1 | S t r o n a
2 | S t r o n a
TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE:
olgkar; gospodyni574
KOREKTA: olgkar
ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA !!!
Poniższe tłumaczenie w cało...
10 downloads
22 Views
2MB Size
1|Strona
TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE: olgkar; gospodyni574 KOREKTA: olgkar
ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA !!! Poniższe tłumaczenie w całości należy do autora książki, jako jego prawo autorskie. Tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym, służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto, poniższe tłumaczenie nie służy do uzyskiwania korzyści materialnych, a co za tym idzie, każda osoba wykorzystująca treść tego tłumaczenia w celu innym, niż marketingowy – łamie prawo.
2|Strona
„Czerp naukę z dnia wczorajszego, żyj dla dnia dzisiejszego, miej nadzieję na jutro”
–Albert Einstein
3|Strona
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
Nienawidzę tego, że musi się to odbyć w ten sposób i przepraszam, że mówię ci to w taki sposób, ale toczę walkę z tą decyzją już tak długo. Nie zniosę tego dłużej, Bain. Po prostu nie mogę. Proszę, wiedz jak bardzo cię kocham. Jesteś moim bratem i nie ważne co, zawsze nim będziesz. Tylko dlatego, że mnie nie ma, nie znaczy, że nie jestem przy tobie. Wiem, że to trudne do zaakceptowania, ale dla mnie spróbuj, proszę. Ból tego świata jest zbyt duży w porównaniu z tym, co czeka na mnie po drugiej stronie. Wiem, że to uwolni moje zmagania – musi. Kocham, Kinsey
Czytanie ponownie jej samobójczego listu mnie zabija. Wciąż nie mogę dojść do siebie po tym co zrobiła. Po tym jak Kinsey odebrała sobie życie, każdego dnia, który przemijał miałem nadzieję, że znajdę jakieś odpowiedzi z wyjątkiem, że ich nie znalazłem i boję się… że nigdy nie znajdę. Wpatrując się w moje nieznane odbicie w lustrze, jestem wkurzony na mężczyznę, którym się stałem. Ledwie rozpoznaję swoją własną twarz albo pamiętam, kim kiedyś byłem. Łagodzę swój ból w jedyny sposób, który znam i wrzucam do ust kilka tabletek. Kiedy biała kreda rozpuszcza się na moim języku, rozkoszuję się smakiem i wiem, że wkrótce wzbiję się w powietrze. - Bain. – Moja matka woła z dołu. Czego znowu chce? Jeżeli uważasz, że stałem się zły odkąd utraciłem Kinsey, spójrz na nią: siedzi w głębokim gównie, głębszym niż ja kiedykolwiek będę. Ściągając ręcznik z mojej tali, znajduję czystą parę bokserek i dżinsów, tylko dzięki naszej gospodyni. 4|Strona
Jak wychodzę z pokoju, moja matka zmaga się z wejściem po schodach. Biegnę, żeby jej pomóc, ale poddaje się i pada twarzą na gruby, kremowy dywan. Widziałem jak robi to tak wiele razy, że nie robi to na mnie wrażenia, więc przysiadam obok niej, kładąc ręce na czubku brudnych, blond włosów. Kiedyś była bardzo zadbana, a teraz ledwie przypomina samą siebie. - Ile dzisiaj wypiłaś? – pytam. Nie odpowiada, zamiast tego kręci głową, więc wiem, że mnie usłyszała. - Oficer śledczy dzwonił – bełkocze. Mój żołądek opada i przepływa przeze mnie fala mdłości. Wiem dokładnie, co to oznacza. Odkąd moja siostra umarła, wszystko co mieliśmy to jej list pożegnalny, który do mnie napisała. Poza tym, sprawa stała w miejscu: jej ciało nie zostało znalezione i nie ma żadnych poszlak. Mamy trzymać się nadziei, że wciąż gdzieś tam żyje. Ledwie mogłem wykrztusić z siebie słowa. – Co powiedział? – W moim głosie słychać trzask, ból przecina mnie głęboko wewnątrz. To nie jest coś, co chcę wiedzieć, ale muszę. Zaczyna płakać i kładzie się na boku, kładąc rękę na czole. Jej płacz przechodzi w zawodzenie i wiem, czego nie może powiedzieć. Prawda, wiedza, że naprawdę odeszła jest ogromnym ciosem. W głębi duszy miałem nadzieję wbrew rozsądkowi, że nadal żyje, ale przez ten cały czas wiedziałem, że to nie prawda. Byliśmy bliźniakami i kiedy tracisz połączenie swojej drugiej połowy, czujesz to. Stara się mówić. – Oni… – powiedziała. Ciągle płacze i w tej chwili nie wiem co robić, nie wiem co z wyjątkiem trzymania jej. Podnoszę jej kruche ciało na moje kolana, kołyszę ją przy nagiej skórze mojej piersi i po prostu pozwalam jej być. W jakiś sposób znajduje odwagę, aby wymówić słowa, słowa, których obawiałem się od miesięcy. – Nie żyje, Bain. Znaleźli ją. Mimo że moje serce znało prawdę, słowa mnie zabijały, rozrywając moje wnętrze. Łzy zebrały się na brzegach moich oczu. Mój torturowany umysł 5|Strona
dryfuje, wyobrażając sobie jej martwe ciało, zakrwawione i zniekształcone. Natychmiast się zastanawiam w jaki sposób się zabiła. Kręcę się z połączenia myśli i połkniętych tabletek. Wtedy moja mama schodzi ze mnie i biegnie do łazienki. Choruje, a ja… wymykam się. Wiem, że powinienem być tam dla niej, ale potrzebuję odpowiedzi. Muszę wiedzieć co się stało. Chwytam wyblakły, szary podkoszulek i kluczki od auta. Uruchamiając silnik mojego samochodu, czuję podmuch ciepła. To kolejny zimny wiosenny dzień w New Jersey i oczywiście zapomniałem płaszcza. Prowadząc, przekraczam dopuszczalny limit i zmierzam do mojego znajomego miejsca – posterunek policji. Sięgam po mój telefon z przyzwyczajenia, ale nie ma go w uchwycie na kubek. Sprawdzam w obu moich kieszeniach, ale tam też go nie ma. Kurwa. Zgaduję, że będę musiał pokazać się bez zapowiedzi i mam nadzieję, że nawet jakiś niekompetentny detektyw mnie przyjmie. Ostatnim razem, gdy byłem na posterunku policji, detektyw Eldrige i ja pokłóciliśmy się. Oskarżyłem go, że odpuszcza sprawę, że nie traktuje tego poważnie. Nie trzeba dodawać, że nie spodobało mu się to. Jednak, nie jestem jednym, który by się nie powstrzymywał, zwłaszcza jeżeli chodzi o moją rodzinę. Czułem, że mógłby zrobić więcej i dałem mu to do zrozumienia. Dojazd zajmuje mi jedynie piętnaście minut. Parkuję samochód na parkingu i zauważam, że kilka płatków śniegu opada. To była ulubiona pora roku Kinsey. Zawsze uwielbiała, kiedy płatki śniegu pokrywały kwiaty. Teraz, za każdym razem, kiedy zaczyna padać śnieg, nie mogę się powstrzymać i myślę o niej. Z zapachem zbliżającego się śniegu, chłodu, który pozostaje na twojej skórze, to wszystko przypomina mi o niej. Patrząc na tylne siedzenie, cieszę się, że widzę bluzę. Teraz, nie będę wyglądał na „faceta w tatuażach” wchodząc do środka. Poza tym, ten kutas już mnie nienawidzi. Chwytam ją i zakładam na siebie, gdy zmierzam do środka długiego, szarego budynku. Dwóch oficerów wychodzi i przytrzymują dla mnie drzwi. Natychmiast wchodzę do środka, moje zmysły są aktywowane przez coś znajomego. To wszystko prowadzi mnie do tamtego dnia…
6|Strona
- Co to znaczy, że nie mogę zgłosić zaginięcia osoby? Moja siostra nie wróciła do domu i nie mogę się z nią skontaktować. Jakiego dowodu jeszcze potrzebujecie? - Przepraszam panie…? - Adams – odburkuję. - Panie Adams, bez żadnego dowodu musimy czekać co najmniej dwadzieścia cztery godziny. - To jakieś pieprzone bzdury – krzyczę. Kobieta kuli się w swoim krześle i wysoki mężczyzna z siwymi włosami wstaje zza biurka w tyle. Pochodzi do nas i pyta. – Czy jest jakiś problem, synu? - Tak, moja siostra zaginęła i z jakiegoś Bogu nieznanego powodu ta kobieta nie pozwala mi zgłosić zaginięcia, dopóki nie upłynie dwadzieścia cztery godziny. - Ile ma lat? - Dwadzieścia dwa. - Masz jakiś dowód? – Kręcę głową wiedząc dokładnie dokąd zmierza. - Przykro mi, ale dopóki nie jest małoletnia, przepisy prawa określają, że musimy poczekać najmniej dwadzieścia cztery godziny. To moja wizytówka, jeżeli nie wróci do domu, bezpośrednio do mnie zadzwoń. Wyrywam wizytówkę z jego ręki i patrzę mu prosto w oczy. Mój oddech jest ostry, a jego lekceważenie wcale nie pomaga. Mam krótki bezpiecznik, zawsze miałem. Ostatnią rzeczą jaką muszę zrobić, to atak na policjanta… - Panie Adams, spodziewałem się pana. Jak się czuje twoja mama? – pyta. - Nie jest dobrze, a twój telefon nie polepszył sprawy. - Przepraszam za to. Chodź ze mną. Zakładam, że masz kilka pytań. 7|Strona
Kiwam głową podążając za detektywem Eldridge do jednego z pokoi przesłuchań. Otwiera dla mnie drewniane drzwi i zajmuje miejsce na jednym z krzeseł obitych ciemno niebieską tkaniną. Siada naprzeciwko mnie i krzyżuje ręce na stole czekając, aż zacznę mówić. Wpatrując się w szorstki dywan, pytam: – Ona tutaj jest? Kręci głową i odpowiada cicho: – Nie. Unosząc moje oczy pełne bólu spotykam jego, płaczę i nie wiem dlaczego. To nie tak, że chciałem ją zobaczyć, ale część mnie znajdowała pocieszenie, że jesteśmy w jednym budynku. - Co się stało? - Jesteś pewien, że chcesz przez to przechodzić bez obecności swoich rodziców? - Tak – krzyczę i uderzam pięścią w stół. – Moja mama od początku mówiła, że chce, żebyś mówił mi wszystko. - Proszę się uspokoić, panie Adams. Chciałem tylko zapytać. Twoja siostra została znaleziona na drodze Old Johns w opuszczonym domu. Z tego co możemy powiedzieć, włamała się i zaparkowała swój samochód w garażu. Gwałtownie wydycham jego słowa. - Do okna od strony kierowcy była włożona rura, przez którą wychodził gaz. Mój umysł rejestruje myśl o Kinsey włamującej się do domu. Parkującej w środku jakiegoś przypadkowego garażu. Zabijającej się dzięki wdychaniu gazu. - Kiedy przeprowadzicie autopsje? - Nie mamy takiego zamiaru. - Cholera jasna, musicie. Nie zrobiła sobie tego. 8|Strona
- Panie Adams, rozumiem jak trudne to musi być dla ciebie, ale to prosta sprawa samobójstwa. Nie ma żadnego powodu, żeby przeprowadzać autopsje. Proszę, niech twoja siostra spoczywa w spokoju. Podjęła tą decyzję. - Pieprz się, nie podjęła tej decyzji!
9|Strona
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł W życiu mówi się, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Jeżeli to prawda, jak możesz wytłumaczyć śmierć? Zwłaszcza kiedy spotyka kogoś młodego, pięknego i niewinnego? Walczę z tymi myślami każdego dnia. Minęło sześć miesięcy od znalezienia ciała Kinsey i maskuję ból w jedyny sposób jaki znam: obsesyjnie zatracam się w jej śmierci. Zerkając na zegarek, stwierdzam, że gapiłem się na laptop przez ponad pięć godzin. Kurwa, gdzie ten czas uciekł? Nie mogę robić tego dłużej. Muszę uciec. Wybrałem Jamisona na moją drogę ucieczki. Nie opowiada, więc piszę mu wiadomość. Co tam, stary? Jestem na granicy, potrzebuję środków uspokajających. Czekam kilka minut i obserwuję czas, który mija na zegarze. Płynie powoli, ale patrząc wstecz, minął w oka mgnieniu. Odkąd wiem, że mój ojciec niedługo będzie w domu, po prostu zaczynam jeździć po okolicy, błądząc po ulicach, które są gęsto zarośnięte drzewami. Malutkie płatki śniegu wirują wokół, jak patrzę przez szybę, a mój cel w chwili obecnej… nieznany. Tak jest dopóki nie przychodzi wiadomość. Spoglądam w dół, jak podjeżdżam do znaku stop. Mam coś, co polubisz. Będzie cię to kosztować piętnaście dolców za pigułkę, ale warto. Wezmę wszystkie. 10 | S t r o n a
Spotkajmy się u mnie za dwadzieścia minut. Będę wkrótce – odpowiadam i zmierzam do banku, zanim pojadę do Jamisona. Chodziłem z nim do szkoły, ale nie byliśmy przyjaciółmi, bo zawsze przysięgałem, że nie będę brał tego gówna, a on zajmuje się tym od lat. Niedawno doznałem kontuzji kolana i zanim Kinsey odeszła, zawsze byłem ostrożny z pigułkami. Ale odkąd zginęła stały się moją linią zdrowia psychicznego. Kiedy wyczerpałem limity moich zapasów, mój doktor chciał sprawdzić moje kolano. Wystarczyło jedno spojrzenie i powiedział, że ich dłużej nie potrzebuję. Od tamtej pory wszystko się wali, więc znalazłem Jamisona i oczywiście jest nadal w grze. Nie zajmuje dużo czasu przybycie do jego domu. Wkładam tysiąc dolarów do portfela, a resztę pozostawiam w schowku w aucie. Moje stopy uderzają w chodnik i obserwuję otoczenie, jak przechodzę przez ulicę. Mieszka w miłej okolicy ze starszymi, dobrze utrzymanymi domami. Dzwonię do drzwi i natychmiast słyszę szczekanie dwóch psów. To rottweilery, które wyglądają groźnie jak cholera, ale naprawdę są dwoma ogromnymi bobasami. Odpowiada i wydaje komendy, żeby poszły do swoich łóżek. Natychmiast słuchają, a potem wchodzę. - Co tam bracie? – pyta, szturchając mnie pięścią w ramię. - Nie wiele. Dzięki za tak szybką odpowiedź. - Jesteś moim najlepszym klientem. – Idzie w kierunku salonu i wskazuje, żebym poszedł za nim. Jamison jest niższy niż ja, prawdopodobnie o stopę. Mam ponad sześć stóp wzrostu. Ubiera się w ten sam sposób co w szkole, duże, workowate spodnie i głupi tyłek na podkoszulku. - Słyszałeś kiedykolwiek o Quaaludes? – pyta, jak siedzimy przy stole zastawionym butelkami pigułek. - Nie, co to?
11 | S t r o n a
- Zasadniczo, uspokajacze. Stara szkoła, nie można ich już nawet dostać na receptę od lekarza. Nie mogę się powstrzymać i śmieję się głośno. Wiem, że chciałem środki uspokajające, ale to wydaje się odrobinę ekstremalne. – Chciałbym funkcjonować, a nie zanurzać mojego fiuta w błocie. - Wiem, słyszałem co powiedziałeś i mam trochę Xanaxu1 na to, ale tak sobie myślałem, jeżeli Hydro nie da ci wystarczającego haju, możesz spróbować Ludes. Wszystko co musisz zrobić, to zostać przytomnym przez pierwsze piętnaście minut i po tym dostajesz kopa. To intensywny, euforyczny odlot. - Nie wiem, stary. Może po prostu będę się trzymać tego co mam. - Dlaczego nie spróbujesz teraz? Czekam na dostawę. Hydro, które brałem wcześniej przestało działać i wiem, że czegoś potrzebuję. - Kiedy tutaj będzie? Jamison sprawdza swój telefon. – Niedługo, właśnie mi napisał, że powinien być tutaj w każdej chwili. - Poczekam w takim razie – odpowiadam. - Więc, zero Ludes? - Próbowałeś ich? - Kurwa tak, próbowałem. Są moimi pigułkami z wyboru. Odchylam głowę do tyłu rozważając jego słowa. Obiecałem sobie na początku, gdy zacząłem brać pigułki, że zawsze będę przytomny i pod kontrolą. Chciałem być w stanie, by być wokół moich rodziców i tego typu gówna. To może zagrażać – wszystko.
1
Lek stosowany w leczeniu stanów lękowych. Zespoły lękowo-depresyjne.
12 | S t r o n a
- Dzięki bracie, ale nie. Masz jakąś kreskę tak w ogóle, kiedy będziemy czekać. - Nie stary, ale będzie tutaj lada chwila, obiecuję.
13 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł - Na co czekasz? – mówi do mnie Brady. Jest nagi i trzyma w dłoni swojego fiuta. Wypuczam powietrze z ust i zamykam drzwi, ściągając bluzkę przez głowę. Pozostawiając rzeczywistość i zatracając się z nim w tej chwili. Zaczynam do niego podchodzić, a on szeroko się do mnie uśmiecha. - Zdejmij spodnie – rozkazuje. Słucham go, ciągnąc dżinsy w dół, zostawiając tylko majtki i biustonosz. Znam go dobrze, a on uwielbia ściągać je sam. Choć jesteśmy trochę pijani, nadal dobrze się bawimy. To jeden z powodów, dlaczego trzymam Brady’ego przy sobie. Żadnych zobowiązań, po prostu seks. A to wszystko czego szukam ostatnio. Jest coś w zwabianiu faceta i zabawianiu się z nim. A potem w podjęciu decyzji czy będzie następny raz lub nie. Gdzie przez większość przypadków… nie ma następnego razu. Z wyjątkiem Brady’ego i właśnie dlatego nadal go, kurwa, trzymam, jego wymagania są proste i wiem, że nie chce niczego więcej. Chce się pieprzyć i to wszystko. Nie dzwoni do mnie albo przeszkadza, o ile nie chodzi o seks. Wskazuje na mnie gestem i czołgam się po jego ciele, zatrzymując się, by przeciągnąć językiem po jego jajach i wzdłuż jego twardego kutasa, a potem powoli smakuję każdy mięsień z jego sześciopaka. Spoglądam na niego, kiedy wsuwa rękę w miseczkę mojego stanika, chwytając moją pierś, odnajdując sutek i ściskając go mocno. To uczucie wywołuje we mnie jęk i schodzę w dół, owijając ustami główkę jego fiuta i ściskam go ręką z każdym ruchem. Siada i jedną ręką rozpina mi stanik, pozwalając mu upaść na moje ramiona. Pomaga mi wziąć go całego, ale moje ruchy nigdy nie słabną lub ustają. Uwielbiam mieć go w pobliżu, ssąc go tak dobrze, że pragnie dojść.
14 | S t r o n a
- Kurwa, Arion, uwielbiam twoje usta – mruczy. Nie mogę się powstrzymać, ale uśmiecham się z ironią. Brady unosi moje ciało, przekręcając mnie, więc teraz siedzę okrakiem na jego twarzy. Przestaję go ssać i śmieję się głośno, kiedy podszczypuje mnie przez bieliznę. Alkohol zaczyna sprawiać, że wszystko wiruje, jak znajdujemy się w pozycji sześć-dziewięć. - Brady – piszczę, jak jego palce wślizgują się pod cienką tkaninę moich stringów i rozrywa ją na kawałki, a potem rzuca je przez pokój. To zachowanie zbiło mnie z tropu, choć nie powinno. To nie jest pierwszy raz, jak zrobił coś takiego i jestem pewna, że nie ostatni. – Lubisz to. – Śmieje się, owijając swoimi ciepłymi ustami moją łechtaczkę. Skomlę od tego uczucia i przestaję go ssać, ciesząc się przyjemnością zbyt bardzo, żeby robić coś innego. Moje ciało drży i pali. Tak jest, dopóki nagle nie przestaje i wpycha dwa mokre palce we mnie. Kurwa, ten mężczyzna wie co lubię i to zbyt dobrze. To może być nasz ostatni raz. Kiedy zaczyna poruszać we mnie palcami, do środka i na zewnątrz, skupiam się na przyjemności, aby zachować mój umysł na falach zapomnienia. Nie ma żadnego dobrego powodu, żeby zakończyć sprawy z Brady’m, daje mi czego chcę, nic więcej. Nie mogę pozwolić, żeby moje własne lęki z przeszłości wypełzły na powierzchnie. - Ssij mnie – rozkazuje. Robię tak od razu i zatracam się z Brady’m, jak robiliśmy to już tak wiele razy i tak dobrze razem. Nie mogę nic zrobić, moje biodra mają własny umysł i zaczynają podskakiwać na jego palcach. Chcę go pieprzyć. Chcę więcej. - Kurwa – jęczy. – Sprawisz, że dojdę. Oboje zatrzymujemy się na tych słowach i w oka mgnieniu jego kutas jest we mnie. – Mmm, jesteś taka mokra.
15 | S t r o n a
Jęczę i opieram ciężar swojego ciała na jego twardym brzuchu z paznokciami wbitymi w jego sześciopak. Jest pode mną, jestem ustawiona do niego plecami, a jego paznokcie wbijają się głęboko w moją skórę. - Będę cię, kurwa, ostro pieprzył, Arion. - Pieprz mnie – potwierdzam, odrzucając głowę do tyłu, balansując na nim. Gdy wszystko w środku mnie zaczyna się trząść, a moje piersi podskakują, wszystko co mogę zrobić to trzymać się kurczowo. Staram się jak mogę pozostać cicho, bo wiem, że w domu jest mnóstwo ludzi, ale nie potrafię. Przyjemność jest zbyt wspaniała i, kurwa, Brady jest cholernie dobry. Zaciskam cipkę wokół jego fiuta, pozwalając ciału drżeć. – Kurwaaaa – skomlę. Brady pomrukuje głośno, trzymając mnie i pieprząc tak mocno, że jestem zagubiona. Zagubiona w tej chwili i w tych doznaniach. Robiąc to, co robię najlepiej. Z oczami szczelnie zamkniętymi, ból mojego życia rozmywa się. W tym miejscu jest przyjemność, tak obfita, że nie chcę, żeby się kiedyś skończyła. W końcu odpuszczam, po tym jak wypieprzył mnie do nieprzytomności i trzymam się orgazmu tak długo, jak mogę znieść. Ściskając jego penisa ze wszystkich sił, pozwalam największej przyjemności przetoczyć się przeze mnie. Potem jego ruchy zwalniają i patrzę w tył na niego. Przyciąga mnie do swojej piersi i otacza ramionami, nadal poruszając się powoli we mnie. - Dlaczego nie doszedłeś? – pytam oszołomiona. - Doszedłem, dawno temu. – Uśmiecham się, zastanawiając się w jaki sposób mógł zostać twardy tak długo. - Zostaniesz ze mną na noc? – pyta, masując moje piersi. Jego słowa są jak alarm przeciwpożarowy i nie mogę z niego zejść wystarczająco szybko. Zaczynam się ubierać, wiedząc, że to jest nasz koniec. - Daj spokój A, proszę.
16 | S t r o n a
- Nie! Brady, znasz zasady. - Nie dbam już o twoje zasady. Nie czujesz…. Podnoszę rękę do góry, żeby go zatrzymać, nie chcąc wiedzieć, co ma do powiedzenia. Patrzę na niego, jak wbija się w swoje spodnie i sięga po mnie. - Zaczekaj, Arion. Proszę. Ale nie mogę i wychodzę z jego pokoju, zatrzaskując drzwi przed jego twarzą. Muszę wyjść. Po drodze do wyjścia łapię kurtkę i telefon z kuchni, i wychodzę przez boczne drzwi, oddalając się w zimną, czarną ciemność nocy. Brady woła za mną moje imię, ale nie zatrzymuję się. Robiłam to tak wiele razy, że nie idzie zliczyć.
*** Budzi mnie słaby dźwięk mojego dzwonka od telefonu. Staram się go ignorować, ale wtedy rzeczywistość wali mnie w twarz. Kurwa, muszę iść do pracy tego ranka. Sama myśl zwala mnie z łóżka. Szukam telefonu po całym pokoju i kiedy go znajduję… przestaje dzwonić. Siedząc z powrotem na łóżku przewijam rejestr połączeń. Dzwoniła Sasha, jedna z dziewczyn, z którą pracuję. Cholera! Wskakuję szybko w robocze ubrania i oddzwaniam. Odzywa się poczta głosowa. - Hej, dziewczyno, przepraszam, ale zaspałam i trochę się spóźnię. Będę tam najszybciej jak się da. Mam nadzieję, że otworzyłaś sklep bez przeszkód i nie ma zbyt dużego tłumu. Kurwa. Kurwa. Kurwa. Wyleciałam z mieszkania i wskoczyłam do samochodu, prowadząc tak szybko jak mogłam. Ponieważ jest piąta rano, na drodze nie ma prawie żadnych samochodów i przekraczam ograniczenia prędkości. Cholerny Brady, że zmusił mnie do wypicia tak dużo zeszłej nocy. Było w porządku dopóki
17 | S t r o n a
nie wyszłam z jego mieszkania, a potem się zaczęło, musiałam wypić zbyt wiele drinków w domu. Besztam samą siebie, martwiąc się o to, co się może wydarzyć. Nie trwa długo, zanim docieram do nowo wybudowanego Starbucks’a, którym zarządzam. Zapracowywałam się, żeby dostać tę pracę i naprawdę ją kocham. Niektórzy mogą powiedzieć, że to nie wiele, ale dla mnie, jest to mój świat. Nie miałam na tyle szczęścia, żeby iść na studia, więc jestem dumna z pozycji, którą zajmuję zwłaszcza w wieku dwudziestu trzech lat. Na szczęście na parkingu stoi tylko jeden zaparowany samochód i jest to Roger, jeden z naszych stałych bywalców. Uśmiecham się i macham do niego, jak biegnę, żeby otworzyć drzwi. Następie szybko wykonuję pracę związaną z ich otwarciem, wyłączam alarmy i włączam system, poczynając od oświetlenia, kończąc na maszynach. Wszystko należy powołać do życia. Kiedy już mam założony zestaw słuchawkowy i jestem gotowa na wszelkie przejeżdżające samochody, Jason wchodzi do środka z Rogerem i oboje się śmieją. - Dzień dobry, A – mówi, zaczepiając mnie. – Gdzie mnie chcesz? Uśmiecham się patrząc na niego i wyciągam dwa galony mleka z chłodni, a następnie zaczynam nasze codzienne wzajemne szydzenie. Jason jest w moim wieku, wysoki z brązowymi włosami i ciężko pracującym tyłkiem. Cóż, przez większość czasu dobrze się tu bawimy, to jeden z powodów dlaczego kocham tak bardzo swoją pracę. - To zależy od ciebie. Sasha jest spóźniona, więc możesz wybierać. - Do cholery, tak, na barze – mówi. Nie mogę się powstrzymać i śmieję się z niego. Wiem, że z moim zestawem słuchawkowym będę musiała słuchać jak żartuje i sprawia, że klienci się śmieją przez cały dzień, ale to praca menedżera. Właśnie wtedy Roger wychodzi z toalety.
18 | S t r o n a
- Dzień dobry. Jak się ma piękna Arion tego ranka? – pyta z ciepłym uśmiechem rozpościerającym się na jego twarzy. - Jestem zmęczona – odpowiadam, powstrzymując ziewnięcie. - Długa noc? – pyta Jason, wręczając mi kawę Rogera. - Można tak powiedzieć. Nasza uwaga kieruje się w stronę Sashy, która wchodzi przez główne drzwi z piękną fryzurą piętrzącą się na czubku jej głowy. Nawet spóźniona jest wspaniała. Moje włosy z drugiej strony są strąkowate. Ściągnęłam je w kucyk w pośpiechu. - Dzień dobry – mówi. – Arion, przepraszam, że się spóźniałam. Bardzo przepraszam. - W porządku, zdarza się. – Nie mogę się jej czepiać zważywszy na to, że sama nie byłam na czas. - Miejmy dobry dzień, ludzie – mówię, kiedy pierwszy klient podjeżdża do okienka, a inny wchodzi przez frontowe drzwi. Roger podchodzi, żeby mi zapłacić i grzecznie oddaje mu jego dwudziestodolarowy rachunek. Zawsze nam doradza, więc przynajmniej mogę zadbać o jego kawę tego ranka. Mój gest spala na panewce, jak wkłada całe dwadzieścia dolarów do naszego słoika na napiwki. Zanim mogę mu powiedzieć, żeby je zatrzymał, wychodzi, a ja muszę zmierzyć się z kolejnym klientem z New Jersey. Praca zajmuje mi większą część poranka i wreszcie się uspokaja, więc wychodzę na zewnątrz zrobić sobie przerwę, ciesząc się chłodem na mojej skórze. Sprawdzam telefon i zauważam nieodebrane połączenie od mojej współlokatorki, Aubrey. Oddzwaniam do niej i zapalam papierosa. Boże, naprawdę muszę rzucić palenie. Czy to nie jest to, co mówią wszyscy palacze? - Cześć, dziewczyno. – Odbiera po pierwszym sygnale. - Hej, przepraszam, że nie odebrałam telefonu, nawał roboty.
19 | S t r o n a
- Żaden problem. Jak się czujesz? Śmieję się, wypuszczając smugę dymu. – Uhhh skacowana, ale przejdzie mi. A twoje samopoczucie? - Dobrze. Wypiłam swoje lekarstwo na kaca i czuję się jak milion dolców. - Ty suko, powinnaś mi trochę zrobić. Prycha i mówi. – Ha, tak racja. Wyszłaś bladym świtem. - Wszystko jedno, to nie jest usprawiedliwienie. - Więc naprawdę zamierzasz zerwać z Brady’m? - Aubery, nie ma niczego do zrywania. Pieprzymy się, to wszystko. Powiedziałam mu, żadnych uczuć, a on przekroczył granice, więc po prostu nie będę odpowiadać na jego telefony, kiedy będzie chciał się pieprzyć. - Hmmm, zobaczymy jak długo to potrwa. Chcesz wyjść wieczorem i zobaczyć w jakie kłopoty możemy się wpakować? - Jeżeli ty prowadzisz, to tak. - Nie ma, kurwa, mowy. Odebrałam cię zeszłej nocy. Ty prowadzisz. - Dobrze, ale wybieram miejsce, do którego pójdziemy. - Stoi. Do zobaczenia później, dziwko. Śmiejąc się z jej komentarza rozłączam się i opieram się plecami o szorstką cegłę budynku. Dreszcz przechodzi przeze mnie i pierwszy raz od czasu, kiedy tu przyszłam, czuję zimno. Zostań ze mną na noc? Słowa Brady’a dzwonią w mojej głowie jakby tu był, wymawiając je. Żałuję, że nie mam takich problemów i obaw, ale mam. Odkąd Nate nie żyje, zmieniłam się. Nie ma sensu z tym walczyć. Osobę, którą się stałam, nauczyłam 20 | S t r o n a
się akceptować. Był dla mnie wszystkim i moją przyszłością. Niestety, został zabrany z tego świata wcześniej niż powinien. Wiem, że to co mieliśmy, przytrafia się raz w życiu. Cóż, przynajmniej wiem, że nie dostaje się dwóch bratnich dusz. Tak czy inaczej, nauczyłam się radzić sobie w jedyny sposób jaki znam, zaspakajając się chwilową potrzebą. Jeżeli mogę karmić moje potrzeby seksem i wyłączyć przy tym emocje, to jest najlepsze, co będę kiedykolwiek miała. Rzucam papierosa na ziemię, przydeptuję peta i wracam do środka. Czas płynie powoli, więc pracuję nad grafikiem na przyszły tydzień, zanim pójdę do banku. Nie zabiera mi dużo czasu ogarnięcie wszystkiego. Zanim wychodzę, rozmawiam z Sashą. - Hej, nie masz nic przeciwko, jeśli naprawdę szybko pobiegnę do banku? - Nie krępuj się. – Uśmiecham się, zbierając wszystko, czego potrzebuję i ściągam z siebie fartuch. Zmierzam do biura, ale Jason wzywa mnie do siebie. - Co się dzieje? – pytam. Obejmując mikrofon, szepcze. – Jest jakaś laska w przejeździe, wkurzona, że wszystkie rogaliki nam się skończyły. - Zaproponowałeś jej nowe z czekoladowym nadzieniem? – Kręci głową. – Więc, zrób to. Wyglądam na zewnątrz przed wyjściem, aby upewnić się, że mnie nie potrzebuje. Słońce zerka zza chmur, w ostateczności oszukując, bo nie jest dzisiaj gorąco. Jason zwraca się do mnie z uniesionymi kciukami, więc łapię mój płaszcz i wychodzę.
21 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł Nadal przyjeżdżasz do domu na urodziny mamy? Piszę do mojego brata, Baina, kiedy próbuję się zdecydować co założyć na zajęcia. Śnieg pada jak oszalały, więc wiem, że musi być to coś ciepłego. Przechodząc od ubrania do ubrania, decyduję się na legginsy i duży, jasnobrązowy sweter i ulubione buty Emo. Ściągam moje włosy w niski kucyk i nakładam cienką warstwę błyszczyka na usta. Następnie udaję się na dół, żeby coś przekąsić przed wyjściem. Mój telefon wibruje, jak wchodzę do kuchni. Oczywiście to mój brat. Ostatni mecz mamy w piątek przed przerwą. Później ruszam w drogę. - Dzień dobry słoneczko – mówi mój tata całując mnie w policzek. – Z kim piszesz? - Z Bainem. - Powiedz mojemu synowi, że go kocham – wtrąca mama. - Powiem mamo. - Na co wasza dwójka ma ochotę na śniadanie? - Wezmę tylko owsianego batonika. Nie jestem głodna. - Nonsens. Zjesz ze swoim ojcem i ze mną, jak każdego dnia. Przewracam oczami, jest taka opiekuńcza. – Dobrze, zjem cokolwiek zrobisz. - Jak brzmią jagodowe naleśniki? 22 | S t r o n a
- Moje ulubione – mówi tata i siadam koło niego przy barze. - Wszystko załatwione, żeby Bain wrócił do domu? – pyta mnie szeptem. Kiwam głową i pokazuję mu telefon z ostatnią wiadomością od Baina. Moja mama skoczy pod dach, kiedy ją zaskoczymy.
23 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł Nie jestem pewien, w jaki sposób przebrnę przez dzisiejszą kolację bez żadnych pigułek, ale muszę być w stanie prowadzić konwersację, którą zapamiętam i być tak czujnym, jak to tylko możliwe. Mój trener jest bardzo spostrzegawczy i wiem, że pozna się na moich bzdurach. Mam nadzieję, że mocna Americano otrzeźwi mnie na tyle, żebym był w stanie zebrać się do kupy. Trener zadzwonił i powiedział, że niektórzy zawodnicy NBA przyjeżdżają odwiedzić uniwersytet na mecz z jednym z naszych największych rywali. Naprawdę chce, żebym tam był, a dokładnie chce, żebym grał. Czekałem na ten dzień całe moje życie. Marzenia o graniu w NBA zawsze były moim napędem, ale od utraty Kinsey, nie mam już w sobie tego ognia. - Osiem i pięćdziesiąt siedem centów – żąda kasjer. Daję mu dwadzieścia i czekam na napoje. - Co się dzieje, tato? – Odbieram telefon, chwytając resztę z dwudziestki. - Bain, kiedy będziesz w domu? Naprawdę potrzebuję pomocy z twoją mamą. - Będę wkrótce. Wszystko w porządku? - Jest wkurzona, bo nie pozwalam jej pić. - Jezu – mruczę. – Uspokoję ją. Przepraszam, tato. Będę w ciągu kilku minut. - To nie twoja wina. Do zobaczenia wkrótce.
24 | S t r o n a
Rozłączając się, skupiam się na powrocie do domu. Wewnątrz jestem zdenerwowany, zdenerwowany zobaczeniem trenera i stawieniem mu czoła, kiedy nie mam ochoty, ani ambicji, żeby wrócić do szkoły. A teraz moja matka wyciąga to gówno. To ostatnia rzecz jakiej potrzebuję. Naprawdę nie mógłbym dbać mniej o ukończenie szkoły i nie mogę uwierzyć, że to powiem, ale nie sądzę, żebym chciał dalej grać w NBA. Odkąd nie chodzę do szkoły, jestem pewien, że moje szanse na dostanie się do NBA w pierwszej turze naborów, przepadły. Ponadto musiałbym przestać brać pigułki, ale na chwilę obecną, po prostu nie potrafię. Są moją liną ratunkową i dają mi jedyne uwolnienie od rozdzierającego bólu. Szczerze mówiąc są jedyną rzeczą, która sprawia, że wstaję z łóżka każdego dnia. Wjeżdżając na podjazd, sprawdzam czas i zauważam, że mam nieco mniej niż godzinę zanim mój trener się zjawi. Po wejściu do domu słyszę głośne i wyraźne krzyki mojej matki. - Proszę, Renee, nie rób tego. Pomyśl o Bain’e. - Pieprz się, Jack – bełkocze i wiem od razu, co się dzieje. Jest odwrócona do mnie plecami i odchodzi od taty mocno ściskając butelkę wódki w ręku. Podchodzę do niej i wyrywam jej butelkę. Odwraca się do mnie z jadem w oczach i grymasem na twarzy. - Jak śmiesz? - Nie, mamo – mówię ostro, jak wylewam wódkę do zlewu. W momencie, gdy pierwszy plusk płynu uderza o aluminium, rzuca się na mnie, ale tata ją łapie. - Uspokój się – błaga, ale ona miota się w jego ramionach. Gdy butelka jest już pusta, pochodzę do niej i mocno chwytam jej twarz, zmuszając ją do kontaktu wzrokowego. - Możesz zarówno wziąć się w garść dla mnie albo możemy to zrobić bez ciebie. – Patrzy na mnie zaskoczona, całkowicie wstrząśnięta moimi słowami. – Wierz w to lub nie mamo, tata i ja możemy poradzić sobie dzisiaj z tobą lub bez ciebie. Myślałem tylko, że wciąż możemy reprezentować się jako rodzina od utarty Kinsey, ale najwyraźniej nie. Myślę, że tata i ja, jako jedyni mamy wystarczająco dużo siły. 25 | S t r o n a
Łzy pojawiają się w jej oczach i mogę zobaczyć rozpacz, gdy patrzy na mnie. Od miesięcy snuje się po domu i żaden z nas nie poprosił ją o nic, aż do teraz, a ten jeden raz, gdy jej potrzebuję, ona nie może. Jezu, to mnie wkurza. - Nie płacz, to na mnie nie działa. Jeżeli zapomniałaś, ja też ją straciłem, mamo. Każdego dnia, boli mnie to tak samo. – Uwalniam ją, a ojciec puszcza jej ręce w tym samym czasie. Patrzy na mnie z obojętnym, pustym wyrazem twarzy, który utrzymuje się od dnia, kiedy otrzymaliśmy telefon o Kinsey. Odchodzę, zostawiając ich samych i idę do pokoju Kinsey. Wiem, że mama tam nie przyjdzie i nie będzie zawracać mi głowy. Otwieram drzwi i uderza mnie mocny zapach, tak jak zawsze, gdy wchodzę do jej pokoju, zabierając mnie natychmiast do czasów, kiedy jeszcze żyła. Opadam na jej turkusową kołdrę, pozwalając wyczerpaniu zanurzyć się w materacu. Potrzebuję pigułki. Kurwa, potrzebuję ich. Jednak wiem, że nie mogę, więc zamiast tego, skupiam się na utrzymaniu moich emocji na wodzy. Zawsze miałem w zwyczaju przychodzić do jej pokoju, kiedy się przygotowywała. Mogę usłyszeć jej słowa… - Dlaczego zasypiasz na moim łóżku? Wzruszam ramionami i przytulam poduszkę. – Ponieważ jestem przyzwyczajony do spania na kawałku tektury, które przypomina łóżko w szkole, Kins. Tak jest o wiele lepiej. Śmieje się. – Więc idź i śpij na własnym łóżku. - Co? Nie tęsknisz za bratem? – drażnię się z nią. - Wiesz, że tęsknię. Właśnie dlatego nie rozumiem, dlaczego nie wrócisz do domu i po prostu nie pójdziesz tutaj na studia, tak jak ja. Otwieram oczy i patrzę jak się maluje. – Mówiłem ci wcześniej. UConn jest jedną z najlepszych szkół, jeżeli chodzi o kosza.
26 | S t r o n a
- Więc naprawdę chcesz grać w NBA? – pyta kładąc się obok mnie. Patrzę na jej długie, brązowe włosy i zamykam oczy myśląc o tym, jak wspaniałe jest moje życie, zanim odpowiadam. – Absolutnie tak! Bardziej niż cokolwiek na tym świecie. Uśmiecha się, zwracając się do mnie. – Wiem, że to się stanie i będę twoim fanem numer jeden, dopingując cię cały czas. Zawsze możesz na mnie liczyć, na każdym meczu… - Jak się trzymasz? – pyta mój ojciec, klepiąc mnie w plecy. Jego dotyk przenosi mnie z powrotem do teraźniejszości, do rzeczywistości. - Dobrze. Jak mama? - Nie jestem pewien. Zamknęła się w naszym pokoju. Więc, co planujesz powiedzieć trenerowi Danielsowi? - Nie wiem, tato. - No cóż, a co o tym myślisz? - Przestałem udawać, że zależy mi na koszykówce. To była osoba, którą miałem być. Myślę, że będę szczery i powiem mu, że skończyłem z piłką. Mam wystarczająco dużo oszczędności na studiach, więc o to się nie martwię. Po prostu nie mam już ambicji. Szczerze mówiąc, nie wiem czy bym potrafił trafić do kosza, jeżeli bym spróbował. - Daj spokój, synu. Jesteś czołowym zawodnikiem w swojej drużynie. Wiesz, że twój talent jest darem od Boga. To nie jest coś, czego się nauczyłeś lub cię nauczono. Urodziłeś się z tym. Odkąd mogłeś odbijać piłkę, mogłeś rzucać do kosza. Siadam na łóżku mojej siostry i wiem czego chce mój ojciec. Chce, żebym wrócił do szkoły, chce żebym ją skończył z resztą klasy i dostał się do NBA. Chce, żebym wrócił do życia, jak on to zrobił. Cóż, nie potrafię. Nikt nie może żyć dalej, jak on. Nie wiem jak on to robi, ale robi. To nie tak, że mam pretensje do ojca, on
27 | S t r o n a
po prostu radzi sobie inaczej niż ja, więc nie sądzę, żeby naprawdę rozumiał ból, który czuję. - Słyszę cię, tato. Naprawdę, ale… nie sądzę, żebym kiedykolwiek był w stanie grać z taką pasją jak kiedyś. Umarła wraz ze śmiercią Kinsey. Kiwa głową, wyraz zawodu jest tak wyraźny, jak nigdy. Dzwoni dzwonek do drzwi, tata wstaje i mówi. – Pójdę otworzyć. Wystarczy, że zejdziesz na dół, kiedy będziesz gotowy i proszę wiedz, że wesprę każdą decyzję, jaką podejmiesz. Jesteś moim jedynym synem i kocham cię. Przytakuję. – Też cię kocham – odpowiadam, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Mogę to zrobić, wystarczy, że będę cholernie szczery. Zanim schodzę na dół, idę do łazienki i ochlapuję twarz zimną wodą. Boże, tak bardzo pragnę wziąć jakąś pigułkę, nawet jedna mogłaby mnie otępić. Jak wyłaniam się z łazienki, słyszę nie tylko mojego tatę, ale i kilku kolegów z mojej drużyny. Kurwa. Kurwa! Naprawdę używa wszystkich sztuczek. Idąc korytarzem spoglądam na drzwi sypialni mojej matki, które są ciągle zamknięte. Jestem pewien, że odpłynęła. Biorę swój napój z uchwytu na napoje na dole schodów, przyklejam na twarz mój najlepszy fałszywy uśmiech i pozytywne nastawienie. - Cześć, chłopaki. – Witam się i wszyscy zwracają się w moją stronę. Trenton i Kohan, którzy nie tylko są moimi kolegami z drużyny, a także moimi współlokatorami, podchodzą do mnie i siłują się ze mną, prawie mnie przewracając od uścisków. – Co słychać, stary? – pyta Kohan. - Nie wiele, a jak u was chłopaki? – pytam. - Przygotowujemy się do zaimponowania kilku łowcom talentu, kiedy będziemy grać z Virginia. Przyłączysz się do nas, prawda? – pyta Trenton. - Ja…
28 | S t r o n a
Mój trener przerywa mi. – Nie, nie chłopcy, przyszliśmy na kolację. Przynajmniej najpierw zjedzmy, zanim będziemy namawiać Baina do czegokolwiek. – Wymieniamy spojrzenia i wymaga to ode mnie całej silnej woli, żeby utrzymać się w kupie. Ostatni raz, kiedy go widziałem, było to na pogrzebie Kinsey. – Jak się masz? – pyta, obejmując mnie mocno. Nie odpowiadam, zamiast tego po prostu kiwam głową. Kiedy się rozdzielamy, dzwoni dzwonek do drzwi. – Kolacja – ogłasza mój tata. Oczywiście ją zamówił. To wszystko, co teraz robimy. – Jak się mają sprawy – pytam trenera. - Zdecydowanie nie tak samo bez ciebie – mówi trener. - Co oznacza, że jesteśmy do dupy – wtrąca Trenton. Śmieję się z ich uwag. - Nie jesteśmy do dupy – dodaje trener Daniels. – Sprawy stały się po prostu… trudne. Dość o koszykówce chłopcy. Jak się trzymacie? – Trener zwraca się do mnie i mojego ojca. - Radzimy sobie najlepiej jak potrafimy – mówi mój tata wyjmując pojemniki z jedzeniem i ustawia je na stole. – Upływ czasu trochę pomaga, ale ból nadal jest ogromny. - Zawsze będzie – mruczę pod nosem. - Nie mogę sobie wyobrazić. Straszne jest myślenie o tym, przez co musiała przejść – mówi trener. Siedzę cicho, jak moja krew zaczyna wrzeć. Będziemy teraz o tym rozmawiać? Myślałem, że będzie to ostatni temat, który będziemy poruszać. - Nie mogę sobie wyobrazić utraty mojej młodszej siostry – mówi Kohan. Zrywam się z krzesła i idę prosto do mojego pokoju. Pieprzyć bycie trzeźwym. Kiedy odchodzę, czuję, że oczy wszystkich skierowane są na mnie, ale nie odwracam się za siebie. W minucie, w której jestem w mojej łazience, otwieram 29 | S t r o n a
szufladę, gdzie trzymam swoje pigułki i gapię się na opis butelek, zastanawiając się co wziąć. Decyduję się na kilka Xanaxów, dają kopa i dobrze po nich funkcjonuję, plus nikt nie będzie wiedział. Chociaż kocham Hydro, naprawdę po nich odlatuję, jednak mój niepokój jest gotowy skoczyć z pieprzonego dachu, więc to ostatnia rzecz, której potrzebuję. Połykając kilka małych, białych pigułek, wpatruję się w moje odbicie w lustrze. Jest tak, jakby osoba patrząca na mnie nie była mną. Moje oczy nie są takie same, są… puste.
30 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł W co ja się wpakowałam? To wszystko, co zalewa moje myśli, odkąd zostawiałam Brady’ego. Uległam, kiedy zobaczyłam jego sekowany tyłek ostatniej nocy w barze i… kurwa, spędziłam z nim noc. Nie spędziłam nocy z nikim, odkąd straciłam Nate’a. Jezu, jestem pieprzoną hipokrytką. Wszystko o czym mogę myśleć, to Nate i o uczuciu, jakbym go zdradziła. Jak mogłam skończyć w takiej sytuacji? Jestem pewna, że to będzie ostatni raz. Jak tylko myśli przebiegają przez mój umysł, ten seksowny tyłek wysyła mi wiadomość. – Ostatnia noc była wspaniała. Jesteś kimś wyjątkowym, Arion. Fala nudności skrada się w górę mojego gardła. Och, co ja zrobiłam? Mam nadzieję, że Aubrey jest w domu. Będę potrzebować pomocy, żeby się go pozbyć. Nasze mieszkanie znajduje się niedaleko i w ciągu kilku minut jestem w domu. Jest wcześnie jak cholera i czuję się źle budząc Aubrey, ale muszę. Zaglądając do jej pokoju bez pukania, jestem zaskoczona tym co widzę. Ona na pewno nie śpi i ktoś jest w jej łóżku: uprawiają seks. Cicho zamykam drzwi, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Niezdecydowana jak poradzić sobie z Bradym, mam nadzieję, że prysznic sprawi, że poczuję się po nim trochę lepiej. Zmywam z siebie winę z ostatniej nocy, jednak to nadal nie zmienia faktu, że doszło do tego i nie mogę tego cofnąć. Tak bardzo jak jestem wkurzona na siebie, mój umysł pozostaje przy Nate’cie. Tęsknie za tym, jak dobrze czułam się w jego ramionach. Boże, kiedy byłam z nim, wszystko było tak kurewsko idealne. Żałuję, że nie mogę wrócić do tego. Łzy wypełniają moje oczy i gula formułuje się w moim gardle.
31 | S t r o n a
Wiem, dlaczego zostałam z nim przez noc. Tak bardzo jak chciałam winić za to alkohol, to nie była jego wina. Chciałam poczuć z Bradym to, co miałam z Nate’m, ale nic z tego nie wyszło i nigdy nie wyjdzie. Muszę to zaakceptować, to, że muszę wieść samotne życie. Mój telefon ponownie zawibrował, więc zdecydowałam, że go wyłączę. Najlepszy sposób poradzenia sobie z Bradym, to po prostu ignorowanie go. To jest to, co zwykle robiłam, kiedy kończyłam z gościem. Wspinając się na łóżko, wyczerpanie wali mnie w twarz. - Boże, jesteś taka piękna – mówi Nate, pogrążony głęboko we mnie. Oboje dyszymy od seksu i od oczekiwania, że możemy zostać przyłapani. Jesteśmy na plaży, długo po zachodzie słońca. Jedyna rzecz, która oświetla nocne niebo, to księżyc wyglądający zza chmur. - Kocham cię – szepczę. - Kocham cię bardziej – mówi, zostawiając szlak pocałunków wzdłuż mojej szyi, kąsając i ssąc moją skórę. Mimo że jego usta są boskie, moje myśli zaczynają dryfować. Muszę go zapytać, czy ma już jakieś informacje, a potem znowu jestem przerażona poznaniem prawdy. Czasami życie w ciemności jest lepsze, niż stawanie w obliczu rzeczywistości. - Co się stało? – pyta, znając mnie dobrze. - Nic – odpowiadam, potrząsając głową. - Daj spokój, A, znam cię. Porozmawiaj ze mną. Przełykając ciężko, patrzę w jego oczy, szukając siły, żeby mówić. – Wiesz już coś na temat wyjazdu? Marszczy brwi, patrzy na mnie i kręci głową. – Nie. Daj spokój, A. Obiecałaś. Powiedziałaś, że nie będziemy rozmawiać o tych sprawach.
32 | S t r o n a
- Wiem.. to… po prostu muszę wiedzieć, kiedy cię stracę. - Nigdy mnie nie stracisz, skarbie. Bez względu na to, czy wyjadę czy nie – mówi, biorąc moją dłoń i przyciskając ją do swojej piersi. – Na zawsze, słyszysz mnie? Kiwam głową, napominając siebie, że muszę myśleć pozytywnie. Dla nas. Jak przyglądamy się sobie, tak blisko i wciąż połączeni, czuję jak jego penis ponownie twardnieje. Doznanie zmusza mnie do zmiażdżenia jego ust własnymi, przyjmując jego język, pozwalając mu zniewolić moje usta. W tej chwili, nasze światy mieszają się ze sobą. Wszystko czym jesteśmy, zlewa się w jedno. Nie mogę kontrolować przyszłości lub tego co się wydarzy. Ale to, co mogę zrobić, to kochać go w tej chwili, gdy mamy siebie nawzajem. Ruchy Nate’a stają się pilne, jak jego usta, całujące, ssące i gryzące wszędzie gdzie może, dopasowując swój rytm. Wrażenia powoli doprowadzają mnie do orgazmu. Jęczę z rozkoszy, owijając ciasno nogami jego talię i wplatając palce w jego włosy. Trzymam się go wszystkim tym, co mam, pozwalając mu zabrać się na jego przejażdżkę. Jestem tak blisko, że opuszczam nogi, pozwalając im zakopać się w piasku. Nate mocno przytula mnie do siebie, jak fala rozkoszy wstrząsa moim ciałem. - Odpuść, A – szepcze… Budzę się rzeczywistością, że Nate nie żyje. Ciężar ciągnie mnie w dół, jak zaczynam szlochać w poduszkę… ponownie. Robię wszystko co mogę, żeby być cicho. Śniłam ten sam sen tyle razy przez ostatnie siedem miesięcy i zawsze budzę się, kiedy mówi Odpuść, A. Tamta noc była jedną z najszczęśliwszych w moim życiu. Oddałabym wszystko, żeby wrócić. Słyszę lekkie pukanie do drzwi i zanim mogę cokolwiek powiedzieć, wchodzi Aubrey. Odwracam twarz do poduszki, pozwalając jej, żeby pochłonęła łzy, starając się ukryć mój żałosny wybuch. Widziała mnie w takim stanie więcej razy niż chciałabym przyznać, i wciąż jestem zakłopotana.
