0 Jan Colley Uparty Nowozelandczyk 1 ROZDZIAŁ PIERWSZY Skylar nacisnęła klawisz „wyślij" i zaczekała, aż zegar pokaże, która jest w tej chwili godzina...
14 downloads
19 Views
568KB Size
Jan Colley
Uparty Nowozelandczyk
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY Skylar nacisnęła klawisz „wyślij" i zaczekała, aż zegar pokaże, która jest w tej chwili godzina w Nowej Zelandii. „Sioux Falls, Dakota Południowa, USA", przeczytała z ekranu. „Piątek, 21:06. Christchurch, Nowa Zelandia, sobota, 16:06". Czy jest teraz w pracy? Odetchnęła z trudem, próbując nabrać odwagi. Za dużo czasu
s u lo
upłynęło, mniej więcej o trzy miesiące, ale już dłużej nie mogła tego ukrywać.
Telefon, książka adresowa... Porządkowała długopisy w kubku,
a d n a c s
układała papiery. Zrobić drinka czy najpierw pójść do toalety? „Jeśli chcesz stworzyć pozory, że łatwa praca jest bardzo trudna, to ciągle ją odkładaj". Gdy wciąż się zastanawiała, kto to powiedział, rozległo się pukanie do drzwi. Serce zabiło jej mocniej. Czyżby oczekiwane ułaskawienie? Lecz gdy wstawała i obciągała koszulę, nadal czuła niepokój.
Łatwo było unikać ludzi, mieszkając w domku przy stajniach, z dala od wścibskich oczu, których duży dom był pełen. Nikt się nie zorientował, ale to nic dziwnego. W końcu kto zauważał Skylar? - Już idę. - Gdy otworzyła drzwi, omal nie zemdlała z wrażenia. Zack Manning chciał coś powiedzieć, lecz zanim wydobył z siebie słowo, zamknął usta. Pod Skylar ugięły się kolana.
1 Anula
Poczuła przypływ adrenaliny i nie mogła odwrócić od niego wzroku. Lekko poruszała ustami w bezgłośnej modlitwie, dłonie zacisnęła w pięści, a w całym ciele czuła napięcie. Zack po długiej chwili opuścił wzrok, prosto na jej talię. Oparła się o futrynę, lecz ulga trwała krótko. Pełne niedowierzania, przygważdżające spojrzenie szarych oczu powróciło do jej twarzy. Bladł coraz bardziej. - Zack - odezwała się niemal szeptem.
s u lo
Zaprzecz wszystkiemu. Przecież nie może zobaczyć, co kryje się pod długą kraciastą koszulą.
- Kiedy zamierzałaś mnie uwzględnić w swoich planach?
a d n a c s
- Ja właśnie... Właśnie wyszłam z sieci...
Głos jej zamarł. Miał uwierzyć, że będąc w ciąży od czterech miesięcy, dopiero teraz postanowiła się z nim skontaktować? Westchnęła i wpuściła go do środka. Oparła czoło o drzwi, próbując zebrać myśli. Nadal nie miała pojęcia, co powiedzieć. Odwróciła się powoli. Zack nerwowo chodził po saloniku, najwyraźniej wściekły. Została przy drzwiach, mając nadzieję, że nie wygląda tak okropnie, jak się czuje. Nagle zatrzymał się i oparł o starą, zniszczoną skórzaną sofę. - Zabezpieczyliśmy się - odezwał się pozbawionym emocji głosem. Pierwszą jej reakcją było zaskoczenie, że nie zakwestionował swojego ojcostwa. Przygryzła wargi, powstrzymując kpiący
2 Anula
uśmieszek. Któżby ją zechciał? W końcu wtedy, w lutym, była dziewicą. - Myślę, że... pękło. Twarz jej płonęła. Jak trudno było z nim o tym rozmawiać. - Sądzę - głos ją zawodził - że to się stało, gdy przyszła Maya. Jej najlepsza przyjaciółka weszła bezceremonialnie do domu niemal w chwili, gdy właśnie skończyli. Skylar spanikowała, wyskoczyła z łóżka, odpychając go i zarzucając szlafrok. Maya miała w zwyczaju wchodzić wprost do sypialni.
s u lo
- Chyba bym się zorientował - powiedział chłodno.
Przypomniała sobie desperackie szepty, wepchnięcie go do łazienki,
a d n a c s
zamknięcie drzwi. Czasu starczyło tylko, by kopniakiem wrzucić jego ubranie pod łóżko i wygładzić pościel, i zaraz potem zapłakana Maya wbiegła do sypialni.
Żałosne zakończenie jej - skądinąd udanego - pierwszego razu. - Wiedziałbym! - powtórzył z naciskiem. - Było ciemno - wyszeptała Skylar. W pamięci widziała scenę wypychania go do łazienki. Sięgnął do wyłącznika. Odtrąciła jego rękę. - Pewnie nic nie widziałeś.
- A ty nie mogłaś mi powiedzieć od razu? - Nie byłam pewna. To był jej pierwszy raz. Skąd mogła wiedzieć? A nawet gdyby, nie umiałaby poruszyć tak intymnego tematu. Nie w rozmowie z nim. - Ja... sądziłam, że nie znam cię dość dobrze. - Nie znałaś mnie dość dobrze? 3 Anula
- Przecież nie byliśmy razem - wymamrotała. - To zbyt krępujące, rozmowa o takich sprawach. Zerknęła na niego nerwowo i poczuła odrobinę nadziei. Już nie zaciskał ust. Wciąż był wściekły, ale teraz wyraz jego twarzy bardziej sugerował zakłopotanie. Może jej uwierzył. - Nic nie zauważyłem. Po prostu to wyrzuciłem i poczekałem, aż się pozbędziesz Mai. - Spojrzał na nią. - Dość ostro mnie potem wyganiałaś. Podeszła do stolika i usiadła.
s u lo
- Myślałam, że mi się uda, skoro to był mój pierwszy raz. - Skylar, hodujesz konie. Czy byłaś dziewicą, czy nie, na pewno
a d n a c s
znałaś skutki kochania się bez zabezpieczeń - rzekł z niedowierzaniem.
Skinęła żałośnie głową.
Zack usiadł na sofie. Stało się. Najgorsze już za nią. Zerknęła na niego ukradkiem i poczuła, jak jej zmysły reagują na jego bliskość. W Nowej Zelandii pory roku wypadały odwrotnie niż w Dakocie Południowej, gdzie właśnie skończyła się długa, mroźna zima, więc był opalony. Jasne włosy wciąż nosił krótko przycięte, choć dłuższe, niż pamiętała. Tym razem nie widać było dołeczków w policzkach. Właśnie one tak niesamowicie ją urzekły niemal od pierwszego wejrzenia. - Czy ktoś jeszcze wie? Potrząsnęła głową. W tym wypełnionym pracą okresie unikanie rodziny i comiesięcznych eskapad z Mayą było łatwe. 4 Anula
- Kiedy zamierzałaś im powiedzieć? Po porodzie, czy... - Przepraszam... - wykrztusiła z poczuciem winy. - Przepraszasz. Zack zaczął chodzić po pokoju jak drapieżnik okrążający ofiarę. - Ja... uważam, że nie jesteś za nic odpowiedzialny. - Co? - Napięcie w jego głosie odczuła jak cios. - To znaczy finansowo. Zapadła długa, dręcząca cisza. - To znaczy, że nie musi to naruszać...
s u lo
Zack usiadł nagle, jakby uszło z niego powietrze.
- Nie - rzekł oszołomiony. - Ja tylko jestem ojcem. Był blady jak ściana.
a d n a c s
- Chcesz coś? Drinka? - Wstała.
- Spotykasz się z kimś? - Nagle zmienił temat. Zdumiona odwróciła głowę, jakby powiedział coś śmiesznego. - Nie. - Skrzyżowała ręce na piersiach. - Niby z kim? A tak w ogóle, to co tutaj robisz? Zamierzałeś przyjechać dopiero jesienią. - Blake zadzwonił - mruknął. - Martwi się o ciebie. - Nie powinien był tego robić. - Czego?
- Wciągać cię w to. Uśmiechnął się ponuro. - Dlatego, że jestem tylko ojcem. - On nic nie wie. - To jest nas dwóch! - warknął tak, że aż podskoczyła. Poczuła w swoim wnętrzu poruszenie i odruchowo położyła dłoń na brzuchu. - Co się dzieje? - Zerwał się na równe nogi. - Coś nie tak? 5 Anula
Podniosła wzrok, zaskoczona troską w jego oczach. - Nic takiego. - To dlaczego trzymasz się za brzuch? - Dziecko się poruszyło. Wyraz jego twarzy zaskoczył ją, podobnie jak niepewny ruch rąk, którymi przeczesał włosy. - Nie do wiary - powiedział ochrypłym głosem. - Jesteś... zaraz... w czwartym miesiącu, tak? Dziecko się rusza, a ja nic nie wiedziałem. Z jego słów emanował ból.
s u lo
-I w dodatku mam się do tego nie mieszać? - dodał ostro. Chciałaś mnie odciąć od wszystkiego?
a d n a c s
- To nie tak... - zaprotestowała.
Nie miała pojęcia, co zrobić, co powiedzieć, żeby uzdrowić sytuację lub przynajmniej ją poprawić.
- Chyba się jednak napiję - odezwał się po długiej chwili. Przyjrzała się zakurzonej butelce likieru morelowego, która stała tu od jakichś trzech czy czterech lat, potem zamknęła kredens i nalała mu szklankę wody.
Kiedy tylko wziął od niej naczynie, cofnęła się, uciekając przed narastającym w nim gniewem. Odeszła kilka kroków, słysząc, jak głośno przełyka. Co za zamieszanie. Wciąż powracały do niej słowa „przepraszam", „oferma", „bezmyślna", „głupia". Milczenie się przedłużało. - Gdzie się zatrzymałeś? 6 Anula
Podał nazwę najlepszego hotelu w Sioux Falls, Fortune Seven, który był jednym z kilku należących do jej brata. Spędzenie nocy z Zackiem było najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiła, choć wtedy przekroczyło to jej wszelkie oczekiwania i fantazje. Powinna poprzestać na towarzystwie koni. Nie oceniały jej, nie zmieniały w kłębek rozedrganych nerwów ani nie czuły się urażone jej mizernymi talentami towarzyskimi. - Zajmę się wszystkim - wyrzuciła z siebie, nie mogąc dłużej znieść ciszy.
s u lo
- Wspaniale. Po prostu wspaniale, Skylar.
Błyski w jego oczach powiedziały jej, że nie jest dobrze.
a d n a c s
- Dziecku niczego nie zabraknie - broniła się.
Na pewno o tym wiedział. Zarabiała sporo na swojej
działalności, nie mówiąc już o dziedziczeniu części majątku Fortune'ów.
- Niczego oprócz ojca.
- Mój ojciec i Patricia dostaną bzika na punkcie dziecka. A bracia, no cóż, w końcu się oswoją. Dziecko będzie miało mnóstwo męskich wzorców.
- A ty uważasz, że w tym pokręconym obrazie rodziny nie ma miejsca dla biologicznego ojca? - Zack, jeśli będziesz chciał je widywać, to... przecież nie ma sprawy. - Widywać? - warknął, zbliżając się do niej. Wzdrygnęła się, mrugając gwałtownie. 7 Anula
- Jeśli chcesz. Czego ty właściwie chcesz? - Dzięki, że zapytałaś. Ustal datę. Jutro zbierzemy całą rodzinę i oznajmimy im, że się pobieramy. - Co? - Tym razem to ona była zszokowana. - Decyduj się szybko, Skylar. Nie mogę długo przebywać z dala od domu. - Mamy się pobrać? - wyszeptała, czując w głowie zamęt. Odstawił szklankę,
s u lo
- Moje dziecko będzie miało oboje kochających rodziców, nie tylko jedno.
- Nie wyjdę za ciebie - oznajmiła stanowczo. - Nie wyjdę za nikogo.
a d n a c s
Pochylił się tak, że ich twarze znalazły się kilka cali od siebie. - Dotychczas mogło ci się udawać mnie odsuwać. Ominęły mnie obawy, poranne mdłości, pierwsze ruchy. Ale to się zmieni, od teraz. Pobierzemy się, więc zacznij się do tego przyzwyczajać. Spróbowała się uśmiechnąć. - To jest po prostu... głupie.
- Co jest głupie? - spytał gwałtownie. - Udawanie, że nic się nie stało? Ukrywanie tego przed wszystkimi? Może urodziłabyś w stajni i oznajmiła, że to bocian je przyniósł? Ta kąśliwa uwaga wywołała w niej falę gniewu. - Może właśnie dlatego ci nie powiedziałam. Obawiałam się, że będziesz chciał załatwić wszystko wyłącznie po własnej myśli. Powiedziała to mocnym głosem, co zaskoczyło oboje. 8 Anula
Gdzieś znikła typowa dla niej niepewność. Zazwyczaj w jego obecności z trudem udawało jej się wydusić z siebie kilka słów. Zack pierwszy się opanował. - Do tej pory sprawy toczyły się po twojej myśli. Tak być nie może. - Nie wyjdę za ciebie, Zack - Moje dziecko nie będzie dorastać bez obojga rodziców i ślubnych obrączek. - Temu dziecku niczego nie zabraknie - powtórzyła, oburzona podejrzeniem, że nie będzie w stanie utrzymać rodziny. - Nie, bo zadbam o was oboje. - Nie wierzę ci. - Nieważne. - Wzruszył ramionami i skierował się do drzwi. - Dokąd się wybierasz? - Jeśli nie wrócę w ciągu godziny, będzie to oznaczało, że twój ojciec użył strzelby. - Nie! - Rzuciła się za nim. - Zack, proszę. Pozwól mnie go powiadomić, na mój sposób. - Miałaś możliwość użyć swoich sposobów przez cztery miesiące. Następnych pięć należy do mnie. Spróbowała pierwsza dotrzeć do drzwi. - Jest stary i teraz ma własne problemy. Zatrzymał ją bez trudu. - Nash jest twardy jak granit. - Zack, Patricia go opuściła. Jest w depresji.
9
- W takim razie oczekiwanie na ślub i dziecko pomoże mu oderwać myśli od kłopotów. - Proszę, czy mógłbyś - powiedziała błagalnie - poczekać, aż pomyślę? - Dać ci czas do namysłu? - Tylko do chwili, kiedy wszystkim powiem. Będę cię informować... Szarpnięciem otworzył drzwi, przewracając oczami. - Akurat!
s u lo
Ruszyła za nim, lecz musiała podbiegać. Zack odwrócił się w jej stronę.
a d n a c s
- Wracaj.
- Idę z tobą.
- Skylar, to będzie męska rozmowa. Nie powinno cię przy tym być.
- Nie traktuj mnie protekcjonalnie! Musiała go powstrzymać. - Uspokój się. - Obrócił ją. Delikatność, z jaką ujął ją za ramiona, zaskakująco kontrastowała z twardością głosu. - Niedługo wrócę.
- Taty nie ma w domu - skłamała w desperacji. - Pojechał szukać Patricii. - Wybacz, ale nie wierzę. - Jesteś niemożliwy! - załkała. - Nie, jestem frajerem. - Lekko popchnął ją do wnętrza. -A ty kłamiesz i jesteś nieodpowiedzialna... Siadaj. 10 Anula
Stanowczo, choć delikatnie, posadził ją w fotelu. - Zaczekaj na mnie. - Kiedy cię okłamałam? - A moje telefony z pytaniem o ciebie, co dwa tygodnie? Przygryzła wargi. Wiedziała, że poruszy tę sprawę. - Wystarczyło powiedzieć: U mnie wszystko w porządku, Zack. Jestem w ciąży. To twoje dziecko, ale jest okej. - Popatrzył na nią ostro i odwrócił się na pięcie.
s u lo
Osunęła się w fotelu. To prawda. Miała mnóstwo okazji, żeby go poinformować. Jakże była podekscytowana, kiedy zadzwonił po raz pierwszy, ale jednocześnie zakłopotana niezbyt udanym
a d n a c s
zakończeniem upojnej nocy. W następnych rozmowach sugerował, żeby przyjechała obejrzeć jego nowego ogiera, oraz napomykał, że we wrześniu wybiera się na Keeneland Sales*: „Może mogłabyś wziąć parę dni wolnego i pojechać ze mną...".
Na zewnątrz rozległ się dźwięk silnika.
Ojciec! Musiała go ostrzec. Złapała za słuchawkę, szybko wybrała numer domu i zaczęła błagać ojca, żeby nie rozmawiał z Zackiem.
- Poproś Peggy, niech powie, że nie ma cię w domu -poprosiła. Zaciekawiony Nash Fortune zgodził się, w zamian prosząc, by przyszła do domu po odjeździe Zacka. Kilka minut później Zack wrócił. Nie udało mu się porozmawiać z jej ojcem. Ponuro popatrzył jej z bardzo bliska w oczy.
11 Anula
* Keeneland Thoroughbred Racing & Sales - jedne z największych na świecie aukcje koni czystej krwi odbywające się dwa razy do roku, wiosną i jesienią, przy istniejącym od 1936 roku torze wyścigowym Keeneland (w Kensigton, stan Kentucky, USA), z reguły połączone z wyścigami oferowanych zwierząt, (przyp. tłum.) - Jeśli cię tu nie będzie jutro rano - ostrzegł - wytropię cię. Bądź tego pewna. Kiedy tylko się oddalił w stronę miasta, ruszyła na spotkanie z ojcem. Osobiście otworzył jej drzwi. - Co się dzieje, Skylar?
s u lo
Sprawiał wrażenie bardzo zmęczonego. Czuła się okropnie, dokładając mu trosk po ostatnim dniu. Wcale nie kłamała, mówiąc, że
a d n a c s
żona go opuściła.
- Są jakieś wieści o Patricii?
Nash ze smutkiem potrząsnął głową.
- Nie. Czemu Zack Manning jest taki poruszony? - Usiądź, tato.
12 Anula
ROZDZIAŁ DRUGI Nigdy więcej! Zack wyjechał wypożyczonym samochodem z parkingu hotelowego i skierował się w stronę posiadłości Fortune'ów położonej około dwudziestu mil na zachód od miasta Sioux Falls. Już nigdy więcej nie pozwoli się zdominować przez mających władzę i bogactwo.
s u lo
Jego wzrok przyciągnął dwudziestotrzypiętrowy budynek Dakota Fortunes, w którym Case i Creed, dwaj przyrodni bracia Skylar, prowadzili swoje interesy. Dzisiejszego ranka jednak skupił
a d n a c s
się na Nashu Fortunie. Ten człowiek miał kłopoty małżeńskie, ale przecież jego córka była w czwartym miesiącu ciąży i już od dawna powinien znać intencje Zacka. Skupienie się na tym, co powiedzieć Nashowi, pomogło nieco zmniejszyć dręczący go gniew. Najwyraźniej Skylar tak nisko go ceniła, że nawet nie raczyła mu powiedzieć o nowym życiu, które stworzyli.
Zadzwoniła komórka. To Max Fortune z Australii, jego najbliższy przyjaciel i wspólnik w interesach, a także kuzyn Skylar. - Co, do czorta? Dorwałeś się do mojej kuzyneczki, ty draniu? Zack się uśmiechnął. Australijski ranczer był głośny, ale nieszkodliwy. Potem przyszło otrzeźwienie. Wieści szybko się rozchodziły w wielkich, bogatych rodzinach. Jeszcze nikomu nic nie powiedział, a już plotki krążyły na południowej półkuli. 13 Anula
- Czego chcesz? - spytał leniwie. - Urwać ci łeb, chłopie. - Nastąpiła chwila ciszy. - Co zamierzasz? - Jestem w drodze do Nasha, żeby z nim porozmawiać i zrobić ze Skylar porządną kobietę. Zapadło długie milczenie. Do niedawna obaj mężczyźni uporczywie, choć dobrowolnie, zachowywali stan kawalerski. Skończyło się to kilka miesięcy temu, kiedy Max poślubił swoją dawną miłość Dianę. - A co Sky o tym sądzi?
s u lo
Zack miał na ten temat swoje zdanie. Przewracając się bezsennie w hotelowym łóżku, doszedł do wniosku, że tamtej nocy, kiedy Case
a d n a c s
Fortune brał ślub, padł ofiarą intrygi uknutej przez Skylar.
- Pogodzi się z tym - odparł krótko. - A tak w ogóle, kto ci powiedział?
- Nash zadzwonił do mojego ojca. Nieźle to nami wstrząsnęło, naprawdę. Tata mu powiedział: Nie wierz temu Kiwi. Ma dzieciaki na całym świecie i chodzi mu tylko o twoją forsę. Zack roześmiał się na całe gardło i niemal przeoczył zakręt. - Podziękuj temu staremu łajdakowi. Wiedział, że Teddy Fortune żywi do niego sympatię. Lecz były sprawy, o których australijscy Fortune'owie nie wiedzieli, jak na przykład o błędzie, który Zack popełnił osiemnaście lat temu, kiedy jego siedemnastoletnia ukochana zaszła w ciążę. Przez te wszystkie lata dręczył go gniew zrodzony z bezradności chłopaka pochodzącego 14 Anula
z niewłaściwej sfery, przepędzonego na cztery wiatry i niezdolnego powstrzymać Rhiannę przed poddaniem się woli swojej bogatej rodziny domagającej się, by usunęła dziecko i nie marnowała sobie życia. Nigdy więcej... - Ty... hm... będziesz dla niej miły, prawda, Zack? Lubię Pieguskę. To dobra dziewczyna. Nie chciałbym, żeby ją ktoś skrzywdził.
s u lo
- Ja też ją lubię, Max - zapewnił szybko przyjaciela. -Życz mi szczęścia albo nie poproszę cię na świadka.
Przerwał połączenie, z zaskoczeniem stwierdzając, że właśnie
a d n a c s
powiedział prawdę. Rzeczywiście lubił Skylar, bardziej niż wcześniej jakąkolwiek kobietę.
Chociaż wiadomość o ojcostwie oszołomiła go, nigdy nie miał nawet śladu wątpliwości co do ślubu ze Skylar, choć nie było między nimi miłości.
Zobaczył przed sobą kamienne kolumny należące do posiadłości Fortune'ów. Zamiast skręcić ku domkowi Skylar, pojechał w stronę głównego domu - jak go nazywała -myśląc, że lepiej się stało, że Nash został uprzedzony i miał czas się nad wszystkim zastanowić. Mimo to czuł się bardzo niepewnie, podchodząc do wielkiego, starego mauzoleum, które Fortune'owie nazywali domem. Zack wolał bardziej współczesne rezydencje. Ciemnoszary kamień powodował, że budynek sprawiał wrażenie nieprzyjaznego, lecz wnętrze było wygodne i proste. Odzwierciedlało ciepłą naturę Patricii. 15 Anula
Zaparkował samochód i wysiadł. Peggy, gospodyni, wprowadziła go do jadalni. Zaskoczyło go, że Nash był sam. Spodziewał się obecności jeszcze kogoś. Starszy mężczyzna podniósł wzrok znad śniadania i jakby się rozpogodził. - Zack! Siadaj, nie cierpię jeść sam. Uścisnęli sobie dłonie. Zack poczęstował się sokiem i tostem z bogato zaopatrzonego bufetu i bezskutecznie spróbował odwieść
s u lo
Nasha od poproszenia Peggy o usmażenie kilku jajek.
- Gdzie się wszyscy podziali? - zapytał, trochę zawiedziony, że nie załatwi sprawy od razu z całą rodziną.
a d n a c s
Rozmawiali parę minut o innych mieszkańcach domu. Potem Nash przyjrzał mu się surowo. - Czyli będziesz ojcem.
- Dlatego tu dziś jestem.
- Gratulacje. - Oczy Nasha zwęziły się, jakby usiłował czytać w myślach gościa.
- W obecnych okolicznościach nie jestem pewien, czy są na miejscu.
- Nowe życie jest cenne, niezależnie od okoliczności. Peggy podsunęła Zackowi talerz pełen świeżej jajecznicy. Ślinka napłynęła mu do ust. W ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin nie jadł nic oprócz plastikowych poczęstunków w samolotach. - Lubię cię, Zack - ciągnął Nash. - Nie jesteś krętaczem. Mam nadzieję, że masz uczciwe zamiary. 16 Anula
- Tak jest. - Zack przesłał w myślach podziękowania Teddy'emu Fortune'owi z Australii. - Zapytałem ją, czy wyjdzie za mnie. - Zapytałeś? - Mniej więcej - potwierdził krótkim skinieniem głowy. - Nie chce o tym słyszeć. Nash odchylił się na oparcie. - Skylar to skomplikowana dziewczyna - powiedział wolno, z czułością. - Trudno się zorientować, co jej chodzi po głowie. Jej matka... no cóż, nie była wzorowa.
s u lo
Zack wiedział co nieco na ten temat. Kiedy Nash dowiedział się o zdradach Triny, matki Skylar i Blakea, wyrzucił ją. Dla tych dzieci prawdziwą matką stała się jego trzecia żona, Patricia.
a d n a c s
- Nie znam Skylar tak dobrze, jak powinienem. - Nash uniósł filiżankę z kawą. - Ona dusi wszystko w sobie. Jest blisko związana z bratem, Patricią i Mayą, ale nas pozostałych chyba nie potrzebuje. Uśmiechnął się smutno. -Wszyscy bardzo ją cenimy, ale w naszej rodzinie niełatwo jest rozmawiać o uczuciach. - Zaopiekuję się nią, sir. Wiem, że z początku nie będzie jej łatwo. Nowy kraj, z dala od rodziny. Lecz mogę jej dać wszystko, czego pragnie. - Czego pragnie? Sądzę, że przede wszystkim niezależności. I koni. Zawsze kochała te swoje przeklęte zwierzaki. - Mam dość koni, żeby ją uszczęśliwić. - Zack odsunął talerz. Będzie miała dobre życie, Nash, i będę ją przywoził tutaj wraz z dzieckiem, kiedy tylko zechce. 17 Anula
- To nie mnie musisz przekonać. - Nash westchnął ciężko. - W tej chwili mam za dużo na głowie. Rzecz w tym, że, jak sądzę, Skylar niewiele wie o mężczyznach. Właściwie jest całkiem niewinna. Nie aż tak niewinna, pomyślał ponuro Zack. Jego uwagę zwrócił błysk błękitu za oknem. Skylar właśnie wkraczała na schody. - Czy mam pańskie błogosławieństwo, sir? - spytał szybko. - Moje błogosławieństwo? Jeśli zdołasz przekonać dziewczynę, to... - Skinął powoli głową.
s u lo
Skylar weszła do pokoju z buntowniczą miną. Obydwaj
przyglądali się jej, kiedy podchodziła, i Nash wziął głęboki wdech. - Jak, do licha, mogliśmy to wszyscy przegapić? - zamruczał. -
a d n a c s
Jej ciąża wręcz rzuca się w oczy.
Obaj mężczyźni przyglądali się Skylar ukradkiem, choć bez wątpienia reakcja Zacka kompletnie się różniła od odczuć jej ojca. Dla kogoś z zewnątrz była ubrana zupełnie zwyczajnie: dżinsy, długa flanelowa koszula z narzuconą na wierzch bezkształtną, marynarską kurtką. Kiedy wczoraj wieczorem otworzyła Zackowi drzwi, świadomość tego, że jest w ciąży, uderzyła go niczym obuchem. Łup! Jest w ciąży. Łup! Dziecko jest moje. Łup! Nigdy więcej... Zawsze uważał, że Skylar jest ładna. Miała szerokie usta, z lekko uniesionymi ku górze kącikami i wyrazistym wygięciem górnej wargi. Stare porzekadło o kwitnącym wyglądzie kobiet w ciąży było prawdziwe. Żywy dowód stał teraz przed nim. Myszka, zaniedbana i nieśmiała, nigdy niepatrząca prosto w twarz, zmieniła się w jego oczach w niezwykle atrakcyjną i równie zirytowaną kobietę. Z 18 Anula
buntowniczo uniesioną brodą wpatrywała się w niego ostro, zupełnie jakby potrafiła czytać w jego myślach. - Co tu robisz? Denerwujesz mojego ojca? Nash uniósł dłoń. - Ależ kochanie, on mnie wcale nie denerwuje. Tylko sobie gawędzimy. - Oczywiście o mnie. - Weź sobie śniadanie, dziewczyno - polecił ojciec. Porozmawiajmy.
s u lo
Oczy Skylar zwęziły się jeszcze bardziej, potem podeszła do bufetu i nalała trochę soku do szklanki. Wróciła do stołu i usiadła. Zack popatrzył znacząco na szklankę.
a d n a c s
- Nie powinnaś czegoś zjeść? - Nie zaczynaj - warknęła.
Dostałem z obu luf, pomyślał ze zdumieniem. Gdzie się przedtem krył ten żar? Nash popatrzył na córkę. - Zack poprosił mnie o twoją rękę. Skrzywiła się. - Jakże oryginalnie. Czy to nowozelandzki zwyczaj? - Skylar - upomniał ją Nash. - Czy ty go w ogóle lubisz? Odwróciła wzrok, wzruszając ramionami.
- No cóż, zakładam, że wystarczająco, by sobie z nim zrobić dziecko - rzucił Nash. Oczy Skylar zatrzymały się na Peggy sprzątającej stolik pod oknem. - Tato! Jej piegi niemal znikły w intensywnym rumieńcu. 19 Anula
- Powiedziałam mu, że wszystkim się zajmę - rzuciła cicho. Może odwiedzać dziecko, kiedy tylko zechce. O ile zechce. Zack zdusił w sobie ostrą replikę. Nash odchrząknął. - Posłuchaj, być może Zack jest podobny do mnie. Kiedy powiedziałem twojej matce, by opuściła ten dom, zastrzegłem, że dzieci muszą tu zostać. Nie potrafiłbym się z wami rozstać, z żadnym z was. - Wielu ludzi samotnie wychowuje dzieci - zaczęła Skylar. Statystycznie.
s u lo
- Nie w tej rodzinie - przerwał jej Nash. - Nosisz nazwisko Fortune. Prosiłbym o rozważenie wszystkiego, co się wiąże z tym faktem.
a d n a c s
Skylar szeroko otworzyła oczy.
-Nowoczesny styl życia - kontynuował Nash cieplejszym tonem - wcale nie jest dobry dla każdego. Popatrzyła znacząco na Zacka. - Jeśli pragniesz głębszego zaangażowania, będziesz musiał spędzać więcej czasu w Stanach.
Skrzywił się. Najwyraźniej nieśmiałe zająkiwanie się też jej przeszło.
