SEPTIMUS HEAP * KSIĘGA CZWARTA *
TAjEI)ir[A WYPRAWA AKGIE
SAGE
Ilustracje Mark Zug Tłumaczenie Jacek Drewnowski
+>-...
12 downloads
11 Views
6MB Size
SEPTIMUS HEAP * KSIĘGA CZWARTA *
TAjEI)ir[A WYPRAWA AKGIE
SAGE
Ilustracje Mark Zug Tłumaczenie Jacek Drewnowski
+>-Pobrane z chomika Nilandir http://chomikuj.pl/Chom NICKO I SNORRI
T r w a j a r m a r k p r z y D r o d z e Czarodziejów. D z i e w c z y n a i c h ł o p a k z a t r z y m u j ą się p r z y s t r a g a n i e z m a r y n o w a n y m i śledziami. Jasne kręcone włosy chłopa ka są z a p l e c i o n e w warkoczyki, zgod nie z modą, która zapanuje wśród żeglarzy w odległej przyszłości. Je g o z i e l o n e o c z y mają p o w a ż n y , n i e m a l s m u t n y wyraz, gdy n a m a w i a dziew czynę, b y p o z w o l i ł a m u k u p i ć dla niej śledzie. W ł o s y dziewczyny też są jasne, niemal białe. Proste i długie, związane skórzaną
/
opaską, charakterystyczną dla k u p c ó w z Północy. Jasnonie b i e s k i m i o c z a m i w p a t r u j e się w c h ł o p a k a . - N i e - o d p o w i a d a . - N i e m o g ę ich j e ś ć . Za b a r d z o przy pominałyby mi dom. - P r z e c i e ż u w i e l b i a s z ś l e d z i e - on na t o . Właścicielka straganu, starsza kobieta o oczach równie bladoniebieskich, jak u dziewczyny, przez cały r a n e k nie sprzedała ani j e d n e g o śledzia. Za żadne skarby nie chce p r z e p u ś c i ć t a k i e j okazji. - Jeśli uwielbiasz śledzie, m u s i s z s k o s z t o w a ć - odzywa się d o d z i e w c z y n y . - S ą z r o b i o n e , j a k n a l e ż y . W ł a ś n i e t a k p o w i n n o się m a r y n o w a ć ś l e d z i e . O d c i n a k a w a ł e k , p o c z y m wbija w e ń m a ł y , z a o s t r z o n y pa tyczek i podaje dziewczynie. - Dalej, Snorri - m ó w i c h ł o p a k niemal błagalnym t o n e m . - Spróbuj. Proszę. - Dobre? - pyta sprzedawczyni. - Dobre, Stara Matko - odpowiada Snorri. - Bardzo do bre. N i c k o m y ś l i . Myśli o t y m , że w ł a ś c i c i e l k a s t r a g a n u wyglą da jak Snorri. Ma taki s a m melodyjny akcent i nie posługuje się k o n s t r u k c j a m i d a w n e j m o w y , d o k t ó r e j p r z y w y k l i p r z e z kilka miesięcy, s p ę d z o n y c h już w tym Czasie. - P r z e p r a s z a m - o d z y w a się. - Skąd p a n i p o c h o d z i ? W o c z a c h s t a r u s z k i p o j a w i a się t ę s k n e s p o j r z e n i e . - Nie zrozumiałbyś - mówi. N i c k o n i e daje z a w y g r a n ą . - A l e n i e j e s t p a n i s t ą d - n a c i s k a . - P o z n a j ę , bo m ó w i p a n i j a k S n o r r i . - O b e j m u j e d z i e w c z y n ę r a m i e n i e m , a ta się czerwieni. Kobieta wzrusza ramionami.
11
PROLOG
- T o p r a w d a , ż e n i e p o c h o d z ę stąd. Mój ojciec z o s t a ł t a k daleko, że nie zdołacie tego n a w e t sobie wyobrazić. T e r a z t a k ż e S n o r r i p r z y g l ą d a się s t a r u s z c e i n a g l e z w r a c a się d o niej w d z i w n y m j ę z y k u , j ę z y k u w ł a s n e g o C z a s u . O c z y k o b i e t y jaśnieją, gdy słyszy m o w ę , k t ó r ą p o s ł u g i w a ła się w d z i e c i ń s t w i e . - T a k - o d p o w i a d a na n i e ś m i a ł e p y t a n i e d z i e w c z y n y . - J e s t e m Ells. Ells L a r u s d o t t i r . S n o r r i z n o w u zadaje p y t a n i e , a k o b i e t a o s t r o ż n i e o d p o wiada: - T a k , m a m , a raczej m i a ł a m , s i o s t r ę o i m i e n i u H e r d i s . Skąd w i e s z ? J e s t e ś j e d n ą z t y c h , c o t o p r z e c h w y t u j ą m y ś l i ? S n o r r i kręci głową. - N i e - zaprzecza, ciągle w s w o i m języku. - Ale j e s t e m D u chowidzącą. T a k jak m o j a b a b k a , H e r d i s L a r u s d o t t i r . I m o j a m a t k a , Alfrun, k t ó r a jeszcze się n i e u r o d z i ł a , gdy m o j a prac i o t k a Ells z n i k n ę ł a w Z w i e r c i a d l e . N i c k o z a s t a n a w i a się, c o t a k i e g o p o w i e d z i a ł a S n o r r i , ż e s t a r u s z k a c h w y c i ł a się r o z c h w i e r u t a n e g o s t o ł u t a k m o c n o , a ż p o b i e l a ł y jej kłykcie. C h o c i a ż d z i e w c z y n a u c z y ł a g o s w o j e g o języka, r o z m a w i a ł a z e s t a r u s z k ą z n a c z n i e szybciej, niż do tego przywykł, i teraz zdołał rozpoznać tylko j e d n o słowo: „matka".
*** A z a t e m p r a c i o t k a Ells z a b i e r a N i c k a i S n o r r i do s w o j e g o wysokiego, wąskiego d o m u przy m u r a c h Z a m k u , wrzuca szczapę d r e w n a do kaflowego pieca i o p o w i a d a im swoją historię. Wiele godzin później Snorri i Nicko wychodzą z jej d o m u , n a s y c e n i m a r y n o w a n y m i śledziami, p r z e p e ł n i e n i
nadzieją. A co najważniejsze, mają m a p ę , pokazującą d r o g ę d o D o m u F o r y k s ó w , miejsca Połączenia W s z y s t k i c h C z a s ó w . Tego wieczoru Snorri sporządza dwie kopie m a p y i jedną daje M a r c e l l u s o w i Pye'owi, A l c h e m i k o w i , u k t ó r e g o m i e s z kają. P r z e z kilka n a s t ę p n y c h t y g o d n i snują p l a n y i szykują się do p o d r ó ż y w n i e z n a n e . J e s t szary, d e s z c z o w y d z i e ń , g d y M a r c e l l u s Pye, z a m y ś l o n y i g ł ę b o k o przejęty, s t o i n a z a m k o w y m n a b r z e ż u , m a c h a jąc i c h ł o d z i n a p o ż e g n a n i e .
UWOLNIENIE NICKA
J a n n i t M a a r t e n , z a j m u j ą c a się b u d o wą łodzi, zmierzała do Pałacu. Ta
szczupła,
skromna
kobieta
\ 1:
0 zdecydowanych ruchach, z wło sami związanymi z tyłu jak u
żeglarza,
w najśmiel
szych s n a c h nie przy puszczałaby, że pewne go dnia zacumuje łódź przy
Wężowej
Pochylni
1 r u s z y ku P a ł a c o w e j B r a m i e . A l e o t o s t a n ę ł a u jej p o d n ó ż a , p e ł n a o b a w , w t e n szary i dżdży sty, w i o s e n n y d z i e ń . sagi
KM
Kilka m i n u t później H i l d e g a r d a , P o d c z a r o d z i e j k a , pełnią c a s ł u ż b ę p r z y d r z w i a c h P a ł a c u , p o d n i o s ł a w z r o k z n a d swo jej r o z p r a w k i do szkoły wieczorowej, z a t y t u ł o w a n e j „Metody, zasady i p r a k t y k a t r a n s f o r m a c j i " . Ujrzała J a n n i t , z w a h a n i e m przechodzącą przez szeroki m o s t z desek, przerzucony n a d o z d o b n ą fosą i w i o d ą c y do p a ł a c o w y c h w r ó t . Z u ś m i e c h e m skoczyła n a r ó w n e n o g i . - Dzień dobry, p a n n o M a a r t e n . C z y m m o g ę służyć? - W i e s z , j a k się n a z y w a m ! - s t w i e r d z i ł a ze z d u m i e n i e m Jannit. H i l d e g a r d a n i e p r z y z n a ł a się, ż e s t a r a się z n a ć n a z w i s k a w s z y s t k i c h . Z a m i a s t t e g o p o w i e d z i a ł a : - Oczywiście, że wiem, p a n n o Maarten. W zeszłym roku pani warsztat naprawił
łódź
mojej
siostry.
Była
bardzo
zadowolona
z usługi. J a n n i t n i e m i a ł a pojęcia,
k i m t e ż m o g ł a być s i o s t r a
P o d c z a r o d z i e j k i , ale m i m o w o l n i e z a c z ę ł a się z a s t a n a w i a ć , o k t ó r ą ł ó d ź c h o d z i . P a m i ę t a ł a ł o d z i e . U ś m i e c h n ę ł a się n i e ś m i a ł o i zdjęła s f a t y g o w a n y ż e g l a r s k i k a p e l u s z ,
który
w ł o ż y ł a specjalnie na w i z y t ę w P a ł a c u - s t a n o w i ł d l a niej o d p o w i e d n i k sukni balowej i d i a d e m u . - D a m y n i e m u s z ą z d e j m o w a ć n a k r y c i a g ł o w y - oznaj miła Hildegarda. - O? - z d z i w i ł a się J a n n i t , z a s t a n a w i a j ą c się, co ta z a s a d a ma z nią w s p ó l n e g o . N i e m y ś l a ł a o s o b i e j a k o o d a m i e . - Czy chce p a n i k o g o ś widzieć? - spytała Podczarodziejka, n a w y k ł a d o gości, k t ó r z y z a p o m i n a l i j ę z y k a w gębie. Jannit obracała kapelusz w dłoniach. - Sarę H e a p - oznajmiła. - Proszę. - W y ś l ę p o s ł a ń c a . C z y m o g ę jej p r z e k a z a ć , w jakiej spra w i e c h c e się z nią p a n i s p o t k a ć ?
Po dłuższej chwili kobieta w k o ń c u odpowiedziała. - N i c k o H e a p - wyjaśniła, w p a t r u j ą c się w k a p e l u s z . - A. Proszę na chwilę spocząć. Zaraz znajdę kogoś, k t o p a n i ą d o niej z a p r o w a d z i . Dziesięć m i n u t później Sara H e a p , c h u d s z a niż kiedyś, ale wciąż w p o s i a d a n i u z n a c z n e j ilości s ł o m i a n y c h l o k ó w , typowych
dla
Heapów,
siedziała przy
niewielkim
stole
w swoim saloniku. Patrzyła na Jannit pełnymi niepokoju zielonymi oczami. Jannit przycupnęła na
skraju
szerokiej
sofy.
Chociaż
c z u ł a się n i e s w o j o , w c a l e n i e d l a t e g o s i e d z i a ł a n a k r a w ę d z i . P o p r o s t u n a sofie z o s t a ł o t y l k o tyle m i e j s c a - r e s z t ę z a j m o w a ł y r u p i e c i e , k t ó r e z d a w a ł y się p o d ą ż a ć w s z ę d z i e z a Sarą H e a p . P o d c z a s gdy p a r ę r o ś l i n d o n i c z k o w y c h w b i j a ł o jej się w plecy, a c h w i e j n a s t e r t a r ę c z n i k ó w o p i e r a ł a się o nią r o z k o s z n i e , J a n n i t s i e d z i a ł a w y p r o s t o w a n a i o m a l n i e ze skoczyła, gdy z e s t o s u u b r a ń p r z y k o m i n k u r o z l e g ł o się ci c h e k w a k a n i e . K u jej z d u m i e n i u s p o m i ę d z y u b r a ń w y ł o n i ł a się p o r o ś n i ę t a szczeciną k a c z k a o r ó ż o w e j s k ó r z e , n o s z ą c a wielobarwną, zrobioną na szydełku kamizelkę. Kaczka po c z ł a p a ł a w jej s t r o n ę i u s a d o w i ł a się u jej s t ó p . Sara p s t r y k n ę ł a palcami. - C h o d ź t u , E t h e l - p o w i e d z i a ł a do kaczki, a ta p o d n i o s ł a się i p o d e s z ł a do Sary, k t ó r a w z i ę ł a ją i p o s a d z i ł a s o b i e na k o l a n a c h . - J e d n o ze s t w o r z e ń J e n n y - wyjaśniła z u ś m i e c h e m . - Nigdy nie marzyła o zwierzątkach domowych, a te raz ma nagle dwa. Dziwne. Nie wiem, skąd je wzięła. J a n n i t u ś m i e c h n ę ł a się u p r z e j m i e , n i e p e w n a , o d c z e g o zacząć to, co miała do powiedzenia. Z a p a d ł o niezręczne milczenie.
- H m m . N o . . . - wydusiła w końcu. - Duży dom. - O, t a k . B a r d z o d u ż y - p r z y z n a ł a Sara. - W s p a n i a ł y dla licznej r o d z i n y - d o d a ł a J a n n i t i od r a z u pożałowała tych słów. - G d y b y ta r o d z i n a c h c i a ł a w n i m m i e s z k a ć - o d p a r ł a g o r z k o Sara. - Ale n i e w t e d y , gdy c z w ó r k a m o i c h dzieci p o s t a n a w i a żyć w lesie ze z b o r e m w i e d ź m i n i e c h c e przy c h o d z i ć d o d o m u , n a w e t w o d w i e d z i n y . N o i , oczywiście, j e s t j e s z c z e S i m o n . W i e m , ż e p o s t ą p i ł źle, ale t o wciąż m ó j pierworodny. Bardzo za n i m tęsknię. Chciałabym, żeby tu m i e s z k a ł . P o r a , ż e b y się u s t a t k o w a ł . M ó g ł w y b r a ć k o g o ś g o r s z e g o n i ż Lucy G r i n g e , c z e g o by o niej n i e m ó w i ł j e g o oj ciec. T u j e s t m n ó s t w o m i e j s c a dla n i c h w s z y s t k i c h i jeszcze d l a w n u k ó w . J e s t p o z a t y m m ó j m a ł y S e p t i m u s . P r z e z tyle lat b y l i ś m y r o z d z i e l e n i , a t e r a z on t k w i na szczycie W i e ż y C z a r o d z i e j ó w z n a d ę t ą M a r c i a O v e r s t r a n d , k t ó r a p r z y każdej okazji b e z c z e l n i e pyta, czy cieszę się, że t a k c z ę s t o w i d u j ę S e p t i m u s a . P e w n i e u w a ż a , ż e t o p y s z n y żart, b o o b e c n i e t a k n a p r a w d ę w c a l e g o n i e widuję, w ł a ś c i w i e o d k ą d N i c k o . . . - A - o d e z w a ł a się J a n n i t , chwytając okazję. - N i c k o . W ł a ś n i e p o t o . . . n o , p e w n i e się p a n i d o m y ś l a , p o c o przy szłam. - N i e - o d p a r ł a Sara, k t ó r a m o g ł a się d o m y ś l i ć , ale n i e chciała. - A h a . - J a n n i t s p u ś c i ł a w z r o k n a swój k a p e l u s z , p o c z y m p o ł o ż y ł a g o n a jakiejś s t e r c i e z a s o b ą t a k i m r u c h e m , j a k b y od początku zamierzała to zrobić. Miała d u s z ę na ramieniu. W i e d z i a ł a , c o się święci. Odchrząknęła i zaczęła mówić. - J a k p a n i w i e , N i c k o z n i k n ą ł j u ż p ó ł r o k u t e m u i o ile m i w i a d o m o , n i k t n i e ma pojęcia, g d z i e j e s t i k i e d y . . . a raczej
P o b r a n e z c h o m i k a N i l a n d i r h t t p : / / c h o m i k u j . p l / C h o m i k . a s 17 p x ? i d = N i l a n d i r U W O L N I E N I EN I C K A
czy w o g ó l e w r ó c i . W ł a ś c i w i e , b a r d z o p r z y k r o m i t o m ó w i ć , słyszałam, że nie. S a r a a ż się z a c h ł y s n ę ł a . D o t ą d n i k t n i e o d w a ż y ł się p o w i e d z i e ć jej t e g o w t w a r z . - B a r d z o m i p r z y k r o , ż e m u s i a ł a m t u przyjść, p a n i H e a p , ale... - O, m a m n a i m i ę Sara. P r o s z ę , m ó w m i Sara. - Sara. S a r o , p r z y k r o m i , ale n i e m o ż e m y j u ż d ł u ż e j r a d z i ć s o b i e b e z N i c k a . Z b l i ż a się s e z o n l e t n i , k i e d y j e s z c z e więcej durnych ryzykantów wyruszy w morze, żeby złowić parę śledzi. W s z y s c y chcą m i e ć g o t o w e ł o d z i e , a d o t e g o p o r t o wa barka z n ó w jest w naprawie po ostatnich sztormach... M a m y t e r a z najwięcej r o b o t y . P r z y k r o , ale d o p ó k i N i c k o u m n i e terminuje, to zgodnie z r e g u l a m i n e m Zrzeszenia S z k u t n i k ó w ( k t ó r y j e s t p e ł e n p u ł a p e k , ale i t a k m u s z ę się d o n i e g o s t o s o w a ć ) , n i e m o g ę przyjąć n i k o g o i n n e g o . P i l n i e potrzebuję n o w e g o ucznia, zwłaszcza że R u p e r t Gringe nie długo zakończy termin. S a r a H e a p m o c n o z w a r ł a d ł o n i e i J a n n i t z a u w a ż y ł a , ż e jej paznokcie są z u p e ł n i e poobgryzane. Przez kilka chwil Sara t r z ę s ł a się, n i e m ó w i ą c a n i s ł o w a . P o t e m , gdy J a n n i t j u ż m y ś l a ł a , ż e t o o n a b ę d z i e m u s i a ł a p r z e r w a ć m i l c z e n i e , go s p o d y n i o d e z w a ł a się: - O n w r ó c i . N i e w i e r z ę , ż e cofnęli się w Czasie. Nikt nie m o ż e tego dokonać. J e n n a i Septimus t y l k o myślą, ż e i m się u d a ł o . T o był j a k i ś n a d z w y c z a j p a s k u d n y czar. Ciągle p r o s z ę M a r c i e , ż e b y g o r o z p r a c o w a ł a . M o g ł a b y o d n a l e ź ć N i c k a , w i e m , ż e b y m o g ł a , ale n i e z r o b i ł a nic. Nic. To z u p e ł n y k o s z m a r ! - Sara z rozpaczy p o d głos. - B a r d z o mi p r z y k r o - m r u k n ę ł a J a n n i t . - N a p r ; Sara w z i ę ł a g ł ę b o k i w d e c h i p r ó b o w a ł a się u s p
- T o n i e t w o j a w i n a , J a n n i t . Byłaś dla N i c k a b a r d z o d o b r a . U w i e l b i a ł d l a ciebie p r a c o w a ć . Ale oczywiście m u s i s z zna leźć n o w e g o u c z n i a , c h o c i a ż c h c i a ł a b y m cię p r o s i ć o j e d n o . - Oczywiście - odparła Jannit. - Kiedy N i c k o w r ó c i , o d n o w i s z m u t e r m i n ? - Z n a j w i ę k s z ą p r z y j e m n o ś c i ą . - J a n n i t u ś m i e c h n ę ł a się z z a d o w o l e n i e m . Tę p r o ś b ę m o g ł a chętnie spełnić. - N a w e t jeśli b ę d ę m i a ł a i n n e g o u c z n i a , N i c k o o d r a z u z a j m i e m i e j sce R u p e r t a i z o s t a n i e m o i m s t a r s z y m u c z n i e m , czyli cze l a d n i k i e m , jak t o m ó w i m y w w a r s z t a c i e . - Byłoby c u d o w n i e . - S a r a u ś m i e c h n ę ł a się t ę s k n i e . - A t e r a z - J a n n i t p r z e s z ł a do sprawy, k t ó r a b u d z i ł a w niej największy lęk - m u s z ę cię n i e s t e t y p r o s i ć o p o d p i s a n i e z w o l n i e n i a . - W s t a ł a , by z k i e s z e n i p ł a s z c z a wyciągnąć zwi tek pergaminu, a pozbawiona podparcia sterta ręczników p r z e w r ó c i ł a się i zajęła jej miejsce. J a n n i t zrobiła miejsce na stole, n a s t ę p n i e r o z w i n ę ł a dłu g i zwój, n a k t ó r y m s p i s a n o u m o w ę t e r m i n a t o r s k ą N i c k a . O b c i ą ż y ł a g ó r ę i d ó ł d o k u m e n t u t y m , co w p a d ł o jej w r ę c e : sfatygowaną p o w i e ś c i ą p o d t y t u ł e m „ M i ł o ś ć n a p e ł n y m m o r z u " o r a z d u ż ą t o r b ą ciastek. - A c h - w e s t c h n ę ł a S a r a na w i d o k p e ł n e g o z a w i j a s ó w p o d p i s u Nicka, widniejącego u dołu o b o k d w ó c h innych, n a k r e ś l o n y c h r ę k ą J a n n i t i jej s a m e j . Jannit pospiesznie położyła na sygnaturach zwolnienie - mały kawałek pergaminu. - Saro, j a k o ż e j e s t e ś j e d n ą z e s t r o n , k t ó r e p o d p i s a ł y u m o w ę , m u s z ę cię p r o s i ć o p a r a f o w a n i e z w o l n i e n i a . M a m p i ó r o , g d y b y ś . . . gdybyś n i e m o g ł a z n a l e ź ć . Sara nie m o g ł a znaleźć. Wzięła pióro i kałamarzyk, które J a n n i t wyjęła z drugiej k i e s z e n i płaszcza, z a m o c z y ł a k o ń c ó w -
kc w a t r a m e n c i e , po c z y m - czując się tak, j a k b y o d b i e r a ł a N i c k o w i życie - p o d p i s a ł a ś w i s t e k . Łza s p a d ł a n a a t r a m e n t i r o z m a z a ł a go. O b i e k o b i e t y u d a ł y , że t e g o n i e widzą. J a n n i t z ł o ż y ł a swój p o d p i s o b o k p o d p i s u m a t k i N i c k a . P o t e m z p r z e p a s t n e j k i e s z e n i w y c i ą g n ę ł a igłę o r a z m o c n ą żeglarską n i ć i n a s z y ł a z w o l n i e n i e n a w c z e ś n i e j s z e p o d p i s y . Nicko Heap nie terminował już u Jannit Maarten. J a n n i t z ł a p a ł a k a p e l u s z b a l a n s u j ą c y n a szczycie s t e r t y z a jej p l e c a m i i u c i e k ł a . D o p i e r o n a ł o d z i z o r i e n t o w a ł a się, ż e w z i ę ł a o g r o d n i c z y k a p e l u s z Sary, lecz, n i e zważając n a t o , n a s u n ę ł a go na głowę i powoli p o w i o s ł o w a ł a z p o w r o t e m do swojego warsztatu. Silas H e a p i M a k s i o , p i e s rasy wilczarz, z a s t a l i S a r ę w jej ogródku z ziołami. Z jakiegoś niezrozumiałego p o w o d u m i a ł a n a g ł o w i e ż e g l a r s k i k a p e l u s z . M i a ł a t e ż z e s o b ą kacz kę J e n n y . Silas za kaczką n i e p r z e p a d a ł - w i d o k jej szczeci ny p r z y p r a w i a ł go o gęsią s k ó r k ę , a k a m i z e l k a ś w i a d c z y ł a jego z d a n i e m o tym, że Sara zaczyna trochę wariować. - A, tu j e s t e ś - p o w i e d z i a ł , i d ą c p r z e z ł a d n i e u t r z y m a n y t r a w n i c z e k w s t r o n ę p o l e t k a m i ę t y , w k t ó r e j k o b i e t a grze b a ł a o d n i e c h c e n i a m o t y k ą . - W s z ę d z i e cię s z u k a ł e m . S a r a w o d p o w i e d z i u ś m i e c h n ę ł a się s ł a b o , a gdy Silas i M a k s i o zaczęli b r n ą ć p r z e z b e z b r o n n ą m i ę t ę , n a w e t n i e z a p r o t e s t o w a ł a . Silas, p o d o b n i e j a k o n a , w y d a w a ł się za troskany. Jego włosy o barwie słomy przyprószyła ostatnio siwizna, niebieskie szaty Czarodzieja Zwyczajnego wisiały n a n i m l u ź n o , a s r e b r n y p a s z a p i ę t y był o d z i u r k ę czy d w i e ciaśniej n i ż z w y k l e . W o b ł o k u uderzającej d o g ł o w y w o n i m i a ż d ż o n e j m i ę t y Silas zbliżył się d o Sary i o d r a z u r o z p o czął p r z y g o t o w a n ą z a w c z a s u p r z e m o w ę .
- N i e s p o d o b a ci się to - zaczął - ale p o d j ą ł e m decyzję. M a k s i o i ja p ó j d z i e m y do P u s z c z y i n i e w r ó c i m y , d o p ó k i go nie znajdziemy. Sara p o d n i o s ł a kaczkę i m o c n o ją przytuliła. Stworzenie wydało z siebie s t ł u m i o n e kwaknięcie. - G ł u p i e c z ciebie - p o w i e d z i a ł a . - Ile r a z y ci p o w t a rzałam,
że
gdybyś
skłonił Marcie
do zrobienia czegoś
w s p r a w i e M r o c z n e j Magii, k t ó r a g d z i e ś u w i ę z i ł a N i c k a , t o w r ó c i ł b y w j e d n e j c h w i l i . Ale n i c z t e g o . Ciągle o p o w i a d a s z o tej g ł u p i e j P u s z c z y . . . Silas w e s t c h n ą ł . - M ó w i ł e m ci, M a r c i a t w i e r d z i , ż e t o n i e M r o c z n a Magia. N i e m a s e n s u ciągle j ą o t o p y t a ć . - Z g r o m i ł a g o w z r o k i e m , w i ę c z m i e n i ł p o d e j ś c i e . - S ł u c h a j , Saro, n i e m o g ę s i e d z i e ć z
założonymi
rękami,
doprowadza
mnie
to
do
szału.
M i n ę ł o już pół roku, o d k ą d J e n n a i S e p t i m u s wrócili bez N i c k a , i n i e z a m i e r z a m d ł u ż e j c z e k a ć . M i a ł a ś t e n s a m sen, c o ja. W i e s z , ż e t o c o ś z n a c z y . Sara
pamiętała,
co
przyśniło
jej
się
kilka
miesięcy
p o z n i k n i ę c i u N i c k a . S z e d ł p r z e z las, w g ł ę b o k i m ś n i e g u . Z a p a d a ł z m r o k i ż ó ł t e ś w i a t ł o p r z e s ą c z a ł o się p r z e z d r z e w a p r z e d n i m . O b o k s z ł a d z i e w c z y n a , z d a w a ł o się, ż e t r o c h ę s t a r s z a o d n i e g o . M i a ł a d ł u g i e , b a r d z o j a s n e w ł o s y i by ła o w i n i ę t a wilczą skórą. W s k a z y w a ł a ś w i a t ł o z p r z o d u . W t y m m o m e n c i e Silas zaczął c h r a p a ć i S a r a g w a ł t o w n i e się p r z e b u d z i ł a . N a s t ę p n e g o r a n k a Silas z z a p a ł e m o p o w i e dział swój s e n o N i c k u . Ku z d u m i e n i u Sary o k a z a ł się on i d e n t y c z n y , j a k jej. Silas n a b r a ł p r z e k o n a n i a , że N i c k o j e s t w P u s z c z y i p o s t a n o w i ł g o s z u k a ć . Ale S a r a się n i e z g o d z i ł a . P o w i e d z i a ł a , ż e las z e s n u t o n i e b y ł a P u s z c z a w o k ó ł Z a m k u . W y g l ą d a ł
inaczej, m i a ł a p e w n o ś ć . Z t y m z k o l e i n i e z g o d z i ł się Silas. S t w i e r d z i ł , ż e z n a P u s z c z ę i n a p e w n o się n i e m y l i . P o d c z a s p r z e ż y t y c h w s p ó l n i e lat m a ł ż o n k o w i e n i e z a w s z e się zgadzali, ale s z y b k o r o z w i ą z y w a l i spory, p r z y c z y m Silas c z ę s t o p r z y n o s i ł ż o n i e b u k i e c i k p o l n y c h k w i a t ó w a l b o ziół n a z n a k p o k o j u . Ale t y m r a z e m n i e b y ł o o t y m m o w y . Ich k ł ó t n i e o las s t a w a ł y się c o r a z b a r d z i e j g o r z k i e i w k r ó t c e stracili z o c z u p r a w d z i w ą p r z y c z y n ę s w o j e g o n i e s z c z ę ś c i a : zniknięcie Nicka. Ale t y m r a z e m Silas w p a d ł w ł a ś n i e n a w y c h o d z ą c ą J a n n i t Maarten, która niosła anulowaną u m o w ę terminatorską. Podjął decyzję. P o s t a n o w i ł iść d o Puszczy, b y z n a l e ź ć N i c k a i n i k t n i e m ó g ł go z a t r z y m a ć , a z w ł a s z c z a Sara.
WOLNY
Nakarm
Magogi,
Szpicla
nie
i
nie
buszuj
w
tykaj mo
jej k o m n a c i e . Z r o z u m i a n o ? -
mówił do
Simon
swojego
rzonego
Heap
nachmu
pomocnika,
Merrina Mereditha. - Tak, t a k - o d r z e k ł nadąsany który
Merrin,
siedział
apa
tycznie w jedynym wygodnym w
fotelu
Obserwatorium.
C i e m n e w ł o s y zwie-
PobranezchomikaNilandirhttp://chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=NilandirW O L N Y23
szały m u się n a t w a r z , zasłaniając d u ż y p r y s z c z n a ś r o d k u czoła, k t ó r y w y s k o c z y ł nocą. - Z r o z u m i a n o ? - p o w t ó r z y ł S i m o n ze złością. - Chyba powiedziałem „tak", prawda? - mruknął Merrin, machając długimi, patykowatymi nogami, tak że stopy ude r z a ł y o fotel z d r a ż n i ą c ą r e g u l a r n o ś c i ą . - I lepiej u t r z y m u j tu c z y s t o ś ć - p o l e c i ł a Lucy G r i n g e . - Nie chcę zastać bałaganu po powrocie. M e r r i n z e r w a ł się na n o g i i z d r w i n ą u k ł o n i ł się Lucy. - T a k jest, w a s z a w y s o k o ś ć . M o g ę z r o b i ć c o ś j e s z c z e , wasza wysokość? Lucy G r i n g e z a c h i c h o t a ł a . Simon H e a p zmarszczył brwi. - C h o d ź , Lucy - p o w i e d z i a ł z irytacją w głosie. - Jeśli oczy wiście c h c e s z d o t r z e ć d o P o r t u p r z e d z a p a d n i ę c i e m nocy. - Chwileczkę, m u s z ę jeszcze znaleźć... - M a m twoją t o r b ę i p ł a s z c z . C h o d ź , Lucy. - S i m o n r u szył p r z e z O b s e r w a t o r i u m , a j e g o k r o k i r o z b r z m i e w a ł y g ł u c h o n a c z a r n y c h ł u p k a c h . P o chwili z n i k n ą ł z a g r a n i t o w y m , ł u k o w a t y m przejściem, wiodącym na schody. - Aha, Merrinie, nie r ó b niczego głupiego. - Głos S i m o n a p o n i ó s ł się e c h e m p o s c h o d a c h . M e r r i n ze złością k o p n ą ł fotel, aż w g ó r ę w z b i ł się t u m a n k u r z u i z d e z o r i e n t o w a n y c h c i e m . N i e był g ł u p i . N i e był, n i e był, nie był g ł u p i . Przez p i e r w s z e dziesięć lat j e g o życia g ł u p cem nazywał go poprzedni mistrz, D o m D a n i e l , Merrin miał w i ę c t e g o dosyć. Przez t e w s z y s t k i e lata u w a ż a n o g o o m y ł k o w o z a S e p t i m u s a H e a p a , ale c h o ć b a r d z o się starał, był k i e p s k ą imitacją p r a w d z i w e g o S e p t i m u s a . D o m D a n i e l nigdy n i e z o r i e n t o w a ł się w p o m y ł c e i n i e d o m y ś l i ł się, d l a c z e g o jego nieszczęsnemu Uczniowi nic nigdy nie wychodzi.
Krzywiąc się, M e r r i n o p a d ł z p o w r o t e m na stary fotel. Patrzył, jak Lucy G r i n g e , powiewając w a r k o c z y k a m i i w s t ą ż kami,
m i o t a się p o s p i e s z n i e , zbierając w o s t a t n i e j chwili
jakieś drobiazgi. W k o ń c u była g o t o w a . Z ł a p a ł a w i e l o b a r w n y szal, k t ó r y z r o b i ł a dla S i m o n a n a d r u t a c h p o d c z a s d ł u g i c h z i m o w y c h w i e c z o r ó w w P o r t o w y m Sklepie
z
Plackami,
i wybiegła
z a n i m . G d y z n i k a ł a w m r o c z n y m , ł u k o w a t y m przejściu, n i e ś m i a ł o p o m a c h a ł a M e r r i n o w i . C h ł o p a k p r z e s t a ł się d ą s a ć i o d m a c h a ł w o d p o w i e d z i . Lucy z a w s z e potrafiła w y w o ł a ć u ś m i e c h na jego twarzy. Lucy,
szczęśliwa,
że
o p u s z c z a miejsce,
które
uważała
z a n a j o k r o p n i e j s z e n a świecie, n i e z a p r z ą t a ł a s o b i e więcej głowy Merrinem, tylko słuchała głuchego odgłosu swoich b u t ó w , gdy r o z p o c z y n a ł a d ł u g i e zejście d o z i m n e j , wilgotnej, p e ł n e j ś l u z u N o r y R o b a l a , w której S i m o n t r z y m a ł swojego konia, G r o m a . G d y d ź w i ę k k r o k ó w Lucy oddalił się i z a s t ą p i ł a go cisza, M e r r i n przystąpił do d z i a ł a n i a . C h w y c i ł d ł u g ą tyczkę i zaczął szybko o p u s z c z a ć c z a r n e rolety, zasłaniające o k n o n a szczy cie p o m i e s z c z e n i a , k t ó r e w y s t a w a ł o p o n a d s z o r s t k ą t r a w ę i s k a l n e w y s t ę p y na w y s o k i m , ł u p k o w y m u r w i s k u i było je dyną w i d o c z n ą z z e w n ą t r z częścią O b s e r w a t o r i u m . W m i a r ę jak c h ł o p a k zaciągał r o l e t ę z a roletą, o g r o m n e p o m i e s z c z e n i e stopniowo ciemniało, aż zapanował w n i m p ó ł m r o k . P o d s z e d ł d o C a m e r a O b s c u r a - d u ż e g o , w k l ę s ł e g o dysku, znajdującego się p o ś r o d k u - i zaczął się w s k u p i e n i u przy p a t r y w a ć . Dysk, k t ó r y w p o r a n n y c h p r o m i e n i a c h słońca, sączących się z góry, wyglądał jak biały talerz, t e r a z uległ p r z e m i a n i e . W e w n ą t r z u k a z a ł się plastyczny, b a r w n y w i d o k . Z a u r o c z o n y M e r r i n p a t r z y ł n a rząd owiec, k r o c z ą c y c h p o w o l i
25
WOLNY
wzdłuż krawędzi urwiska, i na różowe od w s c h o d u słońca chmury, płynące niespiesznie za nimi. M e r r i n wyciągnął
rękę,
złapał
długą tyczkę,
wiszącą
p o ś r o d k u o k n a , i zaczął ją o b r a c a ć . R o z l e g ł o się o b u r z o n e skrzypienie niewielkiej ramy, która u t r z y m y w a ł a soczewkę, przekazującą o b r a z n a d y s k p o n i ż e j . G d y c h ł o p a k p o w o l i o b r a c a ł s o c z e w k ę , o b r a z p r z e d j e g o o c z a m i z m i e n i a ł się, ukazując milczącą p a n o r a m ę z e w n ę t r z n e g o ś w i a t a . M e r r i n dla z a b a w y w y k o n a ł o b r ó t o p e ł n e 3 6 0 s t o p n i , a d o p i e r o p o t e m w y s z u k a ł miejsce, k t ó r e chciał o b s e r w o w a ć . P u ś c i ł tyczkę i s k r z y p i e n i e u s t a ł o . O d g a r n i a j ą c z o c z u r o z w i c h r z o n e , c z a r n e w ł o s y , p o c h y l i ł się n a p r z ó d i w b i ł u w a ż n e spoj r z e n i e w s c e n ę p r z e d sobą. N a d y s k u pojawił się d ł u g i , k r ę t y szlak, k t ó r y w i ł się między występami skalnymi. Po jego prawej stronie widniał g ł ę b o k i w ą w ó z , a po lewej - p i o n o w e ściany ł u p k ó w , p o p r z e rywane tu i ówdzie skalnym albo żwirowym osuwiskiem. M e r r i n c z e k a ł cierpliwie, aż w k o ń c u j e g o o c z o m u k a z a ł się G r o m . Koń flegmatycznie człapał szlakiem, p r o w a d z o n y ostrożnie przez swojego pana, okrytego czarnym płaszczem d l a o s ł o n y p r z e d p o r a n n y m c h ł o d e m . S i m o n był t e ż o p a t u l o n y s z a l e m Lucy, k t ó r e g o d r u g i k o n i e c d z i e w c z y n a o w i n ę ł a w o k ó ł w ł a s n e j szyi. S i e d z i a ł a z a S i m o n e m w s w o i m c e n n y m n i e b i e s k i m p ł a s z c z u i m o c n o t r z y m a ł a go w p a s i e . M e r r i n z u ś m i e c h e m p a t r z y ł , jak k o ń w ciszy p r z e m i e r z a dysk. P o w i e d z i a ł s o b i e w d u c h u , ż e o d p r o w a d z a p o d r ó ż nych. Obserwując powolną wędrówkę Groma, pogratulo w a ł s o b i e , ż e t o w s z y s t k o z a p l a n o w a ł . O d chwili, gdy p a r ę t y g o d n i t e m u p o j a w i ł a się Lucy G r i n g e - w t o w a r z y s t w i e n a d z w y c z a j irytującego s z c z u r a , k t ó r e g o p o ż e g n a ł c e l n y m k o p n i a k i e m - M e r r i n zaczął s n u ć p l a n y . O k a z j a n a d a r z y ł a
się szybciej, n i ż się s p o d z i e w a ł . Lucy c h c i a ł a p i e r ś c i o n k a , i to n i e byle j a k i e g o . P i e r ś c i o n k a z d i a m e n t e m . M e r r i n był z a s k o c z o n y , ż e S i m o n t a k s z y b k o p r z y s t a j e n a s p o s ó b m y ś l e n i a Lucy w w i e l u s p r a w a c h - n a w e t w k w e s t i i p i e r ś c i o n k ó w z d i a m e n t a m i . Korzystając z okazji, z a p r o p o n o w a ł , ż e p r z y p i l n u j e O b s e r w a t o r i u m , p o d c z a s gdy S i m o n z a b i e r z e Lucy d o P o r t u w p o s z u k i w a n i u p i e r ś c i o n k a . S i m o n się z g o d z i ł , j a k o ż e m y ś l a ł o o d w i e d z e n i u m a g a z y n u D r a g o Millsa, g d z i e o d b y w a ł a się w y p r z e d a ż , o k t ó r e j w i e l e o p o w i a d a ł s z c z u r . Z a c z ę ł a się t y d z i e ń w c z e ś n i e j , z p o w o d u śmierci właściciela m a g a z y n u i p o d o b n o nie b r a k o w a ł o n a niej z d u m i e w a j ą c y c h okazji. Lucy G r i n g e m i a ł a j e d n a k o d m i e n n e z d a n i e . W y b r a ł a j u ż i d e a l n y p i e r ś c i o n e k z dia m e n t e m i z całą p e w n o ś c i ą n i e p o c h o d z i ł on z w y p r z e d a ż y w magazynie Drago Millsa. W końcu cierpliwość Merrina została n a g r o d z o n a i G r o m wyniósł oboje jeźdźców p o z a krawędź dysku. Gdy ogon ko nia zniknął z pola widzenia, chłopak wydał głośny okrzyk r a d o ś c i . W k o ń c u - p o t y m , j a k p r z e z c a ł e życie k t o ś i n n y m ó w i ł m u , c o m a r o b i ć - był w o l n y !
MROCZNY LEKSYKON
Z kryjówki p o d s w o i m m a t e r a c e m M e r r i n wy ciągnął
chudą,
pomiętą,
o p r a w n ą w s k ó r ę książkę, na której wyblakłe, czarne l i t e r y u k ł a d a ł y się w ty tuł „Mroczny Leksykon". U ś m i e c h n ą ł się. N a r e s z c i e m ó g ł t o poczytać, n i e ukry wając
się
przed
wścib-
skim Simonem i dener wującą Lucy. Była j e s z c z e gorsza niż S i m o n i przez większość czasu zadawała
p y t a n i a t y p u : „ C o r o b i s z , M e r r i n i e ? " A l b o : „ C o t a m czy t a s z ? P o k a ż . N o , n i e b ą d ź taki p o n u r y " . O d k ą d Merrin znalazł tę książkę w z a k u r z o n y m kreden sie, k t ó r y S i m o n k a z a ł m u p o s p r z ą t a ć , n i e o d m i e n n i e g o fascynowała. „Mroczny Leksykon" przemawiał do niego w ł a s n y m językiem. M e r r i n znał zaklęcia i zasady, a naj b a r d z i e j p o d o b a ł a m u się t a c z ę ś ć , k t ó r a m ó w i ł a , j a k za sady łamać. Tę książkę napisał ktoś, kogo Merrin dobrze rozumiał. Nocą, w swojej m a ł e j celi, o d d z i e l o n e j od O b s e r w a t o r i u m kotarą (dlatego, że J e n n a zmieniła kiedyś drzwi w czeko ladę), brał przejrzystą t u b ę z Larwami Jarzowymi i godzi n a m i czytał p o d kołdrą. S i m o n zauważył ś w i a t ł o i drwił z jego
lęku
przed
ciemnością,
ale
tym
razem
Merrin
wyjątkowo n i e dał się s p r o w o k o w a ć . O d p o w i a d a ł o m u , że S i m o n nie zadaje więcej p y t a ń o światło, n i e g a s n ą c e do wczesnych godzin p o r a n k a . Jeśli chciał tak myśleć, proszę bardzo.
Pewnego dnia Simon
Heap dowie
się,
że M e r r i n nie boi się m r o k u - a n a w e t , m ó w i ą c k o n k r e t nie, M r o k u . Teraz
c h ł o p a k zapalił
wszystkie
świece,
jakie
zdołał
znaleźć - S i m o n oszczędzał świece i pozwalał zapalać tylko j e d n ą n a r a z - i u s t a w i ł je d o o k o ł a w i e l k i e g o , o k r ą g ł e g o pomieszczenia Obserwatorium. Półmrok, który wywołał, zaciągając rolety, u s t ą p i ł m i e j s c a c i e p ł e m u b l a s k o w i ś w i e c . P o w i e d z i a ł s o b i e , ż e p o t r z e b u j e ś w i a t ł a d o c z y t a n i a , ale S i m o n m i a ł j e d n a k t r o c h ę racji: M e r r i n n i e l u b i ł c i e m n o ś c i , z w ł a s z c z a k i e d y był s a m . Postanowił sobie nie żałować. W p a d ł do maleńkiej kuchni p o o s t a t n i p l a c e k Lucy. Z n a l a z ł d w a steki i n e r k ę , kurcza ka, grzyb i r o z g n i e c i o n y k n e d e l z j a b ł k a m i . P o t e m do d u -
i •)',() k u b k a nalał sobie c y d r u S i m o n a . P o s t a w i ł p r o d u k t y na stoliku p r z y s w o i m w ą s k i m , n i e r ó w n y m ł ó ż k u , a p o t e m dołożył d o t e g o w s z y s t k i e g o kilka s t ę c h ł y c h k a w a ł k ó w cze koladowych d r z w i , z n a l e z i o n y c h w z a k u r z o n y m kącie p o d łóżkiem. N a s t ę p n i e zabrał z ł ó ż k a S i m o n a g r u b y w e ł n i a n y koc. M e r r i n n i e lubił m a r z n ą ć , a zwykle b y ł o m u z i m n o , jako że w O b s e r w a t o r i u m , w y d r ą ż o n y m w ł u p k o w e j ścianie, zawsze p a n o w a ł dojmujący c h ł ó d . Mając p r z e d sobą cały d z i e ń r o b i e n i a t e g o , n a c o m i a ł o c h o t ę , M e r r i n o p a t u l i ł się k o c e m , p o c z y m b e z z d e j m o w a n i a b u t ó w p o ł o ż y ł się d o ł ó ż k a i z a b r a ł z a z g r o m a d z o n e jedzenie. P ó ź n y m r a n k i e m jego książka spadła na p o d ł o gę. C h ł o p a k s p a ł g ł ę b o k o w ś r ó d m a s y o k r u s z k ó w ciasta, drobin czekolady i wyrzuconych kawałków nerki - odkąd bowiem S i m o n powiedział m u , do czego właściwie nerki służą, r o b i ł o m u się o d n i c h n i e d o b r z e . Ś w i e c e w O b s e r w a t o r i u m d o p a l a ł y się j e d n a p o d r u g i e j , ale M e r r i n s p a ł , a ż o b u d z i ł o g o s k w i e r c z e n i e o s t a t n i e g o o g a r k a . O c k n ą ł się w p a n i c e . Z a p a d ł a n o c . W o k ó ł p a n o w a ł y z u p e ł n e c i e m n o ś c i , a c h ł o p a k n i e p a m i ę t a ł , g d z i e się znajduje. W y s k o c z y ł z ł ó ż k a i z d e r z y ł się z f r a m u g ą d r z w i . Z a t a c z a j ą c się w tył, ujrzał b i a ł y d y s k C a m e r a O b s c u r a , oświetlony
wąskim
snopem
księżycowego
blasku,
któ
ry znalazł sobie drogę przez szczelinę między roletami. Przerażenie ustępowało.
Wyjął
swoje k r z e s i w o i zaczął
zapalać n o w e świece. W k r ó t c e O b s e r w a t o r i u m zajaśniało ciepłym ś w i a t ł e m świec i zapanowała w n i m niemal miła a t m o s f e r a , ale t o , c o p l a n o w a ł M e r r i n , n i e b y ł o m i ł e w naj mniejszym nawet stopniu. Merrin podniósł z podłogi „Mroczny Leksykon" i otwo rzył g o n a o s t a t n i e j s t r o n i e , k t ó r e j t y t u ł b r z m i a ł :
Zaprowadzenie Czyli Przy
Mroku
Zrujnowanie
użyciu
Sprawdzona z powodzeniem
w
przeznaczeniu wroga
Dwustronnego i
twego Pierścienia
wypróbowana
wielkim
przez
drugiego
metoda
Autora
zastosowana
M e r r i n z n a ł t e n f r a g m e n t n a p a m i ę ć , ale n i e czytał dalej z p o w o d u n a s t ę p n e j linijki: Jeśliś niegotowy, Bo jeśli przeczytasz,
nie czytaj, będzie z
niebożę, tobą gorzej.
M e r r i n p r z e ł k n ą ł ś l i n ę . T e r a z był j u ż g o t o w y . C z u ł su chość w u s t a c h i oblizał wargi. S m a k o w a ł y starym plackiem i n i e był t o p r z y j e m n y s m a k . C h w y c i ł s z k l a n k ę w o d y , n a pił się i zaczął r o z m y ś l a ć , czy n i e lepiej o d ł o ż y ć w s z y s t k o d o n a s t ę p n e j nocy. Ale m y ś l o k o l e j n y m p o n u r y m , s a m o t n y m d n i u w O b s e r w a t o r i u m o r a z fakt, że S i m o n i Lucy m o g l i w r ó c i ć w k a ż d e j chwili, n i e n a p a w a ł y o p t y m i z m e m . M u s i a ł to z r o b i ć t e r a z . A z a t e m z p r z e r a ż e n i e m , wzbierają c y m w ż o ł ą d k u , czytał dalej: Najpierw
przyzwij
swego
Stwora
Służebnego.
Serce w a l i ł o m u j a k m ł o t e m . T o było s t r a s z n e . N a w e t S i m o n nigdy nie o d w a ż y ł się n a P r z y z w a n i e S t w o r a . M e r r i n j e d n a k , s k o r o j u ż zaczął, n i e ś m i a ł p r z e s t a ć . B a r d z o o s t r o ż n i e , tak jakby wyciągał nadzwyczaj j a d o w i t e g o pająka z jego kry jówki, wyjął zaklęcie P r z y z w a n i a z k i e s z o n k i na dole strony. Zaklęcie - czarny d i a m e n t , c i e n i u t k i jak o p ł a t e k - z d a w a ł o się z i m n e jak lód. Z g o d n i e z instrukcją, przyłożył je sobie do ser-
ca i w y r e c y t o w a ł P r z y z w a n i e . N i c się n i e s t a ł o . N i e zerwał się wiatr, p o w i e t r z e ani d r g n ę ł o , n i e z g r o m a d z i ł y się ż a d n e cienie. N i c . Świece wypalały się m i a r o w o , a O b s e r w a t o r i u m w y d a w a ł o się p u s t e . S p r ó b o w a ł jeszcze raz. Z n o w u nic. O g a r n ę ł o go
s t r a s z n e u c z u c i e - n a p r a w d ę był g ł u p i .
Jeszcze raz odczytał słowa, t y m r a z e m b a r d z o p o w o l i . A jed nak i t y m r a z e m n i c się n i e s t a ł o . Raz p o raz p o w t a r z a ł f o r m u ł k ę , p r z e k o n a n y , ż e p r z e o c z y ł coś o c z y w i s t e g o , coś, co k a ż d y od r a z u by z a u w a ż y ł . Ale n i e pojawił się ż a d e n Stwór, a b s o l u t n i e ż a d e n . R o z g n i e w a n y M e r r i n wykrzyczał Przyzwanie - nic. P o t e m j e w y s z e p t a ł , w y p o w i e d z i a ł t o n e m b ł a g a l n y m i p o c h l e b c z y m , by w k o ń c u w akcie r o z p a c z y od czytać j e o d t y ł u . W s z y s t k o n a nic. W y c z e r p a n y , o s u n ą ł się n a p o d ł o g ę . P r ó b o w a ł w s z y s t k i e g o , c o p r z y s z ł o m u n a myśl, i n i e u d a ł o mu się - j a k zwykle. Merrin nie zdawał sobie sprawy, że jego Przyzwania, c o d o j e d n e g o , p o w i o d ł y się. W O b s e r w a t o r i u m w r ę c z za r o i ł o się o d S t w o r ó w . K ł o p o t p o l e g a ł n a t y m , ż e o n ich n i e widział. S t w o r ó w na o g ó ł n i e d a ł o się zobaczyć i całe szczęście, bo n i e był t o m i ł y w i d o k . W w i ę k s z o ś c i m i a ł y p o s t a ć z b l i ż o n ą d o ludzkiej, c h o ć n i e s p o s ó b b y ł o s t w i e r d z i ć , jakiej s ą p ł c i . Z w y k l e były w y s o k i e , c h u d e n i e m a l j a k s z k i e l e t y i wyjątko w o n i e d o ł ę ż n e , a z a u b i ó r s ł u ż y ł y i m c i e m n e ł a c h m a n y . Ich t w a r z e miały żałosny, czasem rozpaczliwy wyraz, podszyty w r o g o ś c i ą i w r a ż l i w i l u d z i e , k t ó r y m z d a r z y ł o się n i e s z c z ę śliwie n a p o t k a ć i c h s p o j r z e n i e , p o p a d a l i n a k i l k a t y g o d n i w depresję. Merrin - choć o t y m nie wiedział - miał ciotkę imieniem Edna, która dość dokładnie pasowała do tego o p i s u , ale n a w e t o n p o t r a f i ł b y o d r ó ż n i ć c i o t k ę E d n ę o d S t w o r a , S t w o r y b o w i e m w y d a w a ł y się m a r t w e .
D o p i e r o w t e d y c h ł o p a k przeczytał d r u g ą część instrukcji:
Teraz zwróć się do Stwora, Zażądaj, by go Ujrzeć. Pozbaw go Niewidzialności. - Aaach! - krzyknął Merrin, który nagle z przerażeniem z d a ł s o b i e s p r a w ę , c o się s t a ł o . Z e złością cisnął książką 0 ś c i a n ę . S k ą d m i a ł w i e d z i e ć , że S t w o r y są n i e w i d z i a l n e ? Dlaczego książka nie w s p o m i n a ł a o t y m wcześniej? Pół
godziny później
c h ł o p a k się u s p o k o i ł .
Wiedział,
ż e n i e m a i n n e g o wyjścia, n i ż tylko k o n t y n u o w a ć , p o d n i ó s ł w i ę c k s i ą ż k ę , z n a l a z ł p o m i ę t ą s t r o n ę i zaczął w y k o n y w a ć p o l e c e n i a . W y r e c y t o w a ł zaklęcie U j r z e n i a , z a m k n ą ł o c z y 1 policzył do t r z y n a s t u .
Potem z uczuciem przerażenia
otworzył oczy... i wrzasnął. Otaczały go Stwory. Dwadzieścia sześć Stworów, które c z u ł y się d o t k n i ę t e i m y ś l a ł y : „ D l a c z e g o p o p r o s t u n i e wy b r a ł m n i e ? N i e j e s t e m d l a n i e g o d o ś ć d o b r y ? " . G a p i ł y się n a n i e g o , p o r u s z a ł y u s t a m i , j a k b y m a m r o t a ł y i pojękiwały, nie wydawały j e d n a k ż a d n e g o dźwięku. Stały o b o k i wpa t r y w a ł y się w e ń t a k i n t e n s y w n i e , ż e n a w e t M e r r i n , k t ó r y n i e grzeszył wrażliwością, p o c z u ł , ż e n a r a s t a w n i m g ł ę b o k i s m u t e k . P o m y ś l a ł , ż e w s z y s t k o t o c z y się b a r d z o źle. S i m o n m i a ł rację. W s z y s c y j ą m i e l i . Był g ł u p i . T e r a z j e d n a k n i e m i a ł wyjścia. M u s i a ł k o n t y n u o w a ć , b o inaczej, j a k g ł o s i ł a książka, b ę d z i e z n i m g o r z e j . Z b a r d z o n i e m i ł y m u c z u c i e m w żołądku, przeczytał n a s t ę p n e polecenie:
Dwustronny Pierścień wnet posiąść możesz Gdy Stwór Służebny szukać pomoże.
Serce M e r r i n a z a m a r ł o , gdy przeczytał s ł o w a „ D w u s t r o n n y Pierścień". W c i ą ż śniły mu się z w i ą z a n e z t y m k o s z m a r y . Kilka m i e s i ę c y w c z e ś n i e j n a b u r m u s z o n y S i m o n s p r z ą t a ł O b s e r w a t o r i u m , g ł o ś n o narzekając n a n i e c h l u j s t w o M e r r i n a . Ten t y m c z a s e m skrył się w s p i ż a r n i . P o t a j e m n i e p o c h ł a n i a ł s e k r e t n y z a p a s k i e ł b a s e k , gdy u s ł y s z a ł k r z y k S i m o n a . O m a l się nie u d ł a w i ł , bo S i m o n z w y k l e nie krzyczał. K r z t u s z ą c się, wytoczył się n a z e w n ą t r z i ujrzał n a p r a w d ę s t r a s z n y w i d o k : stos o h y d n y c h k o ś c i o g u m o w a t y m wyglądzie, połyskują cych o d c z a r n e g o ś l u z u , p o w o l i p r z e m i e r z a ł O b s e r w a t o r i u m w ślad z a S i m o n e m . Ściskając w o r e k n a ś m i e c i n i c z y m j a k ą ś tarczę, S i m o n cofał się z w i e l k i m p r z e r a ż e n i e m na t w a r z y . M e r r i n o d r a z u p o z n a ł , czyje t o były k o ś c i - j e g o d a w n e go pana DomDaniela. Zdradził je pierścień. Gruby, złotonefrytowy D w u s t r o n n y P i e r ś c i e ń , k t ó r y D o m D a n i e l z a w s z e nosił n a k c i u k u , p o ł y s k i w a ł n a tle c z a r n e g o b l a s k u k o ś c i . „Ten p i e r ś c i e ń " , p o w i e d z i a ł k i e d y ś M e r r i n o w i , „jest n i e zniszczalny. T e n , k t o go nosi, jest niezniszczalny. Ja go noszę, więc j e s t e m niezniszczalny. Zapamiętaj to, chłop cze!". Wybuchnął śmiechem i zamachał swoim grubym, różowym kciukiem przed twarzą Merrina. M e r r i n p a t r z y ł , j a k k o ś c i osaczają p r z e r a ż o n e g o S i m o n a . Zaczął n a s ł u c h i w a ć , bo g d z i e ś z ich głębi r o z l e g ł a się głucha,
Mroczna pieśń
zniszczenia,
wymierzona prosto
w S i m o n a . M e r r i n chciał się skulić w m a ł ą k u l k ę , c h o ć n i e w i e d z i a ł , d l a c z e g o . N a swoje szczęście n i e p a m i ę t a ł , jak n a M o k r a d ł a c h M a r r a m D o m D a n i e l p o t r a k t o w a ł g o t ą samą pieśnią. Gdy pieśń n i e u c h r o n n i e zmierzała do końca - co oznacza ło, że S i m o n zostanie Zużyty - Merrin zobaczył, że S i m o n H e a p się z m i e n i a . Ale n i e w s p o s ó b , jaki z a m i e r z y ł n a p a s t -
n i k . S t r a c h w j e g o o c z a c h u s t ą p i ł m i e j s c a dzikiej w ś c i e k ł o ści. M e r r i n w i d y w a ł j u ż t o s p o j r z e n i e i w i e d z i a ł , ż e o z n a c z a kłopoty. M i a ł rację. J e d n y m s z y b k i m r u c h e m ł o w c y motyli, polującego n a bez c e n n y o k a z , S i m o n n a r z u c i ł w o r e k n a kości, w y k r z y k u j ą c w ł a s n ą M r o c z n ą k l ą t w ę . Kości r o z s y p a ł y się i n i e k t ó r e za częły u c i e k a ć p o p o d ł o d z e , ale p i e ś ń n i e u s t a w a ł a . S i m o n w p a d ł w p a n i k ę i zaczął ł a p a ć r o z b i e g a n e kości, po c z y m w r z u c a ł j e d o w o r k a t a k s a m o , j a k kilka m i n u t w c z e ś n i e j wrzucał t a m śmieci. W o r e k stłumił nieco dźwięk Mrocznej p i e ś n i , k t ó r a j e d n a k r o z b r z m i e w a ł a dalej. Simon gorączkowym r u c h e m wrzucił do worka ostatnią k o ś ć . P o t e m , j a k b y z a l e ż a ł o o d t e g o j e g o życie - b o zale żało - przemknął przez Obserwatorium, otworzył drzwi Nieskończonego
Kredensu,
wrzucił
worek
do
środka,
p o c z y m z a m k n ą ł d r z w i z a k l ę c i e m Sztaby. W t y m m o m e n cie, k u r o z b a w i e n i u M e r r i n a , n o g i u g i ę ł y się p o d S i m o n e m , k t ó r y r u n ą ł n a p o d ł o g ę n i c z y m m o k r a s z m a t a . M e r r i n wy korzystał tę chwilę, żeby dokończyć kiełbaski. A t e r a z M e r r i n m i a ł zobaczyć te s t r a s z n e kości jeszcze raz. I , c o gorsza, o d e b r a ć i m p i e r ś c i e ń . J e s z c z e gorzej, ż e m u s i a ł wejść d o N i e s k o ń c z o n e g o K r e d e n s u , b y j e z n a l e ź ć , c o n a p a w a ł o g o p r a w d z i w ą grozą. S a m D o m D a n i e l w y b u d o w a ł N i e s k o ń c z o n y Kredens. Miejsce to służyło do t r z y m a n i a M r o c z n y c h rzeczy, k t ó r e n i e były j u ż p o t r z e b n e , a p r z y t y m n i e d a ł y się D e z a k t y w o w a ć . K r e d e n s wił się d a l e k o w głąb s k a ł y i c h o ć t a k n a p r a w d ę n i e był n i e s k o ń c z o n y , m i a ł wiele, wiele mil. Merrin ciężko przełknął ślinę. Wiedział, że m u s i to zro bić, ż e t e r a z n i e m o ż e się j u ż cofnąć. Z d r ż e n i e m w y m a m -
rotuł zaklęcie O d r y g l o w a n i a , c h w y c i ł z a m o s i ę ż n ą g a ł k ę 0 z u p e ł n i e n i e w i n n y m w y g l ą d z i e i p o c i ą g n ą ł . D r z w i się o t w o r z y ł y . M e r r i n się skulił. U d e r z y ł a w e ń fala m r o ź n e g o p o w i e t r z a , w y p e ł n i o n e g o o h y d n y m z a p a c h e m . M i e s z a ł y się u nim w o n i e m o k r e g o p s a , z g n i ł e g o m i ę s a i s p a l o n e j g u m y . W z d r y g n ą ł się i s p l u n ą ł z o b r z y d z e n i e m . Z u c z u c i e m p r z e r a ż e n i a M e r r i n zajrzał w m r o k . K r e d e n s Mwał się p u s t y , ale w i e d z i a ł , że t a k i n i e jest. N i e s k o ń czony K r e d e n s p r z e s u w a ł swoją z a w a r t o ś ć , zabierając n a j bardziej M r o c z n e rzeczy w g ł ą b skały. C h ł o p a k z a d r ż a ł II.i myśl, jak g ł ę b o k o z a b r a ł k o ś c i . U n o s z ą c świecę p o n a d g ł o w ę , w s z e d ł d o ś r o d k a . W n ę t r z e k r e d e n s u w i ł o się w głąb s k a ł y n i c z y m j a k a ś m a c k a . G d y Merrin t a m w k r o c z y ł , z r o b i ł o się z i m n i e j . P o k i l k u n a s t u 1 m k a c h p ł o m i e ń świecy zaczął d r g a ć w p a s k u d n y m p o w i e t r z u , ale c h ł o p i e c s z e d ł n a p r z ó d , c o r a z dalej. T e r a z p ł o m i e ń z r o b i ł się m n i e j s z y . Z a j a ś n i a ł n a c z e r w o n o i M e r r i n p o c z u ł n i e p o k ó j . Jeśli p o w i e t r z a b y ł o z a m a ł o d l a o g n i a , to z p e w n o ś c i ą i d l a n i e g o n i e m o g ł o go w y s t a r c z y ć . M i a ł leraz z a w r o t y g ł o w y i g w i z d a ł o mu w u s z a c h . Z r o b i ł j e s z c z e kilka k r o k ó w i n a g l e p ł o m i e ń świecy z g a s ł . P r z e z c h w i l ę n a k o ń c u l o n t u świecił j e s z c z e j a s n o c z e r w o n y żar, a p o t e m nastała absolutna ciemność. Merrina ścisnęło w piersi. Szeroko otworzył usta, by n a b r a ć więcej p o w i e t r z a , ale n a n i c się t o z d a ł o . W i e d z i a ł , że m u s i wyjść z k r e d e n s u , i to j a k najszybciej. O d w r ó c i ł się, dysząc, b y z a r a z w p a ś ć n a n i e p o r u s z o n e g o S t w o r a . W p r z e r a ż e n i u p r z e c i s n ą ł się o b o k n i e g o i n a d r o d z e n a t y c h m i a s t s t a n ą ł m u kolejny, p o t e m j e s z c z e j e d e n . M e r r i n z d a ł s o b i e s p r a w ę , ż e z n a l a z ł się w p u ł a p c e , ż e t e n d ł u g i , w ą s k i k r e d e n s jest p e ł e n S t w o r ó w i że zapewne jeszcze n a s t ę p n e
p r ó b u j ą w c i s n ą ć się d o ś r o d k a .
