0 1 R.K Lilley „Mile High # 2” Tłumaczenie oluss_oo, sander89 Korekta Joselinka, patus89 2 Kiedy skryta stewardessa Bianca wpada w oko miliarderowi i ...
14 downloads
28 Views
2MB Size
0
R.K Lilley „Mile High # 2”
Tłumaczenie oluss_oo, sander89 Korekta Joselinka, patus89
1
Kiedy skryta stewardessa Bianca wpada w oko miliarderowi i właścicielowi hoteli Jamesowi Cavendish’owi, traci wszystko co przez lata z trudem wywalczyła swoim opanowaniem. Jest dziewczyną, która trzydzieści pięć tysięcy stóp nad ziemią z łatwością żongluje tacą z szampanem w dziesięciocentymetrowych obcasach. Jednak uświadamia sobie, że jest szokująco uległa już od pierwszego spotkania. Zazwyczaj niewzruszona Bianca, nie może oderwać wzroku od elektryzującego spojrzenia turkusowych oczu tego mężczyzny. Dziewczyna jest przyzwyczajona do pracy z super modelami i gwiazdami filmowymi pracując w pierwszej klasie linii lotniczych, ale mają się oni nijak do Jamesa Cavendish’a. Jeśli chodziłoby, tylko o jego wygląd dziewczyna mogłaby spróbować oprzeć się temu przerażającemu mężczyźnie. Mogłaby ignorować jego jednoznaczne zaloty, ale jest coś co ją kusi i przyciąga. Od pierwszego momentu ich spotkania czuje jego dominację, a także obietnicę wielkiej przyjemności i bólu w jego cudownych turkusowych oczach.
2
James zaciągnął Biance do ciemnego i uzależniającego świata pasji i bólu. Nauczył ją bycia jego uległą mającą charakter masochistyczny. Dziewczyna poddała mu się szybko. Głęboko zakochała się w niewątpliwie urokliwym i niewiarygodnie pięknym Jamesie , ale bolesne nieporozumienia i powrót brutalnego demona z jej przeszłości zmieniły bieg wydarzeń. Zdezorientowana i zraniona Bianca odrzuca Jamesa. Mija blisko miesiąc od szokującego ataku na Biance. Dziewczyna powoli dochodzi do siebie. Odtrąca Jamesa mówiąc, że potrzebuje więcej przestrzeni i czasu, ale uczucia jakimi go obdarza nie dają jej o nim zapomnieć. Nawet ona, nie zdawała sobie sprawy, że to tylko kwestia czasu jak ten czarujący mężczyzna ponownie rzuci na nią swój urok...
3
Historia Bianci i Jamesa zbliża się wielkimi krokami do końca. Po krótkich, ale jakże poważnych zalotach, Bianca nie może dłużej odrzucać uczuć Jamesa. Choć próbowała, nic nie może poradzić na to, że Jamesowi bardzo na niej zależy, zresztą tak samo jak jej na nim. Postanowiła zaryzykować i wykonać kompletnie niepodobne do niej posunięcie, jakim jest życie u boku enigmatycznego miliardera. Czy jej odważne posunięcie przyniesie za sobą coś wspaniałego i stałego? A może podjęła zbyt pochopną i szybką decyzję? W Jamesie i Biance rośnie potrzeba posiadania siebie, ale trzeba pamiętać o okolicznościach, które są poza ich kontrolą. Jak poradzą sobie bohaterowie, wśród wszystkich gróźb potwora z przeszłości, który pragnie śmierci Bianci i ciągłych pułapek w postaci przeszłości James, na którą nie ma żadnego wpływu? Czy miłość i pasja kochanków pomoże przetrwać im wszelkie przeciwności losu? Czy będą żyli razem długo i szczęśliwie?
Na tłumaczenie Grounded #3, ostatniej części trylogii zapraszamy w sierpniu!!
4
Rozdział 1 Wzięłam głęboki oddech po czym się skrzywiłam. Próbowałam cieszyć się
możliwością odpoczywania w słońcu Miami,
byłam dość mocno obolała. Minął ponad miesiąc,
ale wciąż
a intensywny ból
ciągle nie dawałam mi o sobie zapomnieć. Czułam się wystarczająco dobrze, aby móc wrócić do pracy, ale podczas oddychania czy po prostu poruszania się czułam ból. Mój telefon zapikał uświadamiając mnie, że dostałam wiadomość. Skrzywiłam się ponownie. Muszę pamiętać,
aby go wyłączać. To pomaga opóźnić to, co
nieuniknione. Włożyłam rękę do mojej torby, która znajdowała się na ziemi pod moim leżakiem przy basenie i wyłączyłam go. Zaledwie sekundę później usłyszałam piosenkę Kings of Leon dobiegającą z telefonu Stephana. Westchnął ciężko, wstał z leżaka obok mnie z telefonem w ręce i udał się prosto do baru znajdującego się przy basenie. Jeśli nie miałam pewności, że wiadomość była od Jamesa, to teraz już wiedziałam. Tak było ostatnio cały czas. Dzwonił
do
Stephana,
gdy
ignorowałam
jego
próby
skontaktowania się ze mną. Z jakiegoś dziwnego powodu, Stephan czuł się zobligowany,
żeby odpowiadać na jego połączenia. To było
przyczyną niezwykłych napięć, które coraz częściej pojawiały się między nami. Po chwili ktoś pojawił się nade mną i rzucił cień zasłaniając tym samym słońce. – Mogę się do ciebie przyłączyć Bee? – zapytał Damien swoim mocnym australijskim akcentem. Nie musiałam otwierać oczu,
aby
wiedzieć, że to on. Wydobyłam z siebie obojętny dźwięk, a on zajął miejsce tuż obok mnie. Stephan i ja poprosiliśmy o zamianę naszych dobrych znajomych. Desperacko chciałam unikać Nowego Jorku w tym 5
tygodniu, więc Stephan pomógł mi to załatwić. Kapitem Damien i pierwszy pilot Murphy zrobili tak samo, kiedy Stephan w wiadomości wspomniał, że będzie mu brakowało wspólnych podróży w tym tygodniu. Początkowo myślałam, że to zwykłe natręctwo
i coraz bardziej
zaczynałam się cieszyć z takiej sytuacji. Damien zaskoczył mnie. W rzeczywistości był idealnym kompanem dla kogoś kto potrzebował ciszy i spokoju. Nie miał problemów z milczeniem. Czasami czynił lekkie komentarze chcąc wyciągnąć mnie z podłego nastroju. Nie był w tym tak dobry jak Murphy, który nawet mnie czasami potrafił rozśmieszyć, ale starał się. – Twój kostium kąpielowy zafunduje ci ciekawą opaleniznę – powiedział rozbawionym tonem Damien. Miałam na sobie czarny kostium, który zakrywał sporą część ud. Założyłam go na moje zwykłe bikini ponieważ był ciemny i zasłaniał wszelkie sińce, które były obecne na moim ciele po tym, co przeżyłam kilka tygodniu temu. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi innych zważając na fakt zainteresowania mediów moją osobą. Wolałabym się nie widzieć na okładce brukowca, więc wolałam nie zachęcać paparazzi. – Uwierz mi nikt nie chcę widzieć tego co mam pod kostiumem – powiedziałam wciąż z zamkniętymi oczami. Zakaszlał śmiejąc się co wprawiło mnie w małe zakłopotanie. Byłam na tyle spostrzegawcza, aby wiedzieć, że Damien był mną dość mocno zainteresowany, a wszelkie przypominanie mi o tym nie było mile widziane. – Nie zgadzam się z tym –powiedział cicho. Zmarszczyłam czoło. – Przepraszam! Przepraszam! – powiedział szybko zanim zdążyłam przemówić. Nie skomentowałam tego. Tak długo jak miał świadomość, że nie jestem zainteresowana relacjami damsko-męskimi 6
wolałam nie wywoływać wilka z lasu. Damien był przystojnym i zabawnym facetem. Był także bezwstydnym kobieciarzem. Uważałam, że jego drugą naturą był pokazywanie zainteresowania każdej kobiecie, która była w pobliżu, a także schlebianie jej do granic możliwości, gdy tylko się przed nim otworzyła, dlatego zwykle wolałam być ostrożna aby nie ujawniać się przed nim zanadto. – Czy wszystko z porządku między tobą a Stephanem? Odkąd was znam nigdy nie zachowywaliście się tak wobec siebie. Jesteście dziwnie sztywni. Kłócicie się o coś? Poczułam ucisk w żołądku. To prawda było coś pomiędzy nami co zaczynało nas różnić. Nie
byłam pewna jak sobie z tym poradzić.
Czułam, że był trochę zły, że przeze mnie w tym tygodniu nie zobaczy się z Melvinem. Mówiłam mi nie raz, że zrozumiem jeśli jednak będzie wolał udać się do Nowego Jorku. Załoga nie miała nic przeciwko, aby pracowała sama, ale Stephan uparł się aby ze mną zostać. Wiedziałam, że się o mnie martwi. Lubiłam Damiena. Uważałam go nawet za przyjaciela, jednego z moich kilku przyjaciół, którzy byli pilotami. Ale mimo to nie mogłam sobie nawet wyobrazić rozmowy z nim na temat moich problemów z Stephanem. Czułam się wobec niego nielojalna. – Po prostu się o mnie martwi, tak przynajmniej myślę. Od tego feralnego ataku znajdujemy się na krawędzi. –To wszystko była prawda ale nie odniosłam się do przyczyn naszych niezręczności. Damien burknął coś pod nosem. – Co z tym całym Jamesem? Wszystko między wami dobrze? Widziałem ten cały szum medialny, który go otacza. Znudziło ci się to wszystko i rzuciłaś go? Mogłabyś mieć każdego faceta, którego być chciała wiesz o tym. Wzięłam głęboki oddech. Damien zazwyczaj był dobry, bo nie zadawał pytań tego typu. To dlatego ostatnio był takim rewelacyjnym 7
kompanem. – Nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałam oschłym głosem. Zrozumiał aluzję. – Cholera, przepraszam. Strzeliłem gafę, prawda? Prawie się do niego uśmiechnęłam, a nawet w końcu spojrzałam na niego. Skinęłam głową. Zaśmiał się. – Cóż myślę, że jestem ci to winien. Chcesz zapytać mnie o coś wścibskiego czy perwersyjnego dotyczącego mojego prywatnego życia? – zapytał. Uśmiechał się szeroko. Pokazywał wszystkie swoje białe zęby. Ciężko było nie odwzajemnić jego uśmiech,
dlatego nawet nie
próbowałam. – Nie – powiedziałam bez zawahania. Zaśmiał się ponownie. Był w lepszym nastroju, niż mi się początkowo wydawało. – Myślę, że jeśli odpowiedziałabyś tak na moje pytanie, wiedziałbym, że znajdujemy się w miejscu w którym chcę żebyś była. Zmarszczyłam nos i odwróciłam się od niego. – Masz ochotę na spacer po plaży? – zapytał po kilku minutach milczenia. Zaskoczona zdałam sobie sprawę, że właściwie chciałam trochę poruszać się. Ostatnio ze względu na moje liczne urazy nie byłam za bardzo aktywna. – To nie będzie romantyczny spacer ani nic podobnego, prawda? zapytałam go ostrożnie. Usiadł i uśmiechnął się do mnie. Był naprawdę przystojnym facetem. Miał na sobie tylko obcisłe czarne kąpielówki. Był opalony i dobrze zbudowany. Jego ciemne włosy i ciepłe brązowe oczy były niczym wytwór Hollywood. Naprawdę nie rozumiałam dlaczego, żadna atrakcyjna kobieta nie była nim zainteresowana. Starałam się traktować 8
go wyłącznie przyjaźnie, choć czułam się dziwnie zakłopotana jego obecnością. Wstała i poruszyłam się powoli. Wciąż byłam sztywna mimo, że biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności trzymałam się całkiem nieźle. Nie zostałabym zwolniona z szpitala, gdybym nie przeszła niezliczonych badań. Damien szedł przy moim boku. Wydawało mu się, że wie lepiej jak mi pomóc. Znalazłam drewniane przejście dla pieszych, które prowadziło z naszego hotelu na plażę i zdecydowałam się tamtędy pójść. Szłam wzdłuż wody, zanim zaczęłam iść po plaży. Moje bosy stopy były mokre,
więc dzięki temu mogłam iść po gorącym
piasku. Obserwowałam i liczyłam liczne hotele, które mijaliśmy aby się nie zgubić. – Jakiś pajac zrobił nam zdjęcie – powiedział Damien gdy szliśmy. Przeklęłam w duchu i wzruszyłam ramionami. – Chcesz żebym dał mu popalić i odebrał aparat? – zapytał. Zaśmiałam się. –Już za późno stało się – powiedziałam. Mogłam tylko sobie wyobrazić o czym ciekawym dowiem z tabloidów w tym tygodniu. Pomyślałam, że bez względu na wszystko z pewnością nie będzie to gorszego niż to co przeczytałam o sobie blisko miesiąc temu. Obrażali mnie na każdym kroku. Powoli stawałam się już na to odporna. To była dla mnie miła niespodzianka, że tak szybko stałam się niewzruszona widząc jak publiczne mnie upokarzają. W przyszłości może nawet poczuję ochotę sprawdzenia co ciekawego mówią o mnie w Internecie. Nie byłam pewna czy będę mieć na tyle samokontroli, aby odpuścić sobie sprawdzanie informacji o Jamesie… – To jak jest, naprawdę rozstałaś się z Jamesem Cavendish’em czy po prostu zrobiliście sobie przerwę? – zapytał Damien idąc coraz bliżej mnie jakby bał się, że zaraz stracę równowagę. Właściwie to nie pomylił się za bardzo. Czułam się trochę niepewnie, ale głównie dlatego, że 9
byłam taka obolała. Spojrzałam na niego. Postanowiłam być z nim brutalnie szczera. – Chciałabym być na tyle rozsądna, aby z nim skończyć. Ale jestem wystarczającą realistką, żeby wiedzieć, że czy z nim skończę, czy nie to i tak nie będę umiała się zaangażować w relację z innym mężczyzną. Jeśli musisz widzieć, on i ja mieliśmy… wiele wspólnego. Naprawdę nie chcę już o tym rozmawiać. Damien dotknął na krótko mojego ramienia, dając mi ciepły uśmiech gdy spojrzałam na niego. – Jeśli jesteś partnerką lubiącą sprawować kontrolę w łóżku jakoś to zniosę. Możesz związać i dać klapsa w każdej chwili, kiedy poczujesz taką potrzebę. Zaśmiałam się ponieważ żartował,
a miałam świadomość, że
właściwie nie był daleki od prawdy. – Um, nie – to wszystko co powiedziałam. – Jesteś w nim zakochana? – zapytał. – Czy to coś poważnego? Możesz mi powiedzieć Bianca. Nie będę cię oceniać po prostu chcę być twoim przyjacielem. Skrzywiłam się. Był moim przyjacielem. Dlaczego tak ciężko było mi się otworzyć ? zastanawiałam się. Nawet przed przyjacielem. Przemyślałam jego pytania, tłumiąc w sobie chęć ucieczki i nie odpowiadania na nie. – Tak – odpowiedziałam w końcu. – Wiem, że to beznadziejne. Może dlatego moje serce było takie przewrotne,
ale naprawdę go
kocham. Chwycił mnie za łokieć. – Hej, wiem jakie to uczucie. Nie obwiniaj się za bardzo. Co zamierzasz z tym zrobić? Wzięłam kilka głębszych oddechów, naprawdę zastanawiając się 10
co zamierzam zrobić. – Właściwie to nie wiem. Nie mogę zaprzeczyć, że go nie kocham, ale wiem jakie związek z nim niesie ze sobą konsekwencje. Wiem, że wciąż mnie pragnie. Powinnam dać mu ponownie szansę? Przypuszczam, że to pytanie warte milion dolarów. Damien popatrzył na mnie zraniony. – Masz rację. Wzruszyłam ramionami. Nic innego nie mogłam zrobić mimo, iż wiedziałam, że ten gest doprowadza do szału każdego w moim szalonym życiu. – Jestem pewna, że w końcu się znudzi – powiedziałam cicho. – To chwila. Teraz zadaję sobie pytanie czy mam w sobie na tyle desperacji aby dać mu znak, żeby odpuścił. Damien nie odpowiedział nic podobnie jak ja.
11
Rozdział 2 Szliśmy pomału w stronę hotelu. Podczas powrotu znaleźliśmy bardziej neutralne tematy do rozmów. Zauważyłam, że tym razem zdjęcia robi nam jakiś facet chowający się w krzakach graniczącym z naszym hotelem.
Był
grubym
łysiejącym
człowiekiem.
Miałam
ochotę
powiedzieć mu, że nie musi ranić swoich kolan chowając się. Było przecież go widać mimo rzekomych prób ukrycia się. Postanowiłam go ignorować. Zapewne jeśli zdjęcia trafią to sieci to tak czy siak napiszą zapewne o mnie coś okropnego. – Masz ochotę skoczyć do kubańskiej restauracji, która jest za rogiem? – zapytał Damien. Byliśmy prawie w hotelu. Wzruszyłam ramionami. – Zapytajmy Stephana czy nie chcę iść z nami – powiedziałam naturalnie. Pomysł aby tam iść podobał mi się, ale nie chciałam iść sama z Damienem. – Dobrze. Chodźmy w czwórkę. Murphy bez wątpienie nie odpuści sobie możliwości wyjścia aby coś zjeść – powiedział wesoło Damien. Jego postawa ucieszyła mnie. Byłam trochę zmartwiona, że próbuje wyciągnąć mnie na rodzaj randki. Znaleźliśmy ich jak rozmawiali z pozostałymi członkami naszej załogi w zatłoczonym barze. Chętnie przyjęli nasze zaproszenie. Poszliśmy się przebrać, aby móc iść na obiad i umówiliśmy się dwadzieścia minut później w lobby hotelu. Wrzuciłam na siebie krótkie spodenki i bluzkę na ramionach. Poszliśmy do restauracji. Moi towarzysze nieustannie żartowali 12
doprowadzając
mnie
do
śmiechu.
Byli
świetnymi
kompanami.
Zamówiłam czarną zupę z fasoli i ryż. Był to prosty, sycący i treściwy posiłek. Nie dbałam o to. Jadłam jak nigdy. Nawet zamówiłam kolejny posiłek na wynos. Byłoby idealnie gdybym miała sok pomarańczowy. Kupiłam go w mini markecie w drodze do hotelu. Stephan bardzo o mnie dbał. Nawet gdy nie było takiej potrzeby był dżentelmenem. Miał zakorzenione głęboko w sobie przez swoje mormońskie wychowanie,
aby mnie chronić,
a ja nigdy nie
sprzeciwiałam się. Akceptowałam wszystko nawet jak przesadzał. Właśnie podziękowałam mu kiedy niósł moje zakupy. Nieoczekiwanie, chwyciłam go rękę kiedy szliśmy. Nie mogłam znieść dystansu, który pojawił się między nami. – Jesteś na mnie zły? – zapytałam go. Szliśmy tylko kawałek przed Murphym i Damienem dlatego mówiłam cicho. Popatrzył na mnie zaskoczony z szeroko otwartymi oczami. – Oczywiście, że nie Jaskierku. Jestem przerażony, że wkurzasz się na mnie bo utrzymuję kontakty z Jamesem. Ścisnęłam go za rękę. – Nie wkurzam się. Doskonale rozumiem jak ciężko jest ignorować tego faceta. Potrafi być uciążliwy. Martwiłam się, że to ty jesteś na mnie zły dlatego, że nie możesz w tym tygodniu przeze mnie spotkać się z Melvinem. Zacisnął usta. – Wcale nie. Powoli przekonuję się, że Melvin nie jest materiałem na partnera. Dopuścił się romansowania z innym facet w zeszłym 13
tygodniu mimo, że ustaliśmy, że wszystko się będzie dziać powoli, a w tym czasie nie będzie nikogo innego. Dodatkowo myślę, że próbował rozmawiać z prasą o nas. Jestem na siebie zły, że tak bardzo myliłem się odnośnie jego osoby. Byłem nim tak zauroczony, że po prostu widziałem tylko to co chciałem widzieć. Wiesz co mam na myśli? – Niestety doskonale wiem co masz na myśli – powiedziałam myśląc o Jamesie. Pokręcił przecząco głową i ścisnął mnie za rękę. – James nie jest takim samym facetem jak Melvin Bee. Jestem tego pewien. Chciałbym żebyś też to zobaczyła. Popatrzyłam na niego. Był to wzrok pod tytułem “ nie chcę o tym rozmawiać”. Murphy i Damien chcieli iść do baru w South Beach. Od razu odrzuciłam ich propozycję,
Stephan
zrobił podobnie. Murphy
wyciągnął telefon i napisał do reszty naszej załogi. Widzieliśmy trzy stewardessy przy basenie wcześniej, ale teraz ich nie było. Widocznie wróciły do pokoju. Murphy rozglądał się zbity z tropu. Antyspołeczna załoga była jego najgorszym koszmarem. – Film? Dziesięć minut drogi stąd jest kino. Stephan wysłał mi pytające spojrzenie. Po prostu wzruszyłam ramionami. Najbardziej chciałam iść do pokoju i zaszyć się tam do rana, ale wiedziałam, że jeśli tak zrobię to zwariuję dlatego wyjście do kina nie wydawało się być najgorszym pomysłem. – Dobrze. Skoczę tylko do pokoju bo bluzę. Zawsze marznę w kinie. Mój pokój był daleko od Stephana. Niestety hotel nie mógł 14
zagwarantować nam pokoi koło siebie tak jakbyśmy woleli. Podał mi reklamówki z jedzeniem i sokiem kiedy się rozstaliśmy. Włożyłam jedzenie do małej lodówki, która była w pokoju i wyciągnęłam bluzę z torby. Sięgnęłam po telefon, który leżał na stoliku przy łóżku. Niechętnie włączyłam go. Zamierzałam ustawić budzik na rano, a potem zostawić telefon w pokoju, aby mógł się ładować. Miałam pełno nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości. Tak jak zawsze większość była od Jamesa. Kilka od przyjaciół i kilka z dziwnego numer zaczynające się na 702 z Vegas. Zastanawiałam się co to za numer. Coraz częściej miałam nieodebrane połączenie właśnie z tego numeru. Chciałam na niego oddzwonić na chwilę, aby usłyszeć głos albo jakieś dźwięk, i a następnie się rozłączyć. Mój umysł zmienił kierunek,
kiedy nagle całkiem przypadkowo i bezmyślnie
sprawdziłam ostatnią wiadomość. W ogóle nie byłam zaskoczona, kiedy okazało się, że jest od Jamesa. Serce podskoczyło mi do gardła i zaczęło szybciej bić gdy tylko zobaczyłam jego imię wyświetlone na ekranie telefonu. James : Po prostu sprawdzam co u ciebie. Tęsknie za tobą. Odpisałam mu zanim zdążyłam się powstrzymać. Bianca: Wszystko w porządku. Proszę nie martw się o mnie. Właśnie wychodzę ze znajomymi. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze. Odpisał prawie natychmiast. James: W miarę dobrze. W przyszłym tygodniu lecę do Londynu, więc proszę nie unikaj, specjalnie ze względu na mnie Nowego Jorku. Kiedy się zobaczymy? 15
Poczułam ucisk w sercu na samą myśl o tym, że mogłabym go ponownie zobaczyć, ale ostatnio moje serce nie było dobrym doradcą. Bianca : Potrzebuję więcej czasu, Wybacz mi. Po prostu odnoszę wrażenie, że tracę całą swoją samokontrolę, kiedy jestem blisko ciebie. Muszę ponownie zejść na ziemię. James: Możemy się spotkać kiedykolwiek będziesz chciała. Ustal termin. Zrobię wszystko, żeby móc zobaczyć cię chociaż na pięć minut. Oczywiście nie dosłownie. Mogę wyjść gdzieś z tobą i twoimi znajomymi, albo po prostu możemy spotkać się na kawę. Po prostu powiedz co i jak, a ja się dostosuję. Jestem taki zdesperowany żeby cię zobaczyć. Przełknęłam. Czułam, że jestem w kropce. Tak bardzo pragnęłam zobaczyć go chociaż na pięć minut. Musiałabym się bardzo kontrolować nawet gdyby to było tylko pięć minut… Bianca: Pozwól mi to sobie wszystko jakoś poukładać. Znasz mój grafik. Daj mi znać, kiedy będziemy w tym samym mieście to się spotkamy. Spróbuję znaleźć chwilę,
żeby się spotkać na neutralnym
gruncie. James: Nie kuś mnie kochanie. Mogę być w samolocie za trzydzieści minut jeśli właśnie to miałaś na myśli. Poczułam ucisk w żołądku. Bianca: Nie. Miałam na myśli, że spotkamy się jeśli nasze grafiki zgrają się i będziemy w tym samym mieście. James: Wkrótce muszę lecieć do Vegas w sprawach biznesowych. Chciałbym się wtedy z tobą zobaczyć. Powiedz mi gdzie i kiedy, a dostosuję mój grafik do tego. 16
Bianca : Stephan i ja umówiliśmy się z znajomymi na poniedziałek. Nie ustaliliśmy jeszcze ani miejsca ani godziny, ale mogę dać ci znać kiedy. Możesz do nas dołączyć jeśli masz ochotę.
James: Mam wielką ochotę. Daj mi znać dokładnie kiedy i gdzie. Będę odliczać dni kochanie. Po tym wszystkim rzuciłam telefon w kąt. Spotkaliśmy się w lobby hotelu. Czułam się źle, że musieli na mnie czekać, ale nie przejęli się tym. Sprzeczali się czy lepiej iść na pieszo, czy może wziąć taksówkę. Zmarszczyłam nos kiedy usłyszałam, że Murphy chce tracić pieniądze na taksówkę na tak krótki dystans. – To mniej niż kilometr – powiedziałam. – To strata pieniędzy. Po za tym jest piękna pogoda. Damien szturchnął Murphy’ego po dużym brzuchu. – Odnoszę wrażenie, że mógłbyś iść pieszo stary. Murphy szturchnął Damiena w brzuch. – Nie powinieneś obrażać mojego ciała, stary. Jestem sexi. Kiedy mam ochotę zająć się sześciopakiem to idę do monopolowego. To zdecydowanie lepsza zabawa niż spędzanie trzech godzin dziennie na siłowni panie idealny. Wszyscy roześmieliśmy się. Murphy został przegłosowany, więc poszliśmy pieszo. Spacer był przyjemny, ale mieliśmy problem , aby podjąć decyzję co obejrzeć. Z dziwnym powodów piloci chcieli iść na komedię romantyczną. Stephan i ja woleliśmy obejrzeć horror science17
fiction. Z reguły nie przepadałam za komediami romantycznymi. A gdy zobaczyłam, ze główną rolę odgrywa młoda aktorka, którą widziałam na zdjęciach z Jamesem tym bardziej nie miałam ochoty tego oglądać. Gdybym obejrzała ten film cały czas myślałabym o Jamesie i nawo popadłabym w depresję. Kiedy zasugerowałam, że powinniśmy obejrzeć dwa różne filmy piloci w końcu ulegli. – Ale po takich filmach zawsze mam koszmary, a biedny Damien dzieli ze mną pokój. Nie żartuję – ostrzegł Murphy. Stephan i ja roześmialiśmy się, ale Damien wyglądał na poważnie zmartwionego obawami Murphy’ego. Kiedy to zobaczyłam zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej. Uważałam, że film był świetny, ale Murphy nie podzielał mojego zdania. – Ta scena w której ta laska była rozcinana przez kosmitów… nie mogę wyrzucić tego z głowy. Będzie mnie to prześladować do końca życia. To wasza wina. Następnym razem zmuszę was do oglądania komedii romantycznej – powiedział przestraszony Murphy kiedy wracaliśmy do hotelu. Zapadł zmierzch, gdy oglądaliśmy film, ale ulice były pełne
ludzi,
którzy spacerowali po popularnym deptaku.
Zobaczyłam, że Stephan spiął się. Zauważyłam, że patrzy na faceta, który robił nam zdjęcia. Chwyciłam go za ramię bo widziałam, że wygląda tak jakby chciał przyłożyć temu mężczyźnie. – Musimy się po prostu nauczyć to ignorować – powiedziałam szybko. – Nie powstrzymamy ich przed robieniem nam zdjęć. Nie możemy też kontrolować tego co o nas piszą dlatego musimy to olać. To najlepsze wyjście. Rzucił mi znaczące spojrzenie. 18
– Może ty już przyzwyczaiłaś się do stylu życia Jamesa. To imponujące, że nie przeszkadzają ci paparazzi biorąc pod uwagę, że masz do czynienia z nimi dopiero od kilku tygodni. Wzruszyłam tylko lekko ramionami. – To nie koniec świata. Chciałabym mieć wpływ na te wszystkie paskudne rzeczy, które o nas piszą, ale nie mogę nic z tym zrobić. Po prostu tego nie czytam. To same kłamstwa. Zanim zaczęłam spotykać się z Jamesem nigdy nie czytałam tabloidów. Trzeba do tego wrócić. Stephan skinął stanowczo. – Myślę podobnie. Muszę włączyć kontrolę Google na ciebie i Jamesa. Muszę przestać się torturować. –Jeśli zobaczysz, że kiedykolwiek przeglądam plotki w necie powstrzymaj mnie. To wszystko wymyka się spod kontroli. – Nie ma sprawy Jaskierku.
19
Rozdział 3 Dni ciągnęły się nieubłagalnie. Coraz bardziej czekałam na spotkanie z Jamesem. Pomimo targających mną wątpliwości prawie zadzwoniłam do niego kilka razy , aby uzgodnić wcześniejsze spotkanie, ale w końcu powstrzymałam się. Ostatni raz kontaktowałam się z nim w niedziele tydzień wcześniej. Zaproponowałam mu, aby przyszedł na spotkanie z moimi znajomymi. Miało to być spotkanie naszej załogi do którego nie byłam zbyt entuzjastycznie nastawiona. Ale ze względu na Stephana przełamałam się. Nigdzie ostatnio nie wychodził, bo ciągle był ze mną i właściwie byłam już tym zmęczona. Wiedziałam, że uwielbia wychodzić i spędzać czas z innymi ludźmi, dlatego zgodziłam się na to spotkanie już dwa tygodnie temu. Bianca : Spotykamy się o 18 w Dime Lounge. To na wschód od Tropicany. Będzie wiele stewardess i pilotów. James: Przyjdę. Zaczęłam się przygotować około 15:30, co jak na mnie było dość wcześnie. Zazwyczaj wystarczała mi godzina na przygotowania, a teraz miałam ponad dwie zapasu co świadczyło o tym, że byłam zdenerwowana. Zdenerwowana i podekscytowana. Wyjątkowo dużo czasu zabrało mi wybieranie odpowiedniego stroju. W końcu zdecydowałam się na czarną spódniczkę, która odsłaniała znaczną część moich nóg. Dobrałam do niej czarną jedwabną bluzkę, która w gustowny sposób podkreślała rowek między piersiami. Byłam ubrana cała na czarno, co wprowadzało mnie w zły nastrój dlatego wybrałam kolorowe sandały, które nie miały nic wspólnego z czernią. Były pomarańczowo – żółto – różowo - niebieskie. Od razu poczułam się lepiej. Były wiązane 20
szeroką satynową wstążką wokół kostek. Nigdy nie byłam zbyt impulsywna jeśli chodzi o zakup kolorowych ubrań, czy dodatków ale z tych butów byłam bardzo zadowolona. Cały mój image zadawalał mnie. Założyłam także duże srebrne okrągłe kolczyki. Spojrzałam do srebrnego pudełka, które zostało mi dostarczone w dniu, kiedy wyszłam ze szpitala. Otworzyłam je i od razu zamknęłam. W środku znajdował się naszyjnik i zegarek od Jamesa, które oddałam mu kiedy się z nim rozstawałam. Nie wiedziałam co zrobić z tą biżuterią. Uważałam, że nie powinnam jej nosić skoro się rozstaliśmy, ale z drugiej strony wiedziałam, że Jamesowi nie spodoba się to, że jestem prawie cała ubrana na czarno. Byłam pewna, że nawet jeśli chciałabym mu odesłać ją to i tak jej by nie przyjął. Zajmowałam się włosami i makijażem cały czas myśląc o ten feralnej biżuterii. Pewna część mnie chciała ją założyć. Naszyjnik świetnie wyglądałby z bluzką, którą miałam na sobie i pięknie komponowałby się w rowku między piersiami. Wiedziałam, że James byłby zadowolony gdybym go założyła. Ale z drugiej strony mógł odebrać to dwuznacznie. Mogłoby to dla niego znaczyć, że byłam gotowa aby kolejny raz się z nim związać. Nie byłam pewna, czy chciałam tego. Kiedy byłam blisko Jamesa coś się we mnie zmieniało. Zachodziła we mnie zmiana. Nie byłam pewna czy mi się ona podoba. To coś sprawiło, że zdołałam się w nim zakochać pomimo tak krótkiej znajomości. Ale nie miałam pojęcia o co chodzi. Zostawiłam rozpuszczone włosy, pozwalając im swobodnie zwisać na moich plecach. Namalowałam na oczach brązową kreskę, którą podkreśliłam przy użyciu złotego cienia do powiek. Wytuszowałam także obficie rzęsy czarnym tuszem, a usta pomalowałam na delikatny różowy kolor. Zrobiłam sobie inny makijaż niż zwykle, ale pomyślałam, że pasował do takiego miejsca jak Dime wyśmienicie. Po skończeniu wyglądałam seksownie i 21
wyrafinowanie, czyli właśnie tak jak chciałam wyglądać. Potrzebowałam czuć się pewnie, kiedy ponownie zobaczę Jamesa. Usłyszałam telefon i wiedziałam, że to Stephan, który dawałam mi znać, że pora wychodzić. Spojrzałam na zegarek i przekonałam się, że to prawda. Instynktownie otworzyłam srebrne pudełko. Wzięłam w trzęsące się dłonie naszyjnik. Był srebrny ale nie wiedziałam dokładnie jaki to był rodzaj srebra. Nigdy się na tym nie znałam. Wyglądał na drogi ze względu na liczne diamenty, którymi był wysadzany. Nie zdawałam sobie sprawy wcześniej, że był taki duży. Wzięłam głęboki oddech i założyłam go. Czułam jego wagę. Dotknęłam go palcami. Musiałam wychodzić ale nie mogłam nie spojrzeć jak prezentuje się na mojej szyi. Zerknęłam do srebrnego pudełka i dopiero wtedy zauważyłam, że w środku oprócz naszyjnika i zegarka znajdowała się jeszcze jedno małe srebrne pudełeczko. Otworzyłam je. W środku znajdowały się piękne kolczyki wykonane z dużych diamentów, które idealnie pasowały do naszyjnika. Przygryzłam wargę i założyłam je. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B, pomyślałam lekkomyślnie. Wybiegłam pospiesznie z domu mając świadomość, że Stephan czeka już w aucie na moim podjeździe. Pobiegłam do auta po drodze zgarniając małą kopertówkę. Zdążyłam jeszcze szybko upewnić, że mam wszystko. Stephan zagwizdał na mój widok. – Wyglądasz seksownie Jaskierku. Jeśli James nie będzie mógł oderwać od ciebie oczu to z pewnością będzie to zasługa tej mini. Popatrzyłam na niego znacząco, ale właściwie miał przecież rację. Oto mi chodziło, żeby wyglądać seksownie. – Wszyscy powinni już być – Stephan powiedział radosnym głosem, kiedy podjechaliśmy pod klub dwadzieścia minut później. 22
Zazwyczaj cieszyłam się na ich widok, ale tym razem nie aż tak bardzo . Wszyscy wiedzieli, że zostałam napadnięta w domu. A także, że spędziłam ponad tydzień w szpitalu. Plotka głosiła, że zostałam zaatakowana przez włamywacza, ale ludzie mając dobre intencje zadawali mi mnóstwo pytań. Nienawidziłam odpowiadać na nie . Nienawidziłam faktu, że drążyli temat mając tak mgliste o nim pojęcie. Przeżyłam, a reszta to tylko detale, wmawiałam sobie stanowczo. To było jak mantra, która powtarzałam sobie w kółko. Zazwyczaj pomagało. Żyłam to było wystarczająco dużo. Gdy jechaliśmy sprzeczaliśmy się co powinien zrobić Stephan z kołnierzykiem w swojej koszulce. Postawił go co zauważyłam od razu. Powiedziałam mu, że to dość kiepski pomysł. W końcu uległ i wyprostował go ze smutnym uśmiechem. – To dla twojego dobra – droczyłam się z nim. Weszliśmy do środka dziesięć minut przed szóstą. Ochroniarz sprawdził nasze dowody, a nawet nasze lotnicze odznaki. Mieliśmy je zwykle ze sobą aby móc dostawać pracownicze zniżki, choć nie zawsze trzeba było je okazywać przy wchodzeniu. Usłyszałam za sobą znajomy głos. – To są goście pana Cavendish’a. Zaprowadzę ich na miejsce. Odwróciłam się zaskoczona. Zobaczyłam Clarka. Skuliłam się wewnętrznie myśląc o ostatnim razie kiedy mnie widział. Byłam kompletnie nieogarnięta, wyglądałam jak chodzące nieszczęścia i zachowywałam się jak walnięta. Ale przecież to nie była jego wina, że widział mnie w takim stanie więc postanowiłam przyjaźnie go przywitać tak jakby się nic nie stało. 23
– Jak się masz Clark? – zapytałam. Uśmiechnął się do mnie serdecznie. Wydawał się być naprawdę zadowolony, że mnie widział. – Świetnie pani Karlsson. Bardzo się cieszę, że widzę panią w tak dobrej kondycji. Po prostu skinęłam głową automatycznie wracając do tego się wtedy wydarzyło. Clark odprowadził nas do słabo oświetlonego pomieszczenia w strefie na VIP. Westchnęłam. Oczywiście James mógł sobie na to pozwolić. Stephan miał rację - wielu naszych znajomych wypełniało pomieszczenie. Zobaczyłam nasza przyjaciółkę Jessę. Nie widziałam jej od ponad miesiąca. Naprawdę chciałam się z nią przywitać. Rozejrzałam się szybko w poszukiwaniu Jamesa. Spojrzałam przepraszająco na Clarka. – Dziękuję za odprowadzenie nas do stolika Clark, ale jest tu ktoś z kim chciałabym porozmawiać. Gdzie jest James? Clarka spojrzał na mnie zakłopotany. W nerwach poprawił nawet swój krawat. To było takie kompletnie nietypowe dla niego. – Jest w samochodzie. Kończy wykonywać służbowe telefony. Sądzę, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że pojawi się pani tak szybko. Po za tym ostatnio ma bardzo dużo na głowie. Tylko skinęłam i udałam się w kierunku Stephana, który witał się z Jessą. Ucieszyła się na mój widok. Przytuliła mnie mocno, co nie obeszło się bez małego skrzywienia. Moje żebra nie były jeszcze w najlepszej kondycji. Po prostu impulsywnie chciała się ze mną przywitać. Ukryłam moją reakcję i odwzajemniłam jej uścisk. 24
–Tak dobrze jest widzieć cię w lepszym stanie – powiedziała Jessa. – Przepraszam, że nie przyszłam do szpitala ani, że cię nie odwiedziłam wcześniej. Ostatnio tyle się u mnie dzieje, że dopiero jak wyszłaś ze szpitala dowiedziałam się o wszystkim. Zresztą w tym czasie i tak byłam po za miastem – spojrzała na Stephana. – Poza tym Stephan skutecznie utrudniał kontakt z tobą. Nawet mnie. – Proszę, nie przejmuj się. Nie mówmy o tym. Opowiadaj, co u ciebie? Gdzie latałaś w tym miesiącu? – zapytałam ją. Jessa była stewardessa pracującą w pierwszej klasie tak jak my. Była wysoką brunetką, prawie mojego wzrostu z pięknymi brązowymi oczami i cudownie ciepłym uśmiechem. Była jedną z moich najlepszych przyjaciółek. Jeśli tylko mogliśmy sobie na to pozwolić spotykaliśmy się z nią co najmniej dwa razy w miesiącu, aby nadrobić zaległości. Miała świetne poczucie humoru i kochała wychodzić na miasto. W porównaniu z nią nawet Stephan wypadał blado, rzecz można, że był jak domator. Przerzuciła przez ramię swoje piękne, gęste, kręcone włosy kiedy opowiadała nam historie pewnego pasażera, który ostatnio palił na pokładzie w łazience i jeszcze nie chciał się do tego przyznać. Coraz bardziej poruszona dodała, że bezwstydny kłamca próbował uciec. Musiałam ukryć uśmiech. Zawsze na swojej drodze spotykała szaleńców. A sposób w jaki sobie z nimi radziła to była wręcz dobra komedia. Podeszła do nas kelnerka ubrana w mini spódniczkę i obcisły gorset, aby zebrać zamówienia. Stephan zamówił drinka, a ja wybrałam wodę. Nie miałam ochoty na alkohol po za tym James nie był jego fanem. Zauważyłam stojącą przy barze Brendę i pomachałam do niej. Po chwili podeszła do nas z uśmiechem. –Tęskniliśmy za wami w tygodniu kochani – powiedziała na 25
powitanie. – Cindy i Lars są w porządku prawda? – zapytałam z uśmiechem. Para z która się wymieniliśmy była zabawna, a praca z nimi to istna przyjemność. – Oh, tak. Oboje są super. Choć bardzo za wami tęsknimy – zacisnęła usta. – Miałam na myśli siebie i Jake’a. Popatrzyłyśmy na siebie znacząco. Nie musiałam pytać dlaczego nie wymieniła imienia Melissy. Ta dziewczyna oznaczała kłopoty za każdym razem jak tylko miałam z nią do czynienia. Wiedziałam, że z pewnością nie będzie za nami tęsknić. Brenda zauważyła moją biżuterię. – Piękny naszyjnik i kolczyki. Bardzo unikalne. Dotknęłam naszyjnika dziękując jej. – Twój mąż przyszedł z tobą? – zapytałam rozglądając się dookoła. Często z nią przychodził na takie spotkania, a nawet czasami towarzyszył jej gdy mieliśmy przerwę w podróży. – Niestety nie. Nie mógł wyjść wcześniej z pracy. Prawdopodobnie nie zostanę za długo, a szkoda bo nie często mam okazję widzieć tylu znajomych w jednym miejscu. Po za tym wielu z nich widuję bardzo rzadko. Zdecydowanie częściej musimy organizować takie spotkania. Jessa zgodziła się serdecznie z jej sugestią. Zaczęły rozmawiać jak to zrobić przez blisko dziesięć minut. Dołączył do nas Jake, zgadzając się, że pomysł organizowania częstych spotkań jest świetny. Zaczął się z wszystkimi witać. Przytuliłam go ostrożnie. Miałem pewne trudności z tuleniem się, ale mając przy sobie bliskich znajomych, których nie 26
widuję się zbyt często przytulanie się na przywitanie wydawało się być stosowne. Choć z drugiej strony każdy nawet daleki znajomy domagał się uścisku, jakby to był jakiś zwyczaj. Po prostu musiałam to jakoś znieść. Wiedziałam, że nikt inny oprócz mnie nie zrozumie mojego problemu. Wysoki, szczupły, ciemnowłosy mężczyzna zbliżył się do Stephana i dotknął jego ramienia. Pochylił się i wyszeptał coś do ucha Stephanowi przez co ten zaczerwienił się. Patrzyłam na to jakby w zwolnionym tempie. Szczęka opadła mi z wrażenia.
27
Rozdział 4 Dłuższą chwilę zajęło mi rozpoznanie tego mężczyzny, ponieważ to co zauważyłam było dla mnie nieco bezsensowne. Javiera Floresa i Stephana obecnie nic nie łączyło. Dwa mężczyźni nie rozmawiali z sobą od ponad roku, tak przynajmniej myślałam. Stephan nie utrzymywał z nim żadnych kontaktów, odkąd zerwali. Nie byli do siebie podobni, ani wizualnie,
ani jeśli chodzi
o ich charaktery. Obaj
byli
wysocy i
przystojni, choć Stephan był nieco wyższy. Stephan wyglądał jak model Abercrombie & Fitch,
a Javier był wręcz delikatny. Przystojny
z
pięknymi, długimi i najgęstszymi rzęsami, jakie w ogóle widziałam. Miał kruczoczarne włosy sięgające do ramion, które zafalowały, gdy pochylił się do Stephana posyłając mu szelmowski uśmiech. Był wysoki i szczupły, prawie chudy. Jego ciemne, brązowe oczy były tajemnicze i piękne,
ale zawsze można było w nich odnaleźć zimno i pewnego
rodzaju dystans. Spotykali się przez miesiąc jakiś rok temu. To był intensywny romans, ale skończył się szybko i źle. Javierowi nie podobało się byciem sekretnym kochankiem i nie mógł znieść ten sytuacji. Dał Stephanowi ultimatum : albo ujawniają światu ich związek albo on go kończy. Javier był zszokowany i zraniony, kiedy Stephan wybrał drugą opcję. Przysiągł Stephanowi, że będzie unikać takich imprez jak ta, aby się nie spotkali. Po rozstaniu zszedł Stephanowi z oczu na dobrych kilka miesięcy. Stephan był załamany tą sytuacją. Rozumiałam, że Javier był zraniony, ale wciąż uważałam go za dupka, że zerwał z Stephanem. Cały czas miałam do niego żal. Stephan po rozstaniu z nim nigdy nie spojrzał na żadnego faceta tak jak patrzył na niego. Gdy zaczęli się spotykać naprawdę miałam nadzieję, że to będzie coś poważnego. Javier zauważył, 28
że go obserwuję i jego uśmiech szybko umarł śmiercią naturalną. Zawsze był miły i uprzejmy dla mnie, ale czułam, że się mnie obawia. Niewiele osób rozumie relacje panujące między mną a Stephanem. Javier zaskoczył mnie gdy do mnie podszedł i delikatnie mnie przytulił. – Tak się cieszę, że wszystko z tobą w porządku Bianca. Odwzajemniłam instynktownie jego uścisk. Z niewiadomych przyczyn nie wypuszczał mnie z swoich ramion. – Nienawidzisz mnie prawda? – wyszeptał do mojego ucha. Zamrugałam gdy spotkałam zakłopotane oczy Stephana z nad ramienia Javiera. – Dlaczego miałabym cię nienawidzić? – zapytałam cicho. Wypuścił mnie z swoich ramion. – Byłem takim łajdakiem w stosunku do Stephana przez tak długi czas. Moje serce było kompletnie załamane,
ale to mnie nie
usprawiedliwia. Właściwie nie byłem też za miły dla ciebie. Przestałem z tobą rozmawiać, nawet myślałem, że to wszystko to twoja wina. Stephan powiedział mi, że mnie broniłaś, co doprowadziło mnie do szału na przyjęciu walentynkowym i wprowadziło w zakłopotanie. Javier dołączył do naszej załogi, gdy tylko zaczął spotykać się z Stephanem. Pracowaliśmy razem dlatego nigdy w sumie nie myślałam, że przestanie się do mnie odzywać po rozstaniu z Stephenem, choć się tego spodziewałam. – Wiem, że to szalone ale byłem o ciebie zazdrosny. Byłem przekonany, że między wami coś się dzieje i dlatego Stephan nie chciał przyznać się do bycia gejem. 29
Zesztywniałam. Przytulił mnie mocniej choć to był delikatny uścisk. Wątpiłam, że taki szczupły mężczyzna może mieć dużo siły. – Wiem, wiem. Istne szaleństwo, prawda? – kontynuował Javier. – Ale ponownie zaczęliśmy rozmawiać. Proszę powiedz mi, że nie masz żadnego „ale”. Skinęłam głową, choć nie byłam pewna co o tym myśleć. Zmiana, która zaszła w Javierze była nagła i nieoczekiwana. Poza tym Stephan nie powiedział mi ani słowa. Dodatkowo ledwo ogarniałam też fakt, że nie spotykał się już z Melvinem. – Tak, oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu. Nie jestem dozorcą Stephana wbrew powszechnie panującemu przekonaniu. Pocałował mnie w czoło i odsunął się aby na mnie spojrzeć. – Wiem, ale jesteś jego rodziną. Po prostu chcę, żebyście na nowo mi zaufali. Jego oczy były szczere i błagające teraz, dalekie od chłodnych, które zwykle miał. To dało mi nadzieję. Być może po prostu udawał zimnego, aby ukryć swoje prawdziwe emocje. Uśmiechnęłam się do niego. To było sztywny uśmiech i bez wysiłku. – Dobrze. Chcę wszystkiego co sprawia, że Stephan będzie szczęśliwy. Zawsze. Javier skinął stanowczo głową, w końcu odsunął się ode mnie na dobre. – Świetnie. Cudownie wręcz. Stephan martwił się, że nie spodoba ci się fakt, że znowu się spotykamy. 30
Wysłałam Stephanowi skonsternowane spojrzenie. Wciąż się nam przyglądał. Wyglądał na zmartwionego. – Sam powinien wiedzieć co jest dla niego najlepsze – powiedziałam. Javier wrócił do Stephana. Zostałam powalona tym co zobaczyłam później. Stephan zarzucił rękę na ramię Javiera i zaczął figlarnie bawić się jego włosami. To była najbardziej czuła rzecz jaką obdarzył mężczyznę w miejscu publicznym. Z jakiegoś dziwnego powodu poczułam, że oczy mi wilgotnieją. Stephan zobaczył moje oczy i podszedł do mnie. Przytulił mnie do klatki piersiowej i schylił się aby mówić wprost do mojego ucha. – Naprawdę nie masz nic przeciwko? – O co ci chodzi? – zapytałam głosem stłumionym przez jego blado pomarańczową koszulkę. – I dlaczego dopiero teraz o tym słyszę? Głaskał mnie delikatnie ręką po plecach w górę i w dół. – Ostatnio był taki dziwny czas. Mam na myśli to, że działo się tyle dziwnych rzeczy. Nigdy nie mogłem znaleźć odpowiedniej chwili. Właściwie zadzwonił do mnie ponieważ słyszał, że zostałaś napadnięta i chciał się upewnić czy zarówno z tobą jak i ze mną jest wszystko w porządku. To słodkie prawda? Odsunęłam się od niego. – A co z twoimi… uprzedzeniami? Przełknął głośno. – Javier i ja rozmawialiśmy o tym. Zdałem sobie sprawę jaki jest 31
jego punkt myślenia. Nie muszę ogłaszać tego całemu światu. Nie muszę robić wielkiego comming-out prawda? Nie muszę też już więcej kłamać na ten temat. Po prostu mogę żyć swoim życiem. Nie jestem winien nikomu żadnych wyjaśnień. Zawsze mówiłem, że pragnę swojego życia dla siebie, ale zaczynam widzieć, że jest inaczej. A po za tym nie mam się czego wstydzić, prawda? Próbował przekonać się do własnych słów,
ale wciąż zadawał
pytania. Chwyciłam go mocno za ramię. – Jestem z ciebie taka dumna Stephanie. Uścisnął moją dłoń. Oboje unikaliśmy swojego wzroku przez długą minutę, aby powstrzymać pojawiające się w naszych oczach łzy. W końcu po prostu skinął głową i stanął przy Javierze. Chwycił go na krótko za ramię, a następnie skrzyżował ręce na klatce piersiowej i słuchał Jessy. Byłam zszokowana nagłą zmianą, która zaszła w sercu Stephana. Co jakiś czas żartobliwie szturchał Javiera lub bawił się kosmykami jego włosów. Javier trzymał ręce przy sobie,
ale patrzył na Stephana
najcieplejszym i najsłodszym możliwym wzrokiem. To był piękny widok. Murphy i Damien dołączyli do nas. Zrobili rundę wokół wszystkich, aby przytulić się na przywitanie. Zdałam sobie sprawę, że nasza mała grupa powiększała się i stawała się coraz bardziej głośna. Rozglądałam się po przestronnej sali myślą, że może ujrzę Jamesa w tłumie, ale nie było go. Zauważyłam Melissę, która siedziała przy barze z kapitanem Peterem. Nasza zdzirowata gwiazda miała na sobie krótką, czerwoną obcisłą sukienkę. Zastanawiałam się trochę złośliwie dlaczego zdecydowała się na założenie sukienki w kolorze, który gryzł się z jej włosami. Mentalnie skarciłam się. Była wredna, ale osobiście nie musiałam zniżać się do jej poziomu. Pomachałam jej delikatnie prawie 32
niezauważalnie, gdy przez przypadek nasze oczy się spotkały. Zrobiłam to, bo chcąc nie chcąc była członkiem naszej załogi. Tylko skinęła głową po czym odwróciła wzrok. Przynajmniej nie zdenerwowała mnie pokazując mi środkowy palec. Zauważyłam, że do naszej coraz bardziej powiększającej się grupy dołączyły kolejne dwie osoby. Były to Judith i Marnie. Pracowaliśmy razem kilka miesięcy temu. Były niewątpliwymi imprezowiczkami. Judith miała długie czarne włosy, a Marnie była platynową blondynką. Obie były niskie, miały idealne figury i piękne twarze. Przypominały mi figlarne chochliki. W
tym momencie w połowie pijane figlarne
chochliki. Pamiętałam, że często potrafiły wprosić się z jakimiś mężczyznami do takich barów jak Ivanna Hummpalot czy Alotta Vagin. Rzadko też wracały samotnie do swoich pokoi, czasami nawet dzieliły je z różnymi mężczyznami. Były zabawną parą, ale nie dla bojaźliwych. Stephan i ja byliśmy na dwudziestych pierwszych urodzinach Judith jakieś dwa miesiące temu. To była szalona impreza. Judith obściskiwała się z trzema facetami, a kolejnych dwóch zabrała ze sobą do hotelowego pokoju. Marnie była o rok starsza od Judith. Byłam od nich starsza, ale zdecydowanie przebijały mnie jeśli chodzi o doświadczenie. Obie uważały, że dziewczyna, która do piętnastych urodzin zachowa swoje dziewictwo w nienaruszonym stanie jest pruderyjna. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić jakby nazwały kogoś kto stracił swoje dziewictwo mając dwadzieścia trzy lata tak jak ja. Judith zapiszczała za zachwytu gdy mnie zobaczyła. Podbiegła i przytuliła mnie. – Słyszałam o twoim wypadku. Jak się masz? – niemal krzyknęła. Przytuliłam ja sztywno żałując, że mówiła tak głośno. – Dobrze. A co u ciebie? 33
Rzuciła spojrzenie w kierunku Damiena. –Ile stawiasz jeśli powiem ci, że jutro obudzę się w łóżku Damiena? – wyszeptała. – Myślę, że jest to do wykonania. Marine złapała go w swoje sidła kilka miesięcy temu. Mówiła, że jest niezły. Ostatni facet z jakim miałam do czynienia był jedna wielka porażką. Potrzebuję kogoś z fajnym kutasem. Jej słowa zaskoczyły mnie. Zaczęłam się śmiać. Nie miałam pojęcia, że Marnie przespała się z Damienem, ale nie oszukujmy się, nie byłam zaskoczona. – Tyle informacji Judith – powiedziałam z uśmiechem. – Przypominam ci, że pracuję z nim. Marine wsunęła się między nas. Przytuliła mnie delikatnie na przywitanie. – Przysięgam na Boga, jeśli jakiś facet może poradzić sobie z dwoma kobietami to tylko on. Człowiek maraton z niego. Judith skrzywiła się na słowa Marnie. – Nigdy nie dostaję fajnych kolesi dla siebie. A nawet jeśli ona zawsze chce kawałek. Nie próbowałam nawet ukryć śmiechu. Owszem narzekała, ale jej ton był bardziej rozbawiony niż zmartwiony. Damien złapał mój wzrok z daleka. Nie podszedł, po prostu patrzył na mnie próbując wyczytać coś z moich oczu. Byłam pewna, że martwił się tym, że dziewczyny opowiadają mi o nim. Tylko uśmiechnęłam się do niego. Zakrył dłońmi i twarz. Przysięgam, że mogłam usłyszeć jego bolesny jęk. Naprawdę nie byłam na niego zła odkąd byłam gotowa założyć się, że skończy noc w 34
towarzystwie dwóch zadziornych dziewczyn. – Słyszałam plotkę, że straciłaś dziewictwo. W końcu. No i podobno zrobił to gorący, bogaty facet. To prawda? Skrzywiłam się. Plotka żyła swoim życiem i miała się dobrze. Najwyraźniej było w niej trochę prawdy. – Tak. Proszę nie mów o tym tak głośno. Wciąż przerażał mnie fakt, że te dwie dziewczyny wiedziały, że jestem dziewicą. Byłyśmy w pokoju hotelowym Judith, oglądaliśmy komedie romantyczne podczas przerwy w podróży, kiedy zaczęły rozmawiać o swoich ulubionych seks historiach. Poprosiły mnie o podzielenie się własnymi doświadczenia, a ja po prostu zaczerwieniłam się. Domyśliły się, nie bez małego skrzywienia, że jestem dziewicą. Musiałam solidnie przemówić im do rozsądku,
żeby nie próbowały
nawet znaleźć mi odpowiedniego faceta, który upora się z moim “problemem”. Marnie miała nawet ochotnika, którego chciała mi pożyczyć. To był jej chłopak od czasu do czasu. Oczywiście nawet nie wzięłam pod uwagę jej oferty. Jakoś
się z tym uporałam choć
wiedziałam, że ona była nieświadoma tego co czują ludzie jeśli chodzi o takie sprawy. – Gratuluję. Był dobry? Czasami jest tak, że nawet bardzo dobrze wyglądający faceci są beznadziejnymi kochankami. No cóż akurat tak się złożyło, że osobiście jestem na tyle seksowna, że nie musiałam nigdy mieć takiego problemu. Każdemu damy radę co nie? – Judith szturchnęła Marine figlarnie kiedy mówiła. Tylko skinęłam głową. Właściwie nie miałam żadnego porównania jeśli oto chodziło. Choć nie mogłam sobie wyobrazić, że istnieje na 35
świecie ktoś kto był lepszy od niego w łóżku. Nie szczególnie chciałam się dzielić takimi informacjami – No to jak? Był dobry? Czy twój pierwszy raz był przyjemny? – zapytała Marnie. Skinęłam głową bardzo zakłopotana. Dzielenie się tak osobistymi sprawami nie było dla mnie niczym przyjemnym. – W skali od jeden do dziesięć na ile go oceniasz? Westchnęłam. Wiedziałam, że nie odpuszczą. – Było tak cudownie, że pragnę aby mnie pieprzył do śmierci tak jak tylko on potrafi. Taka odpowiedź satysfakcjonuje was? Dziewczyny gwizdały i śmiały się. Nagle zamarły kiedy spojrzały w górę po mojej lewej. Poczułam znajomy stanowczy dotyk na moim karku. Delikatne usta, które tak dobrze znałam złożyły pocałunek na moim policzku. – Sympatyczna ocena, kochanie – wyszeptał James wprost w moją skórę.
36
Rozdział 5 Czułam jak ciepło oblewa moje policzki nadając im soczysto czerwony kolor. Dreszcze czystej przyjemności przechodziły przez moje ciało. Typowe objawy na obecność Jamesa tuż obok mnie. Pojawił się w najbardziej rozbrajającej chwili. Judith i Marnie stały jak wryte, zaskoczone i oniemiałe przez bardzo długą chwilę. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Jego ręka zsunęła się z mojego karku. Po prostu staliśmy i patrzyliśmy
na siebie. Upajałam się jego widokiem.
Wyglądał…. cudownie. Miał na sobie jasno niebieski podkoszulek z ciemnymi rozmyciami, dopasowane jeansy i sportowe buty. To był James super model w codziennym wydaniu, pomyślałam. Nawet jego codzienny outfit był taki seksowny. Nigdy wcześniej nie widziałam go ubranego w dżinsy. Spojrzał na mnie grzesznym wzrokiem. Zobaczyłam kawałek jego opalonej skóry przy kołnierzyku. Musiałam stłumić w sobie chęć dotknięcia go tam ustami. Jego karmelowe włosy okalały jego twarz i szyję. Zacisnęłam dłonie wzdłuż ciała. Pragnęłam go dotknąć,
ale
dotykanie go zawsze doprowadzało do tego, że wszystko działo się tak szybko. Spotkałam jego turkusowe oczy. Były intensywne i chłodne. Jego wzrok powędrował na moje kolczyki,
a potem w dół na naszyjnik
umieszczony na mojej szyi. Zacisnął szczękę,
a potem rozluźnił.
Przebiegł językiem po zębach. Poczułam ucisk w żołądku. – Dziękuję, że to założyłaś. To takie… miłe z twojej strony – powiedział najbardziej uprzejmym, ale ochrypłym głosem. Przełknął głośno ślinę. Włożył dłonie do kieszeni,
a następnie
skrzyżował je na torsie. Ruch ten sprawił, że jego mięśnie uwidoczniły się. Jego klatka piersiowa i ramiona wyglądały na większe niż 37
zapamiętałam. Odniosłam wrażenie, że chyba ostatnim czasy dużo ćwiczył. Materiał jego koszulki wyglądał na taki miękki. Palce aż mnie świerzbiły aby go dotknąć. Pragnęłam poczuć jego idealną skórę pod palcami…. Oczy James spływały po moim ciele. Patrzył na moje odsłonięte nogi, a potem na biust. – Twoje nogi są grzeszne. Sprawiasz, że ta mini spódniczka powinna być zakazana – spojrzał na moją twarz. – Jesteś piękna – wziął głęboki oddech patrząc na mnie. Poczułam satysfakcję. – Ale czy ten strój nie jest trochę za seksowny jak na spotkanie z przyjaciółmi z pracy? Zmarszczyłam nos, a potem ostentacyjnie rozejrzałam się po pomieszczeniu. To Vegas, a my byliśmy w barze pełnym stewardess. Mój strój był wręcz skromny w porównaniu z niektórymi moimi koleżankami. – Wybierając ten strój chciałaś, żebym przeleciał cię na oczach twoich współpracowników? Właśnie tak to odbieram gdy widzę to jak wyglądasz – powiedział niskim głosem. Zaczęłam szybciej oddychać. – To miało być krótkie czysto towarzyskie spotkanie – powiedziałam mu z nutką oskarżenia w głosie. Wziął kolejny głęboki oddech, rozglądając się wokół siebie. Zauważyłam, że liczy do dziesięciu. – Tęskniłem za tobą –powiedział w końcu. Też za tobą tęskniłam, ale nie mogłam się zmusić, aby powiedzieć to na głos. Wciąż czułam się niepewnie jeśli chodzi o ten rodzaj szczerości. Powiedziałam pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy.
38
– Spóźniłeś się. Zacisnął szczękę. – To prawda. Byłem w samochodzie przeprowadzając najbardziej irytującą służbową rozmowę w moim życiu. Myślę, że muszę zwolnić menadżera w Nowym Jorku. Nie wiedziałem, że już jesteś. Straciłem tyle czasu. Przepraszam. Wolałbym każdą sekundę tej irytującej rozmowy spędzić z tobą. – W porządku. Chociaż raz byłam pierwsza. Byłam trochę zaskoczona gdy zobaczyłam, że pierwszy raz tak było. – Przestaw nas – powiedziała głośno Judith. Nie byłam zaskoczona. Siedziały cicho wyjątkowo długo pozwalając nam porozmawiać, co kosztowało je pewnie zaskakującą ilość samokontroli. Obróciłam się posyłając im żałosny uśmiech. Jessa przesunęła się bliżej i nagle przyciągnęliśmy uwagę wszystkich znajomych. Podeszłam do każdego przedstawiając go, jeśli James kogoś nie znał. Delikatnie dotknęłam jego ramienia kiedy skończyłam. – Kochani to jest mój przyjaciel James– powiedziałam czując się niezręcznie. Nie miałam zielonego pojęcia jak go nazwać. –
Jestem
chłopakiem
Bianci
–
poprawił
mnie
James.
Zmarszczyłam brwi. Nie wiedziałam kim był ale nie przypuszczałam, że tak się nazwie. – Bardzo poważnym chłopakiem – dodał z uśmieszkiem. Pomyślałam, że wiem co robi. Chciał ze mną porozmawiać na osobności,
a na pewno miał świadomość, że jeśli nazwie się moim
chłopakiem to doprowadzi mnie tym do szału. Nie zamierzałam się z nim kłócić, wmawiałam to sobie. Był zbyt zaborczy. Mógł powiedzieć coś 39
innego,
aby skutecznie odstraszyć innych mężczyzn. Zerknęłam na
Damiena. Patrzył na nas z zaciśniętymi ustami. Odwróciłam szybko wzrok, chcąc uniknąć
zwrócenia uwagi na fakt, że
gapił się
dość
uważnie. Judith i Marnie rozpoczęły atak na Jamesa. Byłam bardziej niż tylko trochę zaskoczona, kiedy okazało się, że wcale nie zamierzają go podrywać. Nawet odrobinkę. To było bardziej tak jak by przeprowadzały z nim wywiad. Uważałam, że to było słodkie. Były największymi flirciarami jakie znałam, ale nie uderzały do kogoś kto rzekomo był moim
chłopakiem.
Do
kogoś
kto
prawdopodobnie
był
najprzystojniejszym facetem na ziemi. Udowodniły mi, że są moimi dobrymi przyjaciółkami. Może dlatego, że dałam im kredyt zaufania. Miałam smutny zwyczaj bycia bardziej cyniczną niż racjonalną. Dobroć czy rozwaga prawie zawsze były dla mnie zaskoczeniem ze strony kogoś innego niż
Stephan. Przypuszczałam, że był jedyną osobą której
mogłabym pozwolić, aby miała jakieś oczekiwania ode mnie. Miałam wielu przyjaciół. Większość to przypadkowi znajomi. Ale przyjaźń i zaufanie nie szła z sobą w parze w każdym przypadku. Słuchałam jak dziewczyny zadają Jamesowi pytanie za pytaniem. Nagle poczułam się dziwnie stara jak na swoje dwadzieścia trzy lata. Zawsze uważałam, że jestem dojrzała i doświadczona przez życie, ale w bitwie o cynizm zdecydowanie z nimi przegrywałam. Dotknęłam Jamesa w ramię dosłownie tylko opuszkami palców. –Za chwilę wrócę. Muszę iść do toalety. James próbowałam iść ze mną, ale pomachałam ręką by został. – Idź przywitaj się z Stephanem – powiedziałam. Popatrzył na mnie surowo, ale poszedł w jego kierunku. Judith i Marnie dołączyły do mnie. Sięgały mi ledwo do klatki piersiowej. 40
Zawsze czułam się przy nich jak olbrzym z innej planety. –OMG Bianca! To najpiękniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek widziałam w swoim życiu –wystrzeliła Judith kiedy szłyśmy koło baru. Zaczerwieniłam się, ale z pewnością nie mogłam podważyć jej zdania. – Ten człowiek jest wręcz piękny –dodała Marnie. Zmarszczyłam nos. Słowo piękny brzmiało tak kobieco i nie było adekwatne do urody Jamesa. – Dobry jest w łóżku? – zapytała Marnie wyraźnie sceptycznie. – To nie fair. Gdybym wyglądała tak jak on nigdy nie wyszłabym z domu. Po prostu siedziałabym tam i pieprzyła się. Jeśli jeszcze mi powiesz, że ma dużego kutasa to chyba zostanę lesbijką. Doszłyśmy
do
łazienki,
gdzie
zastałyśmy
kolejkę
ludzi.
Uśmiechnęłam się do niej żałośnie. – Cóż nie zaprzeczę – powiedziałam. Obie w tym samym momencie wydały z siebie dźwięk rozpaczy. Zrobiły to tak teatralnie, że nie mogłam powstrzymać śmiechu. – Przypuszczam, że dobre rzeczy przychodzą do ludzi, którzy na to czekają – powiedziała Judith smutnym głosem. – Nie potrafię iść na randkę bez skończenia w łóżku z facetem i nie potrafię wytrzymać chociaż dwóch dni bez randek. Sądzę, że nigdy nie trafię na kogoś odpowiedniego. – Też nie potrafię czekać więc zgaduję, że również nikogo nie znajdę. Tego rodzaju dobro przychodzi tylko do tych, którzy czekali dwadzieścia trzy lata jak widać – powiedziała Marnie bezradnie. – Ale 41
zamierzamy dostać dzisiaj kawałek Damiena. Jest ładnym kawałkiem czegoś dobrego. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że odrzuci ich propozycję. Były dość przekonywująca parą uroczych kobiet. – O co chodzi z tymi wszystkimi śmieciami, które cały czas widzę o tobie w tabloidach? – zapytała Marnie mimowolnie patrząc na mnie dość poważnie. Skrzywiłam się. – Większość to same kłamstwa. Po prostu parszywi ludzi opowiadają okropne rzeczy o mnie,
ponieważ chcąc wzbudzić
zainteresowanie. Próbuję to ignorować. Judith popatrzyła na mnie zdumiona. – To jest super. To tak jakbyś była teraz celebrytką. Myślę, że to zabawne i ekscytujące. On jest taki przystojny. Mogli napisać gorsze rzeczy. Pomyślałam, że miała dobry punkt widzenia. Wzruszyłam ramionami. – Nie mogę tego zmienić dlatego próbuję do tego przywyknąć. – Więc on nie miał żadnej dziewczyny na dłużej? – zapytała Marnie. – Czytałam gdzieś, że spotykał się z pewną piękną dziedziczką wielkiej fortuny przez ostatnie osiem lat. Rozmawianie o tym zabiło skutecznie mój humor. Westchnęłam. – Twierdzi, że są tylko przyjaciółmi. Pytanie brzmi czy mam w to 42
uwierzyć? Zastanawiam się nad tym. Ufanie mu nie jest moim pierwszym instynktem, ale to nie ma nic wspólnego z nim. Judith wskazała na moją biżuterię. – Wspaniałe błyskotki. Oddaje mój głos, abyś mu zaufała. Zaśmiałam się. Zaczynały przypominać mi pijana wersję dobrego i złego policjanta. Marnie poklepała mnie po ramieniu. – Bądź ostrożna Bianca. Ten facet wygląda na takiego, który mógłby złamać serca pięknej kobiety dla zabawy. Rozumiesz ? Judith udawała, że się wachluje. – Ale co to za zabawa, prawda? Nie mogłam podważyć nic z tego co powiedziały. To nie było nic czego sama wcześniej nie pomyślałam. Przed nami stało kilka kobiet czekających w kolejce do toalety. Szeptały sobie coś na ucha i chamsko wskazywały na mnie palcem. Nie znałam ich ale najprawdopodobniej to były inne stewardessy, z którymi po prostu nie było dane mi wcześniej pracować. Domyśliłam się, że z pewnością przeczytały kilka paskudnych plotek na mój temat. Zignorowałam je. To było coś do czego musiałam się przyzwyczaić. To wszystko było częścią szopki medialnej, która otaczała życie Jamesa. Najwyraźniej zdecydowałam się nie rezygnować z tego mężczyzny pomimo osobistej oceny całej sytuacji. On wciąż mnie pragnął. Ciężko było go ignorować skoro ciągle deptał mi po piętach. Ludzie stojący przed nami zaczęli się głośno śmiać. Nawet ich śmiech 43
brzmiał uszczypliwie, więc wiedziałam, że mówią o czymś okropnym. Próbowałam skupić swoją uwagę na czymś innym. To takie moje długoletnie przyzwyczajenie polegające na unikaniu nieprzyjemnych rzeczy, które i tak nie mogą być zmienione. W końcu znalazłam się na prostej i poszłam do łazienki bez zbędnych incydentów. Grupa wrednych dziewczyn była tak paskudna, że Judith z Marnie już przygotowywały się do bójki z nimi. Zachowywały się coraz głośniej podkreślając takie słowa jak “szmata”, “naciągaczka” czy “dziwka”. Cokolwiek one czytały o mnie, nie mogłam zrozumieć dlaczego to tak na nie wpłynęło. Dlaczego zachowywały się tak wrogo w stosunku do mnie wcale mnie nie znając. To było poza mną, więc nie mogłam dłużej nad tym rozmyślać.
44
Rozdział 6 Byłam cała zesztywniała, kiedy wróciłyśmy z toalety. James stał koło Stephana i Javiera, śmiali się z czegoś. Zauważyłam, że nie byli sami. Melissa była praktycznie do niego przyklejona i śmiała się z nimi w najlepsze. – Ta dziwka nie wypowie ani słowa dopóki stąd nie wyjdziemy. Strasznie działa mi na nerwy– powiedziała Marnie pod nosem. – Też jej nie lubię. Gada takie brednie o ludziach, a sama nie jest lepsza – dodała Judith. Próbowałam powstrzymać targające mną emocje. Podeszłyśmy wystarczająco blisko, abym mogła zobaczyć jak ręka Melissy skrada się, aby dotknąć Jamesa. Nagle dotknęła jego ramienia i poklepała go po plecach. Potem jej ręka powędrowała przez jego tors na brzuch i jeszcze niżej. James odsunął się, aby uniknąć jej dotyku. Widziałam czerwień. Szkarłatną czerwień i krew. Krew, którą zamierzałam wydrapać z tej zdzirowatej suki. Podeszłam do nich i stanęłam między nimi przepełniona adrenaliną. Odepchnęłam ją mocno na bok. Dotknęłam jego klatki piersiowej i brzucha tak jak zrobiła to ona, chcąc pozbyć się z niego jej dotyku. Usłyszałam jak kostki lodu z jej drinka i jego zawartość oblewają jej sukienkę. Jęknęła z oburzenia. Zignorowałam ją. Popatrzyłam na Jamesa. – Dlaczego pozwoliłeś się jej dotykać? – zapytałam go cicho. Wyglądał na zaskoczonego ale też rozbawionego. – Myślałem, że jest waszą przyjaciółką. Starałem się nie być otwarcie niegrzeczny, ale ona znacznie to utrudniała. Piłaś kiedy cię nie 45
było? Zniknęłaś na dobre trzydzieści minut. A teraz wróciłaś i zachowujesz się… inaczej. – Ty pierdolona dziwko. Wylałaś drinka na moją sukienkę – krzyknęła Melissa. Łatwo było ją zignorować z jakiegoś powodu. Ponownie dotknęłam klatki piersiowej Jamesa. Używałam palców, aby dotknąć każdego jego mięśnia. Były niewiarygodnie twarde. – Nie tylko jedna część twojego ciała jest twarda – powiedziałam głośno. – Ostrożnie z słowami kochanie.
Nie
możesz oferować
wygłodniałemu mężczyźnie uczty i oczekiwać, że z niej nie skorzysta. Dotknęłam jeszcze raz jego torsu. Zatrzymałam się przy jego sutkach. – Pragnę zobaczyć twoją skórę – powiedziałam. Właśnie to zrobiłam. Zatraciłam się i zaczęłam go dotykać. To było gorsze niż upicie się. Nie mogłam się skupić na niczym innym jak tylko na dotykaniu go. –Pierdolona dziwka! – krzyknęła Melissa. – Masz pojęcie ile na sukienka jest warta? Jest z BCBG. Wiesz w ogóle co to za marka poczwaro? Zobaczyłam jak oczy Jamesa rozszerzają się zanim w sekundzie chwycił mnie,
obrócił i stanął plecami do szalonej rudowłosej.
Usłyszałam dźwięk wyrzucanej szklanki z drinkiem, który uderzył o twarde jak skała plecy Jamesa. Zdałam sobie sprawę, że próbowała skierować rzut w tył jego głowy. Ona była naprawdę walniętą suką… – Kurwa – powiedział James, spoglądając przez ramię na buzującą Melissę. – Wypierdalaj stąd o własnych siłach albo ochrona chętnie ci w 46
tym pomoże. Myślę, że poniżyłaś się już wystarczająco jak na jedną noc, nie sądzisz? – jego ton był wyjątkowo zjadliwy. Melissa przeklęła i wybiegła. Nasza grupa zaczęła
rozmawiać
kiedy wyszła. Wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że jest “ szaloną suką”. – Naprawdę zwariowana kobieta – podsumował Murphy tak jak tylko on potrafił. Wszyscy wybuchli śmiechem, łamiąc ostatnie chwile napięcia. Spojrzałam na Jamesa zaciskając usta. – To było dżentelmeńskie z twojej strony, że ochroniłeś mnie przed jej atakiem – powiedziałam. – Dziękuję. Otrzepał się. Kostki lodu wciąż spadały z jego koszulki. Sprawdziłam mu plecy– miał przemoczoną koszulkę, nawet jego jeansy były mokre. Poczułam ulgę kiedy zobaczyłam, że całe szkło leżało na ziemi pozostawiając go bez szwanku. Kelnerka szybko pojawiła się z wiaderkiem i mopem. Zaczęła wycierać drinka z podłogi i zbierać rozbite szkło. Zeszliśmy jej z drogi. – Wygląda na to, że będziesz musiał ściągnąć swoje ubrania – powiedziałam z uśmiechem. Uśmiechnął się do mnie seksownie. – Mam ubrania na zmianę w samochodzie. Potowarzyszysz mi? Pochyliłam się, biorąc głęboki oddech. Pachniał tak wspaniale, że czułam jak moje powieki zamykają się z przyjemności wywołanej przez jego zapach. Pachniał tak cudownie, że aż chciałam nadać temu nazwę i włożyć do butelki. – Przekonaj mnie James – powiedziałam cicho zmuszając się do 47
otworzenia oczu, aby na niego spojrzeć. Rozejrzał się wokół. Przebiegł językiem po zębach cholernie seksownie. – Dobrze. Miałaś coś szczególnego na uwadze, czy wybór należy do mnie? Staram się zachowywać przyzwoicie, bo nie chcę cię znowu wystraszyć, ale z pewnością mi tego nie ułatwiasz. – Twoja koszulka jest cała mokra. Pragnę ją ściągnąć i zobaczyć twoje ciało. Posłał mi oceniające spojrzenie. –To wszystko? Wszystko co muszę dla ciebie zrobić to zabrać cię do mojego samochodu abyś mogła ją ze mnie ściągnąć? – sam to zrobił zanim skończył mówić. Na sali zaczęły się piski i gwiazdy, kiedy ludzie zobaczyli jego nagi tors. Westchnęłam na widok jego skóry. Zdecydowanie przypakował przez ten miesiąc, kiedy się nie widzieliśmy. Jego imponująca klatka piersiowa była jeszcze większa, co mnie jeszcze bardziej rozpraszało. – Chyba ktoś tu nie próżnował i często bywał na siłowni – zauważyłam. Uśmiechnął się krzywo. –Potrzebowałem trochę wysiłku fizycznego, aby dostosować się do celibatu. Zazwyczaj ćwiczę dwie godziny dziennie, zwykle rano. Dodałem kolejne dwie godziny tyle, że wieczorem i jakoś dałem radę. Poczułam się dziwnie zmieszana jakby winna, ale nie aż na tyle winna, aby nie poczuć dreszczu zadowolenia dowiadując się, że żył w celibacie. Otworzyłam usta żeby powiedzieć… coś ale nie mogłam się skupić widząc jego nagi tors przed sobą. Mój wzrok powędrował 48
znacznie niżej. Jego dżinsy wisiało niebezpiecznie nisko. Obserwowałam jego skórę tuż na dżinsami. To było niebezpieczne terytorium z wyraźnie zarysowanymi mięśniami w kształcie V. Jego imponująca erekcja rosła obsceniczne z sekundy na sekundę. Chwycił mnie za rękę. –Jeśli się nie pospieszymy będę musiał przelecieć cię na najbliższej ścianie więc lepiej chodźmy Jaskierku – złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. – Muszę się przebrać – krzyknął James, kiedy przechodziliśmy niedaleko Stephana. Popatrzył na nas zaskoczony, ale skinął głową. – Za niedługo wrócimy. – Chcę mieć z nim dzieci – wymamrotał ktoś gdy przechodziliśmy. Zerknęłam z konsternacją na grupkę ludzi. Nie mogłam być zła. Sama przyczyniłam się do rozebrania go i okazaniu światu, i pomieszczeniu pełnego stewardess jego seksownej klatki piersiowej… Jeśli ktoś zerknie na jego dżinsy z pewnością nie zmniejszy swojego zainteresowania nim. Clark czekał na nas przed wejściem do klubu otwierając dla nas drzwi. – Ładne zagranie proszę pana – powiedział cicho. Uśmiechnęłam się bo wiedziałam, że odnosi się do ochrony mnie przed rzuconym drinkiem. – Jest wielu paparazzi na parkingu? - zapytał szorstko James. – Max pozbył się kilku z nich. Wygląda na to, że teren czysty panie Cavendish. James skinął głową i zaczął ciągnąć mnie za sobą przez parking. Clark szedł przed nami, aby otworzyć nam drzwi samochodu.