Nagle przechyliła się w tył w tej odwiecznej pozie ciężarnych kobiet, z jedną ręką podpierającą brzuch, a drugą gładzącą go czule tuż poniżej biustu. Poczuł ściskanie w gardle. Do licha, nigdy w życiu niczego tak bardzo nie pragnął dotknąć. - Zack?
20 Anula
Głos Nasha przerwał tok jego myśli. Zack odchrząknął i zaatakował ponownie. - Możemy przyjeżdżać dwa, trzy razy do roku. Wiem, że pragnęlibyście, żeby dziecko dorastało, znając swoją rodzinę. Skylar zacisnęła usta i westchnęła. Skrzywił się, zły na siebie, że tak bardzo czuł się nią oczarowany. - Skylar, proponuję ci małżeństwo. Bezpieczeństwo. Dobre życie dla naszego dziecka. Bez piętna samotnej matki, bez pytań, czemu to
s u lo
tatuś nie mieszka z wami. Ani ty, ani ja nie jesteśmy romantykami. Dla dobra dziecka musimy sprawić, żeby ten układ zadziałał.
Wciąż zaciskając mocno usta, uniosła głowę i odwróciła wzrok.
a d n a c s
Nash przeczesał siwiejące włosy.
- Żałuję, że nie ma tu Patricii. Ona wiedziałaby, co powiedzieć. Skylar popatrzyła na niego. Troska złagodziła nieco jej wyraz twarzy.
- Po naszej wczorajszej wieczornej rozmowie wykonałem parę telefonów, do Teddy'ego i innych biznesowych kolegów, których mam w tamtym rejonie - ciągnął Nash, wywołując zdumienie u nich obojga. - Zack jest bogaty, odnosi sukcesy w swojej dziedzinie, a jeśli ma jakieś dawne tajemnice, są tak odległe w czasie, że już nie mają żadnego znaczenia. Jest lubiany i szanowany. Nigdy nie był żonaty, nie ma dzieci. Teddy i Max popierają go w stu procentach. Mogłaś trafić o wiele gorzej, sama wiesz. Skylar popatrzyła na niego, z oczami pociemniałymi od poczucia zdrady. 21 Anula
- Mówisz teraz o reszcie mojego życia. Nash westchnął głęboko. - A gdzie jest powiedziane, że małżeństwo zawiera się raz na zawsze? Mnie spytaj. W jej oczach zabłysło współczucie. - Och, tato, ona wróci. Jestem tego pewna. - Wróci albo nie - westchnął Nash i z powagą przyjrzał się każdemu ze swoich rozmówców. - Lecz mam większe powody do
s u lo
zmartwień niż problem dwojga młodych ludzi całkiem dobrze do siebie pasujących, nawet jeśli jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy. Pochylił się i położył dłoń na ramieniu córki.
a d n a c s
- Pomiędzy mną i Patricią zrodziła się miłość. Nie nastąpiło to z dnia na dzień. Teraz musisz myśleć o dziecku, o rodowym nazwisku, splamionym, jak na mój gust, o jeden raz za dużo. A choć chciałbym móc powiedzieć co innego, dziecinko, w życiu nie ma niczego absolutnie pewnego.
Zack zauważył, że Skylar opanowuje poczucie beznadziei. Współczuł jej, ale milczał. To była wymiana ciosów wyłącznie pomiędzy nią i Nashem.
- Obiecaj mi tylko, że to przemyślisz. Nie nastawiaj się z góry przeciwko jedynie na podstawie dziewczęcego, emocjonalnego impulsu. Oparł się obiema rękami o stół i wstał. Był smutny. - Chciałbym mieć coś miłego do powiedzenia Patricii, jeśli zadzwoni. Ona ma do ciebie słabość. Będzie zachwycona faktem, że 22 Anula
oczekujesz dziecka. Właśnie małżeństwa potrzebujemy w rodzinie, żeby się znów zejść. - To szantaż - wyszeptała Skylar. - Byle zadziałał - odparł Nash lekkim tonem. - Obiecaj mi, że przemyślisz sprawę, Skylar. To jest całkiem niezła propozycja. Odwrócił się do Zacka, wyciągając rękę. - Czy mam poprosić Peggy o przewietrzenie pustego apartamentu na górze? Nie ma sensu tracić czasu i pieniędzy na hotel. Zack uścisnął podaną dłoń.
s u lo
- Może za kilka dni. Bardzo jestem wdzięczny. Milczenie utrzymało się jeszcze kilka minut po opuszczeniu pokoju przez Nasha.
a d n a c s
Zack nie bardzo wiedział, co robić. Z jednej strony miał ochotę przytulić Skylar, z drugiej kusiło go, żeby próbować dopiąć swego teraz, kiedy mając świeżo w pamięci słowa ojca, na pewno była bardziej podatna. Lecz czasami, jak w biznesie, najlepiej jest pozwolić przeciwnikowi przejąć inicjatywę, by sam się doprowadził do klęski. - Mógłbyś się postarać nie wyglądać na tak zadowolonego z siebie - mruknęła, wyraźnie zbierając siły.
Błysk w jej oczach rozgrzał mu krew w żyłach. Jak mógł zapomnieć o tym drzemiącym w niej ogniu? Popatrzył jej w oczy, przywołując na twarz bardziej poważną minę, i założył ręce za głowę. - Czemu mi się tak przypatrujesz? - Przyszło mi do głowy, że byłem trochę nieczuły. - Doprawdy?
23 Anula
Wykrzywiła usta w drwiącym grymasie, ale chyba nie umiała szydzić - wyszedł jej miły uśmiech. - Dlatego też pytam cię, Skylar Fortune, czy wyjdziesz za mnie? Oburzenie uszło już z niej całkowicie. Przeważyło zakłopotanie. - Och, Zack. Pochylił się ku niej, zanim zdążyła się cofnąć, i ujął jej dłoń w swoje. - To nie jest idealny początek, przyznaję. Lecz dziecko powinno
s u lo
mieć rodziców. Oboje jesteśmy rozsądni, niezależni finansowo, pasujemy do siebie fizycznie... - Uśmiechnął się, widząc rumieniec zalewający jej twarz i szyję. -I lubimy się. Zawsze się lubiliśmy.
a d n a c s
Skylar przygryzła na moment wargę. Uniósł jej dłoń i ucałował czubki palców.
- To nie wystarczy - powiedziała cicho. - Ależ tak. - Poparł swe słowa pełnym przekonania skinieniem głowy.
- Zack, nigdy się nie spodziewałam, że zajdę w ciążę. I nie spodziewałam się, że się zakocham, wyjdę za mąż, a potem będę żyła długo i szczęśliwie. Ale dlaczego ty miałbyś się zadowolić kimś gorszej jakości? - Nie uważam ciebie za kogoś gorszej jakości - zaprotestował. Absolutnie nie. Skylar gwałtownie odsunęła się od niego, zaplatając znów ręce na piersiach. Wszystko działo się za szybko. Był zbyt łagodny, zbyt spokojny, podczas gdy ona miała ochotę wrzeszczeć i gryźć. Ojciec i 24 Anula
Zack działali ręka w rękę... Case i Creed, jej przyrodni bracia, to kopie ojca. Ich głównym zmartwieniem będzie skandal, jaki wywoła jej ciąża. Oddychając nerwowo, próbowała opanować narastającą panikę. - Och, nie wiem, co powiedzieć... - jęknęła, nie dbając o to, że Peggy wciąż jest w pokoju. - Powiedz „tak", Skylar - odparł Zack głosem nadal równym i spokojnym. - Nie zawiodę cię. Dlaczego miałaby mu wierzyć? Czy nikt inny nie dostrzega, jak
s u lo
niemożliwe do zrealizowania jest to rozwiązanie, które jej proponują? Bolały ją słowa ojca pomijające jej lęki, jakby nie miała
własnego rozumu. Żadnych gwarancji, rób, co jest właściwe, nie
a d n a c s
poddawaj się dziecinnym odruchom, takim jak miłość?
W oku zakręciła jej się łza. Skylar Fortune nie płacze!
- Nie może mnie zmusić - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Ty też nie. Potrzebuję czasu na podjęcie samodzielnej decyzji. Spoważniał. Wyraźnie czuł się rozczarowany. Myślał, że ona po prostu zrobi, co się jej każe. Nigdy nie sprawiała kłopotów, ba, nawet się nie sprzeciwiała.
- Nie sądzisz, że zmarnowaliśmy już dość czasu? Nie odwróciła wzroku pod wpływem jego oskarżycielskiego spojrzenia, a nawet oddała je z nawiązką. Już nie był przyjazny. Zapędził ją do narożnika, a w takiej sytuacji ona, podobnie jak jej ogiery, miała skłonność do kopania na oślep. - Gdybyś mnie poinformowała kilka miesięcy temu -rzekł Zack mielibyśmy dość czasu, by się poznać. 25 Anula
- A co to za różnica? - spytała Skylar. - Dwa miesiące, pięć czy dziewięć... Dlaczego mielibyśmy decydować o małżeństwie właśnie teraz? - Moje dziecko nie urodzi się nieślubne. Od tych słów, wymówionych starannie, spokojnie, ale twardo, niemal stężało powietrze pomiędzy nimi. Skylar odetchnęła głęboko, bojąc się odezwać. Innego Zacka znała. Potem mrugnął okiem i już niczego nie była pewna. Wciąż był
s u lo
ponury, ale to już był ten znany jej Zack. Nowozelandczyk.
Błyskotliwy biznesmen. Posiadacz winnicy i stadniny. Seksowny, czarujący, troskliwy. Ojciec jej dziecka.
a d n a c s
Skylar westchnęła. Chciała go, od samego początku. Ale nie w ten sposób. Nie przykuta do niego z powodu niesprawnego zabezpieczenia.
- W tej chwili nie mogę ci dać odpowiedzi... - To kiedy? - przerwał jej ostro.
Wzruszeniu jej ramion towarzyszył szelest kurtki. Czuła się zawiedziona. Jego zachowanie sugerowało, że bardziej go obchodzi dziecko niż ona sama. Zebrała się w sobie.
- Muszę na kilka dni pojechać do domu, uporządkować parę spraw. - Zack się skrzywił. - Przygotować wszystko na dłuższy wyjazd. Musimy pobyć trochę razem, Skylar. To może wtedy... Skylar skinęła głową z nadzieją. Ujął jej dłoń. - To jest też moje pierwsze dziecko - wyjaśnił, dużo cieplejszym tonem. - Chcę tu być, przez cały ten czas. 26 Anula
Albo i nie. Przynajmniej będzie miała trochę spokoju, czasu do namysłu. - Nigdzie się nie wybieram. Znienacka przyciągnął ją do siebie, mocno ściskając jej pałce. - Chcę, żebyś przysięgła, na życie dziecka, że nie zrobisz niczego głupiego, kiedy mnie tu nie będzie. - C... co...? - Osłupiała. - Na przykład nie uciekniesz. Nie ukryjesz się. Nie pozwolisz się rodzinie namówić do pozbycia się dziecka. - Oni by nigdy... Ja nigdy...
s u lo
Była zaszokowana, że w ogóle ośmielił się o tym pomyśleć.
a d n a c s
Taka możliwość nigdy nie przyszła jej do głowy.
- Przysięgnij, Skylar. - Trzymał ją mocno, na granicy bólu. - Nie mam zamiaru stracić tego dziecka.
- Zack, prędzej bym umarła niż...
- Nie dam się odepchnąć, rozumiesz? - mówił niskim tonem, niemal groźnie. - Mogę być słabszy od Fortune'ów z Dakoty, ale mam dość siły na to, żeby się zrobiło głośno, jeśli w jakikolwiek sposób skrzywdzisz moje dziecko. Rozumiesz?
Skylar skinęła głową jak marionetka. - Przysięgam. No cóż, przynajmniej wiedziała, na czym stoi. Nie interesowała Zacka Manninga. Chciał tylko dziecka. Ona była wyłącznie inkubatorem. Wyrwała mu się. 27 Anula
ROZDZIAŁ TRZECI Kiedy Maya Blackstone weszła do pokoju, napięcie opadło. Skylar wyprostowała się, obronnym ruchem obejmując się w pasie. - Cześć. Maya szybko się rozejrzała i rozjaśniła, zobaczywszy, kto siedzi u Skylar. - Zack! Nie miałam pojęcia, że wróciłeś!
s u lo
- Witaj, Mayu. - Zack powoli wstał, szczerze uśmiechnięty. Właściwie to już wyjeżdżam, ale wrócę za parę dni.
Spoważniał, zwracając się w stronę gospodyni.
a d n a c s
- Dbaj o siebie, Skylar. Masz mój numer. Skinął głową obu kobietom i wyszedł. - Zjesz coś?
Skylar aż się zakręciło w głowie z ulgi po wyjściu Zacka. Jednak odprężenie było osłabione świadomością, że teraz będzie musiała powiedzieć wszystkim o dziecku. Przynajmniej mogła to zrobić po swojemu.
Maya potrząsnęła głową.
- Ulżyło mi, kiedy wspomniałaś o posiłku - powiedziała, w zamyśleniu patrząc w ślad za Zackiem - bo ominęłaś nasze dwie ostatnie wspólne kolacje. Maya unikała przychodzenia do posiadłości, więc zazwyczaj raz na miesiąc spotykały się u niej, w mieście. - Co cię tu sprowadza? 28 Anula
- Przyszłam sprawdzić, czy nie ma jakichś wieści o mamie. Blake powiedział mi, że Nash wynajął prywatnego detektywa. Blake! Właściwie to on powinien się dowiedzieć pierwszy. Jestem mu to winna za ściągnięcie Zacka, pomyślała Skylar ponuro. A potem matka... Wyczuwając zainteresowanie, podniosła wzrok na zaciekawioną twarz Mai. - Czyli ten przystojny Kiwi wrócił. Jak się z tym czujesz?
s u lo
Równie dobrze mogłaby się do wszystkiego przyznać.
Kiedy się zastanawiała nad doborem słów, Maya przyglądała jej się z przechyloną głową i zmrużonymi oczami.
a d n a c s
- Nic nie mów, sama widzę. Pomijając twój zwykły niechlujny strój, wyglądasz świetnie, Skylar. Okaz zdrowia.
- Jak to niechlujny? Te dżinsy mają dopiero rok. Maya uśmiechnęła się szeroko.
- Daj spokój. Traktujesz ubranie jak zbroję. - Strzepnęła pięknie utrzymanymi paznokciami przód kurtki przyjaciółki. - Twojej garderobie przydałby się kapitalny remont.
- Daruj sobie - zaprotestowała Skylar. - Fakt, że Eliza jest w Montanie z Reesem nie upoważnia cię do przejęcia roli głównej dręczycielki. Przynajmniej oszczędzone jej zostało włóczenie się po całym mieście w celu wymiany garderoby oraz znoszenie bezustannego przesiadywania u niej przyrodniej siostry pilnującej, by o siebie dbała.
29 Anula
Tak czy siak, jak dotąd nie przyznała się najlepszej przyjaciółce, że spała z Zackiem - choć wspominała, że go lubi. .. bardzo lubi. - Mayu, czy pamiętasz noc po ślubie Case'a? - Tę noc, kiedy Eliza dopięła swego i w końcu cię namówiła do włożenia sukienki? Z katastrofalnym skutkiem... - A potem ty wpadłaś do mnie, po kłótni z Creedem. Maya zacisnęła wargi. Oni oboje z Creedem budzili w sobie nawzajem najgorsze instynkty.
s u lo
- Mayu, ja właśnie - odchrząknęła odruchowo - byłam z Zackiem. Tej nocy, w swoim domu.
a d n a c s
-Ja nie... - wybełkotała Maya ze zgrozą w oczach. -Och! Proszę, powiedz mi, że nie przerwałam...
Skylar ponuro pokiwała głową.
- Skończyliśmy dokładnie w momencie, kiedy weszłaś. Maya opadła na krzesło, wydając z siebie długie westchnienie ulgi. - Czyli jestem ostatnią dziewicą w całej Dakocie Południowej. Skylar się nie uśmiechnęła. Zamiast tego, po raz pierwszy od potwierdzenia ciąży, ukryła twarz w dłoniach i wy-buchnęła płaczem, zaskakując tym i siebie, i Mayę. Sześć dni później, siedząc w biurze, Skylar usłyszała krzyki i zerwała się na równe nogi. Sama nie wiedziała, kiedy wpadła do stajni ogierów, głośno wzywając stajennych, i stanęła jak wryta. Większość mieszkanek głównej stajni, przeznaczonej dla dwudziestu pięciu klaczy rozpłodowych, przebywała na wybiegu, 30 Anula
ciesząc się wiosenną pogodą. W stajni ogierów były cztery boksy. Dwa z nich wychodziły na ogrody oraz rozwidlającą się drogę prowadzącą do dwóch trawiastych podwórek. Przy pozostałych znajdowały się kryte przejścia. W ten sposób nawet jeśli obydwa ogiery były w domu, nie musiały się nawzajem oglądać ani nie trzeba było ich koło siebie przeprowadzać. Demetrius, czternastoletni wielki kasztan, przebywał w stadninie Fortune'ów od dwóch i pół roku. Choć średniej klasy, jego potomstwo
s u lo
dość często znajdowało uznanie. Był stosunkowo spokojny, ale kiedy rok temu Skylar zakupiła utytułowanego Black Powera, kasztan poczuł niechęć do młodego uzurpatora. Dlatego przerobiono stajnię.
a d n a c s
Tylko z konieczności mieszkały pod jednym dachem.
Demetrius od lat dłubał zębami przy zasuwce górnej części dzielonych drzwi, aż w końcu udawało mu się ją otworzyć. Nazywano to trikiem Deme'a i po czyszczeniu boksu lub po wprowadzeniu konia wszyscy szczególnie starannie sprawdzali zamknięcie dolnej części. Teraz obie części drzwi były szeroko otwarte. Złowieszczy łomot dobiegający ze znajdującego się dalej boksu Black Powera powiedział jej, że najlepszy z posiadanych przez nią koni jest w kłopotach. Odwróciła się na pięcie i wybiegła ze stajni. Tak jak się obawiała, kasztan wpadł w odwiedziny. Uszy położył po sobie i całą głowę i szyję wepchnął do boksu przez otwartą górną część drzwi. Wołanie Skylar o pomoc utonęło w łomocie, odgłosie miażdżenia i potężnym końskim kwiku. Demetrius znów zaatakował, szczerząc zęby. Zobaczyła błysk czerni, kiedy As - jak nieformalnie 31 Anula
nazywano w stajni Black Powera - cofnął się w swoim więzieniu, wierzgając nogami wokół głowy kasztana. - Deme, nie! - Rzuciła się w stronę koni, krzywiąc się, gdy jedno z kopyt Asa grzmotnęło w dolną połówkę drzwi. Nagle ktoś mocno chwycił ją za ramię i pociągnął do tyłu. - Nie! - krzyknął Zack Manning. - Cofnij się. Z płonącymi oczami przyciągnął ją do siebie. - Zostań.
s u lo
Od tych gwałtownych ruchów zabrakło jej tchu. Podał jej marynarkę i zaczął podwijać rękawy koszuli.
- Deme, tak? - Skinął głową w stronę koni. Poznał je obydwa w styczniu.
a d n a c s
- Ostrożnie, on potrafi być... Zack spojrzał na nią pogardliwie. - Znikaj stąd. Znajdź kogoś do pomocy. Ale już! - Ruszył w kierunku ogierów.
Pobiegła z powrotem do stajni ogierów poszukać kantara. Zawołała Boba, szefa stajennych. Usłyszała głosy, wyjrzała na zewnątrz. Czterech jej pracowników wracało ze stajni klaczy. Pędem ruszyła z powrotem do Zacka, a oni tuż za nią. Zack mocno trzymał Deme'a za uzdę i ściągał mu głowę w dół. Spostrzegła ruchy jego warg. Przemawiał do konia uspokajająco. Pozostali powoli okrążyli zwierzę. Podała kantar Bobowi i z ulgą patrzyła, jak przypina go do uzdy. Deme jeszcze raz podrzucił głową i w końcu dał się namówić do cofnięcia się.
32 Anula
W boksie rozległo się kolejne uderzenie, które aż zatrzęsło budynkiem. Zakryła usta dłonią i zaczęła się modlić. As był wart milion dolarów i stanowił wspólną własność Fortune'ów oraz dwóch innych hodowców. Jej najbardziej ryzykowna inwestycja. W dodatku za niecałe dwie godziny miał kryć klacz. Opłata za to wynosiła dwanaście tysięcy dolarów. Boże, proszę, nie pozwól, żeby się zranił! Jej coraz lepsza reputacja wśród hodowców w tej części Stanów wynikała w głównej mierze z ogromnej inwestycji w Asa. Był
s u lo
młodym ogierem, ale ze znakomitym rodowodem i jego zeszłoroczne potomstwo już wpływało na hodowle w całym kraju.
Bob, główny koniuszy i menedżer stadniny, oddał Deme'a pod
a d n a c s
opiekę pozostałych i podszedł do boksu. As wciąż się miotał,
rozbijając pomieszczenie. Skylar podeszła niespokojnie, ale Zack zastąpił jej drogę i zablokował ramieniem. Stanął obok Boba, który pochylił się nad dzielonymi drzwiami, spokojnie przemawiając do rozszalałego zwierzęcia.
Spróbowała się wepchnąć pomiędzy dwóch mężczyzn, zrezygnowała jednak, gdy Zack rzucił jej pogardliwe spojrzenie. Sfrustrowana, pochyliła się i podniosła jego porzuconą marynarkę. Pojawił się tak nieoczekiwanie. Miał przyjechać przed weekendem, zadzwonić. Nie spodziewała się, że po prostu pojawi się w stajni, jeszcze w garniturze. Bob wciąż przemawiał do Asa. Stojąc za nim na palcach, dostrzegała chwilami pociemniałe od potu boki konia chodzącego nerwowo, oddychającego ciężko i dygoczącego ze złości i strachu. 33 Anula
- Czy z nim wszystko w porządku? - Daj mu chwilę - powiedział Bob - aż się trochę uspokoi. Zack odwrócił się gwałtownie i złapał ją za ramię. - Coś ty sobie, u diabła, myślała? - spytał ostro, odciągając ją o kilka kroków. Zostały w niej już tylko zniecierpliwienie i chęć obrony. - A co miałam zrobić? Pozwolić mu skopać... - Wezwać pomoc - warknął.
s u lo
- Wiesz, ile on jest wart? - skrzywiła się.
Zack podszedł bliżej, tak wściekły, że pomimo sporego wzrostu poczuła się malutka.
- Mniej niż dziecko, które nosisz - odparł, zaskakująco łagodnym
a d n a c s
tonem - które przysięgłaś chronić.
Opuściła głowę. Miał rację. Nigdy nie powinna była podchodzić do boksu. Uczciwie mówiąc, usłyszawszy kwiki walczących ogierów, kompletnie zapomniała o swojej ciąży.
- Wiem, przepraszam, po prostu nie myślałam. - Ostatni raz nie pomyślałaś. Od tej chwili nawet się nie zbliżysz do tych koni. Do żadnego z nich - rzekł ze złością. Poderwała głowę, obrzucając go spojrzeniem równie wściekłym jak on ją. To jego nowe oblicze ani trochę jej się nie podobało. - To najgorętszy okres w roku - zaczęła, usiłując opanować gniew. Kolejna niespodzianka. Nie podejrzewała, że w ogóle potrafi coś takiego odczuwać.
34 Anula
- Poradzimy sobie - przerwał jej, stojąc przed nią z kamiennym wyrazem twarzy. - Prawda, Bob? Jak on śmie tak podważać jej autorytet? Usłyszała mrukliwe potwierdzenie ze strony Boba i spostrzegła, jak poczerwieniały mu uszy. - Muszę zadzwonić do weterynarza - oznajmiła, wyrywając rękę z uścisku Zacka. W porządku, miała za co przepraszać, ale wszystko już zostało
s u lo
powiedziane i zrobione - i nic się nie stało. Ani jej, ani dziecku. Za kogo on się uważał? Parę miesięcy temu to oni obaj, z kuzynem Maksem, przyszli do niej po pomoc, nie odwrotnie. Do jasnej cholery, całe życie na to pracowała! Pogrążona w pełnych
a d n a c s
zawziętości rozważaniach spostrzegła, że za nią wszedł, dopiero gdy zatrzasnął drzwi z siłą, od której zatrzęsły się okna. - Skoro już o tym mówimy - powiedział, podchodząc do biurka to samo dotyczy jazdy konnej. Do czasu narodzin. Skylar zamarła jak uderzona w twarz. Odwróciła się powoli. - Coo?! Zack, potrafię postępować z końmi. Jeżdżę od chwili, w której zaczęłam chodzić.
- Ja też - odparł spokojnie. - Kiedy ostatni raz koń ci się spłoszył? Już otwierała usta do ciętej riposty, ale zrezygnowała, bo nagle błysnęło jej wspomnienie bólu sprzed kilku miesięcy, kiedy została bezceremonialnie zrzucona i raczej gwałtownie usiadła na ziemi. Odruchowo pomasowała sobie pośladek. Roscoe, jej stary wałach, 35 Anula
nigdy nie lubił niespodzianek, a prawie niewidoczny wąż wędrujący sobie po kłodzie niewątpliwie go wtedy zaskoczył. Była dość uczciwa, żeby się przyznać do zebrania przez lata solidnej porcji siniaków, a nawet połamanych kości na skutek spłoszenia się koni. Opadła na fotel. - Czy tak ma teraz wyglądać moje życie? - spytała cicho. Żądanie tego, żądanie tamtego? - Konie są nieprzewidywalne.
s u lo
- Miałam na myśli ciebie. Żadnych pytań, żadnych rozmów, tylko...
- Jeśli rzecz dotyczy bezpieczeństwa dziecka, tak! - Podkreślił
a d n a c s
oświadczenie skinieniem głowy, potem rozluźnił się i usiadł. - Wciąż się uczę, ale pokazałaś mi swój system w styczniu. Pod twoim
kierownictwem stąd - zatoczył ręką dookoła - i mając Boba na zewnątrz, powinienem razem z chłopakami dać sobie gładko ze wszystkim radę.
- Wciąż musimy być czujni. Klacze się źrebią, ciągle jeszcze kilka się opóźnia.
- No cóż, dla mnie to dobra praktyka przed naszym wspólnym początkiem na wiosnę - ciągnął niezmienionym tonem. - Skylar, to jest trudne dla nas obojga. Skinęła ponuro głową, postukując palcami w blat. - Potrzebne nam jest spędzanie czasu razem, poznawanie się nawzajem, a to oznacza, że codziennie będę ci się plątał pod nogami. Byłoby łatwiej, gdybyś dała nam szansę. 36 Anula
- Nie lubię, kiedy mi się rozkazuje. - Jestem rozsądny, wysłucham twoich argumentów i zastrzeżeń, jednak nie pozwolę ci na najmniejsze ryzykowanie zdrowia naszego dziecka. Naszego. Chyba miał rację. Nowe życie w niej było cenne i delikatne, więc chociaż chciałaby powiedzieć Zackowi, żeby nie pchał nosa w nie swoje sprawy, akurat to była jego sprawa. - Chyba mogę to zrozumieć.
s u lo
Zapanowała długa cisza, w trakcie której stłumiła urazę,
przekonując samą siebie, że jego wymagania wcale nie są tak bardzo nierozsądne. Już i tak zrezygnowała ze sporej części pracy fizycznej. - Wyglądasz świetnie, Skylar. Czy tak samo się czujesz?
a d n a c s
Skinęła głową. Odkąd przeszły jej poranne mdłości, była pełna energii i absolutnie zdrowa. Złagodniała na wspomnienie wczorajszej przejażdżki na Roscoe wzdłuż jeziora. Puściła wtedy wodze i po prostu zanurzyła twarz w jego grzywie, obejmując go rękami za szyję i gadając bez sensu, po prostu dlatego, że czuła potrzebę podzielenia się radością i narastającą miłością do tej okruszyny życia w niej choćby nawet tylko ze starym wałachem.
Czy umiałaby się tak podzielić z Zackiem, ojcem dziecka? Chciałaby, ale nie wiedziała, jak sobie poradzić z tym ponurym, obcym mężczyzną, tak odmiennym od troskliwego, pełnego szacunku człowieka, którego poznała kilka miesięcy temu. Zbliżający się termin jego wyjazdu napełnił ją mieszaniną podekscytowania i lęku. Czy za
37 Anula
tydzień będzie pogodzony z jej ciążą, bardziej rozsądny w tym swoim dążeniu do małżeństwa z kompletnie sobie obcą osobą? Jeśli dzisiejszy dzień miał stanowić wróżbę na przyszłość, to była prawie pewna, że tak się nie stanie. Zack przeciągnął się, znużony. W ostatnim tygodniu przekroczył mnóstwo stref czasowych, podróżując ze Stanów do Australii i Nowej Zelandii, a potem z powrotem do Ameryki Północnej. Musiał poczynić przygotowania do nie wiadomo jak długo mającej trwać
s u lo
nieobecności. Na szczęście w winnicy zakończono zbiory, a w nowej stadninie akurat niewiele się działo, ponieważ sezony rozrodcze na półkuli południowej były przesunięte o pół roku w stosunku do północnej.
a d n a c s
Popatrzył na swoją koszulę za trzysta dolarów i na spodnie od drogiego garnituru pokryte końskim potem i kurzem. Nie był to najlepszy tydzień.
Złość już mu prawie przeszła, ale trochę czasu upłynie, zanim zblednie wspomnienie kobiety oczekującej jego dziecka i podchodzącej do ważącego pół tony szalejącego konia. Ze zmęczenia kręciło mu się w głowie. Bolały go wszystkie mięśnie i ścięgna. Do tego napięcie, zmiany stref czasowych, stres. Padał z nóg. - Lekarze są zadowoleni? - odezwał się z trudem. Skinęła głową, nieco się odprężając. - Jak twoja rodzina przyjęła wieści? - Zaskoczeni, w rozmaitym stopniu. 38 Anula
Jej starszy brat, Blake, powiedział to samo. Zrobił się przyjazny, od chwili gdy Zack oznajmił, że chce poślubić Skylar, nie okazując najmniejszego zainteresowania jej rodzinną fortuną. Ostrzegł też Zacka, by był bardzo ostrożny z Triną, matką jego i Skylar. Najwyraźniej lubiła się mieszać do spraw Fortune'ów, posuwając się nawet do podawania tabloidom fałszywych informacji o własnych dzieciach. - A twoja rodzina? - spytała Skylar.
s u lo
Podniósł głowę. Wciąż jeszcze nie mógł się zdecydować, ile może zdradzić swojej przyszłej żonie na temat własnej, dość niekonwencjonalnej sytuacji rodzinnej.
a d n a c s
- Ojciec jest zaskoczony - powiedział. - Ale coraz bardziej zadowolony z perspektywy zostania dziadkiem. Choć właściwie mało wie.