Faktycznie, na zewnątrz
p o d n i e c o n e S t w o r y t ł o c z y ł y się, p r z e p y c h a ł y i walczyły o swoją kolej. C h ł o p a k a o g a r n ę ł a fala p r z e r a ż e n i a . A p o t e m podłoga kredensu zrobiła coś bardzo dziwnego. Popędziła mu na s p o t k a n i e i uderzyła go w głowę. G d y się o c k n ą ł , był w O b s e r w a t o r i u m i leżał na z i m n e j , łupkowej posadzce. Rozejrzał się p ó ł p r z y t o m n i e , a d w a d z i e ś c i a sześć S t w o r ó w odpowiedziało mu spojrzeniem. Zwykle wzrok dwudziestu sześciu S t w o r ó w wystarczał, by na zawsze wpędzić czło w i e k a w r o z p a c z , ale o c z y M e r r i n a n i e m o g ł y się s k u p i ć . W i d z i a ł w o k ó ł s i e b i e t y l k o r o z e d r g a n ą p l a m ę , n i b y wielki, kolczasty żywopłot. C h ł o p a k p o m a ł u z d a ł s o b i e s p r a w ę , ż e c o ś leży o b o k n i e g o . O d w r ó c i ł g ł o w ę - co b o l a ł o - i ujrzał p r z e d sobą obszarpany, płócienny worek. W o r e k na śmieci. W środku, n i c z y m m i o t k o c i a k ó w , c o ś się p o r u s z a ł o . Nagle, z u p e ł n i e p r z y t o m n y , zerwał się n a nogi, złapał w o r e k i o d w r ó c i ł go do góry n o g a m i . Ze ś r o d k a wysypał się na p o d ł o g ę deszcz oślizłych kości. M a ł a , g r u b a k o ś ć z pier ścieniem upadła na podłogę z metalicznym brzękiem. Merrin p o p a t r z y ł na nią t ę p o - co m i a ł t e r a z zrobić? Kość u j e g o s t ó p zadrgała. Krzyknął. Kości zaczęły się p o r u s z a ć na p o d o b i e ń s t w o ślepych r o b a k ó w , szukając n a w z a j e m s w o i c h s ą s i a d ó w - zaczynały się Składać. Kościsty palec dźgnął go w ż e b r a i M e r r i n z n o w u krzyknął. DomDaniel go szturchnął. To zwiastowało śmieeeeeerć! Coś w e p c h n ę ł o mu w t w a r z „ M r o c z n y L e k s y k o n " i M e r r i n z ulgą z d a ł sobie s p r a w ę , ż e p a l e c należy d o S t w o r a . P o s ł u s z n i e p r z e c z y t a ł f r a g m e n t , k t ó r y palec w s k a z y w a ł :
Zdejmij Dwustronny Pierścień Z kciuka tego, Kto Go nosi. Wtedy tylko Nim zawładniesz, Gdy na Drugą Stronę spadnie. Merrin podszedł do oślizłego czarnego patyka, na który n a s u n i ę t y byl D w u s t r o n n y P i e r ś c i e ń , i p o p a t r z y ł n a n i e g o z odrazą. C h c i a ł się z m u s i ć , by go p o d n i e ś ć . R a z , d w a , lizy... N i e , n i e m ó g ł . T a k , m ó g ł - m u s i a ł . R a z . . . d w a . . . trzy... u c h ! M i a ł g o . Kość k c i u k a o k a z a ł a się m i ę k k a j a k c h r z ą s t k a . T o b y ł o o h y d n e . Z r o b i ł o m u się n i e d o b r z e . Kilka chwil później M e r r i n , czując w u s t a c h gorycz, złapał D w u s t r o n n y Pierścień. W i e d z i a ł , że m u s i go ściągnąć p r z e z p o d s t a w ę kości - „ n a D r u g ą S t r o n ę " . Pociągnął. Pierścień za klinował się na grubszej części kości, t a m , gdzie znajdował się staw. M e r r i n s t ł u m i ł p r z e r a ż e n i e . Pierścień nie chciał się zsu nąć. W k r ó t c e S k ł a d a n i e D o m D a n i e l a d o b i e g n i e końca, a on, Merrin, s t a n i e się k a r m ą dla k o t ó w . Desperacja d o d a ł a m u czegoś w rodzaju odwagi. Wyciągnął swój scyzoryk, położył kość na p o s a d z c e i odciął jej k o n i e c . Ze ś r o d k a wysączyła się gęsta, c z a r n a ciecz i D w u s t r o n n y Pierścień spadł na p o d ł o g ę . M e r r i n u n i ó s ł go z p o t w o r n ą fascynacją i w p a t r y w a ł się w szeroką, okrągłą, z ł o t ą w s t ę g ę z w y r z e ź b i o n y m i z n e f r y t u g ł o w a m i , spoglądającymi w przeciwne strony. Z d r ż e n i e m rąk zajrzał d o „ M r o c z n e g o L e k s y k o n u " .
Na kciuk swój Na lewą dłoń Złoty włóż zwój Dwustronny.
T r z ę s ą c się, n a s u n ą ł p i e r ś c i e ń n a kciuk, o d p ę d z a j ą c m y ś l , ż e k i e d y ś k t o ś i n n y z e c h c e m o ż e zdjąć m u g o „ w D r u g ą S t r o n ę " . Z p o c z ą t k u p i e r ś c i e ń t r z y m a ł się l u ź n o n a j e g o chudym,
brudnym kciuku
z poobgryzanym paznokciem
i wystającą kostką, ale n i e t r w a ł o t o d ł u g o . C h ł o p a k p o c z u ł , że z ł o t o r o b i się c o r a z cieplejsze, aż w p e w n e j chwili s t a ł o się j u ż n i e p r z y j e m n i e g o r ą c e - i w t e d y p i e r ś c i e ń zaczął się k u r c z y ć . W k r ó t c e p a s o w a ł j u ż d o s k o n a l e , ale n a t y m n i e p o p r z e s t a ł . R o z g r z e w a ł się j e s z c z e b a r d z i e j i dalej się zaci s k a ł . K c i u k zaczął p u l s o w a ć b ó l e m . M e r r i n w p a d ł w p a n i k ę . Zaczął p o d s k a k i w a ć , p o t r z ą s a ć dłonią, krzyczeć i t u p a ć z bólu. Pierścień zaciskał się coraz m o c n i e j , a c z u b e k k c i u k a c h ł o p a k a zrobił się najpierw czer wony, p o t e m fioletowy, a w k o ń c u c i e m n o g r a n a t o w y . W t y m m o m e n c i e M e r r i n p r z e s t a ł krzyczeć i w p a t r y w a ł się w palec z p r z e r a ż e n i e m . Po p r o s t u wiedział, że jego kciuk eksploduje. Z a s t a n a w i a ł się, czy rozlegnie się h u k , czy raczej m o k r e pla śnięcie? N i e chciał wiedzieć. Z a m k n ą ł oczy. W chwili, gdy to uczynił, pierścień p o l u z o w a ł uścisk, k r e w z n o w u p o p ł y n ę ł a i o p u c h l i z n a z n i k n ę ł a . T e r a z D w u s t r o n n y Pierścień p a s o w a ł , chociaż był t r o c h ę ciasny - a k u r a t na tyle ciasny, by p r z y p o m i n a ć o swojej obecności. C h ł o p a k wiedział, że należy do n i e g o do k o ń c a życia - przynajmniej do k o ń c a życia j e g o kciuka. Zaczynał zdawać sobie sprawę, że Mroczna Magia nie k o n i e c z n i e stoi p o s t r o n i e tych, k t ó r z y j ą uprawiają. T e r a z j e d n a k n i e m ó g ł j u ż p r z e s t a ć . Z n a l a z ł się w p u ł a p c e i m u s i a ł przejść d o o s t a t n i e j części zaklęcia, czyli d o „ Z a p r o w a d z e n i a Mroku w przeznaczeniu drugiego". A tego należało dokonać w Z a m k u , b o w ł a ś n i e t a m m i e s z k a ł ó w d r u g i , n a szczycie W i e ż y C z a r o d z i e j ó w , j a k k i e d y ś M e r r i n , i p o s ł u g i w a ł się t y m s a m y m co kiedyś on nazwiskiem: S e p t i m u s H e a p .
UCIECZKA Z PUSTKOWIA
Tuż
przed
wytoczył
świtem
Merrin
wstał
z
łóżka
i
zaspany
się d o p o g r ą ż o n e g o w m r o k u O b s e r w a t o r i u m ,
g d z i e s k i e r o w a ł się d o p o j e m n i k a z L a r w a m i J a r z o w y m i . Mrugając powiekami, wyciągnął t u b ę świeżych larw na po d r ó ż i d o p i e r o , gdy z a m y k a ł w i e k o , o t w o r z y ł o c z y n a d o b r e . . . i w r z a s n ą ł . Z a p o m n i a ł o S t w o r a c h . P r z y n a j m n i e j kil k a n a ś c i e z g r o m a d z i ł o się w o k ó ł p o j e m n i k a i o b s e r w o w a ł o k a ż d y j e g o r u c h . R e s z t a w a ł ę s a ł a się b e z celu, j a k b y g n a n a niewidzialnym w i a t r e m . Chłopak, ś w i a d o m już, że Stwory b e z u s t a n k u m u się przyglądają, p o c z ł a p a ł d o s k r o m n i e u m e b l o w a n e g o p o k o j u S i m o n a , o t w o r z y ł k r e d e n s i wyjął małą, czarną skrzynkę z n a p i s e m „Szpicel".
P r z e p y c h a j ą c się ł o k c i a m i , M e r r i n u t o r o w a ł s o b i e d r o g ę przez wianuszek nieodłącznych Stworów i włożył do ple caka skrzynkę ze Szpiclem wraz z kilkoma i n n y m i skarba mi. P o t e m zarzucił sobie plecak na r a m i ę i wziął głęboki w d e c h . W i e d z i a ł , ż e p o r a iść, ale w tej chwili n a w e t z i m n e , straszne, wilgotne i nieprzytulne Obserwatorium, pełne S t w o r ó w , w y d a w a ł o m u się z n a c z n i e m i l s z e n i ż p o d r ó ż , k t ó r ą m i a ł p r z e d sobą. C z e k a ł a g o d r o g a w d ó ł p o s e t k a c h stromych,
ciemnych,
śliskich s t o p n i , w y k u t y c h w skale,
a p o t e m przejście o b o k k o m o r y M a g o g ó w i p r z e z d ł u g ą , oślizłą N o r ę R o b a l a . N i e m i a ł j e d n a k w y b o r u . M u s i a ł iść. N a d z i e j a , ż e S t w o r y s p e ł n i ł y j u ż swoje z a d a n i e i z o s t a n ą w O b s e r w a t o r i u m , legła w g r u z a c h , gdy po p o k o n a n i u kil ku w i o d ą c y c h w c i e m n o ś ć s c h o d k ó w o b e j r z a ł się i z o b a c z y ł j e z a sobą. P o s u w a ł y się n a p r z ó d , p r z e p y c h a j ą c się, p o s z t u r chując i k o p i ą c , byle t y l k o z n a l e ź ć się n a s t o p n i a c h z a n i m . „Świetnie", pomyślał Merrin, „po prostu świetnie". Pół g o d z i n y p ó ź n i e j M e r r i n stał p r z y wejściu d o p o r z u conej N o r y Robala, n i e był j e d n a k s a m . W i e d z i a ł , ż e t u ż z a sobą m a d w a d z i e ś c i a sześć S t w o r ó w , czuł, jak się n a n i e g o gapią. Ich w z r o k w y w o ł y w a ł n a j e g o k a r k u l o d o w a t e d r e s z cze. N e r w o w o b ę b n i ł b r u d n y m i p a l c a m i w oślizłą ś c i a n ę n o ry i t r z ą s ł się z z i m n a . W p a t r y w a ł się i n t e n s y w n i e w c i e m n y h o r y z o n t n a d s z c z y t e m u r w i s k a p o drugiej s t r o n i e w ą w o z u . Bardzo
chciał
wyjść
z
Nory
Robala,
czekał jednak,
a ż n a n i e b i e p o k a ż ą się p i e r w s z e ż ó ł t e p r o m i e n i e ś w i t u . Nocą niebezpiecznie było przebywać w k a m i e n i o ł o m a c h na Pustkowiu. Przez lata opowiedziano mu wystarczająco wiele krwawych historii, by wiedział, że najgroźniej jest o z m i e r z c h u i o b r z a s k u . W t e d y to R o b a l e L ą d o w e p r z e m i e s z c z a ł y się - w i e c z o r e m , p o c a ł o d z i e n n y m p o ś c i e , o r a z
rano, gdy w r a c a ł y d o n o r - i s z u k a ł y o s t a t n i e g o s m a k o w i t e go kąska, z a n i m s p ę d z ą d z i e ń s k u l o n e w głębi z m r o ż o n y c h łupkowych skał. Dziesięć długich, zimnych m i n u t później M e r r i n zyskał p e w n o ś ć , ż e w y r a ź n i e w i d z i j u ż k o n t u r y p o s z a r p a n y c h wy stępów skalnych. Gdy tak patrzył, powolny, wężowaty ruch tuż p o d linią n i e b a u p e w n i ł go, ż e zbliża się ś w i t - R o b a l Lądowy w r a c a ł d o n o r y . C h ł o p a k z fascynacją o b s e r w o w a ł n a p o z ó r n i e k o ń c z ą c e się, c y l i n d r y c z n e c i a ł o s t w o r z e n i a , k t ó r e w s u w a ł o się w s k a l n ą ś c i a n ę p o p r z e c i w n e j s t r o n i e w ą w o z u . Z a s t a n a w i a ł się, ile t a k i c h s t w o r z e ń r o b i w t y m momencie to s a m o po jego stronie - m o ż e nawet o parę m e t r ó w o d n i e g o , j a k o ż e R o b a l e L ą d o w e były c i c h e j a k n o c . J e d y n y m o d g ł o s e m , k t ó r y z a p o w i a d a ł ich n a d e j ś c i e był - o ile m i a ł o się tyle s z c z ę ś c i a - s t u k o t p r z e s u n i ę t e g o k a m i e n i a , gdy r u s z a ł y d o a t a k u . W t y m m o m e n c i e d e s z c z k a m y k ó w s p a d ł z u r w i s k a n a d M e r r i n e m , k t ó r y z bijącym s e r c e m o d s k o c z y ł w tył. D w a d z i e ś c i a sześć S t w o r ó w z a j e g o p l e c a m i z r o b i ł o t o s a m o n i c z y m klocki d o m i n a . C h ł o p a k był
przerażony.
Choć
pragnął
uciec
przed
Stworami, zdecydował, że nie postawi nogi na zewnątrz, do póki nie zobaczy słońca i nie zyska pewności, że nic mu nie g r o z i . S ł o ń c e j e d n a k n i e c h c i a ł o g o p o s ł u c h a ć . N i e b o wciąż m i a ł o szarą b a r w ę , a M e r r i n c z e k a ł . . . i c z e k a ł . P ó ź n i e j , gdy n a b r a ł j u ż p r z e k o n a n i a , że - j a k z n a ł swoje szczęście - wy b r a ł j e d y n y d z i e ń w całej h i s t o r i i ś w i a t a , w k t ó r y s ł o ń c e m i a ł o nie wzejść, ujrzał j a s n ą t a r c z ę , w s p i n a j ą c ą się p o w o l i n a n i e b o n a d p o n u r y m i u r w i s k a m i . N a r e s z c i e . P o r a iść. N a j p i e r w j e d n a k m u s i a ł się p o z b y ć S t w o r ó w . N i e z a m i e r z a ł iść d o Z a m k u , ciągnąc z a s o b ą cały ich w i a n u s z e k . N i e m a m o w y . O d w r ó c i ł się d o p i e r w s z e g o S t w o r a w s z e r e g u .
- Zostawiłem w Obserwatorium płaszcz - powiedział. - P r z y n i e ś mi go. S t w ó r w y d a w a ł się z b i t y z t r o p u . J e g o p a n m i a ł p ł a s z c z na sobie. - P r z y n i e ś g o ! - w y d a r ł się M e r r i n . - W s z y s c y ! P r z y n i e ś ć mi płaszcz! Stwór Służebny nie m o ż e nie p o s ł u c h a ć swojego p a n a . Z pełnymi wyrzutu spojrzeniami (bo Stworom Służebnym M e r r i n a n i e b r a k o w a ł o inteligencji)
z a c z ę ł y się o d d a l a ć
w głąb starej N o r y R o b a l a . N i e były z a s k o c z o n e , gdy d o n o ś n y ł o s k o t i silny p o d m u c h p o w i e t r z a p o w i e d z i a ł y i m , ż e c h ł o p a k z a t r z a s n ą ł wielką, żelazną k l a p ę N o r y . W s z y s t k i e , o p r ó c z j e d n e g o , dalej w y k o n y w a ł y z rezygnacją p o w i e r z o n e i m z a d a n i e i s z u k a ł y n i e i s t n i e j ą c e g o p ł a s z c z a , gdy kilka d n i p ó ź n i e j S i m o n i Lucy w r ó c i l i d o O b s e r w a t o r i u m . Merrin nie wiedział jednak, że jeden ze Stworów - t e n p r z y z w a n y z a p o m o c ą zaklęcia w y p o w i e d z i a n e g o o d t y ł u - n i e m i a ł o b o w i ą z k u s ł u c h a ć p a n a . W ł a ś n i e d l a t e g o , gdy M e r r i n r u s z y ł w d ó ł szlaku, w i e l k a ż e l a z n a k l a p a o t w o r z y ł a się j e s z c z e raz. S t w ó r w y d o s t a ł się na z e w n ą t r z i zaczął podążać za tym, który go Przyzwał. Przez ramię miał prze wieszony poszarpany, płócienny worek z kośćmi. Stwór doszedł do wniosku, że jego nowy p a n będzie potrzebował p o m o c y w każdej p o s t a c i . I że w ł a ś n i e w o r e k M r o c z n y c h kości m o ż e o k a z a ć się p o m o c n y . Merrin
ruszył
wiodącym
przytulonym do łupkowej
na pola uprawne ściany.
szlakiem,
D o b r z e z n a ł t ę część
ścieżki i n i e z d z i w i ł się, gdy za p i e r w s z y m z a k r ę t e m okaza ł o się, ż e d r o g ę p r z e g r a d z a m u o s u w i s k o k a m i e n i . Z u c z u c i e m p o d n i e c e n i a - i l e k k i m d r e s z c z e m t r w o g i - zaczął się g r a m o l i ć n a śliskie s k a l n e o d ł a m k i . S t a r a ł się z b y t n i o nie
upieszyć, by k t ó r y ś z k a m i e n i n i e u s t ą p i ł p o d j e g o c i ę ż a r e m , wtedy b o w i e m r u n ą ł b y n a d n o p r z e p a ś c i , w r w ą c y r z e c z n y n i n i . B e z p i e c z n i e d o t a r ł n a szczyt i zaczął się o s t r o ż n i e zsuwać w d ó ł po d r u g i e j s t r o n i e . Ale w p o ł o w i e d r o g i p o ślizgnął się i w w ą w ó z p o l e c i a ł d e s z c z k a m y k ó w . M e r r i n utanął i w s t r z y m a ł o d d e c h , czekając n a l a w i n ę , k t ó r a g o porwie, z n o w u j e d n a k d o p i s a ł o m u szczęście, w i ę c b a r d z o o s t r o ż n i e zaczął s c h o d z i ć d a l e j . Kilka m i n u t p ó ź n i e j j e g o s t o p a d o t k n ę ł a t w a r d e g o g r u n t u s z l a k u . W y d a ł z siebie okrzyk t r i u m f u i u n i ó s ł z a c i ś n i ę t ą p i ę ś ć . Był w o l n y ! Przy a k o m p a n i a m e n c i e h u k u rzeki n a d n i e w ą w o z u c h ł o pak szybko p o d ą ż a ł s z l a k i e m n a d u r w i s k i e m . N i e obejrzał się a n i r a z u . N a w e t gdyby t o z r o b i ł , z a p e w n e n i e z a u w a ż y ł by S t w o r a , k t ó r y w t a p i a ł się w cień i p r z y b i e r a ł k s z t a ł t y skał, tak jak t o czynią Stwory, gdy n i e chcą, b y k t o ś j e zobaczył. N i e b a w e m M e r r i n z o s t a w i ł z a sobą przytłaczające ł u p kowe urwiska Pustkowia i ruszył między rozrzucone wśród p a g ó r k o w a t y c h p ó l u p r a w n y c h g o s p o d a r s t w a . Z n a l a z ł się na n i e z n a n y m t e r e n i e , ale s z e d ł szeroką d r ó ż k ą o u b i t e j , c h o ć pylistej n a w i e r z c h n i . G d y d o t a r ł d o r o z s t a j u d r ó g , zobaczył kamienny drogowskaz.
Na wysokim,
granitowym
słupie
w y r y t o s t r z a ł k ę w p r a w o i s ł o w o ZAMEK. U ś m i e c h n ą ł się. P e w n y m k r o k i e m ruszył prawą odnogą dróżki. Był c h ł o d n y w i o s e n n y d z i e ń i s ł o ń c e , w s c h o d z ą c e p o w o l i n a d n i s k i e c h m u r y , d a w a ł o n i e w i e l e ciepła, j e d n a k ż w a w y krok wystarczająco rozgrzewał Merrina. W k r ó t c e w jego ż o ł ą d k u p o j a w i ł o się z n a j o m e u c z u c i e p u s t k i .
Przywykł
d o g ł o d u , ale s k o r o był j u ż w o l n y , n i e z a m i e r z a ł p o z w o l i ć , b y t a k i s t a n rzeczy się u t r z y m y w a ł . I d ą c r a ź n i e ścieżką, k t ó r a w i ł a się w ś r ó d ś w i e ż o p o s a d z o n y c h w i n o r o ś l i i m a l e ń k i c h d r z e w e k o w o c o w y c h , ujrzał
w p e w n e j chwili niewielką, k a m i e n n ą c h a t ę . S t a ł a c a ł k i e m niedaleko, na poły ukryta przez nachylenie t e r e n u . Zaczął t r u c h t a ć . Kilka m i n u t p ó ź n i e j s z e d ł j u ż p r z e z z a r o ś n i ę t e p o d w ó r z e , o t o c z o n e w a l ą c y m i się z a b u d o w a n i a m i . P o d w ó r z e b y ł o o p u s z c z o n e , jeśli n i e liczyć kilku z m o k ł y c h , grzebią cych w z i e m i k u r . Dalej w i d n i a ł a p o d ł u ż n a , n i s k a c h a t a z p ó ł o t w a r t y m i d r z w i a m i . M e r r i n p o d s z e d ł bliżej i z a p a c h pieczonego chleba uderzył go jak o b u c h e m . Jego żołądek zrobił coś, co p r z y p o m i n a ł o p o d w ó j n e salto - m u s i a ł zjeść t e n c h l e b . Uważając, b y n i e p o r u s z y ć d r z w i , k t ó r e m o g ł y z a s k r z y p i e ć , z a k r a d ł się d o ś r o d k a . Z n a l a z ł się w d ł u g i e j , c i e m n e j izbie, r o z ś w i e t l o n e j t y l k o b l a s k i e m ognia w palenisku po przeciwległej stronie. M e r r i n stanął i r o z e j r z a ł się d o o k o ł a . W p o m i e s z c z e n i u n i k o g o n i e b y ł o , miał co do tego pewność. Osoba, która piekła chleb, miała najwyraźniej coś i n n e g o do roboty, więc c h ł o p a k p o s t a n o w i ł w y k o r z y s t a ć okazję. Niczym kot, Merrin przeszedł cicho po klepisku, minął d u ż ą s t e r t ę s i a n a i s t o s d r e w n i a n y c h s k r z y ń . Tyle że - c z e g o kot by nie zrobił - n a d e p n ą ł na k u r ę . Z d o n o ś n y m gdaka n i e m s t a r a , ś l e p a k u r a p o d e r w a ł a się w p o w i e t r z e , ł o p o c z ą c skrzydłami. - Ćśśś! - syknął rozpaczliwie. - Ćśśś, ptasi m ó ż d ż k u . K u r a n i e z w r ó c i ł a n a n i e g o u w a g i i p o g n a ł a dalej, w p a dając n a s t a r a n n i e u s t a w i o n e tyczki, p r z y g o t o w a n e d o sa d z e n i a fasoli. T y c z k i p r z e w r ó c i ł y się z n a j g ł o ś n i e j s z y m ł o s k o t e m , jaki M e r r i n w życiu słyszał, i po chwili rozległ się odgłos biegnących kroków. W d r z w i a c h p o d r u g i e j s t r o n i e izby p o j a w i ł a się s y l w e t k a p o t ę ż n e j k o b i e t y o w y g l ą d z i e m a t r o n y . M e r r i n s c h o w a ł się za stosem skrzynek.
Kwoczko! - wykrzyknęła k o b i e t a i przebiegła t u ż o b o k i hlopaka. W m r o k u p o t k n ę ł a się o k u r ę , po c z y m p o s p i e s z nie ją p o d n i o s ł a . - G ł u p i a k u r a . C h o d ź , p o r a na t w o j e śnia• I niic, skarbeńku.
„ C h y b a raczej p o r a n a m o j e ś n i a d a n i e " , p o m y ś l a ł M e r r i n , lly, że przytulają i k a r m i ą j a k ą ś s t a r ą k u r ę , p o d c z a s g d y o n , głodny, kryje się w c i e n i u . M i a ł p e w n o ś ć , że gdyby k o b i e t a p o ł k n ę ł a się n a n i m , a n i e n a k u r z e , s k u t e k n i e b y ł b y t a k i Niim. W s t r z y m a ł o d d e c h , g d y p r z e s z ł a t u ż o b o k . J e g o c i e m noszare oczy śledziły kobietę, aż ta z n i k n ę ł a za drzwiami, rozpływając się w b l a s k u s ł o ń c a . P ó ź n i e j , n i c z y m c z a r n a błyskawica, c h ł o p a k d o s k o c z y ł d o pieca, n a c i ą g n ą ł r ę k a w y na d ł o n i e , o t w o r z y ł d r z w i c z k i i wyciągnął duży, o k r ą g ł y b o c h e n chleba. - A... aaa... aaaau! - jęknął p o d nosem, przestępując z no gi na nogę, gdy bijące od c h l e b a w i l g o t n e gorąco p r z e d o s t a ł o się p o d rękawy. Podrzucając b o c h e n n i c z y m wielki, gorący kartofel, wybiegł p r z e z najbliższe drzwi, p r z e m k n ą ł za t y ł e m chaty i znalazł się n a p o d w ó r z u . D r o g ę z a g r a d z a ł a m u g r o m a d a kur, k a r m i o n y c h p r z e z k o b i e t ę , której c h l e b e m ż o n g l o w a ł . Kury p o d n i o s ł y j a z g o t i k o b i e t a p o p a t r z y ł a p r z e d siebie. - Hej! - krzyknęła. M e r r i n z a t r z y m a ł się, n i e p e w n y , c o r o b i ć . C z y p o w i n i e n się o d w r ó c i ć i p o b i e c z p o w r o t e m do g o s p o d a r s t w a , n a r a ż a jąc się n a s p o t k a n i e z m ę ż e m k o b i e t y a l b o j a k i m ś k r z e p k i m p a r o b k i e m ? A m o ż e n a l e ż a ł o p o p ę d z i ć p r o s t o p r z e d siebie, b y w y d o s t a ć się n a d r o g ę ? - To m ó j c h l e b - s t w i e r d z i ł a k o b i e t a , z m i e r z a j ą c w j e g o stronę. M e r r i n o p u ś c i ł s p o j r z e n i e n a b o c h e n , j a k b y z d z i w i ł się je go w i d o k i e m . W k o ń c u podjął decyzję i r u s z y ł p r z e d siebie,
p r o s t o n a kury. P t a c t w o r o z b i e g ł o się n a b o k i , w s z c z y n a j o g r o m n y h a r m i d e r . W o k ó ł f r u w a ł y p i ó r a , gdy M e r r i n p r z e d z i e r a ł się p r z e z g r o m a d ę d r o b i u , rozdając p o d r o d z e k i l k celnych kopniaków. P o k i l k u c h w i l a c h był j u ż n a d r o d z e . N i e p r z e s t a w a s z y b k o biec. O b e j r z a ł się i z o b a c z y ł k o b i e t ę , stojącą po ś r o d k u d r o g i i wygrażającą m u pięścią. W i e d z i a ł , ż e j e s t ju~ b e z p i e c z n y . N i e g o n i ł a go. C z e g o ś j e d n a k n i e z a u w a ż y ł - p o części d l a t e g o , ż e S t w o r ó w n i e w i d a ć zbyt d o b r z e w j a s n y m , d z i e n n y m świetle, ale g ł ó w n i e d l a t e g o , ż e n i e s p o d z i e w a ł się w i d o k u S t w o r a . T e n zaś s u n ą ł w z d ł u ż k r z e w ó w w p e w n e j o d l e g ł o ś c i za c h ł o p a kiem niczym strumień brudnej wody. Biegnąc p r z e d siebie i ściskając chleb, który stał się teraz przyjemnie ciepły, M e r r i n nie zobaczył czegoś jeszcze: brą z o w e g o szczura, p r z y c u p n i ę t e g o w trawie przy skraju drogi. Szczur za to zobaczył M e r r i n a wystarczająco wyraźnie. Stanley, były Szczur Pocztowy i były Tajny Szczur nie m i a ł najmniejsze go z a m i a r u zbliżać się do Merrina, a zwłaszcza do jego prawe go b u t a . Ale stare nawyki z Tajnych S ł u ż b t r z y m a ł y się m o c n o , a gryzoń był b a r d z o ciekaw, d o k ą d też c h ł o p a k zmierza. T y m bardziej, że w jego opinii c h ł o p a k ów przynosił tylko kłopoty. Stanley spędził w ł a ś n i e p a r ę t y g o d n i z H u m p h r e y e m , s w o i m d a w n y m szefem z e U r z ę d u S z c z u r ó w P o c z t o w y c h , k t ó r y uciekł z Z a m k u jakieś p ó ł r o k u t e m u , p o p o j a w i e n i u się
Szczurobójców.
Wprawdzie
Humphreyowi
podobała
się e m e r y t u r a na s t r y s z k u z j a b ł k a m i w n i e w i e l k i m g o s p o d a r s t w i e , gdzie w y t w a r z a n o cydr, i n i e m i a ł najmniejsze go zamiaru wracać,
próbował jednak namówić
Stanleya
do p o n o w n e g o u r u c h o m i e n i a Urzędu Szczurów Pocztowych. S t a n l e y obiecał, że p r z e m y ś l i propozycję.
47
KA Z P U S T K O W I A
1'piaz p a t r z y ł , jak M e r r i n p r z y s t a j e n a r o z s t a j u d r ó g , l chwilę gapi się na w y r y t e w k a m i e n i u d r o g o w s k a z y , |MI
i .'VIII
raźnym krokiem rusza w stronę Z a m k u . Szczur
i P i w o w a ł i d ą c e g o d r o g ą c h ł o p a k a . „ S k o r o tacy l u d z i e idą Z a m k u " , p o m y ś l a ł , „ S z c z u r P o c z t o w y m o ż e się o k a z a ć lilio p o t r z e b n y " . Z a w a r ł p a k t z s a m y m sobą: b ę d z i e ślei ii M c r r i n a i p o s ł u c h a H u m p h r e y a , jeśli c h ł o p a k n a p r a w • pójdzie do Z a m k u . A /.atom d w i e b a r d z o r ó ż n e i s t o t y p o d ą ż a ł y za M e r r i n e m , Ki lv len s z e d ł k r ę t ą d r ó ż k ą p r z e z p o l a u p r a w n e . Ś w i e ż o i luby t a w o l n o ś ć d o d a w a ł a m u s k r z y d e ł , w i ę c p o r u s z a ł się «/yl>ko i gdy zaczął z a p a d a ć z m i e r z c h , w i d z i a ł j u ż w o d d a l i uiick.
Zmęczony,
minął
ostatnie
gospodarstwo
przed
rieką. T ę s k n i e p o p a t r z y ł n a z a p a l o n e ś w i e c e w o k n a c h d o m o s t w a i n a r o d z i n ę , zasiadającą d o kolacji, ale s z e d ł dalej, nie zbaczając ze s z l a k u w m a ł y m l a s k u . Za k o l e j n y m mak r e t e m d r z e w a n a g l e się s k o ń c z y ł y . S t a n ą ł n a d b r z e g i e m rzeki. O s z o ł o m i o n y , p o ł o ż y ł się n a t r a w i e i p a t r z y ł . N i g d y w życiu n i e w i d z i a ł c z e g o ś t a k i e g o . Po drugiej stronie szerokiej, powolnej wody, ku n o c n e m u n i e b u w z n o s i ł a się w i e l k a ś c i a n a ś w i a t e ł , odbijających się m i g o t l i w i e w c i e m n y m n u r c i e . Z a ś w i a t ł a m i m a j a c z y ł a bryła Z a m k u . M e r r i n w i e d z i a ł , że w ś r o d k u p r z e b y w a j ą ty siące l u d z i - k a ż d y z n i c h m i a ł w ł a s n e ś w i a t ł o , w i ó d ł swoje życie i z a ł a t w i a ł swoje s p r a w y , n i e zaprzątając s o b i e g ł o w y chłopcem, siedzącym na drugim brzegu. Nagle Merrin po czuł się b a r d z o m a ł y i s a m o t n y . G a p i ł się n a światła, p o w s t r z y m u j ą c p r a g n i e n i e , b y j e p o liczyć - b a r d z o lubił liczyć r ó ż n e rzeczy - i w k r ó t c e j e g o oczy zaczęły d o s t r z e g a ć więcej s z c z e g ó ł ó w o r a z k s z t a ł t ó w , k t ó r e znajdowały się dalej.
Widział wysokie
m u r y Gmaszyska,
k t ó r e z d a w a ł y się ciągnąć w z d ł u ż r z e k i c a ł y m i k i l o m e t r a m W n a d r z e c z n e j ciszy j e g o u s z u d o b i e g ł niosący się po w o d z i e g w a r i ś m i e c h . Ujrzał o p u s z c z o n e p o m o s t y s t a r y c h przystanii i k o n t u r y kilku gnijących s t a t k ó w . A p o t e m , o c z a m i szerokoi r o z s t a w i o n y m i j a k u sowy, d o s t r z e g ł d r a b i n ę świateł, m i g o - ' czących fioletem i z ł o t e m , sięgających n i e m o ż l i w i e w y s o k o , k u n i e b u . N a jej szczycie w i d n i a ł a z ł o t a p i r a m i d a , r o z s i e w a jąca n i e s a m o w i t y ,
fioletowy
blask i rozświetlająca s p o d n i ą
stronę niskich c h m u r . Przebiegł go dreszcz. Wiedział, co to takiego - Wieża C z a r o d z i e j ó w , miejsce, gdzie s p ę d z i ł n i e g d y ś p a r ę n i e s z c z ę śliwych m i e s i ę c y z e s w o i m d a w n y m p a n e m , D o m D a n i e l e m . Było t o z a r a z e m m i e j s c e - n a m y ś l o t y m o g a r n i a ł g o gniew - gdzie przebywał teraz tak zwany S e p t i m u s H e a p . Bez w ą t p i e n i a s i e d z i a ł s o b i e p r z y c i e p ł y m k o m i n k u , j a d ł kolację i r o z p r a w i a ł o s p r a w a c h C z a r o d z i e j ó w , a i n n i go słuchali, jakby jego słowa miały jakiekolwiek znaczenie. „Ale j u ż n i e d ł u g o " , p o m y ś l a ł M e r r i n . P r z e c i ą g n ą ł p a l c e m po zimnej powierzchni D w u s t r o n n e g o Pierścienia, który tkwił - wciąż nieco zbyt ciasno - na jego l e w y m kciuku. U ś m i e c h n ą ł się. N a g l e z e r w a ł się z w i l g o t n e j t r a w y i r u s z y ł p ę d e m ścież ką. W i e d z i a ł , ż e a b y d o s t a ć się d o Z a m k u , m u s i z a c z e k a ć do świtu, kiedy to opuszczano m o s t zwodzony, należało więc
znaleźć
miejsce
na
nocleg.
Trzymając
się
ścieżki,
o d d a l i ł się o d r z e k i i s z e d ł p r z e z b ł o t n i s t e p o l a , o t o c z o n e w y s o k i m ż y w o p ł o t e m . P r z e b y w s z y o s t a t n i e p o l e t k o , ujrzał p r z e d sobą ś w i a t ł a t a w e r n y „ P o d W d z i ę c z n ą F l ą d r ą " . J e g o d ł o ń z a c i s n ę ł a się n a s a k i e w c e z p i e n i ę d z m i S i m o n a , k t ó r ą zabrał i niósł w kieszeni. „Pora", pomyślał, „wydać trochę ciężko zarobionej gotówki".
Stanley p a t r z y ł , j a k M e r r i n o t w i e r a d r z w i t a w e r n y i w c h o dzi w ciepły, p r z y t u l n y blask. S p r a w a n i e b u d z i ł a w ą t p l i w o VI: c h ł o p a k z m i e r z a ł d o Z a m k u . T a w e r n a m i a ł a z a s ł u ż o n ą inię m i e j s c a n a w i e d z o n e g o . N i e chciał się t u z a t r z y m y uć nikt z w y j ą t k i e m p o d r ó ż n y c h czekających na p o r a n e k I podniesienie m o s t u zwodzonego. Szczur p o b i e g ł w swoją s t r o n ę , a t y m c z a s e m S t w ó r zbli żył się d o d r z w i t a w e r n y . N i e z a p u ś c i ł się j e d n a k d o ś r o d k a . Wtopił się w c i e m n y kąt n a g a n k u . T a m o p a d ł n a j e d n ą l law, k t ó r e s t a ł y po b o k a c h , n i e w y p u s z c z a j ą c z rąk w o r k a kości. N a w y m i z e r o w a n y m o b l i c z u S t w o r a n i e m a l o w a ł o nie z a d o w o l e n i e , n i e był t e ż j e d n a k zły. Gdyby k t o ś k i e d y ś z a p y t a ł S t w o r a , j a k s o b i e w y o b r a ż a lajne w i e c z o r n e wyjście - c z e g o , o d z i w o , n i k t n i g d y n i e uczynił - z a p e w n e S t w ó r n a p i e r w s z y m m i e j s c u u m i e ś c i ł by s i e d z e n i e p r z e d n a w i e d z o n ą t a w e r n ą z w o r k i e m k o ś c i Nekromanty.
POD WDZIĘCZNĄ FLĄDRĄ
M e r r i n n i e wiedział, ile m a lat. W istocie zbliżały się j e g o t r z y n a s t e u r o d z i n y , ale n i e p e w n e w e j r z e n i e sprawia ł o , że w y d a w a ł się znacz n i e starszy. N i e d a w n o u r ó s ł , a ś w i e ż o uzy
m
skana
niezależność
dodała mu pewności siebie. Z e ś w i a d o m o ścią, że p i e n i ę d z y wy
7
starczy m u n a w i e l e d n i , w k r o c z y ł d o ta werny „Pod Wdzięczną
1'lądrą". Najbardziej s z o r s t k i m g ł o s e m , na jaki b y ł o go stać, zamówił kolację i p o p r o s i ł o n o c l e g . Kilka m i n u t p ó ź n i e j siedział przy trzaskającym o g n i u , a przed n i m n a s t o l e stał kufel c i e m n e g o p i w a . Ż a ł o w a ł , ż e nie miał d o ś ć o d w a g i , by z a m ó w i ć l e m o n i a d ę . Był cichy, nie dzielny w i e c z ó r i jeśli nie liczyć p a r u r o l n i k ó w , targujących się o c e n ę krowy, M e r r i n m i a ł n i e m a l całą t a w e r n ę dla siebie. Nie należał d o c h ł o p c ó w , k t ó r y m zazwyczaj ukazują się d u chy, n i e widział więc, że w l o k a l u aż się od n i c h roi. Do t e g o stopnia, ż e gdy c h ł o p a k szedł o d k o n t u a r u d o ognia, niechcą c y P r z e n i k n ą ł p r z e z p ó ł t u z i n a d u c h ó w , z a n i m t e zdążyły ustąpić m u z drogi, c o w y w o ł a ł o w ś r ó d n i c h falę n a r z e k a ń . G d y u s i a d ł n a - j a k m u się z d a w a ł o - w o l n y m m i e j s c u przy k o m i n k u , t a k n a p r a w d ę o t a c z a ł y g o d u c h y , b o o n e lu biły w c i e m n ą n o c o g r z a ć się p r z y o g n i u , z u p e ł n i e j a k żywi ludzie. J a k i e ś p i ę ć d z i e s i ą t lat t e m u kilku r y b a k ó w u t o n ę ł o tuż p r z e d t a w e r n ą p o k ł ó t n i o t o , k t o z ł o w i ł największą ry bę, a t e r a z s p i e r a l i się n a d a l . N a p r z e c i w k o M e r r i n a s i e d z i a ł a stara i bardzo blada druciarka,
b e z k o ń c a przeliczająca
d r o b n e monety. Z m a r ł a ze starości przy t y m s a m y m stole i wciąż j e s z c z e do niej n i e d o t a r ł o , że n i e żyje. W o k ó ł o g n i a z g r o m a d z i ł o się sześciu rycerzy, a w s z y s c y zginęli w d a w no zapomnianej bitwie o M o s t Jednostronny. Gawędzili z k i l k o m a m l e c z a r k a m i , o n e z n ó w z a l e d w i e k i l k a lat t e m u z a b ł ą d z i ł y p o d c z a s śnieżycy w d r o d z e z t a r g u do d o m u i za m a r z ł y . N a skraju s t o ł u M e r r i n a p r z y c u p n ę ł a Księżniczka, k t ó r a u c i e k ł a n a s p o t k a n i e z u k o c h a n y m , s c h o w a ł a się p o d d r z e w e m przed nagłą burzą i została trafiona p i o r u n e m . Omiatała Merrina żałosnym spojrzeniem, aż ten poruszył się n i e s p o k o j n i e . P o m y ś l a ł a , ż e c h ł o p a k w y g l ą d a j a k jej d a w no zaginiony ukochany, chociaż tylko trochę.
N i c d z i w n e g o , ż e „ P o d W d z i ę c z n ą F l ą d r ą " p a n o w a ł a spe cyficzna a t m o s f e r a . W ł a ś n i e d l a t e g o p r z y c h o d z i l i t u tylko> ci, k t ó r z y się s p ó ź n i l i , nie m o g l i wejść d o Z a m k u i m u s i e l i g d z i e ś p r z e n o c o w a ć , a t a k ż e k u p c y z P ó ł n o c y , k t ó r y c h nie wpuszczano do większości zamkowych karczm. Pierwszym d u c h e m , j a k i e g o z o b a c z y ł M e r r i n - c h o ć n i g d y się o t y m n i e d o w i e d z i a ł - był w ł a ś n i e d u c h j e d n e g o z o w y c h k u p c ó w . W cieniu, w p e w n e j odległości od z g r o m a d z e n i a p r z y o g n i u , siedział d u c h Olafa S n o r r e l s s e n a , k u p c a z P ó ł n o c y , k t ó r y z a s n ą ł n i e g d y ś na M o ś c i e J e d n o s t r o n n y m i już się n i e o b u d z i ł . Siedział t e r a z w s w o i m c i e m n y m kącie i o b s e r w o w a ł M e r r i n a . W c h ł o p a k u było coś, co przyciągało j e g o spojrze n i e - to t e ż był p o d r ó ż n y , o b c y w n i e z n a n y m kraju, z u p e ł n i e jak on s a m . W n a g ł y m przypływie przyjaznych u c z u ć Olaf p o s t a n o w i ł p i e r w s z y r a z U k a z a ć się żywej o s o b i e . Ruszywszy w stronę Merrina, zerknął w jedno z ciem nych luster, które wisiały na ścianach tawerny. Pierwszy r a z od p i ę t n a s t u lat z o b a c z y ł siebie - a raczej
kawałki
siebie. A ż n i m w s t r z ą s n ę ł o . O l a f s t a n ą ł p r z e d l u s t r e m i p a t r z y ł . Było t o b a r d z o d z i w n e : w s z y s t k i e k r a w ę d z i e z n a j d o w a ł y się n a s w o i c h m i e j s c a c h , ale p o ś r o d k u ział p a s k u d n y otwór, przez który widział na wylot. C z u b k a głowy też nie b y ł o . O l a f m o c n o się s k u p i ł i p o w o l i U k a z a ł a się r e s z t a j e g o głowy, w r a z ze s t a r ą s k ó r z a n ą o p a s k ą i r z e d n i e j ą c y m i j a s n y m i w ł o s a m i . D o licha, czy n a p r a w d ę a ż t a k łysiał? P o d n i ó s ł r ę k ę , ż e b y p r z e c i ą g n ą ć nią p o g ł o w i e , ale n i c z e g o n i e d o tknął. Ogarnął go nagły smutek. Na chwilę zapomniał, ż e j e s t d u c h e m . T e r a z j e g o p a m i ę ć p r z y w o ł a ł a rady, k t ó r y c h u d z i e l i ł y m u i n n e d u c h y n a t e m a t p i e r w s z e g o U k a z a n i a się. „ U w a ż a j " , m ó w i ł y m u . „ U k a z a n i e się żyjącym p r z y w o ł u j e d a w n e w s p o m n i e n i a . Ż y w i w y d a d z ą ci się z b y t szybcy i zbyt
głośni. P o c z u j e s z się p r z y n i c h bardziej j a k d u c h n i ż kiedyl olwiek p r z e d t e m " . Olaf w z i ą ł g ł ę b o k i w d e c h i o p a n o w a ł ile. Pojawiła się b r a k u j ą c a część j e g o b r z u c h a , k t ó r y był lek ki) z a o k r ą g l o n y . O t y m t e ż n i e p a m i ę t a ł , ale z d r u g i e j s t r o n y /.ti życia n i e p r z y k ł a d a ł z b y t n i e j w a g i do s w o j e g o w y g l ą d u . Gdy d u c h d o t a r ł d o s t o ł u M e r r i n a , w s ł a b y m ś w i e t l e był MI
r ó w n i e w y r a ź n y jak żywy c z ł o w i e k . C h ł o p a k p o d n i ó s ł
na n i e g o w z r o k i Olaf l e k k o się z d e n e r w o w a ł - n i k t żywy nic w i d z i a ł g o j e s z c z e p o ś m i e r c i . - Witaj - o d e z w a ł się, p i e r w s z y r az od p i ę t n a s t u lat zwra cając się do żyjącego. M e r r i n n i c n i e o d r z e k ł . Olaf, n i e p e w n y , c o p o w i e d z i e ć , usiadł n a p r z e c i w k o . N i e z a u w a ż y ł w y b l a k ł e g o d u c h a d r u i iarki, k t ó r a z p i s k i e m p o d e r w a ł a się z miejsca, r o z r z u c a j ą c monety po podłodze. - O j ! P r z e p r a s z a m p a n i ą - p o w i e d z i a ł , wstając g w a ł t o w nie, a n a s t ę p n i e macając d ł o ń m i p o p o d ł o d z e , b y p o m ó c jej p o z b i e r a ć p i e n i ą d z e , co o k a z a ł o się n i e m o ż l i w e , j a k o ż e s t a n o w i ł y o n e część i n n e g o d u c h a . J e s z c z e bardziej j ą lym o b u r z y ł , w i ę c g o o d e p c h n ę ł a . P o d n i ó s ł s z y w s z y s t k i e m o n e t y , wycofała się, m a m r o c z ą c coś p o d n o s e m , w c i e m n y kąt z d a l a od ognia, gdzie p r z e z k o l e j n e s t o lat m i a ł a liczyć swoje p i e n i ą d z e , by się u p e w n i ć , że n i e z g u b i ł a ani grosza. - Niech p a n nie nazywa m n i e „panią". Nie j e s t e m dziew czyną - w a r k n ą ł M e r r i n ,
k r z y w i ą c się.
Z a s t a n a w i a ł się,
po co ten nieznajomy podszedł do niego, a p o t e m nagle rzucił się n a p o d ł o g ę . Było w n i m coś d z i w n e g o , ale c h ł o pak nie wiedział dokładnie, co. - Oczywiście, że n i e j e s t e ś dziewczyną - o d p a r ł z m i e s z a n y Olaf. - Zdaje się, że j e s t e ś tu obcy? - spytał ze s w o i m śpiew nym północnym akcentem.
- Nie - powiedział p o n u r o Merrin. - Wcale nie. UrodziJ ł e m się w Z a m k u . W r a c a m d o d o m u .
1
- A c h , d o m - w e s t c h n ą ł t ę s k n i e Olaf. - N o t o m a s a szczęście. N i e k t ó r z y z n a s n i e m o g ą w r ó c i ć d o d o m u . M e r r i n p o p a t r z y ł na m ę ż c z y z n ę z n a p r z e c i w k a . O g o r z a ł a t w a r z m i a ł a m i ł y wyraz, a b ł ę k i t n e oczy patrzyły przyjaźnie. C h ł o p a k t r o c h ę złagodniał. Pierwszy raz k t o ś p o d s z e d ł d o nie go dlatego, że chciał z n i m p o r o z m a w i a ć , i p i e r w s z y raz k t o ś r o z m a w i a ł z n i m jak z d o r o s ł y m , g o d n y m s z a c u n k u człowie k i e m . Było to m i ł e uczucie. M e r r i n odważył się na u ś m i e c h .
:
Z a c h ę c o n y t y m u ś m i e c h e m Olaf zaryzykował: - Masz tu rodzinę? - Nie - odparł chłopak, dochodząc do wniosku, że m a t k a w P o r c i e się n i e liczy. - J a . . . n i e m a m n i k o g o . Olaf, k t ó r y p o c h o d z i ł z b a r d z o licznej r o d z i n y , n i e u m i a ł s o b i e w y o b r a z i ć , j a k t o jest. - Nie masz nikogo? - powtórzył. - Zupełnie? Merrin pokręcił głową. -Nie. - To gdzie zamieszkasz? Co będziesz robił? C h ł o p a k w z r u s z y ł r a m i o n a m i . T e ż się n a d t y m z a s t a n a wiał, ale o d s u n ą ł t ę k w e s t i ę g d z i e ś w głąb u m y s ł u . O l a f p o d j ą ł decyzję. G d z i e ś w K r a i n i e D ł u g i c h N o c y m i a ł d z i e c k o , k t ó r e g o n i g d y n i e w i d z i a ł i n i g d y n i e zobaczy. N i e w a ż n e , ż e z j a k i e g o ś n i e z r o z u m i a ł e g o p o w o d u był p e w i e n , ż e t o d z i e w c z y n k a . S t w i e r d z i ł , ż e m u s i być w t y m sa m y m wieku, co chłopak. Skoro nie mógł p o m ó c w ł a s n e m u dziecku, spełni dobry uczynek w o b e c innego. - J u t r o z a p r o w a d z ę cię d o Z a m k u i p o k a ż ę d o b r e miejsce, w k t ó r y m m o ż e s z się z a t r z y m a ć - z a p r o p o n o w a ł . - Dziś n o cujesz tutaj?
I
Merrin p o k i w a ł głową. I p e w n i e p r z e b y ł e ś d ł u g ą d r o g ę ? - O l a f c z u ł się c o r a z Irpiej w n o w e j sytuacji. - Całą d r o g ę z P u s t k o w i a . N i g d y n i e c h c ę t a m w r ó c i ć . - S t a m t ą d p o c h o d z i t w o j a r o d z i n a ? - s p y t a ł Olaf. A skąd. T r a k t o w a l i m n i e j a k s ł u ż ą c e g o . A l b o gorzej. W y k o r z y s t a ł e m p i e r w s z ą okazję, ż e b y się w y m k n ą ć . Olaf z e w s p ó ł c z u c i e m s k i n ą ł głową. P o m y ś l a ł , ż e c h ł o pak m i a ł c i ę ż k i e życie. N a j w y ż s z a p o r a , b y k t o ś p o d a ł m u pomocną dłoń. Z a c h ę c o n y f a k t e m , ż e t a m t e n p o ś w i ę c a m u tyle u w a g i , M e r r i n zaczął o p o w i a d a ć swoją h i s t o r i ę . - J u ż r a z u c i e k ł e m , ale s k o ń c z y ł e m w t e d y n a m o k r a d ł a c h u starej, s t u k n i ę t e j w i e d ź m y , k t ó r a k a z a ł a m i j e ś ć w ę g o r z e i kanapki z kapustą. - Niezbyt smaczne - mruknął mężczyzna. - O b r z y d l i w e . Ż e b y się o d niej w y r w a ć , p o d j ą ł e m p r a c ę u S i m o n a H e a p a , ale to b y ł o j e s z c z e g o r s z e . T r a f i ł e m z p o w r o t e m w t o s a m o o k r o p n e m i e j s c e , w k t ó r y m się w y c h o wałem. Nie m o g ł e m w to uwierzyć. Jeszcze parę tygodni t e m u myślałem, że zostanę t a m na zawsze z H e a p e m i tym w o r k i e m kości. - W o r k i e m kości? - p o w t ó r z y ł Olaf, sądząc, że c o ś źle zrozumiał. - Tak. To był d a w n y szef S i m o n a . I m ó j . D o m D a n i e l . Miesz kał w w o r k u , d o p ó k i wczorajszej n o c y go n i e w y s y p a ł e m . - W y s y p a ł e ś ? - T y m r a z e m O l a f był j u ż p e w i e n , że źle zrozumiał. - Tak. W z i ą ł e m jego pierścień. Chce p a n zobaczyć? N i e czekając n a o d p o w i e d ź , z a m a c h a ł k c i u k i e m p r z e d twarzą ducha.
- T e r a z j e s t m ó j - o z n a j m i ł . - Z a s ł u ż y ł e m na niego.' P r z e k o p y w a n i e się p r z e z t e w s z y s t k i e k o ś c i n i e b y ł o zbyt m i ł e . Na n i e k t ó r y c h były c h r z ą s t k i . I śluz. I były giętkie. F u j . Ale ś c i ą g n ą ł e m m u g o z k c i u k a . O d c i ą ł e m k o n i u s z e k , cha, c h a . W t e d y d o p i e r o z w o l n i ł . W i e p a n , ż e k o s t k i k c i u k a wyglądają z u p e ł n i e j a k k o s t k i p a l c a u n o g i ? Olaf n i e p e w n i e
pokiwał
głową.
Najwyraźniej
chłopak
n i e d o k o ń c a był t y m , z a k o g o g o w z i ą ł . Zaczął ż a ł o w a ć swojej w c z e ś n i e j s z e j p r o p o z y c j i . T o , co p o w i a d a l i o żywych, o k a z a ł o się p r a w d ą :
byli w ś r ó d n i c h p r a w d z i w i dziwacy.
I oczywiście m u s i a ł n a t a k i e g o trafić, gdy t y l k o p i e r w s z y raz się k o m u ś U k a z a ł . P r z e d d a l s z y m i o p o w i e ś c i a m i o k o ś c i a c h o c a l i ł a g o s z y n k a r k a , k t ó r a p r z y n i o s ł a M e r r i n o w i kolację: duży talerz kiełbas, ułożonych na kopcu gniecionych ziem niaków. - Z o s t a w i ę cię, j e d z s p o k o j n i e - p o w i e d z i a ł , p o d n o s z ą c się szybko, gdy t y l k o k o b i e t a z h u k i e m p o s t a w i ł a t a l e r z p r z e d c h ł o p a k i e m . M e r r i n s k i n ą ł głową. U c i e s z y ł się, b o n i e chciał dzielić się p o s i ł k i e m z n i e z n a j o m y m . W b i ł w i d e l e c w d u ż ą k i e ł b a s ę . Olaf s k r z y w i ł się i p o m y ś l a ł , że k i e ł b a s y wyglądają j a k k o ś c i k c i u k a . W y o b r a ż a ł je s o b i e w w o r k u . Z pierścieniami. - No to do j u t r a - rzucił chłopak z p e ł n y m i u s t a m i . - A . D o j u t r a . Tak, s p o t k a m y się j u t r o - o d r z e k ł p o n u r o mężczyzna. Zawsze dotrzymywał obietnic. - Dobra - powiedział chłopak, podnosząc wzrok znad drugiej kiełbasy, nadzianej już na widelec. Pomieszczenie j e d n a k b y ł o p u s t e . R o l n i c y wyszli, p o d o b n i e j a k w y s o k i , jasnowłosy nieznajomy.
+*- 6 -*+ DO Z A M K U
P o d c z a s gdy M e r r i n p r ó bował przyjąć w y g o d n ą p o zycję n a n i e r ó w n y m ł ó ż k u w tawernie „Pod Wdzięczną Flądrą", Stanley z a k o p y w a ł się w s ł o m i e , k t ó r ą znalazł w szczurzej n o r z e p o d p o d porą
mostu
zwodzonego.
Miejsce cieszyło się p o p u larnością w ś r ó d wracających d o Z a m k u s z c z u r ó w , b o m o ż n a się t u b y ł o b e z p i e c z n i e p r z e spać, czekając na ś w i t i o p u s z c z e n i e m o s t u . S t a n l e y m a r t w i ł się, ż e n o r a m o ż e się j u ż o k a z a ć p e ł n a . W przeszłości j u ż p a r ę razy t a k się z d a r z y ł o i m u s i a ł n o c o w a ć
na pobliskim niewygodnym drzewie, które jednak zde dowanie wolał od nawiedzonych kuchni „Pod Wdzięczn F l ą d r ą " . Mając n a d z i e j ę , że się n i e s p ó ź n i ł i że z n a j d z i e si d l a n i e g o miejsce, z s u n ą ł się p o r z e c z n y m b r z e g u i w s z e d o d o b r z e u k r y t e j n o r y . Z d u m i a ł się, o d k r y w s z y , ż e jes w niej j e d y n y m s z c z u r e m . A p o t e m p r z y p o m n i a ł sobie, dlaczego. Szczurobójcy. J a k i e ś p ó ł r o k u t e m u S t a n l e y i j e g o ż o n a , D a w n i e , le<| d w o umknęli Szczurobójcom. Gdy dotarli do względnie bezpiecznego Portu, D a w n i e zaczęła rozpowiadać coraz b a r d z i e j d r a m a t y c z n ą h i s t o r i ę ich u c i e c z k i . M r o ż ą c e k r e w w ż y ł a c h o p o w i e ś c i były t y m , co s p o ł e c z n o ś ć g r y z o n i l u b i ł a najbardziej. W i e ś ć r o z n i o s ł a się l o t e m błyskawicy, s k u t k i e m czego żaden szczur przy zdrowych zmysłach nie zapuszczał się j u ż d o Z a m k u . S t a n l e y p o m y ś l a ł , ż e n i e w s z y s t k i e szczu ry mają t a k ą w i e d z ę o b i e ż ą c y c h w y d a r z e n i a c h , j a k o n . A on wiedział, że Szczurobójców od d a w n a już nie ma. „I bardzo d o b r z e " , p o m y ś l a ł . W s z e d ł w głąb c i e p ł e j , z a t ę c h ł e j n o r y , aż z n a l a z ł się na jej k r a ń c u i z a g r z e b a ł w starej s ł o m i e . P o z b a w i o n a żywych s t w o r z e ń , S z c z u r z a N o r a n i e b y ł a m i ł y m miejscem. Stanley należał do o s o b n i k ó w towarzy skich i niczego nie lubił bardziej niż p l o t k o w a n i a z i n n y m i S z c z u r a m i P o c z t o w y m i . S m u c i ł a g o s a m o t n o ś ć w miejscu, k t ó r e niegdyś tak t ę t n i ł o życiem. P r ó b o w a ł s k u b n ą ć na w p ó ł zgniłą r z e p ę , b o z o s t a w i ł j ą tutaj j a k i ś i n n y s z c z u r , ale m y ś l 0 D a w n i e i Szczurobójcach odebrała mu apetyt. Z m ę c z o n y 1 o b o l a ł y po d ł u g i e j d r o d z e , z c i c h y m j ę k i e m wyciągnął łapki, ziewnął i szybko usnął. W k r ó t c e przez Fosę ponio s ł o się s z c z u r z e c h r a p a n i e , ale n i k t g o n i e u s ł y s z a ł , n a w e t członkowie rodziny Gringe'ów, mieszkających przy bramie po drugiej stronie.