49
– Pańska walizka jest już w środku. James skinął. – Świetnie – powiedział pozwalając mi wejść do samochodu jako pierwszej. Usiadłam i przesunęłam się aby zrobić miejsce dla Jamesa. Wszedł za mną i od razu zamknął drzwi. Słyszałam jak bierze kilka głębszych oddechów. Po chwili był już na mnie. Położył mnie na plecach. Rozłożył szeroko moje nogi. Rozpiął spodnie wyciągając swoją potężną erekcję z jękiem. – Chciałem powstrzymać się dłużej, ale nie mogę czekać. Pragnę cię dotykać. Rozepnij swoją bluzkę szybko, jeśli nie chcesz, abym ci ją zniszczył. Chcę ją z ciebie zerwać. Kiedy mówił podciągnął moją spódniczkę na wysokość bioder. Na szczęście była trochę rozciągliwa. Wiedziałam, że jeśli byłyby jakieś problemy nie zawahałby się aby ją potargać. Moje majtki nie miały tyle szczęścia. Chwycił koronką bieliznę w dłonie i zerwał ją z obu stron. Kręciłam się rozpinając guziki w bluzce. Kiedy rozpinałam ostatni guzik niecierpliwie otworzył moją koszulę. Jego ręce od razu powędrowały do zapięcia mojego stanika, ale zobaczył coś przez co zesztywniał. Moja klatka piersiowa nada była pełna śladów. Było kilka naprawdę haniebnych siniaków. Widziałam jak trzęsą mu się ręce, kiedy rozpinał stanik. Dotknął delikatnie palcami znaków na moim ciele. – Minął ponad miesiąc,
a to dalej tak wygląda? – zapytał
wzburzonym głosem. Odwróciłam twarz. 50
– Proszę nie chcę o tym rozmawiać. Wypowiedziałam się w tej kwestii wystarczająco dużo razy. Chwycił mnie za podbródek i obrócił moją twarz abym na niego spojrzała. Jego oczy przepełnione były dzikością. – Nie mógłbym znieść gdyby stało ci się coś o wiele poważniejszego. Rozumiesz? Nigdy w swoim życiu nie czułem się tak bezradny i przerażony. Gdy patrzyłem jak odjeżdża ambulans z tobą w środku, nie miałem pojęcia co się stało i czy wszystko z tobą w porządku. A potem okazało się, że ten potwór cię dotknął. Pragnę go zabić. Muszę cię chronić. Ścisnęłam usta. – Nie oczekuję od ciebie takich czynów. Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Nagle pocałował mnie. To był wściekły, namiętny pocałunek. Odwzajemniłam jego pocałunek z podobną pasją i zaangażowaniem i jeszcze bardziej wściekle. Wbił się we mnie tak szybko, że nie zdążyłam przejrzeć jego intencji. Byłam mokra i gotowa, ale moja szparka była ciasna, a jego penis duży, więc poruszanie się we mnie graniczyło z bólem. Dyszałam. Głowa opadła na siedzenie. Zamknęłam oczy. Chwycił mocno za mój podbródek. – Popatrz na mnie – rozkazał. Zrobiłam to. Obserwowałam zapał w jego oczach i stłumiony ból, który czułam głęboko w swojej piersi. Dałabym wszystko, aby patrzył na mnie tak jak wtedy, gdy był głęboko we mnie. Patrzył na mnie jakbym była ważniejsza niż jego kolejny oddech. To było prawie więcej niż 51
mogłam znieść. Jego włosy okalały jego twarz i moją kiedy się do mnie zbliżył. Chwycił mnie za nadgarstki nad głowę. Jego dłonie pełniły funkcję kajdanek. Trzymał jedną ręką oba moje nadgarstki,
a drugą
próbował dotknąć mojego naszyjnika. – Jesteś moja Bianca. Powiedz to. Słowa wyszły ze mnie jednym tchem. – Jestem twoja James. – Dojdź – rozkazał po chwili wbijając się we mnie szybciej i mocniej dopóki nie doszłam z krzykiem. Jęknął moje imię, raz po raz i poczułam jego nasienie w sobie. Następnie podniósł się na łokciu, uważając żeby nie dotknąć moich posiniaczonych piersi i żeber. Wyciągnął czystą koszulkę z otwartej walizki. Wytarł ją mnie,
a
następnie siebie. Leżałam i patrzyłam nieomalże leniwie jak zakładał nową parę spodenek, dżinsów i jasnoszarą koszulkę z dekoltem w serek. Przykucnął obok mnie, gdy się przebrał i poprawił czule moje ubrania. – Bolało cię? – zapytał zapinając moją koszulę. – Mmm, nie –powiedziałam. Wszystko co można było uznać za ból nie przeszkadzało mi w tym czasie. –Nawet żebra? – pogładził koszulę,
gdy skończył ją zapinać.
Wzięłam głęboki oddech, ale nie poczułam żadnego bólu. –Nie, właściwie to nie. Nie przeszkadza mi to już, aż tak bardzo. Czasami oddychanie nie należy do najprzyjemniejszych czynności, ale nie jest nie to zniesienia. Zacisnął usta kiedy poprawiał moją spódniczkę. 52
–Nie musimy robić nic z tych rzeczy, wiesz o czym mówię, jeśli nie chcesz. Przynajmniej dopóki nie wyzdrowiejesz na dobre. Zrozumiem też jeśli nie będziesz chciała tego więcej robić. –Wciąż chcę to robić. Nic się nie zmieniło w tym względzie. To co on zrobił… i to co ty robisz nie ma ze sobą nic wspólnego. To dwie różne sprawy. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale jedno pomaga mi radzić sobie z drugim. Możemy już o tym nie rozmawiać? Pogładził moje włosy i pocałował mnie w czoło. –Potrzebujemy rozmawiać o tym więcej nie mniej. O wszystkich rzeczach. Pozwól mi na to. Nie mogę znieść niepewności, która pojawia się między nami. Usiadłam czując, że potrzebuję więcej dystansu. –Pójdźmy na kompromis. Nie będziemy dzisiaj o tym rozmawiać, a ja w zamian pojadę z tobą do ciebie. Zostanę u ciebie na noc. Będziemy mogli robić wszystko co będziesz chciał. Możemy się pieprzyć przez całą noc – mój głos brzmiał żenująco nisko nawet pojawił się cień mojego akcentu. – Nie chcę rozmawiać o ataku. Żadna część mnie tego nie chcę. Nie chcę też rozmawiać o naszym związku lub jego braku. Zacisnął szczękę, ale zauważyłam prawie od razu, że nie odrzuci mojej propozycji. – Chcesz jeszcze wrócić na imprezę?– zapytał w końcu w znacznie lepszym humorze. – Tak – odpowiedziałam stanowczo.
53
Rozdział 7 Wróciliśmy do środka bez słowa. James trzymał mnie za łokieć idąc do klubu. Dołączyliśmy do naszych przyjaciół. Kilka osób uśmiechnęło się ironicznie kiedy nas zobaczyło. Padło też kilka głupich komentarzy. James był cichy i jakby nieobecny. Ciężko było mi się dobrze bawić skoro wiedziałam, że to ja zniszczyłam jego dobry humor. Nawet nie dotykał mnie. Dopiero gdy podszedł do nas Damien, stał się nieco bardziej czuły. Damien zapytał mnie czy mam jakieś plany na przerwę między lotami w przyszłym tygodniu, gdy będziemy w Nowym Jorku. Poczułam wtedy jak James przyciąga mnie mocno do siebie i ostrożnie otula ramieniem tuż nad moimi piersiami. Przekorny człowiek, pomyślałam ponuro kiedy ukrył swoją twarz w mojej szyi. – Um, właściwie to chyba nie – próbowałam odpowiedzieć Damienowi, rozpraszana przez mężczyznę, który mnie obejmował i przyciskał do mnie mocno swoje krocze.
Nie miałam wątpliwości o
czym myślał. James podniósł głowę, aby odpowiedzieć. – Masz plany. Muszę iść na pewną oficjalną charytatywną imprezę. Chciałbym żebyś mi towarzyszyła. Zesztywniałam kiedy usłyszałam jego ofertę. To był zwrot w naszej znajomości. Proponował mi abym się publicznie pokazała się z nim. Ustaliliśmy już na początku, że nie będziemy chodzić na randki. To nie było coś czego byśmy oboje nie chcieli. Czułam się trochę zraniona przez nasz układ, ale nie wiedziałam, że on zmienił swoje stanowisko. Kiedy go zmienił i dlaczego? A może to tylko taka zagrywka, aby pokazać Damienowi, że jestem jego własnością? – Um, nie wiem czy to jest dobry pomysł. Nawet nie mam 54
odpowiedniego ubrania – powiedziałam podając pierwszy pretekst, który wpadł mi do głowy. Jego ręce ruszyły wzdłuż mojego brzucha. Zaczął mnie dotykać. Złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie. Ruch ten spowodował, że jest erekcja jeszcze bardziej napierała na mój tyłek. Musiałam zdusić w sobie chęć jęknięcia. Nie chciałam aby ktokolwiek to słyszał, dlatego próbowałam wyglądać jak najnormalniej, ale nie miałam pojęcia czy dobrze mi idzie. – Moja stylistka przygotowała dla ciebie kilka ubrań, które są już u mnie w garderobie – powiedział swobodnie. – Będzie u mnie w przyszły piątek rano. Pomoże ci wybrać coś z tego co już kupiła, albo pójdziecie razem na zakupy jeśli nic nie wybierzesz. Przyniesie też kilka ubrań od projektantów żebyś mogła je przymierzyć. Zamrugałam oczami. Nie byłam pewna co o tym myśleć. – Nie powinieneś…. – To jest sprawiedliwe,
jeśli chcę żebyś chodziła ze mną na
różnego rodzaju imprezy. A po za tym odnoszę wrażenie, że kwestie przyjmowania prezentów mamy już doszczętnie omówioną. Jeśli dobrze pamiętam zgodziłaś na taką koncepcję – ocierał się o mnie kiedy mówił. Naprawdę ciężko było się skupić kiedy to robił. – Kiedy zająłeś się tymi ubraniami? – zapytałam zdumiona. – Tydzień temu kiedy uświadomiłem sobie, że tak czy siak nie uchronię przed natręctwem paparazzi. Postanowiłem przestać cię ukrywać skoro i tak już o tobie wiedzą. Zamrugałam oczami. Damien patrzył raz na mnie, raz na Jamesa. 55
Prawie zapomniałam na kilka minut, że stał koło nas. Właśnie taki wpływ miał na mnie James. Zapominałam o bożym świecie. – Pójdziesz ze mną czy nie? – wyszeptał James do mojego ucha. Owinął ręce wokół moich ramion. Jego ramiona powoli sunęły ocierając się o moje sutki. Nie było możliwości, żeby nie był świadomy tego co robił. Sutki były twarde i sterczące. Musiał to czuć przez materiał bluzki i koronkowy stanik. – Um, nie wiem. Zaskoczyłeś mnie tym zaproszeniem. Jestem pewna, że to wiesz. Po za tym nigdy nie byłam na tego rodzaju imprezie. – To nic szczególnego. Ubierzemy się ładnie i zmieszamy się z tłumem. Nie opuszczę cię ani na krok, jeśli denerwujesz się tą imprezą. Chcę żebyś mi towarzyszyła. Damien odszedł od nas. Pewnie czuł się ignorowany. Podszedł do Murphy’ego, który mówił wyjątkowo głośno, żeby słyszała go cała sala. Obróciłam się przez ramię aby spojrzeć na Jamesa. – Nie sądziłam, że będziemy robić takich rzeczy. Powiedziałeś na początku naszej znajomości, że nie będziemy chodzić na randki. – Chciałem
o tym porozmawiać, ale zabroniłaś mi pytać o
cokolwiek dzisiaj. Już nie pamiętasz? – powiedział do mojego ucha. Rozgryzłam jego grę. Chciał mnie zaciekawić, abym cofnęła swoje słowa. Nie zrobiłabym tego nawet gdyby zżerała mnie ciekawość. Szturchnęłam go łokciem. – Dobrze. W takim razie nie mówny też o tym kiedy tu jesteśmy. To budzi zbyt wiele pytań odnośnie naszej znajomości. 56
Niezadowolony mruczał coś pod nosem stojąc za mną. Nie odzywał się do mnie przez dobrych kilka minut. Musiałam gryźć się w język, aby nie przemówić pierwsza. W końcu to on przerwał milczenie. – Lubisz konie? – zapytał. – Konie? – zapytałam zbita z tropu. – Tak, konie co w tym dziwnego. Lubisz je? Myślałam nad jego pytaniem. Bardziej nad tym dlaczego o to pyta niż nad tym o co pytał. Wreszcie mu odpowiedziałam. – Tak lubię konie. Chyba wszyscy lubią prawda? Dlaczego pytasz? – Jeździłaś kiedyś? Zaczerwieniłam się. – Tak tylko jeden raz. To była dwugodzinna wycieczka z przewodnikiem w górach. Nie jestem pewna czy to się liczy, ale bardzo mi się podobało. – Czujesz się na tyle dobrze aby pojeździć konno? Czy potrzebujesz więcej czasu? Rzuciłam mu podejrzliwe spojrzenie. – Trzymasz konie w mieście? – nie zauważyłam żadnej stajni w jego domach, ale w sumie mogłam coś przeoczyć. –
Owszem.
Muszę
kiedyś
pokazać
ci
wszystkie
moje
nieruchomości włączając w to stajnie. Są daleko od domu ale nie to miałem na myśli. Powiedziałaś, że mogę dzisiaj z tobą zrobić co tylko zechcę. Nie dałaś mi żadnych wytycznych, nie wspominałaś także, że 57
mamy być tylko w mieście. Mógłbym zabrać cię na plażę, abyś się trochę zrelaksowała, choć nie wiem czy to dobry pomysł bo ostatnio coś gardzę plażami. Zmarszczyłam brwi. – Nie lubisz relaksu na plaży? – zapytałam zdumiona. Zacisnął szczękę i spojrzał zimno przez salę. Podążyłam za jego wzrokiem. Patrzył
na Damiena takim wzrokiem jakby chciał go
skrzywdzić. – Obecnie samo myślenie o plaży włącza we mnie chęć zabijania – powiedział cicho złowieszczym tonem. – Więc mam inny pomysł, jeśli powiesz, że jesteś gotowa na przejażdżkę. Patrzyłam na niego próbując nadążyć nad jego dziwnym tokiem myślowym. – Gdzie chcesz mnie zabrać? Odwrócił się do mnie i popatrzył na mnie twarzą bez wyrazu. – Powiedziałaś, że mogę zrobić z tobą dzisiaj co chcę. Nie powiedziałaś, że mam
cię informować co i gdzie zamierzam robić.
Wszystko co potrzebuję wiedzieć to, powiedz mi myślisz, że dasz radę jeździć konno? Spojrzałam na niego. – Nie jestem pewna. Niby czuję się dobrze, ale sama nie wiem. Jeśli nie będziemy robić jakiś szalonych rzeczy, a koń będzie spokojny to myślę, że dam radę.
58
Skinął zdecydowanie. – Dobrze, załatwię to. Daj mi chwilę na wykonanie kilku telefonów. Obserwowałam jak wychodzi na zewnątrz, trochę oszołomiona nagłym obrotem wydarzeń. Zawsze robił co chciał, a ja
nigdy nie
protestowałam. To było irytujące. Myślałam, że moje życie było pełne i treściwe zanim go poznałam. Teraz już wiedziałam, że byłam w błędzie. Pomyślałam, że podniecenie to ostatnia rzecz jakiej dla siebie pragnę. Myśl o zakochaniu się w nim była dla mnie przekleństwem. Jak spotkanie jednego człowieka mogło nagle tak bardzo namieszać w życiu? Zastanawiałam się nie pierwszy raz. Nie miałam pojęcia, gdzie chce mnie zabrać, ale nie dbałam oto. Chciałam być z nim. Moja samokontrola zawodziła kiedy James był w pobliżu. Podeszłam do Stephana. Słuchałam długiej historii opowiadanej przez Murphy’ego zanim zostałam zauważona. Chodził i opowiadał o swoim horrorze z udziałem dwóch kobiet. Obudził się w ich towarzystwie i w towarzystwie nowego tatuażu na swoim ciele. Nie pamiętał imion obu z nich ale przypuszczał, że jedna nazywała się Lola. To właśnie taki napis został zrobiony czarnymi literami na jego klatce piersiowej. Śmieszyła mnie na historia. Nie słyszałam jej wcześniej choć widziałam ten tatuaż nieraz jak wylegiwał się przy basenie. Słuchałam jak wszyscy inni, aby dowiedzieć się, która kobieta mu to zrobiła i dlaczego. – Okazało się, że tatuaż to sprawka jeszcze innej kobiety, którą poznałem wcześniej ten nocy. Zrobiła mi tatuaż w szale zazdrości, kiedy zacząłem rozmawiać z dwoma laskami z którymi potem się obudziłem. Chciałem być po prostu przyjacielski! Jego postawa obronna odnośnie obudzenia się w łóżku z dwoma 59
kobietami rozśmieszyła wszystkich. Był bardzo wkurzony na kobietę, która zrobiła mu tatuaż, dlatego od tego czasu nigdy więcej nie zamienił z nią ani słowa. Czterej inni piloci dołączyli do nas. Nie mogłam ich rozpoznać. Byli częścią młodszej generacji pilotów. Wiedziałam tylko, że przyjaźnią się z Damienem i Murphy’m,
ale nie mogłam sobie
przypomnieć ich imion. – Nazywa ją jedną z tych, które uciekają za każdy razem kiedy jest naprawdę nawalony – powiedział rozbawiony Damien, który pojawił się za mną. Odwróciłam się i posłałam mu lekki uśmiech. Jego głos był wystarczająco donośny, aby usłyszała go cała grupa, ale wydawało mi się, że mówi do głównie do mnie. – Nawet nie pamięta jej. Mówi, że skoro był taki nawalony, a dał się namówić jej na tatuaż w ciągu jednej nocy to musi być “tą jedyną”. Za każdy razem kiedy wspomina o tym jak bardzo nienawidzi być singlem, obwinia cholerny temperamencik Loli. Spojrzałam na Murphy’ego śmiejąc się. Posłał mi zakłopotany, łagodny uśmiech. Chciał coś powiedzieć ale ostatecznie nic nie powiedział. – Gdzie się to wydarzyło? – zapytałam go. – W Melbourne w Australii. Założę się, że miała seksowny akcent. – powiedział Murphy przygnębionym tonem. – Pewnie tak. Wszyscy wiemy jak kochasz seksowne australijskie akcenty – dodał jeden z pilotów powodując, że wszyscy parsknęli śmiechem. 60
– Hej – powiedział Damien podnosząc ręce. – Nie mieszajcie mnie w to przypadkiem. Znamy się z Murphy’m od lat,
mam seksowny
akcent, ale to o niczym nie świadczy. – Teraz na pewno wiemy, że nigdy z tobą nie spał – wtrąciła Marnie. – Gdyby się przespali na ciele Damiena pewnie pojawiłby się jakiś tatuaż. Mogę zaświadczyć, że żadnego nie ma. Pewnej nocy sprawdziłam wszystko. Jej wypowiedź wzbudziła głośne krzyki. Murphy zaśmiał się najgłośniej. Jego śmiech był naprawdę zaraźliwy. Spojrzałam na Damiena. Mogłabym przysiąc, że się zarumienił. – Nie myśl, że nie próbowałem – wymamrotał Murphy wciąż się śmiejąc.
– Jest najprzystojniejszym facetem jakiego znam. Jest
ładniejszy niż połowa kobiet, z którymi byłem, ale nie chce mnie nawet przytulić kiedy jest nawalony. Nasz śmiech był tak głośny, że wzbudzaliśmy zainteresowanie innych ludzi będących w sali. W tym momencie pojawił się James. Stałam blisko Damiena, choć dzieliły nas jakieś dwa metry. Nie mogłam przestać się śmiać nawet mając świadomość, że naciąga burza w postaci Jamesa. Wiedziałam, że nie przepadał za Damienem. Wydawało mu się, że jest coś między nami. Nie rozumiałam kompletnie skąd
takie
przypuszczenia. Znałam Damiena od lat zanim poznałam Jamesa. Jeśli miałoby coś nas połączyć stałoby się to już wcześniej. Damien był przystojny, ale nie dla mnie. Preferowałam bardziej… egzotyczny typ. Sądziłam, że to wszystko powinno być oczywiste dla Jamesa ale nie było. Trudno było pogodzić mi się z faktem, że żywił niechęć do jednego z moich dobrych przyjaciół. James szedł w moją stronę. Wyglądał na zirytowanego. 61
Zdecydowanie zbyt często coś mu się nie podobało. Jego długie, karmelowo złote włosy kołysały z każdym ruchem. Mocno zarysowane mięśnie zostały uwypuklone przez jasną dopasowaną koszulkę. Zaciśnięta szczęka też była perfekcyjna, a usta bosko wygięte w kształcie łuku. Trzymał je na granicy grymasu, ale i tak były piękne. Jego ciemne brwi i gęste rzęsy były w odcieniu ciemniejszym niż włosy, podkreślały piękne turkusowe oczy. Nawet nos był idealnie prosty. Był po prostu piękny.1 Nie podobało mi się bo określenie ponieważ nie był w ogóle kobiecy, ale słowo przystojny niesprawiedliwie oddawało jego urodę. Był wysoki i szczupły ale dobrze zbudowany. Jest perfekcyjny, pomyślałam roztargniona. Co on ze mną robi? Zawsze było pytaniem, które w kółko sobie zadawałam. Stanął blisko mnie,
ale mnie nie
dotknął. – Wygląda na to, że opuściłem najlepszą część zabawy – powiedział do mnie cicho, dziwnie pustym głosem. Mój uśmiech zniknął. –Wszystko już załatwiłem – powiedział krótko. – Jesteś tylko moja. – Co z wami ? Jesteście wystarczająco gorący aby się wytatuować. Kiedy wytatuujecie swoje imiona? – zawoła Marnie do mnie i Jamesa, śmiejąc się i sugestywnie poruszając brwiami. Wysłałam mu znaczące spojrzenie. W zamian uśmiechnął się do mnie delikatnie. – Naruszanie jej idealnej skóry nawet małą ilością atramentu byłoby wielkim marnotrawstwem. Ale byłbym szczęśliwy mając tatuaż z imieniem “Bianca” jeśli ona by tego chciała – powiedział James. Zmarszczyłam brwi. Tłum zaczął krzyczeć na zachętę. Widziałam 1
Mnie już nieco od tego zachwytu zemdliło, a Was ? 62
Jamesa w całej okazałości. Nie miał żadnej tatuażu. Nie wyobrażałam sobie, aby mógł jakiś mieć. – Nie będzie rewanżu Bianca? – zawoła Judith. Wzruszyłam ramionami. Popatrzyłam na Jamesa zwężonymi oczami. – Myślę, że jeśli zrobiłby sobie dla mnie tatuaż to pozwoliłabym na przekłucie sobie sutków – powiedziałam bardziej do niego niż do tłumu. Ale oni oczywiście parsknęli śmiechem traktując to jako żart. Przebiegł językiem po zębach w swój seksowny sposób. Wyciągnął do mnie rękę jakby chciał nią potrząść. – Mamy umowę kochanie. Proszę uściśnij moją dłoń. Coś za coś. Ktoś brzmiał jakby zakrztusił się swoim drinkiem za po mną. Usłyszałam krzyczącego Stephana. – Co jest Jaskierku? Spojrzałam na jego rękę zastanawiając się czy traktować to poważnie czy nie. W końcu uścisnęłam jego dłoń, nie myśląc za wiele. Po prostu potraktowałam to jako jego kolejny wybryk. Jeden z tekstów Murphy’ego wpadł mi do głowy sama nie wiem dlaczego. Zawsze bierz odrobinę, mówił. – Ty pierwszy. Chcę zobaczyć atrament na twoim ciele zanim pozwolę na piercing – powiedziałam upewniając się, że miałam ubezpieczenie
tylko
w
przypadku
Uśmiechnął się złowieszczo. – Oczywiście. 63
gdyby
naprawdę
zwariował.
– Chcę zobaczyć ten piercing Bee! – ktoś krzyknął nawet nie wiem kto to był. – Chcemy zobaczyć dowody na to, że oboje dotrzymaliście słowa! – rozpoznałam głos Judith. – Powinieneś wytatuować sobie jej imię na penisie! – krzyknęła Marnie. James zarzucił rękę na moje ramię i przyciągnął mnie do siebie. – Nikt nie zobaczy jej piercingu, ale ja pokażę mój tatuaż. Bianca może nawet sama wybrać, którą część mojego ciała chcę oznaczyć. Jego żarty zaczęły posuwać się za daleko. Odsunęłam się i spojrzałam na niego surowym wzrokiem. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć. Nie zdążyłam wykrztusić z siebie słowa ponieważ wcześniej przylgnął do mnie ustami. Całował mnie namiętnie i gorąco. Był to rodzaj pocałunku z pewnością nienadający się dla publiczności. Jego język był głęboko w moich ustach prosząc abym go ssała. Próbowałam go odepchnąć. Pchnęłam rękoma w jego klatkę piersiową, ale bez efektów. Chwycił jedną ręką moje włosy, a drugą położył na moich plecach i przycisnął mnie mocno do siebie. Próbowałam się opierać tylko przez chwilę zanim odpłynęłam w rozkoszy. Ssałam jego język tak jakby moje życie od tego zależało. Moje ręce bezradnie pieściły go przez koszulkę. Zapomniałam o otaczających nasz przyjaciołach i jego żarcie, który właściwie nie wiedziałam czy był żartem. Mógł mnie przelecieć tam przy ścianie jeśliby chciał. Miał nade mną przewagę. W końcu odsunął się i uśmiechnął. Spojrzał nad moją głowę. Wiedziałam, że patrzy na Damiena posyłając mu chłodny triumfalny uśmiech. 64
– Jeśli osobiście nie wybierzesz miejsca, podejmę decyzję sam bądź wezmę po uwagę sugestie innych. Coś obiło mi się o uszy, że dobrym miejscem byłby penis – powiedział wystarczająco głośno aby inni usłyszeli i zaczęli krzyczeć. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Chwycił moją dłoń i położył ją sobie na sercu. – Co powiesz o tym miejscu, kochanie? – wyszeptał. Oblizałam wargi i otworzyłam usta, aby przemówić. Wiedziałam, że powinnam była powiedzieć… coś ale mój umysł mi to skutecznie uniemożliwił. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Roześmiał się radośnie i triumfalnie pogładził mnie ręką po włosach. Byłam na jego łasce tej nocy. Myślenie było czasochłonne. Byłam podekscytowana, pobudzona i lekko przerażona. Czy nie jest za wcześnie na szaleństwa biorąc pod uwagę moje obrażenia? Co jeśli przyczynię się do powrotu bólu, który dopiero niedawno zniknął? Chciał żebym się zrelaksowała czy może pragnął mnie ukarać? Chciałam poznać odpowiedzi bardziej niż obawiałam się bólu. Jedno wiedziałam na pewno. Miał zamiar mnie bezmyślnie pieprzyć. Ledwo mogłam wytrzymać czekanie.
65
Rozdział 8 – Jesteś gotowa do wyjścia? – wymamrotał James kilka minut później. Byliśmy cicho i słuchaliśmy co mówi reszta grupa na jakiś inny temat. James dotykał mnie wszędzie delikatnie, co było na skraju nieprzyzwoitości. Mógł dotykać mojego obojczyka, ale zatrzymał się na wysokości piersi. Jedną ręką trzymał mnie za kość biodrową niebezpiecznie nisko. Coraz bardziej zatapiałam się w jego dotyku, tracąc cały sens tego co było właściwe. Właśnie dlatego chciałam trzymać go na dystans,
ale z pewnych nieznanych mi powodów po prostu nie
mogłam tego robić. Nie mogłam mu się oprzeć. Nie umiałam mu się przeciwstawić. Przez kilka tygodniu po wypadku udało mi się go unikać, ale jeśli mam być szczera cały czas podświadomie odliczałam dni do mojej kapitulacji. Nie odpowiedziałam na jego pytanie a on potraktował to jako wyzwanie. Zaczął mnie całować, tym razem nie podtrzymywał mojej głowy. Nagle złapał mnie mocno za włosy, co było na pograniczu bólu, a drugą ręką objął mój tyłek. Był podniecony. Jęknęłam w jego usta. Poczułam ogromne pożądanie. Odsunął się ode mnie. Oddychał nierówno. – Teraz już jesteś gotowa do wyjścia? Nie uważam do cholery, aby pieprzenie cię na ścianie znajdującej się za nami było czymś nieprzyjemnym. Nigdy nie miałem problemu z ekshibicjonizmem. Chcesz tego spróbować? Był coraz bardziej wzburzony. Mówił szyderczym głosem, niemal wściekły. Ledwo rejestrowałam jego słowa ponieważ skupiałam się bardziej na tym co robił. – Hmm? – to wszystko co udało mi się wypowiedzieć. 66
– Wyjdziemy teraz? Czy wolisz żebym przeleciał cię na oczach twoich współpracowników? James powiedział na tyle twardym tonem,
aby wreszcie
sprowadzić mnie na ziemię. – Nie – powiedziałam zdyszana i poruszona. Jak mogłam tak szybko zapomnieć, że jestem w pomieszczeniu pełnym ludzi, których znam? – Nie jesteś gotowa do wyjścia? Czy nie masz ochoty na bzykanko w pomieszczeniu wypełnionym twoimi przyjaciółmi? Zobaczą jak wkładam w ciebie mojego kutasa przygniatając cię do ściany, która jest zaledwie kilka metrów za nami. Naprawdę chcesz żeby na to patrzyli? Tylko na niego patrzyłam. Mój umysł poruszał się w zwolnionym tempie. Wydawało mi się, że robi się coraz bardziej zły. – Odpowiedz. Chcesz żebym to zrobił? Uwierz nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych – powiedział podkreślając surowo każe słowo. – Nie – powiedziałam potrząsając głową. – Nie – powtórzyłam starając się być przekonywująca. – Chyba musimy wyjść. Zacisnął zęby. – Też mi się tak wydaje. Idź pożegnać się z Stephanem – rozkazał. Odeszłam od niego łapiąc oddech przez długą chwilę. Idąc do Stephana próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie i wrócić na dobre na ziemię. Kiedy podeszłam do Stephana popatrzył na mnie zmartwiony.
67
– Wszystko w porządku Bee? – zapytał nachylając się do mojego ucha. Skinęłam głową. – Wychodzimy z Jamesem. Będę dzisiaj u niego spała. Zadzwonię do ciebie. Gdy mówiłam zaczął się rozglądać szukając Jamesa. Zobaczył mężczyznę, który podszedł do niego. James pochylił się i powiedział coś mu na ucho. Mimo, że nie staliśmy daleko od niego usłyszenie tego co mówił było niemożliwe. Stephan powoli skinął głową i zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. James podszedł chwycił mnie za rękę i bezkompromisowo wyprowadził z pokoju. Z nikim innym się nie pożegnaliśmy. Czułam się trochę zakłopotana kiedy James ciągnął mnie za sobą przez pomieszczenie pełne moich znajomych, z którymi się nie pożegnałam. W końcu dotarliśmy do samochodu. Wepchnął mnie dość mocno do środka,
kiedy sekundę wcześniej Clark otworzył dla nas
drzwi. Czułam jego ciążącą obecność na plecach, gdy przesuwałam się na siedzeniu. Usiadł blisko mnie, ale nie zrobił żadnego ruchu, aby mnie ponownie dotknąć. Mija minuty. Czułam się tak jakby James mnie ignorował. Był wpatrzony w okno to tak jakby unikał nawet patrzenia na mnie. Przypuszczałam, że jest na mnie zły ale nie miałam pojęcia dlaczego. – Więc robiłeś to już wcześniej? – zapytałam w końcu cicho. Mój umysł wciąż uporczywie utrzymywał się na zostaniu w ciszy. – Czy uprawiałeś kiedyś seks na oczach innych ludzi? Spojrzał na mnie przeszywając mnie bijącym od niego chłodem. Zmarszczył brwi. 68
– Owszem. Chcesz się pobawić w wymianę informacji? Myślałem, że jest to poza granicami dzisiejszej nocy. Sama nie chciałaś rozmawiać jeśli dobrze pamiętam. Zwęziłam oczy patrząc na niego. – Nie mówmy o tym skoro nie chcesz. Popatrzył na mnie znacząco słysząc moje słowa. – Więc teraz są takie zasady? Mam rozumieć, że jeśli zaczynasz jakiś temat oczekujesz, że usłyszysz ode mnie odpowiedź na swoje pytania, tak? Jeśli będzie działać to w dwie strony mogę zaakceptować takie warunki. Przygryzłam wargę, zastanawiając się jak to się stało, że wszystko obróciło się przeciwko mnie. Jak bardzo chciałam wiedzieć o jego ekshibicjonistycznych tendencjach? Bardzo chciałam wiedzieć. – Dobrze. Powiedz mi. Zacisnął swoje piękne usta. – Co właściwie mam ci powiedzieć? O uprawianiu seksu na oczach innych? Skinęłam głową. – To jest coś co sama chciałabyś spróbować zrobić czy jesteś po prostu ciekawa? Zaskoczona rozszerzyłam oczy. Czyżby on myślał, że naprawdę chciałabym uprawiać seks na oczach moich znajomych ? Ta myśl była odrażająca. 69
– Jestem po prostu ciekawa – powiedziałam rumieniąc się. – Chcę wiedzieć co i z kim robiłeś na oczach innych. Rozłożył ręce. – Robiłem to kilka razy. Istnieją... spotkania dla takich ludzi jak my. Pokazy BDSM. Pieprzyłem kilka kobiet na oczach kilku ludzi, a nawet czasami całych tłumów. Nigdy nie miałem z tym problemu choć to była nowość jeśli chodzi o moje rzeczywiste preferencje. Pieprzyłem też kilka lasek w college, gdy inni patrzyli, ale z tego co pamiętam to było częścią zabawy w wyzwania. Nie przesadzę kiedy powiem, że byłem zwykłym dziwkarzem. W przeciągu ostatnich lat byłem bardziej przezorny w stosunku do moich wcześniejszych wyczynów. Chcesz coś o tym jeszcze wiedzieć? – wymówił napiętym głosem ostanie słowa. A pytanie zadał mocno wkurzony. Poczułam, że zaraz zwymiotuję. Resztki podniecenia chyba na dobre mnie opuściły. – I nie miałbyś żadnego problemu żeby przelecieć mnie na oczach innych? Zacisnął mocno szczękę i odwrócił głowę. Przez długie minuty nic nie mówił, więc pomyślałam, że pewnie nie zamierza w ogóle odpowiadać na moje pytanie choć jego odpowiedź była dla mnie bardzo ważna. – Miałbym z tym ogromny problem – powiedział w końcu – Ale to nie znaczy żebym tego nie zrobił. Mimo świadomości, że bardzo bym tego potem żałował. Cały czas mam problem z kontrolą. W klubie czułem, że jesteś podniecona i mnie pragniesz i
to jeszcze bardziej
utrudniło mi panowanie nad sobą. Domyślam się, że to nie jest to co byś chciała robić. Byłbym wściekły na nas oboje, gdyby to zaszło za daleko. 70
– Dlaczego wściekły? Powiedziałeś, że robiłeś to już kila razy. Rzucił mi nieomalże wrogie spojrzenie. – Ponieważ jesteś moja. Nie chcę żeby inni ludzie widzieli cię podczas uprawiania seksu ze mną. Nie chcę się z tobą dzielić w taki sposób. Wcześniej robiłem to z kobietami, które były... zbędne. To wszystko było zbędne Bianca. Nie jestem z tego dumny ale czasu nie cofnę. Nawet kilka uległych, które miałem w ramach kontraktu długoterminowego było zbędnych w pewnym senie. Nigdy się nimi nie dzieliłem, ale nie obchodziłoby mnie to gdyby ktoś patrzył jak je pieprzę. Oblizałam usta. – Zawierałeś z nimi kontrakty? Długoterminowe? - zapytałam, ponownie czując rosnącą potrzebę zwymiotowania. Westchnął. – Przecież powiedziałem to, prawda? Tak z kilkoma uległymi zawarłem umowę. Były posłuszne,
ale zawsze lepiej mieć jakieś
zabezpieczenie. To był konieczny układ dla kogoś kto ma kupę forsy i skłonności seksualne, które są dość... niezwykłe. Nie chciałem żadnych nieporozumień ani tym bardziej jakiś głupich akcji. – Właśnie do tego dążysz? Chcesz zawrzeć ze mną układ? – zapytałam go głosem cichszym niż przypuszczałam. Spojrzał na mnie zdumiony. Miałam przeraźliwe myśli. Nie chciałam żadnych umów. Jestem pewna żebym ją odrzuciła, gdyby mi ją zaproponował, ale to co przyszło do głowy później było jeszcze bardziej przerażające. – Och – powiedziałam czując jak węzeł zacieśnia mi sie na żołądku. – Rozumiem, że oto właśnie ci chodzi – mówiłam cicho i bez 71
wyrazu.
Moja
twarz
pozbawiona
była
jakichkolwiek
emocji.
Postanowiłam przyjąć cios w wdziękiem. –To oczywiste, że pragniesz kogoś bardziej doświadczonego. Kogoś kto jest taki jak ty. Cóż tak będzie najlepiej. Do niczego nie mogę się zobowiązać tak czy inaczej. Jego głowa opadła w przód. Włosy zakryły jego twarz. Zobaczyłam jak zaciska i rozluźnia pięści. Przez chwilę był cicho. Gdy w końcu się odezwał mówił cichym, ale intensywnym głosem. – Nie chcę zawierać z tobą żadnego układu. O co chodzi Bianca? Rozmawiamy o nas czy nie? Mówisz strasznie irytujące rzeczy i coraz ciężej jest mi się gryźć w język, aby czegoś nie powiedzieć. Więc porozmawiamy dzisiaj o nas czy nie? Chciałem wyjaśnić kwestię naszej relacji już dawno, ale zawsze odbiegałaś od tematu zanim zdążyłem zacząć. Przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle. Nagle poczułam, że chce rozpaczliwie wiedzieć co ma mi do powiedzenia, ale emocje wygrały ze mną. Byłam kłębkiem nerwów, czułam się przerażona. Bałam się tego co może powiedzieć dlatego wolałam odłożyć to na inny dzień. – Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj – powiedziałam wreszcie. Chłodna cisza wypełniła samochód. Nie poruszał sie, nie mówił i nie dotykał mnie. Zamknęłam się w swoim własnym świecie, z moimi własnymi myślami. Taka sytuacja panowała dopóki nie zajechaliśmy na parkingu przy prywatnym lotnisku w Las Vegas. Znajdowało się ono blisko głównego lotniska, ale nigdy tam nie byłam. – Co robimy? – zapytałam Jamesa.
72
Nawet na mnie nie spojrzał. – Powiedziałaś, że mogę dzisiaj zrobić z tobą wszystko co chcę, więc to robię. Popatrzyłam na niego zirytowana, ale nie zauważył tego. – Nie mam nawet spakowanej torby, a poza tym jest późno. – O wszystko zadbałem. – Gdy dotrzemy do celu naszej podróży gdziekolwiek to jest, będzie już świt. Nie mogę być ubrana w ten strój, gdzieś indziej niż w klubie. – Powiedziałem przecież, że o wszystko zadbałem. Zatrzymaliśmy się. Clark otworzył drzwi kilka sekund później. James wyszedł w mgnieniu oka ciągnąc mnie za sobą. Chwycił mnie mocno za łokieć i prowadził w stronę małego terminalu. – Powinniśmy się pospieszyć – powiedział szorstko. – Zamierzasz mi powiedzieć gdzie lecimy? – Nie teraz. Na pewno nie na plażę. Powiem ci więcej wkrótce. Prawie się roześmiałam. – Jaki masz problem z plażami? Wszyscy uwielbiają plażę – spojrzałam na niego uśmiechając się i próbując pozbyć się jego okropnego humoru. Jego twarz pociemniała. – Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział zjadliwym tonem. Zauważyłam, że plaża jest tematem, którego lepiej nie poruszać. 73
– Muszę się przebrać – narzekałam. – Zdaję sobie z tego sprawę – powtórzył. – Jesteś najbardziej humorzastą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam – powiedziałam będąc w podobnie podłym nastroju jak on. Złapał mnie mocno za ramię. – Doprowadzasz mnie do szaleństwa. Jeśli dałabyś mi jakąś wskazówkę co myślisz czy czujesz, jeśli cokolwiek czujesz. Myślę, że wtedy radziłbym sobie z naszą sytuacją znacznie lepiej. Jego słowa zaskoczyły mnie. Szliśmy w ciszy przez lotnisko. Chciał wiedzieć czy coś do niego czuję? To było dla mnie nie do pojęcia. Martwił się tym czy mi na nim zależy? Zastanawiałam się. Po chwili przestałam nad tym rozważać. Miałam do czynienia z podobnymi sytuacjami z mężczyznami. To nie znaczyło, że mu zależało. Traktował mnie jak wyzwanie, które musi zdobyć. James zyskiwał sympatię wielu kobiet. Jedna noc z nim i większość z pewnością wyznałaby mu dozgonną miłość. Szczerze mówiąc było w nim tyle do kochania. Nie zamierzałam udobruchać go. Nie kosztem dumy, którą chciałam zachować na koniec naszego romansu.
74
Rozdział 9 Znaleźliśmy sie na pokładzie w rekordowym czasie. Nigdy wcześniej nie byłam na pokładzie prywatnego odrzutowca, więc nie miałam porównania, ale jego był z pewnością imponujący. Przyglądałam się pięknie zaprojektowanemu wnętrzu. Obsługa przywitała nas serdecznie. James zaprowadził mnie bezpośrednio na moje miejsce i zapiął mi pasy. Nie rozmawialiśmy odkąd z jego ust padły te dość dziwne stwierdzenia. Po za tym nie wiedziałam co mam powiedzieć. Usiadł koło mnie w wielkim skórzanym fotelu i zapiął swoje pasy. Siedzenie w pierwszej klasie, w której pracuję wydawały się być małe w porównaniu z tymi. – Piękny wystrój. Twój dom, apartament teraz samolot. Masz świetny gust – powiedziałam. Na pokładzie dominowała czerwień przełamana brązowymi akcentami. Gdybym nie wiedziała, że to samolot nigdy bym nie przypuszczała, że tak może być. – Cóż, dziękuję. Większość sam urządziłem – powiedział czerwieniąc się trochę. Byłam zaskoczona. – To... imponujące. Wzruszył ramionami, wyglądał na zakłopotanego. – Jestem właścicielem hoteli. Zawsze uważałem, że zobowiązuje mnie
to do trzymania ręki na wystroju wnętrz,
dlatego już jako
nastolatek się tym zajmowałem. Z związku z tym oczywiście moje prywatne nieruchomości urządziłem sam. 75
Pokręciłam lekko głową. Był maniakiem kontroli powinien się do tego przyznać. Ale mimo to wątpię żeby kiedyś przestało mnie to podniecać. – Lubisz urządzać wnętrza? Czy uważasz to za zło konieczne? Wyglądał na zadowolonego. – Bardzo lubię. Jeśli mam być szczery to nawet uwielbiam zakupy. Myślisz teraz o mnie trochę cieplej? Uśmiechnęłam się kokietująco. – Raczej tak. Zdecydowanie wolę rewelacje o przyziemnych sprawach
niż
dowiadywać
się
o
twoich
ekshibicjonistycznych
doświadczeniach. Delikatnie się uśmiechnął, ale po sekundzie jego uśmiech zniknął. Myślał o czymś w ciszy, gdy samolot przygotowywał się do lotu. – Myślisz, że będziesz w stanie zaakceptować moja przeszłość? Czy to wszystko jest dla ciebie nie do zaakceptowania? – zapytał w końcu cicho. Odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Zamrugałam. – Przypuszczam, że tak długo jak to wszystko będzie tylko przeszłością, zaakceptuję to. Poradzę sobie z tym jeśli zawsze będziesz ze mną szczery. Skinął głową. Wyglądał jakby poczuł ulgę,
ale był dziwnie
smutny. – Obiecuję, że będę. Cały czas jestem. Nawet nie wiesz jak musiałem z sobą walczyć kiedy mówiłem ci rzeczy, których nie chciałem mówić. Ale skoro pytałeś mnie o nie to chciałem być szczery. Po prostu 76
musisz mi dać czas, aby ci mógł udowodnić, że mi na tobie zależy. Chcę zyskać twoje zaufanie. Myślałam o tym co powiedział kiedy ponownie między nami nastała cisza. Stewardessa była uprzejma, od razu po wzniesieniu się na dziesięć tysięcy stóp zapytała czy czegoś nie potrzebujemy. Zauważyłam, że była piękną kobietą. Miała długie czarne włosy, który zakrywały jej plecy i oszałamiająco falowały przy każdym jej ruchu. Była zgrabna. Miała na sobie czarną dopasowaną spódniczkę i białą koszulę włożoną w nią. Na nogach dziesięciocentymetrowe czerwone szpilki. Wyglądała jak profesjonalistka. Osobiście nie chodziłam w aż tak wysokich butach, ponieważ zależało mi na moim życiu. Przypomniałam sobie ofertę Jamesa, abym zaczęła pracować dla niego jako prywatna stewardessa. Dlaczego ona dostała tę pracę? Naprawdę chciałam to wiedzieć? Moja masochistyczna strona mnie z pewnością. – Spałeś z Helene? – zapytałam Jamesa prawie próżnym tonem. Popatrzył na mnie. Wstrzymał oddech, więc domyśliłam się jaka jest odpowiedź. Zaczęłam patrzeć przez okno. –
Dawno
temu
kiedy
ją
zatrudniłem
–
powiedział.
–
Zaproponowała mi ofertę, którą zaakceptowałem. To nic takiego. Od tego czasu mamy czysto zawodowe relacje. Zmartwiłaś się tym? –Była twoją uległą? – zapytałam. Słyszałam jak sfrustrowany wypuszcza powietrze. – To prawie tak jakbyś bawiła się moim kosztem dając mi do zrozumienia,
że
też
możesz
być
zazdrosna.
Nie
powinienem
wstrzymywać oddechu, co? Nie, nie była. Nie byliśmy zgodni w tej kwestii. Nawet tego nie rozważałem. Tak jak powiedziałem to było lata 77
temu. Prowadziłem wtedy bardziej bogate życie seksualne. Była piękna i otwarta, ale niewystarczająca dla mnie w tym czasie. Ick,ick, ick, myślałam. Auć, auć, auć, tak się czułam. –Spanie z pracownikami nie wydaje się być profesjonalnym posunięciem – powiedziałam sztywno. Objął moją dłoń. – Masz rację. To nie było profesjonalne. Nie robię już nic z tych rzeczy odkąd poznałem ciebie. – Wszędzie gdzie się pojawimy będziemy napotykać na kobiety, z którymi spałeś? – zapytałam. Ścisnął moją dłoń. – Nie wszędzie, ale okazjonalnie owszem będziemy je spotykać. Jeśli ci przeszkadza tak bardzo mogę ją zwolnić. Nienawidzę wprowadzać cię w zakłopotanie. Spojrzałam w stronę kuchni, gdzie znajdowała się stewardessa. Była profesjonalna, pracowita i kompetentna. – Nie podrywała cię już więcej? – zapytałam. – Nie. Dałem jej jasno do zrozumienia po pierwszym razie, że już nigdy się to nie powtórzy. Przyjęła to z klasą. Jest prawdziwą profesjonalistką. Pragnę cię zadawalać jak tylko mogę. Chcę żebyś była częścią mojego życia, ale nie chcę żadnych ustępstw. Chcesz żebym ją zwolnił? – Oczywiście, że nie – powiedziałam nie patrząc na niego. 78
Gdybyśmy teraz uprawiali seks nigdy nie
pozwoliłby mi na
odwrócenie się od niego. Nigdy nie pozwolił na powstanie dystansu między nami. Ale z jakiś dziwnych powodów wydawało mi się, że pozwalał mi na sprawowanie kontroli poza sypialnią. - Wydaję mi się, że jest dobra w tym co robi. – Owszem jest całkiem dobra i zawsze gotowa na lot w każdej chwili. – Powiesz mi w końcu gdzie mnie zabierasz? – zapytałam go zmieniając temat. Rozmawianie i patrzenie na tą kobietę było dla mnie dość stresujące z oczywistych powodów. – Wyoming – odpowiedział. Zamrugałam oczami. – To stosunkowo krótki lot, ale jeśli masz ochotę to możesz się przespać z tyłu na łóżku. Zostały przygotowane dla ciebie także ubrania i kosmetyki – kontynuował James. – Co jest w Wyoming? – zapytałam. – Mam tam ranczo. To bardzo spokojna i zaciszna okolica. Pomyślałem, że to będzie idealne miejsce dla nas, aby trochę odpocząć przez dzień może dwa. – A co z twoją pracą? – zapytałam. – Przekazałem kilka moich obowiązków pewnemu menadżerowi z północnej części Stanów. Ostatnio uświadomiłem sobie, że za dużo czasu poświęcam na pracę. Ten człowiek, jak sądzę, jest w stanie przejąć moje obowiązki przez kilka dni. Potrzebuję trochę wytchnienia. Naprawdę tego 79
chcę. Moja nieobecność będzie pewnego rodzaju testem dla niego. Zobaczę jak sobie poradzi. Kiedy będę chciał wziąć sobie kilka dni wolnego a może nawet tygodni to będę wiedział czy mogę zostawić wszystko w dobrych rękach. Nie przypuszczałam, że moje przypadkowe pytanie zachęci go do udzielenia mi tak dogłębnej odpowiedzi. Zawsze mnie zaskakiwał. – Muszę być w pracy w czwartek w nocy – powiedziałam. Uśmiechnął się. Był w znacznie lepszym nastroju. – Tak wiem – odpowiedział. Uświadomiłam sobie nagle, że jestem naprawdę zmęczona. Ziewnęłam. James popatrzył na mnie znacząco. – Gotowa do spania? – zapytał. – Jesteś zmęczony? – zapytałam go aby wiedział, że jeśli nie jest zmęczony, to nie musi mi towarzyszyć. – Kochanie, czekałam długie tygodnie żeby cię zobaczyć. Sen jest ostatnią rzeczą, która mogłaby mi przeszkadzać – kiedy mówił rozpiął mi pasy, postawił na równe nogi i prowadził na tyły samolotu bez zbędnych ceregieli. Tuż przed tym jak dotarliśmy tam
i stanęliśmy przed
zamkniętymi drzwiami puścił moją rękę. Chwycił mnie za naszyjnik. Nawet na mnie nie spojrzał, ale poczułam, że zaszła w nim zmiana. Otworzył drzwi i oprowadził mnie zaskakująco dużej sypialni. Pokazał mi gdzie są ubrania i kosmetyki, których mogę użyć. Szafa w połowie wypełniona była damskimi ubraniami. Śmiem oto zapytać? – Będą na mnie pasować? 80
– Mam nadzieję, że tak – odpowiedział zimnym tonem. – Poprosiłem moją stylistkę,
aby kupiła je dla ciebie. Podałem jej
wszystkie twoje wymiary. Łazienka
nie
była
duża,
ale
były
w
niej
wszystkie
najpotrzebniejsze kosmetyki. Rozpiął moją bluzkę, stojąc za moimi plecami zanim skończył oprowadzanie mnie. Ściągnął ją ze mnie i rozpiął mój stanik jednym szybkim ruchem. Rozpiął moją spódniczkę, która opadła na ziemię w mgnieniu oka. Nieoczekiwanie ugryzł mnie w prawe ścięgno znajdujące się pomiędzy szyją a ramieniem wystarczająco mocno , abym się odruchowo odsunęła. Jęknęłam. – Ściągnij buty. Połóż się na plecach i rozłóż nogi – rozkazał. Posłuchałam go. Przymocował moje nadgarstki i kostki do łóżka. Czułam zmysłową mgiełkę, która mnie otaczała, gdy patrzyłam na niego. Byłam nim oczarowana kiedy zaczął się rozbierać. Płynnym ruchem ściągnął swoją koszulkę. Wstrzymałam oddech kiedy rozpiął guzik i zamek w swoich spodniach ukazując swoją imponującą erekcję. Zrzucił z siebie spodnie, zostawiając je na ziemi i natychmiast podszedł do łóżka. Obserwował mnie przez długie minuty. Upijał się moim widokiem jakby chciał zapamiętać ten widok. – Tęskniłem za tobą – powiedział cicho zachrypniętym głosem. Uwierzyłam mu. Schował twarz pomiędzy moimi nogami zanim zdążyłam przejrzeć jego intencje. Dyszałam kiedy lizał mnie długimi, perfekcyjnymi ruchami. Ssał moją łechtaczkę. Znalazłam się na krawędzi orgazmu w ciągu chwili, ale nagle cofnął się, a następnie zaczął powoli lizać. – Proszę James – błagałam go. 81
Nie dostałam żadnej odpowiedzi, tylko powolne liźnięcia, które doprowadzały mnie do szaleństwa. – Panie Cavendish proszę – próbowałam ponownie. Przesunął się do wyższych partii mojego ciała liżąc i ssąc mnie. Spędził kilkanaście dobrych minut przy moich piersiach. Ssał moje sutki i ugniatał piersi. Kiedy zobaczył, że znowu znalazłam się na krawędzi orgazmu przestał. Jęknęłam oburzona. Nie zostawił ani kawałka mojego ciała, który nie dotknął, uszczypał, ssał czy pocałował. To były najbardziej wykwintne tortury jakim zostałam poddana. Jego erekcja dotykała moje ciało, kiedy poruszał się nade mną. Kręciłam się, próbując go do siebie przybliżyć, ale przez moje skrępowane ręce i nogi było to niemożliwe. Próbowałam ponownie go błagać. – Błagam pana, panie Cavendish. Ignorował moje słowa, nie powiedział ani słowa. – Czy pan mnie za coś karze panie Cavendish? – prawie wyszlochałam. – Oczywiście, że tak – wymamrotał wprost do mojej skóry. – Nie mogę cię wychłostać. To taka alternatywa. Wolisz biczowanie? – Tak – odpowiedziałam bez wahania. Nie mogłam tego pojąć. Czułam się zdesperowana i narażona. Łzy sączyły się po moich policzkach, kiedy nieustannie torturował moje ciało. – Dlaczego? – zapytałam bez tchu. Nagle włożył we mnie dwa palce. Ponownie zaczęłam jęczeć. Przemówił zachrypniętym głosem. Kiedy mówił nie przestawał pieścić 82
mnie. – Dostajesz tylko trochę. Byłem zdesperowany,
aby się tobą
opiekować, aby być z tobą. Cholera, byłem zdesperowany żeby po prostu cię zobaczyć. Ale ty odtrącałaś mnie
całkowicie. Byłem żałośnie
wdzięczny kiedy raczyłaś odpisać w końcu na moją wiadomość. Więc teraz musisz trochę pocierpieć – poruszał swoimi perfekcyjnymi palcami we mnie kiedy mówił. Czułam jak moje ciało zaciska się kiedy prawie osiągałam orgazm, a wtedy wyciągnął ze mnie palce. Krzyknęłam z frustracji. Pocałował mnie. To był namiętny pocałunek na pograniczu bólu. Czułam siebie na jego ustach. Penetrował moje usta leżąc na mnie. Zaczęłam głośno skomleć kiedy poczułam, że jego kutas jest prawie w wejściu do mojej szparki. Droczył się ze mną, pocierał penisem o moją szparkę, ale nie wszedł we mnie. Próbowałam się poruszyć, sprawić aby w końcu we mnie wszedł,
ale ze względu na ograniczone ruchy było to nie do
wykonania. – Ja, ja, ja cię przepraszam za to – wyszlochałam w końcu. – Przerażasz mnie. Przeraziłam się dlatego uciekłam. Wszedł we mnie gwałtownie kiedy mówiłam. Krzyknęłam, a on jęknął. Opierał się na łokciach, wbijając się we mnie we wściekłością cały czas na mnie patrząc. Pociągnął za mój diamentowy naszyjnik. Poczułam połączenie, które symbolizował. – Nigdy wcześniej nie czułem się tak idealnie będąc w tobie – wysapał, obejmując moją twarz, ciągle nie przestając poruszać się we mnie. – Dojdź dla mnie kochanie. – James – krzyknęłam. Zobaczyłam ulgę w jego oczach. Chciałam 83
krzyczeć z pragnienia, gdy widziałam sposób w jaki na mnie patrzył. Gdybym była na tyle głupia, aby uwierzyć w to co widzę, zatraciłabym się w nim na zawsze.
84
Rozdział 10 Byłam na krawędzi snu kiedy James uwalniał moje dłonie. Usłyszałam jęk wydobywający się z jego gardła, a potem wiązankę przekleństw. Jego zachowanie zmusiło mnie do otworzenia oczu. Obserwował ślady, które
na mojej skórze zostawiła lina. Nawet nie
czułam, aby bolały mnie zaczerwienione miejsca, te które najwyraźniej go zaniepokoiły, dlatego zamknęłam oczy i w mgnieniu oka odpłynęłam. Obudziłam się kiedy James zaczął zakładać mi majtki. Sam był już ubrany w śnieżnobiały podkoszulek i jeansy. Gdy usiadłam czułam się zaskakująco dobrze. Położył na łóżku obok mnie podkoszulek, jeansy i biustonosz. – Oczywiście, jeśli chcesz to możesz wybrać coś innego. W szafie znajduję się dużo ubrań – powiedział do mnie po czym wyszedł głośno zamykając za sobą drzwi. Poszłam do łazienki, aby się przebrać. Odświeżyłam się pospiesznie i wciągnęłam na siebie jeansy modląc się, aby były na mnie dobre. Oczywiście były idealne. Były nawet wystarczająco długie, co w moim przypadku było rzadkością. Nigdy nie nosiłam marki Diesel, ale szybko stałam się jej fanką. Miały lekko poszerzane nogawki i idealnie ściskały mój tyłek. Byłam pod wrażeniem wyboru
tych spodni,
ponieważ, gdy sama miałam jakieś kupić doprowadzało mnie to do szału i
odbywało się ze zgrzytaniem zębami z
powodu frustracji.
Włożyłam na siebie dopasowany biały podkoszulek z małą kieszonką znajdującą się na lewej piersi. Był zdecydowanie bardziej obcisły niż te, które zazwyczaj wybierałam dla siebie, ale jeśli ktoś coś dla mnie wybrał nie powinnam była narzekać. Dotknęłam opuszkami palców naszyjnika, który pięknie współgrał z bielą podkoszulka. Prawie od razu 85
zauważyłam, że nie mam na sobie kolczyków. James musiał mi je ściągnąć w nocy. Nie miałam pojęcia gdzie mogą być. Zanotowałam, że koniecznie muszę go oto zapytać. Dostrzegłam, że zostawił dla mnie przy drzwiach parę ciemnych sportowych butów. Założywszy je stwierdziłam, że wyglądają dziwnie znajomo. Wpatrywałam się w nie wciąż kiedy drzwi otworzyły się i ujrzałam męski odpowiednik moich butów w polu widzenia. – Mamy pasujące do siebie obuwie? – zapytałam go nie mogąc ukryć ironicznego uśmiechu. Przyciągnął mnie do siebie, przytulił i zaczął dotykać najpierw moich pleców, a potem pośladków. – Buty, podkoszulki i nawet jeansy są cholernie podobne. Zaśmiałam się. – To jakiegoś rodzaju fetysz? Lubisz jak rzeczy do siebie pasują? Pogładził mnie do włosach, odchylił moją głowę i zaczął zaplatać mi warkocz. – Właściwie to nie było celowe. Zobaczyłem w szafie, że masz ubrania tak podobne do moich i nieświadomie je wyciągnąłem. Poniekąd nawet mi się to podoba. Nikt nie będzie miał wątpliwości, że jesteśmy razem kiedy będziemy tak ubrani. Skończył splatać moje włosy i związał je gumką, którą miał na nadgarstku. Dotknął mojego naszyjnika i popatrzył na mnie czule. Zaskoczył mnie wyciągając z kieszeni małe pudełko. Małe pudełko, które wyglądało jak to przeznaczone na pierścionek. Ciężko było mi oddychać, a mój umysł wpadł w panikę kiedy zastanawiałam się co może się w nim skrywać. Poczułam wielką ulgę kiedy zobaczyłam, że w środku znajduje 86
się para jasnoniebieskich kolczyków. Były piękne i wyjątkowe. Byłam na tyle oszołomiona, że pozwoliłam, aby założył mi je bez żadnych protestów. Przez chwilę naprawdę myślałam, że chce podarować mi ten pierścionek. Czułam ulgę, ale byłam też zaskoczona kiedy zobaczyłam, że to coś zupełnie innego. – To za dużo James. Nie musisz obsypywać mnie prezentami. Naprawdę mi na tym nie zależy. Delikatnie dotknął mojego ucha. – Masz rację, może tobie nie zależy, ale mi owszem , więc przyjmij je i spraw mi tym samym przyjemność. Pasują do twoich oczu. Wiedziałem, że tak będzie. – Co się stało z poprzednimi? Tymi, które miałam wczoraj na sobie? Mam nadzieję, że ich nie zgubiłam. Uśmiechnął się do mnie. – Nie zgubiłaś. Ściągnąłem ci je do snu. Kiedy się w końcu nauczysz, że jestem facetem, który myśli o wszystkim? Westchnęłam słysząc jego słowa, dziwnie urażona ich trafnością. Pocałował mnie w czoło, chwycił za rękę i wyprowadził z samolotu. Helene
pożegnała
nas,
życząc
nam
miłego
dnia.
Zakłopotana
podziękowałam jej grzecznie. Wyszliśmy i moim oczom ukazał się krajobraz zielonych wzgórz, który otaczał niewielkie lądowisko. To była taka miła odmiana. Całkiem inna okolica niż Vegas. – Jak pięknie – powiedziałam kiedy prowadził mnie w stronę eleganckiego srebrnego sportowego samochodu. Dwa czarne SUV’y stały zaparkowane niedaleko. Zauważyłam Clarka siedzącego za kierownicą 87
jednego z nich.
Skórzane siedzenia były jasnoniebieskie przez co
kontrastowały z stalowoszarym kolorem samochodu. Nie miałam pojęcia jaka marka ma koronę w godle, ale nie powinnam być szczególnie zaskoczona ponieważ kompletnie nie znałam się na samochodach. Zapewne ta marka nie była w moim przedziale cenowym. Otworzył dla mnie drzwi ze strony pasażera i wyręczył mnie zapinając za mnie moje pasy. Patrzyłam na niego krzywo kiedy to robił. – Nigdy nie potrafię przepuścić okazji aby cię kontrolować – powiedział cicho kiedy przesuwał dłonią wzdłuż pasa. Usiadł za kierownicą, sięgnął do schowka i wyciągnął dwie pary okularów przeciwsłonecznych. Wzięłam je od niego dziękując. – Zawsze o wszystkim myślisz – powiedziałam, potwierdzając jego słowa wypowiedziane kilka minut wcześniej. Jego prawa ręka, która dotychczas spoczywała na moim kolanie powędrowała do mojego nadgarstka. Ślady były widoczne i mocno zaczerwione, a gdy dotknął skóry to faktycznie odczuwałam pieczenie. – Jak widać nie o wszystkim – powiedział smutno. Włączył silnik, dając znać Clarkowi. SUV Clarka wjechał przed nas, a drugi samochód znajdował się za nami. Clark pospiesznie nas wyprzedził. Miał niezłe przyspieszenie skoro w mgnieniu oka zniknął nam z pola widzenia na dwupasmowej drodze. Podziwiałam piękne wzgórza, kiedy James perfekcyjnie prowadził sportowy samochód tak jak zresztą miał to w zwyczaju, wszystko robił idealnie. Wzgórza szybko przerodziły się w sosnowe pagórki i płaskowzgórza. To była przyjemna podróż. Nawet pogoda była sprzyjająca. Zostaliśmy przetransportowani z pustynnego Vegas do zielonego raju. James trzymał dłoń na moim udzie, 88
a unosił ją tylko wtedy kiedy naprawdę było to konieczne. Poruszyłam się nieznacznie w fotelu, czując mały dyskomfort po naszych nocnych zabawach. Oczywiście, nie uszło to uwadze Jamesa. – Jesteś obolała? – zapytał mnie. Musiał powiedzieć to wyższym głosem, aby przebić się przez dźwięk wydawany przez samochód
i
wiejący wiatr. Wzruszyłam ramionami. – Nie aż tak aby miała coś przeciwko – odpowiedziałam. – Właściwie chyba nic nie jest w stanie sprawić, aby nie chciała zrobić tego ponownie. – Nawet jeśli zrobimy to z pół tuzina razy? – zapytał z uśmiechem i oczami ukrytymi pod ciemnymi okularami. Sama nie mogłam powstrzymać się, aby się nie uśmiechnąć. Minęło mniej niż dwadzieścia cztery godziny w jego towarzystwie, a on już miał mnie owinięta ponownie wokół małego palca. Tak ciężko było mi trzymać się z daleka od niego nawet jak prowadził. Tylko tablica na czele z hamulcem ręcznym i skrzynią biegów oddzielała nas. Dotknęłam go w pasie, a następnie zjechałam w dół na wypukłość w jego jeansach. Dotknął dłonią moją dłoń i popatrzył na mnie zaskoczony. Spojrzałam w stronę SUV’ów,. które nas eskortowały. Oba znajdowały się stosunkowo daleko. Sięgnęłam do guzika jego spodni, w końcu odpięłam go przy użyciu obu rąk. Ujrzałam jego imponującą erekcję. Wstrzymał oddech, gdy uderzył go podmuch powietrza. Ułożyłam się nad tablicą sterowniczą i wzięłam go do ust zanim zdążył zaprotestować. Hamulec ręczny wbijał mi się boleśnie w żebra, ale to nie był ból, który mógłby mnie powstrzymać. Nagle chwycił mnie mocno za włosy. 89
– Kurwa – przeklął niskim i chrapliwym głosem. – To nie jest bezpieczne Bianca – powiedział, ale nie powstrzymał mnie. Uniosłam delikatnie głowę aby odpowiedzieć. – Więc dojdź szybko to równie szybko nie będziemy w niebezpieczeństwie. Wzięłam go ponownie w usta i zaczęłam pocierać go obiema rękami. Jego uścisk stał się silniejszy, kiedy poruszałam się nieubłagalnie w górę i w dół. Doszedł w moich ustach w mniej niż dwie minuty. Nawet nie wiedziałam, że jest w stanie tak szybko dojść. Przeklinał kiedy połykałam jego gorącą spermę 2. – Kurwa, kurwa, kurwa. Bianca, prawie zjechałem z drogi. Miałem mroczki przed oczami. Usiadłam i zapięłam pasy. Uśmiechnęłam się do niego figlarnie. Wpatrywał się na mnie jak zahipnotyzowany. – Zamierzasz wpędzić mnie do grobu, prawda? – droczył się ze mną. Jechaliśmy niewiele ponad godzinę zanim James zaczął zwalniać i pozornie zatrzymywać się w szczerym polu. Zobaczyłam, że Clark zjechał z drogi przed nami. James podążał za nim, zjeżdżając w utwardzoną przydrożną drogę. Jechaliśmy tą drogą dobre dwadzieścia minut, jadać przez zielone wzgórza, a następnie przez dębowy las, aby w końcu znaleźć się na podwójnym płaskowyżu. Trawiste wzgórze usłane było sosnami. To był żywy, zmienny krajobraz. Teren był taki sam jak człowiek, do którego należał.
2
No tak chyba ją specjalnie podgrzewał ( już nie wytrzymałam) 90
– Prawie jesteśmy – powiedział James kładąc dłoń na moim kolanie. Zobaczyłam rozległe budynki kilka minut wcześniej zanim wjechaliśmy na teren rancza. Wszystko wyglądało tak nierealistycznie. To była zacisza oaza w środku pustkowia. Gdy się zatrzymaliśmy James zaciągnął mnie bezpośrednio do głównego budynku. Wszystkie budynki pasowały do siebie. Były eleganckie wykonane z ciemnego drewna, ale w nowoczesnym stylu z ogromnymi oknami. Całość wyglądała jak ultra nowoczesny kompleks urządzony przez kogoś kto miał do tego smykałkę. To wyglądało jak sprawka Cavendisha. – Tu jest pięknie – powiedziałam. Uśmiechnął się zadowolony. – Stajnie są z tyłu ale pozwól, że najpierw pokaże ci dom. – Widziałam z drogi wiele budynków, co się w nich znajduje? Zresztą dom też jest ogromny sam w sobie. – To budynki dla pracowników – powiedział i wciągnął mnie do środka. Pokazywał mi pokój za pokojem. Oczywiście każdy był piękny. – Sam wszystko urządzałeś – powiedziałam. Nie musiałam go oto pytać. Potrafiłam rozpoznać jego styl. Surowe nowoczesne podłogi i ściany wymieszane były z rustykalnymi meblami, które oddawały autentyczne uroki Wyoming. Po prostu skinął głową, prowadząc mnie przez wejście do olbrzymiego salonu. Pokazał mi każdy pokój na parterze, nie omijając żadnego detalu wystroju. – Co? Żadnych poroży? – zapytałam go kiedy mnie oprowadzał. Popatrzył na mnie kpiąco. Kiedy szliśmy po schodach uświadomiłam 91
sobie, że muszę się zdrzemnąć. Próbowałam stłumić ziewnięcie, ale i tak je zauważył. Spojrzał na mnie. – Cóż czas na drzemkę – powiedział. Tylko skinęłam głową choć wiedziałam, że nie było to pytanie. – Skończymy naszą wycieczkę później –powiedział. Zaprowadził mnie do sypialni, która oczywiście była ogromna. Pokazał mi również wielką garderobę. Połowa niej wypełniona była damskimi ubraniami. Spojrzałam na niego znacząco. – Do kogo należą te ubrania? – zapytałam nieformalnym tonem, ale dość sztywno. Popatrzył na mnie krytycznym wzrokiem. – Do ciebie. Mówiłam ci, moja stylistka wybrała dla ciebie kilka ubrań. Oczywiście możesz ubierać co chcesz, a także coś dołożyć jeśli widzisz taką potrzebę. Pomyślałem, że tak będzie wygodniej dla ciebie. No wiesz, że nie będziesz musiała za każdym razem się pakować, jeśli zechcemy odwiedzić jeden z moich domów. – W porządku, ale wspominałeś, że twoja stylistka kupiła dla mnie ubrania i znajdują się one w twoim apartamencie w Nowym Jorku. Nie sądziłam, że tyczy się to także innych twoich domów. To za dużo James. – To nic takiego – powiedział
ściągając krótką przezroczystą
koszulkę nocną z wieszaka i podając mi ją. – Włóż ją i idź do łóżka – stwierdził i zaczął się rozbierać. – Zawsze to robisz? Patrząc na tą szafę można pomyśleć, że mieszkasz z kobietą. Wypełnianie szafy damskimi fatałaszkami to twoje normalne… zachowanie?
92
– Oczywiście, że nie! Nigdy nie mieszkałem z żadną kobietą, ba nigdy nawet tego nie rozważałem. Będziesz pierwsza –
powiedział
ściągając podkoszulek. – Łatwo będzie cię przekonać – kontynuował beznamiętnie – ponieważ wszystkie moje nieruchomości zostały wypełnione już twoimi rzeczami. Tak jak mówiłem możesz coś dodać jeśli chcesz. Oczywiście jeśli chciałabyś dodać jakiś element dekoracyjny,
albo coś zmienić
śmiało zrób to, nie wahaj się. Zdaję sobie sprawę, że lubię kontrolę i jestem zaborczy, ale chcę żebyś wiedziała, że co moje to i twoje. Zamarłam i stałam jak wryta kiedy rozpinał swoje spodnie. To co mówił nie miało dla mnie sensu. Po prostu nie mogłam tego ogarnąć. – Nie mówisz chyba poważnie – powiedziałam cicho. – Co masz na myśli? – Jak to co? Wspólne mieszkanie. – Widzę po twojej minie, że nie jesteś zbytnio zadowolona z tego pomysłu,
ale
mam świadomość,
iż
wiesz,
że
jestem bardzo
zdeterminowanym człowiekiem i zawsze dostaję to co chcę. Zacznij się do tego przyzwyczajać . Wróciłam do rozbierania się porzucając rozmyślanie o tym co powiedział. Może mówił takie rzeczy,
aby zachęcić mnie do
rozmawiania o rzeczach, o których nie chciałam mówić. Nie wiedziałam tego ale zamiast tego czułam się osaczona
jego propozycją, prawie
niczym w klatce. Czułam… no właśnie, nie czułam nic. Odmowa była moją jedyną odpowiedzią. – Jesteś szalony – powiedziałam zakładając koszulkę nocną, którą 93
mi podał. Wpełzłam do luksusowego łóżka ogromnych rozmiarów. Czułam, że stoi nade mną. – Cóż przyznam, że właściwie oczekiwałem gorszej reakcji. Bałem się, że uciekniesz z krzykiem gdzie pieprz rośnie, więc właściwie twoja odpowiedź
jest
stosunkowo
satysfakcjonująca
–
powiedział
beznamiętnym głosem. Słyszałam już ten ton wcześniej kiedy rozmawiał przez telefon. Zdałam sobie sprawę, że to jeden z jego tonów, który wykorzystywał podczas handlowych transakcji. Słyszałam, że poszedł do łazienki, ale nie zamknął drzwi. Brał prysznic. Zasnęłam zanim do mnie dołączył.
