t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
RRozdział 1ozdział 1
Ra...
6 downloads
8 Views
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
RRozdział 1ozdział 1
Ravena bolały mięśnie, ale to był dobry ból. Kiedy stał pod światłami sceny, pot ściekał po
jego szczupłym, muskularnym torsie. Raven z trudem łapał oddech, desperacko próbując napełnić
powietrzem płuca. Wciąż dysząc, skłonił się nisko krzyczącemu tłumowi i wzdrygnął się, kiedy
dostał różą w twarz.
Pieprzone kolce.
Pomimo bolącego ciała, zaserwował widowni swój olśniewający sceniczny uśmiech. Ten,
który opanował do perfekcji jako czteroletnia taneczna sensacja.
Raven machnął ręką, wskazując na pozostałych tancerzy, a gdy widownia dalej klaskała,
dyskretnie opuścił scenę.
"Byłeś niesamowity." Powiedziała mu zauroczona fanka, trzepocząc długimi rzęsami.
Dlaczego się kłopotała, nie miał pojęcia. Powszechnie znanym faktem było to, że lubi mężczyzn.
Chyba, że była jedną z tych kobiet, które uważały, że mogą zmienić jego preferencje.
"Chcesz gdzieś wyskoczyć i coś przekąsić?" Zapytała przekonana teraz, że przyciągnęła
jego uwagę.
O tak, jedna z nich.
"Wybacz, skarbie, jestem wykończony. Zamierzam się przebrać i iść do łóżka."
"Jasne." Miała zawiedzioną minę i Raven powstrzymał swój instynkt, by sprawić by poczuła
się lepiej. Doświadczenie wykazało, że zaczynanie znajomości z kobietami prowadziło później do
niezręcznych sytuacji.
Ostatnia taka kobieta wciąż miała sądowy zakaz zbliżania się do niego.
Poklepał dziewczynę po plecach i uciekł do swojej przebieralni. Kiedy był już bezpieczny za
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
zamkniętymi na klucz drzwiami, rzucił się na kanapę.
"Potrzebuję wakacji." Powiedział Raven, wpatrując się w sufit. Raven tańczył przez
dwadzieścia lat. Najpierw jako wyjątkowy talent, walczący o bycie zauważonym, potem jako młoda
gwiazda bijąca się o najlepsze role, a teraz, mając dwadzieścia cztery lata, był najbardziej
poszukiwanym tancerzem w całej galaktyce. Mógł żądać własnej ceny za każdy występ, ale w tej
chwili był po prostu zmęczony.
Okropnie zmęczony.
Mimo, że jego ostatnia produkcja była technicznym i fizycznym wyzwaniem, Raven
wiedział, że stracił trochę swojego ognia. Krytycy i widownia tego nie zauważyli, ale Raven czuł,
że w środku czegoś mu brakuje. Może tracił swoją pasję do tańca? Może był już wypompowany?
Raven próbował wyobrazić sobie życie bez tańca, ale widział pustkę.
Czym miałby się zajmować, jeśli nie tańcem? Choreografią? Reżyserią? Raven nie wiedział
co zrobi, wiedział za to, że potrzebuje wakacji, zarówno od tańczenia, jak i od dziennikarzy, którzy
podążali za nim od planety do planety z nadzieją na zrobienie mu zdjęcia. Nie pomagało również
to, że już jako nastolatek, został uznany przez trzy wiodące w galaktycznej sieci agencje za
najprzystojniejszego kawalera w galaktyce. Nawet po tych wszystkich latach Raven wciąż był
zaskoczony zamieszaniem, jakie wywoływał swoim pojawieniem się. Za dużo było wychwalenia
jego naturalnej urody, podczas gdy to taniec był jego prawdziwym talentem.
Idioci.
***
Szybki prysznic i świeże ubranie z dodatkiem zakrywającej czapki i ciemnych okularów
przemieniły Ravena z błyszczącej gwiazdy w przeciętnego człowieka. Sprawdziwszy, czy droga
jest czysta, przeszedł przez boczną bramę i z lżejszym sercem oddalił się z teatru w stronę
opustoszałej ulicy. Raven czuł, w miarę jak oddalał się od teatru, że jego ciało opuszczają resztki
stresu z wieczornego występu.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
Pokaz taneczny skończył się późnym wieczorem, więc było tylko paru maruderów.