33 | S t r o n a
- Wstaniesz w końcu? – pyta mnie. - Która godzina? - Dziewiąta. - Dopiero wróciłam do domu, nie spałam zbyt długo. - Kochana, jest dziewiąta w nocy. Mrugam kilka razy i patrzę na zasłony, aby zobaczyć, czy świeci słońce. Ma racje, jest noc. – Cholera jasna, spałam cały pieprzony dzień. - Cóż, jestem pewna, że tego potrzebowałaś. Próbowałam cię wcześniej obudzić, ale nie reagowałaś. Ty i Brady spędziliście ze sobą całą noc? Wstaję z łóżka i idę do łazienki, unikając odpowiedzi na jej pytanie. Nie chcę teraz się w to zagłębiać albo przyznać, że jestem w rozsypce i znowu miałam ten sam sen. Możemy porozmawiać o Bradym później. Na razie, będę go unikać. - Kto był z tobą w łóżku dzisiaj rano? – pytam, czekając na zmianę tematu. - Rodney, jest totalnie gorący. Chcę dziś ponownie wyjść. Piszesz się na to? Przyglądam się jej przez krótką chwilę. Siedzi na brzegu łóżka, jej długie, brązowe włosy są perfekcyjnie ułożone i ma już nałożony makijaż. Nie mogę jej zawieść, nie w ten sposób. Plus, nie chcę wrócić do łóżka i ryzykować kolejnego snu. - Dobrze, daj mi pół godziny i będę gotowa, okej? - Super, dam znać facetom. - Facetom? – pytam. - Tak, Rodney’owi i jego kolegom.
34 | S t r o n a
Uśmiecham się pod nosem i kręcąc głową, wycofuję się do łazienki. Nie zajmuje mi więcej niż kilka minut wyprostowanie moich długich włosów. Później nakładam odrobinę makijażu i zmierzam do mojej szafy. Pieprzyć to, wybieram komfort, zakładając parę czarnych legginsów i cienką, szarą tunikę oraz płaskie buty. Chwytając torebkę, wybieram dopasowaną czapkę i przerzucam swoje długie, blond włosy przez ramię. Po wejściu do salonu widzę Aubrey ubraną w czarną sukienkę i gorące, różowe buty na obcasie. Jest taka Jersey’owata. - Gotowa? – pytam. - Tak – odpowiada, zeskakując z jednego ze stołków barowych. - Ty prowadzisz. – Przypominam jej, wkładając płaszcz. Nie zajmuje dużo czasu, gdy zajeżdżamy pod Pat, jeden z lokalnych barów w Jersey. Telefon Aubrey dzwoni od nowej wiadomości tekstowej. – Są tutaj – mówi i idziemy do środka.
35 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł k Tak bardzo jak jestem przeciwko śniadaniom z moimi rodzicami, to muszę przyznać, że tak naprawdę jest miło zjeść z nimi. Dodatkowo, moja mama naprawdę świetnie gotuje. Myśląc o niektórych z moich znajomych i ich gównianych rodzicach, mam cholerne szczęście z moimi. Wskakuję do swojej Audi i zmierzam na drugi koniec miasta. Studia z pewnością są doświadczeniem życia. Nie jestem jedną z popularnych dziewczyn, ale wszyscy wiedzą kim jest mój brat, co sprawia, że jestem rozpoznawana. To nie jest zła rzecz, jestem z niego dumna, jak cholera. To co muszę przejść jest niczym w porównaniu z tym, co on przeżywa. Chodzi mi o to, że był w telewizji udzielając wywiadów i gra w kosza. W porównaniu do mnie i mojego prostego życia, mam łatwiej. Kocham fotografię i chodzę dla niej, do najlepszej ze szkół. Dodatkowo, pozwala mi to zostać w New Jersey. Zatrzymując się na znaku stop, piszę do Anny, jednej z moich dobrych przyjaciółek, a także jednej z najbystrzejszych. Cześć dziewczyno, masz moją pracę z biologii? Natychmiast odpisuje. – Czy kiedykolwiek cię zawiodłam, Kins? Prawda, mam u ciebie dług. Do zobaczenia wkrótce. To nie tak, że nie chcę odrabiać swoich prac, po prostu nie mogę, niektóre z tych rzeczy nie zaskakują w mojej głowie. Nie wiem czy cierpię na ADD2 lub co innego jest moim problemem. Doktorzy mówią, że wszystko ze mną w porządku, ale zmagam się z pewnymi rzeczami. Łatwiej jest mi płacić Annie. To bardzo
2
ADD – zespół zaburzeń koncentracji bez nadpobudliwości ruchowej.
36 | S t r o n a
korzystne, ona dostaje ekstra gotówkę, której moi rodzice mają mnóstwo, a ja dostaję swoje zadanie domowe. Parkuję na pierwszym wolnym miejscu, które widzę. Kiedy jestem w środku budynku, nie tracę nawet sekundy na integrację z innymi studentami, to nie ja. Zmierzam prosto w kierunku mojej ulubionej klasy fotograficznej. Z notesem w ręce, siadam i czekam, aby się dowiedzieć, jakie będzie nasze następne zadanie. Nasz nauczyciel, pan Snell, jest najlepszym światowej sławy fotografem, który podróżował po świecie fotografując jedne z najbardziej sławnych twarzy na świecie. Mam nadzieję, że pewnego dnia moje marzenie o zarabianiu na życie fotografowaniem stanie się rzeczywistością. Na ścianie wisi duże zdjęcie opuszczonego domu, które zrobiłam. Nie mogę się powstrzymać, ale gapię się na nie, przypominając sobie jak je zrobiłam, stojąc w drzwiach frontowych i patrząc do wewnątrz domu. Przyłożyłam obiektyw do szyby i miałam doskonały widok na salon i jadalnie, prosto do tylnych drzwi. Potem zmieniłam zdjęcie na czarno białe w stylu vitange. Spodobało się również panu Snell i dlatego właśnie wisi na ścianie. Nie mogłabym być bardziej zadowolona z wyniku. Kiedy klasa czeka na pana Snell, zdaję sobie sprawę, że dzwonek już zadzwonił i niektórzy studenci mówią o tym, gdzie on jest. To do niego nie podobne, żeby się spóźniać. Potem cała nasza uwaga kieruje się w stronę młodego, jasnowłosego mężczyzny, który wchodzi do środka i zatrzymuje się na środku, zapisując swoje imię i nazwisko na tablicy. Przez jego bazgroły, ledwo mogę odczytać jego imię, Anthony. - Przepraszam, że musieliście wszyscy czekać. Mam na imię Anthony. Jeżeli wolicie zachować formę, proszę mówcie do mnie panie Anthony. Pytania? Każdy włączając w to mnie, kręci głowami, wpatrując się w przepięknego mężczyznę. - Pan Snell musiał się zająć sprawami rodzinnymi i nie będzie go przez tydzień lub dwa, ale zapewniam, że będziemy się dobrze bawić i nauczymy się wiele o sobie nawzajem, kiedy go nie będzie. – Kiedy wymawia ostatnie zdanie, patrzy na 37 | S t r o n a
mnie, a nasze spojrzenia krzyżują się. Jego obecność jest dominująca, co sprawia, że moje serce bije milion mil na minutę.
38 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar; gospodyni574
ł
- Trzy shoty tequili i trzy Corony. – Kohan i Trenton patrzą na mnie. – Co? Zdajecie sobie sprawę skurwiele, że muszę wam odpłacić za to, że mnie tu przywlekliście? - Nieważne. Zgodziłeś się przyjść, nie bądź taki przewrażliwiony. – Barman nalewa nasze shoty, wznosimy kieliszki i trzymamy je wysoko. – Za przyszłość, może nie będzie tak gówniana jak przeszłość. – Jak zawsze mówię co myślę i wychylam mojego shota zanim uderzam nim o bar. Kohan i Trenton robią to samo. Wtedy Trenton pyta. – Więc, co dalej zamierzasz, naprawdę nie zamierzasz spróbować i grać zawodowo w piłkę? - Nie wiem. Muszę najpierw uporać się teraźniejszym gównem. Mogę ci powiedzieć, że odkąd zginęła Kins, nie mam ochoty nawet podnieść piłki. - To do ciebie nie podobne. - To nie jestem ja, nie jestem sobą. Ale co mogę zrobić? Życie rozdało mi gówniane karty, naprawdę, kurwa, chujowe. Kosztowało mnie to wiele, żeby przetrwać każdy dzień. - Chryste, człowieku, przepraszam – powiedział Kohan. - Jest jak jest, nic nie może tego zmienić. Posłuchaj, możemy nie mówić o tym jak popieprzone jest moje życie przez resztę wieczoru? – błagam, patrząc obojgu w oczy, mając nadzieję, że odpuszczą. – Po prostu chcę zapomnieć o wszystkim chociaż na jedną noc.
39 | S t r o n a
- Zgoda – powiedział Trenton. – Możemy prosić jeszcze trzy shoty. ? – pyta barmana. - Zrób cztery – dodaje Kohan. Patrzę w prawo i jest tam śliczna blondynka. - Potrafię kupić własnego drinka. – Żartuje z niego. - Daj spokój, dziewczyno, to tylko drink. - Nie jestem twoją dziewczyną. – Nic na to nie poradzę, ale śmieję się z jego miny, kiedy ona potrząsa głową. Następnie z złośliwym uśmieszkiem na twarzy odwraca się do niego i mówi: – To również zaproszenie do rozmowy z tobą. – Obcina go z góry do dołu i mówi: – Myślę, że odpuszczę. Obaj z Trentonem wybuchamy śmiechem. Po prostu go obraziła. Nie mówi do nas nic więcej, tylko zamawia u barmana dwa drinki. Kurwa, jest gorąca. Jestem pewien, że jest tutaj z kimś. Mimo to, nie mogę oderwać od niej wzroku i mogę powiedzieć, że moje gapienie się, sprawia, że się denerwuje. Barman podaje jej drinki, które zamówiła i odwraca się ode mnie. Jednak moje oczy obserwują ją, podążając wzdłuż jej ciała. Ku mojemu zaskoczeniu, uczucia wewnątrz mnie zaczynają parzyć. Rozbudziła coś, co było od dłuższego czasu uśpione, a może to tylko alkohol. Uczucia powodują, że mój kutas twardnieje i odwracam wzrok w drugą stronę, aby utrzymać to pod kontrolą. Kurwa. Trenton patrzy na mnie z przechyloną głową. – Podoba ci się? - Następna kolejka – wołam, ignorując pytanie. Alkohol musi pomóc mi to przetrwać. Przejeżdżam rękami po twarzy i włosach, zaliczam mojego trzeciego shota i odstawiam go. Nic nie pomaga, nadal nie mogę oderwać od niej wzroku. Chłopcy znaleźli inne dziewczyny, Trenton obściskuje się z jedną, a Kohan przyległ do innej na parkiecie. Ale dla mnie tego wieczoru nikt inny nie istnieje. Gapiłem się na blondynkę całą noc, jak pieprzony prześladowca. Zerknęła w moją stronę kilka razy, ale to wszystko. Kogo ja oszukuję? Nie jestem w formie by 40 | S t r o n a
zaczynać cokolwiek z kimkolwiek, więc kieruję się na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza i mam nadzieję, że to oczyści mój umysł, aż te pojeby będą gotowe do wyjścia. Opierając się o szorstki mur z cegły, wdycham rześkie powietrze i zamykam oczy, aż iskra zapalniczki pstryka obok mnie. Obracam się by spojrzeć, a obok mnie stoi laska ze środka, opierając się o mur. Nie wiem co powiedzieć, oboje po prostu stoimy w ciszy. Powinienem coś powiedzieć. Kurwa, co powinienem powiedzieć? - Naprawdę zamierzasz mnie pieprzyć wzrokiem przez całą noc, nie przedstawiając się? Co jest, kurwa? Przełykam ślinę, jej słowa zbijają mnie z tropu. – Uhh, jestem Bain. To są jedyne słowa, które mówię; moje serce wali. Śmieje się ze mnie, a ja odwracam się do niej i pytam: – Co cię tak śmieszy? - Ty. To wszystko co zamierzasz powiedzieć? Uhh, jestem Bain? - Tak. - Dobra – odpowiada spokojnym tonem rozumiejąc, że jestem poważny. – Cóż, Bain, jestem Arion. Po prostu pomyślałam, że skoro gapiłeś się na mnie w taki sposób całą noc, mógłbyś mieć więcej do powiedzenia. Kurwa, wygadana jest. Niestety dla mnie, jestem w bardzo niekorzystnej sytuacji; prochy zmieszane z alkoholem sprawiły, że mój umysł jest zamroczony. Nie mogę za nią nadążyć, nie w takim stanie. Muszę być trzeźwy. – Byłem taki oczywisty? – pytam w końcu. - Tak. Rzuca papierosa na parking i wpatruje się we mnie. Podnosząc wzrok z ziemi, spotykam jej. Jest zachwycająca, jest naprawdę inna. Zwłaszcza jej oczy, szare i … przeszyte bólem, tak jak moje. Sprawia wrażenie silnej, ale coś ukrywa. – Słuchaj, Bain, nie wiem co jest z tobą nie tak. 41 | S t r o n a
- Nic złego – odcinam się. – Jestem… Jestem po prostu… pijany. - Ja też – odpowiada, przebiegając rękami w dół mojej klatki piersiowej i przyciskając mnie mocno do ściany. Nie spuszczamy z siebie oczu. Mój oddech przyśpiesza i skupiam się na zachowaniu spokoju, gdy czuję co mi robi swoimi rękami. To nie trwa dłużej niż kilka sekund, aż wsuwa dłonie pod moją koszulkę. Mogę nie mieć nic do powiedzenia, kiedy chodzi o nią, ale moje usta mnie nie zawodzą. Wpatruję się w jej oczy, patrzy na mnie z niepewnością. Próbuję ułatwić sprawę pocałunkiem. Jej usta są nabrzmiałe i miękkie. Smakuje jak mięta z odrobiną Jägera 3 . W momencie, gdy jej język styka się z moim, moje zmysły szaleją i potrzeba bzykania…. wybucha we mnie. Jakaś para opuszcza bar i zostajemy rozdzieleni na krótką chwilę. Następnie ciągnę ją wzdłuż boku budynku. W chwili, gdy jesteśmy dobrze schowani w ciemnej alejce, zaczynamy od nowa. Jest obskurnie, jak cholera. Jest rześki wieczór, ale będąc z nią zimno mi nie przeszkadza. Jej ręce są gorące, kiedy bada każdą część mojego ciała. Ale będąc facetem, chcę więcej. – Dotykaj mnie – rozkazuję, chcąc poczuć jej gorące ręce na swoim fiucie. Trzymając jej twarz, nie przestaję jej całować, uwielbiając uczucie uwolnienia, kiedy jej dogadzam. - Mmmmm, ty mówisz. Warcząc, odwracam ją dookoła przyciskając do ściany. – Tak. Kurwa, Arion… – Milknę, niepewny co jeszcze powiedzieć. Sprawnie radzi sobie z guzikiem i zamkiem błyskawicznym moich spodni, nie marnując czasu, ściska mocno, dokładnie tak jak tego pragnąłem. – Mmmmmhhhhh – jęczę, gdy zaczyna mnie pocierać.
3
Jäger – niemiecki likier ziołowo-korzenny o słodko-gorzkim smaku.
42 | S t r o n a
- Twój kutas jest wielki i chcę go głęboko w moim gardle. – Pada na kolana, a ja opieram ręce o ścianę, zastanawiając się przez chwilę co robimy. Nikogo nie ma w pobliżu i w zasięgu wzroku – pieprzyć to. Jej język uderza we mnie, wirując na końcu; odgarniam jej włosy z twarzy i patrzę jak mnie pochłania. Od czubka do nasady, bierze mnie w całości. Kiedy myślę, że nie da rady wziąć mnie głębiej, robi to, a jej nos dotyka mojej skóry. To wymaga prawdziwych umiejętności, wziąć mnie całego. Gapi się w górę obrabiając mojego fiuta tymi nabrzmiałymi, słodkimi ustami. Patrzymy na siebie i zastanawiam się kim ona jest. Tak pewna siebie, seksowna i … dominująca. Chryste, to jest tak cholernie podniecające. Szczególnie lubię patrzeć jak jej usta się rozciągają. Przestaje na chwilę i odsuwa usta, ale nadal szybko przesuwa ręką po moim fiucie. – Dojdziesz w moich ustach, Bain? - Ssij mnie mocniej, a dojdę. Kiwam głową kiedy słucha i czuję jak moje jaja się napinają. Kurwa, minęło dużo czasu. Patrzę na nią jak przyjmuje moje uwolnienie, jej oczy są zamknięte, ciesząc się tym. Kiedy doprowadza mnie do orgazmu, jej usta są bardzo gorące. Jej ruchy są perfekcyjne i dochodzę bardzo mocno w głąb jej gardła, poruszając biodrami i wyciskając ostatnią kroplę spermy. Ku mojemu zdziwieniu, połyka i przez chwilę uśmiecha się z wyższością, gdy wyjmuje mojego kutasa z ust. Wstając, oblizuje swoje usta. Dyszę, próbując złapać oddech, gdy mówi. – To była przyjemność cię poznać, Bain. – I odchodzi.
43 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar; gospodyni574
ł
- Bardzo ci dziękuję za moją pracę domową – mówię do Anny, gdy opuszczamy lekcję Biologii i zmierzamy na lunch. - Dla ciebie wszystko, wiesz o tym. - Dzięki – mówię sprawdzając telefon i zauważam, że wcześniej przegapiłam telefon od brata. - Kto to? - Bain. - O Boże, właśnie o nim fantazjowałam. Kiedy go znów zobaczę? - Anna – besztam ją. Ona i Bain przespali się raz w liceum, ale ona nie chce odpuścić. Ale nie tylko Anna – myślę, że większa część populacji żeńskiej. To dlatego Bain rzadko się umawia. Kiedy to robi, kobiety stają się w stosunku do niego lgnące i naprzykrzające. - Co? – pyta niewinnie, chwytając zapakowaną sałatkę na lunch. Biorę kanapkę z tuńczykiem i kupuję Annie sałatkę, tak jak zawsze robię, za jej pomoc. Znajdujemy stolik i patrzę na zewnątrz, pragnąc, żeby było wystarczająco ciepło, by zjeść w słońcu, ale to się nie wydarzy jeszcze przez kilka miesięcy. - Więc, co planujesz na ten weekend? – pyta Anna. - Szykujemy się na przyjazd Baina do domu na 50-te urodziny mamy. - Nie potrzebujesz pomocy w przygotowaniach? 44 | S t r o n a
Zanim mogę jej odpowiedzieć, obie zwracamy uwagę na Antony’ego, który przechodzi przez stołówkę. – Kto to? – pyta. - Anthony, jest fotografem na zastępstwie. - Cholera, wiedziałam, że powinnam wybrać fotografię – jęczy. Nic na to nie poradzę, ale wybucham śmiechem. Mój wybuch sprawia, że Anthony patrzy w naszym kierunku. Wtedy to się ponownie dzieje, moment, w którym patrzymy sobie w oczy – wybuch. Czyste, nieskażone, zmysłowe, seksualne napięcie, jakiego nigdy nie doświadczyłam. Posyłam mu delikatny uśmiech, to wszystko na co mogę się zdobyć, gapiąc się na niego jakby przyjechał na białym koniu, a on w odpowiedzi do mnie mruga. Jezu, ten facet ma około dwudziestu lat, nie ma między nami dużej różnicy, ale jest moim nauczycielem. - Co to było? - Zadaję sobie to samo pytanie, Anna.
Tłumaczenie: olgkar; gospodyni574 45 | S t r o n a
ł
- Poważnie nie zamierzasz mi powiedzieć gdzie byłaś? – pyta Aubrey, zdejmując gorące różowe obcasy. - Stara, mówiłam ci. Byłam na zewnątrz na papierosie. - A, to ściema. Szukałam cię. - Aubrey, jesteś pijana. - Nieważne – bełkocze, łapiąc słoik masła orzechowego z szafki kuchennej. - Nie mogę patrzeć jak jesz takie gówno jak to; cholernie obrzydliwe. Idę do łóżka – odpowiadam i przytulam ją. - Dobra, ale wiem, że coś ukrywasz przede mną – krzyczy jak zamykam drzwi. Mam nadzieję, że jest na tyle pijana, aby zapomnieć o tym do rana. Przez pieprzony alkohol zataczam się i walczę z zrzuceniem moich ubrań, więc po kilku minutach po prostu rzucam się na kołdrę i zamykam oczy. Jezu, jestem taką dziwką. Wyobrażam sobie Baina stojącego w ciemnej alejce z zwisającym chujem, przyglądającego się jak odchodzę. To było zimne. Dlaczego, kurwa, robię takie rzeczy? Poniekąd chciałabym załatwić to inaczej; był naprawdę słodki. Ale to nie jestem już ja. Jestem popieprzona. Przeszłość wydymała mnie po królewsku. Powoli zmęczenie zabiera mnie do własnego raju… Przygryzając dolną wargę, potrząsam głową walcząc z uczuciem, chcąc trzymać się tej chwili zawsze. Ale nie mogę. Tylko Nate wie jak mnie popchnąć – odpuszczam. Ciesząc się z uniesienia, które wybucha we mnie, kiedy krzyczę jego 46 | S t r o n a
imię, Nate robi to samo warcząc jak zwierzę, dochodząc we mnie. Gdy tylko zwalnia, przygryzam jego wargę i słyszę grupę ludzi zmierzających w kierunku wody. Schodzi ze mnie szybko, wciągając spodnie. Chichoczę i opuszczam w dół sukienkę, szukając moich butów. – Po prostu je zostaw, wrócimy po nie – mówi, chwytając moją dłoń i ciągnąc za sobą. Biegniemy wzdłuż wody trzymając się za ręce, aż jesteśmy w bezpiecznej odległości. Kiedy w końcu się zatrzymujemy, nie mogę złapać oddechu, Nate śmieje się ze mnie, wyglądając jakby był po przyjemnym spacerze na plaży. – W jaki sposób możesz nie być teraz zdyszany? - Jestem Marines, kochanie. Trenowałem miesiącami; przebiegamy mile na śniadanie. - Cóż, cieszę się, że jesteś żołnierzem, ale ja nie jestem – mówię, oglądając się za siebie. Wygląda na to, że ta grupa będzie się kąpać nago, więc sądzę, że tak naprawdę nie musieliśmy uciekać. - Ja też. Chcesz się jeszcze trochę przejść? – pyta. Kiwam głową, ciesząc się, że nie musimy się spieszyć do domu. Spacerowanie razem jest idealnie. Ale wtedy, gdy jestem z Natem wszystko jest idealne. – Czy zamierzasz do mnie często pisać? –pyta. Piorunuję go wzrokiem. – Myślałam, że nie będziemy o tym rozmawiać dziś wieczorem. - Zaczęłaś pierwsza. - Tak, będę pisać codziennie. - Dobrze, ja też będę pisać. - Jak twoi rodzice przyjęli wiadomość? – pytam.
47 | S t r o n a
- Tata w porządku, sam przez to przechodził. Służył za granicą. Mama z drugiej strony, to całkiem inna historia. - Będę mieć na nią oko. - Dziękuję, kochanie. – Kontynuujemy spacer w zadawalającej ciszy. - Patrz – mówi Nate jak zbliżamy się do ustawionych w szeregu, olbrzymich rzeźb z piasku. Wszystkie są oświetlone, w kształcie statków, syren oraz zamków. Jest ich tak wiele. - Nawet nie wiedziałam, że nadal to robią – szepczę. - Ja też nie. Oboje wpatrujemy się w zdumieniu, patrząc na wszystkie skomplikowane dzieła, które stoją przed nami. Nate siada na piasku ciągnąc mnie za sobą i przytulam się do jego klatki, obserwując blask księżyca nad wodą. Wzdycham głośno i zamykam oczy, pozwalając dźwiękowi jego bijącego serca uspokoić mnie. - A? – mówi i mogę usłyszeć ukryte pytanie w jego głosie. - Uh-huh – odpowiadam. - Jak wyobrażasz sobie przyszłość? Myślę nad jego pytaniem, zastanawiając się co się stanie. – Jak wyobrażam sobie przyszłość? – pytam, zadając mu to samo pytanie, chcąc wiedzieć, gdzie są jego myśli. - Gdy wrócę do domu z Afganistanu,, chcę spędzić z tobą każdą minutę. Mam na myśli, że chcę tego teraz, więc mogę sobie tylko wyobrazić co się stanie, kiedy będziemy osobno tak długo. - Również tego chcę. 48 | S t r o n a
- A co jeśli zapytam cię o coś szalonego? - Możesz pytać mnie o wszystko. - Zanim pojadę, chcę żebyś została moją żoną. Chcę wyjechać, wiedząc, że jesteś moja – na zawsze. Wyjdziesz za mnie, A? Obracając się w jego ramionach, widzę szczerość w jego oczach jak nigdy do tej pory. Ciepły uśmiech rozprzestrzenia się na jego twarzy i wiem, że na sto procent jest poważny. Budząc się ponownie, moje oczy są wilgotne. Ale w końcu sen był inny. Robię postępy. Po raz pierwszy od pół roku, zrobiłam postęp. Nie jestem pewna dlaczego, może przez Baina albo Brady’ego, albo to tylko mój stan psychiczny. Ale cokolwiek to jest, jestem w szoku. Sny są zwykle moim największym wrogiem; nawiedzają mój sen niczym duch, który nie chce odejść. Jednak nie chcę niczego bardziej niż przeżywać na nowo te drogocenne wspomnienia i zbliżyć się jak tylko mogę do tego, co kiedyś miałam. Przewracając się, sprawdzam godzinę na telefonie. Jest prawie jedenasta i muszę być w pracy w południe. Wstając z łóżka, przeciągam się i kieruję prosto w stronę ekspresu do kawy. Mimo że pracuję w Starbucks’e, potrzebuję teraz kofeiny; moje ciało nie może czekać, aż dotrę do pracy. Nie widzę nigdzie Aubrey, więc sprawdzam jej pokój, mając nadzieję, że obudzę jej leniwy tyłek, ale jest pusty. Huh? Zastanawiam się gdzie ona jest? Biorę telefon z mojego pokoju, który jest tuż obok jej i wracam do kuchni po kawę z ekspresu. Gdzie się wymknęłaś? Siłownia. Próbowałam cię obudzić, ale znów byłaś martwa dla świata i mamrotałaś jakieś szalone gówna. Nic na to nie poradzę, ale się śmieję. Śpię cholernie twardo, zwłaszcza kiedy śnię w ten sposób. Z kawą w ręku, ośmielam się wrócić do pokoju, żeby się ubrać. 49 | S t r o n a
Zwykle chodzę do pracy bez makijażu, mam w dupie jak wyglądam kiedy tam jestem. Nie zamierzam podrywać jakiś staruchów albo biznesmenów, to po prostu nie mój styl. Więc zastanawiam się, dlaczego marnują mój czas? Sprawdzam godzinę zanim wychodzę, mam wystarczająco dużo czasu, żeby zatrzymać się u rodziców Nate'a i zobaczyć naszego psa. Ponieważ nie pozwolono nam w mieszkaniu trzymać zwierząt, a jest to jedyne miejsce w przyzwoitej części miasta, na które możemy sobie pozwolić, musiałam poprosić Barb i Jeffa o zaopiekowaniem się Zeusem. Póki co ten system się sprawdza. W trakcie drogi, dzwonię do Barb. – Hej, co robicie? – pytam kiedy odpowiada swoim słodkim tonem. - Och, hej kochanie, miałam nadzieję, że dziś zadzwonisz. U nas w porządku. Przyjedziesz? - Tak, wszystko w porządku? - Idealnie. Chcesz coś zjeść? Uśmiech automatycznie się pojawia na mojej twarzy. – Dopiero się obudziłam i próbuję wypić kawę. - Nadal masz problemy z mdłościami? - Nie, jest o wiele lepiej. Tylko późno poszłam spać i jestem nieco ospała. - Zrobię ci jakieś tosty. Do zobaczenia. Rozłączam się. Barb była dla mnie jak matka od dnia, w którym się poznałyśmy. Patrzę do góry i wychodzą na ostry wiosenny poranek; ptaki śpiewają i wiem, że lato jest tuż za rogiem. Zajmuję mi zaledwie dziesięć minut dotarcie do ich domu. Pomimo iż wiem, że go tu nie ma, wciąż mogę wyobrazić sobie Nate'a witającego mnie na progu. Dzisiaj wita mnie Jeff z jego czarnymi włosami i pasującymi oczami. Za jego plecami jest Zeus, podskakujący od drzwi z moskitiery do 50 | S t r o n a
frontowego okna z szerokim uśmiechem na pysku. Przysięgam, ten pies myśli, że jest w połowie człowiekiem. Podchodząc do Jeffa, biorę głęboki wdech. Przytulanie go jest zawsze najtrudniejsze. - Jak się dzisiaj czujesz? – pyta. – Dobrze wyglądasz. - Dobrze, dzięki, że zapytałeś. Trochę zmęczona, ale przejdzie. Zeus zaczyna szczekać, sprawiając, że oboje patrzymy w jego kierunku. – Chodź, wejdźmy do środka, ktoś za tobą tęsknił. Barb wita nas w drzwiach, w połowie uścisku od Babr, moje spodnie są praktycznie rozdarte. - Dobrze, dobrze – odpowiadam, schylając się, aby pogłaskać mojego szczeniaka. Kierujemy się do salonu i przyjmuję moją zwykłą pozycję na podłodze. Chwytając pysk Zeusa, patrzę w jego pomarańczowe oczy. Mój dotyk nadal go uspokaja sprawiając, że się relaksuje jak patrzy na mnie. - Chciałbym, żebyśmy mieli tę władzę nad nim – mówi Jeff. – Nie ma znaczenia, co robimy, on po prostu idzie i idzie milion mil na minutę. - Jesteś podekscytowany? – pytam Zeusa. Szczeka na mnie i mówię do niego. – Idź po swoją piłkę. Przybiega, przynosząc mi swoją ulubioną niebieską, gumową piłkę, którą kupił mu Nate i rzuca mi na kolana. Pamiętam jak Nate ją wybierał i ta myśl zalewa mój żołądek. Rzucam piłkę do przedpokoju mając nadzieję, że to choć trochę spali jego energię. - Oto twój tost – mówi Barb wracając do salonu. - Dziękuję. To jak sobie radzicie? Mam nadzieję, że Zeus nie jest dla was problemem.
51 | S t r o n a
- Jest w porządku, kochanie. Już ci o tym mówiłam – mówi siadając obok Jeffa na brązowej, skórzanej kanapie. Straciłam swoje dziewictwo na tej kanapie i nigdy nie zapomnę tego dnia kiedy to się stało... - Jesteś pewny, że twoich rodziców nie będzie przez jakiś czas? - pytam zdyszana Nate'a, gdy jestem przyszpilona pod nim na kanapie. - Tak, obiecuję. Są na przyjęciu u mamy w pracy. Mamy mnóstwo czasu – odpowiada wsuwając rękę w moje majtki. Nate i ja robiliśmy tak wiele razy, że nie mogłabym zliczyć, ale dzisiaj chcę pójść o krok dalej. Sięgając w dół, zdejmuję spodnie, pokazując mu, że jestem gotowa. Patrzy na mnie z zaskoczoną miną i pyta. – Jesteś pewna? Kiwam głową, uwielbiając czuć jego usta na mojej szyi i ...4 - Żartowałem o Zeusie – mówi Jeff, przerywając mój sen na jawie. – Kiedy cię tutaj nie ma, jest leniwy i… Barb mu przerywa. – Przygnębiony. Ale ma się dobrze. Byłam z nim na spacerze i zachowywał się identycznie jak teraz. Szczególnie kocha deszcz. Któregoś dnia, musiałam przeprosić jednego z sąsiadów, ponieważ zatrzymał się w ich ogrodzie i wytarzał na mokrym trawniku. Śmieję się na głos i zaciskam dłoń na ustach ponieważ dźwięk jest zbyt głośny. – To karygodne, kolego – mówię do Zeusa drapiąc go po czubku głowy. - Jak było w pracy? – pyta Jeff. - Uhhh, było dobrze, pracowicie – odpowiadam. – Mam opanowane zarządzanie, a nasza sprzedaż była naprawdę dobra, więc mój główny przełożony jest zadowolony. - To dobrze. Co u Aubrey, jak się ma?
4
A mogło być tak pięknie… - Gospodyni574.
52 | S t r o n a
- Och, wiesz jaka jest. Szalona jak zawsze. Wydaje się być w naprawdę dobrym momencie swojego życia. Dość o mnie i o Aubrey. Co u was? Oboje patrzą na siebie. – Sprawy są w porządku. Oboje zaczęliśmy terapię i to nam pomaga. – Patrzą na mnie i dokładnie wiem gdzie to zmierza. Nie chcę być niegrzeczna dla Jeffa i Barb – są dla mnie jak rodzice – ale terapia to nie jest coś dla mnie i to wszystko na ten temat. Nie ma sensu rozmawiać o moich problemach. Nic już nie zwróci mi Nate'a, choćby nie wiem co. Rzeczywistość jest rzeczywistością. Nie ma magicznych słów jakie psycholog mógłby mi powiedzieć, aby złagodzić mój ból. Ja mam własny sposób na radzenie sobie z tymi sprawami. Niektórzy mogą się nie zgadzać, ale dla mnie to wszystko co mam.
***
Przysięgam, że jeśli jeszcze raz będę musiała powiedzieć "Witam w Starbucks", zamierzam powyrywać sobie włosy. Spoglądając na zegarek, byłam tutaj bez przerwy przez sześć godzin, bez jedzenia i ani jednego cholernego papierosa. Nie wiem dlaczego, ale z jakiegoś Bogu nieznanego powodu, był szalenie zajęty. Zerkam w stronę drzwi, bo wiem, że Jason będzie tu lada chwila. Czuję się tak jak zawsze, gdy jest klient za klientem, aż w końcu przybywa. Dzięki Bogu. - Hej, jak… Przerywam mu zanim może dokończyć zdanie. – Muszę zrobić sobie przerwę, zanim odpowiem na to pytanie. Uśmiecha się do mnie złośliwie. Odchodzę i słyszę jak on i Sasha śmieją się ze mnie. Chcę im powiedzieć, żeby wzięli się do pracy, ponieważ moje nerwy są zszargane i jestem cholernie głodna, ale kiedy wychodzę na zewnątrz, jest słonecznie i zaskakująco ciepło, a słońce na mojej skórze uspokaja mnie. Siadam na krawężniku obok budynku i zapalam papierosa, zaciągając się tak głęboko jak tylko zdołam, przetrzymując zanim wypuszczam. Odchylając się do tyłu,
53 | S t r o n a
zamykam oczy. Moje myśli są puste – ciemne. Nie ma w nich nic i to mi się podoba. Tak jest, aż wyczuwam kogoś wpatrującego się we mnie. Otwierając oczy, słońce świeci mi w twarz, zasłaniając osobę patrzącą na mnie z góry. Wszystko co widzę, to jej zarys. - Powinnaś przestać palić – mówi. Głos brzmi znajomo i gdy się porusza, od razu go rozpoznaję. To Bain. Siada obok mnie, dotykając mojego boku. Moje serce zaczyna bić gwałtownie przez tą bliskość i staję się wilgotna. Nagle czuję się trochę upokorzona przez to co zrobiłam wczoraj w nocy i tylko patrzę na niego z wybałuszonymi oczami. Jezu, jest cholernie atrakcyjny. To tak jakby paść trupem i pozbawić dziewczynę możliwości wymówienia słowa: wspaniały. - Co słychać? – pyta. Wzruszam ramionami, opierając głowę na ręku i pochylam się do przodu. - Naprawdę? Tak dobrze? – pyta. Kiwając głową, patrzę na niego, a on zwęża swoje oczy. – Więc, teraz ty jesteś tą, która nie wie co powiedzieć. Jakie to uczucie? - Ja... ja nie... Po prostu nie spodziewałam się ciebie tutaj zobaczyć, to wszystko. – W końcu decyduję się na to stwierdzenie, zastanawiając się co, do cholery, jest ze mną nie tak. - Cóż, wyjęłaś mi to z ust. Byłem w szoku kiedy się zatrzymałem i zobaczyłem, że tu siedzisz – mówi, pocierając kark i pochyla się do przodu. – Więc, tutaj pracujesz? Ponownie kiwam głową. Nie bardzo rozumiejąc dlaczego ma na mnie taki wpływ. Jego obecność zbija mnie z tropu. Mam na myśli, że wczoraj w nocy to ja panowałam nad sytuacją.
54 | S t r o n a
- Poważnie, Arion? Gdzie podziała się twoja gadka? - Tutaj jest – szepczę. - Porozmawiaj ze mną. Rozważam jak sobie z tym poradzić. Powinnam go odepchnąć i kazać mu spieprzać. Pobudza coś wewnątrz mnie, co trzymałam w ukryciu od dłuższego czasu. Patrząc na niego, żołądek mi się ściska jak to robił przy Nate’cie. To sprawia, że czuję się nielojalna, bo moje serce bije tak jak kiedyś, gdy był w pobliżu. Ostatniej nocy, kiedy byłam pijana, nie czułam nic z tego, jednak dzisiaj uderza to we mnie jak tona cegieł. Nie wiadomo skąd, słowa wychodzą z moich ust z własnej woli. – Nie szukam związku. - Wow, nie wyprzedzaj faktów, dziewczyno. Kto powiedział coś o związku? Zachowujesz się tak, jakbym właśnie tego chciał. Jego słowa przebijają się przeze mnie, ale ostatecznie jesteśmy po tej samej stronie, co jest tym, czego chcę. Drzwi za nami się otwierają i Sasha wystawia głowę na zewnątrz. – Och, przepraszam, że zawracam głowę, Arion, ale głupi ekspres do kawy znowu się zepsuł. Mogłabyś to naprawić? Wstaję i patrzę w dół na Baina, siedzącego na chodniku patrzącego na mnie. Wiem, że powinnam odejść, albo pożegnać się… ale nie mogę. – Wchodzisz? – pytam go. Uśmiechając się chytrze, wstaje i teraz patrzy na mnie z góry i mówi. – Byłaś wyższa wczoraj w nocy. - Skąd wiesz? Byłam na kolanach. – Droczę się z nim i idę walczyć z ekspresem do kawy.
55 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar; gospodyni574
ł
Co jest z tą laską? W ciągu pięciu minut będąc koło niej, mój fiut jest w połowie twardy i muszę myśleć o koszykówce, aby utrzymać kontrolę. To jest coś z czym nigdy nie miałem do czynienia. Stojąc pośrodku Starbucks'a, patrzę na jej interakcje z pracownikami i mogę powiedzieć, że jest kierownikiem. Muszę dać jej pochwałę za to, że ciężko pracuje i ma zawsze wszystko uporządkowane przy tak przyziemnej robocie. To znaczy, nie zrozum mnie źle, nie ma nic złego, że tu pracuje. Ale mimo wszystko, jestem zaintrygowany. Cóż, wszystko co dotyczy jej mnie intryguje. Obserwując ją, siadam na wolnym krześle, nie dopuszczając, aby moje myśli dryfowały. Tak jest do czasu, aż się pochyla, i kurwa – straciłem to. Nie mam żadnej kontroli nad tym wszystkim nad czym pracowałem. Mój fiut rośnie, gdy moje myśli bardziej krążą wokół niej. Gapię się na jej seksowne ciało, prawie mogę sobie wyobrazić jak wygląda nago, jej okrągły tyłek i świetne nogi. Nic na to nie poradzę, ale automatycznie wyobrażam sobie jak jestem głęboko w niej. Boże, co bym dał aby ją pochylić i włożyć mojego fiuta cholernie głęboko, długimi, wolnymi pchnięciami, dając jej wszystko z siebie. Patrzy na mnie, przerywając moje marzenia na jawie i odwracam się tyłem zażenowany. Powinienem, kurwa, odejść, ale nie mogę. Dlaczego moje ciało a umysł to dwie totalnie różne rzeczy. Aby ukryć moje upokorzenie, zmierzam szybko do łazienki, próbując nie wyglądać niezgrabnie. Kurwa, jest zamknięte. Czekam cierpliwie, chociaż to nie jest łatwe zadanie. Mój cholerny fiut jest twardy. Wkładam ręce do kieszeni i poprawiam się. W końcu palant wychodzi i wślizguję się do środka, oddycham głęboko i oblewam twarz wodą.
56 | S t r o n a
***
Leżąc na łóżku, moje spojrzenie utkwione jest na kubku z Starbucks'a gdzie Arion napisała swój numer telefonu, zakończony małym serduszkiem. Zajęło mi kilka minut doprowadzenie się do porządku u niej w pracy zanim mogłem stanąć z nią twarzą w twarz i cieszę się, że to zrobiłem. Człowieku, ta dziewczyna jest jakaś inna. Byłem tam, zastanawiając się czy powinienem zapytać ją o numer czy nie, ale sama mi dała. Kiedy koncentruję się na jej piśmie, nic na to nie poradzę, ale miło jest myśleć o czymś innym niż o Kinsey przez kilka minut. Niedawna śmierć Kinsey, to wszystko co mnie pochłaniało. Moje marzenia o NBA wygasły. W zasadzie odepchnąłem wszystkich moich przyjaciół i życie, którym kiedyś żyłem. Czuję jak moje powieki robią się ciężkie, gdy długo mrugam, ciesząc się z chłodnego powietrza z wentylatora na suficie, które uderza o moje plecy. Czuję spokój w sobie. Myśląc o Arion, pamiętam jej usta, miękkie i gorące. Uwielbiam to jak przejęła pełną kontrolę i wiedziała dokładnie czego chciała. Mmm, jej usta ciasno owinięte wokół mojego fiuta. Wzdycham, ciesząc się tym momentem. Mój telefon dzwoni, co sprowadza mnie na ziemię. Przewracam się na bok i sprawdzam ekran, ale jest czarny. Kurwa, to nie mój telefon – to Kinsey. Wyskakuję z łóżka, chwytam go z komody gdzie leży cały czas podłączony do ładowarki. Imię na ekranie pokazuje "Chase". Kim jest Chase? Myślę sobie, ale nie waham się zbyt długo i nie ryzykuję utraty takiej szansy. – Halo – odpowiadam agresywnie. Moja krew wrze; kto do diabła do niej dzwoni? - Uhh, jest tam Kinsey? - Kim, kurwa, jesteś? – odszczekuję. - Chase. - Dlaczego, kurwa, dzwonisz na ten numer, Chase? - Kins dała mi go... 57 | S t r o n a
Przerywam mu. – Nie nazywaj jej, kurwa, tak – warczę. – Teraz odpowiedz na moje cholerne pytanie, dlaczego dzwonisz na ten numer? - Po prostu chciałem z nią porozmawiać. To tak, jakby zapadła się pod ziemię... - Stary, urwałeś się z choinki? - Nie, bracie! - Cóż, z pewnością się tak zachowujesz. Skąd ją, kurwa, znałeś? - Nie muszę ci niczego mówić, zwłaszcza po tym, jak się zachowujesz. Jeśli mógłbyś jej przekazać, że dzwoniłem, byłbym wdzięczny. - Nie mogę tego zrobić – ona, kurwa, nie żyje. - Co? – pyta zszokowany. – Nie. Nie. Nie. - Wiem. Ja również nie mogę w to jeszcze uwierzyć. – Boli mnie to, co muszę dodać, ale on musi wiedzieć. Oczywiście nie ma pojęcia co się dzieje. – Popełniła samobójstwo. Milczy. Czuję się źle, ale Chryste, ktoś musiał mu powiedzieć. Jak do diabła, mógł o tym nie wiedzieć? Mówili o tym we wszystkich wiadomościach i gdzie się dało. Prawdę mówiąc, jest to dla mnie zadziwiające. - Och, Boże, jesteś poważny? – W końcu szepcze. - Tak, chłopie. - Ja.. nie miałem pojęcia. Robiłem pracę misjonarską z moim kościołem. I.... - Przykro mi, stary. Przerwało połączenie. On się cholera rozłączył. Chase. Chase.
58 | S t r o n a
Dręczę mój mózg próbując znaleźć kogoś z tym imieniem, o którym mówiła Kinsey. Zastanawiam się kim był dla niej. Nie kupuję tego, że podróżował. Musiał wiedzieć. Cholera, powinienem zadać więcej pytań i nie być takim dupkiem. Zeskakując z łóżka, udaję się do biura taty. – Masz chwilę? – pytam go. Siedzi za swoim ogromnym biurkiem w kształcie litery "L". – Oczywiście, co się dzieje, synu? - Czy Kinsey wspominała kiedykolwiek o kimś imieniem Chase? Obraca piórem wokół palca, przeszukując wspomnienia, aż coś zaskoczy. – Nie, nie mogę sobie przypomnieć, dlaczego pytasz? - Właśnie zadzwonił na jej telefon i nie miał pojęcia, że była... cóż, że odeszła. Uważam, że to dziwne, ty nie? - Absolutnie. Co jeszcze powiedział? - Mówił, że chce z nią porozmawiać. Próbowałem dowiedzieć się skąd ją znał, ale nie powiedział mi. - Powinieneś podać jego imię i numer Detektywowi Eldridge. - Pieprzyć to. Ten dupek nic nie zrobi. - Proszę cię, Bain, pozwólmy wykonywać facetowi swoją pracę. - Jeśli był w tym dobry, to tak, tak, zrobiłbym to. - Po prostu daj mu to. To niczemu nie zaszkodzi, mam rację? Kiwam głową, nie chcąc słuchać mojego ojca, ale w głębi duszy wiem, że ma rację. Wszystko co mamy, to detektyw Eldridge, więc muszę mu powiedzieć. - Hej, skoro już tu jesteś, muszę porozmawiać z tobą o twojej mamie.
59 | S t r o n a
- Co znowu? – narzekam. - Myślę, że powinniśmy spróbować i zrobić pewnego rodzaju interwencję. - Tato, ona na to nie pójdzie. Powinieneś zapomnieć o rehabilitacji i zaakceptować to jaka jest. - Bain, posłuchaj siebie. Rozmawiamy o twojej matce. Nie mogę siedzieć wygodnie i przyglądać się jak sobie to robi. Ona powoli się wykańcza. Nie pamiętasz jaka była zanim to wszystko się stało? Wiem, że ta kobieta nadal jest w niej, po prostu musimy jej pomóc znaleźć drogę powrotną. - Tato, kocham was oboje i przykro mi to powiedzieć, ale myślę, że mama może być przegrana. - Dobrze, zrobię to bez ciebie, Bain – mówi stanowczo. Mogę wyczytać z jego spojrzenia, że jest na mnie zły. - Dobra, przepraszam. Po prostu zajrzyj do Betty Ford albo miejsca takiego jak to i daj znać co znalazłeś. Nie pozwolę ci zrobić tego sam. – Delikatny uśmiech powraca na jego twarz; moja odpowiedź go usatysfakcjonowała. Odchodząc, kieruję się z powrotem do mojego pokoju, żeby zadzwonić do tego dupka detektywa.
60 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł k Wchodząc do szkoły jestem zdenerwowana do granic możliwości i zastanawiam się czy jestem dobrze ubrana. Spoglądając w dół na moje czarne, obcisłe dżinsy i skórzane buty czuję się jak laska motocyklisty. Co ja sobie w imię Boga myślałam? Przed wejściem na zajęcia z fotografii zatrzymuję się w toalecie, aby uspokoić nerwy zanim stanę z nim twarzą w twarz. Ale tak naprawdę, nie wiem dlaczego w ogóle się przejmuję tym co Anthony o mnie myśli. Jest moim nauczycielem, a to zawsze jest zasada numer jeden dla nich: nigdy nie wiązać się ze studentami. Wszystko jedno, nadal mogę wyglądać dobrze, więc pudruję twarz i myję dłonie. To wystarczy. Wychodzę z toalety i gdy tylko to robię, przeznaczenie uderza mnie w twarz. Anthony wpatruje się we mnie powodując, że kompletnie zatracam się w jego oczach. Nie ruszam się, ani nie wypowiadam jednego słowa. Boże, on jest wspaniały. - Hej, miałem nadzieję, że cię dzisiaj zobaczę. – Patrzę w górę i mrugam kilka razy starając się przetworzyć jego słowa. To wszystko na co mogę się zdobyć, i gdy dzwoni dzwonek, mówi. – Zostań po zajęciach – mówi, zanim odwraca się i odchodzi, nie czekając na moją odpowiedź. Stojąc tam oszołomiona, zdałam sobie sprawę jak głupio muszę wyglądać. Jakimś cudem idę za nim do sali i zajmuję swoje miejsce, zatracając się w jego głosie. Jest jak jedwab, absolutnie piękny, tak samo jak on. Obserwując sposób w jaki się prezentuje przed klasą, nigdy nie widziałam, żeby jakikolwiek nauczyciel tak robił. - Kinsey, czy mogłabyś tu przyjść? – pyta, ściągając mnie z chmury, na której się wyleguję. Jestem w szoku, że zna moje imię, a kiedy już otrząsam się z oszołomienia, wychodzę na środek klasy.
61 | S t r o n a
- Więc, weźmy Kinsey za przykład. Kiedy na nią patrzycie, co wszyscy widzicie, aby móc zrobić niepowtarzalne zdjęcie? - Oczy – woła ktoś z tyłu. Będąc tak blisko Anthony’ego staję się nerwowa. Pachnie przepysznie, jego głos jest tak silny i roznosi się echem, gdy żąda uwagi od klasy. - Usta. - Skóra. - To są świetne przykłady, ale chcę, żebyście kopali głębiej. Co z jej włosami? – Przebiega palcami po końcach moich włosów i staram się powstrzymać drżenie. – Czy możecie zrobić zbliżenie jak to tylko możliwe i uchwycić to, jak jej sploty naprawdę wyglądają? Studenci kiwają głowami w zgodzie. – Czy ktoś może wyłączyć światła? Jak teraz? Co widzicie? – Grupa patrzy na mnie, a ja przez cały czas wpatruję się w Anthony’ego. – Albo teraz – mówi, biorąc latarkę, trzymając mnie za dłoń w górze i świeci prosto na nią. - Możecie sfotografować każdego człowieka z wyjątkiem siebie samych. Zdjęcie nie może być większe niż 5x7, także nie będzie z tym dużo pracy i pamiętajcie, że z fotografią nie ma absolutnie żadnych limitów. Spróbujcie wszystkiego, co uważacie, że da wam idealne zdjęcie. Chcę czegoś tak szczegółowego jak to tylko możliwe. - Czy zdjęcie musi być rozpoznawalne, co na nim jest? – pyta Sean, jeden z facetów z grupy. - Nie wiem Sean, musi? Mężczyźni uśmiechają się do siebie, a następnie Anthony kieruje mnie na moje miejsce. – Jakieś inne pytania? – Wszyscy milczą. – Więc jesteście wolni. Zacznijcie pracować nad swoimi projektami. Studenci patrzą na siebie nawzajem, jakby facet był szalony. Snell, nigdy nie wypuściłby nas z zajęć wcześniej. Gdy klasa się rozchodzi, po prostu staram się na niego nie patrzeć.
62 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Cóż, nie powinnaś dawać mu swojego numeru, jeśli masz zamiar zachowywać się jak pizda. – Aubrey dokucza mi. - Nie jestem pizdą. - Zawsze możesz zadzwonić do Brady'ego – proponuje. - Kurwa, nie. Poczekam na Baina. - Przepraszam – woła, miotając się wkoło i gapiąc się na mnie zaciskając prostownicę na kosmyku długich, brązowych włosów. – Co się z tobą dzieje, A? Zadzwonić po doktora? - Nie – odcinam się. - Cóż, byłaś w kompletnym dołku przez tego kolesia. Dodatkowo, to nie w twoim stylu czekać. - Nie jestem w dołku – przestań wciskać mi kit – i zdecydowanie nie czekam na niego. - Jasne, cokolwiek powiesz, dziewczyno. - Przestań, cipo. - Bądź przydatna i wybierz mi coś seksownego do ubrania. Aubrey zmienia temat i cieszę się, że to robi. Wstając z łóżka, idę do jej kolorowej szafy wyglądającej jak z Jarsey Shore. Przebiegam wzrokiem po rzeczach i 63 | S t r o n a
decyduję się na jaskrawo niebieską, obcisłą sukienkę. – I jak? – wychodząc.
pytam,
- Znasz mnie zbyt dobrze, wiesz dokładnie co myślę. Kładąc się z powrotem, jestem zmęczona i wiem, że nie będę długo na nogach po jej wyjściu. To sprawia, że jestem naprawdę wdzięczna, że wychodzi dziś wieczorem. - Co myślisz? – pyta, wychodząc z szafy z rękami na biodrach. - Podoba mi się. Wychodzisz znowu z Roodney'em? - Tak, prawdopodobnie zostanę u niego. Będzie w porządku, że zostaniesz sama? - Będzie dobrze. Napisz jak będziesz czegoś potrzebować. - Tak zrobię – mówi, gdy pakuje torebkę pełną wszystkiego, czego będzie potrzebować w nocy. Po tym jak Aubrey wyszła, dom jest bardzo cichy. Zastanawiam się czy nie powinnam czegoś zjeść lub po prostu położyć się do łóżka. Wpatrując się w pustą lodówkę, decyduję się olać to. Moje łóżko jest lepszą opcją. Wdrapując się pod ciepłe przykrycie, natychmiast się relaksuję. Ledwie zamykam oczy, moje myśli wypełnia Bain. Jestem zaskoczona, bo normalnie, wszystko co widzę to Nate. Mogę zobaczyć spojrzenie w jego oczach, jak stał patrząc na mnie, gdy miałam jego grubego fiuta w ustach. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek wymazała to wspomnienie z pamięci. Robię wydech z ironicznym uśmiechem na twarzy i powoli odpływam. Ale mój telefon wibruje koło mnie, budząc mnie zanim mogę głęboko zasnąć. Ignoruję go, myśląc, że to Aubrey. Wtedy znowu wibruje. Kurwa, musi być już pijana. Sięgając po niego, mrugam kilka razy i sprawdzam godzinę. Leżałam tu tylko siedem minut, a mam wrażenie jakby minęła godzina. Nie rozpoznaję numeru i słowa zdecydowanie nie są Aubrey.
