„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Zapraszamy do czytania i komentowania wspólnego dzieła:
„Seventh Grave an...
14 downloads
14 Views
1MB Size
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Zapraszamy do czytania i komentowania wspólnego dzieła:
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Tłumaczenie dla DivineHotties – Wiedźmy w składzie [alfabetycznie]: agnes_ka1, DirtyBlack_, ewela–ewela, madlen_, nocna_czekoladka, NoRegrets_, Sechmet81, waydale Betował – Wiedźmin: Slawek01_
ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA! 2
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 1 Często sprawdzam swoje zdrowie psychiczne. Od czasu do czasu mi odpowiada. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Gdyby kobieta zawodząca z tylnego siedzenia SUVa agentki Carson nie była już martwa, z chęcią bym ją udusiła. Z ogromną chęcią. I z wielką żywiołowością. Jednak niestety moja była najlepsza przyjaciółka Jessica była naprawdę nieżywa, do tego bezustannie nawijała jak to jej śmierć była moją winą. Co nie było prawdą. Tylko po części się do tego przyczyniłam. To nie ja ją kopnęłam, by spadła z siedmiopiętrowego dźwigu windy. Chociaż zaczynałam żałować, że tak się nie stało. Wtedy przynajmniej miałabym powód wysłuchiwać jej nudnego biadolenia. Życie było zdecydowanie za krótkie na te bzdury. Po przewróceniu oczami tak mocno, że prawie wypadły mi z orbit, spojrzałam na kierowcę i właścicielkę samochodu, agentkę Carson. Właściwie była to agentka FBI Carson, ale to było jak dla mnie zbyt wiele sylab. Nalegałam, by zmieniła imię na SAC – albo nawet na FBISAC, bo mogłybyśmy mówić do niej Phoebe – ale nie chciała się zgodzić. Jej strata. Nie wiadomo ile czasu zaoszczędziłaby, gdyby darowała sobie wszystkie te sylaby. Na szczęście, SAC nie mogła usłyszeć Jessiki, jednak inne nadprzyrodzone stworzenia znajdujące się w samochodzie – wliczając w to pana Reyesa Alexandra Farrowa, seksownego przystojniaka siedzącego w cielesnej formie po środku tylnej kanapy – z pewnością mogły. Jednakże to była jego wina. To on nalegał na to, by bawić się w mojego ochroniarza, odkąd dowiedzieliśmy się, że banda ogarów piekielnych uciekła przez roztopioną bramę podziemi i była teraz w drodze do tego świata, by mnie załatwić. Przy pomocy dywersyjnej taktyki – ponieważ w niepokojącym stopniu miałam wrodzoną zdolność do wizualizacji własnego rozczłonkowania – pracowałam nad 3
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones niektórymi nierozwiązanymi sprawami, na które SAC prosiła, bym rzuciła okiem, by sprawdzić, czy nie znajdę czegoś ciekawego. Dobra, wszystkie były ciekawe, ale ta jedna w szczególności mnie przyciągała. Wabiła mnie. Błagała o rozwiązanie. Pięć osób – dwoje dorosłych i troje dzieci – zostało zabitych jednej nocy, kiedy przygotowywano letni obóz biwakowy dla dzieciaków specjalnej troski. Każde z nich zostało wiele razy pchnięte nożem. Następnego dnia rano inny nadzorca obozowy znalazł ich w kałuży krwi. Jednak dziewczynka, córka zamordowanych nigdy nie została odnaleziona. Jedynym podejrzanym jakiego mieli był bezdomny, który przeszukiwał okoliczne kempingi, kradł biwakowiczom jedzenie, kiedy chodzili na wycieczki bądź spali. Jednak śledczy nigdy nie udowodnili mu powiązania z morderstwami. Nie było choćby jednego odcisku palca. Ani kropelki krwi. Ani jednego włosa podejrzanego. Zatem sprawa leżała nierozwiązana. Aż do teraz. FBI wreszcie zmądrzało i zaufało, że Charley Davidson doprowadzi sprawcę przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Ponieważ to właśnie robiła Charley. Przyprowadzała morderców przed sąd. Również odnajdywała zagubione psy, zdradzających małżonków i tropiła miejscowych złodziejaszków. I rzadko mówiła o sobie w trzeciej osobie. Miałam również kilka innych specjalizacji. Przeważnie dlatego, że urodziłam się jako Ponury Żniwiarz. Widziałam martwych, co pomagało mi rozwiązywać sprawy. Dziwne, jak łatwo można było zamknąć sprawę, jeśli pytało się o nią ofiarę. Nie to, że zawsze mogłam liczyć na nadnaturalną przewagę. Niektórzy po prostu nie wiedzieli kto ich zabił. Było to rzadkością, jednak się zdarzało. Umysł z traumą był skomplikowany. Mimo to w większości przypadków było mi łatwiej. Jednak w tym przypadku szanse na to, że po dziesięciu latach znajdę zmarłych wiszących nad miejscem mordu były znikome. Mimo to warto było sprawdzić, dlatego właśnie zgodziłam się, by SAC przyjechała po mnie o nieludzkiej godzinie czyli szóstej rano i by zawiozła mnie na miejsce zbrodni. Niestety wraz ze mną zabrał się dwuosobowy bagaż, który siedział teraz na tylnej kanapie. Była to Jessica, moja była najlepsza przyjaciółka winiąca mnie za swoją śmierć. Do znudzenia. I Reyes, mój narzeczony, winiący mnie za swój podły nastrój. Wybrałam, by ignorować ich oboje. – Widok jest cudny – powiedziałam, gdy wjechałyśmy w góry Jemez. Słońce ledwo wstawało ponad wierzchołkami drzew, rzucając na nas pomarańczowy blask. Sosny i świerki błyszczały w porannej rosie, ich cienie przesuwały się za naszymi 4
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones oknami, gdy wjeżdżaliśmy głębiej w las. W Albuquerque nie widywaliśmy zbyt wiele zieleni, zatem to, że znajdowaliśmy się zaledwie godzinę drogi od miasta nie mieściło mi się w głowie. Uwielbiałam Jemez. – Nieprawdaż? – zgodziła się SAC. – Tata przywoził nas tutaj na motocyklu. Ale czy to nie są ziemie rezerwatu? – zapytałam. – Jakim cudem FBI sprawuje tutaj władzę? – Prawo plemienne jest złożone – powiedziała, a jej brązowe włosy obcięte na boba zakołysały się, gdy po raz setny tego ranka spojrzała we wsteczne lusterko. Jednak nie patrzyła na drogę za nami. Sprawdzała nadąsanego mężczyznę siedzącego z tyłu. – W sprawach jak ta, przejmujemy śledztwo, ponieważ kemping nie znajduje się na ziemiach Indian Pueblo. Tak czy inaczej, sensowne było zaangażować organa zewnętrzne. Jeden z dzieciaków był rdzennym Amerykaninem, co stanowiło odrębny problem, ale rada plemienia była bardziej niż szczęśliwa mogąc przekazać nam dochodzenie. – Zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy i znów spojrzała w lusterko wsteczne. Nie mogłam jej za to winić. Reyes był kimś, na którego często zwracało się uwagę. A skoro potrafiłam wyczuwać emocje innych ludzi, jak niektórzy potrafili przewidywać zmianę pogody, czułam każdą uncję ciepła jaka od niej wypływała z powodu jego bliskości. Pociągał ją niczym gorąca herbata w jesienny dzionek, jednak dobrze to ukrywała. Musiałam jej to przyznać. Była ciekawa, ale ostrożna. Ponieważ Reyes był mroczny, niebezpieczny i był enigmą nawet dla mnie, dobrze, że SAC się pilnowała. Nie było wątpliwości, że jego surowy magnetyzm i zmysłowy urok podświadomie wysyłały słodkie, pulsujące fale. Albo to, albo miałam owulację. Nie, czekajcie. Nie było na to szans. To był on. Był to skutek uboczny stworzenia przez najpiękniejszego anioła, jaki kiedykolwiek spadł z nieba, wykucia w ogniach grzechu i degradacji. Był wszystkim, przed czym ostrzegały was matki. Sama walczyłam, by co kilka sekund nie rzucać na niego okiem. Jednak tak na wszelki wypadek postanowiłam zaryzykować i zapuścić żurawia. Wyciągnęłam komórkę, ustawiłam kamerę w tryb selfie i obróciłam ją tak, by pokazywała mężczyznę siedzącego po środku tylnej kanapy. Odchylił się w jedną stronę i siedząc rozciągnięty na skos siedzenia, z jedną ręką opartą za zagłówkami i przyglądał mi się spod rzęs. Studiował mnie. Uniosłam podbródek odmawiając patrzenia w jego mroczne, zamyślone oczy. Byłam na niego tak zła, jak on był na mnie. Od dwóch tygodni nalegał na 5
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones eskortowanie mnie wszędzie, zaniedbując przy tym własne obowiązki w barze, przez zabawianie się w moją niańkę. Oczywiście, nosiłam teraz jego dziecko, a mała była wielką sprawą. Jej przeznaczeniem był ratunek świata i takie tam. Zatem nie mogłam być zbyt zła. No i Reyes był miły dla oka, gdy się krzywił. Jeśli miałam być szczera, ten grymas tylko dodawał mu uroku. Szlag by go trafił. Kiedy ja się tak krzywiłam, wyglądałam jakbym miała zatwardzenie. Trzeba było przyznać, że syn Szatana krzywił się pierwszorzędnie. Chociaż to nie tak, że miał do tej złości powody. Przynajmniej nie do takiej złości. Próbowałam się wymknąć z mieszkania, by na tę wyprawę jechać tylko z agentką Carson i spędzić trochę czasu w babskim towarzystwie. Jednak wkrótce się przekonałam, że był to zły pomysł. Zanim SAC podjechała pod nasz budynek, wielokrotnie mi to wypomniał, przypominając, że Dwunastka, inaczej znana jako wcześniej wspomniane piekielne ogary, deptała mi po piętach. Jednak nawet jeśli uda im się przedrzeć przez pustkę zapomnienia – obszar znajdujący się pomiędzy piekłem a tym światem i nawet jeśli uda im się wejść w nasz wymiar, nadal będą miały na tej płaszczyźnie pewne ograniczenia. Zatem po dziesięciominutowym wykładzie, polegającym na tym, że Reyes angażował się w to, co mówił, a ja niecierpliwiąc się stukałam stopą o chodnik, w końcu przyjechała po nas agentka Carson. Zdziwiliśmy ją nieco, gdy oboje wpakowaliśmy się do jej służbowego samochodu, jednak szybko wyjaśniłam, że Reyes, mój narzeczony, cierpi na lęk separacyjny. Dobrze to przyjęła. Była super cool. Przeważnie. Raz jedyny zagroziła, że mnie aresztuje i spędzę resztę życia w więzieniu, jeśli w pełni nie zechcę współpracować. Jakbym miała współpracować z powodu jej gróźb. Poza tym jedynym małym incydentem – albo i dwoma, kiedy myślałam, że odstrzeli mi twarz albo kopnie mnie tak, że polecę do Chin – była słodka i przyjemna. A Reyes wydawał się ją jeszcze bardziej roztapiać. Była ciepła. Naprawdę ciepła. A od jej ciepła było i mnie ciepło. I to bardzo. Nie mogłam mieć stuprocentowej pewności, ale podejrzewałam, że byliśmy w środku miłosnego trójkąta. – Jakby… – powiedziała Jessica, zmarła banshee siedząca z tyłu – …nie było wystarczająco źle, nigdy nie wyjdę za mąż. Nigdy! Wiesz jak to jest? – Jej długie, rude włosy trzęsły się niemal tak bardzo jak moje ręce. Odwyk kofeinowy był do dupy, czego dowodem było drżenie moich kończyn. Jednak ona aż wibrowała z 6
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones powodu gniewu. Mściwej, złośliwej wściekłości, przez którą jej orzechowe tęczówki błyszczały jasną zielenią. Jessica i ja byłyśmy przyjaciółkami w liceum, aż popełniłam błąd i powiedziałam jej nie tylko o tym co potrafię – widzieć zmarłych – ale także o tym, czym byłam – Ponurym Żniwiarzem. Pozbierałam się dopiero, gdy w szkolnej toalecie pojawiła się zakapturzona, bezcielesna istota, którą zwykłam nazywać Wielkie Zło. Okazało się, że tą zakapturzoną postacią był Reyes, ale dowiedziałam się o tym całą dekadę później. Nadal miałam go o to wypytać. Co w ogóle robił w damskiej łazience? Zbok. Jessica nie przyjęła dobrze mojego wyznania. Nim się ode mnie odwróciła, myślałam, że była dobra i silna. Jednak strach przekształcił ją w coś zupełnie innego. Jej żywiołowość, jej gniew i zdrada skradły mi dech z piersi. Płakałam wiele dni – nie na jej oczach oczywiście, nigdy nie przed nią – i popadłam w głęboką depresję, z której wychodziłam przez wiele miesięcy. Kiedy zaczęła się pojawiać w barze, był to pierwszy raz, gdy zobaczyłam ją od czasu liceum. Kiedy Reyes odkupił bar od mojego ojca, wiele kobiet zaczęło do niego napływać. Niestety Jessica nic się nie zmieniła. Nadal mnie nienawidziła i wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję, by mi dopiec i dokuczyć na oczach swoich koleżanek. Kiedy lokalny mafioso wziął ją za moją przyjaciółkę i ją uprowadził, trzymając jako zakładniczkę, bym wykonała dla niego robotę, sprawy wymknęły się spod kontroli. A ja myślałam, że wcześniej mnie nienawidziła! Zatem na cztery osoby siedzące w samochodzie, trzy były wkurzone. Czułam się więc jakbym klaskała w chórze u Rubika, jednak wątpiłam, by ktokolwiek oprócz mnie się tym przejmował, zwłaszcza, że agentka Carson nie znała o mnie prawdy. I nie miała pojęcia, że w nieuchronnej przejażdżce do piekła jedzie z nami martwa szurnięta laska. Jessica z pewnością pójdzie do piekła. Nie była miłą i dobrą osobą. Musiało istnieć wyjątkowe, mniej wulkaniczne miejsce w piekle, które było wydzielone i czekało na ludzi, którzy nie do końca byli źli, tylko nieco mściwi. Mogliby je nazywać Dzielnicą Królowych Dramatu. Zapewne było tam tłoczno. Słuchając jazgotania Jessiki na temat tego jak już na zawsze pozostanie starą panną – Ludzie nadal używali takiego określenia? – postanowiłam mojemu naburmuszonemu narzeczonemu wysłać smsa: MÓGŁBYŚ COŚ Z TYM ZROBIĆ? Wyciągnął z kieszeni telefon i zachowując się jakby to było coś dziwnie 7
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones seksownego, popatrzył na mnie przez pełne trzy sekundy, nim przeczytał moją wiadomość. Jego twarz pozostała niewzruszona, gdy odpisywał. Chwilę później mój telefon zawibrował. DLACZEGO MIAŁBYM COŚ Z TYM ROBIĆ? TO CIĘ KRĘCI. Co? Odwróciłam się i przeszyłam go surowym spojrzeniem, po czym odpisałam, moje palce dosłownie latały po klawiaturze: ZŁY
TYP KRĘCENIA, PROSZĘ PANA.
TEN
TYP KRĘCENIA MOŻE ZOSTAWIAĆ ZA SOBĄ
TRUPY. BEZ JEŃCÓW. TO BARDZO… TESTUJĄCE MOJĄ CIERPLIWOŚĆ.
– W chwili, w której będziesz próbowała wyjść za mąż… – kontynuowała Jessica swoje biadolenie jako niekończący się strumień gróźb i skarg, a ja wyobrażałam sobie jak musi wyglądać życie agenta urzędu skarbowego. – …potargam ci sukienkę na paski w noc przed ślubem i… Najwyraźniej Reyes też był nakręcony. Puścił do mnie oko, jego niedorzecznie długie rzęsy sprawiały, że jego kawowe oczy błyszczały w tym porannym słońcu, po czym posłał przez ramię mordercze spojrzenie. Oczy Jessiki wytrzeszczyły się z niespotykaną szybkością, a jej ujadanie natychmiast ucichło. Decydując dąsać się w ciszy, skrzyżowała ramiona na piersiach i zagapiła się w okno. Z uśmiechem zadowolenia napisałam: JESTEM CI WINNA ZA PRZYSŁUGĘ. WIEM. PŁATNOŚĆ MOŻLIWA W RATACH? MAM
KILKA PLANÓW RATALNYCH.
MOŻEMY
WYPRACOWAĆ SZCZEGÓŁY, KIEDY
DOTRZEMY DO DOMU.
Moje podbrzusze ścisnęło się z zachwytu. Rany, ciężko było długo się na niego złościć. DOBRA. – Skąd pochodzisz? – Agentka Carson spytała Reyesa. – Pierwotnie. Znów się obróciłam, by na niego spojrzeć, tym razem posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie. Carson była agentką FBI, ale nie chciałam jej za wiele ujawniać. Nie, by jej nie wystraszyć. Przyjrzał się moim ustom, ani trochę nieporuszony moim spojrzeniem, po czym w końcu odpowiedział: – Stąd i stamtąd. Usiadłam zrelaksowana. Nie powiedział, że pochodzi z piekła. Dzięki Bogu nie 8
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones powiedział, że z piekła. Zawsze trudno było wytłumaczyć znajomym, że czyjś narzeczony naprawdę urodził się i wychował w odwiecznych płomieniach potępienia. Że jego ojciec naprawdę jest wrogiem publicznym numer jeden. I że uciekł z piekła i urodził się na ziemi jako człowiek, by być ze swoją ukochaną. Mimo że brzmiało to bardzo romantycznie, było trudne do wyjaśnienia bez ściągania na siebie facetów z siatką na motyle i sweterkiem z za długimi rękawkami. – Długo mieszkasz w Albuquerque? – zapytała. Teraz szukała informacji. Wiedziała kim jest. Wszyscy wiedzieli. Był czymś w rodzaju lokalnego celebryty, gdy państwo wypuściło go z więzienia gdzie niesłusznie siedział za zabicie faceta, który go wychowywał – wychowywał to tak bardzo przesadzone słowo. Tak naprawdę nie mieli wyjścia, kiedy rzeczony człowiek pojawił się całkiem żywy. Wprawdzie Reyes zerwał mu kręgosłup, jednak Walker nadal żył i oddychał. Choć przez rurkę! To było najlepsze. Wszelakie doniesienia o niesłusznym skazaniu Reyesa były bardzo popularne. Wprawdzie nie tak często śledzone jak nowe odcinki Breaking Bad, mimo to popularne. – Odkąd pamiętam – powiedział, odpowiadając na jej pytanie. – Kupił od mojego taty bar – powiedziałam, chcąc zmienić temat. – Słyszałam – rzuciła. Odrobiła pracę domową. Zapewne znała rozmiar jego buta oraz to jaką lubi kawę. Kawaaa… Dostałam ślinotoku na samą myśl. Minęło kilka godzin odkąd wypiłam ostatni kubek. Kilka dni temu przeczytałam, że kofeina może być szkodliwa dla dzieci w łonie matki, więc zmusiłam się, by ją rzucić. Ale miałam tego nie przetrwać. Nie było opcji. Nijak. To się po prostu miało nie udać. – Przywykłeś już? – zapytała Reyesa, odnosząc się do jego życia na wolności. – A może AC? – zapytałam, znów chcąc zmienić temat. Poczułam, że Reyes spiął się pod naporem jej pytań, ale ona szczerze była ciekawa. Z pewnością czuł to tak wyraźnie jak ja. No ale przecież nie mieliśmy najszczęśliwszego poranka. Lepiej było nie przeginać. – Co? – zapytała. – Twoje imię. Specjalna Agentka Carson jest bardzo bezosobowe, nie uważasz, biorąc pod uwagę wszystko, co razem przeszłyśmy? No i już wielokrotnie pokrzyżowałaś moje próby zmienienia ci imienia na SAC. – Masz szczęście, że cię przyłapałam. To przestępstwo zmienić komuś imię 9
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones bez jego zgody. – Szczegółów się czepiasz. – Machnęłam lekceważąco ręką. – Chodzi mi o to… – Kit – powiedziała, przerywając mi. – Kit? – zapytałam oszołomiona. – Tak mam na imię. – Nazywasz się Kit Carson? Zagryzła zęby, przez które syknęła: – Tak. Coś ci się nie podoba? – Nie. Nic. – Powtarzałam sobie to w głowie. – Podoba mi się. Kit Carson. Dlaczego brzmi to znajomo1? – Nie potrafię sobie wyobrazić. – To mogę mówić ci Kit? – Tylko jeśli chcesz zostać aresztowana. – Och. Jej mina złagodniała. – Żartowałam. Oczywiście, że możesz mówić mi Kit. Nawet możesz mówić mi George jeśli chcesz. Wszystko, przynajmniej póki przestaniesz nazywać mnie SAC. – George też mi się podoba – powiedziałam – ale już takie imię nadałam prysznicowi Reyesa. Myślę, że mogłoby wyjść z tego wiele nieporozumień, gdybym na przykład zapytała Reyesa: „Wypolerowałeś Georgowi kurki?” – Uniosłam brwi. – Już wiesz o co mi chodzi? Niewielki rumieniec odmalował się na jej twarzy. – Więc może zostaniemy przy Kit. – Dla mnie super. – Dobrze się czujesz? – zapytała, przez co podążyłam wzrokiem tam gdzie ona, czyli na moje dłonie. Wiedziałam. Wyglądałam jak ćpun na głodzie. – Och tak, nic mi nie jest. Właśnie rzuciłam kofeinę. Pomrugała w osłupieniu kilka razy. – Ach, cóż, to by wyjaśniało brak przy tobie kawy. Dziwnie widzieć cię bez kubka. – Czuję się dziwnie. – Bo? 1
Kit Carson – amerykański podróżnik, badacz Dzikiego Zachodu, generał i uczestnik wojny secesyjnej.
10
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Popatrzyłam na nią unosząc brwi. – Masz zamiar wyjaśnić? Dlaczego spośród wszystkich ludzi, akurat ty rzuciłaś kofeinę? Rzuciłam okiem przez ramię, po czym powiedziałam: – Jestem w ciąży. Kit wzdrygnęła się odruchowo na tę wieść. Dosłownie. Uderzyła kolanami o kierownicę, przez co wyjechaliśmy na przeciwległy pas ruchu i jechaliśmy pod prąd. Cóż, jechalibyśmy, gdyby był jakiś prąd. Wyrównała kierunek jazdy, wzięła głęboki wdech i powiedziała: – Nie ma mowy. Naprawdę? Ty? Matką? Zagapiłam się na nią… – Co u diabła? Mogę być matką. Właściwie będę świetną mamą. – Och – powiedziała starając się wyjść z szoku. – Tak, masz rację. Chociaż będziesz chodzić na zajęcia, prawda? Żeby nauczyć się czego trzeba? – No błagam. Już wszystko obmyśliłam. Kupię złotą rybkę. Poćwiczę na niej. No wiesz, zacznę od czegoś małego i powoli przejdę do dzieci. – Porównujesz hodowlę złotej rybki do wychowywania dziecka? – Nie. – Zaczęłam się bronić, nawet jeśli jej reakcja była całkiem na miejscu. Nie było chyba nikogo innego na świecie mniej wykwalifikowanego w kwestii macierzyństwa niż ja. – Mówię tylko, że jeśli uda mi się nie uśmiercić złotej rybki, z pewnością nie uśmiercę dziecka. Stłumiła chichot pod maską kaszlu. To było oryginalne. – Zdajesz sobie sprawę, że w wychowywaniu dziecka chodzi o coś więcej niż by go nie uśmiercić? – Właściwie to tak – odpowiedziałam, brzmiąc bardziej pewnie niż się czułam. – Możesz mi wierzyć, że nad tym panuję. – A kiedy już przejdziesz do dzieci, skąd weźmiesz dziecko? No wiesz, to do ćwiczeń? – Nie myślałam jeszcze tak daleko w przód. Skupiałam się bardziej na złotej rybce. – Aha. Świetny pomysł – powiedziała, jednak bez przekonania. Potrafiłam to stwierdzić. Obróciłam się, by podziwiać mijane drzewa, gdy Jessica z tylnego siedzenia powiedziała: 11
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Biedny dzieciak. Posiadanie takiej matki? To okrucieństwo. Reyes musiał posłać jej kolejne zabójcze spojrzenie, ponieważ natychmiast się zamknęła. Nie wiedziałam po co się trudził. Jessica miała rację. I choć agentka Carson celowo się ze mną drażniła, też trafiła w sedno: nic nie wiedziałam o byciu matką. Jedyny przykład jaki kiedykolwiek miałam to wiedźma w wilczej skórze nazywana moją macochą, która bardziej troszczyła się o swoje kwiatki niż o mnie. Kogo ja chciałam oszukać? Ten dzieciak miał przechlapane. Poczułam ciężar na sercu. Ten sam ciężar, który był tam odkąd dowiedziałam się o naszej małej fasolce. Ciąża oczywiście była wpadką. Nie uprawialiśmy bezpiecznego seksu, ale kto mógł przypuszczać, że Reyes będzie potrafił machnąć mi dzieciaka? Był synem Szatana, na miłość boską. Myślałam, że to zwyczajnie niemożliwe. Zatem Szatan miał zostać dziadkiem naszej córki. Jej ojciec dosłownie został stworzony w piekle. A jej matka na pół etatu pracowała jako Ponury Żniwiarz. Byliśmy najbardziej dysfunkcyjną rodziną we wszechświecie i to oczywiście w dobry dzień. Zazwyczaj widziałam magazynek w rewolwerze w połowie pełen, ale to nie była jedna z tych sytuacji. Nic związanego z nasza córką nie będzie bezpieczne. Narobiłam więcej problemów niż rzeżączka. Zawibrował mój telefon. Odczytałam wiadomość od Reyesa: SPÓJRZ NA MNIE. Nie chciałam tego zrobić. Musiał wyczuć moje emocje i prawdopodobnie zrobiło mu się mnie żal. Zapewne chciał mnie chronić. Jednak zarówno Kit jak i Jessica miały rację. Reyes czekał cierpliwie aż się odwrócę. Przełknęłam swoje rozterki i rzuciłam okiem przez ramię. Ku mojemu zdziwieniu miał ostry wyraz twarzy. Przyglądał mi się z iskrami tańczącymi w głębokich tęczówkach. – Przestań – powiedział cichym, niebezpiecznie cichym głosem, aż musiałam się wysilić, by go usłyszeć. Wyciągnął rękę i przeciągnął kciukiem po mojej dolnej wardze. – Je bent de meest krachtige magere hein ooit en je zou je door meningen van anderen aan het wankelen laten brengen? Tłumaczenie:
Jesteś
najpotężniejszym
Ponurym
Żniwiarzem,
kiedykolwiek istniał, a mimo to pozwalasz, by wpływały na ciebie opinie innych? 12
jaki
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Odpowiedź: Najwyraźniej. Uniosłam głowę i założyłam kosmyk brązowych włosów za ucho. Mówił mi to już kilkanaście razy – to o tym potężnym Żniwiarzu – ale żaden z nich, ani jeden Żniwiarz przede mną nie zaszedł w ciążę. Byliśmy w tej chwili na nowych lądach i Reyes po prostu musiał radzić sobie z taką samą niepewnością. Normalnie nie, nie pozwoliłabym, by wpływało na mnie to, co myślą inni, jednak, mimo wszystko, nadal byłam człowiekiem. W jakiejś części, oczywiście. A macierzyństwo to poważne zadanie. Nie umknęło mojej uwadze, że mówił do mnie po holendersku. Od dnia moich narodzin nazywał mnie Dutch, co w angielskim znaczyło „holenderka”, ale nigdy nie słyszałam, żeby mówił w tym języku, a ten piękny język obcy w połączeniu z jego głębokim gładkim głosem odczułam niczym ciepłe toffi w ustach. Przymrużył oczy i spojrzał na mnie, moja reakcja nieco go zmyliła. Wysłał nieco swojego żaru, język płynnego ognia, by mnie obmył. Zagnieździł się w moim podbrzuszu. Umiejscowił między moimi nogami, które mimowolnie się rozchyliły, jakby pozwalając mu na wejście. Jednak teraz z pewnością nie był na to czas. – Przestań – szepnęłam, powtarzając jego polecenie. W jednym z jego policzków pojawił się dołeczek. – Maak mij. „Zmuś mnie” – powiedział, wyzwanie błyszczące pod jego rzęsami niemal stało się moją zgubą. – Jesteśmy na miejscu – powiedziała Kit, albo nieświadoma naszego flirtu, albo skutecznie go ignorując. Kiedy tylko wjechała na żwirowy podjazd na biwak, zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Cookie. Zanim odebrałam, wzięłam głęboki haust chłodnego powietrza, udając, że mój narzeczony wcale nie próbował mnie uwieść. Nie mogłam go nigdzie zabierać. – Cześć, Cook. Cookie Kowalski nie tylko była moją najlepszą przyjaciółką na planecie Ziemia, ale również była moją asystentką łamane przez śledczym, która była niebezpiecznie blisko stania się cholernie dobrym detektywem. I była też moją sąsiadką, która gotowała przyzwoitą enchiladę. Naprawdę dobrą. Tak ostrą, że po zjedzeniu kukurydzianego ciasta nie czułam smaku jeszcze przez kilka dni – czyli idealną. 13
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Cześć, szefowo. Jak leci? – zapytała. Normalnie rano piłyśmy kawę i omawiałyśmy harmonogram dnia, ale ponieważ dzisiaj było bardzo wcześnie, nie zdążyłam jej wytłumaczyć dlaczego już dłużej nie mogłam pić z nią kawy. I już nigdy nie napiję się z nią kawy. Sama myśl o tym wprawiła mnie w głęboką, mroczną depresję, taką, w której zwijałam się w kłębek i śpiewałam samej sobie. Ale w porę przypomniałam sobie że to tylko na jakieś osiem miesięcy. Może będę miała na tyle szczęścia i fasolka wykiełkuje wcześniej. Będę musiała trochę poskakać i przebiec maraton, kiedy już będę wyglądać jak wyrzucony na brzeg wieloryb, żeby ją trochę pospieszyć. – Rozpracowuję starą sprawę agentki Carson. Co tam? – Och, przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwonił twój wujek. Ma dla ciebie zadanie. Kit zatrzymała się przed główną bramą, wyłączyła silnik i zaczęła grzebać w walizce. – Nie przeszkadzasz, ale wujek Bob może mnie cmoknąć. Nie gadam z nim. – Byłam odrobinę zirytowana na mojego wujka, detektywa policji z Albuquerque. – Dobra, ale on ma dla ciebie zadanie – powtórzyła śpiewnym głosem. – Mam to gdzieś. – Ale to coś dla ciebie. Wysyp listów od samobójców. – To nie dla mnie. To raczej koło mnie. – Ale chodzi o to, że rzekomo ludzie piszący takie same listy zostają zgłoszeni jako zaginieni. Wyprostowałam się. – Zaginieni? A gdzie się podziewają? – No właśnie. – Usłyszałam satysfakcję w jej głosie. – To sprawa dla ciebie. Cholera, miała mnie. Wcześniej poczułam niż zobaczyłam, że siedzący za mną Reyes się uśmiecha. – Za kilka godzin wrócimy do miasta. Wtedy wprowadzisz mnie w tę sprawę. – Załatwione. Rozłączyłam się i rozejrzałam po okolicy. Znak, który witał turystów na letnim obozie Czterech Wiatrów był brudny i zardzewiały, wisiały na nim tabliczki „ZAMKNIĘTE” i „ZAKAZ WCHODZENIA”. Spojrzałam na Kit. – Jestem zdziwiona, że przez ten cały czas go nie otworzyli. 14
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Wzruszyła ramionami. – Wysłałabyś swoje dziecko na miejsce masowej zbrodni? – Słuszna uwaga. – Jestem przekonana, że nie otworzono go również ze względu na szacunek – ciągnęła Kit. Wskazała metalową bramę. – Będziemy musieli iść. Brama ma kłódkę, a ja nie mam klucza. Z naszej obecnej pozycji nadal nie było widać budynków gospodarczych czy jeziora, ale czułam delikatne przyciąganie od strony wzgórza. Z pewnością coś za nim było. To miało być trudne. Kit nic nie wiedziała o moich zdolnościach, z braku lepszego określenia. A po moim fiasku w liceum z Jessicą, wiedziała o nich jedynie garstka najbliższych. Nawet przy nich trzymałam to wyłącznie dla siebie tak długo, jak długo mogłam. Zatem posiadanie jej przy sobie na miejscu morderstwa, gdzie niespecjalnie cokolwiek mogło odwrócić jej uwagę, zapewne będzie trudne, kiedy będę udawała, że nie rozmawiam z martwymi ludźmi. Na szczęście miałam plan, który miał zadziałać. Jeśli już Reyes zabrał się na tę przejażdżkę, mógł się przydać jako rozproszenie uwagi. Wysiedliśmy z samochodu i skinęłam na niego. On również, choć niechętnie, skinął głową, więc oficjalnie byliśmy na misji. Chciałam zanucić melodię z Mission: Impossible, ale nie chciałam, by Kit miała o mnie jeszcze gorsze mniemanie. Trzasnęłam drzwiami od samochodu i rozpoczęłam wędrówkę w górę. Reyes wydawał się magicznie pojawiać obok mnie, jednak nie komentował tego, że ruszyłam bez niego. Musiał się do tego przyzwyczaić. Potrzebowałam go, by odwrócił uwagę Kit, jeśli napotkam jakiegoś umarlaka. Zawsze mogłam użyć komórki, udając, że przez nią rozmawiam, kiedy tak naprawdę mówiłam do ducha, ale na razie nie wykraczałam myślami aż tak daleko. Czasami sytuacja wymagała asertywnego podejścia. Na przykład, raz musiałam pogadać z facetem, który został zabity podczas napadu na sklep. To było naprawdę dziwne, ponieważ kręciło się tam kilku gliniarzy. Ledwo uniknęłam psychiatryka, ale gość powiedział mi, co chciałam wiedzieć, więc było warto. Jednak z jakiegoś powodu nie chciałam, by Kit była czegoś takiego świadkiem. Była dobrym ludziem. Nie chciałam, by miała mnie za jakiegoś popapranego szaleńca. To raczej położyłoby się cieniem na nasze relacje. Wędrowaliśmy szlakiem między drzewami i krzakami, aż wyszliśmy na 15
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones polanę, na której znajdowały się budynki, a na dole niewielkie jezioro. Teren przed nami, niegdyś przeznaczony pod letni obóz dla dzieci, teraz przedstawiał obraz rozwalających się budynków i zaniedbanej roślinności. – To nie stało się w piątek trzynastego, co? – zapytałam, zauważając na środku jeziora zupełnie pustą, starą drewnianą łódkę. Kołysała się lekko na falach. To miejsce było straszniejsze niż się tego spodziewałam. – Nie – odpowiedziała Kit, stając za mną. Weszłam na nasłonecznioną polanę stąpając ostrożnie między ostrymi jeżynami, przyglądając się jak dzieci, same dziewczynki, grają w klasy na żwirze i skaczą przez ułożony na nim stary sznurek, po czym przewracają się w wysoką trawę chichocząc aż boli je brzuch. Scena przypomniała mi moje własne dzieciństwo. Na długo przed pojawieniem się Jessiki w moim życiu, miałam przyjaciółkę. Miała na imię Ramona. Skórę miała koloru czarnej kawy, a kręcone włosy zaplecione w dwa warkoczyki, na tyle krótkie, że ledwo dotykały jej ramion. Kołysały się na boki i to właśnie wspomnienie było jednym z moich najradośniejszych. Myślałam wtedy, że słońce świeciło specjalnie dla niej. Jej śmiech rozgrzewał nawet najzimniejsze zakamarki mojej duszy. Kiedy miałyśmy po siedem lat, jadąc na rowerku koło domu wpadła pod samochód i umarła, jednak po tym wydarzeniu jeszcze przez wiele lat bawiłyśmy się razem, aż w końcu postanowiła przejść na drugą stronę. Kiedy przeze mnie przechodziła, poznałam znaczenie prawdziwej miłości i nigdy jej nie zapomniałam. Byłam sama, aż poznałam moją obecną psiapsiółkę, Cookie Kowalski, dzięki której zrozumiałam, że miłość jak ta może istnieć częściej niż raz w życiu. Głęboka, bezinteresowna przyjaźń. Lojalność epickich rozmiarów, w której jedna jest w stanie poświęcić wszystko dla drugiej. I patrząc na te dziewczynki, które nagle zmarły w tragicznych okolicznościach, zobaczyłam, że ten rodzaj miłości, taka bliskość, istnieje bez względu na okoliczności. Grały, bawiły się i śmiały jakby ich życie wypełnione było słodkimi babeczkami i watą cukrową. – To smutne – powiedziała agentka Carson, stając i rozglądając się obok nas. – Widok tych porzuconych budynków. Niszczejących. Zupełnie bez życia. – Powiedz proszę raz jeszcze, ile osób zginęło tamtej nocy – poprosiłam. Reyes oparł się o drzewo i z delikatnym uśmiechem obserwował bawiące się 16
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones dziewczynki. Zapomniałam jak bardzo lubił dzieci. Myślał, że są fajne. Będzie fantastycznym ojcem. Być może nadrobi co ja spieprzę, kiedy już znajdziemy się na zupełnie nowej płaszczyźnie rodzicielstwa. – Pięć – odpowiedziała Kit. – I jedna dziewczynka zaginęła. Nigdy jej nie odnaleziono. Skinęłam głową. – Ktoś podejrzany o imieniu Jason? Prychnęła cicho. – Nie, ale na naszej liście podejrzanych znajdowała się pani Voorhees. Wydawała się sprawiać kłopoty. – Kit przez dłuższą chwilę przyglądała mi się, gdy gapiłam się na małą dziewczynkę, nieco może młodszą od reszty, która ostrożnie postawiła krok w naszą stronę. Miała jasne, prawie białe włoski obcięte na chłopczyka, co zaskakująco pasowało do jej twarzy laleczki. Miała na sobie niebieską plisowaną sukieneczkę. To nie był dokładnie strój, jaki nosi się na letnim obozie w lesie. Jednak najbardziej uroczą cechą były jej uszy. Miała je odstające i zakrzywione nieco u góry, gdybym wierzyła w elfy, przysięgłabym, że jest jednym z nich. A może była leśną nimfą. – Co? – zapytała w końcu agentka Carson z ciekawością i wątpliwościami w głosie. – Dlaczego chcesz wiedzieć ile osób zginęło, skoro sama przegrzebywałaś się przez teczkę tej zbrodni? Uklękłam, udając, że mocniej przyglądam się terenowi, jakbym znalazła jakiś ślad. Uśmiechem skłoniłam małą elfkę, by do mnie podeszła. – Tak się tylko chciałam upewnić – odpowiedziałam. Dużo więcej tutaj umarło niż te pięć ofiar. Rozglądnęłam się po okolicy i znów skupiłam na dziewczynce. Oprócz nas, na tym terenie bawiło się przynajmniej ich osiem. A może nawet dziewięć. Elfka spojrzała na mnie, zachwycona jasnym światłem jakie zawsze mi towarzyszyło. Tylko zmarli i kilka innym nadnaturalnych stworzeń mogło je widzieć. Jednakże ja sama go nie widziałam, co już nie było takie niesamowite. Reyes ukląkł obok mnie, a mała się odsunęła. Kiedy na niego popatrzyłam, ruchem głowy wskazał na drzewa, gdzie w cieniu jednego z nich stała kolejna dziewczynka, była niemal niewidoczna, bo chowała się za pniem. Gdyby nie jej jasna, pasiasta bluzeczka i turkusowe spodenki to bym ją przeoczyła. Wyciągnęłam rękę do Kit, a ona skinęła mi głową. 17
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Mogę jeszcze raz rzucić okiem na teczkę? – zapytałam. Podała mi ją, a Reyes wstał. Kiedy się odsunął, elfka nieco się odprężyła. Uniosła rączkę i zaśmiała się cicho z czegoś, czego nie mogłam zobaczyć. Jej uśmiech był zaraźliwy. Teraz i ja i Reyes się śmialiśmy. – Chcesz zobaczyć miejsce zbrodni? – zapytała stojąca za mną Kit, zastanawiając się co się z nami dzieje. To była dla mnie idealna szansa. – Jasne. Możesz je najpierw pokazać Reyesowi? Zaraz do was dołączę. Kit patrzyła to na mnie, to na Reyesa, niezbyt pewna, co na ten temat sądzić. Potem wzruszyła ramionami i poprowadziła go w kierunku zabudowań. Największy, prawdopodobnie główny budynek był jako jedyny obwiązany policyjną taśmą. Jej postrzępione wstęgi falowały słabo na lekkim wietrze, podnosząc przy tym nieco kurzu. Większość okien była powybijana i w jednym miejscu zapadł się dach. Widać było, że to stare, zaniedbane miejsce. Mogąc swobodnie rozmawiać, spoważniałam i mrugnęłam do dziewczynki stojącej przede mną i zachwycającej się moim światłem. Zerknęłam na inne dzieci. Przestały się bawić i przyglądały się nam. Większość była zwyczajnie ciekawa. Kilka wydawało się cofać. Te zapewne znikną, zanim uda mi się zadać jakiekolwiek pytanie. – Co tu się stało? – zapytała zdumiona Jessica. – Nie wiemy dokładnie – odpowiedziałam. – Jednak staramy się to ustalić. Kolejna dziewczynka, mająca może z dziewięć, dziesięć lat, ubrana w jeansowy kombinezon dołączyła do elfki. Obie próbowały złapać w rączki moje światło niczym kropelki wody z ogrodowego zraszacza. Chichotały przy tym histerycznie. Mimowolnie roześmiałam się razem z nimi, a Jessica stała zdezorientowana. I naburmuszona. – Nie rozumiem – powiedziała, unosząc brwi. – Co im się stało? – Nie wiem, Jessico. – Raz jeszcze przejrzałam teczkę aż doszłam do wycinka z gazety, na którym było zdjęcie bezdomnego przeczesującego te tereny. Policja zabierała go na przesłuchanie i ktoś pstryknął im fotkę. – Próbujemy się dowiedzieć. – Uniosłam dokumenty, by pokazać dziewczynkom. – Mogłybyście odpowiedzieć mi na kilka pytań? Starsza podeszła pierwsza. Elfka poszła w jej ślady. Wskazując na podejrzanego, zapytałam: 18
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Ten mężczyzna was tu przywiózł? To on was zabił? – Była to okropna rzecz do powiedzenia, ale nie było innego sposobu na zadanie tego pytania. Prawdą było też to, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent zmarłych lepiej radziła sobie z własną śmiercią niż ich żyjący krewni. Starsze z dzieci pochyliło się, przymrużyło oczy, po czym pokręciło głową. Jednak elfka nią pokiwała. – To nie on – powiedziała starsza. – On. Patrz. – Wskazała elfka, jednak kiedy to zrobiła, trafiła paluszkiem na inną postać, znajdującą się na tym zdjęciu w tle. Był to policjant albo ktoś w tym rodzaju, stał na uboczu i rozmawiał z kobietą, najpewniej reporterką. Fotograf uchwycił scenę, gdy mężczyzna obracał się przez ramię i na coś zerkał. – Och – powiedziała starsza. – Tak, to on. Przyszedł, gdy byłam w domku po szkole, a mojej mamusi jeszcze nie było. Powiedział, że był wypadek i że muszę z nim jechać do szpitala, ale wcale tam nie pojechaliśmy. Elfka pochyliła główkę. – Ja byłam na przyjęciu i chciałam sama wrócić do domu, bo Cindy Crane zwymiotowała. Kiedy i ja się źle poczułam, wyszłam. Ale się zgubiłam. Ten pan powiedział, że znajdzie moją mamusię. – Kiedy popatrzyła na mnie tymi wielkimi zielonymi oczkami, serce mi się ścisnęło. – Najpierw był miły. Zamknęłam oczy. Nie rozumiałam. Dlaczego na tym świecie było tyle zła? Dlaczego którakolwiek z tych dziewczynek zasłużyła na tak okrutny los? Mimowolnie pomyślałam o własnej córce, o tym, z czym przyjdzie się jej mierzyć. Czemu będzie musiała stawić czoła. To nie była przyjemna myśl. Zmuszając się do zachowania spokoju, wzięłam głęboki oddech, po czym ciągnęłam dalej: – Wiecie o ludziach, którzy zostali tutaj zabici? Przyjechali na biwak i zostali zaatakowani. Elfka wskazała na budynki. – Tam. Tam ich zabito. – Wiecie kto to zrobił? – zapytałam. Znów wskazała na zdjęcie. Na tego samego policjanta. – Przywiózł tutaj Vanessę – powiedziała starsza. – Oni go widzieli. Ach, nakryli go jak zakopywał jedną z ofiar, więc i ich zabił. – Wiecie, gdzie jesteście pochowane? 19
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Oczywiście – powiedziała elfka. Wskazała na otaczające nas drzewa. – Jesteśmy tam, pod tym dużym kamieniem. Przynajmniej mogłam wskazać Kit, gdzie ma szukać. Oczywiście, że zakwestionuje wszystko, co powiem, ale i tak będzie wiedzieć, żeby sprawdzić moje wskazówki. Każde z tych dzieci zasługiwało na godny pochówek, a ich rodziny na zamknięcie śledztwa. – Oprócz Lydii – przyznała starsza. Ponownie przejrzałam dokumenty. – Lydii Weeks? – zapytałam, przerzucając kartki. – Dziewczynki z obozu? Nigdy jej nie odnaleziono. – Spojrzałam na nie. – Tak, zabrał ją gdzieś indziej. Nie jest z nami. Zazwyczaj nie wychodzi z cienia drzew. Tym razem wskazała w przeciwnym kierunku, na dziewczynkę w turkusowych spodenkach. – To ona? – zapytałam wstając. – Ona. Pochyliłam się. – Zaraz wrócę, dobrze? Skinęły główkami, po czym znów starały się złapać trochę mojego światła, jakby kurz unoszący się w powietrzu. Mimo że Jessica wydawała się kompletnie załamana, poprosiłam ją o przysługę: – Popilnujesz ich do mojego powrotu? – Co? Ja? – pytała, jakbym poprosiła, by ogoliła głowę. – Ja nie… nie mogę… to znaczy… Nic nie wiem o dzieciach. Puściłam do niej oko. – Witaj w klubie. Nim podeszłam do Lydii, zerknęłam na zabudowania. Kit wyjaśniała coś Reyesowi tuż przed głównym budynkiem i stała do mnie plecami. Przyjmując to za dobry znak, przyspieszyłam. Ledwo mogłam widzieć Reyesa, gdy się od niego oddalałam. Kiedy podeszłam, Lydia cofnęła się głębiej w cień. Miała około jedenastu lat, była wyraźnie starsza niż inne dziewczynki. Miała brwi ściągnięte w jedną linię. Wyglądała jakby w połowie była Azjatką, miała ciemne, migdałowe oczy i proste 20
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones czarne włosy do ramion. Zwolniłam i uśmiechnęłam się w obawie, że zniknie zanim zadam jej pytanie. – Cześć Lydia – powiedziałam. Walcząc z paleniem w płucach i galopem serca, przywdziałam na twarz najlepszy z uśmiechów i na paluszkach podeszłam bliżej. – Jestem Charley. Bez jednego słowa dziewczynka zaczęła biec w przeciwnym kierunku. – Super – stwierdziłam, nurkując miedzy gałęziami i spiesząc za nią. – Cofam to. Zawsze byłam „To”. – Kiedy się o coś potknęłam, zaczęłam szybko i płytko oddychać. – Kiedy byłam dzieckiem, chciałam zmienić sobie imię, by było bardziej ironicznie. Przebiegła zygzakiem między drzewami, po czym jednym susem pokonała zwalony pień. Ja jednakowoż nie. Po podrapaniu sobie łydek na jego grubej korze, obeszłam go dookoła sapiąc i dysząc, kiedy już znalazłam się po drugiej stronie. Kiedy znów chciałam ruszyć biegiem, wpadłam na Lydię. Stanęła w miejscu i zapatrzyła się w ziemię. Walczyłam, by moje czerwone krwinki złapały trochę tlenu, przez co pochyliłam się do przodu. Kiedy się zbliżyłam, zdałam sobie sprawę, że ziemia miała inną strukturę. Były tam liście i trawa, ale znajdowały się też krawędzie jakby płytkiego grobu, z którego wydawało się, że wystają szczątki szkieletu niewielkiej ręki. – Przykro mi, Lydio – powiedziałam między próbami nabrania powietrza. – Chciałam, żebyś zobaczyła. Uklękłam i złapałam za jej kości, nim wróciłam do niej spojrzeniem. – Dopilnuję, by cię znaleźli. Skinęła głową, a łzy zawisły na jej rzęsach. Chciałam jej powiedzieć, że może przeze mnie przejść, że może być z rodzicami, którzy również zginęli tamtej nocy – jednak moją uwagę przykuło ciche i gardłowe
warczenie.
Gęsia
skórka
pojawiła
się
na
moich
plecach,
gdy
przeskakiwałam wzrokiem od jednego cienia do kolejnego. – To niedźwiedź? – zapytałam. – Mam nadzieję, że to nie niedźwiedź. Wyraz twarzy Lydii się zmienił. Spojrzała na mnie z niepokojem. – Nie powinnam była cię tu przyprowadzać. Przepraszam. Chciałam tylko, żebyś zobaczyła. Wstałam. – Wiem, skarbie. Wszystko okej. 21
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie, nie jest. Byłam egoistką. – Zwiesiła głowę. – Wcale nie – powiedziałam pewnym głosem. Smutna wyszeptała: – Powinnaś wiedzieć, że zostały wezwane. Położyłam dłoń na jej ramieniu i podeszłam bliżej. – Kto, cukiereczku? Kto został wezwany? Rzuciła przez ramię zaniepokojone spojrzenie. – Potwory. – Warczenie przybrało na sile. – Zostały wezwane. Wszystkie dwanaście. Zamarłam, moje myśli skupiły się na słowie „dwanaście”. Wyprostowałam się i okręciłam na pięcie, rozglądając się za ogarami piekielnymi, bestiami, które uciekły z piekła, by przybyć na Ziemię. Aby rozerwać mnie kawałeczek po kawałeczku. Nim zdążyłam zadać jakiekolwiek dodatkowe pytanie, dziewczynka ponownie szepnęła. Jej słowa opłynęły mnie niczym czarny, nieprzenikniony dym, gdy powiedziała: – Powinnaś uciekać.
Przekład: agnes_ka1
22
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 2 Wszyscy szukamy osoby, której demony współgrają z naszymi. – NAKLEJKA NA ZDERZAK
Tak szybko leciałam na pole kempingowe, że gałęzie i igły sosnowe smagały mnie po twarzy. Nic mnie to nie obchodziło. Przeskoczyłam nad zwalonym konarem i
zygzakiem
omijałam
drzewa.
