CZARY • I C Z A R T Y POLSKI WYPISY CZARNO KSIĘSKIE NAPISAŁ WYBRAŁ I PRZYPISAMI OPATRZYŁ JULIAN TUWIM A. D. 1923 WYDAŁ „CZYTELNIK" A. D. i960 Łaskawe...
38 downloads
32 Views
2MB Size
CZARY
•
I C Z A R T Y POLSKI
WYPISY CZARNO KSIĘSKIE
NAPISAŁ WYBRAŁ I
PRZYPISAMI OPATRZYŁ JULIAN TUWIM A. D. 1923
WYDAŁ „CZYTELNIK" A. D. i 9 6 0
Łaskawemu czytelnikowi, który książkę tę do rąk bierze, winien jestem zaraz na wstępie udzielić zasadniczych wyjaśnień o charakte rze mej pracy. Mam nadzieję, że posłużą mi one jednocześnie za tarczę przed pocis kami surowych krytyków. Otóż nie jest to praca naukowa dążąca do wyprowadzenia \z nagromadzonego materiału jakichkol wiek wniosków lub teorii albo rzucająca snop światła odkrywczego na mało zbadaną dotychczas dziedzinę wiedzy. Nie stać bowiem autora na tego rodzaju poczynania i nie śmiałby zresztą, jako niepowołany, wkraczać w sferę, do której dostęp otworem stoi tak licznym i znakomitym uczonym naszym. „Czary i czarty polskie" są dzie łem dyletanta i kompilatora, szperacza i bibliofila, zamiłowanego w poznawaniu dziejów kultury w ogóle, a jej kuriozów
/ osobliwości specjalnie. Nie ostry umysł naukowca, łecz żyłka zbieracza, kolekcjo nera, amatora białych kruków, magazynów starożytności, gabinetów figur woskowych, antykwami, wszystkiego, co rzadkie, dziw ne, tajemnicze, a przez to niepokojące i kuszące — ta żyłka była bodźcem ku wydaniu tej niesamowitej książki. Z dość obszernej literatury dzieł dotyczą cych czarów powypisywał autor miejsca najciekawsze — i zebrany materiał sklecił jako tako na przedmowę, ilustrującą dzieje czarownic i zabobonu w Polsce, same zaś „Wypisy czarnoksięskie" są próbą antolo gii polskiej literatury magicznej i zawierają przedruki z dziel arcyrzadkich, stanowią cych najczęściej kruki białośnieżne, a przeto szerszemu ogółowi bądź wcale, bądź bliżej nie znanych.
Książka ta, której cechą zasadniczą jest brak tzw. metody naukowej w opracowaniu, jest luźnym zbiorem faktów i obrazów z historii czarnoksięstwa w Polsce. Może kiedyś jaki uczony mąż napisze studium', wychodząc z mitologii, brnąc przez bór klechd i podań, w związku z literaturą lu dową, dziejami Kościoła, prawa, medycyny, nauk przyrodniczych, rozporządzając całym materiałem, ukrytym w aktach sądowych, kronikach, rękopisach i księgach połskich, rozproszonych po wszystkich bibłiotekach, a opierając się na psychołogii i filozofii zjawisk okultystycznych: będzie to dzieło, o którym marzył wydawca,,Czar ów i czartów polskich", którego jednak dokonać nie potrafił, jako że ne sut or ułtra erepi dam.
— Ubique d a e m o n ! — T e n okrzyk powtarzał p e w n o nieraz biedny p a t e r Richalm z opactwa wirtemberskiego, strasznych bowiem doznawał cierpień ów mnich nieszczęśliwy. Diabły wlazły mu do brzucha, przyprawiały go o mdłości i zawrót głowy, odbierały władzę rąk, tak że nie mógł się przeżegnać, sprowa dzały sen podczas nabożeństwa, same zaś chrapały, aby i n n i braciszkowie sądzili, że to opat grzeszny chrapie w kościele; jego głosem mówiły, sprowadzały kaszel i duszności, zatykały mu nos i gardło, t a k że nie mógł westchnąć pobożnie, gryzły go jako pchły, męczyły we śnie i czyniły go ofiarą przypadłości, jakie zdarzają się tylko m a ł y m dzieciom, gdy się p r z e d snem ogniem bawią. Szelest szaty zakonnej był sykiem diabelskim; powietrze — niczym innym, j a k roztworem drobniutkich demonów; człowiek oble piony jest diabłami jak żółw skorupą; każdy k r o k , dźwięk i ruch otoczony jest rojowiskiem biesów! Oto n p . m n i c h : słucha mszy świętej, lecz wokół palca okręca sobie bezmyślnie jakąś słomkę — a to prze cież sieci szatańskie 2 . Ubique d a e m o n ! T a k jak uczeni współcześni dla wytłumaczenia zja wisk p r z y r o d y napełnili przestwór atomami, elektro n a m i , jonami, emanacją eteru czy radu, tak świat średniowieczny pełen był biesów, czartów, diabłów i demonów. J e d e n z ojców teologów określił liczbę ich na 10 000 bilionów. Ks. Bohomolec oblicza, że jest ich m n i e j : tylko 15 m i l i a r d ó w 3 , najskromniejsi zaś są kabaliści: twierdzą, że na każdego śmiertelnika przypada tylko 11 000 diabłów — tysiąc z p r a w e j strony, a dziesięć tysięcy z lewej. W każdym razie musiało ich być doprawdy mnóstwo nieprzeliczone, jeżeli zważyć, że z jednej tylko pacjentki jednego
egzorcysty (św. Ubalda) wyszło 400 tysięcy demonów. I to skromnie licząc! Były to według nauki Kościoła duchy niematerialne, „z waporów ziemskich utworzone", lecz ta abstrakcja nie zadowoliła fantazji wystraszonego ludu. Ludzie widzieli diabła jako postać realną, osobę, względnie zwierzę, a nawet roślinę i przedmiot, słowem, obiekt zmysłowy. Był tedy mnich, na którego spadł deszcz rzęsisty szatanów; Grzegorz W. opowiada o sio strzyczce zakonnej, która połknęła czarta w sałacie; jeden z uczni św. Hilarego kuszony był przez diabła w postaci winnego grona, innym zjawiał się jako szklanka miodu, trzos dukatów, nawet jako ogon krowi. Massalianie (sekta heretycka z w. IV) wyplu wali diabła w ślinie, św. Antoniemu ukazał się jako lew i żmija, św. Coletta widziała diabła-lisa, żabę, muchę, mrówkę; do papieża Sylwestra II przyszedł jako pudel, a jako koguta spalono biesa w w. XV. Jeżeli kogut mógł stać się diabłem (lub diabeł kogu tem), to cóż dziwnego, że kobieta to vas daemonum, taniec — circulus, cuius centrum est diabolus (św. Cyprian), ubi lascivus saltus, ibi diabolus (św. Chry zostom), melancholia — b a l n e u m diaboli etc.,etc. Czarty polskie nie ukazywały się wprawdzie w tak wyrafinowanych postaciach, lecz i tu na rozmaitość narzekać nie można. W roku 1544 urodził się w Kra 4 kowie diabeł jako potwór arcystraszliwy , z płomien nymi błyszczącymi oczyma, z byczymi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią szerścią, z małpim pys kiem na piersi, z kocimi ślepiami na podbrzuszu, z ponurymi łbami psimi na łokciach i na stopach, z ła będzimi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym 5 . Rozpustnemu opatowi cysterskiemu Mi-
kołajowi Besidze, w klasztorze wąchockim, podczas uczty wyprawionej w dzień św. Jakuba, ukazał się w r. 1461 diabeł okropny w postaci czarnego Murzy 6 n a . I n n y m razem „bies był w rusznicy, przejeżdża jący k a p ł a n przeżegnał, a r u r ę bies, nie czekając dokończenia krzyża, roztrzaskał...; niedawno czart był w jelenia skórze, a kiedy przeżegnano — znalazła się k u p a g n o j u " 7 . Kiedyś — przeleciał szarańczą, „aż słońca widać nie było, a na skrzydełkach u każ dej po żydowsku napisano było, że to k a r a boska' . 2
Annie Stelmaszce przedstawiła owczarka Katarzyna za stodołą „pokuśnika po niemiecku w czerwonej 9 barwie" ; spalone na Żmudzi pod Szawlami w r. 1691 czarownice „mistrza swego miały Niemca kudłate 10 go" . Anna Szymkowa z Nieszawy (1721) miała diabła szlachcica; Pędziszka wodziła się z diabłami Bartkiem i Grzegorzem: „Grzegorz chodzi w modrzy, a Bartek w zieleni"; Agata wyszła za diabła Michała 11 („on jest ubogi, ja na niego musiałam robić") . Cie kawy szczegół: w hierarchii diabelskiej rozróżniały czarownice wyższe i niższe jednostki. Jedna z nich zeznała, że nie mogła wcale struć ani oczarować oskarżyciela, „gdyż on ma u siebie starszego diabła jak mój". Autor Czarownicy powołanej radzi wystrze gać się, „aby cię w osobie duchownego diabeł nie ba łamucił, co mu nie nowina"; w w. XIV podsłuchiwano diabłów w kościele rozmawiających 1 2 ; uwodziciel tłumaczył się, że chyba bies w jego osobie bywał u dziewczyny 1 3 ; żak figlarz korzystał z rozpowszech nionego zwyczaju przypisywania wszystkiego spraw kom diabelskim i tłumaczył się, że zbroił za podszep tem szatana 1 4 ; jakiś hultaj w r. 1413 obciął babie nos, a uniewinniał się w ten sposób, że uczynił to w obro nie własnej, aby go diabelstwo baby na szwank nie naraziło 1 5 . Nawet kwestie społeczne i gospodarcze pozostawały pod wpływem szatańskim: opór w oddawaniu dzie sięcin kładło duchowieństwo na karb diabła i nazy wało go owocem pokus diabelskich 1 6 . 1 jeszcze za cza sów Kolberga oszust, przebrany za diabła, wszedł w nocy do chałupy starej baby i wyłudził od niej książeczkę kasy oszczędnościowej, obiecując płacić większy procent z tamtego świata! 1 7
— Ubique d a e m o n ! Nieskończoną litanię imion, przezwisk i epitetów miał w Polsce ów duch nieczysty. Więc generalia: diabeł, szatan, bies, czart, demon, lucyper, napaśnik, kusiciel, pokusa, k a d u k , gniewnik, kusy; więc imiona wła sne — słowiańskie i obce — jak: F a r e l , Orkiusz, Opses, Loheli, Latawiec, Chejdasz, Koffel, Rozwód, Smółka, Harab-Myśliwiec, Heli, Kozyra, Gajda, Ru szaj, P o ż a r , Strojnat, Bież, Dymek, Rozbój, Bierka, Wicher, Szczebiot, Odmieniec, F a n t a z m a , Wilkołek, Węsad, Dyngus albo Kiczka, Fugas; diablice: Dzie wanna, Marzana, Wenda, Jędza, Ossoria, Chorzyca, M e r k a n a . Był także Muchawiec, Czerniec, Bajor, Czeczot, Kubeba, Smolisz, Gorzad, B e r u t (katalog powyższy podaje Postępek prawa czarłowskiego 1 8 ) . Czarownica Boroszka, żywcem spalona w Poznaniu w r. 1645, spółkowała z diabłami Tórzem, Rokickim, Trzcinką, Pacholicą i R o g a l i ń s k i m 1 9 . W Sejmie pie kielnym występują m. in: Lewko, Liton, Rogalec, Lelek nocny, P r z e c h e r a frant, K l e k o t ^ P a s k u d a , Diet 20 ko . W żywocie św. Kingi z r. 1502 znajdujemy imio 21 n a : Oksza, N a t o ń i Rożen ; według ks. Gilowskiego należą do rodziny diabelskiej „ziemscy skryatkowie, domowe ubożęta, leśni satyrowie, wodni topcowie, górne jędze, powietrzni duchowie, rozmaici geniuszowie, morscy lewiatanowie, na insułach rozmaite 22 o b ł u d y " , wspaniałym zaś t y t u ł e m obdarza diabła List czartowski do superintendentów i ministrów ewanielizmu luterańskiego (1609): „cesarz północ ny, k r ó l głębokiego piekła, książę świata, rządzca ciemności, wielki h e t m a n pogaństwa, hrabia zbiegów, wojewoda grubego cudzoziemstwa, grof niecnot, obrońca heretyctwa i rozerwania k a ż d e g o " 2 3 .
Nie siedzieli diabli w Polsce bezczynnie. Wchodzili w grzeszników nieszczęśliwych, trzęśli nimi, podrzu cali, męczyli, tumanili, mroczyli umysł tak długo, aż opętana ofiara oddawała im swą duszę. W Roczniku Traskim p o d rokiem 1276 znajdujemy historię pe wnego człowieka, którego na łożu śmierci namawia no do spowiedzi. Odrzekł, iż nie może, gdyż oddany jest potędze diabelskiej. „ Z a r a z też usłyszeli uderze nia, k t ó r y m i go diabli traktowali, ale nikogo nie wi dzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł głosu żadnego ze siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag diabelskich życie zakończył".24 W szlachcica sandomierskiego Łukasza Słupeckiego, łotra i rabusia, wlazł diabeł 28 grudnia 1459 r. i drę czył go nielitościwie. Diabli bili go, wyłamywali mu członki ze stawów; Słupecki krzyczał przeraźliwie. Słychać też było wrzaski diabłów i cięcia suchych ra zów, ale n i k t diabłów koło opętanego nie widział. Słupecki zażądał wreszcie, aby mu sprowadzono z Chełmna sławnego egzorcystę, J a n a Kazimierskie go, „qui energumenos, exorcismis curare intrépide solitus e r a t " . Kazimierski starał się uwolnić chorego od plag, lecz diabeł odgrażał się głośno, że powetuje sobie na domownikach, jeżeli mu ksiądz przeszkodzi z Łukaszem. I rzeczywiście, pochwycił czternastolet niego chłopca, wsadził mu głowę w otwór rozpalonego pieca; swąd spalenizny odkrył sprawę diabelską. Po tem obrzucał diabeł smołą i gnojem księdza, minis 25 trantów e t c .
St. Reszka opowiada o pewnej mieszczce krakowskiej, heretyczce, którą diabeł dręczył za to, iż szydziła z procesji katolickiej. Mąż jej, zacięty arianin, nie po zwolił wezwać księdza — i opętana umarła w mękach straszliwych. Lecz i mężowi jej, bluźniercy, nie daro wał bies: chwycił go, ciało zwijał w kłębek, wciskał w najciaśniejsze dziury, rzucał po dachach i murach domów, aż go z okna na bruk wyrzucił i roztrzaskał na miazgę. 2 6 To samo przytrafiło się w r. 1640 pewne mu łaziebnikowi w Poznaniu: diabeł wyrzucił go ok nem i roztrzaskał o mur kościoła. 27 W r. 1652 połowa mieszkańców Korczyna była opęta na przez czarta „za sprawą czarów ruskich"; ludzie
wrzeszczeli, broili dziwy. Wtedy ojcowie b e r n a r d y n i „zaklęli, aby tak nie wołali i około tych ludzi praco 28 wali, uwalniając ich od czarów i p o k u s " . Na każdym odpuście w kościele można było widzieć t ł u m y całe takich nawiedzonych, krzyczących głosem przeraźliwym i po kilka słów mówiących różnymi ję z y k a m i 2 9 — napastujących kobiety, k t ó r e mdlały lub dostawały słabości. W r o k u 1649, w Okszy, bies opę t a ł cały dom szlachcica ewangelika Andrzeja Kośny, łamał sprzęty, bił ludzi, miotał rozpalone głownie, wrzucał potrawy w nieczystości e t c . 3 0 Młot na czarownice poucza, że nawet dziatki „przenagabanie szatańskie cierpią". Lecz p r y m trzymały kobiety, owe „naczynia p e ł n e d e m o n ó w " . W dzien nikach ojców j e z u i t ó w 1 4 znajdujemy od czasu do cza su wzmianki, że tę czy ową białogłowę „ o p p u g n a v i t d a e m o n spectris ac t e r r o r i b u s " , lecz w końcu zostaje ona „e faucibus daemonis e r e p t a " , oczywiście po za stosowaniu odpowiednich egzorcyzmów. O skutecz ności tego środka opowiada pewien szlachcic w Żu rominie. Widział on w dzieciństwie opętanego, k t ó r y nieopatrznie zażył tabaki o d człowieka u m i e j ą c e g o w i ę c e j n i ż p a c i e r z . W Żurominie podów czas znajdował się ksiądz, k t ó r y wyganiał diabłów z łudzi. Kiedy ksiądz przystąpił do egzorcyzmów, nie mógł mu diabeł nic więcej zarzucić, jak to tylko, że będąc m a ł y m chłopcem, p o r w a ł raz bułkę straganiar ce. Nareszcie diabeł, nie mogąc sobie z księdzem po radzić, zaczął krzyczeć, że wylezie bokiem. Ksiądz mu na t o : „ N i e ! Wyleź, jakeś w l a z ł ! " Czart chciał wyłazić oczami, plecami, brzuchem, a ksiądz powta rzał wciąż jedno: „Wyleź, jakeś w l a z ł ! " — aż diabeł musiał u s t ą p i ć . 8 1
Traktat księdza Chmielowskiego o opętanych znaj dzie czytelnik w „Wypisach", tak samo rozprawę o czynieniu egzorcyzmów z Miotu na czarownice; tu taj zaznaczę tylko, że jeszcze w r. 1826, w Miłosławiu, ksiądz wypędzał diabła z krowy, robiąc nad nią znaki 32 siedmiu krzyżów . Chodźko zaś znał najsłynniej szego na Litwie egzorcystę ks. Obłoczymskiego, do którego przywożono opętanych z całej okolicy. „Sza tan w babie dziwnych rzeczy dokazywał: krzyczał, skakał, bluźnił, różnymi językami gadał, i po łacinie, i po niemiecku, i takim nawet językiem, że go nikt 33 nie rozumiał" , łecz ksiądz egzorcyzmami swymi na 34 tychmiast wypędzał złego ducha. Nie zawsze jednak diabeł był stroną atakującą. Mnós two wypadków świadczy o dobrowolnym oddaniu się szatanowi. Tak uczynił na przykład ścięty przed ra tuszem w Poznaniu w r. 1722 Andrzej Bocheński z Grodziska, który, będąc na służbie u pana Załus kiego w Pyzdrach, gdzie cierpiał wiele, „z desperacji i melancholii napisał kartę oddając się diabłu" 3 5 . To samo uczynił w Krakowie w r. 1728 osiemnastoletni Kazimierz Kamiński: „ oddał się był cum anima czar towi i na to cyrograf krwią własną podpisał". „Pochop do zapisu tego — zeznaje Kamiński — miałem z relacji, którą czynili w domu Imć Pana Jałowickiego o pewnym szlachcicu, który przedtem był chudym pachołkiem, a teraz nietrudno mu o kilka milionów. Napisawszy tę kartę, zaraz krwi z palca, szpilką ukłuwszy się, w pióro wpuściłem i podpisałem, i z tą kartą podpisaną poszedłem pod bożą mękę, invocando złego ducha, ale mi się żaden natenczas nie pokazał, tylko we śnie pokazowały mi się różne oso by, obiecując mi pieniądze, byłem tylko kilka niedziel
poczekał. Te malowania jam malował, aby mi się w takich posturach źli duchowie pokazali, a nie w inszych, bym się ich mniej bał; miałem też pochop takiego rysowania z widzenia, co student pewny w Lwowie, zapisując się diabłu, tak samo uczynił. Nie miałem dotąd żadnego podarunku ani pieniędzy od czartów". Ze względu na małoletność, zamiast kary śmierci kazano biednemu chłopcu przez rok „solenniter nabożeństwa, różańce, spowiedzi odprawiać i siedmkroć pielgrzymować do miejsc świętych". Od lano mu także 50 batów, „aby i ciało nie było przy tym bez jakowej mortyfikacji". Czacki widział cyro graf w roku 1800 podpisany.