64 | S t r o n a
Masz plany dziś wieczorem? Chciałbym cię zabrać na obiad. Sorki, że tyle mi zabrało napisanie do ciebie. Musiałem poradzić sobie z rodzinnym gównem. Wiem, że to Bain, ale mam ochotę go wkurwić. Kazał mi czekać prawie tydzień, zanim napisał do mnie. Kim jesteś? Och, kurwa, sorry. Tu Bain. Jeśli jesteś zajęta, zrozumiem. Bain, dlaczego nie przejdziesz od razu do rzeczy? Chcesz się pieprzyć, więc naprawdę nie ma potrzeby obiadu. Może chcę się pieprzyć. Ale również chcę cię gdzieś zabrać. Rozważam jego słowa. Nie jestem pewna co mu powiedzieć, nie lubię robić obiadów. Jednakże sprawia, że przez jego następny sms moja decyzja jest bardzo łatwa. Podaj mi swój adres. Przyjadę, może zjemy, a może będziemy się pieprzyć. Wiem, co powinnam zrobić, ale z jakiegoś powodu, nie mogę mu tego powiedzieć. Czekałam żeby zobaczyć go ponownie; on jest wszystkim, o czym naprawdę myślałam przez cały tydzień. Wysyłam mu tylko adres i staram się zebrać do kupy. Będę tam za 30 minut, załóż sukienkę, ale nie zakładaj majtek. Śmieję się głośno. Nie noszę sukienek. Dzisiaj możesz. Teraz zostało ci 27 minut. Rzucając telefon na łóżko, gramolę się z mojego pokoju do szafy Aubrey. Na pewno będzie coś miała. Przeszukując sukienkę za sukienką, żadna nie wydaje się w porządku, aż dostrzegam jedną z ostatnich. Jest ciemno czerwona z długimi, obcisłymi rękawami i rozkloszowanym czarnym dołem. Moje czarne buty do 65 | S t r o n a
kostek idealni będą pasowały. Zabierając szybko do mojego pokoju, zdejmuję pidżamę i wślizguję się w krótką sukienkę, nie zakładając żadnej bielizny. Moje włosy są rozczochrane, bardzo rozczochrane, więc decyduję się spiąć je w kok, wypuszczając kilka loków okalających moją twarz. Następnie nakładam cienką warstwę makijażu i myję zęby zanim dodaję błyszczyk. Wtedy, mniej więcej zrobiona, rozlega się pukanie do drzwi. Z żołądkiem pełnym motyli, idę w tym kierunku, delikatnie kładąc rękę na klamce. Dlaczego tak się denerwuję? Puka ponownie, nie czekając cierpliwie i tym razem mu otwieram. To Bain, stojący przede mną z ogromnym bukietem kwiatów. Jest w czarnej zwykłej koszuli i dżinsach, jego jasna kurtka jest lekko rozchylona, pozwalając dobrze mi się przyjrzeć mu w całości. - Hej – mówię, próbując być spokojna. Tym razem nie pozwolę by opuściła mnie moja pewność siebie. Uzgodniliśmy, że nie będzie żadnych uczuć i wie, że jestem poważna jeśli o to chodzi. - Cholera, wyglądasz seksownie w tej sukience. - Dzięki. - Proszę – mówi, przyciskając usta do moich. Jego pocałunek zaskakuje mnie. Ale pachnie niesamowicie... Mam nadzieję, że powie pieprzyć kolację. Wchodzi do środka, wręczając mi kwiaty i pyta. – Mieszkasz tu sama? - Nie, mam współlokatorkę. – Wkładam kwiaty do wazonu. - Gotowa? – pyta i wiem, że ma na myśli obiad, a nie pieprzenie. Kiwam głową i wychodzę za nim na zewnątrz. Niespodziewanie jest to przyjemna noc. Cóż, przynajmniej nie jest przeraźliwie zimno. Łapie mnie za rękę i patrzę w dół na nasze splecione palce. Lęk kiełkuje we mnie i przypominam mu. – Pamiętaj, żadnych uczuć. - Słyszałem to niedawno; nie musisz tego znów powtarzać. Powinienem cię ostrzec, żebyś nic nie poczuła do mnie. Jestem mocno popieprzony. 66 | S t r o n a
- Cóż, to jest nas dwoje. - Znam twoje zasady. Ale kiedy jestem z tobą, jesteś moja gdy poproszę. Nie martw się o mnie; jestem spoko, jeśli chodzi o takie sprawy. Nie szukam niczego poważnego. Uśmiecham się, patrząc w jego jasne oczy jak otwiera mi drzwi do samochodu, a ja wskakuję do środka. Czuję przyjemną skórę pod nogami. Bain wskakuje na miejsce kierowcy i wyjeżdża na główną drogę nie wypowiadając ani słowa. – Dokąd jedziemy? – pytam. - Do miasta. Trochę minęło, odkąd byłam w Nowym Jorku. – Mieszkasz tam? – pytam. - Nie, mieszkam w Jersey, piętnaście minut od twojej pracy. - Mieszkasz sam? – Kręci głową, ale nie odpowiada na moje pytanie. – Współlokator? – pytam, mając nadzieję, na Boga, że nie jest żonaty, albo mieszka z dziewczyną, albo jakieś szalone gówno jak to. - Jeśli wziąć pod uwagę moich rodziców, to tak. Cóż, jest lepiej niż myślałam. – Co robisz w życiu? - Aktualnie nic. Chciałem spróbować i zarabiać grając w koszykówkę, ale właśnie opuściłem szkołę, aby zająć się sprawami rodzinnymi. - Naprawdę? – pytam. - Tak, nie mam już do tego serca. Na razie muszę być z rodziną; tylko to się liczy. Zastanawiam się, co do diabła spowodowało, że opuścił szkołę i szansę na osiągnięcie czegoś wielkiego. Może któreś z rodziców jest chore? - Nie zaczynajmy wieczoru rozmawiając o moich problemach. Więc, powiedz 67 | S t r o n a
mi jakie jest twoje ulubione jedzenie? Obracając się w fotelu, patrzę na niego. – Naprawdę, cokolwiek. - Cokolwiek? – powtarza po mnie. - Taa, jem prawie wszystko i jeśli nigdy czegoś nie jadłam, to spróbuję. - Cholera, to najlepsza odpowiedź jaką mogłem dostać – mówi, rozluźniając uchwyt na kierownicy jak przekraczamy most Brookliński. Przez resztę drogi, utrzymujemy lekką rozmowę lub rozkoszujemy się chwilami ciszy. Czuję się komfortowo z Bainem, bardziej komfortowo niż z kimkolwiek innym od dłuższego czasu. Po godzinie jazdy, zjeżdżamy na parking przy Damikusie i jestem zszokowana. Zawsze marzyłam, żeby tutaj przyjść, ale nigdy nie oczekiwałam, że ktoś zabierze mnie tu na pierwszą randkę. - Może być? – pyta. Kiwam głową w zgodzie, zachęcając go, aby wysiadł z samochodu. Przechodząc, pozdrawia parkingowego i pomaga mi wysiąść. Wchodząc do białej restauracji, jest piękniej niż sobie wyobrażałam. Bain rozmawia z hostessą, która natychmiast nas sadza. Boks jest mały i prywatny, w kształcie litery "U". Kelner podchodzi i przyjmuje nasze zamówienie na drinki. Zamawiam coś mocnego, by uspokoić moje nerwy – nie należę do miejsca takiego jak to. Siedzący obok mnie Bain, rozciąga ramiona wzdłuż oparcia, ukazując tatuaże, kompletnie się tym nie przejmując. Nic na to nie poradzę, ale ślinię się na widok jego dłoni przeczesującej włosy. - Czemu patrzysz na mnie w taki sposób? – pyta. - Czyli jak? - Jakbyś chciała mnie pieprzyć tutaj, teraz, na tym stole przed wszystkimi. 68 | S t r o n a
Nie miałam pojęcia, że patrzyłam na niego w jakiś specyficzny sposób, po prostu podziwiałam jak cholernie jest seksowny, ale teraz jak o tym wspomniał, moje nogi ściskają się razem, a wnętrzności zaciskają. – Po prostu podziwiam widoki. - Nie udawaj przy mnie wstydliwej. Wiem o czym myślisz. Nie bój się tego powiedzieć. Postępuję zgodnie z jego poleceniem, pochylam się do jego szyi i zaciągam się nim, pozwalając jego ciepłu pochłonąć mnie. Kiedy wysuwam zęby, zaczynam lekko gryźć i ssać jego szorstką skórę, smakuje bardzo przyjemnie. Cicho warczy i chwyta mnie za biodro. Trzymam jego udo, a wtedy kelner chrząka, przerywając nam. - Wasze drinki – mówi. Bain patrzy na niego gniewnie i odsuwam się, ale przytrzymuje mnie, przysuwając blisko siebie. Kelner może wyczuć, że Bain jest wkurzony i kiwa głową z przeprosinami zanim odchodzi. Jego brwi są zmarszczone i wyraźna frustracja jest wypisana na całej jego twarzy. – To ty chciałeś zjeść obiad – mówię. – Ja chciałam po prostu zostać w domu i się pieprzyć. - Jestem pewny, że chciałaś, ale teraz, skoro już tu jesteśmy, zrobimy z tego najlepszy użytek – mówi, sięgając pod stół pod moją sukienkę, przykrywając moją płeć. Mój oddech natychmiast staje się ciężki, ponieważ wsuwa palec między fałdki, dotykając mojej łechtaczki. Przesuwam ręce, opierając jedną na jego udzie, a drugą obok siebie. - Kurwa, Arion, jesteś taka gorąca – szepcze mi do ucha. Jęczę cicho i naciskam na jego rękę. - Chcesz więcej, prawda? - Proszę. – Praktycznie błagam, kiwając głową. - Dam ci więcej, jednak tylko wtedy, kiedy dojdziesz dla mnie na środku tej 69 | S t r o n a
restauracji. – Rozważam jego słowa, kiedy wkłada dwa palce we mnie i wiem czego chcę. Uczucie jest zbyt wielkie, by walczyć. To jest absolutnie oszałamiające. Podczas, gdy rozglądam się po stołach, walczę by utrzymać otwarte oczy, a jednocześnie upewniam się by być cicho. Zastanawiam się, czy ktoś wie, co robimy. Następnie Bain mówi. – Spójrz na mnie, skoncentruj się na mojej twarzy jakbyśmy odbywali rozmowę, i cokolwiek zrobisz, nie zamykaj oczu, kiedy dojdziesz. Kiwam głową, podczas gdy Bain wolno pracuje nad moją cipką, wsuwając i wysuwając palce. – Podoba ci się, prawda? – pyta przy moim uchu. – Lubisz jak robię ci dobrze publicznie, hm? - Tak – szepczę. - Mmmmmmm – warczy, całując moją szyję. Moje ciało napina się i drży od jego dotyku. Mam przypływ adrenaliny. Wtedy kelner przychodzi i zastygam, spodziewając się, że Bain przestanie, jednak on tego nie robi. Zwalnia pchnięcia i szczypie moją łechtaczkę, rozciągając dwa palce. - Wiecie już, co chcecie? Trzęsę głową i Bain śmieje się ze mnie, zamawiając dla nas obojga. Dlatego chciał wiedzieć jakie jedzenie lubię. Miał to zaplanowane od samego początku. Kelner przesuwa wzrok między nami jak Bain mówi i za każdym razem, gdy na mnie patrzy, staję się nerwowa. Bain wciąż masuje moją łechtaczkę, zwłaszcza kiedy kelner na mnie patrzy. Wygląda jakby chciał, żeby ten facet wiedział, co robimy. Wreszcie odwraca się i odchodzi. – Jesteś cholernie gorąca pozwalając mi to robić. On wiedział, co robiliśmy. Widziałaś sposób w jaki na ciebie patrzył? Odchylam głowę do tyłu, niezdolna do odpowiedzi. Jego ruchy przyspieszają i jestem na krawędzi. Jezu, nie mogę uwierzyć, że mam zamiar to zrobić.
70 | S t r o n a
- Spójrz na mnie – rozkazuje. Po chwili otwieram oczy i patrzę na niego, tracąc rozum, orgazm nadchodzi mocno z zaskakującym i niezwykle gwałtownym szarpnięciem przez mój organizm. Bain pochłania moje usta i pozwalam mojemu ciału wirować. Na szczęście, nasz pocałunek wycisza wszelkie odgłosy, które miałam wykrzyczeć. Następnie mój oddech zwalnia i uświadamiając sobie co zrobiłam, dociera do mnie jak Bain mówi. – Jesteś moim nowym ulubionym afrodyzjakiem. Jezu Chryste, czy ten facet mógłby być jeszcze bardziej czarujący? Wszelkiego rodzaju myśli przebiegają szybko przez moje myśli, gdy on wyciąga swoje palce i wkłada do ust, oblizując moją wilgoć i orgazm. - Mmmmm – mówi. – Myślę, że pominę obiad. Patrzę na niego z otwartą buzią, a on się śmieje. – Nie mówisz tego poważnie – odpowiadam. Sięga po portfel i wyciąga banknot stu dolarowy. – O mój Boże, Bain. Jesteś, kurwa, szalony. - Wiem czego chcę, a to nie jest jedzenie. Chodźmy, możemy iść do hotelu i zostać całą noc razem. Jego słowa zmieniają wszystko. NIE! Mimo że jest tak kuszący i intrygujący, nie mogę. To są zasady, których nie mogę ponownie złamać, nie po ostatniej nocy z Brady'm, po prostu nie mogę. - Jestem naprawdę głodna – kłamię.
71 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Dobrze, jeśli jesteś głodna, to zjedzmy. Nie pozbawię cię tego – mówię. Uśmiecha się do mnie i zauważam, że jej zwykły uśmieszek i zadziorność, którą miała wcześniej, zniknął. Czy powiedziałem coś złego? Wyglądała, jakby naprawdę się jej podobało, ale teraz jest inna. Kelner wraca z nowymi drinkami, zrelaksowany jakby właśnie zwalił sobie konia. Wiem, że on wiedział co robiliśmy; widziałem jak wpatrywał się w moją rękę pod jej sukienką. – Wasze jedzenie powinno być za chwilę – mówi. - Dzięki. - Pójdę szybko do toalety – mówi Arion. Kiwam głową, obserwując jak wysuwa się z boksu. Ona jest jakaś inna. Jak idzie przez restaurację, widzę, że prawie każdy facet tutaj, odwraca się i gapi na nią. Jestem jednym z nich i to sprawia, że chcę iść za nią. Próbuję utrzymać myśli z dala od niej, bawiąc się telefonem, aż wraca. - Hej, przepraszam – mówi Arion wracając do stolika. - Nie ma za co – odpowiadam, chowając telefon. - Posłuchaj, muszę być z tobą szczera. – Ciężko przełykając, kiwam głową, gdy nie podoba mi się ton jej głosu. – Bain, podoba mi się to. Podoba mi się to co robimy. Ale.... – przerywa i opuszcza głowę w dłonie. - Powiedz to. Poradzę sobie. 72 | S t r o n a
- Nie mogę zostać z tobą na noc, dziś wieczorem lub kiedykolwiek indziej. Mrugam kilka razy, próbując rozważyć dlaczego. – Kurwa, masz chłopaka, prawda? - NIE ! – ripostuje. – To nie tak. To ja, moja przeszłość i z tego powodu, imprezy z nocowaniem są poza granicami. One komplikują sprawy i szczerze mówiąc, to za bardzo intymne. - Dlaczego taka jesteś ? – pytam zdezorientowany. Jeśli chodzi jej tylko o seks, czemu nie chce spędzić razem nocy? - To naprawdę długa historia. - Cóż, mam mnóstwo czasu – odpowiadam trochę rozdrażniony. Patrzy na mnie trochę niepewnie i prawdę mówiąc, czuję się źle przez sarkazm w moim głosie. – A tak na poważnie, możesz mi powiedzieć. Obiecuję, że nie będę cię osądzać. Kiwa głową, jak zaczyna. – Straciłam narzeczonego mniej więcej siedem miesięcy temu. Jest z Marine. – Poprawia samą siebie. – Był z Marine, i po wiadomości, że umarł, nie potrafiłam sobie poradzić. Wpadłam w depresję i pewnej nocy, kiedy byłam pijana, przespałam się z jednym z przyjaciół mojej współlokatorki. Zdałam sobie sprawę, że seks może być wyzwoleniem, sposobem by odpuścić i zapomnieć o bólu na chwilę. Szczerze, Bain, zwykle nie jadam kolacji lub czegoś takiego jak to, ale sprawiłeś, że nie mogłam powiedzieć nie. - Kurwa, Arion. – To są tylko dwa słowa, które wypowiadam. Co, do diabła, mam jej powiedzieć? Jej szczerość całkowicie zbija mnie z tropu. Oto jestem kompletnym idiotą, chcąc spędzić razem noc, myśląc tylko o sobie, kiedy ona przeszła przez piekło. Jest taka silna, biorąc pod uwagę wszystko przez co przeszła. Kelner przynosi nasze posiłki i kiedy patrzy na jedzenie, uśmiecha się. – Lubisz to? – pytam. - Tak, jest idealne. 73 | S t r o n a
- Dobrze. Słuchaj, przepraszam, że byłam niegrzeczny – zaczynam mówić, rozkładając serwetkę na kolanach, ale przerywa mi, podnosząc rękę. - Nie byłeś niegrzeczny. Całkowicie rozumiem, że moje dziwactwa są frustrujące. Kurwa, czułabym się tak samo, gdybym była na twoim miejscu. Po prostu chciałabym, żebyś wiedział, że to nie ma nic wspólnego z tobą. - Cóż, doceniam szczerość. Naprawdę. Prawdopodobnie bardziej, niż zdajesz sobie sprawę i będę szanować twoją decyzję, jakakolwiek ma ona być. Złośliwy uśmieszek wraca jak zerka na mnie kątem oka. – Dziękuję. *** - Wygląda dobrze, nie sądzisz, synu? Kiwam głową odpowiadając ojcu na pytanie jak wracamy z odwiedzin mamy w Virginii. Przypomina mi małe dziecko, kurczowo trzymając się nadziei, że ona przejdzie przez to bez nawrotu. Sam jestem raczej realistą i wiem, że wysoki odsetek alkoholików ponownie zaczyna pić w ciągu pierwszego roku. Nie mogę sobie wyobrazić, co by to zrobiło z nim. - Jesteś dzisiaj cichy. Wszystko w porządku? – pyta. - Tak, wszystko dobrze. Zatraciłem się we własnym myślach. - To łatwa rzecz do zrobienia. Słuchaj, mam kongres w Seattle w ten weekend. Będzie w porządku, jak wyjadę? - Tato, mam dwadzieścia dwa lata.5 Nic mi nie będzie. - Wiem, po prostu martwię się o ciebie. Wiem, gdzie to zmierza. Martwi się, że mogę się zranić, jak zrobiła to Kinsey. 5
Tylko? Kutwa, myślałam, że więcej, a tu taki małolat haha nie żebym ja była dużo starsza od niego hihi :D ~ Olga
74 | S t r o n a
Cóż, to nie ja. To nie jest coś, co chciałbym kiedykolwiek zrobić. - Nic mi nie będzie. Obiecuję. Patrzy na mnie i uśmiecha się. - Dziękuję. Nie wyobrażam sobie, że przechodzi przez ten ból po jego doświadczeniach, widząc co to zrobiło z nim i mamą. Opieram z powrotem głowę i zamykam oczy. Wtedy mój telefon wibruje i widzę nową wiadomość od Arion. Nie dostałem żadnej wiadomości od niej odkąd odwiozłem ją po kolacji. Tak bardzo chciałem ją pieprzyć tej nocy, ale szanuję jej życzenie o żadnych całonocnych wizytach i było późno, więc byłem dżentelmenem. Od tamtego czasu, dałem jej trochę przestrzeni. Wszystko gra? Dawno cię nie widziałam, czytam jej wiadomość.. Tak, wszystko w porządku. Zajmowałem się sprawami rodzinnymi, a dodatkowo chciałem dać ci trochę przestrzeni. Nie potrzebuję przestrzeni, Bain. Właściwie potrzebuję przeciwieństwa. Teraz jestem kompletnie zdezorientowany. Jak to działa? Nie mogę nic poczuć do niej, nie możemy zostać razem na noc, ona jest świeżo po stracie narzeczonego, ale jednak mnie potrzebuje? Proszę, chcę jasno wiedzieć czego ode mnie potrzebujesz, ponieważ jestem cholernie zdezorientowany. Nie chcę, żebyś się we mnie zakochał i pytał mnie o to czy zostanę z tobą na noc. Poza tym, nie chcę nic więcej. Chcę się pieprzyć. Chcę zobaczyć cię kompletnie nagiego. Chcę czuć we mnie twojego fiuta. Żadnych innych zasad?
75 | S t r o n a
Nie. Możemy pieprzyć inne osoby? Jeśli chcesz, to tak. Jezu, jaki rodzaj dziewczyn mówi takie gówno jak to? To jest coś, za co większość mężczyzn by umarła. Nie jestem pewny co robić, albo jak sobie z nią radzić. Myślę, że mój tata wyjedzie na weekend, więc mogę włożyć moje jaja w jej cipkę. Mieszkam na 118 Riverview Terrance Way; będę miał dom dla siebie przez weekend. Możesz przyjechać kiedy tylko będziesz chciała. W końcu mój tata zatrzymuje swojego Range Rovera na podjeździe i nigdy nie czułem się tak dobrze w domu z dala od ciasnego auta. Uwaga dla mnie, nigdy więcej wyjazdów. - Kiedy będziesz w domu? – pytam ojca jak wchodzimy do domu, widząc, że Velma, nasza gospodyni, posprzątała doskonale w trakcie gdy wyjechaliśmy. - W poniedziałek rano mam lot powrotny. Velma zaopatrzyła lodówkę, więc powinieneś mieć wszystko na co będziesz mieć ochotę. Ale proszę... Przerywając mu, przytulam go, aby przynieść ulgę w jego niepokoju. – Tato, nic mi nie będzie. Przysięgam na Boga, nie musisz się martwić o nic. Nie będziesz musiał cierpieć. Patrzy na mnie z łzami w oczach. – Idę się pakować. Uśmiechając się, opadam na kanapę i wciąż się zastanawiam, do dnia dzisiejszego, jak do diabła, Kinsey mogła zrobić, to co zrobiła. Mam na myśli, że jej sposób był łatwy, ale jak w ogóle mogła to zrobić. Musiała myśleć o podjęciu takiej decyzji od tygodni, nawet miesięcy, lat i cały czas ukrywała to przed wszystkimi. Po prostu czuję, że musiało coś bardzo ją dręczyć, co sprawiło, że posunęła się do ostateczności. Coś głębszego – ale co? Jeśli było coś, nabrała mnie. Przeszukałem 76 | S t r o n a
jej pokój, rozmawiałem z jej przyjaciółmi i wykorzystałem prawie każdy możliwy trop. Mam na myśli, że policja powinna zapłacić mi za czas jaki na to wszystko poświęciłem. Kurwa, myśląc o niej i całym tym gównie, jestem taki wkurzony; czuję jakbym tracił rozum. Nie chcę być na nią zły, ale jak mam nie być? Rozerwała naszą rodzinę na strzępy. Czemu nie przyszła do mnie i nie powiedziała mi, że czuła się w taki sposób? Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Cholera, byliśmy bliźniakami i byliśmy razem od momentu, w którym się urodziliśmy. Mogłem zrobić coś dla niej, aby jej pomóc i przejść przez ten ciężki okres. Czemu, kurwa, marnuję teraz swój czas? Jest za późno. Odeszła i nie mam zamiaru iść tą drogą ponownie. Robiłem tak przez długi czas. Boli mnie, że ją straciłem, że zdecydowała zostawić to wszystko. Zmierzam do mojej łazienki łyknąć parę pigułek. Pozwalam proszkowi rozpuścić się na moim języku. Wracam na dół czekając aż mnie weźmie i sprawdzam telefon. Arion nie odpisała. Rzucam go obok mnie i włączam telewizor. Natychmiast trafiam na mecz koszykówki. Minął miesiąc odkąd widziałem jakiś mecz, więc zmuszam się do obejrzenia go. Może to mnie z powrotem pokieruje albo przynajmniej pomoże zdecydować co mam zrobić z moim życiem. Wiem, że nie mogę wiecznie mieszkać z rodzicami. Cóż, mógłbym, ale.... Nie chcę. - Miło widzieć, że oglądasz jakąś piłkę – mówi ojciec. – Słuchaj, jadę, bo muszę jeszcze wstąpić do biura po drodze na lotnisko. - Brzmi dobrze, baw się dobrze. - Dzięki. – Klepie mnie w ramię, a następnie wychodzi. Nie jestem pewien, jak długo siedzę na kanapie, albo ile z gry widzę, pigułki tak mnie zakręciły. Ale dzwoni dzwonek do drzwi i jestem niezdecydowany otworzyć; to są zawsze jacyś ludzie sprzedający gówno. Wtedy przypominam sobie, że podałem adres Arion, ale nie ma mowy, żeby zjawiła się tutaj bez wcześniejszego zadzwonienia do mnie. Mogłaby? Patrzę przez wizjer w drzwiach i jestem w szoku. Cholera, proste, że mogła. Ta laska jest cholernie szalona. Po otwarciu, jestem otumaniony przez jej piękno. 77 | S t r o n a
Taka naturalna i pewna siebie, natychmiast mój fiut drga i zaczyna rosnąć, naprężając materiał moich spodenek. Cholerstwo ma własny rozum. - Hej – mówię. - Hej, więc to tutaj naprawdę mieszkasz? - Taa, myślałaś, że kłamię? – pytam, wpuszczając ją do środka. Idzie obok mnie, rozglądając się dookoła, a ja całuję ją w policzek. Hmm, smakuje tak dobrze. – Dlaczego nie zadzwoniłaś? - Nie mówiłeś, że muszę – odpowiada, odkładając torebkę. - Prawda, po prostu założyłem, że chciałabyś. - Kiedy chodzi o mnie, Bain, nie zakładaj niczego. - To mogę zrobić. – Siada przy wyspie i pytam. – Jesteś głodna? – Wiem, że potrzebuję jedzenia, żeby się ogarnąć. - Zawsze jestem. - Ja też. Chcesz zjeść? - Zależy co zrobisz. Zerkam do zamrażarki, wymieniając pierwszą rzecz, którą widzę. – Mogę włożyć pizzę do piekarnika. - Pizza jest super – mówi, rozglądając się wokół domu. Wygląda na zdenerwowaną, zupełnie jak nie ona. – Wszystko w porządku? – pytam. - Tak, czemu? - Po prostu wyglądasz na trochę nieobecną. 78 | S t r o n a
- Nie spodziewałam się, że tak wygląda twój dom. - Cóż, to nie mój dom. Jest moich rodziców. - Wiesz co mam na myśli, to miejsce jest szalenie miłe. Gdzie będą w ten weekend? - Mój tata wyjechał z miasta służbowo, a moja mama jest... – zatrzymuję się zanim odpowiadam. - Babski weekend? Cabo6? Spotkanie biznesowe?? – pyta. Kręcę głową i zauważam, że po spotkaniu w knajpie stała się otwarta. - Ona jest na odwyku. - Cholera, Bain. Przykro mi. - Niepotrzebnie, w tej chwili to dla niej najlepsze. Arion kiwa głową, jakby rozumiała. - Chcesz, żebym cię oprowadził? – pytam. - Jasne. Wkładam pizzę do pieca, a potem sięgam po jej rękę, zanim wychodzimy z kuchni. Zaczynam od głównego piętra, który jest naszym pokojem dziennym, biuro mojego taty, jadalnia, kuchnia i kryty basen. Naciskam guzik, otwierając automatyczny dach i wpatruje się w basen, a para wodna wiruje w połączeniu z chłodnym, wiosennym powietrzem. - Jasna cholera – krzyczy. – Możesz pływać przez cały rok? - Tak, później również możemy, jeśli jesteś zainteresowana. 6
Cabo - to jest impreza suto zakrapiana alkoholem :)
79 | S t r o n a
Obraca się w moją stronę i mogę zobaczyć to spojrzenie w jej oczach. Nie rusza się, a ponieważ wiem, że muszę zjeść, ja też nie. Pokazuję jej resztę domu, piwnicę, a następnie górę. - Co to za pokój? – pyta. Potrząsając głową, nie odpowiadam na jej pytanie i odchodzę. Idzie za mną do kuchni i po prostu kiedy wyciągam pizzę z piekarnika, mówi. – No dalej, Bain, nie możesz ukrywać przede mną rzeczy. - Był mojej siostry. - Wyprowadziła się? Przechylając jej głowę w bok, patrzy na mnie. Nie wiem jak wypowiedzieć słowa nie załamując się. Na lodówce jest jej pamiątkowe zdjęcie i podaję jej. Twarz Arion zbladła, kiedy zorientowała się co trzyma w dłoniach. – O Boże, Bain. Tak mi przykro. Nie wiem co sobie myślałam przychodząc tutaj, do twojego domu, bez wcześniejszego zadzwonienia. Mogę pójść. - Nie, nie, jest w porządku, nie wiedziałaś, a ja nie wiedziałem jak ci powiedzieć. Uwierz mi, kiedy mówię, że chcę byś tu była, naprawdę tak jest. Proszę, nie wychodź. Patrzy w dół na zdjęcie i przesuwa kciukiem po twarzy Kinsey. – Jezu, była taka młoda. Była starsza czy młodsza? - Młodsza, o jakieś półtorej minuty. Byliśmy bliźniakami. - Kurwa. Mogę zapytać, jak umarła? - To była jej decyzja, Arion. Słuchaj, nie wiem, czy teraz potrafię o tym rozmawiać. Kiwa głową w zrozumieniu i umieszcza zdjęcie z powrotem na lodówce. – Jezu, życie potrafi być popieprzone. 80 | S t r o n a
- Potrafi? Czy to ludzie wokół nas, którzy podejmują głupie decyzje? Nie odpowiada i zapada niezręczna cisza w kuchni. Obawiam się, że powiedziałem coś złego, ale czasami nie wiem jak rozmawiać w jej pobliżu. - Chodź, zjedzmy. Wiem, że przyszłaś tu biznesowo. Uśmiecha się znacząco do mnie, w sposób, w jaki Arion potrafi.
81 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł k Gdy reszta klasy się rozchodzi, wstaję i udaję, że zmierzam do wyjścia. Chociaż Anthony prosił mnie, żebym została po zajęciach, wiem, że nie powinnam. Jest moim nauczycielem i nie chcę wpakować go w kłopoty. - Kinsey, możemy porozmawiać? – pyta. Odwracam się i widzę, jak do mnie podchodzi. – Dokąd się wybierałaś? – szepcze. Wzruszam ramionami patrząc prosto w jego kuszące oczy koloru nieba. – Nie chcę wpakować cię w kłopoty. - W jaki sposób miałabyś to zrobić? Wolno mi poprosić moich studentów, żeby zostali po zajęciach. - Anthony, to coś więcej niż to. Może to tylko ja, ale wyczuwam napięcie między nami. Bierze moją dłoń, chwilę ją trzyma i mówi. – Nie, nie tylko ty. To dlatego chciałem, żebyś została. Zjesz ze mną dziś wieczorem kolację? Przechylam głowę i patrzę na niego pytająco. – Nie wpakujesz mnie w kłopoty, obiecuję. Jestem tu tylko na tydzień, i kiedy Snell wróci, a ja nie poznam cię teraz… cóż, zawsze będę tego żałować. - Okej, tylko kolacja. Mruga do mnie i całuje wierzch mojej dłoni, a ja prawie wychodzę z siebie. Myślę, że to dlatego, iż nikt nigdy nie okazywał mi takiej uwagi. Ze wszystkich ludzi z 82 | S t r o n a
którymi byłam związana, chodziło o czysty seks. Nie było żadnego romansowania, żeby dotrzeć do bazy.
83 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Przyglądanie się jak Bain pożera pizzę, było jedną z najseksowniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek widziałam. Mam na myśli, że jak nawet jesz pizzę to obraca się w coś innego? To musi być mój brudny, pełen seksu umysł, oglądając jego język i usta, wyobrażając sobie rzeczy, które chcę z nim robić. Uwielbiam jak proste rzeczy z nim rozpraszają mnie od rzeczywistości i bólu jaki przeszłam. Wiedząc, że Bain niedawno przeszedł przez podobną stratę, pociesza mnie to w pewnym sensie, jak potrafi rozumieć. Od utraty Nate'a, nie pozwoliłam nikomu poza jego rodzicami i Aubrey, wiedzieć przez co naprawdę przeszłam. Ale Bain, on wie; on jest z tym sam. Patrząc na niego, mój ból jest zastąpiony potrzebą, potrzebą przyjemności. To jest coś, czego naprawdę nie mogę kontrolować. Ścisza telewizor, który jest na ESPN i odwraca się do mnie. - Masz godzinę policyjną? – pyta sarkastycznie. Kręcę głową. – Nie, zdecydowanie nie. - Dobrze, tylko sprawdzam – mówi, pochylając się i przyciskając usta do mojej szyi. Moje zmysły pobudzają się. Powoduje to jego dotyk. Nawet będąc blisko niego. – Rozbierz się – rozkazuje. Przełykając ciężko, odpycham motyle w dół żołądka i staję przed nim. Pochyla się z powrotem z rękami wyciągniętymi za nim, przyglądając mi się uważnie. Intensywność w jego oczach sprawia, że się denerwuję. To prawie jak bym miała go rozczarować, gdzie nie jestem do czegoś takiego przyzwyczajona. Podnoszę brzeg mojej białej koszulki nad głowę, a on gapi się na moje piersi, 84 | S t r o n a
jakby nigdy wcześniej ich nie widział, i zdaję sobie sprawę, że nie. Stojąc przed nim tylko w staniku i majtkach, mówi. – Reszta. Kręcę głową, chcąc by to zrobił. Diabelski uśmiech pojawia się na jego twarzy gdy pojmuje moją grę. Wstaje i podchodzi w moim kierunku. Robię krok do tyłu, chcąc zachęcić go. - Och, nie, nie – mówi, sięgając po mnie, ale wymykam się z jego chwytu i uciekam w kierunku basenu. Bain jest tuż za mną. Nie mogę wyczuć jego obecności, ale słyszę jego ciężki oddech. Moje serce wali w klatce piersiowej, czekanie aż mnie złapie jest zbyt wielkie. W momencie, gdy jestem wystarczająco blisko wody, nurkuję. Ciepła woda pochłania mnie, a kiedy wynurzam się, żeby nabrać powietrza, Bain się rozbiera. Przyglądam się jak zdjął ostatnią cześć garderoby, aż stoi przede mną całkowicie nagi i seksowny jak grzech. Jego fiut jest w pełni twardy i jest wkurzony, że nie może się dostać do mnie. Wiem, że grając z nim w taki sposób, doprowadzam go do wściekłości. Nurkuje i wynurza się koło mnie, ale ja się nie ruszam. Chociaż chcę grać dalej, zostaję gdzie jestem, mając go tam gdzie chcę go mieć. Jak wynurza się, jego ręce muskają moje ciało i przyciąga mnie do siebie, przerzucając przez ramię, więc mój tyłek jest w powietrzu. Zimne powietrze przeszywa moją skórę, ale szybko przegania je jego dotyk i szybki klaps. Chociaż wciąż mam bieliznę, ona mnie nie chroni. Ukłucie zimna, woda i jego dłoń chłodzą moje ciało. - To za uciekanie przede mną – mówi – i za zmuszanie mnie do czekania, aby zobaczyć cię nagą. – Kolejny głośny hałas odbija się w pokoju i niszczy moją cienką koronkową bieliznę, gdy balansuję na jego ramieniu, a następnie rzuca ją do wody. Pociera dwoma palcami środek moich fałdek, a następnie stawia mnie w dół. Jego dotyk, och Boże, jego dotyk jest jakiś inny. Rozpala moje wnętrze i bierze wszystko co muszę kontrolować przez uderzenie, które pali mnie, jak rozpina mi stanik. Stojąc przed nim w płytkiej wodzie, przyciąga mnie. Dwa z jego palców zatapia głęboko we mnie, a drugą ręką zdejmuje mój stanik i zaczyna pieścić moje piersi. - Kurwa, twoje cycki są idealne – mówi, pochylając się w dół i biorąc sutek między miękkie usta, a następnie lekko gryzie jego końcówkę. Jęczę w odpowiedzi, przyciągając go mocniej. – Chcesz bym cię pieprzył, prawda, Arion? 85 | S t r o n a
- Może – odpowiadam, uwielbiając jak z łatwością bawi się nimi. Mruży oczy i patrzy na mnie. Są koloru wody, tak lekkie i pozbawione czegoś. Z bezwstydną postawą, sięgam w dół i ściskam jego twardego kutasa. - Jesteś niegrzeczną dziewczyną, nieprawdaż? – Z niewielkim kiwnięciem, gorączkowo zaczynam go całować i idziemy przez basen. Potykam się kilka kroków, a następnie, gdy docieramy do krawędzi, oplatam moje ramiona i nogi wokół niego. Przyciska moje plecy do zimnych kafelków. Dreszcz przebiega przeze mnie i tylko pogarsza się kiedy podnosi mnie z basenu i sadza na gzymsie. - Rozszerz nogi – rozkazuje. Robię tak, ale nie wystarczająco szeroko. Bain kręci głową z niezadowoleniem i bierze moje stopy, kładąc je tam gdzie chce by były, daleko od siebie. Patrząc w dół na jego wytatuowane palce, rozszerza nawet szerzej moje nogi i dmucha zimnym powietrzem na moją łechtaczkę. Zwijam się, ale on nie pozwala mi się ruszyć, trzymając mnie nieruchomo, podczas gdy nie spieszy się zanurzając język w mojej cipce. Kurwa, dobry jest. Przechylając się do tyłu, opieram jedną rękę za mną, a drugą ściskam jego włosy. Uwielbiam sposób w jaki ze mną postępuje. Moje wnętrze woła o uwolnienie, a z Bainem, wiem, że nie będzie to trwało długo, aż udaje mi się. Zamykam oczy, ciesząc się rozkoszą. Jest to jedno z niewielu miejsc, w których czuję spokój. Całego bólu z ostatnich siedmiu miesięcy już nie ma. Wszystko znika i nic przez co przeszłam nie ma znaczenia. W tym momencie jestem właśnie tutaj. Wolność mnie otacza – wyraźna, spokojna, głęboka wolność. Nie ma żadnych obaw, gdy tu jestem. Tylko przyjemność. Tylko uniesienie. Tylko... Nagle wszystko staje się zbyt intensywne, i jęczę głośno, przekazując kontrolę nad moim ciałem Bain’owi. Moje krzyki go nie powstrzymują, odrywa się i mówi. – Kurwa, tak; pozwól mi usłyszeć jak dobrze się czujesz. Przysuwa się z powrotem do mnie i zatapia we mnie głęboko dwa palce, delikatnie pocierając. Zaciskam się mocno wokół nich, wyobrażając sobie, że to jego kutas. 86 | S t r o n a
Głaszcząc, prawie doprowadza mnie do orgazmu. Będąc zachłanną, walczę z nadchodzącym orgazmem jak tylko potrafię. Aż wreszcie poddaję się, pozwalając mojemu ciału opaść na twardą podłogę. Bain puszcza mnie w momencie, gdy odpływam. Ciśnienie jest niemal za duże aby poradzić sobie, ale podnoszę trochę tyłek, odrzucając go i przyciągając mocno. Ponieważ dochodzę gwałtownie, mój głos odbija się echem wokół pokoju. Idealne połączenie jego palców i języka to zbyt dużo dla mnie, aby ustrzec się i wysłać mnie do całkowicie innego świata. Gdy moje ciało uspokaja się, próbuję uspokoić mój oddech i mrugam kilka razy, ale nie daje mi chwili. Zamiast tego, podnosi mnie z powrotem do wody i łapie moją twarz w swoje mokre ręce. – Zawsze chciałem się tutaj pieprzyć – mówi. Z ciężkim oddechem, chcę dać mu coś więcej i sięgam miedzy nas. – Będzie w porządku bez kondona? 7 Zabezpieczam się – odpowiadam. Kiwa głową i wsuwam go w siebie. Woda prowadzi jego fiuta, dając mi najlepsze doznania i od razu uwielbiam czuć go w mojej cipce. Wreszcie. Wygląda, jakbyśmy czekali na ten moment od zawsze. Warczy, gdy tak stoimy, trzymając obie moje piersi i owijam moje ciało wokół niego. Nasze ciała pasują do siebie idealnie. Bain patrzy mi w oczy bez ruchu, ale potrzebuję od niego więcej. Nie marnując ani sekundy więcej, poruszam biodrami, w górę i w dół na jego fiucie, prowadząc nas tam gdzie chcemy. Czując siebie nawzajem, słyszę jak mruczy. – Kurwa, jesteś zachłanna. – I zostawia słodkie pocałunki na moim ramieniu. - To twój kutas, jest cholernie niesamowity – mówię bez tchu. - Czuć cię, jest takie dobre. Możemy to robić cały weekend jeśli chcesz. Patrząc jak się pieprzymy i sposób w jaki jego wytatuowane ciało wygląda przy mojej białej skórze jest czymś innym. Kiwam głową, zgadzając się na weekend warty seksu. Nie mogę mu się oprzeć i zdecydowanie chcę to robić cały weekend. Nie jestem pewna jak nie będzie potrzebował czegoś więcej. On jest pacjentem, w przeciwieństwie do mnie. Co robię to nie wystarczy. Potrzebuję więcej. 7
Oj Arion, Arion, a choróbska przedziwne? Już o tym nie myśli, ach to oszołomienie seksem hahah ~ Olga
87 | S t r o n a
Mocniej. Głębiej. Bardziej szorstko. Wezmę cokolwiek, co jest skłonny dać, jeśli jest więcej. - Pieprz mnie – rozkazuję sfrustrowana, szarpiąc biodrami. - Chcesz bym cię pieprzył? – pyta, napinając ręce po obu moich bokach. - Proszę. – W końcu zatapia się we mnie cały. Patrząc w dół przez wodę, jego ręce ściskają moją skórę i to jest po prostu warte bólu. Następnie pomaga mi nacelować, w górę i w dół na jego ogromnym fiucie, łącząc się z moimi ruchami. Nie ma litości, w tym jak mnie pieprzy. Jest szybko i twardo, długo i głęboko; za każdym razem z premedytacją, wytrwałe pchnięcia. - Tak, tak, Boże, tak – krzyczę, uwielbiając głęboki nacisk. Nasze oczy łączą się, gdy się porusza i jestem zaskoczona widząc troszkę Nate'a w nim. Nie wiem dlaczego albo co to jest, ale jest tam. Nie powinnam myśleć o nim właśnie teraz i wiem to, ale na krótką chwilę, on był przede mną. Trzęsąc głową zrywam połączenie, całuję Baina, zanurzając język w jego ustach. Łączy się z moim i plączą się razem, w ten sam sposób nasze splątane ciała zderzają się. Endorfiny spływają po mnie i znowu... Odpływam. Od razu dochodzę, on jest tam ze mną. To jeden z najlepszych jakie miałam, taki silny i zadowalający. Nigdy nie miałam zaspokojonego pragnienia, ale Bain to zrobił. Kiedy nasze ciała wracają na ziemię, Bain pyta mnie. – Czy masz pojęcie, jak olśniewająca jesteś kiedy dochodzisz? - Tylko wtedy? – pytam ze ściągniętymi brwiami. - Nie, nie tylko wtedy, zwłaszcza wtedy. Boże, chcę cię pieprzyć wiele razy. - Może ci pozwolę. *** Nie mogę zostać na noc, nie mogę zostać na noc, nie mogę zostać na noc. Tamte słowa powtarzam w mojej głowie, podczas gdy kładę się na ramieniu Baina. Po 88 | S t r o n a
basenie, kierujemy się pod prysznic, który kończy się większą ilością seksu. Następnie, spędziliśmy resztę dnia wylegując się. - Czy zostając razem na noc liczy się jeśli nie będziemy spać razem? – pyta Bain między ziewaniem. Nie mogę powstrzymać śmiechu. – Uhhhh, to dlatego, ponieważ jesteś zmęczony. Odpocznij. Wrócę jutro. - Jak wcześnie? – pyta. - Nie wiem, kiedy się obudzę. Dlaczego? - Ponieważ chcę, żeby twoja cipka była pierwszą rzeczą jaką poczuję, kiedy otworzę oczy. - Myślę, że może się to wydarzyć. Znowu ziewa i przyciąga mnie do siebie. – Przepraszam, jestem taki zmęczony, mój tata i ja mieliśmy dzisiaj długą podróż powrotną z Virginii. - To tam, gdzie jest twoja mama? - Tak – odpowiada, przesuwając włosy z mojej twarzy za ucho. - Przypuszczam, że strata twojej siostry jest tym, co popchnęło twoją mamę do ostateczności? Kiwa głową i nie chcę się zagłębiać bardziej w jego sprawy rodzinne. - Co z twoją rodziną, jesteś z nimi blisko? – pyta. - Nie mam za dużo wspomnień o rodzicach; straciłam oboje w wypadku samochodowym kiedy byłam dzieckiem. - Cholera, przepraszam.
89 | S t r o n a
- W porządku. Jestem szczęściarą, że żyję. Byłam z nimi, kiedy w samochód uderzył pijany kierowca. - Arion, to okropne. Ile miałaś lat? - Miałam cztery lata. - Kto się po tym tobą zajął? - Moja babcia przez krótką chwilę, ale zmarła, gdy miałam jedenaście lat. Po tym byłam przerzucana między członkami rodziny. - Naprawdę nie wiem jak dałaś sobie z tym wszystkim radę. - Jaki miałam wybór? – Patrzę w jego oczy i opieram rękę na jego włosach. – Wszystko to jest powodem, przez który jestem jaka jestem. Wydaje się, że każdego kogo kocham, tracę. Dla mnie to jest jak chronić siebie. - To ma sens, ale myślę, że po prostu nie da się zrozumieć. Ja nigdy nie straciłem nikogo oprócz mojej siostry i psychiczny cios, który przyjąłem, był zupełnie na innym poziomie. Chodzi mi o to, że ona odeszła z tego świata na swój sposób. Myślę, że jakbym był w takiej sytuacji jak ty, wtedy czułbym to samo co ty i chronił siebie. - Więc, nie jestem szalona po tym wszystkim? - Nie, nie jesteś. Przeszłaś tak dużo i podziwiam twoją siłę. Nie mogę powiedzieć, mącisz mi w głowie, ale biorę tę mieszankę z wszystkim innym, jeśli to oznacza, że mogę robić to – mówi, całując moje usta. Robię wydech, a następnie odpowiadam ponieważ odpływamy. – Nie chcę mącić ci w głowie, Bain. To ostatnia rzecz jaką chcę zrobić. - Wiem. Myślę, że nie powinienem. Jasno ustaliłaś swoje zasady. - Dziękuję. Słuchaj, robi się późno. Pójdę już, ale wrócę.
90 | S t r o n a
- I będę czekał na ciebie, aby spełnić tę obietnicę. Klepię jego pierś, a on umieszcza swoją rękę w miejscu, gdzie go właśnie uderzyłam, udając, że właśnie zadałam mu ból.
91 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Tak, mamo, jeśli naprawdę chcesz, to będę. - Dziękuję, kochanie. - Oczywiście. Dbaj o siebie. - Ty też. Kocham cię, Bain. - Ja ciebie też – mówię jej i rozłączam się. Nie jestem pewien, czy Arion słyszała cokolwiek z mojej rozmowy, ale moja mama dzwoni tylko jeden raz w tygodniu i obiecałem jej, że będę odbierać. Wiem, że z moim tatą będącym daleko w interesach, to jest mało prawdopodobne, że połączy się z nim. Arion wraca do kuchni, gdzie pochylam się nad granitowym blatem i pyta. – Jak z nią? - Brzmi dobrze. To dziwne usłyszeć jej głos tak wyraźny. - Jest trzeźwa, to zmienia człowieka. - To na pewno. - Cóż, jest szczęśliwa, że jesteś jej synem – mówi, przebiegając palcem wskazującym po środku mojej klatki piersiowej. Jej dotyk i ta jej mina, sprawia, że kutas mi drży. Nie było jej tutaj wcześniej. To było podobne do tego, jakbym zapadł w głęboki sen. Ostatnia noc była dla mnie trudna – myślałem wiele o Kinsey, moje myśli 92 | S t r o n a
gnały tam i z powrotem, to przez co przeszła i nie mogłem poskładać tego do reszty. Pochyla się i całuje mnie za uchem, mój oddech uspokaja się na kontakt jej delikatnych ust. Wtedy w moim brzuchu burczy, a ona odsuwa się, wpatrując się we mnie z uśmieszkiem na twarzy. - Jedzenie, potem seks? – pyta. - Pracujesz dla mnie, co chcesz mi ugotować? - Ja będę gotować, ty patrzeć. Cieszę się, że wyświadcza mi przysługę i przyglądam się jej poszukiwaniom w kuchni. Siadam z powrotem, ona pochyla się zaglądając do lodówki, wyciągając produkt za produktem. Jest tyłek jest idealny, taki zaokrąglony w obcisłych spodniach. - Co zamierzasz zrobić? – pytam. - To niespodzianka. - Mmh, dobrze. Pracujesz dzisiaj? - Nie, mam wolne aż do poniedziałku. - Chcesz coś dzisiaj robić? - Tak, ugotować ci śniadanie, a potem pieprzyć się z tobą. Nie mogłem się powstrzymać śmiejąc się w głos. – Potem. - Bain – wymawia moje imię trochę rozdrażniona. Wiem dokąd to prowadzi. - Nawet nie mówię nic o twoich zasadach, Arion. Wiem, na czym stoimy. Wyjedźmy stąd na chwilę. Zapowiadają paskudny sztorm na kilka kolejnych dni. Zabawmy się trochę. 93 | S t r o n a
- Pomyślę o tym – mówi, rozbijając jajko o szklaną miskę, a następnie rozgrzewa patelnię na kuchence. Jej opór wobec mnie teraz, sprawia, że zastanawiam się jak możemy pieprzyć się w taki sposób, a następnie potrafi być taka zimna w tym samym czasie i zachowywać się jakby nie chciała nawet spędzać razem czasu. Jeśli ona naprawdę nie chce jakichkolwiek uczuć, to dlaczego po seksie od razu nie wyjdzie? To znaczy, jest osobą, która dzisiaj wróciła, kiedy wczoraj dobrze ją wypieprzyłem, więc wiem, że jest coś innego. Decyduję się zmienić temat; będzie to łatwiejsze niż naciskanie na nią, a do tego jestem wyczerpany i zdenerwowany. Mój telefon dzwoni w trakcie, gdy patrzę jak Arion gotuje, to mój tata. Odrzucam połączenie, a on zostawia wiadomość; zawsze tak robi. – Możesz odebrać – mówi Arion. - Nie, to tylko mój tata. Jest wyjątkowo utalentowana w kuchni, o wiele bardziej niż ja. To nie trwało dłużej niż kilka minut, aż postawiła dwa talerze z tostami francuskimi na barze, po jednym dla każdego z nas. Jezu, uwielbiam jej apetyt. Po tym jak kończymy śniadanie, sprzątam nasze talerze, a ona czyści wyspę. Przyglądając się jej ciału przyciśniętym do granitowego blatu, wariuję. Przyszpilam ją, przyciskając mojego twardego już fiuta do jej tyłka. Odwraca się w moim uścisku i pochłaniam jej usta, opuszczając jej spodnie. Ona robi to samo, zdejmując moje spodenki, ściskając mojego fiuta jak się całujemy. Nasze usta plączą się i nie mogę się doczekać, by ją przelecieć. Podnosząc ją, nie tracę czasu zatapiając się w jej wnętrzu. Ścianki jej cipki są niebem. Odrzuca głowę do tyłu, podpierając ciężar ciała na blacie. Uwielbiam widok jej odsłoniętych piersi. Biorąc je w ręce, ściskam twarde wzgórki, obserwując pewność siebie emanowaną od niej, gdy się pieprzymy. Jest idealna. Mój fiut pulsuje. Jestem taki twardy wewnątrz niej, uwielbiając jaka jest spragniona, gdy pomaga mi pracując biodrami. 94 | S t r o n a
- Mocniej, Bain – mruczy, pomiędzy cichymi dźwiękami. Daję jej to czego chce i przenoszę jej nogi w tym samym czasie. - Chcesz mocniej? – pytam, zatrzymując się całkowicie z moim fiutem zatopionym wewnątrz niej. - Tak – krzyczy. W trakcie gdy się poruszam, otwieram jedną szufladę i wyciągam pierwszą rzecz, którą moja ręka dotyka – drewniana łyżka. Natychmiast słuchając, zwiększam tempo, pozwalając jej cipie zabrać mnie z tego świata i jednocześnie dając klapsa jednemu z jej pośladków łyżką. - Kurwaaaa, tak – krzyczy i uderzam ją ponownie. Nigdy nie robiłem czegoś takiego, ale sposób w jaki ją to pociąga, sprawia, że jestem niezwykle podekscytowany. - Podoba ci się, prawda? – pytam bez tchu. – Mmmmhhhhh – jęczy. Trzymając garść jej włosów, kontroluję ją i zabieram nas daleko od bólu i męki rzeczywistości. W tej chwili, w wnętrzu Arion, znalazłem przyjemność, jakiej szukałem w prochach. Odlot, który maskuje cały ten ból. A ona dała mi to. Nie wiem jak, ale bardzo nieoczekiwanie i szybko stała się lekiem dla mnie. Chociaż przyjemność, którą dzielimy, nie może trwać wiecznie, będę brać w dowolny sposób jaki teraz mogę. Wiem, że z jej strachem, ona zakończy sprawy szybciej niż później, więc zaspakajam ją dopóki mogę. Z rękoma zaciśniętymi mocno wokół jej bioder, pieprzę ją dziko, dając jej całe moje dziesięć cali. Nie skarży się, tylko bierze mnie, jęcząc. – Pieprz mnie, Bain. – Bez końca. Wreszcie, muszę zwolnić; nie mogę utrzymać takiego tempa. Sprawia, że zaraz wystrzelę zaciskając się wokół mnie, muszę się powstrzymać. Przy powolnych ruchach, rozszerzam jej cipkę, przyglądając się jak mój fiut wchodzi i wychodzi z niej. 95 | S t r o n a
- Chryste, jesteś piękna – mruczę. Nie odpowiada słowami. Łka z namiętności, odrzucając głowę do tyłu, gdy pozwala, by orgazm nią zawładnął. Te działania popychają mnie tam i razem dochodzimy. Stękam jak zwierzę, gdy wyciągam siebie kawałek po kawałku z jej wnętrza. Powoli, spokojnie wychodzę z niesamowitej cipki, a ona schodzi z granitowego blatu. Patrzę na nią jak klęka przede mną, kiedy obraca językiem nad główką mojego kutasa. Obserwuję jak zlizuje nasze pobudzenie i jest to tak cholernie podniecające. Po tym jak się ubieramy, przekonują ją, by wyszła ze mną z domu. Muszę zrobić coś dla mamy i nie chcę robić tego sam. Arion może wyczuć, że jestem wdzięczny. Bez względu na seks, jestem szczęśliwy, że mam ją jako przyjaciela. Ulżyło, że mam ją obok w samochodzie. Lubię jej towarzystwo i jak trzyma moje myśli z daleka od całego gówna w tym świecie. - Jesteś pewien, że mogę jechać z tobą ? – pyta niepewnie. Kiwam głową i czuję się źle, że to nasze pierwsza wyprawa w ciągu dnia, a my musimy zrobić coś takiego. Odwracając się, opieram rękę na jej udzie. Jej hojność jest naprawdę zbyt wielka. Nie musiała przyjść; właściwie, nawet nie wiem dlaczego to zrobiła z jej strachem i wszystkim, a następnie pyta mnie czy to w porządku. W głębi duszy jestem wdzięczny, bo nie wiem czy zrobiłbym to sam. Mama poprosiła mnie, bym zrobił zdjęcie domu i obszaru, gdzie Kinsey zdecydowała się odebrać sobie życie. Osobiście mam mieszane uczucia robiąc to, ale z drugiej strony, mama uważa, że pomoże jej to w powrocie do zdrowia i psycholog w centrum rehabilitacji również. Więc, jeśli jej to pomoże, to zrobię to, nawet jeżeli jestem niepewny. - Jak się czujesz ? – pyta. - Ja naprawdę chcę, żeby było to już załatwione. - Jeśli to jest łatwiejsze, mogę zrobić zdjęcia za ciebie – oferuje, sięgając i splatając nasze ręce.