Wcześniejsze występy zawsze gromadziły przy drzwiach fanki, ale ten był akurat na tyle późno, że
wszyscy poszli do domu.
Nucąc melodię z występu, Raven skierował się w stronę jasnych świateł.
Może powinien iść na drinka i znaleźć sobie jakieś towarzystwo na wieczór. Mimo, że jego
ciało było zmęczone, czuł zbytnie ożywienie po zatańczeniu w ostatnim pokazie tego sezonu, by iść
już spać. Przy odrobinie szczęścia znajdzie jakieś dyskretne, przyjazne towarzystwo. Jak tylko jego
ciało będzie już zrelaksowane, to może jego umysł przestanie kręcić się wokół przyszłości.
Widział już wielce zachęcający szyld baru, gdy jego uwagę przyciągnął dźwięk czyjegoś
płaczu. Zaciekawiony Raven podążył za dźwiękiem.
"Halo." Im bardziej wchodził w mroczną alejkę, tym łkanie stawało się głośniejsze. Na ogół
nie był idiotą, który ślepo wchodził w mroczne alejki, ale płacz brzmiał na dziecięcy. "Halo."
Zawołał ponownie.
Raven spojrzał w mrok, przyćmione światła latarni ulicznych ledwie sięgały wejścia do
alejki i udało mu się zauważyć jedynie kształt małej, skulonej na ziemi postaci. Nie mogąc się
powstrzymać, ruszył w stronę dziecka, po drodze o coś się potykając.
"Co się stało?"
Dziewczynka uniosła wzrok. Słabe światło odbiło się w małej owalnej lśniącej od łez
twarzyczce.
"Moja babcia odeszła." Powiedziała głosem tak zrozpaczonym, że Raven musiał
powstrzymać wilgoć tworzącą się w jego własnych oczach. Jego wzrokowi zajęło chwilę
przyzwyczajenie się do ciemności i zauważenie, że potknął się o czyjeś ciało.
Nie ruszało się.
"Ćśś, skarbie, już dobrze." Powiedział pieszczotliwie Raven. "Zaopiekuję się tobą." Zdjął
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
swoją czapkę i okulary tak, by dziewczynka mogła go zobaczyć i nie bać się anonimowego obcego.
Położył je na ziemi i pogładził kojąco dłonią plecy dziewczynki.
"Ty jesteś Raven." Wyszeptał z podziwem głosik.
"Znasz mnie?"
Dziewczynka przytaknęła.
"Widziałam twój występ. Byłeś niesamowity."
"Dziękuję." Powiedział Raven, sięgając po komunikator. "Jak masz na imię?"
"Jestem Trisha." Powiedziała dziewczynka.
"Miło mi cię poznać, Trisha." Odparł łagodnie Raven. Nacisnął przycisk alarmowy
wzywający lokalne władze. Po wyjaśnieniu sytuacji został zapewniony, że ktoś bezzwłocznie się
pojawi.
"Ktoś jest już w drodze by się tobą zaopiekować." Zapewnił ją.
Następne minuty były najbardziej nerwowymi w życiu Ravena. Nikt nigdy wcześniej na nim
nie polegał. Zawsze było odwrotnie. Dziwnie było opiekować się kimś innym. Dziwnie, ale dobre.
Cieszył się, że mógł pomóc tej dziewczynce. Nie wiedział co stało się jej babci, ale nie do niego
należało dowiedzenie się tego. Właściwie jego wkład w tę całą sytuację skończy się, jak tylko
przyjedzie po nią ochrona planetarna.
"Ochrona." W ciemnościach rozległ się głęboki głos.
"Tutaj." Krzyknął Raven.
Raven został na chwilę oślepiony, kiedy po oczach strzelił mu strumień jasnego światła.
