Cathy Williams
Wieczory w Toronto Tłumaczenie: Anna Dobrzańska-Gadowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY Gdzie ja jestem, n...
5 downloads
18 Views
780KB Size
Cathy Williams
Wieczory w Toronto Tłumaczenie: Anna Dobrzańska-Gadowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY Gdzie ja jestem, na miłość boską, pomyślała Kate. Nadal w biurze, rzecz jasna. Ostatnia na posterunku, przed monitorem komputera, na którym pojawiały się dane dotyczące zysków i strat. Niektóre z kolumn wymagały uwagi, może nie natychmiastowej, ale jednak… Westchnęła i rozprostowała zesztywniałe stawy barkowe, na moment pozwalając sobie zatopić się w myślach. Doskonale wiedziała, gdzie powinna się w tej chwili znajdować. Na pewno nie w biurze. Co z tego, że było to w gruncie rzeczy bardzo ładne pomieszczenie w wyjątkowo estetycznym gmachu, w samym sercu ekskluzywnej dzielnicy Londynu? Kate powinna teraz odpoczywać z przyjaciółmi gdzieś w Hyde Parku, sącząc schłodzone wino i delektując się upalnym letnim dniem, wybierać się na wieczornego grilla albo relaksować przy przyjemnej muzyce, rozmawiając z ukochanym o tym, jak upłynął im powoli dobiegający końca dzień. Zamrugała i malujące się przed oczami jej wyobraźni możliwości zniknęły. Odkąd przed czterema laty przeprowadziła się do Londynu, nie nawiązała praktycznie żadnych bliskich znajomości. Nigdy nie była jedną z tych ekstrawertycznych, rozgadanych i rozplotkowanych dziewczyn, które zawsze tworzyły kółka wzajemnej adoracji, i miała tego świadomość, ale… Cóż, był piątek i przy takiej pogodzie zdecydowana większość ludzi w jej wieku bawiła się w Hyde Parku albo gdzie indziej. Zerknęła w przeszklone drzwi, zobaczyła szeregi biurek, przy których nie było żywej duszy, i pośpiesznie zabrała się do sporządzania listy pozytywnych stron swojego życia. Świetna praca w jednej z najbardziej prestiżowych firm w kraju; własny gabinet – prawdziwe osiągnięcie dla osoby w wieku Kate; małe mieszkanko w całkiem przyjemnej dzielnicy Londynu. No, ile osób w tym wieku mogło się poszczycić własnym mieszkaniem, i to w Londynie? Kupiła je na kredyt, to prawda, jednak co własna nieruchomość, to własna. Radziła sobie zupełnie nieźle, bez dwóch zdań. Może i nie udało jej się uciec od przeszłości, ale pogrzebała ją tak głęboko, że mogła się czuć mniej więcej wolna. Tyle że… Siedziała teraz tutaj, w biurze, sama jak palec, dwudziestego szóstego lipca. I o czym to świadczyło? Obiecała sobie, że za pół godziny zamknie za sobą drzwi gabinetu i wyruszy w drogę powrotną do swojego pustego mieszkania. Dane, które przeglądała, natychmiast pochłonęły ją tak dalece, że w ogóle nie usłyszała odległego brzęknięcia drzwi windy ani kroków zmierzających w jej stronę przez dużą salę, która była miejscem pracy sekretarek oraz stażystów. Nie zwróciła więc uwagi na wysoką męską sylwetkę, która pojawiła się w progu i dopiero na dźwięk głosu przybyłego podskoczyła nerwowo, na kilka sekund wychodząc z roli chłodnej, całkowicie opanowanej kobiety.
Alessandro Preda zawsze tak na nią działał. Miał w sobie coś, i bynajmniej nie chodziło o to, że był właścicielem tej ogromnej firmy, złożonej z wielu mniejszych firm córek, o nie. – Och, przepraszam bardzo! – Kate zerwała się na równe nogi. – Co mogę dla pana zrobić? Jedną ręką nerwowo przygładziła prostą szarą spódnicę, a drugą poprawiła ciężki węzeł włosów na karku, który i tak raczej nie wymagał żadnych dodatkowych zabiegów. Alessandro niespiesznie wszedł do pokoju, który teraz był jedynym oświetlonym pomieszczeniem na tym piętrze budynku jego firmy. – Na dobry początek możesz usiąść, Kate, nie należę przecież do rodziny królewskiej. Kate przywołała uprzejmy uśmiech na twarz i usiadła. Alessandro Preda może i był oszałamiająco przystojny – szczupły, wspaniale umięśniony, opalony i emanujący niebezpieczną aurą seksu – jednak jej nigdy się specjalnie nie podobał. Zbyt wiele osób zachwycało się jego błyskotliwą inteligencją. Zbyt wiele kobiet słało mu się u stóp, niczym żałośnie bezradne dziewice w opresji. A sam Alessandro był zbyt arogancki, aby mogło mu to wyjść na dobre. Był facetem, który miał absolutnie wszystko, i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jednak ponieważ w najzupełniej dosłownym znaczeniu był właścicielem miejsca, w którym się znajdowała, musiała uśmiechać się w odpowiedzi na jego słowa i mieć nadzieję, że nie odgadnie, co się kryje za tym uśmiechem. – Nie musisz też zwracać się do mnie w tak oficjalny sposób. – Czarne jak noc oczy spoczęły na jej bladej twarzy. – Nazywam się Alessandro i lubię, kiedy pracownicy mówią do mnie po imieniu. Kate przełknęła ślinę. – Co mogę dla ciebie zrobić, Alessandro? – Chciałem zostawić dokumenty dla Cape’a. Gdzie on jest? I dlaczego tylko ty jesteś w pracy? – Jest już za dwadzieścia siódma, więc… wszyscy wyszli jakiś czas temu. Alessandro spojrzał na zegarek i ściągnął brwi. – Rzeczywiście. Co nie zmienia faktu, że mam podstawy zakładać, że przynajmniej jakaś niewielka część mojego wysoko opłacanego personelu mogłaby jednak jeszcze pracować, mimo że jest piątkowy wieczór. – Popatrzył na Kate spod zmrużonych powiek. – A ty co tu jeszcze robisz? – Miałam kilka raportów do przejrzenia i chciałam dokończyć to przed wyjściem. Późne popołudnie to najbardziej produktywna pora dnia, na dodatek zawsze panuje tu wtedy cisza. Zmierzył ją bacznym spojrzeniem, przechyliwszy głowę na bok. W ciągu paru minionych miesięcy miał z nią kilka razy do czynienia. Była doskonałą pracownicą, George Cape miał jak najlepsze zdanie o jej inteligencji i twierdził, że potrafi błyskawicznie dotrzeć do sedna problemu, co w grząskim świecie finansów naprawdę nie było łatwe. Robiła wrażenie perfekcjonistki i absolutnej profesjonalistki, ale czegoś jej brakowało, coś z nią było nie tak.
Chłodne zielone oczy miały dziwnie ostrożny wyraz, pełne wargi zawsze rozciągnięte były w uprzejmym uśmiechu, fryzura nieodmiennie wydawała się idealnie gładka i uporządkowana. Spojrzenie Alessandra objęło całą postać – zapięta pod samą szyję biała koszulowa bluzka z długimi rękawami o również starannie zapiętych mankietach wydawała się zupełnie nieodpowiednia, biorąc pod uwagę panujący na dworze upał. Alessandro mógł się też założyć, że Kate miała na sobie rajstopy. Ascetyczna skromność Kate Watson zawsze budziła jego zainteresowanie. Kiedy ostatnim razem z nią pracował – sprawa dotyczyła dość ryzykownej kwestii podatkowej, w której rozwiązaniu dziewczyna okazała się dużo bardziej sprawna niż jej bezpośredni szef, George Cape, ostatnio chodzący z głową w chmurach – próbował dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Zadał jej parę pytań o hobby pozazawodowe, lecz ostateczny rezultat tej akcji mocno go rozczarował. Większość kobiet reagowała na choćby najdrobniejsze oznaki zainteresowania z jego strony natychmiastową gotowością do obfitych zwierzeń, wprost nie mogły się doczekać, żeby opowiedzieć mu o swoim życiu, chociaż, szczerze mówiąc, uwaga Alessandra nie zawsze do końca skupiona była na tych barwnych historiach. A Kate Watson? Kate pozostała całkowicie obojętna. Popatrzyła tylko na niego tymi chłodnymi zielonymi oczami i zmieniła temat rozmowy, nie zdradzając zupełnie nic o sobie. – Przesiadujesz tu tak do późna codziennie? Wciąż siedząc na krawędzi jej biurka i wyraźnie przekraczając granice jej prywatnej przestrzeni, sięgnął po szklany przycisk do papieru w kształcie złotej rybki i kilka razy podrzucił go lekko. – Nie, oczywiście że nie – odparła szybko. Ale zdecydowanie za często, dodała w myśli. – Nie? Tylko dzisiaj? I to mimo tego, że podobno mamy najbardziej upalny dzień w roku? – Nie jestem wielką fanką upałów. – Spuściła wzrok, nagle zirytowana jakąś niewypowiedzianą na głos i pełną rozbawienia krytyką w jego słowach. – Kiedy jest gorąco, zawsze wolniej pracuję. – Nic dziwnego. – Odstawił złotą rybkę na miejsce. – Masz przecież na sobie bluzkę z długim rękawem i spódnicę na podszewce. Nawet nie mrugnęła. – Jeżeli zostawisz mi te dokumenty dla George’a, przekażę mu je, kiedy tylko wróci – powiedziała. – Skąd wróci? – Jest teraz na urlopie w Kanadzie, spędzi tam jeszcze dwa tygodnie. – Dwa tygodnie! – To nie tak znowu długo. Większość ludzi spędza dwutygodniowy urlop w lecie… – A ty? – przerwał jej. – No, nie, ale… – Nie jestem przekonany, czy te papiery mogą czekać, aż Cape znowu zaszczyci nas swoją obecnością. Alessandro podniósł się, położył plik dokumentów na biurku, oparł dłonie po obu stronach stosu kartek i nachylił się ku dziewczynie. – Zapytałem Watsona Russella, czy wiadomo mu coś na temat zakłóceń w łańcu-
chu dostaw do ośrodków wypoczynku i rozrywki, które zakładam na całym wybrzeżu, i powiedział mi, że od samego początku zajmuje się tym Cape. To prawda? – Wydaje mi się, że to on rozlicza raporty księgowe dostaw, faktycznie. – Wydaje ci się? Kate wzięła głęboki oddech, starając się opanować uczucie onieśmielenia, wywołane bliskością tego mężczyzny, ale jej starania nie odniosły pożądanego skutku. Patrzyła na niego, wysokiego, muskularnego, o kruczoczarnych włosach, i serce biło jej coraz szybciej, a spocone dłonie wymagały natychmiastowego i dyskretnego wytarcia w spódnicę. – To George Cape nadzoruje rozliczenia tych dostaw – poprawiła się. – Tylko on. Może mógłbyś mi wyjaśnić, czego chcesz się dowiedzieć? Alessandro odsunął się i zaczął chodzić po gabinecie, zauważając, jak niewiele osobistych rzeczy Kate znajdowało się w pomieszczeniu. Żadnych zabawnych zdjęć w śmiesznych ramkach na biurku, żadnych doniczkowych roślin, zero kalendarzy z nadmorskimi krajobrazami, reprodukcjami znanych obrazów, słodkimi szczeniaczkami czy mocno rozebranymi strażakami. Po chwili milczenia odwrócił się do niej, wciskając dłonie do kieszeni spodni. – Zupełnie przypadkiem trafiły do mnie dokumenty oznaczone na kopercie tak wielkim nadrukiem „Wyłącznie do rąk adresata”, że listonosz musiał automatycznie dostarczyć je na piętro dyrekcji. Przejrzałem je i zwróciłem uwagę na pewne… Jak by to nazwać… Pewne nieścisłości, które zdecydowanie wymagają wyjaśnienia. Nie mógł pilnować wszystkich, nawet najdrobniejszych spraw, rozgrywających się w jego potężnym imperium. Sowicie opłacał ludzi, którzy mieli wykonywać te obowiązki, a z wysoką pensją łączyła się przecież odpowiedzialność. Ufał, że jego pracownicy nie będą próbowali go oszukiwać. – Znalazłem w tych rozliczeniach dwie niewielkie firmy, których nazw nie kojarzę. Jestem właścicielem sporej liczby firm, to prawda, ale, ogólnie rzecz biorąc, raczej wiem, jak się nazywają. Pełne znaczenie jego słów dotarło do Kate w jednej chwili. Zbladła. – Szybka jesteś. – Z aprobatą zauważył Alessandro. – Wpadłem tutaj, żeby zapytać Cape’a, co się dzieje, ale skoro go nie ma, chętnie powierzę ci skontrolowanie danych i zgromadzenie niezbędnych dowodów. – Dowodów? Niezbędnych do czego? – spytała słabo i natychmiast zarumieniła się, gdy pytająco uniósł brwi, jakby nie był w stanie uwierzyć, że sens jego uwagi kompletnie do niej nie trafił. – George Cape jest już prawie w wieku emerytalnym… Ma żonę, dzieci, wnuki… – Możesz mnie uznać za szaleńca, lecz kiedy ktoś, kogo zatrudniam, postanawia wykorzystać moją hojność, uważam, że mam prawo odrobinę się zdenerwować – powiedział tak jedwabiście miękkim głosem, że miała ochotę rzucić w niego szklaną złotą rybą. – Naturalnie mogę się mylić, nie można wykluczyć, że istnieje jakieś całkowicie proste wyjaśnienie tego, co zauważyłem. – A jeśli nie? – Cóż, młyny sprawiedliwości muszą mieć coś do mielenia. – Alessandro wzruszył ramionami. – Zrobimy tak: ja oficjalnie przekażę ci dokumenty, a ty dokonasz drobiazgowej kontroli, od pierwszej strony do ostatniej. Zakładam, że znasz hasło do
komputera Cape’a. – Nie znam go, niestety. – W takim razie poproś któregoś chłopaka z działu informatycznego, żeby się tym zajął. Masz przejrzeć każdy dotyczący sprawy dokument, który od nas wyszedł i do nas dotarł, i złożyć mi raport z kontroli poza godzinami pracy. – Poza godzinami pracy? O czym ty mówisz? – Sądzę, że Cape defrauduje fundusze – poinformował ją bez ogródek. – Możemy próbować owijać to w bawełnę, ale tak to wygląda, i tyle. Nie miałem pojęcia, że tylko on zajmuje się tym projektem. Gdyby w prace zaangażowany był ktoś jeszcze, podejrzewałbym kogoś innego, lecz w zaistniałej sytuacji wszystkie drogi prowadzą do Cape’a. Przystanął przed jej biurkiem, co zmusiło ją do podniesienia wzroku i spojrzenia prosto w jego śniadą, pociągłą twarz. – Odnoszę wrażenie, że chodzi o stosunkowo niewielkie kwoty i prawdopodobnie właśnie dlatego nikt nie podniósł dotąd alarmu, ale małe sumy odprowadzane przez dłuższy czas potencjalnie mogą złożyć się na bardzo poważną kwotę, a jeśli w grę wchodzą jakieś martwe firmy… – Nie podoba mi się myśl, że miałabym przeprowadzić kontrolę operacji George’a – szczerze wyznała Kate. – To bardzo miły człowiek, który od początku mojej pracy w firmie dobrze mnie traktował. Gdyby nie on, pewnie nie awansowałabym tak szybko. – Wychwalaj go tak dalej, a dojdę do wniosku, że ty też byłaś zaangażowana w te mętne interesy. – To nieprawda – wycedziła lodowatym tonem, patrząc mu prosto w oczy. – Nigdy nikogo bym nie oszukała, w żadnej sytuacji. Nie jestem tego rodzaju osobą. Alessandro nastawił uszu. Zajrzał na trzecie piętro wyłącznie po to, aby zostawić dokumenty Cape’owi. Miał wolny wieczór i wcale tego nie żałował. Jego ostatnia jasnowłosa seksbomba znudziła mu się, jak to zwykle bywało, i był wdzięczny losowi za ten krótki odpoczynek od przedstawicielek płci pięknej. Kate Watson posiadała wszystkie cechy, jakich zazwyczaj unikał u kobiet – była chłodna, opanowana, poważna i wrażliwa. Ani na chwilę nie pozwalała mu zapomnieć, że jest tutaj wyłącznie po to, aby wykonywać konkretne zadania, i tyle. Jednak to ostatnie zdanie – „nie jestem tego rodzaju osobą” – dało mu do myślenia. Bo jeśli nie była „tego rodzaju” osobą, to jaka właściwie była? – Pytałaś, co to znaczy, że spodziewam się twojego raportu z kontroli danych poza godzinami pracy – zaczął z namysłem. Miał przed sobą wolny piątkowy wieczór, co było prawdziwą rzadkością. Przysunął do biurka drugie stojące w gabinecie krzesło i usiadł tak, aby móc rozprostować długie nogi i skrzyżować je w kostkach. Kate przyglądała mu się z uczuciem zbliżonym chyba do przerażenia. – Właśnie miałam wyjść. Moglibyśmy wrócić do tej rozmowy w poniedziałek rano? Zwykle jestem tu bardzo wcześnie, przed siódmą trzydzieści. – Godna pochwały praktyka. Cieszy mnie, że przynajmniej jedna osoba w dziale księgowości nie zerka co parę sekund na zegarek. – Na pewno masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór, a ja… Jeśli wezmę dokumen-
ty do domu, będę mogła dokładnie przejrzeć je przez weekend i przedstawić ci raport w poniedziałek rano. Co ty na to? – Zaproponowałem, żebyśmy omówili sytuację poza godzinami pracy, ponieważ wolałbym nie budzić rozmaitych spekulacji wśród innych pracowników. Naturalnie uczciwie zapłacę ci za nadgodziny. – Nie chodzi o nadgodziny – sztywno odparła Kate. Wciąż patrzyła mu prosto w twarz, była jednak aż nadto świadoma bliskości jego długiego ciała, wyraźnie rysujących się pod białą koszulą mięśni, opalonej kolumny szyi i muskularnych przedramion, które miała tuż przed oczami, ponieważ rękawy podwinął wysoko, aż ponad łokcie. W jego obecności zawsze była poddenerwowana, a inni mężczyźni raczej nie budzili w niej tego uczucia. Alessandro miał w sobie jakąś surową, pierwotną, ledwo hamowaną agresję, która zagrażała jej opanowaniu, i było tak od samego początku, od pierwszego dnia, kiedy zobaczyła go jako nowo przyjęta do firmy stażystka. Było to niebezpieczne i Kate doskonale wiedziała, że takiego niebezpieczeństwa powinna starannie unikać. Zdecydowanie nie podobał jej się sposób, w jaki jej ciało reagowało na widok szefa. Bała się samej siebie. Już jako dziecko nauczyła się, że najważniejszą rzeczą jest kontrola – panowanie nad emocjami, finansami, podążaniem w kierunku celu, jaki miał być jej życiowym przeznaczeniem. Dorastała przecież w cieniu matki, która nie miała kontroli nad żadną częścią swego życia. Shirley Watson jako osiemnastolatka przyjęła dość frywolny pseudonim „Lilac” i rozpoczęła karierę od tancerki na rurze, przez kelnerkę w barze, do barmanki i znowu kelnerki, praktycznie bezustannie flirtując z magazynami dla mężczyzn, w których często pojawiały się jej zdjęcia, mniej lub bardziej roznegliżowane. Jedyną dziedziną, w jakiej osiągnęła mistrzostwo ta oszałamiająco piękna, filigranowa blondynka, było wykorzystanie fizycznych zalet, z jakimi przyszła na świat. Kate jedynie z grubsza znała szczegóły przeszłości matki, wiedziała jednak, że Lilac wychowywała się w rodzinach zastępczych. Nie zaznała żadnej stabilności i zamiast starać się stworzyć taki stan we własnym dorosłym życiu, wolała przyjąć rolę „głupiej blondynki”, która nieodmiennie wierzy, że miłość czeka tuż za rogiem, a mężczyźni, z którymi idzie do łóżka, szczerze ją kochają. Ojciec Kate zniknął ze sceny zaraz po przyjściu na świat dziecka, pozostawiając dwudziestoletnią Lilac ze złamanym sercem. Później młoda kobieta przechodziła już z rąk do rąk. Dwa razy wyszła za mąż i błyskawicznie się rozwiodła, a pomiędzy małżeństwami poświęcała się doskonaleniu sztuki przyciągania mężczyzn, zawsze myląc ich entuzjastyczny zachwyt dla jej ciała z prawdziwym uczuciem i przeżywając dramat, gdy kolejni kochankowie, znudzeni nią, odchodzili, aby szukać bardziej interesującej partnerki. Nie brakowało jej inteligencji i sprytu, ale nauczyła się starannie ukrywać te cechy, ponieważ, jak zwierzyła się kiedyś córce, bystra dziewczyna nigdy nie znajdzie sobie faceta. Kate kochała matkę, lecz praktycznie od najwcześniejszych lat dostrzegała jej błędy i uroczyście obiecała sobie, że sama nigdy takich nie popełni. Natura przyszła jej z pomocą – Kate była ciemnowłosa, wysoka i pozbawiona oczywistego, rzucają-
cego się w oczy seksapilu Lilac. Swoje zalety trzymała pod kloszem, a jeśli chodzi o mężczyzn, to każdy, któremu podobało się jej ciało, automatycznie tracił u niej wszystkie punkty. Polegała na swoim intelekcie i zawsze była świetną uczennicą, chociaż nie było to łatwe, jeśli wziąć pod uwagę częste przeprowadzki i bezustannie towarzyszące dziewczynce, a potem dziewczynie uczucie niepewności, co zastanie w domu po powrocie ze szkoły. Jej matka, dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu, otrzymała po ugodzie rozwodowej z drugim mężem kwotę wystarczającą na kupno niewielkiej posiadłości w Kornwalii. Kate złożyła wtedy drugą uroczystą przysięgę, że sama nigdy nie będzie liczyła na żadne uśmiechy fortuny i własnymi siłami zapewni sobie finansową niezależność, a jeśli kiedykolwiek się zakocha, to tylko w mężczyźnie bez osobistych zobowiązań, który będzie cenił przede wszystkim jej inteligencję. Jak na razie ten wzór cnót męskich nie pojawił się na horyzoncie, ale to nie znaczyło, że w oczekiwaniu na niego Kate pozwoli sobie na dystrakcję w postaci faceta budzącego jej pogardę. Dlaczego więc jej głupie ciało płonęło, kiedy Alessandro Preda znajdował się w zasięgu jej wzroku? Tak jak w tej chwili, gdy na domiar złego wysuwał jakieś sugestie na temat wspólnych zajęć poza godzinami pracy? – O co chodzi? – zapytał teraz, brutalnie wyrywając ją z zamyślenia. – Prowadzisz niezdrowo ożywione życie towarzyskie? Nie możesz poświęcić jednego tygodnia na rozwikłanie tej sprawy? – Rozejrzał się dookoła i znowu utkwił ciemne oczy w jej chłodnej, bladej twarzy. – Mimo młodego wieku masz już tak przyjemny gabinet? Bo ile właściwie masz lat? Dwadzieścia trzy, cztery? – Otrzymałam awans za ciężką, odpowiedzialną pracę. – I z tego awansu wynika, w sposób dość bezpośredni, gotowość do wzięcia nadgodzin, raz na jakiś czas, rzecz jasna. Uznaj tę sprawę za jedną z takich sytuacji. Kate spuściła wzrok i powstrzymała się od odpowiedzi. – Mówiłaś, że właśnie wychodzisz? – Tak. – Wobec tego odprowadzę cię do wyjścia. – Alessandro podszedł do drzwi i oparł się o framugę. – Właściwie mam jeszcze lepszy pomysł: odwiozę cię do domu. Gdzie mieszkasz? Kate nerwowo oblizała wargi i uśmiechnęła się uprzejmie, zajęta najzupełniej zbędnym, a co za tym idzie, pozorowanym porządkowaniem blatu biurka. – Jak długo już tu jesteś? Podniosła głowę i obrzuciła mężczyznę zaskoczonym spojrzeniem. – Jak długo jestem gdzie? W twojej firmie? W Londynie? – Zacznijmy od tego gabinetu. Kate ogarnęła wzrokiem swoją bezpieczną przystań, ten namacalny dowód, że zgodnie z planem posuwa się na drodze zwanej „finansowym bezpieczeństwem”. Niedawno matka zapytała, czy może wpaść do niej do pracy, gdy następnym razem przyjedzie do Londynu, lecz Kate z lekkim zażenowaniem, choć niezwykle taktownie, zdławiła tę sugestię w zarodku. Lilac Watson, która miała teraz czterdzieści parę lat i nieco mniej natrętnie eksponowała swoje fizyczne atuty, i tak zupełnie nie pasowała do tego stonowanego,
dyskretnie kosztownego otoczenia. Ten budynek, ten gabinet były życiem Kate, egzystencją, którą zbudowała własnym wysiłkiem, natomiast miejsce jej matki było zupełnie gdzie indziej. W Kornwalii. Daleko stąd. Osobno. – Co z moim gabinetem? – Wsunęła laptop do skórzanej teczki i sięgnęła po szary żakiet, przerzucony przez oparcie krzesła. Szary żakiet, szara spódnica do połowy łydki, wygodne skórzane pantofle na płaskim obcasie i rajstopy, pomyślał Alessandro. Tak, rajstopy, nie pończochy. Możliwe, że takie z wzmacnianą, obciskającą brzuch i pośladki górą, bo przecież nie sposób powiedzieć, jaką figurę ukrywa ten skromny, rozsądny kostium. Wysoka, ani gruba, ani chuda. Koszulowa bluzka osłania górną część sylwetki, spódnica dolną. – Jak długo masz ten gabinet? – sprecyzował. Zmarszczyła brwi. – Trochę ponad pół roku. Z początku wprowadziłam się tu, ponieważ bardzo często pracowałam do późna nad raportami dla dwóch ważnych klientów i George uznał, że potrzebuję ciszy i spokoju, żeby lepiej się skoncentrować, a później, gdy awansowałam, zaproponowano mi, żebym zajęła go na stałe, i oczywiście chętnie skorzystałam z tej oferty. Przerzuciła czarny pasek torby przez ramię i poprawiła spódnicę. – Bardzo dziękuję za propozycję podwiezienia do domu, lecz po drodze muszę załatwić parę rzeczy, więc pojadę metrem. – Jakich rzeczy? – Różnych. Powinnam kupić coś do jedzenia, i takie tam. Wyraźnie usłyszał irytację, ukrytą pod spokojnie wypowiedzianymi słowami. Nie był przyzwyczajony do takiego odbioru swoich sugestii i teraz własna reakcja mocno go zdziwiła, podobnie jak wcześniejsze zaciekawienie, co znajduje się pod dyskretnym i rozsądnym strojem tej dziewczyny. – Żaden problem. – Lekceważącym ruchem ręki zbył jej obiekcje. – Odesłałem szofera do domu, więc możemy pojechać moim samochodem. Będzie ci o wiele wygodniej, gdy wrzucisz zakupy na tylne siedzenie, niż gdybyś miała sama taszczyć je do domu. – Jestem przyzwyczajona do radzenia sobie z zakupami. Popatrzył na nią spod zmrużonych powiek. Nigdy nie uznałby jej za osobę lękliwą, ale teraz w jej zachowaniu był jakiś cień lęku. I dlaczego tak zdecydowanie odrzuciła propozycję podwiezienia do domu? Przez niego? – Byłoby dobrze, gdybyśmy wspólnie zdecydowali, jak podjeść do tego delikatnego problemu z George’em i funduszami, które nielegalnie odprowadzał z firmy – rzucił. – Jeżeli w ogóle jakieś nielegalnie odprowadzał. Odniosłam zresztą wrażenie, że już zdecydowałeś, co z nim zrobić, gdyby okazało się to prawdą – wrzucić go do lochu i pozbyć się kluczy. – Miejmy więc nadzieję, że się pomyliłem i George uniknie więzienia. – Alessandro odsunął się, żeby przepuścić ją w drzwiach. – Zajmujesz ten gabinet od ponad pół roku, jak sama powiedziałaś, i dopiero teraz uderzyło mnie, że nie ma tu ani jednego osobistego przedmiotu. Ani jednego, dosłownie. Kate zaczerwieniła się.
