego nie zrobiła, gdyby nie oczywiste poczucie winy, jakie czuła przez TranslateBooks_Team
Strona 141
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
napędzenie mi stracha wiedzą, że pewnego dnia mogłabym musieć zostawić ojca w płonącym budynku, bo on nie mógłby się przenieść. - Musiałabyś go mocno trzymać, kiedy będziesz się przenosić, a on powędruje z tobą. Działa to na tej samej zasadzie, jak z tym, co trzymasz lub nosisz. To chroni cię przed pokazaniem się nago w Otchłani. – Harmony uśmiechnęła się szeroko z własnego dowcipu, a ja zmusiłam się, żeby go odwzajemnić i pozwolić jej myśleć, że nie wychodziłam z siebie ze strachu. - Kończycie? – zapytał Nash, a ja spojrzałam w górę i zobaczyłam, że nas obserwuje ze swojego krótkiego ciemnego korytarza. Spojrzał znacząco na zegarek, a potem na mnie. – Jest prawie czwarta trzydzieści. O której miałaś być w domu? - Mój tata pewnie wkrótce zadzwoni, żeby mnie sprawdzić. Wiesz, żeby upewnić się, że nie bawię się dobrze, ani nie zachowuję jak nastolatka. – Wstałam i podniosłam plecak, Harmony również wstała. Załapała. - Traktuj tatę łagodnie. Jest w tym całkiem nowy. - Wiem. – Ale to była jego wina. Miał przeszło trzynaście lat, żeby przywrócić swoją rolę w moim życiu po śmierci mamy i jak dotąd, późno okazywało się być tylko nieznacznie lepsze od wcale. – Odprowadzisz mnie? – zapytałam Nasha, udając się w kierunku drzwi. - Z przyjemnością. - Dziękuję za ciasteczka, Harmony. I za lekcje – dodałam, nadal próbując nadrabiać udawaniem, że nie obchodził mnie jej trud włożony w to, żeby mi pomóc. - Nie ma problemu. – Udała się do kuchni z dwoma pustymi szklankami. – Nash, proszę nie ociągaj się. Wątpię, żeby spędzanie czasu z tobą było w tym momencie na zatwierdzonej liście Kaylee. Delikatnie ujęte, biorąc pod uwagę, że niezależnie od tego, co tata myślał, że robiłam, wiedział, że byłam wtedy z Nashem. Nash wywrócił oczami na mamę i przytrzymał otwarte drzwi z siatką na owady, a ja wepchnęłam obie ręce do rękawów kurtki i wzięłam torbę, którą dla mnie trzymał. – Pa, mamo… Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, bo drzwi się za nami zamknęły, a my szliśmy, trzymając się za ręce, pomimo zimna odrętwiającego moje palce. Szliśmy w wygodnej ciszy, otworzyłam frontowe drzwi domu kółkiem na klucze, w którym widoczny był brak kluczyka od samochodu. Nash wszedł do środka, pomimo ostrzeżenia swojej mamy. - Chcesz coś przekąsić? – Zrzuciłam kurtkę i torbę, i pozwoliłam im opaść na kanapę, potem spojrzałam w górę na Nasha, który był tak blisko, że wstrzymałam oddech. TranslateBooks_Team
Strona 142
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Chcę ciebie. – Jego oczy tliły się, a usta delikatnie się rozsunęły. Wystarczająco, żeby sprawić, że chciałam wypełnić je moimi. Spróbować jego dolnej wargi i pozostawić ścieżkę pocałunków nad zarostem na jego szczęce i w dół szyi. - Mmm – wyszeptałam, kiedy jego usta odnalazły wgłębienie poniżej mojego ucha, odruchowo zauważyłam, że był to ten sam dźwięk, który wydała Emma, kiedy wgryzła się w swoje pierwsze ciasteczko. Nash był taki pyszny w całkowicie niezadowalający sposób. Niezadowalający, bo nieważne, jak wiele czasu ze sobą spędzaliśmy i niezależnie od tego, jak ściśle do niego przylegałam, zawsze chciałam więcej. Ale jeżeli więcej było czymś zbyt dużym dla mnie, a wystarczającym dla niego? Strach utrzymywał się z pewnością dzięki temu, że nie wiedziałam, czy jeśli prześpię się z Nashem—jeśli dam nam obojgu to, czego chcieliśmy—on nie pójdzie do przodu w poszukiwaniu nowego wyzwania. To zdarzało się wcześniej wiele razy. Lista jego przeszłych podbojów była długa i znakomita, przynajmniej jak na normy Eastlake. Nie mogłam przenieść mojej paranoi do łóżka. W rzeczywistości ona rosła z każdym jękiem, jaki wydawał, bo one mówiły mi, jak bardzo mnie pożądał. Ale co, jeśli pożądanie było, jak czekanie aż popcorn wystrzeli albo na zaparzenie kawy? Oba pachniały tak dobrze, ale smak mógł nigdy nie spełnić oczekiwań stawianych przez tak wyśmienite zapachy. Ani też posiłek mógł nie być satysfakcjonujący. Co jeśli byłam seksualnym odpowiednikiem popcornu? Nadającym się jedynie na lekką przekąskę? Usta Nasha spotkały moje, a ja odepchnęłam te obawy. Otworzyłam się na niego, wsysając jego język do ust, smakując go. Przechylił się w moim kierunku i upadlibyśmy na poduszki, jeśli nie oparłby ręki na oparciu kanapy. Popchnął mój plecak i kurtkę na podłogę, potem opuścił mnie delikatnie, powoli. Z doprowadzającą do szału cierpliwością. Nawet zanurzona we własnych wątpliwościach, nie miałam cierpliwości. Umiejscowił się nade mną, jego biodra napierały na mnie, klatka ciążyła na mojej, utrzymując go w górze na jednym łokciu. Jego kolano wślizgnęło się pomiędzy moje, a ja sapnęłam, zasysając od niego powietrze. Ciepło wzrastało od mojego brzucha, wywołując mrowienie wyżej. Smakował tak dobrze. Dotykał tak dobrze. I rozumiałam go w sposób, w jaki nigdy nie mogłaby tego zrobić żadna ludzka dziewczyna. Z pewnością to wiedział… TranslateBooks_Team
Strona 143
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Usta Nasha wyznaczyły drogę do mojej szyi, umiejscawiając serie eksplozji, adrenalina pompowała się przez moje serce. Zacisnęłam dłoń na jego koszuli, potem podciągnęłam ją do góry, palcami wodząc po jego brzuchu. W tym momencie stałam się fanką piłki nożnej z prostego powodu, to ona dosłownie go ukształtowała. Nie mogłam oprzeć się pokusie przebiegania dłońmi dokoła jego pleców, kiedy skręcały się i marszczyły pod moimi palcami. Był ucieleśnieniem siły i zwykłe dotykanie go sprawiało, że byłam silniejsza. Mocniejsza. Zdolniejsza do zrobienia wszystkiego, co było przed nami. Jeśli miałabym Nasha, mogłabym to zrobić. Mogłam zrobić wszystko. Telefon zadzwonił, a Nash jęknął do mojego ucha, chmura jego gorącej frustracji podsyciła moją własną. – Twój tata? - Prawdopodobnie. Opadł na mnie, przygważdżając mnie chwilowo do kanapy, kiedy telefon zadzwonił ponownie, a ja nie chciałam się ruszyć. Nie chciałam, żeby wstał. Oczywiście musiał, ale zrobił to tak pooowoli, ześlizgując się ze mnie po każdym pojedynczym calu jego doskonałego ciała, aż usiadł na podłodze koło kanapy z dłonią położoną całkowicie bez motywacji na moim brzuchu. Wykrzywiłam jedną rękę nad głową i chwyciłam telefon, przesuwając się tak nieznacznie, jak to tylko było możliwe. – Halo? - Zakładam, że jesteś w domu? – powiedział mój ojciec, ze szczęknięciem metalu w tle. - Odebrałam telefon, zgadza się? – Zamknęłam oczy w żalu; moja odpowiedź była nawet bardziej szorstka niż zaplanowałam, a głos był spotęgowany przez irytację, że nam przerwano. Tata westchnął, a ja usłyszałam urazę w jego oddechu. – Czy Nash tam jest? - Odprowadził mnie do domu. Znowu westchnął i podniósł głos. – Nash, idź do domu. Nash skrzywił się. – Właśnie… wychodziłem. - Pozdrów mamę – powiedział ojciec. Potem była tylko cisza i więcej szczęknięć metalu na linii, zrozumiałam, że czekał aż Nash wyjdzie. W porządku. - Um, pozdrowię. – Nash wstał i pochylił się, żeby pocałować mnie w policzek, to wszystko, co mógł zrobić, kiedy był mój tata, nawet jeżeli obecny tylko duchem. I głosem. – Do zobaczenia, Kaylee – powiedział, a potem zamknął drzwi, wychodząc. - Zadowolony? – warknęłam do telefonu. Tym razem nie żałowałam. TranslateBooks_Team
Strona 144
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Nie, Kaylee, nie jestem zadowolony. Będę w domu o 7.30 z kolacją. Co chcesz z chińskiej restauracji? Ugryzłam się w język, żeby powstrzymać się przed powiedzeniem czegoś, czego później bym żałowała. Prawdopodobnie dużo później. – Smażony ryż z krewetkami. Mam się zameldować? - Byłoby świetnie. Dzięki. – Rozłączył się, a ja gapiłam się na pusty salon, życząc sobie, żebym znalazła sposób, w jaki mogłabym dać sobie radę z tatą i uratowaniem duszy Addy. Ale jak dotąd, te dwie sprawy zdawały się wzajemnie wykluczać. Na szczęście, to była tylko kwestia godzin, a potem moje życie wróci do normy. Zakładając, że przetrwam noc.
TranslateBooks_Team
Strona 145
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XV Mój tata przeszedł przez frontowe drzwi o siódmej dwadzieścia cztery niosąc białą, papierową torbę. Pachniał metalem oraz potem. Był wyczerpany. Wyglądał okropnie. Współczułam mu i czułam się bardzo winna. Po śmierci mamy i po tym, jak moje wychowanie przejęli moja ciocia i wujek, mój ojciec zamieszkał w Irlandii, żeby prowadzić pub, którego właścicielami byli jego rodzice. Żył przyzwoicie, ale większość swoich dodatkowych pieniędzy szła na płacenie moich nieprzewidzianych wydatków i fundowanie moich przyszłych studiów. Więc, kiedy wrócił z powrotem do Stanów, nie miał ze sobą nic poza jedną walizką i pieniędzmi, które wystarczyły na wpłacenie zaliczki na wynajem domu i kupno używanego samochodu – ja wciąż miałam ten, który kupił mi na szesnaste urodziny. Teraz całymi dniami pracował w fabryce, pracując po godzinach, kiedy tylko mógł, ponieważ uważał, że powinien przynajmniej spróbować zarobić tak dużo pieniędzy jak jego brat. Nie dbałam o pieniądze. Trochę więcej pieniędzy sprawiało jedynie, że ludzi chcieli mieć ich jeszcze więcej. Poza tym, lubiłam nasze stare meble, bo kiedy coś na nie rozlałam, nikt się nie wkurzał, co oznaczało, że mogłam spokojnie jeść wszystko przed telewizorem. Ale tata nalegał, żebyśmy co wieczór jedli razem obiad. Nasz okropny kuchenny stół do grania w karty miał służyć za magiczną różdżkę, która machała na nas, próbując przemienić nas w prawdziwą rodzinę. Ale podczas niektórych kolacji, cała ta magia wydawała się irytować i frustrować obydwoje z nas. Jednak on wciąż próbował… - Przyniosłem trochę smażonych pierogów21. – Położywszy tłustą torbę na karcianym stole założył swoją kurtkę na oparciu składanego, metalowego krzesła. - Dzięki. – Wiedział, że to były moje ulubione. Znał mój cały, ulubiony zestaw ‘na wynos’, ponieważ rzadko miał czas na gotowanie, a ja nie dbałam o to, czy kiedykolwiek jeszcze zjem domowe, zdrowe jedzenie po przeżyciu trzynastu lat z ciocią Val. Jedliśmy w zupełnej ciszy, czasami tylko wyrywał mnie z zamyślenia, pytając, czy odrobiłam zadanie – tak – i jak tam ze mną, Nashem i Harmony 21
W oryg. Fried wontons – coś w rodzaju naszych pierogów, popularne w kuchni chińskiej. To chyba to:
http://en.wikipedia.org/wiki/File:FriedWonton.jpg
TranslateBooks_Team
Strona 146
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
– w porządku. Dobrze się składało, że nigdy nie pytał o Toda, bo gdyby to robił, z moich odpowiedzi dowiedziałby się, że sporo czasu spędzam także ze żniwiarzem. A przez to stałby się nawet bardziej wkurzony i zmartwiony. - Jak długo to wszystko będzie tak wyglądać? – Mój tata zapytał, kiedy odepchnęłam stołek i wrzuciłam swój papierowy talerzyk do plastikowego kosza na śmieci. – Jak długo jeszcze zamierzasz być wściekła? - Nie jestem wściekła. – Powlokłam się do salonu i wepchnęłam książki do trygonometrii i historii do plecaka, wkładając między nie odpowiednie zadania domowe. – Ja tylko… - …mam pewne rzeczy na głowie, o których nie mogę ci powiedzieć. Rzeczy, z którymi prawdopodobnie mógłbyś mi pomóc. Ale i tak byś tego nie zrobił. Więc rozmowa niczego nie zmieni. – Mam parę spraw na głowie. To nie ma nic wspólnego z tobą. Chciałam wyjaśnić, że wszystko będzie coraz lepiej. Że przestanie się tak bardzo starać – a zacznie zdawać sobie sprawę, że mam szesnaście, a nie sześć lat – i w końcu, że zrozumie, że Nash trzyma mnie z dala od kłopotów, a nie jest ich przyczyną. Kiedy to się stanie, obydwoje będziemy mogli wrzucić na luz. Może będzie nawet w stanie opowiedzieć mi o mojej mamie, bez wycierania łez i szukania wymówek, żeby tylko przestać mówić. Ale jeszcze nie teraz. Nic z tego nie mogło się stać dopóki wciąż pomagałam Addy i Regan za jego plecami. Ponieważ wiedział, że coś jest nie tak i nie mógł ruszyć z miejsca dopóki ta sprawa nie zostanie rozwiązana. A ja nie będę w stanie spojrzeć mu w oczy, dopóki nie skończę z kłamstwami. Nastąpi to już wkrótce. Już niedługo. Mój tata zasnął w swoim fotelu zaraz po jedenastej i siedział w nim chrapiąc przez kilka minut, zanim zdecydowałam się wyłączyć telewizję. Mogłam jedynie gapić się na niego z kanapy i gotować z frustracji. Powinien zasypiać w swoim łóżku, a nie w salonie! Mogłam go obudzić i powiedzieć mu, żeby poszedł do łóżka. Wciąż zostałoby mu więcej niż pół godziny, żeby zapaść w sen, zanim musiałam wyjść do Nasha. Ale ostatnim razem, kiedy tak zrobiłam, zdecydował, że nie jest jeszcze gotowy iść spać i został w salonie, oglądając jakiś głupi film akcji do północy. Mogłam go zostawić, tam gdzie był i mieć nadzieję, że nie sprawdzi, co u mnie, kiedy będzie się kładł. Ale wtedy istniało ryzyko, że obudzę go, otwierając drzwi wejściowe. Ponieważ okno w moim pokoju było zamknięte na amen, a tylnie drzwi z siatką na komary skrzypiały jak wkurzona sekutnica. Pozostawał mi jedynie plan B, którego właściwie starałam się uniknąć.
TranslateBooks_Team
Strona 147
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Drzwi mojego taty pozostawały otwarte, więc mogłam dostrzec swoją komórkę na stoliku nocnym, wyglądającą na osamotnioną i smutną. Nigdy nie wiedział, że ją biorę, a ja miałam większe poczucie bezpieczeństwa w razie, gdyby coś poszło bardzo źle, kiedy byłam poza domem. Wzięłam swój telefon – byłam zbyt dużym mięczakiem, żeby dać się wciągnąć w coś tak niebezpiecznego bez jakiegokolwiek zabezpieczenia – a następnie zapatrzyłam się na siebie w lustrze, zastanawiając się, czy mam na tyle odwagi, żeby zrobić coś, co trzeba było zrobić. Wsunęłam kosmyk prostych, brązowych włosów za ucho i rozmyślałam, czy moje tęczówki wirują. Nie mogłam sama tego zobaczyć, ale gdyby Nash tu był może mógłby zobaczyć cienie błękitu wirującego ze strachu, który pulsował przez moje żyły zostawiając sople lodu po swoim przebudzeniu, grożąc roztrzaskaniem się z kolejnym ruchem. Czy byłam w stanie chodzić po Otchłani, tak jakbym do niej należała? Czy mogłam zażądać wizyty u Helliona i zaoferować mu wymianę? Nawet gdybym mogła, to czy przeżyłabym taką wizytę? A jeśli tak, to na co się otwierałam? Wydawało się to nadzwyczajnie złym pomysłem, żeby zwrócić na siebie uwagę demona. I z pewnością było to opozycją do wyznawanej przez mojego tatę filozofii o nie zwracaniu na siebie uwagi jako podstawy przeżycia. Przynajmniej nie byłabym sama. Miałabym Nasha i Toda. Zakładając, że przeżyję wykradanie się z własnego domu. Co powinnam wziąć? Coś, co w ogóle będzie działać w Otchłani. Podróżna latarka wydawała się mądrym wyjściem, ale czy naprawdę chciałam wkroczyć w inną rzeczywistość nie mając ze sobą niczego poza bezużytecznym telefonem i podręcznym opatrunkiem? Wsunęłam swoje żałośnie niekompletne klucze po kieszeni. Kasa nie zrobiłaby żadnego wrażenia w Otchłani – Nash powiedział, że używają innej, niewyobrażalnej waluty – ale może się przydać, zanim przekroczymy granicę. Małe, kamienne pudełeczko na moim kredensie zawierało w sobie wszystko, co miało namacalną wartość, którą posiadałam: pierścionek zaręczynowy mojej mamy i czterdzieści osiem dolarów pozostałych z mojej ostatniej wypłaty. Wepchnęłam banknoty do przedniej kieszeni. Zwykle niewielka kwota pieniędzy podnosiła na duchu; oznaczała awaryjne pieniądze na benzynę, albo opłatę za bilet autobusowy, gdybym je potrzebowała. Ale tym razem wciąż czułam się żałośnie nieprzygotowana, żeby zmierzyć się ze światem z tak niewieloma rzeczami, które mogłyby mi pomóc. TranslateBooks_Team
Strona 148
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
To, czego naprawdę potrzebowałam, to broń. Niestety, najbardziej niebezpieczną rzeczą w całym domu był nóż rzeźniczy mojego taty, a coś mi mówiło, że nie przyda się za bardzo, kiedy przyjdzie mi się zmierzyć z czymkolwiek z Otchłani. Związałam włosy w kucyk i zarzuciłam na ramiona kurtkę. Następnie zadecydowałam, że jestem gotowa do wyjścia. Przynajmniej, tak bardzo gotowa, jak mogłam być. Moje serce biło wściekle, a moje gardło zrobiło się nagle zbyt ciasne, żeby można było przez nie oddychać. Mój tata obudziłby się, gdybym próbowała przesunąć zasuwkę i łańcuszek drzwi wejściowych, ale nikt nie powiedział, co jeszcze obudziłabym, gdybym przeszła do Otchłani. Harmony powiedziała, że będzie tam jedynie puste pole, ale co, jeśli się myliła? Co, jeśli rzeczy się zmieniły, odkąd ostatnio przechodziła przez granicę? Strząsnęłam z siebie strach, zmuszając swój kręgosłup do wyprostowania się i podniosłam głowę. Najlepszy sposób, żeby wkroczyć do jaskini lwa, jest stawianie stopniowych kroków. Myśląc o tym, zanurzyłam się w swoim wspomnieniu śmierci. To było jak skok na główkę do basenu pełnego przerażenia i smutku. Na początku wydawało mi się, że się w nim zanurzę. Utopię się cierpieniu. Wtedy zmusiłam swoje obolałe serce do pracy, szamocząc się desperacko w poszukiwaniu własnych emocji. Sophie. Emma. I w końcu, moja mama – ta niewielka część, którą zapamiętałam. Wspomnienia pieśni o ich dusze napełniły mnie bąbelkami powietrza od wewnątrz. Owiła mnie ciemność, a z mojego gardła zaczął wyciekać dźwięk. Ścisnęłam usta, żeby powstrzymać się od wybuchu roztrzaskującego ciszę krzyku smutku i niedoli. Jeśli mój tata usłyszy, jak zawodzę – albo śpiewam, z jego perspektywy – to będzie po wszystkim. Więc przełknęłam dźwięk, tak, jak nauczyła mnie Harmony. Zmusiłam, żeby cofnął się do mojego serca, gdzie brzmiało jego echo, uderzając w moje opanowanie i rozszarpując mnie od środka. Tym razem było prościej, tak jak obiecała. Albo raczej, tak, jak mnie ostrzegała. Mogłam zobaczyć opary Otchłani rozkwitające przede mną, pokrywające mój pokój szarą powłoką, owiewające łóżko, kredens i biurko różnymi odcieniami mroku. Teraz muszę tylko dodać do mojego płaczu jakąś intencję. Cokolwiek to znaczy… Moją intencją jest przekroczenie granicy, pomyślałam, zamykając oczy. Kiedy je otworzyłam, mój pokój wciąż był szary i wciąż taki jak tam przed chwilą? TranslateBooks_Team
Strona 149
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Byłoby o wiele prościej, gdybym miała jakiś tajny paszport, albo sekretny uścisk dłoni. Otchłani, sezamie, otwórz się! Aa, to też nie zadziałało. Ponownie zamknęłam oczy, ostrożnie utrzymując zawodzenie głęboko w gardle – jedynie znikome pasmo dźwięku wiło się wokół mojego pokoju, jak cienka wstążka Otchłannej energii przeciągnięta przeze mnie do wnętrza ludzkiego samolotu. Gdybym tylko mogła za nią podążyć, jak szlakiem okruszyn chleba, byłam pewna, że doprowadziłaby mnie, tam, gdzie chciałam dojść. Gdzie ja właściwie szłam… Brzęczenie lodówki za moim plecami ucichło, a zimne powietrze owiało moją twarz. Otworzyłam oczy i sapnęłam gwałtownie, krztusząc się własnym krzykiem. Zakaszlałam i cienki strumień dźwięku zginął w wilgotnym bulgocie. Mój pokój zniknął. Tak samo jak cały dom. Ściany, drzwi, meble. Wszystko znikło. Mój tata także. Stałam pośrodku ogromnego pola jakieś trawy, której nie rozpoznawałam. Rosło wystarczająco wysoko, żeby chude kiście nasion na końcówkach ocierały się o moje łokcie. Od razu wiedziałam, że nie muszę robić żadnego kroku, żeby przekonać się, że wędrówka byłaby bolesna. Przebiegłam palcami po ziarnach, zaskoczona szorstkością szeptającego dźwięku, które wydawały w zetknięciu z moją skórą. Łodygi były twarde i łamliwe i dziwnie zimne w dotyku, tak jakby odżywiały się lodowatym wiatrem, a nie słońcem. I nie były zielone, czy nawet wpadające w brąz, jak listopadowe odcienie traw w moim świecie. Całe pole miało ziemisty, oliwkowy kolor, z odcieniami głębokiej umbry22 blisko podstawy łodyg. Zaciekawiona, zgięłam jedną kiść ziaren i prawie wyskoczyłam z własnej skóry, kiedy pękła ze słyszalnym klapnięciem i roztrzaskała się między moimi palcami. Nie rozkruszyła się. Rozpadła się na setki drobnych, zimnych roślinnych kawałeczków. Drzazgi zabrzęczały jak małe dzwoneczki, kiedy upadały, ocierając się o inne łodygi i wirując w dół. Jedno ostra drzazga trawy zaczepiła się o tkaninę moich jeansów. Kiedy próbowałam ją strzepać, niechcący popchnęłam łupinkę dalej, wzdrygając się, kiedy niewielki szpikulec dźgnął moją skórę. Użyłam
22
czyli w sumie brązowy. Nawet tak tłumaczy część słowników. Ale w oryginale było z umbrą, więc
zostawiłam.
