2
i c ś o n l
fot. Archiwum
a u t k a
Będziemy to robić – Jestem przekonany, że akcje promocyjne, które prowadzili...
37 downloads
13 Views
13MB Size
2
i c ś o n l
fot. Archiwum
a u t k a
Będziemy to robić – Jestem przekonany, że akcje promocyjne, które prowadziliśmy przez ostatnie lata, miały sens i będziemy je kontynuować. Jako stowarzyszenie zakładamy długofalową kampanię promocyjną naszego produktu, i to nie tylko po to, by go coraz więcej sprzedawać na rynku – chociaż to główny cel każdego z członków stowarzyszenia – mówi Andrzej Balcerek, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu. – Mimo zimy na budowach jest ruch. Czy w tym roku branża cementowa ma w ogóle czas na remonty? – Mogę odpowiadać z perspektywy własnej cementowni. Robimy remont w pełnym zakresie. Czeka nas dobry sezon budowlany i teraz mamy jedyną szansę, by się do niego przygotować. Podobnie postępują chyba wszyscy producenci skupieni w stowarzyszeniu. Mimo dobrej pogody dla budownictwa, ciepłej zimy, styczeń 2008 pod względem sprzedaży cementu będzie na poziomie stycznia 2007. To będzie połowa lub mniej tego, co sprzedaje się w czerwcu czy lipcu. Zima jest jedynym okresem na niezbędne przygotowanie się do sezonu. – Czy zapotrzebowanie na cement w 2007 roku pokazało kres możliwości produkcyjnych branży cementowej? – W roku 2007 zużycie cementu w Polsce osiągnęło prawie 17 milionów ton. Nasza zdolność produkcyjna sięga 18 milionów ton i mocno się do niej zbliżyliśmy. W 2007 roku nie było braków cementu na rynku, tylko pewne napięcia w dostawach, zwłaszcza w szczycie sezonu. Mogę zapewnić, że w 2007 roku mogliśmy wyprodukować więcej cementu niż rynek potrzebował.
8
– A co będzie w 2008 roku? – Najpierw trzeba powiedzieć coś o dynamice przyrostu zużycia cementu. W 2007 roku ten wskaźnik w stosunku do 2006 roku przekraczał 15% – to
dobry, dynamiczny przyrost. Pytanie, jaki będzie przyrost zużycia w roku 2008. Moim zdaniem, będzie mniejszy i osiągnie najwyżej 7-10%. Zbliżymy się mocno do 18 milionów ton lub lekko je przekroczymy, czyli znowu będziemy operować na granicy zdolności produkcyjnych. Wiem, że poszczególni producenci cementu już zmodernizowali co się dało, by zwiększyć moce produkcyjne. Jestem przekonany, że obecnie możemy w Polsce wyprodukować i sprzedać 18 mln ton. – No właśnie, większość producentów cementu w Polsce zapowiada modernizacje linii produkcyjnych w celu zwiększenia wydajności. Na rynek chcą wkroczyć nowi gracze, którzy planują budowę nowych cementowni pod Opocznem czy w Wierzbicy. Te wszystkie inwestycje zwiększą prawie o połowę obecne moce produkcyjne. Ile cementu jest w stanie wchłonąć polski rynek? – Informacje, jakie posiadamy, mówią, że zapotrzebowanie na cement w Polsce będzie rosnąć z roku na rok. Oczekujemy, że w roku 2012 zapotrzebowanie na cement sięgnie 22-23 mln ton. To bardzo realne dane. Fundusze europejskie na różne projekty dopiero teraz spływają do Polski, a tych projektów bez cementu się nie zrealizuje. Monitorujemy rynek. Wiemy, że każdy z producentów ma przygotowane projekty modernizacyjne pozwalające na zwiększenie zdolności produkcyjnych. Jeżeli założymy, że każdy z producentów obecnych na rynku myśli o powiększeniu swoich mocy produkcyjnych o 1-1,5 mln ton, to w 2010 roku moce produkcyjne członków stowarzyszenia wzrosną o 6-7 mln ton. – Czy sprawa limitów CO2 może przyhamować inwestycje w sektorze cementowym w Polsce? – Nie. Przez cały miniony rok mówiliśmy, że do wyprodukowania 18 mln ton cementu potrzebujemy pozwoleń na emisję 12,5 mln ton CO2. Od nowego rządu i nowego ministra środowiska otrzymujemy sygnały, że te 12,5 mln ton branża dostanie i ten styczeń – marzec 2008
limit będzie obowiązywał do 2012 roku. Ta wielkość emisji nie uwzględnia jednak nowych instalacji i dodatkowych zdolności produkcyjnych, które pojawią się po 2009 roku. Nie wiemy, jak duża jest rezerwa limitów emisji CO2 na nowe instalacje. Tu chodzi nie tylko o nowe moce produkcyjne w przemyśle cementowym, ale we wszystkich branżach. Przemysł musi się rozwijać. Jeżeli posiłkować się literą prawa, to rząd powinien zapewnić kompletne pozwolenia emisyjne pod wszystkie nowe instalacje. Czy je dostaniemy? Nie wiemy. Te nowe moce produkcyjne w przemyśle cementowym powstaną, ale zawsze będzie problem wzrostu ceny cementu, jeżeli będziemy musieli kupić pozwolenia na emisję CO2. Ten problem wyraźnie zarysuje się w 2009 roku. – Z informacji prasowych wynika, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) ma problem z udowodnieniem zmowy producentom cementu, chociaż w 2006 r. podkreślał, że dowody zmowy są twarde i znaczące. Jak, Pana zdaniem, zakończy się ta sprawa? – Nie chciałbym tego oceniać. Czekamy na decyzję w tej sprawie, a urząd prowadzi ją profesjonalnie. Według mnie trzeba tu odpowiedzieć na dwa pytania. Pierwsze – czy był kartel, a drugie – czy było naruszenie prawa. Jeżeli przeanalizujemy ceny cementu w latach objętych kontrolą – 2000-2006 – to w tym czasie ceny cementu spadały, bo taki był rynek. Tak się nie dzieje na rynku, na którym działa kartel i jest zmowa. Odpowiadając na drugie pytanie – uważam, że być może poziom wymiany informacji między podmiotami był za duży i tu urząd może dopatrywać się naruszenia prawa. Powtórzę: czekam na decyzję w tej sprawie.
fot. Michał Braszczyński
– Stowarzyszenie prowadzi aktywne działania promujące beton. Popularyzuje budowę dróg betonowych, prowadzi konkursy dla studentów architektury i architektów. W październiku po raz
piąty organizuje w Wiśle „Dni Betonu” – największą konferencję poświęconą technologii betonowej w Europie Środkowo-Wschodniej. Czy, Pana zdaniem, to dobre kierunki działania? – Jestem przekonany, że akcje promocyjne, które prowadziliśmy przez ostatnie lata, miały sens i będziemy je kontynuować. Jako stowarzyszenie zakładamy długofalową kampanię promocyjną naszego produktu, i to nie tylko po to, by go coraz więcej sprzedawać na rynku – chociaż to główny cel każdego z członków stowarzyszenia. Od wielu lat wykazujemy celowość stosowania betonu w różnych rozwiązaniach. W architekturze – ze względu na piękno betonu, które odkrywają architekci. Któż inny mógłby to promować, jeśli nie my? Mamy bardzo dobre kontakty z architektami. I uważam, że powinniśmy je pogłębiać. Beton jako materiał do budowy dróg – od zawsze o tym mówiliśmy. Tłumaczyliśmy, że drogi betonowe to nie jest języczek u wagi dla branży, tylko że one są po prostu lepsze i trwalsze od bitumicznych. W tym zakresie nic się nie zmieniło i dalej chcemy o tym mówić. Rynek zaczyna zauważać różnice między jednym betonem a drugim. Wchodzimy więc głębiej w technologię betonu, zaczynamy szukać betonów specjalnych. Dzisiaj jesteśmy na innym poziomie technicznym i technologicznym niż kilka lat temu. Trzeba pogłębiać wiedzę na ten temat wśród projektantów, wykonawców. Wspólnie z naukowcami dostarczać im informacji o betonie. Znowu pytanie: kto ma to robić? My musimy to robić. Jeśli popatrzymy na program konferencji Dni Betonu 2008 i tej pierwszej, sprzed 8 lat, to będą to bardzo różne programy. Przez te lata technologia betonu bardzo się rozwinęła. Dzisiaj beton to nie jeden produkt, to wiele klas betonu, które dobiera się w zależności od przeznaczenia. I o tym trzeba mówić, i my będziemy to robić. – Dziękuję za rozmowę.
Piotr Piestrzyński
9 budownictwo • technologie • architektura
a r u t k e t i
fot. Archiwum
h c r a
Pawilon Paleontologiczny w Krasiejowie k. Opola
Podwójne laury za Krasiejów
14
Laureaci pierwszej nagrody konkursu „Polski Cement w Architekturze” (od lewej): arch. Katarzyna Chobot, Marek Korniak – zastępca burmistrza miasta i gminy Ozimek, arch. Maciej Grychowski, Andrzej Balcerek – przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu, arch. Oskar Grąbczewski, Zbigniew Kowalczyk – kierownik wydziału rozwoju gospodarczego UGiM Ozimek, arch. Beata Goczoł, arch. Witold Goczoł
fot. Michał Braszczyński
Pawilon Paleontologiczny w Krasiejowie k. Opola zdobył 15 grudnia 2007 r. Pierwszą Nagrodę XI edycji Konkursu „Polski Cement w Architekturze”. Autorzy projektu, Goczołowie Architekci z Zabrza i Ovo Grąbczewscy z Katowic, którzy dla jego przygotowania stworzyli konsorcjum projektowe, odebrali gratulacje i czek na 15 tysięcy złotych z rąk Andrzeja Balcerka, przewodniczącego Stowarzyszenia Producentów Cementu. Projektanci pawilonu w Krasiejowie zgarnęli też Nagrodę Roku Stowarzyszenia Architektów Polskich – za najlepszy obiekt zrealizowany w 2006 roku.
Finał XI edycji Konkursu „Polski Cement w Architekturze” na najlepszą realizację architektoniczną z użyciem technologii żelbetowej, wykonaną i przekazaną do użytku do końca 2006 r. rozstrzygnięto 15 grudnia w siedzibie SARP przy ul. Foksal w Warszawie. Konkurs „Polski Cement w Architekturze” jest organizowany od 1997 roku przez Stowarzyszenie Producentów Cementu oraz Stowarzyszenie Architektów Polskich. Celem konkursu jest pokazanie możliwości twórczego użycia technologii betonowej w budownictwie. Do konkursu można zgłaszać obiekty budownictwa ogólnego, budownictwa
fot. Archiwum
przemysłowego oraz obiekty inżynierskie. W rozstrzygniętej właśnie edycji konkursu mogły startować obiekty wykonane i przekazane do użytku do końca 2006 r. Podczas rozstrzygnięcia konkursu nagrody i wyróżnienia wręczali: Andrzej Balcerek, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu, Jerzy Grochulski, prezes Stowarzyszenia Architektów Polskich, oraz Witold Kozłowski, prezes Stowarzyszenia Producentów Betonu Towarowego w Polsce. Na uroczystości obecni byli również Bogdan Zdrojewski – minister kultury i Olgierd Dziekoński – wiceminister infrastruktury oraz senator arch. Janusz Sepioł. Pula nagród w tegorocznym konkursie wynosiła 40 tysięcy złotych. Architekci oprócz nagród pieniężnych otrzymali także dyplomy i pamiątkowe statuetki – „Gruszki”. Dyplomy z gratulacjami otrzymali również inwestorzy nagrodzonych i zrealizowanych obiektów. Jury postanowiło następująco uhonorować najlepsze projekty, przyznając ich twórcom: – pierwszą nagrodę w wysokości 15 tys. zł – drugą nagrodę – 10 tys. zł – trzecią nagrodę – 7 tys. zł – wyróżnienie – 3 tys. zł – nagrodę specjalną – 5 tys. zł Konkurs „Polski Cement w Architekturze” jest finansowany ze środków Stowarzyszenia Producentów Cementu w ramach Kampanii Promocyjnej „Polski Cement”. Fundatorem nagrody specjalnej jest Stowarzyszenie Producentów Betonu Towarowego w Polsce. Zgłoszone na konkurs prace oceniał Sąd Konkursowy w składzie: – arch. Grzegorz Chodkowski – przewodniczący sądu, wiceprezes SARP – dr hab. inż. Jan Deja – członek sądu, dyrektor biura Stowarzyszenia Producentów Cementu – arch. Andrzej Nasfeter, SARP Warszawa – członek sądu – arch. Andrzej Owczarek, SARP Łódź – członek sądu – arch. Stanisław Stefanowicz, SARP Warszawa – członek sądu.
PIERWSZA NAGRODA (15 tys. zł) za Pawilon Paleontologiczny w Krasiejowie k. Opola dla KONSORCJUM PROJEKTOWEGO Goczołowie Architekci – Studio Autorskie, ul. Wolności 269/6/B, 41-800 Zabrze OVO GRĄBCZEWSCY ARCHITEKCI, ul. Małopolska 2/4, 40-737 Katowice zespół autorski: arch. Beata Goczoł, arch. Witold Goczoł, arch. Oskar Grąbczewski, arch. Katarzyna Chobot, arch. Maciej Grychowski inwestor: Stowarzyszenie DINOPARK (Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego, Gmina Ozimek oraz Gmina Kolonowskie, ul. Ks. Dzierżona 4B, 46-520 Ozimek) wykonawca: OPBP JEDYNKA SA, ul. Kośnego 70, 45-372 Opole REKONSBUD SA, ul. Budowlanych 5, 45-370 Opole uzasadnienie: Autorom dzieła „Pawilon Paleontologiczny w Krasiejowie k. Opola” przyznano I Nagrodę za wyjątkowo trafne połączenie konstrukcji żelbetowej ze strukturalną, betonową fakturą elewacji w kameralnym obiekcie znakomicie wkomponowanym w teren. DRUGA NAGRODA (10 tys. zł) za rozbudowę Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie dla STELMACH I PARTNERZY BIURO ARCHITEKTONICZNE Sp. z o.o., ul. Krakowskie Przedmieście 55, 20-076 Lublin autor: Bolesław Stelmach współpraca: Marek Zarzeczny, Zbigniew Wypych, Sławomir Kłos, Grzegorz Gurgacz, Piotr Majcherski, Paweł Szuryga inwestor: Marszałek Województwa Lubelskiego, Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Hieronima Łopacińskiego, ul. Narutowicza 4, 20-950 Lublin generalny wykonawca: POLIMEX MOSTOSTAL – Lublin uzasadnienie: Nagrodę przyznano za walory przestrzenne rozbudowy WBP, jej wnętrz i detalu w betonie fakturalnym.
Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie
15
uzasadnienie: Nagrodę przyznano za elegancką, prostą, wykonaną w betonie formę doskonale wpisującą się w uzdrowiskowy charakter Konstancina.
fot. Archiwum
WYRÓŻNIENIE (3 tys. zł) za Casa Olajossy ossia Villa in fortezza – dom jednorodzinny w Lublinie dla architektów Dariusza Kozłowskiego i Tomasza Kozłowskiego z Krakowa architektura: Dariusz Kozłowski, Tomasz Kozłowski inwestor: dr Marcin i Lidia Olajossy, Lublin uzasadnienie: Wyróżnienie przyznano za śmiałe użycie betonu jako podstawowego tworzywa dla rzeźby domu.
Projekt sali sportowej wraz z modernizacją Zespołu Szkół nr 2 przy ul. Żeromskiego 15 w Konstancinie Jeziornej
Casa Olajossy ossia Villa in fortezza – dom jednorodzinny w Lublinie
TRZECIA NAGRODA (7 tys. zł) za projekt sali sportowej wraz z modernizacją Zespołu Szkół nr 2 przy ul. Żeromskiego 15 w Konstancinie-Jeziornie dla Bulanda, Mucha – ARCHITEKCI Sp. z o.o. zespół autorski: architektura: arch. Andrzej Bulanda, arch. Włodzimierz Mucha, arch. Jacek Chyrosz, arch. Jarosław Ptaszyński, arch. Ilona Bitel, arch. Sebastian Tabędzki, arch. Aleksandra Wrzosek konstrukcja dr inż. Piotr Pachowski KIP Projekt inwestor: Gmina Konstancin-Jeziorna wykonawca: WARBUD SA
NAGRODA SPECJALNA (5 tys. zł) (przyznana przez Stowarzyszenie Producentów Betonu Towarowego w Polsce) za budynek biurowy SPECTRA przy ul. Bobrowieckiej w Warszawie dla JEMS Architekci zespół autorski: architekci: arch. Olgierd Jagiełło, arch. Maciej Miłobędzki, arch. Marek Moskal, arch. Marcin Sadowski, arch. Jerzy Szczepanik-Dzikowski współpraca autorska: arch. Piotr Fałat, arch. Tomasz Japa, arch. Andrzej Klimkiewicz, arch. Justyna Kościańska, arch. Michał Kurzątkowski, arch. Izabela Wencel architektura wnętrz: JEMS Architekci architektura zieleni: RS Architekci projektanci: Dorota Rudawa, Mirosław Sztuka, Patryk Zaremba konstrukcja LGL projektanci: Adam Grabowski, Jolanta Lenarczyk, Janusz Lenarczyk instalacje WSP projektanci: Jarosław Kujawa, Lech Janowski, Wanda Smolińska, Tomasz Lewandowski inwestor: VICAR Sp. z. o.o. roboty budowlane – Modzelewski&Rodek, fasada – Polnord, instalacje – Alma, Instal Warszawa, Prokom, City System uzasadnienie: Nagrodę specjalną przyznano za wysokiej klasy architekturę przy użyciu perfekcyjnie kształtowanej struktury betonu. Piotr Piestrzyński
16
fot. Archiwum
Budynek biurowy SPECTRA przy ul. Bobrowieckiej w Warszawie
styczeń – marzec 2008
fot. Archiwum Urzędu Marszałkowskiego Województwa Opolskiego
a r u t k e t i h c r a
Wyjątkowy klimat betonu i szkła Pawilon Paleontologiczny w Krasiejowie zdobył nie tylko pierwszą nagrodę w konkursie „Polski Cement w Architekturze”, ale także nagrodę Stowarzyszenia Architektów Polskich za najlepszy obiekt zrealizowany w 2006 roku. Co wyróżnia tę budowlę? Beton, bardzo naturalny, często surowy, ale niezwykle interesująco wkomponowany w całość i nadający wyjątkowy klimat. Pawilon powstał w 2006 roku na terenie kopalni gliny w Krasiejowie, położonej około 20 km na wschód od Opola. Dlaczego właśnie tutaj? To miejsce okazało się skrywać najważniejsze odkrycie w historii polskiej paleontologii, najstarszego dinozaura świata, nazwanego śląskim jaszczurem spod Opola – Silesaurus opolensis.
18
Tego jeszcze w Polsce nie było! Dzięki bogatym pokładom iłów kajprowych Krasiejów zasłynął kiedyś z produkowanej tutaj i będącej synonimem jakości i trwałości cegły. Po wojnie cegielnię strawił ogień, a później zaczęto eksploatować surowiec dla Cementowni Strzelce Opolskie. W latach osiemdziesiątych ówczesny licealista Krzysztof Spałek (obecnie dr Uniwersytetu Opolskiego) odkrył w gliniastym podłożu skamieniałości i przekazał je Uniwersytetowi Wrocławskiemu. Niezależnie od niego dr Robert Niedźwiedzki z Uniwersytetu Wrocławskiego przyjechał do Krasiejowa w celach badawczych i znalazł kości. To dzięki niemu w 1993 roku do Krasiejowa przyjechał prof. Jerzy Dzik z Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Tak wspomina dzień, w którym rozpoczęła się jego największa naukowa przygoda: „Wspiąłem się do
szczytu ściany. Jedna z owalnych w przekroju kości sterczała ze skały. Oczyściłem młotkiem jej otoczenie i osłupiałem. Była to nosowa część czaszki dużego gada. Tego jeszcze w Polsce nie było!”. Od tamtej chwili miejsce odkryć paleontologicznych coraz częściej odwiedzali naukowcy, którzy od 2000 roku podjęli tutaj systematyczne prace wykopaliskowe. Wydobycie zaledwie niewielkiej części zasobów wielkiego cmentarzyska zwierząt sprzed 230 milionów lat pozwoliło stwierdzić obecność gadów i płazów z epoki poprzedzającej czasy dominacji dinozaurów. Samorząd wykorzystuje szanse, a konsorcjum projektuje Właściciel kopalni – spółka Górażdże Cement – przekazała 21-hektarowy teren gminie Ozimek. Również Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego, doceniając rangę odkrycia, wsparł działania związane z zagospodarowaniem terenu wykopalisk. Wspólnie z gminą Ozimek i sąsiednią gminą Kolonowskie zawiązał Stowarzyszenie Dinopark. Jego celem jest utworzenie kompleksu turystyczno-naukowego, Muzeum Paleontologicznego oraz rekonstrukcja parku jurajskiego. W 2003 r. rozstrzygnięto ogólnopolski konkurs architektoniczno-urbanistyczny na koncepcję zagospodarowania terenów pokopalnianych. Konkurs wygrało konsorcjum dwóch pracowni architektonicznych: Goczołowie Architekci Studio Autorskie z Zabrza i OVO Grąbczewscy Architekci z Katowic. Zwycięzcy zaproponowali pozostawienie terenu kopalni w możliwie nienaruszonym stanie „dostrzegając wartości krajobrazowe i kulturowe w tym, co na styczeń – marzec 2008
Dumni twórcy Dwie z wymienionych wyżej nagród, nagrodę SARP i „Polski Cement w Architekturze”, twórcy pawilonu w składzie arch. arch. Beata Goczoł, Witold Goczoł, Oskar Grąbczewski, Katarzyna Chobot i Maciej Grychowski odebrali 15 grudnia 2007 roku, podczas uroczystej gali w Warszawie. Pierwszą z wymienionych nagród architekci otrzymali „za atrakcyjną formę pawilonu paleontologicznego, osiągniętą przy świadomym ograniczeniu środków wyrazu i indywidualnej formie detalu, dyscyplinę formalną i konsekwentne wykorzystanie walorów i możliwości tworzywa architektonicznego – szkła, betonu i ziemi oraz ogólną koncepcję ekspozycji i relacji z antropogenicznym krajobrazem” – czytamy w uzasadnieniu.