– To gabinet, pomieszczenie przeznaczone do pracy – odparła, mijając go z celowo odwróconą głową. – Nie buduar. – Buduar, takie przyjemne słowo… Czy właśnie tam przechowujesz osobiste pamiątki, w swoim buduarze? Nuta rozbawienia w jego głosie sprawiła, że nagle ogarnął ją gniew. Weź się w garść, powiedziała sobie. Nie daj mu wyprowadzić się z równowagi. Alessandro Preda miał opinię uwodziciela, a nawet gdyby plotki na ten temat nie dotarły do jej uszu, wystarczyłoby jedno spojrzenie na pierwszą stronę któregokolwiek brukowca. Wykorzystywał kobiety. Na zdjęciach zawsze towarzyszyła mu jakaś modelka czy aktoreczka uwieszona na jego ramieniu i z uwielbieniem wpatrzona w jego twarz. Tych dziewczyn były całe legiony, co miesiąc inna, Alessandro mógłby chyba założyć własną agencję. Kate zastanawiała się, czy niektóre z nich były takie jak jej matka. Żałosne stworzenia, obdarzone wielką urodą, lecz zbyt małym rozsądkiem, żeby się zorientować, co się tak naprawdę z nimi dzieje, były całkowicie uzależnione od widzimisię mężczyzn i pełne nadziei na więcej, niż miały szanse dostać. – Czy mam wysłać ci raport mejlem? – spytała z lodowatą uprzejmością. Nacisnęła przycisk przywołujący windę i wyprostowała się sztywno. Alessandro nigdy w życiu nie widział aż tak spiętej osoby. Było to coś więcej niż opanowanie, coś więcej nawet niż całkowita kontrola nad reakcjami. Dlaczego taka była, co o tym zdecydowało? I czy naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że wszystkie te sygnały i symptomy były niczym świecąca w ciemności latarnia w oczach mężczyzny takiego jak on? Miał trzydzieści cztery lata, nigdy nie musiał zdobywać żadnej kobiety i sam nie wiedział, czy powinien być dumny z tego faktu, czy po prostu uznać, że tak jest, i tyle. Tak czy inaczej, Kate Watson miała z nim jakiś problem i było to oczywiste wyzwanie. A czy kiedykolwiek zdarzyło się, by Alessandro Preda nie podjął wyzwania? Gdyby tak było, z pewnością nie osiągnąłby w świecie biznesu tak wysokiej pozycji. – Raczej nie. – Odsunął się, żeby wpuścić ją do kabiny windy. – Mejle są dość łatwe do przechwycenia. – Nie ma chyba potrzeby, żeby zachowywać się jak bohaterowie filmu szpiegowskiego, prawda? Uparcie wpatrywała się w metalową konsolę z przyciskami, miała jednak pełną świadomość jego fizycznej bliskości, ciepła, które emanowało z jego ciała i otulało ją niczym niebezpieczny płaszcz. Nie przypominała sobie, żeby wcześniej czuła się tak w jego obecności, ale być może powodem był fakt, że zawsze towarzyszyli im inni ludzie. Alessandro zatrzymał wzrok na jej bladym profilu i ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że ma przed sobą piękną kobietę. Jej uroda nie rzucała się w oczy tak od razu, głównie dlatego, że ze wszystkich sił starała się ją ukryć, więc dopiero teraz był w stanie ocenić jej idealne rysy. Nos miała drobny i prosty, wargi pełne i seksowne, kości policzkowe wysokie i wyraźnie zaznaczone. Pomyślał, że może to surowa, zupełnie gładka fryzura uwydatnia subtelne piękno jej twarzy. Był ciekawy, jak długie ma włosy.
Nieoczekiwanie odwróciła się do niego. Wyprostował się, przyłapany na gorącym uczynku. – Nie sądzę, by George zdecydował się na śmiałą ucieczkę, nawet gdyby się zorientował, że masz go na celowniku – odezwała się. – I przy założeniu, że faktycznie jest winny. – Dlaczego tak go bronisz? – Nie bronię go, po prostu staram się zachować sprawiedliwy i trzeźwy osąd. Jesteśmy wierni zasadzie, że każdy jest niewinny, dopóki nie dowiedzie mu się winy, prawda? Drzwi windy rozsunęły się z cichym pomrukiem, Kate zrobiła krok do przodu i znalazła się w ogromnym, wyłożonym marmurem holu, który wciąż robił na niej wrażenie, mimo że w ciągu ostatnich dwóch lat przechodziła przez niego praktycznie codziennie. Nie broniła George’a Cape’a. Chociaż może jednak… Gdy myślała o tym niskim, niemłodym już mężczyźnie, który stał tuż przed lufą rewolweru i w ogóle nie zdawał sobie z tego sprawy, widziała swoją kruchą, sponiewieraną przez życie matkę, i serce ściskało jej się z bólu. Oczywiście jej ściskające się z bólu serce nie miało tu nic do rzeczy. Nie dla kogoś takiego jak Alessandro Preda. Musiała też przyznać, że rozumiała jego punkt widzenia. – Dobra decyzja – wymamrotał Alessandro. – Wobec tego w poniedziałek zaczynamy polowanie na dowody, czy George Cape jest winny sprzeniewierzenia, czy głupoty. Tak czy siak, niewątpliwie trzeba będzie go zwolnić. No, dobrze, więc gdzie mieszkasz? Mój samochód stoi na podziemnym parkingu.
ROZDZIAŁ DRUGI Kate przez cały weekend zastanawiała się, czy nie zadzwonić do George’a Cape’a. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę zdefraudował pieniądze firmy. George był dżentelmenem, uprzedzająco uprzejmym i miłym, i od początku wziął ją pod swoje skrzydła. A jednak, biorąc to wszystko pod uwagę, Kate nie mogła nie zauważyć, że na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy po prostu nie był sobą. Czy istniało jakieś logiczne wyjaśnienie marnego stanu jego nerwów? Uważnie przejrzała dokumentację. Na szczęście nie znalazła żadnych śladów założenia firm krzaków, co, jak miała nadzieję, wykluczało defraudację na dużą skalę, ale dziwne zapisy księgowe jednak były, czarno na białym. Westchnęła i spojrzała na zegarek. W piątek udało jej się jakoś zbyć Alessandra, lecz teraz pewnie już czekał na nią w swoim gabinecie. Po siódmej wieczorem w budynku zwykle nie było prawie nikogo poza kilkoma entuzjastami ciężkiej pracy, którzy nawet nie spojrzeli na nią, gdy przeszła do windy, niosąc teczkę z dokumentami. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz była w gabinecie Alessandra. Towarzyszyła wtedy George’owi Cape’owi oraz szefowi działu finansowego, lecz na krótki czas zostali tylko we dwoje, zajęci rozwiązywaniem jakiegoś problemu podatkowego, i wtedy Alessandro zamówił dla nich coś do jedzenia. Kate do tej pory pamiętała, jak w pewnej chwili podniosła wzrok i napotkała jego spojrzenie. Miał bardzo ciemne oczy w oprawie gęstych czarnych rzęs i tamtego dnia ich pełen zamyślenia wyraz sprawił, że gorący dreszcz przebiegł jej po plecach. Kontakt z jego spojrzeniem okazał się dojmująco fizycznym doznaniem, co bynajmniej nie przypadło jej do gustu. Teraz, kiedy znowu miała wejść do jaskini lwa, obiecała sobie trzymać emocje na wodzy, szkoda tylko, że serce łomotało jej w piersi jak szalone, a dłonie były mokre od potu. W odpowiedzi na pukanie Alessandro zaprosił ją do środka. Siedział głęboko odchylony do tyłu w skórzanym fotelu, z dłońmi splecionymi na brzuchu. – Niewielka zmiana planów – odezwał się. Kate przystanęła. – Może zostawię ci dokumenty i omówimy je innym razem. – Ogarnęło ją uczucie ulgi, w dziwny sposób zmieszane z rozczarowaniem. – Bo skoro jesteś zajęty… – Omówimy je przy posiłku. Spojrzała na niego, zaskoczona i zaniepokojona. – Nie trzeba. – Nie miała najmniejszej ochoty na powtórkę tamtego przeżycia. – Nie udało mi się jeszcze złapać nikogo z działu komputerowego w sprawie hasła George’a, ale chyba nie będzie takiej konieczności. Sprawdziłam wszystko szczegółowo i nie znalazłam żadnych podejrzanych firm. – Zajmiemy się tym przy kolacji. – Gładkim ruchem podniósł się z fotela, chwycił leżącą na skórzanej sofie marynarkę i przerzucił ją przez ramię. – Na moją prośbę
pracujesz po godzinach, więc mogę przynajmniej zabrać cię na kolację, zresztą przecież oboje musimy coś zjeść. – Nie przyszło mi do głowy… To naprawdę nie zajmie dużo czasu. Alessandro zatrzymał się tuż obok niej. Jego szczupłe, muskularne ciało emanowało energią, wprawiając ją w stan zmieszania. Bardzo jej się to nie podobało – była absolutną profesjonalistką, osobą, której chłód i opanowanie nigdy nie doznały uszczerbku. Poświęciła sporą część życia na osiągnięcie stanu całkowitej kontroli nad kobiecą słabością, która zrobiła z jej matki wieczną ofiarę losu. Aby wrócić do równowagi, powoli i uważnie zapięła żakiet i wyprostowała się. – Mówimy tu o czyjejś przyszłości. – Bystre oczy Alessandra dostrzegły i odnotowały cały ten obronny rytuał. – Nie chcesz chyba spisać człowieka na straty w pięciominutowym podsumowaniu wyłącznie dlatego, że masz dziś randkę, prawda? – Nie mam żadnej randki. Słowa wyfrunęły z jej ust, zanim zdążyła je powstrzymać. Naturalnie nie miało to żadnego znaczenia, ale jednak niepotrzebnie się odsłoniła. Pod jego zaciekawionym spojrzeniem jej policzki oblała fala gorąca. – Zazwyczaj nigdzie nie wychodzę w ciągu tygodnia – podjęła pośpiesznie. – Często zabieram pracę do domu, ponieważ wiem, jak łatwo nawarstwiają się niezałatwione do końca sprawy. – Pracujesz do późna dzień w dzień – zauważył. – Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek oczekiwał, że będziesz jeszcze zabierała pracę do domu. Tak czy inaczej, tym bardziej powinienem zaprosić cię na kolację. Nie chcę, żebyś widziała we mnie bezwzględnego szefa, który odmawia pracownikom prawa do prywatnego życia. Kate odwróciła się i ruszyła w stronę windy. – A nie jesteś taki? – rzuciła przez ramię. Było to śmiałe pytanie, którego jednak nie powinna była zadawać. Alessandro był uosobieniem wszystkiego, czego nie znosiła. W normalnych okolicznościach ich ścieżki nigdy by się nie spotkały, ponieważ dobrze naoliwione tryby i trybiki sprawnej maszyny, jaką była jego firma, nie zacinały się i nie wymagały jego bezpośredniej interwencji. – Jaki nie jestem? – Alessandro nie mógł pojąć, jakim cudem do tej pory nie zauważył, że jej zielone oczy mają odcień ciemnego, polerowanego szkła. – Bezwzględny – odparła po chwili milczenia. Kiedy jechali w dół windą, ze wszystkich sił starała się nie patrzeć na niego. Serce wciąż biło jej zdecydowanie zbyt mocno i szybko, i była wdzięczna, że ma na sobie zbroję w postaci starannie wykrochmalonej i wyprasowanej bluzki oraz kostiumu. Wyszli z budynku i wtedy wreszcie mogła z nim swobodniej rozmawiać, bo szła obok niego i nie musiała na niego patrzeć. – Chodziło mi o to, że nie można wspiąć się na sam szczyt, nie będąc bezwzględnym. W Lidze Mistrzów nie grają zawodnicy, którzy nie są gotowi… No, rozumiesz… – Podeptać na swojej drodze wszystkich innych? – podsunął. – Nie powiedziałam tego. – To nie w moim stylu, nie ma zresztą takiej potrzeby. A jeśli sądzisz, że właśnie
tego typu dyspozycja stoi za moją decyzją w sprawie Cape’a, to bardzo się mylisz. Jeżeli Cape faktycznie dopuścił się defraudacji, poniesie stosowne konsekwencje, to wszystko. To przykra prawda, ale ludzie sami są kowalami własnego losu. – Twarde podejście. – Tak uważasz? – Puścił jej ramię i przystanął. Śpieszący ulicą tłum przechodniów rozstąpił się wokół nich, zerkając na nich z zaciekawieniem. Wieczór był bardzo ciepły i Kate nagle poczuła się niewygodnie w swoim kostiumie-zbroi. Nerwowo oblizała wargi. – To nie moja sprawa – powiedziała szybko. – Dokąd idziemy? – Czy w ten sposób dajesz mi do zrozumienia, że czas zakończyć ten temat? – Nie powinnam była powiedzieć tego, co powiedziałam. – Jesteś wolna, możesz mówić, co chcesz. Ruszyli w kierunku pubu przy jednej z bocznych uliczek. – Mogę mówić, co chcę, ponieważ pracuję w rodzinnej firmie. – Kate uśmiechnęła się lekko, próbując poprawić atmosferę. – Masz rację. To jedna wielka szczęśliwa rodzina, pod warunkiem, że wszyscy jej członkowie zachowują się jak należy. Kiedy ktoś gwałci obowiązujące zasady, muszę przejąć ster. – To naprawdę wielka rodzina. – Początki były skromne i pewnie właśnie dlatego w takich sytuacjach jak ta wciąż staram się zająć sprawą osobiście. Nie założyłem firmy po to, aby ktoś mógł pod jej przykrywką nieuczciwie zarabiać. Jesteśmy na miejscu. Pchnął drzwi i weszli do pomieszczenia tak ciemnego, że wzrok Kate przyzwyczaił się do mroku dopiero po paru sekundach. W barowej sali panował lekki nieład, a wystrój wnętrza wydał się Kate zaskakująco świeży. – Nie przyszłoby mi do głowy, że lubisz takie miejsca – wyznała impulsywnie. Alessandro uśmiechnął się. – Właściciel tego pubu to mój stary przyjaciel. Każda wizyta tutaj jest jak antidotum na gorączkowe tempo życia, możesz mi wierzyć. Może zdejmiesz żakiet? – Nie, tak mi jest wygodnie. Niedowierzająco uniósł brwi. – Widzę, że chcesz od razu zabrać się do pracy i pominąć przyjemne strony tej sytuacji. – Mam wszystkie dane w teczce, więc… – Nie chcę pomniejszać twojego entuzjazmu, ale ja chętnie złapałbym oddech, zanim zacznę słuchać, co nabroił George Cape – przerwał jej. – Możesz sobie uważać mnie za bezwzględnego potwora, lecz Cape przepracował w mojej firmie ładnych parę lat. Bardzo żałuję, że nie przyszedł do mnie, gdy doszedł do wniosku, że potrzebuje pożyczki. Kate miała wielką ochotę poradzić mu, żeby jeszcze popracował nad realizacją idei „wielkiej rodzinnej firmy”, ale uniemożliwił jej to właściciel lokalu, który podszedł do nich i wdał się w ożywioną konwersację z Alessandrem. Rozmawiali po włosku i Kate miała możliwość obserwować zupełnie innego niż zazwyczaj szefa, który swobodnie gestykulował i ciepło się uśmiechał. To w tym wcieleniu oczarowuje kobiety, przemknęło jej przez głowę. Oto facet,
który może mieć każdą i w pełni wykorzystuje swój talent. Gdy pod koniec wciągnęli ją do rozmowy, uśmiechnęła się uprzejmie i sztywno uścisnęła dłoń właściciela baru, co, jak powiedział jej Alessandro, gdy usadowili się przy stoliku w alkowie na tyłach sali, niewątpliwie skutecznie zdusiło w zarodku wszelkie naganne nadzieje jego przyjaciela. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – Kate wyjęła folder z dokumentami, które mieli omówić, i położyła go na blacie obok siebie. Kelner przyniósł im wino, na koszt lokalu. – Musisz naprawdę dobrze znać właściciela, skoro stawia ci wino – mruknęła. – Dorzuciłby i jedzenie, ale ja za każdym razem nalegam, żeby wystawił mi rachunek za wszystko, co tu zamawiam. – Bardzo ładnie z twojej strony. Roześmiał się głośno i rzucił jej pełne uznania spojrzenie. – Masz poczucie humoru, nie wiedziałem. Pomyślała, że to bardzo niegrzeczna uwaga, zaraz jednak uświadomiła sobie, że nie bardzo może narzekać, bo przecież sama pozwoliła sobie na śmiałe spostrzeżenia pod adresem szefa. – Rozluźnij się – zamruczał, delikatnie odsuwając dłoń, którą zasłaniała kieliszek, i nalewając jej wino. – Przyszliśmy tutaj, żeby pracować, to prawda, ale nie jesteś teraz w biurze. I właśnie na tym polegał problem – w biurze, otoczona komputerami, szafami na dokumenty, biurkami i bezustannie dzwoniącymi telefonami, potrafiła być zimna i opanowana, natomiast tutaj… Tutaj było zupełnie inaczej. Nie ulegało wątpliwości, że lokal cieszy się wielką popularnością, bo prawie wszystkie stoliki były zajęte, a przy barze tłoczyli się mężczyźni w garniturach i kobiety w kuszących letnich kreacjach i pantoflach na wysokim obcasie. – Dlaczego tyle pracujesz po godzinach? Kate zmarszczyła brwi i powoli pociągnęła łyk wina. Co to za pytanie, pomyślała. Miała przed sobą szefa i właściciela firmy, który chyba powinien gratulować jej entuzjazmu i poświęcenia, a nie dociekać, czemu tak ciężko pracuje. – Wydawało mi się, że to prosta droga do dalszych awansów, ale całkiem niewykluczone, że się pomyliłam. Uśmiechnął się, dając wyraz uznaniu dla jej sarkastycznego poczucia humoru. – Zresztą przecież kiedy w piątek przyszedłeś zostawić te dokumenty, sam okazałeś rozczarowanie, że na całym piętrze nikt już nie pracuje. – To prawda. – Więc dlaczego teraz krytykujesz mnie za to, że od czasu do czasu wezmę parę nadgodzin? – Odniosłem wrażenie, że robisz to raczej codziennie, a nie tylko od czasu do czasu. I wcale cię nie krytykuję. Jego ciemne oczy wpatrywały się w nią z takim skupieniem, że znowu poczuła się nieswojo. Alessandro był jej szefem, w jej interesie było więc traktowanie go z neutralną uprzejmością. Wszystkie te gadki o firmie jako wielkiej rodzinie były w gruncie rzeczy mało istotne, znacznie bardziej liczyło się to, że jednym skinieniem mógł
zrujnować jej karierę. Tak samo jak karierę George’a Cape’a. Rzuciła mu niechętne spojrzenie i nagle przez głowę przemknęła jej kompletnie zaskakująca myśl, że chciałaby poczuć jego zmysłowe wargi na swoich. Zupełnie nie wiedziała, skąd się ta myśl wzięła, była jednak tak rzeczywista i żywa, że całe jej ciało zareagowało w jednej chwili. – Jestem ambitna i nie widzę w tym nic złego – oświadczyła twardo, byle tylko pozbyć się dekoncentrującej wizji. – Ciężko pracuję, gdyż mam nadzieję, że moja ciężka praca przełoży się na konkretne korzyści, czyli awans. Nie należę do w czepku urodzonych i zawsze musiałam walczyć o wszystko, co chciałam zdobyć. – Sugerujesz, że twoi koledzy pochodzą z bardziej uprzywilejowanych środowisk? – zagadnął. – Niczego nie sugeruję, stwierdzam tylko fakt. Alessandro zauważył rumieniec na policzkach Kate. Czuł, że jej reakcje są szczere. Nie siedzieli teraz w zimnym, pedantycznie uporządkowanym biurze, niewielki folder na stole był jedynym dowodem, że przyszli tu w celach zawodowych. Bez tła w postaci gabinetu nagle dostrzegł prawdziwą osobę, ukrywającą się pod piękną, lecz bezosobową maską. Czy zależało mu, by już w tej chwili sprowadzić rozmowę na pracę? Nie, jeszcze nie teraz. – Może uważasz, że ja wywodzę się z takiego środowiska? – spytał leniwie. – W ogóle się nad tym nie zastanawiałam – skłamała. – Jestem tu, żeby wykonać konkretne zadanie, a nie wtrącać się w prywatne życie innych. – Musisz się potwornie nudzić. – Dlaczego? Dlaczego tak mówisz? – Bo ciężka praca jest godna najwyższej pochwały, ale czy biurowe plotki nie dostarczają ludziom przyjemnej rozrywki? Ploteczki, przypuszczenia, sugestie? – To nie dla mnie. Jej głos brzmiał zdecydowanie, była jednak widocznie zdenerwowana. Sięgnęła po menu i zaczęła je studiować, ale wciąż czuła na sobie jego wzrok. – Chyba zamówię rybę – powiedziała. Alessandro nawet nie zerknął w menu. Gestem przywołał kręcącego się w pobliżu kelnera, który natychmiast pospieszył do ich stolika. Pieniądze wyczuwa się z daleka, pomyślała Kate. Jej szef miał mnóstwo pieniędzy, był naprawdę bogaty i ludzie od razu widzieli, z kim mają do czynienia. Tak, ludzie zmieniali się, gdy w grę wchodziły pieniądze. Uprzejmie zaczekała, aż Alessandro skończy składać zamówienie, i najpierw podziękowała za wino, zaraz jednak zmieniła zdanie, ponieważ niewielka ilość alkoholu mogła jej pomóc trochę się rozluźnić. – Jeśli więc chodzi o George’a… – Otworzyła folder i poczuła dłoń Alessandra na swojej. – Wszystko w swoim czasie. – Przepraszam, wydawało mi się, że już zdążyłeś złapać oddech. – Dopiero zaczynam. Rzucił jej oszałamiający uśmiech, który bynajmniej nie uspokoił jej nieposłusznego ciała.