Najwięcej pociechy mieli diabli z czarów. „Czary są nasz nawiętszy furlon" — mówi Lucyper do swej armii w Postępku prawa czartowskiego, kazał przeto „pijaństwem ludzi zwodzić" i czarami „potajemnie kapturać". 3 6 Na lep chytrości szatańskiej szły w pierwszym rzędzie „niewiasty wieskie, gdyż w nich nie masz rozumu przyrodzonego ani nauki Pisma świętego" 3 7 . Były to tak zwane baby, cioty, guślnice, matochy, wiedźmy — słowem, czarownice. Spotykały się z diabłem na Łysej Górze. Jest to poniekąd nazwa gatunkowa. Linde powiada, że za ł y s ą uważana jest każda góra opanowana przez siłę nieczystą. „Gdzie karczma, tam prawie i łysa góra" — mówi Haur 3 8 . W Karpatach odpowiada jej Babie Łono 3 9 , na Litwie — góra Szatryja 40 . Czarownice polskie la tały na ożogach i miotłach, ruskie — w stępie, żmudzkie na miotłach, litewskie — na łopatach. 4 1
m
27
Przed wyprawą nacierały się baby maścią: wysmażo ny tłuszcz z dziecka, eleosiłinum, aconitum, gałązki topolowe i sadze albo: z węża, jaszczurki, piórek wróblich i przepiórczych i żabiego skrzeku. 4 2 „Gdyśmy chodziły na chmiel do łasa — zeznaje jedna czarownica — nalazłyśmy miejsce okrągłe za łąką Maćkową i mówiły inne, że tu czarownice tań cują, i niedługo wzięły mię z sobą na toż miejsce Bie licka i Kotwaska — i niosło nas coś wszystkie, nie chodziłyśmy piechotą, i tańcowałyśmy tam, i innych dosyć było, ale nieznajome, bo miały kaptury na gę bie. Grywał nam chłop nieznajomy, czarną gębę miał. Na długim drewnie pijałyśmy piwo, ale nie wiem, kędy je brały. Zbierają się tam na Boże Wstąpienie. Kotwaska i Bielicka były już u mnie, namawiając mię z sobą. Te, co były w kapturach, były grzeczne, pie czyste, biedrzyste, tańcowały z pany. Kotwaska świeczkę trzymała, a szklanicę ja, nalewając innym paniom. Na Łysej Górze bywa nas tam ćma, że okiem nie przejrzy. Juzem się smarowała u Kotwaskiej. Kie dy się smaruje pod pachą, to zaraz kominem wyleci. Mam też towarzysza Wcieutowskiego, ale ze mną żyć nie chce, bom nie warowna [nie dziewica]... Jadwigę Kazimicrzową na Łysej Górze poznałam po pasku srebrnym kręconym. Miała pachołka swego Laskow skiego i innych dosyć z nią było nieznajomych... Woź nę z Turku zwałyśmy królową, służyłyśmy jej, kła niałyśmy się jej ubogie; miała kaptur na twarzy, była w kożuchowym minderaku a w palendorze, i inne z nią miały kapturki czarne na gębach..., tylko dziur ką przez kapturek piły, a ci zdrajcy, oszukańce, sza tani po jednej dziurze w nozdrzach mieli, a nogi jak bociany. Ta Łysa Góra jest pod Poznaniem. Te star-
sze dostatnie panie to pijały wino, a my, ubogie wsianki, piwo; i my im nalewamy i kłaniamy się za 43 każdym razem niziutko, z wielkim s t r a c h e m " . Spalony w Koźminie w r. 1690 klecha Grzegorz wy znał na m ę k a c h , że na Łysej Górze grywał na pisz czałce, ożenił się t a m z jakąś Jaśkową, w czerwień odzianą i w koronie. Diabeł mu ślub dawał. Każda czarownica miała kawalera bardzo urodziwego, tylko nogi miał końskie i kozłem śmierdział. W wyroku, zapadłym w Jarocinie w r. 1719, niejaki Wawrzyniec Dziad zeznaje, że jest Łysa Góra „jedna pod Cielczą na Golażni, druga p o d Roszkowem, gdzie grywał na w ą s a c h " 4 4 . J a n Kostera zaś, stracony w Dolsku pod koniec w. X V I I I , nie przeczy, że hulał z czarownicami na bankiecie, ma j e d n a k pewne za strzeżenia co do szczegółów; otóż w samej rzeczy grał podczas uczty — ale na piszczałce, nie na radlicy 4 5 . A n n ę Ratajkę (proces w Wierzbocicach, r. 1699) na-
uczyła czarowania Jakomianka Jagna z tej samej wsi: „Przyłudziła mnie do siebie i p r z y k r a s i ł a do mnie szatana. Miałam z nim wesele takie jako drugie. Bywałam na Łysej Górze ku Kaliszowi na sobo 46 cie". 7 Stara Zwoniczka w Peregrynacji dziadowskiej* opowiada: Na ożogu wyjadę śrzednim oknem w pole, W oczu mgnieniu objadę podgórskie granice, Wywróciwszy odziemną koszulę na nice. Wiem, wiele czartów w piekle i gdzie drudzy siedzą, Oni też wszyscy o mnie, jak się rządzę, wiedzą. We czwartek się schodzimy na rozstajnych drogach, Więcej chodzę na głowie aniźli na nogach. Choć kto idzie imo mię, żaden mnie nie widzi, Jeszcze się idąc potknie, a człek z niego szydzi. (770—773)
Opis sabatu wraz z wieloma drastycznymi szczegóła mi znajdzie czytelnik w „Wypisach". Na tym miejscu zacytuję tylko dowcipne kpiny autora Czaroivnicy powołanej: „Kiedy czarownicę na swoje brzydkie bankiety [dia beł] zanosi abo więc, co częściej bywa, uczyni i spra wi fantazja ich, jakoby były na bankiecie; uśpiwszy ją w pościeli abo w legowisku jej wystawi jej jakiej sąsiadki jej znajomej osobę w fantazjej, że się jej bę dzie koniecznie zdało, jakoby spoinie używały, tańco wały lub po kościołach na wierzchu (coć mi za plac do tańca!) lub gdzie indziej, a on im na radlę gra, by na arfie Dawidowej. Piękna muzyka: własne szyder stwo i omamienie! Jaki taniec, taka muzyka, choć czasem baba nie może łazić. Dlategoż w wielkim se-
krecie to potrzeba odprawować. Ale kiedy i butlowie, i k t o się nie leni, może p r z y t y m być, to tu butel żo nie m a ł o lepszej, do domu przyszedszy, ona i n n y m , nie tyło rozpowie, ale i przyda tyle troje, że tego będzie nazajutrze pełne m i a s t o ! A zacniejsze zaś ma ciory, chcę rzec m a t r o n y , za których podnietą mężo wie ich na takie nędznice ostro nastąpili, zrozumiaw szy kogo, choć poniewolnie, powołały, jako im mianowano, zarazem rozpisują ową niezbożną utrapionych konfesją, zapraszając drugie, jako wróble na cudzą pszenicę, abo jako na odpust, aby rychło przybywały wypytywać się także, jeśli ich k t o nie czaruje łub z domowych, lub z sąsiad". 4 8
JV
34
Zaprzysiężona diabłu czarownica wykonywała najróżnorodniejsze p r a k t y k i , „sobie pożytki przywodząc, drugim ludziom psując". Sprawowała czary mleczne, miłosne, myśliwskie, lekarskie, meteorologiczne, wzrokowe, mogła więc: zamyślić na czyjąś zgubę, uroczyć, ozionąć, zaziorać, urzec, oczynić, przekosić, nadąć (oczarować za pomocą tchnienia), Człowieka osuć, ostudzić, oślepić, pokrzywić, Małżeństwo w sobie ostroczyć, człowieka nie żywić; Wrzekomo uroki leczyć abo ogień żegnać, Anioła z domu wypędzić, a diabła tam wegnać; Śmieciami ciskać, gdy księża chodzą po kolędzie, Do poduszki się wyścigać, tam kędy ksiądz siędzie. (Sejm
piekielny,
934—939)
Nuż w Sobotę Wielkanocną, kiedy wodę święcą, To się wtenczas czarownice po chałupach kręcą. Biegają około domu, brząkając w siekacze, A druga, wlazszy na gniazdo, z kokoszami gdacze. Wziąwszy ognia święconego, dobytek nim kadzi, Do siedmi kościołów każe po wodę czeladzi. Święcone w dzień wielkanocny wkoło domu noszą, Aby wężów nie widali, kiełbas o to proszą. Lecie zasię, kiedy trzaska, gdy się boją gromu, Oknem naczynie żelazne wyciskają z domu: Siekierę, motykę, widły, łopatę i grabie, A ziela nakłaść na ogień każą leda babie. (Sejm
piekielny,
880—891)
W fantazji Krasickiego zaklinanie diabłów przez czarownicę zbarwiło się w następujący obraz plas tyczny: Do gusłów zatem i czarodziejstw sławnych Skrzętnie się baba natychmiast udaje: Cyrkuł na ziemi kreśli z liter dawnych, Szepce pod nosem, dzikie rzeczy baje, Rzuca pęk ziółek czarami zaprawnych, Zżyma się, siada i znowu powstaje. Nim zaś te wszystkie gusła uczyniła, Dziewięć się razy w kolo okręciła. Okropnym głosem straszy okolice, Mocarstw piekielnych ku pomocy wzywa. Na wielowladnej rozkaz czarownice Jęk się okropny spod ziemi dobywa; Lucyper z swojej rusza się stolice I trzoda duchów podziemnych pierzchliwa;
Gwiazdy swych spuszczać przestały promieni, Księżyc się krwawą posoką rumieni. Zjadłe padalce i gadziny piszczą, Żmije się na jej czołgają skinienie; Drży ziemia, ognie piorunowe błyszczą; A jakby zginąć miało przyrodzenie, Wzmaga się coraz burza, wiatry świszczą, Stuletnich dębów wzruszają korzenie. Dzielniejsze zatem guślarstwa zaczyna I zwykłym czarty sposobem zaklina. (Myszeis, VII, 65—88) W sprawie przeciw Zuzannie Rozynie (r. 1718) sąd wyszogrodzki kazał podsądną spalić za to, że udoiła cudzą krowę, do mleka wsypała u t a r t y c h w proszek grzybów, zmieszała to z rosą przed świtem zebraną i tą mieszaniną polała grządki w ogrodzie. 4 9 Agniesz ka Wścibidurzyna widziała na łożu Anny Jedynaczki „kokosz czarną, a kąsek popielatą, i nalazła na t y m miejscu robaki białe, długie na p ó ł palca; łby miały czerwone". I widziała, jak je Jedynaczka w ziemi potajemnie zakopała i liściem kapuścianym to miej sce zakryła (Proces w Koźminie, r. 1 6 4 8 ) . 5 0 Były to oczywiście jakoweś p r a k t y k i czarnoksięskie. Taż Wścibidurzyna twierdziła, że „nieraz w swej kapuście jaja znajdowała kokosze i schła od tego, a kiedy je 51 wyjęła, tedy się p o p r a w i a ł a . " Zofia M a r c h e w k a (Brześć Kujawski w r. 1771) małżonce sławetnego 52 p a n a Kwiatkowskiego diabła w kaszy z a d a ł a . Cha łupnica w Wierzbocicach (1699) „zepsowała świnię, którą pies jadł — i t e n pies z d e c h ł " 5 3 , poza tym robi ła proszki z koszul t r u p i c h i z żab parszywych na różne ludzkie nieszczęścia tudzież deszcz zatrzymy-
54
wała, aby nie ożywiał ziemi. Chroma baba z Pere grynacji dziadowskiej zapewnia, że „dojdzie wszędy, choć zamkną by nalepszą k ł ó d k ą " , bo „ m a do ślepych 55 zamków rozmaite z i o ł a " . J e d n a „żabę w skorupie 56 podłożyła pod pańskimi głowami pod s ł o m ę " , inna sprawiła „ k o n i , bydła i drobiazgów zdychanie, pasieki niefruktyfikowanie 5 7 , ta nasyłała k u r y pod chatę, aby śpiewały na szkodę oskarżyciela 5 8 , t a m t a „nóż w piwo maczając, po schodach k a p a ł a i przymawiała, powia 59 dając, że to od gnilcu i b o l ą c z e k " , ta znów „guśliła,
bo p ł o t a m i trzęsła, to ogień żar pod próg sypała, t o , rozebrawszy się, goła koło b u d y n k u latała; i jak na sypie żaru na koszulę pod progiem i garnkiem przy łoży, to koszula nie z g o r z a ł a " 6 0 . W Wiśniczu w r.1688 Jadwiga Macowa „mlekiem piec oblepiała..., żeby w lecie śnieg u p a d ł " 6 1 , k o p y t a wyrzynała, w wo dę kładła i „cycaszki" krowom obmywała, Rabiaszka zaś oskarżona była przez sławetnego p a n a Walentego Chmielowskiego „o powzięcie łajna krowiego p r z e d domem jego... na co pomieniony actor in ipso actu powzięcia tegoż smrodu solennem intulit protestat i o n e m " . 6 2 A Jagata K o r f u n k a u k r a d ł a P a n a Jezusa w Biechowie na odpuście i smagała na Łysej Górze, aż k r e w płynęła, inne zaś biły i dźgały, potem to ze sobą wzięły — to na u r o d z a j . 6 3 Gdacjusz 6 4 opowiada, że w r o k u 1553 dwie czarow nice „sąsiedzie swojej były dziecię ukradły, k t ó r e na sztuki porąbały i w garncu warzyły. A jako je potem tracić miano, wyznały, że kiedyby ono dziecię były uwarzyć mogły, tedyby wszystkie owoce, t a k polne jako i ogrodowe, przez suszę wniwecz się były poobracały. Ale to tylko zdrada i oszukanie szatańskie było. B o ponieważ diabeł jest s t a r y m p h y s i k i e m, k t ó r y to z eksperiencjej i doświadczenia po wszedniego ma, kiedy deszcz p a d a ć i susza być ma, więc naczynie swoje, t j . czarownice, do tego namawia, aby to i owo czyniły, a tedy deszcz p a d a ć nie będzie. A tak, gdy to, co im diabeł rozkazał, uczyniły, a desz cze gwałtowne i susze wielkie bywają, tedy te biedne niewiasty mniemają, że to one u c z y n i ł y " 6 5 . Aby spro wadzić suszę, czarownica „krostową żabę z chlebem do ziemie zakopa. P ó k i ona żaba onego chleba nie zje, poty deszcz padać nie może. Drudzy zasię uda-
wają, że czarownice mają jakiś miech; przeto gdy się na deszcz zanosi, on miech otwierają, z niego wiatr wypuszczają, który deszcz rozpędza. Trzeci mnie mają, że się czarownice w p r o c h u myją, a miotłą go na powietrze ku niebu rzucają. I niektóre czarownice słowa do tego mówią. I t a k dlatego deszcz p a d a ć nie może".66 Chcąc wywołać skutek odwrotny „bierze piasek w rę ce, miece przez się, obróciwszy się tyłem ku wschodu słońca, a gdy chce mieć grad, tedy krzemienie. Kiedy ludzi zwadzie abo małżeństwo, tedy drwa p o p r z e k kładzie przeciw onemu domowi, gdzie chce złość wy rządzić, przymawiając czartowskie s ł o w a " . 6 7 To przymawianie czartowskich słów, czyli zaklęcie, stanowiło ważną część rytuału czarowniczego. W rę kopisie Akademii Umiejętności nr 1711 (w. XV) znaj dujemy zaklęcie „ c o n t r a m o r s u m rabidi canis alias w s c z y e k l e g o p s z a " : „ i r a n , liran, kyrian, oferan, cepharan, c a k a p h a r a n , stolidon". 6 8 Thesaurus magicus domesticus radzi przywoływać księcia ciem ności słowami „Siccloscia, P a n i m , Bescialus, H a k o 69 dose, H ü b e n , Vernäh, Veloim, E c h a d " . N i e k t ó r e z tych słów przypominają brzmieniem język hebraj ski, na ogół zaś są to zniekształcone imiona władców piekieł. Do dziś dnia wychodzą w Polsce książki za wierające podobne zaklęcia, n p . w Prawdziwym ogni stym smoku70: „Licer, Onia, K a m e r o n , Oliscot, Mandesumini, Poemi, O r i e l " etc., t a k jak średniowieczne Grimoiry, Höllenzwangi i Claviculae Salomonis roiły się od rozmaitych formuł: „Omogiel, Tramoedy, Mi niona, T u r m i l o , P a n d i " etc., etc., etc. 71 Według P o k l a t e c k i e g o rozumiał diabeł tylko po egipsku i tatarsku, według akademików krakow-