- Czy twoja matka...
- Umarła cztery lata temu po długiej chorobie - poinformował, po czym przerwał, przyglądając się uważnie wyrazowi jej twarzy. Od pewnego czasu nie byli razem.
Jak ona to przyjmie? W końcu Skylar Fortune była hodowcą koni i zwracała uwagę na rodowody. Dostrzegł w niej tylko szczerą ciekawość. Z trudem mógł uwierzyć w niewinną, ale potwierdzającą podejrzenia uwagę Blake'a, że cztery miesiące temu, w czasie wesela, został sprawnie uwiedziony przez tę niewinnie wyglądającą kobietę. Dlaczego? Czy chodziło tylko o dziecko, nie o mężczyznę? 39 Anula
Zebrał się w sobie. Nikt, ani Skylar, ani jej bogata rodzina nie zdołają odsunąć go od życia jego dziecka i przegonić na cztery wiatry. Wstał z trudem. - Padam z nóg. Do zobaczenia jutro. Niech chłopcy zameldują się o szóstej albo... Skylar skinęła głową. - Ty za to pośpij sobie - dodał, podnosząc marynarkę. - To nie jest konieczne, Zack. - Też wstała. - Chłopcy sobie
s u lo
poradzą. Właściwie już od kilku tygodni to robili. - Odprowadzić cię do domu?
- Nie, mam jeszcze kilka telefonów do wykonania. Chyba
a d n a c s
przełożę dzisiejsze popołudniowe usługi Asa. Nie mogę pozwolić, by skrzywdził klacz. Wezwę też weterynarza, żeby na niego zerknął. - Nie zbliżaj się do niego - ostrzegł Zack. - Na pewno nie. Zostajesz w dużym domu? - Jestem otwarty na lepsze oferty - odparł, mierząc ją wzrokiem i został nagrodzony rumieńcem. - Jak długo zostaniesz?
- To zależy od ciebie. Ale pamiętaj, mamy tygodnie, nie miesiące, Skylar. Muszę zadbać o interesy. Nie tak miało się to potoczyć, myślał. Ich ponowne spotkanie powinno być miłe, a jak dotąd dał jej z dziesięć dobrych powodów do odrzucenia go. Był jednak śmiertelnie zmęczony i zły z powodu dzisiejszych wydarzeń oraz nieprzemyślanej uwagi Blake'a rzuconej
40 Anula
przez telefon. Bardzo się obawiał rozkręcanej przez ojca na antypodach afery, która tu będzie miała katastrofalne skutki. - Nie skreślaj nas bez zastanowienia - mruknął, a potem podniósł marynarkę i poczuł tkwiący w kieszeni przedmiot. - Tu masz DVD o moim domu, stadninie i winnicy. Wybacz jakość, ale nie mam praktyki w kręceniu amatorskich filmów. Podał jej dysk i skierował się do drzwi, słaniając się ze zmęczenia.
a d n a c s 41 Anula
s u lo
ROZDZIAŁ CZWARTY - Ja tego nie zrobiłam! Skylar podniosła głos z oburzenia. Na pewno nie odwołała spotkania z klaczą Clendona. Jej główny koniuszy, Bob Keen, odsunął czapkę na tył głowy i podrapał się po czole. - Co dokładnie powiedział? Kiedy umówiona klacz się nie pojawiła, Bob zadzwonił do hodowcy z Nebraski.
s u lo
- Że wczoraj zadzwoniła kobieta, podająca się za ciebie, i zostawiła wiadomość, że ze względu na wypadek na padoku sezon
a d n a c s
Black Powera został skrócony.
Skylar potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- To bzdury. Przełożyłam jego popołudniową sesję z powodu tej sprzeczki z Demem, ale absolutnie niczego nie odwoływałam. Westchnęła. - Lepiej do niego zadzwonię.
- Nie trudź się - poradził jej Bob, wstając. - Już sobie zorganizował co innego. Była badana i jest gotowa. Nie chciał ryzykować, czekając.
Cholera, a tak się nastawiła na robienie interesów z tym człowiekiem. Jego klacze były powszechnie znane i rzadko umawiał się z kimś nowym. Współpracował z dwoma czy trzema stadninami ogierów z Kentucky. Zgłosił się po rekomendacji otrzymanej od nebraskańskiego hodowcy. Tak czy siak, niezależnie od źródła nieporozumienia wypadła w tej sprawie mało profesjonalnie. 42 Anula
- A skoro już tu jesteś - zwróciła się do Boba, który zbierał się do wyjścia - to czy odkryłeś, kto wczoraj zostawił niedomknięty boks Deme'a? - Mógł to być każdy z nas - wydusił z siebie powoli. Kiedy wychodził, Skylar popatrzyła na niego sceptycznie, wiedząc, że nie doniósłby na żadnego z chłopaków. Zapytała tylko po to, żeby przypomnieć wszystkim, kto tu jest szefem. Odkąd dowiedziała się o swojej ciąży, opuściła się w robocie. Ufała jednak
s u lo
autorytetowi Boba. Ten kto nie zamknął zasuwki, dostanie od niego ostrą reprymendę.
Słysząc głosy, podeszła do okna, już nie pierwszy raz dzisiaj.
a d n a c s
Zack Manning, przekomarzający się z chłopcami, sprawiał wrażenie wyspanego. Pasował tutaj, czyszcząc stajnie, wyprowadzając konie na pastwisko i myjąc klacze po ciężkich porodach. Nadstawiła ucha, kiedy przez okno dobiegł ją jego akcent, tak inny od powolnego dialektu pozostałych mężczyzn.
Lubili go wszyscy pracownicy, jak również jej rodzina. Najprawdopodobniej byli bardzo zaskoczeni, że w ogóle ją zauważył, nie mówiąc już o spędzeniu nocy. Za to nikt nawet nie pomyślał, czego ona chce. Wszystkie rozmowy kręciły się wokół ślubu i reputacji. Wciągając kurtkę, wybrała ze stojącej na biurku miski jabłko. Jak dotąd te owoce były jej jedyną zachcianką. Postanowiła rozprostować nogi. Zack przyglądał się, jak przechodzi obok.
43 Anula
- Coś taki nerwowy, Manning? - przygadała mu, mijając szybkim krokiem mężczyzn na podwórku. - Idę tylko dać przekąskę staremu Roscoe. Pozostawiony z tyłu Zack powiedział coś do Bena, najmłodszego i najkrócej pracującego członka zespołu. Usłyszała parsknięcie śmiechem, a potem odgłos opierania łopaty o ogrodzenie. Roscoe podniósł łeb i podszedł do niej. Wyjęła scyzoryk i zaczęła dzielić jabłko na plastry, odgryzając z jednego kawałek.
s u lo
- Ile on ma lat? - Zack oparł się obok niej o ogrodzenie. - Dwadzieścia jeden.
Stary gniadosz sapnął, podszedł bliżej i otarł się pyskiem o płot,
a d n a c s
zapraszając Zacka, by go podrapał.
- Skoro ja nie mogę jeździć, mam nadzieję, że opracowałeś jakiś plan ćwiczeń dla starego Roscoe. - To mu da nauczkę za takie dyktatorskie podejście, pomyślała rozbawiona. - Mała, godzinna przejażdżka co drugi dzień powinna wystarczyć. - Ben jest lżejszy - zauważył Zack..
- Ben zna tylko jedną szybkość: maksymalną. Od strony mężczyzn dobiegł wybuch śmiechu. Patrzyli w ich stronę. - To z mojego ojcostwa. - Powiedziałeś im?! Wzruszył ramionami. - Potwierdziłem. Zauważyli, że ty... - zerknął na jej brzuch, rozbawiony - jesteś jakaś inna. Zastanawiali się, co ja tu robię. 44 Anula
- Co w tym śmiesznego? - zapytała ostro. Westchnął. - Powiedziałem Benowi, aby rozgłosił wiadomość, że jeśli którykolwiek z nich zobaczy cię w pobliżu konia - zawiesił głos - to ma zastrzelić przeklętego zwierzaka. Skylar spojrzała na niego. Nie uśmiechnął się, ale w zmrużonych od porannego słońca oczach migotały mu iskierki. Uznała, że na coś takiego w ogóle nie warto odpowiadać, więc powróciła do odkrawania
s u lo
plastrów jabłka i podawania go Roscoe. Westchnęła. Z faktu, że wszyscy w posiadłości ulegli czarowi Zacka Manninga, nie wynikało, że ona też powinna.
a d n a c s
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zapytał Zack, wyjmując jej z palców plaster jabłka i podając go koniowi.
- Wkrótce wybieram się do miasta. Muszę przywieźć trochę ziarna i innych rzeczy.
- Potrzebna ci pomoc? - Nie.
Potrzebowała kilku rzeczy, które nie widniały na liście zakupów. - Żebyś nie dźwigała.
- Nie będę - obiecała mu szybko. Odwróciła się. Okazało się, że stał o wiele bliżej, niż się spodziewała. Poczuła się niewyraźnie. Nie po raz pierwszy. Jej jednostronne, wielkie zauroczenie zaczęło się w styczniu, kiedy to ona, Zack i Max, jej daleki kuzyn z Australii, spędzili kilka dni na podróżowaniu po Środkowym Zachodzie. Szukali ogierów dla nowej 45 Anula
stadniny, którą obaj mężczyźni zakładali w Nowej Zelandii. Czy zauważył wtedy jej zauroczenie? Maksa poznała, kiedy Nash i Patricia powiadomili australijską gałąź Fortuneów o jej hodowli. Od razu się polubili. Od pierwszego dnia bezlitośnie się z nią przekomarzał. Bawił ją jego surrealistyczny i dziwaczny humor. Gdyby nie było Zacka, odpłacałaby mu pięknym za nadobne. Ale był. Spokojny, czujny, pełen szacunku. Ze słów Maksa wynikało, że jest bystrym biznesmenem, któremu udało się
s u lo
zgromadzić fortunę zaledwie w kilka lat. Jego chęć nauczenia się wszystkiego o hodowli i podziw dla jej wiedzy zapoczątkowały jej zainteresowanie. Wciąż przebywali blisko siebie - małe samoloty,
a d n a c s
boksy, taksówki. Już po kilku dniach podróży, kiedy tylko na nią spojrzał, zmieniała się w pozbawioną tchu, czerwieniącą się dziewczynkę.
Tak jak teraz. Patrzył na nią, jakby wiedział, że aż ciarki ją przechodzą.
- Hm, lepiej pójdę - wymamrotała, podtykając Roscoe ostatni kawałek jabłka pod delikatny nos.
- Spotkajmy się gdzieś później. - P... po co? Idiotka!
- Pogadać. Napić się kawy. Poznać się lepiej. - Ach. U mnie? Skinął głową. Okej, da sobie radę... Jeśli zdoła zapamiętać, że to jej teren. - Oglądałaś wieczorem DVD?
46 Anula
Wzruszyła ramionami, nieprzywykła do prawienia komplementów. - Masz ładny dom. I kilka pięknych koni. - Uśmiechnęła się do Roscoe. - Kto z tobą mieszka? - Nikt. Bardzo duży dom jak na jedną osobę. - Gdzie mieszka twój ojciec? - Niezbyt daleko, ale nie masz się czym przejmować. Nie wpada co pięć minut. Dlaczego miałaby się przejmować? - Żadnych braci czy sióstr?
a d n a c s
s u lo
Potrząsnął głową. Zaczął opowiadać o terenach narciarskich i plażach leżących na dwóch końcach tej samej doliny, odległych o pół godziny jazdy, o pobliskim mieście Christchurch, kilkakrotnie większym od Sioux Falls.
- Miasto w budowie - powiedział z uśmiechem. - Ale są teatry, kluby nocne, jeśli to lubisz, i mnóstwo dobrych restauracji. Jest też kilka mniejszych, bliżej położonych miasteczek. Po zakupy czy dla rozrywki nie trzeba daleko jeździć.
- Dużo korzystasz z rozrywek? - Owszem, bywa hucznie. - Uśmiechnął się szeroko. Organizujemy przyjęcie bożonarodzeniowe dla pracowników i innych farmerów z okręgu. Przez wiele miesięcy jest ono pożywką dla tabloidów. - Wiadomości na pierwszą stronę, co? - Ależ jej się podobał. 47 Anula
- Kiedy z Maksem wyruszyliśmy na podbój świata, trochę poszaleliśmy. Jakieś trzy lata temu miałem dość wyścigu szczurów i zainteresowania mediów i zagrzebałem się cicho na wsi. - Jesteście z Maksem znani? - Max cieszy się o wiele większą sławą, czy raczej niesławą, niż ja. Przez te lata odnieśliśmy kilka spektakularnych sukcesów i ponieśliśmy kilka gigantycznych porażek. - Przerwał na chwilę. Będzie ci tego brakowało? Oplotkowywania cię?
s u lo
- Nie, skąd. Chociaż nigdy nie udało mi się wywołać sensacji w mediach. Jak dotąd, skomentowała w duchu.
a d n a c s
- Popularność medialna może być obosieczną bronią -zauważył Zack, poważniejąc.
Skylar uzupełniła zapasy i zaparkowała samochód w dzielnicy handlowej, zamierzając poświęcić dziesięć minut na odnowienie garderoby. Z naręczem dżinsów biodrówek, luźnych fartuchów roboczych i dużych koszulek bawełnianych skierowała się do kasy, ale po drodze zatrzymała się przy wiosennych sukienkach. - Gdzie jesteś, Elizo, kiedy cię potrzebuję? - zamruczała pod nosem. Nie zaszkodziłoby przymierzyć kilka z nich, zwłaszcza że stała się teraz pracownikiem biurowym. Nieco później znalazła się w salonie kosmetycznym. Przymierzanie sukienek było miłe, ale ujawniło, że woskowanie nóg robiła ostatni - i pierwszy w życiu - raz przed ślubem Case'a i Giny. 48 Anula
Sporo czasu zajęła też Roz walka z jej przesuszonymi włosami. Potem nastąpiła eskalacja. - Dziś jest tu luźno - powiedziała Roz. - Ma pani szczęście. Dwie i pół godziny później, z włosami jaśniejszymi o kilka odcieni i podrażnioną wszędzie skórą, wyszła z salonu. Po drodze do samochodu znalazła się koło butiku, do którego Eliza zaciągnęła ją w tygodniu poprzedzającym ślub Case'a. Sukienka na wystawie miała fantastyczny rdzawy kolor. Stała
s u lo
tam, gapiąc się tak długo, że ekspedientka podeszła do drzwi.
- Miło znów panią widzieć, pani Fortune. Zaciągnęła ją do środka. Skylar mamrotała coś niepewnie, nie mogąc oderwać wzroku od sukienki.
a d n a c s
- W tym kolorze palonej sieny będzie pani przepięknie
wyglądała. A jak się sprawdził nefrytowy komplet, który kupiła pani kilka miesięcy temu? Był na ślub pani brata, prawda? Zdjęła sukienkę z wieszaka.
- Czy ma pani stanik bez ramiączek?
Skylar nie zdołała powstrzymać chichotu. Wydarzenia tego dnia zaczynały przypominać dziką jazdę na kolejce górskiej. Jakoś nie umiała tego powstrzymać. Czyżby chciała się stać bardziej atrakcyjna dla niego? - Po prostu potrzebne mi nowe rzeczy - wymamrotała, poklepując się po brzuchu. - Nic nie pasuje. Oczy ekspedientki rozbłysły.
49 Anula
Dużo później Skylar wsunęła do kieszeni stary, zniszczony portfel i popędziła do samochodu, w obawie, że jeszcze trochę i jej karta kredytowa się rozpadnie. Po przyjeździe do domu rzuciła bezceremonialnie wszystkie torby na łóżko, po czym sama na nie opadła. - Coś okropnego - jęknęła, siadając, ściągając martensy i rozcierając pięknie wypedikiurowane, ale obolałe stopy. Usłyszała pukanie do drzwi. Zerwała się, sprawdziła, czy spod czapki nie
s u lo
wystaje za dużo dziwacznie pachnących włosów, zastanawiając się jednocześnie, czy wyregulowane brwi nadal wyglądają tak dziwnie, jak jej się wydawało. Gdyby tylko powiedziała choć słowo...
Zack opierał się o framugę, przechylając głowę, żeby się jej
a d n a c s
lepiej przyjrzeć.
- Zrobiłaś coś z włosami. Westchnęła ciężko. - Tylko przycięłam - skłamała i skierowała się do kuchni. Trudno jej było chodzić po woskowaniu okolic bikini - kolejnej rzeczy zrobionej po raz pierwszy w życiu.
Przyglądał się, jak parzyła kawę. Pociągnęła z lubością nosem, czując jej aromat. Zrobiła miejsce wśród bałaganu na kuchennym stole, postawiła napoje i usiadła. Zack spojrzał na książkę, którą rzuciła na wierzch stosu, i jakby pobladł. Wziął ją do ręki. - Imiona dla dzieci - przeczytał i podniósł na nią wzrok. - Jeszcze trochę za wcześnie na to - wybąkała zakłopotana.
50 Anula
- Ja o tym nawet nie pomyślałem - przyznał. Przyjrzał się jej uważnie. - A ty? - Nie za bardzo. - Znasz płeć? - Tydzień temu miałam ultrasonografię, ale poprosiłam, żeby mi nie mówili. Chcesz zobaczyć zdjęcie? Wstała i wygrzebała je z kuchennej szuflady. Kiedy położyła przed Zackiem, oczy zrobiły mu się okrągłe. Długo nie podnosił wzroku.
s u lo
Przyglądała się znad krawędzi filiżanki jego poważnej twarzy, czując się winna. W zeszłym tygodniu przyszło jej do głowy, by przełożyć badanie, żeby mógł przy nim być, ale stchórzyła. Wzruszył
a d n a c s
bezradnie ramionami.
- Musisz mi pokazać.
Skylar przysunęła krzesło, nie na tyle blisko jednak, żeby go dotknąć, i wskazała mu wszystkie najważniejsze miejsca. - Jak często robi się ultrasonografię?
- Już więcej nie, o ile wszystko będzie w porządku. - A skoro już mówimy o lekarzach - w końcu podniósł na nią wzrok - kiedy w zeszłym tygodniu byłem w domu, zrobiłem wszystkie badania. Krew, HIV, prześwietlenie, pełny wywiad. Nie musimy się obawiać żadnej wady genetycznej. To znaczy też, że jestem bezpieczny.
51 Anula
Raptownie wciągnęła powietrze, mrugając i odwracając wzrok. Seks. On mówił o seksie, o kochaniu się z nią w przyszłości. Bez zabezpieczeń... Serce zaczęło jej walić z całej siły. Zackowi zaschło w ustach. Wiedział, kiedy kobieta myślała o seksie z nim. Kilka miesięcy temu widział to w jej oczach. Lecz po tamtej nocy całkowicie zmieniła sposób postępowania. Wycofała się i zamknęła w sobie.
s u lo
Podejrzewał, że dla kobiety, zwłaszcza tak nieśmiałej jak Skylar, pierwszy raz wymagał solidnego emocjonalnego przetrawienia. Dlatego też, pomimo zaskoczenia i zawodu, pozwolił jej, by się od
a d n a c s
niego odsunęła po tamtej nocy. Lecz potem został nagle pilnie
wezwany do domu i nawet nie miał okazji się pożegnać. Postanowił przyjechać później, na Keeneland Sales w Kentucky, wiedząc, że zawsze tam jeździła razem z Nashem.
Okoliczności się zmieniły. Czy przez przypadek, czy w sposób zamierzony, nosiła jego dziecko. Tym razem nikt go już nie odsunie. Co powiedział Blake? Że musiała zagiąć na niego parol tej nocy, bo nikt nigdy nie widział, by przejawiała najmniejsze zainteresowanie kimkolwiek. Jeśli intryga została zaplanowana, żeby go zaciągnąć do łóżka i sprawić sobie dziecko, dlaczego nie powiadomiła go o ciąży natychmiast, gdy się o niej dowiedziała? Chyba że to dziecko było pożądane. Że to ono było celem. - Czy w noc ślubu Case'a - zaczął, przyglądając się jej uważnie planowałaś takie zakończenie naszego spotkania? 52 Anula
- Niezupełnie planowałam. - Zaplotła nerwowo pałce. - Raczej miałam nadzieję. - Czy tego właśnie chciałaś, Skylar? Czy byłem środkiem do celu? Popatrzyła na niego, tym razem wprost, nie tak jak zazwyczaj, z ukosa. - Zawiodło zabezpieczenie, Zack - odparła miękko. Akurat! - Wiem.
s u lo
- Pech, to wszystko. - Potarła oko zgiętym palcem i uśmiechnęła się do siebie z dezaprobatą. - Nawet w łóżku się nie sprawdziłam. Chyba żartowała! Jak już tysiące razy wcześniej, pojawiły się
a d n a c s
wspomnienia dzielonych z nią namiętności i rozkoszy. Gdyby nie przedwczesna wizyta Mai... To mu coś przypomniało.
-Czy zapomniałaś zamknąć wtedy drzwi, czy Maya miała klucz? - Prawie nigdy nie zamykam. To prywatna ziemia. - Od tej chwili będziesz - orzekł, patrząc jej prosto w oczy. - Za bardzo jesteś tu na uboczu, pomiędzy domem a stajniami. Niezależność to dobra rzecz, Skylar, ale nie musisz przez to przechodzić o własnych siłach.
Wydęła policzki, prychając. - No cóż, odkąd wszyscy wiedzą, zapewne nawet na chwilę nie zostanę pozostawiona sama sobie. Jego wzrok stał się zimny. Skylar uniosła ręce. - Mówię tylko, że nie jestem przyzwyczajona, by poświęcano mi dużo uwagi. Zazwyczaj nikt mnie nie zauważa. Jestem mała Skylar, 53 Anula
bawiąca się ze swoimi konikami. - Zmarszczyła nos. - To zabrzmiało tragicznie, nieprawdaż? - Moją uwagę na pewno przyciągnęłaś - odparł z uczuciem. - Jak to się stało, że tak szybko spostrzegłeś moje zauroczenie, Zack? Nikt nic nie zauważył, a ty od razu wiedziałeś. - Miałaś to wypisane na twarzy. - Taka byłam zakłopotana z powodu tej nocy. Nie mogłam uwierzyć, kiedy zadzwoniłeś. W dodatku nie przestałeś tego robić.
s u lo
- Od samego początku mi się podobałaś, Skylar. Wiedziałaś o tym.
- A skąd niby miałam wiedzieć? Nigdy wcześniej nie miałam chłopaka.
a d n a c s
- A teraz będziesz matką.
- To jest... - Odchyliła się w tył i położyła dłonie na brzuchu. Jak można przez całe życie nie mieć pojęcia o tym, jak bardzo się czegoś pragnie? Po prostu czuję, że to jest to. Przywarł wzrokiem do jej dłoni. Opanowało go uczucie tęsknoty, potężne, głębokie.
- To jest to, Skylar. My. Jedź ze mną do domu. Obawa zastąpiła zdumienie na jej twarzy. - Chcę, żebyś miał w tym udział, Zack, ale musisz zrozumieć, że małżeństwo to trochę za duży krok. - Zrekompensuję ci wszystko, co stracisz, wyjeżdżając - obiecał. - Oddasz mi rodzinę? Biznes?
54 Anula
- Właśnie powiedziałaś, że rodzina nigdy cię nie zauważa. A jeśli chodzi o konie, możesz być partnerką dla mnie i Maksa. Powiedzmy, że to będzie prezent ślubny od nas. - Mógłby mieć coś do powiedzenia na ten temat. - Max będzie zachwycony. Nie wchodziłabyś do interesu z pustymi rękami. Mając do dyspozycji twoją wiedzę i tutejsze kontakty, stworzylibyśmy najlepszą stadninę w całym kraju. Jeśli chcesz, zabierz Asa ze sobą.
s u lo
- On jest współwłasnością - przypomniała Skylar.
- Kilka miesięcy temu mówiliśmy o przetransportowaniu go do nas i wtedy byłaś za. Skylar, to wszystko możemy dopracować
a d n a c s
później. Spisz swoje wymagania, intercyzę, co tam chcesz. Tylko to zróbmy.
Spojrzała spod długich rzęs i zacisnęła z uporem usta. - Na wszystko masz odpowiedź, prawda? Zack, potrzebuję więcej czasu.
- Gdybyś mi wcześniej powiedziała o ciąży, mielibyśmy dużo czasu. W tej chwili różne sprawy i zobowiązania biznesowe nie dają mi go dosyć. Czy to dlatego, że wcześniej nie miałaś chłopaka? Pragniesz romantyczności. Mogę ci ją zapewnić, Skylar, po ślubie. Ale teraz chcę tylko widzieć cię zabezpieczoną i szczęśliwą, na długo przed narodzinami dziecka. - Zabezpieczona i szczęśliwa - mruknęła, jakby do siebie. Wiesz, Zack, masz rację, nie miałam zbyt bogate go życia uczuciowego. Prawdopodobnie powinnam ci być wdzięczna za 55 Anula
uratowanie mnie przed nieuniknionym staropanieństwem. - Jego przesadne westchnienie nie zrobiło na niej żadnego wrażenia. Prawdą też jest, że lubię cię bardziej niż kogokolwiek wcześniej. Ale muszę teraz myśleć o dziecku. Będę podejmowała decyzje, mając przede wszystkim to - wskazała dłonią na powiększony brzuch - na myśli. - Podniosła buntowniczo podbródek. - Jestem Skylar Fortune z Dakoty Południowej. Musisz mi dać dużo powodów, dla których powinnam zostać Nowozelandką w takim szalonym pośpiechu.
s u lo
No, no, najwyraźniej zaprzeczała jego pierwszemu wrażeniu. Ciąża zwiększyła jej pewność siebie i choć po części marzył, żeby ją udusić, to, acz niechętnie, rosło w nim uznanie dla niej.
- Twój własny ojciec uważa, że mamy ze sobą wiele wspólnego,
a d n a c s
na czym możemy budować związek. Ja też tak uważam.
- To dlatego, że mam coś, czego ty pragniesz. Przynajmniej bądź szczery.
- Jestem szczery.
- Jesteś człowiekiem obytym, wyrobionym. Przyzwyczajonym do bywania w dobrych restauracjach i na przyjęciach. Prawdopodobnie kilkanaście pięknych kobiet tylko czeka na twój telefon. Nie jestem jedną z nich. Oto ja - pokazała na siebie obiema rękami - nie tamta dziewczyna z wesela. - Nie chcę, żebyś była tamtą dziewczyną z wesela zaprotestował Zack. - Lubiłem cię już wcześniej. Uważam, że cudownie wyglądasz, czy to w dżinsach, czy w sukience. Prychnęła zniecierpliwiona, rumieniąc się. 56 Anula
- To dziecka chcesz, nie mnie. Zack nagle wstał. - Jesteś tego pewna, Skylar? Uniósł ją z krzesła, tak że tylko palcami stóp w pończochach dotykała ziemi, i mocno pocałował ją w usta. Pamiętał je. Szerokie, pięknie zarysowane i nieodparte. Jej imię uśmiechało się do niego w myślach jak ciepłe powitanie. Znów poczuł to samo co kilka miesięcy temu - że ona do niego pasuje. Że jego pragnienie bycia z nią jest jednocześnie ważne i oszałamiające.
s u lo
Zajęło kilka sekund, zanim odpowiedziała z niepewną
akceptacją. Przygarnął ją mocniej do siebie. Spokojnie, upomniał się, nie przestrasz jej. To tylko przedsmak.
Oderwał się od jej ust i otworzył oczy. Z żalem posadził ją
a d n a c s
delikatnie z powrotem na krześle, jej ręce ześliznęły się z jego ramion. Przełknęła ślinę.
- Czy sprawiłem wrażenie mężczyzny, który cię nie pragnie? Wciąż stał pochylony nad nią, z twarzą o centymetry oddaloną od jej, więc pytanie zadał właściwie szeptem.
Zacisnęła zębami mocno dolną wargę, potrząsając jednak głową. Wyprostował się i skrzywił.
- Niech będzie. Romans. Zaczyna się od jutrzejszej kolacji, we dwoje. Zrobi na niej piorunujące wrażenie, jeśli trzeba, ale w końcu dopnie swego. Czyli obrączki na jej palcu i lotu ich obojga na Nową Zelandię.
57 Anula
- Alę ostrzegam cię, nie mam czasu na skomplikowane gierki. Niedługo muszę wracać do domu, na Nową Zelandię, i chcę cię tam mieć przy sobie. Podszedł do drzwi i kilkakrotnie szczęknął zamkiem. - A tak w ogóle - zaczął, czekając, by na niego spojrzała - to tamtej nocy byłaś perfekcyjna w łóżku. Jedynym twoim błędem było niezamknięcie drzwi.
a d n a c s 58 Anula
s u lo
ROZDZIAŁ PIĄTY Wszystko szło źle! Nie mogła znaleźć zapinki od kolczyka z jedynej posiadanej pary, w słoiczku został tylko ślad błyszczyka, a kosztowne perfumy otrzymane od Elizy na dwudzieste pierwsze urodziny w ogóle nie były w jej stylu. Ale sukienka wyglądała wspaniale. Nawet jeszcze lepiej, uznała, obracając się przed wielkim lustrem w łazience.
s u lo
Głęboka barwa, zbliżona do miąższu szarej renety, zmieniała jej skórę tak, że nawet te kretyńskie piegi wyglądały dobrze. Rozcięcie było wręcz nieprzyzwoite, ale odciągało uwagę od tego, jak miękki
a d n a c s
materiał opinał ją w pasie.
Osobiście uważała, że wygląda pięknie. Siedemnaście tygodni ciąży dumnie rozpychało się w sukience.