Z kolei pierwszą nagrodę w konkursie „Polski Cement w Architekturze” przyznano „za wyjątkowo trafne połączenie konstrukcji żelbetowej ze strukturalną, betonową fakturą elewacji w kameralnym obiekcie znakomicie wkomponowanym w teren”. – Jesteśmy zadowoleni, i to bardzo, z zaprojektowanego przez nas i zrealizowanego pod naszym nadzorem Pawilonu Paleontologicznego w Krasiejowie. Jak powiedział nam po ceremonii wręczenia nagród w Warszawie przewodniczący jury prof. Stefan Kuryłowicz – „jesteśmy teraz mistrzami Polski”. To bardzo miłe. Cieszy, nobilituje nas wszystkich i motywuje do dalszej twórczej pracy. Ważne jest dla nas również to, że doceniło nas nie tylko środowisko architektów, ale również branża cementowa. Istotne, że nasz inwestor, tj. Stowarzyszenie Dinopark oraz Urząd Miasta i Gminy w Ozimku, są zadowoleni i dumni z końcowego efektu – powiedział w imieniu zespołu arch. Witold Goczoł tuż po odebraniu nagród. – Czy spodziewaliśmy się nagrody? Nie, a przynajmniej nie aż takiej i nie podwójnej, bo w ostatnich latach nie było przypadaku, żeby jednemu obiektowi przyznano obydwie najważniesze w Polsce nagrody architektoniczne. I z tego też jesteśmy dumni, bardzo dumni – dodał. Piotr Piestrzyński Informacje o Dinoparku i Pawilonie Paleontologicznym w Krasiejowie można znaleźć: www.dinopark.info.pl www.krainadinozaurow.pl www.ozimek.pl www.umwo.opole.pl
fot. GOCZOŁOWIE ARCHITEKCI
fot. GOCZOŁOWIE ARCHITEKCI
Autorskie z Zabrza i OVO Grąbczewscy Architekci z Katowic – zdobyło pierwszą nagrodę w konkursie realizacyjnym na zagospodarowanie terenu wykopalisk paleontologicznych w Krasiejowie 2003 (wraz z Katarzyną Chobot, Maciejem Grychowskim i Adamem Nowakiem). Po zrealizowaniu obiektu, w 2007 roku, były kolejne cztery nagrody. Oprócz pierwszej nagrody SARP za 2006 rok Pawilon Paleontologiczny uhonorowano drugą nagrodą w konkursie im. Macieja Nowickiego – za innowacyjne rozwiązania w polskiej architekturze. Architekci otrzymali też Wyróżnienie Wojewody Opolskiego w konkursie Mister Architektury Województwa Opolskiego oraz pierwszą nagrodę w konkursie na najlepszą realizację architektoniczną z użyciem technologii żelbetowej – „Polski Cement w Architekturze”.
2 styczeń – marzec 2008
zużywa mniej energii, jest lepszy niż ten, który nie był projektowany z taką świadomością.
żeli taką konstrukcję się dobrze ociepli, to jest to konstrukcja prawie idealna.
– Jakie czynniki wpływają na to, że jeden budynek zużywa więcej energii, a drugi mniej? – Tu już mówimy o budynku, który stoi. Bardzo ważne jest usytuowanie. Na pewno także tak zwana obudowa, przegrody zewnętrzne, jakość izolacji. Trzeba zaznaczyć, że energię można nie tylko chronić, ale też pozyskiwać z zewnątrz. Są izolacje, które nie tylko chronią ciepło, ale je pozyskują. Ten pomysł jest rozwinięciem idei izolacji transparentnej. Bierze w tym udział energia słoneczna, która może być nawet rozproszona. Ideałem jest budynek, który ma ciężką konstrukcję i świetną izolację. Ciężka konstrukcja powoduje, że budynek ma odpowiednią masę, a izolacja pozwala na to, że budynek nie ogrzewa atmosfery. Normalne jest, że budynki ogrzewają atmosferę, ale to jest bez sensu. Masa akumulacyjna pozwala w sposób naturalny stabilizować temperaturę, ale też wilgotność. Tradycyjny budynek, murowany, betonowy, czy inny, ale z dużym udziałem technologii murowanej, mający tę masę, latem będzie wymagał mniej energii do chłodzenia, a zimą temperatura będzie lepiej stabilizowana.
– Czy jest możliwe, aby budynek w ogóle albo prawie w ogóle nie zużywał energii? – Do niedawna było popularne określenie budynek „pasywny”, czyli taki, który praktycznie nie potrzebuje systemu ogrzewania w konwencjonalnym ujęciu. Nie traci, ale nawet zyskuje energię. Budynek może być miejscem nie tylko zużycia energii, ale jej produkcji. Można zbilansować przepływy energii w cyklu rocznym czy kilkuletnim i okaże się, że budynek więcej zyskał niż stracił. To wydaje się utopijne, ale są przykłady budynków, które nawet sprzedają prąd do sieci. To można uzyskać. W tej chwili pojęcie budynek „pasywny” jest zastępowane pojęciem „pozytywny”. Określenie „pasywny” jest raczej mało optymistyczne. – Czy budownictwo ekologiczne jest całkiem nowym pomysłem, który pojawił się przy okazji kryzysu środowiska naturalnego i zużywania coraz większej ilości energii i zasobów? Czy ma w historii jakiegoś prekursora? – W całej historii architektury są przede wszystkim przykłady budowania zgodnego z walorami miejsca i z naturalnych materiałów. Jednak interesuje nas przede wszystkim reakcja na kryzys ekologiczny spowodowany szybkim uprzemysłowieniem. Jeżeli się poszuka w idei miasta-ogrodu, która ma ponad sto lat, to wątków proekologicznych można bardzo dużo odnaleźć. Ona przyczyniła się do rozwoju racjonalnej urbanizacji, szczególnie w Anglii, w nowych miastach. W idei miasta-ogrodu, gdy ona powstawała, chodziło oczywiście bardziej o rozwiązanie problemów higienicznych i o poprawienie warunków życia człowieka. Jeżeli jednak popatrzymy na miasta-ogrody tworzone na początku XX wieku i zobaczymy, jak teraz wyglądają i funkcjonują, to one mogą właśnie stanowić model poszanowania zasobów. Wśród ich mieszkańców jest
fot. Archiwum Dariusz Śmiechowski
– Czy grubość ścian w budynku ma znaczenie dla zużycia energii? – Z własnego doświadczenia wiemy, że dawne budynki, na przykład stare kamienice o bardzo grubych ścianach, są bardzo przyjemne do mieszkania, szczególnie w lecie. Zimą taki budynek było dość trudno ogrzać, musiał być piec kaflowy w każdym pomieszczeniu albo inne źródło ciepła. Systemy centralnego ogrzewania, które potem wprowadzono, też muszą mieć ogromną wydajność, żeby ogrzać taki budynek. W związku z tym trzeba naukowo obliczyć, jaka grubość ścian jest najbardziej racjonalna, żeby jakaś akumulacja ciepła była, ale nie było przesady. Są takie obliczenia. Je-
architektonicznej, między innymi zmierzające do angażowania użytkowników. Jest wykładowcą na Wydziale Architektury Wnętrz Warszawskiej ASP. Zajęcia dydaktyczne i wykłady prowadzi również w Samodzielnym Zakładzie Architektury Krajobrazu SGGW, w ramach wykładów z psychologii środowiskowej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Prowadził również zajęcia z antropologii przestrzeni w Instytucie Kultury Polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, pracował także na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Pracował między innymi w Fundacji Poszanowania Energii, ale i za granicą, w ośrodkach mających charakter osad ekologicznych. Współpracuje z firmami projektującymi i realizującymi budynki i osiedla, z których część nosi charakter eksperymentów. Pracuje także nad projektami przestrzeni publicznych oraz elementów ich wyposażenia oraz współczesnych osiedli inspirowanych ideą miastaogrodu, między innymi we współpracy z pracownią dr. Krzysztofa Domaradzkiego. Swoje badania naukowe (przygotowywana praca doktorska) skupia na porównaniu idei miasta-ogrodu ze współczesnym osiedlem ekologicznym. Jest autorem i współautorem wielu rozwiązań projektowych (w tym nagrodzonych w konkursach) w kraju i za granicą, często interdyscyplinarnych, obejmujących problematykę od urbanistyki do detalu (jest m.in. współautorem Miejsca Pamięci Ofiar Pracy Przymusowej zrealizowanego w Brunszwiku). Jest członkiem międzynarodowej organizacji PLAYCE (www.playce.org) zajmującej się edukacją architektoniczną dzieci i młodzieży, członkiem PTES ISES (Polskie Towarzystwo Energetyki Słonecznej), członkiem Zarządu Fundacji GAP Polska oraz innych organizacji pozarządowych. Stały współpracownik miesięczników Murator, Architektura – Murator, Architektura i Sport. Pracuje z organizacjami zajmującymi się propagowaniem partycypacji społecznej w planowaniu przestrzennym oraz powszechną edukacją architektoniczną (m.in. ze Stowarzyszeniem Akademia Łucznica). W kadencji 2006-2009 pełni funkcję sekretarza generalnego Stowarzyszenia Architektów Polskich.
23
fot. Archiwum Dariusz Śmiechowski
– Architektura chce istnieć na rynku medialnym, który żywi się emocjami, więc jest coraz bardziej niezwykła, coraz wyższa, ma coraz bardziej bajkowe kształty, projektuje się coraz bardziej wymyślne konstrukcje. Taka na pewno się sprzeda. Z poszanowaniem zasobów nie ma to nic wspólnego, ale samo się napędza. Nie widać końca tego procesu. – W sytuacji problemów ekologicznych, które są po prostu faktem, ja traktuję jako fanaberię architektoniczną, jeżeli gdzieś powstaje najwyższy budynek ze stali i szkła albo coś innego zupełnie odjazdowego. To są zjawiska z dziedziny sztuki, sztuki publicznej przeniesionej do dużego wymiaru. Być może parę osób na świecie ma niepisane prawo, żeby takie rzeczy robić, ale ja bym im takiego prawa łatwo nie dawał. Duża grupa architektów naśladuje, idzie tym tropem, bo to gwarantuje rozgłos, czyli sukces. Jest dziwna histeria, coś nienormalnego, że prawie każdy chce się wpisać w historię architektury, co jest niemożliwe, bo mody coraz szybciej się zużywają. Przykładowo, w Dubaju są budowane dwa wieżowce, ale nie wiadomo, ile każdy z nich będzie miał pięter. Jest to trzymane w tajemnicy, żeby konkurenci nie dowiedzieli się, bo mogliby spróbować budować jeszcze wyżej. Moim zdaniem obserwujemy ostatni moment tego wariactwa.
nawet większa niż gdzie indziej świadomość rozwiązań ekologicznych, obserwuję to. W Polsce takim przykładem jest Podkowa Leśna i po części te kiedyś podwarszawskie założenia jak Włochy, Komorów czy Sadyba, które zostały z czasem wchłonięte przez rozbudowującą się chaotycznie Warszawę.
fot. Archiwum Dariusz Śmiechowski
– Bez wątpienia jest pewna moda, trudno powiedzieć jak głęboka, na wszystko to, co ma związek z ekologią. Mówi się o zielonych dachach, zrównoważonym rozwoju, poszanowaniu energii etc. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że najbardziej spektakularne światowe realizacje, o których się pisze, które są fotografowane, reklamowane, omawiane, mimo pozorów i reklamy w rzeczywistości nie mają wiele wspólnego z tendencjami proekologicznymi. – Sam się zastanawiam, czy budynki przedstawiane jako przykłady architektury zrównoważonej naprawdę są zrównoważone. Przy zbadaniu ich w całym cyklu życiowym okazałoby się zapewne, że niektóre obiekty opatrzone etykietą „eko” wcale nie są takie. Jest globalizacja, więc twórcy chwalą się, że kamień do budowy został sprowadzony z Azji, drewno z Ameryki Południowej, a stal i kafelki z Włoch. A jeszcze żeby zaimpregnować drewno, to musiało gdzieś pojechać i część wróciła statkiem, a część samolotem. Gdyby to wszystko podliczyć, to jest to przeciwne ekologii i bez sensu. Sytuacja nie jest prosta, bo w sensie ekonomicznym
24
inwestorom takie działanie nadal się opłaca. Gdyby nie było opłacalne, to takie budynki by nie powstawały. Niestety, w ten sposób dochodzimy do absurdu. Okazuje się, że najlepszym interesem może być szalenie energochłonny, bardzo skomplikowany technologicznie wieżowiec ze szkła. Dlaczego? Bo na każdym etapie budowy i eksploatacji obraca się wokół niego mnóstwo pieniędzy. Ekonomia wokół tego jest niewątpliwa. Gdyby zaprojektować go tak, żeby zużywał mało energii albo wcale, to może byłby kiepski interes. Gdyby dziś proekologiczne podejście było powszechne, to może producenci energii, którzy też chcą zarobić, nie mieliby komu sprzedawać prądu. Ten proces odbywa się przy coraz większej eksploatacji i coraz większym zużywaniu istniejących zasobów.
– Gdy zastanawiamy się nad związkami architektury i ekologii, to jedna z pierwszych myśli kieruje się w stronę łączenia architektury i zieleni. Na dachach niektórych budynków pojawia się zieleń. We wnętrzach reprezentacyjnych biurowców projektuje się ogrody. Takie rzeczy działają jak reklama. Czy to jest dobra droga? – Ekologia, jeżeli patrzeć na nią powierzchownie, rzeczywiście kojarzy się z zielenią. Mówi się, że jeśli coś się zazieleni, to znaczy, że już jest dobrze. To nie wystarcza, aby uznać, że budynek spełnia warunki architektury zrównoważonej. Widziałem modelowy pod tym względem budynek banku w Amsterdamie. Jest zieleń i woda, ale oprócz tego mnóstwo innych rozwiązań od początku do końca bardzo konsekwentnie przeprowadzonych, łącznie z tym, że obiekt był projektowany z udziałem pracowników. To ważne przy idei zrównoważonego rozwoju, żeby uczestniczyli w tym ludzie. Element demokracji jest bardzo ważny. Powstała interesująca architektura. Z ciekawych rozwiązań – poręcze styczeń – marzec 2008
przy schodach zaprojektowano w ten sposób, że wzdłuż nich płynie woda. Woda porusza się po całym budynku i w ten sposób bierze udział w procesie klimatyzacji, poza tym wprowadza element ruchu i życia. To jest atrakcyjne. W instalacjach stosuje się odzysk ciepła, ale też elementy naturalnej wentylacji.
fot. Archiwum Dariusz Śmiechowski
– Elementy, o których Pan mówi, dotyczące architektury zrównoważonej, nie pokrywają się z tym, co rozumiemy jako tak zwaną architekturę nowoczesną. Architekturę nowoczesną charakteryzuje siła, zaborczość, egoizm, przewaga pomysłu i efektu nad innymi elementami. Może trzeba na nowo zdefiniować, co jest naprawdę nowoczesne, w sensie naprawdę potrzebne? – Architektura nowoczesna jest sprzedawana jako coś zupełnie nowego, a tak naprawdę ona wraca w dużej mierze do lat 30. czy 50. Jest to recykling formy, która kiedyś się sprawdziła i była modna. W sensie historycznym nowoczesność już była – w różnych momentach XX wieku. Gdyby ten termin wyrzucić, trzeba by się zastanowić, co jest dziś aktualne. Dwie rzeczy byłyby istotne. Po pierwsze, architektura powinna być zrównoważona, w sensie odnawialna. To jest niedokładne tłumaczenie angielskiego słowa „sustainable”. Gdyby przetłumaczyć dosłownie, chodzi o architekturę „samopodtrzymującą”, czyli taką, która nie jest jednorazowym wyczynem, ale wpisuje się w obrót energii i materii, możliwie bez strat. Stara się nie zużywać energii, tylko obracać energią. Nie zużywać zasobów, ale wprawiać je w obrót. Jest przyjazna dla środowiska. Taka architektura „podtrzymuje” – przede wszystkim życie. Druga sprawa – architektura powinna być zrozumiana i oswojona, czyli zawierać element demokracji. Co to znaczy. Być może dla architektury rozumianej jako pojedynczy budynek to nie jest proste, ale element demokracji jest jasny, jeśli mowa o większych założeniach, ta-
kich, o których myślimy, gdy używamy terminów planowanie przestrzenne czy budowa miast. Powinno się to odbywać z udziałem użytkowników, nie tylko samych profesjonalistów. Chodzi o informowanie, negocjowanie, rozwiązywanie konfliktów. To ważne, żeby otoczenie było przyjazne w tym sensie, że naprawdę poznane i zaakceptowane. W Polsce jest z tym wielki problem. – Czy architektura masowa w Polsce zwraca uwagę na rozwiązania ekologiczne? Chodzi o architekturę masową, czyli przede wszystkim mieszkaniówkę, bo kilka domów „pasywnych”, nawet bardzo ciekawych, nie zmienia sytuacji. – Pewnym miernikiem i źródłem informacji są dodatki o nieruchomościach do gazet codziennych. Większość proponowanych tam rozwiązań to „blok udekorowany” i raczej nic więcej. Natomiast nazwy tych inwestycji są wspaniałe, związane z zielenią, ogrodami, zaciszem. Czyli jest ogromne zapotrzebowanie na takie rzeczy, bo to chwyta. Nazwa „eko” jest dobrą reklamą. Natomiast nie widziałem nigdzie publikacji czy prac, które by rzetelnie poddawały analizie te poszczególne osiedla, żeby było od początku do końca powiedziane, jakie są ich parametry. Te sprawy nie są badane. W krajach zachodniej Europy czy w Skandynawii są rzetelne prace o funkcjonowaniu konkretnych budynków czy osiedli. W budownictwie jednorodzinnym sprawa jest prosta. Każdy, kto jest świadomy i chce, to może sobie nawet postawić dom „pasywny”. W budownictwie wielorodzinnym jest to dość trudne, bo jest tworzone przez deweloperów. Nadzieję jednak budzą planowane nowe osiedla, których inwestorzy będą chcieli się pochwalić paszportem energetycznym. – Dziękuję za rozmowę. Paweł Pięciak
25
a r a
r
c
h
i
fot. Piotr Piestrzyński
t
e
k
t
u
Uczestnicy warsztatów w podziemiach Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej
Cztery dni z architekturą betonową Najciekawsze dzieła architektoniczne Berlina i Wieżę Einsteina w Poczdamie obejrzeli uczestnicy warsztatów studenckich „Architektura betonowa – 2008”. W dniach 10-13 stycznia 2008 r. kilkadziesiąt osób z całego kraju wzięło udział w wyjątkowej wyprawie do stolicy Niemiec, którą zorganizowało Stowarzyszenie Producentów Cementu.
26
Teoria w podziemiach Pierwszy dzień warsztatów – 10 stycznia – przebiegał w sali Expo, w podziemiach Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej. Studenci wysłuchali najpierw wykładu prof. Jana Deji ze Stowarzyszenia Producentów Cementu, który przybliżał „Beton wczoraj, dziś i jutro”. Następnie prof. Dariusz Kozłowski, dziekan WA Politechniki Krakowskiej, omówił dokonania architekta Carla Scar-
fot. Piotr Piestrzyński
Pierwszego dnia warsztatów studenci prezentowali projekt betonowego tronu Abraxasa (zdjęcie z prawej). Ich pomysły komentowali (od lewej): prof. Dariusz Kozłowski, prof. Maria Misiągiewicz oraz Zbigniew Pilch ze Stowarzyszenia Producentów Cementu
py. Z kolei prof. Maria Misiągiewicz zabrała adeptów architektury w podróż po najciekawszych światowych dziełach architektury betonowej. Studenci zaprezentowali w sali Expo prace, które mieli przygotować. Ich zadaniem było zaprojektowanie tronu dla czarodzieja Abraxasa. Budowa tronu mogła pochłonąć najwyżej 0,5 m3 betonu. Studenci wydziałów architektury z Krakowa, Gdańska, Łodzi, Wrocławia, Poznania, Gliwic i Białegostoku przedstawiali różne wizje. Był więc tron klasyczny, symetryczny, na czterech mocnych nogach, tron jako forma zawieszona w nicości, był tron z betonu barwionego, złożony ze szlifowanych kostek (kolorystyka ciemna odzwierciedlała złe cechy czarodzieja, a kostki kolorowe – ewentualne dobre cechy), tron jako schody, tron jako połówka kuli, a nawet tron z masażem w postaci wystających drutów zbrojenia.
styczeń – marzec 2008
Kierunek Berlin Drugi dzień – 11 stycznia – poświęcony był na podróż autokarem na trasie Kraków – Berlin. Po drodze wycieczka zatrzymała się w Choruli i zwiedziła Cementownię Górażdże. – Muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu byłem w cementowni. Jestem zaskoczony, że zobaczyłem czyściutki, niepylący zakład – powiedział po zakończeniu zwiedzania prof. Dariusz Kozłowski. W autokarze dyskutowano nie tylko o architekturze, a humory wszystkim dopisywały. Na miejsce, nocleg w schronisku młodzieżowym w berlińskiej dzielnicy Charlotenburg, dotarliśmy wieczorem. Trzeci dzień warsztatów mieliśmy wypełniony zwiedzaniem Berlina od rana do nocy. Naszym przewodnikiem został prof. Stefan Scholz, wybitny berliński architekt polskiego pochodzenia. Scholz zaczynał swoją przygodę z architekturą na Politechnice Krakowskiej. Studia ukończył w Berlinie, gdzie od 1970 roku działał jako niezależny architekt. Jego pracownia prze-
stała funkcjonować dopiero w zeszłym roku. Pan profesor, mimo iż na emeryturze, w dalszym ciągu wykłada m.in. na Politechnice Poznańskiej. Ciekawie i zajmująco Prof. Scholz opowiadał o Berlinie w sposób ciekawy i zajmujący. To niezwykłe zwiedzać wielokulturowe miasto w towarzystwie człowieka, który jest jednym z jego czułych nerwów. – Plan dużego Berlina powstał w 1920 roku. Po upadku muru miasto liczyło 4,5 mln mieszkańców, teraz – 3-4 mln. Liczba mieszkańców zmalała, gdyż coraz więcej ludzi wyprowadza się poza granice miasta. Każda dzielnica Berlina ma indywidualny charakter, każda ma swoje centrum – mówił Stefan Scholz. – Zwróćcie uwagę na secesyjne kamienice z ogródkami. Każdy z tych ogródków jest inny. I właśnie o to chodzi w architekturze, by każdy budynek był specyficzny i miał swojego ducha. A nasz autokar przejeżdżał z dawnego Berlina Zachodniego do Wschodniego, gdzie nadal króluje wielka płyta, a jego krajobraz niewiele różni się od polskich krajobrazów wielkomiejskich. Pierwszym zwiedzanym obiektem było schronisko dla zwierząt „Tierheim Berlin” według projektu Dietricha Bangerta. – Największe wrażenie zrobiło na nas jednak krematorium berlińskie, zaprojektowane przez Axela Schultesa. Mogliśmy zobaczyć perfekcyjnie zaprojektowane szalunki. Tam wszystko było wylewane na miejscu, z wyjątkiem wewnętrznych słupów prefabrykowanych – mówił prof. Dariusz Kozłowski. Potem obejrzeliśmy nowy berliński dworzec kolejowy, zaprojektowany przez znaną również w Polsce pracownię architektoniczną Von Gierkan & Marg. Redakcja „BTA” gościła w Berlinie w 2000 roku.
fot. Piotr Piestrzyński
– Słuchając prezentacji wywnioskowałem, że żadnemu z państwa nie przeszkadzał materiał, czyli beton. Kształt tronów to już wyzwanie dla inżynierów, by realizacja waszych wizji mogła być urzeczywistniona – podsumował Zbigniew Pilch ze Stowarzyszenia Producentów Cementu. Na koniec dnia Krzysztof Kuniczuk z firmy Cemex, na podstawie przykładów z polskich budów, mówił o praktycznych aspektach zastosowania betonu architektonicznego. Radził, jak stosować matryce do elementów betonowych. – Zanieczyszczone deskowanie nigdy nie odzwierciedli idealnie struktury betonu – tłumaczył. – Nie można używać też zbyt dużo środka antyadhezyjnego, bo na betonie może być potem efekt „chmurek”. Warto również zawibrować po raz drugi górną część betonowanego elementu, by wyeliminować pęcherze powietrza. Na kolorystykę elementu betonowego mogą mieć wpływ różne warunki pielęgnacji – uświadamiał i radził Krzysztof Kuniczuk. – Jak widać, praca z betonem to bardzo trudna sztuka, ale sztuka, którą można posiąść – dodał prof. Dariusz Kozłowski, a Zbigniew Pilch zaapelował do studentów: – W przyszłości nie pozwólcie, państwo, by wykonawca zniszczył waszą koncepcję.