Uniósł dłoń by zasłonić sobie oczy.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
"Wstań i unieś ręce tak, żebym mógł je zobaczyć." Powiedział głos.
Raven wolno uniósł dłonie, odwracając głowę.
Kiedy światło wreszcie opadło, Raven westchnął z ulgi, a funkcjonariusz ochrony podszedł
by go przeszukać.
Sprawne dłonie przeszukały go bezosobowo i funkcjonariusz odsunął się, kiedy już
wiedział, że Raven nie stanowi zagrożenia.
"Musi pan udać się ze mną na posterunek i odpowiedzieć na parę pytań."
No i nici z marzeń o gorącej nocy pełnej seksu.
Raven kiwnął głową, zgadzając się na współpracę i pozwolił mężczyźnie zaprowadzić się do
jednego z ich pojazdów. Kiedy schylał głowę, by wsiąść na tyły samochodu powietrznego,
powietrze przeszył krzyk.
"Chcę Ravena. Nie, nie, nie." Jej krzyki stawały się głośniejsze i głośniejsze, aż wreszcie
funkcjonariusz ochrony podbiegł do pojazdu, do którego wsiadał Raven. Ciągnął za sobą
dziewczynkę.
"Będzie jechała z panem."
Raven wsunął się na tylne siedzenie i zrobił miejsce dla dziewczynki. Po raz pierwszy miał
okazję zobaczył jaka była śliczna, nawet z blond puklami przylegającymi ściśle do jej główki i
twarzyczką napuchniętą od płaczu. Umyta i uśmiechnięta zapewne złamie wiele chłopięcych serc.
Raven był zaskoczony, kiedy przytuliła się do niego, położyła głowę na jego piersi i objęła
go swoimi maleńkimi rączkami. Czuł, jak ciche łkania wstrząsają jej ciałkiem. Dwóch agentów
ochrony usiadło z przodu samochodu powietrznego i rzuciło im pobieżne spojrzenia.
Mamrocząc bezsensowne słowa, Raven gładził złotą główkę starając się dojść do tego, kiedy
noc rozpusty zmieniła się w pilnowanie dziecka.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
Rozdział 2Rozdział 2
Raven nie rozumiał tych wszystkich rzucanych w jego stronę spojrzeń, kiedy weszli do
stacji bezpieczeństwa, dopóki nie uświadomił sobie, że nie ma na sobie czapki i okularów. Musiał
zostawić je w tej ciemnej alejce. Raven miał nadzieję, że gapie nie zaczęli rozsyłać jego zdjęć w
galaktycznej sieci.
Jego agent będzie miał szczeniaki.
Pożerające ludzi szczeniaki.
Funkcjonariusze ochrony zaprowadzili ich do pokoju z czterema krzesłami i stołem. Był to
pokój przesłuchań, jednak Raven zauważył, że nie był za często używany.
"Chcecie coś do picia? Ciasteczko?" Zapytał jeden z funkcjonariuszy.
"Chcesz ciasteczko, skarbie?" Zapytał dziewczynkę Raven. Mała pokręciła głową.
"Może trochę wody dla nas obojga." Po tych wszystkich łzach musiała być odwodniona.
Po chwili stały przed nimi dwie szklanki z wodą i zaczęły się pytania.
"Jestem Funkcjonariusz Baines, a to jest Funkcjonariusz Trewel." Mówiący był wysokim
mężczyzną z rudawo-złotymi włosami i ujmującym uśmiechem. Trisha patrzyła na niego z
nieufnością, podczas gdy dla Funkcjonariusza Trewela, który był ciemnowłosym przysadzistym
mężczyzną z życzliwymi brązowymi oczami była odrobinę cieplejsza.
Dziewczynka niepewnie opowiedziała o pójściu ze swoją babcią na występ Ravena.
Wycieczce, która skończyła się tragicznie, gdyż podczas powrotu na statek kosmiczny zostały
napadnięte przez bandytów, a babcia zabita, ponieważ nie chciała oddać torebki. Funkcjonariusze
ochrony słuchali uważnie jej historii, z której dowiedzieli się, że nazywała się Trisha Lily.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
Przynajmniej jej historia oczyściła Ravena z wszelkich podejrzeń.
