Anne Oliver Kochankowie z Sydney Tytuł oryginału: The Morning After The Wedding 1 ROZDZIAŁ PIERWSZY Pomimo zdenerwowania Emma Byrne postanowiła doprow...
10 downloads
12 Views
602KB Size
Anne Oliver
Kochankowie z Sydney Tytuł oryginału: The Morning After The Wedding
ROZDZIAŁ PIERWSZY Pomimo zdenerwowania Emma Byrne postanowiła doprowadzić sprawę do końca. Jako elegancka dziewczyna z wielkiego miasta nie zamierzała uciekać na widok podrzędnego klubu ze striptizem, mimo że była sama. Przystanęła na chodniku w King’s Cross, słynnej dzielnicy nocnych klubów w Sydney, zastanawiając się nad innym rozwiązaniem problemu. Mimowolnie rzuciła okiem na mięśniaka przy obskurnym wejściu do lokalu. Najwyraźniej pracował tu jako bramkarz.
R
Był przyjemny jesienny poniedziałek, właśnie minęła osiemnasta. Pomimo dosyć wczesnej pory Pink Mango już otworzyło podwoje dla klientów
L T
Emma miała ochotę śmiać się z własnej naiwności. Dotąd szczerze wierzyła, że Pink Mango to całodobowe delikatesy. Obiecała jednak siostrze, że dostarczy Jake'owi Carmody’emu strój drużby, i zamierzała dotrzymać słowa. Ukryła oczy za wielkimi okularami przeciwsłonecznymi, które znalazła w schowku w samochodzie, przerzuciła przez zesztywniałe ramię torebkę oraz plastikowy pokrowiec z szytym na miarę frakiem, a następnie wmaszerowała do środka. Z ukrytych głośników dobiegał donośny łomot. W lokalu dominowały zapachy piwa, taniej wody kolońskiej i rozpusty. Emma z niesmakiem zmarszczyła nos.
Niepewnie przestępowała z nogi na nogę, czując, że śledzą ją spojrzenia niezliczonych par oczu, pomyślała jednak, że to tylko złudzenie. Któż zwróciłby na nią uwagę w tak okropnej norze? Na dodatek przyszła w zapiętym od szyi po kolana trenczu, butach z wysokimi cholewkami i skórzanych rękawiczkach – wszystko to od ostatniej zimy trzymała na kanapie samochodu. Być może gapiono się na jej strój, a nie na nią. 1
Ignorując ciekawskie spojrzenia, skupiła uwagę na wystroju wnętrza. Lokal w środku prezentował się jeszcze tandetniej niż na zewnątrz. W pomieszczeniach dominowały ostry róż, złoto i czerń. Krzesła i kanapy były obite tkaniną w kolorze brudnawej fuksji, z nadrukowanymi motywami zwierzęcymi. Obracająca się kula dyskotekowa pod sufitem rzucała plamy jarmarcznych barw na krążące między stolikami kelnerki topless, o uśmiechach równie sztucznych jak ich biusty. Cóż, przynajmniej miały biust. Większość popołudniowych gości lubieżnie spoglądała znad drinków
R
na samotną tancerkę w obszytych futerkiem złotych stringach, która uprawiała symulowany seks z mosiężną rurą. Na jędrnym pośladku dziewczyny widniała wytatuowana kobra.
L T
Wbrew sobie Emma nie mogła oderwać oczu od tancerki. Pomyślała, że właśnie w czymś takim gustują mężczyźni. Sama nie mogła liczyć na to, że kiedykolwiek dorobi się tak powabnej figury i w dodatku nauczy się ją ostentacyjnie prezentować.
Może właśnie dlatego Wayne postanowił się z nią rozstać. Odepchnęła od siebie te myśli i powoli wypuściła powietrze z płuc, odwracając się od sceny. W swojej sytuacji najmniej potrzebowała widoku kobiet nieporównanie atrakcyjniejszych od niej. Doszła do wniosku, że jej młodsza siostra, która wychodzi za mąż w przyszłym tygodniu, powinna jej być dozgonnie wdzięczna za przysługę. Emma wcale nie musiała przyjeżdżać do tej nory. – Umówiłam się do kosmetyczki na manikiur – oświadczyła wcześniej Stella. W jej głosie pobrzmiewała desperacja, typowa dla dziewczyn tuż przed ślubem. – Ryan wyjechał do Melbourne na konferencję i wraca dopiero jutro, a 2
ty i tak nie masz nic do roboty dzisiaj wieczorem, prawda? – Stella wiedziała, że od rozstania z Wayne'em Emma nie prowadzi życia towarzyskiego. Jasne, że nie miała nic do roboty, ale nawet gdyby była zajęta, i tak poszłaby siostrze na rękę. Jako druhna honorowa nie mogłaby odmówić prośbie panny młodej. Tyle tylko, że wcześniej nie było mowy o spelunce ze striptizem. Mężczyzna w rozchełstanej koszuli z grubym złotym łańcuchem na torsie gęsto obrośniętym siwiejącymi włosami obserwował ją zza pobliskiego biurka. Spojrzenie nieznajomego było obleśne i zblazowane, zupełnie jakby
R
wyobraził ją sobie nagą i uznał za niezbyt atrakcyjną. Emma poczuła przykry ucisk w żołądku, a po jej plecach spłynęły krople potu.
Osobnik za biurkiem wydawał się jednak jedyną osobą, którą mogła
L T
udzielić jej niezbędnych informacji, więc do niego podeszła. Wyprostowała się i popatrzyła mu w oczy, starając się nie zwracać uwagi na to, że mężczyzna uporczywie gapi się na jej piersi. Zanim zdążyła wypowiedzieć choć słowo, poruszył tłustym palcem.
– Jeżeli przyszłaś tu szukać pracy, na początek ściągnij ubranko i pokaż, czym się możesz pochwalić – oznajmił.
Emma nerwowo poprawiła pasek płaszcza. – Słucham? – spytała ostro. – Tak się składa. – Nie potrzebujesz kostiumu, mała – przerwał jej i wymownie popatrzył na pokrowiec, który trzymała na ramieniu. – Brakuje nam dziewczyny, więc możesz zacząć od obsługi stolików. Cherry ci pokaże. Cherry, cho no tu! – krzyknął głosem chrapliwym od dymu papierosowego. Emma wzdrygnęła się, gdy ludzie spojrzeli w ich stronę. Na szczęście miała na nosie ciemne okulary. – Chciałam porozmawiać z Jakiem Carmodym – oznajmiła lodowatym 3
głosem. Mężczyzna pokręcił głową. – Nic mnie to nie obchodzi. Widziałem już mnóstwo takich jak ty. Przechodziły przez te drzwi, kryjąc twarz, a każda liczyła, że szybko dorobi sobie na boku. – Co takiego? – oburzyła się. – Chciałam tylko, żeby mi pan powiedział, gdzie mogę znaleźć pana Carmody– ego, ponieważ muszę się z nim spotkać i jak najszybciej stąd wyjść. Ponownie obrzucił ją uważnym spojrzeniem. W tym samym momencie
R
podeszła do nich mocno umalowana kelnerka z tacą pełną drinków. Miała na sobie wyzywające złote szorty i przezroczystą czarną bluzkę. Była wyraźnie zmęczona i wyczerpana. Emmę ogarnęło współczucie. Wiedziała, jak ciężko
L T
jest pracować z przymusu i czuła ulgę, że nigdy nie była aż tak zdesperowana. – Ta pani chce się widzieć z szefem. Wiesz, gdzie jest? Z szefem?
– Z pewnością zaszła jakaś pomyłka... – Emma zawiesiła głos. Asystentka Jake'a powiedziała jej, że zastanie go pod tym adresem, ale czy to możliwe, że był szefem tej speluny?
Kobieta o imieniu Cherry z niechęcią wzruszyła ramionami. – Ostatnio widziałam go w biurze. – Wskazała kciukiem wąskie schody na drugim końcu sali. – Na górze, pierwsze drzwi z prawej. – Dziękuję. Emma zacisnęła wargi, świadoma spojrzeń, które skierowali na nią ludzie. Starała się nie zwracać na siebie uwagi. Szef? Zadrżała pomimo duchoty. Nie interesowało jej życie osobiste Jake’a, ale nie podejrzewała, że mężczyzna z jej wspomnień kierował dennym klu4
bem ze striptizem. Na litość boską, przecież miał przyzwoity zawód i zdobył stopień naukowy w prawie handlowym!. Najwyraźniej wolał zarabiać większe pieniądze niż dbać o
moralność.
Znała Jake’a od liceum. Był jednym z kolegów Ryana i obaj często pojawiali się u niej, żeby spotykać się z jej bardziej towarzyską siostrą i wspólnie słuchać muzyki. Emma albo pracowała po szkole, albo eksperymentowała z produkcją mydła, ale Stelli udało się kilka razy ją przekonać do tego, by spędziła z nimi trochę czasu. W skrytości ducha Emma uważała Jake'a za łajdaka i podrywacza,
R
dziewczyny jednak lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Był zawsze opanowany i niebezpieczny, a do tego stanowczo zbyt doświadczony. Może właśnie dlatego starała się go unikać, choć podkochiwała się w nim wbrew sobie.
L T
Z westchnieniem pokręciła głową. Czasy naiwnej młodości były już za nią, a obecnie nie planowała więcej się zakochiwać.
Usłyszała go, zanim jeszcze dotarła do drzwi. Znajomy, niski i nieco rozleniwiony głos zdawał się przenikać ją do szpiku kości. Jake od dawna jej nie interesował, nie była więc pewna, skąd to dziwne uczucie. Rozmawiał przez telefon, więc Emma zamarła i po chwili wahania zapukała. Usłyszała trzask słuchawki nerwowo odkładanej na widełki, niecenzuralne słowo, a następnie pełen irytacji okrzyk: – Wejść! Jake nie od razu podniósł wzrok, więc zdjęła okulary przeciwsłoneczne i uważnie mu się przyjrzała. Siedział przy starym, zarzuconym papierami biurku, i coś pisał. Miał na sobie błękitną koszulę z rozpiętym kołnierzykiem i podwiniętymi rękawami. Już na pierwszy rzut oka było widać, że zupełnie nie pasował do tego obskurnego lokalu. Popatrzyła na jego wyraziste usta i jej 5
serce mocniej zabiło. Gęste, ciemne włosy sterczały mu na głowie, jakby przeczesywał je palcami. Miała ochotę wygładzić mu tę fryzurę. Dobry Boże, wyglądało na to, że pociągał ją właściciel koszmarnego lokalu ze striptizem. Ten facet nie tylko wykorzystywał kobiety, ale w dodatku czerpał z tego materialne korzyści. Pragnąc go, upodobniała się i do niego, i do reszty zboczeńców na dole. Postanowiła zapanować nad sobą, ale dreszcze nadal wędrowały po jej ciele. – Witaj, Jake. – Zdumiało ją, jak wyniośle zabrzmiał jej głos. Podniósł wzrok, w którym dostrzegła zaskoczenie. Zamrugała niespokojnie.
R
– Emma? To naprawdę ty? – Powoli odłożył długopis i zamknął teczkę, w której trzymał dokumenty. Wstał powoli, prezentując muskularną, wysoką sylwetkę. – Wieki całe.
L T
– Owszem – przyznała. – Wszyscy mamy dużo pracy.
– Tak to już bywa w dorosłym życiu. Nie to co w liceum. – Obszedł biurko i się uśmiechnął.
Emma niepewnie cofnęła się o krok i nagle zrozumiała, że musi jak najszybciej opuścić ten pokój.
– Widzę, że jesteś zajęty. Nie będę ci przeszkadzać – powiedziała nerwowo, nie odrywając wzroku od jego niemal czarnych oczu. – Przyszłaś w sprawie pracy? Co takiego? Omal nie opadła jej szczęka. Przez moment myślała gorączkowo, co odpowiedzieć na to pytanie. Obleśny, wstrętny facet. – Dzwoniłam do twojego biura. To znaczy, do twojego drugiego biura, i asystentka powiedziała mi, że jesteś tutaj. – Skrzywiła się z niesmakiem i położyła na biurku pokrowiec z garniturem. – To na ślub. Jeśli trzeba będzie 6
cokolwiek poprawić, musisz zawiadomić krawca z co najmniej trzydniowym wyprzedzeniem. Dlatego właśnie musiałam wpaść dzisiaj. Ryan wyjechał, a Stella była umówiona, więc... – Emmo, żartowałem – przerwał jej. – Daj spokój. Dostrzegła błysk w jego oku i ponownie zrobiła krok do tyłu. Takie błyski w oczach bywały niebezpieczne. W sumie, dlaczego miałby nie zażartować? Przecież nie ulegało wątpliwości, że nie dorastała do pięt kuszącym paniom na dole. – Nie mam dzisiaj czasu na żarty ani na nic innego, więc bierz swój garnitur – warknęła. – Na mnie pora.
R
Patrzył na nią, jakby chciał spytać, skąd ten pośpiech. W ostrym świetle jarzeniówki zauważyła wokół jego oczu zmarszczki stresu i zmęczenia, jakby
L T
nie spał od wielu tygodni. No i dobrze, pomyślała. Zasługiwał na kiepskie samopoczucie, nie musiał robić z niej idiotki. Jej samoocena i tak mocno podupadła po tym, jak Wayne zakończył ich związek.
– Jak rozumiem, Przeminęło z wiatrem dla nas obojga, co? Mam nadzieję, że uda mi się dorównać Rhettowi Butlerowi. – Zerknął na pokrowiec i uśmiechnął się lekko. – A ty będziesz moją Scarlett, choćby przez jeden dzień Zesztywniała.
– Tak się składa, że nie będę twoja. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego musieli wybrać akurat taki temat przewodni wesela. Słynne pary, też coś. – Potrzebowali czegoś wyjątkowego, nietypowego i romantycznego. – Wzruszył ramionami. – Czemu nie? W tak ważny dzień można się nietypowo zabawić. – Jego długie, zmysłowe palce zacisnęły się na brzegu biurka. – Dzięki za podrzucenie garnituru. Może napijesz się czegoś, zanim wyjdziesz? Wielkie nieba. 7
– Nie, dziękuję. Jake stał z założonymi rękami i opierał się biodrem o biurko,
wdy-
chając świeży zapach, który spowijał Emmę. Miał wrażenie, że jej widok przywraca mu siły. Była wysoka, szczupła jak gałązka i niebieskooka. Nawet w złości, z uroczo wydętymi wargami wyglądała rewelacyjnie. Nagle zapragnął podejść bliżej i ich dotknąć. Pewnie nie powinien był żartować na temat zatrudnienia jej w lokalu, ale nie zdołał oprzeć się pokusie. Wiele lat temu kilka razy zdarzyło się, że dołączyła do niego i jego przyjaciół, ale zawsze była pie-
R
kielnie poważna, i to najwyraźniej ani trochę się nie zmieniło. Podłoga dudniła od stłumionego łoskotu z dołu. Jake potarł dłońmi policzki, na których zdążył pojawić się jednodniowy zarost.
L T
– Gdybym wiedział, że przyjdziesz, zasugerowałbym, żebyś podrzuciła to do mojego biura. Do drugiego biura – dodał natychmiast.
Ponownie spojrzała na niego lodowato. – Na mnie już pora – oświadczyła.
– Odprowadzę cię. – Odsunął się od biurka. – Nie trzeba. Wolałabym, żebyś tego nie robił. Co za ton. Wiedział doskonale, że nie powinien z nią igrać. – W porządku – mruknął. – Jeszcze raz dziękuję za przyniesienie garnituru. To bardzo miło z twojej strony. – Nie ma sprawy. To się już nie powtórzy. – Spotkamy się jutro wieczorem na próbnej kolacji przed ślubem. – O wpół do ósmej. – Poprawiła torebkę. – Tylko się nie spóźnij. – Emmo... – Zerknęła na niego, a on znowu pomyślał o tym, jak bardzo przypominała mu gałązkę. – Cieszę się, że mogłem cię znowu zobaczyć. 8
Nie odpowiedziała, ale zauważył, że się waha. Po chwili skinęła głową i ruszyła do wyjścia, wyprostowana, seksowna i pełna klasy. Zastanawiał się przez moment, dlaczego przed laty się za nią nie uganiał. Niejednokrotnie widział, że ukradkiem na niego zerkała. Westchnął ciężko. Cóż, Emma Byrne nie miała pojęcia o dobrej zabawie i z całą pewnością nie umiała się odprężyć. Ubierała się sztywno i obnosiła się ze swoją powagą tak jak inne kobiety z designerskimi dżinsami. Jake z kolei nie uznawał powagi. Nie wierzył w monogamiczne związki i cieszył się kobietami na własnych warunkach. Korzystał z życia, a kiedy już
R
sobie poużywał, rozstawał się z partnerkami, które na szczęście od początku wiedziały, w co się pakują. Nigdy nie oglądał się za siebie. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że ta bardziej dojrzała i bardziej kobieca Emma ogromnie go interesowała.
L T
Drzwi się zamknęły, a on przez chwilę wsłuchiwał się w stukot jej kroków. Czy Emma uświadamiała sobie, jak bardzo jest kusząca? Nawet skromny strój tylko podkreślał jej seksapil. Powinien był ją odprowadzić, ale nie zrobił tego, gdyż wszystko w niej zdawało się protestować przeciwko jego towarzystwu.
Otrząsnął się z lubieżnych myśli i opuścił rękawy koszuli. Cholerny ojciec. Naprawdę musiał umrzeć i zostawić go z tym całym bałaganem na głowie? O związku Jake’a z klubem wiedzieli jedynie Ryan, rodzice Jake’a, a od niedawna jego asystentka. Teraz wiedziała o tym jeszcze Emma Byrne. – Cholera. – Zerknął na zegarek i wepchnął telefon do kieszeni. Nie miał czasu na tego typu komplikacje, czekało go ważne spotkanie. Zdjął marynarkę z oparcia krzesła i ruszył na parter.
9
ROZDZIAŁ DRUGI I ona zabroniła mu się spóźnić! – Lepiej, żeby miała solidne usprawiedliwienie – mruknął Jake pod nosem następnego wieczoru. Skręcił w lewo swoim bmw i ruszył na nadmorskie przedmieścia Sydney, do Coogee Beach, gdzie Emma mieszkała z matką i Stellą. Jako drużba Ryana nie miał wyboru, musiał sam przystąpić do poszukiwań. Może zwyczajnie doszła do wniosku, że w najbliższej przyszłości nie ma ochoty widzieć Jake'a Carmody'ego?
R
Pamiętał, że zawsze przywiązywała wielką wagę do odpowiedzialnego zachowania. Ten wieczór należał do jej siostry, więc Jake doszedł do wnio-
L T
sku, że musi być uzasadniony powód nieobecności Emmy. Tymczasem nie odbierała telefonu, przez co był zarazem zniecierpliwiony i przejęty. Postukał w kierownicę.
A może Emma nie była już taką samą dziewczyną jak kiedyś? Może doszła do wniosku, że zrezygnuje z części narzuconych samej sobie obowiązków, aby używać życia? Od dawna nie zamienił z nią ani słowa, nie licząc wczorajszych kilku minut, kiedy zachowywali się zupełnie nienaturalnie.
Natychmiast sobie przypomniał, kiedy zetknęli się poprzednio. Było to siedem miesięcy wcześniej, na przyjęciu zaręczynowym Stelli i Ryana. Emma miała wtedy na sobie długą suknię koloru nocnego morza, bez ramiączek. Rozluźnił dłonie na kierownicy i przestał zaciskać zęby. I co z tego, że zwracał na nią taką uwagę? Facet ma prawo patrzeć na dziewczyny.
10
Zjawił się wtedy w samą porę, by zobaczyć, jak Emma wychodzi, trzymając za rękę muskularnego blondyna w typie surfera. Stella powiedziała mu, że to jakiś Wayne. Emma i Wayne najwyraźniej mieli się ku sobie. A może to właśnie z powodu tego surfera straciła poczucie czasu? Zmarszczył brwi na tę myśl i skręcił na podjazd Byrne'ów, z którego roztaczał się widok na ciemniejący ocean. Bramy były szeroko otwarte, więc zaparkował obok starego czerwonego auta u stóp kamiennych schodów. Na zboczu w dole wznosił się dom jednorodzinny, który niegdyś pełnił funkcję studia muzycznego. Jake pamiętał, jak pod koniec liceum spędzał tam po-
R
południa. Poinformowano go, że obecnie mieszka tam Emma. A skoro na terenie posiadłości nie znajdował się żaden inny samochód, to pewnie była sama.
L T
Uchylił drzwi auta i wyciągnął z kieszeni telefon.
– Ry? – odezwał się do aparatu. – Wygląda na to, że jeszcze nie wyjechała. – Podszedł do schodów, niecierpliwie stukając palcami w udo. – Będziemy wkrótce.
Schował telefon i ruszył na dół. Skoro on zdołał przyjechać na czas na tę całą kolację przedślubną po koszmarnym dniu, jaki miał za sobą, to i Emma mogła się postarać. W końcu była druhną honorową. Z okna sączyła się odprężająca muzyka. Jake zwolnił i odetchnął głęboko słonym powietrzem. Musiał uspokoić nerwy. Energiczne stukanie do drzwi wejściowych oderwało Emmę od pracy. Miała wrażenie, że wydobywa się z głębokiej jaskini. Zerknęła na zegarek i zamrugała z niedowierzaniem. O, nie... Zapewniła Stellę, że się zaraz zjawi, a przecież rodzina wyjechała stąd prawie pół godziny temu. To oznaczało, że oficjalnie zasłużyła na tytuł najgorszej druhny na świecie. Przeciągnęła się z wysiłkiem, gdyż jej mięśnie zdrętwiały od tkwienia w 11
tej samej pozycji, i zaczęła się zastanawiać, czy ta wpadka przypadkiem nie wynika z nieustannego powtarzania sobie, że nie ma najmniejszej ochoty widzieć Jake’a. Nie chciała, aby ten człowiek w jakikolwiek sposób wpływał na jej życie. – Już idę – mruknęła, gdy znowu usłyszała pukanie, i wsunęła do pudełka małe mydełka w kształcie kwiatków, które przygotowała na zamówienie klientki. – Zaraz! Poprawiła laboratoryjny fartuch i pobiegła do drzwi. – Przepraszam, ale... – zaczęła i urwała.
R
Na progu stał muskularny mężczyzna. Pomimo półmroku natychmiast go rozpoznała.
– Jake. – Zmarszczyła brwi, starając się nie gapić na jego imponującą sylwetkę.
L T
Tego wieczoru miał na sobie szyte na miarę ciemne spodnie i rozpiętą przy kołnierzyku czekoladową koszulę. Włosy Jake'a, koloru dojrzałej whisky, rozwiewały się lekko na wietrze.
– Tu jesteś – mruknął tylko i wbił w nią uważne spojrzenie. – Tu jestem – odparła bezmyślnie, usiłując zignorować falę gorąca, która się przez nią przetoczyła.
Nieoczekiwane wspomnienie wizyty w klubie ze striptizem sprawiło, że poczuła się jak zakłopotana uczennica. Teraz dodatkowo było jej głupio, bo Jake zjawił się tu właśnie przez nią. Uśmiechnęła się od niechcenia. Uznała, że wczorajszy wieczór nie powinien psuć dzisiejszego. Musiała się postarać, dla dobra Stelli. – Spóźniona – dodała pospiesznie. – Pewnie dlatego tu jesteś. Bo niby z jakiego innego powodu? Uniósł brew, a ona od razu się zorientowała, że nie był pod wrażeniem. 12
– Przez ciebie martwią się ludzie. – Powiedział to takim tonem, jakby sam nie zaliczał się do grona tych ludzi. Jednocześnie wszedł do środka i rozejrzał się po jadalni. Od razu rzucił mu się w oczy stół zastawiony ręcznie robionymi mydełkami z mleka koziego. – Nie odbierasz telefonów. – Ponownie spojrzał jej w oczy. – To nie jest specjalnie dobry pomysł, kiedy ludzie starają się z tobą skontaktować. Czemu nie podnosisz słuchawki? Jej uśmiech przygasł. – I mówi to facet, który był zbyt zajęty swoim innym interesem, aby wczoraj odbierać telefony? – burknęła. – Masz świadomość, że musiałam
R
wyciągać informacje od twojej asystentki? Inaczej nie dowiedziałabym się, gdzie jesteś.
Skinął głową, nie odrywając od niej wzroku.
L T
– Przekazała mi. Przepraszam, że narobiłem ci kłopotów. Przykro mi też, że wprawiłem cię w zakłopotanie. Emma odetchnęła głęboko.
– W porządku. – Z trudem przestała rozpamiętywać wczorajszy dzień. – Jeśli o mnie chodzi, nie mam żadnego logicznego usprawiedliwienia na to, że się spóźniam, więc tym razem to ja przepraszam ciebie, że musiałeś po mnie przyjechać – uśmiechnęła się z wysiłkiem.
Skinął głową, a jego ciemne oczy nagle wydały się jej nieco cieplejsze. – Przeprosiny przyjęte. – Pochylił się i musnął jej policzek wargami, a ona odetchnęła głęboko subtelnym, lecz pociągającym aromatem jego wody po goleniu. – W takim razie... chyba muszę się zbierać – oznajmiła niepewnie, wyraźnie wytrącona z równowagi. Następnie cofnęła się i ruszyła do oddzielonego zasłoną kąta, w którym sypiała. Jake jednak nie zrozumiał tej najwyraźniej zbyt subtelnej sugestii i nie wyszedł. – Może już idź – zasuge13
rowała. – Za chwilę będę gotowa i przyjadę. Restauracja jest tylko dziesięć minut drogi stąd. Wzruszył ramionami i wepchnął ręce do kieszeni spodni. – Skoro już tu jestem, mogę zaczekać. Zrzuciła klapki i rozejrzała się w poszukiwaniu butów na wysokim obcasie, ale jej wzrok powracał ku niemu jak przyciągany magnesem. – Naprawdę nie ma sensu, żebyś czekał. – Zaczekam i tyle – oświadczył. Usłyszała szelest celofanu, kiedy oglądał jej mydełka. – Jak rozumiem, twoje hobby ciągle zapewnia ci kieszonkowe. Zirytowana, popatrzyła na niego ostro.
R
– To nie jest tylko hobby i nigdy nie chodziło o pieniądze. – W myślach
L T
dodała, że nie każdy jest taki jak on. Z ciężkim westchnieniem sięgnęła po czarną szpilkę, którą następnie wsunęła na wąską stopę. – Ciekawa jestem, dlaczego uważasz, że pomaganie ludziom cierpiącym na alergiczne zapalenie skóry jest stratą czasu.
– Nigdy nie powiedziałem...
– A może byś tak wyszedł, żebym mogła w spokoju... – Tylko spokojnie, przykazała sobie. – Żebym mogła w spokoju poszukać drugiego buta?
– Ale jesteś spięta – zacmokał z dezaprobatą. – Naprawdę powinnaś częściej wychodzić z domu, Em. Zawsze miałaś na głowie zbyt dużo pracy i za mało się bawiłaś. – Wyciągnął but spod krzesła i rzucił go jej. – Byłoby dobrze, gdyby ten ślub pomógł ci zmienić coś w życiu. Chwyciła but, wsunęła do środka stopę i pochyliła się, żeby zapiąć paski. Miała dość ludzi, którzy mówili jej, jak powinna żyć. Poza tym ciążyły na niej obowiązki rodzinne. Zastanawiała się, czy już zdążyła poinformować 14
Jake'a, co sądzi na temat jego stylu życia. Chyba jeszcze nie. Zapięła buty, wyprostowała się i odgarnęła włosy, które opadły jej na oczy. Postanowiła zapomnieć o Jake'u i jego nieistotnych i nieprzemyślanych opiniach. Miała swoją skromną pracę telefonistki w firmie ubezpieczeniowej, dzięki której mogła opłacić rachunki. Poza tym dopiero co uzyskała dyplom w dziedzinie medycyny naturalnej. Skoro lubiła spędzać wolny czas na pracy przy pomaganiu ludziom, którzy pragnęli korzystać z naturalnych produktów i unikali niebezpiecznych chemikaliów dodawanych do środków czystości, to nikomu nic do tego.
R
– Więc... jak ona miała na imię? Sherry? – spytała głosem ociekającym słodyczą, której wystarczyłoby do zepsucia niejednego zęba, i rozpięła górny guzik fartucha. – Nie będzie za tobą tęskniła dzisiaj wieczorem?
L T
– Kogo masz na myśli? – Uniósł brwi.
– Tę dziewczynę z przyjęcia zaręczynowego Stelli. Stella wspomniała, jak ma na imię – dodała na wszelki wypadek, gdyby Jake pomyślał, że to ją interesowało.
Właściwie spytała siostrę o imię tamtej dziewczyny, ale on nie musiał tego wiedzieć.
– Ach, chodzi o Brandy.
– Brandy, Sherry. – Wzruszyła ramionami. – Jak dla mnie mogłaby mieć na imię nawet Ajerkoniak. – Tamta dziewczyna nie charakteryzowała się niczym szczególnym poza obfitymi wargami i gigantycznym, wydekoltowanym biustem. Innymi słowy miała to, czego brakowało Emmie. – Nie przywitałeś się wtedy i nie przedstawiłeś nas sobie. Czyżby była jedną z twoich tancerek egzotycznych? – Kiedy przyjechałem, ty i twój partner właśnie wychodziliście – odparł. – Czy to nie zagadkowy zbieg, okoliczności? 15
Zauważył, że jej policzki poczerwieniały i natychmiast zapragnął chwycić ją w ramiona. Zrobił obojętną i minę, czuł jednak, że między nimi iskrzy. Nie miał po jęcia, jak sobie z tym poradzić. Emma właśnie rozpinała drugi guzik fartucha laboratoryjnego, odsłaniając obojczyki i mimowolnie podsuwając Jake'owi bardzo nieprzyzwoite pomysły. Zacisnął zęby bo wyobraził ją sobie w znacznie bardziej skąpym stroju. \ – Przebierzesz się wreszcie? – spytał bardziej chrapliwym i niskim głosem, niż zamierzał.