A potem cała odwaga ją opuściła. Mężczyźni lubią płaskie brzuszki i duże biusty. Podnoszący piersi stanik bez ramią-czek niewątpliwie wzmacniał jej walory, ale wątpiła, czy Zack w ogóle to zauważy. Skupi się raczej na wrażeniu, że połknęła niewielkiego melona. Dlaczego, do diabła, nie kupiła sobie namiotu jako sukienki? Kiedy wreszcie zapukał, była bliska łez. Już chciała wyłączyć światło i udawać, że nie ma jej w domu. Przeklęte hormony ciążowe. Elizę też niech szlag trafi za to, że jest tak daleko. Zrezygnowana, wzięła buty, śliczny szal z surowego jedwabiu, który kupiła od Mai, i na palcach zeszła na dół. Przez całą minutę
59 Anula
stała z ręką na gałce drzwi, z zamkniętymi oczami, walcząc z nieznaną dotąd paniką. Kiedy otworzyła, właśnie unosił rękę, by zapukać po raz kolejny. - Już myślałem... - Prześliznął się po niej wzrokiem od twarzy w dół - że zrezygnujesz. Kiedy jego wzrok dotarł do brzucha, przełknął ślinę. Gapił się i gapił. Skylar zaśmiała się nerwowo.
s u lo
- Nie masz pojęcia, jak byłam tego bliska! - Odsunęła się i zaprosiła go do środka.
Idąc za nim, myślała, że w prążkowanych spodniach od
a d n a c s
garnituru i sztywnej, białej koszuli wcale nie wygląda jak jej
pracownik ze stajni. Właściwie był tak przystojny, że starała się na niego nie patrzeć, by nie dać mu poznać, jak bardzo jej się podoba. Zack po raz drugi obrzucił ją długim spojrzeniem. - O rany! Potrafisz się odstawić, panno Fortune. - Trochę się boję o to...
Nerwowo przebiegła palcami po brzuchu. Jego uśmiech szybko zgasł.
- Boisz się? Od okazanej troski zrobiło jej się ciepło na sercu. -Nie tyle się boję, ile jestem zdenerwowana. - Odetchnęła głęboko i popatrzyła mu w oczy. - Mam wrażenie, że dziś mi przybyły jakieś trzy tony. - Wyglądasz... - potrząsnął głową, jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom - fantastycznie. 60 Anula
I nagle wszystko było w porządku. Naprawdę chciała, by ją z nim widziano, chciała usiąść w wykwintnej restauracji i pławić się w zazdrości wszystkich kobiet dookoła. Choćby tylko tego jednego wieczoru Skylar chciała spróbować romansu. - Mogę cię poprosić o przysługę? Spojrzał na nią wyczekująco. - Czy możemy tak po prostu mieć pierwszą randkę? Żadnych rozmów o przyszłości, ślubach czy nawet dzieciach? Tylko dwoje ludzi próbujących się lepiej poznać. Skinął głową.
s u lo
- Możemy. - Ściągnął marynarkę z ramienia i sięgnął do wewnętrznej kieszeni. - Byłbym zapomniał.
a d n a c s
Wyciągnął długie, płaskie pudełko, oklejone ciemnogranatowym welwetem. Serce jej mocniej zabiło. Nigdy jeszcze nie dostała prezentu od mężczyzny, jeśli nie liczyć mężczyzn z rodziny. Czegoś takiego nie widziała. Przed jej zdumionymi oczami błyszczały setki odcieni morskiej zieleni, indy-go i wschodów słońca. Barwy naszyjnika połyskiwały jak muszla małża widniejąca na ulotce reklamowej przyczepionej do wewnętrznej strony wieczka. Skylar z trudem zdołała samymi wargami wypowiedzieć głoskę „p". - Paua. To gatunek z rodzaju Haliotis* występujący u nas. - Ale te są jak perły. * Haliotis - konkretnie Haliotis iris. Wyścielone wielobarwną masą perłową muszle tego jadalnego gatunku małża wykorzystywane są do produkcji biżuterii, (przyp. tłum.) 61 Anula
Zack podniósł piękny łańcuszek z białego złota. - Wkłada się ręcznie kawałeczek czegoś twardego pod płaszcz w muszli. - Gestem poprosił ją, by się odwróciła. - Dwa, trzy lata później wyjmuje się perłę. Paua są w tym celu hodowane i podobnie jak w przypadku prawdziwych pereł wynik nie jest pewny. Stwardniała od pracy w stajni dłoń odsunęła jej włosy z karku, wywołując dreszcz. Trzy pionowo ustawione lśnią ce dyski, przedzielone trzema małymi brylantami o szmaragdowym szlifie, spoczęły na jej dekolcie.
s u lo
Trzymając ją za ramiona, podprowadził do lustra nad kominkiem. Patrzyła na nią obca osoba. Jeszcze bardziej
a d n a c s
zdumiewający był wyraz twarzy stojącego za nią Zacka, pełen dumy i lekkiego zaskoczenia, jakby to on dostał niespodziewany, a
upragniony prezent. Patrzyli tak na siebie przez kilka chwil, a potem pochylił się i pocałował ją w nagie ramię, lekko, przeciągle, dając jej zarówno poczucie bezpieczeństwa, jak i rodząc podniecenie. - Nowozelandzki unikat - powiedział miękko, okrywając delikatnie jej ramiona szalem. - Zamówiłem go specjalnie dla ciebie. Do samochodu sunęła, prawie nie dotykając ziemi. Czuła się jak Kopciuszek w drodze na bal. Podczas jazdy do miasta niemal nie odrywała palców od przepięknego naszyjnika. Uwielbiała ten jedwabisty dotyk na skórze i koniuszkach palców. Musieli poczekać na stolik. Nie była to najbardziej ekskluzywna restauracja w mieście, ale swoją reputację zbudowała na romantycznym i zapewniającym intymność wystroju. Panował w niej 62 Anula
przyćmiony półmrok, a stoliki ustawiono wśród rozdzielających ścianek, barierek i roślin doniczkowych, tak że siedzący goście nie mieli wrażenia, że znajdują się w sali pełnej ludzi, bo byli dość dobrze ukryci przed ich wzrokiem. Kiedy prowadzono ich na miejsce, aż podskoczyła z wrażenia na widok znajomej brązowej czupryny. - Creed! Samotny gość siedzący przy stoliku uniósł głowę, ze zdumienia otwierając usta.
s u lo
- Skylar! - Uniósł się nieco z miejsca. - O rany, wyglądasz. .. Zack pochylił się ku niemu, wyciągając rękę.
a d n a c s
- Cześć, Zack. Jeszcze się nie widzieliśmy. Uścisnęli sobie dłonie.
- Naprawdę wyszłaś z cienia - skomentował, patrząc znacząco na jej brzuch. - Jesteś pewna, że dobrze to rozgłaszać? Skylar była zajęta sprawdzaniem jego stolika pod kątem śladów towarzystwa. Co Creed samotnie robił w najbardziej romantycznej restauracji w mieście?
- A czego byś chciał? Wcisnąć mnie w gorset? - Jeśli masz na nazwisko Fortune, w tym mieście nieco dyskrecji jest bardzo wskazane. O ile, oczywiście, nie zamierzacie właśnie ogłosić zaręczyn. Zawsze można było liczyć na Creeda i Casea, że najbliższe ich sercu będzie zadbanie o jak najlepszą reputację rodziny.
63 Anula
- Gdybyście tylko mogli, zamknęlibyście mnie gdzieś z ogoloną głową - odpowiedziała ze złością. - A skoro już mówimy o dyskrecji, to co ty robisz w tej jaskini prywatności? Czy właśnie tu przyprowadzasz swoje kobiety? Creed uśmiechnął się melancholijnie i zerknął na samotną szklankę przy nakryciu dla jednej osoby. Skylar się zaśmiała. - Nie mów, że zostałeś wystawiony do wiatru? - Często tu jadam, czasem sam, czasem nie. Natychmiast zrobiło jej się przykro.
s u lo
- Sasha i ja byliśmy tylko przyjaciółmi - rzekł. - Po prostu wyświadczała mi koleżeńskie przysługi.
a d n a c s
Mówił o swojej byłej pracownicy, która przez ostatni rok towarzyszyła Creedowi przy pełnieniu różnych publicznych funkcji i na okolicznościowych imprezach, dopóki brat Skylar, Blake, nie zawładnął jej sercem i nie ogłosili miesiąc temu zaręczyn. - Na pewno wkrótce spotkasz kogoś miłego. Już w chwili, gdy to mówiła, poczuła, jak protekcjonalnie to zabrzmiało i jakie było pełne zadowolenia z siebie. Tylko dlatego, że raz w życiu trafił jej się ktoś miły, kto zabrał ją dziś na kolację i kupił tak cenną biżuterię. Poczuła się jeszcze bardziej winna, gdy Creed zareagował zdecydowanie ponuro. - Kogoś miłego? Bardzo wątpię - przerwał i po chwili dodał: Nie przejmuj się mną, po prostu użalam się nad sobą. - Uśmiechnął się do niej drwiąco. - Nieodwzajemniona miłość to okropna rzecz. 64 Anula
Był to wieczór niespodzianek. Creed powstrzymał Skylar ruchem ręki. - Zanim zapytasz... Nie chcę o tym rozmawiać. - Och, ale... Zack przyszedł Creedowi z pomocą, uśmiechając się szeroko. - Poprosiłbym, żebyś się do nas przyłączył, chłopie, ale właśnie pracuję nad zaręczynami, o których wspominałeś. - Obiecałeś! - zaprotestowała.
s u lo
Zack skinął głową w stronę kelnera, który wciąż czuwał przy nich, czekając na możliwość doprowadzenia ich do stolika.
- Zjemy coś? - spytał z uśmiechem rozbawienia na wargach.
a d n a c s
Odwróciła się do Creeda, który także sprawiał wrażenie rozbawionego.
- Nie mogę patrzeć, jak siedzisz tu sam, taki nieszczęśliwy. - Nie jestem nieszczęśliwy. Zajmij się sobą. - Po czym zwrócił się do Zacka. - Mają tu znakomitego łososia.
- A co z tą nieodwzajemnioną miłością? - nalegała. -Wyduś to z siebie.
- Miłego wieczoru, Skylar, Zack. Bawcie się dobrze.. Zack pociągnął ją za łokieć, lecz niechętnie dała się odprowadzić. - A, Sky? Odwróciła się. - Ciąża ci służy. Wyglądasz zachwycająco. Na chwilę opadła jej szczęka. Komplement. Od Creeda. Niesłychane.
65 Anula
Usiedli, zamówili wino dla niego i sok pomidorowy na ostro dla niej. Kim była ta tajemnicza kobieta brata? - Hej, ty! - Nieco uszczypliwy ton Zacka spowodował, że popatrzyła na niego. - Ponoć mamy spędzić razem czas przy romantycznej kolacji, a nie zastanawiać się nad życiem uczuciowym twojego brata. - Przepraszam. - Uśmiechnęła się do niego. - Nigdy wcześniej nie myślałam o jego życiu uczuciowym. Zawsze był taki zdystansowany. - Czyli ten gość jednak ma serce.
s u lo
- Które go boli. Biedny Creed. Wygląda, jakby mu nieźle dopiekło. Może źle go oceniałam.
a d n a c s
Przyniesiono drinki i karty dań. Skylar nagle poczuła się
wściekle głodna. Ślinka jej ciekła od czytania opisów dań. Siedzenie naprzeciwko mężczyzny, którego obecność wywoływała dzikie harce jej serca, stanowiło zupełnie nowe doświadczenie. Szybko omiotła wzrokiem pomieszczenie. Było tu trzydzieści, może czterdzieści osób, lecz sprytna aranżacja wnętrza powodowała, że tylko dwa stoliki widziała w miarę dobrze. Przy obu siedziały dość młode pary. - Wychowałaś się razem z Creedem i Case'em, prawda? - spytał Zack, kiedy kelner skończył przyjmować od nich zamówienie. - Tak. I z Elizą. - Dlaczego jesteście tak słabo ze sobą związani? - Blake i ja zawsze czuliśmy się jak ubodzy kuzyni. Pozostali nigdy nie wybaczyli mojej matce, że zdradzała tatę. Sytuacja: oni 66 Anula
kontra my. A przynajmniej tak to wyglądało, kiedy byliśmy młodsi. Teraz żyjemy w zgodzie, choć nieco na dystans. Wiem, że im zależy na mnie tak samo, jak mnie na nich. - Odniosłem wrażenie, że bardzo cię lubią. Blake to zupełnie inna para kaloszy. - Blake zawsze dążył do konfrontacji. Zwłaszcza po przekazaniu przez tatę sterów w interesach Case'owi i Creedowi. - Obwinia ich?
s u lo
- Zaproponowali mu stanowisko, ale nigdy nie zdołałby
pracować pod ich zwierzchnictwem - potwierdziła. -W końcu sam całkiem nieźle sobie poradził. Jestem z niego bardzo dumna. -
Zerknęła w stronę stolika brata, ale był niewidoczny. - Sądzę, że
a d n a c s
Creed i Case też są pod wrażeniem jego osiągnięć, choć najprawdopodobniej nigdy by tego nie przyznali.
W trakcie posiłku rozmowa toczyła się głównie wokół koni i Nowej Zelandii. Zack dotrzymał słowa i nie naciskał ani w sprawie ślubu, ani wspólnej przyszłości. Jedzenie było znakomite i Skylar rozkoszowała się zainteresowaniem mężczyzny. Mówiła więcej o sobie niż kiedykolwiek, odpowiadając na sprytnie zadawane pytania. - Czy zawsze kochałaś konie? - Mój ojciec uwielbia wyścigi. Jeździ na wszystkie te większe, także na aukcje. Moim pierwszym koniem był czystej krwi Roscoe. - Jednak konie czystej krwi wcale tu nie są tak popularne zauważył Zack.
67 Anula
- To właśnie dlatego taki dreszcz emocji wywołało posiadanie Black Powera. Tata ma mnóstwo kontaktów. Przekonał wielkiego hodowcę z Kentucky, że wszyscy skorzystają na sprzedaży tego konia za godziwą cenę. Hodowca zapewni sobie świetną reklamę, a interes w naszej okolicy będzie się lepiej rozwijał. Nebraska i Minnesota rozbudowują stadniny, więc są dla mnie świetnymi dostawcami klaczy. - Dla Asa też - zażartował z szerokim uśmiechem.
s u lo
Po deserze odchylił się na oparcie i po prostu przez kilka minut obserwował ją w milczeniu. Nie miała nic przeciwko temu, tak świetnie się czuła.
a d n a c s
- Co się dzieje, Skylar? - odezwał się w końcu. - Dlaczego przez cały ten czas, aż do wesela Casea, byłaś taką nieśmiałą, jąkającą się ofermą, cofającą się za każdym razem, gdy na ciebie spojrzałem, i nieubierającą się nigdy w celu zrobienia na kimkolwiek wrażenia? Ubierać się na pokaz to jedna z mantr jej matki. Cała Trina. - A potem to wesele - ciągnął. - Weszłaś tam z głową w chmurach i ruszyłaś prosto na mnie. Cały wieczór rozmawialiśmy. .. tańczyliśmy. - Uniósł kieliszek. - Jak ty to robisz? Zmieniasz się w różne dziewczyny? - A którą wolisz? - zapytała cichutko, ale uderzenia serca łomotały jej w uszach. - Z każdą wytrzymam - odparł bardzo serio. - A zgadywanie mogłoby być niezłą zabawą.
68 Anula
Max powiedział kiedyś, że jego przyjaciel Kiwi jest złotousty. Nie w tym tradycyjnym sensie, oznaczającym śliską gładkość wymowy, tylko że bardzo często mówi właściwe rzeczy. - Za tę noc weselną obwiniam i Maksa, i ciebie. - Zmarszczyła nos. - Lubiłam cię. Sądzę, że wiedziałeś o tym. Pamiętasz dzień wyprawy do mojego znajomego na Grand Island w celu obejrzenia ogiera, którego chciałeś zabrać na antypody? Max ciągle mi dokuczał, że nie mam chłopaka, którego mogłabym zaprosić na wesele. W
s u lo
każdym razie powiedział coś nieokrzesanego, a ponieważ ty byłeś przy tym, prawie umarłam z zakłopotania.
Powiedział: „Jesteś za wybredna, Piegusko. Nic dziwnego,
a d n a c s
zważywszy na twoje zajęcie i stałą bliskość końskich męskich
organów reprodukcyjnych. Jak zwykły facet mógłby się z nimi mierzyć?".
Gdyby nie było tam Zacka, Skylar miałaby te słowa w nosie. Lecz wziąwszy pod uwagę zauroczenie trwające od kilku tygodni, poczuła się bardzo zażenowana. Chciała udusić Maksa gołymi rękami. Zrobiło jej się ciemno przed oczami. Zdołała tylko mocno trzepnąć kuzyna w ramię, przeklinając go pod nosem.
- Dodał jeszcze, żebym lepiej uważała, bo Eliza szykuje się do zrobienia mnie na to wesele na bóstwo. - A ja powiedziałem - wtrącił się Zack, z błyskiem rozbawienia w oczach - że przecież ty nie dasz się wrobić w takie nonsensy, prawda, Skylar? Te wymyślne sukieneczki, makijaże, mocne perfumy? 69 Anula
Skrzywiła się, przypominając sobie jego wymruczany cicho komentarz: „koński pot, i wystarczy" - Tylko próbowałem pomóc - przekonywał Zack. - Widziałem twoje zakłopotanie. -Mhm! - Odeszłaś wtedy wściekła. - Podniósł wzrok, spoglądając na sufit z zakłopotaną miną. - Powiedziałem Maksowi, że według mnie cię uraził. A on odparł, że jego zdaniem moje słowa były jeszcze gorsze.
s u lo
- Obaj jesteście idioci - mruknęła Skylar.
To zdarzenie zadziałało jak katalizator. Po kilku tygodniach
a d n a c s
bezustannego pragnienia, by ją w końcu dostrzegł, ale zbyt nieśmiała, by mu to okazać, Skylar doszła do wniosku, że musi albo działać, albo do końca życia się zastanawiać, jak by to było. Była dwudziestoczteroletnią dziewicą. Kiedyś, z kimś, musiała się w końcu przespać. No to czemu nie z jedynym dotychczas spotkanym mężczyzną, który zdołał wywołać w niej wrzenie krwi? - Więc pozwoliłaś się Elizie osaczyć.
- Przez większą część mojego życia stawała na głowie, żeby mnie namówić do zadbania o cerę, fryzurę, paznokcie. - Skylar uśmiechnęła się czule. - Tak naprawdę myślę, że Eliza była pod większym wpływem mojej matki, Triny, niż byłaby skłonna przyznać. Najlepsze w całym planie było to, że Zack mieszkał w Nowej Zelandii. Gdyby Skylar źle oceniła jego zainteresowanie albo okazała się kiepska w łóżku, nie musiałaby się z nim nigdy więcej spotkać. 70 Anula
Ku jej zdumieniu wszystko poszło o wiele lepiej, niż się spodziewała, do chwili niefortunnego wtargnięcia Mai. Z niewiadomych przyczyn zdołała prowadzić rozmowę, nawet zatańczyć parę kroków, a on wydawał się nią zafascynowany. Nigdy w życiu nie czuła się lepiej: wiedziała, że na kilka godzin skupiła na sobie jego uwagę. Był cały jej. Kiedy się wymknęli z przyjęcia weselnego w dużym domu i zaciągnęła go na górę, do swojej sypialni, płonęło w nim takie samo
s u lo
pożądanie jak w niej. Tę noc zapamięta do końca życia. Coś
niesłychanie intensywnego, oszałamiająco satysfakcjonującego, kilkaset razy bardziej ekscytującego niż jakiekolwiek, kiedykolwiek
a d n a c s
przeżyte doznania.
Skylar zerknęła na swój brzuch. Tamtej nocy nie miała żadnych szans, by przewidzieć takie jej konsekwencje. Co takiego tkwiło w stroju, że dał jej pewność siebie, że stała się interesująca dla płci przeciwnej? Ładna sukienka była niczym magiczna peleryna pożyczona na chwilę. Następnego dnia miała się z powrotem zmienić w małomówną, nudną i zaniedbaną dziewczynę. - Właściwie to chyba się na ciebie rzuciłam - przyznała z lekką drwiną w głosie. - Wcale nie musiałaś. Tylko na to czekałem. - Jego uśmiech zgasł. - Ale nie ochroniłem cię tamtej nocy. Bardzo mi z tym źle. - Wcale nie taki rozwój wypadków przewidywałam. Chciałam tylko, żebyś mi pokazał co i jak.
71 Anula
- Ależ później w ogóle nie chciałaś mieć ze mną nic do czynienia! - Nieprawda. Tylko byłam zawstydzona. Chciałam wierzyć, że potrafię zorganizować taką chłodną, wyszukaną randkę. Tymczasem zamiast tego narobiłam potężnego bałaganu. Zack ujął jej dłoń. Przeszył ją dreszcz zaskoczenia i oczekiwania, wzmocniony jeszcze, gdy poczuła, jak stopami obejmuje jej stopy.
s u lo
- Za żadne skarby świata bym z tego nie zrezygnował. Te słowa coś w niej nagle przełamały i jakaś jej część właśnie w tym momencie się w nim zakochała. Gdyby wiedział, co się w niej dzieje, gdyby w
a d n a c s
tej chwili zaproponował jej małżeństwo, chyba by wręcz przeszła po stole dla okazania, jak bardzo się zgadza. Przysunął się bliżej do stołu, a ona zrobiła to samo, tak że zdołał zamknąć jedno z jej kolan pomiędzy swoimi.
Zmienił uchwyt jej dłoni tak, że teraz mieli splecione palce. - Dlaczego tak długo zwlekałaś z powiedzeniem mi? - Stchórzyłam - wymamrotała i odwróciła wzrok, lekko jednak ściskając palce. - Zawsze byłam kiepska w słowach, a to było największe wydarzenie w moim życiu. Chyba chciałam wszystko utrzymać w tajemnicy... Nie wiem zresztą. Ale kiedy przyjechałeś, naprawdę właśnie miałam do ciebie dzwonić. Podniósł wzrok i popatrzył jej prosto w oczy. Wierzył jej, widziała to, nawet przez wywołującą zawrót głowy falę obaw i narastającego podekscytowania. Nagle wszystko wokół zaczęło się 72 Anula
wydawać zupełnie nowe. Kwiaty, świece na stole. Przyciszone głosy, delikatne dźwięki z ukrytych głośników, pełne szacunku gesty kelnerów. Mężczyzna siedzący naprzeciw niej. To właśnie było sedno jej marzeń, od chwili gdy Max poznał ich ze sobą. Czy uściśnie jej dłoń i cicho wyzna, że ją kocha? Kelner postawił przed nią filiżankę kawy bezkofeinowej. - A właściwie to jak się spotkaliście z Maksem? - spytała, otrząsając się z fantazji.
s u lo
Wiedziała tylko, że on i jej kuzyn byli partnerami w interesach. - Na uniwersytecie w Sydney graliśmy w rugby – odparł
mieszając kawę. - Potem trochę podróżowaliśmy. Po powrocie do domu połączyliśmy nasze środki. -Zachichotał.
a d n a c s
- Głównie Maksa, muszę przyznać. Założyliśmy turystyczną firmę autobusową. Udało się znakomicie. Bardzo szybko mieliśmy trzydzieści opatrzonych emblematem firmy autobusów jeżdżących po całym kraju. Rozszerzenie działalności na Nową Zelandię to logiczna konsekwencja, ponieważ większość turystów, dotarłszy tak daleko, zwiedzała obydwa kraje.
- Nie rozumiem. Jesteś w końcu Nowozelanczykiem czy Australijczykiem? Zack nie odpowiadał, porządkując myśli. Pewnych informacji nie zamierzał jeszcze zdradzić. - Dorastałem w Australii, ale moja matka była Kiwi i teraz Nowa Zelandia jest moim domem. Spędziłem kilka miesięcy, organizując
73 Anula
firmę autobusową, i wtedy odkryliśmy franszyzy*. Znakomita okazja, żeby zarobić, pracując o połowę mniej. Obaj byli zdumieni skalą sukcesu odniesionego w tak krótkim czasie. Dysponując znakomitym nosem Maksa do redagowania umów i zdobywania niemal nieograniczonych środków oraz niesamowitą intuicją Zacka w marketingu i wyczuwaniu trendów rynkowych, szybko ugruntowali pozycję swojej firmy, kontrolując dwadzieścia czy trzydzieści mniejszych firm dystrybucyjnych. Kiedy zajęli się w
s u lo
końcu lukratywną grą na giełdzie, ich nazwiska były już powszechnie znane.
* franszyza - koncesja na autoryzowaną dystrybucję jakiegoś
a d n a c s
towaru (przyp. Hum.)
Przez pewien czas Zack entuzjazmował się ryzykiem i napięciem związanymi z biznesem i giełdą. W rezultacie mniej niż dziesięć lat zajęło im zorganizowanie sieci drobnych, koncesjonowanych dostawców, z reguły pracujących po prostu w domu i potrzebujących tylko niewielkiego ukierunkowania. Dwa główne biura znajdowały się w Sydney i w Auckland. Potem Max zapragnął zająć się poważniej swoim ranczem i Zack nagle stwierdził, że ma znakomity powód, by się odciąć od towarzyszącego im do tej pory medialnego zainteresowania. - Potrzebowałem kolejnego wyzwania - powiedział. Przeniosłem się więc na południe i kupiłem winnicę, dopiero co założoną i potrzebującą do sukcesu tylko trochę marketingu. 74 Anula
- Nazywa się Greta? Winnica Greta, a teraz jeszcze stadnina Greta, były obecnie oprócz siedzącej po drugiej stronie stołu kobiety i noszonego przez nią dziecka - najważniejsze w życiu Zacka. - To imię mojej matki. Jej prawdziwe imię, o czym się dowiedział, dopiero kiedy umarła po długiej walce z rakiem. Gill Manning naprawdę nazywała się Greta Thome. Przez całe życie nieugięcie odmawiała rozmów na
s u lo
temat jego ojca, powtarzając albo że jest w więzieniu, albo że nie żyje. Zack wierzył, że naprawdę się o nich bała, bo mniej więcej co roku zmieniali miejsce pobytu. Kiedy już stał się wystarczająco dorosły i bogaty, żeby zacząć poszukiwania, wymogła na nim
a d n a c s
obietnicę, że tego nie zrobi. Powiedziała, że grzebanie w przeszłości tylko sprowadzi na nich nieszczęście. Później, kiedy już chorowała, nie miał serca sprzeciwiać się jej życzeniom. Lecz razem z nią umarła i jego odpowiedzialność wobec niej. Wynajął więc prywatnego detektywa, żeby sprawdził jej przeszłość. Odkrycie, że rodzina jego matki należała do politycznej elity Nowej Zelandii, było szokiem. Należeli do niej dwaj byli premierzy, a teraz najstarszy brat matki był liderem głównej partii opozycyjnej. Lecz kontakt z tą szacowną rodziną okazał się co najmniej chłodny. Odwrócili się plecami, oświadczając, że Greta umarła dla nich w dniu, w którym uciekła do Australii. - Sądziłam, że to imię dziewczyny.
75 Anula
Zack przyglądał się, jak zakłopotana Skylar zagryza dolną wargę. Miał znakomitą okazję do zmiany tematu, którego teraz nie powinien poruszać. - Jeśli chcesz coś wiedzieć, po prostu spytaj - zaproponował jej rozbawiony. Spojrzała w płomień świecy i wzruszyła ramionami. - Przez kilka lat, mniej więcej co miesiąc spotykałem się z kobietą w Australii, ale był to kontakt bez zobowiązań. Obojgu nam to pasowało.
s u lo
- Pasowało? - spytała na granicy słyszalności.
- Zakończyłem właśnie tę znajomość - oznajmił. -Przedwczoraj.
a d n a c s
- Było jej przykro?
- Nie bardzo. Prawdopodobnie pozostaniemy przyjaciółmi. Prawie nigdy nie robię sobie wrogów.
- Jaka była? Założę się, że śliczna.
- Cóż, nie miała twojego przemiłego uśmiechu - drażnił się z nią. - Żadnych piegów, biedactwo, a spojrzenie miała jakieś takie bez wyrazu. Nie to co twoje, błękitne jak u dziecka. - Nabijasz się. -Może. Odkrył, że podoba mu się wywoływanie u niej rumieńca. - Czyli kupiłeś winnicę. A skąd stadnina? Trochę nietypowy zestaw. - Pomysł Maksa. Po kilku piwach na Pucharze Melbourne uznaliśmy, że wyhodowanie zwycięzcy byłoby niezłą zabawą. 76 Anula
Zmarszczyła brwi. - Musisz być bardzo bogaty, jeśli możesz przeznaczyć kilka milionów na zabawę. - Nie narzekam - odparł. - Jeśli cię to niepokoi. - Prawie dotrwaliśmy do końca kolacji. Zack potarł brodę, zastanawiając się, co takiego w jej uśmiechu go pociąga. Była ładna, właściwie nawet bardzo, ale nieobowiązujące kolacje z pięknymi kobietami nie były dla niego niczym nowym.
s u lo
Skylar czasem powodowała, że z trudem pamiętał, że jest tutaj tylko dla jednego celu - by zapewnić swojemu synowi czy córce rodzinę. - Ale czy wytrzymamy z pocałunkiem aż do powrotu do domu? Skylar przełknęła tak gwałtownie, że aż się zakołysał jej
a d n a c s
naszyjnik. Na to nie miała odpowiedzi. Zack znów schwytał ją nogami pod stołem, tym razem unieruchamiając jej kostkę. Odwróciła wzrok, ale gdy sięgnęła po filiżankę i opróżniła ją, widział, jak drży jej ręka. Skinął na kelnera, prosząc o rachunek. Otulając ją szalem, przesunął dłońmi po jej ramionach, a potem, kiedy czekali na podstawienie samochodu, trzymał ją za rękę. Kiedy się pochylił, by otworzyć jej drzwi, spojrzeli sobie w oczy i przez dłuższą chwilę nie mogli oderwać od siebie wzroku. Trwała nieruchomo, z rękami opuszczonymi wzdłuż boków i lekko rozchylonymi ustami. Zack dotknął jej warg, czekając, aż popatrzy mu w oczy. - Myślę, że nie... - wyszeptał. Nie cofnęła się, więc przywarł do jej ust. Po chwili przymknęła oczy. Przytulił ją, całując mocno. Znienacka poczuł głód, zupełnie 77 Anula
jakby nie zjadł przed chwilą obfitego posiłku. Głód Skylar. Pragnął jej ust, dotyku jej skóry. Napawał się pocałunkiem, aż poczuł, że uginają się pod nią kolana. Dopiero wtedy oderwał się od niej i pozwolił wsiąść do samochodu.
a d n a c s 78 Anula
s u lo
ROZDZIAŁ SZÓSTY Oddychając płytko, siedziała nieruchomo, tak żeby nic jej nie zakłócało wspomnienia dotyku jego ust, ciepłej dłoni pieszczącej jej ramię i obejmującej mocno plecy, i palców przeczesujących jej włosy. Nie bardzo miała z czym porównać jego pocałunki W liceum zdarzyło jej się kilka niezdarnych prób, a potem, była już tylko ta magiczna noc kilka miesięcy temu.
s u lo
Lecz dzisiejszy pocałunek różnił się od tamtych pełnych ognia i namiętności, którymi Zack uprzednio ją obezwładnił. Wtedy nie dał jej czasu na reakcję, na zastanowienie Dziś zachował się o wiele
a d n a c s
bardziej powściągliwie - to było planowe uwodzenie. I teraz właśnie tego chciała.