Profesor Stefan Scholz
27 budownictwo • technologie • architektura
fot. Piotr Piestrzyński
Wieża Einsteina w Poczdamie
28
Wtedy stolica zjednoczonych Niemiec była największym placem budowy w Europie. Z czerwonego punktu informacyjnego można było podziwiać las dźwigów i spoglądając na plan mówić: O, tam powstaje pałac kanclerza, a tu budynek parlamentu. Po ośmiu latach to nie to samo miejsce. Dźwigi zniknęły, a wzrok przyciąga architektura, której dominującym elementem jest beton. – W zakolu Szprewy zobaczyliśmy budynek urzędu kanclerza autorstwa Axela Schultesa i Char-
lotte Frank oraz zespół budynków rządowych. To przykład jak z prostego materiału – betonu – można zaprojektować ciekawe formy – mówił prof. Kozłowski. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przed Ambasadą Wielkiej Brytanii, którą zaprojektowali Michael Wilford & Partners, oraz Holocaust Memorial Petera Eisenmanna. Tuż przed zachodem słońca dotarliśmy na Lindenstrasse do Jewish Muzeum, dzieła Daniela Liebeskinda.
fot. Piotr Piestrzyński
Schronisko dla zwierząt – Tierheim Berlin
W pięknym Poczdamie Niedziela, 13 stycznia, przywitała nas słoneczną, choć mroźną pogodą. Po śniadaniu ruszyliśmy do Poczdamu. Tam, na Albert Einsteinstrasse czekała na nas Wieża Einsteina. Obiekt zbudowano w latach 1920-1922 na podstawie projektu Ericha Mendelsohna. – Zrealizowano go na początku wieku, w technologii betonowej. W owym czasie było to trudne do wykonania. Możemy zauważyć zmagania zarówno architekta, jak i wykonawcy. Prawdopodobnie beton narzucano i potem nadawano mu formę – tłumaczył prof. Kozłowski. W końcu przyszło nam wracać do domu. – Myślę, że udało nam się zrealizować program warsztatów. Cieszę się, że w czasie zwiedzania studenci wykazywali dużo entuzjazmu i zadawali pytania na temat autorów bądź samej kompozycji architektonicznej – podsumował prof. Dariusz Kozłowski. Pierwsze warsztaty betonowe odbyły się w 2006 roku, w Krakowie. Wtedy studenci projektowali i odlewali siedzisko z betonu. Prof. Dariusz Kozłowski zaproponował, by trzecie warsztaty betonowe dla architektów odbyły się w Wiedniu. Piotr Piestrzyński styczeń – marzec 2008
p
Beton na nowo „odkryty”
r z e n t a
Poniżej tabele doboru dezaktywatorów:
c
CHRYSO®Deco Lav P Frakcja (mm)
Penetracja (mm)
Typ środka
1.
1–3
ok. 0,5 mm
Deco Lav P01
2.
3–5
ok. 1 mm
Deco Lav P02
3.
5–8
ok. 2 mm
Deco Lav P03
4.
8 – 10
ok. 3 mm
Deco Lav P04
5.
10 – 14
ok. 4 mm
Deco Lav P05
6.
14 – 18
ok. 5 mm
Deco Lav P06
7.
18 – 25
ok. 6 mm
Deco Lav P07
8.
25 – 30
ok. 7 mm
Deco Lav P08
L.p.
Frakcja (mm)
Penetracja (mm)
Typ środka
1.
1,5 – 3
0,5 mm
Deco Lav N01
2.
3–5
1 mm
Deco Lav N02
3.
3–5
1,5 mm
Deco Lav N10
4.
5–8
2 mm
Deco Lav N25
5.
5–8
2,5 mm
Deco Lav N50
6.
8 – 12
3 mm
Deco Lav N70
7.
12 – 16
4 mm
Deco Lav N130
e
L.p.
j
Poszukiwanie oryginalnych stylów i nowych trendów wykańczania powierzchni betonowych były poszukiwaniami wielotorowymi i nie mogły nie sięgnąć także do technologii dezaktywacji tych powierzchni. I jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę, tym bardziej że nie jest to technologia nad wyraz skomplikowana. Proces dezaktywacji, mając na uwadze przedmiot, który będziemy pokrywać preparatem, najogólniej rzecz biorąc można podzielić na dwie kategorie: • dezaktywacja na formę – czyli negatyw (CHRYSO®Deco Lav N) • dezaktywacja na wyrób – czyli pozytyw (CHRYSO®Deco Lav P) Celem zarówno jednej jak i drugiej metody jest uzyskanie tego samego efektu, tj. odsłonięcie ziaren kruszywa zawartego w betonie. Ze względu na rozmiar kruszywa, które chcemy wyeksponować w procesie dezaktywacji, dobieramy pod tym kątem tzw. dezaktywatory – czyli preparaty, które po naniesieniu na docelową powierzchnię wnikają w nią na określoną głębokość. Po upływie wymaganego czasu do tej właśnie głębokości będzie możliwe późniejsze mechaniczne wypłukanie zaprawy wodą pod ciśnieniem. Aby powyższy efekt był jednak skuteczny i trwały, niezmiernie ważny jest właściwy dobór środka dezaktywującego. CHRYSO Polska Sp. z o. o. posiada w swojej ofercie 8 typów dezaktywatorów powierzchniowych w wersji na wyrób (pozytyw) – CHRYSO®Deco Lav P oraz 10 typów dezaktywatorów powierzchniowych w wersji na formę (negatyw) – CHRYSO®Deco Lav N. Z myślą o wygodzie klienta firma wprowadziła kodowanie literowo-numeryczne dzięki czemu dużo łatwiej przyjdzie mu dopasowywanie odpowiedniego preparatu do głębokości planowanego „odsłonięcia”. Stąd każdemu z wymienionych powyżej typów preparatu przyporządkowano kilka numerów, którym odpowiadają odpowiednie głębokości wypłukania betonu (patrz tabela obok). Dzięki temu możemy dezaktywację stopniować od typu lekkiego, dającego efekt delikatnego piaskowania, po silne i wyraźne uwydatnianie „wnętrza” betonu. Wszystko, rzecz jasna, zależy od skuteczności penetracji zastosowanego preparatu. Dla przykładu, przyjmując intensywność jako kryterium podziału, mamy dezaktywację: – płytką, bo już od 0,5 mm – pośrednią, między 1 i 2 mm – pośrednią, między 2 i 3 mm – najgłębszą, do 7 mm Dobór dezaktywatora zależy więc od metody formowania betonu: forma / gotowy wyrób i od wielkości odsłanianego kruszywa. Przedstawione tabele służą do właściwego wyboru środka, choć w niektórych przypadkach mogą wystąpić niewielkie odstępstwa.
e
Odkrywanie lub dezaktywowanie – to dwa słowa, które najtrafniej oddają specyfikę technologii, na której bazuje nowoczesna gama środków CHRYSO®Deco Lav. Dzięki nim już dziś, niemalże jak za dotknięciem magicznej różdżki, możemy wyeksponować w betonie, to co dotąd było niewidoczne dla oka, czyli znajdujące się głęboko kruszywo. Kluczem do sukcesu okazał się być dobór odpowiedniego dezaktywatora.
CHRYSO®Deco Lav N
8.
12 – 18
5 mm
Deco Lav N200
9.
18 – 30
6 mm
Deco Lav N300
10.
19 – 30
7 mm
Deco Lav N400
Sam sposób nanoszenia dezaktywatorów jest uzależniony od kilku warunków, a szczególnie od technologii wykonywania wyrobów (ich formowania), od tego czy powierzchnie są jednolite czy też poprzerywane wycięciami, wzorami itp. Dla przykładu dezaktywator typu „na formę” nanoszony jest przy pomocy tradycyjnego wałka malarskiego, jeżeli natomiast chcemy odsłonić strukturę betonu, np. nawierzchni chodnika, wówczas zabieg taki najlepiej przeprowadzać przy pomocy odpowiednich urządzeń rozpylających, dostępnych również w ofercie firmy CHRYSO Polska Sp. z o.o. Proces dezaktywacji składa się z wielu etapów. Dobór właściwego cementu i frakcji kruszywa czy też odpowiedniego plastyfikatora lub środków zabezpieczających formę nie muszą spędzać Państwu snu z powiek. Do Państwa dyspozycji pozostają, zawsze gotowi pomóc, nasi doradcy techniczno-handlowi. Jarosław Organa CHRYSO Polska Sp. z o.o. ul. Wiśniowa 40B/14, 02-520 Warszawa tel. 022 542 42 45 fax 022 542 42 46
29
fot. Mark Thurman
Stadion to nie tylko sport
o b
u
d
o
w
n
i
c
t
w
Stadion Wembley
Najlepsze stadiony świata odwiedza co roku po 1,5 mln osób. Wiele z nich o sporcie nie ma pojęcia. Są uczestnikami konferencji, uczniami szkół, gośćmi restauracji, kasyn, kin i innych instytucji, które funkcjonują w obrębie stadionu piłkarskiego. Ciekawa architektura ma przyciągać ich wzrok, a wszystkie towarzyszące funkcje skłonić do pozostania w obiekcie jak najdłużej.
fot. Mark Gibson
Do końca 2011 roku w naszym kraju ma powstać przynajmniej sześć najwyższej klasy aren piłkarskich i szereg mniejszych ośrodków sportowych. Już teraz projekty lub plany budowy stadionów zgłosiło prawie 30 miast, dziewięć z nich jest w budowie. Niestety, część prowadzonych inwestycji nie spełnia światowych standardów. Tanie materiały, niska funkcjonalność i ciągłe zmiany w koncepcjach to główne zarzuty stawiane stadionom powstającym w Krakowie czy Poznaniu. Pol-
skie pracownie architektoniczne i firmy budowlane nie mają dużego doświadczenia w tworzeniu obiektów sportowych. Trudno się temu dziwić, w końcu w ostatnich dwudziestu latach w naszym kraju oddano do użytku tylko jeden obiekt o pojemności powyżej 15.000 miejsc. Szeroko opisywany Stadion Miejski w Kielcach zaprojektowany przez warszawskie biuro ATJ pozostaje najnowocześniejszym w kraju. Świadczy to jednak nie tyle o jego klasie, co o braku odniesienia. Tymczasem w ostatniej dekadzie myślenie o stadionach piłkarskich zmieniło się diametralnie. Sygnał do zmiany dał zrealizowany w 1996 roku projekt Amsterdam ArenA. Komercjalizacja przestrzeni na stadionie stała się nowym źródłem dochodów. Wielkie koncerty, konferencje, zawody bokserskie, pokazy sportów ekstremalnych – w ciągu dekady odbyło się na tym stadionie 560 różnych imprez. Mecze piłkarskie nie stanowiły nawet połowy tej liczby. Według nowych założeń stadion ma być
30
fot. Kathy Archbold
Stadion Wembley
miejscem uniwersalnym, które przynosi dochody nie tylko przy okazji imprez sportowych, ale przez cały tydzień. Stąd coraz częściej w obrębie stadionu znajdują się przestrzenie biurowo-konferencyjne czy handlowe. Szczytem idei wszechstronności stadionu jest wybrany w styczniu projekt Singapore Sports Hub. Nowy stadion narodowy Singapuru na 55.000 widzów będzie całkowicie uniezależniony od pogody (klimatyzacja, zamykana kopuła nad boiskiem). Do tego zostanie połączony z kilkunastoma innymi obiektami. Integralne części kompleksu będą stanowić dwie hale widowiskowe, kryty tor gokartowy, cztery boiska koszykarskie, park wodny, olimpijska pływalnia, tory wioślarskie i kajakowe oraz hotel. A wszystkie te obiekty połączy olbrzymi pasaż handlowy z kawiarniami i restauracjami. Kompleks ma funkcjonować nie tylko przez cały rok, ale przez całą dobę. W obliczu braku tak zaawansowanych projektów w naszym kraju, bardzo ważna jest wnikliwa obserwacja rozwiązań stosowanych na najlepszych obiektach świata. Władzom powinno na wprowadzeniu tych rozwiązań zależeć, tym bardziej że gwarantują one szybki zwrot kosztów i przynoszą korzyści nie tylko ich zarządcom i dzierżawcom, ale całej społeczności. Tym tropem poszły już Czechy, Węgry, Bułgaria czy Kazachstan, więc dlaczego nie Polska?
Stadion Arsenalu Londyn – Emirates Stadium
fot. Ben Rimmer
Nowy symbol brytyjskiego sportu Pelé ochrzcił ten stadion „Świątynią Futbolu”. Niedługo po inauguracji w 1923 roku na trybunach zasiadło ponad 200.000 widzów. Symbolem tego najbardziej znanego stadionu Anglii stały się dwie wieże, zdobiące trybunę główną. Jednak mimo modernizacji w 2000 r., Wembley zostało uznane za zbyt przestarzałe i dwa lata później rozpoczęły się prace nad nowym obiektem. Architektoniczną częścią przedsięwzięcia podzielili się potentaci – Foster&Partners i HOK Sport. Najbardziej charakterystycznym elementem konstrukcji, który ma zastąpić dawne wieże, jest ważący 1750 ton stalowy łuk odpowiedzialny za podtrzymanie dachu. Nocą, gdy jest podświetlony, widać go z odległości 20 kilometrów, ponieważ wznosi się aż na 133 m.
Nie można jednak zapomnieć, że nie sama architektura ma tu znaczenie. W przypadku stadionu najważniejsza jest funkcjonalność i pod tym względem Wembley prezentuje najwyższy światowy poziom. Choć podczas testów użytkownicy skarżyli się na działanie wind i ruchomych schodów, po oficjalnym otwarciu głównym zmartwieniem dla kibiców pozostały ceny za posiłki i napoje. Trybuny są chlubą sir Normana Fostera. Mimo olbrzymiej pojemności 90.000 miejsc, wszystkie krzesełka znajdują się możliwie blisko boiska i żadne nie ma widoczności ograniczonej w jakikolwiek sposób. Osiągnięto to dzięki podziałowi na trzy pierścienie. Najniższy mieści 34.303 osoby; środkowy, przeznaczony dla zamożniejszych klientów – 16.532; najwyższy, bardzo stromo nachylony pierścień, oferuje 39.165 miejsc. Poziom komfortu również przewyższa dotychczasowy standard. Najgorzej położone miejsce na nowym stadionie oferuje więcej miejsca na nogi niż fotele w loży honorowej poprzedniego stadionu. Projektanci szczycą się ponadto infrastrukturą – podczas największych imprez użytkownicy mają do dyspozycji ponad 2600 toalet i prawie 700 punktów kateringowych, w tym panoramiczne restauracje z widokiem na murawę. Na ośmiu piętrach wokół trybun znalazło się także miejsce dla 100 000 m2 powierzchni biurowej, hotelu i centrum konferencyjnego. Nowe Wembley to łączona inwestycja angielskiej federacji piłkarskiej (FA) i jej partnerów komercyjnych. Początkowo koszt szacowano na ok. 350 mln funtów, jednak ostatecznie sięgnął on 757 mln, z czego prawie 500 mln pokryły kredyty bankowe. Bogaty kalendarz imprez, od szlagierowych meczów po wyścigi samochodowe, ma zapewnić zwrot inwestycji. Głównym wykonawcą projektu był australijski koncern Multiplex, który rok przed podpisaniem umowy z FA w blasku chwały oddał do użytku mieszczący 110.000 widzów Stadium Australia (obecnie Telstra Stadium). Jednak Wembley przysporzyło firmie wielu problemów i zakończyło się stratą rzędu 70 mln funtów. Od podpisania umowy na wykonanie w 2000 roku do oddania obiektu w marcu 2007 na placu budowy doszło do śmierci pracow-
31 budownictwo • technologie • architektura
Emirates Stadium mieści 60.355 kibiców i już w pierwszym sezonie zapełniał się co mecz do ostatniego miejsca, a lista oczekujących na karnety idzie w tysiące nazwisk, podobnie jak na mniejszym o ponad 20.000 Highbury. Dlaczego więc klub nie zdecydował się na większy stadion? Otóż, zysk wynika nie tyle z samej pojemności, co z jej wykorzystania. Prawie 10.000 miejsc ma podwyższony standard i oferowanych jest najzamożniejszym klientom. Wykupienie fotela na sezon w strefie VIP to koszt od 3000 do nawet 50.000 funtów, zależnie od poziomu konkretnego sektora. Ta polityka cenowa pozwoliła Arsenalowi już w pierwszym sezonie osiągać zyski zbliżone do Realu Madryt, który dysponuje stadionem większym o ponad 20.000 miejsc. Do zysków z biletów doliczyć trzeba działalność kompleksu restauracyjno-konferencyjnego i innych instytucji, które znalazły miejsce na stadionie. Firma McAlpine, która zbudowała stadion, zużyła do konstrukcji 60.000 ton betonu. Widać go nie tylko w postaci prefabrykowanych stopni trybun – jest niemal wszędzie. Przy drodze dojścia na Emirates Stadium kibiców witają kilkumetrowe betonowe litery, tworzące słowo ARSENAL. Już rok po instalacji stały się atrakcją turystyczną i miejscem spotkań, choć ich faktyczna funkcja to blokowanie przejazdu samochodów pod kasy stadionu. Fasada samego obiektu to także mieszanka szkła i betonu, dyskretnie zawoalowanego specjalną przezroczystą siatką. Nagi beton stał się tu tłem dla ekspozycji klubowego herbu i logo sponsora. Za nim kryją się klatki schodowe i pylony podtrzymujące zadaszenie. Również wewnątrz architekci postanowili zaakcentować obecność betonu u wejść do sektorów, gdzie bezpośrednio na nim umieszczono niezbędne oznaczenia. To rozwiązanie znalazło szeroki oddźwięk wśród kibiców. Wielu uznało, że pozostawienie „niewykończonych” ścian to skandal. Autor dwóch książek o klubie, Bernard Azulay, określił stadion jako Arsenal Terminal, ponieważ szkło i beton są nośnikami reklam linii lotniczych Emirates i nie tylko jemu przywodzą na myśl lotnisko. Nie oznacza to, że obecna forma nie ma swoich zwolenników, przeciwnie. Do tego ma podstawowy atut, jakim jest trwałość i odporność na zabrudzenia, których nie sposób uniknąć, obsługując jednorazowo ponad 60.000 osób.
nika, strajku, osunięcia części konstrukcji dachu, skandalu po odkryciu nielegalnych pracowników z Rumunii i błędów konstrukcyjnych, opóźniających raz po raz inwestycję (ostatecznie aż o 2 lata). Największym było użycie zbyt słabego betonu w podstawie łuku, podtrzymującego zadaszenie. Szczęśliwie, niedopatrzenie wykryto tuż po rozpoczęciu wypełniania i bez większych komplikacji udało się zamienić mieszankę na właściwą. Niezauważenie pomyłki w tym procesie byłoby katastrofalne, ponieważ każda z podstaw łuku ma objętość 4.800 m3, a wypełnianie ich trwało każdorazowo 19,5 godziny. Łącznie w budowie wykorzystano 212.000 ton betonu, który dostarczyła firma RMC. Podwykonawcą realizującym betonowanie była firma P.C. Harrington Ltd.
32
Zarabiać jak Arsenal Niespełna rok przed oddaniem do użytku nowego Wembley świat zachwycił się innym wielkim stadionem otwartym w Londynie. Wśród kibiców długo nie było zgody, jak powinien się nazywać nowy obiekt Arsenalu. Pogodził ich sponsor – linie lotnicze, które za prawa do nazwy stadionu zapłaciły 100 mln funtów. W zamian, do sezonu 2020/21 budynek będzie nosił nazwę Emirates Stadium. Pieniądze z umowy sponsorskiej, podpisanej jeszcze przed rozpoczęciem budowy, pomogły sfinansować inwestycję. Kolejne 300 mln klub uzyskał ze sprzedaży swojego starego obiektu – położonego w tej samej okolicy Highbury. Obecnie w miejscu dawnych trybun powstają budynki mieszkalne, a murawa ustąpi miejsca skwerowi.
fot. Canis Major Photography.
Stadion Arsenalu Londyn – Emirates Stadium
fot. Ieyasu Sugimoto
fot. Ben Young
Stadion Arsenalu Londyn – Emirates Stadium
Wielofunkcyjność po holendersku Jeśli można wskazać stadion piłkarski, który łączy w sobie wiele funkcji mimo niewielkich rozmiarów, niewątpliwie Euroborg przychodzi na myśl styczeń – marzec 2008
fot. Michiel Huizing
nicznego. Gdyby przeciętny kibic usłyszał, że stadion jego drużyny będzie miał fasadę całkowicie pokrytą prefabrykowanym betonem, złapałby się pewnie za głowę. Jednak wielu kibiców FC Groningen zapewne nie zdaje sobie sprawy, że to co widzi, to właśnie beton. Wszystkim płytom producent nadał falistą fakturę i rozmieścił w nich przeszło 400 otworów okiennych. Otwory mają okrągły kształt, by jak twierdzą autorzy koncepcji, bezpośrednio nawiązywać do piłki nożnej, a układ okien jest nieregularny dla oddania dynamizmu tego sportu. Michał Karaś (stadiony.net)
fot. Antoon Kuper
Stadion Euroborg
Stadion Euroborg
fot. Antoon Kuper
fot. Antoon Kuper
jako pierwszy. Pojemność 20.000 miejsc przy prezentowanych wyżej angielskich olbrzymach nie budzi wielkiego uznania, jednak musi je budzić rozmach całej inwestycji. Nowy stadion holenderskiego FC Groningen został wzniesiony kosztem 160 mln euro na sztucznym cyplu wraz z kompleksem przylegających budynków. Zgodnie z pomysłem architekta Wiela Aretsa, jedna z trybun została zintegrowana z kasynem, do innej z kolei przylega kino. W obrębie stadionu znajduje się też szkoła, centrum fitness i sklep wielkopowierzchniowy. Dodatkowo pod konstrukcją przewidziano 1000 miejsc parkingowych. Tuż obok stadionu, jako kolejny etap inwestycji, mają powstać dwa biurowce i hotel. Kompleks, zgodnie z założeniem, tętni życiem przez siedem dni w tygodniu. Zainteresowanie meczami piłkarskimi w mieście przerosło jednak oczekiwania ostrożnych inwestorów. W tej chwili, choć kompleks oddano do użytku ledwie dwa lata temu, planuje się powiększyć trybuny do 40.000, by sprostać zapotrzebowaniu na bilety. Dzięki tym planom stadion został uwzględniony w holendersko-belgijskiej kandydaturze do organizacji piłkarskich Mistrzostw Świata w 2016 roku. Projekt realizowało konsorcjum holenderskich firm budowlanych Ballast Nedam, BAM i Volker Wessels. Konstrukcja rozpoczęła się w 2003 roku, stadion otwarto już niespełna dwa lata później, a całość we wrześniu 2006. Zewnętrzna elewacja kompleksu to dzieło firmy Reckli. Składa się z kilkuset płyt betonu architekto-
Stadion Euroborg
33
PROJEKT WYKONAWCZY NADZÓR AUTORSKI
BUDOWA NADZÓR INWESTORSKI KONTROLA KOSZTÓW
POZWOLENIE NA UŻYTKOWANIE
POZWOLENIE NA BUDOWĘ
EW. INNE ...