94
Rozdział 11 Gdy się obudziłam czułam ciepło bijące od ciała Jamesa, który obejmował mnie od tyłu. Zegarek znajdujący się przy łóżku wskazywał na godzinę 13:30. Spałam przez ostatnie cztery godziny. Czułam, że desperacko potrzebuję wziąć prysznic. Delikatnie wysunęłam się z łóżka spod ciężaru ramienia Jamesa i na paluszkach powędrowałam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi tak cicho jak tylko umiałam. Wiedziałam, że James nie spał za dużo dlatego
byłabym na siebie zła, gdybym go
obudziła skoro spał głęboko. Płukałam odżywkę z włosów, kiedy przylgnął do moich pleców swoim nagim ciałem. Jęknęłam. – Dzień dobry – mruknął, sięgając ręką aby nałożyć na nią trochę mydła. Jego penis był twardy i rozpraszająco dotykał mojego tyłka. Roztarł mydło w dłoniach i zaczął pocierać moje piersi. Właściwie już się umyłam, ale nie protestowałam. Kto by protestował? Jedną ręką mył mnie, a drugą dotykał siebie. Zauważyłam, że dotyka swojej erekcji pocierając swojego penisa po całej jego długości znowu i znowu. Sięgnął pomiędzy moje nogi. Poczułam jego doświadczone palce. – Połóż dłonie na ścianie – wychrypiał do mojego ucha po tym jak droczył się ze mną przez dobrych kilka minut. Położyłam dłonie płasko na ścianie, a wtedy on chwycił mnie mocno za biodra. Ukrył twarz w mojej szyi, kiedy gwałtownie we mnie wszedł. To było gładkie wejście ponieważ oboje byliśmy podnieceni. Wchodził we mnie i wychodził, i tak w kółko. Każdy jego ruch, wymierzony w idealne miejsce we mnie sprawiał, że wyginałam plecy w łuk szlochając. Abym się nie ruszała chwycił jedną ręką za moje biodro, a drugą uganiał moje mokre piersi. Podszczypywał mój sutek wystarczająco, abym zaczęła dyszeć. W tym 95
samym momencie ugryzł mnie w szyję. W
momencie gwałtownie
doszłam, szlochając łamiącym głosem jego imię. Imię “James” jeszcze nigdy nie miało tylu sylab. – Kurewsko doskonale – jęknął mi do ucha. – Powiedz, że jesteś moja. Potrzebuję cię Bianca. Potrzebuję wiedzieć, że należysz do mnie. – Tak – dyszałam świadoma tego, że zaraz znowu dojdę. – Powiedz to – powiedział po czym ugryzł mnie. – Jestem twoja James. Należę tylko do ciebie. – A teraz dojdź dla mnie – rozkazał i sam doszedł we mnie. Poczułam ciepłe nasienie, które mnie wypełniło. Po chwili
doszłam
zatracając się ponownie w fali przyjemności. Umył mnie ponownie pozwalając mi opierać moje bezwładne ciało o jego. – Nikt inny nie może doprowadzać cię do takiego stanu Bianca. Nawet nie bierz takiej możliwości pod uwagę. Zostałaś stworzona dla mnie. Wytarł mnie i zaniósł do łóżka, kładąc mnie na nim. – Pójdę po twoje ubrania. Chcę cię ubrać. Nie wracał przez kilka minut, a kiedy wrócił nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wsparłam się na łokciach i obserwowałam go dokładnie. Miał na sobie skórzane bryczesy i ciemnobrązowe ochraniacze na spodnie sięgające do kolan. Założył także dopasowany jasny podkoszulek z dekoltem w serek, który idealnie podkreślał jego mięśnie nie zostawiając wyobraźni miejsca
do popisu. To był absolutnie
seksowny i smakowity obrazek. Opadła mi szczęka, a on uśmiechnął się 96
figlarnie. Położył stos ubrań obok na łóżku i zaczął przygotowywać mnie do jazdy konnej. Najpierw założył mi skąpe majtki pieszcząc przy okazji moje ciało zanim je na mnie wsunął. Musiał się nieźle nagimnastykować,
żeby wsunąć na mnie dopasowane jeździeckie
spodnie, które były naprawdę obcisłe. – Nie są za małe? – zapytałam. – Nie. Są odpowiednie, musisz je trochę w nich pochodzić aby się rozchodziły. Będą pasowały jak ulał już wkrótce – kończył wsuwać je na moje biodra kiedy to mówił. Pocałował mnie w brzuch i delikatnie sunął palcami po siniakach znajdujących się na mojej klatce piersiowej. Robił to tak często, że stało się to rodzajem rytuału. Włożył mi na stopy grube skarpetki. Następnie założył kowbojskie ciemnobrązowe botki do kostek, które pasowały do jego własnych butów. – One również muszą się rozchodzić. Skóra szybko się rozchodzi więc nie powinnaś zbyt długo czuć dyskomfortu – wyjaśnił i założył mi ciemnobrązowe ochraniacze na nogi. Określał wszystkie części garderoby fachowym nazewnictwem,
kiedy mnie w nie ubierał. Przymocował
ochraniacze do moich nóg ciężkimi rzepami. Dopasował je rozmiarem do moich łydek idealnie. – Mam dla ciebie kilka innych ochraniaczy, ale na początek te będą najlepsze. Przeniósł się do górnej części mojego ciała, zakładając mi sportowy biustonosz i zmuszając mnie tym samym, abym usiadła. Ssał dokładnie każdą pierś zanim założył mi z żalem stanik. Następnie wsunął na mnie delikatnie dopasowaną białą koszulkę z dekoltem w serek. Uśmiechnęłam się do niego. 97
– Znowu do siebie pasujemy, mój dziwaku. Odwzajemnił mój uśmiech. – Podoba mi się taki stan rzeczy. Nie obiecam, że to się jeszcze nie powtórzy – powiedział i postawił mnie na równe nogi wygładzając mój podkoszulek. – Zdajesz sobie sprawę, że mogę ubierać się sama, prawda? Tylko uśmiechnął się zadowolony. – Jeśli nie masz nic przeciwko mojej ekscentryczności wolałabym robić to za ciebie. Lekko wzruszyłam ramionami. Właściwie to było niespodziewanie rozkoszne doświadczenie. – To sprawia, że czuję się jak ktoś wyjątkowy. Podoba mi się to. Mogę nawet stwierdzić, że kocham wszystko co dla mnie robisz. Objął dłońmi moją twarz. Patrzył na mnie czułym wzrokiem. Musiałam zmusić się, aby nie odwrócić wzroku od jego przeszywających oczu. – Jesteś wyjątkowa. Jesteś najbardziej wyjątkową osobą na całym świecie. Nie mam pojęcia co mam jeszcze zrobić, żebyś to poczuła i dostrzegła. Oniemiałam. Mówił mi najbardziej rozbrajające rzeczy, rzeczy których nie byłam gotowa słyszeć. Niezręczną ciszę przerwało burknięcie mojego żołądka. Pocałował mnie w czoło i chwycił za rękę. – Chodźmy cię nakarmić biedaczku. Trochę cię zaniedbałem. 98
Zaprowadził mnie pospiesznie do kuchni, w której zastaliśmy czarnoskórą atrakcyjną kobietę, która przygotowywała piękne pachnące jedzenie. Uśmiechnęła się słodko do Jamesa, ale mnie przywitała już zdecydowanie chłodniej. – Przygotowałam kurczaka z trzema rodzajami fasoli proszę pana. Mogę również przygotować kanapki bądź coś innego na lunch jeśli pan preferuje. – Przygotuj kanapki i świeże warzywa z ogrodu. Zjemy lunch w głównej jadalni. Na kolację przygotuj proszę coś z chilli Saro – powiedział bez pytania mnie o zdanie i zaprowadził do jadalni. – Dlaczego nie skorzystamy z mniejszej jadalni skoro jesteśmy tylko we dwoje? – zapytałam. – Ta jadalnia jest bardziej
prywatna – powiedział wzruszając
ramionami. Wziął mnie na kolana i zaczął namiętnie całować. To był słodki i czuły pocałunek. Poczułam jego dłonie na moich włosach. Po chwili zdałam sobie sprawę, że splata mi warkocz. Przesunął usta na moją szyję cały czas splatając moje włosy. Ledwo skończył splatać mi włosy, a już smarował moje ramiona kremem z filtrem. Nawet nie zauważyłam, że małe opakowanie z kremem stoi koło nas na stole, ponieważ moja uwaga była całkowicie skupiona na nim. Posadził mnie na moim krześle dopiero wtedy kiedy Sara weszła do pomieszczenia z wielką tacą. Niosła kilka kanapek z ciemnego pieczywa z serem, które nazwy nie znałam i z warzywami. Były pyszne, a świeże warzywa z ogródka były wspaniałe. Każda kanapka posmarowana była pikantnym humusem. Przyniosła również duży półmisek świeżych, surowych, pokrojonych warzyw i 99
porcje humusu do zanurzania warzyw. Jadłam tyle ile mogłam. W końcu byłam naprawdę głodna. – Zamierzam zrzucić kilka kilogramów spotykając się z tobą. Zazwyczaj staram się jeść w miarę zdrowo, ale przy tobie moje żywieniowe nawyki wskoczyły na wyższy poziom. Popatrzył na mnie krytycznie. – Nie widzę potrzeby abyś musiała schudnąć. Wzruszyłam lekko ramionami i wróciłam do jedzenia. Łatwo mówić panu z idealnym ciałem, pomyślałam. James skończył jeść szybciej niż ja. – Miałabyś coś przeciwko temu, jakbym wykonał parę telefonów? – zapytał uprzejmie. Pokręciłam głową. Miałam świadomość, że wiele poświęcił, aby tu ze mną być. Skończyłam jeść i czekałam jakieś pięć minut kiedy odbywał rozmowę za rozmową w międzyczasie pracując na swoim laptopie. – Miałbyś coś przeciwko jakbym poszła obejrzeć konie kiedy będziesz dalej pracował? Skinął głową i pomachał mi z roztargnieniem. – Nie spiesz się – powiedziałam mu kiedy wychodziłam. Mniej więcej wiedziałam,
gdzie są stajnie, więc się tam udałam. Prawie
zgubiłam się w wielkim domu szukając wyjścia, ale w końcu znalazłam drzwi wyjściowe przy kuchni. Znalazłam wielki budynek w którym znajdowały się stajnie. Weszłam do środka i patrzyłam na boksy dla koni, ale większość z nich była pusta. Zatrzymałam się przy pierwszym w 100
którym znajdował się koń. Był piękny kasztanowej maści i podszedł bliżej kiedy mnie zobaczył. Zapewne miał nadzieję, że dam mu jakąś przekąskę, ale nie miałam nic przy sobie. – Pokocha cię jeśli dasz jej jabłko – głęboki, nieznany mi głos przemówił do mnie z dziwnym akcentem. Pomyślałam, że brzmi jak francuski, ale nie byłam pewna. Obróciłam się trochę zaskoczona, choć nie powinnam. Oczywiście powinnam mieć świadomość, że w stajni znajdują się inni ludzie. Byłam zaskoczona tym co zobaczyłam. Stał przede mną uśmiechając się do mnie wysoki, krótko ostrzyżony ciemnowłosy mężczyzna. Był porażająco przystojny. Miał idealny nos i piękne oczy. Domyśliłam się, że był trochę po trzydziestce. Ubrany był w podobny strój do mojego. Dopasowane ubranie idealnie podkreślało jego mięście doprowadzając mnie tym samym do szaleństwa. Nawet jego uśmiech był idealny. Spotkałam jego jasnobrązowe uprzejme oczy. Przyglądał mi się, a ja jemu. Wstrzymałam oddech kiedy zobaczyłam, że trzyma w dłoni szpicrutę. Oczywiście, była to szpicruta dla koni, ale wyglądał mi na mężczyznę, który lubił dominować nad kobietą. W podświadomości wyobrażałam sobie, co mógłby robić kobiecie tą szpicrutą. Podszedł bliżej mnie i poklepał konia po szyi. Podał mi rękę, uścisnęłam ją. Jego uścisk był mocny, dominujący. Szybko wzięłam moją dłoń. – Nazywa się Nanny. To dobry koń – podszedł do torby znajdującej się przy boksie konia, wyciągnął jabłko i podał mi je. – Jeśli szukasz konia, który cię pokocha już go znalazłaś. Ona jest bardzo potulna i przyjacielska. Nie wygląda na posłuszną, ale wbrew pozorom jest. Przy okazji jestem Pete. Trenuję konie dla pana Cavendisha. Właściwie robię wszystko co jest związane z końmi. 101
Uśmiechnęłam się do niego kiedy próbowałam nakarmić Nanny jabłkiem. Cofnęłam się spłoszona kiedy próbowała wziąć ode mnie jabłko z całą ręką i wszystkimi moimi palcami. Pete zaśmiał się za moimi plecami. Podszedł i stanął blisko za mną. – Nie tak ma chérie. Ustawił jabłko w mojej dłoni tak, że palce nie wystawały kusząco. –Nigdy nie dawaj koniowi swoich palców. Możesz mieć pewność, że będzie próbował ci je zjeść. Trzymał jabłko dla niej ze mną. Tym razem zabrała je ode mnie, a właściwie od nas bez dotykania zębami. Odsunęłam się pospiesznie od niego kiedy Nanny wzięła jabłko. – Jestem Bianca – powiedziałam dziwnie na jednym wdechu. Zamrugał oczami. – Wiem, kim jesteś. Dziewczyną szefa. Chodź ze mną. Mam dla ciebie pewną niespodziankę. Odwrócił się i poszedł więc podążyłam za nim. Wiedział, że jestem z Jamesem, więc nie powinien być zagrożeniem prawda?, zastanawiałam się.
102
Rozdział 12 Zaprowadził mnie do wielkiej otwartej zagrody, w której znajdował się piękny koń z jasnym włosiem, który od razu przykuł moją uwagę. – Nazywamy ją palomino ze względu na jej maść i białe włosy. Jest rasowym palomino co jest rzadkością. Nazywa się Princessa. Szef chciał abyś nauczyła się na niej jeździć. Nie ma żadnych złych nawyków, więc nie powinna sprawiać ci żadnych problemów. Ale jest jedno ale jest dość grymaśna co może być małym problemem. Patrzyłam jak zahipnotyzowana na pięknego konia. Była osiodłana i niespokojnie podrzucała grzywą. Zauważyłam resztę koni, których nie było w stajni. Wszystkie pasły się beztrosko zajadając się jedzeniem na wielkim pastwisku tuż przy zagrodzie Princessy. – Chcesz spróbować na niej pojeździć? – zapytał Pete, uśmiechając się do mnie. Opierał się łokciem o wysoką zagrodę. – Pan Cavendish powiedział, że jesteś obolała, więc możemy dzisiaj pracować na twoich warunkach. Sama ustalisz tempo. Będziemy robić wszystko według twojego uznania. – Zamierzasz uczyć mnie jeździć konno? – zapytałam go zaskoczona. Miałam dziwne wrażenie, że to James się tym zajmie. Pomyślałam, że to miałoby większy sens. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie. – A kto inny? Trenuję konie, więc dlaczego nie miałbym też uczyć ludzi na nich jeździć? 103
– W porządku. Chciałabym jeździć na niej. Jest znakomita. Popatrzył na mnie figlarnie. Poczułam dreszcze przeszywające moje ciało. – Lubię na niej jeździć – powiedział głosem wartym grzechu. – Rozumiem dlaczego szef chciał cię na niej widzieć. Chodź ma chérie. Pozwól, że pomogę ci ją dosiąść. Zaczerwieniłam się słysząc terminologię jakiej używał, ale podążyłam za nim do konia. Pogłaskałam ją po nosie, a ona podrzuciła pięknie swoje białe włosy. – Wydaje mi się, że cię polubiła – zauważył Pete. Miała piękne bursztynowe oczy – Podejdź do mnie ma chérie – powiedział Pete stając przy boku konia. Podeszłam do niego, ale nie za blisko. Parsknął wyrażając swoją dezaprobatę. – Spokojnie możesz podejść bliżej, nie ugryzę cię. Chodź tutaj. Pomogę ci wejść na konia. Podeszłam jeszcze bliżej. Czułam, że stoję zdecydowanie za blisko. Odwrócił mnie do siebie, jego dotyk był delikatny, ale dobitny. Wstrzymałam oddech. Nagle złapał mnie za biodra i podniósł. – Lewą stopę włóż w strzemię, podobnie jak prawą– powiedział w ogóle nie zmęczony podnoszeniem mnie. Zrobiłam o co mnie poprosił. Princessa przesunęła się niespokojnie, kiedy usiadłam w siodle. –Teraz twoje ułożenie jest najważniejszą sprawą. Musisz usiąść poprawnie, aby móc bezpiecznie jeździć na koniu. Wyglądasz naprawdę dobrze na tym koniu Bianca – gdy mówił chwycił mnie za biodro, przesuwając mnie delikatnie w siodle. Następnie dotknął moich nóg i 104
przesunął palce i pięty nieco w dół. –Pięty w dół, palce w górę i pamiętaj, żeby ściskać ją udami. Jest wrażliwa co jest jej zaletą. Właśnie o tym mówiłem, nie ma żadnych złych nawyków. Ale to oznacza, że musisz być dla mnie delikatna. Naprawdę delikatna. Cała twoja kontrola sprowadza się do ruchu twoich nóg. Podążałam za jego wskazówkami. Dokładnie pamiętając i analizując co mówił, aby nie popełnić jakiegoś błędu. – Dobrze – powiedział z aprobatą. – Twoje nogi wyglądają wspaniale. Pan Cavendish wspominał, że nie jeździłaś wcześniej, więc musisz mieć prawdziwy dar skoro idzie ci tak dobrze. Masz zabójcze nogi – posłał mi uśmiech pełen zachwytu. Zarumieniłam się na jego ostatni komentarz. Mężczyzna zaczynał powoli działać mi na nerwy z pewnych nieznanych mi powodów. Przeszedł na drugą stronę, wydając z siebie dźwięk zadowolenia. Sprawił tym samym, że zaczerwieniłam się bardziej. – Spójrz tylko na siebie – wymruczał. – Nie musiałem nawet dotykać twoich nóg, abyś ułożyła je idealnie. Wyciągnął szpicrutę i lekko przejechał mi nią po plecach. Szybko spojrzałam na niego zszokowana, próbując odczytać jego intencje. – Wygnij plecy ma chérie – pouczył mnie. Automatycznie poprawiłam się siadając pewniej w siodle. – Idealnie. Bardzo dobrze siedzisz – powiedział, wciąż trzymając szpicrutę na moich plecach. – Myślisz, że czujesz się na siłach na mały spacer? 105
Kiwnęłam głową. Kątem oka zauważyłam kogoś. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa, który wściekle się nam przyglądał. Pate zauważył go w tym samym czasie co ja. Spojrzał na niego pytająco. James nie powiedział nic dopóki nie znalazł się blisko nas. James był wyższy od Pete może o jakieś trzy centymetry, ale patrzył na niego takim wzrokiem jakby był znacznie wyższy. – Daj mi tę szpicrutę Pete – powiedział James przez zaciśnięte zęby. Pete posłuchał go, ale wyglądał na zaskoczonego. – Sam będę trenować Biancę. I zapamiętaj sobie raz na zawsze nigdy więcej jej nie dotykaj. Rozumiesz? – zapytał James głosem pełnym wściekłości. Zacisnął dłoń trzymając w niej szpicrutę. Pete skinął, wykrzywiając usta w grymasie. – Zostaw nas Pete – rozkazał chłodno James. Pete zostawił nas bez słowa. James popatrzył na mnie. Był wściekły, ale dostrzegałam także w nim ból. Nie rozumiałam tego, nie rozumiałam jego. Chwycił mnie za udo wolną ręką i nagle położył na nim swój policzek, a dłoń położył na szyi konia. Pogłaskałam go po włosach. Zadrżał gdy go dotknęłam. Powinnam być na niego zła, pomyślałam, za zawstydzanie mnie i jego pracownika, ale nie byłam. Wyglądał jakby cierpiał. Nie rozumiałam tego. Ale też nie byłam odporna na jego ból. – Nie mogę znieść takiego widoku – powiedział w końcu zachrypniętym i surowym głosem. – Kiedy widzę innego mężczyznę, który cię dotyka mam ochotę go zabić. Dlaczego pozwoliłaś żeby cię dotykał Bianca? Pragniesz go? Pogładziłam go po włosach.
106
– Myślałam, że miał nauczyć mnie jeździć konno. Nie przesadzaj James. Pokazywał mi tylko jak mam poprawie siedzieć. – Widziałem wyraz twojej twarzy. Reagowałaś na jego dotyk. Nie kłam. Znam cię. Pragnęłaś go. Jego twarz także widziałem. Zamarłam. Owszem reagowałam na jego dotyk, w pewnym sensie, ale nie zamierzałam nic z tym robić. To była zwykła reakcja kobiety, która spotkała mężczyznę, który był dla niej miły i może w pewnym sensie ją adorował. Owszem czułam przyciąganie, ale to było nic, wielkie nic w porównaniu z tym co
czułam na samą myśl o Jamesie, nie
wspominając już o patrzeniu na niego. Oblizałam usta. – To… to było nic. To prawda byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam szpicrutę. Myślę, że dobrze wiesz dlaczego, ale nie mogłam nawet uwierzyć w to, że mógłby jej użyć w ten sposób. – Zdominował cię, a ty mu na to pozwoliłaś ulegając mu. Wiem co widziałem. Kontynuowałam
dotykanie
go
kiedy
zamilkł
szukając
odpowiednich słów. – Jeśli źle to odebrałeś to chcę żebyś wiedział, że nie było to zamierzone i naprawdę nie rozumiem tego. Nawet jeśli chciałby coś ode mnie, ale oczywiście nic nie chciał, to bym mu odmówiła. Zaczął kręcić głową zanim w ogóle skończyłam mówić., – To nie wystarcza Bianca. Tu nie chodzi tylko o seks. Tu chodzi o posiadanie. Chcę żebyś mi przysięgła, że nie pozwolisz, aby żaden inny facet cię dotknął – wyciągnął rękę i chwycił mnie za łokieć. Spojrzał na mnie złowrogim wzrokiem. Ścisnęłam brwi w grymasie. 107
– Stephan… – Oczywiście nie mam na myśli Stephana. On jest wyjątkiem. Westchnęłam chcąc zejść z konia. – Wymagasz ode mnie za dużo James. Stewardessy i stewardzi mają w zwyczaju przytulać się na przywitanie zawsze jak się widzą. Jestem już wystarczająco dziwna. Nie potrzebuję kolejnych rzeczy, które jeszcze bardziej odseparują mnie od innych. A facet, którego najczęściej dotykam jest gejem dobrze o tym wiesz. – Dobrze. Nie mówię o nim. Mówię o mojej reakcji, kiedy widzę kogoś kto cię dotyka. Jeśli uważasz, że mi to nie przeszkadza to przestań to robić. Co o tym myślisz? – A co z tobą? Co z regułami? Może też powinnam coś wymagać od ciebie? Wyprostował się i trzymał ręce jakby w hołdzie. – Powiedz co ode mnie oczekujesz. Będę szczęśliwy mogąc spełnić każdy twój kaprys, aby tylko cię uszczęśliwić. – Dobrze. Ciebie też nikt nie może dotykać. – To będzie proste do wykonania – zamknął oczy i ponownie położył głowę na moich nogach.
– Widok jego kiedy cię dotykał
doprowadzał mnie do szału. Wciąż nie mogę wyrzucić tego obrazu z głowy. Mam ochotę roznieść tego perwersyjnego drania. Prawie się roześmiałam. James nie
powinien mówić… ale nie
sądziłam, że to pomoże. Pogłaskałam go po włosach starając się pocieszyć. Jego włosy były delikatnie, jedwabiste i naprawdę grube. 108
Byliśmy w takiej pozycji przez dobre kilka minut. Żaden z nas nie wypowiedziało ani słowa. Princessa poruszyła się zniecierpliwiona. Jamesa zaczął głaskać ją po szyi, nie podnosząc policzka z mojego uda. W końcu wyprostował się i zaczął bacznie przyglądać się mojego ułożeniu. Szturchnął mnie delikatnie palcem pomiędzy łopatkami. – Wyprostuj się – pouczył mnie. – Idealnie – powiedział gdy to zrobiłam. – Cholera – powiedział nagle. – Pozwolił ci wejść na konia bez kasku? – wyciągnął do mnie ręce i ściągnął mnie z konia jednym płynnym ruchem jak szmacianą lalkę. Zaśmiał się,
humorzasty drań
pomyślałam. – Musimy popracować nad twoim zsiadaniem z konia. Chodź. Poszukajmy jakiegoś kasku dla ciebie. Znaleźliśmy kilka kasków w jednym z budynków. James wziął szybko do ręki czarny i jeszcze szybciej umieścił go na mojej głowie. – Dobrze leży? - zapytał. Skinęłam głową. Wróciliśmy z powrotem do Princessy, która biegała kłusem po swojej zagrodzie. Zawołał ją i podeszła do niego w mgnieniu oka. Stała przy nas w bezruchu jakby czekała, aż na nią wsiądę. James rozglądał się dokoła i zmarszczył brwi, – Gdzie jest podstawka do wsiadania na konia? – zapytał patrząc na mnie. – Tam gdzie ją ktoś zostawił? Skrzywiłam się świadoma, że już wie, że nie użyłam jej 109
poprzednio. – Eh – westchnęłam zrezygnowana. Zmrużył oczy. – Jak wsiadłaś poprzednio na konia? – Pete mnie podniósł i pomógł mi na nią wsiąść., – Sukinsyn – wycedził przez zaciśnięte zęby, ale to było wszystko. Podniósł mnie tak samo jak Pete, ale teraz już wiedziałam co zrobić z nogami, więc nie musiał mnie instruować. Usiadłam w siodle zgodnie z wszystkimi poprzednimi wskazówkami. Plecy wyprostowane, ramiona do tyłu, palce w strzemionach w przód, pięty w tył, uda ściśnięte. – Pięknie siedzisz. Naturalnie. Czujesz się na siłach na małą przejażdżkę? Skinęłam głową. – Chcesz aby cię prowadził czy wolisz sama spróbować sprawować kontrolę nad nią? Musisz być delikatna w stosunku do niej. Porusz się w siodle, aby pokazać jej gdzie chcesz, aby szła. Wszystko zależy od ruchu twoich nóg. Jeśli będziesz zbyt brutalna możesz cię zrzucić, rozumiesz? Myśl o spadnięciu z konia przestraszyła mnie, ale skinęłam głową przynajmniej próbowałam. James odpiął linę i cofnął się. Wyglądał na trochę zmartwionego. To nie było pocieszające. – Dobrze, teraz każ jej iść wokół zagrody. Zrobiłam to, ale
bałam się każdego nawet najmniejszego 110
gwałtownego ruchu. Na szczęście słuchała mnie pięknie szła gładko i szybko. Nie czułam nawet żadnego bólu w żebrach kiedy poruszała się szybciej. – Perfekcyjnie kochanie. Nic cię nie boli? – Nic a nic. Idzie gładko. – Masz rację. Jest moją najlepszą klaczą. Prawdziwą nagrodą. Czujesz się na siłach aby spróbować kłusa? Skinęłam, właściwie chcąc aby szła szybciej. – Podejdźcie do mnie. Zrobiłyśmy to, znowu mnie posłuchała. James poklepał ją, a następnie pogładził moją nogę i uśmiechnął się do mnie. – Kłus polega na podnoszeniu się górę i w dół kiedy koń jest w ruchu. Mniej więcej rozumiesz? Pokręciłam głową, choć nie bardzo wiedziałam o czym mówił. Położył dłoń na moim tyłku, a drugą rękę na moim biodrze. Pchnął mnie lekko. Stałam w strzemionach. – Będziesz poruszać się w górę i w dół. Ponownie posadził mnie w siodle. – To tak jakbyś była na górze podczas uprawiania seksu – powiedział uśmiechając się figlarnie. – Po prostu udawaj, że kochasz się w siodle.
111
Rozdział 13 Zamrugałam oczami do niego, zastanawiając czy był perwersyjny i zabawny, czy perwersyjny i poważny. Uśmiechnął się do mnie szelmowsko. – Tak jest dobrze. Zapewne nie wiesz nic o byciu na górze. Pozwolę ci ujeżdżać mnie później wtedy będę mógł naprawdę zademonstrować ci to, co teraz próbuję wytłumaczyć. W międzyczasie przesuń się w siodle do przodu i trzymaj nogi głęboko w strzemionach dobrze? Skinęłam słuchając uważnie jego wskazówek. Nagle krzyknęłam zaskoczona, gdy wskoczył na konia i znalazł się za mną. Princessa spłoszyła się trochę robiąc kilka kroków w tył, ale uspokoił ją kojącym głosem. Siedział tuż za mną. Czułam napierającą na mnie erekcję. Przez ramię rzuciłam mu znaczące spojrzenie. – Zawsze jesteś podniecony? Lekko wzruszył ramionami. – Nie mogę patrzeć jak siedzisz okrakiem i poruszasz się w dwuznaczny sposób nie reagując na to. Złapał mnie za biodro przysuwając bliżej do siebie. Spojrzałam w dół na nasze nogi. Wymachiwał swawolnie swoimi kończynami nie trzymając ich w strzemionach. Mimo niepewnej sytuacji wyglądał naturalnie. Nagle uderzył mnie lekko w tyłek. – Uważaj – rozkazał. – Skup się i usiądź poprawnie. Przesunęłam się, starając się poprawić. To było niczym wyzwanie 112
z erekcją Jamesa napierającą na mnie od tyłu. – Rozpraszasz mnie. A właściwie nie tyle ty, co twój kutas. Roześmiał się, ocierając się o mnie. – Musisz nauczyć się to ignorować. Znalazłem się tutaj aby pokazać ci odpowiedni rytm. Właśnie tak. Uniósł moje biodra, a następnie opuścił je dając znać koniowi, aby zaczął kłusować. Podejrzewam, że tak właśnie jest gdy się znajduje na górze. Princessa kłusowała, a ja poruszałam się w górę i w dół dzięki Jamesowi, który mnie podnosił i opuszczał dostosowując do pędu konia. Demonstracyjnie ocierał się o mnie za każdym razem kiedy opadałam na siodło. – Unieś się jeszcze wyżej. To wciąż będzie dobry kłus. Spróbuj. Zrobiłam to. Czułam się coraz pewniej i bardziej naturalnie. – Dobrze, usiądź teraz głębiej w siodle i delikatnie się pochyl w tył. Spróbujemy teraz kłusować na siedząco. Będziesz w siodle. Po prostu poruszaj się z nią. To bardzo podobne do nauki galopu, więc będziesz już przygotowana, kiedy zaczniemy się uczyć. Postąpiłam zgodnie z jego instrukcją. Zorientowałam się, że kłus na siedząco jest sporym wyzwaniem. James opierał się klatką piersiową o moje plecy, a dłońmi trzymał moje biodra. – Po prostu poruszaj się z nią. Zaakceptuj jej rytm i zrelaksuj się. Tak, perfekcyjnie kochanie. Pochylił i zaczął szeptać mi sprośne rzeczy do ucha. – Zamierzam wkrótce pieprzyć cię na koniu. Będziesz siedzieć na 113
mnie okrakiem, kiedy będę prowadził konia i pieprzył cię zgodnie z jego rytmem. To będzie ekstremalne i dość mocne przeżycie. Gwarantuję ci, że gdy skończymy będziesz obolała. Chcesz to zrobić? Moje myśli zaszły mgłą. Zaczęłam sobie to wyobrażać. – Tak. Możemy to zrobić? – Oh, oczywiście ale nie na Princessie. Weźmiemy mojego ogiera Devila. Jest ogromną bestią idealnie nadającą się do tego zadania. Jego dłonie przesunęły się do moich piersi kiedy mówił obejmując je delikatnie. Jego palce odnalazły moje sutek, który momentalnie stwardniał w odpowiedzi. Po tym ciężko było skupić się na jeździe. James nie pomagał mi, a pieścił mnie za każdym razem, kiedy mnie poprawiał. Chwilę później zarządził przerwę w nauce. Byłam obolała i podniecona przez ostatnią zmysłową połowę lekcji. – Droczysz się ze mną – powiedziałam bez tchu. Zeskoczył płynnym ruchem z konia. Spojrzał na mnie unosząc brwi. – Popracujmy nad twoim schodzeniem z konia. Wyciągnij nogę z strzemiona, przerzuć na koniec, a następnie zeskocz. Zrobiłam to zawisłam z boku konia, nie wiedząc co robić dalej. Złapał mnie i ściągnął na ziemię. – Ona jest zbyt wysoka dla ciebie. Będziesz potrzebować podstawki do zsiadania z niej kiedy nie będzie mnie w pobliżu, abym sam mógł cię ściągnąć. Większość moich koni to stosunkowe wysokie bestie. Myślę, że z twoimi długimi nogami nie byłoby problemem, aby zejść z 114
innego konia – powiedział do mojego ucha po tym jak postawił mnie na ziemi i przytulił się do moich pleców. Miał dar do mówienia sprośnych rzeczy nawet kiedy nie mówi o tym dosłownie. Pieścił moje piersi stojąc ciągle za mną, całował i ssał moją szyję. – Będziemy pieprzyć się jak zwierzęta boksie konia. Spodoba ci się. Dyszałam. – Co z innym ludźmi? No wiesz pracującymi w stajni? – Wszystkich ich oddelegowałem do innych zadań zanim cię znalazłem. Mam zamiar kochać się z tobą w tak wielu miejscach tego rancza, w ilu zdołamy podczas jednej podróży. Oblizałam usta. Nigdy wcześniej nie użył terminu kochać się. Uważałam, że to dziwne, że użył go akurat teraz. – Kochać się? Nie chodzi przypadkiem oto co nazywamy pieprzeniem się? – zapytałam go. – Dlaczego nie moglibyśmy używać obu nazw? – warknął za mną. Nie odpowiedział nic na to. Zamiast tego zaczęłam myśleć nad inną kwestią. Czułam się zakłopotana, ale zapytałam bez względu na to. Moja ciekawość zawsze wygrywała z dumą na której koncentrował się James. – Ile kobiet tutaj przywiozłeś? – Tylko ciebie Bianca. Zazwyczaj przyjeżdżam tutaj, aby zaznać trochę spokoju. Jedynymi nieruchomościami do których zabierałem inne kobiety to moje domy w Nowym Jorku i Vegas. Chcesz żebym kupił 115
nowe łóżka? To sprawi, że poczujesz się bardziej komfortowo? Pomyślałam, zresztą nie pierwszy raz, że jest on naprawdę walnięty. – Sugerujesz, że możesz pozbyć się wszystkich łóżek z swoich domów, na których pieprzyłeś inne kobiety? – Tak. – Zakładam, że wszystko zostało dokładnie oczysz one? – Oczywiście. – Cóż to byłoby bezsensowne marnotrawstwo. Te łóżka z pewnością kosztowały majątek. – Myślę, że fakt iż nie odpowiedziałaś dosłownie na moje pytanie świadczy o tym, że chcesz abym to zrobił. - wymamrotał. Szturchnęłam go łokciem – Twoje łóżka wyglądają jak dzieła sztuki. Nie chciałabym aby się ich pozbywał. Podobają mi się. Jak często zmieniasz łóżka tylko dlatego, że twoja dziewczyna ma taki kaprys? Ugryzł mnie wystarczająco mocno, abym krzyknęła. –Ponownie nas lekceważysz. Musisz wiedzieć, że nigdy wcześniej nie zrobiłem na nikogo nic podobnego. Byłem dziwkarzem jeśli chodzi o moje ciało ale nigdy jeśli chodzi o moje serce. Odwrócił mnie nagle do siebie i mocno przytulił. – Jak twoje urazy?
116
Byłam zaskoczona uświadamiając sobie, że kompletnie o nich zapomniałam. – Świetnie. Czuję się dobrze. – To dobrze. Wybierzemy się jutro na przejażdżkę z Princessą i Devilem. Kiedy mówił zaniósł mnie do pustej stajni. Zdałam sobie sprawę, że nie żartował kiedy mówić o pieprzeniu się w stajni. Nie powinnam być zaskoczona w końcu zawsze dotrzymywał słowa. Nawet kiedy mówił coś co uważałam za zwykły żart. Starałam się nie myśleć o tym za dużo odkąd powiedział wiele takich rzeczy w przeciągu ostatniego dnia. Postawił mnie na ziemi. – Ściągnij kask i spodnie – rozkazał i opuścił mnie. Zrobiłam to, ale czułam się bardzo dziwnie rozbierając się w stajni dla konia. Wrócił z wielkim koniec, który rozłożył na stercie siana. Właśnie zajmowałam się moimi spodniami ściągając najpierw ochraniacze i buty. Położył się na plecach na kocu ściągając płynnym ruchem koszulkę. Zaraz potem zsunął spodnie w dół ukazując swoją wielką męskość. – Chodź mnie ujeżdżać – rozkazał zwykłym głosem. –Chcę zobaczyć czego się dzisiaj nauczyłaś. Podeszłam do niego i stanęłam nad nim kładąc stopy po obu stronach jego bioder. Opuściłam się pomału na kolana. Czułam się zdecydowanie bardziej obnażona z nagim dołem niż wtedy kiedy byłam kompletnie naga. – Usiądź na moim kutasie. Chcę cię poczuć. Teraz – powiedział dosadnie kiedy się wahałam. 117
Posłusznie obniżałam się powoli, prowadząc go do wejścia mojej szparki. Nabijałam się na niego, centymetr po centymetrze drżąc kiedy to robiłam. Wszystkie jego poprzednie pieszczoty podnieciły mnie wystarczająco przez co byłam mokra co znacznie ułatwiło wejście. – Dobrze – powiedziałam kiedy usiadłam na nim. – Teraz popraw swoje ułożenie zgodnie z moimi poprzednimi wskazówkami. Myślałam, że żartuje. Jednak sama nie wiem dlaczego zrobiłam to. Oparłam się na kolanach, wyprostowałam plecy, ściągnęłam łopatki i zaczęłam się poruszać. Poruszyłam się do przodu a następnie do tyłu. Ujeżdżałam go przez długie minuty, doprowadzając się do orgazmu stosunkowo dłużej niż wtedy kiedy James to robił. Gładziłam go pożądliwie dłońmi po jego wspaniałej klatce piersiowe kiedy go ujeżdżałam. Czułam się dobrze, niewiarygodnie dobrze ale kiedy był pod moją kontrolą czułam coś czego nigdy wcześniej nie czułam. Obserwowałam go. Trzymał złożone ręce za głową, eksponując swoje mięśnie. Bacznie mi się przyglądał. Pomyślałam, że ta pozycja wcale nie jest dla niego taka atrakcyjna. – Jesteś znudzony – oskarżyłam go zdyszanym głosem wciąż poruszając się. Uśmiechnął się szeroko. Zacisnęłam się wokół niego po prostu zapatrzona w niego. – Nigdy. Mógłbym to robić każdego dnia. Tak się składa, że mogę. O wiele prościej jest mi powstrzymywać się przed dojściem kiedy to ty jesteś pod kontrolą. Jestem pewien, że nie muszę i wyjaśniać dlaczego. Nie musiał. Dobrze wiedziałam co jego kontrola robi ze mną. W łóżku, rozumieliśmy się nieomalże bez słów. 118
– Twoja pozycja jest świetna kochanie. Szczególnie biorąc pod uwagę twój brak doświadczenia. Teraz usiądź do kłusu– powiedział. – Popraw się – instruował mnie. Zrobiłam to dysząc. – Teraz po prostu ciesz się jazdą – powiedział uśmiechając się przekornie. Chwycił mnie za biodra i unosił w górę i dół. Załapałam jego rytm ale to było wszystko. Był pode mną ale nagle przejął całą kontrolę. To było to czego potrzebowałam. Doszłam w ciągu kilku sekund,
krzycząc
wystarczająco
głośno,
aby przestraszyć
znajdujące się w stajni konie. Czułam, że jestem wiotka i zaraz upadnę. James klepnął mnie mocno w tyłek. – Trzymaj pozycję. Jeszcze z tobą nie skończyłem. Nie kłamał. Wchodził we mnie przez długie minuty, unosząc moje biodra i opuszczając, wbijając się we mnie bezlitośnie w kółko i w kółko. Był niestrudzony. Był jak maszyna, pomyślałam kiedy nagle podskoczył wysoko zaskakując mnie niesamowicie. Moja głowa opadła do tyłu a rękoma chwyciłam się mocno za jego biodra. Nie dałam rady chwycić za nic innego podczas tej szaleńczej jazdy. Sięgnął i chwycił mnie za sutek tak mocno, że doprowadził mnie prawie do łez. Nie chciałam na niego patrzeć. – Nie odwracaj wzroku. Muszę widzieć twoje oczy kiedy będziesz rozpadać się na kawałki – powiedziałam ciężko oddychając chrapliwym głosem. – Dojdź teraz – rozkazał w końcu i to była moja zguba. Rozpadłam się na milion kawałeczków, a on razem ze mną. Popatrzył na mnie z 119
czułością. – Oh Bianca – wyszeptał do mojego ucha, gładząc mnie po policzku kiedy opadłam bezwładnie na jego klatkę piersiową. Czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach. – Jesteś cudem. Nigdy nawet nie wyobrażałem sobie, że ktoś może być tak idealnie stworzony dla mnie. Zamknęłam oczy i poczułam ciężkie łzy spływające po moich policzkach. Jego słowa dotarły do mnie tak głęboko ale sama nie umiałam znaleźć odpowiednich, aby przerwać milczenie.
120
Rozdział 14 Ponowne ubieranie się było powolnym procesem. Na szczęście James wykonał za mnie większość pracy kładąc mnie na plecach i zakładając mi spodnie. – Chcę cię związać na tym haku i wziąć tutaj, ale twoje nadgarstki muszą dojść do siebie po ostatnim razie – mruknął kiedy zakładał mi ochraniacze. Spojrzałam w górę na hak o którym mówił. Wydawał się być idealny do jego potrzeb. Spojrzałam na swoje nadgarstki. Było czerwone z powodu widocznych otarć. Nie byłam nawet w stanie założyć zegarka. Zresztą James i tak gdzieś go odłożył. Będę musiała znaleźć jakiś sposób na zakrycie zaczerwienionych miejsc, kiedy wrócę do pracy. Mogłyby wzbudzić zaciekawienie innych ludzi. Na mojej jasnej skórze czerwone otarcie znacząco się wyróżniały. – Nie mam nic przeciwko temu – powiedziałam cicho. – Ledwo je czuję. Możemy spróbować. Jeśli to okażę się to zbyt bolesne mogę użyć słowa bezpieczeństwa prawda? Popatrzył na mnie znacząco. Oczywiście wiedziałam o co mu chodzi. To było spojrzenie w stylu : Nie powinnaś mnie zachęcać. – Jesteś niebezpieczną kobietą – niemalże warknął. – Sam muszę o ciebie zadbać ponieważ najwyraźniej nie można ufać twojej ocenie sytuacji. Twoje nadgarstki są w złym stanie. Ostatnim razem posunąłem się zdecydowanie za daleko bez względu na to czy teraz cię bolą czy nie. Musimy dać im trochę wytchnienia. Kończył długi proces ubierania mnie kiedy mówił. Wszystko co musiał zrobić to włożyć spodnie i podkoszulek, co oczywiście wykonał 121
szybko i płynnie. Rozczarowana patrzyłam jak jego boskie ciało znika pod materiałami ubrań. Mogłabym patrzeć na jego opalone ciało godzinami. Uśmiechnął się do mnie, przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie i długo całować. Kiedy wracaliśmy do domu szliśmy blisko siebie, a on obejmował mnie ramieniem, przyciągając mnie mocno do siebie. Przy tylnich drzwiach domu spotkaliśmy mężczyznę, którego nie znałam i chyba nigdy wcześniej nie widziałam. Skinął głową i otworzył dla nas drzwi. – Sir. Pani Karlsson. – Powiedz Pete żeby zajął się końmi – powiedział szorstko James. – Skończyliśmy na dzisiaj. – Oczywiście sir. Dzwonił pan Kent, aby zameldować o śledztwie – powiedział niepewnie mężczyzna zerkając niezręcznie raz na mnie raz na Jamesa. Pomyślałam, że pewnie nie był pewien, czy może o tym mówić przy mnie. – Masz jeszcze jakieś rewelacje? – zapytał oschle James. Zauważyłam, że to był temat, który z pewnością nie wpływał pozytywnie na jego nastrój. – Nie sir. To tylko jego codzienne sprawozdanie, o tym co zrobił ze swoimi ludźmi. – Powiedz mu żeby wysłał mi raport. Powiadom mnie,
jeśli
pojawią się nowe tropy. To wszystko Paterson. James wprowadził mnie do domu, a Paterson zamknął za nami drzwi pozostając na zewnątrz. – Chodzi o mojego tatę? - zapytałam go cicho. 122
Spojrzał na mnie ukrywając twarz pod maską ostrożności. – Tak. Możemy o tym porozmawiać? – Nie ma o czym rozmawiać James. Złożyłam raport na policji i tyle. Nie będę już tak nieostrożna jak wtedy, kiedy go wpuściłam. To było okropny incydent do którego nie chcę wracać. Cały pobladł. – Byłabyś tak uprzejma i opowiedziała mi co się wtedy wydarzyło? Próbuję nie naciskać na ciebie Bianca, ale muszę widzieć jak to było, aby zapobiec temu w przyszłości. Zobaczyłam ból w jego pięknych oczach. – Byłam umówiona z Stephanem. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Sprawdziłam przez wizjer kto to, ale ktoś zasłaniał widok dłonią. Byłam taka głupia. Właściwie wpuściłam go sama. Myślałam, że to Stephan robi sobie kiepski żart. Co było kompletnie niedorzeczne, ponieważ Stephan nie robi takich rzeczy nawet, kiedy żartuje. Odhaczyłam zabezpieczenia i otworzyłam drzwi. Mój ojciec uderzył mną o ścianę, zanim zdążyłam się zorientować z kim mam do czynienia. Odwrócił wzrok, a jego twarz pobladła. – On zaatakował cię ot tak po prostu ? Wyglądał tak beznadziejnie, że miałam ochotę go pocieszyć, ale dałam mu trochę czasu. W końcu wzdychając odpowiedziałam. – Widział moje zdjęcia w tabloidach. Twierdził, że obcy ludzie o niego wypytują i obwiniał mnie za to. Przyszedł, aby mnie zastraszyć. Atak na mnie był jego głupim sposobem, aby skutecznie wybić mi z 123
głowy rozmowę z policją. Popatrzył na mnie wstrząśnięty i przerażony. – To moja wina. To przeze mnie znalazłaś się w brukowcach. A moi ludzie faktycznie go szukali. Dotknął cię ponieważ nie byłem wystarczająco ostrożny i nie zadbałem wystarczająco o twoje bezpieczeństwo. Patrzyłam na niego uważnie. Ton jego głosu i wyraz twarzy wyrażał głęboki samo wstręt do samego siebie. Nie wiedziałam nawet jak mu pomóc. – Oczywiście, że to nie jest twoja wina. Jedyną osobą, która ponosi winę za to wszystko jestem ja sama. Wiem do czego jest on zdolny bardziej niż ktokolwiek inny, a i tak byłam na tyle nieostrożna, aby wpuścić go do mojego domu. To nie twoje zadanie, aby mnie chronić James. To moje zadanie. Sama muszę o siebie dbać. Stephan zareagował tam samo obwiniając oto siebie. Nie rozumiem was. Niemożliwe jest aby brać odpowiedzialność za rzeczy, które są kompletnie poza kontrolą. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym udręki kiedy mówił. – To moim zadaniem jest dbanie o twoją ochronę. Nie musisz się z tym zgadzać, ale tak jest. Wszystkie moje wpływy są kompletnie bezwartościowe, jeśli nie mogę chronić osoby, na której zależy mi najbardziej. Wyciągnęłam rękę i poklepałam go pocieszająco po ramieniu. – Mój tata zawsze taki był, przez całe życie. On się nie zmieni. Będziesz się obwiniał za wszystkie jego przewinienia? Zobacz jakie to jest nielogiczne. 124
Odniosłam wrażenie, że znowu ma nad sobą kontrolę. – Nie musimy się na to zgadzać Bianca. Ale dziękuję, że odpowiedziałaś na kilka moich pytań. Myślałam krótko o wszystkich pytaniach, które zadał mi w przeszłości, a nie odpowiedziałam mu na nie. A także o wszystkich tajemnicach, które wciąż w sobie skrywałam. Byłam wdzięczna, że James o nich nie wiedział. – Pozwól, że pokaże ci piętro. Wprowadziłem ostatnio kilka zmian i myślę, że może ci się spodobać – powiedział uroczyście. Uśmiechnęłam się do niego. – Z chęcią wszystko obejrzę. Twoje domy zawsze są dziełami sztuki. Masz nienaganny gust. Położył rękę na moim karku prowadząc mnie na górę przez szereg schodów. – Muszę się zgodzić z tobą – powiedział serdecznie. Wiedziałam, że odwołuje się również do swoich innych nieruchomości. Na początku pokazał mi kilka pokoi dla gości, ale tylko zerkaliśmy na nie z drzwi. Były tematyczne, każdy w innym kolorze. Pomyślałam, że wyglądają na takie angielskie. Wszystkie z nich miały swoje nazwy jak np.. Zielony pokój, Niebieski pokój itp.. – Wszystkie twoje domy mają jedną wspólną cechą. Są takie angielskie – powiedziałam złośliwie. Uśmiechnął się do mnie. – Masz rację. Tak właśnie jest. Kiedy podeszliśmy do zamkniętych drzwi otworzył je z 125
rozmachem. – Biblioteka – powiedział z uśmiechem. – Uzupełniłem ją trochę ostatnio. Zgadnij jakie dodałem pozycje. Patrzyłam z niedowierzeniem na ogromne pomieszczenie. Było takie słoneczne. Był to pokój wypełniony książkami i oknami. Tak wiele książek wypełniało ogromny pokój. – Wiem, że e-booki są przyszłością, ale nic na to nie poradzę, że wciąż kocham zwykłe stare książki. Zgadnij, którą sekcję przygotowałem specjalnie dla ciebie. Rozejrzałam się dookoła, zaskoczona tym jak mam znaleźć regał z książkami przeznaczonymi dla mnie. Ale moje oczy szybko powędrowały w jedno miejsce. Jedna ciemna półka była po prostu bardziej kolorowa niż inne. Zaśmiałam się zachwycona ale lekko zawstydzona. – Zdajesz sobie sprawę, że nie czytam tylko i wyłącznie Mangę – powiedziałam. Ale podeszłam do półki, aby przyjrzeć się jej zawartości. Zauważyłam, że kolekcja składa się z wszystkich moich ulubionych książek i kilku takich o których słyszałam, ale jeszcze ich nie czytałam. Posłałam mu ciepły uśmiech. – Dziękuję. To takie słodkie. Odwzajemnił mój uśmiech., – Potrafię być słodki. Inspirujesz mnie do tego. Możesz korzystać z czego chcesz z każdej z naszych bibliotek. Dodałem kilka romansów i fantasy. Myślę, że wybrałem autorów, którzy mogą cię zainteresować. Wystarczyło, że wspomniałaś o gatunkach, które lubisz – wskazał. – Znajdują się tam na końcu przy oknie. 126
Spojrzałam mrugając oczami na wszystko co przygotował, aby po prostu sprawdzić mi przyjemność. Wartość samych książek, które kupił dla mnie w tym olbrzymim pokoju to był mały majątek. To było takie miłe. Zniszczył kilka brył lodowych znajdujących się wokół mojego serca tym gestem. Wzięłam głęboki oddech, starając się nagłe uczucie paniki, które mnie dopadło. Pomogło. Stawałam się coraz bardziej przyzwyczajać do tego co do niego czułam. Nie byłam pewna czy to dobrze, ale nie chciałam o tym rozmyślać. – Dziękuję. Mogłabym spędzić popołudnie czytając książki kiedy ty będziesz pracować – powiedział uprzejmie. – Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Wyciągnął mnie z pokoju kiedy mówił. Spojrzałam na niego podejrzliwie, zastanawiając się co dla mnie jeszcze przygotował. Zaprowadził mnie do dużego pokoju z łóżkiem, ale nie wyglądało mi to na sypialnię. To był kolejny bardzo słoneczny pokój. Promienie słoneczne wpadały do środka przez wielkie okna. Zauważyłam przyrządy do malowania leżące na wielkim kasztanowym stole. Zobaczyłam także imponujące sztalugi z papierem akwarelowym. Podeszłam oniemiała. – Więcej zaopatrzenia znajdziesz w szufladach i szafkach. A na regałach zamontowanych wzdłuż ścian znajduje się kilka rodzajów płócien, a także miejsce gdzie będzie mogła przechowywać swoje prace. Spojrzałam na miejsce, które wskazywał ręką. Jedna ściana została pokryta wbudowanymi półkami, wystarczająco dużymi, aby pomieścić różne rozmiary płócien i papierów. Wiele z nich było już ułożone tam według wielkości. Pokój był niczym marzenie każdego malarza. Wielkie okna z widokiem na majestatyczny las Wyoming były pełne inspiracji. W 127
rogu pokoju zauważyłam wielkie biurko na którym znajdował się Mac z największym ekranem jaki kiedykolwiek widziałam. – Co to jest? Uniósł brwi w stylu przecież powinnaś to widzieć. – To najlepszy komputer dla artystów. Jestem pewien, że poznasz jego zastosowanie kiedy będziesz chciała podrasować obraz, albo zrobić coś innego. Zainstalowano również kilka programów, które mogą okazać się przydatne Możesz do nich zajrzeć kiedy tylko będziesz chciała. Tylko skinęłam głową przytłoczona. – Jest wspaniały. Dziękuję. Uśmiechnął się. – Wiesz co chcesz robić wieczorem? Zrobiłem ci naukę jazdy konno i spisałaś całkiem nieźle. Teraz twoja kolej. Możemy poczytać książki w bibliotece albo możesz malować. Co chcesz. To jak będzie? Przygryzłam wargę. W głowie już miałam pomysł obrazu, który chciałabym namalować. – Mam pewien pomysł na obraz, który chciałabym zacząć malować, jeśli nie masz nic przeciwko. Mógłbyś w tym czasie popracować. Tylko skinął głową. – W porządku. Ale najpierw weźmiemy razem prysznic. Popracuję tutaj z tobą, jeśli nie będzie ci to przeszkadzało. Popatrzył na mnie pytająco, kiedy mówił. Pokręciłam głową dając 128
mu do zrozumienia, że nie będzie mi przeszkadzał. – Chodźmy. Chwycił mnie za rękę i zaciągnął do łazienki. Prysznic, który wzięliśmy był krótki, ale intensywny i zmysłowy. James umył każdy centymetr mojego ciała, ale to było wszystko. Próbowałam też go umyć, ale nie pozwolił mi, pocałował mnie namiętnie i sam się umył. Kiedy byliśmy czyści klepnął mnie w tyłek. – Wychodzimy – rozkazał. Byłam ubrana, zanim on zdążył się wytrzeć. – Muszę zabrać kilka rzeczy, jeśli chcesz poczekać na mnie w pokoju – powiedział. Opuściłam go, uniemożliwiając sobie patrzenie na jego nagie ciało bardziej niż niechętnie. Podeszłam do komputera i usiadłam. Nie chciałam czytać portali plotkarskich, ale niestety potrzebowałam popatrzeć na zdjęcie, które planowałam namalować. Potrzebowałam chwilkę, aby rozpracować nowy system operacyjny i włączyć przeglądarkę. Wpisałam: James Cavendish z niemałym poczuciem strachu. Patrzenie na tabloidy nie było dla mnie miłym zajęciem, ale naprawdę chciałam odnaleźć zdjęcie, które chciałam namalować.
129
Rozdział 15 Przygotowywałam się psychicznie na zobaczenie niepochlebnych zdjęć i nagłówków na mój temat. Nie byłam rozczarowana. Kilka zwrotów powtarzało się ubłaganie : Nowa jędza przy boku Cavendisha czy Tandetny ludojad. Te nagłówki szczególnie przykuwały mój wzrok, kiedy próbowałam szybko znaleźć to czego szukałam. Nie mogłam dojrzeć tego, którego szukałam. Westchnęłam zrezygnowana. Musiałam szukać głębiej. Zatrzymałam się na zdjęciach zrobionych Jamesowi w ubiegłym tygodniu. Był sam ubrany w garnitur. Wyglądał jeszcze bardziej uroczyście, niż na jakichkolwiek zdjęciach, które wcześniej widziałam z jego wystąpień na czerwonych dywanach. Kliknęłam na zdjęcia. Zostały zrobione na balu charytatywnym w zeszłym tygodniu w Nowym Jorku. W jego spojrzeniu nie było tego uroku co zwykle, kiedy pozował do zdjęć wręcz przeciwnie był chłodny i jakby nieobecny. Myślami był gdzieś indziej, kiedy zazwyczaj uśmiechał się szeroko do kamery. Zastanawiałam się jaka była przyczyna jego postawy. Brukowce z pewnością już snuły jakieś szalone domysły. Nienawidzili mnie, a ubóstwiali boską Jules i miłość, która łączyła ją z Jamesem. Próbowałam ignorować wiele starych zdjęć James i Jules, kiedy wracałam do pierwotnego szukania tego co potrzebowałam. Zamarłam kiedy przeczytałam jeden konkretny nagłówek: Nowa miłość Caavendish’a ma wiele kochanków na boku. Kliknęłam w link zanim zdążyłam przemyśleć czy naprawdę chcę do cholery wiedzieć co się pod nim kryje. Zamrugałam patrząc tępo na zdjęcie, które zobaczyłam przy artykule. Przedstawiało mnie i Stephana spacerujących za rękę po deptaku. Od razu rozpoznałam, że zdjęcie zostało zrobione w Miami, choć pokusiłam się, aby przeczytać brednie na swój temat. Dowiedziałam 130
się, że Stephan jest moim długoletnim chłopakiem, z którym snuję intrygi, aby dorwać się do fortuny Jamesa. Przesuwałam z obrzydzeniem kolejne zdjęcia i artykuły. Znalazłam wiele zdjęć przedstawiających mnie i Damiena. Gdy zobaczyłam kilka z nich nawet się zaczerwieniłam. Na jednych z nich wylegiwaliśmy się na leżakach przy basenie. Damien patrzył na mnie ciepłym wzrokiem, kiedy ja leżałam w cieniu delikatnie się uśmiechając. To nie wyglądało nawet w przybliżeniu niewinnie, ale rzeczywiście tak było. Patrząc na te zdjęcia odnosiło się wrażenie, że gapi się na moje piersi i myśli o niegrzecznych rzeczach, które mógłby ze mną robić. Inne zdjęcia przedstawiały nas na plaży. Trzymał mnie za łokieć i patrzył na mnie czule. Wyglądał jak ktoś kto kocha. Zawstydziłam się jakby speszona przez niego. Według artykułu był kochankiem, które wodziłam tylko za nos. Zaczerwieniłam się ze złości czytając te kłamstwa. Zrobili mi nawet zdjęcia, kiedy szłam blisko Murphe’go, gdy rozmawialiśmy i śmialiśmy się. W tym artykule można było przeczytać, że jestem bezczelną uwodzicielką, która złapała w swoje sidła zdecydowanie za dużo facetów. Żal było czytać te śmieciowe informacje. Przewinęłam stronę do zdjęć przedstawiających mnie i Damiena. Wyglądały zupełnie inaczej niż było naprawdę. Zastanawiałam się dlaczego tak jest. Może przez wygląd jego twarzy? A może chodzi o strój, który miałam na sobie? Może to on sprawiał, że wyglądałam zagadkowo? Wciąż gapiłam się niepokojąco na zdjęcia, kiedy James wszedł cicho do pokoju. Uniósł brew kiedy zobaczył wyraz mojej twarzy. – Dlaczego wyglądasz na przestraszoną i zaskoczoną Bianca? – zapytał rozbawionym głosem. Popatrzył na ekran komputera, kiedy podszedł bliżej. Nie zamknęłam okna z stroną uważając, że ukrywanie 131
tego będzie jeszcze gorsze niż konfrontacja. James napiął się od razu, kiedy zobaczył zdjęcia przedstawiające mnie i Damiena. Byłam pewna, że widział je już wcześniej ponieważ nie był oburzony widząc te zdjęcia, tylko rozwścieczony przez nie. Nasza rozmowa o plażach i o tym dlaczego ich nienawidzi właśnie nabrała dla mnie sensu. Te zdjęcia jeszcze bardziej przyczyniły się do nienawiści Jamesa w stosunku do Damiena. – To… to same śmiecie – powiedziałam czując się dziwnie zakłopotana. – Damien i ja po prostu spędzaliśmy razem czas. Nic więcej. Wiesz o tym, prawda? Obserwował mnie uważnie. Był boleśnie poważny. Całkiem się zmienił, kiedy zobaczył te zdjęcia. – Tak – powiedział w końcu. – Wiem jak nikt inny jak to jest czytać wyssane z palca brednie, ale wciąż sprawia mi przykrość patrzenie na was. Damien oczywiście troszczy się o ciebie, ale także cię pragnie. Osobiście uważam, że jest w tobie zakochany. Pocieszam się tylko tym, że jeśli chciałbym się z nim związać zrobiłabyś to wcześniej zanim spotkałaś mnie – bacznie studiował moja twarz zanim zaczął kontynuować. – Przyznaję, że myśl, że któregoś dnia go wybierzesz, jeśli zdecydujesz się na waniliowy związek nieco niepokoi mnie. Zamrugałam słysząc jego skandaliczne słowa. – Oczywiście, że on nie jest we mnie zakochany. Wiesz, że przecież nigdy nawet nie byłam z nim randce. A poza tym nie jestem pewna, czy wiem co to znaczy waniliowy związek. Zresztą nie myślę o Damienie inaczej niż o moim przyjacielu. Zastanawiałam się nie po raz pierwszy dlaczego James się tym 132
przejmował, ale nawet myślenie o tym było okropne. Po prostu nie umiałam zestawić ze sobą Jamesa i uczucia jakim była niepewność nawet z tak błahym dowodem jaki miałam przed sobą. Cała ta idea była absurdalna. Nigdy na świecie nie mógł z nim konkurować w żaden sposób. Nie ma miejsca w jego doskonałości na niepewność, pomyślałam. Usiadł na krześle przy wielkim biurku. Był dobre cztery metry ode mnie. Otworzył swojego laptopa i zaczął bez słowa pracować. – Jesteś zły? – zapytałam cicho, potrzebując oczyścić atmosferę. Zacisnął usta, jego palce ciągle uderzały w klawiaturę laptopa. –
Jestem
zażenowany
swoim
nieuzasadnionym
bólem
i
bezpodstawną zazdrością. Popracuję nad tym. Patrzyłam na niego przez chwilę zastanawiając się jak mam postąpić. W końcu zdecydowałam, że najlepiej będzie zostawić tę sprawę. Tak też zrobiłam. Wróciłam do poszukiwań, chcąc zapomnieć o tym, że te wszystkie okropne rzeczy istnieją. Próbowałam ignorować wszystkie nagłówki, które przyciągały moją uwagę i wszystkie zdjęcia, które wzbudzały moją ciekawość. Przeglądałam stronę za stroną, zanim znalazłam to czego szukałam. Wydałam z siebie jęk zadowolenia, co nie uszło uwadze Jamesa. Kliknęłam drukowanie zdjęcia kiedy wstał i zajrzał przez moje ramię. – Po co ci to ? – zapytał. Obróciłam i uśmiechnęłam się do niego. – Chcę namalować coś co widziałam kilka tygodni temu –– wyjaśniłam. – Nie masz nic przeciwko? Zamrugał
oczami,
ale
skinął 133
głową.
To
było
zdjęcie
przedstawiające Jamesa, kiedy miał czternaście lat na jednej z imprez na czerwonym dywanie. Pozował do kamery, ale to była całkiem inna poza niż ta, która przyjął w dorosłym życiu. Jego jasne blond włosy opadały na jego ramiona nawet,
gdy były idealnie uczesane podkreślając jego
doskonała ciemna skórę. Jego twarz była uroczysta i poważna, ale jego turkusowe oczy były wyniosłe i zacięte. Był nikim innym jak zwykłym dzieckiem, ale patrzył wzrokiem dorosłego aroganckiego mężczyzny. To mnie fascynowało. Jego silny charakter, który kształtował się w tak młodym wieku.
Chciałam namalować jego portret, który mógłby
zawiesić nad kominkiem w jednej z swoich posiadłości. Być będzie to spadek i pamiątka dla jego dzieci w przyszłości. – Wyglądałeś niczym dziecięcy super model –
powiedziałam
kiedy wrócił na swoje miejsce. Posłał mi wymuszony uśmiech. – Czułem wstręt do tego jak wtedy wyglądałem. Myślałem, że przez pozorną arogancję będę traktowany poważniej. Typowe myślenie czternastolatka. Nie mogłem pojąć, że mając tak mało lat tyle już posiadam. Obserwowałam go, próbując ukryć sympatię jaką poczułam do czternastoletniego Jamesa, który musiał ponosić ciężar swojego życia. – Chciałabym cię wtedy poznać. Założę się, że byliśmy dobrymi przyjaciółmi, Popatrzył na mnie czule. – Też tak myślę. – Nie byłeś bezdomny, ale nie miałeś nikogo w przeciwieństwie do mnie, bo ja miałam Stephana. 134
Posłał mi smutny uśmiech, – Masz rację. Wzięłam zdjęcie z drukarki i poszłam przygotować szkic ciesząc się całym nowym zaopatrzeniem. Pomyślał o wszystkim co mogłoby mi się przydać. – Oh, zapomniałem o czymś – powiedział James. Zerknęłam na niego i zauważyłam, że trzyma w ręku telefon. – Zasięg nie jest tutaj za dobry ale Stephan próbował się z tobą skontaktować. Możesz do niego oddzwonić z mojego telefonu. Uświadomiłam sobie, że kompletnie zapomniałam o moim telefonie odkąd przyjechaliśmy na ranczo. Podał mi telefon. Ustawił już połączenie. Podziękowałam mu. Stephan odpowiedział prawie od razu. Zajęło mi chwilę, aby poskładać w całość wszystko co do mnie mówił. Zamrugałam patrząc na Jamesa. Pracował skupiony na swoim laptopie. – Ma nawet białą kratkę i czarny pasek wyścigowy. Mam obsesje na jego punkcie. To tak jakby zebrał wszystkie informacje na temat mojego wymarzonego auta z którymi się z nim kiedyś podzieliłem i po prostu je zamówił. Stephan mówił o nowym samochodzie Dodge Challenger, który James dostarczył na jego podjazd kilku minut wcześniej zanim zaczęliśmy rozmawiać. – To niesamowite Stephan – słuchałam jak opowiadał mi podekscytowany o innych szczegółach. – Tak James jest naprawdę hojny. Tak się cieszę twoim szczęściem. Nie umiałam wejść mu w słowo jeszcze przez dobre pięć minut, 135
kiedy opowiadał mi o swoim ekstrawaganckim prezencie. W końcu powiedział, że chciałby porozmawiać z Jamesem, aby osobiście mu podziękować. James zabrał ode mnie telefon z gracją uśmiechając się. – To najlepszy sposób w jaki mogłem podziękować ci za wszystkie lata opieki nad naszą Biancą. Jestem twoim dłużnikiem – powiedział mu. Przerwał śmiejąc się co zapewne było sprawką Stephana. – Powiem ci co. Musimy się spotkać kiedy oboje będziemy w Nowym Jorku. Chciałbym omówić z Tobą kilka biznesowych spraw – James słuchał cierpliwie jego odpowiedzi. – Tak będzie dobrze. Zrobię to. Dobrze ciesz się prezentem Stephan – powiedział po czym się rozłączył. Spojrzałam na niego podejrzliwie. – O co chodzi? – zapytałam mało uprzejmie przeczuwając, że znowu chce ingerować w moje życie. Wzruszył ramionami. – Stephan jest twoją rodziną. Chcę też dbać o niego. Czuję, że mam u niego duży dług za sposób w jaki cię chroni przez cały czas. Ponadto zdałem sobie sprawę, że opłaca się być po dobrej stronie. Patrzyłam na niego, chcąc być na niego zła, ale po prostu nie mogłam. Sprawił, że Stephan był szczęśliwy. Jak mogłam mu się za to wszystko odwdzięczyć? – Dziękuję ci za to co dla niego zrobiłeś – powiedziałam w końcu. – Ma obsesję na punkcie swojego nowego Challengera. Jego obsesja do starych samochodów powraca. Nie ma innego prezentu na świcie, który sprawiłby mu więcej przyjemności niż te, który mu podarowałeś. Po prostu uśmiechnął się do mnie. Wzruszył też ramionami tak jakby dawanie komuś jego wymarzonego prezentu nie było niczym niezwykłym. 136
– A jaki jest twój wymarzony samochód? – zapytał mnie. Zerknęłam na niego ostrzegawczo. – Nawet o tym nie myśl. Mam samochód. Kupiłam go za swoje własne pieniądze z czego jestem zadowolona. Nie chcę go zmieniać. Nie przejął się w ogóle moim ostrzeżeniem. – Ostatecznie będziesz musiała zdać sobie sprawę z tego, że co moje to i twoje. Więc kiedy sobie to uświadomisz, to będziesz mogła kupić wszystko, co będziesz chciała. Chcę abyś w końcu zaczęłam przyzwyczajać się do tego. Wzięłam głęboki oddech, kiedy mówił próbując ogarnąć panikę, która rozkwitła we mnie, gdy usłyszałam jego słowa. Próbował przejąć kontrolę nad moim życiem? To była przerażająca dla mnie myśl. – Nie mogę – powiedziałam jednym tchem. Jego twarz stała się bardziej zamknięta, a głos bardziej szorstki niż wcześniej. – Rozumiem, że potrzebujesz czasu. Próbuję dać ci go tak dużo, ile mogę znieść Bianca. Rozszerzyłam oczy słysząc jego słowa. On był niepoczytalny!! – James znamy się od jakiegoś miesiąca, a większość czasu nie byliśmy nawet z sobą w kontakcie. Nazywasz to dawaniem mi czasu? – zapytałam. Jego twarz i głos zmienił się. kontaktu nie był moim wyborem.
– Przypominam ci, że brak
Zawsze mam wpływ na to czego
pragnę. Kiedy widzę, że na czymś mi zależy to działam. Taki po prostu jestem. Staram się być cierpliwy, ale nie mam wątpliwości odnośnie tego, że chcę być z tobą i stworzyć z tobą związek. Próbuję też poradzić sobie 137
z faktem, że nie czujesz tego samego co ja. Mogę cię tylko prosić, abyś spróbowała przyzwyczaić się do pomysłu wspólnego życia. Wzięłam kilka głębokich oddechów, obserwując go siedzącego spokojnie za biurkiem. – Nie wiem nawet czy jestem w stanie dać ci wszystko czego pragniesz. Co ja mówię?! Jestem niemal pewna, że nie mogę. Spojrzał na mnie znacząco, a jego głos był znacznie spokojniejszy. – A ja jestem zdeterminowany aby przekonać cię, że jest inaczej.
138
Rozdział 16 Nie rozmawialiśmy przez bardzo długi czas. Nie miałam pojęcia co mu powiedzieć. Nie znał mnie wystarczająco dobrze, aby zrozumieć, że to czego ode mnie wymaga jest dla mnie zwyczajnie za trudne. Mogłam pozwolić, aby sprawował nade mną kontrolę w łóżku, ale nie mogłam pozwolić mu kontrolować innych dziedzin mojego życia. Czułam się przez niego osaczona. Wiedziałam, że nie mogę sobie na to pozwolić. Kiedy byłam dzieckiem to właśnie te cechy prawie mnie zabiły. A z pewnością zniszczyły moja mamę. Zaczęłam przygotowywać się do malowania. Byłam rozproszona i w ogóle nie potrafiłam się skupić, ale mimo to próbowałam. Szkicowałam przez bitą godzinę, zanim James ponownie przemówił. – Niedawno rozmawiałem z menadżerką mojej galerii w L.A. Była pod wrażeniem twoich prac. Ona jak i menadżer mojej galerii z Nowego Jorku mieli małą sprzeczkę na temat tego, która galeria powinna wystawić twoje prace. W końcu, ze względu na pustynne krajobrazy zdecydowaliśmy się na L.A. Rozpocznie prace w związku z wystawą tak szybko, jak dasz jej znać, że tego chcesz. Patrzyłam na niego oniemiała. Pomysł pokazania moich prac wciąż był dla mnie dość dziwną koncepcją. Po za tym, tak wiele się wydarzyło odkąd zabrał ode mnie próbki moich prac, aby pokazać je w galerii. – Nie muszę uczestniczyć w wystawie? – zapytałam. Popatrzył na mnie zaskoczony. – Właściwie to nie. Przypuszczałem, że nie będziesz chciała, ale z drugiej strony dlaczego miałabyś nie brać w tym udziału? 139
Popatrzyłam na niego zirytowana. – Prasa mnie nienawidzi. Ukrzyżują moją wystawę jeśli dowiedzą się, że to ja jestem jej autorką. Wolałabym nie wiązać mojej osoby z tym przedsięwzięciem. Spojrzał na mnie zmartwiony. Jego wspaniałe oczy były surowe. – Przepraszam, że zostałaś wciągnięta w całą tą medialną szopkę. To moja wina, że cię nienawidzą. Widziałem artykuły, które o tobie opublikowali… sprawiły, że mam ochotę dokonać kilku morderstw. Podniosłam rękę słysząc jego słowa. – Wina nie jest problemem. Potrzebujemy rozprawić się z problemami, które mamy pod ręką, a nie myśleć o winie. Sam musisz przyznać, że wystawa sygnowana moim imieniem nie zostanie poparta przez media. Zarumienił się trochę choć przyznam, że ciężko mi stwierdzić dlaczego. – Proszę rozważ jednak swój udział. Zasługujesz na to, aby czerpać dumę ze swojej pracy i zbierać pochwały. Byłoby mi miło gdybyśmy poszli na wystawę razem, ale dam ci czas do zastanowienia i podjęcia decyzji. Porozmawiam z Sandrą i powiem jej, aby zaklepała datę dopóki sama nie zdecydujesz co chcesz zrobić. Skinęłam głową, że rozumiem, ale wciąż o tym rozmyślałam podczas malowania. Gdybym była odważna, po prostu jakoś bym przez to przebrnęła. Nie wiem czy wytrzymałabym, czytając straszne opinie na temat moich prac, które byłyby oceniane negatywnie, tylko ze względu 140
na moją osobę. Byłam tak rozkojarzona, że zrobiłam kompletny bałagan na płótnie, przez co musiałam zacząć szkicować od nowa. Mogłam słuchać, jak James rozmawia cicho przez telefon, albo włączyć muzykę w słuchawkach i chwile się zrelaksować. W końcu wybrałam drugą opcję. Założyłam słuchawki, włączyłam muzykę na telefonie i schowałam go do kieszeni spodni. Wreszcie praca szła mi dobrze. Byłam zadowolona ze szkicu, który był mocno zbliżony do obrazu jaki miałam w głowie. Pracowaliśmy przez kilka godzin w kompletnym spokoju i ciszy. Pracowaliśmy tak długo, że zdążyłam nawet rozpocząć proces malowania, który zazwyczaj zajmował mi znacznie więcej czasu. Lubiłam mieć bardzo dobry szkic, zanim zaczynałam malować. Nie byłam pewna co to było, ale nagle poczułam rażącą zmianę w powietrzu. Włosy zjeżyły mi się na karku, kiedy obróciłam się i spojrzałam na Jamesa. Trzymał telefon przy uchu i patrzył na mnie. Jego oczy były nieobecne. Tak jakby właśnie dowiedział się o śmierci bliskiej osoby. Podeszłam do niego wyciągając z uszu słuchawki. Po prostu patrzył na mnie nie odkładając telefonu. – Dziękuje za wieści – powiedział w końcu, ale ciągle słuchał co ma mu do powiedzenia osoba, z którą rozmawiał. – Tak. Rozpatrz to i podwój wydajność poszukiwań – powiedział. Po czym rozłączył się i spojrzał na mnie ostrożnie. Usiadłam na biurku, twarzą zwróconą do niego . – Co się stało? – zapytałam mając prawie pewność, że coś się stało. – Moi detektywi dowiedzieli się od policji, że twój ojciec ma na swoim koncie nie tylko napaść i pobicie, ale także morderstwo – patrzył 141
na mnie czule, przez długie minuty wzrokiem, który tak dobrze znałam. Tymi kochanymi oczami. Dotknęłam dłonią jego policzek. – Tak, wiem – powiedziałam niechętnie. – Pozwoliłem, aby morderca cię dotknął – wyszeptał udręczony. Objęłam jego twarz obiema rękoma. –To nierozsądne patrzeć na to w ten sposób. Wiedziałam, że jest mordercą odkąd skończyłam czternaście lat. Wiele lat wcześniej zanim poznałam ciebie. Po za tym, w przeszłości uderzył mnie wiele razy. Patrzył na mnie tak, jakby właśnie ktoś dał mu w twarz. Był zszokowany i przestraszony. – Wiedziałaś już wcześniej, że kogoś zabił? – zapytał. Skinęłam głową, zaciskając usta. Poczułam ból w piersi. –Jestem jedną z tych osób, które poinformowały o tym policję. Choć zrobiłam to zdecydowanie za późno. O jakieś dziesięć lat za późno. Zabił moją
mamę.
Byłam tego świadkiem.
Stałam przy niej
wystarczająco blisko, aby ją dotknąć. Kryjąc go, przez lata okłamywałam policję. Ale po ostatnim ataku uświadomiłam sobie, że dłużej tak być nie może. Nie mogę uciekać i ukrywać się, nawet jeśli jest to jednoznaczne z tym, że on może mnie zabić. Patrzył na mnie spanikowanym wzrokiem. Niechętnie poczułam, że moje oczy wypełniają się łzami. Ciężko było mi uwierzyć, że, nie płakałam przez lata, zanim poznałam Jamesa. Ale dzięki niemu, otworzyły się śluzy na wszystkie cholerstwa z przeszłości. Kontynuowałam chcąc wyrzucić z siebie wszystko. 142
– Nawet nie wiesz, jak bardzo czułam się winna przez te wszystkie lata, za zhańbienie jej pamięci i pomaganie w ucieczce jej zabójcy. Ale w środku, wciąż byłam tylko małą, wystraszoną dziewczyną, która nie mogła iść z tym na policję. Uwierzyli mu na słowo, że to nie on ją zabił. Nigdy nawet nie chcieli porozmawiać ze mną na osobności. Wiedziałam, że zabiłby mnie, jeśli powiedziałabym prawdę. Byłam całkowicie pewna, że nawet policja nie zdoła go powstrzymać. Nawet lata później, kiedy nie miałam z nim żadnego kontaktu. Uwierz mi, naprawdę próbowałam iść na policję, ale za każdym razem tchórzyłam. Odgarnęłam włosy z jego twarzy i pogładziłam go. Chciałam pocieszyć Jamesa, ponieważ widziałam ból w jego oczach. Był jak odbicie mojego własnego cierpienia. Jego dusza była odbiciem mojej. Być może jego przeświadczenie, że jesteśmy dla siebie stworzeni nie było, aż tak dalekie od prawdy. Znaliśmy się krótko, ale czasami naprawdę czułam, że potrafię zrozumieć go, tak naturalnie i z łatwością, że sama byłam tym zaskoczona. – Nie możesz ponosić ciężaru obowiązku chronienia mnie przed moim ojcem – powiedziałam delikatnie. – Nikt nie może. Nie mogłeś wiedzieć, że mnie odszuka i będzie mi groził po to, żebym siedziała cicho. Nie wiedziałeś, że zabił moją mamę. Ale to ty przyczyniłeś się do tego, że znalazłam w sobie siłę, aby w końcu powiedzieć prawdę. Dziękuję ci za to. Ujrzałam jak jedna łza spływa po jego policzku i rozłożyło mnie to kompletnie. – To po prostu ciągle do mnie powraca. Myśl, że mogłem stracić cię na zawsze. Nie mogę tego znieść – wyszeptał. On ciągle gdzieś tam 143
jest, więc w zasadzie jesteś teraz narażona na niebezpieczeństwo, jeszcze bardziej niż wcześniej. Cieszę się, że znalazłaś w sobie siłę, aby powiedzieć prawdę, ale przeraża mnie myśl, jakie to może nieść ze sobą konsekwencję. Patrzyłam jak kolejna łza spływa po jego policzku. Przetarłam ją z jego perfekcyjnej szczęki. Nie przejmował się łzami. Wiedziałam, że był znacznie odporniejszy na swoje emocje niż ja, ale wciąż zaskakiwał mnie głębokością swojej wrażliwości. Przez chwilę próbowałam postawić się na jego miejscu. Jeśli jego wuj wciąż by żył i chciałby wtargnąć w jego życie,
czyhając
tylko
na
szansę,
aby
zrobić
mu
krzywdę…
doprowadziłoby mnie to do szaleństwa. Ale czy James mógł czuć do mnie to, co ja czułam do niego? Nie mogłam sobie wyobrazić nawet myśli, że czuje coś do mnie. Żadne z nas nie zdawało się, być zdolne do pracy nad naszymi emocjonalnymi wybuchami. Kolacje zjedliśmy w zupełnej ciszy. To był kurczak z chili. Zjadłam szybko, skupiając się na zapełnieniu żołądka, bez degustowania się potrawą. Położyliśmy się stosunkowo wcześnie, ponieważ James wspomniał, że musimy wstać wcześnie, aby zdążyć przed najgorszym upałem i móc spokojnie delektować się przejażdżką konną. Kiedy w końcu położyłam się w niesamowicie wygodnym łóżku i zamknęłam oczy, poczułam się jakbym nie spała przez kilka dni. Westchnęłam z zadowolenia, kiedy poczułam, że James owija się wokół mnie. Szybko odpłynęłam w spokojny i głęboki sen.