TranslateBooks_Team
Strona 150
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
paznokci jako szczypiec, żeby ostrożnie go wyciągnąć i z zaskoczeniem obserwowałam małą kropkę krwi, plamiącą moje jeansy. Głupia, ostra trawa mnie przecięła! To nadaje nowe znaczenie wyrażeniu „ostrza trawy…” Spojrzałam powoli w górę, a następnie odwróciłam się, próbując zobaczyć jak najwięcej trawy, która mnie otaczała, bez łamania kolejnych roślin. Byłam pośrodku pola, przynajmniej trzydzieści metrów od najbliższego brzegu, który znajdował się przede mną. Nie mogłam przejść przez trawę i jednocześnie uniknąć poszatkowania. Cholera! Kiedy Harmony powiedziała, że Otchłań jest niebezpieczna, myślałam, że ma na myśli jej mieszkańców! Rozejrzałam się wokół patrząc na obce otoczenie, miałam nadzieję, że doznam natchnienia. To, co byłam w stanie zobaczyć w Otchłani, było piękne, ciemne, niesamowite na swój własny sposób. Nocne niebo było głębokie, posiniaczone purpurowymi bruzdami z lekkimi odcieniami niebieskiego i zieleni, tak jakby baldachim ziemi został pobity, zmuszając ją do poddaństwa. Znikomy półksiężyc był bordowy, jakby został pobity podczas pełni, a jego ostre krawędzie wydawały się bardziej przeszywać niebo, niż je ozdabiać. Było przeraźliwie piękne, ale absolutnie nie pomagało mi wydostać się z pola. Nie mogłam przejść trzydziestu metrów przez kruche szpikulce trawy, o ile nie chciałam dam się pokroić. Ale, może, wcale tego nie potrzebowałam… Musiałam jedynie zostać w Otchłani na tyle długo, żeby wydostać się ze swojego domu i nie obudzić taty. Czy Harmony zabiłoby wspomnienie, że świat roślin w Otchłani przynosi ból? Dobra, Kaylee, skup się… Jak daleko było z mojego pokoju do bocznego ogródka za moim oknem? Zanim przejdę na drugą stronę, muszę stanąć przed lustrem. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie skręt, a następnie przechodzenie przez mój wąski pokój w kierunku odległej ściany Dziesięć kroków, mniej więcej. Gdybym mogła przejść osiem stóp w prawo, znalazłabym się tuż za oknem sypialni. Zakładając, że nie pomyliłam się w obliczeniach i nie znajdę się w środku ściany… Dla bezpieczeństwa, lepiej przejdę dziewięć stóp. Wzięłam głęboki wdech, podniosłam ramiona, aby nie zaczął przeżuwać łodygi, którą trzymałam w ręku. Następnie podeszła o kroczek do przodu. TranslateBooks_Team
Strona 151
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Cztery, podobne do szkła łodygi roztrzaskały się, kiedy na nich stanęłam. Rozleciały się na malutkie kawałeczki po całej Otchłani, nie pomijając oczywiście moich nóg, które lekko pociachały. Ale te zadrapania, ranki były minimalne, dlatego nawet nie próbowałam nic z tym robić. Na nodze, coś cicho mruknęło. Ten dźwięk był dosyć blisko ziemi. Dziesięć stóp dalej, kilka łodyg zadrżało bez żadnych pęknięć lub zniszczeń. Mój puls walił jakby się z kimś ścigał i zaczęłam się pocić z zimna. Włosy spadły mi na oczy, a ja zagarnęłam je z powrotem, reagując na każdy hałas i ruch, dookoła mnie. Ale nadal nikogo nie było widać, przynajmniej jak do tej chwili. Ruszyłam do przodu, szurając nogami po trawie, zatrzymując się po każdym kroku, aby sprawdzić wszystkie zmiany w otoczeniu, aby upewnić się, czy nikt mnie nie śledzi. Suchy szelest dotarł do moich uszu i nagle doznałam szybkiego, niespodziewanego ataku paniki. Ale nadal nie widziałam żadnego ruchu. Rośliny chrupotały pod moimi butami i szybko nauczyłam się iść tak, aby łodygi spadały obok mnie, a nie na mnie. Wciąż słyszałam jakiś hałasy, jakieś ciemne echo odzywało się chyba w mojej dziwnej podświadomości, więc ruszyłam w przeciwną stronę, modląc się o to, aby cokolwiek by to było, nie rzuciło się na mnie. Albo ugryzło. Albo zrobiło cokolwiek innego. Dziesięć kroków dalej, byłam pewna, że zaszłam dostatecznie daleko. Zamknęłam oczy, postukałam palcami po uszach, chcąc zablokować wszystkie dźwięki dochodzące z Otchłani, niewzruszona tym, jak głupio musiało to wyglądać. Chciałam wyglądać głupio w znajomym mi miejscu. Lament przyszedł mi tym razem łatwiej, niż się spodziewałam i zamiast martwić się, rozkoszowałam się tym dźwiękiem, ciesząc się, że nie musiałam walczyć z koncentracją, z dziwną istotą śledzącą mnie. W każdym razie, poszło wszystko ładnie i łatwo. Naprawdę chciałam wrócić do domu. Wymknąć się w samą porę. Otworzyłam oczy i zdziwiłam się, widząc, jak Otchłań, otaczająca mnie, powoli zanika, najpierw szarzejąc, a następnie rozpływając się we mgle. Spiczaste łodygi rozmazały się, aż w końcu znikły. Zobaczyłam, że stoję na ładnie obciętym trawniku z martwą, zasuszoną trawą, niedaleko muru naszego domu i okna mojej sypialni. Niestety, pojawiłam się chyba za blisko. Więc, postąpiłam dwa kroki do przodu, by upewnić się, czy udało mi się stamtąd wydostać. Czy odległości pomiędzy Netherworld, a naszym światem były dość odległe od siebie?
TranslateBooks_Team
Strona 152
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Mój mózg tańczył wokół ewentualnych skutków tych myśli, więc przestałam się zamartwiać, nie chcąc się na nic narażać. Musiałam dostać się do Nasha. Minęła chwila, zanim udało mi się wyczyścić dżinsy ze ździebeł trawy znajdującej się w Otchłani, lekko przerażona możliwością zniknięcia moich przyjaciół. Poprawiłam kurtkę, podążając w kierunku domu Nasha, mając nadzieję, że pozostałe resztki trawy z Otchałni, znikną same, gdy będę iść. Każdej nocy bałam się wyjść samotnie, ale po kilku minutach spędzonych w Otchłani, uciekając przed czymś, ślizgającym się po łodygach, śledzącym mnie, ludzki świat wydawał się bardzo przyjazny, zapraszający. Oddychałam dziwniej, ciężej, od czasu, gdy dostałam się do domu Nasha, gdzie on wraz z Todem i Emmą, pakowali się do samochodu. - Odjeżdżacie, beze mnie? Sapałam, oparłam się rękoma na kolanach, próbując odetchnąć normalnie. - Kaylee, Boże, wystraszyłaś mnie. Emma wrzasnęła tak głośno, że wszyscy sąsiedzi mieli okazję jej posłuchać. - Nie zostawilibyśmy cię samej. Nash powitał mnie swoim pocałunkiem w czubek nosa. Gdy spojrzał na mnie, zobaczyłam ulgę w jego oczach i ciepło płynące z jego uczuć. - Szukaliśmy cię tam. Położyłam ręce na jego talii, napierając na niego, chcąc podzielić się swym ciepłem z kochaną osobą. - Ja tylko przez parę minut… Głos zadrżał, gdy zerknęłam na zegarek. Była godzina dwudziesta trzydzieści pięć. Opuściłam swój pokój około godziny jedenastej pięćdziesiąt pięć i na pewno nie biegłam tutaj przez dziesięć minut. Byłam też pewna tego, że spędziłam w Otchłani, niecałe pięć minut. Byłam o tym święcie przekonana. To znaczy, że umknęło mi jakieś dwadzieścia pięć minut.. Strach przeleciał przeze mnie, jak lodowata bryza z oceanu, co zobaczyli obydwoje Hudsonowie. - Jak wydostałaś się z domu, Kaylee? – zapytał Tod. Jego głos był pełen podejrzeń i kiedy wszyscy odwrócili się w stronę, gdzie stał, wiedziałam że Emma widzi i słyszy obydwu. Ścisnęłam rękę Nasha i wpatrywałam się we własne stopy. - Mój tata zasnął w salonie.. Nie miałam innego wyjścia. - Więc po prostu przeszłaś na drugą stronę? TranslateBooks_Team
Strona 153
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Głos Nasha zniżył się i stał niebezpieczny. Nigdy go jeszcze takiego nie widziałam, tym bardziej, że jego głos nie był oznaką spokoju. Trzymał mnie w ramionach, obydwiema rękoma. - Nigdy więcej, czegoś takiego nie rób. Zrozumiałaś? Wyślizgnęłam się z jego uścisku, czując przypływ gorąca i złości. - Będzie ciężko, uwolnić duszę Addison, bez przekraczania granic powiedziałam. - Przekraczania czego? Emma zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc nic z tego, co powiedziałam. - Co przekraczać? - Nie chodzi mi o to, że w ogóle nie przekraczać, lecz nie robić tego samemu – wyklarował Nash, ignorując jej pytanie. - Nie możesz iść tam sama, Kaylee. Nie masz pojęcia… co można tam spotkać. - Co spotkać? Gdzie? - Drążyła Emma, kładąc ręce na biodrach. - Cóż, teraz będę wszystko wiedzieć. Odwracając się tyłem do Nasha, usiadłam na miejscu dla pasażera, a gdy spotkałam pytający wzrok Emmy, potrząsnęłam głową, proszą o ruszenie się stąd. Chłopaki podążyli za nami, niechętnie. - Co się stało? – zwrócił się do mnie miękko Nash, gdy zapinał pasy bezpieczeństwa. – Czy zobaczyłaś tam coś? Odwróciłam się do niego, uśmiechając się, aby się trochę uspokoił. Nie lubiłam jego apodyktycznego punktu widzenia, ale wiedziałam, że wynika to z jego szczególnej troski o mnie. - Tylko pole pełne dziwnej, suchej trawy z czymś ślizgającym się przez nie. - Jaszczurki - podpowiedział Tod, wiedziałam jaka byłaby reakcja Emmy na te słowa, więc zapewne nie pozwolił jej ich słyszeć. Co znaczyło, że nie rozmawialiśmy o zwykłych jaszczurkach. Spojrzałam na Nasha, z pytaniem w oczach, ale on tylko potrząsnął swoją głową. Porozmawiamy o tym, kiedy zostawimy Emmę w jej domu. Albo raczej, gdy sama od nas pójdzie. Em wciąż drżała ze zdenerwowania, że tak ją olaliśmy, nie wyjaśniając o co w tym wszystkim chodzi, ale przytuliła mnie, gdy wysiadała z samochodu i kazała uważać na siebie… cokolwiek mieliśmy zrobić. Uścisnęłam ją, dziękując szczerze. Następnie znów ją przytuliłam, mając nadzieję, że to nie będzie ostatni raz, gdy ją widzę. Naprawdę nie
TranslateBooks_Team
Strona 154
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
chciałam umrzeć w Otchłani. Albo gdziekolwiek indziej, jeżeli o tym mówimy. przynajmniej, nie teraz. Wślizgnęłam się na siedzenie kierowcy, a Nash przeszedł przez skrzynię biegów, aby usiąść obok mnie. Spojrzałam w tylną szybę, kiedy cofałam z podjazdu Emmy, gdy ta wchodziła do domu. - Więc, czas płynie wolniej w Otchłani? Dobrze byłoby o tym wiedzieć. - Gdybyśmy wiedzieli, że tam pójdziesz, powiedzielibyśmy ci powiedział Tod rzeczowo. - I również ten fakt, że większość istot zamieszkujących Otchłań, jest jadowita dla ludzi. - I dla banshee, też – dodał Nash, gdybym tego nie załapała. - Ach, dzięki. A rośliny tam żyjące nie są łanami zboża. Tod skrzywił się i wiedziałam, że on w końcu, wybaczył mi. - To nie może znajdować się tak blisko Otchłani. Otchłań, jest jakby odbiciem naszego świata, zakotwiczona w niektórych, gęsto zaludnionych miejscówkach. Jak na przykład publiczne budynki. Ale im dalej wejdziesz w głąb Otchłani, tym znajdziesz więcej podobieństw do naszego świata. Z wyjątkiem roślin i zwierząt. Oraz przestrzeni i czasu. Więc naprawdę znalazłam się głębiej w Otchłani, niż zamierzałam. - Przestrzeń i czas? Wzięłam kolejny zakręt zbyt szybko, rozproszona nowymi informacjami. - Tak. Tod przesunął się na środek tylnej kanapy, abym mogła go lepiej widzieć. - Ludzki świat jest stały, więc czas w Otchłani, nigdy nie będzie iść szybciej niż tutaj. I nigdy nie dojdziesz tak daleko, jak tutaj. Ale czas płynie wolniej, w niektórych częściach Otchłani, które są bardziej połączone ze światem ludzkim, więc łatwo zrozumieć, że udałaś się dostatecznie daleko, a kiedy przeniosłaś się tutaj, nie dotarłaś w Otchłani, tak daleko, jak myślisz. Właśnie to mi się przydarzyło. - Więc jak, zamierzamy kręcić się po Otchłani, nie wiedząc gdzie, albo kiedy się znajdziemy, gdy wrócimy? Spojrzałam trochę zaniepokojona na Nasha. - Bardzo ostrożnie – odpowiedział, a jego głos zrobił się nagle ponury i nieprzyjemny. Ale tym razem, wpiął w niego nutkę spokoju, którą mnie owinął, kojąc moje nerwy. Którą z zadowoleniem wdychałam. Wdychałam znajomą nutkę Nasha.
TranslateBooks_Team
Strona 155
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Dlatego, że większość błędów popełnionych w Otchłani, nie można w żaden sposób naprawić.
TranslateBooks_Team
Strona 156
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XVI Wjechaliśmy międzystanową 30-stką na 12-stą autostradę w Irving, gdzie kowboje z Dallas dochodzili do końcowego etapu tegorocznego sezonu. Ja prowadziłam, a Nash nawigował. Na szczęście był na Teksaskim Stadionie kilka razy i z wyjątkiem jednego ominiętego zjazdu—nienawidzę, kiedy znaki na autostradzie nie są ustawione z odpowiednim wyprzedzeniem—nie mieliśmy problemu z dostaniem się tutaj. Pomimo, że byłam trochę przerażona nocnym, prawie wyludnionym wrażeniem, jakie rzucało to miejsce. Zaparkowaliśmy na południe od stadionu, dźwięk zamykanych przeze mnie drzwi samochodu odbił się od powierzchni gołego betonu. Powietrze na zewnątrz było cieplejsze i wilgotniejsze od tego w samochodzie, ale gęsia skórka pojawiła się na całych moich rękach, jakby skóra wiedziała lepiej od głowy, że powinnam się bać. Ponury dreszcz oczekiwania można prawdopodobnie przypisać mojej wyobraźni. Albo strachowi, że przeniosę się z ludzkiej płaszczyzny na obszar szklanych łodyg albo nawet czegoś gorszego. - Jesteście gotowi? – Zapytał Tod z drugiej strony samochodu Emmy, trzymając rękę na dachu pomiędzy nami. Nash stał obok niego, obserwując mnie uważnie, jakbym w każdej chwili mogła stopić się w kałużę ze strachu i nerwów. Albo wybuchnąć płaczem. Czy on naprawdę myślał, że byłam taka słaba? Nie, nie byłam gotowa. Ale również nie miałam zamiaru opóźniać naszej misji. Czas Addy upływał. - To publiczne miejsce, które przez większość czasu odznacza się bardzo dużym skupieniem siły życiowej ludzi, więc ten obszar Otchłani powinien być całkiem dobrze zakotwiczony w naszym. – Zaczął Tod, wpychając dłonie do kieszeni swojej kurtki. – Co oznacza, możecie mi wierzyć, że przez większą część czas i przestrzeń biegną wzdłuż całkiem normalnych torów. - Ale nie było tu meczu przez parę tygodni, prawda? – Zerkałam raz na jednego, raz na drugiego brata. – Czy ten brak ludzkiej aktywności nie powinien spowodować delikatnego osunięcia się kotwicy? Nash okrążył maskę samochodu, żeby złapać moją dłoń, a jego brat wzruszył ramionami. – Mogła się odrobinę osunąć poza sezonem, ale tak wiele ludzkiej energii budowało ją tutaj przez lata, że dwa tygodnie nie wystarczą, żeby zrobiło to jakąś wielką różnicę. – Żniwiarz przebiegł jedną dłonią przez swoje blond loki i dołączył do nas z przodu samochodu. – TranslateBooks_Team
Strona 157
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Mogą być nieznaczne rozbieżności w czasie i przestrzeni, bo to środek nocy i nikogo nie ma w pobliżu, ale jeżeli będą, to bardzo małe. Zdecydowanie mniejsze niż to, co czułaś w domu. - Co z trawą? Czy zostaniemy poszatkowani przez roślinność, kiedy się przeniesiemy? Nash potarł moje ramiona przez kurtkę, a ja zadygotałam. – Wątpię. Tutaj jest zbyt duża aktywność, żeby źdźbła brzytwotrawy mogły przyczepić się do ziemi. Wypuszczenie mocnych korzeni zajmie chwilę temu cholerstwu, co nie jest możliwe, kiedy mieszkańcy Otchłani nadeptują na nie przez cały czas. Prawda? – Zerknął na Toda, aby ten potwierdził, a Żniwiarz przytaknął. Następnie Nash podniósł mój podbródek, nasze spojrzenia się spotkały – A tak przy okazji, jeśli kiedykolwiek będziesz musiała to powtórzyć—czego nie polecam—załóż buty wędkarskie. Wysokie przynajmniej do talii. Mama mówi, że to jedyny sposób, żeby wydostać się z brzytwotrawy bez zostania pociętym na kawałki. Pokiwałam głową i zagryzłam wargi, żeby zatrzymać się przed powiedzeniem mu o procedurze bocznych kroczków, ponieważ to zabrzmiałoby, jakbym kontrolowała brzytwotrawę i zamierzała zatrzymać moje umiejętności. Czego nie chciałam. Jeśli nie będę musiała. Buty wędkarskie ciągle brzmiały jak dobry pomysł… - Jeśli Otchłań równoległa do mojego domu to pole brzytwotrawy, to znaczy, że nikt tam nie był przez jakiś czas, prawda? - To znaczy, że nie było tam wystarczającej aktywności, żeby zatrzymać je przed rozwijaniem się, ani żeby je podeptać. – Powiedział Nash, Tod udał się w kierunku stadionu, a my podążyliśmy za nim. – Pewnie dlatego twój ojciec wybrał ten obszar na swoje sąsiedztwo. Jego przypuszczenie zdawało się być prawdziwe. Mogłam z łatwością zobaczyć tatę, który próbował ochronić mnie, izolując nas od centrum aktywności Otchłani. Ukłucie winy przebiegło przeze mnie na wspomnienie sposobu, w jaki na niego nakrzyczałam. Tak, bardzo cierpiał, ale tylko dlatego, że nie chciałam mu powiedzieć, co robiłam. To nie była jego wina. Kiedy to całe zamieszanie się skończy, a ja przestanę kłamać, zrobię mu blachę ciasteczek czekoladowych z orzechami. Czekolada mówi ‘przepraszam’ o wiele lepiej niż słowa. - Fakt, że tam prawdopodobnie nie będzie brzytwotrawy nie znaczy, że roślinność nie będzie sprawiała problemów. - Nash brzmiał ponuro, prawie jakby był rozzłoszczony, przechodząc przez betonowy próg TranslateBooks_Team
Strona 158
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
zwalniający. Nie chciał się przenosić i szczerze ja również tego nie chciałam. – Nie dotykaj niczego, tak na wszelki wypadek. - Wszystkie rośliny są niebezpieczne? Tod odchrząknął i odwrócił się, aby idąc tyłem, patrzeć na nas, kiedy mówił, przechodził prosto przez stalowe zapory i latarnie. – Słońce w Otchłani nie świeci tak czysto, jak to jest tutaj. Jest w jakimś sensie… przefiltrowane. Anemiczne. Więc rośliny się przystosowały. Uzupełniają swoją dietę krwią, ze wszystkiego, co znajdą. Głównie od gryzoni, jaszczurek i innych skorupiaków. Ale spróbują także twojej krwi, jeśli ją pokażesz. Pięknie… Ponury dreszcz przebiegł przeze mnie i potarłam ramiona, żeby się ogrzać. Już nienawidziłam Otchłani, a spędziłam tam zaledwie kilka minut. – To brzmi jak Krwiożercza roślina. Tod ostro się naburmuszył i obrócił się płynnie, żeby skierować twarz do przodu. – Tam była tylko jedna roślina. Weszłam na wypukły chodnik przed stadionem i szłam pewnie, żeby ukryć strach pulsujący w moich żyłach i mrożący mnie od środka. – Więc nie dotykaj niczego i trzymaj się z dala od roślin. - Racja. – Przytaknął Tod, widocznie zadowolony. – Chodźmy. Na żadnym planie nie robi się wcześniej. Lamentowanie było nawet łatwiejsze tym razem niż ostatnio i, ku mojemu zaskoczeniu i obawie, byłam zdolna do robienia tego bez świadomego pamiętania niczyjej śmierci. Zamiast tego zmusiłam się, żeby znieść koszmar rozwijający się w moich myślach, jak rozkwit cieknącej krwi. Śmierci Nasha. To nie było przeczucie. Wiedziałam, po pierwszym dotknięciu, że przepełniająca grozą, cierniowa winorośl zakrada się do podstawy mojej czaszki. Nie przeczuwałam śmierci Nasha. Wyobrażałam sobie to w przerażających, szarpiących duszę szczegółach. Moje największe antyżyczenie. Wszystko rozegrało się za moimi zamkniętymi oczami, sprawiając, że zawodziłam tak mocno, że pierwsze kosmyki dźwięku poparzyły moje gardło, jakbym utknęła w żywych płomieniach. Chciałam wyrzucić z powrotem te płomienie. Potrzebowałam oczyścić z nich ciało, dla własnego zdrowia psychicznego. Zmusiłam się, aby połknąć je wszystkie, a wstęga dźwięku wibrowała z moich strun głosowych, omijając zamknięte usta. Moje wnętrzności tliły się, a eteryczny dym sprawiał, że swędziała mnie tylna część gardła. Otworzyłam oczy, a świat stał się szary. TranslateBooks_Team
Strona 159
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Stadion nadal tu był, wyrastał przede mną jak sklepiony, stalowobetonowy grzyb. Ale teraz nieziemska mgła spowiła wyeksponowane belki i dolną cześć masywnej trybuny. Nash gapił się na mnie, jego oczy kłębiły się bezbarwnie ze strachu o mnie. Strachu o nas wszystkich. Tod obserwował nas dwoje uważnie, a ja odczytałam wątpliwości w każdej linii jego twarzy. Nie był pewien, czy mogłam się przenieść. Albo przynajmniej, czy mogłam zabrać ze sobą Nasha. Sceptycyzm Żniwiarza podsycił moją determinację, przepychając mnie przez ból w gardle i okropne rozsadzające uczucie we wnętrzu, jakby moje wnętrzności miały wkrótce pęknąć od wstrzymywania zawodzenia. Myślałam o Otchłani i wielkiej potrzebie bycia tam. Żeby znaleźć Helliona, który wyssał dusze sióstr Page. Żeby je odzyskać. Na początku nic się nie działo. Zaraz po tym, jak frustracja zagroziła wydarciem się pełnego krzyku z gardła, zrozumiałam problem. Nadal myślałam o brzytwotrawie i moim pragnieniu, żeby nigdy ponownie na nią nie wejść. Te myśli kolidowały z moim zamiarem, żeby naprawdę się przenieść. Warcząc nieznacznie, w ostrej, dysonansowej harmonii z lamentem, wypchnęłam myśli o łodygach podobnych do szkła z głowy i skoncentrowałam się na zapewnieniu Nasha, że nie mogą rosnąć na tak zaludnionym obszarze. Nagle stadion zaczął zanikać w nijaką mgłę i przez jeden długi moment nie widziałam nic oprócz szarości. Nie czułam nic oprócz szarości. Miałam zamknięte oczy, kiedy pierwszy raz się przenosiłam, więc przegapiłam tą klaustrofobiczną pustkę, tak jakby świat przełknął mnie całą i owinął mnie mgłą. Wymachiwałam rękoma przed sobą, sięgając rozpaczliwie na oślep po Nasha, zanim było za późno, żeby zabrać go ze sobą. Nie chciałam musieć przenosić się ponownie. Jego dłonie zacisnęły się na moich ze znajomym, kojącym ciepłem. Mój palec otarł się o zrogowaciały od ołówka środkowy palec jego prawej ręki i długą, wznoszącą się bliznę na wewnętrznej części jego lewej dłoni, gdzie rozciął się, zajmując się jazdą na rowerze, kiedy miał dwanaście lat. Ścisnęłam jego dłonie i chwilę później świat przemknął z powrotem dokoła mnie w skupieniu. Tylko, że to nie był nasz świat. To była Otchłań. Znowu.
