Ksi ka pobrana ze strony http://www.ksiazki4u.prv.pl JOANNA CHMIELEWSKA HAZARD WARSZAWA 1997 Redaktorzy Julita Jaske Anna Pawłowicz Opracowanie grafic...
13 downloads
33 Views
701KB Size
Ksi
ka pobrana ze strony
http://www.ksiazki4u.prv.pl
JOANNA CHMIELEWSKA
HAZARD
WARSZAWA 1997
Redaktorzy
Julita Jaske Anna Pawłowicz Opracowanie graficzne i projekt okładki
DYLIS Studio Skład i łamanie
Piotr Sztanderski
Copyright © by Joanna Chmielewska, Warszawa 1997
Ali rights reserved Wydanie I
Wydawnictwo „VERS" 05-510 Konstancin-Jeziorna l Skrytka pocztowa 2
ISBN 83-7127-035-6 Druk: Zakłady Graficzne ATEXT S.A. Gda sk, ul. Trzy Lipy 3 lei. (0-58) 32-57-69. (0-58) 32-64-41
WST P (bardzo krótki) Niech si nikomu nie wydaje, e pisz ten utwór bezinteresownie, adne takie. Pisz go podst pnie, z wielk nadziej na odd wi k z kasyn. Mianowicie licz na to, e wszystkie uczyni mnie honorowym go ciem, ze wst pem gratis i wolnym drinkiem, co ich z pewno ci nie zrujnuje, bo koniaku i szampana nie lubi , a wi cej ni pół litra bardzo mi szkodzi. Nie wiem tylko, czy te kasyna to w ogóle przeczytaj ...
UWAGI OGÓLNE Zacznijmy delikatnie. Hazard. Có to jest hazard? Niew tpliwie rodzaj nami tno ci. Nami tno ci za bywaj rozmaitego gatunku. Niekoniecznie musz przybiera posta nagann i stawa si zgubne, zdarzaj si nawet zgoła po yteczne, ale uczucia budz prawie dokładnie takie same. Na przykład ryby. Nikt nie przyrówna niewinnego w dkarza do hazardzis-ty-szale ca, który fortun przodków oraz własn puszcza z wizgiem w Monte Carlo, wzgl dnie w jakiejkolwiek innej jaskini rozpusty. W dkarz jest to istota łagodna, niech tnie widziana wył cznie przez ryby, które głosu nie maj i krzyku wielkiego z siebie nie zdołaj wydoby . No, mo e jeszcze mał onka w dkarza powie, co my li... A jednak... To pikniecie w sercu, kiedy spławik zaczyna drga , ta eksplozja nadziei, ten skok emocji, bierze...? Nie bierze...? Wzi ła...!!! Ten dziki dreszcz, kiedy czuje si ci ar w dziska, ten wybuch entuzjazmu, kiedy na ko cu yłki pojawia si potwór... Dech zapiera! Co prawda, na ko cu yłki mo e pojawi si zdewastowana uprz dla konia, od dawna ugrz ni ta w mule, lub te mocno przechodzony trup, sama rado dla twórcy-kry-minalisty, dla w dkarza raczej rozczarowanie, ale te sensacja, nie wdawajmy si jednak w wydarzenia a tak nietypowe. Istotne s doznania. Nikt nie wie o wschodzie sło ca,
Joanna Chmielewska z czym wróci o zachodzie i wypisz wymaluj, to samo dotyczy wszystkich innych dziedzin. A czym e s grzyby? Idzie taki do lasu, oko mu biega dookoła głowy, noga za nog , krok za krokiem i oto jest! O Bo e! Prawdziwek jak byk...!!! Kto nie zbierał, ten nie zrozumie. Łomot w sercu, gor co wsz dzie, rozkwit szcz cia i zachłanno ci, jest jeden, tu blisko powinien by i drugi, wi cej, wi cej...! Grzybiarze w zasadzie t pieni s tylko przez słu b le n . Albo jednostka płci odmiennej... Rodzaj wzrusze poniek d najbardziej rozpowszechniony i ogólnie do znany. Oko wyławia taki cud natury, upragnion posta , odpowie nam wzajemno ci czy nie...? Spojrzy? Nie spojrzy? Zaprosi...? Przyjmie zaproszenie...? Co tam, pewnie, e spojrzy, zaprosi, przyjmie, umówi si i tak dalej, nie to jest wa ne, tylko owe doznania na kolejnych etapach, bez wzgl du na to, czy idzie o lub i dzieci, czy te o jedn upojn noc. Ta niepewno , wymieszana z nadziej ... Łowi si ryb ... Zaraz, bez przesady. Odczepmy si od w dkarzy i wró my do nami tno ci jako takich. Kto ich nigdy nie zaznał, zmarnował ycie i sam sobie jest winien. Bo niby dlaczego facet włazi na cholernie wysok gór , nara aj c co najmniej zdrowie, a mo e i reszt , chocia nie ma na samym szczycie adnego sensownego interesu? Płaci mu kto? Po diabła skacze ze spadochronem, chocia mu nikt nie ka e? Po jak choler przepływa Atlantyk na tratwie, chocia , skoro ju tak lubi wod , taniej by mu pewnie wypadło przeby t tras pierwsz /klas na luksusowym transatlantyku, a ju gwarantowane, e wygodniej.
Hazan Czemu zatem te dziwne, uci liwe i niebezpieczne wysii ki czyni, pozornie bez adnego racjonalnego powodu? A otó nami tno takiego pcha. Tak jest, nami tno nic innego! Hazard za to równie rodzaj nami tno ci. I to wyj ł kowo solidnego gatunku.
Hazard ma ró ne oblicza... No dobrze ju , niech b dzie. Przyst pmy do tego naj bardziej pot pianego, trwog budz cego i zgroz , a tak gorzkie łzy ró nych dam, nie pojmuj cych sedna rzecz) Zwa ywszy, i osobi cie prezentujemy płe e sk , łzy dar nie robi na nas wła ciwego wra enia. Było nie wi za si z hazardzist . (Tak e z alkoholikiem, dziwkarzem, sadyst , harpagc nem, półgłówkiem, histerykiem, pederast , kaskaderem, k niem, naci gaczem i tak dalej, i dalej. Prywatnie mog wj zna , i wol hazardzist .) Ogólnie bior c, hazard kojarzy si ci le z gr . Poniek d słusznie. Bez gry nie ma hazardu, a gra, jak taka, te mo e by rozmaita. W karty, w ruletk , w totc lotka, na giełdzie, w golfa, w bilard, na wy cigach, mo e te polega na podkładaniu du ej wini zwierzchnikowi w miej scu pracy, ale z góry informuj , e tym ostatnim rodzajer nie b dziemy si zajmowa w najmniejszym stopniu, główni dlatego, i brakuje nam do wiadcze osobistych. PozostaJ rodzaje mamy mniej wi cej opanowane. W celu wzi cia udziału w grze musimy wyasygnowa jakie pieni dze i bez tego si nie obejdzie. Wy ej wymieni ne pieni dze mo emy straci . Zatem hazard, jeszcze bardziej ci le, kojarzy si z utrat pieni dzy.
Joanna Chmielewska Mniemanie wysoce złudne i zgoła niesmaczne. Zaspokajanie nami tno ci stanowi przyjemno olbrzymi , o czym doskonale wiedz , na przykład, dziwkarze. Tak e, na przykład, smakosze. Tak e rozmaite osoby o charakterze towarzyskim i rozrywkowym, które uwielbiaj knajpy i restauracje, kolacyjki i obiadki w miłym gronie, dobre wina i w tróbki po ydowsku, setk pod ledzika i zwykłe pół litra pod golonk lub kotlecik schabowy. Albo kawk i szarlotk z bit mietan . I nikomu jako nie przychodzi do głowy, e nie było wypadku, by jaki kelner po spo ytym posiłku zwrócił biesiadnikom wydatkowane pieni dze, oboj tne, za szarlotk czy za pół litra. Co wydali, przepadło na wieki. A hazard niekiedy zwraca. Nie do , e zwraca, czasem nawet dokłada. Taka sama przyjemno jak ka da inna, tyle e wi ksza i. rzecz wstrz saj ca, niekiedy nawet intratna. Zatem, jak powy szymi zdaniami zostało naukowo udowodnione, nader niesłusznie hazard cieszy si powszechnym pot pieniem (pomijaj c oczywi cie fakt, e pot pieniem powinien si raczej martwi ) i pogl dy na temat tego rodzaju nami tno ci s w najwy szym stopniu bł dne oraz godne gł bokiej nagany. Spróbujemy je zmieni .
Nie da si ukry , e hazardowi ogromnie zaszkodzili m czy ni. Kto bowiem, grzecznie pytam, gromadził si w spelunach, przegrywał dobra ziemskie i zawierał pakta ze złym duchem? Mo e kobiety, co? Akurat. Kobiet do tych apartamentów w ogóle nie wpuszczano, nie miały szans. Co nie znaczy, e ch ci. Wbrew pozorom, kobieta to te człowiek.
10
Hazard
Do hazardu za kobiety nadaj si lepiej z jednego bardzo prostego powodu. Istnieje mianowicie pewne prawo natury i sama ju nie wiem, gdzie nale y o nim napisa : na pocz tku, w rodku, na ko cu, czy byle gdzie. Powiedzmy, e byle gdzie. Prawo natury ci le dotyczy ró nicy płci, w zwi zku z czym uprzejmie prosz , eby kobiety niniejszy utwór przeczytały. M czyzn zach ca nie b dziemy, oni sami z siebie od pocz tku w tym siedz . Otó natura jako taka stworzyła uczciwy podział zaj . Ró nie rozło ony, ale to nie przeszkadza. Lwica l gnie małe i karmi, lew, chc c nie chc c, musi złapa antylop , arcie przytarga i nie ma inaczej. Ptaszki siaduj na jajkach rozmaicie, co ma swój sens, bo niech ta baba te sobie troch polata, a modliszki przesadnie eksponowa nie zamierzamy. Ogólnie jednak jednostka płci e skiej tkwi w dzieciach, jednostka płci m skiej odwala za inn robot . A przynajmniej powinna odwala . By mo e z racji naturalnego przystosowania si do obowi zków, kobiety maj w sobie barier biologiczn . Nikt nigdy nie słyszał o głównej ksi gowej, lub te kasjerce, która wzi ła z kasy instytucji wszystkie pieni dze, przegrała je na wy cigach i potem strzeliła sobie w łeb. Nie było w dziejach wiata takiego wypadku. A główni ksi gowi i kasjerzy płci m skiej...? Ho, ho...! Kobieta owszem, te pieni dze z kasy mo e wyda na futro, wzgl dnie ruski brylant, potem usi dzie i zacznie płaka , daj c od m czyzny, eby co zrobił, ale w kasynie ich nie przegra. A nawet je li przegra, w łeb sobie nie strzeli. A w ogóle nie przegra wszystkich. M czyzna rzuci na stół ruletki ostatni tysi c złotych (dolarów, franków, marek, yenów, funtów, czy jaka tam waluta akurat chodzi) w cało ci, ryzykuj c jednym kopem ostatni szans , kobieta przenigdy. Podzieli t ostatni szans na tyle kawałków, ile zdoła, i zawsze sobie co tam w zapasie zostawi, bodaj mo liwo .
Joanna Chmiełewska
11
Wyj tki...? Kto powiedział, e wyj tki si nie zdarzaj ! Oczywi cie, potwierdzaj reguł . Ponadto kobieta, w przeciwie stwie do In czyzny, nie wyniesie z domu ostatniej ły ki i ostatniego prze cieradła w celach rozrywkowych, nie przegra własnego futra i własnego samochodu. Nami tno do stanu posiadania zrównowa y w niej nami tno do hazardu i konflikt wewn trzny, acz nerwy jej zszarpie, to jednak szkodliwo zgubnej przyjemno ci znacznie złagodzi. I ju ten hazard schowa pazury. Chocia ... Z drugiej znów strony... Kto nie ryzykuje, ten nie je... No dobrze, ju dobrze, bez krzyku prosz . Sama znam jedn , w której hazard zdołał przełama prawa natury, pozbawiaj c j posiadanego uprzednio mienia, druga za podobno znalazła si nawet taka, co, postradawszy wszelkie dobra, z własnej woli opu ciła ten padół. Nie, nie strzelała. Posłu yła si jakim paskudztwem nasennym, a mo liwe, e narkotycznym. Im bardziej ra cy wyj tek, tym silniej potwierdzona reguła... Wspomniana wy ej bariera biologiczna przybiera niekiedy posta zwyczajnego l ku, baba si boi. Szale stwo w niej, co prawda, wrze, pcha do ulubionej gry, zmusza do wrzucania pieni dzy w paszcz molocha z pomini ciem nawet kosmetyków, ale gdzie tam, w samej gł bi duszy, pod wiadomo ci i w troby istnieje i k sa okropna obawa straty. R k i umysł parali uje. Ten gatunek bariery stanowczo nale y przełama , co wcale nie oznacza, i nakłaniamy główne ksi gowe do nabywania broni palnej. Zadziwiaj ce jest jednak e, i na rzecz tak ulotn i nietrwał jak uroda kobieta wyda maj tek bez chwili wahania i bez najmniejszej szansy na zwrot, tam za ,
12
Hazard
gdzie istnieje nadzieja zysku, wstrzyma si ze strachu. Gdzie sens, gdzie logika? Wyra nie jednak wynika z powy szego, e hazard uprawia powinny panie, a ewentualne hamulce nale y zamontowa panom. Aczkolwiek, wiedziona elementarnym poczuciem przyzwoito ci, musz przyzna , i sama znałam takiego przedwojennego bon viveura, który nawet w Monte Carlo grywał z umiarem. Brał ze sob sum przeznaczon na straty i je li j przegrał, opuszczał salony szatana. Je li za wygrywał, połow zysku chował do lewej kieszeni, dla dalszej rozpusty za si gał do prawej i grał tak długo, póki mu zawarto ci tej prawej starczyło. Zawarto lewej pozostawała na rozplenienie. Inna rzecz, e w tych rozrywkach zawsze towarzyszyła mu ona, któr kochał niezmiernie przez całe ycie i któr raz na zawsze upowa nił do protestu. „Je li zobaczysz, kochanie - rzekł do niej na samym pocz tku maria u, zapewne w podró y po lubnej - e si gam do lewej kieszeni, bierz mnie za krawat i wyci gaj st d". ona powy sze słowa potraktowała powa nie. Sam zwierzał mi si , w czasach ju dobrze powojennych, e chwilami swojej ony raczej nie lubił, ale mienie pradziadków ocalało mu dzi ki niej. Jak wida , zdarzaj si m czy ni, którym chlupocze w głowie odrobina oleju. Przy okazji przypominam, e PRZYMUS uprawiania hazardu na razie jeszcze NIE ISTNIEJE. Jest to rozrywka dobrowolna. Za to musimy pogodzi si z faktem, i wszelkie nami tno ci wyzwalaj w jednostce ludzkiej siły nadnaturalne. Nie umywa si do nich ani sumienie, ani rozum, ani potrzeba,
Joanna Chmielewska
13
której zreszt niech wystarczy, e jest matk wynalazków, ani obowi zek, ani jakie tam inne porz dne i łagodne uczucia. Nami tno ci bij wszystko. A ju nami tno do hazardu... Ho, ho, ho...! ***
Jak powszechnie wiadomo, fart jest gryma ny. Albo ma si szcz cie w kartach, albo w miło ci, a wyj tki znów uczciwie potwierdzaj reguł . Załó my, e takiemu karta wali jak szatan, poniewa on w pokoju obok podrywa jaki palant. Prawdziwy, rasowy hazardzista wr cz kocha palanta. Miły chłopiec, niech podrywa, niech podrywa, niech ta karta idzie dalej! Aby nie przestał zbyt wcze nie! Hazardzista rozumny zawiera nawet ze swoj kobiet umow : "Je li ju chcesz mnie zdradza , kochanie, zrób mi grzeczno i wybieraj chwile, kiedy w co gram!" Kobieta z odrobin oleju w głowie ch tnie si do takiego układu dostosuje. Odwrotnie te mo na. Ona gra, a on podrywa. wiatem hazardu rz dzi tak e druga zasada, znacznie wa niejsza od tej pierwszej, wy ej wymienionej. Mianowicie: JAK NIE IDZIE, TO NIE IDZIE! Jest to wielka prawda, któr najtrudniej przyj do wiadomo ci, a ju zastosowanie si do niej przekracza zgoła ludzkie siły. Na zł pass nie ma mocnych i nale y j przeczeka , wszyscy to wiedz , a któ si na to zdob dzie? Miejsca, dostarczaj ce eru nami tno ci, równie bywaj rozmaite. W zasadzie s to kasyna, ale zdarza si , e i zwyczajne wesołe miasteczko stanie na wysoko ci zadania. Ponadto mamy wy cigi oraz grono znajomych, ch tnie oddaj cych si grze, na przykład, w pokera...
14
Hazard
Kasyno, ogólnie bior c, stanowi rodzaj raju. Atmosfera w nim panuje wła ciwa i ju od progu budzi dreszcz emocji w sercu. Nie wpuszcza si tam osób poni ej lat osiemnastu, zatem obecno wrzeszcz cych i biegaj cych dzieci jest wykluczona. Przymusu nie ma adnego, mo na gra , w co si chce, i mo na nie gra wcale. Mo na siedzie w barze przy drinku, rozmawia , milcze , gapi si na innych (byle nie nachalnie), ryzykowa samemu, zmienia wysoko stawki, mo na nic nie robi i tylko si napawa . Pełnia swobody i wolno ci! Podobnie przedstawiaj si wy cigi, rzecz jasna konne, które dodatkowo słu wie ym powietrzem. Te pozwalaj na wszystko, wykluczaj c jakiekolwiek presje i nie domagaj c si natr tnie adnych nakładów finansowych, poza ewentualn opłat za wst p, która w dodatku u nas od wielu ju lat nie jest pobierana. Wedle uznania i chwilowych fanaberii mo na tu gra , nie gra , patrze , nie patrze , wydawa okrzyki, milcze , w ostateczno ci nawet spa . Całkowity brak wszelkich obowi zków! Tak pi kne chwile w yciu przytrafiaj si rzadko i niech si nad tym zastanowi kobiety, z reguły przyduszo-ne tych obowi zków nadmiarem. M czy ni zastanawia si nie musz , wiedz w tej kwestii maj w sobie. Od urodzenia. Skoro jednak zdecydowali my si zacz delikatnie, o wy cigach, ju raz porz dnie opisanych, zaledwie napomkniemy, a kasyna zostawimy na koniec, pierwsze stwo daj c rozrywkom niewinnym.
Chronologicznie rzecz bior c, jako pierwsze w moich do wiadczeniach wyst puje
Joanna Chmielewska
15
TIVOLI Jak powszechnie wiadomo, kopenhaskie Tivoli jest jednym z najstarszych i najsłynniejszych wesołych miasteczek, równego sobie w Europie nie miało przez całe lata. Obecnie dorównał mu wiede ski Prater, mo e nawet nieco je przerósł. Odznaczało si tym, e, mi dzy innymi, prosperowały w nim Automat-halle, czyli sale automatów. Lata całe rozmaici malkontenci psy wieszali na jednor kich bandytach. Upieramy si , e musieli przegra i st d niech do urz dzenia, z natury swojej wyzutego z agresji. A kto im kazał gra ? Znam te maszynerie doskonale i uroczy cie zapewniam, e aden automat za człowiekiem nie fata, nie rzuca si na niego i nie wyrywa mu sił pieni dzy z kieszeni. Malkontent sam si pcha, a potem wybrzydza. Niesmaczne i gorsz ce. Niegdy , zanim jeszcze elektronika weszła nam na głow , istniały automaty mechaniczne i rzeczywi cie nale ało przy nich wajch szarpa , od czego r ka dr twiała. W dodatku grało si na stoj co, od czego z kolei dr twiały nogi i łupał kr gosłup. Razem wzi wszy, był to całkiem niezły wysiłek fizyczny, dzi ki czemu podziw i zgroz budziły du skie staruszki, które potrafiły przegrywa na tym ustrojstwie całe emerytury, wykazuj c si kondycj godn szczerej zazdro ci. Przegrywaj , o ile wiem, tak e i obecnie, tyle e w lepszych warunkach, bo i wajcha odpada, i stołki ustawiono. Wszyscy gracze doskonale wiedz , e automaty bywaj rozmaite, i to nie tylko ze wzgl du na ich rodzaj. Jedne płac cz ciej, drugie rzadziej, jedne wi cej, drugie mniej, jasn jest wi c rzecz , e wszyscy pchaj si do tych lepszych. Dawne automaty mechaniczne łatwiej ulegały rozregulowaniu i nie dlatego, eby si kto starał, tylko zwyczajnie, w wyniku energicznego szarpania wajch .
16
Hazard
Tivoli otwierano o dziewi tej. Automat-halle o dziesi tej. Dania jest krajem, który nie zna zjawiska kolejek. O wpół do dziesi tej w wej ciu do sali automatów stał ogon bab, z roziskrzonym wzrokiem czatuj cych na ten jeden najlepszy automat. Wszystkie udawały, e stoj tylko tak sobie, wszystkie usiłowały dyplomatycznie przepchn si do przodu i wszystkie były znacznie starsze ode mnie, aczkolwiek miałam ju wtedy dzieci w wieku szkolnym, a mo e nawet mój starszy syn był na studiach. Czatowanie jako takie jest, czy mo e było, elementem nader istotnym. We wszystkie pi tki, soboty, niedziele i dni wi teczne, kiedy w Tivoli panował tłok i automaty były zaj te, za plecami graj cych bł kały si , przewalały, a nawet nieruchomo sterczały w miejscu hieny cmentarne, czyhaj ce na co dla siebie. Wiadomo było, e osoba graj ca dobrowolnie nie odejdzie, ale mo e ma jakie obowi zki, mo e wnuki wracaj ze szkoły, mo e zaprosiła przyjaciółki na frokost (du skie drugie niadanko, angielski lunch), mo e objawi si w niej fizjologia, mo e po prostu przegra i zabraknie jej pieni dzy. Utkwiony w bezdusznej maszynie wzrok hipnotycznie ział nadziej , e mo e to parszywe urz dzenie nic ju nie da, nic ju nie da, nic ju nie da... Rozczarowanie, kiedy osoba przegrana leciała do kasy po etony, rezerwuj c sobie automat i najwyra niej w wiecie posiadaj c jeszcze rodki materialne, wr cz wistało w powietrzu. Rezerwowanie miejsca przy automacie w zasadzie nie przyczyniało mi problemów mimo doskonałej nieznajomo ci j zyka. Trzyma maszyn mo e tylko osoba siedz ca obok. W panuj cym wokół hałasie mogłam mówi do osoby, co mi si podobało w j zyku dowolnym, pokazywanie palcem, ró ne gesty i zatroskany wyraz twarzy wystarczały, wiadomo było, e nikt tu nie rozmawia na tematy uboczne.
Joanna Chmielewska
17
Hałas za wynikał z elementów nast puj cych: Brz k etonów, wrzucanych do automatu. Rz got szarpania wajch . Najgorszy ze wszystkich, wr cz upiorny, łomot wygranych etonów, wal cych si w metalowe koryto. Okrzyki graczy. Razem wzi wszy, przerastało to młyn i tkalni . Takie wła nie czatowanie miało miejsce przy tych lepszych automatach. Osoba czyhaj ca, zazwyczaj siedz c na stołku przy automacie obok, nie do e nara ała si na oczopl s i rozbie nego zeza, to jeszcze musiała pilnowa innej osoby przy drugim automacie obok, czyhaj cej dokładnie na to samo. Trzeba przyzna , e du skie staruszki, od pó nej wiosny do wczesnej jesieni, miały nader urozmaicone ycie i z pewno ci nie zawracały głowy adnym krewnym z młodszego pokolenia narzekaniem, e si nudz ... Kto powiedział, e na automatach nie mo na wygra ? Osobi cie byłam wiadkiem nast puj cych wydarze : Grałam sobie z przyjemno ci w małej hali bli ej mojego domu. Powinnam mo e zauwa y , e przez rok mieszkałam naprzeciwko wej cia do Tivoli, na bulwarze Andersena, dzi ki czemu trzy razy w tygodniu ogl dałam przez okno sztuczne ognie, co nie ma nic do rzeczy. Grałam zatem w hali od strony tego bocznego wej cia, jako nie było tłoku i automaty czekały na klientów. Do jednego wolnego tu obok mnie podbiegł chłopczyk, mniej wi cej dziesi cioletni, wrzucił jeden eton i wyleciało mu tego miecia pi dziesi t. Wygarn ł wszystkie i nie wdaj c si w dalsz gr , pop dził je dzi na samochodach elektrycznych. Rozs dne dziecko. Grałam w du ej hali, pó nym wieczorem, kiedy tłok ju zel ał. Przez pomieszczenie wlokła si facetka, młoda staruszka w rednim wieku, rozlazła i chyba zm czona. Znalazła na podłodze jeden eton, wrzuciła go do automatu akurat
18
Hazard
koło mnie i wyleciało jej czterna cie. Zacz ła gra tymi czternastoma i kiedy odchodziła (co najdziwniejsze, dobrowolnie), miała czterysta. Wiem na pewno, poniewa z samej ciekawo ci wyliczałam j na bie co. Grałam, byłam przegrana i w ciekła, kiedy za moimi plecami rozszalał si jaki kretyn. Południowiec, czarny, do tłusty, niedu y, szalenie elegancki, otoczony tłumem bab. Szarpał wajch odwrócony do automatu prawie tyłem i oznajmiał wszem i wobec, e on zawsze wygrywa, co to dla niego takie barachło jak automat, prosz ...! O, prosz ...! O, znów...! O, prosz ...! Jakim cudem rozumiałam, co mówi, do dzi dnia nie wiem. Po jakiemu mówił, te nie pami tam. Najniezwyklej-sze jednak było to, e mnie szlag nie trafił. On wygrywał, a ja wr cz przeciwnie. Widziałam tak e faceta, fizycznie robił niezłe wra enie, który usiłował podnie trzy wory etonów, wydojone z automatu. Przedtem siedziałam plecami do niego i cały czas denerwował mnie ten jego rz got, pó niej dopiero obejrzałam si do tyłu. Jedyn satysfakcj sprawiła mi my l, e nie ja musz unie ten ci ar. Tam e wła nie, w Tivoli, natkn łam si na automat całkiem innego rodzaju, przypominaj cy flotacj miedzi. Straszna rzecz. etony do niego musz by wi ksze, w poszczególnych przegrodach le y ich wielka kupa, ofiara nami tno ci wrzuca nast pne, te nast pne popychaj te poprzednie, wszystko razem przesuwa si ku przodowi, gdzie zieje przepa , zawisa nad ni i wreszcie musi spa , run do koryta, a co w korycie, to nasze. Zwis si robi pot ny i gruby, ju ledwo si trzyma, jeszcze odrobina i poleci, no, teraz...! Nie, jeszcze nie, ale za chwil ... Ju ...! A chała, nie leci cholernik. No to teraz...! Teraz ju musi, no...? I jeszcze cierwo nie leci... Za to klient leci po nast pne etony, jeszcze pi koron, jeszcze dziesi ł ju ten cały nabój mu runie! Wariactwa
Joanna Chmielewska
19
mo na dosta . Piekielny zwis robi złudne wra enie i pozbawia amatorów resztek fortuny. A jednak widziałam wygranych nawet i na tym choler-stwie. Bł kał si dookoła maszynerii brodaty stary pryk, który bez adnej charakteryzacji mógł od razu zagra Wer-nyhor , wybierał sobie starannie co bardziej rozpłomienionych szale ców i czatował za ich plecami. Pilnowany szaleniec popadał w ko cu w zniech cenie i rezygnował, albo te zwyczajnie brakło mu pieni dzy, i wówczas Wernyhora wkraczał do akcji. Sytuacj oceniał bez pudła, rzeczywi cie wystarczało par etonów, eby przez kogo innego wyprodukowany zwis jemu si walił do koryta, Wernyhora korzystał, po czym odchodził. Nigdy nie grał dalej na tej samej przegrodzie, doskonale wiedz c, e kusz ce resztki zwisu znów sobie poczekaj z leceniem. Niech si na nie inny głupek narwie. W Brukseli przy podobnej maszynie spotkałam rodaka. Znajdowała si tam dodatkowa atrakcja, mianowicie na kupach przesuwaj cych si etonów le ały zapalniczki i elektroniczne zegarki, wówczas nowo kosztowna. Leciały razem z etonami. Rodak miał w kieszeni ju trzy sztuki i czatował na czwart . Wyznał mi, e ma kupca, sprzedaje mu te zegarki po dwie cie franków od sztuki i tym sposobem zarabia sobie na podró do Anglii. Utłukł ju trzy czwarte niezb dnej sumy i za par dni pojedzie. W czasach obecnych Tivoli poszło z post pem i zmieniło prawie wszystkie automaty na nowe, elektroniczne. Troch tych starych, mechanicznych jeszcze zostało, specjalnie dla konserwatystów, eby im nie było przykro, bo Dania szanuje ludzkie uczucia. Nowe przewa nie wcale nie maj wajchy do szarpania, prztyka si guzikiem i ciekawe, jak je nazw malkontenci. Jednor ki bandyta odpada, to jaki teraz b dzie? Prztykany...? Mi dzy nami mówi c, całe to szale stwo w Tivoli stanowiło czyst sztuk dla sztuki, bo najwi ksza nawet wy-
20
Hazard
grana była mira em i złud . Poza bram si jej nie wyniosło z bardzo prostego powodu, mianowicie nie zamieniali etonów z powrotem na pieni dze. Wszystko nale ało wyda wewn trz ogrodzenia, z tym e było na co. Pomijam ju knajpy, bary, kioski i w ciekle drogie restauracje, ale cały teren do tej pory usiany jest sklepami i na dobr spraw kupi tam mo na wszystko, poczynaj c od zapałek, a ko cz c na samochodzie. Na moje oko Wernyhora tymi etonami nie le si ywił. Mog wyzna , i ów brak wymiany z powrotem padł na mnie osobi cie, nader bole nie i dotkliwie. W dawnych czasach jeszcze o tym nie wiedziałam. Wybierałam si na wy cigi, gdzie czekał na mnie mój ko ski wspólnik, wyzuty chwilowo z dóbr materialnych, po drodze zahaczyłam o Ti-voli i z posiadanych na szlachetne, wy cigowe cele stu koron przegrałam prawie siedemdziesi t. Nie, przepraszam, nic podobnego, wcale nie przegrałam, przeciwnie, wyszłam z tej rozpusty z ogromn wygran , tyle e w etonach. Ucieszona zyskiem pop dziłam do kasy, eby mi zwrócili fors , i wówczas wyszło na jaw, e nic z tego, wymiany z powrotem nie ma. Omal trupem nie padłam. Nie pozostało mi jednak e nic innego, jak tylko dokona racjonalnych zakupów w postaci papierosów, bo wiadomo było, e na papierosy człowiek i tak wyda, tu czy gdzie indziej. Wspólnik, młodzieniec rycerski, nie powiedział ani słowa, dostał tylko szcz ko- cisku, bo całe wy cigi przetrwał z silnie zaci ni tymi z bami. Obecnie bywa ró nie, etony wychodz z u ycia i grywa si na zwyczajny, chodliwy bilon. Wygrana ma oblicze konkretu. Aczkolwiek zdarza si jeszcze, e człowiek wrzuca w paszczek molocha ywe pieni dze, a wylatuje mu jakie barachło, którym mo e zapłaci najwy ej za piwo...
Joanna Chmielewska
21
PRATER Jak wygl dał Prater trzydzie ci lat temu, ze wstydem przyznaj , e poj cia nie mam. Obecnie prezentuje sob inne proporcje ni Tivoli. Na wi kszym ni kopenhaski terenie hale automatów stanowi znacznie mniejsz cz stk i nie wpadaj w oko z daleka, gros rozrywek za składa si z przera aj cych maszynerii, wo cych pasa erów przewa nie do góry nogami. Osobi cie przyjemno sprawiała mi my l, e na tym nie siedz . Za to kosztów ponosi si nie musi, bo wst p jest wolny. Płaci si tylko za konkretne i nami tne pragnienie, eby po-wisie głow w dół i eby dech takiemu zaparło. Kwestia gustu i upodoba . Hale automatów, zgromadzone w jednej cz ci terenu, dysponuj du rozmaito ci urz dze , pieni dze wymieniaj w obie strony, a w dodatku obsługa serwuje darmowe drinki w postaci piwa i wina. Kochaj c Tivoli, z wielkim smutkiem stwierdzam, e tam nawet nie wolno wchodzi do wn trza z napojem lub po ywieniem, ale staram si instytucj usprawiedliwi . Widocznie zbyt wiele osób wylało sobie wzajemnie to piwo na plecy... W ka dym razie pod tym wzgl dem Prater ma zdecydowan przewag . Wiadomo z ostatniej chwili: mo na w Tivoli wchodzi , z czym si chce.