144
Rozdział 17 James obudził mnie lekkim pocałunkiem w czoło. Zamrugałam, zdziwiona, kiedy prawie ubrany w czyste ciuchy jeździeckie, pochylał się nade mną. Bez słowa zaczął mnie ubierać. Tym razem mój strój jeździecki był inny. Założył mi ciasne spodnie, z naprawdę cienkiego materiału, sięgające do moich kolan. Zwróciłam uwagę na fakt, że nie pofatygował się, aby ubrać mi majtki. Na każdą nogę, założył mi dopasowane, czarne ochraniacze. Dotknęłam delikatnego, zamszowego materiału, biegając po nim palcami. Poprawiał je nad moimi butami, kiedy przemówił. – Ochraniacze normalnie powinny być zakładane na jeansy. Spakuję dla ciebie jedną parę na drogę powrotną. Przetrawiałam jego słowa, mój mózg zmierzał ku ciemności, ze zmysłowym miejscem. Pociągnął mnie za stopy i płynnym ruchem zdjął mi koszulkę nocną przez głowę. Kiedy oglądał moje nagie piersi, przebiegł językiem po zębach. Chciałam je zakryć, bo nie czułam się komfortowo ze zwykłą nagością równie dobrze jak Pan Piękny. Zapiął mi gruby sportowy stanik, na który naciągnął ciasną, cienką bluzkę. Włosy zaplótł mi w warkocz. Wciąż byłam wrażliwa na każdy jego ruch. Zamknęłam oczy, kiedy bardzo ostrożnie rozprowadzał po mojej twarzy krem z filtrem. Jak zwykle pomyślał o wszystkim. Na koniec klepnął mnie mocno w tyłek.
145
– Jedźmy na przejażdżkę, kochanie – powiedział ze słabym uśmiechem, biorąc moją rękę. Kiedy dotarliśmy do stajni, konie były już przygotowane. Wtedy pierwszy raz zobaczyłam ogiera Jamesa. Przedstawił mnie Devilowi i wręczył mi jabłko, ostrzegając. – Spokojnie, on gryzie. Ostrożnie nakarmiłam wielką bestię, podziwiając jego wyjątkową sierść. Przebiegłam po jego niebiesko-czarnej grzywie. Sierść miał w kolorze niebiesko-szarym. W słońcu wyglądało to jak niebieski płomień. Na pysku, nosie i stopach, miał ciemniejszy odcień, prawie czarny. Wydawało się, że wygląda niczym ogier wprost, z jakiejś bajki. Jego sierść zbyt zdumiewająca, aby mogła być prawdziwa. – Jest niesamowity – powiedziałam Jamesowi, głaskając go po smukłym karku. Inny koń uderzał mnie głową w plecy. Zaśmiałam się, kiedy zobaczyłam, że to Princessa. – Jest zazdrosna – James uśmiechnął się pobłażliwie, kiedy głaskał Princessę po długim karku. Myślałam, że ona jest wyjątkowo wysokim koniem, ale w porównaniu z Devilem wydawała się, być prawie niska. James podał mi kolejne jabłko, abym dała je ulubionemu koniowi. Kątem oka zauważyłam Pete. Był blisko, ale trzymał odpowiedni dystans. Był
146
oczywiście tym, który osiodłał dla nas konie. Ale po wczorajszym incydencie zmądrzał na tyle, aby trzymać się z daleka od swojego szefa. Kiedy go mijaliśmy w stajni, zaledwie grzecznie skinął głową. Odwzajemniłam mu z lekkim uśmiechem. Jednak nie uszło to uwadze Jamesa, który instynktownie mocniej ścisnął moją dłoń. Niezwykle zazdrosny mężczyzna, pomyślałam. – Devil jest rzadkim, dereszowatym koniem czystej krwi – powiedział James, karmiąc marchewką ponadwymiarowego ogiera. – Nigdy nie przypuszczałam, że koń może być niebieski – powiedziałam mu ze zmieszanym uśmiechem. Szybko zdałam sobie sprawę, że naprawdę nie wiedziałam za dużo na temat koni. – Normalnie to jest tylko wrażenie. W rzeczywistości jego maść jest dość wyjątkowa, choć jest bardziej niebieski niż szary. – Niezwykle piękny koń dla niezwykle pięknego mężczyzny – powiedziałam mu z uśmiechem. Szarpnął za mój warkocz, przechylając moją głowę do tyłu. Jego oczy były gorące, kiedy patrzył wprost w moje. – Skoro trzyma cię to blisko, kochana – powiedział, ostrożnie zakładając mi lśniący, czarny kask na głowę.
147
Bez zaskoczenia zauważyłam, że dokładnie pasuje do jego własnego. Założył mi czarne skórzane rękawiczki, cierpliwie pracując nad nimi, dociskając przy nadgarstkach. – Wiesz, potrafię się ubierać sama – powiedziałam ale wiedziałam, że jest to i tak bez celowe. W odpowiedzi uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, że uwielbiał o mnie dbać, więc nie było dla niego rzeczy niemożliwych. Ubierał rękawiczki na swoje potężne ręce. a ja patrzyłam sparaliżowana. Jego palce były długie i eleganckie, ale także bardzo silne. Przyjrzałam się, jak jego jasnobrązowe ręce zniknęły pod czarną skóra rękawiczek. Zaczerwieniłam się,
przypominając sobie dotyk jego dłoni
ubranych w rękawiczki, kiedy mnie karał. Zobaczył moje spojrzenie i posłał mi szelmowski uśmiech. – Pamiętasz to? Kiwnęłam głową, wciąż patrząc zniewolona, kiedy poprawiał rękawiczki. Nawet jego ręce były nieprzyzwoicie kuszące. – Kocham twoje ręce. Tak bardzo – powiedziałam bez tchu. Zaśmiał się, odrzucając do tyłu głowę. Byłam oniemiała przez jego wzrok. Nawet skóra na jego gładkim, złotym gardle była doskonała. Pragnęłam przytulić się do niego i schować w tym miejscu twarz, jednak zmusiłam się do powstrzymania tego pragnienia. Był oczywiście w moim harmonogramie dzisiejszego ranka, ale obyło się bez żadnych 148
przyjemności. Przestał się śmiać i posłał mi ciepły uśmiech. Złożył krótki lecz słodki pocałunek na moich ustach, po czym podniósł mnie i posadził na Princessie. Poprawiłam się tak, jak byłam nauczona, prędko próbując dojść do pozycji odpowiedniej dla siebie. – Doskonale – powiedział. Zdął linę wiodącą, przymocowaną do uzdy Princessy z ogrodzenia. Poczułam cudowny dreszcz, ponieważ zdumiona obserwowałam, jak James płynnym ruchem wskakuje na Devila. Był eleganckim człowiekiem, ale jego siła wprawiała mnie w osłupienie. Mięśnie były idealnie podkreślone przez przylegający podkoszulek. A jego bryczesy wystarczająco dopasowane, by pokazać grę jego mięśni ud, przy każdym ruchu. Podszedł do mnie na swoim koniu. Chwycił mnie za kołnierzyk podkoszulka, tuż nad linią mojego dekoltu. – Powinienem zadbać o jakąś uprząż – wymruczał, dając znać Koniowi, aby ruszył. – Jedź za mną – rozkazał. Jechał w stronę szlabanu, który właśnie otworzył Pete. Ruszyłam za nim. Princessa poruszyła się i zaczęła przyspieszać, gdy tylko mocniej przycisnęłam ją piętami. Jechaliśmy drogą otoczą przez wielkie, grube
149
drzewa. Podczas jazdy, podziwiałam pejzaż, cały czas próbując trzymać poprawną pozycję. To był spokojny i uspokajający krajobraz. Drzewa okrywały nas chłodnym cieniem i to wystarczyło zwłaszcza, że pogoda była doskonała na długą przejażdżkę. Las zawsze sprawiał, że czułam się jak w innym świecie. Panujące osamotnienie i spokój przenosiły mój umysł do fantasy–landu. Sosny były niewiarygodnie wysokie, a liście grube. Co jakiś czas, na poboczu pojawiały się małe, fioletowe, polne kwiaty. To było prawie irytujące, gdy wyszliśmy z gęstszego lasu i weszliśmy na wyraźny i szeroki szlak, wyglądający jak niewielka droga. James zatrzymał się tam, aby na mnie poczekać. Popatrzył na mnie z boku. – Jak się czujesz? Jesteś obolała? Tylko pokręciłam głową. Wstrzymałam oddech, kiedy włożył rękę za pas swoich ciasnych spodni. Następnie dotknął szyje swojego konia, dając stanowcze polecenie Devilowi, żeby się nie ruszał. Zaczął rozpinać guziki spodni, uwalniając swoją imponującą erekcję. Moim oczom ukazał się twardy i gruby członek, na widok którego poczułam suchość w ustach. Ściągnął z siebie podkoszulek, wkładając go za ochraniacze na nogach. Chłonęłam wzrokiem jego pięknie, opalone ciało, które zawsze
150
zdumiewało mnie swoją doskonałością. Jego wyrzeźbione mięśnie brzucha wyraźnie pracowały, kiedy siedział na koniu. Z jakiegoś powodu, jego swobodnie spuszczone nogi sprawiły, że jego nagość była obsceniczna. Wyglądał niewiarygodnie gorąco. – Podejdź do mnie. Posłał mi szelmowski uśmiech przez, który niemal się roztopiłam. Podeszłam do niego. Chwycił mnie i posadził okrakiem przed sobą. Moje oczy skupiły się na jego erekcji. Posadził mnie właśnie przed nią, prawie na szyi Devila. – Nie ruszaj się – rozkazał, wyciągając stosunkowo duży kieszeniowy nóż z buta. Przysunął mnie bliżej siebie, dopóki nie znalazłam się niemal centymetr od jego kutasa. Wstrzymałam oddech, kiedy nożem rozcinał moje spodnie. Obniżył się w siodle i odłożył z powrotem nóż. Rozdarł do końca moje spodnie. Rozdzierany materiał przestraszył konia, ale uspokoił go kilkoma słowami. Rozbierał mnie dopóki nie zostałam w samych ochraniaczach. Moja szparka była naga i obsceniczna. Czułam się obnażona, chociaż górną część ciała wciąż miałam ubraną. James sięgnął za mnie, odpiął wodze i zawinął je wokół swojej prawej ręki. Dał
151
Devilowi swobodne pole do popisu. Kontrolował go tylko nogami. Powiedział, że mnie również tego nauczy. Chwycił mnie w biodrach, uniósł i położył nad czubkiem swojej erekcji. Dotknął mojej szparki swoim kutasem. Poruszał okrężnie biodrami, zanurzając tylko czubek penisa w moim wilgotnym wnętrzu. Jęczałam, poruszając biodrami. Pragnęłam, aby wszedł we mnie i załagodził ból pragnienia. W końcu zrobił to. Poczułam go w sobie, poczułam jak mnie wypełnia. Odchylił głowę, popatrzył na mnie z góry. Zaciskał szczękę. Czułam jak powoli roztapiam się wokół niego. – O James – krzyknęłam. Mimo, że był we mnie wciąż nie czułam spełnienia. Drgnęłam, kiedy James pstryknął i Devil zaczął iść. James, jako wyrafinowany jeździec, poruszał się przy każdym ruchu konia, tym samym poruszając się we mnie. Moje nogi prawie dotykały jego. Moje ciało było całkowicie blisko jego. Patrzyliśmy na siebie, kiedy poruszał się we mnie. Ruchy spowodowały, że pragnęłam poczuć jeszcze więcej. – Masz ochotę pojeździć kłusem, Bianca? – zapytał James. Pomyślałam o szybkich ruchach, towarzyszących jeździe kłusem. O Boże naprawdę tego pragnę. – Tak – jęknęłam.
152
– Błagaj mnie – powiedział dziwnie spokojnym głosem. Jak mógł być taki niepozbawiony tchu? – Proszę, panie Cavendish, jedźmy kłusem. Wydał z siebie jęk zniecierpliwienia. – To było dość słabe błaganie Bianca. W takim razie, pojeździmy tylko kłusem na siedząco – pstryknął i Devil ruszył z miejsca. Kłus ten nie różnił się znacząco od zwykłego marszu. Narzekałam zrozpaczona, trzymając go za ramiona. Pragnęłam poczuć więcej. Pragnęłam szybszych, bardziej dobitnych ruchów, do których byłam przyzwyczajona. Nasze ciała skupiały się na sobie. Jego intensywne turkusowe oczy, nieubłaganie wpatrywały się we mnie. – Błagam panie Cavendish – spróbowałam jeszcze raz. – Proszę, pieprz mnie, podczas jazdy kłusem. Proszę, proszę, proszę. Popatrzył na mnie znacząco i dał znać koniu, aby zaczął jechać kłusem. – To jest ton, którego szukałem, kochanie. Podniósł mnie wyżej. Wchodził we mnie długimi, mocnymi pchnięciami. Dzięki nowemu tempu byłam gotowa, aby szczytować już po kilku sekundach. – Dojdź – warknął James i popatrzył na mnie spod ciężkich 153
powiek. Wbijał się we mnie nieustannie. Padłam w jego objęcia. Dyszałam, kiedy powoli we mnie wchodził, drażniąc każdy wrażliwy nerw. Popadłam w otchłań, kiedy nie przestawał wbijać się we mnie. Doszłam ponownie na jego komendę. I jeszcze raz, zanim on sam doznał spełnienia wykrzykując moje imię. Gdy patrzył na mnie, jego oczy wahały się między władczymi a wrażliwymi. Pocałował mnie, wciąż będąc we mnie. Oboje powoli wracaliśmy do rzeczywistości. Devil spacerował bez celu według własnego uznania. Sama przyczyniłam się do tego, żeby czar chwili prysł. Kilka minut później przestałam go całować, by zadać pytanie. – Robiłeś to kiedykolwiek wcześniej? Zmrużył oczy. Od razu wiedziałam, że nie spodoba mi się odpowiedź, którą mi udzieli. – Czy kiedykolwiek wcześniej kochałeś się na koniu? - zapytałam. Zwęziłam oczy, prawie natychmiast zwracając uwagę na sformułowanie, którego użyłam. – Czy kiedykolwiek pieprzyłeś się na koniu? - poprawiłam się. Zaczerwienił się. Przewidziałam jaką usłyszę odpowiedź. – Pieprzyłem się z kobietą na koniu, ale to było co innego. To było 154
bardziej techniczne, prawie bezduszne. Bardziej polegało to na tym, że chciałem zobaczyć czy będę w stanie to zrobić, niż rzeczywiście to robić. Po za tym, to było dawno temu. Byłem ledwo pełnoletni – bacznie mi się przyglądał. Dostrzegłam lodowatość, która tkwiła w nim. – Proszę, nie porównuj tego, co właśnie zrobiliśmy do tamtej sytuacji. Słyszałam jego słowa jakby z pewnej odległości. Mój umysł, nagle przypomniał sobie mały, przerażający szczegół, który wyczytałam w brukowcach. James i Jules, pochodzili z zamożnych angielskich rodzin, które chlubiły się długą historią i zapałem związanym z jazdą konną. – Czy zrobiłeś to z nią? – zapytałam prawie szeptem. Moje oczy zwęziły się. Przytulił mnie mocno do siebie, jakby wyczuł zagrożenie. Zanim przemówił, ukrył swoją twarz głęboko w mojej szyi. – Kogo masz na myśli? Zesztywniałam. – Jules – powiedziałam lodowatym głosem. Poczułam, jak westchnął. – Tak, ale to niczego nie oznacza. Proszę, nie wykorzystuj jej, aby trzymać mnie na dystans. Próbowałam się od niego odsunąć, ale nie pozwolił mi na to. 155
Zamiast tego pstryknął na Devila, który ponownie zaczął iść szybkim krokiem.
156
Rozdział 18 Ponownie zaczął się we mnie poruszać. Jego erekcja szybko rosła i twardniała, jakby to był rodzaj jakiejś sztuczki. Dyszałam, odpychając go od siebie. – Nie możesz używać seksu, aby mnie ujarzmiać – powiedziałam. Byłam zraniona i wkurzona, ale również niechętnie choć jednak, szalenie podniecona. – Nie możesz się ode mnie odsuwać za każdym razem, kiedy jesteś zła albo zazdrosna. Musimy o tym porozmawiać. Nie puszczę cię, dopóki tego nie zrobimy. Pociągnęłam go mocno za włosy, ale moje biodra były już w niechcianym ruchu, poruszane pchnięciami jego bioder. – Nazywasz to rozmową? – zapytałam. – Nazywam to kochaniem się, ale owszem rozmową również. Próbował się do mnie uśmiechnąć. Pociągnęłam go za spocone włosy, pragnąc aby przestał. Skrzywił się, ale nie przestał się we mnie poruszać. – Dlaczego ciągle używasz tego określenia? Dlaczego wciąż mówisz o kochaniu się? Popatrzył na mnie speszony. – Wiesz dlaczego. Ciągle próbujesz bagatelizować to co mamy. Musisz zrozumieć, że to wszystko jest dla mnie nowe. Mam nieciekawą przeszłość. Szalenie nikczemną przeszłość. Nie mogę jej zmienić. Uwierz mi, że gdybym mógł, zrobiłbym to. Będziesz napotykać się na moje exkochanki, nie mogę temu zaprzeczyć. Ale jeśli w końcu wbijesz sobie do głowy, że żadna z nich nic dla mnie nie znaczyła, o wiele mniej boleśnie 157
będziesz do tego podchodziła. Pieprzenie było dla mnie niczym, dopóki nie poznałem ciebie. Zanim pojawiłaś się w moim życiu, seks był dla mnie zwyczajną życiową funkcją. Dlatego używam terminu kochać się. Nasze współżycie wiele dla mnie znaczy. Nigdy wcześniej nie miałem dziewczyny, ba nawet nie brałem pod uwagę opcji, żeby jakąś mieć. Zdaję sobie sprawę, że to co powiem będzie bezwzględne, ale tak właśnie było. Żadna kobieta nigdy nie była dla mnie nikim więcej, niż kobietą, którą mogłem pieprzyć. Uległa czy przyjaciółka. Czasami zdarzały się takie, które pełniły wszystkie trzy funkcje, ale nigdy nie trwało to długo. One wszystkie wiedziały, że nic z tego nie będzie. Z każdą z nich byłem brutalnie szczery, bez żadnych wyjątków. Ty jesteś tą jedyną, którą pragnę i potrzebuję. Zamartwianie się moją przeszłością czy bycie zazdrosną o kobiety, z którymi miałem do czynienia jest nieuzasadnione. Cały czas mówił, nawet nie mogłam mu przerwać. Czułam, że emocje we mnie buzują. – Nieuzasadnione?! – wyrzuciłam z siebie. Czułam się zraniona i byłam bardzo zła. – Widziałam zdjęcia z przed wielu lat, które przedstawiają ciebie i Jules na wspólnych wyjściach. Nie wyglądało to na nic nieznaczącą, krótkotrwałą znajomość. Jak w ogóle możesz oczekiwać, że zapomnę o tym od razu? – dyszałam, kiedy przyspieszył poruszanie się we mnie. Patrząc na mnie intensywnym wzrokiem, celowo wszedł we mnie mocniej. – To niesprawiedliwe – wymamrotałam. – Byłam dziewicą, kiedy cię poznałam, ale ty i tak wciąż jesteś zazdrosny o każdego faceta, z którym rozmawiałam. To jest dopiero nieuzasadnione.
158
Unosił mnie w górę i w dół, przez kilka długich i szybkich posunięć, zanim w końcu przemówił. Wiedziałam, że droczy się ze mną. Ciężko było trzymać się mojego punktu myślenia, kiedy byłam szaleńczo pieprzona. – Jak miałem osiemnaście lat, paparazzi bezlitośnie prześladowali mnie na każdym kroku. Publikowali zdjęcia i wyssane z palca historie, które doprowadzały mnie do szału. Gdy wychodziłem ze szkoły, ukrywali się w krzakach. To było poza moją kontrolą. Próbowałam skupić się na wypowiadanych przez niego słowach, ale poruszając się we mnie, bez wytchnienia, nie pomagał mi w tym. – Wiesz jak potrzebuję kontroli – warknął. Pchnął mocniej, dając znać Devilowi, żeby zaczął szybko kłusować. Wydał kolejną komendę, a koń znacznie przyśpieszył i zaczął galopować. Galop nie był znany w moich mocno ograniczonych umiejętnościach jeździeckich, dlatego spanikowana chwyciłam Jamesa za ramiona. Wchodził we mnie w jeszcze bardziej wymierzonym tempie. Niemal natychmiast znalazłam się na krawędzi przyjemności. – Dojdź – rozkazał szorstko. Poczułam jak ciepło i przyjemność rozchodziły sie w moim ciele. Zwolnił z powrotem do marszu, ale się nie zatrzymał. – Wiesz jak potrzebuję kontroli – powtórzył. – Ale to co oni robili, było całkowicie poza zasięgiem mojej kontroli. Pewnego dnia uświadomiłem sobie, że prasa była jak wąż ogrodowy – wyjaśnił. Popatrzyłam na niego oszołomiona i zdezorientowana. – Wąż ogrodowy? – zapytałam z niedowierzeniem. 159
Ciesząc się moim opanowaniem, posłał mi delikatny uśmiech,. – Owszem, wąż ogrodowy. Jeśli podłączysz go zbyt lekko, nie możesz kontrolować przepływu wody. Po prostu sobie kapie, ale jeśli włączysz wodę do końca, ma większy zasięg i moc. Możesz kontrolować jej strumień, gdzie tylko zechcesz. Więc przestałem unikać paparazzi. Zachęcałem ich, aby zwracali na mnie uwagę. Stałem się otwartą, publiczną księgą. Albo raczej chciałem, żeby myśleli, że tak było. Jules była siostrą mojego najlepszego przyjaciela i dorywczo, od czasu do czasu moją kochanką. Byliśmy też przyjaciółmi przez pewien okres. Odkąd oboje zaczęliśmy poruszać się w tym samym środowisku, wychodziliśmy razem i byliśmy widywani w swoim towarzystwie. Szybko zdałem sobie sprawę, że uwielbia rozgłos i bycie w centrum uwagi. Sama zachęcała prasę do pisania bezczelnych plotek na nasz temat, nawet jeśli były to obskurne kłamstwa. Kiedy to mówił, patrzył na mnie uważnie. – Teraz wiem, że głupie było to, że pozwoliłem jej, wziąć sprawy w swoje ręce. Wtedy nie widziałem w tym problemu. Inne kobiety myślały, że jesteśmy w otwartym związku, dlatego nawet nie próbowały stworzyć ze mną żadnej relacji. Przez pewien czas chroniło mnie to, przed niechcianymi nieporozumieniami. Wiem, że źle to wygląda, ale pragnę żebyś mimo wszystko mi zaufała. Jules nie jest kobietą, przez którą powinnaś się zamartwiać. Kiedy skończył swoją przemowę, koń zaczął kłusować, a James ponownie poruszał się we mnie. Kolejny raz doprowadził mnie nad przepaść przyjemności. Chwytając go za włosy, wyszlochałam jego imię. Doszedł w tym samym czasie. Patrzył na mnie tak czule, że poczułam piekące łzy w moich oczach. Zwolnił Devila do marszu. 160
Pochylił się do mnie lekko. Jego oczy powędrowały w miejsce, gdzie nasze ciała były połączone. Kiedy przyglądał się widokom, przebiegł językiem po swoich idealnych zębach. Mój wzrok podążył za jego. Obraz, który zobaczyłam był na tyle szokujący, że ledwo mogłam złapać oddech. Wciąż był we mnie. Byłam mokra, nie tylko ze względu na moje podniecenie. Przemówił niskim, uwodzicielskim głosem. – Jesteś wypełniona moim nasieniem. Wypełnia cię mój kutas i moja sperma. Chcę cię mieć w takiej pozycji na zawsze. Gdybyś nie brała pigułek, mógłbym cię właśnie zapłodnić. Zesztywniałam słysząc jego słowa. W jednej chwili zobaczyłam mgłę przed oczami. Próbowałam unieść się z niego. Nie dałam rady. Musiał pomóc mi się podnieść. Ściągnął mnie z siebie. Jego kutas był pomiędzy nami. – Obejmij mnie mocno rękami i nogami. Zsiądziemy z konia. Jeszcze więcej tego typu przygód, a przegiąłbym do tego stopnia, że byłabyś obolała i nie zdolna do pieprzenia się, przez następnych kilka dni. – Myślałam, że nazywamy ten akt kochaniem się – powiedziałam figlarnie. Popatrzył na mnie krytycznie. – Pyskata dziewczynka z ciebie. Postawił mnie niepewnie na nogach i oparł o Devila, kiedy się zakołysałam. – Spróbuj się nie przewrócić. Muszę złapać Princessę. Po drodze zapiął swoje spodnie. Princessa wciąż była w polu 161
widzenia choć naprawdę daleko. Wyglądało na to, że przez cały czas powoli snuła się za nami. Z wiadomych powodów, nie zauważyłam tego wcześniej. Devil nie protestował, kiedy oparłam się o niego, obserwując jak James podchodzi do Princessy. Wskoczył na nią płynnym ruchem, co wydawało się niemożliwe, biorąc po uwagę jej wzrost. Jechali galopem z powrotem w moją stronę. Zatrzymali się płynnie obok nas i James zeskoczył z niej z gracją pantery. Przyglądał mi się uważnie od stóp do głowy. Jego wzrok zatrzymał się dłużej przy mojej obnażonej szparce. Podszedł do torby przy siodle kiedy przemówił. – Nie myśl, że nie zauważyłem. Wnioskuję po twojej reakcji, że w najbliższym czasie nie chcesz mieć dzieci – jego ton był niemal próżny, jakby to był najbardziej codzienny temat na świecie. Popatrzyłam na niego, nie wierząc w to co słyszę. – W najbliższym czasie? Raczej nigdy. Jestem zbyt popieprzona, żeby być matką – powiedziałam w końcu. – Dlaczego tak myślisz? Chodzi o twoje dzieciństwo? – spojrzał na mnie kiedy wyciągał jeansy z torby. – Tak oczywiście, że chodzi właśnie o to. Mój umysł jest wypełniony, zbyt dużą ilością złych wspomnień i emocji. Mamy zobowiązane są żeby… no nie wiem, być szczęśliwe i pełne miłości. Powinny być w stanie dawać i przyjmować miłość. Nie jestem pewna czy jestem do tego zdolna – zaczerwieniłam się. Byłam zakłopotana tym co powiedziałam, ale musiał to wiedzieć. Kiedy mówiłam podszedł do mnie, objął dłońmi moją twarz i spojrzał na mnie, niemożliwie czułym wzrokiem. 162
– Oh, Bianca to nieprawda. Naprawdę myślisz, że tylko ludzie z idealnym dzieciństwem powinni być rodzicami? Mocno zastanawiałam się nad znalezieniem odpowiedniej odpowiedzi. – Oczywiście, że nie. – Pewnie i tak uważasz, że ktoś taki jak ja, nigdy nie powinien być ojcem. Zamrugałam, upokorzona, że w ogóle mógł tak pomyśleć. – Oczywiście, że nie. Myślę, że jak będziesz miał dzieci to będziesz świetnym ojcem. Jesteś taki cierpliwy i opanowany. Pogładził mnie po policzkach. Popatrzył na mnie tak intensywnie, że musiałam walczyć z pragnieniem odwrócenia wzroku. To było porównywalne do patrzenia na promienie słońca. – Też myślę, że będziesz świetną matką. Ale jeśli nigdy nie będziesz chciała mieć dzieci, zrozumiem to i będę mógł z tym żyć. Czułam jak serce przestaję mi bić, a potem zaczyna bić tak mocno, jakbym właśnie przebiegła maraton. – Co mam przez to rozumieć? Pocałował mnie. To był długi, gorący pocałunek. – Nic. Nie jesteś gotowa, żeby o tym rozmawiać. Nie chcę cię znowu przestraszyć. Wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując nie wpaść w panikę. Doskonale wiedziałam, jak mam rozumieć jego słowa. Wzruszył ramionami na to wszystko. Przerzucił moje jeansy przez ramię i ponownie podszedł do torby. Wyciągnął z niej kilka mokrych chusteczek, 163
rozpiął swoje spodnie i zaczął wycierać się z naszych wspólnych płynów. Kiedy się dotykał, patrzyłam na niego przygryzając wargę. Jak to możliwe, że znowu go pragnęłam? Przecież dopiero co się kochaliśmy. Nie miałam pojęcia, ale tak właśnie było. Wrzucił zużyte chusteczki do torby i wyciągnął kolejne, tym razem żeby mnie wytrzeć. Kiedy to robił, patrzył na mnie parzącym wzrokiem. Uważnie mi się przyglądał. – Jeśli nie chcesz, żebym cię znów przeleciał, lepiej przestań tak na mnie patrzeć – ostrzegł. Odwróciłam wzrok. Patrzyłam na palce, którymi mnie wycierał. Wolną ręką, uderzył mnie mocno w goły tyłek. – Próbuję się powstrzymać, żebyś potem nie była obolała. Nie utrudniaj mi tego – powiedział srogim głosem, który nakręcił mnie jeszcze bardziej. Zamknęłam oczy, wciąż przygryzając wargę. Warknął i pociągnął mnie w stronę pobliskiego drzewa. Położył moje dłonie na tle szorstkiego pnia. – Nie rusz się, nawet o centymetr. Potrzebujesz porządnego lania. Potrzebujesz ponownego bzykanka na koniu, albo mocnego lania ty mała kokietko. Wygięłam plecy, moje ciało było gotowe na wszystko. Ponownie warknął i zaczął mnie bić. Poczułam pieczenie po pierwszym spotkaniu skórzanej rękawiczki z moją skórą. Jęknęłam i poruszyłam się. Przytrzymał mnie. Zatrzymał się, gdy doszedł do dziesięciu uderzeń. Objął mnie od tyłu, bez żadnego ostrzeżenia. Objął moje piersi i zaczął mówić do mojego ucha. – Wystarczy jedno szybkie bzykanko. Nie mogę do cholery tego 164
pojąć, ale znowu niesamowicie cię pragnę. Nie ruszaj się, to będzie szybki i delikatny akt. Uśmiechnęłam się lekko słysząc, jak opisuję pieprzenie, przez jego imponującego kutasa, używając takich słów jak “delikatny”. Miał rację było inaczej niż zazwyczaj. Wchodził i wychodził ze mnie sprawnie, przez długie minuty. W końcu, kiedy doszedł we mnie, krzyknął moje imię. Byłam zszokowana. Zwykle dochodził znacznie dłużej. Oczywiście mnie samej nie zostawił niezaspokojonej. Obrócił mnie, klęknął przede mną i zębami szybko ściągnął rękawiczkę z dłoni. Ukrył twarz pomiędzy moimi nogami. Krzyknęłam, kiedy doprowadził mnie do orgazmu używając swojego języka i palców. Cały czas gładziłam go po jego jedwabistych włosach. Oczyścił nas ponownie. Cały czas kręcił ze smutkiem głową. Rozebrał mnie, tym razem żeby założyć mi majtki i dopasowane jeansy. Były nowe ale leżały idealnie. Nie byłam tym zaskoczona. Szybko i sprawnie, założył ochraniacze na moje nogi, jakby w przeszłości robił to tysiąc razy. Robiłam wszystko, żeby nie myśleć za dużo nad tym faktem. – Nigdy nie przypuszczałem, że będę kogoś pragnął, pieprzyć tak bardzo – wymamrotał. Zaśmiałam się. Prowadząc mnie do Princessy, posłał mi delikatny uśmiech. Pomógł mi na nią wsiąść. Obróciłam się szybko, aby ponownie zobaczyć, jak idealnie wsiada na swojego konia. Zrobił to bez wysiłku i z wielką gracją. Kierowaliśmy się w stronę rancza. – Kiedy musisz być w Vegas, dzisiaj czy jutro? – zapytał James odwracając się do mnie. Skrzywiłam się myśląc o tym. – Dzisiaj. Nie chciałabym trafić na złą pogodę.
165
Westchnął zrezygnowany. – Dobrze. W takim razie zjemy lunch i będziemy się zbierać.
166
Rozdział 19 Wróciliśmy do Vegas w stosunkowo krótkim czasie. Podczas naszej krótkiej podróży, tak wiele się wydarzyło. Silna wola Jamesa i jego wytrwałość w dążeniu do celów, zdecydowanie wpłynęły na osłabienie mojego postanowienia, dotyczącego trzymania go na dystans. Nie był typem człowieka, który szybko się zniechęca. Z jakiś nieznanych mi powodów, za wszelką cenę próbował udowodnić, że chce ze mną być. Pragnął stworzyć ze mną związek, prawdziwy związek. Wcześniej nawet nie przypuszczałam, że w ogóle mógłby rozważać taką kwestie. Życie razem, czy nawet małżeństwo nie przerażało mnie, chociaż nie mogę stwierdzić, że czułam się komfortowo myśląc o tym. Przez niemal całą podróż byliśmy cicho.. Właściwie nie przeszkadzało mi to, ponieważ miałam na głowie tyle spraw, o których chciałam pomyśleć. James również wydawał się, być skupiony na swoich własnych myślach. Nawet nie wyciągnął swojego laptopa, aby popracować podczas lotu. – Zostaniemy na noc u ciebie – powiedział James, kiedy wylądowaliśmy w Vegas. To było pierwsze zdanie, które wypowiedział w przeciągu godzin. Bacznie mu się przyglądałam. Odniosłam wrażenie, że był troszkę zdystansowany i smutny. – U mnie w domu wykonywane są pewne prace remontowe – wyjaśnił. – W przyszłym tygodniu, w końcu pokaże ci posiadłość. Po prosu przytaknęłam, ale nie pytał mnie już o nic innego. Tej nocy, położyliśmy się do łóżka stosunkowo wcześnie. Nie uszło uwadze Jamesa, że byłam kompletnie wyczerpana po jeździe konnej, podróży i rzecz jasna po fenomenalnym bzykanku. Uważnie przeanalizował całe moje ciało. To stało się, jego pewnego rodzaju zwyczajem. Czułam się w 167
miarę dobrze. Byłam zdecydowanie bardziej zmęczona niż obolała, ale i tak sprawdził każdy centymetr mojego ciała. Składał delikatne pocałunki na siniakach, które wciąż znajdowały się na moich żebrach i plecach, a także na otarciach wokół nadgarstków i kostek. Sprawdził nawet mój tyłek, pod względem bólu związanego z jazdą konną i siedzeniem w siodle. Na samym końcu przestudiował moją szparkę. Zmrużył oczy, kiedy dotykał mnie wyjątkowo delikatnie, nie omijając ani centymetra jej wnętrza. – Mógłbyś być najbardziej perwersyjnym lekarzem na planecie – powiedziałam z lekkim uśmiechem. Uniósł delikatnie kąciki ust. Potraktował moje słowa jako wyzwanie. Mój komentarz zainspirował go, aby być jeszcze bardziej perwersyjnym. Przyniósł do pokoju szklankę wody z lodem. Zanim odłożył szklankę na stolik koło łóżka, wziął duży łyk wody. Jedna jego ręka wciąż znajdowała się wewnątrz moich ud, trzymając moje nogi szeroko rozstawione. Podciągnął moje ciało na krawędź materaca. Pochylił się i ukrył twarz, pomiędzy moimi nogami. Dyszałam zaskoczona, kiedy za pomocą języka, wsunął we mnie kostkę lodu. Przez długi moment, lizał mnie niczym kot mleko, po czym ponownie się wyprostował. Wziął kolejny łyk wody i powtórzył proces. Zacisnęłam dłonie na jego jedwabistych włosach. W milczeniu błagałam go, aby pozwolił zaznać mi spełnienia, ale zdecydowanie się nie śpieszył. Podroczył się ze mną, po czym usiadł i po prostu mi się przyglądał. W końcu włożył we mnie palec, ale to było tak naprawdę nic, ponieważ zdecydowanie pragnęłam więcej. – Proszę James! Pragnę poczuć cię w sobie. Przygryzł dolną wargę swoich pięknych ust, ale nic nie odpowiedział. Cała drżałam. Dreszcze przechodziły przeze mnie, zarówno ze względu na pragnienie, jak i z powodu zimna, które 168
pulsowało wewnątrz mnie. Wepchnął we mnie kolejnych pięć kostek. Innymi zaczął jeździć po moim brzuchu, krążąc wokół pępka leniwymi ruchami. Następnie przesunął się wyżej, wzdłuż żeber a później do mostka. Moje sutki były już twarde i sterczące, zanim poświęcił im swoją uwagę. Kiedy w końcu zaczął krążyć kółka wokół sutka, poczułam dreszcze i gęsią skórkę. Lód nie był jedyną zimną rzeczą, którą przyniósł ze sobą do sypialni, co uświadomiłam sobie, po niekończących się minutach męczarni. Jego postawa tej nocy, była zdecydowania oziębła i oschła. Jego oczy były zimne, gdy powoli mnie dotykał. – Czy ty mnie właśnie karzesz? – zapytałam w końcu, kiedy wysunął ze mnie swoje palce, uniemożliwiając mi dojście. Uśmiechnął się, ale nawet jego uśmiech był zimny. – Nie do końca. To tylko pewnego rodzaju lekcja Bianca. Robię ci to z jednego prostego powodu. Ponieważ mogę. Właśnie z tym, wiąże się bycie moją uległą. Wiłam się jeszcze bardziej. Po jego słowach poczułam dziwny dreszcz strachu, który paradoksalnie sprawił, że pragnęłam go jeszcze bardziej. – Będziesz się ze mną dzisiaj pieprzył? Czy po prostu tak, jak teraz będziesz się ze mną droczył, ponieważ możesz? W odpowiedzi, ponownie ukrył twarz między moimi nogami. Jego język krążył po mojej łechtaczce, a palce z powrotem wróciły do pracy. Poczułam jak kostki lodu brzęczą, uderzając się o siebie. Jęczałam, kiedy znalazłam się na granicy orgazmu. W tej chwili wyprostował się, pozostawiając mnie ponownie bez spełnienia. Stanął i płynnym ruchem ściągnął swoje bokserki. Był twardy. Właściwie byłabym mocno zdziwiona, gdyby było inaczej. Gładził swój członek, patrząc na mnie z góry, swoim kamiennym wyrazem twarzy. Przygryzłam wargę, gdy patrzyłam jak pociera swojego penisa pierwszy i drugi raz. Niemal 169
szlochałam, kiedy pocierał go trzeci raz. Podciągnęłam nogi do klatki piersiowej, pragnąc zrobić cokolwiek, aby załagodzić ból, który mi doskwierał przez kostki lodu. Pchnęłam nogi w dół i w cichym apelu, uniosłam biodra w powietrzu. Nagle przestał. – Nie – odpowiedział w końcu. – Dzisiejszej nocy karzę siebie, więc nie będę cię pieprzył. Tylko ty dzisiaj dojdziesz. Pochylił się i zaczął na nowo swoje tortury. Tak jak powiedział doszłam, ale nie użył swojej rutynowej komendy. Zostawił mnie na długie minuty, które wydawały się trwać całą wieczność. Pierwszy lód stopniał. Nowe kostki zastąpiły go, zanim w końcu pozwolił mi dojść, tak intensywnie jak nigdy. Szlochałam krzycząc jego imię, a łzy spływały mi po policzkach. Starał się, trzymać mnie w miejscu, ale odwróciłam się próbując odsunąć się od niego, aby być poza jego zasięgiem. Ale niestety moje łóżko nie było duże, a on był zdeterminowany. Klepnął mnie w tyłek za próbę ucieczki. – Nie odwracaj się ode mnie – powiedział twardym głosem, przyciągając mnie do siebie. Próbowałam zasnąć, ale znowu zaczął mnie dotykać. Ugniatał moje piersi, dopóki nie wygięłam pleców w łuk, przylegając do niego na całej długości. – Wejdź we mnie – powiedziałam, ocierając się tyłkiem o niego. Nie podobał mi się fakt, że odmawiał sobie przyjemności z niewiadomych powodów. Zamruczał mi do ucha. – Żadnych ulg dla mnie dzisiaj. Jeśli cię posłucham, zrobię to zbyt mocno nawet, jeśli jesteś obolała i zdaję sobie z tego sprawę. Dzisiejszej nocy potrzebuję przeżyć tortury, aby móc przemyśleć wszystkie moje grzechy. Drocz się ze mną. Zasługuję na to. Przestałam ocierać się o niego tyłkiem, nie chcąc pomagać mu w jego postanowieniu. Ugryzł mnie w szyję, a jego ręka od razu 170
powędrowała w dół do mojej szparki. – Nie chcesz, abym cierpiał, kochanie? Nie podoba ci się kara, jaką dla siebie wybrałem? – Nie – wysapałam. Zanurzył we mnie swoje duże i długie palce, zaczynając poruszać nimi rytmicznie. – Pragnę sprawiać ci przyjemność, a nie karę – powiedziałam. Mruknął. – Cóż, to nie jest wystarczające dla ciebie prawda? – zapytał, szybko poruszając we mnie palcami. Tym razem doprowadził mnie do orgazmu znaczenie szybciej, niż za pierwszym razem. Palce trzymał we mnie, ręką dotykał moich piersi, a jego erekcja wciąż napierała na mój tyłek. – Idź spać kochanie – wyszeptał. Byłam już naprawdę zmęczona, więc w końcu zasnęłam. James obudził mnie nad ranem, swoim rutynowym sposobem. Dotykał mnie po piersiach, a drugą ręką pocierał moją szparkę. Całował mnie po szyi i ocierał się swoim twardym penisem o mój tyłek. – Obudziłaś się? – wyszeptał mi do ucha. – Tak. Proszę, potrzebuję cię. Proszę nie pozbawiaj mnie siebie, ponownie – wygięłam plecy, kiedy mówiłam. Poruszał się za moimi plecami, dopóki nie byłam całkowicie mokra i gotowa, aby przywitać jego sztywnego członka. Zarzucił moje nogi wokół swoich bioder. Jedną ręką podtrzymywał mnie, a drugą wędrował po moim
ciele. Dużą uwagę poświęcił moim piersiom i
sutkom. – Zamierzam sprezentować ci specjalne pierścionki na sutki – powiedział i nagle wbił się we mnie.
171
Nie miałam nawet szansy, aby zapytać go co miał na myśli. Byłam zbyt zajęta łapaniem tchu, gdy zaczął się we mnie poruszać w nieubłaganym tempie, wciąż bawiąc się moimi piersiami. – Zadbam o to, żeby pasowały do twojego naszyjnika i kolczyków. Pragnę cię odziać w diamenty. Zanim z tobą skończę, każda część twojego ciała będzie oznaczona, jako moja własność. Zacisnęłam prześcieradło w pięści. To było wszystko, co mogłam osiągnąć w tej pozycji. Poruszyłam się, aby poczuć go jeszcze bardziej. Jęknął
z
aprobatą.
Doszliśmy
oboje
w
tym
samym
czasie,
zniecierpliwieni po nocy pełnej tortur. – Spałeś w ogóle w nocy? – zapytałam, kiedy leżeliśmy oboje dysząc. –Trochę, choć za każdym razem, kiedy zasypiałem, budziłem się próbując nie obudzić ciebie. Potrzebuję przemyśleć moją karę. Przesunęłam się żeby go pocałować. To był długi i słodki pocałunek. Był zaskakująco bierny na ten gest tak, jakby chciał zobaczyć co zrobię. Odsunęłam się i pogładziłam go po policzku. Wiedziałam, że dostrzegał troskę w moich oczach. – Prześpij się, proszę. Przynajmniej spróbuj, a ja spróbuję przygotować jakieś śniadanie z tego co znajdę w kuchni. Musiał być naprawdę bardzo zmęczony, ponieważ skinął głową i zamknął oczy. Nie otworzył ich nawet, kiedy unosił moją dłoń, aby delikatnie ją pocałować. Wstałam, przykryłam go i pod wpływem impulsu pocałowałam w czoło. Ściągnęłam krótką, przejrzystą koszulkę nocną. Wyciągnęłam stringi z szuflady, pełnej koronowej bielizny i poszłam wziąć prysznic, a potem przygotować śniadanie. Wskoczyłam do kuchni niczym błyskawica szukając czegoś, co można byłoby zjeść na śniadanie.
Znalazłam
tylko
jajka.
Zaklęłam,
kiedy
usłyszałam
charakterystyczny dźwięk śmieciarki wjeżdżającej na moją ulicę. Już 172
tydzień temu, prawie zapomniałam wystawić śmieci. Musiałam dostać się na zewnątrz ze śmieciami, zanim śmieciarka pojawi się przed moim domem. Nie miałam w zwyczaju wybiegać na ulicę tak skąpo ubrana. Miałam na sobie tylko maleńki skrawek koszulki nocnej, ale nie miałam ani sekundy dłużej, żeby się przebrać. Przecież zrobię to szybko, pomyślałam. Musiałam tylko przeciągnąć pełen kosz śmieci z garażu na krawężnik, a potem dać nura z powrotem do domu. Po za tym mieszkam w Vegas. Prześwitujące stroje nie robią na nikim wrażenia, nawet w miejscach publicznych. Pobiegłam do garażu i od razu wcisnęłam
guzik, otwierający
drzwi. Gdy dociągnęłam kosz, drzwi były już w połowie otwarte. Ulżyło mi, kiedy zobaczyłam, że śmieciarka jest kilka domów wcześniej. Udało mi się wyrobić w czasie. Nie zauważyłam obcego mężczyzny, robiącego mi zdjęcia, dopóki nie stanęłam na krawężniku. Ujrzałam go i stanęłam jak wryta, kiedy on robił mi zdjęcie za zdjęciem. Nie byłam zszokowana jego obecnością, dopóki nie wychylił się zza aparatu i nie popatrzył na mnie chytrym wzrokiem. – Dziękuję pani Karlsson. Dzisiejszego poranka, wygląda pani tak seksownie. Był brzuchatym mężczyzną, po czterdziestce. Przez sam wyraz jego twarzy poczułam, że zaraz zwymiotuję. Nawet nie chcę wiedzieć, jakie myśli krążyły po jego głowie. Gdy się w końcu ogarnęłam, ruszyłam w stronę domu, a wtedy rozpętało się piekło. Wielki mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze, złapał tłuściutkiego fotografa i zaczął okładać go pięściami. Mniej więcej w tym samym czasie, otworzyły się drzwi i moim oczom ukazał się zdenerwowany James w samych bokserkach. Usłyszałam kilka uderzeń za sobą. James bił go jak szalony pomimo, że mężczyzna znacznie większy od niego, próbował go 173
odciągnąć.
To
było
imponujące,
ale
również
przerażające.
Obserwowałam twarz Jamesa w całym tym bałaganie. Patrzyłam, jak zmienia się w mgnieniu oka, z gorączkowego stanu do sinego odcienia twarzy. Wyglądał tak, jakby chciał zabić tego człowieka. Kiedy podszedł do mnie, cały czas miał na oku paparazzi. Zatrzymał się przede mną, ale stał tyłem do mnie, zasłaniając mi cały widok. – Natychmiast idź do środka – wycedził przez zaciśnięte zęby. Widziałam wyraz jego twarzy. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że w takim stanie nie zrobi niczego temu mężczyźnie. – Chodź ze mną proszę – błagałam go żałośnie niskim głosem. – Idź stąd Bianca. Już. Przytuliłam się do jego pleców. Nie chciałam, żeby narobił sobie kłopotów z powodu jakiegoś natrętnego fotografa. – Wyglądasz tak, jakbyś chciał go zabić James. Nie pozwolę ci tego zrobić, ponieważ nie chce, abyś wylądował w więzieniu. Kiedy mówiłam usłyszałam kilka kolejnych kliknięć aparatu. Paparazzi był nieustraszony. – Wolałbym kurwa iść do więzienia, niż pozwolić mu odejść z takimi zdjęciami. Za sekundę chcę cię widzieć środku. – Twój ochroniarz się nim zajmie – powiedziałam, przykładając policzek do jego pleców. – Po za tym, kto będzie mnie chronił skoro ty wylądujesz w więzieniu? Czy jego zachowanie naprawdę jest warte zachodu? A co jeśli coś mi się stanie, kiedy ciebie przy mnie nie będzie? Mówiąc to, czułam się strasznie. Wiedziałam także, że nie był to sensowny argument, ale byłam taka zdesperowana, żeby poszedł ze mną do środka, że chwytałam się już wszystkich możliwych opcji. Kilka kolejnych skandalicznych zdjęć przedstawiających mnie, nie było największych problemem. Oczywiście wolałabym, aby nie ujrzały światła dziennego. Ale czy miałam na to jakiś wpływ? Zadrżał a ja poczułam 174
przypływ ulgi. Obrócił się do mnie, wciąż używając swojego ciała, żeby zasłonić mi widok. Wepchnął mnie z powrotem do garażu. – Zdobądź te pieprzone zdjęcia z jego aparatu, Stimpson albo stracisz tą pierdoloną robotę! – warknął przez ramię James. – Co ty do kurwy nędzy sobie myślałaś? – naskoczył na mnie James, kiedy tylko zamknęły się drzwi od garażu i znaleźliśmy się w kuchni. – Lubisz dawać światu, takie jebane przedstawienie? Zesztywniałam słysząc jego słowa. Prawie na mnie krzyczał. Nic nie odpowiedziałam, uniosłam brodę, udając, że jestem ponadto i pobiegłam w stronę łazienki. Jeśli miał zamiar wyładowywać na mnie swój gniew, nie mogłam sobie na to pozwolić. Starałam się zachować spokój, ale ciężko było mi trzymać emocje na wodzy. Cała drżałam, czekając, aby zobaczyć co dalej zamierzał zrobić. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Uderzył we mnie strumień lodowatej wody, zanim zaczęła płynąć ciepła. Przez kilka długich minut, stałam nieruchomo pod strumieniem wody. Minęło bardzo dużo czasu, zanim James dołączył do mnie. Bardziej czułam jego obecność. Nie widziałam go, ponieważ miałam zamknięte oczy. Przytulił mnie ostrożnie od tyłu. Moim pierwszych odruchem była chęć odepchnięcia go, ale w końcu pozwoliłam, aby przylgnął do mnie swoim ciałem. Drżał. Nie mogłabym go otrącić, ponieważ czułam, że był naprawdę przejęty. – Tak mi przykro kochanie. Przepraszam. Oczywiście byłaś tylko wynieść śmieci, jak normalny człowiek. Nie powinienem tak na ciebie naskakiwać. Wybacz, że się uniosłem. Nigdy bym nie podniósł na ciebie ręki. Nawet w takim stanie. Jakiekolwiek demony krążą nade mną, nie mam ich w sobie. Widziałem przerażony wyraz twojej twarzy, kiedy podniosłem głos. Gardzę sobą za to, jak się zachowałem. Nic nie powiedziałam, ale także nie odepchnęłam go od siebie. Umysł mnie, ale dotykał mnie nadzwyczaj delikatnie. 175
– Pójdziesz ze mną dzisiaj do hotelu? Mogłabyś skorzystać ze SPA, kiedy będę zajmował się swoimi sprawami, a nie ukrywam, że mam kilka rzeczy do zrobienia – mówił, namydlając moje włosy. Westchnęłam, czując się osłabiona po dzisiejszym dramacie. Dlaczego miałabym nie skorzystać z tej oferty? Pytałam siebie, poważnie zastanawiając się nad jego propozycją. Nigdy nie korzystałam z tego typu usług. Teoretycznie do wieczora byłam wolna. James mógłby wydać na mnie śmieszną, jak dla niego sumę pieniędzy, aby opłacić mi dzień w SPA albo nie. W tym momencie to naprawdę była kropla w morzu. – Możesz zaprosić kogo tylko zechcesz. Będziesz traktowana po królewsku, tak samo twoi przyjaciele. Możesz zaprosić Stephana, jeśli chcesz spędzić te chwilę w mniejszym towarzystwie. Jednak jeśli masz ochotę, możesz zaprosić wszystkich swoich współpracowników i zafundować im dzień w SPA. Mój ośrodek jest jednym z najlepszych w mieście. O mało nie zemdlałam, słysząc wyrzuty sumienia w jego głosie. Zachowywał się jak dziecko, które za wszelką cenę chciało odbudować to co zniszczyło. – Dobrze – powiedziałam w końcu. Sama zabrzmiałam jak rozkapryszony bachor. – Dziękuję James. To uprzejme. Ty jesteś uprzejmy. Jego mokre usta, niemal niechlujnie pocałowały mnie w policzek. To był pocałunek, kompletnie nie w jego stylu. Zaśmiałam się. – Dziękuje ci. Nic nie uszczęśliwia mnie bardziej niż dbanie o ciebie, w każdy możliwy sposób – powiedział, głosem tylko trochę głośniejszym niż szept. Obróciłam się i przytuliłam go. Jego wrażliwość i troska w tej chwili była niemal namacalna.
176
– Sprawiasz, że jestem taki szczęśliwy Bianca. Byłem bardziej zły na siebie, ponieważ znowu nie chroniłem cię wystarczająco dobrze. – Oh, James. Co ja ma z tobą zrobić? To tylko kilka głupich zdjęć. – Kiedy usłyszałem, że drzwi garażu się otwierają, moje serce przestało bić. Sama myśl, że jesteś na zewnątrz sama, kiedy twój ojciec wciąż jest na wolności sprawia, że popadam w panikę. – W rzeczywistości, z twoim ochroniarzem na karku, nie do końca byłam sama. Wydaję mi się, że znowu o wszystko zadbałeś. Zesztywniał na moje słowa. – Tylko do cholery dlaczego ten ochroniarz tak długo reagował? Właśnie to chciałbym wiedzieć. Pocałowałam go w środek klatki piersiowej. W punkt znajdujący się pomiędzy jego mięśniami. Uwielbiam to miejsce. Wypełniłam dłoń szamponem
i
sięgnęłam
wysoko,
aby
namydlić
jego
włosy.
Uśmiechnęłam się do niego, kiedy chcąc nie chcąc ocierałam się o niego piersiami. Schylił się i oparł czoło o moje ramię, umożliwiając mi lepszy dostęp. Myłam go tak, jak on mył mnie. To był pierwszy raz, kiedy pozwolił mi o siebie zadbać, podczas gdy on dbał o mnie cały czas. – Czy masz coś przeciwko temu, abym cię dotykała w ten sposób? To dlatego zwykle unikałeś mojego dotyku i nie pozwalałeś, żebym cie myła? Pokręcił głową i zamknął oczy. Wyszeptał kilka słów dziwnym głosem. – Nie chodzi o ciebie. Uwielbiam twój dotyk w każdej formie. Czuję twoją bliskość, której pragnę. Chcę, abyś dbała o mnie. Na jego słowa, moje serce mocniej zabiło. Chciałam go uspokoić, ale słowa utknęły mi w gardle. Po prostu przytulił mnie do siebie mocno, nie naciskając na mnie, żebym coś powiedziała. Jeśli chciałby mieć kobietę, która z łatwością potrafi rozmawiać o uczuciach, przypuszczam, 177
że nie wybrałby mnie. –Wprowadź się do mnie – powiedział cicho, ale szczerze. Westchnęłam. Miał niezaprzeczalną moc. Kilka krótkich dni i już ciężko było mu odmówić. – A co z tym wszystkim? Przecież spędzamy razem więcej czasu. Jeśli jesteśmy w tym samym mieście, śpimy u mnie czy u ciebie tak, jak robiliśmy to przez kilka ostatnich dni. Westchnął. – Dziękuję – powiedział i zaczął mnie całować. Kiedy przyciskał mnie do ściany pod prysznicem, jego ręcę były wszędzie, usta były gorące i namiętne. Kiedy poczuł jaka jestem gorąca i podniecona, podniósł mnie i niemal brutalnie we mnie wszedł. – Powiedz mi jeśli będzie cię boleć – powiedział szorstko. Oparł mnie plecami o ścianę i wbijał się we mnie. Byłam obolała, czułam przejmujący ból, ale nie zamierzałam mu o tym powiedzieć. Byłam już blisko, a on nie przestawał się we mnie wbijać. Obserwowałam jego piękna twarz, kiedy się poruszał. Czułam, że zaraz zemdleje. Chwyciłam się dłońmi za jego ramiona. Jego twarz była mokra, a złota skóra perfekcyjna. Pomyślałam, że wygląda jak anioł z tymi mokrymi, jasnymi włosami, okalającymi jego twarz. – Jesteś piękny - powiedziałam cicho, ale mimo szumu wody, było to słychać. Był z tego wyraźnie zadowolony. Drżał przygotowując się do orgazmu. Sama znajdowałam się już na krawędzi. Dotknęłam jego policzka i doszliśmy razem. To było tak intymne, że powinnam czuć się niekomfortowo, ale tak się nie stało. Coraz bardziej pragnęłam takiej intymności.
178
Rozdział 20 Po prysznicu i ubraniu się, znalazłam mój telefon, aby napisać do Stephana w związku z dniem w SPA. James wyciągnął rękę. – Pozwól mi z nim porozmawiać. Zmarszczyłam nos. – Dlaczego chcesz z nim rozmawiać? – zapytałam podejrzliwie. – A dlaczego miałbym tego nie robić? Rzuciłam mu telefon, zdając sobie sprawę, że więcej szczęścia zaznam jeśli zapytam Stephana, co chciał od niego James. – Zamierzam przygotować na śniadanie jajka, jeśli nie masz nic przeciwko – powiedziałam, wyciągając z szafy sukienkę. Pomyślałam, że ubiorę się dopiero jak zjemy. Nie zadbałam nawet o bieliznę. Pocałował mnie namiętnie. Smakował niesamowicie dobrze. Z resztą tak jak zawsze. Ssałam jego gorące usta, jęknął i odsunął się ode mnie. Uśmiechnął się figlarnie i klepnął mnie w tyłek. Gwałtownie się odwróciłam. W takim tempie zaraz wylądujemy w łóżku, pieprząc się w nieskończoność, aż oboje umrzemy z głodu. Poszłam do kuchni przygotować śniadanie. Trzymałam w ręku telefon, kiedy zaczął dzwonić. Zerknęłam na ekran. Rozpoznałam numer, ponieważ był to numer, który dzwonił do mnie kilka razy w przeciągu miesiąca. Instynktownie odebrałam. Nie lubiłam takich sytuacji i byłam ciekawa, kto tak uporczywie pragnął się ze mną skontaktować. – Halo – powiedziałam do telefonu. Nikt po drugiej stronie nie odpowiedział. Ktokolwiek to był milczał. Słyszałam tylko cichy dźwięk akompaniamentu muzyki w tle. Po trzech uderzeniach mojego serca, połączenie zostało przerwane przez drugą stronę. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam telefon na ladę, żeby przygotować śniadanie. Próbowałam nie myśleć o tym incydencie, ale 179
dość ciężko było się tym nie przejmować. Przygotowałam wielką porcję jajek i tego co udało mi się znaleźć. Papryka, cebula, szynka, wędzony indyk i trochę ostrego sera cheddar, którym posypałam całość. Byłam zadowolona, bo wyglądało to lepiej niż przypuszczałam. James zjadł swoją porcję z uśmiechem. Na jego porcję składało się pięć jajek, ale i tak zjadł wszystko w szybkim czasie. Jadł tak, jakby to był posiłek jego życia. Można powiedzieć, że był ponieważ stworzyłam go z tego, co udało mi się znaleźć, w jak zwykle świecącej pustkami lodówce. Takie były uroki częstych wyjazdów z miasta. Cały czas byłam pod wrażeniem jego entuzjazmu. Nie powinnam być zaskoczona, gdy znalazłam w szafie nowe ubrania, zarówno dla mnie jak i dla Jamesa. Garderoba była w pełni wypchana ubraniami, podczas gdy wcześniej była raczej skromna. Kiedy to zobaczyłam, popatrzyłam na niego krzywo. Nawet tego nie zauważyłam, bo był zajęty wybieraniem dla nas ubrań. Wyciągnął parę dopasowanych białych szortów i podał mi. Były zdecydowanie krótsze, niż wszystkie inne jakie posiadałam. Wybrał do nich złotą koszulkę bez rękawów, z biało-czarnymi, geometrycznymi wzorami. Podał mi ją bez słowa. Uniosłam brwi na jego samowolny wybór, ale wzięłam ją od niego. Mogłam przynajmniej zobaczyć jak leży i wygląda na mnie. Szorty były krótkie i dość dopasowane, ale bardziej rozciągliwe niż się wydawało, a także wyjątkowo wygodne. Z tego co sobie przypominam, nigdy wcześniej nie miałam w swojej szafie białych spodenek. Trochę zmartwiona, że różowe stringi będą widoczne przez jasny materiał szortów, sprawdziłam ostrożnie przed lustrem, ale na szczęście tak nie było. Koszulka była wygodna, troszkę dłuższa, sięgająca do moich bioder. Podobał mi się wybór Jamesa. Wyglądałam naprawdę gustownie. Cóż gustownie, choć spodenki były naprawdę krótkie. Kończyłam się czesać i malować, kiedy ubrany James wyszedł z 180
garderoby, jak zwykle wyglądając wspaniale. Wyglądał całkiem inaczej niż zwykle. Miał na sobie białe lniane spodnie, które apetycznie przylegały do jego bioder. Mój wzrok zdecydowanie za długo utkwił w tym punkcie. Ubrał także niebieską koszulę, w której podwinął rękawy. Kolor koszulki pięknie współgrał z jego opalenizną i kolorem jego oczu. Byłam zaskoczona jego wyborem. Nie wyobrażałam sobie, że którykolwiek z jego pracowników, mógł widzieć go w pracy, w innym stroju niż trzy częściowy idealnie skrojony garnitur. Wyglądał raczej jak ktoś kto zamierza spędzić wakacje w Hamptons niż kilka godzin w pracy. – Ładnie wyglądasz – powiedziałam, gdy podszedł do mojej toaletki i stanął za moimi plecami. – Jestem zaskoczona, że widzę cię w takim stroju, a nie w garniturze skoro masz w planach pracę w hotelu. Tylko wzruszył ramionami. Zaczął bacznie przyglądać się mojemu odbiciu w lustrze. Sięgnął obok mnie, aby wziąć do ręki srebrne pudełko z biżuterią, które podarował mi w Wyoming. Ściągnęłam naszyjnik, zanim poszliśmy pod prysznic, a on właśnie bez słowa, ubrał mi go z powrotem. Dotknęłam go palcami, kiedy wyciągał z pudełka parę dużych, diamentowych kolczyków, które wyglądały jakby należały do jakiejś księżniczki. Nigdy wcześniej ich nie widziałam. Przylegając do moich pleców, założył mi je bez słowa. – To wszystko, to naprawdę za dużo, James – powiedziałam, ale nie ściągnęłam ich. Odnosiłam wrażenie, że wziął sobie za cel zasypanie mnie niezliczoną ilością drogich prezentów. Powinnam ściągnąć większość biżuterii do pracy, ale jego ciepły wzrok powstrzymał mnie przed tym. Wiedziałam, że przyjmując jego prezenty, sprawiam mu przyjemność. Mimo, że zdawałam sobie sprawę ile to kosztuje, ta myśl hamowała mnie, przed powstrzymywaniem go. Sięgnął ponownie do dużego pudełka z biżuterią, wyciągając czarne pudełko sporych rozmiarów. 181
Zacisnęłam usta, mając świadomość, że nie skończył jeszcze z prezentami. Otworzył pudełko, wyciągając z niego diamentowe kajdanki. Były grube i połyskiwały bardziej niż diamentowe. Nie umknęło mojej uwadze, że wysadzane były dużymi klejnotami. James bacznie przyglądał się moim nadgarstkom, delikatnie dotykając palcami otarć, które wciąż były widoczne. – Jak sądzę, będą musiały poczekać kilka dni zanim je użyjemy. Włożył je z powrotem do pudełka i odłożył na bok. Położył dłoń na moim brzuchu i przycisnął mnie mocno do siebie. Drugą ręką sunął po wewnętrznej części mojego uda, aż nagle dotknął mnie tam. Szokujące było to, jak szybko i łatwo, potrafił znaleźć dostęp do tego miejsca. Oddychałam szybko, kiedy poruszał we mnie swoim długim palcem. W lustrze spotkałam jego gorące spojrzenie. Patrzył na swoją dłoń, jakby sparaliżowany. – Moja stylistka musi kupić dla ciebie więcej taki szortów. Nie tylko dlatego, że twoje nogi wyglądają fenomenalnie, ale również dlatego, że będę mógł to robić, kiedy tylko będę chciał. Coś czuję, że pokocham ten rodzaj dostępu do ciebie. Niestety, stosunkowo szybko wyciągnął ze mnie palce i pocałował mnie w czubek głowy. Westchnął ciężko i wyszedł. Wrócił z garderoby, z dwoma parami butów, których oczywiście nigdy wcześniej nie widziałam. Dla siebie wybrał parę białych mokasynów, ładnie kontrastujących z jego idealnie opaloną skórą, a mnie wręczył parę jasno niebieskich szpilek. Od razu zwróciłam uwagę, że kolorystycznie idealnie pasują do odcienia jego koszulki. Uśmiechnęłam się wbrew sobie. – Panie Cavendish wygląda na to, że zna pan zawartość mojej szafy zdecydowanie lepiej, niż ja sama – powiedziałam stłumionym głosem, ponieważ schyliłam się, ubierając obcasy.
182
Musiałam przyznać, że były wygodne mimo, że miały jakieś osiem, może dziewięć centymetrów. Nie odpowiadając, uśmiechnął się i cierpliwie na mnie czekał. – W ogóle to, jak udało ci się je kupić i przynieść tutaj tak, że nie zauważyłam tego? – zapytałam. Zacisnął usta, chwycił mnie za rękę i wyprowadził z sypialni, idąc prosto do drzwi wyjściowych. – Stephan wpuścił stylistkę. Kiedy dostanę własny zestaw kluczy? Zesztywniałam. Nie umknęło mojej uwadze, że chciał obrócić bieg rozmowy na moją osobę. – Dlaczego niby miałbyś ich potrzebować? Westchnął i spojrzał na mnie krytycznie, kiedy przechodziliśmy przez drzwi. Nawet nie próbowałam zapytać, którym samochodem pojedziemy. Nie mogłam go sobie wyobrazić w moim małym samochodzie. Nieznany mi fotograf, z przyprawiającym o gęsią skórkę wyglądem, czatował na chodniku przed moim domem. Jednak nie robił nam zdjęć, ponieważ był zbyt zajęty kłótnią z Clarkiem. Kiedy Clark, dostrzegł, że idziemy zaczął przesuwać się z tym człowiekiem, blokując go i tym samym, zasłaniając mu widok. Z obstawą w postaci Clarka, nie wyobrażałam sobie, żeby udało mu się zrobić chociaż jedno wyraźne zdjęcie. Clark nie odpuszczał, dopóki nie ukryliśmy się w samochodzie. – Dobra robota Clark – powiedział James, kiedy Clark wszedł do samochodu. Skinął głową i zaczął prowadzić. – Zwolniłem Stimpsona, proszę pana. Bardzo mi przykro z powodu tego, co stało się dzisiejszego poranka. Sądziłem, że jest bardziej solidny. Nigdy nie powinien dostać tej pracy.
183
– Dziękuję – powiedział James, ściskając mocno moją dłoń. – Udało mu się przynajmniej zdobyć wszystkie zdjęcia, które zostały zrobione? Clark był niemal wściekły, kiedy odpowiadał. – Twierdzi, że tak, ale ciężko powiedzieć. Nie widziałem się z nim osobiście, więc znam tylko jego wersje wydarzeń, którą zrelacjonował mi przez telefon. James ścisnął mocno moją dłoń, niemal boleśnie. – Powinienem wziąć sprawy w swoje ręce – powiedział ponuro James. Zamknął się w sobie, skupiając się na swoich myślach, przez resztę jazdy. Przemówił dopiero wtedy, kiedy byliśmy prawie na miejscu. Imponujący ośrodek był już widoczny z daleka. Obserwowałam go, gdy podjeżdżaliśmy coraz bliżej. – Byłaś tu już wcześniej? – zapytał. – Nie. Pamiętałam rozgłos jaki towarzyszył otwarciu tego ośrodka, jakieś dwa, może trzy lata temu. To było jedno z najbardziej szpanerskich kasyn na ulicy, z pięciogwiazdkową restauracją, a także klubem nocnym, który był dość znany. Słyszałam także od wielu ludzi o sporym centrum handlowym, które się tam znajdowało. Rzadko pozwalałam sobie na takie przyjemności. Rzadko przebywałam w takich miejscach. Jeśli już zdarzyło mi się, gdzieś bywać to głównie na spotkaniach z przyjaciółmi, choć nigdy nie spotykaliśmy się w tak drogich hotelach czy kasynach jak ten. Pocałował mnie w rękę. – Muszę pokazać ci drogę do SPA. Stephan powiedział, że spotkacie się na miejscu. Prawdopodobnie zajrzy też paru waszych znajomych. Uśmiechnęłam się pod nosem, myśląc o reakcji Stephana na temat 184
dnia w SPA. To nie był sposób, w jaki lubił spędzać czas. – Narzekał odnośnie spędzenia dnia w SPA? James uśmiechnął się. – Owszem, ale powiedziałem mu, że stęskniłaś się za nim i to wystarczyło. Nigdy wcześniej nie był w SPA? Śmiejąc się, pokręciłam głową. – Żadne z nas nie było. Takie rzeczy są bezbożnie drogie. Podjechaliśmy pod wejście z wielkim napisem “Cavendish Hotel&Casino”. – Cóż, zapewniam cię, że dzisiaj będziecie traktowani po królewsku. Jeśli chcesz, możesz tutaj przychodzić każdego dnia. Poinformuję obsługę, że możecie korzystać z czego chcecie i ile razy chcecie. Nawet nie próbowałam protestować. Choć wiedziałam, że ciężko będzie mi przywyknąć do jego ekstrawagancji. Dzisiejszego dnia czułam się już wystarczająco rozpieszczona. Najpierw przeprowadził mnie przez centrum handlowe, które znajdowało się od razu przy wejściu. Zaborczo objął mnie w pasie, trzymając mnie za biodro. Kiedy oprowadzał mnie po sklepach, również położyłam rękę na jego biodrze. Przedstawił mnie kilku menadżerom sklepów, ale i tak wiedziałam, że nie zdołam zapamiętać ich wszystkich imion. Tylko właścicielka znanego studia tatuażu wyróżniała się. Miała ciemne włosy z niebieskimi pasemkami i krwisto czerwone usta, a każdy widoczny centymetr jej skóry pokryty był tatuażami. Była skąpo ubrana. Miała na sobie krótką bluzkę, odsłaniającą brzuch i jeansowe, krótkie szorty. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, ale kiedy lepiej się przyjrzałam, natychmiast zesztywniałam. Widziałam ją w Internecie, na wielu zdjęciach
z
Jamesem.
Pisano,
że
mieli
ekscytujący
romans.
Przypomniałam sobie również, że w jej salonie kręcono serial. Nazywała 185
się Frankie. Próbowałam nie być dla niej otwarcie niemiła, ale nie ukrywam, że było ciężko. James objął kobietę na przywitanie, przez co łatwiej było mi wyobrazić sobie ich razem. Przedstawił mnie tylko z imienia, ale nie powiedział, czy łączy nas jakaś bliższa relacja, czy coś w tym stylu. Wyszliśmy stosunkowo szybko. Po tym spotkaniu, byłam spięta i sztywna. Wiedziałam, że to nierozsądne, aby być zazdrosną, ale wciąż nie mogłam się otrząsnąć. James przeprowadził mnie przez centrum handlowe i restauracje, a także przez rozległe kasyno, aż w końcu znaleźliśmy się w części hotelowej i SPA. Kiedy James wprowadził mnie do eleganckiego salonu oczekiwań, znajdującego się przy SPA, ucieszyłam się widząc grupę przyjaciół. To było imponujące, że mimo nagłego spotkania, tyle osób zdecydowało się przyjść mimo. Ale z drugiej strony, kto odpuścił by sobie wylegiwanie się w SPA za darmo? Stephan czekał w luksusowej poczekalni, otoczony grupą osób w skład, której wchodziły głównie kobiety. Wyjątek stanowił mężczyzna, siedzący dość blisko niego. Javier wyglądał na szczęśliwszego niż kiedykolwiek wcześniej, kiedy śmiał się z powodu czegoś, co powiedział Stephan. Marnie, Judith, Brenda i Jessa otaczały uroczą parę, świergocząc z podniecenia. Marnie i Judith podskoczyły, piszcząc z zachwytu, kiedy zobaczyły mnie i Jamesa. Przytuliły mnie i cały czas chichocząc, podziękowały Jamesowi za zaproszenie. Spojrzałam na Jamesa. Uśmiechnął się pobłażliwie, machając Stephanowi, który odmachał z kiwnięciem głowy, jakby cicho odpowiadał na pytanie Jamesa. Dwaj mężczyźni mojego życia mieli, jak widać swój własny język porozumiewania się. Przewrotnie uznałam ten fakt zarówno za miły, jak i mocno niepokojący. James przemówił do wszystkich. – Proszę, bawcie się dobrze. Nie wahajcie się korzystać z 186
wszystkich usług na jakie macie ochotę. Oczywiście na mój koszt. Uśmiechnął się i skinął głową, kiedy wszyscy w jednej chwili, zaczęli mu dziękować. Obrócił się do mnie, schylił i pocałował delikatnie w policzek. – Będę za tobą tęsknił kochanie. Nie spiesz się i baw się dobrze. Wkrótce się zobaczymy. Jeśli będziesz chciała mnie złapać zadzwoń – wyszeptał mi do ucha, a następnie odszedł.
187
Rozdział 21 Nikt nie poczekał, aby James znalazł się poza zasięgiem tego co o nim mówili. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że w każdym calu, był słodki i wspaniały. Przyjąłem wszystkie ich słowa zachwytu z krzywym uśmiechem. Stephan wstał i śmiejąc się, pocałował mnie w policzek. –Błyszczysz moja droga. Wszystko w porządku? – zapytał podnosząc głos, aby przebić się przez grupę głośnych kobiet, które wciąż zachwycały się Jamesem. Po prostu skinęłam głową. – Jesteś zadowolona, że w końcu zgodziłaś się na spotkanie z nim? – zapytał prawie napominając. Popatrzyłam na niego znacząco, ale nie mogłam zaprzeczyć, że miał rację. Podeszła do mnie hostessa, wyglądając na udręczoną i zakłopotaną. – Bardzo przepraszam pani Karlsson. Jesteśmy już gotowi. Przepraszam, że musieli państwo czekać. Od jakiej usługi chciałaby pani zacząć? Zamrugałam na nią niemrawo, patrząc na nią przez długi moment. Nie miałam nawet pojęcia, jakie zabiegi mogę wybrać, a czekaliśmy nie więcej niż góra pięć minut. Spojrzałam na grupę szukając pomocy. – Co najpierw? – zapytałam ich. Pomyślałam, że ktoś musi mieć jakiś pomysł. Judith nie zawahała się, aby pierwsza zabrać głos. – Pakiet deluxe powinien być idealny. Najpierw masaż, jak sądzę. Hostessa skinęła. Wyglądała jakby poczuła ulgę. – Oczywiście, proszę za mną. Zaprowadziła nas do kolejnej poczekalni. Ta była jeszcze bardziej elegancka i ekskluzywna niż pierwsza, ze szklano kamiennymi ścianami. 188
Mogliśmy się czegoś napić, ale zanim zdążyliśmy się obsłużyć, hostessa przyprowadziła dla każdego z nas, indywidualną osobę do podania napoi. Osoba, która mnie obsługiwała była szczuplutką, delikatną Azjatką o imieniu Mina. Była niespokojna i zdenerwowana, kiedy zapytała mnie czy chcę się czegoś napić. – Mogę zaproponować pani dosłownie wszystko, pani Karlsson. Proszę nie wahać się prosić o cokolwiek. To było przytłaczające zadanie. Wolałabym raczej dostać jakieś menu, żebym w ogóle wiedziała z czego mogę wybierać. – Poproszę herbatę. Wymieniła nazwy przeszło dziesięciu herbat, którymi mogło się poszczycić SPA. – Poproszę youthberry oolong z trawą cytrynową – powiedziałam. Wyglądała, jakby poczuła ulgę. Zapewne martwiła się, że poproszę o coś bardziej skomplikowanego. Przyniosła tacę i położyła przede mną. Przygotowała moją herbatę, jakby to był jakiś rytuał. Pomyślałam, że to urocze więc jej to powiedziałam. Popatrzyła na mnie niepewnie i cała rozpromieniała. – Kiedy byłam mała, trenowałam w Japonii. Powinna pani zobaczyć moją mamę. Jej rytuał parzenia herbaty, znacznie zawstydza mój. W końcu nalała mi filiżankę imponująco przygotowywanej herbaty, a następnie wyszła, po czym wróciła z tacami jedzenia. Przyniosła owoce, warzywa, małe kanapeczki, zakąski, sery i krakersy. Przynosiła tace za tacą. Poczęstowałam się wszystkim po trochu. W tym kamiennym pomieszczeniu, wszyscy moimi przyjaciele byli traktowani istnie królewsko. To wyglądało prawie jak wnętrze luksusowej jaskini, pomyślałam. Usłyszałam jak Judith zachwala kanapki z ogórkiem, więc spróbowałam jedną. Musze przyznać, że były naprawdę pyszne. Herbata 189
była idealna, gładka bez cienia gorzkości. Mina przyniosła tacę z małymi babeczkami,
truflami
i
tartami
owocowymi.