"Jaki ma pan z tym związek?" Zapytał Ravena jeden z funkcjonariuszy.
"Szedłem niedaleko tej alejki i usłyszałem jej płacz. Kiedy tylko zobaczyłem co się stało,
zadzwoniłem po was."
Przenieśli uwagę z powrotem na dziewczynkę.
"Gdzie jest twoja matka?" Zapytał Trewel.
"Nie żyje." Powiedziała Trisha. Jej głos był zimny i odległy, jakby nie należał do niej. Raven
widział, że jest w lekkim szoku. To była dla niej okropna noc.
"Jak umarła?" Kontynuował funkcjonariusz.
Trisha wzruszyła ramionami.
"Byłam wtedy mała."
Raven powstrzymał uśmiech słysząc dojrzały ton jej głosu. Nie mogła mieć więcej, niż
dziewięć, dziesięć lat.
Funkcjonariusz kontynuował.
"Kto jest twoim ojcem?"
Trisha wzruszyła ramionami.
"Nie mam ojca."
"On również umarł?"
Dziewczynka pokręciła głową.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
"Nie. Mamusia nie powiedziała mu, że się urodziłam. Powiedziała, że nie chciał dzieci."
Raven zobaczył jak funkcjonariusz rozluźnia się odrobinę. Mężczyzna, który nie chciał
swojej córki był ojcem, którego mogli przynajmniej odnaleźć.
"Pamiętasz jak się nazywa?"
Trisha kiwnęła poważnie głową.
"Powiedziała, że to Książę Kaemon."
Funkcjonariusze roześmiali się.
"Z pewnością. Książę Kaemon to gej. Wątpię by był twoim tatusiem." Powiedział uprzejmie
Funkcjonariusz Baines.
"Nie skreślajcie tego całkowicie." Poradził Raven. "Wielu gejów próbuje najpierw z
kobietami. Test DNA będzie mógł to potwierdzić."
Funkcjonariusze wymienili spojrzenia, po czym kiwnęli głową.
"W porządku, więc zróbmy test."
Przysadzisty funkcjonariusz opuścił pomieszczenie i wrócił z małym pudełkiem.
"Poliż palec i przyciśnij go do skanera."
Raven patrzył z fascynacją jak funkcjonariusz otwiera pudełko, ukazując niebieski
skanujący ekran. Uwielbiał oglądać w sieci te programy sądowe.
Trisha polizała paluszek i przycisnęła go do wyświetlacza. Po kilku minutach rozległ się
głośny sygnał i na ekranie pojawiły się dwa nazwiska. Książę Korony Kaemon Dragonspear i
Leona Linnett.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
Raven spojrzał na dziewczynkę z ciekawością.
Była w połowie smoczą zmienną.
Trisha musiała poczuć, że ją obserwuje, bo spojrzała na niego nieufnie.
"Czy nadal chcesz być moim przyjacielem?"
"Co"
"Babcia mówiła, że ludzie boją się smoków."
Raven objął Trishę ramieniem i przytulił ją z boku.
"Nigdy nie wstydź się tego kim jesteś. Nie żyję na tej planecie, więc nie wiem jak ludzie
traktują smoczych zmiennych, ale dla mnie to nie ma znaczenia."
Funkcjonariusz ochrony odchrząknął.
"Smoczy zmienni są chronioną częścią społeczeństwa. A jako że większość rodziny
królewskiej to smoczy zmienni, bycie jednym z nich to przywilej. Jej babcia zapewne nie chciała,
by ją jej odebrano. Nawet jeśli książę jej nie chciał, to król będzie miał zgoła inne zdanie, skoro
szanse na inne wnuki są niewielkie."
Raven uśmiechnął się do niej.
"Widzisz, jesteś chciana. Niedługo będziesz ze swoją rodziną."
"Nie!" Trisha chwyciła się go i zaczęła płakać. "Chcę iść z tobą."