Gdy n a n i e b i e p o j a w i ł y się p i e r w s z e p r o m i e n i e b r z a s k u , potworny h u k o p a d a j ą c e g o m o s t u z w o d z o n e g o w s t r z ą s n ą ł [ | n g r z e b a n y m w s ł o m i e S t a n l e y e m , k t ó r y p o t u r l a ł się ku Wyjściu z n o r y . Przecierając oczy, wyjrzał na r o z ś w i e t l o n y liluskiem p o r a n k a ś w i a t . N i e k r o i ł się zbyt m i ł y d z i e ń . Wiatr o m i a t a ł szarą p o w i e r z c h n i ę Fosy, a k r o p l e d e s z c z u powodowały, iż na powierzchni wody powstawały rozsze rzające się kręgi. Ale p o z o s t a w a n i e w o p u s z c z o n e j n o r z e t e ż nie z a p o w i a d a ł o się m i ł o . S z c z u r w y s k o c z y ł n a z e w n ą t r z I wciągnął w n o z d r z a p o r a n n e p o w i e t r z e . Z a p a c h m a r t w y c h | | | i i, d e s z c z u i F o s y m i e s z a ł się z n i e p r z y j e m n ą w o n i ą n i e ś w i e ż e g o j e d z e n i a , n i o s ą c e g o się p r z e z w o d ę z d o m u przy b r a m i e n a p r z e c i w k o . S t a n l e y b a l a n s o w a ł p r z e z c h w i le na p ł a s k i m k a m i e n i u , z k t ó r e g o s z c z u r y k o r z y s t a ł y od pokoleń, p o c z y m w y k o n a ł precyzyjny s k o k .
Wylądował
/. gracją na w ą s k i e j m e t a l o w e j p ó ł c e po s p o d n i e j s t r o n i e m o s t u , p o c z y m , starając się n i e p a t r z e ć n a g ł ę b o k ą w o d ę poniżej, p r z e b i e g ł n a d fosą p o s z c z u r z y m m o s t k u , u k r y t y m pod m a s y w n y m i d e s k a m i . Z n a l a z ł s z y się b e z p i e c z n i e p o drugiej s t r o n i e , w d r a p a ł się n a b ł o t n i s t y b r z e g . Pochylił g ł o w ę , b y o c h r o n i ć się p r z e d o s t r y m w i a t r e m , k t ó r y ciskał m u p i a c h w oczy. P o p ę d z i ł ścieżką, w i o d ą c ą d o B r a m y P ó ł n o c n e j . N a g l e z p r z e r a ż e niem stwierdził, że przebiega po stopach pani Gringe, żony stróża. P r z y w y k ł d o u n i k a n i a s a m e g o G r i n g e ' a , gdyż t e n zazwyczaj n o s i ł d u ż e , ciężkie b u c i o r y , s ł y s z a l n e n a m i l ę dla k a ż d e g o s z c z u r a , i m i a ł r ó w n i e d o n o ś n y g ł o s . Ale j e g o żona, d r o b n a kobieta o przejętej twarzy, siedziała cicho i b e z r u c h u w b e z p i e c z n y m d o m u , wystawiając m a ł e s t o p y za drzwi, jakby chciała podłożyć nogę nic niepodejrzewając e m u s z c z u r o w i . T a k się t e ż s t a ł o . Ł a s k o t a n i e przebiegają-
cych p o jej d e l i k a t n y c h s t o p k a c h s z c z u r z y c h ł a p e k , b a r d z ją w z b u r z y ł o . W j e d n e j c h w i l i z d o ł a ł a w r z a s n ą ć , z ł a p a ć mic t ł ę i p r z y ł o ż y ć nią z ł o s k o t e m w znikający o g o n S t a n l e y a . S t a n l e y p o m k n ą ł p r z e d siebie i s k i e r o w a ł się do najbliższe g o k a n a ł u , k t ó r y p o n o c n y m d e s z c z u n i e n a l e ż a ł d o najprzy t u l n i e j s z y c h miejsc. O k a z a ł się w d o d a t k u z a b l o k o w a n y . - Szczur, s z c z u r ! - d o b i e g ł y go k r z y k i p a n i G r i n g e . - G d z i e ? - w a r k n ą ł jakiś g ł o s . - W k a n a l e . Łap go, G r i n g e ! U w i ę z i o n y w p u ł a p c e S t a n l e y n a s ł u c h i w a ł ciężkich krc k ó w s t r ó ż a n a d swoją głową. W o s t a t n i e j c h w i l i wziął głę b o k i w d e c h i z a n u r z y ł się p o d w o d ę . G r i n g e u k l ą k ł i zajrzał do k a n a ł u . - Nic nie widzę. Jesteś pewna? - P e w n i e , ż e t a k . W i d z i a ł a m g o n a w ł a s n e oczy. - A h a . N o , n i e w i e m . - M ę ż c z y z n a w p a t r y w a ł się w b r u d ną w o d ę . - W i e s z - o d e z w a ł się p o w o l i - k i e d y krzyczysz, ciągle mi się w y d a j e . . . Ciągle mi się wydaje, że k ł ó c i s z się z Lucy. T o były p i ę k n e d n i . . . - N i e z a w s z e się k ł ó c i ł y ś m y - o d p a r ł a z w e s t c h n i e n i e r pani Gringe. - N o , tylko o tego c h ł o p a k a od H e a p ó w . Stanley miał wrażenie, że zaraz wybuchną mu płuca.] Z j e g o p y s z c z k a d o b y ł się m a ł y p ę c h e r z y k p o w i e t r z a . - A h a - p o w i e d z i a ł s t r ó ż . - Z d a j e się, że t e n m a ł y d r a ń | s c h o w a ł się p o d w o d ą . - Chcesz łopatę? - T a k . Podaj tę d u ż ą . W y c i ą g n ę go i p r z y ł o ż ę mu w ł e b . 1 W a r t o poćwiczyć, gdyby t e n m ł o d y H e a p m i a ł się t u j e s z c z e I pokazać. Stanley n i e m ó g ł dłużej w s t r z y m y w a ć o d d e c h u . Z k a n a ł u trysnął s t r u m i e ń cuchnącej w o d y i wyskoczył p r z e m o c z o n y
/.nr. G r i n g e p a r s k n ą ł i cofnął się o p a r ę k r o k ó w . Z a n i m ł oczy, Stanleya już nie b y ł o - p o g n a ł w labirynt uliczek ułków, p r o w a d z ą c y c h z B r a m y P ó ł n o c n e j w głąb Z a m k u . Tuż p r z e d b r a m ą P a ł a c u w z i ą ł szybką i z i m n ą kąpiel k o ń s k i m k o r y c i e . Kąpiele n i e n a l e ż a ł y d o u l u b i o n y c h n n o ś c i s z c z u r ó w i S t a n l e y n i e p a m i ę t a ł , k i e d y k ą p a ł się latni raz, ale gdy j a k i ś s z c z u r w y b i e r a się d o P a ł a c u , m u s i »iv p o s t a r a ć . Tymczasem w tawernie „Pod Wdzięczną Flądrą" Merrin nie s t a r a ł się w o g ó l e . O l a f S n o r r e l s s e n od p a r u g o d z i n cze kał, aż c h ł o p a k się o b u d z i , p r z e z cały t e n c z a s n a r a ż a j ą c się na g n i e w n e u w a g i d r u c i a r k i . M e r r i n zlazł w k o ń c u na d ó ł luż po dziesiątej, w y c i ą g n i ę t y z ł ó ż k a p r z e z w ł a ś c i c i e l k ę , kióra c h c i a ł a o d z y s k a ć p o k ó j . Olaf, p a m i ę t a j ą c o o b i e t n i c y , k t ó r e j ż a ł o w a ł , w y ł o n i ł się i cienia i U k a z a ł . - M a m cię z a b r a ć do Z a m k u , t a k ? - s p y t a ł d u c h z n a d z i e ją, ż e c h ł o p a k o d m ó w i . N i e s t e t y , n i e o d m ó w i ł . - T a k . W y n i e ś m y się z tej n o r y - w a r k n ą ł M e r r i n . Olaf p o p r o w a d z i ł go p r z e z M o s t J e d n o s t r o n n y i znajo my smutek, który ten m o s t w n i m wzbudzał, ogarnął go niczym o b ł o k . O b ł o k t e n n i e r o z w i a ł się, gdy znaleźli się po drugiej s t r o n i e . Olaf p r o w a d z i ł m e d i a c j e w s p o r z e , k t ó ry c h ł o p a k w s z c z ą ł ze s t r ó ż e m b r a m y - t e n t e ż był w z ł y m nastroju, a w d o d a t k u p a c h n i a ł n i e najładniej. P o t e m ruszył d o G m a s z y s k a , i s t n e g o l a b i r y n t u , d o k t ó r e g o kiedyś, j a k o ży w y m ę ż c z y z n a , o d c z u w a ł wielki s e n t y m e n t . W i o d ą c M e r r i n a przez w ą s k i e i n i e r a z z a t ł o c z o n e przejścia, n i e m ó g ł o p r z e ć się w r a ż e n i u , że k t o ś ich śledzi. Ale za k a ż d y m r a z e m , gdy się oglądał, w i d z i a ł tylko uciekające cienie, k t ó r e n i e były
n i c z y m n i e z w y k ł y m w tych m r o c z n y c h , k r ę t y c h z a u ł k a C h c ą c k o n i e c z n i e d o t r z y m a ć słowa, d u c h p o p r o w a d z i ł c h i p a k a w głąb G m a s z y s k a . Z a w i ó d ł go do niewielkiej gospod; gdzie s a m z a t r z y m y w a ł się w i e l e lat t e m u i z a c h o w a ł mi: wspomnienia. Później p o m y ś l a ł , że p o p e ł n i ł b ł ą d . M e r r i n o w i miejsce s: nie spodobało. C h ł o p a k stwierdził, że to o h y d n a nora usłyszał cenę za pokój, nazwał właścicielkę, miłą k o b i e t starą, p a z e r n ą r o p u c h ą . Olaf p o s t a n o w i ł U k a z a ć się k o b i cie i p r z e p r o s i ć , ale to t a k ż e był b ł ą d . Ze z d e n e r w o w a n i ; p o m y l i ł się. N a w i d o k pojawiającego się n a g l e , n i e k o m p l e t nego ducha, kobieta wrzasnęła i zatrzasnęła drzwi, k t ó r P r z e n i k n ę ł y p r z e z j e g o s t o p ę , c o b a r d z o źle w p ł y n ę ł o n a j g o s a m o p o c z u c i e . G d y się o t r z ą s n ą ł , M e r r i n a j u ż n i e był Olaf z ulgą w y s z e d ł z g o s p o d y , n i e zważając, że częściowi U k a z u j e się i n n y m , c z y m s p r a w i a n i e l i c h e z a m i e s z a n i e . P k o n i e c d n i a , w r ó c i w s z y b e z p i e c z n i e d o u l u b i o n e g o lokal d u c h ó w , z w a n e g o D z i u r ą w Ścianie, p o s t a n o w i ł j u ż n i g d n i k o m u się n i e U k a z y w a ć . T o b y ł o czyste s z a l e ń s t w o . Stanley p o m k n ą ł w górę po tylnych schodach Pałacu. C h o c i a ż n i g d y n i e o d w i e d z a ł g ó r n e g o p i ę t r a b u d o w l i , ti j a k o były S z c z u r P o c z t o w y z n a ł jej r o z k ł a d - m u s i a ł się gi n a u c z y ć , p r z y g o t o w u j ą c się d o e g z a m i n ó w . O m i n ą w s z y sta r e g o d u c h a rycerza, k t ó r y s t a ł na s t r a ż y - i k t ó r y z a m a c h n ą ł się na n i e g o swoją jedyną, z b r o j n ą w m i e c z r ę k ą - S t a n i e w d r a p a ł się n a g o b e l i n p r z y j a k i c h ś d u ż y c h , p o d w ó j n y c l drzwiach.
Przecisnął
się p r z e z p e ł n ą pajęczyn
szczurz.
d z i u r ę na g ó r z e i spojrzał w d ó ł . Od p o s a d z k i d z i e l i ł a gc s p o r a o d l e g ł o ś ć . C z e k a ł p r z e z c h w i l ę , zbierając w s o b i e o d w a g ę p r z e d s k o k i e m . D a l e k o w d o l e , p r z y o g n i u , siedział
( r i i n a , K s i ę ż n i c z k a i d z i e d z i c z k a Z a m k u . O b o k niej leżał pinnięty list. S z c z u r n i e m ó g ł go p r z e c z y t a ć z takiej o d l e [ | l o ś c i , ale J e n n a z n a ł a j u ż j e g o t r e ś ć n a p a m i ę ć . List b r z m i a ł IIHslępująco: Doręczył osobiście z Odbiór
w Pałacu:
Nadawca:
Czarodziejów: B.
Catchpołe.
7:30.
Septimus Heap,
Czarodziejki Droga
Wieży
Uczeń Marcii
Overstrand,
Nadzwyczajnej
Jen,
Możemy
się
dziś w południe
spotkać u
Marcelłusa?
Właśnie dostałem od niego wiadomość! Bardzo dobrą. Chyba nareszcie coś sobie przypomniał. pokazać jakieś rzeczy Nicka i mówi, szansa
na jego powrót!!!
Do
Chce nam
że być może istnieje
zobaczenia. Ściskam, Septimus
J e n n a była tak rozemocjonowana, że ledwie m o g ł a usie dzieć n a m i e j s c u , a c o d o p i e r o c z e k a ć d o p o ł u d n i a . P o k o lejnym s m u t n y m ś n i a d a n i u z Sarą H e a p u c i e k ł a d o swojej k o m n a t y i p r ó b o w a ł a r o b i ć c o ś p o ż y t e c z n e g o d l a zabicia czasu. N i e ś w i a d o m a , że o b s e r w u j e ją z t r u d e m u t r z y m u j ą c y równowagę szczur, czytała z zacięciem dużą księgę. W y s o k o n a d nią S t a n l e y w z i ą ł g ł ę b o k i w d e c h i r z u c i ł się w p o w i e t r z e . W y l ą d o w a ł n a ł ó ż k u J e n n y , o d b i ł się w y s o ko w p o w i e t r z e , s p a d ł na d y w a n i k p r z y k o m i n k u i s k r ę c i ł kostkę. - U c h ! - j ę k n ą ł , p o t o c z y ł się w p r z ó d i w a l n ą ł głową w wia dro n a węgiel.
J e n n a s k o c z y ł a n a r ó w n e nogi. - Stanley? - wykrzyknęła. S z c z u r p o s p i e s z n i e w s t a ł , s k r z y w i ł się i z a s a l u t o w a ł . - Do usług, W a s z a Wysokość. - J e s z c z e nie „Wasza Wysokość" - odparła dziewczyna. Dopóki nie włożą mi na głowę tego. - Zrobiła kwaśną m i n i p o k a z a ł a r ę k ą p i ę k n ą , c h o ć p r o s t ą k o r o n ę , spoczywają na kominku, na poduszce z czerwonego aksamitu. -
Oooch - westchnął
nieco o n i e ś m i e l o n y Stanley.
W y d a j e się b a r d z o ciężka. N i e c h c i a ł b y m jej n o s i ć ca' dzień. - T e ż n i e b ę d ę jej n o s i ć cały d z i e ń - s t w i e r d z i ł a . - I ni m a m z a m i a r u j e s z c z e jej w k ł a d a ć . W i e s z , S t a n l e y u , z a w s z p o j a w i a s z się w t e d y , k i e d y n a j m n i e j się ciebie s p o d z i e w a m J a k się m a s z ? I j a k D a w n i e ? -
U
mnie wszystko w porządku - odparł
szczur.
U D a w n i e na p e w n o t e ż . W k o ń c u b a r d z o o to d b a . - A h a - p o w i e d z i a ł a J e n n a . - Czyli d o b r z e w a m si układa? - N i e , W a s z a W y s o k o ś ć . Ale r o z s t a l i ś m y się w przyjaźni. N o , p r z y n a j m n i e j k i e d y o d c h o d z i ł e m , w y d a w a ł o m i się, ż e D a w n i e w y g l ą d a przyjaźnie. C h y b a . C h o c i a ż j a d ł a a k u r a t n a l e ś n i k a , a to z a w s z e w p r a w i a ją w d o b r y n a s t r ó j . - Oj, b a r d z o mi p r z y k r o . - A m n i e nie - odrzekł zwięźle szczur. - T o . . . e e . . . co t e r a z p o r a b i a s z w życiu? - s p y t a ł a . - M a m c o r o b i ć . N i e m o g ę n a r z e k a ć . O d w i e d z a m sta*j rych przyjaciół,
n a d r a b i a m zaległości, w i e s z , jak t o jest.
P r a c o w a ł e m a k u r a t j a k o w o l n y strzelec, w y k o n y w a ł e m m i sję n a P u s t k o w i u . - O k r o p n e m i e j s c e - w z d r y g n ę ł a się J e n n a .
W p e ł n i się z g a d z a m , W a s z a W y s o k o ś ć . I w o l a ł b y m n o nie n a t k n ą ć się n a t a m t e j s z y c h m i e s z k a ń c ó w . W ł a ś c i w i e ogóle nie c h c i a ł b y m się n a n i c h n a t k n ą ć . Ale t e r a z zostaję Powiadają, ż e n i e m a j a k w d o m u . C h c i a ł b y m złożyć pewną p r o p o z y c j ę , jeśli m n i e w y s ł u c h a s z . T o znaczy, Ile nie j e s t e ś zajęta. Ale jeśli j e s t e ś , m o g ę przyjść p ó ź n i e j , i p e w n o t r u d y i t r o s k i K r ó l o w e j to d u ż y ciężar dla t w o i c h liulych b a r k ó w i... C z y t a m i tyle. D o p i e r o p ó ź n i e j m a m u m ó w i o n e s p o t k a hlr. Bardzo w a ż n e , w i ę c c h c ę w i e d z i e ć j a k najwięcej, z a n i m i"'i'k-
Bardzo m ą d r z e . Z a w s z e n a l e ż y się p r z y g o t o w a ć . P o k a ź n a | l I woja księga. S a m n i e j e s t e m za d o b r y w c z y t a n i u . Faktycznie, duża. - J e n n a w e s t c h n ę ł a . - I s k o m p l i k o wana. C z a s . T a k w ł a ś n i e m y ś l a ł e m . J u ż czas, ż e b y m w r ó c i ł i... Nie, m ó w i ę , że o t y m w ł a ś n i e c z y t a m . O c z a s i e . N i e z u p e ł n i e . D ł u g o m n i e n i e b y ł o . Ale, j a k m ó w i ł e m , chcę p r z e d s t a w i ć p r o p o z y c j ę , n a k t ó r e j m o ż e s z s k o r z y s t a ć . Mogę m ó w i ć dalej? U ś m i e c h n ę ł a się. - Zazwyczaj
mówisz
-
stwierdziła,
zamykając
księgę
1 o d k ł a d a j ą c ją na d y w a n i k . - U s i ą d ź . M o ż e s z p r z y c u p n ą ć nu mojej k s i ę d z e . - Ach. D z i ę k u j ę , W a s z a W y s o k o ś ć , ale na stojąco lepiej mi się myśli - o d p a r ł S t a n l e y . - M o j a p r o p o z y c j a j e s t n a si epująca: jeśli ł a s k a w i e p o z w o l i s z mi p o n o w n i e o t w o r z y ć Wieżę S t r a ż n i c z ą p r z y B r a m i e W s c h o d n i e j i z n o w u u r u c h o mić Z a m k o w y U r z ą d S z c z u r ó w P o c z t o w y c h , k t ó r e g o t a k w s z y s t k i m b r a k u j e , b ę d ę zaszczycony, oferując ci roczną subskrypcję z a b a r d z o preferencyjną c e n ę . . .
- D o t ą d Pałac nigdy nie płacił - przerwała m u . - N a p r a w d ę ? N o t o p r z e z p i e r w s z y r o k bez o p ł a t . Dorzui t e ż s z c z u r a d o twojej o s o b i s t e j o c h r o n y i p r i o r y t e t o w e u s ł u | 0 każdej p o r z e . - D o b r z e - z g o d z i ł a się J e n n a . - Bierz się do p r a c y . Stanęły usiadł na księdze. - J e s t e ś pewna? - spytał. - T a k . P r z y d a ł b y n a m się U r z ą d S z c z u r ó w P o c z t o w y c h . N a p r a w d ę g o b r a k u j e . A l e n i e m a m pojęcia, g d z i e znaj dziesz szczury. Zniknęły, co do jednego. Jesteś pierwszym, jakiego widzę od długiego czasu. S t a n l e y z e r w a ł się na n o g i i z n o w u z a s a l u t o w a ł - nii d a w n o n a b r a ł t e g o zwyczaju, n a ś l a d u j ą c p e w n e g o stare; szczura okrętowego w Porcie. - To n i e k ł o p o t - s t w i e r d z i ł . - P o t r z e b a s z c z u r a , ż e b y z n a l e ź ć s z c z u r a . B ę d ę i n f o r m o w a ł cię n a b i e ż ą c o , W a s z ; W y s o k o ś ć . T w ó j o c h r o n i a r z s t a w i się w p i e r w s z y m m o ż h wym terminie, odolichamaszkota. S p o d ł ó ż k a J e n n y w y ł o n i ł się m a ł y , r u d y k o t . C h o ć był niewiele większy od Stanleya, w jego niebieskich oczach czaił się s t a l o w y błysk, k t ó r y s z c z u r o w i z u p e ł n i e się n i e podobał. Ani trochę. Stanley nigdy nie zapominał k o t ó w 1 był p e w i e n , że t e g o j u ż g d z i e ś w i d z i a ł . - A n o tak. O p i e k u j ę się n i m dla k o g o ś . S p o k o j n i e , U l l r - d o d a ł a , z a u w a ż y w s z y , ż e k o t szykuje się d o s k o k u . -
M u s z ę przemyśleć propozycję
ochrony - stwierdził
S t a n l e y , cofając się - s k o r o m i e s z k a t u k o t . N i e m o g ę n a r a żać p o d w ł a d n y c h n a n i e b e z p i e c z e ń s t w o . Księżniczka p o d n i o s ł a Ullra i m o c n o go przytrzymała. - N i e m a r t w się - p o w i e d z i a ł a . - Ullr to n a j l e p s z a o c h r o na, o jakiej m o g ł a b y m m a r z y ć .
' mley o m i ó t ł k o t a w z r o k i e m . » T r o c h ę m a ł y j a k na o c h r o n i a r z a , n i e ? - s p y t a ł . U l l r unął p a z u r y i p r ó b o w a ł w y r w a ć się z u ś c i s k u . S t a n l e y MIIM.|I
się p o s p i e s z n i e . - T o ja j u ż p ó j d ę , W a s z a W y s o k o ś ć ,
©llękuję. Do widzenia. i 1 icwczyna w s t a ł a i w y p u ś c i ł a go p r z e z d r z w i . W p o r z ą d k u , sir H e r e w a r d z i e - z w r ó c i ł a się do d u c h a , Pól v /.nów z a m a c h n ą ł się do c i o s u . - To przyjaciel. ' .1 .mley c z m y c h n ą ł k o r y t a r z e m , z w i n n i e zbiegł po k r ę t y c h mliodach Pałacu i z w y s o k o p o d n i e s i o n ą głową wyszedł Hr7.cz g ł ó w n e w r o t a . W j e g o g ł o w i e w c i ą ż r o z b r z m i e w a ł y llowa Jenny.
Był p r z y j a c i e l e m . P r z y j a c i e l e m K s i ę ż n i c z k i
i kiolewskiego rodu. Szkoda, ż e D a w n i e g o t e r a z n i e w i d z i a ł a .
ZASTĘPSTWO
Beetle, U r z ę d n i k i I n s p e k t o r spc N u m e r u Trzynastego przy Brami Czarodziejów, gdzie m i e ś ł o się M a g i c z n e S k r y p t o r i u m i Przedsiębiorstwo Badania Czarów, nie miai dobrego d n i a . Był w i e t r z n y , d e s z c z o wy poniedziałkowy poranek i Jillie D j i n n , N a c z e l n a Skryba Hermetyczna, zostawiła wszyst ko p o d jego opieką. Z
początku
Beetle
był
zachwycony. Spotkał go d u ż y zaszczyt, b o p a n n a
Ile Djinn s t a r a n n i e d o b i e r a ł a s o b i e z a s t ę p c ó w , n a w e t tyl10 na g o d z i n ę , i z w y k l e p o w i e r z a ł a o b o w i ą z k i n a j s t a r s z e m u luyMe. T e g o r a n k a j e d n a k w b i ł a w c h ł o p a k a swoje b u d z ą dreszcz s p o j r z e n i e - z a w s z e w t a k i c h r a z a c h z a s t a n a w i a ł , co z r o b i ł źle. Beetle, o d p o w i a d a s z za w s z y s t k o - o z n a j m i ł a . - J e ś l i jdzie k t o ś w s p r a w i e pracy, w y p e ł n i j f o r m u l a r z , s p o ,im się z n i m p o p o ł u d n i u . W r ó c ę z a g o d z i n ę . N i e w c z e nicj. N i e p ó ź n i e j . N a s t ę p n i e , s z e l e s z c z ą c c i e m n o n i e b i e s k ą szatą z j e d w a lu, p a n n a D j i n n w y s z ł a . Beetle z a m k n ą ł d r z w i , co u t r u d n i a ł wiejący w i a t r , i zai|l p o g w i z d y w a ć p o w o l n ą m e l o d i ę . P o w s t r z y m a ł o c h o t ę , wpaść w a m o k i w r z e s z c z e ć : „Moje! W s z y s t k o m o j e ! " , .ailowolił się z e r k n i ę c i e m d o s a m e g o S k r y p t o r i u m , g d z i e iliyba p a n o w a ł p o r z ą d e k . I t a k b y ł o . D w u d z i e s t u s k r y b ó w * o j e d n e g o mniej niż zwykle - siedziało przy wysokich pulpitach p o d d w u d z i e s t o m a ź r ó d ł a m i Rozbrzmiewał
c h r o b o t piór,
słabego
gdy k o p i o w a l i
światła.
najróżniejsze
zaklęcia, f o r m u ł y , u r o k i , u m o w y t e r m i n a t o r s k i e , diatryby, licencje, z e z w o l e n i a , u p o w a ż n i e n i a i w s z y s t k o i n n e , c z e g o mogli p o t r z e b o w a ć C z a r o d z i e j e , a t a k ż e zwykli m i e s z k a ń c y /.amku, d y s p o n u j ą c y p a r o m a s r e b r n i k a m i . Beetle uczcił t y m c z a s o w y a w a n s , siadając n a s w o i m o b r o t o w y m k r z e ś l e i kręcąc się na n i m raz za r a z e m - co b y ł o z a b r o n i o n e - ćwicząc j e d n o c z e ś n i e d u m n ą m i n ę n a d z o r c y . Przez p i ę ć r a d o s n y c h m i n u t b y ł o c u d o w n i e , a p o t e m wszyst k o p o s z ł o n i e tak. T r u d n o u w i e r z y ć , j a k w i e l e k ł o p o t ó w m o ż e się z m i e ś c i ć w r ó w n i e k r ó t k i m czasie. Z a c z ę ł o się o d t e g o , ż e w y s o k i , szczupły c h ł o p a k w podartej czarnej t u n i c e i p o p l a m i o n y m
p ł a s z c z u w s z e d ł do ś r o d k a . N o w y - i n i e z w y k l e irytują - k o ł o w r o t e k Jillie D j i n n d o l i c z e n i a k l i e n t ó w p r z e s k o c z n a t y c h m i a s t na liczbę trzy, a c h ł o p a k zażądał r o z m o ~ z N a c z e l n ą Skrybą H e r m e t y c z n ą . - W y s z ł a - w a r k n ą ł k r ó t k o Beetle, d o c h o d z ą c d o w n i s k u , ż e n i e p o d o b a m u się wygląd p r z y b y ł e g o . - J a p e ł n jej o b o w i ą z k i . Chłopak omiótł go wzrokiem od stóp do głów i zarech tał. - A, t a k - p o w i e d z i a ł . - N o , n i e m y ś l ę . . . - To w i d a ć - o d p a r ł B e e t l e , z a s k o c z o n y , że m ó w i z pełnie jak Marcia Overstrand. Nieco poniewczasie przyp m n i a ł s o b i e , i ż p r a c o w n i k S k r y p t o r i u m m u s i być z a w s miły, i pospiesznie dodał: - E k h e m , m o g ę w czymś móc? - Wątpię. - T a m t e n wzruszył r a m i o n a m i . B e e t l e wziął g ł ę b o k i w d e c h i policzył d o d z i e s i ę c i u . - N a p e w n o b ę d ę m ó g ł coś z r o b i ć , jeśli m i p o w i e s z , cze go chcesz. - C h c ę d o s t a ć p o s a d ę skryby - o d p a r ł c h ł o p a k . B e e t l e był w s t r z ą ś n i ę t y . - P o s a d ę skryby? - p o w t ó r z y ł . - T a k - p o t w i e r d z i ł t a m t e n . W y s z c z e r z y ł się w u ś m i e chu, zadowolony z wywartego wrażenia. - Jak mówiłem, p o s a d ę skryby. - Ale...
ale
m a s z jakieś
kwalifikacje?
- wymamrotał
Beetle. W o d p o w i e d z i c h ł o p a k n a c h y l i ł się i p s t r y k n ą ł p a l c a m i przed jego twarzą. Z czubka jego kciuka wystrzelił czarn płomyk. - To są m o j e kwalifikacje - o d p a r ł .
Beetle z d o n o ś n y m p l a ś n i ę c i e m o p a d ł na k r z e s ł o . Słyszał Mi ocznych sztuczkach, lecz d o t ą d nigdy żadnej nie widział. Ir u m k n ą ł jego u w a d z e fakt, że t a m t e n n o s i coś, co wygląna tanią p o d r ó b k ę M r o c z n e g o Pierścienia D w u s t r o n n e g o , lopak bez w ą t p i e n i a n a l e ż a ł d o tych s t u k n i ę t y c h dzieów, k t ó r e uważały, ż e w y s t a r c z y u b r a ć się n a c z a r n o kupić p o d r a b i a n e M r o c z n e ś w i e c i d e ł k a w Gotyckiej Grocie Gmaszysku, b y z o s t a ć n a s t ę p n y m U c z n i e m D o m D a n i e l a . O całą sytuację m ł o d y i n s p e k t o r o b w i n i a ł Jillie D j i n n . P a r ę od n i t e m u w y w i e s i ł a n a d r z w i a c h S k r y p t o r i u m o g ł o s z e o p o s z u k i w a n i u n o w e g o skryby. Beetle z a p r o t e s t o w a ł , ówiąc, ż e t o z a p r o s z e n i e d l a w s z y s t k i c h d z i w a k ó w . Ale nna D j i n n p o s t a w i ł a n a s w o i m . Ku jego u l d z e , aż do tej c h w i l i n i e m i e l i ż a d n y c h k a n d y tów. P r ó b o w a ł n a m ó w i ć z n a n ą z e s k ą p s t w a p a n n ę D j i n n , opłaciła ogłoszenie w „Magazynie Skrybów i Pisarzy", r g o r a n k a z o s t a w i ł n a w e t n a jej b i u r k u p r o m o c y j n y c e n n i k loszeń. T e r a z j e d n a k w y g l ą d a ł o n a t o , ż e s p e ł n i ł y się j e g o jgorsze o b a w y . Z w e s t c h n i e n i e m wyjął s t a n d a r d o w y f o r m u l a r z p o d a n i a pracę w S k r y p t o r i u m , p o l i z a ł k o n i u s z e k o ł ó w k a i s p y t a ł : Nazwisko? Septimus Heap - odparł tamten. Nie b ą d ź g ł u p i - p o w i e d z i a ł B e e t l e . Nikt nie będzie nazywał m n i e głupim! - wykrzyknął i hlopak. - N i k t . Z r o z u m i a n o ? - D o b r z e , d o b r z e - m r u k n ą ł B e e t l e . - A l e ty n i e j e s t e ś Septimus H e a p . Skąd w i e s z ? - T a m t e n w y s z c z e r z y ł się s z y d e r c z o . - Bo z n a m S e p t i m u s a H e a p a . I to n i e j e s t e ś ty. W żad nym r a z i e .
W c i e m n y c h o c z a c h c h ł o p a k a zalśnił g n i e w n y b ł y s k . - I tu się m y l i s z . W i e m , k i m j e s t e m . A ty t e g o n i e wies W i ę c w r u b r y c e „ n a z w i s k o " n a tej swojej k a r t e c z c e może wpisać „Septimus H e a p " . - Nie. P o p a t r z y l i n a s i e b i e . Przybysz p i e r w s z y o d w r ó c i ł wzrok - No d o b r a - p o w i e d z i a ł . - T a k m n i e n a z y w a n o . Kiedy Beetle p o s t a n o w i ł
u d o b r u c h a ć chłopaka na wypade
gdyby t e n stracił p a n o w a n i e n a d sobą. N i e ż e b y bał si p o r a ż k i w bójce. C h o c i a ż t a m t e n n i e c o g ó r o w a ł n a d nir w z r o s t e m , był t e ż c h u d y i m i a ł s ł a b o w i t y wygląd, podcz gdy Beetle c e c h o w a ł się krzepką, m o c n ą b u d o w ą . M ł o d y i r s p e k t o r n i e chciał j e d n a k , b y z d e m o l o w a n o p o m i e s z c z e n i e , zwłaszcza kiedy on za nie odpowiadał. - W i ę c j a k n a z y w a s z się t e r a z ? - s p y t a ł c i c h o . T a m t e n n i e o d p o w i e d z i a ł o d r a z u . J e g o c z a r n e oczy, w k t ó r y c h d a ł o się d o s t r z e c z i e l o n e p l a m k i , były r o z b i e g a n e n i c z y m o c z y g a d a . Beetle m i a ł w r a ż e n i e , ż e t a m t e n w y m y śla n a z w i s k o n a p o c z e k a n i u . N i e mylił się. M e r r i n p i l n i e p o t r z e b o w a ł n a z w i s k a i chciał, ż e b y t o b y ł o c o ś s z c z e g ó l n e g o . N i e lubił być M e r r i n e r M e r e d i t h e m . T o m u n i e p a s o w a ł o . Z r e s z t ą b y ł o t o głupie n a z w i s k o . „ M e r e d i t h " b r z m i a ł o j a k i m i ę d l a dziewczyny, a „ M e r r i n " w y d a w a ł o m u się zwyczajnie i d i o t y c z n i e . Musia w y m y ś l i ć coś b u d z ą c e g o g r o z ę . Szybko w y b r a ł w myślach d w ó c h najbardziej przerażających l u d z i , j a k i c h w życiu p o znał: D o m D a n i e l a i Łowcę. Beetle zaczął się n i e c i e r p l i w i ć . - J a k się n a z y w a s z ? - p o w t ó r z y ł . - D o m . . . eee, to znaczy Daniel. - D o m D a n i e l ? - B e e t l e p o t r z ą s n ą ł głową.
Nie gadaj g ł u p s t w . P o w i e d z i a ł e m „ D a n i e l " . Z r o z u m i a ? Beetle z t r u d e m z a c h o w a ł p a n o w a n i e n a d sobą. - D a n i e l jak? - s p y t a ł . - Daniel Łowca. Dobra. Wpiszę „Daniel Łowca". W porządku? - upew nił się z p r z e s a d n ą cierpliwością w g ł o s i e . -Tak. - Na pewno? M o ż e znowu zmienisz zdanie? - S ł u c h a j , t a k się n a z y w a m , j a s n e ? W i ę c p i s z - w a r k n ą ł diłopak. Beetle s t w i e r d z i ł , ż e najlepiej b ę d z i e m o ż l i w i e s z y b k o pozbyć się p r z y b y s z a , w i ę c p o s p i e s z n i e w y p e ł n i ł r e s z t ę l o r m u l a r z a . P o w s t r z y m a ł się o d k o m e n t a r z a , gdy c h ł o p a k oznajmił, ż e m a p r z y n a j m n i e j d z i e s i ę c i o l e t n i e d o ś w i a d c z e nie j a k o U c z e ń d w ó c h C z a r o d z i e j ó w i u m i e się p o s ł u g i w a ć Białymi C z a r a m i . N i e w i e r z y ł w a n i j e d n o j e g o s ł o w o . Z a p i s a ł b y n a w e t , że t a m t e n p o l e c i a ł na Księżyc i z p o w r o tem, byle c z y m p r ę d z e j m i e ć go z głowy. W k o ń c u f o r m u l a r z był w y p e ł n i o n y . Z p e w n y m p i e t y z m e m Beetle nadział go na szpikulec z i n n y m i papierzyskami i zaczął c z e k a ć na p o w r ó t Jillie D j i n n . C h ł o p a k n i e z b i e r a ł się d o wyjścia. - J u ż po w s z y s t k i m - o z n a j m i ł Beetle. - M o ż e s z iść. - A k i e d y m a m przyjść na r o z m o w ę ? „ O rany", pomyślał Beetle. M e r r i n u w a ż n i e o b s e r w o w a ł m ł o d e g o i n s p e k t o r a , k t ó r y p r z e g l ą d a ł k a l e n d a r z , czyli d o ś ć o p a s ł ą k s i ę g ę , leżącą n a b i u r k u , k t ó r ą m i a ł o b o w i ą z e k u z u pełniać. - D o k ł a d n i e o drugiej trzydzieści trzy - powiedział. - Ani minuty wcześniej, ani m i n u t y później.
- No to na razie - rzucił t a m t e n z drwiącym u ś m i e s kiem. - Będę c z e k a ł na p o n o w n e s p o t k a n i e - o d p a r ł s p o k o j n i Beetle. - P o z w ó l , że o d p r o w a d z ę cię do wyjścia. - W s t otworzył
drzwi
i patrzył
na Merrina,
aż t e n wysze
N a s t ę p n i e zatrzasnął drzwi z łoskotem, od którego zatrzęs się ściany. W t y m m o m e n c i e r o z l e g ł się a l a r m z b u n t o w a n go zaklęcia. Alarm
zaprojektowano
tak,
by jak
najbardziej
dział
na nerwy - głośne skrzeczenie a k o m p a n i o w a ł o piskliwemu n i e u s t a j ą c e m u d z w o n k o w i . Beetle nie był p e w i e n , czy t kolejna M r o c z n a sztuczka, czy m o ż e n a p r a w d ę jakieś z b u n t o w a n e zaklęcie w y r w a ł o się s p o d k o n t r o l i , w i ę c p o s ł a ł d o piw nicy c z t e r e c h ociągających się skrybów, by to sprawdzili. Ale c h o ć z d o ł u d o b i e g ł y g ł o ś n e ł o m o t y , a l a r m n i e u s t a w a ł . Beetle m u s i a ł z m i e r z y ć się z b u n t e m p o z o s t a ł y c h skrybów, próbujących dalej n o r m a l n i e p r a c o w a ć . Z r o z p a c z o n y , wysł n a d ó ł posiłki, z ł o ż o n e z jeszcze d w ó c h , d o b r z e z b u d o w a n y c h s k r y b ó w i z a s u g e r o w a ł , by r e s z t a p o s z u k a ł a s o b i e zatyczek do u s z u . S u g e s t i a n i e s p o t k a ł a się z d o b r y m przyjęciem. W tym momencie pomieszczeniem wstrząsnął donośny h u k , dobiegający z z a w z m o c n i o n y c h d r z w i , p r o w a d z ą c y c h d o S k ł a d u S t r a s z n y c h Ksiąg. Beetle wziął g ł ę b o k i w d e c h i zajrzał t a m p r z e z k l a p k ę w d r z w i a c h . W ś r o d k u t r w a ł a d z i k a w a l k a . W p o w i e t r z u fruwały k ł a k i
sierści i p i ó r a .
W i e d z i a ł , ż e m u s i t a m wejść, z a n i m cała k s i ę g a r n i a z o s t a n i e w y w r ó c o n a d o góry n o g a m i . G d y o s t r o ż n i e o t w o r z y ł d r z w i , d u ż y i b a r d z o w ł o c h a t y „Pajęczy A l m a n a c h " n a t y c h m i a s t s p r ó b o w a ł się w y d o s t a ć . Niestety, Beetle poprosił Foxy'ego - j e d n e g o z bardziej nerwowych skrybów - o p o m o c w trzymaniu drzwi. Nie
1 1 1,1'S
I
wo
75
I In d o b r y w y b ó r . Foxy w r z a s n ą ł i z e m d l a ł , p r z e w r a c a j ą c Ir duże butle niezmywalnego i n k a u s t u . A t r a m e n t rozlał f n a o b l i c z e n i a , n a d k t ó r y m i Jillie D j i n n p r a c o w a ł a p r z e z I i y g o d n i e i k t ó r e B e e t l e m i a ł d l a niej p r z e p i s a ć . Wychylił g ł o w ę p r z e z d r z w i S k r y p t o r i u m . Zaklęcie W y m a z a n i a ! S z y b k o ! - k r z y k n ą ł . A p o t e m zar r p n ą ł p o w i e t r z a i w b i e g ł d o S k ł a d u S t r a s z n y c h Ksiąg. Wyłonił się s t a m t ą d d z i e s i ę ć m i n u t p ó ź n i e j . Był p o o b i y i obolały, ale p r z y n a j m n i e j mu się p o w i o d ł o . F o x y „ l i a ż leżał j a k d ł u g i n a p o d ł o d z e , a n a d n i m p r z e c h o d z i l i »luybowie, k t ó r z y g o r ą c z k o w o u s i ł o w a l i z n a l e ź ć z a k l ę c i e W y m a z a n i a , z a n i m Jillie D j i n n w r ó c i . A l a r m ciągle d z w o nił. A Beetle, k t ó r y p o s ł u c h a ł w ł a s n e j r a d y i t e r a z z u s z u I ' l l zały m u d w i e k o r k o w e z a t y c z k i z o k r ą g ł y m i u c h w y i tiiii,
o p a t r y w a ł s o b i e o t a r c i a , k t ó r y c h n a b a w i ł się p o d c z a s
HSadzki, którą zgotował „Foryks: P r z e w o d n i k t e r e n o w y " . Pomyślał, ż e gorzej j u ż być n i e m o ż e . Mogło. Rozległo się n a g ł e „ d z y ń " i k o ł o w r o t e k przy d r z w i a c h prze moczył n a c z w ó r k ę . D o ś r o d k a w e s z ł a M a r c i a O v e r s t r a n d , Czarodziejka N a d z w y c z a j n a , w ł o p o c z ą c y m na w i e t r z e , fio letowym p ł a s z c z u . Jej c i e m n e loki były m o k r e i p o t a r g a n e od /.imnego w i o s e n n e g o d e s z c z u . Z m a r s z c z y ł a się, słysząc piski alarmu, k t ó r e w d z i e r a ł y jej się w u s z y i najwyraźniej spoty kały gdzieś w m i ę k k i m i d e l i k a t n y m w n ę t r z u jej głowy. - B e e t l e ! - w r z a s n ę ł a . - Co tu się, do licha, dzieje?
+*- 8 -H*
KRYPTA
W Marcii O v e r s t r a n d było coś, co sprawiało, że zawsz z d a w a ł a się w y p e ł n i a ć całą d o s t ę p n ą p r z e s t r z e ń - i j e s z c z t r o c h ę . B e e t l e cofnął się i n s t y n k t o w n i e , b y z o s t a w i ć jej więcej m i e j s c a . - Co to za o k r o p n e „dzyń"? - krzyknęła Czarodziejka. - N i e ma jej - o d r z e k ł c h ł o p a k , myśląc, że p y t a n i e b r z m i a ło: „Gdzie jest ta o k r o p n a Djinn?" -Co? B e e t l e z r o z p a c z ą s p o j r z a ł na z e g a r . C z y Jillie D j i n n na prawdę nie było tak krótko? - W r ó c i za t r z y d z i e ś c i m i n u t ! - k r z y k n ą ł . M a r c i a m i a ł a p o c z u c i e , ż e z n a l a z ł a się w s a m y m ś r o d k u j e d n e g o z p r z e d s t a w i e ń w n o w o c z e s n y m stylu, j a k i e w i d z i a ł a kiedyś z S e p t i m u s e m w m a ł y m t e a t r z y k u w G m a s z y s k u .
Co ci w y r a s t a z u s z u ? - s p y t a ł a , r t l e p r z y p o m n i a ł s o b i e n a g l e o z a t y c z k a c h i wyciągnął i h hym p y k n i ę c i e m . I P r z e p r a s z a m - p o w i e d z i a ł , p o d n o s z ą c g ł o s , by p r z e 11
• '.cc a l a r m , k t ó r y a k u r a t w t y m m o m e n c i e p o s t a n o w i ł Iknąć. Nie m u s i s z k r z y c z e ć - s t w i e r d z i ł a M a r c i a . Nie. Eee, p r z e p r a s z a m - wyjąkał. - C z y m m o g ę s ł u ż y ć ,
| M M I Marcio? Z a s t ę p u j ę p a n n ę D j i n n , d o p ó k i n i e w r ó c i , i A, to d o b r z e . - K o b i e t a u ś m i e c h n ę ł a się, j a k b y z ulgą,
IIIC
w y g ł a d z i ć swoje g ę s t e , c z a r n e w ł o s y , k t ó r e z a w s z e ,
pily się d e n e r w o w a ł , s t e r c z a ł y p o d d z i w n y m i k ą t a m i . W i d z ę - o d p a r ł a . - C ó ż , k a ż d e m u się z d a r z a . Naprawdę? - spytał, zaskoczony. ( '.ily czas. - Marcia w e s t c h n ę ł a . - S ł u c h a j , Beetle, m u lic n i e s t e t y zejść d o Krypty. Z ogromną «|inkojnie
ulgą,
że
Czarodziejka
podeszła
do
sprawy,
Nadzwyczajna
Beetle
tak
poprowadził ją
ilu S k r y p t o r i u m . G d y p r z e s z l i p r z e z d r z w i , o b l a ł ich b ł y s k li Innego ś w i a t ł a . T ł u m e k s k r y b ó w z k r z y k i e m o d s k o c z y ł W tył, by po chwili p o c h y l i ć się do p r z o d u i o b e j r z e ć efekty iklęcia W y m a z a n i a . Z e ś r o d k a g r u p k i r o z b r z m i a ł g ł o ś n y
Wrzask. Aaa, m o j e n o g i ! P a t r z c i e n a m o j e n o g i ! Kozległy się o k r z y k i . M ó w i ł e m , ż e t o z a k l ę c i e z g n i ł o , ale n i e s ł u c h a l i ś c i e . Hej, t o w i e l k i e m u c h o m o r y ! - Tak, o g r o m n e . T e r a z t w o j e n o g i wyglądają tak, jak p a c h n ą , P a r t r i d g e .
G r u p k a p a r s k n ę ł a d o n o ś n y m ś m i e c h e m , a p o t e m jede z e s k r y b ó w z a u w a ż y ł stojącą z a n i m i M a r c i e . S z t u r c h n s w o j e g o s ą s i a d a i p o c h w i l i z a p a d ł a k r ę p u j ą c a cisza. - Dzień dobry, skrybowie - powiedziała Marcia. - Dzień dobry, pani Overstrand - odrzekli c h ó r e m c z y m g r z e c z n e dzieci w s z k o l e . - Macie kłopoty? - spytała z u ś m i e c h e m Czarodziejka. Nieśmiało pokiwali głowami. Beetle był z d u m i o n y jej d o b r y m h u m o r e m . N i e z d a w s o b i e sprawy, ż e k o b i e t a d a r z y g o szczególną s y m p a t i ą , o d k ą d p o m ó g ł jej w w y j ą t k o w o ciężkiej sytuacji z a g r e s y w n s t e r t ą k o ś c i . P a t r z y ł z p o d z i w e m , jak M a r c i a p s t r y k a pal c a m i i f i o l e t o w y m b ł y s k i e m M a g i c z n e g o ś w i a t ł a likwiduj imponujące m u c h o m o r y , które wyrosły ze stóp Partridge' w e f e k t o w n e j feerii c z e r w i e n i , o r a n ż u i krzykliwej żółci P a r t r i d g e gapił się na swoje buty, w k t ó r y c h w i d n i a ł y t e r liczne dziury, M a r c i a zaś W y m a z a ł a r o z l a n y i n k a u s t , z n ó n a p e ł n i ł a b u t l e a t r a m e n t e m i p r z y w r ó c i ł a o b l i c z e n i a Jilli D j i n n n a miejsce. P o ś r ó d c h ó r u p o d z i ę k o w a ń - s z c z e g ó l n i e g o r l i w i e dzi k o w a ł P a r t r i d g e - C z a r o d z i e j k a p r z e s t ą p i ł a n a d leżący Foxym.
B e e t l e p o p r o w a d z i ł j ą p r z e z tajne d r z w i ,
ukry
te wśród regałów Skryptorium, a p o t e m wszedł za ni w o ś w i e t l o n y b l a s k i e m świec, k r ę t y k o r y t a r z . Przejście był długie i w i o d ł o s t r o m o w dół, ku k a m i e n n y m s c h o d o m U ich p o d n ó ż a z n a j d o w a ł y się ż e l a z n e , p e ł n e n i t ó w d r z - i w o j o w n i c z o n a s t a w i o n y D u c h Krypty. D u c h Krypty n a l e ż a ł d o S t a r o ż y t n y c h , czyli d u c h ó w m a jących p o n a d p i ę ć s e t lat i z a m i e s z k u j ą c y c h s t a r s z e części Zamku.
Ale w p r z e c i w i e ń s t w i e d o i n n y c h
Starożytnych
n i e był szczególnie w y b l a k ł y i wciąż o d z n a c z a ł się m o c n y m
I
HrYPTA
79
ni • . n i Miał n a p a s t l i w y s p o s ó b bycia i zaliczał się do najhtinl/icj a n t y p a t y c z n y c h d u c h ó w w Z a m k u . D u c h Krypty uli i Imał się n i k o m u p r z e d s t a w i ć , c h o ć s t a r o m o d n e szaty 111'
r l n e g o Skryby H e r m e t y c z n e g o s t a n o w i ł y p e w n ą w s k a I •• Marcia d o s k o n a l e wiedziała, k t o to taki, Beetle t e ż
-iir domyślił - stali p r z e d d u c h e m p i e r w s z e g o N a c z e l n e g o li\hv. który p i a s t o w a ł t o s t a n o w i s k o , T e r t i u s a F u m e ' a . Mi' ilioć Beetle s z u k a ł informacji o T e r t i u s i e , n i e znalazł Dli /.ego, z wyjątkiem ś w i s t k a p a p i e r u , u k r y t e g o w zawilgłej, Burej książce, k t ó r a p o d p i e r a ł a p r z e g n i ł ą n o g ę r e g a ł u w m a I l i z y n i e S k r y p t o r i u m , skąd c h ł o p a k ją wyciągnął. Książka l.ik p r z y p u s z c z a ł - s t a n o w i ł a część starej serii d l a dzieci. Nosiła t y t u ł : Sto jeden pytań Które zawsze chcieliście zadać o HOTEPA-RA! (Pierwszego
Czarodzieja Nadzwyczajnego Edycja
rozszerzona z
naszego
Zamku)
odpowiedziami
Chociaż kilka o s t a t n i c h stron przeżarła pleśń, Beetle do wiedział się w i e l u n o w y c h rzeczy. J e d n o z p y t a ń b r z m i a ł o : Czy
Hotep-Ra mial przyjaciela?
O d p o w i e d ź z a i n t r y g o w a ł a c h ł o p a k a : Tak, miał!!! (W książ ce w r ę c z r o i ł o się od w y k r z y k n i k ó w ) . Ale, drodzy chłopcy i dziewczęta,
nie
był to dobry przyjaciel.
Ten stary przyjaciel
przybył w odwiedziny z daleka i nazywał się Tertius Fume. Na po czątku Hotep-Ra ucieszył się na jego widok. Świetnie się razem bawili!
Hotep-Ra
dał swojemu przyjacielowi
dom przy
Drodze
Czarodziejów. Tertius Fume okazał się bardzo sprytny i wkrótce jego dom stał się Skryptorium! Ale chociaż przyjaciel Hotepa-Ra był
sprytny,
wcale
nie
był
miły!
(Pamiętajcie,
drodzy
chłopcy
i dziewczęta, że znacznie lepiej być miłym niż sprytnym).
Wkról
Tertius Fume zaczął robić złe rzeczy, o których Hotep-Ra nic wiedział, i dlatego spotkał go Marny Koniec! Było t o j e d y n e m i e j s c e , w k t ó r y m B e e t l e w i d z i a ł n a z w s k o T e r t i u s a F u m e ' a n a p i ś m i e - o p r ó c z p o c z ą t k u lis) wszystkich Naczelnych Skrybów Hermetycznych,
wyryti
n a p a m i ą t k o w e j tablicy. Z u p e ł n i e , j a k b y u s u n i ę t o wszyst kie dotyczące go informacje. T e r t i u s F u m e z g r o m i ł w z r o k i e m M a r c i e i B e e t l e ' a , gd s c h o d z i l i p o s c h o d a c h . N i e n a l e ż a ł d o d u c h ó w o miłe powierzchowności.
Jego
czarne
oczy
wyglądały
niczy
s z p a r k i w b l a d e j t w a r z y z długą, siwą b r ó d k ą . W ą s k i e , białe wargi, ś c i ą g n i ę t e w d r w i ą c y m u ś m i e c h u , p o r u s z a ł y się - ja zauważył Beetle - n a w e t kiedy nic nie m ó w i ł . Wydawało się, ż e p r z e ż u w a j a k i e ś m y ś l i . - H a s ł o . . . - z a ż ą d a ł d u c h . J e g o g ł ę b o k i , g ł u c h y g ł o s odbił się e c h e m od w i l g o t n y c h , k a m i e n n y c h ścian, aż zjeżyły się włosy na k a r k u Beetle'a. T e n d u c h przyprawiał go o dreszcze. M a r c i a w e s t c h n ę ł a , j a k b y s p o d z i e w a ł a się k ł o p o t ó w . - Macka - powiedziała. -Nie. - P r z e s t a ń się w y g ł u p i a ć - o d p a r ł a . - Oczywiście, że tak. - Dlaczego? - T e r t i u s F u m e o p a r ł się p l e c a m i o drzwi, złe żył r ę c e i p o p a t r z y ł na C z a r o d z i e j k ę z wyższością. Beetle k t ó r y z w y k l e n i e był a g r e s y w n y , m i a ł o c h o t ę w y m i e r z y ć : porządnego kopniaka. - N i e m a m b l a d e g o pojęcia, d l a c z e g o - p o w i e d z i a ł a Marcia ze złością - ale n i e w t y m rzecz. N i e t r z e b a wiedzieć, dlacze go. H a s ł o j e s t i j u ż . A t e r a z n a s p r z e p u ś ć . M a c k a . Mac-ka. - N i e . Z m i e n i ł e m je.
IMA
81
Nie m o ż n a z m i e n i ć h a s ł a bez u z g o d n i e n i a z K o m i t e t e m WHNCI, k t ó r e m u ja p r z e w o d n i c z ę . A ty t e g o n i e u z g o d n i ł e ś . Hyla „ m a c k a " i t a k z o s t a n i e . Ale d u ż e , ż e l a z n e d r z w i d o Krypty wciąż były z a m k n i ę Nf, T e r t i u s F u m e z r o z b a w i o n ą m i n ą z e r k n ą ł na M a r c i e , M O czym zaczął o g l ą d a ć swoje w i d m o w e p a z n o k c i e , j a k b y 'Czarodziejka p r z e s t a ł a i s t n i e ć . B e e t l e zaczął m y ś l e ć , ż e m u li hyc t r o c h ę p r a w d y w starej o p o w i e ś c i o t y m , że T e r t i u s a »dl>ila g r u p a n i e l o j a l n y c h s k r y b ó w . - W p o r z ą d k u - p o w i e d z i a ł a M a r c i a . - N i e z o s t a w i a s z mi Innej m o ż l i w o ś c i , m u s z ę O b e j ś ć zaklęcie. Beetle, cofnij się. - Ach. T y l k o s p r a w d z a ł e m - o d p a r ł d u c h z l e k k i m p o ś p i e chem. - P r z e p u s z c z ę cię. W e j d ź , t y l k o n i e n a r ó b b a ł a g a n u . - Idiota - m r u k n ę ł a Marcia pod n o s e m . Beetle wziął k i l k a k a g a n k ó w z e s t o j a k a p r z e d d r z w i a mi
i j e z a p a l i ł . C z a r o d z i e j k a z e złością p c h n ę ł a d r z w i .
O t w o r z y ł y się z e s k r z y p n i ę c i e m i p o s c h o d a c h r o z n i ó s ł się zapach w i l g o t n e j z i e m i o r a z s t ę c h ł e g o p a p i e r u . W s z e d ł s z y d o Krypty, M a r c i a z a m k n ę ł a d r z w i i z a ł o ż y ł a n a n i e A l a r m . Jeśli T e r t i u s F u m e z a m i e r z a ł się p o d k r a ś ć i p o d s ł u c h i w a ć , chciała b y ć o t y m u p r z e d z o n a . M a r c i a wciąż b y ł a w ś c i e k ł a n a d u c h a . - N i e lubi k o b i e t , w t y m p r o b l e m - wyjaśniła c h ł o p a k o w i . N i g d y s o b i e n i e p o z w a l a ł n a p o d o b n e z a c h o w a n i e z a rzą d ó w A l t h e r a , ale o d k ą d o b j ę ł a m s t a n o w i s k o , z a c h o w u j e się tak z a k a ż d y m r a z e m . Z a k a ż d y m . D o p r o w a d z a m n i e w r ę c z do szału. - N a z y w a m y go S t a r y m K o z ł e m - o z n a j m i ł B e e t l e . - N a p r a w d ę ? - M a r c i a p a r s k n ę ł a ś m i e c h e m . - N o , to by m u s i ę p e w n i e n i e s p o d o b a ł o . S ł u c h a j , Beetle, p o p r o s z ę „Żywy P l a n T e g o , C o P o d S p o d e m " .
- A, d o b r z e . - W głosie c h ł o p a k a p o b r z m i e w a ł o z a s k o n i e . - Z a r a z d a m p a n i k r z e s ł o . - P o s t a w i ł k a g a n k i na mas; n y m stole, k t ó r y wyglądał tak, jakby w y r z e ź b i o n o go z m i e n i a , i r ę k a w e m s t a r ł k u r z z s i e d z i s k a s t a r e g o krzesła, Marcia kichnęła. U s i a d ł a i ciasno o w i n ę ł a się fioleto p ł a s z c z e m dla o c h r o n y p r z e d w i l g o t n y m p o w i e t r z e m - A h a , Beetle. M ó g ł b y ś p r z y n i e ś ć n a j n o w s z ą U r n ę Ucz: Nadzwyczaj n e g o ? - Nie ma sprawy. Zaraz wrócę. Marcia patrzyła, jak p ł o m i e ń kaganka migocze w pod c h a c h z e s t a r y c h p r z e w o d ó w w e n t y l a c y j n y c h , gdy c h ł o z n i k a ł w n a j d a l s z y c h z a k ą t k a c h Krypty. U m i a ł się tu poi szać z z a m k n i ę t y m i o c z a m i - z r e s z t ą r a z m u s i a ł to r o podczas egzaminu z Gospodarowania Skryptorium na z i o m i e ś r e d n i m - w i ę c s z y b k o w r ó c i ł , ściskając w r ę k a d u ż ą u r n ę w k o l o r a c h lapis lazuli i z ł o t a . K a g a n e k w i s i m u n a p a l c u , a n a szczycie u r n y c h w i a ł się p o d ł u ż n y , owi n i ę t y t k a n i n ą cylinder. 1
B e e t l e z n a d z w y c z a j n ą o s t r o ż n o ś c i ą p o s t a w i ł u r n ę i cy l i n d e r na s t o l e , a o b o k u m i e ś c i ł swój k a g a n e k . W b l a s k
p ł o m i e n i a l a p i s lazuli m i g o t a ł p i ę k n y m , c i e m n o n i e b i e s k i m o d c i e n i e m , a p r z e c i n a j ą c e k a m i e ń z ł o t e p a s m a l ś n i ł y cie-, płym połyskiem. - M a m z a n i e ś ć t o n a górę, d o H e r m e t y c z n e j K o m n a t y ! - spytał Czarodziejki. -
N i e , d z i ę k u j ę ci - o d p a r ł a . - N i e m a m o c h o t y iś(
d o K o m n a t y . W ł a ś c i w i e cieszę się, ż e n i e m a p a n n y Djin: Chciałabym porozmawiać z tobą na osobności. - Ze m n ą ? - Beetle aż się z a c h ł y s n ą ł . - O w s z e m . P o n i e w a ż p e ł n i s z funkcję i n s p e k t o r a . I d l a t e go, że ci u f a m .
YPTA
83
- O c h . D z i ę k u j ę . - O b l a ł się r u m i e ń c e m . - Oczywiście u f a m też N a c z e l n e j Skrybie H e r m e t y c z n e j , bez z a s t r z e ż e ń - d o d a ł a . - Ale o n a ma s k ł o n n o ś ć do k o m llkowania r ó ż n y c h spraw, o ile wiesz, co m a m na myśli. Pokiwał głową. D o s k o n a l e w i e d z i a ł , c o m i a ł a n a m y ś l i . M o ż e s z wyjąć p l a n , p r o s z ę ? Wydobył p o d ł u ż n ą ,
srebrną tubę z wyblakłego m a t e
riału, w k t ó r y b y ł a z a w i n i ę t a . Jej k o n i e c z a p i e c z ę t o w a n o ii
litowym woskiem, w którym widniał odcisk A m u l e t u
lichnatona. T a l i z m a n t e n , w i s z ą c y n a szyi Marcii, był s y m bolem i ź r ó d ł e m m o c y C z a r o d z i e j ó w N a d z w y c z a j n y c h o d czasów s a m e g o H o t e p a - R a . Ze swojego złoto-platynowego pasa Czarodziejki Nad zwyczajnej M a r c i a o d p i ę ł a coś, c o w y g l ą d a ł o jak w y d ł u ż o ny, s r e b r n y r o m b . M r u k n ę ł a p a r ę s ł ó w p o d n o s e m i n a p o dobieństwo wysuwających
się
kocich
pazurów z
rombu
b e z g ł o ś n i e w y s t r z e l i ł o lśniące, l e k k o z a k r z y w i o n e o s t r z e . Beetle p a t r z y ł z fascynacją, j a k k o b i e t a p r z e c i ą g a o s t r y m nożykiem
po wosku,
który ustąpił
p o d jego
naciskiem
niczym m a s ł o . W y c i ą g n ę ł a g r u b y zwój p a p i e r u i go r o z w i nęła. Z p ó ł k i p o d s t o ł e m c h ł o p a k w z i ą ł c z t e r y b o g a t o z d o bione, z ł o t e p r z y c i s k i d o p a p i e r u z e s r e b r n y m i u c h w y t a m i i umieścił po j e d n y m na każdym rogu. M a r c i a wyjęła m a l e ń k i e o k u l a r y , k t ó r y c h u ż y w a ł a , gdy musiała patrzeć na coś z bliska. Zaczęła oglądać skompli kowany plan, przesuwając palcem w z d ł u ż Lodowych Tuneli i m r u c z ą c c o ś d o s i e b i e . B e e t l e u p r z e j m i e się o d s u n ą ł , ale Czarodziejka przywołała go skinieniem. - Słyszałeś o d w ó c h d u c h a c h z tuneli, braciach, którzy zostali t a m u w i ę z i e n i p o d c z a s A w a r y j n e g o Z a m r o ż e n i a i o d tej p o r y szukają wyjścia?