R
Następnie wstrzymał oddech, bo Emma zsunęła z ramion fartuch i rzuciła go na kanapę.
L T
– Już jestem gotowa. – Posłała mu zimne spojrzenie.
– Korzystam ze stroju roboczego, żeby podczas pracy chronić ubranie. Miała na sobie krótką czarną sukienkę z brązowymi wykończeniami, która podkreślała jej smukłe kształty. I jeszcze te nogi. Jak to możliwe, że dotąd nie zauważył jej niewiarygodnie długich nóg, zgrabnych i opalonych? Tylko spokojnie, pomyślał. Z wysiłkiem rozluźnił napięte mięśnie i uznał, że poczeka na zewnątrz, odetchnie świeżym powietrzem. Zanim jednak zdołał się ruszyć, Emma wzięła z kanapy ozdobną torebkę i podeszła do drzwi. – Idziemy? – zapytała. Natychmiast ruszył za nią. – Pojedziemy moim samochodem – oznajmił. – Ja raczej wezmę własny, wielkie dzięki. – Zamknęła drzwi i stukając obcasami, poszła w kierunku czerwonego auta. Jake otworzył samochód pilotem. 16
– O tej porze trudno jest znaleźć miejsce parkingowe – zauważył. – A przecież jesteśmy... jesteś spóźniona. Stella i Ryan już czekają. – W takim razie lepiej się pospieszmy. Zastanawiał się, czy nie wsiąść razem z nią, ale zrezygnował. Emma była w dziwnym nastroju, a on czuł się niepokojąco pobudzony. Nawet nie chciał myśleć, to się mogło skończyć. Miał wrażenie, że w wypadku Emmy powinien działać powoli i ostrożnie. – Wobec tego do zobaczenia na miejscu – powiedział. Zapięła pas i uruchomiła silnik. – Za dziesięć minut – odparła.
R
Serce waliło jej bez opamiętania. Wpadła po uszy, widziała to doskonale w brązowych oczach Jake a. Kiedy ściągała fartuch, zachowywał się tak,
L T
jakby robiła przed nim striptiz. Nawet nie przyszło jej to do głowy, że tak to zostanie odebrane. Mogła mieć pretensje tylko do siebie.
Zerknęła do lusterka wstecznego i zauważyła światła reflektorów auta Jake’a. Celowo zwolniła w nadziei, że ją wyprzedzi, ale najwyraźniej uparł się jechać za nią. Niemal czuła na sobie jego badawcze spojrzenie. Odetchnęła niepewnie, żeby się jakoś uspokoić. Cóż, wyglądało na to, że stara miłość – lub przynajmniej stare zainteresowanie – nie rdzewieje. Przyspieszyła nieco, żeby zdążyć na żółtym świetle, ale wiedziała, że tak łatwo nie zgubi Jake'a. Tego wieczoru nie była sobą. Nie zachowywała się w typowy dla siebie sposób, odkąd wczoraj weszła do obskurnego gabinetu Jake’a. Nawet, gdy byli nastolatkami, czuła się przy nim inaczej i była bardziej świadoma swojej kobiecości. Mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy. Musiała nad sobą zapanować. Nie była częścią jego życia ani on jej i musiała pamiętać, że dzisiejszego wieczoru nie chodzi o nich, tylko o Stellę i Ryana. 17
Zmarszczyła brwi, dojeżdżając do eleganckiej, jaskrawo oświetlonej restauracji, i ponownie zerknęła do lusterka. Jake właśnie wjeżdżał na parking, a ona była za bardzo rozkojarzona, żeby zauważyć plac dla samochodów tuż przed lokalem. Zaklęła w myślach, stojąc na czerwonym świetle i niecierpliwie bębniąc palcami w deskę rozdzielczą. Gdyby nie Stella, zwyczajnie zawróciłaby i pognała z powrotem do domu. Pukanie w dach samochodu sprawiło, że podskoczyła ze strachu, a jej stopa zsunęła się z pedału hamulca. Drzwi od strony pasażera otworzyły się nieoczekiwanie i Jake wsiadł do auta.
R
– Nie wiesz, że kiedy się jedzie samotnie nocą, drzwi od strony pasażera trzeba zamykać na zamek? – zapytał.
Jego triumfujące spojrzenie i pobłażliwy ton zupełnie nie przypadły jej do gustu.
L T
– Nie wiesz, że nie wolno straszyć kierowcy? – spytała z irytacją. – Mamy zielone.
Zacisnęła zęby, udając, że drzewny zapach jego wody po goleniu nie robi na niej najmniejszego wrażenia.
– Co tu robisz? – burknęła nieżyczliwie. – Nie ma sensu, żebyśmy oboje się spóźnili.
Ledwie zauważyła samochód włączający się przed nią do ruchu i w ostatniej sekundzie zdążyła wcisnąć hamulce. – Wejdziemy do restauracji razem, Scarlett – oznajmił stanowczo. – Nie przypominaj mi o tym – mruknęła. Zatrzymała się na parkingu, wyszarpnęła kluczyki ze stacyjki, wyskoczyła i zatrzasnęła drzwi, zanim Jake zdążył choćby odpiąć pas. Nie spieszył się z wysiadaniem. Wolał obserwować smukłą i zgrabną Emmę, która energicznie obchodziła samochód. Kiedy zapaliło się zielone 18
światło dla pieszych, weszła na zebrę, a on postanowił dłużej nie zwlekać, więc podbiegł do niej i się z nią zrównał. – Jeśli ta sprawa ze ślubem ma wypalić, ludzie powinni widzieć, że się dobrze dogadujemy – zauważył. – W porządku. – Raptownie przystanęła przed restauracją. Jake złapał Emmę za smukłe ramiona i obrócił ją ku sobie. – W końcu będziemy musieli o tym porozmawiać – warknął. – Nie ma o czym. Blask z okna oświetlił jej twarz. Emma wpatrywała się w Jake'a szeroko
R
otwartymi oczami, które w żółtej poświacie zza szyby wydawały się fioletowe. Przesunął dłońmi po jej nagich ramionach i poczuł, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz.
L T
– Nie ma o czym? – Uniósł brwi.
– Nie ma. – Zatarła dłonie i odwróciła wzrok. – Zimno mi. Powinnam była wziąć żakiet. Zostawiłam go na łóżku.
Jake uśmiechnął się i cofnął ręce. Wiedział, że Emma nie drży z chłodu. – Rozchmurz się, Em – powiedział. – I chociaż raz ciesz się wieczorem.
19
ROZDZIAŁ TRZECI Jake wprowadził Emmę do restauracji na pierwszym piętrze budynku. Egzotyczne, wschodnie gobeliny zdobiły ściany w kolorze burgunda. Na końcu sali, za podwójnymi, przeszklonymi drzwiami, znajdował się wąski, pełen palm balkon. W tle pobrzmiewała marzycielska, wschodnia muzyka. Kuszące aromaty hinduskiej kuchni powitały ich, gdy zmierzali w stronę okrągłego, rodzinnego stołu, suto zastawionego aromatycznymi daniami. – Najmocniej przepraszamy. – Jake skinął głową w stronę uśmiechniętej
R
pary przyszłych małżonków. – Dobrze, że zaczęliście bez nas. Emma wymamrotała przeprosiny, a Ryan zajął się nakładaniem ryżu do dwóch pustych miseczek. Po chwili przekazał je na drugą stronę stołu.
L T
– Zastanawialiśmy się, czy przypadkiem nie postanowiliście zrobić sobie wagarów, korzystając z okazji – powiedział.
– Braliśmy to pod uwagę prawda, Em? – Jake uśmiechnął się od ucha do ucha, wyraźnie zadowolony ze zbulwersowanej miny Emmy, a następnie skierował wzrok na ojca Ryana.
Gil Clifton, przysadzisty mężczyzna o kręconych rudych włosach i szczerym uśmiechu, wstał, aby wymienić z nimi uściski dłoni. – Miło cię znowu widzieć, Jake – oświadczył. – I nawzajem. Musimy w końcu umówić się na ten mecz tenisa. – Kiedy tylko zechcesz – zapewnił go Gil. – Wystarczy, że zadzwonisz i możesz przychodzić. Wal jak w dym, chłopcze. – Oczywiście. Uśmiech Gila przygasł. – Z przykrością dowiedziałem się o śmierci twojego ojca. Jeżeli
20
mógłbym coś dla ciebie zrobić. Wzmianka o Earlu wyraźnie popsuła humor Jake'owi. Znowu poczuł pustkę w duszy, choć wmawiał sobie, że już lata temu pogodził się z obojętnością ojca i że Gil oraz Julie Cliftonowie byli jedynymi dorosłymi, od których kiedykolwiek potrzebował wsparcia. – Dzięki, będę o tym pamiętał, Gil. – Odwrócił się i pocałował Julie w policzek. – Jak się miewa matka pana młodego? – Nie może się doczekać uroczystości – westchnęła Julie. – A wracając do tego, co powiedział Gil, jeśli chciałbyś kiedyś wpaść i pogadać, zawsze jesteś mile widziany. – Dziękuję – odparł.
R
Emma patrzyła, jak Julie ze współczuciem ściska rękę Jake'a. Uświa-
L T
domiła sobie, że w zasadzie nie ma pojęcia o przyjacielem Ryana.
jego życiu poza tym, że był
– Jak tam interesy? – spytał Gil, kiedy Jake podszedł do dwóch pustych krzeseł.
– Urwanie głowy, jak zwykle. Dobry wieczór, Bernice. – Witaj, Jake. – Matka Emmy skinęła głową, a następnie skierowała lodowate spojrzenie na Emmę. – Dziękuję, że przywiozłeś moją niepunktualną córkę.
Emma przypomniała sobie, że w relacjach z matką musi zachować daleko idący spokój. Pozostali podjęli rozmowy, które przerwali przed chwilą, a Emma zajęła wolne miejsce obok matki. – Przepraszam, mamo – wyszeptała. – Muszę wyrazić podziw dla etyki pracy Emmy – oświadczył Jake, zasiadając obok niej. – Niełatwo jest dźwigać ciężar dwóch prac. – Doprawdy? – wycedziła Bernice. – Zważywszy, że jedna praca jest 21
kompletną stratą czasu... – Mamo. – Emma policzyła do dziesięciu i sięgnęła po serwetkę, by rozłożyć ją na kolanach. – Jak tam kolacja? Bernice nadziała na widelec koktajlowy pomidorek. – Potrzeba dwóch przyzwoicie płatnych etatów, żeby można było sobie pozwolić na taką sukienkę – zauważyła kąśliwie. – Nie uważasz, że to przesada? Jake, który siedział po drugiej stronie Emmy, uśmiechnął się do jej matki.
R
– Ta sukienka jest warta każdego wydanego na nią centa – oznajmił stanowczo. – Emma wygląda w niej rewelacyjnie. Em, napijesz się wina? – Nie, dziękuję. Przecież prowadzę. – Sięgnęła po szklankę wody. Do-
L T
piero po kilku łykach uspokoiła się na tyle, aby powiedzieć do matki: – Tę sukienkę kupiłam w lumpeksie „U Rose”, mamo. To taki mały sklep z ubraniami z drugiej ręki, na promenadzie.
Bernice milczała, więc Emma odwróciła się do Jake'a. – Nie wiedziałam o śmierci twojego ojca – powiedziała, kiedy wszyscy przy stole zajęli się rozmowami. – Przykro mi.
Nawet na nią nie spojrzał.
– Nie przejmuj się. – Szybko dopił wino, odstawił kieliszek i skupił uwagę na czymś, o czym mówił Ryan u jego drugiego boku. Emma z lekkim zakłopotaniem sięgnęła po wegetariańskie curry. Nie chciał rozmawiać o ojcu – w porządku, mogła to zrozumieć. Wyczuwała w nim jednak wielki ból i złość. Była ciekawa, skąd się wzięły, ale nie wątpiła, że za nic by jej tego nie zdradził. Nieważne, w końcu nie miała żadnego interesu w drążeniu tego tematu. Przecież nie byli sobie specjalnie bliscy. 22
Chwilę potem Jake odwrócił się do niej. – Zachowałem się wobec ciebie niegrzecznie – powiedział cicho. – Zupełnie niepotrzebnie. Emma doszła do wniosku, że chyba próbował ją w ten sposób przeprosić. – Na pewno jest ci ciężko, bez względu na to, jak ty i on... – Zabrakło jej odpowiednich słów, więc wyciągnęła rękę do najbliższego półmiska i zmieniła temat. – Masz ochotę na samosy? Na pewno są fantastyczne.
R
– Chętnie spróbuję. Myślałem o tobie, Emmo. – Pochylił się ku niej i poczuła, jak ciepło rozpływa się po jej policzkach. – Czy zastanawiałaś się nad sprzedażą swoich produktów przez internet? – Oderwał kawałek chlebka
L T
naan i wsunął go do ust. – Mogłabyś się na tym wzbogacić. Nigdy nic nie wiadomo; niewykluczone, że w końcu nie musiałabyś ciągnąć tej drugiej pracy.
– Tyle że ja wcale nie chcę z niej rezygnować – powiedziała. Nie wyjaśniła mu, że nie lubi ryzyka, a matka jest od niej zależna finansowo. Niepowodzenie w biznesie bez wątpienia okazałoby się fatalne w skutkach.
– Mógłbym pomóc ci przy sporządzaniu biznesplanu – ciągnął, jakby w ogóle jej nie usłyszał. – Wystarczy, że powiesz słowo. – Nie mam czasu na ślęczenie przy komputerze – westchnęła. – Poza tym mówiłam ci już, że nie chodzi mi o pieniądze. – Nie musisz się wstydzić braku umiejętności korzystania z komputera – zauważył pobłażliwie. – Wcale nie... – urwała, uświadomiwszy sobie, że jej protesty nie mają 23
najmniejszego sensu, bo cokolwiek powie, Jake to zlekceważy. Mężczyźni tacy jak on uważali, że zawsze mają rację. – Wystarczy, że zaopatruję miejscowe sklepy. Nie muszę sprzedawać swoich wyrobów w sieci. – To ułatwiłoby ci życie i rozwój. – Najwyraźniej nie zamierzał dać za wygraną. – A jeśli twoje produkty cieszą się wzięciem, dlaczego nie spróbujesz rozszerzyć bazy klientów? Właściwie mogłaby założyć internetowy sklep i nawet by tego chciała. Wyrób mydeł był jej wielką pasją, problem polegał jednak na tym, że nie radziła sobie z nowoczesną technologią. Nie wiedziałaby, od czego zacząć
R
przy zakładaniu strony internetowej, a mizerne dochody, ledwie wystarczające na bieżące wydatki, nie pozwalały na luksus podejmowania ryzykownych decyzji.
L T
– Jak już powiedziałam, nie mam czasu.
– To chyba powinnaś zmienić priorytety. A może obawiasz się ryzyka? – Wpatrywał się w nią uważnie. – Gdybyś zmieniła zdanie, powiedz mi o tym. Moja propozycja zawsze będzie aktualna. Czyżby tak łatwo było ją przejrzeć? Wystarczyła zaledwie godzina z Jakiem, a on już wiedział o niej niemal wszystko. Dostrzegł jej lęk przed porażką, obawę przed podróżą w nieznane.
Tak czy inaczej, był ostatnią osobą, do której zwróciłaby się o pomoc. I tak czuła się przy nim całkowicie bezbronna. – Dziękuję, będę o tym pamiętać – powiedziała na odczepnego. Przez następną godzinę jedli wspaniałe dania, wznosili toasty na cześć młodej pary, wygłaszali przemówienia i wspominali miłe chwile. Jake przyglądał się wszystkim z uwagą, czując dziwny dystans do zgromadzonych i do zbliżającego się ślubu. Nie rozumiał, co sprawia, że zdrowy na umyśle i racjonalnie myślący człowiek przykuwa się do innej 24
osoby, skoro potem i tak się z nią rozstanie, przy okazji unieszczęśliwiając ewentualne dzieci. W pewnej chwili Emma przeprosiła zebranych i udała się do toalety, a Julie skupiła się na rozmowie z Bernice o ślubie. Jake odetchnął z ulgą, gdyż nie musiał uczestniczyć w tej nieszczególnie interesującej go pogawędce. Po chwili zauważył powracającą Emmę i zmrużył oczy, gdy nagle przystanęła, bo na jej drodze pojawiły się dwie nowo przybyłe osoby. Czyżby jedną z nich był... Wayne? Owszem, wzrok go nie mylił. Jake patrzył z zainteresowaniem, jak towarzyszka Wayne'a tuli się do niego, a następnie od-
R
chodzi, pozostawiając Emmę i surfera samym sobie.
Nawet z takiej odległości dostrzegł, że Emma wyraźnie pobladła i szeroko otworzyła oczy. Surfer coś mówił, najwyraźniej usiłując się wyka-
L T
raskać z nieciekawej sytuacji, a Emma tylko pokręciła głową, odwróciła się na pięcie i podeszła do balkonu.
Oho, pomyślał Jake. Kłopoty w raju.
Gdy Emma odchodziła w poszukiwaniu cichego i spokojnego zakątka, w którym zdołałaby ochłonąć, czuła się tak, jakby lada chwila miała się spalić ze wstydu. Po chwili minęła szklane drzwi i znalazła się na balkonie, gdzie miała nadzieję odetchnąć świeżym powietrzem. Jak to możliwe, że ten palant miał czelność przedstawić jej swoją dziewczynę? Właściwie nawet nie dziewczynę, a narzeczoną! Rani, ciemnowłosa piękność obwieszona złotem, zademonstrowała nowiutki pierścionek zaręczynowy na serdecznym palcu lewej ręki i oznajmiła, że spotyka się z Wayne'em już od ponad roku. A przecież w tym czasie Emma i Wayne również się spotykali. Sypiali ze sobą, na litość boską! Co za parszywy drań. 25
Wayne zerwał z Emmą zaledwie przed miesiącem. Nawet nie starał się oszczędzić jej uczuć, powiedział jedynie, że ta sytuacja zupełnie mu nie odpowiada, i naturalnie słowem nie pisnął o narzeczonej. Ta cała Rani najwyraźniej miała w sobie coś, czym potrafiła przykuć uwagę mężczyzny. Co najgorsze, Emma pozwoliła sobie na nieostrożność. Zrobiła coś, czego nigdy nie powinna była uczynić: zakochała się w nim na zabój. Ukryta za pióropuszami palm, pochyliła się nad balustradą i popatrzyła na samochody jeżdżące w dole. Nie widziała ich jednak – była zbyt zajęta opanowywaniem ponurych emocji, przez które świeżo zasklepione rany po-
R
nownie się otworzyły. Jak mogła być tak łatwowierna? Dała się wykorzystać, okłamać. – Emma?
L T
Drgnęła, słysząc za sobą głos Jake'a, i poczuła zażenowanie. Z pewnością widział, co zaszło. Nie miało sensu udawać, że nic się nie stało. – Cześć. – Pogłaskała zesztywniałymi palcami liście palmy. – Właśnie rozmawiałam ze swoim byłym.
– Od niedawna byłym, jak się zorientowałem. – Poczuła na swoich ramionach jego ciepłe dłonie, kiedy odwracał ją ku sobie. Delikatnie uniósł jej brodę palcem, a jego oczy mówiły, że wiedział o wiele więcej, niż by sobie życzyła. – Czy powinienem ci współczuć? Emma westchnęła ciężko. – Obawiam się, że w tej chwili nie będę dla ciebie zbyt interesującym towarzystwem. – Odsunęła się o krok i ponownie popatrzyła na ulicę oraz na neony rozświetlające restauracje i kawiarnie. – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, Em – zauważył łagodnie. – Ale gdybyś mnie zapytała, powiedziałbym, że ten facet nie jest wart opłakiwania. – Co prawda, to prawda – przyznała. – A ta dziewczyna... To była jego 26
narzeczona. Powiedziała, że spotykają się już od ponad roku. – Hm. Rozumiem. – Niestety, ja tego nie rozumiem. – Wpatrywała się w przestrzeń. – Oboje byliśmy zajęci pracą i obowiązkami, ale piątkowe wieczory zawsze spędzaliśmy razem. – Zmarszczyła brwi. – Ciekawe, jak jej to tłumaczył. – Piątkowe wieczory? – Jake umilkł i dopiero po dłuższej chwili zapytał: – Innymi słowy, byłaś dla niego regularnym pogotowiem seksualnym? Emma spojrzała na parę młodych ludzi idących po chodniku i poczuła ukłucie w piersi.
R
– Obojgu nam to pasowało. Dogadywaliśmy się – przyznała. – Dogadywaliście się w ten sposób, że przyjmowałaś go podczas
L T
przerwy w pracy, jakbyś się umawiała na wizytę u kosmetyczki. Emmę przeszył dreszcz. Szczerze powiedziawszy, to ona dostosowywała się do planów Wayne'a, a nie na odwrót. Była do tego stopnia zakochana, że na to przyzwalała. Robiła dosłownie wszystko, co zasugerował, i nigdy nie protestowała.
– On też miał dużo obowiązków, ale piątkowe wieczory zawsze były nasze – odparła. – I pomyśleć, że przez cały czas mnie oszukiwał. Nadal trudno jej było w to uwierzyć, jednak jeszcze bardziej zdumiewało ją, że mówi to wszystko Jake'owi. Dlaczego akurat jemu? Odwróciła się do niego i uśmiechnęła z wysiłkiem. – Teraz jest w porządku – dodała. – Pogodziłam się z rozstaniem kilka tygodni temu. – No proszę – uśmiechnął się do niej ze współczuciem i poklepał j ą po dłoni. – Rzecz w tym, żeby nie brać pewnych rzeczy zbyt serio. Pewnych rzeczy? Czyżby miłość była dla niego pewną rzeczą? 27
– Jak rozumiem, jesteś w tym ekspertem – zauważyła zgryźliwie. – W przeciwieństwie do tego, co może ci się wydawać, nikogo nie zdradzam – odparł ostro. – Tylko dlatego, że za krótko jesteś z kobietą, aby zdążyć ją zdradzić. – Wzruszyła ramionami. – Wybacz – zreflektowała się natychmiast, bo zrobiło jej się głupio. – Chodzi o to, że jesteś tutaj, jesteś mężczyzną, a ja w tej chwili nienawidzę wszystkich mężczyzn i najchętniej któregoś bym stłukła. To nie jest nic osobistego, chyba rozumiesz. Jake wsunął dłonie do kieszeni. – Emmo, wczoraj, kiedy przyszłaś...
R
– Daj spokój – przerwała mu i machnęła ręką. – Nie jesteśmy już nastolatkami. Ty masz swoje życie, ja mam swoje.
L T
Tylko czy żyję tak, jak bym chciała? – zapytała samą siebie, spacerując wśród roślin na balkonie. Czy może raczej żyję tak, jak narzucają mi inni? Po śmierci ojca, który zostawił bliskich praktycznie bez grosza, Emma przez wiele lat pracowała po szkole, żeby nie trzeba było sprzedawać ukochanego domu rodzinnego matki. Potem robiła, co mogła, żeby samodzielnie utrzymać się na studiach. Matka zapadła na chroniczną depresję, którą zdiagnozowano wkrótce po śmierci ojca, a Stella wzięła na siebie obowiązki jej opiekunki, co nie pozwalało na normalną pracę. Emma więc odpowiadała za finanse rodziny. Nie miała nic przeciwko temu, żeby poświęcać czas i pieniądze dla dobra bliskich, ale matka obecnie czuła się znacznie lepiej i nic nie stało na przeszkodzie, by nareszcie odciążyła córki. Ofiarność Emmy była przez nią całkowicie niedoceniana i niedostrzegana. Teraz, na domiar złego, Emma odkryła, że ukochany mężczyzna oszukiwał ją i zdradzał, nie wiadomo nawet od jak dawna. Najwyraźniej zdaniem 28
Jake'a powodem zachowania Wayne'a było to, że za bardzo skupiła się na pracy. Jake jednak nie miał o tym pojęcia, a ona nie zamierzała wyprowadzać go z błędu. Nic nie usprawiedliwiało zachowania Wayne'a, nawet fakt, że jego obecna dziewczyna miała pełniejsze kształty. Emmę korciło, by zbiec po schodach i powiedzieć, co o nim myśli, żeby Rani poznała jego brzydki sekret... Tyle tylko, że nie chciała już widzieć tego człowieka, a w dodatku zrobiłaby z siebie idiotkę. – Przede wszystkim oczekuję uczciwości w związku – oznajmiła głośno, chociaż Jake o nic jej nie pytał.
R
– Nie przesadzasz? Regularny piątkowy numerek nazywasz związkiem? – zdziwił się.
L T
Popatrzyła na niego buńczucznie.
– Odpowiadało nam takie rozwiązanie – burknęła. – Chcesz powiedzieć, że odpowiadało tobie?
Emma przygryzła wargę. Nie chciała wypowiedzieć głośno słów, które cisnęły jej się na usta.
– Myślałam, że on też tego chciał. – Tak, tego akurat jestem pewien.
Potarła ręce, po których nagle przebiegł zimny dreszcz. Czuła, jak wszystko się w niej gotuje ze złości i z bólu. Wolała, by Jake uważał ją za zwykłą idiotkę i nie znał prawdy – a prawda była taka, że to ona okazała się naiwną, łatwowierną idiotką. – Czasami mam już serdecznie dosyć robienia tego, czego inni ode mnie oczekują... Zawiesiła głos na widok Wayne’a i Rani, których dostrzegła na ulicy w dole, przed włoską restauracją. Podczas gdy Rani czytała menu, Wayne 29
podniósł wzrok i spojrzał Emmie w oczy. Nie zamierzała pierwsza odwrócić głowy. Jak on śmiał? Ich cotygodniowe spotkania opierały się na kłamstwie. Widywali się miesiącami, a przez ten cały czas on ją oszukiwał. Zrobił z niej kompletną idiotkę. Wściekła, zrobiła coś, o co nawet by się nie podejrzewała – podniosła rękę i pokazała mu środkowy palec. Od razu poczuła się lepiej, zwłaszcza że Wayne najwyraźniej osłupiał i szybko uciekł wzrokiem. Emma skierowała spojrzenie na Jake’a. O dziwo, już nie była tak niepewna i skrępowana jak jeszcze przed chwilą.
R
– Czasami chcę żyć po swojemu i mieć gdzieś wszystkich i wszystko – oznajmiła.
– To zacznij już teraz, Em – poradził jej łagodnym, lecz stanowczym
L T
głosem. – Zmień swoje życie. Dla odmiany zrób to, na co masz ochotę. Popatrzyła w jego ciemne oczy, zastanawiając się jednocześnie, czego właściwie chciała. Nagle poczuła, jak opuszcza ją zdrowy rozsądek. Przysunęła się bliżej Jake'a, przez cały czas wpatrując się w niego. Czego chciała...
Zanim zdążyła się zorientować, że postępuje naprawdę nierozsądnie, ujęła twarz Jake’a w swoje dłonie i przywarła wargami do jego ust. – Właśnie na to czekałam – wyszeptała. Zaskoczony Jake zachwiał się i dopiero po chwili odzyskał równowagę. Jego dłonie spoczęły na biodrach Emmy, kiedy odwzajemniał pocałunek. Smakowała słodko, a zapach jej mydła i szamponu sprawił, że zakręciło mu się w głowie. Emma odetchnęła głęboko, opierając dłonie na jego torsie. Nagle poczuła się tak, jakby ocknęła się ze snu. Szeroko otworzyła oczy i cofnęła się o krok. 30
– Nie chciałam... Przepraszam – wyjąkała. – To było... – Miłe i przyjemne – dokończył za nią. Gdyby miał być szczery, musiałby przyznać, że to, czego doświadczył przed momentem, było zdecydowanie więcej niż miłe i przyjemne. – Nie wiem, dlaczego to zrobiłam – wyznała zmieszana. – Byłaś zdenerwowana i koniecznie chciałaś coś sobie udowodnić, a ja akurat znalazłem się pod ręką. – Z przyjemnością obserwował, jak się spłoszyła. Uśmiechnął się szeroko. – Muszę powiedzieć, że niezależnie od twojej motywacji, chętnie bym to powtórzył.
R
– Ja... Ja... – Przez chwilę nie mogła sklecić zdania. – Muszę już iść. Powinnam sprawdzić, czy mama jest już gotowa do powrotu. – Emmo? – Uniósł rękę, ale natychmiast ją opuścił, kiedy Emma znowu
L T
się odsunęła. – Nie powinnaś się tak przejmować. Naprawdę nic się nie stało, to był tylko pocałunek. Poza tym jestem pewien, że Wayne zrozumiał, co chciałaś mu tym przekazać.
Wzdrygnęła się gwałtownie, jakby ją uderzył. – To nie tak – zapewniła go. – Wayne nawet nie patrzył w naszym kierunku i wcale nie... Ech, wszystko jedno – zniechęciła się nieoczekiwanie. – Po prostu o
tym zapomnij. Bardzo cię przepraszam.