TranslateBooks_Team
Strona 160
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Moje wcześniejsze przeniesienie nie przygotowywało na tę podróż bardziej, niż wycieczka na farmę mogłaby przygotować obcych na wieczór w Nowym Jorku. Największym zaskoczeniem było to, że w Otchłani były chodniki— znak cywilizacji i zaawansowanego porządku, którego się nie spodziewałam. Wiedziałam, że stadion będzie istniał na obu poziomach. Jako centrum wysokiej ludzkiej aktywności to była jedna z kotwic, przytwierdzających nasz plan do planu Otchłani, jak wzór na belce tkaniny. Tam, gdzie szpilka przebijała obydwa światy, warstwy pozostawały jednakowe, nawet czas i przestrzeń były stosunkowo stałe. Ale pomiędzy szpilkami dolna warstwa—Otchłań—mogła marszczyć się, przesuwać i zagniatać. Tam rzeczy były prawdopodobnie najdziwniejsze. Nie żeby nawet na jednej z kotwic były całkowicie normalne … - Jak Otchłań zdobyła chodniki? – Wyszeptałam, puszczając dłonie Nasha, żeby wytrzeć nerwowy pot w przód moich dżinsów. Tętno pulsowało mi w uszach tak szybko, że byłam trochę oszołomiona. – A parkingi? Czy gdzieś w pobliżu jest jakiegoś typu przerażająca betonowa firma? – Nie chciałam nawet wiedzieć, co mafia z Otchłani mogła ukryć w fundamentach budowli… - Nie. – Tod znowu brzmiał na rozbawionego, na swój własny ponury sposób. – To wszystko jest pobrane z naszego świata, razem z olbrzymimi ilościami ludzkiej energii. Im silniejsza kotwica, tym bardziej Otchłań odzwierciedla nasz świat. - Więc odpowiedniki takich miejsc jak Los Angeles czy Nowy Jork w Otchłani muszą wyglądać— - Prawie tak samo. – Nash dokończył za mnie, uśmiechając się pomimo okoliczności. – Z wyjątkiem ludzi podążających wzdłuż chodników. Oparłam obie ręce na biodrach poniżej brzegu kurtki i rozejrzałam się dokoła. – Stadion nie różni się zbytnio- pomimo, że zniknęło kilka samochodów rozproszonych dokoła i obszar otaczający olbrzymi budynek na ludzkim planie—więc gdzie jest punkt utylizacji? - Umm… - Tod wskazał w kierunku stadionu. – Myślę, że to to. – Wzruszył ramionami. – Oni tu nie grają w piłkę nożną, prawda? Przyjrzałam się stadionowi bardziej uważnie szukając znaku jakiejś aktywności. Niewątpliwie, jeżeli to miejsce było magazynem niebezpiecznych substancji to będzie tutaj ochrona, znaki ostrzegawcze albo cokolwiek innego. – Gdzie są wszyscy? Co z tymi potworami? Nie powinny gdzieś tutaj być? – Nie żebym chciała je spotkać. Oczywiście, chyba że spostrzeżenie ich pozwoli nam ich uniknąć. TranslateBooks_Team
Strona 161
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Nie— Zaczął Tod. Ale Nash złapał moją rękę szepcząc gwałtownie. – Widziałaś to? Podążyłam za jego spojrzeniem do głównego wejścia i zobaczyłam gęsty tuman cieni rzucanych dzięki dziwnemu czerwonemu księżycowi. Samodzielny, słaby księżyc nie powinien być w stanie wyprodukować tyle światła, ale zauważyłam, że nocne niebo Otchłani nie było tak ciemne, jak to, pod którym dorastałam, ta dziwna purpurowa przestrzeń samodzielnie rzucała słabą poświatę. Cienie nadal były praktycznie nieprzeniknione i na początku nie mogłam nic zobaczyć w ich głębi. Potem coś się poruszyło. Długa, ciemna przestrzeń zdawała się skręcać. Zawijać, jakby cienie skrywały jakieś olbrzymie gniazdo pełne ciał pełzających jedne po drugich, współzawodniczących o to słabe światło, odbijające się od tego nieba w dziwnych kolorach. - Co to jest? – Powędrowałam kilka kroków do przodu zanim zauważyłam, że się poruszyłam. Nash podszedł do mnie, ale Tod położył dłoń na moim ramieniu, żeby mnie powstrzymać. - Myślę, że to są te potwory. Świetnie. – Okej, może jest tu tylne wyjście. – ‘Bo nie będziemy walczyć sami przeciwko masie wijących się potworów. Czymkolwiek byli. – Chodźmy się przejść. – Zasugerowałam. I kiedy żaden z chłopaków nie miał lepszego pomysłu, poszliśmy. Nie mogłam poradzić sobie z tym, jak normalnie wszystko wyglądało—tak długo jak patrzyłam na ziemię. Parking był praktycznie identyczny jak ten przed naszym Teksaskim Stadionem, z wybojami i wszystkim innym. Na asfalcie były tam wyblakłe, wyszczerbione linie żółtej i białej farby, a nawet kilka ciemnych pasm spalonej gumy, które krzyżowały się na całym parkingu. Jednakże, im bardziej zbliżaliśmy się do budynku, coraz więcej niewielkich szczegółów zaczynało rzucać mi się w oczy. Pierwsze były flagi. Według ludzkiego planu, stadion był otoczony seriami niebiesko-białych flag, które przedstawiały gracza w kasku i Samotną Gwiazdę Teksasu23. Ale w Otchłani, te flagi były poplamionymi, pokrytymi bruzdami, szarymi sztandarami, potarganymi jakimś otchłannym wiatrem. Kilka z nich zostało
23
W org. Texas Lone Star – Texas ma przydomek ‘Lone Star State’. A ja sobie tą gwiazdę tak wyobraziłam
(to
znaczy
to
mi
się
podoba)
http://1.bp.blogspot.com/-
8m4uwVVKXrg/TVVfL4rcHFI/AAAAAAAACEE/eyh9yhif008/s1600/texas-star-solid-texas-flag.jpg
TranslateBooks_Team
Strona 162
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ograniczone do skrawków bezbarwnych ubrań, w rzeczywistości postrzępionych przez czas i zaniedbanie. Podobnie wyglądały malowidła na ścianach. Były szare i w większości bezkształtne, ukazując tylko strzępki ludzkich zarysów. Kilka z nich wyglądało, jakby miało dodatkowe kończyny. I mogłabym przysiąc, że jedno miało dwie głowy. - To jest dziwneeee – zaśpiewałam cicho, owijając swoje palce wokół palców Nasha, kiedy jego ciepła dłoń odnalazła moją. – Po prostu znajdźmy drogę do środka i zapytajmy pierwszą osobę, jaką zobaczymy. Może będzie to Libby… - Ona nam nie pomoże. – Tod skręcił odrobinę w prawo, omijając główne wejście, gdzie te poskręcane postacie powoli stawały się wyraźne. – Już powiedziała nam wszystko, co mogła, a wątpię, żeby jakikolwiek inny żniwiarz zrobił coś więcej. Musimy spytać kogoś innego. - Kim są tamci? – zapytałam, ponownie zerkając w stronę cieni, znajdujących się pod zasłoną. Mogłam teraz rozróżnić poszczególne ciała i byłam zaskoczona, kiedy uświadomiłam sobie, że w najmniejszym nawet stopniu nie przypominali serpentyn, pomimo tego, że mentalny obrazek w mojej głowie utrwalił ich, jako poskręcane kształty. Mieli głowy – na szczęście po jednej – i odpowiednią ilość rąk i nóg. Ale na tym właśnie kończą się podobieństwa z naszym gatunkiem. Te stwory były małe – jednak, nie potrafiłam osądzić, jak małe z takiej odległości – i nagie. Ich skóra była ciemniejsza, niż moja i jaśniejsza niż Libby, ale nie mogłam stwierdzić, jak wiele ich kolor zawdzięczał gęstym cieniom, które pełzały między nimi. Oh, no i mieli ogony. Długie, cienkie, bezwłose ogony, które zwijały się i rozwijały wokół nóg i innych odnóży z taką płynnością, że nie było chyba możliwości, żeby były zbudowane z twardych kości. Ich ogony nie były jedynymi bezwłosymi częściami. Te małe stworzonka były kompletnie łyse, a jakaś część mnie zaczęła się zastanawiać, czy kłębiły się wszystkie razem, tylko po to, żeby zachować ciepło. Jakaś grupowa ochrona przed zimnem? - To są diabły24 – powiedział łagodnie Tod i po raz pierwszy uświadomiłam sobie, że zachowuje się dziwnie. Mówi łagodnie. Chodzi z nami, a nie pojawia się nagle po drugiej stronie stadionu, żeby poszukać innych wejść. Czy jego żniwiarskie zdolności nie działały w Otchłani? 24
w org. fiend – różnie to tłumaczymy, w zależności od kontekstu. Może być też: potwór, maniak (i takie
tam).
TranslateBooks_Team
Strona 163
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Nie mogą być diabłami – powiedziałam, decydując się na zatrzymanie swojego pytania na później. – Są za małe. – Nie dosięgały mi nawet do talii, a przez sposób, w jaki Libby opisywała diabły, spodziewałam się ogromnych, tęgich potworów, powalających z łatwością drzwi, dosłownie pożądając kolejnej działki Oddechu Demona. - Rozmiar to nie wszystko – powiedział Tod, a moje szczęki zacisnęły się z irytacji, na jego przemądrzały ton. – To są diabły. Spójrz, jak tłoczą się razem, żeby dostać się do drzwi. Nie, żeby to w czymś pomogło. Są prawdopodobnie zaryglowane od środka. Oh. Nie próbowały zachować ciepła. Próbowały się włamać. Kopnęłam pojedynczy odłamek betonu, myśląc. – Jeśli jest zaryglowane od wewnątrz, to jak żniwiarze dostają się do środka? - Prawdopodobnie przekraczają granicę ze środka stadionu. – Prosta rzecz dla żniwiarza, który może przenieść się z piłkarskiego boiska, tego ludzkiego, nawet po godzinach. - Więc, jak się tam dostaniemy? - Jeszcze nie wiem. – Tod zmarszczył brwi, wciąż obserwując diabły. - Nie możesz się po prostu tam przenieść z tego miejsca? Potrząsnął głową powoli i udał zainteresowanego pęknięciem w chodniku. Nash prychnął, brzmiąc, jakby był prawie zadowolony. – Większość żniwiarskich zdolności tutaj nie działa – powiedział, potwierdzając moje wcześniejsze przypuszczenia. Tod westchnął i napotkał moje spojrzenie, a jego czoło zmarszczyło się we frustracji. – Mogłem to zrobić z ludzkiego miejsca, ale wątpię, żeby ktokolwiek, kto tam pracuje był chętny, żeby pomóc jakiemuś zielonemu żniwiarzowi, który wskakuje bez pozwolenia, nie mając przy sobie Oddechu Demona. - Więc jesteś tutaj zupełnie taki, jak my? – Nie potrafiłam oderwać wzroku od niewielkich ciał wspinających się jedno na drugie, kiedy próbowały dostać się do drzwi. Kiedy je obserwowałam, ogon jednej z istot owinął się wokół szyi drugiej i gwałtownie zepchnął ją z samego szczytu stosu, opuszczając ją kilka stóp nad ziemią. Wyeliminowany diabełek podskoczył i stoczył się z góry wijących się ciał, dopóki nie uderzył o beton, gdzie podrapał się w twarz i zaczął krwawić. Wow. To było jak oglądanie spanikowanego tłumu, który na swój sposób walczył o wydostanie się z płonącego budynku, z tą różnicą, że oni próbowali dostać się do środka.
TranslateBooks_Team
Strona 164
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
I właśnie wtedy zauważyłam, jak kilka potworków stało na brzegach tłumu, obserwując spazmatyczną walkę swoich braci o pozycję. W przeciwieństwie do sporadycznie maniakalnych, powykrzywianych ciał, ci wyglądali całkiem normalnie. Jak na nagich facetów z ogonami. - Może powinniśmy zapytać jednego z nich – wyszeptałam, wskazując na stwory na obrzeżach. – Wyglądają, jakby przychodzili tu dosyć często. - Kaylee, nie możesz po prostu podejść do diabła i rozpocząć konwersację – wyszeptał Nash, przyciągając mnie blisko, z jedną ręką owiniętą wokół mojej talii. Ale tym razem, ten ruch miał na celu bardziej mnie uspokoić, niż ochronić. Odciągnąć mnie od mini potworków. - Dlaczego nie? – Skrzywiłam się i ponownie spojrzałam na stos diabłów, próbujących sforsować odsłonięte, błyszczące i gładkie szklane drzwi. No dobra, fakt, wyglądali na dosyć dzikich. Ale byli także bardzo drobni. Jeśli któryś z nich by nas zaatakował, z pewnością moglibyśmy go po prostu… zdeptać. - Bo są trujący – odpowiedział Tod, zatrzymując się nagle. – I gryzą. - Jedzą ludzi? – Zrobiłam kilka powolnych kroków w tył, mrużąc bardziej oczy na stworzenia. Nie były wystarczająco duże, żeby zjeść na raz coś więcej, niż moją dłoń. Może się dzielą… Jednak, oceniając po wojowniczej naturze ich desperackiej wspinaczki, bardzo w to wątpiłam. - Nie, nie jedzą ludzi. W każdym razie, nie ludzi, ani bean sidhe. Nie ma tu wielu z nas. Ale gryzą wszystko, co staje im na drodze, a ich ślina jest toksyczna dla stworzeń mieszkających w ludzkim świecie. - Cudownie. – Zrobiłam kolejny krok w tył, ale było za późno. Przyciągnęliśmy ich uwagę. Albo raczej, ja to zrobiłam. Diabeł ze środka przeszedł przez pole w moim kierunku, prawie podskakując z każdym krokiem, a dwoje innych dreptało mu po piętach, skręcając się zauważalnie, co kilka sekund. - Przekąski? – zapytał drugi diabeł, jego głos był wysoki i gorliwy, jak dziecka, które poluje na cukier. A kiedy otworzył usta, zauważyłam podwójny rząd ostro zakończonych, igiełkowatych i wyglądających na metaliczne zębów, zarówno na górze, jak i na dole. Błyszczały jak krew w szkarłatnym blasku księżyca. Potworki zbliżały się do nas, a ich palce skręcały się chciwie. Ślina zebrała się w kącikach ich cienkich, szarych ust. Moje serce zakołysało się w gardle i dla własnego upokorzenia, wrzasnęłam i złapałam Nasha za rękę. Próbowałam zrobić kolejny krok w TranslateBooks_Team
Strona 165
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
tył, ale moje stopa potknęła się o coś i przewróciłabym się na twarz, gdybym nie ściskała rękawa od kurtki Nasha. Jedno spojrzenie w dół odsłoniło problem i wtłoczyło więcej parzącego strachu w mój krwioobieg, wystarczająco szybko, żeby moja głowa zaczęła pływać. Cienkie, jasne trawsko wyrastało z pęknięcia w betonie, czerwone jak spadające liście Japońskiego klonu. Ta cholerna rzecz owinęła się wokół mojej prawej kostki, przyczepiając się do moich dżinsów swoimi kolcami, ostrymi jak ząbki małej piły. Szarpnęłam moją stopą, ze wzrokiem wciąż przyszpilonym do diabłów, nadal zbliżających się powoli, ale to jedynie zacisnęło winorośl mocniej. Igiełki przecięły dżins i przebiły moje ciało tuzinem maleńkich szpikulców bólu. – Ow! – zapłakałam, a następnie natychmiast zakryłam usta swoją ręką. Ostatniej rzeczy, jakiej potrzebowałam, było przyciąganie większej uwagi w naszą stronę. Nash spojrzał w dół i w sekundzie opadł na jedno kolano z wyciągniętym i gotowym kieszonkowym nożem. Nie mógł wsadzić go pomiędzy winorośl i moją nogę bez zranienia mnie, więc po prostu odciął gałąź od ziemi i odciągnął na bok, zanim, walczące o przetrwanie, łapczywe wąsy mogły mnie ponownie złapać. Z oderwanej gałęzi na beton skapnęło kilka kropel ciemnego szkarłatu. Albo może to była moja krew. Chore odczucie owinęło się wokół mojego żołądka, zaciskając się, jak winorośl wokół mojej nogi. Co ja tutaj robię? Moja kostka płonęła w miejscach, gdzie przecięły ją ciernie, a tętno wściekle pulsowało w moich uszach. Tak głośno, że ledwo byłam w stanie teraz usłyszeć szarpaninę diabłów przy drzwiach. Mieliśmy czas na to, żeby wrócić do ludzkiego świata, zanim te zbliżające się potwory się na nas rzucą? Bo nagle stałam się pewna, że właśnie to planują zrobić. - Pachną smakowicie – powiedział trzeci, a odpowiedziała mu salwa wysokiego, maniakalnego śmiechu. – Czy oni całują wysłanników piekieł? – Jego zęby zadzwoniły, jak wydrążony metal, kiedy zamknął usta, a moim pulsem ponownie szarpnęło. – Czy oddychają Oddechem Demona? - Nie – powiedział pierwszy, kiedy Nash, Tod i ja powoli wycofywaliśmy się coraz dalej od małych potworków, którzy teraz wyraźnie się do nas podkradali. Nie byłam pewna, czy mogą skrzywdzić Toda, ale on z pewnością nie chciał tego sprawdzać. – Są czyści. - Szkoda… – zaśpiewał wysoki głos drugiego. Wtedy dwójka diabłów z tyłu obróciło się na swoich gołych piętach i odskoczyli skręcając się przy tym, z powrotem do grupy oblegającej mury stadionu. TranslateBooks_Team
Strona 166