Widok
rozmywał
mi
się
przed
oczyma,
koncentrowałam się na dźwięku. Nie na jakimś tam dźwięku. Na specyficznym dźwięku. Warkot. Musiałam ponownie to usłyszeć. Czułam w pobliżu Reyesa, w formie bezcielesnej. Otoczył mnie jego żar, jednak nie miałam czasu na tłumaczenia. Wyskoczyłam z lasu i pobiegłam z powrotem do chaty, wrzeszcząc: – Czas się zbierać! Raz, dwa! Chwyciłam bardzo skonfundowaną Kit, zgarnęłam dokumenty, które rzuciłam na ziemię i popędziłyśmy do jej SUV–a. Nie kłóciła się. Podążyła za mną, a biegnąc chwyciła za kluczki. – Misiek? – spytała, gdy upchnęłyśmy się w jej samochodzie. – Coś w tym rodzaju – odpowiedziałam, spoglądając na Reyesa. Rozglądał się po ternie, a Kit manewrując SUV–em zrobiła idealne zawracanie na trzy, wzbijając w powietrze tumany kurzu i pyłu. Czułam się źle zostawiając dziewczynki, nawet nie zapytawszy o pozwolenie. Musiałam po nie wrócić, kiedy ta cała sprawa z Dwunastką zostanie definitywnie załatwiona. – Okay – rzuciłam, jak byliśmy już na drodze. – Przynajmniej osiem dziewcząt jest zakopanych w pobliżu tego wielkiego kamienia, na wschód od chat, zaraz za linią drzew. – Że co? – A Lydia Weeks została pochowana na drugim końcu obozu, w płytkim grobie. W pobliżu zwalonego drzewa. Kit zatrzymała się na poboczu. Ta przerwa mnie zdenerwowała. Czy 23
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Dwunastka mnie widziała? Dopadną mnie? Wywloką z samochodu i poćwiartują? – Musimy jechać! – oznajmiałam, moje dłonie były śliskie od potu. Nie miałam pojęcia, czy z powodu wysiłku fizycznego, czy z nerwów. – O czym ty gadasz? Jakie dziewczynki? – Och. – Wyciągnęłam dokumenty i otworzyłam artykuł prasowy. – A to jest twój morderca. Wykorzystywał ten teren jako cmentarzysko. Obozowicze pojawili się w złą noc. Ale na serio, powinnyśmy ruszać. Wzięła papierzyska nie patrząc na nie. – Skąd to wszystko wiesz? Westchnęłam bezradnie, nie byłam wstanie odpowiedzieć jej tak, aby ją zadowolić. – To jest to co robię, Kit. Musisz mi po prostu uwierzyć na słowo. Powiesz, że badaliśmy teren i znalazłyśmy ciała. Mogę ci narysować mapę. – Możesz mi pokazać. – Zaczęła nawracać. Powstrzymałam ją kładąc dłoń na jej ramieniu. – Nie, nie mogę. Byłyśmy na jałowym biegu pośrodku drogi, a z na przeciwka zbliżał się samochód. Kierowca zwolnił, patrząc na nas, nie wiedząc, co zrobimy. Po chwili Kit wcisnęła pedał gazu i zaczęła zjeżdżać w dół. – Chcę mapę. – Nie ma sprawy. – Wskazałam zastępcę szeryfa na zdjęciu. – Rozpoznajesz faceta? W końcu spojrzała. – Nie. Dlaczego? – A był brany pod uwagę jako podejrzany? – Nie. Jeden z agentów na miejscu zbrodni opisał swoją konfrontację z zastępcą szeryfa z Los Alamos. Mówił, że facet odpowiedział na kilka pytań, co jest naturalne, ale zapamiętał też, że był cwany. Chciał wiedzieć, co się dzieje, mimo że to było poza jego jurysdykcją. – To twój morderca. Zamrugała zdziwiona. A później skupiła się na drodze. Po minięciu kilku ciasnych zakrętów stwierdziła: – Pewnego dnia będziesz musiała mi powiedzieć, jak ty to robisz. – Tak, pewnego dnia – odpowiedziałam z ulgą, ciesząc się, że żyję i 24
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zachowałam wszystkie kończyny. Rezygnując z jakichkolwiek pozorów normalności, zwróciłam się do Reyesa siedzącego na tylnym siedzeniu. – Jesteśmy bezpieczni? – Na chwilę. Ale potrzebujemy planu. – Jakiego rodzaju planu? To znaczy one... – Rzuciłam przelotne spojrzenie na Kit. Już nigdy tak samo na mnie nie spojrzy. Jak się nad tym zastanowić, to może już nigdy na mnie nie spojrzy. – To są ogary piekielne – dopowiedziałam, akceptując fakt, że mogę na zawsze stracić SAC. – Co im możemy zrobić? – Przede wszystkim, nie sądzę, żeby były wrażliwe na światło słoneczne skoro zbiegły na tę płaszczyznę, ale nadal nie mogą wystawiać się na bezpośrednie działanie promieni słonecznych. Nic z piekła nie może bez odpowiedniej warstwy ochronnej. – Masz na myśli, nie mając ludzkiego gospodarza? – Dokładnie. A nie wierzę, że mogą opętać ludzi. – Jesteś pewny? – Niezupełnie. Nie miałem za dużo do czynienia z ogarami. Za to wiem, kto miał. Tylko chwilę zajęło mi, aby odgadnąć. – Diler. Był naszym najnowszym kumplem, niewolnikiem, który jak Reyes, uciekł z piekła, a teraz żył na ziemi jako człowiek. Był bardzo stary, lecz wyglądał najwyżej na dziewiętnaście lat. – Tak. Daeva. Był niewolnikiem, a częścią jego pracy było zajmowanie się innymi niewolnikami, na przykład ogarami. – Wiesz, pewnego dnia, będziesz musiał mi wyjaśnić z detalami, jak wygląda piekło. Uchwyt Kit na kierownicy był taki mocny, że zbielały jej kostki. Teraz, nic na to nie mogłam poradzić. – Rozumiem, co wcześniej miałaś na myśli – powiedział Reyes. Nadal chciałam dowiedzieć się więcej o piekle i o wyhodowanych tam ogarach. – Zmiana tematu ci nie pomoże. Czekaj, co masz na myśli? – Ten świat – odpowiedział, patrząc przez okno na sosny i jałowce, jak 25
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zjeżdżaliśmy na płaski teren. – Sprowadzić na niego dziecko. To, co się stało z tymi dziewczynkami. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. – Cóż, myślę, że teraz to już nie ma znaczenia, ale nadal to łamie moje serce. Zwłaszcza, że wiem z czym będzie musiała zmierzyć się nasza córka. Nie patrząc na mnie powiedział: – Moje też łamie. Mając nadzieje, że Kit nie wlepi mi mandatu ze brak zapiętych pasów, bo odpięłam swój i wczołgałam się na tylne siedzenie, do mojego narzeczonego. Kiedy zbliżyłyśmy się do miasta, jak obiecałam, zadzwoniłam co Cookie. – Jak poszło? – zapytała zamiast powitania. – No więc, nie tylko dowiedziałyśmy się, kto popełnił morderstwa dziesięć lat temu, ale również zidentyfikowaliśmy seryjnego mordercę. – Jeszcze jednego? W okolicy mamy ich cholernie dużo. – No, nie? Nigdy w ten sposób nie myślałam, jednak wydaje się, że przyciągamy samych psycholi. Wyjaśniałam sprawę małych dziewczynek, a nie powinnam. Cookie zatonęła w to same głęboko mroczne przygnębienie, jakie ja czułam, ale jej przygnębienie było znacznie bardziej szlachetne. Moje było z rodzaju marudzenia. Po chwili, w której Reyes przyglądał się mojej dłoni i przesunął koniuszkiem palca wzdłuż mojej linii życia, Cookie spytała: – Co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że nie możesz nawalić? – Prawdopodobnie analizę. Dlaczego? – Zwykła ciekawość. Jakbyś miała wymyślić morderstwo doskonałe? Dosłownie? Kogo byś zabiła? – Cóż, jakbym miała wymyślić morderstwo doskonałe – których nie ma – wymyśliłabym też podróż w czasie. Cofnęłabym się i zabiła Hitlera. – Ciekawe – stwierdziła. – Dlaczego? Kogo chcesz ukatrupić? Tej rozmowy nie powinno się prowadzić na tylnym siedzeniu SUV–a agentki FBI. – Mojego byłego. – Najlepiej nie wspominać o tym twojemu adwokatowi. 26
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Jej były, którego jeszcze nie spotkałam w czasie tych trzech lat odkąd się znamy, dawał Cookie w kość za narażanie ich córki na niebezpieczeństwo. Najwidoczniej, dowiedział się o zamachu w moim mieszkaniu, czego świadkiem była Amber. Była zbyt zaspana i nie uświadomiła sobie na czas, co się dzieje. Jednak dziewczynka potrafiła zliczyć dwa do dwóch i wspomniała o incydencie ojcu. Pewnie nic by nie powiedziała, gdyby wiedziała, na jaki rodzaj gówna narazi matkę. Amber nie znała swojego ojca tak dobrze jak Cookie. – Ale znam faceta, który zna faceta... – Nieee – odrzuciła pomysł, jaki był chyba najlepszy. – Dzięki. Ale wciąż, gdybym mogła wygrzebać się z morderstwa, polowałabym na seryjnych morderców i zdejmowałabym jednego po drugim. Byłabym seryjnym mordercą seryjnych morderców. Jak Dexter tylko z krzywiznami. – Łapię. Hej, zostanę twoim asystentem. Asystentem Seryjnego Mordercy Seryjnych Morderców. Będę ASS. Czy musi tam być to M? Bo jeżeli musi, to nie będzie to tak fajnie brzmiało. Roześmiała się. – Więc, co to za notatka, którą zostawiałaś na moim biurku? – To lista słów. – Tiaaa i dlatego jestem zbita z pantałyku. Czy one coś oznaczają? – A czy kiedykolwiek oznaczały? Ostatnio uderzyło mnie, że jak wstawisz „a” przed jakieś słowo to to neguje to słowo. Na przykład: „amoralny” albo „asymetryczne”. – Tak.... – To znaczy, słuchaj, ja to naturalnie wiedziałam, po prostu uważam, że w pełni tego nie wykorzystujemy. – Jasne! Mam listę. A jednak nie sądzę, by słowo „acwany” było poprawnym słowem. – No właśnie o tym mówiłam. To powinno być poprawne słowo. I ładniej brzmi aniżeli durny. – Dzwoniłaś do Boba? – Jeszcze nie. Ale wiesz, mogę użyć wypłaty, którą ostatecznie muszę ci wypłacić. – Wspaniale! W tym miesiącu będę jadła. – Czekaj. Nie powiedziałam, że wypłacę ci na tyle, aby jeść przez cały miesiąc. 27
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Może powinnaś racjonować jedzenie. I pozbyć się tego dzieciaka.
Teraz, jak
skończyła trzynaście lat, za dużo je. – No, nie? Już nie wiem, co z nią zrobić. – Nawet mi nie mów – powiedziałam, wyciągając dłoń z uścisku Reyesa i dramatycznie zamachałam. Ponownie pochwycił moją łapkę. – Ona jest taka wymagająca. Jedzenie. Woda. A za chwilę będzie chciała być spuszczana z łańcucha za każdym razem, kiedy będzie musiała iść do łazienki. Cookie parsknęła. – Nie ma szans. A więc, Robert, popołudniu jest w sądzie, ale pytał, czy do niego później zadzwonisz. – Ta cała sprawa z „a” lub samobójstwami brzmi podejrzanie. Myślę, że to sztuczka, żebym do niego zadzwoniła. Roześmiała się cicho. – Kochanie, musisz z nim pogadać. – Mówisz tak, bo się z tym gościem spotykasz. Teraz musisz stać po jego stronie. – Nie stoję po żadnej. – Och, tak? Dwa tygodnie temu chciałabyś, żebym go olała. – Nie, to nieprawda i wiesz o tym. Wydałam głębokie, rozdrażnione westchnienie. – Cokolwiek. Po prostu polezę do sądu i z nim pogadam twarzą w twarz. Będzie się rzucać jak wściekły pies, którym jest. – To nie najlepszy pomysł – powiedziała z wahaniem. Poziom zaciekawienia? Okrągłe dziesięć. – Intrygująca odpowiedź. A to dlaczego? – Obserwuje proces. – I? – Sędzina prowadząca nie jest twoim największym fanem. – Żelazna Pięść? – pisnęłam. – Jasna cholera, na pewno pojadę. – Charley – rzuciła z ostrzeżeniem w głosie. – Wiesz, co się stało, kiedy ją ostatnim razem widziałaś. – Było minęło. To jest aistotne – Nie ma już na to właściwego słowa? – Ponownie aistotne. 28
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Kit wysadziła nas przed Calamity, barem, który Reyes kupił od mojego ojca. Jej bladość zmieniła się w kredowy odcień bieli. Powiedziała, że musi natychmiast wysłać zespół śledczy na kemping. Musiała coś wymyślić. Powiedzieć im, że jakoś znalazłyśmy szczątki. Chciałam ją uspokoić, jednak obie miałyśmy robotę do wykonania. Wyjaśnienia musiały poczekać. Nadal było dość wcześnie i bar nie zostanie otwarty przez następną godzinę, ale Reyes miał tyle samo roboty co my. Postanowiłam mu o tym przypomnieć. – Masz sporo roboty – oznajmiłam, gdy minęliśmy bar, kierując się do naszej kamienicy, gdzie czekał na mnie mój wiśniowy Jeep Wrangler alias Misery. – Mówiłem ci, zatrudniłem managera. Próbował brzmieć nonszalancko, ale wyczuwałam promieniujące z niego napięcie. Jeszcze lepiej, mogłam je zobaczyć. Jego ramiona, z całymi tymi ścięgnami i potężnymi mięśniami, spinały się w reakcji na każdy, najdrobniejszy dźwięk, a w centrum miasta oznaczało to dużo spinania. Niemniej zachował kamienne oblicze, jego chód był miarowy, a uśmiech czarujący. – Racja. Ciągle zapominam. Czekaj – powiedziałam, zatrzymując się. – Kogo zatrudniłeś? – Teri – odparł, wzruszając ramionami. – Bez jaj – odrzekłam, ponownie maszerując i wykopując swoje klucze z używanej torby Louisa Vuitton zdobytej na eBayu – ponieważ używany Luis Vuitton to lepsze niż żaden Luis Vuitton – i rozmyślając nad tym, że Teri została nowym managerem Calamity. Od zawsze była barmanką mojego ojca, i mimo że była odrobina szorstka z zewnątrz, nie mogłabym wykombinować lepszej osoby na to stanowisko. – Jest niesamowita. – Mhm. – I szczera. – Wiem. – I trzeźwa od pięciu lat. Chociaż to jest szalone. Dlaczego alkoholik został barmanem? Czy to nie jest za wysoko podniesiona poprzeczka? – Podejrzewam, że z tego samego powodu, dla którego osoba taka jak twoja siostra, z ekstremalnym ZOK2, została terapeutą. Aby pomagać innym. – No tak. To ma sens. Teri jest naprawdę dobra w wyłapywaniu ludzi, którzy 2
Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne
29
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones łyknęli o jeden za dużo. Wołają na nią złodziej kluczyków. Więc, w niedługim czasie zamiarujesz się zrelaksować? Wsadziłam kluczyk do zamka i otworzyłam drzwi. Reyes stanął za mną i je zatrzasnął. Podpierając ręką drzwi docisnął się do mojego tyłka. – Czy to propozycja? Czuję lekkie napięcie w ramionach. Odwróciłam się do niego. – Myślałam, że jesteś na mnie zły. – Jestem. – No cóż, mam zasadę: zero seksu z wściekłą na mnie osobą. Uniósł brew. – Więc to cud, że masz jakikolwiek seks. – Prawda? Jadę do sądu. Mam sprawę. I muszę zrobić piekło wujowi Bobowi. – Co znowu zmalował? – On... On... – pokręciłam głową nie mogąc wydusić ani słowa. – Nie mogę o tym mówić. To zbyt bolesne. Dołeczek pojawił się w jednym kąciku jego ust. I tak bardzo chciałam go cmoknąć. – Tak źle? – Gorzej. Nie wiem jak my to przeżyjemy. – Czyli te wszystkie razy, kiedy ratował twoją dupę, przychodził ci na pomoc, pomagał przy twoich sprawach... – Nieważne! – Odwróciłam się otwierając drzwi. Ponownie je zatrzasnął. – Reyes, w takim tempie to ja się tam nigdy nie dostanę. – Planujesz jechać beze mnie ? Znowu się odwróciłam. – Jest dzień. Powiedziałeś, że nawet jeżeli tutaj jest Dwunastka, nie może pojawić się bezpośrednio na słońcu. – A fakt, że prawie zostałaś zaatakowana? – Mówiłam ci. Nic nie widziałam. Słyszałam tylko warkot. Równie dobrze to mógł być mój żołądek. Jego twarz stężała. – One nie są zwykłymi demonami, Dutch. Nie wiem dokładnie, co one mogą zrobić lub nie. Tym samym – dodał i rąbnął mi kluczyki – ja prowadzę. – Och nie, na pewno nie! – rzuciłam, skacząc w górę, bo Reyes uniósł je 30
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones ponad moją głowę. Poczułam się jakbym była w drugiej klasie i Davey Cresap trzymał mój karton soku poza moim zasięgiem. Póki nie walnęłam go w jaja. Jasne jak cholera, że już nigdy więcej nie ważył się na podobny czyn. Próbowałam tego samego z Reyesem, ale był za szybki. Złapał mnie za nogę i uniósł ją, że praktycznie opasałam go w biodrach. To było takie śliczniaste dopasowanie. Oparł mnie o Misery, naparł na mnie i szepnął mi do ucha. – Następnym razem jeżeli spróbujesz wymknąć się beze mnie... – Ścisnął mój pośladek i przyciągnął mnie do swojego krocza. – ...przeprowadzimy poważną rozmowę na temat dobrego samopoczucia twojego tyłka. – Jeszcze mocniej zacisnął dłonie wywołując potop żaru w moich dziewczyńskich dolnych rejonach ciała. Oparłam ręce na jego twardych pośladkach i odpowiedziałam: – Następnym razem, jeżeli spróbujesz zagrozić mojemu tyłkowi, lepiej abyś własny miał zakryty. Mogę użyć bata. Odchylił się do tyłu. – Czy ty właśnie zagroziłaś, że dasz mi klapsa? Parsknęłam ochrypłym śmiechem. – Właściwie... – Żartobliwie pacnęłam go w stalowy tyłek. Miałam nadzieję, że to poczuł. Te całe pierdoły z synem Szatana. Był jak głaz z zerowymi receptorami bólu. Ale byłam bardzo dobra w tym całym zaprzeczaniu. Udając, że zauważył moje uderzenie, dokończyłam: – Być może powinieneś o tym pamiętać, gdy następnym razem będziesz mi groził... – Zagryzłam dolną wargę i dopowiedziałam: – Albo mojemu ślicznemu tyłkowi. Spoważniał, jego spojrzenie padło na moje usta. Zmysłowa iskra zajaśniała w złotych cętkach jego tęczówek. – Mogę cię zapewnić – powiedział głosem zachrypniętym i głębokim – że nigdy o tym nie zapomnę, Dutch. Siadam obok ciebie! – Opuścił moją nogę, rzucił mi kluczyki i podszedł od strony pasażera. Stałam przez moment oszołomiona, zanim zrozumiałam jego oświadczenie. O Boże, ten facet był piękny. Po wskoczeniu do samochodu, popatrzyłam na moje przeznaczenie, całe seksy i… czekające aż odblokuję drzwi. Przybrałam kpiący wyraz twarzy, włączyłam silnik i zaczęłam cofnąć Misery. – Zdajesz sobie sprawę – powiedział przez zamknięte okno – że mogę wyrwać drzwi z zawiasów. 31
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Sapnęłam. – Nie ośmielisz się! Zmrużył oczy, a mój kpiący wyraz twarzy wyparował. Zwiądł jak begonia na Saharze. Otworzyłam mu drzwi i gapiłam się. Miał to w nosie. Roześmiał się. A był to bardzo beztroski śmiech. Świrnięty syn Szatana.
Przekład: Sechmet81
32
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 3 Zaparkowałam prostopadle w równoległym wszechświecie. – NAKLEJKA NA ZDERZAK
Próbowałam przekonać Reyesa, by czekał na mnie przed salą sądową, że zajmie mi to tylko chwilę, ale nalegał, by iść ze mną. Opróżniliśmy kieszenie przed ochroniarzem i podczas gdy moja torebka była przeszukiwana, przeszliśmy przez wykrywacz metali, a potem weszliśmy do środka. Wubek – tym przezwiskiem wcześniej się do niego zwracałam, zanim je zmieniłam – siedział w trzecim rzędzie, wyprostowany, słuchając w skupieniu. Cicho usiadłam obok niego. Kapitan siedział po drugiej stronie. A jak każdy przestępca zmuszony do wejścia na salę sądową, Reyes wybrał miejsce w głębi sali. Rozciągnął się wygodnie, przerzucając ramię przez oparcie ławki. Wubek z drugiej strony, w ogóle nie czuł się swobodnie. Spojrzał na mnie, zmarszczył brwi w konsternacji, a następnie zwrócił uwagę z powrotem na świadka na mównicy. – Tak – powiedział mężczyzna o kaukaskiej aparycji w uniformie więziennym. – Poznałem Vikki niecały rok temu w barze i wkrótce potem zaczęliśmy ze sobą sypiać. Przyznała mi się, że dla pieniędzy z ubezpieczenia powoli, od kilku tygodni podtruwa swojego męża, Steve’a. Vikki musiała być oskarżoną, kobietą gapiącą się na niego jakby wyrosły mu dwie głowy. Zeznanie mężczyzny zaszokowało ją. A ja poczułam ten szok wewnątrz siebie. Zatętnił we mnie, ścisnął mi żołądek, sprawił, że poczułam otumanienie, nudności i zupełne niedowierzanie. To było to albo poranne mdłości zaczęły dawać mi w kość. – I my mamy ci uwierzyć? – zapytała obrońca. – Skazanemu przestępcy, który wcześniej przyznał się do krzywoprzysięstwa, aby uzyskać mniejszy wyrok. – Mówię prawdę. Wątpiłam w to. Mężczyzna po trzydziestce wydawał się być tak wiarygodny, jak facet, który wcześniej sprzedawał noszoną bieliznę prosto ze swojej ciężarówki. Pod tym względem zgadzałam się z adwokatem. 33
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Nie patrząc na wujka – kanalię, wyszeptałam: – Kłamie w żywe oczy. Czego chcesz, Zdradziecki Joe? – To było jego nowe przezwisko: Zdradziecki Joe. Ponieważ był zdrajcą, i był wredny. Żartowanie było jednym, ale… Odchrząknął, najwyraźniej nie czując się pewnie, rozmawiając podczas procesu. – Mam dla ciebie sprawę – odpowiedział cicho. – I co masz na myśli mówiąc, że kłamie w żywe oczy? Byłam zajęta koncentrowaniem się na oskarżonej, która siedziała za wielkim stołem znajdującym się na lewo od nas. Była przysadzistą młodą kobietą z jasnobrązowymi włosami zebranymi z tyłu. Miała na sobie źle dobraną sukienkę, rękawy opinały się zbyt mocno wokół jej ramion. Wykręcając dłonie na stole przed sobą, wyglądała na typ osoby, która czuje się lepiej w jeansach i kowbojkach niż w sukience. Jej dłonie były szorstkie. Była pracowita. Bardzo. A na dodatek, była kompletnie niewinna. – Prowadziłeś tę sprawę? – zapytałam Joe. – Tak. Spędziliśmy miesiące pracując nad nią. – Cóż, może nie powinieneś zatrudniać Wynony Jakes do pomocy. Kobieta siedząca jako oskarżona jest tak niewinna, jak mój lewy, mały palec u nogi. Wujek poruszył się na krześle. Poczułam jak strach wypełnia jego ciało. Kapitan zmarszczył brwi. Poczułam jego odruchową reakcję na moje oświadczenie, reakcja była w stu procentach negatywna. Jednak w ciągu naszego ostatniego spotkania wiele się o mnie nauczył. Wiedział, że potrafiłam wyczuć rzeczy, których inni nie potrafili. – O czym ty mówisz, kluseczko? – zapytał Joe cierpliwie, choć robiłam wszystko, co w mojej mocy, by być wredną. Ale to on zaczął. – Powiedziałem ci, nigdy nie zatrudniłem Wynony Jakes. To było ukartowane. Zemsta, pamiętasz? Za to, że mnie wrabiałaś. Dobra. Wrabiałam go. Ale to było dla jego dobra! Nie zapraszał Cookie na randkę, choć tego wyraźnie chciał, więc stworzyłam scenariusz, przez który miał zmienić zdanie. Plan polegał na wysłaniu Cookie na kilka randek, by wzbudzić w nim zazdrość, by poczuł się zobowiązany zaprosić ją na kolację. Tylko, że on się zorientował, co robimy. Z zemsty, zatrudnił fałszywą 34
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones jasnowidzkę, jako konsultantkę sprawy. Albo udawał, że to zrobił. Pomyślał, że mnie trochę zdenerwuje. Chwytałam. Rozumiałam. Wrabiałam go. On wrobił mnie. Ale to, co zrobił później – było niewybaczalne. – Wiesz co zrobiłeś – powiedziałam do niego, krzyżując ramiona na piersi. – Naprawdę nie wiem. Zamknęłam oczy, policzyłam do
dziesięciu, a potem powiedziałam
najspokojniej jak potrafiłam: – Książka. Po chwili, kiedy przyswajał co mam na myśli, rozkaszlał się, by zatuszować śmiech. Wszyscy się gapili, ale szybko się opanował, kaszląc w chusteczkę, jego twarz poczerwieniała ze śmiechu. – Zrobiła to? – zapytał zza białego materiału. – Wynona Jakes wysłała ci książkę? – Nawet nie wiedziałam, że coś wydała – wysyczałam. – Jest fałszywa, jak orgazm gwiazdy porno. Jak mogła dostać ofertę wydania książki? Pochylił się nade mną i wyszeptał ze zrozumieniem: – O to chodzi? – Być może. – Patrzyłam przed siebie, nie będąc w stanie spojrzeć mu w oczy. – Zapytała, czy według mnie chciałabyś jej książkę. – Wiedziała cholernie dobrze, że nie chcę. W dniu, w którym się poznałyśmy wyraźnie wyraziłam opinię na temat tego, kim była i co zrobiła. Ludzie tacy jak Jakes byli niebezpieczni. Czasami. A ci, którzy podążali za nią, którzy wierzyli w niedorzeczne kłamstwa, którymi ich karmiła… cóż, było mi ich żal. Istnieli ludzie, którzy naprawdę byli kimś, i byli też szarlatani. Rujnowała życie innych ludzi i odmawiała wzięcia za to odpowiedzialności, publicznego przyznania się. Może ktoś ją zdemaskuje. Albo, pomyślałam, formując plan, mogłam wysłać Reyesa żeby porachował jej kości. Nie. Rachowanie kości rzadko cokolwiek rozwiązywało. A ja nie mogłam prosić go o taką przysługę za każdym razem, gdy potrzebowałam kogoś unieszkodliwić. Konsekwencje tego były zbyt trwałe. – Nie wiedziałem, że naprawdę wysłała ci książkę, kluseczko. To dlatego ignorowałaś moje telefony? – Nie ignorowałam wszystkich – powiedziałam w obronie. – Dobrze, cóż, kiedy odbierałaś, udawałaś, że połączenie jest zakłócane. 35
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Opadły mi ramiona. – Kochanie? – Myślałam, że robisz sobie ze mnie żarty. Z mojej reakcji na nią. – Jakbyś musiała się martwić kimś takim jak Wynona Jakes. – Ale wujku Bobie, ona zarabia. Na niewinnych ludziach. – A czy ona pierwsza? – Detektywie – wyszeptał kapitan, jego niecierpliwość była namacalna. – Oskarżona. Wubek potaknął. – Racja. Wróćmy do tego. Mówisz, że ta kobieta jest niewinna? – Wskazał w stronę oskarżonej. Potaknęłam. – Całkowicie. Kapitan przeklął pod nosem i zbliżył do mnie. – To nie jest gra, Davidson. Zanim mogłam odpowiedzieć: Naprawdę? Bo dla mnie to wygląda na tenis, sędzina odchrząknęła. Głośno. Przesunęłam spojrzeniem na przód sali sądowej, akurat, by zobaczyć jak świadek w kajdankach odprowadzany jest z powrotem do więzienia. Sędzina, wielka Afroamerykanka, która mogłaby skopać mi tyłek tak, że potrzebowałabym sztucznego oddychania – i zrobiła to już wcześniej – posłała mi groźne spojrzenie. Odmawiając przyjęcia całej winy na siebie, wskazałam na wujka Boba. – Panno Davidzzzon – powiedziała. Jej głos, grzmiący i ostry jak ostrze noża, odbił się echem pośród drewnianych ścian. Wszyscy odwrócili się, by na nas spojrzeń. Na mnie. Sędzina Quimby zawsze nazywała mnie panną Davidzzzon, bucząc „z” jak pszczoła, by pokazać mi, jak niewielkie wrażenie robi na niej moje imię. I, niczym dźwięk płynącej wody, to sprawiało, że chciało mi się sikać. Tak na wszelki wypadek zacisnęłam Virginię. – Wysoki sądzie – powiedziałam, moje policzki płonęły ze zmartwienia. – Zechciałabyś mnie oświecić, dlaczego jesteś w mojej sali sądowej, skoro zakazałam ci wchodzić do niej, aż do dnia, w którym jedna z nas umrze? Powstrzymałam się od wspomnienia, że jeśli umrę pierwsza, to nie będzie 36
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones miało znaczenia. – A, to – powiedziałam, śmiejąc się lekko. – Ja tylko… Spojrzałam na oskarżoną. Była jedyną osobą w całym pomieszczeniu, która na mnie nie patrzyła. Siedziała z opuszczoną głową, gdy wypełniała ją absolutna żałość. Mężczyzna kłamał, a ona była wypełniona gniewem, bólem i bezsilnością. Dwie kobiety, podobne do oskarżonej, siedziały bezpośrednio za nią. Jedna wyglądała jak jej matka. Miała te same jasnobrązowe włosy ściągnięte z tyłu. Te same spracowane dłonie, które zauważyłam, gdy ocierała łzy i pochyliła się do przodu, by potrzeć ramię oskarżonej. Ale ta obok starszej kobiety najbardziej zwróciła moją uwagę. Uczucia przetaczające się przez nią były przesycone oszustwem. Skupiłam się na uczuciach, które były silniejsze od reszty. Chełpiła się. Wewnątrz triumfowała, cieszyła się z bólu oskarżonej. Potrzeba specjalnego rodzaju zła, by cieszyć się z agonii innych. Położyła rękę na swojej piersi i owinęła palce wokół czegoś pod swetrem, który miała na sobie. Jakiegoś rodzaju naszyjnika, który nie znaczył nic specjalnego. Uszczęśliwiało ją to, że miała go przy sobie, jakby założyła go celowo. – Ja tylko – zaczęłam ponownie, nie będąc w stanie oderwać spojrzenia od niej. – Mogę prosić o przerwę? Część sali sądowej sapnęła w przerażeniu. Reszta po prostu patrzyła na mnie przerażona, prawdopodobnie bojąc się sapnąć głośno w obecności Żelaznej Pięści. Było to przezwisko, które sędzina Quimby zdobyła w przeciągu swojego pierwszego roku za stołem. Miałam nadzieję, że to ma więcej wspólnego z jej zasadami moralnymi niż, powiedzmy, jej zdolnością do zbicia białej laski na krwawą miazgę. Zawsze widziałam kubek do połowy pełny. W każdej sytuacji próbowałam dostrzec plusy. Prokurator okręgowy Parker, potarł twarz palcami, często tak robił w moim towarzystwie. – Piętnaście minut przerwy – powiedziała sędzina Quimby, zanim uderzyła młotkiem. – O mój Boże – rzuciłam do nikogo w szczególności. – To zadziałało. – Ty – kontynuowała, wskazując młotkiem na mnie. – Do mojego gabinetu. Cholera jasna. Nie brzmiało to dobrze. Z bezsilnością spojrzałam na Wubka, po czym wstałam nawet bardziej 37
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zmartwiona, kiedy zobaczyłam uśmiech czający się na jego ustach. I znowu wracaliśmy do Zdradzieckiego Joe. – Ty też – powiedziała sędzina, z wyrazem dezaprobaty patrząc na Joe. Musiałam walczyć ze sobą, by nie powiedzieć śpiewnym głosem: Wubek wpadł w kłopoty. Przynajmniej nie pogrążałam się sama. Ciągnęłam za sobą każdego, kto tylko się nawinął. – A co z kapitanem? – zawołałam do niej, gdy ludzie wokół nas wstali, czekając aż ochroniarz ich wypuści. – On też – powiedziała. Super! Z pewnością mogłam zwalić trochę winy za swoje lekceważące zachowanie na nich. Powinni wiedzieć lepiej co robią, zapraszając mnie do sali sądowej. To była wyłącznie ich wina. Oczywiście było do przewidzenia, że samo moje wtargnięcie było wystarczającym powodem dla sędziny Quimby. Gdyby chodziło o coś innego, byłoby po nas. *** Wzruszyłam ramionami do Reyesa, gdy prowadzono nas do gabinetu sędziowskiego. Zesztywniał, nie chcąc spuszczać mnie z oczu, ale powstrzymał się. Na razie nic nie zrobi. Żelazna Pięść wyszła z przylegającego pomieszczenia, z którego słychać było dźwięk spłukiwanej toalety. – Musiałam zjeść coś strasznego. Wiedziałam jak się czuła. – Usiądźcie panowie – powiedziała do Wubka i kapitana Eckerta, gdy zajęła miejsce za masywnym biurkiem. Tu wszystko było okazałe. Skoro były tylko dwa krzesła, wzięłam to jako wskazówkę, że mam stać. Odsunęłam się na bok, tak żeby Wubek i kapitan nie musieli gapić się na mój tyłek. Drzwi otworzyły się ponownie i do środka wszedł zarówno prokurator jak i obrończyni. Teraz zaczynało być niezręcznie. Prokurator ponownie potarł twarz, kiedy mnie zobaczył. Może miał alergię i to sprawiało, że swędziała go skóra. – A teraz panno Davidzzzon – zaczęła Quimby, przerzucając papiery, gdy mówiła – odpowiedz mi, co na Boga sprawiło, że pomyślałaś, iż wejście na moją salę sądową było dobrym pomysłem? – Przestała przerzucać papiery i spojrzała na mnie jednym ze swoich niesławnych spojrzeń. Rywalizowało ono z moim własnym 38
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones niesławnym zabójczym spojrzeniem i powinnam je zapamiętać, zwłaszcza, kiedy jej górna warga drgnęła, tak jak teraz. Musiałam dodać to do swojego zabójczego spojrzenia. Potrafiłam drgać. Nie, chwila, potrafiłam twerkować3. To całkowicie inna część ciała. – Musiałam porozmawiać z wujkiem – powiedziałam, zwieszając głowę ze wstydu. – Nie zdawałam sobie sprawy, że dziś pani przewodniczy. – Naprawdę? – zapytała, odkładając stos papierów na swoje miejsce. – Nazwisko na drzwiach nie dało ci do myślenia? – Ja… mam dzisiaj problemy ze zrozumieniem tego, co czytam. Jestem chora. – To ciekawe. – Spojrzała na moich partnerów zbrodni. – Detektywie, kapitanie, chcielibyście to rozwinąć? – Spróbuję, wysoki sądzie – powiedział Wubek. – Wezwałem ją w związku z inną sprawą, a ona potrzebowała pewnych informacji. Przepraszam. Powinienem spotkać się z nią na zewnątrz. – Tak, powinieneś. Kapitanie? – zapytała go. Pokręcił głową. – Nie mam nic do powiedzenia. – Nie spodziewałam się, że będziesz coś miał. – Wie pani – powiedziałam próbując zakończyć tę torturę – co do ostatniego incydentu. Gdybym wiedziała, że ten facet był schizofrenikiem, nie stroiłabym min. Ale, cholera, kobieto – dodałam – byłaś bombowa. Twoje ruchy były takie sprężyste. – przesadnie skinęłam głową i dodatkowo dorzuciłam kilka symboli gangu. Wujek Bob zamknął oczy, nie chcąc tego oglądać. – Poważnie, dziewczyno, sposób w jaki mnie przerzuciłaś ot tak przez ramię? Choooolerka, plecy bolały mnie przez kilka dni. – Będę miała to na uwadze – powiedziała, jej głos stał się niebezpiecznie cichy. – Nigdy więcej nie przywołuj w mojej obecności tej pseudo–gangsterskiej postawy, zrozumiałaś? – Tak, wysoki sądzie. – Nie poszło, tak jak się spodziewałam. – Ale co jeśli będziemy w barze i konkurencyjny gang zacznie grozić, że skopie nam tyłki, a my będziemy mogły bronić się tylko dowcipem i zdolnościami aktorskimi? – Jesteś upośledzona umysłowo? – zapytała. Była poważna. 3
Twerkowanie, czyli seksowne potrząsanie pupą w rytm muzyki. 39
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nic mi o tym nie wiadomo. – To się zamknij. – Dobrze – Ach. Nieźle. W przeciwieństwie do niej, moje pytanie było uzasadnione. – Co mówiłaś o oskarżonej? Zamrugałam zaskoczona. Wujek Bob zamrugał zaskoczony. Kapitan zamrugał zaskoczony. Prokurator i obrońca – ładna blondynka dobrze wyposażona i ze zmęczoną twarzą – po prostu stali w miejscu. – Słucham? – zapytałam. – Och, teraz już nie jesteś taka pyskata, nie? Nie byłam pewna czy sędzina powinna używać podwójnego zaprzeczenia w taki sposób. – Co mówiłaś o oskarżonej? I nie patrz na mnie jakbym właśnie ukradła ci lizaka. Wiem wszystko o tobie i twoich wygłupach, dziewczyno. – Wysoki sądzie – powiedział prokurator. Był młody, głodny sukcesu i zapracowywał się, żeby tylko go osiągnąć. Z pewnością nie miał czasu na takich podwładnych jak ja. Właściwie już raz mi to powiedział, kiedy próbowałam przekazać mu, że mężczyzna, w związku z którym prowadził dochodzenie, leciał na niego. Zaoszczędziłby mnóstwo czasu i zachował twarz, gdyby tylko mnie posłuchał. Boże, gdybym dostawała grosza za każdym razem, gdy to powiem. – Nie wiem co powiedziała pani ta kobieta, ale zawsze powoduje kłopoty. Nie mam pojęcia, dlaczego detektyw układa się z nią, poza tym, co jest oczywiste. – Spojrzał z ukosa na wujka Boba, sugerując nepotyzm i wtedy przyjęłam atak. Nie przez nepotyzm, ale spojrzenie. Nikt nie będzie rzucał spojrzeń z ukosa na Wubka oprócz mnie. Wyprostowałam się. – Posłuchaj, Nick – powiedziałam, nie dopowiadając jego drugiego imienia: Kutas. – Czy właśnie odezwałaś się w mojej obecności, po tym jak kazałam ci się zamknąć? – zapytała Quimby. Przygryzłam dolną wargę. – Nie. – Tak właśnie myślałam. Nie będę zadawała tego samego pytania trzy razy. Mam swoje granice. 40
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Kiedy wszyscy odwrócili się do mnie, powiedziałam: – Mogę się odezwać? – Tylko i wyłącznie jeśli masz do powiedzenia o sprawie coś, co może być korzystne dla którejkolwiek ze stron w tym pomieszczeniu. Na tym obrazku nie zgadzały się trzy rzeczy, które od razu mogłam opisać. Po pierwsze, sędzia nigdy nie pyta ludzi czy mają jakieś informacje istotne dla sprawy, czy to nie była robota dla prawników? Sędziowie przewodniczyli. Prawnicy składali zeznania. Po drugie, ona naprawdę ogłosiła przerwę, by zdobyć te informacje. Takie rzeczy nie zdarzają się w prawdziwym życiu. I po trzecie, dlaczego miałaby chcieć wysłuchać czegokolwiek, co mam do powiedzenia, bez względu czy chodziło o sprawę, czy nie? Odchrząknęłam i powiedziałam: – W tej sprawie, oskarżona jest całkowicie niewinna. Nick Kutas wyrzucił ręce w powietrze. – Boże, gdybyśmy tylko mieli cię w trakcie ciągnącego się miesiącami dochodzenia, byś mogła nam o tym powiedzieć. Jak rozgryzłaś sprawę? – Panie Parker – powiedział sędzina. – Pozwoli pan, że to ja tutaj będę zadawać pytania? – Tak, wysoki sądzie. – Jego twarz pociemniała do purpurowej barwy. Niepokojące? Tak. Zabawne? Jeszcze bardziej. – Proszę mi wybaczyć, wysoki sądzie, ale dlaczego chciałaby pani w ogóle jej słuchać? Byłam tuż obok niego. Sędzia zwróciła na niego całą uwagę. – Ponieważ jej instynkt jest nieco… Jak powinnam to ująć? Wzruszyłam ramionami obojętnie. – Jej instynkt się sprawdza. Ooo. Myślała, że jestem szurnięta. Często to słyszałam. Spojrzała na mnie o wiele łagodniej niż zazwyczaj. Poczułam się przez to niepewnie. – Jakiś pomysł, kto właściwie zabił męża pani Johnson? Po chwili wahania, powiedziałam: – Jej siostra. – Oczywiście, że tak – powiedział Nick, ponownie wyrzucając ręce w powietrze. Strasznie dramatyzował. 41
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Mogę to udowodnić – powiedziałam, coraz bardziej zdesperowana. Każde spojrzenie wylądował na mnie. Przełknęłam ślinę i powiedziałam: – Pod swetrem nosi naszyjnik. Myślę, że to istotne. Myślę, że to trucizna, której użyła do zabicia swojego szwagra. – Kiedy wszyscy siedzieli gapiąc się na mnie, dodałam: – Chciała się tulić, pocierała tym o nos siostry. – Detektywie? – powiedziała sędzina Quimby, unosząc brwi i patrząc na wujka Boba. – Przesłuchiwał pan siostrę oskarżonej? Wubek poruszył się na krzesełku. – Tak, wysoki sądzie, ale nigdy nie była podejrzaną. Tak naprawdę – pokręcił głową w niedowierzaniu – to ona przekonała nas o winie swojej siostry. Obrończyni odezwała się z pewnością siebie, której nie miała jeszcze kilka chwil wcześniej i powiedziała: – Wysoki sądzie, mogę prosić o odroczenie sprawy sądowej dopóki nie przyjrzymy się temu bliżej? – Macie dwadzieścia cztery godziny. Zmęczenie zniknęło z twarzy kobiety. – Dziękuję – powiedziała, rozpromieniona. – Wiem, że moja klientka jest niewinna. Dziękuję za możliwość dowiedzenia tego. Potaknęłam. – Powinnaś sprawdzić ten naszyjnik. Teraz. – Wysoki sądzie? – Idź – powiedziała. Wstała za biurkiem i machnęła lekceważąco dłonią. – Wszyscy możecie odejść. Byłam pierwszą, która posłuchała, praktycznie biegnąc do drzwi. Ze wszystkich dziwnych wydarzeń w swoim życiu, to było najdziwniejsze. Ale dzień był jeszcze długi. Siostra oskarżonej została wyprowadzona przez ochronę zanim wyszłam z budynku. Zatrzymałam się i obserwowałam jak eskortują ją do czekającego radiowozu. Mogli ją przesłuchać, ale jeśli nie odda naszyjnika, będą potrzebowali nakazu. Miejmy nadzieję, że Żelazna Pięść i w tym pomoże. Wujek Bob maszerował korytarzem, ściskając telefon. Był zły i odczuwał ulgę. Nie mogłam go winić. Ciężko pracował nad tą sprawą. Nie było mu łatwo zaakceptować, że wpadłam, powiedziałam mu, że się myli bez żadnego konkretnego 42
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones dowodu. Musiał pokładać wiele wiary w to, co mówię, podobnie jak Kit. To sprawiało, że doceniałam ich jeszcze bardziej. I jeśli wszystko pójdzie tak jak planowałam, uratowaliśmy niewinną kobietę przed pójściem do więzienia. Nic nie było lepsze od tego uczucia. Cóż, pewnie jedna rzecz była. Reyes pojawił się za mną, jego ciepło dotarło do mnie nim się zbliżył i wsiąkło w moje ubranie, włosy. Moje dziewczęce części. – Znowu uratowałaś dzień? – zapytał, obejmując mnie, z ustami tuż przy moim uchu, jego ciepły oddech ogrzał mój policzek. – Miejmy nadzieję. Dla jednej osoby w każdym razie. – I to wystarczy? – zapytał. – Ocalenie jednej osoby? Odwróciłam się w jego ramionach. – Chciałabym być obecna w trakcie twojego procesu. Powiedziałabym wujkowi Bobowi, że ty też byłeś niewinny. – Nie sądzę, by nawet wspaniała Charlotte Davidson powstrzymałaby mój tyłek przed pójściem do więzienia. Earl upewnił się, że było wystarczająco dużo materiału dowodowego, bym się z tego nie wywinął. To nadal bolało, kiedy myślałam o tym ile lat spędził za kratkami za zbrodnię, której nie popełnił. W tej chwili, nie mogłam myśleć o niczym gorszym. Jego oczy, ciemna czekolada, połyskująca złotymi i zielonymi refleksami, były ostrzegawczo zmrużone. – Nie jest ci mnie żal, prawda? Wiedział, że czułam empatię, kiedy chodziło o niego i martwił się tym. Niewiele mogłam z tym zrobić i zdawał sobie z tego sprawę. A przynajmniej powinien, jeśli nie chciał dostać lania. Moje usta rozciągnęły się w figlarnym uśmiechu na tę myśl, co go zaintrygowało, ale zanim mnie o to zapytał, podszedł do nas Wubek. – Parker mocno się zezłościł – powiedział, rozbawienie w jego głosie było oczywiste. Oderwałam spojrzenie od swojego przyrzeczonego. – Parker często tak robi. – Myślę, że ty mu to robisz. – To jego wina – powiedziałam, wysuwając się z objęć Reyesa, byśmy mogli ruszyć do wyjścia. Złączył nasze palce i zatrzymał mnie na chwilę. Nigdy wcześniej nie zrobił czegoś takiego. Nie trzymał mnie za rękę ot tak sobie podczas spaceru. 43
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Jego ciepło rozeszło się wzdłuż mojego ramienia, przez pierś, by zadomowić się wokół mojego serca. – Więc co z tą sprawą? – A tak. Mam dla ciebie w samochodzie kopię akt. W ciągu kilku tygodni dostaliśmy dwa listy samobójcze. – Cookie mi o tym mówiła – stwierdziłam, gdy prowadził nas przez parking do swojego służbowego ciemno szarego SUVa. Chwycił akta z przedniego siedzenia i mi je podał. Reyes okazjonalnie zerkał mi przez ramię, kiedy uważnie je czytałam, ale przez większą część czasu, czujnie obserwował otoczenie. – Tylko listy – powiedział wujek Bob, gdy przeglądałam akta. – Ludzie, którzy je napisali zniknęli. – Zabili się? – Nie mamy pojęcia. Ale kilka godzin temu dostaliśmy kolejny. Kobieta mówi, że jej mąż zostawił list w środku nocy i po prostu zniknął. – Były jakieś ślady szamotaniny? – Nie wiemy. Nie byliśmy jeszcze na miejscu zdarzenia. Jest tam teraz zespół. Przeczytałam jeden list, typowo smutny, a potem następny. Mówił o tym, jak autor nie zasługuje, by żyć chwalebnym życiem, które zostało mu dane. W rzeczywistości obaj autorzy listów użyli słowa „chwalebne”. To nie był przypadek. Trzeci list był całkiem inny, ale znów miał w sobie słowo chwalebne. – Są podobne – powiedziałam, zaznaczając dziwne frazy w tych trzech listach, ale pismo było różne. Tak samo jak podpis. – Tak, są. Mamy trzy prawie identyczne listy samobójcze, ale żadnego ciała. Spojrzałam na niego. – Serio? Oni po prostu zniknęli? – Z tego co jesteśmy w stanie ustalić, to tak. Żadnych śladów walki w obu miejscach i żaden z nich nie podejmował wcześniej próby samobójczej. Myślimy, że zostali zmuszeni do napisania tych listów przez tę samą osobę, a potem zabrani gdzieś indziej, i albo zostali zamordowani, albo są przetrzymywani jako zakładnicy. Oparłam się o jego drzwi. – Więc listy zostały do was po prostu podrzucone? By was zwodzić? Czy co? – Ty mi powiedz – stwierdził, wzruszając ramionami. – Pomyślałem, że może mogłabyś się, no wiesz, rozejrzeć i zobaczyć czy nadal żyją. – Mogę zapytać Rocketa – powiedziałam. – Istnieje między nimi jakiś 44
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones związek? – Jeszcze nic nie znaleźliśmy, poza samymi listami. – Dobrze, szukaj dalej, a ja po lunchu pójdę porozmawiać z Rocketem. – Lunchu? – zapytał, wzbudziłam jego zainteresowanie. – Stawiasz? Parsknęłam. – Ani mi się śni. Ale znam niesamowitego kucharza w lokalnym pubie. – Posłałam Reyesowi tęskny uśmiech. Mrugnął do mnie, skinął Wubkowi głową, a potem znów chwycił mnie za rękę i poprowadził do Misery. – Więc – zaczęłam, pławiąc się w ciepłym, słonecznym dniu i uczuciu, które wywoływała dłoń Reyesa. – Trzymasz mnie za rękę, ponieważ chcesz się dostać do moich majtek czy dlatego, że boisz się, że ucieknę? – Nie mogłabyś uciec, nawet gdybyś chciała. Nie tylko rzucił mi wyzwanie. – I na wypadek, gdybyś przegapiła przekaz, mamy dwanaście wściekłych ogarów piekielnych polujących na nasze tyłki. Odchyliłam się do tyłu, by sprawdzić wspomniany wcześniej tyłek. – Nie mogę ich winić. Gdybym była ogarem, też bym ścigała twój tyłek. Dołeczek niechętnie pojawił się w jego policzku. – Właściwie – przemyślałam swoje oświadczenie – nawet gdybym była aniołem, ścigałabym twój tyłek. Albo świętą. Albo myszoskoczkiem. Podoba mi się. – Poruszyłam jego dłonią, którą trzymałam. Albo, cóż, moją, którą on trzymał, ponieważ jego zdecydowanie pochłaniała moją. Stanęłam przed nim, gdy szliśmy spacerem do Misery i przez chwilę poruszałam się tyłem, dopóki już dłużej nie mogłam się oprzeć. Rzuciłam mu się w ramiona. Roześmiał się miękko i chwycił mój tyłek, przyciągając mnie bliżej. – Co? – Ta romantyczność. Jak w filmach. – Pochyliłam się i pocałowałam jego dołeczek w policzku. – Nie czekaj! Wyskoczyłam z jego ramion, pochyliłam się nad nim ponownie, zakryłam dłonią oczy i przechyliłam do tyłu, mając nadzieję, że mnie złapie. Złapał mnie. Najpierw objął jednym ramieniem moją talię powstrzymując mnie od upadku: potem drugie włożył pod moje kolana. – A to? – zapytał, unosząc mnie w ramionach. 45
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Wygięłam się bardziej do tyłu. – To jest nawet bardziej romantyczne – powiedziałam, z zamkniętymi oczami. – Jak w powieści, kiedy książę Hastings łapie dziewczynę, która właśnie zasłabła. Reyes się zatrzymał i świat był nasz. Nie było żadnych gapiów. Żadnych samochodów przejeżdżających obok albo ludzi rozmawiających niedaleko. Byliśmy jedynie my. Przycisnął mnie do siebie, a ja schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, choć ręce zwisały mi bezwładnie wzdłuż ciała. Miałam rolę do odegrania, a bycie angielską debiutantką na środku parkingu w Albuquerque nie było tak łatwe, jak się wydawało. – I co książę ma z nią teraz zrobić? – zapytał, jego głos był zachrypnięty. Kompletnie
pozbawiona
życia,
pozwoliłam
ponownie
opaść
głowie,
efektownie dając mu dostęp do swojej szyi. – Co tylko zapragnie. Wykorzystał to, wywołując we mnie mikroskopijne trzęsienie ziemi. *** Musiałam załatwić kilka spraw z Reyesem na mieście, ale kiedy skończyłam, podrzuciłam go do jego biura czyli kuchni w Calamity, a potem skierowałam się do swojego własnego biura, które znajdowało się nad barem i grillem. Miałam specjalną paczkę i kilka toreb utrudniających mi moje zazwyczaj kocie ruchy. Tak więc, z rękami wypełnionymi po brzegi, przegapiłam stopień i by powstrzymać się od całkowitego upadku, upadłam na jedno kolano, krawędź schodów boleśnie wbiła się w mój goleń. Przeklęłam tak głośno, że pewnie całe Albuquerque to słyszało. – Wszystko w porządku? – zawołała Teri z baru. Wybrałam wewnętrzne schody, więc jedyną barierą między mną a Teri była metalowa balustrada. Wszyscy widzieli mój prawie upadek. Dzięki Bogu, nadal jeszcze nie otworzono baru. – Tak – powiedziałam, ale głowa Reyesa już wystawała zza drzwi kuchni. – Naprawdę, wszystko w porządku. – Musiałam zapewnić go, że nie zostałam zaatakowana przez ogary. – Wracaj do pracy. To nic, czego nie naprawiłaby paczka lodu i plaster. – Mój goleń pulsował z bólu, a każdy ruch powodował agonię. Walczyłam, by utrzymać się na nogach, gdy na mnie patrzył i ruszyłam do góry do swojego biura. Niosłam cenny ładunek. Miałam misję i żadne schody na ziemi nie powstrzymają mnie od jej wypełnienia. Oczywiście, gdybym się z nich sturlała, kilka razy uderzając głową o stopnie i wylądowała na samym dole, to może by mnie powstrzymało. 46
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Najfajniejszą rzeczą w barze było staromodne połączenie metalowych elementów z ciemnym drewnem. Metaloplastyka prowadziła do starej żelaznej windy, której już właściwie nikt nie używał, ponieważ była wolniejsza niż melasa na Arktyce, ale wyglądała niesamowicie. Sekretnie chciałam mieszkać w tym budynku już od dłuższego czasu. Został zbudowany przez tych samych ludzi, którzy stworzyli moją kamienicę. Ale tamten budynek nie miał windy, żelaza, ani innych rzeczy. Musiałam poprawić kilka toreb, żeby móc otworzyć drzwi, ale udało mi się wejść do środka. – Kochanie, jestem w domu! – zawołałam do Cookie. Wychyliła się zza swojego biurka w pokoju obok. – To – powiedziałam, czując dumę pęczniejącą mi w piersi, gdy trzymałam przed sobą torbę wypełnioną głównie wodą. – Jest Belveder. – Kupiłaś złotą rybkę? – Tak – położyłam torbę na stosie papierów, które Cookie odsunęła na bok, zanim moja złota rybka tam spoczęła, po czym wróciłam do kolejnych toreb, w których znajdowała się szklana kula, akwarium. – Ćwiczę. Obserwowała mnie z lekkim zainteresowaniem, gdy poszłam do łazienki i napełniłam kulę wodą. – Wiem, że pożałuję tego pytania, ale co ćwiczysz? – Macierzyństwo. – Demonstracyjnie potarłam brzuch. – Jestem w ciąży. – Wiem, że jesteś w ciąży. – Mam taką nadzieję. Bo inaczej to, że wcześniej pocierałaś mój brzuch byłoby niewłaściwe. – Ja się tylko z nią witałam – powiedziała w obronie. – Ale co złota rybka ma wspólnego z twoim stanem? – Ja to widzę tak, że jeśli utrzymam Belvedera przy życiu, będę w stanie opiekować się dzieckiem. A to już połowa sukcesu, prawda? – Odwiązałam węzeł na szczycie przezroczystej torby i zaczęłam przelewać B. do jego nowego domu. – Przeprowadzka! – powiedziałam szczęśliwa. Cookie rzuciła się na biurko – i w samą porę złapała torbę, co można było wywnioskować z ulgi wymalowanej na jej twarzy. Przytrzymała B. i spojrzała na mnie z wyrzutem. To było dziwne. Nigdy nie pomyślałabym, że będzie taka opiekuńcza wobec ryby. – Nadal jesteś moim numerem jeden – powiedziałam zaczepliwie. 47
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Po pierwsze – zaczęła, zawiązując węzeł – nie możesz po prostu wrzucić złotej rybki do wody, która nie została sprawdzona i nie ma tej samej temperatury, co ryba w niej żyjąca. Zamrugałam. – Do diabła dlaczego nie? – Bo tak. Nasza woda ma w sobie syf, który jest dla niej niewłaściwy i ma inną temperaturę, więc jeśli ją tam wrzucisz, wpadnie w szok termiczny i zginie. Sprzedawca w sklepie cię o tym nie poinformował? – Nie jestem pewna – pomyślałam o tym. – Reyes całował mnie w szyję, kiedy mówił, więc byłam rozproszona i go wyciszyłam. – No dobra. Ciężko jest się skoncentrować z tym mężczyzną na tej planecie. – Świecie. – Więc, myślisz, że jeśli utrzymasz przy życiu rybkę, to samo uda ci się z dzieckiem? Podniosłam jedzenie dla rybek, by je obejrzeć. – Pewnie. Oboje trzeba karmić, prawda? – Tak, ale… – I trzeba się nimi zajmować, prawda? – Tak trzeba, ale myślę… – Więc zdecydowanie, jeśli dam radę z jednym to z drugim też. – Myślę, że o czymś zapominasz. – Ty utrzymałaś Amber przy życiu przez trzynaście lat, które minęły w zeszłym tygodniu – dodałam. – Jak ciężkie to może być? – Nie mogę uwierzyć, że mam trzynastolatkę. – Nie mogę uwierzyć, że utrzymałaś ją przy życiu tak długo – powiedziałam. – To znaczy, to takie… codzienne. Dzieci są takie wymagające. Trzeba je codziennie karmić. Nie pamiętam nawet, by raz w tygodniu podlewać swoje kwiatki. – Cóż – powiedziała, patrząc na mnie jak nauczycielka na ucznia. – Jest jedna wielka różnica między dziećmi a kwiatkami: dzieci wydają dźwięk, kiedy są głodne. Zaufaj mi, kiedy mówię, że nie zapomnisz. – Fajnie. Parsknęła. – Powtórz to za rok.