96 | S t r o n a
Patrząc w dół przez chwilę, wpatruję się w nasze dłonie, ten gest dodaje mi siły. – W porządku, zrobimy to razem – odpowiadam i ściskam jej palce. Przez resztę drogi, siedzimy w ciszy. Nasze ręce opierają się wygodnie na moim kolanie i dzięki Bogu, że poszła ze mną. Obawa wypełnia moje ciało, myśląc o tym co właśnie mamy zrobić. W końcu zatrzymujemy się przed domem. Wygląda tak jak pamiętam i nadal jest na sprzedaż. Byłem tutaj raz, i zwaliło mnie to z nóg. Patrząc na dom, gdy postawiłem samochód na parkingu, staram się zrozumieć, dlaczego to się stało. Jestem skonsternowany. - Jesteśmy na miejscu ? – pyta. - Uh-huh. - Dlaczego ona tu przyszła? - Zastanawiam się nad tym każdego dnia. Poza tym, że jest pusty, nie mam pojęcia. - Jezu, Bain, nie mogę sobie wyobrazić, co musiało się dziać w jej głowie. - Ja również. – Jej słowa przypomniały mi Kinsey i wyobrażam sobie jak wjechała do garażu, po włamaniu się do domu. Wykorzystując nowy wąż ogrodowy, który kupiła i... Nie mogę tam wejść. - Gotowy? – pyta. - Tak sądzę. – Otwiera swoje drzwi i biorę głęboki oddech, kiedy robię to samo. Wciągam kaptur na głowę i wyskakuję z samochodu. Arion pojawia się przy mnie, zanim mogę spojrzeć i widzę gdzie jest. - Chcesz zrobić jedno tutaj, z przodu domu? – pyta. Wyciągam moją komórkę i robię zdjęcie, mając pełny widok na cały dom. Tylko szybko. Jest wysoki i nowoczesny z ciemnego drewna. Idziemy dalej dookoła. Garaż jest naprzeciwko nas i nie sądzę, że mogę się zmusić, aby obejść cały dookoła albo zrobić jakiekolwiek zdjęcia. 97 | S t r o n a
Kontynuując robienie zdjęć tak szybko jak potrafię, żadne z nas nie mówi ani słowa, po prostu kończąc zadanie, po które tu przyszliśmy. Wykonujemy pracę szybko i niespodziewanie, bez ostrzeżenia przesuwamy się wokół garażu – zastygam bez ruchu. – Co? – pyta. - Ja... Ja nie sądzę... - W porządku, rozumiem. Chcesz bym skończyła? – pyta. - Jasne, zrób cokolwiek, ja będę w samochodzie – odpowiadam, odchodząc z głową zwieszoną nisko. Źle się czuję zostawiając ją, ale mój oddech jest ciężki i w tym momencie, mój świat wymyka się spod kontroli. Wiem, że widziałem to wcześniej, ale z jakiegoś powodu, dzisiaj, stojąc naprzeciwko garażu, uderzyło mnie to mocno. To gdzie się zabiła. To jest miejsce gdzie wzięła ostatni oddech. Jak tylko siadam w samochodzie, odchylam głowę i zamykam oczy. Małe oddechy są walką, wdech, wydech. Staram się zachować spokój. Nie chcę wariować przed Arion. W tym momencie, jedyną rzeczą którą chcę zrobić, to łyknąć kilka tabletek, ale nie chcę przy niej, więc wykorzystuję okazję, gdy jestem sam, otwieram konsolę i chwytam kilka Xanax, rozkoszując się smakiem na moim języku. Arion wsiada i uśmiecha się delikatnie, kiedy chwyta moją rękę. Nie mogę tutaj siedzieć, przed tym domem ani sekundy dłużej.
98 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł k - Jezu, nie mogę się doczekać, kiedy będziesz w domu – mówię do Baina przez telefon, kiedy opuszczam uczelnię i jadę do domu. - Wiem, również tęsknie. Zwłaszcza za kuchnią mamy i po prostu za zrelaksowaniem się. - Nie masz tam zbytnio możliwości do relaksu, prawda? - Żartujesz sobie ze mnie? Mam zamiar dołączyć do NBA, Kins. Sprawy tutaj mają szalony obrót. Każda gra jest zalewana graczami z NBA i reporterami. Nasz trener nakłania nas do każdego meczu jakby miał być naszym ostatnim. - No cóż, wiem, że cała ta ciężka praca będzie się opłacać. Nie mogę się doczekać, kiedy się dostaniesz i będę przychodzić na wszystkie twoje mecze. Wiesz, że będę twoim fanem numer jeden. - Wiem, i jestem wdzięczny za twoje wsparcie. Słuchaj, nie mam dużo czasu przed treningiem, ale chciałem zadzwonić zaraz po tym jak dostałem twoją wiadomość. Co się dzieje? - Cóż, chciałam kupić mamie naprawdę fajny prezent, ale jestem zdezorientowana co by chciała dostać. Chodzi mi o to, co możesz kupić kobiecie, która ma wszystko? - Pytałaś taty? Nie mogę się powstrzymać od śmiechu. – Tak, kazał zapytać ciebie, braciszku.
99 | S t r o n a
- Oczywiście, że kazał. A co powiesz na wypad za miasto dla ich dwójki, jak Napa albo coś w tym stylu. - To świetny pomysł. Mama zawsze powtarza, jak bardzo tęskni za Kalifornią. Może będzie mogła odwiedzić ciocię Patti, kiedy tam będą – mówię Bain’owi. - Dla mnie brzmi jak świetny pomysł. Dlaczego nie spojrzysz na rezerwację i dasz mi znać jak będziesz chciała przedyskutować jakiś inny pomysł? Muszę lecieć, mamy ćwiczenia. Rozłączam się z moim bratem tuż przed tym, jak miałam mu powiedzieć o mojej dzisiejszej randce z Anthonym. Nie wiem co ja sobie myślałam. Bain jest bardzo opiekuńczy w stosunku do mnie. Nigdy by nie zrozumiał dlaczego mam zamiar umawiać się z nauczycielem. Zajeżdżając pod dom, widzę tatę w garażu. Idę w jego kierunku, zamiast do środka. – Cześć dzieciaku – mówi z uśmiechem od ucha do ucha. - Cześć tato. Co robisz? - Czyszczę auto, zanim pojadę do miasta. - Gdzie jest mama? - Poszła na drinka z kilkoma dziewczynami. - Och, dobrze. Więc, rozmawiałam z Bainem o prezencie na jej urodziny i podsunął mi najlepszy możliwy pomysł. Masz jeszcze urodzinowy weekend od pracy, prawda? - Tak, dlaczego? - Nie mogę ci powiedzieć. To prezent dla was obojga. - Kinsey, wiesz, że nienawidzę niespodzianek – mówi stanowczym tonem.
100 | S t r o n a
- Tak jak ja i zawsze każesz mi się z nimi pogodzić. – Odchodzę od taty, który błaga mnie o więcej szczegółów, ale go ignoruję.
101 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Więc, umawiasz się z nim – oskarża mnie Aubrey. - Cholera, nie. Dlaczego tak mówisz? - Nie wiem, może dlatego, że nie było cię za dużo w domu w ubiegłym tygodniu. Piorunuję ją wzrokiem. – Aubrey, nie było mnie na weekend. To jest dalekie od tygodnia. My tylko relaksujemy się razem. - Cóż, to pewne jak cholera, że uczucia jakie są między wami, to coś więcej niż to co tutaj się dzieje. Wstaję z kanapy, by dolać sobie wody, szczerze chcąc ją zignorować. – Możesz zaprzeczać wszystkiemu czemu chcesz, ale pozwól, że zapytam. W czym ten facet jest inny? Nie widziałam, żebyś się tak zachowywała od czasu Nate'a. - Nie różni się od Brady'ego czy kogokolwiek innego. Przeszedł przez jakieś naprawdę popieprzone gówno, więc starałam się być tam dla niego, a w rezultacie okazał się naprawdę dobrym przyjacielem. - Tylko się z nim spotkałaś. - W czym problem? - Jest twoim przyjacielem czy go pieprzysz? - Poważnie, Aubrey, jaki jest twój cholerny problem? Tak, pieprzymy się, wiesz jaka jestem. Jest tylko przyjacielem. To taka zła rzecz? 102 | S t r o n a
Trzęsie głową. – Nie, nie jest. Po prostu martwię się o ciebie i próbuję zrozumieć, dlaczego on kręci ci w głowie. - Stara, doceniam twoją troskę, ale... – przerywam i decyduję się wyjść pobiegać, niż się z nią kłócić. Ona próbuje tylko to zrozumieć. Dodatkowo, czuję, że Nate ciągnie mnie do naszej miejscówki. Może, jeśli tam pójdę, znajdę kilka odpowiedzi jak sobie z tym wszystkim radzić. Wiem, że sprzeczanie z Aubrey w niczym nie pomoże. Doceniam jej troskę, naprawdę, ale sama muszę zrozumieć co się dzieje w mojej głowie. - Idę pobiegać. Możemy porozmawiać później? - Oczywiście. Nie chcę, żebyś była na mnie zła. Po prostu martwię się o ciebie. - Wiem i doceniam to. Niedługo wrócę. – Przytulam ją, a następnie wchodzę do mojego pokoju włożyć obcisłe, czarne leginsy, bluzę z kapturem i buty do biegania. Aubrey nie ma w salonie, kiedy wychodzę, więc chwytam moją komórkę i wymykam się. Powietrze jest rześkie, a niebo szare. Wygląda, jakby miało dzisiaj trochę popadać. Wiem, że biegnąc w taką pogodę, wypluję płuca, ale to również złagodzi ból. Mieszkamy kilka przecznic od plaży i w ciągu paru minut, chodnik pod moimi stopami, zamienia się w piasek. Kieruję się w stronę wody, a znajomy dźwięk przynosi ulgę. Fale są lekkie, ale jednak rozbijają się o brzeg. Moje nogi przyśpieszają, zabierając mnie w długą podróż do mojego ostatecznego miejsca przeznaczenia – mojego i Nate'a. Miejsca, gdzie poprosił mnie o rękę, nigdy nie mieliśmy spełnić tego marzenia, ponieważ został rozlokowany szybciej niż oczekiwaliśmy. Z jakiegoś powodu, trudno mi dzisiaj oczyścić umysł. Normalnie, dobre bieganie jest tym czego potrzebuję, ale zamiast tego, słyszę głos Baina i Aubrey mieszające mi w głowie. Więc, umawiasz się z nim? Chryste, jesteś piękna. Nie wiem nawet, jak zrozumieć te dwa stwierdzenia. Atakują moje myśli i wirują w sposób, jakiego nigdy nie doświadczyłam. Wtedy automatycznie wszystkie 103 | S t r o n a
moje stresy ulatniają się, gdy dzwoni mój telefon i widzę, że to Bain. Z jakiegoś powodu, ma on jakiś wpływ na mnie. Wzdycham głęboko, próbując uspokoić oddech, ale to nic nie daje. Zdyszanym głosem, odpowiadam. – Hej ty. - Hej. Co słychać? - Wszystko w porządku. - Co się stało? Brzmisz, jakbyś nie mogła złapać tchu. - Jestem na dworze i biegam. - Arion, żartujesz sobie ze mnie? - Co? – pytam zdezorientowana. - Zaraz będzie cholerna burza. Wtedy zdaję sobie sprawę, że zaczyna robić się paskudnie na dworze. Wiatr gwiżdże, a wokół mnie nie ma żadnych ludzi. – Nie jest tak źle – odpowiadam, patrząc na szare niebo. - Kurwa, nie jest. Gdzie jesteś? Idę po ciebie. - Nie, Bain, w porządku, mogę pobiec z powrotem do domu. - Gdzie, KURWA, jesteś? – wrzeszczy. – Cholera, Arion! - Ashbury Park – odpowiadam szybko, nie lubiąc jego tonu. – Kurwa, to daleko od twojego domu. - Nie, niedaleko, Bain. Nie wiem dlaczego tak wariujesz, nawet nie pada. - Ponieważ, wkrótce spadnie mroźny deszcz i wieje jak cholera. Gdzie dokładnie jesteś? Nie zajmie mi to długo czasu. Tłumaczę mu gdzie jestem i po chwili przyjeżdża. Zanim otwieram drzwi od 104 | S t r o n a
pasażera, pochyla się i otwiera je dla mnie. Wygląda gorąco jak cholera, ubrany w czarną koszulkę, opinającą jego ramiona przez materiał. Ma na sobie czarne jeansy i lekką czapkę przykrywającą jego włosy. - Wszystko w porządku? Kiwam głową i zapinam pas. – Dziękuję, że po mnie przyjechałeś. Odkręca głowę i mówi. – Oczywiście. Byłem w okolicy, więc to nie był wielki problem. Nie mogę nic poradzić, ale uśmiecham się złośliwie do niego. – Co robiłeś w tej okolicy? Potrząsa głową i nie naciskam dalej, ponieważ wewnątrz, jestem szczęśliwa, że tutaj jest. Zaczyna być naprawdę zimno i wietrznie na zewnątrz, nawet jeśli chcę udawać, że tak nie było. Dopiero zaczęło padać, więc jeśli dotarłabym do miejsca mojego i Nate'a, wtedy byłabym cała mokra. Dodatkowo, zimny i mokry bieg do domu, nie byłby zabawny. - Gdzie jedziemy? – pytam. - Do mojego domu. Może być? - Tak. – Jego dom jest idealny i wiem, że potrafi oczyścić moje myśli. Bain i ja nie mówimy za dużo w drodze. On zna nasz układ i najwyraźniej oboje potrzebujemy rozproszenia uwagi. Ale w dole żołądka, czuję jak przesuwamy te granice. Tak, znamy zasady. Które szczerze mówiąc, gdy jestem blisko Baina, chciałabym złamać, ale niestety... Mam. Przeszłość mnie dyma. Według zasad, powinien zabrać mnie i porządnie wypieprzyć, ale wyczuwam coś innego. Ukrywa coś przede mną i dlatego był blisko mojego domu. Zatrzymujemy się pod jego domem i parkuje w garażu. Następnie zmierzamy do środka i otacza mnie ciepło. Niemal drżę, gdy ciało zaczyna się ogrzewać. - Wciąż ci zimno? – pyta, otaczając mnie ramionami. 105 | S t r o n a
Patrząc w jego oczy, widzę szczerą troskę wyrytą na jego twarzy. – Teraz lepiej, dziękuję. - Dobrze. Proszę, czy mogłabyś nie biegać ponownie, gdy jest tak okropnie na dworze? Kiwam głową i idę za Bainem, który prowadzi nas na kanapę. Siadamy naprzeciwko siebie. Chowa twarz w dłonie, i już wiem, że coś go naprawdę trapi. - O co chodzi? – pytam. - Znaleźli nowe dowody w sprawie Kinsey. - Dowody? - Tak. - Co to w ogóle znaczy? – pytam zdezorientowana. - W jej samochodzie były odciski palców, które do nikogo nie pasowały. - Dlaczego dowiadujesz się o tym dopiero teraz? - Nie wiem. Ale od początku miałem złe przeczucie co do tego śledczego i mój tata kontaktował się niedawno z FBI. Najwidoczniej, wiedział o tym przez cały czas, a kiedy nic do siebie nie pasowało, odpuścił. - Dlaczego FBI jest w to zamieszane? - Wiesz, nie jestem pewien. Ale jestem im wdzięczny. - Czy to oznacza, że ona nie...? – przerywam, nie jestem pewna, czy powinnam wymawiać te słowa na głos. - To oznacza, że tego dnia ktoś jeszcze prowadził jej samochód. Odkryli to przy sygnalizacji świetlnej. 106 | S t r o n a
- Jezu, jesteś poważny? - Tak powiedzieli mojemu tacie. - Nie mogę sobie wyobrazić, co się dzieje w twojej głowie. - Szczerze mówiąc, chcę o tym teraz zapomnieć. Trzymałem się nadziei przez tydzień, po tym jak zaginęła, myśląc, że wciąż żyje. Dlatego musiałem się z tobą zobaczyć. Przepraszam, jeśli zachowałem się jak kutas. - W porządku. Przeszedłeś przez piekło. Jeśli jestem twoim zapomnieniem, to chcę nim być – odpowiadam, przesuwając się i siadając okrakiem na jego kolanach. Owijam obie ręce z tyłu jego włosów i przyciągam jego usta do moich. Obserwuję jak zamyka oczy i oddycha ciężko. Opuszcza otwarte usta, nachylam się jęcząc i całuję go. Daję mu całą siebie. Chcę zabrać trochę jego bólu, który czuje. On dla mnie robi to za każdym razem, gdy jesteśmy razem. Bierze ręce i przesuwa je pod spód z tyłu mojej bluzki. Jego gorące palce naciskają na moją skórę zanim odsuwa się i zadziera ją nad moją głowę. Następnie zdejmuję stanik i przyglądam się jak jego oczy obserwują moje piersi, zanim ściska jedną i bierze do ust. Naciskam na niego, uwielbiając czuć jego usta i przesuwam biodra po jego erekcji, która uciska spodnie. Sięgając w dół, rozpina je. Przysuwam się z powrotem i klękam obok niego jak dotyka siebie. Następnie, biorę go całego w usta. Smakuje wyśmienicie; jego kutas jest już bardzo twardy. Poruszając usta w górę i dół jego nabrzmiałego penisa, sprawia, że moja cipka usycha z pożądania. Podnosi mnie, pocierając mocno przez ubranie. Rozdzielając się, wreszcie zatrzymuję się i oboje się rozbieramy. Pomagam mu z jego koszulką, unosząc ją nad jego głowę, a następnie popycham go na kanapę. - Nie mogę się doczekać, by być wewnątrz twojej cipki – mówi, jak siadam na nim okrakiem i wprowadzam jego fiuta we mnie. Tak szybko jak on jest we mnie cały, odchylam się do tyłu, opierając ręce na jego udach i zaczynam się poruszać, 107 | S t r o n a
podnosząc i opuszczając biodra. Bain przytrzymuje moje biodra i przekręca mnie. Z głową pochyloną nad kanapą, przygryza lekko wargi i przymyka oczy. Utrzymuję stałe ruchy i daję się ponieść krzykom. Bain wypełnia mnie, dając mi przyjemność jakiej pragnęłam. - Kurwa – wołam głośno, zaciskając cipkę wokół niego. Jego rozmiar wciąż mnie zaskakuje. Przechylając głowę, koncentruję się na wielkości, którą są dwa ciała połączone w jedno. Nasza skóra stapia się, jak jego kutas pociera mnie energicznie. Moje ciało zaczyna płonąć z przyjemności i potrzeby, uderzam mocno w górę i w dół dając mojemu podnieceniu się uwolnić. Czekam na Baina, by zrobił to samo, ale jego odgłosy nie nadchodzą. Wydaje się być spokojny, w ogóle jak nie on. Wplątując palce w jego włosy, pytam. – Wszystko w porządku? - Tak, dlaczego? - Po prostu... Nie doszedłeś. - Tak, doszedłem, prawie na początku. Nie wiem co robisz mi czy mojemu kutasowi, ale podoba mi się.
108 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł Wpatrując się w Arion pogrążoną we śnie na moim łóżku, prawie czuję się winny nie budząc jej. Sprawdzam zegarek i jest 00:47. Powinienem zabrać ją do domu; wiem jak się poczuje zostając na noc. Ale prawdą jest... Nie chcę, ona sprawia, że wszystko jest o wiele lepsze. Będąc obok niej, moje wszystkie zmartwienia zniknęły. Szczególnie biorąc pod uwagę ranek jaki mieliśmy, kiedy krzątała się wkoło, i sprawiła, że zapomniałem o całym złym gównie. Robi także cholernie dobrą robotę zajmując moje myśli. Miło było porozmawiać z nią o wielu przemyśleniach wirujących wokół mojej głowy. To sprawia, że nie czuję się tak szalony, zdejmuje ten ciężar ze mnie i stara się mnie zrozumieć. Kogoś kto doświadczył tak dużej straty jak ja. Wiem, że strata Kinsey nie jest równoznaczna z stratą miłości twojego życia. Jednakże, utrata jej miała wpływ na rzeczy, gdzie popadłem i straciłem kontakt z osobą, którą kiedyś byłem. Jestem uzależniony od tabletek, moja mama jest na odwyku, a moja rodzina w zasadzie jest rozdarta. Nie jesteśmy tymi ludźmi co kiedyś byliśmy. Arion przekręca się z boku na bok, zwijając się w małą kulkę. Zostawiam pocałunek na jej policzku i wstaję, by się ubrać. Wiem, że muszę zabrać ją do jej domu. Zawdzięczam jej dużo. Szanuję jej życzenia i nie zniszczę tego zaufania. Gdy się ubrałem, pochyliłem się nad nią, przeczesałem jej miękkie, blond włosy z twarzy i pocałowałem ją w usta. – Obudź się, śpiochu. Musimy się zbierać. Nie odpowiedziała mi. Wiem, że jest zmęczona. – Chodź, A. Musimy iść, kochanie. – Słowo "kochanie" wyszło z moich ust zanim zrozumiałem, co powiedziałem. Jezu, co się ze mną dzieje? Żadnych uczuć! Znów nie odpowiedziała i szturcham ją lekko. – Chodź. 109 | S t r o n a
- Nie – marudzi. - Nie, chodźmy – mówię, łaskocząc jej plecy czubkami palców. - Niee, w porządku – odpowiada i zwija się mocniej w kulkę. - Jesteś pewna? – pytam. Kiwa głową i wychodzę do łazienki. To znaczy, co mogę zrobić? Jeśli mówi, że z nią w porządku, to w porządku. Wiem co chciałbym zrobić, rozebrać się do naga i przytulić ją, ale nie mogę. Myślę, że mam tego rodzaju uczucia, ponieważ powiedziała mi nie. Więc zamiast tego, poszedłem na kanapę. Wiem, że mając ją w moim domu na noc, będzie to prawie niemożliwe, że zasnę, więc modlę się o jakąś ciemność. Zanim trafiam na kanapę, sprawdzam, czy wszystko jest pozamykane i patrzę na nią ostatni raz. Jest taka mała, zrelaksowana w moim łóżku. Jest naga po seksie, który wcześniej uprawialiśmy, a te włosy... Zawsze uganiałem się za blondynkami. Wracając do salonu, wyłączam światło i rzucam się na kanapę. Włączając telewizor, pamiętam że zawsze nad ranem jest kicha. Przekręcam się, przykrywając się narzutą z tyłu. W momencie, gdy zamykam oczy, jestem nawiedzany przez obrazy Kinsey i kogoś robiącego jej krzywdę. Otwieram je i gapię się w sufit. Cholera, jestem rozpierdolony. Odciski palców mogą nic nie znaczyć. Jestem pewien, że mogły należeć do jednego z jej przyjaciół, prowadzących jej samochód. Przypominam sobie, żeby myśleć o Arion – ona jest moim rozproszeniem. *** Budząc się, moja ręka jest mocno zaciśnięta na moim fiucie. Boże, to takie dobre uczucie. Gdy pocieram siebie, wyobrażam sobie, że jestem wewnątrz cipki Arion, takiej ciepłej i ciasnej. Mam ścisłą kontrolę nad wszystkim i nagle uświadamiam sobie, że ona tu jest. Co ja, do cholery, robię?
110 | S t r o n a
Odsuwając rękę, przekręcam się na bok, rozglądając się po pokoju. Zegar na ścianie wskazuje 11:18. Siadając, gapię się na moją erekcję, mentalnie błagając, by mi opadł. Jednocześnie idę do mojej sypialni, ale Arion tam nie ma. Nerwowo rozglądam się dookoła. Nie może być daleko, ona nie ma samochodu. Prawdopodobnie pływa, ale basen jest pusty i spokojny. Gorączkowo zaczynam sprawdzać każdy pokój. Nie ma jej tutaj. Kurwa, odeszła. Wracając na kanapę, łapię moją komórkę. Nie dzwoniła, ani nie wysłała wiadomości. Wybieram jej numer i dzwoni kilka razy, następnie włącza się poczta głosowa. Dzwonię ponownie i nie mogę uwierzyć, że ona naprawdę odeszła bez pożegnania czy cokolwiek innego. Cholera, wiedziałem, że powinienem zabrać ją do jej domu ostatniej nocy. Założę się, że kiedy się obudziła, była przerażona albo wkurzona za to, że została na noc. Wysyłam jej wiadomość. Muszę wiedzieć, że nic jej nie jest. Czy dojechałaś spokojnie do domu? To wszystko co wysłałem, i nie chcę brzmieć jak szaleniec, ale także martwię się gdzie jest. Gapiąc się na ekran, zaczynam panikować, mając nadzieję, że jest bezpieczna. Włączam dzbanek do kawy, by rozproszyć się, a następnie biorę kilka tabletek przed pójściem pod prysznic. Zajęty, zajęty, zajęty, utrzymaj myśli zajęte! Powtarzam słowa w myślach, gdy wychodzę spod prysznica i zaczynam się wycierać. Wtedy mój telefon zaczyna dzwonić i natychmiast odbieram. – Arion? - Uhh, nie. Tu porucznik Baker z FBI, czy z Bainem Adamsem? Kurwa! - Uh-huh – narzekam, natychmiast żałując, że odebrałem telefon. - Panie Adams, ma pan chwilę? - Tak. – Mój ton jest posępny, co innego jeszcze powiedzieć? Chcę rzucić słuchawką i powiedzieć spierdalaj, ponieważ nic nie zwróci mi Kinsey z 111 | S t r o n a
powrotem. - Miałem nadzieję, że porozmawiamy o odcisku, który znaleźliśmy w aucie twojej siostry. - Czy to musi być dzisiaj? Jestem trochę zajęty – kłamię. - Przepraszam, że pytam, ale tak, jeśli w jakiś sposób dałoby radę, to byłbym wdzięczny. - Jasne – narzekam. - Dziękuję. Co więcej, czy ty i twoja rodzina, moglibyście nie kontaktować się z detektywem Eldridge? Opowiem ci o szczegółach, gdy pojawisz się tutaj. Zgadzam się i rozłączam, tak jakby w szoku. Co się, do cholery, stało? Nagle mam ochotę się przewietrzyć. Instynktownie wybieram numer Arion, ale nie odpowiada, więc dzwonię do taty. - Bain, wszystko w porządku? - Kurwa, tato, nie wiem. – Mój ton jest podsycony paniką. - Cholera, Bain, co się dzieje? Opierając przedramię o ścianę, stoję tam z głową spoczywającą na nim, dopierając słowa. - Synu, mój samolot zaraz będzie startował, więc muszę wyłączyć telefon. Proszę, mów do mnie, powiedz mi, że wszystko w porządku. – Wzdycham głośno, zostaję silny dla taty. Biorę kilka głębokich oddechów, zanim odpowiadam. – W porządku, po prostu dzwonili z FBI. - Dlaczego dzwonili do ciebie? - Muszą porozmawiać ze mną o dowodach znalezionych w samochodzie Kinsey.
112 | S t r o n a
- Nie musisz iść. Nie, jeśli to cię w taki sposób denerwuje. - Ze mną wszystko w porządku, naprawdę. Ja... po prostu mam chwilę załamania. - Jesteś pewny? - Tak, powiedział również, żebyśmy nie kontaktowali się z Eldridge. - Proszę pana, musi pan wyłączyć telefon. – Słyszę jak mówi kobieta w tle. - Dlaczego tak powiedział? - Nie wiem, zadzwonię do ciebie po tym jak się z nim spotkam. - Bądź silny, synu. Jesteś pewny, że wszystko w porządku? - Jest dobrze. Leć bezpiecznie. - Będę. Zadzwonię, zaraz jak wyląduję. Odkładam słuchawkę i mimo że powiedziałem tacie, że wszystko w porządku, czuję się słaby i chce mi się rzygać. Kurwa, weź się w garść, Bain. Zrobię co w mojej mocy, aby sobie poradzić. Nie takiego mnie Kinsey chciałyby widzieć. Chciała, żebym trzymał głowę wysoko i był silny dla niej. Powinienem się cieszyć, że FBI się w końcu zaangażowało i robią postępy. Wychodząc z domu, ustawiam adres na GPS. Jadąc w korkach, dojeżdżam po godzinie. Budynek jest wysoki, elegancki i czarny. Zostawiam samochód na parkingu i rozważam, by wziąć kilka tabletek, aby uspokoić nerwy. Pieprzyć to; w tym momencie nie mam nic do stracenia. Wchodząc do środka, wypowiadam cichą modlitwę, mając nadzieję, że utrzymam swoje gówno razem. Emocje wirują wokół mnie, gdy udaję się na spotkanie z człowiekiem, który mógłby dać mi wreszcie kilka odpowiedzi.
113 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł k Naprawdę chciałabym mieć numer Anthony’ego. Jestem kłębkiem nerwów czekając na niego i czuję, że nawet nie jestem we właściwym miejscu. Sprawdzam godzinę na telefonie i jest 18.04. Dobra, może przesadzam i jestem wcześniej niż powinnam. Wstaję i wychodzę na zewnątrz na chłodny wieczór. Zaciskam mój płaszcz nieco mocniej wokół siebie. Spoglądam na wszystkich śpieszących się gdzieś ludzi i wtedy… pojawia się on. Dostrzegam go od razu, pomimo wielkiej odległości. Zajmuję mu chwilę zauważenie mnie. Idzie z wielką pewnością siebie, a jego oczy błyszczą w momencie, kiedy mnie dostrzega z drugiego końca placu. Wygląda na zrelaksowanego, gdy podchodzi. – Hej, przepraszam, spóźniłem się na pociąg – mówi obejmując mnie ciepłym, więcej niż przyjaznym uściskiem. Oddaję uścisk, nie spodziewałam się go, ale podobał mi się. Odsuwa się i bardzo skromnie całuje mnie w policzek. – Wyglądasz dzisiaj pięknie. - Dziękuję – odpowiadam z brzuchem pełnym motylków. - Czy sprawdziłaś już? - Tak, ale kolejka jest bardzo długa. - Weźmy coś na wynos i chodźmy do mnie. - Jesteś pewien? – pytam, odrobinę zdenerwowana faktem bycia z nim sam na sam.
114 | S t r o n a
- Tak długo jak nie masz nic przeciwko żeby prowadzić, to tak. - Nie mam nic przeciwko. - Chodźmy – mówi i chwyta moją dłoń, czekając na mnie, aż poprowadzę go w kierunku mojego samochodu. Cholera – mózg – pracuj. Kiedy zmuszam moje stopy i głowę do współpracy, idziemy, a on unosi nasze ręce, aby pocałować moją dłoń. - Dziękuję, że się ze mną umówiłaś. – Tylko się uśmiecham. Mianowicie, co miałabym niby powiedzieć. Facet zapiera mi dech w piersiach, sprawiając, że mówienie będąc wokół niego jest dość trudne.
115 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Po raz czternasty dzisiaj, mój kciuk unosi się nad przyciskiem wyślij, jak po raz kolejny czytam wiadomość do Baina. Ponownie decyduję się go usunąć i wrócić do unoszenia nad przyciskiem zadzwoń. Przysięgam, że robię tak od blisko godziny, co jest kompletnie absurdalne. Przechylając głowę do tyłu, na wezgłowie z kutego żelaza, wpatruję się w sufit. To Bain, zrozumie. Kurwa, nie, on nie. Będzie chciał więcej, on w końcu mnie zrani, zostawiając jak Nate. Rzucam telefon na łóżko i wślizguję się pod kołdrę, gdzie byłam cały dzień. Tak, nazwij mnie żałosną. Mam to w dupie. Własne myśli dręczą mnie bardziej niż jakiekolwiek słowa, które mógłbyś kiedykolwiek wypowiedzieć. Ktoś puka do moich drzwi i widzę jak Aubrey wsuwa głowę. – Hej, nie nienawidzisz mnie, prawda? - Oczywiście, że nie. - Dobrze, przepraszam jeśli wkurzyłam cię wczoraj. Po prostu byłam opiekuńcza. - W porządku, ty zawsze byłaś opiekuńcza wobec mnie. Nie spodziewam się, że teraz się to zmieni. - Masz rację, jestem i zawsze będę. Więc, jeśli naprawdę podoba ci się ten facet, pozwól mi się z nim spotkać. Przewracając się na bok, mrużę na nią oczy. Ona jest poważna? Ale w jej głosie jest prawdziwa troska.
116 | S t r o n a
- Pomyślę o tym. - Pomyśl o tym – powtarza. Kiwam głową. Naprawdę nie mogę jej obiecać, że pozna Baina. Nie po tym, jak wykradłam się z jego domu tego ranka i wzięłam taksówkę jak psychol. Daj mi po prostu znać, że wszystko u ciebie w porządku? Chryste, jest taki słodki. Nie mogę go dłużej ignorować i odpisuję. W porządku. Przepraszam za dzisiejszy ranek. Jesteś w domu? Tak. Nie odpisuje i po dziesięciu minutach słyszę pukanie do drzwi wejściowych. Od razu wiem, że to on. Biegam wokół mojego pokoju, próbując dowiedzieć się, co ze sobą zrobić. Wtedy słyszę jak Aubrey odpowiada i nie tracę więcej czasu. Po chwili dostrzegam go, oboje przestają mówić, a on zbliża się w moim kierunku. Umieszcza ręce po obu stronach mojej twarzy i mówi. – Mówiłaś, że wszystko w porządku. - Tak – odpowiadam, pochylając się do jego dotyku. - Nie, nie jest. Widzę to w twoich oczach i jesteś ubrana w te same ciuchy co wczoraj. Kątem oka, widzę jak Aubrey wymyka się do swojego pokoju. Mrugając na Baina kilka razy, nie jestem pewna co mu odpowiedzieć. - Jest dobrze – mówię wreszcie. - Nie okłamuj mnie. Wyszłaś dziś rano i nie byłem w stanie trzymać się z dala cały dzień. Musiałem cię zobaczyć. Odwracam się od niego, zmierzam do mojej sypialni i wspinam się na łóżko. Jest 117 | S t r o n a
tuż za mną, nie pozwalając mi się zwrócić do niego plecami, jak próbuję zakopać się w poduszkę. – Nie wyjdę, aż powiesz mi, co się dzieje. - Ja... Przykro mi, że zostałam na noc ostatniej nocy. - Naprawdę? Ponieważ mnie nie, jedyną rzeczą, przez którą mi przykro, jest to, że nie spałem z tobą na moim ramieniu. To nie ma znaczenia, że spałem na kanapie, bo ty i tak wyszłaś. Przekręcam się twarzą do niego i mogę powiedzieć, że jest śmiertelnie poważny. Jednak, w środku czuję, jakbym zdradzała Nate'a darząc Bain uczuciami. Trzyma mnie mocno, wydając długie westchnienie. Nie mogę uwierzyć, że moje działanie miało na niego taki wpływ. W tym momencie, czuję się okropnie przez to co zrobiłam. Nate odszedł, a Bain... Bain jest tutaj ze mną i wszystko co robiłam, to martwiłam się o siebie, nie dbając, co robiłam jemu. - Masz rację. Nie jest mi przykro. Po prostu się boję. - Nie bój się. To tylko ja, A. Nic nie musi się zmienić między nami, z wyjątkiem tego, że możesz ufać mi trochę bardziej. Nie musisz ode mnie uciekać, możesz do mnie biec. Opuść swoje mury, Arion. Obiecuję, że ich nie złamię. Łzy wypełniają moje oczy na myśl o tym, że naraziłam go na to. Wiem, że jeśli zrobię to ponownie i z kimkolwiek, to chcę żeby to był Bain... ale czy mogę? - Czy możemy po prostu zachowywać się, jakby się to nigdy nie zdarzyło? Uśmiecha się do mnie złośliwie i całuje kącik moich ust, wciąż trzymając mnie mocno przy sobie. – Masz zamiar mnie wpuścić? – Kiwam głową, gryząc dolną wargę. – Jeśli to jest to, czego potrzebujesz, to tak. Zaufaj mi, dobrze? - Dobrze – szepczę, leżąc teraz całkowicie pod nim. – Chcesz mi powiedzieć, co się z tobą dzieje? – pytam, znając go na tyle dobrze, by zobaczyć ból w jego oczach. Wzdycha głośno, opierając głowę na mojej piersi i trzyma mnie mocniej niż 118 | S t r o n a
kiedykolwiek. – No dalej, Bain, jeśli chcesz, żebym ja cię wpuściła, musisz zrobić to samo. - Spotkałem się dzisiaj z FBI. - W sprawie twojej siostry? - Uh-huh. - Co powiedzieli? - Nie sądzą, żeby popełniła samobójstwo. - Mój Boże, jesteś, kurwa, poważny? Dlaczego? - Dowód, który znaleźli w jej samochodzie, zniknął. Ktoś włamał się do systemu komputerowego i usunął go. Nie są w stanie znaleźć również wydruku. - Kurwa, Bain, jak to się stało? - Ten nic nie wart detektyw to zrobił, wiem to. Teraz jest przesłuchiwany, ponieważ było tyle niedociągnięć od czasu przejęcia tej sprawy przez FBI. - Jezu, przykro mi. Przepraszam, że mnie nie było, by przejść przez to z tobą. - Jest dobrze, moje myśli były dzisiaj jednym wielkim bałaganem, ale jesteś tutaj teraz. Po prostu nie wiem, co myśleć – w co wierzyć. Przez tak długi czas, byłem przekonany, że ona tego nie zrobiła – nie mogła. Nie miałem wyboru, ale uwierzyłem, że to zrobiła, więc pogodziłem się z tym, w pewnym sensie. To znaczy, jaki mam inny wybór? Teraz, to tak jakbym dostał w brzuch, i jestem z powrotem w punkcie wyjścia. - Nie sądzę, że można wyprzedzić wypadki. Po prostu żyj chwilą , tu i teraz. - Ale Arion, ktoś ją chciał zabić i wciąż tam jest. To mnie doprowadza do szału, jak cholera.
119 | S t r o n a
Naprawdę nie wiem co powiedzieć, lub jak zrobić, by jakoś było lepiej, więc robię to co powiedziałam mu, że chciałam. Otwieram się i próbuję nawiązać kontakt. – Kiedy straciłam Nate'a, również przeszłam przez długi okres wyparcia. To było, jakby mój umysł powtarzał, nie ma mowy, nie ma mowy, nie ma mowy, że on naprawdę odszedł. Zwłaszcza, ze był MIA8 i to dawało mi nadzieję. Ale w końcu odzyskałam część jego ciała. To nie to samo co śmierć Kinsey, ale mają pewne podobieństwa. Potem, gdy przyszła wiadomość, że go znaleźli... – dławię się, gdy wracam do tego dnia. Pamiętam gdzie siedziałam w domu jego rodziców, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wyobrażam sobie Barb jak pada na kolana i jak Jeff ją po prostu trzyma. Bain pociera moje plecy. Jezu, nikomu nie opowiadałam o tym wydarzeniu. Więc kontynuuję, ponieważ muszę to dokończyć i wpuścić go do swego świata. – Wiedziałam, że bez względu na to jak bardzo bolało usłyszeć wieści, on odszedł i odszedł naprawdę. Musiałam to uznać. Wiem, że to nie jest dokładnie tak samo, jak odejście Kinsey, ale w pewien sposób… jest. Oboje odeszli, jasne i proste. – Łzy spływają z kącików moich oczy, gdy mówię. – Wiem, że nic nam ich nie zwróci. Moglibyśmy tu tkwić w bólu, ale oni nigdy nie będą cierpieć ponownie. I jednej rzeczy w tym wszystkim możesz być pewny, że nie podjęła decyzji, by odebrać sobie życie. FBI znajdzie tego, kto to zrobił, są do tego przeszkoleni. Oboje leżymy w ciszy, nie mówiąc ani słowa. Zadowolenie z słuchania wzajemnego oddychania jest takie kojące. Minęło dużo czasu, odkąd czułam ten spokój – bezpieczeństwo – i to z łatwością. Moja koszulka jest wilgotna od jego łez i oddychania. Mam nadzieję, że moje słowa pomogły złagodzić choć trochę bólu, który Bain doświadcza. W tym krótkim okresie czasu, poznałam go i wiem, że jest kimś wyjątkowym i kimś, kto powinien być w moim życiu, niezależnie od powodu. *** Dzwonił Jeff i powiedział, że Zeus nie czuje się dobrze. Żołądek ściskał mi się ze strachu, że coś jest nie tak z moim chłopczykiem. Parkując pod znajomym domem, wyskakuję na zewnątrz i idę, zauważając, że Zeus nie wita mnie w drzwiach lub oknie.
8
Zaginiony w akcji
120 | S t r o n a
Widzę w środku Jeffa, który mi macha. – Hej, dzieciaku – mówi, obejmując mnie w uścisku. - Hej, gdzie on jest? W porządku z nim? - Z nim wszystko w porządku. Jest na zewnątrz. Oboje idziemy do tylnych drzwi, gdzie Zeus wałęsa się po podwórku, z podkulonym ogonem i klapniętymi uszami. Otwieram okno i gwiżdżę, przywołując go do mnie. Jego uszy zadzierają się do góry i biegnie do mnie. - Hej kolego, jak się masz? – pytam, drapiąc go za uszami. Pochyla się do mojego dotyku i prowadzę go do środka. Jak zwykle siadam na podłodze. – Przynieś swoją piłkę – mówię do Zeusa. Odchodzi i wraca z nią ostrożnie, zwisającą z jego ust. Następnie rzuca ją koło mnie i pytam Jeffa. – Jak długo zachowuje się w taki sposób? - Od kilku dni. - Czy je normalnie? - Tak, wszystko wydaje się być normalne, tylko fakt, że jest trochę słaby. - Myślisz, że coś złapał? Jeff przechyla głowę, zastanawiając się nad moim pytaniem. – Nie, nie sądzę. - Czy myślisz, ze powinnam zabrać go do weterynarza? - Szczerze mówiąc, nie wiem czy to jest potrzebne. Wydaje się być normalny, poza jego zachowaniem. Głośno wzdycham i pamiętam, kiedy z Natem wzięliśmy tego małego faceta. Cóż, już nie jest taki mały, ale dla mnie zawsze będzie małym, żywym szczeniakiem, którego wybraliśmy, kiedy skończyliśmy szkołę średnią. – Poczujesz się lepiej, 121 | S t r o n a
kumplu, tylko daj temu trochę czasu – mówię mu. - Jak się czujesz? – pyta Jeff. - W porządku, dzięki, że pytasz. - Dobrze wyglądasz, szczęśliwsza. - Jestem. Skupiłam się, by przyjmować każdy nadchodzący dzień. Nie mając oczekiwań na to bądź jaki rezultat będzie. Spotkałam również przyjaciela, który przechodzi przez podobną sytuację i jesteśmy wsparciem dla siebie nawzajem. Mam nadzieję, że nie przekroczyłam żadnej granicy, rozmawiając z Jeffem o Baine. - Dobrze to słyszeć. Czy ona również straciła kogoś bliskiego? - Uchhh...Właściwie to on. I stracił siostrę, ale sytuacje są poniekąd takie same. Znajdował się w takiej sytuacji przez kilka tygodni, nie wiedząc czy żyje, czy nie, podobnie jak my. Kiwa głową powoli, przetwarzając słowa. Nie chcę rozczarować albo zranić Jeffa. To ostatnia rzecz, jaką chcę zrobić. - Arion, chcę żebyś wiedziała, że Barb i ja, postrzegamy cię jako naszą córkę, więc twoje szczęście jest bardzo ważne dla nas. Może pewnego dnia w przyszłości, moglibyśmy poznać faceta, który spowodował uśmiech na twojej twarzy. Uśmiecham się wstając z podłogi i przytulam go. – Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. Nazywa się Bain i myślę, że polubiłbyś go. - Jestem pewny, że chcielibyśmy. Słuchaj, muszę uciekać na spotkanie. Zostałabyś z Zeusem na trochę? - Chciałabym, ale też muszę iść. Przyznaj, że jest cudowny pomijając jego dyscyplinę. Odezwę się później żeby sprawdzić co z nim. 122 | S t r o n a
- Absolutnie. Jak ruszam od Jeffa i Barb, czuję się, jakbym przekazywała wiadomość ojcu, że umawiam się z kimś i on zaakceptował to. Wiem, że Jeff oczywiście nie jest moim ojcem, jednak ja zawsze patrzyłam na niego w takim sensie i cenię sobie jego opinię. Sprawdzając zegarek, zauważam, że nie ma za dużo czasu, by się przygotować przed meczem koszykówki z Bainem. To powinno być dobra odmiana dla nas obojga. Zdobyłam bilety z pracy, co nigdy się nie zdarza, i o dziwo, wyglądał na podekscytowanego. Na początku martwiłam się go zapytać i myślałam, że na pewno powie nie. Telefon dzwoni przed domem i odbieram go. - Hej, dziewczyno – mówi Aubrey. - Co słychać? – pytam, biorąc pod uwagę, że dopiero co widziałam ją, kiedy zatrzymała się dzisiaj u mnie w pracy. - Totalnie zapomniałam zapytać się, czy chciałabyś pójść ze mną na siłownię. - Totalnie bym chciała, ale idziemy z Bainem na mecz Kniksów. Mogę iść z tobą jutro wieczorem. - Ok, brzmi dobrze. Bawcie się dobrze wieczorem, ja uciekam. - Dzięki, też się baw dobrze. Odkładam słuchawkę jak parkuję samochód przed mieszkaniem. Pokonuję drogę do środka, zdając sobie sprawę, że nie zauważyłam wiadomości od Baina. Mogę przyjść wcześniej i cię wypieprzyć? Nic na to nie poradzę, ale śmieje się na głos, otwierając drzwi wejściowe. Naprawdę musisz się pytać? Nie chciałem zakładać. Jestem w drodze. 123 | S t r o n a
Zdajesz sobie sprawę, że mecz zaczyna się o 7:00 Nie potrzebuję tak długo. Jakiego rodzaju zwierzęciem myślisz, że jestem? Uhhhh, takiego rodzaju, który dużo pieprzy i pieprzy. W porządku, wystarczy słowa na P. Rusz dupę, bądź naga i gotowa na mnie. Zgadzam się i zaczynam zdzierać moje ciuchy z Starbucks'a i wchodzę do zaparowanego, gorącego prysznica. Woda jest niebiańska. Skłaniam się, by tu zostać, aby Bain mnie znalazł, gdy przyjdzie. Ale nie pamiętam, czy zostawiłam drzwi otwarte czy nie. Więc zamiast tego, szybko się myję, golę, płuczę i wychodzę. Gdy nakładam na ciało balsam, jestem zaskoczona postacią stojącą w progu. To Bain, gapi się na mnie z gorącym spojrzeniem. - Hej – szepczę. - Musisz zamykać drzwi na klucz – odpowiada. - Zostawiłam otwarte dla ciebie. - Doceniam to, ale ważne jest twoje bezpieczeństwo. Teraz chodź tu i daj mi posmakować te niesamowite usta.
124 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Słuchając mojego polecenia, podchodzi do mnie całkowicie naga. Charakterystyczny uśmieszek Arion jest przyklejony do jej twarzy i nie mogę się powstrzymać, przyciskając ją do drzwi. Biorąc jej twarz w jedną z moich rąk, pochylam się i całuję ją. Jezu, jej usta są jak niebo. Wolną ręką przesuwam w dół jej ciała, zauważając jak każdy kawałek jej ciała doskonale pasuje do mojej dłoni. Odsuwając usta, oddycham w nią i patrzę jej w oczy. Ten kuszący wygląd, który doprowadza mnie do szaleństwa, miesza się z jej zapachem – to wszystko mnie odurza. Pachnie tak słodko, mimo to robi aluzję do czegoś, czego nie mogę sprecyzować. Całuję ją ponownie, wyznaczając ślad pocałunków wzdłuż jej szyi i klatki piersiowej. Jęczy i zaskakuje mnie, gdy łapie mojego kutasa przez spodnie. Naciskam na nią, przyciskając się do jej ręki, tak jak do jej cipki. Rozdzielając się, szarpie się z moimi spodniami, ale zatrzymuję ją. – Chcę cię pieprzyć i nie mogę obiecać, że zdążymy na mecz. - To jest warte ryzyka. Chichoczę z jej bezwstydności. Powinienem zgadnąć, że nie będzie miała problemu z opuszczeniem meczu koszykówki, aby się pieprzyć. Nie mogę oderwać od niej oczu, wzruszając ramionami ściągam w dół spodnie, które plączą się przy kostkach. Jak stawia kroki w moim kierunku, sięgam w dół i dotykam jej idealnej, małej cipki. Nie ma żadnego miejsca z włosami i w momencie, gdy moje palce poruszają się pomiędzy jej miękkimi fałdkami, mój kutas cierpi. - Mhh, jesteś mokra. Chcesz, żebym cię pieprzył, prawda? - Boże, tak – mówi, opierając ręce na mojej szyi. Z taką odpowiedzią, zatapiam 125 | S t r o n a
się w środku jej ciasnej cipki, przyciskając kutasa, tyle że potrafię się dostosować. Nasze ciała dopasowują się doskonale. Jej serce pulsuje pod moim uciskiem, mój rozmiar prawie wypełnia ją całkowicie. Podnoszę ją i dyszy. – Owiń nogi wokół mnie – rozkazuję. Dziś wieczorem się nie powstrzymuję. Taki jestem, kiedy chodzi o seks. Ostatnio, pigułki postawiły mnie w nieco gorszej sytuacji. Ale teraz, jestem w mojej strefie, dokładnie tam, gdzie muszę być. Ponad pół roku miałem do czynienia z niczym tylko bólem i rozpaczą. Ale kiedy jestem z Arion, nie muszę udawać i pozwalam wszystkiemu odejść. Boże, uwielbiam to. Przyjemność wzrasta we mnie. Spokojnie, mocno uderzam ją jak trzyma się mnie kurczowo z wilgotną namiętnością. Pokój jest cichy z wyjątkiem jej odgłosów i naszej skóry klapiącej naprzeciw siebie. – Twoja współlokatorka jest tutaj? – pytam, zatrzymując się tylko na krótką chwilę, by spróbować zagłuszyć hałas, ponieważ muszę pieprzyć ją mocniej. - Nie. Zwiększając tempo, nie okazuję litości i mocno w nią wchodzę. Bez Aubrey tutaj, nie ma powodu, by być cicho. Arion nie skarży się, przyciska plecy do ściany, a ja dosłownie ją miażdżę. Jest w swojej strefie i jest to najbardziej seksowna rzecz jaką kiedykolwiek widziałem. Zaspakajam się i cieszę mając ją zupełnie sam. Wracając myślami, przypominam sobie, że zastanawiałem się kiedy będzie nasz ostatni raz. Nie jestem typem faceta, który puszcza się na prawo i lewo; Po prostu nie. Nigdy nie zacząłem związku w ten sposób, jeśli można tak nazwać to co robimy – związek. Cokolwiek to jest, mogę bez wątpienia powiedzieć, że jestem w stu procentach gotowy do podjęcia następnego kroku z tą dziewczyną, pozwalając jej otworzyć się na mnie, i budując jej zaufanie. Jej ciało napina się i mogę powiedzieć, że prawie dochodzi. Utrzymuję moje spojrzenie na niej. Obserwuję jej szyję jak lśni od potu, ciche jęki wydobywają się od niej, gdy ściska mocno palce na moich włosach. Nasze oczy zostają połączone, aż do momentu, dopóki rozkosz zawładnęła i rzeczywistość rozmywa wszystko. Jej ciało trzęsie się i drży w moim uścisku. – 126 | S t r o n a
Tak, Bain, pieprz mnie, spraw, bym doszła. Łapiąc mnie za rękę, umieszczam ją z tyłu jej karku, gdy jej słowa zanikają w głośniejsze jęki. Pozwala nogom opaść i stawia je na ziemi. Bez wahania, doprowadzam ją na krawędź, dochodzi mocno i szybko. Obserwuję ją, a to sprawia, że mój fiut eksploduje. Moje uwolnienie jest tak intensywne, że przyjemność wystrzela z tyłu mojej głowy. Ale nie mogę zamknąć oczu; z Arion nigdy nie mogę. Wpatruję się jak dyszy, podczas gdy pompuję do jej środka, a to jest tak cholernie podniecające. Z kilkoma kosmykami jej blond loków wokół twarzy, odgarniam je i zwalniam moje ruchy. - Czy masz pojęcie jak kurewsko gorąca jesteś? Nagle, staje się nieśmiała. Nie jestem pewny dlaczego, ale odwraca głowę. - Nie musisz mi pochlebiać, Bain; masz już mnie, tam gdzie chcesz mieć. - Nie próbuję ci pochlebiać. Mówię prawdę. - Cóż, jesteś też słodki. Więc, idziemy na ten mecz, czy zamierzamy się pieprzyć? - Dopiero co cię wypieprzyłem – odpowiadam, poruszając się w niej. – Ale jestem gotowy na więcej. Patrzy na mnie, skomląc nieznacznie. Mogę powiedzieć jak bardzo uwielbia takie uczucie. – Chcesz iść? – pyta mnie. - Chcę robić to, co ty chcesz. - Chodźmy, możemy pieprzyć się w każdej chwili. Nic na to nie poradzę, ale śmieję się głośno. – Jadę z dziewczyną, która sama nie wychodzi na randki. Wierzę, że to jedna z nich. - Nieważne, Bain, to nie jest randka. Wiesz, że chcesz iść, tak samo jak ja chcę 127 | S t r o n a
oglądać wszystkich tych spoconych biegających w koło mężczyzn. Dodatkowo, nigdy nie siedziałam na courtside9. Powinno być zabawnie. - Nie mówiłaś mi, że mamy miejsca na courtside – odpowiadam i wreszcie wysuwam się z niej. - Przysięgam, że tak. - Uwierz mi, zapamiętałbym to. - Jeszcze jeden powód, by iść, prawda? Nagle staję się nerwowy jak ponownie się ubieram i siadam z powrotem na jej łóżku. Będąc tak blisko gry i wszystkiego, jestem skłonny spotkać kogoś przypadkiem. – Bain, zamierzasz mi odpowiedzieć? - Przepraszam, nie słyszałem cię. - Po prostu powiedziałam, że daje nam to jeszcze jeden powód, by iść, no wiesz, z takimi miejscami jak te. - Taa – mówię i kiwam głową. Patrzy na mnie pytająco i znika w szafie. Odchylam się do tyłu próbując kontrolować oddech, a jest to nieobliczalne – trochę poza kontrolą. Najgorsze jest to, że nie zabrałem dziś ze sobą żadnych tabletek. Chcę przerwać te głupie rzeczy. Sprawiają, że staję się innym człowiekiem – muszę to zatrzymać. Arion napędza mnie, by to zrobić, ale w takich momentach, kiedy czuję się nerwowy, nie jestem pewien, jak sobie radzić lub co się dzieje. Nienawidzę tego, że stałem się taki od nich uzależniony. - Jak to wygląda? – pyta, stając przede mną w parze obcisłych, białych rurek, luźnej, złotej koszulce, i dopasowanych obcasach. - Wygląda cholernie gorąco.