Dziękując
jej,
poczęstowałam się tartą owocową. Zjadłam pomału, rozkoszując się wyśmienitym smakiem. Trochę bolał mnie brzuch, ponieważ nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po dniu w SPA, a niespodzianki zawsze
wywoływały
u
mnie
zdenerwowanie.
Byłam
nawet
zdenerwowana myśląc o relaksie w SPA. Ta myśl była nieco przygnębiająca. Po
zjedzeniu
przekąsek
i
wypiciu
herbaty,
zostaliśmy
odprowadzeni do dużej sali masażu. To było kolejne nowoczesne pomieszczenie, które wyglądało jak jaskinia. Matowe szklane parawany oddzielały nas od siebie. Mogliśmy swobodnie rozmawiać, a nie koniecznie patrzeć na nasze obnażone ciała. Poczułam ulgę. Mina wyjaśniła mi, jak powinnam poprawnie przygotować się do masażu, a następnie wyszła. Rozebrałam się i włożyłam ubrania do dużej szafy, która znajdowała się w pomieszczeniu. Czułam się źle z tym, że musiałam ściągnąć biżuterie i zostawić ją w szafie, ale to zrobiłam. Owinęłam się szybko białym ręcznikiem, zostawiając na sobie tylko stringi i wedle wskazówek Miny, położyłam się na brzuchu. Przez dziurę przeznaczoną na głowę, zobaczyłam jak ktoś w białych butach podchodzi do mnie. – Witam pani Karlsson. Nazywam się Jen. Będę dzisiaj panią masować – powiedziała bardzo kojącym głosem. Jena wymieniła wszystkie techniki masażu, jakie ma mi do zaoferowania, a ja wybrałam głęboki masaż. Natychmiast wzięła się do pracy. Była naprawdę dobra. Nigdy wcześniej nikt nie masował mnie tak wyśmienicie. Pewnie dlatego, że nigdy nie byłam na profesjonalnym masażu. Było bosko. Każdy musiał przeżywać podobne doznania, ponieważ
odkąd
wszyscy zaczęliśmy 190
być
masowani,
nikt
nie
wypowiedział ani słowa. Nawet Marnie czy Judith, które notorycznie nie były w stanie się zamknąć, siedziały cicho. Przez cała godzinę usłyszałam kilka razy jęki zachwytu, ale to było wszystko. Kiedy odprowadzano nas na kolejne zabiegi, wszyscy byliśmy ubrani w delikatne i przyjemne w dotyku szlafroki. Tym razem, każdy znalazł się w odrębnym pokoju. Przez bitą godzinę, kosmetyczki zajmowały się naszymi twarzami. Po skończonym zabiegu, czułam się czysto i bardzo świeżo. Wszystkie przedstawicielki
płci
pięknej,
spotkały
się
w
nowoczesnym
pomieszczeniu wysadzanym marmurem. Była to arena z basenami. Stephan i Javier musieli udać się do innego pomieszczenia, ponieważ strefa basenów nie była koedukacyjna. Moczyłyśmy się w wodzie przez długi czas, a ja uśmiechając się po nosem, głównie słuchałam paplaniny moich przyjaciółek. – Słodko Javier i Stephan słodko razem wyglądają, prawda? – zapytała nas Judith. Zgodziłam się po cichu. Nie chodziło tylko o to, jak razem wyglądali. Sposób w jaki na siebie patrzyli, nawet od niechcenia wpływał dobrze na moją duszę. Tak bardzo chciałam, żeby im wyszło. Prawie nawet bałam się myśleć o tym. – Co o tym myślisz Bianca? Javier uzyskał twoją aprobatę? – zapytała Marnie, wyciągając mnie z zadumy. Zastanawiałam się dlaczego wszyscy uważali mnie za ochroniarza Stephana. Uważałam, że to dziwne. Nigdy nie zamierzałam mówić mu z kim ma się spotykać, a z kim nie. Z mojego punktu widzenia, zawsze chciałam tylko, żeby jego druga połówka polubiła mnie, a nigdy nie chciałam się wtrącać w jego związki. –Szczerze mówiąc, każdy z kim Stephan jest szczęśliwy ma moją aprobatę. Pragnę, aby był zadowolony. Dziewczyny
wydobyły
jęki 191
zachwytu
“ahhh”.
Następnie
zaczęłyśmy rozmawiać o tym jak słodką “parą” byłam ze Stephanem. – Jesteście jakoś spokrewnieni, prawda? – zapytała Brenda. Była jedną z osób, która znała nas stosunkowo krótko. – Stephan powiedział, że jesteście rodziną. Uśmiechnęłam się. – Nie jesteśmy połączeni więzami krwi, ale w każdy inny sposób owszem. Jest dla mnie jak brat i jest moim najlepszym przyjacielem. Jeśli to nie jest przykład członka rodziny to nie mam pojęcia, jaki powinien być. Znowu jęknęły zachwycone, co sprawiło, że się uśmiechnęłam. Rozmowy oczywiście w końcu musiały skupić się na Jamesie. – Czy to coś poważnego Bianca? Szczerze mówiąc wygląda mi to na poważny związek – zapytała Judith, bez jakichkolwiek skrupułów. Ciężko było mi rozmawiać o takich “ dziewczęcych sprawach”. Nigdy tego nie lubiłam, ale postanowiłam spróbować. – Sama nie wiem. Czuję, że tak jest, ale wciąż wszystko jest dla mnie takie nowe – wzięłam głęboki oddech, aby kontynuować. – Chce, żebym się do niego wprowadziła. Byłam zaskoczona, że zdecydowałam się o tym powiedzieć. Każda z nich jęknęła i przyłożyła z roztargnieniem dłoń do serca. Wyglądały przekomicznie. – Co ty powiedziałaś? – zapytała Jessa, która jako pierwsza odzyskała głos. Wzruszyłam ramionami. – Powiedziałam mu, że najpierw musimy spędzić ze sobą więcej czasu, zanim zdecydujemy się na tak radykalny krok. Choć przyznam, że ciężko jest go zniechęcić. Ma swoją stylistkę, szafarkę, czy jak on ją tam nazywa. Kupiła dla mnie ubrania i wypełniła nimi każdą szafę, w każdym jego domu. Czyli w pewnym sensie już się do niego wprowadziłam 192
mimo, że nigdy się na to nie zgodziłam. Wszystkie zaczęły ciężko oddychać, a niektóre nawet jęknęły. – To szalone, prawda? – zapytałam mając nadzieję, że usłyszę sensowną odpowiedź. Żadna z nich nie udzieliła żadnej sensownej odpowiedzi. Nawet Brenda uważała, że James był romantyczny i beznadziejnie we mnie zakochany. Nie przyznałam się im, że James nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha. Czułam, że będzie mnie to boleć jeśli powiem to na głos, pomyślałam. –
Kochana
będziecie
mieć
piękne
dzieci
–
powiedziała
zafascynowana Judith. Jessa przyglądała mi się uważnie i dostrzegła zmianę, jaka zaszła na mojej twarzy na te słowa. – Oh, mój Boże, rozmawialiście już o dzieciach prawda? Skrzywiłam się. – Owszem coś wspomniał na ten temat. Odpuścił go sobie, kiedy zauważył, że mam ochotę krzyczeć, uciekając jak najdalej. To wszystko dzieję się stosunkowo za szybko, prawda? To kompletne szaleństwo, żeby angażować się w związek w takim tempie – zapytałam ponownie, szukając głosu rozsądku. – Martin powiedział mi, że od pierwszej randki czuł, że zostanę jego żoną. Powiedział, że to się po prostu czuję. Coś się w tobie zmienia, gdy jest przy tobie ta osoba. Powiedział, że byłam brakującym puzzlem w jego życiowej układance. Naciskał na mnie, dopóki sama tego nie dostrzegłam. To było dwadzieścia lat temu i dwójkę dzieci temu, wiec jak widzisz udało się nam i wciąż jesteśmy szczęśliwi – powiedziała Brenda, po czym uśmiechnęła się, kiedy dziewczyny znowu jęknęły z zachwytu. Dobrze, sama przyznaję, że jej historia była naprawdę słodka. 193
– James wygląda mi na człowieka, który naprawdę wie czego chce od życia – kontynuowała Brenda. – Kiedy patrzy na ciebie, dostrzegam w nim wielka zmianę. Tak nie patrzy się na kogoś, jeśli mu na nim nie zależy. Zdecydowałam, że nie zamierzam uzyskać od nich żadnych innych porad. Po wylegiwaniu się w basenie, poszłyśmy na manicure i pedicure. Stephan i Javier dołączyli do nas. Pięknie razem wyglądali. Stephan dobrze zbudowany i opalony, a Javier wymuskany i elegancko zbudowany. – Wraz z Marnie oficjalnie się zmieniamy, kochani – powiedziała Judith. – Jesteś pewna, że wiesz o czym mówisz? – zapytała Marnie z rozpaczą w głosie. – Skąd taki pomysł? – zapytała Jessa, śmiejąc się z dziewczyn. Były komicznym duetem. – Próbowałyśmy wyrwać faceta na upojną noc we troje, a on odmówił! – powiedziała oszołomiona Judith. Zaśmiałam się. Zaskoczył mnie nieoczekiwany zwrot rozmowy. – Czyżbyście mówiły o Damienie? – zapytał Stephan, nie próbując powstrzymać śmiechu. Marnie i Judith w tym samym czasie, odwróciły się i popatrzyły na siebie zszokowane. – Nie bierzcie tego tak do siebie dziewczyny. Przecież wiadomo, że on jest beznadziejnie zakochany w naszej Biance – powiedział Javier, przemawiając pierwszy raz od dłuższej chwili. Stephan zmierzył go wzrokiem, a Javier skrzywił się ze współczuciem patrząc na mnie. Czułam, że twarz mi płonie. Miałam nadzieję, że to żart albo ostatecznie jakaś wielka pomyłka. –To nie fair! – powiedziała Judith. – Masz Pana Pięknego. Daj 194
nam Damiena! Zmarszczyłam nos. – Damien jest tylko moim znajomym. Nie jest we mnie zakochany – mówiłam niemal przepraszającym głosem. Popatrzyłam na Stephana szukając wsparcia. – Stephan, rozmawiasz z nim dużo. Powiedz im, że nie jest we mnie zakochany. Stephan skrzywił się. – Owszem rozmawiam z nim często. Cały czas daję mu do zrozumienia, że nie jesteś nim zainteresowana, ale on nie odpuszcza twierdząc, że uczucie jakim paja do ciebie, trwa od dłuższego czasu. – Jaki okres masz na myśli? – zapytałam go, zwężając oczy. – Coś około dwóch lat. W przeciągu ostatnich sześciu miesięcy, przestał chodzić na randki i wyrywać laski, mając nadzieję, że dzięki temu weźmiesz go pod uwagę. Uważa, że fakt, że jest dziwkarzem, lubiącym się pieprzyć na lewo i prawo, trzyma cię na dystans i dlatego nie chcesz traktować go inaczej, niż tylko przyjaciela. Byłam w szoku. To wszystko działo się bez mojej wiedzy, a Stephan inteligentnie zdecydował się powiedzieć mi o tym, kiedy byliśmy otoczeni przez obce osoby i piątkę naszych przyjaciół. Popatrzyłam na niego zdenerwowana. Nagle zrobiło się cicho, kiedy inni wyczuli napięcie między mną a Stephanem. Minęło dobre dziesięć minut, zanim znowu zaczęto rozmawiać, ale ja siedziałam cicho, rozmyślając. Nie rozumiałam, dlaczego Stephan nie powiedział mi o tym wcześniej, ale przypuszczałam, że chodziło o to, że źle bym się czuła z taką wiedzą. Stephan usiadł koło mnie, kiedy robiono nam manicure. Wyglądał całkiem nieźle. Dobrze zbudowany facet w delikatnym szlafroku. Popatrzył na mnie. – Przepraszam. Powiedziałem to w złym czasie, ale kiedy zapytałaś tak dosłownie nie mogłem zaprzeczyć. To się więcej nie powtórzy, 195
zgoda? Widziałam jego skruchę. Skinęłam głową. – Ta, to po prostu niewygodna sytuacja. Tak samo niewygodna dla mnie jak i dla ciebie. Po prostu nie mogę zrozumieć co zrobiłam, że Damien doszedł do takich wniosków. To nie ma najmniejszego sensu. Stephan
zaczerwienił
się
trochę.
Obserwowałam
go
zafascynowana. – Z tego co wiem, twój brak zainteresowania podsycał go jeszcze bardziej. Myślę, że lubi niedostępne i tajemnicze kobiety. Problemem jest to, że nie jesteś nim zainteresowana, a to go nie zniechęca. Twierdzi, że musi przeczekać twój związek z Jamesem, a potem będziecie mogli spróbować. Westchnęłam. – Cóż, marnuje swój czas. Pragnę, aby ktoś dosadnie przemówił mu do rozsądku. – Uwierz mi Jaskierku, naprawdę próbowałem. Zostaliśmy zaprowadzeni do kolejnego salonu. Mina zaoferowała kolejne przekąski i napoje. Tym razem zdecydowałam się na herbatę jaśminową. Przebraliśmy się z powrotem w nasze ubrania, w których przyszliśmy do SPA. Bardzo ostrożnie ubrałam ponownie biżuterię. Poszłam, aby zadbać trochę o moje włosy. Moja fryzjerka była miła i przyjazna. Natychmiast zaczęła mi wymieniać dostępne zabiegi. Mina przerwała jej przepraszając. – Pan Cavendish rozkazał, aby nie farbować włosów pani Karlsson – wyjaśniła po czym odeszła. Fryzjerka popatrzyła na mnie skonsternowana. Zauważyłam, że zaczęła się denerwować. Prawie chciałam powiedzieć jej, żeby zrobiła mi pasemka tak czy inaczej. W końcu to moje włosy prawda? Ale wiem, że 196
czułabym się paskudnie, gdyby miała przeze mnie kłopoty. Mimo wszystko James był jej szefem. Wskazała miejsce na moim czole. – Co pani powie na prostą grzywkę? Mogłaby podkreślić pani rysy twarzy i oczy. Pani włosy są wystarczająco proste, aby móc wpasować się w ten panujący obecnie trend. Wzruszyłam ramionami. – Proszę obciąć mnie tak, jak pani uważa, za słuszne. Moje włosy zawsze są proste, więc proszę wziąć to pod uwagę. Zwykle po prostu przycinam tylko końcówki. Nie mam nic przeciwko zmianie fryzury pod warunkiem, że będzie można szybko ją ułożyć. Skinęła zdecydowanie, jakby doskonale wiedziała co od niej oczekuję. Zamknęłam oczy i pozwoliłam jej pracować. Mimo mojej obojętności, byłam dość zadowolona z efektu końcowego. Wyglądałam ładnie. Grzywka faktycznie podkreślała moje oczy i rys twarzy. Wszyscy powiedzieli, że ładnie wyglądam. Zaczerwieniłam się słysząc tyle komplementów. Następnie znalazłam się w rękach makijażystki. Kiedy skończyła mnie malować, wytłumaczyła mi jak powinnam się malować, aby podkreślać moje atuty i wręczyła mi torbę kosmetyków. Podobał mi się końcowy efekt jej pracy. Wyglądałam subtelnie. Smoky eyes nie wyglądały ciężko na mojej bladej twarzy tak, jak myślałam, że może być. Uważałam, że makijaż wygląda świetnie, szczególnie w zestawieniu z moją nowa fryzura. Ponownie zostaliśmy zaprowadzeni do salonu. Hostessa zapytała mnie czy czegoś nie potrzebuję. Zerknęłam na godzinę w telefonie, zaskoczona, że już pora, żeby wychodzić i przygotować się do nocnego lotu. – Nie, dziękuję. – Mam nadzieję, że jest pani zadowolona z naszych usług, pani Karlsson. 197
– Tak bardzo. Miło spędziliśmy czas. Dziękuję – kiedy mówiłam, James wszedł do pomieszczenia jakby miał wyliczony czas co do minuty. Uśmiechnął się szeroko jak mnie zobaczył. Wyglądał szczęśliwie i … figlarnie. Od razu zorientowałam się, że albo już zrobił coś szokującego albo dopiero planował tego dokonać. – Co zamierzasz zrobić? – zapytam go, gdy tylko znalazł się w zasięgu głosu. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, przez co zmartwiłam się jeszcze bardziej. Rozejrzał się wokół, uśmiechając się do wszystkich ciepło. – Jak było? Został zalany falą entuzjastycznych odpowiedzi. Wszystkie były oczywiście pozytywne. Kto mógłby narzekać na tak wspaniały dzień w SPA? Odniosłam wrażenie, że był zadowolony z tego powodu, że wszyscy miło spędzili czas. – Mam coś dla ciebie – powiedział James z uśmiechem, który ani na chwilę nie opuścił jego twarzy. Był pozytywnie rozpromieniony. Przygryzłam usta, odwracając głowę, aby na niego spojrzeć. Byłam przerażona. – O co chodzi? – zapytałam nawet nie próbując ukryć mojego zdenerwowania. Zaśmiał się. – Nie jestem pewien czy da się to wytłumaczyć. Tak jak obiecałem, pokaże to tobie i twoim przyjaciołom. Byłam zdumiona kiedy zaczął rozpinać guziki swojej koszuli. Jego wzrok wciąż był skupiony na mnie. – Co ty do cholery robisz? – zapytałam go. Ktoś pomyślał, że Judith gwizdała na zachętę. Czy on właśnie robił dla nas pokaz striptizu? Zastanawiałam się naprawdę zszokowana. Niechętnie się odwróciłam. Zaczęłam ciężko oddychać, a moje serce 198
przestało bić kiedy zobaczyłam zaczerwieniony miejsce z tatuażem na jego idealnej klatce piersiowej. Zaraz nad jego sercem, zauważyłam. Uszkodził dla mnie swoją idealną skórę. Poczułam, piekące łzy w oczach. W pomieszczeniu zapanował chaos. Marnie i Judith bezwstydnie krzyczały i skakały jak maniaczki. – Stary co jest do cholery? – zapytał Stephan. Wzięłam głęboki oddech, moje oczy skupiły się na napisie “ Bianca” napisanym małymi literami zaraz przy jego sercu. – To nie jest prawdziwy tatuaż, prawda? – zapytałam. – To żart? Jego uśmiech nie zniknął kiedy wybierał łzę spływającą z mojego policzka. – Skąd te łzy? – Twoja idealna skóra. Nie powinieneś oznaczać jej dla mnie w ten sposób. Masz najpiękniejszą skórę pod słońcem. Czuję się zażenowana – powiedziałam prawie szeptem. Nagle zaśmiał się. – Musisz się do tego przyzwyczaić. Myślę, że drugi spodoba ci się bardziej – powiedział. – Błagam powiedz, że drugi jest na penisie!! Popatrzyłam surowo na Judith. Ona po prostu roześmiała się jeszcze bardziej. James przygryzł dolną wargę swoich pięknych ust i odwrócił się do nas plecami.
199
Rozdział 22 Tatuaż został wykonany bezpośrednio na jego nieskazitelnej skórze, w okolicach prawej łopatki. Tak samo jak i mężczyzna, którego ciało zdobił, był wspaniały. Przesunęłam się bliżej niego, aby móc mu się przyjrzeć. Łzy spływały obficie po moich policzkach, co było żenujące, ale nie mogłam się powstrzymać. To był mój portret. Włosy spływały płynnie okalając twarz. Całość znajdowała się w idealnej ramce, tak jakby było to namalowane. Przedstawił jeden z moich portretów, na stałe na swojej skórze. To była najsłodsza, najbardziej zwariowana i najbardziej romantyczna rzecz jakiej byłam świadkiem. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Bardzo podobał mi tatuaż oraz to, że mój portret został tak wspaniale przedstawiony.
Rozpoznałam, że nawet linie
zastosowane do ramy portretu były skopiowanej z mojej pracy. Byłam dumna, że spędziłam tyle czasu na pracy i skupieniu się na detalach obrazu, który wybrał na tatuaż. James spojrzał na mnie przez ramię, jego twarz była wesoła i beztroska jak nigdy. – Więc, co o tym myślisz? – Oh, James – ledwo z siebie wykrztusiłam. – Jest znakomity. Jest taki kolorowy, nawet nie przypuszczałam, że tatuaż może taki być. Nigdy nie widziałam żadnego, podobnego do tego. To bardziej jak obraz niż tatuaż. Dlaczego tak jest? – Do wykonania go nie użyłam czarnego tuszu, zamiast tego wykorzystałam jaśniejsze kolory. Na ciemnej skórze Jamesa, byłam w stanie wykorzystać biały tusz, co dało taki efekt, że tatuaż wygląda jak obraz. Jest najlepszym płótnem na jakim kiedykolwiek pracowałam. Będę musiała ci podziękować za to, że dzięki tobie w końcu mogłam dorwać go w swoje rączki. Oczywiście, wszystko jest twoją zasługą. 200
Nie widziałam jej,
dopóki nie zbliżyła się do nas, mówiąc te
słowa. To była Frankie, tatuażystka, która wykonała to dzieło. Nagle pojawiła się za mną, wskazując jego szczegóły. Stała niemal tak blisko niego jak ja. Cała zesztywniałam. Wiedziałam, że moje zachowanie jest nielogiczne i irracjonalne, ale świadomość, że inna kobieta wykonała ten tatuaż lekko doprowadzała mnie do szału. Zaczynałam uświadamiać sobie, że jestem o niego szalenie zazdrosna. – Mogę
go już zakryć
przemowę? – zapytała
James? Skończyłeś przedstawienie i
Frankie, brzmiąc opryskliwie, ale zabawnie.
Uśmiechnęła się do niego ciepło. Odwzajemnił jej uśmiech, wciąż zerkając na mnie przez ramię. Wciąż studiowałam ten niewiarygodny portret. Chciałam go dotknąć, ale nawet z moją mocno ograniczoną wiedzą w tym temacie wiedziałam, że jest zbyt „świeży” na dotykanie. Zamiast tego moja ręka powędrowała na jego ramię, kiedy pochyliłam się blisko, żeby przyjrzeć się mu jeszcze dokładnie. Próbowałam ignorować kobietę, która stała zbyt blisko mnie i Jamesa. Uśmiechałam się lekko i tajemniczo, powieki ciężko opadały na moje oczy. Zadziwiająco dobrze zadbała nawet o odpowiedni błękit moich oczu. Trzeba przyznać, że miała talent. Nie wiedziałam, że tatuaż może tak wyglądać. Wielu moich przyjaciół miało tatuaż, a nawet dwa, ale były zazwyczaj czarne lub prawie całe czarne. Jak udało się osiągnąć Frankie taki efekt? – Jest piękny. Masz wielki talent. Nie wiedziałam nawet, że tatuaż może wyglądać tak jak ten – powiedziałam Frankie, próbując zachować neutralny ton, ale mój głos by sztywny i oschły. Barwa mojego głosu nie uszła uwadze James. Jego oczy skupiły się na mojej twarzy. Jego uśmiech wyblakł, a oczy stały się poważne. Nagle poczułam skruchę. Wystarczyło 201
zmienić ton, a jego szczęśliwy nastrój zginął śmiercią naturalną. Chciałam uśmiechnąć się do niego, ale nie mogłam. Wiedziałam, że od razu zorientuje się, że robię to z przymusu. – Skończyłam oglądanie, więc jeśli potrzebujesz się nim zająć, to już możesz to zrobić – powiedziałam, po czym odsunęłam się od niego. Frankie wkroczyła natychmiast do akcji, pocierając kremem całą powierzchnię tatuażu. Obserwowałam jej ręce na jego skórze i czułam dziwną siłę, która zachęcała mnie, abym odciągnęła ją od niego 3. Jednak postanowiłam odwrócić się do nich plecami. Frankie przemówiła do mnie przyjacielskim głosem. – To ty jesteś bardzo utalentowana. Zrobiłam co mogłam, ale tylko dzięki tobie. To była dla mnie prawdziwa uczta, pracować nad takim tatuażem na takim ciele jak Jamesa. Istne dzieło sztuki – jej głos zmienił się na zalotny, gdy wypowiadała ostatnie zdania, a ja nie miałam żadnych wątpliwości, że odnosi się do ciała Jamesa. Liczyłam do dziesięciu, nienawidząc się za to, że jestem taka słaba i chorobliwe zazdrosna. Słyszałam, jak Frankie pokrótce udziela Jamesowi kilku wskazówek odnośnie dbania o tatuaż. – Więc, um.. miło było cię poznać Bianca. Do zobaczenia – powiedziała uprzejmie, ale dość niepewnie. Szybki rzut oka na moich przyjaciół uświadomił mi, że większość patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, jak gdyby nie byli pewnie dlaczego tak się zachowuje. Nie powinnam ich za nic winić. Czułam się żałośnie, ale wciąż nie mogłam spojrzeć na Jamesa, ponieważ obawiałam się, że Frankie wciąż stoi blisko niego. Bałam się, że w końcu naprawdę zrobię coś, czego potem będę żałować. Stephan wydawał się być jedyną osobą z grupy 3
Zazdrośnica jedna… 202
obojętną na moje zachowanie, ponieważ skupiał się na Jamesie. Spięłam się jeszcze bardziej, kiedy James podszedł do mnie i przytulił mnie od tyłu. – Kochani, potrzebujemy czasu dla siebie. Dziękujemy wszystkim za przybycie w tak krótkim czasie – powiedział uprzejmie do moich przyjaciół James. Następnie objął mnie pewnie za kark i wyprowadził z pokoju. Znaleźliśmy się w pomieszczeniu z basenami. Od razu podeszła do nas pracownica tego miejsca. – Czy mogę w czymś państwu pomóc, panie Cavendish? – zapytała nerwowym głosem. – Tak. Proszę zadbać oto, by nikt nam nie przeszkadzał dopóki nie skończymy. Stali za moimi plecami rozmawiając. Spojrzałam stanowczo na otaczające nas baseny i zarumieniłam się. Domyśliłam się o co chodzi. Nie musiałam zbyt długo przekonywać się jakie plany miał James. – Oczywiście proszę pana. Proszę dać mi znać, jeśli będę mogła w czymś pomóc. Usłyszałam jak zamykają się drzwi, kiedy skończyli rozmawiać. Dźwięk przeszedł echem po wielkim pomieszczeniu. James przez długą chwilę milczał, a jego ręka wciąż ciężko leżała na mojej szyi. – Wyglądasz na spiętą
– powiedział bezceremonialne James.
Przesunął swoją dłoń i po chwili usłyszałam szelest ściąganych ubrań. Wstrzymałam oddech, wsłuchując się w to co robi. – Ściągnij swoje ubrania, Bianca
– rozkazał bez ogródek.
Zaczęłam się rozbierać. Ręce trzęsły mi się jak galareta. Nie wiedziałam 203
dlaczego tak się denerwuje?! Przecież uprawiałam już z nim seks więcej niż raz, więc moje zachowanie było kompletnie bezsensowne. Może dlatego, że nigdy tak naprawdę nie wiedziałam, co chodzi mu po głowie. – Usiądź na brzegu na basenu i zanurz nogi, ale tylko do kolan – powiedział beznamiętnym głosem. Usiadłam przy basenie, oparłam się na rękach i spojrzałam na niego. Był kompletnie nagi kiedy wszedł do płytkiego basenu. Woda dosięgała tylko do jego bioder. Wyraźnie dostrzegałam jego erekcję nad powierzchnią wody. Zadrżałam i przygryzłam wargę, kiedy na niego patrzyłam. Zanurzył się w wodzie do wysokości tatuażu na piersi, a następnie szybko się podniósł. Kropelki wody spływały po jego ciele. Oblizałam usta. Zaczął dotykać się dłońmi po klatce piersiowej i mięśniach brzucha. Plaster zakrywający tatuaż na jego piersi był jedynym miejscem, które zostało nietknięte. Przysunął się do mnie i usadowił bezpośrednio między moimi nogami. – Co czujesz, kiedy widzisz, że ktoś mnie dotyka? – zapytał. – Nawet jeśli jest to zwyczajny, przypadkowy dotyk. Doprowadza cię do szału? Masz ochotę zrobić coś szalonego, bądź nawet dopuścić się aktu przemocy? Czujesz skurcz, gdzieś głęboko w swoim brzuchu? Czy to sprawia, że czujesz ból w klatce piersiowej, a coś wewnątrz ciebie zaciska się? Czy tak się właśnie dzieje? Tracisz zdolność racjonalnego myślenia? Przysunął się bliżej mnie kiedy mówił te słowa. Jego usta mówiły wprost do mojego ucha. Jego ton był tak oschły, że cała drżałam z powodu strachu, który mnie ogarnął. Był w złym humorze i miał jakieś plany związane ze mną. I to było coś, czego nie mogłam przewidzieć. – Odpowiedz – powiedział, przygryzając moje ucho z taką siłą, że aż wygięłam plecy w łuk i dotknęłam piersiami jego klatki piersiowej. 204
– Tak. – Tak? Które z tych rzeczy czujesz, kiedy ktoś mnie dotyka? – Wszystkie, które wymieniłeś… Nie mogę nawet sobie zaufać, to doprowadza mnie do szaleństwa. Nie rozpoznaję osoby, którą się staję kiedy jestem zazdrosna. Nigdy wcześniej się z tym nie spotkałam. Nienawidzę tego. Przesunął mnie , kiedy mówiłam, umieszczając moje biodra na krawędzi basenu co sprawiło, że zdyszana i zdesperowana wyrzucałam z siebie słowa. Jego penis znalazł się przy wejściu do mojej szparki. – No i dobrze – powiedział zimnym, pełnym złości głosem. Wszedł we mnie
i zaczął poruszać się powoli pod kątem. Moje biodra
znajdowały się na krawędzi basenu. – Dlaczego uważasz, że to dobrze? - zapytałam go z delikatnym jękiem, patrząc wprost w jego oczy, gdy rytmicznie poruszał się we mnie. Byłam w dogodnej dla niego pozycji. Nie mogłam odwrócić wzroku od niego, kiedy we mnie wchodził. – Chcę żebyś czuła to samo, co ja czuję. Chcę żebyś wiedziała jak to jest, gdy czuję się zazdrość i chciwość. No i teraz już wiesz. Jego dłoń, która wcześniej spoczywała na moim biodrze teraz znajdowała się na mojej szyi. Objął ją i lekko ścisnął. – Złap mnie za nadgarstek – rozkazał. – Jeśli odwrócisz wzrok ode mnie, puszczę cię – powiedział. – Ale chcę żebyś była nieugięta, kiedy będę cię trzymał za szyję. Chcę żebyś spróbowała odepchnąć
moje
dłonie. Chcę żebyś walczyła, ale nie odwracaj wzroku dopóki nie uznasz, że to dla ciebie za dużo. To będzie twoim słowem bezpieczeństwa, 205
ponieważ nie będziesz mogła mówić. Skinęłam głową, cała drżałam i patrzyłam w jego piękne oczy. Jedną ręką rozszerzył szeroko moje nogi, kiedy druga zaczęła się zaciskać na mojej szyi. Wchodził we mnie powoli i wychodził, ale były to mocne i głębokie ruchy. Zaczęłam odpychać jego potężne dłonie z mojej szyi. W końcu zatopiłam paznokcie w jego nadgarstku. Początkowo wahałam się, ale ciśnienie mi wzrastało, miałam zawroty głowy, więc próbowałam coś z tym zrobić. Moja głowa opadała w tył a on unosił ją z powrotem. Jego dłoń zaciskała się i luzowała podczas jego mocnych pchnięć. Gdy, powoli zaczynałam widzieć mgłę przed oczami, rozluźniał uścisk i od początku zaczynał cały proces. Nie sądziłam, że moja szyja mogła być źródłem takiej przyjemności, a już na pewno nie w ten sposób. Wydawało się, że moje tętno bije w takim samym rytmie jak jego. Robiłam to o czym mówił. Walczyłam, próbując odepchnąć jego dłonie, ale nawet nie drgnął. Duszenie i rytmiczne ujeżdżanie było dla mnie czymś w rodzaju cudu. Jasno widziałam, że walczenie, dzikie odpychanie i wszystkie moje wysiłki były na nic, nawet na chwilę nie zwolnił. Jego siła powalała mnie. Rozkoszowałam się nią. Jego pchnięcia stały się nagle nieubłagalne. Zobaczyłam mgłę przed oczami w chwili, kiedy doszłam tak gwałtownie, że nie byłam nawet w stanie stwierdzić jak długo trwał orgazm. Szczerze powiedziawszy nawet nie wiem, czy byłabym świadoma, gdybym straciła przytomność. James przeniósł rękę z mojej szyi na włosy, podtrzymywał moją głowę i rozprowadzał we mnie swoje nasienie. Robił to tak cudownie, że mimowolnie drżałam z powodu tego ruchu. Jego oczy odnalazły moje, powieki miał ciężkie i syte. – Czy to było dla ciebie za dużo, kochanie? – zapytał niskim, chrapliwym głosem. – Byłaś w dziwnym stanie, bałem się, że stracisz 206
przytomność. Kiedy mówił przytulił mnie do siebie. Odchylił głowę, aby móc na mnie patrzeć z góry, kiedy przylegałam do jego klatki piersiowej. – To było…. Wspaniałe. Cholernie idealne, James. Przełknął głośno, przyglądając mi się. – Poprawka, tak mogło być jeślibyśmy trzymali ze sobą kontakt wzrokowy na końcu. Przypuszczam, że nie muszę pytać, czy duszenie jest na twojej liście rzeczy, które chcesz robić. Myślę, że to rozumiem. Muszę być z tym bardzo ostrożny. Jesteś taka delikatna, a ja pragnę być… nadgorliwy, kiedy moje dłonie są na twojej szyi. Nagle wyszedł ze mnie mocno drżąc, kiedy to robił. – Musimy stąd iść. Pospiesz się – wyciągnął mnie z wody i zaczął za sobą ciągnąć. Szedł pewnym krokiem trzymając mocno za mój naszyjnik. Wytarł nas równie rzeczowo, pozostawiając mokre ręczniki na podłodze w SPA. – Ubierz się szybko – powiedział.
207
Rozdział 23 Ubraliśmy się szybko, aby móc opuścić ośrodek. James cały czas trzymał mnie za kark i kierował w stronę wyjścia. Byłam całkowicie zagubiona, już dawno straciłam rachubę tego gdzie jestem. Cały kompleks był taki ogromny. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz okazało się, że czeka już na nas Clark, otwierając szeroko drzwi samochodu. Skinął na nas głową, uśmiechając się ciepło i uprzejmie. Pomyślał, że ten stoicki mężczyzna zawsze jest na mnie uprzejmy. – Proszę pana. Pani Karlsson. James siedział cicho, dopóki Clark nie usiadł za kołkiem i nie zaczął jechać w stronę mojego domu, nachylając się, aby móc mówić wprost do mojego ucha. Siedzieliśmy bardzo blisko siebie, ale nie dotykaliśmy się, co było dość niespotykane. – Zatem, mogę zająć się przekłuciem tych partii twojego ciała? – zapytał cicho. Gdy mówił jedną ręką ścisnął od góry jeden mój sutek, a następnie z drugiej strony drugi, lecz szybko cofnął dłonie. Poczułam, że mój umysł tak jakby… wyłączył się. Myślałam o tym wcześniej, wtedy kiedy ujrzałam tatuaż, ale dopóki nie usłyszałam tego na głos, nie czułam takiego zszokowania. Zastanawiałam się nad tym, myśląc o atramencie na jego pięknej skórze. Skoro tak bardzo chciał, abym to zrobiła to właściwie, dlaczego nie? Nie mogłam śmiało stwierdzić, że spodoba mi się piercing, ale z drugiej strony, jeśli nie spróbuję to nie będę wiedzieć. – Myślałam, że to wszystko to były żarty – odpowiedziałam, ale nie powiedziałam nie.
208
– Zazwyczaj nie żartuję, ale jeśli tak odebrałaś póki co nie będę cię do niczego zmuszał. Poczekam, aż będziesz gotowa. Nie ma żadnych powodów do pośpiechu. Myślałam o tym, naprawdę o tym myślałam. O „zakładzie” jaki zawarliśmy. Wmawiałam sobie, że to były żarty, głupie żarty, ale kurczę czy naprawdę tak uważałam? Jeśli mam być szczera, doskonale wiedziałam, że w pewnym sensie potrafi być zabawny, ale z drugiej strony zawsze robił to, co zamierzał zrobić. Nagle spotkałam jego wzrok. – Dobrze, zrobię to. Myślę, że próbowałam przekonać siebie, że żartowałeś, ale zaczyna naprawdę do mnie dochodzić, że zawsze robisz to, co planujesz i tak zrobić. Odciągnął delikatnie moją głowę w tył, przytrzymując mnie za włosy i zaczął namiętnie całować. Poświęcił mi chwilę zanim się odsunął. – Dziękuję, że jesteś szczera. Ale wciąż nie musisz tego robić. Nie będę cię zmuszał do tego, nawet jeśli ten pomysł mocno na mnie wpływa. – Zrobię to. Powiedziałam, że to zrobię. Choć przyznaję, że nigdy nie myślałam nawet o zrobieniu czegoś podobnego. Ten pomysł przemawia do mnie, ponieważ to ty pragniesz tego. Nie ja. Pragnę sprawiać ci przyjemność. Kocham sprawiać ci przyjemność. Jego reakcja, czyli głośne wciągnięcie powietrza była dość dziwna. Oparł głowę o fotel, zamknął oczy, a na jego twarzy ukazała się maska. Znalazł moją dłoń i ścisnął ją w swojej. – Dziękuję ci, Bianca. Mój niespodziewany wybuch śmiechu przerwał ciszę. Otworzył oczy i popatrzył na mnie zaskoczony. 209
– Przepraszam – powiedziałam, uśmiechając się do niego. – Po prostu wyglądałeś tak jakbyś poczuł ulgę, kiedy zgodziłam się na przekłucie sutków, to strasznie mnie rozbawiło. To takie dziwne, że czujesz ulgę z tego powodu. Uśmiechnął się do mnie, ale wesołość nie dotarła do jego oczu. To był smutny rodzaj uśmiechu. Poczułam się zgaszona. – Czułem ulgę, ale nie z powodu piercingu. Tylko nie zrozum mnie źle, bardzo się cieszę. ale to co powiedziałaś złagodziło mój umysł. Myśl, że kochasz mnie zadawalać, daje mi nadzieję. Jeśli naprawdę, kochasz to robić, nie opuścisz mnie. Będziesz ze mną. Będziesz żyć ze mną. Jeśli nie teraz, może ewentualnie w przyszłości. Mogę przynajmniej mieć nadzieję, że o tym porozmawiamy. Oblałam się rumieńcem. Wciąż myśl o przeprowadzeniu się do niego, wydawała mi się być śmieszna i nierozsądna, ale zaczynałam dostrzegać argumenty za. A on z jakiegoś powodu uczepił się tego pomysłu jak rzep psiego ogona. Uwielbiałam sprawiać mu przyjemność, co więcej kochałam go. Zastanawiałam się czy mam na tyle odwagi, by mu o tym powiedzieć. Z pewnością nie w najbliższym czasie. Samo myślenie o tym paraliżowało mnie, a co dopiero uświadomienie sobie tego w pełni. Jak to się stało, że wszystko dzieje się tak szybko? Był czarujący, tak idealny, tak piękny, ale także nadszarpnięty w pewnych miejscach. Jak mogłam go nie kochać? – Polubiłaś Frankie? – zapytał. Zmiana tematu znowu sprawiła, że się zaczerwieniłam, ale tym razem z innego powodu. Dlaczego był taki zadowolony z siebie kiedy zadawał to pytanie? Mimowolnie zacisnęłam usta.
210
– Spałeś z nią? Pytam ponieważ odniosłam wrażenie, że bardzo ją lubisz – powiedziałam, próbując wyciągnąć dłoń z jego uścisku. Uśmiechnął się do mnie jeszcze szerzej, wciąż z dziwnie zadowolony. – Nie. Jest moja bliską przyjaciółką, więc chciałbym żebyś ją zaakceptowała. Czułam, że twarz mi płonie. Odwróciłam twarz od jego doprowadzającego do szału wzroku. – Wątpię żeby tak się stało. Lubi cię dotykać i rozmawiać o twoim ciele. - Poczujesz się lepiej z wiedzą, że jest Gold Star Lesbian i dominą ? Ona i ja jesteśmy w tak platonicznych relacjach, tak bardzo jak tylko mężczyzna może być z kobietą. Zapłonęłam niemożliwie bardziej. Nagle poczułam się głupio, ponieważ to sprawiło, że naprawdę poczułam się lepiej. O niebo lepiej. Jestem kretynką. – Kim jest Gold Star Lesbian? – zapytałam. – Jest to kobieta, która nigdy nie współżyła z mężczyzną, a co więcej nawet nie brała takiej opcji pod uwagę. Myślę, że ona cię polubiła. Prawdopodobnie powinienem być zazdrosny, oto jak na ciebie patrzy ale nie jestem. Jest zbyt dobrą przyjaciółką. Może być zazdrosna oto co mamy, ale nigdy nie przekroczy linii. Wie, jak dużo dla mnie znaczysz. – Ja… ja nawet bym się nie zgodziłabym, gdyby ona miała jakieś plany w stosunku do mnie – jęknęłam, speszona kierunkiem, w którym podążała nasza rozmowa. Naprawdę myślał, że mogłabym jej ulec? Nie rozumiałam tego, ale byłam zbyt zawstydzona, żeby zapytać. Nie byłam 211
zainteresowana Jamesem tylko dlatego, że mógł nade mną dominować. Zastanawiałam się pierwszy raz, czy czuł, że jestem z nim tylko z tego powodu. Chciałam go o to zapytać, ale słowa nie mogły opuścić moich ust. Nigdy nie czułam się wykorzystywana przez niego, a człowiek tak perfekcyjny i pewny siebie nie mógł czuć się wykorzystywany. Nie przez kogoś takiego jak ja. Pocałował delikatnie
moją dłoń, kiedy
zatrzymaliśmy się pod moim domem. – Wiem ale w niektórych kręgach dominant i uległe są bardzo blisko ze sobą, co jest ogromnym naruszeniem postępowania. Nie jest to coś o co powinniśmy się martwić. Nie czuję, zagrożenia ze strony Frankie. Właściwie bardzo bym się cieszył jakbyście się zaprzyjaźniły. Miałabyś ochotę na wspólną kolacją z nią, któregoś dnia? Mam na myśli naszą trójkę4. Czułam się trochę upokorzona. Byłam przecież otwarcie niemiła dla tej kobiety. – Jeśli ona ciągle będzie miała na to ochotę, chętnie się z nią spotkam. Czuję się jak idiotka. Byłam o nią taka zazdrosna. Kurczę byłam pewna, że byliście kochankami. Tylko uśmiechnął się ponownie, wyraźnie zadowolony z siebie kiedy pomagał mi wysiąść z samochodu. – Nie będzie zła. Porozmawiam z nią o tym. Po przekroczeniu progu
mojego domu okazało się, że miałam
tylko trzydzieści minut na przygotowanie się. Spieszyłam się, pakując walizkę, zanim zaczęłam się ubierać. Właśnie ściągnęłam biustonosz, aby założyć inny, który zdecydowanie preferowałam do pracy, kiedy James
212
przytulił się do mnie od tyłu. Również się przebrał. Założył ciemne granatowe spodnie i jasną koszulkę polo, która idealnie podkreślała jego tors. Był gotowy zanim ja nawet skończyłam się pakować. Chwycił mnie za piersi i zaczął je ugniatać. Przesunął kciuki na sutki, wykręcając je prawie okrutnie. Dyszałam, wyginając plecy w łuk. Nagle uwolnił moje zniewolone ciało od dotyku. Czułam jak szuka czegoś w kieszeni, ciągle mocno do mnie przyklejony. Spojrzałam w dół na moje piersi, które drżały z powodu klamerek na sutki, który właśnie montował James. Uderzył mnie mocno w tyłek zanim się odsunął. – Dobrze, idź się ubierz. A i nawet nie myśl o ściągnięciu ich. Odwiozę ciebie i Stephana do pracy. Już na nas czeka. – Nie spóźnisz się na swój lot, jeśli najpierw podrzucisz nas na lotnisko? Popatrzył na mnie lekko poirytowanym wzrokiem. – Zrobię to, ale przestań gadać i idź się w końcu ubierz. Jeśli będę musiał
poświęcić
czas
na
wymierzenie
ci
kilku
klapsów
za
nieposłuszeństwo, oboje się z pewnością spóźnimy. Wskoczyłam mój roboczy uniform i dwa razy sprawdziłam walizkę, upewniając się czy aby na pewno wszystko mam. – Pamiętaj, że nie musisz pakować niczego, kiedy lecisz do Nowego Jorku. Wszystko czego potrzebujesz jest w moim apartamencie, a po za tym jeśli o czymś zapomniałem zawsze możemy to dokupić. Przy okazji, byłem trochę zaskoczony twoją nową fryzurą, ale podoba mi się. Podkreśla twoje oszałamiające oczy.
4
Coś tu czuję jakąś ochotę na lekcję geometrii ;) 213
Rzuciłam mu zdziwione spojrzenie. Uważał, że moje oczy były oszałamiające? Co za ironia, to jego idealne turkusowe spojrzenie rzucało na kolana już na pierwszy rzut oka. – Dziękuję. Dziękuję za dzień w SPA To była miła niespodzianka zarówno dla mnie jak i moich przyjaciół. – Możesz ich tam zabierać tak często jak będziecie mieć na to ochotę. Pracownicy wiedzą, że mają ci dać wolną rękę. Nie musisz się wcześniej umawiać ani nawet dzwonić choć z drugiej strony, zawsze lepiej jest dać znać wcześniej. Wszystko co moje, jest i twoje kochanie. W każdym sensie, jaki możesz sobie tylko wyobrazić. Zapraszam do czerpania z tego korzyści. Poprawiałam krawat, kiedy mówił. Czułam jak klamerki mocno zaciskają się na moich sutkach. Przesunęłam się w stronę toaletki po zegarek, aby móc zakryć czerwone ślady na nadgarstku. Obserwowałam drugi zastanawiając się jak go zakryć. Nie czułam zbytniego dyskomfortu, po prostu zaczerwienie było mocno widoczne. Kiedy bacznie przyglądałam się im, James objął je swoimi długimi palcami, a następnie sięgnął do pudełka
z biżuterią. Wyciągnął platynową
bransoletkę, której rzecz jasna wcześniej nie widziałam. Była piękna. Idealnie pasowała do mojego rolexa, które również od niego dostałam jakiś czas temu. – Wyglądasz jak niewolnica kochanie – powiedział James zapinając mi bransoletkę na nadgarstku. Rzeczywiście bransoletka na jednej ręce i zegarek na drugiej, wyglądały jak kajdanki, pomyślałam kiedy wyprowadzał mnie z domu niosąc moje bagaże. – Bardzo bolą cię otarcia na nadgarstkach?
214
– Właściwie to nie. – Świetnie. Mam pewne plany w stosunku do ciebie. Spędzimy trochę czasu w pokoju zabaw jutro zanim pójdziemy na gale. Prawie zapomniałam o gali. Przebywanie w jego towarzystwie wyraźnie mi nie służyło. Kiedy z nim byłam zapomniałam o bożym świecie i skupiałam się tylko na moim Panu Pięknym. Stephan zagadał Jamesa prawie od razu jak tylko weszliśmy do samochodu. – Bianca myślała, że zakład o zrobieniu tatuażu i piercingu to tylko żart. Nie możesz jej do niczego zmuszać, James – powiedział Stephan wyraźnie gotowy do rozpoczęcia kłótni. James uśmiechnął się do niego. – Nie zamierzam tego robić, Stephan. Bianco, pozwoliłabyś abym zmusił cię do zrobienia czegoś, czego wcale nie chciałabyś zrobić? Pokręciłam głową, patrząc z irytacją na Stephana. Mimowolnie się zawstydziłam. Nie chciałam rozmawiać o takich sprawach z Stephanem, a już na pewno nie w towarzystwie Jamesa. – Stephan, on wie, że potraktowałam nasz zakład jako żart. Nie martw się tym. James jest po prostu impulsywny i szalony, to wszystko. Stephan wydał z siebie jęk szczerej ulgi. Widziałam, że obawiał się rozmowy na ten temat jednak czułam, że musiał coś powiedzieć. – Dobrze, dobrze. Przepraszam. Po prostu zobaczyłem tatuaż i przypomniałem sobie o waszym zakładzie. Nie sądziłem, że to zrobisz James.. James uśmiechnął się szeroko, po czym przytulił mnie do siebie. Pocałował mnie słodko w czoło. 215
– Sam nie sądziłem, że kiedyś zdecyduję się na taki krok dopóki nie spotkałem mojej idealnej Bianci.
216
Rozdział 24 Lot był dość bolesnym doświadczeniem. Z każdym ruchem czułam jak napinają się moje piersi i sutki, przez klamerki, które miałam na sobie. Każdy najmniejszy ruch przypominał mi o Jamesie i o tym jak za nim tęsknię mimo, że mam do wykonania tyle pracy5. Pokład był pełen pasażerów. Jedynym wolnym miejscem było to koło Jamesa, tak jak zwykle zresztą. Za każdym razem, kiedy obsługiwałam, przechodziłam bądź podawałam mu coś, moje nadwrażliwe piersi wysyłały delikatne wstrząsy wprost do mojej szparki. Prawie w ogóle na mnie nie patrzył. Był skupiony na pracy na swoim laptopie. Nie podnosił nawet wzroku, kiedy pytałam go coś, a w zamian dostałam tylko zdawkowe odpowiedzi. Był mistrzem braku zainteresowania tego wieczoru. To działo na mnie jak płachta na byka, chciałam krzyczeć i rzucać piorunami. Byłam równie podekscytowana co poruszona. Miałam ochotę go uderzyć, bo tak bardzo byłam sfrustrowana. Fakt, że nawet nie na mnie nie zerkał doprowadzał mnie do szaleństwa. Minęło blisko dwie godziny lotu zanim w kabinie zapanował spokój, a pasażerowie zasnęli. Większość pasażerów pierwszej klasy piło drinki, więc prawie cały czas zajmowałam się ich serwowaniem. Javier, chłopak Stephan także był na pokładzie jako pasażer, choć nie pierwszej klasy z powodu braku miejsc. Raz na jakiś czas mogliśmy zafundować komuś bliskiego bądź znajomemu pracowniczy darmowy lot w pierwszej klasie, jeśli były akurat wolne miejsca. W przeciwnym wypadku czekała na niego klasa ekonomiczna. Javier specjalnie wziął sobie wolne, aby spędzić ten czas z Stephanem podczas naszego postoju w Nowym Jorku. Zadbałam o wszystkich moich pasażerów, większość spała bądź była na granicy snu. Nagle poczułam się bardzo zdesperowana i postanowiłam
217
zachować się trochę arogancko dbając o własne potrzeby, a nie moich pasażerów. Usiadłam na pustym miejscu koło Jamesa. Pochyliłam się nad konsolą, która oddzielała dwa siedzenia, aby złapać go za nadgarstek i tym samym odciągnąć go od pracy na laptopie. W końcu spojrzał na mnie. Wyglądał na rozbawionego, a ja naprawdę zaczynałam być wkurzona i chciałam krzyczeć. – Żadnego dotykania, Bianca. To rozkaz. Upuściłam jego nadgarstek, jakbym poczuła oparzenie. Oddychając ciężko, spojrzałam na niego. Jego oczy były niegodziwie irytujące. Próbowałam się opanować, ale wiedziałam, że i tak poniosę klęskę, – Proszę, panie Cavendish. Błagam, jestem taka zdesperowana. Dlaczego mnie cały czas ignorujesz? Założyłeś mi te... te no sam wiesz co i nie mogę przestać myśleć o niczym innym jak tylko o tobie. Spotkajmy się w toalecie. Potrzebuję twojego dotyku. Pokręcił głową, wciąż wyglądał na rozbawionego. – Nie dzisiaj Bianca. Zacisnęłam mocno dłonie, walcząc z pokusą dotknięcia go. – Chcesz mnie ukarać ? Przebiegł zębami po swoich perfekcyjnych białych zębach. Moja płeć zacisnęła się i poczułam przypływ wilgoci pomiędzy nogami. – Nie. Po prostu cię uczę. Czasami człowiek musi poczekać, na to czego pragnie. Byłem ekstremalnie pobłażliwy dla ciebie w tej kwestii, 5
Rzuć w diabły tę robotę, idźcie się całować :P 218
ale musi się to zmienić. – Jestem taka wilgotna James. Mój desperacja sięga zenitu myślę, że dojdę jak tylko będziesz do mnie mówił. Proszę. Zauważyłam małą zmianę w jego wzroku. – Nie zmienisz mojego zdania, ty mała złośnico. Ukarzę cię, jeśli jeszcze raz spróbujesz to zrobić. Pragnęłam odbyć karę, pragnęłam tego bardzo, ale bardziej pragnęłam zaznać przyjemności z nim. – Nie zniosę tego. Co powinnam zrobić panie Cavendish? Mogłabym pójść do toalety i sama zadbać o moje spełnienie. To nie to czego pragnę ale myślę, że pomogłoby mi to doznać ulgi. Zwęził oczy i spojrzał na mnie prawie złośliwie. – Nie ma mowy. Nie możesz się również sama dotykać – Jego wzrok przesunął się na moje siedzenie. – Musisz się poruszać Bianco. Siedzenie tutaj wyraźnie ci nie służy, a po za tym chyba kogoś podsiadłaś. Wstałam i odeszłam. Czułam się dziwnie czegoś pozbawiona i zawiedziona. Zauważyłam z roztargnieniem, że Javier zajął wolne miejsce koło Jamesa. Stephan zatrzyma się przy nich, dziękując Jamesowi, za rezygnację z swojego „zwykle wolnego miejsca”. To było takie miłe z jego strony, pomyślałam roztargniona. Stephan był zadowolony z takiego obrotu sytuacji ponieważ dzięki temu mógł być bliżej swojego chłopaka, a podczas tej zmiany nie pomagał w klasie ekonomicznej. James zaczął przyjaźnie rozmawiać z Javierem i znowu stałam się dla niego niezauważalna. 219
Poszłam do kuchni, kompletnie nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Ściągnęłam moją kamizelkę. Miałam na sobie tylko białą koszulę i krawat. Moje sutki stały obolałe, z widocznymi przez cienki materiał koszuli klamerkami. Postanowiłam nie dbać o to. Chciałam, aby James zobaczył jak widoczne były, wierzył, że nie uda mu się ich zignorować. Zostawił mnie niezaspokojoną, a sam wydał się być niewzruszony. Chciałam wywrzeć na niego wpływ. Podeszłam do Javiera, pytając go uprzejmie, czy przypadkiem czegoś nie potrzebuje. Czułam na sobie wzrok Jamesa. – Może tylko butelkę wody. Dziękuję Bianca – powiedział Javier z uśmiechem. Odwzajemniłam jego uśmiech, kompletnie nie patrząc na Jamesa. Odwróciłam się i skierowałam z powrotem na przód samolotu. – Bianca – powiedział swobodnie James. Spojrzał na niego przez ramię, unosząc pytająco brew. – Kochanie, załóż z powrotem swoją kamizelkę – powiedział James uśmiechając się do mnie delikatnie, choć nie dał mi rozkazu przed Javierem i innymi. Sfrustrowana wróciłam z powrotem do kuchni. Nie zdążyłam założyć kamizelki, kiedy Damien wyszedł z kokpitu, aby udać się do toalety. Zatrzymał się przy kuchni, a kiedy mnie zobaczył ciepło się uśmiechnął. Widziałam go chwilę w autokarze dla załogi, ale zbytnio się spieszyliśmy, aby zamienić chociaż dwa słowa. Jego uśmiech wyraźnie wyblakł kiedy zobaczył, że jestem wyraźnie poruszona. – Wszystko w porządku? – zapytał. Po prostu skinęłam. Kiedy spotkałam jego wzrok zaczerpnęłam głośno powietrze. Powinnam mieć świadomość, że takie działanie zwróci jego uwagę na moje piersi, ale nie myślałam o tym, dopóki jego oczy nie skupiły się na wyraźnie widocznym sutkach.
Nie miałam pewności, czy widział klamerki ale 220
chyba nie. Pomyślałam, że zwrócił uwagę tylko na moje widocznie podkreślone sutki. Cokolwiek zobaczył, odniosłam wrażenie, że wryło go to w ziemię. Nie mógł oderwać wzroku od mojej klatki piersiowej. Położył dłonie na moich ramionach, nerwowo oblizując usta. – Mogę coś dla ciebie zrobić? – zapytał niskim głosem. Tylko potrząsnęłam głową, wciąż na niego patrząc. Nie ściągnęłam jego dłoni z siebie, nawet o tym nie pomyślałam. Mój umysł zdecydowanie nie pracował poprawnie. James mnie nie dotykał, ale cały czas myślał tylko o jego dłoniach, błądzących po moim ciele. Wiedziałam, że to dłonie Damiena dotykają mojej skóry, ale czułam się prawie tak jakby dotykał mnie James. Po za tym on dotykał tylko moich ramion, a ja byłam cała roztrzęsiona. – Uprzejmie proszę, abyś przestał ją dotykać, Damien. Nie powinieneś siedzieć za sterem samolotu czy coś? – zapytał James wchodząc do kuchni. Jego głos był zimny jak lód. Nie musiałam nawet patrzeć w jego oczy, aby wiedzieć, że są równie zimne. Damien cofnął dłonie. Miał szeroko otwarte oczy i wyglądał tak jakby zrobił coś znacznie gorszego niż tylko dotknął moich ramion. Wymamrotał coś i wyszedł, kierując się w stronę toalety. Bardziej czułam niż widziałam, że James zbliża się do mnie. Ściągnął kamizelkę, która wisiała na drzwiczkach szafki i przytrzymał, abym ją założyła. Zrobiłam to bez słowa i patrzenia na niego. – Co to było Bianca? Pragniesz go? Wyjaśnij mi to natychmiast. – Jego głos wciąż był oschły. Byłam podniecona i … zawstydzona. – Ja.. ja nie pragnę go. On po prostu mnie zaskoczył. A ja… byłam roztargniona ponieważ myślałam cały czas o tobie. Wiedziałam, że on 221
stał przy mnie, ale nie mogłam się na nim skupić. James chwycił mnie za włosy i pociągnął, aby odchylić moją głowę i zmusić do spojrzenia w jego oczy. Były dziwniejsze, niż mogłam sobie wyobrazić. Cokolwiek czuł, nie mogłam odgadnąć tego na podstawie wyrazu jego twarzy. – Powiedziałem ci, że to nie jest kara Bianca, ale teraz już jest – pociągnął mnie za włosy wystarczająco mocno, abym zaczęła jęczeć. Jego głos był dziwnie pusty. – Będzie lżejsza bądź gorsza w zależności od twojej odpowiedzi. Próbowałaś wzbudzić moją zazdrość poprzez pozwolenie, aby cię dotykał? Czy może ciągnie cię do niego? Pragniesz go, choć trochę? Zastanawiałam się nad odpowiedzią, pragnąc udzielić jak najszczerszej i takiej, która nie niosłaby za sobą strasznej kary. – Byłam zbyt zaangażowana różnymi myślami, żeby zareagować na to co robił. Myślę, że zareagowałabym, odpychając go, jeśli spróbowałby dotknąć czegoś więcej niż tylko moich ramion, ale nie zrobiłam tego, ponieważ on nie posunął się tak daleko. Po za tym nie myślę o nim jako o obiekcie moich seksualnych westchnięć. Rozkoszowałam się dotykiem jego dłoni, nawet jeśli to był tak ograniczony kontakt. Kontynuowałam bez tchu. – Nie jest zagrożeniem. Nigdy nawet nie pomyślałam o uprawianiu z nim seksu. Nie mogę powiedzieć dlaczego ponieważ nie wiem. Nie i już. Widzę, że jest przystojny, ale cenię go tylko jako przyjaciela. Jest zabawny, miły i czarujący, ale to tylko platoniczne uczucia. Być może to jest tak jak z tobą i Frankie. Z tego co wiem, jest bardzo uległy, więc może dlatego, widzę go tylko w roli przyjaciela. 222
Przyglądał mi się przez długi czas, jego oczy wciąż były nieprzeniknione, ale mogłam stwierdzić, że czuł się zraniony i zmartwiony. – Podoba mi się twoja odpowiedź – powiedział w końcu. – Nie mogę powiedzieć, że wierzę w to, ponieważ desperacko tego pragnę albo dlatego, że to prawda. Twoja kara wciąż jest aktualna, nie zrobię tego tak jak planowałem chyba, że znowu zobaczę jak ktoś cię dotyka. Nie pozwól by ponownie się to stało – powiedział po czym wyszedł. Reszta lotu dłużyła mi się niemiłosiernie. James cały czas ignorował mnie, nawet na mnie nie zerkał. Kiedy pozbawiał mnie czegoś, pozbawiał mnie wszystkiego, nawet spojrzenia swoich pięknych niebieskich oczu, którego tak desperacko i beznadziejnie potrzebowałam. Nie byłam świadoma jak bardzo pragnęłam, aby na mnie spojrzał, jak bardzo czułam się pusta bez tego. Był moim słońcem. Bez niego czułam się zimna, pusta i obolała. Wcześniej nie miałam tej świadomości. To dlatego zafundował mi swoją lekcję pokory? Może wiedział jaki ma na mnie wpływ. Może celowo chciał mi pokazać jak bardzo go potrzebuję. Może potrzebował mi to pokazać. Pozbawienie mnie jego fizycznej obecności mocno na mnie wpłynęło, ale pozbawienie mnie kontaktu emocjonalnego i wzrokowego zabolało znacznie bardziej. Nie mogłam sobie tego uświadomić, dopóki nie znalazłam się w obecnym położeniu. Zawsze dbał o moje emocjonalne potrzeby dopóki moje ciało nie płonęło. To było jak objawienie. Był hojnym człowiekiem. Nigdy w to nie wątpiłam. Ale ja nigdy nie dałam mu kredytu zaufania na bycie tak hojnym w stosunku do jego emocji i uczuć. Nigdy nie sądziłam, że będę potrzebować ich tak desperacko dopóki nie szczędził mi ich, a potem nagle wszystkie zabrał i odebrał mi do nich dostęp. Jak długo będę czuć stratę? Jak długo będę musiała przechodzić przez jego czyściec? Minęły 223
godziny odkąd zostawił mnie niezaspokojoną, ale nie wiedziałam, ile zdołam jeszcze znieść. Pragnęłam znowu wygrzewać się w blasku słońca. Mojego słońca, którym był James.
224
Rozdział 25 – Jedziemy bezpośrednio do mnie – powiedział James, kiedy szliśmy z moją załogą przez lotnisko. Nie dotykał mnie, ale niósł moją torbę. Ledwo na mnie zerkał chociaż, jego ton i postawa sugerowała, że jest zrelaksowany. Wcześniej pragnęłam tylko aby doprowadził mnie do orgazmu, zaprowadził na krawędź rozkoszy, torturował moje sutki i bezpośrednio moją płeć. Teraz pragnęłam jego miłości, jego uwagi i opieki. Pragnęłam, aby był przy mnie. Doprowadzał mnie prawie do szału fakt, że potrafił sprawdzić, aby sprawy tak się miały, wkładając w nie tak mało zaangażowania. Ale nawet złość nie zmieniła mojego niezaspokojenia i oczekiwania. Zajęło mi chwilę, aby przetworzyć w głowie jego słowa. Byliśmy dość daleko za załogą, przez co naraziłam się na srogie spojrzenie Melissy, której widocznie to przeszkadzało,
ale
zignorowałam ją. To było najlepszy sposób na nią. – Mogę mieć przez to kłopoty – powiedziałam niskim głosem. – Jestem zobowiązana pojechać z załoga do hotelu i zameldować się. –
Rozmawiałem
z
Stephanem.
Wszystkim
się
zajmie.
Sformułowanie brzmi: według uznania twojego lidera. Stephan nim jest. Wyraził zgodę, więc jedziesz ze mną. Nie zaczynałam nawet z nim kłótni,
ale też nic nie
odpowiedziałam. Pragnęłam już być w jego domu. Nie miałam pojęcia jakie miał w stosunku do mnie plany, ale byłam pewna, że im szybciej tam będziemy, tym szybciej się o tym przekonam i w końcu skończą się moje tortury. Pomachałam załodze na pożegnani,
a tylko Stephana
przytuliłam i pocałowałam w policzek. – Zadzwoń do mnie jeśli, będziesz czegoś potrzebować Jaskierku – 225
wyszeptał do mojego ucha, po czym odszedł. Przysunęłam się bliżej Jamesa, prawie dotykając jego biodra, kiedy wjechaliśmy na ulice miasta. Szeptałam ponieważ, szyba między nami, a kierowcą nie była opuszczona, a sam kierowca nie był mi znany. –To więcej niż tylko opóźnianie zaspokojenia. Pozbawiłeś mnie każdej części siebie. Nawet ledwo na mnie patrzysz. – Nie w samochodzie – powiedział, patrząc przez okno i znowu mnie zignorował. Poczułam ukłucie. – Co z karą za dotykanie cię? – zapytałam po paru minutach kompletnej ciszy. Zamierzałam sprawić mu przyjemność. Jeśli ja miałam karę, mogłam to znieść. Byłam gotowa zaryzykować. – Łatwa zasada. Jeśli dotkniesz mnie, ja nie dotknę ciebie – powiedział leniwie. To było jak uderzenie w twarz. Odwróciłam twarz i poczułam piekące łzy. To było uczucie, którego nigdy wcześniej nie zaznałam ze strony Jamesa. To była długa i cicha podróż przez zatłoczony Manhattan. Klamerki na sutkach sprawiały ból. Próbowałam jakoś sobie z nim poradzić i odkryłam, że im mniej się ruszam, tym zmysłowe tortury są mniejsze. Pragnęłam wygarnąć mu wszystko. Pragnęłam powiedzieć coś wrednego, raniącego, coś co by dotknęło, ale się powstrzymałam. Nie chciałam sama dokładać mu powodów, aby trzymał mnie na dystans od siebie. Wiedziałam, że im bardziej będę współpracować, tym szybciej dostanę z powrotem mojego prawdziwego Jamesa. W końcu, nieznany mi kierowca wjechał do podziemnego garażu, w którym byłam już wcześniej podczas mojej pierwszej wizyty w 226
apartamencie Jamesa na Manhattanie. Wyciągnął moją walizkę z bagażnika, skinął i powiedział. – Proszę pana, pani Karlsson. Będę na państwa czekać punktualnie o 21, aby zabrać państwa na bal charytatywny. James tylko skinął głową, ignorując mężczyznę. James zaniósł moją walizkę do windy, wciąż nie zwracając na mnie większej uwagi. Opuściłam podbródek, wpatrywałam się w ziemie i stałam dość sztywno na moich szpilkach. Skupiałam wzrok na jego granatowych butach. Były seksowne. Pomyślałam ponuro, że nawet jego stopy mają w sobie sporo elegancji. Winda wjechała na odpowiednie piętro,
a drzwi cicho
otworzyły się. James wszedł do środka. Sama się zawahałam nad tym ruchem, wciąż po prostu wpatrywałam się w jego buty. Pragnęłam, aby dał mi jakiś znak, żeby chociaż dał mi znać,
czy pamięta o mojej
obecności. Westchnął, najciszej jak umiał i sięgnął ręką,
aby mnie
dotknąć. Obserwowałam sparaliżowana jak jego ręka wędruje do kołnierzyka mojej roboczej koszuli. Użył jednego palca, aby znaleźć obręcz na moim gardle. Udało mu się nie dotknąć przy tym nawet centymetra mojej skóry. Pociągnął mnie do przodu, trzymając za naszyjnik wysadzany diamentami. Zaprowadził mnie do kolejnej windy, ciągnąc za naszyjnik. Wsadził w konsole swoją kartę, wcisnął guzik i zaczęliśmy się wzbijać w górę. – Moja idealna malutka uległa – wymamrotał, ale to było wszystko. Czułam się zraniona ilością uwagi jaką mi poświęcał. Zaprowadził mnie do jego wystawnego apartamentu, trzymając jednym palcem za mój naszyjnik. Byłam tak samo zagubiona w labiryncie pokoi, jak za pierwszym razem, kiedy zostawił mnie w kuchni. Puścił mój naszyjnik kiedy naszym oczom ukazała się nieznana mi kobieta, która coś 227
gotowała przy ponadgabarytowej kuchence. Była troszkę grubsza, w średnim wieku, ale dobrze patrzyło jej z oczu. Uśmiechała się miło, ciepło i słodko, kiedy odwróciła się, aby nas przywitać. – Panie Cavendish. Pani Karlsson. Serdecznie witam. Jak minął państwu lot? – Bardzo dobrze, dziękujemy. Bianco to jest Marion. Jest nową gospodynią. Zamrugałam oczami kilka razy, zastanawiając się, czy dobrze widziałam, że właśnie delikatnie się przed nami skłoniła. – Nie mogę się doczekać, aby zacząć pracować dla pani, pani Karlsson. Bardzo się cieszę, że w końcu mogłam panią poznać. Proszę dać mi znać, jeśli będzie pani czegoś potrzebować. Przetwarzałam jej słowa, bardzo zaskoczona jej postawą. To było zaskakujące, ale nie zamierzałam tego komentować. – Robię warzywny omlet z serem fetą, wedle pańskiego uznania panie Cavendish. Czy mogę coś jeszcze dla państwa zrobić? – Będziemy w jadalni, Marion. Po prostu podaj nam omlety jak będą gotowe. To wszystko. James przytrzymał dla mnie otwarte drzwi. Weszłam do dużej jadalni. Odsunął dla mnie krzesło przy stole i usiadłam. Usiadł obok mnie. Jego eleganckie palce spoczywały na stole. Obserwowałam je, kiedy przemówiłam. – Co się stało z poprzednią gospodynią? –
Musiałem
pozwolić
jej 228
odejść.
Okazała
się
być…
nieprofesjonalna. Miałem do niej zaufanie, ponieważ pracowała dla mnie przez osiem lat, ale wtrącała się w moje życie osobiste. Odkryłem kilka jej posunięć i usłyszałem słowa, które były nie do zaakceptowania. Zadrżałam przypominając sobie o moim spotkaniu z nią, wciąż patrząc w jego dłonie. Nawet one były cholernie seksowne. – Wydawała się być niemiłą kobietą, choć z Jules były chyba blisko – powiedziałam z roztargnieniem. – Była dla niej stosunkowo za miła. Obserwowałam jego zaciśnięte teraz dłonie, kiedy mówiłam. – To prawda i to właśnie było problemem. Wpuściła ją do mojego domu pomimo, mojego zakazu, a później popełniła jeszcze gorszy błąd obrażając cię kochanie. Zwolniłem ją jeszcze tej samej nocy. Wzięłam głęboki oddech delektując się chwilą. Byłam tak spragniona jego czułości. Marion zaserwowała nam szybko kolację, po czym odeszła z uśmiechem. Zjedliśmy przepyszne omlety w ciszy. James skończył przede mną. Czułam jak patrzy na mnie, kiedy brałam łyk wody z szklanki. Wstał w chwili, kiedy brałam ostatni kęs. Ciągnął mnie przez apartament, trzymając za naszyjnik, wprost do swojej sypialni. Byłam bardziej niż szczęśliwa. Żyłam w świecie tortur i oczekiwania odkąd założył mi je klamerki, wręcz nie mogąc się doczekać ich ściągnięcia. Zabrał mnie do swojej wielkiej garderoby, przylegającej do sypialni – Ściągnij ubrania – rozkazał, ściągając swoją koszulę, stojąc tyłem do mnie. Posłuchałam go bez słowa, ściągając wszystko za wyjątkiem biżuterii. Ściągnął mój zegarek i bransoletkę, odkładając je na małą tacę w jego ogromnej szafie. Mój wzrok skupił się na jego stopach, tak szybko 229
jak tylko się rozebrałam. Stał boso, miał na sobie tylko spodnie. Pomyślałam, że nawet jego stopy są seksownie opalone. Zapiął na klamerkach srebrny łańcuszek i przymocował go do naszyjnika. Skrzywiłam się, przystępując niespokojnie z nogi na nogę. Zapiął czarny pas na moich biodrach. Miałam go już na sobie wcześniej, w pokoju zabaw. Nic nie zakrywał, ale sprawił, że skupiłam na nim
wzrok.
Sprawił, że moje ciało wyglądało grzesznie, tylko dzięki temu czarnemu akcentowi. Przygryzłam wargę i wygięłam się trochę. Był cholernie powściągliwy. Podniosłam mój wzrok wystarczająco,
aby zobaczyć
twardą erekcję naciskającą na jego granatowe spodnie. Jęknęłam widząc to. – Nawet nie próbuj mnie kusić Bianca. Zostaniesz za to ukarana. Właśnie tego chcesz? Pokręciłam głową. Chwycił mnie za naszyjnik i zaciągnął do windy znajdującej się bezpośrednio w jego sypialni, aby udać się do pokoju zabaw. Jęczałam przez okrutny nacisk na moich piersiach. Uderzył mnie mocno w tyłek, kiedy byliśmy prawie na czwartym piętrze. Aby zagłuszyć moje jęki, pomyślałam. Wyciągnął czarną tkaninę z kieszeni, kiedy nie wyszliśmy jeszcze z windy. To była opaska, uświadomiłam sobie kiedy zakrył mi nią oczy, zawiązując mocno z tyłu. Materiał był jedwabisty, elegancki i delikatny. Winda zatrzymała się, wyszłam z niej ciągnięta przez Jamesa, który trzymał mój naszyjnik. Nasze kroki wydawały się dość głośno odbijać po przedpokoju, ale kiedy weszliśmy do pokoju zabaw dźwięki ustały. Zrobiłam kilka kroków w pokoju, po czym kazał mi się zatrzymać. – Na kolana – powiedział. Zrobiłam to, unosząc podbródek. Słyszałam jak odchodzi, a po 230
chwili otwiera jedną z szuflad. Usłyszałam jakiś delikatny brzęk, dźwięk zaciskanych łańcuchów, ale nie miałam pojęcia o co chodzi. Siedziałam na piętach, a dłonie trzymałam na udach. Zaczęłam pocierać swoją skórę w oczekiwaniu, nieświadoma tego co mnie czeka. Kiedy potarłam dłonie, przeszłam do ramion, pocierając je delikatnie i wprawiając w subtelny ruch moje obolałe i ciężkie piersi. Dotykałam się nawet, jeśli to był mój własny dotyk, na mojej własnej skórze. – Natychmiast przestań – usłyszałam głos Jamesa. – Jeśli sprawisz sobie przyjemność, to osiągniesz dzisiaj tylko tyle. Wszystko co dostaniesz to zaspokojenie dzięki wibratorowi. Satysfakcjonuje cię taki sposób na zaspokojenie twojego pragnienia i bólu? Co wolisz? Mojego kutasa czy wibrator? Dyszałam, przestałam się poruszać. Pragnęłam bardziej niż kiedykolwiek wcześniej wsłuchiwać się w jego słowa. – Oczywiście, że twojego kutasa. Boże, pragnę tylko twojego kutasa, James. – Panie Cavendish albo Mistrzu, Bianco. Przypominam ci, że tutaj tak masz się do mnie zwracać. – Oczywiście, panie Cavendish. Usłyszałam dźwięk łączących się łańcuchów. Następnie poczułam jak wiąże moje nogi i łączy te łańcuchy z moim naszyjnikiem. Dyszałam z powodu silnego bólu, który emanował z moich sutków. Wydawały się być coraz bardziej wrażliwe, bardziej, ze względu na naciskające na nie klamerki. Ułożył mnie na ziemi,
a następnie zaczął ciągnąć przez
długość kilku metrów, aż nagle przestał. Wreszcie mnie dotknął. Poczułam jego dotyk na mojej skórze, kiedy chwycił moje nadgarstki i 231
ułożył je przede mną. Ten ruch spowodował spory ruch moich piersi, przez co wykrzywiłam plecy. Poczułam wokół nich coś miękkiego. Usłyszałam kliknięcie. To musiały być miękkie kajdanki pomyślałam. Przysunął się bardzo blisko mnie, kiedy sięgnął nade mną, aby pociągnąć w dół metalowy łańcuch. Ciągnął go przez mój policzek, naszyjnik, pomiędzy piersiami i w końcu przymocował go do moich dłoni. Usłyszałam głośne kliknięcie kiedy to robił. Moje ramiona zostały wysoko podciągnięte. Byłam rozłożona i obnażona. – Złap się łańcuchów – powiedział James. Próbowałam, ale nie mogłam tego zrobić ponieważ przymocował moje
ręce kajdankami. Nagle szarpnął za mój schludny warkocz,
unosząc w górę moją głowę. To sprawiło, że poczułam mocne, zaciśnięcie się klamerek na sutkach. Jęknęłam głośno. – Chcę żebyś była cicho – powiedział James, ochrypłym głosem. – Nie wydobywaj z siebie żadnych seksownych jęków. Nie błagaj, abym przestał. Bądź cicho tak długo, dopóki nie będziesz musiała użyć słowa bezpieczeństwa.
232
Rozdział 26 Skinęłam delikatnie głową na znak, że wszystko zrozumiałam bo, przecież zabronił mi mówić. Czułam jak się ode mnie odsuwa. Zniknął na kilka dobrych minut, a ja czułam się kompletnie osamotniona.