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Mój puls zwolnił odrobinę, dzięki zmniejszonemu o dwie trzecie zagrożeniu. Ale ten pierwszy diabeł wciąż na nas patrzył. Patrzył na mnie. Pociągnął nosem, a jego płaskie nozdrza zapłonęły. – Obcy. – Jego lewe ramię skręciło się gwałtownie, tak jakby próbowało się uwolnić od reszty ciała. Następnie jego prawa stopa szarpnęła się, jakby próbował ją obudzić. Tylko, że wiedziałam, że nie zrobił tego celowo. Desperacko potrzebował działki, a jego ciało nie pracowało właściwie, dopóki nie zaspokoił potrzeby. - Nie należycie do tego świata, ludzie. – Zrobił krok do przodu, a jeden kącik jego ust zaczął podskakiwać. Diabeł spoglądał na mnie odważnie, oceniając mnie, a ja uświadomiłam sobie, że pomimo pewnego stanu, jaki wyraźnie trzymał go w uścisku, wciąż mógł myśleć i mówić jako tako spójnie. A przynajmniej, lepiej niż jego koledzy. – Zostańcie, a coś większego z pewnością was pożre… - My nie jesteśmy… - zaczęłam, ale Nash ścisnął moją dłoń bezlitośnie, powstrzymując mnie od wypierania się naszego człowieczeństwa. – Szukamy Helliona – powiedziałam zamiast tego, a Nash jęknął na głos. Najwyraźniej, to nie był najlepszy wstęp do rozmowy w Otchłani. Ktoś wiedział? Ale diabeł mnie zaskoczył. – Tak jak my wszyscy – powiedział smutno, a ja poczułam, jak moje brwi unoszą się prawie nad głowę. Teraz to miało sens. Byli zdesperowani, żeby dostać działkę Oddechu Demona. To jasne, że szukali demona. - Um, to znaczy, szukamy konkretnego Helliona. – Tym razem, Tod uścisnął moją drugą rękę, ale go zignorowałam. Gdyby diabeł chciał nas ugryźć, zrobiłby to już parę razy. – Znasz Helliona chciwości? Błyszcząco żółte oczy diabła zamigotały jaśniej, mogły nawet nieco zwilgotnieć, tak jakby czule coś wspominał. – Ach, chciwość… – powiedział, wypuszczając powietrze. Jego piskliwy głos przenikał prosto do środka mojego mózgu. – Mój ulubiony smak. Podekscytowanie przemknęło przez moje żyły, wyganiając ostatnią, zdrową dawkę strachu. Znał Helliona chciwości. Albo przynajmniej znał jakiegoś Helliona chciwości. Ośmieliłam się zrobić krok do przodu, zwalczając pragnienie, żeby kucnąć i spojrzeć mu w oczy, a Nash trzymał mnie mocno za rękę, żebym nie mogła pójść dalej. – Czy możesz nam powiedzieć, gdzie można znaleźć tego Helliona? - Mogę. – Stworzenie skinęło swoją bulwiastą, łysą głową. W czerwonawym świetle księżyca, miałam dobry widok na żyły wijące się pod jego skórą, pęczniejąc jak potężne ciężarki. – Ale musicie zapłacić. TranslateBooks_Team
Strona 167
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Skrzywiłam się. – Nie mam za dużo pieniędzy. Niecałe pięćdziesiąt… - Kaylee… – Nash nie chciał puścić mojej dłoni, kiedy próbowałam przekopać swoją kieszeń. - Nie mam żadnego pożytku z waszej bezwartościowej papierowej waluty. – Wypluł z siebie diabeł, a jego szare usta opadły na ostre, jak brzytwa zęby. – Powiem ci, gdzie znaleźć Helliona – za jedną porcję jego oddechu. Płatne z góry. - Co? – Złość rozpaliła moje policzki. Nozdrza diabła ponownie zapłonęły, tak jakby mój gniew można było wyczuć w powietrzu, a z tego, co wiedziałam, tak właśnie było. - Chodźmy… – Tod pociągnął za moje drugie ramię. - Nie! – Odwróciłam się tyłem do diabła, próbując opanować swój głos. Moja złość najwyraźniej go zadowoliła, a to nie pomogłoby w naszej sprawie. – Gdybyśmy wiedzieli, jak zdobyć dawkę jego oddechu, nie pytalibyśmy cię, gdzie go znaleźć! Ale diabeł jedynie na mnie mrugnął, skręcając ręce, wyraźnie niezainteresowany tym, jak znajdę zapłatę. Czy logika w ogóle nie istnieje w Otchłani? Jak niby miałam… Stanęłam prosto, kiedy nagła możliwość do mnie dotarła. – Czy godzina wystarczy? – Moje usta wykrzywiły się w coś, co można było nazwać chytrym uśmieszkiem. Diabeł skinął powoli. Gorliwie. – Będę tu czekać. Jedną godzinę. Na mnie już czas – powiedział, jakby w zamyśleniu. - Umowa stoi. – Mój uśmiech się poszerzył. Nash i Tod zmarszczyli brwi, ale zamiast cokolwiek wyjaśniać, odprawiłam straszliwego, małego potworka i ruszyłam przez boisko z obydwoma facetami drepczącymi mi po piętach. Skupiłam się na drodze przed sobą, czujnie poszukując czegokolwiek, co mogło mnie otruć, złapać, albo zjeść. Bo te stwory miały rację: Jeśli nie byłabym ostrożna, bez wątpienia ta monstrualna zaczarowana kraina połknęłaby Alicję w całości…
TranslateBooks_Team
Strona 168
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XVII - Gdzie jedziemy? – Zapytał Nash, siedzący na miejscu kierowcy, a ja oparłam prawą stopę na tablicy rozdzielczej, wdzięczna, że jestem z powrotem po własnej stronie lustra, nawet, jeśli tylko tymczasowo. - Jeszcze nie wiem. Masz. – Odwróciłam się, żeby rzucić swój telefon Todowi, siedzącemu z tyłu. Niestety, już z nami w pełni – brak cielesności była wynikiem stresu, chyba? – Więc telefon przeleciał przez jego ciało i wylądował na siedzeniu, tak jakby przeleciał przez hologram. Jego tyłek i mój telefon teraz zajmowały to samo miejsce w tym samym czasie. Czy taka konkurencja nie powinna spowodować jakiejś eksplozji na ziemi, czy coś? Żniwiarz spojrzał w dół z zaskoczeniem, a następnie sięgnął przez swoje ciało, żeby podnieść mój telefon z siedzenia – co musiało być najdziwniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałam. Dziwniejszą nawet od zabójczych roślin i karłowatych, łysych potworków z ogonami i iglastymi zębami. Ciało Toda zagęściło się i popatrzył się na mnie beznamiętnie. – Po co to? - Cóż, większość ludzi używa ich, żeby się komunikować, ale w razie potrzeby, prawdopodobnie mogą służyć jako pociski. Tod zmarszczył brwi. – Zabawne. Do kogo niby mam zadzwonić? - Do Addy. Dowiedz się, gdzie jest. Mam pomysł. – W czasie, kiedy wykręcał numer, zwróciłam swoją uwagę na ciernisty zwój gałęzi winogrona, wciąż ciasno owinięty wokół mojej kostki. Nash uciął go tuż przy ziemi, żeby mnie uwolnić, ale wciąż wlokłam za sobą wystarczająco dużo trawy, żebym mogła owinąć swoją nogę dwa razy, a ciernie przebijały się zarówno przez jeansy, jak i skórę. W dwucalowych odstępach, cienkie, czterolistne kiście, ciemnozielone w środku, krwawiące czerwienią na ząbkowanych krańcach. - Bądź z tym ostrożna. – Ostrzegł Nash, przenosząc wzrok z drogi na moją kostkę i z powrotem. – Myślę, że to szkarłatne pnącze25, a jeśli tak, to jego ciernie są trujące. Oczywiście, że tak. Czy cokolwiek w Otchłani było nietoksyczne? - Chyba na to nieco za późno. Te głupie kolce powbijały mi się wszędzie w spodnie. – Ścisnęłam końcówkę winnego pnącza między kciukiem, a 25
W org. crimson creeper, dla zobrazowania, może Otchłań wygląda podobnie ☺: htp://farm4.static.flickr.com/3192/2762571331_704ca1e311.jpg
TranslateBooks_Team
Strona 169
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
palcem wskazującym, całkowicie przerażona, kiedy rozrzedzona, czerwona ciecz zaczęła sączyć się z pękniętego koniuszka, a następnie ostrożnie odsunęłam ją z dala od swojej nogi. Na szczęście, teraz, kiedy to dziwne czerwone wino było martwe, łatwo się rozwijało. Ale za każdym razem, kiedy wyciągnięty cierń uwalniał moją skórę, świeży wstrząs płonącego bólu rozdzierał moją kostkę tak, jakbym była rażona maleńkimi piorunami. Zanim opuściłam roślinę na podłogę – roślina musiała mieć z osiem cali długości – ostry ból zaległ w moim stawie skokowym, pulsując z każdym uderzeniem mojego serca. Przygryzłam dolną wargę, ostrożnie podwijając mankiety moich jeansów. Wtedy sapnęłam w szoku. Moja kostka była już spuchnięta. Każda z około dwunastu małych dziurek nabrzmiała i zmarszczyła się, a skaleczenia były prawie tak czerwone, jak samo wino. - Cholera! – Nash zagwizdał przez zęby. – Na pewno szkarłatne pnącze. Moja mama będzie wiedziała, co na to poradzić, ale jeśli jej powiemy, zadzwoni do twojego taty. – Oczy Nasha spotkały się z moimi i zastanawiałam się, czy ja wyglądam na tak samo wewnętrznie rozdartą, jak on. – Myślisz, że możesz poczekać parę godzin, czy musimy tam jechać? Do szpitala oczywiście. Gdzie Harmony pracowała na trzecią zmianę jako dyplomowana pielęgniarka na oddziale ortopedii, gdzie śmiertelność pacjentów była najniższa. Przycisnęłam eksperymentalnie swoją stopę do deski rozdzielczej. Ból był stały, więc nie wzrastał wraz z naciskiem, co oznaczało, że prawdopodobnie mogłam z nim chodzić. – Mogę poczekać. – Zamknęłam oczy na chwilę i wypuściłam powietrze, opłakując ostatnią nadzieję, że mój tata może nigdy nie odkryje, co knuliśmy. A teraz, kiedy byłam ranna, odkrycie całej tajemnicy wydawało się nieuniknione – przy odrobinie szczęścia po tym, jak odzyskamy dusze Addy i Regan. Kiedy będzie po wszystkim, będę prawdopodobnie spędzać dużo czasu samotnie w swoim pokoju. - Halo, Addy? – Powiedział Tod z tyłu, a ja poluzowałam pas bezpieczeństwa, żeby obrócić się i obserwować go, a zwłaszcza jego twarz w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów rozmowy od strony Addison. – Obudziłem cię? Zaśmiała się gorzko przez telefon, ale nie mogłam rozgryźć, co właściwie powiedziała. - Taa, ja też bym prawdopodobnie nie mógł. – Tod wyrwał postrzępioną nitkę z cienkiej warstwy swoich jeansów tuż nad prawym kolanem. – Słuchaj, gdzie jesteś? Myślę, że musimy wpaść na minutkę… TranslateBooks_Team
Strona 170
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Spojrzał na mnie, szukając potwierdzenia, a ja skinęłam głową, podczas gdy Addison znowu powiedziała coś niezrozumiałego. – Dobrze. Możesz nam zorganizować kilka minut na osobności? – Kolejna pauza. – Będziemy tam za dziesięć minut. - Za dwadzieścia. – Poprawiłam go. – Musimy się jeszcze zatrzymać. Tod przekazał poprawioną wersję Addison, pożegnał się, rozłączył i rzucił mi z powrotem telefon. – Jest w domu swojej mamy. To jedyne miejsce, w którym może unikać większości swojej świty. - Dobrze. – Wsunęłam telefon do kieszeni i spojrzałam przez przednią szybę, żeby odczytać mijane znaki drogowe. – Nash, potrzebujemy całonocnego Walmartu26, lub warzywniaka. Albo może apteki. Przytaknął i zjechał łagodnie na prawą stronę, zwalniając na chwilę tylko po to, żeby włączyć kierunkowskaz Emmy. – Jest całodobowy Walgreens27 kilka kilometrów od domu Addy. Może być? - Przy odrobinie szczęścia. Myślisz, że powinnam dostać coś na to, jak tam dojedziemy? – Uniosłam nogawkę, żeby pokazać mu swoją kostkę, a Tod, siedzący z tyłu wciągnął ze świstem powietrze, a następnie pochylił się, łapiąc mój zagłówek. - Cholera, Kaylee, czy to przez to trawsko? - Taa. – Szturchnęłam lekko jedna z napuchniętej, przekłutej rany, a następnie syknęłam, kiedy świeży wstrząs bólu przeszył moje wrażliwe ciało, aż do rdzenia stawu. Drobny paciorek bezbarwnego płynu wysączył się z dziurki, a ja przykryłam ją chusteczką z pudełka, leżącego na środku pulpitu. – Nash uważa, że to szkarłatne pnącze. - Ma rację. Dzięki Bogu, że był mały. Oczywiście, gdyby był już w pełni dojrzały, nie mogłabyś go zdeptać. - W pełni dojrzały? Jak duże mogą być? Tod uniósł obie brwi, zaskoczony moją totalną niewiedzą. Jednak nie powinien być, zważając na fakt, że jeszcze kilka miesięcy temu, nawet nie znałam własnego gatunku. -Piętnaście metrów, albo i lepiej. A ukłucie takiego dużego zabiłoby cię w kilka godzin, zakładając, że najpierw nie złamałby ci kręgosłupa. Są jak gigantyczne pytony z korzeniami. - I kolcami. – Dodałam gorzko.
26
Wal-mart Stores, Inc. – Amerykańska sieć supermarketów, będąca obecnie największym na
świecie sprzedawcą, licząc wg przychodów. 27
Walgreens Co. – największa sieć aptek w USA.
TranslateBooks_Team
Strona 171
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Tod wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś jeszcze, ale cokolwiek miał na myśli przepadło, kiedy odezwał się Nash. - Będziesz potrzebowała coś na tą kostkę. – Nash ponownie na nią spojrzał, zanim spuściłam nogawkę w dół i postawiłam stopę na podłodze. – Ale nie mam pojęcia, czy ludzkie lekarstwa będą działać na Otchłanne toksyny, czy nie. – Przerwał i ponownie wrzucił prawy kierunkowskaz kiedy dostrzegł nasz zjazd. – Więc, czego jeszcze potrzebujemy z Walgreens? - Balonów. – Uśmiechnęłam się, zauważając zakłopotaną minę Nasha i cieszyłam się, że chociaż raz ja rozumiem więcej niż on. Tod wcisnął głowę między przednie siedzenia, wyglądając na tak samo zmieszanego, jak jego brat. – Kupujemy Addy baloniki? Nie powinniśmy się też zatrzymać po tort i prezent? Mój uśmiech się poszerzył. – Balony nie są dla Addison. Są dla piekielnego potwora. Addy musi nam po prostu… jednego nadmuchać. Przez chwilę brwi Toda zmarszczyły się nawet bardziej. Następnie wyraz jego twarzy złagodniał kiedy docierało do niego zrozumienie, a jeden kącik jego ust powędrował w górę. - Mądre… - Nash skinął na mnie z oczywistym uznaniem. – Podoba mi się. - Miejmy nadzieję, że zadziała. W Walgreens Tod znalazł torebkę różnokolorowych, lateksowych balonów do zabawy, podczas gdy Nash i ja polowaliśmy na tubkę antybiotyku w kremie. Kiedy spotkaliśmy się przy kasie żniwiarz dorzucił trzy tabliczki czekolady. Płaciłam ja – wiedziałam, że moja ‘papierowa waluta’ się przyda! Następnie ruszyliśmy do domu Addison szczególnie wdzięczni za niewielki, nocny ruch, ponieważ musieliśmy być z powrotem na stadionie za pół godziny. Zaparkowaliśmy obok błyszczącego Lexusa na podjeździe Addison, która musiała usłyszeć dźwięk silnika, ponieważ otworzyła drzwi wejściowe, kiedy wspinaliśmy się po schodach, a następnie wprowadziła nas do pustego salonu. Addy zamknęła za nami drzwi i stanęła w wejściu z rękami zatopionymi w kieszeniach wygodnych, wyblakłych jeansów. Wciąż była całkowicie ubrana. Nawet nie próbowała położyć się spać. Nie, żebym ją za to winiła. - Gdzie jest twoja mama? – Zapytał Tod ze środka pokoju. Nikt nie siedział.
TranslateBooks_Team
Strona 172
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Zemdlała w swoim pokoju. – Ironiczny uśmiech Addy mówił, że pierwszy raz była wdzięczna za ‘problemy’ swojej mamy. - Co z Regan? – Potarłam lewym butem o prawą kostkę, z ledwością opierając się pragnieniu, żeby się pochylić i podrapać, ponieważ to odsłoniłoby moją Otchłanną ranę i doprowadziło do pytań, na które nie mieliśmy czasu odpowiedzieć. I dlatego, że byłam całkiem pewna, że drapanie doprowadziłoby do wysączenia kolejnej porcji przezroczystego płynu z moich poprzebijanych ran, a nie złagodzenia nieznośnego, palącego swędzenia, który się tam zalągł. - Odsypia kilka tabletek nasennych mamy. – Addison spojrzała na mnie, a następnie na swoje niepomalowane paznokcie u stóp. – Musiałam je jej dać. Wariowała, a ja po prostu chciałam, żeby poszła spać i się zamknęła. Próbowałam ją ostrzec, ale mnie nie słuchała. Nigdy nie słucha… Moje serce bolało z powodu Addy i jej rozłamanej więzi z siostrą. Przypominały mi Sophie i mnie, a ta myśl pozostawiała gorzki posmak w moich ustach, tak jakbym przełknęła jedną z tabletek mamy Addy. - W porządku. – Tod wyraźnie nie przejmował się, co się dzieje z Regan. Jego oczy i skupienie zarezerwowane były jedynie dla Addison. – Cofnęliśmy się w poszukiwaniach Helliona, ale najpierw chcemy, żebyś nadmuchała nam jeden balonik. - Albo może dwa, trzy z nich. – Dodałam rzucając Todowi torebkę imprezowych balonów. – Nie jestem całkiem pewna, jakiej dawki oczekuje diabeł, ani jak dużo tego jest… w niej. Więc, może wyjść więcej niż jeden. Tod rozerwał torebkę podczas gdy Addison spoglądała na nas wszystkich po kolei, jakbyśmy postradali zmysły. - To jest w twoim oddechu. – Wytłumaczyłam, kiedy Tod wyciągnął bordowego balonika z torebki i rozciągnął go, żeby był łatwiejszy do napompowania. – Oddech Demona. Zalega w twoim rdzeniu. I płucach. Myślę, że za każdym razem, kiedy wydychasz, wypuszczasz go nieco w powietrze. Wpadłam na pewien pomysł, że niektóre demony będą chciały wiedzieć, czy wydychaliśmy Oddechy Demonów. Oczywiście tego nie robiliśmy. Ale Addy mogła to robić. Nie byłam jeszcze pewna tego, jak to działa. Gdyby traciła trochę siły przy każdym wdechu albo gdyby Oddechy Demonów odnawiały się za każdym razem, byłaby stracona. Ale byłam tego pewna – gdyż podsłuchałam pewną, dziwną rozmowę potworów – upewniłam się, że Addy miała w sobie tę walutę, której potrzebowaliśmy.