W słabym świetle sączącym się z okien restauracji zauważył wypieki na policzkach Emmy, zanim zdążyła się odwrócić i szybkim krokiem ruszyć do drzwi. Jake znów wsunął ręce do kieszeni i oparł się o balustradę w oczekiwaniu, aż jego ciało się uspokoi po tym niespodziewanym kontakcie. Pocałowałaś mnie tak, że nigdy o tym nie zapomnę, skarbie, pomyślał. Szkoda, że tak szybko się pozbierała. Nie miał nic przeciwko temu, by pomagać pięknym kobietom w potrzebie. Spojrzał na ulicę. Po Waynie nie 31
było ani śladu. Ciągle czuł na sobie zapach Emmy, świeży i niepowtarzalny. Miał nadzieję, że i ona nie zapomni o tym pocałunku. Oczekiwała uczciwości od kochanka, a on mógł jej to zapewnić, gdyż liczył na to samo. Patrzył, jak szła w stronę grupki osób zbierających się do wyjścia, i uśmiechnął się do siebie. Nadchodzący weekend ze ślubem zapowiadał się coraz atrakcyjniej. Emma odetchnęła głęboko, wyprostowała się i niepewnie ruszyła do stołu. Usiłowała zapomnieć o pocałunku z Jakiem Carmodym. Kelnerzy już zdążyli uprzątnąć naczynia po kolacji i na stole pozostał tylko pognieciony i
R
poplamiony żywnością obrus. W kierunku Emmy obróciło się kilka zaciekawionych twarzy.
– Emmo... – Stella zawiesiła głos i spojrzała na siostrę wymownie. – Nareszcie jesteś.
L T
Emmie zrobiło się gorąco, a jej policzki zapłonęły.
– Przepraszam – wydusiła z siebie. Nie miała pojęcia, co powiedzieć, więc bezradnie pomachała ręką przed twarzą. – Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem.
– Zaczęliśmy się zastanawiać, czy przypadkiem nie wymknęliście się oboje bez pożegnania – uśmiechnęła się Stella. – Mam na myśli ciebie i Jake’a.
– Tylko rozmawialiśmy. – Sięgnęła po torebkę. – Mamo, jesteś gotowa do wyjścia? Mam jeszcze dzisiaj trochę pracy. Nie czekając na odpowiedź, zaczęła obchodzić stół i żegnać się ze wszystkimi. – Mogę się z wami zabrać? – Stella sięgnęła po torebkę. – Ryan odwozi swoich rodziców do domu, a ja chciałabym w tym tygodniu parę razy położyć się wcześniej spać. Muszę pięknie wyglądać na ślubie. 32
– Pewnie. – Emma odsunęła się od Jake'a, który do niej podszedł, i wymamrotała kilka słów na pożegnanie, nie patrząc na niego. Z bezpiecznej odległości po drugiej stronie stołu ruszyła ku schodom. – Na pewno dobrze się czujesz, Em? – spytała Stella z niepokojem, kiedy jechały do domu. – Strasznie jesteś milcząca. – Wayne przyszedł do restauracji, kiedy my tam byliśmy – wyznała niechętnie. – Zjawił się z narzeczoną. – Och, Emmo – westchnęła Stella. – Tak mi przykro. Rozstaliście się zaledwie miesiąc temu, prawda?
R
– A czego się spodziewałaś? – wtrąciła się matka z tyłu. – Gdybyś obracała się wśród odpowiednich ludzi, tak jak twoja siostra, a nie chowała w tej pracowni, i to każdej nocy, to znalazłabyś sobie kogoś odpowiedniego.
L T
– Wcale się nie chowam – zaprotestowała Emma. Stella troskliwie zajmowała się matką, spełniając jej wszystkie zachcianki, a potem zakochała się z wzajemnością w przystojnym bogaczu. W oczach Bernice Byrne była niedoścignionym ideałem. Emma nawet nie próbowała jej dorównać. – Lubię to, co robię, mamo.
– Jasne. Tak samo jak po powrocie ze szkoły lubiłaś sprzątać cudze toalety i ustawiać towary na półkach w supermarkecie. – Najwyraźniej matka Emmy była w nastroju na konfrontację. – Pamiętam to doskonale. Moim zdaniem ten cały wyrób mydeł to tylko jeszcze jeden pretekst, żeby nie spotykać się z ludźmi. Emma zacisnęła usta, by powstrzymać pełne złości słowa. „Tak, mamo? – chciała powiedzieć. – A pomyślałaś może, gdzie byśmy teraz były, gdybym tego nie robiła? Zastanowiłaś się kiedyś nad tym? Pozwól, że ci to wyjaśnię – mieszkałybyśmy w wynajętej norze w kiepskiej dzielnicy, na pewno nie w domu babci”. 33
– Mamo, to nie jest w porządku – wtrąciła Stella ostro. – Nie da się ukryć – westchnęła Emma i zerknęła na odbicie matki w lusterku. – Ale życie nie zawsze jest w porządku, prawda, mamo? Czasami zdarza się nam cierpieć, a wtedy mówimy coś, co należałoby zachować tylko dla siebie. Dlatego ci wybaczam. Wcale nie jest ci przykro z powodu Wayne’a, Stello, i mnie również. Tak naprawdę wcale nie chcę o tym opowiadać. Nie chcę ani myśleć, ani mówić o tym człowieku. – Pewnie, że nie, skoro wolisz chować się wśród palm i całować tego beznadziejnego Jake'a Carmody jak byle flądra – burknęła matka, ani trochę nieskruszona.
R
Emma drgnęła na wspomnienie tamtej chwili. I pomyśleć, że akurat matka musiała zobaczyć to niefortunne zajście.
L T
– Jake wcale nie jest beznadziejny – wycedziła, z trudem powściągając złość. – A poza tym prowadzi bardzo dobrze prosperującą kancelarię prawa handlowego.
Pomijając sprawę nocnego klubu, wiedziała o Jake’u dość, aby mieć świadomość, że przed laty ciężko pracował, imając się zajęć, które pomogły mu opłacić studia. Tymczasem Ryan odziedziczył pieniądze po przodkach. Skończył nauki ścisłe i miał doktorat z mikrobiologii, a wszystkie wydatki pokrywał jego tata. Na dwa lata pojechał do Afryki, gdzie pracował społecznie, i dopiero po powrocie związał się ponownie ze Stellą. Kątem oka zauważyła, że Stella niespokojnie się wierci. – Co się stało? – spytała Emma. – Jake cię pocałował? – zapytała Stella niepewnie. – Znaczy się, w policzek? – No, niezupełnie. – Emma ponownie uniosła wzrok do lusterka, żeby zerknąć na matkę. – Mama dobrze to ujęła. To było raczej tak, jakbym... ja go 34
pocałowała. – Tym razem zamiast się zawstydzić, uśmiechnęła się na to wspomnienie. – A dlaczego pytasz? – Och, tak tylko. Hm... Ty i Jake? – Emma usłyszała rozbawienie w głosie siostry. – Byłoby fajnie, gdybyś... – Nie, nie byłoby fajnie – przerwała jej Emma szybko. – Znasz go. Każda kobieta w Sydney go zna, co o czymś świadczy. To podrywacz i tyle. – Ale... – Nie ma żadnych ale.
R
– Niech ci będzie – ustąpiła Stella. – Ale... Ale nasz ślub da wam obojgu czas, żeby nadrobić zaległości i trochę powspominać. O ile dobrze pamiętam, całkiem go lubiłaś, kiedy byliście młodsi.
L T
– Tak. To było dawno, dawno temu, w bardzo odległej galaktyce – mruknęła Emma zgryźliwie.
– Nie tak znowu bardzo odległej, Em. Jake mieszka teraz w Bondi, zaledwie godzinę drogi spacerem po plaży... jeśli masz ochotę. – Nie mam i nie będę miała.
Jednak kiedy tego wieczoru kładła się do łóżka, nie mogła wymazać go z pamięci. W skrytości ducha cieszyła się na spotkanie z Jakiem, ponieważ pragnęła się upewnić, że dawne zauroczenie definitywnie należy już do przeszłości. Pomijając wszystko inne, nie mogłaby umawiać się z właścicielem podejrzanego klubu ze striptizem. Ten człowiek fatalnie traktował kobiety i wykorzystywał je do własnych celów – zarówno dla osobistej satysfakcji, jak i do powiększania swojego konta w banku.
35
ROZDZIAŁ CZWARTY Zrezygnowana Emma stłumiła ziewnięcie. Dyskretnie zerknęła na zegarek i pomyślała z irytacją, że wieczór panieński Stelli nigdy się nie skończy. Minęło wpół do pierwszej. Striptizer zrobił swoje już dawno temu i wyszedł przy wtórze histerycznego śmiechu dziewczyn, zignorowawszy wcześniej kilka zdecydowanie nieprzyzwoitych propozycji. Dziewczyny siedziały teraz wokół stołu Emmy i osuszały do końca butelkę wódki. Emma przez cały wieczór sączyła jeden jedyny kieliszek
R
wina. Musiała myśleć trzeźwo. Nadal czekała ją realizacja sześciu zamówień, które powinna zrealizować po wyjściu gości.
Zerknęła na przyjaciółki, których szkliste spojrzenia świadczyły o
L T
różnym stopniu upojenia alkoholowego. Joni wlała do swojego kieliszka resztki trunku, a butelkę położyła na boku i przeturlała po blacie. – Czy któraś z was, dziewczyny, musi rano iść do pracy? – spytała Emma znacząco.
– Przecież jutro piątek – powiedziała Joni, leniwie kręcąc butelką. – W piątki i tak nic się nie robi.
– Nie chcę psuć imprezy, ale tak się składa, że jeszcze dzisiaj w nocy muszę dokończyć pracę – westchnęła Emma. Karina wycelowała w nią palec. – Emmo, musisz sobie poukładać życie. – Opróżniła kieliszek, energicznie postawiła go na stole i wybełkotała: – Poważnie, twoje zaniedbane hormony na pewno już wyparowały w eter. Kiedy ostatnio dałaś się bzyknąć? – Kar, daj spokój. – Stella posłała Emmie zatroskane spojrzenie. – Zerwała z chłopakiem zaledwie parę tygodni temu.
36
Karina usiłowała przyjrzeć się Emmie, ale jej zielone oczy były zbyt zamglone. – Miałaś chłopaka? – zdziwiła się. Emma wyraźnie widziała powątpiewanie w jej oczach. Jak ci się udało znaleźć czas na faceta? – zdawały się pytać. – To właściwie nie był chłopak w pełnym znaczeniu tego słowa. – Podniosła kieliszek i przytknęła go do ust. – Miałam go pod ręką. Powiedzmy, że to był kolega do łóżka. – Nawet jeśli Wayne postrzegał ich związek w taki sposób, Emma nie uważała, że koledzy do łóżka mają prawo oszukiwać i
R
zdradzać. Gdy ucichły chichoty, popatrzyła na Karinę. – Powinnaś znać pojęcie facetów do łóżka.
– Faceci do łóżka nie są mi obcy. – Karina uśmiechnęła się szeroko, a
L T
potem uniosła rękę. – No dobra, dosyć tych wyznań. Zgłodniałyśmy dziewczyny, co nie?
A ponieważ ty jesteś jedyną trzeźwą osobą w naszym gronie, może spełnisz dobry uczynek i pofatygujesz się po kilka świeżych hamburgerów ze sklepu?
– I koniecznie frytki – dodała Joni, wpychając sobie do ust kolejną czekoladkę.
– Pojadę do baru – zaproponowała Emma. – Jest bliżej niż sklep. – Nie, mowy nie ma. – Karina pokręciła głową. – Chcemy prawdziwych hamburgerów z prawdziwym mięsem, a nie paskudnych bułek ze smażonym kartonem. – Tak jest – przytaknęła Joni. – I do tego hamburgery mają być z bekonem. Stella pochyliła się ku Emmie. – Skarbie, zgódź się, proszę – szepnęła. – Przecież wiesz, że cię 37
strasznie, okropnie kocham – wymamrotała niewyraźnie i wyciągnęła portmonetkę z torebki. – Ja stawiam. Emma ze znużeniem podniosła się z krzesła. W tym momencie była gotowa zrobić wszystko, żeby tylko dały jej spokój. – No dobra – powiedziała. – Ale tylko pod warunkiem, że zabierzecie swoją kolację i zjecie gdzie indziej. Bardzo was przepraszam, ale naprawdę mam pilną robotę. – Dobra z ciebie dziewczyna, Em. – Stella wstała i otoczyła ręką szyję Emmy, a następnie poklepała ją po plecach i uśmiechnęła się. – Zmykaj.
R
– Mówiłem ci, że jeszcze nie śpią – powiedział Ryan, gdy limuzyna toczyła się po podjeździe przed domem Byrneów.
Odwieźli już resztę gości wieczoru kawalerskiego, ale Ryan uparł się, że
L T
przed powrotem do domu koniecznie musi ucałować Stellę na dobranoc. Jake nie miał nic przeciwko przejażdżce. Czuł się w obowiązku dopilnować, żeby nic złego nie przytrafiło się Ryanowi przed najważniejszym wydarzeniem w jego życiu.
Ta wizyta nie miała, rzecz jasna, nic wspólnego z faktem, że gospodynią wieczoru panieńskiego była Emma.
– Nie jestem pewien, czy będą zachwycone, jeśli wedrzemy się na ich imprezę. – Jake wypił tego wieczoru kilka piw, więc czuł się lekko rozleniwiony. Wcześniej jednak zapewnił Stellę, że zatroszczy się o Ryana i całkiem dobrze wywiązywał się z obietnicy. Popatrzył na wstawionego przyjaciela, a następnie skierował wzrok na oświetloną pracownię. – Jak myślisz, co robią dziewczyny podczas wieczoru panieńskiego? – Zaraz się przekonamy. – Zaniepokojony Ryan sięgnął do klamki. – Spokojnie, stary. Obiecałem Stelli, że odstawię cię do domu w jednym kawałku. 38
– Ho ho... – mruknął z aprobatą Ryan, gdy reflektory limuzyny omiotły zakręt, oświetlając kobietę, która właśnie zaglądała do wnętrza jakiegoś auta. – Ładny tyłeczek. Jake zamrugał na widok pośladków w legginsach wystających zza otwartych drzwi samochodu, a następnie przez chwilę delektował się widokiem szczupłych ud i kształtnych łydek nad parą srebrnych szpilek. Momentalnie poczuł przypływ zainteresowania. – Lepiej uważaj – mruknął z uśmiechem. – Jesteś już prawie żonaty. – Co nie znaczy, że umarłem – odparł Ryan.
R
Jake skupił uwagę na czymś, co wyglądało jak neonowa naklejka o kształcie dłoni przylepiona do pośladków dziewczyny.
– Co tam jest napisane? – Wytężył wzrok. Słowa „Poklep mnie” za-
L T
migotały na złoto. – Z przyjemnością – mruknął, uśmiechając się jeszcze szerzej. Nagle jednak jego uśmiech przygasł. – Czy to przypadkiem nie jest samochód Emmy?
– Chyba faktycznie. – Obaj mężczyźni popatrzyli po sobie. – To naprawdę Emma?
Nie odrywali od niej wzroku, kiedy wyłaniała się z samochodu. Wrzuciła puszkę napoju do tekturowego pudła opartego na biodrze, a następnie wyprostowała się i znieruchomiała w świetle reflektorów. Wyglądała jak spłoszona, długonoga gazela. Jake wpatrywał się w nią z osłupieniem. W legginsach i białym topie bez rękawów Emma prezentowała się wprost rewelacyjnie. Jake pomyślał, że niejedna modelka mogłaby pozazdrościć jej sylwetki. – Uważaj, bo oczy wyjdą ci z orbit – mruknął do Ryana. – Emma wkrótce zostanie twoją szwagierką. Sam nie musiał się hamować, dlatego bez żadnych wyrzutów sumienia 39
napawał wzrok widokiem Emmy. Po chwili wysiadł z auta i oparł łokieć o uchylone drzwi. W powietrzu poczuł zapach hamburgerów. – Witaj, Emmo. Świetnie wyglądasz. Przyszło mu do głowy, że zachowuje się jak jakiś cholernie zakłopotany nastolatek. Gdzie się podziała jego słynna łatwość nawiązywania kontaktów? Cóż, najwyraźniej mózg nie funkcjonował mu jak należy, gdyż cała krew odpłynęła z niego w niższe rejony. Emma patrzyła na niego, jakby ujrzała ducha. – Jake? Co ty tutaj robisz? – Zamrugała, po czym dumnie uniosła głowę.
R
– Nie powinno cię tu być – burknęła przez zaciśnięte usta. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi.
– Ostrożnie! – zawołał za nią, ale było już za późno.
L T
Rzucił się ku Emmie, kiedy jej szpilka niebezpiecznie się wykrzywiła, a noga wykręciła w kostce. Usłyszał głośne przekleństwo, a następnie Emma wylądowała na pupie tuż przed nim, razem z pudłem, w którym niosła prowiant dla koleżanek, jak się domyślił.
Ryan szybko podniósł karton. Przez chwilę stał niepewnie, przestępując z nogi na nogę.
– Idę po Stellę – wymamrotał w końcu i umknął do domu. – Wszystko w porządku? – Jake przykucnął obok Emmy i sięgnął do jej łokci. – Nic ci się nie stało? Emma jęknęła, nie tyle z bólu, który promieniował z jej łydki, ile z powodu upokorzenia spowodowanego widowiskowym upadkiem na oczach tego mężczyzny. Czuła na sobie dłonie Jake'a, a jego ciepły oddech owiewał jej twarz. Zamknęła oczy. – Chcę umrzeć – oznajmiła cicho, a on w odpowiedzi tylko się roześmiał. 40
Zanim zdążyła go powstrzymać, zdjął oba jej buty i delikatnie dotknął kostki. W jego głosie dało się słyszeć łagodną troskę, przemieszaną z rozbawieniem. – A więc dziewczyny w taki sposób zabawiają się na wieczorach panieńskich – zauważył. – Właśnie zastanawiałem się nad tym razem z Ryanem. Chciała odsunąć się od niego, ale nagle poczuła, że jej legginsy zahaczyły o coś na szorstkim betonie. Rozległ się dźwięk rozdzierania materiału. Emma zamarła z przerażenia. – Nic mi nie jest – wycedziła przez zaciśnięte usta. Była przekonana, że zaraz umrze z zażenowania. – A teraz odejdź.
R
Obszedł ją, wsunął od tyłu dłonie pod jej pachy i uniósł ją. Mimowolnie przytuliła się niemal nagimi plecami do jego potężnego ciała.
L T
– Powiedziałam, że nic mi nie jest. – Usiłowała się odsunąć, ale on ani drgnął.
– Spróbuj oprzeć ciężar ciała na tej nodze – polecił.
Poczuła ból w kostce, kiedy postawiła stopę na ziemi, ale na szczęście udało jej się nie dać niczego po sobie poznać. – Widzisz? Wszystko dobrze. – Tak, widzę.
Dziewczyny wybiegły z pracowni w chwili, gdy Jake brał ją w ramiona. Odruchowo przytuliła się do niego, a wtedy przeszedł przez próg domu i wniósł ją do środka. – Wszystko w porządku, Stella, bez obaw – zwróciła się Emma do siostry, siadając na starej kanapie. W tej chwili najbardziej martwiła się stanem rozdartych legginsów. – Mogłabyś mi podać ten sarong z fotela? – Zimno ci? – spytała niespokojnie Stella. – Może chcesz koc? – Nie, i przestań się tak mną przejmować. 41
Stella ściągnęła sarong z fotela. – Wcale się nie przejmuję – powiedziała. – Akurat. – Emma chwyciła tkaninę. – Dzięki. – Zanim pójdę, chciałabym powiedzieć, że Karina... – Wymieniła spojrzenie z Jakiem, który tylko pokręcił głową. Emma popatrzyła na nich z przejęciem. – Co jest? Stella zasłoniła usta dłonią. – Mniejsza z tym – odparła po chwili.
R
Jake przykucnął przed Emmą, dotknął jej kostki i zaczął wydawać polecenia.
– Stella, pożegnaj się z dziewczynami, a potem zechciej łaskawie po-
L T
całować narzeczonego i odesłać go do domu.
Słysząc te słowa wypowiedziane rzeczowym tonem, dziewczyny rozchichotały się hałaśliwie, a Emma wpadła w panikę.
– Nie, zostań, Stell. Niech Jake pójdzie. – Popatrzyła na niego wrogo, okrywając się sarongiem. – Jestem pewna, że ma milion rzeczy do zrobienia. Spojrzał jej w oczy, a następnie znów opuścił wzrok na stopę. – Przydałoby się trochę lodu – oznajmił. – Stella, mogłabyś go przynieść, zanim wyjdziesz?
Kilka sekund później Stella podała mu opakowanie mrożonego groszku z lodówki Emmy. – Czuję się odpowiedzialna... – zaczęła. – A nie powinnaś – przerwała jej Emma. – Wszystko było w porządku, dopóki nie pojawili się ci dwaj. – Wobec tego jeden z nich zajmie się szkodami, które spowodował. – Jake położył prowizoryczny zimny okład na kostce Emmy i ruchem dłoni 42
odprawił jej siostrę. – Stella, idź odprowadzić gości i pożegnaj się z narzeczonym. Wezwałaś taksówkę, prawda? Pokiwała głową. – A potem jak najszybciej się połóż, zbliża się twój wielki dzień – dodał. – Jeśli jesteś absolutnie pewien... – Stella zerkała raz na niego, raz na siostrę, a Emma nie mogła zdecydować, czy naprawdę słyszy przekorę i rozbawienie w głosie siostry, czy tylko się jej wydaje. – Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, Em. Następnie znikła za drzwiami wraz z resztą paczki, pozostawiając
R
Emmę sam na sam z Jakiem. Głosy dziewczyn wkrótce ucichły i w pomieszczeniu zapadła cisza. Emma miała wrażenie, że jej serce bije w tempie miliona uderzeń na minutę i była pewna, że Jake doskonale to słyszy.
L T
– Ty też musisz iść – przypomniała mu. – Limuzyna...
– Mogę wezwać kierowcę ponownie. Jest zarezerwowany i opłacony do trzeciej nad ranem. – Ściszył głos.
– Chyba że chcesz, żebym został dłużej. Pochylił głowę nad jej stopą, więc nie widziała jego oczu, tylko ciemne włosy i mocne ramiona, na których opinała się czarna koszula. Zanim zdołała zaprotestować, Jake się wyprostował.
– Nie wydaje się spuchnięta – oznajmił. – Czy na pewno nic innego cię nie boli? – Na pewno. – W swojej pracy na pewno widywał mnóstwo gołych pośladków, ale nie zamierzała pokazywać mu swoich. – Sama się sobą zajmę. – W tej chwili nie jestem zainteresowany twoim apetycznym tyłeczkiem, Emmo – powiedział, a ona zastanowiła się, czy przypadkiem nie wypowiedziała swoich myśli głośno. I co to znaczyło, że „w tej chwili nie jest zainteresowany”? 43
Odsunęła torebkę mrożonego groszku. – Mogę chodzić. – Wstała, przytrzymując brzegi sarongu, i zrobiła trzy niepewne kroki. – Widzisz? Teraz chcę iść do łóżka. Doceniam twoją troskę, ale wolałabym, żebyś sobie poszedł. Jake oczywiście puścił jej słowa mimo uszu. – Powinnaś odpocząć, żeby do soboty odzyskać formę. – Ponownie wziął ją na ręce i ź łatwością przeniósł przez pokój. Następnie położył ją na ukrytym za parawanem łóżku i znowu przyłożył groszek do jej kostki. – Pamiętaj, że jako drużba mam zarezerwowany pierwszy taniec z tobą.
R
Raz już jej pomógł i dzięki niemu zachowała godność. Teraz wydawał się tak szczerze przejęty, że uśmiechnęła się mimowolnie.
– Przy tobie raczej o tym nie zapomnę. – Musiała przyznać, że przy-
L T
jemnie było dać się porozpieszczać. Czuła, że nieco się odpręża. – Dziękuję. Mam wrażenie, że powróciłam do czasów dzieciństwa. Brakuje mi tylko ciepłego mleka z miodem.
– Ciepłego mleka z miodem? – powtórzył. – Moja mama używała tego jako lekarstwa na wszystkie dolegliwości. – W myślach dodała, że było to mniej więcej dwadzieścia lat temu. Jake wcale się nie zdziwił, że po tych słowach zamilkła i posmutniała. Wiedział, że Emma zawsze była skryta, podczas gdy towarzyska i otwarta Stella bez trudu nawiązywała przyjaźnie. Po śmierci ojca introwertyczna Emma jeszcze bardziej zamknęła się w sobie. Nie spuszczając z niej spojrzenia, wdychał jej świeży, kobiecy zapach. – Nie mam mleka ani miodu, ale mogę pomóc ci inaczej. – Delikatnie pocałował ją w czoło. Usłyszał, jak Emma wstrzymuje oddech. Przesunął wzrok na jej usta i poczuł, jak wzrasta mu ciśnienie krwi. 44
– Nie rób tego – wyszeptała bezgłośnie. – Dlaczego? – mruknął. – Ostatnio ty mnie pocałowałaś. Nie mogę odwzajemnić się tym samym? – To było co innego. – Mówiła bez tchu, a on odniósł wrażenie, że najchętniej zapadłaby się pod ziemię. – Tak – powiedział, przypominając sobie tamtą chwilę. – To rzeczywiście było co innego. – Zachowałam się impulsywnie i samolubnie. Wykorzystałam cię. Wyprostował się i popatrzył jej w oczy, niemal fioletowe w słabym świetle lampy nad łóżkiem.
R
– Nie miałem nic przeciwko temu. Bądźmy szczerzy, ty również. – Zauważył, że na jej policzkach wykwita rumieniec, i poklepał ją po nodze. –
L T
Uwierz mi, ten surfer nie był dla ciebie.
– A ty skąd to wiesz? – Wpatrywała się w niego z uwagą. – Ja z całą pewnością wiem o twoim obecnym życiu raczej niewiele poza tym, że pracujesz w seksbiznesie. – W jej głosie zabrzmiała wyraźna dezaprobata. – Jesteś właścicielem nocnego klubu, więc nie wstydzisz się wykorzystywać biednych kobiet, często takich, które nie mają wyboru. Tak się nie robi – kontynuowała. – Prawda?
– Nie kupiłem nocnego klubu, tylko otrzymałem go w spadku po śmierci Earla. – Earla? – Zmarszczyła brwi. – Jakiego znowu Earla? – To mój ojciec. – Och – westchnęła cicho. – Twój tata był właścicielem tego lokalu? – Nie powiedziałbym o nim „tata”. To słowo mogłoby sugerować bliskość, a o żadnej bliskości nie było mowy. 45
– Nie potrzebował rodziny, nie potrzebował nikogo. – I tylko nie mów, że powinienem zamknąć ten lokal na cztery spusty, aby z King’s Cross zniknęła przynajmniej jedna parszywa spelunka. Pamiętaj, muszę mieć na względzie dobro personelu. Nawet znalazłem potencjalnego nabywcę, ale negocjacje są w toku. Nie chcę, żeby ktokolwiek na tym ucierpiał. – Och. No tak. Oczywiście – zawiesiła głos, a jej oczy złagodniały. Od lat nie czuł się przy kimś tak niepewnie. Dotąd zawsze sam podejmował decyzje i kontrolował własne życie. Tym razem coś się zaczęło zmieniać. Zacisnął zęby, nie mogąc się zdecydować, czy to mu odpowiada, czy nie.
R
– A twoja mama? – usłyszał przyciszony głos Emmy. – Czy ona...?
L T
– Moja matka mieszka w Ameryce Południowej i nie utrzymujemy kontaktu.
Po prawie dwudziestu latach nadal czuł się fatalnie z tym, że matka go porzuciła. Zdawał sobie sprawę z tego, że przez to w zasadzie nie potrafił nawiązać z nikim bliższej relacji.
– Nie masz jakiegoś rodzeństwa, które mogłoby ci pomóc? Dalszych krewnych? – dopytywała się Emma. – Nie.
– W takim razie musi ci być ciężko, skoro wszystko jest na twojej głowie – zauważyła. W odpowiedzi wzruszył ramionami. – Jakoś sobie radzę. – Przyzwyczaił się do samodzielności i nie zamierzał z niej rezygnować, dla nikogo. Emma skinęła głową i z zadumą poprawiła sarong na nogach. – Przykro mi, jeśli uważasz, że jestem przewrażliwiona, ale po prostu 46
mam bardzo zdecydowane poglądy na temat mężczyzn, którzy wykorzystują kobiety do własnych celów – powiedziała po chwili. Domyślił się, że tak naprawdę miała na myśli surfera. – Przyjmuję to do wiadomości i rozumiem – powiedział. – Mimo to przykro mi z powodu twojego taty... – Umilkła na widok jego miny. – Widzę, że ta sprawa jest dla ciebie trudna. Jeśli wolisz... – Tak, wolę zostawić ten temat – przerwał jej, wyraźnie zirytowany. – Hm... Jak ci się udał wieczór z chłopakami? – Bez protestów zmieniła temat.
R
Nie wydawała się spieszyć z wykopaniem go z domu. Jake nie miał pojęcia, czy to dobry znak.
– Ry może mnie jutro potrzebować, żebym mu przypomniał, że dobrze
L T
się bawił – uśmiechnął się. – Niemało wypił.
– Czy to oznacza, że odwiedziliście Kings Cross? – domyśliła się. – Żaden wieczór kawalerski nie obejdzie się bez przystanku w Kings Cross. To wręcz obowiązek pana młodego i jego kumpli. Niestety – dodał i pomyślał, że jest chyba jedynym facetem hetero w Sydney, którego nie kręcą striptizy.