Nie
mogłam mówić, ponieważ mi zabronił więc tylko mój umysł był ciągle aktywny. To była najgorsza tortura, jaką mogłam sobie wyobrazić, że mógł mi zafundować i na jaką mogłam czekać. Usłyszałam delikatną muzykę. Nuty piosenki ciemności dryfowały przez pokój. To była zdecydowanie złowieszcza melodia. Nie miałam bladego pojęcia, dlaczego się odsunął ode mnie ale nagle poczułam delikatne dotknięcie czegoś na skórze moich pleców. Uświadomiłam sobie, że to piórko, kiedy przesuwał nim w dół mojego kręgosłupa. Przestał mnie nim dotykać, ale nagle jego miejsce zastąpiło coś innego. Coś bardziej szorstkiego, mocniejszego, jakby z frędzelkami dotknęło mojej skóry w miejsca, które przed chwilą były dotykane czymś delikatniejszym. Piórko powróciło, dotykając mojego tyłka i ud. Zadrżałam, kiedy delikatnie pogładził tył mojego kolana i podbicie stopy. Przesunął piórko na moją, drugą nogę. Dotknął nim, każdego centymetra mojego ciała zanim się wycofał. Drugi bardziej szorstki i mocniejszy obiekt, dotykał mojej skóry, idealnie poruszając się szlakiem zostawionym przez piórko. Tak jak piórko zostawiało na mojej skórze błogie dreszcze, tak ten przedmiot sprawiał, że miałam ochotę zwijać się z bólu. Walczyłam, aby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Szorstkie ruchy ustały i powróciło delikatne piórko, tym razem na plecach poniżej łopatek. Delikatnie i starannie, dotknęło każdego centymetra mojej skóry. Dotyk piórka
zniknął, a jego miejsce zastąpiło mocne uderzenie. 233
Zaciekle chłostał mnie, przy użyciu szorstkich frędzelków. Przygryzłam tak mocno wargę, że aż poczułam pulsując z niej krew. Wygięłam plecy, próbując uniknąć uderzenia. Jednak uderzył mnie znowu i znowu. Uderzał w te same miejsca, które jeszcze przez sekundą były dotykane przez delikatne piórko. Moje serce waliło jak opętano, próbując wyskoczyć z mojej piersi. Łzy spływały swobodnie po moich policzkach, dopóki nie przestał. Czułam jak odpina pas z mojej talii. Czułam jak spada na podłogę. Piórko delikatnie pieściło mój nagi tyłek. Zastanawiałam się, czy właśnie przygotowuje mnie na chłostanie. Wydawało mi się, że taką miał na mnie taktykę. To była straszna tortura, ponieważ nieugięcie zwlekał, poświęcając najwięcej czasu mojej pupie. Zniknięcie pióra, nieomalże natychmiast zostało zastąpione uderzeniami ostrych frędzelków. Uderzał cały czas, w kółko i w kółku. Zaczęłam poruszać się. Krążyłam biodrami, ból emanował zalewając mój umysł rozmytą mgłą. Pomyślałam, że mogłabym dojść, gdyby tylko dotknął mojej płci. Usłyszałam jego urywany oddech, kiedy zastąpił frędzelki, piórkiem dotykając moich ud. Kiedy piórko dotknęło wewnętrznej części mojego uda, prawie obierając się o moją szparkę, naprawdę byłam bliska osiągnięcia orgazmu. Nie wiem, czy byłabym w stanie się powstrzymać, jeśli delikatnie piórko dotknęłoby warg mojej szparki. Zastanawiałam się chwilę, czy zostałabym za to ukarana. Oddychałam ciężko. Obawiałam się, że zostanę za to ukarana lecz nagle moje rozmyślanie zostało rozmyte. Frędzelki, zastąpiły piórko i nieubłaganie uderzały w moje delikatne uda. Moje plecy wygięły się w łuk, poczułam skurcz w palcach, kiedy bicz uderzył idealnie w moje krocze doszłam. Wirowałam i odpływałam. Próbowałam nie krzyczeć, dlatego przygryzłam wargę ponownie, aż do krwi. Odniosłam sukces, zachowałam ciszę, nie licząc moich licznych oddechów. 234
– Kurwa mać – przeklął James, ale to było wszystko. Zastąpił uderzenia na łydkach, delikatnym piórkiem. To był krótki dotyk i równie krótka chłosta. Wydawało mi się, że skończył z moimi plecami ponieważ się odsunął. Czułam, jak mi się przygląda przez nieubłagalnie długie minuty. Moja ulga była mimowolna i nie miała zbyt wiele wspólnego z złagodzeniem bólu. Mój puls przyspieszał, czułam jak krew płynie w moich żyłach, każdy centymetr mnie pragnął go poczuć. Pragnął jego dotyku, jego bliskości. Pokręciłam lekko biodrami, mając świadomość, że mnie obserwuje. W końcu poczułam, że się poruszył. Czułam, że stoi przede mną. Obserwował mnie prawie tak jak długo, jak zajmował się moim tyłem. Nagle uwolnij moje piersi z zacisków. Wzięłam głęboki oddech. Liczyłam do dziesięciu, próbując powstrzymać chęć krzyknięcia na całe gardło. Zaczął dotykać piórkiem przód mojego ciała, począwszy od policzka. Okrążył nim moje usta. Nagle przestał i odsunął się. Chciałam krzyczeć z powodu jego nieobecności ale szybko powrócił, umieszczając na moich ustach coś w rodzaju paska. – Ugryź to, jeśli poczujesz potrzebę – rozkazał. – Nigdy więcej nie przygryzaj warg. Będziesz potrzebować szwów, jeśli tak dalej pójdzie. Przygryzłam materiał. Natychmiast poczułam ulgę,
mogąc
przygryzać coś znacznie twardszego niż wargi. Zaczął ponownie zabawiać się piórkiem, delikatnie pieszcząc skórę na moim ciele. Te same miejsca zostały wychłostane uderzeniami frędzelków bata. Wzór jego postępowania był mi znajomy, ale wciąż wariowałam zastanawiając się co planuję dalej zrobić. Piórko powróciło ponownie i wiedziałam czego mam się spodziewać.
235
Gdy poczułam uderzenie, każdy dotyk po prostu sadystycznie przypominał mi jak długo będę musiała to jeszcze znosić. Delikatnie pieścił moje uda, które najpierw rozsunął szerzej za pomocą swojej nogi. Sunął piórkiem niebezpiecznie blisko mojego mokrego rdzenia. Czułam jak piórko delikatnie sunie po sokach mojego podniecenia i słyszałam jęk Jamesa. Ale wciąż nie przerywał. Tak szybko odsunął piórko i uderzył mnie batem, niemalże w tym samym czasie. Czułam jakby uderzenie było przedłużeniem dotyku piórka. Uderzał moje uda, znowu i znowu lecz nagle przestał. Wiedziałam, że gdybym liczyła to liczba uderzeń równałaby się licznie dotknięć przez piórko. Moja głowa opadła, a ja zaczęłam bardzo ciężko oddychać, kiedy poczułam jego dotyk na piersiach. Pieścił moje obolałe i nabrzmiałe piersi długo ale na szczęście tylko chwilę drażnił się, torturując moje sutki. Kiedy zaczął chłostać mnie w tym miejscu, drżałam a moje ciało poczuło ulgę, kiedy przestał. Przyglądał mi się przez długi czas, dopóki nie usłyszałam jak rozpina zamek w spodniach. Stanął za mną. – Jak sądzę wystarczy nauki i karania cię, jak na jeden raz – powiedział szorstkim i przejętym głosem. Poczułam jego klatkę piersiową na moich plecach, kiedy pochylił się nade mną. – Chwyć się łańcuchów, jeszcze mocniej – powiedział, kładąc swoje silne dłonie na moich biodrach. Chętnie go posłuchałam. – Wygnij plecy. Bardziej. Poczułam czubek jego kutasa przy wejściu do mojej szparki. Znajdował się tam przez chwile, które trwały wieczność, drocząc się ze mną. Wchodził we mnie, ale nie tak jak tego pragnęłam. Nie jednym szybkim, mocnym ruchem tak jak o tym marzyłam. Wchodził we mnie 236
centymetr po centymetrze. Przebijał się przez moją ciasną i obolałą płeć boleśnie powoli. Pragnęłam krzyczeć. Pragnęłam go błagać. Przysunął usta do mojego ucha. – Teraz możesz mnie błagać – wyszeptał, jakby czytał w moich myślach. Błagałam, łkałam, żałośnie go prosiłam mając na to jego pozwolenie. Szczerze go prosiłam. Wyszedł ze mnie powoli, kiedy skończyłam moją litanie. Jego usta przesunęły się na pewne miejsce na mojej szyi, pomiędzy szyją a ramieniem. To był jeden z moich najczulszych punktów. Ugryzł mnie brutalnie i w tym samym czasie jeszcze bardziej brutalnie wszedł we mnie. Moje biodra wciąż były podtrzymywane przez jego dłonie więc sam ustalał tempo. Wchodził we mnie szybciej i mocniej. To było niesamowite. Wchodził we mnie pod idealnym kątem. Nie mogłam się od niego odsunąć, ani tym bardziej go odepchnąć. Nawet moje palce unosiły się delikatnie nad podłogą. Z jego gardła wydobywały się niskie jęki, ale były one prawie bezradne, jakby nie mógł uwierzyć w to, co się dzieję za, każdym razem kiedy był we mnie. Z kolejnym jego jękiem, doszłam krzycząc. Lecz on wciąż, nie przestawał się we mnie poruszać. Jedną ręką przytrzymał moje biodro, a drugą torturował moje piersi. To bolało. Moja skóra piekła niemiłosiernie, ale odnosiłam wrażenie, że cały ból skumulował się wewnątrz mojej szparki, w której wciąż poruszał się z furią wielki kutas Jamesa. Czułam, że zbliża się nieuniknione. To była mieszanka przyjemności i bólu, wstrząsy przechodziły przez moje ciało, które grało niczym instrument zawładnięty przez Jamesa. Byłam perfekcyjnie dopasowana do jego dotyku. Wszedł we mnie jeszcze mocniej, o ile to w ogóle było możliwe i 237
przesunął dłoń z mojego biodra na moją szparkę. Krążył palcem po mojej łechtaczce. Jego jedna ręka opierała się na moich brzuchu, drocząc się z łechtaczką, kiedy druga wciąż zajmowała się moimi piersiami. Jego męskość poruszała się we mnie w zawrotnym tempie. Wchodził, wchodził, wchodził we mnie. Jego oddech był ostry i nierówny. Lekko mogłam go usłyszeć bo sama dyszałam jak oszalała, zniewolona jego tempem. – Dojdź – rozkazał ostro. Zadrżałam, kiedy fala przyjemności zawładnęła mną kolejny raz. Pozwolił sobie dojść we mnie. Poczułam jak drży i zalewa mnie od środka, wydobywając z siebie odgłos, który tak kochałam. Jego twarde ramiona owinęły się wokół mojej talii, a policzek spoczął na czubku mojej głowy. Czyżby mój czuły kochanek powrócił? Pragnęłam tego, właśnie teraz pragnęłam tego jak niczego innego wcześniej. Nigdy nie pragnęłam tego bardziej. Potrzebowałam mieć pewność, że chłód, który towarzyszył mu wcześniej nie był czymś stałym. Jedna noc wystarczyła, abym poczuła się emocjonalnie osamotniona. Ale ulga przyszła szybko. Poczułam jak ze mnie wychodzi i zaczyna luzować łańcuchy. Moje ramiona zaznały trochę luzu. Poczułabym się lepiej mogąc stanąć na nogach, ale tamte łańcuchy też tylko poluzował. – Musisz złapać równowagę. Powoli zaczynaj stawać na stopach – powiedział James, poluzowując jeszcze bardziej łańcuchy o kolejne, kilka centymetrów. Zdecydowałam się położyć większy ciężar ciała na nogach, powoli łapiąc balans, przestępując z nogi na nogę, dopóki nie poczułam, że nie będę potrzebować pomocy. Przyznaję, że zajęło mi to chwilkę. Ściągnął we mnie łańcuchy i wtedy naprawdę stałam już o własnych siłach. 238
Przytrzymywał mnie, abym nie upadła. Nie potrzebowałam pomocy przez więcej niż kilka sekund ale wziął mnie w ramiona i niósł przez pokój, jakbym była dzieckiem. Przyłożyłam policzek do jego nagiej, spoconej piersi. Był boski. Pachniał bosko. Położył mnie pewnie na miękkiej powierzchni. Czułam się jakbym była na badaniach, w gabinecie lekarza. Nie wiedziałam niczego, czego bym nie widziała wcześniej, ale tym razem byłam niecno bardziej zaniepokojona. Zamieścił moje ręce nad głowę i je tam przymocował. Testowałam jego powściągliwość. Nie zaznałam nawet centymetra luzu. Przymocował moje stopy do stoły, lekko rozchylone. Użył miękkiego czegoś aby przymocować mnie do stołu ale nie wiedziałam co to było. Wciąż miałam zakryte oczy i to było coś czego wcześniej nie praktykowaliśmy. Testowałam swoją pozycję. Definitywnie nie mógł mnie pieprzyć w takiej pozycji. Moje nogi nie były wystarczająco rozchylone. Zaczęłam kręcić się nagle z obawy przed jego planami, których nie znałam. Uderzył mnie mocno w przód uda. – Nie ruszaj się – rozkazał, głosem przepełnionym dominacją, pozbawionym jakichkolwiek uczuć. Mój czuły kochanek, wciąż nie powrócił. Nie sądziłam, że jest cokolwiek innego, co mogłabym jeszcze znieść, aby odzyskać go z powrotem.
239
Rozdział 27 Delikatny jęk uciekł z moich ust, kiedy poczułam zimny metalowy ucisk na jednym z sutków. Czułam jak James ściąga mi z oczu opaskę, przez co znowu mogłam wszystko widzieć. Ujrzałam metalowe kleszcze, które zaciskały się na moim sutku. Na końcu znajdowała się mała obręcz, która idealnie okalała mój sutek. W pewnym chwili, zauważyłam jak James sięga ręką do szuflady znajdującej się w stole, aby wyciągnąć z niej czarny marker. Pochylił się nad moimi piersiami i ostrożnie zaznaczyła dwa punkty po obu stronach sutka. Dopiero po chwili zauważyłam, że ma na dłoniach lateksowe rękawiczki. Nie słyszałam, kiedy je ubierał, ale pewnie zrobił to wtedy, kiedy przywiązywał mnie do stołu. Jego oczy były skupione na punktach, które namalował. W końcu, odłożył pisak i wyciągnął grubą igłę z zaostrzonym końcem. Zauważyłam, że była wydrążona w środku. Byłam zaskoczoną jej wielkością, tak samo jak grubością. Uśmiechnął się do mnie figlarnie, kiedy zobaczył jak szeroko ze zdumienia otwarte są moje oczy podczas przyglądania się igle. – Jesteś gotowa na piercing? – zapytał nikczemnie. Patrzyłam na niego. Wciąż miał na sobie spodnie, chociaż górny guzik był odpięty. Był bez koszulki, dlatego widziałam moje imię, wytatuowane nad jego sercem. Z jakiegoś powodu, zapomniałam o jego nowych tatuażach. Szkarłatny napis wyglądał pięknie na jego złocistej skórze. Miał włosy związane z tyłu. Pierwszy raz widziałam go w takie fryzurze, ale zadbał pewnie o nią po to, aby włosy nie przeszkadzały mu podczas wykonywania swojej pracy. Niektórzy ludzie wyglądają lepiej, kiedy włosy okalają ich twarz ale jeśli chodzi o Jamesa, ta teoria nie do 240
końca się sprawdza. On zawsze wygląda wyśmienicie, nawet wtedy, kiedy ma związane włosy. Jego twarz jest po prostu idealna, dlatego bez względu na wszystko wygląda świetnie. – Jesteś taki przystojny – powiedziałam. Nie mogłam się powstrzymać. Posłał mi bardzo gorące spojrzenie. Śmiało
mogłam stwierdzić,
że
uwielbia
moje
komplementy
i
zachwycanie się jego osobą. Nawet będąc w tym swoim mrocznym humorze, nie był na to odporny. – Naprawdę uważasz, że schlebiając mi, rozproszysz mnie? Zamrugałam oczami. To nie było pochlebstwo lecz prawdziwy fakt. – Jesteś wspaniały. Nie odpowiedział, zamiast tego chwycił mój sutek mocniej w kleszcze i zaczął wbijać w moją skórę, grubą igłę. Wzięłam głęboki wdech, czekając, aż ją przebije. Nie mogłam odwrócić wzroku. Byłam jak sparaliżowana. Zaskoczył mnie, kiedy po chwili otworzył szufladę pode mną, aby wrzucić do niej igłę i kleszcze. Po wyglądzie jego twarzy, śmiało można było stwierdzić, że był z siebie zadowolony. Zdjął lateksowe rękawiczki i odrzucił je na bok. Jego oczy skupiały się na moich piersiach. Po chwili pochylił się i zaczął ssać moje obolałe sutki. Robił to z taką determinacją, jakby zależało od tego jego życie. Wiłam się pod jego dotykiem, choć moje ruchy ciągle były mocno ograniczone. Pochyliłam głowę, tak bardzo jak mogłam, aby móc go obserwować. Miał zamknięte oczy niczym dziecko, które poi się z piersi swojej matki. 241
Dłońmi obejmował moje piersi, przybliżając je bliżej siebie. Po chwili przeniósł się na moją drugą pierś, po czym otworzył oczy i spojrzał na mnie. Przyglądał mi się, kiedy z pełną determinacją ssał mocno mój sutek, tak intensywnie, że aż poczułam dreszcze przechodzące przez moje ciało. Przyjemność przeszywająca mnie, docierała wprost do mojego rdzenia. Nie podniósł się, kiedy zaczął mówić. Czułam jego oddech na skórze, a jego skupiony wzrok na sobie. – Zamierzam pić mleko z twoich piersi, kiedy będziesz karmić gromadkę naszych dzieci. Pochylił się i zaczął mnie ssać ponownie, tak jakby moje nabrzmiałe piersi już teraz wyły wypełnione mlekiem. Jego słowa sprawiły, że poczułam jak zaciska się moja płeć. Obiecałam sobie, że będę go ganić za mówienie takich skandalicznych rzeczy. Zwłaszcza, że mówił to tak jakby, z góry już zostało przesądzone, że będziemy mieć potomstwo, ale cóż z tego skoro mojego ciała to nie obchodziło. Uwielbiałam, kiedy takie sprośne teksty opuszczały jego usta. Wyprostował się. Zaczęłam poruszać biodrami, kiedy się odsunął. Obserwował mnie, nieomalże leniwym wzrokiem, spod ciężkich powiek. – Jeszcze nie mogę przekłuć ci sutków. Nie mógłbym ich ssać ani nawet się nimi bawić, dopóki przekłucie całkowicie by się nie zagoiło. To mogłoby trwać nawet miesiące. Po prostu, póki co nie mogę znieść takiej myśli. Nie wykluczam, być może za tydzień albo dwa do tego wrócimy. Uwolnił moje kostki, kiedy mówił a następnie, także moje dłonie zostały uwolnione z kajdanek. Zawsze zdumiewała mnie jego szybkość przy uwalnianiu mnie. Robił to tak sprawie, jakby został wcześniej przeszkolony w tej dziedzinie. Z tego co dobrze wiedziałam, z pewnością 242
miał w tym doświadczenie. Przytulił mnie do siebie. – Obejmij ramionami moją szyję, kochanie – wyszeptał, kiedy przechodziliśmy przez pokój. Nawet jego głos się zmienił. Z sekundy na sekundę, był coraz to bardziej czuły. Mój czuły kochanek wrócił. Mój James wrócił. – Tęskniłam za tobą – wyszeptałam, przytulona do jego spoconej piersi. Spojrzał na mnie. Zobaczyłam na jego twarzy, prawdziwe i szczerze zaskoczenie, kiedy zatrzymał się przy windzie. – Nie mogę uchylać się od moich obowiązków, kiedy dominuję nad tobą. Wiem, że tego potrzebujesz Bianca. Musisz wiedzieć, że nikt inny nie da ci tego co ja. Nacisnął guzik przywołujący windę, kiedy mówił. Chciałam coś odpowiedzieć ale chwycił mnie mocno za włosy, pochylił się i zaczął całować. To był rodzaj tego, desperackiego pocałunku, który nie był przez nas praktykowany. Zajął się moimi ustami tak jakby się mną żywił, dając mi do zrozumienia, że dystans, który między nami stworzył miał wpływ również na niego. Lizał moje usta, ssał zranione wargi. Bolało ale nie
przeszkadzało
mi
to
i
odwzajemniałam
jego
pocałunki,
rekompensując sobie stłumioną we mnie tęsknotę, która budowała się przez cały wieczór. Było tak wiele rzeczy, które chciałam mu powiedzieć. Chciałam porozmawiać moich uczuciach i o nim dlatego, próbowałam
przekazać to za pomocą pocałunku. Znacznie prościej
byłoby mi ujawniać moje uczucia w ten sposób. Winda zatrzymała się, wyszedł z niej ze mną w ramionach, ciągle mnie całując. Podeszliśmy do jego wielkiego łóżka. Położył mnie na nim i odsunął się, aby ściągnąć spodnie. Zostawił mnie dosłownie na ułamek sekundy, po czym był już z 243
powrotem, aby przesunąć mnie na środek łóżka. Rozszerzył moje nogi i usadowił się między nimi. Podpierał się na łokciach i przesunął prawie do moich pach, aby móc objąć moją twarz, wtedy spojrzał na mnie z góry. Patrzył na mnie tak czule, że aż zawstydzająca łza zsunęła się po moim policzku. Wytarł ją swoim kciukiem. Przycisnął swoją nabrzmiałą erekcje do mojej szparki, zanurzając we mnie pierwsze centymetry swojego penisa. Wszedł we mnie najpierw powoli choć byłam bardzo podniecona i morka po naszych poprzednich zabawach. – Naprawdę za tobą tęskniłam – powiedziałam. Jęknął, wchodząc we mnie mocniej, ale płynnym ruchem. – Cieszę się – powiedział z uśmiechem. – Czuje ulgę wiedząc, że pragniesz czegoś więcej niż tylko mojej dominującej strony. Desperacko chciałam powiedzieć mu jak bardzo go kocham, ale słowa nie mogły wydostać się z moich ust. Zamiast tego, pocałowałam go zanurzać dłonie w jego jedwabistych włosach i przyciskając go jeszcze bliżej do siebie. Był zadowolony, odwzajemnił mój pocałunek z jękiem. Jego ruchy przeszły w intensywne pchnięcia. Rozpływałam się pod nim, czując wzmagający się we mnie cudowny orgazm. Krzyknęłam głośno w jego usta, kiedy doszłam. Dołączył do mnie, kiedy doszedł równie desperacko jak ja. – Jesteś moja – powiedział, lecz tym razem
było to czułe
wyznanie. Nieomalże zmiażdżył mnie ciężarem swojego ciała, kiedy skończyliśmy. Nie miał nawet siły, żeby się ze mnie zsunąć jakby był najbardziej wyczerpanym facetem na świecie. Nie mogłam narzekać choć 244
przyznam, że walczyłam o każdy oddech. Uwielbiałam czuć na sobie jego ciężar. Rozkoszowałam się nim. Kiedy w końcu, stoczył się ze mnie, położył obok mnie i czule objął ramieniem. Nie rozmawialiśmy przez długie minuty. Czułam, ze senność powoli mnie ogarnia, ale coś mnie dręczyło, pewna myśl, która nie pozwalał mi zasnąć dopóki o niej nie porozmawiam. – Czujesz się przeze mnie wykorzystywany? – zapytałam go nagle. Uniósł się na łokciu, aby móc spojrzeć prosto w moje oczy. Obserwował mnie. Wyglądał na smutnego. Zrobiło mi się przykro, kiedy to zobaczyłam. – Nie – powiedział po długiej przerwie. – Martwi mnie tylko fakt, że nie zależy ci na mnie, w takim samym stopniu jak mnie na tobie. Martwię się, że nie jesteś w stanie odwzajemnić moich uczuć. Uświadomiłem sobie, pierwszy raz w moim życiu, że mógłbym pozwolić abyś mnie wykorzystywała jak tylko byś chciała. Jeśli to wszystko czego pragniesz, wchodzę w to. Pogładziłam go po policzku, czując nieposkromioną potrzebę uspokojenia go. – Zależy mi na tobie. Czasami nawet przerażasz mnie fakt, jak bardzo – mówiłam cicho, to wszystko co potrafiłam z siebie wyrzucić. Zamknął oczy i przycisnął policzek do mojej dłoni. Wyglądał jakby poczuł ulgę, ale wciąż był udręczony mimo wszystko. Ciężko było mi na niego patrzeć w takim stanie, szczególnie na jego surową twarz. – W takim razie zacznijmy wspólne życie – powiedział cicho. – Bądź ze mną. Przysięgnij, że nigdy mnie nie opuścisz. Mocno westchnęłam ale znałam go już na tyle dobrze, aby 245
wiedzieć, że wymaga jeśli nie może czegoś osiągnąć. Wystarczyło, że dałam mu cień nadziei, a on już nie odpuszczał. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że jak się uprze to nie za wygraną. Jeśli dawałam mu palec, on chciał całą rękę. To było to co mnie do niego przyciągało ale, także mocno przerażało. – Musimy myśleć racjonalnie James. Zacznijmy być razem. Spróbujmy spędzać więcej czasu w swoim towarzystwie. Myślę, że taki start będzie lepszy. Będę z tobą ale zobaczymy jak to będzie. Ułożył nas do spania, obejmując mnie od tyłu choć każdy z nas był po swojej stronie łóżka. – Wprowadź się do mnie. Dużo podróżujemy, więc właściwie jestem pewien, że nie poczujesz większej różnicy, ale powiedz, że będziesz ze mną mieszkać. Po prostu zgódź się, a ja przestanę nalegać przynajmniej na razie. Jego szokująca wytrwałość sprawiła, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Właśnie wtedy poczułam, że jestem w pełni świadoma swojej decyzji. Lub być może, była to tylko wymówka ze względu na moje zmęczenia. Świadomie nie czyniłam wysiłków, aby się nad tym wszystkim rozwodzić. Co mogło oznaczać mieszkanie razem? To nie na zawsze, prawda? W razie potrzeby, będę mogła się wycofać, kiedy spanikuję. – Zatrzymuję mój dom. Zapieprzałam na niego jak głupia, dlatego się go nie pozbędę – powiedziałam, zszokowana, że te słowa opuściły moje usta ponieważ wiedziałam, jak on może je odebrać. Objął mnie niemal boleśnie. – Oczywiście. Możemy zatrzymywać się u ciebie, kiedy będziemy 246
w Las Vegas. Dla ciebie wszystko. Sprzedam pozostałe nieruchomości w Vegas, jeśli tak wolisz, chociaż myślę, że powinniśmy zostawić je chociażby dla stajni, jeśli chciałabyś kontynuować jazdę konno. Poczułam ulgę, że się zgodziłam, a usłyszałam jeszcze większą ulgę w jego głosie i mowie ciała. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę pragnęłam tego równie mocno jak on. Po prostu nie chciałam się wcześniej sama przed sobą do tego przyznać. – Tak chcę jeździć konno – powiedziałam. – Świetnie. Dziękuję Bianca. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Nigdy nie przypuszczałem, że tak będzie wyglądać moje życie
–
wymamrotał w moje włosy. Mówił przejętym głosem, jakby płakał. Nie byłam na tyle odważna, aby się odwrócić i sprawdzić. – Więc teraz nie możesz proponować ani robić żadnych szalonych rzeczy, ponieważ powiedziałeś, że jeśli się zgodzę to odpuścisz. Zesztywniał lekko, kiedy mówiłam. Sama zesztywniałam. To miał być żart, ponieważ oczywiście, że i tak będzie robił co będzie chciał ale i tak się napiął. Sama się napięłam. – Jak długo w takim razie, mam być grzeczny? – zapytał szczerym tonem. – Daj mi przedział czasu a ja się dostosuję. Słowo „ na zawsze”, chciało wystrzelić z moich ust ale policzyłam do dziesięciu, próbując ogarnąć panikę. – Nie mogę określić przedziału czasowego, James. Nie mogę nawet o tym rozmawiać, nie czując paniki. Po prostu cieszmy się wspólnym życiem, dobrze?
247
Wtulił nos w moje włosy, zagłębiając się tak głęboko, że znalazł się przy mojej szyi. Pocałował mnie tam. – Porozmawiamy o tym innym razem. Dam ci czas do oswojenia się z nową sytuacją. Wyczerpana, powoli zaczęłam odpływać, rozmyślając o naszej przyszłości i jego dominującej naturze. Jest niemożliwe dominującym mężczyzną.
248
Rozdział 28 Obudziłam się, powoli mrużąc oczy. James w dalszym ciągu leżał za mną, mocno do mnie przylegając. Najwidoczniej to on był powodem dla, którego się obudziłam, ponieważ delikatnie mruczał wprost do mojego ucha. Przepraszającym tonem wypowiadał słodkie słówka. – Przepraszam kochanie. Chciałbym pozwolić ci pospać dłużej, chciałbym móc zostać tu z tobą na zawsze, jeśli tylko bym mógł ale musze wrócić do swoich spraw a nie chce cię opuszczać. Proszę obudź się. – Już nie śpię – odpowiedziałam ciągle zachrypniętym głosem. Pocałował mnie we włosy. –To dobrze – usiadł i zaczął wymykać się z łóżka. Głośno westchnęłam na znak protestu. Zaśmiał się. To był to taki beztroski, radosny dźwięk. Poczułam jak moja twarz łagodnieje, moje całe ciało również, pojawił się czuły uśmiech na mojej twarzy. Słysząc tak radosny dźwięk jaki wydobył z siebie James, poczułam radość. Jakżeby mogło być inaczej? Nie mogę mu się oprzeć. Usiadłam flegmatycznie, obserwując go, gdy kroczył nago do drzwi sypialni. Sama byłam naga i nawet nie zmusiłam się, aby się przykryć, siedziałam tak ze skrzyżowanymi nogami i obserwowałam jego ruchy. Otworzył drzwi, schylił się i podniósł dużą zakrytą tacę. Zamknął drzwi nogą niosąc tacę do dużego masywnego kredensu i ustawił ją na samym szczycie. Zdjął z niej pokrywę i wziął dwa duże talerze, po czym wrócił do łóżka. Podał mi jeden, siadając przy mnie blisko, krzyżując 249
przy tym nogi, po czym zaczął grzebać w swoim talerzu. Była to mała porcja łososia z sałatką z ogórka i imbiru. James pochłonął swoją w kilka kęsów, a mnie również nie zajęło dużo czasu żeby skończyć. – Czuje się dekadencko jedząc w twoim łóżku – powiedziałam między kęsami. Zabrał ode mnie talerz uśmiechając się. Nakarmił mnie ostatnimi gryzami. – Naszym łóżku, kochanie. Wszystko jest teraz nasze, pamiętaj. Posłałam mu zalotne spojrzenie. To było coś, z czym nigdy wcześniej bym się nie zgodziła. To co było jego, było również moje. Nie czułam się właścicielką czegokolwiek i nie wyobrażam sobie by kiedykolwiek mogłoby być inaczej. Uznałam, że kłótnia z nim oto jest bezsensu, dlatego milczałam. James odłożył nasze wyczyszczone talerze na tace, przykrywając ją z powrotem i pozbywając się jej z pokoju. Wciągnął mnie do łazienki, a następnie pod prysznic, mówiąc przy tym więcej swoim uśmiechem niż słowami. Umył najpierw mnie, po czym siebie. Nałożył nam obojgu szampon na włosy w jednym czasie, pieniąc moje włosy, następnie swoje. To było dziwne uczucie mieć przy sobie kogoś tak wpływowego ale wiedziałam, że taki już był. Uwielbiałam to coraz bardziej tak jak wszystko to, czego już doświadczyłam dzięki niemu. Namydlił także moje pachy i nogi, aby móc je dokładnie ogolić. Nakierowując na mnie strumień prysznica, bez skrupułów depilował moje nogi. Używał maszynki, którą lubiłam i zazwyczaj używałam. Nic nie uszło jego uwadze. Niby był to szybki prysznic, a mimo to czułam, że traktował mnie po królewsku. Wytarł nasze ciała do sucha dotykając wszystkie ślady, które zostawił na moim ciele. Nalegał bym pozostawiła 250
mój naszyjnik, idąc pod prysznic, osuszył go ostrożnie i dokładnie. Jego oczy były tajemnicze. Jeśli się nie myliłam, to zarówno uwielbiał jak i nienawidził zaczerwienionych miejsc, które zostawił na moim ciele. Zaognione małe znaki zarówno fascynowały go jak i martwiły. Wciągnął mnie z powrotem do łóżka, położył i zaczął wcierać balsam w każdy centymetr mojego ciała. – To nie jest dobry pomysł, zwłaszcza jeżeli chcesz byśmy wyszli z twojego domu dzisiejszego wieczoru – powiedziałam tracąc oddech. Uśmiechnął się grzesznie. – Właściwie nie robię nic takiego. Poza tym to nasz dom. Niemożliwy
człowiek.
Ubrał
mnie
nawet,
choć
był
to
niekompletny strój. Nałożył mi cienki czarny pasek, czarny stanik bez ramiączek i bardzo skąpe, prześwitujące majtki. Założył mi duże okrągłe diamentowe kolczyki, które sięgały do obojczyka. – Czy zauważyłaś już zmiany jakich dokonałem w naszym pokoju odkąd byłaś tu ostatnim razem? – zapytał mnie, kiedy naciągał slipki tuż nad moją głową. Włożył czarne szorty, nisko zwisające z bioder, a jego klatka piersiowa była naga. Zerknęłam dookoła. Nie zwróciłam uwagi na nic odkąd przyszłam do jego domu. Poczułam się niezręcznie patrząc na Jamesa. Kiedy zaczęłam się rozglądać, prawie natychmiast zauważyłam swoje obrazy. Miał moje dwa autoportrety, pięknie oprawione, wiszące przodem do łóżka. Nie wiem, dlaczego wcześniej ich nie zauważyłam. Były najbardziej rzucające się w oczy ze wszystkich na ścianie, umieszczone w najlepszym miejscu, w pobliżu jego łóżka. – Dotrzymywały mi towarzystwa, kiedy za tobą tęskniłem. Twój większy autoportret wisi nad naszym kominkiem w pokoju dziennym na 251
dole. Pozostałe są w sypialniach w innych naszych posiadłościach. Twój akt znajduje się, w naszym pokoju zabaw. – Nie zauważyłam ich – powiedziałam. To było akurat zrozumiałe bo przez większość czasu, kiedy tam byłam, miałam zawiązane oczy. – Zobaczysz je następnym razem. Wymieniłem materace i całą pościel. Mówiłaś, że nie chcesz żebym zmienił łóżka więc jak widzisz zostały. Również jak już mogłaś zauważyć, większość naszego pokoju zabaw została przerobiona. Wzięłam kilka głębszych oddechów, starając się nadążyć za jego gestami. To wszystko było takie słodkie, moje serce zdawało się ściskać na myśl, że to wszystko zrobił z myślą o mnie, jednakże pierwszym moim odruchem była panika. Zaczęłam wyliczać i oddychać tak by zabrzmieć spokojnie i rozsądnie. – To było wspaniałomyślne z twojej strony James. Nie musiałeś robić tego wszystkiego. – Może i nie musiałem, ale chciałem. Musimy iść naprzód. Najpierw spotkamy się ze stylistką, abyś mogła wybrać sobie suknie. W czasie, gdy będziesz układać włosy i robić makijaż, dokona wszelkich poprawek, które mogą być potrzebne – mówiąc to wyprowadził mnie z pokoju. Wskoczyłam natychmiast w swoje szpilki. – Nie masz na sobie koszuli. Czy są jacyś ludzie w tym domu? Jak tak dalej pójdzie przyprawisz kogoś o zawał serca James – zignorował mnie jedynie, a ja poczułam roztargnienie, kiedy rzuciłam przelotne spojrzenie na tatuaż na jego plecach. Wciąż mnie szokował ale był też uroczy. Nagle dopadła mnie myśl
252
– Czy ty przypadkiem nie eksponujesz tego tatuażu umyślnie? – wysłał mi uśmieszek, który nic mi nie mówił. Był z siebie zadowolony i nie zamierzał zakładać koszuli w najbliższym czasie. Postaliśmy na trzecim piętrze, schodząc na dół długim korytarzem. Wepchnął mnie do najbliższego pokoju przy schodach. Sypialnia dla gości była umeblowana w rzadko spotykane meble, udekorowane niebieskimi detalami. Wszędzie były regały z sukienkami, które zdawały się przytłaczać ten wielki pokój. –James czy to ty? – głos dobiegał z czegoś co musiało być szafą. – Tak Jackie – odpowiedział. Niska, czarnowłosa kobieta wyszła z szafy, ściskając jednocześnie wieszaki z kolorowymi sukniami w obu dłoniach. Wyszczerzyła do nas zęby. Była piękna, jej jedwabiste długie czarne włosy opadały na jej zdumiewającą twarz. Jej ciemne oczy w kształcie migdała migotały, pokryte były ciemnym fioletowym cieniem, który sprawił, że jeszcze bardziej uwydatnił jej perfekcyjną, oliwkową cerę. Jej purpurowe usta idealnie wpasowały się w ich kształt. Była jedną z tych osób, która mogłaby być każdej rasy, a i tak wyglądałaby uroczo. Nosiła słodkie, małe okulary na nosie, które były tak efektowne, że zastanawiałam się, czy nosiła je tylko dla mody czy z konieczności. Ubrana była w nienagannie pasującą szmaragdową szatę przepasaną jasno niebieskim paskiem. Jej buty miały dziesięciocentymetrową szpilkę i były różowe. Miała na sobie naszyjnik z grubych kamieni oraz ciężki złote koła w uszach. Oba jej nadgarstki były obciążone pokręconymi metalowymi bransoletkami. Wyglądała modnie oraz onieśmielająco a pomimo swojego starannie dopracowanego stroju, mogłabym rzec, że kiedy się na nią patrzy, sprawia wrażenie kobiety, która nie bała się eksperymentować z modą. Mogłam się założyć, że wychodziła z założenia iż, brak 253
eksperymentowania był jedynym sposobem na poniesienie porażki. Jej stroje były ponadczasową elegancją ale mieszczącą się w aktualne trendy. Byłam pod wrażeniem. Byłabym szczęśliwa móc osiągnąć jedną z tych umiejętności. Postawiłam sobie za punkt honoru spróbować obu tych sposobów. Ścięła mnie bezwstydnie wzrokiem, kiedy James mnie przedstawił. – Jackie to jest Bianca. Bianka to Jackie. Jest odpowiedzialna za wszystkie dodatki w twojej garderobie – uśmiechnęła się do mnie wyczekująco. – Co myślisz? Nic nie szkodzi, jeśli ci się nie spodoba. Potrzebuję jakiegoś punktu odniesienia, tak bym mogła poznać co lubisz. James jest moim ulubionym klientem już od dłuższego czasu. Pozwala mi ubierać go jak mi się podoba. Możesz to sobie wyobrazić? Jest marzeniem każdego stylisty, modelem, który ubierze prawie wszystko co mu podam – popatrzyła na mnie krytycznie, kiedy to mówiła, zupełnie tak jakby w myślach ściągała ze mnie moje wymiary. Zaczęła nawet mną obracać. Pomyślałam, że jest dziwną, małą kobietką. – Ja, eee nie miałam zbytnio czasu by się temu wszystkiemu uważniej przyjrzeć – Skinęła zaciskając wargi. – Cóż, wiec gdy już to zrobisz, każda twoja uwaga będzie dla mnie cenna. Daj mi to wskazówki, aby wiedziała jakie jest twoje poczucie stylu. – Jackie, Bianka lubi, gdy mężczyzn wygląda elegancko – powiedział James. – Miej to na uwadze, gdy będziesz robiła zakupy dla mnie. Prychnęła. 254
–No i zaczyna się –wydawała się być wyprowadzona z równowagi jego prośbą. – Będę mieć to na uwadze . – Posłałam mu zmieszane spojrzenie. Kiedy on wpadł na pomysł z tymi ciuchami? Szturchnął mnie i uśmiechnął się nieco. – Nie zapominaj, że rozmawiam ze Stephanem – Jackie ciągle świdrowała mnie wzrokiem, studiując mnie pobieżnie. – James znał twoje wymiary. Rozmiar 5/6 w talii i biodrach, 7/8 w biuście i ramionach. Masz ciało, którym faceci lubią się bawić, ale kiedy chodzi o sukienkę już nie jest tak zabawnie. Twoje nogi są atutem mimo wszystko. Nie ma nic lepszego niż sukienka, która eksponuje zabójczo zgrabne nogi. Jeśli zrzucisz pięć kilo, będziesz mieć proporcje modelki. Byłoby wtedy idealnie. Pomyśl nad tym. Jakaś część mnie zgodziła się z nią co do zrzucenia tych pięciu kilo, ale usłyszeć to na głos sprawiło, że poczułam się dotknięta. Niby była to błahostka, ale mimo wszystko poczułam do niej nić sympatii, abstrahując od tego, że jej uwaga była nieprzyjemna. – Jackie – powiedział James z chłodnym ostrzeżeniem w głosie. – Ona nie potrzebuje zrzucić ani jednego kilograma. Jeśli namówisz ją na dietę, zwolnię cię – wyszczerzyła zęby nie bacząc na jego ostrzeżenie i mój zesztywniały wyraz twarzy. – Ok, ok to była tylko taka delikatna sugestia z mojej strony– położyła na łóżko rolkę kolorowej tkaniny. – Patrząc na twój typ figury i odcień cery wybrałam pięć sukienek, które moim zdaniem będą najbardziej odpowiednie dla ciebie. Przymierz 255
je jeśli możesz albo wybierz coś innego, co przypadnie ci do gustu – sprawiała przy tym wrażenie, jakby mnie nie zauważała, mówiąc do mnie zbliżała się do Jamesa z szeroko otwartymi oczami. Rzuciła przeszywającym spojrzeniem na czerwony tusz na jego klatce. – Kiedy to się stało? To chyba jest jeszcze świeże! Szczerząc do niej swoje zęby obrócił się, by pokazać plecy. Stała jak wryta, wpatrując się niemym wzrokiem. Odwróciłam się na pięcie, zgarniając po drodze sukienki z łóżka i skierowałam się do garderoby, aby je przymierzyć a oni w tym czasie kontynuowali swoją rozmowę. Gdyby nie fakt, że wchodząc do tego pokoju przechodziło się przez garderobę, nikt by nie pomyślał, że to pokój gościnny. Jego wielkość była idealna jak na pokój dla gości, lustra zwisały z każdej ze ścian. Założę się, że był to pokój w którym zwykle pracował z Jackie nad kwestią ubioru zarówno dla kobiet jak i mężczyzn, ubrania zwisały ze ścian z nietkniętymi metkami. Powiesiłam wybrane przez Jackie sukienki na pustym stojaku, przyglądając się im wątpliwie. Były to suknie. Lubiłam spódniczki i letnie sukienki pod warunkiem, że były zwiewne i wygodne a te, które miałam przymierzyć sprawiały, że poczułam się przytłoczona tym wszystkim. Wzięłam głęboki wdech nurkując w jednej z nich. Nie pozwoliłabym komuś takiemu jak Jackie odczuć, że czuje się onieśmielona tymi ciuszkami. Jako pierwszą chwyciłam zwyczajnie wyglądającą błękitną suknię. Już widziałam, że rozcięcie od połowy jej długości uniemożliwi mi założenie majtek. Włożyłam ją rozpracowując jedwabny materiał na swoich nogach, biodrach i biuście. Była to suknia bez ramiączek z głębokim rozcięciem na boku. Zapinana była na plecach, co sprawiło, że nie mogłam sobie z nią sama poradzić. Już miałam ją z 256
tego powodu ściągnąć kiedy postanowiłam wychylić się z garderoby i poszukać pomocy. Jackie ciągle wpatrywała się w tatuaż na ramieniu Jamesa, kiedy wychodziłam. Wysłał mi spojrzenie pełne podziwu. – Ta wygląda wspaniale – odwdzięczyłam mu się bladym uśmiechem. Im bardziej angażowałam się w przygotowania do gali, tym bardziej czułam się przytłoczona swoimi obawami. To nie była moja bajka, nie chciałam żeby była, nie wiedziałam czy jestem w stanie to udawać nawet przed kimś takim jak James. – Możesz mnie zapiąć? – poprosiłam go oschłym głosem. Zrobił to o co go poprosiłam, mając na swoich plecach palce kobiety, które przebiegały wzdłuż jego pleców. Przesunął się w moją stronę kompletnie ignorując żądanie Jackie, by stał spokojnie. Złączył tył sukienki i zapiął ją z większą łatwością niż przypuszczałam. Sukienka nie sprawiała wrażenia wykonanej z atłasu i myślałam, że będzie bardziej obcisła. Odwróciłam się do lustra zamontowanego na ścianie, rzucając na suknie krytycznym spojrzeniem. James podążał za mną obserwując moją twarz. Założyłabym się, że wyczuwa moją niepewność. Przyznałam, że suknia leży całkiem nieźle. – Pasuje – powiedziałam stanowczo – Jest wystarczająco długa i myślę, że jest bardzo efektowna. Jackie wydobyła z siebie brzęczący dźwięk. – Specjalnie te suknie są takie długie, żeby można było dobrać do niej odpowiednie szpilki. Wygląda na to, że potrzebujesz co najmniej takich na ośmiocentymetrowym obcasie. Są wystarczająco dopasowane. Co prawda wygląda to nieco zwyczajnie, ale pasuje. Skierowałam się z powrotem do garderoby, odpowiadając 257
zgryźliwym komentarzem na temat tego, że to przecież ona dokonała tego wyboru. Następnie sięgnęłam po lawendową suknię. Wierzch sukienki był postrzępiony i zdałam sobie sprawę z tego, że nie będę mogła ubrać stanika, gdyż byłby widoczny na linii dekoltu. Kiedyś prędzej bym umarła będąc bez stanika w miejscu publicznym lecz przymierzyłam ją, aby sprawdzić jak to wygląda. Sposób w jaki opinała się na górnej części sprawiała, że okolice biustu były zadziwiająco dobrze podparte, a jedwabny materiał ocierał się miękko o moją skórę. Była dopasowana od szyi aż po połowę biodra ale nie była obcisła, niżej rozsuwała puszyste warstwy szyfonu a głębokie rozcięcie odsłaniało niemalże całą nogę. Jackie lubiła sukienki z wysokim rozcięciem. Było to bardzo kobiece ale ciągle sexy i nawet mnie przypadło to do gustu. James spojrzał na mnie, kiedy wyszłam, jego szczęka zdawała się nieco opaść. Poczułam się usatysfakcjonowana tym faktem. Postanowiłam wybrać właśnie tą suknie. Starania Jackie spalą na panewce. Zagwizdała mówiąc: –Bardzo ładnie. Chciałam ją w sumie zachować na jakąś większą okazję. – Nie, ubiorę ją dzisiaj – powiedziałam. Czułam potrzebę zwiększenia swojej pewności siebie dzisiejszego wieczoru a wzrok Jamesa zdawał się tylko mnie w tym utwierdzić. Przełknął ślinę i oblizał wargi. Jego gesty przemawiały za niego. Uśmiechnęłam się. – Wyglądasz pięknie –powiedział z uczuciem. – Ale ta suknia odkrywa zbyt wiele. Nie sądzisz Jackie, że w świetle kamer stanie się przezroczysta? – posłała mu spojrzenie w stylu „ 258
czy ty właśnie sugerujesz, że jestem jakąś amatorką?” – Byłoby tak, gdyby nie to, że jest ułożona warstwami. Odwróciła się w moją stronę i powiedziała ożywionym głosem – Przejdźmy zatem do kwestii dodatków. A ty James, możesz się zacząć sam ubierać. Zajmę się wszystkim.
259
Rozdział 29 Jackie wskazała połyskujące, błękitne buty na platformie z odkrytym palcem i ośmiocentymetrowym obcasem. Były bardziej wygodne niż na to wyglądały. – Czy lawendowy pasuje do błękitnego? – zapytałam wątpliwie. Posłała mi zirytowane spojrzenie. – Myślisz, że zestawiłabym je, gdyby nie pasowały? Po za tym James zakłada wspaniały błękitny smoking. Tak się teraz nosi. Tylko taki super model, jak James może go nałożyć. Wspominał też, że lubi jak oboje do siebie pasujecie, więc pomyślałam, że spodobają mu się te buty. Przyglądając się sobie w lustrze, musiałam przyznać, że rzeczywiście wyglądały całkiem nieźle. Nigdy bym nie pomyślała, że sukienka będzie wyglądać tak wystrzałowo w połączeniu z błyszczącymi, błękitnymi butami, ale przecież ja nie byłam stylistką. Westchnęła, patrząc się na moją biżuterię. – James oczywiście chce, żebyś założyła naszyjnik i kolczyki. Mimo, że są urocze uważam, że do tej stylizacji inne dodatki będą lepsze. Ale cóż, czasami trzeba iść na kompromis. Kiedy skończyła mówić, James wkroczył z powrotem do pokoju trzymając w ręku szkatułkę z biżuterią. Ciągle nie miał na sobie koszuli. Położył bez słowa pudełko na łóżku, uśmiechając się tylko, po czym wyszedł. Jackie znów westchnęła, otwierając pudełko. Jej oczy 260
poszerzyły się. Wysłała mi spekulacyjne spojrzenie. Chwyciła dwa, wysadzane diamentami mankiety i podeszła do mnie. Zapięła mi je na nadgarstkach, nie komentując moich otarć, kiedy mi je nimi zakrywała. Zakręciła mną, zaciskając przy tym usta, tak jakby chciała dotknąć kilku punktów mojej sukienki, ale poprawiła ją tylko. – Nie potrzebne są przeróbki, bo przez te buty jesteś już i tak cholernie wysoka. Dzięki temu zaoszczędzimy trochę czasu. Chwyciła, gładką białą podomkę ze stojaka i podała mi ją. – W ten sposób nie zabrudzisz sukni, kiedy będziesz układać fryzurę i robić makijaż. Musimy chwilę porozmawiać. Zabrzmiało to złowieszczo i wtedy ujrzałam jej świdrujący wzrok. Wygięła brwi w łuk patrząc na mnie. – James i ja znamy się od lat. Chodziliśmy razem do szkoły. Jestem jego stylistką, nie dlatego, że potrzebuje pieniędzy. Kocham modę, ale do pieniędzy doszłam sama. Musiałam unikać łowców fortun przed swoimi udziałami, ale to nic w porównaniu z tym, z czym James musiał stawić czoła. Zmierzyła mnie wzrokiem od stóp do głów, co spowodowało, że się wyprostowałam. – Jesteś dość atrakcyjna ale muszę przyznać, że nie za dużo z tego rozumiem. Twoja wagina jest pokryta złotem czy co? Do tej pory uganiał się za supermodelkami, albo za króliczkami playboya. Pieprzył się z wieloma z nich, co ja gadam do cholery, z nimi wszystkimi ale nigdy nie było mowy o tym, żeby miał dziewczynę. Ani razu. Teraz 261
wprowadziliście się tu razem, a on zachowuje się tak, jakby był monogamistą. Przyznaję, jestem zaintrygowana i ciekawa zmianą jaka w nim zaszła, ale nie rozumiem tego. Jak udało ci się owinąć go wokół palca, Bianco? I co tak właściwie do niego czujesz? Jako jedna, z jego najbliższych przyjaciół, chciałabym poznać twoje zamiary. Odwdzięczyłam się jej wątłym spojrzeniem, w którym było tyle chłodu ile tylko mogło się zmieścić. Jeśli miałam wcześniej jakieś wątpliwości,
wiedziałam
już,
że
nie
zostaniemy
dobrymi
przyjaciółkami. – Jeśli ty i James jesteście takimi dobrymi przyjaciółmi – zaczęłam – powinnaś z nim na ten temat porozmawiać, a nie ze mną. Jesteś dla mnie właściwie obcą osobą. Nie będę z tobą dyskutować o moich uczuciach czy zamiarach. Westchnęła tak jakbym ją rozczarowała. – Byłam zbyt bezpośrednia, prawda? Teraz mi nie ufasz. Jestem taka tępa Bianco, jednakże nie powinnyśmy być dla siebie wrogami – wzruszyłam tylko lekko ramionami, chcąc żeby ta niezręczna i osobista rozmowa skończyła się jak najszybciej. – A włosy i makijaż? – zapytałam ją chłodno. Jackie westchnęła ponownie. – Chodź ze mną. Zorganizowano osobny pokój do tego. Zaprowadziła mnie do dużego pokoju, piętro niżej. Pokój miał przeszklone ściany i pomyślałam, że wcześniej musiał być to pokój rozrywkowy, zanim został zaadaptowany na pracownie kosmetyczną. 262
Na ścianie zamontowany był ogromny płaski telewizor oraz kilka krzeseł wspierających ścianę naprzeciwko tak, by stworzyć przestrzeń dla nowoutworzonego salonu. Dwie kobiety rozmawiały i czekały ale, kiedy weszłyśmy do pokoju stały się czujne. Do stołu obładowanego produktami do włosów oraz innymi kosmetykami przystawione było krzesło fryzjerskie. Poczułam się nieswojo, wiedząc, że to wszystko zostało zorganizowane specjalnie dla mnie. Szczupła, ciemnowłosa dziewczyna kroczyła w moim kierunku, uśmiechając się. Jej gęste orzechowe włosy, zwisały falami prawie do pasa. Jej nos zdominował jej szczupłą twarz, ale nadal wyglądało to bardzo atrakcyjnie. Był to raczej wyrazisty niż duży nos. Nadrabiała swoimi wielkimi, ciemnymi oczami oraz swoim mistrzowsko nałożonym makijażem- smoky eyes na powiekach i śliwkowa szminka na ustach. – Jestem Amy – powiedziała – zrobię pani makijaż. Bardzo miło mi panią poznać, pani Karlsson. Uścisnęłam jej dłoń, myśląc o jej sympatycznym podejściu, które było przeciwieństwem tego, który reprezentowała Jackie. – Mnie też jest miło cię poznać, Amy. Proszę mów mi Bianca. Druga kobieta podeszła do nas, jej uśmiech był tak samo przyjazny jak Amy. – Jestem Ariel. Uczeszę cię. Miło mi, że w końcu panią poznałam, pani Karlsson. Uścisnęłam jej dłoń uśmiechając się. Przyjaźnie nastawiona 263
kobieta
pomogła
mi
pozbyć
się
niezręczności,
która
była
spowodowana obecnością Jackie. – Proszę mów mi Bianca. Mnie również jest miło, że was poznałam. Posadziły mnie na fotelu, drepcząc na przemian i dyskutując nad moją fryzurą oraz makijażem. Później zaczęły, chichotać do siebie nawzajem. Z całą pewnością były przyjaciółkami. Ułatwiłam im zadanie – To wy jesteście ekspertkami. Ufam waszej opinii, tak więc róbcie ze mną co uważacie za najlepsze. Nigdy nie poświęcałam zbyt dużo czasu, czy myśli nad moim wyglądem i nie chciałam, żeby mój nowy tryb życia to zmienił. Obie kobiety wyglądały na szczęśliwe, kiedy zaczęły swoja pracę. Zamknęłam oczy oddając się w ich ręce. Pracowały przy mnie, susząc moje włosy i nakładając makijaż przez jakieś dziesięć minut, gdy poczułam obecność Jamesa w pokoju. Obie kobiety zatrzymały się na kilka chwil, zanim wznowiły swoje posługi. Zapewne to on zagonił je z powrotem do pracy, a sam usiadł gdzieś w pobliżu by móc obserwować. Poczułam jak Ariel zaczęła bawić się moimi włosami, wyciągając je do tyły i skręcając. – Zostaw włosy rozpuszczone – powiedział James, będąc gdzieś z mojej prawej strony. Ariel bez słowa pozwoliła moim włosom opaść. James siedział cicho i niespełna minutę później przemówił ponownie. – Czy ty mnie ignorujesz, kochanie?
264
Co za niecierpliwy człowiek. – Jak byś nie zauważył, Amy nakłada mi makijaż na twarz. Staram się siedzieć w bezruchu. Wydał z gardła niezadowolony dźwięk. – Możesz otworzyć oczy Bianco. Ja zajmę się wszystkim innym dookoła – powiedziała Amy. Pewnie próbowała tym udobruchać Jamesa, ponieważ wciąż czułam jak pracuje z moimi powiekami. – W porządku. Będę siedzieć spokojnie dopóki nie skończysz – Powiedziałam jej. Nie minęło dłużej niż trzydzieści sekund, kiedy James przemówił znowu. – Podobają ci się mankiety? – zapytał. – Są urocze. Dziękuje ci – odparłam. Amy i Ariel zaczęły wzdychać nad moją diamentową biżuterią. – Jakaż ona wytworna. Od kogo ją pożyczyłaś? Potrzebujesz ochroniarza dla takiej biżuterii. Głos Ariel był pełen strachu. James odpowiedział za mnie, a ja poczułam jak pąsowieją mi policzki. Starałam się nie myśleć, ile ta biżuteria musiała kosztować, ale jej komentarz sprawił, że było to coraz cięższe do zignorowania. – Prawdę powiedziawszy sam ją dla niej zaprojektowałem – rzekł do nich James. – To jej własna, prywatna kolekcja – jeszcze więcej „ochów” i „achów”. 265
– Hojny z pana chłopak – powiedziała Amy marzycielskim tonem. – To jeszcze nic. Póki co, nie zacząłem jej obdarowywać biżuterią mojej matki. Zapisała mi królewskie klejnoty. Powiedział James z czystą radością w głosie. Myślałam, że te dwie kobiety zemdleją nagle, gdy mówiły mu jaki jest wspaniały. Tak. Był wspaniały, ale nie mogę być mu wdzięczna mając świadomość, że otrzymam jeszcze więcej ekstrawaganckich prezentów. Sprawiały tylko, że czułam się niezręcznie. Nawet, jeśli nie żartował, jeśli naprawdę chciał podarować mi biżuterię pozostawioną przez jego matkę sprawiło to, że poczułam się jeszcze bardziej zmieszana. To byłby duży krok naprzód. Nie daje się przecież kobiecie biżuterii o tak dużej wartości sentymentalnej, dopóki nie stanie się jego żoną albo chociażby w niedalekim czasie miałaby nią zostać. Ta myśl wciąż mroziła mi krew w żyłach. Czy naprawdę chciał załatwić tę kwestię tak szybko? Przecież dopiero co zgodziłam się z nim zamieszkać. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się tak szybko, a on chciał osiągnąć jeszcze więcej. Starałam się nie wpaść w panikę, myśląc o tym. – Pozostawiła mi nawet diamentowy, pięciokaratowy pierścionek zaręczynowy, otoczony szafirami. Nie sądzicie drogie panie, że wyglądałby uroczo na lewej dłoni Bianci? Poczułam się trochę nieswojo, ale moje towarzyszki zdawały się wariować. Wzdychały nad tym, jak bardzo był romantyczny. Pocieszyłam się desperacko w duszy, że on tylko żartuje, że tylko świetnie się bawi naszym kosztem, ale znałam go wystarczająco 266
dobrze, żeby zacząć się martwić. – Oddychaj kochanie. Powoli przyzwyczaisz się do tej myśli, a początkowy szok minie. Rzekł do mnie James a ton jego głosu brzmiał dość wymijająco zważywszy na temat tej rozmowy. Panie chichotały myśląc, że żartuje. Chciałabym. – James – zaczęłam. – Oddychaj głęboko – powiedział ponownie, a jego radosny głos doprowadzał mnie do szału. Kilka głębokich oddechów faktycznie pomogło. Amy i Ariel skończyły fryzurę i makijaż niemalże jednocześnie, nie zapominając o najmniejszych szczegółach. Sprawiały wrażenie jakby przywykły do pracy razem. Nie zaskoczyłoby mnie to, jeśli byłby to przypadek. – Dziękuje paniom – powiedział James ochrypłym głosem. Znałam ten ton. Nie pasował do towarzystwa. Był zbyt czuły i pretensjonalny na to. – Możesz teraz otworzyć oczy Bianco. Powiedz nam co myślisz. Możemy zmienić wszystko, co ci się nie spodoba. Powiedziała Amy bardzo przejmującym głosem. Przejrzałam się sobie w lustrze. Byłam… oszołomiona. Wyglądałam piękniej niż mogłam się tego spodziewać. Moje oczy były podkreślone miękką brązową kreską, a rzęsy pokryte smoliście czarnym tuszem. Powieki pokryte były bladym lawendowym cieniem, aż pod same brwi, a wzdłuż linii rzęs widoczny był nieco bardziej migoczący fiolet. Ten 267
kolor podkreślił wyraźnie moje oczy, a eyeliner optycznie je powiększył. Delikatnie muśnięte policzki sprawiły, że promieniałam, a delikatna, błyszcząca różowa szminka sprawiła, że moje usta wyglądały na pełne i zdecydowanie aż prosiły się o pocałunki. Moje włosy były proste i wygładzone, a krótka grzywka wraz z makijażem uwydatniła moje blade, seledynowe oczy. – Wow – udało mi się wykrztusić. – Doskonale – wymamrotał James. Mój wzrok powędrował do niego, gdy przemówił. Przysunął do mnie jedno z krzeseł, które opierało ścianę, układając się na nim wygodnie. Skrzyżował jedną nogę opierając ją na swoim kolanie, uwidaczniając w ten sposób swoje błękitne, błyszczące buty. Była to męska wersja moich butów. Wiedziałam, że będzie miał z tego ubaw, jeśli tylko to zauważy. Do cholery, ja już miałam z tego niezły ubaw. James wyglądał wspaniale, jak zwykle zresztą. Jackie miała rację co do jego smokingu - był bardzo na czasie. Był jedwabny i błękitny. Był dopasowany bardziej niż zwykłe smokingi, uwidaczniając jego silną, umięśnioną posturę. Nawet jego jedwabna koszula oraz muszka były, w kolorze ciemnego błękitu, odbijały bardziej światło niż reszta kompletu. To było coś, co normalnie można było zobaczyć na wybiegu, podczas fashion weeku, z tego prostego powodu, że tylko cholerny super model mógł coś takiego na siebie włożyć. Granatowy kolor idealnie współgrał z jego ciemną opalenizną, a jego turkusowe oczy lśniły migocząc w mroku. Jego włosy były wygładzone do tyłu. Spojrzałam na niego.
268
– Czy rzeczywiście zajęło ci zaledwie dziesięć minut, aby osiągnąć taki efekt? To takie niesprawiedliwe. Zerknął na zegarek. To nie był ten, który widziałam ostatnio. Pomyślałam, że pewnie lubił kolekcjonować zegarki. Te drogie, oczywiście. – Kochanie, zajęło ci to zaledwie czterdzieści pięć minut, więc ty również nie możesz narzekać. Jest to rzadko spotykane na czerwonym dywanie. Pomachałam do kobiety, która krążyła za mną, – Cały zespół pracował nad tym, żebym była gotowa tak szybko, Panie Piękny. Amy i Ariel zachichotały słysząc jego ksywkę. James uśmiechnął się głupkowato. – Każda kobieta uczestnicząca, w dzisiejszej imprezie ma ze sobą sztab ludzi, który nad nią pracuje kochanie. Gwarantuje ci, że każdej innej kobiecie, przygotowania zajęły więcej niż czterdzieści pięć minut, bez względu na to czy miała do pomocy sztab ludzi, czy też nie. James grzecznie opuścił mój ‘zespół’, a ja po raz kolejny podziękowałam dziewczynom. Kiedy w końcu byliśmy sami, postawił mnie na moje nogi, rozwiązując biały szlafrok, który chronił moją suknie. Jego oczy płonęły i wpatrywał się we mnie, badając mnie od stóp do głów. Uśmiechnął się, gdy zauważył nasze granatowe skórzane buty. 269
dopasowane
– Chyba podobam ci się taka wystrojona, prawda?. Zamierzasz częściej używać tych butów, aby osiągnąć taki efekt? – zapytałam, drażniąc go delikatnie. Nigdy nie wiedziałam, co ten szalony mężczyzna zamierza zrobić. Przebiegł językiem po swoich zębach. Gest ten sprawiał, że oszalałam na jego punkcie jeszcze bardziej. – Prawdę mówiąc, wolę cię bez makijażu i nagą. Nigdy nie spotkałem kobiety, która wyglądałaby tak pięknie jak ty nie mając na sobie niczego. Muszę jednak przyznać, że nie mogę się doczekać, kiedy wystawisz swoją twarz na widok prasy i będziesz wyglądać przy tym tak wytwornie i uroczo. Później wydrukują o tobie, tyle niepochlebnych rzeczy ale wyjdą na idiotów po opublikowaniu tych bzdur. Wzruszyłam lekko ramionami. Nigdy nie dopuszczę do sytuacji, aby pisano o mnie bez mojej wiedzy, inaczej nigdy nie wyszłabym z domu. Pomyślałam też, że było to troszkę naiwne ze strony Jamesa, który myślał, że może zmienić myśli wszystkich ludzi, zwłaszcza po tym, co o nim mówiono. Z pewnością, nie wstrzymam oddechu.
270
Rozdział 30 Jackie znowu pojawiła się, gdy zbliżaliśmy się do windy. Wręczyła mi malutką, skórzaną kopertówkę. Była słodka, ale nie przepadałam trzymać w ręku torebki, która przez całą noc zajmowało mi rękę. Podziękowałam jej za tę kopertówkę. Spojrzała na mnie zmieszana moim sprzeciwem. Gapiła się na kopertówkę w swojej dłoni i rozmyślała nad tym, dlaczego to zrobiłam. Zerknęłam na Jamesa. – Czy muszę coś ze sobą zabrać? – zastanowiłam się. – Tylko to, co uważasz za potrzebne. Jeśli nie masz niczego, co chcesz ze sobą zabrać to z całą pewnością nie ma takiej potrzeby. – Ale to uzupełnia jej strój! – oznajmiła Jackie. Spojrzałam na nią. Jeśli dobrze się mi się przyjrzała, mogła zobaczyć w moich oczach to, że nie obchodzi mnie co oznacza „uzupełnić strój”. W końcu domyśliła się i zeszła nam z drogi. Rzuciła mi przy tym mało przyjazne spojrzenie. – Czy ty również będziesz uczestniczyć w dzisiejszej imprezie? – zapytał James kierując mnie do windy i trzymając rękę na moich plecach. Wzruszyła tylko ramionami. – Może wpadnę wytropić dziennikarzy na czerwonym dywanie i pochwalić się kogo ubrałam na dzisiejszą galę. Wiesz, darmowa reklama, to wszystko. James skinął głową i nacisnął przycisk. Jackie pośpieszyła się, aby wejść do windy. Chyba zdała sobie sprawę, że też opuszcza to miejsce. Wcisnęła guzik na piętnaste piętro. Spotkałam się z jej wzrokiem. 271
– Mieszkam w tym budynku – wyjaśniła. Bardzo wygodnie, pomyślałam. Wysiadła na swoim piętrze, machając do nas lekceważąco. – Co myślisz o Jackie? – zapytał James, jak tylko drzwi się zamknęły. Wzruszyłam ramionami, co doprowadziło go do szaleństwa. Chciałam zabrzmieć obojętnie, ale zniszczyłam wszystko głupim pytaniem. – Spałeś z nią?– nie poczuł się urażony, ale inny facet pewnie by tak właśnie się poczuł. Moje dociekliwe pytania, o jego dawne romanse nigdy go nie denerwowały. Nie lubił moich pytań, ale nigdy też nie chciał zostawić mnie bez odpowiedzi. Doceniałam jego szczerość, nawet gdy jego odpowiedzi nie zawsze mi się nie podobały. – Nie. Nasze relacje od zawsze były czysto platoniczne, a przyjaźnimy się od czasów szkolnych. No więc, co o niej myślisz? – skrzywiłam lekko usta, ale tak by tego nie zauważył. – Spróbuję wstrzymać się z oceną. Powiedziała mi, że przyjaźnicie się dłuższy czas. Wydaje mi się, że żywi do mnie niechęć. Zresztą, póki co z wzajemnością – chwycił mnie boleśnie za biodro. – Dlaczego? Co ona ci powiedziała? – rzuciłam na niego spojrzenie. – Ona chyba myśli, że jestem z tobą dla twoich pieniędzy. Można było się tego spodziewać, że ludzie tak właśnie będą uważać i mówić. Będę musiała przywyknąć do tych bezpodstawnych oskarżeń. Wykorzystał to, że trzymał mnie za biodro i przyciągając mnie do siebie przylgnął swoim twardym brzuchem. Przemówił będąc bardzo 272
blisko mojego ucha tak, jakbyśmy nie byli sami w tej windzie. – Nie musisz tego znosić. Możemy ją zwolnić. Możesz wyrzucić każdego, kto ci nie pasuje z jakiegokolwiek powodu. Umieściłam rękę na jego klatce, zaraz przy sercu gdzie było wyryte moje imię. Spojrzałam w jego kochane oczy. – To nie jest konieczne. Z całą pewnością zdążyliście już wypracować swoje służbowe stosunki, przez te wszystkie lata. Chciałabym tylko, żeby już nie kupowała dla mnie żadnych ubrań. Nie chcę z nią współpracować. Tego jest już i tak zbyt wiele James. – Zamienię z nią parę słów Bianco. Jeśli znów cię znieważy, zwolnię ją. Dostanie wyraźne ostrzeżenie, ale tylko jedno. Wytarłam z jego klatki słodką małą plamkę. – Ludzie i tak będą tak myśleć James. Musimy się na to przygotować. Bez wątpienia jeszcze nie raz, będę na ten temat z kimś rozmawiać. Nie ma żadnego sposobu na udowodnienie przed całym światem , że nie chcę od ciebie ani jednego złamanego grosza. Dotarliśmy na parter, James przytulił mnie do swojego boku, a ręką objął moje ramie zaciskając palce, kiedy przechodziliśmy przez pełne przepychu lobby, a następnie kierując się do garażu. Na odcinku drzwisamochód trzy wielkie flesze zaatakowały nas, gdy wchodziliśmy do pojazdu. James wprowadził mnie do niego bez słowa, sam wgramolił się za mną. Posunęłam się w poprzek siedzenia, aby zrobić mu miejsce. Usiadł obok mnie, przytwierdzając mnie do siebie. Drzwi zamknęły się za nim. Pocałował mnie za uchem i przemówił. – I tak to już jest wszystko twoje kochanie. Każdy cholerny grosz. 273
Chcę rzucić świat u twoich stóp. Nie ma nic, czego bym dla ciebie nie zrobił. Wiesz o tym, prawda? Pogłaskałam go po kolanie i znalazłam swoje ulubione miejsce tuż przy jego sercu, przebiegając ręką tam i z powrotem, słysząc jego dziwną wrażliwość w głosie – Nie potrzebuję tego James. Potrzebuje tylko ciebie. Uwielbiam twoją szczerość, twoją czułość i chęć dominacji. Wzięłam głęboki oddech, czując nagły atak paniki wypowiadając do niego te słowa. Nigdy jeszcze nie powiedziałam do niego tak odważnych słów. – Nie potrzebuję nic innego – powtórzyłam stanowczo. – Mimo to i tak wszystko dostaniesz – wymamrotał chowając twarz w moją szyję. Zaczął ją kąsać i zaczęłam mięknąć. Nagle, odsunął się ode mnie. – Nie chcę cię pognieść, przed twoim pierwszym występem na czerwonym dywanie. Tracąc oddech odpowiedziałam. – Przynajmniej przestałam się denerwować. Nie mogę sobie nawet przypomnieć, dlaczego się denerwowałam. Chciałabym tylko żebyś znów mnie dotknął. Odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się. To był ten jego charakterystyczny radosny śmiech i poczułam, że moje całe ciało się odpręża. Uśmiechnęłam się do niego czule, gdy nasze oczy spotkały się nieprzypadkowo. Wiedziałam, że jest niewiele rzeczy, którymi mogę go 274
uszczęśliwić. Nadal zrobiłam niewiele, żeby tak było. To było cudowne uczucie widząc, że każdy mój najmniejszy gest tak go wzruszał. Uśmiechał się do mnie cały czas, tym swoim chłopięcym uśmieszkiem, kiedy auto zatrzymało się. Najwidoczniej impreza znajdowała się niedaleko jego domu. James pomógł mi wysiąść z samochodu, a jego dłoń pośpiesznie opadła na mojej talii. Przeprowadził mnie tanecznym krokiem przez tłum dziennikarzy, a aparaty co chwila błyskały fleszami. Przybrałam swój najbardziej wytworny uśmiech. Był to uśmiech najbardziej nadający się do zdjęć. Opanowałam go do perfekcji, w latach swojej młodości. Dorastając dość szybko i boleśnie przybierałam właśnie taki uśmiech. Tak. To był wytworny uśmiech, ale musiałam się pilnować. Kilku fotografów wykrzyczało jakieś niegrzeczne komentarze pod naszym adresem, ale zignorowaliśmy to. Chcieli w ten sposób zwrócić na siebie naszą uwagę, a było to ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. James pocałował mnie w czoło, kiedy w końcu pokonaliśmy drogę do wielkiego wejścia budynku. – Jesteś taka naturalna. Ci krwiopijcy mogą zrobić sobie z tego użytek. czerwonym
Myślami wróciłam do niedawnego doświadczenia na dywanie,
gdy
dostrzegłam
wejście
do
czegoś
co
przypominało salę balową. – James, ale ja nie umiem tańczyć. Nie pomyślałam o tym nawet. Znów pocałował mnie w czoło i złapałam w myślach kącik jego uśmiechu. – Będziesz tańczyć tylko ze mną kochanie. Oboje dobrze wiemy, że jeśli to ja będę prowadził, ty doskonale podążysz za mną, nawet jeśli 275
nie masz doświadczenia Próbowałam przekonać samą siebie, że James ma racje. Może nie będzie tak źle, pomyślałam. Mimo to poczułam ukłucie w żołądku. Prawie natychmiast rozpoczęła się z pozoru niekończąca się kolejka przedstawiania się sobie i mieszania się w tłum. Dowiedziałam się podczas wymiany grzeczności, że w tą galę zaangażowana była matka Jamesa, zanim zmarła. To ona zapoczątkowała tą akcję charytatywną. Dowiedziałam się również, że zainwestowała w to dużo swojego czasu i pieniędzy. James wspominał mi pokrótce, że celem fundacji było przeprowadzanie badań nad rakiem, w jednym z najlepszych szpitali w Nowym Jorku. Starałam się mówić właściwie, kiedy się do mnie zwracano, ale szybko straciłam grunt pod nogami. Nigdy nie byłam na takiej imprezie. Poczułam się przytłoczona, tym zamożnym towarzystwem, w którym nagle się znalazłam. Nie zapowiadało się jednak, by to było ostatnie takie wyjście. Z punktu widzenia Jamesa, taka impreza
była
dla niego wspaniałą randką,
włączając mnie w rozmowy, które niewiele miały ze mną wspólnego. Trzymał mnie ciepłą dłonią za biodro, często wysyłając do mnie ciepłe, upewniające się uśmiechy. Wydawał się być zadowolony mając mnie przy sobie. Osobiście czułam się niezręcznie nie mając tu nic do roboty. Ciągłe przedstawianie się zaczęło mnie męczyć. Większość ludzi, których poznałam, nie zrobiło na mnie wrażenia. Ukazywali jedynie swoją twarz wypowiadając imię, po czym odchodzili dalej. Owszem było kilka wyjątków. Po obracaniu się, w tym tłumie od dobrej godziny, skierowaliśmy się do najbardziej srogo wyglądającej kobiety, jaką w życiu widziałam. Była koło siedemdziesiątki. Jej siwe włosy zaczesane były w sztywny kok, a ubrana była w błękitną suknię, zaczynającą się od 276
dekoltu aż po samą ziemię. Sztywne linie ukazały jej rzadką sylwetkę. Stanęła naprzeciwko nas, zanim przemówiła. Jej ton był lodowaty, a akcent szorstki i brytyjski. – James, jak się bawisz dzisiejszego wieczoru? – zapytała. Jego oczy były zimne, gdy przyglądał się kobiecie, ale kiedy przemówił do niej, wyczułam nutkę czegoś, czego jeszcze nigdy nie słyszałam w jego głosie.
Było to coś w rodzaju udawanego, nieco
szyderczego tonu, naśladującego jej akcent, co wystarczyło by ją sprowokować. Przyglądałam mu się z oczarowaniem. – Ciociu Mildred. W porządku. A ty jak się bawisz? Jej brwi wygięły się w łuki. Pomyślałam, że może właśnie w taki sposób mu odpowiada na pytanie. Odkąd tak staliśmy nie spojrzała na mnie ani razu. – Dość dobrze. Aczkolwiek usłyszałam o tobie kilka rzeczy. Niepokojących rzeczy. Bardziej niepokojących niż te twoje zwykłe rozpusty. Proszę, powiedz mi, że nie zaprosiłeś tej bezwartościowej przelotnej zachcianki, żeby zamieszkała w jednym z twoich domów. Zesztywniałam wciąż patrząc na Jamesa. Jakim cudem wszyscy wiedzieli, że zamieszkaliśmy razem zanim to faktycznie nastąpiło? Dopiero co zgodziłam się na ten pomysł. Jego oczy zaczęły błyszczeć, ale nie był to błysk w dobrym tego słowa znaczeniu. Sprawiało to wrażenie, jakby chciał osaczyć tą kobietę wrogimi żartami tyle razy ile by wlazło. Pomyślałam również, że nie mógł się doczekać, kiedy będzie miał okazję do tego, aby ją urazić. – Ciociu Mildred, poznaj moją dziewczynę, Biancę. Bianco to 277
moja urocza ciocia Mildred. Ta okropna kobieta posłała mi jedynie wrogie spojrzenie, drwiąc ze mnie. – No już ciociu – wtrącił James naglącym tonem. – Lepiej bądź milsza dla mojej ukochanej Bianci. Nie poprosiłem jej, aby zamieszkała w jednym z moich domów. Poprosiłem ją, żeby zamieszkała w nich wszystkich. Doskonale wiem, że jeśli kiedykolwiek coś by mi się stało, złamałoby ci to serce, a ty czułabyś się zobowiązana w stosunku do tego anioła, aby pokryła twoje koszty utrzymania, kiedy mnie już nie będzie. Bo to ona będzie moim jedynym spadkobiercą. Posłałam mu spojrzenie. Znalazłam się w samym środku rodzinnej kłótni, a jemu to nie przeszkadzało. Dałam mu to odczuć w moich oczach. Uśmiechnął się do mnie, tak po prostu i pogłaskał palcem po policzku. Mildred odchrząknęła. – Wiem, że lubisz się bawić moim kosztem, zepsuty chłopaku, ale tego już za wiele. Naprawdę, mówisz absurdalne rzeczy. Dajesz tej małej gąsce wątpliwe nadzieje na cały ten splendor. Przestał się uśmiechać, obrzucił ją poważnym spojrzeniem. – To nie są żarty Mildred. Poznaj moją przyszłość. Ma na imię Bianca. Radze ci przejść z tym do porządku dziennego. Radzę ci być po jej stronie – mówiąc to, wyprowadził mnie stamtąd.