DECYZJA LOKALIZACYJNA
PRZYGOTOWANIE KONCEPCJI PROJEKTOWEJ WRAZ Z WARIANTAMI
MAPY Z PROJEKTOWANYM PODZIAŁEM NIERUCHOMOŚCI
ANALIZA GEOTECHNICZNA
DECYZJA ŚRODOWISKOWA
INWESTOR
DECYZJA O ROZPOCZĘCIU INWESTYCJI
POZYSKANIE MAP
RAPORT O ODDZIAŁYWANIU NA ŚRODOWISKO
2. Proces Otóż mamy w Polsce (niestety) do czynienia z być może najbardziej w całej Europie skomplikowaną procedurą przygotowania realizacji inwestycji. W skrócie i nieco poetycko można ten proces opisać jako niekończącą się drogę przez dżunglę nie-
potrzebnych i nierealnych przepisów prawa, często opartych na realiach dawno minionej epoki. Dodatkowo, po drodze (jakby było mało kłopotów z prawem) mamy do czynienia z wybojami ludzkiej niechęci, niezrozumienia, niekompetencji i lasem zaniechań. Ale żeby nie było tak poetycko i ponieważ my, inżynierowie, lubimy obrazki, ujmijmy nasz proces w postaci schematu (poniżej). Jak łatwo zauważyć, proces realizacji inwestycji drogowej to tylko w niewielkiej części budowa, czyli wykonanie samej drogi. Jest to zarazem najbardziej prosta i przewidywalna część całego procesu. Firma wykonawcza otrzymuje gotową dokumentację, konieczne decyzje i pozwolenia, i zakładając że zna dobrze sztukę budowlaną, nie powinna mieć żadnych problemów z wykonaniem zadania o czasie i w granicach założonego budżetu. Prawdziwe problemy pojawiają się natomiast na wcześniejszym etapie przygotowania inwestycji, czyli sporządzenia niezbędnej dokumentacji geodezyjnej, projektowej, uzyskania pozwoleń, uzgodnień i decyzji. Jak całkiem słusznie zauważył sam pan Tadeusz Suwara w swoim referacie z ostatniego Kongresu Drogowego, który tak oto pisze o procesach decyzyjnych: „Każdy etap (procesu przygotowania inwestycji) wymaga czasu 2-12 miesięcy oraz podejmowania różnego rodzaju decyzji. Decyzje podejmują różne instancje i instytucje w trakcie procesu projektowania. Każda decyzja poprzedzona jest opracowaniem odpowiednich materiałów, opiniowaniem i uzgadnianiem”. I dalej: Proces decyzyjny jest skomplikowany, ponieważ liczba uczestników procesu decyzyjnego jest bardzo duża, liczona w setkach lub tysiącach – wystarczy wspomnieć o nabywanych gruntach przy bardzo rozdrobnionej u nas strukturze własności”. Wtóruje mu pan Bogdan Grzechnik z pracowni geodezyjnej GRUNT na konferencji w Nowym Sączu, dodając bardziej dosadnie cyt.: „Jeśli przygotowanie inwestycji drogowej ma trwać od 6 do 12 lat, a budowa trwa 2-3 lata, to w okresie 20072013 nie mamy żadnych szans zrealizować pro-
POTWIERDZENIE PRAWA DYSPONOWANIA TERENEM
fot. Archiwum
w b
u
d
o
Marek Gosztyła
1. Temat Co tak naprawdę mamy do zrobienia w Polsce w dziedzinie budowy dróg? Kiedy zadajemy sobie to pytanie, oczyma wyobraźni widzimy kolejne programy budowy autostrad i dróg ekspresowych, widzimy te kilometry dróg pokazywane na mapach przez kolejnych decydentów, szkice, tabelki i wykresy, niekończące się spotkania, konferencje i dyskusje. Po raz kolejny, nie potrafię już nawet zliczyć który, opracowujemy, a właściwie to politycy za nas opracowują następny plan budowy autostrad i dróg ekspresowych w Polsce. I po raz kolejny wydaje się, że będzie on inny, lepszy niż poprzedni. Każda kolejna ekipa decydentów ma przecież ambicje, żeby coś zmienić, coś ulepszyć, byle tylko przypodobać się jak największej rzeszy wyborców, tak naprawdę niewiele sobie robiąc z fachowych opracowań, rzetelnie wykonanych studiów i profesjonalnie przygotowanych analiz (no, może poza aktualną ekipą, co wkrótce zapewne się okaże). I tylko, nie wiedzieć skąd, wciąż aktualne pozostaje pytanie, dlaczego mimo tych starań, tylu programów i opracowań dalej słyszymy zewsząd, że za mało, że można było więcej, a przede wszystkim ostatnio aktualne pytanie o Euro 2012 „czy zdążymy?”. I w odpowiedzi, po głębszym zastanowieniu, zaczynamy mówić o barierach, rafach i trudnościach na różnych etapach procesu budowlanego, jakim jest realizacja inwestycji na sieci drogowej. Tej problematyce poświęconych zostało już kilka artykułów w periodykach tematycznych, mówiono o tym na kilku konferencjach, opracowano kilka prezentacji multimedialnych. Pozwalam sobie dodać do tego głos, choć w samej treści podobny, to jednak w istocie rzeczy nieco inny.
PROJEKT BUDOWLANY
o w t n
i
c
Proces przygotowania inwestycji. Nieco inne spojrzenie
PROJEKTOWANIE
38 styczeń – marzec 2008
piają się lub są po prostu zrzucane na barki najsłabszego uczestnika procesu budowlanego, jakim niewątpliwie jest projektant. Zamiast skupić się na technicznym przygotowaniu dokumentacji projektowej, na szczegółowej analizie kosztowej i optymalizacji rozwiązań, boryka się z tysiącem spraw formalnych, wykonując w zasadzie zadania należące do inwestora, jednocześnie nie mając kompletnie wpływu na ich bieg. I często nie mając po drugiej stronie stołu odpowiednio przygotowanego partnera, z którym można dyskutować o problemach technicznych projektu. I znowu na potwierdzenie mojej tezy przytoczę słowa pana Tadeusza Suwary: „W przypadkach krytycznych brakuje umiejętności rozwiązywania problemów decyzyjnych. Dotyczy to zarówno projektantów, jak i urzędników oraz decydentów. Zdarza się bezradność wobec umiejętnego wykorzystywania prawa przez organizacje, władze i obywateli”.
gramu budowy dróg i wykorzystać przeznaczonych na wszystkie drogi środków, a jak wiadomo jest to kwota ponad 100 mld”. I to jest, niestety, smutna prawda. Bo jeżeli założymy, że na przygotowanie typowej inwestycji drogowej składa się 10-11 etapów, a na każdy z etapów możemy czekać nawet rok, to mamy tym samym potwierdzenie, że całość procesu może trwać w skrajnym przypadku nawet 11-12 lat.
budownictwo • technologie • architektura
4. Irlandia Popatrzmy na przykładzie Irlandii, jak można w prosty sposób spowodować, że proces, jakim jest przygotowanie i realizacja inwestycji drogowej, może być mniej skomplikowany, obarczony mniejszą ilością błędów i zaniedbań. Przeanalizujmy więc proces krok po kroku. 1. Ogólny plan projektu – inwestor w oparciu o wybrane biuro projektowe sporządza odpowiednik naszego planu przestrzennego, po czym: 2. To samo biuro wykonuje studium uwarunkowań – odpowiednik naszego STEŚ, na którego etapie analizowane są możliwe warianty trasy 3. Po czym następuje wybór wariantów po analizie pod względem ruchowym, geograficznym, środowiskowym i kosztowym. 4. To samo biuro projektowe wykonuje na zlecenie inwestora projekt wstępny i analizę oddziaływania na środowisko, w oparciu o które inwestor realizuje wykup gruntów. Po tych etapach następuje właściwie jedyna decyzja administracyjna, jaką jest odpowiednik polskiej decyzji o lokalizacji inwestycji, i która jednocześnie stanowi pozwolenie na budowę. Proces ten może być długi, ale ponieważ jest realizowany przez jedno biuro projektowe i jest elementem wcześniej przygotowanej jednolitej polityki państwa, jest spójny i praktycznie niemożliwy do zmiany oraz, co najważniejsze, pozbawiony błędów i uchybień. Pozostałe elementy realizowane są już przez wybranego wykonawcę robót, który jest zobligowany do:
fot. Archiwum Mo-Bruk
3. Bariery Co przeszkadza w szybszym, lepszym przeprowadzeniu tego procesu? Jak widać na naszym schemacie, mamy w procesie dochodzenia do budowy same rafy i bariery. Spróbuję wyliczyć je po kolei. 1. Przygotowanie map o wystarczającym stopniu szczegółowości często oznacza konieczność wykonania praktycznie od nowa pomiarów w terenie. 2. Analiza geotechniczna to konieczność wykonania wierceń, badań terenowych i opracowania ich wyników. 3. Przygotowanie koncepcji z co najmniej trzema wariantami trasy o różnym stopniu szczegółowości często z powodu wymagań inwestora niewiele różni się od poziomu szczegółowości projektu wykonawczego. 4. Przygotowanie raportu o oddziaływaniu na środowisko wiąże się z długotrwałym procesem badawczym uzależnionym od warunków atmosferycznych, pory roku, pory lęgowej zwierząt czy wreszcie od położenia geograficznego inwestycji. 5. Uzyskanie decyzji środowiskowej to proces skomplikowany w swej istocie, i tak naprawdę do dzisiaj nie wiadomo, dlaczego w niektórych przypadkach potrafi trwać całymi latami. Prawdopodobnie decyduje czynnik ludzki. Np. zbyt demokratyczne procedury powodują możliwość protestów z byle powodu. 6. Mapy z projektowanym podziałem nieruchomości to kolejny element zależny od człowieka i jego dobrej woli (protesty i odwołania, rozdrobnienie). 7. Przygotowanie materiałów do decyzji lokalizacyjnej i jej uzyskanie bywa bardzo często obarczone całym szeregiem napięć społecznych i protestów. 8. Projekt budowlany w przypadku dobrze i szczegółowo wykonanej koncepcji to już w zasadzie prosta rzecz w porównaniu z poprzednimi etapami. To jest ta właściwa, inżynierska część procesu. Jedyną barierą jest tutaj właściwie czas. 9. Pozwolenie na budowę bywa oprotestowane i czasami jego wydanie przeciąga się miesiącami. 10. Projekt wykonawczy kończy etap przygotowania inwestycji drogowej i jest swoistą kropką nad „i” całego procesu. Wszystko uzgodnione – tylko projektować. Ale nawet tutaj często okazuje się, że minęło już tak wiele czasu, że niektóre etapy trzeba zaczynać od początku . Dużo? Tak. Ale to jeszcze nie wszystko. Jeszcze nieprzygotowani ludzie, jeszcze źle przygotowane warunki przetargowe, jednostronna umowa bez zwracania uwagi na zrównoważenie ryzyk kontraktowych. I te wszystkie zagrożenia właściwie sku-
39
k t u a l n o ś c i
Jak podaje miesięcznik „Dansk Betong” (nr 4/11.2006 ), najstarszy betonowy pas startowy wykonany został na wysepce Lindholm, na północ od duńskiej wyspy Lolland. Zaprojektował go i wykonał J. C. Ellenhammer, jeden z pionierów lotnictwa. W dniu 12 września 1906 dokonał z niego udanego startu samolotem swojego projektu. Co prawda pojazd ten wyglądem przypominał bardziej dzisiejszą lotnię, no ale takie były początki lotnictwa. Sam lot w powietrzu nie był imponujący, bo wynosił zaledwie 42 m, jednak, jak na wydarzenie sprzed 100 lat, był to sukces. Również i pas startowy odbiega dalece od dzisiejszych pojęć. Był to w zasadzie krąg o wewnętrznej średnicy 63 metrów i szerokości 5 m. Jego łączna powierzchnia wynosiła 2060 m kwadratowych. W środku tego kręgu wznosił się betonowy słup, do którego umocowane było liną zakończenie jednego ze skrzydeł. Jak wiadomo z zachowanych rysunków i opisu, ten oryginalny pas startowy wykonano w następujący sposób. Po usunięciu wierzchniej warstwy ziemi rozścielono podkład grubego kruszywa. Następnie nakładano na nim warstwę drobnoziarnistej plastycznej zaprawy. Zaprawa ta wypełniała puste przestrzenie między kruszywem, tworząc stosunkowo zwartą strukturę betonu. Uży-
ty cement pochodził najprawdopodobniej z ówczesnej cementowni Rordal, tj. dzisiejszej Aalborg Portland. Badania zachowanych drobnych kawałków betonu świadczą, że stosowany był cement gruboziarnisty o dużej zawartości belitu, wypalany w niższej temperaturze niż ma to miejsce dzisiaj i o wolnym przyroście wytrzymałości. Pory powietrzne w betonie nie przekraczają 1 mm, ale można też znaleźć takie partie, gdzie ich wielkość dochodzi do 5 mm średnicy. Na podstawie zachowanych rachunków wiadomo, że koszt wykonania pasa startowego wyniósł 4550 ówczesnych koron, a wynikającą z tego ilość koniecznych godzin pracy ocenia się na 1600 godzin. W związku z obchodzoną niedawno 100-letnią rocznicą lotu, w Duńskim Muzeum Technicznym eksponowane były fragmenty odnalezionych kawałków betonu, pochodzące z pasa startowego. Można je oglądać razem z zachowaną maszyną latającą Ellenhammera. doc. dr inż. Wojciech Roszak, Szwecja
a
Pierwszy betonowy pas startowy
Wielkowymiarowe rury betonowe – nie tylko do celów kanalizacyjnych Okazuje się, że betonowe rury kanalizacyjne mogą mieć również całkiem inne zastosowanie. Jak podaje miesięcznik Betong (nr 3/07), w Parkhotel w Linz (Austria) zaadaptowano tego rodzaju rury na małe pomieszczenia sypialne. Dokonano tego według projektu Andreasa Straussa, montując w nich obszerne dwuosobowe lóżko, małą garderobę, no i oczywiście niezbędną instalację elektryczną. Usytuowanie pośród zieleni, piękny widok na Dunaj i co najważniejsze przystępna cena to istotne elementy tego pomysłu. Sezon w Parkhotel trwa od maja do października. W tym okresie można oglądać, a dla chętnych również i sprawdzać osobiście, jakie wynosi się wrażenia po noclegu w takim bądź co bądź jak najbardziej nietypowym pomieszczeniu. doc. dr inż Wojciech Roszak budownictwo • technologie • architektura
41
o w t c i n w o
fot. Archiwum
d u b
Budowa drogi betonowej nie jest aż tak trudna Największymi prowokatorami, którzy skłonili mnie do budowy dróg betonowych, byli wykonawcy nawierzchni asfaltowych. Należało szukać rozwiązania, które po pierwsze byłoby trwałe, po drugie, aby nie było konieczności remontu raz wybudowanej drogi po trzech, pięciu czy siedmiu latach – mówi Józef Mokrzycki, właściciel firmy Mo-Bruk.
42
– Jest Pan jednym z pierwszych wykonawców, którzy rozpoczęli w latach 90. budowę dróg o nawierzchni betonowej. Skąd się wziął pomysł? – Największymi prowokatorami, którzy skłonili mnie do budowy dróg betonowych, byli wykonawcy nawierzchni asfaltowych. Od 1990 roku byłem wójtem gminy Korzenna. Jako zlecający byłem sfrustrowany faktem, że po dwóch latach, kiedy jeszcze wykonawca miał obowiązek dokonać naprawy gwarancyjnej, praktycznie nie miał najszczerszej ochoty wracać do wykonanej drogi i poprawiać swoje błędy. Nie przejmował się tym, ponieważ miał tak dużo zleceń, że wykonywał następne nowe inwestycje. Wówczas zauważyłem absolutne marnowanie pieniędzy budżetowych. W mojej opinii budowa drogi o nawierzchni bitumicznej na okres dwóch, trzech lat mijała się z celem. Gmina Korzenna to sądecka gmina, w skład której wchodzi 16 wsi, około 13,5 tys. mieszkańców. W wykazach geodezyjnych znajduje się ponad 300 odcinków dróg, a w przeliczeniu na kilometry, mam na myśli drogi lokalne, to jest około 1300
km. Licząc pieniądze, które gmina otrzymywała na budowę i modernizację dróg, to okazałoby się, że nie udałoby się ich wyremontować w ciągu najbliższych 20 lat. Należało szukać rozwiązania, które po pierwsze byłoby trwałe, po drugie, aby nie było konieczności remontu raz wybudowanej drogi po trzech, pięciu czy siedmiu latach. Kiedy w 1997 roku dobiegała już końca moja kadencja i zamierzałem poświęcić się działalności gospodarczej, którą prowadziłem od 1985 roku, zaproponowałem władzom sądeckich gmin, że spróbuję budować drogi o nawierzchni betonowej. Chciałem podać alternatywę dla dróg o nawierzchni bitumicznej. I tak, bardzo małymi kroczkami, udało się. Jako ciekawostkę podam, że pierwsze odcinki miały po 100 metrów długości, zdarzały się nawet odcinki po 50 metrów. To były dosłownie próby. Ale dość szybko przerodziły się w większe zlecenia. Gminy zaczęły doceniać, że nawierzchnia betonowa po paru latach eksploatacji nie wykazywała żadnych zniszczeń: nie było kolein, wybojów i dziur. Te fakty przekonały samorządy, aby zlecać kolejne inwestycje. Dzisiaj budujemy nie tylko gminne, ale i powiatowe drogi o nawierzchni betonowej. Nie tylko w powiecie nowosądeckim, ale praktycznie już w całym kraju. Wybudowałem odcinek 5-kilometrowy na Opolszczyźnie, w gminie Ujazd, w 2006 roku powstała droga powiatowa Gliniany – Teofilów w gminie Ożarów. W 2007 roku wybudowaliśmy około 10 km dróg betonowych w okolicach siedziby firmy. styczeń – marzec 2008
– Jak długo już Pan buduje drogi? Czy są to tylko drogi publiczne? – Minęło 10 lat od zbudowania pierwszej drogi betonowej. Szacujemy, że w przeliczeniu na szerokość drogi gminnej, wynoszącej około 3 metrów, łącznie długość takich odcinków wynosi orientacyjnie 170 km. Należy dodać, że sporym zainteresowaniem cieszą się nawierzchnie betonowe w zakładach przemysłowych. Zwłaszcza w miejscach, gdzie porusza się ruch ciężki: tiry, maszyny przemysłowe. Jak wiemy, tiry mają osie nieskrętne. Kiedy taki plac wyłoży się kostką brukową, podobnie jak przed hipermarketem, to mamy do czynienia z niszczeniem się opon w dużym tempie. Z kolei kiedy na placu przemysłowym wykona się nawierzchnię asfaltową, to przy temperaturze 25-30°C po prostu asfalt się zwija i fałduje pod ciężkimi samochodami dostawczymi, które posiadają osie nieskrętne. Takie zjawisko możemy zauważyć przed rondami oraz skrzyżowaniami na drogach asfaltowych, gdzie jeździmy po wyboistej drodze.
fot. Archiwum
– W jaki sposób przekonałby Pan władze lokalne do budowy dróg betonowych? – Wydaje mi się, że nie musiałbym się tak bardzo napracować. Jeśli tylko trafię na podatny grunt. A podatnym gruntem będzie trzeźwo myślący samorządowiec: wójt, burmistrz, prezydent. Oczywiście należy powiedzieć, że „szkodnikiem” dla dróg betonowych jest kadencyjność w samorządach. Wielu samorządowców idzie na tak zwaną ilość kilometrów dróg. Dla nich łatwiej jest zrobić dywanik 6-8 cm z asfaltu. Jest to po prostu tańsze rozwiązanie, dodatkowo na słabej jakości podbudowie, by podczas następnych wyborów „kupić” głosy wyborców. Rozsądny mocny samorządowiec, który uważa, że należy zostawić po sobie dobrze wykonaną pracę dla przyszłych pokoleń, absolutnie idzie w kierunku budowy nawierzchni betonowych. Tam nie będzie już kolein i dziur, jak to ma miejsce
w asfalcie. Trzeba jeszcze użyć jednego argumentu: nawierzchnia betonowa nie jest droższa, jak to się potocznie mówi, od nawierzchni bitumicznych. Złej jakości nawierzchnia asfaltowa jest tańsza od nawierzchni betonowej z prostej przyczyny, „betonówki” nie da się zrobić byle jak. Nie wykonuje się nawierzchni betonowej o grubości sześciu czy siedmiu centymetrów, jak to ma miejsce w przypadku asfaltu. Należy podkreślić, że wielu samorządowców wyznaje zasadę, iż biednego nie stać na złej jakości towar. Dlatego każdy rozsądny samorządowiec jest zdecydowany na budowę nawierzchni betonowych. – Jak Pan ocenia stan infrastruktury drogowej w Polsce? – Tak oceniam, że boję się jeździć po polskich drogach samochodem z napędem na jedną oś. Oczywiście oceniam źle. Chociaż dzisiaj można odnieść wrażenie, że się buduje bardzo dużo dróg, zwłaszcza obwodnic miast oraz dróg w mieście, ale czy to nie jest tak, że budujemy i dalej nie liczymy się z konsekwencjami wydawania publicznych środków? Za przykład podałbym krakowską obwodnicę i autostradę A-4 na odcinku Kraków – Katowice. Dzisiaj obwodnica jak i autostrada A-4 jest ciągle remontowana. W dalszym ciągu jeżdżę po koleinach na tej drodze. Zastanawiam się, czy 1520 lat temu nie można było przewidzieć tego, że tiry będą przewozić po 24 tony ładunku? Przecież to jest tragedia. Co daje taki remont nawierzchni, że wymieniamy 5, 8 czy 10 cm asfaltu. Jeśli nie zrobimy solidnej podbudowy, to dostępne na polskim rynku asfalty są na tyle miękkie, że taka nawierzchnia długo nie wytrzyma. Może za niedługo okaże się, że minister transportu będzie próbował wprowadzać ograniczenia w ruchu pojazdów ciężarowych od temperatury 15°C. Musimy budować duże parkingi, oczywiście przy drogach asfaltowych, ale z betonu, żeby chociaż one były trwałe. Przecież niesie to za sobą poważne konsekwencje
43
w polskiej gospodarce. Nurtuje mnie pytanie, dlaczego minister nie podkreślił właśnie znaczenia nawierzchni sztywnych i w rozporządzeniu nie dopuszcza ruchu po tych nawierzchniach w upalne, słoneczne dni? Wiadomym jest, że istotą tego rozporządzenia ograniczającego ruch w godzinach dziennych ze względu na wysokie temperatury są uszkodzenia nawierzchni bitumicznych, a nie betonowych. – Jak ocenia Pan wkład Stowarzyszenia Producentów Cementu w rozpowszechnienie technologii betonowej budowy nawierzchni drogowych? – Trzeba przypomnieć lata 90., kiedy zaczynałem budować drogi, i musiałem wraz z moimi pracownikami uczyć się tego. Praktycznie od samego początku działo się to z udziałem Stowarzyszenia Producentów Cementu. Wokół tego stowarzyszenia gromadzi się cały przemysł cementowy, wokół tego stowarzyszenia gromadzą się polskie i zagraniczne uczelnie. Mamy przecież doskonałych fachowców, profesorów, którzy prawie całe życie poświęcili technologii produkcji betonu i budowie nawierzchni sztywnych. W dokonaniach Mo-Bruku jest absolutnie ogromny udział tych ludzi. Zwróćmy uwagę, że od wielu lat organizowane są przez Stowarzyszenie Producentów Cementu seminaria i konferencje poświęcone tematyce dróg. One dają bardzo dużo. Gromadzą największe polskie i zagraniczne autorytety z dziedziny szeroko pojętej technologii betonu. Uczestniczę praktycznie w każdym spotkaniu i nie zdarzyło się, aby to traktować jako zmarnowany czas. Zawsze przywożę coś nowego z technologii czy znajduję sposób na rozwiązanie danego problemu. Dlatego ze swej strony wyrażam ogromną wdzięczność tak polskim uczelniom, wielkim autorytetom i oczywiście Stowarzyszeniu Producentów Cementu, które zawsze stara się promować nawierzchnie betonowe, ponieważ sam nie byłbym w stanie tego zrobić. Wspomnijmy seminaria „Nowoczesne nawierzchnie betonowe na drogach lokalnych”. Skorzystałem z zaproszenia i miałem okazję zaprezentować firmę. Odbyło się ich łącznie pięć. Zaprezentowanie budowy nawierzchni betonowych już dziś skutkuje ciekawym odzewem z Polski. Przyjmuję wiele zainteresowanych osób. Ostatnio delegację z gminy Wysokie Mazowieckie, która przyjechała do Korzennej i oglądała te drogi. Sam, na zaproszenie wójtów, burmistrzów i prezydentów, jeździłem do gmin. Byłem w gminie Trzcianka koło Piły, w gminie Baranów na Lubelszczyźnie. Można stwierdzić, że konferencje organizowane przez Stowarzyszenie Producentów Cementu przyciągają sporą liczbę uczestników i przyniosą zapewne w następnych latach dobry efekt.