– Jeśli chodzi o dziewczyny, to skorzystałyśmy ze striptizera na zamówienie. Przyjechał tutaj, żeby zrobić swoje. – Wymownie pokręciła głową i podciągnęła kolana do piersi, owijając stopy krawędzią sarongu. – I jak wypadł? – zainteresował się Jake. – Trzeba przyznać, że to był stuprocentowy samiec. Niezły byczek. – Gdy tylko wypowiedziała te słowa, mimowolnie uniosła ręce i zasłoniła zarumienione policzki. – Nigdy nie widziałam, żeby facet się rozbierał... A w każdym razie w taki sposób. – Przygryzła wargę, wściekła na siebie, że znowu czuje się skrępowana. 47
– Widzę, że inną miarą oceniasz mężczyzn, a inną kobiety? – spytał przekornie. – Rozumiem, że dziewczyny mogą patrzeć na rozbierającego się mężczyznę, ale jeśli to faceci oglądają striptizerkę, to odsądzasz ich od czci i wiary? – Muszę przyznać ci rację – powiedziała z zakłopotaniem. – Uwierzysz, jeśli oświadczę, że wcale nie patrzyłam, kiedy się rozbierał? – Obawiam się, że nie. – Przysunął się bliżej. – Trudno. Przynajmniej nie żałuję, facet naprawdę był boski. – Muszę przyznać, że wczoraj wieczorem ty też wyglądałaś bosko. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
R
– Przyjemnie było ładnie się ubrać i dla odmiany poczuć atrakcyjnie. – Powinnaś próbować tego częściej.
L T
– Czego powinnam próbować? – Uśmiech znikł z jej ust, odsunęła ręce od twarzy. Jej oczy pociemniały. – Powinnam częściej próbować wyglądać atrakcyjnie? Wielkie dzięki.
– Chodzi mi o rozrywkę, Emmo – wyjaśnił cierpliwie. – Postaraj się sprawić sobie więcej rozrywki.
Nawet nie zauważył, że przesunął dłonie tak, że teraz znajdowały się tuż obok ud Emmy, tak blisko, że wyczuwał ciepło bijące od jej ciała. Wstał. Gdyby pozostał jeszcze chwilę tuż przy Emmie, doszłoby do czegoś, o czym wolał nie myśleć – przynajmniej nie dzisiejszego wieczoru. – Chyba już nie jestem ci potrzebny. Lepiej sprawdzę, czy z Ryanem wszystko w porządku. Nie słyszałem, żeby limuzyna odjeżdżała. – Nie wiedział, co go podkusiło, żeby dodać: – Noc jeszcze młoda. Równie dobrze mogę iść sobie poużywać... Mrugnął wymownie, a przecież nigdy tego nie robił. Kiedy Emma spojrzała na niego z osłupieniem, tylko uniósł rękę, odwrócił się i odszedł. 48
– Dobranoc – rzucił przez ramię. Ruszył prosto do limuzyny na szczycie podjazdu. Uznał, że koniecznie musi pooddychać rześkim nocnym powietrzem i trochę oprzytomnieć. Tyle tytułem dotrzymywania złożonych samemu sobie obietnic. Miał nie wracać do przeszłości, a co z tego wyszło? Ruszył naprzód z życiem, zrobił coś ze sobą, a potem umarł Earl i stare nawyki powróciły. Wcale nie chciał, żeby Emma mieszała mu w głowie. Może powinien po prostu zostawić wszystko tak jak było: znajomych, przypadkowych przyjaciół... Bo niby co takiego zaszło?
R
Nieoczekiwanie przystanął. A to, że skosztował jej warg, poczuł bliskość jej ciała i uświadomił sobie, że była nim zainteresowana.
L T
Klamka zapadła. Było już za późno na powrót do dotychczasowego życia.
49
ROZDZIAŁ PIĄTY – Widziałaś kiedyś taki krajobraz? – Emma wychyliła się za barierkę balkonu przy pokoju, który tej nocy miała dzielić ze Stellą. – Trzeba przyznać, że świetnie wybrałaś miejsce na ślub. Wygląda to tak, jakby jakiś bóg rozpostarł zielony dywan nad Wielkim Kanionem, a potem przyprószył go mgiełką. – Było mi tym łatwiej, że to jeden z wujów Ryana jest właścicielem hotelu! – zawołała Stella z głębi pomieszczenia.
R
Znajdowały się na skraju skarpy w Echo Point, w słynnych Blue Mountains na zachód od Sydney. W dole rozpościerał się majestatyczny widok na dolinę Jamieson. Ponieważ zbliżał się wieczór, łagodne światło barwiło niebo na złoto.
L T
Stella dołączyła do Emmy na balkonie.
– Faceci nie mają takich widoków z miejsca, w którym się zatrzymali – powiedziała.
– To fakt – mruknęła Emma i poprawiła bluzę od dresu, gdyż robiło się chłodno. Panowie oraz rodzice Ryana nocowali w przytulnym pensjonacie w Katoombie, dwie minuty drogi stąd. – Ale jestem pewna, że znajdą sobie jakąś rozrywkę.
Nadal nieustannie rozmyślała o tym, co robił Jake, gdy wyszedł od niej. Z irytacją zacisnęła palce na chłodnym drewnie barierki. Mrugnął do niej porozumiewawczo. Doskonale wiedziała, na co się szykował. Właściwie dlaczego tak ją skręcało ze złości? Jego zachowanie przypomniało jej, że nadal był podrywaczem i przyciągał dziewczyny jak magnes. Najgorsze, że całował jak nikt inny na świecie...
50
Z trudem oderwawszy się od przygnębiających rozmyślań, wzięła siostrę pod rękę i poprowadziła ją do stolika. – Ryan nie może się doczekać jutra. Będzie cudownym mężem, urodzi wam się stadko dzieci, i będziecie żyli długo i szczęśliwie, tak jak to sobie wymarzyłaś. – Sięgnęła po dwa koktajle Cosmopolitan, wręczyła jeden kieliszek siostrze i wzniosła toast. – Wypijmy za twoją ostatnią panieńską noc. Rodzice Ryana zapłacili za cały ślub i wesele łącznie z noclegiem dla wszystkich. Ryan był ich jedynym dzieckiem, a cała impreza z pewnością nie spowodowała znacznej wyrwy w ich budżecie.
R
– Wychodzisz za najprawdziwszego bogacza, Stell. My też mogłybyśmy opływać w pieniądze, gdyby tuż przed śmiercią tata nie podjął tak fatalnych decyzji finansowych.
L T
– Tak. – Stella pokiwała głową. – Mama nigdy nie pogodziła się z utratą majątku.
– I nie doszła do siebie po stracie męża. – Nawet teraz ich matka siedziała samotnie w swoim pięknie urządzonym pokoju w głębi korytarza. – Nawet zza grobu sprawia, że jej życie jest ponure i szare. Emma ani myślała dopuścić do tego, żeby jakikolwiek mężczyzna przejął nad nią taką kontrolę.
Stella odstawiła kieliszek i dotknęła dłoni siostry. – Dzięki tobie zachowałyśmy dach nad głową i chcę ci za to podziękować. – Jako starsza siostra ponosiłam odpowiedzialność za nasz dom. Nie mogłyśmy przecież wylądować na bruku. Ty zajmowałaś się mamą, to ja miałam łatwo. Jednak zależało mi też na karierze, a ty skoncentrowałaś się na znalezieniu odpowiedniego męża. – Fakt. – Stella uśmiechnęła się promiennie. – Teraz wychodzę za Ry51
ana i będę mogła ci pomóc. Już postanowiłam... – Stella... – 1 nawet rozmawiałam z nim o tym – ciągnęła Stella, jakby jej nie usłyszała. – Jeśli musisz, to pomóż mamie, a nie mnie. Stella popatrzyła jej prosto w oczy. – Nie chcesz zrezygnować z odrobiny niezależności i znaleźć sobie kogoś, kogo mogłabyś pokochać? Warto dzielić z kimś życie. – Miłość nie wchodzi w grę. – Pytanie Stelli wytrąciło ją z równowagi,
R
więc nerwowo wsunęła zimne dłonie pod pachy. – Wolę pożądanie. Jest znacznie mniej skomplikowane.
– Cierpisz po tym, co się zdarzyło z Wayne'em – zauważyła łagodnie Stella.
L T
– Powiedziałam ci wczoraj wieczorem, że to było pożądanie, a nie miłość.
– Kolega do łóżka? – mruknęła Stella, a potem pokręciła głową. – Nie wierzę w to ani trochę, Em. I nie obchodzi mnie, co mówisz. Naprawdę powinnaś kogoś pokochać, kiedy już się otrząśniesz po tym padalcu. Pamiętam, jak w dzieciństwie rozmawiałyśmy o mężczyznach, za których chciałybyśmy wyjść. Twój mąż musiał mieć dom nad morzem, kochać zwierzęta i mieć własną cukiernię z babeczkami. Emma uśmiechnęła się na wspomnienie dziecięcej fantazji. – A co z twoim zamkiem z kości słoniowej? – zapytała. – Zatrzymamy się w zamku, kiedy pojedziemy do Francji. – Stella upiła łyk drinka. – Nie będzie z kości słoniowej, tylko z cegieł, ale za to ma własnego średniowiecznego ducha. Emma usłyszała sygnał odebranej wiadomości tekstowej i wyciągnęła 52
telefon z kieszeni, żeby przeczytać esemes. „Jak tam widoki z miejsca, w którym jesteście? J. ” Zmarszczyła brwi, czując ucisk w brzuchu. „Bomba”, odpisała natychmiast. Potem odłożyła telefon i sięgnęła po drinka, zastanawiając się nad wyłączeniem aparatu. Musiała myśleć trzeźwo przed jutrzejszym dniem, a kontakt z Jakiem ogromnie ją rozpraszał. Po chwili pojawiła się nowa wiadomość. „Przywiozłaś ze sobą pracę? ”
R
Upiła łyk trunku i przez moment wpatrywała się w ekran, zanim odpisała: „Tak”.
Wyglądało na to, że nie zniechęcają go monosylabowe odpowiedzi,
L T
ponieważ niedługo potem przyszedł następny esemes.
„Nie wolno pracować. Ten weekend jest dla rozrywki”. Jake i rozrywka? Po jej grzbiecie przebiegł dreszcz. „Czy to blondynka? ”, odpisała.
„Mam na myśli pewną brunetkę. Spotkaj się ze mną na dole, o czwartej, na drinka”.
Dreszcz dotarł do kończyn. „Spędzam wieczór z siostrą. Jutro ma ślub”. Wyłączyła telefon i wepchnęła go do kieszeni. – Z kim esemesujesz? – Z Jakiem. – Posłała Stelli oskarżycielskie spojrzenie. – Coś się stało? – Zaprosił mnie na drinka. – Odwróciła wzrok. – Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? – spytała Stella z niekłamanym zaciekawieniem. – Nie. – Emma miała nieodparte wrażenie, że siostra coś insynuuje. 53
– Jake lubi kobiety, nie da się ukryć, ale to porządny facet i nie jest kłamliwą, wredną szują jak twój były. W tej chwili jeszcze nie wydaje się gotowy na związek, ale ty też nie, więc... Wybierzesz się na tego drinka? – Oczywiście, że nie. – Odwróciła się i spojrzała siostrze w oczy. Stella uśmiechała się półgębkiem, jakby nie do końca jej wierzyła. – To nasz ostatni wspólny wieczór. Przecież od jutra będziesz mężatką. Nie dodała, że chce wygospodarować chwilę na złożenie kilku zamówień i znalezienie paru nowych dostawców przez internet. – Tak czy owak, idę się wykąpać w tej niesamowitej wannie, którą
R
widziałam w tutejszym spa, i prędko nie wrócę. – Stella wstała i z kieliszkiem ruszyła do drzwi. – Nie mam nic przeciwko temu, żebyś zostawiła mnie na jakąś godzinę, jeśli zmienisz zdanie.
L T
– Nie zmienię. – Emma ruszyła za nią. – Posłucham muzyki. Tyle tytułem składania zamówień. W tej chwili ani trochę nie mogła sobie przypomnieć, czego potrzebuje, a muzyka wydawała się najbardziej kojącą opcją.
Telefon hotelowy zadzwonił, gdy Emma zamykała szklane drzwi balkonu. Stella wyciągnęła się na łóżku, po czym podniosła słuchawkę. – Tu pokój panny młodej – obwieściła z radością w głosie. – Przy telefonie panna młoda, która za moment będzie się rozkoszowała luksusową kąpielą przy świecach. – Uśmiechnęła się szeroko do Emmy. – Hm. W holu, za dziesięć minut. Jasne. Emma poczuła, jak jej serce raptownie przyspiesza. Usiadła na łóżku i zdjęła słuchawki. – Nie – powiedziała. – Ale to Ryan. – Stella przytuliła telefon do piersi. – Chłopaki zamówiły chińskie żarcie, a Ryan ma dla mnie ciasteczko z wróżbą. Czy to nie urocze? 54
– Nie, Stell, to wcale nie jest urocze, tylko chytre. To podstęp. – Emma położyła się i zamknęła oczy. – Jake to wszystko ustawił. Idę o zakład, że na dole czeka Jake, a nie Ryan. – Proszę cię, Em. Musisz iść, żeby się upewnić. Przecież ja nie mogę spotkać się z Ryanem przed ślubem, bo to przynosi pecha – dodała Stella. – A Ryan świetnie o tym wie. – Proooooszę... – wyjęczała Stella. – Niech ci będzie – burknęła zrezygnowana Emma i usiadła, przypinając iPoda do bluzy.
R
– Zgodziła się – poinformowała rozmówcę Stella i odłożyła słuchawkę, uśmiechając się szeroko. – Dzięki, druhno.
Emma wzięła gumkę z nocnego stolika i związała włosy w ciasny kucyk.
L T
– Robię to tylko dla ciebie i tylko dlatego, że jutro wychodzisz za mąż. Potem idę pobiegać.
– Nie spiesz się – usłyszała głos Stelli, gdy wychodziła z pokoju. Jake rozłączył się i uśmiechnął z satysfakcją. – Nie będziesz mnie potrzebował przez jakiś czas, Ry, prawda? – zwrócił się do kolegi. – Emma się zgodziła.
Ryan leżał na kanapie i sprawdzał na tablecie miejsce, do którego się wybierali w podróż poślubną. Podniósł jednak wzrok, gdy Jake wkładał czystą koszulkę. – Jesteś podstępny i chytry. – Inteligentny i chytry – sprostował Jake. – A twoja narzeczona ze mną współpracuje. – W takim razie ona też jest podstępna i chytra. – Po– stukał w ekran. – Sam nie rozumiem, dlaczego się z nią żenię. 55
Jake uśmiechnął się szeroko i poruszył wymownie brwiami. – Masz wątpliwości? Jeszcze nie jest za późno, żeby się wycofać. – Ale wesele jest już opłacone. Dlaczego mielibyśmy marnować porządny alkohol? – Fakt. – Jake usiadł na kanapie i wbił wzrok w przyjaciela. – Poważnie, Ry. Skąd taka życiowa decyzja? Ryan podniósł wzrok i Jake ujrzał skupienie na jego twarzy. – Kiedy poznasz kobietę, z którą zechcesz spędzić resztę życia, będziesz wiedział.
R
– Ale zaraz ślub? – Jake niemal się wzdrygnął na to słowo. – Dlaczego chcesz spędzić życie z jedną kobietą? Mężczyzna nie jest stworzony do monogamii.
L T
– Kto tak powiedział? – Ryan uśmiechnął się pobłażliwie. – Czytałem kiedyś artykuł na ten temat. O ile dobrze pamiętam, w jakimś renomowanym piśmie naukowym. – Widocznie jestem nietypowy.
– Może w tej chwili – upierał się Jake. – Dobrze pamiętam, jak ty i te bliźniaczki...
– Dawne czasy. Wtedy byłem na uniwersytecie i nie spotykałem się ze Stellą.
– Ale skąd wiesz, że ona jest tą jedną jedyną? – Od razu wiedziałem, że chcę mieć z nią dzieci. Jake wpatrywał się w człowieka, którego najwyraźniej nie znał tak dobrze, jak przypuszczał. – Cholera, facet... Walisz z grubej rury – mruknął. – Nie jesteś zainteresowany małżeństwem, ale to nie znaczy, że inni też nie są. 56
– Ale bez przesady. Dzieci? Ry podniósł wzrok i uśmiechnął się krzywo. – Tak, chcemy mieć dzieci. I to całą masę. – Nagle spoważniał. – Wiesz, w gruncie rzeczy chodzi o to, że kocham Stellę. Na dobre i na złe. Nawet nie chcę sobie wyobrażać życia bez niej. Jake też nie chciał sobie wyobrażać życia bez kobiet. Ale z jedną kobietą do grobowej deski? To byłoby absurdalne. Poczuł ucisk w piersi, zupełnie jakby Ryan zdradził ich przyjaźń i zostawił go na lodzie. – Powiesz mi wreszcie, dlaczego zabawiasz się w cwaniaka? – spytał Ryan. Jake wstał i sięgnął po kartę do pokoju.
R
– Ponieważ ta dziewczyna potrzebuje solidnego kopniaka w ten nie-
L T
wiarygodnie seksowny tyłeczek.
– Którego nie zauważyłem, pamiętaj.
– Tak, pamiętam. Musi wyleźć ze skorupy, w której się zamknęła, nie wiadomo jak dawno temu. Życie nie sprowadza się wyłącznie do pracy. Ry podniósł wzrok i zrobił zatroskaną minę. – Zamierzasz jej to wyjaśnić? Lepiej uważaj. Mówimy o
Emmie, a
to nie jest pierwsza lepsza kobieta. Poza tym zostanie moją szwagierką. – Mam tego świadomość – mruknął Jake. Uśmiechnął się z przymusem i sięgnął po kurtkę. – Możesz mi zaufać. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, momentalnie spoważniał i zaczął się zastanawiać nad swoimi słowami. Problem polegał na tym, że sam nie wiedział, czy może sobie ufać. Od chwili, gdy Emma Byrne weszła do klubu i popatrzyła na niego niebieskimi oczami, nie mógł przestać myśleć o tym, jak wygląda nago. Postanowił pokonać pieszo krótką trasę, aby odetchnąć świeżym gór57
skim powietrzem. Było chłodne i ożywcze, a on właśnie tego potrzebował, kiedy szedł ulicą Katoomba w kierunku hotelu dziewczyn. Minął kawiarnię, pełną piątkowych gości, i otulił się szczelnie kurtką. Przypomniał sobie, jak się czuł w pokoju z Ryanem. Miał wrażenie, że czegoś mu brakuje, został od czegoś odcięty, jakby Ryan zamierzał wstąpić do całkowicie niedostępnego klubu. Zacisnął zęby i podeptał niewielką stertę jesiennych liści, hałaśliwie rozrzucając je po chodniku. Sam nie miał najmniejszego zamiaru wstępować do klubu żonatych.
R
Ani mieć dzieci. Matka wykluczyła go ze swojego życia. – Wyglądasz identycznie jak twój ojciec – poinformowała go oskarżycielskim tonem, kiedy miał zaledwie pięć lat.
L T
Jake przypominał to sobie za każdym razem, gdy patrzył w lustro. Jego matka zostawiła męża, który ją zdradzał, a także podobne do niego dziecko, żeby rozpocząć nowe życie i nowe małżeństwo.
Tak, może i był podobny do ojca jak dwie krople wody, ale czy odziedziczył po nim charakter? Kiedy dorastał, wiele się nauczył o kobietach. W końcu ilu młodych chłopaków ma okazję spędzać życie na zapleczu nocnego klubu dla panów? Nieustannie otaczał go zapach tanich perfum i seksu. Zasypiał, zasłuchany w nieprzyzwoite odgłosy dobiegające zza cienkich jak papier ścian pokoju. Jako nastolatek odgradzał się od tych wszystkich dźwięków, usiłując odrabiać lekcje, bo zrozumiał, że jeśli chce uciec z tego miejsca i stać się lepszym człowiekiem niż ojciec, to musi się uczyć. Zacisnął zęby, gdy za zakrętem ujrzał hotel. Wolałby zginąć niż być taki jak Earl. Ojciec wykorzystywał kobiety, podczas gdy Jake szanował swoje partnerki. Dziewczyny, z którymi się spotykał, najczęściej poznawał w pracy. 58
Były pewne siebie, inteligentne i atrakcyjne, a poza tym rozumiały, na czym sprawy stoją. Jasno dawał im do zrozumienia, że nie jest zainteresowany trwałym związkiem, i wyjaśniał, że nie powinny oczekiwać nic poza tym, co był gotów im ofiarować. Przynajmniej traktował je uczciwie. Emma była przygotowana na to, że ujrzy w holu Jake’a, a nie Ryana, dlatego zrezygnowała z windy i powoli zeszła po schodach. Nie spieszyła się, a po drodze przystawała, by podziwiać kryształowe żyrandole i obrazy na ścianach.
R
Na widok Jake'a u podstawy schodów poczuła, że uginają się pod nią nogi. W tym momencie zrozumiała bez cienia wątpliwości: ten mężczyzna mógł zdobyć jej serce. Oparła się o balustradę i odetchnęła głęboko. Za-
L T
chowaj spokój, przykazała sobie. Musiała być chłodna, wyniosła i poirytowana. Myślał, że ją przechytrzył, ale ona wiedziała swoje. Zmarszczyła brwi. Przyszła tutaj tylko dlatego, że Stella ją poprosiła.
Wyprostowała się i skupiła na tym, by nie zaplątać się we własne nogi. – Dobrze się czujesz? – spytał Jake, gdy dotarła na sam dół. – A dlaczego nie? – Wpatrywała się w niego czujnie. – Uważasz, że mogłabym się źle czuć?
– Przez sekundę wydawało mi się, że się zachwiałaś. Pomyślałem, że może zemdlejesz i znowu będę mógł odgrywać rolę bohatera. – Wcale się nie zachwiałam, nie groziło mi omdlenie, a ty nie jesteś moim bohaterem. Jak rozumiem, nie ma też mowy o żadnych ciasteczkach z wróżbą. – Przeciwnie, jest mowa. – Z uśmiechem wziął ją za łokieć i poprowadził przez błyszczący od marmuru hol. Zatrzymał się przy stoliku kawowym i dwóch wygodnych fotelach obitych skórą. – Usiądź. 59
Wyciągnął z kieszeni dżinsów dwie karteczki, popatrzył na nie, a następnie położył jedną na kolanach Emmy. – To nie jest ciasteczko z wróżbą – mruknęła. – Muszę wyznać ze skruchą, że ciasteczka zjedliśmy, Ry i ja. Ale dla was zachowaliśmy wróżby. Rozwinęła kwadratowy papierek. – „Lepiej chodzić z kimś do łóżka niż do pracy” – przeczytała. – A co to za bzdura? Kto tak powiedział? A poza tym zależy, z kim się idzie do łóżka.
R
Mimowolnie wyobraziła sobie jednak, jak Jake przytula ją w miękkiej pościeli. Przez chwilę oddawała się niekontrolowanym fantazjom, wpatrując się w papierek przed sobą. Na litość boską...
L T
Z wysiłkiem uniosła głowę i popatrzyła na Jake'a pozornie obojętnym wzrokiem.
– Nie wyciągnąłeś tego z ciastka – oznajmiła. – Sami to wydrukowaliście.
Położył dłonie na udach i zrobił niewinną minę. – Niby dlaczego tak uważasz?
– Bo chciałeś wywabić mnie z pokoju.
– Musisz przyznać, że to dobry pomysł – uśmiechnął się szeroko. – Raczej oszukańczy. – Ejże, to nie tylko moja robota, ale i Ryana. Poczuła, że kąciki jej ust unoszą się w uśmiechu. – A co jest napisane na wróżbie Stelli? – „Jedno serce, dwie dusze”. Ry uznał, że to musi być coś odpowiednio romantycznego. Najwyraźniej Jake tak nie uważał. 60
– Pewnie będzie dziś spała z tą karteczką pod poduszką. – Emma postanowiła zakończyć rozmowę i demonstracyjnie wyciągnęła słuchawki z kieszeni bluzy. – No dobrze, skoro ta sprawa jest już wyjaśniona, to idę pobiegać. – Nie tak szybko. – Położył dłoń na jej ramieniu. – Pewnie chcesz powiedzieć, że po powrocie musisz wypisać jakieś zamówienia na mydło czy inne głupoty. Zgadza się? Taki miała zamiar, ale dotyk jego ręki sprawił, że poczuła pustkę w głowie. – Właściwie... – Unikasz mnie. Jake był stanowczo zbyt spostrzegawczy.
L T
R
– Niby dlaczego... – zaczęła, ale nie pozwolił jej dokończyć. – Ty to wiesz i ja to wiem – powiedział i popatrzył jej prosto w oczy. – Przyznaj się. – Do czego?
– Zależy ci na mnie – uśmiechnął się ponownie. – Jak bardzo ci na mnie zależy, Emmo?
Dotknęła dłonią czoła, usiłując zebrać myśli. – Przestań. Mam mętlik w głowie. To ostatni wieczór, który mogę spędzić z siostrą, zanim wyjdzie za mąż. Muszę być przy niej... jako druhna honorowa. – Oczywiście. I wrócisz do niej, ale jeszcze nie teraz. Nie będzie miała nic przeciwko temu – dodał. – Szczerze mówiąc, idę o zakład, że świetnie się bawi podczas kąpieli w spa. – To ty dzwoniłeś! – Przyznaję się bez bicia. A tak na marginesie, Stella skonfiskowała 61
twój laptop. – Co takiego? – Twoja siostra zgadza się ze mną, że potrzebujesz odpoczynku od pracy. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. – Rozmawialiście o moich potrzebach? – Wyobraziła sobie, jakie tak naprawdę ma potrzeby, i z zakłopotaniem zawiesiła głos. – Spokojnie, przecież nie o wszystkich. Stella chce, żebyś się świetnie bawiła podczas jej ślubu i wesela. W takiej chwili nie powinnaś myśleć o
R
zamówieniach i planach. Twoja siostra martwi się o ciebie. Szczerze mówiąc...
– Co to wszystko ma znaczyć? – przerwała mu podniesionym głosem.
L T
Kilkoro gości popatrzyło na nich z zainteresowaniem.
– To nie jest odpowiednie miejsce – mruknął cicho Jake, a następnie przyciągnął ją do siebie, zanim zdążyła zaprotestować.
Znalazła się tak blisko, że czuła ciepło bijące od jego ciała, a jego droga kurtka pachniała skórą.
– Miejsce? – powtórzyła. – Miejsce na co? Ujął jej dłoń.
– Może pójdziemy na spacer i się przekonamy?
62
ROZDZIAŁ SZÓSTY Emma zamrugała. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że nadal trzyma słuchawki w wolnej ręce, gdyż druga uwięziona jest w największej i najcieplejszej dłoni, z jaką kiedykolwiek miała kontakt. – Miałam pobiegać – wydusiła z siebie, uwalniając dłoń z jego uścisku. – Naprawdę, wyszłam pobiegać. Przyszło jej do głowy, że zachowałaby się najrozsądniej, gdyby wróciła biegiem aż do Sydney. – Pobiegamy razem – oznajmił. Zerknęła na jego skórzaną kurtkę i półbuty.
R
– W takim stroju? – spytała z powątpiewaniem.
L T
– Jakoś sobie poradzę. Powiedz mi lepiej, jak tam twoja kostka. – Zerknął z zainteresowaniem na jej nogi
– W porządku. – Jake najwyraźniej gotów był zaproponować, że ją poniesie, więc uznała się za pokonaną
– Dobrze, pójdziemy na spacer.
Wsunęła słuchawki z powrotem do kieszeni i wyszła razem z nim na ulicę. Powietrze było chłodne i pachniało eukaliptusem. Emma odetchnęła głęboko.
– Po drodze widziałem kawiarnię – zauważył Jake. – Nie przyjechałam w góry po to, żeby tkwić w dusznym lokalu razem z gromadą mieszczuchów, którzy zjawili się tu na weekend. – My też jesteśmy mieszczuchami. – Chcę obejrzeć Trzy Siostry i zakosztować górskiego powietrza nocą – ciągnęła, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. – Chodź, Echo Point jest
63
tylko dziesięć minut drogi stąd. Ponownie wziął ją za rękę. – To na co czekamy? – uśmiechnął się. Ruszyli wzdłuż hotelowego muru otaczającego piękny ogród, w którym miała się odbyć jutrzejsza uroczystość, i wkrótce dotarli do odgrodzonego siatką buszu. Dalej ścieżka opadała o jakieś dwieście metrów na dno doliny. Nie odzywali się do siebie, pochłonięci podziwianiem krajobrazu, ale czuli, że narasta między nimi nieme porozumienie. Gdy tylko na horyzoncie pojawiła się skalista formacja Trzy Siostry, Emma przystanęła.
R
– Fantastyczne – oznajmiła z podziwem w głosie.
W świetle reflektorów Trzy Siostry połyskiwały złociście, a drzewa
L T
wokół nich tworzyły koronkowe obramowanie o szmaragdowej barwie. Na bezkresnym niebie migotały niezliczone gwiazdy. Emma westchnęła, delektując się widokiem.
– Nie cieszysz się, że darowaliśmy sobie kawę? – zapytała. – Pierwszy rzut oka na to miejsce zawsze zapiera dech w piersi – przyznał.
Uświadomiła sobie, że puścił jej rękę, kiedy podziwiali widoki, a teraz stał za nią i opierał brodę na czubku jej głowy. – Wiedziałeś, że według aborygeńskiej legendy kiedyś żyli sobie trzej bracia, którzy zakochali się w trzech siostrach z innego plemienia i nie wolno im było się z nimi ożenić? – Mów dalej. To chyba jeszcze nie koniec? – Potem doszło do bitwy. Kiedy mężczyźni usiłowali zdobyć kobiety, szaman zamienił dziewice w kamienie, aby je ochronić. – Czyli mamy tu namacalny dowód na to, jak niebezpieczne są miłość i 64
małżeństwo – podsumował. Obróciła się w jego objęciach. – Smutne jest to, że siostry nie miały nic do powiedzenia. – Ale ty masz. – Poczuła na czole jego ciepły oddech, kiedy pochylał głowę. Jej serce waliło jak oszalałe. Zamierzał ją pocałować, a ona wcale nie miała ochoty przed nim uciekać. Podniosła głowę. – Możesz odmówić – wyszeptał, rozluźniając uścisk na jej talii. – Jednak masz okazję dowieść, że jesteś nowoczesną kobietą i zademonstrować
R
wolną wolę. Odepchnij mnie, jeśli tego sobie życzysz. Albo mnie pocałuj. Przecież wiem, że przymierzasz się do tego.