skich — upodobał sobie w ł a c i n i e 7 2 , lecz i po polsku można było mówić przy p r a k t y k a c h zabobonnych, a nawet posiłkować się Najświętszą Trójcą i imiona mi świętych. "W dziełku Spraua a lekarstua końskie podane jest „żegnanie na k r c z y c ę " : „Mów t a k : «w tym to koniu są siedm krczyc od siedmi, sześć od sześci, pięć od piąci, cztyrzy od cztyrzech, trzy od trzech, dwie ode dwu, jeden od jednej, potem nic, w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego» po trzykroć, p o r a n u " . 7 3 Rękopis Biblioteki Jagiellońskiej n r 5151 zawiera dziełko Szymona z Łowicza Lekarstpha w osoblywych niemoczach, a w nim zaklęcia nastę pujące: „ o d niemocy wielkiej św. W a l e n t e g o " : „niech mówi pięć pacierzy na p a m i ą t k ę piąciu r a n bożech i siedm zdrowech Marii na p a m i ą t k ę siedmiu wesela p a n n y Marii, a potem niech będzie wzięt garniec wo dy pełny, którą wziąwszy w prawe ręce, w k t ó r e j niech będzie t r z y m a n i łan na lewą rękę, a ty słowa mają być mówiony: «W N a z a r e t się P a n Bóg począł, w Betleem się narodził, w J o r d a n i e ochrzczon, w Je ruzalem umęczon. Toć jest t a k wierna prawda. T a k przestanie wielki wrzód i niemoc wielka Piotrowi albo Annie». A polewając oblicze niemocnego: «W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego». A to masz dziełać przez trzy piątki pospołu, a będzie zdrów nie mocny. To w Gnieźnie jest doświadczono i uzdrowio no od trzydzieści p e r s o n " ; na zażegnanie zaś bolącz k i : „Daj mi miły Bóg dar, lekuję ja sobie sam, i ze mnie wyszło, i ze mnie pójdzie. W imię Ojca 74 itd." Dla rozegnania burzy służyły według Miotu na cza rownice słowa: „Poprzysięgam i zaklinam was, grady i wiatry, przez pięć r a n Chrystusa P a n a i przez trzy
gwoździe, k t ó r e Jego ręce i nogi przebodły, i przez czterech Ewanielistów świętych, Mateusza, M a r k a , Łukasza i J a n a , żebyście w wodę rozpłynąwszy puś ciły się na d ó ł " . 7 5 H a n k a Czelczonka z Kobylina (r. 1616) zeznaje: „zfelam dawała dziewicom, k t ó r e zowią 1 i m o i z a, psu jąc płód, żeby dzieci nie rodziły. Przystojnej miłośni cy Zaleskiego dałam rodzącej kobiecie limoizy, maru ny białej, siemienia marchwianego i czerwonej róży. T y m też zepsuję płód, k o m u c h c ę " . 7 6 W Doruchowie (p. str. 9 3 — 9 5 ) zarzucano czarowni com m. in., „że raziły ludzi postrzałami, do czego oso bliwej używać miały strzelby, t j . rękojeści od stłuczo nych t y g l ó w " . 7 7 Maciejowa Sieczczyna ( P o z n a ń , r. 1559) chodziła p o d szubienicę po powróz od szubienicznika „ k u wyszynkowaniu m i o d u " . 7 8 1 p a n i Mańkowska z Kamieńca (r.1717) oświadcza, że szyn ku nie miałaby, „gdyby od Michałka k a t a p o s t r o n k a nie dostała, który od złodziejów zostaje s i ę " . 7 9 Po „rzeczy n a t u r a l n e " (genitalia) wisielca chodził także zabobonny Sebastian P o r ę b e c k i : chciał je ukraść dla znajomego szynkarza, aby mu się lepiej powodziło. 8 0 Wyżej wymieniona Sieczczyna, pragnąc przywrócić jakiejś K a c h n i e miłość k o c h a n k a , uprzędła nić na opak, obwinęła nią grzebień i położyła wszystko pod ogień; kazała też łykać oczy wyłupione żywemu go 81 łębiowi. Z a k t ó w kobylińskich dowiadujemy się, że „ r o k u pańskiego 1658, podczas żniw, idąc p a n i Piotrowa mieczniczka po małżonka swego na gospodę do p a n i Szotki, z trefunku n a d e p n ę ł a nogą mieszeczek z czar nego aksamitu, w k t ó r y m był palec wielki człowieczy, przy n i m igiełek trzy bez obu k o ń c ó w " . Gdy po upły-
wie pewnego czasu nikt się po te relikwie nie zgłosił, „urząd z u p e ł n y " (tj. burmistrz z rajcami i wójt z ła wnikami) rozkazał „nanieciwszy w pół rynku ogień, spalić je, dając na potem znać każdemu, który by się śmiał poważyć takie relikwie nosić i chować, iż mu się także stanie simili modo, jako tym relikwiom". 8 2 Był to prawdopodobnie palec skazańca, który według rozpowszechnionego zabobonu służył do czarów. Nawet dziesięcioletnia dziewczynka Anna stawała w r. 1703 przed sądem wyszogrodzkim, oskarżona o czynienie kolorowych myszy z liścia ró żanego: „Wzięła cztery listki, złożyła je na krzyż i dwa razy c h u c h n ę ł a " . 8 3 Żyd z Kowla Hirszowicz mu siał w r. 1700 złożyć w bóżnicy przysięgę, iż otrzebił
k o t a należącego do p. Andrzejewicza „nie dla czarów lub złości przeciw chrześcijanom, lecz dla ulżenia własnej dolegliwości i że obciętych części nie moczył ani w miodzie, ani w piwie, ani w wódce, ani w wo d z i e " , corpus zaś delicti złożyć musiał w przeświet n y m magistracie kowelskim. 8 4 „Żydy niewierne", których czatan „za jedno naczy nie sobie o b r a ł " 8 5 , czarowali m. in. za pomocą mleka z piersi kobiet chrześcijańskich, k t ó r e kupowali rze k o m o w celu szerzenia m o r u śród „gojów". Potrzeba do tego szubienicy, wiszącego na niej złodzieja i na jętego chłopa, k t ó r y po odprawieniu „gusłów i zabo b o n ó w " ma to mleko lać wisielcowi w ucho i pytać go, co by słyszał. P e w n a kobieta oszukała Żydów, sprzedając im mleko krowie, kiedy więc najęty pa robek pytał wisielca, co słyszy, ten odpowiedział, że ryk bydła. Żydzi „zasmęciwszy się odeszli od onej białogłowy, łając j e j " , a wkrótce nastąpił „ o n m ó r bydła gwałtowny po wszystkiej P o l s z c z ę " 8 6 ; Skarga zarzucał Żydom, że czarnoksięstwa uczą, 8 7 tę samą skłonność przypisywał im Michał z Wrocławia w ka lendarzu na r. 1494 („cierpiąc na głębokość rozumu, poświęcą się nigromancji"), skutki zaś tego czarowa nia żydowskiego były zaiste straszliwe, bo oto według ks. Tyszkowskiego Żydówki ciężarne po śmierci ro 88 dzą przez c z a r y ! Czarownice tatarskie umiały pono tak rusznice cza 89 rować, że żadna nie wystrzeliła. „ D o k u m e n t e m do c z a r ó w " tych poganek był m. in. fakt, że posiadały pieniądze z napisami arabskimi (diabelski język!). W r. 1609 spalono za to przewinienie kilka żon ta t a r s k i c h . 9 0 Znane były oczywiście także wróżki i cza rownice cygańskie:
Kiedy one Maenades zeszły się w gromadę, 0 czarach i o gusłach czyniły więc radę. Jedna drugą uczyła, zwłaszcza stara młodą (Owa przed tą rozumem, ta miała urodą) : Jak mołojca omamić k woli białym głowom, Jako owcom i mleko odjąć cudzym krowom, Jako wróżyć na ręku, jak poznać przygody, Tak przeszłe jako przyszłe pożytki i szkody. Tamże się też ćwiczyły w onej swojej szkole Jak sąsiedzkie przewabić żyto na swe pole 1 jako niecić ogień pod słomianym dachem, Jako mieszek wyszypłać, jako szalić Lachem. I dziś tymi sztukami u nas narabiają, Gdy z cudzego pieniądze worka wywąchają Cyganki farbowane. (Klonowicz.
Worek
Judaszów, I, 2)
P r z y k ł a d y powyższe świadczą, jak rozmaite były sfe ry, z których rekrutowały się czarownice, i jak różno r o d n e sposoby czarowania. Rzecz charakterystyczna, że w bezbożnych p r a k t y k a c h swoich czarownice chęt nie posiłkowały się przedmiotami kultu religij nego, kościelnego. Z Synodu klechów podgórskich (w. X V I I ) dowiadujemy się, że sprzedawano im wosk poświęcony i strzępy z chorągwi kościelnych; 9 1 grom nic używały baby do odpędzania gradu, 9 2 czarowały p a l m a m i poświęcanymi, 9 3 z synodu r. 1248 m a m y wiadomość o p r a k t y k a c h zabobonnych z wodą chrzestną, olejem św. i Najświętszym S a k r a m e n t e m , 9 4 diabeł zaś Rogalec z Sejmu piekielnego uprawia agi tację po prostu w kościele. Podczas nabożeństwa stoi z dziewkami w kącie i uczy j e :
Jednej każę, aby strzępków w kościele dostała Od chorągwi, od obrusów, by przy sobie miała: „Jako ludzie kupą chodzą za tymi strzępkami, Tak za tobą będą chodzić, iba, i diabli sami!" A drugiej każę napalić w ogniu trupich kości, Żeby drugie osypała, naczyniła złości: „Dostawszy jej wieńca z głowy, włóż na trupią głowę, A z konwie obrączki popal, osyp trzecią owę; Czwartej stopy wykroiwszy, w czeluście je wlepisz, Jedne ostudzisz, ususzysz, a drugą oślepisz". Trzecią uczę, chce-li, żeby młodzieńca miała, Żeby włosów z jego głowy, jak może dostała:
„K temu wosku z krzcielnej świece, a świeczkę udziałaj Z onych włosów, którą sobie we czwartki zapalaj; Póki ono światło będzie u ciebie gorzało, Poty się mu serce będzie ku tobie pręgało". (962—977>
/ Profesję swą i stosunki z diabłami starały się czarownice ukrywać w największej tajemnicy. Istnia ły j e d n a k sposoby zdemaskowania podejrzanych. „Chcesz wiedzieć, k t o jest czarownica, mówże jedną; pewną, choć świętą modlitwę, o której nie powiadam; myśląc, gdy mówisz, o tej, którą masz podejrzaną, je śli się natenczas wezdrgniesz, już jest p ew na czaro wnica ta, o k t ó r e j pomyślasz". Na Białej Rusi rozpo znawano czarownice w t e n sposób, że k ą p a n o je w wannie, „pierwej wodę przez prześcieradło prze cedziwszy z pilnością, a potem wrzkomo egzorcyzując i krążąc około wanny, i nieco mówiąc, kość spróch niałą ostrożnie i rzęsą wodną abo i czym innym natkaną wpuszczają, czasem i różne zboża abo kamyki, za czym rzęsa po wierzchu wody pływa. I z j e d n e g o gnata siła gnatów, k t ó r e z czarowanego wyszły, sława i gęba szczebietliwa narodzi, głosząc, że za egzorcyzm e m w wannie nalazły się wierutne czary, kości tru pie, rzęsa, rozmaite zboża, kamyki. Jeszcze by powtó 95 rzyć, aby wszystkie w y p ł y n ę ł y ! " Najczęściej jednak oskarżenie o czary było dziełem „świegotliwych białychgłów, co o wszystkim chcą wiedzieć, aby miały o czym świegotać, boby im gęba spuchła milcząc, i owszem, rozpisują do sąsiadek swoich, aby przybywały, chcą-li wiedzieć, jeśli ich k t o nie czaruje. A zleciawszy się by sroki do ścierwu*
mianują same i te, i owe, grożąc, że się przyznasz po niewoli, i obiecują-ć przyczynę z strony wyzwolenia. Za czym muszą nędznice pleść troje niewidy... Naźrze się druga k r u p surowych, grzybów, bedłek, korze nia, gliny, wapna, fruktów niewczesnych, smażonek i innych rzeczy, swojej naturze szkodliwych, za czym niezdrowie, zła cera, żołądek niestrawny, uroki, osy panie, czary, czarownice. N a p a d n i e na takiego, co rad smaczne kąski po dworach zobie, wmówi w nię czary, nuż tu diabelstwa po pierzynach, po wannach szukać, nuż tu i te, i owe posądzać i przed mężem o czary udawać. On dla klekotania ustawicznego mu si chudzina w takie plotki się wdać, wrzkomo dla swego pokoju, a ono wielkiego dusznego i doczesnego nabędzie niepokoju, jako sami nieraz z płaczem do browolnie, choć nie w czas, wyznawają, i na żony, i na tych, którzy im to w głowy lekkomyślne mocno wbili, narzekają".96 Przez te plotki „kobiecisk nikczemnych, małocnockich, wyuzdanej gęby" cała Polska tak się według Czarownicy powołanej zagęściła czarownicami, że „ n a posiedzeniu i schadzkach zwyczajnych o żadnej 97 m a t e r i e j więcej nie usłyszysz, jako p czarownicach". Światopogląd wieku był na wskroś demoniczny. Do szło do tego, że przyczyny n a t u r a l n e zjawisk prze stały jakoby istnieć. Wszystko zło zwalano na sztucz ki czarownic: Kiedy wiosna nastąpi, a deszcz ustał w maju, Czarownice przyczyną. Zdechł wół jeden, drugi, Albo tam coś z przychówków, czarownice winą. Każą tedy niewinną babę wziąć i męczyć, Aż ich z piętnaście wyda. Ciągnie kat i pali,
Aż powie i powoła wszytkie, co ich we wsi; Â baba dziw, że pana z panią nie powoła, Których by raczej spalić za to, że niewinnie Męczyć i tracić każą swoich bez przyczyny. I tak nie będzie we wsi trzydzieści człowieka, A piętnaście pogłowia spalą! Co — dla Boga — Za przyczyna? Pan chory i nie ma wskórania, Schnie i dzieci mu często umierają w domu. Jakoby i suchoty, i śmierć przyrodzone Nie były i zesłane od Boga samego! (Opaliński. Na ciężary i opresyją chłopską w Polszczę, 62—76)
Zobaczmy, j a k odbywało się w Polsce owo męczenie i tracenie czarownic.