– Może powinienem był bardziej zainteresować się twoją karierą – rzekł cicho. – Biorąc pod uwagę, że jesteś jedną z moich wschodzących gwiazd… – Nie przypuszczałam, że angażujesz się w ocenę kompetencji pracowników. To mój szef, jestem jego podwładną, przypomniała sobie dobitnie. Szef zadaje dowolne pytania, podwładna nie zadaje żadnych. – To prawda, nie robię tego – przyznał. Nawet nie spojrzał na kelnera, który postawił przed nimi talerze. – Zakładam, że od tego są moi ludzie z działu kadr – dodał. – Oczywiście oni pewnie też pracują tylko od dziewiątej do siedemnastej, podobnie jak twoi koledzy z księgowości. – Wszyscy pracują po godzinach zimą – wyjaśniła Kate. – Teraz mamy lato i upały, więc ludzie chcą wyjść wystarczająco wcześnie, żeby się jeszcze nacieszyć słońcem. – Ale nie ty – odbił piłeczkę. – Nie czekają na ciebie ani słońce, ani żadne inne ważne sprawy? – Nie wydaje mi się, żeby to była twoja sprawa. I z góry przepraszam, jeżeli uważasz, że to nieuprzejme spostrzeżenie. – Nie musisz mnie przepraszać, chciałem się tylko upewnić. Czujesz, że musisz mieszkać w biurze, żeby awansować? – Ja… Próbowała wyobrazić sobie życie z tą mityczną drugą połową, mężczyzną, który teraz szykowałby kolację dla nich dwojga, co jakiś czas z niepokojem zerkając na zegarek. Powinna coś z tym zrobić, powinna przemienić wizję w rzeczywistość. W tej chwili nie odczuwała braku mężczyzny w życiu, wiedziała jednak, że taka chwila w końcu nadejdzie. Jeżeli nie będzie uważała, pewnego dnia obudzi się bez szans na normalną egzystencję, zupełnie sama, głównie dlatego, że poświęciła wszystko w poszukiwaniu poczucia bezpieczeństwa. – O czym myślisz? – zapytał. – Słucham? – Byłaś tysiąc mil stąd – zdiagnozował sucho. – Zadałem ci proste pytanie, słowo daję, jedno z tych, które raczej nie wymagają aż tak głębokiego zamyślenia. Mało brakowało, a powiedziałaby mu, jak głębokiego zamyślenia wymaga to „proste pytanie”. – Przepraszam. Wiem, że nie muszę pracować do nie wiadomo której godziny, oczywiście, chociaż, jeśli mam być zupełnie szczera, zimą zostaję po godzinach rzadziej niż niektórzy z moich kolegów. – No, tak. Dlatego, że jesteś nocną istotą? Kate pomyślała nagle o matce, o jej pracy w mrocznych barach, o napiwkach, potańcówkach i pokazywaniu się w każdym idiotycznym stroju, jaki kazano jej włożyć. To była nocna istota, zajęta nocnymi zajęciami. Nie ona. – Nigdy mnie tak nie nazywaj! – eksplodowała, zanim zdążyła się powstrzymać. Cała dygotała ze złości, musiała ukryć dłonie pod blatem, żeby nie zobaczył, jak się trzęsą. – Jak mam cię nie nazywać? – zapytał powoli, nie spuszczając wzroku z jej zaczerwienionej twarzy. – Powiedziałem coś złego? Wyjaśnij mi, o co chodzi, bo naprawdę
nie rozumiem. Opanowała się z najwyższym trudem. – O nic nie chodzi. Przepraszam, niepotrzebnie tak ostro zareagowałam. – Po pierwsze, przestań przepraszać za wszystko, co, jak ci się wydaje, może mnie urazić. Nie obrażam się tak łatwo. A po drugie, o coś jednak chodzi. Zbladłaś jak prześcieradło, teraz trzęsiesz się jak osika. Co spowodowało ten nagły wybuch oburzenia? Naprawdę chciał się dowiedzieć, dlaczego tak zareagowała. Pod spokojną maską buzował płomień namiętnych uczuć i to go mocno intrygowało. Oparł łokcie na stole i nachylił się ku niej. – Próbujesz wymyślić uprzejmy sposób zwrócenia mi uwagi, że nic mi do tego, mam rację? Kate prawie fizycznie czuła, że znalazła się w polu działania potężnej osobowości, która niewątpliwie pozwoliła mu przenieść się w stratosferę bogactwa i władzy. Wiedziała też, że na tę osobowość składa się dużo, dużo więcej niż niezwykła inteligencja i olbrzymia ambicja. Odwróciła twarz i z trudem przełknęła ślinę. – Moja matka pracowała w barze, tańczyła na rurze i robiła wiele innych podobnych rzeczy. Nie mam pojęcia, dlaczego ci to mówię, bo raczej nie jestem skłonna do zwierzeń. Pewnie wydaje ci się to dziwne, że dużo pracuję po godzinach, ale… – Ale potrzebujesz zabezpieczenia finansowego? – Może i tak – uśmiechnęła się ostrożnie. – Może masz rację. Czuła ulgę i nie mogła temu zaprzeczyć, nawet sama przed sobą. Kiedy dorastała, wrażliwość nastolatki narażała ją na agonie zażenowania. Starała się z nikim nie utrzymywać zbyt bliskich kontaktów. Nie chciała, aby ktokolwiek dowiedział się, że jej matka pracuje jako kelnerka w nocnym barze i sprowadza do domu mężczyzn, którzy ją wykorzystywali, bo wyglądała tak, jak wyglądała, i była smutną, zdesperowaną kobietą, zdolną skupić na sobie uwagę jedynie dzięki swemu kuszącemu ciału. Kochała matkę, lecz wstydziła się jej i własnych uczuć. A teraz jej szef, którego styl życia budził w niej obrzydzenie, który był symbolem wszystkiego, co zniechęcało ją do mężczyzn, siedział naprzeciwko niej z wyrazem współczucia na twarzy, i to współczucie było jak klucz otwierający jej skrytkę z tajemnicami. Było to głupie. Idiotyczne. I w jakiś sposób niebezpieczne. – Świat mojego dzieciństwa był mocno rozchwiany – ciągnęła, zmagając się z wewnętrznym oporem. – Mama nigdy nie była zainteresowana normalną biurową pracą. Wychodziła do tych swoich kolejnych barów w nocy, zostawiając mnie z tą czy inną koleżanką, a kiedy skończyłam dwanaście lat, zupełnie samą. Kochałam matkę… Kocham ją, ale nienawidzę tego, w jaki sposób zarabiała. Robi mi się słabo, zupełnie dosłownie, na samą myśl o niej w skąpych, obcisłych ciuchach, tańczącej przed mężczyznami, którzy gapili się na nią i wyciągali łapy, żeby ją obmacywać. Ciągle się w którymś zakochiwała, zawsze myślała, że ten jedyny to pierwszy z brzegu przystojniak, który popatrzy na nią z zachwytem i powie jej, że jest piękna. – Więc gdy nazwałem cię nocną istotą… – Przepraszam. – Kate wbiła wzrok w kieliszek, który Alessandro właśnie ponow-
nie napełniał winem. – Co mówiłem ci na temat tego ciągłego przepraszania? – Pracuję dla ciebie. – Ten fakt nie czyni z ciebie mojej poddanej. Nie mam jeszcze monarszego statusu, o tym też ci mówiłem. Gdzie teraz mieszka twoja matka? – W Kornwalii. – Rzuciła mu szybkie spojrzenie i natychmiast odwróciła wzrok. Był tak grzesznie przystojny! Nie powinno to mieć dla niej żadnego znaczenia, była przecież ostatnią osobą na świecie, która miałaby oceniać człowieka po wyglądzie, lecz żołądek skulił jej się z podniecenia i z ogromnym trudem zmusiła się, żeby nie zapatrzeć się na tę śniadą, poważną, pełną zainteresowania twarz. Miała dziwne uczucie, że byłby w stanie zajrzeć do jej głowy i wyciągnąć stamtąd najgłębiej skrywane, najmroczniejsze myśli. – Dwa razy wyszła za mąż i dwa razy się rozwiodła – podjęła. – Drugi mąż, Greg, dał jej w ramach ugody dość dużą sumę, aby mogła kupić sobie jakiś mały dom i mama wybrała wybrzeże. – Co z twoim ojcem? – Nie podejrzewałam, że będę zmuszona odpowiadać na tyle osobistych pytań. – Kate doskonale zdawała sobie sprawę, że sama zaczęła tę rozmowę, i w tonie jej głosu zabrzmiała teraz nuta rezygnacji. Alessandro nigdy nie interesował się życiem kobiet, z którymi romansował. Jednak w przypadku dziewczyny siedzącej teraz przed nim, najzupełniej szczerze pragnął się dowiedzieć, co ją dręczy. – Ojciec zostawił nas zaraz po moim przyjściu na świat. Był pierwszą i jedyną miłością mamy, w każdym razie ona tak twierdzi. – Odchrząknęła i bezskutecznie spróbowała wrócić do chłodnego, obojętnego tonu głosu, który niewątpliwie był jej znakiem firmowym. – Myślę, że od jego odejścia ciągle starała się zastąpić go kimś innym. – A teraz? – Co, a teraz? – Ma kogoś? Kiedy się uśmiechnęła, na ułamek sekundy wstrzymał oddech, porażony nagłym, niespodziewanym odkryciem. Była piękna. Czyżby celowo próbowała ukryć swoją urodę? Nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że oto otworzył puszkę Pandory. Dziewczyna pracowała dla niego i przyszli tu wyłącznie po to, aby przedyskutować przyszłość innego pracownika jego firmy. Była to poważna sprawa, tymczasem on za żadne skarby świata nie chciał skierować rozmowy na właściwe tory. – Od trzech lat w życiu mojej matki nie ma żadnego mężczyzny. Niewykluczone, że w końcu udało jej się uwolnić od uzależnienia, jakim było poszukiwanie miłości w najzupełniej nieodpowiednich miejscach. – A ty? – wymamrotał ochryple. – W twoim życiu też nie ma żadnego mężczyzny? Wbrew swojej woli wyobraził ją sobie z mężczyzną. Ze sobą. Twarz, którą uparcie pokazywała światu, wcale nie stanowiła trafnego podsumowania osoby, jaką była. Wystarczyło leciutko zadrapać wierzchnią warstwę i już spod zimnej, marmurowej powierzchni wyzierały skłębione, nieprzewidywalne wiry. Ogarnęło go niezwykle silne, szalone pragnienie, aby wypłynąć na te niespokojne
wody. Nie bez powodu dokonywał określonych wyborów. Wykluczająca innych ludzi potężna miłość jego rodziców nie pozostawiła dużo miejsca dla dziecka. Nie potrzebowali nikogo innego i w rezultacie nierozsądnych, zwariowanych decyzji roztrwonili wszystkie pieniądze, topiąc je w z góry skazanych na niepowodzenie inwestycjach. Kontrola nad życiem? Nie mieli żadnej. To on potrafił kontrolować swoje posunięcia i postępowanie, włącznie z życiem seksualnym, lecz nagle wszystkie te piękne, próżne, płytkie i uległe kobiety, które zapełniały jego świat, wydały mu się nudne i męcząco przewidywalne. Było to kompletne szaleństwo. Nigdy, nigdy nie łączył pracy z przyjemnością. Nigdy. Ta kobieta powinna być dla niego jak zakazany owoc. Mimo tego rozbudziła jego pożądanie. Kate wychwyciła w jego głosie coś, co przeszyło ją dreszczem, chociaż rozpaczliwie starała się zapanować nad emocjami. Jak do tego doszło? Jak to się stało, że ich rozmowa zboczyła z zasadniczego tematu na całkowicie prywatny grunt? Co jej strzeliło do głowy, żeby zacząć dzielić się historią swego życia z własnym szefem, który śmiało mógłby startować w konkursie na najprzystojniejszego faceta na świecie? Dlaczego postanowiła zrobić z siebie idiotkę? – Byłam dotąd całkowicie pochłonięta karierą – powiedziała oschle. – Nie miałam czasu na romantyczne związki. – Osobiście zawsze uważałem, że odrobina przyjemności pomaga nie tylko w życiu prywatnym, ale i zawodowym – wymamrotał Alessandro. – Ja tak nie potrafię – skrzywiła się lekko. – A teraz uważam, że naprawdę najwyższy czas, żebyśmy poprosili o rachunek i zajęli się sprawą George’a. Jest już później, niż przypuszczałam. Alessandro już jakiś czas temu machnął w myśli ręką na sprawę George’a. Tym problemem śmiało mogli się zająć później, tymczasem teraz… – Jak nie potrafisz? – zapytał. Popatrzyła na niego spod wysoko uniesionych brwi, udając, że nie rozumie pytania. – Ach, postanowiłaś schować się za tą swoją zawodową maską! Dlaczego? – Ponieważ nie przyszliśmy tutaj, żeby rozmawiać o mnie. Mieliśmy rozmawiać o George’u. – Ale nie zrobiliśmy tego – oświadczył z bezlitosną logiką. – Tak się złożyło, że nie porozmawialiśmy o George’u. – I to był błąd – odetchnęła z ulgą, gdy kelner przyniósł im rachunek i gdy zaraz potem do stolika podszedł właściciel baru, który zaczął wypytywać o opinię na temat posiłku, uważnie ich obserwując bystrymi czarnymi oczami. Parę chwil później Kate wstała, uniemożliwiając dalszą rozmowę na tematy osobiste. – Pojadę do domu taksówką – powiedziała zdecydowanie. – Nic z tego. Wyszli na zewnątrz, gdzie zrobiło się już chłodniej. Alessandro wykonał krótki telefon i jego samochód, razem z szoferem, rzecz jasna, pojawił się obok nich, nie
wiadomo skąd. Alessandro otworzył drzwiczki i pomógł Kate wsiąść, a gdy była już w środku, schylił się tak, by spojrzeć jej prosto w oczy. – Na pewno z radością przyjmiesz wiadomość, że los oszczędził ci mojego towarzystwa w tej podróży. Uśmiechnął się i Kate szóstym zmysłem odgadła, że dokładnie wiedział, co się dzieje w jej głowie. – Poproszę Jacksona, żeby podrzucił cię do domu, a o tamtej sprawie będziemy mogli pomówić w późniejszym terminie. – Jakim późniejszym terminie? – Nerwowo przygryzła dolną wargę. Zdecydowała, że zrobi wszystko, by wymówić się zapełnionym terminarzem spotkań, a przede wszystkim nigdy, ale to nigdy nie zgodzi się na kolejne „nadgodziny” w przytulnej restauracyjce. – Dam ci znać. – Nie chcesz jak najszybciej uporządkować tego całego bałaganu? – Miej oko na wszelkie podejrzane ruchy na naszych bankowych kontach, to na razie wystarczy. Dlaczego nie mielibyśmy pozwolić George’owi nacieszyć się ostatnimi chwilami spokoju? Wyprostował się, lekko uderzył otwartą dłonią w maskę niskiego czarnego maserati i cofnął się od krawężnika, odprowadzając wzrokiem włączający się do ruchu samochód. Od bardzo dawna nie był tak przyjemnie ożywiony. Tylko co właściwie miał teraz z tym fantem zrobić?
ROZDZIAŁ TRZECI W ciągu ubiegłych kilku lat Kate widziała w swoim miejscu pracy bezpieczne schronienie. Tam czuła, że posiada pełną kontrolę nad swoim życiem, i tam ciężko pracowała, budując z poszczególnych elementów zdefiniowaną, określoną przez cel całość. Teraz czuła się w biurze nieswojo i praktycznie bez przerwy świadomie lub nie rozglądała się za Alessandrem, który ostatnio często z nią rozmawiał, a to o kliencie ze skomplikowaną sytuacją podatkową, a to o dwóch zagranicznych firmach, które być może warto byłoby rozbić na mniejsze jednostki, a to o nabyciu firmy elektronicznej czy wreszcie o założeniu wydawnictwa. – Normalnie zająłby się tym Cape, ale skoro przebywa na długich wakacjach za granicą, które być może przedłużą się w sposób trwały, chyba dobrze byłoby, żebyś się zaczęła zapoznawać z niektórymi jego obowiązkami. Z tą ostatnią propozycją wystąpił tego dnia o siedemnastej trzydzieści, czyli w porze, gdy większość kolegów Kate przygotowywała się do opuszczenia biura. Kate starała się zachowywać chłodno i spokojnie, ale nerwy powoli jej puszczały. Odpowiedziała, że to raczej szef działu finansowego powinien się zająć tymi sprawami, usiłując nie patrzeć na Alessandra, który przysiadł na krawędzi jej biurka i na którego muskularne uda, wyraźnie rysujące się pod napiętym materiałem spodni, wolała nawet nie zerkać. Na dodatek szef do tej pory nie podał jej terminu spotkania, podczas którego mogłaby przedstawić mu rezultaty swojej kontroli finansowej, rezultaty, które trudno byłoby nazwać imponującymi. George rzeczywiście maczał palce w jakichś malwersacjach, robił to jednak od bardzo niedawna, a kwoty, jakie wchodziły w grę, nie należały do istotnych. Chciała porozmawiać o tym z Alessandrem i przekonać go, by okazał litość starszemu pracownikowi, nie żywiła jednak wielkiej nadziei na sukces. Teraz, wróciwszy do domu znacznie wcześniej niż zazwyczaj, spojrzała na swój laptop i odwróciła się z niechęcią. Nie było jeszcze osiemnastej i Kate po prostu nie mogła się zmusić, by usiąść przed monitorem i wrócić do kwestii, którymi zajmowała się przez cały dzień. Chodząc po swoim ładnym mieszkanku na parterze kamienicy nie była w stanie nie myśleć o tym, że naprawdę nie prowadzi żadnego życia towarzyskiego. Drzwi na ogródek za domem stały otworem i do pokoju napływał zapach grillowanego przez sąsiadów mięsa oraz warzyw. Kate uświadomiła sobie, że poza sympatyczną parą z dwójką dzieci, zajmującą mieszkanie na piętrze, nie zna nikogo ze swoich sąsiadów. Całe jej życie skupione było wokół pracy. Jak to się stało? W porządku, dobrze wiedziała jak, nie rozumiała jedynie, dlaczego straciła szerszą perspektywę. Nie miała żadnego życia poza pracą, nie miała też
mężczyzny, z którym mogłaby umówić się na wieczór, ani tym bardziej ekscytujących przeżyć seksualnych. Trzy lata wcześniej miała chłopaka, który najzwyczajniej w świecie zniknął z jej pola widzenia, ponieważ chciał, by dziewczyna poświęcała mu więcej uwagi niż Kate. Jego żądania irytowały ją wtedy, wydawało jej się, że dla utrzymania związku wystarczą spotkania raz na tydzień, najlepiej w czasie weekendu. I tak została sama. Jej ówczesny chłopak nie był naturalnie idealnym partnerem i z pewnością nie chciałaby do niego wrócić, ale czy nie powinna rozpocząć nowego etapu życia i poszukać kogoś, kto by go zastąpił? Całkowicie sfrustrowana, zatrzasnęła wychodzące na ogródek francuskie okno, poszła wziąć prysznic i włożyła króciutkie szorty i takiż top. Winą za napływ dręczących ją myśli postanowiła obarczyć szefa, który w jakiś sposób zalazł jej za skórę i sprawił, że zaczęła widzieć, czego jej brakuje. Po bardzo krótkim czasie odkryła, że nie może przestać o nim myśleć. Był tak pełen życia, dosłownie tryskał energią, czuła się przy nim niczym blady, smętny cień. Z nieprzyjemnego zamyślenia wyrwał ją głośny, natarczywy dzwonek do drzwi. Skoczyła do korytarza, żeby sąsiadom przypadkiem nie przyszło do głowy poskarżyć się na hałas, i szybko otworzyła drzwi. Alessandro Preda był ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć na swoim progu. Zamrugała nerwowo, licząc, że jakimś cudem uda jej się zmienić go w kogoś innego, zabieg ten nie przyniósł jednak spodziewanego skutku. Szef Kate nadal tam był, wysoki, dynamiczny, szeroki w ramionach i zdecydowanie zbyt egzotycznie przystojny jak na londyńskie przedmieście. Patrzył na nią bez słowa. Najwyraźniej dopiero co wyszedł z pracy, ponieważ nadal miał na sobie te same ciemnoszare spodnie od garnituru, w których widziała go wcześniej, pozbył się tylko marynarki, a podwinięte do łokcia rękawy koszuli odsłaniały imponująco umięśnione przedramiona, gęsto porośnięte ciemnymi włosami. Zabrakło jej tchu i słów, zupełnie dosłownie. – Zaprosisz mnie do środka? – przerwał milczenie. I odkrył, że wymagało to od niego pewnego wysiłku. Chciał ją zaskoczyć, przyjechał wiedziony czystą ciekawością i pragnieniem, żeby zobaczyć ją w innym otoczeniu niż biuro, ale w żadnym razie nie spodziewał się czegoś takiego. Stała przed nim nie wykrochmalona, sztywna kobieta, która pracowała trzy piętra pod jego gabinetem, lecz dziewczyna, którą dostrzegł w barze. Miała na sobie szorty i krótki top, długie włosy związała w opadający na plecy koński ogon, a jej ciało… Była wysoka i smukła, brzuch miała płaski, piersi… Alessandro poczuł, jak na czoło występują mu krople potu. Nigdy dotąd nie zaobserwował u siebie takiej reakcji na widok kobiety. Nie włożyła biustonosza. – Co ty tutaj robisz? – zapytała gniewnym tonem. Kate z trudem radziła sobie z obecnością Alessandra w biurze, więc jak śmiał wyjść z dobrze znanego jej otoczenia, które i tak przestało już być bezpiecznym portem, właśnie przez niego, i pojawić się na progu jej mieszkania? Nagle dotarło do niej, jak znaczna część jej ciała jest wystawiona na jego spojrze-
nia, oplotła się ramionami i znieruchomiała. Nie zamknęła mu drzwi przed nosem, ale też nie zaprosiła go do środka. – W tym tygodniu byłem bardzo zajęty – rzekł nieco szorstko, przeczesując palcami ciemne włosy i za wszelką cenę usiłując odzyskać panowanie nad sobą. – Miałem szczery zamiar zająć się sprawą Cape’a razem z tobą, ale zabrakło mi czasu. No i zgodnie z twoją sugestią uznałem, że George zasługuje na więcej niż pięć przypadkowych minut. – Nie zabrakło ci jednak czasu, żeby zrzucić na mnie całą górę obowiązków, jeszcze zanim biedny George ostygł w grobie, metaforycznie, rzecz jasna. – Do diabła, czemu tak dramatyzujesz? I zaprosisz mnie w końcu, czy może mam tu dalej stać i prowadzić tę rozmowę z tobą na wpół publicznie, co? Sąsiedzi zaraz pewnie zaciekawią się, co się dzieje. Kate odwróciła się na pięcie, boleśnie świadoma, jak bardzo skąpe są jej szorty i jak bardzo brakuje jej teraz codziennej zbroi w postaci ascetycznego kostiumu. Alessandro wszedł do środka, nie mogąc oderwać wzroku od jej niezwykle kształtnych pośladków. Miał ochotę spytać Kate, czy zawsze otwiera drzwi w tak nieformalnym stroju, zwłaszcza że Londyn to przecież nie Kornwalia. Wetknął ręce do kieszeni spodni, starając się chociaż odrobinę zamaskować spore wybrzuszenie. – Zaraz się przebiorę – rzuciła Kate, gestem wskazując gościowi, że może poczekać na nią w kuchni. – Przepraszam cię, wiem, że jesteś moim szefem i pewnie uważasz, że możesz dowolnie dysponować moim czasem, ale wydaje mi się, że nie powinieneś zjawiać się u mnie tak bez uprzedzenia. Ich oczy spotkały się i Kate poczuła, jak jej serce bije coraz mocniej i szybciej. Jej sutki prężyły się pod jego spojrzeniem, z trudem się powstrzymywała, by nie potrzeć udem o udo. – Dlaczego? Usiadł przy kuchennym stole. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. Znał dziesiątki oszałamiająco pięknych i pociągających kobiet, jednak żadna z nich nie podniecała go tak bardzo jak ta. Może chodziło o oczywisty rozdźwięk między zimnym, profesjonalnym wizerunkiem Kate a długonogą, niewymownie atrakcyjną kobietą, która kryła się pod tą maską? A może po prostu zbyt długo nie miał żadnej seksualnej przygody? Kompletnie wbrew sobie wyobraził sobie pocałunek z Kate, i gwałtownie wciągnął powietrze. – No, tak – odchrząknął. – Przebierz się w jeden z tych twoich prawie wojskowych kostiumów, jeśli uważasz, że w nim będziesz się lepiej czuła w mojej obecności. – Co to ma niby znaczyć? – Surowo ściągnęła brwi. Alessandro z westchnieniem odchylił się do tyłu. – Nic, naprawdę. I masz rację, nie powinienem nachodzić cię bez uprzedzenia. – Skąd znasz mój adres? – Jackson był tak dobry, że podzielił się ze mną tą informacją. Chwilę patrzyła na niego w milczeniu, a potem spuściła głowę. Czy naprawdę musiał wyglądać tak… tak onieśmielająco? I tak seksownie? Uświadomiła sobie, że jej doświadczenie w relacjach z mężczyznami oscyluje w okolicy zera.