Przekład: DirtyBlack_ 48
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 4 Nie sądzę, by ktokolwiek docenił, że robię to wszystko bez leków. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Zajmowałam się badaniem listów pożegnalnych, gdy czekałam aż woda Belvedera stanie się zdatna do użytku, kiedy to usłyszałam głośny huk dochodzący z gabinetu Cookie. Po czym pisk. A następnie gardłowy jęk. – Cookie – powiedziałam i poruszałam palcami, by zaznajomić Belvedera z naszym dziwnym zachowaniem. – Czy ty się masturbujesz? – Nie. Przecięłam się papierem. O. Tego się nie spodziewałam. – Bardzo – dodała, narzekając głośniej niż zwykle. – Bez sensu. – To było najlepsze pocieszenie, które mogłam jej dać. Troszczyłam się o nią w duchu. Co było dokładnie tym, czym być powinno. – Ale jesteś pewna, że się nie mastur… – Myślałam o tym – zawołała. – W porządku. – Wiesz, że twoje ciało szybko się goi, nie? Wstałam i podeszłam do drzwi oddzielających nasze gabinety. – Tak – odpowiedziałam, zastanawiając się o co jej chodzi. Ssała palec wskazujący. – Może gdybyś polizała mój palec, rana od twojej śliny szybciej by się zagoiła. – Stara – powiedziałam, tłumiąc śmiech. – Nie poliżę twojej rany. – Tylko raz. – Wyciągnęła palec. – Będzie bolało wiele dni. – Nie poliżę – zaznaczyłam głośno. – Och, no weź. Za każdym razem, gdy będę wyciągała dokumenty czy pisała na klawiaturze, będzie bolało. Poliż. Reyes stanął za mną, jednak Cookie choć raz zajęta była własnym cierpieniem tak mocno, że nie zwróciła uwagi na jego majestatyczną obecność. On wydawał się bardziej zmartwiony jej niemal śmiertelną raną. 49
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – To przynajmniej napluj. – Cook – powiedziałam, podchodząc do jej biurka. – To nie tak, że pomysł jest głupi, ale moja ślina nie uleczy twojego zacięcia. Nie zgadzała się. – Skąd wiesz jak nie próbowałaś? – Pan Farrow leczy się szybciej niż ja – kontynuowałam, puszczając do niego oko. – Niech on poliże. Jej wzrok wylądował na moim przyrzeczonym, nadzieja i iskra pożądania rozpaliły się w głębi jej niebieskich tęczówek. Zerknęłam przez ramię, na jego zaciekawiony uśmieszek. – Zacięcie papierem – wyjaśniłam. – Oj – powiedział. – Pokaż. Po sposobie w jaki to powiedział, miękko, z pochyloną głową i lekko uniesionymi brwiami, mogłam stwierdzić, że naprawdę będzie to interesujące. Podszedł do niej, ale się zawahała. – W porządku, przeżyję. Próbowała się śmiać, ale złapał ją za rękę, pokręcił na boki i cmoknął, kiedy znalazł zagrażającą życiu ranę. Rozcięcia papierem bolały jak psia mać. Dobrze rozumiałam jej agonię. Rozumiałam również adrenalinę, która zalała jej ciało, gdy Reyes przyłożył sobie jej palec do ust. Popatrzył jej w oczy, pocałował uszkodzoną skórę, a Cookie dosłownie roztopiła się w fotelu, każdy jej mięsień stał się papką, jednak Reyes na tym nie poprzestał. Rozchylił wargi, objął nimi zranione miejsce, po czym zaczął ssać. Serce Cookie mało nie wyskoczyło z piersi. Jej nerwy napięły się, prawdopodobnie z uciechy, czułam przy tym żar pożądania, który spalał jej ciało. Czułam się podobnie. Reyes spuścił wzrok, przeciągnął językiem po rance, nawilżając ją, jak wierzyła nadnaturalnym mojo. Pocałował po raz ostatni, dosłownie cmoknął w palec nim puścił dłoń i puścił do niej oko. Zabrała rękę, przycisnęła do piersi i, choć normalnie śmiałabym się z jej reakcji, teraz patrzyłam zafascynowana. Wskazałam na swoje ramię. – Mam siniaka. Podszedł do mnie, odsunął mi koszulkę i pocałował w to miejsce. Żar jego ust sprawił, że motyle w moim brzuchu wpadły w szał. Kiedy miałam chęć zaciągnąć go za kołnierzyk do swojego biura, wszedł wujek 50
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Bob. Tak było zapewne lepiej. Chciałam wykorzystać swojego przyrzeczonego w swoim gabinecie, kiedy Cookie będzie w pomieszczeniu obok, jednak teraz było ciężko to zrobić, ponieważ, no wiecie, Cookie była w pomieszczeniu obok. Wróciłam do niej uwagą. Jej twarz jaśniała różem, kiedy zajęła się porządkowaniem papierów. – Gdzie się podziewałeś? – zapytałam wujka, próbując zaczerpnąć świeżego powietrza, kiedy Reyes obserwował mnie spod gęstych rzęs. Jego oczy błyszczały potrzebą. Dokładnie wiedział o czym myślałam. Łobuz. Wubek skinął głową. – Musiałem pozałatwiać kilka spraw. Umieram z głodu. Co na lunch? – zapytał Reyesa. Niemal wybuchnęłam śmiechem przez uśmiech kota z Cheshire jaki posłał mu Reyes. – Niespodzianka – odpowiedział. Wubek podejrzliwie zmarszczył brwi, po czym popatrzył na Cookie, która może i pragnęła Reyesa, ale jej uczucia do Wubka były równie silne. I niezaprzeczalne. Pragnienie Reyesa nie było jej winą. Właściwie każda kobieta go chciała – według mnie, był to skutek uboczny nadprzyrodzonego dziedzictwa. Jednak to, co czuła do mojego wujka było prawdziwe. Za każdym razem, gdy na niego patrzyła, czułam jej głęboki zachwyt. Wielką ufność. I tak, charakterystyczne przyciąganie. Czułam mnie więcej to samo od Wubka, jednak z czymś jeszcze: zdziwieniem. Nadal nie dowierzał, że Cookie go lubi. Że chce się z nim spotykać. Że chce z nim być. Ten ich wzajemny szacunek i fascynacja wydawał się cementować ich związek. W przeciwieństwie do kilkunastu kobiet, z którymi spotykał się wcześniej Wubek, Cookie miała moja aprobatę. Cookie wstała, kiedy podszedł do jej biurka i pochylił się, by pocałować ją w policzek, choć niepewny, czy chce, by okazywał przy nas swoje uczucia. Był niczym nieśmiały dzieciak, zapraszający w liceum dziewczynę na bal, cały się spiął i ręce mu się spociły. Przecież nie mogłam przegapić takiej okazji. – Bzykacie się już? Wubek natychmiast spoważniał, przez co chciało mi się śmiać. Cookie zacisnęła usta, jednak emocje jakie od niej poczułam, gdy wspomniałam o seksie powiedziały mi wszystko, co chciałam wiedzieć. Pewnie nawet 51
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones więcej niż powinnam. Spojrzałam na nią. – Cookie! – krzyknęłam na tyle głośno, że oboje się mocno speszyli. Zatem zapytałam: – Zabezpieczacie się? Tym razem to Wubek zacisnął usta. – Dobra – powiedziałam, nim zdążył mnie upomnieć. – Nieważne. Chodźmy coś zjeść. Zadzwonił mój telefon, gdy Wubek czekał na Cookie, by wyszła zza biurka, żeby sprowadzić ją po schodach. Traktował ją jak królową. Traktował ją tak, jak zasługiwała. Podobało mi się to. W restauracji piętro niżej był tłok, szum rozmów unosił się w powietrzu, gdy odebrałam połączenie od Kit. – Cześć, swojaku – powiedziałam, mając nadzieję, że czuje się w stosunku do mnie tak samo. Zajęta byłam obserwowaniem tyłka Reyesa, który szedł przede mną, zaintrygowana sposobem w jaki jego pośladki poruszały się przy każdym kroku. – Ten policjant, o którym mi mówiłaś… – Urwała, po kilku chwilach usłyszałam rozmowę w tle. By skupić jej uwagę, powiedziałam: – Nie jestem pewna, czy było to pełne zdanie. – Przepraszam. Ten policjant został przeniesiony na Alaskę jakieś dziewięć lat temu. Przystanęłam, przez co zatrzymała się cała nasza procesja. Cookie i Wubek minęli mnie, gdy machnęłam im ręką, by zajęli jakiś stolik. Reyes też się zatrzymał, czekając, bym poszła za nimi. Zakryłam telefon dłonią. – Reyes, nikt się na mnie nie rzuci między tym miejscem a stolikiem. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o poręcz, odmawiając pójścia beze mnie. Jednak nie byłam w stanie usłyszeć Kit w gwarnej restauracji. – Myślisz, że nadal zabija? Myślisz, że to on? – Ciężko stwierdzić. Wydaje się, że było tam wiele zaginięć, jednak dotyczy to całego stanu. – Alaska to ogromny stan. – A pewnie. Jednak znaleźliśmy coś niebywale interesującego. Również oparłam się o metalową barierkę. 52
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Tak? – Ma licencję pilota. Wyprostowałam się ponownie. – Serio? Myślisz, że przy pomocy samolotu uprowadzał dziewczyny z całego stanu, by sprowadzić je w jedno miejsce? – Pracujemy nad tym. – Co robił tutaj? – Tego właśnie próbujemy się dowiedzieć. Władze Juneau z chęcią z nami nad tym pracują. Wygrzebują wszystkie plany jego lotów. Jak na razie mamy dwa cele. – Coś mogę pomóc? – Właśnie o to miałam pytać. Możesz pomóc? Skąd ty to wszystko wiesz? – Taki mam talent – odpowiedziałam, starając się ją zbyć. – Możesz go użyć, w stosunku do zaginionych dziewcząt z Alaski? – Mogę spróbować. Musiałabym tam polecieć. Jestem za. Płacisz za to, tak? – Tak. Może najpierw popracujemy nad tym co mamy tutaj, po czym, gdy okaże się, że musimy lecieć na Alaskę, zatwierdzę to u przełożonych. Jakoś. – Brzmi jak plan. Reyes patrzył na mnie. Odwzajemniłam spojrzenie. Nie popierał naszej babskiej wycieczki. Z nim nie będzie już taka sama. – Mamy zespół, który szuka ciał na polu kempingowym. Znaleźli już jedne szczątki. – Jest więcej. – Rozumiem. Sprawdzimy. Rozłączyłam się, po czym spiorunowałam Reyesa wzrokiem, nim przeszłam obok niego. Hałas ucichł i zdałam sobie sprawę, że restauracja – wypełniona w większości kobietami, jak zwykle zresztą – przyglądała się nam. Dziesiątki par umalowanych oczu zerkały na niego nieśmiało, kiedy inne otwarcie się gapiły. Bezwstydnie wręcz. Bezczelnie. Musiałam włożyć obrączkę temu mężczyźnie na palec i to szybko, inaczej będą próbowały uwodzić go za moimi plecami. Chociaż pomyślałam, rozglądając się po zgromadzonych, że niektóre z tych lasek nie miałyby skrupułów robić to na moich oczach. Zdecydowałam winić za to jego. – Żigolak – rzuciłam przez ramię z przebiegłym uśmieszkiem. – Co to miało znaczyć? Nie spałem z nikim poza… 53
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Spójrz na tę salę. – Zeszłam ze schodów i popatrzyłam na stolik, który najwyraźniej dla nas zarezerwował, ponieważ każdy inny był zajęty, a ludzie czekali w kolejce aż coś się zwolni. – Są tu tylko dla ciebie. Minęliśmy krzesła pełne kobiet głodnych dania, które nie znajdowało się w menu i mężczyzn spragnionych tego samego lub wręcz przeciwnie, upadku Reyesa, przesiąkniętych do kości przez zazdrość. Reyes wzbudzał w ludziach pełen zakres emocji. Złapał mnie od tyłu za ramię, więc się obróciłam i zaciekawiona uniosłam brwi. Przyciągnął mnie do siebie, by powiedzieć cicho do ucha, nawet jeśli staliśmy na środku zapełnionej po brzegi restauracji: – To nie ja – powiedział i poczułam ukłucie emocji, które się z niego wylały. Władczo oparłam rękę na jego biodrze i przysunęłam się jeszcze bardziej. – Reyes, o co chodzi? – Nie… nie chciałem, by tak było. – Rozejrzał się po ludziach, czując to samo co ja, tylko, że to na niego wszyscy patrzyli. Ich spojrzenia skupiały się dokładnie na nim jakby były naprowadzane laserowo. – Nigdy się o to nie prosiłem. – Żartowałam – powiedziałam, opuszczając rękę. – Nie sugerowałam, że robisz to celowo. – Rozejrzałam się z bezradnością w oczach. – Żartowałam tylko. Nie wiedziałam co mogę dodać. Moja uwaga go zabolała. Znów pochylił się, by mówić mi do ucha, choć zawahał się. – To mnie dusi. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że emocje innych mogły powodować ból. Możliwość ich wyczuwania była jednocześnie błogosławieństwem i zmorą. W takich chwilach, skłaniałam się ku przekleństwu. Przynajmniej dla mnie. Nigdy nie myślałam, że może to przeszkadzać Reyesowi. Dlaczego miałby przejmować się tym, co myślą inni? Jednak miał rację. Nieraz emocje płynące od innych były tak silne, tak… cóż, przytłaczające, że musiałam je blokować, coś, czego nauczyłam się w szkole średniej. Do tego momentu liceum było piekłem. Oczywiście, wiedziałam rzeczy, których inni się nie domyślali, ale wiedziała też to, czego wiedzieć nie chciałam. Nikt nie mógł obgadywać mnie za plecami. Zawsze wiedziałam, co wobec mnie czują. To ograniczało grono przyjaciół do minimum. Niezbędnego minimum. A kiedy straciłam najlepszą przyjaciółkę Jessicę, nie miałam nikogo na jej miejsce aż kilka lat temu poznałam Cookie. Dorastając nauczyłam się jednej rzeczy: ludzie nigdy, 54
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones przenigdy nie byli w stu procentach szczerzy, jeśli chodziło o ich uczucia. Nigdy. Jednak nauczyłam się tego już dawno temu. Tym razem złapałam go za rękę i poprowadziłam do niewielkiego korytarzyka znajdującego się między toaletami a szatnią. Unosząc palec, dałam znać Cookie, że zaraz wrócę, po czym wciągnęłam Reyesa za róg i przyciągnęłam do siebie. – Przepraszam. Nie mówiłam serio. Żartowałam tylko. Patrzył bez wyrazu. – Ja też żartowałem. – Nie, wcale nie. – Uniosłam rękę i powiodłam palcami po jego dolnej wardze. Jednak, jak za każdym razem, gdy chciałam, by się przede mną otworzył, obraził się. Przyparł mnie do ściany, złapał mnie delikatnie zza szyję i przywarł do mnie, skutecznie zmieniając temat. Dobrze wiedział jak mnie rozproszyć. Bym przestała się o niego troszczyć. Przestała mu współczuć. Przestała odczuwać. Setki razy już to przerabialiśmy. Nie mógł mi polecić, by mi nie zależało. Jednak potrafił zmienić to tak, bym skupiała się na tym, co jest między nami. I był w tym bardzo, bardzo dobry. Przytrzymał mnie nie siłowo przy ścianie, przez dłuższą chwilę patrząc na moje usta, nim poczułam, że zeszło z niego napięcie. Takie było jego życie. Nie mógł od tego uciec. Ludzie po prostu… go pragnęli. Miał niesamowity zwierzęcy urok, nieodparty magnetyzm, którego nikt nie potrafił zignorować. Kiedyś powiedział mi, że jest tak bardzo atrakcyjny, że dziewczyna, którą poznał w jednym z bloków, przez które w dzieciństwie przeciągnął go Earl Walker próbowała popełnić samobójstwo, kiedy wyprowadzili się miesiąc po przeprowadzce. Wynieśli się, bo zarządca domagał się czynszu, jednak Reyesowi ulżyło. Żądza tej dziewczyny była zbyt silna, niemal namacalna. Opowiedział
mi
również
kolejną
historię,
związaną
z
chłopakiem
mieszkającym w budynku, gdzie pierwszy raz zobaczyłam Reyesa ponad dziesięć lat temu – tym, w którym obserwowałam Earla, potwora, który go wychowywał, bił do nieprzytomności. Napomknął coś o brutalności i nie chciał rozwinąć tematu, więc sama musiałam pogrzebać w historii budynku, w latach, kiedy tam mieszkał. Kilka dni po ucieczce Earla z Reyesem i jego niebiologiczną siostrą Kim, pewien trzynastolatek powiesił się w garderobie. Zgodnie z tym, co mówili jego rodzice, rozpaczał po wyprowadzce przyjaciela, mówił, że był zakochany w sąsiedzie, który 55
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones tego nie odwzajemniał, a kiedy ten się wyprowadził, zdesperowany nastolatek się powiesił. Tym sąsiadem musiał być Reyes. I doskonale wiedział, co zrobił tamten chłopak. Co mogło mu zrobić poczucie winy? Jaki wpływ mogło mieć to na jego psychikę? Przyciąganie nie ograniczało się jedynie do tego. Zauważyłam, że w restauracji kręciło się coraz więcej duchów. Jednak dla nich Reyes wyglądał inaczej niż dla ludzi. Zawsze spowity był czarną mgłą, spod której wyzierał miękki blask ognia. Im bardziej wściekły był Reyes, tym bardziej ogień jaśniał. Widziałam to tylko raz, kiedy niemal zabił mnie szaleniec. I tak niesamowity, jak był w ludzkiej postaci, był zaskakująco piękny, kiedy patrzyło się na niego z innego wymiaru. Powiedziano mi, że mogę widzieć rzeczy z innej płaszczyzny, kiedy tylko chcę, jednak czekało mnie wiele pracy nad tym talentem. Z powodu tego „niedorozwoju” nie byłam pewna, czy zmarli otaczający Reyesa byli jak ludzie – niesamowicie do niego przyciągani – czy może jak duchowi gapie, nie mogący uwierzyć w to, co widzą, zaciekawieni, badający własne granice oraz to jak blisko mogą do niego podejść. Teraz wydawało mi się, że bardziej prawdziwe było to drugie, ponieważ w naszej osobistej przestrzeni znajdowała się martwa kobieta. Blondynka stała tuż obok mojego ramienia, w zamyśleniu przyglądając się Reyesowi. W jej obronie musiałam powiedzieć, że zmarli nie byli przyzwyczajeni, że ktoś odpowiadał spojrzeniem. Może nie wiedziała, że ją widzimy? Reyes nadal studiował moje usta, całkowicie ją ignorując, więc obróciłam głowę i spiorunowałam ją zirytowanym wzrokiem. Cofnęła się i odchrząknęła. – Przepraszam – powiedziała na sekundę przed zniknięciem. Jednak nim to zrobiła, spojrzała po raz ostatni na księcia ciemności. Miałam swoją odpowiedź. Przynajmniej jeśli o nią chodziło. – Powiedz mi jak to jest? – zapytałam, wskazując ruchem głowy na klientów. – Jak odczuwasz to, że pragną cię tak rozpaczliwie? To przez, no wiesz, twojego ojca? Zwiesił głowę i przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. Kiedy to zrobił, ledwo szepnął: – Czuję się… czuję się jakbym tonął. Objęłam go za szyję. Przytuliłam go. – Reyes, tak bardzo mi przykro. 56
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Lekko ścisnął rękę, którą trzymał na mojej szyi. – Twoje współczucie mnie drażni. – Empatia – poprawiłam, przeciągając palcami po jego karku. – I niewiele mogę z tym zrobić. Po dłuższej chwili mierzenia się na spojrzenia, zamrugał i mnie puścił. Z powodu jego nieobecności poczułam chłód i gęsią skórkę, kiedy prowadził mnie do stolika. Usiadłam obok Cookie, wujka Boba, mojej siostry Gemmy, a Reyes udał się do kuchni, by przynieść nam obiad. Każda głowa obróciła się za nim, rozmowy ucichły, gdy przechodził, a ja poczułam ciężar tych emocji. Naciskały dusząc. Czułam, że w nich tonie, jednak przeszedł obok nie zdradzając nawet drobnego dyskomfortu. Otworzył drzwi i od razu założył biały fartuch, który zawsze nosił. Siedziałam myśląc nad tym jak jest nieziemsko oszałamiający. Było coś seksowniejszego niż gotujący mężczyzna w fartuchu? Mogłam mieć jedynie nadzieję, że mu się nie znudzę. Czy kiedykolwiek będziemy mieć siebie dosyć? Czy nasze żądze powodowane dotykiem kiedykolwiek osłabną? Nie mogłam sobie tego wyobrazić i modliłam się, by tak nie było. – To… – zaczęła Gemma. Uniosła brwi pytająco, a luźny pukiel włosów wymknął się z jej idealnie ułożonego koka. Nosiła koka, granatową bluzkę i spódnicę, jedynie gdy spotykała się z kimś ważnym. Kimś innym niż ja. – Kim jest ta ważna osoba? – zapytałam, nurzając kukurydzianego chipsa w sosie salsa zrobionym przez Reyesa, znanym też jako diabelski sosik. Z pewnego rodzaju ekstazą smakowałam pikantne przyprawy. Jego salsa stała się sławna, kilkakrotnie był proszony o sprzedaż butelki, jednak przeważnie robiły to kobiety mające ogień w oczach, więc nie byłam pewna, czy miały na myśli butelkowanie sosu czy samego Reyesa. Spojrzałam na niego, gdy przyszedł z naszymi talerzami. Tak czy siak byłam pierwsza z kolejce do zakupu tego cennego produktu. – Jaka ważna osoba? – zapytała Gemma. – Twoja. Nie nosisz niczego granatowego jeśli nie spotykasz się z kimś super ważnym. – O. – Spojrzała po sobie i wzruszyła ramionami. – Tylko to miałam czyste. – Aha – odpowiedziałam, robiąc miejsce na stole na talerz. Kłamała, ale jej na to pozwoliłam. Na razie. 57
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Reyes położył talerz przed Cookie, Gemmą i Wubkiem, a jego długie elastyczne ramiona uwydatniały mięśnie, które mnie zahipnotyzowały. Oderwałam wzrok, by spojrzeć co serwuje. Enchilada z czerwoną ostrą papryką. Super. Zerknęłam na niego z ukosa, zastanawiając się gdzie mój talerz. Czekałam, aż jeden z nowych kucharzy dostarczył ostatnie danie. – Mam nadzieję, że będzie ci smakowało – powiedział, wskazując na talerz. – Uwielbiam enchiladę. – Spojrzałam w dół. Reyes czekał aż skosztujemy. Po stole rozeszła się kakofonia jęków, gdy każdy wziął gryz. Ponieważ enchilada Reyesa była zabójcza, ich emocje były mieszaniną uwielbienia i zaskoczenia. Martwiłam się nieco, że Cookie będzie miała orgazm, bo na jej twarzy malowała się czysta ekstaza. Bardziej niż zwykle ciekawa, dziabnęłam widelcem, rozcinając placek tortilli, po czym włożyłam kawałek do ust. Reyes usiadł obok mnie, kołysząc się, gdy jadłam – i tak jak Cookie, niemal doszłam. Moje kubki smakowe zostały zalane nieoczekiwanym smakiem przypraw, które rozgrzały mi usta. Spojrzałam na niego. – Użyłeś chili. O ranny, to niesamowite. Uśmiechnął się zmieszany, po czym opuścił głowę, niczym zawstydzony dzieciak nie umiejący przyjmować komplementów. Był taki uroczy, oparłam dłoń na jego policzku. Pospiesznie pocałował ją i wstał. – Zjedzcie w spokoju – powiedział. – Dlaczego do nas nie dołączysz? – zapytał Wubek, co zupełnie zaskoczyło Reyesa. I mnie również. Odpowiedział po chwili: – Nie mogę, ale dzięki. Muszę zająć się kilkoma rzeczami nim ta tu – wskazał na mnie – znów wpakuje się w jakieś poważne kłopoty. Na twarzy wujka Boba odmalowało się zrozumienie. – Masz przy niej pełne ręce roboty. Starał się żartować, ale Reyes powiedział: – Dokładnie. – Przysunął się, by mnie pocałować, przez co rozwiały się moje obawy. Obserwowałam jak odchodzi – jego niezwykle seksowne pośladki poruszały się pod krawędziami fartucha. Wzięłam kolejny gryz, po czym sprawdziłam potrawę. Nakrył papas chili i serem. Było to niczym narkotyk na talerzu. I zapach tej potrawy 58
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones maskował woń kawy unoszącą się w barze. Jak przeżyję kolejne osiem miesięcy bez życiodajnego eliksiru? – Co dokładnie stało się między tobą a sędziną Quimby? – zapytał mnie Wubek. Zostałam wyrwana z użalania się nad sobą, by mu odpowiedzieć, ale zmieniłam zdanie. Były sprawy, o których nie musiał wiedzieć. – Wolałabym o tym nie mówić – powiedziałam i wzięłam kolejny gryz. – Wydaje się, że cię lubi – rzucił. Wzruszyłam niemrawo ramionami. – Wydaje się bardziej podekscytowana tym, że żyję niż normalnie. Zastanawiam się co zmieniło jej zdanie na mój temat. Uśmieszek przemknął przez twarz Wubka, który go jednak zdusił. Chociaż nie zrobił tego wystarczająco szybko. Popatrzyłam na niego. – No co? – zapytałam. – Co co? – odpowiedział. – Ty coś wiesz. Pokroił enchiladę, wsadził sobie kawałek do ust, po czym powiedział: – Nie, nie wiem. Przysunęłam się do niego. – Tak, wiesz. Pozwól, że ujmę to w ten sposób: możesz mi powiedzieć i oszczędzić sobie wstydu, kiedy powiem jak w środku nocy przyłapałam cię na naszym podwórku wykrzykującego „Stella!” albo możesz siedzieć i słuchać jak przedstawię całą historię ze szczegółami, wliczając w to twój strój tego fatalnego wieczoru. Wyprostował się. – Nie zrobisz tego. – Znasz ty mnie w ogóle? Cierpiałam na widok twojej bielizny. Miałam traumę przez wiele godzin. Nawet dni. – To szantaż. – No i? Wiesz coś na temat sędziny, czego ja nie wiem? Zgarbił się. – Wiem jedynie, że w jakiś sposób pomogłaś jej siostrze pogodzić się ze śmiercią męża. – Jej siostrze? – zapytałam, myśląc nad tym. 59
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Miała depresję i zaburzenia odżywiania. Brakło mi tchu. – Niemożliwe! To była jej siostra? – Tak. Ta biedna kobieta była tak bardzo zrozpaczona śmiercią męża, że przez tygodnie odmawiała jedzenia. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Jej mąż przyszedł do mnie i poprosił o interwencję. Wiedział, że będzie miała problemy z uporaniem się z jego śmiercią, więc postanowił pozostać na ziemi. Razem wymyśliliśmy plan, by jej pomóc. Generalnie polegał na tym, że przekazywałam jej wiadomości. Całe doświadczenie było bolesne, jednak z pomocą fachowca, powoli wyszła z depresji. Wykonałam satysfakcjonującą pracę. – Kto to? – zapytała z niepokojem Cookie. Odwróciłam się i przy wyjściu zauważyłam, że Reyes rozmawia z jakąś kobietą. Miała gęste, czarne włosy, które falami opadały jej na ramiona i zaskakująco niebieskie oczy. – To ta dziennikarka z Kanału 7? – zapytała Gemma. – Nie wiem – odpowiedział Cookie, a ja poczułam jej irytację. – Ale wydaje mi się, że staje się zbyt śmiała, nie sądzicie? Cook miała rację. Kobieta rozmawiając z Reyesem opierała się o niego. Położyła dłoń na jego ramieniu, kiedy powiedział coś zabawnego. Był to dość intymny gest, przez który poczułam czysty, gorący gniew. Byłam przyzwyczajona do kobiet starających się zbliżyć do niego, by go dotknąć, ale to już była przesada. – Musisz założyć obrączkę temu panu – powiedziała Gemma. – Apropos, przeglądałaś linki, które ci wysłałam? To są pierwszorzędne miejsca, a wy wkrótce musicie ustalić datę, bo przestaną być dostępne. – Och – powiedziała Cookie, grzebiąc w torebce – musimy też zdecydować gdzie zrobić imprezkę. – Jaką znowu imprezkę? – zapytałam zamyślona. – Gemma mnie zignorowała. – Tak, imprezkę, tylko musimy zdecydować czy będzie łączona, czy osobno dla dziecka, a osobno wieczór panieński. – Na Boga, słuszna uwaga. Charley, co myślisz? – Imprezka z nagim Reyesem byłaby spoko – powiedziałam, nawet na nie nie patrząc. Zamiast tego przyglądałam się reporterce, która prowadziła wiadomości o 60
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones osiemnastej, a teraz rozmawiała z Reyesem. Śmiała się z czegoś co powiedział, zalotnie przerzucając włosy za ramię. Reyes obejrzał się, zdał sobie sprawę, że się przyglądam i przesunął się zasłaniając mi reporterkę. Spięłam się urażona. – To też mi się podoba – powiedziała Cookie odpowiadając na coś, co powiedziała wcześniej Gemma. – Latem jest tam pięknie. – Prawda, ale myślę, że jest za późno, by rezerwować na lato. To popularne miejsce. – Och, no dobrze, a co jeszcze masz? Cookie i Gemma planowały moje wesele, coś, na co ja nie miałam ochoty, ponieważ przyglądałam się Reyesowi. Próbowałam wyłapać jego emocje, ale pomieszczenie przepełniała taka żądza, że nie mogłam się przez nią przebić. Niech szlag trafi jego i tę jego atrakcyjność. Do moich uszu dopłynął chichot i zauważyłam, że kobieta znów odchyliła głowę. Najwyraźniej Reyes używał na niej swojego uroku, ale dlaczego? Chodziło o wywiad? Kilkadziesiąt razy był już o to proszony i nigdy się nie zgodził. Nawet „60 Minutes” chciało z nim porozmawiać, ale zatrzasnął im drzwi przed nosem. Mimo to, ta kobieta przylazła tu ze swoim oszałamiającym uśmiechem, a on na to leciał? To do niego niepodobne. – Potrzebuję precelka – powiedziałam, ignorując danie na talerzu. Nim ktokolwiek zdołał coś powiedzieć, wstałam i podeszłam do baru, przez co znalazłam się kilka metrów bliżej wesołej parki. Gdyby kiedykolwiek ze mną zerwał, prześladowałabym go, kradła bieliznę i ukrywała się w żywopłocie za oknem jego sypialni. Jednak w końcu mogłam z tego miejsca odczytać jego emocje. Chociaż nie mogłam ich wyczuć. Blokował mnie! Już wcześniej wykonywał tę sztuczkę, jednak wymagało to od niego zdwojonej koncentracji. Ukłuło mnie mocno to, że robił to rozmawiając z piękną kobietą, najwyraźniej próbując się jej przypodobać. Poczuł moją reakcję na jego reakcję na moją reakcję, gdy ta kobieta położyła łapska na moim mężczyźnie. Mimo to, nadal stał plecami do mnie, odgradzając mnie od rozmowy. Dobra. Zgarnęłam z baru precelka i również odwróciłam się plecami. Jeśli chciał przede mną blokować emocje, mogłam zrobić to samo. Oprócz tego, że nie wiedziałam jak. Cholera, potrzebowałam Bycia Ponurym Żniwiarzem dla opornych. 61
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Wracając do naszego stolika, zerknęłam przez ramię. Jej ręka znów spoczywała na jego ramieniu, jej palce niemal zsuwały się z jego rękawka, przez co się niemal potknęłam. No dobra, potknęłam się, ale szybko odzyskałam równowagę, złapałam za widelec i talerz i powiedziałam: – Zjem w biurze. Mam robotę. – Charley – powiedziała Gemma karcąco – musimy podjąć jakieś decyzje. – Wierzę w was – rzuciłam, nim udałam się do swojej kryjówki. Jeśli miał zamiar tak otwarcie flirtować z lalunią, która używała tyle lakieru do włosów, że warstwa ozonowa skurczyła się przez nią o dwa centymetry, to proszę bardzo. Miałam lepsze rzeczy do roboty niż przyglądanie się temu facetowi. Na przykład musiałam posłuchać piosenki „Jolene” jakieś tysiąc razy. To ta, w której Dolly Parton błaga Jolene, by nie odbierała jej faceta. Jednak ja nie miałam zamiaru błagać. Nigdy bym nie błagała. Chociaż strasznie dziwnie byłoby, gdyby reporterka miała na imię Jolene. Weszłam na znajdujące się wewnątrz schody na górę, odmawiając poświęcenia Reyesowi kolejnego spojrzenia. Kiedy tylko położyłam talerz na biurku, zauważyłam w pokoju Cookie czekającego księdza. Miał na sobie marynarkę i jeansy, jednak miał też koloratkę. Z pewnością zapomniałam zamknąć drzwi, jednak przez wszystkie te lata mojej kariery detektywistycznej, ksiądz był nowością. Poczułam, jakbym musiała się przeżegnać podchodząc, chociaż nigdy nie pamiętałam czy było to góra–dół–lewo–prawo czy góra–dół–prawo–lewo. I tak mieszały mi się kierunki. – Przepraszam – powiedziałam, wyciągając rękę. Drżała teraz jeszcze bardziej niż rankiem. Drżenie z powodu nadmiaru kofeiny było jednym, ale od niedoboru? Niewypowiedziana agonia. Tortura. Oczywiście Reyes i jego nowa koleżaneczka mogli mieć z tym coś wspólnego. – Nie wiedziałam, że ktoś czeka – ciągnęłam. – Jestem Charley. Uścisnął moją dłoń. Wyglądał jak jeden z tych wesołych księży, którzy nauczają o piekle i potępieniu, po czym wygłaszają płomienne kazanie mówiąc z pewnością, że jeśli parafianie błądzą, muszą żałować, by ich grzechy zostały zmyte. Raz próbowałam zostać obmyta z grzechów, ale skończyła mi się kasa na karcie. Najwyraźniej lista była zbyt długa. – Jestem ojciec Glenn – powiedział pełnym żywiołowości głosem. Jego jasne włosy przerzedzone na czubku i okulary w drucianej oprawie pasowały do jego 62
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones pulchnych policzków. – Nie chciałem przeszkadzać w lunchu. – Wskazał na talerz znajdujący się na biurku za uchylonymi drzwiami. Krzyczący do mnie. Nie dosłownie. Jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Uśmiechnęłam się zakłopotana, po czym powiedziałam: – Och, nie. Zostawiam sobie na później. Nie jestem teraz głodna. – Brawurowo – powiedział, kiedy usiadłam na wolnym krześle obok niego. – Brawurowo? Poprawił marynarkę i założył nogę na nogę, by było mu wygodnie. – Ściemniać księdzu – wyjaśnił. – Och. – Roześmiałam się i machnęłam ręką. – Cały czas to robię. Chociaż nie w stosunku do klientów – zapewniłam. – Nie okłamuję klientów. – W takim razie mam nadzieję, że stanę się jednym z nich. Podobał mi się. – Co mogę dla księdza zrobić? – Cóż, wydaje mi się, że możemy pomóc sobie nawzajem. – Dla mnie bomba. Oparł się, po czym spojrzał na mnie z poważną miną. – Co wiesz o opętaniu? Ach, nadnaturalna sprawa. Interesujące. – Niestety więcej niż bym chciała. – Wiesz jakie są trzy typy opętania? – Są aż trzy? Myślałam, że opętanie to po prostu, no wie ksiądz, opętanie. Podmiot przejmuje ciało, a to ciało jest opętane. Z każdej strony otaczał mnie zapach czerwonych papryczek chili. Nie miałam wyjścia jak tylko oddychać tym powietrzem, przez co ślina napłynęła mi do ust, a żołądek ponownie zaburczał. – Nie do końca się mylisz – powiedział, wyjmując z kieszeni marynarki kopertę. – Jednak to tylko jeden rodzaj i choć najmniej prawdziwy, dzięki Hollywood najbardziej znany. Myślałem, że ze względu na twoje… środowisko, wiesz więcej. – Moje środowisko? Trzymając kopertę przede mną w obu rękach, powiedział: – Tak. Twoje doświadczenie. Przesunęłam się na krześle. 63
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – A co ksiądz wie o moim doświadczeniu? – To wcale nie było pytanie defensywne. Byłam po prostu ciekawa. – Powiedzmy, że odkryłem to co odkryłem… – Postukał palcem w kopertę. – Sprawdzałem cię. Cudownie. Nagle poczułam potrzebę wytłumaczenia się z wieczoru z klubem szachowym. Wydarzenie było rozmyte, ale jednego byłam pewna: tatuaż Chada Askermana przedstawiający tamtą kobietę nie był moją winą. Nie do końca. – Zatem przeszukał ksiądz miejscową bibliotekę? – zaczęłam się droczyć. – Właściwie Watykan ma dość obszerną teczkę na twój temat. – Niech ksiądz nie gada – powiedziałam, mile zaskoczona i przerażona zarazem. – Tak, to prawda. Mocno się tobą interesują. Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć. – Wow, dziękuję, ale nie zdradza ksiądz teraz ślubów czy czegoś? – Moje śluby tyczą się Ojca Niebieskiego i Kościoła. Nie odnoszą się do teczki znajdującej się w watykańskich archiwach z podpisem „Charlotte Jean Davidson”. – Znają moje drugie imię? To naprawdę dobrze. – Wiedzą to i owo. Właściwie znalazłem tam tak wiele, że ciężko się przez to przegryźć. – Skinęłam głową, jednak posłał mi ostre spojrzenie. – Przynajmniej z początku. – Och, a teraz przegryzł się przez to ksiądz? – Tak, tak. I mogę powiedzieć, że zaszczytem jest dla mnie cię poznać. – Brzmi to jakbym była święta.. – Nie jak święta. Bardziej jak wojowniczka. Wyprostowałam się. – Wojowniczka. Podoba mi się. Jednak co księdza do mnie przywiodło? – Inny rodzaj opętania. – Wyraz jego twarzy zmiękł nieco. – Jestem od tego specjalistą. – Dobra, pogadamy, ale może napije się ksiądz kawy? – Wskazałam na uchylone drzwi do drugiego pomieszczenia. Tego, które zwane było moim biurem. Jego twarz rozpogodziła się. – Jasne. Spoko. Równie dobrze mogłabym żyć jako katolicki ksiądz. Chociaż wcześniej o tym nie myślałam, z oczywistych powodów. Wstałam, poszłam do drugiego pokoju 64
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones i nalałam mu kubek kawy, po czym zapytałam czy lubi taką jak ja: wielką, ciemną i silną na tyle, by zniszczyć całą planetę. Roześmiał się miękko. – Nieco śmietanki nie zawadzi. – Jedna biała, duża, robi się – powiedziałam przez drzwi. Uwielbiałam ten restauracyjny żargon. Mój organizm zarejestrował zapach, kiedy nalewałam czarny eliksir i niczym ratlerek stający pyskiem w pysk z pit bullem zaczęłam niekontrolowanie drżeć. Był to odruch Pawłowa na kofeinę w każdej postaci, kiedy powyżej godziny nie miałam jej smaku w ustach, a już minęło ponad siedemnaście godzin, od kiedy wzięłam ostatni jej łyk. Zauważyłam, że bez względu na powód, drżę już od dłuższej chwili. Miałam nadzieję, że tak mi nie zostanie. – Może mi ksiądz wyjaśnić te różne stopnie opętania? – zapytałam, wracając do niego z kubkiem. Oddając go niechętnie. – Oczywiście. – Wziął spory łyk. Dosłownie zaczynałam się ślinić. – Pierwszy to infiltracja, co jest opętaniem miejsca. – Jak duch w domu? – zapytałam, próbując zapanować nad wewnętrznym ratlerkiem. – Dokładnie. Może nie zawsze to jest dramatyczne. – No tak – powiedziałam, udając, że to wiedziałam, choć wcale tak nie było. – Są opętania, gdzie demon dręczy od zewnątrz osobę. – Jak prześladowca tylko mniej natrętny? Zaśmiał się. – Niekoniecznie. Trzeci rodzaj jest najbardziej znany i dotyczy osobistego nawiedzenia, gdzie demon wchodzi w osobę. Skinęłam głową. – To mój ulubiony. Zatem który z nich sprowadził tu księdza? – Infiltracja. – Serio? Więc gdzieś w Albuquerque jest nawiedzony dom? – Na to wygląda. Mam młode małżeństwo, które właśnie zakupiło dom i boją się wejść do środka. Często więc śpią w domach krewnych. – To okropne. Chciałabym pomóc, ale czy to w ogóle ma coś ze mną wspólnego? Położył kopertę na stoliku pokrytym czasopismami i sięgnął do drugiej 65
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kieszeni po telefon. Poklikał coś, po czym mi go podał. – Przewiń sobie, po czym zapytaj raz jeszcze. – Uśmiechnął się chytrze, gdy wzięłam komórkę. Pierwsze zdjęcie było trudne do rozpoznania. – Czy to ściana? – zapytałam. – Zapewne. Ale jest więcej. – Dobra. – Nie miałam pojęcia o co chodzi. Były jakieś zadrapania na ścianach, jednak aparat nie uchwycił ich ostro. Więc zaczęłam przewijać. Na kolejnym była lalka. Jedna z tych z pustym spojrzeniem tak chętnie wykorzystywana w horrorach. Miała podrapaną plastikową skórę, jednak nie mogłam wymyślić co to mogło oznaczać. Przerzuciłam jeszcze kilka zdjęć. Gazeta. Zepsuta zabawka. Ludzik LEGO. Kolejna ściana. Wzór w końcu zaczął się wyostrzać. Zauważyłam coś jak „C”. Potem „R” a może „Y”. Wróciłam do początku i zaczęłam od nowa, przy czym powiększałam zdjęcia aż zobaczyłam, że wszystkie mają wydrapane to samo: Charley Davidson. Wszędzie. To nie mogło być nic dobrego. – Myśli ksiądz, że ten demon próbuje przekazać wiadomość? – zapytałam, próbując rozjaśnić sytuację, ponieważ tak właśnie działałam. Ojciec Glenn uniósł gęstą brew. – Nie mam pewności. Chociaż to coś wydaje się ciebie lubić. Jakaś stara znajomość, co? – Może. Spotykałam się z kilkoma świrami. – Oddałam mu telefon. – Chociaż nie sądzę, by któryś był demonem. Może mi ksiądz przesłać te zdjęcia? – Jasne. – Odstawił kawę i wziął jedną z moich wizytówek, by mieć adres e– mail. Wzdrygnęłam się. Ostatnio skończyły mi się wizytówki i musiałam ruszyć te stare – będące pierwszą próbą profesjonalizmu. Na szczęście, kiedy zatrudniłam Cookie, przegadała mi, by zrobić nowe. Jednak ta, którą wziął do rąk ojciec Glenn mówiła: CHARLEY DAVIDSON PRYWATNY DETEKTYW NIKT NIE JEST LEPSZY W DETEKTYWOWANIU WASZYCH PRYWATNYCH SPRAW Ech. Uniósł brew, ale nie spojrzał na mnie, gdy wpisywał mój adres do telefonu. W 66
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones międzyczasie moja uwaga skupiła się na stalowym ekspresie. Tak zachęcającym. Tak kuszącym. Aromat wabił mnie niczym kofeinowy Casanowa. Niczym Romeo spod balkonu. Kawa inaczej zwana… – Charley? Wróciłam uwagą do księdza. – Dobrze się czujesz? – Tak! – wykrzyknęłam nie mając pojęcia dlaczego. Odsunął się ode mnie. Odchrząknęłam i spróbowałam raz jeszcze. – Tak, tylko… Próbuję rzucić kofeinę. Kiedy uniósł brwi niemo pytając, wyjaśniłam: – Fasolka w brzuchu. – Ach. – Skinął głową. – Ostatni raz, kiedy to usłyszałem, musiałem rzucić whiskey. Było to najgorsze dwanaście minut mojego życia. Na szczęście mogłem ją strawić. Prychnęłam śmiechem i wstałam, kiedy ksiądz schował telefon i poderwał się do wyjścia. – Kiedy mogłabyś pojechać do tego domu? – Jestem otwarta na propozycje i zainteresowana. – To może piątkowy poranek? Powiedzmy o dziewiątej? – Super. – Zapisałam to sobie w kalendarzu, ale tylko po to, bym mogła wyrwać stronę i dać ja Cookie, by mi o tym przypomniała. Uścisnął mi dłoń i podszedł do drzwi. – Zostawił ksiądz kopertę – powiedziałam podnosząc ją. – Nie, jest dla ciebie. Rozważ to jako zapłatę. – Dobra. Otworzyłam ją tuż po jego wyjściu. W grubej kopercie znajdowało się około dziesięć stron kserokopii dokumentów, które miał na mój temat Watykan. Były zdjęcia, daty, dziwne zdarzenia, w których brałam udział, krótki opis tego, co śledczy uznał za moją w nich rolę oraz przemyślenia, które zawsze kończyły się tak samo: „Zalecane dalsze badanie”. Czyż to nie było interesujące?