– Przymierzam się? – spytała cicho. – Wcale nie...
L T
– To dobry moment. Ostrzegam, że cię nie puszczę, dopóki nie będę gotowy – powiedział z arogancją, która nieoczekiwanie spodobała się Emmie.
Poczuła dreszcz emocji i mimowolnie mruknęła z aprobatą, kiedy ich usta się zetknęły. Wargi Jake'a smakowały jak najdoskonalsza czekolada na świecie, a jego ciepło sprawiało, że miała ochotę wtulić się w niego jeszcze bardziej.
Powinna to przerwać, i to w tej chwili. Powinna odepchnąć go od siebie. Tymczasem zachowała się irracjonalnie, gdyż nie potrafiła mu się oprzeć. Jake poczuł, jak jej opór słabnie, a wargi rozchylają się pod jego wargami. Smakowała słodko jak wata cukrowa. Przyciągnął Emmę do siebie, mocno i stanowczo. Głaskał ją po plecach i tulił, jednak w pewnej chwili zorientował się, że coś się zmieniło. Jej mięśnie stężały. Uniosła się lekko na palcach, ale nie zamierzała się odsunąć. Ich wargi nadal były złączone, lecz... Z wielką niechęcią przerwał pocałunek. Musiał to zrobić, żeby odchylić 65
głowę i spojrzeć na Emmę. Byli w tym samym wieku, oboje mieli dwadzieścia siedem lat, ale ona wyglądała niewiarygodnie młodo. Jej wielkie oczy lśniły w blasku księżyca. Pogłaskał palcem zmarszczkę, która pojawiła się między jej brwiami. – Za dużo myślisz – zauważył. – Przynajmniej jedno z nas powinno. – Nie odwróciła wzroku, ale zmarszczka nie znikła. – Dobrze, w takim razie porozmawiajmy. Cofnęła się o krok
R
– To, co pojawiło się między nami, robi się stanowczo zbyt skomplikowane.
– Jak na mój gust, sprawa jest bardzo prosta. Proponuję ci układ –
L T
kontynuował, zanim zdołała się sprzeciwić. Położył dłonie na jej ramionach. – W ten weekend żadne z nas nie będzie mówiło o pracy. – Dotknął czołem jej czoła. – Nie będziemy też o niej myśleli. Całą uwagę skupimy na zabawie i swoim towarzystwie. Cokolwiek ma się stać, niech się stanie. Bez komplikacji. Tylko ten weekend, Emmo. Jeden weekend. Odchyliła się, a jej oczy pociemniały. – A co potem?
– Na razie przestań myśleć o następnym tygodniu. To zbyt odległa perspektywa. Pomyślał, że w poniedziałek każde z nich pójdzie własną drogą, oboje powrócą do rzeczywistości i do urabiania się po łokcie. – Żadne z nas nie chce związku i oboje ciężko pracujemy. Zasługujemy na odrobinę rozrywki – zauważył. – Rozrywki? – Wpatrywała się w niego uważnie. – Wykluczone. Na pewno nie z tobą. 66
– Dlaczego nie? Boisz się, że mogłabyś się dobrze bawić? Zacisnęła wargi, jakby chciała powstrzymać słowa, które cisnęły jej się na usta. – Nie chcę bawić się z tobą, to wszystko – odparła po chwili. Odwróciła się i ruszyła w drogę powrotną. – Kłamczucha. – Chwycił ją za rękę, obszedł i stanął jej na drodze. – Powiedz mi teraz z ręką na sercu, że nie podobał ci się ten pocałunek. Nie odrywała od niego wzroku. – Nie podobał mi się ten pocałunek – wycedziła.
R
– Sama zaczęłaś, tamtej nocy w restauracji. Zwaliłaś mnie z nóg swoim zapałem i od tamtej pory myślę o tobie niemal bez przerwy. O tobie i o nas. Nie przestałem ani na moment.
L T
– Powiedziałam ci, że tamten pocałunek był tylko nieco histeryczną reakcją na pewne okoliczności – oświadczyła z wyższością. – A poza tym nie jesteśmy już dziećmi. „Sama zaczęłaś” – mruknęła, przewracając oczami. Jake dostrzegł w nich rozbawienie. Emma wyglądała tak rozkosznie, że nie mógł się oprzeć i pocałował ją prosto w usta. – Pozwól, że cię odprowadzę – powiedział. – Stella zacznie myśleć, że cię porwałem.
Wziął Emmę za rękę i pociągnął za sobą wzdłuż ścieżki do hotelu. Weekend dopiero się rozpoczął, więc Jake miał mnóstwo czasu, aby przekonać ją do zmiany zdania. – Oglądałaś ostatnio jakieś ciekawe filmy? – zapytał. – Nie – burknęła, ani na moment nie zwalniając kroku. – Ja też nie. Stella wspomniała, że każdego ranka chodzisz popływać, bez względu na pogodę. To prawda? – Tak, to prawda. 67
– A gdyby tak się złożyło, że postanowiłbym zrezygnować z porannego joggingu i... – Jeden weekend. – Zatrzymała się gwałtownie i popatrzyła na niego. – I co ma być, to będzie? – Przyjmijmy rzeczy takimi, jakie są. Obiecuję, że będzie dobrze. – Idę o zakład, że mówisz to wszystkim kobietom – burknęła. Nie mogła uwierzyć, że prowadzi tę rozmowę z Jakiem Carmodym. Ruszyła dalej. Miała nadzieję, że zmierza we właściwym kierunku. W blasku księżyca wszystko wydawało się nierealne, nawet ich cienie sprawiały wrażenie nierzeczywistych.
R
Od śmierci ojca jedenaście lat temu tyrała jak wół, aby poprawić sytuację bliskich. Jake wyraźnie zasugerował, że powinna wreszcie zrobić coś dla
L T
siebie – choćby miał to być jeden weekend wolności i beztroski. Stella właśnie opuszczała dom rodzinny, więc może nadszedł odpowiedni moment na rozpoczęcie czegoś nowego.
Gdy dotarli do hotelu, Emma zawahała się na schodkach przed wejściem. Czuła, że ma rozpalone policzki. Odwróciła się, żeby pożegnać się z Jakiem, i napotkała jego spojrzenie.
Cofnęła się, świadoma, że nie udzieliła mu jasnej odpowiedzi. Portier w liberii otworzył szerokie, szklane drzwi i uśmiechnął się na powitanie. – Dobry wieczór pani – powiedział. – Dobry wieczór. – Odwzajemniła uśmiech. Miała nadzieję, że jej twarz nie jest tak zarumieniona, jak jej się wydawało. Ponownie odwróciła się do Jake'a. – Do jutra. – Śpij dobrze. Stella, otulona w puszysty biały szlafrok hotelowy, oglądała telewizję. Emma wyciągnęła z kieszeni karteczkę z wróżbą i rzuciła ją na kolana siostry. 68
– To dla ciebie. – Nadal czuła, że nogi się pod nią uginają, więc opadła na kanapę. – „Dwa serca, jedna dusza”. Och, wszystko się we mnie rozpłynęło. – Stella uśmiechnęła się szeroko i podkuliła nogi. – A ty jaką masz wróżbę? Emma pokręciła głową. – Mniejsza z tym. Stelle wyciągnęła do niej rękę. – No już, pokaż. – Na litość boską. – Emma poszperała w kieszeni, a następnie skupiła
R
uwagę na ekranie telewizora, lecz nic nie widziała. – Nie jest romantyczna, w przeciwieństwie do twojej, ale też ja nie jestem romantyczką. – „Lepiej chodzić z kimś do łóżka niż do pracy” – przeczytała Stella. –
L T
Niemądra jesteś. To też jest romantyczne. Chodzi o to, żebyś korzystała z chwili i się nią cieszyła.
– Gdzie jest mój komputer? – spytała nagle Emma. – Jake powiedział... A zresztą, mniejsza z tym. – Poczuła na sobie spojrzenie Stelli i zerwała się z kanapy. – Idę się wykąpać. – O mój Boże.
– Co jest? – Właśnie zdejmowała bluzę od dresu, ale ton głosu siostry sprawił, że zamarła. – Co się stało?
Stella wycelowała w nią palec. – Co zrobiłaś z moją siostrą? – O czym ty mówisz? – Wzruszyła ramionami i przejechała dłonią po szyi. – Co on zmalował? – Ha! – Stella triumfowała. – Powinnam spytać, co Jake zrobił z moją siostrą. – Nic nie zrobił. I ani słowa Jake'owi, bo... 69
– Akurat. – Stella popatrzyła na Emmę uważnie. – Moja starsza siostra ma zaczerwienione usta i błyszczące oczy. Nigdy nie widziałam, żeby jej oczy tak błyszczały. – Nic gadaj głupstw. – Spanikowana Emma dotknęła warg, po czym zrobiła krok do tyłu i zdjęła koszulkę. – Nawet nie wiesz, jak jest zimno. Powietrze... Gorąca kąpiel... – Emmo, właśnie zbliżyłaś się z Jakiem. – Stella uśmiechała się od ucha do ucha. – Pocałowałam go tylko, nic więcej, a właściwie to on mnie pocałował.
R
Pocałowaliśmy się nawzajem, ale on zaczął. Nic wielkiego.
– Moja siostra nigdy się nie rumieni, kiedy mówi o facecie. – Stella pokręciła głową. – Nigdy.
L T
Emma pogrzebała w walizce.
– To nie jest facet. To Jake. Poza tym wcale się nie rumienię. Nic się nie dzieje. – Akurat.
Wyjęła piżamę i odetchnęła głęboko. Następnie odwróciła się do Stelli. – No dobra, może coś się dzieje, ale to tylko weekend. A może i to nie. Jeszcze nic nie postanowiłam.
– Wiesz, że jutro wieczorem będziesz miała ten pokój tylko dla siebie? – spytała Stella z uśmiechem. – Ani słowa więcej. – Emma uniosła rękę. – Jeśli pi– śniesz Jake'owi albo komukolwiek choćby słowo o tej rozmowie, w noc poślubną wytnę ci jakiś paskudny numer. Po tych słowach zabrała kosmetyczkę i uciekła do łazienki.
70
ROZDZIAŁ SIÓDMY Poranek dnia ślubu był jasny, ale i chłodny. Emma otuliła się szczelnie szlafrokiem i wyszła z kawą na balkon, aby nacieszyć wzrok widokiem mgły, która skrywała dno doliny. Zauważyła, że personel rozstawiał krzesła w ogrodzie i szykował kwiaty. Chwilę potem na balkonie zjawiła się Stella, rozczochrana, ale z roziskrzonym wzrokiem. – Dzień dobry – przywitała Emmę i stanęła obok niej.
R
– Idealna pogoda. Ani jednej chmurki na niebie, a do popołudnia zrobi się ciepło. Przynajmniej mam taką nadzieję... Uwierzysz, że już za kilka godzin będę mężatką?
L T
Emma pocałowała siostrę w policzek.
– Zanim to się stanie, czeka cię jeszcze mnóstwo innych obowiązków. – Zerknęła na zegarek. – Za dziesięć minut śniadanie. Fryzjer zjawi się za pół godziny.
Na niespełna godzinę przed uroczystością w pokoju panny młodej panował niewyobrażalny chaos. Wszędzie leżały kostiumy, bielizna i kwiaty. Stella rozmawiała z Beth, odpowiedzialną za planowanie ślubu, a także z jej dwiema asystentkami.
Emma wpatrywała się w swoje odbicie w jednym z wielkich luster. Miała na sobie szkarłatny gorset bez ramiączek, z czarnymi wstążkami z przodu. Wyglądał jak coś, co niewątpliwie przypadłoby do gustu Scarlett O’Harze. Mocno związała tasiemkę między piersiami i przyjrzała się sobie uważniej. Coś podobnego – dzięki odpowiednio dobranym wkładkom jej piersi
71
wylewały się znad stanika i wyglądała jak gwiazda czasopism dla panów. To skojarzenie wzmacniały jeszcze czarne cienkie pończochy podczepione do paska. Stuknięcie w ramię sprawiło, że Emma omal nie podskoczyła. – Co się stało? – Odetchnęła głęboko. – O, Stella. Przepraszam, tak tylko... – Błądziłaś myślami daleko, wiem. – Ale ciałem jestem tutaj. – Przyjrzała się pannie młodej. – Wyglądasz rewelacyjnie.
R
Stella miała na sobie obcisłą, sięgającą podłogi suknię Ginewry, uszytą z ciemnozielonego aksamitu i ozdobioną szafirowymi paciorkami. Długie rękawy rozszerzały się u nadgarstków.
L T
– Wyglądasz olśniewająco, Stell. Lancelotowi oczy wyjdą z orbit na twój widok. Nie mogę się doczekać.
– Ja też nie. – Popatrzyła na Emmę. – Już niczego nie poprawiaj. Jestem pewna, że faceci będą zachwyceni, ale nie zapominaj, że to mój wielki dzień i naprawdę wolałabym skupić całą uwagę na sobie. – Tym nie musisz się przejmować. Na pewno wszyscy będą patrzyli na ciebie. A zresztą mówiłam ci, że to ty powinnaś wystąpić jako Scarlett, a nie ja.
– A ja ci wyjaśniłam, że Scarlett była radosną i zalotną brunetką. Naprawdę zależy mi, żebyś dzisiaj stała się jej kopią. Tymczasem Ginewra była blada, uczuciowa i bezgranicznie zakochana w Lancelocie. – I bardzo dobrze. Ludzie nie będą mogli oderwać od ciebie wzroku – westchnęła Emma z podziwem. Annie zapięła guziczki w małych pętelkach z tyłu sukni Emmy, a następnie wręczyła jej czarne koronkowe rękawiczki i parasolkę. 72
– Nie zapomnij o kwiatach. – Emma podała siostrze skromny bukiecik i po chwili obie stanęły na szczycie szerokich schodów. – Nie pasujemy do siebie epokami, jak zapewne zauważyłaś. – Nic nie szkodzi. Będzie fajnie, zobaczysz. – Stella uścisnęła dłoń siostry. – Dzięki za pomoc, Em. Zapowiada się idealny dzień. – Tylko nie zapesz. To dopiero początek. Na sygnał Beth zagrała muzyka i uroczystość się rozpoczęła. – Nie zapomnij się uśmiechać – mruknęła Beth do Emmy, puszczając ją przodem. Emma zrobiła zaledwie kilka kroków po trawniku, kiedy dostrzegła pana młodego i drużbę. Momentalnie zapomniała o uśmiechu. Poprzebierani w kostiumy goście w ogóle się nie liczyli, gdyż Emma widziała tylko i wyłącznie Jake’a. Rhett Butler nigdy nie wyglądał tak fenomenalnie. Jake miał na sobie czarny frak, śnieżnobiałą koszulę, szarą kamizelkę, a na szyi ciemny fular. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnął się leniwie. – Cześć – wyszeptał. – Cześć – odparła i poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Dotąd żaden mężczyzna tak na nią nie działał. Z trudem oderwała od niego wzrok i popatrzyła na Ryana, który w czarnej tunice, srebrzystych spodniach i butach do kolan prezentował się niezwykle dostojnie. Na jego tunice widniał herb rodu Cliftonów – lew i średniowieczny hełm rycerski. Jake napawał się widokiem Emmy. Jej suknia doskonale komponowała się z delikatną opalenizną. Kapelusz o szerokim rondzie osłaniał twarz Emmy, dlatego Jake zadowolił się podziwianiem jej dekoltu. Podczas uroczystości Jake skupił uwagę na Ryanie i Stelli, którzy ślubowali sobie miłość i wierność aż po grób. Rodzice Ryana – Henryk VIII ze 73
sztuczną rudą brodą oraz Anne Boleyn – trzymali się za ręce i mieli wilgotne oczy. Zerknął na matkę dziewczyn, ubraną w białe szaty greckiej bogini i jak zawsze rozgoryczoną. Mimo to wyglądała pięknie. Pomyślał, że za trzydzieści lat Emma będzie prezentowała się równie wspaniale. Podczas wesela Emma zauważyła, że Karina wypija jeden kieliszek szampana za drugim. Zacisnęła usta: przypominając sobie neonową naklejkę „Poklep mnie" którą odkryła na pupie po zakończeniu wieczoru panieńskiego. Stella zdradziła jej, że to był wybryk Kariny.
R
Zmrużyła oczy, kiedy Karina zaczęła się kleić do jednego z kuzynów Ryana. Cóż, wesela nieodłącznie wiązały się z nadużywaniem alkoholu i zbliżeniami z przypadkowymi gośćmi.
L T
W pewnej chwili podszedł do niej Jake.
– Myślę, że powinniśmy zatańczyć – powiedział, a ona skinęła głową. Jeszcze nigdy dotąd nie tańczyli ze sobą. Była tak przejęta, że pomyliła kroki.
– Przepraszam – mruknęła. – Marna ze mnie tancerka. – Na szczęście dla ciebie ja jestem w tym całkiem niezły. Spojrzała na niego z ukosa.
– Na szczęście dla ciebie, ja jestem na tyle wyrozumiała, żeby puścić twoje słowa mimo uszu. Przytulił ją mocniej i znowu poplątały jej się nogi. – Chodzi o taniec czy też rozprasza cię coś innego? – spytał z zainteresowaniem. – Czy mężczyźni ciągle myślą o seksie? – Wzruszyła ramionami. – W sumie tak, ale sądzę, że w tej chwili oboje myślimy o tym samym. Emma odetchnęła głęboko. 74
– Po prostu usiłuję się skupić na krokach, i tyle. – Nagle zawstydziła się. – Ludzie na nas patrzą. – Dlaczego mieliby nie patrzeć? Wyglądasz szałowo. – Myślisz, że zmieniłam zdanie? – Kochanie, nawet nie muszę o to pytać. Emma nagle uświadomiła sobie, że choć wokół nich tańczy coraz więcej par, oni stoją nieruchomo. Nie wiedziała, jak długo to trwało. – Muszę już iść – oznajmiła w końcu. – Jesteś pewna? – Pogłaskał ją po szyi. – Mnie się podoba to, co tutaj robimy. Po jej plecach przebiegł lekki dreszcz.
R
– Ile ta suknia ma guzików? – spytał Jake i nie czekając na odpowiedź,
L T
rozpiął ten na samej górze, a potem następny.
– Co ty wyprawiasz? – Emma osłupiała, kiedy wsunął palec pod materiał.
– Twoja skóra przypomina ciepły atłas. Ile ta suknia ma guzików? – powtórzył.
– Dwadzieścia dwa – odparła, a on zaklął pod nosem – Czy to jakiś problem?
– Jeszcze nigdy nie napotkałem takiego problemu z damską odzieżą, którego nie umiałbym rozwiązać. – Wypuścił ją z objęć. – No dobrze, jesteś wolna. Póki co – dodał znacząco. Pokierował ją między tancerzami prosto do stolika panny młodej. – Muszę się czymś zająć – powiedziała Emma nie oczekiwanie i ruszyła do apartamentu nowożeńców, po zostawiając za sobą lekko zdumionego Jake’a. Po drodze wzięła ze sobą koszyk z płatkami róż Rzut oka na zegarek 75
wystarczył, by się przekonała, że za pół godziny państwo młodzi opuszczą przyjęcie i będą świętowali zakończenie tego wyjątkowego dnia. Po chwili weszła do pokoju, korzystając z karty, którą otrzymała w recepcji. Zapaliła światło, które zalało luksusowe wnętrze. – Pomóc ci? – usłyszała za plecami znajomy, uwodzicielski głos. To wystarczyło, by drgnęła i upuściła koszyk. Ode tchnęła głęboko. – Jake. – Zrozumiała, że nie ma przed nim ucieczki. Objął ją i poczuła jego ciepłe wargi na szyi. – Co ty tu robisz? – A jak myślisz? – Jednym płynnym ruchem obrócił ją ku sobie, jed-
R
nocześnie zatrzaskując drzwi. Nie dał jej czasu na myślenie, od razu ją pocałował. – Czy teraz już wiesz, co tu robię? – zapytał cicho, gdy po chwili odsunął głowę.
L T
– Chyba oszalałeś – jęknęła cicho. Tym razem spróbowała go odepchnąć, ale na próżno. – Zaraz przyjdzie tu obsługa.
– Ale ta chwila jest nasza – uśmiechnął się szeroko. – Skorzystajmy z niej, póki się da. – Pocałował ją ponownie, a jednocześnie wsunął dłoń pod jej suknię. – Mam przestać?
Jego palce wędrowały po jej nagim udzie, wzdłuż pasków do pończoch, aż do krawędzi fig.
– Ile masz warstw tej sukni? – spytał po chwili, oddychając ciężko. – Nie pamiętam... – jęknęła i uświadomiła sobie, że Jego dłoń zawędrowała zbyt wysoko. Mimo to Emma nie miała zamiaru go powstrzymywać. – Jake, obsługa... – Powiedz mi lepiej, co lubisz. Powiedz, czego chcesz. – Wszystkiego. Czegokolwiek – wyszeptała zdumiona własną odwagą. Wsunął się między jej nogi i rozsunął butami jej stopy. Wtedy poczuła szarpnięcie i zorientowała się, że Jake zdarł z niej bieliznę. 76
– Szybciej – wyszeptała drżącym głosem. – Nie. – Nie przestawał jej głaskać. – To trzeba zrobić jak należy. – Tak... Pieścił ją powoli, zmysłowo, i wystarczyło kilka sekund, aby doprowadził ją do rozkoszy. Czuła się tak, jakby stała na krawędzi wulkanu. W pewnej chwili przekroczyła granicę i zapadła się w gorącej otchłani. Musiała oprzeć się dłońmi o ścianę, żeby nie stracić równowagi. Jej oddech był krótki i chrapliwy. Poczuła, że Jake odsuwa się od niej, a wtedy otworzyła oczy. Uśmiechnął się i dyskretnie wyśliznął za drzwi.
L T 77
R
ROZDZIAŁ ÓSMY Wielkie nieba... Emma odetchnęła głęboko. Gdyby miała czas, osunęłaby się na podłogę i pewnie zemdlała. Jake w mgnieniu oka doprowadził ją do nieprawdopodobnie intensywnego orgazmu. Teraz jednak musiała wyjść, zanim zjawi się obsługa hotelu. Pospiesznie poprawiła suknię, rozsypała płatki na łóżku i położyła na nich dwa własnoręcznie zrobione mydełka z imionami Ryana i Stelli. Dopiero potem ruszyła na dół, gdzie państwo młodzi przygotowywali się do pożegnania z gośćmi.
R
Kiedy w niedługim czasie udali się do swojego apartamentu, rozdygotana Emma wróciła do siebie. Jake na szczęście trzymał się na dystans, najwyraźniej rozumiejąc, że musiała skupić się na obowiązkach druhny hono-
L T
rowej. Ręce drżały jej tak bardzo, że z trudem wsunęła kartę do otworu w drzwiach. Czuła się wykończona i nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Była pewna, że Jake na tym nie poprzestanie.
Ciche pukanie do drzwi sprawiło, że odwróciła się gwałtownie. Jej serce waliło jak oszalałe, kiedy naciskała klamkę.
Na progu stał Jake. Miał lekko zwichrzone włosy, jego fular gdzieś znikł, a górny guzik koszuli był rozpięty W ręce trzymał butelkę szampana i dwa kieliszki. Popatrzyła mu w oczy i dostrzegła w nich niezaspokojony głód. Uniósł butelkę. – Wpuścisz mnie? – spytał. – A może chcesz, żeby całe piętro wiedziało, że drużba zamierza spędzić upojną noc z druhną? – Z uśmiechem wśliznął się do środka. Zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Jake podszedł do stolika i postanowił na nim butelkę i kieliszki.
78
– Chyba nie sądziłaś, że umkniesz mi tego wieczoru? Ten weekend jest dla ciebie i dla mnie, pamiętasz? – Nigdy się na to nie zgodziłam. – Uniosła głowę. – Daj spokój, Emmo. Przecież oboje jesteśmy dorośli. – Sprawnie otworzył butelkę szampana. – Ten wieczór to także nasze święto i oboje o tym wiemy. W tej chwili wiedziała już bez cienia wątpliwości, że pragnie uprawiać seks z Jakiem. Postawił butelkę na stoliku. – Chodź tutaj i mnie pocałuj – zażądał.
R
Dodatkowa zachęta nie była jej potrzebna. Podeszła i zarzuciła mu ręce na szyję.
L T
– Masz świadomość, że przez cały wieczór doprowadzasz mnie do szaleństwa? – mruknął. – Przez cały tydzień?
Jego wyznanie sprawiło, że ogarnęło ją podniecenie. – 1 z wzajemnością – wyszeptała.
Jego niecierpliwe dłonie pieściły jej piersi. Zapach kwiatów i gałązek eukaliptusa z bukietu na stole mieszał się z wonią pobudzonego mężczyzny, kiedy Jake całował jej piersi i drażnił je językiem. Uniósł głowę i odchylił się, by na nią zerknąć. W jego oczach odbijało się światło żyrandola. Wiedziała, że Jake nie ustąpi. – To ile jest tych guzików? – Guziki... – Chciała pomóc mu rozpiąć suknię, ale nie dał jej czasu. Zacisnął dłonie na tkaninie i szarpnął gwałtownie. Poczuła, jak atłas ustępuje, a guziki rozsypują się po podłodze. Jęknęła cicho. – Znam dobrego krawca – mruknął Jake. Opadł na kolana i zdarł z niej zniszczoną suknię wraz z halką. Wyszła ze 79
zmiętego atłasu i pozostała wyłącznie w gustownej bieliźnie z tasiemkami oraz w pończochach. – Jesteś boska – wyznał. Potem ponownie spojrzał jej w oczy. – Chcę cię widzieć całą. Zdjął jej buty, a następnie odczepił pończochy i zsunął z niej figi. Czuła jego gorący oddech na nagiej skórze. Delikatnie uniósł najpierw jedną jej stopę, potem drugą, żeby mogła zdjąć i odrzucić cienki jedwab. Drżącymi rękami zaczęła rozplątywać tasiemki, myśląc o tym, że jej piersi nie są tak imponujące, jak mogło mu się wydawać.
R
– Nie jestem... – zaczęła, ale przyłożył palec do jej ust i tylko pokręcił głową.
Wziął ją za rękę i poprowadził do łóżka. Po chwili dotknęła plecami
L T
drewnianego słupka, przy którym ją ustawił. Nie odrywając od niej wzroku, ucałował jej nadgarstki, a następnie uniósł je ponad jej głowę. – Przytrzymaj się tego słupka i nie puszczaj – przykazał, a następnie sięgnął do wstążek przy gorsecie. – Nie ruszaj się – ostrzegł ją, gdy poluzowała uścisk.
Zauważyła, że jego dłonie nie są już takie spokojne jak wcześniej. Po chwili odetchnął głęboko i zaklął, nie mogąc się uporać z tasiemkami. Zdesperowany, wsunął rękę do kieszeni i wyjął miniaturowy scyzoryk. W tym samym momencie na podłodze rozsypała się garść prezerwatyw. Emma zerknęła na nie i popatrzyła mu w oczy. – Jesteś harcerzem? – zażartowała. – Zawsze gotowym – mruknął. Jego oczy pociemniały. Zrozumiała, że nie ma już przed sobą eleganckiego dżentelmena, tylko prymitywnego samca. Bardzo jej się podobało, że stracił panowanie nad sobą właśnie przy niej – zwykłej, przeciętnej Emmie 80
Byrne. Otworzył małe ostrze i przeciął pierwszą wstążkę, potem drugą. Emma wstrzymała oddech. – Jake... – Kupię ci nową bieliznę – powiedział, rozcinając wszystkie supełki. – To tylko wstążki... Bielizna rozchyliła się i opadła na podłogę, odsłaniając biust Emmy. – Masz boskie piersi – wyszeptał Jake z aprobatą i podziwem. – Są absolutnie idealne. Upuścił nóż i ujął je w dłonie, pieszcząc je kciukami i drażniąc tak, żeby była niemal nieprzytomna z rozkoszy.. Wiła się, unosiła biodra i prężyła plecy. Chciała być jak najbliżej niego, pragnęła poczuć go w sobie, i to już teraz. Usłyszała, jak Jake oddycha głęboko i rozpina spodnie. Nie odrywając od niej oczu, zębami rozdarł opakowanie prezerwatywy. Emma wstrzymała oddech. – Szybciej – ponagliła go niecierpliwie. Oparł dłonie na jej biodrach i zanurzył się w niej z bezbłędną precyzją – głęboko, mocno i stanowczo. Wziął ją i wypełnił. Wreszcie znalazł się tam, gdzie było jego miejsce. Oszołomiona rozkoszą, poddała się kolejnym falom doznań. Jego muskularne uda drażniły wewnętrzną stronę jej nóg, kiedy poruszał się, oddychając ciężko. Przed oczami widziała złociste światło, które pulsowało coraz szybciej, zwiastując nadchodzący orgazm. Czuła, jak mięknie; musiała zacisnąć dłonie na gładkim słupku za plecami. Jake przyłożył ręce do jej nadgarstków, żeby ją podtrzymać w pionowej pozycji. Emma była wilgotna i rozpalona, a Jake nie pamiętał, kiedy ostatnio 81
czuł aż takie podniecenie. Nie przypuszczał, że Emma tak na niego zareaguje. Jej pragnienie było tak potężne i obezwładniające, że i on całkiem się zatracił. Wykrzyknąwszy jego imię, szczytowała gwałtownie, a po chwili Jake do niej dołączył. Puścił Emmę i oboje osunęli się na podłogę obok łóżka, wreszcie zaspokojeni, z trudem chwytając powietrze. – Chodź tutaj – mruknął Jake, gdy poczuł, że znowu może się poruszać. Usiadł na łóżku i pociągnął ją za sobą. Następnie ułożył ją na sobie i przytulił. Czuł, że ich serca biją w jednym rytmie.