Automaty, rzecz oczywista, znajduj si tak e w kasynach. (Tak e w kawiarniach, na promach, w poczekalniach dworcowych, w rozmaitych salonach gier i w ogóle gdzie popadnie. Nie na wszystkich jednak e grywałam, z ró nych
Hazard
22
przyczyn. Najbardziej spodobał mi si jeden, na promie winouj cie-Kopenhaga, wrzucało si do niego szwedzkie i du skie korony, miałam je nawet, ale, nader nieszcz liwie, znalazłam si tam w towarzystwie własnego m czyzny, który adnego hazardu nie trawił. Sam jego wzrok wystarczył, eby mi sparali owało r k i mogłam tylko rzuca na ulubion maszyneri t sknym i ałosnym okiem, nie za etonami. Gdyby to kogo interesowało, to nieodpowiedniego m czyzny zaraz potem si pozbyłam.) Automaty w kasynach stanowi cał epopej . Nie. le mówi . Nie cał . To kasyna stanowi cał epopej , automaty za s zaledwie jej cz ci . Niew tpliwie nader istotn , skoro znajduj si nawet w Monte Carlo, e ju nie wspomn o Las Vegas. AUTOMATY JAKO TAKIE W naszym ukochanym kraju pojawiły si razem ze zmian ustroju i od razu wzbudziły zainteresowanie społecze stwa. Zdaje si , e pierwszym miejscem, w którym naród zdołał ich dopa , była dawna kawiarnia Stylowa na rogu Koszykowej i placu Konstytucji, obecnie... o rany, co si tam znajduje obecnie...? A, prawda, HORTEX! Niech ja w domu nie nocuj , to si nazywa skleroza! No i w tej ówczesnej Stylowej, która, by mo e, ju wtedy zmieniała nazw , stały sobie na pi trze trzy automaty, otoczone tłumem roz artych graczy. Od razu nale y przyzna , i nie był to kwiat i elita narodu, chyba e za elit narodu uznamy proletariat, w owym czasie uprawiaj cy po ałowania godn dyktatur . Automaty były ju zmodyfikowane... Chwileczk , musz tu wróci do Tivoli. Zapomniałam wyja ni , e tamte najstarsze, mechaniczne automaty pozw -
Joanna Chmielewska
23
lały wrzuca w siebie tylko po jednym etonie, wykluczaj c podnoszenie stawki, pó niej dopiero pojawiły si ró ne bardziej skomplikowane, stwarzaj ce pewn dowolno pod tym wzgl dem. Te nasze w Stylowej dochodziły do etonów pi ciu, co przez wy ej wspomniany naród zostało ocenione jako urz dzenie pi cioosobowe. Pi jednostek ludzkich tłoczyło si przy jednej maszynerii, ka da wrzucała po jednej sztuce, niekiedy za , w drodze wyj tku i po licznych awanturach, pozwalano komu wrzuci dwa, a nawet trzy. Sprawiedliwo ci pilnowano zgoła za arcie i trzymali si jej kurczowo nie tylko gracze bezpo redni, ale tak e całe stado rozpłomienionych kibiców, le cych im na plecach. Gniewne okrzyki w rodzaju: „Nieprawda, nie ten! Ten z w sami! Ten w czerwonym szaliku! Ta pani miała dwa! Te, odchromol si , jeden wrzucałe !" i tym podobne, rozlegały si bezustannie. Na marginesie: „ta pani" to byłam ja. Bywał tam znawca-amator mechanizmów, z reguły szarpi cy wajch osobi cie, przeciwko czemu nikt nie protestował, bo miał opanowany najkorzystniejszy sposób szarpania. Przewa nie automat mu płacił i st d niew tpliwie niezwykła ugodowo społecze stwa, rezygnuj cego z rozrywki własnor cznej. Automaty zreszt ju po krótkim czasie stały si nie le rozregulowane, poniewa niedo wiad-czeni, a za to roznami tnieni hazardzi ci wkładali w szarpni cie wszystkie siły, trz s c całym urz dzeniem, a bicepsy mieli. Pó niej dopiero takim rozregulowanym nale ało szarpa z czuciem i to wła nie umiał jeden czy drugi wodzirej. Automaty w Stylowej nale ju do historii. Mo liwe, i stanowiły pierwsz jaskółk zmian ustrojowych, bo zainstalowano je jeszcze w czasach uporczywych bł dów i wypacze . Jakim cudem to mogło nast pi , nie mam poj cia. Nie znam si na polityce.
24
Hazard
Pierwsze rodzime powa ne kasyno - Salon Gier Automatycznych - ujrzałam w Grandzie. Do własnej ksi ki powinnam si gn , eby przypomnie sobie, jak to wygl dało na pocz tku, bo z biegiem czasu zmiany nast powały szalone. Pojawiły si nowe rodzaje ustrojstwa, niektóre dawniejsze znikły całkowicie, zmodyfikowano sposoby gry i odbierania wygranych. Na pocz tku był chaos... Nie, co ja pisz , jaki znowu chaos, pomyliło mi si ze stworzeniem wiata. Na pocz tku było tak, e primo: zamieniało si w kasie pieni dze na etony, etony były po tysi c złotych na stare pieni dze... a otó prosz , jak zawodna jest pami ludzka, szczególnie ska ona skleroz . Nie wykluczam, e do jednych były po tysi c, do innych po dwa tysi ce, a do niektórych tylko po pi set złotych. W ka dym razie z cał pewno ci uzyskiwało si je z kasy. Secundo: prawie wsz dzie stały stołki i mo na było gra luksusowo. Tertio: brakowało bufetu, ale na szcz cie restauracja Grandu znajdowała si pod r k . Po piwo lub te inny przyjemny napój leciało si do kelnera. Quarto: w przeciwie stwie do Tivoli, aden automat nie wysypywał całej wygranej. Bezpo rednio płacił tylko do pewnej wysoko ci, w razie wi kszego sukcesu warczał, brz czał, grał melodyjk , dla wszystkich graczy upojn , migotał wiatełkami i nie pozwalał gra dalej. Musiał przyj technik z obsługi (mo e zreszt on był magistrem, albo zgoła miał doktorat, bez znaczenia, w kasynie, robił za technika i cze ), odblokowa maszyneri , zabezpieczy wygran i przynie z kasy pieni dze. Wzgl dnie da kwit wygranemu, który odbierał sobie fors osobi cie. Quinto: stały tam ju wtedy automaty pokerowe. Automaty bowiem s nader rozmaite. Ró norodno wcale nie polega ju na tym, czy si szarpie, czy prztyka, bo szarpanie przy elektronicznych uległo
Joanna Chmielewska
25
całkowitej zagładzie. Rzecz w obrazku, który pokazuje si na ekranie. Najprostsze, od tych starych, mechanicznych poczynaj c, pokazywały rozmaite liwki, pomara cze, czere nie, arbuzy, krótko mówi c witaminy, a oprócz nich dzwonki, oraz widok najbardziej wyt skniony, trzy siódemki albo trzy bary. Bary były wówczas pojedyncze, pó niej dopiero pojawiły si podwójne i potrójne i wygl da to tak: BAR BAR BAR albo: BAR BAR BAR BAR BAR BAR albo: BAR BAR BAR BAR BAR
BAR BAR BAR BAR
Monotonne raczej. A jednak upragnione! Rzecz oczywista, ta ostatnia kombinacja była (i jest) najcenniejsza, poniewa zawsze dawała najwy sz wygran . Z drugiej strony zrobiło si to całkiem nudne, nast piła bowiem zmiana, ilo owoców ograniczono do jednego rodzaju i w rezultacie po ekranie lataj samotne czere nie i samotne bary. Widok do ot piaj cy. Doszła, owszem, pewna atrakcja, ale o tym za chwil . Za to automaty nieco bardziej skomplikowane j ły stopniowo prezentowa coraz wi ksze urozmaicenie. Na ekranie pojawiły si t cze, widoczki, rogi obfito ci, ró ne łebki, to ludzkie, to zwierz ce, maski, wory pieni dzy, klejnoty i diabli wiedz co jeszcze. Niektóre kombinacje daj specjaln premi , ci ko si w tym połapa , szczególnie w obcym j zyku, aczkolwiek w takim, na przykład, Tivoli, do którego upór-
26
Hazard
czywie wracam z racji najdoskonalszej znajomo ci miejsca, jeden rodzaj automatów mo e ustawi prosty i zrozumiały napis: TIVOLI TIVOLI TIVOLI. I to daje premi najwi ksz . Owoce przeszły na takie co , od czego mo na dosta oczopl su... Normalny, prosty automat płaci za to, co si ustawi na rodkowej linii, a widoki na górnej i dolnej mog najwy ej szarpa za serce i powodowa zgrzyt z bów. Gra si jednak jednym etonem, pojedyncz stawk . Taki dra owocowy natomiast tym si odznacza, e płaci na liniach o miu: trzy w poziomie, trzy w pionie i dwie na skos, a w dodatku na niektórych mo na gra od lewej i od prawej. W ten sposób pojedyncza stawka przekształca si w szesnastokrotn , gwarantowane jest bowiem, e bezduszne bydl tam zapłaci, gdzie człowiek nie gra. Po czym człowiek dostanie zawału. No i te pokerowe, ukochane przez karciarzy! Na ekraniku, jak sama nazwa wskazuje, ukazuj si karty. Pi sztuk, jak do pokera. Wygrywaj dokładnie te same kombinacje, co przy prawdziwym pokerze, dwie pary, trójka, kareta i tak dalej. Najbardziej interesuj ce i po dane dodatkowo posiadaj d okera, który, normalnie, jak w kartach, zast puje ka d z nich, dzi ki czemu istnieje szansa na układ, w prawdziwym pokerze raczej nie spotykany. Jest to mianowicie tak zwana pi tka, kareta z d okerem. Ka dy gracz marzy o niej z zaci ni tymi z bami. No i, jak w pokerze, karty mo na wymienia . Prztykiem na małej konsoletce zatrzymuje si te u yteczne i drugim prztykiem wymienia niepotrzebne. Jest to zasada generalna, przy czym wi kszo automatów zatrzymuje te u yteczne sama z siebie. Nie zawsze zgodnie z natchnieniem gracza, ale to ju drobnostka, mo na głupi decyzj maszynerii skorygowa .
Joanna Chmielewska
27
W Grandzie pierwotnie stały automaty bardziej ugodowe, same z siebie nie zawracały głowy, hazardzista musiał o swoje karty dba osobi cie... Zaraz, chwileczk . Zanim co, nale y wspomnie o dublowaniu, mo liwo ci upiornej, która wcale nie wiem, czy ju kogo nie wp dziła do grobu. Podsuwały j , t mo liwo , prawie wszystkie automaty bardziej skomplikowane, owocowe i, oczywi cie, pokerowe. Była... nie adne była, tylko jest, mo na powiedzie istnieje na bie co... dwojakiego rodzaju: czerwone-czarne i małe--du e, z tym e małe-du e te jest dwojakiego rodzaju. Zacznijmy od prostszego. Rozparzony i chciwy szaleniec z okrzykiem w gł bi duszy: Audaces fortuna iuvat! przyciska specjalny guzik na dublowanie, to znaczy podwajanie wygranej. Na ekranie pokazuje mu si karta grzbietem do góry i mrugaj pod ni dwa guziki: „red" i „black". Co to znaczy, wszyscy wiedz , a jak kto nie wie, niech zajrzy do angielskiego słownika. Szaleniec przyciska guzik, jak mu serce dyktuje, i trafia albo nie. Przyci nie, dajmy na to, czerwone, karta si odwraca, jest czerwona, wygrał, ju ma swoje podwójnie, przyciska drugi raz, znów trafia, ju ma poczwórnie, przyciska trzeci i chała. Wybrał czarne, a tu karta czerwona, skusił, stracił wszystko. Gł bia duszy szepcze zgry liwie: „Chytry dwa razy traci". Tak wygl da dublowanie na czerwone-czarne. Małe-du e polega na tym, e: albo pojawia si zakryta karta, zazwyczaj z boku ekranu, i znów mrugaj dwa guziki: „smali" i „big". Małe jest wszystko poni ej siódemki z asem wł cznie, bo as tu robi za jedyn-k . Du e wszystko od ósemki w gór , a siódemka ró nie, albo dla bankiera i traci si na ni wszystko, albo neutralna i trzeba j po prostu przeczeka . Z dr eniem serca ofiara prztyka, a dobrze jeszcze, je li jest to automat, który pokazuje poprzednie karty i wida z nich, co chodziło, małe czy e. A i tak nie musi trafi ;
28
Hazard
albo te pojawia si pi kart, z których odkryta jest pierwsza i w pozostałych czterech nale y znale wi ksz od niej. Istna rado , je li t pierwsz okazuje si as, albo nawet król, d oker za , jak łatwo zgadn , oznacza bezapelacyjny przepadek mienia, bo drugim talia nie dysponuje. Niekiedy jednak t pierwsz jest dwójka i wtedy trafi na drug dwójk to ju sztuka dla wyj tkowo fartownych. Trafienie na kart równorz dn pozwala na powtórzenie dublowania. No i za tym drugim razem podłe cierwo na froncie ustawi, na przykład, asa... Z powy szego wyra nie wynika, e jednak lepsze jest czerwone-czarne, nie wyklucza bowiem wygranej z góry i rezultat pozostawia natchnieniu. W Grandzie pieniły si wszystkie rodzaje. No to wreszcie bierzemy si za ten Grand. A, nie, jeszcze nie. Nale ało mo e na samym pocz tku powiedzie , e wszystkie automaty, jak leci, od najprostszych do najbardziej skomplikowanych, odznaczały si , odznaczaj i zapewne b d odznacza do ko ca swego istnienia jedn wspóln cech o konsystencji granitu. Mianowicie płac seriami. Ju w Tivoli wiedziała o tym ka da, najgłupsza nawet, baba. Taki podlec nie daje i nie daje, osoba bezrozumna zniech ci si , wpakuje w niego fortun i nie wytrzyma, odejdzie. Mo na si zało y o wszystkie pieni dze wiata, e osobie nast pnej pacan wstr tny natychmiast zacznie płaci . Reguł jest niemal, i zniech cenie nast puje dokładnie na kraw dzi wygranej, a wyj tki potwiedzaj tylko czarn pass . I odwrotnie. Automat płaci jak szaleniec, gracz w upojeniu w dostatki opływa, skarby Sezamu migaj mu w oczach, pcha si dalej maksymaln stawk . Mo na si zało y jak wy ej, e straci wszystko, bo aden automat nie płaci bez przerwy, chyba e zepsuty.
Joanna Chmielewska
29
Sztuk najwi ksz i wr cz nieosi galn jest odej we wła ciwej chwili. Nikt nie mówi, e na zawsze, có znowu, to by ju przekraczało normalne ludzkie siły. Ale odczepi si od tego jednego i znale sobie drugi, albo pogra w cokolwiek innego, a ten jeden niech podp dzi do przodu jaka pechowa ofiara. No i wła nie w tym Grandzie... Tak oto post piłam, zastosowałam si do własnych rad i własnej wiedzy. Z wysiłkiem, bo z wysiłkiem, ale jednak. Wygrana byłam niew sko, automat płacił, jakby mnie na-gle pokochał, po pokerze i kolejnej karecie pomy lałam rozs dnie, e czas mu da spokój. Par gier bez rezultatu, sko czyło si eldorado, teraz ju długo nie da nic. Zostawiłam drania i poszłam sobie gdzie indziej, odwracaj c si nawet plecami do niego, tak e straciłam z nim wszelki kontakt. Nie min ł kwadrans, kiedy przyleciał do mnie yczliwy kibic. - No i po co pani odeszła? - spytał pot piaj cym szeptem. - Wysypał trzy pokery i dwie karety! I jeszcze sypie! No i masz! A czy to człowiek jest Duchem wi tym? Miałam te sytuacj odwrotn . Grałam na automacie > owocowym, a było ich tam kilka, cztery czy pi , mo e nawet sze . Trafiłam same pomara cze... (Niezmiernie trudno udziela takich informacji kompletnemu laikowi. Fachowiec zrozumie od razu, laikowi trzeba dodatkowo wyja ni , e je li na dziewi ciu polach na ekranieustawi si dziewi sztuk jednakowych owoców, wzgl dnie| dzwonków, barów czy czego tam innego, oznacza todu ,i czasem nawet bardzo du wygran . Pomara cze akurat były najta sze, ale te niezłe.) Wiadomo było, e po całej tablicy pomara cz on ju •aprawd nic nie da, przeniosłam si zatem od razu do takiego automatu obok. Pi minut przeleciało i r bn ł mi
30
Hazard
cał tablic liwek. Przeniosłam si do nast pnego, na co mogłam sobie pozwoli , bo akurat nie było tłoku i automaty stały wolne. Zanim si zd yłam obejrze , ju miałam kolejn tablic pomara cz. Znów si przeniosłam i w ten sposób ograłam owego wieczoru cztery automaty, a co zrobiłam potem, nie pami tam. Zapewne poszłam do domu, bo w ogóle było pó no i st d pochodził luz towarzyski. Nawet kibiców nie miałam. Przy okazji nale y zauwa y , e kibice, ogólnie bior c, stanowili plag? Grandu. Po pierwszym, chyba nawet do długim okresie atmosfery eleganckiej i wytwornej namno yło si tam, uczciwie mówi c, hołoty. Nasz lumpenproletariat, zło ony de facto z ludzi pracy, dzielnie zacz ł konkurowa z jakim towarzystwem, którego pochodzenia nie umiałam odgadn . Wielkie, grube chłopy, hała liwe potwornie, brutalne, agresywne, rozpychaj ce si , rycz ce do siebie wzajemnie obcym j zykiem, dostatecznie charcz cym i bełkotliwym, eby go nie mo na było rozpozna , diabli wiedz , czy to arabski, turecki, w gierski, czy jeszcze co innego. Europ w ka dym razie nie zalatywał. W dodatku byli brudni, a je li nawet który przypadkiem był czysty, te na brudnego wygl dał. Wonie roztaczali niekoniecznie kwiatowe i zagarniali dla siebie całe kasyno. Dokładka w postaci naszych kochanych chłopców w rozmaitym wieku, operuj cych j zykiem nader monotonnym, stwarzała atmosfer nie do przyj cia i zniech cała do bywania w lokalu ludzi mniej wi cej normalnych, o ile oczywi cie hazardzistów mo na nazwa normalnymi lud mi. Z tych to wła nie sfer rekrutowali si kibice, le cy graczom na plecach. Owe grona, tak nasze, jak obce, były niezno nie towarzyskie, na jednym automacie grywało ich trzech, a czasem nawet pi ciu, i rozpychali si bez opami tania, bo automaty z natury s jednoosobowe i miejsca przy
Hazard
Joanna Chmielewska
31
nich było dosy akurat na jedn ludzk sztuk , a nie na cał pielgrzymk . Który nie mógł si dopcha , ten si gapił na innych, wydaj c okrzyki, czyni c liczne komentarze i próbuj c udziela rad. Na dwa tysi ce graczy mo e jeden znajdzie si taki, który lubi asyst . Na ogół ka demu cierpnie skóra na plecach, a to chciwe oko z tyłu wytr ca z równowagi. Gra człowiek pragnie w skupieniu, niejako intymnie, szczególnie je li usiłuje posługiwa si natchnieniem, a przy tym mu nie idzie, zastanowi si czasem, jakie sztuki magiczne zastosowa , i od tego kibica za plecami cholery mo na dosta . A bywa, e parszywiec niefart przynosi. Nie mówi c ju o tym, e rzadko kto jest a tak uspołeczniony, eby osobom obcym dostarcza rozrywki za swoje własne pieni dze. Jednostki kulturalne primo przygl daj si dyskretnie, a nie nachalnie, secundo za na uprzejm pro b , eby całkiem przestały, przepraszaj i id gdzie indziej. Kibice w Grandzie awanturowali si i gapili, eksponuj c swoje prawa, jako go cie kasyna. Nie docierało do nich, e aktualny u ytkownik automatu wrzuca do maszynerii yw gotówk i, jako osobi cie zainteresowany finansowo, ma co najmniej prawo do wi tego spokoju. Chcieli patrze i mie zabaw , a fors niech traci tamten głupek. Dochodziło do scen wysoce niesmacznych i w rezultacie kasyno w Grandzie znalazło si na prostej drodze do ordynarnej speluny. W dodatku opisani wy ej d entelmeni, wszyscy w czambuł, jak jeden, walili w te automaty pi ci z całej siły, a sił mieli du o. Zaraz nast pnym ich krokiem powinno by przyniesienie ze sob siekiery. Przyciski na normalne prztykniecie wcale ju nie reagowały. Dziwiło mnie osobi cie, dlaczego obsługa kasyna na to pozwala, dlaczego ich nie wyrzuci, jakim cudem w ogóle ich wpuszcza, spróbowałam to wyja ni i có si okazało?
32
Hazard
Otó dowiedziałam si poufnie, i były to mafie, jakie turecko-rusko-arabsko-cyga skie, upi kszone naszymi rodzimymi, które karc cej ich obsłudze solennie przyobiecały zwyczajne k sim. Z zapałem posuwaj c si do r koczynów, wypracowały sobie ciepłe gniazdko, w którym mogły robi , co im si podobało. Obsługa chciała jeszcze troch po y i nikt jako nie miał serca do renty inwalidzkiej, godzili si zatem z sytuacj , pełni wstr tu i czarnych przeczu . Czarne przeczucia na szcz cie si nie sprawdziły. Porzuciłam w owym czasie Grand, bo nie byłam obsług i nie musiałam tej rozrywki wytrzymywa , zanim to jednak nast piło, prze yłam tam jeszcze kilka pi knych chwil. Gracze, jak wsz dzie, po wi kszej cz ci znali si z twarzy. Grywał koło mnie jaki taki, do młody, nawet przystojny, sympatyczny i z w sami. Którego dnia przegrał, ja za akurat byłam wygrana, po yczyłam mu zatem jak sum , zdaje si , e pi dziesi t tysi cy na stare pieni dze. O wymianie jeszcze wtedy nie było mowy. Oddał dług uczciwie i w terminie, wobec czego po jakim czasie po yczyłam mu ponownie. Znów oddał. Za trzecim razem post pił nieco inaczej, ale wci elegancko, przyszedł i przeprosił, e nie odda, bo nie ma z czego i w dodatku nawet si odegra nie mo e, bo nie ma na gr . Z własnej inicjatywy po yczyłam mu wi cej i nie dlatego, e zwariowałam, tylko chciałam si go pozby . Sympatyczny, nie sympatyczny, nie mog c gra , siedział mi nad głow , co mnie, jak zwykle, okropnie denerwowało, a wiedziałam wszak doskonale, e uzyskawszy pieni dze, natychmiast sobie pójdzie. Co te nast piło. Nie miał fartu, dopo yczyłam mu zatem jeszcze troch i w rezultacie zrobiło si z tego dwie cie pi dziesi t tysi cy. Takie rzeczy człowiek pami ta. Usiadłam przy automacie owocowym, porzuciwszy pokerowy, on za grał przy innym
Joanna Chmielewska
33
pokerowym za moimi plecami. Usłyszałam nagle jakie okrzyki, ci le bior c jeden okrzyk, tak w narodzie powszechny, e nawet nie warto go cytowa , odwróciłam si i ujrzałam na jego ekranie du ego pokera. Rzadka rzecz, główna wygrana. Okrzyk za spowodowany był nie eufori , tylko rozpacz , grał za jeden eton, a mógł gra za dziesi , pół miliona zamiast pi ciu! Za chwil przyleciał do mnie. - Pani jest hazardzistka, sama pani mówiła - rzekł nerwowo. - Idzie pani na tak kombinacj ? Ja to zdubluj . Jak wyjdzie, mamy po pół ba ki, jak przepadnie, obydwoje tracimy. Jestem pani winien dwie cie pi dziesi t, ma pani podwójnie albo wcale. No? Nie byłabym sob , gdybym si nie zgodziła. Zaproponował jeszcze, ebym to ja znalazła t wi ksz od pierwszej odkrytej, bo był to automat, który dublował na zasadzie du e-małe. Odmówiłam z krzykiem i zapowiedziałam, e nawet patrze nie b d , ale jednak podgl dałam jednym okiem. Facet miał ju wokół siebie cały tłum kibiców, ka dy chciał zobaczy nie do , e du ego pokera, to jeszcze dublowanie, szale stwo, ryzykowa pół miliona! Ostrzegali go dziko i nami tnie, ale nie dał si złama , zakrył r k t pierwsz kart i r bn ł w byle który guzik. Nim jeszcze oderwał r k , ju było wiadomo, e trafił, bo automat wydał z siebie optymistyczne d wi ki i krzyk radosny podniósł si dookoła. Wydłubał króla, okazało si , e pierwsz kart był walet, gdyby go zobaczył, by mo e ze zdenerwowania wybrałby le. Król był jedyny wy szy od waleta, pozostałe karty były mniejsze. Oddał mi natychmiast moj połow i prawie si zaprzyja nili my, co nie przeszkodziło pó niejszym po yczkom, po których si zmył z horyzontu i w ostatecznym rezultacie te pół miliona został mi winien do dzisiejszego dnia. Metod przy tym zastosował do prost , mianowicie znikł z Grandu
34
Hazard
na tak długo, e zapomniałam, jak wygl dał, a i tak poznawałam go głównie po swetrze. Kiedy wreszcie, po półrocznej przerwie, pojawił si ponownie w innym odzieniu, wcale nie byłam pewna, czy to on, i nie o mieliłam si upomnie energicznie. Jak ju zostało powiedziane, złe prognozy w kwestii losów kasyna w Grandzie nie sprawdziły si . Nast piły tam du e zmiany, zapocz tkowane wyrzuceniem na zbity pysk mafijnego towarzystwa. Podobno poszli za daleko, urz dzaj c w lokalu pot ne i krwawe mordobicie, które stało si ostatni kropl i wreszcie zdołano si ich pozby . Bufet jest na miejscu i od dawna ju nie trzeba lata do kelnera. Ustawiono wygodniejsze fotele. Ilo kibiców znacznie si zmniejszyła, narodowe okrzyki rozlegaj si rzadziej, a społecze stwo wyra nie podniosło poziom. Najwi ksze zmiany jednak e nast piły w automatach, osobi cie ywi nadzieje, e nie trwałe, bo jako lokal pustk tr ci. Usuni to wszystkie owocowe, a szkoda. Usuni to pokerowe dawne i na ich miejsce weszły pokerowe nowoczesne, niektóre interesuj co zmodyfikowane. W modyfikacje nie b d si wdawa , bo i tak nikt tego na g b nie zrozumie. Cz automatów jest kredytowana, co oznacza, e teraz lata si za odpowiedni osob z obsługi. Osobie daje si pieni dze, ona za ukr ca na maszynerii wła ciw ilo punktów na kredycie i tymi punktami si gra, niczego nie wrzucaj c. Nawet wygodnie, tyle e zbytni optymizm staje si m cz cy, mał sum troch za szybko si przegrywa i znów trzeba lata za osob z obsługi. Przy wi kszej frekwencji obsługa nie nad a, co powoduje drobne zadra nienia, w dodatku nie zawsze wiadomo, gdzie obsług znale . Nast pnym racjonalnym posuni ciem powinno sta si zainstalowanie dzwonków, lub te innych brz kadeł, przy ka dym kredytowanym automacie. Klient nie musiałby lata , tylko by brz czał.
Joanna Chmielewska
35
Nieszcz ciem kasyna w Grandzie jest pełna niemo no zaparkowania w pobli u w godzinach pracy. Ulica Wspólna jest zapchana po dziurki w nosie i nawet na płatnym parkingu roweru si nie wci nie, a co mówi o samochodzie. Jednostki zmotoryzowane zyskuj szans na rozrywk dopiero od pi tej po południu, a i to musz mie troch szcz cia. Drugie za nieszcz cie stanowi panuj ca w lokalu temperatura. W lecie gor co, w zimie zimno jak piorun. Przy samych oknach kr g polarny, albo mo e Kamczatka. Na Kamczatce nie byłam, wi c pewno ci nie mam. Gracze, acz rozgrzani nami tno ci , to jednak siedz w paltach, co troch robi wra enie dworca kolejowego. Kaloryfery nawet grzej , mo e by zatem jako uszczelni te okna...? Kasyno w Grandzie jest w ogóle, jako kasyno, nietypowe, nie ma tam bowiem ani ruletki, ani adnej gry w prawdziwe karty, stanowi, jak sama nazwa wskazuje, salon gier automatycznych. Nie od razu jednak e odczepimy si od automatów, poniewa , po pierwsze, bardzo je lubimy, a po drogie, gra na nich potrafi nawet debil, i to w dodatku łanio. Inne rodzaje gier na ogół wypadaj dro ej. Co do ponoszonych kosztów elementem zasadniczym jest wysoko stawki. Ta pojedyncza, jeden eton, wygl da rozmaicie. W Grandzie ukształtowała si na poziomie dwudziestu pi ciu groszy. Kiedy było tysi c złotych na stare pieni dze i w tamtych to czasach zawlokłam do miejsca rozpusty moj przyjaciółk , owszem, hazardzistk z upodobania, o tyle ostro n , e nie mogła sobie pozwoli na zbytnie straty finansowe. Usadzi-łnn j przy prostym automacie pokerowym, ostrzegłam przed dublowaniem i zostawiłam własnemu losowi. W nor•olnego pokera gra umiała doskonale, ale migaj ce na ek-nnie karty troch j myliły, nie zdziwiło mnie zatem, e s dzi w bezruchu i gapi si na zjawisko.
36
Hazard
- Ty, popatrz - powiedziała do mnie jako bezradnie. - Nic nie rozumiem. Co mi si tu zrobiło? Spojrzałam. Miała du ego pokera, od asa, główn wygran . - Za ile grała ? - wyrwało mi si , ale odpowied zobaczyłam od razu. Oczywi cie, za jeden eton, bo nie miała odwagi gra dro ej. Wygrała tylko pół miliona. Zwa ywszy jednak, e przyszła tam z sum pi dziesi ciu tysi cy, i tak wyszła na swoje. - To jest za dobre - oznajmiła, opuszczaj c kasyno z pieni dzmi. - Ja si tego boj . A otó dowcip polega na tym, e mogła gra za dziesi i wygra pi tk . Mo na bowiem gra za jeden eton, za dwa, za trzy, za dowoln ilo a do górnej granicy, która bywa ró na. W Grandzie, w automatach pokerowych, górna granica wynosi pi dziesi t i raz mi si zdarzyło za te pi dziesi t trafi karet . Czy ja mam wyja nia , co to jest kareta? No dobrze, cztery karty jednakowej warto ci, cztery dwójki, cztery damy, cztery siódemki, cztery asy, cztery cokolwiek. Ju chyba ka dy rozumie. Z tej trafionej za pi dziesi t karety nic mi nie przyszło, aczkolwiek była to du a suma pieni dzy, poniewa rozszalałam si i nadal grałam za pi dziesi t, z nadziej , e trafi pi tk . Dzi ki czemu straciłam wszystko. A czy ja twierdz , e zasadnicz cech hazardzisty jest umiar i rozs dek...? Wy sza stawka daje wy sz wygran , ale za to pozwala znacznie szybciej przegrywa . Wystarczy, e automat przez jaki czas nie płaci i ju popadamy w n dz , a straciwszy zasoby w przy pieszonym tempie, nie mamy za co gra dalej. Niezaspokojona nami tno zagryza nas na mier .
Joanna Chmielewska
37
Z drugiej znów strony ka dy automat ma to do siebie, e z chwil nagłego obni enia stawki, gwałtownie płaci. Gramy sobie po dziesi , albo nawet po dwadzie cia, podlec wstr tny nic nie daje, kredyt leci nam w dół z szybko ci kosmiczn , dusza si wzdryga, rozum usiłuje si przedrze przez opary szale stwa, cholera nas trzaska, w nerwach schodzimy do gry za jeden i natychmiast mamy co du ego. Kolor, fula, karet , a nawet pokera. Robi nam si ciemno w oczach, próbujemy to bodaj zdublowa , rzecz jasna chała. Dublowanie nie wychodzi i co mamy robi ? Powiesi si ? Gra dalej za jeden. Wspaniały układ wyskoczył tylko na pocz tku, je li cierwo nie płaci, to nie płaci. Przetrzymamy go na tym jednym etonie i po paru grach wrócimy do naszych dziesi ciu z nadziej , e czarna seria przeszła. O ile jeszcze mamy za co gra ... Na t wygran za jeden nale y si z góry nastawi , bo inaczej mo e nas szlag trafi i kasyno straci klienta. Istniej automaty kusz ce i takimi Grand dysponuje. Daj mianowicie premi specjaln w okre lonych układach. Taka premia si zbiera, ro nie, wida j gołym okiem, jeszcze troch , jeszcze jedna wygrana -i ju nam przypadnie, ju j mamy! Nieszcz sny, roz arty gracz rodzon matk zastawi, eby sukces osi gn , za skarby wiata nie porzuci automatu z nabit wysok premi , po yczy, wyzemda, przyjaciół przekształci we wrogów, poleci •a miasto i dokona napadu rabunkowego, a premii z pazurów nie wypu ci. Zajmie sobie ten automat bodaj na tydzie ... A, wła nie. Zajmowanie automatów to osobna sprawa. Przyj ł si obyczaj przechylania krzesła oparciem ku maszy•K i takie przechylone krzesło jest szanowane. Bywa, e zo-»awia si co na kredycie, wzgl dnie własne papierosy i zapalniczk w korytku pod ekranem. Ludzie jednak e s to lepe komendy i po pierwsze, potykaj si o wystaj ce nogi
38
Hazard
krzesła, niekiedy przewracaj c je z hukiem, a po drugie nie widz ani kredytu, ani przedmiotów. Nie bacz c na nic, ruszaj w bój i zaczynaj wrzuca swoje etony, po czym robi si piekło na ziemi. Wła ciwy u ytkownik automatu rzuca si z pazurami od razu, nawet je li lepa komenda swoje etony przegra. Bo mogła wygra i co wtedy? Do kogo powinna nale e wygrana? Intruz awanturuje si o swoje utracone na cudz korzy etony, ale nikt nie ma dla niego lito ci, było patrze i nie wrzuca . Zasadniczym ródłem konfliktu jest ta hipotetyczna wygrana i jej w tpliwy wła ciciel i raz wybuchło w Grandzie takie straszliwe wydarzenie, jeszcze na starym automacie pokerowym. Automat był zaj ty wyra nie, kredyt na nim widniał jak byk, tuman bo y przy-lazł i wrzucił swoje etony, a maszyneria zło liwie dała pokera. Nast pił koniec wiata. Dwaj u ytkownicy ustrojs-twa, jeden prawny, a drugi nielegalny, omal si nie pobili, w spraw wmieszała si obsługa i wszyscy postronni gracze, rozstrzygni to rzecz w ko cu twardo i niemiłosiernie. Nielegalny dostał z powrotem swoje wrzucone etony, a wygrana przypadła legalnemu, ale zanim osi gni to ugod , działy si straszne rzeczy. Był to niezwykle rozrywkowy wieczór. Na marginesie i tak mi dzy nami mówi c, jeden raz przydarzyło mi si na owym automacie dublowa czerwone-czar-ne pi razy i trafi . eby ju sko czy z Grandem, pozwol sobie poinformowa osoby zainteresowane, i wykorzystałam go w ksi ce pod tytułem Tajemnica. Siwy bucefał był prawdziwy, tyle e nikt go nie zabił, yje i grywa do tej pory. Dubluj cego z fartem przystojniaka te wzi łam z natury. Poj cia nie mam, kto to był, nie znam człowieka. Zaraz, chwileczk . Czy nie zacz łam przypadkiem pisa aneksu do Aneksu autobiografii...?