- E l d r e d i Alfred S t o n e ? - Z g a d z a się. W y g l ą d a n a to, ż e j e z n a l e ź l i . A l t h e r . . ; Z n a s z d u c h a A l t h e r a Melli? J e s t e ś z a m ł o d y , żeby g o pa m i ę t a ć , ale t o był n a s z p o p r z e d n i C z a r o d z i e j N a d z w y c z a j n y . - B e e t ł e p o k i w a ł g ł o w ą . O s t a t n i o w i e l e razy s p o t y k a ł A l t h e * ra, gdy S e p t i m u s u c z y ł się u ż y w a ć z a k l ę c i a L o t u . - W ł a ś n i e A l t h e r w i d z i a ł ich p a r ę n o c y t e m u . - W s u m i e - p o w i e d z i a ł c h ł o p a k - jeśli się n a d t y m zasta n o w i ę , o d j a k i e g o ś c z a s u n i e w i d z i a ł e m ich w t u n e l a c h . - N a p r a w d ę ? T o n i e d o b r e wieści. B a r d z o n i e d o b r e . . . A h a . P o d e j d ź i p o p a t r z . T u t a j coś się dzieje. - S t u k n ę ł a p a l c e m w r o z m a z a n e miejsce n a p l a n i e , k t ó r e w y g l ą d a ł o jak m a s a r o b a k ó w , kłębiących się i wpełzających na siebie n a w z a j e m . Beetie jeszcze nigdy n i e widział Ż y w e g o P l a n u . Kiedy na nie- : go patrzył, był p e w i e n , że przy krawędzi dostrzegł jakiś ruch. - W i d z i a ł e ś ? - w y k r z y k n ę ł a M a r c i a . - P o r u s z y ł o się. - Z n o w u się r u s z a - s t w i e r d z i ł B e e t l e . - Z d a j e się, że t o właz pod d o m e m starego Weasała. - T a k m y ś l a ł a m , że b ę d z i e s z w i e d z i a ł , co w i d z i s z . - Be etle, c h c ę , ż e b y ś t o s p r a w d z i ł . P i l n i e - p o d k r e ś l i ł a . W ł a z i t e n r o z m a z a n y f r a g m e n t t u t a j . . . c z y m k o l w i e k jest. C h ł o p a k g w i z d n ą ł p r z e z zęby. - To p o d starą K o m n a t ą Alchemii. Marcia zmarszczyła brwi. - M y ś l ę - o d e z w a ł a się - że c h y b a p o w i n i e n e ś z a b r a ć ze s o b ą S e p t i m u s a . W g r u p i e z a w s z e b e z p i e c z n i e j . P r z y ś l ę go. R o z u m i e s z , ż e t o p o u f n e informacje, p r a w d a ? P o k i w a ł głową. - Przede wszystkim nie chcę, żeby o wszystkim dowie dział się D u c h Krypty. N i e m o ż n a m u ufać. P e w n i e w i e s z , kto to taki?
85
I' I A
Tertius Fume? Właśnie. S p o d z i e w a ł a m się, że się domyślisz. S e p t i m u s to odgadł. - U ś m i e c h n ę ł a się czule. - D o b r z e , m o ż e s z j u ż ożyć Plan. N i e należy go zbyt d ł u g o w y s t a w i a ć na światło, eetle zaczął zwijać P l a n . Nadal chce pani U r n ę Ucznia? - spytał. Marcia o t r z ą s n ę ł a się z r o z m y ś l a ń . O c h ! Prawie z a p o m n i a ł a m . Tak, p o p r o s z ę . O t w o r z y ł a u r n ę i w s u n ę ł a r ę k ę g ł ę b o k o d o ś r o d k a . Wycią gnęła zwój w e l i n u , p r z e w i ą z a n y f i o l e t o w o - z i e l o n y m i w s t ą ż | inii
i zapieczętowany
fioletowym
woskiem, w którym
luk że o d c i ś n i ę t y był A m u l e t E c h n a t o n a . M a r c i a s p r a w d z i ł a podpis, w i d n i e j ą c y n a z w o j u . M ł o d z i e ń c z e g o , n i e p e w n e g o c h a r a k t e r u p i s m a S e p t i m u s a n i e d a ł o się p o m y l i ć z ż a d n y m Innym, ale M a r c i a z d z i w i ł a się, j a k b a r d z o się z m i e n i ł w t a k 1 1 n i k i m czasie. T e r a z p o d p i s S e p t i m u s a w y g l ą d a ł d o s t o j n i e I p e w n i e , c h o ć był t r o c h ę p r z e s a d n i e s k o m p l i k o w a n y . Z a d o wolona, ż e m a w ł a ś c i w ą u r n ę , k o b i e t a w ł o ż y ł a u m o w ę z p o wrotem. Zza pasa Czarodziejki Nadzwyczajnej wyciągnęła przepiękną, m a l e ń k ą , z ł o c i s t o - s r e b r n ą s t r z a ł ę . P r z e z c h w i l ę 1 1 . ymała j ą n a d ł o n i i o b o j e się jej przyglądali. - Z a k l ę c i e L o t u S e p a - s t w i e r d z i ł o s z o ł o m i o n y Beetle. - T y l k o po części m a s z rację - o d p a r ł a M a r c i a . - To j e s t zaklęcie L o t u , ale n i e n a l e ż y d o S e p t i m u s a . Lot n a l e ż y do S t a r o ż y t n y c h Z a k l ę ć i n i e j e s t niczyją w ł a s n o ś c i ą . - Z ty mi s ł o w a m i wrzuciła zaklęcie do urny. - O c h ! - w y k r z y k n ą ł . - E e . . . Z r o b i ł a to p a n i specjalnie? - J a k najbardziej - o d p a r ł a . - S e p t i m u s m u s i m i e ć spokój i zająć się swoją pracą. O s t a t n i o w s z ę d z i e go b y ł o p e ł n o . J a k sądzę, był t o j e d e n z e s k u t k ó w p o s i a d a n i a zaklęcia L o t u . Ludzie stają się od n i e g o niespokojni, nie m o g ą usiedzieć
w miejscu. T e n n i c p o ń twierdzi, że o d w i e d z a ł m a t k ę , ale S p o w i e d z i a ł a m i , że od d a w n a go n i e widziała, a ja jej wierz Zaklęcie L o t u m o ż e tu zostać, aż d o r o ś n i e na tyle, żeby n~ n i m panować. To nie jest zabawka. Możesz zapieczętować. Jedną z umiejętności, k t ó r e Beetle posiadł w Skrypt r i u m , b y ł o m i l c z e n i e . W i e d z i a ł , ż e t o o d p o w i e d n i a chwil b y t ę u m i e j ę t n o ś ć w y k o r z y s t a ć . Wyjął ś w i e c z k ę z e swojeg k a g a n k a i p o s t a w i ł j ą p o d m a l e ń k i m t r ó j n o g i e m , n a któi s t a ł n i e w i e l k i m o s i ę ż n y r o n d e l e k . Z szuflady wyciągnął n ó i s p o r ą b r y ł k ę fioletowego w o s k u , k t ó r ą zaczął s k r o b a ć , t by skrawki w o s k u w p a d a ł y do rondelka. Oboje patrzyli, j p o w o l i się topią, z m i e n i a j ą c się w c i e m n o f i o l e t o w ą k a ł u ż ę B e e t l e b a r d z o o s t r o ż n i e wylał p o ł o w ę w o s k u n a b r z e g p l a nu, resztę zaś na szczelinę między krawędzią u r n y a złot p o k r y w k ą . G d y w o s k j u ż n i e m a l s t ę ż a ł , C z a r o d z i e j k a zdjęł A m u l e t i p r z y c i s n ę ł a g o d o gęstniejącej m a s y , p o z o s t a w i a jąc c h a r a k t e r y s t y c z n y o d c i s k w k s z t a ł c i e s m o k a . P a t r z y ł a , j a k B e e t l e z n i k a w g ł ę b i Krypty. S k ą d ś , z za s k a k u j ą c o d u ż e j o d l e g ł o ś c i , d o b i e g ł j ą cichy c h r o b o t lapis lazułi o k a m i e ń , g d y o d s t a w i ł u r n ę n a w ł a ś c i w e m i e j s c e n a c i e m n e j p ó ł c e z d a l a o d w ś c i b s k i c h o c z u . P o t e m rozległ się s z c z ę k z a m k a , k i e d y c h ł o p a k w ł o ż y ł „ Ż y w y P l a n T e g o , Co Pod S p o d e m " z p o w r o t e m do hebanowej skrzynki. - U d a n a w i z y t a ? - spytał T e r t i u s F u m e n i e u p r z e j m y m t o n e m , gdy wyszli z krypty. - M a m n a d z i e j ę , ż e n i e m a powodów do alarmu? - W i e d z i a ł a m , że będzie p r ó b o w a ł p o d s ł u c h i w a ć - p r y c h n ę ła z o b u r z e n i e m Marcia, podążając za Beetlem przez kręty ko rytarz. - D o b r z e mu tak. U m i e ś c i ł a m Ż ą d ł o w t y m Alarmie. C h ł o p a k z a c h i c h o t a ł . „ Z M a r c i a lepiej n i e z a d z i e r a ć " , p o myślał.
POKÓJ Z W I D O K I E M
mk Znudzony S t w ó r p o feto
woli obgryzał końce palców, odrywając p o c z e r n i a ł y m i zę b a m i długie strzępy skó ry.
Ze
złością
patrzył
na swojego p a n a - który w j e g o o p i n i i t y l k o zajmo wał miejsce - i przeklinał swo
1
jego pecha, z p o w o d u którego m u s i a ł się Z r o d z i ć d l a t a k i e go głupca. T y m c z a s e m jego pan, nieświadom płynących k u n i e m u falom p o g a r d y , t e ż z a j m o w a ł się g r y z i e n i e m .
M e r r i n o p a r ł się n o n s z a l a n c k o o s t a r ą w i e ż ę z e g a r o w i n a p r z e c i w k o P a ł a c u i zajadał l u k r e c j o w e g o w ę ż a , rozko szując się p i e r w s z ą s ł o d k o ś c i ą , jakiej w życiu s k o s z t o w a ł . P o s p r z e c z c e w S k r y p t o r i u m , M e r r i n w r ó c i ł d o Gmaszyska] i odkrył Czynną Cały Dzień i Całą N o c Cukiernię Mamy C u s t a r d , m i e s z c z ą c ą się w o d l e g ł y m z a k ą t k u Z a m k u przy Zaułku
Wafelkowym
obok
starego
doku.
Podczas
gdy
S t w ó r z w o r k i e m kości w a ł ę s a ł się n a z e w n ą t r z , wydziela jąc n i e p r z y j e m n e opary, k t ó r e o d s t r a s z a ł y k l i e n t ó w , M e r r i n b a r d z o d ł u g o gapił się n a s ł o d y c z e . M a m a C u s t a r d , n a w y k ł a do
klientów,
całymi
godzinami
wybierających p o m i ę d z y
k o s t k a m i c y t r y n o w y m i a szczypiącymi d r o p s a m i , w ogóle m u n i e p r z e s z k a d z a ł a . W k o ń c u c h ł o p a k w y b r a ł lukrecjo w e g o w ę ż a , b o kojarzył m u się z c z a r n y m w ę ż e m , k t ó r e g o t r z y m a ł S i m o n H e a p . M e r r i n z a w s z e się z a s t a n a w i a ł , jak też smakuje wąż. Rozkoszował
się
lepką
słodyczą
w
ustach.
Podniósł
w z r o k na o k n a w P a ł a c u - d ł u g i e j , starej b u d o w l i - i zaczął j e liczyć. I w ł a ś n i e w t e d y p r z y s z e d ł m u d o g ł o w y p e w i e n p o m y s ł . Po co tracić pieniądze na wynajem pokoju? Pomy śleć, ile l u k r e c j o w y c h w ę ż y m ó g ł b y k u p i ć z a t y g o d n i o w y c z y n s z . T a k czy o w a k , p r z y n a l e ż a ł d o Z a m k u , w i ę c m i a ł p r a w o m i e s z k a ć , g d z i e t y l k o c h c i a ł . A czy m ó g ł z n a l e ź ć lep sze miejsce niż Pałac? Z pewnością siebie przełknął ogon węża. Sprawa rozwiązana. Merrin
dobrze
sobie
radził
ze
znajdowaniem
wejść
d o r ó ż n y c h m i e j s c - z w ł a s z c z a tych, d o k t ó r y c h w c h o d z i ć n i e p o w i n i e n . Z ł a t w o ś c i ą w i ę c p r z e k r a d ł się n i e z a u w a ż o n y wąską, o t o c z o n ą w y s o k i m m u r e m alejką, w i o d ą c ą w o k ó ł terenów Pałacu ku m a ł y m drzwiom w murze kuchennego ogródka. Drzwi jak zwykle stały o t w o r e m . Sara H e a p nie
i m n y k a ł a ich, by jej przyjaciółka, Sally M u l l i n , m o g ł a w p a ś ć Ilu p o r a n n e p o g a d u s z k i , z a n i m w p r o w a d z o n y m p r z e z nią luk.u u z a c z n i e się p o p o ł u d n i o w y r u c h . Chociaż Merrin
zaplanował
sobie,
że pewnego dnia
będzie m i a ł cały P a ł a c do swojej dyspozycji - t a k j a k n i e (jtlyś z a s t ę p c a D o m D a n i e l a , N a j w y ż s z y O b r o ń c a - na r a z i e Uprawy m i a ł y się, n i e s t e t y , i n a c z e j . Ś l e d z o n y p r z e z S t w o r a , wkradł się p r z e z o t w a r t e d r z w i d o o g r ó d k a k u c h e n n e g o . O g r ó d e k m u się s p o d o b a ł . O d p o w i a d a ł j e g o z a m i ł o w a niu d o p o r z ą d k u . Było t o j e d y n e miejsce, g d z i e S a r a H e a p m i •ymywała lad. O k a l a ł g o w y s o k i m u r z c z e r w o n e j cegły, ii t r a w i a s t e ścieżki b i e g ł y m i ę d z y s t a r a n n i e u t r z y m a n y m i grządkami, g d z i e S a r a s i a ł a w c z e s n ą s a ł a t ę , g r o c h , fasolę I różne i n n e w a r z y w a , k t ó r y c h M e r r i n n a w e t n i e r o z p o z n a w a ł , a t y m b a r d z i e j n i e z n a ł ich s m a k u . W s z y s t k i e ścieżki p r o w a d z i ł y ku d u ż e j s t u d n i w c e n t r u m o g r ó d k a , z k t ó r e j Sara wyciągała w o d ę d o p o d l e w a n i a u p r a w . P o p r z e c i w ległej s t r o n i e z n a j d o w a ł się n i s k i , c e g l a n y ł u k , z a k t ó r y m Merrin d o s t r z e g ł z a d a s z o n e przejście. T r z y m a j ą c się b l i s k o m u r u , o s t r o ż n i e r u s z y ł p o t r a w i a stej ścieżce, p o w s t r z y m u j ą c o c h o t ę , b y policzyć w s c h o d z ą cą s a ł a t ę . G d y d o t a r ł do ł u k u , n i e m ó g ł u w i e r z y ć w swoje Nzczęście. N a k o ń c u z a d a s z o n e g o przejścia z n a j d o w a ł y się u c h y l o n e d r z w i , w i o d ą c e p r o s t o d o P a ł a c u . N o w y d o m za praszał g o d o ś r o d k a . W t y m m o m e n c i e c h ł o p a k poczuł na s w o i m karku jakiś o d d e c h . J u ż o d d ł u ż s z e g o c z a s u w y d a w a ł o m u się, ż e j e s t śledzony. Czuł to p r z e d t a w e r n ą „Pod Wdzięczną Flądrą", p o t e m z n o w u , gdy w y s z e d ł z e S k r y p t o r i u m , a j u ż z w ł a s z c z a po wyjściu z c u k i e r n i - c o ś na n i e g o c z e k a ł o , ale za k a ż d y m razem, g d y s i ę o g l ą d a ł , n i c z e g o n i e w i d z i a ł . T e r a z j e d n a k
zyskał j u ż p e w n o ś ć . O d w r ó c i ł się n a p i ę c i e i p r z y ł a p a ł Stwora. - M a m c i ę ! - k r z y k n ą ł , a p o t e m z p r z e r a ż e n i e m zakrył u s t a dłonią. Ktoś m ó g ł usłyszeć. M e r r i n i S t w ó r zamarli, patrząc po sobie i nasłuchując kroków. Nikt nie nadcho dził. - G ł u p i S t w o r z e , k a z a ł e m c i s z u k a ć m o j e g o płaszczal - s y k n ą ł c h ł o p a k . - Co tu r o b i s z ? - P r z y s z e d ł e m ci p o m ó c , p a n i e - o d p a r ł S t w ó r niskirr żałosnym szeptem. - T y l k o ty? - s p y t a ł M e r r i n p o d e j r z l i w i e . - T y l k o ja, p a n i e - p o t w i e r d z i ł s m ę t n i e S t w ó r . Merrin poczuł ulgę. - Możesz poczekać na zewnątrz. N i e chcę, żebyś skradał się z a m n ą p o P a ł a c u . . . o r a n y p o c o t o p r z y n i o s ł e ś ? - Z a u w a vażył w ł a ś n i e w o r e k k o ś c i . - D l a c i e b i e e e e e , p a n i e - wyjaśnił S t w ó r s w o i m n i s k im i głosem. C h ł o p a k wbił w niego spojrzenie.
D e n e r w o w a ł o go,
że nie widzi miny Stwora. Odnosił przez to wrażenie, że t e n z niego drwi. Wiedział jednak, że niezależnie od tego, co Stwór sobie myśli, i tak m u s i słuchać. - N i e chcę tych obrzydliwych kości - oświadczył. - Mo ż e s z . . . - R o z e j r z a ł się d o o k o ł a w p o s z u k i w a n i u j a k i e g o ś miejsca, g d z i e m o ż n a b y j e u m i e ś c i ć . J e g o w z r o k spoczął na studni. - Możesz je wrzucić do studni. N a t w a r z y S t w o r a o d m a l o w a ł się w y r a z p r z e r a ż e n i a , ale Merrin zobaczył tylko nikły czerwony błysk w jego gadzich o c z a c h . P o z o s t a w i ł S t w o r a , g a p i ą c e g o się z n i e d o w i e r z a n i e m n a swój c e n n y w o r e k k o ś c i , i p r z e s z e d ł p o d ł u k i e m , p o c z y m r u s z y ł p r z e d siebie. P r z e m y k a ł o d k o l u m n y d o k o -
priHiy, a ż d o t a r ł d o n a w p ó ł o t w a r t y c h d r z w i . W y g l ą d a ł y u,i i.ikie, k t ó r e d o n o ś n i e skrzypią, w i ę c n i e d o t y k a j ą c ich, irutrślizgnął się w c h ł o d n y , c u c h n ą c y s t ę c h l i z n ą c i e ń starej Iłinlnwli. U d a ł o się: był w P a ł a c u . Nieco p ó ź n i e j Sara H e a p w y s z ł a d o o g r ó d k a p r z e z f u r t k ę Mok
starej
kuchni.
Wciąż
nosiła sfatygowany żeglarski
d i p c l u s z J a n n i t . N a w e t jej się p o d o b a ł , b o c z u ł a się w n i m i i M I I - i b e z t r o s k o , co n i e z d a r z a ł o jej się już od d ł u ż s z e g o • M u . Gdy j e d n a k mijała s t u d n i ę w drodze do szklarni |Hi s a d z o n k i , o g a r n ę ł o ją d o j m u j ą c e p r z y g n ę b i e n i e . S t a n ę ł a juk wryta. P r z y s t u d n i z n a j d o w a ł o się coś M r o c z n e g o , i
Sara H e a p o d w i e l u l a t n i e i n t e r e s o w a ł a się Magią.
Ćwiczyła s w o j e u m i e j ę t n o ś c i l e c z n i c z e i s ą d z i ł a , że i n n e Magiczne S p r a w y p o z o s t a w i ł a z a sobą. W c i ą ż j e d n a k m i a ł a c h a r a k t e r y s t y c z n e , M a g i c z n e , z i e l o n e o c z y i w i e d z i a ł a wyi n< zająco w i e l e , by W i d z i e ć . G d y w i ę c ku s w o j e m u p r z e rażeniu u j r z a ł a S t w o r a , p r z y c u p n i ę t e g o n a k r a w ę d z i swojej mudni - p i ę k n e j , czystej, k r y s t a l i c z n e j s t u d n i - z w o r k i e m Btegoś M r o c z n e g o , b ł y s k a w i c z n i e p o w r ó c i ł a d o niej ca lu Magia. P o p a t r z y ł a S t w o r o w i w o c z y - na ile to b y ł o możliwe, j e g o o c z y b o w i e m m i g o t a ł y i u n i k a ł y jej w z r o k u I » > czym b a r d z o powoli zaintonowała:
Niech przez jeden dzień i rok Czystej studni nie tknie Mrok. S t w ó r p o p a t r z y ł n a nią g n i e w n i e , ale n i e m ó g ł n i c z r o b i ć . Zarzucił w o r e k k o ś c i n a r a m i ę i o d d a l i ł się. S a r a p o c z e k a ł a , a ż o p u ś c i o g r ó d e k , a p o t e m p o c z u ł a się n a g l e p r z y t ł o c z o n a o k r o p n o ś c i ą t e g o , co w i d z i a ł a , i z d r ż e n i e m p o b i e g ł a z p o w r o t e m do środka, by posiedzieć z Ethel.
Stwór poczekał, aż Sara zniknie w Pałacu, po czym cił d o o g r ó d k a . N i e m ó g ł j u ż u m i e ś c i ć k o ś c i t a m , gdzie kazano, wybrał więc szopę, po czym ostrożnie położył r e k m i ę d z y s t e r t a m i d o n i c i r ó ż n y c h o g r o d o w y c h gratć N a s t ę p n i e p o c z ł a p a ł d o u c h y l o n y c h d r z w i , k t ó r e prov d z i ł y do P a ł a c u , i w t o p i ł się w liściasty k r z e w , by poczek n a e w e n t u a l n e wyjście s w e g o p a n a . W n ę t r z e P a ł a c u o k a z a ł o się i n n e , n i ż M e r r i n się s; d z i e w a ł . U n o s i ł się tu d z i w n y z a p a c h - wilgoci i starośl p o k ą t a c h z a ś czaiły się z a t ę c h ł e w o n i e k u c h e n n e . G d y o c h ł o p a k a p r z y w y k ł y d o c i e m n o ś c i , p r z e k o n a ł się, ż e wygi; w n ę t r z a t e ż n i e o d p o w i a d a j e g o o c z e k i w a n i o m . Z e ści o d p a d a ł p o p ę k a n y t y n k , a w m i e j s c a c h , g d z i e się o n i e o t n a c z a r n y m p ł a s z c z u z o s t a w a ł b i a ł y p y ł . P r z e d n i m ciągn; się z p o z o r u n i e s k o ń c z o n y , b r u k o w a n y k o r y t a r z , zw; D ł u g i m P r z e j ś c i e m . M i a ł s z e r o k o ś ć wąskiej uliczki, a je; środek znaczył wyświechtany, czerwony dywan. Chłop; r u s z y ł n i e p e w n i e p r z e d siebie. C o kilka m e t r ó w o d ko: tarza odchodziły drzwi, tak więc na początku z a t r z y m się p r z e d k a ż d y m i w o b a w i e , że z a r a z k t o ś z n i c h wyjdzi O b e c n i e j e d n a k w P a ł a c u m i e s z k a l i t y l k o Sara, Silas i Jenni H e a p o w i e , a także Maksio, pies rasy wilczarz. Zatrudnia nie p r a c o w n i k ó w nie przychodziło Sarze łatwo. Wolała wszystko robić sama. Tego ranka nieliczni słudzy, których przyjęła, p r z e b y w a l i a k u r a t gdzie i n d z i e j . K u c h a r z g a w ę d z i ł w k u c h n i ze s p r z ą t a c z e m , p o m y w a c z d r z e m a ł w s p i ż a r n i , a g o s p o s i a p o r z ą d n i e się p r z e z i ę b i ł a i z o s t a ł a w d o m u . Wkrótce
Merrin
zdał
sobie
sprawę,
że
budynek jest
opuszczony, co d o d a ł o mu odwagi. Szedł n a p r z ó d , pokle pując n i e z w y k ł e p r z e d m i o t y , w y s t a w i o n e w z d ł u ż D ł u g i e g o
fkla. Były to r z e ź b y o n a j r ó ż n i e j s z y c h k s z t a ł t a c h i wiel, przedstawiające zwierzęta, łudzi, a także dziwaczne Henia, j a k i e c h ł o p a k c z ę s t o w i d y w a ł w s w o i c h s n a c h , leż w y s o k i e wazy, w y p c h a n e tygrysy, s t a r y r y d w a n , i '
małe drzewa,
z m n i e j s z o n e głowy,
figury
dziobo-
n mI I . I Ó W i p r z e r ó ż n e r u p i e c i e . N a ś c i a n a c h z a ś w i s i a ł y i u.
portrety d a w n o zmarłych Królowych i Księżniczek.
t)dy Merrin n a n i e p a t r z y ł , m i a ł w r a ż e n i e , ż e śledzą g o h|...|I ,'i-nia
n a m a l o w a n y c h p o s t a c i . N i e m a l się s p o d z i e w a ł ,
h< któraś w y c i ą g n i e r ę k ę , k l e p n i e go w r a m i ę i spyta, co tu fttiltihia. Nikt g o j e d n a k n i e z a c z e p i ł . P o j a k i m ś c z a s i e M e r r i n n a t k n ą ł się n a w y p ł o w i a ł ą z a s ł o f|f z c z e r w o n e g o a k s a m i t u , k t ó r ą o d s u n i ę t o na b o k , za nią Ittń ujrzał s t r o m e i w ą s k i e s c h o d y , wijące się w m r o k u . To lnu o d p o w i a d a ł o . C h c i a ł z n a l e ź ć s o b i e p o k ó j n a s a m e j g ó r z e gdzieś, gdzie b ę d z i e m ó g ł się u k r y ć , s n u ć p l a n y i p a t r z e ć > dół na w s z y s t k i c h w c h o d z ą c y c h i w y c h o d z ą c y c h . M e r rin s z y b k o m i n ą ł z a s ł o n ę . W k r ó t c e s z e d ł j u ż n a p a l c a c h |in skrzypiących s t o p n i a c h , o b o k w i l g o t n e j , o d ł a ż ą c e j t a p e n
zrywając d u ż e pajęczyny. R a z się p r z e r a z i ł , gdy j e g o s t o -
|ui z n i k n ę ł a p o d p r z e g n i ł y m i d e s k a m i , w p u s t e j p r z e s t r z e n i poniżej. Później p o k o n a ł p ó ł p i ę t r o , o b s z e d ł s t e r t ę p u s t y c h skrzy nek, a p o t e m j e s z c z e d w a r a z y w c h o d z i ł p o
schodach,
iłż w k o ń c u d o t a r ł do p l ą t a n i n y n i e w i e l k i c h p o m i e s z c z e ń na s t r y c h u , k t ó r y ciągnął się n a d c a ł y m P a ł a c e m . W cza sach, gdy w P a ł a c u r o i ł o się od s ł u g i d w o r z a n , w ł a ś n i e tutaj m i e s z k a l i w a ż n i e j s i służący, ale t e r a z p o k o i k i s t a ł y puste i z a p o m n i a n e . Zamieszkiwały tu tylko niezbyt towa rzyskie d u c h y g u w e r n a n t e k , d w o r e k i lokajów. W i ę k s z o ś ć
pałacowych d u c h ó w w o l a ł o niższe piętra, gdzie m o ż n a s p o t k a ć d a w n y c h przyjaciół, p o g a d a ć o s t a r y c h , l e p s c z a s a c h , a p r z y o d r o b i n i e szczęścia z o b a c z y ć p r z e z c h żywą
Księżniczkę.
M e r r i n w y b r a ł j e d e n z p o k o j ó w g u w e r n a n t e k o d fron P o m i e s z c z e n i e b y ł o m a ł e , ale z n a j d o w a ł o się w n i m łóż s t ó ł , n i e w i e l k a szafa i k o m i n e k , w k t ó r y m w c i ą ż leżał piół. Panowała w n i m p o n u r a atmosfera, do czego waln p r z y c z y n i a ł a się w y b l a k ł a t a p e t a w r ó ż e , ale M e r r i n t e g o nf zauważał i miejsce mu o d p o w i a d a ł o . Merrin za to nie odpowiadał mieszkance pokoju. G w e r n a n t k a , u b r a n a w długą, szarą s u k i e n k ę z c z e r w o n o b s z y c i e m p r z y r ą b k u , w j a k i e n i e g d y ś u b i e r a ł y się w s z y kie n a u c z y c i e l k i K s i ę ż n i c z e k , z e r w a ł a się n a r ó w n e n o Z p r z e r a ż e n i e m p a t r z y ł a , jak M e r r i n o k r ą ż a jej u k o c h s a m o t n i ę , tak jakby należała do niego. D w a razy o m a l P r z e n i k n ą ł jej s t o p y , d o c z e g o m o g ł o dojść t y m ł a t w i że n o s i ł a m o d n e w jej c z a s a c h c i ż m y z d ł u g i m i , ost: c z u b k a m i . G d y c h ł o p a k u s i a d ł n a jej ł ó ż k u i zaczął s p r a dzać sprężyny, podskakując niczym niegrzeczny trzylat g u w e r n a n t k a w p a d ł a w skrajną r o z p a c z . W y b i e g ł a z mieszczenia, wzbudzając p o d m u c h lodowatego powietr a M e r r i n z o s t a ł w ś r o d k u i n i e m ó g ł wyjść z p o d z i w u , d c z e g o d r z w i n a g l e się z a t r z a s n ę ł y . S i ę g n ą ł p o p l e c a k i w y r z u c a ł swój c e n n y d o b y t e k n a s t lik p o d m a ł y m m a n s a r d o w y m o k n e m , u k ł a d a j ą c r z e c w e d ł u g w i e l k o ś c i . P o t e m z m i e n i ł z d a n i e i u ł o ż y ł je alfi b e t y c z n i e , a w k o ń c u j e s z c z e inaczej - od n a j w a ż n i e j s z d o n a j m n i e j w a ż n e j . Z a j ę ł o t o t r o c h ę c z a s u , ale w k o ń n a s t o l i k u leżały, o d lewej d o p r a w e j :
Pomięta k s i ą ż k a p o d t y t u ł e m „ M r o c z n y L e k s y k o n " , Kiilorstwa ś.p. T . F . F . , szt. 1 M.ila k w a d r a t o w a s k r z y n k a z n a p i s e m „ S z p i c e l " , szt. 1 i' i - nr M a g o g a , szt. 1 Itniclka m u c h ( w w i ę k s z o ś c i m a r t w y c h ) , szt. 1 Mola t u b a R o b a l o w e g o Ś l u z u 5
Piżama, szt. 1 Szczoteczka do z ę b ó w , szt. 1 Kostka m y d ł a , szt. 1
'
Gdy w s z y s t k o z n a l a z ł o się na s w o i c h miejscach, M e r r i n ml
brud z wewnętrznej
szyby o k i e n k a i wyjrzał p r z e z
nuilc, p r z e z r o c z y s t e k ó ł k o . J e g o o c z o m u k a z a ł się w s p a n i a ł y • Idok na całą D r o g ę C e r e m o n i a l n ą . J a k z w y k l e b y ł a o p u s z czona, p o lewej j e d n a k w i d z i a ł D r o g ę C z a r o d z i e j ó w i ł o p o czące p ł a s z c z e o r a z czapki z r y w a n e z g ł ó w p r z e z w i a t r podą żającym nią l u d z i o m , k t ó r z y p r ó b o w a l i się kryć p o d o s ł o n ą nr.kich b u d y n k ó w z ż ó ł t e g o k a m i e n i a . N i e m a l n a k o ń c u |)rogi, p o lewej, M e r r i n z t r u d e m d o s t r z e g a ł f i o l e t o w e d r z w i Skryptorium. A przed drzwiami stał t e n chłopak, t e n Septimus H e a p . Z d r a d z a ł a go jasnozielona t u n i k a Ucznia. M e r r i n n i e m ó g ł u w i e r z y ć , ż e okazja d o d a l s z e g o Z a p r o w a d z a n i a M r o k u n a d a r z y ł a się t a k s z y b k o i z u p e ł n i e b e z wysiłku z j e g o s t r o n y . Szybko o t w o r z y ł „ M r o c z n y Leksy kon", z n a l a z ł w ł a ś c i w ą s t r o n ę i zaczął czytać n a s t ę p n y u s t ę p „Zaprowadzenia Mroku w przeznaczeniu drugiego". Utkwił wzrok w S e p t i m u s i e i wyciągnął k c i u k tak, by l e w a s t r o n a pierścienia w y g l ą d a ł a z a o k n o .
Potem zaintonował pod
n o s e m długą, p o w o l n ą i n k a n t a c j ę . Zobaczył, ż e S e p t i m u s przystaje, o g l ą d a się p r z e z r a m i ę , a p o t e m z e r k a na swój but, j a k b y w c o ś w d e p n ą ł . M e r r i n z a c h i c h o t a ł . T a m t e n n i e
m i a ł z i e l o n e g o pojęcia, co się dzieje. M e r r i n c o r a z lepiej dził s o b i e z M r o c z n y m i s p r a w a m i . A w k r ó t c e b ę d z i e s o l radził j e s z c z e lepiej. N a g l e o g a r n ę ł o g o n i e s a m o w i t e p o c z u c i e w ł a d z y . Głośr się r o z e ś m i a ł . J a k o p o s i a d a c z D w u s t r o n n e g o Pierścienia 1 był n i e z n i s z c z a l n y . P i e r w s z y r a z w życiu c z u ł s i ę ważnJB Ale n a j w i ę k s z ą r a d o ś ć s p r a w i a ł m u fakt, ż e m a p o k ó j i nikfl n i e w i e , g d z i e g o s z u k a ć . N i k t n i e m ó g ł przyjść i wyd^H g n ą ć go z ł ó ż k a , żądając, by zajął się l e k c j a m i a l b o zjadł ij k a n a p k ę z k a p u s t ą . M ó g ł cały d z i e ń leżeć w ł ó ż k u , gdyby I tylko chciał. Właściwie miał o c h o t ę już teraz na chwilęJ się p o ł o ż y ć . „ P o d W d z i ę c z n ą F l ą d r ą " n i e s p a ł zbyt d o b r z e j Ł ó ż k o b y ł o n i e r ó w n e i słyszał czyjś o d d e c h w s ą s i e d n i m po> 1 m i e s z c z e n i u . P o p r z e d n i e j zaś n o c y n i e s p a ł p r a w i e w ogóle, I Z i e w n ą ł . M i a ł w p l a n a c h n a p i s a n i e listu, ale p o s t a n o w i ł ] z r o b i ć to p ó ź n i e j . P o ł o ż y ł się na ł ó ż k u g u w e r n a n t k i - też 1 n i e z b y t w y g o d n y m - i z a s n ą ł jak k a m i e ń . M e r r i n o b u d z i ł się w o s z o ł o m i e n i u i p a n i c e , n i e wie-1 dząc, k t ó r a g o d z i n a . Wyjrzał p r z e z o k n o . N a k r a ń c u Drogi | Czarodziejów,
na wieży nad w a r s z t a t e m
zegarmistrzów-!
s k i m , z n a j d o w a ł się d u ż y zegar. C h ł o p a k o d e t c h n ą ł z u l g ą . | W s z y s t k o b y ł o w p o r z ą d k u . R o z m o w a w S k r y p t o r i u m miałaś się o d b y ć d o p i e r o z a p ó ł g o d z i n y . Szybko w e p c h n ą ł d o kie-l szeni „ M r o c z n y L e k s y k o n " , p r z e s z e d ł p r z e z m a ł y p o k ó j l i p o c i ą g n ą ł za k l a m k ę . D r z w i się zacięły. Pociągnął j e s z c z e ! raz, silniej. T r z y m a ł y m o c n o . Dwadzieścia pięć m i n u t później, zupełnie roztrzęsiony,! szarpnął jeszcze raz, g w a ł t o w n i e i r o z p a c z l i w i e . D r z w i otwo-*j rzyły się na oścież, a on r u n ą ł w tył. Poobijany, p o z b i e r a ł się] i wybiegł.
Nie dbając o t o , czy k t o ś go u s ł y s z y a l b o z o b a c z y , p o kłuli n a d ó ł p o s c h o d a c h . N i e chciał z m a r n o w a ć swojej i n s y . Z d ą ż y n a czas, n i e b a c z ą c n a k o s z t y . A k t o w e j d z i e II w d r o g ę , n i e c h lepiej u w a ż a .
łł- 1 O -4ł OPIEKA NAD SMOKIEM
Septimus H e a p zstąpił z o b r o t o w y c h , s r e b r n y c h , spi r a l n y c h s c h o d ó w , k t ó r e zwiozły go na d ó ł z k o m n a t Czarodziejki Nadzwyczajnej
na
najwyższym
piętrze
do Holu. Gdy szybkim krokiem prze m i e r z a ł H o l , n i e zdziwił się n a w i d o k n a p i s u D Z I E Ń DOBRY, U C Z N I U , TWÓJ SMOK SIĘ ZBUDZIŁ, k t ó r y u k a z a ł się n a w i e l o b a r w n e j p o sadzce, p o s a d z k a b o w i e m zawsze
go
wyraźniej
witała
i
naj
dowiadywała
się
o w s z y s t k i m wcześniej niż o n .
Następne powitanie nie było już tak miłe. f - D z i e ń dobry, U c z n i u - rozległ się głos z k r e d e n s u na sta re zaklęcia p r z y p o t ę ż n y c h , s r e b r n y c h o d r z w i a c h , b r o n i ą c y c h Wstępu d o W i e ż y C z a r o d z i e j ó w . Septimus podskoczył, jak zwykle. Głos należał do Borisa Cutchpole'a,
zdegradowanego
Czarodzieja-nieudacznika,
który p o O s t a t n i m O s t r z e ż e n i u Marcii z o s t a ł n o c n y m p o r iiciem. J e g o g ł o s z a w s z e b u d z i ł l ę k S e p t i m u s a . P r z y p o m i nał mu czasy, g d y s ł u ż y ł w A r m i i M ł o d y c h , a C a t c h p o l e był przez j a k i ś c z a s p r z e r a ż a j ą c y m Z a s t ę p c ą Łowcy. - O c h ! Dzień dobry, Catchpole - odrzekł. - Doręczyłeś moją w i a d o m o ś ć d o P a ł a c u ? - Tak, d o r ę c z y ł e m , U c z n i u . Z a w s z e d o t w o i c h u s ł u g , cha, cha. A c z y m m o g ę ci s ł u ż y ć dzisiejszego p o r a n k a ? - spytał mężczyzna, k t ó r y s t a r a ł się t e r a z w y k a z a ć efektywnością, b y odzyskać s t a t u s P o d c z a r o d z i e j a . Był c h u d y j a k t y c z k a i wciąż nosił s z a t ę C z a r o d z i e j a Z w y c z a j n e g o z e s t a r y m i o z n a c z e n i a mi Podczarodzieja na rękawach. Jak zawsze miał p e c h a i nie dość, ż e d o s t a ł z a k r ó t k ą s z a t ę , t o j e s z c z e z b i e g ł a m u się w p r a n i u , w i ę c s p o d jej r ą b k a w y s t a w a ł y d w i e c h u d e , b l a d e nogi, k o ń c z ą c e się w w y g o d n y c h b u t a c h C a t c h p o l e ' a . Niczym
niezdarna,
w i e l k a czapla,
m ę ż c z y z n a skoczył
przed S e p t i m u s a . - P o z w ó l , że o t w o r z ę ci d r z w i , U c z n i u . - Dziękuję, z n a m h a s ł o - odparł chłopak. C a t c h p o l e odskoczył w tył. - O, tak, oczywiście, że z n a s z . G ł u p i e c ze m n i e . C ó ż , jeśli m o g ę z r o b i ć d l a c i e b i e coś j e s z c z e , c o k o l w i e k . . . - N a g l e się z a t r z y m a ł , p r z y p o m i n a j ą c s o b i e , ż e j e s t coś, c z e g o z a ż a d n e s k a r b y n i e c h c i a ł b y z r o b i ć . N i e chciał p o m a g a ć p r z y śnia daniu Ogniopluja.
Ale k u j e g o u l d z e S e p t i m u s p o s t a n o w i ł n i e t r z y m a ć za słowo. Po p r o s t u wypowiedział hasło i poczekał, aż1 k i e s r e b r n e d r z w i o t w o r z ą się b e z g ł o ś n i e , u k a z u j ą c bu wietrzny, wiosenny dzień, p e ł e n zabłąkanych kropel de c z u . S e p t i m u s o p a t u l i ł się z i e l o n y m , w e ł n i a n y m płaszcz Ucznia i raźnym k r o k i e m ruszył w dół wielkich, m a r m t w y c h s t o p n i , w i o d ą c y c h z W i e ż y C z a r o d z i e j ó w n a dziec n i e c . M i n ą ł p o d s t a w ę W i e ż y i s k i e r o w a ł się d o niedav z b u d o w a n e j d r e w n i a n e j szopy, ł a d n i e w p a s o w a n e j w jec z o l b r z y m i c h p r z y p ó r . P o t e m b a r d z o c i c h o - z nadzieli że Ogniopluj nie usłyszy i nie okaże p r z e s a d n y c h emc - o t w o r z y ł d r z w i i w ś l i z g n ą ł się do ś r o d k a . P s t r y k n ą ł p a l c a m i . Z d w ó c h ś w i e c strzelił p ł o m i e ń , rc jaśniając szary p ó ł m r o k p o r a n k a , k t ó r y p a n o w a ł w szopii i oświetlając w n ę t r z e , w k t ó r y m z n a j d o w a ł y się trzy d u i koryta
z
owsem,
bańka
chudego
mleka,
dostarczonej
w c z e ś n i e r a n o , k o r y t o j a b ł e k , a t a k ż e s t a r y w o r e k , pełe najróżniejszych k a w a ł k ó w m i ę s a i k i e ł b a s - r e s z t e k z w o i z m i ę s e m i k i e ł b a s a m i , t a k ż e d o s t a r c z o n y c h w c z e ś n i e ranc P e w n y m i r u c h a m i kogoś, k t o r o b i ł to c o d z i e n n i e - świą tek, p i ą t e k czy niedziela, s ł o ń c e czy d e s z c z - S e p t i m u s zabr się d o pracy. S p r z e d s z o p y w e p c h n ą ł d o ś r o d k a p o k a ź n y c r o z m i a r ó w , p u s t e , d r e w n i a n e k o r y t o n a k ó ł k a c h , n a któreg boku napisano wielokolorowymi literami: OGNIOPLUJ NIE
RUSZAĆ
Znalazcę prosi się o zwrot na dziedziniec Wieży Czarodziejów Z a c z ą ł n a p e ł n i a ć k o r y t o . W z i ą ł szuflę z d ł u g i m stylis k i e m i n a b i e r a ł n a nią p o t ę ż n e ilości o w s a , k t ó r y w r z u c a ł
pnie do koryta na kółkach. Gdy było już p e ł n e mniej cj w d w ó c h t r z e c i c h , o p r ó ż n i ł d o ń z a w a r t o ś ć w o r k a , lym wymieszał kawałki mięsa i kiełbasy z ziarnem. Nanie d o r z u c i ł d w i e szufle j a b ł e k , a w k o ń c u p o d ź w i g n ą ł kę, zdjął p o k r y w k ę i d o d a ł d o m i e s z a n k i m l e k o . C i e c z la się z g ł o ś n y m b u l g o t e m . S e p t i m u s z a n u r z y ł szuflę jjCHtej brei i n i e b e z t r u d u zaczął ją m i e s z a ć . G d y j u ż cały i t y l r s n a s i ą k n ą ł m l e k i e m i n a p ę c z n i a ł tak, ż e w y p e ł n i a ł H t t n a l całe k o r y t o , c h ł o p a k w y c i ą g n ą ł n a r z ę d z i e , s t r z ą s n ą ł kilka p r z y l e p i o n y c h k a w a ł k ó w m i ę s a i j a b ł k a , p o c z y m p o |
M. ył na m i e s z a n k ę z w y r a z e m z a d o w o l e n i a na t w a r z y , li m i a ł a t e r a z b r ą z o w a w ą b a r w ę , u p s t r z o n ą c i e m n i e j szyl plamkami rozgniecionej kiełbasy i poobijanych jabłek.
|>nskonale. Septimus wytoczył koryto na dziedziniec. Kółka zaturkitiały i z a c z ę ł y p o d s k a k i w a ć n a b r u k u . T a k j a k się s p o dziewał, p o c h w i l i r o z l e g ł się g ł o ś n y ł o m o t , odbijający się echem o d ścian, a z i e m i a p o d j e g o s t o p a m i z a t r z ę s ł a się, jakby b i e g ł o s t a d o s ł o n i . O g n i o p l u j , n i e m a l d o r o s ł y j u ż s m o k Septimusa, był g ł o d n y . O p a n o w a n i e stada słoni byłoby zresztą z a p e w n e łatwiej sze niż n a s t ę p n e z a d a n i e , czyli w y p u s z c z e n i e O g n i o p l u j a ze Smoczej B u d y - p o d ł u ż n e g o , k a m i e n n e g o b u d y n k u z rzę d e m o k i e n e k , o s a d z o n y c h t u ż p o d o k a p e m . S e p t i m u s zlecił niedawno Warsztatowi
Czarodziejów wykonanie
zestawu
nowych drzwi z p o t ę ż n y m i żelaznymi sztabami. Cała sztuka polegała n a o t w o r z e n i u ich tak, b y s m o k n i e s t r a t o w a ł a n i jego,
ani jakiegoś przypadkowego Czarodzieja.
Septimus
zauważył, ż e o d d ł u ż s z e g o c z a s u ż a d e n C z a r o d z i e j n i e o d ważył się p r z e c h o d z i ć w p o b l i ż u w p o r z e ś n i a d a n i a O g n i o pluja, z w ł a s z c z a o d c z a s u o s ł a w i o n e g o w y p a d k u , k i e d y t o
Catchpole został pomylony z d u ż y m m i ę s n y m naleśnikie (a m o ż e z k i e ł b a s ą ? ) i c e l n y m u d e r z e n i e m s m o c z e g o og wepchnięty do koryta. S e p t i m u s zostawił koryto ś n i a d a n i o w e u stóp szerokie r a m p y , p r o w a d z ą c e j d o S m o c z e j B u d y . W s z e d ł p o niej na p a l c a c h z p ł o n n ą nadzieją, że O g n i o p l u j n i e zauważy jego nadejścia. G d y w r o t a z a t r z ę s ł y się o d m o c n y c h ude r z e ń s m o c z e g o n o s a , c h ł o p a k s p o k o j n i e p o ł o ż y ł n a nich dłoń. - Odemknięcie - powiedział. Za grubymi d r z w i a m i poczuł drgania odsuwającej
s'
sztaby. B ł y s k a w i c z n i e o d s k o c z y ł w b o k . L e d w i e zdążył be p i e c z n i e o p u ś c i ć r a m p ę , gdy o d r z w i a o t w o r z y ł y się n a ości p o d i m p e t e m s m o k a , k t ó r y ważył j u ż tyle, c o 1 2 6 4 m e w y . Spod skrobiących o kamienie p a z u r ó w trysnęły sn p y iskier, gdy z w i e r z w y h a m o w a ł p r z e d k o r y t e m i zacz pochłaniać jego zawartość.
Dźwięk,
k t ó r y się p r z y t
rozlegał, p r z y p o m i n a ł c h ł o p a k o w i odgłos wody, wypływ jącej z w a n n y p o wyjęciu k u r k a , tyle ż e r o z b r z m i e w a j ą sto razy d o n o ś n i e j . Catchpole, który twierdził, że widzi legendarny bezdenny wir w Ponurym Strumieniu, mawi że z z a m k n i ę t y m i oczami t r u d n o byłoby wskazać różnic między o w y m w i r e m a śniadającym Ognioplujem, choć te d r u g i był c h y b a n i e c o głośniejszy. D o k o ń c z e n i e śniadania nie zajęło s m o k o w i zbyt wiele czas D ł u g i m , zielonym i s z o r s t k i m językiem wylizał koryto do czy sta, po czym z u z n a n i e m oblizał pysk i wessał p a r ę o s t a t n i k a w a ł k ó w kiełbasy, k t ó r e przykleiły m u się d o ł u s e k . - W i t a j , O g n i o p l u j u - o d e z w a ł się S e p t i m u s , uważając, by p o d e j ś ć d o s m o k a o d p r z o d u , j a k o ż e j u ż k i l k a razy p o t ę ż n y ogon m i n ą ł go o w ł o s .
;
Smok p a r s k n ą ł na p o w i t a n i e i p o ł o ż y ł g ł o w ę na z i e m i , by
ifio o g r o m n e s m o c z e o k o o liliowej b a r w i e , o k o l o n e j czer wienią Ognia, m o g ł o spojrzeć w z i e l o n e oczy p a n a . S e p t i m u s pogłaskał a k s a m i t n y n o s gada. W r ó c ę p ó ź n i e j , O g n i o p l u j u - o b i e c a ł . - Bądź g r z e c z n y . S m o k u ł o ż y ł się p r z e d swoją b u d ą i z a m k n ą ł oczy. R o z -
Iftyl
się t y p o w y o d g ł o s p ó ź n e g o p o r a n k a - ł o s k o t z a t r z a s k i
wanych o k i e n , gdy kolejni C z a r o d z i e j e p r ó b o w a l i u c h r o n i ć •lc p r z e d n i s k i m g r z m o t e m s m o c z e g o c h r a p a n i a , k t ó r y niósł się e c h e m p o d z i e d z i ń c u . S e p t i m u s p r z e s k o c z y ł n a d o g o n e m O g n i o p l u j a , uważając, by nie p o t k n ą ć się o k o l e c na k o n i u s z k u . N a s t ę p n i e p r z e mierzył d z i e d z i n i e c i w k r o c z y ł w b ł ę k i t n y cień p o d p i ę k n y m , i i p i s o w y m W i e l k i m Ł u k i e m . T a m , jak t o m i a ł o s t a t n i o we zwyczaju, p r z y s t a n ą ł i p o p a t r z y ł na D r o g ę C z a r o d z i e j ó w . Wciąż k o c h a ł u c z u c i e p r z e b y w a n i a na tej d r o d z e w s w o i m ".l.isnym Czasie, w k t ó r y m czuł się u siebie. Z a c z e r p n ą ł h a u s t w i l g o t n e g o p o w i e t r z a . G d y t a k s p o g l ą d a ł w d ó ł sze rokiego t r a k t u , j e g o w z r o k wychwycił w o d d a l i c o ś fioletol/ego. W i e d z i a ł , ż e t o M a r c i a O v e r s t r a n d . P o w i e w y w i a t r u wydymały jej p ł a s z c z Czarodziejki N a d z w y c z a j n e j
niczym
wielki, f i o l e t o w y żagiel, gdy z m i e r z a ł a k u b r a m i e P a ł a c u . Z a s t a n a w i a j ą c się, c o t e ż z a g n a ł o M a r c i e d o P a ł a c u , Sepi i m u s p o s z u k a ł w k i e s z e n i k a w a ł k a p a p i e r u , po c z y m r u s z y ł Drogą C z a r o d z i e j ó w d o S k r y p t o r i u m . P r z y s t a n ą ł n a c h w i l ę przed drzwiami,
świeżo pomalowanymi na nowy firmo
wy k o l o r Jillie D j i n n - liliowy. P o c z u ł na s o b i e j a k i e ś Z ł e S p o j r z e n i e . O d w r ó c i ł się p o w o l i . N i e chcąc, b y p a t r z ą c y się zorientował, p o d n i ó s ł stopę, jakby w coś w d e p n ą ł . W tym aamym czasie próbował,
najlepiej j a k u m i a ł ,
wytworzyć
O s ł o n ę przeciwko Z ł e m u Spojrzeniu. Energicznie pociera-
jąc p o d e s z w ą o k r a w ę ż n i k , o d w r ó c i ł w z r o k w j e g o kieru Z d z i w i ł się, bo j e g o oczy przyciągał P a ł a c . Z a s k o c z o n y , p s t a ł wycierać b u t . M u s i a ł się p o m y l i ć . W P a ł a c u n i e było k o g o , k t o m ó g ł b y r z u c a ć złe s p o j r z e n i a . Z r o b i ł się n e r w o Potrzebował towarzystwa Beetle'a i k u b k a MusSoku. Otworzył drzwi Skryptorium. Dzyń. Kołowrotek Ji D j i n n p r z e ł ą c z y ł się n a liczbę s i e d e m . - Siemasz, Sep - Beetle zerwał się z k r z e s ł a . - Siemasz, Beetle - odparł S e p t i m u s . - Ale s z y b k o . N i e s p o d z i e w a ł e m się c i e b i e t a k od r a z u . - N i e w i e d z i a ł e m , że w ogóle się m n i e s p o d z i e w a s z s t w i e r d z i ł z d z i w i o n y S e p t i m u s . Wyjął z k i e s z e n i k a w a ł p a p i e r u . P o k r y w a ł y g o w i e l k i e litery, k t ó r e s t a r a n n i e w y ' ligrafował r ó ż n y m i k o l o r a m i . - P o t r z e b u j ę k a w a ł k a m i e j s w waszym oknie wystawowym. Beetle
popatrzył
na okno
wystawowe
Skryptorium
a p r z y n a j m n i e j na j e g o w i d o c z n y f r a g m e n t ,
liczący s o b
r a p t e m kilka c e n t y m e t r ó w k w a d r a t o w y c h . R e s z t ę zastawia ł y w y s o k i e s t e r t y ksiąg, u l o t e k , d o k u m e n t ó w , r ę k o p i s ó w , papirusów, rachunków, pokwitowań i przepisów, wśród k t ó r y c h t u i ó w d z i e , d l a u r o z m a i c e n i a , w a l a ł y się s t a r e n a l e śniki, s k a r p e t y , w i e r s z e , r u r k i d o p l u c i a g r o c h e m , c u k i e r k i ślazowe
( B e e t l e był ich w i e l k i m m i ł o ś n i k i e m ) , p a r a s o l e
i k a n a p k i z kiełbasą, p o c h o d z ą c e z w o z u z m i ę s e m i kieł basami. Roztargnieni skrybowie odkładali czasem na stertę r ó ż n e rzeczy, k t ó r e n a t y c h m i a s t g i n ę ł y i n i k t ich więcej nie w i d z i a ł - c h o ć c z ę s t o c z u ł o się i c h z a p a c h . - N i e m o ż e s z m n i e p o p r o s i ć o c o ś ł a t w i e j s z e g o , Sep? - s p y t a ł B e e t l e . - Na p r z y k ł a d o z a k l ę c i e S p e ł n i e n i a W s z y s t kich M a r z e ń czy coś? S e p t i m u s z e r k n ą ł n a swój k a w a ł e k p a p i e r u .
To nie j e s t t a k i e d u ż e - p o w i e d z i a ł . - N i e z m i e ś c i s z gdzieś? M a r c i a grozi, ż e o d e ś l e O g n i o p l u j a , b o m ó w i , portwięcam m u z b y t w i e l e c z a s u i n i e w y k o n u j ę ż a d n e j tu y
P o m y ś l a ł e m w i ę c , że jeśli to z r o b i ę . . . luł przyjacielowi k a r t e c z k ę .
„Poszukiwany opiekun dla s m o k a " - odczytał na głos • • t l e . - „ N i e n o r m o w a n y c z a s , ale c i e k a w a p r a c a . P o c z u c i e Itmiiiuii mile w i d z i a n e . Z g ł o s z e n i a k i e r o w a ć d o S e p t i m u llcapa w W i e ż y C z a r o d z i e j ó w " . - P a r s k n ą ł ś m i e c h e m . Pi
yda się c o ś więcej n i ż p o c z u c i e h u m o r u , n i e ? Na przy-
I Iml slopy z żelaza, b r a k w ę c h u i u m i e j ę t n o ś ć p r z e b i e g a n i a ni metrów w dwie sekundy. To tak na początek. S e p t i m u s w y d a w a ł się p r z y b i t y . W i e m - p r z y z n a ł - ale n i e c h c i a ł e m o d s t r a s z a ć k a n dydatów. Z g ł a s z a l i się j u ż z a i n t e r e s o w a n i , ale k i e d y t y l k o p o k a z y w a ł e m i m , j a k s p r z ą t a ć S m o c z ą B u d ę , d z i a ł o się fort d z i w n e g o . N a g l e p r z y p o m i n a l i s o b i e , że, ojej, z u p e ł n i e U p o m n i e l i z a o p i e k o w a ć się c i o t e c z n ą b a b k ą a l b o , o r a n y , wyleciało im z głowy, że j u ż j u t r o m u s z ą w y p ł y n ą ć w d ł u g i u n uski rejs. P o t e m w y g l ą d a l i na z m i e s z a n y c h i m ó w i l i , |c b a r d z o im p r z y k r o i że z p r z y j e m n o ś c i ą przyjęliby tę pracę.
Pierwszym d w ó m jeszcze uwierzyłem,
ale p o t e m
t r o b i ł o się t o j u ż a ż n a z b y t p r z e w i d y w a l n e . O j , daj s p o k ó j , lleetle, p r o s z ę , w y w i e ś m o j e o g ł o s z e n i e . Zaglądają t u r ó ż n i niezwykli l u d z i e . M o ż e k t ó r y ś z e c h c e się zająć s m o k i e m . M a s z rację, zaglądają tu r ó ż n i niezwykli l u d z i e - m r u k nął Beetle. - Z b y t niezwykli, j a k na m ó j g u s t . C o ś ci p o w i e m , Sep. P o n i e w a ż c h o d z i o ciebie, z r o b i ę miejsce na d r z w i a c h . O g ł o s z e n i e o n o w y m skrybie m o ż n a zdjąć. Przyciąga n i e w ł a rtciwe osoby. M ó w i ł e m p a n n i e Djinn, że tak będzie. Na jego miejsce przykleję t w o j e .
- Dzięki, Beetle. Beetle z z a p a ł e m zerwał k a r t k ę Jillie Djinn, zmiął ją w k kę i cisnął do k o s z a na śmieci. P o t e m wyjął słoik z klej i p o s m a r o w a ł n i m świstek Septimusa, który następnie pr kleił n a szybę. S e p t i m u s starał się n i e z a u w a ż a ć , ż e k o l o r o litery się r o z m a z a ł y . - T e r a z p o w i n i e n e m m i e ć p r z e r w ę - o z n a j m i ł Beetle, żując z p l a c ó w r e s z t k i kleju. - N a p i j e s z się M u s S o k u ? - J a s n e - o d p a r ł S e p t i m u s . P o s z e d ł z a przyjacielem p r Skryptorium
do jego
kryjówki
na podwórku
za
bud
kiem. Beetle przygotował dwa kubki, wrzucił do każdego ko k ę M u s B u m u i r o z p a l i ł m a ł y p a l n i k . G d y z a w r z a ł o , czaj w y d a ł z s i e b i e g ł o ś n y pisk, co czynił z a w s z e , gdy w o d a r b i ł a się d l a ń za g o r ą c a - od c z a s u , k i e d y to B e e t l e o m a l n w y g o t o w a ł jej do c n a . C h ł o p a k zdjął czajnik z p a l n i k a i n lał w r z ą t e k d o k u b k ó w , w k t ó r y c h n a t y c h m i a s t z a b u l g o t r ó ż o w a p i a n a . P o d a ł j e d e n z k u b k ó w przyjacielowi. - U u u , ale d o b r y ! - p r y c h n ą ł S e p t i m u s , gdy M u s S o k p leciał m u p r o s t o d o n o s a . - D z i ś r a n o w y d a r z y ł o się coś c i e k a w e g o - p o w i e d z i Beetle po k i l k u k r z e p i ą c y c h ł y k a c h n a p o j u . - K t o ś p o d a ł si za ciebie. S e p t i m u s p o c i ą g n ą ł kolejny łyk i k i c h n ą ł . - A p s i k ! Za m n i e ? - T a k . D z i w n y c h ł o p a k . C h c i a ł d o s t a ć r o b o t ę skryby. - 1 c o powiedziałeś? - N o , p o w i e d z i a ł e m , że n i e j e s t tobą, i n i e przyjął t e g zbyt d o b r z e . Ale m u s i a ł e m m u p o w i e d z i e ć , ż e m o ż e przyjść p ó ź n i e j . W y b ó r k a n d y d a t ó w n a s k r y b ó w t o n i e m o j a rola. O b y p a n n a D j i n n z o r i e n t o w a ł a się, ż e t o k o m p l e t n y świr.
jej też, ż e z n a p a r ę M r o c z n y c h s z t u c z e k . N i e c h c ę ego takiego. rocznych sztuczek? - powtórzył S e p t i m u s . Tuk. W i e s z , p ł o m i e ń z k c i u k a . Kiedyś u z n a w a n o t o rdzo o b r a ź l i w e . D o dzisiaj g e s t t e n u w a ż a się z a n i e t miły. I akt. C i e k a w e , k t o to był. I I m m . Z a w i a d o m i ę cię, jeśli w r ó c i . Siedzieli p r z e z c h w i l ę , popijając M u s S o k , aż B e e t l e przyniał sobie, ż e t e g o r a n k a , z a n i m w s z y s t k o w y w r ó c i ł o d o góry n o g a m i , czekał n a e w e n t u a l n e o d w i e d z i n y przylela. Hj, Sep - o d e z w a ł się, zrywając się nagle na nogi z u ś m i e • I M 11 a twarzy. - M o ż e m y u p i e c d w i e p i e c z e n i e p r z y j e d n y m nu. C o ś ci p o k a ż ę . -Co? Nie d o w i e s z się, d o p ó k i n i e z o b a c z y s z . - B e e t l e wyzerzył się w u ś m i e c h u .