R
– Masz świadomość, że po raz pierwszy znaleźliśmy się razem w pozycji leżącej? – spytała sennie.
– Mhm – mruknął leniwie, myśląc o tym, że idealnie się do niego do-
L T
pasowała, całkiem jakby była dla niego stworzona.
Poczuł, że ponownie ogarnia go podniecenie, i drgnął, gdy Emma przesunęła bosą stopą po jego łydce.
– Może wreszcie się rozbierzesz? – zasugerowała lekko zmęczonym głosem.
Popatrzył jej w oczy. – Daj mi chwilę.
Podniósł się i poszedł do łazienki, gdzie ochlapał twarz zimną wodą i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Właśnie uprawiał dziki seks z Emmą. Nadal trudno mu było w to uwierzyć. Sięgnął po ręcznik i osuszył twarz. Gdy wrócił, Emma mocno spała na środku łóżka, z ręką na poduszce. Była maleńka i zupełnie sama w wielkim łożu. Wyglądała tak bezbronnie, że natychmiast zapragnął się nią zaopiekować. Pomyślał, że powinien wrócić do swojego pokoju, ale mimo to ściągnął koszulę, zrzucił buty i zdjął spodnie razem z bielizną. Pozbierał prezerwa82
tywy, położył je na stoliku, a na koniec wsunął się do łóżka. Emma mruknęła cicho, tuląc się do niego. Otoczył go jej egzotyczny zapach, świeży i kwiatowy. Wiedział, że nigdy nie zapomni spędzonych z nią chwil. Postanowił zostawić sobie te przemyślenia na jutro i zamknął oczy.
L T 83
R
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Emmę obudził miarowy, męski oddech. Jake. Jej serce mocniej zabiło, gdy przypomniała sobie, co robiła tej nocy z mężczyzną swoich marzeń. Nie otwierając oczu, domyśliła się, że jest ranek, bo przez zamknięte powieki widziała morelowe światło. W tym momencie najbardziej na świecie pragnęła powtórzyć każdą minutę tego, co działo się w nocy. Kiedy już byli w łóżku, kochał się z nią powoli, wytrawnie, z wprawą.
R
Tylko mężczyzna o bogatym doświadczeniu potrafił tak zadbać o kobietę. Potem robili to znowu, i znowu, za każdym razem inaczej.
Zamrugała i odwróciła głowę, żeby na niego popatrzeć. Pragnęła po-
L T
nownie poczuć na sobie jego ciężar, mieć go w sobie.
Rzeczywistość wdarła się do jej umysłu jak złodziej i pozbawiła ją cudownych złudzeń. Emma przestała się uśmiechać. Zaproponował jej tylko ten weekend i tylko na tyle się zgodzili, dla zabawy. Skoro tak, musiała korzystać z chwili. Wsunęła dłoń między kołdrę a muskularny brzuch Jake'a i dotknęła jego męskości. Natychmiast otworzył oczy.
– Dzień dobry – zamruczała, poruszając dłonią. – Przykro mi, że cię budzę... Ale właściwie nie jest mi przykro. Mamy dzisiaj dużo do zrobienia. Wsunął dłoń za głowę i z uwagą przyglądał się Emmie. – Co masz na myśli? – zapytał. – Cokolwiek sobie zażyczysz – odparła, jednocześnie sięgając po prezerwatywę. Jakiś czas później, tuląc się do Jake'a, Emma pomyślała, że wszystkie
84
niedzielne poranki powinny tak wyglądać. – A co planujesz oprócz tego? – spytał i pogłaskał ją po ramionach. – To zależy – odparła beztrosko. – Prawdę mówiąc, nie musimy się liczyć z czasem, bo zarezerwowałem pokój na jeszcze jedną noc. Co ty na to? Jeszcze jedna noc z Jakiem. Jej tętno gwałtownie przyspieszyło. – Ale to oznacza, że będziemy musieli bardzo wcześnie wstać, żeby dostać się do miasta na czas – zauważyła z niepokojem. – Postanowiłem zrobić sobie jutro wolne. Nie poszła– byś w moje ślady?
R
– W poniedziałki zawsze mam mnóstwo roboty...
– Zostań ze mną. Wystarczy, że zadzwonisz i powiesz, że jesteś chora.
L T
– Nie mogę zrobić sobie wolnego ot tak, po prostu.
– A dlaczego nie? – Uniósł brwi. – Twoja siostra właśnie wyszła za mąż. Twój szef na pewno to zrozumie. Jeśli chcesz, przekonam go, że potrzebujesz dodatkowego wolnego dnia, by dojść do siebie. Zmarszczyła brwi. Może faktycznie powinna zafundować sobie wolne? W końcu każda kobieta od czasu do czasu potrzebowała chwili wytchnienia. Mimo to zdenerwował ją jego protekcjonalny ton. – Wiesz co, Jake, nie wtrącałam się do twoich spraw zawodowych i oczekiwałabym tego samego od ciebie – oznajmiła sztywno. – Poza tym mój szef jest kobietą i wolę sama to załatwić. – No dobrze, pracoholiczko. Tak czy owak, jutro będziemy mieli wolne i spokojnie wrócimy do miasta. – Usiadł i sięgnął po spodnie. – Teraz pójdę do siebie, wezmę prysznic i się przebiorę. Spotkamy się za pół godziny na dole. Zjemy razem śniadanie i pogadamy o planach na dzisiejszy dzień. 85
– W porządku. Wstała i sięgnęła po szlafrok, który miała na sobie poprzedniego wieczoru, po czym odprowadziła Jake'a do drzwi. – Widzimy się niedługo – zapowiedział i pochylił się, aby ją pocałować. Kiedy jednak otworzył drzwi, zamarł. – Witaj, Jake. Emma z przerażeniem usłyszała głos matki. – Dzień dobry, Bernice. – Jake stał plecami do Emmy, więc nie widziała jego miny. – Em właśnie idzie wziąć prysznic. Złapałaś ją w ostatniej chwili.
R
Po tych słowach odszedł jakby nigdy nic. Emma odetchnęła głęboko. – Mamo? – Otworzyła szerzej drzwi, choć najchętniej zatrzasnęłaby je przed nosem matki. – Jake właśnie wychodził – dodała niepotrzebnie.
L T
Bernice weszła do pokoju.
– Przyszłam powiedzieć, że wujek Ryana, Stan, odwiezie mnie do miasta – oznajmiła pogodnie.
Emma zauważyła poprzedniego wieczoru, że ze sobą rozmawiali. Czyżby zwykła pogawędka miała szanse przerodzić się w coś poważniejszego?
– To... cudownie, mamo.
– Wolałam się upewnić, że jakoś sobie poradzisz z drogą powrotną, ale jak widzę, zapewne zabierzesz się z Jakiem. Tym razem Emma wyraźnie słyszała przyganę w jej głosie. – Dziękuję, ale prawdę mówiąc, zostaję na jeszcze jedną noc. A właściwie oboje zostajemy na jeszcze jedną noc – dodała znacząco. Jej matka popatrzyła na zmiętą pościel. – A co z jutrzejszą pracą? – Biorę wolny dzień. 86
– Nie masz poczucia odpowiedzialności, dziewczyno? Jak możesz zadawać się z kimś takim jak Jake? – Nigdy nie mam wolnego, więc mi się należy. A co do Jake’a... Lubię go, mamo, podobnie jak Stella. Jest interesujący, uczciwy i pracowity. Sama podejmuję decyzję związane z mężczyznami i sama odpowiadam za swoje błędy. – Zatem już uważasz, że on jest błędem? – Matka uśmiechnęła się triumfująco. Niewykluczone, że był błędem, ale musiała zaryzykować, żeby to sprawdzić. – Pożyjemy, zobaczymy.
R
– W porządku – wycedziła matka przez zaciśnięte wargi. – Widzimy się w domu. – Szerokiej drogi.
L T
Emma pozornie zachowywała spokój, ale gdy za matką zamknęły się, drzwi, oparła się o nie i przyłożyła ręce do gładkiego drewna. Powtarzała sobie, że ryzyko jest znikome. Po chwili pozbierała wszystkie guziki, które udało jej się zlokalizować, wrzuciła je do walizki i wyjęła ubranie na zmianę. Musiała się odprężyć po ostatniej dobie. Postanowiła dobrze się bawić.
W poniedziałek rano nie musieli się spieszyć ze zwolnieniem pokoju, dzięki czemu spędzili kilka dodatkowych godzin w łóżku, a przed wyjazdem do Sydney zdecydowali się na szybki lunch w pewnej uroczej kawiarni. Emma zatelefonowała wcześniej do pracy, żeby zgłosić, że jest chora, czego nigdy dotąd nie robiła. Miała jednak w pamięci cały poprzedni dzień, który upłynął im na spacerach po okolicy i rozrywkach w łóżku. Wiedziała, że nigdy nie zapomni 87
tych chwil. Niestety, żadne z nich nie mogło sobie pozwolić na dłuższe leniuchowanie. W drodze powrotnej kusiło ją, by otworzyć komputer, który Jake jej zwrócił, ale czuła, że i tak nie uda jej się skoncentrować na zamówieniach. Nieustannie rozmyślała o ostatnich dwóch dniach i z niechęcią wracała do codzienności. To było przygnębiające, więc zamknęła oczy i udawała, że śpi. Kiedy dotarli do przedmieść, usłyszała, że Jake rozmawia przez telefon o jakimś palącym problemie z klientem. Z przyjemnością wsłuchiwała się w jego niski, władczy głos.
R
W pewnej chwili usłyszała, że przyszedł do niej ese– mes. Miała ochotę zignorować wiadomość, ale poczucie obowiązku kazało jej sprawdzić, kto do niej napisał.
L T
– Nie wierzę – mruknęła, przeczytawszy wiadomość. Jake zerknął na nią z boku. – Coś się stało?
– Mama pojechała do Melbourne ze Stanem. – No to fajnie. – Jake uśmiechnął się ze zrozumieniem. Emma szybko odpisała i wsunęła telefon z powrotem do torebki. – Nigdy w życiu nie zachowywała się tak impulsywnie. – Zatem najwyższy czas, żeby zaczęła. – Nie odrywając oczu od drogi, Jake położył dłoń na udzie Emmy. – Stan to porządny facet. Nic jej nie grozi. – Oczywiście, że nie. – Przynajmniej miała taką nadzieję. – Twoja mama jest twardą kobietą, Em – dodał po chwili. – Wiem, że przez długi czas była chora... – Miała depresję. – Emma pokręciła głową, przypomniawszy sobie, jaki 88
stres przeżywały wraz ze Stellą. – Teraz już doszła do siebie, ale czasem to się odzywa. – Zachorowała po śmierci ojca? – Myślę, że miała depresję na długo wcześniej. Tata jej nie kochał, no i w grę wchodziły inne kobiety. – Czemu po prostu go nie wykopała i nie ruszyła dalej z życiem? – Ponieważ kontrolował jej pieniądze. Pamiętaj, że mówimy o innym pokoleniu. A może zwyczajnie chciała odgrywać rolę cierpiętnicy. Na dodatek tuż przed śmiercią ojciec zainwestował resztki jej majątku i wszystko stracił.
R
– Kiepska sprawa – westchnął. – To dlatego zawsze tak ciężko pracowałaś?
L T
– Nie mogłam dopuścić do sprzedaży domu. To by wykończyło mamę. Stella wcieliła się w rolę jej opiekunki.
– Przepraszam, nie chciałbym cię urazić, ale dlaczego Bernice tak źle cię traktuje? I czemu na to pozwalasz?
Emma sama zadawała sobie często to pytanie. – Mama nigdy nie doceniała finansowej strony tego, co robię – odparła. – Po prostu nie zwracała na nią uwagi. A Stella była blisko przy mamie. – Dlatego otoczyłaś się murem, który chronił cię przed odrzuceniem – domyślił się. – Chyba tak. W każdym razie mama już nie próbuje zbliżyć się do mnie. Zerknął na nią ponownie. – Nie zgadzam się, Em. Nadal jest gotowa wyciągnąć do ciebie rękę. W odpowiedzi tylko wzruszyła ramionami. Zbliżali się do Coogee i za oknami widać było ocean. – Pozwoliła, by mój ojciec zrujnował jej życie, a ten problem uderzył 89
rykoszetem w jej córki – dodała Emma po chwili. To jej przypomniało, dlaczego powinna ograniczyć relacje z Jakiem do jednego wspólnego weekendu. W kwestii swojego szczęścia była zdana tylko na siebie. Dziwnie się poczuła, kiedy samochód zatrzymał się na jej podjeździe – zupełnie jakby wracała do domu po latach nieobecności. Jake wyłączył silnik i zapadła cisza. – Pewnie zaraz zajrzysz do komputera, żeby sprawdzić zamówienia, które się nagromadziły pod twoją nieobecność – mruknął.
R
Jego ton sugerował, że nawet jeśli ona jeszcze nie czuła się na siłach wrócić do pracy, to on zamierzał to zrobić w mgnieniu oka.
Zdusiła w sobie absurdalne poczucie rozczarowania i uśmiechnęła się z wysiłkiem.
L T
– Praca ciągle wisi nam nad głową, prawda? – Fakt – przyznał i również się uśmiechnął.
Wysiadł z auta i podszedł do bagażnika, żeby wyciągnąć jej rzeczy. Emma odetchnęła głęboko i również wysiadła. Po chwili oboje znaleźli się w domu.
– Gdzie zostawić walizkę? – spytał Jake. – Tutaj. – Czuła się trochę jak obca osoba we własnym mieszkaniu. Wszystko wydawało się inne. Czyżby dopiero teraz ogarnęło ją zakłopotanie po tym, co robili przez weekend? – Dzięki. – Drobiazg. Nie wiedziała, co zrobić z rękami. Jak należało się pożegnać z mężczyzną, z którym przez ostatnie dwie noce uprawiało się najlepszy w życiu seks? Doszła do wniosku, że najlepiej zachowywać się zwyczajnie. 90
– Dzięki za wspaniały weekend – powiedziała. – Cała przyjemność po mojej stronie – odparł, a jego oczy pociemniały. Przeszło jej przez myśl, że na pewno nie cała. – Zatem... do zobaczenia. Skinął głową. – Niedługo zadzwonię. – Jasne. – Czy to oznaczało, że zadzwoni jutro w przyszłym tygodniu czy za rok? Pochylił się, by ją pocałować. Odniosła wrażenie, że chciał ją tylko
R
musnąć wargami, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie, bo objął ją i mocno przytulił. Rozchyliła wargi i poczuła łomotanie serca, kiedy delektował się jej smakiem. Jego spojrzenie było gorące, ale instynktownie wyczuła, że Jake nic
L T
z tym nie zrobi, więc odsunęła się pierwsza, żeby zachować przynajmniej odrobinę godności. – No to na razie. – Na razie.
Odwrócił się do drzwi i wtedy jego telefon zadzwonił. – Carmody – mruknął i przystanął na progu, nie oglądając się na Emmę, zasłuchany w słowa rozmówcy.
Po chwili ruszył przed siebie, całkowicie zaabsorbowany wymianą zdań. Emma zamknęła drzwi i wsłuchała się w pomruk silnika jego samochodu, kiedy odjeżdżał. Przyłożyła dłoń do serca, czując znajomy ból. Byle to tylko nie była miłość. Nie znowu. Nie mogła sobie na to pozwolić.
91
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY W następnych dwóch dniach Emma z trudem radziła sobie w pracy. Nie mogła się skoncentrować, rozmyślała o Jake'u i o wspólnie spędzonych chwilach. Pragnęła spotkać się z nim ponownie, ale nie dawał znaku życia. Tymczasem realizowała zamówienia, a przy okazji poszukiwała w internecie nowych receptur. W czwartkowy wieczór zgromadziła składniki i zabrała się do robienia mydła miodowego z dodatkiem koziego mleka. Gdy odstawiła gotową masę do wystygnięcia, usłyszała dzwonek u drzwi.
R
Otworzyła i ujrzała za nimi Jake’a. Jej serce mocniej zabiło. Tego wieczoru miał na sobie elegancki kremowy sweter i czarne spodnie.
L T
– Cześć – uśmiechnęła się do niego.
– Właśnie przejeżdżałem nieopodal – powiedział. – Wpadłem nie w porę?
– Ależ skąd. – Powtarzała sobie, że musi się zachowywać naturalnie. – Właśnie kończę nową serię mydeł. Co cię sprowadza? Nie doczekawszy się odpowiedzi, przystanęła przy kuchennym stole i odwróciła do Jake'a, który niemal na nią wpadł. – Ty mnie sprowadzasz – odparł i popatrzył jej w oczy. Zrobiło jej się gorąco z wrażenia. – A dokładniej rzecz biorąc, twoje mydła – dodał ku jej rozczarowaniu. – W przyszłym tygodniu przypadają urodziny mojej asystentki. Chciałbym jej kupić jakiś drobiazg. – Rozumiem. – Przygładziła fartuch spoconymi dłońmi. – Mam tutaj bardzo ładne mydełka o kształcie kwiatków, z napisem
92
„Wszystkiego najlepszego”. Zaraz je znajdę... – Nie, nie. Żadnych napisów. Ona nie chce, by ktokolwiek wiedział o urodzinach. – Wzruszył ramionami. – Nie lubi ich obchodzić. Pomyślałem, że wezmę jeszcze kilka sztuk do biura i dam do wypróbowania personelowi. – Poważnie? – Jej oczy zalśniły ze zdumienia. – Jak najbardziej. Co byś mi poleciła? Emma podeszła do plastikowych pojemników przy ścianie. – Wszystkie moje produkty są wytwarzane z dodatkiem koziego mleka i nadają się do stosowania przez osoby o wrażliwej skórze. Zawierają też
R
rozmaite olejki aromatyczne. Może chcesz wypróbować ambrowe albo waniliowe? Mam jeszcze coś wyjątkowego. – Wyciągnęła inny pojemnik i przeniosła go na stół. – Tutaj są mydła w kształcie babeczek, o różnych za-
L T
pachach: waniliowym, cynamonowym, kokosowym... To moja ulubiona seria, która w dodatku cieszy się dużym powodzeniem. Jeśli sobie życzysz, mogę zapakować je do koszyczka. Uśmiechnął się szeroko.
– Myje się nimi ręce czy się je zjada? – spytał. Na moment zamknął oczy, wdychając zapach mydeł. – Zastanowiłaś się nad rozszerzeniem działalności i otwarciem sklepu internetowego?
– Rozważam to. – Sięgnęła po zieloną babeczkę. – Co myślisz o tym zapachu? – Ładny – odparł. – Świeżo skoszona trawa? – Nadaje łazience przyjemną woń. – Odłożyła mydło. – A z którego ty korzystasz? – Pochylił się, by ją powąchać. – Z tahitańskiej fantazji. – Wstrzymała oddech. – Dlaczego tak naprawdę przyszedłeś, Jake? – Chciałem cię znowu zobaczyć. Chyba nie masz nic przeciwko temu? – 93
Położył dłonie na jej talii i musnął wargami jej szyję. – Nie mogę wytrzymać bez ciebie. – Nieoczekiwanie zmienił temat: – Z czego składa się tahitańska fantazja? – Zawiera dodatek gardenii z Tahiti i ma właściwości lecznicze. – Sięgnęła po ciemne mydło, które wyglądało jak stężała owsianka. – A tutaj jest miód i owies. Usiądź. Masz chwilę? – Dla ciebie zawsze. – Wysunął krzesło, usiadł i patrzył, jak Emma napełnia płytką miskę ciepłą wodą. – Podwiń rękawy i włóż ręce do miski. – Zwilżyła mydło i rozsmarowała je po jego dłoniach. – Przyjemne, prawda?
R
– Bardzo – przyznał. – Czy wszyscy twoi klienci mogą liczyć na taką prezentację?
L T
– Tylko ci, którzy zapukają do moich drzwi. – Ich usta dzielił zaledwie centymetr.
– Tak sobie pomyślałem, że powinniśmy się częściej spotykać. – Co masz na myśli? – spytała niepewnie. – Lubię z tobą przebywać, i tyle. Możemy być ze sobą – oznajmił, a gdy nie odpowiadała, dodał: – Jeśli wszystko pójdzie bez problemów, Pink Mango będzie miało jutro nowego właściciela. – Mhm. – Wpatrywała się w niego z roztargnieniem. – Jeszcze mi nie gratuluj. – Miał wrażenie, że Emma go nie słucha. Wytarł dłonie w ręczniczek i wstał. – Pogadamy jutro wieczorem. – Mhm. Po chwili złożył ręcznik i położył go na stole. – Sam trafię do wyjścia. Uśmiechnął się do siebie, kiedy usłyszał jej głos. – Tak! – krzyknęła za nim. 94
Następnego dnia zatelefonował przed szóstą wieczorem. – Załatwione – oświadczył bez zbędnych wstępów. – Pink Mango przeszło do historii. Uśmiechnęła się, usłyszawszy w jego głosie satysfakcję. – Brawo – powiedziała. – Zmieniłabyś może plany na wieczór i wpadła do mnie? Chciałbym z tobą świętować. – Z przyjemnością – zgodziła się szybko. – W takim razie przyjadę po ciebie za pół godziny. – W co mam się ubrać?
R
– Wyglądasz fantastycznie bez względu na to, co masz na sobie. – zapewnił ją.
L T
Trzydzieści pięć minut później, po trzykrotnej zmianie stroju, ostatecznie zdecydowała się na dżinsy i sweterek w kolorze kości słoniowej. Gdy ujrzała Jake'a na progu, zakręciło jej się w głowie. Miał czarne dżinsy i czarną koszulkę pod lekko znoszoną koszulą z flaneli w czarno– biało– granatową kratę.
– Cześć – powiedziała bez tchu.
– Cześć. – Z miejsca przyciągnął ją i pocałował w usta, a potem popatrzył na nią z uśmiechem. – Powinniśmy się pospieszyć. – Zaczekaj. Zapomniałeś o czymś wczoraj wieczorem. – Wręczyła mu koszyczek owinięty w celofan. – Przekaż swojej asystentce moje najlepsze życzenia. – Dziękuję. Ile się należy? – Nic, to darmowa próbka. Promocja jest dobra dla biznesu. – To fakt – przyznał. – Jeszcze raz dziękuję. Chwilę potem jechali mocno oświetloną ulicą Bon– di, pełną piątko95
wych zakupowiczów. Jake ominął jednak wszystkie restauracje i skręcił w jedną z podmiejskich ulic. – Dokąd jedziemy? – spytała, zerkając na luksusowe domy. Zatrzymał się przed kremowym murem, za którym dostrzegła czerwony dach. – Witaj w moich skromnych progach. Możesz tu liczyć na wspaniałe jedzenie i doskonałe widoki. – Wcisnął guzik na pilocie i brama się otworzyła, odsłaniając piętrowy dom. – Ho ho – mruknęła z podziwem, kiedy samochód zatrzymał się pod wiatą. – Fantastyczny dom, Jake.
R
Wyciągnął kluczyki ze stacyjki i popatrzył na czarne fale oceanu w oddali.
L T
– Nadal jestem trochę winien bankowi, ale wszystko zmierza we właściwym kierunku. – Pochylił się i pocałował ją w usta. – Tęskniłaś za mną? – Tak – przyznała szczerze.
– Ja za tobą też. – Wysiedli z samochodu i wprowadził ją do domu. – Wejdź. Możesz się rozejrzeć, kiedy ja będę gotował. Emm skorzystała z okazji, żeby się przyjrzeć posiadłości Jake'a. Wnętrze wyglądało na urządzone po męsku, ale było wygodne. Zwróciła uwagę na mnóstwo szkła, ciemne meble i zaskakująco czystą kuchnię. W gabinecie znajdowały się dwa komputery i trzy monitory. W salonie rzucał się w oczy supernowoczesny sprzęt elektroniczny. Sypialnie na piętrze były praktycznie puste, z wyjątkiem pokoju Jake'a, zdominowanego przez ogromne łoże. Emma cofnęła się, uświadomiwszy sobie, że musiały się przez nie przewinąć inne kobiety. Szybko zeszła na parter. Jake położył na grillu kilka grubych plastrów steku i właśnie kroił 96
awokado, kiedy weszła do kuchni. Zaproponowała mu pomoc, ale pokręcił głową, więc przeszła do salonu. Po paru minutach pojawił się w nim Jake z aromatycznym mięsem, miską zdrowej sałatki i bochenkiem chrupiącego chleba. Napełnił kieliszki winem, a gdy jedli, z głośników sączył się blues. – Co tam słychać u twojej mamy? – spytał Jake. – Jest w Melbourne. Zatrzymała się w domu Stana. Nadal się zastanawia, kiedy wróci do domu. – Nowy mężczyzna najwyraźniej poprawił jej samopoczucie. – Jake uśmiechnął się szeroko. – Może będzie trochę łagodniejsza po powrocie. – Może.
R
Gdy skończyli, Jake wstał i zebrał puste talerze.
– Może usiądziesz sobie wygodnie na kanapie, a ja zaparzę kawę? –
L T
zaproponował. – Jaką lubisz najbardziej?
– Cappuccino. I czekoladę, jeśli można.
Zajął się kawą, a Emma wyszła na patio, żeby odetchnąć morskim powietrzem i wsłuchać się w szum fal. Gdy wróciła do środka, właśnie wnosił kawę i miseczkę ciemnych czekoladek. Usiedli na kanapie, a ona przytuliła się do niego, wsłuchując się w bicie jego serca. Jake włączył telewizor i wybrał kanał, na którym właśnie puszczano jakiś stary film przygodowy. Emma odprężyła się, zamknęła oczy, a chwilę potem poczuła, że zasypia. – Jesteś zmęczona – usłyszała jego głos. – Zostań u mnie na noc. Nagle powróciła do rzeczywistości i uświadomiła sobie, że ma ochotę być przy nim dzień i noc. Czy to oznaczało, że się w nim zakochuje? Usiłowała coś powiedzieć, ale nie potrafiła zebrać słów. Nie mogła przecież ponownie dać się zauroczyć. Nie pozwalały jej na to ledwie zagojone rany po związku z Wayne'em. – Za dużo myślisz. – Pogłaskał ją po włosach. – Nie będziesz potrze97
bowała piżamy, a ja mam kilka zapasowych szczoteczek. W to nie wątpiła. – Spędzisz ze mną noc? Otworzyła oczy. – Nie mogę – wyszeptała, a on zmarszczył brwi. – Rano mogę cię odwieźć do domu, a nawet zaczekam, aż weźmiesz kostium i podrzucę cię na plażę, jeśli zechcesz popływać. – Możemy się spotykać, Jake, ale nie będę zostawała u ciebie na noc. – Nie Jestem Wayne'em, Emmo – zauważył cicho.
R
– Wiem. Po prostu potrzebuję odrobiny przestrzeni. To wszystko dzieje się zbyt szybko. – Pogłaskała go po gładko ogolonej szczęce. – Zgoda? – Zgoda. Nie będę naciskał, na to jeszcze za wcześnie. Ale jeśli zmienisz zdanie...
L T
Skinęła głową, czując, jak opuszczają ją siły.
– Dziękuję. Ale masz rację. Jestem zmęczona i jeśli pozwolisz, chętnie wrócę do domu.
Odetchnął głęboko i wstał z kanapy. – Pójdę po kluczyki – oznajmił.
Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek jakaś kobieta nie chciała spędzić z nim nocy. Wstał z łóżka, włożył sportowy strój i adidasy, a następnie wyszedł na taras. Na chłodnym wietrze dostał gęsiej skórki. Czarne fale przewalały się na piasek, kiedy zbaczał z drogi na esplanadę. Wiedział, że Emma nie bez powodu wolała trzymać się na dystans. Nie chodziło o niego, tylko o
tego przeklętego surfera, który ją skrzywdził. Jake szanował jej
decyzję i postanowił poczekać. Póki co mogli się spotykać jak dotąd, raz na kilka dni, bez zobowiązań. Nieopodal gwałtownie zahamował samochód, co przykuło jego uwagę. 98
Drzwi z tyłu się otworzyły i ktoś wyrzucił coś na jezdnię, a następnie auto odjechało. Jake podbiegł bliżej i zauważył nieduży kłębek futra, który poruszył się niespokojnie i popatrzył na niego wystraszonymi oczami. – Cześć, stary – odezwał się Jake łagodnie. Obejrzał dokładnie psa, ale nie zauważył identyfikatora. Pod zmatowiałym białym futrem kryła się sama skóra i kości. W sierści zwierzaka roiło się od pcheł. – Chodź, Łazik. – Jake na poczekaniu wymyślił imię dla psiaka. – Znajdziemy ci jakieś bezpieczne miejsce.
R
Wsunął palec za brudną obrożę, delikatnie wziął zwierzę na ręce i ruszył do domu. Gdyby spędzał więcej czasu w domu, zatrzymałby psa, ale w swojej
L T
sytuacji musiał przekazać go do najbliższego schroniska.
Znalazł dla Łazika starą poduszkę, a po nakarmieniu i napojeniu umieścił go w pomieszczeniu gospodarczym. Później poszedł na górę, żeby przespać się kilka godzin, ale jego myśli ponownie zbłądziły ku Emmie. Skoro nie chciała zostawać u niego na noc, mógł się z tym pogodzić. Uważał ją za wyjątkową osobę, nie tylko kochankę, ale i przyjaciółkę. Nigdy, przy żadnej kobiecie nie było mu tak dobrze jak przy niej. Uważaj, stary, powiedział sobie w duchu. Zaczynał rozumować jak Ryan i miał powody się bać, że idzie w jego ślady.