W dotyku jego ust była idealna kombinacja siły i po żądania. Od jego pocałunków kręciło jej się w głowie. Jak mogła się opierać? I dlaczego miałaby tego chcieć?
Nie zdawała sobie w ogóle sprawy z upływu czasu. Chrzęst żwiru na podjeździe do rezydencji zupełnie ją zaskoczył. Wyłączył silnik. Teraz musiała podjąć decyzję. Podświadomie podjęła ją już prawdopodobnie wtedy kiedy ofiarował jej naszyjnik. Dlatego wyjęła klucze z torebki i podała mu, wciąż patrząc wprost przed siebie. - Bo... nie wiem, jak powiedzieć... - zawahała się, czując na sobie jego wzrok - czego chcę. 79 Anula
Sekundy mijały powoli. Trzymała klucze w wyciągniętej dłoni, jakby podawała solniczkę. Czyż nie byłoby upiornie śmieszne, gdyby odmówił? W końcu poczuła jego ciepłą dłoń na swojej. - Jasno i wyraźnie - odpowiedział Zack i wyłuskał klucze z jej palców. Wysiadł. Podążyła za nim. Spięta do nieprzytomności czekała, aż upora się z zamkami. Weszła do mrocznego korytarza. Usłyszała dwukrotny trzask zamka ryglującego drzwi.
s u lo
A potem poczuła jego dłonie na ramionach i usta muskające jej ucho.
- Czy możesz... zdjąć mi naszyjnik? - wyszeptała. - Nie chcę go zepsuć.
a d n a c s
Jego dłonie przesunęły się po jej ramionach. Zadrżała. Poczuła rozpinanie zamka, powolne ześlizgiwanie się łańcuszka, a potem pocałunek na ramieniu rozpalający jej krew.
Zack odwrócił ją delikatnie do siebie i ujął dłonią pod brodę. - Zdenerwowana?
Skinęła głową, przełykając z trudem ślinę. - Bardziej niż za pierwszym razem? -Tak. Przeklinała się w duchu. Za późno na odgrywanie rumieniącej się niewinnej panienki. Ale cztery miesiące temu była po kilku kieliszkach wina i wtulaniu się w jego ciało w paru tańcach. I nagle całe zdenerwowanie odpłynęło. Poczuła się dość pewnie, by zacząć zaspokajać swoją ciekawość. Wsunęła mu palce we włosy, 80 Anula
przeczesując je. Wzmocniła pocałunek jednocześnie zaciskając dłonie i delikatnie pochylając jego głowę w swoją stronę. Całowali się coraz mocniej. Dreszcz emocji spowodował, że czuła się zalana radością jak kielich szampana. Kiedy w końcu oderwał się od niej i poprowadził ją w stronę schodów, musiała się bardzo postarać, by się na niego nie rzucić jak za pierwszym razem. W sypialni było ciemno, ale odsunęła jego dłoń od wyłącznika. Zack ujął końce jej szala i przesunął go po jej ramionach. Zmysłowy
s u lo
dotyk chłodnego jedwabiu na rozgrzanej skórze rozpalił ją, wygięła się do tyłu dla zachowania równowagi, znowu obejmując go za szyję. Pochylił się i przywarł do jej warg. Przesunął dłońmi po jej biodrach,
a d n a c s
potem objął plecy i przyciągnął do siebie. Pragnęła więcej. Drżała z niecierpliwości.
Znalazł suwak jej sukni. Kiedy zaczęła opadać, Skylar nagle zesztywniała i przytrzymała materiał. Nie chciała, by ją zobaczył. - Czy... nie poczujesz się zaszokowany moim wielkim brzuchem?
Uśmiechnął się, pochylił i musnął ustami jej szyję. - Nie mogę się doczekać, by się przedstawić. Puścił ją, zamknął drzwi, a potem przyciągnął znowu do siebie i mocno pocałował. - Czy masz choćby najsłabsze pojęcie o tym, jak jesteś dla mnie piękna? - Postukał ją końcem wskazującego palca po nosie. Otworzyła oczy. - Cała. Od stóp do głów. Mówiąc to, przesuwał dłońmi wzdłuż jej kręgosłupa. 81 Anula
Odetchnęła głęboko, osłabła z ulgi, że jego sylwetka stała się widoczna tylko jako słaby kontur i nie była w stanie zobaczyć wyrazu jego twarzy. Najsilniejsze było w niej teraz pragnienie dotykania go. Całego... Zack otworzył oczy, gdy poczuł jej twarz wtulającą się w jego ramię. Odetchnął głęboko i odwrócił się, żeby na nią popatrzeć, choć niewiele widział w ciemnościach. Większość jej twarzy i jego ramienia była zasłonięta burzą jasnokarmelowych włosów, ale
s u lo
widoczny fragment zmarszczonego czoła wyraźnie dowodził, że miała zmrużone oczy.
- Hej, dziewczyno. - Dmuchnął jej we włosy. Jeden z kosmyków
a d n a c s
uniósł się i szybko opadł. - Obudź się. - Nie śpię.
- Nie zacznij znowu być nieśmiała wobec mnie. - Wyciągnął rękę i odsunął włosy z jej twarzy. - Nie było tak źle, co? - Czy było... inaczej? - spytała, spoglądając w końcu na niego. Z tym brzuchem i w ogóle...
- Inaczej? Tak, to było coś wyjątkowego. Wsunął dłoń pomiędzy nich i położył ją na jej brzuchu, doświadczając przypływu emocji. - Czułem z tobą o wiele większy związek z powodu tego, co jest tutaj. Właśnie tego mu brakowało od czasów Rhianny - czułości. I nie chodziło tylko o tę jedną noc ani o fakt, że pomiędzy nimi znajdowało się dziecko. Już ich pierwsza noc obudziła w nim to uczucie, choć 82 Anula
przypuszczał, że spowodował je fakt, że był jej pierwszym mężczyzną. Ofiarowanie dziewictwa to dar, który w pojęciu Zacka wiązał się z odpowiedzialnością. - Ale fizycznie? - Po prostu wspaniale. Co cię gryzie? - Tyle tylko, że z powodu dziecka czułeś, że musisz być delikatny. Czy normalnie byłbyś taki sam? Zack się zastanowił.
s u lo
- Jest miejsce na czułość, tak jak i na radość, i na intensywność, a czasem i na dziką, gwałtowną namiętność. - Uniósł jej nieco głowę i musnął ustami jej wargi. - Każdy rodzaj okazywania sobie uczuć jest
a d n a c s
dobry, Skylar, dopóki dwoje ludzi chce tego samego.
- Ale co wtedy, kiedy już nie będę w ciąży i nie poczujesz takiego związku?
- Ja go już czuję od dawna. Od miesięcy. - Naprawdę?
- Nigdy nie składam obietnic, których nie mogę dotrzymać. Chciałem ciebie wcześniej, pragnę teraz i nie widzę powodów, dla których miałbym przestać.
- Skąd w tobie to poczucie braku bezpieczeństwa, ta niska samoocena? - zastanawiał się. - Jesteś śliczna, inteligentna, odnosisz sukcesy w swojej pracy i masz fantastyczne notowania w kręgach hodowców. Dlaczego tak trudno ci uwierzyć, że ktokolwiek mógłby cię zechcieć?
83 Anula
- Wierzę, że to, czego ty chcesz, jest tutaj. - Spuściła wzrok na jego dłoń wciąż spoczywającą na jej brzuchu. - Chcę. Bardzo. Posłuchaj, wiem, że będziesz cudowną matką. Wiem, że to dziecko będzie miało fantastyczne życie i niczego mu nie zabraknie. Lecz jesteś zupełnie szalona, jeśli sądzisz, że poślubiłbym cię, gdybym nie chciał być z tobą. Gdybym nie uważał, że znakomicie do siebie pasujemy. W pokoju było ciemno, ale Zackowi wydało się, że jej oczy
s u lo
rozbłysły nadzieją. Zamierzał dotrzymać obietnicy, by nie wspominać o przyszłości dziecka. To miała być jej noc, jej idealna noc. Podarunek, kolacja, miłość - stać go było na taką noc.
a d n a c s
- Jedno można powiedzieć o ciąży - mruknęła, odsuwając się od niego. - Bardzo wpływa na pojemność pęcherza. Przepraszam... Zack włączył nocną lampkę, poprawił poduszki i położył się z rękami za głową. Zdał sobie sprawę, że poprzednio nie zauważył, jak bardzo kobiecy był jej pokój. Sypialnia urządzona ze smakiem, elegancka, skromna.
Skylar wróciła zmarznięta.
- Podoba mi się twój pokój. - Oparł się podbródkiem na jej głowie i poczuł świeży zapach pasty do zębów. - Zupełnie inny, niż się spodziewałem. - Masz na myśli, że jest zbyt dziewczęcy? Eliza mi pomagała. Uwielbiała urządzać wnętrza. - Na co dzień nie wyglądasz dziewczęco - zaczął je dokuczać ale wyczuwa się ukrytą kobiecość. 84 Anula
- Maya mówi, że noszę ubranie niczym tarczę - odparła w zamyśleniu, kładąc mu na piersi dłoń z rozsuniętymi palcami. - Rzeczywiście, wręcz krzyczy „spadaj!" - zgodził się. Dlaczego? - Nie mam pojęcia. W końcu miałam wokół siebie przykłady modeli kobiet. Elizę... Moją matkę - dodała po krótkim wahaniu. - Raz ją spotkałem, kiedy wraz z Maksem nocowaliśmy w jednym z kasyn Blake'a, w Deadwood. To piękna kobieta.
s u lo
- Dobierała się do ciebie? - Skylar uniosła się z podejrzliwym wyrazem twarzy. - Nie, była zbyt zajęta.
a d n a c s
- Aha! - Rozluźniła się i położyła z powrotem, niepewnie kładąc mu dłoń na piersi. - Zazwyczaj jest.
Brzmiało to, jakby Skylar nie za bardzo akceptowała swoją matkę. Może właśnie dlatego tak się ubierała - żeby uniknąć porównań.
- Nie macie dobrego kontaktu?
- Jestem jej rozczarowaniem. Ani olśniewająca, ani wyrafinowana. Nigdy się nie umawiałam z żadnym mężczyzną, którego próbowała mi naraić. Z tego co zaobserwował, rzeczywiście tak było. Skylar w najmniejszym stopniu nie była zainteresowana towarzystwem, w którym obracała się jej matka. Dzięki Bogu. - Zack? -Mhm? 85 Anula
- Jestem ciekawa. - Ciekawość to dobra rzecz. Potarł podbródkiem o jej głowę. -Jeszcze nigdy nie widziałam... ani nie dotykałam... nagiego mężczyzny. Nie tak naprawdę. - To straszne niedopatrzenie - zamruczał wprost w jej włosy. Trzeba to naprawić... Kiedy zadzwonił budzik, wydawało się, że minęła zaledwie chwila. Zack ocknął się i spostrzegł, że na jego ciele widoczny jest
s u lo
dowód pożądania. Nie teraz! Skylar potrzebowała snu. Stanowczo za mało miała go w nocy, kiedy z zachwytem stwierdził, że przebywanie w łóżku z ciekawą i niedoświadczoną kobietą ma swoje zalety.
a d n a c s
- Mieliśmy szczęście z alarmami - wymamrotała Skylar, przeciągając się jak kotka.
Miała na myśli ostrzeżenia o źrebieniu. Pager tej nocy zadźwięczał tylko raz, a kiedy zadzwoniła do Bena, ten powiedział, że sobie poradzi.
- Wstawać, szkoda dnia! - jęknął, a potem pochylił się, by uszczypnąć ją w ramię. - Jak mawiała moja matka. - Czy twoi rodzice się rozwiedli, Zack? - Dlaczego pytasz? Potarła nos dłonią wystawioną spod kołdry. Zwykła ciekawość, nic więcej. - Bo zawsze mówisz: mój ojciec, moja matka. Nigdy: moi rodzice.
86 Anula
- Twoi rodzice są rozwiedzeni - przypomniał jej. - Działania naszych rodziców nie mają nic wspólnego z nami. Ja na przykład nie uznaję rozwodów. Odwrócił się i popatrzył na nią. - Czy nie lepiej byłoby, gdybym poszedł do stajni pro sto stąd? Nie otworzyła oczu, ale zauważył, jak gwałtownie przełknęła ślinę, a potem niemal niedostrzegalnie potrząsnęła głową. Rozczarowanie przygasiło dotychczasową radość.
s u lo
- Kiepsko to wygląda - rzekł - gdy mężczyzna musi się przekradać po spodnie do domu rodziców kochanki. Jej usta wygięły się w złośliwym uśmieszku.
a d n a c s
- Mam iść z tobą i potrzymać cię za rączkę? - Daj spokój.
Pochylił się i pocałował ten uśmiech.
87 Anula
ROZDZIAŁ SIÓDMY Później, tego popołudnia, wśliznęła się do stajni, by popatrzeć na Asa przy pracy. Klacz stała spokojnie, oczekując przybycia Black Powera. Och, jest przepiękny, pomyślała, kiedy Bob go wprowadził. Lśniący, wysoko unoszący nogi nad wyłożoną klepką podłogą. Nawet w tak późnym stadium okresu rozrodczego okazał się całkowitym
s u lo
profesjonalistą. Przyprowadzony do klaczy najpierw się przedstawił, muskając pyskiem jej szyję i łopatki, a potem delikatnie skubiąc wargami, przesuwał się ku tyłowi jej ciała.
a d n a c s
Jednak kiedy już na serio przystąpił do rzeczy, czułości poszły w kąt i wykonywał swój obowiązek, mocno zaciskając zęby na karku klaczy.
Klacz pochodziła z Dakoty Południowej, z okolic Rapid City, choć jej właściciel mieszkał w Nowym Jorku. Był dość nowy w biznesie i specjalnie wybrał się w podróż, by obejrzeć Black Powera w akcji.
- Zawsze to takie szybkie i brutalne? - zapytał z szeroko otwartymi oczami, kiedy ogier zsunął się z grzbietu klaczy. - Każde zwierzę jest inne - wyjaśniła Skylar. - Demetrius, mój drugi ogier, bardziej pasuje do schematu „myk-myk-miło-było-dowidzenia", ale po wszystkim jest milszy niż As. Zack, któremu przypadło zadanie uspokajania i odwracania uwagi klaczy, właśnie w tej chwili rzucił jej długie, powłóczyste 88 Anula
spojrzenie, od którego aż jej się zakręciło w głowie, nie na tyle jednak mocno, by nie zauważyć, że Ben, który miał umyć ogiera, nie wiadomo dlaczego wciąż trzymał końcówkę węża w górze, kiedy Bob odprowadził Asa. Skończyło się solidnym zmoczeniem zadu klaczy i osłupiałego właściciela. Pomimo gorących przeprosin ze strony Skylar oraz bladego jak ściana chłopaka, gość wyraźnie ochłódł i ze złością odmaszerował do swojego samochodu do przewozu koni, otrzepując kosztowny garnitur. Skylar była wściekła na Bena za jego nieuwagę.
s u lo
Jej interes w ogromnym stopniu zależał od ustnej reklamy.
Później powędrowała do domu, przebrała się w długą prostą spódnicę i jedną z nowych bawełnianych koszulek z długim rękawem.
a d n a c s
Kiedy Zack zapukał, przeglądała skromną zawartość lodówki,
zadowolona, że nie zaprosiła gościa na lunch. Kiedy tylko zamknął drzwi, przyciągnął ją do siebie i zaczął całować aż do utraty tchu. - Chodziło mi to po głowie przez cały dzień - wymruczał, kierując ją w stronę schodów.
Kilka godzin później w końcu udało im się dotrzeć na dół, żeby coś zjeść. Po kąpieli Zack pachniał o niebo lepiej, niestety jednak musiał włożyć to samo ubranie, w którym przyszedł. Trochę ją to drażniło i szukała pretekstu, by mu oznajmić, że ma zapasowy klucz, którego mógłby użyć, gdyby miał ochotę wpaść do swojego pokoju w dużym domu i przynieść tu coś z ubrania na rano. Siedząc przed gazowym kominkiem, zjedli opiekane kanapki z serem. Zack odsunął pusty talerz, przyciągnął ją do siebie na sofę i otoczył ramionami. 89 Anula
- Widzisz, jak znakomicie do siebie pasujemy? - Mhm. - Przeszedł ją dreszcz od świeżych wspomnień. Gdybym wiedziała, jak dobrze mogę się czuć, nie czekałabym tak długo. - Mogłoby tak być codziennie - odezwał się podstępnie delikatnym tonem. - Doprawdy? - Rozejrzała się niespokojnie po całym pokoju, gwałtownie poszukując dobrej odpowiedzi. - Mnie się wydaje, że dopiero zaczęliśmy.
s u lo
- Skylar, dość już straciłem z ciąży. Od tej chwili chcę uczestniczyć we wszystkim przez cały czas.
a d n a c s
Wyraził się jasno: powinna była powiedzieć mu wcześniej. - Gdyby tylko nie było to tak daleko - wykręciła się, gapiąc się na wyłączony telewizor.
- Spodoba ci się tam, obiecuję. - Przykrył jej dłoń. -Czego się boisz?
- Nie wiem nawet, co mówi prawo. Może się kiedyś rozstaniemy i nie będę mogła zabrać dziecka do domu?
- Czy nie lepiej byłoby rozważyć możliwość, że będziemy ze sobą bardzo szczęśliwi? -Wolałabym rozważać tę możliwość, dopiero kiedy z czasem się oswoję z taką myślą. - Wiesz, jaka jest moja sytuacja. Rozpocząłem dwa nowe przedsięwzięcia, których się wciąż uczę, i nie mogę tego robić stąd. Kiedy już ruszą pełną parą, z dobrze ustawionym marketingiem, będę 90 Anula
mógł sobie pozwolić na większą elastyczność. Nie chcę co tydzień latać tam i z powrotem, kiedy ty się będziesz zastanawiać. - Zmienił pozycję. - Jesteś mi winna, Skylar, kilka następnych miesięcy. Wiedziała, że otrzymanie dokładnie tego, czego chciała -czyli Zacka mieszkającego z nią i dzieckiem tutaj - było niemożliwe. Był mężczyzną. Od niej oczekiwano, że za nim podąży. Lecz żądanie rezygnacji z ustalonej, zapewniającej jej bezpieczeństwo sieci powiązań, było poważną sprawą.
s u lo
- Kto w międzyczasie prowadziłby mój interes? - zapytała, czując, że na to też ma przygotowaną odpowiedź.
- Do obsługi takich przypadków są agencje menedżerskie albo
a d n a c s
możesz awansować Boba. Już wcześniej zarządzał większymi biznesami niż ten.
Zapiszczał pager Skylar. Z ulgą go wyłączyła, wstała i wcisnęła odpowiedni klawisz na telefonie.
- Zadzwonię, jeśli będę cię potrzebował - rozległ się głos Boba. Prawdopodobnie dwie zaczną rodzić dziś w nocy. Alarmy porodowe zamocowane na klaczach uruchamiały się, gdy zwierzę leżało dłużej niż dwadzieścia sekund, zaś odbiornik aktywował pagery Boba i Skylar. Wyszła na chwilę do łazienki na dole, a kiedy wracała, zauważyła zapasowy klucz, wiszący koło tylnego wejścia. Zdjęła go z haczyka. Jednak kiedy tylko weszła do pokoju, znów się odezwał jej pager. 91 Anula
- To numer dwa - powiedział Bob. - Zadzwonię do Zacka, do dużego domu. - Ja zadzwonię - zaproponowała szybko. - Rób swoje, Bob. Ostrzegę też weterynarza, na wypadek gdybyśmy go potrzebowali. - Wezmę kurtkę. Odwróciła się i ruszyła w stronę schodów, ale Zack złapał ją za rękę. - Nie będzie ci potrzebna. - Pochylił się i pocałował ją mocno w usta. - Prześpij się. Dokończymy jutro.
s u lo
Dopiero kiedy zamknął za sobą drzwi, zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma w dłoni klucz.
a d n a c s
Kiedy Zack wsunął głowę w drzwi biura, Skylar i Bob byli w środku.
- Wszystko gotowe? - spytał Boba.
We dwóch mieli lecieć do Minneapolis na spotkanie ze znajomym Boba, w pobliżu toru wyścigowego Canterbury Park. - Na pewno nie lecisz? - upewnił się, kiedy odprowadzała ich do półciężarówki, którą się wybierali na lotnisko. Skylar potrząsnęła głową. Nie miała ochoty opuszczać farmy, kiedy nie było na niej ani Zacka, ani Boba. Poza tym miała zaległą papierkową robotę. - Wszystko gotowe, weterynarz jest zadowolony ze stajni porodowej, więc trzymaj się z daleka - polecił jej Zack. - Dean jest pod ręką. Masz mój numer, prawda? - Tak, babciu - jęknęła. 92 Anula
- Coś upichcisz na dzisiejszy wieczór? - zapytał sugestywnym tonem. - Może jakieś gorące danko? Uśmiechnęła się łobuzersko. Powszechnie znany w Dakocie Południowej termin „gorące danko" oznaczał jakąkolwiek jednogarnkową potrawę, najczęściej papkowatą, zapieczoną po posypaniu serem, ale oboje wiedzieli, że nie to miała na myśli. - Och, dziecinko... - wyszeptał i zanim zdołała go trzepnąć,
s u lo
pochylił się i pocałował ją w usta. Cofnęła się gwałtownie i rozejrzała ukradkiem, czując, jak gorąco oblewa jej policzki.
Porządkowanie biura mogło pomóc poradzić sobie z szalejącymi
a d n a c s
hormonami. Wydarła mocno zabazgraną kartę z notesu biurowego, żeby ją wyrzucić do kosza, gdy rzuciło jej się w oczy nazwisko Burke i numer telefonu zapisane ręką Zacka.
Od Johna Burke'a dzierżawiła kawałek ziemi dla klaczy na lato. Wykorzystanie stu pięćdziesięciu akrów należących do sąsiada, byłego hodowcy świń, było niezłą inwestycją. Czego mógł chcieć? Wybrała numer, ale nikt nie odbierał.
Wiosenne porządki zajęły więcej czasu, niż przewidywała, ale skoro Zack i tak miał wrócić późno, nie spieszyła się. Kiedy zamykała biuro, było już ciemno. Po drodze do domu zwykła się zatrzymywać koło zagrody Roscoe. Tym razem, kiedy do niej podchodziła, usłyszała jakieś nietypowe odgłosy. Skupiła się i spostrzegła duży ciemny kształt spoczywający na ziemi w odległości kilku metrów od ogrodzenia. 93 Anula
Koń leżał. W pierwszej chwili przyszła jej na myśl kolka. Widziała to już setki razy. Jeśli chodziło tylko o ból brzucha wywołany zmianą paszy albo niedostateczną ilością wody, obolały koń kładł się czasem albo stał wyprężony, odwracając głowę, by trącać pyskiem boki. - Co ci jest, staruszku? - zawołała, żeby go uprzedzić o swojej obecności. Roscoe podniósł łeb, popatrzył na nią, a potem znów się położył.
s u lo
Nie miał ciężkiego oddechu, nie widziała, czy się pocił. Prawdopodobnie łagodny przypadek.
Wspięła się na płot, zamierzając go namówić do wstania i
a d n a c s
niewielkiej przechadzki. Dopiero kiedy przykucnęła przy nim i położyła mu rękę na brzuchu, poczuła niepokój. Był cały zlany potem. Zaczęła się podnosić, mając nadzieję złapać Deana, zanim pójdzie do dużego domu, gdzie Peggy zawsze zostawiała mu obiad w kuchni. Nie przyszło jej na myśl, że zaufany stary wałach, którego miała od trzeciego roku życia, mógłby jej wyrządzić krzywdę. Kiedy koń stęknął i szarpnął się w desperackiej próbie wstania, przednie kopyto trafiło ją w kark i odrzuciło daleko. Bardzo dobrze, pomyślała z przeraźliwie zimną logiką, inaczej przetoczyłby się wprost na nią. Była to jej ostatnia myśl przed uderzeniem głową w krawędź poidła. Zack zatrzymał półciężarówkę, marszcząc czoło na widok ciemnego domu. W planach mieli kolację, a Skylar nie była na tyle przewrażliwiona, by ją odwołać tylko dlatego, że się z nią trochę drażnił. 94 Anula
Postukał palcami w kierownicę, obserwując ciemne okna przez przednią szybę. Wrócili nieco wcześniej, niż się spodziewali, i Zack z niecierpliwością oczekiwał spotkania ze Skylar. Odwożąc Boba, przejechał koło stajni. Jej biuro było zamknięte. Skierował więc samochód w stronę dużego domu. Kiedy sięgał do dzwonka Case'a Fortune'a, ten z poważną miną otworzył drzwi. - Zack, przed chwilą pukałem do twojego pokoju. - Co się dzieje?
s u lo
- Właśnie omawialiśmy z ojcem plotkarskie strony z
dzisiejszego „Tribune". Stan mojej siostry zwraca uwagę - oznajmił Case. - Byłoby miło wiedzieć, że poczynione zostały jakieś postępy w kierunku ogłoszenia zaręczyn zanim dziecko przyjdzie na świat.
a d n a c s
Zack z ulgą przełknął ślinę. - Pracuję nad tym.
- Tata ma teraz dość na głowie - ciągnął Case. - Jeszcze mu tylko brakuje zainteresowania mediów rodziną. Zamierzasz postąpić uczciwie ze Skylar, prawda, Zack?
- Pytasz, bo cię to w ogóle obchodzi, czy tylko się boisz plotkarzy? - warknął Zack.
Case uniósł ręce w pojednawczym geście. - Nie wściekaj się. Oczywiście, że mnie obchodzi, przecież to moja siostra. Jednak jako główny menedżer Dakota Fortunes mam też obowiązek dopilnować, by nie ucierpiała reputacja firmy ani członków rodziny.
95 Anula
- Z tego, co widzę, nazwisko Fortune jest nurzane w błocie przynajmniej raz na tydzień. - Głos Zacka wibrował złością. - Może pomyślisz o tym następnym razem, kiedy się wybierzecie do jednej z najlepszych restauracji w mieście - odciął się Case. - Trafiony. - Zack spojrzał nad ramieniem gospodarza na otwarte drzwi. - Pierwszy się o tym dowiesz, Case. A tymczasem chciałbym się z nią zobaczyć. Jest w środku?
s u lo
- Nie widziałem jej. Może wybrała się do miasta odwiedzić Mayę.
- Zaprosiła mnie na kolację, ale nie ma jej w domu.
a d n a c s
- To nie w stylu Skylar tak zignorować zaproszenie.
- Pójdę zerknąć do stajni. Jeśli nie dotrzymała słowa, uduszę ją. Zaniepokojony Case podążył energicznie za nim. - Idę z tobą. Co miałeś na myśli, mówiąc o dotrzymaniu słowa? - Powiedziałem jej, żeby się trzymała z daleka od koni i nie jeździła, dopóki dziecko się nie urodzi. Za duże ryzyko. - Staramy się z Giną o dziecko. Jeśli chodzi o mnie, im szybciej się nam uda, tym lepiej.
- No cóż, gratulacje, Case. Witam w klubie zamartwiających się. - Stary Roscoe pokłada się w zagrodzie - zauważył Case, kiedy znaleźli się przy stajniach. Dean i Bob rozmawiali przed główną stodołą. Poinformowali ich, że ostatni raz widzieli Skylar piętnaście minut temu kierującą się do domu. Bob dorzucił, że zazwyczaj zatrzymywała się wieczorem u 96 Anula
Roscoe. Zackowi serce podjechało do gardła. Popędził w stronę zagrody wałacha. Znaleźli oszołomioną Skylar, niezgrabnie próbującą się odczołgać od miotającego się konia. Modląc się, żeby nie miała żadnych urazów kręgosłupa, Zack przeskoczył płot, chwycił ją za kurtkę i odciągnął kilka metrów. Potem wszystko mu się zamazało we wspomnieniach. Wydawało mu się, że minęły wieki, zanim znalazł się na tylnym siedzeniu samochodu Boba, tuląc ją w ramionach. Case prowadził. Reszta została, by zająć się Roscoe. Skylar zaczęła się kręcić.
s u lo
- Nie ruszaj się. - Przytrzymał ją mocniej, napięty jak struna. Gdzie cię boli?
a d n a c s
- Głowa - wymamrotała. - I szyja. Co z Roscoe? - Nic mu nie będzie. Bob się nim zajął.
- Zack? - odezwała się nagle mocnym głosem, w którym wyraźnie słychać było strach. Przytulił ją mocniej.
- Cicho, dziecinko. Jestem przy tobie.
- Moje dziecko? - Głos jej się załamał.
Na chwilę zacisnął mocno powieki. Łatwiej było myśleć o niej lub o koniu, niż o tym, co się mogło dziać z dzieckiem. Zmuszając się do spokoju, choć miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, pogłaskał ją po włosach. Wciąż była oszołomiona. Mamrotała ciągle imię konia albo słowo „dziecko". - Wszystko będzie dobrze, Sky. Obiecuję. 97 Anula
Do szpitala dotarli w rekordowym czasie. Case pro-; wadził jedną ręką, drugą trzymając komórkę i opisując co się stało. Natychmiast po zatrzymaniu samochodu wyskoczył na zewnątrz, gdzie czekała już grupka pielęgniarek i lekarzy. Wkrótce znaleźli się w pokoju zabiegowym izby przyjęć. Podczas badania Skylar milczała przestraszona. Zack też był przerażony. Wiedział, że niewiele do niej dociera, toteż słuchał lekarzy za oboje.
s u lo
Skylar nie potrafiła powiedzieć, czy straciła przytomność, ale utrzymujące się oszołomienie lekarze uznali za oznakę lekkiego wstrząsu mózgu. Ramię i kark miała czerwone i spuchnięte, a z tyłu
a d n a c s
głowy widniał guz jak kurze jajo.