Przekład: agnes_ka1 67
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 5 Oczywiście, że jestem dawcą organów. Kto by nie chciał kawałka tego ciałka? – NAPIS NA T-SHIRCIE
Kazałam Cookie znaleźć wszystko, co możliwe na temat ofiar samobójstw, które zostawiły list pożegnalny. Musiał istnieć w przeszłości pomiędzy nimi jakiś związek. W międzyczasie miałam porozmawiać z ich najbliższymi, ale najpierw musiałam dowiedzieć się, czy te ofiary nadal żyją. Jeśli zostały porwane, wtedy to będzie zupełnie inna sytuacja. Prawdopodobnie będziemy musieli włączyć w tę sprawę FBI, o ile już nie zaczęli węszyć. Reyes nadal pracował, więc postanowiłam go nie angażować. Wiedziałam, że wyjdzie z siebie. Nie lubił zostawiać mnie samą na długo i nie spodobałoby mu się, że wyszłam bez niego, więc postanowiłam wziąć pasażera. No cóż, jeszcze jednego pasażera. Ten, którego miałam w tej chwili nie byłby żadną pomocą przeciwko ogarom piekielnym, gdyby dostrzegły mnie w tłumie. Jessica znowu ględziła, tym razem o tym, jak to jej przyjaciółki były w restauracji, piejąc z zachwytu nad Reyesem, jakby wcale nie umarła. Zaklepała go sobie w chwili, gdy go ujrzała, a one niemal odetchnęły z ulgą, że mają ją z głowy. Powstrzymałam się od przypomnienia jej, że po pierwsze to ja zaklepałam go sobie dużo wcześniej, a po drugie, była martwa jak Twizzler, którego gryzłam próbując zapomnieć o skrajnym braku kofeiny. Biedny Twizzler. – Ona to powiedziała! – krzyknęła Jessica. – Naprawdę. Powiedziała to Reyesowi prosto w twarz. – Chwila, co? – Omal nie nacisnęłam hamulca, zanim zdałam sobie sprawę, że moja stopa już była na pedale, gdyż stałyśmy na biegu jałowym na światłach. – Kto powiedział co Reyesowi prosto w twarz. – Och… mój Boże. Czy ty w ogóle słyszałaś choć słowo, które powiedziałam? – Nieszczególnie. Kto powiedział co? 68
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Powiedziała, że zrobiłaby wszystko, cokolwiek, za wywiad. Obróciłam się do niej. – Chcesz mi powiedzieć, że słyszałaś, o czym Reyes i Jolene, to znaczy ta dziwka, rozmawiali? – No ba. Byłam taka zła na Joanie i dziewczyny, że ruszyłam do wyjścia i wtedy ta… ta dziwka praktycznie zaatakowała naszego mężczyznę. Wzięłam łyk wody, ponieważ Cookie powiedziała, że woda będzie dobra dla mojej fasolki. Kto by się domyślił? Zassałam powietrze, posyłając wodę do złej dziurki, krztusząc się i kaszląc, dopóki samochód za nami nie zatrąbił. Też zatrąbiłam, a następnie przycisnęłam pedał do szytego na zamówienie dywanika z Królikiem Bugsem i wjechałam na autostradę. – Po pierwsze – powiedziałam, brzmiąc jak Zgredek z Harry’ego Pottera – naprawdę masz przyjaciółkę o imieniu Joanie? Ignorując mnie, skrzyżowała ręce na piersi i wydęła usta. – A po drugie… „naszego” mężczyznę? Serio? Niezobowiązująco wzruszyła ramieniem. – Myślę, że on mnie lubi. – To zdumiewające, że wciąż jesteś singielką. – Prawda? A mam do zaoferowania tak wiele miłości. Gdybym wciąż żyła, Reyes by to dostrzegł. – Jasne – parsknęłam śmiechem i kolejnym atakiem kaszlu. – A potem uciekłby w przeciwnym kierunku. – To było bardzo niestosowne. – Czy ty w ogóle pamiętasz, jak traktowałaś mnie w liceum? Jak traktowałaś mnie od tamtego czasu? Dlaczego tutaj jesteś? Dlaczego po prostu… sobie… nie pójdziesz? – Jesteś najgorszą recepcjonistką w historii recepcjonistek. W historii czasu. I recepcjonistek. – Dobra, co? – Słyszałaś. – Odwróciła się, by wydąć usta tym razem w stronę okna. – Recepcjonistka? Myślisz, że jestem recepcjonistką? – Nie ma to jak degradacja. – Tak. Po drugiej stronie. – Podkreśliła. Śmignęłam obok małej czerwonej corvetty, żeby zjechać z autostrady jeszcze 69
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones w tym stuleciu i zastanawiając się, dlaczego nikt mi nie płacił za profesjonalną jazdę, skoro byłam w tym świetna. – Stara, nazywanie mnie recepcjonistką to jak nazywanie Świętego Piotra bileterem. – Wszystko jedno. Dokąd jedziemy? – zapytała. – Cóż, jeśli musisz wiedzieć, to muszę porozmawiać z takim facetem, który może jest, a może nie jest demonem. – Mogłam poprosić mojego przyrzeczonego o informację, której potrzebowałam, ale obecnie znajdował się na mojej liście osób przypominających i/lub pławiących się w fekaliach. – Wiedziałam! – powiedziała, patrząc na mnie ostro. – Jesteś w zmowie z diabłem. – Ba. Jestem z nim zaręczona. Albo, cóż, z jego synem. Myślę, że to sprawia, że jestem z nim „w zmowie”, ale nie można oceniać ludzi po ich teściach. Wszyscy teściowie są obłąkani. Każdy o tym wie. Wzruszyła ramionami. – To prawda. Teściowie mojej siostry napisali książkę o obłędzie. – Willi? Serio? Kogo poślubiła? – O nie, nie możesz. – Co? – powiedziałam, biorąc bardzo ostry skręt w prawo, tuż przed zjazdem. – Nie możesz ot tak zmieniać tematu. Nawet nie lubiłaś Willi. – Oczywiście, że lubiłam. – Jak Jessica wpadła na pomysł, że nie lubiłam jej siostry, tego nie wiedziałam. – Splunęłaś na nią. Och. Tak. Splunęłam. Tak jakby. – Tak naprawdę nie splunęłam na nią – stwierdziłam, biorąc kolejny ostry skręt w prawo, a następnie równie ostry w lewo. To dziwne, że im szybciej jechałam, tym zakręty stawały się ostrzejsze. – Przewrócisz nas – zaprotestowała Jessica. – Proszę cię, panuję nad tym. A splunęłam na ziemię przed nią. To był gest. – Czego? Nienawiści? – Raczej pogardy, ale tak, wtedy było trochę tego i tego. – Dlaczego? Przybrałam kamienny wyraz twarzy. – Masz wybiórczą pamięć. – Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęłam, było 70
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones przypomnienie mojej byłej najlepszej przyjaciółce, że splunęłam jej siostrze na stopy po tym, jak ściągnęłam z Jessiki rzeczoną siostrę, gdy Willa zaatakowała ją jak Berserk4 żądny smaku krwi. I to wszystko przez parę skarpetek, którą Jessica pożyczyła bez pytania. Wniosek: Nigdy nie pożyczać skarpetek. Od nikogo. Przenigdy. Byłyśmy prawie u celu, gdy zaczęłam się martwić o Reyesa. Jeśli nie wykrył, że wyszłam, nigdy nie dowie się, że opuściłam miejsce bez niego. Wedle jego wiedzy, siedziałam w moim biurze i jadłam. W akcie desperacji wezwałam Anioła – trzynastoletniego gangstera, który zmarł w latach dziewięćdziesiątych – mojego najlepszego detektywa. Od kilku tygodni był nieobecny nieusprawiedliwiony. Odkąd odkryłam, że niezupełnie był tym, za kogo się podawał. Od pierwszej chwili, gdy się poznaliśmy, mówił mi o swojej rodzinie, o matce, która była fryzjerką i z ciotką prowadziła zakład. Opowiedział o swoich bratanicach i siostrzeńcach, o wujkach i kuzynach. I to wszystko było kłamstwem. Podszywał się pod swojego najlepszego przyjaciela, tego, który umarł tej samej pamiętnej nocy. Udawał, że matka przyjaciela wraz z całą rodziną, były jego. Kto mógł go za to winić? Pochodził znikąd. Dorastał z niczym. Na nieszczęście, myślał, że bycie Aniołem – słodkim chłopcem, którego nauczyłam się kochać w taki sam sposób, jak odrętwiały na ból nauczył się kochać swoje tatuaże – nie było wystarczające. Jak gdyby kiedykolwiek mógł źle wyglądać w moich oczach. Może i był wielkim utrapieniem, ale to jednak rodzina. Tak, rozumiałam, dlaczego zrobił to, co zrobił. W głębi duszy wiedział o tym… jednakże był zawstydzony i nie pojawiał się od jakiegoś czasu. Starałam się nie nalegać w tej kwestii, ale potrzebowałam porady. I informacji dla Ponurego Żniwiarza. Wskoczył na tylne siedzenie, stopę położył na garbie pośrodku podłogi, łokieć oparł na kolanie i zacisnął usta, równocześnie gapiąc się przez okno. Miałam dzisiaj sporo obrażalskich. Naprawdę miałam ochotę powiedzieć obrażalski jest niedowiarkiem, ale nie mogłam wymyślić, jak to zastosować do tej sytuacji. – Hej, proszę pana – odezwałam się, chcąc rozjaśnić ponury nastrój. – Kim jest ta laska? – zapytał nie patrząc na mnie, ani na Jessicę. Odwróciła się, sypiąc iskrami za tę zniewagę, dopóki go nie zauważyła.
4
Berserk (berserker) – według podań historycznych był nieznającym strachu wojownikiem nordyckim. Wikinga będącego berserkiem ogarniał szał walki, który dodawał mu nadludzkiej siły.
71
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Na głowie miał swoją zwyczajową bandanę nisko nałożoną na czoło, a na młodej brodzie lekki meszek. Był na granicy stania się mężczyzną. Nie, stał się mężczyzną tej nocy, gdy powstrzymał swojego najlepszego przyjaciela przed strzelaniną z udziałem rywalizującego dzieciaka, rozbijając samochód, w którym byli i zabijając ich obu. Jessica natychmiast się uspokoiła. – To było niegrzeczne – powiedziała, odwracając się twarzą do przodu. – Przepraszam. – Ostatnio nie pokazujesz się zbyt często – powiedziałam, patrząc na niego we wstecznym lusterku. – Żadnych skarg, że byłeś w środku przyjęcia urodzinowego jednej siostrzenic albo quinceañera5, kiedy cię wezwałam? – Wiesz, że oni nie są moją rodziną. Zatrzymałam Misery na poboczu, chociaż znajdowaliśmy się zaledwie kilka przecznic od naszego celu. Obróciwszy się na fotelu, przyszpiliłam go moim najlepszym troskliwym spojrzeniem. – Anioł, słyszałeś co powiedziała pani Garza. Byłeś dla niej jak syn i powitała cię w swoim życiu z otwartymi ramionami. I tak było. Pani Garza, która miała nadzieję, że czuła obecność swojego syna, nie była strasznie rozczarowana, kiedy okazało się, że to najlepszy przyjaciel jej syna. Kochała Anioła. Wiedziałam o tym, tylko trudno go było teraz przekonać, aby to zaakceptował. Uparty gówniarz. Cicho prychnął, wciągając dolną wargę i studiując wzór na obiciach Misery. Wyciągnęłam do tyłu rękę i chwyciłam jego podbródek. – Anioł. – To nie jest moje prawdziwe imię. – Owszem, kochanie, jest. To twoje drugie imię i imię, którego używałeś, zanim odszedłeś. – Kciukiem pogłaskałam zarost wokół jego ust i cicho powiedziałam: – Spójrz na mnie. Zrobił to, acz bardzo niechętnie, skupiając na mnie spojrzenie swoich ciemnobrązowych oczu. – To nic nie zmienia. Nadal cię uwielbiam. Wciąż jesteś najlepszym 5
Quinceañera – tradycyjna huczna uroczystość odbywająca się z okazji piętnastych urodzin młodej dziewczyny, obchodzona w części krajów latynoamerykańskich oraz wśród Latynosów w USA. Uroczystość ta symbolizuje wejście dziewczyny w dorosłość. [Źródło Wikipedia]
72
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones detektywem, jakiego mam. – Jestem jedynym detektywem, jakiego masz. – To nie umniejsza twojego znaczenia. – Czy w takim razie mogę zobaczyć cię nago? – zapytał, wędrując wzrokiem po południowej granicy, aka moim dekolcie. – Patrz tutaj, kolego – powiedziałam, dwoma palcami wskazując moją twarz. – I, nie, nie możesz. – Lepiej bym się poczuł. – Czy on zawsze jest taki napalony? – zapytała Jessica. Jego wzrok odnalazł ją ponownie. Kiwnął jej głową na przywitanie i zuchwale mrugnął okiem. Usiłowałam się nie roześmiać. – Wezwałam cię tu z pewnego powodu, wiesz? – powiedziałam, z powrotem przyciągając jego uwagę do siebie. – Okej, kogo mam teraz śledzić? – Potrzebuję tylko informacji. Czy mogę zablokować Reyesa, żeby nie czuł moich emocji? – Ciągle ci powtarzam, pendeja, że możesz zrobić wszystko, co tylko chcesz. – Spojrzał na Jessicę. – Ona jest loca, co nie? Zwalczyłam naturalną ochotę, by przewrócić oczami. – Tak, ale jak? Jak coś takiego zrobić? – Po prostu to mówisz. Pamiętasz, kiedy związałaś Rey’aziela z jego ciałem, tak, że nie mógł go opuścić i jak unosił się nad nim i w ogóle? – Tak, ale to było, nie wiem, w ferworze chwili. Byłam zdesperowana. – W takim razie, stań się zdesperowana. Po prostu to zrób. – Po prostu to zrób. – Kiwnęłam głową i zamknęłam powieki, by się skoncentrować. – Okej. Zrób to. – Po prostu powiedz to słowo. Łatwo mu powiedzieć. Które słowo? Musiałam wybrać z kilku tysięcy. Ale co dokładnie chciałam osiągnąć? Chciałam ukryć emocje. Moje uczucia. W tej chwili nie chciałam, by Reyes wiedział, że wyszłam bez niego. Ale było coś więcej. Nie chciałam, żeby czuł, że za każdym razem, gdy jest w pobliżu, moje wnętrzności zmieniają się w papkę. Albo zazdrości przecinającej komory i przedsionki mojego serca – całkiem nowe uczucie dla mnie. Nigdy nie byłam zazdrośnicą, ale dzisiaj, przez tę dziennikarkę, byłam na granicy stania się natrętną laską z elementami wariatki. I to 73
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones czyniło mnie słabą. Nie chciałam, żeby Reyes widział mnie jako słabą osobę. Mogę być silna. Mogę przyjąć wszystko, czym we mnie rzuci. Oczywiście, jeśli naprawdę zablokuję moje emocje, nie będzie w stanie ich poczuć, gdy wpadnę w kłopoty. Na szczęście to nie zdarzało się zbyt często. Jeśli będę potrzebować Reyesa, wezwę go. Bułka z masłem. Ustaliwszy
to, pochyliłam głowę, wciągnęłam powietrze do
płuc i
wypowiedziałam pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl. – Occultate – szepnęłam, koncentrując energię na słowie wewnątrz mnie. Ukryj. Ukryj moje uczucia. Ukryj moje obawy. Moje wątpliwości co do bycia matką. Dotyczące wychowania dziecka w naszym świecie. Jeśli nie atakowały mnie demony, to robili to szaleńcy. Za rogiem zawsze znajdował się kolejny morderca albo popaprany nieboszczyk, który mylił mnie ze swoją apodyktyczną matką i ruszał na mnie z rzeźnickim nożem. Na jaki świat miałam sprowadzić fasolkę? Jak uda mi się zapewnić jej bezpieczeństwo? – Wiesz – odezwał się Angel zabarwionym humorem głosem – mogłaś to powiedzieć w jakimkolwiek języku. Jesteś Żniwiarzem. Co powiesz, to się staje. Zamrugałam, wracając do rzeczywistości. – Wiem. Ale po prostu czułam, że to właściwe, wydać komendę w języku łacińskim. Albo po aramejsku. Albo nawet mandaryńsku. Brzmi na ważniejszą. Chociaż nie czuję żadnej różnicy. Zadziałało? – Nie mam pojęcia. To działa tylko wtedy, kiedy chcesz i wierzysz w to, że zadziała. Ty jesteś centrum swojej mocy. Tylko ty możesz określić co działa, a co nie. Skończyłaś? – Chyba tak, ale chciałam porozmawiać z tobą o czymś innym. Wkrótce powinniśmy mieć w tym wymiarze kilku nieproszonych gości. – Taa, słyszałem. Dwunastkę. – Co wiesz? Wzruszył jednym ramieniem. – Niewiele. Tylko to, że są jak ogary piekielne czy coś i zostali wezwani. Zastrzygłam uszami. – Też to dziś usłyszałam. Że zostali wezwani. Że nie uciekli tak po prostu i udali się tutaj ot tak sobie. Wiesz, kto ich wezwał? – Nie. Znam tylko ogólną plotkę. Niektórzy z tych nieboszczyków są gorsi niż 74
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones stare kobiety. Nie byłam ani rozczarowana, ani zaskoczona tym, że nie wie nic więcej. Ale naprawdę chciałam się dowiedzieć kto, do diabła – dosłownie – chciałby wezwać ogary piekielne. – Bądź ostrożny, kochanie. Nie wiem, do czego te potwory są zdolne. I co zrobią. Uśmiechnął się ironicznie. – Martwisz się o mnie? Ponownie chwyciłam go za podbródek, przyciągając do siebie, aż nasze usta się spotkały. Złożyłam na nich lekki pocałunek, po czym się odsunęłam. – Zawsze martwię się o ciebie. Nieśmiało schylił głowę. – Daj mi znać, jeśli czegoś jeszcze będziesz potrzebować. – Dokąd idziesz? – Siostrzenica pani Garza ma recital. Ona tam będzie. – Masz na myśli twoją siostrzenicę. Oni są też twoją rodziną, pamiętasz? Chce, żebyś mówił do niej mamo. To cholernie dobrze świadczy o tym, co czuje w stosunku do ciebie. Znowu podniósł jedno ramię, zanim zniknął. Wracał do mnie. Byliśmy razem przez przeszło dziesięć lat. Z pewnością to, że dowiedziałam się, że przez cały czas kłamał odnośnie swojej tożsamości, nie powstrzyma nas przed pozostaniem przyjaciółmi. Stale przypominał mi, że technicznie był starszy ode mnie, ale w takich przypadkach, jak ten, zawsze czułam się jakbym to ja była starsza. Prawdopodobnie dlatego, że wciąż wyglądał jak trzynastolatek. Poprawiłam się na siedzeniu kierowcy i wjechałam w boczną uliczkę. – Prowadzisz skomplikowane życie – odezwała się Jessica. – Mnie to mówisz. – Zatrzymałam się z piskiem opon przed opuszczonym szpitalem psychiatrycznym, takim, jaki widuje się w horrorach i teledyskach. Jessica skurczyła się na ten widok. – Czy to kryjówka demona? – Nie. To kryjówka mojego przyjaciela. Muszę zrobić krótki postój, aby się dowiedzieć, czy kilku ludzi jeszcze przebiera nogami czy nie. Następnym przystankiem będzie kryjówka demona. To ładna suszona cegła z Wyoming. Bardzo dyskretna. Ale słyszałam, że te nieskazitelne gipsowe ściany były malowane krwią 75
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones dziewic. One albo terakota z Sears. Nie jestem pewna co. – Jesteś diablicą – stwierdziła. – Powiedz mi coś, czego moja macocha nie krzyczała mi w twarz każdego dnia, odkąd skończyłam dwa lata. Z tylnego siedzenia wzięłam latarkę, wysiadłam z Misery i stanęłam przed cyfrową kłódką na łańcuchu zamykającym ogrodzenie otaczające azyl. Wysoka brama, podobnie jak reszta siatki, zwieńczona była drutem kolczastym – ładnym, ale zupełnie zbytecznym. Okoliczni mieszkańcy będą go postrzegać bardziej jako wyzwanie niż odstraszacz, ale Reyes uznał to za niezbędny środek zabezpieczający. Jego troska była ujmująca. Wiedział, ile Rocket i jego siostra dla mnie znaczą i kupił ten budynek razem z ziemią, by Rocket zawsze miał tu swój dom. Rocket był dużym mężczyzną–dzieckiem, który zmarł w latach pięćdziesiątych w tym właśnie azylu psychiatrycznym. Był uczonym – niesamowitą istotą, która znała każde nazwisko na świecie – i mógł mi powiedzieć, czy jakaś osoba nadal żyje czy już odeszła. Wykorzystywałam to częściej niż prawdopodobnie powinnam. Jego siostrę – zmarła na pylicę w wieku pięciu lat – która mieszkała razem z nim w azylu rzadko widywałam. Była słodka jak cukierek i strasznie nieśmiała. Tak więc, byłam tu znowu, próbując włamać się do azylu, którego byłam teraz właścicielką, ponieważ z powodu drutu kolczastego, wdrapanie się na ogrodzenie nie wchodziło w rachubę. Nie znałam kodu bezpieczeństwa. Reyes miał mi go dopiero dać, ale nie miałam zamiaru do niego dzwonić i informować go o tym, że wymknęłam się po kryjomu. Powinnam była najpierw zatrzymać się w domu Daevy i przekonać go, by poszedł ze mną. Byłby środkiem bezpieczeństwa, takim, który przyjąłby na siebie gniew Reyesa, gdyby w końcu odkrył, co zrobiłam. Nie na wiele by się to zdało, ale liczył się sam pomysł. Nie byłam kretynką. Tak naprawdę nie ryzykowałam życia. Wiedziałam, że jeśli Dwunastka się pojawi, natychmiast mogę wezwać Reyesa. Nadal mógł być moim bezcielesnym obrońcą, skoro ogary piekielne również były bezcielesne, ale widząc moje lekkomyślne i impulsywne działania, z pewnością by się wściekł. Może takie były. Przyłożyłam dłoń do brzucha. Naprawdę miałam teraz znacznie więcej do martwienia się niż własny tyłek. Według proroctwa, z każdym dniem fasolka stawała się o wiele ważniejsza, niż ja kiedykolwiek będę. Jednak wciąż miałam robotę do wykonania i rachunki do opłacenia. Nie mogłam oczekiwać, że Reyes będzie chodził za mną przez resztę życia, bez względu na to, jak doskonała 76
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones była to myśl. Podeszłam do bramy i postanowiłam spróbować szczęścia. Wbiłam datę urodzin Reyesa, ale bezskutecznie. Potem datę moich urodzin, z tym samym skutkiem. Następnie, tak dla śmiechu, wbiłam jeszcze inną datę i stanęłam oszołomiona, kiedy światełko na wyświetlaczu błysnęło na zielono i brama została odblokowana. Znieruchomiałam, zdumiona, że pamiętał pierwszy raz, gdy spotkaliśmy się cieleśnie – w noc, w której widziałam, jak Earl Walker go bije. W noc, kiedy próbowałam powiedzieć, żeby przestał go bić i o mało nie wpakowałam się w jeszcze większe kłopoty, niż byłabym w stanie znieść. Ale to doświadczenie było tego warte. Każda chwila z Reyesem była tego warta, i to nasze pierwsze widzenie, mimo że rozdzierające serce, zmieniło moje życie. Podeszłam do metalowych drzwi, wbiłam ten sam kod i znowu uzyskałam dostęp. Przynajmniej jego środki bezpieczeństwa będą trzymać z dala hołotę. Głównie imprezowiczów, którzy zapragną zniszczyć to miejsce, kiedy poziom alkoholu osiągnie rozmiar ich IQ. To miejsce było historyczne, fascynujące i, dla wielu, przyprawiające o gęsią skórkę. To było niesamowite. Ale nawet jak na Reyesa, w przypadku zaniedbanego budynku, który został opuszczony w latach pięćdziesiątych, było to dużo środków bezpieczeństwa. Na szczęście, nie było systemu alarmowego, ale nawet bez niego, poddawałam w wątpliwość całą tę elektronikę. O ile nie przechowywał tu broni masowego rażenia, nie miałam pojęcia, po co potrzebował tyle zabezpieczeń. Weszłam do holu i poszłam dalej ciemnym korytarzem. – Rocket? – powiedziałam cicho, przechodząc przez brud i resztki pozostawione przez imprezowiczów. Znaczna część powierzchni była pobazgrana przez graficiarzy, ale akwaforty Rocketa sprawiły, że wyglądały piękniej, jak kruszejące kawałki starożytnej sztuki abstrakcyjnej. Ostatnim razem, kiedy widziałam Rocketa, wydrapywał moje imię na jednej ze ścian. Zapisywał nazwiska tylko tych osób, które umarły albo wkrótce miały umrzeć, więc było to dość otrzeźwiające. Ale to było, zanim dowiedziałam się o fasolce. To była całkiem nowa gra i w najbliższym czasie nie miałam zamiaru umierać. Moja córka musiała się urodzić. Jej narodziny zostały przepowiedziane przez jakiegoś faceta dawno temu, przed wynalezieniem krojonego chleba. Rocket się mylił i to nie byłby pierwszy raz. Cóż, no dobra, ściśle rzecz ujmując, mógł mieć 77
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones jeszcze rację. Przewidział śmierć Reyesa i Reyes przez kilka sekund był nieżywy, zanim przywróciłam go do życia pocałunkiem – w każdym razie, według mojego przyrzeczonego. Musiałam więc wierzyć, że rejestr Rocketa jest jeszcze nieskalany, ale już niedługo. Jeśli jest jedna rzecz, której, jako istota nadprzyrodzona, do tej pory się nauczyłam to ta, że zawsze jest jakaś luka. Nie ma mowy, żebym teraz umarła. Będę kłamać, oszukiwać i kraść, ale dopilnuję, żeby fasolce nic się nie stało. I potrzebowałam informacji, żeby zapewnić sobie przeżycie. Niestety, z Rocketa nie było łatwo wyciągnąć informacje, ale poda mi więcej szczegółów nawet, jeśli będę musiała je z niego wydusić. Najpierw jednak musiałam dowiedzieć się czegoś na temat samobójców. Mogłam utrzymać jego uwagę na krótko. Jeśli musiałam wybierać pomiędzy mną a samobójcami, będę musiała wybrać to drugie. Mogli zostać porwani. Mogli nadal żyć i cierpieć. W tej sytuacji ich bezpieczeństwo miało pierwszeństwo. Potem może uda mi się przekonać Rocketa, żeby powiedział coś więcej o mojej śmierci. Śmierć generalnie była do dupy. Z mojego punktu widzenia, moja własna prawdopodobnie była jeszcze gorsza. W tej chwili ciężko było orzec. Zeszłam po schodach do piwnicy. Ostatnimi czasy Rocket wolał to właśnie miejsce, bo miało nieużywane ściany. Włączyłam latarkę i zmniejszyłam światło najbardziej, jak się dało. – Czy to miejsce może być jeszcze okropniejsze? – zapytała Jessica, pojawiając się za mną, trzymając ręce na piersi, jakby bała się czegokolwiek dotknąć. – Teraz takie jest – odpowiedziałam, powstrzymując się przed wyrzuceniem pięści w górę i krzyknięciem Punkt! W powietrzu zabrzmiał śpiewny głos. – Ktoś ma kłopoty. Rozpoznałam głos Truskawy – to nie było jej prawdziwe imię – dziewczyny, która utonęła, kiedy miała dziewięć lat. Mieszkała z Rocketem i jego młodszą siostrą, Blue Bell. Moja wdzięczność w związku z tym nie miała granic, ponieważ zanim mała SS–manka zaczęła na dziko zamieszkiwać azyl, była lepiej znana jako Szalona Natrętna Laska, która wielokrotnie przestrzegała mnie, bym trzymała się z dala od jej brata, Davida Tafta, policjanta z komisariatu mojego wuja. I która często próbowała wydrapać mi oczy. Niezbyt ujmująca cecha. Jako że Taft i ja ledwo się tolerowaliśmy, jej obawy nigdy nie były prawdziwym problemem, ale uważała mnie za zagrożenie, dopóki jej brat nie zaczął 78
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones spotykać się ze zdzirami. Jej słowa. Po tym postanowiła, że ostatecznie muszę się z nim spotykać. Na całe szczęście, była zbyt zajęta Chrissy z Three’s Company6, by na to naciskać. Jessica i ja obróciłyśmy się w jej stronę. SS–manka jak zwykle ubrana była w swoją różową piżamkę z wzorem w kawałki ciasta truskawkowego, która swego czasu była bardzo modna. Długie blond włosy jak zawsze opadały jej na plecy, a jej jasnoniebieskie oczy mieniły się srebrzyście, pomimo że była bezcielesna. Choć jej blask był generalnie szary, dla mnie była czymś tak stałym, jak otaczające nas ściany. Szarość często otaczała zmarłych. I zimno. Co więcej, prawdziwą wskazówką był ich brak emocji – od nieboszczyków nie wyczuwałam żadnego promieniowania tak, jak w przypadku żyjących. Nawet bez tych znaków, w umarłych było coś nieuchwytnego co sprawiało, że instynktownie wiedziałam, że nie ma ich już dłużej pośród żywych. Po prostu gdzieś w mojej głowie rejestrowałam, kiedy spotykałam kogoś, kto odszedł. Zawsze potrafiłam to wyczuć. Od dnia, w którym się urodziłam, znałam tylko dwa rodzaje ludzi: żyjących i nieboszczyków. O wiele więcej czasu zajęło mi zrozumienie faktu, że nie wszyscy są w stanie zobaczyć umarłych. Moje zmieszanie powodowało kłopoty podczas dorastania. Zwłaszcza z moją macochą. Ale to była opowieść – no dobrze, kilkanaście opowieści – na inny czas. Truskawa stała tam, głaszcząc niechlujną lalkę Barbie z postrzępionymi włosami. Co w ogóle nie było straszne. Biedna Barbie Malibu. Wszystkie jej przyjaciółki będą przerażone. Taft mi powiedział, że jego siostra zawsze ścinała włosy swoim lalkom. Ten fakt nieco mnie przeraził. Od czasu do czasu musiałam spać, a myśl o martwym dziecku pilnie potrzebującym terapii i ścinającym mi włosy we śnie nie uspokajała mnie, gdy zasypiałam. – Dlaczego tym razem mam kłopoty? – zapytałam ją, klękając i wycierając plamę na jej policzku. Naprawdę była całkiem ładna. Przykro mi było wyobrażać sobie, kim by się stała, gdyby miała szansę. Odebranie życia komuś tak młodemu wydawało się tak okropnie, straszliwie niesprawiedliwe. – Bo wkrótce umrzesz. Z drugiej strony, może lepiej, że odeszła. Była z dala od innych ludzi i ostrych przedmiotów. Miałam nieprzyjemne podejrzenia, że mogłaby się stać seryjną morderczynią. Albo telemarketerką. W tę lub we w tę. 6
Three’s Company – amerykański sitcom
79
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Cóż, mam nadzieję, że nie. – Mam nadzieję, że tak. Możesz zamieszkać z nami. – Ona jest urocza – odezwała się Jessica, klękając obok mnie. – Jak masz na imię? Truskawa zmarszczyła brwi. – Nie wolno mi rozmawiać z obcymi. A zwłaszcza nie wolno mi mówić, że mam na imię Becky. Albo tego, że mam dziewięć lat. I tego… – Widziałaś Rocketa? – zapytałam, przerywając jej. Inaczej spędziłybyśmy tu cały dzień. – Cały czas go widuję. – Wiesz, gdzie jest teraz? Wzruszyła ramieniem. – Może. Ale najpierw musisz pozbyć się tego niemiłego mężczyzny. Moje brwi złączyły się w jedną linię. – Jakiego niemiłego mężczyzny? – Tego, który śpi w zimnym pokoju. Palcami wyjada z puszki jedzenie dla kotów. Usiłowałam nie zwymiotować na samą myśl. – Kochanie, chcesz mi powiedzieć, że ktoś tutaj jest? Ktoś tutaj mieszka? Kiwnęła głową, coraz mocniej głaszcząc łysą Barbie. Co, do cholery? Jak ktokolwiek mógł tu wejść, biorąc pod uwagę te wszystkie środki bezpieczeństwa? Wiedziałam, że drut kolczasty nikogo nie powstrzyma, ale kod na drzwiach powinien zadziałać. – Wyciął dziurę z tyłu ogrodzenia taką gigantyczną rzeczą i przeczołgał się przez okno w piwnicy. Przyniósł takie małe brązowe torby. Och, no dobrze, to wszystko wyjaśniało. – Pewnie jest bezdomny. – Nie, on ma dom. – Dlaczego tak sądzisz? – Bo on chodzi tam. – Wskazała ręką. Nie miałam pojęcia dlaczego. Odwróciłam się w miejscu, ale ledwo widziałam, w którą stronę. – Chodzi do tego brzydkiego domu, a potem wraca tutaj. Czyżby włamywał się do tego domu, jednocześnie przebywając tutaj? Musiałam się tego dowiedzieć. 80
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Dobrze, kluseczko – powiedziałam, z jękiem podnosząc ją w ramionach. Zmarli również byli ciężcy. Jak osoba, która przechodzi przez ściany może być tak ciężka, to nie mieściło mi się w głowie. – Może zabierzesz mnie do niego? Znowu wskazała ręką i z Jessicą podążyłyśmy za nią. Dotarłyśmy do wahadłowych drzwi prowadzących do kuchni. Przylgnęłam do ściany. – Czy on tam teraz jest? – szepnęłam do Truskawy. Przestała żuć plastikową głowę Barbie i wzruszyła ramionami, z niepokojem mrugając rzęsami. Ten facet naprawdę ją przerażał. Odwróciłam się do Jessiki. – Idź tam i sprawdź, czy teren jest czysty. – Co? – pisnęła. – Ja? Dlaczego ja? Sama tam idź i sprawdź, czy teren jest czysty. Głośno westchnęłam. – Jessica, ty już nie żyjesz. On cię nie zobaczy. Możesz przełożyć głowę przez ścianę i nikt o tym nie będzie wiedział. – Pieprzę to. – Zacisnęła szczękę i odwróciła się ode mnie. Cudownie. – W porządku – szepnęłam. – Możesz czuwać tutaj. Tylko mnie ostrzeż, jeśli ktoś przyjdzie, capisce? Naprawdę, jaki był sens posiadania martwych byłych–przyjaciółek, skoro nie chciały szpiegować wtedy, gdy tego najbardziej potrzebowałam? Wychyliłam się i próbowałam zerknąć przez okrągłe okno na drzwiach, ale wieloletni brud i ogromna twarz z szerokim uśmiechem nie pozwoliły mi zajrzeć zbyt daleko. – Rocket – szepnęłam, po czym cicho syknęłam: – Ten facet tam jest? Rocket nie przestawał się uśmiechać i przez chwilę myślałam, że nie zrozumiał, ale w końcu spojrzał przez ramię. Następnie zwrócił twarz w moją stronę i pokręcił głową; uśmiech nadal formował jego pulchne kształty obramowane łysą głową. Trochę jak u Barbie Malibu. Podźwignęłam Truskawę i weszłam do kuchni. – Cześć Rocket – powiedziałam, obejmując go wolną, prawą ręką. – Panienko Charlotto, jeszcze nie jesteś martwa. – Jestem tego świadoma, dziękuję. Widziałeś tego człowieka, który tu przychodzi? 81
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Kiwnął głową i wskazał ręką „zimny pokój”, który dosłownie był starą chłodnią. Opis zimnego pokoju Truskawy musiał pochodzić od Rocketa, który żył – i zmarł – tutaj w latach pięćdziesiątych, ponieważ teraz było tam tak samo ciepło, jak w pozostałych pomieszczeniach. Posadziłam Truskawę na aluminiowym blacie i ruszyłam w głąb ciemnego pomieszczenia, centralnie trzymając przed sobą latarkę. Jessica, całkowicie ignorując moje rozkazy, aby stała na straży, była tuż za mną, trzymając się mojego swetra, gdy krok po kroku kierowałam się w stronę półotwartej przestrzeni. Jedno szybkie spojrzenie powiedziało mi, że w tej chwili nikogo tu nie było, ale ostatnio ktoś tu przebywał. Przestrzeń, w której ktoś spał, zaśmiecały torebki z McDonalda. W powietrzu czuć było smród starych papierosów, a prowizoryczna popielniczka przepełniona była petami. Po jednej stronie pomieszczenia leżały koce i brudna poduszka, a obok nich leżały inne domowe przedmioty, takie jak: latarka i kilka magazynów pornograficznych. Mogłam mieć tylko nadzieję, ze Blue Bell i Truskawa nie widziały tych pornoli. Albo tego, jak je czytał. Nie wiadomo, co może wyłapać światło latarki UV. – Mam dla ciebie parę nazwisk – powiedziałam, przyglądając się temu miejscu. Naprawdę nie wyglądało jak codzienne, zwyczajne legowisko bezdomnego. Nie było tu żadnych ubrań. Żadnych zapasów, jakie zwykle robią ludzie bezdomni. Żadnych koców ani puszek z jedzeniem, jakie moja przyjaciółka, Mary, miała w swoim koszyku. Szybko sprawdziłam co robi Truskawa. Siedziała, żując głowę Barbie, ze zmartwionym wyrazem twarzy przeszukując pomieszczenie. Nie miałam pojęcia, dlaczego miałaby się bać człowieka. O ile to jego się obawiała. – Inaczej cię czuć, panienko Charlotto. Spojrzałam przez ramię na Rocketa. – Jak to? – Teraz jest ciebie tam więcej. – Patrzył na mój brzuch. Roześmiałam się cicho i powiedziałam: – Tak, jest mnie tam więcej. – Byłam zdumiona, że podjął ten temat. Fasolka była nowością. Została poczęta zaledwie kilka tygodni wcześniej. Nie zrobiłam jeszcze testu ciążowego, ale czułam jej ciepło od momentu, w którym zaczęła się jej podróż. Mimo to nie miałam pojęcia, jak Rocket ją wyczuł. Nie była jeszcze wielkości 82
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones ziarnka fasoli. Może takie właśnie miałam nadać jej imię: Ziarnko Fasoli. Mogłam ją w skrócie nazywać Fasolką. I tak już to często robiłam. – Jak to się stało? – zapytał, patrząc na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa. Nie miałam zamiaru pójść tą drogą. Do tej pory żył w nieświadomości skąd się biorą dzieci – że tak to ujmę – i mógł żyć bez wiedzy o ptaszkach i pszczółkach jeszcze przez jakiś czas. Przejrzałam stos śmieci leżący w jednym rogu, podnosząc rzeczy kciukiem i palcem wskazującym, jakby mnie gryzły, mając nadzieję, że znajdę jakieś nazwisko albo inne informacje identyfikujące, ale wszystko, co znalazłam to stare paragony z McDonalda, chusteczki i niedopałki papierosów. – Jesteś gotowy na nazwiska? Pochylił się nade mą, uważnie studiując każdy mój ruch. – Do biegu, gotowi, start. – Okej. Fabiana Marie Luna. Urodzona w Belen. Wyprostował się i opuścił powieki. Jego rzęsy zatrzepotały, gdy przeszukiwał swoje pliki i zaczęłam się zastanawiać, jakby to było, gdyby te wszystkie imiona, miliardy imion, krążyły w mojej głowie. Czasami z trudem przypominałam sobie imię mojej siostry. Wrócił do siebie i skoncentrował na mnie wzrok. – Martwa. – Cholera –
powiedziałam, podchodząc do
kawałka papieru, który
zauważyłam zaklinowany pomiędzy drewnianymi listwami w podłodze. – Żadnego łamania zasad, panienko Charlotto. – Przepraszam, Rocket. – Podniosłam papier, rozdzierając go przy tym. Przeklinanie było złamaniem zasad, a Rocket był człowiekiem zasad. – A Anna Michelle Gallegos? – Czterdzieści osiem martwych. Dwanaście żyje. – Musiała odejść niedawno. Urodziła się w Houston, ale wychowała tutaj, w Nowym Meksyku. Tym razem odpowiedział szybciej. – Martwa. Mogę ci pokazać. Zaczął wyciągać mnie z chłodni, ale zostałam w miejscu, klepiąc go w rękę. Miał zamiar pokazać mi ścianę, na której napisał jej imię. – Wierzę ci, kochanie. Po prostu jest mi smutno. Miałam nadzieję, że jeszcze żyją. Jeszcze jedno: Theodore James Chandler z Albuquerque. 83
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Wiązałam duże nadzieje z tym facetem. Jego żona znalazła list pożegnalny dziś rano. Może, ale tylko może, wciąż jeszcze żył. – Nie jest martwy – powiedział i, gdy moje nadzieje wzniosły się do góry, zaczął odliczać na palcach. – Więc nadal żyje? Czy wiesz, gdzie on jest? – zapytałam. – Nie gdzie. Nie jak – odpowiedział, nadal powoli odliczając na palcach, za każdym razem opuszczając jeden. – Tylko czy. Z przedniej kieszeni zaczęłam wyławiać mój telefon, kiedy skończył odliczać do zera, mówiąc: – Martwy. – Chwila, co? Ted Chandler nie żyje? Żył jeszcze dwie sekundy temu. – Ale już nie żyje. Zamrugałam, czekając na wyjaśnienia. – Prawdopodobnie nie zapłacił rachunku za prąd – stwierdził Rocket, unosząc brwi i kiwając głową, jakby zgłaszając sprzeciw. Śmierć Teda mocno we mnie uderzyła. Kiedy byłam zajęta bawieniem się w detektywa – nie, żebym nim nie była, ale mimo wszystko – myszkując wśród starych paragonów i pornoli ze sklejonymi stronami, ten facet umierał. Wysłałam wujkowi Bobowi smsa. Wiadomość była jednocześnie ponura i melancholijna: Nie żyją. Cała trójka. Odpisał: Sukinsyn. Są z tobą? Nie. Prawdopodobnie już przeszli. Wujek Bob nie miał pojęcia, jak to dokładnie działało, ale wiedział wystarczająco dużo, by uwierzyć we wszystko, co mówiłam, nieważne jak… niezwykle to brzmiało. Pewnego dnia mu powiem kim – nie, czym – naprawdę jestem. Na razie musiał przyjmować wszystko, co mówię, jak ewangelię. Idę porozmawiać z krewnymi tych ofiar. Daj znać, czego się dowiedziałeś. Dam. Z ciężkim westchnieniem i jeszcze cięższym sercem, wróciłam do obecnego zadania: bezdomnego zboczeńca mieszkającego w chłodni. Naprawdę nie wiedziałam, czym strony czasopism zostały sklejone i nie miałam ochoty się tego dowiadywać. Zdecydowanie potrzebowałam zacząć nosić lateksowe rękawiczki, ale właśnie tego potrzebowałam: wyprać rękawiczki wraz z licencją i kluczykami do 84
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones samochodu. W ten sposób straciłam kilka breloków do kluczy. – Czy on był tu dzisiaj? – zapytałam Rocketa, próbując ocenić, czy było tu coś, co mogłoby zidentyfikować tego faceta. Kiedy nie otrzymałam odpowiedzi, odwróciłam się. Wszyscy zniknęli. Jessica. Truskawa. Rocket. Powoli wróciłam do kuchni, świecąc latarką w najciemniejsze kąty, ale niczego nie dostrzegłam. Ale coś poczułam. Zimną rękę atakującego, która brutalnie zmiażdżyła mi usta.
Przekład: madlen_
85
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 6 Moje życie jest jak telenowela. Nakręcona na oddziale psychiatrycznym. – NAPIS NA T-SHIRCIE
Zostałam przyciśnięta do szkieletowego ciała, gdy ostre metalowe narzędzie dźgnęło skórę na mojej szyi. Nie nóż, lecz coś długiego i ostrego. Być może śrubokręt, który w odpowiednich rękach mógł spowodować wielkie szkody. Mężczyzna trzymał narzędzie jako ostrzeżenie, podczas gdy zmienił uchwyt, zaciskając drugie ramię wokół moich żeber – pod Danger i Willem Robinsonen – moimi piersiami. Przycisnął mnie mocniej do siebie. Jeszcze nie walczyłam szalenie. Nie czułam potrzeby wywołania zamieszania, gdy nie wiedziałam, czego chciał. Może chciał po prostu, żebym wyszła, co uczyniłabym ochoczo. Bezdomni byli przeważnie nieszkodliwy, dopóki nie wtargnęło się na terytorium, które uważali za swoje. I tak nie korzystałam z tej zamrażarki. Mógł ją sobie wziąć. – Stanowczo za dużo gadasz jak na przebywanie w pustym pomieszczeniu – powiedział szorstko. Opuściłam wzrok, by oszacować, co mogłabym zrobić: pokryta sadzą ręka, rasy kaukaskiej, około trzydziestu pięciu lat. Był silniejszy, niż oceniłam po jego ciele, które składało się z samych kości. Mignęła mi przed oczami końcówka narzędzia w jego drugiej dłoni. Na pewno śrubokręt. Długie, kościste palce mężczyzny owinęły się wokół przedmiotu, aż pobielały mu knykcie. Upuściłam latarkę, ale, mimo mroku, byłam w stanie zobaczyć innych. Nie mogłam pojąć dlaczego wyszli. Zwykły śmiertelnik by ich nie odesłał. Zastanawiałam się, co sprawiło, że uciekli z podwiniętym ogonem. W tej samej chwili uświadomiłam sobie, że mój rozkaz skrycia emocji przed Reyesem musiał zadziałać. W przeciwnym wypadku w chwili, gdy podniósłby się mój poziom adrenaliny, pojawiłby się przy mnie. Zmaterializowałby się przede mną i, jak miał w zwyczaju, po zerwaniu kręgosłupa napastnika, spiorunowałby mnie wzrokiem i zbeształ za wyjście bez 86
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones niego. Zamiast tego nic się nie wydarzyło. Stałam przy bezdomnym, który przykładał mi do gardła zardzewiały śrubokręt i musiałam się zastanowić, jak to możliwe, że tak często znajdowałam się w tego typu sytuacjach. To nie tak, że poszukiwałam świrów. Wydawało się, że sami mnie znajdowali. – Posłuchaj – powiedziałam, unosząc dłonie w geście poddania. – Jest twoja, okej? Nie lubiłam jej zbytnio. Zaczekał dłuższą chwilę, wydając chrapliwe dźwięki, gdy powietrze napełniało jego płuca. Po czym pochylił się i zrobił coś bardzo dziwnego. Ugryzł czubek mojego ucha. Dosyć mocno. Jakby sprawiało mu radość zadawanie innym bólu. Szarpnęłam się w jego ramionach, lecz tylko zacieśnił na mnie chwyt. – Myślisz, że mieszkam w tej zasranej dziurze, bo chcę? – zapytał, jego oddech o aromacie starych papierosów dusił mnie. – To jedyne miejsce, do którego chodzisz bez tego swojego ślicznego chłoptasia. Zaczynałam czuć lęk i znalazłam się na granicy przywołania Reyesa, gdy mężczyzna ciągnął dalej, a jego słowa przekonały mnie do zawieszenia myśli o przywoływaniu. – Szybko go zabiję. Nie będzie wiedział, co go trafiło, przysięgam. A ty odejdziesz. Jeśli będziesz w stanie. – Potarł kciukiem Willa Robinsona, by zademonstrować, o co mu chodziło. – Zadzwonisz do niego i powiesz, żeby przyszedł, ale jeśli dasz mu cynk, będzie umierał wolno, a ty jeszcze wolniej. – Zanurzył głowę w moich włosach i wciągnął powietrze. – Dlaczego? – zapytałam, gorączkowo rozglądając się w poszukiwaniu broni. Mogłam jeszcze przywołać Reyesa. Przecież ten mężczyzna nie skrzywdziłby go w niecielesnej formie, lecz chciałam dowiedzieć się, dlaczego próbował dorwać mojego przyrzeczonego. Dlaczego chciał go szybko zabić. Dlaczego w ogóle chciał go zabić. Reyes wpadający tutaj i okaleczający mężczyznę, nim uzyskamy odpowiedzi, w żaden sposób się nam nie przysłuży. – Co ci zrobił? Mężczyzna zaśmiał się bez humoru, co zabrzmiało bardziej jak szczek. – Nic mi nie zrobił. Chyba taka cena bycia tym, kim jest. Co do cholery? Ten koleś był opętany? Wysłano go, by zabił Reyesa? I dlaczego przyczaił się i czekał na mnie? Oceniając po wyglądzie, czekał co najmniej tydzień. – Kto cię wysłał? – zapytałam, relaksując się przy nim w nadziei, że odpowie 87
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones na to rozluźnieniem uścisku, w którym mnie trzymał. Zauważyłam wstrętną drewnianą łyżkę, do połowy skrytą pod matowym, metalowym stolikiem do przygotowywania posiłków. Nie było to wiele, ale jeśli opadnę na podłogę i wyrwę się mu, może uda mi się dosięgnąć ten przedmiot, odłamać rączkę i użyć jej do obrony, nim zyska okazję do zatopienia śrubokrętu w moich plecach. Co byłoby do kitu na wiele sposób. Czy ośmielę się zaryzykować przywołanie Reyesa? Wściekłby się na mnie. Lęk przed tą sytuacją prawie przewyższył lęk, jaki czułam przed facetem ze śrubokrętem. – Zadzwoń do niego. Niech tu przyjdzie. I dobrze to rozegraj albo zarobisz nożem w gardło, nim przyznasz się do porażki. Wydawało się to obrzydliwie nieprzyjemne. Gdy sięgnęłam do przedniej kieszeni, mocniej mnie ścisnął. – Wyciągam telefon. Ale musisz nie znać za dobrze Reyesa, jeśli myślisz, że stawisz mu czoła z śrubokrętem. – Stawiłem czoła silniejszym z gorszą bronią – zapewnił mnie. – Pewnie. Jak już powiedziałam, musisz go nie znać. Wyjęłam telefon, lecz powstrzymał mnie zamyślonym: – O co ci chodzi? – O to, że w pierwszy dzień, który Reyes spędził w pokoju wspólnym w więzieniu, trzech największych, najtwardszych członków gangu Północnego wysłano, by go wykończyli. Po mniej niż trzydziestu sekundach leżeli martwi na podłodze w stołówce, podczas gdy Reyes uchował się bez szwanku. Pozbawiony tchu, niemniej bez szwanku. Oni też mieli broń. – Sukinsyn – wyszeptał do siebie. – Kurwa, wiedziałem. Dollar, ten pieprzony frajer. – Nie rozumiem – powiedziałam, próbując rozsądnie rozmawiać z nałogowcem. Ciężki wyczyn w mój najlepszy dzień. A oczywiście dzień dzisiejszy takim nie był. Złapał mnie za włosy i pociągnął. Emocje wylały się z niego niczym woda z pękniętej tamy. Narkotyki, które zażył, najprawdopodobniej metaamfetamina, uczyniły go nieprzewidywalnym i nawet bardziej niebezpiecznym. Jego emocje przechodziły w sekundę od sadystycznej radości do absolutnej wściekłości. Ktoś go nabrał, lecz nie mogłam do końca rozgryźć co się działo. Czy nasłał go ktoś o imieniu Dollar? Czy to imię było w ogóle prawdziwe? 88
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Jedynym, co musisz teraz zrozumieć jest to, że mam dylemat – oznajmił, znów wciągając czubek mojego ucha między zęby, które zatopił lekko w chrząstce, po czym przeszedł do płatka. Próbowałam mu się wyrwać, ale jego zaplątane w moich włosach palce nie pozwoliły na to. – Pchnąć tym płasko zakończonym śrubokrętem w twoją czaszkę, czy…? Skupiłam się na łyżce i czekałam aż przedstawi mi opcję „b”, mając nadzieję, że okaże się ona o wiele bardziej kusząca od opcji „a”. Jeśli nie przeżyję tego dnia, nie przeżyje go również Fasolka, a taka opcja nie istniała. Tak więc dałam mu chwilę na ocenienie jego wyborów, na złożenie mi oferty, z której nie będę mogła zrezygnować, lecz w przerwie, która wydawała się ciągnąć minutami, usłyszałam dźwięk jakby darcia albo rozrywania, a następnie bulgotanie. Nie poluźnił swego uchwytu, nawet gdy poczułam ciepło moczące mój kark i ściekające na koszulkę. Przestraszona, szarpnęłam się, by się wyrwać, ale próbował mnie zatrzymać przy sobie, gdy odwróciłam się do niego twarzą. Oczy miał okrągłe jak spodki, szok i strach wypływały z niego gorącymi falami, gdy krew wytryskiwała z jego gardła, a przełyk i otaczające go ścięgna miał rozdarte jakby lew zamachnął się na nie łapą. Pchnęłam, by zwolnił uścisk, lecz chwycił mnie za koszulkę. Ciepła, lepka krew tryskała z niego w pulsującej sekwencji, a usta otworzyły się w przerażeniu, gdy życie wypływało z jego ciała. Jego twarz pobladła. Upadłam, a on szarpnął się w moim kierunku, wciąż kurczowo mnie trzymając. Polecieliśmy na ziemię, krew mężczyzny w ciągu kilku sekund przemoczyła moją koszulkę i włosy. Moje myśli natychmiast powędrowały do Reyesa, lecz nigdy wcześniej nie uczynił czegoś takiego. Działał czyściej – powodował zniszczenie wewnątrz ciała, bez jakichkolwiek
zewnętrznych
urazów.