"Może pojedzie pan z nami by eskortować ją do nowego domu. Będzie jej łatwiej."
Powiedział ze smutnym uśmiechem Funkcjonariusz Baines.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
"Dobrze."
Z pewnością nie tak planował swój wieczór.
Rozdział 3Rozdział 3
Książę Kaemon przemierzał hol, czekając na dziewczynkę, która miała być jego córką. Jak
mógł spłodzić córkę i o tym nie wiedzieć? Czy jego smocze zmysły nie powinny dać mu znać, że
ktoś z jego DNA chodzi po tej planecie?
Dzięki smoczej bogini za człowieka, który odnalazł jego córkę.
"Usiądź, Kaemonie." Powiedział Król Avin wskazując dłonią na krzesło obok siebie.
"Będzie tu w każdej chwili. Poza tym wydawało mi się, że nie chcesz dzieci?"
Książę odwrócił się na pięcie i spojrzał na ojca.
"To, że teoretycznie nie chcę dzieci nie oznacza, że nie chcę dziecka, które już się urodziło.
Gdybym wiedział o jej narodzinach, to uczestniczyłbym w jej życiu."
Kaemona zżerała furia. Fakt, że ledwie pamiętał kobietę, która urodziła jego córkę nie
zmieniał faktu, że ukradła Kaemonowi te wszystkie lata. Lata, które mógłby spędzić na tworzeniu
więzi z dziewczynką, która miała jego krew krążącą w swoich żyłach. Gdyby jej matka nie była już
martwa, to sam by ją zabił.
Dźwięk zajeżdżającego samochodu powietrznego sprawił, że rzucił się w stronę wejścia.
Zapanował nad sobą, kiedy podszedł służący i otworzył drzwi.
W drzwiach stanęło trzech mężczyzn. Jeden z nich trzymał za rączkę dziewczynkę, która
przylgnęła do niego, jakby był ostatnią liną ratunkową. Miała długie blond włosy i wielkie brązowe
oczy z błyskami zieleni.
Oczy smoka.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
Jako kobieta nigdy się nie zmieni, ale jej oczy zdradzą jej krew.
Policjanci skłonili się nisko najpierw królowi, a potem Kaemonowi, tak jak nakazywał
protokół.
"Jestem Funkcjonariusz Baines, a to Funkcjonariusz Trewel." Powiedział rudawo-złoty
mężczyzna, wskazując dłonią swojego partnera.
"Panowie." Król Avin skinął łagodnie głową. "Dziękuję za znalezienie jej i przyprowadzenie
do domu. Witaj, Trisho." Powiedział do dziewczynki.
"To nie jest mój dom." Odezwała się cicho dziewczynka. Mężczyźni odwrócili się i
zobaczyli, jak mała rzuca im gniewne spojrzenia. "Mój dom jest w centrum. Biały z zielonym
żywopłotem."
"Nie chcesz tu mieszkać?" Zapytał król, wskazując dłonią na olbrzymie kamienne przejście.
Zamek był znany ze swojej pięknej architektury.
"Nie!" Dziewczynka tupnęła stópką w podłogę.
"Trisha, zranisz uczucia króla." Powiedział gładki głos. Ku zdziwieniu Kaemona
dziewczynka natychmiast się posłuchała. Posłała królowi pełne winy spojrzenie, ale nie
powiedziała nic więcej. Kaemon po raz pierwszy dobrze się przyjrzał stojącemu obok niej
mężczyźnie.
Kaemonowi na chwilę zatrzymało się serce. Jako książę umawiał się z wieloma pięknymi
mężczyznami, ale żaden nie był tak zapierający dech w piersi jak ten. Cały świat zbladł, kiedy
spojrzał w parę niesamowitych cudownie niebieskich oczu.
"Masz imię?" Zapytał.
"Och, przepraszam." Mężczyzna skłonił się z wdziękiem królowi i księciu. "Jestem Raven."
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
"J-Jestem Książę Kaemon."
Raven posłał mu uśmiech, który ukazał dwa głębokie dołeczki.
Mniam.