Joanna Chmielewska
39
Wiadomo z ostatniej chwili: Otwarto wła nie dodatkow sal , niewielk , ale wyposa on w interesuj ce automaty. Na pokerowych stawka wynosi złotówk , górna granica si ga stu złotych, a wygra mo na osiemdziesi t tysi cy, czyli osiemset starych milionów, je li dostanie si du ego pokera i gra si przy tym maksymaln stawk , po sto złotych. Tego du ego pokera jeszcze tam nie widziałam i całe szcz cie, bo po sto złotych nie grałam i tylko by mi si zmarnował. Poza tym salka jest klimatyzowana i wpuszcza si tam go ci elektronicznie, obsługa otwiera drzwi. Wyj mo na samodzielnie. Osoby le wychowane i awanturnicze oraz natr tni kibice wst pu nie maj , co stanowi sam przyjemno .
Pozostałe nasze, warszawskie, kasyna s ju mniej wi cej normalne. Upojny i rado szczytow budz cy jest fakt, i jedno z nich znajduje si w Pałacu Kultury. Nareszcie budowla zyskała jakie sensowne przeznaczenie! W dodatku ju sam wystrój rozczulał. Przy mione wiatła, atmosfera wr cz intymna, adnego tłoku, a w miejsce czerwonych krawatów i kombinezonów roboczych kelnerki w kabaretkach, nie gorsze ni w paryskim nocnym lokalu. Sama przyjemno ! Zwa ywszy, i w tym kasynie bywam rzadko, wieloma , atrakcyjnymi spostrze eniami słu y nie mog . Bywam za i tzadko z bardzo prostego powodu, mianowicie trzeba tam chodzi po schodach, czego z całego serca nienawidz . Mam ajzupełniej dosy schodów we własnym domu. Niemniej, ju do dawno temu, spotkało mnie tam wy-[ darzenie wzruszaj ce. Z przyczyn, których ju nie pami tam, ausiałam wyj i uda si dok d punktualnie, miałam za-
40
Hazard
tem zamówion taksówk . Ostatnie pi minut oczekiwania na ni sp dzałam przy bardzo drogiej ruletce, gapi c si bezmy lnie. Z automatów wyszłam wygrana, mogłam sobie zatem pozwala na jakie straty, ni z tego, ni z owego, to co trzymałam w r ku, postawiłam na zero i zero wyszło. Zostawiłam stawk i zero wyszło ponownie, a zarazem taksówka przyjechała. W ten sposób, w ci gu pi ciu minut, wygrałam dodatkowo siedem milionów starych złotych. Przy okazji, raz na cały utwór, pragn udzieli informacji ogólnej. Niech si nikomu nie wydaje, e na tych kasynach tak si nieziemsko bogac . Wr cz przeciwnie, do fartownych nie nale , poniewa urodziłam si w kwietniu i fundusze na egzystencj jestem zmuszona zdobywa uczciw prac . Jednak e z jednej strony zdarza mi si wygra , z drugiej za istnieje generalna zasada: przegranych liczy nie wolno! Dlatego prawie wszystkie kl ski pozwol sobie przemilcze .
Bezwzgl dnie najbardziej interesuj ce jest kasyno w Marriotcie. Primo: dysponuje wszystkimi rodzajami gier. Automaty, ruletka, black-jack, poker, a niekiedy nawet tak zwane koło szcz cia, prosz bardzo, jest w czym wybiera . Secundo: dba o klientów i osoby niewła ciwe usuwa w krótkich abcugach. Tertio: wysoko stawek ma nader urozmaicon . Od pi dziesi ciu groszy do dwudziestu pi ciu złotych na pieni dze obecne. Quarto: nie do , e prowadzi bufet, to jeszcze z restauracji obok mo na dosta dowolny posiłek i spo y go, na przykład, przy automacie.
Joanna Chmielewska
41
Quinto: urz dza niekiedy imprezy dodatkowe, w których jednostki nieprzeci tnie fartowne wygrywaj drobiazgi w postaci samochodu, lub te sztabek złota, jednostki mniej fartowne za dostaj nader smakowite kanapki i szampana. Co do szampana, nie zalecam, nie jest on bowiem wytrawny i daleko mu do Veuve Clicot, ale to ju kwestia gustu. Niektórzy lubi słodkie wi stwa. Sexto: nie trzeba chodzi po adnych schodach. Starczy chyba, nie? Dawno temu, prawie w sekund po zmianie ustroju, w kasynie w Marriotcie grało si na dolary. Złote polskie powodzenia nie miały. W owym to czasie udały si do miejsca rozpusty moje dzieci, ci le bior c mój całkowicie dorosły syn. jego ona oraz dwie goszcz ce u nich i zaproszone osoby. O dolarowej presji nie wiedzieli, mieli przy sobie bardzo i du o pieni dzy w walucie rodzimej i przymus ich zaskoczył. Dolary posiadali równie , w ilo ci sztuk trzy. Tak jest, trzy | dolary drobnymi. Zdaje si , e te trzy dolary miał mój syn. Zostały : wr czone mojej synowej ze stanowczym rozkazem, aby robiła, co chce. Moja synowa, przytomna dziewczy-rozs dnie udała si do ruletki i postawiła jednego ra (mówiłam, e kobiety post puj racjonalniej ni y ni!) na 30, liczb swoich lat. I oczywi cie 30 przylało. Kiedy wychodzili, po całym wieczorze rozrywki, mieli | łych dolarów trzysta. Co do liczby lat, jest to zasada, od wieków sprawdzona, l któr szanuj chyba nawet siły nadprzyrodzone. Jeden mój i stary znajomy, kolega po byłym fachu, anty-hazardzista, : który nigdy w nic nie gra, w bardzo dawnych czasach znalazł : w Monte Carlo. Z grzeczno ci postanowił raz cokolwiek
42
Hazard
postawi i, rzecz jasna, wybrał ruletk . Postawił na liczb swoich lat, a miał ich 32. 32 przyszło, zgarn ł całkiem niezł wygran i wi cej noga jego w tym przybytku nie postała. Wracaj c do Marriotta, z dolarów do szybko zrezygnowano i zacz łam tam bywa bez przeszkód. Jako pierwszy, utkwił w mojej pami ci jeden taki. Młody ny, ale nie to mnie zainteresowało. Zgniewał mnie i zgoła wyprowadził z równowagi, poniewa na okr gło zajmował automat, na którym chciałam gra . Trwało to tyle czasu, e w ko cu spytałam obsług , w czym dzieło i czy on w ogóle niekiedy st d wychodzi. No i dowiedziałam si , w czym dzieło. Facet si zaci ł. Grał na tym jednym automacie najwy sz stawk bez przerwy, oczywi cie przegrywał, brakowało mu pieni dzy, zajmował maszyneri , jechał na miasto po fundusze, wracał i kontynuował szale stwo. Obsługa si nim zainteresowała, z samej ciekawo ci wyliczyli, ile przegrywa. W ostatecznym rezultacie władował w pudło dwa i pół miliarda starych złotych. W ko cu, po ładnych paru tygodniach, zabrakło mu pieni dzy albo mo e kto go utemperował. Znikł z horyzontu i mogłam przej automat, który podobał mi si z dwóch przyczyn. Korytko do etonów miał wyło one jakim pluszem, który tłumił hałas, i ustawiony był w k cie, obok przej cia słu bowego. W razie gdyby jaki kibic stał mi za plecami, odpadało głupie gadanie, e przygl da si komu innemu, i mogłam go wykopa energicznym protestem. Co do hałasu natomiast... O nie, nie b d pisa utworu, w którym ktokolwiek miałby mi zabroni wtr tów, wspomnie , uwag własnych i tym podobnych głupot. Wła nie to wtr c , aczkolwiek z kasynami nie ma kompletnie nic wspólnego.
Joanna Chmielewska
43
Otó okazuje si , e kobiety powy ej czterdziestki zapadaj niekiedy na rodzaj nadwra liwo ci akustycznej. Wszystkie d wi ki docieraj do nich jako intensywniej i staj si niezno ne. St d, mi dzy innymi, konflikt rodzice-dzieci, syn lub córka uwielbiaj pot ne ryki, a matka od tego szału dostaje. Stwierdziłam to zjawisko na przykładzie jednej mojej przyjaciółki, która cierpiała na maszyn do szycia. S siadka dwa pi tra nad ni maniacko szyła na maszynie. Maszyna maszyn , ale owa moja przyjaciółka przyznała mi si , e, wr cz głupio jej to wyzna , słyszy kota s siadów pi tro wy ej. Kot, jak wiadomo, stworzenie ciche, a jednak do niej dociera, có zatem mówi o maszynie, z natury rzeczy hała liwej. Doszła w ko cu do stanu, w którym ona, prawnik z powołania, s dzia S du Najwy szego, jednostka przera liwie praworz dna i łagodnego charakteru, zacz ła rozpatrywa mo liwo zabicia tej szyj cej baby siekier na klatce schodowej tak, eby jej nikt nie złapał. W tym z przyjemno ci wzi łabym udział, ale gorsz ce sceny nie zd yły nast pi . Której wolnej soboty moja przyjaciółka zadzwoniła do mnie, prezentuj c sob strz p człowieka. - Słuchaj, ona szyje - łkała histerycznie w telefon. Od rana! Ja ju nie mog , nie mog , nie mog ...!!! - Zaraz do ciebie przyje d am - powiedziałam po piesznie. - Wytrzymaj jeszcze par minut! Znalazłam si u niej po kwadransie. Baba rzeczywi cie szyła i odczułam to na własnej skórze. Nie ucho było tu wa ne, tylko cała reszta anatomii. Na maszyn reagował budynek, rezonował i czuło si te d wi ki w ebrach. Jako były architekt i była ona radiowca wyj cie znalazłam od razu. - J trzeba odizolowa - stwierdziłam stanowczo. Wystarczy podło y pod t maszyn kawałek płyty pil niowej mi kkiej i z głowy. Mo e sobie szy do upojenia, a ty nic nie usłyszysz.
44
Hazard
Moja przyjaciółka w takie szcz cie nie uwierzyła. Nadal prezentowała sob jednostk nie bardzo ludzk . Zdecydowałam si i do baby, odmówiła udziału w tej wizycie, ostrzegaj c, e nie odpowiada za siebie i mo e dokona czynów karalnych. Poszłam zatem sama. Pogaw dk odbyłam przyja nie, bo nie ja tu mieszkałam i nie mnie maszyna zatruwała ycie. Facetk wystraszyła informacja, e słycha j w całym domu. Zaproponowałam, e płyt pil niow mi kk dostarcz osobi cie, zanim to jednak mogło nast pi , baba z własnej inicjatywy u yła posiadanego wojłoku i nader skwapliwie wetkn ła go pod nogi narz dzia pracy. Pomogło od razu. Krótko potem okazało si , e płyta pil niowa mi kka jest sennym marzeniem i fatamorgan , za tani produkt, eby go w ogóle mo na dosta , to po pierwsze, a po drugie, baba szyje chałupniczo nielegalnie i gotowa jest i na wszelkie ust pstwa, eby to nie wyszło na jaw. Płyt ukradł gdzie mój kumpel po byłym fachu, zaniosłam jej, wymieniła na ni swój wojłok, wy ej opisana przyjaciółka za zadzwoniła do mnie, płacz c tym razem ze szcz cia, i oznajmiła, e ju nic nie słyszy. Podobne zjawisko stało si te i moim udziałem i, mo na powiedzie , znienawidziłam przesadny hałas. Dlatego podobał mi si cichy automat po półgłówku. Zacz łam sobie na nim gra . Nie pami tam ju , który to był raz, drugi czy trzeci. Płacił nawet do przyzwoicie, co tam przy tym piłam. Woda mineralna, sok grejpfrutowy i piwo znudziły mi si doszcz tnie. Zastanawiałam si , co by tu wykombinowa innego, i nagle przypomniała mi si whisky. Kiedy bardzo lubiłam whisky, nie piłam jej od lat, ucieszona odkryciem, poprosiłam o napój, z tym e miało to by troch whisky i potwornie du o wody i lodu. Dostałam co trzeba, smak miało wła ciwy. Okazało si , e automat te lubił whisky.
Chmielewska
45
Płacił wietnie. Byłam ostro wygrana i błysn ła mi my l, abyto wszystko wysypa i przy wygranej pozosta . Potem jednak przypomniałam sobie, e nie dla zysku tu siedz , tylko dla zabawyi, niech zatem szlag trafi wysypywanie, nareszcie moge sobie pogra maksymaln stawk , za dwadzie cia. No i wlasnie , tak grałam.
Automat za , zapewne doceniaj c napój, ni z tego, ni l owego, r bn ł mi du ego pokera. Główn wygran . Bardzo długo baranim wzrokiem wpatrywałam si w te : dwie cie milionów na stare pieni dze, nie pojmuj c, i widz . Własne szcz cie do gry znałam od lat doskonale l głupich złudze nie miałam od dawna. Główna wygrana, y poker bez d okera, to była dla mnie czysta teoria, mnie i nie mogło spotka w praktyce. A otó wła nie spotkało. Na taki układ czyhał kretyn, chyba ze dwa miesi ce zajmował automat. Nie wy-f kzymał i sukces spadł na mnie. No i kto si b dzie dziwił, e lubi kasyno w Marriotcie...? Ogólnie bior c, w tym e kasynie rozlega si pot ny okrzyk, moim prywatnym zdaniem dla kasyn nietypowy. - Jajka!!! Jajka!!! Trzy jajka!!! Z po ywieniem nie ma to nic wspólnego. Znajduj si tam dwa zespoły automatów, zaraz, niech policz , jeden o miu, a drugi sze ciu, które komasuj jak ilo gier. Wida na ta mie nad nimi, ile pieni dzy jest do wygrania. Stawka w zespole sze ciu wynosi złotówk , w zespole o miu pi dziesi t groszy, ale trzeba gra po trzy monety, eby t główn wygran osi gn . Automaty zaliczaj si do tych nudnych, same bary, niekiedy czere nie, no i te jajka. adne jajka, jest to po prostu jaki napis, przyznaj si dobrowolnie, e ani razu go porz dnie nie odczytałam, uformowany w owalu. Rzeczywi cie przypomina jajko w poziomie. Trzy takie jajka daj wygran generaln , znaczy to, co tam na pasku u góry jest napisane.
46
Hazard
Jeszcze nie tak dawno owe trzy jajka były jednakowe. Obecnie ró ni si , mo na powiedzie , tworzywem. S mianowicie złote, srebrne i miedziane i taki wła nie układ niezb dny jest dla osi gni cia sukcesu. Nie trzy złote czy trzy srebrne, ale wła nie cały komplet, złote, srebrne i miedziane. Dygresja: napisawszy powy sze słowa, pop dziłam do Marriotta i tre jajek sprawdziłam. Brzmi ona: JACKPOT, JACKPOT, JACKPOT. (Dla cisło ci nale y powiedzie , e na innych automatach jajka zawieraj odmienne napisy.) W roku ubiegłym, to znaczy dziewi dziesi tym szóstym, zaistniała sytuacja, kiedy jajek długo nie było i suma do wygrania przekroczyła trzy czwarte starego miliarda. Rozp tało si szale stwo. Rozpłomienieni hazardzi ci stali pod drzwiami przed otwarciem, bardziej zaci ci ni staruszki w Tivoli, rzucali si ku owym automatom od jajek niczym wygłodniałe hieny na er, zajmowali je, sprowadzali całe rodziny, jeden podobno przytargał te ciow , mowy nie było, eby osoba postronna wzi ła udział w rozrywce. Trafił w ko cu te trzy jajka jaki facet, na którego patrzyłam osobi cie. aden entuzjazm z niego nie tryskał, dziwiłam si bardzo krótko, odgadłam, e został zaanga owany, by mo e w miejsce te ciowej, i otrzymuje tylko jaki nikły procent. Nast pnie owe trzy jajka do pół miliarda ledwie podskoczyły. Jeszcze były nieco lekcewa one. Przyszła Chinka (mo e Japonka, mo e Koreanka, mo e Wietnamka, mo e co tam innego z Dalekiego Wschodu, mamy drobne kłopoty z rozró nianiem, mogła to by tak e Grenlandka), wrzuciła trzy etony i trzy jajka jej wyszły wr cz z pocałowaniem r ki. Zwa ywszy radykalny brak znajomo ci j zyka i pewn odmienno rysów, mo emy tylko przypuszcza , e była z tego zadowolona. Po Chince ujawniła si wreszcie jaka sprawiedliwo . Na trzy jajka trafił stały gracz, któremu si to uczciwie nale ało.
Joanna Chmielewska
47
Wiadomo z ostatniej chwili: Na tym pasku u góry widniało ju przeszło sto czterdzie ci tysi cy nowych złotych i sprawa zaczynała by wysoce interesuj ca, kiedy przyjechał go z Wrocławia, wrzucił trzy pierwsze pi dziesi ciogroszówki i trzy wła ciwe jajka ustawiły mu si same. Oto klasyczny przykład rzetelnego fartu! Drugi zestaw automatów, ten zło ony z sze ciu sztuk, wypada kosztowniej, bo trzeba wrzuca po pi złotych, eby korzy z trzech jajek osi gn . Je li trafi sieje za dwie złotówki, albo nawet za cztery, głównej wygranej nie b dzie i jajka zostan zmarnowane. Z niewiadomych przyczyn te złotówkowe daj trzy jajka cz ciej i owa suma do wygrania, widoczna na pasku u góry, bywa mniejsza, co oczywi cie łagodzi sensacj . Jednostka z młodszego pokolenia, syn mojego kumpla, niejaki Tadzio, koniecznie chciał zobaczy kasyno, w którym nigdy nie był. - aden problem - powiedziałam bez emocji. Mo emy jecha nawet zaraz, wszystko ci poka . Tadzio si ucieszył, skoczył szybko do domu, eby ubra si w krawat, co o tyle nie miało sensu, e w moim mieszkaniu do dzi wisz krawaty po moich synach i spokojnie mógł wło y którykolwiek, a nie o urod mu przecie chodziło. Marriott te pod tym wzgl dem nie zgłasza adnych wymaga , krawat mo e by w ró owe małpy, wzgl dnie ałobny, ganc pomada, byle był. Za to na miejscu okazało si , i przeszkod stanowi d insy, które nam nie przyszły do głowy. Jednak e, po krótkim wahaniu, w drodze wyj tku i na moj pro b , Tadzia wpuszczono. Zapewniłam solennie, i , mimo d insów, zachowa si przyzwoicie, znam go prawie od urodzenia i bior na siebie za niego odpowiedzialno . Pokazałam mu palcem wszystko, zarekomendowałam automaty pokerowe, Tadzio wymienił fundusze na złotówki i zasiadł do gry.
48
Hazard
Miał przy sobie pi dziesi t nowych złotych. Wcze niej moja przyjaciółka wzi ła do Grandu pi dziesi t tysi cy starych, pó niej druga te wzi ła pi dziesi t nowych. Poj cia nie mam, dlaczego wszystkim nowicjuszom suma pi dziesi t uparcie wydawała si wła ciwa i tyle ze sob brali. Nie wnikaj c w jego pogl dy, te zasiadłam do gry. Po krótkiej chwili Tadzio oznajmił, e tu mu si nie podoba i pójdzie tam. - Mo esz - zezwoliłam z roztargnieniem. - Tam te po złotówce. Ale tamte s nudne. Nie szkodzi, Tadzio chciał nudne. Jego rzecz. Zaj łam si własn gr i po kolejnej krókiej chwili usłyszałam od strony owych jajeczno-złotówkowych automatów przera liwe brz ki i dydolenie. Przyleciał rozpromieniony Tadzio i oznajmił, e wła nie trafił piec milionów na stare pieni dze i całkiem mu to starczy do szcz cia, kasyno ogromnie mu si podoba, ale bardzo si go boi i zaraz sobie idzie. Przydarzyła mu si która z głównych wygranych, trzy siódemki zapewne, bo, niestety, nie trzy jajka, a szkoda. W ka dym razie pi milionów wzi ł i wi cej si tam nie pokazał. Normalna sprawa, jednostka, po raz pierwszy obecna w miejscu rozpusty, z reguły wygrywa. A propos brz ków i dydolenia, jajeczne automaty tym si odznaczaj , e wysoka wygrana wymaga obecno ci obsługi technicznej i wypłaty gotówkowej. Zanim nie nast pi ponowne wł czenie automatu, koszmarne urz dzenie gra. Gra...! Trudno to nazwa gr , denerwuj ce rz polenie na jednej strunie budzi ch wydania rozpaczliwego okrzyku: - Mamusiu, kiedy ten pan wreszcie przepiłuje t skrzynk ?! Rz polenie trwa przy tym potwornie długo, cel za ma dyplomatyczno-reklamowy. eby wszyscy zauwa yli, e na tym dra stwie te mo na wygra . Mo e i racja, zdaje si , e łatwiej wygra , ni wytrzyma te d wi ki, nie jestem muzy-
Joanna Chmielewska
49
kalna, ale nawet i mnie uszy wi dn . Osoby obdarzone lepszym słuchem zieleniej na twarzy i zaczynaj do wtóru zgrzyta z bami... ***
W cisłym zwi zku z automatami powiało w tym e kasynie nieodgadnion tajemnic i zjawiskiem niepoj tym. Najwi kszym powodzeniem cieszyły si i ciesz automaty pokerowe, pomijaj c oczywi cie sporadyczne walki z jajkami. Tych pokerowych jest za mało, wi cej stoi nudnych i w rezultacie pokerowe s obl one, a pozostałe si marnuj . To tak na marginesie, nawet przy ostatnich nowych zakupach sprowadzono nie to co trzeba, czego zrozumie nie potrafi , bo ka dy widzi, co si dzieje. Kierownictwu powinno chyba zale e na grze? Skoro naród pcha si do karcianych, nale ałoby mu dostarczy ich wi cej, a nie mniej. Ciekawe, kto o tym decyduje... Nie w tym jednak le y sedno rzeczy. Owe pokerowe automaty prezentuj sob dwa rodzaje, jeden rodzaj po złotówce, drugi po pi złotych, a nie tak dawno jeszcze był po dwa. Pi złotych troch graczy spłoszyło, powoli si przyzwyczajaj , ale wci z lekkimi oporami, bo re to pieni dze w przera aj cym tempie. Górna granica wysoko ci stawki na złotówkowych wynosi 20, a na tych pi tkowych 5, a gra si w ogóle yw gotówk . Wszystkie proponuj dublowanie, co ma swój sens. Pod warunkiem, e wyjdzie, i tu wła nie zbli amy si do tajemnicy. W ród klientów kasyna pał ta si olbrzymia ilo Dalekiego Wschodu. Zwa ywszy pewien brak cisłej wiedzy o rasach ludzkich, nikt nie wie, czy s to Japo czycy, Chi czycy, Korea czycy, czy jeszcze co innego i wobec tego okre la si ich ogólnie mianem Japo czyków lub te mówi si zwyczajnie „ ółte i sko ne". No i oni dubluj ...
50
Hazard
Sposób dublowania na wszystkich automatach jest ten sam, działa na zasadzie du e-małe, z tym e ustawia te pi kart, pierwsza odkryta i szukamy wi kszej od niej w pozostałych czterech. Biała rasa dostaje na front asy, króle, d o-kery, a nawet je li pi tki czy siódemki, to dalej pojawiaj si dwójki i trójki. Nie trafi nieszcz sny wi kszej, skoro w ogóle jej nie ma. ółta, z przyczyn nieznanych, na pocz tku miewa co byle jakiego, dalej same du e, a nawet je li z przodu wypadnie im król, to gdzie tam z pewno ci tkwi as, którego potrafi wyw szy . D okera na front nie dostaj nigdy. Z jednego układu, z dwóch par albo trójki, tym piekielnym dublowaniem uzyskuj maj tek, stosuj je przy ka dej grze i po pi razy im wychodzi. Jak oni to robi ? Zdenerwowani gracze rasy białej usiłuj ich podgl da , tak e na ladowa z rezultatem opłakanym, zastanawiaj si wszyscy, czy to nie jaka radiestezja, albo mo e telepatia, ale nawet je li dzi ki talentom nadprzyrodzonym odnajduj t wi ksz kart , to có sprawia, e im ta pierwsza wyskakuje mała? Na to adna telepatia nie mo e mie wpływu! Przemy liwano, eby si mo e do nich jako upodobni . No owszem, z ółkn do łatwo, chocia by z samej zawi ci, tylko z tymi oczkami nie bardzo... Zjawisko jest zgoła metafizyczne i nie do zniesienia denerwuj ce. Osobi cie podpatrzyłam, e im, tym ółtym i sko nym, te jednak czasem nie idzie. Zaczyna taki Japo czyk delikatnie, po jednej monecie, i od razu łapie si za dublowanie. Je li mu nie wychodzi, przestaje gra . Je li wychodzi, dopie-ro si rozp dza! Wtedy go wła nie wida i słycha , bo maszyneria brz czy, a on ju gra najwy sz stawk i furt dubluje. Raz jeden z nich, a siedziałam akurat obok niego, jednym ci giem dublowania nabił przeszło trzy tysi ce punktów, czyli przeszło trzydzie ci milionów na stare pieni dze. Dojechał do sze ciu tysi cy, prztykn ł na aut, pardon, chciałam powiedzie wypu cił bilon, i poszedł sobie, ostro wygrany.
Joanna Chmielewska
51
Bez dublowania nie graj nigdy, w przeciwie stwie do graczy rodzimych. Raz mi si zdarzyło dublowa co tam małego i trafi na wi ksz kart cztery razy. - Czy pani ju z ółkła? - spytał z trosk mój s siad. - Mo e to w troba...? Osobliwe zjawisko szaleje w Marriotcie nadal i wci nikt go nie mo e zrozumie . Główna wygrana, ów poker od asa i bez d okera, na automatach złotówkowych wynosi dwadzie cia tysi cy złotych na nowe pieni dze (na stare dwie cie milionów, przyjemniej brzmi), a na pi tkowych dwadzie cia pi tysi cy. I prosz bardzo, mog si pochwali kilkoma niezwykłymi sukcesami, bo co takiego zawsze miło wspomnie . Nad przegranymi roztkliwia si nie b d . Po wygraniu w ubiegłym roku... a mo e to było trzy lata temu, nie upieram si co do daty, czas szybko leci... sze ciuset milionów jednego wieczoru, co mi pozwoliło odkupi sobie wreszcie samochód, potwornie długo nie wygrywałam nic i byłam bardzo zadowolona, je li udało mi si mo liwie mało przegra . Doszłam w ko cu do wniosku, e dosy tego, siła wy sza powinna wreszcie pofolgowa , bez artów. Czas na wyj cie do przodu. Uczepiłam si jednego automatu z nadziej , e trafi na jego dobr pass . Nieobowi zkowy podlec nie spełniał swojego zadania, czkał wygranymi jak z łaski, moja nadzieja nieco zwi dła i sm tnie zacz łam gra nie po dwadzie cia, tylko taniej, to po dziesi , to po pi , to czasem nawet po dwa. No i oczywi cie, kiedy grałam po pi , cierwo dało mi tego du ego pokera! O mało mnie szlag na miejscu nie trafił. Tego du ego pokera chciałam dosta przy grze po dwadzie cia, po pi został wr cz zmarnowany! Pi dziesi t milionów, zamiast dwustu, wstyd i obraza boska! Rozzło ciłam si tak, e po-
52
Hazard
stanowiłam to przegra , po dwadzie cia b d grała, niech mam przynajmniej rozrywk . No i nast pił cud. W dwie minuty pó niej, kiedy konsekwentnie grałam po dwadzie cia, dał mi drugiego du ego pokera. Uczciwie przyznam, e nie wierzyłam własnym oczom. Zastanawiałam si przez chwil , czy mi si to nie ni. Nie, nie niło, dał naprawd , dwa du e pokery raz za razem, wypadek zgoła niespotykany. Odbiłam straty! Poj cia nie mam, co przy tym piłam, i nie zdołałam zapami ta , jaki napój ten automat lubi. Po kolejnym, na szcz cie ju krótszym, okresie przegrywania, znów zacz ło mi si wydawa , e czas na odmian . Automat w zasadne zgadzał si ze mn , płacił do przyzwoicie, ale i tak byłam przegrana, bo na pocz tku pograłam troch na tym dro szym, po pi złotych, a ten mnie akurat nie lubił. Pograłam z konieczno ci, wszystkie złotówkowe były zaj te, zmieniłam miejsce dopiero, jak si jeden zwolnił. Na kredycie ju miałam przeszło dwa tysi ce, niby nie le, ale ci gle troch mało. Gracz obok, ci le bior c pan Zbyszek, zaproponował delikatnie, ebym mo e to wysypała i wyszła z interesu wygrana. Zaprotestowałam energicznie, nic z tych rzeczy, wcale jeszcze nie jestem wygrana, gram dalej, albo si odbij , albo b d miała przyjemno , te dobrze. Gra za pieni dze automatu to sama frajda! Pan Zbyszek w ogóle, mog to wyzna publicznie, przynosi mi szcz cie. Ilekro z dobroci serca poprosi, ebym si przestała wygłupia , bra co swoje i w zaro la, zawsze wtedy wygrywam wi cej, przewa nie drugie tyle. Nie pami tałam o tym wprawdzie w owym momencie, ale siła wy sza działała. Nie zmniejszałam stawki, grałam po dwadzie cia, kredyt ostro zjechał, błysn ła mi my l o oszcz dno ciach, na szcz cie jednak nie zd yłam jej wprowadzi w czyn. Do asa i dzie-
Joanna Chmielewska
53
siatki treflowej automat doło ył reszt i znów dostałam du ego pokera! Specjalnie poleciałam szuka pana Zbyszka, eby sam zobaczył. Ładnie bym wyszła, gdybym wyszła! Zgodził si , e istotnie, nie nale ało, pograłam jeszcze chwil na tym samym automacie ze zwykłej grzeczno ci, po czym wróciłam do tego pi tkowego, od którego zacz łam. Skoro byłam wygrana, nareszcie mogłam sobie na nim pogra bez stresów. Grałam rozmaicie, to po jednej pi tce, to po dwie, to po pi , nadziei wielkich nie miałam, bo w ko cu ile mo na wymaga , głównie korciło mnie dublowanie, które szło jak krew z nosa, kredyt si miotał to ku górze, to ku dołowi, w ko cu zszedł ju całkiem nisko, jako jednostka wygrana i z natury lekkomy lna, r bałam po pi , a, niech go szlag trafi, no i nagle maszyneria sama z siebie, w pierwszym rozdaniu, bez wymieniania kart, ustawiła elegancko kierowego pokera. Nie miałam czasu gapi si na niego i nie wierzy własnym oczom, bo te automaty w takim układzie od razu zaczynaj wysypywa cz wygranej. Musiałam to łapa , eby mi nie brz czało zbyt gło no, bo ci gle nie lubi przesadnego hałasu. Niemniej był to kolejny, prawdziwy, porz dny cud, który wspominam z roztkliwieniem. Czy naprawd ktokolwiek mógł przypuszcza , e ja tu b d eksponowa straty i kl ski? A je li nawet, to przecie nie własne...! Skoro ju ogólnie jeste my przy Marriotcie, nale y zauwa y , e kasyno urz dza niekiedy rozmaite kusz ce imprezy. Pierwsza polegała na wygrywaniu samochodu, nie pami tam ju , co to było, lancia...? Ferrari...? Volvo...? Co porz dnego w ka dym razie. Stał ten samochód przed hotelem, ka dy mógł go widzie i nabiera na niego os-
54
Hazard
komy. Bilety loteryjne za zdobywało si równie przy pomocy wygrywania, mianowicie, o ile jednym kopem wygrało si odpowiednio wysok ilo etonów, oboj tne przy czym, dostawało si bilet. Generalni pechowcy nie mieli adnych szans. Im szcz liwiej kto grał, tym wi cej mo liwo ci zdobywał, aczkolwiek ogólnie wiadomo, e los bywa gryma ny i zło liwy. Jeden obstawia sto kombinacji i przegrywa wszystkie, drugi szarpnie si na jedn i zdobywa główn nagrod . Tu jednak e wszyscy si pchali z nadziej i stosowali najwy sze stawki, eby zdoby bilety loteryjne. Nast pnie odbyła si uroczysto losowania, przy której popełniono bł d organizacyjny. Na miejsce zabawy przeznaczono sal kasyna, kierownictwo nie przewidziało frekwencji i tłok zapanował przera liwy, cisk jak w tramwaju w godzinach szczytu. Piekło na ziemi kotłowało si do długo, bo do wygrania były tak e nagrody pomniejsze, pier cionek z brylantem, złote monety, kalkulatory podr czne, aparaty fotograficzne i tym podobne duperele. Przyszła wreszcie pora na samochód i wygrał go jaki facet spoza Warszawy, wygl daj cy na takiego, któremu własne samochody ju si nie mieszcz w gara u. Jednostka z fartem. A był tam tak e jaki inny, posiadaj cy cał walizk biletów loteryjnych, w których grzebał gor czkowo i na t cał walizk nie wygrał nic, nawet najmniejszej nagrody pocieszenia. Zrobiono turniej black-jacka, w którym pierwsz nagrod stanowiła wycieczka do Rio de Janeiro akurat na Sylwestra. Wzi łam w nim udział nie wiadomo po co, bo z jednej strony w takich rzeczach nigdy nie wygrywam, z drugiej za wcale nie chciałam jecha do Rio de Janeiro. Usiadłam do gry chyba tylko po to, eby przynie pecha jednemu takiemu, który w ostatniej turze stracił pierwsze miejsce na rzecz fartowniejszego i był wi cie przekonany, e to przeze mnie. Miałam miejsce przed nim i le dobierałam karty. Zel ył
Joanna Chmielewska
55
mnie nawet pod nosem, chocia nie jestem pewna, czy nie był to komplement, sugerował bowiem, jakobym cieszyła si niezwykłym powodzeniem u płci przeciwnej. W moim wieku...? Odbywaj si tak e turnieje na jajkach, mam na my li owe automaty z jajkami. Ka dy dostaje po sto etonów i gra si na czas, wygrywa ten, komu po kwadransie zostanie najwi cej. Jeden raz przytrafiła mi si na tym zdobycz w postaci lampy kwarcowej, moi znajomi za wygrali dwutygodniow wycieczk do Tunezji. Wiadomo z ostatniej chwili: Dyrekcja kasyna okazała wielki rozs dek i dokupiła kilka automatów pokerowych z tych najbardziej po danych. Z d okerem i po złotówce. No, jeden po pi , ale robi dobre wra enie. Ponadto pi ciozłotowe przeprogramowano, górna granica wynosi 50 złotych i za du ego pokera dostaje si 50 tysi cy, co robi wra enie jeszcze lepsze. Poker pokerem, ale gdyby nasz rz d tak uwzgl dniał postulaty społecze stwa, yliby my zgoła w raju...