44
– Jaką przyszłość widzi Pan dla nawierzchni betonowych? Czy to będzie ruch ciężki, czy może znajdzie się miejsce również dla lokalnych dróg? – Wróżbitą nie jestem. Ale posłużę się, odpowiadając na to pytanie, konkretami z 2007 roku. U nas, na Sądecczyźnie, jest już wybudowanych kilka krótkich dróg dojazdowych do posesji właśnie w technologii betonowej. Świadczy to o tym, iż właściciele prywatnych posesji, gospodarstw rolnych uważają, że warto budować nawierzchnię betonową.
Powiem więcej. Agencje dotujące działalność rolniczą w tym roku przeznaczyły pewną pulę pieniędzy dla rolników na budowę dróg dojazdowych do gospodarstw. Takich przypadków było kilka w gminie Korzenna. Niedaleko stąd, w miejscowości Przydonica, właśnie za pieniądze z dotacji rolnik wybudował nawierzchnię betonową. Jest zainteresowanie na następne lata takimi krótkimi dojazdami. Czyli co można mówić o przyszłości? Kiedyś nie wychodziliśmy poza obszar powiatu nowosądeckiego. Dzisiaj możemy powiedzieć i pokazać drogi wybudowane w województwie świętokrzyskim, opolskim, małopolskim. Mówimy o województwie wielkopolskim, mazowieckim, czyli przypuszczam, że w najbliższym czasie budowa dróg betonowych obejmie zasięg całego kraju. Z całą pewnością będzie ich przybywało. – Co by Pan poradził potencjalnym wykonawcom nawierzchni betonowych w Polsce? – Budowa drogi betonowej nie jest aż tak trudna, jak by się wydawało. Wprawdzie firma Mo-Bruk dysponuje profesjonalnym rozścielaczem do betonu, ale nie oznacza to, że od razu należy mieć taki rozścielacz. Do dziś, pomimo posiadanej maszyny, budujemy również drogi w technologii tradycyjnej. Jeżeli jest firma budowlana, którą stać na zainwestowanie dosłownie na początek 50 tys. złotych, to za tę kwotę można kupić podstawowy sprzęt: listwę wibracyjną, maszynę do wykonywania cięć dylatacyjnych, zalewarkę do wypełniania spoin. Dodając do tego zwykłą pacę budowlaną i dobrego budowlańca, to grupa sześciu osób jest w stanie wybudować nawierzchnię betonową. Oczywiście podbudowa drogi musi być odpowiednio wykonana. Nie tylko Mo-Bruk buduje drogi betonowe. Mamy przykłady z Lubelszczyzny, z województwa świętokrzyskiego oraz ze Skomlina koło Łodzi. Uważam, że to jest tylko kwestia czasu, kiedy będą powstawać firmy takie jak Mo-Bruk, gdyż uważam, że jest to nisza na rynku. Nawet firma drogowa może alternatywnie wprowadzać budowę nawierzchni betonowych. Jest to tylko kwestia dobrego kierownika budowy, nauczenia kilku osób tej technologii. Ważna jest produkcja betonu. Uczulam na to, aby beton odbierać z profesjonalnej wytwórni. Obecnie dobry beton nie składa się z trzech podstawowych składników: kruszywa, cementu i wody. Beton na nawierzchnie drogowe musi spełniać odpowiednie kryteria. Mamy bardzo dobrej jakości cement, dysponujemy również właściwymi kruszywami. Chciałbym się odnieść do cen nawierzchni. Jest sprawą oczywistą, że nawierzchnia asfaltowa o grubości 6 cm jest tańsza o kilkanaście procent od 15 cm betonu. Ale droższa inwestycja owocuje bardzo wysoką trwałością. Drogi betonowe mają trwałość kilkadziesiąt lat i uważam, że solidnie zrobiona „betonówka” wytrzyma 50 lat. Świadczą o tym przykłady z Zachodu: ze Stanów Zjednoczonych, Belgii, Czech. Dla nawierzchni o kategorii ruchu KR3, KR4 ceny są już porównywalne, a dla wyższych kategorii nawierzchnie betonowe są tańsze. – Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Kijowski styczeń – marzec 2008
b u d o w n c
fot. Michał Braszczyński
i t w o
Zimowe utrzymanie nawierzchni betonowych Zimowe utrzymanie dróg (ZUD) są to prace mające na celu zmniejszenie lub ograniczenie zakłóceń ruchu drogowego, wywołanych takimi czynnikami atmosferycznymi, jak śliskość zimowa oraz opady śniegu. Nasze warunki klimatyczne sprawiają, że w okresie zimowym nawierzchnie drogowe często pokrywa śnieg i lód. Utrzymanie bezpieczeństwa związane jest z koniecznością usunięcia ich z nawierzchni drogowych. W niniejszym artykule zostana przedstawione sposoby zimowego utrzymania betonowuych nawierzchni drogowych. Sposoby usuwania skutków śliskości zimowej Do usuwania i łagodzenia skutków śliskości zimowej stosuje się: 1) materiały chemiczne: – sól kamienna sucha (chlorek sodu NaCl) wg PN86/C-84081/02 – solanka – roztwór NaCl lub CaCl 2 o stężeniu 20÷25% – sól zwilżona – 30% solanki (roztworu NaCl lub CaCl2 o stężeniu 20÷25 ) + 70% suchej soli NaCl – chlorek wapnia techniczny (77÷80% CaCl2) – chlorek magnezu MgCl2 – mieszaniny NaCl z CaCl2 lub z MgCl2 w stosunku wagowym 4:1, 3:1, 2:1 – octan wapniowo-magnezowy (CMA) – octan potasu (KAc) – mocznik – mrówczany – alkohole – glikole 2) materiały uszorstniające (stosowane do uszorstniania lodu, zlodowaciałego i ubitego śniegu): – piasek o uziarnieniu do 2 mm wg PN-B11113:1996 budownictwo • technologie • architektura
– kruszywo naturalne o uziarnieniu do 4 mm wg PN-B-11111:1996 – kruszywo kamienne łamane o uziarnieniu 2÷4 mm wg PN-B-11112:1996 – żużel wielkopiecowy kawałkowy, kruszywo niesortowalne o uziarnieniu do 4 mm – żużel kotłowy (paleniskowy), kruszywo niesortowalne o uziarnieniu do 8 mm – jednorodne mieszaniny kruszyw z solą o składzie wagowym od 95 do 97% kruszywa i od 3 do 5% soli 3) ogrzewanie nawierzchni – metoda polega na montowaniu w nawierzchni specjalnej instalacji grzewczej; ze względu na wysoki koszt stosowanie ogranicza się jedynie do miejsc szczególnie niebezpiecznych, np. wjazdy i wyjazdy z tuneli, wiadukty i mosty, wejścia i wyjścia z przejść podziemnych. Charakterystyka najczęściej stosowanych środków chemicznych do zimowego utrzymania dróg Chlorek sodu NaCl – jest najczęściej stosowanym środkiem zimowego utrzymania dróg i ulic. Jest produktem naturalnym i jednocześnie najtańszym i najskuteczniejszym w działaniu. Dużą skuteczność działania wykazuje do temperatury -6°C. Do negatywnych cech chlorku sodu należy zaliczyć jego szkodliwy wpływ na nawierzchnie betonowe, elementy stalowe konstrukcji i pojazdy samochodowe oraz niekorzystny wpływ na środowisko, głównie na zieleń miejską i zbiorniki wodne. Jony chlorkowe zatrzymywane są w tkankach roślin, po-
45
46
wodując ich chlorozę (żółknięcie liści), która prowadzi do częściowego lub całkowitego zamierania roślin. Chlorek wapnia CaCl2 – jest produktem powstałym przy wytwarzaniu węglanu sodu metodą amoniakalną. Działa on skutecznie w temperaturach do -20°C. Jest bardziej skuteczny niż NaCl w niższych temperaturach, ale jego koszt jest kilkakrotnie wyższy. Chlorek wapnia ma takie same lub większe właściwości korozyjne i niszczące jak chlorek sodu. Chlorek magnezu MgCl2 – uzyskiwany na drodze chemicznej lub z naturalnych zbiorników słonych. Podobnie jak chlorek wapnia w niższych temperaturach jest skuteczniejszy niż chlorek sodu. Octan wapniowo-magnezowy (CMA) – powstaje przy reakcji kwasu octowego ze skałą dolomitowowapienną. Kosztownym składnikiem tego związku chemicznego jest kwas octowy produkowany z gazu naturalnego lub ropy naftowej (koszt kilkanaście razy wyższy niż NaCl). Ma mniejsze właściwości korozyjne w stosunku do stali i w niższym stopniu niszczy beton cementowy niż NaCl. Octan potasu (KAc) – powstaje w wyniku reakcji kwasu octowego z węglanem potasu. Jego charakterystyka oddziaływania na środowisko i korozyjność jest podobna do charakterystyki octanu wapniowo-magnezowego. Mocznik – produkuje się go na skalę przemysłową w procesie polegającym na wytworzeniu karbaminianu amonowego z amoniaku i dwutlenku węgla, a następnie odwodnieniu karbaminianu do mocznika i wydzieleniu go z roztworu. Jego największa skuteczność, porównywalna ze skutecznością chlorku sodu, występuje do temperatury -4°C. Jego koszt jest kilka razy wyższy niż koszt NaCl. Przy średnim stężeniu nie jest szkodliwy dla ludzi i zwierząt. Mrówczany – są to sole lub estry kwasu mrówkowego. Najczęściej wykorzystuje się mrówczan sodu lub mrówczan wapnia. Ich skuteczność jest niższa niż skuteczność chlorku sodu, a koszt kilkakrotnie wyższy. Wpływ mrówczanów na środowisko jest porównywalny z wpływem chlorku sodu, wykazują natomiast niższy efekt korozyjny niż chlorek sodu. Alkohole – do zimowego utrzymania wykorzystuje się głównie metanol, może on działać w temperaturach niższych niż NaCl. Jest substancją silnie trującą. Nie wykazuje dużych właściwości korozyjnych. Glikole – są to związki organiczne zawierające dwie grupy OH. Do celów zimowego utrzymania, szczególnie nawierzchni lotniskowych i odladzania samolotów, wykorzystuje się glikol etylenowy i propylenowy. Glikol etylenowy jest substancją zamarzającą w temperaturze -13°C i w zależności od rozcieńczenia może obniżyć punkt zamarzania wody do -50°C. Glikol etylenowy jest trujący, jednak ma niskie właściwości korozyjne i niezbyt wysoki koszt. Glikol propylenowy może obniżyć punkt zamarzania wody do -60°C. Jego zaletą w porównaniu z glikolem etylenowym jest nietoksyczność. Inne jego właściwości są zbliżone do właściwości glikolu etylenowego. Środki chemiczne stosowane do posypywania nawierzchni drogowych w zimowym utrzymaniu dróg powinny spełniać następujące wymagania: – skutecznie i szybko topić lód i zapobiegać gołoledzi
– zachowywać trwałość działania w założonym czasie – nie być toksyczne w stosunku do środowiska – nie wchodzić w reakcje i nie powodować dodatkowych uszkodzeń materiałów używanych do konstrukcji nawierzchni – dać się łatwo rozsypywać na nawierzchni – nie być łatwo usuwalne przez ruch pojazdów i wiatr – nie powodować korozji karoserii pojazdów i konstrukcji stalowych. Nie jest możliwe spełnienie jednocześnie wszystkich tych wymagań. Środkiem spełniającym te wymagania najbardziej optymalnie jest chlorek sodu NaCl i większość zaleceń dotyczących zimowego utrzymania dróg jest przygotowywanych pod kątem jego użycia. Niekorzystne działanie chlorku sodu udaje się ograniczyć dzięki rozwijaniu w ostatnich latach technologii pozwalających zmniejszyć jego zużycie przy zachowaniu dużej skuteczności działania, np. posypywanie nawierzchni solą zwilżoną roztworem NaCl o stężeniu 20÷25%, posypywanie solą o odpowiednio dobranym uziarnieniu, które powoduje, że sól bardziej równomiernie rozkłada się na nawierzchniach i daje dłużej utrzymujący się efekt topienia, skrapianie solankami NaCl o stężeniu 20÷25%, stosowanie nowoczesnych rozsypywarek, które pozwalają rozsypywać środki chemicznie precyzyjniej i w odpowiednich dozowaniach, co umożliwia zmniejszenie ilości soli wysypywanej na drogi przy zachowaniu skuteczności tej soli. (na podstawie „Wytycznych zimowego utrzymania dróg” IBDiM, Warszawa 2006 r.) Wpływ soli odladzających na korozję betonu Wpływ soli odladzających na stopień destrukcji betonu jest niezaprzeczalny. Uszkodzenia betonu spowodowane mrozem w obecności środków odladzających mają przede wszystkim naturę fizyczną. Niektóre sole, np. CaCl2, mogą wprawdzie powodować uszkodzenia natury chemicznej, ale głównie przy wysokich stężeniach i długim okresie eksponowania. Wyjaśnienie wszystkich okoliczności wpływających negatywnie na stan nawierzchni drogowych w okresie zimowym jest niezmiernie trudne, aby dać jednoznaczną odpowiedź co do stopnia szkodliwości na nawierzchnie drogowe samych środków chemicznych stosowanych do zwalczania oblodzenia na drogach. Badania prowadzone w Polsce i w wielu innych krajach nie dały jeszcze jasnego wytłumaczenia zjawisk powstających przy połączonym działaniu roztworów chlorków, mrozu i ruchu na nawierzchnie betonowe. Na ogół pomija się działanie chemiczne chlorków na nawierzchnie, jeżeli chlorki te nie zawierają związków siarki, gdyż materiały kamienne stosowane w budownictwie drogowym są w zasadzie odporne na działanie roztworów chlorków. Szkodliwego wpływu środków chemicznych na nawierzchnie betonowe należy dopatrywać się przede wszystkim w ich działaniu czysto fizycznym. Rozsypany na warstwę zamarzniętej wody chlorek powoduje jej topnienie. Procesowi topnienia lodu towarzyszy obniżenie temperatury środowiska, spowodowane koniecznością poboru z otoczenia pewnej ilości ciepła dla zmiany stanu skupienia wody ze styczeń – marzec 2008
e t
fot. Andrzej Moczko
e
c
h
n
o
l
o
g
i
Rys. 1 Widok grupy odwiertów rdzeniowych, pobranych z konstrukcji mostu przez zalew rzeki Bug w miejscowości Terespol
Ocena wytrzymałości betonu na ściskanie w konstrukcjach na podstawie badania odwiertów rdzeniowych w świetle nowej normy europejskiej EN-13791:2007
50
1. Wprowadzenie W ostatnim okresie nastąpiła ważna zmiana w istniejącym w Polsce stanie prawnym odnośnie oceny jakości betonu. Starą normę „Beton zwykły” [1] zastąpiła nowa norma betonowa EN 206-1 [2], która istotnie zmieniła zasady kwalifikacji betonów. Zmiany te polegają między innymi na przyjęciu nowych oznaczeń klas wytrzymałościowych oraz wprowadzeniu pojęcia wytrzymałości charakterystycznej jako parametru oceny jakości betonu w miejsce wykorzystywanego poprzednio pojęcia wytrzymałości gwarantowanej. Ponadto z treści normy usunięto szczegółowe opisy metod badawczych, przenosząc je do grupy norm metodycznych, omawiających poszczególne badania. Uwaga ta dotyczy zarówno badania samego betonu (pakiet norm towarzyszących, oznaczony jako PN-EN 12390), jak i betonu w konstrukcjach (grupa norm, oznaczona jako PN-EN 12504). Należy w tym miejscu zaznaczyć, że nowe uregulowania prawne, zawarte w normie betonowej [2] i stowarzyszonej z nią normie PN-EN 12390-3 [3], określają jedynie zasady oznaczania wytrzymałości betonu na ściskanie na podstawie badania próbek normowych i dokonywania na tej podstawie oceny jakości tego tworzywa. Natomiast kwestia oceny wytrzymałości betonu w istniejących konstrukcjach budowlanych, z formalnego punktu widzenia, od wielu lat pozostaje nierozstrzygniętą. Co prawda w 2001 roku wprowadzona została w naszym kraju norma PN-EN 12504-1 [4], która uporządkowała procedury związane z po-
bieraniem i przygotowaniem do badań próbek wyciętych z odwiertów rdzeniowych, to jednak zasady interpretacji tak uzyskiwanych wyników badań obarczone były nadal grzechem „uznaniowości”, co wielokrotnie powodowało powstawanie licznych konfliktów pomiędzy uczestnikami procesu inwestycyjnego. Badania wytrzymałościowe betonowych odwiertów rdzeniowych, wycinanych bezpośrednio z istniejących konstrukcji budowlanych (rys. 1), uważane są powszechnie za najbardziej wiarygodne źródło informacji o rzeczywistej jakości wbudowanego betonu, pomimo że niejednokrotnie wiarygodność tego rodzaju badań budzi uzasadnione wątpliwości, ze względu na brak precyzyjnych zasad interpretacji uzyskiwanych wyników. Swego rodzaju paradoksem jest fakt, iż badania odwiertów rdzeniowych są często realizowane niejako „na wyczucie”. Ten stan rzeczy uległ na początku 2007 roku istotnej zmianie. W styczniu tego roku ukazała się bowiem, od dawna oczekiwana, europejska norma EN-13791 [5], która porządkuje zasady oceny wytrzymałości betonu na ściskanie w konstrukcjach i prefabrykowanych wyrobach betonowych. Polska wersja językowa tego dokumentu jest aktualnie na końcowym etapie opracowania przez Komitet Techniczny nr 214 ds. Betonu Polskiego Komitetu Normalizacyjnego, i należy się spodziewać, że w połowie roku 2008 będzie powszechnie dostępna. Niniejszy artykuł jest próbą usystematyzowania, w świetle powyższej normy, zagadnień związanych z oceną wytrzymałości styczeń – marzec 2008
betonu na ściskanie w istniejących konstrukcjach. Problematyka ta była przedmiotem wcześniejszych publikacji [6, 7, 8]. Niemniej jednak, ze względu na fakt, iż w ostatecznie przyjętym tekście normy EN-13791 dokonano szeregu istotnych zmian w stosunku do rozwiązań zawartych w projekcie tej normy [9], uzasadnione wydaje się być przedstawienie tych niezwykle ważnych dla praktyki inżynierskiej zagadnień w kontekście aktualnych uregulowań normowych.
nierskiej mamy bardzo często do czynienia z badaniami wyciętych z konstrukcji próbek betonowych, które zostały zarządzone przez nadzór budowlany, z pominięciem procedur normowej oceny jakości dostarczanego na budowę betonu towarowego. Istotnym uwarunkowaniem badania wytrzymałości betonu w konstrukcji jest także i to, że w odróżnieniu od badań normowych, realizowanych zwykle po 28 dniach dojrzewania, badania „in-situ” mają na celu określenie faktycznej wartości wytrzymałości betonu na ściskanie, czyli wytrzymałości betonu w chwili badania. W związku z powyższym, uzyskiwane wyniki nie wymagają, poza wyjątkowymi przypadkami, przeliczenia na równoważną wytrzymałość 28-dniową. Niezbędne jest natomiast udokumentowanie wieku betonu w chwili badania.