Zacisnęła zęby i powiedziała sobie, że nie wolno jej zapominać o dyplomacji. Alessandro był bogatym i aroganckim mężczyzną, a ona musiała sobie jakoś z tym poradzić. – Wyglądasz, jakbyś połknęła przekrojoną cytrynę – uśmiechnął się. Nie zauważył wcześniej jej piegów ani tego, że jej ciemne włosy są raczej kasztanowe niż brązowe, ze złocistymi refleksami na końcach. – Zaraz wracam – powiedziała. – Jeżeli masz ochotę na coś do picia, w lodówce jest otwarta butelka wina, możesz też zrobić sobie herbatę albo kawę. To nieduża kuchnia, więc na pewno uda ci się znaleźć to, czego potrzebujesz. Z tymi słowami odwróciła się i ruszyła do sypialni, wściekła na niego, że tak bezczelnie pogwałcił jej prywatność. Zamknęła za sobą drzwi i stanęła przed lustrem. Była mocno zarumieniona, długie pasma włosów wymknęły się spod gumki, którą ściągnęła koński ogon, i luźno okalały jej zupełnie pozbawioną makijażu twarz. Podeszła bliżej, żeby przyjrzeć się piegom, z którymi zawsze wyglądała dziwnie niepoważnie i młodo. Piegi, wzburzone włosy, szorty i jeszcze ten obcisły, kusy top, pod który nie włożyła biustonosza, bo przecież nie przyszło jej do głowy, że ktoś ją odwiedzi. Szczerze mówiąc, wyglądem wcale nie odbiegała daleko od jednej z tych barowych kelnerek, do których czuła taką pogardę. Przytomna część umysłu mówiła jej, że to tylko wyobraźnia płata jej figle, ale te figle trafiały prosto w jej czuły punkt. Była przewrażliwiona na punkcie podobieństwa do matki, najchętniej pozbyłaby się wszystkich cech, fizycznych i innych, jakie mogły ją łączyć z Lilac. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i pośpiesznie zrzuciła nieskromny strój, zastępując go dżinsami i luźną bawełnianą bluzką ze spranym logo z przodu, i uporządkowała fryzurę. Gdy wróciła do kuchni, Alessandro siedział przy stole z rękami splecionymi za głową i długimi nogami wyciągniętymi w stronę środka kuchni. Na blacie przed nim stała szklaneczka z winem. – Podoba mi się twoje mieszkanie – oświadczył. – Jest pełne powietrza, światła i jasnych kolorów. Nad tobą jest tylko jedno mieszkanie, prawda? – Jesteś okropnie ciekawski. – Zmrużyła oczy. – Zniknęłaś gdzieś, żeby się przebrać, więc rozejrzałem się trochę dookoła. Co innego miałem robić? – Zaparzyć sobie filiżankę herbaty. – Wino wydało mi się lepszą opcją, szczególnie że po osiemnastej staram się unikać kofeiny. Wcale nie jesteś do niej podobna, wiesz? Kate zesztywniała. To był jej dom, jej kuchnia, a jednak Alessandro w jakiś sposób kompletnie zdominował tę przestrzeń swoją obecnością, budząc w niej uczucie, że powinna zapytać, czy może otworzyć lodówkę. – Naprawdę nie mam pojęcia, o czym mówisz. – Nalała sobie wina i usiadła naprzeciw niego. – Wolałabym zresztą nie zagłębiać się w te dywagacje. – Jakie dywagacje? Przecież nie masz pojęcia, o czym mówię. Podniósł się, podszedł do lodówki i zajrzał do środka. – Widzę, że masz bardzo zdrowe nawyki żywieniowe. – Wyjął butelkę z winem, wrócił do stołu i ponownie napełnił swoją szklaneczkę. – Chociaż pudełko czekola-
dek zdradza nieco dekadencką naturę. – Jeśli dasz mi pięć minut, przygotuję dokumenty związane ze sprawą George’a – powiedziała chłodnym tonem. – To za chwilę. Wracając do tematu, w niczym nie przypominasz matki, możesz mi wierzyć. Obejrzałem niektóre zdjęcia, które masz w salonie… – Nie powinieneś był przychodzić tu, a już na pewno nie powinieneś był węszyć. – Kate nie mogła się oprzeć wrażeniu, że jej świat chwieje się w posadach. – Ja natomiast nie powinnam była opowiadać ci o mojej przeszłości! – Dlaczego? Uważasz, że jest coś złego w zwierzaniu się? – A ty? – odbiła piłeczkę. – Masz zwyczaj biegać po mieście i otwierać przed wszystkimi swoją duszę? Może przed tymi modelkami, z którymi się umawiasz? Powierzasz im swoje najgłębsze, najbardziej osobiste tajemnice? Trzymacie się za rączki i szlochacie razem nad butelką wina? Zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Ona, ta, która zawsze nad sobą panowała, teraz dała się wyprowadzić z równowagi facetowi, który mógł w każdej chwili zniszczyć jej z takim trudem budowaną karierę. I czuła się tak bardzo… Tak bardzo żywa. Oczywiście nie było w tym nic dobrego, ani grama pozytywnej sytuacji, upomniała się pośpiesznie. Po prostu wpadła we wściekłość, i tyle. – Dobrze chociaż, że nie przepraszasz mnie za zbyt śmiałe pytanie – mruknął Alessandro. Doszedł do wniosku, że chociaż Kate zmieniła szorty i kusy top na dżinsy i luźną bluzę, w niczym nie zmniejszyło to jej atrakcyjności. Teraz, kiedy widział już to ciało pozbawione maskujących osłon, jego obraz na dobre wyrył się w jego mózgu. – Masz rację, nie mieszam swoich spraw osobistych z kobietami, z którymi umawiam się na randki, nie przypominam też sobie, żebym ostatnio otwierał przed kimś serce, zalewając się przy tym łzami. – Kąciki jego ust zadrżały leciutko. – Pod tym względem jesteśmy chyba do siebie podobni, tyle tylko, że ty obnosisz się ze swoim mechanizmem obronnym jak z tarczą, zasłaniasz się od stóp do głów, chociaż w ogóle nie ma takiej potrzeby. Nie jesteś swoją matką. Rozumiem, że za żadne skarby świata nie chcesz pójść w jej ślady, ale nie musisz ubierać się jak stara panna. – Jak śmiesz przychodzić tutaj i robić mi jakąś idiotyczną psychoanalizę?! – Kate poczuła piekące łzy w gardle i natychmiast przełknęła je, byle tylko się nie rozpłakać. – Nie robię ci żadnej psychoanalizy – rzekł łagodnie. – Nie jesteś przypadkiem trochę zmęczona tym skakaniem przez rozmaite obręcze, które wciąż ustawiasz na swojej drodze? – Nie, wcale nie! To jest życie, które sama wybrałam! Nie masz pojęcia, jak to jest, kiedy dorasta się w ciągłym poczuciu zagrożenia… – Skąd wiesz? – przerwał jej, wciąż tym samym łagodnym tonem. Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami. Rzeczywiście, skąd mogła to wiedzieć? Bo był bogaty, wpływowy, arogancki? Bo był jedynym dzieckiem swoich rodziców, pochodzących z bardzo zamożnych rodzin? Wystarczyło wstukać jego nazwisko do internetowej wyszukiwarki, żeby dowiedzieć się tego wszystkiego. Oczy-
wiście ona tego nie zrobiła, podsłuchała tylko w stołówce rozmowę dwóch rozchichotanych dziewczyn z działu prawnego. Alessandro żył w świecie kompletnie odmiennym od jej własnego. – I naturalnie spotkaliśmy się po to, żeby się zająć sprawą Cape’a, w tym również masz rację – dorzucił. Przez krótką chwilę pragnął wymienić się z nią zwierzeniami, zaraz jednak odzyskał rozsądek. Słuchając jej opowieści o matce, mimo woli pomyślał o swoich rodzicach. Oni także mieszkali na wybrzeżu, być może gdzieś w tej samej okolicy. Mały jest ten świat, naprawdę. – Oczywiście. – Kate wzięła głęboki oddech. – Zaraz przyniosę dokumenty i raport, który przygotowałam. – Doskonale. Kiedy po paru sekundach wróciła do kuchni, nadal siedział w tym samym miejscu. Nie grzebał w szufladach i raczej nie próbował się jeszcze bardziej zadomowić. – Zrobić ci kawę? – zapytała uprzejmie. Uniósł brwi i uśmiechnął się, trochę kpiąco. – Nie jestem wstawiony, naprawdę. Dziękuję za kawę. Poza tym mówiłem ci przecież, że po osiemnastej staram się unikać kofeiny. – Tak, mówiłeś, ale pamiętam też, że parę miesięcy temu, kiedy pracowałeś z George’em, ze mną i jeszcze paroma osobami do późnej nocy, wypiłeś kilka filiżanek kawy, więc… – Nie zdawałem sobie sprawy, że bacznie obserwujesz, co jem i piję. O rany, ależ była pociągająca, kiedy tak się rumieniła i odwracała wzrok, zupełnie jakby się bała, że zdradzi tajemnice państwowe, jeżeli spojrzy mu w oczy. Podała mu dokumenty i zaczął czytać. Nie było tego dużo. – Widzę, że niedługo trudnił się defraudacją. – Co przemawia na jego korzyść – zauważyła pośpiesznie. – Niekoniecznie. Okradał mnie, fakt jest faktem. – Musiał mieć jakiś powód. – Oczywiście. Powód jest zawsze ten sam: chciwość. Być może wynikająca ze świadomości, że ma do spłacenia jakiś kredyt, ale ja stawiałbym na hazardowy dług. No, chyba że zauważyłaś coś niezwykłego, na przykład butelki po wódce w szufladzie biurka. – Nie mogę sobie wyobrazić George’a jako hazardzisty. I z pewnością nie jest alkoholikiem. – Skąd możesz to wszystko wiedzieć? Nie spotykasz się z nim chyba na gruncie towarzyskim, i to regularnie? – To przyzwoity człowiek. – Który przypadkiem ukradł ponad sto tysięcy funtów na przestrzeni pięciu miesięcy. Aureola troszkę zsuwa się z jego głowy, nie sądzisz? Tak czy inaczej, będzie miał szansę bliżej określić status swojej świętości przed niezależnym sądem i nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś ty wystąpiła tam jako świadek potwierdzający kryształową czystość jego charakteru. – Czasami… – Kate ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć czegoś, z czym zdecydowanie nie powinna się wyrywać, i znowu wzięła głęboki oddech. – Cóż, zgo-
dzisz się chyba przynajmniej wysłuchać go, zanim ostatecznie potępisz? W innych okolicznościach nawet nie zastanawiałby się, co robić, ponieważ nie było żadnego wytłumaczenia dla defraudacji i oszustwa. Świat pełen był ludzi wybaczających innym ich idiotyczne poczynania, chociaż w ostatecznym rozrachunku głupcy w pełni zasługiwali na karę, jaka w końcu ich spotykała. Popatrzył na jej poważną, piękną twarz. Biorąc pod uwagę jej historię, powinna być twarda i niezdolna do współczucia, ale wcale taka nie była. Była skomplikowana, intrygująca, dziwna, zabawna. I wszystko to mimo tego, że ze wszystkich sił starała się być zupełnie inna. Podobało mu się to. I przecież nie było w tym nic złego, prawda? Jeśli chodzi o kobiety, to zawsze dostawał od nich to, czego chciał. Ta dziewczyna stanowiła wyzwanie dla jego stępiałego apetytu, ale co z tego. Niby dlaczego nie miałby pociągnąć tego wątku trochę dłużej? – Chyba tak – odparł powoli, obserwując ją uważnie. – Każdy ma jakąś historię do opowiedzenia. – Wiem – uśmiechnęła się lekko. – Pewnie uważasz mnie za wariatkę, ale ja po prostu wiem, że George nie jest złym człowiekiem. On… On naprawdę jest jednym z najłagodniejszych, najsympatyczniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałam, chociaż… – roześmiała się i ten pogodny, jasny dźwięk wypełnił całą kuchnię. – Chociaż jeśli pomyślę o niektórych facetach, których miałam nieszczęście poznać, oczywiście dzięki mojej matce, to raczej nietrudno jest to sobie wyobrazić. Żaden z nich nie był dla mnie żadnym zagrożeniem, muszę oddać im sprawiedliwość, ale zdążyłam się zorientować, że mężczyźni potrafią być ostatnimi draniami. Uśmiechała się nieśmiało, zdumiona, że pod tą arogancką pewnością siebie być może kryje się ktoś wcale nie aż tak nieustępliwy, jak sądziła. – Bardzo się cieszę, że jesteś gotowy go wysłuchać. Alessandro odchrząknął i odpowiedział jej leniwym uśmiechem. – I pewnie byłoby dużo lepiej, gdybym porozmawiał z nim twarzą w twarz, najlepiej poza biurem, prawda? Nie chciałbym przecież, żeby publicznie wyprowadzano go z gabinetu w kajdankach, czyż nie? – Oczywiście – gorąco przytaknęła Kate. – To by go zniszczyło. – I właśnie dlatego polecimy do Kanady i tam przedyskutujemy z nim całą sprawę. Dowiemy się, co się tak naprawdę stało. Zaskoczymy go, ale unikniemy też cyrku w postaci ludzi zaglądających do gabinetu przez szybę, wyciągających nieprawdziwe wnioski i rozpuszczających plotki. – My?! – Naturalnie. To pod twoim wpływem podjąłem decyzję, której inaczej z całą pewnością bym nie podjął, powinnaś więc wziąć udział w rozmowie z George’em, nie wydaje ci się? – No, może… – Świetnie, że zmieniłaś zdanie. Każę mojej sekretarce zarezerwować bilety na pierwszy poranny lot w poniedziałek. Rozumiem, że masz ważny paszport? Świetnie, w takim razie wiemy już, co robić. Alessandro posłał Kate pełen satysfakcji uśmiech.
ROZDZIAŁ CZWARTY Pięć dni później czekał na nią w punkcie odpraw na lotnisku. Dostrzegła go już z daleka. Nie było to trudne, naprawdę. Wyróżniał się nawet na zatłoczonym lotnisku, gdzie ludzie albo biegali gorączkowo, albo stali w kolejkach, zniecierpliwieni i zdenerwowani. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w ekranik smartfona i przeglądał wiadomości, oparty o ladę. Na podłodze obok niego stała wyraźnie bardzo droga skórzana torba, a jego strój – kremowe spodnie, biała koszula i lekka kurtka – był symbolem dyskretnej elegancji. Kate zamierzała wejść do hali odpraw punktualnie albo odrobinę przed czasem, spóźniła się jednak i w rezultacie musiała prawie biec. Miała wrażenie, że jej ściągnięte w gładki kok włosy wymykają się spod kontroli, było jej też za gorąco w kostiumie i czółenkach. Nie chciała sobie wyobrażać, jak będzie się czuła i wyglądała po długim locie, ale z całą determinacją wybrała biurowy strój, bo przecież nie wybierała się na wakacje. – Spóźniłaś się – zauważył Alessandro, zamykając telefon i prostując się. – Utknęłam w korkach, przepraszam. Byłoby szybciej, gdybym pojechała metrem, jasne, no ale już jestem. Mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie zbyt długo. Powiedziała to wszystko chłodnym, uprzejmym tonem, w ogóle na niego nie patrząc. – Jesteś już po odprawie? – zagadnęła. – Nie, czekałem na ciebie. – To cały twój bagaż? – W jej głosie zabrzmiała nuta niedowierzania. W porównaniu z jego torbą jej walizka wydawała się wręcz monstrualnej wielkości, lecz przecież lecieli do Kanady na tydzień i zupełnie nie miała pojęcia, jakie ubrania zabrać na tę okazję, więc na wszelki wypadek zapakowała sporo różnych rzeczy. Kate szczerze współczuła George’owi. Biedak, nie miał pojęcia, co go czeka. Alessandro zapewnił ją, że jest gotowy go wysłuchać, ale nie była przekonana, czy był gotowy przebaczyć mu winy. W świecie Alessandra Predy nie było miejsca na wyjaśnienia i przeprosiny. Jeżeli ktoś ważył się popełnić jakieś wykroczenie, kara wymierzana była błyskawicznie i bez cienia litości. Mogła próbować mitygować szefa, oczywiście odpowiednio łagodnie i dyskretnie, ale nic więcej. I tak zakrawało już prawie na cud, że zdecydował się wysłuchać podejrzanego. – Wyznaję zasadę podróżowania z jak najmniejszym obciążeniem – powiedział, przekazując do odprawy jej walizkę i z nieukrywanym zainteresowaniem oglądając zdjęcie w jej paszporcie. – Rozumiem, że ty nie? – Nie byłam pewna, co zabrać. – I na wszelki wypadek wzięłaś wszystko, co miałaś? Razem z kuchennym zle-
wem? Kate zaczerwieniła się i wymamrotała coś na temat mężczyzn, którzy z natury rzeczy mają dużo mniej problemów z pakowaniem się, bo mogą wrzucić byle co do torby i wyjechać za granicę na miesiąc albo więcej. Mogła dodać, że sama była za granicą może ze cztery razy, ale nie zrobiła tego, rzecz jasna. I dopiero teraz przez głowę przemknęła jej myśl, że kostium nie jest jednak najlepszym strojem na wieczór. Oczywiście nie zamierzała spędzić ani jednego wieczoru w towarzystwie Alessandra, co to, to nie. Postanowiła trzymać się sztywnych zasad – od dziewiątej rano do siedemnastej jest jego podwładną, a po siedemnastej zajmuje się własnymi sprawami. Dlatego wrzuciła też do walizki trochę mniej zobowiązujących ubrań, na przykład dżinsy i luźne bluzy. Kobieta w króciutkich szortach i skąpym topie została na dobre wykluczona z towarzystwa. – Gdybym potrzebował czegoś więcej, zawsze mogę kupić na miejscu. – Alessandro przeprowadził Kate przez kontrolę celną, załatwiając wszystko tak sprawnie i szybko, że zorientowała się, że ma ją za sobą dopiero w drodze do poczekalni dla pasażerów z biletami do pierwszej klasy. – Poza tym jeśli ktoś podróżuje tak często jak ja, łatwiej jest odprawiać się z niewielkim bagażem. – Dlatego zabierasz tylko tę torbę? – Właśnie. Kiedy lecę do Europy, pakuję jeszcze mniej rzeczy. – Nie bardzo umiem wyobrazić sobie, jak to wygląda – wydyszała Kate, starając się dotrzymać kroku szefowi. – Pakujesz się w portfel? Zaśmiał się z uznaniem. – Czasami tak. – Zwolnił kroku i skręcił w lewo. – Zdarza się, że portfel jest wszystkim, co człowiekowi potrzebne. Można mieć w nim dużo więcej niż tylko banknoty i karty kredytowe. – Naprawdę? Na przykład co? – rzuciła sarkastycznie. – Kurtkę na zmianę? Parę butów? Wybuchnął śmiechem, przystanął i popatrzył na nią z trudnym do odszyfrowania wyrazem twarzy, sprawiając, że Kate na moment zakręciło się w głowie. – Gdzie się do tej pory ukrywałaś? – zapytał. – Jak to? – Pytam o tę dowcipną istotę o ostrym języku. Gdybym wiedział o jej istnieniu, nie żałowałbym czasu ani trudu, żeby ją znaleźć. Może schowałaś ją pod biurkiem albo za wieszakiem, co? Albo w szafie na przybory papiernicze? Nie zdołała się powstrzymać. Zarumieniła się, uśmiechnęła, odwróciła wzrok, lecz po sekundzie znowu spojrzała mu w oczy. – W portfelu można czasem zamknąć coś naprawdę ważnego. – W jego ciemnych oczach pojawił się szatański błysk. – Ale co takiego? – Dam ci trochę czasu, żebyś się nad tym zastanowiła. Ruszył dalej przed siebie, otwierając drzwi do poczekalni pierwszej klasy, a ona pobiegła za nim. I nagle znieruchomiała. Panujący na lotnisku gwar przycichł gdzieś w tle, ustępując miejsca przyjemnej ciszy. Szklane lady uginały się tu pod ciężarem rozmaitych
przekąsek i potraw, siedzący w wygodnych fotelach kobiety i mężczyźni pracowali na rozłożonych laptopach. – Ojej… Przyzwyczajony do tego wszystkiego Alessandro zwrócił uwagę na jej wyraz twarzy dopiero po chwili i natychmiast ogarnęła go fala zadowolenia, że to właśnie on wprowadza ją w nowy świat. – A więc to tak żyje mniejsza część ludzkości – westchnęła, nawet nie kryjąc, że jest pod wrażeniem. – Widać, jak bardzo tu nie pasuję? – Nie wydaje mi się, żeby obowiązywał tu jakiś kodeks, jeśli chodzi o strój – odparł, zupełnie rozbrojony jej wyraźnym zaniepokojeniem. Oczywiście skłamał. Obowiązywał tu kodeks stroju, i to bardzo drogiego. Nagle dotarło do niego, że chce ją chronić, chociaż zaraz uznał to za najzupełniej naturalne pragnienie szefa, który czuje się odpowiedzialny za swoją podwładną. W głębi duszy doskonale zdawał sobie jednak sprawę, że nie zniósłby, gdyby ktoś próbował ją skrytykować lub poniżyć. Poprowadził ją do długiej niskiej kanapy i pomógł usiąść. Kiedy zapytał, czego miałaby się ochotę napić, natychmiast zerwała się na równe nogi. – To ja powinnam zaproponować ci coś do picia – oświadczyła poważnie. – Jesteś przecież moim szefem! – Oczywiście, jak mogłem zapomnieć – wymamrotał. Nie pasowała do tego otoczenia? I co z tego? Z niechęcią pomyślał o wszystkich niepisanych zasadach, którym podporządkowywali się bogaci. Przebywanie z supermodelkami odebrało mu zdolność widzenia normalnego świata, zamieszkanego przez zdecydowaną większość ludzkości. A przecież on, właśnie on, powinien najlepiej wiedzieć, że bogaci obarczeni są całym mnóstwem wad i nie zawsze stosują się do zasad. Ściągnął brwi, zdekoncentrowany nieoczekiwanym napływem wspomnień. Przyszedł na świat w bogatej rodzinie i dość wcześnie doświadczył kruchości tego, co tak łatwo uznać za pewne i oczywiste. Jego prywatny majątek był dobrze zabezpieczony, sam o to zadbał, lecz nieoczekiwanie uderzyło go, że już dawno temu przestał przyglądać się egzystencji innych, tych, którzy nie byli ani bogaci, ani uprzywilejowani. Kate wróciła po pięciu minutach z dwoma talerzami, na których piętrzyły się rozmaite przysmaki, od malutkich tartinek po ciastka z kremem i herbatniki. – Trochę zaszalałam – wyznała. – Wiem, że próbowanie wszystkiego nie jest w dobrym stylu, ale nie mogłam się pohamować. – Nie musisz się przede mną tłumaczyć, bierz, na co masz ochotę. Założę się, że połowa tych ludzi z radością zrobiłaby to samo, gdyby nie jakaś całkowicie skrzywiona potrzeba wtopienia się w tło. Kate odetchnęła z ulgą. – Umieram z głodu, to pewnie dlatego. – Jeżeli wolisz, możemy zamówić pełne śniadanie – uśmiechnął się. – Żartujesz? – W żadnym razie. Wszystkie linie lotnicze ściągają tłuste sumki od pasażerów pierwszej klasy, więc gorące dania to najdrobniejsza rzecz, jakiej możemy oczeki-
wać w zamian. – Nie, dziękuję. – Kate przypomniała sobie, że celem tej wyprawy z pewnością nie jest rozrywka. Wygodnie usadowiła się z talerzem na kolanach i dopiero po chwili zauważyła, że Alessandro prawie nic nie je. – Jeżeli chcesz, możesz pracować – odezwała się niepewnie. – Nie musisz mnie zabawiać, naprawdę. – Nie muszę. Popatrzyła na stosik kanapek na swoim talerzu. – W jaki sposób zamierzasz zacząć rozmowę z George’em? Zastanawiałeś się nad tym? Zdaję sobie sprawę, że masz wszystkie dowody, ale czy planujesz przedstawić mu całą dokumentację, ot tak, w obecności jego żony? – Nie wybiegam myślą aż tak daleko. – Nie chciałabym, żeby uznał, że to ja zainicjowałam to nieszczęsne śledztwo – westchnęła ciężko. – Chociaż kiedy pojawię się tam u twego boku, będzie to pierwsza rzecz, jaka przyjdzie mu do głowy. – Dlaczego ma to dla ciebie tak duże znaczenie? – Alessandro zbył jej obawy lekceważącym wzruszeniem ramion. – O co chodzi? – O to, że dla niektórych naprawdę ważne jest, co myślą o nich inni. – Dlaczego? Obawiasz się, że jeszcze go kiedyś spotkasz? Albo kogoś z jego najbliższych? – Nie w tym rzecz. – Spojrzała na niego dziwnie. – Jak możesz być taki zimny i obojętny? Cóż, taki właśnie był. Prowadził bujne życie towarzyskie, miał mnóstwo kobiet, ale co z tego? Po plecach Kate przebiegł zimny dreszcz. Czy chłód i dystans przyczyniały się do niezwykłej atrakcyjności Alessandra? W londyńskim City cieszył się opinią bezwzględnego zawodnika, ludzie bali się go i podziwiali. Nawet tutaj, w tej sali pełnej obcych, niektórzy obserwowali go spod oka. Skupiał na sobie uwagę i traktował te hołdy jako rzecz całkowicie naturalną. A jednak, mimo tego wszystkiego, na jakimś poziomie jakby w ogóle nie istniał. Dużo by dała, żeby się dowiedzieć, dlaczego tak było. – Zimny i obojętny to słowa, których nie słyszałem dotąd z ust żadnej kobiety, możesz mi wierzyć – rzekł. W tej samej chwili do Kate dotarło, co miał na myśli, gdy z nieodgadnionym uśmiechem na ustach mówił, że w portfelach można zmieścić rzeczy znacznie ważniejsze niż pieniądze i karty kredytowe. Prezerwatywy. Mężczyzna, który może mieć każdą kobietę, musi być zawsze przygotowany, pomyślała cynicznie. Nie do wiary, że do tego stopnia zapomniała, z kim ma do czynienia. Był dowcipny i błyskotliwy, ale pod względem uczuciowym był płytki jak kałuża, i pewnie dlatego zawsze nosił w portfelu kondomy. Bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy na jego drodze pojawi się jakaś atrakcyjna dziewczyna, licząca na coś więcej niż tylko jedna czy dwie noce w jego łóżku i bukiet róż na pożegnanie… – Słyszysz je teraz z moich ust – oświadczyła chłodno. – Kiedy już rozprawimy się z nieszczęsnym George’em w jego pokoju hotelowym i kiedy bez wahania wyrzucisz
go z firmy, czy wtedy będziesz w stanie po prostu otrzepać dłonie i odejść, nawet nie obejrzawszy się za siebie? Bo jeśli tak, to znaczy, że jesteś zimny i obojętny, i nie ma znaczenia, ile wielbicielek wmawia ci, że to nieprawda. Alessandro nie przyjąłby tej diagnozy od żadnej innej kobiety. Wytyczał granice, których nikomu nie było wolno przekroczyć. Oczywiście były to niepisane zasady, lecz i tak nie zdarzyło się dotąd, aby ktokolwiek je przekreślił. Kate Watson, która pozornie wydawała się sztywna i twarda jak kawałek drewna, postanowiła zlekceważyć to wszystko i jej otwarte, śmiałe nieposłuszeństwo bardzo go zaintrygowało, chociaż naprawdę nie wiedział dlaczego. – Pewnie zaraz upomnisz mnie, że nie do mnie należy wygłaszanie opinii na temat twoich poczynań – wymamrotała prawie, ale jednak nie do końca przepraszającym tonem. – Spędzimy razem cały następny tydzień, więc jeśli masz mi coś do powiedzenia, najlepiej zrób to od razu, bo nie wydaje mi się, żebym mógł znieść twoją bezustanną dezaprobatę. – Ja… Nie, skąd… Ja nie… – Patrzysz na mnie z dezaprobatą, to oczywiste. Masz określone zdanie na temat ludzi takich jak ja i zachwyt bynajmniej nie jest jednym z odcieni twojej opinii. Gorący rumieniec powoli wypełzł na policzki Kate. – Szczerze podziwiam twoją wiedzę i zmysł do prowadzenia interesów – powiedziała sztywno. – Słyszałam, że wszystko, czego się nie tkniesz, zamienia się w złoto, a to nie lada osiągnięcie. Doskonale zdaję sobie sprawę, że potrafisz stworzyć ideę firmy, założyć ją, zbudować od podstaw i poprowadzić na szczyt. – Ta opinia, chociaż niewątpliwie wysoce pochlebna, nie ma jednak nic wspólnego z zachwytem, prawda? Bardzo lubił, kiedy się rumieniła. Jego umysł znowu zerwał się z uwięzi, zupełnie jak narowisty koń, i przywołał obraz Kate w tych krótkich szortach, z długimi, długimi nogami i pełnymi, krągłymi nagimi piersiami, wyraźnie rysującymi się pod obcisłym topem. Trzymała to wspaniałe ciało w ukryciu, ponieważ życie z matką, która bez wahania wystawiała własne wdzięki na widok publiczny, dużo ją nauczyło. – Nie muszę chyba należeć do twojego fanclubu, żeby właściwie ocenić twoje zdolności i kompetencje biznesowe – warknęła. Miała ochotę powiedzieć mu, że rozmowa, którą prowadzą, jest najzupełniej niewłaściwa, podejrzewała jednak, że nic go nie obchodziło, co jej zdaniem jest właściwe, a co nie. Robił, co chciał, ponieważ mógł się tak zachowywać. Czuła też, że jeżeli nadmiernie go zirytuje, bardzo szybko znajdzie się w drodze do krainy szukających nowej pracy, w towarzystwie George’a. – Być może reprezentuję inne standardy, jeśli chodzi o związki uczuciowe – dodała, starannie omijając go wzrokiem. – Może wyjaśnisz mi, jakie to standardy… Odwróciła się twarzą do niego i odkryła, że stoi tuż obok niej, zdecydowanie zbyt blisko. Spojrzała w jego ciemne oczy, okolone nieprzyzwoicie długimi rzęsami, i na moment zabrakło jej tchu. Cofnęła się, wściekła na samą siebie, że pozwoliła się doprowadzić do takiego stanu.