9
Miejsce graniczące z boiskiem
128 | S t r o n a
- Cieszę się, że zatwierdzasz. No to chodźmy. Wzdycham ciężko i mocno trzymam jej rękę w samochodzie podczas drogi. Skupiam się na jeździe, ale wiem, że ona może wyczuć jak cichy jestem. - Chcesz porozmawiać o tym co cię dręczy? – pyta. Kręcę głową i od razu czuję się jak cipa. Poprosiłem ją, żeby się otworzyła, a kiedy mnie pyta... Nie mogę. - No dalej, nie będziemy się dobrze bawić w ten sposób. Jesteś kłębkiem nerwów. Spoglądam na nią przelotnie; siedzi twarzą do mnie, gdy prowadzę. Nie mogę utrzymać na niej długo oczu i odwracam je z powrotem na drogę. - Nie będę niczego przed tobą ukrywać... Chcę, żebyś przede wszystkim to wiedziała. To, co mnie niepokoi, jest częścią tego, kim byłem przed utratą Kinsey. Tylko ty znasz Baina jakim jestem teraz, od jej straty. - Możesz powiedzieć mi wszystko – uspokaja mnie i łapie za rękę. - Wiesz, że grałem w koszykówkę na studiach, prawda? - Tak. - Cóż, mówiło się o tym, że mógłbym być wybrany do pierwszej dziesiątki w tegorocznej selekcji do drużyn. Siedząc na courtside, czuję, że jest bardziej prawdopodobne, że ktoś mnie rozpozna. Czy to łowca, reporter lub trener. Mam na myśli, kto wie? Po prostu nie chcę odpowiadać na pytanie, gdzie byłem i dlaczego opuściłem szkołę, wiesz? To znaczy, ludzie powinni wiedzieć, ale wciąż nie chcę, by interesowali się tym wszystkim. Kiwa głową i okręca kosmyk blond włosów wokół palca. – Nie musisz nic nikomu mówić. - Co mam rzekomo powiedzieć? – pytam ją, nieco zaskoczony, że nie jest zaskoczona wiadomością, o mojej ewentualnej selekcji do NBA. 129 | S t r o n a
- Jeśli ktoś ma jaja, żeby nawet zapytać, w co wątpię żeby miał, to powiedz im, że miałeś sprawy rodzinne do załatwienia i nie wykluczasz NBA. Nic nie poradzę, ale śmieję się w głos. – Co cię tak śmieszy? – pyta. - Ja wykluczyłem NBA. - Czemu, do cholery, chciałbyś to zrobić, Bain? – mówi ostro. Przyglądam się jej. Marszczy brwi i jest śmiertelnie poważna, czekając na moją odpowiedź. – Nie mam ochoty już grać. - Cóż, dostań pierdoloną ochotę. Bain, czy masz jakiekolwiek pojęcie, co tracisz? To jedyna taka okazja w życiu. Mam na myśli, że dosłownie jedna na milion. Nie znałam twojej siostry, ale mogę prawie zapewnić, że byłaby wściekła wiedząc, że pozwalasz zaprzepaścić swoje marzenie. Każdy członek rodziny zgodziłby się ze mną. Proszę, zastanów się nad tym dobrze. Wiem, że tracąc ją, to było straszne, ale w ciągu pięciu lat, chcesz spojrzeć wstecz i wciąż mieszkać z rodzicami w Jersey, czy chcesz żyć swoimi marzeniami? Zabiera rękę z dala ode mnie i tylko kręci głową, krzyżując ramiona na piersi. - Przepraszam – mówię. - Nie przepraszaj mnie, tylko zrób coś z tym. To jest twoje życie i tylko ty masz kontrolę nad swoją przyszłością. Wysiadając z samochodu pozwoliłem jej słowom wybrzmieć. Nie miałem nikogo przez ostatnie miesiące, kto by mnie tak opierdolił i potrzebowałem tego. Ona ma rację, to jest moje życie i mam nad nim kontrolę. Gdy znaleźliśmy się w pobliżu stadionu, zatrzymuję samochód na parkingu i odwracam się do niej, ale ona wychodzi. Chwytam ją za ramię, aby ją zatrzymać i patrzy na mnie. - Dziękuję – mówię, naprawdę jej wdzięczny. Odtwarzam jej słowa w myślach niczym zdarta płyta. W ciągu pięciu lat wciąż chcesz mieszkać w domu z rodzicami, czy chcesz żyć swoimi marzeniami? Wiem, że w głębi serca bardzo 130 | S t r o n a
tego pragnę. Muszę dowiedzieć się, co mam zrobić z moim życiem. Ale ona ma rację; Kinsey byłaby wkurzona na mnie, gdyby mogła zobaczyć mnie teraz. Pochylając się, kładę dłoń na jej policzku, trzymając jej piękną twarz. Pochyla się do mojego dotyku i łączymy nasze usta. Jest taka gorąca jak gapię się na nią, dopasowując nasze usta razem. - Gotowa? – pytam. - Tak. Oboje wychodzimy z samochodu i ubieramy się. Jest zimny wiosenny wieczór. Arion podpala papierosa i zaciąga się mocno w moim uścisku. Zaczyna padać lekka mżawka. - W każdym razie, skąd dziennikarze by cię znali? Chichoczę na jej pytanie. To się nie uda, już mogę powiedzieć. – Mogę później tego żałować mówiąc to, ale nie szukałaś kiedykolwiek czegoś o mnie w Google. - Naprawdę? - Taa, istnieją pewne żenujące wywiady na YouTube'e z mojego pierwszego roku studiów. - I w taki sposób, wiem co robić dziś wieczorem. Ściskam jej tyłek. – Nie! Mam na myśli to. Oboje się śmiejemy, mam ciężki oddech. Aktualnie jestem trochę podekscytowany, że zobaczę mecz. Ostatnio zacząłem tęsknić za koszykówką, a dzięki Arion mam plan, co powiedzieć, jeśli ktoś zapyta gdzie byłem.
131 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł k - Więc, to jest to – mówi Anthony wskazując na swój nowoczesny dom. - Jest wspaniały! Ocean jest po drugiej stronie? - Jest. Wejdźmy do środka, pokażę ci. Wysiadając z samochodu, słyszę trzask fal rozbijających się o brzeg. Ten dźwięk przywraca tak wiele wspomnień. Mimo że nie mieszkam zbyt daleko od wody, nie odwiedzam takich miejsc wystarczająco często. Anthony odblokowuje drewniane drzwi i zaprasza mnie do środka. Na pierwszy rzut oka widzę ogromną ekspansję wody pięknego oceanu i żałuję, że nie mam ze sobą mojego aparatu. Podchodzę do tylnego okna słysząc jak zamyka drzwi. – Chodź, wyjdźmy na zewnątrz – mówi, kładąc nasze jedzenie na stole. Idę w jego ślady i wychodzę na zewnątrz. Muszę zamrugać kilka razy, aby upewnić się, że to co widzę jest prawdziwe. Ocean jest nie więcej niż dwadzieścia metrów dalej. - Lubisz wodę – pyta mnie. - Kocham ją. Kiedy byłam młodsza, mieliśmy zwyczaj spędzania lata z całą rodziną w domu na plaży, ale teraz gdy ja i mój brat dorośliśmy, rzadko kiedy tam jeździmy. - Masz brata. Starszego czy młodszego? Uśmiecham się, patrząc na niego jak trzyma dłonie schowane głęboko w kieszeniach swoich spodni. – Jesteśmy bliźniakami, więc nie ma zbyt wielkiej różnicy wieku. Ale jeżeli go spytasz, odpowie ci, że jest starszy o półtorej minuty. 132 | S t r o n a
- Masz jakieś zdjęcie? - Tak – odpowiadam, przewijając zdjęcia na moim telefonie, ostatecznie zatrzymując się na zdjęciu mnie i Baina razem, kiedy ostatni raz był w domu. - Nie uważam, żebyście byli do siebie zbytnio podobni. Choć, fajne tatuaże. - Jesteś pierwszy, który to mówi, wszyscy inni mówią, że jesteśmy identyczni. Może mógłbyś go poznać, przyjeżdża do domu w przyszłym tygodniu. - Chętnie. Właśnie wtedy, lekka bryza przecięła powietrze, przyprawiając mnie o dreszcze, a Anthony owinął wokół mnie swoje ramiona. Nie jestem pewna co myśleć o zainteresowaniu Anthony’ego. Lubię go i lubię uczucie bycia z nim sam na sam, i bycie blisko niego jak teraz. To nie jest po prostu coś, co kiedykolwiek robiłam z kimś naprawdę obcym. – Czy ktoś kiedykolwiek powiedział ci jaka jesteś piękna? Kręcę głową, spoglądając na niego kątem oka. – Cóż, powinni, bo naprawdę jesteś piękna. Odsuwając się, patrzę na niego, aby upewnić się, że jest szczery. – Co się stało? – pyta nagle. - Nic, tylko… Robisz tak z wieloma swoimi studentkami? - Nie! – mówi stanowczo ze zmarszczonym czołem i z wyrazem twarzy, którego nie mogę odczytać. – Powiedziałem ci, że jeżeli cię nie poznam, zawsze będę tego żałować. Jest coś wyjątkowego w tobie. Proszę nie myśl, że robię tak z kimś innym.
133 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Postanowiłam, że jeśli upiję Baina, mógłby poczuć się lepiej i łatwiej będzie radził sobie z meczem. Rzecz w tym, że ten mężczyzna potrafi sobie poradzić z alkoholem. Wypił trzy piwa i shota Pateón, a jedyna różnica to – jest napalony. Chciałabym powiedzieć, że to było dobre postanowienie, jakkolwiek; to jest takie nie podobne, by widzieć go takiego. Jeśli wcześniej myślałam, że był napalony, to jest to zupełnie nowy poziom podniecenia. Przez pierwsze dwa kwartały gry, to było nic, tylko nieprzyzwoite szeptanie do mojego ucha. Jak cheerlearki opuściły parkiet prosto do szatni, podszedł starszy pan i oparł rękę na ramieniu Baina. Bain spojrzał na niego i natychmiast wstał, uściskawszy go. - Jasna cholera, co słychać, Trenerze? – pyta. - Dobrze, dobrze. Myślę, że lepiej zapytam, co u ciebie słychać? - U mnie w porządku. - Co u rodziców? - U Taty dobrze, a mama jest przeniesiona tam. - To świetna wiadomość. To zajmie trochę więcej czasu, jestem tego pewien. I kim jest ta młoda dama? – pyta, spoglądając na mnie. - To jest moja dobra przyjaciółka, Arion – odpowiada. - Arion, miło mi cię poznać. Nazywam się James Lawrence. Uczyłem Baina w liceum. - Cała przyjemność po mojej stronie, proszę pana. 134 | S t r o n a
- Dziękuję, ale proszę, mów mi Trenerze. - Dobrze, Trenerze – odpowiadam, patrząc w jego ciepłe, brązowe oczy. - Wiesz, Arion, lepiej zacznij karmić tego chłopca. Wkrótce zbliża się selekcja i nie mogę go puścić, gdy tak wygląda. - Zabawne, że o tym mówisz. Właśnie o tym rozmawialiśmy. Bain piorunuje mnie wzrokiem, a ja od razu wiem, że nie chce bym ciągnęła ten temat dalej. Szanuję jego życzenie – na razie. - Słyszałeś wiadomości o Connor’e? – pyta. Bain kręci głową. - Zerwał ACL10, MCL11 i łąkotkę. Wierzę, że zaplanowali mu operację w tym tygodniu. Będzie rehabilitowany i spróbuje selekcji w przyszłym roku. Bain tylko kiwa głową i James obserwuje go, odczytując jego minę. – Czy wiesz co to znaczy dla ciebie, synu? - Trenerze, ja nie wiem czy... Przerywa mu i unosi rękę. – Bain, znam cię od czternastego roku życia i wiem, że nie ma sposobu na świecie, byś był skłonny zaprzepaścić swoje marzenia o NBA, tym bardziej szansy na bycie na wysokim poziomie. Gracze wracają na boisko i Trener mówi. – Zadzwoń do mnie w tym tygodniu, zjemy lunch. Chcę wiedzieć, co się dzieje w twojej głowie, synu. Czy przynajmniej tyle możesz dla mnie zrobić? - Obiecuję, że to zrobi – mówię bez zastanowienia i natychmiast żałuję, to nie moja sprawa, by postawić Baina w takiej sytuacji. Ale James nie wygląda na 10 11
Zerwanie więzadła krzyżowego przedniego Więzadło poboczne piszczelowe
135 | S t r o n a
faceta, który pozwoli Bain'owi zrezygnować z koszykówki i wiem, że potrzebuje kogoś takiego jak on. - To była przyjemność, Arion – mówi. – Bain, ufam, że zadzwonisz do mnie. Kiwa głową i obserwujemy jak James odchodzi. Opieram się o ramiona Baina obejmując go moimi, czując się winna, otwierając usta. Patrzy w dół na mnie i całuje czubek mojej głowy. W środku czuję się źle, wiem że to nie moja sprawa, by mówić James'owi, że Bain do niego zadzwoni. Jednak mogę powiedzieć, że troszczy się o niego i mam nadzieję, że może mógłby przemówić mu do rozsądku. Gra zostaje wznowiona i podaję mu jego piwo. Oglądamy razem, oboje ciesząc się z walki toczonej pomiędzy dwoma rywalami. Jak drużyny przebiegają z jednej strony boiska na drugą, konkretnie jeden facet z przeciwnej drużyny przypomina mi Baina. Niekoniecznie są podobni; obaj po prostu noszą się w ten sam sposób. – Na jakiej pozycji grałeś? – pytam. - Ochrona. Oglądaj numer siedemnaście, jest bardzo podobny do mnie. Uśmiecham się złośliwie do niego jak pokazuje mi kolesia, którego mam oglądać. Całuje mnie, trzymając nasze usta razem i pyta. – Co w tym śmiesznego? - Nic. Nie śmieję się. - Może się nie śmiejesz, ale ten uśmieszek jest na całej twojej twarzy. - Zawsze tam jest, głuptasie. Numer siedemnaście, słyszałam cię i już miałam na niego oko. - Lepiej uważaj, albo nie zdążysz zejść z tego boiska bez ostrego pieprzenia – mówi zdecydowanie do mojego ucha. - Ciii, jestem skupiona. – Udaję, że go ignoruję, obserwując ludzi na boisku. Ale to go wkurza. Kątem oka mogę zauważyć jego oczywiste skrzyżowane ramiona i napięte przedramiona. Jeśli miałabym zgadywać, moje ignorowanie go, sprawia, że jest trochę zazdrosny. 136 | S t r o n a
- Tak, zdecydowanie jak numer siedemnaście... Przerywa mi, szarpiąc z krzesła. Ledwo łapię mój płaszcz, zanim zaczyna pospieszać mnie z dala od boiska. Sądzę, że nie upiłam go wystarczająco, ponieważ jest całkowicie opanowany. Adrenalina wzbiera się we mnie, zastanawiając się, co on zamierza zrobić. Jestem pewna, że zabierze mnie do toalety i dobrze sobie ze mną poradzi. Ale jak mijamy znak za znakiem, kierując nas do innych łazienek, ignoruje je i udaje się do wyjścia. - Załóż płaszcz – warczy. Natychmiast się słucham, jak rześkie powietrze uderza we mnie jak tona cegieł. Bain zakłada swój płacz, a następnie mocno przyciąga mnie do siebie. Idąc do samochodu, nie wyobrażam sobie, by rozbierać się w taką pogodę. - Lubisz numer siedemnasty, tak? Nic na to nie poradzę, ale chichoczę z jego zachowania. Tylko patrzyłam na faceta, o którym mi powiedział, a teraz wyszedł z niego jaskiniowiec, praktycznie zaciągając mnie do samochodu. – Wiesz, że numer siedemnaście jest głównym rozgrywającym. Czy masz coś przeciwko jeśli dostanę jego koszulkę? To znaczy, skoro nie zamierzasz ponownie grać. Otwiera moje drzwi i odprowadza mnie do samochodu. Intensywność na jego twarzy sprawia, że moja cipka się napina. – Masz szczęście, że jest teraz zimno. - Dlaczego? – pytam zdezorientowana, grając jakbym nie wiedziała co myśli. - Ponieważ chciałbym pieprzyć cię na wszystkie możliwe sposoby w moim samochodzie. - I myślisz, że miałabym coś przeciwko? Kręci głową, opuszczając parking w pośpiechu. Gdy odjeżdżamy, myślę, że skręci w prawo z powrotem do New Jersey, ale 137 | S t r o n a
zamiast tego jedzie w lewo i kieruje się do miasta. Mijamy kilka bloków, aż zatrzymuje się przed The New Yorker, luksusowym hotelem, a gorący kamerdyner otwiera mi drzwi. Patrzę na Baina i mruga do mnie, a potem wychodzi z samochodu obchodząc go i sięga po moją dłoń, sprawiając, że kamerdyner czuje się bardzo mały. Gdy nasze ręce łączą się i idziemy bez bagażu, czuję się tak jakby nieuczciwa, ale prawdę mówiąc, Bain pociąga mnie w sposób, w który żaden inny mężczyzny kiedykolwiek. Pozwoliłabym mu pieprzyć mnie na środku tego wspaniałego holu z każdym obserwującym, jeśli by tak zapragnął. Sufit jest złoty i zwisa z niego ogromny, okrągły żyrandol. - Witamy w The New Yorker. Czy chcecie się zameldować? – pyta słodka brunetka. - Tak – odpowiada Bain – ale nie mamy rezerwacji. - Przykro mi, proszę pana, ale przyjmujemy tylko rezerwacje. Mógłbyś spróbować... Przerywa jej. – Nie zapytałaś jaki pokój byśmy chcieli. Chciałbym zarezerwować apartament, proszę. – Następnie wyjmuje czarną kartę American Express i swój dowód. Kobieta mruga kilka razy, a potem odpowiada. – Oczywiście, przepraszam, proszę pana. – Gorączkowo pisze na komputerze z policzkami w kolorze szkarłatu. Bain nie tylko wprawił ją w zakłopotanie, ale zrobił na niej wrażenie, a ja to uwielbiam. Jak śmiała osądzać go i zakładać co chciał? Podczas gdy czekamy, chwyta za moją szyję i szepcze mi do ucha. – Nie zostaniemy na noc, dobrze? Kiwam głową, wdzięczna, że pamięta. Następnie kobieta podaje mu klucz i mówi. – Przepraszam za to nieporozumienie. Jeśli czegoś będziecie potrzebować w trakcie pobytu, proszę nas poinformować. Razem wjeżdżamy na górę, mijając wszystkie piętra, jedno po drugim. Nasz 138 | S t r o n a
pokój jest na końcu korytarza i jak wchodzę, widzę scenerię. Jest wspaniała i nic nie mogę poradzić, ale zatrzymuję się i cieszę tym. Patrząc na miasto, zastanawiam się, by zostać na noc. Mogę wyczuć jak Bain mnie obserwuje, a wtedy dostrzegam jego piękno, znakomite odbicie w oknie, jak pozwala, by jego płaszcz opadł na podłogę, a ciasną koszulkę ściąga przez głowę. Następnie słyszę metal jego paska i głuchy odgłos zrzucanych butów. Hałas połączony z jego odbiciem na ciemnym niebie i światłach miasta, przedstawia wszystko idealnie co robi. Mając go nagiego w ten sposób, zaczynam się rozbierać. Odwracam się do niego, patrząc na jego całkowicie nagie ciało. Uwielbiam jego kutasa i zaczynam się szybciej rozbierać. Szybko radzę sobie z ciuchami, następnie podchodzę do niego, opadając na kolana jak za pierwszym razem, gdy się spotkaliśmy. Biorę rękę i owijam wokół jego wspaniałej długości, trzymając go mocno. Ściskając i przekręcając, zaczynam od nagłego ruchu zanim przesuwam językiem do końca, pochłaniając jego soki, a potem obniżam się całkowicie. Chrząka głośno i popycha biodra w moją stronę, trzymając tył mojej głowy. Nie zatrzymuję się. Tylko kontynuuję pracę, wdzięczna, że nie mam odruchu wymiotnego. Przesuwając rękę, przykrywa moją twarz, trzymając mój policzek. Jego włosy są rozczochrane, jak zawsze. Jasne oczy przeszywają mnie na wskroś, powodując, że poruszam się dużo szybciej. Skomlę w bliskości, bierze drugą rękę i ponownie przytrzymuje tył mojej głowy. To tak jakby nie mógł się mną nacieszyć, musi mieć obie ręce na mnie przez cały czas. Dalej go obserwuję, aż przewraca oczami do tyłu i traci to, uwalniając stłumiony orgazm i dając mi satysfakcję z gęstej warstwy jego pysznego wytrysku w całych moich ustach. Smakuje tak słodko i lekko, jak żaden inny mężczyzna, z którym byłam. – Jezu, przykro mi, piękna. Nie mogłem się powstrzymać. - Dlaczego jest ci przykro? – pytam, wstając na nogi. - Nie chciałem dojść tak... szybko.
139 | S t r o n a
- Nie przepraszaj, o to właśnie chodziło. Chcę żebyś doszedł znowu i znowu. Nie ma tutaj ograniczeń czasowych, tylko my, więc zapomnijmy ten jeden raz o wszystkich zasadach. Nie wiem, czy załapał czy nie, ale to mój sposób na powiedzenie, że chcę, byśmy zostali na noc razem. Chcę być w jego ramionach całą noc, patrząc na ten widok. Chcę zapaść w sen od dźwięku jego bijącego serca i czuć ukojenie od jego dotyku. - Jesteś pewna? – pyta stanowczo. - Tak – odpowiadam, chwytając go za rękę i prowadzę w kierunku łóżka. Idzie, trzymając mnie wokół pasa wolną ręką, i całując moje ramię. W momencie, gdy moje kolana są dociśnięte do łóżka, pcha mnie do przodu. – Przesuń się, seksowna. Słuchając, odwracam głowę na bok, chcąc mieć lepszy widok na jego wytatuowane ciało. Podczas gdy jego silne, muskularne ramię wisi nade mną, zaczyna zostawiać pocałunki na moich ustach, w dół szyi i na plecach, aż wreszcie dociera do mojego tyłka. Następnie z niewielką siłą, podnosi moje ciało w powietrzu. Sprawia, że wyginam się w łuk unosząc kolana, pokazując mu całą siebie. Może mnie brać w jakikolwiek sposób sobie życzy. W tej chwili, chcę mu to umożliwić. Ale Bain jest dżentelmenem i delikatnie rozszerza mnie, więc może tak gładko zatopić się w mojej cipce. Jak nasze ciała łączą się, ja jęczę, a on warczy. Wypełnia mnie grubym penisem i uwielbiam jak wciąż jest na mnie napalony. Jego kutas jest twardy jak skała i usadawiam się wygodnie, umożliwiając mu przesunięcie mnie na materacu. Sięga do moich dłoni i splata nasze palce, rozciągając moje ramiona szeroko, a następnie rozsuwa nogi w podobny sposób. Jestem rozłożona pod nim jak X. Mój oddech jest chrapliwy i nierówny, naprawdę chcąc wszystkiego co jest mi w stanie ochoczo dać dziś wieczorem. Wolnymi z premedytacją ruchami, przyciska i pcha wewnątrz mnie, powodując, że moje ciało płonie od stóp do głów. Każda uncja mnie tego potrzebuje. Wiem, że to nie jest pierwszy raz Baina i uprawialiśmy seks, ale czuję jakbyśmy pierwszy raz byli naprawdę połączeni. Doświadczyłam takiego połączenie tylko z jedną osobą i czuję, że ponownie jest tak żywe. Z głębokimi wdechami, zaczynam 140 | S t r o n a
jęczeć imię Baina. - Kurwa... powiedz to, A – stęka do mojego ucha z ciężkim głosem, wciskając się jeszcze bardziej we mnie. Powtarzam to wielokrotnie, pozwalając jękom namiętności zabrać mnie z dala od tego świata. Nie zwiększa tempa czy porusza się z nagłą potrzebą. Wreszcie puszcza moje ręce i odpycha się od moich pleców. Unoszę się na łokciach, a następnie wychodzi ze mnie, przerzucając mnie i w mgnieniu oka, porusza się z powrotem we mnie. Z oczami mocno zamkniętymi, owijam nogi wokół niego i robię co w mojej mocy, by spotkać się z każdym jego pchnięciem. Jego dźwięki są tak kurewsko podniecające, głębokie i niskie. Nic na to nie poradzę, ale słucham go uważnie i zatracam się w nim w tym momencie. Patrzę na Baina, jest w swoim świecie, oczy zamknięte, czoło zmarszczone i zatracony w nas. - Taka słodka – szepcze, tylko Nate tak zawsze do mnie mówił. Natychmiast jego twarz miga mi przed oczami i nic nie poradzę, ale łapię każdy z osobna pośladek Baina, trzymając je mocno. W chwili, gdy nawiązuję z nim kontakt, trzymając w taki sposób, Nate znika, a przede mną jest tylko Bain, bardziej seksowny niż kiedykolwiek. W tym momencie, zdaję sobie sprawę, że może Bóg zesłał go do mojego życia nie bez powodu. Nigdy nie będę miała Nate'a z powrotem. Wiem to i muszę go puścić. Może Bain jest tym, z którym naprawdę powinnam być? Bain pochyla się, łączy nasze usta, a ja daję mu całą siebie. Przekazuję każdą cząstkę kobiety, którą jestem dla tego wspaniałego mężczyzny. Jak się całujemy i pieprzymy, trzyma mnie mocno, dochodząc we mnie. Na zawołanie, moje ciało dochodzi. Nasze języki miotają się ze sobą, tylko nasilając każde odczucie. Nieustanny wzrost i rozkosz, posypane ekstazą, dają mi najbardziej wyśmienity orgazm jaki kiedykolwiek miałam. W tym samym momencie jego ruchy zwalniają, zaczyna wysuwać się ze mnie, ale zatrzymuję go. Patrzy na mnie zdezorientowany; my nigdy wcześniej nie zostaliśmy złączeni w 141 | S t r o n a
taki sposób. – Jesteś gotowa, aby wyjść? – pyta. Kręcę głową i owijam ramię wokół niego, przytrzymując nasze ciała razem. – Nie, zostańmy. Bain zastanawia się chwilę, a potem patrzy na mnie i mówi. – Arion, ja nie chcę być powodem twojego jakiegokolwiek smutku. Uśmiechając się, całuję go, a następnie przyciągam, by położył jego głowę z powrotem na mnie. – Nie będziesz. - Mam to na myśli. To znaczy, za dużo dla mnie ryzykujesz, zostając razem na noc. - Czy mógłbyś być cicho i cieszyć się tą chwilą? – pytam. Kiwa głową na mojej piersi i delikatnie sunę moimi paznokciami w górę i dół jego pleców. Jego skóra jest taka miękka i ciepła. Mój dotyk powoduje, że jego kutas ponownie twardniej wewnątrz mnie. - Jesteś zwierzęciem – dokuczam mu. - Muszę wykorzystać ten apartament wart pięćset dolarów. Wiem, że mój tata później mnie za to ochrzani, ale warto było.
142 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł Z Arion zwiniętą w moich ramionach, wszystkie moje zmartwienia są stłumione z tyłu głowy. Zegarek na stoliku nocnym wskazuje 10:47 rano. Wiem, że mamy się wymeldować do 11, ale nie mogę jej obudzić. Po prostu nie mogę. Wciąż jestem w szoku, że została ze mną na noc, a w głębi serca boję się, że to wyjście zmieni wszystko. Pomimo iż powiedziała, że nie chciałaby, martwię się, że będzie chciała. Nie spałem od godziny, moje myśli krążyły nad wszystkimi wydarzeniami, które miały ostatnio miejsce. I to wszystko sprowadza się do tego, że muszę podjąć decyzję. Mam prawie dwadzieścia trzy lata i Arion ma rację. Czy chcę patrzeć wstecz i być w NBA, czy wciąż być w tej rutynie? Słyszę teraz Kinsey; byłaby wkurzona na mnie za działanie w ten sposób. Czasami myślę, że po prostu potrzebuję kopniaka w tyłek za przedstawienie spraw z takiej perspektywy i oddać sprawiedliwość Kinsey. Wiem, że nie chcę dłużej żyć w smutku; to jest coś w czym taplałem się, okropne, straszne uczucie, którego ponownie nie chcę doświadczyć. Arion budzi się obok mnie. Oswobadzam mój uścisk z jej ciepłego, idealnego ciała, pozwalając jej się rozciągnąć. Patrzę trochę przestraszony, że w chwili gdy otworzy oczy, może zacząć wariować, ale ten moment nie nadchodzi. Zamiast tego, wdrapuje się na mnie i owija ramiona wokół mnie. – Która jest godzina? – pyta. - Prawie jedenasta – odpowiadam spokojnie, niezmiennym głosem. - Czy wkrótce idziemy? - Uh-huh. - Nie chcę stąd odejść. 143 | S t r o n a
- Czemu? – pytam, jak w końcu na mnie patrzy, jej oczy są czyste jak woda oceanu. - Kocham to miasto, po prostu czuję jakbym była w domu. - Dlaczego tu nie mieszkasz? - Nie wszyscy mają mnóstwo pieniędzy jak ty, Bain. - Nie mam mnóstwa pieniędzy. Moi rodzice mają. - Cóż, mimo wszystko, byłabym daleko od ciebie. - I to jest dla ciebie teraz problem? Kiwa głową i moje serce zaciska się na jej uczucia. Po raz pierwszy odkąd ją znam, czuję, że troszczy się o mnie, a nie jest to tylko zwykłe pieprzenie. Wiedziałem od samego początku, że mnie pragnie, ale nie w taki sposób. Leżąc razem z splątanymi nogami i ramionami owiniętymi wokół naszych nagich ciał, mogę naprawdę powiedzieć, że nigdy nie czułem takiego zadowolenia z kimkolwiek. Koszykówka zawsze była moim priorytetem, ale teraz mogłaby być to Arion. Kręcę głową, by usunąć te myśli. Tylko dlatego, że zostaliśmy razem na noc, nie znaczy, że sprawy wyglądają inaczej i jej komentarz na pewno niczego nie zmieni, lub oznacza to, że chce czegoś więcej, niż tylko przelecieć kumpla. – Muszę siusiu – mówi, siadając. Pościel zsuwa się z jej piersi zanim wstaje i idzie do łazienki kompletnie naga, biała jak kość słoniowa. Mój kutas mrowi, obserwując jej odejście. Jest tak cholernie seksowna. Nienawidzę tego, że zaraz będzie 11. Cholera. Chciałbym ją pieprzyć jak zwierzę, gdybyśmy nie musieli się wymeldować, ale nadszedł czas. Wstając z łóżka, znajduję swoją stertę ciuchów pod rozciągającą się taflą szklanego okna i zaczynam się ubierać. Arion pojawia się i pyta. – Naprawdę musimy iść?
144 | S t r o n a
- Tak, spójrz na godzinę. Po za tym, nie pracujesz dzisiaj? - O kurwa, mam tam być w południe. Nic na to nie poradzę, ale śmieję się z niej jak szarpie się, by się ubrać. - Dlaczego po prostu nie zadzwonisz? - Nie ma mowy, jestem szefem. Po prostu będę trochę spóźniona. Czy myślisz, że mogłabym pracować w tych ciuchach? – pyta. - Kurwa, nie – mówię bez zastanowienia jak patrzy na mnie w obcisłych, białych dżinsach. - Masz rację, chodźmy. Wylatujemy z hotelu i dostajemy samochód od parkingowego. Na szczęście, mamy dobry czas i nie trafiamy w duże natężenie ruchu. Ale to jest Nowy Jork, więc tu nigdy nie jest lekko. Nadrabiam sporo czasu i podwożę Arion w niecałą godzinę. - Zadzwonię do ciebie wieczorem – mówi, pochylając się i całując mnie szybko w usta. Ale nie pozwalam odejść jej tak szybko i trzymam jej twarz, utrzymując nasze usta razem trochę dłużej. Patrzy na mnie z uśmiechem zanim wyskakuje z samochodu i patrzę, dopóki nie jest bezpieczna w środku. Nienawidzę się rozdzielać, ale muszę. Jak tylko jestem w domu, wchodzę i zaskakuje mnie dźwięk telewizora. ESPN robi sprawozdanie z zbliżającej się selekcji. Jak czytam pasek przewijania z boku, to mówią „Conner wypada z gry, czy Adams będzie nowym rozgrywającym?” Siadam z niepokojem, czekając na audycje, by przeszli do mojej historii. Prezenterzy powtarzają kontuzję Connora, a potem dyskutują, czy będę głównym rozgrywającym w selekcji. Jeden z prezenterów mówi o tym, jak to myśli, że nie mam szans i polegnę w selekcji, biorąc pod uwagę, że nie grałem przez ostatnie kilka miesięcy. Drugi ma 145 | S t r o n a
jednak inną opinię, mówiąc ciągle o naturalnym talencie, który posiadam i jak tego nigdy nie stracę. Potem pokazują krótkie fragmenty niektórych z moich najlepszych meczy. Oglądanie siebie na ekranie jest czymś, czego nie widziałem jakiś czas... ekscytuje mnie to. Boże, naprawdę tęsknię za grą. Brakuje mi chłopaków i koleżeństwa, które dzieliliśmy, kiedy graliśmy mecz na wysokim poziomie. Tęsknię za wyciem tłumów i jak moje ciało czuło się na drugi dzień; wykończony i całkowicie usatysfakcjonowany, że rozegrałem to sercem. To było zajebiste. Słucham uważnie, szczęśliwy w środku oglądając siebie, co sprawia, że nadal mi, kurwa, zależy. To zawsze było moim marzeniem, a przez krótki okres czasu, odwróciłem się plecami. Ale myślę, że teraz wiem co muszę zrobić. Gdy dyskusja się kończy, a chłopaki nigdy nie wspomnieli o Kinsey albo dlaczego mnie nie było, myślę, że mogę mieć szansę. Wyciągając telefon, wybieram numer, który obiecałem Arion. James odpowiada od razu. – Zawsze wiedziałem, że nie zrezygnujesz z marzeń. - Nie wybiegaj naprzód. Może zadzwoniłem powiedzieć ci, że nie jestem zainteresowany – odcinam mu się. - Daj spokój, Bain, to jest jedyna okazja w życiu. Ty wiesz, że to jest to, co Kinsey chciałaby dla ciebie. – Słysząc, jak wspomina o niej i jak chciałaby, żebym to zrobił, sprowadza ciężar na moje ciało. Żal natychmiast zastępuje myśli, że mógłbym ponownie grać w kosza. Chociaż to by ją rozczarowało, nie jestem gotowy. Wciąż tyle się dzieje, po prostu nie myślę, że mogę to zrobić teraz. - Bain, jesteś tam? Słyszysz mnie? - Taa... Jestem tutaj. Przepraszam. Słuchaj, mogę zadzwonić później? - Nie, nie ma takiej potrzeby. Widzę cię za godzinę w Jefferson Four-Forty na lunchu. - James, nie sądzę, że mogę się tam dzisiaj dostać. - Możesz i chcesz. Nie gadaj bzdur, synu. Widziałeś wiadomości? 146 | S t r o n a
- Tak, widziałem – narzekam, nienawidząc przemawiania jak do zbuntowanego nastolatka. Zgaduję, że to moja wina, dzwoniąc do niego. – Więc, przyjdziesz? Zgadzam się przyjść, bo to tylko rozmowa i James po prostu stara się pomóc. Zawsze chciał dla mnie, to co najlepsze i może potrafi mi pomóc tylko coś wymyślić. Dodatkowo przez krótką chwilę, obserwując swoją grę, wywołuje to coś wewnątrz mnie. Rozłączam się i kieruję się do toalety, patrzą na mój obojętny wyraz twarzy w lustrze. Instynktownie otwieram szufladę z wszystkimi moimi buteleczkami z tabletkami. Jezu Chryste, jestem cholernym bałaganem. Naprawdę nie mam czasu na takie gówno, ale nie zamierzam przejść przez tę rozmowę trzeźwy. Wiem, że jeśli to zrobię i zgodzę się wrócić do koszykówki, będę musiał poradzić sobie z tym raz na zawsze. Ale będę się tym martwić potem. Kurwa, może mogę przeżyć ten dzień tylko na jednej tabletce, a potem powoli zmniejszy się głód narkotykowy na następnych kilka dni. Otwierając szufladę, biorę Hydro. Sprawdzając godzinę na zegarku, wskakuję po prysznic i przebieram się, nie tracąc ani sekundy, by nie dopuścić do zmiany zdania zanim wsuwam się z powrotem do auta. The Four-Forty jest kawałek drogi od mojego domu, więc piszę do Jamesa i niech wie, że przez ruch uliczny, trochę się spóźnię. Odpisuje, że już zajął nam stolik. Parkując z przodu, biorę drżący oddech i mam nadzieję, że to jest coś, co mogę zrobić. Zaszedłem tak daleko. Wchodząc do środka, widzę z daleka jego włosy pieprz-sól, a następnie jego uśmiech. Wstaje jak zbliżam się i podchodzi przytulić mnie. – Dobrze cię widzieć, synu. - Ciebie również, Trenerze – odpowiadam, gdy podaje mi swój telefon, pokazując mi tekst, który brzmi „Czy uważasz, że można przeprowadzić wywiad z Adamsem?” - Skąd to jest? – pytam jak oboje siadamy. - Yahoo Sports. Stary przyjaciel zobaczył nas na meczu ostatniej nocy jak 147 | S t r o n a
rozmawialiśmy. Kręcę głową i chowam twarz w ręce. To jest nierealne, absolutnie nierealne. - Bain, wiem, że nie czujesz się na siłach, by słuchać dłużej swojego serca, ale nie mogę pozwolić, byś odwrócił się od tego. To jest zbyt duża szansa. - Wiem – odpowiadam patrząc na kolana, dłubiąc przy szorstkiej tkaninie dżinsów. - Słuchaj, chcę tobą pokierować. Nie chcę, żebyś mi płacił lub cokolwiek. Po prostu chcę zobaczyć, jak osiągniesz cel i w końcu widzieć cię szczęśliwego, wiedząc, że brałem w tym udział. - Ale co jeśli nie zdążę, albo jeśli nie jestem już taki sam na boisku? - Będziesz. Znam fakty, synu, prawdziwy talent w twoim wypadku się nie zmienia. Tak, będziesz trochę zardzewiały, ale kilka tygodni treningów i wrócisz do tego co było. - Jeśli zrobimy to, czy będę musiał wrócić do szkoły? - Nie. – Stanowczo odpowiada. – Masz wystarczająco punktów, by otrzymać dyplom. Chłopaki przyłączają się do NBA przez cały czas po kilku latach college'u. - Skąd o mnie tyle wiesz? - Zawsze byłeś moim ulubionym dzieciakiem. Przez lata miałem cię na oku, a później, gdy twoja siostra odeszła, upewniłem się, że opuszczając szkołę, nie będzie to miało wpływu na twój stopień. Zawsze widziałem, że NBA będzie cię chciało, po prostu nie wiedziałem, że oni planują wciągnąć cię na wyżyny. - Nie mogę uwierzyć w to co oni mówią. - Wiem, ale bez Connora, masz szansę. Teraz jest twój czas, Bain.
148 | S t r o n a
- Cholera, okej. Słyszę wszystko co do mnie mówisz, naprawdę. Czuję, że chcę spróbować, ale muszę zobaczyć, jak się czuję na boisku. - Mogę wprowadzić cię do kilku lżejszych meczy. - Kurwa, nie – wypalam. – Nie, jeśli każdy z nich, będzie miał na mnie oko. W każdym razie, jeszcze nie. Na początek znajdźmy czas na trochę ćwiczeń, pozbądźmy się rdzy. - Miałem nadzieję, że to powiesz. Rozmawiałem z Damianem Millani – pamiętasz go, prawda? Cofam się myślami w przeszłość do siedmiu-stóp-wysokiego ex-gwiazdę NBA. – Jak mógłbym go nie pamiętać? Jest legendą. - Jest moim bardzo dobrym przyjacielem. Powiedział, że jeśli jesteśmy zainteresowani, to z przyjemnością pozwoli nam skorzystać z jego prywatnej siłowni. Patrząc się na Jamesa, zwyczajnie go pytam. – Jak to wszystko zorganizowałeś? To znaczy, co jeśli powiedziałbym, nie? - Jestem metodyczny i wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz. Chodź, idziemy. - Co z lunchem? – narzekam. - Prawda. Musisz wrócisz z powrotem do wagi. – James woła kelnera i obaj zamawiamy hamburgery. Następnie spędzamy zbyt dużo czasu wspominając. Przypomina mi dlaczego uwielbiam tak bardzo grę, i James też. Naprawdę ukształtował we mnie gracza, którym jestem dzisiaj. *** Wracając do domu po jednym cholernym dniu ćwiczeń, nie mogę powstrzymać uśmiechu, który jest na mojej twarzy. Od ucha do ucha i nigdy nie czułem się 149 | S t r o n a
lepiej. Cóż, gdyby nie dokuczliwy szum mojego ciała domagającego się pigułek. Ale rzuty z odległości były w dziewięćdziesięciu procentach celne, a wolne były po prostu zajebiste. Mój telefon dzwoni i na ekranie pokazuje się numer prywatny. - Halo – odpowiadam. - Bain, kochanie, wszystko w porządku? – pyta moja mama spanikowanym głosem. - Tak, oczywiście, dlaczego? - To twój tata. Nie mogę się z nim skontaktować. - Proszę cię, mamo, wiesz jak bardzo jest zajęty. Jestem pewien, że jest na spotkaniu czy coś. - Nie wiem, Bain. Mam złe przeczucie. - Porozmawiam z nim wkrótce i powiem mu, by odebrał następnym razem, nawet jak będzie zajęty. Obiecuję, że wszystko jest w porządku. Ma tylko dużo pracy. - Okej, dziękuję, kochanie. Przepraszam, że dzwonię w takiej panice. To jest po prostu... Ja... Nie może się nic stać moim chłopcom. - Nic się nie stanie. Obiecuję, że mamy się dobrze. Jak się masz? - Dobrze, naprawdę dobrze. Zaczynam czuć się sobą. Co u ciebie? Co porabiasz? - Niewiele. Właściwie ćwiczyłem dzisiaj trochę z Trenerem Lawrence. - O mój Boże, skarbie, to świetna wiadomość. Jak było? Jak się z nim skontaktowałeś? - Wpadłem na niego kilka dni temu na meczu Knicks’w. - Naprawdę? Z kim poszedłeś? – pyta zaskoczona. Wiem czemu jej głos jest taki jaki jest. Mimo że była pijana przez ostatnie sześć miesięcy, wiedziała, że 150 | S t r o n a
odsunąłem się i odepchnąłem wszystkich moich znajomych. Powinienem jej powiedzieć o Arion? - Uch, po prostu przyjaciółka. - Bain... Jej głos jest rozwlekły, przypominając mi o sposobie w jaki kiedyś Kinsey i ja wpakowaliśmy się w kłopoty. – To tylko dziewczyna, mamo. - Naprawdę, tylko dziewczyna? - Tak, naprawdę. - Bain, nie byłeś na randce z dziewczyną od miesięcy. Jeśli spędzasz czas z jedną i wracasz teraz do koszykówki, coś się stało. - Czas minął, Renee. – Wreszcie słyszę, jak mówi kobieta w tle. - Muszę iść, kochanie. Powinieneś ją tutaj przywieźć. Chcę spotkać się z tą dziewczyną. - Zobaczymy. Do widzenia, Mamo. Kocham cię. - Kocham cię, synu. Cześć – mówi i rozłączamy się. Nie tylko słyszeć głos mojej mamy, ale słysząc ją w tak dobrym nastroju, sprawia, że dzisiaj jest jeden z lepszych dni, jakie miałem od dłuższego czasu – naprawdę, naprawdę długiego czasu.
151 | S t r o n a
Tłumaczenie: gospodyni574 Korekta: olgkar
ł K - Chcesz jeszcze jeden kieliszek wina? – pyta Anthony. - Starasz się mnie upić? - Nigdy – mówi, podając mi kolejny kieliszek nie czekając na moją odpowiedź. Uśmiecham się złośliwe do niego, popijając smakowitości, które mi serwuje. - Co to jest? - Pink Moscato12. Smakuje ci? - Uwielbiam je. - Dobrze, więc powiedz mi jakie masz plany na przyszłość, po ukończeniu studiów. Wpatruję się w niego z drugiego końca pokoju, rozważając jego pytanie. Jakie są moje plany po ukończeniu studiów? - Naprawdę nie wiem. Jezu, to brzmi strasznie, że nie mam jeszcze planów na życie. - To nie jest straszne, jesteś młoda. Czułem się w ten sam sposób w pewnym momencie, ale odkryłem, że mam talent i mogę się nim dzielić z nowymi fotografami takimi jak ty. Co lubisz w fotografii? - Nie śmiej się, okej?
12
Słodkie różowe wino.
152 | S t r o n a
- Nigdy, rozmawiamy w końcu o twoim życiu. - Sport. Mój brat gra w koszykówkę i kocham robić mu zdjęcia, kiedy gra. Szczerze, to rodzaj sportu nie ma znaczenia, tylko uchwycenie akcji w odpowiednim momencie jest niesamowite. Uwielbiam to.
153 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Starbucks, tu Arion. - Hej, nadal pracujesz. - Uhhh, taa – odpowiadam ostrym tonem. - Starałem się skontaktować z tobą na twoją komórkę. Nagle rozpoznaję głos. Na końcu linii jest Bain i moje wnętrze uspokaja się. Słysząc go, martwiącego się, sprawia, że cały stres tego szalonego dnia rozpływa się. - Przepraszam, ale nie rozpoznałam cię. Strasznie tu głośno. Nie naładowałam telefonu ostatniej nocy, ponieważ ktoś trzymał mnie całą noc. Więc... hmmm... padł. – Kontynuuję licznie pieniędzy w rejestrze i prawie wychodzę z siebie na jego następny komentarz. - Dziś wieczorem też nie będziesz potrzebować swojego telefonu. - Dlaczego? - Zobaczysz. O której godzinie wychodzisz? Patrzę na zegar, jest 20:46. Zamykamy o dziesiątej i już się uspokoiło. – Myślę, że wyjdę około dziewiątej. - Super. Widzimy się wkrótce – odpowiada i rozłącza się. Nieznany podekscytowany ton w jego głosie, to coś, do czego nie jestem przyzwyczajona, ale podoba mi się. Wiedząc, że niedługo zobaczę Baina, kończę wpłatę, 154 | S t r o n a
wdzięczna jak nigdy, że ruch maleje. - Co się stało z uśmiechem? – pyta mnie Sasha, jak wychodzę z biura. - Co masz na myśli? – Patrzę na nią z grymasem na twarzy. – Uśmiechałam się cały dzień. - Haaahhh! – wypala, powodując, że kilku klientów patrzy w naszym kierunku. - Jesteś takim babsztylem. Byliśmy dziś zajęci i byłam zestresowana, okej? W końcu wychodzę odkąd byłam na przerwie 4 godziny temu. - Zrobisz to. – Z powrotem żartuje. – I upewnij się, że utrzymasz ten uśmiech. - Odwal się, babsztylu. – Zrywam mój fartuch żartobliwie i chwytam portfel przed wyjściem. - Co to jest, babsztyl? – pyta jak popycham plecami drzwi, by je otworzyć. Celuję w nią, a ona tylko kiwa głową. Poczuć świeże powietrze jest wspaniale, jakby moje płuca były tego pozbawione cały dzień. Podpalam papierosa, wskakuję do swojego auta, wycofuję się z terenu i pędzę, by zobaczyć Baina. Wiem, że nie powiedział, że może tam być, ale wiem, że będzie. Po prostu taki jest, i faktycznie, jak podjeżdżam pod mój apartament, jest tam. Rozczochrane włosy i jasne oczy promieniały na mnie, gdy opierał się o miejsce parkingowe. Przybiera na twarzy swój charakterystyczny uśmieszek jak zatrzymuję się obok niego. Wypalam papierosa, wkładam kawałek gumy i wysiadam. Mój żołądek jest bałaganem, mieszanka motyli i adrenaliny, więc to coś nowego i innego, niż kiedy byłam z Nate’m. - Musisz rzucić palenie – mówi. Nic nie poradzę, ale śmieję się z niego. - Mówię poważnie, A. 155 | S t r o n a
- Dobra, pomyślę o tym – odpowiadam, spoglądając na niego jak przyciąga mnie do siebie. Nie mogę za długo patrzeć w te oczy, ponieważ szybko trąca nosem moją szyję. – Boże, cudownie pachniesz. - Pachnę jak kawa. Kręcąc głową mówi. – Nie tutaj. – I ponownie trąca nosem moją szyję. Trzymam go mocno, i mimo że wyglądam do dupy, sprawia, że czuję się sexy. – Chodź. Nie denerwuj się, ale musisz się przebrać. - Naprawdę myślisz, że muszę się przebrać, czy mogę zostać po prostu nago? Patrzy w górę jakby zastanawiał się co mówię. – Dobra. Nago. Z silnym uściskiem na moim tyłku, zmierzamy do środka. Aubrey siedzi na kanapie malując paznokcie. Ostatnim razem, gdy tak robiła, to miała więcej lakieru na skórze niż na paznokciach13. - Hej, ludzie – mówi i ledwo na nas patrzy. - Hej, dziewczyno. Idę pod szybki prysznic. Kiwa głową z wystającym językiem, oczywiście w głębokiej koncentracji. Bain i ja zerkamy na siebie, i uśmiechamy się. Wchodzimy do mojego pokoju i zamykam drzwi, obracając się, znajduję go rozciągniętego na łóżku. – W porządku? – pytam jak zaczynam się rozbierać. - Jest dobrze. Jestem zmęczony, ale jest dobrze. - Co dzisiaj robiłeś? – pytam. - Jesteś pewna, że jesteś na to gotowa? - Uhhh, tak. Dlaczego miałabym nie być? 13
Zajebista byłaby z niej manikiurzystka hihi :D
156 | S t r o n a
- Tylko sprawdzam. Pamiętasz Jamesa z meczu ostatniego wieczoru? Spotkałem się z nim na lunch. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, o mnie dającym kolejną szansę moim marzeniom o NBA. Potem zabrał mnie do prywatnej siłowni byłego zawodowca i ćwiczyłem przez większość popołudnia. Myśląc o jego słowach, zastanawiam się dlaczego poszedł do czyjegoś domu poćwiczyć. – Arion, nie masz pojęcia jak świetnie było wrócić na boisko. - Cholera, nie powiedziałeś mi, że grałeś w koszykówkę. - Cóż, a co myślałaś, że robiłem? - Powiedziałeś "ćwiczyłem". - Tak to nazywamy. Siadam obok niego, naga, ledwie ukrywając moje podniecenie. Wyczuwa jak szczęśliwa jestem dla niego i przyciąga mnie do siebie. - Nie wiem jak ci za to podziękować, że popchnęłaś mnie, bym to zrobił. W kółko odtwarzałem w głowie twoje słowa. I wiedziałem, że za każdym razem, gdy je słyszałem, to chciałem to zrobić. Co naprawdę mnie uszczęśliwiało. To była zaległa walka i wiedziałem w chwili, gdy James i ja zaczęliśmy rozmawiać, że zamierzam podążać za marzeniami. Moje usta zderzają się z jego, zatracam się w Bain’e, w tym kim jest, co mamy i co mi daje. Poczucie bezpieczeństwa i wiedza, że pomogłam mu w podążaniu za marzeniami, sprawia, że czuję się dumna. Z jego ręką owiniętą wokół mojego ciała, leżymy razem, ciesząc się sobą. - Jestem z ciebie dumna. - To wszystko dzięki tobie. Dziękuję za zmotywowanie mnie. - Zawsze.