fot. Andrzej Moczko
2. Uwarunkowania normowe badania odwiertów rdzeniowych W środowisku budowlanym panuje powszechne przekonanie, że badania wytrzymałościowe próbek wycinanych z odwiertów rdzeniowych są badaniami, które w każdej sytuacji są rozstrzygające dla oceny jakości betonu. Uważa się je za najbardziej wiarygodne 3. Zasady pobierania odwiertów rdzeniowych źródło informacji o rzeczywistych parametrach wytrzymałościoWiarygodność oceny parametrów mechanicznych betonu w konwych betonu, z którego wykonany został dany obiekt budowlany. strukcjach jest w znacznym stopniu uzależniona od spełnienia Pogląd powyższy jest tylko częściowo prawdziwy. Otóż o ile aktuszeregu warunków, związanych z prawidłowym wyborem miejsc alne przepisy normowe zezwalają bez ograniczeń na wykorzystapobrania odwiertów, ich wielkością oraz sposobem wycięcia. nie badania odwiertów rdzeniowych do rozpoznania aktualnego Lokalizacja oraz liczba miejsc, z których mają być pobrane odstanu technicznego obiektów budowlanych, to równocześnie wywierty rdzeniowe, jest ściśle uzależniona od celu i zakresu proraźnie zastrzegają, iż badania „in-situ” nie mogą zastępować konwadzonych badań. W pierwszym rzędzie należy tu brać pod troli jakości betonu, przeprowadzanej na próbkach normowych, uwagę konieczność zapewnienia wymaganej reprezentatywnozgodnie z [2]. Norma EN-13791 [5] za szczególnie uzasadnione ści, wymóg możliwie jak najmniejszego osłabienia konstrukcji przypadki, w których oszacowanie wytrzymałości betonu na ścioraz dążenie do minimalizacji kosztów zarówno samego wierskanie może być dokonywane na podstawie wyników badania odcenia, jak i późniejszej naprawy powstałych uszkodzeń. Podwiertów rdzeniowych, przyjmuje następujące sytuacje: stawową zasadą warunkującą uzyskanie reprezentatywnych da– ocena stanu technicznego istniejących konstrukcji, w przynych jest zapewnienie losowości wyboru poszczególnych punkpadku gdy mają być one modernizowane lub przeprojektowatów pomiarowych, przy czym wybór miejsc do badań powinien ne być planowany w taki sposób, aby mieć pewność, iż próbki po– dokonanie oceny bezpieczeństwa konstrukcji, w sytuacji gdy brane losowo z badanej konstrukcji, bądź prefabrykowanych wypojawiają się wątpliwości odnośnie wytrzymałości betonu na robów betonowych, reprezentują rozkład właściwości betonu ściskanie w konstrukcji, spowodowane błędami wykonawczyw całej konstrukcji bądź jej wybranym fragmencie. mi, uszkodzeniami pożarowymi betonu bądź też innymi czynOdwierty rdzeniowe powinny być wycinane z konstrukcji zgodnikami nie z normą [4]. W celu zapewnienia maksymalnie zbliżonych – ocena wytrzymałości betonu na ściskanie w konstrukcji w czawarunków badań wytrzymałościowych odwiertów rdzeniowych sie procesu jej wznoszenia, o ile jest ona wymagana do warunków określonych dla próbek normowych [2] zaleca – ocena zgodności wytrzymałości betonu na ściskanie w konsię, aby odwierty były pobierane prostopadle do kierunku bestrukcji, jeśli wymóg ten został sformułowany w specyfikacji tonowania. Niemniej jednak w niektórych przypadkach rodzaj technicznej lub normie danego produktu badanej konstrukcji wymusza kierunek wycinania odwiertów – ocena bezpieczeństwa konstrukcji w sytuacji niespełnienia zgodny z kierunkiem układania betonu. Z tego rodzaju sytuacją kryteriów zgodności odnośnie wytrzymałości betonu na ścimamy do czynienia np. w czasie badania mostowych płyt poskanie, oznaczanej na próbkach normowych. mostowych, betonowych nawierzchni drogowych czy też różNależy w tym miejscu wyraźnie zaznaczyć, że nowa norma betonego rodzaju fundamentów (rys. 2). W takim przypadku, przy nowa [2] przewiduje możliwość wykorzystania wyników badania ocenie wytrzymałości betonu na ściskanie w konstrukcji należy próbek wyciętych z konstrukcji do kontroli zgodności betonu ze zwrócić uwagę na fakt, iż zwykle wytrzymałość betonu jest najspecyfikacją jedynie w dwóch następujących przypadkach. • Pierwszy z nich dotyczy sytuacji, gdy zachodzi uzasadnione przypuszczenie, iż wyniki Rys. 2. Widok sposobu wycinania odwiertu z płyty fundamentowej wrocławskiej Iglicy badania wytrzymałości betonu na ściskanie prowadzone na próbkach normowych nie będą reprezentatywne, np. w przypadku mieszanek betonowych o konsystencji C0 lub o konsystencji niższej niż S1, lub w przypadku betonu próżniowanego. • Drugą możliwością jest sytuacja, w której badanie zgodności przeprowadzone na próbkach normowych nie spełnia wymagań określonych w specyfikacji badanego betonu. Z powyższego wynika, że wykorzystanie odwiertów rdzeniowych do oceny jakości betonu wbudowanego w realizowaną konstrukcję, oprócz oczywistego przypadku uwarunkowań technologicznych, jest jedynie możliwe po uprzednim przeprowadzeniu badań na próbkach normowych i stwierdzeniu braku zgodności uzyskanych wyników z założonymi wymaganiami. Jest to bardzo ważna uwaga, ponieważ w praktyce inżybudownictwo • technologie • architektura
51
fot. Andrzej Moczko
Rys. 3. Widok odwiertu rdzeniowego, na powierzchni którego przeprowadzono pomiar zasięgu karbonatyzacji za pomocą „Rainbow-Testu” (pH≈13)
niższa w pobliżu górnej powierzchni badanego fragmentu konstrukcji lub elementu konstrukcyjnego oraz że rośnie ona, osiągając na spodzie przekroju najwyższą wartość. Wartość ta może być wyższa od wartości na górze przekroju betonowego o około 25%. Przyjmuje się, że beton o niższej wytrzymałości występuje zwykle na odcinku górnych 300 mm lub 20% grubości przekroju, w zależności od tego, która z tych wartości jest mniejsza. W europejskiej normie EN-13791 zaleca się badanie odwiertów rdzeniowych o nominalnej średnicy równej 100 mm. Takie przyjęcie wynika w pierwszej kolejności z faktu, iż stosunek wymiaru maksymalnego ziarna zastosowanego kruszywa do średnicy odwiertu nie powinien być większy niż 1:3, co w praktyce oznacza, że przy kruszywie o uziarnieniu do 32 mm preferowana jest średnica równa około 100 mm. W praktyce spotyka się bardzo zróżnicowane średnice próbek wycinanych z konstrukcji, co wynika głównie z braku znormalizowania dostępnych na rynku wierteł koronowych. Ich wymiary oscylują najczęściej pomiędzy 95 a 105 mm. Co prawda tego typu niewielkie różnice nie mają istotnego wpływu na miarodajność uzyskiwanych wartości wytrzymałości betonu na ściskanie, to jednak z formalnego punktu widzenia stanowią istotną niedogodność, a w przypadkach skrajnych mogą być podstawą do zakwestionowania wiarygodności przeprowadzonej oceny jakości betonu. Zdarza się niekiedy, że w praktyce nie ma możliwości wycięcia odwiertów o tak dużej średnicy. W takiej sytuacji zaleca się odpowiednie uwzględnienie wpływu wielkości uziarnienia kruszywa oraz średnicy wykorzystanych odwiertów na ich wytrzymałość. Sugestie w tym względzie zostały zawarte w załączniku in-
4. Przygotowanie próbek do badań Wycięte z istniejącej konstrukcji odwierty rdzeniowe winny być poddane szczegółowym oględzinom. Oględziny te mają na celu uzyskanie szeregu ważnych informacji odnośnie jakości betonu, rodzaju zastosowanego kruszywa, jego uziarnienia, a także charakterystyki samej struktury betonu, a w tym odRys. 4. Widok próbek przygotowanych do badań o długości równej średnicy (h=f=100 mm) powiedzi na takie pytania jak np.: – czy badany beton jest porowaty – na ile jest zaawansowany proces karbonatyzacji jego warstwy przypowierzchniowej (rys. 3) – czy występują w strukturze wady wewnętrzne. Tego rodzaju badania makroskopowe mają także na celu dokonanie oceny jakościowej pozyskanych odwiertów w kontekście możliwości ich dalszego wykorzystania w badaniach wytrzymałościowych. Procedury postępowania zawarte w normach [4, 5] wymagają odpowiedniego przygotowania próbek do badań wytrzymałościowych. Pierwszą czynnością z tego zakresu jest prawidłowe pocięcie przeznaczonych do badań odwiertów rdzeniowych. Należy przy tym pamiętać, że próbki przeznaczone do badań wytrzymałościowych mogą być wycinane jedynie z nieuszkodzonych i niespękanych fragmentów odwiertów. Zastrzeżenie to często dotyczy takfot. Andrzej Moczko
52
formacyjnym (Załącznik A) do normy [4], z którego wynika między innymi, że: • dla kruszywa o wymiarach ziarn do 20 mm wytrzymałość odwiertów o średnicy 100 mm jest o około 7 % wyższa niż dla odwiertów o średnicy 50 mm • a dla kruszywa o wymiarach ziarn do 40 mm wytrzymałość odwiertów o średnicy 100 mm jest o około 17 % wyższa niż dla odwiertów o średnicy 50 mm. Należy równocześnie nadmienić, że w praktyce inżynierskiej bardzo rzadko występuje potrzeba korzystania z odwiertów o średnicach wyraźnie mniejszych od 80 mm, a ponadto, europejskie przepisy normowe nie przewidują badania odwiertów o średnicach mniejszych niż 50 mm, pomimo że znane są doniesienia literaturowe postulujące stosowanie tzw. mikroodwiertów o średnicach rzędu 25-50 mm [10, 11]. Ze statystycznego punktu widzenia oraz wymagań bezpieczeństwa, do oceny wytrzymałości betonu na ściskanie w konstrukcji zaleca się wykorzystanie jak największej praktycznie możliwej liczby odwiertów. W przypadku próbek o nominalnej średnicy nie mniejszej niż 100 mm minimalna ich liczba wynosi 3. W przypadku badania odwiertów o średnicach mniejszych niż 100 mm, liczbę próbek należy proporcjonalnie zwiększyć, przyjmując, iż dla odwiertów o średnicy 50 mm niezbędne jest trzykrotne zwiększenie ich liczby. Niezależnie od wymienionych powyżej uwarunkowań każdorazowo przed podjęciem decyzji o wierceniu należy rozważyć wszelkie konsekwencje, wynikające z przewidywanej lokalizacji odwiertów. W szczególności należy unikać miejsc położonych w bezpośrednim sąsiedztwie wszelkiego rodzaju krawędzi i połączeń oraz obszarów, w których występują znaczne gradienty naprężeń. Należy, oczywiście w miarę możliwości, unikać także wiercenia poprzez zbrojenie, przy czym wypada zaznaczyć, iż przedmiotowe normy [4, 5] nie wypowiadają się o wpływie na wytrzymałość betonu wyciętych przypadkowo kawałków prętów zbrojeniowych, a wieloletnie doświadczenia potwierdzają opinię, iż w większości przypadków wpływ zbrojenia jest mało istotny i może być pominięty. Wyjątkiem są tu pręty zbrojeniowe położone w osi podłużnej odwiertu lub w bezpośrednim sąsiedztwie jej przebiegu. W takim przypadku stosowne przepisy normowe [4, 5] jednoznacznie zabraniają wykorzystywania tego rodzaju odwiertów do badań wytrzymałościowych.
styczeń – marzec 2008
że cienkiej przypowierzchniowej warstwy betonu, która jest odcinana ze względu na występujące uszkodzenia powierzchni oraz ślady korozji. Zgodnie z normą [5] przyjmuje się zasadę, że badanie odwiertu o długości równej nominalnej średnicy, wynoszącej 100 mm, daje wartość wytrzymałości, która odpowiada wytrzymałości próbki sześciennej o boku równym 150 mm (rys. 4), wykonanej i dojrzewającej w tych samych warunkach. Jednocześnie badanie odwiertu o nominalnej średnicy nie mniejszej niż 100 mm i nie większej niż 150 mm oraz długości równej dwukrotnej średnicy, daje wartość wytrzymałości, która odpowiada wytrzymałości próbki walcowej o wymiarach 150 na 300 mm, wykonanej i dojrzewającej w tych samych warunkach. W przypadku badania odwiertów rdzeniowych o średnicy od 50 do 150 mm i innych stosunkach długości do średnicy należy dokonać przeliczenia uzyskanych wyników przy wykorzystaniu wiarygodnych współczynników przeliczeniowych, których szczegółowe wartości pozostawione zostały do uznania komitetów normalizacyjnych poszczególnych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Jak dotąd w naszym kraju brak szczegółowych propozycji w tym względzie. W praktyce inżynierskiej, ze względu na zagęszczenie zbrojenia bądź zbyt małą grubość badanego elementu, mamy często do czynienia z przypadkiem braku możliwości wycięcia odwiertów o zalecanej średnicy, równej 100 mm. Najczęściej stosowanym w takiej sytuacji rozwiązaniem jest pobranie odwiertów o średnicy około 80 mm, co przy maksymalnym wymiarze ziarna kruszywa równym np. 20 mm w pełni spełnia omówione wcześniej wymagania, związane z proporcją wielkości kruszywa do średnicy badanej próbki. W takim przypadku, przy opracowaniu wyników badań zniszczeniowej wytrzymałości betonu na ściskanie można przyjąć następujące rozumowanie: – zgodnie z „Budownictwem betonowym” [12], można przyjąć, że: fwalcowa(h=f=160 mm) ≈ 0,85 fwalcowa(h=f=80 mm) – ponadto, zgodnie z PN-88/B-06250 [1]: fkostkowa(a=150 mm) = 1,15 fwalcowa(h=f=160 mm) czyli fkostkowa(a=150 mm) ≈ 1,15 x 0,85 fwalcowa(h=f=80 mm) – co w konsekwencji prowadzi do zależności: fkostkowa(a=150 mm) ≈ 0,98 fwalcowa(h=f=80 mm)
Dla miarodajnej oceny wytrzymałości betonu w konstrukcji istotną jest także kwestia zapewnienia właściwego stanu wilgotnościowego próbek w chwili badania. Szacuje się, że wartość wytrzymałości na ściskanie, określana na próbkach nasyconych wodą, jest o około 10-15% niższa od wartości uzyskiwanych na analogicznych próbkach, badanych w stanie powietrzno-suchym [5]. Z tego też względu przepisy normowe wymagają, aby odwierty rdzeniowe przechowywać w warunkach laboratoryjnych przez okres co najmniej 3 dni przed badaniem. Natomiast w przypadku, gdy konstrukcja lub wyrób betonowy jest zawilgocony, odwierty należy badać w warunkach nasycenia. Dla spełnienia tego warunku, zgodnie z normą [4], wymaga się, aby próbki były nawilżane wodą w temperaturze 20±2°C co najmniej przez 40 godzin przed badaniem. 5. Przebieg badania oraz zasady interpretacji uzyskiwanych wyników Wartość wytrzymałości betonu na ściskanie, określana w wyniku badania odwiertów rdzeniowych, uwarunkowana jest nie tylko właściwościami betonu, ale także sposobem jego układania, zagęszczania, a także historią dojrzewania. Sama procedura przeprowadzenia tego rodzaju pomiaru wytrzymałości betonu na ściskanie jest analogiczna do badania próbek normowych i winna spełniać wymagania określone w [3]. Norma ta, ściśle powiązana z nową normą betonową [2], zaleca między innymi, aby w czasie badania wytrzymałości betonu na ściskanie obciążenie narastało ze stałą prędkością, mieszczącą się w przedziale od 0,2 MPa/s do 1,0 MPa/s. Ważnym novum, w stosunku do dotychczasowej praktyki badawczej, jest zdefiniowanie pojęcia prawidłowego i nieprawidłowego charakteru zniszczenia badanych próbek. W normie [3] zamieszczone zostały poglądowe rysunki, obrazujące oba te przypadki. Dla ilustracji, na rys. 6 przedstawiono wybrany przykład charakteru zniszczenia, świadczącego o prawidłowym przebiegu badania. Istotną zmianą jest także zalecenie zaokrąglania wartości wytrzymałości betonu do 0,5 MPa, wobec dotychczas obowiązującego zaokrąglenia z dokładnością do 0,1 MPa. Ocena wytrzymałości betonu na ściskanie badanej na odwiertach rdzeniowych winna, zdaniem wielu autorów [13, 14, 15], uwzględniać fakt, iż wytrzymałość betonu w konstrukcji jest generalnie niższa od wytrzymałości określanej na próbkach normowych, pobieranych z tego samego zarobu betonu. Fakt ten jest częściowo przypisywany samemu procesowi wiercenia, który niewątpliwie niesie w sobie ryzyko niewielkiego uszkodzenia materiału rdzenia, a częściowo temu, że warunki pielęgnacji betonu na budowie są prawie zawsze gorsze od warunków, z jakimi mamy do czynienia w laboratorium.
fot. Andrzej Moczko
Dla prawidłowego przeprowadzenia badania wytrzymałości betonu na próbkach wyciętych z odwiertów rdzeniowych kluczowe znaczenie ma właściwe przygotowanie końców tych próbek, tak aby zapewnić równoległość powierzchni, do których będzie później przyłożone obciążenie. W tym celu, po pocięciu odwiertów rdzeniowych na poszczególne Rys. 5. Widok próbek z założonymi kapslami piaskowymi próbki zaleca się przeszlifowanie ich powierzchni zewnętrznych. Szlifowanie powierzchni uznaje się za podstawowy sposób zapewnienia ich równoległości. Jako alternatywne dla szlifowania dopuszcza się także tzw. kapslowanie, polegające na zastosowaniu sztywnych metalowych nakładek dociskowych, wypełnionych warstwą zagęszczonego piasku kwarcowego (rys. 5) bądź też wyrównaniu powierzchni wyprawą z cementów wysoko glinowych lub mieszanek siarkowych, przy czym o ile szlifowanie i nakładki piaskowe można praktycznie stosować bez ograniczeń, to stosowanie wymienionych powyżej wypraw jest ograniczone do betonów o przewidywanej wytrzymałości nie większej od 50 MPa. Szczegółowe zasady wykonania poszczególnych rodzajów „kapslowania” omówione zostały w normatywnym załączniku do normy PNEN 12390-3 (Załącznik A) [3]. budownictwo • technologie • architektura
53
Reasumując, można stwierdzić, że właściwości fizykochemiczne przebadanych krajowych mielonych granulowanych żużli wielkopiecowych spełniają wymagania nowej normy PN-EN 15167-1 [9] i mogą być stosowane jako dodatek II typu do produkcji betonu, zaprawy i zaczynu. Sprawą otwartą są zasady stosowania dodatku żużla do składu betonu. Norma PN-EN 206-1 [1] nie uwzględnia pojęcia współczynnika „k” dla żużla jako dodatku typu II oraz nie podaje zasad ustalania minimalnej ilości cementu przy stosowaniu żużla, w poszczególnych klasach ekspozycji. Wydaje się, że problem ten powinien być rozwiązany przez odpowiedni krajowy Komitet Techniczny Polskiego Komitetu Normalizacyjnego w odpowiednich uregulowaniach krajowych, np. poprzez nowelizację normy PN-B-06265 [15]. Oceniając granulowane żużle wielkopiecowe pod kątem oddziaływania na środowisko, należy stwierdzić, że otrzymane wyniki badań promieniotwórczości, jak i wyniki badań wymywalności substancji szkodliwych z żużli, nie stanowią potencjalnego zagrożenia dla środowiska naturalnego.
13. Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 2 stycznia 2007 r. w sprawie wymagań dotyczących zawartości naturalnych izotopów promieniotwórczych potasu K40, radu Ra-226, i toru Th-228 w surowcach i materiałach stosowanych w budynkach przeznaczonych na pobyt ludzi i inwentarza żywego, a także w odpadach przemysłowych stosowanych w budownictwie, oraz kontroli zawartości tych izotopów – Dziennik Ustaw nr 4, poz. 29 14. Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 24 lipca 2006 r. w sprawie warunków, jakie należy spełnić przy wprowadzaniu ścieków do wód lub do ziemi oraz w sprawie substancji szczególnie szkodliwych dla środowiska wodnego – Dziennik Ustaw nr 137 poz. 984 15. PN-B-06265:2004 Krajowe uzupełnienia PN-EN 206-1 Beton. Część 1: Wymagania, właściwości, produkcja i zgodność
Literatura 1 PN-EN 206-1:2003 Beton. Część 1: Wymagania, właściwości, produkcja i zgodność 2 W. Kurdowski, Chemia cementu, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1991 3 A.M. Neville, Właściwości betonu, Polski Cement Sp. z o.o., Kraków 2000 4 Z. Giergiczny, J. Małolepszy, J. Szwabowski, J. Śliwiński, Cementy z dodatkami mineralnymi w technologii betonów nowej generacji, Instytut Śląski w Opolu, Opole 2002 5. PN-EN 197-1:2002 Cement. Część 1: Skład, wymagania i kryteria zgodności dotyczące cementów powszechnego użytku 6. PN-EN 197-4:2005 Cement. Część 1: Skład, wymagania i kryteria zgodności dotyczące cementów hutniczych o niskiej wytrzymałości wczesnej 7. PN-EN 450-1:2006 Popiół lotny do betonu. Część 1: Definicje, specyfikacje i kryteria zgodności 8. PN-EN 13263:2006(U) Pył krzemionkowy do betonu. Część 1: Definicje, wymagania i kryteria zgodności 9. PN-EN 15167-1:2007 Mielony granulowany żużel wielkopiecowy do stosowania w betonie, zaprawie i zaczynie. Część 2: Ocena zgodności. 10. PN-EN 15167-2:2006(U) Mielony granulowany żużel wielkopiecowy do stosowania w betonie, zaprawie i zaczynie. Część 1: Definicje, specyfikacje i kryteria zgodności 11. PN-EN 196-2:2006 Metody badania cementu. Część 2: Analiza chemiczna 12. Instrukcja ITB nr 234/2003 Badania promieniotwórczości naturalnej surowców i materiałów budowlanych budownictwo • technologie • architektura
fot. Michał Braszczyński
mgr inż. Elżbieta Giergiczny mgr inż. Katarzyna Góralna Instytut Szkła, Ceramiki, Materiałów Ogniotrwałych i Budowlanych w Warszawie Oddział Inżynierii Materiałowej Procesowej i Środowiska w Opolu
59
10,00
8,00
8,00
Zmiany liniowe, mm/m
Zmiany liniowe, mm/m
10,00
6,00 4,00 2,00 0,00 -2,00
6,00 4,00 2,00 0,00 -2,00
0
4
8
12
16
20
24
28
32
36
40
44
48
52
0
4
8
12
Czas ekspozycji, tygodnie
RA II
RA IIS
RA IIK
3. Wpływ dodatku popiołów lotnych na trwałość mrozową betonów W celu określenia wpływu dodatku popiołu lotnego (30% masy cementu) na trwałość mrozową betonów wykonanych w oparciu o trzy rodzaje cementów, tj. CEM I 42,5R, CEM II/B-S 32,5R oraz CEM III/A 32,5N, przygotowano dwie grupy betonów o dwóch różnych wskaźnikach wodno-cementowych, W/C = 0,5 i 0,45. Przy wyliczaniu wskaźnika W/C uwzględniono obecność popiołu przez przyjęcie stałej k = 0,4 (wg sposobu proponowanego dla cementu CEM I 42,5 wg normy PN-EN 206-1) niezależnie od rodzaju użytego cementu. Ponieważ przyjęcie takich założeń wychodzi poza zakres normy odnośnie zaleceń dla zapewnienia odpowiedniej trwałości betonu, dlatego też badania mają charakter sprawdzenia, czy uzyskane betony wykazują równoważne właściwości użytkowe w odniesieniu do składu wyjściowego, niezawierającego popiołów. Czynnikiem mającym zapewnić odpowiednią trwałość mrozową betonów było napowietrzenie mieszanki betonowej do poziomu ok. 6% za pomocą wprowadzonej domieszki napowietrzającej. Zasadniczym przedmiotem badań było sprawdzenie wpływu dodanych popiołów lotnych na mrozoodporność oznaczoną metodą zwykłą, zgodnie z normą PN-88/B-06250 dla wskaźnika mrozoodporności F150. Badaniom w tym zakresie poddano betony o wskaźniku W/C = 0,5 po różnym czasie dojrzewania, między 60. a 90. dniem. Drugim celem badań było sprawdzenie wpływu popiołów lotnych na trwałość betonu w warunkach zamrażania i odmrażania, przy stałym dostępie środka odladzającego w postaci 3% roztworu NaCl. Z uwagi na to, że trwałość betonu w takich warunkach wymaga wyższych parametrów użytkowych, przyjęto wskaźnik W/C = 0,45, jak dla klasy ekspozycji XF4. Badanie przeprowadzono wg normy ENV 12390-9. Przewidziano 28 cykli badawczych zamrażania i odmrażania, uznając, że pozwolą one na wyciągnięcie dodatkowych wniosków w oparciu o kryteria zawarte w pierwowzorze normy czynnościowej ENV 12390-9, tj. SS 13 72 44. Skład mieszanek betonowych został ustalony w oparciu o recepty wykorzystywane do przemysłowej produkcji betonów, z modyfikacjami wynikającymi z wprowadzania popiołu i uzyskiwania zmienionych gęstości świeżej mieszanki. Do wykonania mieszanek wykorzystano dwie domieszki, jedną o właściwościach upłynniających i drugą – domieszkę napowiebudownictwo • technologie • architektura
16
20
24
28
32
36
40
44
48
52
Czas ekspozycji, tygodnie
RA IIO
RA III
RA IIIS
trzającą. Jako kruszywo zastosowano przekruszone żwiry o dwóch frakcjach 2/8 mm i 8/16 mm wraz z piaskiem o uziarnieniu 0/2 mm. Z istotnych parametrów zastosowanych kruszyw ustalono, w oparciu o dostarczone wyniki badań kruszyw, że charakteryzują się one odpornością na działanie mrozu. W tabeli 3 przedstawiono oznaczenia i składy mieszanek betonowych o wskaźniku W/C = 0,5, nato-
RA IIIK
RA IIIO
Rys. 5. Zmiany liniowe próbek z zapraw cementowych na bazie cementu CEM II/B-S (po lewej) i CEM III/A (po prawej) z dodatkami popiołów lotnych, poddanych oddziaływaniu środowiska siarczanowego
Rys. 6. Analiza SEM przekroju próbki RA I, na czystym spoiwie CEM I 42,5R. Powyżej produkty korozji – kryształy o budowie słupkowej – ettringit. Na dolnym obrazie widoczne kryształy powstałego gipsu
63
Tabela 3. Skład betonów o wskaźniku W/C = 0,5 Masa poszczególnych składników mieszanki betonowej, [kg/m3] Oznaczenie betonu
Cement
Popiół
Piasek
Żwir 2/8
Żwir 8/16
Domieszki
Woda
Gęstość Zawartość objętościowa powietrza, 3 [kg/m ] [%]
CEM I
CEM II
CEM III
Skawina
Borzęcin
Radłów
Radłów
BV
LP
R1S
325
-
-
97
668
409
563
2,52
0,25
182
2248
6,0
R2S
-
320
-
96
658
403
554
2,52
0,22
179
2214
7,0
R3S
-
-
319
95
655
401
552
2,52
0,23
179
2205
7,0
R1
362
-
-
-
699
428
589
2,52
0,22
181
2264
6,0
R2
-
360
-
-
695
426
586
2,52
0,18
180
2250
6,0
R3
-
358
-
691
423
582
2,88
0,22
179
2236
6,5
Tabela 4. Skład betonów o wskaźniku W/C = 0,45 Oznaczenie betonu
Masa poszczególnych składników mieszanki betonowej, [kg/m3] Cement CEM I
CEM II
Piasek
Żwir 2/8
Żwir 8/16
Skawina
Borzęcin
Radłów
Radłów
Domieszki BV
LP
Woda
GęZawartość stość obpowietrza, jętościowa [%] [kg/m3]
R1Ss
351
-
-
105
633
388
529
2,80
0,24
177
2186
7,0
R2Ss
-
357
-
107
642
394
537
2,80
0,24
180
2220
6,5
R3Ss
-
-
358
107
644
395
539
4,80
0,36
180
2226
6,5
R1s
400
-
-
-
684
419
571
2,80
0,24
180
2259
6,0
R2s
-
402
-
-
687
422
574
2,80
0,20
181
2270
6,0
R3s
-
-
399
-
682
418
570
3,20
0,24
180
2253
6,5
Tabela 5. Wyniki badań mrozoodporności betonów metodą zwykłą po 150 cyklach zamrażania i odmrażania
Oznaczenie serii betonu
64
CEM III
Popiół
miast w tabeli 4 o wskaźniku W/C = 0,45. Należy zwrócić uwagę, że ilości domieszek (upłynniającej i napowietrzającej), z uwagi na zmiany reologiczne i konieczność uzyskania założonych parametrów, były zmieniane. Przygotowane betony z dodatkiem popiołu lotnego miały próbki odniesienia bez popiołów, ale z ilością cementu odpowiadającą jego przeliczeniowej zawartości wynikającej z zapisów normy PN-EN 206-1. Oceny mrozoodporności betonów charakteryzujących się wskaźnikiem W/C = 0,5 dokonano w oparciu o wyniki badań wytrzymałości na ściskanie po zakończeniu 150 cykli zamrażania i odmrażania, odniesionych do wytrzymałości próbek przechowywanych w wodzie w roli świadków. Zasadniczym celem przeprowadzonych badań było ustalenie, czy zachowany jest zbliżony poziom mrozoodporności betonów po wprowadzeniu do składu surowcowego zawierającego różne rodzaje cementów wybranego popiołu lotnego. Zachowanie stałego poziomu napowietrzenia betonów z popiołem lotnym oraz betonów odniesienia (niezawierających popiołu), jak również zachowanie tego samego, stałego wskaźnika W/C (przy k = 0,4 dla wszystkich
Średnia Spadek Średnia wytrzymałość wytrzymałości Zmiana masy Wiek próbek wytrzymałość na ściskanie na ściskanie próbek w chwili na ściskanie próbek po betonu poddanych rozpoczęcia próbek 150 cyklach poddanego zamrażaniu badań, [dni] świadków, DG, [%] zamrażania, badaniom, [MPa] [MPa] [%]
R1S
91
61,0
62,0
-1,56
-0,27 -0,18
R1
89
64,6
52,6
18,55
R2S
87
63,6
61,0
4,07
-0,34
R2
82
55,3
53,7
2,90
-0,40
R3S
71
58,2
56,6
2,81
-0,31
R3
70
54,0
51,0
5,50
-0,36
rodzajów cementów CEM I; CEM II/B-S; CEM III/A), pozwala na uzyskanie porównywalnego poziomu mrozoodporności. Uzyskane wyniki badań mrozoodporności zwykłej przedstawiono w tabeli 5. Oceny odporności betonów na oddziaływanie 3% roztworu NaCl w czasie zamrażania i odmrażania dokonano dla serii próbek betonowych o wskaźniku W/C = 0,45. W tabeli 6 przedstawiono wyniki oznaczeń dla poszczególnych serii betonów po 28 cyklach badawczych oraz prognozowane rezultaty badań po 56 cyklach, wykorzystane do oceny klasy mrozoodporności zgodnie z normą SS 13 72 44. Kryteria do oceny klasy mrozoodporności betonów przedstawia tabela 7. W oparciu o uzyskane wyniki można stwierdzić, że obecność popiołu lotnego w składzie mieszanki betonowej wpływa na pogorszenie trwałości betonu na zamrażanie i odmrażanie w środowisku środków odladzających przy zachowaniu praktycznie niezmiennych pozostałych parametrów betonu. Oczywiście nie sama obecność popiołów lotnych może mieć wpływ na uzyskanie takich wyników badań, ale ich wpływ na charakterystykę porów powietrznych wprowadzonych przez domieszkę napowietrzającą. Jednak ten obszar nie został poruszony w prowadzonych badaniach. Ponadto nie został ustalony także związek pomiędzy wiekiem betonu a jego trwałością mrozową, bowiem wymagałoby to zwielokrotnienia badań. Należy pamiętać, że wprowadzenie znacznej ilości popiołów lotnych do betonów z cementami żużlowymi wydłuża w znacznym stopniu czas efektywnego zakończenia procesów twardnienia takich betonów, a zatem „dojrzałość” betonu poddanego badaniom może mieć wpływ na uzyskane rezultaty. Prezentowane wyniki badań dotyczą betonów dojrzewających wstępnie 28 do 45 dni. Najbardziej wyraźny wpływ popiołów lotnych zaznacza się w przypadku zastosowania cementu CEM I 42,5R, jednak tylko wtedy, gdy wyniki odstyczeń – marzec 2008
. . . z d a i
fot. Michał Braszczyński
w y w
Nawet na Spitsbergenie – Mój związek z betonem jest taki, że poznaję właściwości tego materiału i muszę je uwzględniać w procesie obróbki czy to powierzchni czy też samej struktury materiału. Powtarzam studentom, że beton od ponad stu lat jest znaczącym materiałem w budownictwie i jeszcze przez następne dwieście lat albo dłużej takim pozostanie. To często użytkownicy albo inwestorzy oczekują takich właściwości betonu, które nie są jeszcze znane albo przebadane. Dlatego w świecie pracuje tysiące instytutów, które zajmują się technologią betonu i które co jakiś czas wnoszą swoje osiągnięcia – mówi profesor Jarosław Rajczyk, dziekan Wydziału Budownictwa Politechniki Częstochowskiej.