„Nie słychać p o inszych państwach i nacjach o tak gęstych ekscesach i nagłych, a raczej bezprawnych egzekucjach — narzeka ks. Gamalski w Przestrogach duchownych98 — nasza tylko w tym nieszczęśliwa Polska, k t ó r e j wkrótce borów i lasów na stosy nie stanie, a podobno tym prędzej po miastach, miastecz kach i wsiach ludzi nie będzie na podniecenie tych p o ż a r ó w " . Jest w tym okrzyku szlachetnym wiele przesady, gdyż historia świadczy, że w sąsiednich „ p a ń s t w a c h i n a c j a c h " męczono i palono stokroć więcej niż w Polsce ofiar. Chociaż już od w. X I V rozlegało się echo o inkwizytorach haereticae pravitatis (był to jeden z urzędów klasztornych zakonu dominikańskiego) ", to aż do połowy w. XVI nie zaj mowano się u nas sprawami o czary, gdy n p . we Francji już w w. XIV (od 1320 do 1350) w samej Karkassonie spalono czterysta czarownic i czarowni-
\\
ków, w Tuluzie zaś, w t y m samym czasie, sześćset. 1 0 * Proces o czary był jedną z gałęzi Św. inkwizycji, któ ra przez usta swych popleczników stworzyła zasadę „haeresis est maxima opera maleficarum n o n cre d e r e " , opierając się na Piśmie Św.: „Czarownikom żyć nie pozwolisz" (Exod. 22, 18), „Mąż albo niewiasta, w k t ó r y c h by był duch czarnoksięski albo wieszczy, śmiercią u m r ą " (Lev. 20, 27) i na dogmacie, przez św. Tomasza z Akwinu utwierdzonym: fides catholica i •
• i
vult
quod
•
daemones •
sint
a l i q u i d e t p o s s i n t n o c e r e suis oper a t i o n i b u s . Gorszył się ks. Chmielowski, ż e istnieją ludzie, którzy „cale negują, aby czarnoksięstwa i czary miały się znajdować, a co większa: nie którzy twierdzą, że nawet i czartów nie masz... J a k oni temu ważą się kontradykować, czemu Kościół bo 101 ży nigdy nie k o n t r a d y k o w a ł ? " Kościół utrwalał 102 w ludzie wiarę w d i a b ł a , a jednocześnie walczył z czarami jako „cudami nielegalnymi", jako z herez ją, bo czarownicy, według Aleksandra IV, „ a p e r t e
r
haeresia s a p i a n t " , diabeł zaś do dziś dnia tak lubi włazić w kacerzy, jak niegdyś w świnie, a kacerze t a k się zwykle przemieniają w czarowników, jak stare nierządnice w rajfury. 1 0 3 Czary zaliczone były do crimina excepta, atrocissima. Najdawniejszy przepis prowincjonalnego prawa pol skiego o czarodziejstwie znajdujemy w synodzie od bytym w Budzie przez legata papieskiego Filipa w r. 1279. Czytamy t a m : „Ze społeczności wiernych wyłączamy i wyklinamy wszystkich czarowników, którzy czynią czary przez wzywanie diabłów lub uży cie rzeczy poświęconych, surowo zabraniając, aby n i k t prócz własnego ich biskupa nie dawał im roz grzeszenia, wyjąwszy w godzinę śmierci; inni zaś cza rodzieje mogą być rozgrzeszeni przez miejscowych k a p ł a n ó w , po naznaczeniu im odpowiedniej poku t y " . 1 0 4 Z w. XV pozostało kilka zapisek, jak n p . o tym, że „wyeszcza baba z Zakrzewa scilicet c z a r i " (r. 1476) została pociągnięta do odpowiedzialności 105 za g u s ł a , w r o k u 1502 Małgorzata Bilkowska oczyszczała się przed kapitułą poznańską z zarzutów 106 sobie u c z y n i o n y c h ; są ślady, że za króla Aleksandra 107 oskarżono o czary Sapieżynę, lecz aż do roku 1543 wiadomości te są nader skąpe. Dopiero sejm z r. 1543 zajmuje się sprawami czarnoksięskimi i oddaje sądze 108 nie ich władzom d u c h o w n y m . „Różnice sądowe między duchownymi a świeckimi na tym sejmie z radami naszymi obojga stanu i z posły ziemskimi t a k postanowiamy, aby więcej jeden dru giego do prawa sobie nienależytego nie pozywał ani pociągał. Aby tedy wiedzieć, k t ó r e kauzy do duchow nego prawa, k t ó r e do świeckiego przysłuchają, t y m opisaniem oznajmujemy. Postanowiamy za przyzwo-
leniem p a n ó w prałatów duchownych i p a n ó w świec kich, i posłów ziemskich: n a p r z ó d p r a w u duchowne mu należy sąd rozeznać różnicę około wiary świętej chrześcijańskiej, o h e r e t y k a c h , o schizmatykach, bluźniercach bożych i apostatach. N a d t o sądowi du chownemu podległy wróżki, czary, czarnoksięstwa" etc.109 Sądy świeckie miały j e d n a k p r a w o ingerencji, o ile wynikała dla kogo szkoda m a t e r i a l n a — iw t e n spo sób sprawy o czary przeszły całkowicie pod sądy landwójtowskie, chociaż o formalnej translacji p r a w są dów duchownych na świeckie nie znajdujemy nigdzie w z m i a n k i . 1 1 0 Poza uchwałą z r. 1543, przepisującą sądzenie spraw o czary, i uchwałą z r. 1776, znoszącą je, nie znajdujemy w konstytucjach nic, co by okreś lało s p o s ó b sądzenia, śledztwa etc. Z n a m y tylko d e k r e t y królewskie (Warszawa 1672 i 1713) odda jące sądom duchownym p i e r w s z e ń s t w o p r z y b a d a n i u spraw o czary, i reskrypt Augusta I I I (z r. 1745) zakazujący rozpatrywanie ich sądom miejskim pod k a r ą mille hungaricalium a wiejskim sub p o e n a capitis. D e k r e t y te i reskrypty nie były j e d n a k nigdy ściśle wykonywane, p r a k t y k a zaś są dowa powstała sama przez się, po części na gotowym wzorze niemieckim. Według k a l a m b u r u Czarownicy powołanej była to zaprawdę „iurisprudentia — i u r i s p e r d e n t i a " . Byle plotka zawistnej sąsiadki wy starczyła, aby: ująwszy gromnicę palił ławnik z burmistrzem w rynku czarownicę, lecz chcący pierwej dociec zupełnej pewności, pławił ją na powrozie w stawie podstarości.
O pławieniu nie ma wzmianek w źródłach archiwal nych, był to jednak obyczaj powszechny: oskarżoną z a n u r z a n o w wodę, a jeżeli nie tonęła — był to „wiel ki d o k u m e n t do czarów". — „Z tej przyczyny mię wzięto — zeznaje Anna Strzeżyduszyna — żem pły wała. Ale niejednakowo rzucano w wodę: jedne z ochroną, a drugie — jako mogło być. Tom też od ludzi słyszała, że kiedy k t ó r a czarownica, chociaż ją pogrążają, tedy ona przecie pływa jako k a c z k a " . 1 1 1 Niektórzy księża zwykli byli pierwej poświęcać wodę, w k t ó r e j baby pławić miano, i chociaż I n n o c e n t y I I I zakazał takiego poświęcania, czynili to w dalszym ciągu. 1 1 2 Mylnie jednak twierdził autor Czarownicy powołanej, że pławienia „w porządnych państwach j a k o we Włoszech, w Hiszpaniej, we F r a n c j e j nie obaczysz" i „nigdzie też czarownic nie pławią, tylko u n a s " . Zwyczaj ten istniał w Niemczech i we Francji. U nas j e d n a k przetrwał najdłużej. Walczył z nim bis k u p Z a ł u s k i , 1 1 3 pisząc, że „ p r ó b a niewinności przez pławienie w wodzie jest niegodziwa i płonna, chcąc aby niewinny tonął, a winny pływał, i sprawiedliwie mówić można, że to jest wynalazek ludzkiego dowci pu, przez który częstokroć fałsz prawdzie miejsce bie rze — i lubo się czasem uda, to czyni czart, aby tym utwierdził w błędzie człowieka, chcąc człowieka łu dzić przez pomaganie mu w niegodziwości [...] Dla tego z usilnością zabraniać tego czynić każdy jest obowiązany". Nawet po konstytucji r. 1776 zdarzały się w y p a d k i pławienia. W r. 1789 ekonom z Zagoyści pod Pińczowem „zdesperowany brakiem deszczu" kazał baby p ł a w i ć , 1 1 4 Huculi topili wiedźmy w r o k u 1827 1 1 5 ; w roku 1836 we wsi Chałupach (powiat wejherowski) zarzucono pięćdziesięcioletniej Cejnowej,
że sczarowała rybaka Kąkola. Przez dziesięć dni bito ją, szarpano, k o p a n o , p o t e m pławiono i u t o p i o n o 1 1 6 ; Gloger wspomina, że w r. 1860 włościanie oskarżyli pewną k o m o r n i c ę o „rozpędzanie c h m u r " i prosili, aby im pozwolono pławić ją 1 1 7 ; i jeszcze w r. 1872 we wsi Dżurkowie (powiat stanisławowski) pławiono na skutek posuchy wszystkie ze wsi k o b i e t y . 1 1 8 Po pławieniu, „dla lepszego wyrozumienia z strony czarowania i inszych wielu rzeczy", wydawano oskar żone na t o r t u r y . P o r z ą d e k sądów miejskich z r. 1618 zawiera następujący „dowód przeciw czarownikom i tym wszystkim, którzy się z czarnoksięstwy a z gusły obchodzą": „Gdy się pokaże, iżeby k t o takowych rzeczy innego chciał uczyć, abo że k o m u t y m groził, a temu, które mu grożono, żeby się stąd co złego przydało, abo też, żeby w tym podejźrzanym się być pokazał słowy, obyczajmi, postawą i inszymi sprawami, k t ó r e się w takowych ludziach najdują, a k t ó r y c h takowi lu dzie używają, ażeby się t y m już osławił — takowemu każdemu słusznie ma być o to wina dana i za takimi znaki może być i na m ę k ę skazan, ponieważ takowe wszytkie umiejętności, k t ó r e są naprzeciwko P a n u Bogu, i też ludziom chrześcijańskim nie przystoi, że by się z nimi obchodzić mieli, mają być p r a w e m za powiedziane i srogo k a r a n e " . 1 1 9 Zeznania wydobywano „wodą, octem, laniem wrzące go oleju w gardło, smarowaniem siarką, smołą, gorającą słoniną, głodem, pragnieniem wielkim, przy łożeniem na p ę p e k myszy, sierszeni abo jakich innych jadowitych chrobaków, nakrytych bańką, ażeby tak, gdyby wyniść nie mogli, ciało cierpiącego dręczyli; jako też, gdy złoczyńcę ku ławie przywiążą, nogi je-
go słoną wodą namażą, p o t e m kozę przywiodą, któ ra r a d a sól jada, aby pięty onego złoczyńcę lizała: k t ó r y ból powiadają być o k r u t n y bez obrażenia cie lesnego... [dalej] przez ciągnienie powrozami, gdy nago złoczyńca (wszakże wstyd przyrodzony mając n a k r y t y ) , na węższej ławie, niż ciało jest,'bywa p o d p a c h ę przez piersi przywiązan, potem wielkie palce u nóg bywają związane, a powróz od nich około osi u koła okręcą, aby tak obracaniem koła ciało złoczyń cę ku wypowiedzeniu p r a w d y było ciągniono. Niektó rym też, którzy na m ę k i mają być dani, pierwej wszytki włosy brzytwą ogolą, dla opatrzenia, aby ja kich kunsztownych pomocy we włosiech nie miał według czarnoksięstwa abo czarów inych, za k t ó r y m i więc żadnej m ę k i nie czują... Złoczyńca przed inny m i m ę k a m i n a p r z ó d był bit m i o t ł a m i " . 1 2 0 Przebieg wypełniania t o r m e n t ó w według prawa świątobliwego magdeburskiego opisuje Kitowicz: „ P o d ratuszem była piwnica do tego używana, w któ rej ścianach w jednej był osadzony h a k żelazny, gru by, z kółkiem takimże wysoko od ziemi na półtrzecia łokcia; w drugiej ścianie takiż h a k z kółkiem od pa wimentu, czyli od ziemi, na łokieć; na środku piwni cy postawiono niski stołek, na nim k a t posadził więźnia, związał mu w tył ręce jednym powrozem, drugim powrozem związał nogi do kupy, a końce po wroza przywiązał mocno do kółka niższego; przez powróz u rąk przewlókł inny postronek, długi, sma gły i dobrze łojem dla lekkiego pomykania się wy smarowany; ten postronek, przez kółko wyższe poje dynczo przewleczony, t r z y m a ł za koniec, raz i drugi sobie około ręki okręciwszy, aby mu się w ciągnieniu nie wymknął. Przyporządziwszy t a k więźnia i stanąw-
szy tuż p r z y nim na boku, pociągnął lekko postron ka do wyprostowania go tylko podług odległości, jak była od r ą k winowajcy do kółka, ażeby ani kółko, ani p o s t r o n e k nie wisiały, tylko znajdowały się w wyciągłości. Na boku, przy ścianie naprzeciw więźnia postawiono stolik z k a ł a m a r z e m , p i ó r e m i p a p i e r e m na stoliku, za którym zasiadł wójt z jednym lub dwie ma ławnikami, a na rogu stolika pisarz miejski. Gdy już wszystko było przygotowane, instygator miejski, stojący przy wójcie, imieniem delatora [skarżącego]..., w k r ó t k i e j p e r o r z e upraszał owego szlachetnego ma gistratu, ponieważ więzień dobrowolnie nie chce się
przyznać do ekscesu popełnionego, aby go wskazał na t o r t u r y podług świętej sprawiedliwości. Wójt zatem... przystąpił do rzeczy, o którą chodziło; mówi łagodnie do więźnia, po imieniu: «Podobnoś to ty (lub waszeć), tę kradzież, tę zbrodnią popełnił; przyznaj się dobro wolnie, nie daj się męczyć; zapieranie nic ci nie po może; czy się przyznasz, czy nie przyznasz, równo się od śmierci nie wybiegasz...» Gdy więzień na te pierwsze łagodne perswazje nie przyznawał się, za klinał go znowu wójt na wszystkie świętości religii, na zbawienie duszy własnej... Gdy te egzorty nic nit, wyciągnęły z więźnia, dopiero wójt rzekł do instygat o r a : «Panie instygator, m ó w mistrzowi, niech sobie postąpi według prawa». Instygator zawołał na k a t a : «Mistrzu, postąp sobie według prawa». K a t , nim przystąpił do egzekucji rozkazu, zawołał po trzy razy: «Mości panowie zastolni i przedstolni!... 1 2 1 Czy z wo lą, czy nie z wolą?» Instygator odpowiedział mu za każdym razem: «Z wolą!» Dopiero k a t silnie pociąg nął za sznur, czyli powróz, którego koniec t r z y m a ł w r ę k u , jako się wyżej rzekło; wtenczas ręce więźnia poczęły się wyłamywać z stawów ramion, podnosić się w górę tyłem głowy i stanęły z nią w równej wy sokości, wyciągnione i do h a k a przywiązane, pozyt u r a zaś więźnia, podając się wyższą częścią ciała za sznurem, pośladkiem znajdowała się na stołku, nogi zaś wisiały w powietrzu. Więzień..., jeżeli się do ni czego nie chciał przyznać..., trzymany w pozyturze pierwszego t r a k t u , czyli pociągnienia, znowu, z po przedzającymi magistratu, instygatora i k a t a rozka zami i pytaniami, był mocniej pociągniony. Do dru giego t r a k t u k a t przybierał swego czeladnika hycla; obaj tedy, co mieli sił, ciągnęli za sznur: więzień wy-
ciągał się jak struna, ręce wykręciły się tyłem i sta nęły w prostej linii z ciałem n a d głową, w piersiach zrobił się dół głęboki, w który tłoczyła się głowa; ca ły człowiek wisiał na powietrzu, nie dotykając już nic stołka. Wszystkie żebra, kości, j u n k t u r y w nim nie mal widać było, że mógłby je porachować; do t o r t u r albowiem rozbierano delinkwentów do naga, obojej płci, same tylko miejsca wstydliwe jakim chuściskiem obwinąwszy. Więzień tu już dobywał tchu ostatniego, siląc się na wrzask, albo też zdawał się go pozbywać wszystkimi otworami natury, wyrzucając z siebie z kaszlem i grzmotem gęste, wodniste i flegmiste ekshalacje... Jeżeli się trafiło, że więzień w samej rzeczy u m a r ł na t o r t u r a c h , wszystko się natychmiast skoń czyło, pochowano zmarłego, a sprawa przepadła... Za drugim t r a k t e m , dopiero opisanym, kiedy więzień w uporze był zatwardziały, kładli mu na nogi żelazo, ostre karby na kształt zębów u piły mające, z dwóch sztuk złożone, przez k t ó r e przechodziły z oboch koń ców śruby; tymi śrubami hycel ściągał żelaza zębate na wierzch piszczeli nóg i pod spód zadane, które, co raz bardziej gniotąc i kalecząc nogi, nieznośny ból wi nowajcy wyciągnionemu i bynajmniej nie spuszczone mu zadawały. Mistrzowie te żelaza, dybkom podobne, po swojemu nazywali botami hiszpańskimi; nie wszę dzie ich używano, tylko w miastach większych. Po wiadano mi za rzecz pewną, iż nie znalazł się żaden delinkwent, którego by takie obuwie do przyznania się nie zmiękczyło. Kropienie siarką gorącą, przykła danie do boków blach rozpalonych, czego po innych miastach używano, nie było tak skuteczne, jak te hiszpańskie boty... Kiedy miano czarownice i czaro wników próbować t o r t u r a m i , kacia, zabobonnicy i gu-
siarze wielcy, golili im naprzód włosy wszędzie, gdziekolwiek te ozdoby i zasłony ludziom natura dała, powiadając, iż w włosy diabeł się kryje i nie do puszcza czarownicy lub czarownikowi wyznania, i że ukryty w włosach za niego lub za nią cierpi, biorąc za przyczynę takowego mniemania owo ciche i spokojne tortur wytrzymowanie..., z mdłości i upadku z gruntu na siłach pochodzące, nie z łaski diabła... Golili też także i złodziejów, twardych do przyznania, Żydom zaś, wskazanym o jakikolwiek eksces na tortury, regu larnie tę gałantomią czyniono, choć nieraz ogolony tak Żyd bez mydła, wszystkie męki, nie przyznawszy się, albo i chrześcijanin, wytrzymał. Wtenczas kacia, w rzeczach fizycznych wielcy błaznowie, udawali, że im jakiś wielki czarownik tortury oczarował, iż swego skutku wziąć nie mogły... 1 2 2 Skończywszy pierwsze tortury z sukcesem pomyślnym lub niepomyślnym względem wybadania prawdy — kat więźnia spusz czał z tortur i odejmował z nóg boty hiszpańskie, je żeli do nich przyszło; posadził go na stołku tak, jak
przed t o r t u r a m i ; wziąwszy potem ręce powykręcane, odkręcał nazad z nowym bólem; p o t e m założywszy te na krzyż przed piersi więźnia, kolanem między łopat ki tłocząc i rozmaicie wiercąc, nabijał i naprowadzał w stawy, co było mało co mniej bolesne od samej tor tury... Takie tortury... były powtarzane do trzeciego razu, odpoczynkiem kilkodniowym do wzmocnienia sił przeplatanego, za k t ó r y m dopiero następował de k r e t śmierci lub uwolnienia — podług okoliczności. T o r t u r nie atentowai nigdy żaden sąd szlachecki; ale jeżeli kogo trybunał, ziemstwo albo gród wskazały na tortury, odsyłano go z ekspedycją onych [dla ich za stosowania] do urzędu miejskiego. Tęż samą ceremo nią czyniono i z dekretami kryminalnymi, w których na końcu, po sentencji śmierci, d o k ł a d a n o : «pro cuius modi executione r e u m ad officium scabinale civitatis praesentis r e m i t t i t » " . 1 2 3 Takimi to m ę k a m i wydobywano z nieszczęśliwych ofiar zeznania. Były jednak t a k o d p o r n e istoty, któ re „mało do czego na t o r t u r a c h przyznawały się".