O wiele groźniejsze było ryzyko poronienia. Gwałtowny
wstrząs, wywołany upadkiem na plecy, mógł oderwać od ściany macicy fragment łożyska albo nawet całe, co oznaczałoby pozbawienie płodu dopływu niezbędnej krwi. Lekarz zarządził wykonanie ultrasonografii. Podłączono ją też do monitora płodowego. Oboje poczuli ulgę, słysząc stłumione, szybkie bicie serca ich dziecka. - To na pewno dobry znak? - Zack ścisnął dłoń Skylar. Po jej twarzy spływały łzy ulgi. Czas mijał. - Chyba jestem w wystarczająco zaawansowanej ciąży, żeby w ultrasonografii dało się sprawdzić płeć dziecka? -odezwała się nagle Skylar stłumionym głosem. - Jesteś na to gotowa? 98 Anula
Zastanowiła się przez chwilę i, niewiarygodne, ale lekko się uśmiechnęła, - Amanda, jeśli to dziewczynka. - Pociągnęła nosem. -Nie mam pojęcia dlaczego. W Zacku tak się kotłowały emocje, że aż wbił sobie paznokcie w dłoń. Jego córka. Amanda. Czy będzie wysoka jak rodzice? Blondynka? Nie straćmy jej teraz. Musiał się opanować. - Zgadzasz się? - spytała Skylar z nadzieją w głosie.
s u lo
- Niech będzie Amanda. - Ścisnął jej dłoń. - Ile powinniśmy ich mieć? - Co najmniej drużynę rugby.
Kiedy zamknęła oczy, jej uśmiech przez łzy szybko zmienił się w płacz.
a d n a c s
- Hej, hej, myśl pozytywnie, kochana. Jesteś w dobrych rękach. Obiecuję, że nic ci nie będzie.
Lecz tak naprawdę zdawał sobie sprawę, że wszystko jest poza jego kontrolą. Nigdy w życiu nie czuł się tak bezradny. Puściła jego ręce i ukryła twarz w dłoniach.
- Nie wytrzymam tego, Zack. Zawiodłam cię. Nie potrafiłam zapewnić twojemu dziecku bezpieczeństwa. Był taki spokojny. Myślałam, że go tylko brzuch trochę boli. Nie próbował się odwrócić, zanim się nie znalazłam tuż przy nim. - Znów zalała się łzami. - Nigdy bym nie... - Wiem, że byś tego nie zrobiła.
99 Anula
Tak, to prawda, że był wściekły, ale nie musiała jeszcze dokładać poczucia winy do swoich obaw. - Sky, ja mogę być silny za ciebie, ale ty musisz znaleźć w sobie siłę dla dziecka. - Lekko potrząsnął jej dłońmi. -Słyszysz? Nikogo nie można tu winić. To po prostu życie. W końcu wniesiono sprzęt do ultrasonografii. Przygotowania do badania upłynęły w napięciu i milczeniu. A potem Zack zobaczył coś najpiękniejszego - samą kwintesencję życia. Wykonujący badanie technik spytał, czy chcą znać płeć dziecka.
s u lo
Zack poczuł, jak Skylar bezwiednie drgnęła. Spojrzał na jej zmizerniałą twarz, teraz pełną oczekiwania. Skinął potwierdzająco
a d n a c s
głową, co przyszło mu z trudem, bo sam nie chciał tego wiedzieć. Nie chciał tworzyć żadnych dodatkowych więzów z dzieckiem, na wypadek gdyby miało się wydarzyć najgorsze. Odwrócili się do technika i kiedy się dowiedzieli, że to dziewczynka, po twarzy Skylar popłynęła kolejna fala łez, a potem, zmęczona, usnęła.
Czy poradziłaby sobie, gdyby dziecko umarło? Dręczyła go myśl, że mógłby nie zdołać jej pocieszyć. Poczucie winy zżerało Skylar. Gdyby dziecko zmarło, czy odepchnęłaby go od siebie, żeby jej o nim nie przypominał? Czy też w przypadku tragedii pozwoliłaby mu, by ją pocieszał, by się nią zaopiekował? Dałaby mu następne dzieci? Nagle uświadomił sobie, że jedyne, czego pragnie, to żeby Skylar wyszła z tego zdrowa i stanęła u jego boku. 100 Anula
- Zack? Na dźwięk jej zaspanego głosu odwrócił się błyskawicznie. Kiedy wyciągnęła do niego rękę i uśmiechnęła się, był tak bliski wybuchnięcia płaczem jak nigdy w życiu. Wzięła go za rękę, zsunęła przykrycie i położyła ją sobie na brzuchu. - Czujesz ją teraz? Czuł. Mała Amanda poruszała się pod jego palcami. Jej delikatne pchnięcia całkowicie go obezwładniły. Wiedzeni
s u lo
jednoczesnym impulsem objęli się. Przytulił ją mocno i przywarł policzkiem do jej mokrej od łez twarzy.
- Ktoś stale musi być przy niej - zarządził wypisujący ją lekarz. -
a d n a c s
A pan powinien dokładnie wiedzieć, jakie są sygnały zagrożenia. - Sygnały zagrożenia?
- Krwawienie. Wyciek wód płodowych. Upławy, gorączka, ból. - Nie spuszczę jej z oka, może mi pan wierzyć - zapewnił żarliwie.
- Największym zagrożeniem jest infekcja. Wstrząs, jaki przeżyła pani Fortune przy upadku, mógł uwolnić skrzep ukrywany przez łożysko. Jest też wstrząs mózgu. Może mieć mdłości, zawroty głowy, podwójne widzenie. Jeśli pojawi się coś choć trochę poważniejszego albo potrwa nieco dłużej, chcemy jak najszybciej mieć ją tu z powrotem. Ale na razie wszystko wygląda bardzo dobrze. - Lekarz uśmiechnął się na widok ulgi na ich twarzach.
101 Anula
ROZDZIAŁ ÓSMY Skylar odrzuciła przykrycie i usiadła na brzegu łóżka. Dzisiaj nie przyjmie odmowy. Wstaje i już. Nadopiekuńczość Zacka doprowadzała ją do szału. Od trzech dni nie wychodził z domku, a właściwie to prawie nie opuszczał jej sypialni. Chciała zobaczyć Roscoe, który już całkiem wyzdrowiał, i upewnić się, że Bob z całym zespołem radzą sobie z dodatkową
s u lo
robotą, jaka na nich spadła, skoro Zack cały czas spędzał na pilnowaniu jej.
Wzięła prysznic i ubrała się, zdziwiona, że jeszcze do niej nie
a d n a c s
wpadł, by jej wetknąć do ust ten przeklęty termometr albo zmierzyć ciśnienie gadżetem zorganizowanym od razu pierwszego dnia. Niech niebiosa pomogą nieszczęsnemu chłopakowi, który kiedyś przyjdzie zaprosić ich córkę na pierwszą randkę...
Ta myśl ją rozbawiła. Uśmiechnęła się, schodząc po schodach. Zatrzymała się, gdy usłyszała jego głos.
- Przepraszam, tato, nie mogę się stąd ruszyć. Nie ma mowy. Stał tyłem do niej. Przez chwilę rozważała szybkie wymknięcie się, zanim ją zauważy, ale coś w jego tonie ją powstrzymało. - Nie, nie winię cię. Tylko postaraj się jak najdłużej utrzymać to w tajemnicy przed dziennikarzami. Potrzebuję jeszcze kilku dni. Jeśli wszystko teraz wyjdzie na jaw, będzie to miało dla mnie poważne skutki.
102 Anula
Odwrócił się i zobaczył ją stojącą u stóp schodów. Od razu zmieniło się jego zachowanie. - Dobrze, muszę kończyć. Powodzenia. Przerwał połączenie i popatrzył na nią surowo. - A ty dokąd się wybierasz? - Na dwór - odparła natychmiast. - Zaczerpnąć świeżego powietrza. - Jesteś trochę zarumieniona.
s u lo
- To ta kurtka - rzekła cierpko. - Odbija mój blask perfekcyjnej ciąży.
Jak się spodziewała, nie dał jej wyjść z domu, póki nie zjadła, a on nie sprawdził starannie jej temperatury, ciśnienia i stanu źrenic.
a d n a c s
- Nic cię nie boli? Nie masz mdłości?
Wyliczył całą długą listę objawów, na które lekarz kazał zwracać uwagę.
- No to pół godziny - oznajmił w końcu. - Ale idę z tobą. Ruszyli spacerkiem pomiędzy drzewami, kierując się w stronę stajni. Miała wrażenie, że wypuszczono ją z więzienia. Poczucie winy powodowało, że chodziła dookoła Zacka na paluszkach. Jej głupota napędziła im sporo strachu. - Na czym polega kłopot z twoim ojcem? Milczał. - Ta rozmowa telefoniczna - przypomniała mu. - Nie ma kłopotu - odparł krótko, krzywiąc się nieco. - O jakich poważnych skutkach mówiłeś? 103 Anula
- Ze wszystkim dam sobie radę. - Zack - westchnęła głośno, z niecierpliwością - mówisz, że chcesz, byśmy spędzali razem czas, poznali się nawzajem, a jednak za każdym razem, kiedy nawiązuję do twojej rodziny, nabierasz wody w usta. Co z nimi? Są bandą seryjnych morderców? - Bardzo śmieszne - skomentował chłodno. Skylar prychnęła. Dobry humor opuszczał ją w ekspresowym tempie. Okej, może nie jest najbardziej wyrobioną rozmówczynią na
s u lo
świecie, ale w końcu jego rodzina będzie również rodziną jej
dziecka... Już otworzyła usta, żeby to powiedzieć, kiedy poruszył gwałtownie głową i wskazał coś pomiędzy drzewami.
a d n a c s
- Ktoś cię szuka.
Roscoe cichutko zarżał, kiedy wyszli spod drzew na drogę. Po kilku minutach pieszczot ruszyli wzdłuż ogrodzenia. Koń towarzyszył im po drugiej stronie. Fatalnego wieczoru weterynarz pojawił się bardzo szybko i teraz zwierzę najwyraźniej czuło się świetnie. Wszyscy chłopcy zebrali się w biurze, uśmiechając się szeroko i gadając jeden przez drugiego, żeby jak najszybciej wprowadzić Skylar w bieg spraw. Źrebienie się zakończyło, i bardzo dobrze, jak stwierdził Bob, bo trzeba sprawdzić wszystkie alarmy. Dzień wcześniej, przed pójściem spać przetestował jeden, który mimo to nie zadziałał. Ostatni w sezonie źrebak urodził się bez nadzoru, na szczęście bez kłopotów. - Zack, jeśli obiecam, że nie ruszę się z biura, czy mogę tu zostać na godzinę? Sprawdzić pocztę i popłacić niektóre rachunki? 104 Anula
- Wypisywanie czeków zazwyczaj podnosi ciśnienie krwi, nieprawdaż? Zdarzało się, że to Zack Manning powodował u niej niebotyczny wzrost ciśnienia. Tak właśnie było i tym razem. Frustracja wywołana jego nadopiekuńczością i niechęcią do rozmowy o rodzinie jakoś zbladła. Wzdłuż kręgosłupa przebiegł jej dreszczyk przypominający o jego atrakcyjności. Uśmiechnęła się w odpowiedzi, myśląc, że gdyby był ogierem, nigdy by nie wystawiła nosa poza stajnię rozpłodową.
s u lo
- Co? - zdziwił się, ale machnięciem ręki odesłała go, mrucząc pod nosem, że ciśnienie krwi ma idealne i niech się odczepi.
Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, wyciągnęła pamiętnik i powachlowała się, żeby ochłodzić rozpaloną twarz. Powoli jej
a d n a c s
uśmiech zblakł. Chciała czegoś więcej, bo właśnie poważnie rozważała jego oświadczyny.
Zack był jedynym mężczyzną, którego kiedykolwiek pragnęła, jedynym, z którym spała. Cenił ją jako hodowcę i czuła, że był też jedyną - oprócz Patricii - osobą, na której mogła polegać. Mieli mnóstwo wspólnego: miłość do koni i przyrody. Na co więc czekała? Aż wymyśli, jak to zrobić. Przecież to śmieszne, tak wyjechać z kimś zupełnie obcym, całkowicie oddać w jego ręce nie tylko własne życie, ale i swojego dziecka. Chodziło o uwagę, pomyślała. Jej własna rodzina niemal jej nie zauważała. Z wyjątkiem Patricii. Skylar bardzo za nią tęskniła. Ojciec miał rację - Patricia byłaby zachwycona jej ciążą, jej miłością. Była kimś, 105 Anula
kto był w jej życiu zawsze, zwłaszcza w okresie dojrzewania, kiedy najbardziej brakowało jej matki. Zawsze doceniała Skylar, zauważała i chwaliła, podczas gdy reszta rodziny nawet nie wiedziała, czy Skylar jest w tym samym co oni pomieszczeniu. Przyszło jej do głowy, że uważa się, że kobiety w ciąży pragną obecności matek. Ale ona nie czuła potrzeby pokazania Zacka czy siebie Trinie. Zadzwonił telefon, zaskakując ją. Ha, a mówi się, że nie ma postrzegania pozazmysłowego!
s u lo
- Właśnie o tobie myślałam - odezwała się do matki.
- Blake powiedział mi, co się stało. - Jej matka zmieniała głos
a d n a c s
zależnie od okoliczności. Dzisiaj ociekał suchym sarkazmem. Przypuszczam, że prosiłabym o zbyt wiele, oczekując telefonu ze szpitalnego łóżka.
- Przepraszam, mamo, nie chciałam cię niepotrzebnie niepokoić. Była zdziwiona, że matka w ogóle znalazła czas, żeby zadzwonić.
- Kochanie, jeśli już się upierasz, żeby zrobić ze mnie babcię, to przynajmniej mogłabyś mnie na bieżąco informować. Czy wszystko w porządku? - Tak, nic mi nie jest. Uraz głowy, to wszystko. - No cóż, mam na to znakomite lekarstwo. W ten weekend wyruszam w rejs. Pięć dni po Wyspach Karaibskich. Może się przyłączysz? Dobre jedzenie, słońce, zakupy i tyle rozpieszczania, ile ci trzeba w okresie ciąży. - Trina zniżyła konspiracyjnie głos. - Jestem 106 Anula
pewna, że znalazłybyśmy kogoś, z czyją pomocą mogłybyśmy wzbudzić dość zazdrości w twoim Kiwi, żeby zaczął zadawać pytania. - Ależ, mamo - zaprotestowała Skylar. - Przepraszam, ale to nie w moim stylu. Po drugiej stronie zapadła cisza. Dość długa i niezręczna. Milczenie było niepodobne do Triny. - Mamo? - Skylar, wiem, że kiepska ze mnie matka... - Coś się stało?
s u lo
Ku swojemu zdumieniu poczuła współczucie, chociaż matka zazwyczaj wywoływała w niej rozdrażnienie.
a d n a c s
- Nic. Jestem głupia. Czy na pewno wszystko w porządku? Jak się mają te twoje śmierdzące konie? - Dobrze.
- A twój ojciec?
Skylar przygryzła dolną wargę, niepewna, ile, jeśli w ogóle cokolwiek, Trina wiedziała o zniknięciu Patricii. - Wszystko w porządku. O co chodzi, mamo? Skąd to nagłe zainteresowanie?
- Czy matka już nie może okazać zainteresowania życiem swojej jedynej córki? Zwłaszcza gdy ta oczekuje pierwszego dziecka? Dystans Skylar do matki wziął się z ciągłych zawodów. Zapomniane urodziny, nieobecności na rozdaniach świadectw, odwołane weekendowe wizyty, bo Trina dostała lepszą ofertę... lecz pomimo tego wszystkiego Skylar zrobiło się cieplej na sercu po 107 Anula
słowach rodzicielki. Może matki i córki zbliżają się do siebie, kiedy w drodze są dzieci? Zaskakując samą siebie, zaprosiła Trinę na spotkanie przy lunchu jeszcze przed wyjazdem na wakacje. - Zack? Głos Skylar dobiegający z siedzenia pasażera przywrócił go do rzeczywistości. - Wiem, co robiłaś.
s u lo
Przyspieszył łagodnie. Na wargach igrał mu cień uśmiechu. - Tylko zaprzecz - rzucił jej wyzwanie.
Byli w mieście, na badaniach kontrolnych połączonych z
a d n a c s
ultrasonografią. Pozwolono jej wrócić do pracy. Oczywiście to, co ona uważała za pracę, było odległe od jego wizji o szerokość Oceanu Atlantyckiego.
Kiedy stali na światłach w Sioux Falls, w drodze do domu, cała klasa dzieciaków - maluchów trzymających się za ręce przedefilowała przed nimi, przechodząc przez jezdnię. Jedna mała dziewczynka z blond kucykami popatrzyła przez szybę prosto na Zacka.
- Mam nadzieję, że nasza córka będzie taka jak ona -mruknął. Taka mniejsza wersja ciebie. - Ona nie ma przednich zębów - zaprotestowała Skylar. Oglądanie po raz drugi ultrasonografii było tak samo magicznym przeżyciem jak za pierwszym razem. To było jego dziecko, ssące
108 Anula
kciuk, ziewające. Badanie skończyło się za szybko. Siedząca obok Skylar wzdrygnęła się. Popatrzył na nią. - Co jest? - Nic - uspokoiła go. - Wierci się. A przynajmniej powoduje, że ja się wiercę. - O rany, to musi być uczucie... - Czuję to jak... bąbelki - wyjaśniła szczęśliwym głosem, kładąc dłoń na brzuchu. - Jak radość. Jak w chwili, gdy dostajesz najlepszą
s u lo
wiadomość i nie możesz się doczekać, żeby się nią z kimś podzielić, bo wreszcie wiesz, że się zaręczyli!
Gdzieś w nim utwierdziło się postanowienie, że za żadną cenę
a d n a c s
nie zrezygnuje z towarzyszenia jej w tej ciąży.
Później położyła się na popołudniową drzemkę, a Zack
przygotował kolację. Wczorajszy telefon od ojca przypomniał mu, że pewne sprawy, nad którymi nie miał kontroli, mogły zagrozić tej przyjemnej obecnej sytuacji. Czas gonił.
Jego ojciec, John Carter, żył skromnie na Wyspie Południowej Nowej Zelandii. Zgorzkniały z powodu wszystkiego, co mu się w życiu przytrafiło, z początku w ogóle nie chciał mieć nic wspólnego z synem. Lecz kiedy Zack usłyszał jego historię, przekonał go, że może mu pomóc w walce o rekompensatę lub w zemście. Ojciec i syn, ręka w rękę, odnaleźli świadków i wynajęli prawników w celu złożenia cywilnego pozwu przeciwko rodzinie Thorne'ów, krewnym matki Zacka. Lecz nie wzięli pod uwagę politycznych wpływów przeciwników. Jeden po drugim prawnicy 109 Anula
wycofywali się, zastraszeni. Sprawa załamała się w lutym, kiedy Zack pierwszy raz był w Dakocie Południowej, rozważając próbę zdobycia Skylar Fortune. Wiele czasu spędził potem na poszukiwaniu firm prawniczych z zagranicy, w nadziei, że ich się nie da tak łatwo przestraszyć. Jednak kilka tygodni temu John Carter, sfrustrowany brakiem postępów, uruchomił plan, który mógł nieodwracalnie zniszczyć jakiekolwiek szanse na wspólne życie z dzieckiem Skylar. Skontaktował się z
s u lo
reporterem z najsłynniejszego programu telewizyjnego śledzącego różne afery w Nowej Zelandii.
Kiedy Zack się o tym dowiedział, razem z ojcem przekonali dziennikarza, żeby na razie nie puszczał tego na antenie. Wątpił, czy
a d n a c s
po ujawnieniu takiego skandalu, miałby jakiekolwiek szanse uzyskania zgody rodziny Fortune'ów na poślubienie Skylar.
Na nieszczęście rząd Nowej Zelandii ogłosił wcześniejsze wybory i reporter naciskał na natychmiastową emisję programu. W skandal był zamieszany lider partii opozycyjnej, prawdopodobnie przyszły premier.
Dlatego właśnie Zack miał mniej więcej tydzień na włożenie Skylar obrączki. Bo kiedy wieść gruchnie w Australii i Nowej Zelandii, konsekwencje będą dalekosiężne. Australijska gałąź Fortune'ów na pewno o wszystkim usłyszy i z pewnością będą się czuli zobowiązani do przekazania swoim amerykańskim kuzynom pełnego dossier Zacka. Skylar weszła do kuchni. 110 Anula
- Głodna? - spytał. - Owszem - mruknęła, przytulając twarz do jego pleców. - Pachniesz jabłkami. Pochylił głowę i zanurzając twarz w jej włosy, zrobił głęboki wdech. Skylar uniosła twarz i nieśmiało dotknęła ustami jego warg. - Naprawdę jesteś głodna... Opuściła wzrok i zarumieniła się. - Kiedy przyszliśmy do domu, zadzwoniłam do lekarza.
s u lo
Zapytałam go, czy możemy bezpiecznie... no wiesz....
Czekał, usiłując się nie uśmiechnąć na widok jej zażenowania. - Czy możemy...
- Zadzwoniłaś do lekarza, żeby się dowiedzieć, czy możemy się kochać?
a d n a c s
- O ile dokładnie pamiętam, użyłam słów: wznowienie kontaktów erotycznych.
- Dlaczego nie spytałaś, gdy byliśmy na miejscu? Wzruszyła ramionami, czerwona i zakłopotana. Chociaż dzielili łóżko, Zack miał w pamięci otrzymane w szpitalu ostrzeżenie, że Skylar powinna się oszczędzać przez parę dni. Całe stada owiec przemaszerowały mu przed oczami, kiedy leżał koło niej, wsłuchując się w jej oddech, czując jej ciepło i zaciskając dłonie, żeby się powstrzymać od dotykania jej. - No i co lekarz powiedział? - Żadnego huśtania się na żyrandolach.
111 Anula
- Całe szczęście - skubnął wargami jej ucho - że nie mamy żyrandola. Przesunął palcami wzdłuż jej kręgosłupa. Okazało się, że to jej czułe miejsce. Odwróciła się do niego. - Coś cię gryzie? - Chcesz temu zaradzić? - Zaczęła mu rozpinać koszulę. - Trochę mi się spieszy. - Spieszy, tak? Nie należy kazać czekać ciężarnym kobietom.
s u lo
- Zgadza się - potwierdziła, wsuwając mu dłonie pod rozpiętą koszulę i opierając je na jego piersi. - Łatwo się irytują.
Pocałował ją mocno. Gdzie się podziała tamta nieśmiała dziewczyna?
a d n a c s
- Jeśli utrzymasz takie tempo - powiedział cicho - nawet nie dotrzemy do sypialni. -I dobrze...
Po kolacji leżeli leniwie w łóżku, rozmawiając. Zack podparł się na łokciu i położył dłoń na zaokrąglonym brzuchu Skylar. Ich córka posłusznie zaczęła kopać. Leżeli tak przez dłuższy czas, obserwując poruszenia dziecka naciągające skórę na brzuchu matki. Znienacka pojawiało się małe wybrzuszenie, znikało, przez kilka minut nic się nie działo, potem widać je było w innym miejscu. Skylar prowadziła jego dłoń po swoim ciele. Wyczuwane palcami poruszenia były fascynujące. - To dlatego, że się kochaliśmy, prawda?
112 Anula
- Ona nas tylko informuje o swoim istnieniu i to jest wspaniałe. Uśmiechnęła się i zmrużyła oczy przy szczególnie mocnym kopnięciu. - Całą mnie posiniaczy od środka. - To musi być niesamowite uczucie. Pierwszy raz w życiu myślę, że kobiety mają szczęście. - Przy porodzie już tak nie będziesz mówił - skomentowała. Zack bez końca wypytywał ją, jak się zmienia jej ciało, nastroje, smak. Pozbawiony kontaktu 'z pierwszymi miesiącami ciąży, pragnął znać wszystkie szczegóły.
s u lo
- Mam nadzieję, że będę dobrą matką - westchnęła Skylar, układając się przy jego boku. - Właśnie wczoraj myślałam, jakie by to
a d n a c s
było smutne, gdyby mała Amanda miała o mnie takie zdanie jak ja o swojej.
- Niemożliwe - odparł natychmiast Zack i zaraz potem poczuł, że mogło to być nieuprzejme. Za słabo znał matkę Skylar, jednak Trina mogła walczyć o dzieci i o wiele intensywniej uczestniczyć w życiu córki.
- Jest coś takiego w matkach - ciągnęła Skylar powoli - że należą do osób, wobec których większość ludzi ma żal. Moja jest samolubna i płytka, ale czasem myślę, że i ona ma problemy, jak każdy. - Przynajmniej pokazała ci, jak być nie powinno. Zack podziękował w duchu, że Skylar dostrzegała niedoskonałości swojej rodzicielki i była zdecydowana ich nie powtarzać. - A jaka była twoja matka? - spytała. 113 Anula
- Apodyktyczna. - Był zbyt zrelaksowany i zadowolony, żeby mu choć błysnęła myśl o wymiganiu się od odpowiedzi. - Silna. Kochał i podziwiał swoją matkę, lecz żyli tylko we dwoje. Gill Manning była wymagająca i oczekiwała od niego zachowania wysokich standardów, ale nigdy nie czuł się niekochany czy niechciany. Zawiodła go tylko w jednym momencie, kiedy stanęła po stronie rodziców Rhianny. Nawet wtedy jednak rozumiał dlaczego.
s u lo
- Czujesz? Teraz naprawdę się ożywiła - powiedziała Skylar. Kiedy poczuł nacisk czegoś malutkiego na swoją dłoń, ścisnęło go w gardle.
a d n a c s
- Boże, ona jest taka... Mogę posłuchać?
Przesunął się i przyłożył ucho do jej brzucha. Dotarł do niego cichy odgłos bicia serca i delikatne, jak nie z tego świata, odgłosy uderzeń wywołane kopnięciami jego dziecka. Wszystko co osiągnął, wszystko co uczyniło go takim, jaki jest, skupiło się w tej małej iskrze życia płonącej w ciele zaskakującej i ciepłej kobiety, z którą właśnie się kochał.
- Słyszysz ją? - wyszeptała Skylar.
Zack otworzył oczy i skinął głową. Nie zrezygnuję z nich, pomyślał z bezwzględną determinacją zarezerwowaną dotychczas dla posiedzeń zarządu. Z żadnej z nich. - Zack? Dlaczego nie miałeś wcześniej dzieci? - spytała. Przełknął ślinę, zastanawiając się, czy jej powiedzieć o Rhiannie. Jak dalece wierzył, że Skylar go zaakceptuje? Uznał, że wystarczająco, ale 114 Anula
nie ufał jej rodzinie. Potrzebował jej zgody na małżeństwo, zanim historia jego ojca ujrzy światło dzienne i jej powinowaci odepchną go od niej. Lecz jeśli opowie o Rhiannie, może ona zrozumie, jak wiele i dziecko, i ona dla niego znaczą. Jego uczucia do Rhianny i Skylar miały ze sobą wiele wspólnego. Obie podobnie go pociągały. Dwie, pochodzące z bogatych, wpływowych rodzin dziewczyny, których życie
s u lo
organizowano za nie, więc nie znały swojego miejsca w świecie. Żadna inna, samodzielna kobieta, nigdy nie wzbudziła czułości i potrzeby zaopiekowania się w tym prostym chłopaku, który poznał najpierw gorszą stronę życia, a teraz rządził własnym imperium.
a d n a c s
- Raz jedna dziewczyna zaszła ze mną w ciążę - zaczął. Jej dłonie, bezwiednie przeczesujące mu włosy, zamarły.
115 Anula
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY To nie było jego pierwsze dziecko. Leżała nieruchomo, zmrożona zawodem, jaki odczuwała. Chciała być jego pierwszą. Pierwsze dziecko, pierwsza miłość. - Miała szesnaście lat chodziła jeszcze do szkoły. Ja byłem parę lat starszy, właśnie wybierałem się na uniwersytet. Trochę jej ulżyło. To było dawno temu.
s u lo
- Nie przystawałem jednak do wizerunku mężczyzny, jakiego jej rodzice pragnęli dla swojej cennej, bogatej córeczki. Gorycz zabrzmiała w jego głosie.
a d n a c s
- Zaproponowali nam pieniądze, żebyśmy się wynieśli z miasta. Kiedy moja matka odmówiła, zagrozili anulowaniem mojego
stypendium i dopilnowaniem, żeby żadna uczelnia w kraju mnie nie przyjęła. - Odchrząknął. - Mogli to zrobić. My nie mieliśmy żadnych możliwości obrony. Prosta rzecz. - Jak miała na imię?
- Rhianna. Rhianna Miller. - I co się stało?
- Przekonali ją do usunięcia ciąży. - Och, Zack... Nic dziwnego, że był taki troskliwy, tak zdecydowany nie spuszczać z niej oka. Oczy zaszły jej łzami. I pomyśleć, że tak długo trzymała przed nim ciążę w tajemnicy.
116 Anula
- Nie winię jej za to, że nie trwała przy mnie. W tamtym czasie nie byłem żadną partią. Ale te wszystkie lata... Myślałem o moim dziecku, jakie by było. Jak inne byłoby moje życie, gdyby żyło. Zacisnął zęby. - Trudno było to przełknąć. Skylar poczuła chłód i bezwiednie objęła rękami brzuch. Wiedziała, zwłaszcza po wypadku, że nie poradziłaby sobie z utratą dziecka. - Nauczyło mnie to jednego: żeby nigdy nie być biednym i zdanym na czyjąś łaskę.
s u lo
Jak musiał być zaszokowany, gdy historia się powtórzyła i znalazł się w takiej samej sytuacji.
a d n a c s
- Czy nigdy nie spotkałeś nikogo, z kim chciałbyś mieć dziecko? Potrząsnął głową.
- Raz się mocniej zaangażowałem, ale w ostatniej chwili zdałem sobie sprawę, że to co czuję, to nie miłość. Było inaczej niż z Rhianną. Zawsze tak było.
- Bardzo żałuję, że nie powiedziałam ci wcześniej, Zack. O dziecku.