– Ja… – Chyba nie zostawisz mnie teraz w niepewności, co? – uśmiechnął się drwiąco. – Nie teraz, kiedy zaszliśmy tak daleko! Jak to się stało? – pomyślała bezradnie. W jednej chwili szliśmy obok siebie przez lotniskową halę, a w następnej przypuściłam atak na zasady moralne mojego szefa. No, ładnie! Zaskoczona własną głupotą, rozpaczliwie próbowała wymyślić sposób na zmianę tematu rozmowy, lecz on czekał na jej następne słowa, z pewnością nie takie, które byłyby uwagą na temat pogody czy stanu światowej gospodarki. I dlaczego miałby wyciągnąć do niej teraz pomocną dłoń, skoro mógł się nieźle zabawić, przyciskając ją do muru i obserwując, jak wije się niczym robak na szpilce. – Nie przepadam za mężczyznami, którzy wykorzystują kobiety – zaczęła. – Chociaż nie, źle to sformułowałam! Chodzi mi o takich, którzy wchodzą w związki na krótki czas i uciekają, przymierzają je do siebie i odrzucają, gdy dochodzą do wniosku, że czują się w nich niekomfortowo. – A co z kobietami, które przymierzają mężczyzn do siebie i rzucają ich, bo do nich nie pasują? – Takie rzeczy w ogóle się nie zdarzają. – Nie? – Alessandro uniósł brwi. – Miałaś kiedyś chłopaka? – Oczywiście! – zirytowała się Kate. – I nie rozumiem, co to ma do rzeczy! – Gdzie on teraz jest? – Słucham? – Gdzie jest ten ósmy cud świata? – Rozejrzał się, jakby oczekiwał, że chłopak Kate nagle wyłoni się z komputerowego terminala. – My… zerwaliśmy jakiś czas temu. – Ach, rozumiem. – Alessandro odchylił się do tyłu i splótł dłonie na kolanach. – Nie wyszło? – Nie wyszło – ostrożnie przyznała Kate. – Wykorzystał cię z całą męską bezwzględnością, a potem rzucił na stos innych odrzuconych? – Nie! – Więc co się stało? I nie wyobrażaj sobie przypadkiem, że zbędziesz mnie ostrym stwierdzeniem, że to nie moja sprawa. Sama raczej z niewielkim wahaniem mówisz to, co myślisz, i mam nadzieję, że dasz radę odpowiedzieć na parę nieskomplikowanych pytań. – Zerwaliśmy, powiedziałam. – Wzruszyła ramionami i oderwała wzrok od jego szczupłej, agresywnej twarzy. – To nie był najlepszy moment na stały związek. Byłam bardzo zajęta, dzień w dzień, praktycznie bez przerwy. – Czyli rozstaliście się w przyjaznej atmosferze, tak? Kate znała parę innych słów, trafniej oddających sposób, w jaki się rozstali. Zwrot „przyjazna atmosfera” raczej nie mieścił się w tym leksykonie. – Posłuchaj mnie teraz – podjął Alessandro głosem miękkim jak jedwab. – Wydaje mi się, że twoim zdaniem każdy związek, który nie kończy się marszem pod ołtarz, jest wykorzystaniem jednej z dwóch zaangażowanych osób przez drugą, ale życie nie jest takie. Możliwe, że tak to wyglądało w przypadku twojej matki, lecz ona była
i pewnie nadal jest określonym typem osobowości. Twoja matka szukała być może czegoś i jedyną drogą odnalezienia tego czegoś było zaoferowanie fizycznego aspektu siebie samej z nadzieją, że ten dar przyjmie właściwy mężczyzna. Od razu mówię, że są to jedynie moje przypuszczenia, nie jestem ekspertem… – Masz rację – przerwała mu. – I nie znasz mojej matki. – Może brakowało jej poczucia bezpieczeństwa – ciągnął, nie zwracając uwagi na jej reakcję. – Jednak to nie znaczy, że każda kobieta jest taka jak ona. Twoja matka nie jest żadnym wzorcem. – Nigdy nie twierdziłam, że nim jest. – Nie? – W ogóle nie powinnam była zaczynać tego tematu – rzuciła niechętnie. – To okropne, kiedy mówisz coś komuś, a ten odwraca kota ogonem i używa twoich własnych słów przeciwko tobie, zupełnie jak w sądzie. Ale czy przypadkiem nie miał jednak racji? Nie chciała przyznać się sama przed sobą, że może tak być, ale sumienie męczyło ją jak nigdy dotąd. Alessandro odarł ją z wygodnego czarno-białego podejścia i wcale jej się to nie podobało. – Nie chodzi o ostateczny rezultat – wymamrotała. – Chodzi o intencję. – Wyjaśnij. – Nie chcę dłużej prowadzić tej rozmowy. – Spojrzała na letnią kawę w kubku. – Może czas już sprawdzić, czy nie powinniśmy iść do samolotu. Albo coś w tym rodzaju. – Wezwą nas, kiedy będzie trzeba wejść na pokład. Rozluźnij się. Była napięta jak struna, całe ciało miała zupełnie sztywne. Wyciągnął rękę i delikatnie musnął palcem jedwabistą skórę po wewnętrznej stronie jej przedramienia. Doznanie było kompletnie nieoczekiwane i elektryzujące, całkiem jakby nagle ktoś podłączył ich oboje do przewodu wysokiego napięcia. Pośpiesznie cofnął dłoń. – Zaczynasz rozmowę, a kiedy temat okazuje się trudny, wycofujesz się, ponieważ boisz się wejść w niego głębiej – powiedział chłodno. – To zły zwyczaj. Nie nauczono cię, że trzeba kończyć to, co się zaczęło? – W porządku. – Nieświadomie potarła przegub dłoni w miejscu, gdzie dotknął jej skóry. – Jeżeli chcesz wiedzieć, istnieje różnica między rozpoczęciem związku z nadzieją, że wyniknie z niego coś poważnego, a rozpoczęciem związku ze świadomością, że zakończy się, kiedy dojdziemy do wniosku, że czas iść dalej. – I ja jestem facetem, który wchodzi w związki tego drugiego rodzaju? Wzruszyła ramionami. Wyglądało na to, że zapamiętywał wszystko, co mówiła, aby wykorzystać jej słowa w najbardziej odpowiednim momencie. Czy w ogóle obchodziło go, co mówiła? Raczej nie. Nie należał do facetów, którzy tolerują osobiste uwagi na temat moralnego aspektu swoich decyzji. Nie mogła sobie wyobrazić, by jakaś kobieta siadała z nim do stołu i przy filiżance herbaty dzieliła się swoją opinią o jego zasadach etycznych. A jednak teraz siedział obok niej i czekał, aż ona coś powie. Gdyby rzeczywiście miał w nosie jej zdanie, chyba po prostu machnąłby ręką, i tyle. – Tak mi się wydaje – odparła. – Ale właściwie skąd miałabym wiedzieć… – Łatwo jest przyjmować coś z góry, prawda? – rzekł cicho. – Dopiero co krytyko-
wałaś mnie za wygłaszanie sądów, w jaki sposób dzieciństwo wpływa na twoje postępowanie w dorosłym życiu, a teraz sama robisz coś bardzo podobnego. Trąci to hipokryzją, co? Pytanie zawisło w powietrzu między nimi. – Jeżeli nie stać cię na doprowadzenie sprawy do końca, to nie zaczynaj – ciągnął. – Uważasz, że możesz przedstawiać opinie o tym, co, zgodnie z twoimi wyobrażeniami, dzieje się w moim prywatnym życiu? Jeśli tak, pamiętaj, że działa to w obie strony. Ruchem ręki przywołał młodą dziewczynę, która krążyła po sali w poszukiwaniu brudnych naczyń, i poprosił ją o filiżankę czarnej kawy, nawet na sekundę nie odrywając wzroku od twarzy Kate. – Ale cieszę się, że poruszyłaś tę kwestię – dodał, najwyraźniej nie odbierając emitowanych przez nią wibracji. – Ponieważ, jak już mówiłem, cały tydzień milczącej dezaprobaty nie jest tym, czego mi najbardziej potrzeba. – Nie musiałam wybierać się z tobą do Kanady. – A jednak jesteś tutaj. I nie masz racji, bo musiałaś mi towarzyszyć. Musiałaś, ponieważ zażądałem tego od ciebie, prawda? Więc teraz, gdy tak tu sobie siedzimy i gawędzimy, pozwól, że wyprowadzę cię z błędu. Nie podrywam kobiet i nie porzucam ich po wcześniejszym poddaniu niezwykle przyjemnej procedurze uwodzenia, nic z tych rzeczy. Nie składam też obietnic, których nie zamierzam dotrzymać, w zamian za seks. Kate wbiła wzrok w podłogę, modląc się, aby ziemia rozstąpiła się dokładnie pod jej stopami i pochłonęła ją. Została skarcona, zupełnie jak niegrzeczne dziecko w szkolnej klasie. – Nie muszę posuwać się do takich środków, możesz mi wierzyć. Młoda kelnerka przyniosła mu kawę i podała filiżankę z lekkim dygnięciem, cała w rumieńcach. – Więc nie zostawiasz za sobą stosu złamanych serc? – Kate uznała, że trzeba wreszcie przerwać to niewygodne milczenie. Popatrzył na nią z namysłem. – Może zostawiam, ale nie z mojej winy. Mało brakowało, a otworzyłaby usta ze zdumienia. Ta sztuczka z przerzucaniem odpowiedzialności na niewinne ofiary była naprawdę prymitywna. Z jej twarzy bez trudu można było wyczytać, co się dzieje w jej głowie, lecz on tym razem po prostu spokojnie i z uśmiechem sączył kawę. – Nie oczekuję stałego związku i nigdy nie udaję, że tak jest – powiedział. – Od samego początku wykładam karty na stół. – I co to są za karty? – zagadnęła uprzejmie. Pomyślała, że pewnie pochodzą z tej samej talii, którą grają wszyscy uczuleni na trwałe związki. – Żadnych zobowiązań. Od razu mówię, że zależy mi na rozrywce i daję czas na podjęcie decyzji. Jak to ładnie z twojej strony, pomyślała ironicznie. – Żadnych wspólnych nocy u mnie albo u nich, żadnych przyjemnych wieczorów przed telewizorem, żadnych zabaw w łazience…
– Całe mnóstwo zasad – zauważyła poważnie. – Co dalej? – Co masz na myśli? – Zmarszczył brwi, zaskoczony, że jego wyjaśnienia zostały uznane za niewystarczające. – Co się dzieje, jeśli jedna ze stron złamie którąś regułę? No, jeżeli na przykład jedna z tych twoich dziewczyn dojdzie do wniosku, że wolałaby zostać na noc i nie wychodzić? Chociaż nie, supermodelki przesadnie dbają o swój wygląd, więc pewnie żadna z nich nie chce zarywać nocy i zaszkodzić swojej urodzie… Alessandro uśmiechnął się, ale nic nie powiedział. Nie musiał. Dlaczego jakaś kobieta miałaby dobrowolnie wychodzić, gdyby mogła zostać w jego łóżku? Kate bez najmniejszego trudu wyczytała to wszystko z jego lekkiego uśmiechu. – Nikt nie łamie moich zasad – rzekł z absolutną, niepodważalną pewnością siebie. – A gdyby ktoś spróbował, oznaczałoby to koniec związku. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest już dla ciebie zupełnie jasne. Otworzył leżący przed nimi na stoliku laptop i zabrał się do przeglądania dokumentów. Wytłumaczył jej wszystko i nie potrzebował już ani jej samej, ani tym bardziej jej opinii.
ROZDZIAŁ PIĄTY Nie była to najprzyjemniejsza podróż, chociaż na taką się zapowiadała. Obsługa w pierwszej klasie okazała się nienaganna, radośnie uśmiechnięte stewardesy tylko czekały, żeby spełnić każdą prośbę pasażera. Sprawiały wrażenie wytresowanych, najdosłowniej. Ludzie płacili majątek za bilety i otrzymywali pełen serwis usług. Trzy lata wcześniej Kate poleciała z matką na tygodniowy urlop na Ibizie i doświadczenie tamtego lotu pozostawiło jej całkiem odmienne wspomnienia – kabina była ciasna i niezbyt czysta, a personel traktował pasażerów tak obojętnie, że wszyscy nie mogli się doczekać, kiedy wreszcie wylądują i wysiądą z samolotu. Tym razem miała mnóstwo miejsca na nogi, fotel można było rozłożyć do pozycji leżącej, szampan, wino i dania były najlepszej jakości. Tyle że na pewno powinna była włożyć coś innego niż kostium. Pantofle mogła zdjąć, lecz spódnica była potwornie niewygodna. Całe szczęście, że Alessandro na zmianę pracował i drzemał, zostawiając ją samą sobie, mogła więc do woli wyobrażać sobie, jak będzie wyglądał nadchodzący tydzień. I bać się. Na brak powodów do obaw nie mogła narzekać. Doskonale zdawała sobie sprawę, że może do znudzenia powtarzać mantrę o konieczności trzymania się na dystans od szefa, ale w gruncie rzeczy nie ma to najmniejszego znaczenia, ponieważ Alessandro miał nad nią szczególną władzę i potrafił ją wciągnąć do rozmowy na dowolny temat. Mogła machać mu przed nosem dokumentami w sprawie George’a, lecz jeśli nie był w nastroju do pracy, to po prostu nie było o czym mówić. No i miał w sobie coś, co jakoś dziwnie zachęcało ją do rozmowy. Ten nieznośnie arogancki facet umiał przechylić głowę na bok, posłać jej swój oszałamiający uśmiech i już ją miał, już zwierzała mu się z rzeczy, o których nigdy wcześniej nikomu nie mówiła. Skoro podczas zaledwie kilku rozmów zdołała opowiedzieć mu o swoim niezbyt szczęśliwym dzieciństwie i związanych z nim uczuciach, nie wspominając już o swoich przemyśleniach na temat mężczyzn takich jak on, to co przyniesie czekający ich wspólny tydzień? Na domiar złego po prostu nie była w stanie przestać się na niego gapić, i to wcale nie w taki nieszkodliwy sposób, w jaki podwładna może się wpatrywać w szefa, o nie. Żadne z całego wachlarza uczuć, które w niej budził, nie było właściwe ani niewinne. Więc o co w tym wszystkim chodziło? Może i nie miała dużego doświadczenia w kontaktach z mężczyznami, ale przecież nie była kompletną idiotką. Dlaczego nie umiała sprecyzować, co się z nią właściwie dzieje? – Miałaś dobry lot? – zapytał, kiedy wszyscy wstali, by przygotować się do wyjścia z kabiny. – Wyglądasz na trochę zmęczoną. Mówiłem ci przecież, że nie trafiłaś w dziesiątkę z wyborem stroju.
– Miałam bardzo dobry lot – odparła spokojnie. – Czytałam książkę, obejrzałam dwa filmy, trochę spałam i było mi wyjątkowo wygodnie. Sam wyglądał absolutnie świeżutko, uśmiechnięty, wypoczęty i gotowy na wszystko, z czym mieli się zderzyć w Toronto. Kate nawet nie chciało się spojrzeć na spódnicę, która była na pewno straszliwie wygnieciona, czyli idealnie dopasowana do koszulowej bluzki. Ciekawe, czy jej twarz była w podobnym stanie… Na wszelki wypadek odpowiedziała mu uśmiechem. Alessandro przyjrzał jej się uważnie, gdy ruszyli w kierunku wyjścia. Ściągnięte w ciasny kok włosy wypowiedziały jej posłuszeństwo i wszelkie próby uporządkowania wymykających się spod spinek pasemek i kosmyków kończyły się niepowodzeniem. Wyglądała, jakby rozpoczęła podróż gotowa prosto z samolotu udać się na posiedzenie zarządu firmy, lecz po drodze padła ofiarą jakiegoś złośliwego potwora, który przeciągnął ją przez żywopłot. I była śliczna. Kate nie miała pojęcia, czego się spodziewać po Toronto, zaraz po wyjściu z lotniska zorientowała się jednak, że miasto oglądać będzie z okien limuzyny, która czekała na nich przy krawężniku. – Czy to może czas na kolejne „ojej”? – Alessandro ujął ją pod łokieć i pomógł wsiąść do długiego, absolutnie luksusowego wozu. – To w końcu tylko samochód – odparła uprzejmie, zdecydowana nie afiszować się z naiwnością. – Nie robi na mnie wielkiego wrażenia, bo nie potrafię dostrzec najmniejszego sensu posiadania czegoś tak niepraktycznego. Raczej nie da się wyskoczyć tym do supermarketu, prawda? – Słusznie, można jednak wypić w drodze szklaneczkę whisky z podręcznego barku. Masz ochotę na drinka? Potrząsnęła głową i utkwiła wzrok w oknie, każdą komórką ciała świadoma jego bliskości. – Byłeś tu już kiedyś? – zagadnęła. – Gdybyś uważniej przeglądała raporty dotyczące firmy, którą zamierzamy tutaj rozkręcić, wiedziałabyś, że byłem w Toronto niecałe pół roku temu. I nie mów mi tylko, że nie przeglądałaś ich w ogóle, bo byłbym gorzko rozczarowany. Kate odchrząknęła. – Lubisz te gierki, co? – Jakie gierki? – Uwielbiasz mnie stresować. – Naprawdę tak sądzisz? Myślałem, że prawię ci komplementy, słowo daję. Jesteś tak perfekcyjną profesjonalistką, że po prostu nie wyobrażam sobie, żebyś mogła nie przeczytać tych dokumentów od deski do deski i nie zapamiętać wszystkich istotnych informacji. – Przejrzałam je, nie zdawałam sobie jednak sprawy, że mam wziąć udział w procesie zakupu firmy. – Dlaczego nie? – Bo jest to bardzo poważna operacja. Sądziłam, że odpowiadać za to będzie ktoś… No, ktoś postawiony trochę wyżej w hierarchii. – To chyba niemożliwe – odparł spokojnie. – George może już zacząć pakować
manatki, a ty z takim uczuciem opowiadałaś mi o swoich ambicjach… – Oczywiście, że mam ambicje – przerwała mu, automatycznie wkraczając na znajomy teren. Dopóki rozmawiali o pracy, czuła się w miarę swobodnie – powtarzanie opowieści o nadziejach na karierę było dużo bezpieczniejsze niż wdawanie się w rozważania na tematy osobiste. – Tak, wiem, musisz się zabezpieczyć finansowo, ponieważ w dzieciństwie miałaś poczucie zagrożenia. – Chcę awansować – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Raport, który w zeszłym tygodniu przygotowałaś dla mnie na podstawie tego, co ci podrzuciłem, był naprawdę świetny. Kate zarumieniła się z radości. – Naprawdę? – Rozumiem, co takiego dostrzegł w tobie Cape i dlaczego tak szybko cię awansował. Oczywiście podejrzewam, że jego uwaga była w tym czasie skupiona na zupełnie innych sprawach, więc twoja błyskotliwość i wysoki poziom kompetencji pewnie poważnie mu się przysłużyły. – Alessandro uśmiechnął się szeroko. – Błyskawicznie wyłapujesz wszystkie pomyłki. I zanim rzucisz się bronić nieszczęsnego George’a, chciałbym ci złożyć pewną propozycję… – Co takiego?! – Zamiast szukać kogoś z zewnątrz na miejsce Cape’a, wolałbym chyba awansować ciebie. Naturalnie nie masz jeszcze wystarczających kwalifikacji, żeby zająć jego stanowisko, ale śmiało można popchnąć cię ze dwa szczeble w górę. Byłabyś odpowiedzialna za całą księgowość, a żeby nie budzić złych uczuć wśród ludzi, z którymi obecnie pracujesz, zreorganizowałbym trochę ten zespół. W ostatecznym rozrachunku wszyscy na tym skorzystają. – Ja… Ja… Nie mogłabym… – W jednej chwili zalało ją poczucie winy. – Biedny George zostanie bez pracy, a ja mam wskoczyć na jego miejsce! Zupełnie jakbym tańczyła na czyimś grobie! Alessandro ściągnął brwi. – Dramatyzujesz – powiedział. – Nikt nie zamierza tańczyć na niczyim grobie, w dziale księgowości zwolni się stanowisko, i tyle. To bardzo sensowne rozwiązanie. – Może sensowne, ale niestosowne! – Cape odchodzi, więc albo przyjmę na jego miejsce kogoś z zewnątrz, co będzie wymagało szkolenia i tak dalej, albo awansuję kogoś z firmy, i w tym wypadku ty jesteś oczywistą kandydatką. Chcesz mieć poczucie finansowego zabezpieczenia? Zajęcie wyższego stanowiska zdecydowanie ci w tym pomoże. – Ta sprawa nie jest tak czarno-biała, jak ci się wydaje. – W porządku, może ty chcesz się gubić w rozmaitych odcieniach szarości, lecz z mojej perspektywy sprawa jest absolutnie czarno-biała. Albo przyjmujesz moją propozycję, albo nie, to proste. I pamiętaj, że twój awans będzie na pewno korzystniejszy dla ludzi, z którymi pracujesz, niż przejęcie kierownictwa działu przez nową osobę, więc dobrze się zastanów. To był celny strzał. Kate w żadnym razie nie chciała komplikować sytuacji w pra-
cy. – Naturalnie nie przejmiesz działu natychmiast, nie bój się. – Szef nie spuszczał bacznego wzroku z jej twarzy. – Przekazanie obowiązków odbędzie się stopniowo i dopiero po pewnym czasie otrzymasz nowy tytuł, no i odpowiednią podwyżkę. Powinnaś dostrzec, że jest to wyraz mojej wiary w twoje umiejętności, a nie wbicie noża w plecy George’a. Cape sam sobie zaszkodził w największym stopniu, wierz mi. W chwili, kiedy postanowił zdefraudować firmowe fundusze, sam wykopał sobie grób. – Ogromnie się cieszę, że wierzysz w moje umiejętności, ale… – z piersi Kate wyrwało się ciężkie westchnienie – nie wiemy przecież jeszcze, co będzie z George’em, prawda? Nie znasz jego wersji wydarzeń, nie wysłuchałeś jej, więc… – Nie muszę tego robić – powiedział łagodnie. – Dla twojej satysfakcji mogę udawać, że interesują mnie jego wyjaśnienia, lecz w moich oczach kradzież to kradzież. – Więc nasza podróż jest w zasadzie bez sensu, tak? – Wręcz przeciwnie, podczas naszego pobytu tutaj masz szansę nauczyć się, jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami. Kiedy zajmujesz naprawdę odpowiedzialne stanowisko, nie możesz sobie pozwolić na rozważania o tym, że nie wszystko jest czarno-białe, na wahanie czy niezdecydowanie. Musisz wiedzieć o jednym: im wyżej w hierarchii stoisz, tym lepiej i szybciej musisz rozwiązywać problemy takie jak ten. – Inaczej mówiąc, mam stać się tak bezwzględna, jak… – Jak ja? – Myślę, że są inne sposoby… – Nie ma żadnych innych sposobów. Słuchaj, wiem, że przyjmiesz nowe stanowisko, bo odmowa byłaby czystą głupotą, ale porozmawiamy o tym wszystkim przy kolacji, dobrze? – Przy kolacji? Jakiej kolacji? – pomyślała mocno spłoszona. Nie lepiej byłoby, gdyby każde z nich zamówiło sobie coś do pokoju? Przecież o sprawie George’a i jej awansie mogliby porozmawiać rano przy kawie… – Trzeba jeść, żeby żyć, nie sądzisz? – Alessandro poczuł się dziwnie urażony jej wyraźnym przerażeniem. – Tak, ale myślałam, że po prostu szybko zjem coś w pokoju i wcześnie pójdę spać. To był długi dzień. – Cóż, w takim razie musisz pomyśleć o zmianie planów. – Tak, oczywiście. – Mam nadzieję, że garderoba, którą zabrałaś, nie składa się wyłącznie ze sztywnych kostiumów… – Dlaczego miałoby ci to robić jakąś różnicę? – zapytała z napięciem. – Ponieważ nie wybieramy się na oficjalną kolację. Doskonale rozumiał, na czym polega problem – dzieciństwo Kate uczyniło ją kobietą, dla której najważniejsza jest kontrola nad każdym aspektem życia, także nad wyglądem. To dlatego była tak poważna, że czasami trudno było uwierzyć, że ma zaledwie dwadzieścia parę lat. Na dodatek Alessandro nie przywykł do kobiet, które umierały ze strachu na myśl
o spędzeniu pięciu minut w jego towarzystwie. – Mogłabyś się na sekundę rozluźnić, co ty na to? – Dobrze, postaram się. – Jakoś nie słyszę przekonania ani tym bardziej entuzjazmu w twoim głosie – rzucił z rozdrażnieniem. – No, jesteśmy na miejscu. Hol pełny był hotelowych gości, przy których Kate natychmiast poczuła się bardzo niezręcznie w swoim starannie wybranym, lecz teraz przede wszystkim potwornie wygniecionym kostiumie. Nie pasowała do tych ludzi. Nawet niektórzy młodzi, w designerskich dżinsach i T-shirtach, wyglądali zdumiewająco atrakcyjnie i modnie. Przez jeden jedyny ułamek sekundy pożałowała, że nie jest w stanie pójść za przykładem matki, naturalnie tylko w pewnym stopniu, i podkreślić swoje fizyczne atuty. Gniewnie zmarszczyła brwi. Alessandro oskarżył ją o hipokryzję, a ona zareagowała wybuchem złości, rzecz jasna, ale czy przypadkiem nie miał racji? Nic dziwnego, że czasami tak bardzo go bawiła. Nic dziwnego, że drażnienie się z nią sprawiało mu przyjemność. Kiedy wsiedli do windy, z ulgą pomyślała, że za chwilę znajdzie się w swoim pokoju, wreszcie sama, lecz ulga zniknęła bez śladu, gdy hotelowy boy otworzył przed nimi drzwi ogromnego apartamentu. – Co to ma znaczyć? – wyjąkała. Alessandro rozejrzał się dookoła, jakby nie do końca rozumiał, o co jej chodzi. Była tak przewidywalna w swoich reakcjach. Niechęć na myśl o spędzeniu odrobiny czasu w jego towarzystwie, przerażenie perspektywą wspólnej kolacji, a teraz atak paniki, bo okazało się, że będą dzielić duży apartament. – To jest apartament, moja droga – odezwał się cierpliwym tonem. – Takie rzeczy zdarzają się w hotelach. – Ha, ha – odparła zimno. Nie spodziewał się chyba, że zamieszka z nim w jednym pokoju? Nie, to niemożliwe. – Po co ta panika? – rzekł spokojnie, podchodząc do wielkiego okna. – Ten pokój jest mój. Odwrócił się i zobaczył, jak całe jej ciało rozluźnia się lekko. – Poprosiłem moją sekretarkę, żeby zamówiła dwa sąsiadujące ze sobą pokoje, żeby w razie czego wygodniej było nam pracować do późna, i dopiero po otrzymaniu potwierdzenia dotarło do mnie, że moje polecenie zostało potraktowane trochę zbyt dosłownie… Bez pośpiechu ruszył w stronę drzwi w bocznej ścianie, których nawet nie zauważyła, i otworzył je. – Ty będziesz mieszkała tu. Gdybyś się rozejrzała, bez wątpienia zauważyłabyś, że w tym pokoju nie ma twojej walizki i oszczędziłabyś sobie tego ataku waporów. – Nie mam ataku waporów, zdziwiłam się tylko, że… – Rozumiem, że masz nie najlepszą opinię o moich stosunkach z kobietami, ale chyba jednak nie podejrzewałaś mnie o chęć dzielenia sypialni z jedną z moich pracownic, i to podczas służbowego wyjazdu – rzekł zimno. Kate bez słowa zajrzała do pokoju niewiele mniejszego niż ten, w którym się znaj-
dowali. – Śpieszę z zapewnieniem, że te drzwi mają zamek, co oznacza, że możesz się czuć całkowicie bezpieczna. Zarumieniła się, słysząc nutę rozbawienia w jego głosie. Miała pewne trudności z oddzieleniem niesamowicie seksownego faceta od szefa, który wypłacał jej pensję, ale to była wina jej nadaktywnej wyobraźni. – Zastanawiałam się, czy nie byłoby lepiej, gdyśmy kontynuowali rozmowę o moim nowym stanowisku rano, kiedy będziemy wypoczęci i bardziej skupieni – powiedziała. – Jest dopiero dziewiętnasta trzydzieści – zauważył sucho. – Ja jestem wystarczająco skupiony, aby jeszcze trochę popracować, natomiast jutro czeka nas poszukiwanie naszego niezwykle przedsiębiorczego oszusta, więc… – spojrzał na rolexa i przeniósł wzrok na dziewczynę – mogę przyjść po ciebie za godzinę albo umówimy się w barze, jak wolisz. – Spotkajmy się w barze – wymamrotała. – Doskonale, dokładnie za godzinę – uśmiechnął się. – A teraz możesz wreszcie rzucić się do ucieczki i wziąć kąpiel! Rzucić się do ucieczki, też coś. Nigdy nie uważała się za szczególnie płochliwą osobę. Już jako dziecko musiała się nauczyć być twarda, więc dlaczego Alessandro widział ją inaczej? I czy ten sposób postrzegania jej osoby nie wpłynie na jego ostateczną decyzję w sprawie jej awansu? Bo kto chciałby obsadzić strachliwego człowieka w roli szefa działu księgowości? Niestety, wszystkie zabrane przez nią ubrania bez wątpienia należały do obsesyjnie skromnych. Parę odrobinę mniej formalnych zestawów zapakowała z myślą o zwiedzaniu miasta, oczywiście w pojedynkę, bez szefa. Wzięła nieśpieszną kąpiel, podziwiając wielkość łazienki, a następnie z westchnieniem zabrała się do przeglądania kostiumów. Zdecydowała się na granatową spódnicę do kolan, jak wszystkie inne, ale z czerwoną bluzką, i po namyśle nie upięła włosów w kok. Dość długo szukała baru. Hotel był olbrzymi, z całkiem sporym centrum handlowym pośrodku i wieloma restauracjami, w końcu ktoś z obsługi skierował ją we właściwym kierunku. Alessandro siedział w kącie sali i popijał drinka, który wyglądał raczej na wino niż mocniejszy alkohol. Dostrzegł ją w chwili, gdy stanęła w drzwiach. Przebrał się w kremowe spodnie, jasną koszulę, rozpiętą pod szyją, i mokasyny. Sprawiał wrażenie człowieka zupełnie na luzie, przez co ona natychmiast cała się spięła. Wzięła ze sobą tablet, który położyła na stoliku, zanim usiadła. – Po co ci tablet? – Nalał jej wina, zanim zdążyła uprzedzić go, że nie zamierza nic pić. – Doszłaś do wniosku, że wolisz obejrzeć film niż porozmawiać ze mną? Zdenerwowała się, zaczerwieniła, odsunęła laptop i złożyła dłonie na kolanach. – Pomyślałam, że będę w nim robiła notatki. – Umówiliśmy się na nieoficjalną pogawędkę. – Alessandro dopił wino i zanim sam zdążył ponownie napełnić swój kieliszek, kelner wyrósł za jego plecami jak spod ziemi i zrobił to za niego. – Nie zamierzam dyktować ci warunków umowy o pracę.