278
Rozdział 31 Był spięty, kiedy od niej odchodziliśmy. – Proszę nie angażuj mnie, w swoje rodzinne sprawy, James. To strasznie kłopotliwe. Zacisnął usta. – Po prostu postaraj sobie z tym poradzić, tak jak radzisz sobie z prasą kochanie. Moja rodzina jest popierdolona to do granic możliwości, a teraz ty jesteś częścią tego wszystkiego. Zaufaj mi, aby zachować twarz i wyjść na tym, jak najlepiej trzeba zwyczajnie starać się, tym nie przejmować i żyć swoim życiem. – Jest inaczej, kiedy ma się do czynienia z prowokującą, średnio miłą kobietą, którą na dodatek okłamujesz odnośnie spadkobiercy i dziedzica twojego majątku. Przygryzł usta, przyglądając się. Widziałam, że debatuje sam z sobą, na temat tego, co powinien mi powiedzieć. – To nie były kłamstwa, Bianco. Odziedziczysz po mnie wszystko, co być może powinien przekazać komuś innemu. Już zacząłem zajmować się formalnościami. Zawahałam się delikatnie na nogach. Nagle poczułam zawroty głowy. – Proszę, nie rób tego James. Nie mów nawet takich rzeczy. Jeśli naprawdę , jesteś taki szalony i to co mówisz jest prawdą, nie rób tego. To ostania rzecz jakiej pragnę. Twoja rodzina mną pogardzi. 279
– Przykro mi, że
muszę to powiedzieć ale i tobą pogardzą,
niezależnie od spadku. Są jak podłe gniazdo żmii. Jeśli coś się stanie, któremuś z nas, cały mój majątek znajdzie się w posiadaniu fundacji charytatywnych mojej mamy. Wiem, że powiesz mi, że postępuję zbyt pochopnie, że wszystko dzieje się za szybko , ale ja tak właśnie działam Bianca. Kiedy jestem czegoś pewien, zawsze jestem stanowczy i zdecydowany. Nagle, kiedy mówił jego wzrok spotkał się z moim. Patrzyliśmy na siebie przez długi czas podczas, którego próbowałam przetworzyć wszystko co właśnie usłyszałam. – Nie zmienię zdania – kontynuował. – Jestem na dobrej drodze do tego, aby osiągnąć swój cel. Jeśli ci to przeszkadza, zapomnij o tym. Wróć do udawania, że o niczym nie wiesz, jeśli ci to pomoże. Posłałam mu długie, poziome spojrzenie. – Jesteś niemożliwy – powiedziałam. Uśmiechnął się szeroko. Nagle spojrzał za mnie, a jego wesoły wyraz twarzy został zastąpiony ostrożną, pustą maską. Zmartwiłam się. Nie chciałam widzieć, co zaniepokoiło go tak bardzo, że zmienił się tak szybko. Obróciłam głowę i od razu tego pożałowałam. Poczułam ukłucie strachu w żołądku, co zresztą było uzasadnione. Jules szła w naszą stronę, będąc nie dalej niż dziesięć metrów od nas. James przysunął się do mnie bliżej, aby przybliżyć usta do mojego ucha i wyszeptać : – Przepraszam. Nie miałem pojęcia, że się tutaj zjawi. – Nie zamierzam przez nią uciekać – powiedziałam, cały czas patrząc na olśniewająco piękną kobietę. 280
Wyglądała oszałamiająco w
kremowej jedwabnej sukni. Jej
ramiona wyglądały perfekcyjnie i delikatnie w klasycznej sukni bez rękawów. Jej skóra idealnie współgrała z jasnym odcieniem jej stroju. Moje własne ramiona były szerokie, kościste i blade. Jej dekolt był perfekcyjny. Odkrywał tyle jej ciała, aby wszystko wyglądało gustownie i seksownie. Mój dekolt w porównaniu z jej, wyglądał wręcz wulgarnie. Nienawidziłam jej. – Ubrała się tak specjalnie, jak sądzę – powiedział cicho James do mojego ucha. – Przeczuwam kłopoty. Proszę , nie pozwól, aby się do ciebie dobrała kochanie. Wzięłam kilka głębszych oddechów, ale nic nie odpowiedziałam. Ostatni raz, kiedy miałam przyjemność przebywać w towarzystwie tej kobiety, zostałam zdewastowana nowinkami dotyczącymi jej związku z Jamesem.
Jeśli wierzyć Jamesowi, ta kobieta była bliska stracenia
zmysłów, kiedy rozsiewała w prasie plotki na temat jej rzekomego romansu. Byłam zbyt spięta i zdeterminowana, aby denerwować się przez tą kobietę. Nie była tego warta, nawet jeśli była jedną z najpiękniejszych kobiet jakie widziałam w swoim życiu. Gardziłam nią za to, że była tak blisko, aby móc być żeńskim odpowiednikiem Jamesa, z powodu swojej urody. Jules posłała nam, wydawać by się mogło naprawdę szczery uśmiech, kiedy do nas podeszła. – James! Bianca! Jak miło widzieć was razem – posłała nam całusa na odległość. Nasze reakcje i postawa były niemal identyczne, kiedy stanęła obok nas. Sztywne i nieufne. James trzymał mnie przy sobie, obejmując mnie mocno w tali. Jego ręka mocno spoczywała na moim biodrze. Część jego, naciskała na moje plecy od tyłu. Pomyślałam niechętnie, że nawet 281
pachnie bosko, kiedy odsunęła się delikatnie z uśmiechem na swoich krwistoczerwonych ustach. – Daj spokój, Jules. Wiem, o plotkach, które rozsiewałaś w prawie. Powiedz, co sobie myślałaś robiąc to? Przyszłaś tutaj, żeby znowu wygadywać brednie? Co ty robisz? Po co marnować czas na takie głupoty? Robisz to z powodu, czystej złości i urazy? A może, jesteś uzależniona od bycia w nagłówkach tabloidów? – James mówił oschłym, przepełnionym pogardą głosem, patrząc wprost w jej szare oczy. Ona jest w nim zakochana, pomyślałam. Nie powinnam być zaskoczona, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki. A oczywiście, najważniejszym z nich był mężczyzna. Czy ktoś mógłby się nie zakochać w nim? Nie zauważyłam drugiej kobiety, dopóki James na nią nie popatrzył, choć trudno było uwierzyć, że ktokolwiek mógłby nie zwrócić uwagi na kolejną piękność. Może chodzi o jej wzrost. Była naprawdę niska. Miała może z metr pięćdziesiąt I czarne kręcone włosy do pasa. Była piękna. Nawet Jules, w porównaniu z nią nie miała szans. Miała twarz anioła. Jej oczy były jasno niebieskie a cera ciemna. Odcień jej skóry był niemal identyczny jak kobiety, która przy niej stała.
W
rzeczywistości, odcienie ich skóry pasowały do siebie tak idealnie, że byłam w stanie uwierzyć, że mogły byś siostrami. Ta możliwość albo po prostu używały tego samego samoopalacza. Jeśli tak, to cudo było warte każdego centa. Miała na sobie szkarłatną sukienkę, która pasowała do jej pełnym ust. Była klasyczna. Idealnie komponowała się z suknią Jules. Jedna miała suknie w stonowanym kolorze, druga wręcz przeciwnie. To prawie tak jakby to zaplanowały. Anioł i diabeł. Trzymały się za ręce. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ta kobieta oznacza dla mnie 282
kłopoty. To pewnie dlatego, że nie spuściła z Jamesa oka nawet na chwilę. Tak jakby była wytrenowana, aby nigdy nie spuszczać z niego wzroku… – Bianca, kochanie to jest Jolene. Jolene to Bianca. Wiem, że umierałaś bo tak bardzo pragnęłaś ją poznać. Co myślisz? – zapytała Jules Jolene. Kobieta delikatnie wzruszyła ramionami, w ogóle nie przestając patrzeć na Jamesa. – Witam panie Cavendish – powiedziała delikatnie. Jej głos był niski i zachrypnięty, gorąco emanował wibracjami między dzielącymi ich centymetrami. Spojrzałam na Jamesa,
prawie przestraszona, aby
zobaczyć jego reakcję z powodu tej pięknej kobiety. Skinął lekko głową, jego oczy były zimne i nieczytelne. – Jolene. Jules zignorowała wszelkie te niezręczności. Uśmiechnęła się do mnie, tak jakbyśmy były wieloletnimi przyjaciółkami. – Ty i Jolene macie tyle wspólnego, Bianca. Założę się, że sama możesz domyślić się co was łączy… Uścisk na moim biodrze znacznie się wzmocnił. – Cóż, jak sądzę wystarczy niedojrzałych gierek jak na jeden wieczór. Panie, proszę nam wybaczyć. Ah, zapomniałbym. Sądzę, że powinienem zobaczyć się z twoim bratem Jules. Zdążyłam spojrzeć na spanikowaną twarz Jules kątem oka, kiedy James pociągnął mnie za sobą. Przeszukiwała wzrokiem tłum, będąc wyraźnie zaniepokojona. Nie miałam czasu, aby zapytać Jamesa co to 283
była za dziwna sytuacja i skąd ten wniosek Jules, ponieważ zostałam przedstawiona oszałamiającemu mężczyźnie, który był bratem Jules. Byli identyczni. Mogliby być bliźniakami, chociaż on był zdecydowanie wyższy i szerszy. – Bianca, to mój dobry przyjaciel Parker. Parker, a oto właśnie moja Bianca. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło, tak jak jego siostrzyczka, ale w przeciwieństwie do niej, w tym wypadku byłam skłonna uwierzyć, że uprzejmość była prawdziwa. – Tak się cieszę, że
w końcu cię poznałem Bianca. James
poinstruował mnie co mam robić, aby cię nie przestraszyć, ale chciałbym ci serdecznie podziękować, że w końcu udało ci się go usidlić. Moja żona i ja, bylibyśmy szczęśliwi, gdybyście wpadli do nas na kolacje, w wolnej chwili. Jeśli masz ochotę oczywiście. Powinnaś zobaczyć, jak James bawi się z naszym dwuletnim brzdącem. Oszalejesz na punkcie tego widoku i sama zapragniesz mieć dziecko. Gwarantuję ci to. Wciąż byłam jeszcze sztywna i zirytowana po konfrontacji z Jules i Jolene. To spotkania wystarczająco dosadnie podniosło mi ciśnienie. Nie miałam pojęcia, jak poradzić sobie z tym doświadczeniem. Nie wiedziałam nawet od czego powinnam zacząć. James tylko westchnął. – To nie najlepszy sposób, aby jej nie przestraszyć Parker. Z pewnością nie pomoże nawet skopanie tyłka twojej siostrze. Jest bardziej walnięta niż wcześniej. Przyszła tutaj z Jolene. Słysząc to, Parker zaczął przeczesywać wzrokiem otaczający nas tłum ludzi.
284
– Mały bachor. Co ona do cholery wyprawia? Co chciała przez to osiągnąć? Jedyne co udało się jej osiągnąć to fakt, że prawdopodobnie nigdy więcej się do niej nie odezwiesz. Muszę zamienić z nią słówko. Gdzie mam jej szukać? James wskazał miejsce, z którego przyszliśmy, a Parker zniknął w mgnieniu oka. James uśmiechnął się do mnie. – Będzie prawił jej kazania przez całą noc. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, ponieważ kolejna kobieta szła w naszym kierunku, przyjaźnie i ciepło uśmiechając się. Była wysoka. Miała kręcone jasne blond włosy, ścięte w eleganckim stylu. Była klasycznie piękna, z wszystkimi swoimi zaletami i delikatnie różowymi ustami. Jasno różowy kolor jej sukni, pasował do niej idealnie. Była to suknia odkrywają jedno ramię, w stylu syreny, z kilkoma warstwami tafty, która falowała, z każdym jej ruchem. Nie wiele kobiet, mogło sobie pozwolić na taki krój. Ale ona miała idealną figurę i poruszała się z bezwzględną pewnością w tej sukni. Pomyślał, że jej figura z pewnością, spodobałaby się Jackie. Podeszła bezpośrednio do Jamesa, wpadając w jego ramiona na długą chwilę. Obserwowałam tę sytuację z boku, z zimną maską, jaką przybrałam na dzisiejszy wieczór. Zastanawiałam się, jakie jej cechy, mogłyby świadczyć o tym, że James z nią spał. Nie za dobrze szło mi zgadywanie. Ucieszyłam się, kiedy okazało się, że na pewno z nią nie spał. W końcu odsunęła się od niego i przez ramię uśmiechnęła do mnie. – Musisz być Bianca. Tak się cieszę, że cię poznałam. Jestem żoną Parkera. Nazywam sie Sophia. Odwzajemniłam jej uśmiech ale wiedziałam, że było to sztywne. 285
Zbyt bardzo byłam ostrożna, aby przyjąć prawdziwy uśmiech. – Również miło cię poznać, Sophia. – Jules tu jest. Parker poszedł przemówić jej do rozumu. Przyszła tutaj z Jolene. Sophia skrzywiła się. – Niezbyt mądre posunięcie z jej strony. Spojrzała na mnie i wyciągnęła rękę, aby pocieszająco dotknąć mnie w ramie. – Jules uwielbia robić dobre show. Zasadniczo jest zepsutą księżniczką, która nie może pogodzić się, jeśli nie dostaje, tego czego pragnie. Szczególnie nie może pogodzić się, że James jest po za jej zasięgiem. To doprowadza mnie i Parkera do szału, ale to wszystko zasługa mojego teścia, który zawsze wszystko podawał jej na złotej tacy. W ciągu swojego życia nie przepracowała, nawet jednego dnia, dlatego też ma tyle wolnego czasu, aby uprzykrzać innym życie. Sophia spojrzała na Jamesa. – Parker poważnie zastanawia się, czy aby nie powiedzieć ojcu o kilku rzeczach, które zrobiła. Sprzedała rodzicom, kilka swoich urojeń na wasz temat. Jakby nie było przez lata była oczkiem w głowie rodziców. Faktem jest, że kto jak kto, ale ona jest zdeterminowana, aby osiągnąć swój cel. U mnie nagrabiła sobie, kiedy zaręczyłam się z Parkerem, od tamtej pory jest jak jest. Faktem jest też to, że ona uważa, że jest w tobie zakochana, ponieważ jest zbyt samolubna, żeby wiedzieć czym jest prawdziwa miłość. A ty zawsze wiesz jakie są twoje uczucia – wzięła oddech, po swojej krótkiej przemowie. Zamrugałam oczami. Nie 286
wielu ludzi jest tak bezpośrednich podczas pierwszego spotkania. – Tak czy inaczej – kontynuowała. – Nie bądź zaskoczony, kiedy spotkasz się z rodzicami Jules i Parker. Nie mają pojęcia, co się właściwie dzieje. James westchnął głośno. – Nie mogę powiedzieć, że czekam na to z utęsknieniem. Być może, sam powinien z nimi porozmawiać. Wszystkie plotki, które rozpuściła są nie do przyjęcia. Sophnia zbladła. – Masz całkowitą rację, ale uważam, że to Peter powinien z nimi o tym porozmawiać. Upewnię się, aby stało się to szybciej niż później. James skinął głową, ale nie wyglądał za szczęśliwego z tego powodu. Sophia zauważyła kogoś, w tłumie za nami. Pocałowała mnie na pożegnanie w policzka. – Obiecaj, że któregoś wpadniesz do nas na kolacje. Przysięgam, że rozmowa będzie dotyczyć znacznie przyjemniejszych rzeczy. Skinęłam sztywno głową, zanim odeszła. James odprowadził ją wzrokiem. Pomachał do niej, z kimkolwiek tam stała ale przypuszczam, że to był Parker, chociaż sama nie odwróciłam się, aby sprawdzić. James przyglądał mi się przez dłuższy czas. Wyglądał na zmartwionego. – Wszystko w porządku, kochanie? Moja klatka piersiowa pulsowała mocno z powodu bólu, który czułam.
287
– Jolene była twoją uległą – powiedziałam miękkim głosem.
288
Rozdział 32 Zacisnął usta, ale nie wydawał się być, ani trochę zaskoczony, że domyśliłam się prawdy. –Tak była, ale to przeszłość. Proszę nie rozmawiajmy, o tym tutaj. Powiem ci wszystko, co będziesz chciała wiedzieć, ale później. Pomyślałam, o wszystkich rzeczach, które ze mną robił, jak z pewnością z tą piękną istotą i aż zrobiło mi się niedobrze. Jak w ogóle mogłam rywalizować, z kimś tak pięknym jak ona? Jak to się stało, że pragnął mnie, właśnie mnie, kiedy wokół niego wciąż kręciły się zakochane w nim piękne kobiety? Ta myśl była zniechęcająca i gorsząca. Chwycił mnie za kark. Mój wzrok był lekko rozmyty, umysł przejęty licznymi myślami, ale spojrzałam prosto na niego. Był opanowany ale w jego oczach było widać strach. – Proszę, nie myśl o tym w ten sposób – powiedział cicho, głosem przepełnionym bólem. Uniosłam brew. – Potrafisz czytać mi w myślach? – zapytałam. To był tylko taki mały żart. W rzeczywistości ten facet, jak nikt inny miał niesamowite zdolności odczytywania mnie. Westchnął. – W pewien sposób owszem. Śmiało mogę stwierdzić, patrząc na ciebie, że masz wątpliwości odnośnie nas. Odnośnie mnie. Nie mogę zmienić mojej przeszłości, Bianca. Wszystko co mogę zrobić to być z tobą szczery. Obiecuję, że dam z siebie wszystko. Naprawdę, próbowałam go zrozumieć. – Rozumiem. Ale zrozumienie i emocje, nie zawsze idą razem w parze. Twoja przeszłość, te wszystkie kobiety… to mnie po prostu 289
przeraża. Po za tym nie ma szans, żebym mogła z nimi konkurować. Jego oczy stały się dzikie przez moje słowa. Jego głos wypełniał rodzaj zimnej złości, kiedy przemówił. – Nigdy nie prosiłem cię, abyś w czymkolwiek z kimkolwiek konkurowała. Nie ma żadnej rywalizacji o mnie, Bianca. Ktoś powinien powiedzieć o tym jego ex-kochankom, pomyślałam, ale nawet ja wiedziałam, że to jest drobnostka w tym wszystkim. Obserwował mnie, wyraźnie się uspokoił. Był taki zmienny. – Chodźmy zatańczyć
– wymruczał, prowadząc mnie do sali
balowej. – Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – powiedziałam cicho, więc prawdopodobnie mnie nie usłyszał. – To bez znaczenia. Chcę ci coś pokazać. Chodź. Zaprowadził mnie prosto, na parkiet w sali balowej. Przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy tańczyć, bez zbędnego tracenia czasu, tak jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie. I o dziwo, okazało się, że tak właśnie było. Prowadził mnie, a ja podążałam za nim. Trzymał mnie ciasno w ramionach i prowadził, tak jakbyśmy ćwiczyli ten taniec z tysiąc razy. Zaczął mruczeć mi do ucha, kiedy prowadził mnie przez kolejne etapy tańca, które okazały się być dość łatwe, a tańczenie wbrew pozorom wychodziło nam naturalnie. – Może nie podobać ci się moja przeszłość, ale ma swoje zastosowanie. Dzięki niej mogłem zobaczyć, jak bardzo się różnimy. Dużo rzeczy nas dzieli, ale pasujemy do siebie. Jako przykład, weźmy chociażby ten taniec. Przychodzi tak naturalnie. Prowadzenie i 290
partnerowanie, ponieważ ty i ja tak idealnie do siebie pasujemy. Wiem, o tym. Nie mam, co do tego żadnych wątpliwości. To dlatego, zawsze będę z tobą Bianca. Nie masz zbyt dużego doświadczenia, więc być może dlatego, nie możesz zobaczyć jak perfekcyjni jesteśmy razem. Przynajmniej nie w taki sposób, w jaki ja to dostrzegam. To, dlatego potrzebujesz nauczyć się mi ufać. Jestem tego pewien, jestem pewien nas. Postaram się, przekonać cię o tym, kochanie. Pozwoliłam mu się prowadzić do końca tańca. Czułam się jak w śnie. Przejął kontrolę i
to właśnie było magiczne. Mocne dźwięki
skrzypiec, dodały melancholii naszemu tańcu. Patrzyłam na niego, kiedy tańczyliśmy, ale byłam pewna, że gdybym zamknęła oczy, szłoby nam równie dobrze. Zawsze, kiedy pozwalam mu przejąć, kontrolę było idealnie. Myślałam, że sprawdza się to tylko w sypialni, ale jak widać w tańcu również. – Oh, James – westchnęłam, nie wiedząc co mam począć. – To wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko. Przytłoczyłeś każdą część mnie. Nie chciałam niszczyć tej chwili, ale poczułam jak się napiął, słysząc moje słowa. – Brzmi złowieszczo – powiedział niskim głosem. Dostrzegłam
smutek
w
jego
oczach.
Zastanawiałam
się
zmartwiona, czy to przeze mnie jest taki podatny na zranienie. Pomyślałam, że może to ja byłam powodem jego ostrożnej postawy, ale wtedy psychicznie się skarciłam. Ufałam sobie za bardzo. Przekornie, ta myśl zasmuciła mnie, jak i uspokoiła. Prowadził mnie przez parkiet, nawet wtedy, kiedy muzyka na chwilę ucichła. Po chwili znowu zaczęła 291
grać. Prowadził mnie stanowczo i zmysłowo w rytmie utworu. Wiedziałam, że był w złym nastroju. – Potrzebuję skorzystać z toalety, James – powiedziałam cicho. Potrzebowałam chwili dla siebie. Mówiłam prawdę, naprawdę byłam nim przytłoczona i potrzebowałam pobyć sama, chociaż przez chwilę. Wciąż jednak, czułam ból, kiedy sprawiałam mu zawód, nawet wtedy, kiedy potrzebowałam pobyć po prostu sama. Fala smutno, wstrząsnęła mną. Chciałam się usprawiedliwić, ale po prostu nie mogłam zaufać Jamesowi, tak jak on ufał mi. Czułam się jak w bańce. Nie mogłam racjonalnie myśleć. Nie umiałam nawet, zaufać własnym emocjom. Każda emocja, jaką mnie obdarzył sprawiała, że czułam niechęć, sceptycyzm i wątpliwości. Czułam się jak nie ja. Część mnie, która mogła zaufać, drugiej osobie, odeszła z mojej duszy. – Oczywiście. Chodź tędy – powiedział równie cicho jak ja. Prowadził mnie przez tłum ludzi, trzymając za łokieć. Poczułam potrzebę uspokojenia go, albo nawet przeproszenia, ale nawet nie byłam pewna, za co i dlaczego miałabym to zrobić. W końcu, postanowiłam, że będę cicho. Zaprowadził mnie do toalety, prowadząc przez korytarz, gdzie się rozstaliśmy. – Będę czekać na ciebie w przedsionku przy sali jadalnej
–
powiedział, po czym odszedł. Nawet toaleta była odstraszająca. Wielka, zimna, wykonana z kremowego i białego marmuru, który pokrywał podłogę i kolumny. Stanowiska były wykonane z przezroczystego szkła, ale po naciśnięciu przycisku szkło zmieniało się na matowe. Widziałam już takie rozwiązanie, w kilku klubach w Vegas ale wciąż, byłam pod wrażeniem. 292
Siedziałam w toalecie przez długie minuty, za zamkniętymi drzwiami. Oddychałam głęboko i czułam ból w klatce piersiowej. Starałam się, w końcu dojść do tego, co doprowadziło mnie do takiego stanu. Czułam, że po raz kolejny odpływam, pod wpływem odurzającego Jamesa, ale część mnie po prostu nie mogła mu zaufać. Chodzi tylko o niego? A może też o mnie? Może jestem zbyt powierzchowna, ponieważ on jest taki piękny, a ja nie potrafię uwierzyć, że ktoś taki mógłby się we mnie zakochać, równie bardzo jak ja w nim? Miał twarz anioła, ale jego oczy pokazywały prawdę, były odzwierciedleniem mojego własnego bólu i lęków. Miał piękną duszę opakowaną w szczelne opakowanie. Potrafiłam to dostrzec, ale dlaczego nie umiałam mu zaufać? Dlaczego ta urokliwie piękna uległa, wszystko zmieniła? Nawet moją wiarę w niego mimo, że spotkanie było takie krótkie. Czy to naprawdę się wydarzyło? Cały czas się za wszystko obwiniałam, jak jakaś idiotka. Przecież, gdyby chciał być z Jolene nie byłby ze mną… W końcu, kiedy poczułam się wystarczająco dobrze, wyszłam z kabiny. Umyłam ręce i zerknęłam jak trzyma się mój makijaż, kiedy dostrzegłam dwie kobiety, wchodzące do łazienki. Zesztywniałam, kiedy zobaczyłam kto to był… Jules rozpromieniała złowieszczo, kiedy mnie zauważyła.
Wygląd Jolene, był równie dezorientujący. Widziałam
dzikość w jej oczach i … prawie tliła się ze złości. Stanęły obok mnie, jedna z jednej, druga z drugiej strony, tak jakby to zaplanowały. Byłam od nich wyższa, ale wciąż sprawiały, że czułam się przytłoczona. – Bianca – wymruczała Jules, czule dotykając moich włosów. Zadrżałam. Poczułam się dziwnie krucha. Jej uśmiech zmienił się z wrednego do przewrotnie uprzejmego. – Co u ciebie, kochanie? James 293
rzucił cię już na kolana, prawda? Jest w tym naprawdę dobry, zresztą sama już to wiesz. Nikt nie jest równie, piękny jak i czarujący, jak właśnie nasz James. Zgodzisz się, ze mną Jolene? Jolene, przyglądała mi się bacznie w lustrze, prawie zamrugałam, kiedy przeszywała mnie wzrokiem. – Jest całkowicie nieodparty i nieugięty, kiedy pragnie nowej kobiety. Na początku, zdobywał mnie z pasją. Czasami wciąż, wracam myślami do tych chwili. Nigdy nie czułam się tak piękna i pożądana, jak wtedy, kiedy byłam z Jamesem. To był najpiękniejszy rok mojego życia. Prawie przestałam oddychać. Serce waliło mi tak głośno, że przez chwilę miałam wrażenie, że przyćmiło jej słowa. Rok? Czułam zawroty głowy. – Powiedz jej wszystko, Jolene – rozkazała jej Jules. – Byłam związana z panem Cavendishem, przez rok i dwa miesiące na mocy kontraktu. Przez ten czas należałam do niego. Robiłam wszystko czego pragnął i kiedy pragnął. Byłam do jego dyspozycji. Czułam się, wtedy tak jakbym żyła w moim własnym niebie. Związana na mocy kontraktu? Próbowałam to przetrawić. Coś tam wiedziałam, na temat kontraktu, o którym mówiła, ale sam mi go nigdy nie zaproponował. Być może dlatego, że nie chciał mnie od razu przestraszyć. Ale rok i dwa miesiące? Twierdził, że nigdy wcześniej nie miał dziewczyny, ale to brzmiało znacznie poważniej niż posiadanie dziewczyny… – Jak dawno temu to było? – zapytałam Jolene, próbując zachować pokerowy wyraz twarzy i obojętny ton. Przebiegła językiem po zębach. 294
Ten gest uderzył we mnie dosadnie, był identyczny jak ten, który często wykonywał James. Musi znać go znacznie lepiej niż ja, pomyślałam. – Trzy lata temu. Nieco się uspokoiłam. Uniosłam brew, z powodu tych relacji. – To dość dawno temu, nie uważasz, że przesadzasz wciąż o nim myśląc? – zapytałam ją. Nie miałabym nic przeciwko, gdybym skończyła rozmowę z tymi dwoma szmatami. Podczas ostatniego spotkania, słowa Jules dosadnie mnie zmiażdżyły, prze co uciekłam jak spłoszone zwierzę. Chciałam, żeby tym razem wiedziała, że ma do czynienia z godną siebie przeciwniczką. Widziałam w oczach Julene szczerość, ale kompletnie nie odniosłam wrażenia, jakoby przejęłaby się odrobiną mojej złośliwości. – Trzy lata temu zakończył się nasz kontrakt, ale nie nasza znajomość. Wciąż często do mnie dzwoni, pomiędzy swoimi nowymi podbojami. Zaledwie sześć tygodni temu, wysłał po mnie prywatny odrzutowiec, abym mogła spędzić z nim noc w Vegas.
295
Rozdział 33 Bardzo mnie to zabolało. Zaczęłam się trząść. Obliczałam coś w głowie. James przyznał mi się, że był z kobietą tylko jeden dzień, zanim mnie poznał. Daty pokrywały się z jej twierdzeniami. Przynajmniej nie zadzwonił do niej, kiedy wtedy zerwaliśmy… Zwróciłam wzrok na Jules, przyglądając się jej starałam przypomnieć sobie, że ta kobieta przywołuje tylko kłopoty. Podziałało…. – A jaki ty masz w tym cel Jules? Czy ty również zamierzasz mi opowiedzieć o swoim związku z Jamesem? Obdarzyła mnie gorącym uśmiechem. Najbardziej sztucznym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałam w swoim życiu. – Nigdy nie byłam jego uległą, jeśli o to pytasz. Zawsze uważał, że jestem zbyt do niego podobno, aby pozwolić sobie na takie traktowanie. Nie zrozumiała mnie, pomyślałam zszokowana. Nie chodziło o równość. Jeśli o to chodzi, to James zawsze dawał mi do zrozumienia, że to ja mam więcej władzy w naszym związku. Oczywiście poza sypialnią. Pomijając to, że ta kobieta zsyłała na nas tylko kłopoty, uświadomiłam sobie, że w ogóle nie była w jego typie. Nie rozumiała go kompletnie, to było oszałamiające. – Jesteśmy na tym samym poziomie społecznym – kontynuowała. –Zawsze pasowaliśmy do siebie idealnie. Jestem wystarczająco pewna siebie, aby przymknąć oko na jego perwersyjne skoki w bok. Kiedy to mówiła myślałam, tylko o tym jak żałosną jest osobą. – Uświadomiłaś sobie, że on ma zupełnie inne mniemanie o waszym związku, prawda? Mówił, że co najmniej od roku nie 296
uprawialiście seksu. Twierdził, że jesteście tylko przyjaciółmi. Jej twarz napięła się prawie niepostrzeżenie, ale zauważyłam drganie wokół jej ust. Stary żal wypisał się na jej młodej twarzy. – Rozsiewa swoje dzikie żądze. Jestem wyrozumiałą kobietą. Oczekuje tego od swojej partnerki. Tylko ktoś, z naszej klasy społecznej może mu to zagwarantować. Już prawie zapomniałam o obecności Jules, kiedy ta przycisnęła mnie swoim okazałym, miękkim biustem
moje ramię. Mój wzrok
skierował się do jej zbutwiałego spojrzenia w lustrze. – Nie chcemy być twoimi wrogami Bianco – powiedziała zdyszanym głosem. – Jeśli chcesz ugrać coś dla siebie z naszym Jamesem, musisz wiedzieć, że interesuje się kobietami, które lubią inne kobiety. Zmrużyłam oczy, starając się znaleźć inne znaczenie jej słów. – Że co proszę? – zapytałam. Nie myliłam się co do tego, że chciała namieszać mi w głowie. – Niczego nie uwielbiał tak bardzo, jak dwóch dominujących kobiet za jednym razem. Zapomniał ci, o tym wspomnieć? Uwielbiałam, kiedy przyprowadzał inne kobiety do pokoju zabaw. Oczywiście mnie, jako, że byłam jego ulubienicę dopuszczał do zabawy z nową uległą. Dopadła mnie fala mdłości6, a pięści zacisnęły się. Nie chciałam dać im odczuć jak to, co mi powiedziały, wpłynęło na mnie. To była
6
Mnie też! 297
walka a ja wiedziałam, że jeszcze nie skończyły. Jolene obciągnęła 7 górę swojej sukienki, eksponując swoje idealnie zrównoważone, przesadnie hojnie obdarzone przez matkę naturę piersi. Natychmiast zauważyłam duże, srebrne kółka przekłute przez jej ciemnoczerwone sutki. Jej grzesznie czerwone usta, wygięły się w zmysłowy uśmiech. – Obdarza nimi tylko swoje ulubienice. Nie wiedziałaś? Jules zaskoczyła mnie. Przycisnęła mnie mocno o ścianę znajdującą się z tyłu, po czym chwyciła za moje nadgarstki. Nie dała mi nawet szansy na wyswobodzenie się. Przemoc fizyczna była ostatnią rzeczą jaką, spodziewałam się po tych kobietach. Kiedy, Jules poruszyła się, Jolene sięgnęła swoimi rękoma dookoła mojej szyi i przycisnęła swoją miękką posturą o mnie. Jej drobne, słabo uformowane ciało było o wiele silniejsze, niż sobie wyobrażałam. Pociągnęła za moją głowę w dół. – Tylko spróbuję Bianco. - wyszeptała i zaraz potem zmiażdżyła moje usta swoimi miękkimi wargami. Poczułam się dziwnie, kiedy byłam całowana przez tak miękkie, nawilżone usta jakie ocierały się o moje wargi. Zastygłam z szoku przez ten niespodziewany atak do chwili, kiedy wepchnęła mi swój mały języczek w usta. Wtedy zaczęłam się szarpać z kobietami, które trzymały mnie w żarliwym uścisku. Ugryzłam Jolene wystarczająco mocno w język by się odsunęła, przeklinając mnie. Jules wyswobodziła mnie prawie, w tym samym momencie, przesuwając się do przodu, żeby dołączyć do poczerwieniałej ze złości Jolene. Jej oczy dokonały zadziwiająco szybkiej transformacji z szokowanych na twarde i groźne. Obserwowałam zmysłowość tej pięknej kobiety. Wskazała na mnie palcem.
7
xD- przepraszam, późno już:P 298
– Popełniasz wielki błąd, wiesz? Nie rób sobie nadziei, że skupisz na sobie jego uwagę, dopóki nie zechcesz być bardziej otwarta. On jest nienasycony, potrzebuje urozmaicenia. Jeśli nie możesz mu tego zapewnić, rzuci cię w przeciągu tygodnia. Przemówiła, a Jules poprawiała jej tylną część sukienki. Dotyk innej kobiety zdawał być mi się znajomy. Posłałam im piorunujące spojrzenie. – To się nie stanie. Jeśli James pragnie innych kobiet, może je mieć. Rzucę go zanim zdąży się obejrzeć. A wy, jeśli tak lubicie inne kobiety, może zajmijcie się sobą nawzajem. Może nawet razem z Jamesem? Wyraz twarzy Jolene nie zmienił się. – Nie jesteś w stanie rzucić go tak łatwo. Nie można o nim , tak po prostu zapomnieć. Wspomnisz moje słowa. Zmienisz zdanie i zapragniesz mnie. Poczekam. Mówiąc to, dwie kobiety złączyły swoje palce na znak solidarności. Jules posłała mi spojrzenie mówiące ‘kotek, który zjadł kanarka’, po czym wypełzły z łazienki. Wychodziły wolno, tak jakby mnie nigdy nie zaatakowały. Ja ciągle tam stałam, gapiąc się na zamknięte drzwi przez dłuższy czas, kompletnie osłupiała przez tą obłąkaną sytuację. Na przekór mojemu postanowieniu, żeby Jules nie ściągnęła na nas kłopotów, pomyślałam o tym czego się dowiedziałam. Wstrząsnęło to moją wiarą w Jamesa, i naszym planem, żeby stworzyć stały związek. Odwróciłam się od zamkniętych drzwi i spojrzałam w lustro. Wzrok, który w nim zobaczyłam wzbudził we mnie złość. Moje usta były 299
umazane szminką Jolene, a oczy szeroko otwarte i przestraszone. Przeciągnęłam wierzchem dłoni przez moje usta, wycierając ostentacyjny kolor jej szminki. Zapomniałam zupełnie, że w łazience były też inne osoby. Przypomniałam sobie, że był tu ktoś jeszcze, kiedy zaoferowano mi ręcznik. Podziękowałam jej serdecznie, wycierając czerwony kolor z ust, starając się zmazać każdy ślad. Przylegała do mnie uparcie. Nienawidziłam tego koloru. Drzwi od łazienki rozleciały się, a wściekły James wdarł się do środka. Spojrzał na mnie dzikim wzrokiem, przeszukując łazienkę. Zwrócił się w moją stronę. Przestraszona na śmierć kobieta pojawiła się w drzwiach znajdujących się za nim. Miała blond pasemka, które opadały na jej plecy, układając się w nieposkromione fale. Ubrana była w miękką, zwiewną suknię, która byłą zarazem elegancka i seksowna. Zakrywała ją od szyi po kostki i mimo to widać było jej piękne ciało supermodelki. Nie zdążyłam obejrzeć jej całej, ponieważ James sięgnął delikatnie ręką tyłu mojej głowy. Jego druga ręka podniosła mój policzek do góry tak, by mógł mnie zbadać. – Co się stało? – zapytał. Chwyciłam jego rękę, która trzymała mój policzek, a jego wzrok poszybował do wierzchu mojej dłoni. Była pokryta bordowymi smugami szminki. Jego wzrok przemieścił się z mojej dłoni na usta i z powrotem. – Co się stało?– powtórzył pytanie ostrym tonem. – Nie wiesz? Twoje byłe położyły na mnie swoje łapy. Ta niższa, wyraźnie nie zrozumiała co oznacza słowo „nie” – odparłam. Mój głos był chłodniejszy, niż chciałam, żeby był. Jego ręka zacisnęła się mocniej, boleśnie zaciskając mój policzek. Jego głos stał się 300
bardzo cichy, ale zdołałam usłyszeć w nim panikę. – Zaatakowały cię? – Jules trzymała mnie za nadgarstki, kiedy Jolene próbowała mnie zmusić, żebym ją pocałowała. Tak. Można to nazwać napaścią. Zdaje się, że jest to w ich zwyczaju, aby zmuszać twoje kobiety do udziału w trójkącie. Mój wyraz twarzy i głos były bez wyrazu. Chciałam usłyszeć jego odpowiedź i obserwowałam go uważnie. Skulił się ze strachu, a ohydnie surowy grymas pojawił się na jego twarzy. Przyciągnął mnie do swojej klatki. – Przepraszam. Powinienem był lepiej cię chronić. Przysięgam ci, że podejmę wszelkie konieczne kroki, żeby to się już nigdy więcej nie zdarzyło. Nie pomyślałem nawet, że mogłyby zrobić coś takiego. Nigdy też nie podejrzewałbym, że położą na tobie swoje ręce. Powinnam zdać sobie sprawę z tego, że winił siebie za to wszystko. Nadal czułam wściekłość i gorycz całym tym zamieszaniem ale chciałam być dla niego łagodniejsza. – Bianco poznaj Lanę. Jest moją dobrą przyjaciółką. James przedstawił mnie, kiedy ja ciągle byłam schowana w jego ramionach. – Była świadkiem, tego jak byłaś
atakowana i była na tyle
uprzejma, aby mnie o tym poinformować. Odwróciłam się, aby poznać tą kobietę, zwracając uwagę na czyste uczucie, które usłyszałam w jego głosie, kiedy wypowiadał jej imię. 301
Kobieta była bardziej oszałamiająca niż myślałam, kiedy jej się bardziej przyjrzałam. Posłała mi bardzo przyjacielski i ostrożny uśmiech. Jej twarz przypominała twarz księżniczki z bajek. Jej oczy były tak jasne, że wydawały się być fioletowe. Zastanawiałam się, czy to możliwe, żeby to był ich prawdziwy kolor. Nigdy przedtem, nie spotkałam osoby o takiej barwie oczu. Jej faliste tlenione włosy miały każdy odcień blondu, rozkładając się pasmami na jej plecach i dookoła ramion tak, jakby tworzyły niedbałą pelerynę. Twarz kobiety była oszałamiająca, a jej rysy perfekcyjnie symetryczne. Jej duże oczy przykryte były kurtyną rzęs, nos drobny i zadarty, a usta miękkie i tak cholernie pełne jak u Jamesa. Jej oczy znajdowały się na wysokości moich, co oznaczało, że miała około metra osiemdziesiąt wzrostu. Nie mogłam jednak tego dobrze stwierdzić,
bo miała buty na
wysokim obcasie. Przypatrując się jej zdałam sobie sprawę, że gdzieś już widziałam tę piękną kobietę, tylko nie wiedziałam gdzie. Takich kobiet się nie zapomina. Zauważyła, że marszczę brwi, gdy się jej tak przyglądam. Wydawała się czytać w moich myślach i skrzywiła się. – Poznajesz mnie? – zapytała wzdychając. Jej głos był miękki i dźwięczny. Spojrzała na Jamesa zdziwionym wzrokiem. – James jesteś w damskiej toalecie, jakbyś nie wiedział. Wyjdź i poczekaj na zewnątrz. Pomogę Biance się odświeżyć i później możecie stąd wyjść. Jakoś was usprawiedliwię, ale musisz stąd wyjść zanim zrobisz jakąś scenę. W każdym czasie może ktoś tu wejść. James pocałował mnie w czubek głowy, zanim skierował się do drzwi. Posłał mi przejmujące spojrzenie, zanim zwrócił się do Lany. 302
– Tylko nie za długo – ostrzegł. Przyciągnęła krzesło w moją stronę. – Usiądź kochanie – powiedziała. Spełniłam jej prośbę, odpowiadając na jej uprzejmość w głosie. Nie mogła mieć więcej, jak dwadzieścia sześć lat mimo, że wyglądała dość dojrzale w tym odlotowym stroju. Przyglądałam się jej odbiciu w lustrze i wciąż nie mogłam tego ustalić. – Skąd cię mogę znać?- zapytałam w końcu. Miała olbrzymią, modną torebkę. Położyła ją po przeciwnej stronie i szukała w niej czegoś z determinacją. Posłała mi skrzywiony uśmiech. – Miałam krótki epizod w modelingu kilka lat temu. Prawie o tym zapomniałam, a ludzie czasami mnie rozpoznają z okładek czasopism. Byłam na nich, bo moja mama była modelką w latach osiemdziesiątych. Kiedy przemówiła, przywołałam w pamięci jej obraz w żółtym bikini, rozkraczoną na desce surfingowej na okładce bardzo znanego czasopisma Sport Illustrated. Szczęka mi opadła. – Byłaś modelką. Już nie jesteś? – wzruszyła ramionami, a jej uśmiech stał się deprecjonujący. – Lepiej sprawdzam się w rodzinnym biznesie, niż uśmiechając się do aparatu. Przyglądałam się tej fascynującej kobiecie, ciesząc się, że mogłam choć na chwilę zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszego wieczoru. – A co to za rodzinny biznes? Obdarzyła mnie uśmiechem. 303
– Nie zrozum mnie źle, ale moja rodzina zajmuje się również branżą hotelową. The Middletons są okrytą złą sławą konkurencją dla rodziny Cavendish. Wyobraź sobie reakcję ludzi, gdy James i ja poznaliśmy się i szybko zaprzyjaźniliśmy. To było osiem lat temu. Zastanawiałam się, czy połączyła ich tylko przyjaźń. Jak to możliwe, że dwoje tak dobrze wyglądających ludzi różnej płci było tylko przyjaciółmi. Zwłaszcza, że jednym z nich był James…. Sprawiała wrażenie czytać mi w myślach. Jej oczy otworzyły się szerzej i stanowczo pokręciła głową. – Byliśmy tylko przyjaciółmi. Umówiliśmy się na kolację parę razy, kiedy się poznaliśmy. James dobrze się bawił, myśląc, że uda mu się mnie uwieść, ale nigdy na to nie pozwoliłam. On wie jak odczytać intencje kobiety i wiedział, że byłam poza jego zasięgiem. Muszę ci powiedzieć, że poczułam ulgę, widząc jak się zmienił odkąd cię poznał. Myślałam przez dłuższy czas, że James był tak samo zrażony jak ja tylko z innego powodu. – Zrażony? – zapytałam, kompletnie pochłonięta jej szczerymi chęciami. Skrzywiła się,
ale jej bajecznie lawendowe oczy ciągle się
uśmiechały. – Nigdy nie byłam zbyt wylewna, ale chcę mu pomóc. To ma sens. Ty i ja musimy się bliżej poznać. Podziwiam Jamesa i ciebie. Jesteś pierwszą kobietą, w której się zakochał.
304
Rozdział 34 Nie poprawiłam jej, ale mimo to jej słowa dotknęły czułego dla mnie tematu. Ponownie skupiłam się na jej osobie. – Dlaczego powiedziałaś, że byliście zrażeni? Uśmiechnęła się. To był najbardziej smutny uśmiech jaki widziałam, bez wątpienia łamał mi serce. Tak właśnie dała mi to odczuć. To, co czuła było widać na jej uroczej twarzy i nie dało się tego poczuć również na sobie. – Odkąd pamiętam byłam zakochana w pewnym mężczyźnie. Bez wzajemności. On kochał kogoś innego, ale nie od razu o tym wiedziałam. Moje serce, już nigdy później nie kochało tak bardzo i ku najgorszym wyobrażeniom moich rodziców, uprzedziłam się do płci przeciwnej. Nawet ktoś tak przystojny, jak James nie miał szans. Próbowałam zwrócić swoją uwagę na Jamesa, ale bezskutecznie. Wtedy już wiedziałam, że nigdy nie będę z nikim. Jestem typem kobiety, która kocha tylko raz. Niestety ten jedyny raz zakochałam się w człowieku, który traktował mnie jak swoją siostrę. – To niemożliwe –
powiedziałam. – Mogłabyś mieć każdego
faceta. Pokręciła głową, wyciągając w końcu szczotkę do włosów ze swojej horrendalnie drogiej torby. Ostrożnie zaczęła rozczesywać moje poczochrane włosy. – Masz piękne włosy – wyszeptała tak, jakby była nieobecna myślami. – Mogłybyśmy być siostrami – dodała. Uznałam to za bardzo pochlebny komplement. 305
– Kto teraz ma tak naturalne blond włosy. Jesteś jedyna, którą znam. Wracając do tematu. Nie. Nie mogę mieć każdego mężczyzny, jakiego zapragnę. Zawsze chciałam tylko tego jednego. Akira Kalua. Bezwstydnie zadłużyłam się w nim, a najlepsze co mnie z tego spotkało to żałosne bzykanko. Wybacz mój wulgarny język, ale najlepiej to odzwierciedla całą sytuację. – Akira Kalua – powtórzyłam, zaskoczona tym nazwiskiem. Brzmiało dziwnie znajomo, ale nie wiedziałam czemu. To nazwisko brzmiało jakby był Hawajczykiem. – Mam tam kilku przyjaciół. Sporo z nich pracowało dla tych samych linii lotniczych co ja. Uśmiechnęła się tęsknym uśmiechem tak, jakby jego nazwisko przywołało gorzkie wspomnienia. – Pochodzę z wysp, jeśli możesz w to uwierzyć. Wyjechałam z tego raju dawno temu. Boże, jak ja nienawidzę Nowego Jorku. Byłam zaskoczona jej wyznaniem. Właśnie dowiedziałam się, o zamożności jej rodziny, a jej niewiarygodny wygląd świetnie pasował do wielkiego miasta. – Pochodzisz z Hawajów? –
zagadnęłam ją. Skinęła głową,
rozczesując moje włosy wprawną ręką po czy schowała ją z powrotem do swojej torby. – Tam się urodziłam i wychowałam. Mój tata zakochał się w Hawajach, kiedy moja matka była w ciąży ze mną. Ściślej mówiąc mam na myśli wyspę Maui. Kiedy, moi rodzice zdecydowali, że chcą mieszkać w innym domu, sprzeciwiłam się im. Musieli wyjechać beze mnie. Moja 306
przyszywana hawajska rodzina bardziej odnalazła się w nowej sytuacji niż moi prawdziwi rodzice. – Opowiedz mi o Akirze – zaproponowałam. Uśmiechnęła się tylko, kręcąc głową. Starła z twarzy mój makijaż, usuwając roztarty tusz ociekający pod moimi oczami. Bardzo chciałam poznać jej historię, zwłaszcza, że opowiedziała mi już kilka pikantnych szczegółów. Z piękna jej twarzy i smutku jej oczu wyczytałam, że była to urzekająca historia bez happy endu. – Może innym razem. Musisz iść do Jamesa bo w przeciwnym razie zrobi tu scenę. Musimy się umówić, któregoś dnia. James mówił mi, że mieszkasz w Vegas. Spędzam tam dużo czasu opiekując się posiadłością mojej rodziny. To zaledwie pięć minut drogi od posiadłości Cavendishów. Wezmę twój numer od Jamesa. Masz ochotę zjeść ze mną lunch? Skinęłam głową. Poznałyśmy się zaledwie parę minut temu, a ja miałam wrażenie, że już jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. To było niewiarygodne. – Opowiesz mi wtedy, o Akirze? – zapytałam ją, będąc bardzo ciekawa jej miłosnej historii. Posłała mi zirytowane spojrzenie i ponownie zaczęła czegoś szukać w swojej torbie. Podała mi bezbarwny błyszczyk. – Nałóż go palcami. Jeszcze nigdy go nie użyłam, a sprawi, że twoje usta wydadzą się pełniejsze. Tak. Opowiem ci wtedy o Akirze, skoro tak bardzo tego chcesz. Nigdy o nim nie opowiadałam, więc może to będzie dla mnie rodzaj terapii i w końcu wyrzucę go z mojego serca. Ale ty opowiesz mi o sobie i Jamesie. 307
Polubiłam Lanę, więc się zgodziłam. Wydobyłam odrobinę błyszczyka na palec oddając jej opakowanie. Uśmiechnęła się do mnie. – James pewnie będzie chciał stąd wyjść najszybciej, jak to możliwe. Jest w podłym humorze. Chciał powiedzieć kilka słów podczas swojego przemówienia, ale ja również jestem zaangażowana w tą akcję, więc daj mu znać, że godnie go zastąpię. Zadzwonię do ciebie w ciągu tygodnia. Uściskała mnie serdecznie, a ja odpowiedziałam jej tym samym, będąc nieco wzruszona tym gestem. – Boże jak to dobrze, że jesteś tak wysoka jak ja. Nie czuję się przy tobie jak tyczka. Musimy się spotkać – powiedziała, uśmiechając się kiedy się ode mnie odsuwała. James czekał niecierpliwie, kiedy wyszłyśmy z łazienki. Chwycił moje ramie w śmiertelnym uścisku, jak tylko znalazłam się w jego zasięgu. – Możecie iść. Jakoś was usprawiedliwię. Aaa! Przyślij mi numer Bianci. Chcemy się umówić na lunch jakoś w tym tygodniu – powiedziała do niego Lana. Posłał jej wdzięczny, a zarazem spięty uśmiech. – Dziękuje ci Lana. Jestem ci dłużny. Zaczęliśmy kierować się do drzwi, kiedy przemówił. – Samochód jest tu gdzieś w pobliżu, więc możemy się stąd szybko wymknąć. Muszę się stąd wydostać. Nerwowo i niecierpliwie wyprowadził nas z balu, do garażu w zatrważająco szybkim tempie. Wyszliśmy przez mały tylni korytarz, gdzie nie było śladu fotoreporterów. Poczułam jak wyciszał się, gdy 308
samochód ruszył. Kiedy, wyjrzałam przez okno czułam jego wzrok na sobie, ale gdy się odwróciłam sam wyglądał przez okno z kamienną twarzą. Miałam tysiące pytań, na które potrzebowałam odpowiedzi. Chciałam wiedzieć, do czego zmierzała Jolene i co było prawdą. Miałam nadzieję, że nie wszystko było tak jak twierdziła. Chciałam i musiałam to wiedzieć, ale nie byłam pewna czy rzeczywiście pragnę uzyskać odpowiedź. Obawiałam się, że nasz związek tego nie wytrzyma. Nie pomagał również fakt, że nie wiedziałam od czego zacząć. Byliśmy już blisko jego domu, gdy postanowiłam przełamać tę ciszę. Centymetry, które nas od siebie dzieliły wydawały się kilometrami. – Mówiłeś, że nigdy nie byłeś w poważnym związku. Jolene twierdzi, że byłeś z nią przez rok i dwa miesiące i nadal się z nią często widywałeś. Ostatnio sześć tygodni temu. Skłamała? Nie odzywał się przez bardzo długi czas, jego twarz nie poruszała się, dalej wyglądał przez okno. – Jesteśmy blisko mojego budynku. Porozmawiamy o tym w środku – Nie spodobała mi się jego odpowiedź. Wiedziałam, że jedyną właściwą odpowiedzią było by szybkie i niezwłoczne ‘tak, kłamała’. Kierowca wjechał do podziemnego garażu i wymknęliśmy się
z
samochodu w ciszy. James wziął mnie władczo za ramię i weszliśmy do windy. Nie dotknął mnie ani razu, kiedy byliśmy sami. W gardle zrobiła mi się straszliwa gula, która promieniowała do brzucha. James był głęboko przejęty i musiał się pogodzić z tym co zaszło w łazience. Czy zdenerwują go moje pytania? Czy będzie czuł się zakłopotany moją reakcją na nie? Czy chodzi o coś gorszego? Zaczęłam martwić się, 309
że chodziło o coś bardziej przerażającego. Na przykład o to, że zamierza ze mną zerwać całkowicie. Czy pogrzebał w myślach cały nasz związek, a teraz w myślach stwierdził, że ja nie byłam tym czego pragnął? Czy piękna Jolene, uświadomiła mu jego błędy? Jakaś część mnie spodziewała się takiego obrotu spraw. – Możemy porozmawiać w naszej sypialni? – zapytał, w końcu przerywając ciszę gdy zbliżaliśmy się do ostatniego piętra budynku. Obserwowałam go. Nawet na mnie nie spojrzał. Poczułam fizyczny ból. – James nie musimy się tak spieszyć. Nie powinniśmy nawet mówić o wspólnym zamieszkaniu oddając to własnemu biegowi. Właśnie straciłam resztki swojej godności. Próbowałam go przekonać, że lepiej cofnąć się krok do tyłu niż zerwać ze sobą całkowicie. Nic nie uchroniło mnie przed usłyszeniem tego co zamierzał powiedzieć. Posłał mi porażające spojrzenie, ale szybko odwrócił wzrok. – Porozmawiamy w naszym pokoju – powiedział. To mnie nie uspokoiło. Winda zatrzymała się na swoim piętrze. James zaprowadził mnie do pokoju bez słowa. Pomyślałam o Lanie Middleton. Była miłym urozmaiceniem moich myśli. – Czy wiesz coś o Lanie i Akirze? –zapytałam Jamesa. Wciąż na mnie nie spojrzał. –Akira? – zapytał. Więc też nic nie wiedział. – Nieważne. Pierwszy wszedł na piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia. – Lana jest najgorszym pracoholikiem jakiego znam. Przy niej 310
wychodzę na próżniaka, pracując siedem dni w tygodniu. Każdy, kto ją zna kocha ją, ale nawet jeśli spotyka się z kimś to tylko ze względu na pracę. Jego głos stal się bezosobowy, kiedy wspomniał o Lanie. – Zaproponowała byśmy zjadły wspólnie lunch – wyjaśniłam mu. – To znaczy, że cię polubiła. Cieszę się. Jest bardzo dobrą przyjaciółką. Jest też dyskretna i nie ocenia nikogo. Nie musisz więc przy niej ważyć słów – zamrugałam, zastanawiając się czy mogłabym z nią o nas porozmawiać. – Czy ona wie o twoich…. skłonnościach? – zapytałam go w końcu. – Niezupełnie. Wie, że mam nietypowe seksualne upodobania i też to, że sypiałem z wieloma kobietami. Wątpię jednak, by znała więcej szczegółów. Myślę, że ona jest odpowiednią osobą, żebyś porozmawiała o tym, o czym musisz. Tak jak już powiedziałem, jest osobą godną zaufania i nie… nie będzie robić ci wyrzutów z powodu twoich upodobań. To nie w jej stylu. Dał mi tym zielone światło, abym opowiedziała Lanie o naszych sadomasochistycznych praktykach. Byłam wdzięczna za to, że mogę jej to powiedzieć, choć nie wiedziałam do końca czy powinnam. Nie rozmawiałam ze Stephanem na ten temat i raczej rzadko dzieliłam się z nim takimi szczegółami. Pomyślałam, że może przed kobietą będzie mi się łatwiej otworzyć. Stephan był tak nadopiekuńczy, że obawiałam się jego reakcji na to, na co pozwalam Jamesowi. Nasza krótka pogawędka zakończyła się, 311
kiedy weszliśmy do sypialni. Kręcił się w pobliżu drzwi i wprowadził mnie do środka. Spojrzałam za nim. Zachowywał się tak jakby nie był sobą. Sprawiło to, że włosy zjeżyły mi się na ciele. Obserwował mnie tak przez pewien czas tak jakby chciał uzyskać odpowiedzi od samego patrzenia. Jego twarz była nieodgadniona a jego ręce zadrżały, gdy poluzował swoją błękitną muszkę. – Rozbierz się Bianco – jego głos był niebezpiecznie łagodny. Posłałam mu prowokujące spojrzenie a policzki uniosły się. –
Nie
możemy
odkładać
tej
rozmowy
James.
Musimy
porozmawiać. Skinął głową. – Tak. Zdejmij ubrania i wejdź do łóżka. Wtedy porozmawiamy. Patrzyłam, jak się zbliża, próbując się domyślić czy był to dziwny żart. Jego nozdrza rozszerzyły się. – Już –
powiedział. W jego geście było drobne drżenie, gdy
wskazał na łóżko. W końcu uległam, wiedziona jego dziwnym nastrojem i pożądaniem. Wiedziałam dokładnie, co ono oznaczało.
312
Rozdział 35 Ściągnęłam buty, podchodząc w stronę łóżka. Zrzuciłam z siebie sukienkę, w kilku płynnych ruchach. Zanim ściągnęłam z siebie koronkowe stringi, minęła dłuższa chwila. Usiadłam na krawędzi łóżka i patrzyłam na niego. Byłam naga, lecz nie czułam się tak bardzo skrępowana , jak zazwyczaj. Pewnie dlatego, że miałam na głowie zdecydowanie więcej rzeczy, które niepokoiły mnie bardziej niż moja nagość. – Połóż się na środku łóżka – rozkazał gładko James, wciąż opierając się o framugę drzwi. Ciągle był w pełni ubrany, w swój niemożliwe piękny granatowy smoking. Tylko krawat miał lekko poluzowany. Posłuchałam go, ale nie przyszło mi to, z taką łatwością jak zwykle. Jakaś magiczna siła, zmusiła mnie do przesunięcia się, w wskazane przez niego miejsce. – Rozszerz nogi i połóż ręce nad głową – kontynuował. Rzuciłam mu dzikie spojrzenie. Chciał odciągnąć nieuniknione. – James – błagałam. – Zrób to – powiedział nowym odcieniem dominacji w głosie. Zamknęłam oczy, prawie drżałam, kiedy robiłam to co mi kazał. Pragnęłam poznać odpowiedzi, na wszelki nurtujące mnie pytania. Nie mogłam się oszukiwać. Chciałam poznać prawdę. Przesunął się do mnie, kiedy wykonałam jego polecenie. Przywiązał mnie do łóżka szybko, za pomocą lin, które ukryte były w każdym rogu łóżka. Kiedy obserwował moje skrępowane ciało, odniosłam wrażenie, że napięcie zaczyna go opuszczać. Majaczył coś pod nosem, stając przy boku łóżka, zanim przemówił. 313
– Teraz możesz wyrzucić z siebie, wszystko co cię martwi. Pytaj mnie, o co tylko zechcesz. Odpowiem na każde twoje pytanie. Będę z tobą szczery. Przynajmniej teraz mam pewność, że nie uciekniesz, gdzie pieprz rośnie, jeśli nie spodobają ci się moje odpowiedzi. Patrzyłam wprost na niego, ale kątem oka widziałam jak moja klatka piersiowa unosi się i opada. Jeśli jego taktyka, miała polegać na odwróceniu mojej uwagi od problemów, to udało mu się osiągnąć cel. Byłam naga, bezbronna i przywiązana do łóżka. Nic nie liczyło się dla mnie bardziej, niż to co planował ze mną zrobić. – Czy Jolene mnie okłamała, James? – zapytałam w końcu, bojąc się jaką usłyszę odpowiedź. Przesunął zakłopotany dłonią, po swoich bursztynowych włosach. Ściągnął marynarkę i odwiesił ją na krześle. Byłam już gotowa, aby zacząć krzyczeć, kiedy odpowiedział. – Nie skłamała. Była moja uległą na podstawie kontraktu, przez stosunkowo długi czas. Ale nie spotykaliśmy się często potem, jak ci zasugerowała. Spotkaliśmy się może z sześć razy w ciągu roku, kiedy spotykałem się już z innymi uległymi. Wiem, że wcale to dobrze o mnie nie świadczy, ale między mną,
a Jolene chodziło tylko o fizyczny
kontakt. Wiem, że ona uważa, że się we mnie zakochała, dlatego utrzymywanie z nią kontaktu, było z mojej strony bestialstwem, ale pozostawaliśmy ciągle w ściśle seksualnej relacji. To straszne co powiem, ale nawet nigdy jej nie lubiłem. Drżałam za każdym razem, kiedy używał takich słów jak fizyczny czy seksualny. W mojej głowie, od razu pojawiały się obrazy, dwójki splecionych ze sobą pięknych ludzi. Odwróciłam od niego głowę i zamknęłam oczy, próbując się opanować. Wiedziałam, że bycie zazdrosną jest głupie, ale nic nie mogłam na to poradzić. 314
– Czy to ona była kobietą, z którą spędziłeś noc zanim cię poznałam? Przeklął pod nosem, ale nie spojrzałam na niego. – Tak – odpowiedział, po długiej przerwie. – Jeśli cię to niepokoi, chcę żebyś wiedziała, że zawsze używałem z Jolene prezerwatyw. Liczyłam w głowie do dziesięciu. Słowo prezerwatywa, uderzyło w najczulszą część mnie. Nie chodziło właściwie o nią, lecz o cel w jakim była używana. W mojej głowie, znowu pojawiły się obrazy tej kobiety i rzeczy, które wspólnie robiła z Jamesem. Były takie żywe i sprawiały mi ból. Moje kolejne pytanie, wprowadziło mnie w zakłopotanie z niedorzecznych powodów, a policzka zapłonęły, zanim zaczęłam mówić. –Jolene powiedziała mi kilka rzeczy, odnośnie waszych zabaw z innymi uległymi… Czułam, że usiadł koło mnie, blisko mojego biodra. Jego gorąca ręką objęła mój nadgarstek. Chwycił mnie lekko, ale wciąż czułam jego intensywność i dominacje. – Dołączyła do mnie i innych uległych, w pokoju zabaw kilka razy. Ale to bez znaczenia, Bianca. Wiem, że jest to dla ciebie kłopotliwe, ale teraz naprawdę jest mało istotne. Najważniejsze jest to, co czuję do ciebie. – Powiedziała, że nie kochasz niczego bardziej niż sprawowania kontroli, nad dwoma kobieta w jednym czasie – powiedziałam cicho, pragnąc aby puścił mój nadgarstek. Nie chciałam czuć jego gorącego dotyku. Słyszałam, jak głośno westchnął, ale wciąż uparcie miałam zamknięte oczy. 315
–To kłamstwo. Owszem robiłem to kilka razy, z kilkoma uległymi, ale tylko wtedy, kiedy miały na to ochotę. To nigdy nie zaliczało się do kręgu moich preferencji. Podejrzewam, że wręcz przeciwnie wygląda sytuacja u Jolene. – Jolene powiedziała także, że nie będziesz z żadną kobietą, jeśli nie będzie chciała tego robić. Jego dłoń dotknęła mojego uda. To nie był klaps, ale również dotyk nie należał do najczulszych. –To śmieszne. Nigdy nie śmiałbym cię o to zapytać. Byłbym nawet zdruzgotany, gdybyś ty wyszła z taką inicjatywą. Nie jesteś tylko moją uległą, Bianca. W naszym wypadku, to coś więcej niż tylko fizyczna relacja. Jestem całkowicie zaborczy, jeśli chodzi o ciebie. Jeśli ktoś dotknąłby cię, w takim sposób, jak ja to robię, nie ważne czy byłby to mężczyzna czy kobieta, chyba bym oszalał –wziął drżący oddech, zanim kontynuował. – Pragnę dzielić z tobą moje życie. Chcę być tylko z tobą. A moja przeszłość, to tylko przeszłość. Chciałbym znaleźć sposób, aby móc ci to udowodnić, raz na zawsze. Mam za sobą nikczemny czas, ale nigdy nie dałem żadnej kobiecie nadziei. Nigdy też nie przyrzekłem żadnej z nich tego co tobie. Oddychałam coraz szybciej. Dziwna mgła zaciemniała mi umysł z każdym kolejnym jego słowem. Rozwiewał wszelkie moje wątpliwości, a żadna część mnie nie chciała, aby przestał. Świetnie, pomyślałam. Było gorzej, niż sądziłam, że może być, ale uświadomiłam sobie, że naprawdę jestem zakochana w tym mężczyźnie. – Dziękuję, że odpowiedziałeś na moje pytania – powiedziałam cicho. Przez długą chwilę był kompletnie cicho do tego stopnia, że 316
mogłam nawet usłyszeć jego oddech. – Zmartwiło cię to wszystko? – zapytał w końcu. – Może trochę, ale dam sobie radę. Robię się szalenie zazdrosna, kiedy myślę o tobie i innych kobietach. Myślałam, że umrę, jak pomyślałam, że mógłbyś chcieć robić ze mną i Jolene rzeczy, których ja bym nie chciała robić. To niedorzeczne – spojrzałam na niego, kiedy mówiłam. Widziałam, że był wyraźnie dotknięty. Wdrapał się na mnie. Wciąż był w pełni ubrany. Przesunął się tak, że leżeliśmy nos w nos. Na jego twarzy wciąż malował się ten okropny ból. – Nigdy nawet nie śmiałbym prosić cię oto. Co więcej, nie pozwoliłbym na to. Obiecałaś mi wyłączność, a ja mam zamiar być tobie wierny do końca, o ile w ogóle jeszcze mnie chcesz. Będziesz wciąż ze mną mieszkać? Będziesz ze mną mimo, że nie zdołałem cię ochronić? Ciągle miałam wątpliwości. Na samą myśl o nich czułam gruby węzeł w żołądku, ale już dawno przecież powinnam się nauczyć, że ciężko jest oprzeć się temu mężczyźnie. –Właściwie, nie możesz bronić mnie w damskiej toalecie, James. To po prostu głupie. A na pewno już, nie mogłeś przewidzieć, że to zrobią. Sama nie mogę uwierzyć, że to się w ogóle wydarzyło. Jolene była nawet na tyle uprzejma, że pokazała mi swój piercing. Uwierz naprawdę, nie chciałam na to patrzeć. James podniósł się moje słowa i udał się do łazienki. Wrócił, chwilę później z szczoteczką do zębów. Był bardzo delikatny, kiedy mył mi zęby. Moja leżąca pozycja była trochę kłopotliwa, ale James uważał, 317
aby nic się nie stało. – Powiedz mi, gdzie się dotknęły. Chcę zmyć z ciebie ich dotyk . Pomyślałam, że to dziwne. Podobne to symptomów zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych , ale poczułam jego dziwną potrzebę zmycia ze mnie ich dotyku. Powiedziałam mu, gdzie dokładnie mnie dotknęły. Jego twarz była ponura, kiedy pocierał moje nadgarstki. Długą chwilę poświęcił
moim obrzękniętym wargom. Były bardziej opuchnięte
dlatego, że sama je mocno pocierałam po pocałunku, ale dla Jamesa nie miało to znaczenia. Kiedy, w końcu skończył mnie pocierać, porządnie mnie nabalsamował, a na usta nałożył grubą warstwę wazeliny. – Zajęłoby to mniej czasu, gdybyś po prostu pozwolił mi wziąć prysznic – powiedziałam, próbując go rozweselić, pozbyć się tego napięcie w jego ciele i ciemności w oczach. – Nie mogę cię rozwiązać. Za bardzo boję się, że jak tylko to zrobię to znowu ode mnie uciekniesz i zostawisz mnie na kolejny miesiąc pełen udręk. To był najdłuższy miesiąc w moim życiu. Będę robił wszystko, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło. Poczułam dziwny ból w klatce piersiowej, na samą myśl o tym, że miałby znowu cierpieć z mojego powodu. Nie chciałam go wtedy skrzywdzić. Po prostu byłam wystraszona. Wystraszona nim, jego obecnością, emocjami, wszystkim. – Kochaj się ze mną James – powiedziałam rozczulonym głosem. Nie musiałam prosić go o to dwa razy. W mgnieniu oka znalazł się na mnie. Całował moje usta, tak jakby chciał mnie dosłownie pożreć. Wciąż był w pełni ubrany. Jego jedwabna koszula złośliwie ocierała się o 318
moje piersi. Dolna połowa jego ciała była poza moim zasięgiem. Zaczęłam kręcić biodrami, próbując go dotknąć, ale moje nogi były zbyt mocno przypięte do łóżka. Wygięłam plecy, pocierając własną klatką piersiową o jego. Wsunął język głęboko do moich ust. Zaczęłam go ssać, tak jakbym chciała ssać jego kutasa. Jęknął. Oparł się na łokciach, ustawiając je między moimi pachami tak, aby mógł objąć dłońmi moją twarz i mnie całować. Pomyślałam, że to była najsłodsza wersja Jamesa, czułego kochanka. Ale nawet jego najczulsza wersja, wciąż była tak cholernie seksowna, aby ją znieść. Jęczałam w jego usta, błagając aby we mnie wszedł. Moje ciało wiło się pod nim, desperacko pragnąc poczuć go głęboko we mnie. Nie reagował. Po prostu kontynuował pocałunki przez długie minuty. Tylko górne części naszych ciał się ze sobą dotykały. W końcu, zaczął zjeżdżać w dół mojego ciała, torturując każdy centymetr mojej skóry, słodkimi pocałunkami. Jego cudowne usta były niesamowicie miękkie. Złożył deszcze pocałunków na moich żebrach i w okolicach pępka. Celowo unikał moich piersi, ale nie pominął ani centymetra mojego tułowia. Uzmysłowiłam sobie, że torturował mnie celowo. Systematycznie przenosił się z górnej części mojego tułowia do dolnej, całując moje ramiona i związane ręce. Zsunął się ze mnie i skoncentrował na moim zniewolonym nadgarstku.
Obserwowałam
go.
Jego
twarz
wypełniona
była
wrażliwością, a nie obecnym jeszcze nie tak dawno temu chłodem. Lizał miejsce, gdzie czarna lina wbijała się w mój nadgarstek. Zaczęłam się wić. Usiadł na kolanach, aby zacząć masować mój nadgarstek przez długie minuty. Czułam się wykwintnie, ale chciałam krzyczeć. Przesunął się do drugiego nadgarstka i od początku zaczął swój rytuał. Czułam, że 319
znajdę się na granicy orgazmu, przez sam widok jego pełzającego wokół mnie na gigantycznym łóżku. Jego erekcja, wyraźnie widoczna była na jego eleganckich spodniach. Zadrżałam, kiedy znalazł się przy mojej pasze. Lizał mnie tam tak, jakby to była wykwintna uczta. Lizał i całował moją pierś z boku, a następnie przesunął się do drugiej, aby zrobić to samo. Wiłam się. – Nie ruszaj się – wymamrotał, z ciepłym ostrzeżeniem w głosie. Torturował mnie cały czas, liżąc, całując i drażniąc noskiem moją skórę, omijając najważniejsze punkty mojego ciała. Odkryłam, że robił to taka umiejętnie, że moje ciało zaczęło czerpać z tego przyjemność. Całował mnie, poświęcając uwagę nawet, wgłębieniom w kolanach. – James – dyszałam. – Powinieneś być zakazany. Nie ma świecie nikogo, kto był tak dobry, w tym jak ty. Posłał mi gorący uśmiech. – Nawet, jeśli ktoś taki istnieje, kto jak kto, ale ty się o tym nie przekonasz – powiedział złowrogo Te słowa zmobilizowały go, ponieważ zaczął sprawiać mi przyjemność na poważnie. Lizał moje piersi i droczył się z moimi sutkami, dopóki nie zaczęłam odczuwać przyjemnego bólu. Poświęcił podobną uwagę obu moim piersiom, zanim przesunął się do pępka i między moje nogi. Krzyknęłam, kiedy w końcu się tam znalazł. Lizał mnie, a także używał swoich palców. Miał miarowy rytm, dzięki któremu wróciłam z mojej nirwany i oddałam się orgazmowi, który mnie wypełnił. Czułam jakby, każdy nerw był klawiszem w pianinie. Był w 320
wyśmienitym humorze. Doprowadził mnie do orgazmu, znowu i znowu, aż w końcu sama straciłam rachubę. Pomyślałam, że chyba już sam zapomniał liczbę moich orgazmów. Byłam wykończona i wycieńczona, kiedy w końcu we mnie wszedł, jednym płynnym ruchem. Miałam zamknięty oczy, ponieważ wciąż byłam zbyt zabsorbowana James znajdującym się między moimi nogami. Kiedy je otworzyłam napotkałam jego wzrok. Kątem oka zauważyłam, że wciąż był w pełni ubrany. Nawet jego krawat, wciąż wisiał poluzowany na jego szyi. Spojrzałam w dół na nasze złączone ciała i dostrzegłam, że tylko zsunął lekko spodnie, ale ich nie ściągnął. Coś w tym wszystkim było niesamowicie erotyczne. On ciągle ubrana, ja cała naga, przywiązana i bezradna. To był najbardziej erotyczny widok, jaki kiedykolwiek widziałam. Prawie dotykaliśmy się czołami, kiedy rytmicznie poruszał się we mnie. Jak na niego, te ruchy były stosunkowo delikatne. Poruszał się rytmicznie, ale powoli. Był moim czułym kochankiem. Krople potu kapały z jego skroni na mnie. Pomyślałam, że jest to niesamowicie zmysłowe. Tylko pan Piękny, mógł sprawdzić, że pot stał się czymś seksownym. Chciałam zlizać z niego każdą kropelkę potu, nawet powiedziałam mu o tym. Uśmiechnął się do mnie szeroko. Pomimo, że znowu byłam na krawędzi, poruszał się we mnie niesamowicie wolno. – Nie tym razem, kochanie. Zamierzam ci coś udowodnić dzisiejszej nocy. Być może, jak będę pieprzyć cię do nieprzytomności, to nigdy już nie będziesz się zastanawiać, czy istnieje na świecie ktoś lepszy w te klocki niż ja. Popatrzyłam na niego zirytowana. Powoli uświadamiałam sobie, że dlatego tak powoli mnie tym razem pieprzył. 321
– Jesteś niemożliwy, James. Źle mnie zrozumiałeś. Miałam na myśli tylko ciebie i to, jaką jestem szczęściarą, że cię mam. Zobaczyłam zdumienie na jego twarzy. Ten widok rozczulił mnie. Wydając z siebie głośny jęk, zaczął poruszać się we mnie coraz szybciej i mocniej. Patrząc na jego twarz widziałam, że się zatraca. Uwielbiałam ten moment. Delektowałam się tym widokiem. Delektowałam się jego chwilą zatracenia, kiedy nieubłagalnie we mnie wchodził. Krzyknął moje imię, tak desperacko, jak przeżywał orgazm, który go wypełnił. Mój własny dopadł mnie chwilę później, kiedy rozcierał we mnie swoje nasienie. Opadł na mnie ciężko oddychając. Leżeliśmy tak przez długie minuty. Wtuliłam twarz w jego włosy, wdychając jego wspaniały zapach, mieszankę potu z odrobinką wody kolońskiej. – Jesteś wspaniały – wyszeptałam w jego włosy. Zesztywniał, słysząc moje słowa. Schował twarz w mojej szyi, pocierając nosem o moją skórę. – Chciałbym na ciebie zasłużyć, kochanie – wyszeptał. Słyszałam desperację w jego głosie. – Zdajesz sobie sprawę, jakie to jest szalone? – zapytałam go tak samo cicho, jakbym bała się, że ktoś może nas podsłuchiwać. – Jestem nikim, a ty jesteś najbardziej niezwykłym człowiekiem, jakiego spotkałam w swoim życiu. Wydał z siebie, jęk na znak protestu. – Jesteś moim aniołem, Bianca. Odpędzasz wszelkie demony. Nie mam żadnych koszmarów, od kiedy jestem z tobą. Nie muszę pracować siedemdziesiąt godzin tygodniowo, aby rozpraszać mój umysł. Dzięki tobie, żyje czymś więcej niż tylko pracą i romansami bez zobowiązań. 322
Sprawiasz, że staję się lepszym człowiekiem. – Jesteś dla mnie taki dobry – powiedziałam. Sięgnął, aby uwolnić moje nadgarstki. Całował mnie delikatnie, kiedy to robił. Uwolnił mnie i w szybkim czasie znalazłam się w jego objęciach. Wtuliłam się w jego jedwabną koszulę. Byłam zbyt zmęczona, aby zadbać oto żeby także był nagi. Byłam na granicy snu, kiedy poczułem się porusza. – Kochanie, obiecałem Stephanowi, że zadzwonisz do niego albo napiszesz zanim pójdziesz spać. Chce mieć pewność, że wszystko w porządku. Nie odpływaj. Pójdę poszukać twój telefon.