+>• 1 1 -+ł DOZORCA SMOKA
- Panie P o t ! - wrza s n ę ł a M a r c i a , krocząc przez pałacowy traw nik. - Panie Pot! Billy P o t n i e o d p o w i a d a ł . P c h a ł dużaj taczkę, wypełnioną smoczymi odchodami, i n i e był w najlepszym n a s t r o j u . Z u p e ł n i e j u ż za p o m n i a ł , jak się ucieszył, kiedy Septimus po zwolił
mu
irać k u p y O g n i o p l u j a . Ale to b y ł o kiedyś, gdy m i a ł r e g u le zajęcie, polegające na k o s z e n i u p a ł a c o w y c h t r a w n i k ó w łomocą U s t r o j s t w a . U r z ą d z e n i e t o d z i a ł a ł o n a z a s a d a c h nicznych, czyli z a w i e r a ł o o k o ł o d w u d z i e s t u g ł o d n y c h żurek t r a w n i k o w y c h , z a m k n i ę t y c h w p u d e ł k u , k t ó r e ly b a r d z o w o l n o p c h a ł po t r a w i e , a z w i e r z a k i zjadały t r a albo i nie. lilly t r z y m a ł setki j a s z c z u r e k t r a w n i k o w y c h w d o m k a c h rzeką i w m i a r ę jak liczebność z w i e r z a k ó w rosła, zaczął kłopoty z u t r z y m a n i e m n a d n i m i k o n t r o l i . S m o c z e ody czyniły c u d a - na p o c z ą t k u . Ze s t r a c h u p r z e d p o t w o r lym jaszczurem, k t ó r y pojawił się na ich t e r y t o r i u m , niewiel kie gady stały się p o s ł u s z n e . G d y j e d n a k m i n ę ł o t r o c h ę czasu, | p n i w o r n y j a s z c z u r się n i e objawił, jaszczurki t r a w n i k o w e , (llóre nie były t a k i e głupie, zdały sobie sprawę, że coś tu nie ULI
Teraz z a p a n o w a n i e n a d n i m i było jeszcze t r u d n i e j s z e
niż
kiedykolwiek,
a w dodatku,
spłoszywszy - w s w o i m
mniemaniu - p o t ę ż n e g o rywala, stały się a r o g a n c k i e i zaczęły flryźć Billy'ego w kostki. Miał j u ż dosyć tych zwierząt. C z a r a goryczy p r z e l a ł a się, gdy p o c a ł o d z i e n n y m k o s z e n i u i kilku w y m i a n a c h j a s z c z u r e k U s t r o j s t w o - k t ó r e n i g d y nu
wróciło do poprzedniego s t a n u po tym, jak stratował je
I < >ii S i m o n a H e a p a - r o z p a d ł o się w k o ń c u na k a w a ł k i . S a r a Heap d o s t r z e g ł a s z a n s ę dla s i e b i e . Z n i e s m a c z o n a s t e r t a m i wnoczych o d c h o d ó w ,
zaśmiecających pałacowe
trawniki,
wysłała Silasa do p o r t u z p o l e c e n i e m , by w r ó c i ł z n o w o c z e Kiią kosiarką. Silas w y p e ł n i ł z a d a n i e n a d z w y c z a j s p r a w n i e i li.nką p r z y w i ó z ł z p o r t u i m p o n u j ą c ą m a s z y n ę . Billy jej n i e c i e r p i a ł . M i a ł a o k r o p n e o s t r z a z a m i a s t jasz c z u r e k i m u s i a ł ją ciągnąć k o ń . J a k o m i ł o ś n i k g a d ó w , Billy nie lubił k o n i .
Ale d o s t a w y s m o c z y c h o d c h o d ó w n i e u s t a w a ł y . Sara H e a p ,
która zaczęła w k o ń c u nabierać wpra
w m ó w i e n i u i n n y m , co mają r o b i ć , o b d a r o w a ł a Billy' d u ż y m p o l e m przy pałacowych trawnikach, po czym n zała, b y n a t y c h m i a s t p r z e n i ó s ł t a m s m o c z y n a w ó z i z a u p r a w i a ć w a r z y w a . T o m u się n i e s p o d o b a ł o . W a r z y w nie lubił. Postanowił teraz nie rozmawiać z nikim, k t o na m ó g ł p r z y n i e ś ć m u k ł o p o t y - a k r z y c z ą c a n a n i e g o Cza dziejka N a d z w y c z a j n a z w i a s t o w a ł a k ł o p o t y j a k n i k t in Ale M a r c i a ł a t w o n i e r e z y g n o w a ł a . Z a c z ę ł a g o n i ć Billy'e Z a u w a ż y ł to i p r ó b o w a ł p r z y s p i e s z y ć k r o k u , c h o ć - z u w n a ciężką t a c z k ę - b e z w i ę k s z e g o p o w o d z e n i a . - P a n i e P o t ! - M a r c i a s k o c z y ł a p r z e d t a c z k ę , lecz o cas jej s z p i c z a s t e g o b u t a z fioletowej s k ó r y p y t o n a w p do starej króliczej n o r y . W j e d n e j chwili l e ż a ł a j a k d ł u Billy s p o j r z a ł p o n a d s t e r t ą n a w o z u i s t w i e r d z i ł , że Cz dziejka z n i k n ę ł a , c o j a k najbardziej m u o d p o w i a d a ł o . D o p i e r o gdy z t r u d e m d ź w i g n ę ł a się n a n o g i z o d ł a n y m o b c a s e m w ręce, w ł o s a m i w nieładzie i błyskiem i tacji w z i e l o n y c h o c z a c h , u z n a ł , że m o ż e lepiej z a t r z y m taczkę. Popatrzył na kobietę. -Co? - P a n i e P o t . . . A u ć . . . M a m dla p a n a z a d a n i e - o z n a j m i Marcia. - W a s z a N a d z w y c z a j n o ś ć , z a b r a ł e m już, co b y ł o , i do ko ca tygodnia nie m a m miejsca na nic więcej. Jasne? - Och. - Marcia była nieco zaskoczona. Przez dwanaści lat w roli C z a r o d z i e j k i N a d z w y c z a j n e j p r z y w y k ł a do t r o c h ę większego
szacunku.
ORCA
111
SMOKA
Muszę
ruszać
dalej
-
warknął
mężczyzna.
Złapał
' wyły taczki i w o l n y m k r o k i e m r u s z y ł w s t r o n ę o g r o d u •lywnego. M m i a szybko pokuśtykała naprzód, stanęła przed n i m zatrzymała taczkę.
| | | | i i w u
». f a n i e P o t - p o w t ó r z y ł a b a r d z o n a t a r c z y w y m t o n e m . Westchnął i puścił uchwyty. (:<>? »Jak m ó w i ł a m , m a m dla p a n a zadanie. Zaistniał w a k a t jjl s t a n o w i s k u d o z o r c y s m o k a . M y ś l ę , ż e p o s i a d a p a n wy li n r kwalifikacje w t y m w z g l ę d z i e . • Co to z n a c z y d o z o r c a s m o k a ? - s p y t a ł p o d e j r z l i w i e . P r z y g o t o w a ł a m o p i s tej p o s a d y - o d p a r ł a , p o d a j ą c m u Irszczącą k a r t k ę . Wziął ją z p o w ą t p i e w a n i e m i w b i ł w nią w z r o k . P a p i e r u ' nic lubił, z w ł a s z c z a g r u b e g o , e l e g a n c k i e g o p a p i e r u z n a NUini.
Właściwie t o nie lubił samych napisów, b o n i e miał
iv la, jak się do n i c h z a b r a ć . O d w r o t n i e - p o i n s t r u o w a ł a Marcia. Aha. - Z d e n e r w o w a n y , ż e p a p i e r z n o w u g o p o k o n a ł , 'wrócił k a r t k ę . - P r o s z ę p r z e c z y t a ć . N i e m a m o k u l a r ó w mruknął. Oddał kartkę Marcii, k t ó r a wzięła ją ostrożnie między lit luk a p a l e c wskazujący, starając się n i e d o t k n ą ć b r u d nych, t ł u s t y c h o d c i s k ó w p a l c ó w , p o k r y w a j ą c y c h t e r a z m a r ni-sy.
- „Opis p o s a d y dozorcy s m o k ó w " - zaczęła. - „ P u n k t pierwszy: p r z e p r o w a d z k a s m o k a , n a p r z y k ł a d d o m i e j s c a zamieszkania i/lub pracy dozorcy". - C o ? - Billy z m a r s z c z y ł b r w i . - Ogniopluj będzie mieszkał tutaj - wyjaśniła Marcia.
- Tutaj? - T a k , t u t a j . Pole w a r z y w n e b ę d z i e j a k z n a l a z ł . - A co z w a r z y w a m i ? - s p y t a ł , n a g l e o d k r y w a j ą c w s troskę o jarzyny. - N i e j e s t w y b r e d n y . M o ż e jeść c o k o l w i e k . - I to m n i e w ł a ś n i e m a r t w i - m r u k n ą ł . - „ P u n k t d r u g i : d o z o r c a w p e ł n i o d p o w i a d a za s m o p o d swoją opieką. P u n k t t r z e c i : U c z e ń m o ż e odwiedzi s m o k a t y l k o co d r u g i w i e c z ó r i w w e e k e n d y . W o l n o w t e d y o d b y ć p ó ł g o d z i n n y lot. P u n k t c z w a r t y : w y n a g d z e n i e d o u z g o d n i e n i a " . Ale p r o p o n u j ę d w a r a z y w i ę c niż dostajesz teraz z Pałacu. - D w a razy? - Billy z a c h ł y s n ą ł się, w s t r z ą ś n i ę t y . - N o d o b r z e , n i e c h b ę d z i e t r z y razy. Ale t o m o j e ostatnia słowo. Przyjmiesz tę pracę? - T a k ! E e e , tak, C z a r o d z i e j k o N a d z w y c z a j n a . T o d l a m n zaszczyt. - Mój U c z e ń dzisiaj p r z y p r o w a d z i s m o k a . B u d o w n i c z w i e zjawią się j e s z c z e t e g o r a n k a . - Budowniczowie? - Żeby z b u d o w a ć smoczy d o m . Życzę miłego dnia, pan Pot. Później przyślę u m o w ę do podpisania. - A . D o b r z e . Eee, m i ł e g o d n i a , W a s z a N a d z w y c z a j n o ś ć G d y M a r c i a o d d a l i ł a się, utykając, Billy P o t u s i a d ł m b r z e g i e m r z e k i i z e z d z i w i e n i e m p o d r a p a ł się p o g ł o w i N a t y c h m i a s t t e g o p o ż a ł o w a ł . S m o c z e o d c h o d y nadzwyczi t r u d n o u s u w a ł o się z w ł o s ó w .
+*- 1 2 TERRY TARSAL
Terry T a r s a l ,
szewc
i
niechętny
o p i e k u n fioletowego
pylona, l u b i ł s p o k o j n e życie. Z w y k l e t a k i e w ł a ś n i e m i a ł , dopóki nie m u s i a ł m i e ć do c z y n i e n i a z b u t a m i z fioletowej Wężowej skóry. T e r r y był n i s k i m , ż y l a s t y m m ę ż c z y z n ą o d u ż y c h , s p r a w nych d ł o n i a c h , s t w a r d n i a ł y c h p o w i e l u l a t a c h o b r a b i a n i a skóry. P r a c o w a ł w p o d ł u ż n y m , w ą s k i m w a r s z t a c i e p r z y Alejce R o z b ó j n i k ó w o b o k D r o g i C z a r o d z i e j ó w . P a c h n i a ł o tum k u r z e m , s k ó r ą i w o s k o w a n ą nicią, a t e g o d n i a t a k ż e olejem l n i a n y m . T e r r y l u b i ł swoją p r a c ę . N i e l u b i ł n a t o miast f i o l e t o w e g o p y t o n a , k t ó r e g o m u s i a ł t r z y m a ć n a p o dwórku za w a r s z t a t e m . Ale Marcia O v e r s t r a n d należała
d o j e g o n a j l e p s z y c h k l i e n t e k , w i ę c p r z e z p o n a d dziesl lat z m u s z a ł się j u ż d o o p i e k i n a d w ę ż e m i z b i e r a n i e m j zrzuconych skór na n a s t ę p n e buty dla Czarodziejki N zwyczajnej. Tego r a n k a Terry właśnie nakarmił pytona. Ta czynn z a w s z e w y p r o w a d z a ł a go z r ó w n o w a g i . A k u r a t nabiei sił p r z y k u b k u g o r ą c e g o c y d r u , gdy p r z e z m a t o w ą sz; w a r s z t a t u ujrzał f i o l e t o w ą p l a m ę s z a t Marcii Overstrai W n a s t ę p n e j c h w i l i d r z w i - k t ó r e b a r d z o b a ł y się M - o t w o r z y ł y się na o ś c i e ż . T e r r y T a r s a l był u l e p i o n y z t w a r d s z e j gliny. - D z i e ń dobry, p a n n o O v e r s t r a n d - p o w i e d z i a ł , n i e cząc w s t a ć . Pociągnął kolejny łyk c y d r u . - N o w a p a r a j e s t j e s z c z e g o t o w a . Ciągle c z e k a m , a ż t e n p r z e k l ę t y pyti zrzuci skórę. - N i e po to p r z y s z ł a m . - M a r c i a w e s z ł a do ś r o d k a . - Spn wa j e s t p i l n a . - P o c h y l i ł a się, ś c i ą g n ę ł a b u t i p o ł o ż y ł a na l a d z i e r a z e m z o d ł a m a n y m o b c a s e m . - O d p a d ł , ot t p o p r o s t u . Bez o s t r z e ż e n i a . M o g ł a m z ł a m a ć n o g ę . T e r r y p o d n i ó s ł b u t i przyjrzał mu się, t r z y m a j ą c go w ciągniętej r ę c e . - W coś p a n i w e s z ł a - s t w i e r d z i ł o s k a r ż y c i e l s k i m t o n e m - N a p r a w d ę ? M i a ł a m wrażenie, że to tego służą bu - o d p a r ł a . - D o w c h o d z e n i a n a r ó ż n e rzeczy. - T a k , „ n a " . A n i e „ w " . N o n i c , m y ś l ę , ż e d a się z r o b i ć . C h c e p a n i p o c z e k a ć czy przyjść p ó ź n i e j ? - N i e m a m z a m i a r u s k a k a ć n a j e d n e j n o d z e p r z e z ca d r o g ę d o W i e ż y C z a r o d z i e j ó w , dziękuję, p a n i e T a r s a l . P o czekam. - J a k s o b i e p a n i życzy. B a r d z o c h ę t n i e p o ż y c z ę p a n i p a r ę kaloszy w u n i w e r s a l n y m rozmiarze.
noszę kaloszy - o d p a r ł a t w a r d o Marcia. - A już lin/1 /.i w u n i w e r s a l n y m r o z m i a r z e , d z i ę k u j ę b a r d z o . 1 1 \ larsal wziął buty i zniknął n a zapleczu. Czarodziejimladla n a n i e w y g o d n e j , d r e w n i a n e j ł a w i e p r z y l a d z i e nie cierpiał, gdy k l i e n c i s p ę d z a l i u n i e g o z b y t w i e l e •U) i r o z e j r z a ł a się po n i e w i e l k i m w a r s z t a c i e . I ulu la p r z y c h o d z i ć do T e r r y ' e g o T a r s a l a . S i e d z i e ć w t y m kojnym, s t a r y m z a k ł a d z i e s z e w s k i m w c i e m n y m z a u ł , gdzie n i k t n i e m ó g ł jej z n a l e ź ć . A jeśli k t o ś się na nią 'i n.11, n a p a w a ł a się w y r a z e m z d u m i e n i a n a t w a r z y o s o i
Czarodziejka
Nadzwyczajna
siedząca
na
chwiejnej
• I u s z e w c a i czekająca n a b u t y j a k k a ż d y m i e s z k a n i e c /rtinku! A z a t e m , p o d c z a s gdy T e r r y T a r s a l z e s k r o b y w a ł s m o c z e mli hody, s z y k o w a ł się do z r o b i e n i a n o w e g o o b c a s a i s z u k a ł u r p i i skóry p y t o n a , by c z y m ś ów o b c a s o b c i ą g n ą ć , z a d o wolona M a r c i a o g l ą d a ł a b u t y , k t ó r e c z e k a ł y n a o d b i ó r . Sta nowiły r ó ż n o r o d n y z b i ó r . W w i ę k s z o ś c i b y ł o to t u z i n k o w e Obuwie z b r ą z o w e j l u b c z a r n e j s k ó r y z g r u b y m i s z n u r o w a dłami i c i ę ż k i m i , s k ó r z a n y m i p o d e s z w a m i . O b o k n i c h s t a ł y t zerwone i zielone chodaki r o b o t n i k ó w - wielu pracowniI
w warsztatów rzemieślniczych i niewielkich m a n u f a k t u r
w G m a s z y s k u n o s i ł o t a k i e d l a o c h r o n y s t ó p . Było t e ż t r o c h ę małych, r ó ż o w y c h b a l e t e k , o z d o b i o n y c h w s t ą ż k a m i , d w i e pary r y b a c k i c h b u c i o r ó w z n a t ł u s z c z o n e j s k ó r y - j a k się Marcia d o m y ś l i ł a , t o w ł a ś n i e z n i c h p o c h o d z i ł o d ó r oleju lnianego - i p a r a dziwacznych b u t ó w o najdłuższych, naj bardziej s z p i c z a s t y c h c z u b k a c h , j a k i e C z a r o d z i e j k a kiedy kolwiek widziała. Z a i n t r y g o w a n a , w s t a ł a i p o d e s z ł a , by przyjrzeć im się z bliska. N i e m o g ł a się p o w s t r z y m a ć , b y ich n i e d o t k n ą ć .
Buty były p i ę k n e , u s z y t e z m i ę k k i e j , c z e r w o n e j skóry, o b i o n e wijącymi się,
złotymi
listkami.
Chociaż paso
na s t o p y o p r z e c i ę t n y c h r o z m i a r a c h , to z p o w o d u cien czubków, przymocowanych do reszty za p o m o c ą czarn w s t ą ż e k , m i a ł y p r z y n a j m n i e j p ó ł m e t r a d ł u g o ś c i . Kobi t r z y m a ł a je, z a c h w y c o n a ich lekkością i z n a k o m i t ą j a k o skóry, k t ó r e j u ż y ł T e r r y T a r s a l . P r z e c i ą g n ę ł a p a l c e m p o n i a c h z ł o t y c h z d o b i e ń . I m u w a ż n i e j się i m p r z y g l ą d a ł a , w i ę k s z ą z y s k i w a ł a p e w n o ś ć , ż e e l e g a n c k i e zawijasy u k ł a ją się w l i t e r ę M. W c i ą ż trzymając m i ę k k i e , c z e r w o n e b u t y , M a r c i a cofn się n a ł a w ę . W y p e ł n i a ł o j ą p o d e k s c y t o w a n i e , j a k i e g o c z u ł a od c z a s ó w , gdy była m a ł ą d z i e w c z y n k ą w p r z e d e s w o i c h u r o d z i n . W p r z y s z ł y m t y g o d n i u rzeczywiście m i u r o d z i n y i w jej g ł o w i e p o w s t a ł o p o d e j r z e n i e , że m o ż e razem Septimus naprawdę pomyślał nad prezentem - z kle b o w i e m d o s t a w a ł a o d n i e g o b u k i e t k w i a t ó w , z e b r a n y p o s p i e s z n i e w p a ł a c o w y m o g r o d z i e . P a m i ę t a ł a , jak c h ł o p o p o w i a d a ł o b u t a c h , n o s z o n y c h w c z a s a c h , w k t ó r e po: g o t e n o k r o p n y A l c h e m i k , M a r c e l l u s Pye. P o w i e d z i a ł w t e ż e najwyraźniej b u t y były w t e d y j e d y n ą d o b r ą rzeczą. T e r pomyślała, że właśnie taki niezwykły prezent mógłby m y ś l i ć S e p t i m u s , gdyby się t y l k o t r o c h ę p o s t a r a ł . Z l e k k i m p o c z u c i e m winy, ż e z o b a c z y ł a p r e z e n t p r z e d urodzinami, właśnie pospiesznie odkładała buty na półkę gdy T e r r y T a r s a l w r ó c i ł . -
Najdziwniejsze
buty,
jakie
kiedykolwiek
uszyłe
- skomentował. O b r ó c i ł a się na pięcie, jakby p r z y ł a p a n o ją na c z y m ś , czego n i e p o w i n n a robić. - K t o je z a m ó w i ł ? - spytała. N i e m o g ł a się p o w s t r z y m a ć .
l'uni U c z e ń , o ile d o b r z e p a m i ę t a m - o d p a r ł s z e w c . i» Tnk p r z y p u s z c z a ł a m - s t w i e r d z i ł a z u ś m i e c h e m . J a k m i ł o z j e g o s t r o n y " , p o m y ś l a ł a . C z a s a m i potrafił zai luw.ii s i ę b a r d z o ł a d n i e . M u s i a ł a się p o s t a r a ć , by t r a k t o w a ć 'co ł a g o d n i e j . P o s t a n o w i ł a , że jeśli c h ł o p a k się u s p o k o i • K z n i e p r a c o w a ć n a d Projekcją, w e ź m i e p o d u w a g ę s ł o w a • h e r a - że S e p t i m u s w k r a c z a w wiek, w k t ó r y m b ę d z i e I p i r z c b o w a ł więcej s w o b o d y - i n i e b ę d z i e m i a ł a do n i e g o Ifptensji, jeśli wyjdzie, n i e m ó w i ą c jej, d o k ą d się wybiera. ( . l o s T e r r y ' e g o T a r s a l a p r z e r w a ł jej p o d e j m o w a n i e p o -
•nowień. - Z a p ł a c i p a n i za n i e ? - s p y t a ł . Oczywiście, że n i e ! I n i e c h c ę , by się d o w i e d z i a ł , że je I [działam. J a s n e ? Szewc w z r u s z y ł r a m i o n a m i . Nie w i e m , o co c h o d z i z t y m i b u t a m i - s t w i e r d z i ł . - D o | l.idnie t o s a m o p o w i e d z i a ł p a n i u c z e ń . M a r c i a n i e m o ż e ich lobaczyć. B a r d z o m u n a t y m zależało. N i e d z i w i ę się - o d p a r ł a z a p r o b a t ą . - W k a ż d y m razie m a m je dostarczyć j u t r o . Chociaż nie wiem, c z e m u s a m n i e m o ż e przyjść p o o d b i ó r . W k o ń c u Wężowa Pochylnia nie jest tak daleko, prawda? - W ę ż o w a P o c h y l n i a ? A co ma z t y m w s p ó l n e g o W ę ż o w a Pochylnia? - s p y t a ł a M a r c i a . - T a m m i e s z k a - wyjaśnił c i e r p l i w i e T e r r y , j a k b y Cza rodziejka c e l o w o u d a w a ł a , ż e n i e r o z u m i e . - C o d o t e g o obcasa... - Kto t a m mieszka? - T e n dziwny człowiek, który przyszedł z pani Uczniem. T e n , dla k t ó r e g o p r z e z n a c z o n e s ą b u t y . P r o s z ę p o s ł u c h a ć , klej b ę d z i e s e c h ł p r z y n a j m n i e j g o d z i n ę i...
- T e n , d l a k t ó r e g o p r z e z n a c z o n e są b u t y ? - W i ę c czy n a p e w n o c h c e p a n i . . . - Panie Tarsal, proszę mi odpowiedzieć. Dla kogo kładnie są te buty? - N a p r a w d ę nie m o g ę powiedzieć. To poufna inform - B r e d n i e ! - w y b u c h ł a M a r c i a . - To t y l k o p a r a b u t n a l i t o ś ć . C h y b a t r u d n o t u m ó w i ć o wielkiej t a j e m n i c y . Szewc nie ustępował. - Chodzi o zaufanie klienta - odparł. - P a n i e T a r s a l . Jeśli nie p o w i e mi p a n , dla k o g o są te bu b ę d ę z m u s z o n a . . . - Z a s t a n a w i a ł a się n a d c z y m ś , c o szc golnie by go z d e n e r w o w a ł o . - Będę z m u s z o n a zmniejs o p o ł o w ę w s z y s t k i e b u t y , k t ó r e czekają n a o d b i ó r . - Nie zrobiłaby pani... - Z r o b i ł a b y m . T o k t o jest o d b i o r c ą ? - Marcellus Pye. - M a r c e l l u s Pye? - w y k r z y k n ę ł a C z a r o d z i e j k a t a k głoś że d r z w i z a t r z ę s ł y się ze s t r a c h u , a słoik, p e ł e n zielonych ziczków, zeskoczył z lady i rozsypał z a w a r t o ś ć po p o d ł o d - W i d z i p a n i , co p a n i n a r o b i ł a ? - j ę k n ą ł T e r r y , o p a d a j na c z w o r a k i i w y ł a p u j ą c guziczki. - N i g d y w s z y s t k i c h ni z n a j d ę . Poleciały w s z ę d z i e . Popatrzyła
na
mężczyznę,
macającego
wokół
rękami
w poszukiwaniu guziczków, jakby pochodził z innej plane ty. T o w s z y s t k o z d a w a ł o się nie m i e ć s e n s u . W jej g ł o w i k ł ę b i ł y się t y l k o t r z y s ł o w a , k t ó r e z d a w a ł y się z a j m o w a ć ca łą p r z e s t r z e ń , p r z e z n a c z o n ą n a m y ś l e n i e . S ł o w a t e b r z m i a ły: „ S e p t i m u s " , „ M a r c e l l u s " i „ P y e " . - M o g ł a b y p a n i p o m ó c , z a m i a s t gapić się p r z e d siebie jak w i e l b ł ą d , cierpiący n a z a p a r c i e . - N i e u p r z e j m y g ł o s T e r r y ' e go T a r s a l a w d a r ł się w wirujące m y ś l i M a r c i i .
Nlr i'o d z i e ń k t o ś p o r ó w n y w a ł C z a r o d z i e j k ę do w i e l b ł ą d a , tli i|n.|i ego na zaparcia, s ł o w a dały j e d n a k p o ż ą d a n y efekt. M u. I.I o c k n ę ł a się i przyłączyła do ł o w ó w na guziczki, lecz •lyrtli ciągle t ł u k ł y jej się p o g ł o w i e . < Powiedział p a n „ M a r c e l l u s P y e " , m a m rację? - s p y t a ł a . Tak - p o t w i e r d z i ł ze złością s z e w c . P a z n o k c i e m w y d ł u 1)1 ze s z p a r y w p o d ł o d z e m a ł y , z i e l o n y p r z e d m i o t , by się fcflrkonać, że to zielona pestka. - Marcellus Pye. Pamię-
lllli,
że n a p i s a ł e m „ P i e " p r z e z „ i " , a p a n i U c z e ń p o w i e d z i a ł ,
•I pisze się „P-Y-E". J e s t p a n a b s o l u t n i e p e w i e n ? - s p y t a ł a M a r c i a . W jej umyśle p o j a w i a ł y się n a j r ó ż n i e j s z e n i e p r a w d o p o d o b n e wy11 menia. Ż a d n e z n i c h n i e m i a ł o s e n s u , a w s z y s t k i e d o t y czyły S e p t i m u s a . Terry T a r s a l w y p r o s t o w a ł się z j ę k i e m i p o t a r ł plecy. M ó w i ę , ż e t a k . P r o s z ę , n i e c h p a n i p r z e s t a n i e . M u s z ę się I upić. To g u z i c z k i z n a j l e p s z e g o n e f r y t u . - Z najlepszego nefrytu? - p o w t ó r z y ł a Czarodziejka. Tak. Już nigdy nie znajdę p o d o b n y c h . Takie już moje szczęście... Marcia w s t a ł a i o t r z e p a ł a s z a t ę , k t ó r a p o k r y ł a się k u r z e m , Terry b o w i e m w o l a ł szyć b u t y niż s p r z ą t a ć . P s t r y k n ę ł a pal c a m i i w y m a m r o t a ł a f o r m u ł ę O d z y s k a n i a . Ze s z p a r i szcze lin w p o d ł o d z e w y ł o n i ł y się w s z y s t k i e g u z i c z k i i na o c z a c h T e r r y ' e g o T a r s a l a , k t ó r y gapił się n a t o z o t w a r t y m i u s t a m i , zielony s z n u r p o l e c i a ł z p o w r o t e m p r o s t o d o s ł o i k a . T e r r y w s t a ł n a n o g i z w y r a z e m z d u m i e n i a i ulgi n a t w a rzy. N i g d y w c z e ś n i e j n i e w i d z i a ł d z i a ł a n i a Magii, ujął g o z a t e m fakt, ż e M a r c i a u ż y ł a jej d o c z e g o ś t a k p r z y z i e m n e g o , jak s z u k a n i e j e g o c e n n y c h g u z i c z k ó w . - Dziękuję - bąknął. - T o . . . bardzo m i ł o z pani strony.
- P r z y n a j m n i e j tyle m o g ł a m z r o b i ć - o d p a r ł a . - A t e r a z , | czy m o g ę z o b a c z y ć k s i ę g ę z a m ó w i e ń ? - Księgę z a m ó w i e ń ? - Tak, proszę, p a n i e Tarsal. Z d e z o r i e n t o w a n y s z e w c p o k r ę c i ł g ł o w ą i p o s z e d ł po ksii gę. Po c h w i l i w r ó c i ł z g r u b y m , o p r a w n y m w s k ó r ę t o m i l c z e m , k t ó r e z h u k i e m p o ł o ż y ł n a ladzie. - C h c i a ł a b y m z o b a c z y ć z a m ó w i e n i e na te b u t y - powie działa Marcia. - Proszę. T e r r y p o l i z a ł p a l e c i zaczął k a r t k o w a ć rejestr, szukają właściwej daty. - Tutaj - oznajmił, wskazując w p i s s p r z e d t r z e c h tygod Marcia wyjęła okulary, by przyjrzeć się b a z g r o ł o m rzemieś nika. N a z w i s k o „ M a r c e l l u s P y e " d o s ł o w n i e j ą u d e r z y ł o . - N i e do w i a r y - m r u k n ę ł a . - Tak. T o on. - C z y był b a r d z o stary? - s p y t a ł a C z a r o d z i e j k a , próbują znaleźć w tym wszystkim jakikolwiek sens. - N i e , m ł o d y , o k o ł o t r z y d z i e s t k i . Byłby c a ł k i e m prz stojny,
gdyby n i e ś m i e s z n a fryzura. T e r a z s o b i e p r z y p o - '
m i n a m , ż e m u s i a ł e m m u z m i e r z y ć s t o p y , b o n i e wiedział, j a k i r o z m i a r n o s i . Ciągle p o d a w a ł m i d a w n ą m i a r ę , której p r z e s t a l i ś m y u ż y w a ć j a k i e ś s t o lat t e m u . N a w e t m ó j stary t a t a b y jej n i e p a m i ę t a ł . M i a ł t e ż d z i w n y a k c e n t , chociaż n i e m ó w i ł zbyt w i e l e . O ile p a m i ę t a m , o d z y w a ł się głównie pani Uczeń. - N a p r a w d ę ? - p o w i e d z i a ł a M a r c i a , siadając g w a ł t o w n i e na ławie. - N o , nie w i e m . . . - D o b r z e się p a n i czuje, p a n n o O v e r s t r a n d ? - z a n i e p o k o i ł się T e r r y . - J e s t p a n i d o ś ć blada. M o ż e p r z y n i o s ę s z k l a n k ę wody?
l a r o d z i e j k a n i e c z u ł a się d o b r z e . M i a ł a w r a ż e n i e dziwn d e r w a n i a , jakby ś w i a t o k a z a ł się n a g l e z u p e ł n i e inny, »i|ilziła. M ę ż c z y z n a p o d a ł jej w o d ę . * Dziękuję. Ilrdząc ze s t o p a m i w fioletowych p o ń c z o c h a c h na pod'ic, p i ł a p o m a l u t k u . W i e d z i a ł a , d l a c z e g o p r z e ż y ł a taki Irzas. N i e c h o d z i ł o o o b e c n o ś ć m ł o d e g o M a r c e l l u s a Pye |p) C z a s i e - co s a m o w s o b i e b y ł o b a r d z o d z i w n e - ale Liki, że S e p t i m u s , jej z a u f a n y S e p t i m u s , d o p u ś c i ł się
łli.Niwa. Pod o k i e m p r z e j ę t e g o T e r r y ' e g o T a r s a l a d o p i ł a w o d ę lim hę w r ó c i ł a d o siebie. Terry - o d e z w a ł a się. - Tak, C z a r o d z i e j k o N a d z w y c z a j n a ? Czekając, aż klej w y s c h n i e , n i e c h p a n naszyje te nefryguziczki n a m o j e b u t y , d o b r z e ?
ł*- 1 3
H+
SANKI WIEŻY CZARODZIEJÓW
Podczas g d y M a r c i a c z e k a ł a , a ż klej w y s c h n i e , S e p t i m r o b i ł c o ś z n a c z n i e c i e k a w s z e g o : p r z e c i s k a ł się p r z e z w ą s o t w ó r w p o d ł o d z e chatki Beetle'a. - N i e w i e d z i a ł e m , ż e m o ż n a się t ę d y d o s t a ć d o Lodowyi T u n e l i - z a u w a ż y ł , gdy j e g o s t o p y n a t r a f i ł y n a s z c z e b l e d r biny, p r z y m o c o w a n e j d o l o d o w e j ściany. - W e j ś c i e d l a k u p c a . - Beetle w y s z c z e r z y ł s i ę d o przy jaciela. J e g o o d d e c h w m r o ź n y m p o w i e t r z u z a m i e n i a ł się w p a r ę , a t w a r z n a b r a ł a n i e z i e m s k i e j b a r w y w b l a s k u roz migotanej niebieskiej lampy, którą właśnie zapalił. - P a n n a Djinn każe mi z niego korzystać. M o ż e s z z a m k n ą ć klapę? - T a k - o d r z e k ł S e p t i m u s . Z a t r z a s n ą ł n a d g ł o w ą cięż ki, Z a b l o k o w a n y w ł a z - o c h a r a k t e r y s t y c z n y m wyglądzie
yulkich Z a b l o k o w a n y c h w ł a z ó w d o L o d o w y c h T u n e l i kryty p o d k l a p ą i po chwili u s ł y s z a ł cichy syk, gdy n a | | | o u s z c z e l n i e n i e . S p o d s z a t y U c z n i a wyciągnął Klucz tlcmiczny, k t ó r y n o s i ł na szyi, i w c i s n ą ł go w o k r ą g ł e Ifbicnie p o ś r o d k u w ł a z u . P o t e m z s z e d ł p o z i m n e j , m e 'ej d r a b i n i e do p o d z i e m i p o d c h a t k ą B e e t l e ' a i s t a n ą ł y nim n a ś l i s k i m p o d ł o ż u L o d o w e g o T u n e l u , '.moczy pierścień, który S e p t i m u s nosił na palcu wskacym p r a w e j d ł o n i , r o z s i e w a ł n i k ł y ż ó ł t y b l a s k . Ale t o leska l a m p a B e e t l e ' a r z u c a ł a p i ę k n e ,
białobłękitne
błyski na, pokrywający w n ę t r z e t u n e l u lód, u k a z u j ą c ich Ickształcone c i e n i e . Wejdę t y l k o i Z a b l o k u j ę w ł a z - p o w i e d z i a ł B e e t l e . - P o n i m o ż e m y iść. Już jest Z a b l o k o w a n y - odparł S e p t i m u s . Nie,
Sep.
M u s z ę u ż y ć Pieczęci.
W i d z i s z ? - Beetle
>sł w o s k o w e k ó ł k o , w i e r n ą k o p i ę s z c z e r o z ł o t e g o Kłu ciu, który n o s i ł S e p t i m u s . T e n w o d p o w i e d z i wyciągnął i Iucz i z u ś m i e c h e m p o m a c h a ł n i m p r z e d o c z a m i przyj acie11
Iicetle z e z d u m i e n i e m p o k r ę c i ł głową. - R a n y . . . N a w e t
| l e b ę d ę cię p y t a ł , s k ą d t o m a s z . D o s t a ł e m od M a r c e l l u s a - wyjaśnił S e p t i m u s . - W i a l n i e dzięki t e m u J e n n a i j a m o g l i ś m y się w y d o s t a ć . - Aha
-
mruknął
Beetle,
taktownie
nie
wspomina
jąc o N i c k u , k t ó r y p o z o s t a ł u w i ę z i o n y w i n n y m C z a s i e . W z m i a n k i n a t e n t e m a t d e n e r w o w a ł y S e p t i m u s a , a Beetle nie lubił, k i e d y przyjaciel się d e n e r w o w a ł . Zdjął p r o s t e , drewniane sanki z haka, wbitego w lodową ścianę. - Wsia dasz? - s p y t a ł . P r z y t r z y m a ł s z n u r e k , p o d c z a s gdy S e p t i m u s z a j m o w a ł miejsce. P o t e m u s i a d ł z p r z o d u i u s t a w i ł l a m p ę tak, by p e ł -
n i l a funkcję p r z e d n i e g o r e f l e k t o r a . P a m i ę t a j ą c , jak Bee kieruje s a n k a m i , S e p t i m u s m o c n o je c h w y c i ł - i s ł u s z n Z a n i m zdążył z a c z e r p n ą ć t c h u , s a n k i w y s t r z e l i ł y d o p r z o i już wchodziły w pierwszy, ostry zakręt w p r a w o . - Gdzieeee... aaaaa! - wrzasnął. Lodowate powiet p o r w a ł o j e g o krzyk, k t ó r y p o n i ó s ł się c a ł y m i k i l o m e t m i i d o ł ą c z y ł d o l a m e n t u licznych d u c h ó w , snujących po mroźnych tunelach. P o n i e m a l d w ó c h latach n a s t a n o w i s k u i n s p e k t o r a , Bee b a r d z o w p r a w n i e k i e r o w a ł s a n k a m i , tyle że n i e przy do p a s a ż e r ó w . P o k o n y w a ł z a k r ę t y w p o ł o w i e w y s o k o ś c i 1 d o w y c h ścian, w c h o d z i ł w k o n t r o l o w a n e poślizgi, a gdy nr siał się z a t r z y m a ć , s t o s o w a ł m a n e w r , k t ó r y n a z y w a ł ślizgie do tyłu z p o d w ó j n y m o b r o t e m , k o ń c z ą c go z s a n k a m i o d c o n y m i w k i e r u n k u , z k t ó r e g o przyjechał. Po kilku m i n u t t w a r z S e p t i m u s a n a b r a ł a wyraziście zielonej barwy. M chwilę w y t c h n i e n i a , gdy sanie s u n ę ł y p o w o l i w górę długi go w z n i e s i e n i a , lecz gdy tylko z a k o ł y s a ł y się na szczycie, zd s o b i e s p r a w ę , ż e najgorsze d o p i e r o p r z e d n i m . W b ł ę k i t n y m ś w i e t l e l a m p y Beetle'a w i d z i a ł długi, po* skujący, biały t u n e l , opadający w z u p e ł n ą c i e m n o ś ć , p o d e gdy w g ó r z e s k l e p i e n i e z d a w a ł o się k o ń c z y ć p r z e p a s t kopułą. - To m ó j u l u b i o n y o d c i n e k ! - k r z y k n ą ł Beetle p r z e z r a m i ę . - Trzymaj się m o c n o ! S e p t i m u s j u ż w c z e ś n i e j t r z y m a ł się t a k m o c n o , jak palce p r z y s p a w a n o mu do sanek. Wziął głęboki w d e i p r z y g o t o w a ł się na najgorsze. S a n k i z a k o ł y s a ł y się, jakby i o n e n a b i e r a ł y t c h u . A p o t e m p o m k n ę ł y n a g l e p o lodzie z
zawrotną
prędkością,
aż
Septimus
doznał
dziwnego
u c z u c i a , ż e p o d p ł o z a m i n i e m a j u ż g r u n t u . Z e r k n ą ł w dół
przerażeniem stwierdził, że p o d p ł o z a m i faktycznie go ma. P o d ł o ż e z n a j d o w a ł o się o k o ł o s z e ś c i u m e t r ó w p o d Lecieli. H e e e e e e . . . tle, s t ó j ! - w r z a s n ą ł S e p t i m u s , a w i a t r p o I jego g ł o s . Ileetle nic n i e u s ł y s z a ł . D l a n i e g o była t o n a j l e p s z a c z ę ś ć ! t y g o d n i a . O d k ą d o p a n o w a ł s k o k n a s a n k a c h , chciał p o k a MI
}\o przyjacielowi. W o g ó l e nie p r z y s z ł o m u d o głowy,
f |l» S e p t i m u s m o ż e m i e ć i n n e z d a n i e n a t e n t e m a t . Wylądowali
zaskakująco
łagodnie
i
przemknęli
przez
Mrroką, p ł a s k ą p o ł a ć l o d u , p o c z y m wjechali p r o s t o w t u nel tak w ą s k i , ż e S e p t i m u s m u s i a ł p u ś c i ć k r a w ę d z i e s a n e k I obawy, że p o k a l e c z y s o b i e kłykcie o ściany. T u n e l w i ł Mię n i e m i ł o s i e r n i e . B e e t l e z w o l n i ł , ż e b y s a n k i się n i e za klinowały, gdy j e d n a k s a n i e s u n ę ł y p o w o l i , p o d s k a k u j ą c , pomiędzy d w i e m a w i e l k i m i ś c i a n a m i l o d u , j e g o przyjaciel doznał o k r o p n e j k l a u s t r o f o b i i . W r e s z c i e t u n e l r o z s z e r z y ł »lc i w p a d ł do w y s o k o s k l e p i o n e j , okrągłej k o m o r y . B e e t l e zatrzymał p o j a z d n a d z w y c z a j s p o k o j n i e . - J e s t e ś m y na miejscu - oznajmił cichym głosem. Gdzie? - spytał Uczeń Czarodziejki Nadzwyczajnej, >zglądając się d o o k o ł a . O t o c z e n i e w y d a w a ł o m u się znajote, ale n i e był p e w i e n , d l a c z e g o . Wiesz - powiedział Beetle głośnym s z e p t e m . - W miejL'U, k t ó r e M a r c i a k a z a ł a n a m s p r a w d z i ć . - M a r c i a ? - S e p t i m u s n i e w i e d z i a ł , o co c h o d z i . N i e p o w i e d z i a ł a ci? - s p y t a ł Beetle. - Marcia nic mi nie m ó w i - odparł p o n u r o Uczeń. Młody i n s p e k t o r zsiadł z sanek. - T a k czy o w a k , m u s i m y c o ś s p r a w d z i ć , S e p . C o ś się t u Iziało. C h o d ź .
S e p t i m u s ostrożnie stanął na lodzie i podążył za pr cielem, który b ł ę k i t n y m p r o m i e n i e m oświetlał lodowe ś ny. N a g l e S e p t i m u s z d a ł s o b i e s p r a w ę , c o t o z a miejsce. - K o m n a t a Alchemii! - wykrzyknął. - Przychodziłem p r z y c h o d z i ł e m tu c o d z i e n n i e . - W j e g o g ł o s i e p o b r z r wała n u t k a tęsknoty. - Marcellus pokazywał mi m n ó s ' r ó ż n y c h rzeczy. I n i e s t r o f o w a ł m n i e p r z e z c a ł y c z a s . - No tak, p e w n i e w t e d y było t e ż tu t r o c h ę cieplej - d Beetle. - N o , jest. Z o b a c z , s t o p n i a ł o , a p o t e m z n o w u z~ zło. - Błękitne światło wychwyciło fragment lodu, pokr jacy s t a r e d r z w i d o K o m n a t y . W p r z e c i w i e ń s t w i e d o res m a t o w e g o l o d u , t e n był przejrzysty, a w ś r o d k u w i d n i setki uwięzionych, maleńkich pęcherzyków powietrza, d o k skojarzył się S e p t i m u s o w i z j e d n y m z M u s S o k ó w , o s m a k u cytrynowym, za którym nie przepadał. - To ś w i e ż y l ó d - s z e p n ą ł . Beetle zadrżał. - W i e m . Ale p r z y n a j m n i e j z a m a r z ł z p o w r o t e m . c i s n ą ł swój w o s k o w y Klucz do m e t a l o w e g o k ó ł k a z b -
To
wszystko
robi
się
coraz
dziwniejsze
-
stwierd
- Ktoś p o n o w n i e Zablokował drzwi. C h o d ź , Sep, musi s p r a w d z i ć j e d n ą rzecz. Ale n a j p i e r w c o ś c i p o k a ż ę . Pięć m i n u t p ó ź n i e j B e e t l e w p r o w a d z i ł s a n k i w ślizg d o łu z p o d w ó j n y m o b r o t e m i z a t r z y m a ł je, wzbijając d e s k a w a ł e c z k ó w l o d u . S e p t i m u s s p a d ł i leżał t e r a z n a lod patrząc na białobłękitne sklepienie tunelu. - C h o d ź , S e p - Beetle złapał przyjaciela za ręce i p o m mu wstać. - W zeszłym tygodniu o d k r y ł e m skrót pr j e d n o z w ą s k i c h przejść i z o b a c z y ł e m t o . - W s k a z a ł k r ' k a w a ł e k fioletowego s z n u r a , wystający z l o d u .
c p t i m u s o p a d ! n a k o l a n a , b y przyjrzeć m u się bliżej. Tutaj n i e ma k o l o r ó w - wyjaśnił Beetle. - D l a t e g o t e n ć byto n a k i l o m e t r . P r ó b o w a ł e m w y d o b y ć s z n u r , ale z t e g o . Lód go wciągnął. T a k bywa. Kiedyś z g u b i ł e m J szczęśliwy szalik i z n a l a z ł e m go t y d z i e ń p ó ź n i e j p o d c e n t y m e t r o w y m l o d e m . P r z e z jakiś czas j e s z c z e był wi ny, k i e d y t a m t ę d y p r z e j e ż d ż a ł e m , ale z a p a d a ł się c o r a z lej, aż w k o ń c u z n i k n ą ł . D z i w n e w i ę c , że ciągle w i d a ć r. - P o s k r o b a ł l ó d s w o i m s c y z o r y k i e m i u w o l n i ł j e s z c z e Kłeczek fioletowej p l e c i o n k i . - N o , dalej - r z u c i ł . Co dalej? - s p y t a ł S e p t i m u s ze z d z i w i e n i e m , /.łap za k o n i e c i ciągnij. M n i e n i e w y s z e d ł , ale t o b i e feiwnie się u d a . Dlaczego? Bo n a l e ż y do c i e b i e . Co należy do m n i e ? Beetle u ś m i e c h n ą ł się t a j e m n i c z o . Wystarczy p o c i ą g n ą ć , to się d o w i e s z , n i e ? - o d p a r ł . Septimus
pokręcił
głową
z
niepewnym
uśmiechem,
i polem, s p e ł n i a j ą c z a c h c i a n k ę przyjaciela, p o c h w y c i ł s z n u r I HMrpnął. D ł o n i e m u się ślizgały, ale k u j e g o z a s k o c z e n i u liory k a w a ł e k
fioletowego
s z n u r a w y s u n ą ł się z l o d u t a k
I t w o , jakby w y c i ą g a ł g o z e ś w i e ż e g o ś n i e g u . Wychodzi! - krzyknął z p o d n i e c e n i e m Beetle. - WieT i . i l c m , ż e t a k b ę d z i e . Ciągnij, S e p ! Septimus nie p o t r z e b o w a ł dodatkowej zachęty. Ciągnął Dlurowo, aż l ó d zaczął się k r u s z y ć i w y ł o n i ł y się z n i e g o H b z ł o t e p ł o z y . Z a s k o c z o n y , s z a r p n ą ł j e s z c z e r a z i z głębi Imlu w y p a d ł y n a j p i ę k n i e j s z e s a n k i , j a k i e w życiu w i d z i a ł . • Sanki W i e ż y C z a r o d z i e j ó w - w y s a p a ł . - Beetle, z n a ł a |M sanki Wieży Czarodziejów.
- T a k - p o t w i e r d z i ł Beetle, wyszczerzając się w n a j s z e a s z y m u ś m i e c h u , j a k i S e p t i m u s w i d z i a ł o d d ł u ż s z e g o czasfl - N i e z ł e , co? - N i e z ł e ? Są n i e w i a r y g o d n e . - S e p t i m u s o t r z e p a ł s a n l i z l o d o w e g o p y ł u i p o s t a w i ł je na z ł o t y c h p ł o z a c h . C z e k a ł y cierpliwie na lodzie, e l e g a n c k i e , w y s o k i e i d k a t n e n i c z y m k o ń wyścigowy, S a n k i B e e t l e ' a w y g l ą d a ł y p nich jak osioł. Misternie rzeźbione drewno, inkrustow p a s m a m i lapis lazuli, w y d a w a ł o się n i e m a l c i e p ł e w d o t y a fioletowa, n i e b i e s k a i z ł o t a farba, k t ó r y m i je p o m a l o w s k r z y ł a się w b ł ę k i t n y m b l a s k u l a m p y . N a z ł o t y m drąż ł ą c z ą c y m w y g i ę t e płozy, w i s i a ł s r e b r n y g w i z d e k , przywią n y zieloną w s t ą ż k ą . - N i c d z i w n e g o , że je zgubili - s t w i e r d z i ł B e e t l e . stawili g w i z d e k n a s a n k a c h . C z y s t a g ł u p o t a . Z a w s z e p o n i e n e ś n o s i ć g o p r z y s o b i e , S e p . M a s z . - O d w i ą z a ł gwizd i podał
go przyjacielowi.
- Przyjadą,
kiedy zagwiżdże
- o z n a j m i ł - a m o ż e się z d a r z y ć , że b ę d z i e s z t e g o p o t r z e ' w a ł . T e n e r w o w e s a n k i b y ł y z n a n e z t e g o , ż e g d z i e ś sob o d j e ż d ż a ł y . D a m g ł o w ę , ż e jakiś b i e d n y U c z e ń d ł u g o i s z u k a ł . T o m u s i a ł być k o s z m a r . Septimus włożył gwizdek do kieszeni tuniki. - D z i ę k i - p o w i e d z i a ł . - W i e s z m n ó s t w o rzeczy. T a k i których nie wie n a w e t Marcia. - N i e b y ł b y m t a k i p e w i e n . M a r c i a w i e więcej, n i ż ci i wydaje. Po p r o s t u n i e c h c e o t y m m ó w i ć i tyle. - Na p e w n o nie chce mówić m n i e - m r u k n ą ł Septimu - D o b r a . - Beetle s z y b k o z m i e n i ł t e m a t ( b o a k u r a t j e Marcia powiedziała tego ranka całkiem sporo). - M w s i ą d z i e s z ? N a u c z ę cię r o b i ć ślizg do t y ł u z p o d w ó j n o b r o t e m , a n a w e t z p o t r ó j n y m , jeśli b ę d z i e s z chciał.
llmm.
No,
m o ż e p ó ź n i e j , j a k j u ż się przyzwyczaję.
O s t r o ż n i e u s i a d ł n a s a n k a c h , s p o d z i e w a j ą c się, ż e m o g ą n.clić do przodu, tak jak t a m t e . Te jednak stały p o d cierpliwie, j a k b y c z e k a ł y n a p o l e c e n i a . - J a k t o się r o b i ? ipylał S e p t i m u s , zdając s o b i e s p r a w ę , ż e j e s z c z e n i g d y •nawiał z przyjacielem o t y m , w jaki s p o s ó b k i e r u j e s a ń m i , by j e c h a ł y w g ó r ę i w d ó ł l o d o w y c h z b o c z y i czyniły (Mmlnie t o , c z e g o c h c i a ł . Wystarczy p o m y ś l e ć , c o c h c e s z z r o b i ć , a o n e t o robią, warunkiem, że jesteś właściwą osobą. Gdybyś p r ó b o I pojechać n a m o i c h , p o p r o s t u b y cię z i g n o r o w a ł y . No d o b r a , w t a k i m r a z i e s p r ó b u j ę - p o w i e d z i a ł S e p t i UN, a w d u c h u p o m y ś l a ł : „ p o w o l i , t y l k o p o w o l i " . A z a t e m powoli, b a r d z o p o w o l i - s a n k i r u s z y ł y p r z y a k o m p a n i a jHiiieie ś m i e c h u B e e t l e ' a . C o i m p o w i e d z i a ł e ś , S e p ? - k r z y k n ą ł z a n i m przyjaciel. J a k ślimak"? Tylko p r ó b u j ę - o d p a r ł S e p t i m u s , n i e c o u r a ż o n y . Więc s p r ó b u j , j a k p r ę d k o p o j a d ą - p o d s u n ą ł B e e t l e . N a p e w n o s ą n i e s a m o w i c i e szybkie. Z n a c z n i e s z y b s z e o d | | g o s t a r e g o g r a t a . - C z u l e k o p n ą ł swoje w ł a s n e s a n k i . Może później. D o b r a , S e p - r z u c i ł Beetle, w s i a d a j ą c na swoje s a n k i . Ale
Marcia prosiła,
żebyśmy sprawdzili jeszcze jedną
S e p t i m u s u ś m i e c h n ą ł się. J a k i e z n a c z e n i e m i a ł a M a r c i a , oro w s z e d ł w p o s i a d a n i e t a k i c h p i ę k n y c h s a n e k ? W p o r z ą d k u , B e e t l e - o d r z e k ł . - M o g ę ci t e r a z p o m ó c Inspekcji. T a k j a k z a d a w n y c h lat. Beetle u ś m i e c h n ą ł się. Świetnie.
DOM NA WĘŻOWEJ POCHYLNI
Beetle oświetlił właz w sklepi! n i u t u n e l u . Z n a j d o w a ł się nil zbyt w y s o k o n a d ich głowamljj wystarczyło
podskoczyć, b i
n i e m a l go d o t k n ą ć . Wo» kół
włazu
widniaW
owalne
wgłębił
nie,
a obok, j ( l
zwykle, Iowa
metM Pieczęć,
W s z y s t k o ota«< c z a ł a c i e n k a lii n i a przejrzystego lodu.
M Widzisz? - o d e z w a ł się B e e t l e . - T u t a j to s a m o . Lód •ifiii.il. a p o t e m z a m a r z ł n a n o w o . I... p o p a t r z m y . . . tak, •
został Zablokowany. Dziwne. I linin... - m r u k n ą ł S e p t i m u s , n i e do k o ń c a z a s k o c z o n y ,
• d z i a ł , czyj to w ł a z . |prlle podniósł wzrok. • Oczywiście, t o m o ż e być p o p r o s t u w a d l i w a Pieczęć | drugiej s t r o n i e . C z a s e m się t a k z d a r z a . D o b r z e b y ł o b y tjlć i s p r a w d z i ć , ale n i e d a w n o w p r o w a d z i ł się t a m b a r d z o llwny facet. O d l u d e k , zdaje się. N a w e t n i e o t w i e r a d r z w i . W i e m - o d p a r ł S e p t i m u s . - S z k o d a . A l e j e s z c z e się n i e lyzwyczaił. » Z n a s z go? - s p y t a ł z a s k o c z o n y B e e t l e . Sepii m u s podjął decyzję: z w i e r z y się przyjacielowi. M i a ł | dosyć u t r z y m y w a n i a s w o i c h w i z y t u M a r c e l l u s a w t a IIIIK y.
N o , tak. Z n a m . A l e . . . e e e , M a r c i a n i e wie, ż e się z n i m i
zegarek,
który
znaleziono
na
dnie
yal u w S k r y p t o r i u m i w y r z u c o n o . Z a b r a ł go i w ciągu II u miesięcy, p r z y p o m o c y S k r y b y - K o n s e r w a t o r a , m o ilnie p o s k ł a d a ł . Było t o p i ę k n e d z i e ł o z e g a r m i s t r z o w s k i e , iNolutnie c i c h e d z i ę k i s k o m p l i k o w a n e m u m e c h a n i z m o w i kołem z a m a c h o w y m . A p r z e d e w s z y s t k i m z e g a r e k b a r d z o ik lad nie w s k a z y w a ł c z a s . D u m n y B e e t l e w y c i ą g n ą ł z e g a r e k z k i e s z e n i . Był w y k o iny ze s r e b r a , ł ą c z o n e g o ze z ł o t e m , i p r z y w i ą z a n y do gruigo r z e m y k a . N a szczycie z n a j d o w a ł się s p o r y u c h w y t
z p o k r ę t ł e m pośrodku. Zegarek spoczywał teraz na c h ł o p a k a niczym m a ł y żółwik. S e p t i m u s był p o d w r a ż e n i e m . - J a k i m c u d e m sprawili, że j e s t t a k i m a ł y ? - spytał. - N i e w i e m - o d p a r ł Beetle. - T e r a z j u ż t a k i c h nie W s k a z ó w k i n a t a r c z y z b l i ż a ł y się d o p o ł u d n i a . - O, do l i c h a - m r u k n ą ł S e p t i m u s . - S p ó ź n i ę się. J b ę d z i e b a r d z o zła. - J e n n a ? - p o w t ó r z y ł przyjaciel p i s k l i w y m g ł o s e m . - T a k . M a m się z nią t u t a j s p o t k a ć i... - Co? Tutaj? - Nie, nie tu, na dole. Na górze. - W s k a z a ł właz nimi. - W tym domu. - Naprawdę? Septimus wpadł na pewien pomysł. - M o ż e t e ż byś p o s z e d ł ? S p y t a ł b y m M a r c e l l u s a , czy żerny s p r a w d z i ć w ł a z o d w e w n ą t r z . - Marcellus... To t e n dziwak, który t a m mieszka? - W c a l e n i e j e s t d z i w a k i e m - o d p a r ł S e p t i m u s . - Po stu jest trochę... nieprzyzwyczajony. - Nazwisko brzmi znajomo - stwierdził m ł o d y inspek - H e j , czy t o n i e t e n , k t ó r y p o r w a ł cię p r z e z Z w i e r c i a d Szalony stary Alchemik? - No t a k - p r z y z n a ł S e p t i m u s . - Ale n i e j e s t szalo I wcale już nie wygląda staro. - T a k czy o w a k , to wciąż A l c h e m i k - p o w i e d z i a ł Beet - N i c d z i w n e g o , ż e t e n w ł a z s p r a w i a p r o b l e m y . Jejku, a ż dziwię, że wszystko tu nie stopniało. S e p t i m u s zaczął się z a s t a n a w i a ć , czy d o b r z e zrobił, m wiąc o całej s p r a w i e przyjacielowi, ale t e r a z b y ł o j u ż za p no.
ti i n o t w o r z ę w ł a z , d o b r a ? - z a p y t a ł . - T y l k o n a p a r ę .u
i In się n i e s t a n i e . Z a b l o k u j ę go z p o w r o t e m od w e
'd. I.
w y d a w a ł się w s t r z ą ś n i ę t y .
-Cflz
otworzyć Zablokowany właz?
lak. W t e d y b ę d z i e m y m o g l i wejść z tej s t r o n y i s p o |l
lenną...
Naprawdę jesteś u m ó w i o n y na górze z Księżniczką | i * - spytał B e e t l e . I |
l u s s k i n ą ł głową, p o d s k a k u j ą c p r z y t y m , b y się rozMiał w r a ż e n i e , że j e g o s t o p y zaczynają się z m i e n i a ć
bloki l o d u . l'. .I u s a s p o t k a n i a z J e n n ą b y ł a d l a B e e t l e ' a n i e do o d p a r Niech b ę d z i e - z g o d z i ł się. - Ale n a p r a w d ę n i e p o w i n i e i, P a n n a D j i n n d o s t a ł a b y s z a ł u , gdyby się d o w i e d z i a ł a , od s w o i c h s a n e k wyjął p r z e d m i o t , w k t ó r y m S e p t i m u s poznał rozkładaną t e l e s k o p o w o drabinę, po czym ją l u n ą ł i o p a r ł o ś c i a n ę . - P r z y t r z y m a m d r a b i n ę , S e p , a ty zesz
O t w o r z y ć w ł a z . T a k c h y b a b ę d z i e lepiej.