– Wiem, ale… – Nieważne. Jeżeli robienie notatek na tablecie sprawia ci przyjemność, to kimże ja jestem, żeby cię od tego odwodzić. Sądziłem, że zjemy coś tutaj, bo to przyjemniejsze miejsce niż hotelowe restauracje, chyba że masz chęć poszukać czegoś na mieście. Ciekawe, czy ta dziewczyna kiedykolwiek pozwala sobie na odrobinę luzu, pomyślał. Co robi, kiedy nie pracuje, po prostu dla rozrywki? A może w ogóle nie zna tego pojęcia albo za wszelką cenę go unika? Nie odrywając ciemnych oczu od jej twarzy, przywołał tego samego kelnera, który przed chwilą dolał mu wina, i poprosił o menu. – Naprawdę mam nadzieję, że zabrałaś coś innego, co mogłabyś włożyć jutro, bo o tej porze roku panują tu upały i… – Poradzę sobie – przerwała mu wyniośle. – Na pewno? Jeśli masz te krótkie szorty, śmiało możesz je włożyć, wierz mi. Na taką pogodę będą dużo odpowiedniejsze – przerwał, ponieważ kelner położył między nimi dwie karty dań. – Mają tu świetną kuchnię – podjął. – Zatrzymałem się w tym hotelu, kiedy ostatni raz byłem w Toronto, i nie miałem nic do zarzucenia ani jedzeniu, ani obsłudze. – W drodze z lotniska wspomniałeś, że chciałbyś o czymś ze mną porozmawiać. Dlatego przyniosłam tablet. Chciałam szybko zapisać rozmaite obowiązki, które mam podjąć. – Ach, tak od razu o pracy… Zaczerwieniła się znowu, zniesmaczona samą sobą, że poczuła się jak ostatnia nudziara. Nudziara w spódnicy od kostiumu. – Dobry pomysł, ale masz rację, oboje powinniśmy chyba porządnie wypocząć przed jutrzejszymi zajęciami. Chwilę szukała w jego oczach typowego błysku ironii, lecz on patrzył na nią z całkowicie poważnym wyrazem twarzy. I tak nie wierzyła jednak, że Alessandro potrzebuje snu o tak wczesnej godzinie. Szczerze mówiąc, miała poważne wątpliwości, czy on w ogóle potrzebuje snu. Miała wrażenie, że świetnie radzi sobie bez odpoczynku, że może pracować i pracować bez końca, no, może z przerwą na krótką drzemkę raz dziennie. Gdy oboje zamówili coś lekkiego, nerwowo przełknęła trochę wina i spojrzała na niego, czekając, aż podejmie rozmowę, ale on milczał. – No, tak… – odezwała się w końcu. – Więc… Nachylił się nad blatem stolika, nagle bardzo konkretny. – Sytuacja wygląda tak – zaczął. – Pewnie pamiętasz, że wyraziłem pewien niepokój, czy poradzisz sobie z koniecznością pracy poza godzinami na nowym stanowisku, i myślę, że powinniśmy to sobie wyjaśnić. Miał kompletnie zdumiewające rzęsy. Nie ogolił się i zarost, lekko ocieniający jego szczęki, również przykuł jej uwagę. Cudem oderwała oczy od jego podbródka i ściągnęła brwi, udając skupienie. – Nie ma czego wyjaśniać – powiedziała szybko. – Nie mam problemu z długimi godzinami pracy. W stu procentach zdaję sobie sprawę, że to wszystko należy do moich obowiązków.
Alessandro odsunął się nieco od stolika i założył nogę na nogę. Zmierzył ją czujnym, pełnym namysłu spojrzeniem. – A co z twoim życiem osobistym? Nie chciałbym odkryć po pewnym czasie, że nie możesz sprostać nowym wyzwaniom, ponieważ gdzieś w tle jest facet, który czeka, żebyś wróciła do domu i zrobiła mu kolację. – Nie musisz się obawiać – odparła ostro. – Po pierwsze, w tle nie ma żadnego faceta, a po drugie, nawet gdyby był, na pewno nie spodziewałby się, że ugotuję dla niego kolację. Między innymi z tego powodu zerwałam z moim ostatnim chłopakiem… Gwałtownie zacisnęła usta i popatrzyła na niego z przerażeniem. – Tak, tak wymagających facetów trzeba unikać, za wszelką cenę – zamruczał cicho. – Twój chłopak oczekiwał od ciebie więcej, niż byłaś gotowa mu dać, czy tak? I dlatego dostał odprawę. – Ja… Byłam wtedy bardzo zajęta, nie miałam czasu i… – Kate odchrząknęła, próbując odzyskać kontrolę nad sobą. – Tak czy inaczej, nie musisz się obawiać, że nie będę w stanie skoncentrować się na pracy. – Poważnie mi ulżyło, chociaż szczerze ci współczuję. Mówiłaś mi, że nie uznajesz przelotnych związków, więc pewnie ten twój eks był ważną osobą w twoim życiu. – Nie wyszło nam, to wszystko – oświadczyła zdecydowanym tonem, gorączkowo szukając drogi ucieczki. – Nie lubię rozgrzebywać przeszłości. – Bardzo mądrze. Pozwalasz jednak, by przeszłość miała wpływ na rozmaite aspekty twojego życia, na przykład na styl ubierania się. Postanowiła nie reagować. – Skoro już to sobie wyjaśniliśmy, może powiedziałbyś mi, jaki jest twój plan działania na jutro – odezwała się po chwili milczenia, zupełnie spokojnie.
ROZDZIAŁ SZÓSTY Następnego dnia przy śniadaniu Alessandro powiedział Kate, że George’a znajdą w szpitalu, gdzie regularnie odwiedza kogoś bliskiego. Nie miała pojęcia, w jaki sposób się tego dowiedział, i nie pytała, ale nie ulegało wątpliwości, że jak zwykle odniósł sukces. Pół godziny później byli na miejscu, a po półtorej godzinie, które spędzili w bardzo nowoczesnej restauracji nad kawą, pracując na tablecie oraz smartfonie, do ich stolika podszedł George. Był zmęczony i zrezygnowany, i najwyraźniej doskonale wiedział, dlaczego przylecieli do Toronto i czekali na niego w szpitalu. Serce Kate ścisnęło się ze współczucia. George był ubrany w typowym dla siebie, niemożliwym do podrobienia stylu, który zawsze budził uśmiech na twarzy Kate. Nawet kiedy miał na sobie garnitur, jego koszula była w wesołym kolorze, krawat wzorzysty, a chusteczki do nosa zabawnie złożone. Dawno temu powiedział jej, że żona wybiera jego koszule, córka krawaty, a wnuczka skarpetki, więc jego szanse na nienagannie elegancki strój są doprawdy niewielkie. Teraz nie mogła się oprzeć wrażeniu, że dziwnie się skurczył. – Wiem, dlaczego przyjechaliście – powiedział, siadając naprzeciwko nich. – Nie miałem cienia wątpliwości, że zostanę przyłapany, liczyłem tylko, że może zdołam zacząć spłacać pieniądze, które… które pożyczyłem, tak chciałem to określić, ale rozumiem, że pan pewnie widzi to inaczej… – Nie możesz wiedzieć, jak to widzę – rzekł Alessandro – więc może zacznij od początku i załóż, że musisz być z nami całkowicie szczery. Kiedy skończyli, było już po osiemnastej. Mieli za sobą trudny, niezwykle męczący dzień i Kate, która szła teraz u boku Alessandra, starając się dotrzymać mu kroku, automatycznie zebrała w luźny węzeł lekko potargane, opadające na ramiona włosy. – Alessandro… – odezwała się niepewnie i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że pierwszy raz zwróciła się do niego po imieniu. Przystanął w drodze do samochodu, w którym czekał bardzo cierpliwy szofer, pewnie równie zmęczony jak oni, i rzucił jej wiele mówiące spojrzenie. – No? Nie żałuj sobie, możesz dać mi po uszach. – Słucham? – Możesz wygłosić jakąś trafną uwagę o moim miękkim sercu. Zaczynamy? – Masz miękkie serce, widziałam to na własne oczy. – Jestem taki sam jak zwykle – rzucił sucho. – Pozwalasz sobie na subiektywną interpretację faktów, i tyle. Wnoszenie oskarżenia przeciwko George’owi nie miałoby najmniejszego sensu. – Zrobiłeś dużo więcej!
Mógł jej wmawiać, że był twardy jak zawsze, ale była to oczywista nieprawda. Wnuczka George’a chorowała. Powiedział im o tym ze łzami w oczach. Choroba małej Imogen postępowała błyskawicznie, a prognozy na wyleczenie, stawiane przez brytyjskich lekarzy, były marne. Rodzice Imogen, którzy wbrew zdrowemu rozsądkowi wciąż szukali nadziei, znaleźli w internecie informację o rewolucyjnej metodzie leczenia opracowanej przez lekarzy z Toronto. Oczywiście terapia była kosztowna i dlatego George, który wyczerpał już wszystkie rodzinne oszczędności, łącznie z tymi na emeryturę, zaczął wyprowadzać z firmy pieniądze. Alessandro mógł naturalnie zastosować podejście, o którym mówił Kate wcześniej – zero litości dla złodzieja. Najbardziej optymistyczna wersja, jaką była w stanie przewidzieć, zakładała, że jej szef zrozumie wyjątkowe okoliczności, w jakich znalazł się George, rozgrzeszy go i ustali z nim korzystny plan spłat, tymczasem Alessandro nie tylko uwolnił George’a od konieczności zwrotu pieniędzy, ale na dodatek założył w banku konto dla córki George’a i zapewnił dyrekcję szpitala, że wszelkie koszty leczenia Imogen zostaną pokryte. Poinformował też George’a, że na emeryturze nędza na pewno nie zajrzy mu w oczy, i tym ostatecznie podbił serce Kate. Alessandro Preda, twardziel nad twardziele w świecie biznesu, bezwzględny i bezlitosny, wyszedł daleko poza granice obowiązku. – Zasadniczo masz rację – powiedział, otwierając przed nią drzwi samochodu i pomagając jej wsiąść. – Oczywiście powinien był najzwyczajniej w świecie poprosić o pomoc, kiedy zorientował się, że koszty przekraczają jego możliwości… Oparł się o wóz i zwrócił ku niej przystojną, szczupłą, lekko rozbawioną twarz. – Ale wszystko dobre, co się dobrze kończy – pośpiesznie włączyła się Kate. – Chociaż przez całą tę historię nie zdążyliśmy do twojego klienta. Odwiedzimy go jutro? – Nie mów mi tylko, że nawet po tak ciężkim dniu chcesz dalej rozmawiać o pracy! Kate nerwowo oblizała wargi, zmieszana jego intensywnym spojrzeniem. W ciągu dnia zupełnie zapomniała, że musi uważać, kiedy Alessandro jest blisko. Zobaczyła zupełnie inną stronę jego osobowości i to odkrycie naprawdę ją zachwyciło. Co naturalnie nie zmieniało faktu, że nadal szczerze nie akceptowała wielu jego poczynań. – Bo ja jestem zdecydowanie zbyt zmęczony, żeby teraz zacząć się zastanawiać nad warunkami korzystnego zakupu firmy – dodał. – Oczywiście. – I bardzo się dziwię, że tobie zmęczenie nie dokucza. – Pewnie chętnie bym trochę odpoczęła… – To świetnie – wszedł jej w słowo – ponieważ dziś wieczorem idziemy coś zjeść i obejrzeć miasto. Oboje możemy na parę godzin dać sobie spokój z interesami, nie uważasz? – Kolacja? – Kate nagle zaschło w ustach. – Zwiedzanie miasta? – Tak. Tylko nie wkładaj kostiumu. – Ale ja nie mam… – W takim razie kup sobie coś na rachunek firmy. Masz firmowe konto, tak? – Tak, ale…
– Wszystko jest jasne i załatwione – rzekł miękko, głosem równie niebezpiecznym dla jej zmysłów, co pieszczota. – Dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek. Zaskoczyłem cię, więc teraz ty zaskocz mnie; pokaż mi, że jesteś kimś więcej niż do przesady skromną, pracowitą pszczółką. Myślisz, że ci się uda? Czy to zbyt wielkie wyzwanie? Czy to zbyt wielkie wyzwanie? To nieco kpiące, zadane rozbawionym tonem pytanie mocno ją uraziło. Naprawdę wyobrażał sobie, że ona po prostu nie umie się relaksować? Że jest najzwyczajniejszą nudziarą, dwadzieścia cztery godziny na dobę przyklejoną do laptopa lub tableta? Drżącą z przerażenia na samą myśl, że mogłaby włożyć coś innego niż biurowy kostium i zabawić się jak normalna młoda kobieta? Skoro nalegał, by poszła na zakupy i z firmowego konta coś sobie kupiła, czego po tym wieczorze pewnie już nigdy nie włoży, to właściwie dlaczego nie? Toronto było pełne cudownych sklepów, które ciągnęły się wzdłuż każdej ulicy lub skupione były w handlowych centrach. Na dworze było wciąż tak gorąco, że Kate bez wahania zdecydowała się na Eaton Centre. Nie miała pojęcia, co chce kupić, wiedziała tylko, że cała operacja nie potrwa długo. Nienawidziła zakupów. Oczywiście w przeciwieństwie do swojej matki. Kate doskonale pamiętała, jak Lilac ciągała ją za sobą od sklepu do sklepu, wydając pieniądze potrzebne im na zupełnie inne rzeczy. Dziewczynka przywykła do siedzenia pod przebieralniami z książką w ręku, w oczekiwaniu na matkę. Rozpaczliwie pragnęła, by Lilac wyglądała jak matki jej koleżanek, nic więcej. Proste spodnie, bluzka bez olbrzymiego dekoltu, nie klejąca się do ciała jak mokry plaster, pantofle bez dwunastocentymetrowych obcasów. Tak czy inaczej, teraz musiała kupić coś na wieczór. I przyglądając się ubraniom w sklepach, popatrzyła na samą siebie oczami matki i zobaczyła zawsze zbyt surowo i niemodnie ubraną młodą kobietę, która konsekwentnie nawet nie próbuje wykorzystać podarowanych jej przez naturę atutów. Być może Alessandro widział ją dokładnie w ten sam sposób. Kate poczuła, że nagle wstępuje w nią duch buntu i uświadomiła sobie, że kupowanie sprawia jej pewną przyjemność, chyba pierwszy raz w życiu. Wybierała ubrania wyłącznie dlatego, że podobało jej się, jak na niej wyglądają. Dwie sukienki, spódnica do pół uda, bluzki bez guzików i pantofle, na obcasie i nie czarne. Nie miała pojęcia, dokąd wybiorą się po zwiedzaniu miasta, które sugerował jej szef, i niewiele ją to obchodziło. Wzięła przyjemnie długą kąpiel, umyła włosy i zostawiła je rozpuszczone, żeby opadały na plecy kaskadą fal. Włożyła jedną z kupionych sukienek, prostą, lecz odrobinę obcisłą, w odcieniu jasnego koralu, i sandały na wysokim obcasie. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i serce mocno jej zabiło, ponieważ ta Kate Watson była młodą kobietą, która ma jakieś życie poza pracą, i to bardzo ekscytujące życie. – No, dobrze – uśmiechnęła się do tej obcej dziewczyny. – Obie wiemy, że to lekka przesada, ale co w tym złego? Mamo, gdybyś mogła mnie teraz zobaczyć, byłabyś ze mnie dumna!
Uległa atmosferze chwili, zrobiła sobie selfie i wysłała je matce. Kilkanaście minut później, gdy szła na spotkanie z Alessandrem w barze, z uśmiechem odebrała odpowiedź – całą serię wykrzykników i rozradowanych buziek. Bez większego trudu zlokalizowała szefa, który siedział przy stoliku pod ścianą, zasłonięty przez przelewające się wszędzie tłumy młodych ludzi. Niektórzy z nich odwracali się, żeby popatrzeć na Kate, co sprawiło jej nieoczekiwaną satysfakcję. Alessandro podniósł wzrok i przez krótką chwilę naprawdę nie miał pojęcia, kogo ma przed sobą. Rzucił jej wyzwanie, ale nie przypuszczał, że ona podniesie rękawicę. Spodziewał się, że zobaczy ją w jednej z tych niezwykle męczących wersji kostiumu do pracy, w dyskretnej bluzce, zapiętej pod samą szyję, bo przecież inaczej byłoby niestosownie. Ani przez sekundę nie sądził, że zobaczy… Zjawisko. Widział ją w szortach i obcisłym topie, to prawda, lecz nawet tamto doświadczenie nie przygotowało go na pełną konfrontację z jej urodą. Była wysoka, ale obcasy jeszcze dodały jej wzrostu. Długie ciemnobrązowe włosy z refleksami miedzi i starego złota opadały na wąskie ramiona, a sukienka w brzoskwiniowym odcieniu, w którym większość kobiet wygląda nieatrakcyjnie blado, idealnie podkreślała ton jej cery. Sukienka była prześliczna i eksponowała figurę we wszystkich właściwych miejscach, delikatnie obejmowała piękne piersi, otulała smukłą talię i kończyła się elegancką falbanką gdzieś nad kolanami. – Widzę, że byłaś na zakupach – powiedział, podnosząc się z krzesła. W tych obcasach była prawie jego wzrostu. Umalowała powieki grafitowym cieniem, który nadawał jej dziwnie seksowny wygląd, i pociągnęła pełne wargi błyszczykiem. Alessandro poczuł silne podniecenie. – Miałeś rację. – Kate pośpiesznie usiadła, bo chociaż świadomość, że przyciąga męskie spojrzenia niczym magnes, była całkiem przyjemna, onieśmielenie szybko wzięło górę. – Moje kostiumy są zdecydowanie zbyt oficjalne, no i za ciepłe na te upały, więc zainwestowałam w parę rzeczy… Dyskretnie poprawiła sukienkę, która odsłoniła za dużo ciała. – Bardzo rozsądnie – powiedział Alessandro. – Chociaż muszę przyznać, że chyba odrobinę przesadziłaś. Jeżeli zamierzasz nosić takie seksowne ciuszki w ciągu dnia… Oczy Kate rozszerzyły się na widok leniwego uśmiechu, który powoli uniósł kąciki jego ust. – To tylko zwyczajna sukienka – wyjąkała niepewnie. – Inne kobiety też takie noszą… Alessandro demonstracyjnie rozejrzał się dookoła. – Ale niewiele z nich ma figurę, która zasługuje na taki strój. Na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. – Ja… Zazwyczaj takie sukienki nie są mi potrzebne… Nie ubieram się… – Nie ubierasz się w rzeczy, które przyciągają uwagę? Czego właściwie się spodziewała? Że będą rozmawiać o pracy? Wyraźnie jej po-
wiedział, że po całym dniu spędzonym z George’em i jego smutnymi, niepokojącymi wyznaniami nie chce nawet myśleć o firmie. – Nigdy nie chodziłam do klubów i takich tam – oświadczyła. – Więc to jest jedyna moja sukienka w tym stylu, no, nie, mam jeszcze drugą, którą też dzisiaj kupiłam. Czyli mam dwie. – Dwie? – powtórzył z uśmiechem. – Nie wiem dlaczego, ale to trochę smutne. Zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. – Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – Raczej stwierdzam fakt. Może jutro powinniśmy pójść na wagary i znowu wybrać się na zakupy… – Nie umówiłeś się na spotkanie z właścicielami firmy, którą chcesz kupić? Słyszałam, jak rozmawiałeś przez telefon, kiedy wracaliśmy ze szpitala. – Każde spotkanie można przełożyć. – Beztrosko wzruszył ramionami. – Firma nie ucieknie, właściciele chcą ją sprzedać i nie znajdą kupca lepszego niż ja. – Nie, dziękuję za propozycję, ale niczego więcej nie potrzebuję. Chodzę na zakupy tylko wtedy, gdy nie mogę tego uniknąć i… – Naprawdę musisz zacząć żyć własnym życiem, nabrać dystansu do stylu życia twojej matki. – Nalał jej kieliszek wina. – Lubiła kupować ubrania, które ty uznałaś za nieodpowiednie, dlatego instynktownie nie cierpisz zakupów i wybierasz rzeczy jak najbardziej odległe od jej gustu. Kate przełknęła odrobinę winę i rzuciła mu gniewne spojrzenie. – Jestem w służbowej podróży i dostaję pieniądze za pracę – wymamrotała. Uśmiechnął się. – A ja mówię ci, że jutro masz dzień wolny. Jeśli ty nikomu nie powiesz, to ja też. – Lubisz robić zakupy? Z kobietą? – Odpowiedź na pytanie pierwsze: nie lubię. Mam kogoś, kto wie, co noszę, i pozostawiam jej uzupełnianie mojej garderoby. – Kto to taki? Kto się tym zajmuje? – Powiedzmy, że dawno temu umawiałem się z kobietą, która zaangażowała się trochę bardziej, niż powinna… – Czyli chciała czegoś więcej niż tylko numerek na jedną noc, tak? Nie mogła uwierzyć, że powiedziała coś takiego na głos, ale cała ta wyprawa powoli pogrążała się w nieco surrealistycznej aurze, zresztą skoro szef wyraźnie polecił jej się rozluźnić, to powinien się liczyć z konsekwencjami. – Nie uprawiam numerków na jedną noc – poinformował ją. Parsknęła śmiechem. – Widzisz w tym coś zabawnego? Bo ja nie. – Wydawało mi się… Wydawało mi się, że jesteś facetem, który nie wdaje się w długoterminowe związki! – Przeciwieństwem długoterminowych związków wcale nie są numerki na jedną noc. Istnieje coś pośrodku, możesz mi wierzyć. A teraz dopij wino i zbierajmy się. Poprosiłem recepcjonistę w hotelu, żeby polecił mi parę restauracji i zarezerwował dla nas stolik w lokalu niedaleko stąd. Myślisz, że uda ci się zrobić więcej niż kilka kroków w tych obcasach? Kate wysunęła stopę i przyjrzała jej się uważnie, wykonując trzy krążenia. Była to
jej pierwsza para sandałów na wysokim obcasie. – Tak, masz piękne stopy – pokiwał głową. – Ładne palce, smukłą kostkę, jest na co popatrzeć. – Nie napraszam się o komplementy! – Nie ma się czego wstydzić, to przynależne kobietom prawo. – Trochę trudno chodzi się w takich obcasach… – Pójdziemy powoli, a jeżeli stracisz równowagę, na pewno cię złapię, nie bój się. Ta wizja natychmiast wypełniła głowę Kate, zupełnie jakby ktoś zapalił żarówkę, oświetlając mroczne zakątki i całe mnóstwo mętnych myśli, od których uciekała. Alessandro Preda reprezentował wszystko, czym gardziła, może i tak, ale był seksowny i czarujący, więc chyba nic dziwnego, że bardzo ją pociągał. Oczywiście nie powinna ulegać temu uczuciu – był jej pracodawcą, kobieciarzem, oszałamiająco przystojnym, bogatym i pewnym siebie, a jej brakowało doświadczenia. Wszystkie te argumenty połączyły się w jeden ekscytujący koktajl i kiedy wychodzili z baru, Kate czuła, jak podniecenie zaczyna krążyć w jej żyłach, coraz szybciej i szybciej. Polecony lokal znajdował się dalej, niż Kate miała nadzieję. Po drodze dorobiła się kilku bąbli na stopach, nie zamierzała jednak mówić o tym Alessandrowi. Odetchnęła z ulgą, gdy weszli do cudownie chłodnej restauracji, specjalizującej się w daniach z ryb, i kiedy usiedli, dyskretnie zsunęła sandały z obolałych stóp. Na szczęście szef postanowił opowiedzieć jej o elektronicznej firmie, którą chciał przejąć, mogła więc przywołać na twarz wyraz ogromnego zainteresowania i skupić się na tym, by go nie stracić. – W ten sposób cała firma została wessana w czarną dziurę i zniknęła w eterze – zakończył Alessandro. – Świetnie! – zaświergotała Kate, ostrożnie dotykając dużego bąbla palcem drugiej stopy i starając się nie skrzywić. – To doskonały pomysł. Jestem pewna, że to wypali. Sprawdzę dane tej firmy i zrobię notatki… Ale trochę… trochę później. – Nigdy nie byłem w stanie oprzeć się kobiecie, która słucha mnie w ogromnym skupieniu – powiedział powoli. – Usłyszałaś chociaż jedno słowo z tego, o czym mówiłem przez ostatnie dziesięć minut? – Mówiłeś o tej firmie elektronicznej… – Zechciałabyś może streścić to moje exposé? Ach, tak myślałem. Przekonaj mnie, że nie jestem aż tak potwornym nudziarzem, że już po pięciu sekundach straciłaś zainteresowanie dalszą konwersacją, bardzo proszę. – Przepraszam. Byłam myślami daleko stąd. – W jakimś konkretnym miejscu? Tak, pomyślała. W świecie dotkliwego bólu, gdzie moją jedyną misją było zdobycie opatrunków z plastrem i paracetamolu. – Nie. Myślałam o tym, że nagle znalazłam się tutaj, w Ameryce Północnej, a przecież do tej pory prawie w ogóle nie podróżowałam. Jestem trochę oszołomiona tymi wszystkimi nowościami i dlatego zamyśliłam się aż tak głęboko. Kelner najwyraźniej przyniósł im wino w czasie jej intelektualnego zaćmienia, ponieważ wcześniej na ich stole nie było butelki. Wypiła prawie cały kieliszek naraz z nadzieją, że znajdzie w nim jakieś wartości przeciwbólowe, które pomogłyby jej
dotrwać do końca wieczoru, nie robiąc z siebie kompletnej idiotki. – Ale chyba musiałaś być chociaż raz za granicą, prawda? – Na Ibizie. – Kate przewróciła oczami. – Zabrałam tam mamę. – I? – Było całkiem przyjemnie, tyle że mama sporo czasu poświęciła na flirtowanie z kelnerami – zaśmiała się. – Ale nie, kiedy myślę o tym teraz, muszę przyznać, że nieźle się bawiłam. Zmusiła mnie, żebym schowała do walizki wszystkie podręczniki, które ze sobą zabrałam, bo uczyłam się wtedy do egzaminów, i kazała powtarzać, że jestem na wakacjach, kiedy tylko napomknęłam choć słowem o prawie podatkowym, dywidendach czy zyskach i stratach. Kazała mi też nosić kostium kąpielowy bez wielkiego luźnego T-shirtu, mimo że zrobiłam jej cały wykład o zagrożeniach dla skóry, wynikających z nadmiernego nasłonecznienia. Pewnie masz mnie za największą nudziarę na świecie… – Nie, nic z tych rzeczy. Jesteś tylko trochę… trochę ostrożna, tak to ujmijmy. – Ty pewnie nigdy nie byłeś ostrożny? – Każdy bywa ostrożny w określonych sytuacjach – bąknął. – Teraz wybierz coś z menu i nie bój się jeść, ile dusza zapragnie. Ten recepcjonista z hotelu powiedział mi, że podają tu zupełnie niesamowity czekoladowy pudding z brownie. Mnóstwo pysznego jedzenia, za dużo dobrego wina i Alessandro Preda przy stole – wszystko to razem w dużym stopniu przyczyniło się do przytłumienia bólu, dlatego Kate w pełni wróciła do rzeczywistości dopiero pod koniec kolacji, gdy wreszcie musiała wsunąć stopy w sandały. Od hotelu dzielił ich półgodzinny spacer, powietrze wciąż było balsamicznie ciepłe i szli naprawdę powoli, lecz każdy krok był prawdziwą agonią. Kiedy byli już blisko, z piersi dziewczyny wyrwał się cichy jęk. – Co się stało? – zapytała z nieco sztucznym ożywieniem, kiedy Alessandro przystanął i popatrzył na nią spod zmrużonych powiek. – To ja powinienem zadać to pytanie. – Wszystko w porządku. Po prostu idziemy sobie tak spokojnie i cieszymy się pięknym wieczorem. Tu jest zupełnie inaczej niż w Londynie, prawda? Alessandro przechylił głowę. Jego bystre ciemne oczy ogarnęły całą sylwetkę Kate i zatrzymały się na jej stopach. – O, do diabła! – Schylił się, żeby lepiej widzieć. Kate natychmiast wydała krótki, pełen przerażenia okrzyk. – Nie rób tego! – wyszeptała gorączkowo. – Proszę cię, ludzie na nas patrzą! Ktoś sobie jeszcze pomyśli, że… że się oświadczasz albo coś w tym rodzaju! – Twoim stopom? Od jak dawna skręcasz się z bólu? – Nie skręcam się z bólu, stopy mnie tylko trochę bolą, bo nie przywykłam do wysokich obcasów i sandałów… – Dobry Boże, kobieto! Wyprostował się i wziął ją na ręce jednym szybkim, płynnym ruchem. Pisnęła rozpaczliwie i zarzuciła mu ramiona na szyję, sztywna z przerażenia. Alessandro ruszył w stronę hotelu, nie zwracając najmniejszej uwagi na gapiów, którzy przystawali i śmiali się głośno. – Postaw mnie na ziemi! – jęknęła. – Wszyscy na nas patrzą!