5
Zawdzięczały to może sui generis „ t r e n i n g o w i " , o któ rym wspomina Porządek sądów miejskich: „Wiele ich najdzie, którzy, będąc w towarzystwie, przemieszkawając w lesiech, w gajoch, społem sobie męki zadawają i ćwiczą się na wycierpienie rozmaitych mąk, aby potem, gdyby byli pojmani, mocne męki wycier pieli k r o m wyznania złych uczynków i towarzystwa swego. Co z wyznania złoczyńców p o z n a n o " . 1 2 4 Wtedy wynajdywano na ciele piętna diabelskie: „Rę ce od piec i nogi od kolan sine, krwawe, z m ę c z o n e " (jeszcze by też!) i „z takowych jawnych dowodów i z n a k ó w " urząd nakazywał spalić czarownicę na drogach rozstajnych albo, co jest bardzo charakte rystyczne, „ n a miejscu zwyczajnym, gdzie czarowni ków palą". Aktowi egzekucji towarzyszyły nieraz wy rafinowane męczarnie: „W r o k u 1526 straszne m ę k i zadawano dwiema bia łogłowom (piekarce z K r a k o w a i Kuszewskiej zie m i a n c e ) , jakoby ony Janusza Xiąże Mazowieckie zgładziły ze świata. Wkopali słup pod Warszawą i dwa łańcuchy przy nim, którymi je opak za ręce nago przywiązali, i drew koło nich stosami nakładłszy zapalili; piekły się przez cztery godziny, biegając około słupa, a gdy się z sobą zeszły, kąsały ciało na 125 sobie wzajemnie, aż upieczone p o m a r ł y " . W r. 1699 w Wierzbocicach jedna z oskarżonych, Jagata, skazana została na spalenie „zachowując tę kondycję, aby wprzód ręce obiedwie jej, po k i k u t smołą i siarką polane, wzgórę wyniesione i tak go rzały za to, iż się ona r ę k o m a ważyła dotykać Naj świętszego Sakramentu, a to na u k a r a n i e wszystkich ludzi, aby się złego wystrzegali, a do dobrego pobud-
kę m i e l i " . 1 2 6 Były wypadki, że czarownice palono razem z b y d ł e m . 1 2 7 W procesach o czary nikt nigdy nie występował w obronie oskarżonych. Jedynie w pewnej sprawie na Żmudzi w r. 1695 koniuszy inflancki Konstanty Knoff stanął w obronie oskarżonych małżonków Ubów. („Ubowa ciałko dziecięcia, nierządnie spło dzonego, cały tydzień w dymie ciepłym suszywszy, po chowała, a potem, wygrzebłszy z jamy..., w ogrodzie Rudzia, sąsiada swego, te kości rozsypała", od któ rego rozsypania rodzina Rudziasa c h o r u j e 1 2 8 ) . Świad ków za to nie brakło nigdy. „ J a Kazimierz Szymon P i o t r przysięgam P a n u Bogu wszechmogącemu, w Trójcy Świętej jedynemu, iż ta pracowita Anna, z tejże wsi Wierzbocic, Ratajka, jest prawdziwa i jawna czarownica, którą biorę na sumnienie swoje, a co czynię nie z gniewu, nie z niena wiści, nie z zawziętości, nie z namowy, nie z przenajęcia, ale z samej wiadomości i sprawiedliwości. I co kolwiek mnie się i inszym ludziom stało, tylko przez nią. J a k o i syna mego o śmierć przyprawiła. A że ta moja prawdziwa i nieomylna jest przysięga, tęż Annę Ratajkę po pierwsze, po wtóre i po trzecie poprzysięgam i na sumnienie swoje biorę. Z tego wszystkie go na strasznym sądzie boskim r a c h u n e k dać obiecuję. Tak mi pomóż P a n i e Boże wszechmogący i Jego nie winna m ę k o " . (Z procesu w Wierzbocicach, r. 1699, z Ksiągi miejskiej miasta P y z d r ) . 1 2 9 Młynarz J a n Januszewicz zeznaje (akta miasta Słom niki, r. 1674), że widział oskarżoną szewcową, „gdy ta zbierała a rwała jakieś ziele koło chałupy... Wię cej nie wiem [sic!], chyba to, że mówili na nię, że ona musi umieć c o " . I n n y świadek opowiada, że gdy mu
się k r o w a ocieliła, oskarżona przychodziła pożyczyć mąki. A d a m Pajączek też widział szewcową, gdy zbie rała ziele. A Krzysztof słyszał tylko, „iż ona zbierała coraz patyki i trzaseczki", na półce zaś w k o m o r z e jej znalazł nietoperza ususzonego. Na mocy tego ro dzaju „obciążających d o w o d ó w " stawiono szewcową p r z e d sądem, gdzie do niczego nie chciała się przy znać, nawet po trzykrotnych t o r t u r a c h . „Także gdy była p a l o n a od mistrza szynami rozpalonymi, t e d y nie przyznała się ni do czego". Wyrok zaś zapadł następujący: „Ponieważ Dorota Pilecka, szewcowa, p o d d a n a jej mości p a n i Oraczewskiej, bawiła się tymi czarami i gusłami różnymi, czego przez zioła zażywała..., tedy ma być za ten występek żywo ogniem spalona od mistrza na to wezwanego, na rozstajniach i na miej scu na to przygotowanym; k t ó r y m dekretem wszyst ka gromada kontentowała się przez mistrza stołecz nego przesławnego K r a k o w a , imieniem Jakuba, ma gistra, k t ó r y dekretowi i swojej robocie na też ska zanej dość uczynieł i przystojnie zrobieł i spra130 wił". I n n y m razem wyrok b r z m i : „Za takowy występek przeciwko Bogu samemu, nie pamiętając na przykazanie P a n a Boga: nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną, a wyście się czar ta chwycili, a to dla czarostwa wielkiego, k t ó r y m P a n a Boga ciężkoście obrażali i ludziom szkodzili, za co abyście były od mistrza ogniem spalone na dro gach rozstajnych". Czasami używano zwrotu: abyście z tego mizernego świata ogniem były spalone cale na stosie przez mistrza.131
Niekiedy wystarczyło czyjeś poręczenie lub przysię ga oskarżonej, że nie miała złej intencji, aby sprawę umorzyć. W akcie z r. 1601 m ą ż ręczy całym swym majątkiem, iż „żona jego żadnych czarów nie ma czy nić i kogo inego na nie nie naprawiać i n a j m a ć " . 1 3 2 W roku 1598 niejaki Luzar Krzysztof, „upatrzywszy i zrozumiawszy niejaką krzywdę sobie od Orłowej Andrzejowej, mianowicie w tym, iż w stodole swej niejakie rzeczy plugawe położone przez nię n a l a z ł " , pozwał ją przed urząd wójtowski. Eksperci — „wier n i " — uznali wprawdzie, że „ t y rzeczy ku dobremu n i e p o d o b n e " , lecz oskarżona przysięgła, że uczyniła to bez złej myśli, i została z w o l n i o n a . 1 3 3 W aktach miast naszych XVI i X V I I w. nie ma pra wie jednej k a r t y bez skarg na czarownice. Czarowni cami nie były jednak nigdy żony burmistrzów, wój tów, cechmistrzów lub majętniejszych obywateli, lecz zwykle kobiety biedne. Gdy j e d n a k podejrzenie pa dało na zamożniejszą mieszczkę, znajdywał się zaraz sposób uniewinnienia jej. T a k na przykład w roku 1673 posądzono w Kobylinie o czarostwo żonę Woj ciecha F r y d r y k a , zamożnego obywatela kobylińskiego. Na prośbę F r y d r y k a stanął w sławetnym urzędzie burmistrzowskim mieszczanin kobyliński Bijak i oś wiadczył, iż on, będąc przedtem wójtem, sądził wiele czarownic i egzekucje ostre n a d nimi ad instantiam instigatoris czynić kazał, lecz nigdy nie słyszał, aby sławetna Urszula Frydrykowa o czarostwo była po sądzona. To zeznanie byłego wójta wystarczyło, aby 134 panią Urszulę zwolnić. T a k wyglądała iurisperdentia ciemnych sędziów w ciemnych katowniach, owych rajców sławetnych, co to ex codice modice a ex digestis n o n potestis.
Według D a m h o u d e r a , słynnego kryminalisty w. XVI, za kodeks prawny w procesach o czary uważano wszędzie słynny Młot na czarownice. Młot t e n obu chem uderzył w głowy sędziów i inkwizytorów, za mroczył uderzeniem uczone mózgi i rozpętał istną orgię podejrzeń, oskarżeń i egzekucji. Oryginał — Malleus135 maleficarum — wyszedł w r. 1489,136 137 p r z e k ł a d polski Ząmbkowica w r. 1 6 1 4 . A u t o r a m i jego są H e n r y k Institoris i J a k u b Sprenger, inkwizy torowie nieprawości heretyckiej w Niemczech z ra mienia papieża Innocentego V I I I . Dla spopularyzo wania swej działalności zabrali się oni przede wszyst k i m do prześladowania czarownic. Gdy zarzucono im na tym polu niekompetencję, udali się do Rzymu i uzyskali od papieża bullę Summis desiderantes affectibus (z dnia 5 grudnia 1484 r . ) 1 3 8 , stanowiącą pierw szy w dziejach Kościoła d o k u m e n t usankcjonowania przez Stolicę Apostolską wiary w herezję czarodziej ską i urzędowego oddania procesu o czary w ręce in kwizycji haereticae pravitatis. Ten to papież I n n o c e n t y V I I I , który p o n o „ o e t o n o c e n s pueros genuit idemque puellas", skarży się w bulli swej, iż słyszał, jakoby wiele osób płci obojga, niepomnych na własne zbawienie, p a r a się z diabłami, którzy w po staci mężczyzn i niewiast wstępują z nimi w związek cielesny, pieśniami zaś, czarami i zaklęciami szkodzą*, dobytkowi i zdrowiu ludzkiemu, niszczą zasiewy, władzę rodzajną psują itd. Po czym narzeka bulla, że przemądrzali klerycy i laicy mają czelność odma wiać inkwizytorom kompetencji sądzenia spraw czarowniczych, którą to kompetencję bulla wyraźnie im
przyznaje i nie dozwala stawiać inkwizytorom prze szkód w ściganiu nowej s e k t y czarownic. Mając taką bullę w ręku wzięli się „dilecti filii, H e n r i c u s Institoris et Iacobus S p r e n g e r u s " do usystematyzo wania n a u k i o herezji diabelskiej, dzieło swe poprze dzili otrzymanym świadectwem „błagonadiożnosti" i przedłożyli wydziałowi teologicznemu w Kolonii, k t ó r y je uznał za prawowierne. P r z y tak możnej pro tekcji mogli autorowie Miotu wydać swą księgę i za cząć działać. Cel p r a c y swej scharakteryzowali bar dzo dobitnie: „O Boże wszechmogący! ponieważ sądy Twoje wszytkie słuszne są, któż wybawi ubogich ludzi uczarowan y c h i w ustawicznych prawie boleściach umierają cych, a to za grzechami naszymi? Nieprzyjaciel barzo górę wziął. Gdzie teraz ci są, którzy by przystoj nymi egzorcyzmami sprawy wszytkie szatańskie wątlili i wniwecz obracali? T o t y l k o j e s t o s t a teczne lekarstwo, żeby urząd złości c z a r o w n i c u s k r a m i a ł r o z m a i t y m ka r a n i e m ; za czym się i chorzy będą obawiać u nich r a t u n k u szukać. Lecz że z żałością o tym powiemy, ż a d e n do tego serca przyłożyć nie chce, o swoje włas 139 ne rzeczy, nie o Chrystusa P a n a , starając s i ę " . Malleus maleficarum nie był jednak, jeżeli o inwen cję chodzi, d z i e ł e m Sprengera i Institora, lecz konsekwencją prądów nurtujących społeczeństwo średniowieczne od wielu stuleci, był uwieńczeniem budowy, n a d którą pracowały pokolenia pogrążonych w zabobonie i lęku „ d o k t o r ó w " , tak że dziwić by się właściwie należało, gdyby ta biblia ciemnoty i okru cieństwa nie powstała. Musiały oczywiście istnieć także przyczyny, dla któ-
rych tłumaczenie i wydanie Miotu w Polsce okazało się potrzebnym czy nawet koniecznym. „Rozumiałem być za rzecz potrzebną i pożyteczną — pisze Ząmb kowic w «Przedmowie» — opisać zwierzchowny po stępek i sposoby, których zażywają czarownice w odprawowaniu swej bezbożności..., mając nadzieję, że za tą pracą moją ludziom się oczy na te zbrodnie otworzą i urzędy do odprawowania powinności swo jej się pobudzą". Wydaniem Miotu otworzył wpraw dzie Ząmbkowic oczy społeczeństwu polskiemu w. XVII, otworzył aż nazbyt szeroko, lecz dla nie wiadomych powodów zaniechał p r z e k ł a d u całej trze ciej części dzieła, a mianowicie o sposobach tępienia i k a r a n i a czarownic „ t a m in foro ecclesiastico quam civili".140 Tę lukę wypełnił J a k u b Czechowicz w Praktyce kry minalnej wydanej w r. 1 7 6 9 . 1 4 1 Rozdział ( „ t y t u ł " ) X V I I I , O występku czarostwa, traktuje szczegółowo o procesie i t o r t u r o w a n i u czarownic; składa się n a ń sześć „ a r t y k u ł ó w " : „O sposobie i jaki proces formo wać w sprawie czarostwa", „ J a k i m i czarostwa dowo dzić potrzeba probacjami", „ 0 prezumpcjach, k t ó r e dostateczne indicium do t o r t u r czynią", „Że sprawie dliwie magistraty i sądy czarowników i czarownice karzą na życiu", „ J a k o mają być k a r a n i czarownicy i czarownice, z diabłem w ugodę wchodzące i jemu się oddające" i „0 tych, którzy nie mając wyraźnego z diabłem przymierza, nauką się czarowską bawią". Autor, prześwietny sędzia miasta Chełmna, skompi lował t r a k t a t swój z dzieł takich klasyków i specja 142 143 listów, jak D a m h o u d e r , C a r p z o w , B o d i n u s , Sprenger i in., dał więc istny „ m a n u e l " , znakomite compendium do spraw „występku ożarowskiego". Po-
d a n e w „Wypisach" wyjątki dadzą czytelnikowi poję cie o duchu książki. Spóźnił się jednak Czechowicz co najmniej o jedno stulecie. W drugiej połowie w. X V I I I coraz częściej zaczęły rozlegać się głosy hu m a n i t a r n e , domagające się bądź rewizji, bądź całko witego skasowania haniebnych procesów i t o r t u r .