99
ROZDZIAŁ JEDENASTY W niedzielny poranek morze było spokojne. Słońce wychyliło się już zza oceanu i rozjaśniało niebo szkarłatem i złotem. Emma pływała blisko brzegu, między czerwonymi a żółtymi chorągiewkami. Intensywny wysiłek sprawił, że jej ręce i nogi wkrótce się rozgrzały, a mięśnie rozluźniły. Przez chwilę unosiła się w miejscu, obserwując, jak promienie słońca migoczą na powierzchni. Machnęła ręką do znajomego pływaka, a następnie zawróciła. Jake wpadł do niej wczoraj późnym wieczorem, wyraźnie wyczerpany
R
pracą i sprzedażą klubu. Uprażyła kukurydzę, a potem się kochali – na kanapie, pod prysznicem i na łóżku. Mimo to nie został u niej. Nie spała przez resztę nocy, świadoma, że zaledwie kilka kilometrów dalej, w dużym i cie-
L T
płym łóżku śpi duży i ciepły mężczyzna, a ona mogłaby w tej chwili znajdować się u jego boku.
Po wyjściu na brzeg ruszyła po zostawiony na plaży ręcznik. Niedzielne poranki przyciągały tutaj zarówno turystów, jak i miejscowych. Weszła po niskich schodkach na trawnik przy esplanadzie i popatrzyła na rodziny, które szykowały się do pikniku. Teraz, kiedy w jej życiu pojawił się Jake, Emma boleśnie uświadamiała sobie, jak bardzo doskwiera jej wieloletnia samotność. Musiała wziąć się w garść i spróbować zbliżyć do ludzi. Wycisnęła włosy, związała je w koński ogon, a następnie poszła do przebieralni. W tak piękny dzień nie miała ochoty wracać do domu i zajmować pracą. Przyszło jej do głowy, że napije się gorącej czekolady a kto wie, może nawet zafunduje sobie ciastko i usiądzie w kawiarnianym ogródku przy Coogee Beach Road, by przez pewien czas przyglądać się ludziom. Gdy zbliżała się do przejścia dla pieszych, po drugiej stronie jezdni za-
100
trzymał się wysoki mężczyzna z czarno– – białym psem na smyczy. Na jej widok pomachał ręką. Emma poprawiła okulary przeciwsłoneczne. Jake? Z psem? Odmachała mu, a promienie słońca nagle wydały jej się cieplejsze. Cały świat pojaśniał, a w dodatku Jake patrzył na nią takim wzrokiem, jakby chciał ją zjeść. Już po chwili przeszedł po pasach i pocałował ją na dzień dobry. – Witaj, piękna – powiedział. – Mmm, jesteś przyjemnie słona. – Ciekawe dlaczego – odparła z uśmiechem. Wyglądał fantastycznie, nawet w zwykłej koszulce wypapranej czymś, co wyglądało jak odciski
R
brudnych psich łap. Pochyliła się, żeby poklepać kundelka. – Nie wiedziałam, że masz psa.
– Niestety, nie jest mój. Wyprowadzam go dla sąsiadki w podeszłym
L T
wieku, która ostatnio nie bardzo może wychodzić z domu. Przywitaj się ze Szperaczem. – Poklepał psa po głowie. – Podaj łapę, mały.
Na komendę Jake'a Szperacz usiadł, uniósł łapę i popatrzył na Emmę wielkimi, szczenięcymi oczami.
– O, jesteś naprawdę fantastyczny – zachwyciła się i natychmiast poczochrała go po zadbanym futrze. W nagrodę pies polizał ją z wdzięcznością po twarzy. – Zawsze marzyłam o psie, ale mama mi zabraniała. Emma przypomniała sobie, że przecież jej idealny mężczyzna w doskonałym świecie powinien kochać zwierzęta. – W sumie chciałbym mieć psa, tylko styl życia mi na to nie pozwala. Często przebywam poza domem, więc nie byłbym w porządku wobec zwierzęcia. Dlatego inaczej zaspokajam potrzebę zajmowania się psem. Po prostu wyprowadzam na spacer tego oto Szperacza. Niektórzy ludzie nie zasługują na zwierzęta. – Zmarszczył brwi. – Wczoraj musiałem oddać do schroniska psa, którego ktoś wyrzucił z samochodu. 101
– To bardzo smutne, a w dodatku karalne. Jeśli ktoś nie może zapewnić zwierzęciu odpowiednio dużo czasu i miłości, to nie powinien go brać. Idę na gorącą czekoladę – powiedziała nieoczekiwanie. – Pójdziesz ze mną? Możemy wziąć na wynos i pospacerować, jeśli chcesz. Jego uśmiech był zaraźliwy. – Z przyjemnością. Jeszcze nie jadłem śniadania, a poza tym musiałem umyć Szperacza. – Nie dość, że go wyprowadzasz, to jeszcze pielęgnujesz? – Lubię to. Dzięki temu mam psa tylko dla siebie we wszystkie nie-
R
dzielne poranki, chyba że jestem poza miastem. Dziesięć minut drogi stąd jest park przyjazny psom. Tam mogę spuścić Szperacza ze smyczy. – Jak to możliwe, że nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałam? – Wyprostowała się.
L T
– Zwykle nie zapuszczam się tak daleko. Prawdę mówiąc, szedłem do ciebie. Liczyłem na to, że cię złapię, jak będziesz wracała z plaży do domu. Gdyby mi się nie udało, zajrzałbym do twojego domu, by cię przechwycić. – Dlaczego?
Ponieważ nie mogę przestać o tobie myśleć, westchnął w duchu. – A czy facet nie ma prawa spotkać się z ulubioną dziewczyną? Zarumieniła się, a jemu przyszło do głowy, że nigdy nie widział śliczniejszego uśmiechu. – Sądziłam, że idziesz dzisiaj do klubu. – Idę, ale później. – Przełożył spotkanie z nabywcą o parę godzin; czegoś takiego nie zrobiłby dla innej kobiety. Teraz objął ją ramieniem. – Ponieważ jednak jesteś tutaj, kupmy wreszcie to śniadanie, które obiecałaś, i chodźmy je zjeść w parku. – Ja obiecałam? – uśmiechnęła się do niego, a jej oczy rozbłysły w 102
słońcu. – Wcale nie obiecywałam ci śniadania. – No dobrze. To ty kupisz gorącą czekoladę, a ja resztę. – Mam nadzieję, że się pani nie martwiła – powiedział Jake do pani G., kiedy w końcu stanęli na jej progu, – Ależ skąd, Jake. – Siwowłosa staruszka uśmiechnęła się do Emmy. – Widzę, że przyszedłeś z przyjaciółką. – Chciałbym pani przedstawić Emmę. Emmo, to jest pani Grace Goodman, ale wszyscy mówią na nią pani G. – Miło cię poznać, Emmo. Emma uśmiechnęła się do starszej pani.
R
– Mnie też miło panią poznać. Spędziliśmy cudowny poranek. – Nie wiem, jak bym sobie poradziła bez tego młodego człowieka –
L T
oświadczyła pani G. – Świetnie się nami zajmuje, odkąd umarł mój Bemie. W zeszłym roku złamałam sobie biodro i nie mogę już chodzić tak jak dawniej. – Obawiam się, że nie mogę zostać – powiedział Jake i przekazał jej smycz, uśmiechając się przepraszająco. – Praca wzywa. – Za ciężko pracujesz. – Grace pokręciła głową. – Oboje powinniście cieszyć się życiem.
Emma uśmiechnęła się do Jake'a.
– Praca przede wszystkim – oznajmiła.
Pożegnali się ze staruszką, a następnie wsiedli do samochodu Jake'a. Zanim Emma wysiadła przed swoim domu, długo całowali się na do widzenia. – Do zobaczenia wieczorem – powiedział Jake, zanim odjechał. We wtorek Emma miała wolne i była umówiona na pierwszy lunch z Jakiem. Ponieważ przez cały ranek przyjmował klientów, udała się do kancelarii, którą dzielił z dwoma wspólnikami w eleganckim biurowcu w cen103
trum miasta. Wjechała windą na czternaste piętro, przygładziła żakiet i weszła do jasno oświetlonej recepcji z dużymi oknami, za którymi dostrzegła most Harbour Bridge pomiędzy drapaczami chmur. Ciemnowłosa kobieta o egzotycznych oczach powitała ją z profesjonalnym uśmiechem. – Nazywam się Emma Byrne i przyszłam na spotkanie z Jakiem Carmodym – oznajmiła Emma. – Och, Emma. Witaj. – Kobieta uśmiechnęła się Jeszcze szerzej. – Mam na imię Jasmine. Jake uprzedził mnie, że przyjdziesz. W tej chwili ma spotkanie. Może napijesz się kawy albo czegoś? – Dziękuję, na razie nie.
R
– A ja bardzo ci dziękuję za mydełka. Są fantastyczne. Właśnie sporządzam listę osób, które chciałyby kupić więcej.
L T
– To bardzo miło z twojej strony.
– Na pewno nie napijesz się kawy? Z uśmiechem pokręciła głową.
– Chętnie zajmę się podziwianiem widoków. – Stąd nie są nawet w połowie tak spektakularne jak z miejsca, do którego idziecie na lunch. Sama rezerwowałam stolik. – Ściszyła głos do szeptu. – Chyba nie powinnam była ci o tym mówić. Emma spodziewała się, że zjedzą coś w małym bufecie na parterze, więc informacja Jasmine przyjemnie ją zaskoczyła. – Nic a nic nie słyszałam – zapewniła asystentkę. – Na wszelki wypadek nie planuj żadnej pracy na resztę popołudnia. Bo wiesz... Przepraszam cię bardzo – powiedziała, gdy zadzwonił telefon na jej biurku. – Car– mody i Wspólnicy. Dziesięć minut później Jasmine nadal rozmawiała przez telefon. Emma popatrzyła na zegarek i sięgnęła po kolejne czasopismo. Zastanawiała się, czy 104
nie po– winni przełożyć spotkania. Wyglądało na to, że Jake jest bardzo zapracowany. Nagle jednak usłyszała szczęknięcie otwieranych drzwi i głos Jake’a na korytarzu. – Kiedy tylko zechcesz – mówił. – I nic się nie martw. Będzie dobrze. – Dziękuję, Jake – odparła jakaś kobieta. – Dałeś mi szansę zacząć wszystko od nowa, a ja nigdy o tym nie zapomnę. – Póki co postaraj się o tym nie myśleć i skup się na spędzaniu czasu z Kevinem. Ja zajmę się resztą.
R
Kobieta pojawiła się pierwsza. Miała na sobie za duże dżinsy i wyblakły czarny top, ześlizgujący się z jednego ramienia. Na biodrze niosła ssącego palec malucha. Wyglądała znajomo.
L T
Emma usiłowała sobie przypomnieć, gdzie ją widziała, i nagle sobie uświadomiła, że to Cherry, kelnerka z Pink Mango.
Jake odprowadził ją do windy i na pożegnanie uścisnął. Cherry niewątpliwie nie stać było na tak kosztownego prawnika, więc oddawał jej przysługę, a do tego traktował ją z troską i szacunkiem. Na widok Emmy momentalnie się rozpogodził. – Przepraszam, że kazałem ci czekać. To było niespodziewane opóźnienie. Mam coś dla ciebie – oświadczył i znowu znikł w gabinecie. Po chwili wrócił z czarno– białym pluszakiem. – Tutaj napisali, że ten pies ma na imię Fergus – wyjaśnił i pokazał jej metkę. – Och... – Poczuła przyjemne ciepło. – Kupiłeś mi psa? – Miałem nadzieję, że lubisz pluszowe zabawki. – Lubię – odparła szczerze. – Chyba nigdy nie dorosłam. Dziękuję. Pomachał ręką Jasmine, a następnie poprowadził Emmę do windy. Już 105
na zewnątrz złapał taksówkę, która zawiozła ich do niezbyt odległego wieżowca Centre Point Tower. Emma wpatrywała się w słynny budynek, tak wysoki jak wieża Eiffla. – Wjedziemy na samą górę? – spytała niepewnie. – Wiem, że nie lubisz wysokości, ale jedzenie na pewno przypadnie ci do gustu – powiedział Jake w drodze do wind, które wywoziły turystów na taras widokowy. – Nie patrz, dopóki nie znajdziemy się na miejscu. Emma wzięła go za rękę. – Może nadszedł czas, żebym się przełamała. – Nie zamknęła oczu
R
przez całą drogę na górę, choć miał wrażenie, że trwa to całe wieki. Obrotowa restauracja zapewniała fantastyczny widok na zatokę Botany, aż do Blue Mountains. Emma była z siebie dumna tak bardzo, że nawet po-
L T
deszła do panoramicznego okna i zerknęła na ulicę w dole. Jake położył dłoń na jej ramieniu.
– Moje gratulacje – powiedział z uznaniem.
Na przystawkę zamówili białe wino i półmisek owoców morza. – Masz jakieś dodatkowe plany na swój wolny dzień? – spytał, odkładając menu.
– O wpół do trzeciej jestem umówiona z potencjalnym klientem. – Nowy klient? – Pochylił się z zainteresowaniem. – To dobrze. Gdzie się spotkacie? – W dopiero co otwartym sklepie z naturalnymi produktami w centrum handlowym, w którym pracuję. – Och, to masz jeszcze mnóstwo czasu. Zdrowie. – Zdrowie. – Stuknęli się kieliszkami. – Emmo, zastanawiałem się nad twoimi produktami – powiedział Jake po chwili. – Powinnaś dotrzeć z nimi do ludzi. Może wystawisz stoisko w 106
jednym ze sklepów w któryś sobotni poranek albo wieczór? Pomógłbym ci. Skoro otworzono sklep, to może jego właściciele byliby zainteresowani bliższą współpracą? – Dobry pomysł – zgodziła się. – Założymy też stronę internetową i wydrukujemy wizytówki. – Naprawdę uważasz, że warto robić wielkie halo wokół moich mydełek? – spytała z powątpiewaniem. – Żartujesz? – obruszył się. – Twoje mydła są pierwszorzędne. Nigdy się nie przekonasz, ile są warte, jeśli nie będziesz ich skutecznie promować. Więcej wiary w siebie, skarbie.
R
– Staram się, jak mogę. Nie przywykłam do tego, żeby innym udzielał się mój entuzjazm w tej kwestii. Muszę się z tym oswoić. – Pochyliła się ku
L T
Jake'owi. – Wierzysz w moje produkty?
– Są najlepsze na świecie. Zaczniemy dzisiaj wieczorem. Przyjdę do ciebie i razem sporządzimy plany.
Emma napiła się jeszcze trochę zimnego wina o owocowym ku.
posma-
– Jesteś pewien, że warto się angażować? – Oczywiście. Pomogę ci na wszelkie możliwe sposoby. – Cherry też myśli, że fajny z ciebie facet. – Znasz Cherry? – Wydawał się lekko zdumiony. – Zauważyłam ją w klubie, ale nie miałam pojęcia, że ma dziecko. Chyba po prostu trudno uwierzyć, że ludzie w tej branży mogą być rodzicami i wieść normalne życie. Wydawała się przygnębiona... – Emma machnęła ręką. – Przepraszam, wtykam nos w cudze sprawy. – Dwa tygodnie temu Cherry została eksmitowana wraz z dzieckiem i zwróciła się do mnie o pomoc. 107
– To okropne, zwłaszcza że w grę wchodzi dziecko. A co z przytułkami dla samotnych matek? – Masz pojęcie, ilu bezdomnych jest w Sydney? – westchnął ciężko. – Może i masz. Przecież wam też było ciężko. Emma skinęła głową. – Na szczęście nasza sytuacja nie była aż tak rozpaczliwa. Czyli Cherry przyszła do ciebie? – Przypomniała sobie pełen ulgi głos kobiety przed gabinetem Jake'a. – Widać, że ma o tobie wysokie mniemanie. On jednak tylko pokręcił głową, jakby to nie miało najmniejszego znaczenia.
R
– Musiała gdzieś przenocować z Kevinem, więc powiedziałem, żeby się zatrzymała w pokoju na zapleczu klubu do czasu, aż znajdzie sobie coś in-
L T
nego.
– A kto się zajmuje Kevinem, kiedy Cherry pracuje? – spytała Emma po chwili milczenia.
– Dziewczyny, na zmianę – odparł Jake, obierając krewetkę. – Dobrze się ze sobą dogadują i są bardzo solidarne.
– A co będzie potem z Cherry i jej dzieckiem? To oczywiste, że nie mogą na stałe mieszkać na zapleczu klubu. Zresztą nie będziesz miał na to wpływu, lokal już nie należy do ciebie.
– Kupiłem inny lokal, a właściwie dom. Wymaga pewnego nakładu pracy, ale wykorzystam do tego pieniądze ze sprzedaży klubu. To będzie taki tymczasowy dach nad głową dla osób pokroju Cherry, żeby miały gdzie stanąć na nogi. Zaproponowałem jej kierowanie schroniskiem. Dzięki temu na dobre wyrwie się z klubu. – To ważne dla ciebie, prawda? – spytała. Jake skinął głową. 108
– Miałem okazję przez długi czas przyglądać się klubowi od podszewki i wiem, że te dziewczyny nie mogą nic zrobić ze swoim życiem. Pragnąłem jakoś im pomagać, więc zacząłem studiować prawo. Może nie wychowano mnie najlepiej na świecie, ale chcę robić co w mojej mocy, żeby pomagać potrzebującym. – Powinieneś uważać, Jake – westchnęła cicho. – Dziewczyny mogą się zakochać w takim facecie jak ty. – Nie ty, Emmo – powiedział z żalem. – Jesteś na to zbyt inteligentna. – Jestem zbyt inteligentna, żeby się w tobie zakochać? – zdumiała się.
R
– Oboje mamy pracę, jesteśmy zajęci. – Unikał jej wzroku. – Opowiedz mi lepiej o tym sklepie, który zamierzasz odwiedzić, by poprawić swoją sytuację zawodową.
L T
Emma wracała samochodem do domu, a w głowie huczało jej od nadmiaru wrażeń. Właścicielka nowego sklepu chętnie zgodziła się na promocję mydełek w najbliższy piątkowy wieczór.
Jak dotąd jeden jedyny Jake zainteresował się jej działalnością i postanowił ją wspierać. Emma wiedziała, że nie miał w życiu lekko, ale dzięki niemu wiele osób lepiej sobie radziło.
Nieoczekiwanie skręciła i pojechała prosto do jego domu. Musiała dowiedzieć się czegoś więcej o człowieku, który odgrywał w jej życiu coraz większą rolę.
109
ROZDZIAŁ DWUNASTY Emma nacisnęła guzik domofonu na murze otaczającym dom Jake'a. – To ja – powiedziała, kiedy się odezwał. – Wpuść mnie. Brama otworzyła się powoli, a kiedy Emma zatrzymała się przed drzwiami, Jake już na nią czekał. Ubrany był jedynie w przepasany na biodrach ręcznik. – Myślałem, że umówiliśmy się u ciebie, ale skoro przyjechałaś wziąć ze mną prysznic... – Nagle przestał się uśmiechać, uświadomiwszy sobie, że
R
Emma wcale nie jest rozbawiona. – Co się stało? Coś nie wypaliło z nowym klientem?
– Nie, wszystko w porządku. Spotkanie naprawdę się udało, ale opo-
L T
wiem ci o nim później. A teraz... – Machnęła ręką. – Możemy pogadać? Gestem zaprosił ją do środka. – Chodźmy do salonu.
Poszła za nim i odetchnęła głęboko.
– Myślałam o wszystkim, co mi powiedziałeś dzisiejszego popołudnia – zaczęła powoli. – O Cherry i o domu, który kupiłeś. O tym, jak bardzo ważna jest dla ciebie ta sprawa.
– Ważna – przytaknął. – Czy to problem? – Ależ skąd. – Popatrzyła mu w oczy. – Ale dlaczego kupiłeś cały dom? Dlaczego to dla ciebie takie ważne? Przecież wystarczyłoby przekazać trochę pieniędzy jakiejś instytucji dobroczynnej, która wspiera bezdomnych. Jake odetchnął głęboko, a następnie podszedł do niej i pociągnął ją w stronę kanapy. – Usiądź – zaproponował i zajął miejsce obok niej.
110
– Gdy byłem dzieckiem, mieszkałem w pokoju na zapleczu klubu ze striptizem, więc doskonale wiem, jak to jest czuć się zupełnie bezradnym. – Och... Jake. – Zamrugała. – Jak długo musiałeś tam mieszkać? – Miałem pięć lat, kiedy mama wyjechała w środku nocy. Nie chodziłem jeszcze do szkoły, nie miałem kolegów. Nawet nie mogę jej winić. Earl zdradzał ją na prawo i lewo. Pracowała do późnej nocy przy sprzątaniu biur, a ja widziałem wszystko, co się działo w naszym mieszkaniu. Którejś nocy po prostu nie wróciła, wyjechała do Ameryki Południowej. Czułem się tak, jakbym stracił rękę. Emma zaniemówiła.
R
– Byłem samotny – ciągnął. – W miarę dorastania coraz wyraźniej docierało do mnie, o co chodzi. Poprzysiągłem sobie, że nigdy nie będę taki jak
L T
on. – Zacisnął pięści. – Ale jedyna osoba, na którą liczyłem, której ufałem i którą kochałem, zostawiła mnie. Nie zabrała mnie ze sobą i to bolało najbardziej. Twoja mama pozostała w małżeństwie pozbawionym miłości, Emmo, ale udało jej się wytrwać. Przynajmniej miałaś matkę. Mogłaś liczyć na jej współczucie i lojalność. Ale to moja opinia. Każde z nas będzie to widziało z własnej perspektywy.
– Skąd wiesz, że wyjechała do Ameryki Południowej? – spytała łagodnie. – Odwiedziła cię kiedyś?
– Przysłała pocztówkę, kiedy miałem dziesięć lat. Pisała o nowym kontynencie, nowym mężu i nowym życiu. Tak czy owak, po tym jak zniknęła, Earl nie widział powodu, aby płacić czynsz za dwa mieszkania, i przeprowadziliśmy się na zaplecze klubu. Przynajmniej miałem dach nad głową i pełny brzuch. – Dziecko mieszkające na zapleczu klubu ze striptizem... – Pokręciła głową. – A co na to władze? 111
– Earl był sprytny, umiał lawirować. Zawsze spadał na cztery łapy. Poza tym zasadniczo nie było tam tak źle. Przed pójściem do domu dziewczyny czasami robiły mi śniadanie i pomagały odrabiać lekcje. W pewnym sensie zastępowały mi matkę. – Musiałeś czuć się zupełnie zdezorientowany. Jak sobie z tym radziłeś? – Po siedemnastych urodzinach wyjechałem, znalazłem sobie pracę na pół etatu i wynająłem pokój. – Nigdy nie zrozumiem matki, która opuszcza własne dziecko. – To dlatego, że kiedy na mnie patrzyła, widziała Earla – wyznał nieoczekiwanie.
R
– Ach... – Emma przysunęła się bliżej. – Przecież nim nie jesteś, a twoja matka straciła okazję, żeby poznać kogoś naprawdę wyjątkowego. – Pogła-
L T
skała go po włosach. – Jesteś dobry, wspaniałomyślny i życzliwy. Nie pozwól, żeby ktokolwiek wmówił ci co innego.
Poczuł ucisk w sercu i przyciągnął ją do siebie.
– Muszę w końcu wziąć ten prysznic. – Pragnął zmyć z siebie ciężar przeszłości. Zamknął oczy. – Zechciałabyś umyć mi plecy? – Czy to znaczy, że też muszę się rozebrać? Otworzył oczy i zauważył, że Emma się uśmiecha. – Raczej tak, chyba że chcesz wrócić do domu w mokrym ubraniu albo w moim szlafroku. – Racja. I co bym zrobiła, gdyby samochód się zepsuł po drodze? Wieczorem, gdy już byli u Emmy, Jake zajął się wraz z nią opracowywaniem strony internetowej sklepu Naturalnie Emma. Najpierw zamówili wizytówki, potem Emma zrobiła zdjęcia swoich produktów, a Jake załadował je na stronę. – Gdzie będę magazynować mydła? – spytała w pewnej chwili. 112
– Znajdziemy jakieś miejsce. W razie czego mam do dyspozycji puste pomieszczenie w piwnicy. – A jeśli firma naprawdę okaże się strzałem w dziesiątkę? Jak nadążę z zamówieniami? – No, to mi się podoba. Wreszcie uwierzyłaś w siebie – uśmiechnął się do niej. – Zrezygnujesz z pracy i zatrudnisz kogoś do pomocy. Będzie dobrze. W razie potrzeby służę wsparciem. Emma odetchnęła głęboko. – Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy – powiedziała. – Cieszę się, że
R
będziesz przy mnie, choćby tylko po to, żeby mi pomóc na starcie. – Nie masz się czym przejmować – uśmiechnął się. – Jutro wieczorem twoja strona będzie już gotowa.
L T
Jake wyszedł, a Emma przygotowała kilka małych mydełek, które postanowiła rozdawać w charakterze próbek, i wybrała kolekcję do zaprezentowania w sklepie.
Następnego dnia podczas przerwy na lunch udała się do sklepu, żeby ustalić z właścicielką szczegóły dotyczące wyeksponowania produktów. Potem odebrała wizytówki z drukarni, a wieczorem wpadł do niej Jake i wspólnie obejrzeli stronę internetową Naturalnie Emma. Wpatrywała się w ekran, przygryzając wargę. Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. – To już za dwa dni – westchnęła. – Przyjadę po ciebie – zapowiedział i wstał. – Ale teraz muszę lecieć. Powinienem nadrobić trochę własnej pracy. – Wybacz, zajmuję ci za dużo czasu. – Ani trochę. Naprawdę cieszę się, że mogłem ci pomóc. – Pocałował ją w czoło. – A teraz lepiej się prześpij. 113
O wpół do szóstej w piątek wieczorem, centrum handlowe tętniło życiem. Emma i Jake przynieśli do sklepu pudła z towarem. Kelsey, właścicielka, przygotowała dla nich stół tuż przy wejściu. Gdy weszli, obsługiwała klienta, ale uśmiechnęła się i pomachała im ręką. – Żołądek podchodzi mi do gardła – szepnęła Emma do Jake’a, wyjmując rzeczy z pudła i układając je na stole. Jej ręce drżały, a serce łomotało jak oszalałe. – A jeśli nikt nie przyjdzie? – Zjawią się, gdy tylko cię zobaczą. Uśmiechał się do niej krzepiąco i przypomniała sobie, że w nią wierzył. Nie mogła go zawieść.
R
– Wolałabym, żeby raczej patrzyli na moje produkty, ale dziękuję. – Przełknęła ślinę. – Czy mógłbyś mi przynieść butelkę wody? Zapomniałam wziąć z domu.
L T
– Jasne. – Odstawił pudło, które właśnie opróżniał. – Za moment wrócę. Kelsey, starsza pani o kręconych rudych włosach i zielonych oczach za okularami bez oprawek, podeszła do niej, kiedy Jake opuścił sklep. – Twój chłopak jest super – powiedziała z aprobatą. Jej chłopak. Emma chciała zaprzeczyć, ale dała sobie spokój. Uświadomiła sobie, że faktycznie był jej chłopakiem. – Bez jego wsparcia nie poradziłabym sobie. – Wyciągnęła owinięty celofanem koszyk pełen mydełek i wręczyła go nowej znajomej. – To dla ciebie. Możesz je zabrać do domu albo rozdać przyjaciołom. Mam nadzieję, że twój nowy sklep odniesie sukces. – Są piękne, dziękuję. – Kelsey przez moment podziwiała koszyk, obracając go w rękach. – Myślę, że obie się przebijemy. Ludzie coraz częściej sięgają po zdrowe i naturalne produkty. O, nowy klient... Wróciwszy z wodą, Jake zatrzymał się przed sklepem i dyskretnie 114
przyglądał się Emmie, która właśnie prowadziła rozmowę z dwiema starszymi paniami. Miała na sobie biały top, a do tego białą, obcisłą spódnicę do kolan. Wyglądała gustownie i bardzo profesjonalnie. Było jasne, że panuje nad emocjami i teraz rozmawiała z uśmiechem, a jej oczy lśniły. Bardzo różniła się od dziewczyny, która dwa tygodnie temu nie umiała się bawić na wieczorze panieńskim. Jake zacisnął palce na wstążce czerwonego balonika, który kupił dla Emmy, i pokręcił głową. Bez względu na to, co mówiła, była stworzona do tego, aby obrzucać ją prezentami i komplementami.
R
Patrzył, jak Emma wkłada mydełka do torebki i przekazuje jednej z pań. Chwilę potem przy stole zatrzymał się mężczyzna w eleganckim garniturze, a Emma uśmiechnęła się jeszcze szerzej i odrzuciła włosy, rozmawiając z
L T
nieznajomym. Przystojniak pochylił się, zasłuchany w jej słowa. Potem skinął głową, podniósł mydło w kształcie kwiatka i przysunął je do nosa. Jake zmarszczył brwi i postanowił natychmiast interweniować. – Przepraszam, że tyle to trwało, skarbie. – Wręczył jej balonik i wodę, a następnie skinął głową biznesmenowi. – Jak tam, przyjacielu? – Wyciągnął rękę. – Jake Carmody, księgowy Emmy. Mężczyzna uścisnął mu dłoń. – Daniel McDougal.