66
– Skąd Pan Profesor pochodzi? – Urodziłem się w Poraju pod Częstochową. W Częstochowie chodziłem do bardzo dobrej szkoły średniej, były to Techniczne Zakłady Naukowe Górnictwa Rud, stara szkoła z tradycjami, taka kuźnia kadr technicznych dla lokalnego przemysłu. Tylko dwie szkoły tego typu były w Polsce, jedna w Gliwicach, druga właśnie w Częstochowie. Jako młodzieńcy nosiliśmy mundury górnicze na uroczystościach. Mieliśmy ten zaszczyt, że ubierano nas w galowe mundury i czapki jak prawdziwych górników, z czego byliśmy bardzo dumni. Zresztą obowiązkowe umundurowanie było też na co dzień. Z domu wyniosłem przekonanie, że trzeba się uczyć, bo to jest jedyna szansa i jedyna droga do lepszego życia. Zdecydowałem się na studia w Politechnice Częstochowskiej, ale żeby móc się uczyć, potrzebna jest niezależność finansowa, a z tym było bardzo ciężko. Pojawiła się szansa,
z której natychmiast skorzystałem. Była oferta stypendiów ministerialnych, zresztą wtedy dość bogata, na studia za granicą. Niemcy, Węgry, Bułgaria, Rosja. Zdecydowałem się na podjęcie takich zagranicznych studiów od razu, w 1978 roku. – W którym kraju, w jakim ośrodku naukowym się Pan znalazł? – Najszersza oferta przyszła z Rosji. Pytano mnie, dokąd chciałbym pojechać. Odpowiadałem – jak najbliżej Polski. Wyciągnąłem atlas geograficzny i wytypowałem Mińsk. Po tej rozmowie dowiedziałem się, że nie zostałem zakwalifikowany. Po południu tego samego dnia było drugie spotkanie i informacja, że są jeszcze wolne miejsca na specjalizacji, która właśnie mnie interesuje. Mnie interesowała mechanizacja robót budowlanych, ponieważ jeszcze w technikum miałem specjalność maszyny i urządzenia budowlane. Studia miały być nie w Mińsku, tylko w Leningradzie. Daleko, ale trudno, niech będzie Leningrad. Po roku pobytu w Petersburgu wiedziałem, że los sprawił mi najlepszy prezent. Studia w Petersburgu to była najlepsza oferta, a miasto pokazało się z jak najlepszej strony. To było szczęście, że trafiłem do takiego pięknego miasta. – Na jakiej uczelni Pan studiował? – Studiowałem w Instytucie Inżynieryjno-Budowlanym, szkole z bardzo bogatymi tradycjami, która już wtedy miała 150-letnią historię, a założona została jako jedna z pierwszych szkół technicznych w Petersburgu, na wzór szkół pruskich i francuskich, przez cara Rosji Mikołaja I, który sprowadził profesorów z Francji i Prus, bo wpływy pruskie styczeń – marzec 2008
w carskiej Rosji, co wiemy z historii, były przeogromne. W rodzinach urzędników w Petersburgu często mówiono po niemiecku. Poza tym uczelnia miała siedzibę w centrum starego Petersburga, w pięknym miejscu niedaleko dworca kolejowego zwanego Warszawskim. Okolice miejsca mojego pobytu były dla mnie ciekawe też z tego powodu, że niedaleko było dużo śladów związanych z Polską. Akademik stał przy ulicy Fontanki i przy pięknym kanale wodnym o tej samej nazwie, naprzeciw pałacu nauczyciela wielkiego poety Aleksandra Puszkina, w którym bywali, jak podają przekazy, razem z Adamem Mickiewiczem, a do instytutu chodziłem codziennie przez dziedziniec tego pałacu oraz tak zwany Polski Sad, taki mniej więcej dwuhektarowy park. Do parku przylegały budynki katolickiego seminarium duchownego, nazwanego polskim seminarium, które funkcjonuje tam i dzisiaj. No i następna ulica to jest Instytut Inżynieryjno-Budowlany. Gdy szukałem różnych materiałów w przebogatej uniwersyteckiej bibliotece, to też napotykałem ślady z przeszłości związane z wieloma polskimi nazwiskami. – Jaka była atmosfera w samej szkole? – Szkoła była wyjątkowa. Można powiedzieć, że pruska dyscyplina sprzyjała studiowaniu. Na zajęcia wychodziliśmy z akademika o godzinie 8:30, o dziewiątej rozpoczynały się zajęcia, i o tej porze na zewnątrz było jeszcze ciemno. Często w listopadzie był śnieg i temperatura do minus 20 stopni. Pod nogami skrzypiał śnieg, a z ust szła para jak dym z papierosa. Powrót do akademika o godzinie 17, gdy na zewnątrz już było ciemno, i tak do marca. Za to w maju, w czerwcu były niekończące się spotkania studenckie. Życie trwało dwadzieścia godzin na dobę. Nie było nocy, tylko przedłużony dzień, w którym planowało się drzemkę. Warunki życia w akademiku były skromne, ale romantyczne. Studenci pochodzili z różnych rejonów świata, kultur i religii, ale w ramach integracji wspólnego zamieszkania w akademiku uczyli się i poznawali różnorodność świata. Poznawałem też środowiska innych wyższych uczelni. Było ich w Petersburgu około pięćdziesiąt. W większości z nich studiowali Polacy, co ułatwiało kontakty w życiu akademickim. W Petersburgu mam do dziś bardzo wielu przyjaciół. – Jaki kierunek studiów Pan obrał w Instytucie? – Studiowałem na Wydziale Mechanicznym, na specjalizacji technologia mechanizacji robót budowlanych. Pod koniec studiów zostałem zachęcony przez późniejszego mojego opiekuna naukowego prof. Aleksandra Bołotnego do współpracy naukowej w jego katedrze. To jeszcze były koła naukowe studenckie, które uczestniczyły w pracach wspomagających przy różnych tematach badawczych. W tym laboratorium przejawiłem swoją pomysłowość. Gdy pojawiały się problemy techniczne, pomagałem doktorantom i innym pracownikom naukowym rozwiązywać drobne problemy. Tym zwróciłem na siebie uwagę. Po raz pierwszy zetknąłem się też z naukowym podejściem do problemów związanych z badaniem właściwości mieszanki betonowej, z pracą w laboratorium inną niż ćwiczenia studenckie. To mi pomogło w pracy dyplobudownictwo • technologie • architektura
mowej. Kiedy wracałem do Polski w 1983 roku, nie wiedziałem, że jeszcze kiedyś wrócę na dłużej do Petersburga. – Jak potoczyły się dalej Pana losy? – Wróciłem do Częstochowy. Czas był przełomowy, ofert zatrudnienia w przedsiębiorstwach było bardzo niewiele. W końcu trafiłem do pracy na Wydział Inżynierii Lądowej w Politechnice. Zacząłem pracę jako asystent stażysta, a namówił mnie do tego prof. Leon Rowiński. Zaczęło się od tego, że od niego dostałem zadanie, abym napisał artykuł, który miał być potem opublikowany w „Przeglądzie Budowlanym”. Po tygodniu przedstawiłem 12 stron tekstu napisanego na maszynie, gdzie przedstawiałem problemy zaczerpnięte z mojej pracy magisterskiej i tematy badawcze, które trzeba by podjąć. Artykuł dotyczył urządzeń do obróbki powierzchni dróg betonowych. Tym tempem ująłem i zaskoczyłem profesora, bo miał doktorantów, którzy z nim współpracowali od roku i nie przygotowali żadnego opracowania, a ja oddałem takie w pierwszym tygodniu pracy. To było dla mnie bardzo korzystne. – Po kilku latach wrócił Pan do Petersburga, aby obronić doktorat. – W Częstochowie nie było wówczas systemu studiów doktoranckich. Do Petersburga można było pojechać na określony czas, zrobić badania i w zaplanowanym systemie przejść cykl kształcenia po to, aby obronić doktorat. Odnowiłem kontakty z prof. Aleksandrem Bołotnym, który był uradowany tym, że chcę kontynuować naukę jako doktorant. Dostałem od profesora list rekomendacyjny, który był niezbędny w procedurze podjęcia studiów doktoranckich. Doktorat obejmował tematykę związaną z technologią obróbki powierzchni betonowych. To dotyczyło nie tylko elementów monolitycznych, ale i prefabrykowanych. Korzystając z tego, że byłem w Petersburgu, dodatkowo podjąłem ryzyko i zostałem słuchaczem kursów na Wydziale Architektury. Poza wykładami na tym wydziale wziąłem udział w programie, który podejmował modny wtedy w Rosji temat, mianowicie budowę domów jednorodzinnych z uwzględnieniem specyfiki różnych regionów klimatycznych. Do tego jest niezbędny specjalista technolog, który pracuje nad deskowaniem uwzględniającym pewne potrzeby i tradycje architektoniczne w danym regionie klimatycznym. Moja przygoda z architekturą trwała około półtora roku. Muszę powiedzieć, że kilka lat później pracę habilitacyjną obroniłem też w Petersburgu, tym razem w politechnice. – Panie profesorze, w Pana drodze zawodowej wiele razy pojawia się beton... – Ale trudno byłoby mi powiedzieć, że jestem specjalistą od betonu. Mój związek z technologią betonu, czas i okoliczności sprawiły, że obejmując Katedrę Technologii Procesów Budowlanych i Materiałowych postawiłem sobie pewne zadanie. W Petersburgu czy Wiedniu, bo i tam na Uniwersytecie Technicznym miałem możliwość i przyjemność pobierać nauki, już w latach dziewięćdziesiątych, inżynier o takiej specjalności jak moja w bardzo dużym zakresie uczestniczy w budowaniu dróg
prof. Jarosław Rajczyk Urodził się w Poraju k. Częstochowy. Ukończył Techniczne Zakłady Naukowe Górnictwa Rud. Absolwent Instytutu Inżynieryjno-Budowlanego w Petersburgu, Wydział Mechaniczny, specjalizacja – technologia mechanizacji robót budowlanych. Na tej samej uczelni obronił również pracę doktorską – z technologii obróbki powierzchni betonowych, a potem pracę habilitacyjną na petersburskiej politechnice. Jest kierownikiem Katedry Technologii Procesów Budowlanych i Materiałowych oraz dziekanem Wydziału Budownictwa Politechniki Częstochowskiej.
67
asfaltobetonowych czy też betonowych. I dlatego po powrocie tutaj, do Częstochowy, postanowiłem zbudować i wyposażyć laboratorium w zakresie badania materiałów dla budownictwa drogowego, bo bez laboratorium nie da się prowadzić badań i nie da się rozwijać. Pod swoją opieką mam materiały budowlane, mamy maszyny i urządzenia do badania właściwości betonu, i te badania robimy. W międzyczasie mieliśmy wyzwania związane z badaniem właściwości przeróżnych kompozytów betonowych. Sądzę, że nie jestem rasowym materiałowcem, ale to pozwala popatrzeć trochę z zewnątrz. Mój związek z betonem jest taki, że poznaję właściwości tego materiału i muszę je uwzględniać w procesie obróbki czy to powierzchni czy też samej struktury materiału. – Jak Pan patrzy na przyszłość betonu? – Powtarzam studentom, że beton od ponad stu lat jest znaczącym materiałem w budownictwie i przez następne dwieście lat albo dłużej takim pozostanie. Świadczą o tym takie realizacje jak gigantyczne konstrukcje mostowe, bardzo trudne od strony konstrukcyjnej i materiałowej; budowa potężnego stadionu w Pekinie z dużym udziałem technologii betonowej; a od strony technologicznej wyzwanie związane z rewitalizacją Berlina. Konserwatorzy zabytków w Berlinie zakwestionowali możliwość dowożenia mieszanki betonowej na miejsce wbudowania i trzeba było stworzyć system pneumatycznego transportu. Stąd wiemy już, że beton można transportować na odległość, nawet do pięciu kilometrów, ciągami pneumatycznymi. To często użytkownicy albo inwestorzy oczekują takich właściwości betonu, które nie są jeszcze znane albo przebadane. Dlatego w świecie pracuje tysiące instytutów, które zajmują się technologią betonu i które co jakiś czas wnoszą swoje osiągnięcia.
68
– Jaka jest Pańska ocena dróg betonowych? Co się zmienia w technice osiągania odpowiednich parametrów, na przykład szorstkości? – Nawierzchnie betonowe były znane już w latach 30. Amerykanie mają w tym przeogromne doświadczenie, oni nadal budują nawierzchnie betonowe. To samo nasi sąsiedzi Niemcy. Tam nadal znacząca liczba nawierzchni jest robiona z betonu. Projektowanie nawierzchni z betonu daje możliwość obniżenia kosztów utrzymania w czasie. Trzeba zwrócić uwagę, że jeśli chodzi o właściwości – parametry eksploatacyjne związane z nawierzchniami, to jedną z nich jest szorstkość, którą można teraz łatwo kształtować na etapie formowania powierzchni oraz w czasie dalszej eksploatacji. Biorąc pod uwagę niskie ceny narzędzi obróbczych, troska o odpowiednie parametry szorstkości na eksploatowanych nawierzchniach betonowych nie jest dzisiaj problemem. Szczególnie dotyczy to takich miejsc, które powinny być wyposażone w odpowiednie parametry szorstkości – zakręty, miejsca narażone na niebezpieczeństwo poślizgu. Same narzędzia diamentowe dla technologii budowlanych, w tym technologii związanych z betonem, w ostatnim dziesięcioleciu staniały dziesięciokrotnie. Dzisiaj te narzędzia są powszechne w budownictwie. Wyznaczają nowe możliwości w technologii, prze-
kładają się na wyższą jakość wyrobu finalnego. Takie narzędzia stwarzają możliwość reakcji na oczekiwane przez inwestorów i użytkowników parametry eksploatacyjne nawierzchni betonowych. – Jest Pan kierownikiem katedry, ale też dziekanem całego Wydziału Budownictwa na Politechnice Częstochowskiej. Jaka jest, według Pana, główna motywacja, dla której młodzi ludzie podejmują teraz studia na budownictwie? – Muszę podkreślić, że jesteśmy na naszej uczelni wydziałem, który w pierwszym terminie rekrutacji ma wypełnione limity i wielu kandydatów oczekuje na dodatkowe przyjęcie. Jesteśmy dosyć oblegani. Co kieruje kandydatami na studentów – na pewno tendencje, jakie obserwujemy na rynku, tendencje związane na przykład ze wzrostem wartości nieruchomości. Poza tym widać, że wszystkie instytucje, zarówno banki, jak i administracja samorządowa, politycy, wszyscy cały czas mówią o budownictwie i nieruchomościach. O budowie dróg wszędzie mówi się bardzo dużo. To pobudza wyobraźnię i motywuje ludzi, żeby wybierać perspektywiczny kierunek kształcenia i potem ciekawą i dobrze opłacaną pracę. – Wiemy, że jedną z Pana pasji są podróże. – Nie jestem wyjątkiem. Tu ciekawostka, że kiedy zostałem wybrany na dziekana, to rozpocząłem współpracę z Instytutem Geografii PAN, a współpraca polega na tym, że prowadzimy badania i obserwacje na Spitsbergenie, między innymi badania betonu. Powołałem zespół, który uczestniczy w wyprawach naukowych na Spitsbergen. Wysyłam tam również studentów, którzy chyba zarazili się bakcylem podróżowania w ciekawe miejsca. Teraz przygotowujemy wyprawę do Irkucka, gdzie mam podopiecznego, któremu recenzowałem pracę habilitacyjną. No i zaprosił nas, żeby przyjechać zapoznać się z tamtejszym uniwersytetem, zobaczyć tamtejsze budowle i oczywiście jezioro Bajkał. Chcę zorganizować studencką wyprawę pociągiem, a nie samolotem, bo to jest mało ciekawe. Trzeba wsiąść do pociągu i te siedem dni przejechać, a to może być bardzo ciekawe. – Jak Pan lubi spędzać wolny czas? – Pasja, hobby to czytanie książek. Z tego powodu mam kilka par okularów i każdą gdzieś tam trzymam. Gdy jestem naprawdę bardzo zmęczony, to biorę książkę i czytam. Trudno mi określić, kiedy książka jest dobra, chyba wtedy, kiedy mnie na dłużej przytrzyma przy sobie. Zbieram grzyby i fotografuję grzyby. Fotografuję architekturę i jej detale. Lubię narty, lubię jeździć na rowerze, mamy z żoną rowery, więc jeździmy po okolicy, objeżdżamy zakątki na Jurze, od Częstochowy w kierunku Krakowa, jednym z nich są urokliwe ruiny zamku w podczęstochowskim Olsztynie. Poza tym naszą największą pasją z żoną jest podróżowanie. Na dowód powiem, że chociaż żona pochodzi z okolic Radomia, to poznaliśmy się w 1981 roku na lotnisku w Taszkiencie. – Dziękujemy za rozmowę
Jan Deja Zbigniew Pilch styczeń – marzec 2008
czystej gali w siedzibie Stowarzyszenia Architektów Polskich SARP w Warszawie, w obecności reprezentantów branży betonu, świata nauki, architektów i projektantów, prezesów i dyrektorów dużych firm wykonawczych, dziennikarzy oraz innych prominentnych gości. W ciągu czterech lat trwania kampanii przystąpiło do niej łącznie 59 wytwórni betonu towarowego. Trzy z nich nie podołały trudom kwalifikacji. Trzy następne, po dwóch latach obecności na liście laureatów, z własnej woli zrezygnowały z możliwości prolongaty. Znak Jakości „Dobry Beton” noszą obecnie 53 betoniarnie, z tego 21 z datą ważności do 22.02.2010, 24 – z datą ważności do 8.03.2009 i 8 – z datą ważności do 8.03.2008. To niewiele, zaledwie 6% w stosunku do liczby 909 wszystkich wytwórni produkujących beton towarowy w Polsce.