Nie
przeprowadziwszy
rezonansu
magnetycznego, nie można było oszacować zakresu szkód, których dokonał w czyimś wnętrzu. Głowa mężczyzny opadła na moje ramię, potop zwalniał, gdy jego ciało przygniatało mnie do brudnej, teraz zalanej krwią podłogi. Nim mogłam wymyślić kolejną teorię, rozległ się nade mną dźwięk – niskie i brutalne, głębokie, surowe nuty odbiły się echem aż o moje kości. Zamarłam na jakieś pięć sekund, gdy ogarnęło mnie zupełne przerażenie. Nim straciłam całkowicie kontrolę nad swoimi umiejętnościami, wywierciłam 89
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones się spod martwego ciała napastnika. Poczułam na lewym ramieniu ostre ukłucie, które poprzedziło wściekłe uszczypnięcie, gdy wygramoliłam się spod niego i zaczęłam uciekać, by ocalić swoje życie. Dosłownie. Nie spojrzałam za siebie. Nie ośmieliłam się. Namierzyłam schody, napompowana adrenaliną, niczym paliwem rakietowym i pobiegłam w dół korytarza do frontowych drzwi, nie zauważając śmieci i gruzów na drodze. Uderzyłam w drzwi niczym rakieta jądrowa i potknęłam się o próg, wychodząc na światło słoneczne. Pobiegłam sprintem do bramy, do której mój umysł nie potrafił przypomnieć sobie kodu. Rzucałam szalone spojrzenia wokół siebie, próbując namierzyć bestię, nim rozedrze i moje gardło. Gdzieś w oszalałych zakamarkach umysłu zarejestrowałam piekący ból lewego ramienia i piorunujące bicie serca. Oparłam się o bramę, dłoń oplotłam zamykającym ją łańcuchem i wpatrywałam się w drzwi frontowe jak wartownik. Czekając. Lękając się. Nie mogą wyjść na słońce. Nie mogą wyjść na słońce. Nie mogą wyjść na słońce. Powtarzałam jak mantrę, moja pierś falowała, a płuca płonęły, nie miałam pojęcia czy rzeczywiście tak było, czy nie. Nikt, nawet Reyes, nie wiedział za wiele o ogarach piekielnych. O ich słabych punktach, tutaj – na ziemi. Ich sile. Nie były demonami, lecz produktem z piekła. Stworzonym przez samego Lucyfera. Więc, podczas gdy demony nie mogły chodzić za dnia bez jakiegoś rodzaju ochrony – jak opętany człowiek – ogary piekielne były całkowicie odmienną rasą. Mogły czuć się równie dobrze w świetle słonecznym jak i ja. Z tą myślą wróciłam do zamka przy bramie, zmusiłam się, by się uspokoić i wystukałam dane w klawiaturę numeryczną. W chwili, gdy ją odblokowałam, przecisnęłam się i wskoczyłam do Misery. Wyjęłam telefon, uruchamiając silnik. Musiałam dostać się do kogoś, kto miał odpowiedzi, kto mógł wiedzieć, co zrobić. Wiedziałam o dwóch osobach na tej planecie, które mogły mieć jakieś odpowiedzi. Oczywiście Reyes i Diler, demon Daeva, niewolnik, który wieki temu uciekł z piekła i teraz mieszkał w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk, prowadził nielegalne gry karciane i podstępem sprawiał, że ludzie pozbywali się swoich dusz. Doszliśmy do porozumienia w kwestii dusz. Mógł sączyć tylko te należące do bardzo złych ludzi. Lecz wydawał się wiedzieć o tym wszystkim o wiele więcej, niż ktokolwiek inny. Właściwie to on powiedział nam o Dwunastce i o tym, że uciekły z ich więzienia w piekle, i przedostały się do tego wymiaru. Chciał pomóc chronić mnie 90
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones przed nimi, ale Reyes odrzucił jego wsparcie. Zaczynałam myśleć, że popełnił ogromny błąd. Tak więc mogłam polecieć do Reyesa albo do Dilera, ale tylko jeden z nich będzie wściekły, że wyszłam bez niego. Więc pojechałam do Dilera . Dopiero po znalezieniu jego numeru na mojej liście kontaktów dotarło do mnie, że wyrwałam się z budynku pokryta cudzą krwią i uciekłam, jakbym popełniła morderstwo. Mogłam tylko mieć nadzieję, że nikt mnie nie zauważył. Nikt nie zadzwonił na policję. Sama to zrobię. Dzwoniąc, z rzęsami zlepionymi zgęstniałą krwią, która uformowała gęsty, kleisty osad odważyłam się szybko zerknąć na swoje odbicie w lusterku wstecznym. Natychmiast tego pożałowałam. Wyglądałam jak przedostatnia ofiara mordercy z siekierą w horrorze klasy B. Jeśli miałam wyglądać jak przedostatnia ofiara mordercy z siekierą z horroru, cholernie dobrze by było, gdyby był klasy A. Diler odebrał. – Musi chodzić o coś ważnego, skoro dzwonisz do mnie, marginesu społecznego. – Jesteś w domu? – Może. – Bądź tam za dwie minuty. Zostaw otwarte drzwi. – Ciężarne kobiety są takie wymagające. Mogę coś zrobić w międzyczasie? – Chyba że możesz się zdematerializować i ponownie zmaterializować w moim jeepie, kiedy jadę sto pięćdziesiąt w strefie z ograniczeniem do czterdziestu, w przeciwnym razie raczej nic. – Rozłączyłam się, by skoncentrować się na drodze, nim mógłby coś jeszcze powiedzieć. Musiała to być jedna z dwunastu piekielnych bestii. Kto inny – nie, co innego – mogłoby zrobić coś takiego? A jeśli Reyes by się zmaterializował, czy mogłoby zabić go to tajemnicze stworzenie? Czy jego niecielesny duch był zagrożony? Walczyłby z tym, próbował to zabić tylko, by usunąć to ze swojej drogi. Eliminowanie ich pojedynczo było taktyką, której mnie nauczył: powoli osłabiaj stado. Metodycznie. On nigdy nie siedział i nie czekał, aż go zaatakują. Preferował polowanie. Pragnął go. Czułam jego głód, żarłoczny apetyt, gdy ostatnim razem stawiliśmy czoła hordzie demonów. Mimo to, nie mogłam uwierzyć, że moje, z braku lepszego wyrażenia, wiążące 91
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zaklęcie zadziałało. Nie mogłam uwierzyć, że Reyes się nie zmaterializował. Wymijałam wszystko, co pojawiło się na mojej drodze. Zatrzymanie przez policję za przekroczenie prędkości, gdy było się pokrytym krwią wcale nie wydałoby się podejrzane, ale nie potrafiłam zwolnić. Minęłam ze świstem ciężarówkę dostawczą i zatrzymałam się z piskiem opon na podjeździe Dilera. Miał niezły dom z suszonej cegły w przyzwoitej dzielnicy. Przy odrobinie szczęścia żaden z jego sąsiadów nie był na zewnątrz. Wyładowałam się z Misery i pobiegłam do drzwi wejściowych, które było szeroko otwarte; stał w nich dzieciak, ze skrzyżowanymi ramionami opierał się o framugę, na głowie miał przekrzywiony zalotnie cylinder. Choć wyglądał na dziewiętnastolatka, liczył sobie wieki. Z tego, co złożyłam do kupy, był na ziemi od ponad tysiąclecia. Wysoki, o szerokich ramionach i czarnych włosach, których końcówki sięgały jego obojczyków, miał oczy w najbardziej niesamowitym odcieniu brązu, jaki kiedykolwiek widziałam; na jego wargach niezmiennie błąkał się uśmieszek, który w jednej chwili mógł zmienić się z uroczego w śmiercionośny. Wciąż nie znałam imienia Daevy, znał je Reyes. Pierwszy raz, gdy spotkaliśmy dzieciaka, Reyes rozpoznał go z czasu, który spędził w piekle, powiedział, że był jakiegoś rodzaju czempionem. Z jego opisu Diler wydawał się gladiatorem, niewolnikiem walczącym ku rozrywce swoich właścicieli. Jeśli dzieciak był zaskoczony moim zrujnowanym wyglądem, nie dał tego po sobie poznać. Szybko go wyminęłam i poszłam prosto do łazienki. Ale ponieważ nie wiedziałam, które drzwi prowadziły do tego pomieszczenia musiałam najpierw otworzyć kilka innych. – Następne po prawej – rzekł, idąc za mną. Weszłam do łazienki, włączyłam światło i spojrzałam na siebie. – Nie zabiłaś go, prawda? Możemy go potrzebować, jeśli mamy zapewnić ci bezpieczeństwo. – Kiedy zamrugałam, kontynuował z jednym z tych swoich uśmieszków błąkających się na jego ustach, tym razem żartobliwym. – Rey’aziela – wyjaśnił. – Może zachowywać się jak idiota, ale… – Są tu – oznajmiłam, zdejmując z wieszaka ręcznik i ocierając nim twarz. Powoli się wyprostował. Wymykający z niego niepokój uderzył mnie jedną ostrą falą. – Zabiły przede mną człowieka. Albo, cóż, za mną. Nic nie widziałam. – 92
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Spuściłam wzrok na ręcznik. – Było mnóstwo krwi. Podszedł do mnie. Uniósł moją koszulkę. – Czy część tej krwi jest twoja? Zraniły cię? – Nie sądzę. Ściągnął ze mnie koszulkę, pomimo że się kręciłam, żeby przestał. Lecz byłam pozbawiona energii, jakby wypłukała ją ze mnie grawitacja. Po szczegółowym badaniu przekręcił moje lewe ramię. Wrzące gorąco zapiekło aż do kości i poczułam unoszącą się w Dilerze wściekłość. – Gdzie jest Rey’aziel? – Gdy spiorunowałam go wzrokiem, demon przybliżył się i zapytał ciszej: – Gdzie jest twój narzeczony? – W barze – odparłam, rozdrażniona. Wyrwawszy ręcznik z moich dłoni, wymaszerował z łazienki. – Przyniosę czysty i jakieś ciuchy. Wskakuj pod prysznic. Mam w kuchni bandaże. – Muszę najpierw zadzwonić do wujka. Jeśli ktokolwiek mnie widział, pomyślą, że próbuję zatuszować przestępstwo. Muszę zgłosić… bandaże? Opuściłam wzrok na swoje ramię, gdy Diler – który odmówił zdradzenia mi swojego imienia – wrócił z kolejnym ręcznikiem i środkiem dezynfekującym. Krew swobodnie wypływała z rany na moim ramieniu i nagle przypomniałam sobie ból, który czułam, gdy leżałam pod ciałem martwego mężczyzny. – Ugryzło mnie – powiedziałam, całkowicie zszokowana. Przed
dniem
dzisiejszym
Dwunastka
stanowiła
łagodne
zagrożenie.
Nieokreśloną możliwość. Ucieczka z piekła była jednym. Przedostanie się do tego wymiaru drugim. Fakt, że uczyniła oba, że trafiła tu, by dokończyć co zaczęła, powoli do mnie docierał. Przyjrzał się z bliska ranie, lekko dotknął bandażem, by sprawdzić przepływ krwi, po czym obrócił mnie twarzą do prysznica. – To nie był wypadek – powiedziałam do niego, gdy rozpinał mój stanik i zsunął ramiączka. Zakryłam Danger i Willa, kiedy odwrócił mnie do siebie i zaczął rozpinać moje spodnie. – Przyzwano je – rzekłam. Jego palce zamarły, a spojrzenie równie mroczne jak jego czarne włosy, stało się niedowierzające. 93
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Skąd wiesz? – zapytał po dłuższej chwili. – Dziewczynka powiedziała mi rano. – I uwierzyłaś jej? – Tak. Cofnął się o krok i oparł ramię o ścianę jakby próbował nie upaść. – Kto mógłby coś takiego zrobić? – zapytałam go. Milczał przez kilka długich sekund. – Nie mam pojęcia – powiedział w końcu. – W tym wymiarze nie ma nikogo, kto posiadałby taką moc. – Uniósł powieki. – To znaczy oprócz ciebie. Oskarżał mnie o coś? – Dlaczego miałabym przywołać Dwanaście piekielnych bestii? Nawet nie wiedziałam, że istnieją. – Nie ma nikogo innego – powtórzył. Otrząsając się, wrócił do zadania: walczył z moimi przesiąkniętymi krwią dżinsami. – To twój świat – rzekłam. – Twoja specjalność. Musisz wiedzieć, kto to zrobił. Może jeśli jest ktoś, kto je kontroluje, możemy powstrzymać je, powstrzymując tego kogoś. Pokręcił głową, wskazując, że nie ma pojęcia. Moje ubrania opadły na puchaty beżowy dywanik, efektywnie go niszcząc, gdy Diler minął mnie i odkręcił wodę pod prysznicem. – Zajmie chwilkę. Musisz się ogrzać. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że wyraźnie się cała trzęsłam. – To pewnie przez to, że od dwudziestu godzin nie miałam w ustach kofeiny. Dziwne to było. Stałam przed nim całkowicie naga i nie czułam wstydu ani winy, choć wyglądał na o połowę ode mnie młodszego. Było coś między nami. Coś czystego, co uderzyło we mnie, gdy zobaczyłam go pierwszy raz, lecz nie był to pociąg. Był niewątpliwie olśniewający. Lecz to, co do niego czułam było raczej… zaufaniem. W głębi serca ufałam mu pomimo jego dziedzictwa. Czułam, jakbym mogłam powierzyć mu coś więcej niż moje życie. Czułam, jakbym mogła powierzyć mu moją najcenniejszą własność. Coś, co znaczyło dla mnie więcej niż moje życie. Czy to dlatego poszłam do niego, zamiast do Reyesa? Czy chodziło po prostu o to, że Reyes mnie zabije? Lęk wywołał we mnie mdłości. Połączony z krwią, wspomnieniem widoku dosłownie rozerwanego gardła mężczyzny sprawił, że świat przewrócił się pod moim 94
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones stopami. Diler złapał mnie jednym ramieniem, a drugim odsunął zasłonę prysznicową, po czym podniósł mnie ponad krawędzią wanny, symultanicznie się mocząc i brudząc krwią. – To nigdy nie zejdzie – powiedziałam, wskazując szkarłatne plamy na jego idealnie białej koszulce. Wykrzywił usta, nim zasunęłam kotarę. Wyszorowałam każdy centymetr siebie. Jego mydło dobrze pachniało. Czysto. Prawie stłumiło miedziany zapach krwi. Ciemnoczerwona substancja zamieniła się w różową, gdy mieszała się wokół moich stóp z wodą i spływała do odpływu. Nie mogłam już dłużej czekać. Musiałam zadzwonić do wujka Boba. A jednak brałam prysznic – zmywałam istotny dowód. Co by pomyślał? Nawet on nie mógł zatuszować faktu, że moje odciski z pewnością były wszędzie w tamtej kuchni. Odciśnięte w krwi na podłodze. Rozmazane na ścianach i drzwiach, przez które wybiegłam. Były granice tego, co wujek Bob mógł zatuszować. Jak miałam wyjaśnić, że gardło tamtego mężczyzny po prostu magicznie się rozerwało? Że nie miałam z tym nic wspólnego? Że bestia, w gruncie rzeczy więzień z piekła próbowała mnie zabić, a zamiast tego dorwała mężczyznę? Nawet dla mnie brzmiało to szalenie. Rana na moim ramieniu, czyste rozcięcie wzdłuż bicepsa, piekła pod wodą. Była głęboka, lecz nie na tyle, by wymagać szwów. Choć nadal krwawiła. Musiałam zawiązać ją ciasno bandażem i odstawić truskawki – naturalny środek rozrzedzający krew. Uspokoiwszy się na tyle, by przestać trząść się w niekontrolowany sposób – teraz trzęsłam się bardziej kontrolowanie, z rozplanowaniem – zakręciłam wodę. Jej ciepło rozprzestrzeniło się po każdym centymetrze mojego ciała. Nasyciło i ukoiło. A przynajmniej tak myślałam. Później uświadomiłam sobie, że to nie prysznic mnie ogrzewał, a coś o wiele gorętszego. O wiele bardziej niebezpiecznego. Nie myśląc za wiele, rozsunęłam kotarę prysznicową, praktycznie potknęłam się o krawędź wanny i rzuciłam się Reyesowi w ramiona. Był zły. Emanował wściekłością, ale przytulał mnie mocno, jakbym była ostatnim kęsem jedzenia, który kiedykolwiek zobaczy. Moczyłam go. Ubrany był w błękitną zapinaną na guziki koszulę, której rękawy podwinął, a gdy odchyliłam się, by zobaczyć, czy na niego krwawiłam, mokra 95
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones koszulka przykleiła się do jego szerokiej piersi. – Krwawię – powiedziałam, próbując się cofnąć. Nie puścił mnie. Wciągnął mnie w ramiona, oboje się trzęśliśmy. Ja z mieszanki przerażenia i ulgi. On – wściekłości i, cóż, wściekłości. – Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – zapytałam w jego ramię. – Daeve do mnie zadzwonił. – Och. – Nie byłam w stanie powiedzieć więcej. Ale chciałam powiedzieć coś zdrajcy. Powinnam była wiedzieć, że Diler zadzwoni do Reyesa. Co było całkiem odważne, biorąc pod uwagę, że widział mnie nago. Niewielu mężczyzn zaryzykowałoby po tym zadzwonienie do syna Szatana. – Bardzo szybko przyjechałeś. – Powiedział, że jesteś pod prysznicem. To był bodziec. – Znowu och. Jego dom był bliżej – wyjaśniłam. – A ja pokryta krwią. Jako że mieszkamy na obszarze o dużym ruchu, obawiałam się, że ludzie mnie zobaczą. Mogłam poczuć toczącą się w nim walkę odnośnie tej oceny sytuacji, pomimo jej uzasadnienia. Nie poszłam do niego. Poszłam do czegoś, co uważał za niższą formę życia. Istotę, która nie mogłaby mnie ochronić, jeśli zaszłaby taka konieczność. Lecz kłóciłabym się z nim w tej kwestii. W każdej z nich. Po chwili rozluźnił uścisk. Odsunął mnie na odległość ramion. Zmarszczył brwi. Uważnie mi się przyjrzał, po czym ponownie zmarszczył brwi. Następnie, jakby doznał objawienia, jego gniew znów zapłonął, tak silny, jak nigdy wcześniej i wiedziałam, że wiedział. Miałam zamiar to zmienić, przed powrotem do domu albo do biura, ale zapomniałam. Zagryzł wargę i poruszał szczęką, aż powiedział: – Zablokowałaś mnie. Spuściłam głowę przyznając się zarówno do winy, jak i wahania do przyznania się. Zacieśnił uścisk. Nie potrafił ocenić swojej siły i raz jeszcze to udowodnił. Jedną dłoń zacisnął mocno w miejscu, na które ogar piekielny zamachnął się jak tygrys. Wykrzywiłam się, czego nie zauważył. I nie zauważy. Nie przez wściekłość pożerającą go tak, jak teraz. – Najpierw wychodzisz beze mnie, wiedząc, z czym się mierzymy, po czym blokujesz mnie, bym nie czuł twoich emocji. Bym nie mógł cię znaleźć. – Gdy nie odpowiedziałam, zadrwił: – Nic dziwnego, że nie wyczułem twojego niepokoju, kiedy 96
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zadzwonił Daeva. Myślałem, że to dlatego, że tak się martwiłem, ale… – Nie chciałam, żebyś wiedział, że wyszłam. Byłeś… zajęty. – Co to, do kurwy, ma znaczyć? Mój własny gniew ożył z rykiem przez jego protekcjonalny ton. Zapomniał o swoim małym spotkaniu z kusicielką–celebrytką? – Powiedzmy po prostu – powiedziałam, odsuwając się od niego – że ty pierwszy mnie zablokowałeś. – Nigdy cię nie zablokowałem. Nie w ten sposób. Czasami ukrywałem przed tobą emocje, ale… – Fizycznie – rzekłam, odwracając się w poszukiwaniu ubrań. Zniknęły. W chwili, gdy obróciłam się, by nakrzyczeć na Dilera, rzucił ponad ramieniem Reyesa dżinsy, bokserki i koszulkę. Złapałam je w powietrzu, czekając, by Reyes rzucił się na niego. Nie uczynił tego. Był zbyt zajęty patrzeniem na mnie wilkiem. – O czym ty mówisz? – Ta laska przy barze. Celowo zablokowałeś mnie, bym cię nie widziała, gdy z nią rozmawiałeś. – Miałem ku temu powód. Przeciągnęłam koszulkę przez głowę. – I? – Myślę, że ma nierówno pod sufitem. – Poważnie? To twoja wymówka? Jeśli dam ci więcej czasu – powiedziałam, wskakując w bokserki, które niepokojąco dobrze pasowały. – Myślisz, że wymyślisz lepszą? Ta jest tak kiepska, jak: „zdechł koń mojego wujka”. Przyglądał mi się, gdy próbowałam nałożyć spodnie i straciłam równowagę. Zaczął mi pomagać, ale uniosłam dłoń, by go powstrzymać. – Nie potrzebuję od ciebie pomocy. – Nie chciałem, żeby cię zobaczyła. Nie odwrotnie. Coś z nią jest nie tak. – Z mojego punktu widzenia wyglądała dobrze. – Mam na myśli psychicznie. W przeciwieństwie do bokserek, dżinsy były o dwa rozmiary za duże. Jak burza wyminęłam mojego mężczyznę i ruszyłam na poszukiwanie Dilera. – Masz pasek, który mogłabym pożyczyć? – zawołałam. – Tutaj – powiedział, wychodząc z sypialni. Kiwnął głową z zadowolonym uśmieszkiem. – Nieźle. I krwawienie ustało. Poszukam tych bandaży. 97
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Jest w porządku. Nie potrzebuję ich. Możesz tylko spakować moje ciuchy do torby? – Palę je – oznajmił rzeczowo, podając mi szeroki, czarny pasek. – Palisz je? – Zaczynałam znowu panikować. – Muszę zadzwonić do wujka. – Przełożyłam pasek przez szlufki. – Musi się dowiedzieć, co się stało. Ciało jest na naszej… – Odwróciłam się, by spiorunować wzrokiem jedyną osobę w korytarzu, która też mnie piorunowała wzrokiem. – …posiadłości. Nie mogę go tam zostawić. Muszę powiedzieć im, co się stało. Wzięłam prysznic. Spaliłam ubrania. To wszystko będzie wyglądało ździebko podejrzanie, nie sądzisz? Zadzwonił dzwonek i Diler bez komentarza minął mnie zamaszystym krokiem. Poszłam za nim. – Więc, kiedy powiedziałeś, że je palisz miałeś na myśli, że zamierzasz je spalić, prawda? Nie są jeszcze w ogniu, prawda? – Przykro mi, słodziutka – powiedział, gdy otworzył drzwi. Stał za nimi Garrett Swopes. – Co tu robisz? – zapytałam go, zbita z tropu. – Jestem planem awaryjnym – oznajmił, szelmowsko szczerząc zęby w uśmiechu. Garrett był łowcą nagród, któremu zdarzyło się ostatnio umrzeć – wypadek, który mógł lub nie mógł wydarzyć się z mojej winy. Lekarze przywrócili go do życia, lecz surfując przez życie pozagrobowe zobaczył całkiem mroczne rzeczy, wliczając w to ojca Reyesa, grubą rybę w podziemiu. – Planem awaryjnym? – zwróciłam się do Reyesa: – Dlaczego potrzebujemy planu awaryjnego? Diler rzucił mi parę skarpetek i moje buty. – Wyczyściłem je najlepiej jak mogłem – powiedział. – Wciąż są mokre, ale nie mam żadnych, które by na ciebie pasowały. Wzięłam czarną, sportową skarpetkę i skakałam na jednej nodze, by ją nałożyć, podczas gdy szłam za Dilerem do kuchni. – Potrzebuję mojego telefonu. Muszę zadzwonić do wujka. – Nie możesz, słodziutka – powiedział, biorąc z lodówki piwo. Mrugnął, nim opróżnił zawartość butelki w trzech dużych łykach. – Płynna odwaga. – Wyrzucił butelkę do kosza i poszedł po następną. – Potrzebuje cię trzeźwego – powiedział Reyes głosem ostrym jak brzytwa. 98
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Pech chce, że twoje szczególne potrzeby mnie nie interesują. Troszczę się jedynie o Żniwiarza. Musi tu zostać. – Nie możesz mnie więzić – zaprotestowałam. – A nie mówiłem? – powiedział Reyes, zbliżając się do mnie, gdy wskakiwałam w drugą skarpetkę. – Nie spuszczę jej z oczu. A co, jeśli pojawią się tu, gdy będziemy tam? – Nie mogą tu wejść, demoniczny pomiocie, nie czujesz tego? Reyes cofnął się i opuścił głowę, nim przykleił na twarz ironiczny uśmieszek. – Myślisz, że jedno maleńkie błogosławieństwo i odrobina wody je powstrzyma? – Masz lepszy plan? Reyes wyciągnął z tyłu swoich spodni skórzany materiał. Rozłożył go w dłoni i ukazał Zeusa – jedyny istniejący nóż, który może zabić demona, każdego demona, jednym pchnięciem. – Jak to ci się przysłuży? – zapytałam. – Nie możesz go nawet dotknąć. – Mogę, jeśli jest przykryty skórą. – Trzymał go i poddał inspekcji. Kto by pomyślał, że Sham Wow ma tyle zastosowań? – Ale nie jest dla mnie. A dla ciebie. – Ujął moją dłoń i włożył w nią nóż bez giemzy. – Jeśli cię zaatakują, nie wahaj się go użyć, Dutch. Nawet przez mikrosekundę. Zaczęłam martwić się coraz bardziej. – Co to znaczy? Gdzie idziemy? Zerknął na mnie i poczułam, jak coś niebezpiecznie bliskiego dumy wezbrało w nim. Również rzuciłam szybko okiem. Luźna koszulka Blue Oyster Cult, workowate dżinsy utrzymywane paskiem i moje zwyczajne ciemnobrązowe buty do kostki. – Musimy wrócić – oświadczył Reyes i zamarłam. – Musimy zadzwonić do mojego wujka, Reyesie. To teraz miejsce zbrodni. Musi włączyć do tego policję. Kiwnął głową, po czym powiedział: – Co jeśli zadzwonisz do wujka? Jeśli pojedzie tam, Dutch? Jeśli to samo przytrafi się jemu? Oparłam się o ścianę, zdumiona swoim idiotyzmem. – Nie wzięłam tego pod uwagę. Jestem taka głupia. – Nie jesteś głupia – powiedział Garrett. – Ale przypomnijcie mi czemu tam 99
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones wracamy? Znaczy, jeśli te rzeczy są takie złe. – Nie my – rzekł Reyes, kierując się do drzwi. – Daeva i ja wracamy. Zostajesz w świetle dnia, własnym życiem strzegąc mojej narzeczonej. – Och – powiedział Garret. – Zatem w porządku. – Nie wiemy nawet, czy to ze światłem słonecznym jest prawdą, Reyes. – Ruszyłam szybko, by dotrzymać tempa jego długiemu, zamaszystemu krokowi. – Sam to powiedziałeś, żaden z was nie ma pojęcia, do czego one są zdolne. Z tego co wiem mogą codziennie hasać na słoneczku. – Gdy szedł dalej, wtrąciłam: – Zaatakowały mnie bez ostrzeżenia, Reyes. Zatrzymał się w pół kroku i prawie na niego wpadłam. Odwrócił się i objął mnie ramieniem w talii, czekając aż będę mówić dalej. – Nie rozumiesz. Nawet ich nie widziałam. Tylko słyszałam warczenie. Widziałam gardło mężczyzny rozerwane na strzępy. Czułam ich zęby. Nawet nie mignęły mi przed oczami. Nie wiemy, do czego są zdolne. – Jest tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć – powiedział, lekko mnie ściskając. – Trzymaj tę rzecz w pobliżu. – Uważasz, że Zeus może je zabić? – zapytałam roztrzęsionym głosem. – Nie – odparł, wodząc palcem po dołku w moim podbródku. – Myślę, że ty możesz je zabić.
Przekład: nocna_czekoladka
100
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 7 Powściągliwość: już nie tylko od seksu. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Ponownie zajechaliśmy pod azyl, tym razem dwoma samochodami. Jako że fotel kierowcy w Misery był umorusany krwią, pojechałam z Reyesem jego czarną Plymouth ‘Cudą, podczas gdy Garrett pojechał z Dilerem swoją czarną półciężarówką. Czarny, nieważne jak się prezentował, nie był w Nowym Meksyku rozsądnym wyborem, ale chłopcy to chłopcy. Zastanawiałam się nad przyzwaniem Anioła albo nawet Artemidy, lecz nie miałam pojęcia, czy Dwunastka mogłaby ich zabić. Nie mogłam zaryzykować. Artemida, piękny rottweiler, została wysłana, by mnie strzec, ale umarłabym, gdyby coś jej się stało. Prawdopodobnie całkiem dosłownie. Gdy się zatrzymaliśmy, Truskawa siedziała na krawężniku i bezmyślnie żuła głowę lalki Barbie. Wyskoczyłam z samochodu, nim Reyes mógłby mnie powstrzymać i pobiegłam do niej. – Truskawo – powiedziałam, klękając przy niej. – Nic ci nie jest? – Nie – odparła z ustami pełnymi plastiku. – Nic mi nie jest. Choć tam jest strasznie dużo krwi. Przytuliłam ją, mając nadzieję, że sąsiedzi nie patrzą. Wyglądałoby to dziwnie. Najwidoczniej nikt nie widział, jak wychodziłam wcześniej z budynku cała we krwi. Nie było w pobliżu radiowozów, a technicy nie przeczesywali miejsca w poszukiwaniu dowodów takich, jak na przykład moje odciski palców. Dzięki niech będą niebiosom za niewielką przychylność. – Gdzie są Rocket i Blue? Odpowiedziała lekkim wzruszeniem ramion. Wypuściłam ją z objęć, bym mogła spojrzeć w jej oczy. – Widziałaś je, kochanie? Wielkie psy? – zapytałam. Spuściła głowę. 101
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie. Tylko je słyszałam. Jeszcze raz ją przytuliłam. – Przykro mi. Nie możesz tam przez jakiś czas wrócić, dobrze? – Dobrze. – Dziękuję. Gdy siedziałam i kołysałam ją w ramionach, poczułam zimny metal otaczający mój nadgarstek i zamykający się z kliknięciem. Uniosłam wzrok na Garretta, wokół którego nadgarstka zamknięta była druga obręcz kajdanek. – Co do cholery? – powiedziałam, wstając niezręcznie z jedną uwięzioną dłonią. – Rozkazy szefa. – Wskazał Reyesa ruchem głowy. Z rozdziawioną buzią spojrzałam na mojego przyszłego męża. – Po co to? Reyes nie zaszczycił mojego pytania odpowiedzią. – Jeśli będzie z jakiegoś powodu próbowała wejść do budynku – powiedział w zamian do Garretta, patrząc na niego surowo. – Masz moje pozwolenie na powstrzymanie jej w każdy możliwy sposób. – Słodko – odrzekł Garrett. Reyes posłał nam jeszcze jedno, ostatnie gniewne spojrzenie, nim skierował się do klawiatury numerycznej kłódki przy bramie i wstukał dane. – Skąd wiedziałaś? – zapytał przez ramię. Wiedziałam, o czym mówił; jak zgadłam kod? Jeśli nie zamierzał odpowiadać na moje pytania, to zamierzałam potraktować go tak samo. Założyłam ramiona na piersi, ale równie szybko je opuściłam, ponieważ ten ruch przysunął rękę Garretta niebezpiecznie blisko Willa Robinsona. Nie czekając na odpowiedź, Reyes zostawił bramę otwartą na wypadek gdyby musieli szybko opuścić teren, nim z Dilerem – pewnego dnia poznam jego imię – przeszli ścieżką do wejścia do budynku, wstukali ten sam kod przy drzwiach, po czym weszli do czegoś, co teraz uważałam za czeluście piekła. – Pójdę poszukać Blue – oświadczyła Truskawa. Nim mogłam ją przestrzec przed powrotem do budynku, odeszła. – To takie niewłaściwe – powiedziałam Garrettowi. – Nie – odrzekł, odczytując wiadomości na telefonie, co było dla mnie 102
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones naprawdę niewygodne. – Zyskamy trochę cennego czasu. Cennego czasu, akurat. Garrett był tym wysokim, przystojnym przyjacielem, którego niemal chciało się dmuchnąć. Trochę jak przyjaciele z dodatkowymi korzyściami, tyle że początkowy flirt nigdy nie zaprowadził nas tak daleko. Dzięki Bogu, bo w przeciwnym razie każda rozmowa wypełniałaby się tą niezręczną ciszą, gdybyśmy próbowali odszyfrować, co drugie myśli. Był na tyle przystojny, że kiedy się poznaliśmy podczas moich przed–Reyesowych dni, sprawił, że zastanowiłam się chwilę. Miał skórę w kolorze kawy mocha, srebrzystoszare oczy, za którymi ludzie obracali głowy. Nie wspominając o zabójczym sześciopaku. Mogłabym zrobić na nim pranie. – Dobra. – Oparłam się o jego półciężarówkę, ten ruch w niektórych kulturach mógłby zostać uznany za wypowiedzenie wojny, lecz Garrett wydawał się tym nie przejmować. Szybko uczynił to samo, nie odrywając wzroku od telefonu. – Co się tam stało? – zapytał, nie patrząc na mnie. Podrapałam się po znieważonym nadgarstku. – Powiedzmy, że „one tu są”. Westchnął długo. – Miałem nadzieję, że przepowiednie się mylą. – Dostałeś więcej tłumaczeń od krowiego doktora? – Doktor von Holstein nie jest krowim doktorem. Oczywiście wiedziałam to, ale, na miłość boską, nazywał się doktor von Holstein. To nazwisko krzyczało „krowi doktor”. – Przylatuje jutro. Wyprostowałam się z zaskoczeniem. – Tutaj? Przytaknął. – Tak. Najwyraźniej przetłumaczył spory fragment i uważa, że musimy go zobaczyć. Mówi, że to nie jest to, czym myślimy, że jest. – Co? Co nie jest tym, czym myślimy, że jest? Opuścił telefon. – Nie chciał powiedzieć. Zdobyłaś dla mnie to DNA? – Swopes – powiedziałam, ponownie opierając się o samochód. – Jak niby mam zdobyć DNA twojej byłej sympatii i jej niemowlaka? – Umówiłam się z nim, że 103
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones potajemnie zdobędę DNA jego byłej dziewczyny. Urodziła dziecko, które, jak uważał, mogło być jego. Jak pozyskiwało się czyjeś DNA bez wiedzy tej osoby? – Mówiłem ci – odparł. – To nie mój problem. – No cóż, lepiej niech stanie się to twoim problemem, jeśli chcesz wiedzieć kto jest ojcem tego dziecka. – A wygląda jak ja? – zapytał. – Widziałaś go, tak? Nie pomyślałaś, że… – Tak, wygląda jak ty, ale to samo można powiedzieć o nowym chłopaku twojej byłej. – Jak bardzo jest do mnie podobny? Znów się wyprostowałam, by to oszacować. –Nie ma tak kanciastej twarzy. I nigdy nie miał złamanego nosa. Spojrzał na mnie z wyrazem twarzy bez wyrazu, po czym wrócił do wiadomości. W rzeczywistości tamten facet nie był nawet odrobinę tak przystojny jak Garrett, a jednak przypominał go z wyglądu. Zgadzałam się z moim przyjacielem, łowcą nagród. Miałam przeczucie, że Marika coś knuła. Jakby celowo zaszła w ciążę z Garrettem. – Serce – rzekłam. – Mówisz o tym, czego nie masz? Zachłysnęłam się powietrzem. – Mam serce. Na imię jej Betty White7. – Uderzyłam się z pasją w pierś, krzywiąc się lekko. – Jest tu ze mną; ręka w rękę albo komora w komorę, w dobrej i złej doli, dzień po dniu. W przeciwnym razie byłabym trupem. – A puenta jest taka, że? – Serce. Zespół muzyczny. Śpiewają o lasce, która podrywa faceta i z nim śpi. On ją później widzi z dzieciakiem, które ma jego oczy. Laska wyjaśnia, że potrzebowała tylko jego spermy. Słowa nie są dokładnie takie, ale, najwyraźniej, jej mąż nie mógł jej zaciążyć, więc wyszła na miasto i uwiodła faceta. Może tak samo sprawa ma się z Mariką? Wsunął telefon do kieszeni. – Może. – Chodzi mi o to, iż powiedziałeś, że przychodziła tylko w środku nocy na seks, po czym wychodziła. Nie byliście w prawdziwym związku, prawda? Uniósł jedno ramię, niepewnie nim wzruszając. 7
Amerykańska piosenkarka, aktorka, grała w Modzie na Sukces.
104
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Może chciała znaleźć tatusia dla dzidziusia. – Spojrzałam na budynek, z każdą sekundą niecierpliwiłam się coraz bardziej. Już jakiś czas ich nie było. – Musisz zadzwonić do Reyesa – powiedziałam, lecz w tej samej chwili z azylu dobiegł przeszywający wrzask. Wyprostowałam się raz jeszcze i szarpnęłam więzy. – Co? – powiedział zaniepokojony Garrett. Nie słyszał tego. – Truskawa – wydałam zduszony okrzyk, po czym pobiegłam do bramy. Reyes zostawił otwarte również drzwi wejściowe, popędziłam przez nie i zbiegłam po schodach, a następnie pobiegłam do kuchni. Zatrzymałam się gwałtownie przed Reyesem, Dilerem i Truskawą. Rozglądała się dziko po pomieszczeniu, na jej twarzy widniał szok, gdy próbowała zrozumieć, co się tam wydarzyło. Mężczyźni patrzyli to na nią, to na siebie i tak w kółko, aż mnie zauważyli. – Dutch, kurwa mać! – fuknął Reyes, idąc do mnie jak burza, minę miał co najmniej nieprzyjazną. – Co ty tu, do kurwy nędzy, robisz? Zamrugałam, patrząc z mieszaniną szoku i podziwu na widok przede mną. Było czysto. Właściwie sterylnie. Nie widziałam ani kropli krwi. Ani ciała. Odrobiny brudu na miejscu. – Co do cholery? – zapytałam, obracając się. – Tu nic nie ma – odrzekł Diler. – Ale jego rzeczy wciąż tam są. – Wskazał ruchem głowy zamrażarkę. Reyes chwycił mnie za ramię i zaczął wyciągać z pomieszczenia, ale nie pozwoliłam się ruszyć. – Co się z nim stało? Co się stało z krwią? – Tu nic nie ma, ale zapach wciąż jest silny. – Diler wciągnął powietrze przez nos. – Czuję ją. Krew. Mnóstwo. Reyes szarpnął mnie, przyciągając moją uwagę. – Co tu robisz? – Usłyszałam krzyk Truskawy. Garrett w końcu mnie znalazł, wskoczywszy przez drzwi, stanął twarzą w twarz z bardzo rozwścieczonym demonem. Mikrosekundę zajęło Reyesowi puszczenie mnie i chwycenie kurczowo gardła Garretta. Gdyby chciał, mógłby z niewielkim wysiłkiem zgnieść jego krtań. Uczepiłam się ramienia Reyesa, by go powstrzymać, lecz płonąca w nim wściekłość poparzyła mnie. Stałam w miejscu, położyłam dłoń na jego policzku i powiedziałam miękkim i jednocześnie stanowczym tonem: 105
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Reyes, puść go. – Dotarł do mnie surrealizm sytuacji, tak jak do Garretta, który nie wyglądał na przestraszonego ani zdenerwowanego, gdy Reyes zatopił palce w jego gardle. Był… zaskoczony. I patrzył na mnie, pomimo że dusił go syn Szatana. – Uchyl się – powiedziałam do Reyesa. Zaskoczyłam go i puścił Swopesa, po czym skierował swą wściekłość na mnie. Ale, wyczuwając zdumienie Garretta, opuściłam wzrok na swój nadgarstek, nieskrępowany kajdankami. – Połamały się? – zapytałam Garretta, gdy krztusił się i dyszał, chwytając powietrze. Ludzie często tak się przy mnie zachowywali. – Nie – odparł przez zmaltretowaną krtań. – Ty po prostu… – Zamrugał, po czym kontynuował: – Ty po prostu… przeszłaś przez nie. Uniósł kajdanki, jedna z obręczy, dopasowana do mojego nadgarstka wciąż była zamknięta. – Nie boli mnie ręka – powiedziałam, pocierając ją. – Nie wiem, jak ją wyśliznęłam. Garrett skupił się na Reyesie, który nadal próbował zapanować nad gniewem. Cholerne demony. – Po prostu przez nie przeszła – powtórzył. – Jej nadgarstek… prześliznął się przez nie. – Nie rozumiem – powiedziałam. – Nie musisz. – Reyes znowu objął mnie ramieniem. – Powiedziałem, żebyś tu nie wchodziła. Gniew znów we mnie zapłonął. – Powiedziałam, że usłyszałam krzyk Truskawy. – Nagle sobie o niej przypomniałam i przyklęknęłam przy niej. – Nic ci nie jest, misiaczku? – Co się z tym stało? – zapytała. – Co się stało z tym mężczyzną? Przyjrzałam się uważnie pomieszczeniu. – Chciałabym wiedzieć. – Zerkając na Dilera, zapytałam: – Jak to możliwe? Pokręcił głową, jakby nie mógł znaleźć słów do wyrażenia swojego osłupienia. – Zabierz ją stąd – powiedział Garrettowi Reyes. Garrett wziął mnie za ramię, by wyjść, ale musiałam porozmawiać z Truskawą. – Misiaczku, musisz wyjść i nie wracać przez chwilę, dobrze? Pamiętasz? – Szukałam Blue i Rocketa. 106
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Dobrze, ale nie tutaj. Wyjdź na zewnątrz i ich zawołaj. Kiwnęła głową i znów wsadziła do buzi głowę lalki, nim zniknęła. Klęcząc, dostrzegłam coś pod listwą na podłodze z drewnianych desek, gdy spojrzałam do zamrażarki. Wyglądało to jak prawo jazdy. Wstałam i wyłowiłam je. Przymierzałam się do przyjrzenia się porządnie dokumentowi, kiedy Reyes ponownie złapał mnie za ramię. – Powiedziałem zabierz ją stąd albo resztę życia spędzisz jedząc i pijąc przez słomkę – rzekł do Garretta. Wyrywając się mu, wsunęłam prawo jazdy do tylnej kieszeni, po czym z dłońmi na biodrach odwróciłam się do niego. Czasami zachowywał się jak tyran. – Dość tego – oświadczyłam. Uniosłam palec wskazujący i szturchnęłam go w pierś. Pokażę mu. Lecz, gdy zamierzałam kontynuować tyradę, coś za nim mignęło mi przed oczami. Coś ciemnego i lśniącego jak pantera, z tą różnicą, że pięć razy większego. Nie mogłam na raz zobaczyć całego zwierzęcia. Jego futro pojawiało się i znikało, gdy mięśnie pod nimi poruszały się z każdym ruchem, niczym idealnie kontrolowany dym. Następnie zauważyłam parę bursztynowych oczu. Zniknęły w sekundzie, w której w nie spojrzałam i zastąpiło je długie i spiczaste ucho. A może róg? Wszystko zdarzyło się tak szybko, że ledwie zdążyłam nabrać powietrza, gdy zmaterializowała się i zamachnęła masywna łapa. W tej samej chwili inna istota pojawiła się znikąd po drugiej stronie Reyesa, spowijał ją dym, kiedy otworzyła szeroko swe szczęki monstrualnych rozmiarów i zatopiła je w ramieniu mojego przyrzeczonego. Nim którekolwiek z nas zdążyło zareagować, trzecia bestia złapała mnie za łydkę i przewróciła. Mocno uderzyłam w beton, a zwierz przeciągnął mnie po podłodze. Wszystkim co widziałam był Reyes, który opadł na kolana, próbując walczyć z bestią. Przeszył mnie palący ból, gdy Diler złapał moje ramiona i pociągnął. Myślałam, że odpadnie mi noga, ale bestia puściła i, w kolażu pojawiających się i znikających lśniących, czarnych mięśni, zaatakowała Daevę. Próbował zejść jej z drogi, ale pięć śladów pazurów naznaczyło jego pierś, sprawiając, że krew wyznaczyła upiorny strumień na jego koszulce. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam przed wyjęciem ze spodni Zeusa, był przebłysk długich, białych zębów, otwierających się za głową Dilera. 107
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Usłyszałam chrzęst i ostateczne ostre pęknięcie, które odbiło się echem o ściany. Potwór złamał kark Dilera. Demon zwiotczał, opadając na podłogę, a wtedy rzuciłam się naprzód i na oślep zanurzyłam ostrze w teraz niewidocznym piekielnym ogarze. Ostrze spełniło swoje zadanie. Bestia zaskomlała, zmaterializowała się na ułamek sekundy, po czym zniknęła. Siedziałam oniemiała przez jakieś pięć sekund. Była ogromna, wielka jak słoń, ciemniejsza niż bezgwiezdne niebo, o futrze lśniącym niczym mokry tusz. – Zabierzcie ją stąd – krzyknął Reyes, sprawiając, że się skupiłam. Garrett bez zastanowienia wykonał rozkaz. Otoczył mnie opiekuńczo ramieniem i pociągnął krzyczącą i wierzgającą po podłodze. – Nie! – wrzasnęłam, sięgając po Reyesa. Krew tryskała z rany na jego ramieniu szybciej niż wydawało się to możliwe, przez co zakręciło mi się w głowie ze strachu i poczułam mdłości. Upadł na swoje ręce i dopiero wtedy zauważyłam rany na jego plecach. Łapa bestii dosięgła ich, podarła na strzępy. Przecięłam powietrze, próbując dosięgnąć celu, który mógł się tam czaić, niewidzialny dla nas. Gdy dotarliśmy do drzwi, walczyłam mocniej, ale Garrett nie ustępował. Chciał mnie stamtąd zabrać i nie zamierzał zostawić. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że w końcu pojawiła się Artemida. Szczekała i warczała na coś, co jak przypuszczałam było bestią. Nie mogłam dostrzec zwierza, ale najwyraźniej ona nie miała tego problemu. Namierzyłam cel. – Garrett, zaczekaj! – krzyknęłam, ale mocno mnie ściskał, tym razem nie dał mi nawet centymetra luzu. Aż dał. Puścił mnie i upadłam przed siebie, moje kończyny rozcapierzyły się niezgrabnie, Zeus wysunął się z mojej dłoni i poleciał pod stół do przygotowywania posiłków. Spojrzałam przez ramię akurat gdy Garrett uderzył o ścianę i runął nieprzytomny na podłogę. Strach mnie całkowicie przytłoczył. Zmusiłam się, by się uspokoić i skoncentrować na jednej rzeczy. – Quiesce – powiedziałam spowalniając czas, naginając do gwałtownej pauzy. I w tamtej krótkiej sekundzie między pędem czasu i jego przeciwieństwem, jego stałą, zmaterializowały się bestie. W całej tej utarczce, jatce były tylko trzy. Ponownie zniknęły, ale w tamtym ułamku sekundy dobrze się im przyjrzałam. 108
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Nigdy dotąd nie widziałam niczego choćby odrobinę podobnego do tych stworzeń. Były krzyżówką pantery i dobermana, o wielkości słonia na niezłych sterydach, wielkie bestie. Ich warczenie brzmiało jak głęboka i gardłowa mieszanka głosów lwa i goryla. Zmienne i wściekłe. Wciąż widziałam lśniące mięśnie, gdy się poruszały, początkowo nieznacznie, jakby orientowały się w swoim położeniu, przyzwyczajały do zmiany w czasie. Po kilku sekundach były już w stanie poruszać się normalnie, ich rysy niczym srebrny pył uwidoczniły kontury niewidzialnych ciał, gdy wszystkie trzy, jak jeden mąż, zwróciły się w moją stronę. Zamarłam, serce przestało mi bić, kiedy próbowałam je zobaczyć, oszacować, z którego kierunku nadejdzie śmiertelne uderzenie. Jedno zamachnięcie ich łap, jedno zadraśnięcie zębami i przestałabym istnieć. Dobijało mnie to, że Szatan by zwyciężył. Że spełniłoby się jego życzenie. Że zginęłabym, nim miałabym szansę zmierzyć się z nim, ponieważ miałam zamiar właśnie to uczynić, gdy Fasolka już urodzi się bezpiecznie na ziemi. Lecz w zasadzie zabiłby nas obie i zapewniał sobie szansę przetrwania nadchodzących tysiącleci, gdyż, zgodnie z przepowiednią, to nie ja miałam go pokonać, a cenny ładuneczek, który nosiłam pod sercem. Gdy jeden z ogarów posunął się w moim kierunku, srebrna czerń pyłu przemieszczała się i poruszała z każdym jego krokiem. Dałam nura pod stół do przygotowywania posiłków. Ledwie się pod niego wdrapałam, przeciskając się przy brudnej podłodze i ocierając się o nią, lecz nie mogłam pozwolić Szatanowi zwyciężyć. Niestety nie mogłam dosięgnąć Zeusa, więc chwyciłam drewnianą łyżkę, którą widziałam wcześniej. Bestia spacerowała przy mnie, jej warknięcia odbijały się rykoszetem od moich kości i co jakiś czas przemykały mi przed oczami jej łapy. Jeden jej pazur był wielkości mojej dłoni. A miała ich na każdej kończynie pięć. Same łapy stworzenia musiały ważyć więcej niż ja. Drapało na mnie co jakiś czas, pazury ocierały o metalowy stolik, powodując piskliwy, zatrważający na wielu poziomach dźwięk. Zarejestrowałam gdzieś w myślach, że Artemida wciąż szczekała i warczała. Gdy wstrzymywałam czas, nie wpływało to na nią, ale mogłam zatrzymać go tylko na moment. Mogłam powstrzymywać Reyesa od wykrwawienia się jeszcze tylko przez kilka chwil. Spojrzałam na drugą stronę podłogi. Leżał w basenie krwi kolosalnych rozmiarów, gdy siedziałam pod stołem i trzęsłam się jak ogłupiona uczennica. Strach 109
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones plótł się po moim kręgosłupie i spowodował napływ łez. Zamknęłam oczy, odepchnęłam gromadzącą się pod nimi wilgoć. Półka, pod którą leżałam była tak niska, że nie mogłam obrócić głowy i zobaczyć Dilera ani Garretta, lecz poczułam Zeusa. Leżał przy mojej prawej stopie. Gdybym tylko mogła popchnąć go w kierunku swojej ręki… ale ledwie mogłam poruszyć nogą, nie wystawiając jej. Nie miałam wyboru. Musiałam wykopać nóż spod stolika, a następnie spróbować go dosięgnąć, nim łapy bestii dosięgną celu. Poczułam, jak czas prześlizguje mi się między palcami. Gdy wracał do swojego rytmu, czułam jakby pociąg, który wymknął się spod kontroli rozbił się na dworcu. Pozbawiało mnie to powietrza i dezorientowało. Dokładnie tego potrzebowałam. Przygotowałam się, nabierając głęboko powietrza i wypuszczając je powoli. Odliczając od pięciu, wsunęłam Zeusa pod stopę, skupiłam się na obranym celu i uwolniłam czas. Uderzył we mnie, gdy wykopałam Zeusa spod stołu i się wygramoliłam. Obtarłam głową o łapę przechadzającego się ogara, ale musiał jeszcze przywyknąć do zmiany czasu, więc uzyskałam cenne sekundy potrzebne do zdobycia noża. Lecz walczyłam też z grawitacją, jakby czas miał swoje pole siły grawitacyjnej. Bariera mnie spowolniła i musiałam zmierzyć się z nią z całych sił. Gdy już uwolniłam się spod stołu, sięgnęłam po Zeusa, zamachnęłam się nim i zanurzyłam ostre jak brzytwa narzędzie w łapie bestii. Stworzenia dostosowały się tym razem szybciej, ożyły, warcząc ogłuszająco, najgłośniej syczało to zranione. Wyciągnęłam ostrze i machałam nim na oślep, próbując dotrzeć do Reyesa. Raz udało mi się trafić i kolejne wycie odbiło się echem wśród dźwięków czasu wracającego na swój tor. Marne cięcia ledwie zbijały zwierzęta z tropu, nie zbliżały się nawet do zabicia ich. Ale rozdarcia zapieką je diabelnie, wystarczająco, by przyciągnąć ich uwagę. Modliłam się, by przekonać je do wycofania się. Gdy trzecia bestia warcząc wyszła naprzód, w końcu zatopiłam ostrze. Z tego co mogłam powiedzieć, wylądowało w łopatce stworzenia. Zeus zaczął wyślizgiwać mi się z dłoni, ale podwoiłam wysiłek i wyjęłam nóż, krzycząc do bestii, by odeszła lub zdechła. I wtedy odeszły. Rzucałam spojrzenie wokół siebie, gdy kręciłam się w tę i we w tę, lecz nawet srebrzysto czarny pył zniknął. Mimo to na jak długo? Uniosłam wzrok. Okna 110
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones znajdowały się wysoko, jako że byliśmy na niższym piętrze, zakryte były brązowym papierem, tekturą, lub czymś podobnym. Wciąż nie wiedzieliśmy, czy światło słoneczne na nie wpływało, niemniej warto było wypróbować tę teorię w praktyce. Nim mogłyby wrócić, pomknęłam na blat kuchenny w drugim końcu pomieszczenia i zaczęłam zrywać papier. Część przywarła do szkła, więc zrobiłam najlepsze, co przyszło mi na myśl. Rękojeścią Zeusa wybijałam szyby z futryny, aż światło wdarło się do kuchni. Usłyszałam jęk i spojrzałam na Garretta. Z trudem próbował wstać. Zeskoczyłam z blatu i pospieszyłam mu z pomocą. – Nic mi nie jest – oświadczył, przezornie się rozglądając. – Musimy ich stąd zabrać – powiedziałam, wskazując Dilera i Reyesa, Daeva już się podniósł, jego szyja była wygięta, dłonie zaciskał w pięści, gdy patrzył gniewnie spod ciemnych rzęs. Reyes powiedział mi, że dzieciak był bojownikiem–czempionem, i to w piekle, co, jak można przypuszczać, oznaczało, że brał udział w walkach na śmierć. Powiedział też, że Daeva, albo niewolnik–demon, był najszybszym i najsilniejszym zawodnikiem w igrzyskach, nie tylko spośród niewolników, ale też wszystkich demonów. Był czempionem, mógł sobie pozwolić na luksusy, jakich nie mieli inni niewolnicy, co umożliwiło mu ucieczkę wieki przed Reyesem. Z pewnością był w swoim żywiole. Nawet z rozdartymi do żywego plecami, ociekającymi krwią i pozostałościami mięsa, stał śmiercionośnie, nieruchomo. Obserwując. Ucząc się. To jego dar. Ta nieruchomość. Cierpliwość. Zdolność do wyczekiwania na przeciwnika, pozwalająca wojownikowi zdobyć przewagę na tyle, by oszacować mocne i słabe strony bestii, nim zaatakuje, bo gdy czempion atakował, przeciwnik wkrótce umierał. Dosłownie poczułam siłę jego gniewu, kiedy odsunął go na bok, wyłączył, by móc ocenić sytuację. – Kurwa mać – powiedział Garrett, podchodząc szybko do Reyesa. Byłam krok za nim. Upuściłam Zeusa i opadłam na kolana, gdy mój przyrzeczony podparł się o ladę. Próbował podnieść się z podłogi, lecz niezbyt mu to wychodziło. Garrett natychmiast pojawił się przy nim, pomógł wstać, gdy wzięłam go za drugą dłoń. – Musimy wyjść – oświadczył Diler, nie mrugając nawet, gdy wciąż przeszukiwał uważnie teren. – Teraz. 111
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Nie musiał się powtarzać. Przesunęliśmy Reyesa w kierunku drzwi. Pośliznęłam się na jego krwi, ale udało mi się nie przewrócić, nim mogłabym przemienić już katastrofalną sytuację w jeszcze większą katastrofę. – Nóż – rzekł Diler, wiedziałam, że nie mógł go po prostu podnieść, bez jakiejś ochrony między nim a narzędziem. Dotyczyło to każdego demona. – Tam. – Ruchem głowy wskazałam brudny zmywak leżący na podłodze. Nie zaczekaliśmy na niego. Pospieszyliśmy do drzwi i po schodach. Reyes potykał się, gdy praktyczne go nieśliśmy. Albo, no cóż, Garrett go prawie niósł. Czułam, że raczej przeszkadzałam, aniżeli pomagałam. Reyes z pewnością najmocniej oberwał. Nie tylko plecy miał w strzępach, ale również niemal wyrwano mu ramię. Szczęki tych bestii mogły tego bezproblemowo dokonać. Zadrżałam na tę myśl, gdy wybiegliśmy przez drzwi wejściowe na cudowne słońce. Po raz pierwszy poczułam się bezpiecznie i uniosłam głowę ku niebu. Jeśli dostaniemy się do pojazdów i nikt nas nie zauważy, uznam to za trzeci cud tego dnia. Doznałam już dwóch, pierwszym była poprzednia przechadzka do samochodu, gdy cała byłam we krwi, czego nikt nie zauważył. Kolejna – brak zranienia. Czego z pewnością nie można było powiedzieć o Reyesie. Wyszedłszy za bramę, ruszyłam do ‘cudy Reyesa, lecz Garrett pokierował go w przeciwnym kierunku. Artemida szła za nami, skakała w kółko i beznadziejnie wyła. Całkowicie ją rozumiałam. – Do mojej półciężarówki – powiedział Garrett, wskazując ruchem głowy pakę. – Musi się położyć. – Tym razem trzeba go zawieść do szpitala. Stracił za wiele krwi. – Nie – rzekł z tyłu Diler, po czym wyminął nas szybko, by opuścić klapę paki. Dostrzegłam jak się skrzywił, kiedy pociągnął uchwyt i zamknął bramę. – Posłuchaj Dilerze albo Daevo, albo jakkolwiek masz na imię – powiedziałam, gdy powoli przesunęliśmy Reyesa na tyle pojazdu. Garrett wkroczył do akcji, złączył dłonie pod ramionami mojego mężczyzny i wciągnął Reyesa na pakę. Głowa mojego przyrzeczonego opadła, a Garrett ostrożnie opuścił go na metalową pakę. Tym razem skrzywiłam się ja. Jego prawe ramię wyglądało jakby przeszło przez wyżymaczkę i szczerze myślałam, że zwyczajnie odpadnie. Czerń pojawiła się 112
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones przed moimi oczami. Niemal zemdlałam, ale Diler objął mnie ramieniem w pasie. Odepchnęłam go. – Musimy zabrać go do szpitala. Spójrz na jego ramię. Przyjrzał się nieprzytomnemu Reyesowi, po czym zwrócił się do mnie: – Masz taśmę klejącą?