- Nie stracę tego dziecka, Skylar - oznajmił, obejmując dłońmi jej twarz. - Wiem, jak to jest dorastać w niepełnej rodzinie i czuć pogardę tych bogatych od pokoleń. Nie dopuszczę, by Amanda przechodziła przez to samo. - Ja nie jestem taka. Nikt tutaj nie patrzy na ciebie z góry. - Udowodnij to - zażądał, patrząc na nią twardo. - Powiedz, że wyjdziesz za mnie. 117 Anula
Wpatrywała się w niego przez kilka chwil, wahając się. Była bliska powiedzenia „tak", jednak poruszenie w brzuchu przypomniało jej, że nie o jednym życiu decyduje. - Chcę... - Uwolniła się z jego uchwytu i przytuliła, tak żeby nie widział jej twarzy. Nie mogła patrzeć mu w oczy. Cała się od tego skręcała. - Ja tylko... Jeszcze nie jestem pewna. Ale obiecuję, Zack, bardzo, bardzo poważnie biorę to pod uwagę. Objął ją, ale jego napięcie spowodowało, że długo nie mogła
s u lo
zasnąć. Zamknęła oczy i modliła się o odwagę, by zrobić ten krok. Teraz Zack mógł nie spuszczać z niej oka i troszczyć się o nią, ale czy za dwa, pięć, może dziesięć lat nie okaże się, że siedzi sama,
a d n a c s
odepchnięta, w tym jego pięknym domu, a on się bawi gdzieś ze swoją córką?
Albo jeszcze gorzej, z inną kobietą, taką, którą potrafiłby kochać tak jak Rhiannę?
Następnego dnia, po południu, telefon zadzwonił, akurat gdy oglądała dom Zacka.
- Co robisz? - To był Zack.
- Dokładnie to samo, co w czasie twojego poprzedniego telefonu. Wyjechał po lunchu, a już dzwonił trzykrotnie. Wyjechał do Deadwood na spotkanie z hodowcą, który zatrzymał się w kasynie Blakea. - Jadę do domu. Chcesz gdzieś pójść coś zjeść?
118 Anula
- Sama zrobię. Maya wpadnie z wizytą po szkole. Maya uczyła w szkole średniej w mieście. - To twój tatuś - wyszeptała, poklepując się po brzuchu. Doprowadzający nas do szału. Wciąż się uśmiechała, choć jego ciągłe pilnowanie doprowadzało ją do rozpaczy. Była najbardziej rozpieszczaną przyszłą matką na świecie. Wyczuwała, że Zack jest jedyną osobą, na której zawsze może polegać. Znakomita cecha u ojca, pomyślała. U męża też.
s u lo
Usiadła i znowu włączyła DVD. Oglądała ten film już dzisiaj po raz drugi. Podziwiała duży nowoczesny dom Zacka i oceniała
a d n a c s
wykończenie i rozkład pomieszczeń. Nawet wyobrażała sobie siebie krzątającą się po nim.
Od czasu wypadku bardzo się do siebie zbliżyli. Zasługiwał na jakieś zobowiązanie dotyczące ich przyszłości. Jego stadnina robiła wrażenie. Była o wiele większa od jej, choć wciąż jeszcze w stadium organizacji. Zachwyciła się znakomitymi boksami, najnowocześniejszymi ze wszystkich, jakie widziała. To była kolejna cecha Zacka Manninga, która Skylar imponowała: kiedy się za coś brał, robił to dobrze, wliczając w to kochanie się. Ukryta za ogromnym koszykiem z mnóstwem rzeczy Maya przerwała jej oglądanie DVD. Przyniosła owoce, czekoladę, ubranka dziecięce, kremy i środki na rozstępy
119 Anula
- Czyżbyś rozmawiała z Elizą? - spytała Skylar. Musiała przecierpieć kilka telefonów od przyrodniej siostry z wykładami na temat właściwego dbania o siebie. Zaprosiła Mayę do oglądania DVD. Przyjaciółka głośno wyrażała swoją pochlebną opinię o Zacku - zupełnie jak wszyscy. Żeby choć raz usłyszeć coś przeciwnego. - Wygląda wspaniale - entuzjastycznie chwaliła Maya. -Już się nie mogę doczekać, żeby tam pojechać.
s u lo
-Nie zaczynaj - warknęła Skylar. - Chciałabym, żebyście
przestali mnie wszyscy popychać do tego, co uważacie za logiczne zakończenie.
a d n a c s
- Szalejesz za nim, to oczywiste.
- Być może - przyznała. - Ale miło by było wiedzieć, że on za mną też.
- Czy prosiłby cię o rękę, gdyby tak nie było? - Bez wątpienia jest zakochany w tej malutkiej - powiedziała miękko. - Gdybyś go wczoraj widziała leżącego z uchem przyciśniętym do mojego brzucha, żeby usłyszeć jej ruchy. - O rany! - Maya mocno pociągnęła nosem. Zaskoczona Skylar zobaczyła, że z twarzy przyjaciółki zniknął szeroki uśmiech, była za to bliska łez. - O co chodzi? Maya otarła oczy. - Mama byłaby zachwycona, widząc cię teraz. Gdybyśmy tylko zdołali przekazać jej wiadomość. Natychmiast wróciłaby do domu. - Bardzo mi jej brakuje, ale tobie musi być ciężej. 120 Anula
- Jestem przerażona - wyszeptała Maya. - Po prostu nie potrafię pojąć, jak ona mogła odejść tak bez słowa. Co było aż tak złe, że nawet mnie nie mogła tego powiedzieć? Maya była jedynym dzieckiem Patricii. Dopóki nie wprowadziły się do posiadłości Fortune'ow, żyły tylko we dwie. Kiedy Nash przepędził Trinę, Patricia podjęła się opieki nad jego dziećmi. Chociaż obie dziewczynki bardzo szybko się zaprzyjaźniły, Maya nie nawiązała bliższej znajomości z pozostałymi dziećmi w rodzinie.
s u lo
- Tata ją znajdzie - zapewniła Skylar. - Bracia zatrudnili ludzi do pomocy. Maya smutno zwiesiła głowę.
a d n a c s
- Taka była szczęśliwa, gdy Nash przeszedł na emeryturę i wybrali się do Australii. To po powrocie stamtąd wszystko się
zmieniło. Sprawiała wrażenie pełnej obaw, odległej. Chciałabym wiedzieć...
- Skylar! - dobiegł je z zewnątrz męski głos. - O nie! - jęknęła Maya. - Creed! Skylar poszła otworzyć drzwi.
- Co cię tu sprowadza? - Bliźniacy rzadko odwiedzali ją w domu. - No, wiesz - Creed wyglądał bardzo niepewnie - tak tylko przechodziłem. - Zack ci kazał, prawda? - Ciesz się, że jest taki... troskliwy. - Nie wierzę mu. 121 Anula
Creed zatrzymał się, kiedy zobaczył Mayę na sofie. Uśmiech szybko zniknął z jego twarzy. - Mayu. - Skinął jej krótko głową. Odpowiedziała mu chłodno tym samym. Skylar zawsze czuła się nieswojo w obecności ich obojga razem. Zawsze budzili w sobie najgorsze instynkty i bardzo często ich spotkania kończyły się potężną kłótnią. - Chcesz trochę mrożonej herbaty? Creed skinął głową, więc przyniosła mu szklankę.
s u lo
- Właśnie rozmawiałyśmy o Patricii. Tata nic ci nie mówił, prawda?
- Nie, nic nie wiadomo. Maya westchnęła głęboko.
a d n a c s
- Takie sprawy wymagają czasu, Mayu - powiedział, przyj mując od Skylar napój i przewracając przy tym oczami.
- To moja matka - odparła Maya. - Rozumiem, że nie kontaktuje się z tobą, ale dlaczego i mnie to spotyka?
Creed westchnął i zwrócił się do Skylar. - Nie sądzisz chyba, że Trina miała z tym coś wspólnego, prawda?
- A niby w jaki sposób? - zdumiała się.
- Nie mam pojęcia. Ona ma talent do zalewania wszystkim sadła za skórę. Od momentu wyrzucenia z posiadłości Trina nie usta wała w intrygach. Nie wystarczała jej szczodra intercyza ani fakt, że Nash zajmował się dziećmi, które dla niej okazałyby się ciężkim obowiązkiem. Miała za złe utratę społecznego statusu. W ostatnich 122 Anula
miesiącach podsunęła brukowcowi kłamliwe opowieści na temat Blake'a, swojego rodzonego syna. Myślała wyłącznie o sobie. - Patricia wie, jaka ona jest, a sama ma dużo zdrowego rozsądku i zbyt uważa na okoliczności, żeby się pozwolić Trinie wyprowadzić z równowagi. Maya pociągnęła nosem. - Sky ma rację. O wiele bardziej prawdopodobne, że mama jest zła na ciebie lub na Case'a, a nie na Trinę.
s u lo
- Co masz na myśli? - rozzłościł się Creed.
Maya zerwała się na równe nogi i stanęła przed nim.
- Dobrze wiesz, co mam na myśli, Creed - powiedziała Maya
a d n a c s
kontrolowanym, zimnym głosem. - Od kiedy zamieszkałyśmy tu z mamą, nigdy nie byłyśmy mile widziane przez kogokolwiek z was. Ty i Case uważaliście, że moja mama to druga Trina. Zanim Skylar zdążyła zaprotestować, Creed wrzeszczał, a Maya porzuciła powściągliwą pozę i odgryzała się, krzycząc równie głośno. Skylar była zdumiona, jak błyskawicznie kłótnia wymknęła się spod kontroli. Piwne oczy Mai błyskały wściekłością, a Creed tylko dolewał oliwy do ognia, podchodząc do niej z każdym słownym pociskiem coraz bliżej. Wkrótce stali twarzą w twarz, o kilka cali, oboje zdyszani ze zdenerwowania. Wszedł Zack z miną pełną niedowierzania. - Co tu się, do diabła, dzieje?! - Mnie nie pytaj - pisnęła Skylar. Zack szybko podszedł do niej.
123 Anula
- Tobie nic nie jest? - spytał, a gdy Skykar zaprzeczyła, zwrócił się zimno do Creeda: - Słyszałem cię aż w Deadwood. - Maya jest nieco zdenerwowana - odparł gładko Creed, zagłuszając wymruczane przez Mayę przeprosiny. - Ja jestem zdenerwowana?! - rzuciła natychmiast w odpowiedzi. - I słusznie! Z tobą nigdy nie wiadomo, co palniesz. Wiem, że uważasz, że Patricia nie jest dość dobra dla twojego ojca! - Nic podobnego.
s u lo
- Tylko dlatego, że Sasha rzuciła cię dla Blake'a, nie możesz patrzeć, jak inni są szczęśliwi.
Znowu zaczęli wrzeszczeć. Creed przygadał Mai paskudnie za
a d n a c s
chłopaka, którego a to ma, a to nie ma, aż Zack wcisnął się pomiędzy nich.
- Spokój! Oboje! - huknął.
- Zack - zaprotestowała Skylar, ale zignorował ją. - Wynoście się. Denerwujecie Skylar.
- Na miłość boską... - zaczęła protestować, lecz momentalnie ją uciszył.
- Nie żartuję.
Wszyscy wpatrywali się w niego przez chwilę, a potem Maya schyliła się i wzięła torbę. -I tak już czas, żebym wyszła. - Mayu, nie idź - wtrąciła się Skylar, wściekła na Zacka. Przyjaciółka była już przy drzwiach. Creed podniósł ręce, wzdychając ciężko. - Mayu... przykro mi. 124 Anula
Maya rzuciła mu spojrzenie przez ramię. - Przykro ci. Zawsze ci jest przykro, aż do kolejnego razu. Spojrzała na Zacka i Skylar. - Zadzwonię do ciebie, kochana. Trzymaj się. - A tobie co odbiło, żeby wyrzucać ludzi z mojego domu!? Skylar napadła na Zacka. - Nie pozwolę cię denerwować... - zaczął, ale przerwała mu bezlitośnie.
s u lo
- W tej chwili denerwujesz mnie wyłącznie ty! - Odwróciła się w stronę drzwi. - Idę za nią.
Jednak po drodze do wyjścia rzuciła krótkie spojrzenie w stronę
a d n a c s
Creeda i wściekłość na Zacka wywietrzała z niej w jednej chwili, zobaczyła bowiem na twarzy przyrodniego brata wyraz rozpaczy. Rozpaczy i tęsknoty. W restauracji wspomniał o nieodwzajemnionej miłości. Kochał Mayę. Była tego pewna. Czy ona o tym wiedziała? - Creed?
Zamrugał powiekami i rozpacz znikła z jego twarzy. - Mayu! Poczekaj! - krzyknęła, otwierając drzwi. Dopadła przyjaciółki. - Co jest między tobą a Creedem? - On po prostu... wywołuje we mnie wszystko co najgorsze. Odetchnęła głęboko, wciąż wyraźnie roztrzęsiona. - Przepraszam, że cię zdenerwowaliśmy. - Mayu, myślę, że gdybyś choć trochę przejrzała na oczy, spostrzegłabyś, że Creedowi na tobie zależy. On też zatrudnił prywatnego detektywa, który szuka Patricii. 125 Anula
Maya prychnęła. - On szuka tylko dziury w całym. Nic nie sprawiłoby mu większej satysfakcji niż znalezienie czegoś, co mogłoby nas zdyskredytować. Zamilkły, gdy podmiot ich rozmowy wyszedł z domu. - Sądzę, że się mylisz - mruknęła Skylar, gdy patrzyły, jak jego samochód się oddala. - Nie jest taki zły, za jakiego go uważasz. - Chciałabym w to wierzyć - odparła Maya.
s u lo
O wpół do piątej rano komórka Zacka zadzwoniła, budząc oboje. Na dźwięk poważnego głosu Maksa Fortune'a, Zack otrzeźwiał w okamgnieniu.
a d n a c s
- O co chodzi? - spytała Skylar nieprzytomnym głosem.
- Interesy. - Zack wciągnął dżinsy i skierował się do drzwi. - Śpij dalej.
Max oglądał w Australii wieczorne wiadomości i uznał, że należy powiadomić Zacka, niezależnie od godziny. Nie mogło być gorzej. Telewizyjny program polityczny postawił na sensację, łamiąc przyrzeczenie nadania wywiadu z jego ojcem dopiero tuż przed wyborami w Nowej Zelandii.
Najważniejsza rodzina w światku polityków tonęła w zarzutach o szantaż i korupcję. Rząd był zachwycony i nazwisko Zacka znalazło się w centrum zainteresowania. - Sądziłem, że twój stary nie żyje - rzekł Max. - Ja też. Zack włączył telewizor i przyciszył dźwięk za pomocą pilota. 126 Anula
- To wszystko brzmi jak kiepska opera mydlana. Wrobiony w morderstwo, którego nie popełnił... - Ależ on zabił, tylko w samoobronie. Rodzina przekupiła troje świadków, nakłoniła policję do podrzucenia dowodów i odpowiednio nastawiła sąd. Czyn powinien być zakwalifikowany jako zabójstwo. - Ile w Nowej Zelandii siedzi się za morderstwo? Przeleciał wzrokiem po tytule: „Dawny wyrok pogrąża nowozelandzką partię opozycyjną".
s u lo
- Trzynaście lat, plus-minus. - Zack zaśmiał się ponuro.
- To dlatego przeprowadziłeś się na Wyspę Południową? Żeby go mieć na oku?
a d n a c s
- Chciałem mu pomóc, wesprzeć go.
Pchając w niego pieniądze, podczas gdy starszy mężczyzna marzył wyłącznie o zemście. Lecz ani pieniądze Zacka, ani jego pragnienie pomocy, nie mogły zapobiec umorzeniu sprawy sądowej. - Czy Skylar wie cokolwiek o tej sprawie? - W momencie kiedy się dowiedziałem, że zostanę ojcem, tata już nagrał wywiad. Ogłoszono też przyspieszone wybory. Myślałem, że mam jeszcze kilka dni.
- Zack, czy ty chcesz się z nią ożenić? -Tak! - Dlaczego? - Zaczęło się od dziecka - rzekł po chwili zastanowienia. - Zack? - usłyszał głos Skylar, która stała za jego plecami. Szybko zmienił kanał i odwrócił się do niej. 127 Anula
- Obudziłem cię? - Coś nie tak? - Ziewnęła. - Nie, dziecinko. Takie tam, giełdowe sprawy. - Aha. - Znów ziewnęła. - Okej. Poczłapała z powrotem do schodów jak lunatyczka. - Wiesz, Zack, kiedy zauważyłem, że Sky zakochuje się w tobie, chciałem ją ostrzec. Nie dlatego, żebyś źle traktował kobiety, ale ty je tak oczarowujesz, że myślą, że luźne traktowanie związku z tobą to
s u lo
ich własny pomysł. - Max zachichotał. - Zaszufladkowałem cię jako zaangażowanio-foba. - Jestem zaangażowany - odparł Zack.
a d n a c s
Patrzył na schody, gdzie przed kilkoma sekundami znikła zaspana Skylar. Jego słowa powinny Maksowi wystarczyć.
- Na ile znam Fortune’ów, kiepsko to będzie wyglądało w twoim CV - rzekł Max.
- Czy są jakiekolwiek szanse, by powstrzymać Teddy'ego przed poinformowaniem Nasha? A przynajmniej do chwili, gdy uzyskam od niej przyrzeczenie?
- Załatwione - zgodził się Max. - Spróbuję, ale oni wychowali się razem. Od czasu zniknięcia Patricii są praktycznie w codziennym kontakcie. Ojciec myśli o tobie jak najlepiej, ale... - .. .koszula bliższa ciału - dokończył za niego Zack. Zwłaszcza, pomyślał gorzko, w rodzinie takiej jak Fortune'ów. Zack nie mógł ryzykować, że odwrócą się doń plecami, nie teraz, kiedy na szali ważył się los jego dziecka. 128 Anula
- Niezależnie od tego, czy mi się uda przekonać ojca, by siedział cicho - ciągnął Max - jest jeszcze jeden problem. Dziś rano parę osób dzwoniło do biura, pytając o ciebie, a nikt nie wiedział, że miejsce twojego pobytu jest poufne. Wszyscy dziennikarze z Nowej Zelandii i Australii chcą z tobą rozmawiać. Możliwe, że paru właśnie leci teraz do Dakoty Południowej.
a d n a c s 129 Anula
s u lo
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Nastrój Zacka jeszcze się pogorszył następnego ranka, kiedy Skylar pojawiła się w stajni. Był zmęczony czekaniem. Telefon od Maksa przypomniał mu, że dał jej tyle czasu, na ile mógł sobie pozwolić. Gdy tylko mu się udało wyrwać, poszedł do biura i trafił akurat na moment, kiedy z niego wychodziła. Była zdenerwowana. - Co się dzieje?
s u lo
Zaczęło padać. Skylar miała w ręce kluczyki od samochodu, ale cofnęła się, zapraszając go gestem do środka.
a d n a c s
- Ktoś kupił sąsiednie pastwisko, które dzierżawię. - A jaki jest kontrakt?
- Nie ma kontraktu, to była dżentelmeńska umowa. Zack przetarł dłonią szorstkie policzki; nie zawracał tu sobie głowy goleniem, póki nie skończył pracy danego dnia.
- Mam nadzieję, że cię nie urażę, mówiąc, że to dziwny sposób robienia interesów.
- Wiem. Dzięki, Zack - mruknęła. - Kiedy ją zawieraliśmy, odpowiadała nam obojgu. Dobrze płaciłam. - Dokąd się wybierasz? - spytał. - Na spotkanie z agentem nieruchomości w mieście. Ma mi pokazać plany terenów. - Teraz?
130 Anula
- Muszę koniecznie znaleźć miejsce dla sześćdziesięciu klaczy zakontraktowanych na to lato. Inaczej stracę mnóstwo klientów. - Pomyśl spokojnie. Być może przytrafiło ci się to we właściwym momencie. Może to świetna okazja, żeby zmniejszyć skalę interesów. - Zmniejszyć? - W jej głosie brzmiało niedowierzanie. Cokolwiek postanowię, stadnina Fortune'ów nie zostanie zdegradowana do hobbystycznego poziomu.
s u lo
-Masz teraz... - spojrzał znacząco na jej zaokrąglony brzuch inne obowiązki. Bądź realistką, Skylar. Czas na podjęcie
odpowiednich kroków. Zadzwoń do swoich klientów i powiedz im, żeby znaleźli inne miejsce dla swoich klaczy.
a d n a c s
- Nie mam czasu na takie gadanie - zbyła go, wściekła.
Odwróciła się do drzwi. Zack postąpił o krok i chwycił ją mocno za ramię. O nie, moja panno, nie pójdziesz sobie teraz. - Żądam odpowiedzi - rzekł ponuro.. - I to dziś wieczorem. Skylar uniosła brodę i wytrzymała jego twarde spojrzenie. Dobrze wiedziała, o czym on mówi.
Wracając do domu, myślała, że ostatnio czuje się dziwnie zdystansowana, jakby ją ktoś wrzucił w cudze życie. Nie chodziło przy tym wyłącznie o ciążę. Zazwyczaj wszystko dookoła szło jak w zegarku, ale w ciągu kilku ostatnich tygodni wydarzyło się tyle dziwnych rzeczy. Dokuczliwych. Właściwie nic poważnego, ale wszystko razem psuło jej profesjonalny wizerunek i miało zły wpływ na interesy. 131 Anula
Czy to hormony budziły w niej paranoję, czy też naprawdę ktoś usiłował sabotować jej firmę? Zastanowiła się nad innymi hodowcami koni pełnej krwi w Dakocie Południowej. Tak niewielu ich było. Fortune'owie dużo znaczyli w tym interesie - może komuś to przeszkadzało? Kto mógłby na tym skorzystać, gdyby straciła firmę? Jadąc, próbowała odwrócić myśli od paskudnego podejrzenia. W czasie rozmowy z agentem nieruchomości zabraniała sobie rozmyślania na ten temat, ale bardzo ją to rozpraszało.
s u lo
Zack Manning zyskałby, gdyby jej interesy ucierpiały.
Gdyby ktoś zaplanował tę kampanię niepowodzeń w celu
a d n a c s
odebrania jej odwagi, właśnie odnosiłby pierwsze sukcesy. Od czasu ukończenia college’u walczyła o to, by jej firma była solidna. Mimo że jej nazwisko pomagało otwierać pewne drzwi, z trudem budowała w branży wiarygodność. Była przecież „tylko" młodą dziewczyną. Agent nieruchomości otworzył wielki czarny parasol i odprowadził ją do samochodu. Zack miał rację. Teraz miała inny zakres odpowiedzialności. Lecz może opierał się na przekonaniu, że jeśli tu sprawy będą kiepsko szły, łatwiej jej będzie wystartować od nowa. W innym kraju. - Czy dobrze się pani czuje? - spytał agent. - Wygląda pani trochę blado. Poranne mdłości? - To już mam za sobą. Kto kupił tę ziemię? Jej sąsiad, John Burke, powiedział, że nabywca pragnął pozostać anonimowy i działał przez agenta. 132 Anula
Przepraszał i twierdził, że zostawił dwie wiadomości, a ona nigdy się nie odezwała. Nagle przypomniała sobie numer telefonu i nazwisko Burke'a zapisane w jej notesie ręką Zacka. Sąsiad dzwonił, tylko nikt - a zwłaszcza Zack - nic jej nie powiedział. Pojechali zobaczyć drugie pole, ale Skylar już wiedziała, że nie będzie się nadawać z powodu odległości od stadniny. Jak miałaby dopilnować sześćdziesięciu klaczy ze źrebakami, jeśli nie będzie
s u lo
miała dość ziemi? Wysiedli na chwilę z samochodu, ale podmuch wiatru zaraz wywrócił parasol na lewą stronę,
- Pogoda jak przed tornado - odezwał się łagodnie agent.
a d n a c s
O tej porze roku wiele osób obawiało się tornad, mając w pamięci kilka katastrofalnych burz, które się wydarzyły parę lat temu. Czy Zack Manning był takim tornado przewracającym do góry nogami jej uporządkowane życie i pozbawiającym ją możliwości wyboru, tak żeby rozpoczęcie wszystkiego razem z nim od nowa było jedynym logicznym rozwiązaniem?
Troska i uwaga, jakie Zack poświęcał dziecku, spowodowały, że zaczęła się łudzić, że te uczucia rozciągają się i na nią, Pozwoliła sobie na nadzieję, że mają wspólną przyszłość. j W drodze z powrotem do biura agent wciąż coś mówił, ale w ogóle go nie słuchała, zastanawiając się, jak mogła się tak nagle zakochać. Nigdy nie poświęciła nikomu większej uwagi, a teraz mężczyzna, którego dopuściła do swego serca, chciał ją zrujnować.
133 Anula
- Pogoda naprawdę się popsuła. Proszę jechać ostrożnie. Przytaknęła, otwierając drzwi, za którymi szalała ulewa. Miłość ma jeszcze jedną cechę, pomyślała, odwracając się od agenta i żegnając go obojętnym machnięciem dłoni. Przynosi ból. Mimo popołudniowej pory wracała w ciemnościach. Myśli też miała czarne. Gdy weszła do domu, zastała Zacka rozmawiającego przez komórkę i nerwowo chodzącego po salonie. Odwróciła się, zdjęła kurtkę i usłyszała, jak wymamrotał, że nie będzie tego komentował.
s u lo
- Co się stało? - spytała, kiedy wyłączył komórkę i odwrócił się do niej.
a d n a c s
- Nic. - Przeszedł przez pokój, podniósł jej kurtkę i odwiesił na haczyk. - Jesteś mokra. - Trochę.
Był spięty, miał ściągniętą, bladą i zatroskaną twarz. Skylar odwróciła wzrok, obawiając się, że Zack dojrzy w jej oczach podejrzenie.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z nikim ważnym. A ty gdzie byłaś? Podeszła do kominka, by ogrzać dłonie. - Mówiłam ci. U agenta nieruchomości. - Dzwoniła twoja matka - powiedział. - O cholera! - Skylar uderzyła się dłonią w czoło. Lunch z matką... - Bardzo była wściekła? Wzruszył ramionami. 134 Anula
- Coś przegryzę - postanowiła - i pojadę. - Leje jak z cebra i jest prawie ciemno. Zadzwoń tylko do niej zaprotestował. - Jutro wyjeżdża na wakacje. Muszę się z nią zobaczyć. Wyprostowała się i poszła do kuchni. Otworzyła lodówkę, szukając czegoś na ząb. - Mamy coś do omówienia dziś wieczorem... - Creed sądzi, że ona może mieć coś wspólnego ze zniknięciem
s u lo
Patricii. Chcę popatrzeć jej prosto w twarz. - Przerwała na chwilę i rzuciła mu przez ramię znaczące spojrzenie. - Prawie zawsze potrafię rozpoznać, kiedy ktoś kłamie.
- Skylar, to tylko jeszcze jedna wymówka, żeby trzymać mnie na
a d n a c s
dystans. Albo praca, albo rodzina, albo musisz pomóc przyjaciółce. Krok w przód i dwa w tył.
- Przykro mi. Teraz mam naprawdę sporo na głowie. - Czego trzeba, żeby otrzymać od ciebie jedną prostą odpowiedź?
Zatrzasnęła lodówkę, czując złość wzbierającą w gardle, Jak on może tak się ciągle czegoś domagać?
- A może ja też chcę jakichś odpowiedzi? Dlaczego tak bardzo naciskasz, Zack? Bo argument o nieślubnych dzieciach jakoś w ogóle mnie nie przekonuje. - Czy muszę ci przypominać, jakie są życzenia twojego oj ca w tej materii? Twoi bracia też nie omieszkali mi uświadomić, jak to jest ważne dla reputacji rodziny - odparł. 135 Anula
- To woda na twój młyn, Zack, ale to nie oni są przyczyną, dla której tak mocno naciskasz na szybki ślub. - Powiedziałem ci o Rhiannie. Nie pozwolę ani tobie, ani twojej rodzinie wyrzucić mnie z życia mojego dziecka. Nie po raz drugi. - Na pewno wiesz, że nie przeszkadzałabym ci w kontakcie z nią. - To się zdecyduj. Oznajmij to światu. - Chcesz mnie stąd wywieźć do jakiejś zapadłej dziury, o której
s u lo
istnieniu nie słyszałam, póki cię nie spotkałam, i oczekujesz, że radośnie się na to zgodzę? - spytała zirytowana.
Ta rozmowa donikąd nie prowadziła. Wzięta z półki szklankę i
a d n a c s
napełniła ją wodą.
- Nie jestem z tego powodu zbyt szczęśliwy, ale już
postanowiłem, że możesz tu zostać do narodzin dziecka. Nie chcę, żebyś, będąc w zaawansowanej ciąży, leciała taki kawał drogi oznajmił Zack.
- Chyba troszkę za dużo na siebie bierzesz... - zaczęła, próbując się opanować.
- To oznacza, że będę musiał latać tam i z powrotem - przerwał jej. - Lecz jeśli to ma być sposób na wydobycie z ciebie zgody... Czy tak będzie ci łatwiej? - dodał po chwili. - Ty postanowiłeś?! - warknęła, rozjuszona. - Ty nie chcesz, żebym latała?!
136 Anula
- Ale jeśli mam tylko bywać w kraju, chcę publicznego ogłoszenia naszych zaręczyn. W ten sposób będę miał pewność, że mi nie znikniesz - zażądał. Skylar postawiła z hukiem szklankę na blacie, wyobrażając sobie, że to jego głowa. Nic do niego nie docierało! Zmusiła się do kilku głębokich oddechów i policzyła do dziesięciu. Nic nie zyska, tracąc cierpliwość. - Tu chodzi o coś więcej, Zack - powiedziała, mając nadzieję, że
s u lo
mówi spokojnym tonem. - Mój biznes znaczy dla mnie bardzo wiele. - Skylar, odniosłaś sukces tutaj, potrafisz zrobić to samo gdzie indziej.
Nie chwycił przynęty. Gdyby tylko powiedział, że ją kocha albo
a d n a c s
chociaż naprawdę lubi.
- Tak mało o tobie wiem. Muszę mieć pewność, do jakiej rodziny wchodzę. To przecież będzie rodzina mojej córki. Nic nie mówisz o ojcu...
- Powiedziałaś, że masz nadzieję być lepszą matką od swojej. To samo mogę powiedzieć o moim ojcu. Co zrobili nasi rodzice, jak sobie poradzili, czy też nie poradzili z rodzicielską odpowiedzialnością, nie ma nic wspólnego z nami - odrzekł zniecierpliwiony. - Z kim mieszkałaś przez kilka ostatnich tygodni? Dobrze nam razem, Skylar. To dużo więcej, niż mnóstwo innych ludzi ma na starcie. Mówił wszystko oprócz tego, co chciała usłyszeć.