TranslateBooks_Team
Strona 173
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Zabrała balon od Toda, gapiąc się na niego przez dobre kilka sekund, jakby nagle miały tam wyrosnąć ogromne zęby i ją ugryźć. Następnie położyła lateks przy swoich ustach, podczas gdy obserwowaliśmy luźno założone półkole znajdujące się na beżowym dywanie. - Zaczekaj. Wzruszyłam ramionami, wciąż trzymając skrzyżowane ręce na piersiach. - Wydawało mi się, że gdy umarła Eden, Oddech Demona stał się cięższy niż powietrze, więc jest prawdopodobnie na dole płuc. Musisz pozbyć się ich, właśnie tego potrzebujemy. Więc wyrzuć z siebie tyle tego, ile zdołasz, okej? Addison potaknęła głową, wahając się, a następnie przyłożyła czerwony balon do ust, gdy Tod wyciągnął żółty z jednej z toreb. Zaczęła dmuchać, a balon rósł, i robił się coraz bardziej przezroczysty, z każdym milimetrem, podczas jego nadmuchiwania. Dmuchała, nie oddychając wcale, wyrzucając ze swoich płuc tyle powietrza, że nie pomyślałabym nawet, że ma takie wielgachne płuca, aż do tej pory, gdy jej twarz zrobiła się czerwona jak burak, podobna do balonu. Śpiewaczki muszą mieć bardzo dobrze rozwinięte płuca. Kiedy musiała wziąć wdech, balon wypełniony był do połowy. Włożyła go pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym, zabierając go, aby pomóc jej z zamknięciem tego. Gdy go puściłam, balon utonął, jak gdyby przywiązany został do jakiejś niewielkiej wagi. Tod podał jej żółty, a ona powtórzyła tę samą czynność za drugim razem, nie spojrzawszy nawet w naszą stronę. Kiedy ten również dołączył do czerwonego, nie mogłam powstrzymać się od się uśmiechu na widok tych baloników spoczywających na podłodze. Pokój wciąż wypełniała cisza, gdyż Addy nadmuchiwała kolejny, tym razem fioletowy balonik. Balony na podłodze wyglądały bardzo uroczyście, szykownie, jak gdyby były przeznaczone na jakąś dziecięcą imprezę. Wydawało się, że ukryte w nich są jakieś niewłaściwe, tajemnicze treści. Ale potem, biorąc pod uwagę ten cały świat, świat, którego mieszkańcy chętnie by nas zjedli żywcem, zrozumiałam, że pasowały do tego miejsca. Jeżeli oczywiście, rośliny nie dorwałyby nas przed mieszkańcami tego świata. Kiedy Addy skończyła z trzecim balonem, Nash zdecydował, że tyle powinno nam wystarczyć. Nie dlatego, że byliśmy tego pewni, ale dlatego, że czas nas poganiał. Dlaczego nie poprosiłam o dwie godziny? Tak jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Zegarek życiowy Addy chodził tak samo, niezależnie od miejsca, w którym się aktualnie TranslateBooks_Team
Strona 174
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
znajdowała. Zgodnie z cyfrowymi liczbami wyświetlanymi na odtwarzaczu DVD, był czwartkowy poranek. Addy miała umrzeć, gdzieś w przeciągu dwudziestu trzech godzin – może szybciej, ale na pewno, nie później – i każda minuta, którą traciliśmy, zbliżała tę godzinę jeszcze szybciej. - Wrócimy po ciebie, jak tylko będziemy mogli – powiedział Tod, gdy gapiłam się na nadmuchane balony. - Podnieś Regan i chodźmy. Gdyby oprzytomniała, moglibyśmy zabrać siostry Page ze sobą. - Zadzwonimy, gdy będziemy się do was zbliżać, ale nie mogę zbyt dużo obiecywać. Dlatego, że nie mieliśmy pomysłu, gdzie szukać helliona, ani nie wiedzieliśmy, jak długo, zajmie nam odnalezienie go. - Spróbuję. Addy zesztywniała, patrząc w kierunku kuchni. - Niech nie dotyka kawy, ale mamy chyba jakieś Jolty w lodówce. - Dobrze. Zadzwonię do ciebie, gdy dowiemy się czegoś więcej – obiecał Tod, całując ją w policzek i wychodząc z pokoju. Addison obserwowała nas z ganku, kiedy wycofywaliśmy w ciemności. Miała skrzyżowane ręce na cienkim T-shircie, z długimi rękoma, najwyraźniej nieświadoma zimnej, listopadowej nocy. Domyślam się, że to nic w porównaniu z chłodem znajdującym się wewnątrz niej. Nash prowadził, a ja spędziłam pierwszą część naszej wycieczki nakładając leczniczą maść na kostkę, a drugą, ostatnią część, desperacko marzyłam, o zakończeniu tego wszystkiego. Przy nakładaniu gęstego, białego kremu na kostkę, zauważyłam, że moje palce zaczynają puchnąć, pojawiły się bąble, lekko syczące, jakbym wylała na nie nadtlenek wodoru. Próbowałam ignorować ten przykry ból, przez przeszło czterdzieści minut, ale nagle moja kostka stała się pełnowymiarowym ogniskiem. Paliła niesamowicie, tak samo jak wyglądała. Starłam cały krem, z pomocą kilku wskazówek, udzielonych kiedyś przez Emmę, mając nadzieję, że w samochodzie znajdę coś mokrego, co pozwoli zetrzeć wszystkie resztki tego kremu z palącej kostki. Małe resztki, które wchłonęły się w moje pory, lekko je musowały, przepuszczając malutkie kropelki białego płynu wyciekającego stamtąd. Do tego czasu, zjechaliśmy na parking stadionu, z cienkimi, czerwonymi liniami, które wiły się w różnych kierunkach. Tasiemki te poszerzyły się niespełna cal, jak do tej pory, ale nie wątpiłam w to, że będę szersze. Nash spojrzał na moją kostkę, już dwa razy, a jego zmarszczki pogłębiały się za każdym razem, gdy spoglądał w tamtym kierunku. TranslateBooks_Team
Strona 175
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Poważnie rozważyłam jego gotowość, zawiezienia mnie do szpitala. Ból wspinał się coraz wyżej po mojej nodze, nie zamierzając się poddać, a ja musiałam mu coś wyznać. Ale to zapewne skończyłoby naszą wycieczkę, zostawiając Addy na pastwę losu, na śmierć bez jej duszy. Potępiając ją na wieczną mękę, tortury w piekle. A ja nie mogłam na to pozwolić. Nie, wiedząc, co przydarzyło się duszą, z którymi moja ciotka pertraktowała. Jak mogłam pozwolić Addy przechodzić przez to wszystko? Poza tym, będziemy mieć czas na leczenie szkód, po tym jak odzyskamy duszę Page, prawda? Podążając za tokiem rozumowania Toda, nie miało żadnego znaczenia, jak źle moja kostka wyglądała, nie umarłabym, zanim nie pojawiłabym się na czyjejś żniwiarskiej liście. A gdyby to się wydarzyło, żaden krem, ani pigułki, nie uratowałyby mnie od tego. Nie mogłam myśleć o tym czy lista Toda przewidywała utratę ręki lub nogi. Więc wcisnęłam pedał gazu, nie zważając na ból płynący z kostki. Negocjowaliśmy zajęcie któregoś z miejsc na parkingu – jaskrawe kolorowe balony schowane były pod moimi ramionami i jednym ramieniem Nasha – abyśmy nie chodzili po szkarłatnych pnączach, ale nie zatrzymaliśmy się, aby przejść na drugą stronę, gdyż zorientowałam się, że stoimy niedaleko tego miejsca, gdzie kiedyś pertraktowaliśmy z demonami. Następnie przeszliśmy siedem kroków w lewą stronę, aby uniknąć głupich winorośli. Byłem pewna, że moje oszacowanie odległości było wystarczająco dobre, bo o ile mogę powiedzieć, nie straciliśmy czasu krążąc wcześniej. Kotwica na stadionie była bardzo silna. Tod przeszedł na drugą stronę, jako pierwszy, aby upewnić się czy wszystko jest w porządku i czy potwory już nas oczekują, ponieważ nie zamierzałam wysilać się, gdyby jakiś potworek zechciałby zrobić nas w konia, albo gdyby było niebezpiecznie przebywać w Otchłani o tej porze, tego dnia. Wrócił tylko raz, aby powiedzieć, że wszystko gra, zaczęłam zawodzić – z mniejszym wysiłkiem, niż zawsze – a on pociągnął Nasha wraz ze mną w Otchłań. Demon stał blisko miejsca, gdzie go pozostawiliśmy, zawiązaliśmy jego ogonek przez jedno małe, luźne kółko. Wędrował wzrokiem z miejsca na miejsce. Zaczął błądzić dzikim wzrokiem wszędzie, najwyraźniej nie mogąc stać spokojnie. I nagle dotarł do mnie, ten nieopisany wstrząs grozy, że stałam się dilerem narkotykowym w Otchłani. Po siedmiu, głębokich wdechach zrozumiałam, że wcale mi to nie przeszkadza, tak długo, jak działam w usprawiedliwiony sposób. Nie stawiałam małego potworka uzależnionego od Oddechów Demona na
TranslateBooks_Team
Strona 176
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
pierwszym miejscu, ale tylko pozwoliłam mu na jedno zaciągnięcie się. Prawda? Oczy potwory zatrzymały się na jednym z balonów, które trzymaliśmy i po raz pierwszy zauważyłam, jak jego jasno-żółte oczy drastycznie się rozszerzyły i zabłyszczały. - Daj! – wysapał, sięgając swoimi krótkimi rękoma w kierunku czerwonego balona, który jako pierwszy przykuł jego uwagę. Zastanawiałam się krótko, co by wybrał, gdyby był daltonistą, zauważając z ulgą, że nie ma paznokci. Przynajmniej nie musiałam zamartwiać się tym, że szarpiąc mnie w pośpiechu zrobi mi krzywdę. - Najpierw informacje – podkreśliłam, trzymając balony nad głową. - Nie! Jego ręce zaczęły drżeć, tak jak jego ogon drgnął gwałtownie. Bardzo go to bolało i gdyby nie dostał tego wkrótce, zamierzał zapewne zrobić komuś z tego powodu jakąś krzywdę. Niestety, nie miałam pojawiających się metalowych zębów, którymi mogłabym się przed nim bronić. Ale mój kręgosłup chyba czuł się tak jak stal. Czułam się dziwnie. - Powiedz nam, gdzie znajdziemy helliona skąpstwa albo przebijemy wszystkie balony raz za razem. Tak szybko, że nie zdążysz nawet nic wciągnąć. Spojrzałam na Nasha, a ten wyciągnął nóż z jednej z kieszeni, otwierając go jednym naciśnięciem przycisku. - Nie! – zaskrzeczał demon, skacząc na próżno do jednego z balonów. Nash instynktownie szarpnął się do tyłu, przebijając nożem jeden z balonów. Lateks eksplodował, obsypując go kawałkami fioletowej gumy. Kasłał, machał rękoma przed swoją twarzą, mimochodem usuwając każdą substancję, którą nasz mały informator, tak łaknął. Potrzebował… Demonik upadł do jego stóp, podnosząc skrawki lateksu, obwąchując je w desperacji. Ale po kilku sekundach, spojrzał na nas, w gorzki, bolący sposób. Podniosłam czerwony balonik. - Powiedz nam albo przekłujemy też ten – zagroziłam łagodnie, mając nadzieję na przyciągnięcie uwagi demona, który wciąż nieprzytomnie próbował znaleźć jakiś Oddech Demona. Wielu z nich leżało nieprzytomnie teraz na chodniku albo po odmowie naprawienia ich związków chemicznych, albo po podeptaniu przez silniejszych braci. Diabeł piszczał z furii, jego małe ręce zacisnęły się w pięści, jego ogon chłostał za nim niebezpiecznie, zmiatając kurz z powierzchni parkingu. TranslateBooks_Team
Strona 177
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Dobrze, ludzkie potwory. Bez łaski… - wymamrotał, a ja się zaśmiałam. Jego cały gatunek wydawał się być gotowy do powiedzenia wszystkiego, w zamian za odpowiednią zapłatę. - Mów! Podniosłam czerwony balon bliżej do nożyka Nasha, kiedy potworek spojrzał na mnie groźnie. Mały stworek wyprostował się, skrzyżował ramiona, ukazując swą godność rozciągającą się wokół niego, jak peleryna. - Diabli wcieleni wałęsają się, tam, gdzie się żywią. Szukacie Avari, helliona chciwości. Będzie tam, gdzie panuje największa chciwość. - Czyli gdzie? Zbliżyłam balon jeszcze bliżej do Nasha. Potworek wstrząsnął ramionami, ale nie wyglądał na zbyt spokojnego, nie mógł przestać drżeć. - Na śródmieściach. Najlepsza miejscówka dla skąpców, jaką znam. Wysapał potwór, jak gdyby nie mógł wziąć głębokiego wdechu. Nie miał wyboru. - Ludzie nazywają to miejsce Prime Life. - Kompania ubezpieczeniowa? Nash odchrząknął ostrożnie, tak jakby mogło to uszkodzić jego gardło. Prime Life było największą firmą ubezpieczeniową w państwie i miało kwaterę główną w Dallas. Hmmm – pomyślałam, chwilę przed tym, jak nastąpiła cisza. To wszystko ma jakiś sens. - Bastion skąpców – powtórzył potwór. - Możliwe, że właśnie teraz… Wyciągnął malutkie ramiona, jak dziecko chcące pójść na ręce do matki, tyle, że to dziecko skłaniało się w stronę balona, wypełnionego toksynami Otchłani. Przekazałam mu balon, choć mój żołądek przekręcał się na wszystkie strony, gdyż to działanie było mniej szczytne, niż jakiekolwiek dotąd, które uczyniłam. Po chwili zastanowienia się, podałam mu jeszcze jeden balon, żółty. Nie był już nam potrzebny, a jemu mógł pomóc. Ta myśl, również przekręciła mój żołądek. Dostaliśmy to, po co tutaj przyszliśmy, a ja wkroczyłam w ludzki świat zadowolona. W końcu cel uświęca środki, prawda? Ale dlaczego czułam się tak, jakbym przed chwilą sama sprzedała swoją duszę…?
TranslateBooks_Team
Strona 178
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XVIII - Wszystko w porządku? – Zapytał Nash, kiedy zauważył, że kuśtykam z powrotem do samochodu. - Wszystko dobrze. – Chociaż wcale nie byłam tego pewna. Moja kostka gwałtownie paliła i była tak opuchnięta, że zdawała się potrząsać przy każdym kroku. Ale bałam się na nią spojrzeć, więc zamiast tego zerknęłam na zegarek. Była 2.15 w dniu, w którym według przeznaczenia Addy miała umrzeć. Na nasze nieszczęście nie pomyśleliśmy o tym, żeby poprosić Libby o specjalny czas, a Levi pilnie chronił listy żniwiarzy, od kiedy Tod rzucił na nią okiem sześć tygodni wcześniej, więc czułam się jakbyśmy pracowali po omacku. Nie biorąc pod uwagę tego, że nie będzie czasu na szukanie pomocy medycznej dopóki Addy i Regan nie odzyskają swoich dusz i nie zmierzymy się ze złem. Do tego czasu będę udawała, że moja kostka jest zrobiona ze stali, jak coś w rodzaju nadludzkiego stawu i jakbym była odporna na ból. Byłam superczłowiekiem. Mogłam zrobić wszystko. Ale wezmę trochę Tylenolu, tak na wszelki wypadek. Dużo Tylenolu. Nash znowu wślizgnął się za kierownicę samochodu Emmy, bo nie chciałam prowadzić. Chciałam spać, ale sen jak wszystkie inne atrakcje, był teraz niemożliwy. Nash przekręcił kluczyk w stacyjce, a ja zerknęłam we wsteczne lusterko na jego brata. – Zabierzemy Addy i Regan. – Skręcił kierownicą w lewo tak bardzo, jak tylko było można, żeby zrobić ciasne kółko na bezludnym parkingu. – Idź do Prime Life i spróbuj znaleźć Avariego. Masz, weź to. – Nash wykrzywił jedną rękę do tyłu nad swoim ramieniem do Toda, jego komórka była swobodnie ściśnięta w jego dłoni. - Nie będzie działała w Otchłani. – Powiedziałam. A nawet gdyby działała, założę się że nabiłby niezły rachunek za roaming. Tod przewinął listę kontaktów brata. Albo może playlistę. – Tak, ale kiedy znajdę Avariego, mogę przenieść się z powrotem i do ciebie zadzwonić. O, właśnie. Tod włożył telefon do kieszeni i pochylił się do przodu, wpychając głowę między siedzenia. – Dzięki. Jestem za to waszym dłużnikiem. Jestem pewna, że mój uśmiech wyglądał bardziej jak grymas. – I za to… - Oparłam stopę na desce rozdzielczej i podciągnęłam nogawkę dżinsów, żeby odsłonić kostkę. Na co moja mina wykrzywiła się w wyraz wstrętu i strachu, a słowa pozostały w zszokowanej ciszy. TranslateBooks_Team
Strona 179
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Kostka była dwukrotnie większa niż normalnie. Skóra pod dwoma pierścieniami dziur była w stanie zapalnym, pokryta tymi dziwnymi, czerwonymi błoniastymi żyłami, które teraz skradały się pod moją skarpetkę i do połowy łydki. Płyn rozbryzgał się pod skórą nad kostką, sięgając niżej z tyłu, zaledwie odrobinę nad moim butem, gdzie grawitacja działała najmocniej. Nagły wdech Nasha zasyczał w samochodzie, a ja spojrzałam na niego i zobaczyłam, że obserwuje raczej mnie niż drogę. – Kaylee, ktoś to musi obejrzeć. - Tak myślisz? – Próbowałam się uśmiechnąć, ale poczucie humoru mnie opuściło. – Patrz na drogę! Podskoczył, potem skierował nas z powrotem na odpowiedni tor, ale nadal rzucał potajemne spojrzenia na moją kostkę, a ja próbowałam zdecydować czy ją trącić, czy nie. – Ta maść z antybiotykiem tylko pogorszy sprawę. – Powiedziałam. – Czy zwykły doktor w ogóle wie, co z tym zrobić? - Wątpię. – Nash dzielił swoją uwagę pomiędzy moją kostkę, a słabo zaludnioną autostradę. – Ale mama będzie wiedziała. Zerknęłam na Toda, chcąc znaleźć inną możliwość. – Co sądzisz? Czy to może poczekać? Żniwiarz przełknął ciężko i obserwował przez chwilę moją kostkę. Potem spotkał moje spojrzenie, a jego niebieskie oczy pociemniały na tylnym siedzeniu. – Tak sądzę. - Jesteś pewien? – Zapytałam, bo nie brzmiał zbyt pewnie. - Tak. – Tod przytaknął stanowczo. – Wszystko będzie z tobą w porządku. W każdym razie nie będziemy zwracać się do kogoś, żeby to wyciągnął. - Okej. Dobrze. – Opadłam z powrotem na siedzenie, czując się teraz trochę lepiej, kiedy określiliśmy przebieg akcji. – Tak szybko jak skończymy z Prime Life zadzwonimy do twojej mamy i przekonamy ją, żeby spotkała się z nami w twoim domu. – Powiedziałam do Nasha, a potem obróciłam się, żeby spojrzeć na Toda. – Zadzwonię do Addy i powiem, że już jedziemy. Ty idź znaleźć tego Helliona. Avariego. Ale spróbuj zrobić to tak, żeby cię nie widział. Jeśli cię jednak zobaczy, nie mów mu, że sprowadzamy Addy i Regan. Jakoś wątpię, żeby chętnie oddał ich dusze, nawet jeśli myśli, że dostanie dwie na wymianę. Chociaż raz Tod przytaknął bez kłócenia się. Potem dał mi niespodziewanego buziaka w policzek i zniknął z telefonem Nasha, zanim mogłam dojść do siebie z zaskoczenia.
TranslateBooks_Team
Strona 180
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Odebrałam to jako dziękuję. – Wymamrotałam, pocierając punkt na policzku, gdzie dotknęły mnie usta Żniwiarza. Były cieplejsze niż mogłabym się tego spodziewać po martwym mężczyźnie. Nash naburmuszył się, ale nie wyglądał na złego. Całus jego brata był wyrazem większej wdzięczności niż cokolwiek innego. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, kiedy on wypatrywał naszego zjazdu mrużąc się przez uliczne światła ustawione w regularnych odstępach. Ale zanim mogłam przewinąć listę połączeń w poszukiwaniu numeru Addy, pojawiła się niewielka wiadomość na dole wyświetlacza, powiadamiająca mnie o pięciu nieodebranych połączeniach. Cholera. Tata odkrył moje puste łóżko. Proszę powiedzcie, że nie zadzwonił na policję! Trzy wiadomości były od niego, tak jak się spodziewałam. Początkowe dwie przyszły mniej niż godzinę po tym jak wyszłam z domu, kiedy po raz pierwszy targowaliśmy się z potworami. Były praktycznie identyczne— wściekły głos mojego taty żądający odpowiedzi na to, gdzie jestem i co do cholery robię. Mój tata nie przeklinał dużo. Jedynie, kiedy był bardzo, bardzo zły. Albo przestraszony. Trzecia wiadomość była od Emmy, ostrzegała mnie, że mój ojciec dzwonił do niej do domu o pierwszej, co obudziło jej matkę i doprowadziło do wszystkich rodzajów pytań, w których Emma musiała mijać się z prawdą. Upss. Zanotowałam w myślach, żeby upiec blaszkę czekoladowych ciasteczek z orzechami również dla Emmy, żeby zrekompensować jej kłopoty, w jakie ją wpakowałam. Na szczęście jej mama nie zauważyła brakującego samochodu, a do mojego taty nie dotarło—przynajmniej na razie—żeby zapytać, czy go pożyczyłam. Czwarta wiadomości była od Harmony, która była zaniepokojona i nawet brzmiała jakby była trochę zła. Powiedziała, że mój tata ‘wychodził z siebie’ i był o dwie sekundy od wyjechania na ulice, żeby mnie szukać. Potem chciała wiedzieć, czy widziałam Nasha, który także nie odbierał telefonu. Co oznaczało, że on także miał wiadomości. To był jej sposób na ostrzeżenie nas, że wie, że byliśmy w tym razem— cokolwiek to było—i, że powinniśmy mieć dobre wytłumaczenie, kiedy w końcu wrócimy. Lubiłam Harmony i obawiałam się, że kiedy dowie się co robiliśmy, skróci długą smycz, którą cieszył się Nash zanim go spotkałam. I to też będzie moja wina. TranslateBooks_Team
Strona 181
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Piąta wiadomość była znowu od mojego taty, mówił, że zamierza jeździć po mieście i mnie szukać, a jeśli nie odezwę się do trzeciej, pójdzie na policję. Wspaniale. Szybkie spojrzenie na zegarek na wyświetlaczu telefonu, była druga pięćdziesiąt cztery. – Muszę zadzwonić do taty. – Powiedziałam, spoglądając na Nasha z obawą. Przytaknął ponuro, oczywiście słyszał przynajmniej część wiadomości. Kiedy telefon taty odezwał się w moim uchu, obciągnęłam nogawkę spodni i położyłam stopę na podłodze, sapiąc kiedy nawet ten nieznaczny ruch sprawił, że zgromadzony płyn się rozbryzgał. - Kaylee? – Tata warknął do mojego ucha. – To ty? - Tak, to ja. Wszystko ze mną w porządku.- Dodałam zanim mógł nawet zapytać. I to była prawda, względnie mówiąc. Nie zostałam napadnięta ani porwana, czy wyrzucona na ulicę. – Posłuchaj, nie mam dużo czasu, żeby mówić, ale sednem jest to, że przepraszam cię, że się wymknęłam, ale musiałam. Muszę zakończyć coś ważnego, potem będę w domu. Najwyżej kilka godzin. - Czy Nash jest z tobą? Westchnęłam i pozwoliłam głowie opaść na zagłówek obserwując mijające nas w stałym, hipnotyzującym rytmie światła na autostradzie. – To nie jego wina. – Twierdziłam uparcie. – Poprosiłam go o pomoc. Wyjaśnię ci wszystko, kiedy będę w domu. - Kaylee— - Muszę kończyć, tato. Chciałam ci tylko powiedzieć, że wszystko ze mną w porządku. I proszę nie idź na policję. Oni nie zrozumieją. – Po tym zsunęłam telefon, a kiedy zaczął dzwonić chwilę później, nacisnęłam klawisz ignorowania przychodzących połączeń. Zamiast odpowiedzieć, zadzwoniłam do Addison. Odezwała się po pierwszym sygnale i zapewniła mnie, że Regan nie spała, jednakże nie była ożywiona. Powiedziałam jej, żeby wlała kolejnego Jolta do jej gardła i ją ubrała. Będziemy tam za dziesięć minut. Znowu Addy powitała nas w drzwiach, ale tym razem Regan siedziała na kanapie w modnych dżinsach i kilku dopasowanych warstwach koszulek z długim rękawem. Gapiła się przez pokój tymi dziwnymi, śnieżnobiałymi oczami dopóki nasze przybycie nie przykuło jej uwagi, uśmiechnęła się do mnie obojętnie, jej usta prawie zakręciły się wystarczająco, żeby zaliczyć to właściwie jako ekspresję.