157 | S t r o n a
- Chcesz prysznic? – pyta. - Proszę – odpowiadam, a on podnosi mnie na ręce, zanosząc do łazienki. Stawia mnie na nogi i odkręca wodę. Nie mogę od niego oderwać oczu kiedy się rozbiera. Jest tak wysoki, umięśniony i... mój. Wchodzimy pod ciepłą wodę, pozwalając jej spływać kaskadą w dół naszych ciał. Odchylając głowę do tyłu, moczę moje długie, blond włosy, wiedząc, że obserwuje każdy mój ruch. Z pochyloną głową przygląda mi się uważnie, kropla wody spływa wzdłuż jego nosa aż do ust. Chwyta mnie jak przebiegam rękami przez włosy. Rozdziela moją cipkę, dotykając wnętrza moich już spuchniętych warg, gdy zatacza kółka palcami. Daje mi odpowiednią ilość przyjemności i prawie skaczę z wrażenia. Patrząc na niego, jego oczy dokładnie obserwują to co robi, i bez mówienia, opada na kolana. Robię krok do przodu, by woda nie lała się na niego i opieram mój ciężar o kwadratowe kafelki prysznica. Łapie mnie za tyłek i ssie moją łechtaczkę, wirując delikatnie językiem. Jęczę, poddając się pragnieniu i zamykam oczy. Bain jest bardzo cierpliwy w tym co robi. Przyjemność jest tak cudowna, że od razu chcę dojść, ale walczę z uczuciem, starając się skoncentrować. Zatrzymujemy się w ten sposób, w tej chwili i pozycji, do czasu aż mogę wziąć więcej. Moje odgłosy pokazują mu, co mi robi i odrywam się patrząc na niego jak wciąż wpatruję się w moją płeć. Sięgając po jego rękę, podciągam go do góry. Stoi, a ja sięgam między nas, łapiąc jego twardego kutasa z większą siłą niż mi pokazał. Pocieram się o niego moją wrażliwą cipką, głaszcząc go w tym samym czasie. Bain wydaje najseksowniejsze odgłosy, gdy jest podniecony. Uwielbiam to, że mogę mu to zrobić. Nagle, odpycha moją rękę i przytrzymuje swojego potężnego fiuta, kierując siebie we mnie. Powoli wypełnia mnie, obserwując jak nasze ciała dopasowują się. Biorę ręce do góry i opieram się o jego przedramiona. Odchylając się, trzyma moje biodra i porusza się w delikatnym tempie. Nie szybko czy energicznie – w sam raz.
158 | S t r o n a
Jego rozmiar wprawia mnie w zakłopotanie, tak jak jego wytrzymałość. Przechylając głowę do tyłu, zamykam oczy, odcinając się od świata i wszystkiego innego przy okazji. Moje oddechy są krótkie, ciesząc się rozkoszą. Wtedy, nie wiadomo skąd i bez ostrzeżenia, Bain eksploduje we mnie. Ciepła sperma wypełnia mnie, podążam za jego pchnięciem i moje ciało znajduje własne uwolnienie. Tak silne, że trzęsę się od koniuszków włosów po palce stóp. Pochylając się do Baina, krzyczę w jego skórę. Zaborczo jak zawsze trzyma mnie przy sobie. Ściskam go z powrotem, bo nigdy wcześniej w ten sposób nie doświadczyłam takiego uczucia. *** To było ciężkich kilka dni. Po pierwszym treningu, Bain się rozchorował. Nigdy nie widziałam nikogo z tak ciężką grypą i jestem wdzięczna, że wreszcie czuje się lepiej. Dodatkowo, mamy wieści od FBI, że mają podejrzanego na oku. Tata Baina nie wiedział za dużo, kiedy zadzwonił i nie dopytywałam go. Martwiłam się również o jego uczucia, nie chciałam, aby było gorzej zadając mnóstwo pytań. Wiem, że rozrywało go to od środka, bo nawet we śnie przez ostatnie trzy dni, ciągle sprawdzał swoją komórkę, a po przebudzeniu pytał mnie o jakieś wieści. Jadąc do Nowego Jorku, pytam go. – Więc, jak to jest dołączyć do gry? - To naprawdę gra na wysokim poziomie z najlepszymi miejscowymi chłopakami – mówi, całując moje knykcie, a następnie kładzie nasze splecione ręce z powrotem na swoich kolanach. - Zagrałeś w wielu takich? - Kiedyś, cały czas. Ale ostatnio miałem długą przerwę. - Czy będzie tam dużo ludzi? - Prawdopodobnie. To znaczy, będą tam ludzie, by zobaczyć mecz. A odkąd James kieruje mną, zadzwonił do kilku selekcjonerów. Powiedział, że jest wiele osób, które chcą zobaczyć jak gram. Nie zadaję więcej pytań, bo jestem zdenerwowana nie tylko za Baina, ale i za 159 | S t r o n a
siebie. – Mogę zapalić? – pytam Baina. - No dalej, A, wykonałaś dobrą robotę przez ostatnich kilka dni. Masz tu jeszcze jeden kawałek gumy. Patrzę na niego gniewnie jak mi podaje. – Nie rozumiem, jak możesz się spodziewać, że przestanę palić. - Możesz to zrobić. Zaszłaś już tak daleko. Plus, jesteśmy na miejscu; to powinno trzymać twoje myśli z dala od papierosów. – Bain zatrzymuje się na parkingu i widzę ogrodzenie terenu. Jest tak tłoczno, że nie mogę nawet rozróżnić graczy. - Trzymaj się Jamesa, dobrze? I spróbuj dla mnie nie palić. Kiwam głową, uwielbiając jak kontroluje, bym rzuciła palenie, i wychodzi z samochodu. Bain i ja spotykamy się z przodu, i od razu łapie mnie mocno za rękę jak skanuje tłum, szukając Jamesa, którego nigdzie nie widać. Następnie niespodziewanie staje obok nas. Przytulają się i ściskają sobie ręce, i słyszę jak mówią. – Zaangażowałem cię tylko w jeden mecz. Nie chcę cię pchać do czegokolwiek skoro byłeś chory. - Dla mnie w porządku. - Czujesz się lepiej i nie zwrócisz jedzenia? - Taa, czuję się dobrze. Dzięki za zainteresowanie. - Dobrze, ponieważ jesteś następny i są tam selekcjonerzy z Knicks, Pistons i Nets, więc się nie powstrzymuj. Wiesz jak grać, dzięki czemu możemy otrzymać najlepszą możliwą ofertę. Bain całuje mnie, trzymając przez chwilę moją głowę w rękach. Zatracam się w nim, uwielbiając jak słodki jest podczas choroby, a następnie otwierając oczy, widzę kątem oka kilka migających fleszy i patrzę, że jesteśmy fotografowani. – Przepraszam, A – szepcze.
160 | S t r o n a
- W porządku. Teraz idź komuś skopać tyłek. Jestem podekscytowana, że wreszcie zobaczę cię w akcji. James i ja patrzymy jak odbiega. Wtedy zdejmuje swoje dresy, odsłaniając gorące wytatuowane nogi. Idziemy własnym tempem do małej sekcji siedzeń, gdzie pierwszy rząd jest odkryty i siadamy. – Więc, wy tak na poważnie? – pyta mnie James. Zastanawiam się chwilę nad jego pytaniem, obserwując jak Bain się rozciąga na boisku. Nie mogłam mu powiedzieć jak się znaleźliśmy w tym miejscu, czy dlaczego robię to w ten sposób, ale tak, zdecydowanie jesteśmy na poważnie. – Jest drugim najbardziej poważnym chłopakiem jakiego miałam. - Czy jesteś przygotowana na pytania dotyczące twojej przeszłości i co stało się z Nathanielem? Prawie się okręcam na siedzeniu, patrząc wprost na twarz Jamesa. Czy on jest, kurwa, poważny? – Proszę, nie obrażaj się za to co mówię, Arion. Muszę teraz uważać na Baina. Wszystko musi być ukryte, nie możemy mieć nic, co może zagrozić jego przyszłości. - Rozumiem to, ale co ma moja przeszłość do jego przyszłego pracodawcy? - Mówię tylko, że takie pytania mogą paść, i jeśli tak, to chcę, żebyś była przygotowana. Te zespoły nie inwestują tylko milionów, ale czasami lata, by nie wybrać niewłaściwego dzieciaka. - Jestem ostatnią osobą, o którą powinieneś się martwić. Naprawdę musisz szybko porozmawiać z Bainem odnośnie tego, jak poradzi sobie, gdy zaczną wiercić o tym, ile czasu nie było go w szkole i o wszystkim związanym z Kinsey. - Muszę, muszę – mówi James. Sędzia gwiżdże, przenosząc nasze oczy na boisko. Dwa zespoły stoją na środku, dwóch najwyższych graczy z obu drużyn są gotowi, by przerzucić piłkę w kierunku ich zespołu. Następnie sędzia rzuca piłkę w powietrze i zgarnia ją Bain. Łapie w ręce, jakby kleiła się do nich i kozłuje piłkę na boisku z naturalną 161 | S t r o n a
śmiałością. Obserwuję jego oczy jak szuka kolegi z drużyny, by podać piłkę. Następnie ma okazję, by wrzucić piłkę do kosza, ale uderza w obręcz. Wykonując ruch, zgarnia piłkę, wygląda jak mężczyzna wśród chłopców, wrzucając pionowo piłkę do kosza. Sposób w jaki jego ciało porusza się w powietrzu jest swobodny. Przez chwilę patrzy tylko na mnie, uśmiecha się i mruga, a następnie odwraca się by przebiec boisko. Nic nie poradzę, ale mam olbrzymi uśmiech na twarzy, skacząc i wiwatując jak szaleniec.
162 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Źle się czuję zostawiając Arion na tak długo, by czekała, aż z każdym co chce, porozmawiam po meczu, po moim robiącym wrażenie dzisiejszym występie. Jestem zaskoczony, jak dobrze mi poszło, biorąc pod uwagę to jak byłem chory w ciągu ostatnich kilku dni. Myślę, że to pierwszy raz w życiu, gdy jestem wdzięczny za grypę. Dziwnie brzmi tak mówić, ale byłam tak chory, że nie mogłem zrobić nic, prócz leżenia i wymiotowania. Oznaczało to również, że nie brałem żadnych tabletek. W każdym razie, chciałem to zatrzymać, więc to sprawiło, że obyło się bez wewnętrznej walki w mojej głowie. Nie umiem wyrazić jak dobrze być ponownie zrównoważony i nie mieć niczym przyćmionej oceny sytuacji. W końcu żegnam się z Jamesem i kieruję w stronę Arion, czekającą w moim samochodzie. Kurwa, proszę, niech nie będzie wkurzona. Mam na myśli, że jeżeli byłoby coś, co mogłem zrobić, aby wydostać się stamtąd szybciej, zrobiłbym to. Wsiadając do samochodu na miejsce kierowcy, widzę, że zwinęła się w małą kulkę i wygląda na odprężoną jak zawsze. Wiem, że jest zmęczona – ostanie parę dni stresowały ją tak jak mnie. Kiedy zamykam drzwi, staram się jak mogę, by zrobić to cicho, ale i tak otwiera oczy. – Hej, przepraszam, że tak długo. - Nie przepraszaj. Chciałam być przy twoim boku, ale jestem wyczerpana. Wiedziałam na co się piszę. Więc, wszystko w porządku. - Dziękuję – odpowiadam, nachylając się i delikatnie ją całując w czoło, gdy pozostaje w wygodnej pozycji. – Zabiorę cię do domu i do łóżka, piękna. – Wyjeżdżając samochodem, zaczynamy długą drogę powrotną do Jersey. - Jakie to uczucie wrócić na boisko, do prawdziwej gry? – pyta mnie.
163 | S t r o n a
Rozluźniając mój chwyt na kierownicy, myślę o powrocie do gry przez kilka uderzeń serca. - Cóż, pomimo że straciłeś swoje marzenia... - Nie straciłem – przerywam jej. – Nigdy nie mów mężczyźnie, że stracił, dobrze? Odłożyłem je na boczny tor. - Spełniaj marzenia, moja gwiazdo koszykówki. Wyciągając rękę, dotyka mojego uda. Uwielbiam jej ręce. Uwielbiam jej dotyk. W każdym razie, wezmę wszystko co mogę dostać. Bardzo powoli, pociera moją nogę przez szorty, tam i z powrotem, a niestosowna bestia wewnątrz mnie chce zatrzymać się na poboczu i pieprzyć ją, aż nie będzie mogła poradzić sobie dłużej, ale śmierdzę i nie zrobię jej tego. Jedyne co mogę zrobić, to bezpiecznie zawieźć ją do domu i wtedy zajmę się nią w odpowiedni sposób przez całą noc. Parkując na miejscu Arion, otacza nas cisza; słońce zaszło i na zewnątrz nie ma zbyt wielu ludzi dziś wieczorem. Zmierzamy do środka i pragnę ją pieprzyć. Mam nadzieję, że będziemy sami. – Aubrey – krzyczy Arion jak wchodzimy do mieszkania. W domu jest cicho i kieruje się do jej pokoju. – Nie ma jej. - W takim razie, mam cię całą dla siebie – mówię i wlokę ją do łazienki, zdzierając po drodze moje przepocone ubrania. Chichocze za mną i zaczyna się rozbierać. - Kurwa, tak, bądź dla mnie naga – warczę, obserwując jak zdejmuje swoją odzież. - Daj mi zobaczyć to twoje doskonale ciało. – Mój kutas natychmiast staje się twardy jak skała i ociekający wytryskiem. Jak podchodzi do mnie, pokazuję więcej siły niż zamierzam, ale nie jest niepewna. Moja dziewczyna lubi trochę bólu, krzyżujący się z jej przyjemnością. - Powiedz mi, czego chcesz – pytam, ciągnąc język w dół jej szyi. Jej zapach jest dla mnie lekiem. Jest w tym coś tak erotycznego, że prawie staję się przez nią jaskiniowcem, kiedy przyciskam mocno mój nos do jakiejkolwiek części jej ciała.
164 | S t r o n a
- Ja... – milknie. - Powiedz mi – mówię ostro. - Chcę ciebie. - Masz mnie. Jestem tutaj. Kręci głową, rozluźniając na mnie uścisk. Od razu wiem, że zrobiłem lub powiedziałem coś, czego nie powinienem. - Jednak nie zawsze będę cię miała. Moje serce opada słysząc jej słowa. Co? NIE! Dlaczego? – Nie mów takich rzeczy, nigdzie się nie wybieram. Śmieje się niezręcznie, a ten dźwięk jest twardym ciosem dla mojego ego. – Nawet nie wiesz dokąd pójdziesz, gdy wybiorą cię do drużyny. Co się stanie, jeśli skończysz w Kalifornii? - Wtedy się tam przeprowadzimy. Nie obchodzi mnie co mówisz, ja się nigdzie bez ciebie nie wybieram. Jestem w tym na dłuższą metę. - Tak było z Natem – szepcze. Słysząc te słowa, sprawia, że wszystko zaczynam rozumieć. – Plus, nie mogę zostawić mojej pracy. Pracowałam zbyt ciężko na ten sklep. - Arion, ty możesz się przenieść, a myślisz, że on miał wybór? - Miał. Nie musiał wstąpić do Marines. - To prawda, ale jestem pewien, że zrobił to, by zabezpieczyć przyszłość dla was obojga. Nie zrobiłby tego, gdyby wiedział, że zostawi cię daleko od siebie. Przechylając głowę, by mieć dobry widok na nią, widzę ból. Nie wiedząc co zrobić w tej chwili, wciągam ją w mój uścisk, przyciskając nasze nagie ciała tak blisko siebie, jak tylko mogę. Mój kutas cierpi czekając by być wewnątrz niej. 165 | S t r o n a
Nie muszę się ruszać, czy dojść, czy cokolwiek innego, ale tylko cieszyć się bliskością. Więc, kieruję siebie na nią, otwierając ją, i jak dobra dziewczynka, przyjmuje mnie. Nie spiesząc się, powoli toruje sobie drogę do jej wnętrza. Zanurzony w niej całkowicie, odsuwa się, próbując uzyskać pewne tarcie. Kogo ja oszukuję? Nie mogę być wewnątrz niej, nie ruszając się, więc uspokajam jej wysiłki, ale wciąż poruszam się powoli. Będąc wewnątrz niej, zawsze ustawia mnie w ogniu, czy robię to wolno jak teraz, czy pieprzę ją bardzo mocno. Muszę o nią dbać, więc prowadzę nas do łóżka i kładę się z stopami wciąż zwisającymi z krawędzi. Utrzymuje zamknięte oczy, gdy jej włosy opadają na materac jak powiew wiatru. Pochylając się, ostatni raz patrzę na to, co jest jej doskonałym ciałem pode mną, zanim uwalniam zwierzę, które jest wewnątrz mnie. Pukało do drzwi cały dzień, obserwując ją, jak dodawała mi otuchy. Jeśli to nie było dla niej, popychającej mnie, nie wiem czy spróbowałbym po raz kolejny z koszykówką. - Boże, Bain – krzyczy, chwytając moje przedramiona. Patrząc w dół, moje mięśnie i tatuaże napinają się pod jej uściskiem. Moje ruchy są teraz naglące. Podpieram się nad nią, moje ręce są zaciśnięte w pięści, pozwalając mi bez wysiłku poruszać się wewnątrz niej. - Jezu, A, twoja cipka. Jęczy, unieruchamiając stopy za moimi plecami, ruchy niemalże doprowadzają nas do końca powodując, że jednocześnie płoniemy. W momencie, kiedy dochodzę, mój orgazm jest tak intensywny, jak nic co kiedykolwiek doświadczyłem. Jest tak dobra. Mogę tak powiedzieć, bo jak ledwie na nią patrzę, a ona dyszy – próbując złapać oddech. Przyjemność rozmywa się, a ja nic na to nie poradzę, ale śmieję się z niej, z jej paznokci wciąż wbitych w moje ramiona. - W porządku? – pytam. - Bardziej niż w porządku. 166 | S t r o n a
Pochylając się, zostawiam pocałunek na jej słonej piersi, a potem odsuwam się. Idzie za przykładem i udajemy się razem pod prysznic. Nie wspomina o fakcie, że zapytałem ją, czy przeniosłaby się ze mną, jeśli mnie wybiorą. Wiem, że martwi się o pracę, ale nie musi, jest tysiąc Starbacks'ów w USA, gdzie mogłaby się przenieść. W głębi serca wiem, że jeśli ja pojadę, ona pojedzie, musi. Nie możemy być daleko od siebie. Żadne z nas nie jest osobą wielu słów, jednak gdy są potrzebne, wyrażamy je. Po prysznicu, wkładam spodnie dresowe, które wziąłem z worka marynarskiego i patrzę jak się wyciera. Leżąc na łóżku, obserwuje moje ciało i pyta. – Co sprawiło, że zrobiłeś wszystkie te tatuaże? - Życie. Nie wiem, zawsze byłem za tatuażami. Lubisz je, prawda? - Bardzo – odpowiada, i pochyla się całując moją rękę, po czym zostawia ślady wzdłuż mojego ramienia. Mój telefon dzwoni przerywając naszą wymianę i zatrzymuje się, wiedząc, że muszę odebrać. - Przepraszam. Siada obok mnie jak chwytam z podłogi moje spodenki. - Bain. – Ton mojego ojca jest spanikowany. - Co się stało, tato? - Jezu Chryste, Bain. – Płacze, jego słowa są ledwie zrozumiałe. - Tato – wykrzykuję do słuchawki. – Co się stało? - Wszystko w porządku? – pyta. - Tak, oczywiście! Dlaczego? Stara się odzyskać opanowanie. – Wiadomości, włącz cholerne wiadomości.
167 | S t r o n a
Obracam się szalenie w pokoju Arion szukając pilota. Wtedy, gdy jest w moim ręku, włączam telewizor i szukam stacji informacyjnej. Po chwili widzę ekran, wszystko czym się martwiłem przez ostatnie osiem miesięcy, uderza we mnie jak tona cegieł. Reporter wiadomości stoi przed nadmorskim domem i mówi. – FBI aresztowało dzisiaj Anthony'ego Eldrige. – Pokazują mężczyznę po dwudziestce z nisko zwisającą głową, wychodzącego z domu w kajdankach. W ogóle go nie rozpoznaję. - Jest oskarżony o porwanie i morderstwo pierwszego stopnia Kinsey Adams. Była młodą studentką, która zmarła w zeszłym roku. Jej śmierć początkowo była uważana jako samobójstwo, jednakże, od samego początku była tajemnicą dla jej najbliższych. Jej brat, Bain Adams, cytował ją jako "uwielbiająca wolność rozprza14, która nigdy nie skrzywdziłaby muchy, tym bardziej siebie". – Słysząc jak reporter zacytował moje słowa, które ledwie pamiętam, sprawia, że czuję się jakby odeszła tak dawno temu. – Detektyw Mark Eldridge, wuj oskarżonego, również został aresztowany. Był oficerem śledczym w tej sprawie i będzie przetrzymywany za zatajanie i mieszanie w dowodach. Uważa się, że Detektyw Eldridge pomógł Anthony'emu zatuszować całą zbrodnię. To tragiczny dzień dla wielu w ogromnym stanie New Jersey. Nazywam się Rebecca Zalapois, relacja dla Channel 3 News. Telefon zniknął, nie wiem gdzie jest. Wszystko co widzę w tej chwili, to twarz Arion i mówię do niej. - Nie zrobiła tego, A. Ona się, kurwa, nie zabiła. Kiwa głową, jak mieszanka emocji przelatuje przeze mnie. Moje serce wali, a Bóg jeden wie, że po raz pierwszy od dłuższego czasu, mogę oddychać. – Kurwa, mój tata. – Patrzę na podłogę za telefonem, znajduję go, podnoszę i pytam. – Tato? - Jestem tu, synu. Przez cały czas miałeś rację – że tego nie zrobiła. Brzmi o wiele spokojniej niż przedtem. Myślę, że pomogło to, że dałem mu trochę czasu na przemyślenie informacji. Nie jestem pewien, jak dowiadują się, że ktoś został zamordowany czy jak popełnił samobójstwo. W pewnym sensie nie ma to znaczenia – ona nigdy nie wróci. Ale wiedząc, że nie postanowiła nas opuścić, 14
drzewce biegnące po przekątnej żagla - na barkach, małych statkach rybackich
168 | S t r o n a
przynosi dużą ulgę i odpowiedzi na wiele pytań. - Nie, nie zrobiła. Rozpoznajesz tego gościa? - Nie. A ty? – pyta mnie. - W ogóle. Nie wygląda ani trochę znajomo. - Dlaczego ktoś chciał ją zabić? – pytam. Boli mnie na myśl, że ktoś mógł tak bezdusznie pozbawić ją życia. - Istnieje wielu chorych ludzi na tym świecie, synu. Niektórych z nich nigdy nie zrozumiesz. - Myślę, że masz rację. Wiedziałem od samego początku, że ten gówniany detektyw był kretem. - Po prostu nie mogę zrozumieć, na Boga, dlaczego człowiek na jego pozycji próbował zatuszować taką okropną zbrodnię. - Ponieważ są rodziną. To napawa mnie obrzydzeniem, tato. Mam nadzieję, że rzucą pieprzoną książką w niego jak w kawałek gówna, którym jest. - Wiem, też mam taka nadzieję. - Mama już wie? - Nie. Mam zamiar teraz tam zadzwonić. Czy chciałbyś z Arion odwiedzić ją ze mną w ten weekend? Jestem pewien, że po tym jak się dowie, chciałaby spędzić ten czas z rodziną. - Zapytam Arion czy pracuje, ale jestem pewien, że może się uda. Co z FBI? Czy ktoś skontaktował się z tobą? - Nie. – Właśnie wtedy słyszę dźwięk dzwonka do drzwi. – Czekaj. To oni, synu. Zadzwonię do ciebie później.
169 | S t r o n a
- Jesteś pewien? Mogę teraz przyjechać. - Nie, nie. – Dzwonek do drzwi dzwoni ponownie. – Muszę iść. Rozłączamy się i patrzę na Arion. Rozchyla dla mnie ramiona i kładę głowę na jej kolanach, uwielbiając siłę jaką mi daje. Przebiega tymi utalentowanymi palcami przez moje włosy i szepcze. – Bain, tak mi przykro. Nawet nie wiem jak powiedzieć, jak jest mi przykro. - Po prostu mnie teraz trzymaj.
170 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Chcesz usiąść na zewnątrz? - Jest lodowato – mówię niewyraźnie, odczuwając skutki alkoholu. Wręcza mi koc, nie przejmując się tym, że narzekam na pogodę i wyrywam mu go z ręki. - Rozpalę ogień w palenisku, to pomoże ci się rozgrzać. Wstaję, zgadzając się zaczerpnąć świeżego powietrza, ostatecznie mając nadzieję, że to oczyści mój umysł. Anthony bierze mój kieliszek z winem i wychodzimy na zewnątrz. Widok na ocean zapiera dech w piersiach, a dźwięk fal rozbijających się o brzeg pochłaniają mnie. Siadam na fotelu i wciągam nogi pod siebie, umieszczając miękki koc wokół mojego zmarzniętego ciała. Nagle, ognisko przede mną zaczyna płonąć i patrzę na Anthony’ego. Odchodzi od panelu przełączników, gdy automatyczne zasłony po bokach patio opuszczają się. Światło przygasa, a cicha muzyka leci z głośników. Wręcza mi mój kieliszek, który jest już pełny, a ja chcę zaprotestować, ale wino jest przepyszne. Wpatruję się w jego oczy, on też jest smakowity. Łapiąc koc, podnosi róg i wślizguje się obok mnie. Zakładam jedną nogę na drugą, obracając się całym tułowiem w jego stronę. – Jesteś taka wspaniała – szepcze do mojego ucha. Jęczę, nie tylko na jego słowa, ale uwielbiając zainteresowanie. – Mogę cię pocałować? – pyta. - Proszę. W chwili, gdy wypowiadam te słowa, nasze usta łączą się. Gorące, wilgotne języki, splątane w pocałunkach. 171 | S t r o n a
Wyciąga kieliszek z mojej ręki i zabiera go ode mnie. Następnie pochyla się do mnie, przyciskając nasze ciała jak się całujemy. Nie jestem pewna czy to alkohol czy nie, ale pragnę go. Przesuwa rękę w górę mojego ciała, od biodra do piersi, i masuje mnie przez materiał ubrania. Dygocę pod jego dotykiem. Chcę więcej. Rozkładając nogi, owijam je wokół niego. Jego erekcja jest twarda, a on przyciska się do mnie, mówiąc. – Boże, chcę cię poczuć. Całując go z powrotem, ja również chcę go poczuć. Następnie zawładnęła mną fala zawrotów głowy. Musiałam wypić zbyt dużo wina. Jednakże, moja wizja rozmazuje się wykraczając poza normalną i staram się ruszyć rękami, ale nie mogę. Jestem unieruchomiona pod nim. Patrzy na mnie, jakby obserwował co się dzieje i mówi. – Tak, to jest to. Niech to tobą zawładnie, kochanie. Zamierzam się dzisiaj z tobą dobrze zabawić. Moja skóra mrowi na jego słowa i chcę krzyczeć. Ale to także jest stracone; nie mogę. Mój głos nie współpracuje. Mrugam jak w zwolnionym tempie i spowija mnie przerażająca ciemność…
172 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
To był jeden z najbardziej zwariowanych tygodni w moim życiu. Po pierwsze, dowiedziałam się, że siostra Baina została zamordowana, kiedy media to zwietrzyły i informację, że się spotykamy, umieszczając moją twarz w telewizji. Teraz jestem w drodze, by spotkać jego matkę, podczas gdy ona jest przez to wszystko na odwyku. To był potrójny cios, to pewne. Na szczęście, Bain zgodził się, że oboje potrzebowaliśmy trochę czasu z dala, więc zamierzamy zostać w Virginia kilka dni, po wizycie u Renee. Czuję jak moje oczy robią się ciężkie w drodze i odpływam. - Prawie jesteśmy na miejscu, śpiochu – szepcze, pocierając mój policzek kciukiem i palcem wskazującym. Jęczę w małym proteście. Przysięgam, że zamknęłam oczy tylko na minutę, ale musiało to być o wiele dłużej. – Mogę jeszcze pojeździć jeśli chcesz? Kręcę głową i sięgam w dół, by poprawić siedzenie, umożliwiając powrót do pozycji siedzącej. Rozglądając się dookoła, staram się ogarnąć i próbuję zorientować się gdzie jesteśmy. Nic nie wygląda znajomo. Drogi są wąskie z drzewami postawionymi w szeregu. – Dobrze spałaś? – pyta mnie. - Prawie nie spałam – protestuję. - A, kochanie, sprawdź godzinę. Wyjechaliśmy o siódmej rano. – Zaczął nazywać mnie "kochanie" ostatniej nocy i podoba mi się to. Nikt nigdy nie nazywał mnie tak przedtem. Nate zawsze nazywał mnie "A". I z wyjątkiem tej dwójki, nigdy nikomu nie pozwoliłam dostać się do mojego serca. – Jasna cholera, długo spałam. Dlaczego mnie nie obudziłeś? 173 | S t r o n a
- Potrzebowałaś odpoczynku. - To bzdura. Rozumiem godzinę, ale Jezu Chryste, Bain, to było pięć. Chichocze z mojego napadu, unosząc na mnie brew i mówi. – Skończyłaś? - Chyba. - Dobrze. Więc, mój tata złapie nas na lunchu przed naszą wizytą. Potrzebujesz czegoś zanim tam dotrzemy? Kręcę głową, nagle zaniepokojona spotkaniem z jego matką. To znaczy, co jeśli mnie znienawidzi? Albo powie, że nie jestem dobra dla jego wizerunku czy kariery. - Nie martw się, pokocha cię. – Patrzę na niego, zastanawiając się, skąd wiedział co myślę. – Kiedy się denerwujesz, zaczynasz rwać końcówki swoich włosów. Wiem, że niczego tam nie szukasz, więc to tylko nerwy. Nie martw się, kochanie, wszyscy je mamy. Przed meczem, staję się cały lepki, aż jestem w mojej strefie. - Dziękuję za powiedzenie tego. - Oczywiście. Teraz chodź i daj mi te usta, wpatrywałem się w nie godzinami. - A co, jeśli dam ci je tutaj? – pytam, wsuwając rękę w jego spodenki. - Nie przed spotkaniem z moją mamą. - Mam gumę – oferuję, wyciągając jego wiotkiego fiuta z miękkiego materiału spodenek. Twardnieje w moim uścisku, wyginając biodra w kierunku moich ust. Bez słowa, przejmuję nad nim kontrolę, kręcąc językiem nad główką, a następnie liżę trzon zanim wsysam go. Jęczy w momencie, gdy moje wargi zamykają się w pełni wokół jego główki i biorę go głęboko. Czuję, jak samochód skręca na coś, co wygląda jak droga gruntowa, a następnie zatrzymuje się. Wplata palce w moje włosy, a ja chcę się upewnić, czy nie 174 | S t r o n a
dotarliśmy. – Nie zatrzymuj się; tylko zjechałem na pobocze, kochanie. Jęczę, wciągając go. Trzyma moje włosy w niechlujnym koku na szczycie głowy. Smakuje przepysznie. Taki doskonały i słodki, i pachnie jak Bain. Wypuszczam go z ręki i pochylam się nad nim, upewniając się, że mam dobry kąt pochylenia, gdy ssę go jak szaleniec. - Tak, kochanie. Spraw, bym doszedł w twoje... – przerywa, gdy eksploduje i nieprzyzwoite przekleństwa mieszają się z zwierzęcym pomrukiem. Pyszne nasienie spływa w moje gardło. Natychmiast połykam wszystko i zasysam powoli, czyszcząc go, aż jego fiut jest opróżniony. Wreszcie, w drodze do góry, chwytam go ustami, a odrywając się wydaje głuchy dźwięk. Uśmiecham się z satysfakcją, wpatrując się w jego jasne oczy, gdy trzyma mnie za włosy. - To tam miałaś mnie, gdy po raz pierwszy spotkałem się z tymi cholernymi ustami. - Mówisz, że lubisz mnie tylko za moje talenty seksualne, Panie Adams? - Nie, jest w tobie dużo więcej. Ale twoje usta to naprawdę coś, Arion. Coś innego. Poprawia się i wycofuje na drogę główną. Jego telefon dzwoni w drodze i odpowiada na głośnomówiącym samochodu. - Hej, Bain, jesteście już na miejscu? – pyta jego tata. - Taa, Arion musiała siku, więc zjechałem na chwilę, ale wróciliśmy na drogę. - Dobrze, zobaczymy się wkrótce. Gapię się na Baina z grymasem na twarzy. – Naprawdę muszę siku. Zerka na butelkę po wodzie między nami i podnoszę ją, uderzając go w ramię. - Auć, wiesz, że to nadużycie, prawda? Po prostu kręcę głową, szczęśliwa widząc go uśmiechniętego. Przez ostatni 175 | S t r o n a
tydzień, albo dąsał się wokół wiadomości na temat Kinsey albo był na boisku do koszykówki. Mam nadzieję, że trzymanie go z dala od tego wszystkiego, utrzyma go w pozytywnym nastroju. - Dobra – narzeka, zatrzymując się na stacji benzynowej. Wsuwam moje japonki i wyprostowuję się. Po wyjściu z toalety, czeka na mnie Bain. Spieszymy się do samochodu i pokonujemy szybko pięcio-minutową drogę. Obiekt jest ładny. Jest to olbrzymi dom w stylu rancza z ogromną posiadłością wokoło. Jak wchodzimy do środka, biorę głęboki wdech, przypominając sobie co powiedział. Pokocha cię. Mam nadzieję, że ma rację. Meldujemy się w recepcji i dostajemy przepustki dla gości, a następnie udajemy się na zewnątrz gdzie od razu widzę ojca Baina, którego ostatnio poznałam. Stoi obok mamy Baina, a na jej twarzy pojawia się promienny uśmiech, kiedy mnie zauważa. To dobry znak. - Hej, Mamo – mówi Bain, pochylając się swoją dużą klatą i przytulając ją. – Jak leci? - Teraz lepiej. Dziękuję, że przyjechaliście. - Oczywiście. Mamo to jest Arion. Arion, to moja mama, Renee. - To przyjemność w końcu panią poznać – mówię, wyciągając do niej rękę. - To głupie, kochaniutka. Uściskaj mnie. Obejmuję ją, zamykając oczy, czując, że cały mój niepokój rozpłynął się. Lubi mnie. Myślę, że mój strach przed odrzuceniem pochodzi z dzieciństwa. Odkąd straciłam rodziców w tak młodym wieku, nigdy nie czułam się jakbym naprawdę gdzieś należała, albo że naprawdę ktoś mnie kochał. To było tak dawno temu, odkąd miałam taki rodzicielski uścisk. Ledwie pamiętam, jak to jest czuć uścisk mojej babci. Myślę, że to dlatego zawsze ciągnęło mnie do Barb i Jeffa. Mówiąc o... Muszę do nich zadzwonić, albo po prostu ich odwiedzić. - Miło cię poznać, Arion – mówi. 176 | S t r o n a
- Mnie również miło cię poznać, Renee. – Uśmiecha się i wszyscy siadamy. Jest dużo grup innych rodzin, siedzących przy innych stołach. Bain powiedział, że dzisiaj był standardowy dzień odwiedzin; oni dostali jeden na miesiąc. Nie mogłam sobie wyobrazić, ale to dla dobra jego mamy. - Jak droga? – pyta nas. - W porządku. Arion przespała całą drogę, więc myślałem o dużo rzeczach. - Pobiegnę do kuchni i przyniosę nam jakiś lód – mówi Jack, tata Baina. - Bain, powiedz mi co wiesz? – pyta. Dokładnie wiem, co ma na myśli – wiadomości na temat Kinsey. Bain staje się nerwowy i przełyka ślinę. Łapię go za rękę, żeby wiedział, że jestem tutaj. – Tata prawdopodobnie wie więcej. Rozmawiał z FBI po aresztowaniu. - Powiedział mi wszystko i to po prostu nie ma sensu. - Teraz to ma więcej sensu, że ktoś jej to zrobił, niż brednie, którymi byliśmy karmieni od początku przez tego glinę. Wiedziałem, że tego nie zrobiła. Nie mogłaby. - Wiem, kochanie, i przepraszam, że nie wierzyłam ci wcześniej. Byłam taka zagubiona i w totalnej rozsypce. Ledwie pamiętam tamten czas; to wszystko jest jak niewyraźna plama. - To dobra rzecz. Chciałbym móc o wszystkim zapomnieć. - Przepraszam, Arion. Wiem, że to nie jest to co chciałabyś usłyszeć, kiedy pierwszy raz się wszyscy spotykamy – mówi Renee. - W porządku. To jest bardzo ważne. Jestem tutaj, by rozmawiać o wszystkim o czym chcecie. - Ma rację – mówi tata Baina, stawiając cztery kielichy lodów. – Powinniśmy 177 | S t r o n a
porozmawiać o twoim synu, który dołączy do NBA, o tym która drużyna go wybierze. - Nie umiem wyrazić, jak dumna z ciebie jestem. Wiem, ze Kinsey, też by była. - Dzięki, ludzie. - Czy jest jakaś drużyna do której wyjątkowo chciałbyś pójść? Bain patrzy na mnie i się uśmiecha, otaczając rękę wokół mojej i mówi. – Wszędzie gdzie ta kobieta pójdzie za mną, ja pójdę. Trzymając go mocno za rękę, powtarzam jego słowa w myślach.
178 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Miło było zobaczyć moją mamę i widzieć jak dobrze sobie radzi, a to jest miejsce gdzie potrzebuję być sam, z moją dziewczyną. Nawet jeśli tylko na kilka dni, oboje potrzebujemy tego ogromnie. Jak mieszam dla nas drinki i patrzę na nią przez okno w domku na plaży, mogę powiedzieć, że jest zrelaksowana i spokojna. Opiera stopy na dużym, okrągłym podnóżku i po prostu przygląda się falom rozbijającym o brzeg. Kiedy wychodzę na zewnątrz, odwraca się i patrzy na mnie, a ja zadaję jej pytanie. – Lubisz wodę, prawda? - Kocham. - Ja też. Proszę – mówię, podając jej drinka i siadam obok niej. Wyciągam ramię za nią, a ona układa się wygodnie na mojej klatce. Oboje wpatrujemy się w rozległy horyzont. Nie ma wielu ludzi w wodzie, ale wiele spaceruje ciesząc się miłym czerwcowym dniem. - Możemy tu zostać na zawsze? - Mówiłaś tak wcześniej. – Dokuczam jej. – W Nowym Jorku i teraz. - Miło było się wyrwać. - To może się wydawać szalone, ale tylko mnie wysłuchaj, dobrze? Całuje mnie w szyję i mówi. – Oczywiście. - Rzuć swoją pracę. Pomóż mi pokierować moją karierą. - Bain, to szaleństwo. Masz przecież Jamesa. 179 | S t r o n a
- I jest zajęty. Rzeczy stają się coraz bardziej poplątane. - Nie wiem. Nawet jeszcze nie podpisałeś z nikim kontraktu. - Wątpisz w moje umiejętności? – żartuję. - Absolutnie nie. - Dobrze – odpowiadam i odstawiam drinka, całując jej miękkie usta, a następnie kierują ją, by położyć na dużej kanapie na zewnątrz. Być z kobietą, która wie czego chce, pewnie pozwala mi przejąć kontrolę, kiedy tego potrzebuję. Jesteśmy w tym dobrzy. Są chwile, gdy potrzebuję, by to ona kontrolowała mnie. Bierze rękę i ściska nimi tył moich włosów. Mocno ściskam jej kark i nie spiesząc się, otaczam wargami jej usta, zaczynam powoli, by uzyskać większy dostęp. Wreszcie, z całkowicie połączonymi językami, całuję ją w sposób jaki uwielbiam. Rozluźnia kolana, a mój kutas jest twardy jak zawsze. - Boże, jak bardzo pragnę cię pieprzyć. - Zrób to. - Tam są ludzie, sto jardów od nas. - Więc, niech patrzą. Chcę mieć twojego kutasa wewnątrz mnie teraz i nie chcę czekać. Gapię się na nią, zaskoczony jej słowami, że od razu zaczynam się zastanawiać co będę z nią robić. – Cholera, Bain, pieprz mnie. Kładę rękę na jej ustach i mówię. – Ciii, bądź cicho. Uśmiecha się do mnie złośliwie, sięgając między nas i ściąga majtki. Zsuwam trochę w dół spodenki i rozglądam się. Wtedy chwytam fiuta u podstawy i wchodzę w nią. Krzyczy z przyjemności, ale moja ręka wciąż przykrywa te słodkie usteczka, tłumiąc dźwięki.
180 | S t r o n a
- Prosiłem o coś. Bądź teraz cholernie cicho. Jej oddech jest ciężki. Piersi falują w górę i dół, w górę i dół. Ale moje żądanie uciszyło jej dźwięki. Biorąc obie ręce, chwytam jej twarz i pieprzę ją delikatnie. Jestem tak podniecony, że ktoś przechodząc, mógłby nas zobaczyć. Jej cipka jest moim królestwem – jest stworzona dla mojego kutasa i kocham jak doskonale pasujemy do siebie. Pracując w niej tak, przyciąga moją szyję do swoich ust i zaczyna ssać moją skórę. To pomaga stłumić jej niekontrolowane dźwięki, więc pozwalam jej, wiedząc, że może zostawić po sobie ślad. To lepsze niż zwolnić. - Kurwa, kochanie, kocham twoją cipkę. Mówiąc słowo "kocham" tak swobodnie, sprawia, że zdaję sobie sprawę, że być może moja uczucia do niej są większe niż kiedykolwiek planowałem by były. Kocham więcej niż jej cipkę. Kurwa, kocham każdy jej kawałek. Jej pięty zakopane są w moich nogach, przytrzymując nas ciasno. Następnie szczytuje, a ja zaraz za nią. Zaciska tę słodką cipkę, trzymając mojego kutasa jak w imadle, powodując, że stękam jak zwierzę. Odpuszczając, dochodzę wewnątrz tej pięknej kobiety, którą kocham. Cholera, kocham ją. Powiedziała mi, żebym nic do niej nie poczuł i tylko ją pieprzył, ale zawiodłem. Jak mógłbym nie, z tym przez co przeszliśmy i pomogliśmy sobie nawzajem? Spowalniam moje ruchy, tak że podkręcam moje pranie mózgu. Protestuje przeciw mojemu zatrzymaniu i chwyta mnie za tyłek, pchając i wciągając mnie. Po otwarciu oczu, wszystkie moje obawy znikają. Jej oczy są zamknięte, a dolna warga jest zassana przez usta. Kontynuuję mocne ruchy i obserwuję jak jej twarz się zmienia. Przyjemność przejmuje jej ciało, krew pulsuje pod jej jasną skórą, która błyszczy się od potu. Wpatrując się w nią, nie otwiera oczu i tylko lekko drży. Jednak trwa to co najmniej minutę i nie zatrzymuję się, gdy nadchodzi kolejny wstrząs tu i tam. Nie wiem jak sobie z tym poradzić albo dlaczego nie zauważyłem, że to nadchodzi. Może powinienem porozmawiać z nią w ten weekend i być szczerym, i powiedzieć jej o moich uczuciach?
181 | S t r o n a
*** - Przysięgam na Boga, Bain, jeśli wrzucisz mnie do tej wody, to... - Co? – pytam trzymając ją w ramionach, udając, że wrzucam ją do lodowatego Atlantyku. - Wyjadę, ot co. - Och, pojedziesz swoim niewidzialnym samochodem? – drażnię się. Piorunuje mnie wzrokiem, a ja napinam się, udając, że ją wrzucam. Zamiast tego siadam z nią, wygodnie opierając w moich ramionach. - Nigdy nie zrobiłbym czegoś, czego byś nie chciała, nawet żartując. – Uspokajam ją. - Dziękuję. Nie tylko za to, ale za cały weekend. Jak dotąd był wspaniały. - Był, nieprawdaż? Kiwa głową i ziewa delikatnie. Patrzę na jej stopy, jak porusza palcami w piasku. – Czy chcesz wyjść dziś wieczorem na kolację? – pytam. - Tak, byłoby wspaniale. - Więc, wiem, że powiedzieliśmy, że żadnych komórek w ten weekend, ale James zostawił mi wiadomość. Knicks’y chcieli bym dla nich grał. Byłoby blisko domu, jeśli zamierzam się tam wybrać. - To naprawdę dobrze, prawda? - Zdecydowanie. Kiedy drużyna cię chce, to masz nadzieję. - Co będzie należeć do twoich obowiązków kiedy już tam trafisz?
182 | S t r o n a
- Będę ćwiczył, spotykał się z każdym, robił wywiady, zobaczę czy tam pasuję. Bardzo chciałbym pójść do Knicks’ów. - Kiedy jedziesz? - We wtorek. Pojedziesz ze mną? - Mam pracę. - Jeśli byś rzuciła, mogłabyś przyjść i o nic się nie martwić. - Nie mogę tego zrobić, Bain. - No dalej, kochanie, proszę. – Robię minę zbitego psa. Bycie z daleka od niej, sprawia, że robię się chory. Nie mogę sobie wyobrazić robienia tego przez cały czas. - Gdziekolwiek się wybierzesz, wtedy będziemy się nad tym zastanawiać. Ale nie rzucę pracy. Całuję jej włosy, nie drążąc dłużej tematu. Nie mogę na nią naciskać. Już wczorajszej nocy próbowałem powiedzieć jej jak się czułem. Natychmiast uciszyła się i zgasiła mnie, patrząc na mnie jak robiła to na początku, kiedy powtarzała wielokrotnie zasady. Nie mogę tak dłużej. Zaakceptowałem jej zasady. Po prostu ją chcę i zrobię wszystko, by ją mieć. Koniec historii. - Chodź, przygotujmy się do kolacji. Podczas gdy Arion jest pod prysznicem, sprawdzam mój telefon. Na szczęście, James nie dzwonił ponownie. W porównaniu do jego wcześniejszej wiadomości, jest to miłe. Powiedziałem mu, że biorę kilka dni i wydaje się, że teraz to szanuje. Ubieram się w parę wyblakłych jeansów i koszulkę. Nie obchodzi mnie, że moje tatuaże są dzisiaj widoczne. W rzeczywistości, idziemy gdzieś, gdzie je akceptują. Wracając do sypialni, Arion wchodzi, a mój kutas twardnieje. Jest w jeansach jak ja, z białą, cienką koszulką bez rękawów i wyraźnie bez stanika. Jej zmarznięte sutki są twarde i pobudzone, napierając na materiał. Patrząc w dół na siebie, na 183 | S t r o n a
jeansy i białą koszulkę, jesteśmy tak bardzo podobni. - Chodź, nie chcemy się spóźnić – mówię. Uśmiecha się do mnie i przechodzi obok, wsuwając japonki. – Więc, dokąd idziemy? – pyta, zapinając pas bezpieczeństwa. - Na kolację. - Bez kitu. Gdzie? - Nie mogę ci tego powiedzieć. Jedyne co mogę powiedzieć, że to coś więcej niż wieczorny posiłek. Rozważa moje słowa, myśląc o nich naprawdę mocno. Uwielbiam się przyglądać jak ma burzę mózgu. Wygląda absolutnie uroczo, gdy jest pogrążona w myślach. Sprawdzam telefon, patrzę jeszcze raz na wskazówki i wjeżdżam na autostradę. Boże, mam nadzieję, że nie zeświruje i polubi co mam w planach na dzisiejszy wieczór. Mówiła o tym wcześniej, więc to nie tak, że zaplanowałem całkowicie bez jej wiedzy. Jeśli nie będzie chciała tego zrobić, wtedy nie musi. Ale jestem pewien, jak cholera. Kurwa, nie mogę się doczekać. Zerkając na Arion, wygląda na zrelaksowaną. – Czy Virginia ma drużynę koszykówki? – pyta. Kręcę głową. – Nie, niestety nie. Podoba ci się tutaj? - Tak. Jest tu tak przytulnie, może to wpływ bliskości wody. - Chcesz mieszkać przy wodzie? - Chciałabym. - Zatem będziemy mieszkać przy wodzie – zapewniam. - Bain, daj spokój, wiesz, że to się może nie zdarzyć. Co jeśli zostaniesz wybrany 184 | S t r o n a
do Denver czy gdzieś indziej bez oceanu? - Wtedy moglibyśmy żyć przy jeziorze. Kurwa, A, chciałbym kupić ci jezioro. - Naprawdę jesteś inny. - Tak jak ty. Wiec, jaki wybór? Wendy's czy Taco Bell? Podnosi wzrok na dwie restauracje, które ulokowane są naprzeciwko siebie na parkingu. – Jesteś teraz poważny? - Tak, poważny jak nigdy wcześniej. Chodź, mówiłem ci, że nie chcę się spóźnić. - Na co, kolację? - Nie, na to co po kolacji. - Dobra. Wendy's. Ale cokolwiek masz w zanadrzu, niech lepiej będzie dobre. - Będzie, zaufaj mi. Idę przez przejazd i zamawiam nasze jedzenie. Ona po prostu na mnie patrzy. Nie jestem pewien, czy jest wkurzona, że przeszliśmy przez przejazd, czy fakt, że generalnie jesteśmy w Wendy's. - Moglibyśmy pójść do Taco Bell jeśli wolisz – mówię z pełnymi ustami. Nie jadam tak ostatnio i smakuje absolutnie, kurwa, smacznie. - Mówiłam ci, że jest dobrze. Przestań się przejmować. - Okej. Kiedy kończymy jeść, robimy sobie krótką wycieczkę przez ulicę, gdzie jesteśmy umówieniu. Kiedy parkuję samochód na parkingu, jej szczęka opada. - Dlaczego tu jesteśmy? – pyta.
185 | S t r o n a
- Ponieważ jesteśmy umówieniu. Chodźmy!
186 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Gapiąc się w okno zatłoczonego studia tatuażu, nagle staję się niespokojna. Wiem, że mówiłam Bain'owi, że chciałam tatuaż, ale nie sądziłam, że faktycznie tak się stanie. - Chodź, kochanie, ten facet jest znany na całym świecie ze swojej pracy. Pracował w Jersey i mnie zrobił mnóstwo, pokochasz go, obiecuję. - Nie wiem, Bain, nawet nie miałam czasu, by naprawdę o tym pomyśleć. - W porządku. Jeśli nie czujesz tego, nie musisz. Zamierzam wytatuować portret Kinsey na swojej klatce piersiowej, więc masz mnóstwo czasu, by zastanowić się nad swoim. Ściska mi uspokajająco kolano i wyskakujemy z samochodu. Studio znajduje się w centrum handlowym. Wszystko wygląda na zupełnie nowe i jest bardzo nowoczesne z wszystkimi rodzajami znakomitej sztuki. Stali klienci są w środku i na zewnątrz, a w momencie gdy wchodzimy, rozpoznają Baina. – Co słychać, stary? – Facet za ladą wita Baina, podchodząc, by podać mu rękę. - Nic takiego, jak nowe studio? – pyta Bain. - Świetnie, jesteśmy naprawdę zajęci. Następnie inny facet podchodzi z tyłu. – Tylko przygotuję się dla was. Świetnie cię widzieć, bracie. - Ciebie też – odpowiada Bain, potrząsając jego ręką. – Tommy, to jest moja... to jest Arion. 187 | S t r o n a
Poprawia sam siebie i nie nazywa mnie swoją dziewczyną. Czuję przez to lekkie ukłucie. Ponownie byłam tą, która się zamyka i jest powściągliwa, kiedy chodzi o uczucia. Dodatkowo, byłam bardzo klarowna na początku, żadnych uczuć. Powiedziałam mu, że możemy spróbować i zobaczymy gdzie nas to zaprowadzi, ale to tyle. Nie było żadnego sygnału z mojej strony, że chciałabym czegoś więcej, dlatego rozumiem go. - Wspaniale cię poznać, Arion. Bain mówił, że to twój pierwszy tatuaż? - Tak, więc wybacz proszę, że jestem trochę zdenerwowana. - Wszystko gra. Możesz patrzeć jak Bain robi swój. Chodźmy na tył. Kierujemy się z powrotem do miejsca, gdzie Tommy ma wszystko przygotowane i wyciąga szkicownik. Mogę od razu powiedzieć, że to portret Kinsey. - Kocham go – woła Bain. - Dobrze, znasz zasady. Bain uśmiecha się do niego, unosząc białą koszulkę nad głowę. Jak tylko ją zdejmuje, podaje mi ją, a ja kładę ją na kolanach, siadając obok Baina. Patrzę jak Tommy goli trochę włosów na klatce piersiowej Baina, a następnie rozmawiają gdzie umieścić wzór. Obserwując całe to miejsce, zastanawiam się... czy naprawdę chcę zrobić tatuaż? I jeśli zrobię, powinno być to coś dla Nate'a? Nie jestem pewna jakby Bain się z tym czuł. Z drugiej strony, przyprowadził mnie tutaj, po tym jak rozmawialiśmy o zrobieniu czegoś razem dla naszych najbliższych. Jak tylko wzór jest nałożony, Bain sprawdza się w lustrze, a następnie kładzie się i patrzy na mnie, gdy Tommy zaczyna pierwszą linie, z czego jestem pewna, że będzie ich wiele. - W porządku? – pyta mnie.