Od automatów definitywnie odczepi si nie zdołamy, bo znajduj si wsz dzie i stanowi wielk atrakcj , spróbujemy jednak e przej do gry naj ci lej kojarz cej si z kasynami i budz cej najgł bsz zgroz . Jest to mianowicie: RULETKA Ruletka, jako taka, była dla mnie, Bóg raczy wiedzie od kiedy, poj ciem doskonale znanym. Gra na niej umiałam od urodzenia i do dzi dnia nie wiem, sk d mi si to brało.
56
Hazard
Zapewne jest to jaka tajemnicza wła ciwo organizmu. Powodów racjonalnych i zrozumiałych brak, nie stykałam si z ni bowiem bezpo rednio i grywałam najwy ej, bardzo rzadko, na zabawkach dła dzieci, takich prztykanych własn r k , przemycanych z krajów zachodnich. W jakim momencie ycia znalazłam si w hotelu „Pod Ró " w Krakowie. Musiało to by niezbyt dawno, poniewa kasyno prosperowało ju w nim w najlepsze. Rzecz jasna, do tego kasyna natychmiast poleciałam. Pieni dzy nie miałam wcale. Cały mój maj tek stanowiło pi set tysi cy starych złotych, a wi cej nie wzi łam w przekonaniu, e za spotkania autorskie zapłac mi na bie co. Tymczasem okazało si , e nic z tego, płac przelewem na konto i cze pie ni. Pozostałam zatem na tym jednym posiadanym banknocie, z którym mogłam zrobi , co mi si podobało. Stan łam sobie nad ruletk . Tłok przy niej panował redni, mo na si było dopchn bez wielkiego trudu. Od pierwszego momentu tajemniczy głos w duszy zacz ł si mnie czepia , twierdz c, e przyjdzie 28. Gapiłam si , tłumi c głos. Czasu miałam ile chc c, wci jeszcze trwało obstawianie. Kasa wymiany na etony znajdowała si o dwa metry ode mnie. Mogłam wymieni swoje pi set tysi cy na cokolwiek, mogłam cało postawi na te 28. Nic z tych rzeczy, trwałam w bezruchu, wpatrzona w numer, w stu procentach pewna, e b dzie 28. Kulka ruszyła, obstawiona była cała tablica, z wyj tkiem 28. Moja dusza wrzeszczała na ten temat, jeszcze w ostatniej chwili mogłam zwyczajnie rzuci pieni dz na te parszywe 28, a sk d, parali mnie tkn ł nieodwracalny. No i co przyszło? Imbecyl zgadnie. Oczywi cie, e 28. Od tego momentu postanowiłam przy ruletce kierowa si natchnieniem. Ruletka w Marriotcie wygl da rozmaicie nie tylko pod wzgl dem kosztów i nie wszystkie stoły s jednakowe. Za-
Joanna Chmielewska
57
cznijmy od ró nic prostych, matematycznych, wyzutych z metafizyki. Wysoko ci stawek kształtowany si ró nie, zdaje si , e obecnie najta szy stół jest po złotówce, mo e po dwa i pół złotego, a najdro szy po dwadzie cia pi złotych, po drodze s jeszcze stoły po pi i po dziesi . Łatwo zgadn , e im dro szy, tym szybciej mo na na nim zdoby oraz straci maj tek. Raczej straci ... (Sprawdziłam i dokonuj sprostowania: najni sza stawka ruletki wynosi dwa złote pi dziesi t groszy. Zdaje si , e złotówka istniała tylko przez kilka tygodni, a mo e nawet wcale.) Ruletka ma jeszcze to do siebie, e, w przeciwie stwie do automatów, stanowi gr niejako zbiorow . Wida wyra nie sukcesy i kl ski współgraczy i mo na si uczy na cudzych bł dach. Nami tno ci budzi ogromne. Na niej najlepiej wida prawo serii, rz dz ce hazardem, zł i dobr pass , oraz ich wła ciwo ci. Porzuci ruletk we wła ciwej chwili, odej od stołu kiedy nale y, to ju sztuka pot na, znacznie wi ksza ni przy automatach, rzadko komu dost pna. Sposoby gry bywaj rozmaite. 1. Zawsze na te same liczby. 2. Wył cznie na kolor, zwi kszaj c stawk w razie przegranej. (Tu osobom, nie kochaj cym przesadnie matematyki, nale y zwróci uwag , e zwykłe podwajanie stawki zbytnio ich nie wzbogaci. Wygraj najwy ej jeden eton, nawet gdyby doszli w swoim szale stwie do tysi ca. Łatwo to wyliczy , przegrali jeden, postawili dwa, przegrali, postawili cztery, przegrali, postawili osiem, to ju razem pi tna cie. W tym momencie, przy o miu, wygrywaj i odbieraj szesna cie. Ró nica na ich korzy wynosi jeden i tak b dzie zawsze. Stawk nale y zatem potraja , co wprawdzie stwarza wielkie nadzieje, ale zarazem szybko zbli a ich do bankructwa.)
58
Hazard
3. Wył cznie na kornery (skrzy owania pól, obstawia si cztery numery równocze nie i oczywi cie odpowiednio mniej si wygrywa). 4. Ruchem konika szachowego. 5. Na własn dat urodzenia, lubu, na numer prawa jazdy, na dat bie c , na cokolwiek, co nam w pami ci utkwiło albo co uwa amy za szcz liwe. (Przy której kolejnej imprezie z nagrodami bilety na losowanie dostawało si , kiedy gracz trafił na numer zgodny z dat bie c . Jedenastego, na przykład, trzeba było wygra na jedenastk . Nazajutrz na dwunastk . I tak dalej.) 6. Na liczb lat, ale ta mo liwo dotyczy tylko osób niezbyt wiekowych, poni ej trzydziestego siódmego roku ycia, ruletka bowiem zawiera numerów 36. No i zero. Nie wiadomo, jak je traktowa . 7. Na obstawianie wszystkich tych samych cyfr, to znaczy 2, 12, 22, 32 albo 5, 15, 25, 35, albo 7, 17, 27 i tak dalej. (Znałam jednego takiego pana, który twiedził, e na t ostatni machinacj zawsze wygrywa. Zach cona jego powodzeniem, spróbowałam j zastosowa , niestety, nie bardzo dobrze mi wyszło. Główny kłopot miałam z wyborem, od czego zacz i czego si uczepi po takiej, na przykład, g sto chodz cej trójce. Szóstki? Siódemki? Jedynki...? A diabli wiedz ...) 8. Na natchnienie. 9. Na byle co. 10. Na dowolnego szcz liwego gracza. Ten ostatni sposób sprawia, e wy ej wymieniony gracz do szybko przestaje by szcz liwy. 11. Na pechowca. Rzecz jasna, graj c przeciwko niemu. 12. Na tabliczk mno enia. (Ósemka wyszła, powiedzmy, dzieli si przez 2 i przez 4, dwa razy osiem to szesna cie, trzy razy osiem - dwadzie cia cztery, dalej 32 i 40. Ju wida , co nale y obstawia ...)
Joanna Chmielewska
59
13. Zamkn wszy oczy, na cokolwiek.
14. Na rozum Metada nader w tpliwa.)
Przegra mo na bez trudu na wszystkie sposoby. O jednej sprawie nale y tu chyba napomkn , bo nie ka dy t wiedz posiada. Otó stawia osoba swój kochany etonik na przykład na 20. Fortuna osobie sprzyja, 20 wychodzi. Osoba dostaje trzydziesci piec etonów, a ten trzydziesty szósty, jej własny, pozostaje na numerze. Przymusu nie ma, mo e go zabra i postawi na CO innego. Nie radz . I zaraz powiem, dlaczego, tylko przedtem jeszcze przypomn o wysoko ci stawek. Jeden eton to jest pi złotych, dziesi , dwadzie cia pi , zale nie od stołu, mo na gra po jednym etonie, a mo na gra i po dziesi . Zdaje si , e dziesi na jednym numerze stanowi w naszych kasynach górn granic . Czepia si człowiek jednego numeru, takiej, powiedzmy, trzynastki, trzynastka nie wychodzi, stopniowo podnosi stawk , dokładaj c etonów z nadziej , e je li wyjdzie, on si od razu odegra... Nie za to ojciec bił syna, e grał, tylko za to, e si , kretyn młody, postanowił odegra . To tak na marginesie. ...Dochodzi do tych dziesi ciu, rusza dalej, na numer ju wi cej pcha nie mo e, bo osi gn ł limit, zaczyna obstawia dookoła splity i kornery... O masz ci los, to te chyba nie wszyscy wiedz ... Naukowo ruletka, a tak e inne gry kasynowe, zostały opisane przez pana Hucznego, byłego krupiera, niew tpliwie fachowca. Nie zamierzam tu z nim konkurowa . Niemniej jednak co nieco o niej nale y powiedzie . Pole do obstawiania wygl da nast puj co:
60
Hazard
Jedne numery s czerwone, a drugie czarne, mniej wi cej w kratk ,' a zero jest zielone. Ponadto, jak wida , wszystko dzieli si przez trzy, w pionie i w poziomie. Mo na zatem stawia rozmaicie, na ka d dwunastk , na czerwone i czarne, na parzyste i nieparzyste, na pojedynczy numer, na dwa numery razem, kład c eton na kresce pomi dzy polami i to si nazywa split, na cztery numery, kład c eton na skrzy owaniu linii i to si nazywa korner, a tak e na numery, s siaduj ce ze sob na kole. Wszyscy wiedz , e kulka lata po kole, koło za , rzecz jasna, ma układ pomieszany, a nie chronologiczny. Gdyby stół miał równie układ pomieszany, gracze prawdopodobnie dostaliby obł du. Wygrywa si ró nie, zale nie od gry. Jak sama logika wskazuje, skoro kolorów jest dwa, mo na na nie wygra podwójnie. Tuzinów trzy, zatem potrójnie. Numerów trzydzie ci sze , nie licz c zera, wobec czego wygrywa si trzy-dziestosze ciokrotnie. Teoretycznie, w praktyce jest to 35
Joanna Chmielewska
61
etonów za jeden, za to nasza stawka pozostaje na zagranym numerze. Rzecz oczywista, mo na gra dro ej, stawiaj c wi cej etonów, a do dziesi ciu. No i tutaj wracamy do tej sierotki, naszego pozostałego na stole etonu. Ładne par lat temu narwałam si na ten bł d osobi cie. Czepiałam si zera. Grałam i grałam na to cholerne zero, a ono nie chciało wyj . Stawiałam ju po cztery i pi etonów, mo e nawet czasem i sze , wyci gni tym kłusem zbli aj c si do bankructwa, a wreszcie wyszło. Odetchn łam z ulg i wypowiedziałam najgłupsze słowa w yciu: - No, drugi raz zera nie b dzie. Po czym zabrałam te automatycznie pozostawione etony. No i co? Natychmiast po raz drugi wyszło zero. e mnie w tym kasynie dotychczas nigdy szlag nie trafił... Nie zlicz , ile razy widziałam identyczny obrazek, z tym e ju nie mnie dotyczył, tylko innej ofiary. Drugi raz takiego krety stwa udało mi si nie popełni . Tu pozwol sobie na dygresj , niejako historyczn . W Ti-voli te była ruletka, nader uproszczona. Na wielkim kole nie latała kulka, tylko stalowy z b terkotał po pionowych szpikulcach, zatrzymuj c si w ko cu na jakim numerze. Przypominało to chłopczyka, p dz cego wzdłu parkanu i ci gn cego patyk po sztachetach, a obejrze mo na w ka dej chwili w naszej Wielkiej Grze, na ekranie telewizora. Sposób gry na przeczekiwanie pozwoliłam sobie opisa w utworze Wszystko czerwone. No i tam te . Czwórka na przykład, nie wychodziła i nie wychodziła, z b j starannie omijał, za to jak wyszła, to par razy z rz du. W Tivoli zyskałam pierwsze okruchy wiedzy o prawie serii.
62
Hazard
Zapomniałam powiedzie , chocia to chyba jasne samo z siebie, e nie ma zakazu gry nawet na wszystko razem, z cał tablic wł cznie. Mo na obstawia czerwone i czarne równocze nie, aczkolwiek sensu to nie ma adnego, parzyste i nieparzyste równie , oraz tyle numerów, ile ich jest. I niektórzy tak robi , obstawiaj całe pole, z tym e ró nie, na jedne numery stawiaj jeden eton, na inne pół, na jeszcze inne po osiem, dziesi i w ogóle tyle, ile regulamin pozwala. Potem objawia si te pół i wychodz na tym jak Zabłocki na mydle. Gra si wył cznie etonami w ró nych kolorach, ka dy dostaje kolor dla siebie i łatwo mu zapami ta , co obstawił, a przy tym nie ma w tpliwo ci, do kogo nale y wygrana. Br zowe tego pana i nikt si pod tego pana nie podszyje. Wymiana gotówki na etony odbywa si bezpo rednio u krupiera i nie trzeba lata do kasy, co znakomicie ułatwia szybkie przegrywanie wi kszych sum. Przy ruletce widywałam sceny wstrz saj ce finansowo. Raz jeden taki grał w dzikim szale, jeszcze na stare pieni dze. Gotówk wyrywał z kieszeni i obstawiał wprawdzie nie wszystko, ale za to drogo. Przegrywał koncertowo, za ka dym obrotem kulki pozbywał si cało ci otrzymanych etonów i tracił trzydzie ci milionów. Jak tak miał norm , trzydzie ci milionów za jednym zamachem, specjalnie policzyłam ze zwyczajnej ciekawo ci. Nie grałam na tym stole, spojrzałam przypadkowo, przechodz c, i zatrzymałam si , patrz c, co z tego wyniknie. Sto osiemdziesi t milionów stracił w moich oczach i wyra nie było widoczne, e los go nie lubi. Zacz ł go lubi czy nie, poj cia nie mam, bo znudziła mi si ta zabawa i poszłam dalej, zaj si własnymi sprawami. I odwrotnie. Grałam przy jednym stole delikatnie, przewa nie przegrywaj c, razem ze mn za grało, mi dzy innymi, dwóch Japo czyków. Nie trzymali si okre lonych numerów, stawiali ró nie najwy sze stawki i przychodziło
Joanna Chmielewska
63
im wszystko. Za ka dym obrotem kulki wygrywali po trzydzie ci pi starych milionów, odwrotnie ni tamten pechowiec. Poniechali gry i odeszli natychmiast po pierwszej przegranej. Osobi cie przy ruletce doznałam cudu kilkakrotnie. Zawsze grywam na zero. Racjonalnych przyczyn brakuje, grywam, bo lubi i tak mi si podoba. Sze razy (licz starannie) przytrafiła mi si identyczna sytuacja, która wygl dała nast puj co: Po jakim tam czasie zabawy zrobiłam si przegrana, opami tanie nast piło, mo liwe, e nawet miałam pieni dze, ale postanowiłam nie traci ich wi cej, a mo liwe, e mi ich całkiem zabrakło. Przede mn le ały ostatnie etony w ilo ci sztuk sze . Co niby mo na zrobi z sze cioma etonami? A, niech je diabli wezm , zgarn łam wszystkie i postawiłam na samotne zero. No i zero wyszło. Ja za z tego interesu wyszłam wygrana. Ochłon wszy bowiem po wstrz sie, cz wypłaty wzi łam nie w etonach do gry, tylko w etonach pieni nych, grubszych, za które te mo na gra , ale trzeba przedtem upa na głow . Te pieni ne zdecydowałam si zaoszcz dzi i, acz kusiło, ju ich nie tkn łam. Sama si sobie dziwi . Taka niezwykło spotkała mnie, jak ju zostało powiedziane, sze razy w yciu. Stoły ruletki s tak e ró ne z punktu widzenia chodz cych numerów, o ile tak dziwnie mo na powiedzie . Na ludzki j zyk przekładaj c, na jednych to zero wychodzi cz ciej, na innych rzadziej albo wcale, na jednych chodz czwórki i siódemki, na innych pi tki i dwójki, a zale y to prawdopodobnie od krupiera. Krupier puszcza kulk r k , sam za jest istot ludzk . Ludzkie istoty ró ni si od siebie. Ka dy bierze inny zamach, puszcza mocniej lub słabiej i rozmaicie ta kulka leci. Mo liwe jednak, e istniej jakie od-
64
Hazard
mienne, dodatkowe przyczyny, dla których na jednym stole co par gier pojawia si takie, na przykład, 23, a na drugim tych dwudziestu trzech przez cały wieczór nie u wiadczysz. Mo liwe te , e która kulka lubi okre lone cz ci koła. Koło ma układ nast puj cy: O, 32, 15, 19, 4, 21, 2, 25, 17, 34, 6, 27, 13, 36, 11, 30, 8, 23, 10, 5, 24, 16, 33, l, 20, 14, 31, 9, 22, 18, 29, 7, 28, 12, 35, 3, 26. Bywa, e rozmaicie puszczana kulka uparcie zatrzymuje si w tych samych rejonach, na przykład pomi dzy 17 a 11 i wtedy pl cze si g sto 27, albo pomi dzy 12 a 4 i wtedy mamy wielkie szans na zero. Albo te wybiera sobie ró ne rejony koła w sposób fanaberyjny. W ka dym razie rozmaite liczby lubi si powtarza , tu takie, tam inne, a gracz mo e robi , co mu serce dyktuje. Nie rozum, rzecz jasna, rozum z hazardem nie ma nic wspólnego. Mój rodzony syn grał kiedy przez jeden wieczór na wszystkich stołach równocze nie, obstawiaj c po jednym etonie wył cznie szóstk . I na adnym stole ani razu mu ta szóstka nie wyszła. wiatem liczb rz dz jakie tajemnicze prawa. Zwa ywszy grupowo gry w ruletk , mo na j wykorzysta na rozmaite sposoby. Przy stołach, szczególnie ta szych, zazwyczaj panuje tłok. Wystarcz cztery osoby, eby ju sobie nawzajem przeszkadzały. W Marriotcie, i w ogóle we wszystkich naszych kasynach, egzystuje ruletka ameryka ska, która tym si odznacza, e leci bardzo szybko. Je li nie pojawi si przerwa, wynikaj ca z wypłacania licznych wygranych, ledwo zd ymy obstawi swoje, o zastanawianiu si za w ogóle nie ma mowy. W dodatku gracze utrudniaj sobie ycie, bo ten co siedzi przy zerze* pcha si na 35, a ten przy trzydziestu pi ciu kurczowo trzyma si dwójki. Krzy uj si nad stołem r ce
Joanna Chmielewska
65
i głowy, a krupier bez miłosierdzia ogłasza „koniec obstawiania!" Jest to rozrywka wysoce nerwowa i m cz ca, w dodatku, przy wy szej frekwencji i zwi kszonym tłoku, cz społecze stwa le y sobie wzajemnie na plecach i głowie, pcha łokie w ucho, zrzuca okulary i niszczy fryzury. Okropno ! Za to pomy lmy, jakie wspaniałe szans stwarza to podrywaniu! Kasyno nie dla romansów zostało stworzone i nie seks tam wszyscy maj w głowie, ale zawsze mo e si przytrafi , e jedna jednostka drugiej wpadnie w oko. Dama to czy d entelmen, ganc pomada, ów e tłok i si ganie numerów przez ludzkie głowy i plecy pozwala na kontakt fizyczny bezpo redni, co niekiedy znakomicie otwiera drog uczuciom. Je li kto ma ochot , prosz bardzo, osoba spragniona zawarcia lub zacie nienia znajomo ci, przy ruletce napotyka warunki wr cz wymarzone, musi si tylko liczy z tym, e, zyskawszy wzajemno , mo e straci fart do gry. Mo na przy niej tak e zdobywa do wiadczenie ogólne. Do wiadczenie ogólne za wygl da nast puj co: Ma si akurat szcz cie albo nie. Je li tak, zaczyna si od wygrywania. Co numer, to trafny i mo e to lecie nawet bardzo długo. Fartownemu graczowi kupa etonów coraz bardziej si zwi ksza, coraz wi cej dostaje w keszu, (dziwnie brzmi, ale tak jest. „W keszu poprosz " wszyscy mówi ) to znaczy w tych etonach pieni nych, przewa nie po milionie sztuka. (Starym milionie. Obecnie warto etonów keszowych doszła do pi ciu tysi cy. Mo liwe, e w chwili ukazania si tego utworu osi gnie dwadzie cia albo zgoła sto). Bogaci si jednostka, a zarazem rozbestwia, podnosi stawk , szale stwo z jednostki zaczyna tryska , je li zdarzy jej si wyj tkowo nie trafi , w rozp dzie wali dalej i obstawia cał tablic , bo co tam, tyle tego ma, e mo e sobie pozwala ile chc c.
66
Hazard
No i ten rozp d j gubi. Dobra passa si ko czy, czego rozbestwieniec nie zauwa a. W przekonaniu, e to chwilowe, e dobra passa zaraz wróci, gra dalej ostro i w ol niewaj cym tempie traci wszystko, co wygrał. Po czym wyrywa z kieszeni nast pne... Gorzej. Je li w takiej chwili zdecyduje si nagle jeden obrót kulki przeczeka , prawie w stu procentach jest pewne, e wyjdzie jego ulubiony numer, najwy ej przez cały czas obstawiany. Wówczas trafi go apopleksja. A nale ało odej w chwili pierwszej przegranej... No dobrze, niech b dzie, do trzech razy sztuka. Odej po trzech przegranych. Z dwojga złego ju lepiej, je li zaczyna si od złej passy. Niedostatecznie jeszcze rozpłomieniony hazardzista, ponosz c pierwsze kl ski, gra ostro niej i taniej. Nie idzie mu i nie idzie. Zale nie od ilo ci przeznaczonych dla molocha pieni dzy powinien albo da sobie spokój, zła chwila, nie-fartowny wieczór (czy te niefartowna noc, niefartowne południe, pora doby oboj tna), zrezygnowa z ulubionej rozrywki, albo te przetrzyma ten okres niefartu konsekwentnie. Ewentualnie zmieni stół i sprawdzi , co mu si przydarzy na innym. Przetrzymywanie wypada najkosztowniej i mo e potrwa do u miechni tej mierci, ale zawsze w ko cu przychodzi chwila, kiedy zła passa si łamie i ten uparty zaczyna wygrywa . Mo e wygra du o, dlaczego nie, je li wyw szy nadej cie dobrej passy i podniesie stawk , zdoła odbi pierwsze straty i nawet wyj do przodu, ale do tego trzeba mie elazne nerwy i psi w ch. Zazwyczaj odbija troch i na nowo popada w zapał, który mo e go zgubi . Wszystko zale y od tego, czy zła passa jest zwykła, czy te jadowita. Na jadowit jest tylko jeden sposób: przeczeka . Bo e bro , nie przełamywa ! Pr dzej ju sobie człowiek przełamie kr gosłup...
Joanna Chmielewska
67
Zwykła zła passa natomiast yje w zgodzie z dobr i wymieniaj si wzajemnie. Zakładamy zatem te zwykł , przegrana leci, nie zniech ca si , przebi przez pokłady szale stwa i wydłuba z siebie okruch my li, pogra inaczej, na kornery mo e, na splity, zmieni stół, zmieni obstawiane numery, spróbowa tych nie bardzo lubianych i lekcewa onych, w ka dym razie gra niedrogo. Upragniona chwila nadbiegnie. Je li wówczas wykorzysta si dobr pass , zysk nam wyro nie błyskawicznie, staniemy si wygrani i mamy szans przy wygranej pozosta , poniewa pierwsze trudne chwile ju nas zd yły zaniepokoi . Nie tak od razu ogarnie nas szale stwo, niepowodzenie wierci si w pami ci niczym owsiki i nakazuje umiar, koniec dobrej passy umiemy ju przewidzie . Odbiwszy si i wyszedłszy na plus, zdołamy podnie si od stołu i zrobi krótk przerw . Kliniczny przykład działania owej passy spadł na mnie osobi cie w Krakowie, w hotelu Forum. Kasyno spodobało mi si ogromnie. Odkryłam tam automaty owocowe, wyrzucone z Grandu, i ogarn ła mnie wr cz tkliwo . Umówiona byłam tak, e miałam ze dwie godziny czasu. Dopadłam automatu połowicznie owocowego, działaj cego na podobnej zasadzie, i zacz ło mi na nim i . Znaczy, ruszyła szcz liwa passa. Byłam ju całkiem nie le wygrana i najwyra niej w wiecie leciałam do góry, kiedy oderwały mnie od przyjemno ci umówione osoby. No dobrze, wzi łam pieni dze (przypominam uprzejmie, e w kasynach wygrywa si ywe pieni dze), poszłam sobie, odpracowałam co nale y, w tym eleganck kolacj , po czym w rozterce wróciłam do kasyna. Rozterka polegała na kolizji wiedzy z nami tno ci . Przerwana szcz liwa passa nie wraca nigdy. Wiedziałam o tym doskonale, ale miałam straszliw ochot gra na tym automacie dalej, podobał mi si , wmówiłam zatem
68 Hazard
sama w siebie, e pojawi si tu jaki wyj tek albo cud. Cudu, niestety, nie było, wyszłam z tego interesu przegrana. A mogłam, nikt mi nie zabraniał, pogra sobie na czym innym... Na tym dowcip polega. Przerwa pod przymusem zł pass , sama rado . Przerwa dobr ... Mo e lepiej id my spa , a do gry powrócimy jutro. Osob postronn , która przerywa nam dobr pass , mamy prawo strzeli w szcz k . Ka dy s d powinien nas uniewinni .
Chciwo gubi ka dego i jest to reguła, od której nawet nie ma wyj tków. Załamanie jest szkodliwe. Je li upatrzyli my sobie jaki ulubiony numer i obstawiamy go uporczywie i wysoko, on za z jeszcze wi kszym uporem nie wychodzi, tylko spróbujmy si zniech ci . Dajemy mu spokój albo zamiast o miu etonów stawiamy jeden, czy nawet pół, i zanim si zd ymy obejrze , prosz ! Ju jest! I te nas wtedy szlag trafi. Ostrzegam: je li b dziemy si go trzyma konsekwentnie, mo e nie wyj nawet przez tydzie . Podstaw sukcesu jest natchnienie. Rzecz jasna, musi to by natchnienie dobrego gatunku. Nie takie, które ka e nam nagle kupowa akcje stoj ce na ostatnich nogach, wsiada do pierwszego autobusu, który nam wpadnie pod r k i który jedzie w nie znane nam bli ej okolice, całkiem gdzie indziej, ni chcemy, zje d a z obcej autostrady w nieodpowiednim miejscu, gra na konia, który przyjdzie ostatni, i tak dalej i dalej. Mamy tu na my li prawdziwe natchnienie.
Joanna Chmielewska
69
Prawdziwe natchnienie objawia si w jednym błysku. Wpada nam w oko co , jeden numer, nie do e wpada w oko, to jeszcze zagnie d a si w duszy. Pomy le nie zd ymy, a zreszt nie warto. Na rozum nie wierzymy w ten numer, nie ma on adnego sensu ani te powodu, eby wyj , nie podoba si nam, nie grywamy na niego. Nie szkodzi, natchnienie wie lepiej. Je li tego numeru nie obstawimy błyskawicznie i grubo, naplujemy sobie potem w brod i na buty. Natchnienie ka e nagle obstawi trzydziestk , jedenastk , czy tam co innego. Pchn cał kolumn
etonów na czarne. Czeka do ostatniej chwili i to postawi , co nam błysn ło z koła. Prawdziwe natchnienie działa rzadko, ale za to wygrywa si na nie najwi cej. Tak e traci... O li upór jest jeszcze bardziej szkodliwy ni załamanie. Wida jak byk, e na tym stole chodzi siedemnastka i okolice, a w charakterze odmiany wyst puje 23. Cho by my si skichali na mier , czego takiego jak zero, 20 albo 32 nie osi gniemy. O li upór ka e nam obstawia swoje i traci fortun i rzeczywi cie t fortun stracimy, je li nie zdołamy si opanowa . Co innego konsekwencja, a co innego o li upór. Istnieje pogl d, jakoby wszystko w ruletce zale ało od krupiera, taki numer rzuci, jaki zechce. Mo liwe. Grałam, i to nieraz, przy stole, gdzie antypatyczny i agresywny bucefał, nie wci ten sam, có znowu, powiedzmy - kilku ró nych bucefałow - zarzucało krupierowi lub te krupier-ce wiadom zło liwo i wyrzucanie numerów dla nich niewła ciwych, gwałtownie domagaj c si poprawy. Tacy byli przyjemni, e na miejscu owych krupierów doło yłabym wszelkich wysiłków, eby przypadkiem nic na ich nu-
70
Hazard
mery nie padło i niewykluczone, e oni byli podobnego zdania. Krupier jednak e to te człowiek, a nie komputer. Nie wierz w jego idealne trafianie po danego numeru, w okolicy to jeszcze, niew tpliwie jak okre lon cz koła potrafi osi ga , ale nie dokładnie upatrzone miejsce, przy głupio skacz cej kulce. Palec si takiemu opsnie, najdrobniejsze wahanie, drgni cie i ju ta zaraza leci gdzie indziej. Co nie przeszkadza, e przy du ej rutynie... A diabli wiedz , mo e t zera sze razy wyrzucili specjalnie dla mojej przyjemno ci? ebym jeszcze miała za co troch pogra ? Nie ma przepisu, e wszyscy musz mnie nie lubi ! Jednak e trzeba przyzna , e zdarzaj si w tej ruletce zjawiska niepoj te. Jaki czas temu „Twój Styl" postanowił zrobi reporta z kasyna, posługuj c si przy tym autork niniejszego. Autorka, jak wida , była w te klocki nie le ob-latana i bez trudu mogła symulowa gr . Symulowa za nale ało, poniewa zdj cia mo na było robi tylko w chwilach przestoju kasyna, przed otwarciem, o wie ym poranku. Jeden krupier przyszedł wcze niej, obie z pani redaktor dostały my dowoln ilo etonów i kulka ruszyła. ywiłam gł bokie przekonanie, e b dziemy trafia raz za razem, skoro nic nam z tego nie przyjdzie, tymczasem wr cz przeciwnie. Krupierowi, zwa ywszy pełen brak strat i zysków, było idealnie wszystko jedno i rzucał jak popadnie, my obie obstawiały my przeszło pół tablicy, bo co nam szkodziło, a mimo to nie trafiły my ani razu. adna z nas. Fotoreporter kotłował si długo, gra leciała ostro i nic. Ani cienia sukcesu! Zdumiało mnie to niezmiernie. Jak wiadomo, mo na odgadn nawet sze numerów toto-lotka, pod warunkiem, e si na nie wcale nie zagra. Je li gra jest symulo-
Joanna Chmielewska
71
wana, wygrana powinna by pot na, tak si bowiem objawia zło liwo losu, a tu chała denna. Co to mogło oznacza ? Mo e po prostu ruletka jest całkowicie nieobliczalna...? ***
Ogólnie bior c, emocje s mecz ce i sam nasz organizm niekiedy pragnie odpoczynku. Mo e mu go dostarczy BLACK-JACK Black-jack... Kto nigdy w yciu nie grał w oko? Jednostki jakie dziwne, mo e z tych rodzin, które w zaraniu zaj ły si bryd em, co mo e je jako tako usprawiedliwi . Reszta dziwi mnie ogromnie. Na czym black-jack, czyli 21, czyli oko, polega, wszyscy wiedz . Tu bankier, tu my. Dostajemy kart i natchnieniem wiedzeni (wydaje nam si , e rozumem, ale to złudzenie), deklarujemy stawk . Bankier te dostaje kart . Prosimy o nast pn , a celem naszym jest uzyskanie sumy punktów, zbli onej do liczby 21. Dwa to dwa, siedem to siedem, a ka da figura oznacza dziesi . Posiadamy zatem pi tk , szóstk , razem jedena cie i strasznie chcemy dziesi tk , dam , waleta, zdob dziemy te 21, tymczasem przychodzi czwórka. Mamy pi tna cie. Rany boskie, co robi ?! Zosta na tych pi tnastu? Idiotyzm, mo emy liczy tylko na fur u bankiera, przekroczone 21 oczywi cie przegrywa, ale on sobie uzbiera bodaj 17 i jak wygl damy? Jak pół tego... jak mu tam... no, po ladka... lufcikiem. Zatem niech b dzie, jeszcze jedn ...