TranslateBooks_Team
Strona 182
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Ona musi założyć swoje kontakty. – Powiedziałam, zmuszając siebie, żeby patrzeć gdzieś indziej, niż w oczy Regan. Gdziekolwiek indziej. – Nie może tak wyjść. Addison przeszła przez pokój w kierunku siostry, brązowa skórzana kurtka zagięła się na jednym ramieniu. – Nie sądzę, żebym mogła włożyć to na jej oczy, ona nie jest jeszcze na nie gotowa. Nie może po prostu założyć okularów przeciwsłonecznych? - Jest środek nocy. – Podniosłam apatyczne ramię Regan i wsunęłam je w rękaw kurtki, który trzymała jej siostra. - Nie próbujemy nosić się ekstrawagancko, Kaylee. – Addy wepchnęła drugą dłoń siostry do rękawa. – Po prostu staramy się uniknąć zauważenia. - Czy musimy martwić się o paparazzich o trzeciej nad ranem? – Zapytałam, kiedy Addioson uklęknęła, żeby wsunąć parę błyszczących trampek na gołe stopy siostry. Nie całkiem zimowy ubiór, ale ewentualnie zadziała. Tak jak okulary przeciwsłoneczne. - Nie w twoim samochodzie. – Powiedziała księżniczka popu, a ja nie kłopotałam się, żeby powiedzieć jej, że to nie był mój samochód. Byłaby o wiele bardziej zażenowana, gdyby miała ukazać się w moim samochodzie niż w Emmy. – Nie, dopóki ktoś nie da im cynku. W istocie mamy większe problemy, o które trzeba się martwić. – Wstała i podniosła siostrę obiema rękoma. Regan po prostu tam stała. - Ile jej dałaś? – Nash zbliżył się do najmłodszej siostry Page z rozpostartymi ramionami, jakby miał ją łapać. Bo wyglądała całkiem niepewnie. - Masz na myśli Jolty czy tabletki? - Tabletki. - Dwie. Ale myślę, że częściowo odpowiedzialny za to jest szok. Nash wypuścił powoli powietrze, marszcząc brwi. – Weź jeszcze jednego Jolta na drogę. – Otoczył ręką ramiona Regan i poprowadził ją w kierunku drzwi. Addy dała nura do kuchni, a ja chwyciłam parę za dużych, bardzo ciemnych okularów z blatu pomiędzy salonem a kuchnią, wślizgując je w miejsce nad uszami Regan tuż przed tym, jak Nash przepchnął ją delikatnie przez próg i ganek. Addy usiadła koło siostry z tyłu, a ja wślizgnęłam się na siedzenie pasażera, zapinając pas kiedy Nash odpalał silnik. Oparłam się pragnieniu, żeby ponownie spojrzeć na moją kostkę, bo nie chciałam, żeby Addy albo Regan ją widziały. Ja też tak naprawdę nie chciałam jej zobaczyć. TranslateBooks_Team
Strona 183
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Regan, słyszysz mnie? – Nash zapytał, kiedy ponownie wjechaliśmy na autostradę. - Tak…- Powiedziała Regan, marszcząc się nieznacznie. - Masz, wypij to. – Addison strzeliła zawleczką puszki i trzymała ją przy ustach siostry. - Nie… - Regan popchnęła puszkę ospale, a Addy odciągnęła ją, żeby zapobiec rozlaniu. - Potrzebujemy, żebyś się pozbierała Regan. – Powiedziałam, chcąc mieć oddziaływanie Nasha, niż moje własne bardziej brutalne zdolności. – Nie chcesz odzyskać duszy? Regan wzruszyła ramionami, a ja nawet nie mogłam powiedzieć, czy patrzyła na mnie zza tych ogromnych okularów. - Zmuszaj ją do picia. – Usiadłam na moim siedzeniu, koncentrując się na bólu w nodze, żeby nie zasnąć. Oczy zaczynały mi się zamykać, kiedy telefon zabrzęczał w mojej kieszeni. Tata dzwonił do mnie jeszcze dwa razy w drodze do domu Addy, ale na wszelki wypadek sprawdziłam wyświetlacz. To był Tod, dzwonił z telefonu Nasha. - Halo? – Uderzyłam ramię Nasha odbierając, a potem powiedziałam bezgłośnie imię jego brata. - Kaylee? Znalazłem go. Jeśli dotrzecie tu zanim wyjdzie, to może nasz plan wypali. – Tod wysyczał w spiętym, zaniepokojonym oddechu. – Ale, Kay, to miejsce nie jest takie, jak stadion. Jest… zajęte. Będziesz musiała przekroczyć granicę na parkingu, a następnie wprowadzić wszystkich do środka bocznymi drzwiami, bo te od budynku są wciąż zamknięte w ludzkim świecie. I bądź ostrożna. Niczego nie dotykaj… - Tak jakbym się niczego nie nauczyła po ostatnim razie… – przerwałam. - Nie pozwól też, żeby Addy i Regan czegoś dotykały. Albo z kimś rozmawiały. - Będziemy ostrożni. – Jak nikt inny, byłam skora do wyratowania się przed śmiercią. – Upewnij się, że nie wyjdzie. Zostało nam jeszcze jakieś piętnaście minut drogi. – Na szczęście, było zbyt wcześnie na poranne korki, a większość facetów, których mijaliśmy na drodze, była kierowcami ciężarówek na całonocnych trasach. - Nie sądzę, że to zrobi. Wszyscy są tutaj, żeby wchłonąć wykrwawiającą się ludzką siłę i nie odejdą, dopóki dzień roboczy się nie rozpocznie. To wtedy energia gwałtownie się tutaj podniesie. – Kolejna pauza. – Ale pośpieszcie się, tak na wszelki wypadek. TranslateBooks_Team
Strona 184
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Jedziemy tak szybko, jak to możliwe. – Nie dając się jednocześnie rozbryzgać na całej ulicy. Po pewnym czasie, Nash zajął miejsce na dolnym poziomie garażowego parkingu Hotelu Prime Life. Regan zaczęła popadać w popłoch, może dlatego, że tabletki przestały działać albo napój energetyczny zaczynał działać. Albo może znaczenie naszej misji zaczęło do niej w końcu docierać. Jej ręka trzęsła się, kiedy Nash pomagał jej wysiąść z samochodu i stanęła niepewnie, prawie strącając swoje okulary przeciwsłoneczne z twarzy, kiedy próbowała wytrzeć oczy. Wstałam, mając zamiar jej pomóc, ale w momencie, kiedy moja prawa stopa dotknęła ziemi, echa poprzedniego bólu przypłynęły do mnie falą świeżej agonii, tak potężnie, że prawie upadłam na twarz na środku parkingu. Złapała mnie Addison. – Co się dzieje, Kaylee? Wszystko w porządku? – zapytała, kiedy ja odzyskiwałam równowagę i ostrożnie się od niej odsunęłam. - Taa. – Zdjęłam ciężar ciała z mojej poranionej nogi, krzywiąc się, kiedy płomienie bólu błysnęły aż w moim biodrze. – Zraniłam się wcześniej w kostkę i robi się ciężko. – Spojrzałam na Nasha, żeby upewnić go, że wszystko w porządku. - Miejmy to już z głowy, żebyśmy mogli zająć się twoją nogą – powiedział, jednym ramieniem wciąż podtrzymując Regan, więc mogłam jedynie przytaknąć. Poruszając się powoli z powodu mojej kończyny i chemicznie wywołanego odrętwienia Regan, Nash doprowadził nas do zamkniętych szklanych drzwi, gdzie obydwoje odwróciliśmy się twarzami do Addison i Regan. – Teraz przejdę na drugą stronę – wytłumaczyłam. – Podobnie, jak Bana zrobiła to z wami, trzymając was za ręce. Kiedy tam dotrzemy, nie będzie tak, jak ostatnio. Tod uważa, że Prime Life jest tym razem… zaludnione o tej porze dnia w Otchłani, więc jest kilka głównych zasad, których musicie przestrzegać ponad wszystko. Obie siostry przytaknęły, a bladoniebieskie oczy Addison stały się okrągłe, jak spodki ze strachu i zdeterminowania. Nie byłam w stanie zobaczyć oczu Regan przez jej okulary – nie, żeby to miało jakieś znaczenie, gdybym mogła – ale po zaciśniętych w cienką linię ustach wiedziałam, że słuchała moich słów i brała je na poważnie. Dzięki Bogu. Przez przypadek przeniosłam ciężar ciała na chorą nogę i syknęłam z bólu, więc Nash kontynuował, kiedy ja próbowałam osłabić ból głębokimi
TranslateBooks_Team
Strona 185
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
oddechami. – Niczego nie dotykajcie – zaczął. – Nie łapcie z nikim kontaktu wzrokowego. Nawet nie patrzcie na nikogo innego, oprócz nas. - I upewnijcie się, że po niczym nie depczecie – dodałam, uśmiechając się cierpko, kiedy zauważyłam, że mój ból chyba wystraszył Regan. – Gotowi? – zapytałam. Obie siostry przytaknęły, łapiąc mnie za ręce, które do nich wyciągnęłam. Nash złapał mnie za ramię, jednak wystraszyłam się, czy jeśli rzeczywiście nie dotknie mojego ciała, nadal będzie w stanie załapać się na przejażdżkę, więc podwinęłam swoje rękawy w kurtce i koszuli, a on złapał mnie za goły nadgarstek. Przekraczanie granicy tym razem było nieco trudniejsze, co sprawiło, że w świetle oskarżenia Harmony, o tym, że przechodzenie stanie się w końcu zbyt proste, dziwnie mi ulżyło. Tym razem, ból był tak rozpraszający, że było trudno przekonać samą siebie, że naprawdę chciałam powrotu do źródła swojego zranienia. Ale po kilku frustrujących minutach, moja potrzeba przejścia na drugą stronę przewyższyła ból, a wkrótce stała się rzeczywista. Otworzyłam oczy, kiedy Regan sapnęła. Nie byłam zaskoczona, że gapiła się z otwartymi ustami, jak na cud przez szklane drzwi za mną. Otchłanna wersja Prime Life był już otwarta dla klientów, a na podstawie liczby istot, które mogłam teraz usłyszeć, kiedy kotłowały się w środku, zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek zamykali to miejsce. - Co to za miejsce? – wyszeptała Regan, podchodząc bliżej do drzwi. Zdjęła swoje okulary, jakby zasłaniały jej widok, a ja byłam prawie zadowolona, widząc, jak w końcu powraca do pełni świadomości, tak jakbym ponownie była osłabiona widokiem tych niesamowitych, białych oczu. Pasowały tu znacznie lepiej, niż w naszym świecie. Nash musiał pomyśleć o tym samym. Przeniósł wzrok z Regan, trzymającej swoje okulary na Addy, noszącej soczewki, po czym jego wzrok zatrzymał się na moich normalnych, nudnych, niebieskich oczach. – Um, Addy, myślę, że będziesz tu bezpieczniejsza bez swoich kontaktów – powiedział. – A ty, Regan, daj swoje okulary Kaylee. - Dlaczego? – zapytała, kiedy Addison wydobyła proste, białe pudełeczko na soczewki z kieszeni dżinsów, rzucając Nashowi pytające spojrzenie, niemal identyczne, jak jej siostra. - Ponieważ większość rzeczy tutaj… – Wskazałam ponad swoim ramieniem; jeszcze nie miałam nerwów, żeby faktycznie spojrzeć na jaskinię lwa, przez którą przechodziliśmy – nie mają powodu, żeby się wami przejmować, jeśli wiedzą, że nie macie duszy. Ale moje oczy natychmiast mnie zdradzą. TranslateBooks_Team
Strona 186
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Żadna z nich się nie kłóciła, a ja prawie poczułam się winna za nie ostrzeżenie o tym, że niektórzy z nich mogą próbować nas zjeść, nieważne, czy mamy duszę czy nie. Ale nie na tyle winna, żeby to wyjawić, co mogłoby sprawić, że uciekną z krzykiem w Otchłanną ciemność. Regan podała mi swoje okulary przeciwsłoneczne, które natychmiast założyłam, a następnie podała swojej siostrze pudełeczko, kiedy Addy ściągała soczewki. Nash wydawał się skory to wyruszenia, nie ochraniając swoich oczu, więc musiałam zaufać mu, że przechodził na drugą stronę więcej razy niż ja, dlatego wiedział, co robił. W końcu, kiedy wszyscy byliśmy gotowi, żeby wejść do środka, zmusiłam się do odwrócenia i zerknięcia. Szok, wywołany tym, co zobaczyłam był prawie tak samo bolesny, jak ból wystrzelający w górę mojej chorej nogi z każdym krokiem. Mimo że nigdy nie byłam w normalniej wersji Prime Life, byłam skora do założenia się o moją następną wypłatę, że to właśnie ludzki właściciel całkowicie podołał wyzwaniu. Meble, marmurowe podłogi, kamienna fontanna i w ogóle. Ale istoty, które zajmowały to miejsce miały niewiele wspólnego ze swoimi rzeczywistymi odpowiednikami. Nie powinno nas tutaj być, pomyślałam, kiedy Nash pchnął drzwi. Przytrzymał je dla nas, kiedy wprowadzałam Addy i Regan do środka. Jednak, po raz kolejny, Regan potrzebowała niewielkiego popchnięcia, żeby zaczęła iść. Nie, żebym mogła ją winić. Kiedy drzwi się za nami zamknęły, skoncentrowałam się na stawianiu kolejnych kroków na śliskiej, marmurowej podłodze. Krok – ból! Krok – ból! Znowu i znowu. Oddychałam pomimo cierpienia, zawzięcie unikając kontaktu wzrokowego z jakąkolwiek istotą w pomieszczeniu. A przynajmniej z tymi, które faktycznie miały oczy. Oddechy Regan stawały się coraz częstsze, dopóki praktycznie nie zaczęła dyszeć, a kątem oka zauważyłam, że się trzęsie. Owinęłam swoją rękę wokół jej i ścisnęłam ją, zapewniając, że jest dobrze. Wszystko jest w porządku. Następnie zmusiłam się do spojrzenia w górę, jednak nie, żeby spojrzeć na coś szczególnego. Po prostu uświadomiłam sobie, że chodzę ze spuszczonymi oczami, które praktycznie reklamują mój status, jako ofiarę. A ja nie będę ofiarą. Niedaleko fontanny na środku pomieszczenia, dwie bezgłowe ludzkie formy stały odwrócone do nas plecami. Jedno z nich było samcem, a drugie samicą. Kobieca postać zginała się, żeby pozwolić swojej dłoni pobawić się strumieniem wody, która wyglądała na gęstą i paskudnie śmierdziała. Kiedy się odwrócą albo jeśli by się odwrócili, zauważylibyśmy ich twarze TranslateBooks_Team
Strona 187
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
wstawione w klatkę piersiową, tak, jakby połknęli własne głowy, a pogubione części próbowały wydostać się na zewnątrz od środka. Wiedziałam o tym, ponieważ ten gatunek mignął mi przed oczami, w dniu, w którym zmarła Emma. Ale to, o czym nie wiedziałam – ze względu na to, że podglądanie oddaje wszystko w odcieniach szarości – to ich kolor skóry, który był gładkim, delikatnym różem, tak jakby nigdy nie stracili jasnego rumieńca od chwili narodzin. Jeśli takie stwory w ogóle się rodziły, to po pierwsze. - Po prostu idź – wyszeptał Nash, a ja zerknęłam szybko na jego profil i zauważyłam, że zaciska szczękę, a ręce trzyma w kieszeniach. – Tod czeka na nas przy windach. Już prawie jesteśmy. Podążyłam za jego wzrokiem. W rzeczy samej, Tod czekał na nas przy rządku normalnie wyglądających wind, z ramionami założonymi na klatce piersiowej. Wyraz jego twarzy ukazywał zawziętość, zdecydowanie i arogancje, tak że można było powiedzieć, że nie należy do tego świata, jednak nie bał się. Ale jeszcze nawet do niego nie doszliśmy. Przebyliśmy mniej niż jedną czwartą drogi – wystarczająco dużo, żeby przykuć uwagę. Kiedy przechodziliśmy przez pomieszczenie, dziwnie świszczące i obco stonowane urywki rozmów zaczęły milknąć, a kolejne stwory, jeden po drugim, zaczęły dostrzegać naszą obecność. Następnie, kiedy mijaliśmy dopasowane do formalnego stylu, burgundowe kanapy, rozmowy powróciły, tak jakbym właśnie ziewnęła, żeby zniwelować ciśnienie w uszach i nagle mogła ponownie słyszeć. Tym razem, tu i ówdzie, wyłapałam rzeczywiste słowa. - Ludzkie stworzenia28… - …spróbuj ich strachu… - …zużyte ludzkie skorupy… - …pulchne, mięciutkie ciałka… - …ogromne wzgórza energii… - …pływa w bólu… - …silne, młode serca… Dreszcze wędrowały wzdłuż moich ramion i po moim kręgosłupie. Stałam się świadoma opanowanych kroków w naszym kierunku, kiedy stworzenia powoli skupiały się, skradając się, pełzając, słaniając na nogach i ślizgając w naszą stronę z każdego kąta pokoju. Przed oczami mignęły mi 28
W org. overworlders. Overworld czasami jest używane zamiast heaven, czyli Niebo. Ale niebiańskie
stworzenia raczej tutaj nie pasują, chociaż tym z Otchłani Kay i Nash pewnie tacy się wydają.
TranslateBooks_Team
Strona 188
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
dodatkowe ramiona, pozwijane ogony i błyszczące oczy w każdym odcieniu niewłaściwych kolorów. Szeptane gwizdy podążały za nami, a witały nas porozciągane kończyny. Coś zmiotło pasemko włosów z mojego ramiona, a następnie rozciągnęło je delikatnie na moich plecach. Przełknęłam niesmaczny dreszcz i zmusiłam się do dalszej drogi, nie przerywając wędrówki. - Ta pachnie jak ciepła zgnilizna… – Kobiecy głos wyszeptał do mojego ucha, jednak, o ile mi wiadomo, mówiąca siedziała po drugiej stronie lobby, za biurkiem recepcji. Szkieletowe ręce wyjrzały spod długich, szerokich rękawów, ale nie stała na niczym, co byłam w stanie zobaczyć. Żadnych stóp. Żadnych łap. Żadnych płetw. Po prostu wisiała w powietrzu, a jej wodniste oczy błyszczały ciemnym, niesamowitym błękitem. Kiedy ruszaliśmy się przed siebie, tłum rozdzielał się niechętnie, a niektóre istoty poruszały się tak wolno, że musieliśmy czekać aż zwolnią nam drogę. Rąbki ubrań o dziwnej fakturze ocierały się o moje dżinsy. Parzące palce zawieszały się na mnie. A coś zimnego i przewiewnego, jak bryza, która jakimś cudem stała się ciałem stałym, owinęło się wokół moich kostek, tworząc prawie fizyczną przeszkodę, żebym kroczyła naprzód i dokładając nowy, kłujący zimnem ból do męczarni wciąż pulsującej w mojej nodze. Kiedy w końcu dotarliśmy do Toda, stojącego tuż przy windach – które zaczęłam postrzegać jako swoiste zbawienie – stąd moje westchnięcie z ulgi stało się słyszalne. Bez słowa, nacisnął guzik w ścianie, a para drzwi rozsunęła się na boki. Weszliśmy do środka, a Addy wielokrotnie dźgnęła przycisk zamykający drzwi. Kiedy drzwi się zamknęły, odwróciła się do nas, a łzy wypłynęły z jej dziwnie pustych oczu. – Co to do diabła było? - Ten diabeł całkiem pasuje – wymamrotałam, a ona obróciła się do mnie gwałtownie. Po raz pierwszy, dzika wściekłość obezwładniła jej strach. Cieszyłam się, że to widzę. Sączenie strachu w Otchłani było jak sączenie krwi z cysterny. - Mogłaś nas uprzedzić! - A co ty myślałaś, że w co się pakujesz, kiedy sprzedałaś swoją duszę? – Nash zapytał ostro, a ja spojrzałam na niego z zaskoczeniem. W jego oczach błyszczała pogarda. – Te stworzenia żywią się ludzką siłą życiową, która przecieka z naszego świata do ich. Niektórzy z nich mogą jeść dusze. Niektórzy z nich jedzą ciała. A jeszcze inni po prostu lubią nowe zabawki. W TranslateBooks_Team
Strona 189
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
każdym razie, spacer przez to lobby było jak wymachiwanie krwistym stekiem przed nosem tygrysa, a Kaylee i ja zrobiliśmy to dla waszej dwójki, nawet pomimo tego, że ona okropnie cierpi i ma wielki kłopot z własnym ojcem. I nikt z nas nic na tym nie zarobi. Więc jeśli masz jeszcze jakieś zażalenia, możesz je sobie wsadzić we własny tyłek, gwiazdko popu, ponieważ nikogo tutaj nie obchodzi, kim do cholery jesteś albo jak wiele jesteś warta. Bez nas, jesteś mięsem, proste i jasne. Łapiesz? Addison zamrugała swoimi dużymi, pustymi oczami. Następnie przytaknęła, wciąż się trzęsąc, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Ale wtedy winda stanęła i drzwi rozsunęły się, a moje serce podskoczyło tak wysoko do mojego gardła, że mogłam je wypluć na podłogę. Tod wyszedł pierwszy, a my podążyliśmy za nim szybko, zadowoleni, że korytarz był pusty. I wyłożony dywanem, co oznaczało, że nie było słychać naszych kroków. Żniwiarz poprowadził nas do drzwi obok holu, gdzie się zatrzymał i odwrócił, żeby coś wyszeptać. – On jest w środku. Sprawdzałem tuż przed tym, jak tu dotarliście. – Zawahał się i wymusił spięty uśmiech w stronę Addy i Regan. – Jesteście gotowe? Addy skinęła niepewnie i uścisnęła dłoń Regan, dopóki ta także nie przytaknęła. - W porządku. Zróbmy to. – Tod położył jedną dłoń na gałce. Moje serce biło tak szybko, że poczułam się słabo. Obrócił gałkę, a mój puls pompował parzące impulsy adrenaliny moimi żyłami. Popchnął drzwi, a ja musiałam przełknąć ślinę, żeby nie zwymiotować. Za biurkiem, na środku normalnie wyglądającego gabinetu siedział normalnie wyglądający mężczyzna w garniturze, krawacie i okularach przeciwsłonecznych. Okazał zaskoczenie naszym przybyciem. To był Hellion chciwości? - Avari? – powiedział Tod, a mężczyzna skinął powoli, bez słowa. – Jesteśmy tutaj, żeby negocjować w sprawie dusz Addison i Regan Page. I kiedy nieprawdopodobieństwo tego, co chcieliśmy osiągnąć naprawdę zaczęła do mnie docierać, skupiłam się na jednej myśli, żeby zachować spokój: Najdziwniejsza. Środa. W życiu.
TranslateBooks_Team
Strona 190
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XIX Avari uniósł się, kładąc obie dłonie płasko na lśniącej powierzchni biurka, które w Otchłani stało puste, ale w naszym świecie byłoby prawdopodobnie zaśmiecone jakimiś papierami pracoholików, piórami i kubkami z kawą. – Wejdźcie do środka. – Powiedział, a jego słowa były gładkie i ciemne, jak porządna krówka, ale nie miały w sobie krówkowej słodyczy. Jego głos przesłał przez moje ciało dreszcze i pozostawiając maleńkie igiełki lodu, które zamrażały krew w moich żyłach. Tod wkroczył do środka, a my podążyliśmy z nim niechętnie. Ja szłam na samym końcu, walcząc o kontrolę nad wykrzywieniem twarzy z bólu, który chciał nade mną zapanować i powstrzymując się od jęku zalęgającego się w moim gardle. Nie ujawnię się jako najsłabszy członek zgromadzenia. Zwykłym machnięciem ręki, Avari zamknął drzwi za nami, wciąż siedząc po drugiej stronie pokoju. – Addison. Regan. – Hellion skinął formalnie, okrążając swoje biurko, żeby stanąć naprzeciw niego. – Zakładam, że przyszłyście, żeby odwołać wasze indywidualne klauzule wycofania? - Nie. – Addy powiedziała pewnie i czysto, mimo że jej ręce trzęsły się założone za plecami. – Nie będziemy skazywać kogokolwiek na wieczność z tobą. Jesteśmy tu, żeby zawrzeć inną umowę. Avari usiadł jednym biodrem na krawędzi biurka, naciągając rękawy nieskazitelnej, ciemnoszarej marynarki na miejsce. Jeśli nie przez okulary przeciwsłoneczne – i zdolność zamykania drzwi bez dotykania ich – mógłby być zwykłym trybikiem w machinie ubezpieczeniowej. – Co pozwala wam sądzić, że jestem otwarty na taką wymianę? – Moc promieniowała od niego falami gorzkiego chłodu, kreśląc na moim ciele gęsią skórkę, nawet pod kurtką. - Jesteś Hellionem chciwości. – Zaczęłam, ale kiedy głowa demona odwróciła się w moją stronę, słowa zamarły mi w gardle i musiałam odkaszlnąć, żeby je z siebie wydobyć. – Dlaczego miałbyś nie chcieć więcej za mniej? Brwi Avariego uniosły się nad jego okulary, a moje serce uderzało boleśnie, wiedząc, że zarówno jego uwaga, jak i wzrok są skupione na mnie. Analiza mojej osoby przez Helliona z pewnością nie była częścią planu. Nash przesunął się obrończo bliżej mnie, a jego dłoń otarła się o moją, jednak Avari tego nie zauważył.