188 | S t r o n a
- Tak. - Co zamierzasz zrobić? Wzruszam ramionami niepewnie. Brzęczenie pistoletu do tatuażu jest cichsze niż się spodziewałam. Obserwuję Tommy'ego jak wykonuje swoją pracę, trzymając się lini i zastanawiam się co do cholery chciałabym mieć. - Zamierzasz zrobić coś dla Nate'a, prawda? – pyta Bain. Myślę nad jego pytaniem, zastanawiając się jak, do diabła, może być tak wyluzowany ze mną zamierzającą zrobić tatuaż reprezentujący innego mężczyznę. Po prawdzie, wiem, że to dlatego, że straciłam Nate'a, podobnie jak on stracił siostrę, a my połączyliśmy się przez to. Jest to więź, która uczyniła nas silniejszymi i przyciągnęła do siebie. - Naprawdę nie wiem, Bain. Jestem rozdarta. - Co masz na myśli? – pyta, jakby Tommy nie tatuował igłą w jego piersi. Jest taki spokojny i zrelaksowany. Prawie jakby lubił ból. Kręcę głową niezdolna dać mu konkretną odpowiedź. – Kiedy powiedziałaś, że chcesz zrobić sobie tatuaż, to co sobie wyobrażałaś? - Myślałam o pochyłym napisie ‘Nate’, ale już nie. - Dlaczego? – pyta śmiertelnie poważnie. Patrzę mu prosto w oczy. – Przez ciebie. - To dlatego cię tutaj przyprowadziłem. By uzyskać to, co czujesz w sercu. Jeżeli to jego imię, wówczas to zrozumiem. Słyszę co mówi, ale nie wierzę mu. Nie wierzę, że chciałby całować każdy kawałek mojego ciała, wliczając część z wytatuowanym "Nate”. Jezu, wreszcie mam możliwość zrobić tatuaż, ale nie mogę się zdecydować.
189 | S t r o n a
- Na ladzie jest kilka książek. Jeśli chcesz, to możesz je przejrzeć – oferuje Tommy. - Chcę coś innego. - Rozumiem – mówi Bain. – Co z cytatem? W momencie, gdy mówi te słowa, wiem co chcę. - Czerp naukę z dnia wczorajszego, żyj dla dnia dzisiejszego, miej nadzieję na jutro. - Albert Einstein? – Bain potwierdza. Kiwam głową, a on mruga do mnie. – Podoba mi się, kochanie. Czy mogę też dodać go poniżej mojego? - Pewnie. Siadam z powrotem czując zadowolenie, wiedząc jaki i gdzie będzie mój tatuaż. Zawsze wyobrażałam sobie jeden na żebrach15, więc jest to łatwy wybór. - Denerwujesz się? – pyta mnie Bain. - Wcale. Jestem bardziej podekscytowana niż kiedykolwiek. *** - Pozwól mi go dla ciebie umyć, kochanie. Kręcę głową, wciąż zastanawiając się jak udało mi się wytrzymać przez godzinę tatuowanie. To był najgorszy ból jak kiedykolwiek przeżyłam. Nie mogę sobie nawet wyobrazić, by teraz dotknął moją skórę, gdy wreszcie na mnie nie krzyczy. – To nie działa w ten sposób. Musisz go umyć, więc albo ja, albo ty.
15
Tatuaże na żebrach są zajefajne :D sama mam :D ~ Olga
190 | S t r o n a
Patrzę gniewnie na Baina, który siedzi obok mnie. Jest bez koszulki z opatrunkiem wciąż zasłaniającym jego pierś. Jego tatuaż Kinsey jest wspaniały. Tommy wykonał niesamowitą robotę; nic dziwnego, że Bain wybrał właśnie jego. Wreszcie wstaje i patrzy na mnie z irytacją w oczach. – Albo wstaniesz, albo zacznę od nowa i jestem pewien, że będzie boleć. Wiem, że nie żartuje, więc sama wstaję i łapię go za rękę, gdy sięga po mnie. Bez słowa, prowadzi nas do łazienki i włącza prysznic. – Ramiona w górę – rozkazuje, podchodząc do mnie. Słucham, stojąc z skupionym wzrokiem na jego pięknej twarzy. Sięgając w dół, delikatnie chwyta rąbek koszulki i całuje mnie zanim podnosi ją nad głowę. Jego usta wciąż powodują, że w brzuchu latają mi motyle. Następnie przenosi się do moich spodni i pozwalam mu się mną zająć. Przejmuje kontrolę nad nami i sytuacją, jak robił już wiele razy. Gdy stoję przed nim naga, on klęka przede mną. Para z prysznica zaczyna wypełniać pokój, rozgrzewa moje ciało, powodując dreszcze. Umieszczając dużą, ciepłą dłoń na moim brzuchu, chwyta za jeden róg taśmy, która przytrzymuje opatrunek na mojej skórze. – Gotowa? - Mm-hmm. - Boże, jesteś piękna – mówi, odklejając powoli taśmę. Obserwuję jego wytatuowaną rękę, wolno i miarowo. Jego cierpliwość i opiekuńczość sprawia, że jakikolwiek ból znika. Wreszcie upuszcza opatrunek poplamiony krwią i atramentem, i wstaje, sprawdzając wodę zanim zagoni mnie pod prysznic. Jestem niezdecydowana, by wejść bez niego, ale on nie marnuje chwili zdzierając resztę ciuchów, a następnie też zrywa opatrunek. Wykazał o wiele więcej opieki i cierpliwości do mnie niż do siebie samego. – Wszystko w porządku? – pyta, łapiąc butelkę z mydłem z lady, a następnie wsuwa się obok mnie. - Tak. Dziękuję, Bain. Dziękuję za wszystko.
191 | S t r o n a
- Oczywiście. Dlaczego nie umyjesz mnie, tak byś mogła zobaczyć jakie to uczucie. Nie trzeba używać dużej siły nacisku, okej? Uśmiecham się złośliwie i podaję mu rękę. Wyciska mydło i mówi. – Umyj najpierw ręce. Słucham, a następnie wyciągam rękę po więcej mydła. Daje mi i pocieram, by uzyskać pianę zanim przyciskam do jego twardej klatki. Nie patrzy co robię, tylko obserwuje moje oczy. Robię małe, okrężne ruchy na pięknym portrecie Kinsey. Kiedy tatuaż był skończony, można było porównać klatkę Baina z rzeczywistym obrazkiem, i były identyczne. - Wystarczy – mówi i przesuwa się pod wodę, spłukując mydło, by odkryć arcydzieło. Niżej jest nasz pasujący cytat, który absolutnie kocham. Wyciągając mydło, wyciskam trochę na jego palce i przysuwa się, by dotknąć mój tatuaż. Zamieram, czekając na kontakt jego palców z moją skórą. – Zgadzasz się żebym to zrobił? Kiwam głową, a on przytrzymuje moje biodro jedną ręką i drugą zabiera, pozostawiając delikatne mrowienie. – Wygląda na tobie tak cholernie seksownie. Nic nie mogę poradzić na uśmiech pokrywający moją twarz. – Teraz spłucz – rozkazuje. Opłukuję się i zakręcam wodę. Oboje czujemy pociąg do siebie nawzajem, tak że można przeciąć napięcie w powietrzu nożem. Wiem czego chcę. Chcę Baina i jego kutasa, aby zrobił to co robi najlepiej i chcę go teraz. Obserwowanie go, jak owija biały ręcznik wokół ciała, sprawia, że prawie go zrywam. Chłonę kawałek po kawałku Pana Seksownego, gdy osusza się ręcznikiem. Seks. Grzech. Kutas. Tatuaże. Właśnie wtedy, kiedy nie mogę juz dłużej, upuszcza go. - Nie patrz na mnie w taki sposób – ostrzegam. Jego oczy są przymrużone i postawa pokazuje, że weźmie mnie w każdej chwili. – Lepiej uciekaj. Liżę dolną wargę i wypadam z łazienki, całkiem naga. Chłodny powiew na mojej skórze schładza mnie, nie wspominając jak to sprawia, że skóra z tatuażem mrowi. Bain jest tuż za mną, jego bliska obecność, to nie jest coś, co może zostać 192 | S t r o n a
niezauważone. Nie daję rady uciec daleko, przemykając po jego eleganckim domu, zanim łapie mnie za jeden z nadgarstków. Kręcę się w jego uścisku i odwraca mnie do siebie. – Mam cię, piękna. Śmieję się i ulegam mu, tak samo jak zawsze. - Może właśnie tego chciałam. - Musimy się tym zająć – mówi, biorąc mnie w ramiona i zabiera do sypialni. Jest szczególnie ostrożny trzymając mnie, upewnia się, że jego ręka nie dotyka tatuażu, ani nie porusza się w sposób, który by go podrażnił. Delikatnie kładzie mnie na łóżku i mówi. – Zostań tam. – Słucham, siedząc i patrząc jak wraca do łazienki. Wraca z butelką Aquaphor i wyciska odrobinę na palec, a następnie siada okrakiem na moich nogach i zaczyna bardzo delikatnie nakładać cienką warstwę. - Musisz utrzymać skórę nawilżoną, dobrze? - Myślę, że ty lepiej utrzymasz go wilgotnym – odpowiadam, sięgając w dół i łapiąc jego penisa. Ściskając go mocno w moim uścisku, potrząsa głową i kładzie maść na swój tatuaż. Następnie, gdy wyciera ręce, zaczyna poruszać biodrami w moim uścisku. – Chcesz żebym wystrzelił na ciebie? - Może. - Zobaczymy – mówi, odsuwając moją rękę i przyszpilając ją do materaca, a następnie wsuwa się we mnie. Moja cipka natychmiast pochłania go całego. Uwielbiam to uczucie, tak pełne i twarde. Teraz obie ręce mam przyszpilone z boku, Bain patrzy na mnie, jego twardy kutas jest we mnie i mówi: – Jezu Chryste, skarbie, ta twoja cipka jest niesamowita. Napinam mięśnie, mocno się go trzymając, gdy on porusza się we mnie. Następnie zaciskam się wokół niego i natychmiast pragnę dojść. Przyjemność jest zbyt wielka, powodując, że jestem na skraju. Bain mruczy nade mną, moje kolana są rozluźnione po bokach, a ręce przytrzymywane pod jego, pozostawiając mnie pod jego pełną kontrolą.
193 | S t r o n a
Nic nie poradzę na okrzyki namiętności, to co on wyprawia jest zbyt intensywne, by móc się oprzeć. Te powolne, długie pchnięcia prowadzą mnie na krawędź. Wtedy Bain mówi. – Moje królestwo, twoja cipka jest moim królestwem. – I tracę całą kontrolę i ulegam jego urokowi. Moje ciało drży i zwijam się sama w sobie, z mocno zamkniętymi oczami, ciesząc się tą rozkoszą. Następnie Bain pozwala sobie na uwolnienie, jego krzyki są głośniejsze niż kiedykolwiek, powodując, że skupiam się na nim w tej chwili. Żyły na jego szyi i tatuaże zmieniają się, gdy napina mięśnie pod spodem. Jego uścisk na nadgarstkach jest tak napięty, że to rozpala coś wewnątrz mnie. Coś głęboko w środku, pragnienie, którego szukałam od dnia... Straciłam go.
194 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Bycie z Arion sprawia, że wszystko jest w porządku Wszystko jest zupełnie inne niż było wcześniej. Wreszcie dostrzegam jak dobrze może być, że moje życie wciąż ma potencjał, a teraz muszę się z nią pożegnać. Nie jestem pewien jak osiągnąć coś tak zniewalającego, ale James ustawił dla mnie treningi z trzema drużynami NBA. Wiem, że to tylko na tydzień, ale pożegnanie się w ten sposób jest ciężkie, a co dopiero jak trafię do drużyny gdzie nie będzie chciała przenieść się ze mną. My nawet nie rozmawialiśmy o naszych uczuciach, i o ile mi wiadomo, to co ja czuję jest całkowicie różne niż to co ona czuje. Może potrzebuje przerwy i trochę czasu. Ja wiem, że nie mogę się nią nacieszyć. Przeraża mnie nie mieć jej przy sobie. Odstawiłem tabletki, powstrzymałem obsesje w sprawie Kinsey i pozwoliłem sobie wpaść w otchłań z Arion. Ona była moim uzdrowieniem, zabierając całe zło, które mnie raniło. - Tu jesteś – mówi, gdy wchodzi z przodu i zaskakuje mnie. Jest zbyt wcześnie, by się obudzić, ale mój umysł mówił inaczej. - Dzień dobry, skarbie – mówię, otwierając dla niej ramiona. Podchodzi tylko w jednej z moich koszulek i wślizguje się na moje kolana. - Dobry. Wszystko w porządku? - Teraz tak – odpowiadam, zbyt przerażony by powiedzieć jej o moich trzech przystankach w miastach. To było co innego, kiedy trenowałem na miejscu, gdzieś gdzie była w zasięgu ręki. Teraz, muszę lecieć do Phoenix i Memphis. Jeśli 195 | S t r o n a
jedna z tych drużyn mnie chce, to jestem pewien, że polecę z powrotem i przedłużą umowę na dłużej. - Co chcesz dzisiaj robić? - To – mówi, przyciągając mnie nieco bliżej i wzdychając tęsknie. - Mogę to robić cały dzień, kochanie. Podnosząc głowę z tym seksownym uśmieszkiem narysowanym na jej idealnej twarzy, gapi się na mnie. - Mówisz poważnie? - Tak myślę – odpowiadam, biorąc jej twarz w dłonie i kierując jej ucho do piersi. Przyciska się mocno do mojej koszulki i słucha. – To jest prawdziwe, to co mi robisz jest dla mnie prawdziwe. Wiem, że mówiłaś żadnych uczuć, ale Arion, nazwij mnie szalonym, jeśli jestem jedynym, który to czuje. Nie rusza się i modlę się, by słowa, które chcę usłyszeć, opuściły jej usta. Mówi coś i nie dopuszczam, bym siedział tutaj jak pieprzony przegrany, wylewając moje serce. - Musisz to wiedzieć. Nie mogę dłużej ukrywać tych uczuć, zwłaszcza, że wkrótce opuszczę miasto. W końcu porusza się i patrzy na mnie. – Jedziesz tylko do Nowego Jorku. - Oraz do Phoenix i Memphis. James napisał do mnie wiadomość, że zarówno the Sun jak i Grizzlies chcą, żebym dla nich pracował i chcę, byś pojechała ze mną. Musisz ze mną pojechać. Kładzie się z powrotem bez żadnego słowa. Biorąc mnie za rękę, przebiegam palcami przez jej rozczochrane blond włosy. Cholera, powinienem być, kurwa, cicho. Zamilkła. - No dalej, A, powiedz coś. 196 | S t r o n a
- Nie wiem co powiedzieć. - Rzuć swoją robotę i pojedź ze mną. Łzy wypełniły jej oczy i mówi. – Nie zaczynaj ponownie. Nie mogę. Mam pracę, którą kocham i wiesz o tym. - Nie sądzisz, że mogłabyś pokochać pracę dla mnie? Jestem pewien, że James potrzebuje pomocy. Mam zamiar uzyskać ogromną umowę, więc mogę zapłacić podwójną stawkę, którą masz teraz. - Bain, to nie chodzi o pieniądze, plus nie wiem nic o NBA. - No dalej, kochanie. Wystarczy dać temu szansę. - Bain, nie mogę po prostu rzucić wszystkiego. Nawet nie wiemy, gdzie dostaniesz się do selekcji. Poza tym, mam zobowiązania w New Jersey, nie mogę tak po prostu odejść. - Nie proszę cię, byś odeszła od wszystkiego. - Ależ tak. Prosisz mnie, bym zostawiła pracę – mówi ostro i zeskakuje z moich kolan, jej tyłek wystaje spod koszulki i od razu żałuję, że otworzyłem usta. Powinienem po prostu pojechać bez niej i poradzić sobie z własnymi niewiadomymi. Wściekłość ogarnia mnie, niemal bardziej za własną głupotę niż cokolwiek innego. Ja to zrobiłem. Wtedy przypominam sobie, co moja mama zawsze mówi, gdy spieprzę, Zrób to dobrze, Bain. Nie jest za późno, nigdy nie jest za późno. Zeskakując z krzesła, idę do środka. Arion nigdzie nie ma na tym piętrze. Biegnę sprintem na górę, znajduję ją ubraną i wrzucającą ubrania do walizki. – Nie, kochanie. Chodź, porozmawiajmy o tym. Za bardzo wszystko wyolbrzymiasz. - Ja? Myślę, że słyszałam cię dość wyraźnie. Mowię ci, znowu i znowu, że nie mam zamiaru zostawić pracy, bo nie chcesz odpuścić. Nie mogę przewrócić
197 | S t r o n a
mojego życia do góry nogami dla ciebie, jak to zrobiłam z Nate’m. Wiesz jak to się skończyło i nie postawię się w takiej sytuacji ponownie. Podchodząc do niej, patrzy na mnie jak silna kobieta, którą jest. Pocieram kciukiem jej wydatne usta, trzymając jej podbródek. – Nie widzisz, ile dla mnie znaczysz? Proszę, nie przekreślaj tego. Wpatrując się w nią, moje serce nierówno bije. Ona zamierzała odejść i zrezygnować z tego co mamy, tylko dlatego, że nie mogę być z dala od niej. To nie trwało długo, ale do cholery, ona znaczyła dla mnie cały pieprzony świat. Nie odpowiada mi, więc biorę ją za rękę i umieszczam ją na moim sercu, i wtedy spoczywa na mnie próbując wyczuć rytm. Łzy pojawiają się w kącikach jej oczu i odsuwa się ode mnie. - Proszę, zabierz mnie do domu, Bain. Ponownie do niej podchodzę i mówię. – Jesteś w domu. Gdziekolwiek ja jestem, tam jest twój dom. Nie rozumiesz, kurwa?! - Nie krzycz na mnie. - Masz zamiar rzucić wszystko, bo się boisz. Nie jestem nim, A. Nigdzie nie zamierzam wyjeżdżać czy otrzymać wezwania. Przepraszam, ale nie chcę być z dala od ciebie. - Bain, nie idź, kurwa, tą drogą. - Arion, proszę. Nie widzisz jak bardzo byliśmy popieprzeni? Nie wracajmy do tego co było. - Ty to zrobiłeś. Nie pozwolę ci mnie kontrolować. Sprawy były świetne takie jakie były. Teraz próbujesz wszystko zmienić. - Myślisz, że mogę to kontrolować? Jeśli tak, to jesteś w błędzie. - Kurwa, nie wiem co myśleć, ale chcę jechać do domu. Teraz!
198 | S t r o n a
Wielokrotnie kiwając głową, wreszcie się wycofuję. Ma w dupie to jak się czuję. Ona oczywiście też cierpi i obciążona jest przeszłością, tak jak ja byłem. Wyciągnęła mnie z tego; Po prostu muszę znaleźć jakiś sposób, by również ją wyciągnąć z tej ciemności. Muszę sprawić, by zdała sobie sprawę. W tej chwili, nie ma nic, co mogę zrobić. Nie słucha i chce wyjść. Może, kiedy będziemy w drodze, wysłucha mnie, gdy będziemy uwięzieni w samochodzie przez pięć godzin. ***
- Tak, James, słyszę cię, kurwa. - Jezu, wszystko w porządku? - Już raz ci mówiłem, mam się dobrze. Jeśli mógłbyś, to proszę, po prostu napisz jak prosiłem, wtedy nie będziesz musiał wysłuchiwać mojego głupiego gadania. " To ostatni moment dla wszystkich pasażerów odprawiających się na lot 238 do Phoenix." - To mój lot, muszę uciekać. Napiszę później. Rozłączam się z Jamesem, czując trochę żalu za to, jak go potraktowałem. Ale Chryste, ten człowiek jest gorszy od apodyktycznej matki i moje nerwy są w strzępach. Minęły cztery dni od mojej kłótni z Arion i nie słyszałem ani słowa od niej. Nie chciała wysłuchać mojego punktu widzenia w drodze do domu, a teraz nie mogę zmienić tego co się stało. Tak bardzo jak chcę z nią być, nie mogę. Najgorsze jest to, że moja kariera była tutaj i muszę wziąć to na poważnie. Sprawdzam wiadomości i ona nadal nie odpisała. Myślę, że zawaliłem sprawę otwierając usta. Czy naprawdę myślałem, że zrezygnowałaby z pracy i ganiała za mną po USA? To cholernie szalone pytać kogoś, by zrobił tak czy tak. Przez ostatnich kilka dni, nasza kłótnia, jest wszystkim co odtwarzam w głowie. Schodząc z asfaltu, przygotowuję się do wejścia na pokład i czuję się chory, będąc z dala od niej. Kurwa, chciałbym mieć jakieś tabletki, by uśmierzyć ból. W środku, po prostu jestem nieładem. Tak wiele 199 | S t r o n a
myśli wiruje wokoło, z Kinsey, na temat tego gównianego oficera śledczego, o mojej pięknej Arion. Może się prześpię w samolocie, Bóg wie, jak tego potrzebuję. Gdy dostaję miejsce w pierwszym rzędzie, jestem wdzięczny James’owi za rezerwacje; on nie tylko zarezerwował mi miejsce w pierwszym rzędzie, ale też miejsce obok mnie. Zaciągam czapkę nisko, wkładam kaptur i z powrotem opadam na skórzane siedzenie, wyciągając nogi przed siebie. Wizje Arion atakują wszystkie moje zmysły. Od pierwszej nocy w alejce do pieprzenia jej na moim blacie kuchennym, to wszystko mnie pochłania. Przed nią, byłem zdeterminowany w sprawie Kinsey, a teraz, nic nie ma znaczenia jak kiedyś. Myślę, że nie powinienem się stać zależny od niej. I właśnie tu zaczynają się uczucia. Ostrzegała mnie, by tego nie robić, ale zrobiłem. Pomogła mi poradzić sobie z całym bólem, którego doświadczyłem. Następnie złamałem jej zasady.
200 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Nie odpisuj mu. Nie odpisuj mu. Nie odpisuj mu. Leżąc twarzą w dół na łóżku, wiem, że nie mogę mu odpisać. Ale jest nieugięty i nie poddaje się. Przekręcając się, wpatruję się w biały sufit odtwarzając zdarzenia, które miały miejsce kilka dni temu. W momencie, gdy Bain mnie podrzucił, od razu wszystkiego żałowałam. Będąc z dala od niego, źle mi z tym, ale w środku wiem, że to jest najlepsze by ochronić moje serce. Ból, który czuję teraz jest niczym w porównaniu do tego, co przeżyłam, kiedy straciłam Nate’a. To było całkowicie wyniszczające – rujnujące. Zajęło mi ponad miesiąc, by wstać z łóżka. Przynajmniej tym razem udało mi się pójść do pracy. Może trochę się spóźniłam, ale byłam tam. Próbuję ponownie zamknąć oczy, ale słowa Baina są głośne i wyraźne. Rzuć pracę i pracuj dla mnie. On zna mnie tak dobrze, ale dziwi mnie, gdy myślał, że zostawię wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Wstając z łóżka, cicho przechodzę przez pokój i zaglądam do salonu. Aubrey nadal nie ma w domu, więc łapię butelkę wody zanim z powrotem pójdę do łóżka. Mój telefon dzwoni i jestem niechętna, by odebrać, ale zauważam na ekranie, że to Barb. - Hej – mówię spokojnym tonem. - Cześć kochanie, jak się masz? - W porządku. - Co się dzieje? 201 | S t r o n a
- Po prostu mam dużo na głowie. - To wszystko? Czy chcesz o czymś porozmawiać? - Nie, w porządku. Po prostu miło usłyszeć twój głos, zawsze sprawiasz, że mi lepiej. - Dzięki, skarbie. Dzwonię, ponieważ mam wyniki badań krwi Zeusa i wszystko jest w normie. - O Boże. Dziękuję, że dbasz o niego. - Oczywiście. Jesteś pewna, że nie chcesz porozmawiać? - Jestem pewna. Muszę się zbierać wkrótce do pracy i nie spałam dobrze, to wszystko, więc pójdę się zdrzemnąć. Ale spróbuję się jutro zatrzymać i zobaczyć mojego chłopca. - Dobrze, głowa do góry, skarbie. - Dzięki – odpowiadam i rozłączam się. Wiem, że mam około godziny zanim muszę być w pracy, a nie chcę się ponownie spóźnić. Stało się to dla mnie nawykiem przez kilka ostatnich dni. Mówiąc o nawykach, podpalam papierosa i zaciągam się głęboko. Wiem, że Bain byłby wkurzony, gdyby wiedział, że znów zapaliłam, ale to mnie nie powstrzymuje. Potrzebuję czegoś, by się uspokoić. Leżąc tutaj, odtwarzam w myślach nasz wspólnie spędzony czas. Od chwili, gdy dostrzegłam jego śmiech z mojej bezczelności w barze, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Walczyłam z uczuciami, które najprawdopodobniej wkradły się przez wmawianie sobie, że to był tylko seks, ale w głębi duszy wiem, że było to coś więcej. Kurwa. Zaciągając się ponownie, w końcu gaszę papierosa i przekręcam się. Sen, sen, sen jest jedyną rzeczą, która może mnie zabrać od tego z daleka. Tylko kilka minut, a potem zabiorę mój tyłek pod prysznic...
202 | S t r o n a
- Dobra, Bain, chcesz znać prawdę? Boję się, jestem cholernie przerażona, że to co mamy, wszystko legnie w gruzach. - Nie, skarbie, jak możesz nawet tak pomyśleć? Nie pozwolę na to. - Jak możesz tak obiecać? Właśnie wybrali cię do drużyny, a następnie wymienią do pieprzonych Clippers. To LA, tam jest zupełnie inny świat i jest to po drugiej stronie kraju. - Posłuchaj mnie – błaga, schylając się do mojego poziomu i klęka przed krzesłem. – Nie różni się od Nowego Jorku. - Po prostu nie rozumiem dlaczego nie możesz pójść do Knicks lub Nets, a nawet do 76ers. Mam na myśli gdzieś na Wschodnim Wybrzeżu. - Jakie to ma znaczenie? Będziemy razem i to jest dla mnie najważniejsze. Chowam twarz w dłoniach, tak sfrustrowana, że wciąż jesteśmy w takiej sytuacji. Wiem, że powinnam w to wejść, ale coś mi mówi, że nie. Tylko nie wiem co to jest. - Proszę, kochanie, po prostu pozwól mi się tobą zaopiekować. - Bain, nie potrafię się zrelaksować i być zależna od ciebie w taki sposób. - Proszę, po prostu powiedz tak. Wyjdź za mnie i spraw bym był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie , obiecuję, że nigdy, nigdy cię nie zawiodę... Budzę się spocona i zakręcona. Mrugam kilka razy, zajmuje mi to chwilę, by uświadomić sobie, że to wszystko było snem. Dzięki Bogu, że to tylko sen! Słyszę Aubrey jak wchodzi przez drzwi wejściowe. Wreszcie. Ledwie co ją widziałam przez ostatnie cztery dni. Przychodzi prosto do mojego pokoju i siada na łóżku. - Hej, myślałam, że dzisiaj pracujesz. Sprawdzam telefon i uświadamiam sobie, że zaspałam. Cholera. Siadając, wyskakuję z łóżka do szafy, ubierając się najszybciej jak potrafię. – Pracuję i powinnam być tam ponad godzinę temu. 203 | S t r o n a
- Jezu, A, jesteś poważna? Czy od tej całej sytuacji z Bainem, nie spóźniasz się codziennie? - Nawet nie zaczynaj z tym gównem, Aubrey. Obserwując mnie, próbuje zrozumieć, skąd się wziął ten mój nagły wybuch. - Przepraszam, po prostu nie potrzebuję żadnego gówna w tej chwili. - Nie jestem tutaj by zarzucać cię jakimiś bzdetami. Zamierzałam zasugerować ci, żebyś do niego zadzwoniła. - Taa, to się nie zdarzy. - Po prostu nienawidzę widzieć cię w takim stanie. - Taa, cóż, a ja cholernie nienawidzę czuć się w taki sposób, ale to jest najlepsze. To nie będzie trwać wiecznie. Pochylając się, przytulam ją i wychodzę z mieszkania, kierując się do pracy tak szybko jak potrafię. Nie mogę uwierzyć, że zaspałam. Spóźniłam się drugi dzień i Gavina, mój regionalny menadżer, zadzwoniła do sklepu po rozpoczęciu mojej zmiany, prosząc o mnie. Oczywiście nie było mnie tam i była wkurzona. Jak tylko się zatrzymuję, dzwoni Bain – ponownie. Odrzucam połączenie. Nie mogę się rozpraszać w tej chwili. Następnie, w momencie, gdy wchodzę, wiem, że mam przejebane. Tym razem zamiast opuszczonej rozmowy telefonicznej, Gavina jest w środku, i nie tylko obserwuje sklep i rozmawia z pracownikami i klientami, ale stoi za ladą robiąc napoje. Zwieszam głowę i odkładam moje pierdoły, potem wciągam fartuch i przygotowuję się, by wypić piwo, które nawarzyłam. W momencie, gdy Gavina mnie dostrzega, kręci głową i wskazuje biuro. Kurwa mać. Będąc skarcona jak małe dziecko, idę i modlę się, żebym nie miała przejebane jak ostatnio.
204 | S t r o n a
Wchodzi ze złością w oczach, a ja mówię. – Bardzo przepraszam, że ... Przerywa mi, podnosi rękę i trzaska drzwiami. – Arion, oszczędź mi tego. Czy ty masz pojecie, jak bardzo narażam się dla ciebie, by prowadzić ten sklep? Kiwam głową, gdy kontynuuje. – Cóż, jestem wściekła bo masz w dupie tę robotę. - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. - Masz rację, nie powtórzy. Bo tym razem nie zostawiasz mi wyboru. Mój przełożony przyszedł dzisiejszego ranka i nie było żadnego kierownika na stanowisku. - Ale... – Próbuję jej przerwać i to wyjaśnić, ale ona kontynuuje. - Wyobraź sobie jaki był rozczarowany, gdy jedna osoba z twojego zespołu powiedziała, że kierownika nie ma. Znasz zasady. Kierownik musi być cały czas, czy to ty, czy to twój zastępca. Próbowałam dzwonić do ciebie, Arion, ale nie odbierałaś. Ostatnio twoja postawa jest lekceważąca zarówno do sklepu jak i zespołu. Twoja zmiana zaczęła się ponad godzinę temu i nie wiem co się z tobą dzieje, ale nie pozwolę, by tutaj się to działo. Powinnaś załatwić swoje osobiste problemy i musisz zwrócić swoje klucze. - Gavina, proszę. To... - Nie wysilaj się. Albo oddasz klucze albo wymienię zamki w całym budynku. Patrzę na nią zaskoczona. Po prostu mnie zwolniła. Sięgam do kieszeni, rzucam jej moje klucze i identyfikator na biurko. Następnie odwracam się do wyjścia. Znając dobrze Gavinę, nie ma sensu się z nią kłócić czy próbować jej przedstawić mój punkt widzenia. Jak sobie pościeliłam, tak się wyśpię. Gdy wychodzę, ściągam powoli fartuch przez głowę i łapię moje rzeczy. Patrzę za siebie na moich pracowników, wszyscy się na mnie gapią. Nie mogę znieść ich wzroku, więc nawet nie macham. Kieruję się do samochodu, od razu bojąc się pójścia do domu. Boże, chciałabym, żeby Bain tam był.
205 | S t r o n a
Nie jestem pewna, czy uda mi się wczołgać z powrotem do tego pieprzonego łóżka. Czuję się, jakbym spędzała w nim ostatnio cały czas. Jadąc do domu, jestem w szoku. Powinnam płakać albo być zdenerwowana, że straciłam moją pieprzoną pracę. Ale nie jestem. Jedyne co czuję to odrętwienie. Chwytając za telefon, wybieram numer do Baina, muszę. On wiedziałby co powiedzieć i jak mi pomóc. Co ja sobie myślę? Nie mam już takiej możliwości. Boże, ja naprawdę niszczę wszystko w moim życiu. Nie ma mowy, żebym była na jego utrzymaniu. Czy jest? Moje myśli wirują przez milion scenariuszy. Zostałam zwolniona, kiedy to Bain cały czas chciał bym odeszła. Automatycznie do niego dzwonię, kiedy wiem, że nie mogę. Jezu, może nie mogę go tak łatwo odepchnąć jak myślałam. Mimo że część mnie chce... Nie jestem pewna, czy to możliwe.
206 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Cokolwiek się wydarzy, proszę, nie pozwól mi dostać się do selekcji w Phoenix. Wjeżdżając na autostradę, jest gorąco jak cholera, organizacja jest dziwna, a to jest ostatnie miejsce, w którym widzę siebie, by żyć. Poruszając się moim wypożyczonym samochodem, szybko jadę do hotelu i nie mogę się doczekać, by się zrelaksować. Moje ciało jest obolałe. Myślę, że trenowanie dla tych dwóch drużyn było zaskoczeniem dla mnie. Nie wiem, jak przetrwam Memphis, ale myślę, że dowiem się jutro. Naprawdę nie powinienem narzekać; to wszystko jest sposobem, by zająć czymś myśli. Sposób, by skupić się na rzeczach innych niż rzeczywistość, że wkurzyłem ją i zostawiła mnie. Ponownie do niej dzwonie. Rzeczywiście dzwoni. Nie odrzuca moich połączeń, ale nadal nie odpowiada. Rozłączam się. Sprawdzam moje wiadomości. James, James, James, mój tata, i znów James. Wiadomość od ojca niepokoi mnie i odsłuchuję ją ponownie. „ Bain, nie chciałem ci o tym mówić, gdy jesteś skupiny na swoich treningach, ale Anthony nie przyznał się do winy, i cała sprawa idzie do sądu. Pani prokurator zadzwoniła dzisiaj do mnie i powiedziała, że chce, by cała nasza trójka złożyła zeznania. Po prostu zadzwoń do mnie, dobra, synu?” Od razu kasuję jego wiadomość. Ten skurwysyn, nie winny, kurwa. Koleś odebrał jej, kurwa, życie; tak wiele jej zabrał. Jak może nie przyznać się do winy? Przez resztę drogi, słucham wiadomości od Jamesa, a następnie kieruję się prosto do mojego pokoju. Gdy jestem w środku, dzwonię do obsługi hotelowej po mój obiad i uruchomiam mojego laptopa, przygotowując odpowiedź na meila Jamesa, którego dostałem ostatnio. Jeśli będę zajęty tymi bzdetami, to utrzymam moje 207 | S t r o n a
myśli z dala od dręczących faktów, że nie mam Arion, i że ten dupek nie przyznał się do winy. Siadając z powrotem, piszę dalej. Po czym, to się dzieje i moje serce przestaje bić. Mój cały świat zatrzymuje się, gdy dzwonek przypisany do jej numeru dzwoni w moim telefonie. Nie patrząc nawet na ekran, odpowiadam. - Skarbie? Nie odpowiada i wsłuchuję się, czy tam jest . – Arion, jesteś tam? Słyszę jej głos. Jest odległy, ale jest tam. Mógłbym przysiąc, że do kogoś mówi. Czekając, staram się zrozumieć, co mówi. Nie jestem w stanie nic wyłapać, mamrocze i telefon tłumi dźwięki. – Arion, proszę, porozmawiaj ze mną. W końcu to robi, jej głos jest nieśmiały, prawie złamany, ale to ona. – Hej. - Cześć – odpowiadam. Wciąż milczy, więc pytam: – Co słychać? - Bywało lepiej - Wiem, kochanie, u mnie też. Nastaje niezręczna cisza między nami, a ja mówię: – Tęsknię za tobą tak bardzo. Wzdychając głośno do słuchawki, mówi: - Słuchaj, Bain, mam teraz wiele na głowie, nie sądzę, że mogę to zrobić. - Więc porozmawiaj ze mną, kochanie, pozwól sobie pomóc. - Nie mogę. Przepraszam, po prostu nie mogę. Połączenie zostaje przerwane zanim mogę cokolwiek powiedzieć. Zastanawiam się, czy ona rzeczywiście zamierzała do mnie zadzwonić, ponieważ rozmowa się nie kleiła. Opierając się na krześle, wzdycham i wpatruję się w komórkę. Jak to zrobiłem, że straciłem dziewczynę, która skradła mi serce? Muszę wymyślić jak ją odzyskać z powrotem. 208 | S t r o n a
*** - Miło cię poznać – mówię, podając sobie dłonie z asystentem trenera Grizzlies. - Mnie również. Nie wiemy jak ci się odwdzięczymy za przyjechanie tutaj. - Oczywiście. Dzięki za zaproszenie. - Jak minął lot? – pyta i idę za nim do olbrzymiej siłowni, gdzie ćwiczy kilku gości. - Było miło. Przyjechałem z Phoenix, więc miło było zostawić upał. – Po tym jak Jim opowiada mi o obiekcie, jeden z kolesi na środku boiska podaje mi piłkę. W momencie, gdy mam ją w dłoniach, rzucam. Wiem, że jestem dość daleko za linią za trzy punkty, ale mój zasięg jest szeroki, a wlot przed tymi wszystkimi ludźmi mógłby być uroczy. Gdy piłka leci w powietrzu, każdy w sali odwraca się i obserwuje. Bum, tylko siatka, kochanie. Uśmiecham się, wdzięczny, że chociaż mam problemy, to nie ma to wpływu na moją grę. Nie mogę stwierdzić ile przez następną godzinę wrzuciłem piłek do kosza. Zdecydowanie mam dobrą passę. Następnie przechodzimy do obrony. To nie jest moja najlepsza pozycja, ale gram na niej przez kilka ostatnich lat i się poprawiło. Wreszcie idę do szatni, zanim spotkam się z trenerami i kadrą. Szybko wysuszam się po prysznicu i ubieram przed spotkaniem z wszystkimi. Mimo że nigdy sobie nie wyobrażałem tego... Właściwie chciałbym, zobaczyć siebie grającego tutaj. Wiem, że Arion dłużej nie będzie częścią tego marzenia. Wyraziła się jasno, a odkąd mnie ignoruje, mój instynkt mówi mi, że mam iść do przodu i nie oglądać się za siebie. Dużo o tym myślałem i chciałbym znać sposób, by naprawić z nią sprawy, ale jej ból zakorzenił się bardzo głęboko i jest uparta bez powodu. Opuszczając szatnię, schodzę w dół długim, białym korytarzem, aż docieram do biura, gdzie mamy spotkanie. Pukając raz, wchodzę do środka. - Panie Adams – mówi główny trener, witając mnie. 209 | S t r o n a
- To wspaniale poznać pana osobiście. – Potrząsam jego dłonią, a następnie każdego w pokoju. Wszyscy siadamy. Siedzę na wprost trenera głównego, obok niego siedzi jego asystent, a następnie główny menadżer. - Byłeś dzisiaj imponujący na boisku. - Dziękuję panu. Twój obiekt jest świetny. - Bardzo chcielibyśmy mieć cię w naszej drużynie, ale twoje notowania w selekcji są dość wysokie jak na pierwszą rundę. Nie możemy wybrać trzynastego miejsca. Wyobraź sobie nasz dylemat, w odpowiedniej kolejności musimy wszystko ogarnąć żeby obydwie strony były zadowolone. Więc, powiedz nam, dlaczego to ty masz być tym facetem? Nie do końca wiem jak odpowiedzieć na to pytane, więc podążam za instynktem. - Nie mogę wam nic obiecać, panowie. Zaufajcie mi, gdybym mógł, to bym to zrobił. Nauczyłem się tego ostatnio. Ale co mogę wam powiedzieć jeśli mnie wybierzecie, będę zapierdalał dzień w dzień, by pomóc wam wygrać. Znam swoje umiejętności i będą one coraz lepsze dzięki waszej kadrze szkoleniowej i konkurencji. Urodziłem się, by grać. - Panie Adams? – pyta asystent trenera. - Proszę, nazywaj mnie Bain. - Bain, muszę być z tobą szczery. Martwi mnie to, że nie ukończyłeś ostatniego roku grając. Słyszałem co się stało z twoją siostrą, przykro mi. Ale w związku z tym, że jest sporo różnorodnych plotek, nie jestem pewien, czy chcę tego w tej drużynie. - Dziękuję i uwierz mi, szanuję to. Jednak musiałem dokonać wyboru w tym roku. Straciłem bardzo ważną osobę w moim życiu i nie byłem w stanie być na boisku. Wiedziałem, że gdybym był zmuszony do gry, to bolałoby bardziej niż odsunąć się, moi rodzice potrzebowali mnie w domu, więc zrobiłem to co musiałem. Wiedziałem, że narażam swoje szanse w selekcji, ale ostatecznie moja rodzina 210 | S t r o n a
jest na pierwszym miejscu. W wolnym czasie, dużo się zastanawiałem i teraz wiem, że urodziłem się, by grać w kosza. Potrzebuję tego, to jest oczywiste i proste. Trzech mężczyzn patrzy na siebie i kiwają głowami. - Cóź, to była odpowiedź, której szukaliśmy, synu. Czy możemy cię przekonać, byś został do końca tygodnia i pokażemy ci nasze piękne miasto? - Lecę z powrotem dziś wieczorem, ale porozmawiajcie z moim menadżerem. Nie jest pewien co dla mnie zorganizował, ale jeśli mogę pracować, to z przyjemnością. - Jesteś bystrym młodzieńcem, Bain – mówi główny trener, a następnie kontynuuje: – Wahałem się, by sprowadzić cię tutaj, ale po rozmowie z tobą i zobaczeniu jak grasz, zrobię wszystko co mogę, by Memphis stało się twoim domem. - Dziękuję za tę propozycję. Już nie mogę się doczekać.. Żegnamy się i wychodzę. W chwili, gdy jestem na zewnątrz, dzwonię do Arion, muszę z nią porozmawiać. Nie mogę znieść dłużej tego ciężaru. Moje życie szybko posuwa się do przodu i chcę jej przy moim boku – potrzebuję jej przy moim boku.
211 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Myślę, że po raz tysięczny przeskakuję przez kanały w telewizji. Aubrey, Boże uwielbiam ją, pobiegła przynieść jakiś obiad, podczas gdy ja dąsam się na moje bezrobocie i Bainową egzystencję. Wiem, że powinnam z nim porozmawiać i naprawić sprawy między nami. Ale nie mogę. Po prostu nie mogę. Kurwa, nie mogę. Tak, coś jest poważnie ze mną, kurwa, nie tak i wiem to. W końcu ląduję na wiadomościach. To jedyna rzecz, która wydaje się dość interesująca. To smutne, ale cholera, taka jestem. Przekręcając się, wydaje mi się, że bardziej analizuję prezentera wiadomości, niż to co mówi i zauważam jak przypomina Baina. Oboje są wysocy, mają krótkie brązowe włosy i założę się, że ten gość ma ukryte tatuaże pod garniturem. Aubrey wchodzi przez drzwi, odrywając moje myśli od wiadomości. Podnosi pudełko pizzy i uśmiecha się do mnie. – Przyniosłam twoją ulubioną. - Dzięki, kochana – mówię, ściszając telewizor. - Jasne. – Stawia ją i bierze dwa piwa z lodówki, i kilka ręczników papierowych. – Tęskniłaś za mną? – pyta żartobliwie. Kiwam głową; ona zawsze sprawi, że sprawy mają się lepiej, znacznie lepiej. Ostatnio nie jadłam za dużo i w końcu mam ochotę czymś zapełnić żołądek, dzięki Bogu. Siada i każda bierze po jednym kawałku, oglądając wiadomości. To jedna z tych rzeczy u Aubrey, że nie wtrąca się i nie dołuje mnie, po prostu pozwala mi być.
212 | S t r o n a
- Cholera, słyszałaś o tym, A? – pyta, gdy prezenter zaczyna mówić o jeńcu wojennym. – Zamierzałam ci powiedzieć wczoraj, było o tym we wszystkich wiadomościach. - Wiadomości z USA, trzydziesto-jedno letni Darren Spars wreszcie wrócił do swojego spokojnego miasteczka Kittredge w Kolorado, po przetrzymywaniu w niewoli przez prawie rok. Spars zaginął i został uznany za martwego, zanim odważnie wydostał się z niewoli w Afganistanie. Władze niewiele o tym mówią, czy dlaczego był przetrzymywany. Darren prosił o prywatność, podczas gdy będzie dostosowywać się do życiu w domu z żoną i trójką dzieci. W innych wiadomościach... – Reporter przechodzi do innej historii i nie mogę uwierzyć jakim szczęściarzem jest ten mężczyzna. - Szalone, co? Nie mogę jej odpowiedzieć, ponieważ jestem zatracona we własnych zwariowanych myślach. Mój umysł natychmiast leci do Nate’a. Boże, chciałabym, by to był on. Ale nie może i nigdy nie będzie. Znaleźli wystarczająco dowodów DNA wśród ludzkich szczątków z jego ostatniej misji, aby zmienić status z „zaginiony w akcji” na „zabity na misji”. Po prostu muszę zaakceptować prawdę i ruszyć do przodu, ale trudno jest zapomnieć. Akceptując to, że Nate odszedł na zawsze, umacniam moje uczucia do Baina. Tak bardzo jak chcę z nimi walczyć... Nie mogę. Dłużej już nie. On jest taki dobry dla mnie i naprawdę widzę z nim przyszłość. Siedziałam tutaj nieszczęśliwa prawie przez tydzień, udając, że mnie to nie obchodzi, walcząc z emocjonalnym rollercoasterem, który przelatywał przeze mnie. Kiedy tak naprawdę, wszystko to sprowadza się do jednego prostego faktu. Jestem kurewsko w nim zakochana 16. Patrząc w dół na moją niezjedzoną pizzę i wklęsły żołądek, wiem, że naprawdę jestem pusta bez niego. Kiedy jesteśmy razem, oboje rozkwitamy. Potrafimy żyć i oddychać. Nie chcę bajki, po prostu to nie dla mnie. Chcę Baina. Chcę brać każdy oddech z nim u mego boku. Strata Nate’a była przerażająca, ale muszę odepchnąć ten ból w przeszłość i spojrzeć na większy obraz mojego życia. Bóg dał mi niesamowity prezent w postaci Baina i wszystko zależy teraz ode mnie. 16
Brawo A! W końcu to przyznałaś :)
213 | S t r o n a
Z łzami w oczach, dąsam się na kanapie. Aubrey odłożyła pizzę i objęła mnie ramionami. Oparłam się o nią i odpuściłam. Wszystkie pokręcone, tłumione emocje, które ukrywałam. Każda uncja bólu, miłości, gniewu, żalu, smutku. Wszystkie. Pozwalam im wszystkim krwawić z moich oczu. Przez moje łkanie, słyszę jego imię. – Bain Adams zrobił niezwykłe wrażenie w Memphis na początku tygodnia. Teraz Grizzlies są w trakcie rozmowy z the Suns, by przygotować dużą wymianę w szybko zbliżającym się corocznym wyborze zawodników do NBA. Ponoć wymiana ma być między Garrettem Jones a Paulem Rod, oraz trzynastym Grizzlies i drugą rundą przyszłorocznej selekcji. Gdzie skończy utalentowany Adams? Wygląda na to, że Tennessee może stać się wkrótce jego domem. Jutro poprowadzę relację na żywo z jego drugiego treningu w Tennessee. Jestem Reagan Reynolds dla kanału Drugiego Sport. Obie z Aubrey gapimy się w telewizor. Bain ruszył do przodu z swoim życiem. Dostał się gdzieś do selekcji i wyprowadzi się beze mnie, chyba że coś zrobię. Ocierając łzy z policzków wierzchem dłoni, szepczę. – Tennessee? - Lepiej do niego zadzwoń. Kręcę głową i schodzę z kanapy, w końcu po raz pierwszy odkąd to wszystko się zaczęło, podążam za głosem serca. - Nie. – Idąc do mojego pokoju, chwytam plecak z górnej półki w szafie i wrzucam ubrania do środka. Aubrey wchodzi i pyta: – Co robisz? - Muszę się z nim zobaczyć. Aubrey, muszę to naprawić. Zawieziesz mnie na lotnisko? - Arion, kurwa, oszalałaś? Nie masz nawet biletu na samolot, czy pracy by zapłacić za niego, jeśli o to chodzi. Odwracając się, zakładam dżinsy i patrzę na nią. – Mogę zarezerwować lot w samochodzie i zapłacić kartą kredytową. Proszę, zawieź mnie. Kiwa głową i wychodzi z mojego pokoju. Z plecakiem wypchanym po brzegi, tylko Bóg wie czym, i portfelem w ręku, idę do salonu, gdzie moje przyjaciółka 214 | S t r o n a
czeka na mnie z kluczykami samochodowymi i iPadem. Zerka na mnie przelotnie, następnie patrzy w dół na iPada i mówi. – Lot jest o 7:15. W zależności od natężenia ruchu, może się uda nam zdążyć. - Skąd wiesz, że to dobre lotnisko? - Wybrałam to najbliżej Memphis. - Dziękuję, kochana, jesteś najlepsza. – Podaje mi iPada i wychodzimy, wsiadając do jej małego sportowego auta. Przez ułamek sekundy, wątpię w to co robię. To szaleństwo. Ale stawienie temu czoła jest tym, co nas połączyło. Jak wypieram bilet w jedną stronę, nie mogę być bardziej pewna tej decyzji. Mogłabym zadzwonić do niego teraz, ale wszystko co muszę powiedzieć, musi być wypowiedziane osobiście, moje serce podpowiada mi, że tam jest – więc podążam za tym. - Jesteś pewna, że to jest to, co chcesz zrobić? – pyta mnie Aubrey. - Wiem, że jest. Aubrey, ja... Ja go kocham. Kocham go bardziej niż cokolwiek na świecie. Skończyłam grać tą wymagającą kartą i martwić się, że zranię moje serce, bo wiesz co? To wszystko boli, a będąc bez niego jest nie do zniesienia. Jeśli mnie odrzuci, ból nie może być gorszy, niż to co przeżywam teraz. - Dobra, kochana. Kocham cię bez względu na to, co się stanie i będę tu dla ciebie. - Wiem to, dziękuję. Wiesz, Aubrey, moje serce podążało za Natem i nie zmieniłabym niczego patrząc wstecz. Dlatego robię to samo z Bainem. Nie chcę żyć w smutku. - Tak bardzo się cieszę twoim szczęściem. Chciałabym mieć kogoś takiego jak on, podjęłaś dobrą decyzję, A. Aubrey włączyła się do ruchu, jadąc trochę nieodpowiedzialnie. Patrząc na zegarek, nic na to nie poradzę, ale obawiam się, że spóźnię się na lot. Jeśli tak się stanie, są inne. Nie mogę teraz tak myśleć i zacząć się martwić zanim cokolwiek się stało.