72
Hazard
No i raz: przychodzi szóstka, mamy 21! Dwa: przychodzi dziewi tka, mo emy si wypcha . Trzy: przychodzi dwójka i znów szarpie nami rozterka. Osoby do wiadczone, a przy tym bystre matematycznie, wyliczaj sobie mniej wi cej, co ju przyszło z tych sze ciu talii, małe czy du e, czego pi razy oko mo na si spodziewa , wedle tych prognoz daj karty albo nie. Osoby roznami tnione, których istnieje przygniataj ca wi kszo , post puj rozmaicie, zale nie od rodzaju szału, jaki je ogarnia. W black-jacka grywam, kiedy chc sobie jeszcze posiedzie w kasynie wypoczynkowo. Uwa ana jestem przy tej grze za idiotk szczytowej klasy i co w rodzaju dopustu bo ego. Mo na w tym black-jacku stosowa rozmaite modyfikacje, a tak e wygra półwytrawnego szampana. Zwa ywszy, i takiego szampana lubi niektórzy z moich przyjaciół... Na szampana potrzebne s trzy siódemki. Za pierwszym razem, kiedy mi te trzy siódemki przyszły, byłam zdumiona i zaskoczona. Za drugim ju dopuszczałam tak mo liwo . Za trzecim, uzyskawszy dwie, powiedziałam bezczelnie i zuchwale: - Poprosz trzeci . I trzecia siódemka przyszła, co, mi dzy nami mówi c, zdumiało mnie niezmiernie. Przy czwartej okazji zacz łam to uwa a za wydarzenie nagminne i naturalne, po czym ycie wyprowadziło mnie z bł du. Nie czepiam si szampana, szczególnie i półwytrawnego nie znosz . Szczególn cech black-jacka s pogl dy graczy. Istnieje przekonanie, e gracz przed, to znaczy bior cy karty wcze niej, ma wpływ na ci g dalszy. Pewna słuszno w tym jest. We mie taki jeszcze jedn kart , zachapie waleta,
Joanna Chmielewska
73
a nam przyjdzie upragniona pi tka. Zachapie, parszywiec, pi tk , a nam przypadnie idiotyczny walet, czyni cy fur . Zabi kretyna! Nie dziwi si specjalnie d entelmenowi, który mnie zel ył w owej rozgrywce o Rio de Janeiro, widocznie nie widział mo liwo ci udania si tam samodzielnie, za fundusze własne. Pogl d, jakoby umiej tno liczenia kart i pami tania, co zeszło, miała dopomaga w grze, osobi cie uwa am za bł dny z przyczyn nast puj cych: Po pierwsze, w tych sze ciu taliach, którymi operuje krupier, znajduje si wszystkiego po 24 sztuki. 24 asy, 24 dwójki, 24 ósemki i tak dalej. Jednostka przeci tna mo e ostatecznie, nawet w ferworze gry, upatrze sobie i zapami ta te szampa skie siódemki, przy nich jeszcze i asy, niezb dne do premiowanej kombinacji, ostatecznie mo e nawet damy albo na przykład pi tki, o ile ma do nich akurat stosunek osobisty, ale z cał reszt rychło si pogubi, szczególnie przy szybkiej grze. Bezskuteczne usiłowania za tylko jednostk zdenerwuj i zbij z pantałyku. Po drugie, nie cała pula kart bierze udział w grze, cz ich zostaje w zasobniku, zwanym fachowo butem. Nawet gdyby my mieli w sobie komputer, lub te nadprzyrodzone zdolno ci, to te nie zgadniemy, co w tym bucie zostało. Załó my, e w ci gu wszystkich dotychczasowych rozda zeszła tylko jedna dwójka, oczekujemy zatem pod koniec małych kart, bo, do licha, gdzie te brakuj ce 23 dwójki musz si pl ta , tymczasem chała, przypadek sprawił, e tkwi w bucie. I ju mo emy si pot nie narwa . Po trzecie, niech b dzie, e liczymy jak szale cy, aden komputer do pi t nam nie si ga, wszystko wiemy, nie pojawiły si jeszcze trzy walety, pi asów, brakuje czterech pi tek, trzech dziesi tek, trzech trójek... Du o nam przyjdzie z tej wiedzy, skoro i tak poj cia nie mamy, co tam wła nie do nas idzie, brakuj ca trójka czy brakuj cy walet. Czyli równie do bani.
74
Hazard
Z dwojga złego ju lepiej gra na dusz . Osobi cie byłam wiadkiem, a tak e ofiar , układów nast puj cych: Miałam 17 punktów drobnymi, to znaczy doci gn łam do tych siedemnastu samymi małymi kartami i zawahałam si . 17 jest to liczba bankiera, je li ma mniej, chocia by nawet 16, obowi zany jest ci gn dla siebie dalej, je li ma 17, musi przesta . 17 bankierowi wychodzi do cz sto, moje siedemna cie zatem w najlepszym wypadku da remis, chyba e bankier dostanie fur , za du o, przekroczy 21. Z drugiej znów strony tych małych kart zeszło ju kolejno chyba ze siedem, je li nie wi cej, na logik zatem powinna wreszcie pojawi si du a, która mnie dobije. Bra ...? Nie bra ...? Zrezygnowałam. Nast pn kart okazała si czwórka. Gdybym j wzi ła, miałabym 21. le o sobie pomy lałam, mo e nawet bardzo le, i t gr oczywi cie przegrałam, bo krupier dostał 18. I odwrotnie. Chocia nie, prawie tak samo. Znów szły małe karty i znów spodziewałam si du ych, rozło yłam dwa otrzymane asy na dwie gry z nadziej , e do ka dego przyjdzie mi jaka figura albo chocia ósemka czy dziewi tka. A sk d, przyszła dwójka i trójka. Rzecz jasna, te przegrałam. „Odwrotnie" dotyczyło faceta obok mnie. „Same du e", pomamrotał pod nosem, „musi by mała!" Miał 15, poprosił o jeszcze jedn i dostał dziesi tk . Na własne oczy widziałam sze asów, id cych pod rz d. Całe serie małych i du ych, oraz mieszanin kompletn . Black-jacki jeden za drugim na tym samym polu, cho by człowiek nie wiem, co robił, otwierał sobie nowe pole, wycofywał si z jednego, ci gn ł głupio albo nie ci gn ł wcale. Nie było siły i cze . W adne reguły nie wierz . Do wiadczeni i rasowi gracze na ogół zatrzymuj si na małej ilo ci punktów, bywa, e nawet na dwunastu, licz c
Joanna Chmielewska
75
na fur u bankiera. Musz przyzna , e nawet na tym całkiem nie le wychodz . Black-jack w gruncie rzeczy jest gr spokojn , mo na tu odpocz po po piesznych emocjach, a do tego przegrywa si przy nim jednak w znacznie wolniejszym tempie. Podobno mo na tak e nawet wygra , co stwierdziła jedna moja przyjaciółka, uwielbiaj ca oko od urodzenia. Wyszła z niego wygrana pi dziesi t tysi cy starych złotych, wi c mo liwe, e mówiła prawd . No owszem, widziałam kilku ró nych, odchodz cych od stołu black-jacka z du ymi pieni dzmi w r ku, uparcie jednak uwa am to za fakt wyj tkowy, co bierze si z do wiadcze wczesnej młodo ci. Grywałam wówczas w oko zwyczajnie, mi dzy lud mi, bo o istnieniu kasyn wiedziałam wył cznie z lektur, gra miała charakter towarzyski, acz bywało, e mocno roz arty, i bankierem zostawał ka dy kolejno. Do zmiany dochodziło na „stuk", czyli potrójn wysoko puli, i bankier z reguły zgarniał najwi cej. Skoro zatem nie mog by bankierem, wygrana wydaje mi si nader w tpliwa... KASYNA JAKO TAKIE Nie dam głowy, czy wsz dzie, ale w takim na przykład Marriotcie osobny rozdział stanowi po yczki. Dziel si na dwa rodzaje. Jedne maj charakter prywatny, drugie wr cz przeciwnie. Gracze znaj cy si wzajemnie, co prawda głównie z twarzy, a niekiedy tylko z imienia, po yczaj jedni drugim bezinteresownie, z dobrego serca i pełnego zrozumienia. Mniej wi cej wiadomo, kto tu bogaty, a kto biedny, ale nie jest to kryterium zasadnicze. Osoby mniej zainteresowane gr po yczaj , powiedzmy sobie wprost, profesjonalnie, na procent. S to istoty dla praw-
76
Hazard
dziwych hazardzistów bezcenne, słu ratunkiem w chwilach, kiedy przymusowa rezygnacja z dalszej gry mogłaby przyprawi delikwenta o wstrz s nieodwracalny, i bardzo mo liwe, i owe rzekome pijawki niejednego ju uratowały od zguby zdrowotnej. Finansowej raczej nie. Jak nie idzie, to nie idzie... Dla porz dnego hazardzisty jednak e zguba finansowa stanowi mi t z bubrem i wszystko dla niej po wi ci. W obu rodzajach istnieje jedno zasadnicze prawo: oddawa w terminie. Kto , kto po yczył i nie oddał, mo e si po egna z nadziej , e jeszcze kiedykolwiek od kogokolwiek cokolwiek uzyska. Jest sko czony. Chyba e przyszedł we wła ciwej chwili, powiedział co trzeba i uzyskał prolongat , tu bezinteresown , tam oprocentowan . Drugiego terminu jednak e musi dotrzyma bezwzgl dnie, inaczej przestaniemy z nim rozmawia i b dzie musiał y na własny rachunek. Obejrzałam do porz dnie kasyna w nast puj cych miejscowo ciach: Warszawa, Kraków, Wrocław, Szczecin, Deauville, la Baule, Biarritz, St. Jean-de-Luz, Set , Nicea, Monte Carlo, Mentona, Aix-en-Provence, Forges-les-Eaux, Enghien, Ba-den-Baden, Wiede . Na kasyno w Cannes popatrzyłam wył cznie z wierzchu, poniewa trafiłam tam akurat na otwarcie festiwalu filmowego i o zaparkowaniu gdziekolwiek w ogóle nie było mowy. Wszystkie owe kasyna wygl daj podobnie. Maj cz jarmarczn i cz salonow , przy czym do cz ci jarmarcznej wchodzi si za darmo, salonowa za jest płatna. W jarmarcznej znajduj si automaty. Stwierdziłam tam to samo zjawisko co i u nas, mianowicie najwi kszym powodzeniem ciesz si automaty pokerowe, z d okerem, najta sze. Te po dwa franki z reguły s
Joanna Chmielewska
77
obl one, po pi zaj te zwyczajnie, po dziesi i po dwadzie cia czekaj na klientów. Zwa ywszy, i przy grze po dwa franki te mo na si spłuka doszcz tnie, nie do poj cia jest lepota rozmaitych zarz dów i dyrekcji, które nie widz własnej korzy ci i nie zwi kszaj ilo ci tych najbardziej upragnionych. W Nicei cały tłum siedział przy stoliczkach z boku, roziskrzonego wzroku nie odrywaj c od pleców szcz liwych graczy po dwa złote. Pardon, chciałam powiedzie , franki. Ogólnie bior c jednak e tych automatów stoi tam zatrz sienie, bez porównania wi cej ni u nas, i wsz dzie znajduj si zespoły, komasuj ce wygran , tak jak te nasze z jajkami. Powodzeniem dorównuj prawie pokerowym, czemu trudno si dziwi , skoro nad głowami graczy leci kusz ca suma pół miliona franków, albo nawet lepiej. Cz salonowa wygl da zupełnie od naszej odmiennie. Z reguły zajmuje całe pi tro, składa si z licznych komnat rozmiaru naWy ko cielnej, wystrój posiada wielce nobliwy, otwierana bywa pó niej i we wczesnych godzinach wieczornych robi dosy głupie wra enie. Czynne s dwa, najwy ej trzy stoły ruletki, reszta zieje pustk i martwot , do tych dwóch stołów za nie mo na si docisn . Obl one przez graczy. Dlaczego, widz c tłok, nie uruchomi wi kszej ilo ci stołów, Bóg raczy wiedzie . Za to maj grabki krupierskie do publicznego u ytku. S to długie dr gi z poprzeczk na ko cu i ka dy mo e swoje etony własn r k popchn w dal. Mo e je tak e podrzuca krupierowi, wykrzykuj c swoje yczenia i praktykuje si t metod znacznie cz ciej ni u nas, zapewne z racji tłoku. Krupierzy operuj grabkami z cyrkow wr cz zr czno ci , ale i zwykły człowiek zdoła si nimi posłu y . Same etony natomiast, to czysta rozpacz. Wszystkie w jednym kolorze! Mam na my li etony jednej warto ci, powiedzmy po dziesi franków, wszystkie granatowe
78
Hazard
i cze . etony innych warto ci s ju ółte lub czerwone, te ta sze jednak e, którymi gra najwi cej osób, prawie si od siebie nie ró ni i nieszcz sna ofiara, obstawiwszy pole, sama nie wie, na co gra, bo w ferworze zapomni, a rzut oka nic jej nie da. No owszem, jakie tam minimalne ró nice istniej , ale tak nieznaczne, e tylko wprawne oko krupiera mo e je dostrzec. Gracz natomiast, myl c siebie z innymi, albo obstawia podwójnie, albo wcale, bo na tej upragnionej ósemce jaki eton ju le y i on my li, e jego. A tu chała, nie jego, tylko tego z przeciwka. Nic dziwnego, e rozmaite chciwe i perfidne staruszki zagarniały podst pnie cudz wygran . Z wyj tkiem kasyna w Enghien. Tam etony jednej warto ci s ró nokolorowe, identycznie jak u nas. Przegrałam br zowymi. Wi kszo kasyn serwuje darmowe drinki, delikatne, piwo i wino. Koniaku, whisky i szampana nie próbowałam, wi c nie jestem pewna. Tylko Enghien dokłada szampana do biletu wst pu. Wytrawnego na szcz cie. Mam na my li, e nie próbowałam pi wymienionych trunków w europejskich kasynach. Gdzie indziej mi si zdarzało. Ponadto nic tam nie gra. Je li nawet rozlegaj si jakie zb dne d wi ki, ja ich nie słyszałam, a na hałas uparcie jestem uczulona. I tu pozwol sobie na dygresj , dokumentuj c zjawisko. Ostatnio weszłam do Grandu, do owej ekskluzywnej salki i pot ny ryk muzyki r banej ogłuszył mnie ju w progu. Gestem, bo słów nie było słycha , poprosiłam o przyciszenie tego czego , co grzmiało nie tylko w uszach, ale tak e w ebrach, w obu półkulach mózgowych bez po rednictwa słuchu, w trzustce, w kolanach, a mo e nawet w pi tach. Przyciszono bardzo uprzejmie i natychmiast, z gwałtownym protestem, poderwał si z k ta młodzieniec, siedz cy
Joanna Chmielewska
79
przy automacie i napawaj cy si owym rykiem zapewne w upojeniu. Grzecznie spytałam, czy tak intensywny podkład akustyczny jest mu niezb dny, bo je li tak, ja natychmiast wyjd . Ostatecznie, on był pierwszy. Istnieje mi dzy nami znaczna ró nica wieku i st d odmienny stosunek do odgłosów, ja tego z pewno ci nie wytrzymam, nie wiem, jak on zniesie odrobin ciszy. Okazało si , e bezbole nie, pozostali my zatem w zgodzie i w tym samym pomieszczeniu. Dziki ryk przeszkadza wła ciwie wszystkim osobom w wieku powy ej młodzie czego, graj cym w skupieniu. Tylko młodzie prezentuje skłonno ci odwrotne i daje si to zauwa y tak e w samochodach. Jedzie taki ostro, a grzmot zwany muzycznym wali w przestrze wokół niego, od czego padaj ptaszki w locie i lec li cie z drzewa. Decybele s szkodliwe, kto zar czy, e nie ma to wpływu na katastrofy...? Ju wracam do tematu. Cech absolutnie wspóln wszystkich kasyn jest pełna niemo no zaparkowania w pobli u. Wyłamały si z tego tylko dwie miejscowo ci, Deauville i la Baule. W Deauville po prostu jeszcze nie nastał sezon, a dzie był powszedni i parkowa dawało si w całym mie cie, całkiem tak samo jak w Warszawie pod bankami w niedzielne popołudnie, la Baule za dysponuje rodkiem nadmorskiego bulwaru o rozmiarach pot nej autostrady. Oba kierunki ruchu przedzielono szerokim pasem wi tego spokoju, na którym mo na sobie stawa w dowoln stron i rusza pó niej równie w dowolnym kierunku. W dwóch innych za , w Set i w Forges-les-Eaux, kwitnie pełna Europa, zostawia si samochód z kluczykami w stacyjce, oraz dziesi franków, i ju mo na odda si rozpu cie, nie zajmuj c pojazdem. Parkuje słu ba kasynowa, która podstawia go pó niej wychodz cej osobie.
80
Hazard
Forges-les-Eaux jest to w ogóle kasyno paryskie. Istnieje przepis, e najbli sze kasyno mo e si znajdowa w odległo ci co najmniej stu jeden kilometrów od Pary a, bli ej tak bogobojne i cnotliwe miasto równie gorsz cej instytucji nie ma prawa posiada . Prosperuje ona zatem w Forges-les-Eaux, w odległo ci dokładnie kilometrów 111. I w obliczu tego przepisu niepoj te wydaje si istnienie kasyna w Enghien, która to miejscowo stanowi prawie przedmie cie Pary a, znajduje si nie dalej ni stare lotnisko Le Bourget. Mo e po prostu wystarczy, e nie nazywa si „paryskie"...? Najgorzej pod wzgl dem parkowania prezentuje si Monte Carlo. Monte Carlo rozczarowało mnie okropnie i chyba opisz swoje prze ycia tam e, aczkolwiek z czystym hazardem niewiele maj wspólnego. W ka dym razie zgubiłam tam samochód. No nie, nie na zawsze. Pałac jak pałac, owszem, istnieje, prawie taki jak na filmach. Niemniej jednak na adnym filmie dotychczas nie pokazano dzikiego piekła na ziemi, jakie si przed tym pałacem rozgrywa. No dobrze, zgadzam si , e nast piło utrudnienie, mianowicie lał deszcz, a w deszczu wszyscy głupiej , kierowcy szczególnie. Ale słu ba kasynowa była na piechot ... Miejsce na parking to był mit i legenda. Kotłowanina samochodowa prawie jak na Place de 1'Etoile w godzinach szczytu, l od nikogo za skarby wiata nie mo na si dowiedzie , dok d jecha i gdzie si zatrzyma , ka dy taki nagabni ty z obsługi odwraca si tyłem i ucieka, machaj c r kami do kogo innego, sytuacja beznadziejna. Zdenerwowałam si wreszcie, zatrzymałam si na rodku jezdni i postanowiłam nie drgn tak długo, a kto przyleci, eby mnie st d wyrzuci . Presja okazała si słuszna i rozs dna, dwie minuty nie min ły i ju rzucił si na mnie taki w mundurku. Palcem
Joanna Chmielewska
81
pokazał, gdzie jest parking kasynowy, podziemny, o, tam, na prawo i na lewo! No dobrze, pojechałam tam, wjechałam w podziemia. Bardzo długo jedziłam w kółko, nie zdaj c sobie sprawy, e zje d am w dół, tak małe było nachylenie. Pojawiły si w ko cu wolne miejsca i zgadłam, e jestem na jakim ni szym poziomie, ale dopiero w windzie pomy lałam, eby sprawdzi , które to pi tro. Okazało si , e czwarte. W porz dku, niech b dzie czwarte. Wyszłam z tej windy bezpo rednio na wiat. Znalazłam si w ród nader licznych pagórków, klombów, kwiecia i wodotrysków. Pałac kasynowy razem z t cał kołomyj przed nim ujrzałam w dole, w odległo ci bez mała pół kilometra. Deszcz lał. Parasolk zostawiłam w hotelu w Nicei. Na wszelki wypadek ubrałam si wytwornie i na nogach miałam najwy sze obcasy ze wszystkich posiadanych w dorobku. A droga wiodła do stromo. Rozejrzałam si wokół, eby pó niej rozpozna miejsce, i stwierdziłam, e mo na by schodzi pod daszkiem, ale pod tym daszkiem uło one były idealnie gładkie płyty marmurowe, równie strome jak wszystkie pozostałe alejki. Wyobraziłam sobie, co b dzie, jak moje fleki zetkn si z tym liskim marmurem, i uznałam, e z dwojga złego wol deszcz ni gwałtowny zjazd na odwłoku, a i po tym porowatym asfalcie te schodziłam jak pokraka. Nie przyszło mi do głowy, eby zdj buty. Zeszłam wreszcie. Zmokłam całkiem przyzwoicie. W holu kasyna i w przedsionku do sali automatów siedziały dwie wycieczki Japo czyków. Dalej, wewn trz sali, kł bił si tłum, nie wiadomo dlaczego kojarz cy mi si silnie z odpustem w Kazimierzu. Poogl dałam co trzeba, pograłam troch na automacie po 5 franków, bo do ta szych stała kolejka, i udałam si na gór . I tam, w tych osławionych salonach, panowała atmosfera jak w grobowcu. Dr two, martwo, acz wcale nie pusto,.
82
Hazard
jaki ponury, milcz cy tłum, zbity w ciasne kupy przy nielicznych otwartych stołach ruletki. Krupierzy mieli wyraz twarzy pełen nagany i pot pienia, mo e i słusznie, w ko cu było to miejsce rozpusty... Zagra w ogóle si nie dało. To znaczy owszem, przy wej ciu dostaje si jeden eton dla zach ty, co z tym etonem musiałam zrobi , postawiłam na byle co r kami krupiera, bo własnymi nie miałam szans, to co nie przyszło i cze . Z rozpaczy usiadłam przy barze i piłam wino, pos pnie kontempluj c architektur . I pomy le , e lata całe człowiek wyobra ał sobie kasyno w Monte Carlo jako miejsce rozrywkowe, podniecaj ce i wesołe...! Wytworny strój był mi potrzebny jak dziura w mo cie. Mogłam przyj boso i w klapkach, a mo e nawet w d insach, których, na szcz cie, w ogóle nie posiadam. O adnych kelnerach, biegaj cych w ród go ci z drinkami, mowy nie ma, gorzej, nie wolno zbli a si nawet do stołu z napojem w r ku. Obsługi tyle co kot napłakał i nikt szcz liwym graczom nie wymienia etonów z powrotem na pieni dze, niech sobie sami lataj do kasy... Porzuciłam ten cały pałac i udałam si obok, do nowego kasyna, niedawno otwartego. No i to wreszcie było CO . Hala automatów o rozmiarach, na moje oko, dwóch hektarów, je li nie lepiej. Wybór wstrz saj cy! Ostatnie słowo elektroniki, automaty ju nawet nie prztykane, a dotykane, automaty, na których mo na wybra sobie dowoln z sze ciu gier! Tam dopiero panowało ycie rozszalałe! Na dobr spraw mo na by tam sp dzi miesi c i jeszcze wszystkiego nie wypróbowa . Z dum patriotyczn komunikuj , e jeden taki szczytowy automat, ostatni krzyk, zainstalowano w Grandzie. Dotykany i gry do wyboru. Stawka wynosi 25 groszy.
Joanna Chmielewska
83
Potrwało to wszystko troch , a t wysoce malownicz , nadmorsk drog wolałam wraca do Nicei za dnia, a nie po nocy. Wyszłam zatem i rozpocz łam poszukiwanie samochodu. Do pagórków trafiłam bez problemu, były widoczne z daleka. Po czym okazało si , e cze pie ni, poj cia nie mam co dalej, same klomby w obmurowaniach, same wodotryski, wszystkie jednakowe, a wej cia nigdzie. adnego znaku, adnej informacji. Deszcz ju tylko m ył, a chwilami całkiem ustawał i wychylało si zachodz ce słoneczko, obeszłam zatem te wdzi czne tereny do dokładnie. Na lito bosk , wyjechałam przecie wind na sam gór , gdzie ta winda powinna si znajdowa , stercze ponad gruntem, w ziemi si chyba nie zapadła?! Nie ma jej, nic nie sterczy, poza ro linno ci , no i fontanny, owszem, bij w gór , ale razem z fontann przecie nie wyszłam...? Zauwa yłabym, mimo deszczu... Gdzie, u diabła, mo e by wej cie...?! Najpierw postanowiłam wróci na dół i wej tak, jak wjechałam, drog samochodow . Potem przypomniało mi si moje je d enie w kółko i zmieniłam zdanie. Postanowiłam dopa jakiego z obsługi i za da , eby odnalazł mój samochód, skoro sami mnie do tego gara u skierowali. Ju ruszyłam ku dołowi, kiedy wreszcie na tym bezludziu pojawił si jaki facet. Dopadłam go natychmiast, rozpaczliwie pytaj c, jak, do pioruna ci kiego, wchodzi si na parking?! - A o, tam, za klombem z kwiatami - odparł z miłym u miechem. W dramatycznych chwilach yciowych znam doskonale wszystkie j zyki wiata. - O nie, kochany - rzekłam stanowczo. - Ja za tym klombem ju byłam. Par razy. Za innymi klombami te . Tam nic nie ma. Pan mi to musi pokaza ! Moje yczenie rozweseliło go wyra nie, wzi ł mnie za r k i doprowadził. Chryste Panie! Schody ruchome w dół,
84
Hazard
niczym nie oznaczone, w tych kwiatach i kaskadach kompletnie niewidoczne, w dodatku milcz ce, bo ruszały na fotokomórk ! Mogłam ich szuka do s dnego dnia. Zjechałam nimi kawałek, jedno pi tro, wind znalazłam po długiej chwili, niepewna, czy jest to winda wła ciwa, przypomniałam sobie, e stoj na czwartym poziomie, i wreszcie ujrzałam własny samochód. Tyle e z tego wszystkiego wyjechałam nim pod włos, wjazdem, a nie wyjazdem, sprzecznie z jednym kierunkiem ruchu. Na górze stał gliniarz, który, o dziwo, nie zrobił mi nic złego, kiwał tylko głow z wyra nym politowaniem. Gdzie natomiast znajduje si ta winda, któr wcze niej wyjechałam na wie e powietrze, do tej pory nie mam poj cia. Obawiam si , e nie pokochałam Monte Carlo. W Aix-en-Provence trafiłam na trente et uarante i powiało mi fin de siecle'em. Bardzo mieszna gra. Ogólnie polega na tym, e krupier rozkłada karty w dwóch rz dach i wygrywa ten kolor, w którym suma punktów (warto ci kart, liczonych tak samo jak w black-jacku) mie ci si w granicach pomi dzy 30 a 40 i najbardziej jest do tych trzydziestu zbli ona. Ponadto mo na zgadywa , b dzie kolor czy go wcale nie b dzie, a zale y to od pierwszej karty wygrywaj cego rz du, czerwona ona czy czarna, pasuje do wygrywaj cego koloru czy nie. Niby skomplikowane, a w gruncie rzeczy proste, debil mo e w to gra , zgaduj c na chybił-trafił. Zwa ywszy, i grałam w trente et uarante po raz pierwszy w yciu, rzecz oczywista wygrałam, i to całkim nie le, bo z emocji zapomniałam rozmieni stufrankowe etony na drobniejsze i grałam tymi stufrankowymi. Poniechałam gry, wygrana, kiedy siła wy sza dała mi wyra ny znak.
Joanna Chmielewska
85
Mianowicie wtr ciła si dusza, mówi ca z naciskiem, e teraz b dzie czarne, b dzie czarne, b dzie czarne, gra , postawi podwójnie, poczwórnie, gra , do diabła, b dzie czarne!!! No i cze , jak w tylu ju wypadkach, sparali owało mi r k , stałam jak ten pie , czekaj c na wynik, nie zagrałam wcale i oczywi cie, jasna sprawa, przyszło czarne. Wtedy poj łam, e nast pił koniec fartu, szcz liwa passa p kła i nie mam co si dalej wygłupia . Poszłam sobie zatem gdzie indziej. Najklasyczniejsze kasyno pozostało w BadenBaden. Tu nie ma adnych automatów, wył cznie salony ruletki, black-jacka, pokera i tym podobne. Atmosfera pełna godno ci, a jednak ywa i jakie takie to wszystko pogodne i frywolnie eleganckie. Do ruletki mo na si nie tylko dopcha , ale nawet u ebra etony ró ni ce si od innych bodaj kraw dziami, na przykład w białe z bki. Zapewne dzi ki tym białym z bkom wygrałam, bo udawało mi si dostrzega , co obstawiam, a czego nie, w przeciwie stwie do wszystkich innych kasyn przedtem. Natomiast wytwornie przyodziane kobiety po raz pierwszy ujrzałam w Wiedniu, na ko cu tego całego niemoralnego przegl du. Nie, diamentów, szynszyli i balowych sukien nie było, ale jednak przytrafiały si stroje wyra nie wieczorowe, adnych adidasów, bosych nóg ani d insów, za to rozmigotane gorsy, lakierki na obcasach, eleganckie kostiumy i wymy lne fryzury. Musz wyzna , e przyjemnie było popatrze . Z tej to przyczyny nazajutrz ubrałam si wystrzałowo, znów w te najwy sze obcasy, zamierzaj c ponownie zwizytowa kasyno, tyle e przedtem zboczyłam penetrowa Pra-ter. No i na tym Praterze zostałam do ko ca, poniewa oczywi cie padał deszcz, do automatów trafiłam dopiero
86
Hazard
po długim czasie, tras za sob miałam godn podziwu a automaty znajdowały si pod dachem. Deszcz im nie przeszkadzał. Wino i piwo dawali. W ten sposób najwi kszego szyku zadałam w wesołym miasteczku, gdzie ka dy mo e si pojawi w firance z okna, narzucie z tapczanu i gumiakach. A komu si mo e wydaje, e zbieranie materiałów do ksi ki to taka prosta i łatwa sprawa? A oberwanie chmury w prowansalskich górach...? A roboty drogowe w całej Europie...? A prawe przednie koło w St.Jeande-Luz...? A lokalny Tour de France i zamkni ty wyjazd na Niort z La Roche--sur-Yon...? I tym podobne i tak dalej... Nic nic, dajmy spokój. Mo e to i hazard, ale innego rodzaju. Skoro ju jeste my przy strojach, nale y zauwa y kobiety. Z cał stanowczo ci stwierdzam, e znacznie wi cej kobiet bywa w kasynach w Europie ni u nas. Specjalnie liczyłam. Przy jednym stole ruletki dwóch facetów i sze bab, przy drugim siedem kobiet i trzech chłopów, inna rzecz, e w tych siedmiu trzy stanowiły jedn , bo grały razem trzy przyjaciółki. Wsz dzie co najmniej połowa, nie wspominaj c o halach automatów, gdzie stanowiły wi kszo . Cz w parze z m czyzn , a cz samotnych, roz artych i bardzo zadowolonych z ycia. Z m czyzn bywa w kasynie nie radz , chyba e stanowi rzeteln baz materialn i charakter ma niezdolny do oporu. Inaczej ujrze mo na widoki zgroz i ało budz ce. Przywlecze taka nieszcz sna do miejsca rozpusty swoje ródło finansów, ródło głupie i gra nie lubi, ni za szarpie nami tno . ebrze o bodaj troch , facet niech tnie i z oporem wydziela jej jak sum , sum dziewczyna, rzecz jasna, przegrywa w mgnieniu oka, ebrze o jeszcze
Joanna Chmielewska
87
troch ... Rozgrywaj si sceny równie intymne, jak niesmaczne, reminiscencje umykaj ju oczom graczy, bo nast puj gdzie indziej i kiedy indziej, ale doskonale mo na je sobie wyobrazi . Dziewczynom za mo na wył cznie współczu . Niewykluczone, i owym facetom równie nale ałoby współczu ... Znacznie milszy widok stanowi kobieta samotna i samodzielna, która gra za swoje, wie, co robi, wie, czego chce, dreszcz szcz cia lata jej po plecach i mo e si najwy ej zawaha : po wi ci to zaplanowane futro czy nie. Nawet je li po wi ci, nikt jej nie b dzie truł. Na marginesie: Jednego gracza przestali wpuszcza do kasyna w Mar-riotcie, poniewa przyleciała z protestem zapłakana ona, twierdz c, e wyniósł ju z domu ostatni patelni , ostatnie krzesło i nawet wanienk do k pania dziecka. Z lito ci zabroniono mu wst pu, ale tak po cichutku, mi dzy nami mówi c, pow tpiewam, czy to mał e stwo si utrzymało. A mówiłam, e m czy ni nie maj adnego opami tania! Za to nie przypominam sobie ani jednego wypadku, eby do kasyna przyleciał zapłakany m i domagał si niewpusz-czania jego ony... Kolejn cech wspóln kasyn europejskich jest wi ksza ni u nas mo liwo tracenia pieni dzy. etony mo na bra na karty kredytowe i absolutnie wsz dzie, oraz bardzo sprawnie, (w przeciwie stwie do naszych) działaj bankomaty. No i wsz dzie istnieje rejestracja graczy. Płatny wst p i wprowadzenie go cia do komputera. Za pierwszym razem trzeba mie przy sobie dokument to samo ci, pó niej ju wystarczy poprzedni bilet wst pu albo samo podanie nazwiska. Niektórzy, cierpi c gł boko, tylko dlatego nie bywaj w kasynach, e musieliby si ujawni .