Emma odchrząknęła cicho, odstawiając wodę i balonik. – Dziękuję. – Zerknęła na Jake'a. – Daniel przyjechał z Brisbane. Jest właścicielem dużej sieci sklepów ze zdrową żywnością. Zainteresowały go moje mydełka i chciałby je wprowadzić do sprzedaży. – Fantastycznie. – Jake skinął głową. – W takim razie nie będę wam przeszkadzał. – Położył dłoń na ramieniu Emmy i pozostawił ją tam kilka sekund dłużej, niż to było konieczne. – W razie czego dzwoń, mam włączony 115
telefon. Wrócę, żeby pomóc ci przy pakowaniu rzeczy. – Mój księgowy? – powtórzyła Emma w drodze do domu. – A tak. Postanowiłem przyjechać do ciebie w poniedziałek wieczorem, żeby przejrzeć twoje księgi rachunkowe. – Jeśli sprawa ma ruszyć z miejsca, Emma potrzebuje kogoś zaufanego do pokierowania finansami. – Rozumiem. Dzięki. – Stuknęła go balonikiem w ramię. – I dziękuję za dzisiejszy wieczór. – Cała przyjemność po mojej stronie. Popatrzył na nią. Wydawała się rozmarzona. Księgowy, akurat. Doskonale wiedziała, dlaczego się tak zachował.
R
Emma zrobiła w sobotę wszystko to, na co nie miała dotąd czasu: zakupy, pranie, zajęła się też sprzątaniem. Wieczorem Jake zabrał ją do re-
L T
stauracji na przedmieściach, gdzie raczyli się doskonałym makaronem przy dźwiękach muzyki jazzowej. Emma była zachwycona, kiedy Jake zaproponował, by następnego ranka wyprowadzili razem psa na spacer. Po przechadzce z wniebowziętym Szperaczem pojechał do biura, a potem znowu spotkali się wieczorem.
Gdy Jake zjawił się u niej w poniedziałek po pracy, Emma wydawała się nieco roztrzęsiona.
– To jest nie do zrobienia – poskarżyła mu się, idąc prosto do stołu w jadalni, gdzie znajdowało się jej tymczasowe stanowisko pracy. Przesunęła stos papierów, kilka z nich sfrunęło na podłogę. – . Nie radzę sobie z liczbami. To dla mnie czarna magia. – Po pierwsze, tylko spokojnie. – Wziął ją za ręce. – Jestem specjalistą od prawa handlowego, a to oznacza, że nieustannie mam styczność z liczbami. Zaparz nam kawy, a ja przejrzę twoje księgi. – Księgi? – Patrzyła na niego z paniką w oczach. – Nie mam żadnych 116
ksiąg. Mam papiery. Całe sterty papierów. – No dobrze, w takim razie ja zaparzę kawę, a ty je pozbierasz. Potem się im przyjrzę. Uszy do góry. – Ale przecież to nie jest twoje zmartwienie – westchnęła. – Sama muszę sobie radzić z księgowością. Uścisnął jej dłonie nieco mocniej. – Wierz mi, jestem gotów służyć ci wsparciem tak długo, jak będziesz tego potrzebowała. Patrzyła na bałagan na stole.
R
– Nie jestem kompletną idiotką. Powinnam być bardziej samodzielna. – Jesteś samodzielna i na pewno wszystko będzie dobrze – zapewnił ją. – Przekopiemy się przez to razem. Pokażę ci, jak to wszystko działa, a potem sama się tym zajmiesz.
L T
Kilka godzin później dokumenty były już uporządkowane, a Jake uruchomił na komputerze Emmy program do prowadzenia księgowości i zaczął wprowadzać informacje.
Nawet nie zauważył, że w pewnej chwili Emma przestała segregować papiery i poszła zaparzyć jeszcze jedną kawę. Gdy długo potem sięgnął po kubek, kawa była już zimna. Przeciągnął się i odwrócił, a wtedy ujrzał Emmę na kanapie, gdzie zasnęła, przyciskając do piersi otwartą książkę o niebezpieczeństwach prowadzenia małego biznesu. Pochylił się, wziął Emmę na ręce i przeniósł ją do łóżka. Poruszyła się i spojrzała na niego sennie, a wtedy, zupełnie nieoczekiwanie, uświadomił sobie, że ją kocha. To musiała być miłość. Nie dostrzegł tego wcześniej, bo nigdy jej nie zaznał. W dzieciństwie doświadczył odrzucenia i obojętności. Przez całe dorosłe życie angażował się w nietrwałe związki i spotykał się z kobietami tylko dla rozrywki. Nawet nie chciał niczego głębszego, może ze 117
strachu. – Jake... Co się stało? – wyszeptała Emma. – Śpij, kochana – mruknął tuż przy jej skroni. Poprawiła się na poduszce i ponownie zamknęła oczy. Obudził się przed świtem na jej kołdrze, w pełnym stroju. Otworzył oczy, słysząc dobiegający z oddali pisk opon. Emma tuliła się do niego, ale on ostrożnie wstał z łóżka i poszedł do' samochodu. Musiał coś załatwić przed rozpoczęciem pracy.
L T 118
R
ROZDZIAŁ TRZYNASTY Jake wyszedł z kancelarii w porze lunchu, wpadł do pracy Emmy i poprosił ją o klucz do jej mieszkania. Powiedział, że chciałby popracować przy jej komputerze. Zgodziła się i dodała, że wróci przed szóstą. Teraz czekał w jej pokoju i niecierpliwie spoglądał na zegarek, gdyż było już dwadzieścia po szóstej. Zapiekanka, którą kupił w delikatesach, podgrzewała się w piekarniku, a w lodówce chłodził się ulubiony szampan Emmy. Jake uprzątnął rzeczy ze
R
stołu i rozłożył na porysowanym blacie obrus znaleziony w kuchennej szufladzie. Na środku postawił wazonik z czerwonymi makami z kwiaciarni. Zastanawiał się, czy nie należało zaprosić Emmy do jakiejś wykwintnej
L T
restauracji, ale doszedł do wniosku, że to nie byłby dobry pomysł. Nie chciał, aby obcy ludzie przeszkadzali mu w tym, co zamierzał zrobić. W tej samej chwili za oknem rozległ się znajomy warkot silnika. Jake sięgnął po zapałki i pochylił się nad świecami. Emma sięgnęła po plastikową torbę z pieczonym kurczakiem i butelką szampana, a następnie przerzuciła torebkę przez ramię i wysiadła z samochodu. Nie mogła się doczekać spotkania z Jakiem. Nie zadzwoniła do niego, ponieważ koniecznie chciała przekazać mu tę nowinę osobiście. – Skarbie, wróciłam! – zawołała śpiewnie, gdy tylko otworzyła drzwi. Dobiegł ją aromat zapiekanki, a na stole ujrzała czerwone maki i zapalone świece. Jake właśnie nalewał różowego szampana do dwóch kieliszków, które na pewno nie pochodziły z jej kredensu, bo wyglądały na to zbyt elegancko. Również sam Jake prezentował się niezwykle wytwornie w czarnych
119
spodniach i śnieżnobiałej koszuli. – Uprzedziłeś mnie. – Postawiła na półce butelkę taniego wina musującego i przez moment w milczeniu podziwiała stół. – Wygląda to niezwykle romantycznie. – Pomyślałem, że nadszedł czas na odrobinę romantyzmu. Chyba nie masz nic przeciwko temu? Uśmiechnął się i pocałował ją w usta. Zauważyła, że pachniał nową, egzotyczną wodą po goleniu. – Nic a nic. Przecież wszystkiego trzeba w życiu spróbować, prawda? –
R
Zajrzała do piekarnika. – Kupiłam coś na wynos. Trzeba było wspomnieć wcześniej, że zamierzasz mnie uwieść. – Chciałem cię zaskoczyć.
L T
– I to ci się udało. Mam...
– Wszystko jest gotowe. Usiądź.
Nie zainteresowało go, co miała mu do powiedzenia, więc doszła do wniosku, że najwyraźniej nie jest to odpowiedni moment. – Pachnie wspaniale – oznajmiła.
– Smakuje jeszcze lepiej. – Wysunął dla niej krzesło, a potem podszedł do piekarnika, wyjął zapiekankę i usiadł naprzeciwko Emmy. – Wszystko dobrze? – Wpatrywała się w niego z uwagą. – Coś się stało? – Nic poza tym, że patrzę na kogoś, od kogo nie da się oderwać wzroku. – Zawsze wiesz, co powiedzieć. – Gdy przekładał zapiekankę do płytkich miseczek, Emma musnęła palcami kwiatki. – Nie wiedziałam, że maki mają niebieski środek. – Te rzeczywiście mają. – Są z uprawy na zamówienie? Hm, naprawdę się zaangażowałeś. Kojarzą mi się z tobą w tym apetycznym, czerwonym płaszczyku. Są wysokie, 120
szczupłe, o niebieskich oczkach – zachichotała. Jake wręczył jej kieliszek. – Wypijmy za szczęście – zaproponował. Wydawał się rozkojarzony, ale może tylko wyobrażała to sobie. Pewnie dlatego, że wszystko w jej życiu miało się zmienić. – Za szczęście. – Upiła łyk i odstawiła kieliszek. Wolała wstrzymać się z ogłoszeniem nowin, żeby nie popsuć nastroju. Spojrzała na zapiekankę. – Sam to przyrządziłeś? – Kupiłem w delikatesach w Bondi. Robię tam zakupy tak często, że
R
właściciel mógłby zrobić ze mnie wspólnika. – Podał jej miseczkę. – Przygotowałbym coś, ale miałem dzisiaj sporo obowiązków.
Kiedy jedli, zapytała go, co słychać, a on powiedział, że prawie skoń-
L T
czył wpisywać jej dane do komputera, a wcześniej zawiózł Cherry i Kevina do domu, który przeznaczył na schronisko, i razem wybrali kolor farby. Cherry i jeszcze parę innych dziewczyn miało się zabrać do malowania w przyszłym tygodniu.
Po posiłku napili się kawy i Jake uznał, że nadszedł odpowiedni moment. Nerwowo zacisnął palce na pudełeczku. – Emmo... – Mam nowiny...
Oboje odezwali się w tej samej chwili. – Ty pierwsza. – Skinął głową. Ogarnęły go złe przeczucia. Pochyliła się ku niemu. – Przygotowałeś mi bardzo romantyczną niespodziankę, naprawdę. Bardzo ci dziękuję. Dzięki tobie ten wieczór stał się wyjątkowy. – Umilkła i dodała: – Otrzymałam propozycję pracy w Queensland. Chodzi o prawdzi121
wą pracę, którą kocham i której pragnęłam od zawsze. Z trudem zrozumiał znaczenie jej słów. – W Queensland? – powtórzył. Na szczęście siedział, bo zrobiło mu się słabo. – Tak – przytaknęła. – Czy to nie cudowne? Trudno mi w to uwierzyć. Jake też nie wierzył, że to się dzieje naprawdę. – Jaką pracę? – spytał, choć tak naprawdę wolałby wiedzieć, dlaczego nie przedyskutowała z nim swojej decyzji. – Pamiętasz Daniela McDougala z centrum handlowego? Tak bardzo
R
spodobały mu się moje produkty, że przekazał je do zaopiniowania, skonsultował się z partnerami i zadzwonił do mnie dzisiaj. Chce zainwestować w moje mydełka i zatrudnić mnie jako konsultantkę stanową.
L T
Daniel McDougal, przystojny biznesmen.
– Co właściwie o nim wiesz? – burknął. – Nie postępujesz zbyt pochopnie? Emmo, nie możesz tak po prostu...
– Okazało się, że jest spokrewniony z Kelsey, właścicielką sklepu – przerwała mu. – Rozmawiałam z nią i dla pewności sprawdziłam go w internecie. Danny świetnie sobie radzi w interesach. Zatem teraz to już był Danny? Jake zacisnął zęby. – Nie musisz od razu podejmować decyzji – zauważył, ale Emma go nie słuchała. – Ma sklepy w całej Australii. Zarezerwował dla mnie bilet lotniczy na jutro rano, żebym poznała personel i obejrzała fabrykę. Podesłał mi mejlem informacje, mam tutaj wydruk. Ponieważ jesteś specjalistą, byłabym ci wdzięczna, gdybyś rzucił na to okiem. Sięgnęła do torebki i położyła na stole kilka kartek papieru. – To nie jest błaha decyzja, Emmo. – Jake podniósł je z niechęcią. – 122
Należy wziąć pod uwagę rozmaite sprawy. Na przykład naszą przyszłość, dodał w myślach. – Wiem o tym, Jake. Odłóż te papiery i popatrz na mnie. – Nigdy nie widział, żeby była taka szczęśliwa. – Połączyło nas coś wyjątkowego – ciągnęła. – Ale wiem, że tylko tymczasowo. Sam powiedziałeś, że kariera ma dla mnie ogromne znaczenie, a teraz nadarza się okazja, żebym odmieniła swoje życie. Muszę spróbować. Jeśli tego nie zrobię, nigdy sobie nie wybaczę. Chyba mnie rozumiesz? – Tak. – Zacisnął palce pod stołem. Myślała głową, nie sercem, i robiła
R
to, co powinna. Wiedział, że musiała spróbować. Gdyby teraz wyznał jej miłość i poprosił ją, by została, przegapiłaby wielką okazję, a on nigdy by sobie tego nie darował. Zmusił się do uśmiechu. – Jestem z ciebie dumny, Emmo. Naprawdę.
L T
– To ważna sprawa. Sama podjęłam decyzję, ale wiesz... – Przygryzła wargę. – Tak naprawdę chciałabym cię prosić, żebyś podjął ją razem ze mną. Serce nie pozwalało jej podjąć decyzji. Jake pomyślał, że powinien szybko wyjść, bo lada chwila zacznie ją namawiać do zmiany zdania. – Nie słuchaj dawnej Emmy – mruknął. – Wiesz, czego chcesz, i skup się na tym.
Przypomniał sobie, że matka też go opuściła. Okoliczności były zupełnie inne, ale ból taki sam. Całymi latami nie dopuszczał do tego, by jakaś kobieta zagościła w jego sercu, a Emmie udało się to w dwa tygodnie. – Jesteś zupełnie wyjątkowa i cudownie mi z tobą, ale nie ma się nad czym zastanawiać. Skorzystaj z okazji. – Wstał i zebrał papiery. – Przejrzę to i zwrócę ci jak najszybciej. – Jake, zaczekaj. – Zerwała się z miejsca. – Dlaczego tak wcześnie wychodzisz? Przecież chciałeś coś mi powiedzieć. 123
– Zamierzałem cię poinformować, że też wylatuję jutro rano – oznajmił chłodno. – Klient organizuje nowe przedsiębiorstwo w Melbourne i potrzebuje mojej rady. Ta kolacja miała ci osłodzić rozstanie. – Usiłował się uśmiechnąć, ale czuł, że jego wargi zamieniły się w kamień. – Czyli jednak był powód do świętowania. Jeśli nauczyłem się czegoś o kobietach, to tego, że będziesz potrzebowała reszty wieczoru na pakowanie się przed wyjazdem. Wziął ją w ramiona i pocałował, wdychając jej delikatny zapach. Potem po raz ostatni popatrzył jej w oczy. – Jedź, Emmo – powiedział. – Jestem z ciebie dumny.
L T 124
R
ROZDZIAŁ CZTERNASTY Emma ziewnęła, kiedy taksówkarz skręcił na podjazd przed jej domem o dziesiątej wieczorem w czwartek. Zapłaciła za kurs i wyszła, by wstukać kod na klawiaturze alarmu. Następnie sięgnęła po walizkę i wtoczyła ją do ogrodu. Od razu zauważyła matkę, która wyszła jej na spotkanie tylnymi drzwiami. Emma nie miała ochoty na rozmowę, ale mimo to zmusiła się do uśmiechu.
R
– Cześć, mamo – powiedziała. – Kiedy wróciłaś?
– Wczoraj. Dostałam od ciebie wiadomość. Jak było w Brisbane? – Ciepło i parno. – Nie dodała, że czuła się samotna.
L T
– Dzisiaj po południu wpadł Jake i zostawił to dla ciebie. – Matka wręczyła jej dużą kopertę. – Powiedział, że woli nie wpychać tego do skrzynki na listy.
– Dziękuję. – Zmarszczyła brwi. – Myślałam, że miał polecieć do Melbourne.
Emma wiedziała, że powinna zaczekać, aż będzie sama, ale musiała natychmiast sprawdzić, co Jake sądzi o
propozycji Danny'ego. Wysu-
nęła dokumenty z koperty. Na pierwszej kartce znajdowała się samoprzylepna zielona karteczka z notatką. „Cześć, Em. Wszystko wydaje się okej. Pamiętaj, zawierz swojej intuicji. Jeśli nie widzisz problemów, zrób to. Powodzenia. J. ” – To propozycja pracy dla mnie.
125
Emma z trudem powstrzymywała się od łez, wsuwając kartki z powrotem do koperty. Dwie doby temu sądziła, że jej praca jest cenniejsza niż złoto. Teraz wiedziała, jak bardzo się myliła. Potarła zmarznięte ręce i sięgnęła do uchwytu walizki. – Chyba byłaś miła dla Jake'a? – zaniepokoiła się. – Uroczy facet – odparła matka z lekkim uśmiechem. – Dobrze sobie radzi, prawda? – Tak, dobrze. – Wejdź do środka. – Odwróciła się i skierowała do domu.
R
W ciepłej kuchni pachniało świeżo upieczonym ciastem cynamonowym. Emma od lat nie czuła tego wspaniałego zapachu.
– Napijesz się gorącej czekolady? – Matka wyciągnęła z lodówki karton
L T
mleka. – Bo sama mam ochotę.
– Z przyjemnością. Upiekłaś coś? – Emma usiadła przy stole. – Stan przylatuje jutro do Sydney. – Wstawiła mleko do kuchenki mikrofalowej, a na półmisku położyła kawałki posmarowanego masłem ciasta. – Spróbuj i powiedz, czy ci smakuje. Wypróbowałam nowy przepis. Emma sięgnęła po placek.
– Fantastyczne – oznajmiła szczerze. – Na jak długo przyjeżdża? – Jeszcze nie wiem.
– Zatrzyma się tutaj? – Tak. – Matka Emmy wymieszała czekoladowy proszek z gorącym mlekiem. – Pięknie pachnie. Jak wam się układa? – Mamy ze sobą wiele wspólnego. – To dobrze, mamo. Jakieś plany w związku z jego wizytą? – Nic konkretnego. A co u ciebie i Jake'a? 126
Emma wbiła wzrok w kubek. – Wiesz, my... – Przełknęła gulę w gardle. – Popełniłaś błąd i teraz tego żałujesz? – Zrobiłam coś, z czego powinnam się szybko otrząsnąć. – Tyle tylko, że nic jej z tego nie wychodziło. – Będziesz pracowała w Brisbane? – Tak sądziłam, ale wyszło inaczej. – Czyli jak? – Matka wpatrywała się w Emmę. Emma postanowiła zmienić temat.
R
– Mamo, dlaczego zostałaś z tatą, chociaż dawał ci tyle powodów, żeby go opuścić? – Miałam dwoje dzieci.
L T
Emma zacisnęła zęby.
– Kazałaś nam płacić za twoje nieszczęście każdego dnia, odkąd pamiętam – wycedziła.
Matka wzdrygnęła się, a następnie odstawiła kubek. – Tak, to prawda, i bardzo tego żałuję – przyznała bez złości. – Przykro mi.
Emma wpatrywała się w nią z uwagą.
– Przepraszam – mruknęła, czując, że nie powinna osądzać własnej matki. – Niepotrzebnie to powiedziałam. – Dobrze się stało. Ludziom trzeba mówić prawdę. Dobry facet musi umieć zajrzeć do wnętrza kobiety i patrzeć na jej prawdziwe oblicze, ukryte za twardą skorupą. – Głos matki złagodniał. – Ktoś taki może odmienić twoje życie. Piątek – Dzień dobry, Carmody i Wspólnicy. 127
– Cześć, Jasmine, tu Emma Byrne. – Cześć, Emmo. – Było słychać, że asystentka Jake– ’a się uśmiecha. – Co mogę dla ciebie zrobić? Emma zacisnęła palce na telefonie. – Zastanawiałam się... czy Jake jest dzisiaj w pracy? – Tak, i w tej chwili nie jest zajęty. Przełączyć cię? – Nie, nie. Dzięki. Chciałam tylko się upewnić. Czy mogłabyś mi w czymś pomóc? Jake zerknął na zegarek i nacisnął guzik interkomu.
R
– Jasmine? Wygląda na to, że klientka już się nie zjawi. Może zadzwoń do niej i umów się na kiedy indziej, bo muszę lecieć...
– Przyjdzie – zapewniła go. – Zrób to dla mnie, Jake, i zaczekaj jeszcze
L T
sekundę – dodała, ale Jake już wyłączał komputer. – Dałam słowo, że ją dzisiaj przyjmiesz... O, widzę ją przez okno. Właśnie wchodzi do budynku. Emma usiłowała wziąć się w garść. Miała misję do wykonania i nic nie mogło stanąć jej na przeszkodzie.
O godzinie osiemnastej praca w biurowcu dobiegła końca i wszyscy opuszczali budynek. Emma musiała jednak zrobić coś, co było najważniejszym wyzwaniem w jej życiu. Obiecała sobie, że porozmawia z Jakiem i teraz szła prosto do niego.
Poprawiła torbę i wmaszerowała do biura. Na jej widok Jasmine uśmiechnęła się szeroko. – Idź do niego – powiedziała na powitanie. – Zaczyna się niecierpliwić. A ja już uciekam do domu. – Dzięki. Emma wzięła głęboki oddech, zapukała i weszła do jego gabinetu. Jake siedział za biurkiem. Na jej widok zrobił wielkie oczy. 128
– Muszę kończyć – mruknął do telefonu. – Pogadamy jutro. – Rozłączył się i odłożył aparat. – Witaj, Emmo. – Cześć, Jake. – Spodziewam się klientki... – Wpatrywał się w nią. – Rozumiem. Chodzi o ciebie. – Jasmine powiedziała mi, że tu będziesz. Poprosiła cię, żebyś zaczekał, a ja chciałam ci za to podziękować. Zerknął na zegarek. – Niedługo miałem wychodzić. Muszę jechać do domu. – Randka? – spytała ze ściśniętym sercem. – A jak myślisz? – Patrzył na nią uważnie.
R
– Myślę, że jeśli tak... to chciałabym cię namówić, żebyś ją odwołał, bo
L T
chcę z tobą porozmawiać.
– Nie ma potrzeby. Nie idę na randkę. – Obracał telefon w dłoniach. – Jak było w Brisbane? Jak ci się układa w nowej pracy?
– Różnie. – Spoglądała mu w oczy. – Ta praca jest wszystkim, o czym marzyłam przez całe życie. Zaproponowano mi podwojenie zarobków, mogę mieć gabinet ze swoim nazwiskiem na drzwiach i mam prawo rozkręcać własny interes niezależny od firmy. W grę wchodzą też liczne podróże służbowe. – Zacisnęła usta. – Ale to za mało. – Za mało – powtórzył. Podszedł bliżej i oparł się biodrem o krawędź stołu. – Dlaczego to za mało, Em? – Bo chcę więcej – wyjaśniła niepewnie. – Chcę mieć wszystko. Jaki jest sens odnosić sukcesy zawodowe, jeśli nie ma się nikogo w życiu prywatnym? – Sięgnęła do torebki po małe pudełko. – Kocham cię, Jake. Potrzebuję cię teraz i będę potrzebowała zawsze, bez względu na cokolwiek. – 129
Postawiła pudełko na stole. – To dla ciebie. Powoli uniósł wieczko i na jego ustach pojawił się uśmiech. Wyjął ze środka babeczkę z czerwonym sercem na górze. – To nie mydełko, tylko czekoladka – wyjaśniła. – Możesz ją zjeść. – Nie wiem, czy chcę. Jest wyjątkowa. – Jake... Czy ty też mnie kochasz? – spytała z wahaniem. – Naprawdę muszę wiedzieć, czy przypadkiem nie robię z siebie idiotki. – Emmo – westchnął i wziął ją za ręce. – Wiem, że przy tobie mam ochotę zdobywać najwyższe szczyty.
R
Dzięki tobie widzę sens we wstawaniu rano i patrzeniu na wschód słońca. Chwała Opatrzności, że pojawiłaś się w moim życiu. Powiedziałbym, że to miłość, a ty?
L T
– Ja też, bo czuję to samo przy tobie. Przyszłam tu, bo chcę cię spytać... Jake, ożenisz się ze mną?
Jego oczy pociemniały, a na ustach pojawił się uśmiech. – Któregoś dnia będziemy mieli o czym opowiadać naszym dzieciom. Naszym dzieciom? Ona również się uśmiechnęła. – Mam rozumieć, że się zgadzasz?
Pogłaskał ją wierzchem dłoni po policzku. – Nie planuję mieć dzieci bez ślubu, kochanie – odparł. Pochylił głowę, a Emma wspięła się na palce i otoczyła jego szyję rękami, po czym go pocałowała. Bez wahania odwzajemnił pocałunek. – Bałam się ciebie pokochać – wyznała po chwili. – Miłość potrafi dodać człowiekowi skrzydeł, ale też może go pogrzebać albo zaślepić. Widziałam, co miłość zrobiła z moją matką. W Brisbane dotarło do mnie, że nie jestem taka jak ona. Dzięki tobie ujrzałam swoją inną stronę. Będę ci za to wdzięczna do końca życia. 130
– Ja też się bałem – oświadczył. – Ale nie mogłem tego przyznać nawet sam przed sobą. Nigdy nie pozwalałem sobie na bliskość z drugą osobą. Łatwiej mi było bawić się i uciekać od odpowiedzialności. Przy tobie czuję się inaczej. Należy ci się sukces, bo ciężko na niego pracowałaś. Dlatego nie sprzeciwiałem się, kiedy postanowiłaś wyjechać, choć bardzo cię kocham. – Nie chcę żyć bez ciebie. – Wzięła go za rękę. – Możemy stąd wyjść? – Jasne. – Pociągnął ją do drzwi. – Mam dla ciebie niespodziankę. Poszli pieszo do jego domu, a na miejscu pocałował ją przed drzwiami. – Kocham cię, Em – wyznał. – I zawsze będę ci to powtarzał.
R
– Nigdy mi się to nie znudzi... – urwała, słysząc szczekanie wewnątrz domu. – Sprawiłeś sobie psa?
Otworzył drzwi, za którymi powitał ich rozentuzjazmowany pies.
L T
– Poznaj Łazika – powiedział Jake z uśmiechem. – To dlatego musiałeś wrócić do domu!
– To ten porzucony pies, o którym ci mówiłem. – A ty go uratowałeś.
– Nie mogłem tak po prostu zostawić go w schronisku, więc wczoraj wrócił do mnie. – Podrapał zwierzę za jedwabistymi uszami. – Cześć, maluchu.
Jake patrzył, jak Emma zaprzyjaźnia się z psem, czochrając go po grzbiecie. Sam ukląkł obok, żeby z uśmiechem obserwować ich zabawę. – Uważasz, że to dobre połączenie? – zaniepokoił się. – Ty, ja i zwariowany pies? Nie wiedziałaś, że on wchodzi w grę. Nadal chcesz za mnie wyjść? – Żartujesz? Twój pies jest wisienką na torcie! Niedługo potem Jake wsunął w dłonie Emmy małe aksamitne pudełko.
131
– W ten sposób dopełnimy formalności – oznajmił. – Co to takiego? – Zrobiła wielkie oczy. – Tamtego wieczoru chciałem ci się oświadczyć, ale zmieniłem zdanie, kiedy wyjawiłaś mi nowiny. Jej jasnoniebieskie oczy otworzyły się szeroko. – To dlatego zadałeś sobie tyle trudu. Och, Jake. Byłam tak bardzo skupiona na sobie, że nie zdawałam sobie sprawy. Przyłożył palec do jej ust. – Po prostu otwórz. – Och... Jest piękny – westchnęła.
R
Na platynowej obrączce zamigotały trzy diamenty.
– Jeden dla ciebie, jeden dla mnie i jeden dla dziecka, które sobie
L T
sprawimy – oznajmił, wsuwając pierścionek na jej palec.
Następnie wziął ją na ręce i ruszył do sypialni. Tam położył Emmę na łóżku i pociągnął za pasek przy jej płaszczu.
– Powiem ci, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłem cię w tym trenczu, zastawiałem się, co pod nim ukrywasz. Teraz... zdejmiesz go i dasz mi popatrzeć.
Jakiś czas potem Emma leżała przytulona do niego w wielkim łóżku, a Łazik pochrapywał cicho w koszyku na podłodze. – Chyba zostanę tutaj na resztę weekendu. – Przeciągnęła się leniwie. – Dobra myśl, ale lepiej spytaj Łazika o zgodę. – Mamy dom nad morzem i psa – westchnęła. – Prawdziwy dom. Cudowne życie... – Co chcesz zrobić z tym życiem? Poza tym, że będziemy na okrągło uprawiali seks? – Chciałabym rozwijać działalność, skoro Naturalnie Emma jakoś sobie 132
radzi. Danny nadal zamierza wprowadzić moje wyroby na rynek w Queensland, więc raz w miesiącu pewnie będę jeździła sprawdzić, jak to wygląda na miejscu. – Może będę ci towarzyszył raz na jakiś czas, jako twój księgowy. – Nie. Skoro masz ze mną podróżować, to tylko jako mąż. – To jeszcze lepiej. – Pogłaskał ją po brzuchu. – Część pracy biurowej zamierzam przenieść do domu. Gdy brałem psa, postanowiłem spędzać więcej czasu pod własnym dachem. – Obawiam się, że w rezultacie będziemy znacznie mniej pracowali
R
zawodowo. – Pogłaskała go bosą stopą po nodze.
– Chyba masz rację – odparł rozbawiony i przyciągnął ją do siebie. Emma odetchnęła głęboko.
L T
– Zawsze mam rację. Przecież to ja poprosiłam cię o rękę, prawda? – Co byś powiedziała na ślub zaraz po powrocie Ryana i Stelli z miesiąca miodowego?
Uniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. – Doskonały pomysł – odparła.
133