Przekład: nocna_czekoladka
113
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 8 Większość tego, co nazywam „gotowaniem”, to po prostu roztapianie sera na różnych rzeczach. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Przemycaliśmy Reyesa – który obudził się w połowie podróży i uparł się żeby pojechać do nas, a nie do domu Daevy – po schodach do mojego mieszkania. Diler jechał furgonetką Garretta, ponieważ lepiej umiał walczyć z ogarami piekielnymi, gdyby się pokazały, a Garrett jechał ‘cudą Reyesa do naszego mieszkania. Unikaliśmy autostrady międzystanowej na korzyść lokalnej, stąd mniej zatłoczonej, trasy. Nie mogliśmy ryzykować, aby ktoś zobaczył Reyesa i mnie pokrytych krwią w półciężarówce, i zadzwonił na policję. – Wszystko w porządku, pani Allen – powiedziałam do starszej sąsiadki, kiedy uchyliła sobie drzwi, żeby pozaglądać. – Przygotowujemy się do roli. – To było kiepskie – powiedział Garrett, dysząc od ciężaru, który niósł. Diler wydawał się całkiem dobrze sobie radzić, ale czułam ból promieniujący z dzieciaka z każdym jego ruchem. Miał głębokie rozcięcia na plecach. – Wiem – odparłam, przyznając się do słabego powodu, dlaczego wszyscy byliśmy pokryci krwią. – Tylko tyle wymyśliłam. – Wciąż dygotałam z powodu naszych ostatnich wysiłków i ze strachu o życie Reyesa. – Nie jesteśmy tu bezpieczni – odezwał się Diler, pomagając Garrettowi nieść krzywiącego się Reyesa na drugiej kondygnacji schodów. Totalnie potrzebowaliśmy windy. – Popełniamy wielki błąd, przychodząc tutaj. Mój dom jest o wiele bezpieczniejszy. – Nie mogą tutaj przyjść, demoniczny niewolniku – powiedział przez ściśnięte zęby Reyes, powtarzając wcześniejsze słowa Dilera. – A może tego nie czujesz? Diler zatrzymał się, wchłonął cokolwiek, co tam czuł, a ja wyraźnie nie czułam, po czym skinął głową. – To zadziała. – Co? – zapytałam, spiesząc przed nich, żeby otworzyć moje drzwi. – Co 114
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zadziała? – Cały obszar został pobłogosławiony. To niezupełnie święta ziemia, ale na razie wystarczy. – Pobłogosławiony? – zapytałam Reyesa, chcąc pomóc, ale nie wiedząc, gdzie mogę go dotknąć bez sprawienia mu jeszcze większego bólu. – Po akcji w piwnicy. – Och. Racja. – Mieliśmy kiedyś plagę demonów w piwnicy. Nigdy nie pomyślałam o tym, by pobłogosławić to miejsce, aby trzymać je z daleka. Wtedy coś do mnie dotarło. – Wiedziałam, że ten nowy, wielki facet wyglądał znajomo. Był księdzem czy kimś w tym rodzaju, prawda? Reyes spróbował potaknąć, ale zamiast tego wykrzywił się z bólu. Musiał mieć święconą wodę w tej puszce zamiast rozpylacza na owady. – Nic dziwnego, że ostatnio widuję tyle pająków. – Święcona woda mogła odstraszać demony, ale pająki ani trochę się nią nie przejmowały. Zapisałam sobie w myślach, żeby zadzwonić po prawdziwego faceta od dezynsekcji tak szybko, jak to możliwe. Nie, żebym miała cokolwiek przeciwko pająkom. Lubiłam je tak bardzo, jak każda dziewczyna. Czyli wcale. Po wielkim wysiłku, sprzeczkach i zamartwianiu się z mojej strony, umyliśmy Dilera i Reyesa, obkleiliśmy ich taśmą, przez co byli na dobrej drodze do powrotu do zdrowia. Ledwo mogłam patrzeć na rany Reyesa. Albo Dilera, jeśli o to chodziło. Istniał limit patrzenia na obdartą skórę, a i bez tego było mi już niedobrze. Wsadziliśmy Reyesa do mojego łóżka, które wciąż stykało się z górną częścią jego łóżka, gdzie kiedyś była ściana, zanim Reyes zrobił mi odcinek This Old House8. Wciąż musiałam się pozbyć mojego łóżka. Artemida zwinęła się w kłębek na jego końcu, opierając łeb na nodze Reyesa. Potem położyliśmy Dilera na kanapie, a Garretta na dość wygodnej leżance, którą przynieśliśmy do mojego mieszkania od Reyesa. Wszyscy szybko zasnęli. Garrett nie chciał pokazywać, jak bardzo był ranny, ale postawiłabym ostatniego centa, że złamał jedno albo dwa żebra. Miał również zadrapane ramię i skórę na piersi, ale ponieważ jego rany były niczym w porównaniu do ran Reyesa i Dilera, nie wydawało mu się, że może narzekać. Po spóźnionym przywitaniu z panem Wongiem, zmarłym Azjatą unoszącym się w kącie mojego salonu, usiadłam przy stole kuchennym i zasłuchałam się w 8
This Old House – amerykański tv show, w którym przebudowują domy.
115
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones płytkich oddechach mężczyzn, kiedy wszyscy próbowali się wyleczyć. Ale nie potrafiłam wyrzucić z głowy obrazu bestii. Nigdy nie bałam się tak bardzo czegoś, czego prawie nie widziałam. Aby przestać o nich myśleć, podniosłam komórkę, zadzwoniłam do Cookie siedzącej w biurze i rozpłakałam jej się do słuchawki, aż w końcu rozłączyła się, zamknęła biuro i przybiegła z Belvederem obijającym się w kulistym akwarium, aby otrzymać historię z pierwszej ręki. Gdy faceci spali, zadzwoniłam jeszcze po wujka Boba. We trójkę siedzieliśmy przy moim maleńkim kuchennym stole, obserwując, jak Belvedere wykonywał taniec swoich ziomków, kiedy szybko i cicho wyjaśniłam wszystko, co się wydarzyło. Przez łzy szoku i żalu, zwalczyłam otępienie i opowiedziałam im o człowieku, który mnie zaatakował, jego strasznej śmierci i fakcie, że poszłam do domu Dilera. O tym, jak Diler spalił moje ubrania próbując mnie ochronić. Jak wróciliśmy tam i znowu zostaliśmy zaatakowani. I powiedziałam im o Dwunastce. Mieli prawo wiedzieć. Jeżeli zamierzałam ich w to mieszać, w moje życie, to mieli prawo wiedzieć o wszystkim. Brałam pod uwagę wmieszanie kapitana, skoro wiedział o mnie więcej niż większość, ale zdecydowałam pozostawić to Wubkowi. Rezultat był taki, że mieliśmy na rękach zwłoki. Zaginione zwłoki, ale mimo wszystko zwłoki. – Czy one… Czy ta Dwunastka bestii mogła zabrać ciało? – zapytała Cookie z posępną miną, trzymając mnie za rękę. – Nie mam pojęcia. – Szlochałam w papierowy ręcznik, bo zabrakło mi chusteczek. Przyziemne zakupy nigdy nie były moją silną stroną. – Przepraszam – powiedziałam, piętnasty raz wydmuchując nos. – Chyba działają na mnie hormony. – Działają na ciebie myśli samobójcze – powiedział Wubek ze wzrastającym gniewem. – Czemu, do diabła, ten drań zabrał cię tam z powrotem po tym, co się stało za pierwszym razem? – Zaufaj mi, wujku Bobie, że Reyes nie chciał, abym tam wchodziła. Był odrobinę wściekły. Ale ty tam nie możesz iść – powiedziałam, podając mu dowód, który znalazłam w zamrażarce. – To facet, który mnie zaatakował, ale tak naprawdę chodziło mu o Reyesa. Tak czy inaczej, nie pójdziesz tam. Obiecaj mi. – Kluseczko, to miejsce przestępstwa. – Nie, jeśli nikomu o tym nie powiesz. Powstrzymał się od przekleństwa. – Wubku – powiedziałam, pochylając się, prosząc – nie możesz tam iść i nie możesz nikogo tam wysyłać. Mógłbyś posłać ich na śmierć. Jedynym powodem, dla 116
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones którego Reyes i Diler są żywi jest ich dziedzictwo. – Tak to nazywasz? Ich dziedzictwo? – Wujku Bobie, nie żartuję. Te bestie nie są podobnego do niczego, co kiedykolwiek widziałam, a widziałam wiele. Po długim, momencie zadumy wziął głęboki wdech zrezygnowania. – Przejrzę dane tego faceta, zobaczę co da się wygrzebać i dam ci znać. – Dziękuję. Zamierzasz powiedzieć kapitanowi? – Jeszcze nie wiem. Będę musiał o tym pomyśleć. – Tak strasznie żałuję, że stawiam cię w takiej pozycji. – Kluseczko – powiedział, biorąc mnie za rękę – to nie twoja wina. Nie jesteś taka, jak my i wszyscy o tym wiemy. Cieszę się po prostu, że mogę być przy tobie, kiedy mnie potrzebujesz. Zaskoczyło mnie jego wyznanie i raz jeszcze popłynął wodospad. Rzuciłam się do przodu, żeby go przytulić. – Dziękuję. – Lubię go – odezwała się Cookie, wskazując głową na dzieciaka śpiącego na Sophie, mojej sofie. Pocałowałam Wubka w policzek, wypuszczając go. – Lubisz wszystkie dzieci. – Nie moje własne – odparła przekornie. – Słyszałam to. – Amber, potomkini Cookie, weszła do środka i stanęła za mną. – Och, nie miałam zielonego pojęcia, że tutaj jesteś. – Cookie puściła do mnie oko, kiedy Amber zaczęła przeszukiwać moje szafki. – Jak w szkole? – Znasz te dni, kiedy marzysz o tym, aby otworzyła się ziemia i połknęła wszystkich nauczycieli? – zaczęła. Potem spojrzała na śpiącą królewnę rozłożoną na Sophie. Jego czarne włosy do ramion rozrzucone były na poduszce i ramię zasłaniało połowę jego twarzy, ale to nie szkodziło faktowi, iż był cudowny. Jej wzrok powoli przesunął się na drugą śpiącą królewnę ułożoną na leżance. Następnie uniosła się na palcach i spojrzała do mojej sypialni, gdzie odpoczywała trzecia śpiąca królewna. – Czy z Reyesem wszystko w porządku? – szepnęła zmartwiona, zastanawiając się, co się stało. Wyczuwałam ciekawość wzrastającą w niej niczym fala. – Nic mu nie będzie – odpowiedziałam. 117
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Kochanie, może pójdziesz zaatakować nasze szafki? Jedzenie cioci Charley jest niebezpieczne. Jest pokryte czymś zielonym i puszystym. – Nie Twizzlery – zaprotestowałam. – Ee, dobrze – powiedziała, wracając wzrokiem do Dilera i tam go zostawiając. – Przynieść wam coś? Krakersy? Wodę kokosową? Gumy do żucia? Niemal się roześmiałam, ale nie potrafiłam przemóc otępienia na tyle, żeby to zrobić. I nawet wzięłam prysznic po raz trzeci tego dnia, ale moje pomieszane zmysły nie chciały powrócić do stanu zastoju: ekstremalnego ADHD. – Nie trzeba, skarbie – odparła Cookie. – Uciekaj już. – Okej, ale nie zapomnijcie o moim występie. Musicie przyjść. – Nigdy bym go nie przegapiła – rzekłam, kiedy przytuliła mnie na pożegnanie. Po jej wyjściu, zapytałam Cook: – Dołączyła do cyrku? Nie miałam pojęcia. – Nie. Nie martw się tym. Nie musisz iść. Wyprostowałam się. – Oczywiście, że muszę. Żyję występami. Występami i Oreo, ale niekoniecznie w tej kolejności. Tak naprawdę nie żyłam ani jednym, ani drugim, ale tak bardzo potrzebowałam picia, że zaczynałam paplać. Mocha latte byłaby idealna, ale nieeeee. Noszę w sobie Fasolkę. Nie przeżyję tej ciąży. – Poszukam informacji o tym facecie – powiedział Wubek. Wstał do wyjścia, a Cookie poszła w jego ślady. – Okej. – Znowu uderzyło mnie poczucie winy. Miał robotę do wykonania, a to było wiele odpowiedzialności jak na funkcjonariusza policji. O tak, na mojej posesji był taki martwy facet, ale nie możesz nikomu powiedzieć ani przeprowadzać śledztwa, ani nic w tym stylu. Spaliłam również moje zakrwawione ubrania. Czy to wydaje się podejrzane? Byłam najgorszą bratanicą na świecie. – Masz świadomość, że za godzinę przychodzi twoja siostra? – powiedziała Cookie. Walnęłam się ręką w czoło. – Całkiem zapomniałam. Ona mnie zabije. – Po prostu ekscytuje się ślubem i dzieckiem. Zadzwonię do niej. – Dzięki, Cook. 118
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – I za jakiś czas przyniosę kolację. Ty pilnuj facetów. – Tak jest. Po ich wyjściu poszłam zobaczyć, co z moim przyrzeczonym. Spał ze zdrowym ramieniem przerzuconym przez czoło. Nachyliłam się, by sprawdzić jego rany. To, czego nie zakrywała taśma, już się stapiało, jego komórki łączyły się w niewiarygodnym tempie, by znowu zrobić z niego całość. Mogłam się tylko modlić, żeby wewnętrzne uszkodzenie jego ramienia robiło to samo. Chciałam położyć się obok niego, utulić go w ramionach, ale nie chciałam ryzykować, że go obudzę, więc wróciłam do salonu i usiadłam na ławie blisko Dilera, żebym mogła go sprawdzić. Leżał na plecach, tak jak Reyes, a ten wyczyn mnie powalał. Ich plecy były w strzępach. Nie potrafiłam pojąć, jak mogli na nich zasnąć. Jego ramię, smukłe i muskularne, jak Reyesa, zakrywało większą część jego twarzy, ale wiedziałam, że nie śpi. – Jak masz na imię? – zapytałam go, popijając wodę ze szklanki. – Nie mogę zdradzić ci mojego prawdziwego imienia – powiedział, nie zabierając ramienia. – Dlaczego? – Kiedy znasz prawdziwe imię demona, masz nad nim władzę. Jestem zaskoczony, że znasz imię Rey’aziela. Po raz drugi tego dnia usłyszałam coś w tym stylu. Ksiądz mówił to samo. – Cóż, jesteśmy zaręczeni. W końcu zabrał rękę, przewieszając ją przez podłokietnik Sophie. Jego brązowe tęczówki błyszczały w przyciemnionym świetle, kiedy mi się przyglądał. Było w nim coś takiego, coś niepokojąco atrakcyjnego, ale w niezwykły sposób. W moim zainteresowaniu nie było nic seksualnego. Po prostu mu ufałam. Nie miałam pojęcia dlaczego, serio, ale ufałam mu od chwili, kiedy go zobaczyłam. – A jednak – rzekł, patrząc na mnie z tym samym szacunkiem – Rey’aziel nigdy nie wyznał ci twojego prawdziwego imienia, prawda? Więc kto ma większą władzę? – Ja – powiedziałam rzeczowo, mówiąc całkowite bujdy. Uniósł jeden kącik ust. – Dobrze. Będziesz potrzebować tego przekonania w nadchodzących dniach. – Zerknął na mój brzuch. – Mogę? Odchyliłam się ostrożnie. 119
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Możesz co? – Poczuć ją? Spoglądając na Fasolkę, zawahałam się, po czym skinęłam głową, nie wiedząc w pełni, o co mu chodziło. Podniósł ramię, krzywiąc się na spowodowany tym ból i położył delikatnie rękę na moim brzuchu. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby cokolwiek poczuł. Była niewiele większa od kilku komórek. Nawet nie zaczęło jej jeszcze bić serce. Ale wyczuwałam jej ciepło, jak pulsujące we mnie maleńkie światełko. Zamknął oczy tak, jakby ten czyn go uspokajał, łagodził jego ból. – Jak ma na imię? – zapytał, nie uchylając powiek. Spojrzałam na Garretta, by zobaczyć czy śpi. Nie spał. Przyglądał się w milczeniu, jak Diler, demoniczny niewolnik z piekła, który nie miał żadnego powodu, by nam pomagać, a jednak ryzykował własnym życiem, żeby właśnie to zrobić, jakimś sposobem nawiązywał więź z moją córką. – Zdradź mi swoje, to ja też ci zdradzę – powiedziałam. Uśmiechnął się, przesuwając palce niebezpiecznie blisko Virginii, mojej dziewczęcej partii ciała. Najwyraźniej Fasolka była niżej niż myślałam. – Powiem ci, jak możesz mnie nazywać. Co ty na to? – Może być. Sprawdziłam twoje rachunki i inne rzeczy. Wszystkie są na nazwisko faceta, od którego wynajmujesz dom. Nie mogę uwierzyć, że mimo wszystko nic nie mogę znaleźć na twój temat. – Kręciłem się po świecie o wiele dłużej od ciebie, cukiereczku. Jestem ostrożny. – Chwytam. Więc jak mogę do ciebie mówić? W końcu uniósł powieki, jego brązowe tęczówki były gorączkowo jasne, kiedy odparł: – Osh. Możesz mówić do mnie Osh. – Osh – powtórzyłam, pochłaniając to imię, wiążąc je z demonem, który wyglądał, jak dziecko wylegujące się na mojej kanapie. Takie skromne imię dla tak bardzo niebezpiecznego chłopca. – Podoba mi się. Masz nazwisko? – To nie jest moje demoniczne imię, jeśli o to pytasz. – Nie pytam. – Wyciągnęłam swój telefon. – Muszę tylko wiedzieć pod jaką nazwą zapisać twój numer. Gdyby ktoś znalazł mój telefon i przeczytał „Diler”, mogłabym mieć kłopoty. 120
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Błysnął olśniewającym uśmiechem. – Villione. Dano mi je wiele wieków temu, zaraz po pierwszym przybyciu na ziemię. Zamarłam na chwilę zanim wstukałam nazwisko do telefonu. – Bierze się z tego, co myślę? – Życia pełnego rozpusty i chaosu? – Coś w ten deseń. – Tak, Charlotte – powiedział głosem gładkim niczym whisky. – Kiedyś byłem bardzo niegrzecznym chłopcem. Pokiwałam głową. – No dobra, to na razie wystarczy. Ale Reyes zna twoje prawdziwe imię, prawda? – Tak. – Wypowiedział to niemal z żalem. – Nie, żeby kiedykolwiek użył go w piekle. – Zatem po prostu go zapytam. Do tego czasu, będę mówiła na ciebie Osh. – A jej imię? – zapytał. – Jeszcze nie wiem. Jak na razie nazywam ją Fasolka. Roześmiał się cicho, pocierając lekko mój brzuch, po czym zabrał rękę. – Nie wiem czemu, ale to imię wydaje się bardzo odpowiednie. – Dziękuję. Lubię tak myśleć. Skrzywił się, kiedy z powrotem obrócił się całkiem na plecy. – Dlaczego ty i Reyes śpicie na plecach? Wasze rany są straszne. Nie byłoby wam wygodniej na brzuchu? Potarł oczy, opuszczając powieki od czasu do czasu, bez względu na to, jak bardzo starał się z tym walczyć. – Uczymy się pewnych rzeczy tam, skąd pochodzimy i jedną z nich jest to, że jesteś o wiele bardziej bezbronny leżąc na brzuchu. Żaden bystry demon nie śpi na brzuchu. – Och. – Zdecydowanie nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Instynkt przetrwania. Interesujące. – Powinnaś zastanowić się nad tym – powiedział, pokazując głową na Pana Wonga, martwego gościa unoszącego w kącie. – Dlaczego istota tak bezbożnie potężna tkwi w twoim mieszkaniu. *** 121
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Spędziliśmy cichy wieczór w domu i większość tego czasu przesiedziałam przyglądając się Panu Wongowi. Oczywiście już wcześniej to słyszałam – że Pan Wong jest potężny – ale był tutaj, kiedy tu zamieszkałam, nie na odwrót. Przecież nie pojawił się później, żeby mnie prześladować czy coś. Z drugiej strony dlaczego istota tak potężna tkwiła w kącie mieszkania w Albuquerque, w Nowym Meksyku? Nie miała lepszych rzeczy do roboty? Zanim mogłabym wypytać Osha o więcej, znowu zamknął oczy, jakby już nie umiał utrzymać ich otwartych. Więc odpuściłam. Na razie. Ale przyglądanie się Panu Wongowi również mi nie pomagało. Nie mogłam powstrzymać się od zastanawiania czy to wszystko było jakoś połączone. Pan Wong. Dwunastka. Nawet opętany dom. Czy ostatnie demoniczne opętanie miało coś wspólnego z pojawieniem się Dwunastki? Wkrótce się dowiem. Za parę dni spotkam się tam z ojcem Glennem. Miejmy nadzieję, że wraz z demonem, który lubi ryć moje imię znajdę jakieś odpowiedzi. Cookie i Amber przyniosły kolację. Wujek Bob również do nas dołączył. Miał mnóstwo pytań, ale nie miałam energii ani pragnienia, żeby na nie odpowiadać. Byłam wyczerpana, choć lekko ranna. Nie mogłam sobie wyobrazić, przez co przechodzili chłopcy. Reyesa nie dało się obudzić, żeby coś zjadł, ale Osh wyjaśnił, że im głębiej śpi, tym szybciej się wyleczy. Tak naprawdę mógł wpaść w stan śpiączki i w ciągu paru godzin wyleczyć się z niemal śmiertelnego urazu. – Wszyscy tak możemy – powiedział, patrząc na mnie znacząco. – Ale ponieważ on dostał najgorzej, jeden z nas musi pełnić straż. – Więc ty nie wyleczysz się tak szybko, jak on? – Nie. Ale wyleczę się, jak tylko on się obudzi. Zapadnę w hipostazę i w ciągu doby będę, jak nowy. – Zamyślony uniósł wzrok. – Może za dwa dni. To jest fantastyczne – powiedział do Cookie i Amber, nawijając spaghetti na widelec. Amber, ta mała latawica, zarumieniła się. Najbardziej była zauroczona w Quentinie, głuchoniemym znajomym, ale rozumiałam jej fascynację Oshem, choć wciąż trudno mi było łączyć to imię z tym dzieciakiem. Początkowo nie wyglądał na Osha. Może im bardziej się do tego przyzwyczaję, tym bardziej stanie się Oshem. Oshem Villionem. Ciekawiło mnie czy pozwoli mi mówić do niego OshKosh Bigosh. Pewnie nie. – Ten koleś, który cię dzisiaj zaatakował – odezwał się Wubek, przyglądając 122
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones się nieufnie Oshowi – był w więzieniu z Reyesem. Skinęłam głową. – Wydawał się trochę szorstki. Kiedy wyszedł? – W tym sęk. Nie wyszedł. Odłożyłam widelec. – Co masz na myśli? – Według więziennej dokumentacji, zmarł dwa tygodnie temu. – Co? – zapytałam, kompletnie zaskoczona. – Niemożliwe, wujku Bobie. Potrafię rozróżnić żywego od martwego. – Nie zapytałaś mnie jeszcze o najlepszą część. – Dobra, jaka jest najlepsza część? – Zmarł na atak serca. Miał jakieś sześćdziesiąt lat. – Ten facet miał pewne problemy, ale wątpię, by wliczała się do nich choroba serca. – Zajmujemy się tym, kluseczko. Musiał być to jakiś błąd urzędniczy. – Proszę, szukaj dalej. I gdy jesteśmy w tym temacie – powiedziałam, przygryzając niepewnie wargę – powiedziałeś kapitanowi? – Tak. Przykro mi, kochanie. Nie wiedziałem, co robić. – Nie, nic się nie stało. I? – Zgadza się ze mną. Musimy na razie odpuścić tę sprawę. Facet, którego zidentyfikowałaś, jako przestępcę, jest już martwy na papierze. Nie możemy wysyłać nikogo na miejsce przestępstwa wiedząc, że mogą zostać zaatakowani. Poza tym, jak mielibyśmy to wytłumaczyć? Wyraźnie się odprężyłam. Kolejny dzień bez aresztowania za morderstwo i/lub ukrywanie morderstwa był dobrym dniem w mojej książce. – Ale ma do ciebie parę pytań – powiedział. – Oczywiście, że tak. Och, i pytałam Rocketa. Wszyscy ludzie od listów samobójczych nie żyją. Ale ten od listu z dzisiejszego ranka – dodałam z ciekawością – żył do południa. O której dostaliście list? – Żona powiedziała, że obudziła się i list był w kuchni. Niczego nie brakowało oprócz męża. – Przebierał się? Zabrał telefon? Zrobił sobie kawę? – Nic z tego. Mówiła, że po prostu zniknął w środku nocy. – Pojadę jutro porozmawiać z nią i rodzinami dwóch innych ofiar. 123
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Jest czwarta – odezwała się Cookie, zaskakując nas. – O czym mówisz, kochanie? – zapytał ją Wubek. Kochanie. Jak uroczo. A także trochę niepokojąco. – Tutaj. – Wyciągnęła jakieś papiery, które wcześniej przyniosła. Nie zwracałam uwagi na nie, ale teraz zdecydowanie rozbudziła moje zainteresowanie. – Dobra, według artykułu z The Los Angeles Times, kobieta o imieniu Phoebe Durant zaginęła jakieś dwa miesiące temu. Zostawiła list samobójczy, w którym napisała, że zeskoczy z Golden Gate Bridge, ale wszystko zostawiła: torebkę, telefon, kluczyki samochodowe, sam samochód. I były oznaki czegoś, co według policji z Los Angeles wyglądało na walkę, ale nie mieli pewności. W łazience leżał rozbity kubek, a ściany szpeciło kilka rys. Powiedzieli, że mogły to być ślady kogoś zabieranego wbrew swojej woli, ale mogło to być również ogólne zużycie. – Podała nam artykuł. – Spójrzcie na list – powiedziała, wskazując na ksero listu samobójczego. – Charakter pisma pasuje do tej kobiety, ale… – Słowa – powiedziałam, czytając list. – Ilu ludzi używa słowa „chwalebne” w swoich listach samobójczych? – Dokładnie. – Dobry trop – powiedział wujek Bob do Cookie. Uśmiechnęła się nieśmiało. – Skąd to masz? – zapytałam ją, unosząc kopię listu. – Wysłał mi to bardzo miły, młody mężczyzna z archiwum. Musiałam obiecać, że go odszukam, jeśli kiedykolwiek będę w Mieście Aniołów. – Mrugnęła do wujka Boba. – Spodobał mu się mój głos. – Mamo – odezwała się zbulwersowana Amber. – Wykorzystałaś swoje kobiece sztuczki na mężczyźnie, którego nawet nie znasz. Cookie uśmiechnęła się. – Po to właśnie są, skarbie. Jedz sałatkę. Amber zmarszczyła nos, kiedy Garrett, człowiek, który był przez chwilę w piekle i Osh, niewolnik, który uciekł ze wspomnianego piekła, zaśmiali się za fasadą miękkich kaszlów. Boże, moje życie było dziwaczne. Po wyjściu Cookie, Amber i Wubka, zapytałam Osha czy trzeba mu zmienić taśmę. Co brzmiało dziwnie nawet dla mnie. – Taśmy się nie zmienia, dopóki nie będę wyleczony – odpowiedział. – Wiesz, 124
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones jak to jest zrywać taśmę klejącą z otwartej rany? Wzdrygnęłam się. Nie mogłam sobie wyobrazić i, o dziwo, nie chciałam próbować. – Więc będziesz wiedział, kiedy nadejdzie pora? Tym razem zajął leżankę, a Garrett spoczął na Sophie. – Tak – powiedział, sadowiąc się w pluszu. – Potrzebujesz czegoś? – zapytałam Garretta. – Masaż stóp byłby przyjemny. Zamiast tego rzuciłam w niego poduszką. W końcu była to poduszka narzutowa. Wsadził ją sobie pod głowę i zamknął oczy, uśmiech igrał mu na ustach. Nie wiedziałam, co go tak śmieszyło. Odkąd mnie poznał, jego życie zostało wywrócone do góry nogami. Byłam niczym mała, ale niszczycielska zaraza rzucona na ludzkość. Dziwne.
Przekład: waydale
125
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 9 By zapoznać się z instrukcją, skontaktuj się z właścicielem. – ZABAWNA BIELIZNA
Po ucałowaniu Pana Wonga w policzek na dobranoc – a przynajmniej w szczękę tuż pod uchem, ponieważ tylko tam mogłam dosięgnąć, skoro wtykał nosa do kąta i w ogóle – wsunęłam się do łóżka obok Reyesa. Nie chciałam go budzić, kiedy trwał w hipostazie, stanie podobnym do zasłużonej śpiączki. I na pewno nie chciałam go trącić. Jego plecy i ramię dość już przeszły. Gdy brał prysznic z pomocą Osha i Garretta, ledwo mogłam na to patrzeć. Bestie z piekła przyszły po mnie, a tylko ja opuściłam budynek stosunkowo bez szwanku. Leżałam przez dłuższy czas, pozwalając, by obmywał mnie i ogrzewał żar Reyesa. Jego towarzystwo oszczędzało mi pieniędzy za ogrzewanie. Ale im dłużej tak leżałam, tym bardziej byłam przerażona. Już nie chodziło tylko o mnie. Potarłam w zamyśleniu brzuch. Według przepowiedni byłam tylko naczyniem, które sprowadzi prawdziwą bohaterkę naszej historii: Fasolkę. Wyraźnie potrzebowała lepszego imienia. Bohaterki, te, które ratowały świat przed złem, zasługiwały na wspaniałe imiona. Będę musiała nad nim pomyśleć, ale zawsze będę ją nazywała Fasolką. Świat jej potrzebował. Dzisiaj nie umarłam. Kupiłam sobie kilka kolejnych godzin życia, przełożyłam proroctwo Rocketa o moim upadku. Technicznie, to nigdy się nie mylił, więc jeżeli pozostanę żywa wystarczająco długo, by sprowadzić Fasolkę na ten świat, to będę mogła umrzeć szczęśliwa. Spojrzałam na profil Reyesa. Zarzucił ramię – to zdrowe – na czoło, tak jak Osh. Zastanawiałam się czy to demoniczna rzecz. – Jesteś taka poważna – odezwał się Reyes ochrypłym i szorstkim głosem. Uniosłam się na łokciu, zaalarmowana. – Reyes. – Chciałam uściskać go za szyję, ale nie ważyłam się ryzykować, że zrobię mu krzywdę. Nachyliłam się do mojej szafki nocnej i wzięłam butelkę wody, 126
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones którą przyniosłam wcześniej. – Teraz jest ciepła. Mogę wyciągnąć z lodówki zimną. – Nie trzeba – powiedział, upijając łyk zanim mi ją oddał. – Jak się czujesz? – Ekstra. – Muszę powiedzieć Oshowi, że się obudziłeś. Spojrzał w stronę salonu. – Zapadł w hipostazę, kiedy ja z niej wyszedłem – rzekł. – Do rana mu się polepszy. – Więc tak to robisz? – zapytałam. – Właśnie tak leczysz się o wiele szybciej ode mnie? Zapadasz w jakiś głęboki leczniczy stan, jak mnich? Albo ninja? – Coś w tym stylu. Ty też tak robisz. Widziałem cię w nocy po tym, jak Earl Walker cię torturował. Wzdrygnęłam się na myśl o tamtej nocy. Nie należała do moich ulubionych. – Zapadłaś w głęboki sen i wyleczyłaś swoje rany w ciągu niemal jednej nocy. Prychnęłam. – Nie wydawało się to takie natychmiastowe. – Dutch, ilu ludzi może przejść coś takiego, żeby następnego dnia wstać i normalnie spędzać dzień? – Och, no może masz rację. Ale i tak bolało, jak John Dickens. – John? – Chodziłam z nim do szkoły. Lubił wykrzywiać mi ramię i przypierać do dywanów. Znowu zakrył czoło ramieniem. – Mógłbym mu zerwać kręgosłup. – Nie musisz – odparłam, śmiejąc się cicho. – Z tego co słyszałam, wyprzedaje ubezpieczenia ze swojego Buicka. Płaci dziesięciokrotnie za swoją impertynencję. Ale czy dalej jesteś na mnie wściekły? – Tak. – Okej. – Po długiej chwili zapytałam: – Wiesz, jak długo będziesz się na mnie wściekał? – Nie. – Okej. – Dlaczego zablokowałaś mi dostęp do swoich emocji? Dlaczego wyszłaś beze mnie po tym wszystkim, o czym rozmawialiśmy? 127
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie wiem. Zamierzałam po prostu iść do Rocketa i… po prostu… nie chciałam, żebyś uważał mnie za taką kruchą dziewczynkę, którą musisz chronić przez całą dobę. Chcę być w stanie zająć się sobą sama. Chcę, byś wiedział, że potrafię się o siebie zatroszczyć. – Potrafisz. Wiem, że udaje ci się to lepiej niż innym. I będziesz w tym jeszcze lepsza, kiedy zawładniesz nad swoimi mocami, ale do tego czasu, co jest takiego złego w moim towarzystwie? – Co? – zapytałam. – O czym ty mówisz? – Zachowujesz się tak, jakbyś nie mogła wystarczająco szybko ode mnie uciec. – Nie o to chodzi, Reyes. To nie ma z tym nic wspólnego. – Jasne. – Byłam zła, okej? Gadałeś z tamtą kobietą i ty pierwszy mnie zablokowałeś. Po dłuższej chwili powiedział: – Nie czuję cię. Nie mam pojęcia czy kłamiesz. Ale ja go czułam. Czułam zranienie, które spowodowałam i oblała mnie fala wyrzutów sumienia. Nigdy nie chciałam, żeby tak to wszystko przyjął. Odsunęłam pasemko włosów z jego czoła i powiedziałam proste: – Aperite. – Tym słowem ponownie ujawniłam swoje uczucia. Wciągnął gwałtownie powietrze, kiedy pojawiły się moje emocje. – Nie chciałam, żebyś wyczuł moją zazdrość – rzekłam zawstydzona. – Tamta dziennikarka wydawała się bardzo tobą zainteresowana. – Dutch – powiedział, obejmując mój kark – wszystkie kobiety, które przychodzą do baru są mną zainteresowane. Niemal się zaśmiałam. Nie był nazbyt skromny. – Albo tak myślą. – Jego głos stwardniał od niechęci. – Nawet mnie nie znają, Dutch. Ich pragnienie jest wyczerpujące. Szczerze to rozumiałam. Cóż, nie z doświadczenia osobistego oczywiście. Zwykle odpychałam niż przyciągałam. Ale wyczuwałam to w kobietach i mężczyznach wchodzących do baru. Reyes był jak płomień, który przyciągał wszystkie ćmy świata po to tylko, żeby ich skrzydła zdusiły czający się w nim ogień. – Wiem, czego to rezultat. Jestem taka sama. Pragnęłam cię od naszego pierwszego spotkania. I nadal pragnę, Reyes. Jestem twoją największą fanką. Przesunął kciukiem po mojej szczęce i wargach. – Nie. Z tobą jest inaczej. Nigdy nie byłaś pewną sprawą. 128
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Prychnęłam. – Najwyraźniej błędnie zinterpretowałeś moje zainteresowanie. – Wręcz przeciwnie. Nigdy nie byłaś do nich podobna. Szkoda, że nie czujesz tego, co ja. Zdumiewająco się różnisz. Możesz w to nie wierzyć, ale mogłabyś mnie przyjąć albo zostawić. Mogłabyś zostawić mnie za sobą i wcale by cię to nie zmartwiło. Pokręciłam głową. – Nie, Rey’azielu, nie mogłabym. – Uwielbiam twoją wiarę. – Nie można wygrać z mężczyzną, który dopiero co obronił mnie przed ogarem piekielnym. Opuścił rękę i poczułam promieniującą z niego falę wstydu. – Mężczyzną, który próbował cię obronić. Mężczyzną, który poniósł porażkę. – Co?! – wrzasnęłam trochę za głośno. Zacisnęłam powieki i zaczekałam, by upewnić się, że nie obudziłam tamtej dwójki w salonie. Kiedy nawet nie poruszyli się we śnie, szepnęłam: – Co do…? Walczyłeś dla mnie z ogarem piekielnym. Ściślej mówiąc, to z trzema. Czego mogłabym chcieć więcej od narzeczonego? Tak bardzo przepraszam, że tam weszłam. – Gdybyś nie weszła, to nas mogłoby tutaj nie być. – Skinął głową w kierunku Osha. – Obezwładniły nas zanim mogłem cokolwiek zrobić. Ogar był taki szybki. – Uśmiechnął się do mnie, jego ciemne oczy błyszczały w blasku rzucanym przez lampę nocną w łazience. Ta rzecz była naprawdę jasna. – Ale ty byłaś szybsza. – Byłam wolna. Byłam nieudolna. Zatrzymałam czas na tyle, by wpaść w kompletną panikę. – Mylisz się – odparł. – Widziałem cię. Poruszałaś się z prędkością i chytrością geparda. One nie miały szans. – Tylko dzięki Zeusowi. On zadziałał. – Bóg? – zapytał, drażniąc się ze mną. – Nóż. – Zeus, tak? – No myślałam o nazwaniu go Reyes, ale nie chciałam nikogo dezorientować. Włączając w to mnie. – A co z nią? – zapytał, spoglądając na mój brzuch. – Ma imię? – Fasolka. Na razie. 129
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Fasolka? – zapytał z rozbawioną miną. – Skrót od Ziarnka Fasoli, choć nie jest jeszcze tak duża, ale wkrótce będzie. – Imię jest idealne. – Na razie wystarczy, ale musimy wymyślić jakieś wspaniałe – powiedziałam, kładąc się w zamyśleniu. – Coś, co będzie krzyczeć: „Spustoszę całe zło na tym świecie!” – Zgadzam się. – Wciąż pokryty taśmą, obrócił się na bok, twarzą do mnie, jego ciało napierało na paski opatrunku. – Powiedziałabyś mi, gdyby coś było nie tak, prawda? – Co masz na myśli? Oczywiście, że tak. – Więc gdybyś wiedziała, że coś może ci się stać, to dałabyś mi znać. Do czego on zmierzał? – Tak. Nic mi się nie stanie. Chyba, że dopadnie mnie Dwunastka. Poza tym, powinnam być cała i zdrowa. Kiwnął głową, zamyślony. – Reyes, co jest? – Myślę, że masz przede mną sekrety. – Ty masz sekrety przede mną – odparłam, drocząc się. – To wydaje się fair. Nachylił się, żeby ugryźć mnie lekko w ucho. – Później możemy postanowić, kto może, a kto nie może mieć sekretów. A teraz, chcesz to zrobić? – Reyes! – powiedziałam oburzona. – Dopiero co niemal zostało ci wyrwane ramię z barku. – To i fakt, że dorosły mężczyzna pytający mnie czy chciałam „to zrobić” było przezabawne. – I tak możemy to zrobić. Zachichotałam. – Nie, nie możemy. – Jestem bardzo kreatywny, jeśli chodzi o moje usta. – Doskonale o tym wiem. – Powinnaś usiąść mi na twarzy. Znowu parsknęłam śmiechem. – Nie usiądę ci na twarzy. O Boże. – Po prostu to zrób. Sprawię, że ucieleśnią się wszystkie twoje marzenia. – Naprawdę musisz poćwiczyć skromność – powiedziałam. 130
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Skromność jest przereklamowana. – Poza tym – rzekłam, odpychając go, kiedy się nade mną nachylił – mamy towarzystwo. Spojrzał na Artemidę, jej krótki ogon poruszał się setki mil na minutę. Była niemal tak szczęśliwa, jak ja, widząc, że nasz mężczyzna powrócił do normalności. – Jak się masz, mała? – zapytał, drapiąc ją za uszami. Byłam zdumiona, że potrafił w ogóle ruszać tym ramieniem. – Idź po piłkę – powiedział, udając, że jakąś rzuca. Artemida zeskoczyła z łóżka i zanurkowała przez ścianę w poszukiwaniu niewidzialnej piłki, kiedy ja gapiłam się na niego z szeroko otwartymi ustami. – To było podłe – skarciłam go. – Co? – zapytał, znowu się do mnie nachylając. – Lubi piłeczki. Ty też, jeśli dobrze pamiętam. – Jesteś niepoprawny. Co z twoim ramieniem? – Nie planuję używać w tym ramienia – powiedział, wsuwając rękę w przód moich spodni od pidżamy, na których widniał napis ROZTAPIA SIĘ W USTACH. Poczułam niezmierną rozkosz, kiedy odnalazł palcami sedno mojego istnienia i zatopił w nim palce. Wciągnęłam haust powietrza. – Co z twoimi plecami? – zapytałam. – Wykorzystam w tym plecy. Obiecuję. – Nie, Reyes – powiedziałam, znowu go odpychając. – Mówię serio. Zostałeś niemal rozszarpany i nagle możesz uprawiać seks? – Dutch – powiedział, ściskając wnętrze mojego uda – gdybym nie mógł uprawiać seksu, to myślisz, że mógłbym zrobić to? Rozdzielił fałdki między moimi nogami, palcami umiejętnie pieszcząc najwrażliwszą, najdelikatniejszą część mojego ciała. Drugą ręką objął mnie za szyję i przyciągnął moje usta do swoich. Po początkowym przypływie przyjemności, która pozostawiła mnie dygoczącą od żądzy, przerwałam gorący pocałunek i szepnęłam: – Dobra, wygrywasz. Nachylił się nade mną, mówiąc do mojego ucha: – Dutch, wygrałem w chwili, kiedy weszłaś do łóżka. Naprawdę musiał popracować nad skromnością. Sięgnęłam w dół i oplotłam palcami jego erekcję. Wciągnął gwałtownie 131
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones powietrze przez zęby. Potem, przyszpilając mnie do łóżka swoim ciężarem, chwycił moje nadgarstki i ścisnął je nad moją głową, trzymając je na bezpieczną odległość, kiedy robił, co mu się podobało. Było to ledwo fair, ponieważ chciałam badać wzgórza i doliny jego ciała tak bardzo, jak on chciał badać moje. Chciałam zauważyć fakt, iż jego były o wiele bardziej fascynujące niż cokolwiek, co ja miałam do zaoferowania. Były twarde i gładkie jednocześnie, sztywne jednak giętkie pod moim dotykiem, napinały się w reakcji na pocałunek. Ściągnął mi bluzkę przez głowę, by zyskać dostęp do Danger i Willa. Gdy ssał stwardniałe pączki, dając każdemu tę samą ilość uwagi, kręcąc językiem w nieznośnie erotycznym ruchu, drugą ręką zsunął moje spodnie od piżamy. A ludzie mówią, że mężczyźni nie są wielozadaniowi. Niecierpliwie skopałam z siebie getry, kiedy podniósł się z łóżka. Chłód po jego nieobecności przyprawił mnie o gęsią skórkę. Zamknął drzwi, po czym odwrócił się do mnie w całej swojej nagiej chwale, jego skóra lśniła w przygaszonym świetle. Zamarłam i pozwoliłam sobie na wchłonięcie każdego cala jego ciała. Sięgnął do blatu mojej komody i zabrał coś, czego nie dostrzegałam. Potem usłyszałam dźwięk rwania,
gdy
podszedł
do
przodu,
jego
chód
przypominał
drapieżnika
przygotowującego się do ataku. Łóżko zapadło się, kiedy wspinał się na nie. Usiadł na mnie okrakiem, jego żar ogarnął mnie niczym ciepły kocyk. Łapiąc za mój nadgarstek, owinął go czymś chłodnym. Czymś lepkim. Parsknęłam śmiechem. – Taśma klejąca? – zapytałam. – Cicho – powiedział, marszcząc brwi w uroczym wyrazie koncentracji. – To delikatna procedura. – Oderwał kolejny kawałek i związał moje nadgarstki. Dreszcz oczekiwania przebiegł po moim kręgosłupie, kiedy on działał. Tętno przyspieszyło. Skóra się napięła. Jego erekcja leżała pomiędzy Danger a Willem i aż ślinka mi pociekła, chciałam posmakować go w najgorszy sposób, poczuć przepływ jego krwi pod językiem, ale nie pozwoliłby mi na uniesienie albo użycie dłoni. Znowu mnie zostawił i złapał mnie za kostkę, przejechał koniuszkami palców wzdłuż mojego podbicia, posyłając zadziwiająco ostrą falę przyjemności po mojej nodze zanim oderwał kolejny kawałek taśmy i otoczył nią kostkę. Wydawał się być coraz bardziej zniecierpliwiony. Rozsunął szeroko moje nogi i przywiązał jedną do ramy kolejnym 132
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones paskiem taśmy. Po obsypaniu lekkimi, gorącymi pocałunkami mojej łydki i wnętrza kolana zrobił to samo z drugą kostką, rozszerzając mnie jeszcze bardziej. Potem stanął nade mną, niczym król przyglądający się swojej zdobyczy. Leżałam otwarta i odsłonięta. Nigdy nie byłam szczególnie nieśmiała, ale nie mogłam powstrzymać chwili zwątpienia, kiedy mi się przyglądał. Jednakże jego wyraz twarzy był tak intensywny, tak magnetyczny, że całe zwątpienie zniknęło. Jednak nigdy nie wyobraziłabym sobie tego, co wydarzyło się później. Zaczął od moich kostek, najpierw potarł je kciukami, potem nachylił się, składając najmniejszy z pocałunków na mojej skórze, muskając skórę zębami mikrosekundę wcześniej zanim ugryzł. Leciutko. Na tyle, żeby spowodować lekkie ukłucie bólu. Sapnęłam niemal w tej samej chwili, w której to zrobił. Potem zrozumiałam. Poczułam jego reakcję na mój ból. Poczułam, jak odbija się od niego we mnie, niczym rykoszet przyjemności, który uderzył w moje centrum. Zrobił to samo z drugą kostką. Każde ugryzienie trzaskało, niczym błyskawica pod moją skórą i zwijałam się od żądzy oraz niepohamowanej radości. Lizał, spijał, potem gryzł, tak jakby biorąc kieliszki tequili z moich nóg, a płynące przeze mnie szalone rozradowanie, przefiltrowane przez jego własną namacalną reakcję, spowodowało, że cicho krzyknęłam. Ale wystarczyło to, żeby przykuć jego uwagę. Znowu usiadł na mnie okrakiem i oderwał kolejny kawałek taśmy, po to by zasłonić nim moje usta zanim zsunął się na Danger i Willa. Skubnął ustami pobudzony sutek na tyle mocno, by spowodować kolejne ukłucie, kolejne dźgnięcie, kolejny rykoszet. Odrzuciłam głowę w tył i poruszyłam się bezradnie, kiedy robił to w kółko, poświęcając każdemu centymetrowi mojego ciała tę samą uwagę. Nawet wnętrza nadgarstków, pokryte taśmą, nie były bezpieczne. Po prostu gryzł mocniej, by dostać reakcję, której pragnął, naprężając się za każdym razem i zamierając, by pozwolić, aby obmył go ból i powrócił do mnie. Niespodziewanie zsunął się niżej, rozsunął moje nogi jeszcze bardziej i possał fałdki między nimi, robiąc miękkie pociągnięcia językiem, szybko doprowadzając na skraj orgazmu. Sapnęłam pod taśmą, gdy intensywna rozkosz zebrała mi się w brzuchu. Stałam się roztopioną lawą, gorącą do białości pod jego dotykiem i początki szczytu obudziły się do życia głęboko w moim rdzeniu. Zajęczałam, kiedy rozkwitał, zyskał na wielkości i sile, niczym letni przypływ. Wsunął we mnie palce, jeszcze 133
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones bardziej przybliżając orgazm, gdy prawie o niego błagałam. Wtedy zatopił zęby w delikatnych fałdkach, ból popchnął mnie jeszcze wyżej, wyżej i wyżej, aż wybuchł we mnie słodki–gorzki orgazm, rozlewając się we mnie, jak wrzące morze. Nim całkowicie zeszłam na dół, Reyes zawisł nade mną, chwycił garść moich włosów, żebym tkwiła w jednym miejscu i wsunął się we mnie, chowając każdy cal swojej erekcji w jednym, szybkim pchnięciu. Zagryzłam zęby, odrzucając głowę, kiedy orgazm znów zaczął się we mnie budować. Reyes poruszał się, początkowo wspaniale wolno, potem mocniej, szybciej, jakby zdesperowany od żądzy. Głodu. Przeszyła mnie kolejna fala rozkoszy, kiedy poczułam rosnący jego własny orgazm. Pulsujący. Pędzący przez niego. Uderzał we mnie z gwałtownym zapałem, szukając tej ekstazy, aż pękła i roztrzaskała się w nim, eteryczne uczucie rozbiło się o jego kości. Poszłam za jego przykładem, dochodząc po raz drugi, przyjemność była tak ostra i surowa, że zapomniałam, jak oddychać. Jego orgazm był niczym parzące iskry obsypujące moją skórę, gdy ponownie wróciła do nas rzeczywistość.