TranslateBooks_Team
Strona 191
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Cuchniesz, bean sidhe. – Słowa Helliona wplotły się we mnie podmuchem oziębłego powietrza, zamrażając moją klatkę piersiową, dopóki z ledwością wyczuwałam bicie serca przez stały, odrętwiająco zimny i kłujący lodem nacisk. – Zgnilizna szybko rozprzestrzenia się w twoim ciele. Wyczuwam to. Czuję to, pomimo, że maskujesz swój ból z taką zawziętością i siłą. Obydwie cechy są dla mnie dosyć apetyczne, jeśli chodzi o duszę. Podniósł się ze swojego biurka i zrobił jeden krok w moją stronę. Odpowiedziałam cofnięciem się o jeden krok, przełykając płacz, kiedy moja chora noga uderzyła o podłogę. Igiełki bólu wystrzeliły w mojej stopie przemykając w górę nogi, tym razem owijając się także wokół całej miednicy. Było ze mną coraz gorzej. Coraz szybciej. Długi, prosty nos Helliona drgnął, kiedy wdychał powietrze, a przerażający przebłysk głodu przemknął przez jego zmieniony, pusty wyraz twarzy. – Mogę zjeść twój ból. Mogę oszczędzić ci życie. Przeszyła mnie pnika, jednak całkowicie ją stłumiłam, z wyjątkiem drżenia rąk. – Kiedy nadejdzie moja śmierć, nie będziesz mógł jej zatrzymać, a ja nie będę nawet próbować. Jeśli mam umrzeć od trucizny szkarłatnego pnącza, tak się stanie. – Nie, żebym była aż taka chętna do umierania, ale nie umarłabym bez swojej duszy. Nawet pomimo obietnicy szybkiej, bezbolesnej śmierci. - A jeśli nie miałaś umrzeć przez tą truciznę? – Brwi Avariego uniosły się jeszcze raz, kiedy zrobił krok w przód, a ja ponownie, utykając, cofnęłam się, a moje pole widzenia poszarzało od nagłego, ostrego ruchu. – Widzę, jak linia twojego życia rozpościera się przede mną, jak długa ulica, a kolejne mile odpływają z twojego krótkiego, znikomego życia z czasem. Już odór śmierci się do ciebie przyczepia. Płynie twoimi żyłami, jak rzeka swoim korytem, a trucizna dotrze do twojego serca w ciągu kilku minut. Przerwał, a ja myślałam, że zauważyłam ciemny błysk rozkoszy, nawet przez mętne odcienie jego soczewek. – Jeśli zostaniesz w Otchłani jeszcze dłużej, umrzesz tutaj. Świeży podmuch strachu przemknął po moim ciele i utknął w gardle, a mój wzrok przeniósł się z przerażonej twarzy Nasha na zadowoloną minę Helliona. Wtedy zadałam mu pytanie, które wyraźnie chciał usłyszeć, pomimo jakiegoś silnego instynktu, który zmuszał mnie, żebym się nie odzywała. Musiałam wiedzieć. – Ale powiedziałeś, że linia mojego życia płynie dalej. – Przerwałam, żeby wziąć oddech przez kolejną falę bólu. – Jak mogę tu umrzeć? TranslateBooks_Team
Strona 192
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Data odciśnięta na twoim słabym ciele nic nie znaczy w Otchłani. Jeśli doświadczysz tutaj śmiertelnego zranienia, albo zabójczej infekcji, umrzesz między nami. Jako jedna z nas. Ale masz jeszcze kilka minut. Wystarczająco dużo czasu, żeby przehandlować siebie za swoich przyjaciół. Albo, żeby uciec do własnego świata. Czy on mówił prawdę? Przerażenie zacisnęło moje dłonie w pięści tak mocno, że paznokcie wbijały mi się skórę. Jeśli umknęłabym z Otchłani, żeby ocalić własne życie, nie zostałby tu nikt, kto mógłby zatrzymać dusze Addy i Regan, kiedy już Hellion je uwolni, żeby Nash mógł je poprowadzić z powrotem do odpowiednich ciał. Ale jeśli zostanę, żeby im pomóc, umrę. Chyba, że sprzedam swoją duszę Avariemu. - Co wybierasz, duszku śmierci? – Fałszywie współczujący uśmiech Helliona przesłał impuls przerażenia przez moje serce. – Swoje życie, czy życie przyjaciół? Albo może swoją duszę? - Tod? – Odwróciłam się do niego, cicho domagając się prawdy, jednocześnie trzymając Helliona bezpiecznie w zasięgu wzroku. Moim oczom ukazał się udręczony, rozdarty wyraz twarzy żniwiarza. – Kaylee, on po prostu próbuje kupić twoją duszę. Oczywiście, wiedziałam o tym. Ale wiedziałam także, że Tod powiedziałby wszystko, żeby tylko ocalić duszę Addison. Nie powiedziałby także nie, właśnie mając w swoim umyśle ten sam cel. – Powiedz mi prawdę, Tod. Mogę tutaj umrzeć? Żniwiarz westchnął, ale przytaknął. – Twoja data śmierci nic tutaj nie znaczy. Wiesz, ‘Nie obowiązuje w Otchłani, Trójkącie Bermudzkim i różnych nieodkrytych zakrzywionych czasoprzestrzeniach na całym globie… Zamknęłam na chwilę oczy i wypuściłam powietrze. – Cudownie, Tod. Wielkie dzięki. - Złość zapłonęła w moim wnętrzu, roztapiając część mrozu, jaki słowa Avariego pozostawiły w moich żyłach. Jednak nie mogła zrobić nic, żeby załagodzić agonalny ból, wspinający się po prawej nodze do mojej klatki piersiowej. – Dzięki, za ostrzeżenie mnie, zanim przeszliśmy na drugą stronę. I nagle zrozumiałam. Przypomniałam sobie. – Wiedziałeś! – Prawie wygadał się w samochodzie. Zaczął mówić, że moja kostka nie może czekać. Ale później przestał. Gdzieś na krańcu mojego pola widzenia, ręce Nasha zwinęły się w pięści po obu stronach ciała. Jego oczy zawirowały wściekle strachem i gniewem.
TranslateBooks_Team
Strona 193
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Przepraszam, Kay. – Zaczął Tod, kiedy Addy i Regan wpatrzyły się we mnie z przerażeniem. – Tak mi przykro… Odwróciłam się do niego plecami, ignorując ciche prośby o przebaczenie. – Jeśli mam umrzeć, to tylko wciąż posiadając swoją duszę. – Powiedziałam Hellionowi, przyzywając każdy gram zaciekłości, o której wspomniał. – Nigdy nie będzie twoja. – Przerwałam, kiedy zimna, perfidna wściekłość owiała nagle twarz demona. – Rozumiemy się, Tod? - Rozumiem. – Wyszeptał zza moich pleców. W razie mojej śmierci, zabierze duszę, żeby zatrzymać ją z dala od demona. Przynajmniej tyle był mi dłużny. Oprócz kilku łez wypłakanych nad moim grobem… - Niech tak będzie, bean sidhe. – Głos Avariego był tak cichy i grobowy jak arktyczna zima. Przeniósł ten jadowity głód na Addison. – Co oferujesz? Addy skinęła na Toda, który odzyskał już większość swojego opanowania. – Twojej koleżanki, Bany, nie ma już z nami. – Powiedział żniwiarz. – W każdym razie, nie cieleśnie. Wyraz twarzy Helliona się nie zmienił, ale przecierpiałam w ciszy kilka napiętych chwil, zanim odezwał się ponownie. – Macie duszę Bany? - Tak. – Tod pozwolił, aby powolny uśmiech rozciągnął się na jego twarzy. – Miała ponad sto lat. Jej dusza posiada więcej skumulowanej energii niż dusze Addison i Regan razem wzięte, a ja osobiście mogę poświadczyć o jakości tej energii. – Poklepał się po brzuchu, jakby właśnie zjadł wyjątkowo smacznego hamburgera. Ponownie, Avari nie zdradził się żadną myślą, ani wyrazem twarzy, co sprawiło, że frustracja pulsowała wraz z moim tętnem. Nie byłam w stanie powiedzieć, czy w ogóle był zainteresowany naszą przynętą, a już tym bardziej, jak blisko byliśmy do zawarcia umowy. Cała prawa strona mojego ciała drgała, w czasie kiedy Avari był cicho, a ból wzmagał się i opadał z każdym uderzeniem mojego serca. Niewielkie, ostre języczki cierpienia oblizywały podstawę mojego kręgosłupa, zastępując odrętwiające zimno piekącym gorącem. Mogłam praktycznie poczuć, jak trucizna pnącza przepływa przeze mnie, pochłaniając moje ciało komórka po komórce, jedną kończynę po drugiej. - Nie. – Powiedział w końcu Hellion, a ja skoncentrowałam się na jego słowach, żeby rozproszyć ból, który zgarbił mi plecy i przypalił końcówki nerwów. – Ludzkie dusze są czyste, a szczególnie niewinne są dusze dzieci. – W tym miejscu, jego wzrok wydawał się być skupiony na Regan, jednak nie mogłam być tego pewna, ponieważ jego oczy były ukryte. – Jeśli chcecie swoje dusze z powrotem, musicie zaoferować sprawiedliwą wymianę. Taka była umowa, którą podpisałyście. TranslateBooks_Team
Strona 194
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Regan jęknęła, a Addy uścisnęła dłoń swojej siostry. – Proszę. – Błagała gwiazda popu, stając przed Regan, żeby zasłonić ją przed wzrokiem demona i nawzajem. Ale w momencie, kiedy to słowo opuściło jej usta, zarówno Nash i Tod zesztywnieli, a mi nie zajęło długo, żeby zrozumieć dlaczego. Addison właśnie zdradziła Hellionowi kolejne słabe ogniwo naszego łańcucha i jak dokładnie je wykorzystać. Demon uśmiechnął się, powodując spadek temperatury w pokoju. Moja gęsia skórka stała się teraz wyraźniejsza, a z nosa zaczął się sączyć katar, jakbym złapała przeziębienie. Zaczęłam się trząść, a najmniejszy ruch przesyłał świeże fale bólu przez moje ciało, jedną po drugiej, dochodząc do samej zranionej kostki. - Chcesz ocalić swoją siostrę? – Głos Avariego przeszył mnie jak potężny sopel lodu wbijany prosto w klatkę piersiową tak, że nie mogłam powstrzymać sapnięcia. Nie byłam osamotniona; Regan wyglądała, jakby krew właśnie zamarzła w jej żyłach. Addison zawahała się, a Nash bez powodzenia próbował złapać jej wzrok, bez wypowiadania jednego słowa. – Tak. – Powiedziała w końcu Addy, a jej śliczna twarz wykrzywiła się w strachu i desperacji. Uśmiech Helliona poszerzył się prawie niedostrzegalnie, a jakiś niewielki ruch przyciągnął mój wzrok do jego biurka. Spojrzałam w dół, żeby zobaczyć cienką, zabarwioną na niebiesko warstwę szronu, tworzącą się na szklanym blacie biurka. Rozciągała się przez całą powierzchnię małymi, płaskimi igiełkami lodu. Mróz rozgałęział się równomiernie we wszystkich kierunkach, stawał się siecią utrwalonych płatków śniegu. To było piękne. Było też jedną z najbardziej przerażających rzeczy, jakie kiedykolwiek widziałam. - Wymienię jedną, nieskażoną ludzką duszę za skumulowaną energię tego żniwiarza. – Delikatne słowa Avariego cisnęły we mnie jak piorun, podczas gdy lód nadal rozprzestrzeniał się w kierunku krawędzi biurka. – Pokażcie mi duszę Bany. - Ty pierwszy. – Sapnęłam, łapiąc się za brzuch, kiedy trucizna rozlała się wewnątrz mnie, sprawiając, że mój żołądek zapłonął. Wkrótce płomienie trucizny spotkają lód jaki słowa Avariego wywołały w mojej klatce piersiowej, a ja bardziej wiedziałam, niż miałam nadzieję, że obydwa nie ugaszą siebie nawzajem. – Najpierw daj nam duszę. – Powtórzyłam, ignorując zszokowane twarze wpatrujące się we mnie. – Albo zrywamy umowę.
TranslateBooks_Team
Strona 195
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Warknięcie zagrzmiało w gardle demona, wstrząsając całym pokojem, a nagły wytrysk oziębłej mocy spowodował więcej lodu, spływającego falami z krawędzi biurka na podłogę. Avari zerwał ze swojej twarzy okulary, które zamarzły w jego dłoni. Maleńkie sopelki lodu zwisały z nauszników i lewego szkła. Jego pięści się zacisnęły, a wtedy zamrożony plastik roztrzaskał się, dzwoniąc o podłogę niczym szkło. Jego oczy, teraz odsłonięte, były dwoma kulkami czystej czerni, tak jak powiedziała Addison. Ale to, czego jej słowa nie były w stanie opisać, to zupełna ciemność otaczająca te obsydianowe kule. Patrzenie w oczy Avariemu było niczym spoglądanie w czeluście zapomnienia. Albo w samo jądro nicości. Był uosobieniem braku każdej lekkiej i dobrej rzeczy, a wpatrywanie się w jego oczy przywoływało mój własny najgorszy lęk, że gdybym miała spojrzeć we własne serce i duszę, nic więcej bym tam nie znalazła. Byłabym po prostu pusta. A moja osobista próżnia odzwierciedlałaby jego. Ale nie pozwoliłabym na to. Jeśli musiałam umrzeć, mogłam to przynajmniej zrobić, pomagając przyjaciółce. - Masz czelność występować z żądaniami? – Zagrzmiał Hellion, roztrzaskując ciężki stalaktyt lodu, który urósł na suficie. Rozbił się o podłogę, sprawiając, że obie siostry Page podskoczyły. Jedynie się uśmiechnęłam. Byłam nieco oszołomiona, i więcej niż trochę odurzona przez ból i każdą myśl o moim szybko zbliżającym się końcu. – Jak najbardziej mam czelność. Nie przerażasz mnie. – Ledwie zauważałam chory wyraz twarzy Nasha, pogarszający się z każdym moim słowem. Celował we mnie akrobatycznymi pozami swoich brwi, nakazując mi się zamknąć, ale go ignorowałam. Co miałam do stracenia? – Skoro i tak mam umrzeć. – Kontynuowałam. – I jeśli nie uwolnisz duszy teraz, Tod zabierze duszę Bany, tak samo jak i moją, a ty zostaniesz z niczym po naszym małym zgromadzeniu. Jak bardzo ten pomysł spodobał się demonowi chciwości? Avari ponownie warknął, powodując, że więcej lodowych odłamków odpadało z sufitu, żeby roztrzaskać się tuż przy naszych stopach. Ale wtedy jego pomruk zamarł, a podłoga pode mną się uspokoiła, okazując tymczasową litość dla mojej udręczonej prawej nogi. A kiedy dźwięk ustał, usta Helliona wykrzywiły się w pojedynczym, najbardziej przerażającym uśmiechu, jaki kiedykolwiek widziałam. - W porządku. Miej sobie swoja duszę, jeśli ma ci to przysporzyć wiele dobrego… - Wypuścił głośno powietrze, nie biorąc przygotowawczego oddechu, a to, co w pierwszej chwili omyłkowo wzięłam za ciepłe powietrze TranslateBooks_Team
Strona 196
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
wypełniające chłodne pomieszczenie szybko okazało się być duszą. Ludzką duszą. Udało się nam! Spojrzałam z ulgą i czystą radością na Nasha i Toda, ignorując ból, który teraz torował sobie drogę nad moimi żebrami, aż do prawego ramienia. - Kaylee! – Nash wyszeptał wściekle, z desperacją, a ja podążyłam za jego wzrokiem do duszy, która teraz unosiła się spokojnie w kierunku pokrytego sopelkami sufitu. Ups. Zapomniałam o najważniejszej części. Skoro Regan właściwie nie umierała, nie miałam pragnienia, żeby dla niej śpiewać, a jej dusza odchodziła. Więc użyłam tego, czego się nauczyłam od Harmony o wzywaniu swojego zawodzenia na żądanie, zawieszając duszę cienką tasiemką dźwięku, która sączyła się z mich ciasno zaciśniętych ust. Dusza huśtała się tuż pod sufitem, otaczając jeden z lodowych stalaktytów. Pomimo lodowatej temperatury, pot wystąpił na czoło Nasha, kiedy skoncentrował się na poprowadzeniu duszy do ciała Regan, podczas gdy cała reszta na nich patrzyła. Tod wpatrzył się w swojego brata z ulgą, podczas gdy Addy i Regan spoglądały na duszę ze zdumieniem – ewidentnie, w Otchłani ludzie byli w stanie zobaczyć dusze. Ale Avari wyglądał na… rozbawionego? Czy coś mi uciekało? Skoncentrowałam się na swoim zawodzeniu, na zatrzymywaniu go w większości wewnątrz, żeby odwrócić swoją uwagę od bólu, który teraz przeszywał moje prawe ramię i przesuwał się z wolna w kierunku mojego ramienia. Nash równomiernie przenosił duszę bliżej do Regan, a Addison w nagłym przypływie olśnienia, popchnęła swoją siostrę w stronę kołyszącej się duszy, żeby ułatwić Nashowi pracę. Moje serce zabiło mocniej w oczekiwaniu. Podmuch adrenaliny w moich żyłach próbował obezwładnić ból w kościach. W każdej sekundzie, Regan i jej dusza ponownie się połączą. Moglibyśmy ogłosić częściowy sukces przynajmniej jednej z sióstr Page. Nie mogliśmy pomóc Addy – dokonała własnego wyboru – ale zrobiliśmy, co mogliśmy. Nagły, przerażony wyraz twarzy Nasha, który otworzył szeroko oczy, był pierwszym znakiem, że coś poszło nie tak. – Nie pasuje! – Powiedział na wydechu, a ja nie byłam pewna, czy tak właściwie go usłyszałam, czy przeczytałam z ruchu jego warg. – To nie jest jej!
TranslateBooks_Team
Strona 197
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Nagle, bezprecedensowa zgodność Helliona i jego rozbawiony wyraz twarzy zaczęły nabierać sensu, a my wszyscy zdaliśmy się dojść do tego samego wniosku w tym samym czasie: Avari nas oszukał. Wypuścił duszę Addison zamiast Regan.
TranslateBooks_Team
Strona 198
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XX NIE!!! – krzyczała Addison, jej głos był silny i przenikliwy, spotęgowany potężnymi płucami piosenkarki, którego mogłam użyć właśnie w tym momencie, kiedy stłumiony został nawet mój lament. Ale jej protest nic nie znaczył dla Avari. - To wszystko, co mogę wam zaoferować – powiedział, bardziej miękko niż przedtem, ale jego słowa nadal wysyłały zimno, powodując pojawienie się gęsiej skórki na moim ciele. - Masz wybór. - Nieeee…- Addison wciąż jęczała. Avari potrząsnął powoli głową, okrutny nauczyciel, który beształ naiwnego ucznia. - Źle zinterpretowałaś me słowa. Dzieje się więcej, niż sądzisz. Kiedy wahałam się jeszcze, czy zalamentować, mój umysł próbował zapamiętać każde słowo wypowiedziane przez helliona. Czy faktycznie chciał handlować się o duszę Bana, w zamian za wyzwolenie duszy Regana? Albo tylko o duszę? Nie zapamiętałam tego.. - Wybieraj! Avari wytknął język Addison. - Twoi przyjaciele nie mogą wiecznie przetrzymywać twojej duszy. Nie wtedy, gdy jest już bliska śmierci. Wzrok diabła powędrował ku mnie, aż nagle jego okrutna prawda dotarła do mnie. Umierałam. Trucizna rozprzestrzeniła się po mojej prawej ręce, wędrując powoli do serca. Nie mogłam przechowywać duszy Addison zbyt długo. Spojrzeniem błagałam ją, gdyż walczyłam z wewnętrznym lamentem. Addison płakała, gdy patrzała to na mnie, to na Regan, która stała sztywno, ściskając siostrę za rękę, która powoli robiła się purpurowa. Następnie spojrzała na mnie, zauważając coś ponad moim ramieniem. I wydało mi się, że zauważyłam blask nadziei w jej oczach. Czy to było możliwe? Może o czymś pomyślała? Addy odwróciła się do Toda, wypowiadając bezgłośnie coś, czego nie mogłam zrozumieć. Byłam następną osobą, do której przemówiła. - Wytrzymaj jeszcze jedną minutkę. Proszę. Zamknęłam oczy, otworzyłam je i potaknęłam, zgadzając się na wszystko, co miało się wydarzyć. Mogłam zaczekać tę jedną chwilkę.