Dziesięć m i n u t p ó ź n i e j obaj m a s z e r o w a l i d ł u g i m , c u c h n i< ym s t ę c h l i z n ą k o r y t a r z e m , k t ó r y p r o w a d z i ł od w ł a z u IZ do d o m u na Wężowej Pochylni. Septimus dobrze znał | c d r o g ę . P i e r w s z y raz był t u t a j , gdy d o m n a l e ż a ł d o profelora W e a s a ł a V a n Klampffa. P o t w o r n a g o s p o s i a p r o f e s o r a , Una B r a k k e t , z a p r o w a d z i ł a c h ł o p a k a k o r y t a r z e m d o l a b o ratorium. W t e d y przejście było c i e m n e i z a k u r z o n e , teraz |cdnak ktoś
utrzymywał
na
wetknięto w
ścianach
w
nim
porządek.
regularnych
W
uchwyty
odstępach
staro
m o d n e p o c h o d n i e . W s z y s t k o w y g l ą d a ł o t a k j a k w t e d y , gdy
S e p t i m u s m i e s z k a ł t u p r z e z sześć s z a l o n y c h m i e s i ę c y w n y m C z a s i e j a k o U c z e ń A l c h e m i k a M a r c e l l u s a Pye'a. T Beetle podążał za S e p t i m u s e m , który szedł r a ź n y m kro p r z e z k o r y t a r z , mijając o d n o g ę , w i o d ą c ą d o s t a r e g o la' t o r i u m , a dalej p o d ą ż a j ą c d ł u g i m , k r ę t y m k o r y t a r z e m d o m a m i , w n o s z ą c y m i się n a d Fosą. N i e m i n ę ł o w i e l e czasu, gdy S e p t i m u s i Beetle d o t do k r a ń c a k o r y t a r z a , i znaleźli się w d u ż e j , ł u k o w a t o skle," nej p i w n i c y p o d d o m e m . S e p t i m u s , z m a r t w i o n y , ż e s p ó się n a s p o t k a n i e z J e n n ą , p r z e m i e r z y ł p i w n i c ę , wbł po s c h o d a c h i szarpnął drzwi. - Marcellusie? - zawołał. - Marcellusie? N i e d o c z e k a ł się o d p o w i e d z i . Po cichu wszedł do d o m u , do środka wkroczył też s p o k o j n y B e e t l e . W o s k o w a w o ń ś w i e c m i e s z a ł a się z e s ł ko-gorzkim zapachem pomarańczy,
g o ź d z i k ó w i czeg
c z e g o B e e t l e n i e u m i a ł n a z w a ć . N i e m ó g ł się o p r z e ć w r n i u , że cofnął się w czasie. S e p t i m u s c z u ł się p o d o b n i e . J d o t e g o p r z y w y k ł , ale gdy p i e r w s z y r a z p r z y s z e d ł d o s r e g o A l c h e m i k a p o t y m , j a k t e n się w p r o w a d z i ł , n a b n a g l e p r z e k o n a n i a , ż e wciąż j e s t u w i ę z i o n y w t y m d a w n Czasie, a p o w r ó t do własnej epoki nastąpił tylko we śn W p a n i c e w y b i e g ł z d o m u i p o c z u ł o g r o m n ą u l g ę na w i d p r z e c h o d z ą c e j o b o k Jillie D j i n n . Jillie n i g d y n i e z r o z u m i d l a c z e g o U c z e ń M a r c i i z a r z u c i ł jej r ę c e na szyję i p o w i dział, ż e b a r d z o się cieszy. T e g o r a n k a w r a c a ł a d o S k r y p t rium wyjątkowo żwawym krokiem. Nieczęsto ktoś zarzu r ę c e n a szyję Jillie D j i n n . P a n u j ą c a w d o m u c i s z a s p a d ł a n a o b u c h ł o p c ó w nicz~ k o c . R u s z y l i w ą s k i m h o l e m , k t ó r y o ś w i e t l a ł o więcej świ niż Beetle kiedykolwiek widział w j e d n y m miejscu. G
ii do s t ó p s c h o d ó w z c i e m n e g o d ę b u , c h ł o p a k ze z d u Irin z a u w a ż y ł , ż e n a k a ż d y m s t o p n i u s t o i z a p a l o n a I, D z i w n e te w s z y s t k i e ś w i e c e - s z e p n ą ł z l ę k i e m . O n nie l u b i c i e m n o ś c i - o d r z e k ł s z e p t e m S e p t i m u s . ii, słyszę k r o k i n a g ó r z e . M a r c e l l u s i e ? M a r c e l i . . . u s i e ! wolał. Uczniu? - r o z l e g ł się g ł o s z góry. - To ty? Tak, to ja - p o t w i e r d z i ł S e p t i m u s . i w y ż e j r o z b r z m i a ł y c i ę ż k i e k r o k i i p o c h w i l i B e e t l e ujcoś t a k d z i w n e g o , ż e z a p a m i ę t a ł t e n w i d o k d o k o ń c a la. O ś w i e t l a n y o d d o ł u p r z e z k o l e j n e ś w i e c e , p o s c h o h schodził ciemnowłosy, m ł o d y mężczyzna o staromodiryzurze. M i a ł n a s o b i e szaty, k t ó r e B e e t l e w i d z i a ł j u ż N t a r y c h r y c i n a c h : c z a r n o - z ł o t y strój A l c h e m i k a . R ę k a w y t u n i k i w y d a w a ł y się c h ł o p a k o w i
śmiesznie
długie
ciągnęły się p o s c h o d a c h z a i d ą c y m . P a s o w a ł y d o n i c h • * 1111.'.i wniej sze b u t y , j a k i e Beetle w i d z i a ł w s w o i m życiu. | ( h c z u b k i m i a ł y z p ó ł m e t r a d ł u g o ś c i i były p r z y w i ą z a n e ilt > p o d w i ą z e k , k t ó r e m ę ż c z y z n a n o s i ł t u ż p o n i ż e j k o l a n . Chłopak zdał sobie nagle sprawę, że m i m o w o l n i e otworzył UNta, w i ę c b ł y s k a w i c z n i e j e z a m k n ą ł . Mężczyzna zszedł na sam dół schodów. S e p t i m u s powie dział:
- M a r c e l l u s i e , to m ó j przyjaciel, B e e t l e . P r a c u j e w Skryp t o r i u m . Beetle, t o j e s t M a r c e l l u s Pye. Beetle'a o p a d ł o p o c z u c i e n i e r z e c z y w i s t o ś c i . M a r c e l l u s Pye m i a ł p i ę ć s e t lat. Był O s t a t n i m A l c h e m i k i e m . J e g o p i s m a były zakazane - n a w e t w S k r y p t o r i u m - a tu o n , Beetle z o s t a ł mu w ł a ś n i e p r z e d s t a w i o n y . W y d a w a ł o się t o n i e m o ż l i w e . Mężczyzna wyciągnął rękę.
- Witaj - p o w i e d z i a ł z d o ś ć d z i w n y m a k c e n t e m . m ł o d z i skrybowie, wykonujecie w s p a n i a ł ą p r a c ę . W s p a n i N i c z y m z a b ł ą k a n a o w c a , B e e t l e g a p i ł się n a n i e g o o s łomiony, a n a w e t cicho zabeczał. S e p t i m u s s z t u r c h n ą ł o w c ę , b y się o p a m i ę t a ł a . - O c h . . . D z i ę k u j ę - wyjąkał Beetle, ściskając wyciągni d ł o ń A l c h e m i k a , k t ó r a k u j e g o u l d z e o k a z a ł a się ciepła, a l o d o w a t a , j a k się s p o d z i e w a ł . - Ale n i e j e s t e m skrybą, tyl i n s p e k t o r e m . S p r a w d z a m Pieczęcie w L o d o w y c h T u n e l a - A h a - odrzekł Marcellus. - Z ł o konieczne, m a m nadzi ję, ż e p e w n e g o d n i a z o s t a n i e u s u n i ę t e . - N i c mi o t y m n i e w i a d o m o - s t w i e r d z i ł B e e t l e , p o w r cając d o u r z ę d o w e g o t o n u . - Ale w i e m , ż e w ł a z d o t e d o m u został niedawno Odblokowany. - M o ż l i w e . Ale n i e na d ł u g o . Z a b l o k o w a ł e m go z p o w r tern. Nie m a s z p o w o d u do obaw. - Ale... - C h ł o p a k o w i przerwało d z w o n i e n i e gdzieś n głową. M a r c e l l u s w z d r y g n ą ł się n a t e n d ź w i ę k . W y d a w a ł s przerażony. - To d z w o n e k p r z y wejściu - s t w i e r d z i ł , wbijając w z r w drzwi. - M a m otworzyć? - zaproponował Septimus. - A musisz? - spytał mężczyzna. - S p r ó b u j być b a r d z i e j t o w a r z y s k i - o d p a r ł c h ł o p a k . - T u k r y w a n i e się n i e p r o w a d z i d o n i c z e g o d o b r e g o . -
Ale
słońce jest
zbyt jasne,
a
hałas
zbyt
głośn
Uczniu. D z w o n e k rozległ się p o n o w n i e , t y m r a z e m natarczywiej, - Myślę, że to m o ż e być J e n n a - s t w i e r d z i ł S e p t i m u s k t ó r e g o k o r c i ł o , by j a k najszybciej o t w o r z y ć . - P o w i e d z i a
i, że m o g ę ją tu p r z y p r o w a d z i ć , p a m i ę t a s z ? P o w i e d z i a ł e ś , powiesz n a m , c o s i ę s t a ł o . Z N i c k i e m . Marcellus w y d a w a ł się z d z i w i o n y . Z Nickiem? - spytał. S e p t i m u s z a ł a m a ł się. J u ż o d p ó ł r o k u p r ó b o w a ł n a k ł o n i ć Ichemika, by p o w i e d z i a ł m u , co w i e o N i c k u , i k i l k a d n i ześniej M a r c e l l u s w r e s z c i e n a t o p r z y s t a ł . T e r a z wygląilo n a t o , ż e z a p o m n i a ł . Z n o w u . C h ł o p a k o w i t r u d n o b y ł o rzywyknąć d o faktu, ż e c h o ć M a r c e l l u s Pye z n o w u wygląi jak m ł o d y m ę ż c z y z n a , c z ę s t o z a c h o w u j e się j a k s t a r z e c . Od w i e k ó w m i a ł n a w y k i , k t ó r e c i ę ż k o b y ł o w y k o r z e n i ć . Nieraz p o w ł ó c z y ł n o g a m i n i c z y m s t a r u s z e k i p r z y b i e r a ł płaczliwy
ton.
Ale
Septimusa
najbardziej
drażniła jego
i łepska p a m i ę ć . Kiedyś n i e u p r z e j m y m t o n e m p o w i e d z i a ł \l( h e m i k o w i , ż e t o t y l k o l e n i s t w o , M a r c e l l u s j e d n a k o d p a li w a ł , że ma w g ł o w i e w s p o m n i e n i a z p i ę c i u s t u l e c i i g d z i e lllby m a z n a l e ź ć m i e j s c e n a n o w e ? Septimus westchnął. Zostawił w korytarzu wahającego ulę M a r c e l l u s a i p o s z e d ł o t w o r z y ć d r z w i . S e p ! - z a w o ł a ł a J e n n a z ulgą w g ł o s i e . S t a ł a za p r o g i e m , potargana przez wiatr i przemarznięta. Kosmyki ciemnych, m o k r y c h w ł o s ó w o k a l a ł y jej t w a r z . C i a s n o o p a t u l i ł a się czerwonym,
zimowym
płaszczem.
-
Nie
spieszyłeś
się
stwierdziła, przytupując z z i m n a . - Na d w o r z e jest okrop nie. N i e w p u ś c i s z m n i e ? - Poproszę h a s ł o - powiedział Septimus, nagle poważ niejąc. J e n n a zmarszczyła brwi. - Jakie hasło? - Nie wiesz? - Nie. O rany. Nie możesz m n i e po p r o s t u wpuścić?
- H m m . . . Nie jestem pewien, Jen... - Sep, m a r z n ę . Proszę. - N i e c h b ę d z i e . D l a t e g o , że to ty. Cofnął się. J e n n a w b i e g ł a d o ś r o d k a , u m y k a j ą c p r z e d d e czem, i zaczęła strzepywać z płaszcza krople wody. Nieo kiwanie przestała i popatrzyła podejrzliwie na brata. - Nie ma żadnego hasła, prawda? - N i e m a . - S e p t i m u s u ś m i e c h n ą ł się s z e r o k o . - Jesteś paskudny! - Jenna parsknęła śmiechem i p c h n ę ł a go. - O, cześć, Beetle. M i l o cię w i d z i e ć . Beetle z a r u m i e n i ł się i kolejny r a z z a p o m n i a ł j ę z y k a w bie, ale J e n n a najwyraźniej t e g o n i e z a u w a ż y ł a . Była zajęt wyciąganiem rudego kota spod płaszcza i u k ł a d a n i e m go so b i e na r ę k a c h , co z a s k o c z y ł o c h ł o p a k a , bo n i e m y ś l a ł o nifll jak o kimś, kto m o ż e mieć kota. - Witaj, E s m e r a l d o - powiedział Marcellus z jakiego!: p o w o d u , którego Beetle nie rozumiał. - W i t a j , M a r c e l l u s i e - o d p a r ł a J e n n a . U ś m i e c h n ę ł a się, Z d ą ż y ł a j u ż z a p o m n i e ć , że w j e g o c z a s a c h c z ę s t o b r a n o ją za Księżniczkę Esmeraldę. Alchemik oddał im staromodny ukłon. - Pójdźcie, K s i ę ż n i c z k o , U c z n i u i S k r y b o - p o w i e d z i a ł . Po c h w i l i Beetle r u s z y ł za J e n n ą , S e p t i m u s e m i Marcell u s e m p o s c h o d a c h , lawirując m i ę d z y k a p i ą c y m i w o s k i e m ś w i e c a m i i z a s t a n a w i a j ą c się, w co t e ż się w p a k o w a ł . I jak to wyjaśni, k i e d y o w s z y s t k i m d o w i e się p a n n a D j i n n - kt ra z a w s z e się o w s z y s t k i m d o w i a d y w a ł a .
*>- 1 5 •++ NA STRYCHU
Poszli •
za
Marcellusem
małego
pomieszczenia
fla najwyższym
piętrze
do
m u . Była t o c i e m n a p r z e liczeń,
wciśnięta
pod
pochyły d a c h i w y ł o ż o n a boazerią.
Do
nielicznych
moinadzonych t a m mebli należały
stary
stół
i
dwie
i iw v, a t a k ż e k i l k a t k w i ą c y c h pod ś c i a n a m i k r z e s e ł , lostawił
poprzedni
które
właści-
i n'l, W e a s a l v a n Klampff. I'ośrodku s t o ł u stał rząd
r w
świec, z a p a l o n y c h t e g o r a n k a p r z e z g o s p o d a r z a i j u ż d o pm łowy wypalonych. Gdy Marcellus wprowadził
ich do
środka,
Septimuij
p o c z u ł d r e s z c z , r o z p o z n a j ą c p o m i e s z c z e n i e - j e s z c z e nil t a k d a w n o b y ł o j e g o p o k o j e m . W i s t o c i e j e d n a k - wręclj n i e m o ż l i w i e d a w n o . T o t u t a j p r z e z k i l k a p i e r w s z y c h nocy, które c h ł o p a k spędził w Czasie Marcellusa, p o d drzwiami s p a ł S k r y b a A l c h e m i c z n y , b y u n i e m o ż l i w i ć m u ucieczkę, To
tutaj
Septimus
rozpaczliwie
obmyślał
sze szalone plany p o w r o t u d o własnej
najróżniej
e p o k i . T o tutaj
przesiadywał całymi g o d z i n a m i i wyglądał p r z e z okno, wypatrując jakiejś znajomej
twarzy wśród przechodniów
n a ulicy. O g ó l n i e b i o r ą c , t e n p o k ó j n i e z a l i c z a ł się d o j e g l u l u b i o n y c h m i e j s c n a ś w i e c i e , ale t e r a z t u w r ó c i ł , r a z e m z B e e t l e m i J e n n ą . O t y m n i g d y n i e ś m i a ł n a w e t marzyć, N a g l e p o c z u ł się b a r d z o d z i w n i e . U s i a d ł z h u k i e m n a jed nej z ł a w p r z y s t o l e . Beetle i J e n n a zajęli m i e j s c a o b o k n i e g o i po chwili wy czekujące s p o j r z e n i a t r z e c h p a r o c z u z w r ó c i ł o się n a Mar cellusa. M ę ż c z y z n a p a t r z y ł n a całą t r ó j k ę z e z d z i w i o n y m wyrazem twarzy. - No d o b r z e . . . Po co tu weszliśmy? - spytał. - Chodzi o Nicka. Pamiętasz... - powiedział Septimus z nadzieją w g ł o s i e , c h o ć n i e m i a ł pojęcia, po co A l c h e m i k przywiódł ich do tego pokoju. - O Nicka? - powtórzył tępo Marcellus. - O N i c k a . M o j e g o b r a t a . Z o s t a ł u w i ę z i o n y w t w o i m Cza sie. M u s i s z p a m i ę t a ć - o d p a r ł S e p t i m u s z n u t k ą desperacji w głosie. Od m i e s i ę c y zabiegał o to s p o t k a n i e , a t e r a z p a m i ę ć A l c h e m i k a z n o w u p ł a t a ł a im figla i czuł, że w s z y s t k o z n o w u w y m y k a m u się z rąk.
141
łTRYCHU
A, p r z y p o m i n a m s o b i e - o d e z w a ł się M a r c e l l u s . W chłou o d ż y ł a nadzieja. - P o ł o ż y ł e m g d z i e ś m o j e o k u l a r y . N a ¡1 Ich p o t r z e b u j ę . To b a r d z o irytujące. G d z i e o n e są? Masz je na g ł o w i e - p o d p o w i e d z i a ł o s t r o ż n i e S e p t i m u s . Ach,
rzeczywiście.
- Mężczyzna sięgnął
po o k u l a r y
| iminął je s o b i e na n o s . - D o b r z e - p o w i e d z i a ł . - Będą mi •plrzcbne d o p a p i e r ó w N i c k a . Septimus poczuł podniecenie - nareszcie dokądś zmie t l i . U ś m i e c h n ą ł się d o J e n n y , w k t ó r e j o c z a c h lśnił p o d e j iiny blask, j a k z a w s z e , gdy p a d a ł o i m i ę N i c k a . Znowu powłócząc n o g a m i niczym starzec - co Beetle nH.ulał
na k a r b d z i w n y c h
b u t ó w - Marcellus
podszedł
do k o m i n k a i n a c i s n ą ł m a ł y kafelek z b o k u , k t ó r y o t w o r z y ł I | | r z e s m ę t n y m s k r z y p n i ę c i e m . W s z y s c y p a t r z y l i , j a k wya plik p o s t r z ę p i o n y c h , w y s c h n i ę t y c h p a p i e r ó w . W r ó c i ł Ntrożnie p o ł o ż y ł j e n a s t o l e . J e n n a a ż się z a c h ł y s n ę ł a , b o w s z y s t k i e były p o k r y t e c h a ła k t e r y s t y c z n y m i g r y z m o ł a m i N i c k a . Nicko
i
Snorri
je
zostawili
-
wyjaśnił
Alchemik.
Dla b e z p i e c z e ń s t w a s c h o w a ł e m je w k o m i n k u . B a ł e m się, | c k t o ś w y r z u c i t e zapiski, b o wyglądają n a n o t a t k i i b a z g r o lv, p i s a n e n i e w p r a w n ą ręką. Ale z b i e g i e m lat, a m i n ę ł o ich wiele, b a r d z o w i e l e . . . z a p o m n i a ł e m o tej kryjówce. Z a i s t e , Uczniu, n i e p a m i ę t a ł e m o niej, aż kilka m i e s i ę c y p ó ź n i e j opytałeś m n i e o s w o j e g o b r a t a . - I p o w i e d z i a ł e ś , że nie p a m i ę t a s z - p r z y p o m n i a ł S e p t i mus. - To p r a w d a , t a k było. Ale p o t e m zaczęły do m n i e w r a c a ć różne s p r a w y z d a w n e g o życia.
Pewnego dnia wszedłem
dn t e g o p o k o j u i sobie p r z y p o m n i a ł e m . N a k r ó t k o . P o t e m przez wiele t y g o d n i w s p i n a ł e m się tutaj, by p o t e m się zasta-
nawiać, czego w ł a ś c i w i e c h c i a ł e m . Ale k i e d y o s t a t n i m r w s p o m n i a ł e ś o N i c k u , z a p i s a ł e m t o sobie. W s z ę d z i e n o s ze sobą tę k a r t e c z k ę i gdy z n o w u tu w s z e d ł e m , w s z y s t k się p r z y p o m n i a ł o . N a w e t ta kryjówka, k t ó r a , o d z i w o ok się n i e t k n i ę t a . D l a t e g o w y s ł a ł e m ci w i a d o m o ś ć , żebyś tu siaj p r z y s z e d ł . - Dziękuję - powiedział chłopak. - J e s t e m ci to w i n i e n , U c z n i u . P r z y z n a j ę , że w i e l u p i s k ó w N i c k a n i e m o g ę o d c z y t a ć , ale m o ż e t y lepiej z p i s m o swojego brata.
Może te notatki
opowiedzą j
h i s t o r i ę . W y p e ł n i ę l u k i najlepiej, j a k b ę d ę u m i a ł . J e n n a n i e p e w n i e p o p a t r z y ł a n a n o t a t k i . A t r a m e n t z' i m i a ł b a r w ę b l a d e j sepii, p a p i e r z a ś był c i e n k i i ni r ó w n i e b r ą z o w y , j a k litery. M i m o t o m i a ł a p e w n o ś ć , ż e r o b o t a N i c k a . N a k a r t k a c h w i d n i a ł y zarysy ł o d z i , sz T r ó ż n y c h żagli, ś l a d y licznych r o z g r y w e k w k ó ł k o i krzy~ o k r ę t y , w i s i e l c a o r a z gry, k t ó r y c h n i e z n a ł a , a t a k ż e m n s t w o t a b e l e k . W c a l e j e d n a k n i e p o c z u ł a się bliżej N i c ' przeciwnie, widok jego gryzmołów na tak starym, kruch p a p i e r z e z d a w a ł się g o j e s z c z e b a r d z i e j o d d a l a ć . Z a c z ę ł a przyglądać d ł u g i e m u , w ą s k i e m u kawałkowi papieru i n a p ł y n ę ł y jej d o o c z u . - Co t a m j e s t n a p i s a n e , J e n ? - z a i n t e r e s o w a ł się Se mus. - Z r o b i ł . . . zrobił listę. - T y p o w e d l a N i c k a - s t w i e r d z i ł c h ł o p a k . - N o , dal Przeczytaj n a g ł o s . - A. D o b r z e . N a p i s a ł :
'leca Ni J mały (jeśli będą) alho ujilcze skóry z łar^L
* Proo/ianf na przynajmniej dtua Zapalać na
fara.u
j^apdnie.
o solona żyaność.
H Suchary i suszone oaoce " Hubka i krzesia/o K Stfiece K J bufelki aody albo jakieś dzbanu A Pozaoleme na podróż ? Spytać r ) . A J cieple płaszcze A Buły obszyfe ftjłrerrij jeśli ło możliae X Szczęślitue skarpefki ciofki B i s
_
nie zapomnieć
X 2 złbfe blyskofki. A/a myło. X Pudełko na kompas Snorri. (idy s k o ń c z y ł a o d c z y t y w a ć listę, p a p i e r zaczął k r u s z y ć jej 11 w p a l c a c h . S z y b k o o d ł o ż y ł a go na s t ó ł . C i e k a w e . . . d o k ą d się w y b i e r a ł - p o w i e d z i a ł a . W j a k i e ś z i m n e m i e j s c e . To w y n i k a z listy - s t w i e r d z i ł etle, k t ó r y s a m był w i e l k i m m i ł o ś n i k i e m list i s p i s ó w , l e n n i e n i e p o d o b a ł a się
myśl o Nicku,
wyruszającym
* przed p i ę c i u s e t laty - w j a k i e ś z i m n e m i e j s c e . U s i a d ł a woli, g ł a s z c z ą c Ullra, b y się u s p o k o i ć . K o t leżał z w i n i ę t y jej k o l a n a c h i z d a w a ł o się, że śpi, ale J e n n a w i e d z i a ł a , to p o z o r y . B e z r u c h i l e k k i e n a p i ę c i e m i ę ś n i z d r a d z a ł y tijność, j a k b y był g o t ó w d o s k o k u . Septimus zerknął na Marcellusa. Dobrze znał dawnego mistrza i w i e d z i a ł , że t e n ma coś do p o w i e d z e n i a - coś waż1117,0.
- Coś wiesz, prawda? - spytał. - Powiedz n a m . Proszę. M a r c e l l u s s k i n ą ł głową, ale m i l c z a ł . Siedział u k r a ń c u s t o łu i jakby śnił na jawie, p a t r z ą c na r z ą d świec, na p ł o m i e n i e , tańczące p o d w p ł y w e m r u c h ó w p o w i e t r z a , k t ó r e w p a d a ł o
p r z e z s z p a r y w n i e s z c z e l n y c h o k n a c h . O t r z ą s n ą ł się z z ślenia i podniósł wzrok. - Najpierw - powiedział - trochę ciepła. Podniósł
się,
wziął
staromodny krzemień
i
skrze
iskrę, by r o z n i e c i ć o g i e ń w k o m i n k u . G d y z b i e r w i o n strzelił p ł o m i e ń , A l c h e m i k pochylił n a d s t o ł e m i zaczął m ó w i ć b a r d z o p o w o l i - S e p t i m u s m i ę t a ł , ż e m i s t r z w y p o w i a d a ł się w t e n s p o s ó b z a w s z e , kl d y c h c i a ł , b y U c z e ń b e z r e s z t y się s k u p i ł . Lecz t e g o p o p o ł dnia Marcellus nie mógł narzekać na brak uwagi ze stro s ł u c h a c z y - w s z y s t k i e oczy p a t r z y ł y t y l k o n a n i e g o . P r a k o m p a n i a m e n c i e o d l e g ł e g o d u d n i e n i a b u r z y - a ta r z n a c z n i e m n i e j o d l e g ł e g o b u r c z e n i a w b r z u c h u zawstyd: n e g o B e e t l e ' a - M a r c e l l u s Pye zaczął m ó w i ć .
•B-1 6
MAPA SNORRI
Alchemik m ó w i ł c i c h y m , s p o k o j n y m g ł o s e m . Jak t y l k o z n i k n ą ł e ś
za Wielkimi
Odrzwiami
Czasu,
Zwierciadło się s t o p i ł o - zaczął. - N i e u m i e m w y r a z i ć , j a k dli uszny był to w i d o k . Mój wielki t r i u m f z m i e n i ł się w czar ną k a ł u ż ę na p o d ł o d z e . . . - P o k r ę c i ł głową, j a k b y wciąż
filc*
mógł u w i e r z y ć w t o , co się s t a ł o . - O c z y w i ś c i e w t e d y
Rit* w i e d z i a ł e m , że N i c k o to t w ó j b r a t , z r e s z t ą o m a l m n i e filc u d u s i ł , w i ę c m a ł o m n i e o b c h o d z i ł o , k i m j e s t . Ale p a r ę fliulzin p ó ź n i e j w r ó c i ł z d z i e w c z y n ą o i m i e n i u S n o r r i i o p o wiedział mi, j a k p r z e s z l i p r z e z i n n e Z w i e r c i a d ł o , ż e b y cię lutować, U c z n i u . B y ł e m p o d w r a ż e n i e m j e g o o d w a g i , lecz Idcdy spytał, czy on i S n o r r i m o g ą przejść p r z e z Z w i e r c i a -
dlo C z a s u , m o g ł e m tylko pokazać im tę k o s z m a r n ą c k a ł u ż ę . W t a m t e j c h w i l i r o z w i a ł y się w s z y s t k i e moje p r z e c z u c i a c o d o N i c k a . W y g l ą d a ł , j a k b y stracił wszys c o m i a ł n a ś w i e c i e . I t a k w ł a ś n i e b y ł o . S n o r r i t e ż , ale n i e z a r e a g o w a ł a . W s z y s t k i e jej e m o c j e p o z o s t a w a ł y g ł k o u k r y t e , ale N i c k o . . . p r z y p o m i n a ł o t w a r t ą k s i ę g ę . J e n n a o k r ę c a ł a s o b i e k o s m y k w ł o s ó w w o k ó ł palca, d z o t r u d n o s ł u c h a ł o jej się o p o w i e ś c i o N i c k u i ciągle s w y o b r a ż a ł a , j a k się m u s i a ł c z u ć . M a r c e l l u s m ó w i ł dalej. - N i e m o g ł e m z r o b i ć n i c więcej n i ż t y l k o z a p e w n i ć d a c h n a d głową, a t a k ż e s ł u ż y ć p o m o c ą w i n n y c h k s t i a c h . Z a t e m p r z e z kilka m i e s i ę c y , n i e p a m i ę t a m d o k ł n i e , ile, m i e s z k a l i u m n i e . Na p o c z ą t k u byli u d r ę c z e n i i s p o k o j n i , z u p e ł n i e j a k ty, U c z n i u . Ale p o p a r u t y g o d n i z a u w a ż y ł e m , ż e t o się z m i e n i ł o . N a b r a l i p e w n o ś c i sie U ś m i e c h a l i się, a c z a s e m n a w e t g ł o ś n o ś m i a l i . Najpie m y ś l a ł e m , ż e p r z y z w y c z a i l i się d o m o j e g o C z a s u i m o n a w e t b a r d z i e j i m się w n i m p o d o b a , b o t o był n a p r ą d o b r y C z a s . Ale p e w n e g o w i e c z o r u przyszli d o m n i e i w i e d z i e l i mi o c i o t c e Ells. W t e d y p o z n a ł e m p r a w d ę i d z i a ł e m , ż e w k r ó t c e odejdą. - C i o t k a Ells - p o w t ó r z y ł a w z a m y ś l e n i u J e n n a . - J e s t pewna, że już słyszałam to imię. - To m o ż l i w e , K s i ę ż n i c z k o - o d p a r ł M a r c e l l u s . - Ells praciotką Snorri. Spotkali ją na targu przy drodze. Sprze wała m a r y n o w a n e śledzie. -
Spotkali
praciotkę
Snorri?
-
powtórzył
Septim
- W t w o i m Czasie? - O w s z e m . Nicko kupił śledzie dla Snorri i okazało s ż e s p r z e d a j e j e c i o t k a Ells. W k r ó t c e p l a n o w a l i j u ż p o d
•
głębokich l a s ó w w N i s k i c h K r a i n a c h . C i o t k a Ells p o -
• f t i z i a ł a i m chyba, ż e z n a j d u j e się t a m m i e j s c e P o ł ą c z e n i a ' \
(kich C z a s ó w . N a z y w a się o n o D o m F o r y k s ó w .
Wokół s t o ł u z a p a d ł a cisza, gdy o b e c n i c h ł o n ę l i u s ł y s z a n e Iłilnimacje. W oddali z n o w u zagrzmiało i p o d m u c h wiatru m i i zasnął o k n a m i . hbryksy w y s t ę p u j ą t y l k o w b a ś n i a c h . T a k n a p r a w d ę n i e Imiurj.) - o d e z w a ł się S e p t i m u s . Kto wie? - o d p a r ł M a r c e l l u s . - Kiedyś m y ś l a ł e m , że wie• rzeczy n i e istnieje, a t e r a z n i e j e s t e m j u ż t a k i p e w i e n . Nicko u d a w a ł Foryksa, j a k b y l i ś m y m a l i - p o w i e d z i a ł a i n n a t ę s k n y m t o n e m . - Naciągał s o b i e t u n i k ę n a g ł o w ę | głośno w a r c z a ł . I straszył m n i e h i s t o r y j k a m i o w a t a h a c h f o r y k s ó w , k t ó r e biegną, biegną, n i g d y się n i e z a t r z y m u j ą | pożerają w s z y s t k o na swojej d r o d z e , w ł ą c z n i e z m a ł y m i M»li'wczynkami. A kiedy m u s i e l i ś m y przejść p r z e z d r o g ę , izał mi u w a ż a ć na k o n i e , w o z y i Foryksy. - R o z e ś m i a ł a się. O k r o p n y był, co? Septimus też popadł w melancholię. Zawsze gdy J e n n a ni, nviła o „ s t a r y c h c z a s a c h " w G m a s z y s k u , k i e d y to c a ł a r o tl/.ina H e a p ó w m i e s z k a ł a j e s z c z e r a z e m , p r z y p o m i n a ł sobie, Co g o o m i n ę ł o . N i e z a w s z e b y ł o t o m i ł e u c z u c i e . Z m i e n i ł lemat. - Ale co z c i o t k ą Ells? J a k to m o ż l i w e , że z n a l a z ł a się W twoim Czasie? - P r z y p o m n i a ł a m sobie, co m ó w i ł a S n o r r i - o d e z w a ł a się lenna. - Jej c i o t k a Ells w p a d ł a w Z w i e r c i a d ł o , k i e d y b y ł a m ł o d a . N i k t jej więcej n i e w i d z i a ł . - Zdaje się, że t a k w ł a ś n i e b y ł o - p o t w i e r d z i ł M a r c e l l u s . | - P o w i e d z i a ł a , że p r z e l e c i a ł a p r z e z Z w i e r c i a d ł o i z n a l a z ł a się w D o m u F o r y k s ó w . P o d o b n o b y ł o t o m i e j s c e j a k z e s n u ,
którego większość ludzi nie chciała opuszczać. Ale Ells b y ł a u p a r t y m d z i e c k i e m , w i ę c p o s t a n o w i ł a jak naj ciej s t a m t ą d wyjść i w r ó c i ć do d o m u . I f a k t y c z n i e ale n i e s t e t y trafiła d o n i e w ł a ś c i w e g o C z a s u . N i c k o był w i e n , ż e jeśli zdołają z e S n o r r i d o t r z e ć d o D o m u Foryk t o znajdą d r o g ę p o w r o t n ą d o s w o j e g o C z a s u . Wydaje się, ż e c i o t k a Ells n i e b y ł a t e g o t a k a p e w n a . - A j a k j u ż w y r u s z y l i - s p y t a ł S e p t i m u s - m i a ł e ś od nl jeszcze jakieś wieści? A l c h e m i k p o k r ę c i ł głową. - To były ciężkie d n i . P o w i n n a się odbyć koronacja Es raldy, ale Księżniczka m i a ł a tak zszargane nerwy, że o d m o p o w r o t u d o Pałacu. N a kilka lat z o s t a ł a n a M o k r a d ł a c h r a m z moją kochaną żoną, Brodą. Objąłem funkcję reg m u s i a ł e m zawiadywać P a ł a c e m i do t e g o dalej prowadził d o ś w i a d c z e n i a a l c h e m i c z n e . W p e w n y m m o m e n c i e zdał sobie sprawę, że cały r o k minął bez żadnej wieści od Ni i Snorri. N i e p o k o i ł e m się, bo wyraźnie ich p o p r o s i ł e m , że' przesłali mi w i a d o m o ś ć , że są bezpieczni. Lasy Niskich n i e były w ó w c z a s zbyt przyjazne. N i e w i e m , jak teraz wy dają lasy, ale w m o i m Czasie zamieszkiwały je najróżniej p o t w o r y i poczwary. Oczywiście p o w i e d z i a ł e m o t y m wszy k i m Nickowi i Snorri, ale nie chcieli słuchać. Byli zdecydow" na tę p o d r ó ż . Było mi b a r d z o przykro. To znaczy wtedy, bo m słałem, że postradali swoje m ł o d e życie. Ale t e r a z . . . k t o wie? J e n n a w y p r o s t o w a ł a się, a w jej o c z a c h z a l ś n i ł b l a s k n dziei. - Czyli t e r a z w i e s z c o ś j e s z c z e ? Marcellus ze s m u t n y m u ś m i e c h e m pokręcił
głową.
W i e m t e r a z n i e w i e l e więcej, niż w t e d y - o d r z e k ł . - Ale co t oznacza? O p o w i e m w a m o Demelzie Heap.
Di-melzie? - p o w t ó r z y ! S e p t i m u s . - Nie wiedziałem, rut j a k a ś D e m e l z a H e a p . li-raz m o ż e n i e ma - o d p a r ł A l c h e m i k - ale k i e d y ś , l D e m e l z a p o w i e d z i a ł a m i , że w i d z i a ł a N i c k a i S n o r r i . teście lat p o t y m , j a k m n i e o p u ś c i l i . W p o m i e s z c z e n i u z a p a d ł a cisza. • D w i e ś c i e lat? - s z e p n ę ł a J e n n a . P o grzbiecie B e e t l e ' a p r z e s z e d ł z i m n y d r e s z c z . T o b u d z i |n lek. P o m y ś l a ł a , że Jillie D j i n n m i a ł a rację co do A l c h e m i ków. Marcellus z a u w a ż y ł m i n ę c h ł o p a k a . Widzisz, g ł o d n y Skrybo, ś c i ą g n ą ł e m n a siebie p r z e k l e ń l l w o w i e c z n e g o życia b e z w i e c z n e j m ł o d o ś c i . - O c z y B e e t l e ' a I r z d u m i e n i a s t a ł y się w i ę k s z e . - N i e p o l e c a m . - M ę ż c z y z n a ikrzywił się. - G d y o s i ą g n ą ł e m w i e k m n i e j więcej d w u s t u f t | e < dziesięciu lat, b y ł e m t a k stary, ż e n i e m o g ł e m j u ż z n i e ś ć jrtNiiego ś w i a t ł a i h a ł a s ó w t e g o świata. W s z y s t k o t a k b a r d z o ule z m i e n i ł o , że n i e p a s o w a ł e m do rzeczywistości i pragną łem ukryć się w j a k i m ś c i e m n y m , c i c h y m miejscu. Na swoje m i e s z k a n i e w y b r a ł e m Starą D r o g ę , k t ó r a p r z e b i e g a m i ę d z y Pałacem a moją K o m n a t ą A l c h e m i i . To tajne miejsce p o d zie mią, k t ó r e n i e j e s t Z a b l o k o w a n e l o d e m . Wydajesz się z a s k o czony, s k r y b o . Ciągle p o z o s t a j e t r o c h ę miejsc, n i e t k n i ę t y c h przez Z a m r o ż e n i e . T a k czy o w a k , p o s t a n o w i ł e m s p r z e d a ć d o m , dopóki mogłem. I właśnie wtedy spotkałem Demelzę H e a p . Ciągle p a m i ę t a m chwilę, kiedy o t w o r z y ł e m d r z w i i ją r o z p o z n a ł e m . Była u d e r z a j ą c o p i ę k n a , w y s o k a , o zielonych oczach i t a k i c h s a m y c h w ł o s a c h , j a k twoje, U c z n i u , c h o c i a ż chyba t r o c h ę częściej u ż y w a ł a g r z e b i e n i a . G d y b y ł e m m ł o d y , p r o w a d z i ł a s k l e p z p r z y r z ą d a m i ze ś w i e t n e g o szkła, k t ó r y c h u ż y w a ł e m w s w o i c h d o ś w i a d c z e n i a c h . P r z e z l a t a d o b r z e ją
p o z n a ł e m , ale z n i k n ę ł a p o d c z a s p o d r ó ż y d o m i s t r z ó w c h a n i a s z k ł a z N i s k i c h Krain. W y r u s z y ł a t a m , żeby wys dla m n i e specjalne kolby, więc z a w s z e źle się z t y m czu A zatem na progu moich drzwi stała Demelza p o n a d d w i e ś c i e lat p o t y m , j a k w y r u s z y ł a d o N i s k i c h in, a r ó w n i e m ł o d a , j a k w t e d y . N i e p o z n a ł a m n i e , m r o z u m i e ć , b o b a r d z o się z e s t a r z a ł e m . Kiedy p o w i e d z i a ł k i m j e s t e m , n a p o c z ą t k u m i n i e u w i e r z y ł a , ale n i e ch się s p i e r a ć z e s t a r c e m . Z a c z ę l i ś m y r o z m a w i a ć p r z y k u m i o d u . M y ś l ę , że m i ł o g a w ę d z i ł o jej się z k i m ś , k t o n a z y w a ł jej w a r i a t k ą , g d y o p o w i a d a ł a o t y m , co ją s p o t ' P o w i e d z i a ł a , że z a b ł ą d z i ł a w lesie i uciekając p r z e d wa Foryksów (tak właśnie powiedziała) znalazła schronie w miejscu, jak mówiła,
Połączenia Wszystkich Czas
Nazywała je też D o m e m Foryksów. J e n n a z t r u d e m się z d o b y ł a , b y z a d a ć t o p y t a n i e . - S p y t a ł e ś D e m e l z ę , czy w i d z i a ł a N i c k a ? -Tak. J e n n a i S e p t i m u s wymienili p o d e k s c y t o w a n e spojrzeni - I co? - p o n a g l i ł c h ł o p a k . M a r c e l l u s u ś m i e c h n ą ł się. - N i e t y l k o go w i d z i a ł a , ale n a w e t z n i m r o z m a w i a ł Uznała, że jest jego pra-pra-pra-pra-pra-pra-pra-praciotką. W r e s z c i e się d o w i e d z i a ł e m , co się z n i m i s t a ł o . - N i c k o d o t a r ł do D o m u F o r y k s ó w - p o w i e d z i a ł a z p o d nieceniem dziewczyna. - Na to w y g l ą d a - o d p a r ł M a r c e l l u s . - Czyli m o ż e w r ó c i ć ! - M o ż e za s t o lat, w i ę c i t a k n i g d y go n i e z o b a c z y m - o d p a r ł jej b r a t p o s ę p n y m g ł o s e m . - A m o ż e w r ó c i ł s t o la t e m u i t e r a z j u ż n i e ży...
na mu przerwała. |ep, nie! Proszę, po prostu... nie. Uczniu, dosyć - ofuknął go A l c h e m i k . - M i e w a s z czasaimpiawdę p o n u r e myśli. M u s i m y m i e ć nadzieję, ż e szybko Umieli Z a s a d ę D o m u F o r y k s ó w , której b i e d n a D e m e l z a pojęta, aż było za p ó ź n o . |aką z a s a d ę ? - s p y t a ł a J e n n a . Nie z d a ł a s o b i e s p r a w y , ż e t r z e b a wyjść, k i e d y p r z y b ę (I ii
I I oś z t w o j e g o C z a s u . T e n k t o ś m u s i p o z o s t a ć na ze-
ftytrz D o m u i n i e w o l n o m u wejść. Kiedy p r z e k r o c z y s z fon, nie n a l e ż y s z j u ż do ż a d n e g o C z a s u . Więc t a k w ł a ś n i e z r o b i m y - p o w i e d z i a ł a J e n n a , p o d s k a lt|i|c z e m o c j i . - P ó j d z i e m y do D o m u F o r y k s ó w , a N i c k o Wyjdzie z n a m i . I Snorri. Nie zapominaj o Snorri - dodał S e p t i m u s . |ego siostra pozostała niewzruszona. Gdyby nie Snorri, N i c k o byłby tutaj. - Oj, J e n . Ale to p r a w d a - o d p a r ł a . - O c z y w i ś c i e , że S n o r r i t e ż zabierzemy - d o d a ł a wielkodusznie. - Skoro i tak już t a m będziemy. Septimus westchnął. - W y d a j e ci się to z b y t p r o s t e . W y s t a r c z y z ł a p a ć okazję wozem do D o m u Foryksów,
zapukać do drzwi i spytać
o N i c k a . S z k o d a , że to n i e t a k . - To w ł a ś n i e z a m i e r z a m z r o b i ć , Sep, i n i e w a ż n e , co o t y m myślisz. N i e m u s i s z j e c h a ć . - O c z y w i ś c i e , że m u s z ę - o d p a r ł c i c h o . Z c i c h y m j ę k i e m M a r c e l l u s p o d ź w i g n ą ł się z k r z e s ł a . P o c z ł a p a ł do s c h o w k a w k o m i n k u i wyjął d u ż y , z ł o ż o n y k a w a ł papieru, z k t ó r y m wrócił następnie do stołu.
- Z a m i e r z a ł e m w a m t e g o n i e p o k a z y w a ć , o ile n i e pewien, że nic was nie p o w s t r z y m a przed wyprawą do m u F o r y k s ó w - p o w i e d z i a ł , p o w o l i r o z k ł a d a j ą c szelesz cą, b r ą z o w ą p ł a c h t ę , n a k t ó r e j ujrzeli m a p ę . M a p a była b a r d z o schludnie narysowana. Na dole n i a ł y s ł o w a : DLA MARCELLUSA Z P O D Z I Ę K O W A N I O D S N O R R I I NICKA. - To k o p i a , k t ó r ą n a r y s o w a ł a d l a m n i e S n o r r i - wyja A l c h e m i k . - P o m y ś l a ł e m , że jeśli k i e d y ś dojdą m n i e słuc że mają k ł o p o t y , b ę d ę p r z y n a j m n i e j w i e d z i a ł , gdzie i szukać. Z r e s p e k t e m p a t r z y l i na c i e n k i e linie, k t ó r e S n o r r i n s o w a ł a o ł ó w k i e m t a k precyzyjnie i t a k d a w n o t e m u . - Więc to jest droga do Nicka - w e s t c h n ę ł a J e n n a . - Musicie traktować m a p ę z rozwagą - powiedział z n c i s k i e m M a r c e l l u s , czując, ż e c h y b a z a b a r d z o ich zachęci - P a m i ę t a j c i e , że Ells r y s o w a ł a o r y g i n a ł z p a m i ę c i , p r z y w łując w s p o m n i e n i a z c z a s ó w , k i e d y m i a ł a t y l k o d z i e w i ę ć 1 M i a ł a p r z y n a j m n i e j ( c h o ć n i g d y n i e p o w i e d z i a ł b y m jej t e w oczy) p i ę ć d z i e s i ą t lat, ż e b y z a p o m n i e ć s z c z e g ó ł y . Ma m o ż e być n i e d o k ł a d n a . Przyglądali się m a p i e z bliska, u s i ł u j ą c d o s t r z e c jakiś sen w p l ą t a n i n i e z a t a r t y c h linii na p o ż ó ł k ł y m p a p i e r z e , gdy nagi h u k n ą ł d o n o ś n y g r z m o t . M a r c e l l u s p o d s k o c z y ł i j e d e n z dłu gich r ę k a w ó w j e g o s z a t y z n a l a z ł się n a d s k u p i s k i e m świ pośrodku
stołu.
Obrębiony pierwszorzędnym jedwabie
r ę k a w zajął się o g n i e m i p o m i e s z c z e n i e w y p e ł n i ł o k r o p n s m r ó d palonej wełny. Marcellus krzyknął z przerażenia i zaczął w y m a c h i w a ć r ę k a m i n i c z y m n i e z d a r n e p t a s z y s k o . U d a ł o m u się j e d y n i e p o d s y c i ć p ł o m i e ń i p r z e w r ó c i ć świece O d j e d n e j z n i c h z a p ł o n ą ł skraj m a p y .
• Nie! - k r z y k n ę ł a J e n n a . Z ł a p a ł a m a p ę i z d u s i ł a o g i e ń n l i, n i e zważając na p i e k ą c e o p a r z e n i e . K a i u n k u ! - w y d a r ł się M a r c e l l u s , t a ń c z ą c p o p o m i e s z /. p a l ą c y m się r ę k a w e m . - U c z n i u , na p o m o c ! i»» W i a d r o ! - z a w o ł a ł B e e t l e . t
Wiadro? - spytał S e p t i m u s . I Wiadro! - Beetle złapał w i a d r o wody, k t ó r e zauwa-
H przy k o m i n k u
( M a r c e l l u s o d c z u w a ł lęk p r z e d o g n i e m
i ii.-ymał j e d n o w k a ż d y m p o k o j u ) i c h l u s n ą ł j e g o z a w a r t o 1 1 1 na A l c h e m i k a . P o w i e t r z e w y p e ł n i ł g ł o ś n y syk, a t a k ż e z n a c z n e ilości i 11111
Marcellus opadł n a krzesło.
.Siedział t e r a z i ze s m u t k i e m o g l ą d a ł z n i s z c z o n y r ę k a w , I •• iilezas gdy J e n n a z p o w r o t e m s k ł a d a ł a c e n n ą m a p ę , a S e p ninIIS
i Beetle zbierali z p o d ł o g i n o t a t k i Nicka.
M a r c e l l u s i e , d o b r z e się czujesz? - s p y t a ł t e n p i e r w s z y przemoczonego i lekko dymiącego Alchemika. Mężczyzna pokiwał głową i wstał na nogi. - O g i e ń to s t r a s z n a r z e c z - s t w i e r d z i ł . - D z i ę k u j ę ci, Ikrybo, za szybkie działanie. Nie ma za co - odparł Beetle. - Z a w s z e do u s ł u g . Oby nie było potrzeby - odrzekł Marcellus. Jenna ułożyła pozostałe notatki Nicka w schludną stertę na s t o l e i A l c h e m i k p o d s z e d ł , by je z a b r a ć . D z i e w c z y n a r a s ł o n i ł a j e ręką. - C h c i a ł a b y m je z a t r z y m a ć - p o w i e d z i a ł a . - W p o r z ą d k u , Księżniczko. Są t w o j e . - M a r c e l l u s o t w o rzył szufladę i wyciągnął z niej t r o c h ę b i b u ł y . Z d u ż ą o s t r o ż nością o w i n ą ł nią k r u c h e papiery, p r z e w i ą z a ł w s t ą ż k ą i p o dał J e n n i e . W s u n ę ł a z a w i n i ą t k o p o d swój p ł a s z c z , a p o t e m podniosła Ullra.
- M o ż e ja je w e z m ę , J e n ? - z a p r o p o n o w a ł S e p t i m u s . d a s z r a d y n i e ś ć i p a p i e r ó w , i Ullra. - W ł a ś n i e , że d a m - o d p a r ł a i z d e c y d o w a n y m kr wyszła z pomieszczenia, jakby już teraz zmierzała do Foryksów. Gdy schodzili po oblanych blaskiem
świec
sch;
S e p t i m u s o d e z w a ł się: - M a r c e l l u s i e ? - T a k , U c z n i u ? O j ! U w a ż a j na p ł a s z c z p r z y tej świi - O c h . H m m . . . Myślisz, że N i c k i S n o r r i n a d a l są w m u F o r y k s ó w ? P o t a k i m czasie? - M o ż e . . . - o d r z e k ł p o w o l i M a r c e l l u s , gdy d o t a r l i do ciego p i ę t r a . J e n n a p r z y s p i e s z y ł a n a n a s t ę p n y m fragm schodów,
stukocząc cicho b u t a m i o d r e w n i a n e sto
a t y m c z a s e m A l c h e m i k z a t r z y m a ł się, by r o z w a ż y ć tę k s t i ę . - A m o ż e ja b ę d ę się raczył h e r b a t k ą z C z a r o d z i e N a d z w y c z a j n ą n a szczycie W i e ż y C z a r o d z i e j ó w - p o d z i a ł . - W y s o c e n i e p r a w d o p o d o b n e , ale p r z e c i e ż n i e zu nie niemożliwe. S e p t i m u s w o l a ł b y , żeby M a r c e l l u s p o d a ł i n n y przyk Biorąc p o d u w a g ę o p i n i ę Marcii na t e m a t A l c h e m i k a - a że c a ł k o w i t ą n i e w i e d z ę o j e g o i s t n i e n i u w o b e c n y c h czas - słowa „zupełnie niemożliwe" całkiem tu pasowały. J e n n a c z e k a ł a n i e c i e r p l i w i e w h o l u . G d y dołączyli d o S e p t i m u s , B e e t ł e i M a r c e l l u s , r o z l e g ł o się n a t a r c z y w e p u nie do drzwi. Wszyscy aż podskoczyli. - R a c z d r z w i o d e w r z e ć , U c z n i u - p o w i e d z i a ł Marceli z e z d e n e r w o w a n i a p o w r a c a j ą c d o starej m o w y . - N i e m u s z ę , jeśli s o b i e t e g o n i e życzysz - o d p a r ł ch pak, który miał s t r a s z n e przeczucie, że tylko j e d n a os w Z a m k u zlekceważyłaby w pełni sprawny d z w o n e k i w ki sposób zaatakowała kołatkę.
In-mik z t r u d e m się o p a n o w a ł . Ic, nie. M a s z rację, U c z n i u . N i e p o w i n i e n e m się ukryrzed t y m C z a s e m - p o w i e d z i a ł . - O t w ó r z d r z w i i bęy towarzyscy, j a k r a d z i ł e ś . |iiimus n i e p e w n i e p o c i ą g n ą ł d r z w i . ( hyba się zacięły - s t w i e r d z i ł . Duj, ja s p r ó b u j ę - z a p r o p o n o w a ł B e e t l e i m o c n o s z a r p i ą k l a m k ę . D r z w i o t w o r z y ł y się n a o ś c i e ż i i c h o c z o m ula się s t o j ą c a n a p r o g u M a r c i a , p o t a r g a n a , p r z e m o ii
i zła.
Och - j ę k n ą ł S e p t i m u s . - W i t a j .
Pobrane z chomika Nilandir http://chomikuj.pl/C
- No - o d e z w a ł a Marcia lodowatym t n e m . - N i e zaprosicl m n i e do środka? Septimus z prz' rażeniem
rozejrz
się d o o k o ł a i n a p tkał wzrok Marce lusa. -
Z
ścią, y^T-
' J ^ ^ ^ T '
/' mp<
sf
h
'
-
przyj e m n pani Marci
powiedział chemik,
Al
oddaj
jej j e d e n ze s w
157
I'( ) I T
Nlaromodnych u k ł o n ó w . - P r o s z ę wejść. - O d s u n ą ł się bok w s a m ą p o r ę , by M a r c i a nie p o d e p t a ł a j e g o b u t ó w , y w p a r o w a ł a do w n ę t r z a . Z a m k n i ę t e - p o i n s t r u o w a ł a d r z w i , a te z a t r z a s n ę ł y z t a k i m h u k i e m , że aż z a t r z ę s ł y się n a d w ą t l o n e ś c i a n y urego d o m u . Marcellus j e d n a k p o z o s t a ł n i e p o r u s z o n y . W s w o i m d a w Wn C z a s i e c z ę s t o m i e w a ł do c z y n i e n i a z a g r e s y w n y m i zurodziejami N a d z w y c z a j n y m i . W i e d z i a ł , że najlepiej zahować z i m n ą k r e w i z a w s z e być u p r z e j m y m , b e z w z g l ę d u M prowokacje. Drak p e w n o ś c i siebie, z w i ą z a n y z p r z e b y w a n i e m p o z a w o i m C z a s e m , n a g l e z u p e ł n i e g o o p u ś c i ł . I s t n i a ł y w życiu •prawy p o n a d c z a s o w e i C z a r o d z i e j e N a d z w y c z a j n i do n i c h
należeli.
P o c z u ł się c a ł k i e m s w o b o d n i e .
- J a k m i ł o , że p a n i p r z y s z ł a - p o w i e d z i a ł . - M o g ę z a p r o p o n o w a ć c o ś d o picia? - Nie - w a r k n ę ł a Marcia. - Nie m o ż e pan. Ach - m r u k n ą ł i p o m y ś l a ł , że k r o i się j e d n o z t r u d n i e j azych s p o t k a ń . C z a r o d z i e j k a p o p a t r z y ł a n a S e p t i m u s a m n i e j więcej tak, jtik wąż s p o g l ą d a na m y s z w p o r z e o b i a d u . - Septimusie - powiedziała lodowatym głosem - może zechciałbyś m n i e p r z e d s t a w i ć s w o j e m u . . . przyjacielowi. C h ł o p a k r o z p a c z l i w i e p r a g n ą ł być g d z i e ś i n d z i e j . G d z i e kolwiek.
Pasowałoby
mu
nawet
dno
nory
rosomaków
w Puszczy. - H m m - mruknął. - N o ? - M a r c i a t u p n ę ł a lewą nogą, o b u t ą w s z p i c z a s t y trzewik z
fioletowej
guziczkami.
wężowej skóry z n o w y m i , zielonymi
S e p t i m u s wziął głęboki w d e c h . - M a r c i o , to j e s t M a r c e l l u s P y e . M a r c e l l u s i e , to jest M cia O v e r s t r a n d , C z a r o d z i e j k a N a d z w y c z a j n a . - Dziękuję, Septimusie - powiedziała Marcia. - Tak ś n i e s ą d z i ł a m . P a n i e Pye, m ó j U c z e ń n i e b ę d z i e j u ż się p narzucał. Już tu nie wróci i p r z e p r a s z a m za wszelkie kł ty, j a k i e m ó g ł s p r a w i ć p r z e z o s t a t n i e m i e s i ą c e . C h o d ź , t i m u s i e . - Z t y m i s ł o w a m i r u s z y ł a do d r z w i , ale M a r c z n a l a z ł się t a m p i e r w s z y i z a g r o d z i ł jej d r o g ę . - Mój d a w n y i b a r d z o ceniony przeze m n i e Uczeń sprawiał żadnych k ł o p o t ó w - stwierdził. - Bardzo z p a n i strony, że pozwalała mi go pani od czasu do c wypożyczać. J e s t e m n a d wyraz wdzięczny. - W y p o ż y c z a ć ! - w y b u c h n ę ł a C z a r o d z i e j k a . - Septi to nie książka z biblioteki. Nie z a p o m n i a ł a m , że go „ w y p o ż y c z y ł " , j a k p a n t o ujął, n a c a ł e s z e ś ć m i e s i ę c y i tował m u tak o k r o p n y los. N i e r o z u m i e m , dlaczego jes c h c e p a n a w i d y w a ć . Ale n i e p o z w o l ę , b y dalej był p o wany pańskim alchemicznym bzdurom. Żegnam. Otw - Ostatnie słowo skierowane było do drzwi. Te otwór się n a o ś c i e ż i n i e m a l p r z y g w o ź d z i ł y M a r c e l l u s a d o ści S e p t i m u s , J e n n a i B e e t l e z o c i ą g a n i e m wyszli za Ma na d e s z c z i w i a t r . Septimus nieśmiało pomachał Marcellusowi. - Z a m k n i ę t e ! - krzyknęła Marcia, a drzwi zatrzasn się, w s t r z ą s a j ą c o k n a m i s t a r e g o d o m u . H u k g r z m o t u p r t o c z y ł się w o d d a l i , gdy C z a r o d z i e j k a b e s z t a ł a ich po kol - B e e t l e - w a r k n ę ł a . - Z a s k o c z y ł e ś m n i e . M a m nadzieję, t w o j e g o d o b r a , ż e p a n n a D j i n n n i e d o w i e się o b r a t a n i u z A l c h e m i k i e m , a j u ż z w ł a s z c z a z t y m A l c h e m i k i e m . Jem s p o d z i e w a ł a m się, że n a u c z y ł a ś się j u ż t r z y m a ć z dala
c z ł o w i e k a . T o syn E t h e l d r e d d y , n a l i t o ś ć . C h o d ź , S e p Usie, c h c i a ł a b y m o m ó w i ć z t o b ą k i l k a s p r a w , nna i Beetle p o s ł a l i mu w s p ó ł c z u j ą c e spojrzenia, gdy d a g n a ł a g o szybko W ę ż o w ą Aleją, p r o w a d z ą c ą d o D r o Crarodziejów. Beetle chciał spytać J e n n ę , czy o d p r o w a d z i ć do b r a m y Pałacu, ale rozzłościł się na siebie, bo nie m i a ł agi. J e n n a p o m a c h a ł a mu i ruszyła po W ę ż o w e j Pochylni |f M o n ę Pałacu. Beetle wlókł się w ż ó ł w i m t e m p i e , wybierając |<11 najdłuższą d r o g ę ku S k r y p t o r i u m i ku m o ż l i w e m u spotka niu
|illie Djinn. Ta p e r s p e k t y w a zupełnie go nie pociągała.
Marcia i S e p t i m u s skręcili w D r o g ę C z a r o d z i e j ó w . Z n a d | | l k i powiał nagle gwałtowny wiatr, niosąc krople deszczu p l d ł u ż s z e r o k i e g o t r a k t u . O p a t u l i l i się p ł a s z c z a m i , a ż wy glądali jak r o z t r z ę s i o n e k o k o n y . Ż a d n e n i e p o w i e d z i a ł o a n i lluwa. W p o ł o w i e d r o g i z i e l o n y k o k o n w k o ń c u się o d e z w a ł . Uważam, że byłaś b a r d z o n i e u p r z e j m a - stwierdził. - Co? - M a r c i a n i e w i e r z y ł a w ł a s n y m u s z o m . - Uważam, że byłaś b a r d z o nieuprzejma w o b e c MarcelItma - p o w t ó r z y ł S e p t i m u s . Ten człowiek - prychnęła Czarodziejka, której niemal IHhrakło s ł ó w - n i e m a p r a w a o c z e k i w a ć n i c z e g o w i ę c e j . O n był d l a c i e b i e b a r d z o m i ł y . - H m m . Liczą się czyny, a n i e t y l k o s ł o w a . U w a ż a m , że to liii m i ł e g o , p o r w a ć m o j e g o U c z n i a i n a r a z i ć go na o g r o m n e niebezpieczeństwo. N i e wspominając o tym, co robi teraz, /a m o i m i plecami p o d s u w a Uczniowi najróżniejsze dziwne I groźne pomysły. - N i e m a ż a d n y c h d z i w n y c h ani g r o ź n y c h p o m y s ł ó w - z a p r o t e s t o w a ł S e p t i m u s . - I n i e w i e d z i a ł , że ci o n i m n i e powiedziałem.
- Ale d l a c z e g o mi n i e p o w i e d z i a ł e ś ? - s p y t a ł a . m i e s i ę c y w m a w i a s z m i , ż e o d w i e d z a s z swoją n i e s z c z m a t k ę . Nic dziwnego, że m i a ł a taką dziwną m i n ę , s p y t a ł a m , czy się cieszy, że t a k c z ę s t o się w i d u j e c i e . W" m i się t r o c h ę z b y t zgryźliwa. G d y b y m d z i ś r a n o n i e p d o T e r r y ' e g o T a r s a l a , n i g d y b y m się n i e d o w i e d z i a ł a , w i a s e m m ó w i ą c , c h c i a ł a b y m się d o w i e d z i e ć , j a k w ł a ś c M a r c e l l u s z n o w u u z y s k a ł t a k i m ł o d y w y g l ą d i dlac mieszka w d o m u starego, biednego Weasala. - N a j p i e r w t o był d o m M a r c e l l u s a - o d p a r ł c h ł o ignorując pierwsze pytanie. - Też w n i m m i e s z k a ł e m w go C z a s i e . O p o w i a d a ł e m ci. A ty w z e s z ł y m r o k u n i e m ł a ś : „Stary, b i e d n y W e a s a l " . M ó w i ł a ś , ż e m a szczęście, n i e trafił n a w y g n a n i e r a z e m z e swoją g o s p o s i ą . - Bo t a k b y ł o - s t w i e r d z i ł a C z a r o d z i e j k a . N i e chcąc, b y M a r c i a d r ą ż y ł a k w e s t i ę m ł o d e g o wygi Marcellusa, S e p t i m u s szybko k o n t y n u o w a ł . - K i e d y w i ę c W e a s a l p r z e p r o w a d z i ł się d o P o r t u , M a r c l u s o d k u p i ł j e g o d o m z a część b r y ł e k z ł o t a , k t ó r e u k r y ł p b ł o t e m na Wężowej Pochylni. - N a p r a w d ę ? Z d a j e się, że zapiął w s z y s t k o na o s t a guzik, p r a w d a ? A l e r z e c z w t y m , ż e n i e p o w i n n a m b i e z a s w o i m U c z n i e m t y l k o p o t o , b y d o w i e d z i e ć się, c o t właściwie robi. N a p r a w d ę nie p o w i n n a m . - Wiem. Przepraszam - mruknął chłopak. - Chciałem c h c i a ł e m c i p o w i e d z i e ć . Ciągle się d o t e g o z b i e r a ł e m , w i e d z i a ł e m , że się z d e n e r w u j e s z i po p r o s t u łatwiej b nie mówić. - D e n e r w u j ę się t y l k o d l a t e g o - o d p a r ł a M a r c i a - że ch cię c h r o n i ć . A j a k m a m to r o b i ć , jeśli n i e j e s t e ś ze m szczery?