Przekład: waydale
134
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 10 To właśnie dla ciebie rano wstaję. No i muszę siku. – E–KARTKA
Obudziłam się wcześnie rano z lepkimi nadgarstkami i wściekłym bólem głowy. Czułam się, jakby Barbarek, mój mózg, eksplodował w ciekłą breję, ale Freda, moja czaszka, utrzymywała wszystko w stanie nienaruszonym. Wysunęłam się cicho z łóżka, starając się nie obudzić przyrzeczonego i weszłam chwiejnie do łazienki. Moja głowa i wszystko do niej przyłączone bolało. Włosy bolały. Rzęsy bolały. Brwi bolały chyba najbardziej ze wszystkiego. Nawet bolały małżowiny uszne. Być może ten ostatni orgazm spowodował mały zawał. Sprawdziłam usta, żeby zobaczyć czy są przekrzywione. Nie widząc niczego niezwykłego, zrobiłam poranne siku i umyłam zęby – nie w tym samym czasie, choć potrafię być tak wielozadaniowa, kiedy się spieszę. Jako, że pozostawiłam szczotkę w łazience Reyesa, przeszłam przez teraz otwarte sypialnie do jego mieszkania. Jednakże zanim doszłam do jego łazienki, usłyszałam boleśnie ciche pukanie do jego drzwi. Gdy do nich podeszłam, klamka zadrżała, jakby ktoś ją testował. Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej. Ponieważ miałam na sobie jedynie koszulę nocną, uchyliłam drzwi, by zerknąć na ledwie oświetlony korytarz. Po drugiej stronie stała kobieta z długimi czarnymi włosami. Wyraźnie była tak samo zdziwiona moim widokiem, co ja jej. Odskoczyła zaskoczona; potem powoli coś sobie uświadomiła i surowa zazdrość, którą nie tylko wyczułam, ale również zobaczyłam w jej minie przetrząsnęła moje wystrzępione zakończenia nerwowe. – Szukam Reyesa Farrowa – powiedziała cicho, jakby nie chciała przeszkadzać sąsiadom. – Jestem Sylvia Starr. Wiedziałam, kim była, ale czemu, do diabła, pokazywała się w mieszkaniu Reyesa tak wcześnie rano? Postanowiłam zapytać: – To jego mieszkanie i jest o wiele za wcześnie, by przyjmować gości. 135
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Zamrugała oburzona, ale nie byłam pewna czy przez mój ton, czy fakt, że inna kobieta znajdowała się w mieszkaniu jej obiektu westchnień. Próbowała podać mi swoją wizytówkę. – Może pani go poprosić, by do mnie zadzwonił? Musimy ustalić porę na wywiad, który robię dla Wiadomości o Siódmej. Nie zamierzając brać wizytówki, pozwoliłam, by jej dłoń zawisła w powietrzu. – Myślę, pani Starr, że wyraził się jasno, iż nie chce wywiadu. Gniew wezbrał się w niej niczym rozgrzana fala. – A pani jest? Nie mogłam się powstrzymać. Reyes może nie chciał, bym była na jej celowniku, ale bez mrugnięcia okiem dam sobie radę z osobnikami pokroju Barbary Walters. Nie powiedziałam tego triumfalnie, ale wypowiedziałam każdą sylabę z niesłychanym oddaniem, kiedy odparłam: – Jego narzeczoną. Wymknęło jej się ciche sapnięcie i cofnęła się o krok. Po chwili odsunęła za ramię długie loki i powiedziała: – Zabawne, że nie wspominał o pani w dniu, kiedy sugerował, byśmy zjedli razem kolację. – Ponieważ nie miał zamiaru zjeść z panią kolacji, pani Starr. Nie było potrzeby. I czy nie jest pani trochę za wcześnie na kolację? – Proszę mu po prostu powiedzieć, że tu byłam – powiedziała, odchodząc. Promieniujące od niej emocje były wręcz nieprzewidywalne. Reyes miał, co do niej rację. To wariatka. Zabrałam swoją szczotkę, ale czesanie włosów okazało się zbyt bolesne, więc weszłam na palcach do salonu, by sprawdzić co z chłopcami. Podczas gdy Osh leżał w dokładnie takiej samej pozycji, w której go zostawiłam, Garrett właśnie się budził. Patrząc na lewo, dowiedziałam się dlaczego. Cookie była w mojej kuchni, gotowała śniadanie. Była święta. – Hej, Cook – powiedziałam, kiwając głową Garrettowi, kiedy przeciągał się na leżance, po czym skrzywił się, gdy przeszył go ból. Wiedziałam, jak się czuł. Mnie przeszywał ból wraz ze skinieniem głowy. Postanowiłam nią nie kiwać. – Nie uwierzysz, kto kilka minut temu pojawił się na progu Reyesa. Przestała robić to, co robiła i sprawdziła niewielki zegarek na swoim nadgarstku. 136
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Tak wcześnie? – zapytała. – Tak i był to nie kto inny, jak Sylvia Starr. – Nie – powiedziała. – Nie żartuję. Chciała wywiadu. Jest nieustępliwa, to muszę jej przyznać. – Ja jej będę musiała przyznać podbite oko, jeśli nie zostawi w spokoju naszego chłopca. Pokazałam jej uniesione kciuki zanim musiałam zrobić coś z wilgocią po boku ust. Zrobiła dzbanek kawy, a ja się śliniłam. Dosłownie. Musiałam sobie wziąć chusteczkę. – Weź sobie kubek – powiedziała, podając mi filiżankę z szafki i napełniając ją po brzegi. – Cook, wiesz, przez co teraz przechodzę. I głowa mnie boli. – Czujesz się tak, jakby piekło pochłaniało ci mózg? – Tak. – Jakby wybuchł wulkan i wszystko eksplodowało ci w czaszce? Mój Boże, dobra była. – Dokładnie tak. – To odstawienie kofeiny. Mówiłam ci, co się stanie, jeśli raptownie ją odstawisz. Chwyciłam się za głowę, kiedy kolejny spazm bólu zakołysał mną na boki, uderzając moją głową o otwarte drzwiczki szafki. Co wcale nie pomagało. – Co, do cholery? Myślałam, że wyolbrzymiasz. – Nie. Będziesz musiała to przecierpieć. Ale postanowiłam do ciebie dołączyć. W tym czasie dostrzegłam puszkę kawy stojącą na moim blacie obok jajek. Zieloną puszkę kawy. Kolor diabła! – Co to jest? – zapytałam, piszcząc, kiedy Garrett wszedł do kuchni, wyglądając jak śpiący, seksowny zombie. Ziewnął i sięgnął ponad naszymi głowami po kubek kawy. – Jeśli będziesz cierpieć – rzekła Cookie – to ja będę cierpieć z tobą. Ja także rezygnuję z kofeiny. Przypatrzyłam się kubkowi w jej dłoni. – To co teraz pijesz? – To, co obie będziemy pić przez następnych osiem miesięcy. Przechodzimy na kawę bezkofeinową. 137
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Przerażenie, które mnie ogarnęło, absolutny horror z odrobiną mdłości ogłuszył mnie na trzy, może cztery sekundy. Odstawiłam kubek i wykonałam palcami krzyż, wrzeszcząc „Śmierć przed kawą bezkofeinową!” kiedy Garrett nalewał sobie kubek. Głupiec. – Och, przestań. – Odstawiła swój kubek i próbowała podać mi mój. – Tylko spróbuj. – Nie mogę. To jak proszenie mnie o zdradę Reyesa z Garrettem. Mężczyzna spojrzał na mnie wilkiem, dodając do swojego kubka diabelskiej krwi, czyli śmietanki i cukru. – Rób, co chcesz – powiedziała Cook, podnosząc swój kubek i biorąc długi, bardzo długi łyk. Po kilku udręczonych chwilach, zaczął dopadać do mnie aromat. Przez to prawie się ugięłam, a nie przez kawowe porno Cookie. Serio, kto tak ssie kubek? Nachyliłam się, kiedy zlizała kroplę ściekającą po boku i jęknęła w ekstazie. To było takie złe, a jednocześnie tak bardzo, bardzo dobre. – Nie pachnie jak kawa bezkofeinowa – powiedziałam, przyglądając się, jak Garrett bierze łyk, więc poczekałam na jego reakcję. Była taka sama jak Cookie, oprócz lizania i jęków, ale wydawał się rozbawiony jej deklaracją odstawienia kofeiny. Byłam zaskoczona, że koleżanka nie kręciła się już przy Panu Kawusiu. Może zaczęłaby, gdybym wepchnęła jej dziesięć dolarów do stanika. – Nigdy nawet nie próbowałaś bezkofeinowej? – zapytała, podsuwając mi kubek. Na mojej twarzy odmalowała się podejrzliwość, którą odczuwałam. Uniosła brwi, czekając. Najwyraźniej nie zamierzała się poddawać, dopóki nie spróbuję. – Dobra, spróbuję. Ale nie bądź rozczarowana, kiedy wypluję ją z obrzydzenia. Albo kiedy się zrzygam. Albo kiedy moja głowa obróci się sama wokół siebie. – Nie jestem zbytnio zmartwiona. – Dobra, dobra. Zostałaś ostrzeżona. – Uniosłam kubek, jakby zawierał śmiercionośny patogen, ostrożnie przysunęłam go do ust i upiłam łyk. Ciepłe, bogate, sztuczne, ciekłe złoto pociekło po moim języku i gardle, zalewając moje kubki smakowe w całkowitej ekstazie. Oczy wywróciły mi się do tyłu i niemal upadłam. – O mój Boże – powiedziałam, biorąc kolejny łyk. – To jest niesamowite. – Mówiłam. – Skupiła uwagę z powrotem na jajecznicy, bo jajecznica rzadko 138
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kiedy sama się robiła. – Chwila! – powiedziałam, powodując u siebie kolejny spazm na ułamek sekundy zanim mogłam dokończyć myśl. – Chociaż to jest kawa bezkofeinowa, czy pomoże mi z bólem głowy? – Nie – odparła przez ramię. – Szlag. Wiesz, naprawdę nie musisz rzucać kofeiny dla mnie – powiedziałam do Cookie. – Żartujesz? Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Choć rzucanie kofeiny będzie trudne. Bardziej byłabym skłonna sprzedać moje pierworodne dziecko. – Prawda. – Chcesz pomóc mi z tą taśmą? – zapytał Reyes, wchodząc do kuchni w samych spodniach od piżamy. Czy było coś seksowniejszego od faceta w samych spodniach od piżamy nawet pokrytego taśmą klejącą? Wątpię. – Na pewno jesteś gotowy? – zapytałam z niepokojem, kiedy Cookie z powodu jego wejścia upuściła kilkanaście rzeczy. Byłam całkiem pewna, że kilka z nich było jajkami. I czymś plaskającym, jak bekon. – Trzysekundowa reguła! – krzyknęłam, nie patrząc na nią. Nie chciałam przyciągać uwagi. Ani jej zawstydzać. Reyes żartobliwie puścił do niej oko, po czym powiedział: – Bardziej pewien nie będę. Wyobraziłam sobie taśmę zrywającą skórę i dostałam kolejnego ataku. Po długim dochodzeniu do siebie, poszliśmy do salonu i Reyes usiadł na ławie, kiedy zabrałam się do roboty. Odrywałam bardzo powoli, martwiąc się, że oderwę ciało od kości. Ale to było niewiarygodne. Skóra była różowa tam gdzie była zraniona, ale całkowicie zamknięta. Nie było ani jednej otwartej rany. – A co wewnątrz? Mięśnie i ścięgna? – zapytałam. Dzień wcześniej dosłownie były rozszarpane. Sprawdził, unosząc lekko łokieć i napinając mięśnie w innych pozycjach. Poruszały się pod jego idealną skórą, jak u pływaka. – Wydają się bardzo dobrze pracować. Są jedynie obolałe. – Ciekawe dlaczego. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. – Potarłam palcami nowo utworzoną skórę. Jeszcze dziwniejszy był fakt, że jego tatuaże, z braku lepszego słowa, znaki, z którymi się urodził, które tworzyły mapę do bram piekła, odtworzyły się w doskonałej symetrii z jego wyleczonym bokiem. Ani jedna linia nie była popsuta ani zniekształcona, a przecież jego ciało było 139
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones porozcinane. To był widok, którego nigdy nie zapomnę. – Właśnie w taki sposób wyleczyłeś się tak szybko po tamtym postrzale? – Tak. – Wstał, przetestował plecy, po czym odwrócił się do leżanki i jej okupanta. – Śniadanie będzie gotowe za dziesięć minut – powiedziała Cookie – z kilkoma dodatkowymi substancjami odżywczymi z podłogi. – Zuch dziewczyna! Nie możemy pozwolić, by cokolwiek poszło na marne. Reyes przyglądał się Oshowi, którego imię wciąż było mi trudno skojarzyć z Daevą śpiącym głęboko na pluszowej leżance. Choć kiedy myślałam o nim, jak o dzieciaku, zamiast tysiącletnim demonie, działało to lepiej. Starałam się na tym skupić, bo naprawdę wyglądał, jak dzieciak. Jego czarne włosy do ramion potrzebowały czesania, a rzęsy drgały na młodzieńczych policzkach. Miał idealnie prosty nos i pełne wargi, jakby złapany został pomiędzy wiekiem nastoletnim a dorosłym. Czasami musiałam sobie przypominać czym był. I, co ważniejsze, do czego był zdolny. – Powinniśmy dać mu spać – powiedziałam do Reyesa. – Wychodzi już z hipostazy. – Czujesz to? – Tak – powiedział. – A kiedy się obudzi, mam do niego parę pytań. – Jakich pytań? – zapytałam, zmartwiona obrotem wydarzeń. – Ma ukryte motywy. Wyczuwam to. – Skoro tak mówisz. Wczoraj walczył u naszego boku. Jesteśmy mu winni zaufanie. – Potem pomyślałam o słowach Reyesa. Równie łatwo Osh mógłby walczyć za ukryty motyw. Jednakże nie miałam pojęcia, jaki mógłby być ten motyw. – Dobra, ale na wszelki wypadek – dodałam zanim całkowicie wyszedł z hipostazy – jakie jest jego prawdziwe imię? – A co ci powiedział? – Osh. Osh Villione. Skinął głową. – Villione jest nowe, ale naprawdę nazywa się Osh. To skrót od Osh’ekiel. – Osh’ekiel. I przez tę wiedzę mam nad nim władzę? – Tak. Tak jak nade mną. Uśmiechnęłam się, nie wierząc choćby przez chwilę, że mam władzę nad mężczyzną o imieniu Reyes Alexander Farrow. Albo potomkiem Lucyfera o imieniu 140
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Rey’aziel. Tak czy inaczej. – Co masz dzisiaj na tapecie? – zapytałam. Zlustrował mnie wzrokiem, jego ciemne oczy błyszczały we wczesnoporannym świetle. – Ciebie. – Czy muszę wyjść? – zapytał Garrett z kanapy. Reyes i ja odpowiedzieliśmy jednocześnie, jedno powiedziało tak, drugie nie. Macie trzy strzały, kto powiedział co. Garrett wzruszył ramionami i powrócił do czytania wiadomości na swoim telefonie. – Nie – powiedziałam do Reyesa. – Chodziło mi o pracę. Muszę dzisiaj zrobić kilka przystanków na mieście, a jeśli zamierzasz ze mną iść, musimy porównać swoje harmonogramy. – Nie sądzę, by teraz był dobry czas na opuszczanie twojego mieszkania – powiedział. – Jest dzień. Idealna pora. Nadal mam pracę, Reyes. – Tak też myślałem. Wyczyściłem swój harmonogram. Jestem cały twój. – Słodko – powiedziałam, puszczając mu flirciarskie oczko. Pochylił się, żeby pocałować mnie w ucho i szepnął: „Wyszedł” na mikrosekundę zanim odepchnął mnie w bezpieczne miejsce i uniósł Osha za gardło z leżanki. Garrett złapał mnie i przytrzymał przy sobie, kiedy Reyes rzucił Osha przez salon, na ścianę naszej sypialni. Krzyknęłam coś mało inteligentnego, gdy Osh padł na podłogę, lądując na dłoniach i piętach, niczym zwierzę. Miał dosyć czasu, by spojrzeć spod rzęs, jego spojrzenie było wściekłe, kiedy Reyes znowu uderzył w niego ciałem, tym razem przyszpilając go do ściany. – Kto je wezwał? – zapytał ostro. Osh uśmiechnął się do niego, jakby brakowało mu rozrywki. Potem z łatwością wyrwał się Reyesowi i zaatakował. To co stało się później, przeczyło prawom fizyki. Poruszali się tak szybko, za szybko dla mojego umysłu, kiedy walczyli o dominację. Dostrzegłam przewrót tutaj, który potrząsnął fundamentami budynku i rzut tam, który niemal wyrwał moją zachodnią ścianę. Starałam się krzyknąć na nich, żeby przestali, lecz to było na nic. Garrett odsuwał się z drogi, kiedy Cookie krzyczała w tle, ale ja nie potrafiłam 141
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones oderwać wzroku od domowej kłótni dziejącej się przede mną i wokół mnie jednocześnie. Ich ruchy były zwierzęce, zręczne i pełne gracji, jednak gwałtowne, całkowicie śmiertelne, jak dwóch doświadczonych drapieżników. I poruszali się tak szybko, że znikali co jakiś czas na ułamki sekund. Nie mając innego wyboru, wypełniłam płuca powietrzem i skupiłam się. – Stop – powiedziałam, przechodząc do sedna. Kiedy czas zwolnił, walka zaczęła wyglądać jak walki MMA, które widywałam w telewizji. Bokserzy MMA byli szybcy, ale i tak widziałam, co robili. Teraz wszystko zamarło oprócz dwóch awanturników, którzy dosłownie przewracali mój salon do góry nogami. Poruszali się w niemal normalnej prędkości. Ale nadal się poruszali. Więc przeszłam na kolejny poziom. Zrównoważyłam swoją energię, spiętrzyłam ją, po czym wysłałam ją wielką solidną falą. – Quiesce – rozkazałam i nareszcie wojownicy też zwolnili, aż w ogóle przestali się poruszać. Zajęło im chwilę nim zorientowali się, co zrobiłam i dołączyli do mnie w obecnej strefie czasowej. Zanim to jednak się stało, podeszłam do zamrożonej sceny. Reyes przypierał Osha do podłogi, jego pięść znajdowała się zaledwie centymetr od twarzy przeciwnika. Ale Osh nadal się uśmiechał i niedługo zajęło mi domyślenie się dlaczego. Jego łokieć kierował się prosto do lewego oka Reyesa. Powinnam ich tak zostawić. Gdyby nie moje mieszkanie, przestrzeń, którą uważam za świętą, pozwoliłabym im rozedrzeć się na strzępy. Albo czas zaczął się przesuwać, albo oni dostosowywali się do mojego i walka mogła wznowić się w każdej chwili. Nie mogłam na to pozwolić. Szybko obok nich kucnęłam, najpierw położyłam rękę na torsie Reyesa i powiedziałam. – Rey’aziel, suffoca. – Potem położyłam drugą rękę na głowie Osha, mówiąc: – Osh’ekiel, dormi. – Albo to zadziała, albo umrę. Dopingowałam temu pierwszemu. Opowiadałam się za życiem. Zagryzłam zęby i powiedziałam cicho: – Redi. – Rozkazując, by czas powrócił do normalności. O rany, i jak powrócił. Jak zawsze, uderzył we mnie mocno. Ogłuszył mnie. Ale tym razem zaszłam dalej i powrót był, jak uderzający we mnie mur. Utrzymałam równowagę. Jeżeli byłam tak bardzo potężna, jak wszyscy mi mówili, to wkrótce będę miała dwóch bardzo skłonnych do współpracy chłopców. Jeżeli nie, to zostanę stłuczona na kwaśne jabłko. Niemożliwe, by powstrzymali ciosy, które zadawali tak szybko. 142
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Gdy mur się roztrzaskał i przesuwałam się między wzrostami czasowymi, czułam się, jakby świat rozpadł się na milion kawałków, a grawitacja przyciągała mnie z każdej strony. Walczyłam z tym uczuciem, wracając do teraźniejszości, gdzie dwóch mężczyzn było w trakcie tłuczenia się na śmierć. Opuściłam powieki i czekałam na cios, który z pewnością zakończy moje życie. A na pewno zburzy mi fryzurę. Dwa demony w pokoju mogły być na tyle silne, by znieść tak potężne uderzenia, by wrócić po więcej, ale miałam przeczucie, że mój delikatny tyłek zmieniłby się w proszek po jednym takim ciosie. Zacisnęłam zęby i czekałam. Nic się nie stało. Cóż, wiele się stało, ale nie zostałam uderzona. Zamiast tego przeszył mnie wrzask Cookie niczym okrzyk wojenny. Mężczyzna pod moją lewą ręką upadł w połowie ciosu, wiotczejąc pod moim dotykiem, a ten drugi, jedyny w pokoju posiadający upadłego anioła za ojca, ugiął się, z trudem łapiąc powietrze. Dałam mu trochę pocierpieć, na tyle długo, żeby przykuć jego uwagę i żeby jego twarz przybrała czerwony kolor albo z braku powietrza, albo wielkiej wściekłości, nie byłam pewna. – Anhela – powiedziałam, pozwalając mu znowu oddychać. Opadł na ręce i kolana, chłonąc olbrzymie hausty powietrza i w tym momencie wspomnienie uderzyło mnie tak mocno i szybko, że prawie także upadłam. Rzuciłam się do niego, przytuliłam jego głowę, walczyłam z obrazami zalewającymi mi głowę. Pierwszy raz, kiedy zobaczyłam Reyesa w alejce tamtej okropnej nocy, kiedy udało mu się uciec Earlowi Walkerowi i upadł na zamarzniętą ziemię przy koszu na śmieci, opierał się na rękach i kolanach, sapiąc w bólu, starał się wprowadzić powietrze do okaleczonego ciała. Jak mogłam zrobić mu to, co zrobił Earl? Jak w ogóle mogłam sprawić mu ból? Odmówić mu powietrza? – Tak strasznie cię przepraszam – powiedziałam, oczy piekły mnie od emocji. – Nie chciałam tego zrobić. Odsunął się, żeby na mnie spojrzeć i błysnął obolałym uśmiechem. – Dobra dziewczynka – powiedział i poczułam narastającą w nim dumę, a fakt ten mnie zadziwił. – Z każdym dniem robisz się coraz bardziej potężna. Tak jak 143
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones mówiłem. – Nie chciałam tego zrobić, Reyes. Strasznie przepraszam. – Nie – powiedział, kaszląc w ramię – nie, właśnie tego musisz się nauczyć, by przetrwać. Zrobiłaś dobrze. Wrzask Cookie powoli ucichł i zakończył się cichym piskiem, kiedy Reyes i ja spojrzeliśmy na śpiącą królewnę na podłodze. – On nie wezwał Dwunastki, Reyes. – Dutch – zaczął, ale podniosłam rękę, żeby go powstrzymać. – Wiem, co zamierzasz powiedzieć. Tylko on mógł. Ale na tej płaszczyźnie są inni, o których nie wiemy. Z tego, co wiemy, twój ojciec też mógłby być na tym świecie. Mógłby pozwolić im uciec, a potem przejść za nimi przez bramę. Zesztywniał. – Byłoby to do niego podobne, posłanie Dwunastki za nami. Wykorzystywał je do swojej brudnej roboty. Zostały stworzone do jego brudnej roboty. I jego rozrywki. – Widzisz? Osh tego nie zrobił. Wyczuwam jego pragnienie, by nam pomóc tak samo dobrze, jak ty. Jego pragnienie, byśmy wygrali. Nie jest szczególnym fanem twojego ojca. Czemu tak go zaatakowałeś? Nadal bez koszulki, Reyes usiadł na podłodze, szerokie ramiona opierając o Sophie, jedną rękę kładąc na kolanie. Kucnęłam obok Osha, dotknęłam jego twarzy. Wyglądał, jak anioł. Wyglądał, jak dziecko. – Nie wiem – powiedział Reyes. – Robię się zdesperowany. Jeśli nie dowiemy się, kto je wezwał, kto je kontroluje, to możemy nigdy tego nie wygrać. – Musimy – rzekłam rzeczowo. – Dla Fasolki, Reyes, musimy. – Wiem. – Kiwnął głową w stronę Osha. – Co jest w nim takiego, że tak bardzo mu ufasz? – Nie jestem pewna. Czuję, że jest… ważny. To wszystko. – Jeśli widziałabyś go w piekle… – To samo można powiedzieć o tobie, Rey’azielu – przypomniałam mu. – Racja. Tak poza tym – powiedział, spoglądając na masowe zniszczenie, które spowodował – jak, do cholery, udało ci się całkowicie obezwładnić dwa najsilniejsze na świecie demony? Wzruszyłam ramionami. – Łacina. Działa za każdym razem. Choć tak samo działa angielski, starożytny aramejski, perski i właściwie każdy inny język, jaki znamy. Nie wiem, czemu akurat 144
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones łacina. Po prostu wydaje się właściwa. Wiesz, kiedy go obudzę, będzie wkurzony. Najbardziej nikczemny uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam pojawił się na ślicznej twarzy Reyesa. – Na to liczę. Cookie pisnęła. Musiałam się z nią zgodzić. *** Okazuje się, że rozgniewane demony rzeczywiście budzą się w drgawkach. Byłam pewna, że gdzieś o tym słyszałam. Być może dorastając w kościele albo na seansie spirytystycznym w podstawówce, gdzie dziewczyna o imieniu Rachel Dunn mówiła, że od siódmego roku życia była w lidze z demonem. Ponieważ była taka młoda, zawsze sądziłam, że mówiła o małej lidze. Może nawet lidze juniorów. Mogła być fanką. Gdy uspokoiłam niezwykle wściekłego OshKosha – jednocześnie dowiadując się, że nazywanie go OshKoshem nie pomagało jego humorowi – postanowił wypaść z mojego mieszkania, bo jego temperament był bardzo gorący. I w malutkiej części był zraniony oskarżeniem Reyesa. Ale nie samym atakiem. Wydawał się cieszyć przemocą, ale czułam tę samą reakcję u Reyesa. Byli, jak chłopcy walczący na podwórku nazywanym mieszkaniem Charley. – Wszystko jest fajnie, dopóki ktoś nie straci oka – przypomniałam im, gdy dosłownie na siebie warknęli. – Albo jądra. – Stanęłam między nimi, kiedy byli w zasięgu swoich ramion. – Nie wkurzajcie mnie znowu. Zamiast mnie zwyzywać albo może z samego szacunku, Osh wyszedł. – Jajka? – zapytała bardzo nerwowo Cookie z kuchni. Amber
przybiegła
wiedziona
dźwiękami
Trzeciej
Wojny
Światowej
dochodzących z mojego mieszkania. Raz jeszcze byłam zaskoczona, że nikt nie napuścił na nas policji. Na szczęście Amber przegapiła najlepsze, najbrutalniejsze części poranka, ale widziała wyjście Osha i postanowiła przez całe śniadanie piorunować mnie wzrokiem. Mnie! Jej ulubioną aczkolwiek jedyną i nieszczególnie krewną ciotkę! Powiedzieć, że napięcie można było kroić nożem byłoby niedopowiedzeniem. Normalny nóż nie dałby rady. Może maczeta. Naprawdę ostra. Taka ostra katana z Kill Billa. Mimo zmartwienia, Garrett wyszedł trochę później. Reyes poszedł odwiedzić George’a, swój rozkosznie seksowny prysznic, kiedy ja zdecydowałam się na kolejny 145
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kubek diabelskiej krwi i szybkie sprawdzenie, co jest dzisiaj do roboty. Według mojego internetowego harmonogramu, którego nigdy nie używałam, byłam wolna. Mogłam przeszaleć dzień, jeśli chciałam. Niestety nie mogłam. Pomimo mocnego bólu głowy, miałam sprawy do załatwienia i ludzi do odwiedzenia. Zamierzałam skierować się do własnego prysznica, mniej spektakularnego, ale równie użytecznego Romana, gdy przyszła Cookie. – Włącz na Kanał 7 – powiedziała, biorąc mój pilot i włączając na kanał 7, przez co zastanawiałam się dlaczego w ogóle kazała mi to zrobić. Telewizor ożył, sprawiając, że uszy mnie rozbolały zanim ściszyła głos. – Choć Reyes Farrow nic nie skomentował – mówiła dziennikarka do kamery, ta sama, która napadła Reyesa w barze – to zapewnił mnie, że jego prawnicy rozpatrują sprawę. Wracamy do ciebie, Tom. – O czym ona mówi? – zapytałam Cookie. – O Robercie. Mówiła, że Reyes i jego prawnicy chcą pozwać nie tylko miasto, ale również Roberta, ponieważ to on dziesięć lat temu był policjantem prowadzącym sprawę Reyesa. – Reyes zamierza pozwać wujka Boba? – zapytałam skonfundowana. – Nie, Reyes nikogo nie pozywa. Odwróciłam się, kiedy Reyes wszedł w samym ręczniku. – Ale ona mówi inne rzeczy – powiedziała Cookie, patrząc z niepokojem na Reyesa. I musiałam jej to przyznać. Tylko raz spuściła wzrok na ręcznik. Może dwa razy. – Wydaje się wiedzieć o tobie strasznie dużo. Jaki jesteś osobiście. I jak reagowałeś podczas rozprawy. – Naprawdę? – zapytałam, przyszpilając go oskarżycielskim spojrzeniem. – Musiałeś mieć wczoraj wiele do powiedzenia. Wzruszył ramionami. – Wyciągnęła ze mnie tylko „bez komentarza” i „proszę przestać dotykać mojego tyłka”. Ugh. Po prostu musiał to powiedzieć. Wiedział, co czuję wobec innych kobiet dotykających jego tyłka. Normalnie było to nawet zabawne, bo mogłam dotykać go, kiedy chciałam, ale z jakiegoś powodu myśl o lasce od wiadomości dotykającej tych stalowych pośladków nie pasowała Betty White. Jej prawa komora skurczyła się w szale zazdrości. Reyes wciągnął powietrze przez zęby, kiedy dotarła do niego reakcja Betty. 146
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Taka zazdrość była niczym mikroskopijne żyletki przecinające skórę. Było to bolesne i dziwnie uwodzicielskie. Połączyć to z ręcznikiem i nigdy nie opuszczę swojego mieszkania. – Pokazała się tutaj dzisiaj, licząc na wywiad – powiedziałam mu. Zmarszczył brwi i rozpalił się w nim gniew. Przynajmniej wiedziałam, że jej nie zaprosił. – Co jej powiedziałaś? – Nic – rzekłam, odrywając wzrok, żeby zwrócić się do Cookie: – Jakie rzeczy, Cook? O czym dokładnie mówiła? Cookie wyłączyła poranne wiadomości i odstawiła pilot na stoliczek. – Mówiła, że uratował życie mężczyzny, kiedy zarządzono powrót do cel i że załatwił trzech zabójców, którzy mieli go zabić, gdy pierwszego dnia pozwolono mu przebywać na wspólnym terenie. Czy jak to tam się nazywa. – Neil Gossett – powiedziałam przez zaciśnięte zęby, szukając telefonu. – I nazywa się to spacerniakiem. – Zastępca naczelnika Gossett? – zapytał mnie Reyes. – Wiedziałby, że lepiej byłoby nic nie mówić. – Nie, powinien wiedzieć lepiej, by nic nie mówić. – Wstukałam jego imię w kontaktach i wybrałam jego numer. – Czyż to nie Charley Davidson – odebrał w bardzo radosnym nastroju. Jeśli widział wiadomości, to musiał wiedzieć, czemu dzwoniłam. – Cześć, Neil – powiedziałam równie radośnie. Cookie nachyliła się, szepcząc: – Idę do biura. Przyjdź zanim spowodujesz jakieś kłopoty. Rzuciłam jej niedowierzające spojrzenie i wskazałam na siebie pytająco. – Co tam, słodziutka? – O tak, Neil wiedział o co mi chodziło. Był o wiele zbyt miły. Chodziliśmy razem do liceum i był dla mnie miły tylko jeden jedyny raz, kiedy chciał się umówić z moją siostrą Gemmą. – Cóż, na początek, Reyes i ja jesteśmy zaręczeni. I jesteśmy w odmiennym stanie. Jej imię to Fasolka. – Niecodziennie słyszy się takie imię. Po liceum nie widziałam Neila przez dziesięć lat, a kiedy tak się stało, to tylko przez Reyesa. Neil był zastępcą naczelnika w więzieniu stanowym w Santa Fe, gdzie siedział Reyes. Ale dzisiejszy dzień jest oznaczy nową erę w naszej przyjaźni. Zrobię 147
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones mu nalot na dupę. – Skoro jesteśmy już przy temacie, czy zdarzyło ci się ostatnio wygadać coś bardzo ładnej, ale zdzirowatej dziennikarce, która mogła zadawać pytania na temat ojca Fasolki? – Mówisz to tak brzydko. – Neil – powiedziałam wzburzona. – Czy to nie jest wbrew przepisom, czy coś? – Technicznie tak. Ale zaproponowała mi wino i obiad. – Znaczy się upiła cię na tyle, że się wygadałeś. – Coś w tym stylu. – Jesteś taką dziwką. – Jestem. Naprawdę jestem. Ale ona była czarująca. – Na pewno była. – Jednak nie było szczęśliwego zakończenia. Po całym flirtowaniu i insynuacjach, powiedziała, że oszczędza się dla Supermana. Więc tak, to wariatka. To staje się jakimś schematem. – Kobiety szukające Supermana? – Nie, podrywające mnie wariatki. – Nie powiem, że nie ostrzegałam. Jesteś jednym z tych facetów, którzy chcą damy w towarzystwie, ale dziwki w sypialni. – Ee, każdy żywy mężczyzna taki jest. – Och, racja. Mój błąd. Cóż, nie złap żadnej choroby w swoim poszukiwaniu szczęścia. – Tylko po to dzwonisz? Żeby na mnie nakrzyczeć? – Wrr. – Rozłączyłam się. Przynajmniej wiedzieliśmy kto był źródłem dziennikarki. Nie, żeby komuś to coś pomogło, ale zabiło to ciekawość płonącą wewnątrz Betty White.
Przekład: waydale
148
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 11 – Wino poproszę. – Proszę pani, to McDonald’s. – Okej, to proszę McWino. ~ Okienko McDrive, druga nad ranem.