– Za bardzo przejmujesz się tym, co ludzie sobie pomyślą. Nie postawię cię, nie ma mowy. Nie próbuj mnie przekonać, bo i tak ledwo nad sobą panuję. Czemu nie powiedziałaś nic wcześniej?! – W restauracji prawie mnie nie bolały. Trudno było rozmawiać i jednocześnie starać się utrzymać w pozycji, która nie byłaby całkowicie upokarzająca. Kate nie miała pewności, czy wszyscy już widzą jej majtki, czy jeszcze nie, i kręciła się rozpaczliwie, ignorując dobitne polecenia Alessandra, żeby chociaż przez chwilę się nie ruszała. – Proszę, puść mnie, kiedy wejdziemy do hotelu! Z holu dam już radę dotrzeć do pokoju! Bez słowa przedefilował z nią przed recepcją, jakżeby inaczej. Wyobraźnia natychmiast podsunęła jej wizję marmurowej lady z długim szeregiem złośliwych, zjadliwie uśmiechniętych młodych recepcjonistek. Usłyszała, jak jej szef prosi o natychmiastowe dostarczenie apteczki do jego apartamentu i mocno zacisnęła powieki ze wstydu. Nie, powiedział Alessandro, nie trzeba wzywać lekarza, wystarczy apteczka z materiałami opatrunkowymi, tylko szybko. Dała sobie spokój z protestami i skupiła się na trzymaniu się jego szyi. Otworzyła oczy, kiedy delikatnie położył ją na miękkim materacu i już nawet bez zażenowania przyglądała się, jak z jeszcze większą ostrożnością zdejmuje z jej stóp te przeklęte sandały. Skrzywiła się lekko, gdy soczyście zaklął pod nosem. – Pewnie nadwerężyłeś kręgosłup – zauważyła, ponieważ nic innego nie przyszło jej do głowy. – Z moim kręgosłupem wszystko jest w jak najlepszym porządku, czego na pewno nie można powiedzieć o twoich stopach. Są okropnie poobcierane. – Nie przywykłam do wysokich obcasów ani do takich sandałów. Kolejny atak zażenowania dopadł ją w chwili, gdy Alessandro oparł jej obolałe, obrzmiałe stopy na swoich kolanach i sięgnął po apteczkę, którą przed sekundą dostarczono do pokoju. – Masz rację, powinnam była wcześniej wspomnieć, że zrobiło mi się kilka bąbli, ale… proszę cię, sama mogę je opatrzyć. Zignorował jej prośbę. Jego dłonie były tak kojące… Zamknęła oczy i prawie przestała oddychać. Delikatnie oczyścił jej poranioną skórę, nałożył chłodny krem i specjalne plastry z apteczki. – Nie miałam pojęcia, że jesteś także lekarzem – odezwała się żartobliwym tonem, głównie dlatego, że panująca w pokoju cisza była niezwykle intensywna i w jakiś sposób intymna. – Szczerze mówiąc, zamierzałem kiedyś studiować medycynę. Otworzyła oczy. Patrzyła na jego ciemną, pochyloną głowę, na te długie opalone palce, które tak szybko i sprawnie opatrzyły jej rany. – Naprawdę? – Naprawdę – odparł sucho, nie podnosząc wzroku. – Ale nie trwało to długo. – Dlaczego? Tym razem spojrzał na nią. Było to szybkie spojrzenie, i poważne. – Byłem potrzebny moim bezmyślnym rodzicom. Musiałem wyprostować ich poplątane finansowe ścieżki.
Dlaczego to powiedział? Przecież nigdy się nikomu nie zwierzał, a już zwłaszcza kobiecie. Dobrze wiedział, że zwierzenia to dla tych istot czysta zachęta do wyobrażania sobie, że w jakiś sposób uda im się pokonać bariery, którymi się otoczył. Wiedział też, że kobieta w posiadaniu zwierzeń i tajemnic to kobieta, która uważa, że panuje nad mężczyzną. Cóż, miał za sobą męczący dzień. Musiał przemyśleć swoje czarno-białe podejście do życia, które dotąd tak dobrze mu służyło. Życie było dużo mniej skomplikowane bez szarych stref. Na dodatek teraz… Teraz jego ciało kłóciło się z umysłem tak gwałtownie, jak jeszcze nigdy, próbując wziąć nad nim górę, kiedy tak siedział z jej stopami na swoich kolanach. – Jak to? – zapytała z zaciekawieniem. – Sądziłam, że… – Że jestem w czepku urodzony? – No, coś w tym rodzaju. – Masz trochę racji. – Ostrożnie dotknął jednego z plastrów i z satysfakcją przyjrzał się swemu dziełu. – Jestem potomkiem dwóch zamożnych rodzin. Moi rodzice mieli tyle pieniędzy, że sami nie wiedzieli, co z nimi robić. Niestety, żadne z nich nie zostało wyposażone w wystarczającą porcję zdrowego rozsądku ani umiejętności dobrego zarządzania majątkiem. Uśmiechnął się kpiąco i wstał. Rozprostował plecy, zamknął apteczkę i podszedł do okna. Stał tam kilka sekund, zupełnie nieruchomo, wpatrzony w ulicę w dole. – To jest dopiero miłość – odwrócił się i zbliżył do łóżka. – Bratnie dusze, wspólna budowa związku i uczucia, wszystkie te idee, które tak ci się podobają… – O co ci chodzi? – Zmarszczyła brwi, zdziwiona i zagubiona. – Chodzi mi o to, że… – uśmiechnął się zimno, nieprzyjemnie. – Na własnej skórze doświadczyłem tego, jak dwie bratnie dusze potrafią narzucić innym styl życia nasączony obsesją i pragnieniem destrukcji. Moi rodzice pobrali się bardzo młodo i jeszcze przed czterdziestką zdołali roztrwonić większość odziedziczonych pieniędzy, marnie inwestując i marnując ogromne sumy na idiotyczne, pseudoekologiczne projekty. Oboje żyli w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. Tak, byli bardzo zakochani, ale gdyby w ich małżeństwie było odrobinę mniej miłości, a więcej zdrowego rozsądku, może nie straciliby całego majątku. Stało się jednak to, co stać się miało, i ostatecznie to ja musiałem ratować ich przed komornikiem. – Ty? – Tak. Wydawało im się, że mają tyle pieniędzy, że nigdy im ich nie zabraknie. – Więc zrezygnowałeś z marzeń o medycynie na rzecz bardziej dochodowej profesji? – Nie rozczulaj się, moja droga. Raczej nie mogę narzekać na swój styl życia. – Nie, ale… W gruncie rzeczy pieniądze nie mają wielkiego znaczenia, prawda? – I to właśnie dlatego każdą chwilę poświęcasz wspinaniu się po szczeblach kariery oraz walce o stabilizację finansową? Mówiłem ci już o hipokryzji, pamiętasz? Zaczerwieniła się. Stał nad nią, wysoki i przytłaczający swoją fizycznością. Nagle zaschło jej w ustach. Nie potrafiła oderwać od niego oczu. Uświadomiła sobie, że jej nogi są zupełnie obnażone, sukienka krótka i lekka, serce pompuje krew dużo szybciej niż zwykle, a pączki na szczytach piersi stały się twarde i naprężone. – Na tym polega strategiczna różnica między nami – rzekł powoli.
Podciągnęła się wyżej na poduszkach, świadoma, że on ogarnia wzrokiem długie, smukłe linie jej ciała. Po chwili nachylił się i oparł dłonie na łóżku, zbliżając twarz do jej twarzy. – Ja nigdy nie zrezygnowałem z dobrej zabawy na rzecz jakiegoś całkowicie nierealnego marzenia o doskonałości, marzenia, które nie ma cienia szansy na spełnienie. – Wcale tego nie zrobiłam! – Nie? A kiedy ostatni raz uprawiałaś seks? Duży pokój skurczył się nagle do rozmiarów tekturowego pudełka i Kate odkryła, że ma poważne problemy z oddychaniem. Otworzyła usta, żeby powiedzieć coś rozsądnego, ale opanowana kobieta, która przyrzekła sobie, że nigdy, ale to nigdy nie znajdzie się pod wpływem tego mężczyzny, zniknęła bez śladu. Jej miejsce zajęła zupełnie inna istota, kobieta w szponach pożądania, kobieta, która czuła, jak jej opanowane pragnieniem ciało płonie … – Ja… – Kiedy ostatni raz dałaś się ponieść pożądaniu? Bo widzisz, przyszło mi właśnie do głowy, że dzisiaj, może pierwszy raz od lat, wyszłaś gdzieś wieczorem w stroju innym niż te ciotkowate, biurowe ciuchy… – Jesteś niesprawiedliwy – wyszeptała, urażona, bo przecież miał rację, absolutną rację. – Może i jestem niesprawiedliwy, ale mówię prawdę. Kiedy ostatni raz czułaś coś poza pragnieniem, żeby bez reszty pogrążyć się w pracy, ponieważ tylko w pracy widzisz ucieczkę przed stylem życia swojej matki? To marna egzystencja. – Nieprawda… – Marna. Sucha i sterylna. Uciekasz przed uczuciami, czekasz na tę Wielką Rzecz, a tymczasem życie omija cię bezpowrotnie. – Nie wszystko wiąże się z seksem! Alessandro nie odpowiedział. Nie musiał. Wyczytała zamiar w jego oczach i wiedziała, że planuje ją pocałować, i sama tego chciała. Pragnęła go każdą tkanką swego wygłodzonego ciała, i miała w nosie fakt, że nie miało to najmniejszego sensu. Jego usta przylgnęły do jej warg i Kate ani przez sekundę nie odniosła wrażenia, że znalazła się we władzy mężczyzny, który chce brać, nic nie dając w zamian. Pocałunek był nieśpiesznym, czułym spotkaniem języków. Jęknęła cicho, splotła dłonie na jego karku i przyciągnęła go do siebie, tylko po to, by zaraz się cofnąć i popatrzeć na niego ogromnymi, przerażonymi oczami. – Nie powinniśmy tego robić – szepnęła ochryple. Dobrze wiedzieć, pomyślał Alessandro. Była to najprawdopodobniej ostatnia rzecz, jaką powinien robić, rzeczywiście, ale sytuacja pierwszy raz w życiu wymknęła mu się spod kontroli i, o dziwo, wcale nie miał ochoty walczyć o odzyskanie panowania. Był tak podniecony, że prawie nie mógł myśleć. – Lepiej jest zrobić coś, czego nie powinniśmy robić, niż żyć pustym życiem, opierając się pokusie – zamruczał. – Ale jeśli chcesz, żebym przestał… – Przecież ja nawet nie akceptuję tego, jaki jesteś… – Wiem.
Uciszył ją jeszcze jednym pocałunkiem, tym razem gwałtownym, wymagającym i pełnym pożądania. Prawie nie zauważyła, kiedy znalazł się tuż obok niej na łóżku i kiedy uniósł się lekko, by zdjąć koszulę. Widok jego nagiego torsu, opalonego i wspaniale umięśnionego, kompletnie ją zafascynował. Jęknęła i podniosła się na łokciach, żeby musnąć językiem jego brzuch. Wydawało jej się to dekadenckie i bezwstydne, i trudno jej było uwierzyć, że naprawdę to zrobiła. Odrzucił głowę do tyłu i wziął głęboki oddech, a do niej nagle dotarło, że jego doznania to jej dzieło. Ostrożnie położyła rękę na twardym wybrzuszeniu w jego spodniach i z zachwytem poczuła, jak on mocniej przyciska jej dłoń do siebie. – Zaczekaj chwilę. – Na moment wstrzymał oddech i powoli wypuścił powietrze z płuc. – Na co? – Jeszcze nigdy nie byłem tak bliski tego, o czym nawet nie chciałem myśleć… – To znaczy? Spojrzał na jej zarumienioną twarz i uśmiechnął się szeroko. – Osiągnięcia orgazmu praktycznie wbrew własnej woli – wyjaśnił. – Pokazać ci, jak to jest? Jego ciemne oczy objęły ją płomiennym spojrzeniem, czułym i miękkim jak pieszczota. Tak, to był zły pomysł, na pewno. Pomysł całkowicie sprzeczny z jej zasadami. Seks nie był doznaniem, któremu można było poddać się, ot tak, bez zastanowienia, seks powinien stanowić część starannie i świadomie budowanego związku, powinien być odkrywczą podróżą. Alessandro Preda był zainteresowany odkrywczymi podróżami w tym samym stopniu co pirat, który zdobywa abordażem kolejny statek, lecz ona pragnęła go całą sobą. I czy nie miał racji? Wicie bezpiecznego gniazdka tak ją pochłonęło, że zupełnie zapomniała o świecie pełnym przeżyć, zabawy i przygód. Dlaczego miałaby nie przyjąć wyzwania i pójść naprzód z duchem chwili, pierwszy raz w życiu? – Pracuję dla ciebie… – Myślę, że już za późno się nad tym zastanawiać. Objął ją udami i sięgnął do zapięcia spodni. Samiec alfa, w stu procentach, przemknęło jej przez głowę. Pożeracz kobiecych serc, w stu procentach. Czuła się jednak całkowicie bezpieczna. Wiedziała, że ktoś taki jak on nie może złamać jej serca. Tacy jak on raz po raz łamali serce jej matki, zwodzili słabe kobiety na manowce i odwodzili je od rozsądku, ale przecież ona, Kate, całe życie pracowała nad tym, aby uodpornić się na takich mężczyzn. A co, jeśli tym razem okaże się, że nie jest całkowicie uodporniona, oczywiście tylko pod względem fizycznym? Jakoś sobie z tym poradzi, na pewno. Tak wyglądało życie chwilą, czyli coś, czego nigdy dotąd nie robiła. Jednak teraz chciała to zrobić, ponieważ czuła, że Alessandro miał rację – lepiej świadomie coś przeżyć, niż później gorzko żałować własnego tchórzostwa.
ROZDZIAŁ SIÓDMY Cieniutka sukienka podjechała wysoko, odsłaniając nagie uda. Kate z zapartym tchem patrzyła, jak Alessandro sięga ręką do tyłu i kładzie ją między jej nogami. Topniała jak masło pod wpływem wysokiej temperatury. Gdy mocniej przycisnął dłoń, jęknęła ochryple, a jej powieki zamrugały. Rozluźniła wszystkie mięśnie, zapraszając go, by wsunął rękę pod jej wilgotne majtki i potarł palcami najczulsze miejsce. – Podoba ci się to, co ci robię? – zamruczał. Kiwnęła głową, całkowicie oszołomiona i pełna niedowierzania, że to naprawdę ona, rozsądna, praktyczna, wiecznie ostrożna Kate Watson, która zawsze planowała swoje poczynania w najdrobniejszych szczegółach i zawsze starała się mieć wszystko pod kontrolą. – Nie tak – wychrypiała, z trudem rozpoznając własny głos. Natychmiast zabrał rękę. – Ty bestio – uśmiechnęła się na widok psotnego błysku w jego oczach. – Pozwolę ci zrobić to samo – oświadczył kojącym tonem. – Czasami dobrze jest tak bardzo zbliżyć się do samej krawędzi, bo później tym intensywniej przeżywa się ostateczne spełnienie. Podniósł się i powoli rozebrał. Dłonie mu drżały, serce waliło jak szalone, nie bardzo wiedział, co się z nim dzieje. Nigdy dotąd nie zdarzyło mu się coś takiego, zawsze całkowicie panował nad swoim ciałem i reakcjami. Ale nie tym razem. Patrzyła na niego zafascynowana, dziwnie onieśmielona i chyba trochę przestraszona. Był absolutnie doskonały, oczywiście fizycznie. – Musisz dużo ćwiczyć – odezwała się cicho. – Przyjmuję to jako komplement – uśmiechnął się. Gdy zdjął bokserki, prawie zemdlała na widok jego imponującego członka. Przez chwilę zastanawiała się, jak to się stało, że znalazła się w jego łóżku, obok jego nagiego, rozpalonego ciała, opętana pragnieniem, by jak najszybciej zdjąć z siebie sukienkę, ponieważ nawet tak niewielki skrawek materiału stanowił barierę między nimi. Nie była sobą, a jednak wszystko to wydawało jej się najzupełniej naturalne. Ułożyła się na boku, tak żeby patrzeć w jego twarz, i bez reszty zatonęła w jego ciemnych, granatowoczarnych oczach. – Powiedziałaś, że podoba ci się moje ciało – szepnął, odsuwając włosy z jej twarzy. – Tak? – Miałaś rację, sporo ćwiczę. – Kiedy? Myślałam, że mieszkasz w biurze. – Dużo pracuję, ale i dużo się bawię. To taki specjalny rodzaj równowagi.