Hazard Co do innych gier, poker w kasynie jest mało interesuj cy. Dostaje si karty i cze , nie mo na ich wymienia . O przebijaniu mowy nie ma. W rachub wchodzi wył cznie konkurencja gracz-bankier, kto ma wi cej, ten wygrywa, i emocji wielkich człowiek si nie doczeka. Co gorsza, nawet ewidentna wygrana nie jest pewna, bo je li bankier nie ma otwarcia, graczowi układ przepada, cho by dostał tego pokera z r ki. W takim wypadku mo e mu grozi co najmniej apopleksja. No, chyba e obstawi dodatkowo specjalne ubezpieczenie, co mu pozwoli, w razie pecha, wi cej przegra . Nie jest wykluczone, e czasem tak e wygra ... Jest to tak zwany poker karaibski, do bani. Nie cieszy si zbyt wielkim powodzeniem i ani razu nie widziałam przy nim tłoku. Mam wra enie, e w niektórych kasynach istniej zakamarki do gry w normalnego pokera, rzekłabym towarzyskiego, gracze pomi dzy sob z krupierem tylko rozdaj cym, tak mi czym takim zaleciało, ale samej gry na własne oczy nie widziałam, wi c nie b d si upiera . No oczywi cie, e istnieje tak e koło szcz cia, które działa na przykład w Marriotcie od czasu do czasu. Jest to miesznostka jarmarczno-odpustowo-rozweselaj ca. Osobi cie wygrałam na tym strój, którego z przyjemno ci u ywam, mianowicie bluzk z napisem na plecach „Casinos Poland" i co tam jeszcze, oraz ogromn ilo letnich czapeczek. Czatowałam na karty, dwie talie, razem z notesem bryd owym. Mi dzy nami mówi c, znacznie taniej mogłam je kupi w sklepie, ale to nie to samo, na kole szcz cia wygra przyjemniej. Ponadto we wszystkich sprawdzanych przeze mnie kasynach europejskich w ród sal do gry pl cz si licznie sale restauracyjne i kawiarniane i jedn r k mo na stawia ,
Joanna Chmielewska
89
a drug pcha do g by po ywienie. Zdaje si , e gdzieniegdzie mo na nawet ta czy , ale to ju zupełnie inna strona medalu.
Odr bnym gatunkiem kasyna s salony, gdzie szaleje BINGO Gra w bingo potrafi nawet debil, jest to bowiem zwyczajna loteryjka. Nabywa si karty z numerami i rozmaite numery s wyczytywane, je li te wyczytywane pokrywaj si z numerami na kartach, nale y je sobie zakre la . Wygrywa si , je li zostanie zakre lony cały jeden poziomy rz d, ale jest to wygrana niewielka, sukces, czyli bingo, wymaga zakre lenia całej karty. Nale y przy tym gromko wrzeszcze , bo kto pierwszy, ten lepszy, a nieogło-szenie wygranej we wła ciwej chwili mo e spowodowa jej utrat . Bankructwem bingo nie grozi z bardzo prostego powodu. Ilo kart, jak gracz sobie nabywa na jedn gr , z konieczno ci musi by ograniczona, bez wzgl du na ich cen , gra bowiem toczy si szybko. Nieszcz sny hazardzista, cho by nawet miał oczy dookoła głowy, nie zdoła w takim tempie sprawdzi i zakre li numerów na kartach, na przykład, dziesi ciu, trzy to góra. Je li co przeoczy, przegrywa. Wpływu na swoj wygran nie ma adnego, podobnie jak w toto-lotku. Jest to gra czysto liczbowa. Szans w niej maj tylko ci, którzy ogólnie ciesz si szcz ciem do liczb i w toto-lotka wygrywaj równie , w mniejszym po piechu. Wysoko wygranej, równie jak w toto-lotku, zale y od sumy, jaka wpływa na jedn gr , a je li w jakiej grze bingo
90
Hazard
nie padnie, owa suma przechodzi na gr nast pn i w ten sposób mo e osi gn rozmiary kosmiczne. Warszawski salon bingo tym si niegdy odznaczał, e przewa nie nie mo na było do niego si dosta . Pomieszczenie, acz obszerne, jest jednak ograniczone, gracze siedz przy stolikach, zazwyczaj wszystkie miejsca były zaj te, pod drzwiami za stał ogon amatorów, zion cy niecierpliwo ci . Zwa ywszy, i nie znosz tłoku, z tego gatunku rozrywki nie wyniosłam do wiadcze osobistych, znam jednak osob , która trafiła w bingo półtora miliona starych złotych w czasach, kiedy za jeden milion mo na było kupi mieszkanie. Karta do gry kosztowała wówczas złotych dziesi . Obecnie nast piły zmiany, które całkowicie niwecz optymistyczne słowa o bankructwie, nieco wy ej niepotrzebnie napisane. Karty do gry kosztuj złotówk , dwa złote i pi . Ka dy mo e naby dowoln ich ilo i sprawdza numery na komputerach, które odwalaj t robot znacznie szybciej ni człowiek. Komputerów stoi tam kilkana cie. Kto chce, niech sobie obliczy, ile zdoła przegra roz arty pechowiec, nabywaj cy przy ka dej grze na przykład czterdzie ci kart po pi złotych. A gier leci mniej wi cej dziesi na godzin ... Przymusu, rzecz jasna, nie ma. Równie dobrze jednostka umiarkowana mo e gra po jednej karcie za złotówk i tym sposobem przez dziesi godzin przegra zaledwie sze dziesi t złotych. W obliczu mo liwo ci, jakie stwarza ruletka, taka przegrana to wr cz sama przyjemno . Wygra owa jednostka mo e równie , dlaczego nie...?
Jednostki z upodobaniem do hazardu, obawiaj ce si przy tym miertelnie kasyn wszelkich, maj jeszcze jedn niewinn szans zaspokojenia nami tno ci na gruncie zazwyczaj prywatnym, bo publicznie jako si w to nie grywa. S to mianowicie:
Joanna Chmielewska
91
KO CI W bardzo młodych, wr cz przedszkolnych czasach, czytaj c lub słysz c o grze w ko ci, ywiłam gł bokie przekonanie, i słu do niej prawdziwe piszczele, ebra oraz inne fragmenty szkieletu (z pomini ciem czaszek, które wydawały mi si za du e) i nie bardzo umiałam sobie wyobrazi , jak te si tym gra. Kostki do gry, jako takie, znałam, poniewa grało si nimi w rodzinie na przykład w chi czyka, ale nie miałam wła ciwych skojarze . Dopiero pó niej, zapewne w czasach szkolnych, poj łam, jak narz dzie rozpusty wygl da i na czym zabawa polega. Otó zasadnicza, niejako podstawowa, towarzyska gra w ko ci opiera si na pokerze i wymaga powyrzucania wszystkich mo liwych pokerowych kombinacji. Istnieje cała tabela zapisu, rzekłabym ko cianego, bo nie wiadomo, jak inaczej to nazwa . „Ko cistego" brzmi jeszcze gorzej, zosta my zatem przy ko cianym. Mo e w to gra dowolna ilo osób. Ko ci musi by sztuk pi . Jak kart. Ka dy kolejno ma prawo do trzech rzutów. Musi wyrzuci : Par - na dwóch ko ciach (z tych pi ciu) dwie jednakowe liczby, oboj tne co, dwie dwójki, dwie jedynki, dwie szóstki... , Dwie pary - te oboj tne jakie, dwie trójki i dwie czwórki, dwie pi tki i dwie szóstki. Zwa ywszy, i liczy si punkty, pi tki i szóstki najlepsze... Trójk - trzy jednakowe liczby i ci gle najlepsze byłyby szóstki... Małego strita - jedynk , dwójk , trójk , czwórk i pi t-k . Du ego strita - te w kolejno ci, ale wy ej. Dwójk , trójk , czwórk , pi tk i szóstk .
Fula - dwie jednakowe i trzy jednakowe. Na przykład dwie czwórki i trzy pi tki. Dwie jedynki i trzy szóstki. Trzy
Hazard
92
jedynki i dwie dwójki, od czego łza si w oku kr ci, bo ju nic mniejszego by nie mo e. Karet - cztery jednakowe i jasne jest, e ka dy si pcha do tych szóstek. Pokera, czyli pi tk - jak sama nazwa wskazuje, pi jednakowych. Gra ko czy si , kiedy pierwsza osoba wyrzuci wszystkie kombinacje, wygrywa za ten, kto zdob dzie najwi cej punktów. Liczy si owe punkty do prosto, tyle ich jest mianowicie, ile wynosz liczby na ko ciach. Para zło ona z dwóch pi tek daje 10. Trójka z trzech czwórek jest to 12, wystarczy pomno y . Ful, na przykład, dwie trójki i trzy szóstki, dwie trójki to 6, trzy szóstki 18, razem 24. Mały strit zawsze wynosi 15, du y 20, kto chce sprawdzi , niech sobie doda. Urozmaicenie w liczeniu polega na tym, e przy wi kszym szcz ciu dostaje si specjalne premie. Ka dy ma prawo do trzech rzutów, je li wyrzuci jak kombinacj ju pierwszym rzutem, z r ki, liczy si j dro ej. Z wyj tkiem jednej pary, jedna para zawsze jest liczona pojedynczo, dwie czwórki to osiem i nie ma gadania. Dwie pary uzyskane z r ki liczy si podwójnie, wszystko inne za nawet potrójnie. S to poniek d zasady gry podstawowej. Mo na j zmodyfikowa dowolnie i osobi cie takich modyfikacji rekomenduj dwie. Pierwsza: Łagodniejsza, bardziej towarzyska, ale te do zgrzytu z bów z łatwo ci mo e doprowadzi . Zacznijmy od płotów. Zwa ywszy, i ka dy ma prawo do trzech rzutów, je li wyrzuci upragnion kombinacj ju rzutem pierwszym, dwa pozostaj mu jeszcze w zapasie, nie wykorzystane. Zapisuje
Joanna Chmielewska
93
mu si je w postaci dwóch kresek, które z niewiadomej przyczyny nosz nazw płotów. Mo e je zu y , kiedy zechce. Wyrzucił, na przykład, trzy pi tki, zyskał trójk , czyli trzy jednakowe, i zostały mu dwa płoty, czyli dwa rzuty zaoszcz dzone. Przy nast pnej kolejce wyrzuca dwie szóstki, ma par i znów dwa rzuty zaoszcz dzone, razem cztery. Je li chce, kolejnym razem mo e rzuca siedmiokrotnie, trzy rzuty prawnie mu przynale ne i cztery zaoszcz dzone, a mo e tak e wstrzyma si ze zu ywaniem owych oszcz dno ci a do chwili, kiedy przychodz najtrudniejsze kombinacje, pi tka albo fule, czasem czwórka. Pełna gra zawiera w sobie 15 kombinacji obowi zkowych i trzy etapy. Nale y mianowicie wyrzuci : 1. jedynki (obowi zkowo trzy. Je li wyrzuci si mniej, dostaje si punkty ujemne, powiedzmy kto poprzestaje na jednej jedynce i uzyskuje -2. Je li wyrzuci cztery, ma +1. Dotyczy to wszystkich kolejnych liczb, za brakuj c do trzech minusy, za ka d powy ej trzech plusy). 2. dwójki 3. trójki 4. czwórki 5. pi tki 6. szóstki Razem w tych kombinacjach powinien osi gn 3 + 6 + 9+'12+ 15 + 18 = 63 punkty, wówczas ma 0. Je li osi gnie wi cej, dostaje 50 punktów premii, je li mniej 20 punktów kary, czyli ju jest na minusie, a w stosunku do pozostałych graczy, którzy zyskali premi , ró nica wynosi 70 i jest nie do odrobienia. Wszyscy zatem pilnuj tej góry pazurami i z bami i licz nerwowo, e skoro im brakuje dwóch dwójek, musz zyska czwart pi tk , bo pi to wi cej ni cztery, zatem wychodz na plus... Nast pnie nale y wyrzuci kombinacje pokerowe, ju wy ej wymienione, do których dochodzi tak zwana szansa. Jest to na ogół co , z czym nie wiadomo, co zrobi , licz si
94
Hazard
w rzucie wył cznie oczka na ko ciach i zapisuje si to z rozpaczy, zyskuj c dwa płoty. Ponadto z ka dej kombinacji mo na zrezygnowa , skre li j od razu, zarobi trzy płoty, wzgl dnie skre li po pierwszym rzucie, zarabiaj c płotów dwa. Ogólna kolejno wyrzucania jest na tym pierwszym etapie absolutnie dowolna, mo na rzuca w milczeniu i bra , co wyjdzie. Dojechawszy do ko ca, liczy si punkty i przechodzi do drugiego etapu. Drugi etap ró ni si od pierwszego tym, e ju po pierwszym rzucie trzeba si zdecydowa , co si b dzie zdobywało, i powiedzie to gło no. Ma osoba na przykład dwie pi tki, dwójk , jedynk i trójk . „Rzucam do karety" powiada osoba i teraz ju musi wyrzuci t karet , zostawia sobie owe dwie pi tki i rzuca pozostałymi, je li nie osi gnie czterech jednakowych, kareta jej przepada. Albo te decyduje si rzuca do małego strita, zostawia jedynk , dwójk , trójk i jedn pi tk i rzuca jedn kostk , usiłuj c zdoby brakuj c czwórk i osi ga cel albo nie. Bywa, e decyduje si rzuca do tych górnych pi tek, co stanowi pewne niebezpiecze stwo, bo brak punktów grozi kar . Obliczanie wyników odbywa si jak w etapie pierwszym i nadchodzi morderczy etap trzeci. Zwa ywszy, i płoty zdobyte i zaoszcz dzone w kolejnych etapach przechodz na dalsz gr , wszyscy staraj si mie ich do tego trzeciego etapu jak najwi cej. Trzeci etap polega na tym, e obowi zkowo rzuca si wszystkie kombinacje po kolei, zaczynaj c od górnych jedynek. Potem dwójki, trójki i tak dalej, potem par , dwie pary i cał reszt . Jest rzecz oczywist , e osoba spragniona jedynek wyrzuca sobie mnóstwo pi tek, szóstek, czwórek, przeszedłszy za do pi tek i szóstek, jedynek i dwójek dostaje zatrz sienie, jest to normalna zło liwo losu. Płotów zaczyna jej brakowa ju przy dwóch parach i cała reszta kombinacji przewa nie zostaje skre lona.
Joanna Chmielewska
95
Potem si oblicza wyniki ostateczne i ju wiadomo, kto wygrał. Potem przegrani domagaj si rewan u, a potem okazuje si , e sło ce ju wzeszło i nastał wie y poranek. Tabela, któr mo na sobie raz narysowa i pu ci na ksero, wygl da nast puj co: etap I gracze 1 2
3 4
5 6 miejsce na wyniki
para 2 pary trójka ful mały strit du y strit szansa kareta poker miejsce na wyniki miejsce na płoty
etap II
etap III
96
Hazard
Rubryk pionowych jest oczywi cie tyle, ilu graczy bierze udział w rozrywce. Premie wygl daj nast puj co: A do fula nic si nie dzieje. Dopiero od fula poczynaj c ka d kombinacj wyrzucan z r ki mno y si przez trzy, z wyj tkiem szansy, która, sił rzeczy, zawsze wychodzi z r ki, chyba e kto si uprze do niej rzuca , co mu wolno, chocia sensu nie ma. Ostatnia pozycja natomiast, poker, zapisywana jest potrójnie z zasady, nawet gdyby została wyrzucona dwudziestoma płotami. W ten sposób pi pi tek daje od razu 75 punktów, pi szóstek 90, wyrzucone za z r ki liczy si podwójnie i daje 180. Wypadek nader rzadki. Premiowanie pokera jest niezb dne, bo inaczej nikt by si nie pchał do tych pi ciu szóstek, trudnych do uzyskania. Trudno ci zwi kszaj emocj . Jedn tak gr pami tam doskonale, a w dodatku został mi po niej zapis i bez wielkiego kłopotu mog j odtworzy ze szczegółami. Komu si wyda nudne, niech po prostu nie czyta. Grało pi osób: Ewa, Tadeusz, Ba ka, Paweł i ja. Dwie pierwsze osoby lubiły hazard łagodny i ch tnie grywały w rozmaite gry towarzyskie, nie karciane, trzy pozostałe prezentowały upodobanie do hazardu ostrego bez adnych ogranicze . Ko ci podobały si wszystkim. Kolejno , rzecz jasna losowana, wypadła nast puj co: Paweł Ewa Ba ka ja Tadeusz - Ju widz przed sob promienne prognozy - rzekł Tadeusz sm tnie, wyrzuciwszy przy losowaniu dwójk .
Joanna Chmielewska
97
Zwa ywszy, i grali my po groszu na stare pieni dze, które w owym czasie były jeszcze nieco młodsze, ostateczne bankructwo mu nie groziło. Nikt go nie pocieszał, wr cz przeciwnie. - Tak gada, a zobaczycie, co b dzie wyrzucał - powiedziała Ewa z gniewnym rozgoryczeniem. Wszyscy dostali herbaty i mo na było przyst pi do gry, która odbywała si na długim, niskim stole, tak zwanym jamniku. Cztery osoby siedziały przy jego dłu szych bokach, po dwie z ka dej strony, a jedna, Tadeusz, przy krótszym, niejako u szczytu. Długo stołu pozwalała umie ci na nim tak e szklanki i popielniczki. - Paweł, zaczynaj! - rozkazała Ba ka. Paweł potrz sn ł ko mi w zamkni tych dłoniach (grali my z r ki, bo z kubka nam si nie podobało) i rzucił. -1 co to ma by ? - spytał z pow tpiewaniem, ogl daj c jedynk , dwójk , dwie czwórki i szóstk . - Co chcesz - odparła Ba ka niecierpliwie. - Zapisz jedynk - poradziłam. - Par - podsun ł Tadeusz. - Nie, za mała. Dobrze, niech b dzie jedynka. I dwa parkany. Tadeusz zapisał mu minus 2, bo, jak łatwo obliczy , do obowi zkowych trzech jedynek dwóch mu brakowało i postawił na dole kartki dwie kreski. Ko ci zgarn ła Ewa. - Para - powiedziała stanowczo, widz c dwie pi tki. -1 dwa płoty. Ba ka, wpatrzona w sufit, wałkowała ko ci przez chwil . - Ja chc co porz dnego - oznajmiła stanowczo i rzuciła. Dwie kostki poturlały si za daleko i zleciały na podłog . Od razu pojawił si problem, jak je traktowa . Przyj to, co pokazały, rzuca nimi drugi raz czy uzna rzut za niewa ny i rzuca ponownie wszystkimi. Stan li my na tym ostat-
98
Hazard
nim, pod warunkiem, e utrata przyrz dów do gry nast pi w pierwszym rzucie. W razie dorzucania do pokera lub fula, to, co na stole, zostaje, nawet gdyby reszta ko ci wyleciała za okno. Reguły zostały przyj te i teraz ju Ba ka rzuciła nieco ostro niej. - Czwórki poprosz . Mam dwie. I dwa płoty. Na górze miała ju minus 4, co było łatwe do odrobienia. Rzuciłam. Wyszły mi dwie dwójki, dwie czwórki i jedynka. Na dwie pary to za mało, nie chciałam takich dwóch par. - Dwójki mi zapisz - za dałam i uzyskałam minus 2. Tadeusz odło ył długopis, zebrał ko ci i rzucił od razu, bez długiego potrz sania. Wyszły trzy szóstki. - Co by tu... - zacz ł w zadumie, ale Ewa przerwała mu natychmiast. - No głupi czy jaki? Trójk sobie zapisz i nie zawracaj głowy! Mówiłam wam, e tak b dzie! On jeszcze karet wyrzuci! Paweł westchn ł, potrz sn ł raz i rzucił delikatnie. - Czego tu widz strasznie du o. Dwójków jak mrów-ków. Całe dwie. Zapisz. Na górze miał ju minus 4. Ewa rzuciła w zaci tym milczeniu. - Dwie szóstki, dwie czwórki. Dwie pary prosz , za dwadzie cia. Ba ce zleciała na podłog tym razem tylko jedna kostka, ale za to poturlała si pod moj szaf biblioteczn . Nie miałam w domu myszy, która by j wyniosła. Za to miałam zapasy. - Czekajcie, Paweł, zostaw ten dr g. Mam szóst , tak sam , tamta niech sobie le y. Ale je li za ka dym razem b dziesz tak rzuca , zaczniemy gra innym kompletem i one, te komplety, za szybko si sko cz . - A du o ich masz? - Ze cztery. I nawet pi ty, ale taki, e trzeba patrze przez lup .
Joanna Chmielewska
99
- Ja j przypilnuj - obiecał Paweł, ogarniaj c ramionami kraw dzie stołu. Ba ka rzuciła. - Straszne wi stwo - oznajmiła ze zgorszeniem. Czwórki ju mam, a takiej pary nie chc . Jedynka niech b dzie. - To ju masz minus sze - ostrzegł Tadeusz. - Czym nadrobi . Joanna, teraz ty. Rzuciłam. Na rezultat popatrzyłam ze wstr tem. - Jedynka. Jedna. Tadeusz znów starannie odło ył długopis, który poturlał si i zleciał na podłog . - Czy siła przyci gania działa u ciebie jako intensywniej? - zainteresowała si Ba ka. - Długopisów te mam par sztuk - odparłam pocieszaj co. - A jakby co, spod kanapy si wymiecie. Tylko szafa niedobra. - Ju go mam - oznajmił Tadeusz, wyła c spod stołu i poło ył długopis w tym samym miejscu, na półeczce pod lamp . Zd ył go złapa , zanim si gn ł podłogi. Podejrzliwie obejrzał półeczk , poło ył długopis nieco inaczej i znów go zd ył złapa . - Czy kto mo e mu to odebra i potrzyma w r ku, a on rzuci? - spytała grzecznie Ewa. Paweł, siedz cy najbli ej, spełnił jej yczenie i chwycił spadaj cy ponownie długopis przed Tadeuszem. Tadeusz nie usiłował mu go wyrwa . - My lałem, e człowiek potrafi przezwyci y prawa fizyki - usprawiedliwił si . - No dobrze, kto rzuca? -Ty. - A, ja... Rzucił. - Dwie dwójki, trzy, cztery, sze ... Dwójki zapisz . Mam czym? - Masz.
100
Hazard
Paweł oddał mu długopis i, kr c c nosem, kazał sobie zapisa dwie trójki. Miał minus 7. Odpracowanie tego zaczynało by trudne. Ewa uzyskała dwie szóstki, jedynk , trójk i czwórk . Zacz ła nad tym medytowa . - I po co ja zapisałam par z pi tek...? Jedynk ...? Nie. Rzuc jeszcze. - Do czego? - zainteresował si Tadeusz. - A co ci obchodzi? Co wyjdzie, to b dzie. Odło yła na skraj stołu dwie szóstki, rzuciła i zdobyła trzeci . - Trójk poprosz . I jeden płot mi ocalał. Ba ka zebrała ko ci, Paweł rozło ył r ce po jednej stronie stołu, ja po drugiej. Ewa zerwała si nagle, chwyciła z fotela koc, zrolowała go po piesznie i utkn ła pod szaf biblioteczn . - Pozwolisz? - powiedziała do mnie. - Tak b dzie bezpieczniej. Ba ka z uznaniem kiwn ła głow , wykorzystuj c ten czas na turlanie ko ci w dłoniach. - Jedyna rozumna osoba - pochwaliła i rzuciła. Przez chwil ogl dała rezultat. - Wszyscy widz , e straszne wi stwo mi wyszło. Nie chc wi cej minusów. Ile mam płotów? - Cztery. - To rzucam. Rzuciła, zostawiaj c na boku jedn szóstk . Wyszły jej dwie jedynki, trójka i czwórka. - Cholera - skomentowała pod nosem i rzuciła po raz trzeci. Wyszły dwie dwójki, czwórka i szóstka. - Masz dwie pary, jakby co - zauwa ył Paweł. - Nie chc . Jak ju trac , to niech wiem po co. Cztery płoty, mówisz? Mo ecie liczy . - Pierwszy - policzyli my chórem. Dwie jedynki i czwórka. - Drugi... Masz trzeci szóstk ... - No to co, e mam? A mo e ja chc wi cej? - Trzeci... Czwarty! Koniec!
Joanna Chmielewska
101
- Trójk z szóstek mi zapisz. Nie mam płotów. Ju widz , jak to odrobi ! Rzuciłam. Wyszła mi obrzydliwo . Dwie czwórki, jedynka, pi tka i dwójka. Zgniewało mnie. - Par mi zapisz. Za osiem. - Ja bym rzucał do małego - podsun ł Paweł. - Tylko ci trójki brakuje. - Ju si rozp dziłam niszczy płoty na tego parszywca. Wyjdzie sam albo nie wyjdzie wcale. I dwa płoty. Tadeusz przeło ył długopis do lewej r ki, a praw zgarn ł ko ci. Rzucił. - Przestał walczy z prawami fizyki - mrukn ła pod nosem Ewa. -I na złe mi wyszło - westchn ł. - Co ja tu mam? Dwa, dwa, trzy, pi , sze ... Co ja mam z tym zrobi ... Wiem! Szans ! Ile to razem...? Osiemna cie. Szansa i dwa płoty. Paweł pochuchał w dłonie i rzucił delikatnie, bez rozmachu. Wszyscy wpatrzyli my si w czarne kropki. - Co on tu ma...? Jeden, dwa, trzy... Jest! Mały strit! - Mówiłam, e sam wychodzi albo wcale! wytkn łam. - Zapisz mi - poprosił Paweł uroczy cie. - Potrójnie, całe czterdzie ci pi . I dwie sztachetki. - On gotów wygra ! - zwróciła nam uwag Ba ka, ostrzegawczo i z oburzeniem. - Ju go za to zabi czy za chwil ? - spytała zgry liwie Ewa i zgarn ła tego małego strita. - Za chwil , niech jeszcze pogra. Ugryzłabym go w razie potrzeby, ale za daleko siedz . Ewa rzuciła. - Trzy szóstki, jedynka i dwójka. Trójk ju mam...? Na górze nic? To zapisz szóstki jako takie. I płoty. Tadeusz wpisał krzy yk w odpowiedniej rubryce, bo te górne szóstki wyszły jej na zero. Trzy, jak nale y. Nie miała jeszcze adnych minusów. Ba ka rzuciła do łagodnie i zdobyła dwie szóstki, dwie jedynki i dwójk .
Ii
102
Hazard
- Mam par ...? Nie mam. Bardzo dobrze, pisz par i dwa płoty. - Te bym chciała mie par - westchn łam sm tnie, rzucaj c. - No i chała. A, nie, par ju mam... Co tu jest? Jeden, cztery, sze , trzy, trzy... Trójek nie mam? To zapisz, dwie sztuki. Paweł ma minus siedem, to i ja mog . I płoty. Tadeusz uznał nagle, e walka z prawami fizyki przynosi mu fart, i znów wycelował długopisem w półeczk pod lamp . Półeczka była szklana, liska i nie trzymała poziomu idealnie, musiała by nawet nieco zwichrowana, bo okr gły długopis bez skuwki w adnej pozycji nie chciał na niej le e , tyle e turlał si raz wolniej, raz szybciej. Zerwałam si z krzesła, pop dziłam do kuchni i przyniosłam tack ze styropianu, pozostał po jakim produkcie spo ywczym. Postawiłam j na półeczce. - Masz. Z dwojga złego łatwiej walczy z prawami fizyki ni z tob . Kład go teraz, jak chcesz. - To nie to samo - zaprotestował Tadeusz, ale pogodził si z tack i si gn ł po ko ci. Wyszły mu dwie szóstki i jakie mieci. Zapisał par , wahaj c si , czy ma to uwa a za dobry omen, czy te wr cz przeciwnie. Paweł przyst pił do potrz sania. - Sze ~sze , dwa, dwa... No dobrze, niech b dzie para. - Ja jestem zaci ta - powiadomiła nas nagle Ewa. Nie chc minusów na górze. B d rzucała nawet do jedynek! - Daj ci Bo e zdrowie, ciekawe, na ile ci te płoty wystarcz ... - Dwie pi tki, trzy, cztery, sze ... Rzucam! Odło yła na bok pi tki, rzuciła i dostała trzeci . - Bardzo dobrze. Pi tki jako takie. Trzy, w normie. I jeden płot. Rzuciła Ba ka. Zapomnieli my o ochronie stołu i dwie kostki trzeba było wydosta spod kanapy. Wlazła pod kanap osobi cie, bo była najszczuplejsza ze wszystkich zgromadzonych u mnie osób, ponadto w ten sposób usiłowała oka-
Joanna Chmielewska
103
za skruch . Wyła c, oparła si r k o róg stołu, a ci le bior c o spodeczek, stoj cy na tym rogu, który uzupełniała szklanka z herbat . Niepełna, zostało w niej tej herbaty troch wi cej ni pół. - Nie zawracajcie głowy, ta podłoga jest lakierowana, sama wyschnie - powiedziałam niecierpliwie, zbieraj c na mietniczk kawałki szkła. - Szklanki jeszcze mam i chyba nikt z was nie jest boso? Czyja to była herbata? - Moja - powiedziała Ewa nieco cierpko. - Zaraz ci nalej drugiej, a ona niech rzuca. Tylko troch mniej energicznie. Tadeusz, zasło z tej strony... Ba ka rzuciła umiarkowanie, dostała dwie szóstki, jedynk , dwójk i trójk i popadła w zamy lenie. - Szansa i niech j szlag trafi - zadecydowała wreszcie energicznie. - I dwa płoty. Ile to jest? - Osiemna cie - odparł Tadeusz, zapisuj c. Oderwałam si od czajnika w kuchni, bo była moja kolej. Wyrzuciłam mieszanin do niczego. Odło yłam na bok szóstk i postanowiłam rzuca cokolwiek. Dwie czwórki, dwie dwójki, do bani. Jeszcze raz. Dwie szóstki... - Trójk zapisz. W ramach, bezpłotowo. Tadeusz wyrzucił dwie jedynki, zapisał sobie i niech tnym okiem popatrzył na styropianowy półmiseczek. Ba ka, kiedy przyszła na ni kolej, po wałkowała ko ci w dłoniach, zajrzała do nich jednym okiem i powiedziała gro nie: - No...? Po czym rzuciła. Wyszły jej trzy dwójki, które kazała zapisa . - No prosz , jak si do nich co powie, to one rozumiej - dodała z satysfakcj . - Jest w tym co - przyznałam, potrz saj c ko mi. Ja te powiem. Ech, wy takie tego... Wypowied si ko ciom nie spodobała, dwie dwójki potrzebne mi były jak dziura w mo cie. Odło yłam na bok jedn szóstk i zgarn łam reszt .
104
Hazard
- Ju w gruzach le Maurów posady - powiedziałam dobitnie. - Zwariowała ? - zdumiała si Ewa. - A czy ja wiem, mo e one lubi poezj ...? - rednio lubi - zaopiniował Paweł, poniewa doszła mi tylko jedna szóstka, z której te po ytku nie miałam. Rzuciłam trzeci raz. - Trzy szóstki. Trójk ju mam...? No to nie ma siły, liczcie parkany. - Pierwszy - zacz li chórem. - Drugi... Jest! Nie zamierzałam przesadnie ryzykowa , te chciałam wygra . - Pisz do szóstek na górze - zarz dziłam, ruszaj c do kuchni po herbat dla Ewy. - Jedna wi cej. Dwa płoty zuyłam. I rzucaj. Tadeusz z lekkim wahaniem odło ył długopis na półmi-seczek i rzucił. Wyszły mu dwie czwórki, dwie jedynki i dwójka, co zd yłam obejrze , bo medytował nad tym przez chwile. - Jedynki mam. Dwie pary...? Nie, za małe. No trudno, rzucam. Do dwóch czwórek ju pierwszym rzutem doszła mu trzecia i czwórki na górze miał z głowy, a jeden płot ocalał. Postawiłam szklank z herbat pod łokciem Ewy, która od razu skorzystała z napoju. Paweł zacz ł potrz sa . - Mówicie, e trzeba co mówi ? Jak ja im powiem, to im oko zbieleje. Proz mog . Ja wam poka , jak wy mi tego... Chciałem powiedzie , jak wy mi nie tego... Ko ci musiały si przestraszy , bo na widok rezultatu Ewa, trzymaj ca akurat szklank przy ustach, wylała na siebie prawie cał herbat . Cztery szóstki mu wyszły. - No prosz , mówiłam, e wyrzuci karet ! wykrzykn ła ze zgroz Ba ka. - Na drugi raz nie mów takich rzeczy w zł godzin poprosił Tadeusz.