72
Podsumowanie i wnioski Zbiór normy europejskiej PN-EN 206-1 zawiera najlepsze na dziś, kompleksowe rozwiązanie normalizacyjne dla betonu. Znalazło się w Polsce dzięki Europejskiemu Komitetowi Normalizacyjnemu (CEN), który dostarczył wzorzec oraz dzięki Polskiemu Komitetowi Normalizacyjnemu, który opracował go i rozpowszechnił w polskiej wersji językowej. I cóż z tego. Po ponad czterech latach od opublikowania widać wyraźnie, że przekazanie dokumentu do dobrowolnego stosowania nie przynosi spodziewanego efektu. Nieliczni producenci, którzy kompletnie wyregulowali działalność swoich zakładów wg PN-EN 206-1, borykają się z problemami, gdy stary standard specyfikacji oraz gwarancji jakości jawi się w zamówieniu lub w oczekiwaniach wykonawcy robót budowlanych. Inni, ambitniejsi wytwórcy betonu towarowego, angażując niepotrzebnie dodatkowy wysiłek, radzą sobie równolegle „po staremu” i „po nowemu”, w zależności od zapotrzebowania z zewnątrz. Pozostała większość działa w oparciu o nieaktualne normy sprzed 1.01.2004 albo też polega na własnej rutynie. Ta przeplatająca się wielotorowość nie sprzyja ani konsekwencji w postępowaniu, ani egzekwowaniu jakości, ani trosce o interes przyszłego użytkownika betonowanego obiektu. I rzadko jakiekolwiek apele o preferowanie postępowej normalizacji europejskiej trafiają do przekonania. Na niewiele zdaje się argumentacja o wyrównywaniu poziomu cywilizacji, o potrzebie dążenia ku doskonałości. Nikły rezultat niesie także dobry przykład – poprzez wyróżnianie tych, którzy podejmują wyzwanie i podporządkowują się regulacjom europejskim. Szkolenia zaś oraz inne formy upowszechniania (jak np. publikacje) traktowane są przez uczestników (czytelników) bardziej jako źródła zaspokojenia ciekawości aniżeli przekaz wytycznych do praktycznego zastosowania. Najwięcej traci na tym tzw. przeciętny odbiorca, który nie jest w stanie samodzielnie ocenić jakości zakupionego betonu, bo na ogół nie jest specjalistą, ani nie dysponuje specjalistycznym laboratorium. Pozostaje mu więc ufać dostawcy, licząc na profesjonalizm, dobrą wolę i solidność. Co jednak ma on robić, gdy pojawią się zastrzeżenia wobec jakości? W razie zakupu towaru z łatwo rozpoznawalnym defektem, jak np. przeterminowanej żywności lub niesprawnego sprzętu AGD – zwraca się go sprzedawcy w ramach reklamacji, można też włączyć instytucję chroniącą
konsumentów, a w najgorszym przypadku – można zakupioną rzecz wyrzucić, ponosząc stratę materialną stosunkowo niewielkiej wartości. Natomiast zabudowanie betonu towarowego wiąże się z dużym wydatkiem finansowym, a jego skutki są długotrwałe, czasami wręcz – nieodwracalne. Gdy okaże się, że beton ma wady rzutujące np. na wytrzymałość czy trwałość konstrukcji, to co z należnymi inwestorowi gwarancjami bezpieczeństwa obiektu – w myśl ustawy „Prawo budowlane”? Kto fachowo i bezstronnie zaprzeczy lub potwierdzi obniżkę jakości betonu, według jakiej procedury i na czyj koszt? Kto wyrówna straty związane z ewentualną rozbiórką, z degradacją przestrzeni architektonicznej czy szkodami dla środowiska? Czy nie lepiej zadbać wcześniej o skuteczną profilaktykę w przedmiotowym zakresie? W podsumowaniu należy stwierdzić, że dobrowolność stosowania normy PN-EN 206-1 oraz jej obecne umocowanie prawne – w realiach krajowej praktyki budowlanej – nie zdają egzaminu, wręcz szkodzą. Autor identyfikuje się więc ze stanowiskiem Stowarzyszenia Producentów Betonu Towarowego w Polsce, które mówi, że najlepszym instrumentem mobilizującym branżę w kierunku nowoczesności, z korzyścią przede wszystkim dla inwestorów czy przyszłych użytkowników budowanego obiektu – byłoby mocne i przejrzyste powiązanie legislacyjne produktu „beton towarowy wg normy PN-EN 206-1” z praktyką rynkowo-budowlaną, z uporządkowaniem kwestii nadzoru zewnętrznego nad jego produkcją. Najkrótsza droga wiedzie poprzez prawne przywrócenie betonowi towarowemu rangi ważnego wyrobu budowlanego, z przypisaniem mu odpowiednio wymagającego systemu oceny zgodności, egzekwowanej z zewnątrz obligatoryjnie. Można tu skorzystać z doświadczenia sąsiednich krajów Unii Europejskiej [1,6,7], świadomych strategicznego znaczenia betonu towarowego w budownictwie, które dzięki wewnętrznym, rozsądnym regulacjom ustawowym nie dopuściły opisywanych wyżej problemów na swoje terytorium. dr inż. Zdzisław B. Kohutek Stowarzyszenie Producentów Betonu Towarowego w Polsce (SPBT) Literatura 1 Z. Kohutek, Praktyka nadzoru jakości w Niemczech i jej europejskie umocowanie. CEBET Informacja Bieżąca, 3-4/2004, s. 45-54 2 Korespondencja GUNB z SPBT w latach 2005 i 2006 (pisma: DWB/INN/4233/2657/AŻ/05 z dnia 10.X.2005 i DPR/INN/452/1/06 z dnia 6.XI.2006) 3 Norma PN-EN 206-1 „Beton ...” – bez tajemnic (materiały szkoleniowe – opracowanie zbiorowe), Stowarzyszenie Producentów Betonu Towarowego w Polsce, Kraków 2006, s. 128 4 PN-EN 206-1:2003 Beton. Część 1: Wymagania, właściwości, produkcja i zgodność 5 Regulamin przyznawania Znaku Jakości SPBT „Dobry Beton”. Kraków – edycja 2003, 2004, 2005 i 2006 (opracowania niepublikowane) 6 Vyhláška Ministerstva výstavby a regionálneho rozvoja Slovenskej Republiky zo 16.02.2004. kterou sa ustanovujú skupiny stavebných vyrobkov s určenými systémami preukazovania zhody a podrobnosti o používaní značiek zhody. Zbierka zákonov SR č.158/2005, s.1806-1828 7 Zákon o stavebných výrobkoch. Zbierka zákonov SR č. 314/2004, s. 2990-3003 styczeń – marzec 2008
t
Fot. 1.
e c h n o l o g i
Systemy kanalizacyjne są różne, jednak ich podstawową cechą charakterystyczną powinna być trwałość i funkcjonalność. Betonowe studnie kanalizacyjne przez ostatnie 40 lat przeszły ogromną drogę ewolucyjną. Do niedawna studnie budowane były z cegły klinkierowej oraz kręgów łączonych na pióro-wpust, które niestety nie gwarantowały szczelności jak i odpowiedniej jakości eksploatacyjnej. Kolejną zmianą, jaka zaistniała na rynku producentów betonowych studni kanalizacyjnych, było pojawienie się prefabrykowanych elementów dennych. Był to kolejny istotny krok w kierunku zagwarantowania produktów o wysokich parametrach pod względem wytrzymałości jak i szczelności systemów. Niestety, ale ten sposób ma istotną wadę, która wpływa dość istotnie na trwałość jak i szczelność dolnej części studni. Produkcja tego typu odbywa się dwuetapowo, w pierwszej kolej-
e
CONCRET®-PERFECT – nowe możliwości
ności następuje wykonanie tzw. szklanki z otworami lub przejściami, następnie wykonuje się kinetę. W przypadku tego typu produkcji jest to łączenie dwóch elementów, które pozostają konstrukcyjnie niezależnymi. Drugim istotnym elementem jest wytrzymałość kinety, która powinna być wykonana z tego samego materiału, co szklanka, ale wykonanie jej jest trudne ze względu na ograniczenia takie jak brak możliwości mechanicznego zagęszczania. Istnieje tylko możliwość zagęszczania ręcznego betonu. W wyniku takiej metody maksymalna wytrzymałość betonu na ściskanie, jaką można uzyskać w kinetach, to C15/20. Kolejnym istotnym czynnikiem, który charakteryzuje ten sposób produkcji, to nasiąkliwość, która jest istotna z punktu Fot. 3.
Fot. 2.
73 budownictwo • technologie • architektura
Czasy majestatycznych schodów, po których wielkie damy ciągnęły za sobą równie wspaniałe suknie, minęły bezpowrotnie. Rzadko buduje się już takie pałace, a i owe suknie powracają tylko w noc sylwestrową. Z tamtych czasów pozostało jedno – schody winny być ozdobą mieszkania i dodawać mu swoistego blasku. Powinny być jak droga do nieba. I wbrew pozorom nie trzeba wiele, by to osiągnąć. Fakt, że i niewiele też trzeba, by wszystko zepsuć i pluć sobie latami w brodę. Bo od tego, jaki kształt i wymiary narzucimy naszym schodom, zależy czy komunikacja między kolejnymi kondygnacjami będzie niezauważalną czynnością dnia codziennego czy też niemalże wspinaczką. Kilka nowych słówek Nim zaczniemy biegać po sklepach lub rozmawiać z projektantem, dobrze byłoby przyswoić nazwy elementów składowych konstrukcji schodów. Ponieważ w przekroju pionowym wyglądają one jak rozwarta szczęka, niektóre słowa nawiązują do tej części ciała, reszta nazw wiąże się z przypisaną danemu elementowi funkcją. I tak podniebienie to spodnia część biegu, a bieg to pochyły element ze schodkami, po którym chodzimy. Spocznik to pozioma płyta na półpiętrze, na której możemy spocząć w drodze między kondygnacjami, podest zaś jest jego odpowiednikiem, tyle że na wysokości stropu. Stopnica to część schodka, na której stawiamy stopę, a podstopnica to jego część pionowa. Na koniec znów anatomia – policzek, to bok biegu schodowego, a w przypadku schodów drewnianych jego boczna belka. Ot i cała lekcja.
fot. Piotr Piestrzyński
X
budownictwo • technologie • architektura
c z ę ś ć
Rodzaje schodów Najogólniej rzecz biorąc, pogrupować je można według trzech kryteriów – układ, konstrukcja i materiał. Więc po kolei – układ. Ułożenie względem siebie poszczególnych elementów składowych konstrukcji schodów pozwala wyróżnić: schody jednobiegowe, czyli takie, w których zrezygnowano ze spocznika a kondygnacje połączone są jednym biegiem. Są zatem łatwe w wykonaniu, za to trudniejsze w pokonywaniu, bo pozbawiają nas możliwości złapania oddechu na spoczniku. Kolejne schody to dwubiegowe (zwykłe), znane wszystkim bywalcom
–
Kupić czy zrobić? To, rzecz jasna, kwestia finansów. Jeśli nie stać nas na schody zaprojektowane i wykonane specjalnie dla nas, pozostaje kupić schody gotowe, bo tych na rynku nie brakuje. Wiele firm oferuje tzw. schody modułowe, w których stopnie podparte są elementem nośnym w środku, tworząc oddzielne części, składane później w jedną całość. Jest to najtańszy sposób łączenia ekonomii i wyrafinowanych kształtów, jednak, jak już wspomniałem, jest to wersja „mini”, tym bardziej że takie schody od biedy złożymy sami. Dla tych, którzy mogą (w końcu w porównaniu z całkowitym kosztem budowy domu jest to wydatek minimalny), polecam solidne, skrojone na miarę schody zaprojektowane i wykonane w czasie budowy.
i n w e s t o r a
urzędów i mieszkańcom bloków, czyli: bieg, spocznik, bieg, podest. Swą popularność zawdzięczają łatwości wykonania i niewielkim powierzchniowo wymiarom. Schody łamane to modyfikacja dwubiegowych. Biegi są różnej długości i ułożone są nie równolegle, a np. prostopadle względem siebie. Schody trójbiegowe, jak podpowiada nazwa, mają natomiast trzy brzegi, a przez to dwa spoczniki. Niestety zajmują już dużo więcej miejsca. Schody zabiegowe w rzucie wyglądają jak półokrąg, a jego stopnie charakteryzują się wzrostem szerokości stopni wraz ze wzrostem średnicy tworzonego okręgu. Podobnie jak schody kręcone, czyli spiralne, zajmują mało miejsca, ale są mało wygodne i wymagają znacznej uwagi przy korzystaniu z nich. Stąd też stosuje się je raczej tam gdzie jest mało miejsca na inne rozwiązanie lub przy adaptacji np. strychu, czyli tam gdzie nie przewidziano wcześniej miejsca na schody. Każdy kto próbował kiedyś wchodzić po takich schodach z bagażami, zrozumie, o czym mówię. Ostatni rodzaj to schody wachlarzowe, które są czymś na kształt połączenia dwubiegowych z zabiegowymi – podesty i biegi położone są jak w dwubiegowych ale zamiast spocznikiem łączą się łukiem tworzącym w tym miejscu schody zabiegowe. To rozwiązanie, by móc za-
b i b l i o t e k a
Ścieżka do nieba
I 75
X c z ę ś ć –
Krótko o tym, co nudne, ale ważne Budownictwo, jak zresztą każda gałąź gospodarki, jest w dużym stopniu zestandaryzowana i pełna nakazów oraz zakazów, które w jakimś stopniu mają gwarantować minimalną jakość wykonywanych czynności. W budownictwie każdy element posiada w postaci normy budowlanej zbiór owych wymagań, jaki musi spełnić. Nie inaczej jest ze schodami. Tu, biorąc pod uwagę ergonomię, wyliczono, że aby dorosły człowiek mógł w miarę wygodnie wchodzić po schodach na kolejne kondygnacje, szerokość stopnicy powinna zawierać się pomiędzy 25 a 32 cm, wysokość podstopnicy ze względu na komfort wchodzenia (dla domku jednorodzinnego) nie powinna przekraczać 19 cm, a ze względu na komfort schodzenia 15 cm. Przy czym przyjęty wymiar musi być utrzymany dla wszystkich stopni w jednym biegu. Dla wygody można stosować wzór: 2 x h (wysokość stopnia) + s (szerokość stopnia) = 60-65 cm, który pozwala zachować odpowiednie proporcje wymiarowe stopni. Wymogom wymiarowym podlegają też biegi schodowe, dla których minimalna szerokość użytkowa biegu to 80 cm, a liczba stopni w jednym biegu nie większa niż 17. Szerokość użytkowa spocznika musi być z reguły większa od szerokości biegu, ale w normie dla domków jednorodzinnych przyjmuje się, że wystarczy gdy będą równe. Co się zaś tyczy balustrad, to ich wysokość liczona od wierzchu poręczy nie może być mniejsza niż 90 cm, a gdy kontakt mają z nimi dzieci, dodatkowo zaleca się dru-
gą poręcz na wysokości 75 cm. Odległość między balustradami w schodach dwubiegowych, tzw. dusza, nie może być mniejsza niż 5 cm. Tyle z mądrości znormalizowanych. A jeśli chodzi o to z czego, to... Zostały nam jeszcze dwa kryteria podziału schodów, czyli konstrukcja i materiał. Są ze sobą ściśle powiązane, więc by nie marnować papieru, nie będę ich rozdzielał, bo tak na dobrą sprawę i na upartego można prawie każdą konstrukcję wykonać z dowolnego materiału – to tylko kwestia pieniędzy. Niemniej jednak pewnie ze względów właśnie ekonomicznych (patrząc tym razem od dołu) najczęściej stosowanymi rozwiązaniami (przyjmując zestawienie konstrukcja-materiał) są schody zabiegowe i biegowe z betonu, zaś z drewna schody policzkowe i kręte. O schodach drewnianych jeszcze nie mówiłem, więc zacznę właśnie od nich. Schody drewniane Najbardziej znana konstrukcja schodów drewnianych, to schody drabiniaste, czyli dwie belki policzkowe i zamocowane do nich stopnice – mówiąc po ludzku to taka elegancka drabina. Schody policzkowe to już konstrukcja składająca się dodatkowo z podstopnic. W obu przypadkach belki ściąga się obustronnie nagwintowanym prętem lub zazębia się stopnice z belkami za pomocą nacięć równej grubości i długości. Ostatnia konstrukcja to schody kręte. W tym przypadku wokół stalowego lub drewnianego słupa przymocowanego do obu stropów wachlarzowo umieszcza się kolejne stopnie. Tak na dobrą sprawę, gdyby nie słup nośny, otrzymalibyśmy schody kręcone wraz ze wszystkimi ich wadami opisanymi wcześniej, tyle że o małej średnicy rzutu. By zamknąć temat schodów drewnianych, wspomnę jeszcze, że obecnie
76
II
fot. Piotr Piestrzyński
b i b l i o t e k a
i n w e s t o r a
chować wymaganą minimalną szerokość stopnicy po wewnętrznej stronie łuku, wymaga większej przestrzeni. Dlatego, to uwaga do wszystkich rodzajów schodów, zanim podejmiemy decyzję, jakie schody będą zdobiły nasz dom, musimy wiedzieć, w którym jego miejscu będą się znajdowały i ile miejsca możemy na nie przeznaczyć.
c z ę ś ć X
fot. Piotr Piestrzyński
Na koniec łyk ornitologii Bez względu na to, czy schody będą drewniane czy betonowe, muszą być zabezpieczone przed poślizgiem, bo wywinięcie klasycznego orła będzie tylko kwestią czasu. W obu przypadkach, bez względu na zastosowany materiał wykończenia stopnicy, dobrze egzamin zdają mocowane do powierzchni stopnicy łatwo dostępne nakładki zapobiegające poślizgom. Schody to wyjątkowa rzeźba architektoniczna. Widziałem mieszkanie za dwa miliony o wielkim holu i anemicznych schodkach, które psuły końcowy efekt, bo wyglądały jak miotła w kącie. Widziałem małe przytulne mieszkanka o olbrzymich, niezdarnych schodach, zajmujących cenne metry. Receptę na wymarzone schody musisz więc, drogi Czytelniku, znaleźć sam. Składniki do jej przyrządzenia już masz. mgr inż. Paweł Fąk
–
budownictwo • technologie • architektura
zgodnie z projektem, a pod prętami zbrojeniowymi układamy wykonane z tworzywa sztucznego dystanse gwarantujące otrzymanie wymaganej otuliny. W praktyce tak przygotowane biegi schodowe betonuje się wraz ze stropem znajdującym się bezpośrednio ponad nimi, nie zapominając przy tym o wyprowadzeniu prętów z podestu dla kolejnych biegów schodowych, prowadzących na kolejną kondygnację. By robotnicy nie niszczyli własnej pracy schodząc po wylanych i zatartych już schodach, układanie mieszanki warto zacząć najpierw od stropu i wycofywać się w kierunku schodów, które betonujemy wtedy na końcu. W żadnym przypadku tak i w przypadku schodów nie należy przerywać i odkładać reszty betonowania na drugi dzień. Betonowanie zaczynamy i kończymy jednego dnia, co pozwala zapomnieć o problemach łączenia starego betonu z nowym czy o nierównomiernym odkształcaniu się deskowania. Dla schodów wykonywanych „metodą 3Z” najważniejszym momentem jest poprawne ich rozrysowanie, które uwzględni warstwy posadzki na górze i dole oraz grubości warstwy wykończeniowej schodów. Dla ułatwienia i wstępnej kontroli można rozrysować sobie wszystkie stopnie na ścianie, w miejscu gdzie ma znajdować się bieg schodowy, i dopiero przybijać deskowanie biegów i „trepy”.
i n w e s t o r a
Schody betonowe Najbardziej popularne, przy tym stosunkowo tanie i co ważne odporne na ogień. Można je wykonać z elementów prefabrykatów drobno- i wielkowymiarowych albo metodą tradycyjną, czyli monolityczną – jak niektórzy mówią metodą 3Z – zadeskować, zazbroić i zalać. Pierwszy sposób jest rzadziej stosowany, ale wart wymienienia. Polega na tym, że jeden koniec prefabrykowanego stopnia opiera się na ścianie nośnej z drugiej w odległości 2/3 od tej ściany na belce. I tak dostawia się od dołu kolejne prefabrykaty (każdy następny opiera się dodatkowo na niższym) aż utworzą pełny zaprojektowany bieg schodowy. Takie schody można wykonać także na końcu budowy, z tą różnicą, że w ścianie nośnej pozostawia się wcześniej bruzdy na oparcie prefabrykatów. Dużo szybszym rozwiązaniem, ale uzasadnionym tylko w przypadku wielokondygnacyjnych budynków, jest montowanie całych gotowych elementów, jak spoczniki i biegi, z tym że podparcie w tym przypadku musi być z obu stron solidne, najlepiej w ścianie nośnej. Tu oczywiście nie obędzie się bez dźwigu. Schody wykonywane metodą tradycyjną wymagają z kolei deskowania, które jest jednak łatwe do wykonania, nawet dla przeciętnie rozgarniętego majstra. Używa się do tego najczęściej desek calowych, układanych równolegle do biegów schodowych, tworząc w ten sposób kąt pochylenia przewidziany dla biegów w projekcie. Poprzecznie do „calówek” na stemplach lub drewnianych belkach ustawia się krawędziaki w odstępie około 1 metra, a najlepiej tak, by po prostu „calówki” nie ugięły się pod naporem mieszanki betonowej. Kształt przyszłych stopni formuje się za pomocą desek o wysokości podstopnicy, które montuje się do ściany klatki schodowej, zwanych w żargonie budowlanym „trepami”. By po zalaniu schodów betonem stopnie „nie dostały brzucha”, usztywniamy dodatkowo wszystkie „trepy”, przybijając do nich długą listwę w środku biegu. Schody zabiegowe wymagają już większej wprawy, ze względu na swój zakrzywiony kształt, jednak sposób postępowania jest identyczny. Na tak przygotowanym deskowaniu układa się wzdłuż wcześniej położonych calówek zbrojenie główne biegów, spocznika i podestu. Dwa ostatnie to najzwyklejsze płyty oparte na belkach, wspartych z kolei na podciągach lub ścianie. Zbrojenie główne przewiązuje się prętami mniejszej średnicy
b i b l i o t e k a
schody takie wykonuje się nie tylko z sosny, dębu czy świerku. Na życzenie możemy mieć schody wiśniowe, bukowe, brzozowe, klonowe, a jeśli nam się zamarzy, także z drzew, które znane są nam tylko z zagranicznych podróży. Największą wadą schodów drewnianych jest odsunięty w czasie moment ich instalacji. By nie uległy zniszczeniu w toku prac budowlanych, montuje się je po położeniu tynku, a zatem cała budowa minie pod znakiem braku międzykondygnacyjnego korytarza komunikacyjnego. Dla pracujących na „dniówki” robotników to wymarzony pretekst, by po wykorzystaniu wszystkich standardowych wymówek mieć czym wytłumaczyć opóźnienie w pracach. Tymczasowe schody drabiniaste będą tylko połowicznym rozwiązaniem, ale dobre i to...
77