161
I-O I T
Marcellus
jest
nieszkodliwy
-
powiedział
ponuro
,.rń. W tej k w e s t i i się n i e z g a d z a m y - z a u w a ż y ł a . Ale
gdybyś
chociaż
chwilę
z
nim
porozmawiała,
pewno byś... t Izekam, a ż o d p o w i e s z n a m o j e p y t a n i e . S e p t i m u s p r ó b o w a ł z y s k a ć n a czasie. Jakie p y t a n i e ? I Jak m ó w i ł a m , c h c i a ł a b y m w i e d z i e ć , j a k w ł a ś c i w i e uzyikutl m ł o d z i e ń c z y wygląd. M a p o n a d p i ę ć s e t lat n a k a r k u , i nie p r ó b u j m i w m a w i a ć , ż e p o p r o s t u krył się p r z e d s ł o n iem. Ż a d n a ilość k r e m u n i e d o k o n a ł a b y c z e g o ś t a k i e g o . To była m o j a część u m o w y - powiedział cicho. Jakiej u m o w y ? - s p y t a ł a p o d e j r z l i w i e . - U m o w y , k t ó r ą z n i m z a w a r ł e m , ż e b y w r ó c i ć do s w o j e g o (Izasu. Z g o d z i ł e m się s p o r z ą d z i ć d l a n i e g o eliksir w i e c z n e j młodości. N a s t ą p i ł a k o n i u n k c j a p l a n e t i... - Co za b r e d n i e ! - p a r s k n ę ł a M a r c i a . - C h y b a n i e w i e i/.ysz w te ś m i e s z n e historyjki, co? - W i e r z ę - o d p a r ł c i c h y m g ł o s e m . - W i ę c w d z i e ń po p o wrocie d o s w o j e g o C z a s u z r o b i ł e m eliksir. Marcia p o c z u ł a się d o t k n i ę t a . P a m i ę t a ł a , j a k a b y ł a p o d e k s c y t o w a n a i szczęśliwa,
gdy odzyskała Septimusa, jak
czule g o p o t r a k t o w a ł a , pozwalając, b y p r z e s p a ł cały d z i e ń w swoim pokoju, bo uznała, że na p e w n o jest wyczerpany. A on p r z e z c a ł y t e n czas s z y k o w a ł w t a j e m n i c y eliksir d l a (ego o k r o p n e g o A l c h e m i k a , k t ó r y g o p r z e c i e ż p o r w a ł . N i e m i e ś c i ł o jej się to w g ł o w i e . - D l a c z e g o mi n i e p o w i e d z i a ł e ś ? - s p y t a ł . - B o byś s t w i e r d z i ł a , ż e t o ś m i e s z n e . T a k z r e s z t ą w ł a ś n i e zrobiłaś. M o ż e n a w e t p r ó b o w a ł a b y ś m n i e p o w s t r z y m a ć .
I n i e m o g ł e m p o z w o l i ć , żeby M a r c e l l u s dalej był taki szczęśliwy. C z u ł się s t r a s z n i e . M u s i a ł e m m u p o m ó c . - W i ę c s p o r z ą d z i ł e ś eliksir w i e c z n e j m ł o d o ś c i ? T prostu? - spytała z konsternacją kobieta. - To n i e b y ł o t a k i e t r u d n e . P l a n e t y w e s z ł y w o d p o w i układ... - Marcia stłumiła prychnięcie. - Stosowałem t y l k o d o i n s t r u k c j i , k t ó r e M a r c e l l u s z o s t a w i ł w Skrzyni d y c z n e j . W ł o ż y ł e m eliksir d o złotej s k r z y n k i , k t ó r a też była, i w r z u c i ł e m d o F o s y p r z y W ę ż o w e j P o c h y l n i , m ó g ł j ą p o t e m w y d o b y ć . Lubił n o c n e s p a c e r y w F o s i e . - W Fosie? - N o , w ł a ś c i w i e p o d nią. C h o d z i ł p o d n i e . P o m a g a ł o t o n a r ó ż n e b ó l e . R a z g o w i d z i a ł e m n a takiej p r z e c h a d Dziwnie to wyglądało. - C h o d z i ł na s p a c e r y . . . p o d F o s ą ? - M a r c i a s a m a wy d a ł a t e r a z j a k ryba, k t ó r ą w ł a ś n i e w y c i ą g n i ę t o z Fosy. St ki d e s z c z o w e j w o d y s p ł y w a ł y jej po t w a r z y , a u s t a otwarte, jakby p r ó b o w a ł a chwytać powietrze. - W i ę c z a b r a ł s k r z y n k ę - ciągnął S e p t i m u s - a ja w i e d ł e m , ż e j ą z n a l a z ł , b o w z a m i a n w ł o ż y ł d o ś r o d k a zakl L o t u . W y ł o w i ł e m ją, c h o c i a ż s z u k a ł e m jej p a r ę tyg W Fosie jest strasznie d u ż o śmieci. M a r c i a p r z y p o m n i a ł a sobie, j a k U c z e ń n a g l e z a i n t e r w a ł się w ę d k a r s t w e m . T e r a z w s z y s t k o m i a ł o s e n s . . . m o ż e nie do końca wszystko. - A skąd miał zaklęcie Lotu? - Z a b r a ł je. Ale o b i e c a ł , że o d d a . C h o c i a ż i t a k nie wi dział, że je w z i ą ł . -Co? - To trochę skomplikowane. Eee, Marcio... - Tak? - Głos Czarodziejki zabrzmiał trochę słabo.
|'OIY
163
I Mogę d o s t a ć zaklęcie L o t u z p o w r o t e m ? P r o s z ę . N i e się j u ż więcej w y g ł u p i a ł , o b i e c u j ę . I (trzymał d o k ł a d n i e taką o d p o w i e d ź , jakiej się s p o d z i e w a ł . Nie. N i e m o ż e s z . Czarodziejka i
Uczeń przeszli w milczeniu pozostałą
H f l ć D r o g i C z a r o d z i e j ó w , gdy j e d n a k p r z e m i e r z a l i dziei
Wieży, w ę ż o w e b u t y M a r c i i z n o w y m i z i e l o n y m i
Diun / k a m i p o ś l i z g n ę ł y się na c z y m ś s m o c z y m . Ta k r o p l a •rtrpełniła czarę. S e p t i m u s i e - w a r k n ę ł a k o b i e t a - t e n s m o k m u s i odejść, | In n a t y c h m i a s t . N i e p o z w o l ę , żeby dłużej zanieczyszczał •llcdziniec. Ale... Żadnych „ale". Wszystko już ustalone. Pan Pot będzie u. n i m o p i e k o w a ł n a t y m d u ż y m p o l u o b o k P a ł a c u , i - Billy P o t ? A l e . . . Powiedziałam, żadnych „ale". Pan Pot ma duże doI w i a d c z e n i e z j a s z c z u r k a m i i na p e w n o ś w i e t n i e s o b i e p o i idzi ze z w i e r z ę c i e m , k t ó r e j e s t w k o ń c u n i c z y m więcej j a k ogromną jaszczurką z zaburzeniami zachowania. k|l
Deszcz
przechodzi. Możesz zabrać s m o k a teraz, z a n i m z n o w u
ule r o z p a d a . - Ale
Ogniopluj jeszcze
śpi - z a o p o n o w a ł
Septimus.
Wiesz, c o się s t a n i e , jeśli g o o b u d z ę . Marcia wiedziała - w ł a ś n i e z a k o ń c z o n o m o n t a ż nowych izyb w e w s z y s t k i c h o k n a c h n a p a r t e r z e W i e ż y C z a r o d z i e jów - ale jej to n i e o b c h o d z i ł o . - Bez w y m ó w e k . Z a b i e r z e s z g o d o p a n a P o t a . P o t e m wrócisz p r o s t o t u t a j , ż e b y z a c z ą ć swoją p i e r w s z ą Projekcję. Najwyższa p o r a , ż e b y ś z n o w u zajął się Magią i r a z na za wsze z a p o m n i a ł o tej całej A l c h e m i i . W ł a ś n i e M a g i a b ę d z i e
o d tej p o r y z a j m o w a ć cały twój czas, b o p r z e z n a s t ę p n e t y g o d n i e n i e wyjdziesz z a p r ó g W i e ż y C z a r o d z i e j ó w . - D w a tygodnie? - próbował protestować. - M o ż e cztery - o d p a r ł a . - Z o b a c z ę , jak b ę d z i e . Za go s p o d z i e w a m się ciebie z p o w r o t e m . - Z t y m i s ł o w a m i ru ł a p r z e z d z i e d z i n i e c . W b i e g ł a p o m a r m u r o w y c h schód a p o t e m s r e b r n e d r z w i W i e ż y o t w o r z y ł y się i M a r c i a nęła w środku. O g n i o p l u j o b u d z i ł się, o d z i w o , n i e s p r a w i a j ą c ż a d n k ł o p o t ó w . P o z w o l i ł , b y S e p t i m u s w s p i ą ł się n a j e g o grz* i u s i a d ł t a m , gdzie zwykle, w z a g ł ę b i e n i u za s m o c z y m ' k i e m . N i e p a r s k a ł p r z y t y m i n i e t ł u k ł o g o n e m o zie c o m i a ł o s t a t n i o w e zwyczaju, gdy p a n g o d o s i a d a ł . D był n i e m a l p o t u l n y , n i e licząc s t r u m i e n i a b a r d z o gor go powietrza,
wymierzonego w płaszcz
przechodzące
C a t c h p o l e ' a . W o k ó ł r o z n i o s ł a się w o ń p a l o n e j w e ł n y i s rych g r z a n e k . Jako że dla Czarodziejów była to o s t a t n i a szansa, by z b l i s k a z o b a c z y ć zrywającego się d o l o t u s m o k a , S e p t i m postanowił zapewnić im dobry widok. Na jego k o m e n „W górę,
Ogniopluju",
smok powoli
i
silnie
załopo
skrzydłami, omiatając dziedziniec p o d m u c h e m powietr Był t o d o s k o n a ł y s t a r t . C h ł o p a k s t e r o w a ł O g n i o p l u j e tak, b y n i e s p i e s z n i e m i n ą ć k a ż d e p i ę t r o , p o d l a t u j ą c p r t y m d o W i e ż y najbliżej, jak się o d w a ż y ł . O k n a o t w i e r się na o ś c i e ż i wychylali się z n i c h p o d n i e c e n i C z a r o d z i e w n i e b i e s k i c h s z a t a c h . Z W i e ż y p o d n i o s ł a się b u r z a oki sków. Gdy s m o k osiągnął wysokość d w u d z i e s t e g o piętr k o l e j n e d u ż e o k n o o t w o r z y ł o się n a oścież, lecz t y m raze S e p t i m u s s p o t k a ł się z m n i e j e n t u z j a s t y c z n y m przyjęciem.
•
Pięćdziesiąt m i n u t ! - w r z a s n ę ł a M a r c i a i z a t r z a s n ę ł a
no. Z a s k o c z o n y O g n i o p l u j zaczął się o d d a l a ć o d W i e ż y , ale idziec zawrócił s m o k a . Z r o b i l i j e s z c z e j e d n o o k r ą ż e n i e luk na szczęście - w o k ó ł złotej p i r a m i d y na szczycie b u d o w i .i p o t e m odlecieli. B u r z a m i n ę ł a i n i e b o od s t r o n y P o r t u "częło się przejaśniać. S ł o ń c e p r z e d a r ł o się p r z e z c h m u r y daleko w d o l e zalśniły m o k r e od d e s z c z u d a c h y , a k a ł u ż e Ilu ulicach zaskrzyły się j a s n y m i r o z b ł y s k a m i . Po s z e ś c i u miesiącach r e g u l a r n e g o l a t a n i a n a s m o k u i w c z e ś n i e j s z y c h 1 1 zech m i e s i ą c a c h i n t e n s y w n y c h n a u k u A l t h e r a Melli Septimus stał się w y t r a w n y m l o t n i k i e m . P o s t a n o w i ł j a k najlepiej wykorzystać t e n lot, k t ó r y m i a ł być n a jakiś czas o s t a t n i m , I obrał d ł u g ą t r a s ę do P a ł a c u . Skierował Ogniopluja nad Bramę Północną, a p o t e m z po w r o t e m n a d swoją u l u b i o n ą c z ę ś ć Z a m k u , czyli G m a s z y s k o . Zauroczony w i d o k i e m tak wielu ludzkich spraw toczących nic p o n i ż e j , p a t r z y ł w d ó ł , pozwalając, by s m o k s a m wybierał kurs. W i d z i a ł l u d z i , w y c h o d z ą c y c h p o b u r z y z d o m ó w , r o z wieszających p r a n i e , u p r a w i a j ą c y c h o g r ó d k i n a d a c h a c h a l b o obserwujących t ę c z ę , k t ó r a w ł a ś n i e p o j a w i ł a się n a d p o l a m i u p r a w n y m i . Słysząc ł o p o t s m o c z y c h s k r z y d e ł , z a t r z y m y w a l i się i m a c h a l i a l b o po p r o s t u patrzyli w z d u m i e n i u . Dzieci, w y p u s z c z o n e z d u s z n y c h p o k o i , by p o b a w i ł y się na s ł o ń c u , biegały p o o t w a r t y c h alejkach G m a s z y s k a . S e p t i m u s słyszał ich p o d n i e c o n e o k r z y k i : „ S m o k ! S m o k ! " . W u s z a c h wciąż jednak d ź w i ę c z a ł y m u s ł o w a Marcii i w i e d z i a ł , ż e n i e m a wiele czasu, w i ę c o b r ó c i ł O g n i o p l u j a w k i e r u n k u P a ł a c u . Zbliżał się j u ż d o n o w e g o p o l a w a r z y w n e g o Billy'ego P o t a . U z n a ł l ą d o w a n i e z a c a ł k i e m u d a n e , ale Billy P o t m i a ł i n n e zdanie na t e n t e m a t .
- O s t r o ż n i e ! U w a ż a j na s a ł a t ę ! - k r z y k n ą ł m ę ż c z y ź n i gdy O g n i o p l u j złożył s k r z y d ł a i z g ł u c h y m ł o s k o t e m p o l żył o g o n n a g r z ą d c e m ł o d e j s a ł a t y . S e p t i m u s z s u n ą ł się z k a r k u s m o k a . - P r z y p r o w a d z i ł e m O g n i o p l u j a - o z n a j m i ł , c h y b a niepfl trzebnic - W i d z ę - s t w i e r d z i ł Billy. M ę ż c z y z n a c z e k a ł , p o d c z a s gdy S e p t i m u s k l e p a ł s m p o szyi, g ł a s k a ł g ł a d k i e ł u s k i , wciąż c h ł o d n e p o i c h w s n y m locie. P o kilku m i n u t a c h w r e s z c i e się o d e z w a ł . - N o , nie przedstawisz nas sobie? - D o b r z e - p o w i e d z i a ł c h ł o p a k , n i e chcąc t a k s z y b k o stawiać smoka. - S m o k i b a r d z o dbają o e t y k i e t ę . Lubią, k i e d y p r z e d s w i a się je, j a k n a l e ż y . - N a p r a w d ę ? - s p y t a ł S e p t i m u s ze z d z i w i e n i e m . - Hm O g n i o p l u j u , p o z w o l i s z , ż e c i p r z e d s t a w i ę Billy'ego P o t Billy,
to jest Ogniopluj,
najlepszy s m o k w s z e c h c z a s ó
Prawda, Ogniopluju? - Pogładził aksamitny, smoczy nos O g n i o p l u j pochylił g ł o w ę i p a r s k n ą ł s t r u m i e n i e m p o w i trza, k t ó r y przypalił n a ć kilku r o s n ą c y c h w p o b l i ż u m a r c h w e k . Billy p o d s z e d ł bliżej. N a p o t k a ł s p o j r z e n i e s m o c z y oczu, okolonych czerwonymi o b w ó d k a m i . - T o d l a m n i e zaszczyt, p a n i e O g n i o p l u j u . S m o k p r z e c h y l i ł g ł o w ę n a bok, rozważając s ł o w a m ę ż c zny. P o t e m w c i s n ą ł n o s w j e g o s z o r s t k i , t w e e d o w y p ł a s z c P o p c h n i ę t y Billy z a t o c z y ł się w tył i p a d ł na g r z ą d k ę pi~ t r u s z k i . N a t y c h m i a s t j e d n a k z e r w a ł się n a n o g i , p o czym o t a r ł s z y d ł o n i e o u b r a n i e , p o k l e p a ł g a d a p o szyi. - No - p o w i e d z i a ł . - Od r a z u w i d a ć , że z o s t a n i e m y przy jaciółmi.
+>- 1 8 -*+ W STRZĘPACH
£9
Jenna wracała d o Pałacu. Ją także złapała burza, która zaskoczyła Marcie i Septimusa na Drodze Czarodziejów. O c z y s z c z y p a ł y ją od zaci nającego d e s z c z u , a w i a t r ł o p o t a ł p ł a s z c z e m n a wy sokości kostek, jakby pró bował p o d e r w a ć Księżnicz kę w g ó r ę . P o c h y l i ł a g ł o w ę i z a c z ę ł a biec, j e d n ą ręką przytrzymując Ullra i połę płaszcza,
drugą zaś
n o ściskając
notatki
moc Nicka
i cenną m a p ę Snorri. Minęła b r a m ę i popędziła ku st k o w o o s ł o n i ę t e j alejce z b o k u b u d o w l i , k t ó r ą m o g ł a d się d o o g r ó d k a k u c h e n n e g o .
Biegła p r z e d s i e b i e b
s z y b k o - t a k szybko, ż e n a w e t gdyby p a t r z y ł a , n i e z d ą ż się z a t r z y m a ć - gdy z z a r o g u w y p a d ł a c i e m n a , p a t y k o p o s t a ć , p ę d z ą c a p r o s t o n a nią. Z d e r z y ł a się z M e r r i n e m i p o l e c i a ł a w tył. U d e r z e n i e c a m i o ś c i a n ę p o z b a w i ł o t c h u z a r ó w n o ją samą, jak i U M e r r i n r u n ą ł j a k d ł u g i n a z i e m i ę , ale p o c h w i l i z n ó w w na
nogi
na
podobieństwo
długonogiego
dziewczynie gniewne spojrzenie,
pająka.
Po
po czym pognał pr
siebie, b o z a ż a d n e s k a r b y n i e c h c i a ł się s p ó ź n i ć . O s z o ł o m i o n a J e n n a pozwoliła, by Ullr wyswobodził z jej p ł a s z c z a . W s t a ł a i p o t a r ł a tył głowy, g d z i e zaczął rosnąć spory guz. O t u m a n i o n a , spojrzała w dół, zast wiając się, co to za d z i w n e , b r ą z o w e k o n f e t t i p ł y w a w k ż a c h u jej s t ó p . Po c h w i l i j u ż w i e d z i a ł a . Czując n a g ł ą falę m d ł o ś c i ,
u k l ę k ł a i p a t r z y ł a na
z n i e d o w i e r z a n i e m . W s z y s t k i e n o t a t k i N i c k a - a co gor także m a p a Snorri - zostały zmiażdżone podczas zderzę i z m i e n i ł y się w tysiące m o k r y c h k a w a l ą t k ó w . Stracili o s nią s z a n s ę n a z n a l e z i e n i e N i c k a . Beetle p r z e c h a d z a ł się p o w o l i p r z e d f r o n t e m Pałacu, zważając n a deszcz, k t ó r y przesiąkał przez j e g o w e ł n i k u r t k ę i p r z e d o s t a w a ł się do b u t ó w . E m o c j e o s t a t n i e j niez kłej godziny, którą spędził z S e p t i m u s e m i J e n n ą , wypar w a ł y p o ś r ó d u l e w y i c h ł o p a k zaczął się m a r t w i ć , co go cz w S k r y p t o r i u m . Z a s t a n a w i a ł się, czy M a r c i a złożyła j u ż t wizytę, by p o w i a d o m i ć Jillie Djinn, że w i d z i a ł a jej i n s p e k t o w t o w a r z y s t w i e A l c h e m i k a . Z a s t a n a w i a ł się też, jak odzys"
iTRZĘPACH
h k l . W przeciwieństwie
169
do
s a n e k W i e ż y Czarodziejów,
•liki c h ł o p c a n i e r e a g o w a ł y n a gwizdek. C o gorsza, miaiy • I n n n o ś ć do w ę d r ó w e k , a n i e p a m i ę t a ł , czy je przywiązał, mjf nie. T a k b a r d z o chciał zobaczyć J e n n ę , że k o m p l e t n i e •upomniał o swojej pracy. J a k m i a ł to wyjaśnić? C z u ł się zły u i MT-bie i przysięgał w d u c h u , że już nigdy myśli o j e n n i e nie • i r . s z k o d z ą mu w o b o w i ą z k a c h - w ł a ś n i e w t e d y d o s t r z e g ł ją, Hfizącą w k a ł u ż y p o ś r o d k u alejki przy s a m y m P a ł a c u . Księżniczko J e n n o ? - P e ł e n troski głos c h ł o p a k a w d a r ł H f w jej r o z p a c z . - N i c . . . n i c ci n i e j e s t ? Pokręciła g ł o w ą . N i e p o d n i o s ł a w z r o k u . Czując, ż e r o b i coś, c z e g o n i e p o w i n i e n , c o ś , d o c z e g o Ifitwo m i e l i t y l k o jej d o b r z y z n a j o m i , u k l ą k ł o b o k . M o g ę ci p o m ó c ? - s p y t a ł . P o p a t r z y ł a n a n i e g o . N i e m i a ł p e w n o ś c i , czy p o jej t w a r z y •pływają k r o p l e d e s z c z u , czy łzy. M i a ł p r z e c z u c i e , że j e d n o I drugie. W s k a z a ł a s t r z ę p y p a p i e r u , pływające w k a ł u ż y , I p o w i e d z i a ł a ze złością: - N a w a l i ł a m . To w s z y s t k o m o j a I N A . T e r a z j u ż n i g d y ich n i e z n a j d z i e m y . Beetle d o z n a ł s t r a s z n e g o wrażenia, że wie, co to za strzępy. O, n i e . . . - m r u k n ą ł . - To n i e są... Ż a ł o ś n i e p o k i w a ł a głową. Ostrożnie podniósł przemoczony skrawek papieru i polożył g o s o b i e n a d ł o n i . - Może... - powiedział powoli, intensywnie myśląc. - Co? M o ż e jeśli w s z y s t k i e p o z b i e r a m y , d a się c o ś z r o b i ć . - N a p r a w d ę ? - W jej g ł o s i e p o j a w i ł a się n i k ł a n u t k a nadziei. - N i e . . . n i e chcę zbyt w i e l e obiecywać, ale w Skrypto r i u m mają d o ś w i a d c z e n i e w t a k i c h s p r a w a c h . W a r t o spró-
b o w a ć . - Z k i e s z e n i wyciągnął m a ł e z a w i n i ą t k o i ro je, aż na j e g o k o l a n i e znalazł się m a ł y k w a d r a t z j e d ~ Polizał p a l e c wskazujący i kciuk, po c z y m p o t a r ł k r a j e d w a b i u , b y się rozdzieliły. O k a z a ł o się, ż e j e s t t o j e d s a k i e w k a . - Z a w s z e m a m taką p r z y sobie - wyjaśnił. - N n i e w i a d o m o , k i e d y znajdziesz coś, c o c h c i a ł b y ś zabrać. - Ojej - p o w i e d z i a ł a J e n n a , k t ó r a c h y b a n i g d y n i e n ze sobą niczego użytecznego. Przy ciągle p a d a j ą c y m d e s z c z u i p r z y a k o m p a n i a m e żałosnych m i a u k ó w przemoczonego, rudego kota, Be i J e n n a przez kolejne dziesięć m i n u t zbierali k r u c h e k wałki pięćsetletniego papieru i wkładali je do jedwab s a k i e w k i . Kiedy z z a d o w o l e n i e m s t w i e r d z i l i ,
że znal
wszystkie strzępy, Beetle ostrożnie zwinął j e d w a b . - Zechcesz nieść to p o d s w o i m płaszczem, Księżnie Jenno? - spytał. - J e s t e m po p r o s t u Jenna. Proszę. - U ś m i e c h n ę ł a i w s u n ę ł a zawiniątko p o d płaszcz. - M h m . M o g ę . . . - B e e t l e w s k a z a ł t r z ę s ą c e g o się Ullr k t ó r y w i e r n i e czekał p r z y k a ł u ż y . - O tak, p r o s z ę - o d r z e k ł a . P o d n i ó s ł z m o k n i ę t e z w i e r z ę i w s u n ą ł j e p o d swoją k u k ę . P o t e m r a z e m r u s z y l i d o S k r y p t o r i u m . G d y szli D r o g C z a r o d z i e j ó w , B e e t l e ' o w i p r z y s z ł o d o głowy, ż e gdyby n i d o j m u j ą c y lęk p r z e d n i e m o ż n o ś c i ą p o s k ł a d a n i a p a p i e r ó w Skryptorium, byłby w tym m o m e n c i e zupełnie, absolut n i e szczęśliwy. W s z y s t k o się z m i e n i ł o , gdy p c h n ą ł d r z w i d o S k r y p t o r i u m Zobaczył za n i m i Jillie D j i n n i M e r r i n a M e r e d i t h a , k t ó r z y w ł a śnie mieli wejść d o p r a c o w n i . G d y rozległ się d ź w i ę k otwiera n y c h d r z w i i p r z e s u w a n e g o k o ł o w r o t k a , oboje się obejrzeli.
ITRZE P A C H
171
i* G d z i e ś ty się p o d z i e w a ł ? - s p y t a ł a p a n n a D j i n n . f Przeprowadzałem inspekcję włazów. Marcia... to znaptini O v e r s t r a n d p o w i e d z i a ł a m i . . . Nie j e s t e ś z a t r u d n i o n y u p a n i O v e r s t r a n d , t y l k o u m n i e . n ze s k r y b ó w m u s i a ł cię z a s t ą p i ć . Czyli t y l k o d z i e w i ę t tii w y k o n y w a ł o c o d z i e n n e o b o w i ą z k i . D z i e w i ę t n a s t u t o I m a ł o . M a s z szczęście, że z n a l a z ł się obiecujący k a n d y Hl na w a k u j ą c e m i e j s c e . Iłeetle j ę k n ą ł . Merrin u ś m i e c h n ą ł się z d r w i n ą . I d l a c z e g o - c i ą g n ę ł a Jillie D j i n n - zdjąłeś m o j e o g ł o s z e ifllr, z g n i o t ł e ś je w k u l k ę i w y r z u c i ł e ś do ś m i e c i ? P o z w a l a s z •Obie na zbyt w i e l e . J a k t a k dalej p ó j d z i e , z a s t a n o w i ę się litid k a n d y d a t u r ą t e g o m ł o d z i e ń c a n a t w o j e m i e j s c e . Beetle z b l a d ł . Przepraszam, p a n n o Djinn - wtrąciła J e n n a , wyłaniając m i cienia c h w i e j n e j s t e r t y ksiąg p r z y d r z w i a c h . Jillie D j i n n w y d a w a ł a się z a s k o c z o n a . Była t a k w ś c i e k ł a na Beetle'a, że n i e z a u w a ż y ł a J e n n y . W ł a ś c i w i e z a w s z e , kie d y m i a ł a d o c z y n i e n i a z więcej n i ż d w i e m a o s o b a m i n a r a z , czuła się z a g u b i o n a . U k ł o n i ł a się l e k k o . - Czym m o g ę służyć, Księżniczko J e n n o ? - spytała nieco niezdarnie. J e n n a p r z y b r a ł a swój n a j l e p s z y t o n K s i ę ż n i c z k i . U w a ż a ła, ż e m a o n b a r d z o n a p u s z o n e b r z m i e n i e , ale z a u w a ż y ł a , i e gdy się n i m p o s ł u g u j e , n a o g ó ł d o s t a j e t o , c z e g o c h c e . - Pan Beetle został zaangażowany do nadzwyczaj waż nego zlecenia z Pałacu. Przyszliśmy osobiście p a n i podzię k o w a ć za m o ż l i w o ś ć s k o r z y s t a n i a z j e g o specjalistycznej wiedzy. P r z e p r a s z a m y , jeśli zajęło m u t o zbyt w i e l e c z a s u . To wyłącznie nasza wina.
N a c z e l n a S k r y b a w y d a w a ł a się z m i e s z a n a . - N i e w i e d z i a ł a m o ż a d n y c h z l e c e n i a c h z P a ł a c u dzis szego ranka - stwierdziła. - Nie było tego w h a r m o n o mie. - Ściśle t a j n e - o d p a r ł a J e n n a . - 1 j e s t e ś m y p e w n i , że p wie. Jillie D j i n n n i e w i e d z i a ł a o n i c z y m t a k i m , ale chci uniknąć kompromitacji w oczach potencjalnego now pracownika. - A - p o w i e d z i a ł a . - No t a k . Ściśle t a j n e . C i e s z ę s że m o g l i ś m y p o m ó c , K s i ę ż n i c z k o . A t e r a z p r o s z ę o wy* c z e n i e , ale m u s z ę o d b y ć r o z m o w ę w s t ę p n ą , k t ó r a o p ó ź n i się j u ż o d w i e i t r z y c z w a r t e m i n u t y . - Z t y m i s ł o w a m i pchnęła Merrina w mrok Skryptorium, ponownie ukłon się J e n n i e i j u ż jej n i e b y ł o . Beetle wyciągnął z z a p a z u c h y U l l r a i d e l i k a t n i e p o s a d go na biurku. - Uff - o d e t c h n ą ł . - N i e w i e m , j a k ci się o d w d z i ę c z Księ... J e n n o . N a p r a w d ę nie wiem. - O w s z e m , w i e s z . - U ś m i e c h n ę ł a się i p o d a ł a mu zwini tą jedwabną sakiewkę. - T a k - p r z y z n a ł , p a t r z ą c na p r z e d m i o t . - C h y b a w i e m
*+-1 9 -*+ PAN EPHANIAH GREBE
Foxy? odezwał ule Beetle in h r y p i y m izeptem. Dziewiętnastu ukrybów p o d n i o »lo g ł o w y z n a d uwojej p r a c y i c h r o bot d z i e w i ę t n a s t u piór nagle się u r w a ł . - T a k ? - s p y t a ł Foxy. - Możesz m n i e zastąpić? M u s z ę coś z r o b i ć .
Foxy n i e m i a ł p e w n o ś c i . - A co z n i ą ? - s z e p n ą ł , k c i u k i e m w s k a z u j ą c z a m k n d r z w i z t y ł u , za k t ó r y m i Jillie D j i n n r o z m a w i a ł a z M nem. - N i e wyjdzie s t a m t ą d p r z e z d w a d z i e ś c i a d w i e i pół n u t y - s t w i e r d z i ł B e e t l e , myśląc, że c z a s a m i o b s e s j a pr ż o n e j n a p u n k c i e c z a s u m a swoje zalety. - Na p e w n o ? Skinął głową. Foxy, z a d o w o l o n y , ż e m a p r e t e k s t , b y p r z e r w a ć k w a n i e o b l i c z e ń Jillie D j i n n , d o t y c z ą c y c h c e n d o r s z a pr; najbliższe trzy i p ó ł r o k u , z e s k o c z y ł z w y s o k i e g o sto) i p o s z e d ł d o p o m i e s z c z e n i a o d f r o n t u . N a w i d o k ocieka_ wodą, p o t a r g a n e j J e n n y u n i ó s ł brwi, ale n i c n i e p o w i e d B e e t l e p o k a z a ł m u u n i e s i o n y k c i u k , p o c z y m zwrócił do Księżniczki. - Lepiej w e z m ę t o n a d ó ł , d o p ó k i m a m okazję. - M o g ę t e ż pójść? - s p y t a ł a ku j e g o z a s k o c z e n i u . - Co... Ze mną? - T a k . C h c ę z o b a c z y ć , co się b ę d z i e d z i a ł o z m a p ą . m i a ł a o c h o t y n a w e t n a c h w i l ę s p u ś c i ć z o c z u swojej jed nadziei na sprowadzenie Nicka do współczesności. - No t a k . O c z y w i ś c i e . E e e , t ę d y . - Ś w i a d o m y spójrz Foxy'ego,
przytrzymał
drzwi,
prowadzące
do
prac
Skryptorium, i przepuścił Jennę. Chrobot osiemnastu u s t a ł i o s i e m n a ś c i e p a r o c z u p o d n i o s ł o się, gdy B i Księżniczka przechodzili między rzędami p u l p i t ó w w S nę schodów do podziemi. Był ci
to w istocie
Skryptorium
zespół
anektowało
piwnic.
Przez
piwnice
ci z r e g u ł y n a w e t n i e z a u w a ż a l i ,
wiele
sąsiadów,
stu cz
i p o s i a d a ł o obec
IM Imitowaną
sieć
podziemnych
pomieszczeń,
w
któ-
* V • • Heetle m i a ł n a d z i e j ę z n a l e ź ć p a n a G r e b e ' a , S k r y b ę • MMM-I w a t o r a .
I (ih.miah G r e b e n i e t y l k o p r a c o w a ł w p i w n i c y - on t a m . .-k.it.
Ż a d e n z o b e c n y c h s k r y b ó w n i e p a m i ę t a ł , by
Htilykolwiek widział go na górze, chociaż krążyły plotIll, /<• w y c h o d z i z p o d z i e m i nocą, g d y w s z y s c y i n n i pójdą tłu . l ' m m . M
linivm
i
N a w e t Jillie D j i n n w i d z i a ł a go t y l k o raz, w d n i u , objęła s t a n o w i s k o N a c z e l n e j Skryby H e r m e t y c z -
Ale Beetle d o b r z e go z n a ł .
/wykle t o , c o w y m a g a ł o k o n s e r w a c j i , p o z o s t a w i a n o w i e n u n a szczycie s c h o d ó w . R a n o j u ż t e g o n i e b y ł o , leżały M m ..i t o p r z e d m i o t y , k t ó r e j u ż k o n s e r w a c j i p o d d a n o , zopiNwione j a k i ś t y d z i e ń w c z e ś n i e j . B e e t l e n i e m i a ł z a m i a r u •lim a wiać c e n n y c h s t r z ę p ó w w n i e p i l n o w a n y m k o s z u . P o d i -i-, i-ily Foxy z n i e p o k o j e m o g l ą d a ł się, czy n i e n a d c h o d z i IIIIH-
I )jinn (klienci i t a k n i e m o g l i wejść, b o z a m k n ą ł d r z w i ,
by t e m u z a p o b i e c ) , B e e t l e i J e n n a r u s z y l i na p o s z u k i w a n i e ' •" l x - ' a .
II p o d n ó ż a s c h o d ó w z n a j d o w a ł się d ł u g i , c i e m n y k o r y t a r z , mory k o ń c z y ł się d r z w i a m i , p o k r y t y m i z i e l o n y m s u k n e m | nabijanymi d u ż y m i , m o s i ę ż n y m i g u z a m i . B e e t l e p c h n ą ł j e p o t n o i d r z w i o t w o r z y ł y się n a d o b r z e n a o l i w i o n y c h zawiaitii
h. P i w n i c a n i e w y g l ą d a ł a tak, j a k J e n n a się s p o d z i e w a ł a .
Była p r z e w i e w n a , p a c h n i a ł a ś w i e ż o ś c i ą i czystością. Ś c i a n y pomalowano na biało, k a m i e n n ą posadzkę wyszorowano, | z ł u k o w a t e g o s k l e p i e n i a z w i e s z a ł y się l a m p y , p a l ą c e się k i i n y m b i a ł y m p ł o m i e n i e m i wydające z s i e b i e n i e u s t a n n e •fCzenie - j e d y n y d ź w i ę k , j a k i o b o j e słyszeli. Pierwsze p o m i e s z c z e n i e Beetle d o b r z e znał, p o n i e w a ż | o tutaj E p h a n i a h p o m ó g ł m u p o s k ł a d a ć z e g a r e k . Skryba-
- K o n s e r w a t o r n a z y w a ł je swoją m e c h a n i c z n ą p i w n i c ą i r się tu od m a ł y c h - i n i e tylko m a ł y c h - m a s z y n . J e d n a z w k s z t a ł c i e w i o ś l a r z a w ł o d z i z krążącą n a d n i m mewą, c h o m i ł a się nagle, gdy J e n n a p r z e s z ł a o b o k , i d z i e w z t r u d e m p o w s t r z y m a ł a się o d k r z y k u . N i e d o s t r z e g ł a n a k ani ś l a d u G r e b e ' a . N a s t ę p n a piwnica p e ł n a była półek, zastawionych m s t w e m różnokolorowych butelek, schludnie oznaczon etykietkami. Na stole, p o d szklaną kopułką, leżało po' s z o n e z a k l ę c i e P r z y p o m n i e n i a - B e e t l e p a m i ę t a ł , że dni wcześniej
przyniosła je jakaś
roztargniona kob
T a k ż e t a p i w n i c a o k a z a ł a się p u s t a . C h o ć czuli się j a k i n t r u z i , w e s z l i głębiej w labirynt ł ą c z o n y c h p i w n i c , a d ź w i ę k ich k r o k ó w odbijał się e ' o d c e g l a n y c h ścian. B e e t l e był z d u m i o n y r ó ż n o r o d n t o c z ą c y c h się p r a c . W j e d n e j z p i w n i c natrafili na m a i książkę, r o z ł o ż o n ą n a p o s z c z e g ó l n e s t r o n y , p r z y p i ę t e p i kami do grubych p ł a c h t papieru. O b o k leżała pinceta i słoik z e ś w i e ż o z e b r a n y m i l a r w a m i ż u k ó w k s i ą ż k o W i n n y m p o m i e s z c z e n i u z n a j d o w a ł się n i e w i e l k i wąż, c h y l o n y w tył, j a k b y s z y k o w a ł się do a t a k u . B e e t l e o d s k o c z p r z e r a ż e n i e m i po chwili z a w s t y d z i ł się, w i d z ą c , że j e s t t y l k o w y p c h a n y , a stojące o b o k p u d e ł k o r ó ż n y c h zę świadczyło o tym, że właśnie o n e wymagały wymiany. W c i ą ż j e d n a k n i e n a t k n ę l i się n a G r e b e ' a . M a r t w i ą c u c i e k a j ą c y m c z a s e m , B e e t l e p r z y s p i e s z y ł k r o k u . Przeć dzili p r z e z k o l e j n e p i w n i c e .
We wszystkich natykali
n a r o z p o c z ę t e p r o j e k t y , r o z ł o ż o n e s t a r a n n i e n a stołac w żadnej
natomiast
nie
spotkali
Skryby-Konserwato
W k o ń c u d o t a r l i d o s z e r o k i e g o , ł u k o w a t e g o przejścia, k t p r o w a d z i ł o d o o s t a t n i e j , największej p i w n i c y .
ił p ł a s z c z e m J e n n y U l l r w y s u n ą ł p a z u r y . Nit pierwszy r z u t o k a ta p i w n i c a t a k ż e w y d a w a ł a się p u s t a , i li.
.|c d u ż e g o , o k r ą g ł e g o s t o ł u p o ś r o d k u i j a s n e j , syczącej
\<\
nad n i m . G d y j e d n a k stanęli w wejściu, n i e z n a c z n y
j|l przyciągnął ich w z r o k ku p o c h y l o n e j n a d pracą, n i e m a l widocznej
postaci,
siedzącej
na wysokim
stołku przy
Ir w p r z e c i w l e g ł y m kącie. O d z i a n a była w biały płaszcz, • dnie wtapiający się w t y n k o w a n ą ścianę za nią. l i k h e m - o d c h r z ą k n ą ł c i c h o Beetle. N i e d o c z e k a ł się Blkcji. - P r z e p r a s z a m - powiedział. N a d a l nic. Postać nie n y w a ł a swojej ż m u d n e j c z y n n o ś c i . C o r a z b a r d z i e j p r z e Wty, że r o z m o w a p a n n y D j i n n d o b i e g n i e w k r ó t c e k o ń c a , ililnpak p o d s z e d ł d o s i e d z ą c e g o i l e k k o p o k l e p a ł g o w rafltle. l e n p o d s k o c z y ł i o d w r ó c i ł się. Ephaniah, przepraszam, że p r z e s z k a d z a m - powiedział rtle - ale... Aaach! - krzyknęła J e n n a . Za p ó ź n o s p r ó b o w a ł a s t ł u m i ć fkrzyk, dłonią zasłaniając u s t a . T w a r z mężczyzny była w p o ł o wie pyskiem szczura. Miał szczurzy n o s , wąsy i d w a długie, p o • 'II•lc zęby gryzonia. Szczurzy pysk otworzył się ze z d u m i e n i a , Ukazując różowy, szpiczasty język. Mężczyzna szybko zasłonił tiulu.) część t w a r z y długą, j e d w a b n ą płachtą, którą miał l u ź n o przewieszoną przez szyję. Poprawił ją, zawijając kilka razy, •i fu Idy t k a n i n y z u p e ł n i e zakryły kształt szczurzego n o s a . - O c h - j ę k n ą ł Beetle, zdając s o b i e s p r a w ę , że p o w i n i e n by! u p r z e d z i ć J e n n ę , c z e g o m a się s p o d z i e w a ć . - B a r d z o m i bfzykro, E p h a n i a h . N i e c h c i a ł e m w t e n s p o s ó b p r z e r y w a ć Cl pracy. E p h a n i a h G r e b e skinął g ł o w ą i w y d a ł z siebie j a k i ś pisk. f o t e m zsunął z oczu okulary grubości denek od butelek, itiikladając j e s o b i e n a g ł o w ę . J e n n a ujrzała p a r ę skrzących
się, z d e c y d o w a n i e l u d z k i c h , z i e l o n y c h o c z u i n i e c o się od żyła. B e e d e zaczął z n o w u p r z e p r a s z a ć , ale E p h a n i a h G p o w s t r z y m a ł go r u c h e m ręki, z g r a m o l i ł się ze s t o ł k a i d z i e w c z y n i e głęboki u k ł o n . N a s t ę p n i e wyjął z kieszeni dłużne, srebrne pudełko. W e w n ą t r z z n a j d o w a ł y się setki m a ł y c h , b i a ł y c h k czek. Z a c z ą ł je s z y b k o p r z e g l ą d a ć , po c z y m w y c i ą g n ą ł j i p o ł o ż y ł na s t o l e . W i d n i a ł y na niej s ł o w a : NIE BÓJ S JESTEM C Z Ł O W I E K I E M . - O c h . C o . . . się s t a ł o ? - s p y t a ł a J e n n a . Kolejna k a r t e c z k a , r ó w n i e p o m i ę t a , jak p o p r z e d n i a , z l a z ł a się na s t o l e : TRWAŁY S Z C Z U R Z Y U R O K . MIA 14 LAT. ZASADZKA WYKAZU M R O C Z N Y C H U R O K Ó I M R O C Z N Y C H S Z C Z U R Z Y C H R E B U S Ó W W SKŁAD STRASZNYCH KSIĄG. Beetle p r z e ł k n ą ł ślinę. N i g d y n i e p y t a ł , co s p o t k a ł o G b e ' a , ale n i e był z a s k o c z o n y . Z a w s z e się z a s t a n a w i a ł , co się s t a ł o , gdyby d w i e M r o c z n e księgi z m ó w i ł y się p r z e d niemu. N a s t ę p n a k a r t e c z k a : OCALIŁA M N I E MATKA WIED! M O R W E N N A . U R O K J U Ż TYLKO CZĘŚCIOWY. Wyci' gnął r ę c e , k t ó r e były l u d z k i e , c h o ć J e n n i e w y d a w a ł o s i że p a z n o k c i e są d z i w n i e d ł u g i e i c h u d e , t r o c h ę j a k szczur pazurki. Beetle u ś w i a d o m i ł sobie, ż e n i e p r z e d s t a w i ł t o w a r z y s z ' - To j e s t - p o w i e d z i a ł - K s i ę ż n i c z k a J e n n a . E p h a n i a h G r e b e u k ł o n i ł się i p o d ł u ż s z y m p r z e s z u k i w a n i k a r t e c z e k p o ł o ż y ł na s t o l e j e d n ą z n i c h , n i e u ż y w a n ą i śnie nobiałą: WITAJ, WASZA WYSOKOŚĆ. Z a r a z p o niej p r z y s z e d ł czas n a kolejną, m o c n o sfaty w a n ą : CZYM M O G Ę SŁUŻYĆ?
W o d p o w i e d z i Beetle p o ł o ż y ł na stole j e d w a b n e zawiniąt ko które n a s t ę p n i e r o z w i n ą ł . A ż j ę k n ą ł n a w i d o k p r z e m o MIIMC|, p a p i e r o w e j masy, leżącej n a m a t e r i a l e . W c z e ś n i e j k b a r d z o s k u p i ł się na p o c i e s z a n i u J e n n y , że n i e z a u w a ż y ł ) i kich z n i s z c z e ń , p o c z y n i o n y c h n i e t y l k o p r z e z z d e r z e Plr, ale t a k ż e p r z e z w o d ę . A t r a m e n t się r o z m a z a ł , w i ę k s z o ś ć m i n o w a n y c h o ł ó w k i e m linii była t e r a z z a t a r t a , w i e l e zaś iii hkatnych s k r a w k ó w p a p i e r u p o s k l e j a ł o się ze sobą. C h ł o Jklkowi p r z y p o m i n a ł o t o p a p i e r o w ą m a s ę , k t ó r ą b a w i ł się m przedszkolu. I phaniah G r e b e wydał przeciągły dźwięk, który brzmiał jak „ a a a a a " i z d a n i e m B e e t l e ' a kojarzył się raczej z z a n i e p o kojoną owcą n i ż z e s z c z u r e m . Z p o w r o t e m n a s u n ą ł g r u b e dl i rlary na d ł u g i n o s , po c z y m p o p a t r z y ł na t e n t r a g i c z n y Widok. W k r ó t c e n a s t o l e w y l ą d o w a ł a n a s t ę p n a k a r t e c z k a : - I I rOJEST? A z a t e m B e e t l e wyjaśnił, j a k u m i a ł najlepiej, c o t o takie go, i d l a c z e g o p a p i e r y są w t a k f a t a l n y m s t a n i e . P o d c z a s gdy m ó w i ł , J e n n a w y d a w a ł a się c o r a z b a r d z i e j n i e s p o k o j n a . W końcu nie wytrzymała. - Panie Grebe. Czy m o ż e p a n poskładać je z p o w r o t e m ? Proszę. Kolejna k a r t e c z k a n a s t o l e : T O T R U D N E . P o t e m , gdy m i n a K s i ę ż n i c z k i z r z e d ł a , j e s z c z e j e d n a : ALE MOŻLIWE. - T e k a w a ł k i p a p i e r u t o d l a m n i e j e d y n a s z a n s a , ż e jesz cze z o b a c z ę b r a t a - p o w i e d z i a ł a p o p r o s t u . E p h a n i a h G r e b e uniósł ze zdziwieniem brwi i przechylił głowę n a b o k , c z y m p r z y p o m i n a ł d z i e w c z y n i e S t a n l e y a , i t o s k o j a r z e n i e p o d n i o s ł o j ą n a d u c h u . Sięgnął p o n o t e s i o ł ó wek, po c z y m n a p i s a ł : Zrobię, co będę mógł. Obiecuję.
- Dziękuję, panie G r e b e - powiedziała. - Dziękuję! Gdy go zostawili, dźgał p r z e m o c z o n ą m a s ę pincetą. c h o d z ą c z p i w n i c y , J e n n a o d w r ó c i ł a się, b y r z u c i ć o s t a spojrzenie na c e n n e kawałki papieru - i o m a l znowu k r z y k n ę ł a . S p o d o b s z e r n e j , białej s z a t y G r e b e ' a w y ł a n i a ł długi, różowy, szczurzy ogon. Beetle szybko przemierzał kolejne p o d z i e m n e pomi czenia. - M u s i m y się spieszyć - o z n a j m i ł , gdy go d o g o n i ł a . n a D j i n n wyjdzie l a d a chwila. S k i n ę ł a głową. po s c h o d a c h . . .
Razem pognali przez piwnice, wbiej
i zjawili
się w s a m ą p o r ę ,
by z o b a c d B
u ś m i e c h n i ę t ą Jillie D j i n n , k t ó r a w y s z ł a z p o k o i k u w rat z wyszczerzonym Merrinem Meredithem. N a c z e l n a Skryba H e r m e t y c z n a p r z e s t a ł a się u ś m i e c h i l gdy z o b a c z y ł a B e e t l e ' a , pojawiającego się w tylnej częjfl Skryptorium. - C o z n o w u r o b i s z p o z a s w o i m s t a n o w i s k i e m pracy!: - s p y t a ł a . P o t e m d o s t r z e g ł a J e n n ę i d o d a ł a z lekką i r y t a c j i - D z i e ń d o b r y , K s i ę ż n i c z k o J e n n o . J e s t e ś m y zaszczyceni, w i d z ą c cię t a k w i e l e r a z y j e d n e g o d n i a . C z y m m o g ę s ł u ż y a - N i e , d z i ę k u j ę , p a n n o D j i n n - o d p a r ł a d z i e w c z y n a toi; n e m Księżniczki. - W a s z inspektor Beetle p o m ó g ł n a m j u l w wystarczającym s t o p n i u . Przykro n a m , że oderwaliśmy go od pracy na tak d ł u g o . Oczywiście dopilnował, by stal n o w i s k o nie p o z o s t a ł o bez opieki. Teraz j u ż idziemy, b l m a m y w a ż n e sprawy. - A c h - p o w i e d z i a ł a Jillie D j i n n . Z n ó w c z u ł a się trochę n i e z r ę c z n i e , c h o ć n i e w i e d z i a ł a , d l a c z e g o . U k ł o n i ł a się nio« z n a c z n i e i p a t r z y ł a , j a k siedzący najbliżej d r z w i skryba ze skakuje z e s t o ł k a i o t w i e r a d r z w i p r z e d J e n n ą , k t ó r a wyszła
• t z nie k r o k i e m M a r c i i O v e r s t r a n d . Jillie D j i n n z w r ó c i ł a d o Beetle'a. - Skoro Księżniczka nie potrzebuje już twoich usług, żesz w y k o r z y s t a ć p o p o ł u d n i e , b y o p r o w a d z i ć n a s z e g o 'ego p r a k t y k a n t a . •• Co? - j ę k n ą ł . Zza niebieskiej, j e d w a b n e j szaty n o w e j p r z e ł o ż o n e j M e r r i n jHrrodith w y k o n a ł obelżywy gest. Beetle chciał o d p o w i e d z i e ć ni samym, ale w ostatniej chwili się p o w s t r z y m a ł . A... ale on j e s z c z e n i e złożył e g z a m i n ó w . - B e e t l e n i e f l l ń ^ l się p o w s t r z y m a ć . Nie leży w twojej gestii s u g e r o w a n i e k r y t e r i ó w , k t ó r y m i liiiini się k i e r o w a ć , przyjmując do p r a c y s k r y b ó w - o d p a r ł a |i ulowatym t o n e m Jillie D j i n n . - Ty m u s i a ł e ś z d a ć e g z a m i n y lin S k r y p t o r i u m , ale D a n i e l w y k a z a ł się wystarczającą w i e il/i|, b y m n i e p r z e k o n a ć , ż e e g z a m i n y n i e p o s ł u ż ą ż a d n e m u •iłowi w p r o c e s i e selekcji. A t e r a z b ę d ę w d z i ę c z n a , jeśli upclnisz m o j e p o l e c e n i e i o p r o w a d z i s z n a s z e g o n o w e g o •kiybę. M a c i e g o d z i n ę i t r z y d z i e ś c i trzy m i n u t y . R a d z ę n i e iwlekać. Decyzję, o d c z e g o zacząć, p o z o s t a w i a m t o b i e . Beetle u ś m i e c h n ą ł się. D o s k o n a l e w i e d z i a ł , o d c z e g o zanie. O d S k ł a d u S t r a s z n y c h Ksiąg.
4>
20
POŁĄCZENIE
I1 xi
"Wieczorem z n a d P o r t u z n o w u n a d c i ą g n ę ł a wichi W i a t r wył nad rzeką, zrywał d a c h ó w k i i d z i a ł a ł wszystl na nerwy. S e p t i m u s p r z e b y w a ł w W i e ż y C z a r o d z i e j ó w pod czujny okiem Marcii
Overstrand.
p r z y g o t o w a n i a do
swojej
Rozpoczynał pierwszej
skomplikowa
Projekcji,
k t ó r a si
n o w i ł a i s t n y k a m i e ń m i l o w y w n a u c e . Z g o d n i e z tradyc U c z e ń w y b i e r a ł j a k i ś d r o b n y , zwyczajny p r z e d m i o t , a tern p r ó b o w a ł d o k o n a ć Projekcji j e g o r e a l i s t y c z n e g o o b r z u . Projekcje p o j a w i a ł y się w e w s z y s t k i c h c z ę ś c i a c h Wie i c h o d z i ł o o t o , by w s z y s c y wzięli je za o r y g i n a ł . W s z y s t k Projekcje s t a n o w i ł y l u s t r z a n e o d b i c i e p i e r w o w z o r u , ale
yykle n i e m i a ł o z n a c z e n i a , o ile U c z e ń w y k a z a ł się r o z s ą d |m i n i e w y b r a ł p r z e d m i o t u z j a k i m ś n a p i s e m . C z a s a m i Iu4 z p o z o r u n i e w i n n a „ m i o t ł a " s t a w a ł a s o b i e o p a r t a I c i e m n y m kącie, n i e w i e l k i „ o r n a m e n t " p o j a w i a ł się w y s o }, na n i e d o s t ę p n y m p a r a p e c i e a l b o n o w y „ p ł a s z c z " zawi li w szafie. P o d c z a s p i e r w s z e j Projekcji w W i e ż y p a n o w a ł a losfera p o d n i e c e n i a , a C z a r o d z i e j e , udając, że w i s t o c i e |cci są c z y m ś z u p e ł n i e i n n y m , c h o d z i l i tu i t a m , p o s z t u r hhnjąc p r z e r ó ż n e podejrzane przedmioty, a także przyjmumi zakłady, c o d o k ł a d n i e U c z e ń w y b i e r z e d o Projekcji. Zamknąwszy
Septimusa
[iizystąpiła do u s u w a n i a z
w
pokoju
Projekcji,
dziedzińca wszelkich
Marcia śladów
mu O g n i o p l u j u - a raczej w y d a ł a C a t c h p o l e ' o w i p o l e c e n i e , w y się t y m zajął. C a t c h p o l e j e d n a k z a m k n ą ł się w k r e d e n s i e ffl« stare z a k l ę c i a i n i e w y c h o d z i ł . M a r c i a , d o p r o w a d z o n a h|o rozpaczy, p o s ł a ł a w i a d o m o ś ć d o H i l d e g a r d y , P o d c z a r o I lejki, strzegącej d r z w i P a ł a c u , i p o p r o s i ł a ją o n a t y c h m i a il owe p r z y b y c i e . I lildegarda
przybyła
potargana
i
bez
tchu,
przebie-
glu b o w i e m całą D r o g ę C z a r o d z i e j ó w , r o z e m o c j o n o w a n a , | r wreszcie o t r z y m a ł a w e z w a n i e d o Wieży Czarodziejów, 0 k t ó r y m m a r z y ł a o d t a k d a w n a . Ale z a m i a s t p o s a d y Cza rodziejki Zwyczajnej, d o s t a ł a d u ż ą m i o t ł ę i j e s z c z e więkIfe w i a d r o . J a k z w y k l e z d e c y d o w a n a , p o d c i ą g n ę ł a r ę k a w y 1 wzięła się do pracy, m ó w i ą c s o b i e w d u c h u , że k a ż d a p r a c a w W i e ż y p r z y b l i ż a ją o k r o k do s p e ł n i e n i a m a r z e ń . N a s t ę p nego r a n k a b y ł a p i e r w s z ą k l i e n t k ą T e r r y ' e g o T a r s a l a . Kupi li! p a r ę s o l i d n y c h , w o d o o d p o r n y c h b u t ó w . Gdy s o k o l o o k a Hildegarda z n i k n ę ł a z Pałacu, M e r r i n stał nie jeszcze ś m i e l s z y . Z a m i a s t p r z e m y k a ć p r z e z k o r y t a r z e , zaczął c h o d z i ć p o n i c h d u m n y m k r o k i e m . D w a r a z y o m a l
nie wpadł na Jennę, która nieoczekiwanie wyłoniła r o g u . Z a d r u g i m r a z e m k u s i ł o go, b y p r z e j ś ć o b i s p r a w d z i ć , czy z a u w a ż y , ale w o s t a t n i e j c h w i l i z z d a n i e i s c h o w a ł się za k o t a r ą . C a ł k i e m m o ż l i w e , ż e J e n n a n i e z a u w a ż y ł a b y go, n gdyby faktycznie p r z e s z e d ł o b o k n i e j . Była z b y t pr m y ś l e n i e m o N i c k u i o m a p i e . N i e z d o l n a t r z y m a ć się z o d S k r y p t o r i u m , p r z y n a j m n i e j d w a razy d z i e n n i e zagl t a m , by o d w i e d z i ć B e e t l e ' a . C h ł o p a k m i a ł w tej m i e s z a n e u c z u c i a . Lubił się z nią w i d y w a ć , ale za ka r a z e m , g d y d r z w i r o b i ł y „ d z y ń " - a raczej „ d z y - d z y ń " , w szczególny sposób, który jego z d a n i e m zawsze zwiast p r z y b y c i e K s i ę ż n i c z k i - z b i e r a ł się w s o b i e , by p o w i e d jej, ż e w c i ą ż n i e m a w i e ś c i o d G r e b e ' a . Ale g d y przy t r z e c i e g o d n i a , m i a ł d l a niej w i e ś c i - i n i e były to wi pomyślne. Było p ó ź n e p o p o ł u d n i e , a p r z e z c i e m n e c h m u r y w a ł o się j e s z c z e p ó ź n i e j . Beetle w ł a ś n i e zapalił ś w i e c ę i s t a w i ł j ą n a b i u r k u . S z y k o w a ł się d o o s t a t n i e j r u n d y t d n i a , r u n d y Z a m y k a n i a , gdy r o z l e g ł o się „ d z y - d z y ń " , d r się o t w o r z y ł y i p o d m u c h w i a t r u w e p c h n ą ł d o ś r o d k a J e n Z a m k n ę ł a drzwi, odgarnęła włosy, które wiatr nasunął na oczy, p o p r a w i ł a z ł o t y d i a d e m i z w y r a z e m niecierpli ści na t w a r z y s p y t a ł a : - J a k i e ś w i e ś c i ? Beetle o b a w i a ł się tej chwili. - N o , t a k . . . ale n i e z b y t d o b r e , n i e s t e t y . D z i ś r a n o n a m im biurku leżała ta w i a d o m o ś ć . P o d a ł J e n n i e dużą, b i a ł ą k a r t k ę . Było n a niej n a p i s a n Dotyczy:
Stare
kawałki
papieru.
Brakuje
ważnego fragmentu,
Proszę o radę. - C h y b a t r u d n o się d z i w i ć - s t w i e r d z i ł z w e s t c h n i e n i e m
Iftf s z u k a l i ś m y w s z ę d z i e - s p r z e c i w i ł a się J e n n a . - A ja 11> li tam się j e s z c z e raz, k i e d y w r a c a ł a m . I j e s z c z e n a ejŁo d n i a , t a k d l a p e w n o ś c i . N i e p o w i n n o . . . - S ł o w a tly jej w g a r d l e . T e r a z , gdy się n a d t y m z a s t a n o w i ł a , u d o w n i o s k u , ż e b y ł o b y c u d e m , gdyby n i e b r a k o w a ł o M I I I K (',(> I r a g m e n t u .
» Poszedłem spytać Sepa, co robić, ale n i e pozwalają mi się .potkać - p o w i e d z i a ł Beetle. - N a w e t listu nie przyjęli. i IN\ inl/ieli, ze nie w o l n o mu przeszkadzać. Marcia d o s l o w iiwięziła g o n a górze. J e s t e m p e w i e n , ż e o n znalazłby t e n itkujacy k a w a ł e k . M u s i i s t n i e ć t a k i e zaklęcie albo coś. Może E p h a n i a h b y n a m p o w i e d z i a ł - o d p a r ł a J e n n a . Mo.-.liwe, że w i e o zaklęciu. A p o t e m z n a j d z i e m y j a k i e g o ś i
nodzieja Z w y c z a j n e g o , żeby je dla n a s w y k o n a ł . Iłcetle u w a ż a ł , że s z a n s e są n i e w i e l k i e , ale n i e p r z y c h o Vitti mu do g ł o w y ż a d n a i n n a p r o p o z y c j a .
I )obra - zgodził się. Pkryptorium było p u s t e . Wszyscy skrybowie mogli wczellilej iść do d o m ó w , bo o z m i e r z c h u wiatr robił się silniejszy, .iwet Jillie Djinn schroniła się na górze, w k o m n a t a c h N a i lnych Skrybów H e r m e t y c z n y c h . Drzwi w p r z e p i e r z e n i u łolliotały o framugę, a J e n n a i Beetle pełzli m i ę d z y r z ę d a m i puljillów, któ r e w z n o s i ł y się w y s o k o n a d n i m i niczym szkieletowi Wartownicy i przyprawiały dziewczynę o dreszcze. U szczytu m I indów do piwnicy stał kosz ze zleceniami z t e g o d n i a - leża ło w nim kilka zaklęć do Regulacji i stara rozprawa, wymagająi'M oprawienia. Beetle p o d n i ó s ł kosz i zabrał go na d ó ł . Pchnęli d r z w i , o b i t e z i e l o n y m s u k n e m , i ruszyli p r z e z piwnice, k t ó r e w y d a w a ł y się n i e m a l oślepiająco j a s n e w p o równaniu z p ó ł m r o k i e m , który panował w Skryptorium. Podziemia z n o w u były p u s t e , t y m r a z e m j e d n a k szli r a ź n y m
k r o k i e m , o d r a z u kierując się d o o s t a t n i e g o p o m i e s z c z ę T a m zobaczyli, ż e E p h a n i a h G r e b e p r z y g l ą d a się c z e m przez d u ż e szkło powiększające, pochylony n a d stołe zasłanym setkami strzępów papieru, które przypomin ogromną, arcytrudną układankę. -
Przyniosłem
kosz
- oznajmił
Beetle,
stawiając gd
na podłodze. E p h a n i a h w y p r o s t o w a ł się i o d w r ó c i ł , b y i c h p r z y w i t l i Z a r ó w n o Beetle, j a k i J e n n a s p o d z i e w a l i się w i d o k u szczu* r z e g o p y s k a , ale t y m r a z e m o b l i c z e m ę ż c z y z n y z a k r y t e był t k a n i n ą i w i d z i e l i t y l k o z i e l o n e oczy, p o w i ę k s z o n e prz g r u b e o k u l a r y d o o g r o m n y c h r o z m i a r ó w . Skryba-Konser w a t o r w y d a ł z siebie cichy p i s k i g e s t e m p r z y w o ł a ł i bliżej. P o d a ł i m k a r t k ę , n a k t ó r e j w i d n i a ł y s ł o w a : Udało się połączyć wszystkie
dokumenty
oprócz jednego.