Pierwszym, k t ó r y w Polsce przemówił w obronie mę czonych czarownic, był anonimowy autor Czarowni cy poivolanej (1639). u i Nie jest rzeczą ważną, czy dzieło to jest utworem oryginalnym, czy też, j a k twierdzą niektórzy, powstało pod wpływem Cautio criminalis F r y d e r y k a S p e e , 1 4 5 zawiera bowiem tyle szczegółów ściśle lokalnych, takie bogactwo m a t e r i a ł u obyczajowego, że śmiało możemy je uznać za dzieło polskie, w każdym razie przez Polaka i tylko dla Po laków pisane. Autor przyznaje wprawdzie, „że Bóg i p r a w o rozkazuje czary k a r a ć , ale nie zawsze ani każdego pomówionego, chyba kiedy są dowody tego p e w n e i dostateczne. A ponieważ wszyscy, t a k w du chownym, jako i w świeckim prawie biegli, jednostaj nie uczą t e n grzech o czarach i spółkowaniu z czar tem bardzo t r u d n y do pojęcia i wyrozumienia, nie trzeba skokotliwie, ale rozmyślnie, mając bystre oko na różne w tej sprawie trudności, omyłki i z d r a d y szatańskie i n a d t o na lekkomyślnych niewieścisk po146 twarzy i obojętne mowy, p e ł n e n i e s t a t k u " . Radzi dalej, aby urząd raczej łaskawością grzeszył: lepiej dziewięciu winnym pofolgować, aniźeliby dzie siąty bezwinny miał z nimi m a r n i e i niewinnie zgi nąć. „A cóż masz z tego za pożytek, choćbyś i całą
prowincję od czar uwolnił, kiedy przy tym stracisz duszę twoje? Rzeczesz: będzie gorsza i szkodliwsza, gdy ją [tj. czarownicę] wypuszczę. Odpowiadam: że się nie zatają szydła w miechu... Pokaże się co na nię, sam bies roztrąci się o bożą mękę, jako m ó w i ą " . 1 4 7 Jeżeli zaś wtrącono już czarownicę do więzienia, nie należy jej zaraz męczyć, niech ochłonie z przestrachu i myśl ma swobodną; t o r t u r y nie powinny być t a k srogie, aby osoba wytrzymać ich nie mogła; nie wol no czynić protokołu z zeznań uczynionych p o d c z a s „ciągnienia" ani pytać o wspólników, wylicza jąc ich po imieniu. Gromi a u t o r sędziów, którzy zmu szają poturbowane m ę k a m i kobiety, aby plotkowały na sąsiadki, k t ó r e sami [tj. sędziowie] mianują. „A gdy naplotą, mianując i tę, i owę, uwierzywszy j a k o Ewanieliej płonnym ich bajkom, one piszą i bez żadnego b r a k u ani respektu na dobrą i nigdy nie na ruszoną sławę ich i zachowanie starożytne w sąsiedzt wie bez żadnej nagany, one, by wierutne złoczyńcę, o k r u t n i e łapają, wiążą, niewstydliwie obnażają, mę czą, morzą, palą, bez żadnego polutowania, nie do puszczając się im sprawić ani o sobie sprawę dać, że im i sam żywot w takich katowniach obrzydnie i za t a k i m nieporządnym postępkiem przychodzi im do tego, że to wszystko, choć bezwinne, na się czasem wyznawają, o co ich pomawiają, byle onemu utrapie niu przez śmierć jakążkolwiek koniec miały: abo się więc z desperacjej wieszają i diabłu oddają. Czego się trafia bez m i a r y " . 1 4 8 Celem a u t o r a nie jest j e d n a k bynajmniej przekonanie r o d a k ó w o bezpodstawności zarzutów, czynionych czarownicom, wierzy on święcie w diabła i złość po pleczników jego, występuje tylko przeciw o k r u t n e j
samowoli sędziów i broni zasady sądów mieszanych (mixtum f o r u m ) , albowiem grzech czarownic dwoja kiej jest n a t u r y : raz, że bliźniemu szkodę przynoszą na zdrowiu, dobytku i majątku — i to należy do są dów świeckich; drugi raz, że duszę własną zatracają, zwykły bowiem „wyrzekać się Boga i wiary katolic kiej, diabłu cześć boską wyrządzać", jako przemoż n e m u i szczęśliwemu duchowi, „ k t ó r y je wszelkiego szczęścia nabawić może; za czym i herezją p a c h n ą " . Sąd zaś o tym należy do duchownych pasterzy. Prze to też „papieżowie takowe sądy inkwizycjom, gdzie
jest inkwizycja, albo miasto nich mixto foro, to jest urzędowi z duchownych i z świeckich zebranemu zle cają". 1 4 9 W ślady tych najwyższych pasterzów Koś cioła poszli też pobożni przodkowie Polacy i królo wie, i konstytucją toż samo co i oni obwarowali. „Masz o tym jasną konstytucją na walnym sejmie krakowskim za Zygmunta Starego R o k u Pańskie go 1 5 4 3 " . 15° W Konkluzji czytamy: „Z tych tedy rzeczy wzwyż przełożonych, czytelniku łaskawy, jaśnie obaczyć możesz, jako to m a t e r i a są-
dowa o czarach i czarownicach zawikłana jest i jako sędzia w niej, by po brzytwach, ostrożnie ma postę pować, by nie zaraził i nie zawiódł nierozmyślną cie kawością sumnienia swego, bez uważnej a zdrowej po rady w t a k t r u d n e j sprawie łada jako poczynając".151 Cała zaś książeczka kończy się następującą apostrofą:
DO CZYTELNIKA
Kto chce radzić o czarach z rozsądku zdrowego, A nie szpecić człowieka sławy bezwinnego, Niechże przećci uważnie, co ta księga radzi. Sąd i zdanie doktorów wiedzieć nie zawadzi, Kto się bowiem na własnym swym zdaniu funduje, Jak po ledzie snadnie na sumnieniu szwankuje. 1 5 2 W niespełna dwadzieścia lat po Czarownicy powoła nej ukazała się Instructio romana, którą F l o r i a n Kaźmierz Czartoryski, biskup kujawski, kazał prze drukować po łacinie i dołączył do niej list pasterski z wymienieniem licznych nadużyć s ą d ó w : 1 5 3 1) Że odmawiają obwinionym obrońców, a choć na nich pozwalają, to na śmierć skazują, bo t a k osądzili z góry. 2) W wyrokach nie wymieniają przyczyn po tępienia, aby w ten sposób ukryć swą niesprawiedli wość. 3) Że wierzą byle jakiemu doniesieniu; zapo minają, że prawdziwe czarownice czyhają na zgubę dusz cnotliwych. 4) Nie pozwalają apelować od wy roku t o r t u r y , a tym samym sądzą nieważnie. 5) Wy myślają nowe sposoby t o r t u r ; każą t a k długo męczyć, aż się nieszczęśliwa ofiara nie przyzna i takie wyzna-
nia mają za nieomylne. 6) Czarownice, zostające na t o r t u r a c h , pytają o wspólniczki, poddając im nazwi ska i nie spuszczając z mąk, dopóki nie wymienią podsuniętych sobie osób, a jeśli po t o r t u r a c h odwo łają wyznanie, znowu je biorą na m ę k i ; nie wierzą nawet, gdy na stosie odwołują swe oskarżenia nie winnych osób. 7) Bez nowych dowodów powtarzają t o r t u r y albo, przerwawszy je na chwilę, ponawiają je. 8) Po ciężkich m ę k a c h u m a r ł y m w więzieniu odma wiają chrześcijańskiego pogrzebu, chociaż zbrodnia nie została im dowiedziona, i grzebią je pod szubie nicą. Za główny powód tych błędów uznaje biskup fakt, że sprawy czarownic sądzą ludzie bez nauki, często analfabeci, a przeto nakazuje: 1) Ponieważ egzor cyści udają niekiedy, że po pewnych znakach umieją odróżniać czarownic, każdy egzorcysta ma mieć upo ważnienie od biskupa, p o d klątwą, ipso facto, a ple b a n i i dziekani mają innych chwytać i biskupowi od stawiać, nawet przy pomocy władz świeckich, o czym lud ma być zawiadomiony. 2) Sędziom zabrania się stosowania t o r t u r na podstawie samego oskarżenia lub wieści bez dowodów (zeznania o p ę t a n y c h ) . Za kazuje dalej pławienia, więzienia i wydawania wyro ku, n i m cały proces nie będzie odesłany do biskupa. Gani mieszanie się do tych spraw władz świeckich. Oświadcza, że wprawdzie czarnoksięstwo p o w i n n o być k a r a n e , lecz naprzód powinni teologowie stwier dzić, czy występek jest magią, k a r y godną, czy też prostym zabobonem. Za przekroczenie sędziowie od tąd będą k a r a n i klątwą latae sententiae. W końcu dodaje, iż r a d by, aby zaprzestano prześladowania czarownic, a raczej zajęto się wykorzenieniem i n n y c h
zbrodni, nie z głupoty jak czary, ale ze złości pocho dzących. „Życzymy na koniec i n a p o m i n a m y wszystkich sę dziów, którzy mają żarliwość świętej sprawiedliwoś ci, aby według powinności swojej karali grzechy, j e d n a k nie tajemne i nie doświadczone i których tru dno dowodzić, ale tylko jawne, k t ó r e k a ż d e m u idą w oczy, na przykład zabójstwa jawne, kradziestwa, wydarcia, oszukiwania i gwałty, zdrady w kupiectwach, w rzeczach do odziewania abo pożywienia na leżytych etc... szpetna albowiem i nieprzystojna rzecz jest, opuściwszy jawne grzechy, pytać się o tajemnych i męczyć podejrzane bez dobrego wywodu". N a s t ę p n y m etapem walki z prześladowaniem czarow nic były Przestrogi duchowne ks. Serafina Gamalskieg o . 9 8 Nie myślał on „bronić obmierzłych czarów i wcielonych czartów", bo „jeżeliż bluźnierca, k t ó r y słowami uwłoczy honorowi boskiemu, ma być kara ny, nierównie ciężej mają być męczone piekielne stośnice, k t ó r e słowy i uczynkami bluźnią... Na ta kich złośników i złośnice wielkie są konstytucje i dekreta, opisujące kary, ut p r o mensura delicti sit plagarum modus. J e d n a k żeby nie był excessus albo defectus sprawiedliwości, żeby nie spod obucha, ale z drukarskiej wychodziły sentymenta prasy; żeby prawo sub codice, nie pod pańską wolą —- sic volo sic iubeo — zostawało; żeby się bąk nie przebił, a na m u c h ę nie padła wina; żeby przy winnych nie byli k a r a n i p e r fas et nefas n i e w i n n i " . Na podstawie prawa kościelnego dowodzi Gamalski, że nawet inkwizytorom nie wolno używać t o r t u r bez pozwolenia biskupa ani skazywać na nie z błahych podejrzeń; ani trzymać choćby przez jedną godzinę.
„O Boże sprawiedliwy i najłaskawszy! a teraz w Polszczę mało dwie albo trzy godziny, mało pół dnia, mało drugiego i trzeciego dnia bez refleksji po folgowania, refocylacji etc. Nic to, że wycierpiał wszytkie katusze i indicia wypurgował, skasował: nie dopuszczając apelacji, nie uważając na słabość kon dycji, sine novis indiciis, przeciwko wszelkiemu pra wu coraz na okrutniejsze biorą t o r t u r y , męczą i drę czą: a jeżeli i te wytrzyma, do niczego się nie przy zna, toż samo za d o k u m e n t czarostwa mają i na stos
dekretują... Żadnym p r a w e m takich nie mogą apli kować katuszów, które duszę wyciskają, nie konfes ję... Do tego wszak przez t o r t u r y mają się doświad czać, czy-li winna, czy-li niewinna; a przecie czy-li się przyzna, czy-li nie, za obwinioną mają. Toć i przed t o r t u r a m i determinate musieli wiedzieć, że winna, a czemuż niepotrzebnie przez t o r t u r y prawdy szukali i nie po chrześcijańsku, ale po tyrańsku pastwili się n a d mizernym cielskiem? I to niepewne indicium czartowskiej pomocy, że, zostając na mękach, ani łez ki z oczu, ani słowa z ust wypuści, i owszem — zda się spać; bo naprzód już się dosyć przy pojmaniu napła kała i łzy swoje wszytkie w trapezji wytoczyła albo też nie może płakać z naturalnego h u m o r ó w defektu; że nie wrzeszczy, bo bólem ciężkim zdjęta zatnie zęby (jako to w paroksyzmach często bywa), że się zda spać, czy-li nie omdlała albo od strachu nie zdrętwia ła, albo też sami kacia od złości i zapalczywości nie zalsnęli, albo od wielkich m ą k już podobno ostatnim ziewa duchem, i często bywa, że na t a k ciężkich tor t u r a c h umierają... I to omylne indicium, że dobrowol nie sama na się różne śpiewa rzeczy, jak jej pogrozi albo do żywego smyczkiem mistrz zagra, bo woli u m i e r a ć niż takie ponosić męki... W niczym nie bę dąc winna, do wszytkiego się przyznaje i to śpiewa, o czym jej( co się nie godzi) przed t o r t u r a m i głowę nabili albo egzaminatorowie, albo siepacze, albo k a t , albo warta lub publiczny ogłoś, a podobno i sami spo wiednicy, nierozumnie pytając się penitentów, ich nauczają i do dalszego kłamstwa impet dają; na do k u m e n t , gdyby i najniewinniejszych gadaczów na po dobne wzięto katusze, bodajby im gęba nie pękła, i wywołaliby dziwniejsze akcje na siebie, nie przepuś-
ciliby ojcu ani matce, i innym, jako się do tego przy znali niektórzy, będący przytomni t o r t u r o m ; a jakże słaba, delikatna, niecierpliwa z n a t u r y swojej płeć nie ma pleść a baba b a j a ć ? " Stąd źle czynią sędziowie, którzy posłyszawszy, że ta lub owa jest czarownicą, odsyłają ją do k a t a . Tu bowiem „czart przeklęty kąkol złej suspicji podsiewa, aby więcej na stos snopków niewinnych przysposobił, a gdzie sam diabeł nie mo że, t a m babę posyła i przez nią, jako p e r organum infernalis vocis, wywoływa i na języki ludzkie poda je, aby przez złe opinie i porozumienia tym snadniej niewinne dusze pożarł... Za czym nie zaraz trzeba wierzyć paszczekującej babie; i owszem, to wierzyć trzeba, że ta p r a w d y nie powie, k t ó r a się Boga praw dziwego i samej istoty p r a w d y zaparła, a stała się cór ką ojca k ł a m c ó w albo żoną ojca zmylników; nie za raz zbierać, łapać, wiązać, kiedy czart jak cygan świadczy swymi dziećmi, ale zaczekać i ścierpieć, choćby powołani samą rzeczą byli kąkolem diabels kim... [bo] nie nowina czarownicom zmyślać, szalbierować, i choćby druga nie była taka, jednak wiele udaje i prawi, według przysłowia naszego, «jak na m ę k a c h » ; i samej sobie nie przepuszcza, choć amor incipit ab ego, a jakże ma drugim przepuścić? Do tego czart krąży, aby dusze niewinne pożarł; k a t nie dosypia, aby sobie więcej roboty przysposobił i za p ł a t y nabył; a podobno i p a n dziedziczny lepiej do p i e k a ć i pociągać rozkazuje, aby mógł r a p e r e paupe r e m d u m a t t r a h i t , tj. aby mógł konfiskować podda nych dobra albo przynamniej przymusić, ut r e d i m a n t vexam; o czym wiele przykładów i eksperiencji w na szym państwie znalazłoby się". Dalej protestuje Gamalski przeciw wydobywaniu
zeznań podczas t o r t u r . Wolno to czynić dopiero „ p o ferowanym dekrecie, spowiedzi i należytym się przy gotowaniu na śmierć, czego u nas nie uważają". Wyliczywszy te nadużycia w dochodzeniu sądowym czarów, autor dodaje: „Insze racje i fałszywe probacje czartostwa dla krótkości czasu opuszczę, wiedząc, że i n n i autorowie ex professo o tym traktowali, i ad publicum książki wydali, a że ich tymi czasy mało widać, podobno niesprawiedliwi sędziowie wykupili i stosy nimi podpalili. Na ostatek to tylko dodaję: reflektujcie się, panowie sędziowie, na owe principium n a t u r a l n e : quod tibi non vis fieri, alteri ne feceris, a bójcie się, aby was samych czasu swego n i e powołano i nie p a l o n o " . Następnie podaje rady o badaniu świadków: czy do noszą z babskiej powieści, czy im się przez pijaństwo w oczach nie dwoiło albo o tym śniło, czy mają złość,, nieprzyjaźń lub interes do majątku obwinionego itp., „a bywa to, że świadkowie czasem wymyślą więcej,, o czym i sam czart nie pomyślił". Diabeł, „krążąc około podejźrzanych czarownic, wprzód dusze sę dziów i świadków niesprawiedliwych łowi, p ę t a i osiada; i wielki cud, że ich zaraz żywo do piekła nie bierze, o k t ó r y m cudzie poseł cudzoziemski, powró ciwszy z Polski, relacją czynił Rzymowi". Szlachetnym uniesiony gniewem, pomstuje na opraw ców, którzy ofiarę swą zbili, zmęczyli i wypłakać się nie dadzą. „Siedzi związana, skrępowana, zbolała, w t u r m i e albo lamuzie; nie może mieć pocieszyciela... i do Boga tylko samego wzdycha: Vide Domine afflictionem m e a m , quoniam erectus est inimicus... Zawzię ci sędziowie rozkazują, aby nikogo do niej nie pusz czano, przed kim by się mogła uskarżyć, a bywa czę~