TranslateBooks_Team
Strona 199
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Addison uśmiechnęła się wdzięcznie, potakując zdecydowanie, wciąż gapiąc się na coś, znajdującego się ponad moim ramieniem. Chwilę później, Addy upadła na ziemię. Jej nogi po prostu się pod nią zgięły, a jej głowa trzasnęła o marmurową posadzkę. Nie tego się spodziewałam. Umarła, zanim spadła na ziemię. - Nie – krzyknęła Regan, a strach przeleciał przez jej twarz. Uklękła obok siostry, ale Tod przytrzymał ją, podtrzymując ją za ramiona. Niespodzianką dla mnie był dźwięk wydobywający się z mojego gardła, i dusza Addy, która wyskoczyła razem z tym dźwiękiem, zanim zalamentowałam po raz drugi. Rzeczy, które wydarzyły się później, były jeszcze dziwniejsze. Osoba stojąca za mną, przemieściła się do przodu, z otwartymi ustami, wsysającymi długi, gruby strumień Oddechu Demona z nieruchomej Addy. Libby. Moje serce zakłuło mnie, gdyż zrozumiałam, że właśnie ją zobaczyła Addy. Potaknęła do Libby, nie do mnie. Następnie przemówił Tod, ze szlochającą Regan na jego ramieniu, zaczęłam układać puzzle w jedną, normalną całość. - Zmieniliśmy trochę nasz układ, Avari. Jeśli chcesz dostać duszę Bana, możesz wziąć duszę Addison, a oddać duszę jej siostry. Albo jest jeszcze jedna, lepsza opcja. W zamian za duszę Bana, oddajesz dwie dusze: Addison i Regan. Cholera. Szok wstrząsnął mną, mieszając się z bólem, który przechodził przez całe moje ciało. Jakimś cudem, Addison wiedziała kim była Libby i dlaczego tutaj przyszła. Czy Tod jej o tym powiedział, a może to zrozumienie przyszło pod koniec jej życia? W każdym razie, kiwnąwszy głową, Addison poprosiła Libby, aby położyła kres jej życiu, aby zmusić helliona do wymiany jej duszę na duszę Regany. Addison była już gotowa na nadejście śmierci, a Regan nie chciała, aby jej siostra umarła bez duszy. Twarz Avari pobladła z gniewu, zobaczyłam jego rezygnację w oczach, chociaż nie wykryłam żadnego ruchu, wiedziałam, że znajdowałam się w dziwnym, niespotykanym dotąd punkcie wyjścia. - Masz pięć sekund, albo niestety, nie będziesz mieć nic – powiedział Tod, kiedy Nash pocił się, a ja kwiliłam. - Pośpieszymy się trochę. Wskazał na mnie, i zorientowałam się, że chce zabrać mnie do domu, zanim umrę. Próbował mnie ocalić, odkąd nie mógł uratować Addison. Wszystko, co mogłam zrobić, to mogłam zaśpiewać. I przyglądać się Libby, która pochłaniała Oddech Demona. I czekać. TranslateBooks_Team
Strona 200
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Pięć… Cztery… Tod drwił z helliona, kiedy Regan odetchnęła cicho łkając, podczas gdy Avari ryczał z wściekłości. Podłoga zamieniła się w lód, a mój oddech stał się widoczny na zimnym powietrzu. Kiedy myślałam, że to już koniec, myśląc, że śmierć Addison poszła na marne, hellion westchnął krótko, mocnie i dusza Regan zawędrowała nad pokojem. Na sygnał Nasha, wypuściłam duszę Addison i zaśpiewałam dla duszy jej siostry. Libby połknęła Oddech Demona, wyskakując bez spojrzenia na resztę. Avari wciągnął duszę Addy przez ułamek sekundy, kiedy zobaczyłam, jak Nash zabiera duszę Regan do domu. I dopiero potem Tod oddał mu duszę Bany. Podczas, gdy Avari pożerał duszę Bany, Nash popędził w moim kierunku przez tą sliską podłogę, ciągnąc wstrząśniętą Regan za jedną rękę. Zauważyłam, że jego oczy znów zrobiły się piękne, niebieskie i normalne. Następnie spojrzał na mnie, ślizgając się tak szybko, że prawie mnie przewracając. - Teraz! Szepnął Nash rozpaczliwie, szarpiąc mnie za kucyk, tak, że dotknęłam obydwu: Regan i wiotkie ramię Addison. - Zabierz nas z powrotem! Tym razem, powrót do świata ludzi nie sprawił mi kłopotu. Zdążyłam jednak usłyszeć dźwięk furii w głosie Avariego. Chwilę później, wylądowaliśmy na podłodze, w jakimś biurze pełnym tanich dywanów. Addy leżała przy mnie, a Nash wraz z Regan patrzeli się na mnie, z mieszaniną żalu i ulgi, na ich twarzach. Parę sekund później, pojawił się Tod przy boku brata. - Wszystko z tobą w porządku? – zapytał Nash, klękając przy mnie, ale wszystko, co mogłam zrobić, to tylko pokiwać głową. Całkowicie straciłam swój głos, co jeszcze bardziej mnie zabolało. - Dzwonię do Matki – powiedział Nash, podtrzymując mnie z tyłu, drugą ręką splatając kolana. Wyprowadził mnie z biura, do przedpokoju, podczas gdy Regan wciąż płakała, skrzeczała na dźwięk imienia wypowiedzianego przez Nasha, chociaż nie wiedziała, co to za imię i do kogo należy, podczas gdy Tod zajmował się ciałem jej siostry. Każda sekunda czekania na windę była czystą agonią. Byłam cała obolała, najgorzej jednak czułam się, gdy mnie dotykał. Ale cieszyłam się z tego powodu. - Wszystko będzie dobrze – szepnął Nash. TranslateBooks_Team
Strona 201
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Wciąż żyjesz, a to najważniejsze. Ale niestety wszystko cię będzie boleć, dopóki tego nie usztywnimy. Zgadzałam się z tym, jak nic. Domyślałam się, że Prive Life wyłącza windy po godzinach pracy, kiedy szklane drzwi otworzyły się z lekkim dźwiękiem. Na dole, przeszliśmy przez niepokojąco spokojne lobby. Nash posadził mnie na burgundowej kanapie, otwierając przy tym zamknięte, jak dotychczas szklane drzwi prowadzące do garażu. Zajęło mu to trzy próby, ale nadal byłam pod wrażeniem tego, co zrobił. Harmony odpowiedziała, gdy Nash wpakowywał mnie na przednie siedzenie, więc Regan podała słuchawkę Todowi, podczas gdy ten zamykał właśnie bagażnik, w którym spoczywała Addison. Powiedział jej o mniej istotnych rzeczach, domagając się spotkania z matką w najbliższych chwilach. Powiedziała, że dołączy do nas za około dziesięć minutek. Wszystko zajęło nam około dwudziestu minut. Tod odwiózł siostry Page do domu, kiedy Regan próbowała znaleźć ciało siostry na podłodze jej własnego pokoju. Następnie, wrócił do nas. Frontowe drzwi otworzyły się jeszcze przedtym jak dotarliśmy na ganek. A mój tatuś zabrał mnie spod opieki Nasha, bez żadnego słowa. Gniew Nasha został chwilo przyćmiony przez strach, którego nie widziałam u niego już od dawnego czasu. Od dnia, w którym umarła moja matka, chcąc mnie ocalić. - Nie znowu – wymruczał, kładąc mnie na kanapie. Jęknęłam, i strach wypełnił jego oczy. - Wszystko z nią będzie w porządku – powiedziała Harmony, odpychając go delikatnie na bok. Nawet nie wiedziałam, że tutaj była, ale nagle zjawiła się przy moim boku. Jej zimne palce dotknęły mojego ramienia, trzymając w prawej ręce strzykawkę. - Tod powiedział, że to były pnącze crimsona. - Gdzie do cholery, ona je znalazła…? Jego oczy rozszerzyły się z przerażenia, i znów pojawił się gniew. - Kaylee, coś ty wyprawiała? - Może ci to wytłumaczyć później, Aiden – powiedziała zdystansowanie Harmony. Igła wbiła się w moje ramię, i chociaż było tak błogo, tak zimno, lek, który zaatakował me ciało, parzył je, jak jeden z pnączy. - Póki co, dajcie jej odpocząć. Potrzebuje dużo snu. Będzie potrzebować jeszcze jednej injekcji po około czterech godzinkach. Pokazała ojcu kolejną strzykawkę, a on potaknął. TranslateBooks_Team
Strona 202
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
- Jeżeli czerwone pajęczynki, nie znikną po upłynięciu czterech godzin, dzwońcie. Ale wróci, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Bez żadnego dzwonienia. Nash i tak, chciałby się ze mną zobaczyć. - Chodź, Nash – powiedziała Harmony, usłyszałam również twarde brzmienie, które wskazywało na to, że ona też nie czuję się z tego powodu zbytnio zachwycona. - Nie… - jęknęłam, zdumiona brzmieniem swojego głosu. Dźwięk tortur. Zacisnęłam jego nadgarstek, ostatnimi siłami. Harmony zmarszczyła czoło, gdy patrzała na mnie, a następnie zwróciła się ku mojemu tacie. - Czy może zostać, Aiden? Chce, aby został. Mój ojciec rozmyślał, a ja błagam go swoim wzrokiem. Potrzebowałam mieć ich przy sobie. Ich oboje. Nigdy w swoim życiu, nie byłam tak obolała, złamana, ale głos Nasha, mógł mi trochę pomóc. Wiedziałam to, po prostu to wiedziałam. - Dobrze – oznajmił w końcu. – Ale teraz musisz spać, moja panienko. Będę się z nim wykłócać na temat panienki, później. Ale z resztą mogłam się zgodzić. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam przed nadejściem snu – błogiego, bezbolesnego snu – były ich twarze, znajdujące się obok siebie, obserwując mnie z identycznym wyrazem troski.
TranslateBooks_Team
Strona 203
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
ROZDZIAŁ XXI - Dzięki za przybycie. – Regan wygładziła czarną sukienkę na płaskim brzuchu. Jej idealne, niebieskie oczy były czerwone od płaczu, ale wyraz jej twarzy był całkiem silny i opanowany. Jej matka stała koło trumny i w wywołanym chemicznie zapomnieniu patrzyła przez wszystkie nagrobki. Dawała sobie radę ze śmiercią Addy w jedyny znany sobie sposób—dzięki tabletkom, alkoholowi, osamotnieniu. Nie opuściła swojego domu od prawie tygodnia i wyszła jedynie tym razem, na pogrzeb. Regan ją zmusiła. - Nie mogliśmy tego opuścić. – Powiedział Nash, a ja przytaknęłam. Mówił za nas oboje. Regan zrobiła cały wystrój, wybierając ulubione kwiaty, muzykę i poezję siostry, tak samo dobrze jak trumnę i miejsce. To duża odpowiedzialność dla trzynastolatki zdruzgotanej śmiercią siostry—jej poświęceniem—moje serce złamało to, że będzie musiała dorosnąć do tak dramatycznego wydarzenia. Ale będzie z nią dobrze. Zdeterminowana linia szczęki i wyprostowane plecy mówiły to jasno. Cokolwiek jeszcze się zdarzy, z Regan Page wszystko będzie dobrze. Addy tego dopilnowała. Zanim Regan z powrotem zwróciła swoją uwagę na mnie, spojrzała przelotnie na matkę, potem na tłum paparazzich zebranych za długą zaporą. – Jak się czujesz? - Teraz już dobrze. Naprawdę. – Dodałam, kiedy zwątpienie przemknęło przez jej współczujące prawdziwe oczy. Czerwona sieć zniknęła z mojej skóry, kiedy zaszło słońce w dniu, w którym umarła Addy, ale zanim ostatni ból ustąpił minęły jeszcze trzy dni. Nakłucia dokoła kostki zostawiły blizny—podwójny pierścień jasnoczerwonych punktów. Przez resztę tego tygodnia nie byłam w szkole, ale Harmony pozwoliła Nashowi opuścić jedynie czwartek i to tylko dlatego, że nie spaliśmy przez całą środową noc. Pewnie wrócę do szkoły w poniedziałek, skoro było ze mną na tyle dobrze, że mogłam iść na pogrzeb. Nabożeństwo Addy było prywatne, ale Regan nas zaprosiła. Tod płakał przez cały czas, ale sądzę, że tylko ja mogłam go widzieć. Śmierć Addy prawie go zabiła. Znowu. Levi dał mu kilka tygodni wolnego i osobiście przejął jego zmiany w szpitalu. Nie widzieliśmy Toda od tamtej nocy do pogrzebu.
TranslateBooks_Team
Strona 204
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Myślę, że jego dużym zmartwieniem było to, że wiedział, że dusza Addison należała teraz do Helliona i że resztę istnienia spędzi dręczona bólem zadawanym na wszystkie możliwe sposoby. Ja również nie radziłam sobie z tym zbyt dobrze. Naprawdę chciałam ją ocalić. Będę miała mnóstwo czasu, żeby pomyśleć nad moim niepowodzeniem, bo mam szlaban na bity miesiąc. Mój ojciec był niewzruszony moimi altruistycznymi intencjami. Uważał, że nic na całej planecie—albo w innym świecie—nie było warte ryzykowania mojego życia. Po tym, jak to powiedział, uznałam, że całkiem ciężko narzekać na szlaban, mimo że z Nashem mogłam się widywać jedynie w szkole i na lekcjach bean sidhe. Jedyną pozytywną rzeczą ujawnienia tego całego bałaganu—z wyjątkiem zwrócenia duszy Regan—był fakt, że nie byliśmy zamieszani we ‘włamanie’ do Prime Life. Dzięki Bogu. Tego jednego nie udałoby się wytłumaczyć glinom. Niełatwo było to wyjaśnić mojemu tacie. - Więc, co zamierzasz zrobić? – Oparłam się o klatkę Nasha dla naszej wygody i ciepła. Regan wzruszyła ramionami i włożyła kosmyk blond włosów za ucho. – Chyba zajmę się mamą. I będę się trzymać z daleka od Johna Dekkera. Przytaknęłam. Regan sprawiła, że wszyscy byliśmy z niej dumni. Na cześć poświęcenia Addison, zerwała kontrakt z Media Dekker i rozważała inne możliwości gry na scenie. Pogłoska głosiła, że Młodzieżowa Sieć— największa konkurencja Dekkera—chciała, żeby przyniosła im próbne nagranie, ale ona dopóki nie pochowa Addison, nawet nie odbierała od nich telefonów. Fakt, że wilki deptały już jej po piętach sprawił, że zastanawiałam się, czy ktoś w branży rozrywkowej pozostał w posiadaniu duszy. Z tego co wiedziałam, Media Dekker nie mogło kontynuować dostarczania dusz do Avariego bez kogoś, kto by przewoził dla nich nastoletnie gwiazdy do Otchłani. Więc przynajmniej na tą chwilę populacja nastolatków z Hollywood była bezpieczna. Mimo, że nadal miałam złe przeczucia za każdym razem, kiedy pomyślałam o tych wszystkich ofiarach bez duszy, które w rękach Avariego czekało cierpienie przez całe życie pozagrobowe. Ale nie było nic, co dałabym radę zrobić. Tata powiedział, że nie mogłam ocalić ich wszystkich i dla własnego dobra musiałam przyznać, że miał rację. W końcu ludzie muszą nauczyć się podejmować własne wybory i liczyć się z ich konsekwencjami. TranslateBooks_Team
Strona 205
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Włączając w to mnie. - Myślę, że twój tata tu jest. – Powiedziała Regan, a ja obróciłam się, podążając za jej spojrzeniem. Rzeczywiście mój ojciec—przystojniejszy niż zawsze, w czarnym garniturze—stał z przodu świeżo umytego samochodu, cierpliwie na mnie czekając. - Tak, lepiej już pójdę. – Odeszłam od Nasha, kiedy Regan rozłożyła ramiona, żeby mnie objąć. - Dziękuję, Kaylee. – Wyszeptała do mojego ucha i ścisnęła mnie tak mocno, że ledwie mogłam oddychać. – Bardzo ci dziękuję. – Pociągnęła nosem, a jej następne słowa brzmiały niewyraźnie, jakby skrywała więcej łez. – Nie zapomnę tego, co dla mnie zrobiłaś. Co pomogłaś zrobić Addy. Uścisnęłam ją z powrotem, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Żaden problem? Ale to był problem. Prawie umarłam. Ktoś inny zrobiłby to samo? Ale to też nie była prawda. Pomogłam Addy i Regan, bo nie mogłam im nie pomóc. Bo w większości przypadków wierzyłam, że ludzie zasługują na drugą szansę. I nie mogłabym żyć ze sobą, jeżeli stałabym z boku i pozwoliłabym im obu umrzeć bez duszy, kiedy byłam w stanie im pomóc. W końcu Regan odsunęła się i spojrzała mi w oczy, jej własne nadal były wypełnione łzami. – Chcę, żebyś wiedziała, że rozumiem, co Addy dla mnie poświęciła. I zrobię wszystko, co tylko w mojej mocy, żeby na to zasłużyć. - Wiem, że tak będzie. – Mówiąc to, ścisnęłam jej dłonie i odwróciłam się w kierunku Toda, który gapił się na trumnę spod szkieletowych gałęzi rozległego dębu. Musiałam z nim porozmawiać zanim wyjdę, bo nie byłam pewna, kiedy znowu go zobaczę. Albo, żeby Nash mógł go na chwilę zobaczyć. Ale jego dłoń zdrętwiała na moim ramieniu, kiedy zobaczył, gdzie go prowadzę i wiedziałam, że widział brata. – Kaylee musimy to robić teraz? On naprawdę cierpi. - Tak jak Regan. – Zauważyłam i wolną rękę wślizgnęłam do kieszeni mojego wizytowego czarnego płaszcza, kupionego na pogrzeb Addy. – Muszę wiedzieć, czy on to zrobił. - Czy to naprawdę ma znaczenie? – zapytał Nash, a ja spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jego oczy powoli wirują, mimo że w zasadzie nie mogłam zidentyfikować tej emocji. – Co się stało to się stało, a sprawiedliwość nie zawsze jest przyjemna. Tak w ogóle, naprawdę chcesz to wiedzieć? - Tak. Muszę to usłyszeć. – Bo część mnie nie mogła uwierzyć, że on to naprawdę zrobił. TranslateBooks_Team
Strona 206
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
Nash zmarszczył brwi, ale szedł dalej. Kiedy zatrzymaliśmy się pod drzewem Toda, ciało Nasha osłaniało nas od spóźnialskich, którzy nadal wałęsali się dookoła trumny, wyciągnęłam z kieszeni wycinek wiadomości zgięty na połowę. – Czy coś ci o tym wiadomo? Tod wziął wycinek i go rozłożył. Nie mógł przeczytać więcej niż tytuł, zanim mi go oddał, jego twarz była całkowicie bez wyrazu, mimo że wściekłość kłębiła się gwałtownie w błękitnych czeluściach jego oczu. Fakt, że mogłam to zobaczyć z pewnością znaczył, że skrywał ją głęboko w duszy. Ta myśl mnie wystraszyła. - Kaylee nie zadawaj pytań, na które nie chcesz znać odpowiedzi. – Powiedział Żniwiarz, jego głos nie zawierał poczucia humoru i był ostrzejszy niż kiedykolwiek wcześniej. - Zabiłeś go. – Oskarżyłam go, rzucając okiem na nagłówek przynajmniej pięćdziesiąty raz. ZAGINĄŁ MILIARDER CEO; SIOSTRA PRZECZUWA NAJGORSZE. - Nie. Śmierć jest zbyt dobra dla Johna Dekkera. – Powiedział Tod bez krzty skruchy. Jego bezlitosny wyraz twarzy sprawił, że przeszły mnie dreszcze. - Gdzie on jest? – Zapytał Nash, kiedy zrozumiał, że jego brat nie zamierzał się nad tym rozwodzić. - Wysadziłem go w biurze Avariego. Moje serce podskoczyło do gardła i nagle usłyszałam własny puls. – Zostawiłeś go w Otchłani? Żniwiarz wzruszył ramionami. – Zabawa życiem rzadko zdarza się po tamtej stronie. Nie chcą go zabić. - Zrobią coś gorszego. – Wyrzuciłam. Tod podniósł na mnie jedną brew. – Czy zasługuje na coś lepszego? Musiałam nad tym pomyśleć. John Dekker był odpowiedzialny za tuziny nastolatków, którzy utracili dusze i starał się, żeby Addy i Regan nie odzyskały swoich. Czy zasługiwał na coś lepszego niż wieczne tortury? Pewnie nie. Ale wydanie wyroku nie należało do mnie. Myśl o posiadaniu takiej mocy przerażała mnie. Mimo, że nie zdawała się martwić Toda. - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś … - Ale nadal nie poprosiłaś mnie, żebym sprowadził go z powrotem. – Przejechał jedną ręką przez włosy. – Myślę, że nie masz problemów, żeby w to uwierzyć. Myślę, że chciałabyś to zrobić własnoręcznie. - Nie. – Potrząsnęłam głową, dotknięta błyskiem złości pieniącym się niepowstrzymanie wewnątrz niego. Czy to dlatego ojciec nie chciał, żebym TranslateBooks_Team
Strona 207
Krzyk Dusz -Moja Dusza Do Ocalenia
spędzała czas ze Żniwiarzem? Bo jak zawsze twierdził, Tod był niebezpieczny? Pozbyłam się tej myśli. Było zbyt wiele rzeczy do przemyślenia w związku z Addy, która nie była jeszcze pochowana i niepowodzeniem, które z jej powodu zapadło w moją pamięć. Ponownie wzięłam dłoń Nasha i wsadziłam wycinek głęboko do kieszeni. – Muszę iść. – Powiedziałam, odwracając się w kierunku samochodu taty. - Kaylee, po prostu to powiedz. – Tod zawołał za mną i cieszyłam się, że nikt poza mną nie mógł go usłyszeć. Tym razem nawet Nash. Widziałam to po uldze na jego twarzy—był zadowolony, że oddalaliśmy się od jego brata. – Powiedz słowo, a sprowadzę go z powrotem. Uratuję od niekończących się tortur. To twój wybór… Gorące, gorzkie łzy napełniły moje oczy, a przerażenie wypełniło serce. To nie był mój wybór. Nie mógł obciążać mnie taką decyzją. To nie była prawda. Udałam się w kierunku ojca, z chłopakiem u boku, a moje usta pozostały zamknięte i w głębi serca kiedy pomyślałam o tym, co ta cisza mówiła o mnie, byłam bardziej przerażona niż mogłam to wyrazić. Mój tata odpalił silnik, a Nash pocałował mnie delikatnie, zanim usiadłam na siedzeniu pasażera. Potem podwinęłam pod siebie spódnicę i zamknęłam drzwi samochodu. Wypchnęłam Johna Dekkera i Toda z myśli. Zepchnęłam ich do tylnej części mojego umysłu, żeby zrobić miejsce dla Nasha. Będę myśleć jedynie o Nashu. Ufałam mu. Kochałam go. Rozumiałam go, jak nigdy nie będę rozumiała jego brata. Nash pomachał mi w bocznym lusterku, kiedy samochód ruszał powoli do przodu, a mój ojciec ostrożnie unikał zabłąkanych członków prasy. Oparłam głowę o zimną szybę, obserwując w lusterku jak obraz Nasha staje się coraz mniejszy i mniejszy. Starając się nie myśleć o tym, jak dużo czasu minie zanim znowu będziemy mogli być razem sami. Trzy tygodnie, pięć dni i cztery godziny do końca mojego szlabanu. Trzy tygodnie, pięć dni, cztery godziny i pięćdziesiąt cztery sekundy. Pięćdziesiąt trzy sekundy… Pięćdziesiąt dwie… Ale kto by liczył?
TranslateBooks_Team
Strona 208