W umyśle Kaemona błysnęły wizje polizania jego dołeczków i spróbowania smaku tego
mężczyzny. Jego smok poruszył się w środku. Obaj chcieli tego mężczyzny.
Strasznie.
Śliczny mężczyzna mówił coś, ale Kaemonowi zajęło chwilę skupienie się na tym co mówił.
"Przyszedłem tylko upewnić się, że Trisha dotrze tu bezpiecznie. Miło było was poznać."
Raven ponownie się im skłonił i zaczął uwalniać swoją dłoń z uścisku Trishy.
Dziewczynka krzyknęła. Przeszywający wrzask wywołał uśmiech na usta księcia.
Wyglądało na to, że oboje mieli to samo na myśli.
Zatrzymać tego ślicznego mężczyznę.
Kaemon natychmiast stał się w każdym calu zaniepokojonym rodzicem.
"Nie. Panie Raven, wydaje mi się, że powinien pan zostać na co najmniej jedną noc. Trisha
miała traumatyczny dzień i wydaje mi się, że będzie jej łatwiej, jeśli będzie przy niej ktoś kogo
zna."
Dziewczynka przestała krzyczeć i posłała Kaemonowi zapłakany uśmiech, po czym
odwróciła się do mężczyzny, którego trzymała się jakby od tego zależało jej życie.
"Raven, proszę zostań. Będę czuła się o wiele lepiej."
Najwyraźniej uległy mężczyzna ścisnął delikatnie dłoń Trishy.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
"W porządku, skarbie, zostanę dzisiaj."
Smok Kaemona warknął na myśl o wyjeździe mężczyzny.
***
"Dziękuję panom, zajmiemy się nią." Kaemon skinął funkcjonariuszom ochrony. "Proszę
dać nam znać jeśli dowiecie się jeszcze czegoś w tej sprawie."
Mężczyźni kiwnęli głowami i wyszli.
"Witaj Trisho, jestem Książę Kaemon, twój ojciec."
Trisha dygnęła uprzejmie wciąż ściskając dłoń Raven.
"Przywitaj się." Powiedział jej Raven.
"Witaj." Powiedziała słodkim sopranem.
Jej głos był całkiem przyjemny, kiedy nie krzyczała. Kaemon odnotował sobie w myślach,
żeby kazać swojemu zarządcy znaleźć jej nianię.
"Ile masz lat?" Zapytał Kaemon próbując ocenić jej wiek na podstawie wzrostu.
"Dwanaście."
Nie znał się na rozmiarach dzieci, ale wyglądała na zbyt małą na dwanaście lat.
"Masz dwanaście lat?" Zapytał Raven, najwyraźniej myśląc o tym samym co Kaemon.
Trisha uniosła wysoko podbródek.
"Jestem niska jak na swój wiek." Zadeklarowała, jej oczy patrzyły wyzywająco.
t ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i at ł u m a c z e n i e : l i l a h 0 2 B e t a : M a ł g o s i a
"Jesteś taka jak trzeba." Zapewnił ją Raven. Posłał jej słodki uśmiech, za który Kaemon
zabiłby, aby był skierowany do niego.
"Nakarmimy ją należycie i wkrótce urośnie." Powiedział szorstko król, ale Kaemon widział
zaniepokojenie w jego oczach. Smoczy zmienni mieli tendencję do większego wzrostu, niż
przeciętni ludzie. Nawet będąc smokiem pół-krwi Trisha nie powinna być taka niska.
Nacisnął przycisk na ścianie.
"Wzywałeś, wasza wysokość?" Spytał męski głos.
"Przygotuj posiłek dla czterech osób. Coś lekkiego, zważywszy na porę."
"Pałacowa kuchnia przygotowała już gotowy lekki posiłek, wasza wysokość."
"Doskonale." Pałacowa służba była genialna w spełnianiu potrzeb rodziny królewskiej.
Kaemon skinął ręką na dziewczynkę i mężczyznę.
"Zapraszam za mną." Powstrzymał uśmiech, kiedy posłali mu niemal ide...