sto, że i przed spowiednikiem drzwi zawierają; jeżeli zaś wniść pozwolą, n a d godzinę się bawić zakazują, z czego niewypowiedzianie boleje i ostatnie smętna dusza wylewa łzy... Szczęśliwszy w tym czart, na nie szczęście czuwający ludzkie, k t ó r y ma zawsze przy stęp, niż przyjazny człowiek, k t ó r y by pocieszył, du chowną umocnił nauką i w Bogu jej nadzieję utwier dził". Kończąc dzieło swe, woła a u t o r : „Miłość chrześcijań ska wyciąga po prawowiernych, same n a t u r y prawo dyktuje i rozum pokazuje, aby każdy sławy i życia swego bronił, kiedy jeszcze nie jest dowodami poko nany, związany ani im podlega. Wiem, że ciężki jest k r y mi n a ł czarostwo, ale tym samym większych a większych do konwikcji potrzebuje racji; o k r u t n e za sobą ciągnie kary, ale tym samym na obronę ich wzywać potężniejszych każe p a t r o n ó w . Odniosą ko go do magistratu w kradzieży, cudzołóstwie, zabój stwie etc. — pozwalają mu jurystów, dopuszczają apelacji; prowadzą na szubienicę złoczyńców — na znaczają p a t r o n ó w ; a kiedy obwinioną w czarostwie, zmęczoną, zdręczoną i niemowną wyprowadzać mają pod szubienicę — denegują adwokata i słowa na obronę wyzionąć nie dopuszczają. Wtenczas dopiero jasne chcą mieć dowody, kiedy się na stosie zapali! I tu zadumiały stanąwszy zawołać muszę z Eklezjastykiem Pańskim...: «Widzę p o d słońcem i pod t y m zapalonym stosem, na miejscu sądów — niezbożność, na miejscu sprawiedliwości — niesprawiedliwość, okrucieństwo, tyranią. Widzę wielu opętanych spiritu malitiae, ignorantiae et crudelitatis»". 113 I biskup Załuski w swych Objaśnieniach przema wiał do sumienia sędziów, aby żądali od strony oskar-
żającej stwierdzenia czarostwa „oczywistymi dowo d a m i i n a t u r a l n y m i probacjami, i nie powinni z taką łatwością, na fundamencie dowodów omylnych, jako to pławienia lub innych nienaturalnych sposobów, k a r a ć śmiercią". 1 5 4 P o d o b n e przestrogi wychodziły nieraz z synodów du chownych. Synod wileński r. 1643 nakazuje plebanom często u p o m i n a ć panów świeckich, aby w sprawach o czary nie przekraczali przepisów p r a w a i nie dozwalali mę czyć t o r t u r a m i z lada jakiego podejrzenia. Synod po znański r. 1720, płocki 1733 i żmudzki 1752 ganią barbarzyńskie sposoby śledztwa; to samo biskup Rupniewski w ustawie wydanej na synodzie łuckim r. 1726: „Często się zdarza, iż... niewiasty i panny, nauczyw szy się od innych pewnych znaków czarodziejskich i zabobonnych (w czym niekiedy nie ma grzechu śmiertelnego), mniemają, że najlepsze rzeczy czynią, a tymczasem za. to niewinną k r e w dają i doczesne ży cie utrącają". Ponieważ j e d n a k „osoby o czary po dejrzane nie powinny być oskarżane, nim u p o m n i a n e będą, a to z powodu ich prostactwa i niewiadomości..., przeto wpierw przez miejscowego plebana... n a p o m i n a n e " być mają, a „jeśli nie poprawią się, ma ją być doniesione". W liście pasterskim z r. 1722 t e n sam biskup gani urzędy świeckie, że w zabobonnie prowadzonych śledztwach przeciwko czarownicom najgrubszych dopuszczają się błędów używając niego dziwych i na fałszu opartych sposobów p r z e k o n a n i a obwinionych; sądzą, że Bogu przysługę oddają, gdy więżą niewinnych, gdy męczą ich t o r t u r a m i i innymi środkami chcą wydobyć zeznanie; wreszcie, gdy wy-
dają wyrok śmierci, nie myślą bynajmniej, że popeł niają niesprawiedliwość przeciw Bogu, bliźniemu i prawu. Biskup poznański Czartoryski w liście pasterskim z r. 1739 ostrzega, że „gdyby po miasteczkach i wsiach takowe sądy odprawiać się miały, plebani wszelkimi sposobami, klątwą nawet grożąc, t e m u oponować się będą. Jeżeliby zaś u p o r u przeprzeć nie mogli, o tym do nas albo oficjała naszego znać dawać jako najprędzej będą powinni. Kiedy zaś jaka osoba obwiniona będzie, jakoby na schadzkach czartowskich bywać miała, t e m u wiary dawać według kano nów kościelnych nie należy, gdyż prawie niepodobna, aby na to świadectwa niepodejrzane być mia ły".153
W takiej to atmosferze obudzonych uczuć humani t a r n y c h i nowych prądów umysłowych dojrzewało wiekopomne w historii k u l t u r y polskiej dzieło ks. Ja na Bohomolca 1 5 6 Diabeł w swojej postaci z okazji py tania, jeśli są upiory, ukazany.157 Bodźcem do napi sania książki tej, jak z tytułu wynika, była „upiorom a n i a " społeczeństwa polskiego w. X V I I I , lecz dla wywodów swych zgromadził a u t o r m a t e r i a ł n a d e r obfity ze wszelkich dziedzin wiary zabobonnej. Szczegółów dotyczących Polski bardzo mało, mnós two za to przykładów z dziejów starożytnych i z ży cia n a r o d ó w pierwotnych; całość, pełna subtelności teologicznych, świadczy o ogromnej erudycji auto 158 ra. W części pierwszej rozprawia autor o ciele i duszy,
o mocy szatana, o opętanych, o cudach, o przenosze niu ludzi z miejsca na miejsce, o sabatach czarownic, wilkołakach, stosunkach szatana z niewiastą, sprowa dzaniu deszczu i piorunów, o dobrych i złych anio łach, o wyroczniach, o hierarchii diabelskiej, o kusze niu szatańskim i lekarstwach na nie, o pewnych za bobonach etc. W części drugiej rozpatruje szczegó łowo przesąd o upiorach, po czym przechodzi do gu seł i czarów. Rejestr tego ostatniego działu podaję w przypisach.159 Czacki twierdzi, że Diabla w swojej postaci bardzo źle u nas p r z y j ę t o , 1 6 0 ponieważ uznał czary za choro bliwe urojenie, starając się p r z e k o n a ć ogół, że wiara w gusła „nie jest ani dobrego filozofa, ani doskona łego chrześcijanina konsekwencją". Dominikanie z ziem ruskich ogłosili nawet pismo polemizujące z autorem pt. Diabeł przeciw diabłu, na co Bohomolec odpowiedział t r a k t a t e m Responsio ad censuram łibri de natura et potestate daemonis (Warszawa 161 1775). Spory namiętne na t e n temat, polemiki, głosy p r o i contra, artykuły w prasie — wszystko to zwróciło oczy społeczeństwa na prześladowanie i pro cesy czarownic. Edykt cesarski dla krajów austriac kich, znoszący odpowiedzialność sądową za czary, zrobił w czasopismach polskich jak najlepsze wraże nie („Wiadomości Warszawskie" 10 I 1767), 1 6 2 spo radyczne wypadki tracenia czarownic wywoływały już naganę opinii. Na dobre zaś zawrzały w Polsce umysły po słynnej tragedii doruchowskiej (1775). Dziedziczka Doruchowa (ziemia wieluńska), imć p a n i z Rejczyńskich Stokowska, żaliła się wciąż na prze śladowanie ze strony czarownic, twierdząc, że szko dzą jej na zdrowiu i dobytku. Zdarzyło się, że pani
ta zachorowała. Wina spadła n a t u r a l n i e na „cioty". Schwytano tedy czternaście wieśniaczek posądzonych o czarowanie, t o r t u r o w a n o je, więziono w beczkach i wreszcie spalono na stosie. 1 6 3 P o d wpływem tej zbrodni zażądał król Stanisław August na sejmie r. 1776 zniesienia t o r t u r , a Wojciech Kluszewski, kasztelan biecki, dodał, że warto byłoby zaprzestać w ogóle dochodzenia spraw o czary. Oba wnioski przyjęto jednomyślnie. 1 6 4 Ku upamiętnieniu tego faktu wybito medal z napisem łacińskim, który w przekładzie brzmi: „Mękami wyciągać zawsze wąt pliwe wyznania zbrodni, pociągać do sądu obwinio nych o rzekome związki z mocą szatańską zakazał sejm r. 1776 na wniosek króla Stanisława Augu sta". 1 6 5
Oprócz czarownic, awangardy hufców swoich, miał diabeł w Polsce i innych „sekwitów swoich niema ł o . . . : mataczów, wróżków, cyganów, guślarzów, plotkarzów, zabobońców, bałwochwalców, czarnoksięż ników..., szkolników i szkodników, niepotrzebnych astrologów, proroków, medyków i innych nieprzerachowanych obojga płci pokuśników i z m y l n i k ó w " . 9 8 W kazaniach często jest mowa o lekownikach, cza rownikach, świętoguślnikach, zaklinaczach, nawęzaczach, czaroguślnikach, ptakoprawnikach, sennikach, badaczach, wróżnikach e t c ; nie znaczy to jednak, aby wszystkie te kategorie czarnoksiężników rzeczy wiście istniały w Polsce. Ksiądz tłumaczył tylko, jak mógł, wyrażenia łacińskie: arioli, haruscpices, sorti166 legi itd. — stąd t a k obszerna t e r m i n o l o g i a . Autor Postępku prawa czartowskiego znał „takich wiele...,
x
95
którzy się wizjami nikczemnymi zwierciadłem parali, szukając skarbów abo wietrunków kruszcowych w z i e m i " 1 6 7 ; autor Czaroivnicy poivolanej występuje jako testis oculatus miejsc i osób takich, ksiąg, in strumentów i kół czarnoksięskich, zaznaczając, że się ta „ p r z e k l ę t a n a u k a spoinie z nowym wierzyszczem ' (tj. protestantyzmem) w Polsce zagęściła, „zwłaszcza po dworach senatorskich i przednich, iż nic nie rze kę o niektórych duchownych, że to sobie za osobliwe dworstwo mieli, takie bezecniki, abo, jako je zwali, kunstmistrze przy sobie chować, przepłacać i one je den drugiemu odmawiać abo raczej w y d z i e r a ć " . 1 6 8 Monitował biskup Załuski, że trzeba „ k a r a ć i karcić tych wszystkich, którzy wróżą przez powietrze, przez wodę, przez ziemię, przez ogień [...], przez przypatrowanie się na paznokcie, przez znaki na rękach, przez sny, przez umarłych i przez insze sposoby, od czarta wynalezione dla upewnienia niepewnego rze czy pewnych lub niepewnych. Tych, którzy przyszłe rzeczy opowiadają, którzy szukają rzeczy ukrytych, którzy chcą odkryć i wynaleźć skarby utajone i in nych, podobne rzeczy czyniących dla zwiedzenia lu dzi prostych lub też ciekawych [...][Podobnież], któ rzy przedają pierścionki lub insze rzeczy dla czarów lub jakich zabobonów służące... którzy, będąc w po dróżach lub w zaczęciu jakiego dzieła, upatrują dni, czasy, m o m e n t a , głos zwierząt, śpiewanie, latanie ptactwa, spotkanie człowieka lub zwierząt, kiedy przejdzie drogę, albo bestii jakiej, z czego wnoszą so bie szczęście lub nieszczęście". W a k t a c h k a p i t u ł i konsystorzy, w zapiskach sądów duchownych znajdujemy oskarżenia, że ktoś t a m n p . jest i n c a n t a t o r i że „quibusdam litteris seu scripturis
febres curare d i c i t u r " (r. 1473), innego pomawiano „ p r o querendis thesauris magica a r t e " (r.1497), in ny „ritus dyabolicos observât", posiada bowiem „libros nigromanticos" (r. 1504) 1 6 9 W Krakowie w r. 1505 stają p r z e d sądem rektorskim dwaj bakałarze, P e t r u s de Monte nivis i K a s p e r de Gdana, przychwycono ich bowiem „ i n certis actibus nigromanticis", dwaj inni scholarze odpowiadali „ o b exercicium c i r o m a n c i a e " 1 7 0 ; na okładce dzieła Szy m o n a z Łowicza Aemilius Macer de herbarum virtutibus czytał Czacki uwagę, że i królowa Bona trud niła się p r a k t y k a m i zabobonnymi m , wiemy o cza rach na dworze B a t o r e g o 1 7 2 , o gusłach i przesądach Zygmunta Augusta (str. 101), jakże się tedy dzi wić szlachcie i bakałarzom, jeśli na królewskich dwo rach wiedzę tajemną u p r a w i a n o ? Dzieje magii w Polsce, p r z e d e wszystkim zaś astrologii i alchemii, dzieje literatury magicznej, czarnoksiężników pol skich (Twardowski!) i wszelakich zabobonów ludu prostego wymagałyby oddzielnej pracy. Anonimowy autor dziełka Thesaurus magicus domesticus prakty kował w Polsce jako czarodziej przez trzydzieści sie 173 dem l a t ! Sędziwój, Łaski i i n n i alchemicy polscy cieszyli się sławą i uznaniem w całej Europie ówczes nej, uniwersytet krakowski był głównym ogniskiem astrologii, k t ó r a sławę jego rozniosła „ a p u d exteras remotissimasque n a t i o n e s " — wszystkich tych arcyważnych w dziejach nauki i k u l t u r y polskiej czynni ków nie wyzyskano jeszcze, nie opracowano! Co zaś najdziwniejsze: że F a u s t polski, stokroć od F a u s t a milszy, czarodziejski i czarowny P a n Twardowski, nie znalazł w Polsce ani swego Goethego, ani Kie se w e t t e r a ! 1 7 4 7
Z b r a k u odpowiedniego przygotowania po pierwsze* i miejsca po wtóre, pobieżnie tylko rozpatrzę waż niejsze dziedziny wiedzy tajemnej uprawiane w Pol sce, z kilkoma szczegółami o różnych zabobonach i książkach czarodziejskich. 1 7 5 Czytamy w Dworzaninie Górnickiego, że czarnoksięstwa jawnie w krakowskich szkołach u c z o n o . 1 7 6 Wia domość tę potwierdzają świadectwa obcokrajowców: „ C r a k a w in Polen, eine d e r Zäuberey halben vor Zeiten b e r ü h m t e H o c h s c h u l " (w jednej z tzw. Faustbücher).177 Sam F a u s t uczył się pono magii w K r a k o w i e . 1 7 8 Astrologia — „w boską opatrzność wścipianie"(Gilowski) — miała całe zastępy zwolen ników. Pierwsi astrologowie przybyli do Polski z Czech (zwano ich m a t e m a t y k a m i albo gwiazdarzami) ; jeden z nich, osiadły w Krakowie w 1427, stawiał h o r o s k o p nowonarodzonemu Kazimierzowi Jagiel lończykowi. 1 7 9 K r ó l ten posługiwał się p o t e m astro logami bardzo często. Pierwszy fundusz dla profesora astrologii p r z y akademii krakowskiej ustanowił Mar cin z Źórawicy, lekarz n a d w o r n y k a r d y n a ł a Zbignie w a , 1 8 0 pomnożył go zaś Miechowita ( 1 4 5 6 — 1 5 2 3 ) , będąc kanonikiem k r a k o w s k i m . 1 8 1 Kolegiat astrolo giczny m i a ł przedstawiać corocznie uniwersytetowi prognozy zawierające wróżby o urodzajach, aurze, po łożeniu krajów, ziem i pojedynczych stanów. Pierw szą tego rodzaju p r ó b ę ogłoszono w roku 1451. Póź niej pojawiały się te „ i u d i c i a " co rok. A u t o r a m i ich byli J a n z Głogowy, Michał z Wrocławia, Mikołaj z Szadka i i n . 1 8 2 Wielkiej sławy zażywali astrologowie: B e r n a r d z Kra kowa, Mateusz Bembus, Tomasz Rogalius, Zedzianowski, Musonius, J a n Latosz, J a n Brożek, Walenty F o n -
tanus, Stanisław z Rawy, P i o t r z Proboszczowie 1 8 3 i in. Wróżenie z gwiazd było bardzo rozpowszech nione śród wszystkich stanów. L e k a r z e przepowiadali z konstelacji wypadki chorób i nieszczęść, jak ów Foksjusz Marcin, który przepowiedział śmierć Zyg m u n t o w i Augustowi. Pisze o t y m Sołtykowicz: „Te muż królowi Marcin Foksjusz, nasz akademik i na dworny także astrolog, podług świadectwa Joachima Pastoriusza śmierć przepowiedział na ten właśnie dzień, kiedy r o k u 1552, wyjeżdżając do Królewca i wystrzałami z dział witany będąc, mało od kuli arm a t n e j przypadkiem czy przez z d r a d ę czyjąś nie zgi nął, k t ó r a tuż przy boku jego jadącego księcia Wiśniowieckiego zabija. 0 łokieć przecież i tu Foksjusza sztuka była od p r a w d y " . 1 8 4 Podczas choroby zasięgał Zygmunt August rady Turneisera, słynnego astrologa w Berlinie, był bowiem na ogół bardzo zabobonny, zajmował się magią i alchemią i miewał schadzki ta jemne z czarownicami Budzikową, Korycką, Giżanką i in., k t ó r e go leczyły. 1 8 5 Duchowieństwo walczyło z astrologią, uważając ją za przesąd szkodliwy. Po dług statutu K o n r a d a , biskupa wrocławskiego (sy n o d r. 1446), astrologowi, „ q u i videt in astrolabio 186 f u t u r a " , naznaczono dwa lata p o k u t y , synod łucki z r. 1607 zabrania duchownym czytać i posia dać dzieła astrologiczne, plebanom zaś poleca upomi nać parafian, aby takich książek nie kupowali i nie dawali wiary rozsiewanym przez nie b a j k o m . 1 8 7 Niemniej gorliwie zajmowano się alchemią. Gromił wprawdzie Poklatecki „szaleństwo alchimickie", któ re „ t a k z pospolitego człeka jako z przednie wyso kich stanów znacznej liczby poczet uwichłało i siat k a m i czartowskimi o k u p i e ł o " , 1 8 8 śmieli się współcze-