Joanna Chmielewska
105
- Cholera - powiedziała równocze nie Ewa. - Kareta z r ki - powiedział Paweł z zadowoleniem. Potrójnie, to jest siedemdziesi t dwa, o ile umiem liczy . - Łajdak - powiedziała Ba ka. - Ja nie jestem sk pa i tej herbaty ci nie ałuj powiedziałam do Ewy. - Dam ci trzeci , ale jak ju chcecie j wylewa , to mo e lepiej od razu za okno, po co w mieszkaniu. M awka i wilgotno, wielkiej ró nicy te troch płynu nie zrobi. Nie, czekaj, do łazienki pójdziesz za chwil , teraz rzucaj, twoja kolej. Otrz saj c z siebie strugi napoju, Ewa rzuciła. Dwie trójki, dwójka, czwórka i szóstka. Zostawiła trójki. W dwóch nast pnych rzutach nie przybyła jej ani jedna. Zacz li my liczy płoty. Jeden wystarczył, trzecia trójka, kazała te trójki zapisa i pop dziła do łazienki. Ko ci złapała Ba ka. - Nie mogły to by dwie pary? - prychn ła z gniewem na widok dwóch szóstek i jednej pi tki. - No trudno, rzucam. Trzecia szóstka... Nie, za mało. Jeszcze raz! Liczcie płoty. - Pierwszy... drugi... trzeci... Jest! Czwarta szóstka j usatysfakcjonowała, zapisała j na górze, bo z dwojga złego lepiej było straci karet , ni zostawi t gór na minusach. Paweł zapisał karet na dole, jako karet , bo dzi ki rzutowi z r ki liczyła mu si potrójnie, co góry nie dotyczyło. Ba ka na górze osi gn ła wła nie zero, równowa c swoje minusy. Rzuciłam, z rozgoryczeniem i pretensj popatrzyłam na dwie czwórki i przyst piłam do dalszych rzutów. Dwa, nic z tego. Płoty! Zu yłam jeden, miałam trzy czwórki. Zapisałam na górze. Tadeusz przeło ył długopis do lewej r ki i rzucił. Dwie czwórki, szóstka... - Czwórki ju mam. No dobrze, b dzie nie b dzie... Zacz ł rzuca do tej jednej szóstki i natychmiast wyszły mu dwie pary, szóstki i pi tki, jeden płot ocalał. Paweł si gn ł po ko ci.
106
Hazard
- Zapomniałem, co ja do nich mówiłem, a takie to było skuteczne... - Nie jest najgorzej - pocieszyłam go. - Dwie pary, osiem i osiem, szesna cie. Nie chcesz takich? - Chc . Zapisz. I dwa płoty. - Na co ci tyle płotów? - skrzywiła si Ba ka. - Na czarn godzin . Kto teraz? - Ewa. Ona si tam suszy czy pierze? - Jestem ju , jestem - powiedziała Ewa, wychodz c z łazienki w moim szlafroku. - Nie masz nic przeciwko temu, ebym zu yła twój szlafrok? Wszystko mam mokre. - Mog ci tak e po yczy bluzk i koszul . I nawet jak spódnic . Ale to za chwil , teraz rzucaj. Ewa rzuciła. Dwie szóstki i mietnik. Ju uczyniła ruch, eby rzuci ponownie, i zreflektowała si . - Nie, nic z tego nie b dzie. Szans poprosz . Ile to...? Dwadzie cia jeden. Bardzo dobrze. - Jak komu - zauwa yła Ba ka i pomamrotała co do wn trza dłoni. Rzuciła. - Trzy jedynki! Od tego mo e człowieka szlag trafi ! I płotów nie mam? - Masz trzy - odparł Tadeusz. - No trudno, rzucam. Wszystko jedno, co z tego wyniknie. Dwie czwórki, pi , sze i jeden. Ironia losu, czwórki ju miała zapisane. Odło yła na bok pi tk i szóstk , rzuciła jeszcze raz, wyszły jej dwie pary. - Zapisa ! W ramach. Zdobyłam dwie pary, te w ramach, bezpłotowo, i poszłam do kuchni po kolejn herbat dla Ewy. Tadeusz wyrzucił dwie pi tki, dwie trójki i jedynk . Dwie pary ju miał, zapisał minus trzy. Paweł rzucił ostro nie, dwie dwójki, trójka, czwórka i szóstka. - A si prosi o du ego. Ale nie b d ... A mo e...? Chwycił nagle jedn dwójk , poturlał i dostał brakuj c do du ego strita pi tk .
Joanna Chmielewska
107
- Zapisa ! I jeden parkan! - lepy fart, jak to lepy, nie tam chodzi gdzie trzeba ogłosiła w przestrze Ba ka. Ewa rzuciła w milczeniu, nieufnie łypi c okiem na szklank , któr wła nie postawiłam obok niej na stole. Spojrzała i wydała okrzyk. - Co takiego! Raz, dwa, trzy, cztery, pi ! Czy ja dobrze widz ? Mały! I dwa płoty! - Biednemu zawsze wiatr w oczy wieje, a bogatemu diabeł dzieci kołysze - powiedziała Ba ka i zwróciła si do zgarni tych w dło ko ci: - Wy sobie wyobra cie, e ja jestem bogata, dobrze? Dostała dwie trójki i kazała je zapisa na górze. Tadeusz zapisał, te na górze, cztery szóstki. Paweł wyrzucił trzy pi tki i zapisał jako trójk . Płotów miał najwi cej z nas wszystkich i cibolił je starannie. Ewa, odsun wszy uwa nie szklank z herbat , uzyskała dwie trójki, dwójk , czwórk i szóstk . Trójki ju miała. - No dobrze, spróbuj si wygłupi - o wiadczyła z determinacj i zacz ła rzuca dalej, zostawiwszy jedn szóstk . Po trzech rzutach miała ich ju trzy i wtedy si zreflektowała. - No dobrze i na co mi to? Szóstki ju mam. Tadeusz, dlaczego ty mi nie mówisz, co ja ju mam? - My lałem, e rzucasz do pokera - usprawiedliwił si Tadeusz. - Do pokera, cha, cha. Liczcie płoty. Ile mam? - Trzyna cie. - No trudno... Chór odezwał si od razu. Przy czwartym płocie dostała dwie czwórki i za dała zapisania fula. - No, no...? - powiedziała znów Ba ka do swoich dłoni ostrzegawczo. W ostatniej chwili udało nam si osłoni stół ramionami i adna kostka nie zleciała na podłog . Dwie szóstki, dwie trójki, a potrzebne jej były pi tki.
108
Hazard
- Co zrobi - zdecydowała. - Ile mam płotów? -Pi . Trzecim płotem dostała trzeci szóstk i równie zapisała fula. - Zwracam ci uwag , e ci gle nie masz pi tek powiadomił j Tadeusz. - Musisz mie cztery, inaczej zostaniesz na minusie. - Prosz mnie nie denerwowa - odparła Ba ka. - Id sobie zrobi herbaty, kto chce jeszcze? Ty sied , znam twoj kuchni . Zapotrzebowanie zgłosił Paweł. Ba ka zabrała dwie szklanki i wyszła. Zacz łam rzuca . - Jeden, dwa, trzy, pi , sze ... O, nie! Nie powiem, gdzie mam strity. Tadeusz, ile tam...? Siedem. Zaraz, jeszcze dwa w normie. W normie dostałam jeszcze dwie pi tki, razem trzy. Za mało. Po dwóch płotach przyszły mi dwie szóstki. - Urodzaj na fule. Trudno, zapisz. - Walczy z t fizyk czy nie...? - pomamrotał z wahaniem Tadeusz. Odło ył długopis na półmiseczek i rzucił. Po czym na widok licznych czwórek zdenerwował si i zacz ł rzuca dalej wszystkimi ko mi. Wiadomo było, e t skni do pi tek. Po dwóch płotach dostał cztery i zapisał je z wielk ulg . Gór miał z głowy, wyszedł na plus 5. Ba ka wróciła z paruj c herbat we wła ciwej chwili, akurat na swoj kolej. Podała jedn szklank Pawłowi, który postawił j na półmiseczku pod lamp , drug umie ciła obok szklanki Ewy. Zgarn ła ko ci i rzuciła. - Płotów nie mam, co? To niech one si zastanowi , co robi ! Ko ci jako nie bardzo si zastanowiły, bo dały jej zło liwo . Sze , pi , cztery i dwie dwójki. - Du y strit a si prosi - zauwa ył zach caj co Paweł. - Jeszcze czego... - zacz ła wojowniczo, ale nagle chwyciła jedn dwójk i poturlała j po stole. Pojawiła si brakuj ca trójka.
Joanna Chmielewska
109
- Co podobnego! Miałe jasnowidzenie? I jeszcze jeden płot mi został! - Ja bym chciała pi tki - westchn łam rzewnie. Chcie sobie mogłam, dostałam dwie szóstki i dwie czwórki i za skarby wiata nie wiedziałam, co z tym zrobi . Zostawiłam szóstki, rzuciłam reszt i wyszła mi jedna pi tka. Z determinacj zostawiłam pi tk i ju za pierwszym płotem wyszły cztery. Zako czyłam gór . Do gry przyst pił Tadeusz, ulokowawszy długopis na spodeczku szklanki Pawła. Pi płotów zmarnował, eby wyrzuci fula, bo do stri-tów rzuca nie chciał. Paweł zgarn ł ko ci, potrz sn ł nimi i jedna mu si nagle wypsn ła z gar ci. Z impetem przeleciała przez cały stół w kierunku Ba ki, Ba ka, usiłuj c j złapa , gwałtownie wysun ła r k , strzeliła ni niczym z procy i bezbł dnie trafiła Pawła w oko. Z chrapliwym j kiem chwytaj c si za oko, Paweł pukn ł łokciem w półeczk pod lamp i jego szklanka razem z póhniseczkiem trzasn ła w podłog , cała herbata wylała si Tadeuszowi do butów, a ko ci rozleciały si dookoła. Tadeusz sykn ł, bo herbata była jeszcze gor ca, i po piesznie j ł zdziera z nóg obuwie. - Tyle dokona jednym ruchem, to wielka sztuka - j kn ł z podziwem. Zdenerwowana Ba ka, przechylaj c si przez niego, usiłowała oderwa r k Pawła od twarzy i zbada mu oko. Tadeusz nie miał si gdzie odsun , bo za nim była ciana. Przeszkadzałam jej równie , zerwałam si , odpychaj c krzesło, które przewróciło si do tyłu i oparciem stłukło szyb w szafie bibliotecznej. Zagroziła nam ruina generalna. - Jaki zły duch przelatywał przez twoje mieszkanie - powiedziała z przekonaniem Ewa, przezornie nie ruszaj c si z miejsca. - Boj si , e jeszcze leci - odparłam z niepokojem. - Mo e ma długi ogon - posun ła nerwowo Ba ka. - We t r k , zobacz, czy jeszcze widzisz. Drugim widzisz? Nie chciałam, słowo honoru!
110
Hazard
- Pierwszym te widz - powiedział Paweł, ostro nie wygl daj c na wiat spod dłoni. - Du o gwiazd i takie kolorowe kawałki. Co to za szcz cie, e nie nosz okularów! - Pewnie, e nie chciała , gdyby chciała, w yciu by tak nie trafiła - zapewniłam równocze nie Ba k , która z uporem wypytywała Pawła. - A nas widzisz? Czy same kolorowe kawałki? Ruchome, lataj ci? Mo e chcesz wody? Zabierz wreszcie t r k , niech ja popatrz ! A co widzisz pomi dzy kawałkami? Boli ci ? - Czy pozwolicie, e zdejm tak e skarpetki? spytał grzecznie Tadeusz, przytłoczony do oparcia fotela. Paweł odj ł wreszcie r k od oka, okazało si , e widocznego uszkodzenia nie doznał. Zapewne kostka trafiła go płaskim bokiem, a nie kantem. Zamrugał, rozejrzał si i oznajmił, e boli go nie bardzo, a ilo gwiazd i kolorowych kawałków wyra nie si zmniejsza. Ewa uznała, e zły duch razem z ogonem ju przeleciał, podniosła si z kanapy i zacz ła zbiera z podłogi ko ci. Znalazła cztery, pi ta gdzie przepadła. Wyci gn łam drugi komplet, troch bardziej kanciasty ni ten pierwszy. ci le bior c, nie było co wyci ga , ko ci stały w kubeczku na półce tu obok stołu, wysypałam je po prostu. -1 po co ja si musiałam tak zdenerwowa powiedziała gniewnie Ba ka. - Zaraz posprz tam. - A co tu jest do sprz tania - odparłam lekcewa co i ruszyłam do kuchni po szczotk do zamiatania. Lepiej zrób mu now herbat . Herbaty jest w ogóle du o, tylko szklanek mo e nam zacz brakowa , zanim t gr sko czymy. - W takim razie grajmy pr dzej - zaproponował Tadeusz i rozwiesił swoje skarpetki na por czy fotela. Kto teraz rzuca? Zaraz, zdaje si , e nie mam czym pisa . Paweł pozbył si ju widocznie dekoracji sprzed oka, bo bez trudu odnalazł pod nogami styropianow tack , otrz sn ł j z herbaty i umie cił pod lamp . W ród kawałków szkła
Joanna Chmielewska
111
znalazłam długopis. Wymiotłam szyb , szklank i spodeczek do k ta w przedpokoju, ostrzegaj c Tadeusza, eby przypadkiem nie pchał si tam, dopóki nie wło y butów, i zostawiaj c szczotk w tych mieciach, eby były znaczne. Ba ka przyniosła nowy napój. Sytuacja wróciła do równowagi. - Ty rzucasz - powiedział Tadeusz do Pawła. - Mo esz? - Co mam nie móc? - odparł Paweł i rzucił. Ujrzawszy jedynk , trójk , szóstk i dwie pi tki, zdecydował si na te pi tki. Ju jednym rzutem dostał trzeci . Przy drugim wyszły mu dwie szóstki, potrzebne jak dziura w mo cie. - No, to teraz płoty... - Pierwszy - zacz ł chór. - Drugi... Trzeci... W ostatecznym rezultacie ten pierwszy etap wygrał Paweł, któremu udało si tak e wyrzuci du ego pokera, pi szóstek. Po nim był Tadeusz, tu za nim Ewa, dalej ja. Ba ka, rzecz jasna, na ko cu, poniewa za skarby wiata nie chciały jej przyj adne pi tki i nie zdobyła ich dostatecznej ilo ci. Poło yła j ta góra, dostała kar zamiast premii. Cały dowcip z du ym pokerem polegał na tym, e rezultat w tej ostatniej rubryce zawsze mno yło si przez trzy i pi szóstek dawało 90 punktów. Była to bardzo istotna pozycja, któr zrównowa y mogły tylko ful i kareta z r ki. Przyst pili my do drugiego etapu. - Nie zimno ci w nogi? - spytałam Tadeusza, rychło w czas. - Mo e ci da termofor albo jakie skarpetki? - Termofor to nie, ale skarpetki by si przydały. Albo jakie kapcie. Troch tu mokro, czego w ferworze gry dotychczas nie dostrzegałem. - Prosz ci bardzo, po moich synach du o zostało... - Pora roku niedobra - westchn ła Ba ka. - Ju zimno, a jeszcze nie grzej . Przypomniałam sobie, e posiadam elektryczny kaloryfer. Ustawiłam go w drzwiach do drugiego pokoju i wł czy-
112
Hazard
łam. Ewa rozwiesiła na nim swoj halk , bluzk i spódnic , tak e skarpetki Tadeusza, jego buty za ustawiła noskami do góry, opieraj c je o eberka. Wróciła do stołu i znów zacz ł Paweł. Od razu wyrzucił trzy trójki i nie było problemu, co ma zapisa . Ewa zapisała dwie jedynki, czyli minus jeden. Ba ce wyszedł z r ki ful z trzech pi tek i dwóch jedynek. - Teraz b d zbiera płoty na zapas - oznajmiła cho bym miała wszystko skre la ! - Na razie nic nie musisz skre la , bo ci samo wychodzi - zauwa yłam, godz c si sm tnie na swoje dwie dwójki. Tadeusz, uzyskawszy zaszczytne drugie miejsce zaraz za Pawłem, pogodził si ze styropianow tack i przestał walczy z długopisem. Wyrzucił par szóstek i zapisał j , bardzo zadowolony. - Jako wszyscy startuj z du ym wizgiem - rzekł Paweł, rzucaj c. - O, dwie pary. Ale nie chc takich, zapisz te dwie jedynki. Te b d zbierał płoty na zapas. - Je eli dwie jedynki to jest taki wietny start, to ja wol by koniem wy cigowym - o wiadczyła zgryliwie Ewa. - Co to jest? Trzy, trzy, dwa, cztery, pi ... Dwie trójki prosz . I dwa płoty. - Chyba klacz ...? - poprawiła j Ba ka. - On o tym starcie w zł godzin powiedział. Dwie jedynki mam i niech zostan . - Jeden, dwa, trzy, cztery, pi - policzyłam ze zdumieniem. - Mały mi wyszedł, pisz czym pr dzej! Tadeusz zdecydował si na dwie trójki. Paweł wyrzucił du ego strita i znów nie musiał si zastanawia . Ewa zapisała par z dwóch szóstek, Ba ka równie . Na razie przechodziło nam ulgowo. Wyrzuciłam trzy szóstki i zapisałam jako trójk , Tadeusz dostał dwie szóstki i dwie trójki, akurat trójki i par ju miał, z alem zdecydował si na dwie pary. Paweł westchn ł i poprosił o zapisanie pary z dwóch pi tek. Ewa
Joanna Chmielewska
113
dostała dwie pary nieco wi ksze, szóstki i czwórki, Ba ce si jej pary nie spodobały, czwórki i dwójki, namy liła si na dwójki. - Znów sobie robisz minusy na górze - zwróciłam jej uwag i rzuciłam. - Pary nie mam? To poprosz . Z szóstek. Za którym kolejnym rzutem dostałam trzy czwórki, ucieszyłam si bardzo i postanowiłam zrobi sobie herbaty. Na gor cej mi nie zale ało, mogła by zimna, ale w czajniku nie było ju wody. Nalałam nowej, postawiłam na gazie i wróciłam do pokoju. Tadeusz zd ył w tym czasie wyrzuci i zapisa równie trzy czwórki. - Nie chc czwórek - powiedział ostrzegawczo Paweł. - Czwórki ju mam. Dwie trójki... Trójki te ju mam. Czy one głupie, te ko ci? Pozastanawiał si chwil . - Do karety rzucam - oznajmił. - Rewolucyjnie... Albo nie, gorzej, do pokera! - Oszalał - zaopiniowała Ewa ze zgroz . - Wcale nie. Wi cej płotów miał nie b d , jedyna okazja. Zacz ł rzuca wszystkimi ko mi, zlekcewa ywszy jedn czwórk . Patrzyli my z szalonym zainteresowaniem. Jedna szóstka pojawiła si od razu, potem długo nic, przy czwartym płocie miał ju cztery, a szóstym osi gn ł tego pokera. Ocalały mu cztery płoty. Ewa dostała dwie pi tki, czwórk , dwójk i jedynk . - Pi tki ju mam...? Zaraz... Gdybym zapisała jedn dwójk , to ile minusów mi wyjdzie? - Osiem - policzył Tadeusz. - Osiem... A czwórka i szóstka, to dziesi ? Pisz jedn dwójk ! - To teraz zaczniesz dostawa dwójków jak mrówków - wyprorokował jej Paweł. Ba ka dwie czwórki zaaprobowała. - Dorzuc do nich. Do czwórek jako takich rzucam, eby nie było gadania!
114
Hazard
Trzeci czwórk dostała od razu i jeden płot jej przybył. - Nie chc czwórek - zapowiedziałam gro nie. I oczywi cie dostałam dwie. Te nie wiedziałam, co z tym fantem zrobi . Odło yłam pi tk i szóstk i oznajmiłam, e rzucam do dwóch par. Zmarnowałam na te dwie pary pi płotów, po drodze za zyskałam karet z pi tek. Zwykła ironia losu, ale skoro ju zapowiedziałam, e rzucam do dwóch par, adna inna kombinacja nie wchodziła w rachub . Tadeusz znów nie wyrzucił ani jednej dwójki, miał za to szóstk i namy lił si na szóstki, te u góry. Dwoma rzutami zdobył cztery. Paweł miał dwie pi tki. - Do dwóch par to ja si wygłupiał nie b d zadecydował. - Pi tki rzucam, jako takie. Tadeuszowi wyszły cztery czwórki, ucieszył si szale czo i zapisał karet . Wyra nie wysun ł si na prowadzenie. Paweł dostrzegł niebezpiecze stwo i postanowił si zmobilizowa . Oznajmił, e rzuca do górnych szóstek, aczkolwiek z r ki nie dostał ani jednej. - Skoro one głupie, to mo e im si co pomyli wyja nił genez decyzji. Chyba miał racj , bo ju pierwszym płotem załatwił spraw , zdobył tych szóstek cztery. Tadeusz zmarnował sobie du ego strita. - Nie, to nie - stwierdził melancholijnie ju po drugim rzucie i skre lił go. Na prowadzenie po paru nast pnych kolejkach wysun ł si Paweł. - Pi tków ogromne zatrz sienie. Całe dwie. Kareta! Ju drugim płotem wyrzuciła mu si nie tylko kareta, ale nawet poker. Pi pi tek, potrzebne jak dziura w mo cie. Brakowało mu jeszcze głupstwa zupełnego, trójki. - Wiem, co skre l - zapowiedziała Ewa z góry. -1 zgadza si , won z du ym! Za to prosz dwa płoty.
Joanna Chmielewska
115
- Mnie te du ego prosz won - za dała Ba ka na widok dwóch jedynek. Wymy liłam sobie fula, nie przyszedł, wygl dałam najgorzej. Tadeusz nagle zauwa ył, e nie ma jeszcze trójki. - Czy ona nie mogłaby przyj sama? - spytał sm tnie i rzucił. - Mo e by i mogła, ale, jak wida , nie chciała. Ewa, ku własnemu zdumieniu, zdobyła pokera, Ba ce wyszła brakuj ca kareta. Kazałam skre li du ego strita i zapisa dwa płoty, Tadeusz zrobił to samo, z wielkim wysiłkiem uzyskawszy przedtem t oporn trójk . - Liczymy! - zarz dził. Po dwóch grach okazało si , e ci gle najlepszy jest Paweł, tu za nim Tadeusz, Ba ka wyszła na trzecie miejsce, a ja spadłam na koniec. Pawłowi zostały dwa płoty, Ewie zero, Ba ce siedem, mnie dwa, a Tadeuszowi sze . Zacz li my etap trzeci, najgorszy. - Jedynki - rzekł Paweł sm tnie. - Ju je widz . Zdziwił si , e dostał jedn . - Pisz, minus dwa. I dwa płoty. Ewa nie wyrzuciła adnej, co było normalne, zapisała minus trzy i te dwa płoty. Ba ka zdobyła jedn , ja te , a Tadeusz znów adnej. Wszyscy twardo zarabiali płoty. - A ja teraz rzucam, na przykład, do pi tek - oznajmił Paweł podst pnie. Takie głupoty wolno było mówi , bo i tak trzeci etap miał kolejno ci le ustalon . - No, no? - zainteresowała si gwałtownie Ba ka. Podst p nie dał efektu, dwójka mu wyszła tylko jedna. Zapisał j i ju miał na górze minus 6. Ewa zdobyła te jedn , minus 7, Ba ce wyszły liczne szóstki. - Mam płoty? To spróbuj ... Raz... dwa... Szlag mnie trafi. Płotami! Jedna jest...Trzy! Pisz, dwójki w normie, dwa płoty zmarnowałam! - Jeszcze ci par zostało - pocieszył j Tadeusz.
116
Hazard
Poprzestałam na jednej dwójce i miałam tyle co Paweł. Tadeusz zdobył dwie. Paweł uparł si przy swoim. - Rzucam... rzucam... do szóstek! O, cholera... Wyszły mu dwie szóstki, a de facto potrzebne były trójki, których nie wyrzucił ani jednej. Powtórzył operacj . - Dwie, w ramach. To ile wypada...? Minus dziewi ? Pi tk i szóstk do nadrobienia... Pisz! Bezpłotowo. Rzuciła Ewa. - Ach - powiedziała ze wzruszeniem - całe dwie! Ile to... Siedem, dziesi ... Do nadrobienia. Pisz! I dwa płoty! - Dwie! - krzykn ła uszcz liwiona Ba ka. - Pisz! I dwa płoty! Byli my ju przy jednej parze, kiedy Tadeusz powstrzymał nagle gest rzucania i jako nadstawił ucha w kierunku przedpokoju. - Czy mi si zdaje, czy u ciebie w kuchni co pyka? Albo mo e strzela? W tym samym momencie dotarł do mnie charakterystyczny d wi k i wyprysn łam z krzesła. - Jezus Mario, czajnik...!!! Pusty i rozpalony czajnik na gazie strzelał jak dziki. Przez chwil nie wiedziałam, co zrobi , bo r k go uj nie było mo na, zgasiłam tylko gaz. Do kuchni za mn wpadła Ba ka. - Przez cierk ...! - Nie, mam tu r kawic ... Gdzie ta cholera... Jest! Przez ten czas Ba ka złapała cierk , ogarn ła ni czajnik, chciała uchwyci pał k, ale cierki było za du o i , le trafiła, rozpalony czajnik r bn ł w podłog . Udało nam si uchroni nogi. Podj łam go przez r kawic , podstawiłam pod kran, posyczał troch i uspokoił si . Nalałam wody i zapaliłam gaz. - Trzeba go wygotowa par razy, bo b dzie mierdział. Mam do wiadczenie, spaliłam ró ne czajniki ju ze dwadzie cia razy w yciu.
Joanna Chmielewska
117
- Masz jeszcze jaki zapasowy? - Mam, ale bardzo du y. - Lepszy za du y ni za mały. A, to ten, co go trzymasz w łazience...? Rzeczywi cie, na pułk wojska wystarczy... Tadeusz grzecznie zaczekał z rzucaniem do naszego powrotu. Wyszły mu dwie czwórki. - Zawsze to lepsze ni jedynki - zaopiniował. Paweł westchn ł ci ko, rzucaj c do dwóch par. Nawet je dostał i nie najgorsze, dwie pi tki, dwie trójki. Ewa zdobyła jeszcze lepsze, dwie trójki i dwie szóstki, Ba ka dwie pi tki i dwie czwórki, na punkty tyle samo co Ewa. Mnie tak wietnie nie poszło, dwie czwórki i dwie jedynki. - Trudno, pisz. I tak si dziwi , e dwie pary wychodz ... - Te si dziwi - przy wiadczył Tadeusz, uzyskawszy dwie pi tki i dwie trójki. Paweł rozpocz ł nast pn kombinacj , trójk . Od razu dostał mieszanin . - Jak mam rzuca , to chocia do tych wi kszych o wiadczył, odsuwaj c na bok jedn szóstk . Po dwóch rzutach wci miał tylko t jedn . Ruszył płoty. Ju pierwszym zdobył drug szóstk i trzy jedynki. - No masz trójk . Nie chcesz takiej? - Nie chc . Równie dobrze mógłbym skre li od razu. Drugi płot dał mu nadmiar, nast pne dwie szóstki. - Nie mo na by tego zapisa do karety? - spytał, zmartwiony. - Nie mo na - odparła stanowczo Ewa. - Ka dy by tak chciał. Byli my ju przy szansie, po dokładnym poskre laniu obu stritów, kiedy Tadeusz ponownie nadstawił ucha w kierunku przedpokoju. - Mam wra enie, e twój czajnik znów strzela powiedział niepewnie, zanim Paweł wzi ł ko ci do r ki. Podniosłam si i udałam do kuchni znacznie spokojniej ni poprzednio, zdziwiona nieco, bo nalałam bardzo du o
118
Hazard
wody i on jeszcze nie miał prawa si wygotowa . Jednak e to uczynił. Znów był rozpalony, cała woda za znajdowała si na płycie kuchenki i na podłodze. Odgadłam przyczyn . - P kł cholernik. eby go szlag trafił... - Nie musisz mu yczy , masz to ju jak w banku pocieszyła mnie Ba ka, znów przybyła tu za mn . - To co? I do łazienki po ten drugi? - I . Te go trzeba b dzie wygotowa , bo dawno nie był u ywany... Postawiszy na gazie prawie pi litrów wody, uznałam, e na dług chwil b dzie spokój i wróciłam do pokoju, wod na podłodze pozostawiaj c własnemu losowi. Paweł przestał potrz sa ko mi, co czynił cały czas, i rzucił do karety. Dostał j z r ki. - No wiecie, e to jest nie do zniesienia! wykrzykn ła Ba ka. - Nawet jak przegrywa, to te wygrywa! Jak on to robi? - Prawie odpracował gór - rzekł z podziwem Tadeusz, zapisuj c te 72. - Gdyby nie miał na górze minusów, mogliby my ju wchodzi pod stół i płaka . - Je eli rzucisz z r ki jeszcze i pokera, nie dam ci w domu nic do jedzenia. B d ci z ust wyrywa ... - Mam dwie pi tki - zawiadomiła Ewa. - Ile płotów? - Jedena cie. - Jeden w normie... Jest jedna. Drugi... Liczcie płoty! Pierwszy... drugi... Cholera. Za drugim przyszły jej jeszcze dwie pi tki. Poker. Teraz, przy karecie...! - To z pokerem mog si z góry po egna powiedziała ponuro. - Bardzo ci przepraszam - powiedział Tadeusz. Pomyliłem si , policzyłem Pawła, to on ma jedena cie. Ty miała płotów tylko sze . Zostało ci cztery. - Nadzwyczajnie mnie pocieszyłe ...! - Cicho b d cie! - za dała Ba ka. - Mam dwie pi tki. Tych sztachet ile...? Tylko porz dnie, bez pomyłki!
Joanna Chmielewska
119
- Jedena cie. - Jeste pewien, e nie liczysz znów Pawła? - Pewien. I nie siebie... - No dobrze. Jest trzecia... Jeszcze raz w normie... Jest! Oczywi cie wyszło mi najgorzej, jedna pi tka. Zgniewało mnie, zgarn łam wszystkie. Jedna szóstka. adnej... - Ile mam płotów? Ju widz , sze . Niech je diabli wezm , liczcie! Drugim przyszła czwarta szóstka, cztery płoty zostały mi na pokera. Tadeusz łypn ł okiem na Pawła. - Długie potrz sanie daje doskonałe rezultaty... - Ale nie do jutra - poprosiła Ewa po dłu szej chwili. - Komu daje, komu nie - zauwa ył Paweł, widz c efekt rzutu Tadeusza. - Chocia ... Jedynków jak mrówków. - Kareta z jedynek - powiedział Tadeusz. - A jednak. Trzy razy cztery, dwana cie. Zapisuj ! - Jezus Mario, ile on ma tych płotów...?! - Osiemna cie - policzył Tadeusz. - I mam strasznie złe przeczucia. Rekord przy pokerze był dwadzie cia siedem. - Wyszedł...? - Nie. Ta osoba wyrzuciła go dwudziestym ósmym, ju niewa nym. Nie pami tam, kto to był. - Jaki biedny niefarciarz - zaopiniował Paweł i rzucił. Westchn ł, odsun ł na bok jedn szóstk i zacz ł rzuca dalej. W normie zdobył trzy. - No to teraz te jedena cie płotów... - Pierwszy... drugi... trzeci... - zacz li my. - Jest czwarta! Czwarty... pi ty... szósty... Za siódmym pi ta szóstka przyszła. - Mówiłam, e tych płotów masz za du o! wytkn ła Ba ka. Ewa dostała trzy szóstki od razu. Kiedy zacz ła płoty, miała ich ju cztery. - Pierwszy... - zacz ł chór. - Drugi... Trzeci... Jest!
120
Hazard
- Powinna by jaka premia za ocalałe płoty mrukn ł Paweł. - Zastanowimy si nad tym - obiecała Ba ka. - Co ja tu mam? Dwie pi tki... Dobrze, nie wymagajmy za wiele... Przy pi tym płocie zamieniła te pi tki na szóstki i zdobyła pokera dziesi tym. Wiedziałam, e nie mam szans, ale porz dny hazardzista walczy do ko ca. Ku własnemu zdumieniu ostatnim płotem osi gn łam sukces. - Kto w ko cu musi skusi - westchn ł Tadeusz. Pewnie b d to ja. le przewidział, na pokera zu ył zaledwie pi płotów z tych osiemnastu. Szóstki chodziły jak w ciekłe. Z szalonym zainteresowaniem czekali my na obliczenie cało ci. W połowie oblicze ujrzałam nagle jakie dziwne smugi dymu, w druj ce ku nam po podłodze z przedpokoju, i poczułam osobliwy odór. Niby znajomy, ale jednak obcy. Zanim zd yłam uczyni uwag na ten temat, co błysn ło, hukn ło i zgasło wiatło. Nagła ciemno została powitana zbiorowym j kiem. - Nic, nic, mam wiece - powiedziałam po piesznie. - Wła nie wydało mi si , e co si kopci. Tylko spokojnie... Ma kto pod r k zapalniczk albo zapałki? Paweł pstrykn ł zapalniczk . Przy jej wietle znalazłam na regale lichtarz ze wiec , złapawszy Tadeusza za głow tylko jeden raz. Przy jednej wiecy znalazłam drug . - W kuchni nad zlewozmywakiem stoj jeszcze cztery, w tym dwie takie grubsze - ogłosiłam powszechnie. - Kto chce, niech przyniesie. Ja poszukam tutaj, bo wiem, e le pod atlasami. Odgadywałam wprawdzie, e nie u ywany od pół roku grzejnik wywin ł jaki numer i wywaliło bezpieczniki, ale zarówno do wył czenia go, jak i do wymacania bezpieczników musiałam mie wiatło. Ponadto wcale nie byłam pewna, czy awaria nie si gn ła gł biej, i na wszelki wypadek wolałam si zaopatrzy w rodki pomocnicze.