Wiedziała, co miał na myśli – nie chodziło mu o treningi na siłowni, lecz o seks. Seks bez zobowiązań, z pięknymi kobietami, które nie stawiały mu żadnych warunków ani żądań. Tak czy inaczej, nie miało to żadnego znaczenia. Pragnęła go i wreszcie czuła, że naprawdę żyje. – Dlaczego ja? – zapytała. – Nie jestem doświadczona, w przeciwieństwie do innych twoich kobiet, powinnam cię ostrzec… – W porządku, ale teraz chyba już czas zdjąć tę sukienkę, nie sądzisz? Jest bardzo ładna, lecz w tej chwili najchętniej widziałbym ją na podłodze. Kate wsunęła dłonie pod rąbek sukienki, gotowa zrzucić ją przez głowę, on jednak ją powstrzymał. – Nie tak szybko. – Jak to? – Poproszę o striptiz. – Wygodnie oparł się o poduszki i założył ręce za głową. – Nigdy nie robiłam striptizu… I nigdy nie miała na to ochoty, lecz teraz na myśl o tych ciemnych oczach, całkowicie skupionych na niej i tylko na niej, delektujących się widokiem jej ciała, ogarnęło ją niepohamowane podniecenie. Czy to znaczyło, że jest słaba? Słaba jak jej matka? Bezbronna w towarzystwie atrakcyjnego mężczyzny? Niezdolna posłuchać głosu rozsądku? Podporządkowana reakcjom, nad którymi nie miała żadnej kontroli? Nie. Dobrze wiedziała, że tak nie jest, nie mogła się jednak oprzeć wrażeniu, że na zawsze żegna się z dawną Kate. – Jeśli nie chcesz, nie musisz tego robić. – Dlaczego miałabym nie chcieć? – Powiedz mi coś – rzekł, przyglądając jej się uważnie. – Czy zawsze kochałaś się w ciemności? Zaczerwieniła się gwałtownie, co oczywiście było jasną odpowiedzią. Wyciągnął rękę i delikatnie pogłaskał jej ramię. – Nigdy nie chciałaś widzieć, co robisz? – Spałam z pewnym mężczyzną dokładnie cztery razy – wyrzuciła z siebie w zdyszanym pośpiechu. – I nigdy… Może gdyby lepiej ułożyło się między nami… Nie, nawet gdyby ona i Sam nadal byli razem, i tak nigdy nie przeistoczyłaby się w tę zmysłową, trochę wyuzdaną dziewczynę. Wciąż rozbierałaby się w ciemności, ponieważ Sam nie budził w niej tych szalonych, niemożliwych do opanowania pragnień. Stanęła w miejscu, gdzie na podłodze leżały porzucone rzeczy Alessandra, i bardzo powoli, ze zdumiewającym brakiem onieśmielenia, zdjęła sukienkę i rozpięła biustonosz. Alessandro wstrzymał oddech. Była smukła, ale nie chuda, a jej uwolnione z biustonosza piersi były krągłe i jędrne, o dużych różowych sutkach, które wręcz błagały, aby je ssać. Zsunęła majtki z bioder i wyprostowała się, cudownie kobieca, z mięciutkim puchem między nogami. Jeszcze nigdy nie był tak podniecony. Kiedy wyciągnęła się u jego boku, rozsunął jej uda swoim. Zacisnęła palce na jego
ramionach i popatrzyła na niego spod wpółprzymkniętych powiek, pijana pożądaniem, całkowicie w jego mocy. Pocałował ją namiętnie, nieśpiesznie sunąc wargami po smukłej kolumnie jej szyi i ramionach, aż wreszcie kilka razy okrążył językiem pąk jej piersi, wziął go do ust i zaczął powoli ssać. Kate była pewna, że umarła i znalazła się w niebie. W całym jej ciele wibrowały rozkoszne, cudowne doznania, które nasiliły się jeszcze bardziej, gdy jego dłoń wsunęła się między jej nogi, aby pieścić ją palcami w sposób niewypowiedzianie intymny i erotyczny. Była zachwycona tym, co z nią robił. I nie miała cienia wątpliwości, że jej ciało dopiero teraz naprawdę obudziło się do życia. Zamknęła oczy i westchnęła, czując, jak jego wargi i język rozpoczynają zmysłową podróż od jednej piersi do drugiej. Zawsze myślała, że wolałaby mieć mniejszy biust, lecz teraz, patrząc na pochyloną nad jej sutkami ciemną głowę Alessandra, z dumą uświadomiła sobie, że on nie może się nimi nasycić. Poruszyła się pod jego palcami. Wsunął je głębiej, podniecając ją do nieprzytomności. – Proszę… – wyszeptała. Oderwał usta od jej piersi i uniósł głowę, aby na nią spojrzeć. – O co prosisz? – Przecież wiesz… – Może i wiem, ale muszę to od ciebie usłyszeć. – Mam ci powiedzieć, że cię pragnę? Teraz, w tej chwili? Że nie wytrzymam już dłużej? Że… – Że chciałabyś szczytować pod moimi palcami, lecz wolisz poczuć mnie w sobie? Powtarzaj za mną… – Nie mogę! – krzyknęła. Alessandro uśmiechnął się i odsunął na moment, pewnie po to, by nałożyć prezerwatywę. Gdy wrócił, czekała na niego gorąca i otwarta. Wszedł w nią jednym pchnięciem i jej napięte mięśnie rozluźniły się, otaczając jego twardy członek, a kiedy zaczął poruszać się w niej, krzyknęła znowu, oszołomiona rozkoszą. Razem ruszyli w drogę na szczyt i dotarli tam prawie w tej samej chwili, zmęczeni i nasyceni. Alessandro zsunął się z niej i przez parę sekund daremnie starał się wrócić do równowagi. Miał wrażenie, że znalazł się na obcej planecie, że nauczył się chodzić po wodzie i zupełnie nie miał pojęcia, skąd się wzięło to uczucie. Kate odsunęła się pośpiesznie i przykryła leżącą z boku narzutą. Zdawała sobie sprawę, że jest dla niego tylko jedną z wielu, ale nie chciała, by potraktował ją tak jak jej poprzedniczki. Jeszcze nie, nie teraz, gdy odkryła tę szaloną, zmysłową stronę swojej natury, z którą czuła się tak wspaniale. Oczywiście nie zamierzała trzymać się go za wszelką cenę, w żadnym razie. Przyjechała tu jako jego pracownica, a on był przede wszystkim jej pracodawcą, prawda? Nagle poczuła potrzebę, aby go o tym zapewnić. – Nie wiem, co się między nami wydarzyło – odezwała się z pewnym wahaniem. –
Ale to nie zmienia faktu, że ty to ty, a ja to ja. Jesteś moim szefem, więc być może popełniliśmy błąd… – Wyjdźmy wreszcie poza ramy tej idiotycznie służbowej sytuacji, dobrze? – zamruczał leniwie. – Łatwo ci to mówić. – Jego niewzruszona pewność siebie i przekonanie, że może robić, co chce, bez żadnych reperkusji, dotknęły ją do żywego. – Ty możesz przecież w każdej chwili zwolnić mnie, jeśli uznasz, że jestem dla ciebie zbędnym obciążeniem. – A okażesz się tym zbędnym obciążeniem? Zamierzasz zrobić coś, czego musiałabyś się wstydzić? Nawet nie przyszło mu do głowy, że mogłaby być jedną z tych, które sprzedają łzawe teksty o romansie z bogatym szefem brukowcom, chociaż oczywiście w żadnym stopniu nie zachwiałoby to jego światem. Nie obchodziło go, co myśleli o nim ludzie, lecz nieoczekiwana myśl, że mogłaby się okazać tandetną poszukiwaczką złota, obudziła w nim głęboki niesmak. Dlaczego wcześniej nie wziął tej możliwości pod uwagę? Wyraz pogardy, który pojawił się na jej twarzy, powiedział mu, że dotkliwie ją obraził. – Musiałem zapytać – powiedział chłodno, przewracając się na plecy i przenosząc wzrok na sufit. – Naturalnie – przytaknęła sarkastycznie. – To najzupełniej normalne, pewnie każdą kobietę pytasz, czy zaraz po seksie z tobą zamierza zadzwonić do redakcji jakiegoś kolorowego pisemka, na przykład, i za tłustą sumkę zdradzić im wszystkie intymne szczegóły. Jeżeli sądzisz, że wskoczyłam do twojego łóżka po to, aby w jakiś sposób oskubać cię z pieniędzy… Odwrócił się twarzą do niej i popatrzył na nią bez uśmiechu. – W moim świecie niczego nie traktuje się jako rzeczy pewnej. – W takim razie musi to być bardzo smutny świat – westchnęła. – Przepraszam, może nie powinnam była tak zareagować, ale po prostu nie wiem, jak odnosić się do ciebie po tym, co się stało. Czuję, że nie mogę być z tobą szczera, bo nie potrafię zapomnieć, kim jesteś, i ciągle się zastanawiam, dlaczego wszystko tak się skomplikowało i jak to rozplątać… Wiedziała jednak, że jakoś musi sobie z tym poradzić, ponieważ było dla niej jasne jak słońce, że po powrocie do Londynu nic już między nimi nie będzie. – Nie martw się, nie zamierzam błagać, żebyś mnie nie zostawiał – dodała spokojnie. – Wiem. – Naprawdę? – Tak. Szukasz swojej bratniej duszy, a ja z całą pewnością nią nie jestem. To, co nas na moment połączyło, było jedynie fizycznym pożądaniem. – Nie jestem ekspertką w tej dziedzinie – zaczerwieniła się. – Bardzo ci do twarzy z tym rumieńcem – wymamrotał. – Wyjaśnijmy sobie jedno: nie musisz chodzić dookoła mnie na paluszkach. Kiedy leżysz naga w łóżku, nie jesteś moją podwładną. A co, kiedy już nie będę leżała naga w łóżku, pomyślała z trudnym do zrozumienia
smutkiem. Kiedy znowu usiądę za biurkiem, ubrana w jeden z moich kostiumów? Pochłonięta pracą nad projektami, którymi mnie pewnie zarzucisz? – Musisz mi coś obiecać – oznajmiła poważnie. – Nie lubię obietnic, zwłaszcza tych składanych kobietom. – Tę będziesz jednak musiał mi złożyć. – Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze z płuc. – No, chyba że wolisz, żebym się ubrała i pokuśtykała do swojego pokoju! – Czy to szantaż? – zapytał zimno. – Bo szantaż jest czymś, czego nie znoszę jeszcze bardziej niż składania obietnic. – Nie, to nie jest szantaż. Zawsze jesteś taki podejrzliwy? Nie, nie musisz odpowiadać, wiem, że jesteś podejrzliwy i nic nie możesz na to poradzić. Obiecaj mi, że kiedy wrócimy do Londynu, nic już między nami nie będzie. I że nigdy do tego nie wrócimy, nawet w rozmowie. Będziemy udawać, że to się w ogóle nie wydarzyło, dobrze? Alessandro uniósł brwi, ponieważ jeszcze nigdy żadna kobieta nie uprzedziła go, zrywając z nim pierwsza. Wzruszył ramionami i doszedł do wniosku, że nic nie stoi na przeszkodzie, by złożył tę obietnicę. Będą razem przez tydzień, a po tygodniu on będzie w pełni gotowy zacząć się rozglądać za następną. Kate Watson była niezwykle seksowną i olśniewająco piękną kobietą, ale z całą pewnością nie była w jego typie. Oczekiwała od mężczyzny czegoś więcej niż przelotnego romansu, a jego interesowały wyłącznie chwilowe znajomości, więc sprzeczność interesów była tu dość oczywista. – Umowa stoi? – spytała. – Umowa stoi. – Popatrzył na nią z rozbawieniem. – Możemy przypieczętować ją uściskiem dłoni. Była skomplikowaną osobą. Ambitną i rozczulająco niedoświadczoną kobietą, rozważną, stąpającą twardo po ziemi specjalistką od firmowych rozliczeń, która potrafiła rumienić się jak nastolatka. Kryształowo uczciwa i szczera, nie zdawała sobie sprawy, że ta cecha kompletnie nie przydaje się w świecie seksu. Mówiła to, co myślała, i nie liczyła się z konsekwencjami. I właśnie taka była dla niego przyjemnym wyzwaniem. W przeciwieństwie do innych kobiet. Pomyślał, że może przyszedł czas, by skończył z namiętnymi romansami z chętnymi, lecz pustogłowymi supermodelkami. Nie wierzył w wielkie uczucie, rzecz jasna, ale może powinien rozejrzeć się za jakimiś ciekawszymi partnerkami. Kate Watson pokazała mu, że błyskotliwy umysł znacznie zwiększa atrakcyjność kobiety. Gdyby znalazł kobietę, która stanowiłaby wyzwanie dla jego intelektu, rozsądną realistkę, która widziałaby małżeństwo jako związek wolny od komplikacji wynikających z tak zwanej miłości, to może byłoby to idealne rozwiązanie, kto wie… – I może powinienem ci podziękować za tę propozycję – uśmiechnął się i powoli przyciągnął Kate do siebie.
ROZDZIAŁ ÓSMY Alessandro odwrócił obrotowy fotel w stronę zajmującego całą ścianę okna i popatrzył na szare niebo. Odkąd wrócili z Toronto, pogoda w Londynie kojarzyła się raczej z kapryśną jesienią niż z latem, natomiast w pełni odpowiadała jego nastrojowi. Wierna danemu słowu, Kate zakończyła ich romans w chwili, gdy opuścili Toronto. – Świetnie się bawiłam – poinformowała go z pogodnym uśmiechem. – Chciałbym kontynuować tę zabawę – odparł. Teraz zgrzytnął zębami, przypominając sobie tamten dzień. Nie miał pojęcia, że lekko zranione ego może aż tak mocno boleć. Czy naprawdę był tak zarozumiały, że nie mógł znieść świadomości, że dziewczyna zerwała z nim, zanim sam to zrobił? Przecież ich romans i tak nie miał najmniejszych szans na przetrwanie. Kate Watson zależało na stałym związku, a on najzwyczajniej w świecie nie miał czasu na takie rzeczy. Po powrocie starał się jej unikać. Awans Kate został podany do publicznej wiadomości, podobnie jak informacja o wcześniejszym przejściu na emeryturę George’a Cape’a, więc w gruncie rzeczy wszystko dobrze się skończyło. Tylko on wcale się nie czuł jak uczestnik happy endu. Pod wpływem impulsu wybrał numer komórki Kate. Odebrała natychmiast. – Tu Alessandro. Po drugiej stronie Kate poczuła, jak jej serce na moment przestaje bić. Nie musiał się przedstawiać, zawsze rozpoznałaby ten niski, cudownie miękki głos. Po dwóch tygodniach nadal reagowała na niego tak samo. Pomyślała, że dobrze zrobiła, kończąc całą sprawę. Nie widziała żadnego powodu, aby czekać, aż on się nią znudzi. Nie miała cienia wątpliwości, że nie chciał niczego więcej poza przyjemną rozrywką, w przeciwieństwie do niej. Bo przecież, jeśli miała być ze sobą szczera, musiała przyznać, że zakochała się w nim bez pamięci. – Zbieram się właśnie do wyjścia – powiedziała chłodno. – Pewnie chcesz omówić problemy związane z kontraktem z Wilsonami? Wiem od Russela, że niepokoisz się, czy nie wycofają się w ostatniej chwili. Rozmawiałam z nimi i wydaje mi się, że udało mi się ich przekonać. – To świetnie. Podrzuć mi teczkę z dokumentacją. – Oczywiście. Rano znajdziesz ją na swoim biurku. – Nie, proszę, żebyś przyniosła mi je teraz, od razu – rzucił. Parę minut później Alessandro usłyszał pukanie do drzwi i wszystkie jego mięśnie napięły się w oczekiwaniu. Gdy weszła, to, co zobaczył, wcale mu się nie spodobało. Miała na sobie powiewną sukienkę w stonowanych odcieniach błękitu, granatowy kardigan, który wręcz podkreślał jej wspaniałą figurę, i niebieskie sandałki z błysz-
czącymi kryształkami na paskach. – Bardzo cię przepraszam – zaczął powoli. – Wygląda na to, że cię zatrzymałem, a chyba wybierasz się na jakieś przyjęcie… Zaczerwieniła się gwałtownie. Miała nadzieję, że… że co, właściwie? Że wezwał ją, ponieważ za nią tęsknił? – Tu są dokumenty. – Położyła je na biurku i odwróciła się na pięcie. – Zaczekaj sekundę. – Alessandro nawet nie spojrzał na teczkę. – Jak ci się układa praca z zespołem? Zwróciła twarz w jego stronę, ale wzrok utkwiła w punkcie nad jego ramieniem. Tak czuła się bezpieczniej. – Powinieneś wiedzieć, jak mi się układa – powiedziała. – To dopiero początki, ale złożyłam już raport mojemu bezpośredniemu szefowi, który z pewnością przekazał ci informacje. Jeżeli to wszystko… – Gdzie się wybierasz? – Alessandro nie zdołał się powstrzymać. – Wychodzę dziś wieczorem, a jutro wyjeżdżam na weekend, więc… Zacisnął zęby. Z kim wychodziła wieczorem? Dokąd wyjeżdżała? Nie mógł zadać jej tych pytań, w żadnym razie. Sam powiedział jej, że najważniejsza jest dobra zabawa. I seks. – Szybko zmieniasz styl życia – warknął. Nigdy nie był zazdrosny i już jej nie pragnął, oczywiście, ale chyba nie był jeszcze gotowy na przyjęcie do wiadomości faktu, że ona kogoś ma. Gdy bez słowa podszedł do niej powoli, cofnęła się, przerażona jak królik uwięziony na środku jezdni w świetle reflektorów nadjeżdżającego auta. Była przerażona, bo doskonale wiedziała, że on może ją znowu zdobyć, w każdej chwili. Że może ją mieć, dosłownie na zawołanie. Jej piersi stały się nagle dziwnie ociężałe, sutki stwardniały, gdy wyobraziła sobie, jak jego język liże je i drażni. Przymknęła powieki, oszołomiona wspomnieniem jego warg między jej nogami, jego dużych, silnych dłoni na jej udach. Pamiętała, jak się czuła, patrząc na jego ciemną głowę tam, w tym szczególnym miejscu, gdy zanurzała palce w jego gęstych włosach, przyciągając go jeszcze bliżej, tak blisko, jak to tylko możliwe. Uderzyła się o kant biurka, chociaż zupełnie nie wiedziała, w jaki sposób się tam znalazła. – Wciąż mnie pragniesz – zamruczał cicho. Potrząsnęła głową w bezradnej negacji, lecz jej oczy mówiły zupełnie co innego. Alessandro pożądał jej tak intensywnie, że pragnienie łączyło się z prawie fizycznym bólem. Bardzo powoli pogłaskał palcem jej policzek. Natychmiast odwróciła głowę, ale oddychała coraz szybciej i widział, że jej ciało całe płonie. Nerwowo oblizała wargi. – Nie próbuj zaprzeczać – ciągnął. – Ani wmawiać sobie i mnie, że ten facet, kimkolwiek on jest, budzi w tobie takie doznania jak ja… I nie mów, że nie otworzyłabyś się dla mnie, gdybym w tej chwili wsunął w ciebie palce… – Nie! – Szarpnęła się do tyłu i jakimś cudem zmusiła uginające się pod nią nogi do aktywności. – Skończyliśmy ze sobą, tylko to się liczy! Uciekła. Wiedziała, że jeśli teraz na niego popatrzy, jeśli zajrzy w te głębokie,
ciemne oczy, będzie musiała się poddać. A on bawił się z nią jak kot z myszą, wyłącznie po to, aby czegoś dowieść sobie i jej, dla rozrywki. Pierwszy raz w życiu poczuła potrzebę rozmowy z matką. Nic w jej życiu nie układało się w tej chwili zgodnie z planem, znalazła się w jednej z tych sytuacji, o których Shirley Watson wiedziała dokładnie wszystko. Wybrała numer komórki Shirley i wybuchnęła płaczem na sam dźwięk jej głosu. – Mamo, wpakowałam się w straszne kłopoty – wykrztusiła z trudem. – Zrobiłam najgłupszą rzecz pod słońcem, zakochałam się… Zakochałam się w zupełnie niewłaściwym mężczyźnie… – Och, skarbie, to nie koniec świata! Nie płacz, malutka, proszę. Jesteś taką silną dziewczynką… Co ci mam powiedzieć? Wiem, że nigdy nie akceptowałaś mojego życia, ale lepiej jest zakochać się w nieodpowiednim mężczyźnie, niż w ogóle nie wiedzieć, czym jest miłość, możesz mi wierzyć. Przyjedź do Kornwalii, przynajmniej na kilka dni. Morskie powietrze dobrze ci zrobi, spokojnie sobie wszystko przemyślisz. Alessandro nigdy nie uganiał się za żadną kobietą. Uganianie się oznaczało brak kontroli, a wystarczyło popatrzeć na jego rodziców, by sobie uświadomić, dokąd to prowadzi. Efektem ich szalonej miłości był totalny chaos, który wytwarzali dookoła siebie. Byli do siebie tak podobni, że chyba zupełnie nieświadomie zachęcali się nawzajem do realizowania rozmaitych zwariowanych projektów finansowych. Świat po prostu dla nich nie istniał. Rozmyślając o tym wszystkim, Alessandro spędził wieczór sam. Wypił zdecydowanie za dużo, potem nie mógł zasnąć i do ósmej rano przewracał się z boku na bok. Dokąd mogła pojechać? Koło dziewiątej uświadomił sobie, że musi się dowiedzieć, bo inaczej zwariuje. Wiedział, gdzie Kate mieszka, i postanowił sprawdzić, czy jej samochód jeszcze stoi pod domem. Co w tym złego? Może znalazła się w jakiejś trudnej, nawet niebezpiecznej sytuacji, z którą nie była sobie w stanie poradzić? A poza tym tak czy inaczej musiał wyjść, kupić sobie kawę, gazety… Tak, to będzie taka wielocelowa wyprawa. Teraz, gdy wiedział już, dokąd Kate jedzie, Alessandro zwolnił i po raz pierwszy naprawdę zadał sobie pytanie, dlaczego wyruszył w tę podróż, dlaczego śledził ją jak policjant na tropie poszukiwanego przestępcy. W chwili, kiedy był już prawie pod jej domem, Kate właśnie odjeżdżała. Na tylnym siedzeniu jej samochodu dostrzegł walizkę, tę samą, którą zabrała do Toronto, i wpadł we wściekłość. Jakaś część jego umysłu uznała, że w jej życiu nie ma nikogo nowego, głównie dlatego, że wciąż czuła coś do niego, ale najwyraźniej mocno się pomylił. Teraz był już przekonany, że wybierała się na jakiś szaleńczy weekend, jednak nie mógł jej zatrzymać i zażądać wyjaśnień, nie mógł, nie zwariował jeszcze do końca. Więc ruszył za nią, bo nie widział innego wyjścia, i tyle. Nie miała pojęcia, jakim wozem on jedzie. Na szczęście miał ich kilka i czarny range rover znacznie mniej rzucał się w oczy niż ferrari. Trzymał się w bezpiecznej odległości za nią, ale pewnie nie zwróciłaby na niego uwagi, nawet gdyby przykleił się do jej zderzaka.
– O, mój Boże! – Co takiego? – Przy drzwiach stoi jakiś mężczyzna, bardzo atrakcyjny… Kate miała dosyć atrakcyjnych mężczyzn. Nie była zainteresowana, a poza tym całkowicie pochłonęło ją uwalnianie się od trosk za pomocą ciastek, które usłużny kelner postawił na stoliku. Jej matka ledwo nadgryzła jedno, natomiast ona była już przy czwartym. Cóż, widać jej przeznaczeniem było zostać otyłą starą panną, musiała się z tym pogodzić. – On idzie w naszą stronę… Zagubiona w myślach, gdy usłyszała jego głos, w pierwszej chwili pomyślała, że ma halucynacje, jednak szybko zdała sobie sprawę, że jej matka wpatruje się w kogoś za jej plecami, a znajomy głos powiedział coś jeszcze. Z gorączkowo bijącym sercem Kate odwróciła się i zobaczyła go. Patrzył na nią z trudnym do rozszyfrowania wyrazem oczu. – Przynajmniej kilka razy przekroczyłaś dozwoloną prędkość na autostradzie – bąknął. Nie potrafił zidentyfikować szalejących w nim uczuć, z wyjątkiem jednego – ogromnej ulgi, trudno było bowiem mieć jakiekolwiek wątpliwości, że siedząca z Kate przy kawiarnianym stoliku kobieta, starsza od niej, lecz wciąż bardzo ładna, jest jej matką i osobą, z którą Kate zamierzała spędzić weekend. – Nazywam się Alessandro – Z wyciągniętą ręką odwrócił się do blondynki. – A pani pewnie jest mamą Kate… – Co ty tutaj robisz? Kate w końcu odzyskała głos i w jednej chwili ogarnął ją gniew. Czy przyjechał za nią po to, żeby jej dowieść, że wciąż ma na nią ogromny wpływ? – Kochanie, zostawię was samych, dobrze? – odezwała się Shirley. – Muszę jeszcze zrobić drobne zakupy, zupełnie zapomniałam… Podniosła się i sięgnęła po torbę, całkowicie ignorując bezsilny okrzyk, który wyrwał się z piersi jej córki. Kate z przerażeniem patrzyła, jak jej matka – jej nielojalna matka – z uśmiechem macha ręką i odchodzi, zwalniając miejsce dla Alessandra. Usiadł, ani na moment nie odrywając wzroku od jej twarzy. – Jak śmiałeś za mną pojechać? Co ty sobie wyobrażasz?! – Niepokoiłem się. – Niepokoiłeś się?! Co to ma znaczyć?! Ależ był przystojny… Zmęczony, bledszy niż normalnie, to fakt, lecz i tak po prostu oszałamiający… – Co miałem zrobić, kiedy w oczywisty sposób nie chciałaś mi powiedzieć, dokąd jedziesz? – zapytał obronnym tonem. – Uznałam, że to nie twój interes, po prostu! – To nie jest odpowiednie miejsce na tę rozmowę, Kate. – To jest idealne miejsce. – Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze z płuc. – Posłuchaj, nie chcę tego wszystkiego. To, co między nami było, już się skończyło, i tyle. Musisz zostawić mnie w spokoju, a jeśli nie jesteś w stanie, będę musiała wręczyć ci moją rezygnację. – Nic się nie skończyło. – Alessandro nachylił się nad stolikiem, świadomy, że zgi-
nie, jeżeli nie podejmie ryzyka. – Nie dla mnie. Proszę cię, chodźmy gdzie indziej, ta kawiarnia jest zbyt ciasna, zbyt zwyczajna i zatłoczona, żebym powiedział ci to, co muszę powiedzieć… – Czyli co? Niech zgadnę. Uraziło cię, że odeszłam i postanowiłeś mi dowieść, że nadal cię pragnę. To dlatego wczoraj wezwałeś mnie do swojego gabinetu! – Nie, wezwałem cię, bo… bo chciałem cię zobaczyć. Nie radzę sobie bez ciebie. Nie miał pojęcia, co powinien powiedzieć, żeby ją zatrzymać, wiedział jednak, że najzwyczajniej w świecie musi to zrobić. – Starałem się normalnie żyć, ale nie potrafię – ciągnął. – Coś się wydarzyło, kiedy byliśmy w Toronto… – Coś się wydarzyło? – powtórzyła pogardliwie. – Niby co takiego? – Nie sądziłem, że się zaangażuję, nie zamierzałem… Błagam cię, wyjdźmy stąd, dobrze? Nie szukaj pieniędzy, ja zapłacę… Wyszli z kawiarni i ruszyli w stronę parku. Odwróciła się do niego, osłaniając oczy przed słońcem. – No? Wziął ją za rękę, która wyraźnie drżała, i pociągnął w kierunku małego zakątka w cieniu katedry. Usiedli na trawie. – Powiedz, co masz do powiedzenia, i nie owijaj w bawełnę, w porządku? Nie zaangażowałeś się, nic z tych rzeczy, podobał ci się seks ze mną, to wszystko. Objęła kolana ramionami, nagle bardzo zmęczona. – Skąd mogłem wiedzieć, że to co innego? – odezwał się. – Jak miałem rozpoznać różnicę, skoro nigdy dotąd nie miałem do czynienia z taką sytuacją jak ta? Po powrocie z Londynu wydawało mi się, że szybko o tobie zapomnę, wystarczy, że znajdę sobie nową kochankę… – To okropne. – Staram się być uczciwy. Zawsze tak robiłem, kończyłem z jedną kobietą i zaczynałem z następną, i nigdy nawet nie pomyślałem, że nadejdzie dzień, kiedy nie będę w stanie tego zrobić. – Znowu mieszasz mi w głowie – wyszeptała bezradnie. – Próbuję powiedzieć ci, co czuję. Pojechałem za tobą, bo nie mogłem znieść myśli, że inny mężczyzna będzie cię dotykał, że będziesz się do niego uśmiechała, że… Nigdy nie czułem zazdrości, ale rozpoznałem ją – uśmiechnął się lekko. – Zupełnie mnie obezwładniła. Nie zamierzałem… Nie masz pojęcia, jak bardzo cię pragnę… – Pożądanie to za mało – powiedziała cicho. – Dla mnie również. Delikatnie przechylił jej głowę i musnął policzek otwartą dłonią, zamykając ją w ich własnym świecie. – Nie zamierzałem utracić kontroli nad moimi uczuciami – rzekł poważnie. – Wydawało mi się, że wszystko naprawdę kręci się wokół pieniędzy i seksu, ale… – Ale to nieprawda – dokończyła za niego. – Tak. Dotarło to do mnie, bo zakochałem się w tobie. Kate wstrzymała oddech. Miała wrażenie, że jeśli wypuści powietrze z płuc, uniesie się wysoko i poszybuje nad ziemią. – Zakochałem się w tobie – powtórzył. – Nie wiem, kiedy i jak to się stało, wiem
tylko, że gdy mnie zostawiłaś, cały świat przestał istnieć. – Zraniłeś mnie. Odeszłam, ale wciąż czekałam, żebyś po mnie przyszedł. Miałam nadzieję, że zatęsknisz za mną, lecz ty milczałeś. Kocham cię, Alessandro. Odeszłam z przerażenia, bo przecież ty nie chciałeś stałego związku, a ja nie chciałam niczego innego. – Kochasz mnie? – zapytał drżącym głosem, dziwnie szczęśliwy, że może się nie starać panować nad sobą w obecności kobiety, której oddał serce. – Twoja mama pewnie trochę się zdziwi, prawda? Jak zareaguje, gdy jej powiemy, że zamierzamy się pobrać? Bo ja nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, najdroższa, więc muszę zadać ci to pytanie. Wyjdziesz za mnie? Będziesz przy mnie do końca, na zawsze? Urodzisz mi dużo dzieci? Kate roześmiała się przez łzy, które spływały jej po policzkach. – Nikt nie zdoła mnie powstrzymać! I kto mówi, że życie to nie bajka?