śni, że „omnis alchimista nil habet in cista", za „nie pewnego pachołka, strapienie ciału a duszy obrazę przynoszącego" uważał alchemię autor Etyki, Krzy sztof P i e n i ą ż e k , 1 8 9 Klonowicz zaliczał ją do „ a r t e s heroibus [szlachcie] p r o h i b i t a e " , 1 9 0 bo w samej rzeczy trafiali się śród jej adeptów chciwcy i szarlatani (jak n p . lekarz Baliński, co to „ p a t r z y ł alchimiej pota jemnie, na którą zadłużywszy się w pieniądze u miesz czan krakowskich, uciekł precz od żony, tyloż go by ło w i d a ć " 1 9 1 ; śmiał się z nich i ironizował zjadliwie słynny niegdyś profesor medycyny przy akademii krakowskiej, Walenty F o n t a n u s : „ A d m i r a n d i artifi ces — mówił — non vulgaribus et e media plebe petitis remediis m e d e n t u r , sed prodigiis: decantato elyxyr, balsamo, auro, coelo, lapide philosophorum. Servate obsecro ista aurea medicamina p r o v e n t u r o saeculo aureo; n u n c isto ligneo aevo, sinite nos ligno malis h o m i n u m s u b v e n i r e " 1 9 2 — mimo wszystko jednak p i ę k n a to była n a u k a i piękny ów awantur niczy typ alchemika, opętanego poszukiwacza eliksi ru życia, kamienia filozoficznego i sztucznego a pra wdziwego przecie złota! Taki „Franciszek, przedtem pieniacz, teraz alchimista", uwieczniony został w sa tyrze Krasickiego Złość ukryta i jawna: Dmucha coraz na węgle, przy piecyku siedzi, Zagęszcza i rozwilża, przerzadza i cedzi. Pełne proszków chimicznych szafy i stoliki, Wszędzie torty, retorty, banie, alembiki. (123—126) W K r a k o w i e zajmowano się alchemią m. in. w klasz torze dominikanów. W r. 1462 bracia, fabrykujący złoto, wzniecili pożar („alchimiae opera certis fratri-
bus laborantibus") 1 9 3 . P o d p a n o w a n i e m Zygmunta I I wojewoda sieradzki Albert Łaski t r u d n i ł się z zapa łem badaniami a l c h e m i c z n y m i 1 9 4 i nauką Paracelsa. Mistrz T h e o p h r a s t u s Bombastus wielu miał w Polsce zwolenników; zwiedził ją nawet, jak o tym w przed mowie do swej Wundarznei pisze. W innym dziele nadmienia, że śród licznych uczniów, którzy mu się nie udali, Polska posiada trzech zaledwie. Pisma je go, w przekładzie łacińskim Ślązaka Adama Schroetera, wydane były w Krakowie w r. 1569 i 1 5 9 6 . 1 9 5
W w. XV najsłynniejszym alchemikiem polskim był Wincenty Kowski, dominikanin (zm. w Gdańsku w r. 1488), 1 9 6 w XVI — Suchten, 1 9 7 w X V I I zaś — Michał Sędziwój, chluba alchemii polskiej, mistrz o sławie europejskiej, fantasta i awanturnik, postać godna najżywszego zainteresowania. Urodzony w Krakowie w r. 1566, kształcił się początkowo za pewne w akademii krakowskiej, potem zwiedzał uczelnie niemieckie. W sztuce alchemickiej doszedł do takiej perfekcji i sławy, że powoływany był na dwory królewskie, h o n o r o w a n y i obdarzany hojnie. Dzieje przyjaźni Sędziwoja z alchemikiem szwedz k i m Setonem i niezwykłe przygody jego opisał szcze gółowo Wiszniewski. 1 9 8
XI
108
D a r e m n i e siliłbym się na wyliczanie nieskończonego mnóstwa objawów wiary zabobonnej i wszystkich rozpowszechnionych w Polsce za dawnych czasów gu seł i przesądów. Z każdą niemal czynnością związany był jakiś zabobon, w każdym fakcie dopatrywano się sprężyn i nici tajemnych, roiło się od przestróg, wróżb, prognostyków, zażegnywaó i przepowiedni. Wróżono z wosku i ołowiu lanego, z wody milczącej przed wschodem, z pierścienia rzuconego na ziemię, z lotu ptaków, z popiołu — „błędów zabobonnych sto tysięcy liczyć by potrzeba, k t ó r e częścią jeszcze od pogaństwa dotychczas między pospólstwem znajdują się, częścią z inszych krajów, za sekret osobliwszy przyniesione, kwitną, częścią za poduszczeniem czartowskim wymyślone i rozkrzewione, dziedzictwem i posągiem n a r o d u grubego, próżniaków i kobiet,
przez potajemną n a u k ę starszych, zostawiają". 1 9 9 Słusznie n a r z e k a ł Januszowski we Wróżkach, że „chociaż się na krzcie szatana i spraw jego zarzeka my, chociaż się ludźmi krześcijańskimi stawamy, przecie, jako się tychże dziwnych gusł szatańskich trzymamy, jako się w nich kochamy, jako bez nich ledwie gdzie stąpimy, rzeczy same świadczą". 2 0 0 W dzień Wilii Bożego N a r o d z e n i a „nawarzą w dru gim d o m u p o t r a w rozmaitych i z nimi nie wiem ja kie gusła stroić będą, kiedy od każdej potrawy bydłu jeść dadzą. A kiedy ich spytasz, czemu to czynią, tedyć odpowiedzą, że t e m u bydłu, k t ó r e takowe potra wy w Wigilią warzone jada, czarownice i guślarki zaszkodzić nie mogą, albo j a k o też niektórzy są ta kiego m n i e m a n i a głupiego, że krowom mleka od śle dzia jeść dawają; powiadają, że takie krowy... przez cały rok mleko mieć będą"; inni kładą słomę pod obrus stołu świątecznego i tą słomą wiążą drzewa owocowe, inni znów rzucają m a k po kątach (Gdacjusz). 2 0 1 I Rej w Postylli n a r z e k a : „Dzień św. J a n a bylicą się opasać a całą noc koło ognia skakać i toć też niemałe uczynki miłosierne. A t a m nawiększe czary na t e n czas się dzieją. Nuż co gromnic, błażejków onych świętych, wiązani ziół roz maitych, onego chodzenia po r y n k u z bębny, z du dami i inych wymysłów abo zabobonów, a kto by się napisał abo n a p a m i ę t a ł ! tak, iż małochmy są tym róż ni od p o g a n ó w " . 2 0 2 Czarownica powołana notuje „szarpania koszule, gdy k t o k a d u k abo podobną kadukowi serdeczną chorobę cierpi, i tej koszule rozbijanie na rozstajniach lub na bożych m ę k a c h " ; 2 0 3 zażywanie „pewnych słów, zna-
ków, ceremonii płonnych na kształt baśni, na ulecze nie ludzi abo więc bydła schorzałego..., na uśmierze nie boleści"; stosowanie lekarstw przyrodzonych, „ale j e d n a k z pewnymi ceremoniami..., jako niedaw no jeden Żyd uczynił tu w P o z n a n i u , co już zdechł. Gdy krew, jednej osobie puszczona, ciec nie chciała, Żyd wziąwszy onoi puszczadło od cyrulika uczynił jedne ceremonię, pewne słowa mamrocąc, a zatem się tyło dotknął puszczadłem otworu żyły, zarazem krew skoczyła. A gdy mu przyganiano o to, powie dział, że nie wadzi doktorowi i to, i owo umieć dla poratowania c h o r y c h " . 2 0 4 Istniały również rozmaite zabobony, „jako na rusznicę, jako opłatki dawać więź niowi, k t ó r e leżały na ołtarzu, gdy ksiądz mszę św. odprawował, choć ich nie święcił. Także poświęconym olejem po wszystkich rogach stołu krzyże pierwej po mazać, na kształt biskupa, gdy ołtarz święci". 2 0 5 Bro szura Pieśni i tańce zabawom uczciwym gwoli (1614) podaje gusła miłosne: U której panny w tym roku, Mąż nie będzie podle boku, Taka musi już kloc ciągnąć Albo kury z kwoką lągnąć, Musi jadać i kapustę, Siać ogródki rutą puste, Musi ją zlać Wielkiej Nocy, Musi suszyć śrzody, piątki, 20t Msze kupować w każde świątki. Warzono „filtry m i ł o s n e " z ziół, przy czym najrozmaitsze sposoby zbierania rośliny: w wypadku działał tylko korzeń „ k o p a n y na księżyca", w innym — na nowiu; „dzięgiel
istniały jednym wietchu kopany
p o d Marsem i noszony leczy od francy", ten sam zaś dzięgiel znaleziony pod i n n y m aspektem chronił od morowej zarazy; jedną roślinę należało zawieszać na szyi, drugą pod lewym uchem, trzecią nosić śród ta bliczek ze szczerego złota, czwartą z sercem k r e t a etc. „Jaskier przywiązany czerwoną nicią na schodzie księżyca w znaku Byka na ogolonym tyle głowy po maga l u n a t y k o m " , „ k o r z e ń paproci z ługiem dębo wego popiołu i krwią z lewego ucha szczeniaka — na czary", dać choremu „niedośpiałek (kosmaczek) i pięćperst po trzy p o r a n k i pić: jeżeli chory zrzuci, znak p e w n y śmierci, jeżeli zatrzyma — wyjdzie z niebezpieczeństwa". K t o ciekaw, niech przestudiuje Zielnik czarodziejski Rostafińskiego, skąd dane po wyższe c z e r p i ę . 2 0 7 Moc tajemną przypisywano kamie niom, n p . : „Jeżeli się chcesz uchronić pośmiechowisków i wszytkie fantazje i wszelkie przypadki zwy ciężyć, weź k a m i e ń nazwany chalcedonius, a jest bla dy, rudawy i poniekąd ciemny. Jeżeli ten będzie prze dziurawiony, a z mocą kamienia, nazwanego śeneribus, na szyi będzie zawieszony, pomaga przeciwko wszytkim fantastycznym przenagabaniom i dopoma ga zwyciężać wszelkie przygody od przeciwników i si łę ciała zachowuje; a ten ostatni skutek jest doświad czony teraźniejszego c z a s u " . 2 0 8 W „Wypisach" znaj dzie czytelnik więcej przykładów. Używano amuletów, czyli tzw. „ c h a r a k t e r ó w " , pisa nych, rytych na papierze lub metalu, istniały appendicula, ligaturae, plicaturae, kostki zwierzęce, ziarna i korzonki, liście, kwiaty, k a m y k i wszywane w suknie lub noszone na gołym ciele, aż nie opadły, p o t e m je nowymi zastępowano.209 Z Czarownicy powołanej m a m y wiadomość o obrazach wydrążonych w pierś-
cieniach pod pewnymi konstelacjami („kiedy kto pod znakiem Lwa dał sobie na sygnecie obraz lwa wyrze zać, taki, twierdzą guślarze, pomocny na melankolią, na puchlinę, na gorączkę, przeciw powietrzu moro 210 w e m u " ) . 0 amuletach pisanych dowiadujemy się z kazania De superstitionibus anonima z XVw. Wy pisywano pierwszy rozdział Ewangelii św. Jana lub mękę św. Jerzego i noszono przeciw wszelkiej przy godzie; inni pisali podczas czytania św. Ewangelii w kwadragesimę „Lutum fecit Dominus ex sputo" i nosili przeciw bólowi oczu. Nawet gdy kto idzie „ad rixas et ad turpitudines", ma w takim amulecie 211 obrońcę. Posługiwano się tzw. inkluzem, czyli du chem zamkniętym w jakim narzędziu. Inkluzami na zywano także pewne metale, które czarownicy nosili przy sobie i przez nie działali. Inkluz-pieniądz była to moneta, która właścicielowi swemu sprowadzała inne, wydana zaś — wracała. Wróżono z ręki posługu jąc się podręcznikami chiromancji, 2 1 2 tłumaczono sny — istniał sennik polski Danielowe sny (prze kład z bardzo rozpowszechnionego w średniowieczu sennika). Na starym druku napisała nieznana ręka z w. XVI bardzo oryginalny sposób wytłumaczenia snu: po przebudzeniu należało otworzyć jaką książkę i pierwszą literę u góry lewej stronicy odszukać w do danym kluczu, gdzie wierszem podane było znaczenie każdej litery. Np. na literę p: „Możesz ten dzień czyście plęsać, nie będzie cię gniewnik [diabeł] kęsać". 2 1 3 Przelęknione oczy na niebie i w powietrzu „strasz liwe widziały portenta: smoka ognistego, miecze i dziwne straszydła z siebie wypuszczającego, który potem niby na ziemię spadł" — i wierzono, że „ta-
kowe i podobne aparycje w tym r o k u od widzianego k o m e t y trzecim, w eksperymentalnej o tym p r a k t y c e od nas opisane, iścić się będą, k t ó r e zaraźliwymi swy mi fumami aby duszy z nas nie wykurzyły, P a n u Bo gu się pilno p o l e c a j m y " . 2 1 4 Wierzono, że „owa w Hiszpanii nad Kartageną w r. 1743 w grudniu, gdy już t r w a ł kometa, ognista rzeka, k t ó r a w j e d e n glub zeszła się, a ten na cztery części świata cum m a g n o et m u l t o fragore rozstrzasł się, owe p o r t e n t a i mon stra... owe latrocinia, rozboje i najazdy... owe bellor u m nieustające a s t u s " etc. — wszystko to były „te raźniejszego k o m e t y efekta". 2 1 5 W r. 1775 nawałnica p o d Lwowem sprawiła popłoch śród ludności. Widziano w chmurach poczwary i stra szydła. Nawałnicę przypisywano złym duchom, czy hającym podczas dnia sądnego na Żydów. „Rzecz do tej żwawości przyszła, iż k a z a n o wszystkim Żydom popis generalny uczynić i liczyć się, czy w samej rzeczy żadnego z nich biesi nie porwali. Uspokoiło się pospólstwo, gdy szkolnik, policzywszy, dowiódł, 216 że Żydzi są wszyscy". W r. 1789 p o d Strzeżewem, w Małopolsce, proboszcz miejscowy widział smoka o czterech nogach i tyluż skrzydłach, długiego na półtora łokcia, który tchem swoim sprawiał ból oczu, 217 a nawet powodował ś l e p o t ę . W Warszawie ogląda no z trwogą przedziwne jajo kurze, na k t ó r y m wy rysowane były wyraźnie figury miecza, krzyża pło miennego, rózgi i łuku — „ita habemus cometas et tot alia praesagia in coelo et supra t e r r a m quae no bis p r a e d i c a n t poenitentiam, cuius adhuc exigua ap p a r e n t i n d i c i a " . 2 1 8 Pisma u l o t n e 2 1 9 roznosiły wieści o dziwach, cudach, potworach, podawały je zresztą także dzieła pseudouczone, jak ks. Rzączyńskiego
Historia naturalis curiosa Regni Poloniae, jako t o , iż m o n s t r a rodzić się mogą przez złość czarta, który za dopuszczeniem Bożym dzieło siły kształtującej spa czyć może, więc o dziewczynce z szyją i uszami zaję czymi, o noworodku nieżywym, na którego plecach leżał wąż, o dziecku z oczyma n a d pępkiem i z my sim ogonem, o innym — z jelitami na zewnątrz, z wą trobą na miejscu prawego ramienia, o Żydówce, któ ra wydała na świat jednocześnie chłopca wielkości palca, łysego szczura i pięcioro piskląt i t d . 2 2 0 Duńczewski drukował w Kalendarzach baje o dębach, „ k t ó r e odpowiadały n a d D n i e p r e m w puszczy", o wilkołakach, „którzy bywali na Żmudzi, Polesiu i innych prowincjach P o l s k i " , o tym, że „za Chmiel nickiego pod Batohowem i Cudnowem, gdy czarowni ków p r z y ł a p a n o , łby im uciąwszy, jedna głowa na drugą skakała gryząc się wzajemnie"; ks. Chmie lowski w Nowych Atenach straszył czytelników upio r a m i i bazyliszkami, H a u r w Skarbcu ekonomii plótł trzy po trzy o chłopach latających w powietrzu; wierzono, że córki pierworodne domu Pileckich, „jeżeli zmarły przed zamążpójściem, zamieniały się w gołębie, zamężne zaś w ćmę n o c n ą " ; 2 2 1 czarom przypisywano k o ł t u n (plica polonica), a gdy biskup Czartoryski, przekonany przez lekarza swego Vinera, że choroba ta pochodzi z jedzenia oleju lnianego, wyrobił bullę papieską pozwalającą na używanie pod czas postu nabiału, zakonnicy podnieśli przeciw bul 222 li tej r o k o s z . Zabobon doprowadzał ludzi do zbro dni i okrucieństwa. T r u p o m ucinano głowy, aby nie zjawiały się jako upiory, rozprawiano się w t e n spo sób nawet z ludźmi żywymi, posądzanymi o zdolność szerzenia m o r u 2 2 3 lub upierstwo.
W r o k u 1720 mieszkańcy miasteczka Krasiłowa spa lili niejaką P r o ś k ę K a p ł u n k ę , „mającą lat s t o d w a d z i e ś c i a , pomówioną o u p i e r s t w o " . Stało się to za namową wróżbity, który w staruszce upatrzył wino wajczynię m o r u w Krasiłowie. „Wewlekli Prośkę pro sto w dół, tamże po same ramiona wsadzili, a potem ziemią osypali i mocno wokoło niej ziemię drągiem obili, głowę tylko z trochą ramion na wierzchu zosta wiwszy, chrustem około głowy i na wierzch głowy ob łożyli i on chrust zapalili". P o t e m przywalono ją ka mieniem młyńskim. „ K t ó r ą K a p ł u n k ę psy spod ka mienia, ile się w głąb mogli dobyć, j e d l i " . 2 2 4 J a k o dwa stulecia wstecz klecha z Synodu klechów podgórskich włóczył się od chaty do chaty, zarabia jąc na kawałek chleba opowiadaniem niestworzonych rzeczy o czarach i d i a b ł a c h , 2 2 5 t a k u schyłku wieku X V I I I : Ledwo nie co dzień przechodzące mnichy O niczym więcej nad to nie .gadają, Jak się umarli z grobów przez wytrychy Szatańskie mocą na świat dobywają, Jak z nimi wojnę toczą, jak ich biją, Jak się przed nimi w groby wchodząc kryją. (Drużbacka.
Sprzeczka)
Istnienia upiorów dowodzili „prawdziwymi probacjam i " Duńczewski, Rzączyński, Chmielowski, a ten ostatni doszedł w uniesieniu apologii upiorów do t a k osobliwego wniosku, że chociaż ci, „co to swego zda nia trzymają się jak rzepiak kożucha... powiadają, że w cudzych krajach... nie masz czarów i upierów", nie idzie stąd „konsekwencja, że i w Polszczę, osobliwie