137 Anula
- Nie zbliżamy się ani o krok do porozumienia, Zack powiedziała smutno. - Nie pokazałeś mi nic nowego, nic,; co dałoby mi nadzieję na przyszłość. - Znów to robisz - zdenerwował się. - Za każdym razem kiedy próbuję się do ciebie zbliżyć, wyskakujesz z czymś nowym. Co będzie następne? - Czy to ty kupiłeś tę ziemię? Już w chwili wypowiadania tych słów, żałowała ich
s u lo
A potem, gdy wisiały pomiędzy nimi w trakcie długiego
milczenia, myślała rozpaczliwie, że nie chce wiedzieć. Zack sprawiał wrażenie ogłuszonego.
a d n a c s
- Co ci znowu przyszło do głowy?
- Musisz przyznać, że od czasu twojego przyjazdu zdarzyło się sporo dziwnych rzeczy.
Najwyższy czas, by przestała się wycofywać. Inaczej . resztę życia spędzi niewidzialna i niesłyszalna.
- Odwołane zamówienia. Wyłączone alarmy przy źrebieniu. A teraz jakaś osoba, pragnąca pozostać anonimowa, kupiła ziemię, którą byłam zainteresowana.
- Może jestem tępy, ale wyjaśnij mi, po co by mi była ta ziemia, jeśli ja chcę się tylko z tobą ożenić i zabrać cię do domu. - Aż się cofnął ze zdumienia. - Dobrze, pomówmy hipotetycznie. Ktoś mi tu uprzykrza życie. Nie bardzo, ot, drobiazgi, które powodują, że mój interes zaczyna sprawiać wrażenie kiepsko zarządzanego. Małe rzeczy, które mają na 138 Anula
celu zniechęcenie mnie. - Przerwała na chwilę i odetchnęła głęboko. Może na tyle, żebym zaczęła rozważać wystartowanie od nowa, gdzieś indziej. Stało się. Powiedziała to. Proszę, Boże, żeby to była nieprawda, ale jeśli chcę absolutnej szczerości, nie mogę pominąć tego, co mi leży na sercu, tłumaczyła sobie. - Oskarżasz mnie o sabotowanie twojego interesu w celu
s u lo
uzyskania zgody na małżeństwo ze mną? - upewnił się.
Ujęte tak bezpośrednio brzmiało to absurdalnie. Ale te
tajemnicze telefony, zamknięcie jej tu, w domku, trzymanie z dala od
a d n a c s
stajni... Skylar popatrzyła mu prosto w oczy, z sercem mocno
bijącym. Czy właśnie popełniła potężny, zmieniający życie błąd? Nie zaprzeczył.
- Czy małżeństwo ze mną jest aż tak odrażające, że sądzisz, że posunąłbym się do takich manipulacji, żeby do niego doprowadzić? spytał miękko.
- Co ja myślę na ten temat jest nieistotne. Jeśli zrobiłeś to wszystko z troski o mnie, to... ci wybaczę. - Aż tak była zdesperowana. - Jeśli zrobiłem... - W jego oczach pojawił się lodowaty błysk, ale nawet nie drgnął. - Jeśli nie zrobiłeś - dorzuciła szybko - powiedz mi to, a uwierzę ci.
139 Anula
- Zaczynam dostrzegać, o co tu chodzi. - Odsunął się od niej i zaczął się nerwowo przechadzać po pokoju. - Nie jestem dość dobry. To mi chcesz powiedzieć? - Zatrzymał się i wbił w nią wzrok. Zarozumiały parweniusz, któremu się poszczęściło zasiać ziarno w uświęconej ziemi Fortune'ów. - To śmieszne! Osłupiała, że w ogóle mógł tak o niej pomyśleć. - Żadnego rodzinnego majątku, żadnej tradycji - ciągnął,
s u lo
wznawiając marsz. - Tylko drobny geszefciarz, niedysponujący żadnymi starożytnymi genami, których w twojej rodzinie jest mnóstwo.
a d n a c s
- Wcale nie!
Praktycznie błagała go, żeby potwierdził, że troszczy się o nią, a on w odpowiedzi rzucił jej w twarz oskarżenie o snobizm. Nic nie zrozumiał.
Ale i nie zaprzeczył.
- Sądziłem, że się rozumiemy, to było coś, czego nie czułem od czasu Rhianny. - Zatrzymał się i gwałtownym ruchem przeczesał palcami włosy. - Jakiż gigantyczny żart.
- Ja się nie śmieję - zaprotestowała i ruszyła do drzwi. Jego ostre słowa zatrzymały ją jednak. - Może jesteś równie płytka jak twoja matka. - A co moja matka ma z tym wspólnego?
140 Anula
- Może ty pragniesz tylko dziecka. Nie mężczyzny. Nie związku. - Twarz wykrzywiła mu się w grymasie, który prawdopodobnie miał być uśmiechem. - To tylko dodatek do dziecka. Jakby chlusnął jej w twarz lodowatą wodą. Celnie uderzał. - Bardzo się mylisz, Zack. - A ty się całkowicie mylisz co do mnie, Skylar. Ha! -W jego okrzyku nie było śladu radości. - Czyli jednak mamy coś wspólnego. Skylar przeszła przez pokój i zdjęła z wieszaka wciąż mokrą kurtkę.
s u lo
- To za mało na podstawę małżeństwa. - Otworzyła drzwi. - Idę na spotkanie z matką.
a d n a c s 141 Anula
ROZDZIAŁ JEDENASTY Zack krążył po pokoju jak zwierz w klatce. Zaglądał w ślepe okna zalewane falami deszczu. Z wolna mijały minuty. Za żadne skarby nie powinien był pozwolić jej wyjść. Ta bezzasadna, krzywdząca uwaga o podobieństwie do matki była odruchową reakcją na jej oskarżenia. Trinę spotkał tylko raz. Skylar była całkiem inna. W gruncie
s u lo
rzeczy podejrzewał, że podświadomie żyła tak, by stanowić
przeciwieństwo rodzicielki. Niedbałość o strój, żadnych prób wzbudzenia zainteresowania mężczyzn - z wyjątkiem jednej,
a d n a c s
pamiętnej sytuacji - niechęć do płytkiej pogoni za urodą, pieniędzmi i mężczyznami - w tej kolejności.
I najważniejsze: absolutnie niemożliwe, by Skylar kiedykolwiek porzuciła swoje dziecko. Zack podejrzewał, że opuszczenie przez matkę i jej częste uwagi wyrażające rozczarowanie zajęciem córki spowodowały, że Skylar czuła się niechciana i niekochana. Nigdy by nie naraziła swojego dziecka na takie uczucia. Po godzinie zadzwonił do niej. Dźwięk komórki dobiegł z torebki porzuconej na kuchennym stole. Zaklął wściekle. Mieli umowę. Jednym z jego żądań była możliwość skontaktowania się z nią w każdej chwili. I dotrzymałaby słowa, gdyby jej tak bardzo nie rozzłościł. Uciekła, zabierając tylko cienką kurtkę i kluczyki.
142 Anula
Dwie godziny po jej wyjeździe zadzwonił do Triny. Była przygaszona. Powiedziała, że Skylar odjechała godzinę temu i nie wspomniała, by się dokądkolwiek wybierała. Policzywszy odległość od posiadłości do miasta, uznał, że u matki była krótko. Dojazd zajmował najwyżej trzydzieści dwie minuty, nawet w obecnych warunkach. Domek zadygotał. Zack włączył telewizor, by obejrzeć wiadomości wieczorne i odwrócić uwagę od narastającego niepokoju.
s u lo
Lokalna stacja ostrzegała przed burzą i bardzo ciężkimi warunkami pogodowymi. Kilka ulic w Sioux Falls znalazło się pod wodą.
Zack zadzwonił do dużego domu i upewnił się, że Skylar tam nie
a d n a c s
ma. Jednym okiem patrząc w telewizor, skontaktował się z Mayą. - Zostawiła tu komórkę. Którędy jechałaby do domu od matki? Maya opisała prawdopodobną trasę i właśnie wtedy reporter w telewizji oznajmił, że wiatr uszkodził wszystkie światła regulujące ruch w mieście, a w całym regionie jest coraz więcej awarii w dopływie prądu. Jakby na potwierdzenie tych słów światła w domku zamigotały.
- Czy Creed jest w domu? - spytała Maya. - Nie. - Zack wstał, myśląc, że lepiej będzie poszukać świec. Nash mówił, że Creed został w mieście z powodu burzy. - To ja zadzwonię do niego, a ty się skontaktuj z Case'em i Giną. Zack znalazł zapas świec i położył je na stole. Bardzo zaniepokojony wstawił wodę i znów chwycił za telefon. Case i Gina siedzieli w mieszkaniu w mieście. 143 Anula
- Powodzie w Sioux Falls są częste. Skylar będzie musiała przejechać Skunk Creek, który czasami występuje z brzegów. - Wezmę samochód i sprawdzę - rzekł Zack. - Zostań w domu - nalegał Case. - Latarnie pogasły, a ty nie jesteś obeznany z okolicą. -Obiecał pojechać na poszukiwania i rozłączył się, zostawiając numer komórki na wypadek, gdyby Skylar pojawiła się w domu. Maya zadzwoniła, żeby powiedzieć, że Creed już po nią jedzie i zaraz
s u lo
przeszukają ulice. Zack czuł się bezużyteczny, ale przekonali go, że oni są o wieje lepiej zorientowani w terenie i wiedzą, którędy
najprawdopodobniej mogła pojechać, jeśli została zmuszona do objazdu.
a d n a c s
- Poza tym, jeśli dotrze do domu, zastanawiając się, o co ten cały rwetes, będziesz mógł do nas zadzwonić.
Dostrzegał w tych słowach logikę, ale ciężko było siedzieć w cieple, kiedy jego kobieta z dzieckiem tkwili gdzieś w burzy, pozbawieni kontaktu ze światem.
W miarę upływu czasu i wzmagania się nawałnicy jego poczucie winy narastało. Na jej oskarżenia zareagował agresją. Pozwolił, by duma uniemożliwiła mu powiedzenie tego, co najbardziej pragnął jej zakomunikować i co chciała usłyszeć. Że ją kocha. Że nie chodzi mu wyłącznie o dziecko. Że to ona jest najcenniejsza i najważniejsza ze wszystkiego w jego życiu. Dlaczego jej tego nie powiedział? Duma i strach, że go odepchnie, kiedy się tylko dowie o jego dysfunkcyjnej rodzinie. 144 Anula
Nie zrobiłaby tego. Jego sytuacja rodzinna w ogóle jej nie obchodziła. Właściwie błagała, by ją kochał, nawet jeśli nie była w stanie tego powiedzieć. On jednak pozwolił, by ego i skądinąd słuszne oburzenie stanęły im na drodze. Niech to szlag! Straci ją, jeśli wszystkiego nie wyjaśni. Huk grzmotu zatrząsł domkiem i światła znów zamigotały. W programie meteorologicznym podawano, że pogoda grozi tornadem, jest stosunkowo ciepło i wilgotno, wieją porywiste wiatry ze
s u lo
zmiennych kierunków, pada ulewny deszcz i właśnie zaczęła się burza z piorunami. Kilka lat temu właśnie ten rejon został w ciągu kilku dni spustoszony przez prawie pięćdziesiąt burz z tornadami. Dziś w nocy
a d n a c s
nikt tu nie będzie spał spokojnie.
Kiedy znów ją zobaczy, już nie pozwoli jej zniknąć. Nigdy. To znaczy, kiedy już ją udusi za wyjście z domu bez komórki, wyjaśni całą swoją przeszłość i ostrzeże o nadciągającym skandalu. Kiedy już jej powie, że ją kocha.
Skylar opierała się na kierownicy, usiłując zobaczyć cokolwiek przez przednią szybę. Wycieraczki ledwie dawały sobie radę z ulewą. Przeklęta mamusia. Skylar z trudem oderwała jedną rękę od kierownicy i otarła łzy z policzków. Starcie z Triną było spektakularne. Rozpoczęło się od rutynowej inspekcji: „Piękne kości policzkowe, kochanie. Masz je po mnie. A cera ci się poprawiła w czasie ciąży...". Skylar wciąż jeszcze miała wyrzuty sumienia po kłótni z Zackiem. Nie wytrzymała i zaatakowała matkę, domagając się przysięgi, że nie miała nic wspólnego ze zniknięciem Patricii. 145 Anula
Urażona Trina zaprzeczyła, lecz potem poczucie winy zwyciężyło. Wtedy Skylar odkryła, jak została zdradzona. Bliska błyskawica przestraszyła ją. Dlaczego nie podjechała do Mai albo do hotelu? Wyobrażała sobie, jak Zack się niepokoi i jak jest wściekły, że nie wzięła komórki. To znaczy, jeśli jeszcze na nią czeka. Po jej obrzydliwych oskarżeniach równie dobrze mógł już być w drodze do Nowej Zelandii. Bywał czasami nadopiekuńczy, wręcz uciążliwy, ale żeby
s u lo
nią manipulować? Absolutnie nie. Zwariowała. Chciała usłyszeć, że ją kocha. Nie powiedział tego, ale przypomniała sobie, jak wyznał, że czuje coś, czego nie doświadczał wobec żadnej kobiety od czasu Rhianny.
a d n a c s
W sercu Skylar nastąpiła zmiana. Jeśli to wyznanie nie było z jego strony deklaracją miłości, to niewiele od niej odbiegało. W dodatku poczuł to, kiedy się spotkali, a nie dopiero gdy się dowiedział o ciąży.
Może rzeczywiście nie chodziło wyłącznie o dziecko? A ona wszystko zrujnowała, w dodatku nic nie zyskując. To Trina była za wszystko odpowiedzialna. Nowy pomocnik stajenny, Ben, był jej człowiekiem umieszczonym w stadninie w celu sprawiania kłopotów. To on, na jej polecenie, uwolnił Deme'a i wyłączył alarmy porodowe. Trina była odpowiedzialna za odwołanie klaczy i kupno ziemi. - Zrobiłam to dla twojego dobra, kochanie - usprawiedliwiała się. - Marnowałaś sobie życie. 146 Anula
- Bądź uczciwa, mamo. Zrobiłaś to, żeby się zemścić na Nashu. Już nigdy nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - Nie mówisz tego poważnie. - Trina zbladła. - Dziecko... - Nie chcę, by moje dziecko znajdowało się choćby w pobliżu jadu, który cię otacza. Wyszła z wysoko podniesioną głową i obolałym sercem. W końcu niezależnie od swoich wad Trina wciąż była jej matką, która w życiu nie spodziewałaby się odepchnięcia przez ciężarną córkę.
s u lo
Skylar zdusiła w sobie żal. Jej matka nie zasługiwała na nic lepszego. Przez tę jej przeklętą intrygę mogła stracić Zacka.
Kolejny podmuch wichru zakołysał samochodem. Agent
a d n a c s
nieruchomości uprzedził ją o groźbie tornada. Boże, proszę, daj mi dojechać bezpiecznie do domu, modliła się. Muszę mu powiedzieć, jak mi przykro, i muszę znaleźć słowa, żeby mu wyznać, że go kocham.
W końcu, w błysku pioruna, przez tnące poziomo strugi ulewy, dostrzegła kolumny wjazdu do posiadłości.
Uczucie ulgi nie trwało jednak długo. Gdy podjechała pod dom, zobaczyła, że światła są pogaszone. Wyszedł. Wysiadła z samochodu i pobiegła przez ulewę do drzwi, które w tym momencie stanęły otworem. Zatrzymała się gwałtownie, widząc w mroku tylko zarys szerokich ramion. Serce zabiło jej mocniej z radości. Bardzo krótkiej. Złapał ją za ramiona i potrząsnął.
147 Anula
- Cholera jasna, czy ty chcesz stracić to dziecko?! Skylar zamknęła oczy, czując zbyt dużą ulgę, żeby protestować. Wtedy przygarnął ją do siebie. - Dzięki Bogu - mruknął. Ręce miała skrępowane i nie mogła mu oddać uścisku. Cała ociekała deszczem, więc i on przemakał, ale jakoś długo nie mogli się ruszyć. W końcu cofnął się i wciągnął ją do środka. Zaprowadził do ognia i wyszedł bez słowa. Na półce nad kominkiem, na stolikach do
s u lo
kawy stały świece. Brak prądu, rzecz w tej okolicy całkiem normalna przy takiej pogodzie. Wrócił z ręcznikami i prześcieradłem.
a d n a c s
- Wytrzyj się - polecił.
Musiała pójść do łazienki. Jej pęcherz nie przewidywał tak długiej jazdy do domu. Kiedy wróciła do pokoju, na stoliku stała parująca zupa i talerz z kanapkami. Zack wziął swoją komórkę.
- Jedz - powiedział rozkazująco, skinieniem głowy wskazując na kanapki.
- Jak ci się udało...
- Szukając świec, natrafiłem na termos. - Wybrał numer. - Zatrudniłem wszystkich w okolicy, by cię szukali. Z wdzięcznością ujęła gorący kubek w zgrabiałe dłonie. Zack najpierw zadzwonił do Mai, dziękując jej i Creedowi. Skylar było strasznie głupio, że tak wszystkich przestraszyła. Westchnęła,
148 Anula
wdychając zapach gorącej zupy. Pomidorowa. Skąd on zawsze wie, czego jej trzeba? Zack skończył rozmowę z Case'em i patrzył na nią, bar-dziej groźnie niż ze złością. Szybko łyknęła zupy. Poczuła, jak zbyt gorący płyn spływa jej do żołądka. - To wszystko, co powiedziałam przedtem... - zaczęła. - Mam ochotę skulić się i umrzeć.
s u lo
Usiadł obok i zaczął rozplatać jej warkocz. - Co ty mi robisz, kobieto?
Głos miał szorstki. Rozplatał jej włosy niezbyt, delikatnie.
a d n a c s
Szybko odstawiła kubek z zupą.
- Zjedz coś - poprosił. Wzięła kanapkę i ugryzła kęs.
- To była moja matka. Przekupiła Bena. Zatrudniłam go na jej prośbę. Jest synem jej przyjaciela. Zapłaciła mu, żeby sprawiał kłopoty, i to ona kupiła ziemię.
Powiedzenie tego na głos bolało. Całkowite zlekceważenie jej uczuć przez własną matkę zdumiało ją, choć właściwie do tej pory powinna być już do tego przyzwyczajona. W pojęciu Triny dzieci były hałaśliwe, brudne i stanowiły towarzyską przeszkodę. - Głównie dlatego, żeby się dobrać do mojego ojca. Chyba uważała, że uderzenie we mnie, zwłaszcza finansowe, zaszkodzi jemu. Zack przyglądał jej się nieruchomo. Złość już mu całkiem przeszła. Kolejna noc, w czasie której się o nią zatroszczył, zadbał, i to pomimo że sama na siebie sprowadziła kłopoty. 149 Anula
- Przykro mi - powiedział po prostu. - W porządku. Jestem przyzwyczajona. - Ale przecież jesteś jej córką. - Blake też jest jej dzieckiem, a jednak sprzedała tabloidom kłamstwa na temat jego rozejścia się z Sashą. - Mówił mi o tym - potwierdził Zack. - Tak mocno nienawidzi mojego ojca, że naprawdę nie myśli o niczym innym, tylko jak mu dopiec. Zack zarzucił jej koc na ramiona.
s u lo
- Powinnaś ściągnąć z siebie te mokre rzeczy.
- Już nie będziemy musieli się nią martwić - powiedziała
a d n a c s
zdecydowanym głosem, mocno owijając się kocem. - Oznajmiłam jej, że to koniec naszych relacji, że nie chcę, by miała cokolwiek wspólnego z moim dzieckiem.
- Nie rób tego, Sky. Będziesz żałować. Nie możesz odwrócić się plecami do rodziców, tak samo jak my oboje nie będziemy zdolni się odwrócić od małej Amandy. - Przełknął z trudem ślinę. - Niezależnie od tego, co zrobi.
- Biorąc pod uwagę, o co cię oskarżałam, jesteś niezwykle skłonny do wybaczania. - Muszę ci coś wyznać. - Oczy miał bardzo poważne. -Zresztą wyjdzie to na jaw lada moment. Czyżby w końcu miał być z nią całkiem szczery? - Moja matka - zaczął, patrząc w ogień - zaszła w ciążę w wieku siedemnastu lat. Dzieckiem byłem ja. Jej rodzina miała ogromny 150 Anula
majątek, wielkie wpływy polityczne. W tamtych czasach w Nowej Zelandii nie dało się przerwać ciąży, chyba że potajemnie, a nie mogli sobie pozwolić na plotki. Więc wysłali ją z kimś z rodziny, wbrew jej woli, do Australii, żeby tam dokonać aborcji. Skylar zamknęła oczy, poruszona do głębi. - Ale uciekła, znikła. Myślę, że naprawdę się obawiała, że zabiją ją albo mnie. Zmieniła nazwisko i nigdy nie prze: stała uciekać. - Dlaczego twojego ojca nie było z wami?
s u lo
- Zabrali ją w środku nocy. Przyszedł do nich, szukają jej. Pokłócił się z jednym z jej braci, doszło do szarpanin
Brat matki przewrócił się i rozbił sobie głowę. Jednak znaleźli się świadkowie, którzy stwierdzili, że został uderzony pogrzebaczem
a d n a c s
w tył głowy, kiedy wychodził z pokoju.
- Przecież musiały być jakieś ślady, odciski palców... - To było trzydzieści kilka lat temu. Kryminalistyka nie była tak rozwinięta jak dziś. - Zack wzruszył ramionami. - Poza tym ta rodzina miała policję w kieszeni.
- Czyli trafił do więzienia?
- Z całkiem długim wyrokiem. Kiedy wyszedł, nie miał nic. Przypuszczam, że doszedł do wniosku, że równie dobrze może żyć zgodnie z opinią, jaką wszyscy o nim mają. Więc ciągle wracał do więzienia, za drobne przewinienia. Potem ja go odnalazłem. Jak długo chciał to wszystko przed nią ukrywać? - Jak ci się z nim ułożyło?
151 Anula
- Nasze stosunki nie są łatwe. Jest mu bardzo trudno obdarzyć kogokolwiek zaufaniem. Teraz nie przekracza prawa, ale pragnie zemsty i nie mogę go za to winić. Zwłaszcza że syn jednego ze świadków potwierdza jego historię. Kilka miesięcy temu założyłem sprawę przeciwko rodzinie mojej matki, żeby miał swoje pięć minut w sądzie. Skylar ześliznęła się z sofy, wciąż owinięta w koc, i oparła się o jego nogi. -I jak poszło?
s u lo
- Przegraliśmy. To wytrawni politycy, są w tym bardzo dobrzy. W tej rodzinie było już dwóch premierów, a mój wuj jest liderem partii opozycyjnej. Zbliżają się wybory i bardzo prawdopodobne, że to
a d n a c s
on będzie kolejnym premierem.
- Spotkałeś ich kiedykolwiek?
- Ja nie istnieję, tak samo jak moja matka przestała dla nich istnieć, kiedy uciekła. - Spojrzał na nią poważnie. -Naciskałem tak mocno na szybki ślub z tobą głównie dlatego, że mój ojciec przekazał sprawę do mediów. Spróbował mojej drogi, legalnej, i nic z tego nie wyszło. Sprawa została ujawniona wczoraj wieczorem. -I twoje nazwisko jest wymieniane? - Skrzywiła się. -Jakie jest twoje prawdziwe nazwisko? - Moja matka zmieniła je zgodnie z prawem, więc jestem Manning. Ona się nazywała Greta Thorne. Mój ojciec to John Carter. - Dlaczego mi tego nie powiedziałeś, Zack? Tak wiele by to wyjaśniało.
152 Anula
- Nie mogłem ryzykować, że ty albo twoja rodzina wykluczycie mnie z życia mojego dziecka. Na pewno miał prawo tak pomyśleć. - Tak jak się stało z twoją matką, a potem z Rhianną wyszeptała. - Historia się powtarza. - Po raz trzeci. Oparła policzek na jego kolanie. Nie obchodziło jej, że zaczyna płakać.
s u lo
- Naprawdę myślisz, że mogłabym się od ciebie odwrócić? - Nie, ty nie. Ale sądziłem, że twój ojciec i bracia owszem. A jeśli historia miałaby się powtórzyć, przekonaliby cię albo zmusili, żebyś mnie odsunęła.
a d n a c s
- Nie udałoby im się.
Zack opuścił rękę i pogłaskał ją po włosach, a ona objęła go rękami za nogi.
- Czyli chcesz mnie? - spytał cicho.
Westchnęła i otarła się policzkiem o jego wciąż mokre spodnie. - Natychmiast.
Delikatnie zacisnął palce i uniósł jej twarz, tak że musiała na niego popatrzeć. - Jak według ciebie twoja rodzina zareaguje na wieść, że księżniczka Fortune'ów prowadza się z synem skazanego mordercy? - Jeśli ich o to poproszę, staną za mną.
153 Anula
- Ta sprawa może się zrobić paskudna - ostrzegł. - Mnóstwo tytułów w gazetach, zwłaszcza kiedy tutejsze się zorientują w moich powiązaniach z tobą. - Miło będzie choć raz zostać zauważoną - skomentowała z drwiącym uśmieszkiem. - Do tej pory nie zapełniałam plotkarskich stron. - Wiem, że proszę o wiele, chcąc, żebyś porzuciła tu wszystko i przeniosła się na drugą stronę globu - rzekł po chwili. - Jednak sporo o
s u lo
tym myślałem. Jeśli awansujesz Boba, a ja wynajmę kilka osób do pomocy w moim biznesie, będziemy mogli żyć pomiędzy Nową Zelandią a tą posiadłością, zgodnie z sezonami rozrodczymi.
a d n a c s
- Ja... nie wiem, co powiedzieć.
Jego troska i staranność przemyśleń wzmocniły w niej przekonanie, że będzie wspaniałym ojcem.
- Nie masz pojęcia, jak wiele dla mnie znaczy, że to powiedziałeś - oznajmiła. - Zack, nie obchodzi mnie, gdzie będziemy żyć, tak długo jak.
Zamknęła oczy, czując, jak dawna nieśmiała Skylar Fortune znów przejmuje władzę.
- To ma sens, Skylar. W ten sposób Amanda będzie dorastała w obu rodzinach. - Z obydwoma dziadkami - poprawiła Skylar. — A co o naszym dziecku myśli twój ojciec? - Mam nadzieję, że Amanda zbliży nas do siebie i choćby częściowo zrekompensuje mu to, co stracił w minionych latach. 154 Anula
- Nie mogę się doczekać spotkania z nim. - Osiemnaście lat zajęło mi odnalezienie kobiety, z którą chcę być już zawsze. Jej oczy wypełniły się łzami. - Naprawdę, Zack? Chcesz być ze mną na zawsze? - Jeśli tego jeszcze nie wiesz, Skylar, to już nie mam pojęcia, jak ci to udowodnić. Głos miał ciepły, ale rozmowa o uczuciach sprawiała jej ból.
s u lo
- Nie chodzi tylko o dziecko? - odważyła się spytać.
- Nie zaczęło się od dziecka, tylko w styczniu, kiedy się
pierwszy raz spotkaliśmy. - Tego się nie spodziewała. -Coś było w
a d n a c s
tobie, nawet przed tą nocą weselną - ciągnął. -Nie chciałem naciskać, bo byłaś taka nieśmiała, ale już wtedy postanowiłem, że wrócę we wrześniu. Ta noc spędzona-z tobą tylko utrwaliła moją determinację. Kontaktowałem się, pamiętasz? Co dwa tygodnie. Odwróciła wzrok i zapatrzyła się w ogień. - Byłam szaleńczo zakochana, ale nie miałam pojęcia, co z tym zrobić.
- Aż do tego wesela. - Zack odchrząknął. - Kiedy się dc wiedziałem o dziecku, no cóż, byłem pewien, że nie mogę stracić tej szansy. - Przerwał na chwilę. - Przez te wszystkie lata nie żyłem w celibacie, Skylar. Jeśliby któraś z tych kobiet zaszła w ciążę, na pewno chciałbym mieć kontakt z dzieckiem, ale z żadną bym się nie ożenił. Wstrzymała oddech. Naprawdę? - Ty byłaś dla mnie kimś specjalnym - powiedział cicho. 155 Anula
- Jedyną kobietą, przy której myślałem o małżeństwie. Och, jak bardzo podobały jej się te słowa, a samej tak trudno jej było je wypowiedzieć. - Zack, ja... - Musiała spróbować. - Ty dla mnie też byłeś tym jedynym. Tylko nigdy się nie spodziewałam, że będziesz czuł to samo. Takie rzeczy mi się nie przydarzają. - Jakie? - spytał, gładząc ją delikatnie po włosach. - No wiesz. Uczucia. Myślenie o byciu z kimś.
s u lo
- Max uważa, że mam podejście do kobiet, ale potrafię wszystko schrzanić. Ześliznął się z sofy i usiadł obok niej.
a d n a c s
- Popatrz na mnie - polecił, chwytając ją za przeguby.
- Pomóż mi sobie z tym poradzić, Skylar. Jestem w tobie zakochany. Powiedz, że czujesz to samo.
Kochał ją? Nie. Był w niej zakochany.
- Och... - stęknęła nieporadnie, nie wiedząc, co lepsze. Kochać czy być zakochanym? Obie wersje brzmiały równie cudownie. - Och? - zdziwił się, unosząc brwi.
- Przepraszam, ja nie... - Mózg wciąż odmawiał jej posłuszeństwa, za to serce waliło jak młotem. Czuła, że zaczyna się uśmiechać, coraz szerzej i szerzej, aż rozbolały ją policzki, a potem Zack też zaczął się uśmiechać, do niej. Siedzieli na podłodze, przed kominkiem, trzymając się za ręce i śmiejąc się jak wariaci.
156 Anula
- No cóż, nie jestem pewien, na czym w końcu stanęliśmy, ale mawiają, że jeden uśmiech jest wart tysiąca słów - odezwał się w końcu, przecierając oczy. - Nie jestem dobra w... - Serce znów jej mocniej zabiło. Odetchnęła głęboko. - Tak jak powiedziałeś, ja ciebie też kocham. Cóż za ulga, powiedzieć to w końcu, nawet jeśli słowa zostały wypowiedziane tak nieporadnie. - Może lepiej by ci poszło z prostym „tak" lub „nie".
s u lo
- Ujął jej dłoń, podniósł do ust i pocałował każdy palec z osobna. - Skylar Fortune, czy zostaniesz moją żoną?
Serce waliło jej w piersi, dziecko się wierciło, a od światła
a d n a c s
rozjaśniającego jego oczy zjeżyły jej się włosy. Lecz przynajmniej język powoli odzyskiwał sprawność.
- Tak, Zacku Manning, będę zaszczycona.
KONIEC
157 Anula