E p h a n i a h m a c h n ą ł ręką w k i e r u n k u równej sterty papi rów na półce za nim. - P o p a t r z , p o p a t r z - p o w i e d z i a ł Beetle, p r ó b u j ą c p o d n i e ś ć J e n n ę n a d u c h u . - W s z y s t k i e z n o w u s ą c a ł e . Brakuj t y l k o j e d n e g o . T o c h y b a n i e ź l e , co? Z a ł o ż ę się, ż e brakujący fragment to j e d e n z tych r y s u n e c z k ó w łodzi, było ich m n ó stwo. Istnieje spora szansa, że to nie było nic ważnego tylko jakieś bazgroły. J e n n a j u ż m i a ł a p o w i e d z i e ć , ż e d l a niej w s z y s t k i e bazgro ł y N i c k a s ą w a ż n e , gdy E p h a n i a h p o ł o ż y ł p r z e d n i m i kolejną k a r t k ę : Wzmocniłem wszystkie papiery, ale na przyszłość chciał bym je dla bezpieczeństwa oprawić. Mam wasze pozwolenie? J e n n a p o k i w a ł a głową. Oczy
Skryby-Konserwatora pojaśniały -
uwielbiał
tę
p r a c ę . Z szuflady w s t o l e wyjął d w a k a w a ł k i k a r t o n u , obcią g n i ę t e m a t e r i a ł e m w n o w y m , z a l e c o n y m p r z e z Jillie Djinn,
(owym k o l o r z e S k r y p t o r i u m . Z a p o m o c ą d z i u r k a c z a zro| pięć d z i u r e k w z d ł u ż k r a w ę d z i k a ż d e g o z n i c h , po c z y m m o s t plik p o ł ą c z o n y c h p a p i e r ó w i w s u n ą ł j e p o m i ę d z y iWnłki k a r t o n u . W z i ą ł n i e b i e s k ą w s t ą ż k ę i w p r a w n i e połąI o k ł a d k i , t a k że n o t a t k i i szkice N i c k a były b e z p i e c z n i e ruwione w grubą, liliową o k ł a d k ę . N a s t ę p n i e j e s z c z e jed yni k a w a ł k i e m w s t ą ż k i związał ze sobą rogi. Na k o n i e c wyinął d u ż ą p i e c z ę ć i h u k n ą ł nią o m a t e r i a ł . G d y ją u n i ó s ł , okładce w i d n i a ł y z ł o t o - c z e r w o n o s ł o w a : KONSERWACJA (.WARANCJĄ - E P H A N I A H GREBE. l a ł d y białej t k a n i n y z m a r s z c z y ł y się, j a k b y s z c z u r z e w ą s y pod n i m i p o w ę d r o w a ł y w g ó r ę w u ś m i e c h u . S k r y b a - K o n »c«i w a t o r z d u m ą p o d a ł J e n n i e p i ę k n i e o p r a w i o n e p a p i e r y . Och... Dziękuję - szepnęła. Teraz p r z y n a j m n i e j p a p i e r y N i c k a z n o w u z n a l a z ł y się w (ej r ę k a c h . P o c z u ł a o g r o m n ą u l g ę . P o m y ś l a ł a , że w s z y s t I o będzie d o b r z e . Pójdzie z o b a c z y ć się z S e p e m , r a z e m p o patrzą n a m a p ę i znajdą d r o g ę d o D o m u F o r y k s ó w , a p o t e m Itiin pójdą i s p r o w a d z ą N i c k a z p o w r o t e m . Wybiegając m y dłami w p r z y s z ł o ś ć , z a c z ę ł a się z a s t a n a w i a ć , j a k p r z e k o n a ć Jillie D j i n n , b y d a ł a B e e t l e ' o w i t r o c h ę w o l n e g o , b o b y ł o b y wspaniale, gdyby i on m ó g ł iść z n i m i . G d y u k ł a d a ł a s o b i e w głowie, c o p o w i e p a n n i e D j i n n , jeśli t a n i e z e c h c e g o p u kić, g ł o s c h ł o p a k a w y r w a ł ją z z a m y ś l e n i a . - Widziałaś, czego brakuje? - spytał z obawą. - Brakuje? - J e n n a s t a n ę ł a j a k w r y t a . - T a k . D o k u m e n t , k t ó r e g o n i e d a ł o się p o ł ą c z y ć . K t ó r y to był? - A. O t w o r z y ł a pięknie oprawioną książkę G r e b e ' a i zaczęła p r z e g l ą d a ć k a r t k i , k t ó r e t e r a z były c z y s t e i m o c n e , b e z
śladów łączenia, z w y r a ź n y m t e k s t e m , bez żadnych s S k r y b a - K o n s e r w a t o r z n a k o m i c i e w y w i ą z a ł się z zadania, i Było t u w i e l e rzeczy,
których wcześniej
wykazy zapasów prowiantu,
ubrań,
nie widz
pokreślone pod
o d w a p o z w o l e n i a na p o d r ó ż , l i c z n e listy r z e c z y do z b i e n i a , w t y m k i l k a b a r d z o p i l n y c h . R o z p o z n a w a ł a też k t ó r e w i d z i a ł a j u ż u M a r c e l l u s a na s t r y c h u : r y s u n k i ł s c h e m a t y węzłów, lista z a k u p ó w na z i m o w y m targu, w k t ó r e grali N i c k o i S n o r r i . N i e b r a k o w a ł o ż a d n e j k oprócz jednej: mapy. J e n n a z r o z p a c z ą p o p a t r z y ł a n a b a ł a g a n n a stole, n a p ł y n ę ł y jej d o o c z u , gdy d o t a r ł d o niej fakt, ż e kl d o o d n a l e z i e n i a N i c k a leżał p r z e d n i m i w t y s i ą c u ka k ó w . N a k a r t e c z c e o b o k E p h a n i a h n a p i s a ł r ó w n y m i lite mi:
Niekompletne.
T e r a z z o b a c z y ł jej m i n ę i p o s p i e s z n i e n a s k r o b a ł : wszystko stracone. Może da się przeprowadzić Szukanie braku cego kawałka. Spytaj CN. - K t o to j e s t C N ? - s p y t a ł a d z i e w c z y n a . S k r y b a - K o n s e r w a t o r z n ó w u n i ó s ł p i ó r o , ale Beetle uprzedził. -
Czarodziejka
Nadzwyczajna.
Tutaj
posługujemy
skrótami. N a przykład N S H t o Naczelna Skryba H e r m t y c z n a a U O B I to ja. - UOBI? - powtórzyła Jenna. - U r z ę d n i k do s p r a w O b s ł u g i B i u r a i I n s p e k c j i . - A h a . D o b r z e , U O B I , pójdziesz ze m n ą do Marcii? Pros M o ż e n a s p o s ł u c h a , jeśli p r z y j d z i e m y w e d w o j e . - Od' ciła się do S k r y b y - K o n s e r w a t o r a . - Dziękuję, p a n i e G r e Dziękuję, ż e z w r ó c i ł m i p a n rzeczy N i c k a . - M o c n o p r z y s n ę ł a d o siebie p i ę k n i e o p r a w i o n ą książkę.
I ph.iniah skinął g ł o w ą i wyjął k a r t k ę , p o k r y t ą s c h l u d n y m •lem, po czym w y t w o r n y m gestem podał ją dziewczynie. (>/'• wizyty to dla mnie czysta przyjemność, Księżniczko. Będę zycony, jeśli ujrzę cię znowu i mam nadzieję, że w przyszłości czc się do czegoś przydam. J r n n a u ś m i e c h n ę ł a się. I )ziękuję, p a n i e G r e b e . W k r ó t c e w r ó c ę tu z C N , a w t e będzie m ó g ł p a n d o k o n a ć o s t a t n i e g o P o ł ą c z e n i a - p o Irdziała z w i ę k s z ą p e w n o ś c i ą w g ł o s i e n i ż w d u s z y .
I J c n n a c h c i a ł a j a k najszybciej p o g n a ć d o Marcii, ale r o z u • l l ł a , ż e Beetle m a o b o w i ą z k i d o s p e ł n i e n i a . Mogę iść z t o b ą i p o m ó c ci s p r a w d z i ć Kryptę, jeśli c h c e s z m |« proponowała. Ileetle chciał, i to b a r d z o . Dobra. Tak. Świetnie - powiedział. Próbował ukryć ość, ale n i e c o z t y m p r z e s a d z i ł . Nie c h c i a ł a b y m j e d n a k p r z e s z k a d z a ć . Nie! T o z n a c z y n i e , oczywiście n i e b ę d z i e s z p r z e s z k a 1Ć. lenna poszła za n i m przez cuchnący stęchłizną, kręty f c o r y t a r z , w i o d ą c y w d ó ł d o Krypty, w y d r ą ż o n e j g ł ę b o k o W skalnej p o d s t a w i e Z a m k u , p o d p i w n i c a m i . G d y d o s z l i do o s t a t n i e g o z a k r ę t u , d a ł y się s ł y s z e ć głosy. W j e d n y m 1 nich, g ł ę b o k i m , r e z o n u j ą c y m , Beetle r o z p o z n a ł g ł o s T e r n u . a Fume'a. Zaskoczył go n a t o m i a s t drugi głos. Chłopak przyłożył p a l e c d o u s t i zaczął się p o r u s z a ć b a r d z o c i c h o . J r n n a p o s ł a ł a m u pytające s p o j r z e n i e . - Kłopoty - szepnął niemal bezgłośnie w odpowiedzi. Wśliznął
się
do wnęki
na
szczycie
stromych
schodów.
Dziewczyna p o s z ł a w j e g o ślady. S e r c e B e e t l e ' a b i ł o t a k dzybko, że z p o c z ą t k u n i e słyszał toczącej się r o z m o w y . Kilka razy g ł ę b o k o o d e t c h n ą ł i się u s p o k o i ł . - K t o to j e s t ? - s p y t a ł a K s i ę ż n i c z k a . Beetle z a r y z y k o w a ł i wyjrzał na c h w i l ę . Z o b a c z y ł d o kładnie tych, k t ó r y c h się s p o d z i e w a ł . N a n a j n i ż s z y m s t o p niu, n a w p ó ł u k r y t y w r o z t a ń c z o n y c h c i e n i a c h , r z u c a n y c h przez d w i e ś w i e c e , s i e d z i a ł n o w y p r a c o w n i k Jillie D j i n n , w p a t r z o n y u w a ż n i e w D u c h a Krypty. Ich r o z m o w a n i o s ł a lic po s c h o d a c h , a głosy r o z b r z m i e w a ł y g ł u c h o w p u s t y m , ceglanym przejściu.
- Oczywiście, że to t r u d n e , chłopcze. - E c h o słów T: sa F u m e ' a d o t a r ł o do dwojga podsłuchujących we w G ł o s w y d a w a ł się n a w i e d z o n y . - D l a t e g o z a m i e s z c z o n n a k o ń c u książki. P o w i n i e n e ś n a j p i e r w z r o b i ć t o , c o wcześniej. - Ale j a n i e c h c i a ł e m . C h c i a ł e m z r o b i ć t y l k o t o o s t a - P r a k t y k a czyni m i s t r z a . T y l k o g ł u p i e c p o d ą ż a n a s' - odparł Tertius. - Ale z r o b i ł e m w s z y s t k o , co b y ł o t a m n a p i s a n e . I p łało. W y w o ł a ł e m n a w e t Stwora. Właściwie m a s ę Stwor - M a s ę ? A co to z n a c z y ? - M n ó s t w o . Ee... D u ż o . Bardzo dużo. - D u ż o ? Czyli ile? - N i e w i e m . Dwadzieścia, m o ż e więcej. - D w a d z i e ś c i a S t w o r ó w ? D o p r a w d y , o g r o m n a j e s t twojl g ł u p o t a . Będą cię p r z e ś l a d o w a ć p r z e z r e s z t ę ż y w o t a . - N i e będą. Z a m k n ą ł e m j e p o d k l u c z e m . T e r a z m n i e dopadną. - T a k p o s t ą p i ł e ś ? I m y ś l i s z , że p u s z c z ą to p ł a z e m , z o b a c z ą cię j e s z c z e g d z i e ś n a s t ę p n y m r a z e m ? - Zawsze mówi pan do rymu? - C z e g o c h c e s z , c h ł o p c z e ? Z n u d z i ł a m n i e j u ż t a poga wędka. -
Chciałem zapytać o ten n u m e r z Zaprowadzanier
Mroku. - Numer? - C h o d z i mi o M r o c z n y czar. R z u c i ł e m go na k o g o ś , c h y b a n i e p o d z i a ł a ł . N i c m u się j e s z c z e n i e s t a ł o , a n a pewne bym o tym usłyszał. W g ł o s i e T e r t i u s a F u m e ' a d a ł o się s ł y s z e ć r o z b a w i e n i d l i lekką d r w i n ę .
• A zatem próbowałeś Zaprowadzić Mrok w przeznaczelii drugiego, t a k ? - s p y t a ł . - Ale c z e m u t a k i m ł o d y wąż, iy, chciał o b r a ć t ę M r o c z n ą d r o g ę , h m m ? Kiedy b y ł e m Hwnim w i e k u , n a j p i e r w p r ó b o w a ł e m szczęścia z z i m n y m • t e r n . T o z n a c z n i e w i ę k s z a satysfakcja. - D u c h z a c h i c h o |, przywołując m i ł e w s p o m n i e n i a . Nowy skryba w y d a w a ł się z a s k o c z o n y . Ac h. N o , w s u m i e n i e l u b i ę n o ż y - b ą k n ą ł . A, wolisz, żeby i n n i w y k o n a l i p r a c ę za ciebie, tak? P o s ł u aię d r o b n y m p o d s t ę p e m , o s z u s t w e m , co? W i d z i a ł e m j u ż llllch jak ty. C h c e s z pociągać za s z n u r k i . K i e r o w a ć m a r i o li kami. Ale u p r z e d z a m , gdy p a r a s z się M r o k i e m , m o ż e s z lin stać się m a r i o n e t k ą . Oj... - G ł o s c h ł o p a k a z a ł a m a ł się i gdyby Beetle odważył zerknąć jeszcze raz, zobaczyłby, że t a m t e n bawi się ner vo pierścieniem na s w o i m l e w y m kciuku. - Ale m y ś l a ł e m , ,. s k o r o to p a n napisał tę książkę... a u w a ż a m , że to bardzo, rdzo d o b r a książka, właściwie najlepsza, jaką czytałem i... Nie
strzęp
sobie języka na pochlebstwa,
chłopcze.
! Twoje z d a n i e o książce o b c h o d z i m n i e tyle, co z a r o b k i d r u ciarza - w a r k n ą ł T e r t i u s F u m é . - Po p r o s t u p o w i e d z , c z e g o nile m n i e c h c e s z . N o dalej, gadaj. - C h c i a ł b y m , żeby p o m ó g ł mi p a n w Z a p r o w a d z a n i u Mroku. B a r d z o . - A c z e m u m i a ł b y m ci p o m a g a ć ? Co b ę d ę z t e g o m i a ł ? - T e ż m ó g ł b y m p a n u p o m ó c . Moglibyśmy w s p ó ł p r a c o w a ć . D u c h Krypty głośno prychnął. - Ja...
m i a ł b y m w s p ó ł p r a c o w a ć z t o b ą ? Ja, p i e r w s z y
w dziejach N a c z e l n y Skryba H e r m e t y c z n y , m i a ł b y m w s p ó ł pracować z n a p u s z o n y m p ó ł g ł ó w k i e m ? P o co? Podaj m i c h o ć jeden d o b r y p o w ó d .
N a c h w i l ę z a p a d ł a cisza, a p o t e m J e n n a i B e e t l e usł głośne i wyraźne słowa. - Bo ja żyję, a p a n j e s t m a r t w y . B e e t l e spojrzał n a j e n n ę i u n i ó s ł b r w i . T e n D a n i e l miał tupet. - U w a ż a j , c h ł o p c z e - w a r k n ą ł T e r t i u s F u m e . - Taki rzeczy m o ż n a ł a t w o zmienić. - O c h . Ale j a n i e m i a ł e m n a m y ś l i . . . - G ł o s c h ł o p a k a teraz piskliwy i przestraszony. D u c h K r y p t y z i g n o r o w a ł g o i m ó w i ł dalej. - J e d n a k ż e p r a w d ą jest, że b r a k u j e mi n i e k t ó r y c h mi w o ś c i żyjących. I c h o ć n i e p o w i e r z y ł b y m ż a d n e g o z a d t a k i e m u c h e r l a k o w i j a k ty, t o m ó g ł b y m zaufać twoje nadzwyczaj
interesującemu towarzyszowi.
Beetle z n o w u u n i ó s ł brwi, j a k b y chciał s p y t a ć : „Jakie i n t e r e s u j ą c e m u t o w a r z y s z o w i ? " . Z a r y z y k o w a ł i na chw; wyjrzał z w n ę k i , ale p o ś r ó d cieni z o b a c z y ł t y l k o d u i c i e m n o w ł o s e g o chłopaka, nikogo więcej. - M o ż e go p a n z a b r a ć . - W g ł o s i e c h ł o p a k a p o j a w i ł a n u t k a ulgi. - P r z y p r a w i a m n i e o d r e s z c z e , k i e d y t a k ws: d z i e z a m n ą łazi. - D o b r z e , P r z e n i e ś j e g o o d d a n i e na m n i e , a ja zajmę Zaprowadzeniem Mroku. - P o m o ż e mi pan? - Z w y k ł e m dotrzymywać słowa,
n a w e t jeśli niektó:
m ó w i ą co i n n e g o - o d p a r ł T e r t i u s F u m e . - T e n , w którego p r z e z n a c z e n i u m a z a p a n o w a ć M r o k , z o s t a n i e r z u c o n y w Ot c h ł a ń N i e b e z p i e c z e ń s t w . J a k c i się t o p o d o b a ? - B a r d z o ! - w y k r z y k n ą ł n o w y skryba. - N a p r a w d ę b a r d z o . T o m u p o k a ż e . T e n n a d ę t y , l a l u s i o w a t y S e p t i m u s H e a p po żałuje, ż e u k r a d ł m i n a z w i s k o .
Plus
195
FUME
|i nii.i i Beetle p o p a t r z y l i po s o b i e , i Sep! - j ę k n ę l i oboje, po c z y m zakryli s o b i e u s t a d ł o ń m i , późno. C o t o było? - E c h o p o n i o s ł o n a s c h o d y p o d e j r z l i w e uI męcie T e r t i u s a . i Ale co? Z d a w a ł o m i się, ż e s ł y s z ę . . . s z c z u r a . A l b o szczury, fiyczajone n a szczycie s c h o d ó w . Idź zobaczyć, c h ł o p c z e . |o ulź. J u ż . P r z e r a ż o n y B e e t l e z ł a p a ł J e n n ę za r ę k ę i o b o j e rzucili się ucieczki. Nikogo t a m nie ma - oznajmił Merrin,
wróciwszy
1« swoje m i e j s c e u s t ó p T e r t i u s a F u m e ' a . Bardzo d o b r z e - o d r z e k ł d u c h . - Z a t e m t e r a z m u s i m y iwizeć u m o w ę , p r a w d a ? M e r r i n n i e p e w n i e p o k i w a ł głową. N i e o c z e k i w a n i e ogar nął go silny lęk. Tertius F u m e przeszył go spojrzeniem swoich ciemnych oczu. - P o p a t r z na m n i e , c h ł o p c z e - r o z k a z a ł . - P o p a t r z . . . n a . . . mnie. Niezdolny do oporu Merrin napotkał jego wzrok. - U m o w a - ciągnął d u c h - b r z m i t a k : P r z e n i e s i e s z o d d a nie s w o j e g o S t w o r a S ł u ż e b n e g o p o W s z e Czasy, w c a ł y m Wszechświecie
i
w
Nieznanym.
W
z a m i a n ja
sprawię,
że t w e ż a ł o s n e s t a r a n i a o Z a p r o w a d z e n i e M r o k u w p r z e znaczeniu
niejakiego
Septimusa
Heapa
odniosą
Z g a d z a s z się? Z g a r d ł a M e r r i n a d o b y ł się j e d y n i e s ł a b y s k r z e k . -Jak?
skutek.
- P o w i e d z t y l k o „ t a k " , c h ł o p c z e . T o n i e t a k i e skomplł^B wane - warknął Tertius Fume. - Ale, e e e , j a k p a n Z a p r o w a d z i M r o k w j e g o p r z e z n a c | B niu? - Śmiesz we m n i e wątpić? M e r r i n p o k r ę c i ł głową, z p r z e r a ż e n i a s z e r o k o otwierijB oczy. - Jeśli
kwestionujesz
Umowę,
muszę
odpowiedzljl
n a p y t a n i e , choćby b y ł o b a r d z o g ł u p i e - s t w i e r d z i ł T f l tius
Fume.
Merrin wzdrygnął
się,
bo znowu
uważano
go za głupca. - Z a p r o w a d z ę M r o k w przeznaczeniu t d f l H e a p a , wysyłając g o n a W y p r a w ę . N i k t n i e w r a c a z W y p J wy. N i k t . N i e p a t r z n a m n i e j a k i d i o t a , c h ł o p c z e . - Ducli w e s t c h n ą ł . N a p o c z ą t k u c h ł o p a k w y d a w a ł się obiecuja/B ale o k a z y w a ł się c o r a z w i ę k s z y m r o z c z a r o w a n i e m . P r a g n l J m i e ć p e w n o ś ć , ż e U m o w a z a c h o w a w a ż n o ś ć , T e r t i u s dą4 g n ą ł : - M r o c z n a M a g i a d z i a ł a najlepiej, k i e d y n i k t n i e po d e j r z e w a jej i s t n i e n i a . Ci, k t ó r z y m o g l i b y chcieć jej przeciw d z i a ł a ć , n i e m o g ą m i e ć takiej m o ż l i w o ś c i . - N i e zważając na z m i e s z a n e spojrzenie Merrina, m ó w i ł dalej: - Nikt nil b ę d z i e p o d e j r z e w a ł , ż e W y p r a w a t o Z a p r o w a d z e n i e Mroku, b o p r z e z w i e k i w d r o g ę r u s z y ł o m n i e j więcej d w u d z i e s t u i n n y c h U c z n i ó w . C z y t o r o z w i a ł o t w o j e w ą t p l i w o ś c i przed Umową? - H m m . . . - mruknął Merrin. - Oj, dajcie mi c i e r p l i w o ś ć . C h c e s z Z a p r o w a d z i ć Mro! w p r z e z n a c z e n i u t e g o H e a p a czy nie? T a k czy nie? -Tak. - D o b r z e . - D u c h n i e c i e r p l i w i e z a t a r ł r ę c e . - A t e r a z , jeśli U m o w a ma obowiązywać, musisz dać swojemu Stworowi S ł u ż e b n e m u coś c e n n e g o w p o d z i ę c e z a j e g o s ł u ż b ę . C o ś ,
i będzie n o s i ł j a k o s y m b o l U m o w y . M o ż e t o być t e n pier|ri n a t w o i m k c i u k u , c h o c i a ż t o t y l k o n ę d z n a k o p i a . Ale t o . . . - M e r r i n u r w a ł i s t w i e r d z i ł , że lepiej p o w i e ileć coś i n n e g o . - N i e c h c e zejść - p o w i e d z i a ł n i e z b y t Irkonująco. T e r t i u s F u m e u ś m i e c h n ą ł się z ł o ś l i w i e . Gdybym ciągle m ó g ł w ł a d a ć n o ż e m , t o b y zszedł. - Z n a j d ź innego, c h ł o p c z e , z a n i m zechcę s p r ó b o w a ć . W p a n i c e M e r r i n p r z e s z u k a ł k i e s z e n i e i j u ż był g o t ó w Idać Szpicla, gdy n i e s p o d z i e w a n i e z n a l a z ł o s t a t n i e g o lufijowego w ę ż a . T o ! - w y k r z y k n ą ł , t r i u m f a l n y m g e s t e m wyciągając w ę ż a \ icszeni.
*** licet le i J e n n a byli j u ż n i e m a l p r z y k o ń c u d ł u g i e g o , k r ę t e g o |0l v tarza, w i o d ą c e g o do S k r y p t o r i u m , gdy d z i e w c z y n a zdaIn s o b i e s p r a w ę , że c z e g o ś b r a k u j e . - Szpilka od N i c k a ! - w y k r z y k n ę ł a , aż się z a c h ł y s t u j ą c . Nie m a jej! Beetle z a t r z y m a ł się. W b l a s k u świec zobaczył, że w o c z a c h Księżniczki zbierają się łzy. - Jak wyglądała? - spytał. - Z ł o t a litera „J". N i c k o przyniósł ją z P o r t u . Z a w s z e n o N i l a m ją p r z y p ł a s z c z u . . . z a w s z e , a t e r a z jej n i e m a . - M i a ł a ś ją w Krypcie. P a m i ę t a m . - Naprawdę? - Tak, j e s t e m p e w i e n . - Beetle j u ż wcześniej z a u w a ż y ł , że J e n n a co j a k i ś czas s p r a w d z a , czy ma szpilkę, i z a s t a n a w i a ł się, od k o g o ją d o s t a ł a . - Zaczekaj t u t a j . Pójdę po nią.
- Ale t e n d u c h . . . - B ę d ę b a r d z o c i c h o . N i e z o r i e n t u j e się. Z a r a z w r J e n n a o p a r ł a się o c h ł o d n ą , c e g l a n ą ś c i a n ę k o i n a s ł u c h i w a ł a k r o k ó w Beetle'a, w r a c a j ą c e g o w kier Krypty. J e g o b l i s k o ś ć p o d n o s i ł a ją na d u c h u ,
ale t
r o z ś w i e t l o n y b l a s k i e m ś w i e c k o r y t a r z i r o z t a ń c z o n e ci na ś c i a n a c h b u d z i ł y w niej lęk, w i ę c m o c n i e j p r z y t Ullra, b y d o d a ć s o b i e o d w a g i . U l l r m i a u k n ą ł z n i e z a d leniem i poczuła przechodzący przez kocie ciało dres N a g l e w y r w a ł się z jej u ś c i s k u i c i ę ż k o w y l ą d o w a ł na ł o d z e p r z e d nią. P r z e z k r ó t k ą c h w i l ę J e n n a m i a ł a s t r a p r z e c z u c i e , że z w i e r z a k p o g n a za B e e t l e m i z d r a d z i o b e c n o ś ć . A p o t e m z r o z u m i a ł a , c o się dzieje. S ł o ń c e zas Ullr przechodził transformację. C h o ć już wiele razy widziała, jak kot ulega przemi p r o c e s t e n wciąż ją f a s c y n o w a ł . Z p o d z i w e m p a t r z y ł a , j c z a r n y k o n i u s z e k k o c i e g o o g o n a z a c z y n a się r o z r a s t a ć . Wi d z i a ł a , j a k m a r s z c z y się sierść, gdy m i ę ś n i e p o d skórą s " w a ł y się g r u b s z e i t w a r d s z e . K o t r ó s ł c o r a z szybciej, a c z e z o g o n a r o z p r z e s t r z e n i a ł a się na c a ł e j e g o c i a ł o n i c z y m ci zaćmienia,
ogarniający z i e m i ę ,
przemieniając
potargan
r u d ą s i e r ś ć w g ł a d k i e , lśniące, c z a r n e f u t r o . N a k o n i e c n i b i e s k i e o c z y k o t a n a b r a ł y b a r w y błyszczącej z i e l e n i . W cfj gu czterdziestu dziewięciu s e k u n d D z i e n n y Ullr stał s N o c n y m Ullrem i J e n n a miała teraz do towarzystwa cz panterę z rudym koniuszkiem ogona. B e e t l e z n a l a z ł s z p i l k ę J e n n y we w n ę c e . P o d n i ó s ł ją z z d o w o l e n i e m . G d y m i a ł j u ż p o g n a ć z p o w r o t e m d o Księż niczki, p o s c h o d a c h r o z n i o s ł o się e c h o z ł o w i e s z c z e g o ś m i chu Tertiusa Fume'a. Chłopak zamarł.
W i d z ę , ż e p o d z i e l a s z m o j e d a w n e z a m i ł o w a n i e d o luJi - d o b i e g ł go g ł o s d u c h a . „O c z y m o n m ó w i ? " , z a s t a n a w i a ł się B e e t l e . Z a c i e k a w i o , ociągał się p r z e z c h w i l ę . Co to jest? - spytał T e r t i u s F u m e szyderczym t o n e m . Wąż. Mój o s t a t n i . - C h ł o p a k w y d a w a ł się d o t k n i ę t y . Beetle n i e m ó g ł się p o w s t r z y m a ć i wyjrzał j e s z c z e r a z . Ni »wy s k r y b a p r ó b o w a ł n i e z d a r n i e z w i ą z a ć w ę ż a w k ó ł k o . Widzi
pan
-
powiedział
z
nutką paniki
w głosie.
» Umiem go zmniejszyć. U m i e m . W t e d y m o ż n a będzie | niego z r o b i ć p i e r ś c i e ń . B a r d z o ł a d n y . - B e e t l e z o b a c z y ł , |
i.imten
z a m y k a oczy,
i
domyślił
się,
że w y p o w i a d a
(uklęcie K u r c z e n i a . Ku j e g o z a s k o c z e n i u , n a j w y r a ź n i e j za działało. W ą ż z n i k n ą ł w o b ł o c z k u c z a r n e g o d y m u i c h ł o p a k wyciągnął r ę k ę , p o k a z u j ą c c o ś T e r t i u s o w i . N i e c h b ę d z i e - o r z e k ł d u c h . - Daj p i e r ś c i e ń S t w o r o w i I możemy kontynuować. Beetle n i e o d w a ż y ł się z o s t a ć . J e n n a i t a k zbyt d ł u g o była IH
sama. P o p ę d z i ł z p o w r o t e m k r ę t y m k o r y t a r z e m . G d y zbli-
hil się do k o ń c a , serce m o c n i e j z a b i ł o mu ze s t r a c h u . W m r o ku, gdzie z o s t a w i ł J e n n ę , p o ł y s k i w a ł a p a r a z i e l o n y c h o c z u . - J e n n a ? - s z e p n ą ł , bojąc się m y ś l e ć , co się m o g ł o stać. Jenna? K s i ę ż n i c z k a w y ł o n i ł a się z c i e n i a p o d ścianą. - Znalazłeś? - spytała z napięciem. - Ć ś ś ś - s y k n ą ł B e e t l e . - N i e ruszaj się. - D l a c z e g o ? O j , Beetle, n i e b y ł o jej t a m ? - P o p r o s t u . . . się n i e r u s z a j . D o b r z e ? J e n n a z a m a r ł a . Coś było nie tak. Patrzyła, jak c h ł o p a k b e z g ł o ś n i e s k r a d a się w z d ł u ż ściany, kryjąc się w c i e n i u . Z g a r d ł a U l l r a d o b y ł się n i s k i w a r k o t .
- Ullr, ćśśś - s z e p n ę ł a . B e e t l e skoczył. Ullr warknął. - N i e ! S t ó j ! B e e t l e , to tylko Ullr. Ullr, p u s z c z a j ! - Rozjj się o d g ł o s d a r t e g o m a t e r i a ł u , gdy c h ł o p a k wyrywał s rękaw s p o m i ę d z y z ę b ó w zwierzęcia. J e n n a odciągnęła U la. P a n t e r a g n i e w n i e p a t r z y ł a n a B e e t l e ' a . N i e lubiła, p o niej s k a k a n o . T o o n a b y ł a o d s k a k a n i a . - Ullr? - z d u m i a ł się c h ł o p a k . - T a k . W i e s z , ż e był k o t e m S n o r r i ? U m i e d o k o n y w Transformacji. - N a p r a w d ę ? - spytał słabo Beetle. - N o , n o . . . - B e e t l e , e e e , czy... C h ł o p a k o t r z ą s n ą ł się z d o j m u j ą c e g o s t r a c h u , ż e J e s p o t k a ł o coś złego. Rozwarł palce, pokazując małe, zł „J", k t ó r e t r z y m a ł w d ł o n i . - O c h , Beetle! - J e n n a w z i ę ł a szpilkę i w p i ę ł a ją w p ł a s - D z i ę k u j ę ! - Z a r z u c i ł a mu r ę c e na szyję. U ś m i e c h n ą ł się. Z a c o ś t a k i e g o w a r t o b y ł o w a l c z y ć ch by i z s e t k ą p a n t e r . Na dole, p r z y Krypcie, Stwór nie zareagował z p o d o b n e n t u z j a z m e m . Patrzył z pogardą na lukrecjowy pierścień.,. t a n d e t a " , p o m y ś l a ł i g ł o ś n o w e s t c h n ą ł . Niestety, nie m liczyć na nic więcej. J e d n a k w s u m i e s p r a w y n i e p r z e d s t a w i się najgorzej. N o w y p a n wyglądał obiecująco. S t w ó r z o d r jakby p o d n o s i ł nadzwyczaj obrzydliwego o w a d a , włożył pie ścień n a lewy kciuk. U m o w a została o s t a t e c z n i e zawarta.
**-
2 2
-*+
ZWOLNIENIE
Beetle, J e n n a i N o c ny Ullr przeszli przez drzwi ukryte w regałach z k s i ą ż k a m i do pogrą żonego w półmroku Skryptorium, oświetla nego jedynie blaskiem owiewanych wiatrem po c h o d n i na D r o d z e Cza rodziejów. Płomienie rzucały czerwone, tańczące rozbłyski na szklane drzwi w przepierzeniu.
- T e n c h ł o p a k - o d e z w a ł a się J e n n a , podążając za Bee m i ę d z y w y s o k i m i r z ę d a m i c i e m n y c h , p u s t y c h pulpio - Z d a j e się, że w i e m , k t o t o . - T a k - o d p a r ł p o n u r o Beetle. - To n o w y skryba. Pa D j i n n m a n i e p o k o l e i w g ł o w i e , s k o r o z a t r u d n i a kogoś k i e g o . Myślisz, ż e b y z r o z u m i a ł a . . . - Co z r o z u m i a ł a , Beetle? - rozległ się w c i e m n o ś c i Jillie D j i n n . - A c h ! - k r z y k n ą ł c h ł o p a k , wciąż n e r w o w y po zdarzę z U l l r e m . - C o . . . gdzie? - Tutaj - o d p a r ł a Jillie Djinn gdzieś n a d n i m i . Beetle niósł g ł o w ę i z p r z e r a ż e n i e m stwierdził, że k o b i e t a sie na miejscu P a r t r i d g e ' a i p a t r z y na plik p a p i e r ó w przez sv m a ł e , p o d ś w i e t l a n e szkło powiększające. Spojrzała n a w ł a d n e g o i J e n n ę , n i e zauważając w m r o k u N o c n e g o Ulli Z g r o m i ł a ich w z r o k i e m . - Byłam zajęta k o n t r o l o w a n i e m pr p a n a Partridge'a, który o d t r z e c h d n i nie s p e ł n i a wszyst w y m o g ó w . S p r a w d z a ł a m jego obliczenia średniej ilości pap ru, z m a r n o w a n e g o p r z e z pracujących krócej niż r o k skryt w ciągu o s t a t n i c h t r z e c h lat i t r z e c h k w a r t a ł ó w - p o i n t m o w a ł a . - Z a c z ę ł a m d o c h o d z i ć do w n i o s k u , że kalkula n i e spełniają s t a n d a r d ó w d o k ł a d n o ś c i , których w y m a g a m m o i c h skrybów, a teraz n i e dość, że słyszę, jak bezczelnie dy k u t u j e się o mojej głowie z o s o b ą z zewnątrz, to jeszcze. - J e n n a nie jest osobą... - N i e przerywaj. N i e z a l e ż n i e od t e g o , jak w a ż n ą osób jest Księżniczka Jenna, nie pracuje w Skryptorium, ergojes o s o b ą z z e w n ą t r z . A ty, Beetle, w ł a ś n i e p r z e p r o w a d z i ł * o s o b ę z z e w n ą t r z p r z e z p r z e j ś c i e t y l k o dla u p o w a ż n i o n y c h . - Ale j a . . . Jillie D j i n n n i e p r z e r y w a ł a swojej t y r a d y .
©LNIENIE
Mało t e g o , z wyżej w y m i e n i o n ą o s o b ą z z e w n ą t r z r o z jiwialeś o p o u f n y c h s p r a w a c h S k r y p t o r i u m , a t a k ż e o b r a z i i Nwoją N a c z e l n ą Skrybę H e r m e t y c z n ą , k t ó r e j p r z y s i ę g ł e ś •tylzc okazywać szacunek. Z ł a m a ł e ś trzy zasady Skrypto< in. n
których p o d przysięgą z o b o w i ą z a ł e ś się p r z e s t r z e g a ć .
Ale... Nie przerywaj. N i e skończyłam. Poza t y m nie u m k n ę ł o i uwadze, że nie zadbałeś, jak należy, o sanki inspekcyjne. Ilretle'owi w y r w a ł się cichy j ę k . Mój n o w y skryba, D a n i e l Ł o w c a , p o w i a d o m i ł m n i e II r o z m o w i e m i ę d z y t o b ą a p a n e m F o x e m , k t ó r ą p o d s ł u c h a ł . B Ile z r o z u m i a ł a m , d w a d n i t e m u b e z p o z w o l e n i a z a b r a ł e ś M X U d o Lodowych Tuneli, b y odzyskać sanki, których nie i ilir/.pieczyłeś w e w ł a ś c i w y s p o s ó b . W i e m też, ż e p a n F o x n|iril.-ił
r e s z t ę d n i a w sali c h o r y c h p o n a p o t k a n i u L o d o w e j
/|nwy, a z a t e m t e g o p o p o ł u d n i a m u s i e l i ś m y z n o w u r a d z i ć Jobie b e z j e d n e g o skryby. C z y m a m rację? Ileetle ż a ł o ś n i e p o k i w a ł g ł o w ą . Odpowiedz! Tak. M a p a n i rację - m r u k n ą ł . J e n n a p o s ł a ł a m u w s p ó ł f e t u j ą c e s p o j r z e n i e , ale c h ł o p a k , w p a t r u j ą c y się p o s ę p n i e W swoje b u t y , w o g ó l e t e g o n i e z a u w a ż y ł . N i e s t e t y , Jillie D j i n n j e s z c z e n i e s k o ń c z y ł a . Normalnie po pisemnych przeprosinach i zobowiązaniu ule do p r z e s t r z e g a n i a obowiązujących p r z e p i s ó w w każdej •yt nacji, b y ł a b y m g o t o w a p r z y m k n ą ć o k o na t a k i e n i e g o d n e zachowanie. Beetle z e r k n ą ł n a p r z e ł o ż o n ą , ale p a t r z y ł a n a n i e g o j a k l ui p o w i e t r z e . N a w e t w c z e r w o n y m b l a s k u p o c h o d n i , w p a d a jącym p r z e z o k n o , wyglądał b l a d o . W i e d z i a ł , ż e z a r a z u s ł y s z y „ule". W i e l k i e „ a l e " .
- Ale - p o w i e d z i a ł a Jillie D j i n n - n i e m o g ę p a t r z e ć palce, k i e d y m ó j I n s p e k t o r u c z e s t n i c z y w z m o w i e w celu < b l o k o w a n i a w ł a z u . A p o t e m , o ile r o z u m i e m , w c h o d z i ] w ł a z d o strefy z a k a z a n e j . B e e t l e p o c z u ł m d ł o ś c i . Jillie D j i n n się d o w i e d z i a ł a , j a k się s p o d z i e w a ł . P o p a t r z y ł a n a n i e g o z e swojego p o d w y ż s z e n i a . Naj\ niej nie m i a ł a o c h o t y zejść z p u l p i t u . „ M o ż e d l a t e g o " , por ślała J e n n a , „ ż e Beetle j e s t od niej o d o b r e dziesięć c e n t t r ó w wyższy". Ale w t a m t e j chwili czuł się z u p e ł n i e malut! C h c i a ł się t y l k o skulić i z n i k n ą ć gdzieś na b a r d z o d ł u g o . - Beetle. - K o b i e t a w y p r o s t o w a ł a się i przyjęła t o n d z i e g o , wydającego nadzwyczaj s u r o w y w y r o k . - Informujl że n i n i e j s z y m k o ń c z ę o k r e s twojego z a t r u d n i e n i a w Skrypt* r i u m z e s k u t k i e m n a t y c h m i a s t o w y m . Twoja u m o w a zosta s p a l o n a . M a s z stąd wyjść i zabrać w s z y s t k i e rzeczy osobist Z a r ó w n o J e n n a , j a k i B e e t l e aż się z a c h ł y s n ę l i . -Co? - Z w a l n i a m cię - w y j a ś n i ł a Jillie D j i n n , k t ó r a potrafi w y r a ż a ć się z w i ę ź l e , jeśli c h c i a ł a . - Nie m o ż e pani tego zrobić! - zaprotestowała Jenna. B e e t l e z n a k o m i c i e się t u s p r a w d z a . Bez n i e g o S k r y p t o r i u nie mogłoby funkcjonować. Wyrzucanie go to wariactw J e s t n a j l e p s z y m p r a c o w n i k i e m . - U r w a ł a , zbyt p ó ź n o zdaj sobie sprawę, co właściwie powiedziała. - To nie twoja sprawa, Księżniczko J e n n o - o d p a r ł a chłc kobieta. - Będę p r o w a d z i ł a S k r y p t o r i u m tak, jak u z n a m za s s o w n e i n i k t nie będzie narzucał mi swojej woli. N a w e t ty. Beetle n i e m ó g ł w y d o b y ć z siebie g ł o s u . Górujące n a d ni k s z t a ł t y p u l p i t ó w z d a w a ł y się s z y d e r c z o t a ń c z y ć d o o k o ł gdy p r ó b o w a ł przyjąć d o w i a d o m o ś c i t o , c o w ł a ś n i e u s ł y s
ni wzięła go p o d r a m i ę i p o p r o w a d z i ł a do p o m i e s z c z e n i a prejściu. Nic m a r t w się - s z e p n ę ł a . - N i e m ó w i p o w a ż n i e . N i e lli we, ż e b y m ó w i ł a p o w a ż n i e . i l e Iteetle w i e d z i a ł lepiej. W i e d z i a ł , że gdy Jillie D j i n n Coś się u p r z e , to j u ż k o n i e c - n i c t e g o n i e z m i e n i . (lily J e n n a o t w o r z y ł a d r z w i , p o p u s t y m S k r y p t o r i u m p o I się e c h e m g ł o s Jillie D j i n n . Masz p i ę ć m i n u t n a p o s p r z ą t a n i e b i u r k a . Polem N a c z e l n a Skryba H e r m e t y c z n a n i e w y r z e k ł a j u ż I słowa, z o b a c z y ł a b o w i e m N o c n e g o Ullra, k r o c z ą c e g o 4lad za J e n n ą . D z i k i e z w i e r z ę t a b u d z i ł y w niej g r o z ę . A n i frunęła, p o z o s t a j ą c p r z y p u l p i c i e P a r t r i d g e ' a j e s z c z e d ł u g o I " . północy, a ż w k o ń c u z e b r a ł a się n a o d w a g ę i p o g n a ł a p o s c h o d a c h n a g ó r ę , d o swojej b e z p i e c z n e j k o m n a t y . J e n n a w e p c h n ę ł a Beetle'a, k t ó r y s z e d ł k r o k i e m l u n a t y k a , iln p o m i e s z c z e n i a od frontu, po c z y m ze złością z a t r z a s n ę ł a drzwi. W y s t a r c z y ł o j e d n o s p o j r z e n i e n a c h ł o p a k a , b y wie dzieć, że o s p r z ą t a n i u b i u r k a n i e b y ł o m o w y . Beetle t y l k o stał I rozglądał się d o o k o ł a , p a t r z ą c na w s z y s t k o , co t a k u w i e l biał: stosy p a p i e r ó w i ksiąg p o d o k n e m , swoje b i u r k o , o b r o lowe k r z e s ł o , n i e d o k o ń c z o n ą k a n a p k ę z kiełbasą, k t ó r ą t e g o ranka k u p i ł m u Foxy, a n a w e t n a d r z w i d o S k ł a d u S t r a s z n y c h Ksiąg. Gapił się na swoje o t o c z e n i e , wiedząc, że j u ż więcej nie zobaczy go z takiej p e r s p e k t y w y . N a w e t gdyby k i e d y ś od ważył się z a p u ś c i ć do S k r y p t o r i u m - a sądził, że się o d w a ż y - nic n i e b ę d z i e j u ż t a k i e s a m o . W s z y s t k i m b ę d z i e się zaj m o w a ł i n n y u r z ę d n i k , siedzący p r z y j e g o b i u r k u i zajadający kanapki z kiełbasą, k u p i o n e p r z e z Foxy'ego. - C h c e s z z a b r a ć coś ze s o b ą ? - s p y t a ł a J e n n a . P o k r ę c i ł głową.
J e n n a p o p a t r z y ł a n a j e g o b i u r k o , k t ó r e zdążył j u ż rządkować przed k o ń c e m dnia pracy. Jego regulamin p i ó r o S k r y p t o r i u m s t a ł o w s t o j a k u w r a z z i n n y m i , codz nymi piórami. - W e z m ę twoje p i ó r o . N a p e w n o n i e c h c e s z g o zosta Beetle j e d n a k n i e z a m i e r z a ł z a b i e r a ć nic, c o p r z y p o l o b y m u o b e c n e czasy. - F o x y - w y c h r y p i a ł . - Daj je F o x y ' e m u - Dobra. J e n n a s z y b k o n a p i s a ł a k r ó t k i liścik d o F o x y ' e g o , znal k a w a ł e k s z n u r k a d o z w i ą z y w a n i a zaklęć i p r z y m o c o w a ł a liścik d o p i ó r a . Było t o p i ę k n e , o n y k s o w e p i ó r o , inkru w a n e n e f r y t e m . Przy bliższych o g l ę d z i n a c h o k a z y w a ł o że o z d o b n a i n k r u s t a c j a u k ł a d a się w litery: BEETLE. Je p o ł o ż y ł a je na b i u r k u z nadzieją, że Foxy z a u w a ż y s ~ imię, w y p i s a n e n a z e w n ę t r z n e j s t r o n i e k a r t e c z k i z a m s t y m p i s m e m , n a k t ó r e t a k n a r z e k a ł jej nauczyciel kaligr J e n n a ł a g o d n i e z ł a p a ł a Beetle'a za ł o k i e ć i p o p r o w a ' go ku d r z w i o m . M o c n o p o c i ą g n ę ł a za k l a m k ę i d r z w i o rzyły się z d o n o ś n y m „dzy-dzyń". Na z e w n ą t r z wiał wi a z i m n y d e s z c z siekł o k i e n n i c e . W i e c z ó r był przygnębiaj ciemny, m r o k u niemal zupełnie nie rozpraszał blask poc' ni, n i e k t ó r e z n i c h zresztą zgasły. P o d m u c h cisnął do S' t o r i u m n a r ę c z e śmieci i liście, k t ó r e z a w i r o w a ł y w o k ó ł n ó g . Beetle stał b e z r u c h u n a p r o g u , a ż J e n n a w z i ę ł a g o ł o k i e ć i w y s z ł a na z e w n ą t r z , ciągnąc go za sobą. Z a n i m i d r z w i z a m k n ę ł y się z g ł o ś n y m t r z a s k i e m .
++- 23 PROJEKCJA
iii
U krańca Drogi Cza rodziejów,
ostatnie
|HM h o d n i e , u m i e s z c z o ne w y s o k o na s r e b r n y c h Roja kach,
walczyły,
by
Ule z g a s n ą ć na w i e t r z e . Ich p ł o m i e n i e ł o p o t a ł y niczym m o k r e s z m a t y podczas b u r z y . - C h o d ź , Beetle, m u s i s z to pokonać! - k r z y k n ę ł a J e n n a ponad w y c i e m wichury, Hdy zbliżyli się do Wiel kiego Ł u k u . - N i e m o ż e
cię t a k po p r o s t u wywalić. Poczekaj. Kiedy M a r c i a o usłyszy, Jillie Djinn n i e b ę d z i e m i a ł a s z a n s . Beetle nie miał
dość
energii,
by odpowiedzieć.
J e n n a wprowadziła go p o d Łukiem na dziedziniec, my t y l k o o t y m , j a k p r z e k a ż e w i e ś ć swojej m a t c e , k t ó r a cz
GmaszyiS
1 n i e n a r z e k a ć n a b r a k z i e m n i a k ó w o r a z ryb. D z i e d z i n i e c W i e ż y C z a r o d z i e j ó w był o s ł o n i ę t y o d wiatru, a ś w i a t ł o p o c h o d n i , z a m o c o w a n y c h d o ścian, t r w a ł o j a i M i n i e r u c h o m e . J e n n a m i a ł a w r a ż e n i e , ż e d z i e d z i n i e c wyglq4j| n i e z w y k l e c z y s t o - z n i k n ę ł y p a s k u d n e n i e s p o d z i a n k i , a rw w e t p o c z u c i e śliskości p o d s t o p a m i . G d y w r a z z B e e t l e m pQ| d e s z ł a d o w i e l k i c h s c h o d ó w z b i a ł e g o m a r m u r u , wiodących d o W i e ż y C z a r o d z i e j ó w , p o j a w i ł a się p r z y c z y n a t e g o n a g l i j g o a t a k u higieny, n i o s ą c a ł o p a t ę i b a r d z o d u ż e w i a d r o . -
Hildegarda!
- w y k r z y k n ę ł a z a s k o c z o n a Księżniczki,
- Co ty tu robisz? Myślałam, że m a s z wolne. H i l d e g a r d a p r z e c i ą g n ę ł a b r u d n ą d ł o n i ą p o czole, p r z y s t l l n ę ł a i o p a r ł a się o ł o p a t ę . - Chciałabym... - odparła J e n n a zauważyła, że niebieskie szaty Podczarodziejki są p r z e m o c z o n e i u w a l a n e b ł o t e m - a l b o c z y m ś g o r s z y m - a jej krótkie, kasztanowe włosy przypominają ptasie gniazdo. - P e w n i e n i e na t a k ą p r a c ę w W i e ż y liczyłaś - powiedzia* ła ze w s p ó ł c z u c i e m w g ł o s i e . - Z g a d z a się - o d r z e k ł a H i l d e g a r d a , a po chwili, zdając s o b i e s p r a w ę , ż e o d p o w i e d z i a ł a n i e c o z b y t l a k o n i c z n i e , do-
|l
Ale o c z y w i ś c i e cieszę się, ż e m o g ę się p r z y d a ć , k i e d y
tleń nie m o ż e o p i e k o w a ć się s w o i m s m o k i e m i... I H.iczego? Co się s t a ł o ? - p r z e r w a ł a jej J e n n a z n i e p o im. - C z y S e p j e s t c h o r y ? M i a ł w y p a d e k ? O, nie m a się c z y m m a r t w i ć , K s i ę ż n i c z k o J e n n o . D o fllije swojej p i e r w s z e j Projekcji. To t r u d n e i n i e w o l n o u | n / e s z k a d z a ć , d o p ó k i n i e s k o ń c z y . N i e d ł u g o Projekcja legnie k o ń c a i w t e d y w s z y s c y się d o w i e m y , c o t o b y ł o . z p e w n o ś c i ą d o b r z e m u idzie, b o j a k d o t ą d n i k t n i e dł, co to t a k i e g o . - W g ł o s i e H i l d e g a r d y p o j a w i ł a się tka d e z a p r o b a t y . - N i e k t ó r z y s t a r s i C z a r o d z i e j e z a w i e r a l i lady. No to c a ł e szczęście. - J e n n a w e s t c h n ę ł a . - P r z e z c h w i myślałam, że przyszliśmy za p ó ź n o . Z a p ó ź n o ? N i e , zdaje się, ż e d o k o ń c a z o s t a ł o m u jesz| i r parę m i n u t . Do końca? D o k o ń c a Projekcji. R a d z ę s p r ó b o w a ć w W i e l k i m H o l u . M a m w r a ż e n i e , ż e n i e w s z y s t k o gra w k r e d e n s i e n a s t a r e IM klęcia. - H i l d e g a r d a m r u g n ę ł a p o r o z u m i e w a w c z o . - P r z e p r a s z a m n a chwilę, m u s z ę o d n i e ś ć t e rzeczy, a p o t e m d o w a s dołączę. - O d d a l i ł a się s p i e s z n y m k r o k i e m . J e n n a i B e e t l e w s p i ę l i się p o s c h o d a c h d o m a s y w n y c h , grebrnych d r z w i , s t a n o w i ą c y c h wejście d o W i e ż y C z a r o dziejów. J e n n a p ó ł g ł o s e m w y p o w i e d z i a ł a h a s ł o i d r z w i b e z g ł o ś n i e się o t w o r z y ł y . G d y w e s z l i d o W i e l k i e g o H o l u , |io p o d ł o d z e
przebiegły
wielobarwne
litery,
układające
lic w s ł o w a WITAJ, K S I Ę Ż N I C Z K O . U w a d z e B e e t l e ' a n i e uniknął fakt, że z a b r a k ł o w i t a j ą c e g o go n a p i s u WITAJ, IN SPEKTORZE, k t ó r y w p r z e s z ł o ś c i się p o j a w i a ł . Z a s t a n a w i a ł Hę, jak to m o ż l i w e , że W i e ż a C z a r o d z i e j ó w j u ż o w s z y s t -
k i m w i e . P o c z u ł się j e s z c z e gorzej, o ile to w o g ó l e możll W p e w n y m s e n s i e s p r a w a s t a ł a się oficjalna. W W i e l k i m H o l u p a n o w a ł g w a r i a t m o s f e r a oczekiw G r u p a Czarodziejów krążyła po pomieszczeniu. Niektórzy mali kawałki r ó ż o w e g o papieru, inni gawędzili albo ch z kąta w kąt, udając, że do Wielkiego H o l u sprowadziła jakaś w a ż n a sprawa. J e n n a nigdy nie widziała tylu Czar: j ó w w j e d n y m miejscu. Była to b a r w n a scena: niebieskie Czarodziejów Zwyczajnych n a d e jasnych, r u c h o m y c h o b na ścianach, ukazujących w a ż n e wydarzenia z historii Wi J e n n a j a k zwykle c z u ł a się nieco p r z y t ł o c z o n a Wieżą rodziejów.
C h o c i a ż j a k o Księżniczka z a w s z e była t u
widziana, a n a w e t z n a ł a h a s ł o , ta d z i w n a b u d o w l a budź jej lęk. J e n n a m i a ł a w r a ż e n i e , że ma do czynienia z ż istotą. O b r a z y na ś c i a n a c h to jaśniały, to ciemniały, j W i e ż a o d d y c h a ł a . W d e c h , wydech, w d e c h , wydech, jaśn ciemniej, jaśniej, c i e m n i e j . D r a ż n i ą c a w o ń k a d z i d e ł i dzi z a p a c h Magii, starych i n o w y c h zaklęć d a w a ł o połączę k t ó r e w p r a w i a ł o ją w n i e p o k ó j . Księżniczka chciała rozu w s z y s t k o , co d z i a ł o się w Z a m k u , i n i e p o d o b a ł o jej się, że u m i e pojąć,
c o w ł a ś c i w i e robią Czarodzieje.
Raz s p
Marcii, czym zajmuje się przez cały dzień, i c h o ć o d p o w i w y d a w a ł a się b a r d z o treściwa, p ó ź n i e j nie p a m i ę t a ł a z ni ani s ł o w a . Przyszło jej n a w e t na myśl, że Marcia rzuciła na ni zaklęcie Z a p o m n i e n i a , ale gdy w s p o m n i a ł a o t y m S e p t i m u s wi, t e n się r o z e ś m i a ł i stwierdził, że s a m nigdy n i e p a m i ę c o m ó w i ł a Czarodziejka. T a k czy owak, J e n n a zaczynała roz mieć stare powiedzonko, powtarzane w Z a m k u : „ K r ó l o w a i C z a r o d z i e j n i e wiedzą, co z g o d a . G d z i e o n w i d z i o g i e ń , t a m d l a niej j e s t w o d a " .
JrJ r o z m y ś l a n i a p r z e r w a ł n a g ł y s z m e r , k t ó r y r o z l e g ł się rńd z g r o m a d z o n y c h C z a r o d z i e j ó w . W o d l e g ł y m k o ń c u Iclkiego H o l u , t a m , g d z i e s p i r a l n e s c h o d y w y ł a n i a ł y się mifitu, J e n n a ujrzała c h a r a k t e r y s t y c z n e , f i o l e t o w e b u t y wężowej skóry, n a l e ż ą c e d o Marcii C w e r s t r a n d . Aby d o d a ć 'ojemu p o j a w i e n i u się d r a m a t y z m u , M a r c i a p r z e ł ą c z y ł a it Iindy w p o w o l n y t r y b n o c n y . Z d o ś w i a d c z e n i a w i e d z i a ł a , | r dość
szybkie o b r o t y t r y b u d z i e n n e g o m o g ą w y w o ł a ć
M r ó d z e b r a n y c h C z a r o d z i e j ó w w y b u c h w e s o ł o ś c i . A ża lem, z u p e ł n i e j a k b y z s t ę p o w a ł a z n i e b i o s , p o w o l i z j e ż d ż a ł a przez W i e l k i H o l , a ż z n a l a z ł a się n a p o d ł o d z e . Z e s k o c z y ł a i
c h o d ó w i k l a s n ę ł a w d ł o n i e , by w s z y s c y u m i l k l i . - R o z n i o s ł a się wieść, ż e m ó j U c z e ń , S e p t i m u s H e a p ,
Idkończy w k r ó t c e
swoją p i e r w s z ą Projekcję - o z n a j m i ł a .
[Rozległy się p o d n i e c o n e głosy. - N i e d o k o ń c a p o d o b a m i ilę to z a m i e s z a n i e - ciągnęła. - Szczerze m ó w i ą c , liczyłam, ie m a c i e l e p s z e rzeczy do r o b o t y . Ale n i e s t e t y , t a k i e s p o tkania C z a r o d z i e j ó w n a l e ż ą j u ż d o tradycji. P a m i ę t a m n a wet, ż e s w e g o c z a s u m n i e s p o t k a ł o t o s a m o . P r z y p u s z c z a m , i e s k o r o się t u z g r o m a d z i l i ś c i e , p o d e j r z e w a c i e , ż e Projekcja łostała u m i e s z c z o n a właśnie gdzieś tutaj. P o d n i ó s ł się o g ó l n y gwar, a jakiś o d w a ż n y C z a r o d z i e j wykrzyknął: - U d z i e l n a m p o d p o w i e d z i , N a d z w y c z a j n a ! - W i e m tyle s a m o , co wy - o d p a r ł a . - Mój u c z e ń s a m d o k o n a ł w y b o r u Projekcji. N i e p o i n f o r m o w a ł m n i e o swojej decyzji. Wybuchł
rozgardiasz,
gdy
Czarodzieje
zaczęli
dzielić
się s w o i m i t e o r i a m i n a t e m a t w y b o r u S e p t i m u s a . M a r c i a podniosła głos. - Jednakże...
P r z e p r a s z a m , czy m o g ę p r o s i ć o ciszę?
Już? D z i ę k u j ę . W kilku k w e s t i a c h m u s z ę być s t a n o w c z a .
P o p i e r w s z e : d o p ó k i Projekcja n i e d o b i e g n i e k o ń c a , nie wołujcie, proszę, większego zamieszania, niż to koniec P o d r u g i e : jeśli p o z a k o ń c z e n i u Projekcji n i e b ę d z i e j c o t o b y ł o , n i e c h c ę w i d z i e ć t a b u n ó w , biegających p o Wi w p o s z u k i w a n i u o d p o w i e d z i . Jeśli d o tej p o r y n i e z ł żujecie Projekcji, t r u d n o , ż e b y ś c i e ją z a u w a ż y l i , kiedy zniknie, prawda? T ł u m posłusznie pokiwał głowami. - I po t r z e c i e : a b s o l u t n i e ż a d n y c h z a k ł a d ó w . W ś r ó d C z a r o d z i e j ó w p o n i ó s ł się s t ł u m i o n y jęk. Kawa! różowego papieru, k t ó r e wcześniej zauważyła Jenna, s: ko powędrowały do głębokich kieszeni. - Z a c z y n a m o d l i c z a n i e do k o ń c a Projekcji. P i ę ć . . . cz ry... t r z y . . . Z k r e d e n s u na stare zaklęcia rozległ się głośny trzask i cłr lę później ze s c h o w k a wyłonił się Catchpole, ścigany pr duży, klekoczący kosz na śmieci. Kosz ganiał nieszczęsn C a t c h p o l e ' a p o W i e l k i m Holu, k u o g r o m n e m u rozbawię: widzów. Marcia patrzyła z n i e d o w i e r z a n i e m . Jeśli to bj Projekcja, jeszcze nigdy takiej nie widziała. Miała materialn" kształt i w y d a w a ł a dźwięki, co d o t ą d w y d a w a ł o jej się n i e m o liwe. G d y była m ł o d ą Uczennicą, raz u d a ł o jej się wywoł ciche beczenie s t a d k a tańczących owiec, których Projekcji d k o n a ł a w r a m a c h ż a r t u na u r o d z i n y Althera. T e n j e d n a k mi j u ż w t e d y k ł o p o t y ze s ł u c h e m i n a w e t t e g o nie usłyszał. - D l a c z e g o t a k się b o i s t a r e g o k o s z a na ś m i e c i ? - z a w łała J e n n a do Beetle'a, przekrzykując chór podnieconyc komentarzy. - P r z y p u s z c z a m , że S e p w y m y ś l i ł p o d w ó j n y blef - o d p chłopak. - Co t a k i e g o ?
My w i d z i m y k o s z na śmieci. C a t c h p o l e widzi coś i n n e g o . Na p r z y k ł a d co? Pewnie coś, co b u d z i w n i m największy lęk. To zwykle je e g z a m i n . I oznacza, że Sep n i e m u s i a ł decydować, Catchpole m a zobaczyć. S a m C a t c h p o l e zrobił t o z a niego. J e n n a p o s ł a ł a m u p e ł n e p o d z i w u s p o j r z e n i e . Skąd o n t o JZystko w i e d z i a ł ? Beetle z a u w a ż y ł , ż e n a n i e g o p a t r z y , poczerwieniał. Catchpole, ścigany - jak sądził - p r z e z swojego d a w n e g o ;fa, czyli Łowcę, w p a d ł z p o w r o t e m do k r e d e n s u i zatrzaHii.fl drzwi, pozostawiając k o s z na z e w n ą t r z .
Kosz/Łowca
wminął nóżki, w y p r o s t o w a ł p o k r y w ę , złożył m a ł e , w ł o c h a t e ręce i u s a d o w i ł się p r z e d d r z w i a m i . Po chwili wyglądał j u ż jak Iwżdy n o r m a l n y k o s z na śmieci z r ą c z k a m i do p r z e n o s z e n i a . Pośród p o d n i e c e n i a n i k t nie zauważył, że schody przyspiely nagle do nadzwyczaj wysokiej prędkości awaryjnej i zjeż dża nimi jakaś zielona p l a m a . Kilka s e k u n d później S e p t i m u s , nadzwyczaj p u n k t u a l n y , zeskoczył ze s c h o d ó w i zatrzymał się