Joanna Chmielewska
121
Do kuchni udała si Ba ka, wywlókłszy Pawła zza stołu, co miało swój sens, bo był znacznie od niej wy szy. Zarazem jednak z wyła eniem po ciemku miał kłopoty, przeszkadzały mu nogi Tadeusza, zd yła zatem dostrzec w kuchni stołek i wle na niego. Stołek miał t wła ciwo , e dwie nogi wyrastały mu nagle ku górze i płaszczyzna pozioma jedn stron opadała znienacka w dół. Ba ka o tym nie miała poj cia, gwałtowna zmiana pod stopami zaskoczyła j , próbuj c si czego przytrzyma upu ciła wiec i chwyciła pał k stoj cego na gazie i szumi cego ju czajnika. Poleciała do tyłu, Paweł złapał j tylko dzi ki temu, e trafiła wprost w niego, czajnik za run ł bez przeszkód i pi litrów gor cej wody wylało im si na nogi. Usłyszałam ten rumor. Rzucaj c Ewie w r ce cał paczk wiec, pop dziłam do kuchni, o wietlaj c powód i Ba k z Pawłem, spl tanych pod kredensem, z którego posypał si ogromny stos korespondencji i rozmaitych innych papierów. wiadoma wagi niektórych, a tak e faktu, e woda mo e im zaszkodzi , wydałam z siebie straszny krzyk i rzuciłam si makulaturze na ratunek. Do Ewy i Tadeusza mój krzyk dotarł, poderwali si obydwoje, Tadeusz ramieniem zrzucił wystaj ce z regału ksi ki telefoniczne z ostatnich trzydziestu lat, ksi ki spadły na półeczk pod lamp i roztrzaskały j kompletnie, Ewa za potkn ła si o fotel, padła na niego i przejechała po liskiej podłodze a pod okno, gdzie zastopował j grzejnik, osłoni ty grubym zwałem zieleni w postaci zwisaj cego z góry asparagusa. Asparagus, cud istny, nie zleciał, a stał w takiej donicy, e mógłby j zabi . Fotel za jechał łatwo, bo nogi miał podbite kawałkami wojłoku. Przy blasku wiec wyszło na jaw, e dobrze zgadłam. W gruncie rzeczy nic si nie stało, mój elektryczny kaloryfer rzeczywi cie zrobił sobie jakie zwarcie, co tam mu si skop-ciło i automatyczne bezpieczniki wyskoczyły. Wył czyłam go
122
Hazard
z pewnym wysiłkiem, si gaj c do gniazdka za komod , wcisn łam prztyki w szafce z licznikiem i zrobiło si widno. - To co, te wiece ju niepotrzebne? - spytała Ewa, wydłubuj c sobie z włosów gał zki asparagusa. Cholera, jak to kłuje... - Wasze rzeczy ju suche - zawiadomiła Ba ka. - Za to nasze buty mokre. Dobrze, e ta woda jeszcze nie była całkiem wrz ca. To kto w ko cu wygrał? Tadeusz, odkopuj c nogami stos ksi ek telefonicznych, wyko czył obliczenia. - Paweł. O cztery punkty! Ma 682, a ja 678. Kareta mnie zgubiła, trzeba było rzuca do wi kszej... Podniósł si , wyszedł do przedpokoju w samych skarpetkach, zapewne z zamiarem udania si do łazienki, i natychmiast wlazł na szkło, podmiecione do k ta i zastawione szczotk . Szczotk kto popchn ł, szurn ła t stłuczk i rozsypała j szerszym kr giem, na który Tadeusz trafił bezbł dnie. Nie maj c w sobie cech derwisza, usiłował gwałtownie z tego podło a wyskoczy , potkn ł si jako dziwnie i padł na sfajczony kaloryfer, ci gle stoj cy w drzwiach do drugiego pokoju. Kaloryfer był na kółkach, przejechał przez całe pomieszczenie nie gorzej ni fotel z Ew i r bn ł w stolik pod balkonem, zastawiony kwiatkami w doniczkach. Jedna zleciała z okropnym hukiem. Na całe szcz cie nie miałam jeszcze wtedy telewizora, bo mogłoby wypa gorzej. Bardzo sobie tych podeszew nie rozdziabał, bo zadziałały tylko szklanki, a nie płaskie kawałki z szafy bibliotecznej, ale i tak wszyscy mieli dosy du o roboty. I czy ktokolwiek mo e si dziwi , e t akurat gr zapami tałam dokładnie...? Jako instruktarz, w razie gdyby kto chciał w to gra , mo e si przyda .
Joanna Chmielewska
123
I druga: (Modyfikacja. Przypominam, bo przez te wszystkie strony powy ej ka dy mógł zapomnie , o co tu w ogóle chodzi.) Otó cała ta gra, zmodyfikowana, mo e wygl da znacznie ostrzej, a przedstawia si wówczas nast puj co: Ka dy ma w zasadzie tylko jeden rzut i adnymi płotami nie zawracamy sobie głowy. Je li pierwszy gracz skusi, rzuca nast pny. Je li wyjdzie mu jaka kombinacja - przy tym najmniejsz wygran s dwie szóstki i nic poni ej - mo e rzuca dalej. Dwie pary liczy si podwójnie, a cał reszt potrójnie, je li skusi, przepada mu wszystko, ale zdobyte punkty mo e sobie zapisa , kiedy zechce, z tym e, zapisawszy, ko czy swoje rzucanie i oddaje ko ci nast pnemu. Trzeci rzut liczy si jeszcze raz podwójnie, przykładowo, kto za trzecim rzutem uzyskał trzy pi tki, czyli pi tna cie, razy trzy, to ju 45, podwójnie to 90. Zach caj ce. Ka dy si pcha do tego trzeciego rzutu, a korci go i czwarty, bo oczywi cie po trzecim podwójnie liczy si ju wszystko, po czym na tej chciwo ci wychodzi jak Zabłocki na mydle. Czasem osi ga sukces, ale cz ciej przepada mu to, co sobie nabił pierwszymi dwoma rzutami. Gra si do jakiej liczby, z góry ustalonej, najpraktycz-niejsze jest 2000 punktów. Kto je pierwszy osi gnie, ten wygrywa od wszystkich tyle, ile punktów brakuje im do dwóch tysi cy. Gra mo na po groszu, po złotówce i po sto dolarów, je li rozrywk zajm si szale cy, wzgl dnie milionerzy, i jest to ju czysty, niczym nie ska ony hazard. Ko mi grywa si tak e w siedem-jedena cie. Jest to gra pomi dzy graczem a bankierem, jak oko, u ywa si do niej dwóch kostek, a wygrywa ten, kto pierwszy owymi dwiema kostkami wyrzuci liczb 7 albo 11, 3 i 4 albo 2 i 5, albo 5 i 6,
Hazard
124
albo cokolwiek, co razem daje 7 lub 11. Gra za idzie o stawk , zadeklarowan przez gracza, i albo mu ta stawka przepada, albo ma j podwojon . Bankier jest jeden, graczy wokół niego mo e siedzie dowolna ilo , graj kolejno, przy czym w warunkach towarzyskich bankier si zmienia, ka dy mo e nim zosta i nawet powinien, praktyka bowiem wykazuje, e na ogół bankier wygrywa najwi cej. Nie nale y grywa z osobami sk pymi i tchórzliwymi, a tak e z mał e stwami o sprzecznych upodobaniach. M --harpagon, ona za hazardzistka, wzgl dnie odwrotnie, i ju po jednej grze mo emy by wleczeni do s du jako wiadkowie na rozprawie rozwodowej lub te sprawie o zabójstwo w afekcie. Ko ci ponadto najwyra niej w wiecie uwzgl dniaj cechy osobowo ci graczy. Wyrzuci pi szóstek jednym ko-pem bez adnego oszuka stwa to rzadka sztuka i nie ka demu si przytrafia. I otó osobi cie znałam takiego, który te pi szóstek wyrzucał raz za razem bez adnych specjalnych stara , ko mi, które nale ały do mnie i z cał pewno ci nie były fałszowane, co do rozpaczy i furii doprowadzało wszystkich pozostałych graczy. I có si okazało? Wyszło na jaw, i wspomniany osobnik był zakamieniałym i ugruntowanym pederast . Ko ci musiały o tym wiedzie od pocz tku. Z homoseksualistami zatem te grywa nie radz . No i jest jeszcze co , czego nie mo na pomin . A mianowicie: BRYD Nie ma lepszego sprawdzianu charakteru ni bryd , przy czym jest to sprawdzian, nie gro cy adnym niebezpiecze stwem. By mo e bowiem równie dobrym sprawdzianem
Joanna Chmielewska
125
mogłoby si okaza czyje zachowanie w warunkach bojowych pod gradem wybuchaj cych pocisków, w katastrofie okr towej, ewentualnie tu pod szczytem Everestu, wymienione sytuacje jednak e tym si odznaczaj , e utrat ycia mamy w nich prawie jak w banku, pomijaj c ju drobne trudno ci z wywoływaniem wojen, powodowaniem katastrof okr towych czy woja em do Tybetu. Zagra w bryd a jest znacznie łatwiej. Bryd jest to gra poniek d zespołowa, a w ka dym razie partnerska. Na pewno nie b d tu wykłada zasad bryd owych, kilka osób ju to zrobiło znacznie lepiej ode mnie, tyle e wykładowcy omin li okoliczno ci towarzysz ce. Gra, zdawałoby si , szlachetna, prawie jak szachy, sportowa, od hazardu niby mocno odległa, a nami tno ci mo e budzi , e ho ho! Okrzyk ony do m a: - Półgłów jeden!!! Bo półgłówek to jest zbyt pieszczotliwie!!! - ony, nale y zaznaczy , łagodnej, ust pliwej, kulturalnej i doskonale wychowanej -ju sam jeden wystarczy, eby w szy uczucia du ego kalibru. Przy bryd u, z wielk łatwo ci i prawie od pierwszej chwili, wychodz na jaw cechy nast puj ce: awanturniczo chamstwo despotyzm opanowanie egocentryzm i sobkostwo megalomania chciwo i sk pstwo totalna głupota lekkomy lno upodobanie do ryzykanctwa tchórzostwo błyskotliwa inteligencja zło liwo zawzi to
126
Hazard
skłonno do masochizmu skłonno do kr tactwa szlachetno i wspaniałomy lno ogólna kultura i takt chrze cija skie miłosierdzie bezwzgl dno i kompletne lekcewa enie innych jednostek ludzkich dobre serce okrucie stwo dobre i złe wychowanie waleczno i wła ciwie cała reszta charakteru. Je li zatem kto chce szybko pozna człowieka, niech z nim zagra w bryd a. Od razu, ju przy licytacji, stwierdzi, czy człowiek liczy si ze swoim partnerem, czy uwzgl dnia jego informacje, sam go informuje wzajemnie i wspólnie z nim decyduje o grze, czy te przeciwnie, ma go w nosie, lekcewa y, informacje przyjmie, ale swego nie poka e, wzgl dnie odwrotnie, nie zwraca na nie uwagi, pcha si ze swoim, r bnie decyzj , bywa, e niesłuszn i pozbawion sensu, bywa, e trafn , ró nie. Ale jednak r bnie. Po czym, ujrzawszy karty partnera, jeszcze go obsobaczy. W trakcie rozgrywki jednostka szlachetna i opanowana milczy kamiennie, bez wzgl du na to, jaki idiotyzm udało im si wylicytowa . Jednostka o cechach wr cz przeciwnych judzi, awanturuje si , podpowiada, przeszkadzaj c rozgrywaj cemu miertelnie, a zdarza si , e sił wyrywa mu karty z r ki i sama gra, niwecz c wszelkie jego koncepcje. Niekiedy podgl da przeciwników i sugeruje wyj cia, co ju przekracza wszelkie granice, i z takimi si nie grywa. Po grze wszystkie cechy wiec jeszcze jaskrawiej, bo emocje maj prawo ju si ujawni .
Joanna Chmielewska
127
Chamskie ryki albo słowa pociechy; zrzucanie winy na siebie wzajemnie albo uczciwe przyznawanie si do bł dów; milczenie pełne pot pienia albo słowa gor cej pochwały; wyrzuty, pretensje i zło liwo ci albo wspaniałomy lne umniejszanie kl ski; rzucanie kartami i przewracanie krzesła albo filozoficzny spokój; w ciekły zgrzyt z bów albo radosny u miech... Co prawda, na widok przegranej u miecha si rado nie mo e tylko idiota, ale mo e akurat idiota ma złote serce i dobre ch ci i chce koniecznie poprawi nastrój. W ka dym razie mamy szans doceni złote serce idioty i jakby co, po yczka na przykład... Do niego jak w dym! Pó niej za widzimy ró ne inne rzeczy. W obronie robra jeden walczy do ko ca z dzikim uporem, bez wzgl du na straty, drugi zniech ca si i poddaje natychmiast, trzeci racjonalnie liczy punkty i starannie rozwa a, co mu si wi cej opłaci, czwarty zacietrzewia si i głuchnie na słowa rozs dku, pi ty popełnia krety stwo za krety stwem na zło partnerowi, a przy okazji sobie, szósty wspina si na szczyty podst pnej perfidii... Ze wszystkich wychodzi prawdziwy charakter lepiej ni po pijanemu. Ponadto, w czasie całej gry, ujawnia si osobisty stosunek do nas naszego stałego partnera yciowego. Partnerzy chwilowi i nie nasi mog nas niespecjalnie interesowa , chyba e w gr wchodzi nielubiana przyjaciółka i jej m . Dzi ki bryd owi dowiedziałam si , i : - jeden taki, rzekomo mnie szanuj c i wielbi c, w rzeczywisto ci uwa ał za idiotk i czuł si przeze mnie niesłusznie przydeptany, - drugi taki, kochaj c mnie nad ycie, uwa ał za istot niezno n i miertelnie denerwuj c , - trzeci taki, rzekomo mnie lekcewa c, de facto szanował i cenił, - czwarty taki zwyczajnie kochał mnie te nad ycie, do czego bez bryd a za skarby wiata by si nie przyznał,
128
Hazard
- pi ty taki uwa ał mnie, uwa a i b dzie uwa ał za zwyczajn , nieuleczaln kretynk , przed któr swój pogl d z grzeczno ci powinien ukry , - szósty taki w ogóle mnie nie trawił, aczkolwiek udawał, e kocha i chce sp dzi ze mn reszt lat do pó nej staro ci, - siódmy taki traktował mnie jak normalnego człowieka, co mnie zdziwiło, bo my lałam, e wr cz przeciwnie, - ósmy taki, który zr cznie udawał osobnika inteligentnego, okazał si t pym cepem, W powy szej li cie ukryci zostali: mój m , mój syn, paru gachów i paru przyjaciół. Z wy ej wymienionej przyczyny bryd jest gr niezmiernie cenn i u yteczn i warto w nim uczestniczy nawet po sto dolarów za punkt. Dobrze jest tylko z góry wiedzie , od kogo te dolary w razie potrzeby po yczymy. Przy okazji i poniek d na marginesie komunikuj , i przez jedno głupie wyj cie straciłam bezpowrotnie potencjalnego i upragnionego amanta. Maj c tu na my li prawdziwego bryd a, o jego gorszych gatunkach nawet nie wspominam. Istnieje bowiem bryd ga-dany, w którym celuj głównie, nie da si ukry , kobiety, na szcz cie nie wszystkie. Znam jedn tak , która twierdzi, e gadanego bryd a nie znosi, po czym, od pierwszego rozdania do ostatniego g ba si jej nie zamyka. Niekiedy gadaj cztery, rzecz jasna na tematy uboczne, przykłady czego takiego za ju ładne par osób opisało, mi dzy innymi Magdalena Samozwaniec i Agata Christie. Udr k dla prawdziwych graczy s gracze in spe. Wystarczy jeden taki, który si dopiero uczy i który:
Joanna Chmielewska
129
- hamuje gr , my l c nad wszystkim i wahaj c si w niesko czono , - niepewny siebie, zadaje głupie pytania, dzi ki którym od razu staje si wiadome, co kto trzyma w r ku, i cała przyjemno jest zepsuta, - licytuje bez sensu, ogłuszaj c normalnego partnera, - wyskakuje bez punktów, - marnuje szlemiki, - rozgrywa idiotycznie, nara aj c partnera na atak serca ... eby wszystkim pozostałym robiło si ciemno w oczach. Dla przetrzymania z zaci ni tymi z bami nieszcz snego ucznia potrzebna jest wyj tkowa szlachetno charakteru, ci le poł czona z granitowym opanowaniem. Chyba e wszyscy z góry postanowili po wi ci si dla owego adepta wiedzy, ale nikt wówczas nie potraktuje gry powa nie i ka dy, z alem w sercu, zdob dzie si na szczytow pobła liwo . Co prawda, raz si przydarzyło... Grałam w dziko za artego bryd a z dwoma partnerami normalnymi i jednym bryd owym półgłówkiem. Bryd owym, podkre lam, poza tym był umysłowo w pełni rozwini ty. Przyszła chwila, kiedy oni rozpaczliwie bronili robra, grali my starym zapisem z progresj , ja za za partnera miałam wła nie półgłówka. Z licytacji wynikło, e maj znakomit kart bezatutow , a ten z mojej prawej trzyma trefle. Otó nieprawda, wcale ich nie trzymał, trefle miałam ja, sze sztuk z asem i dam , on za mógł mie najwy ej czwartego króla z blotkami. Pó niej wyszło na jaw, e miał trzeciego. Zgłosiłam te trefle we wła ciwej chwili, partner mnie poparł, w tej fazie swojej wiedzy bryd owej my lał wprost, zatem jakie trefle musiał mie , mo e waleta, a chocia dziesi tk . Poza tym mieli prawie cał reszt . Prawie... Poszli rozp dem, stan li na pi ciu bez atu z rekontr . Skontrowałam z nadziej , e ich wystrasz , bo i wy sza gra, i wolałam kolor, a ten z lewej bezczelnie zrekontrował.
130
Hazard
No i oczywi cie było wiadome, e kładzie ich jedno jedyne wyj cie, mianowicie w trefle, najlepiej w waleta. Słowem si nie odezwałam i okiem nie mrugn łam, maj c najdoskonalsz pewno , e ten mój półgłówek w ogóle nie pami ta, co licytowałam, a je li nawet pami ta, poj cia nie ma, co to znaczy. Nawet mi tchu nie zaparło, sm tnie poddałam si losowi z góry, on za trzymał wszystkich w napi ciu, macaj c rozpaczliwie swoje trzyna cie kart. Wreszcie podj ł decyzj . I wyszedł w waleta trefl...!!! Dopiero wtedy omal si nie zadławiłam. Pó niej si okazało, e oczywi cie dobrze zgadłam, licytacja nic mu nie powiedziała, wcale jej nie pami tał, a wyszedł po prostu w cokolwiek. Cud chyba sprawił, e był to walet trefl. Zwa ywszy, e mieli my jeszcze jak drobnostk z boku, a układy były dla nas korzystne, przeciwnicy le eli bez pi ciu. Po partii. Z rekontr ! Jak wida , ró nie bywa... Chocia nie. Jest to jaka reguła. Ten, co nie umie gra , wychodzi najbardziej wygrany i za chwil do tej prawidłowo ci wróc , tylko jeszcze przypomn sobie i wszystkim powiedzonka bryd owe. Brzmi nast puj co: Nie chod , bawole, czego nie ma na stole. Kto gra w piki, ten ma wyniki. Piki karo chodz par . Male kie karo karmiła mi ona. Impas dusi gr . W Pi czowie dnieje! (je li kto za długo my li) Do Filadelfii! (Okrzyk, który si rozlega, je li kto chce rozpatrywa poprzednie rozdanie. Kr y plotka, jakoby w Filadelfii istniało specjalne muzeum, gdzie na cianach zaprezentowane s wszystkie mo liwe układy kart. Niech sobie jedzie i ogl da.)
Joanna Chmielewska
131
Dobry gospodarz zawsze powtarza (oznacza wyj cie drugi raz w ten sam kolor). Ostatnie ciel z obory (ostatnie atu). As bierze raz. Kibic powinien by cichy i bezwonny. Trefelki, kolorek niewielki. Figur na figur, mówił wi ty Igór. Figur w skór ! Bra co swoje i w krzaki. Jak si nie ma, co si mówi, to si le y, z kim si gra. Karty przy medalach! (Okrzyk skierowany do dalekowidzów, unikaj cych okularów i trzymaj cych karty w okolicy rodka stołu, co niesłychanie m czy uczciwych przeciwników i do rozpaczy doprowadza aktualnego partnera.) Wi cej chwilowo nie pami tam. Wracaj c do owej wy ej wspomnianej prawidłowo ci, istnieje taka przera aj ca gra jak: POKER O pokerze napisano ju tyle, e nie b d si wygłupia . Pozwol sobie tylko skorygowa jedn , niesłusznie ugruntowan opini . Wszyscy wiedz , co to jest twarz pokerzysty. Kamienna ona musi by , nieruchoma, nie zmieniaj ca wyrazu, cho by nawet graczowi w danym momencie wszystko zewsz d wyrywano. Taki w sposób dowolny blefuje, otumania przeciwników i wygrywa. Nic podobnego. Grywałam w pokera obficie, cho raczej towarzysko, co nie przeszkadzało wypłaca sobie wzajemnie sum rz du pi t-
132
Hazard
nastu lub dwudziestu złotych na bardzo stare pieni dze. Stałe grono graczy miało za sob wiedz , do wiadczenie, umiej tno ci i liczne sensacyjne prze ycia. Z twarzami robili my ró ne rzeczy, ale ka dy potrafił si opanowa . I oczywi cie ka dy chciał wygra , bodaj nawet te osiemna cie złotych. No i do gry przyst piła jedna moja przyjaciółka, zarazem dziko chciwa rozrywki i przestraszona własn ch ci . W pokera gra nie umiała, ale znała pokerowe kombinacje i mniej wi cej rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi. Co wyprawiała, obejrzawszy karty, ludzkie słowo nie opisze. Czerwieniała na obliczu, szarpała sobie włosy na głowie, zamykała oczy, wydawała z siebie j ki, siniała i bladła, szcz kała z bami, mamrotała pod nosem i wydawała gło ne okrzyki, przebijała znienacka najwy sz stawk albo wahała si straszliwie nad doło eniem złotówki, krzywiła si i chichotała, odpracowała chyba pełny wachlarz ludzkich mo liwo ci. No, nie zrywała si z fotela i nie przewracała stołu, ale szklank z herbat owszem, ponadto podskakiwała. I wszystko to czyniła bez wzgl du na warto karty, jak trzymała w r ku, i wcale nie specjalnie, tylko z emocji. Omal wszyscy przez ni nie dostali my obł du. Za skarby nie było wiadomo, czy ma dwie szóstki, czy cztery asy, czy sinieje ze szcz cia i zachwytu, czy z rozpaczy i trwogi. Dobrała co czy przeciwnie. Sprawdza j czy przebija . Ogłupiła nas tak przera liwie, e w rezultacie wyszła z tego interesu pot nie wygrana, załatwiwszy całe to do wiadczone grono. Wszyscy zgodnie oznajmili mi, e wi cej z t zołz nie graj . Je li ktokolwiek uzna, e zaprezentowała twarz pokerzy-sty... Pokera, ogólnie bior c, nie rekomenduj . Trzeba mie do niego bardzo du o pieni dzy, talent i fart. Bez którego z tych czynników wyjdzie si z zabawy jak Zabłocki na mydle, a cud mo e si zdarzy najwy ej jeden raz.
Joanna Chmielewska
133
Ponadto opisywane w literaturze i pokazywane na filmach spotkania karety z fulem na asach, dwóch karet, karety z pokerem i tym podobnych, kiedy to gracze stawiaj całe mienie i wygrywaj lub trac fabryki, pałace, posiadło ci i diamenty ony, w naturze przytrafiaj si niezmiernie rzadko. Normalnie s to spotkania dwóch par, czasem dwóch par ze stritem, albo strita z trójk , a najcz ciej jednej wi kszej pary z mniejsz . Wielkie mecyje, kto si b dzie wygłupiał przy stricie z pałacami i diamentami? Przyznaj , raz mi si podobna emocja przytrafiła. Wpadłam w taki szał, e postawiłam dolara, jednego z dwóch posiadanych na własno . Ale dostałam kolor i rzeczywi cie, spotkały si dwa, przeciwnik te miał kolor. Mój był wi kszy, as, potem walet i blotki, u niego za te as, ale potem dziesi tka. Dolar okazał si fartowny, nie przegrałam go. No dobrze, ale spotkanie dwóch kolorów na tyle gier...? Rasowi pokerzy ci i z dwóch par potrafi wyci gn korzy , ale zanim człowiek zostanie rasowym pokerzyst , zbankrutuje i umrze z głodu dwadzie cia pi razy. Bez pieni dzy w ogóle nie sposób wygra . Te mi si raz przydarzyło. Nie powiem, gdzie grałam i z kim, moje fundusze ograniczały si do dwustu złotych, ci gle to było na stare pieni dze i dawno temu, stawka podstawowa wynosiła złotówk , przeciwników miałam oblata-nych, ale przy tym lepy fart. Karta waliła mi jak szatan, niestety, wszystko dostawałam z dokupu, a nie z r ki. Oni byli ostro ni, nie przebijali, sprawdzali najwy ej, ja za w ciemno przebija nie mogłam, niepewna rezultatu. No i za mało miałam pieni dzy. Je li który z nich czasem przebił, te nie mogłam tego przebijania kontynuowa , bo niech b dzie, on przebija do dwustu, ja z tego robi sze set, bo tyle ju wygrałam, on leci na tysi c dwie cie i co? Sk d te tysi c dwie cie wydłubi , sobie z nosa? Musiałam sprawdza . Nie chciałam jeszcze odchodzi od gry, a jedna przegrana mnie kładła.
134
Hazard
W rezultacie wyszłam z tego wygrana sze set złotych, a mogłam zyska sze tysi cy. Nie mo na siada do pokera bez pieni dzy w r ku. Nie mówi tu oczywi cie o pokerze w ród rozmaitych oszustów i szulerów, którzy układaj znaczone karty przy tasowaniu i wyci gaj czwart dam z r kawa. Oszustów i szulerów w ogóle usu my na daleki margines poza horyzontem, bo gra z nimi to adna przyjemno . Mówi o grze przyzwoitej, uczciwej, acz, przyznaj , niepomiernie emocjonuj cej... I nawet odmiana niepowa na i towarzyska tych e emocji dostarcza. Grywałam w pokera w gronie przyjaciół i znajomych, stawka wynosiła 10 groszy, bo mniejszych monet nikt ju nie miał, a i tych dziesi ciogroszówek brakowało, wobec czego zostały zast pione etonami w postaci małych mem-branek dla głuchoniemych. Nie, nie tak. Membranek do aparatów słuchowych, zepsutych ju czy wyczerpanych, nie wnikałam w t kwesti , w ka dym razie przeznaczonych do wyrzucenia. I tymi membrankami operuj c, przy stawce dziesi ciu groszy, zdołali my poprzegrywa do siebie wzajemnie sumy rz du o miu milionów złotych. Rzecz jasna tych milionów nikt nie miał, powy ej dwustu złotych grali my na rewersy, starannie gromadzone, nawzajem sobie zwracane i, jak łatwo zgadn , nigdy nie zrealizowane. Co nie przeszkadzało wybuchom uczu zgoła płomiennych. Wszyscy byli przy tym nieskalanie trze wi, poniewa gra odbywała si u mnie w domu, a nie dysponowałam w owych czasach ani jedn kropl alkoholu. Do pokera nie zach cam, gra ostra i, jak wida , niebezpieczna, zalecam natomiast
135
Joanna Chmielewska WY CIGI Oczywi cie ko skie.
Wszystkie tory wiata stanowi plener niezmiernie pi kny. Wypełnione s z reguły zieleni , kwieciem i wie ym powietrzem. Stawki nie gro ruin nawet kompletnemu kretynowi, który bezbł dnie wybiera do gry najgorsze konie. Oszustwa graczom w gruncie rzeczy nie szkodz , bo zawsze jaki ko wygrywa i mo na przypadkiem na niego trafi , a graczowi wszystko jedno, sk d upragniony zysk pochodzi. Niech si martwi wła ciciel konia i trener. Szkodzi wył cznie zidiocenie osobiste, w którym celuj m czy ni. Oto przykład: Taksówkarz, którym jechałam nie tak dawno na tory w Longchamp, z dobrego serca i poufnie, dał mi konia numer czterna cie. Czternastka w pierwszej gonitwie przychodzi w charakterze fuksa. Bardzo dobrze, nie miałam obiekcji, nie znałam koni, nie zd yłam nawet obejrze programu, mogła sobie ta czternastka wygra , mnie bez ró nicy. Postawiłam na ni , oczywi cie, całe pi franków, czyli mniej wi cej dwa i pół złotego. mierci głodow nie zagroziło mi to w najmniejszym stopniu, a czternastka wcale nie przyszła, przegrała. I otó prawdziwy idiota m skiej płci, uzyskawszy od tubylca tak informacj , rozpłomieniony i pazerny, władował-by w t czternastk cały posiadany przy sobie maj tek, tysi c franków, dziesi tysi cy, ile by tam wydłubał. I zostałby na lodzie. A niechby nawet ograniczył si do stu czy dwustu franków, te byłoby mu przykro i bagietka z past rybn ko ci w gardle by mu stan ła. Na tym dowcip polega. Kto traci rozum i opami tanie, ten i na niewinnych wy cigach potrafi siebie i rodzin do
136
Hazard
skrajnej n dzy doprowadzi , chocia wcale nie musi. Kto mu kazał? Nikt, poza jego własnym szale stwem. Przed szale stwem silnie ostrzegam. W szczegóły gry na wy cigach nie b d si wdawa , z tej prostej racji, e musiałabym cytowa sama siebie, co wydaje mi si nieprzyzwoite. Dwie ksi ki, Wy cigi i Florencja, córka Diabła, załatwiły spraw detalicznie i wyczerpuj co. Komunikuj tylko, e obecnie stawka wynosi złotówk , albo dwa złote, i za owe dwa złote ka dy mo e bez najmniejszych przeszkód: - doznawa emocji równie pot nych, jak za dwa tysi ce, - napawa si urokami krajobrazu i wdycha wie e powietrze, - ogl da przez kilka godzin faun wielkiej urody, - spotyka si ze znajomymi, - zazdro ci wygranym, - pławi si w satysfakcji na widok przegranych, tych, którzy stracili wszelki umiar i wyrwali sobie z trzewi ostatnie szcz tki fortuny, - plu sobie w brod , e nie zagrał wcale albo e nie zagrał dro ej, - plu jak wy ej, e zagrał niepotrzebnie, - nic nie robi . Jak wida , wachlarz - mo liwo ci jest imponuj cy. A wszystko za jedne dwa złote! Ostatnio na słu ewieckich wy cigach zaistniał wypadek, e przyszedł jaki człowiek, o koniach nie maj cy najmniejszego poj cia, (no, zapewne odró niał je od kotów, psów, a przynajmniej bocianów), który zagrał pi tk , czyli pi kolejnych koni na celowniku, za jedn złotówk , przypadkiem trafił i dostał osiemna cie tysi cy. Zjawisko rzadkie, ale mo liwe. To tak na marginesie...
ZAKO CZENIE (odrobin dłu sze ni wst p) Jeszcze raz przypominam: przymus gry nie istnieje nigdzie! Mo emy sobie zwiedza i ogl da sale, hale, tory, kasyna, wesołe miasteczka i wszelkie speluny, nie trac c ani grosza, poza opłat za wst p. Mo emy si przy tym robi na bóstwo (kobiety, kobiety... Zbocze cami płci m skiej nie zajmujemy si tu w najmniejszym stopniu), stroi kusz co i napawa powodzeniem. Mo emy zagra , prze y chwile dzikiej emocji i czasem nawet wygra . Mo emy da uj cie nami tno ci i zmieni jej kierunek. Zamiast płaka w k cie pod piecem, bo ten jaki nas porzucił, mo emy si poderwa , uczesa , umalowa i skoczy do kasyna. Je li wygl damy okropnie po dwóch tygodniach łez, mamy t pociech , e nikt na nas nie zwróci uwagi, skoro wszyscy s zaj ci gr i nic nie b dzie szkodziło, e przyjdziemy tam w charakterze pomietła. I mamy niemal pewno , e nie spotkamy tam adnej, zadowolonej z ycia przyjaciółki... M czyzn do hazardu zach ca nie trzeba. Do złego narobili... Koniec Ksi
ka pobrana ze strony
http://www.ksiazki4u.prv.pl
ju