Postanowiłam, że muszę usiąść żeby nie zasnąć, kiedy James zniknął w garderobie. Pojawił się ponownie po chwili, ubrany w bokserki i z moim telefonem w dłoni. Wszedł do łóżka i usiadł za mną, obejmując mnie nogami, kiedy sprawdzałam telefon. Miałam kilka wiadomości od Stephana, z pytaniem czy wszystko w porządku. Odpisałam mu, że wszystko dobrze i że zobaczymy się rano.
Sprawdziłam nieodebrane połączenia. Miałam trzy od nieznanego numeru zaczynającego się od cyfr 702. Zmarszczyłam brwi, kiedy odkryłam, że tym razem ten numer zostawił mi nagraną wiadomość na poczcie głosowej. Zanim zdążyłam to przemyśleć, nacisnęłam guzik, aby odsłuchać wiadomość. Powinnam poczekać do rana, ale te dziwne połączenia dręczyły nie już od dłuższego czasu. Jeśli stał za tym mój ojciec, wolałam wiedzieć to od razu, niż zamartwiać się przez całą noc. 323
Przez pierwsze sekundy wiadomości, osoba po drugiej stronie była cicho. Słychać było tylko dźwięki kojącej muzyki w tle. Ale w końcu, przerażony kobiecy głos zaczął mówić. Rozpoznałam znajomy strach w głosie kobiety, ale nie wiedziałam kim ona jest. – Bianca Karlsson. Z tej strony… um… Sharon – nastąpiła długa pauza. – Sharon Karlsson. – poczułam jak włosy na karku zjeżyły mi się. – Ja… wyszłam za twojego ojca. Więc cóż… jestem twoją macochą. Muszę z tobą porozmawiać. Twój ojciec zabronił mi, kontaktować się z tobą. Nigdy nie chciał mi wytłumaczyć dlaczego… ale um.. on zniknął. Odszedł blisko miesiąc temu bez słowa, bez żadnych wyjaśnień. Jestem prawie pewna, że tym razem na zawsze. Byłabym naprawdę wdzięczna, gdybyś chciała się ze mną spotkać. Proszę oddzwoń do mnie tak szybko, jak będziesz mogła.
324
Rozdział 36 Dłonie opadły mi na kolana, ale telefon wciąż trzymałam w ręce. – Co się dzieje? – zapytał James. Najwyraźniej nie słyszał tej dziwnej wiadomości. Nie odpowiedziałam mu. Mój umysł przejęty był wiadomością i faktem, że mój ojciec miał żonę. James wyciągnął telefon z mojej dłoni. Obserwowałam jak odsłuchuję moją wiadomość. Wścibski, bogaty dupek, pomyślałam czule. Uniósł brew, kiedy słuchał wiadomość. Skończył i odłożył telefon na stolik koło łóżka, a następnie przytulił mnie mocno do siebie. –Nie podoba mi się to. Jeśli zdecydujesz się na spotkanie z nią, powinnaś umówić się w
miejscu publicznym. Oczywiście nie
dopuszczam do siebie myśli, że pójdziesz tam bez obstawy ochrony. Obiecaj mi to, kochanie. Skinęłam z roztargnieniem głową, nie myśląc właściwie nad tym co mi powiedział, ponieważ ciągle myślałam o tym,
że mój ojciec
ponownie się ożenił. Jak? Dlaczego? Czy traktował tą dziwną kobietę lepiej niż moją biedną mamę? Pewnie tak bo w przeciwieństwie do mojej mamy, ta kobieta przynajmniej żyła. Pomimo fizycznego zmęczenia, mój umysł ciągle był zbyt przejęty, abym mogła zasnąć. James umył nas i nawet zadbał, aby zmyć resztki mojego makijażu zanim położyliśmy się przytuleni do łóżka. Jego obecność działała na mnie kojąco, ale wciąż nie mogłam przestać myśleć o tej wiadomości dopóki, nie odpłynęłam w niespokojny sen. Ponownie znalazłam się w tym domu. Leżałam na moim twardym, małym łóżku. Przytulałam kolana do klatki piersiowej, kołysałam się w przód i tył. Próbowałam ignorować krzyki dobiegające za cienkiej ściany. 325
Ukrywałam się w moim pokoju. Gdy, tam byłam zapominali, że w ogóle istnieję. Tata rano zwykle długo spał, a później wychodził, więc mogłam wtedy opiekować się mamą. Tym razem było inaczej. Słyszałam coraz głośniejsze krzyki. To moja mama krzyczała tak przeraźliwie. Nie mogłam tego znieść, nie wiedziałam co robić. Podkradłam się po cichu, aby sprawdzić co się dzieje. Pomimo ogromnego strachu, który mnie przepełniał, potrzeba pomocy mamie zawsze była ważniejsza. Spojrzałam w dół na moje zmarznięte gołe stópki. Marzyłam o parze czystych, ciepłych skarpetek. Byłam przemarznięta do szpiku kości. Moi rodzice rozmawiali po szwedzku. Gdy podeszłam bliżej do kuchni, w której się kłócili udało mi się poskładać kilka słów. – Nie, nie, nie. Proszę, Sven. Mój ojciec krzyczał wściekle. – Zniszczyłaś moje życie, ty i ten twój bachor. Straciłem przez ciebie wszystko – moją fortunę, dziedzictwo a nawet moje szczęście. Zabrałaś mi wszystko tylko przez to, że żyjesz. Powiedz mi dlaczego nie miałbym ci wszystkiego odebrać ty głupia cipo? – Kiedy wytrzeźwiejesz, będziesz tego żałować. Mamy dziecko Sven. Proszę idź spać. Jeśli się prześpisz, poczujesz się lepiej. – Nie waż się tak do mnie mówić! Kurwa. Spierdalaj. Pierdolę twoje jebane dziecko. Popatrz na nią, skrada się za drzwiami, jak jakaś pierdolona przerażona mysz. Spojrzał na mnie mrożąc mnie wzrokiem, a ja zamarłam w miejscu. Zmienił ton kiedy zwrócił się do mnie i powiedział łagodnym głosem. – Dlaczego nie dołączysz do nas kochanie? Podejdź do swojej 326
kochanej mamusi. Zrobiłam to. Wiedziałam, że lepiej go nie denerwować, kiedy był w takim stanie. Zadrwił z nas obu, gdy stanęłam obok niej. Byłam dość wysokim dzieckiem, wyższym od mamy, ale on był wyższy od nas obu. Mama nie patrzyła na mnie, nawet mnie nie dotknęła. Wiedziałam, że robi to celowo. Nie chciała skupiać na mnie uwagi, aby chronić mnie przed nim. – Popatrzmy na moje piękne dziewczynki. Córka piękniejsza nawet od matki. Powiedz mi, do czego jesteś przydatna mamusiu? – zapytał ją. Nie usłyszałam jej odpowiedzi. Mój wzrok skoncentrowany był na przedmiocie, który za sobą trzymał. To był pistolet. Ze strachu poczułam ucisk w żołądku. Pistolet był nową przerażającą formą przemocy. Mój wzrok powędrował ponownie na twarz ojca. Zaśmiał się gorzko. To nie był śmiech, wręcz istny ironiczny i złowrogi rechot. Zaczęłam instynktownie wycofywać się, kręcąc przecząco głową. – Zła odpowiedź cipo – powiedział. Machnął przed nią pistoletem. – Nie możesz oderwać od tego wzroku. Chcesz tego? Chcesz żebym to zrobił? Weź go jeśli chcesz. Myślisz, że nie zabiję cię z pistoletem w twojej dłoni? Mama patrzyła na niego. Jej oczy były prawie puste z przerażenia. Musiała tak jak ja wiedzieć, że swym szyderczym tonem wystawiał ją tylko na próbę. Słono by zapłaciła, gdyby wzięła pistolet nawet jeśli jej na to pozwolił. Zaśmiał się. – Nalegam. Weź broń. 327
Nieoczekiwanie zrobiła to. Wymierzyła w niego trzęsącymi się dłońmi. – Wynoś się – powiedziała drżącym z przerażenia głosem. – Nie możesz robić takich rzeczy na oczach naszego dziecka. Wynoś się stąd i nigdy nie wracaj – krzyknęła. Zaśmiał się ponownie. Bez strachu i wysiłku chwycił jej rękę, przykrywając ją swoją dłonią. Obrócił broń, powoli i nieubłagalnie odsunął ją od siebie i przyłożył jej do ust. Odsunęłam się pod ścianę, ale kiedy zobaczyłam, że nie żartuje zaczęłam krzyczeć. – MAMO!! – wyłam. Przestałam, kiedy ojciec pociągnął za spust. Cały pokój łącznie ze mną pokrył się krwią. Moje przerażone oczy spotkały jego. Nie wyrażały żadnych emocji. Obudziłam się w całkowitych ciemnościach. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Zaczęłam gramolić się z wielkiego, miękkiego łóżka, przedzierając się przez ciemności, aby znaleźć załącznik światła, lampki czegokolwiek. Musiałam zmyć z siebie krew. Czułam się samotna i łkałam jak dziecko, kiedy nagle pokój rozjaśniał. W końcu zorientowałam się, gdzie jestem. James rzucił się w moją stronę, aby mnie przytulić do swojej piersi. – Co się dzieje, Bianca? Co mogę dla ciebie zrobić? Dyszałam ciężko, zanim udało mi się przemówić. – Prysznic. Potrzebuję wziąć prysznic. Muszę zmyć z siebie krew – wyjąkałam drżącym głosem. Nie pytał o więcej, po prostu w mgnieniu oka zaprowadził mnie do łazienki. Odkręcił wodę i puścił ją bezpośrednio na mnie. Zimna woda 328
lała się na mnie, zanim pojawiła się ciepła, ale dzięki temu na dobre wybudziłam się z koszmaru. Powoli
szloch, zamienił się w ciężkie
sapanie. Kiedy, byłam już czysta, mój umysł oczyścił się również i na dobre powrócił z królestwa koszmarów. – Możesz o tym rozmawiać? – zapytał James. Jego głos był taki zatroskany, że nie mogłam mu się oprzeć. – To ten sam, stary sen dotyczący śmierci mojej mamy. Byłam w tym pokoju… Stałam zaledwie metr od niej, kiedy to się stało. Poczułam potrzebę otworzenia się przed nim. Opowiedziałam mu o wszystkim, o każdym szczególe
tego koszmaru i przerażającego
zdarzenia. Nic nie mówił, po prostu słuchał. Sporadycznie wydawał z siebie pocieszające i uspakajające pomruki. Byłam zaskoczona, że poczułam się lepiej, kiedy wyrzuciłam to wszystko z siebie. W rzeczywistości wygadanie się, naprawdę mi pomogło. Pomógł mi wyjść z pod prysznica i wytarł nas. Leżeliśmy nago wtuleni w łóżku, okryci tylko prześcieradłem. Leżał na plecach, a ja prawie na nim. Pocierałam policzkiem o swoje imię na jego klatce piersiowej, kiedy on gładził moje mokre włosy. – Zrobiłaś wszystko, co mogłaś zrobić. Powiedziałaś policji wszystko co widziałaś. To już na tobie nie ciąży, Bianca. – Tak, wiem. Nie miałam koszmarów od ostatniego razu, czyli od miesiąca. Myślę, że to przez tą wiadomość, przez nią, no wiesz jego żonę. Nie mogłam przestać o tym myśleć przed snem i zapewne, dlatego mój umysł ponownie podążył w mroczne miejsca. Muszę powiedzieć jej co on zrobił. Muszę ją ostrzec przed nim. Nie znam tej kobiety, ale zasługuje, aby to wiedzieć. Ale z drugiej strony, nie chcę z nią 329
rozmawiać. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. – Zawsze możesz po prostu wysłać jej e-mail albo nawet cholerny list. Nie musisz robić czegoś, czego nie chcesz. Rozważałam te opcje, ale uznałam, że nie jestem aż tak tchórzliwa, żeby bać się wykonać głupie połączenie. – Zadzwonię do niej rano – zdecydowałam. Jego ramiona zacisnęły się mocniej na mnie. Jego uścisk stał się niemal bolesny. – Muszę zostać w tym tygodniu w Nowym Jorku. Przylecisz do mnie jak będziesz mieć wolne? Myślałam nad odpowiedzią niezbyt długo. – Jasne. Miałbyś coś przeciwko, gdybym zaprosiła Stephana? W końcu, masz tyle wolnych pokoi. Poczułam, że całe napięcie opuściło jego ciało, kiedy się zgodziłam. – My mamy wiele wolnych pokoi – skarcił mnie. – I tak oczywiście, że możesz. Zaproś też Javiera, jeśli chcesz. Zresztą zaproś kogo, tylko zechcesz. Będę musiał trochę popracować. Przełożyłem kilka ważnych spotkań biznesowych, które muszę teraz nadrobić. Po za tym bóg jeden wie, jaki syf będę musiał ogarnąć w nieruchomościach na Manhattanie. Czułbym się lepiej, jeśli miałabyś z kim spędzać czas, kiedy będę pracować. Nie chciałbym żebyś się nudziła, choć na dole masz studio do malowania. Nie miałem jeszcze czasu, aby ci go pokazać. Nigdy nie mamy wystarczająco dużo czasu. Ile możesz wziąć wolnego? 330
– Mogę przylecieć do Nowego Jorku poniedziałkowym lotem i wrócić w czwartek. Mogę wziąć też tydzień wolnego z nadgodzin. Zaczęłam zastanawiać się, czy
Stephan mógłby wziąć moje
nadgodziny. W końcu mój chłopak był obrzydliwie bogaty. Teraz wydawało mi się głupie, że jeszcze nie wykorzystałam wolnych dni. Moja postawa diametralnie zmieniła się, zaledwie tydzień temu. Zamiast żyć moim zwykłym życiem, postanowiłam zaryzykować i zacząć żyć przy boku Jamesa. Musiałam iść na kompromis, aby zadowolić go i oczywiście móc spędzać z nim więcej czasu. Pocałował mnie delikatnie, zadowolony z mojego pomysłu. – Podoba mi się ten pomysł. Dziękuję. Westchnęłam. –Teraz wydaje mi się głupie robienie nadgodzin, biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności. Nawet bez nadgodzin dam radę płacić kredyt i robić zakupy. Poza tym, nie muszę wydawać pieniędzy na ubrania, ponieważ kupiłeś mi ich tyle, że wystarczą mi do końca życia. Muszę sprawdzić, czy Stephan weźmie moje nadgodziny. Co ja mówię, jestem skłonna założyć się, że nie będzie miał nic przeciwko. – Dziękuję – powiedział szczerze. – Sprawię, aby to było warte zachodu. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej, czując się dobrze. Cieszyłam się jego obecnością. Cieszyłam się nami. – Jestem tego pewna. – Sprawiasz, że jestem taki szczęśliwy, Bianca. Nigdy nie sądziłem, że życie może być takie wspaniałe. Byłem samotny przez tak 331
długi czas, odkąd zmarli moi rodzice. Ale będąc z tobą nie czuję się samotny. Czuję jakbym miał rodzinę, jakbym ponownie miał dom. Jesteś moim domem. Wszelkie mroczne cienie znikają, kiedy jesteśmy razem. Pocałowałam tatuaż z moim imieniem, na jego klatce piersiowej, czując jak powoli odpływam. Nie wiedziałam, która jest godzina ale nie dbałam oto. Wiedziałam, że James nie pozwoli mi zaspać. Coraz bardziej, zaczynałam mu ufać.
332
Rozdział 37 Nie mogłam przestać ziewać, gdy szykowałam się do pracy następnego ranka. James obudził się razem ze mną, mimo nieludzkiej godziny. Był czujny i cichy, kiedy oboje się ubieraliśmy. Założył elegancki, bladoszary garnitur. Był tak blady, że wydawał się być biały na pierwszy rzut oka. Zestawił go ze wspaniałą turkusową koszulą, ze sztywnym, białym kołnierzykiem. Cienki krawat był tak samo biały jak kołnierzyk. Sięgał do jego bladoszarego paska. Nogawki spodni były bardzo wąskie i leżały na nim jak ulał. Dobrał do tego jasnoszare, sznurowane buty. Efekt końcowy był oszałamiający. Tylko James mógł na siebie ubrać coś takiego. Zaszedł mnie od tyłu, kiedy wkładałam swoją służbową koszulę. Trzymał przed moją twarzą mały, srebrny przedmiot. Zajęło mi chwilę, żeby się zorientować, że była to mała kłódka. – Mogę ja założyć na twoim kołnierzu? – zesztywniałam, ale pochyliłam się po chwili, żeby miał lepszy dostęp. – Tak – odpowiedziałam. Podjęłam decyzję, nie wiedząc, czy wyjdzie mi to na dobre. Zapiął ja szybko, całując mnie delikatnie w kark. – Odwróć się – powiedział. Tak też zrobiłam. Trzymał w ręku kluczyk na łańcuszku zawieszonym na jego szyi. Schował go pod koszulę. – W twoim domu znajdują się ochroniarze. Proszę, współpracuj z nimi. Oni są tam po to, by cię chronić – skinęłam tylko głową. Wiedziałam, że nie jestem bezpieczna i byłam wdzięczna za dodatkową ochronę. Pojechał ze mną swoim samochodem do hotelu pracowniczego. Przycisnął mnie do swojego boku i schował twarz w 333
moich włosach. – Jest mi ciężej niż myślałem. Nie chcę się z tobą rozstawać – wyszeptał mi we włosy. Potarłam ręką nad jego sercem, w miejscu, gdzie wyryte było moje imię. Wiedziałam, że w ten sposób uspokoję nas oboje. – To tylko kilka dni. Zadzwoń albo napisz, kiedy wylądujesz i kiedy znajdziesz się już bezpiecznie w domu. W przeciwnym razie będę się martwić – skinęłam gdy potarł swoją twarzą o tył mojej głowy. – Nie mogę cię teraz pocałować. Jeśli bym to zrobił, nie mógłbym przestać – znów pokiwałam głową. Rozumiałam to osobliwe uczucie. Gdy zatrzymaliśmy się przed hotelem, przysunęłam jego wytrawną rękę do swoich ust. Całowałam jego dłoń kierując się do bladych blizn na jego nadgarstkach, gdzie również złożyłam kilka delikatnych pocałunków. Wróciłam z powrotem do jego dłoni, chowając się w niej na moment. Wydobył z siebie delikatny pomruk, który dał mi do zrozumienia, że ciężko mu jest pozwolić mi odejść. Już miałam wysiąść, kiedy złapał mnie za dłonie i naśladował moje pocałunki. Opuszczenie go teraz było dla mnie czystą udręką. Nie oglądałam się za siebie. Wiedziałam, że to tylko pogorszy sprawę. W lobby znajdował się tylko Stephan i Javier. Stephan ubrany był w swój służbowy uniform, a Javier miał na sobie lawendową koszulę oraz beżowe spodnie. Kiedy spojrzałam na zegarek, okazało się, że byłam pięć minut przed czasem. Stephan wyszczerzył do mnie zęby i podszedł do mnie, żeby mnie uściskać. – Stęskniłem się za tobą Jaskierku – przytuliłam się do niego, tak samo mocno. 334
– Mamy tyle do obgadaniem, ale najpierw chcę was o coś zapytać. Javier podszedł do nas ostrożnie, jakby się bał nam przeszkodzić. – O co chodzi? – zapytał Stephan. – Co byście powiedzieli na czterodniowy pobyt, w najbardziej snobistycznym
budynku
w
Nowym
Jorku?
Wylecielibyśmy
poniedziałek rano, a wrócili jakoś przed południem w
w
czwartek –
Stephan wyszczerzył się jeszcze bardziej. – Nie mogę się już doczekać. Czy to oznacza, że między tobą a Jamesem jest lepiej? Pokiwałam głową, uśmiechając się i patrząc mu prosto w oczy. Pozwoliłam mu ujrzeć moje szczęście, ale nie problemy. Zasłużył na to. Javier odchrząknął. – Eee, więc masz na myśli tylko Stephana czy… – obdarzyłam go przyjacielskim uśmiechem. – Miałam na myśli was obu. James ma apartament niewiarygodną ilościom pokoi, biorąc pod uwagę fakt, że znajduje się na Manhattanie. Stephan odchrząknął, wysyłając do Javiera grzeszne spojrzenie. Mogłabym przysiądź, że Javier zarumienił się, mimo swojej śniadej cery. – Javier i ja będziemy potrzebować tylko jednego pokoju. Zamrugałam oczami. Szybko, jak na Stephana. Odebrałam to, jako dobry znak. Wydawał się być szczęśliwszy niż wtedy, kiedy tkwił w otwartym związku z innym mężczyzną. – Mam do was jeszcze jedną sprawę. Postanowiłam przestać brać 335
tyle nadgodzin. Pozostanę przy swoich stałych godzinach pracy. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu. – Nie ma najmniejszego problem Bee. Już dawno o tym pomyślałem. Nawet zapytałem Javiera, czy nie zechciałby ze mną popracować. Pozamieniam grafik tak, żeby spędzić z wami te dni wolne i nie powinno być z tym większego problemu. Mówiąc to pogładził dłonią, po czarnych włosach Javiera. Javier zamknął oczy, delektując się jego delikatnym dotykiem. Pomimo tego, że nie miałam zbyt dużego doświadczenia w tych sprawach, wyglądało na to, że Javier był uległy Stephanowi. Sposób w jaki zamykał oczy, trzymając ręce w kieszeni, żeby go nie dotknąć, tak bardzo przypominało mi uległość. Ręka Stephana przemieściła się na szczupłe, proste ramiona. Javier wydobył z siebie cichy zadowolony jęk. Wspaniale razem wyglądali. – Przyjechał już nasz służbowy autokar. Wsiadajmy – powiedział Stephan, uwalniając Javiera. Zapełniliśmy pojazd, podając bagaże kierowcy. Wsadził je do bagażnika zainstalowanego, wzdłuż dolnej części autokaru. – Brakuje jeszcze pięciu osób – powiedział Stephan do kierowcy, wspinając się do środka. Stephan i Javier usiedli na samym tyle, a ja rząd przed nimi. – Bianko stań na czatach – powiedział dość tajemniczo Stephan. Odwróciłam się, by na nich spojrzeć. To co zobaczyłam zszokowało mnie bardziej, niż cokolwiek innego wcześniej. Stephan znalazł się na tym samym poziomie co Javier, przyszpilając go do dolnej części siedzenia, znajdującej się pod nimi. Usiadł okrakiem na mniejszym mężczyźnie i 336
obdarzył go bardzo wymownym, podniecającym wzrokiem. Trzymał w pewnym uścisku nadgarstki Javiera, tuż nad jego głową. Pochylił się i pocałował go. To nie był zwykły pocałunek. Był bardzo brutalny. Dało się w nim odczuć dominację. Mój oszołomiony wzrok powędrował do okna i przypomniałam sobie, że przecież miałam stać na czatach. Musiałam wykonać swoje zadanie, zważywszy na to co działo się na tylnym siedzeniu. Usłyszałam jak Stephan wyszeptał coś do Javiera. Cokolwiek to było, sprawiło, że jakaś część tamtego poruszyła się bezgłośnie. – Myślisz, że poradziłabyś sobie beze mnie przez dziesięć minut podczas lotu Bianco? – zapytał mnie Stephan. –Wiem, że samej będzie ci ciężko, ale wynagrodzę ci to. – Oczywiście – odpowiedziałam bez wahania. – Widzisz, mówiłem ci, że się zgodzi. Trzy godziny co najwyżej i wezmę cię znowu. Nie jestem aż tak złośliwy – powiedział do Javiera niskim głosem. Spłonęłam rumieńcem od stóp do głów, jednocześnie wciąż pozostając w pogotowiu wpatrując się w okno. – Jesteś złośliwy – wyszeptał Javier brzmiąc posępnie. – Trzy godziny to wieczność. Zauważyłam pilotów w lobby. – Piloci nadchodzą – powiedziałam, będąc trochę spanikowana. Stephan usiadł, uwalniając Javiera. Spojrzałam na Stephana. Posłał mi bezwstydne spojrzenie. Javier wyglądał na nieco rozczochranego, ale ciągle zadowolonego. Jego rumieniec był jak poświata szczęścia promieniującą dookoła niego. Nie mówiły tego jego słowa, ale wyraz 337
twarzy. Wysłał mi nieśmiały uśmiech. – Przepraszam – szepnął do mnie. Uśmiechnęłam się do niego. –
Nie
przepraszaj.
Nigdy
nie
wiedziałam
Stephana
tak
szczęśliwego. Wyglądacie niesamowicie razem. To sprawiło, że rozpromienił się. Źle to znosił. Długo zajęło im dotarcie do siebie. Wiedziałam już jak to jest, bo Pan Piękny miał na mnie taki sam wpływ. Poczułam ulgę. Chciałabym, żeby Javier darzył Stephana takim samym uczuciem. Nigdy by nie skrzywdził kogoś, kogo tak bardzo kocha. –Bianco, przestań go zawstydzać. To moje zadanie – wycedził Stephan mierzwiąc pieszczotliwie włosy swojego partnera. Było oczywiste, że Javier jeszcze bardziej się zarumieni. Odwróciłam się, kręcąc głową, kiedy na mojej twarzy pojawił się dziwny uśmiech. Nigdy nie znałam Stephana od tej strony. Niedzielny, poranny lot do Vegas był udręką. Jak zwykle zresztą. Tak jak się tego spodziewałam, Stephan spędził swoje dziesięć minut z Javierem w łazience. Obydwoje byli poczerwieniali i szczęśliwi. Patrzyliśmy się na siebie, jak głupki zanim Stephan i ja nie wróciliśmy do swoich obowiązków, a Javier nie zajął swojego miejsca. Razem ze Stephanem złapaliśmy się za ręce, kiedy lądowaliśmy, patrząc na siebie. Nie mówiliśmy zbyt wiele. Cieszyliśmy się tą chwilą. Napisałam do Jamesa, kiedy siedzieliśmy w taksówce.
Bianca: Właśnie wylądowaliśmy. Co u ciebie? James: W porządku. Jestem zajęty pracą, ale wciąż za tobą tęsknie 338
jak wariat. Zawahałam się. A z resztą, do diabła z tym: Bianca: Ja też za tobą tęsknie. James: Zadzwoń, gdy będziesz już w domu.
Odłożyłam telefon, gdyż w niedługim czasie znów się ze sobą skontaktujemy. Droga do domu była wesołym doświadczeniem. Stephan i Javier śmiali się dosłownie ze wszystkiego. Mój wyraz twarzy był taki sam jak ich. Nic na to nie mogłam poradzić. Przed drzwiami wejściowymi spotkałam ochroniarza, Patersona. Kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałam stała obok niego. Wyglądała ponuro. Była niska i krępa. Kątem oka stwierdziłam, że jest twardą kobietą. Miała ciemne włosy, spięte z tyłu w krótki warkocz. Jej twarz była blada i okrągła, ale jej oczy twarde i oceniające. Nie miała na sobie grama makijażu i wątpiłam, czy kiedykolwiek go miała. Jej usta były ułożone w srogą linię. Jej ciało było masywne albo grubokościste. Nie można było tego jednoznacznie stwierdzić, bo była ubrana w workowatą męską koszulę z krótkim rękawkiem i za szerokie spodnie. Wyglądała jak funkcjonariusz na swój sposób. Od samego patrzenia na nią człowiek przestrzegał prawa. Paterson skinął grzecznie głową, kiedy zbliżyłam się do drzwi. Stephan krążył gdzieś za mną. Wiedziałam, że nie spocznie dopóki nie będzie wiedział, że jestem w domu cała i bezpieczna. Robił tak za każdym razem od czasu ataku. –Pani Karlsson to jest Blake. Jest nowa w naszej ekipie, ale znamy się od lat. Jest najlepsza. Będzie pani osobistym ochroniarzem, podczas 339
publicznych wyjść. Zwrócono mi uwagę, że wyjątku nie stanowi nawet publiczna toaleta. Zarumieniłam się, przywołując wcześniejsze wydarzenia jakie miały miejsce w łazience podczas gali. Oczywiście James podjął stosowne kroki, po niedawnym incydencie. Mogłam się tego spodziewać. Skinęłam głową do Blake. –Miło mi cię poznać Blake – powiedziałam. Nie będę protestować przeciwko dodatkowej ochronie. Blake również skinęła uroczyście głową. – To dla mnie przyjemność pani Karlsson. Zastanawiałam się, czy nie zaproponować jej, żeby mówiła mi po imieniu. Nie robiłam tak w stosunku do ochroniarzy od czasu Clarka. Uparcie odmawiał mimo, że nalegałam. – Proszę nam pozwolić zabezpieczyć dom, zanim wejdzie pani do środka – powiedziała oficjalnie. Zgodziłam się, otworzyłam drzwi i weszłam do środka, aby wbić kod bezpieczeństwa. Paterson i Blake wstrzymali oddech, gdy weszłam do domu jako pierwsza. Zdałam sobie sprawę ze swojego błędu i przeprosiłam ich. Niemniej jednak pozwoliłam swojej ochronie na zajęcie się swoimi powinnościami. – Przyniosę wam klucze zapasowe i podam wam kody bezpieczeństwa. To ułatwi sprawę – Paterson odchrząknął, ale to Stephan zaczął mówić. – Już to zrobiłem Bee. Dałem im i Jamesowi klucze.
340
Wszyscy wstrzymali oddech, czekając na wybuch mojej furii. Ale nie byłam na tyle nierozsądna. Stephan może i był pod tym względem niedojrzały, ale ja byłam wyczulona na tym punkcie. –Dziękuję ci – powiedziałam. Mogłabym przysiąc, że cała trójka z ulgą wypuściła powietrze. Co im o mnie powiedziano? Zastanawiałam się. Paterson i Blake poprosili mnie żebym została w pobliżu wejścia. Blake kręciła się wokół mnie, gdy Paterson wszedł w głąb domu. Byłam zbyt rozproszona, aby przejmować się nowymi dodatkami w moim salonie. MAC z dużym ekranem zajął miejsce mojego starego komputera. Przyglądałam mu się jakiś czas, mrugając. – Co się stało z moim starym komputerem?– zapytałam na głos. Odpowiedział Stephan. – Nie ma go. Ten ma wszystko, czego potrzebujesz. Wyczyściłem stary komputer i przeniosłem wszystko na nowy. James poprosił mnie o to, więc nie musiał zatrudniać nieznajomego, żeby grzebał w twoim komputerze. W jego głosie słychać było, przepraszające zakłopotanie. Westchnęłam
z rezygnacją. Nie mogłam powstrzymać Jamesa przed
kupowaniem mi coraz to nowszych rzeczy. –To miłe z twojej strony. Dziękuję. – Nie gniewasz się? – To byłoby śmieszne, gdybym wściekała się o nowy komputer, prawda? – spojrzałam na Stephana, gdy mówiłam. Wyszczerzył do mnie zęby.
341
– Żaden problem. James kupił też dla mnie jeden. Myślałam o tych wszystkich rzeczach, które chciałam mu opowiedzieć. Nie było na to czasu. – Mam ci tyle do opowiedzenia. Wpadniesz do mnie wieczorem? Javier poszedł do domu Stephana i czekał tam na niego. Ci dwaj mężczyźni byli nierozłączni. – Możemy trochę pogadać w cztery oczy? Później zjedlibyśmy z Javierem kolację chyba, że wolicie być sami – poczułam się zmieszana, prosząc go, aby zostawił swojego towarzysza, ale stwierdziłam, że muszę się do tego przyzwyczaić. Posłał mi karcące spojrzenie. – Oczywiście. Wpadnę zaraz po drzemce. Napisz mi, kiedy się obudzisz. Zjemy razem kolacje, ale u mnie. Przygotuję coś. Tęskniłem za tobą Bee. Wiem, że muszę się do tego przyzwyczaić, ale te kilka dni bez ciebie były ciężkie. Nigdy nie pytaj mnie, czy możesz spędzić ze mną czas. Podaj tylko miejsce i czas, a ja tam zaraz będę. Zawsze – skierowałam się w jego stronę, a on otworzył swoje ramiona. Weszłam prosto w jego uścisk, mając na uwadze to, że nie byliśmy sami. Jego słowa wywołały u mnie emocjonalny supeł. –Idź się prześpij. Jak widzisz jestem w dobrych rękach. Napiszę do ciebie, kiedy wstanę – pocałował mnie w czubek głowy. – Dobranoc – wymamrotał. Odprowadziłam go do drzwi. Blake obserwowała mnie, kiedy wróciłam do pokoju. Jej wyraz twarzy uległ szybkiej przemianie, stał się ostrożny i bez wyrazu. – Czysto – powiedział Paterson, kiedy wkraczał do pokoju. 342
Zwrócił się do mnie. –Jeśli będziesz miała jakieś problemy, jakikolwiek, jedno z nas będzie po drugiej stronie ulicy w czarnym SUVie. – Mam wolny pokój. Nie mam nic przeciwko, żebyście spali tutaj. Co prawda tam jest podwójne łóżko, ale lepsze to niż spanie w samochodzie – Paterson i Blake popatrzyli na siebie, a w ich oczach dostrzegłam zaskoczenie. –Dziękujemy za miłą propozycję pani Karlsson –
powiedziała
Blake. – Skonsultuję to z panem Cavendish’em – dodał Paterson. Oczywiście wyczulony Cavendish postawił warunek, żeby wszystko z nim konsultowano. Paterson odchrząknął. – Pan Cavendish prosił mnie, również żeby odebrała pani od niego telefon – głos Patersona był ostrożnie grzeczny, ale założę się, że głos Jamesa nie był taki, gdy go o to prosił. Mój telefon był zakopany gdzieś w mojej służbowej torbie. Aż boje się spojrzeć ile było nieodebranych połączeń, odkąd wysiadłam z samolotu. – Przepraszam, ale musze się zdrzemnąć – powiedziałam do nich zmieszana. Nie przywykłam do posiadania służby w domu, dlatego instynktownie traktowałam ich jako swoich gości. Oboje skinęli obojętnie głowami. – Tak jak już mówiłem, będziemy na zewnątrz. Mój numer znajduje się w pani telefonie pod nazwą ‘ochrona’. Dziękując im uprzejmie, poszłam do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Pomyślałam, żeby zadzwonić do Jamesa. Był cały czas obecny w mojej głowie, nawet wtedy gdy byłam pół naga i padałam ze 343
zmęczenia na łóżko.
344
Rozdział 38 Obudziły mnie dziwne odgłosy. Zajęło mi kilka minut, żeby dowiedzieć się skąd pochodzą. Najbardziej uporczywy dźwięk pochodził z mojego stolika nocnego, na którym leżał Ipad, o którego istnieniu nie miałam pojęcia. Rozpoznałam cienki przedmiot, ale z pewnością nie miałam pojęcia co on robi w moim pokoju. Zastanawiałam się, jak mogłam go nie zauważyć zanim poszłam spać. Pamiętam, że zasnęłam dość szybko. Przedmiot znów, zaczął wydawać głośny harmoniczny dźwięk. I znowu, i znowu. Uznałam, że nie był to teraz mój największy problem. Ktoś zapukał gwałtownie do moich drzwi. Poczułam strach skręcający żołądek, dopóki nie uświadomiłam sobie, że potencjalny przestępca nie dobijałby się do niezamkniętych drzwi. –Tak? – zawołałam wciąż sennym głosem. Drzwi otworzyły się z impetem. Stała w nich Blake. Najwidoczniej potraktowała moje „tak” jako zaproszenie do środka. Rzuciła wzrokiem po pokoju, szukając zagrożenia. Kiedy stwierdziła, że go nie ma, jej oczy skupiły się na mnie. Prawie natychmiast je opuściła. Uzmysłowiłam sobie, że jestem prawie naga, mając na sobie figi i jedną zagubioną pończochę. Zdołałam we śnie naciągnąć róg kołdry na większą część swojego torsu, ale i tak świeciłam golizną. Stłumiony dźwięk dochodzący z mojej służbowej torby skupił natychmiast moją uwagę. – Co się dzieje? – zapytałam Blake. Zdawała się znać odpowiedź na moje pytanie. – Pan Cavendish nie może się z panią skontaktować. Jest… zaniepokojony. Powiedział, że miała pani do niego zadzwonić, kiedy dojedzie do domu. Nie zrobiła pani tego – posępnie. 345
jej ton zabrzmiał dość
Widocznie według niej, nieodebranie telefonu było najgorszą zbrodnią. Przyglądałam się jej. Była ubrana jedynie w obcisły, błękitny Tshirt i sportowe szorty. Jej kabura i broń były widoczne. Zdałam sobie sprawę, że nie była krępa, jak myślałam wcześniej. Jej figura była dobrze wyrzeźbiona
przez
mięśnie.
Nie
przypominam
sobie,
żebym
kiedykolwiek wcześniej widziała tak zbudowaną kobietę. – Szybko zasnęłam. Widocznie byłam bardziej zmęczona niż myślałam – westchnęła ciężko. – Cóż. Proszę zadzwonić do pana Cavendish’a. Teraz. Jest delikatnie mówiąc zdenerwowany, tak jak wspominałam – zanim odpowiedziałam, w pokoju pojawił się półnagi Stephan. Wyglądał na strapionego. – Wszystko z tobą w porządku Bee? James właśnie mnie obudził. Jest wściekły. Mówił, że miałaś do niego zadzwonić kilka godzin temu i nie mógł się z tobą skontaktować. Chyba ma do ciebie żal, że położyłaś się spać nie dzwoniąc do niego wcześniej. Kiedy przemówił, otarł się o Blake. Wspiął się na moje łóżko. Miał na sobie tylko bokserki. Pogłaskał mnie po włosach. Spojrzałam na Blake. Myślałam, że oczy wyskoczą jej z orbit. – To jest wysoce niestosowne panie Davis. Chciałabym poprosić pana, aby zszedł z łóżka pani Karlsson – zgromiłam ją zaskoczonym spojrzeniem. Stephan posłał jej mało przyjazny wzrok. – Stephan jest moim adoptowanym bratem – wyjaśniłam jej, chociaż nie musiałam jej niczego tłumaczyć. Stephan był moim adoptowanym bratem. Może nieformalnie, ale 346
na pewno emocjonalnie. Wyglądała na uspokojoną. – Cóż za ulga. Jednakże będę musiała poinformować, o tym incydencie pana Cavendish’a. Tak dla pani informacji – wzruszyłam ramionami. Stephan pochylił się nade mną i pocałował w czoło. – Wracam do łóżka Jaskierku. Zadzwoń do Jamesa, zanim wsiądzie do samolotu. Stephan wyszedł, a Blake wciąż krążyła przy drzwiach. Zaczęłam się irytować tak samo na Jamesa, jak i srogiego ochroniarza. – Rozumiem. Zadzwonię do Jamesa, jeśli dasz mi odrobinę prywatności – zabrzmiało to niegrzecznie, ale ona tylko skinęła głową i wyszła. Otworzyłam pomarańczowy futerał dzwoniącego Ipada, siadając tak jak zwykle. Byłam zaskoczona widząc siebie nagą. Siedziałam tak przez jakiś czas, kiedy przed moimi oczami mignął obraz Jamesa, ubranego w ten sam garnitur, kiedy się z nim żegnałam, oraz okno z zabójczym widokiem na Nowy Jork w tle. Wyglądał na opętanego. Jego włosy były rozczochrane, a skrzywione usta dały mi do zrozumienia, że był w podłym nastroju. – Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś? Dlaczego jesteś półnaga?– zapytał. Ton jego głosu był szorstki, a na jego wściekłej twarzy nie było ani grama delikatności. – Zasnęłam. Nie chciałam. Nie wiedziałam, że byłam tak zmęczona. – Mówiłaś, że zadzwonisz. Bawisz się ze mną? To o to chodzi? Lubisz doprowadzać mnie do szału? – pozwoliłam, aby moja złość 347
pojawiła się na twarzy. – To niedorzeczne. Już ci mówiłam. Przesadzasz. Oczywiście, że nic mi się nie stało. Całe to miejsce jest monitorowane dzień i noc. Myślałeś, że coś mi się stało?– jego szczęka zacisnęła się boleśnie. – Nie wiem. Niewiedza jest gorsza, niż wszystko inne. Mogłaś znów się na mnie obrazić, albo zmienić zdanie co do zamieszkania ze mną. Być może chciałaś mnie znów opuścić. Martwiłem się, że twój ojciec znów jakimś cudem cię zaatakował – nie ukrywał, że był to jego czuły punkt. Poczułam, że mimowolnie mięknę. Był w tym bardzo dobry. Westchnęłam. – Oh, James. Przepraszam, że nie zadzwoniłam. Nie zrobiłam tego celowo. Byłam naprawdę wykończona, nawet bardziej niż myślałam. Ledwo się rozebrałam i zaraz potem zasnęłam – jego twarz odprężyła się, a jego wzrok skierował się na moje nagie piersi. Były odkryte odkąd usiadłam na łóżko. Przełknął ślinę. Poczułam przypływ czystej żądzy przeszywającej przez moje ciało. –Widzę. Przepraszam za swoje zachowanie. Jesteś dla mnie cenniejsza, niż moje własne życie Bianco. Najważniejszą rzeczą dla mnie jest to, że jesteś bezpieczna. Poczułam jak moja twarz, moje całe ciało odpręża się. Właśnie powiedział najpiękniejsze i najbardziej romantyczne słowa, jakie można usłyszeć. Nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha ale te czyste emocje, które mi okazywał były jak narkotyk. – Tęskniłam za tobą – powiedziałam miękkim głosem. Jego powieki stały się ciężkie.
348
– Nie mogę doczekać się poniedziałku. Na dole też jesteś naga? Nie mogłam się powstrzymać i zarumieniłam się. – Jesteś jeszcze w biurze? W niedzielę?– jego piękne usta wygięły się w szelmowski uśmiech. – Tak, ale jestem sam. Branża hotelowa wymaga pracy siedem dni w tygodniu. Nie zmieniaj tematu. Obniż kamerę. Chcę zobaczyć, co masz na sobie. Jeszcze bardziej poczerwieniałam. Zrobiłam to, o co mnie poprosił. Lepiej było z nim współpracować niż kłócić się. Pokazałam mu moją dolną część. Jedno udo było przykryte tylko cienkim kocykiem, drugie, ubrane w pończochę pozostało odkryte. Nie widziałam już jego twarzy. – Zdejmij nakrycie – tak też zrobiłam. Jego oczom ukazał się cienki kawałek mojej cielistej bielizny. Usłyszałam jego gardłowy jęk uznania. Rozchyliłam swoje nogi. – Weź magnetyczną pokrywę, aby podeprzeć Ipada na swoim stoliku nocnym. Skieruj go na łóżko. Znów widziałam go wyraźnie na ekranie. James też zmienił swoje ułożenie. Odsunął krzesło, tyłem do biurka, tak abym mogła zobaczyć jego udo. Ciągle był ubrany. Zauważyłam jego sztywną erekcje, unoszącą obscenicznie jego szare spodnie. Rozpiął rozporek i obiema rękoma uwolnił swojego nagiego kutasa. Wyskoczył z nich sprężyście i delikatnie poruszył się, sprawiając, że zabrakło mi tchu. Przesunął się, ściągając spodnie. Uwolnił swojego kutasa całkowicie. Rozchylił górę koszuli. Zarzucił swój długi biały krawat na ramie. Wyraźnie widziałam, jak zaczął się po nim głaskać. 349
– Zdejmij swoje majteczki i połóż się na plecach – natychmiast go posłuchałam, pąsowiejąc na twarzy. – Oprzyj się o poduszki i rozszerz szeroko nogi. Szerzej. Zrób to dla mnie. Doskonale, tak, właśnie tak. Włóż dwa palce w siebie. Głębiej. Tak. Chwyć ręką swojej piersi. Ugniataj ją dookoła, nie dotykając sutka. Poddałam się jego żądaniom, a on nie przestawał się głaskać po kutasie mocnymi, niemal brutalnymi ruchami. –Jesteś taka piękna Bianco. Każdy centymetr twojego ciała jest idealny. Widzę jaka jesteś mokra. To przekurwiście podniecająca rzecz, jaką widziałem w życiu. Dotykaj się mocniej i szybciej. Wyobraź sobie, że cię pieprzę. – To nie to samo – wydyszałam, dotykając się coraz szybciej i szybciej. Nie było tak samo, kiedy mnie dotykał. Było to tylko marną namiastką. Mimo to czułam zbliżający się orgazm. Posłał mi bolesne spojrzenie – Wiem, że to nie jest to samo. Nawet w najmniejszym stopniu. Nie możemy być osobno. Nigdy więcej. Ale skończmy to, co zaczęliśmy. Przesuń rękę ze swojej piersi na cipkę. Tak. Doskonale. Pieść się delikatnie, okrężnymi ruchami swojego palca. Powiedz, kiedy będziesz już blisko, kochanie. Mogę dojść w każdym momencie, a chcę, żebyśmy szczytowali jednocześnie. Mmm. Taak. Suń palcami tak mocno i szybko jak potrafisz. Jeśli często będziemy się rozstawać, trzeba będzie ci kupić wibrator. Jego głos i słowa ściągnęły mnie na samą granicę ekstazy. 350
Widziałam, jak sam sunie ciężkimi ruchami po swojej męskości. Ten widok był dla mnie niewiarygodnie erotyczny. – Jestem blisko – wyszeptałam. Przygryzł swoją wargę. Odchylił do tyłu szyję, ale nie spuścił mnie z oczu. Doszedł wydając z siebie ciężkie jęki. Widząc go szczytującego, sprawiło, że dołączyłam do niego, wydając z siebie rozkoszne piski. Było mi dobrze, ale nawet w najmniejszym stopniu nie tak dobrze, jak potrafił to tylko James. Usiadłam i patrzyłam z zafascynowaniem jak sprząta po sobie. Uśmiechał się do mnie, cały czas figlarnie. – Było ci dobrze, kochanie?– zapytał. Jego wzrok stał się delikatny mimo tego uśmiechu. Z jakiegoś nieznanego mi powodu zachciało mi się płakać. Nie chciałam analizować tego impulsu. Uświadomiłam sobie, jak wiele zależało od Jamesa. Poczułam nagłą potrzebę znalezienia się przy nim. – Było mi dobrze. Uwielbiam patrzeć, jak się dotykasz. To wszystko sprawia, że chcę jeszcze bardziej być przy tobie. Jego twarz zmieniła się tak drastycznie, że zamrugałam. Widać było na niej rachowanie i obietnicę, która sprawiła, że się spięłam. – Nie musimy się rozstawać. Możesz pracować w domu. Zrobisz karierę malując obrazy. Nie naciskam na ciebie, ale chcę, żebyś to przemyślała – spięłam się jeszcze bardziej i wyciągnęłam rękę na znak pojednania. – Paterson powiedział mi, że zaproponowałaś Blake nocleg w swoim domu. Naprawdę tego chcesz? Dla twojego bezpieczeństwa, 351
byłoby to idealnym rozwiązaniem, ale chciałbym, żebyś czuła się komfortowo w swoim własnym domu. Wzruszyłam ramionami, a jego oczy skierowane były na moje piersi. Zaczął zapinać rozporek swoich spodni z widocznym wysiłkiem kierując oczy na moją twarz. Nie czułam się z tym pewnie, ale pomyślałam, że w obliczu tych wszystkich niedogodności, nie mam innego wyjścia, jak przyzwyczaić się do tego. Posłał mi wdzięczny uśmiech. Wydawał się niewidoczny, na jego zbyt perfekcyjnej twarzy. – Dziękuje. Będę spał spokojniej, gdy będziesz daleko ode mnie. Poruszyłam się odrobinę, kiedy mówił. Siedziałam na łóżku ze skrzyżowanymi nogami, naciągając róg nakrycia na udo. Jego uśmiech zmienił się. – Zdejmij ten koc z uda. Nawiasem mówiąc, bardzo mi się podoba twoja pończocha. Naprawdę odpłynęłaś, co? Rozmawialiśmy jeszcze długo. Oboje mieliśmy lepsze humoru. Wkrótce jednak, musiał wrócić do swoich obowiązków. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że moje serce było zarówno lekkie od szczęścia i ciężkie od miłości.
352
Rozdział 39 Wychodząc z sypialni skierowałam się do kuchni. Byłam okryta jedynie podomką. Usłyszałam zamieszanie dobiegające zza drzwi wejściowych. Podeszłam bliżej żeby się temu przyjrzeć. Zmrużyłam oczy na widok tego co zastałam. Nieznajoma kobieta w średnim wieku stała naprzeciwko wejścia, otoczona przez Patersona i Blake. Jej włosy pofarbowane były na jaskrawą czerwień, a przesadny makijaż nie zakrywał jej mizernie wychudzonej twarzy. Wyglądała jak statystka na emeryturze, a jej szczupłe ciało szpecił zbyt obfity biust. Spięła się, gdy mnie ujrzała. Jej wzrok nie był ani przyjacielski, ani wrogi, ale dawał odczuć przypadkowej osobie, że jest zdesperowana. Zwróciła się do mnie. – Nie przyszłam tu po to, by cię skrzywdzić jak myślą ci ludzie – powiedziała, podając mi zwykłą, białą kopertę. – Chciałam ci tylko to dać. Jest coś o czymś musisz wiedzieć. Chciałam ci powiedzieć o tym już dawno, ale twój ojciec nie pozwolił mi się z tobą kontaktować. Teraz, kiedy zniknął nie widzę powodu, żeby dłużej czekać. Proszę, przeczytaj to. Wiem, że pewnie nie wolałabyś mnie tutaj nie widzieć, ale tu nie chodzi o mnie. Jej przemowa była rozpaczliwa. Dobrze znałam ten nerwowy strach, który ją prześladował. Strach, z którym musiała żyć mieszkając z moim ojcem. Bardzo dobrze to pamiętam. – Sharon Karlsson – powiedziałam, a moje usta zastygły. To imię zawsze źle mi się kojarzyło. Pokiwała twierdząco głową, 353
gdy wręczała mi kopertę drżącą ręką. Podeszłam bliżej, aby ją zabrać ale Blake uniemożliwiła mi to. – Nie pozwoliła nam się przeszukać, panno Karlsson. Popatrzyłam na Sharon. Była ubrana w cienką sukienkę, a kwiaty znajdujące się na niej były wyblakłe po wielu praniach. Nie mogła nic schować pod tą sukienką, ale nie byłam ekspertem w tej dziedzinie. – Pozwolisz wziąć mi w końcu tę kopertę? – zapytałam Blake starając się być rozsądna. Wzięła kopertę od Sharon, a rudowłosa kobieta odsunęła się od drzwi. Przypomniałam sobie, że miałam ją o coś zapytać, ale odeszła zbyt szybko. Spojrzałam na nią ostatni raz przez ramię swoich ochroniarzy. Weszła do starego sedana, który był zaparkowany na krawężniku. – Zaczekaj Sharon – krzyknęłam. Posłała mi spanikowane spojrzenie, ale nie zatrzymała się. Podeszłam bliżej. – Muszę powiedzieć ci coś ważnego – krzyknęłam, ale uciekła jak wariatka. – Panno Karlsson, proszę wrócić do środka. To może być pułapka – powiedziała Blake, rozglądając się dokładnie po ulicy. Posłusznie wróciłam do domu wzdychając. Teraz będę musiała do niej zadzwonić. Chciałam już mieć to za sobą. Miałam niezmiernie silną awersję do tej kobiety. Wyciągnęłam rękę do Blake, kiedy ją minęłam. 354
– Mogę dostać ten list? – popatrzała tylko na mnie, wahając się. Podała mi go w końcu z niechęcią. Odchrząknęła. – Czy mogę najpierw go sprawdzić panno Karlsson? Właściwie już otworzyłam tę przesyłkę i nie zauważyłam, żeby zawierała coś podejrzanego. Był tam tylko skrawek papieru. Pokazałam go Patersonowi. Wykrzywił usta, wyciągając rękę. – Czy mogę go pierwszy przeczytać? Pokręciłam głową. Współpracowałam z nimi dla dobra mojego bezpieczeństwa, ale nie mogłam się zgodzić na ingerowanie w moją prywatność. – Nie. Przepraszam, ale to jest osobista sprawa. Poszłam do sypialni bez słowa. Słyszałam głos Patersona przez drzwi. –Będę musiał o tym poinformować pana Cavendish’a, pani Karlsson. – Oczywiście – powiedziałam, otwierając list. Był krótki i zwięzły.
Bianco, Rozumiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale mam syna. Jest twoim przyrodnim bratem, synem twojego ojca. 355
Jest tylko rok od ciebie młodszy. Ma na imię Sven Karlsson i mieszka na Manhattanie. Jego numer telefonu znajduje się na dole tej strony. Myślę, że chciałby żebyś się do niego odezwała. Nie mamy innej rodziny. Odseparował się ode mnie i swojego ojca kilka lat temu. Z poważaniem,
Sharon Karlsson.
Mój wzrok stał się rozmazany po kilku pierwszych zdaniach. Mam brata? Tylko rok młodszego ode mnie? Moje rozkojarzenie trwało długie minuty zanim ta informacja dotarła do mnie. Siedziałam na skraju swojego łóżka. Miałam czternaście lat, kiedy mój ojciec zamordował mamę. Cały czas widywał się z tą kobietą, miał z nią dziecko. Czy dlatego zabił moją matkę? Czy ten strzał był bardziej wyrachowany niż myślałam? Pomyślałam o mojej mamie, mojej pięknej mamie. Jestem pewna, że Sharon nigdy nie dorastała jej do pięt, swoim krzykliwym wyglądem i brakiem klasy. Była dużo starsza od mojej mamy, gdyby ta wciąż żyła. Moja mama była przykładem gracji, miała powściągliwy wdzięk w każdym geście swojego ciała. Wydawało się to niemożliwe, że ktoś chciał zabić taką kobietę dla kogoś takiego jak Sharon. Nienawidziłam tej kobiety z zaciekłością, która była zarezerwowana dla mojego ojca. Ale mój przyrodni brat… Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Mój telefon wyrwał mnie z zadumy, chociaż musiał dzwonić już od jakiejś 356
chwili. Zauważyłam, że to James i odebrałam telefon. – Co się dzieje Bianco? Paterson powiedział, że nie pozwoliłaś mu sprawdzić tajemniczego listu – jego głos był zmartwiony, ale nie zagniewany. Nadal czułam się rozdarta. – To tylko list James. Jakie zagrożenie mogłabym w nim znaleźć? – Kim była ta kobieta? Westchnęłam. Oczywiście dostał już szczegółowy raport od mojej ochrony. – To żona mojego ojca, Sharon Karlsson –zaklął. – Czego od ciebie chciała? – popatrzyłam na krótki liścik. – Nic takiego. Była bardzo przejęta, więc mówiła niewiele. Nie miałam okazji z nią porozmawiać, dlatego teraz muszę do niej zadzwonić. Im szybciej tym lepiej więc kończę. – Zaczekaj. Co było w tym liście? Zacisnęłam usta, zastanawiając się, co mu powiedzieć. Dlaczego nie wszystko? Jego ‘śledczy’ z pewnością wiedzieli więcej, niż ja na ten temat. – Chciała mi tylko powiedzieć, że mam przyrodniego brata. Ona i mój ojciec mieli syna – zamilkł na dłuższy czas. – Dobrze. Dziękuję, że mi powiedziałaś. Rozłączę się i możesz wykonać swój telefon. Zadzwonisz do mnie zanim położysz się do 357
łóżka? – zgodziłam się zadzwonić do niego i rozłączyliśmy się. Powróciłam do swojego zadania, oddzwaniając na numer, który musiał być jej. Po pięciu sygnałach odezwała się poczta głosowa. Już miałam zostawić jej wiadomość na sekretarce, kiedy zdałam sobie sprawę jakie kłopoty to na nią ściągnie. Nie mogłam nic wspomnieć o moim ojcu, w przeciwnym razie musiałaby, przed nim za to odpowiedzieć. W końcu stwierdziłam, że każda moja wiadomość będzie zła, jeśli mój ojciec miał do niej dostęp. Było to bardzo prawdopodobne. Próbowałam dodzwonić się do niej jeszcze raz bezskutecznie. Uświadomiłam sobie z rezygnacją, że będę musiała do niej dzwonić dopóki sama nie odbierze. Ucięłam sobie tak długą drzemkę, że obudziłam się dopiero na kolację. Zjedliśmy ją u Stephana. Ubrana byłam w za duży t-shirt i zabawne szorty. Stephan wygiął brwi w łuk, kiedy zobaczył mój strój. – Założę się, że padłabyś trupem mając to na sobie, kiedy James by się tu zjawił – posłałam mu półuśmieszek, kiedy wchodziłam do jego domu. – Ale Jamesa tu nie ma, prawda? Stephan, Javier i ja mieliśmy udaną kolację, śmiejąc się i rozmawiając, kiedy każdy z nas zjadł zbyt dużo porcję kurczaka cacciatore. Był wyśmienity jak zwykle,
było to popisowe danie
Stephana. Po kolacji Javier wymknął się z pokoju, żebyśmy ze Stephanem mogli spokojnie porozmawiać. – Muszę wykonać kilka telefonów – wymamrotał Javier i wyszedł z pokoju. Stephan posłał mu czuły uśmiech. 358
Nadrobiliśmy swoje zaległości, wchodząc sobie niemalże w słowo, żeby niczego nie pominąć. Stephan był bardzo zaskoczony wiadomością o moim tajemniczym przyrodnim bracie. Rzucił okiem na drzwi, w których zniknął Javier i pochylił się nade mną szepcząc. – Jestem w nim zakochany po uszy Bianco. Bardzo. Nic nie mogę na to poradzić. To stało się tak szybko, nie mogłem się dłużej przed tym bronić. Jego wzrok był tak poważny i czuły, że zachciało mi się płakać. Pragnęłam z całego serca, żeby im się udało. Westchnął i uśmiechnął się do mnie, ciesząc się tą chwilą. Nie analizował niczego, jak miałam to w zwyczaju robić. – A co z tobą? Kochasz Jamesa?– spojrzałam w dół, na swoje dłonie, które zacisnęły się na moich udach. Pokiwałam twierdząco głową. – Niestety. Nie wiem co będzie dalej, ale wiem, że go kocham. Cholera, nie wiem tylko czy on mnie kocha. Nie wiem nawet, czy jest do tego zdolny. Nie wiem czy mogę mu na to pozwolić, wiesz? – jego łagodne spojrzenie rozczuliło mnie. – On się w tobie już dawno zakochał. Myślę, że był w tobie zakochany od samego początku. Wiem to w głębi duszy. Pomyślałam o jego dobroduszności. Zawsze potrafił mnie pocieszyć, nawet kiedy byłam w kompletnym bagnie. Chciałam go o coś zapytać, ale na samą myśl zaczęłam się rumienić. Stephan i ja, już dawno temu obiecaliśmy sobie, że będziemy otwarcie mówić sobie o wszystkim. Było to dla mnie tak oczywiste jak to, że go kochałam. Po 359
krótkim namyśle, zebrałam się w sobie, żeby zapytać. – Ty i Javier sprawiacie wrażenie jakbyście, yyy… jakby wasza relacja wyglądała na coś w rodzaju dominant – uległy. Mam rację? – przyglądałam się jego twarzy, ale nie ujrzałam na niej wahania czy zawstydzenia. Uśmiechnął się tylko radośnie. – Nie praktykujemy BDSM, jeśli o to ci chodzi, ale ja rządzę w tym związku. Nie zamieniamy się swoimi rolami. Nigdy nie przeszło nam to przez myśl. Wyjaśnił mi już jakiś czas temu na czym to polega. Zawsze lubił dominować, wiedziałam to. Nie skojarzyłam jedynie tego, że chodziło mu o bycie w relacji dominujący/uległy. A najwidoczniej tak właśnie z nimi było. Stephan odchrząknął. – Ty i James lubicie BDSM, prawda? Jest twoim dominem. Skinęłam głową spotykając jego wzrok. W przeciwieństwie do niego, nie mogłam zdobyć się na uśmiech. – Wiem, że to nie jest… normalne, ale bardzo mnie to podnieca. On jest taki tylko w sypialni. Nie sprawuje nade mną kontroli poza nią. Chociaż manipuluje moim cholernym życiem. Stephan pogłaskał mnie po włosach. –Nie musisz mi się z tego tłumaczyć. Pragnę tylko twojego szczęścia, a widzę, że James to właśnie robi. Zanim go poznałaś, nie interesowałaś się facetami prawie w ogóle. Z całą pewnością James daje ci to, czego potrzebujesz. Bardzo się cieszę, że w końcu znalazłaś kogoś, kto tak dobrze cię traktuje. 360
Pokiwałam głową, wzdychając z ulgą. Już się bałam, że będzie zły na Jamesa, jeśli mu powiem o jego seksualnych skłonnościach. Dobrze było mieć świadomość, że nie oceniał nas. Wiedziałam, że jak zawsze mogłam na nim polegać. Na koniec wieczoru obejrzeliśmy kilka odcinków New Girl. Cała trójka śmiała się i jadła lody. Stephan odprowadził mnie do domu koło dziesiątej. Moja ochrona już na mnie czekała. Zadzwoniłam do Jamesa. Rozmawialiśmy prawie godzinę, kiedy niechętnie się pożegnaliśmy. Nie minął nawet jeden dzień, odkąd się rozstaliśmy, a dla mnie było to jak wieczność.
361
Rozdział 40 Następnego dnia praca pochłonęła mnie całkowicie, ale wciąż miałam wrażenie, że minęła cała wieczność, odkąd ostatni raz widziałam Jamesa. Mieliśmy godzinną przerwę przed wylotem do Kalifornii, kiedy próbowałam dodzwonić się do Jamesa, ale nie odbierał. Mówił mi, że ma kilka ważnych spotkań, więc w sumie nie byłam zaskoczona. Raczej rozczarowana. Stephan rozmawiał z podekscytowaniem z Javierem, kiedy byliśmy w centrum handlowym. Wyszczerzył do mnie zęby, gdy skończyli rozmawiać. – Lot do Nowego Jorku jest opóźniony o dwie godziny. Jeśli się wyrobimy to jeszcze dziś wrócimy do domu. Javier będzie na nas czekać. Weźmie ze sobą moje rzeczy na zmianę. James ma u siebie twoje rzeczy, prawda? Pokiwałam głową, czując się nagle lekko i radośnie.
Jeśli
wszystko pójdzie po mojej myśli, zobaczę się z Jamesem osiem godzin wcześniej niż myślałam. Mój dzień stał się lepszy. Kiedy
w końcu
dotarliśmy do Vegas mieliśmy tylko jeden cel. Złapać lot do Nowego Jorku. – Javier mówi, że mamy przyjść do bramki D39. To jest tuż obok. Czeka już tam na nas. Jest już po odprawie, a my znajdujemy się na liście pasażerów. Tyle, że musimy się tam pojawić w przeciągu dwudziestu minut. Udało nam się. Wysiedliśmy pospiesznie z samolotu, ledwo żegnając się z resztą naszej załogi. Stephan zostawił swoją papierkową robotę Jake, która zgodziła się wykonać ją za niego. Javier uśmiechnął się 362
do nas szeroko, kiedy zobaczył jak wbiegamy na podest. Wsiedliśmy ledwo do samolotu. Nie dalej jak dziesięć minut później samolot wystartował. Zdążyłam tylko wysłać do Jamesa wiadomość, że jesteśmy w drodze i poinformować, o której będziemy na miejscu. Stephan i Javier spali głośno na tyle samolotu. Wstałam, żeby pomóc załodze w głównym przedziale w roznoszeniu drinków. Miałam na sobie swój służbowy strój. Samolot był prawie pełen, a ludzie byli otwarcie zbulwersowani opóźnieniem, mimo tego wszyscy pasażerowie zasnęli po wypiciu swoich drinków. Zbierałam puste kubki z rąk śpiących podróżnych, kiedy zauważyłam, że jedna osoba z załogi przyglądała mi się intensywnie. Nigdy wcześniej jej nie spotkałam, ale wyglądała przyjaźnie, kiedy zaproponowałam jej, że pomogę przy drinkach. Była bardzo drobną, nieokreśloną kobietą, koło dwudziestu kilku lat. Była Hiszpanką i miała długie, czarne włosy. Jej oczy były tak ciemne, prawie czarne. Kiedy wróciłyśmy z powrotem do kuchni, przełamała się i zadała mi pytanie, które chodziło jej po głowie od dłuższego czasu. – To ty jesteś tą stewardessą, która umawia się z Jamesem Cavendish’em, prawda? – zapytała. Jej ton był bardziej ciekawski niż napastliwy. Uznałam, że był dość dociekliwy, jak na kogoś zupełnie obcego. Ton jej głosu sugerował mi, że coś o nim wie, może nawet coś o mnie. Nie powinnam być zaskoczona, ale to był pierwszy raz, gdy zostałam zaczepiona przez obcą współpracownicę. Westchnęłam. – Tak. Spotykam się z nim – powiedziałam w końcu. 363
Nie uśmiechnęła się, patrzyła jedynie na mnie z zaciekawieniem. To było niepokojące. – To pewnie nic poważnego. Mam racje? Nie pracowałabyś tu, gdyby poważnie o tobie myślał – poczułam, że muszę bronić swojej pracy. –Lubię tą pracę. Widzisz coś w tym złego?– przyglądała mi się, zbyt bezpośrednio jak na nieznajomą, mówiąc o moim życiu osobistym. – Przestań. On zarabia więcej pieniędzy niż ty, myjąc zęby rano. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli chciałby z tobą zamieszkać czy ożenić się, byłoby bez sensu, żebyś marnowała czas na roznoszenie orzeszków. On w tym czasie zarabia miliony. Jeśli to byłoby coś poważnego, pozwoliłby ci odejść z pracy – poczułam, że robię się czerwona, ale starałam się za wszelką cenę zachować zimną krew. – Dla twojej wiadomości, mieszkamy razem, a ja nie rzuciłam pracy, bo ją lubię. Co z tego, że zarabia więcej ode mnie? Ja muszę pracować. Nie będę siedzieć cały dzień w domu i czekać na niego. Uświadomiłam sobie, że nie mogłabym tak żyć. Niezależnie czy nie chcę, aby taka sytuacja miała miejsce. Znał mnie na tyle, żeby tego ode mnie nie oczekiwać. Co bym robiła, gdybym mogła robić wszystko co zechcę? Zastanawiałam się, zdziwiona tym, że w ogóle o tym pomyślałam. Rozmawiałam tak w najlepsze z tą nieznośną kobietą, która myślała, że wie cokolwiek o moim życiu. – Dlaczego do cholery udajesz, że wiesz cokolwiek o którymś z nas? – zdenerwowała się, dając mi tym samym powód do uśmiechu. Chwyciła za swoją służbową torbę. Podała mi zwinięty w rulon magazyn.
364
– Jestem na bieżąco z całą tą historią. Powiedziała jakby to było jakieś osiągnięcie. Skuliłam się, gdy zobaczyłam okładkę tego brukowca. To było moje zdjęcie. Ubrana byłam w prześwitującą, białą koszulkę i stałam na swoim podjeździe. Wyglądałam na oszołomioną i zmieszaną. Można było zauważyć przez koszulkę zarys moich sutków. Nie było też pewne, czy miałam na sobie majtki. James był za mną w tym kadrze, pewnie krocząc w moją stronę. Rzucał w stronę fotografa morderczy wzrok. Wyglądał obłędnie, mając na sobie jedynie bokserki. Nawet jego rozwichrzone włosy wyglądały perfekcyjnie. Moje włosy wyglądały, jakbym wyszła dopiero z wietrznego tunelu. Kiedy skończyłam przyglądać się temu strasznemu zdjęciu pomyślałam o Jamesie. Musiał już o tym wiedzieć. Z pewnością, któryś z jego ludzi pokazał mu je. Jeśli ja byłam tym zaniepokojona, przypuszczałam, że on był wściekły. – Jakie ciacho. Masz pojęcie jak bardzo jest przystojny?– zapytała nieznajoma stewardessa. Chciałabym się dowiedzieć
jak ma na imię. Posłałam jej
wymowne spojrzenie. – Prawdę mówiąc, wiem jaki jest przystojny. Musisz mi zaufać na słowo, bo ty , nigdy nie będziesz miała szansy się tego dowiedzieć – poruszyła się, jakby miała zaraz zemdleć. – Jest zajebisty – powiedziała, wzdychając. Uświadomiłam sobie, po raz pierwszy, że mimo tego, że nie była taktowna, tak naprawdę nie chciała mnie urazić. W zasadzie nie chciała nawet mi dogryźć, patrzyła tylko na zdjęcie Jamesa.
365
– Masz rację. Niezły z niego towar – odgryzłam się jej. Zdałam sobie sprawę, że za kilka godzin zobaczę się z Jamesem w zależności od tego czy będzie jeszcze pracy, czy nie, kiedy przyjedziemy. –Możliwe, że odbierze mnie z lotniska. Jeśli tak, to będzie czekać przy autokarze. Możesz go sobie obejrzeć. Wyszczerzyła do mnie zęby jakbym jej wyświadczyła ogromną przysługę. – Zajekurwabiście. On nie może być tak piękny na żywo. Mimo to mam nadzieję, że się nie rozczaruję – uśmiechnęłam się do niej. –Właściwie jest jeszcze bardziej przystojny. Czasami mówię na niego Pan Piękny – zachichotała. – Jesteś bardzo ładna i w ogóle, ale on może mieć każdą kobietę na świecie. Bez urazy, ale jak udało ci się go usidlić?– wzruszyłam ramionami, dziwnie nie urażona jej szczerością. – Uwierz albo nie, ale naprawdę nie mam pojęcia. Nasza dziwna pogawędka została przerwana, kiedy dwie osoby z głównego przedziału wyłoniły się zza kotary. Byli mniej nachalni, ale oboje dziwnie mi się przyglądali. Chyba musieli coś na mój temat usłyszeć, albo zobaczyć. Zapytałam ich grzecznie, czy im w czymś pomóc. Kiedy odmówili, weszłam z powrotem do przedziału i znalazłam swoje siedzenie koło Stephana. Odchyliłam głowę i starałam się zdrzemnąć. Obudziłam się, kiedy samolot zaczął lądować. Przywykłam już nie spać mimo zmęczenia i tym bardziej byłam zdumiona, że ucięłam sobie 366
drzemkę na tak długo w samolocie. Wysłałam Jamesowi wiadomość, kiedy wylądowaliśmy. Bianca: Właśnie wylądowaliśmy. Odpowiedział natychmiast. James: Samochód już na ciebie czeka. To nie wymagało odpowiedzi, więc schowałam telefon do torby, chcąc jak najszybciej wysiąść. Już byliśmy w ostatnim rzędzie samolotu, ale nadal trwało to bardzo wolno. Znaleźliśmy się na lotnisku wraz z całą załogą. Stephan bez słowa, wziął ode mnie moją małą torbę. Nieznajoma dziewczyna, która jak się dowiedziałam miała na imię Marie, szła obok mnie. Ciągle opowiadała o jakiś plotkach z życia celebrytów. Widocznie myślała, że jeżeli byłam na okładce tego brukowca, będę chciała również o tym posłuchać i nadrobić zaległości. Poczuła się zawiedziona, gdy wyprowadziłam ją z błędu i powiedziałam, że nie jestem tym zainteresowana. Naprawdę nie wiedziałam o kim ona mówiła. Doprowadzała
mnie do szaleństwa, z tymi niekończącymi się
opowieściami, kiedy wyszliśmy przez ostatnie drzwi, aby dojść do autokaru stojącego przy krawężniku. Nie byłam jednak tak rozkojarzona, by nie dostrzec wysokiej postaci wysiadającej z limuzyny zaraz za autokarem. Nawet jeśli to nie on wysiadł z samochodu, nie mogłabym przegapić imponującej postury Clarka czekającego na nas. James jednak wysiadł z auta uśmiechając się tak ciepło, że zapomniałam o innych ludziach dookoła nas. Bez namysłu moje kroki przyspieszyły i prawie biegłam w jego kierunku. Nie pozostał dłużny mojemu entuzjazmowi i sam zaczął biec w moją stronę, chcąc spotkać się w pół drogi. Kiedy znaleźliśmy się w zasięgu swoich ramion, 367
James chwycił mnie i przyciągnął do siebie mocno. Jego uścisk był bolesny ale, oh jak kojący. Zarzuciłam ręce na jego szyję w tej samej chwili, po czym uniósł mnie ruszając w stronę swojego samochodu. Jedną ręką chwycił mnie mocno za tył głowy. Czułam się jakbym miała pięć lat, moje stopy zwisały nad ziemią. Prawie się zaśmiałam. – James puść mnie – wybełkotałam. Chwycił mnie jeszcze mocniej, ruszając stanowczo w stronę auta. – Nie mogę być w takim stanie widziany publicznie, Bianco. Czuję się zbyt beztrosko. Boże, jak ja za tobą tęskniłem. Poczułem się jak chłopczyk czekający na Gwiazdkę, kiedy napisałaś, że już wracasz – chwyciłam go za jedwabiście miękkie włosy. – Ja też za tobą bardzo tęskniłam. Przeraża mnie to jak bardzo. Nie wiem jak to się stało, ale sprawiłeś, że przy tobie czuję się jak w domu – zachrypnięte, pełne bólu dźwięki wydobyły się z jego gardła. –Tak – powiedział, a jego ton stwardniał od emocji. – Bo przy mnie jest twój dom.
368
Rozdział 41 James trzymał mnie, przytulając na kolanach, kiedy Stephan i Javier w końcu do nas dołączyli. Szeroko się uśmiechali. Wyglądali na naprawdę szczęśliwych. – Kochani, muszę was ostrzec. Załoga, zamierza napomknąć prasie o tej małej scenie, która miała przed chwilą miejsce. Ta mała, pyskata Marie prawie zemdlała z wrażenia, kiedy udzielała prasie wywiadu – powiedział Stephan, bardziej rozbawiony niż zmartwiony. Przewróciłam oczami, z powodu rozsiewaczki plotek. Próbowałam przypomnieć sobie, czy powiedziałam jej coś, czego nie powinnam była mówić, ale po chwili przestałam o tym myśleć. Miałam świadomość, że i tak nic nie zdołam z tym zrobić, a poza tym, doszłam do wniosku, że zdecydowanie bardziej wolę przytulać się i czerpać przyjemność z obecności mojego pana Pięknego, niż przejmować się plotkami. James przywitał się z chłopakami, zanim zanurzył nosek w moje włosy. Poczułam na sobie jego oddech. Zamknęłam oczy rozkoszując się przyjemnością. Objął mnie mocno ramionami, ale nagle przytulił mnie jeszcze mocniej, prawie sprawiając mi ból. Poczułam, że jest spięty. – Muszę ci o czymś powiedzieć – wyszeptał wprost do mojego ucha. Jego mowa ciała i ton głosu dały mi zrozumienia, że stało się coś strasznego. Zesztywniałam. Obróciłam się, aby móc zobaczyć jego twarz. Widziałam, że był mocno zakłopotany. Jego dziwna i nagła zmiana nastroju była co najmniej niepokojąca. Widziałam strach w jego oczach. Samo patrzenie w nie sprawiło, że poczułam w piersi ukłucie przeszywającego strachu. – Co się dzieje? 369
– Sharon Karlsson została znaleziona martwa w swoim domu, wczoraj w nocy. Została zamordowana – powiedział cicho. Nagle w samochodzie zapanowała grobowa cisza. Zwyczajnie zamarłam, wpatrując się w niego i próbując przetrawić jego słowa. Próbowałam się z nią skontaktować, uprzedzić ją, ostrzec ją przed moim ojcem, ale nie mogłam się dodzwonić. Czy mogłam temu zapobiec? Czy byłam temu winna? Nie musiałam nawet, zadawać sobie pytania, kto ją zabił. To był zbyt duży zbieg okoliczności. Miałam okazję wpatrywać się w pełne żądzy mordu oczy mojego ojca, nieświadoma, że popełni kolejne morderstwo. To byłby cud, gdyby było inaczej, ale jednak wierzyłam, że to się nie stanie. – Jak to się stało? – zapytałam w końcu. Przebiegł ręką po moich włosach. Gest ten miał uspokoić zarówno jego, jak i mnie. – Została postrzelona w głowę Pomyślałam o sposobie, w jaki zabił moją mamę. Rzekome samobójstwo z pistoletem w ustach. –Zginęła tak jak moja mama? – zapytałam niskim głosem. Jego oczy były niemożliwie zatroskane i zmartwione, podobnie jak moje. – Tak, tak samo jak ona. – Próbowałam jej powiedzieć. Próbowałam się do niej dodzwonić, odkąd tylko dowiedziałam się o jej istnieniu.
Czuję się za to
odpowiedzialna. On jest mordercą, a przez to, że skłamałam na jego korzyść, przebywa na wolności. Nie wiem dlaczego, ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że mógłby ponownie kogoś zabić. Znałam go przez 370
tyle lat, wiedziałam do czego jest zdolny, ale po prostu nie przyszło mi to nawet do głowy. Myślicie, że dlaczego to się stało? Powinnam była to przewidzieć. Mój głos był niski i piskliwy, ale wydawał się przeszywać wypełnione ciszą wnętrze samochodu. Nagle wszyscy zaczęli mówić naraz. – Nie jesteś za ta odpowiedzialna – powiedział James, stanowczym, szorstkim i pełnym bólu głosem. – Nie mogłaś tego wiedzieć, Jaskierku – powiedział Stephan z szczerą pasją. – Proszę, nie obwiniaj się – błagał cicho Javier. Zignorowałam ich próby pocieszenia mnie, czując jak jej śmierć obciążyła moją duszę. Haniebny, nawet silniejszy niż poczucie winy był strach, który mnie przeszywał. Mój ojciec, do tej pory, zabił co najmniej dwie
kobiety.
Groziło
mi
z
jego
strony
jeszcze
większe
niebezpieczeństwo, niż mogłam przypuszczać. Nawet z odrętwiałym umysłem, przyjęłam do siebie niepokojącą wiadomość o śmierci Sharon. Jedyne co wtedy poczułam, to przeszywające przerażenie, które tkwiło we mnie tak głęboko, że sama nie pamiętam czasu, kiedy ostatni raz stanowiło ono część mojego życia. Patrzyłam długo na Jamesa. Widziałam w jego oczach, bolesną bezradność, która była lustrzanym odbiciem moich uczuć.
371
Wkrótce kontynuacja przygód Bianci i Jamesa, w ostatniej części trylogii pt. „Grounded”!!
372