215 | S t r o n a
Trzydzieści siedem minut przed odlotem, lotnisko pojawia się w zasięgu wzroku. - Proszę, zadzwoń do mnie jak wylądujesz – mówi Aubrey. - Zadzwonię, dziękuję. - Oczywiście, A. Powodzenia. Zatrzymuje się przed lotniskiem United i jestem wdzięczna, że na zewnątrz nie jest zbyt tłoczno. Wymieniamy szybki uścisk i wybiegam. Automatyczne podwójne drzwi otwierają się jakby były zrobione dla mnie. Rozglądając się dookoła, zauważam elektroniczny kiosk, wyciągam telefon, by znaleźć potwierdzenie na meilu i robię odprawę tak szybko jak tylko potrafię. To jest lepszy sposób niż stanie w kolejce z ludźmi czekającymi, by odprawić swój bagaż. W momencie, gdy moja karta pokładowa się drukuje, mam trzydzieści jeden minut, by przejść kontrolę bezpieczeństwa i wsiąść do samolotu. Lecę sprintem przez terminal. Wybieram bieg zamiast podwózki i po prostu biegnę, moje nogi niosą mnie tak szybko jak to możliwe, ponieważ nie ma mowy, żebym się spóźniła na ten lot. Muszę to zrobić. Moje serce łomocze, a to dlatego, że muszę się dostać do Baina. Kiedy wreszcie docieram do terminalu, sprawdzam ponownie bilet i gorączkowo zaczynam się rozglądać za wejściem siedem. Siedem, siedem, siedem. Kurwa, gdzie ono jest. Następnie dostrzegam je schowane w tylnym rogu. Pracownik mówi przez interkom, gdy biegnę z całych sił. – Zapraszamy wszystkich pasażerów lotu 274 do Memphis. To jest ostatnie wezwanie. Moje nogi wydają się nie poruszać wystarczająco szybko. Poruszam się na całkowitej adrenalinie, w końcu udaje się, pozbawiona tchu. Moja klatka piersiowa unosi się i opada, i wszystko o czym mogę myśleć, to Bain. Taki jest Bain kiedy się pieprzymy, na totalnym gazie jak ja teraz. Pracownik skanuje moją kartę pokładową i gdy schodzę do rękawa samolotu, mogę oddychać. Udało się, dzięki Bogu. Po wejściu do samolotu, kieruję się prosto do mojego miejsca. W końcu je znajduję, wciśnięte kilka rzędów w głąb od głównego wyjścia, między dwiema starszymi kobietami. – Przepraszam – mówię grzecznie, przeciskając się, a następnie wsuwam torbę pod siedzenie 216 | S t r o n a
przede mną. Patrząc na moje wiadomości tekstowe pierwszy raz od Bóg wie jak długo, jestem w szoku. Mam trzydzieści osiem nieprzeczytanych wiadomości od Baina. Przewijając w dół, piszę wiadomość. Jestem gotowa, by porozmawiać. Unoszę palec nad klawiszem, a następnie wciskam przycisk wyślij. Opieram głowę, zamykam oczy i modlę się, by odpowiedział. Stewardesy zamykają drzwi i zaczynają swoje procedury odlotu, chodząc po samolocie. Wtedy mój telefon dzwoni. Masz cholernie złe wyczucie czasu. Właśnie jestem na pokładzie samolotu z powrotem do Memphis. Muszę zaraz wyłączyć telefon. Serce prawie wyskakuje z mojej cholernej klatki – on może być w tym samolocie. Odpowiadam mu. Ja też. Gdy wciskam wyślij, słucham i przysięgam, że słyszę dzwonek telefonu, który brzmi tak samo jak jego. Obawa przepływa przeze mnie. Za bardzo się boję by wstać, ale zaczynam się rozglądać i... widzę Baina. Jest w pierwszym rzędzie. Nie mogę uwierzyć, że nie zauważyłam go, kiedy wsiadałam. Jest taki wysoki, odchyla się w fotelu i przeszukuje samolot. Jego oczy poruszają się gorączkowo i nie jestem pewna, co robić. Chcę do niego pobiec, ale kapitan włącza kontrolkę, by zapiąć pasy bezpieczeństwa, więc piszę do niego. Widzę cię. Patrzy na telefon, siadając z powrotem. Chodź tu natychmiast! Mam dodatkowe miejsce. Z ciężkim oddechem, sięgam w dół i odpinam pas. Sięgając po moją torbę, wiem, że nie ma odwrotu. On wie, że tutaj jestem, plus, lecę, by się z nim zobaczyć. Samolot zaczyna kołować, gdy wstaję. W momencie, gdy jestem na nogach, zauważa mnie. Obserwuję jak wypuszcza wstrzymywany oddech. Jego twarz zmienia się, nie może w to uwierzyć tak samo jak ja. Ale stewardesa zatrzymuje mnie. – Proszę pani, musi pani wrócić na swoje miejsce. - Tak – mówię jej, i pokazuję na Baina. Ona musi wiedzieć, że ma dodatkowe miejsce i praktycznie biegnę do niego, w jego ramiona. Nie spuszczamy z siebie wzroku. Trzyma mocno moją twarz, łącząc nasze usta razem. Całując go, czekam aż się obudzę, ponieważ to nie może być prawdziwe.
217 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Dobra, wy dwoje, musicie usiąść i zapiąć pasy – mówi do nas ta sama stewardesa, która próbowała zatrzymać Arion przed przyjściem tutaj. Niechętnie odsuwam moje usta od jej. Siadamy i pochylam się, zapinając Arion pas bezpieczeństwa, a następnie swój. Być tak blisko niej jest nierzeczywiste. Pachnie tak niewiarygodnie i wygląda piękniej niż zapamiętałem. Patrzę na nią, a ona nie odrywa ode mnie oczu nawet na chwilę, podczas gdy ja przyzwyczajam się do sytuacji. Facet obok nas również się gapi, ale nic mnie to nie obchodzi. Szczerze mówiąc, nawet nie mogę zrozumieć, co się właśnie dzieje, czy to jest prawdziwe? Patrzę na nią, na jej jasną porcelanową cerę, ona tu jest. Ona naprawdę tutaj jest, obok mnie, w tym samolocie, a jedynym powodem, dla którego leciałaby do Memphis, mógłbym być ja. Oboje jesteśmy cicho, nie mówiąc żadnego słowa, a ja owijam rękę wokół jej, podnosząc te jej słodkie paluszki do ust. – Bain – szepcze, gdy odsuwam nasze ręce. – Przepraszam. Kręcę głową, po prostu wdzięczny, że mam ją w moim uścisku. Ostatnią rzecz, jaką chcę by czuła, to żel. – Przepraszam. - Dlaczego? – pyta, odwracając się na siedzeniu. Podnoszę podłokietnik i łapię jej uda, a ona opiera się o mnie. Mój kutas zaczyna pulsować na ten bliski kontakt. – Ponieważ powinienem od początku być z tobą szczery. – Upewniam się, że ściszam głos, bo jesteśmy w samolocie i nie potrzebujemy publiczności. – Wiedziałem od chwili, gdy mój wzrok wylądował na tobie, że chciałem ciebie i zrobiłbym wszystko, by móc cię zdobyć. – Sięgając 218 | S t r o n a
w górę, przesunąłem kciukiem po tych pięknych ustach, wystraszony, że moja szczerość może sprawić, że będzie zła na mnie. – Więc, okłamywałem sam siebie, podobnie jak okłamywałem ciebie. Wciągnęła głęboko powietrze, a następnie powoli wypuściła. – Myślę, że oboje jesteśmy trochę temu winni. Jak myślisz, dlaczego tutaj jestem? Wzruszam ramionami. Muszę usłyszeć jak wypowiada te słowa. Nie mogę jej na to odpowiedzieć, tak jak bym chciał. – Bain, miałam mnóstwo czasu, by pomyśleć o tym wszystkim, o nas i o tym co mamy, a to sprowadza się do tego, że uszczęśliwiasz mnie jak nikt inny na świecie. Sprawiasz, że się uśmiecham i kocham moje życie, i sprawiasz, że ponownie czuję. Coś, czego nie odczuwałam od tak dawna. I przez to wszystko, cholernie cię kocham. Łapiąc ją za tył włosów, przysuwam jej twarz do mojej, patrząc w te jej jasne oczy. Chcę się upewnić, że to co mi mówi jest prawdziwe; tak naprawdę, muszę to wiedzieć w głębi serca. Przyglądając się jej, szukam czegoś, by zrozumieć, ale wiem, że to prawda, kiedy uśmiecha się do mnie i mówi. – Kocham cię. - Ja ciebie też, skarbie. Boże, kocham cię. W momencie, gdy wypowiadam te słowa, samolot startuje. Siła grawitacji wciska nas w siedzenia, a ona uśmiecha się do mnie. Nie mogę się powstrzymać, by nie powiedzieć jej tego ponownie. – Kocham cię. Ledwo wypowiadam te słowa, a ona mnie całuje. Samolot wyrównuje lot na odpowiedniej wysokości, a Arion kładzie się na mojej klatce piersiowej. Trzymam ją, zauważając jak mała i krucha jest. - Jak długo możesz zostać? – pytam ją, przerażony, że będzie musiała wrócić do pracy. - Na zawsze. Straciłam pracę. - Co? Dlaczego? - Powiedzmy, że bez z ciebie miałam bardzo ciężki okres. 219 | S t r o n a
- Proszę cię, A. Kochałaś to miejsce. - Wiem, ale nie potrafiłam się zmusić, by wstać z łóżka, dostanie się tam, było bardzo trudne. - Nie mogę uwierzyć, że pozwolili ci odejść tylko dlatego, że się spóźniłaś. - To było więcej niż raz, kochanie, i kilka innych rzeczy miało miejsce. - Przykro mi, skarbie. - Niepotrzebnie – mówi, przyciskając usta do mojej klatki. Jej oddech jest ciepły przez materiał ubrania. Z moją dziewczyną zwiniętą w moich ramionach, trzymam ją ciasno, tak blisko, jak to tylko możliwe bez zmiażdżenia jej. Mój umysł wariuje i przyćmiewa tysiąc innych myśli. Niezależnie od wszystkich pędzących myśli w mojej głowie, modlę się o to, by był to początek reszty naszego życia razem, bo szczerze mówiąc, nie mogę jej ponownie stracić. - Jesteś cichy. Patrzę w dół na nią, zanim odpowiadam. – Nie wiem co powiedzieć, a boję się, że będzie to coś złego. Nie chcę, byś kiedykolwiek ponownie odeszła. - Nigdzie się nie wybieram. Jeśli przyjmiesz mnie z powrotem, zostaję na zawsze. Nigdy nie powinnam odejść. Byłam ślepa i się bałam. Bain, jesteś najlepszą rzeczą jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła. - Naprawdę? – pytam, patrząc na nią, nieco zaskoczony jej słowami. - Tak. Obiecuję nigdy więcej żadnych gier czy ukrywania uczuć. Daję ci całą mnie. Jej słowa są najlepszymi jakie kiedykolwiek usłyszałem. – Jesteś wszystkim, co kiedykolwiek chciałem. Obiecujesz żadnego uciekania, czy cokolwiek takiego? 220 | S t r o n a
- Obiecuję, a kiedy będziesz gotowy, musimy poważnie porozmawiać na temat Memphis. Cała ona. – Co złego jest z Mamphis? - Czy ja wyglądam jak wiejska dziewczyna? - Widocznie nie zwiedzałaś miasta. - Proszę cię, gwarantuję, że to nic w porównaniu z Nowym Jorkiem. - Prawda, nie ma co porównywać do Nowego Jorku, ale jeszcze tego nie skreślaj. Mój trening nie poszedł tam zbyt dobrze. Nie mogę być zbyt wybredny, skarbie. Muszę iść tam, gdzie oni... Przerywa mi. – My. Musimy pójść tam, gdzie oni ci powiedzą. - Prawda. My. Boże, nie mogę w to uwierzyć. - Cóż, uwierz w to, bo ja się nigdzie nie wybieram. *** Szarpiąc się, by wsunąć kartę do drzwi, nie potrafię zrobić tego wystarczająco szybko. Arion jest na mnie. Wszędzie ręce, gorące usta na każdym kawałku mojej skóry, jej ciasna, mała cipka przyciśnięta do mnie, aż wreszcie pierdolone drzwi się otwierają. Prowadzę ją tyłem. Rzucam nasze bagaże i kopnięciem zamykam drzwi. Rozglądając się, łóżko wydaje się tak daleko. Zrywa z siebie koszulkę i łapię ją za uda, opadając na podłogę. Pieprzyć to. Potrzebuję ją teraz. Właśnie tutaj. Obserwuję jak zrelaksowana leży czekając na mnie. Pochylając się, rozpinam jej dżinsy i ściągam najszybciej jak potrafię. W chwili, gdy jest naga, jej zapach odurza mnie. – Kurwa, jesteś mokra. Mogę wyczuć twój zapach, taki słodki.
221 | S t r o n a
Przesuwa palcami w dół brzucha, a ja patrzę, sparaliżowany. Nie ośmieliłaby się. Czy mogłaby? Następnie rozchyla swoją delikatną cipkę i zaczyna się pocierać. Nigdy nie widziałem, by się sama dotykała. Chryste, to jest gorące. - Dotykałaś ostatnio siebie w taki sposób? Kiwa głową. - Naprawdę? O czym myślałaś? - O tobie i twoim kutasie – mówi, sięgając nad i chwytając mnie przez spodnie. Rozpinam je, a ona sięga po niego i wyciąga mojego penisa, bo już zaczął się boleśnie ocierać o materiał. W momencie, gdy jestem wolny, siada i owija usta wokół główki, zanim mogę spojrzeć w dół i zobaczyć co robi. Nie dotyka się już. Jej ręka zwyczajnie spoczywa na cipce, a ja podnoszę ją, pochłaniając słodycz z jej palców. Jezu, kocham ją. Kurewsko kocham każdą rzecz w niej. Zwłaszcza, że jest tak seksowna. Z jej palcami w moich ustach, nie zatrzymuje się w tym co robi, gdy porusza się w górę i opada na mojego kutasa. Obserwując jej ruch i jak sprawia, że mój kutas połyskuje, ledwie nad sobą panuję. Moje jaja napinają się i zanim dochodzę, odsuwam się. Patrzy na mnie zdezorientowana i rozrywam koszulkę nad głową. Nie miałem orgazmu od tygodnia i nie będę jej tego robił. - Zdejmij stanik – rozkazuję, jak ocieram główką penisa jej oczekującą cipkę. - Mmmmm, jesteś tak cholernie gorąca, Arion. - Nie tak jak ty – mówi, wędrując palcami w dół mojej klatki i brzucha. Przysuwam jej tyłek bliżej, trzymając jej nogi szeroko rozłożone, wciskam całego fiuta w nią. Patrzy na mnie z najszczerszą miną jaką kiedykolwiek widziałem. Wyciągnęła do góry ramiona, przez co jej cycki są takie sterczące. W takiej pozycji jak ta, wiem, że powinienem się zacząć poruszać i pieprzyć ją. Ale nie mogę. Muszę dostać się jak najbliżej i to jest jedyny sposób jaki znam, z częścią mnie w środku. 222 | S t r o n a
- Co się stało? – pyta, gdy nieruchomieję, obserwując jak leży pod moją kontrolą. - Nic – odpowiadam i zaczynam się nieznacznie w niej poruszać. W środku jej cipki jest cudownie, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, tak gorąco i ciasno. Przysięgam, jej ciało zostało zrobione dla mnie. Sposób w jaki moje dłonie układają się na jej biodrach – idealnie. Czy sposób w jaki smakuje jej skóra na moich ustach – niebo. Robię co mogę, by utrzymać powolne tempo i nie spieszyć się, ale nie mogę. Jej dźwięki mówią mi, że chce więcej. Kogo ja oszukuję? Moja dziewczyna lubi być pieprzona. Zwiększając rytm, nie potrafię powstrzymać orgazmu. Walczę z całej siły. Moje ciało staje się wilgotne, a podekscytowanie przepływa przeze mnie. Zrobię co w mojej mocy, by widzieć ją jak odpłynie, jest moim narkotykiem. Ale siła jest zbyt wielka. Moje jaja eksplodują z ogromną mocą, dając jej kawałek mnie. Dochodząc wewnątrz jej słodkiego ciała, które tak bardzo uwielbiam, cicho słyszę jej jęk rozkoszy, a następnie czuję jej paznokcie wbite w moje przedramiona. Jak w zegarku, ona dochodzi, gdy ja to robię. Nasze ciała znają się tak dobrze, że reagują bezwiednie na siebie. Patrząc na jej spoconą skórę, jej piersi unoszą się ciężko. Całuję ją szorstko i zaczynam się poruszać ponownie. Nie skończyłem z nią. Właściwie jestem od tego daleki.
223 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
Słońce wschodzi i wydaje się pogodnie w Tennessee. Zerkając przez zasłonę, próbuję zapomnieć o samotności. Wkrótce Bain będzie musiał wyjść na cały dzień, a ja zostanę. Wiem, że nie będę miała żadnej zabawy z odkrywania miasta sama. Jego telefon wibruje na stoliku nocnym i sięgam po niego. W momencie, gdy się przesuwam, Bain się budzi. – Tutaj – mówię do niego, podając telefon. Nie odpowiada na to, czy patrzy na ekran. Zamiast tego, ściska mnie mocno i trąca nosem moją szyję trochę bardziej. Uśmiecham się, uwielbiając to, że nie obchodzi go, kto do niego dzwoni. Kiedy dzwoni ponownie, tym razem patrzy. – To James. – Odbiera telefon na głośnomówiącym, kładąc go na wierzchu pościeli. - Mówiłem ci, byś wysłał do mnie meila. – Jego głos jest podszyty irytacją. - Wiadomości takie jak ta nie mogą czekać na meila, do którego zbierasz się cały dzień, by odpisać. The Nets skontaktowali się ze mną, a jeśli dobrze pamiętam, odkąd miałeś czternaście lat twoim marzeniem było grać dla nich. - Taa, kiedy to było? Co oni ode mnie chcę? Mają Hashona. - Dłużej już nie. Wymienili go, więc skróciłem twój trening w Mamphis, byś miał tylko dzisiaj. Lecisz z powrotem wieczorem i masz spotkanie z nimi rano. - Czy zarezerwowałem mi dodatkowe miejsce? - Oczywiście.
224 | S t r o n a
- Mógłbyś zadzwonić do lini lotniczych i zmienić na nazwisko Arion? Jest tutaj ze mną. Kiedykolwiek będziesz rezerwował coś w przyszłości, rezerwuj również dla niej, dobrze? - Jasna sprawa. Zastanawiałem się dlaczego dzisiaj rano byłeś taki uprzejmy. Bain śmieje się, a ja przesuwam się, siadając na nim okrakiem. Zgarnia mnie w dużym, ciepłym uścisku, a ja robię to samo. – Przepraszam, byłem ostatnio taki nieprzyjemny. Naprawdę doceniam wszystko, co robisz, James. - Nie ma o czym mówić. Porozmawiamy później, i jestem pewien, że znowu będziesz miał mnie dosyć. Do widzenia – powiedział i rozłączył się. - Dziękuję – mówi Arion. - Za co? - Za lot, i za to, że powiedziałeś Jamesowi, żeby rezerwował dla nas. - Oczywiście. Nie potrafię spędzić dnia bez ciebie. Proszę, rozważysz moją ofertę? Chcę, żebyś pomogła Jamesowi w kierowaniu moją karierą. - Daj spokój, Bain – jęczę. – Naprawdę chcesz, bym kierowała wspólnie twoją karierą, czy po prostu chcesz mi dać pracę. - Naprawdę chcę, żebyś pomogła. - To co powinnam zrobić? - Po prostu przyjdź dzisiaj, patrz jak gram i słuchaj co trenerzy mają do powiedzenia. Nadstawiaj uszy, a następnie spotkamy się z Jamesem, i gdy wrócimy do domu, wymyślimy jak możesz najlepiej pomóc. - Przyjdę. Ale na nic się nie zgodzę, zanim nie porozmawiam z Jamesem. - W porządku – mówi, całując mój policzek.
225 | S t r o n a
Gdy leżymy razem nago, jego erekcja jest twarda pode mną. Chryste, tęskniłam za tym. Tęskniłam za nim i za nami tak bardzo. Poruszając biodrami, zaczynam się o niego pocierać. Moja cipka jest już mokra. Sięgając w dół, Bain przerywa naszą grę wstępną i wsuwa się we mnie. Idealnie do siebie pasujemy, jak dwa kawałki puzzli ułożone na właściwym miejscu. Bain i ja cieszymy się sobą, i wiem, że podjęłam właściwą decyzję. To co mamy, jest bardziej prawdziwe niż cokolwiek, o czym kiedykolwiek marzyłam. Oddałam każdą cześć siebie temu mężczyźnie. Ma moje serce, moją przyszłość i moje zaufanie. Nawet nie zauważył jak szybko się poruszam, moje ciało zaczęło się unosić. Następnie robi to Bain. Stęka gwałtownie, przytrzymując mnie za tył głowy i mówi. – Kocham cię. Te słowa zmieszane z jego czysta pasją i miłością, zabierają mnie z tego świata. Drżenie w końcu ustępuje i pozostaję w miejscu, w moim niebie, na Bainie, gdzie jego miłość emanuje do mnie. - Chodź, A, musimy wziąć prysznic i się zbieramy. Niechętnie odsuwam się od niego i idzie za mną. W końcu, pierwszy raz dokładnie rozglądam się po tym wspaniałym pokoju. Jest niesamowity. Nowoczesny wystrój w kolorach brązu i bieli. Odkąd zatraciłam się nieco w tym pokoju, Bain klepie mnie w nagi tyłek i idzie przede mną odkręcić prysznic. Siedząc obok Baina, gdy zmierzamy do sali treningowej, jestem zdenerwowana. Co ja tak naprawdę powiem trenerom i gdzie mam stanąć? Oni wszyscy będą wiedzieli, że jestem tam, ponieważ jestem jego dziewczyną. Nie chcę, by ktoś pomyślał, że nie poważnie podchodzi do sprawy. Zwłaszcza, gdy nie wiem nic o grze. Wszystko co wiem, to to, że piłka powinna wlecieć do cholernego kosza. - Dziękuję, że przyszłaś – mówi. 226 | S t r o n a
- Oczywiście, ale jeśli mam być szczera, jestem zdenerwowana. - Niepotrzebnie, skarbie. - Ale jestem twoją dziewczyną. - Więc? Możesz również powiedzieć, że pracujesz dla Jamesa. Powiedz im, że nie mógł tutaj przyjechać, więc przyszłaś, by upewnić się, że wszystko pójdzie dobrze. Jeśli zaczną ci zadawać pytania, wtedy powiedz im stanowczo, że jeśli chcą, to niech pytają o to Jamesa. - Dobrze – mówię, gdy łapie mnie za rękę i mocno ściska. - Czy mogę cię o coś na poważnie zapytać? - Wiesz, że możesz. Mówiłam ci ostatniej nocy, że teraz jestem jak otwarta księga. - Nie ważne gdzie dostanę się do selekcji, pojedziesz ze mną? - Tak – odpowiadam natychmiast, ponieważ tak jest. - Co myślisz o Memphis? - Szczerze, nie wiem jeszcze. Może moglibyśmy dzisiaj pojeździć trochę i popatrzeć? - Zdecydowanie. Jeśli mamy czas przed odlotem to pewnie. Jeśli nie, musimy podjąć decyzję teraz. Gdzie byś wolała zostać. - Wolałabym raczej zostać w New Jersey, jeśli mam być szczera. Jest moim domem. Nigdy nie miałam prawdziwego, solidnego domu. Ale teraz, z Aubrey, mam namiastkę tego. - Nie mogę się doczekać, by kupić ci dom – rodzinny dom. Gdzie zawsze będziesz się czuć komfortowo.
227 | S t r o n a
Bain parkuje samochód i wyglądam przez okno, obserwując ogromny budynek. – Jasna cholera, to miejsce jest cholernie wielkie. - Ta, teraz chodźmy zobaczyć, czy potrafię się skoncentrować, jeśli twój świetny tyłeczek tutaj jest. - Lepiej byś był w stanie się skupić, ponieważ wiesz, że będę na wszystkich twoich meczach. *** Wracając do domu, czuję się tak dobrze. Nawet nie mogę wyrazić słowami, jak bardzo tęskniłam za New Jersey. Za pogodą, hałasem, a nawet ludźmi. Kto by przypuszczał, że kiedykolwiek tak powiem? Bain trenuje dzisiaj z the Nets i w głębi serca, mam nadzieję, że tam dostanie się do drużyny. Sprawdzając godzinę, biegnę na spotkanie z Jamesem. Uzgodnił z Bainem, że są na pewno rzeczy, w których mogę pomóc, więc pomyślał, że dobrym pomysłem dla nas jest, by porozmawiać. Aubrey jest w pracy – oczywiście, że kurwa, jest, to wszystko co ta dziewczyna robi. Odkąd wróciłam do domu, ledwo miałam okazję, by porozmawiać z nią. Naprawdę chcę, by wiedziała, jak bardzo doceniam jej wsparcie. Dużo to dla mnie znaczy. Patrząc w lustro, mam na sobie czarną, obcisłą sukienkę do kolan i parę szpilek. Chcę, by James wiedział, że biorę to na poważnie. Zanim wychodzę, biorę sweterek z szafy Aubrey, tak by wyglądać skromnie i po raz ostatni poprawiam moje blond włosy. James i ja jesteśmy umówieni w lokalnej włoskiej restauracji. Myślę, że to miejsce, gdzie można załatwić tego typu sprawy. Gdy jestem na podjeździe dzwoni Bain. – Hej – odpowiadam, szczęśliwa, że go słyszę. - Hej. Chciałem tylko zadzwonić i życzyć ci powodzenia z Jamesem. - Dzięki, kochanie. - Oczywiście. Lubię słyszeć, ze mnie tak nazywasz, A. 228 | S t r o n a
- Cóż, będę próbować dalej. Jak idzie trening? - Nie chcę mieć nadziei, ale to miejsce jest kurewsko niesamowite. - Naprawdę? - Tak, naprawdę. Chciałbym tu zostać tak na dobre. - Porozmawiam o tym z Jamesem. To znaczy, w końcu to moja praca i nie mamy za dużo czasu przed selekcją. Siedem dni, prawda? - Ta, nie za dużo. Mówiłem ci, jak bardzo cię kocham? - Też cię kocham. Idę się spotkać z Jamesem. Zadzwoń do mnie, gdy skończysz. Kocham cię. - Dobrze, kochanie, też cię kocham. Wchodząc, spostrzegam Jamesa. Ma już dla nas stolik. Siadając, przed dni leży iPad i pudełko z Blackberry. Wiem już, że będzie to ciężkie spotkanie. Z nowiutką elektroniką, traktuje sprawę poważnie. Wzdycham głęboko, wiedząc, że wszystko co mogę zrobić to słuchać i modlić się, by coś pojąć.
229 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Więc, widzimy się jutro rano? – pyta mnie Ron, trener od rzutów. - Oczywiście. Zamierzam wieczorem odpocząć i wracam. – Potrząsam jego dłonią i idę do podziemnego garażu tego nowego obiektu, w samym sercu Brooklynu. Docierając do mojego samochodu, łapię telefon i szybko wybieram numer mojego skarba. - Z tej strony Ari... Zatrzymuje się i zaczyna się śmiać. - Wszystko w porządku? – pytam ją. - O mój Boże, tak. To był szalony dzień, kochanie. Powiedzmy tylko, że włączyłam drugi telefon, który dostałam od Jamesa, a on dzwoni bez przerwy. Myślę, że teraz odbieram w ten sposób mój telefon. - Serio? - Taa, poważnie, musimy porozmawiać o wielu sprawach wieczorem. - Możemy porozmawiać na randce? - Oczywiście. Co masz na myśli? - To niespodzianka. Pozwól mi wrócić do domu i wziąć prysznic, a następnie odbiorę cię za jakąś godzinę?
230 | S t r o n a
- No weź, tylko powiedz mi gdzie pójdziemy. - Nie powiem ci, skarbie. Kocham cię, zobaczymy się wkrótce. – Rozłączam się zanim może powiedzieć coś jeszcze. Wiem, że jest wkurzona i chce wiedzieć co będziemy robić. Nie jest wielkim fanek niespodzianek, ale dzisiaj chcę się z nią pobawić. Wiem, że oboje tego potrzebujemy. Przeszliśmy tak dużo, zrywając i rozstając się, i nie wiedząc co przyniesie kolejny dzień. Więc teraz, gdy ponownie jesteśmy razem, i nasz związek jest inny i silniejszy niż kiedykolwiek, chcę wyjść i się zabawić. Chcę po prostu zobaczyć jej uśmiech. Próbując opuścić miasto, korek jest kurewski. Dzwonię do taty po drodze, aby sprawdzić czy wszystko jest przygotowane na jutrzejszy powrót mamy do domu. Postanowił odebrać ją w godzinach porannych i mają długą drogę przed sobą. Jestem podekscytowany i dumny z mojej mamy. To niesamowite, że skończyła leczenie i poszło tak gładko. Miałem tak wiele wątpliwości, a teraz wyłącznie nadzieję, że pozostanie na właściwej drodze. Przypominając sobie tamten dzień, naprawdę nie mogę uwierzyć, że trenowałem z the Nats. Byli moją ulubioną drużyną i zawsze chciałem z nimi grać. Mogę szczerze powiedzieć, że niezależnie od tego, gdzie dostanę się do selekcji, wiem tylko, że miałem tyle szczęścia, że odwiedziłem ich siłownie i spotkałem się z każdym, i spełniło się jedno z moich marzeń. Nie wielu ludzi na świcie może powiedzieć, że zrobili coś takiego. Kurwa, większość ludzi nie może nawet być częścią NBA. Z uśmiechem na twarzy, podjeżdżam na podjazd. Samochodu taty nie ma; musi nadal być w pracy. Biegnąc do środka, biorę szybki prysznic i ubieram się, zanim wsiadam z powrotem do auta i jadę do Arion. Po drodze, zatrzymuję się i kupuję bukiet kwiatów, podobnie jak dałem jej na naszej pierwszej randce. Wchodząc po schodach do jej mieszkania, pukam jak dżentelmen, kiedy tak naprawdę chcę się wprosić i pokazać jej, kto jest szefem. Moja piękna dziewczyna otworzyła w parze opinających dupcię dżinsowych spodenkach i koszulce bez rękawków. - Cześć, piękna – mówię, wręczając jej kwiaty. 231 | S t r o n a
Przyciąga mnie i odpowiada pocałunkiem, żadnych słów, tylko mocno przyciśnięte usta. Nic nie poradzę na zwierzęce odgłosy, które wydobywają się z wnętrza mnie. Jestem napalony jak cholera i chcę zaliczyć numerek. - Hej, Bain – przerywa Aubrey jak idzie ze swojego pokoju. Niechętnie odsuwam się i mówię. – Hej, Aubrey, co słychać? - Dobrze. Jesteś podekscytowany selekcją? Twoje imię jest we wszystkich wiadomościach. Wybucham śmiechem. – Staram się i nie oglądam już takich bzdur. - Zrobiłabym tak samo, jakbym była tobą. - To jest najmądrzejsza rzecz jaką można zrobić – mówię jej, a następnie Arion mnie pyta: - Gotowy do wyjścia? Kiwam głową i łapie mnie za rękę. – Cześć Aubrey – mówię, a następnie wychodzimy na ciepły czerwcowy wieczór. - Dokąd zmierzamy? – pyta. - Zamierzam zabrać cię do mojego łóżka ubraną w taki sposób. - Jeszcze nie, obiecałeś mi randkę. Musisz dotrzymać słowa. - Sugerujesz, że nie mógłbym dotrzymać słowa w moim łóżku? - Absolutnie nie. Wiem, że tam zawsze dotrzymałbyś obietnicy. Ale nie mogłam się doczekać, by gdzieś z tobą wyjść. - Zatem powinnismy iść, piękna. Szybko zajeżdżamy do naszego wyjątkowego miejsca na randkę i pytam ją. – Jak spotkanie z Jamesem? 232 | S t r o n a
- Naprawdę dobrze. Zdecydowanie potrzebuje pomocy. - Dobrze, kochanie – odpowiadam i pochylam się, dając jej buziaka, gdy czekamy na światłach. Nie rozgląda się; skupiona jest tylko na mnie. – Gotowa? – pytam, parkując na miejscu. Kiwa głową i wyskakuję z auta, biorąc kilka głębokich oddechów świeżym powietrzem od słonej wody. Okrążając samochód, Arion spotyka mnie z tyłu samochodu, i mogę stwierdzić, że próbuje zobaczyć i wyczuć gdzie jesteśmy. Oczy jej błyszczą jak wychodzimy zza rogu. – O mój Boże – piszczy, prawie jak dziecko. Tylko kręcę głową, wdzięczny, że jest taka szczęśliwa. Jak wchodzimy na deptak, miło jest czuć się jak normalna para w tłumie. Wiem, że po selekcji, moje życie – nasze życie – nigdy już nie będzie takie same. - Co chcesz zrobić na najpierw? - Cokolwiek. Tłumię śmiech na jej komentarz, próbując zdecydować co zrobić. Są tam sklepy, do których moglibyśmy wejść, albo możemy coś zjeść. Rozglądając się, dostrzegam pasaż handlowy, a obok jest gra w koszykówkę. Te gry są niemal niemożliwe do wygrania dla większości ludzi, ale nie dla mnie. – Chodź. Podchodząc, pytam faceta. – Ile kosztuje jedna gra? – Patrzy na mnie przez chwilę, a następnie odpowiada. – Pięć dolarów za jedną piłkę, albo dziesięć za trzy. Wymijając go, mówię: - Jedną poproszę. - Jesteś pewny? - Tak – mowię i podaje mi piłkę.
233 | S t r o n a
Cofając się do linii, mam oko na siatce, wiedząc, że aby wykonać ten rzut, będę musiał wyrzucić to maleństwo wysoko. Piłka musi wpaść bezproblemowo i nie uderzyć w obręcz. Odbijam ją raz, wyłącznie z przyzwyczajenia. Następnie spoglądam na mój cel, rzucam i sprawiam, że kosz wygląda na prosty. Wpada prosto w niego. Facet patrzy na mnie, jakby został właśnie wykiwany. Arion przytula mnie podekscytowana, a on burczy. – Wybierz swoją nagrodę. – Wiem, że to dlatego, że nikt nigdy nie wygrał w tę grę, naprawdę trzeba mieć szczęście, albo jak w moim przypadku, umiejętności. Arion wybiera ogromnego, brązowego pluszowego misia, którego mogę stwierdzić, że uwielbia. Ma koszulkę z koszykówką, więc jestem pewien, że to dlatego. - Dziękuję, kochanie – mówi. – Nie miałam pojęcia, że mógłbyś rzucić w taki sposób. - Nigdy nie wątp w moje umiejętności – odpowiadam, owijając rękę wokół jej talii i prowadzę nas do kasy na diabelski młyn. Będąc z nią w ten sposób, myśle o tym, jak daleko zaszliśmy. Co kiedyś było mieszanką bólu i wściekłości, teraz przerodziło się w miłość i zaufanie. Widzę, że kiedy na mnie patrzy, ufa mi. Czekając w kolejce, patrzy w górę na masywne koło. Jest oświetlone i jest to jedna z moich ulubionych atrakcji na deptaku. Ale nie mogę oderwać od niej wzroku, jak i zauważam, że każdy przechodzący facet gapi się na nią. Ona jest po prostu wspaniała, naturalna, piękna i olśniewająca, oraz cała moja. Opierając ręce z tyłu na metalowej poręczy za mną, obserwuję ją jak patrzy na wysokość diabelskiego młynu. – Boisz się? – pytam. - Nie. A ty? - Oczywiście, że nie. Jesteśmy następni w kolejce i nadeszła nasza kolej. Rodzina wysiada, a Arion i ja wsuwamy się. Sadza obok siebie dużego misia i młyn rusza delikatnie, a ja nie mogę nic na to poradzić, ale chcę ją przelecieć na tej rzeczy u góry. Pewnego dnia wynajmę cały diabelski młyn i sprawię, że będzie na górze krzyczeć moje imię. 234 | S t r o n a
- Czy masz w ogóle pojęcie, jaka jesteś gorąca? – pytam, siedząc naprzeciwko niej. - Co masz na myśli? - Spójrz na siebie. Na początek, twoje spodenki są tak krótkie; mogę zobaczyć twoją cipkę, gdy siedzisz w ten sposób. – Łączy nogi razem, ale mówię jej: - Nie, nie, rozsuń je szerzej. - W taki sposób? – pyta bez tchu, opierając się. Mój kutas robi się twardy i tylko kiwam głową. - Dotknij się. - Bain, co jeśli ktoś zobaczy? - Pozwól im patrzeć. Uśmiecha się do mnie i wsuwam palec do ust, a następnie w środek spodenek. – Och, kurwa, widzisz, co mi robisz? – pytam, gdy siedzimy naprzeciwko siebie. Mój fiut jest tak twardy, że boleśnie wbija się w moje dżinsy. Pracuje dalej nad cipką, tak jak jej powiedziałem. Szybkie małe ruchy. - Jakie to uczucie? - Dobre. Tak dobre, że chcę dojść. Diabelski młyn musi być załadowany ludźmi, bo zaczyna robić pełne koło. Ściany kabiny są wysokie, a na górze są przyciemniane szyby, co daje mi pewność, że nikt nie mógł jej zobaczyć, nawet jeśli by patrzyli. - Zatem odpuść, skarbie, dojdź dla mnie. Siadając wygodnie, obserwuję ją, gdy pocieram się przez spodnie. Koło zatrzymuje się, jesteśmy wysoko i widzę jak jej ciało się zmienia. Studiuję jak 235 | S t r o n a
drżą jej nogi i zaciska mocno dolną wargę. Rozkoszuję się w ciszy jej orgazmem. Cholera, ona jest najseksowniejszą rzeczą na świecie. Koło ponownie się obraca i ruszamy z powrotem w dół. To będzie nasz mały sekret, niestety musimy wysiadać. Łapiąc ją za rękę, biorę jej ubrudzone palce i zlizuję resztki słodyczy od niej. To jest moja Arion, a sam zapach sprawia, że wariuję i muszę się powstrzymać od przerzucenia jej przez moje ramię. Zamiast tego, idę szybko, zmierzając z powrotem do mojego samochodu, gdzie będę mógł pieprzyć ją tak mocno, że potem nie będzie zdolna by spojrzeć mi prosto w oczy.
236 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
ł
- Poważnie, Arion, jestem za duży na ten garnitur. - Skarbie, daj spokój. Wiem, że jesteś zestresowany i spięty, ale czy możesz się po prostu, kurwa, uspokoić? – Żartuję, gdy staram się zawiązać czarny krawat Baina. - Arion, spójrz na mnie. Patrząc na niego, śmieje się. Bain cały zeszły tydzień był niespokojny. Odwiedziliśmy Colorado i nawet wtedy, gdy nie pracował, zachowywał się w ten sposób. Myślałam, że krótki urlop go uspokoi, ale nie. Jest taki spięty i jak mogłabym go za to winić. Ciężko pracował na ten dzień. Robiąc krok w tył, patrzę na niego, każdy mięsień w jego ciele jest napięty, dlatego garnitur wydaje się za mały. – Leży idealnie, a ty wyglądasz seksowanie jak cholera. Może po prostu weźmiesz kilka głębokich wdechów? - Zapłacisz mi za to później, gdy zobaczę w krajowej telewizji, że moja dłoń jest nieproporcjonalna w stosunku do reszty ciała. - Jak wam idzie? – pyta mama Baina, gdy puka do drzwi. Sięgając jedną dłonią, otwieram dla niej drzwi. Wchodzi z szerokim uśmiechem na twarzy. Nie jestem zaskoczona, jest taka odkąd wróciła do domu. Bain i ja spędziliśmy z nią wiele czasu i radzi sobie świetnie. Jej przemiana wpłynęła na wszystkich pozytywnie. - Jesteś taki przystojny – mówi ze łzami w oczach. - Och, daj spokój mamo, proszę nie zaczynaj z tym. – Mama Baina powstrzymuje łzy i kiwa głową. 237 | S t r o n a
- Jestem po prostu z ciebie bardzo dumna. Marzyłam o tym dniu od dawna. Mimo że jest rozemocjonowana, jej obecność uspokaja Baina. Mogę zobaczyć jak jego mięśnie się rozluźniają i wszystko w jego postawie się zmienia. Cały jego stres się rozmył. Potem mówi. – Bain, mam coś dla ciebie. - Zostawię was na chwilę samych – mówię i odchodzę dokończyć makijaż. Moje włosy są luźne upięte. Pochylając się do przodu, nakładam ostatnia warstwę tuszu, spryskuje włosy lakierem i schodzę po schodach, aby wziąć butelkę wody. - Cześć, Arion – mówi tata Biana, siedząc przy stole. Nawet go nie zauważyłam. - Och, cześć, jak się czujesz? - Dobrze, a ty? - Robię się podekscytowana. Przed chwilą zostawiłam Baina i Renne samych. - Dziękuję ci. Wiem, że nie mówiłem ci tego wcześniej, ale dziękuję. Dziękuję ci za wszystko, co zrobiłaś dla mojego syna. Nigdy nie był taki szczęśliwy. - Sprawia, że jestem równie szczęśliwa, więc to ja powinnam podziękować tobie. Renne schodzi na dół i pyta mnie. – Chcesz coś do jedzenia, zanim wyjedziemy. - Och, nie. Jest dobrze, dziękuję. Zauważam, że jej oczy są zaczerwienione, więc mijam ją i idę na górę. Musiała płakać, jestem tego pewna. Wchodząc do pokoju Baina, widzę, że go tu nie ma i nagle dostrzegam go w przelocie w łazience. Podchodzę do drzwi i widzę, że opiera ciężar swojego ciała na blacie, a jego głowa jest pochylona. Patrzy na mnie przez odbicie w lustrze szklistymi oczami.
238 | S t r o n a
- Wszystko w porządku? Kręci głową i wręcza mi srebrny medalik na grubym łańcuszku. – Miała go ze sobą, kiedy umierała. Kupiłem go dla niej na nasze osiemnaste urodziny. Patrzę w dół na medalik, jest po prostu wspaniały. Wygląda na coś, co Bain mógłby wybrać. – Jest piękny. Kiwa głową i ociera zapłakane oczy. W tym momencie brak mi słów i po prostu się modlę, aby wystarczyło mi sił, żeby go przez to przeprowadzić. W moich dłoniach jest rzecz, która reprezentuje tak wiele. To kawałek tego, kim była. Kawałek tego, kim był Bain. Obejmuję go mocno. Powódź emocji przepływa przeze mnie, jednak odpycham je wszystkie od siebie i pozostaje silna dla Baina. Dzisiaj jest zdecydowanie najważniejszy dzień w jego życiu. Szukając odpowiednich słów, w końcu mówię. – Byłaby z ciebie taka dumna. - Wiem. To po prostu cholerny cios, że jej tutaj nie ma. - Wiem, skarbie, ale musisz wiedzieć jak bardzo jest z ciebie dumna. Pomyśl o tym. Prawie pozwoliłeś zaprzepaścić się swojemu marzeniu, a teraz w ciągu kilku godzin to wszystko stanie się rzeczywistością. Wkładam medalik w jego dłoń. – Może nie stoi dzisiaj koło ciebie, gdzie mógłbyś ją zobaczyć, ale jej obecność jest owinięta wokół twojej duszy jak peleryna. Noś ją z dumą. Ściska mocno medalik, trzymając go ze wszystkich sił i kiwa głową. Potem delikatnie przyciska do niego usta i wkłada do wewnętrznej kieszeni płaszcza. - Kocham cię, Arion. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił. - Cóż, nigdy nie będziesz musiał się o tym przekonać. Jesteś gotowy do wcielenia w szeregi NBA? - Gotowy, bardziej niż kiedykolwiek.
239 | S t r o n a
Całuję go po raz ostatni, zanim odwracam się, żeby opuścić łazienkę. Ale Bain mnie zatrzymuje, łapiąc mnie za nadgarstek. Patrząc w te jasne, intrygujące oczy, pytam. – Co? - Chcę kolejny pocałunek, proszę. Robię krok w jego stronę i głęboko się całujemy, nasze języki splatają się ze sobą, kochając się ze sobą. Bain pachnie jak niebo, mój własny osobisty raj. Tak pysznie, że gdyby ten dzień nie był taki ważny, zdarłabym z niego garnitur i pożarła każdy centymetr jego wytatuowanej skóry. Kładzie ręce na mojej dolnej części pleców, trzymając mnie za tyłek i przyciskając moją płeć do swojego penisa. Jest w połowie twardy i wiem, że musimy się zatrzymać. Wiem, jak sprawy by się potoczyły. Opierałabym się o drzwi albo o blat, a Bain byłby we mnie tak szybko, że nawet nie wiedziałabym jak to się stało. A potem żadne z nas nie wyglądałoby reprezentatywnie w jego specjalnym dniu i tak bardzo jak go pragnę, chcę żeby dzisiejszy dzień był idealny. - Chodźmy, skarbie – jęczy w proteście, przesuwając usta na moją szyję, ssąc mocno. - Bain – mówię ostro i wyrywam się. Uśmiecha się złośliwie z diabelskim uśmiechem. - Ty to zaczęłaś, a teraz oczekujesz, że przestanę. Zasłużyłaś na to. – Przyglądam się w lustrze mojej szyi. Ssał bardzo mocno, przysięgałabym, że zostanie mi malinka. Na całe szczęście nic tutaj nie ma. - Zapłacisz za to później. - Nie mogę się doczekać – mówi i daje mi mocnego klapsa w tyłek. Wchodząc do jego pokoju, zakłam absurdalną parę szpilek, którą kupiłam, żeby iść w sukience, którą mam na sobie. Są lśniące, czarne i są zdecydowanie najbardziej dziwkarską parą butów jakie kiedykolwiek nosiłam. - Cholernie kocham te buty. 240 | S t r o n a
- Cóż, jeżeli będziesz się zachowywać, może założę je dla ciebie później. - Mężczyzna zawsze może mieć nadzieję. - Samochód już jest – krzyczy tata Baina z dołu. - Do dzieła, skarbie. Schodząc na dół trzymając się za dłonie, jego rodzice czekają na nas. Uśmiechy, które od nich promieniują są pełne dumy. Mam na myśli, jak wiele rodziców może powiedzieć, że ich dziecko podążało za marzeniem wystarczająco długo, aby stało się prawdą. Dla Baina, dzisiejszy dzień jest kulminacją jego ciężkiej pracy i poświęceń. Tak, mógł być zagubiony przez kilka miesięcy, ale przeszedł przez jedną z najgorszych możliwych tragedii i doświadczył czegoś, z czego większość ludzi nigdy by się nie podniosła. Na zewnątrz czeka ogromna, czarna limuzyna, a kierowca otwiera nam drzwi. James wychodzi z samochodu. Ma na sobie garnitur i pochodzi do nas. Wszyscy witają się przyjaźnie i ściskają. I muszę się zastanowić, czy nie tylko Kinesy patrzy na nas z góry, ale również Nate. Czy jest szczęśliwy, że znalazłam Baina? Wiem, że gdyby role się odwróciły, chciałabym dla niego takiego samego szczęścia. Modlę się o to, żeby jego dusza spoczywała w lepszym miejscu i Bóg trzymał go w opiece. W głębi duszy, kocham Nate’a: zawsze kochałam i absolutnie zawsze będę. Ale szczerze wierzę, że Bóg musiał go potrzebować, więc przyszedł jego czas. A teraz to Bain jest moją przyszłością, tutaj na ziemi. Trzymając moją dłoń ciasno, prowadzi mnie do limuzyny i do naszej przyszłości.
241 | S t r o n a
Tłumaczenie: olgkar
Minęły prawie dwa miesiące od selekcji, a Bain i ja wreszcie zadomowiliśmy się w naszym nowym miejscu zamieszkania. Zawsze chciałam mieszkać w samym sercu Nowego Jorku, ale nie stać mnie było, aż do teraz. The Nets z New Jersey wybrali Baina i oboje nie moglibyśmy być bardziej szczęśliwi. Siedzę na naszym nowym łóżku, wewnątrz wieżowca, gdzie jesteśmy schowani bez stresu na osiemnastym piętrze, w samym sercu Manhattanu. Zawzięcie pracuję, uwielbiając moją rolę jako jego drugi menadżer. Po tym jak Bain podpisał kontrakt, non stop pracował, podpisując mnóstwo umów, od bielizny, po odzież, do występów w nocnym klubie. To była stała podróż i teraz, gdy trening wreszcie się zacznie, jesteśmy oboje tak podekscytowani, by dostać się do rutyny życia w NBA. Cóż, normalnego życia jakie tylko może być. Mój telefon dzwoni i łapię go od razu, gdy słyszę dzwonek Baina. - Hej, skarbie – odpowiadam. – Co słychać? - Dobrze, a u ciebie? – pyta. - Wiesz, po prostu zaharowuję się. Ale przez dobre wyniki, nie musiałam rezerwować nam dzisiaj lotu. - Dzięki Bogu. - Dobrze. Skończyłeś trening? – pytam go, gdy podchodzę do masywnej ściany z oknami, które wychodzą na rzekę Hudson.
242 | S t r o n a
- Tak, wezmę tylko prysznic. Czy zatrzymać się gdzieś po drodze i wziąć coś do domu? Zerkam na zegarek w moim laptopie. Cholera jasna, jest po trzeciej. – Tak, potrzebujemy jedzenia. Miałam pobiec dzisiaj do sklepu i po prostu straciłem poczucie czasu. - Mogę pójść. Wyślesz mi listę? – pyta. - Ja pójdę, miałeś trening cały dzień. - Przyjadę cię zgarnąć. I tak wolę z tobą pójść. - O Boże, to powinno być dobre. Wiesz, że zawsze zostajesz zaczepiany, gdy jesteśmy na zewnątrz. - To tylko sklep; nikt nas nie zaczepi – odpowiada. Zgadzam się, by się nie kłócić, ale wiem lepiej. Rozłączam się i szybko zmieniam moje dresy na parę obcisłym spodenek, z dopasowaną koszulką bez rękawów. Przebiegam palcami przez włosy, myję zęby, a następnie idę zajrzeć do lodówki. Naprawdę nie mamy artykułów spożywczych, więc robię mentalną listę. Wtedy mój telefon obwieszcza nadejście wiadomości i sprawdzam ją. Jestem na dole, skarbie. W drodze. Łapiąc torebkę, zamykam mieszkanie i kieruję się w dół. Faktycznie, w chwili, gdy otwierają się drzwi windy, pojawia się Bain. W momencie, gdy się widzimy, nasze oczy łączą się. Nie mogę nic poradzić, ale chcę pobiec do niego. Zamiast tego udaję niewzruszoną, aż w końcu dotykamy się. Owija wytatuowane ramiona wokół mnie, ściskając mnie mocno. Ale ja chcę czegoś więcej niż uścisk, więc odpycham go, łącząc nasze usta razem.
243 | S t r o n a
- Mmmm, dobrze smakujesz – mówi i łapie moją rękę. Wychodzimy na zewnątrz i czeka na nas Lincoln Town Car17. Drużyna zawsze je ma, by wozić graczy na ich treningi. - Nie chcesz się przejść? – pytam. - Chciałbym, ale jestem zmęczony i kolano boli mnie, jak cholera, po tym jak uderzyłem nim na treningu. Otwiera drzwi i wchodzimy. Na siedzeniu leży bukiet kwiatów i uśmiecham się, podnosząc je i przyciskając do nich nos. - Jak było na treningu? Bardzo źle z twoim kolanem? - Było dobrze, a z kolanem będzie w porządku. Sprawisz, że będzie lepiej – mówi, przesuwając ręką po mojej cipce przez spodenki. – Co u ciebie? – pyta, wciąż mnie przytrzymując. - Było miło. Nie rozpakowałam nic w chałupie. Ale podpisałam dla ciebie nową umowę z firmą odzieżową. Kontrakt powinien być z powrotem dzisiaj u twojego prawnika. - Miło. Co to za sobą pociąga? - Sesja zdjęciowa, a potem dostaniesz duży czek i mnóstwo darmowych rzeczy. - O Boże, dobrze by było, żeby to były szmaty jakie lubię. - Są, obiecuję. - Dobrze. Cóż, myślałem dzisiaj o tym, co możemy zrobić w ten weekend. Co o tym myślisz? - Zostańmy w mieszkaniu, zero elektroniki i pogapimy się na niesamowite widoki.
17
flagowa limuzyna marki Lincoln
244 | S t r o n a
- Podoba mi się. Powiem Jamesowi i Benny’emu, że potrzebujemy trochę czasu dla siebie. - Jesteś niesamowity. Naprawdę sądzisz, że moglibyśmy? - Oczywiście. - Jesteśmy, panie Adams. Będę krążył wokół budynku i parkingu, po prostu zadzwoń jak skończycie. - Dzięki, Carl – odpowiada Bain kierowcy. – Nie zajmie nam to dużo czasu. – Wyskakujemy i jest natychmiast dostrzeżony. – Bain, Bain! – Dwaj młodzi mężczyźni krzyczą, podchodząc do nas. Zaczynamy iść do środka i pytają: - Czy możemy zrobić tylko zdjęcie? Bain zerka na mnie i kiwa głową. Zatrzymuje się, a chłopaki wyglądają jakby byli w siódmym niebie. Jeden z nim rozgląda się, by znaleźć kogoś, kto zrobi zdjęcie. Proponuję, że ja im zrobię. Po kilku uśmiechach i kilku autografach, Bain i ja wreszcie wchodzimy do sklepu. Łapie wózek i ruszamy alejka po alejce, skupiając na sobie uwagę. Nic nie mogę poradzić, że jest rozpoznawalny, ale on zawsze jest skupiony na mnie. Kocham to w nim, zawsze jestem numerem jeden w jego oczach. Wiem, ze zawsze byłam i zawsze będę. Sprawdzamy czy wszystko jest i szybko wracamy z powrotem do mieszkania. Kiedy przyjeżdżamy, Bain najpierw bierze torbę treningową na ramie, a potem wypakowuje zakupy. Herbert, nasz portier, wita nas przyjaznym cześć i zaczyna oczywiście pytać jak poszedł trening, wciągając go w rozmowę na temat koszykówki. Gdy stoję tam z ciężkimi torbami, całuje go w policzek i szepczę: Idę na górę, nie spiesz się. Kiwa głową w zgodzie i odchodzę. Bain naprawdę uwielbia to jak miłym człowiekiem jest Herbert. Jego brat grał w NBA, więc oboje zawsze schodzą na temat koszykówki. Wciąż utrzymuję wzrok na Baine, gdy drzwi widny się zamykają. Boże, kocham go. Idąc korytarzem wzdłuż osiemnastego piętra, szukam w torebce klucza do drzwi. W końcu wyławiam go w jakiś sposób, wciąż ze wszystkim torbami w ręku.
245 | S t r o n a
Kiedy wkładam klucz do zamka, czuję zimną rękę na moim ramieniu. Zamieram i powoli odwracam się, gdy głos ducha mówi: - A. Natychmiast go rozpoznaję i boję się odwrócić. Gdy to robię, nie mogę uwierzyć własnym oczom. To nie jest, kurwa, możliwe. Tracę całą kontrolę w ramionach i upuszczam torby z zakupami. Mleko uderza o ziemię i rozbija się, wylewając się i ochlapując wszystko, zbierając się wokół moich stóp. Wpatrując się w niego, jestem w szoku. Biorąc ręce, przyciskam je do twarzy i potrząsam głową. To nie może być prawda, to nie on. – Nate?
246 | S t r o n a