Pozwoliłam, by parząca woda spływała po mojej obolałej głowie, unikając bezpańskiego martwego zwierzęcia, które było w połowie rottweilerem, a w połowie ptakiem wodnym. Dzielenie prysznica z pięćdziesięciokilowym rottim nie leżało w moim pojęciu sterylności, nawet jeśli była bezcielesna. I było to ze względów bezpieczeństwa. Mogłabym się poślizgnąć i złamać coś ważnego. Niestety, Artemidzie to nie przeszkadzało. Wskoczyła na strumień wody, który rozbryzgiwał się na dnie kabiny, gotowa nadstawiając uszu. Warknęła, skupiając całą uwagę na zatrzymaniu strumienia, kiedy nadpłynął kolejny, domagając się jej uwagi. Oczywiście woda przez nią przepływała, ale wydawała się tego nie zauważać, gdy podskoczyła, warcząc, by dać jej wyraźne ostrzeżenie. By dać im wszystkim ostrzeżenie. Żadnego chlapania! Tak było napisane. Więc tak powinno być. Dokładnie w chwili, gdy pulsowanie w mojej głowie zmalało do znośnego szumu, ostry ból przeszył powietrze uderzając prosto w środek każdej synapsy bólowej jaką miał Barbarek. – Ktoś ukradł moje ciało! O mój Boże. Zamknęłam powieki i zacisnęłam zęby z bólu. Duch wystraszył też Artemidę. Beksa. Uciążliwa martwa kobieta wetknęła głowę przez zasłonę prysznica. – Zniknęło! Musisz je znaleźć! Przetarłam twarz i zakręciłam wodę. Najwyraźniej ten dzień miał przebiegać tak jak zazwyczaj: nerwowo i nieco dziwacznie. – Pamiętasz, kiedy ostatnio je widziałaś? – zapytałam, sięgając po ręcznik. Młoda dziewczyna – prawdopodobnie szesnastoletnia, z długimi do ramion włosami ufarbowanymi na nieciekawy grafitowy kolor – odsunęła się i pozwoliła mi 149
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones się wytrzeć, zanim odpowiedziała. Jednakże, gdy tylko zasunęłam zasłonę, zaczęła nawijać: – Musisz je znaleźć. Myślę, że gwizdnął je mój były. Był naprawdę ześwirowany. – Jej ubrania były nowoczesne i nieco mroczne, więc nie mogła być martwa zbyt długo. Slang również sugerował niedawny zgon. – Okej, ale poważnie, gdzie było, kiedy zostało skradzione? Zamrugała. – W moim grobie na cmentarzu. Gdzie indziej? – Och, więc nie jesteś ofiarą nierozwiązanego morderstwa, czy coś? Wyciągnęła nadgarstki, otwierając ramiona i zwiesiła głowę. Kilka nacięć znaczyło jej idealną skórę. Parę z nich było wystarczająco głębokich, by przeciąć tętnice i krew spłynęła z nich na dłonie. – Jeśli to pomoże, przykro mi, że to zrobiłam. Nie miałam pojęcia jak to wpłynie na moją rodzinę. Owinęłam się ręcznikiem. – Pójdę do piekła, prawda? – Nie, kochanie. Gdybyś miała pójść do piekła, już byś tam była. Nie zaczynaj mi tu nawet z tymi bzdurami, że wszyscy samobójcy idą do piekła. Zawsze są jakieś luki. Okoliczności łagodzące, że się tak wyrażę. – To ma sens. Byłam adoptowana. Nic nie wiem o moich biologicznych rodzicach, ale myślę, że też byli szaleni. – Myślisz, że jesteś szalona? – Taa, ale nie jestem królową dramatu. Mam na myśli dosłownie. Nigdy nie potrafiłam zachować otwartego umysłu, wiesz? Nie potrafiłam trzymać się prostych faktów ani zapamiętywać rzeczy, jak robili to inni. Gdy byłam dzieckiem, oddali mnie do szkoły specjalnej i niektóre dziewczyny nazywały mnie głupią. Ciągle była dzieckiem, ale zachowałam to dla siebie. – Nawet moje najlepsze przyjaciółki z czasem się ode mnie odwróciły i śmiały się ze mnie. Znałam to uczucie. – Wydaje mi się, że moja matka mogła brać jakieś prochy czy coś takiego, gdy była ze mną w ciąży, wiesz? Tak czy siak, myślę, że to dlatego to zrobiłam. Moja głowa nie pracowała prawidłowo. Ale moja mama… – Ukryła się za włosami i wytarła oczy grzbietem dłoni. – Moja adopcyjna mama. Po prostu nie wiedziałam, ile dla niej 150
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones znaczyłam. – Tak mi przykro, kochanie. – Chciałabym móc jej powiedzieć, że przepraszam. Poddając się całkowicie, objęłam ją. – Znajdziemy na to sposób, dobrze? Dowie się, jak bardzo ją kochałaś. Ale teraz powiedz o co chodzi z twoim ciałem? – Zniknęło! – pisnęła ponownie i palące ostrze przeszyło moją delikatną czaszkę i wbiło się w głowę, by zamieszać mój już i tak roztrzaskany mózg. Biedny Barbarek. Nie wiedziałam ile jeszcze był w stanie znieść. Od początku nie był zbyt solidnym mózgiem. – Tak – powiedziałam, trzymając głowę, by powstrzymać ją od pęknięcia. – Zrozumiałam to za pierwszym razem. *** Ubrałam się pospiesznie, więc razem z Reyesem udało nam się wstąpić do baru, zanim udaliśmy się na przesłuchania rodzin ofiar od listów samobójczych i sprawdzić co z zaginionym ciałem Lacey Banks. Ale wyjście z budynku, tego, który został pobłogosławiony przez księdza i tym samym oferował pewną ochronę przed Dwunastką, okazało się trudniejsze niż oczekiwałam. – Możemy wrócić do środka – powiedział Reyes, na jego ustach igrał seksowny uśmiech, gdy stanął za mną. – I co właściwie robić? – Zaczynałam się wkurzać. Miałam robotę do wykonania. Nie mogłam chować się za każdym rogiem i bać się, że jedna z piekielnych bestii oderwie mi ciało od kości. – Musisz pytać? – droczył się. – Proszę. Dobrze wiem, co robisz. – Co? Spoważniałam, nim wyjaśniłam: – Zadzwoniłbyś do Osha, żeby mnie pilnował, a sam udałbyś się na poszukiwanie Dwunastki. Wiem, że tak. Spojrzał na parking, całkowicie przyłapany. – Tak, ale nie mogę ci ufać. Ani jemu. – W takim razie praca. Zmusiłam nogi, by przekroczyły próg budynku i czekałam sekundę, aż zostanę rozszarpana. Gdy nic się nie wydarzyło, wyszłam dalej, modląc się, byśmy mieli 151
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones rację co do światła słonecznego. Po kilku krokach, nabrałam pewności. Reyes sprawdził wszystko na dole, a ja pobiegłam na górę do biura, by zobaczyć co u Cook, zanim rozpoczęliśmy nasz dzień. Tego ranka dużo zobaczyła. Nie każdy mógł sobie poradzić z taką przemocą bez efektów ubocznych. Na przykład przerażających koszmarów albo drgającej powieki. Nie znosiłam, gdy tak się działo. Ale wydawało się, że z nią wszystko w porządku. Była nieco przestraszona ujawnieniem demona dzisiejszego ranka i tym, że babeczka z wiadomości sugerowała, iż Reyes zamierzał pozwać jej misia–pysia. Poza tym, było z nią dobrze. Omówiłyśmy mój grafik zanim dałam jej za zadanie odnalezienie związku między listami samobójców. – I chcę dowiedzieć się więcej o tej dziennikarce. Sprawdź ją. – Szantaż? – zapytała Cookie, gdy pojawił się Reyes. Roześmiałam się, machnięciem odrzucając jej pytanie. – Nigdy w życiu nikogo nie szantażowałam – wyjaśniłam mojemu przyrzeczonemu. – A co z…? – To nie był szantaż – powiedziałam, uciszając ją. – To było obopólnie korzystne porozumienie. I możesz dalej próbować złapać tatę? Nie odbiera. – Może twoja macocha jest psycholką i naprawdę odpłynął w nieznane – podsunęła. – Moja macocha jest psycholką. To nigdy nie było tajemnicą. Ale nie chodzi o to. Tata zawsze upewnia się, że będziemy mogły się z nim skontaktować. To do niego niepodobne. Z mojego biura dobiegł nas kobiecy głos. – Powiedziano mi, że tu będziesz. Obróciliśmy się, kiedy przeszła przez drzwi biura. Te, prowadzące na schody, które wiodły do baru, a których zazwyczaj używał Reyes. Miała na sobie czterocalowe szpilki i podeszła do nas, jakby władała tym miejscem. – Ty – powiedziała, pokazując na Reyesa. – Jesteś facetem, którego ciężko znaleźć. – Kiedy Reyes nie odpowiedział, obróciła się do mnie. Kobiety, którą głaskał po plecach. Wyciągnęła dłoń. – Miło cię znowu widzieć. – Tym razem w prawdziwych ubraniach – dodałam, ciągle wzdrygając się na myśl, że nasze pierwsze spotkanie obejmowało piżamę i łóżkowy fryz. Zahaczyła palce o moje, jakby oczekiwała, że pocałuję ją w rękę. 152
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Czyż nie jesteś urocza? – zapytała. To wcale nie było protekcjonalne. – Cóż, dziękuję. Mój narzeczony wydaje się myśleć podobnie. – Oparłam się o jego ramię, na co on pocałował mnie z wdzięczności w głowę. Jak na zawołanie. To trochę bolało, skoro Barbarek eksplodował z powodu braku kofeiny, ale to zniosłam. Podczas gdy Cookie patrzyła na to z tęsknotą i wyrwało jej się ciche westchnienie, emocje Sylvii Starr skłaniały się bardziej ku socjopatycznym. Buzowały w niej i gotująca się nienawiść emanowała z niej w gorących, ostrych jak brzytwa falach. Ale ciągle udawało jej się utrzymać opanowanie. Przyklejony do jej twarzy uśmiech wielkiej gwiazdy nie drgnął ani o milimetr. To było dziwaczne. Czując to samo co ja, Reyes objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Jak ona tu w ogóle weszła? Była ósma rano i restauracja nie była jeszcze otwarta. Była pochlebcą. Neil miał rację. Prawdopodobnie wiedziała jak gadaniem wkręcić się w każdą sytuację. Albo z niej wykręcić. – Jestem Cookie – powiedziała moja wierna asystentka, stając za swoim biurkiem i wyciągając dłoń. – Cały czas widzę cię w telewizji. – Cóż, dziękuję. Nie byłam pewna, czy to był komplement, ale dobrze. Słodki ton jej głosu sprawiał, że zabolały mnie zęby, ale odwróciła się z powrotem do Reyesa i znowu zaczęła mówić: – Zastanawiałam się, czy teraz jest odpowiednia pora na wywiad. Wezbrała w nim złość, więc interweniowałam. – Właściwie, to sami musimy porozmawiać z pewnymi ludźmi. Pracujemy teraz nad sprawą, ale dzięki. – Sprawą? – zapytała. Nie mnie. Nie mówiła bezpośrednio do mnie. Dziwne było to, jak wszystko, co mówiła, nawet do innych ludzi, kierowała do Reyesa. Jakby musiał odpowiadać na nasze babskie gadki. – Sprawą – powiedziałam, pokazując na drzwi wyjściowe, te, przez które nie weszła, a na których znajdowało się moje imię. – Och, prawda. Ty musisz być ta Davidson z Biura Detektywistycznego Davidson. O mój Boże. Nawet na mnie nie spojrzała, gdy to mówiła. Było, jakby prawie na mnie zerknęła, ale jej wzrok zatrzymał się na Reyesie. – Jeśli pozwolisz – powiedziałam, pokazując na drzwi. Drzwi wejściowe. 153
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Innym razem – odpowiedziała, odwróciła się i wróciła tam skąd przyszła. Stałam oniemiała. Niezbyt długo, ale i tak. – Jest bardziej szalona niż niejeden wariat. Reyes nic nie powiedział. Tylko patrzył. – Okej, cóż, było zabawnie – powiedziałam do Cook. – Lubię ją, poza tym niezdrowym przywiązaniem do twojego narzeczonego – stwierdziła. – Zauważyłaś to, co? Nie byłam pewna, czy ci się to uda przy tym nawale pracy. – Mm–hmm. – Cookie siedziała, skoncentrowana na ekranie komputera, pochłonięta grą w pasjansa. Poklepałam ją po policzku i powiedziałam: – Dobrze, więc. Wychodzę wpłynąć na czyjeś życie w nieodwracalnie niszczycielski sposób. – Powodzenia – powiedziała nie podnosząc wzroku. Myślę, że wyłączyła się z powodu braku kofeiny. – I zajmij się czymś. Nie płacę ci minimalnej pensji za układanie pasjansa. – Robi się, szefowo. O Boże, dobra była. *** – Miałem nadzieję tego uniknąć – powiedział Reyes, gdy szliśmy do Misery. Wieczorem, wujek Bob musiał kazać Noniemu wyczyścić jej wnętrze i usunąć całą krew, którą usmarowałam siedzenia i podłogę. Musiałam przypominać Carrie, kiedy opuściłam wczoraj szpital za pierwszym razem. I za drugim. Czerwony nie był moim kolorem. Dzięki Bogu Wubek ją wyczyścił, bo krew gotująca się w słońcu Nowego Meksyku nie była najlepszym zapachem dla samochodu. Wolałam sosnę. Albo las tropikalny. Ale najbardziej lubiłam ten, który miałam obecnie, czekoladowe cappuccino. Dziwne, jak ten smak przychodził wraz z zapachem samochodu. Zamieniłam wnętrze Misery w małą kawiarnię na kółkach. Niestety bezkofeinową kawiarnię. Naszym pierwszym przystankiem była wdowa wczorajszej ofiary. Oczywiście, jeszcze nie wiedziała, że była wdową. Musiałam bardzo, bardzo uważać na słowa. – Skoro zamierzasz łazić za mną przez cały dzień, postanowiłam udawać, że jesteś moim ochroniarzem – powiedziałam do Reyesa, który szedł za mną 154
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones chodnikiem do domu kobiety. – I, że jestem, bardzo, bardzo bogata. Tak bogata, że potrzebuję ochroniarza. – Jestem twoim ochroniarzem – odpowiedział, przyglądając się otoczeniu w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak Dwunastki. – I jesteś bardzo, bardzo bogata. – Nie, nie jestem. Ty jesteś. I nie możesz być moim ochroniarzem tak na serio. Jesteś moim narzeczonym. – Wcisnęłam dzwonek. Chandlerowie mieli niewielki domek w Northeast Heights, z równo skoszonym trawnikiem i mnóstwem nietutejszych kwiatów. – Narzeczeni nie mogą być ochroniarzami swoich lepszych połówek. Ochroniarze muszą zachowywać dystans – wyjaśniłam mu, gdy czekaliśmy. – Nie mogą zbytnio przywiązywać się do chronionych obiektów. – Chronionych obiektów? – Ciał, które ochraniają. Muszą zachować czysty, otwarty umysł i pozostać obojętni, żeby emocje nie wpłynęły na ich ocenę sytuacji. Tak więc udaję – z naciskiem na uda – że jesteś moim ochroniarzem. Potrzebuję ratlerka z diamentową obróżką. Spojrzałam na moją zapinaną, miękką skórzaną kamizelkę, która sięgała mi do kolan i buty. Musiałam założyć buty z wysoką cholewką, żeby zabrać ze sobą Zeusa. Kiedy nosiłam go otwarcie, ludzie krzywdzili się, próbując uciec. – Zdecydowanie nie wyglądam na kobietę z ochroniarzem. Wyglądam jak hipiska. – Lubię hipiski. Zerknęłam na niego. – Jesteś pewien, że wszystko w porządku? Wczoraj zostałeś prawie rozdarty na strzępy, a dziś wydajesz się… wycofany. Rozejrzał się ponownie. – Myślę tylko, że powinniśmy przyjrzeć się ważniejszym rzeczom. – To znaczy? – zapytałam, a drzwi się otworzyły. – Dwanaście wściekłych piekielnych ogarów, które nie pragnie niczego bardziej, niż rozerwać ci gardło i wypić twoją krew. Na szczęście, między panią Chandler a nami znajdowały się szklane drzwi, a Reyes powiedział ostatnie słowa naprawdę cicho. Zdobyłam się na mój najlepszy życzliwy uśmiech, gdy otworzyła szklaną przegrodę. Była miło wyglądającą kobietą około pięćdziesiątki, z krótkimi, 155
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones brązowymi włosami, które prawdopodobnie układała co tydzień u fryzjera. Po okazaniu
mojej
legitymacji
detektywistycznej,
wyjaśniłam
kim
jesteśmy,
przedstawiłam Reyesa jako mojego asystenta, pana Farrowa i określiłam, po co przyszliśmy. Wątpiłam, by usłyszała z tego choć słowo. Wpuściła nas do środka, pragnienie odnalezienia męża wpędzało ją w desperację. Byłam zaskoczona brakiem mundurowych. Spodziewałam się, że będą tu gliny albo agent FBI. Zaszlochała w chusteczkę, gdy usiedliśmy w jej nieskazitelnym salonie. – Tak mi przykro, pani Chandler – powiedziałam, gdy znów zaszlochała. – Czy na tym liście znajdowało się pismo pani męża? – Nie – odpowiedziała unosząc brodę. – Jak powiedziałam policji, tak wyglądało jego pismo, kiedy był pijany. – Pił? Wstała i poszperała w szufladzie, zanim wróciła i pokazał nam monetę. Nie, żeton. Żeton trzeźwości od klubu AA. – To jego dziewięcioletni żeton. Ten dziesięcioletni nosi wszędzie ze sobą. Nie wziął alkoholu do ust odkąd… – Odwróciła się ode mnie, by się pozbierać. Gdy obróciła się z powrotem, jej mina była pełna pasji. Determinacji. – Przez cały ten czas nie wypił ani łyka. I nagle zaczyna pić i popełnia samobójstwo? Tak z niczego? – Pani Chandler, czy zna pani którąś z tych osób? – zapytałam, wyciągając trzy zdjęcia z akt, które przyniosłam i jej pokazałam. To były pozostałe trzy ofiary. Może gdybyśmy znaleźli połączenie, moglibyśmy ustalić kto to robił. I dlaczego. Ale większą motywacją do przebywania tam był jej mąż. Raz na jakiś czas, miałam szczęście i przechodząca ofiara nadal kręciła się na starych śmieciach. Rozejrzałam się, ale nikogo nie dostrzegłam. Chociaż rzucił mi się w oczy wypchany shi–tzu, stojący na półce. Wypchane zwierzęta mnie przerażały. – Nie rozpoznaję żadnego z nich, ale ta wygląda jakoś znajomo – powiedziała, oddając mi zdjęcia i pokazując na Annę Gallegos. – Czy są oni zamieszani w zniknięcie mojego męża? – Nie, niezupełnie. Czy policja powiedziała pani, że list pożegnalny pani męża nie był pierwszym, jaki ostatnio widzieli? – Tak, wspomnieli o tym. Powiedzieli, że zniknął inny mężczyzna i kobieta. Dlaczego nic nie robią? – Zaczynała panikować. – Dlaczego nie szukają? – Pani Chandler, szukają. To dlatego tu jestem. Pracujemy nad tą sprawą. 156
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Prywatny detektyw? – zapytała zaskoczona. – Jestem też konsultantką DPA. Czy pani mąż miał z kimś ostatnio problemy? Jakieś kłótnie z współpracownikami czy…? – Jest księgowym w firmie prawniczej. Raz na jakiś czas ma problemy z prawnikiem lub kontrolerem rozliczeń w sprawach, nad którymi obecnie pracują, ale nic, co wyjaśniałoby to. Potaknęłam, zadałam jeszcze kilka pytań na podobnych zasadach, ale odniosłam wrażenie, że Reyes ją denerwował. Wstał i od czasu do czasu rozglądał się po korytarzach. Zajrzał do kuchni. Odsunął zasłonę, by wyjrzeć przez okno. – Jeśli coś się pani przypomni – powiedziałam, podając jej wizytówkę, gdy nas odprowadzała. – Proszę do mnie zadzwonić. – Zrobię to. Proszę, znajdźcie go – odpowiedziała, znowu się załamując. Na podjazd wjechał biuck na oregońskich tablicach. Pani Chandler podbiegła do samochodu i przytuliła kobietę, która z niego wysiadła. Wyglądały jak siostry, więc je zostawiłam i poszłam z Reyesem do Misery. – Poszłoby o wiele lepiej, gdybyś wyluzował. – Poszłoby o wiele lepiej, gdyby piekielne ogary nie ścigały mojej narzeczonej. Miał rację. *** Następnym przystankiem była szkoła podstawowa, gdzie pracowała siostra zaginionej kobiety. Siostra uczyła trzecią klasę. Chociaż nie chciałam przeszkadzać w zajęciach, musiałam to załatwić. Zmusiłam Reyesa, by poczekał na zewnątrz, bo nie było nic dziwniejszego w wałęsającym się po szkole podstawowej mężczyźnie. I nie mogłam ryzykować, że ją zdenerwuje. Po szczegółowej kontroli wszystkich zakamarków, przeskanowaniu siatkówki i pobraniu próbki mojego DNA, zostałam przepuszczona przez drzwi prowadzące na szkolny korytarz do klasy Marie Gallegos. Panna Gallegos była drobną Hiszpanką z krótkim bobem i ładną twarzą. I była równie zrozpaczona, co pani Chandler. Zadałam jej te same pytania i pokazałam to samo zdjęcie, gdy stałyśmy przy jej biurku, ale bez skutku. Dzieci pracowały cicho przy ławkach. Te odważniejsze podnosiły co jakiś czas wzrok, ciekawe o czym rozmawiałyśmy. Te naprawdę odważne, gapiły się otwarcie. Ale im dłużej rozmawiałyśmy, tym bardziej nerwowe się stawały. Martwiłam się, że staniemy się przyczyną buntu, jeśli zostanę dłużej. To albo Reyes zostanie aresztowany za 157
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kręcenie się przed szkołą. – Jeśli pani sobie coś przypomni – powiedziałam i pozwoliłam jej wrócić do lekcji matematyki z trzecioklasistami, zanim poleje się krew. – Proszę do mnie zadzwonić. – Dziękuję, zadzwonię. Schowałam zdjęcia i poszłam z powrotem do sekretariatu, by się odmeldować i miałam nadzieję, że kolejne przeszukanie nie będzie konieczne. Mój tyłek nie zniósłby więcej badań. Reyes byłby zazdrosny. – Panno Davidson – wyszeptała Marie, gdy szłam do sekretariatu. Otworzyła drzwi i wyglądnęła zza nich. Wróciłam do niej trzymając kciuki. – Na dzień przed zniknięciem Anna wspomniała o czymś dość niezwykłym. Właśnie sobie przypomniałam. – Wszystko nam pomoże – zapewniłam ją, próbując nie rozbudzać w sobie nadziei, ale zawiodłam. – Powiedziała, że skontaktowała się z nią kobieta, twierdząc, że jest starą przyjaciółką i chciała umówić się na kawę. Ale później powiedziała coś jeszcze dziwniejszego. – A co to było? – Powiedziała, że znała tę kobietę, ale nigdy się nie przyjaźniły. Właściwie, to raz czuła się przez nią zagrożona. Wydawała się szczerze zmartwiona tym telefonem, ale i tak to wyśmiała. To mógł być kosztowny błąd. – Spotkała się z nią? – Nie wiem. Wiem, że nie chciała, ale moja siostra lubiła zadowalać innych. Znałam ten typ. Raz czy dwa sama zostałam oskarżona o bycie taką. Wyjęłam notatnik i zapisałam, by sprawdzić billingi Anny. – Podała pani imię? – Tak, ale nie potrafię sobie przypomnieć. Przepraszam. – Zalało ją poczucie winy. – Nie, proszę. Wspominała kiedykolwiek Phoebe Durant? – Nie, żebym pamiętała. – Spuściła wzrok, promieniujący od niej ból uderzył we mnie ścianą żalu. Ugięłam się pod przytłaczającym ciężarem tego, kierunek jej myśli był tak 158
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones tragiczny, tak rozpaczliwy. I nie mogłam zrobić nic, co by ją uspokoiło. – Ona nie wróci, prawda? Ja również spuściłam głowę i odpowiedziałam tak szczerze, jak tylko mogłam. – Chciałabym móc to wiedzieć. Potaknęła i zamknęła dzielące nas drzwi. *** Ogólnie mówiąc, cały poranek był kompletną klapą. A mój ból głowy stawał się wrzodem na tyłku. Członkowie pozostałych rodzin nie przypominali sobie żadnych telefonów od starych znajomych. Nie rozpoznawali pozostałych ofiar ani ich imion. I nie byli pewni, czy ofiary miały jakieś kłopoty w pracy lub w życiu prywatnym. Wujek Bob zdobył billingi Anny Gallegos, ale wszystkie połączenia były wytłumaczalne. Dzwonili do niej jedynie członkowie rodziny i najbliżsi przyjaciele. – Może ta kobieta zadzwoniła do pracy – powiedziałam do telefonu, zamawiając moją ulubioną mocha latte w Java Loft, tyle że bezkofeinową. Kobieta za ladą spojrzała na mnie, jakbym zrobiła zeza i pokazała jej język. – Możesz zdobyć te billingi? – zapytałam, ignorując ją. – Jasne – powiedział Wubek. – Pracowała w Plant Source, żłobku niedaleko Candelarii. – Dzięki. Daj znać. – Och, zanim zapomnę – powiedział Wubek. – Zeke Schneider, ten facet, który cię wczoraj zaatakował, siedział w więzieniu, faktycznie, ale w Cruces. Wyszedł kilka miesięcy temu. Ten facet, który zmarł w Santa Fe był jego ojcem, Zeke Schneider Senior. – Brzmi to na zdrowe życie rodzinne. – Prawda? Widocznie popełnili błąd, kiedy odnotowywali jego śmierć i przez przypadek wprowadzili złego Schneidera. I zgadnij, dla kogo pracował Zeke Schneider Junior po wyjściu z paki. – Boga? – Powiedział zgadnij. – Bruno Navarry. – Szefa światka przestępczego? – Szefa światka przestępczego, który siedział z Reyesem. Odwróciłam się, by spojrzeć przez okno na mojego wybranka. Opierał się o słupek i obserwował horyzont. Ten facet poważnie traktował obowiązki ochroniarza. 159
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Potrzebował tylko garnituru i ciemnych okularów. Gdy tak stał, wyglądał bardziej jak supermodel odpoczywający w słońcu. Biedny facet. – Dzięki, Wubku. Zdzwonimy się. – Nadal jesteśmy umówieni na kolację? – zapytał. – Czy to obejmuje jedzenie? – Mam taką nadzieję. – Wchodzę w to. – Nie miałam pojęcia, że planowałam kolację w najbliższej przyszłości, ani jaka to była okazja, ale kto mógł odmówić darmowemu żarciu? – Na razie, tygrysie. Rozłączyłam się i zatoczyłam koło, obserwując klientów w pomieszczeniu. Wszyscy wydawali się czyści. Albo, cóż, przynajmniej żywi. Ale czułam w pobliżu nieboszczyka. Wyczuwałam promieniujący od niego chłód i lekkie drżenie, które przeze mnie przepływało, gdy jakiś był niedaleko, wyłapałam też lekką nutę wody kolońskiej, której nie wąchałam od lat. White Shoulders. Była jedną z moich ulubionych, gdy dorastałam. Nie dostrzegając niczego niezwykłego, po raz drugi tego dnia wybrałam numer Neila Gossetta. – Jeśli dzwonisz, żeby nazwać mnie dziwką, możesz oszczędzić sobie energii. Już to wiem. – Czekaj, oddzwoniła do ciebie? – zapytałam. – Nie zamierzasz chyba się z nią umówić? – Nie. I nie. – Rozczarowanie rozbrzmiało w jego głowie. – Och, dobrze. Dzwonię w innej sprawie. – Mówiłam półszeptem, chociaż Reyes stał na zewnątrz. Ale na wszelki wypadek… – Czy doszło do czegoś między Reyesem, a szefem światka przestępczego o imieniu… – Bruno Navarra, aka Bumpy. – Ee, tak. Celny strzał. – Wiesz, że trzech gości, o których ci opowiadałem, zaatakowało Farrowa pierwszego dnia na spacerniaku, a on załatwił ich w niecałe trzydzieści sekund? Dobrze znałam tę historię. Neil był wtedy niedoświadczonym strażnikiem i to, co zrobił tego dnia Reyes mocno na niego wpłynęło. Nigdy o tym nie zapomniał. – Oczywiście. – To byli ludzie Bumpy’ego. – Nie gadaj. 160
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Przykro mi to mówić. Bumpy nie jest miłym facetem. – A czy znał go gość o imieniu Zeke Schneider Senior? – Tak. Dlaczego pytasz? Nie mogłam mu powiedzieć nic więcej. Podejmowałam ogromne ryzyko. Jeśli ktokolwiek odnalazłby moje powiązanie z Zekem Schneiderem Juniorem, mogłabym zostać oskarżona o zamordowanie go. – Powiedzmy tylko, że jego imię robi wrażenie. – Więc nie jesteś już na mnie zła? – Gossett, nie jestem na ciebie zła. Poznałam dziś tę kobietę. Ma złote usta. Muszę ci to przyznać. – Mówiłem. Więc, wspominała coś o mnie? – zapytał, głosem pełnym nadziei. – Jesteś straszną dziwką.
Przekład: NoRegrets_
161
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 12 Nie chcę, byś zapomniał o tej chwili. Za jakiś tydzień wrócę z kąśliwą ripostą. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Zadzwoniłam do taty i zostawiłam kolejną wiadomość, podczas gdy zmierzaliśmy do przedszkola, w którym pracowała Anna Gallegos, ale spotkaliśmy się z tymi samymi odpowiedziami, które dały nam rodziny. Nikt nic nie wiedział. Nawet najbliższy współpracownik Anny – mężczyzna, na którego wszyscy mówili Gallagher, ze względu na jego podobieństwo do komika – nie miał pojęcia o telefonie. Anna nigdy mu nie powiedziała. Tak więc po raz kolejny tkwiliśmy w martwym punkcie. – Czuję się jak sałatka – powiedziałam, gdy wdrapaliśmy się z powrotem do Misery. – Nie wyglądasz jak sałatka – odpowiedział Reyes. – Może to dlatego, że jesteśmy w przedszkolu z roślinami i tym podobnym gównem. Powinieneś uczynić mnie jedną ze swoich słynnych sałatek taco z grillowanym kurczakiem i zielonym chili, polać ją guacamole i kwaśną śmietaną. Rozkoszny dołeczek pojawił się w jednym kąciku jego ust. – Mam słynną sałatkę taco? – Przecież wiesz. Powinieneś nazwać ją Charley Davidson. Zaśmiał się cicho, zapinając pas bezpieczeństwa. – W zeszłym tygodniu chciałaś, żebym nazwał po tobie burrito. – No i? – A tydzień wcześniej był hamburger z czerwonym i zielonym chili. – Tak, w świątecznym stylu, jak ja. Jestem wielobarwna i świecąca jak święta. Nie jestem pewna, do czego zmierzasz. Skierowałam Misery z powrotem do baru, skręcając na południe na Wyoming, kiedy Reyes wylegiwał się na siedzeniu pasażera, z lekko rozchylonymi potężnymi nogami. Jedną rękę położył na desce rozdzielczej, jego długie palce bezwiednie 162
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones dotykały dźwigni biegów znajdującej się pomiędzy nami. Postanowiłam dowiedzieć się nieco więcej o tym szefie mafii, zanim powiem Reyesowi, że mężczyzna, który mnie zaatakował, pracował dla Bumpy’ego. Większość rozgniewanych ludzi nie chciała mnie zabić. Szef mafii nie był większością ludzi. Reyes siedział spoglądając przez okno i wyglądając, jakby był tysiące mil stąd, kiedy powiedział: – Jeśli dalej będziesz tak na mnie patrzeć, nie dojedziemy do baru. – Po prostu jestem zdumiona tym, jak szybko się uleczyłeś. Odwrócił się do mnie. – Ty też będziesz mogła, jak tylko to pojmiesz. – Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała. – Ja też mam taką nadzieję. Czego jeszcze dowiedziałaś się od swojego wujka? – Co? – zapytałam zaalarmowana. – Niczego. Zrobił długą pauzę, zanim się odezwał: – O ofiarach samobójczego liściku. – Och – powiedziałam, rozluźniając się – niezbyt wiele. W dalszym ciągu nie znaleźli związku. Po prostu nie mamy zbyt wiele, by ruszyć z tym w tej chwili. Wysyłają liściki do laboratorium kryminalistycznego. Mam nadzieję, że będą tam jakieś pozostałości dowodów, które przeoczyliśmy. Skinął głową. Przez cały dzień był taki milczący, że naprawdę mnie to zastanawiało. – Nic ci nie jest? – A wyglądam, jakby mi coś było? – Nie wiem. – Zwolniłam i zatrzymałam się na światłach, przyglądając mu się podejrzliwie. – Wydajesz się dzisiaj trochę zdystansowany. Znów się odwrócił, by spojrzeć za okno. – Czułbym się lepiej, gdybyś mnie nie okłamywała. Szlag. Powinnam wiedzieć, że to wyczuje. – To nic takiego. – To po co kłamać? – Bo – powiedziałam, nie mając wiarygodnej wymówki. A zazwyczaj wymiatałam w wymyślaniu wymówek w locie. Pomyślałam o powiedzeniu: „Bo jesteś mięczakiem, a ja nie”, ale nawet dla mnie nie miało to sensu. – Muszę zrobić rozeznanie, zanim będę mogła to wyjaśnić. 163
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Weszliśmy do zatłoczonego baru, bez możliwości znalezienia wolnego miejsca. Reyes poszedł prosto do kuchni, podczas gdy ja szukałam damskiej toalety, żeby ulżyć sobie po raz dziesięciotysięczny tego ranka. Albo kawa bezkofeinowa wytwarzała więcej moczu niż zwykła kawa, albo Fasolka już naciskał na mój pęcherz. – To hormony – powiedziała Cookie, wychodząc z najdalszej kabiny. – Och, dziwnie cię tu spotykać. – Przyszłam na lunch, ale nie ma stolików. – Zauważyłam. Czekaj, hormony sprawiają, że sikam co pięć minut? – No. Na początku to hormony. Trzeci trymestr to całkiem inna historia. Nie ma to jak dziecko kopiące twój pęcherz dla czystej przyjemności. – Cóż, brzmi zabawnie. – Znalazłaś dzisiaj coś dobrego? – zapytała. Kiedy myłyśmy ręce, powiedziałam jej, czego się nie dowiedzieliśmy i trochę o tym, co nam się udało. – Wujek Bob zdobywa billingi telefoniczne z pracy Anny. Miejmy nadzieję, że ktokolwiek do niej dzwonił, jest kluczem do tego wszystkiego. – Doskonale. Sprawdzę to. Jeśli są tam jakieś imiona, których nie rozpoznają, dowiem się czy siostra Anny pamięta, czy to o nich wspominała. – Byłoby świetnie. – Wyszłyśmy do restauracji i spotkałyśmy się z tępym hałasem rozmów. – Wezmę coś na wynos, jeśli chcesz dołączyć – zaczęła Cookie, a następnie urwała. Wujek Bob siedział przy barze, patrząc w menu. – Mogłabym – powiedziałam, patrząc jak pochłania wzrokiem mojego gburowatego wujka. – Okłamałam Reyesa i mnie przyłapał. Teraz może nie być najlepsza pora. – Na jaki temat tym razem skłamałaś? – zapytała, utrzymując wzrok skoncentrowany na Wubku. Nachmurzyłam się. – Zachowujesz się, jakbym kłamała każdego dnia. – Robisz to. Wiem, bo jesteś w tym do bani. – Czemu wszyscy to powtarzają? Wymiatam w kłamaniu. Centralnie mogłabym zostać prawnikiem. Poklepała mnie po głowie. Zabolało. – O czym skłamałaś? 164
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Stałyśmy przy ladzie czekając na zamówienie Cookie. Rozejrzałam się, żeby się upewnić, czy Reyes nie czai się gdzieś w pobliżu. – Myślę, że facet, który zaatakował mnie w azylu został wysłany przez Bruna Navarrę. To wystarczyło, by przykuć jej uwagę. – Szefa mafii? – Jednego jedynego. Pamiętasz trzech zabójców wysłanych po Reyesa, kiedy był w pace? – Tak. – Bumpy ich wysłał. Gapiła się na mnie. – Nie. – Tak. – Nie, na poważnie. – Tak, na poważnie. Zeke Schneider senior pracował tam dla niego, a Zeke Schneider junior pracował dla niego na zewnątrz. – Więc, czy Bumpy nadal jest w więzieniu? – Naprawdę nie wiem. Nie pomyślałam, żeby się dowiedzieć. Muszę zrobić rozeznanie, zanim powiem Reyesowi. – Dobra, dowiem się i dam ci znać. – Dzięki, Cook! Boże, uwielbiam zwiady. Zwłaszcza, kiedy ty to robisz. Z powrotem zwróciła swoją uwagę na Wubka. Zaśmiałam się cicho. – Zaczekam tu na twoje jedzenie. Idź pogadaj z gościem. Nie widziałaś go od – spojrzałam na mój niewidzialny zegarek – kilku godzin. Przebiegła dłońmi przez włosy – nie wiem dlaczego, bo bez względu na to i tak sterczały na wszystkie strony – po czym otrząsnęła się szybko, nim ruszyła w kierunku głównego ścisku. Mina wujka Boba, kiedy ją zobaczył, była bezcenna. Tych dwoje było tak zakochanych, że to aż bolało. Dosłownie. Moja głowa mnie zabijała, a kontemplowanie nad ich miłością tylko pogarszało sprawę. I było to swego rodzaju niesmaczne. – W czym mogę pomóc? – zapytał Reyes, przysuwając się do lady, jakby był właścicielem. – Chciałabym słynną sałatkę taco Reyesa Farrowa. 165
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie sądzę, żeby Reyes Farrow miał słynną sałatkę, taco lub jakąkolwiek inną. Hałas zamarł, jak zawsze, gdy wchodził do restauracji. – Założę się, że może coś nakręcić. – Ma sałatkę taco. Tylko nie jestem pewien, jak słynna jest. – Nada się. Udał, że wyciąga notes i trzyma go w lewej ręce, podczas gdy prawą wyjął niewidzialny długopis zza ucha i zapisał moje zamówienie. Uśmiechnęłam się i podparłam łokciami o ladę, układając brodę na dłoniach, by go obserwować. Czułam tęskne spojrzenia i miałam nadzieję, że Reyes potrafił je zrzucić. Naprawdę nie był dzisiaj sobą i naprawdę nie chciałam mu się narazić. Domyślałam się, że niemal rozerwanie na pół, a potem uzdrawianie się przez noc dawało się we znaki. Nadal się leczył. Musiał. Odłożył długopis z powrotem, wydarł kartkę z notatnika, a następnie podał ją Sammy’emu, który dzisiaj gotował. Brwi Sammy’ego zjechały się do środka. – Źle zapisałeś anchois – powiedział. – Nie – zawołałam do niego. – Sałatka taco. – Och, w takim razie jest gorszy w ortografii, niż myślałem. – Puścił do mnie oko, grając razem ze mną. Reyes skopiował mnie, podpierając łokcie na ladzie i nachylając się tak blisko, aż jego usta znalazły się przy moim uchu. – Co przede mną ukrywasz? – zapytał, jego oddech był ciepły przy moim policzku. Zwróciłam się do niego twarzą, wdychając jego ziemisty zapach. Zawsze pachniał jak burza o zmierzchu, ale również jak drzewo sandałowe, jedno z jego ulubionych mydeł. – Pokaż mi swoje sekrety, to ja pokażę ci moje. – Wbrew temu, co może ci się wydawać, ja nie skrywam przed tobą tajemnic. Nie mam nic więcej do ukrycia. – Pozwolę sobie być innego zdania. Jak brzmi moje imię? Odchylił się, by mieć na mnie lepszy widok. – Jeśli ci powiem, stracę cię. Położyłam obie dłonie na jego twarzy. 166
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – To nie jest możliwe. Po nałożeniu smutnego uśmiechu, powiedział: – Stracę cię na zawsze – potem odwrócił się i poszedł do kuchni pracować nad naszym lunchem. Nawet nie mogłam sobie przypomnieć, żebym kiedykolwiek widziała go takiego smutnego. Co wiedział i sądził, że jaki sekret przed nim ukrywałam? *** Ponieważ w barze nie było żadnych wolnych stolików, skończyliśmy z Reyesem jedząc w milczeniu w kuchni. Wiedział, że wcześniej kłamałam, ale od wczoraj mówił również o jakimś sekrecie, który utrzymywałam. Co takiego stało się wczoraj, że sądził, iż utrzymywałam przed nim w tajemnicy jakiś wielki sekret? Pokręciłam obolałą głową, zamroczona. – Dokąd teraz? – zapytał, zabierając moją miskę. – Muszę zatrzymać się na chwilę na cmentarzu Sunset i sprawdzić jeden grób. – Będę gotowy za pięć minut. Pospieszyłam do swojego biura, żeby posprzątać po lunchu i sprawdzić, co z Cook. Już znalazła miejsce pobytu Bumpy’ego Navarry. Niespodziewanie, był w samym sercu Albuquerque. Posiadał szereg centrów handlowych i miał biuro zarządcze na Menual, choć nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby spędzał tam wiele godzin. Cook miała również adres domowy i adres, na który w większości była wysyłana jego poczta. To był kolejny adres firmy, bez nazwy przedsiębiorstwa w załączeniu. Interesujące. – Świetnie – powiedziałam do Cook. – Teraz muszę tylko wymyślić, jak pozbyć się mojego narzeczonego i iść porozmawiać z tym kolesiem. Cookie odwróciła się od monitora. Ruch ten był bardzo melodramatyczny. – Jaja sobie robisz, prawda? Po tym, co stało się ostatnim razem? – Wiem. Zasmarkane piekielne ogary. Naprawdę skrochmaliły moje plany na długie i dostatnie życie. – Czemu używasz sfałszowanego słowa na „S”? – Nie chcę używać prawdziwego słowa na „S” przy Fasolce. – Zdecydowałam się być równie melodramatyczna i odwróciłam się z sapnięciem do wyjścia, ale drzwi do mojego gabinetu były lekko uchylone i najpierw wpadłam na nie twarzą. – Kurwa – powiedziałam, przytrzymując Barbarka, gdy zaabsorbował moc uderzenia. – No a teraz powiedziałam „kurwa”. Kurwa jebana mać. Będę najgorszą matką w historii. 167
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Dołączyłam do Reyesa w Misery, nadal kurczowo trzymając Barbarka. Kiedy uniósł brwi pytająco, skrzywiłam się. Nie pytał. Bystry chłopak. W drodze na cmentarz Sunset wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Wubka. Został wezwany z powrotem, zanim miałam okazję porozmawiać z nim w barze. – Hej, kluseczko, co słychać? – zapytał, ale wydawał się roztargniony. Może nawet trochę zmartwiony. – Nie rozumiem, wujku Bobie. Jeśli ktoś im to zrobił, po co zabrał ciała? To znaczy, czemu kogoś nie zabić i udawać, że popełnił samobójstwo? – Dużo trudniej upozorować samobójstwo, niż się ludziom wydaje. Może być tak, że ten, kto to robi obawia się, że patolog to rozkmini. – To po co w ogóle zostawiać list pożegnalny? Przez to cała sprawa wydaje się jeszcze bardziej podejrzana i dziwaczna. – Może mieli nadzieję, że się poddamy, jak tylko nie uda nam się znaleźć ciał. Może myśleli, że liścik wystarczy. – Nie sądzę – powiedziałam, myśląc, co nie było najbezpieczniejszą rzeczą dla mnie. – Mam teorię. To zdało się go zaintrygować. – Dawaj. – Myślę, że to bardzo osobiste dla napastnika. Uważam, że ktokolwiek to robi, składa oświadczenie. Chce, by ludzie wiedzieli, że osoba, która rzekomo napisała list pożegnalny nie zasłużyła na podarowane jej życie. – Robisz się całkiem dobra w tych sprawach. Zeszło ze mnie powietrze. – Już o tym wiedziałeś. – To jedna z kilku teorii roboczych. Ale na pewno jesteś na właściwej drodze. To bardzo osobiste i cokolwiek ci ludzie mają ze sobą wspólnego, doprowadzi nas to do podejrzanego. Jestem o tym przekonany. – Okej, cóż, daj znać, jak czegoś się dowiesz. – Dobrze. Ty zrób to samo. Do zobaczenia wieczorem. Rozłączyłam się i skręciłam na cmentarz. Sunset Cemetery może i był naznaczony śmiercią, ale nie był on lokalnym miejscem spotkań zmarłych. Wręcz przeciwnie. Większość zmarłych miała mało powodów do spędzania czasu w tak martwym, przygnębiającym miejscu. Fakt ten doskonale wyjaśniał, dlaczego tak bardzo lubiłam cmentarze. Niezbyt dużo żywych ludzi. Niezbyt dużo martwych ludzi. 168
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Już jako dziecko wolałam chorobliwy klimat starożytnego cmentarzyska ponad piękne parkowe trawy. Ludzie rzadko umierali na cmentarzach. Parki, z drugiej strony, wydawały się magnesem dla chaosu. A morderstwa, które wydarzyły się w parkach prawie zawsze były szczególnie brutalne, jakby zło karmiło się znajdowanymi tam niewinnymi intencjami. Tak więc, cmentarze były jednym z moich ulubionych miejsc na ziemi. Dziewczyna spod prysznica, Lacey Banks, stała przy swoim grobie i pomachała do mnie, kiedy mnie ujrzała. – Przyszłaś! – powiedziała, gdy wysiadłam z Misery. – Oczywiście, że przyszłam. To twój? – zapytałam, ale ona dostrzegła Reyesa i szczęka jej opadła. Odszedł kilka metrów od jeepa, żeby zbadać krajobraz. – Lacey? – powiedziałam, machając dłonią przed jej twarzą. Z powrotem oderwała się do mnie. – Przepraszam, po prostu, on jest bardzo… on jest… – Wiem. To twój? – powtórzyłam. – A, tak. Nie ma to jak w domu. Pokręciłam się trochę wokół, zanim stwierdziłam oczywiste. – Teren jest zupełnie nienaruszony. Nie ma śladu zbezczeszczenia. Czemu sądzisz, że twojego ciała już tutaj nie ma? – Ponieważ moja trumna jest pusta. – Co? – Jej oświadczenie zbiło mnie z tropu. Nie wiem dlaczego. – Możesz zajrzeć do swojej trumny? – Cóż, tak. Heloł. Jeśli tam zejdę. Nigdy o tym nie pomyślałam. – Ale czemu miałabyś tego chcieć? Zacisnęła pięść na biodrze. – Powoli się rozkładam. To niesamowite! Chcę to zobaczyć w etapach. No wiesz, sprawdzić co jakiś czas, jak wyglądam. Niestety, płyn balsamiczny drastycznie spowalnia ten proces. – Tak – powiedziałam, kopiąc w ziemi butem – to smutne. – Trawa zakrywająca jej grób była trochę bardziej miękka, niż powinna. Jednak było naruszenie. Po prostu na to nie wyglądało.
169
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Och i przeszukałam dom mojego byłego. Nigdzie nie znalazłam żadnej Lacey. Może jednak tego nie zrobił. – Jeśli tak, dowiem się tego. – Znowu zadzwoniłam do Wubka. – Sorki! – powiedziałam, zanim mógł się odezwać. – Żaden problem. Co jest? – Czy mogę uzyskać pozwolenie na rozkopanie grobu? Zaśmiał się. – Pytasz o najdziwniejsze rzeczy. I nie. Nie bez pewnych bardzo przekonujących dowodów, dlaczego powinnaś to zrobić. Ekshumacja ciała to bardzo poważna sprawa. – Cholera. Cóż, w tym problem. Tutaj nie ma ciała. – Trzech innych również brakuje – powiedziała do mnie Lacey. – Fuj, co? – zapytałam. – Co? – powiedział Wubek. – Czekaj – odezwałam się do niego, a potem z powrotem odwróciłam do Lacey. – Są jeszcze trzy puste groby? Potaknęła. – Tak, sprawdziłam. Mogę ci pokazać. Wszystkie należą do dziewczyn, które zostały pochowane w ciągu ostatnich pięciu lat. – Ohyda – powiedziałam żałując, że zapytałam. – Po prostu ohyda. Wygląda na to, że mamy cmentarną hienę, wujku Bobie. Ale teren wygląda na kompletnie nienaruszony. – Mogę porozmawiać z przełożonymi, ale mimo wszystko, ekshumacja zwłok jest swego rodzaju dużą sprawą. Będę czegoś potrzebował. Jakiegoś dowodu, że grób naprawdę został zbezczeszczony. Nie tylko zniszczony. Westchnęłam głośno. – Okej. Coś wymyślę. – Mam przynieść wieczorem wino? – Hm, pewnie. – Nadal nie miałam pojęcia, o czym on do diabła mówił. – I musujący sok winogronowy dla mnie. – Jasne. Znów się rozłączyliśmy i rozejrzałam się za Reyesem. Kiedy go nie zauważyłam, rozbrzmiał we mnie alarm. Dwunastka.
170
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie – powiedziałam, biegnąc do miejsca, w którym go ostatnio widziałam. – To poświęcona ziemia. Nie mogą tutaj przyjść. – Szukasz faceta, który z tobą przyjechał? – zapytała Lacey. – Jest tam. Wskazała w kierunku kaplicy. Pospieszyłam w tamtą stronę obawiając się, że pojawiła się Dwunastka i dostrzegłam rozmawiającego z kimś Reyesa. Zatrzymałam się i schowałam za drzewem. Rozmawiał z kobietą. Piękną, wysoką kobietą z włosami tego samego koloru, co miód. Miała na sobie zwiewną, białą wieczorową suknię i uśmiech za milion dolców. I była martwa. Złapałam lekki zapach White Shoulders w powietrzu i wiedziałam, że była wcześniej w Java Loft. Czułam zmarłego. To musiała być ona. Odwróciła się i dostrzegła mnie, powiedziała coś do Reyesa wskazując w moją stronę delikatną dłonią i błysnęła lśniącym uśmiechem. Nie obrócił się do mnie. Zamiast tego, z miejsca, w którym stałam poczułam jego gniew. – Czas iść – powiedziałam do Lacey, spiesząc z powrotem do Misery. Bycie zostawionym na lodzie rozwścieczyłoby go, ale w tym momencie celem numer jeden w moim życiu było utrzymanie Reyesa z dala od więzienia. Miałam przeczucie, że ta kobieta szpiegowała mnie w kawiarni. Pewnie podsłuchała całą moją rozmowę z Wubkiem o Bumpy’m Navarze. Ale ja wiedziałam coś, czego on nie wiedział. Wiedziałam, gdzie Bumpy mieszkał i prowadził interesy. Najpierw chciałam jechać do jego firmy i spróbować wyciągnąć z niego wyjaśnienia. Nie wiadomo, co Reyes by mu zrobił, a przez swój temperament mógł z powrotem wylądować w więzieniu. Zbyt dużo czasu odsiedział w pace za zbrodnię, której nie popełnił. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, co Reyes zrobiłby Bumpy’emu, jeśli pomyślałby, że mężczyzna wysłał po mnie Zekea, ale byłam niemal pewna, że to wpakowałoby go z powrotem do celi. – Ale co z moim ciałem? – powiedziała Lacey. – Nie martw się, skarbie. – Poklepałam Barbarka po skroni. – Mam plan. – Och. Dobrze. Więc, po prostu zaczekam tutaj? – Tak. Doskonale. Zrób tak. Wskoczyłam do Misery i przekręciłam kluczyk, gdy otworzyły się drzwi od strony kierowcy. A facet, który je otworzył, był poirytowany. – O, hej – powiedziałam, oferując mu swój najlepszy szczery uśmiech. – Tylko ją rozgrzewam. Opuścił głowę i spiorunował mnie wzrokiem. Spiorunował! 171
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Wiedziałaś – powiedział głębokim głosem. Oskarżycielsko. Najwyraźniej tajemnica wyszła na jaw, ale miałam parę rzeczy, o które też mogłam się irytować. – Wysłałeś tę kobietę, żeby mnie szpiegowała. Pochylił się do przodu, jego gniew wybuchł wokół mnie niczym wstrząsy wtórne. – Po twoim małym wczorajszym wyczynie, wysłałem ją, żeby miała na ciebie oko. Żeby się upewnić, że jesteś bezpieczna. – I żeby szpiegować – powiedziałam. – Wiedziałaś, dla kogo pracował Schneider i ukryłaś to przede mną. Zgasiłam silnik. – Ponieważ wiedziałam też, co byś zrobił. – Nie miałaś prawa tego przede mną ukrywać. – Miałam zamiar ci powiedzieć. Tylko najpierw musiałam z nim porozmawiać. Wbił we mnie niedowierzające spojrzenie, surowe, które nie potrzebowało interpretacji. Uważał mnie za głupią. Jego śmiech tego dowodził. – Masz jakiekolwiek pojęcie, co on by ci zrobił, gdybyś wparadowała do niego i zapytała, czemu wysłał po ciebie zabójcę? Walczyłam z jego żądlącą opinią o mnie. – Nie wysłał go po to, żeby mnie zabił. Wysłał go po to, żeby zabił ciebie. Pamiętasz? – Do kurwy nędzy, Dutch – powiedział, odpychając się od Misery i ode mnie. – Czy kiedykolwiek nadejdzie chwila, w której weźmiesz to wszystko na poważnie? – Tak, dupku – powiedziałam, uruchamiając silnik. – I możesz się przejść. Zatrząsnęłam drzwi, zanim do mnie wrócił i wcisnęłam gaz do dechy, zostawiając
za
sobą
chmurę
kurzu,
gdy
ruszyłam
pędem
z
cmentarza.
Zaryzykowałam jedno spojrzenie w lusterko wsteczne. Reyes stał wściekły z pięściami po bokach, kiedy wyjechałam na drogę. Wciąż mogłam dotrzeć do firmy Bumpy’ego, zanim on w ogóle zorientowałby się, gdzie znajduje się ten człowiek. Myśląc przyszłościowo, napisałam do Cook, żeby nie dała po sobie poznać, że wie o Bumpym albo o jego adresach. Potem kazałam jej mi je wysłać. – Co ty wyprawiasz? – kobiecy głos odezwał się z miejsca pasażera. Jessica postanowiła się pojawić. Wspaniale. – Odejdź – powiedziałam do niej. – Jestem bardzo nie w nastroju. 172
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – On tylko chce zapewnić ci bezpieczeństwo – powiedziała ze smutkiem. – Nikt nigdy się tak o mnie nie starał, a ty się złościsz za każdym razem, kiedy on próbuje pomóc. – Nie, nie złoszczę się. On jest dupkiem. I wysłał szpiega. Szpiega! – Burzliwa wściekłość obudziła się we mnie. Jego prawdziwe uczucia do mnie, to, co uważał za niekompetencję, żądliło bardziej niż cokolwiek, co mógł mi powiedzieć wprost. Nawet nie chodziło o tę kobietę. Chodziło o jego przekonanie, że ledwie mogłam chodzić i żuć gumę w tym samym czasie. Jego reakcja tego dowodziła. Chciało mi się płakać. Naprawdę chciało mi się płakać. Nigdy nie sądziłam, że uważał mnie za taką nieporadną. Tak nieudolną. Ale z drugiej strony, nie byłam zupełnie głupia. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojego chłopca na posyłki. – Hej Charles, jestem trochę zajęty – powiedział Garrett. – Reyes myśli, że jestem nieudolna. W tle usłyszałam huk i brzęk tłuczonego szkła. – Nie, nie myśli tak. Gdzie jesteś? – A ty gdzie jesteś? Potrzebuję wsparcia. – Jestem w trakcie popijawy. Daj mi godzinę. – Nie mam godziny. Dobra, zadzwonię do Osh’a. – Widzimy się dzisiaj na kolacji? – Pewnie. – Co do diabła było dziś wieczorem? Cokolwiek to było, każdy miał zamiar przyjść. Zadzwoniłam do Osh’a, ale nie odebrał. Pewnie nadal był zły za zostanie zaatakowanym przez dupka znanego jako mój przyrzeczony. Mógł po prostu stać na cmentarzu i zdusić wszystko, co chciał. Miałam zamiar podyskutować z Bumpym. Choć prawdopodobnie nie rzuciłabym mu tym w twarz. Najpierw spróbowałam z jego rezydencją, bo była bliżej i trochę jakby bardziej ustronna. Otworzyła służąca i powiedziała, że nie ma go w domu, więc udałam się pod adres firmy, której brakowało nazwy. Wjechałam na parking, który znajdował się w alei i prowadził do bocznego wejścia, z lekko uchylonymi drzwiami i wylewającą się z nich muzyką. Po zebraniu swoich nerwów, weszłam do środka. Kiedy tylko mój wzrok przyzwyczaił się do wątłego światła, zdałam sobie sprawę, że to było bardziej jak hala basenowa z muzyką i bandą facetów stojących wokół i pijących piwo. Kilka kobiet ubranych w szorty i krótkie bluzeczki serwowało napoje. Ich obcasy były wyższe niż 173
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones IQ Denise. Interesującą częścią mojego wejścia było to, że każde, dosłownie każde spojrzenie w tym miejscu, powędrowało w moją stronę. Pomachałam nieśmiało. – Cześć. Szukam tylko pana Bruna Navarry. – Czego od niego chcesz? – spytał ktoś. Myślę, że to facet stojący za barem. – Mam propozycję biznesu. Kobieta najbliżej mnie roześmiała się. – Jesteś na to za bardzo ubrana, skarbie. Reszta wybuchnęła śmiechem moim kosztem, kiedy ta laska egzaminowała mnie od stóp do głów. – On lubi trochę więcej skóry i trochę mniej pewności siebie, jeśli wiesz o czym mówię. Zakołysałam się na piętach i czekałam, aż klub komediowy przygaśnie. Wtedy poniósł się do mnie męski głos. – Jakiego rodzaju propozycję? Cookie wysłała mi zdęcie Bumpy’ego i rozpoznałam go przy stole, grającego w karty. Podeszłam i powiedziałam cicho: – Chciałabym ocalić ci życie. Ponownie nastąpił śmiech, ale Bumpy uniósł dłoń i wszyscy natychmiast zamarli. – A przed kim ratujesz mi życie? – Myślę, że znasz nazwisko Reyesa Farrowa. Bumpy znieruchomiał. Po chwili rozejrzał się jakby oczekując, że Reyes się zjawi. – Jaki jest Farrow? – zapytał, ale jego ton zupełnie się zmienił. Wszyscy to wyczuli, więc tłumili swoje chichoty. – Wściekły – odpowiedziałam. Skinął głową. – Chodźmy do mojego biura. W bucie miałam Zeusa. Mogłam mieć tylko nadzieję, że wystarczy, jeśli będę musiała się bronić. – Czy mogę zaproponować ci coś do picia? – zapytał, prowadząc mnie do zagraconego biura na tyłach. 174
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie, dziękuję. – Tak więc, o ile mi wiadomo, między Farrowem i mną jest spoko. Skąd to nagłe zainteresowanie? W jego biurze, z dala od pozostałych, mogłam dobrze odczytać Bruna Navarrę. Jedyne słowo, jakiego mogłam teraz użyć, żeby go opisać, to „strach”. Czułam emanujący z niego prawdziwy strach. Jeśli bał się Reyesa, to dlaczego wysłał kolesia, żeby go sprzątnął? – Zeke Schneider – powiedziałam, a Navarra spuścił głowę. – Jeden z moich najlepszych ludzi. Będzie nam go brakowało. – Nie ten, ten drugi. Zanim Navarra mógł odpowiedzieć, Reyes wparował przez drzwi, jego wściekłość skąpała mnie palącym gorącem. Rzucił Navarze pobieżne spojrzenie, a następnie skupił cały swój gniew na mnie. Stałam w chwili, gdy wtargnął przez drzwi i uświadomiłam sobie, że lekko cię cofam. Nie dlatego, że bałam się Reyesa Farrowa. Przeciwnie. Wciąż byłam zraniona. Zła. – Farrow – powiedział Navarra, z każdą chwilą coraz bardziej zdenerwowany. – Nie mam pojęcia, o czym mówi ta kobieta. Teraz Reyes skierował swój gniew na Navarrę, udzielając mi krótkiego wytchnienia. – Wysłałeś po mnie człowieka. – Podszedł bliżej do biurka gangstera. – Najpierw znalazł moją narzeczoną. Oszołomiony Navarra pokręcił głową,. – I nawet teraz jestem zaskoczony, biorąc pod uwagę naszą historię. – Wskazał palcem obok Navarry na ścianę za nim. – Rzućcie broń, chłopaki – powiedział, unosząc ręce. Dwóch mężczyzn wyszło zza fałszywej ściany i położyli broń na biurku Navarry. – Lepiej? – zapytał Reyesa. – Ale ja również dość dobrze pamiętam naszą przeszłość. Wiesz, że nie wysłałbym nikogo po ciebie ani po twoją narzeczoną. Nie kłamał. – O co tu chodzi? – Zeke Schneider – powtórzyłam. Zanim znów mógł mi powiedzieć, że nie żyje, dodałam: – Junior.
175
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Sukinsyn. – Navarra przysiadł na biurku i otarł dłonią usta z frustracji. – Mały gówniarz. Jedynym powodem, dla którego żyje, to szacunek do jego ojca. – Czemu miałby po mnie przyjść? – zapytał Reyes. Navarra westchnął. – Chciał tego. Powiedziałem nie. Jego ojciec musiał mu o tobie powiedzieć. Pewnie myślał, że jeśli cię zdejmie, to go przyjmę. – Znów pokręcił głową. – Ten dzieciak to mąciciel i kapuś. Nie przyjąłbym go z powrotem, nawet gdyby oddał mi swojego pierworodnego. – Był kapusiem? – zapytałam, coraz bardziej zaniepokojona. – Był czyimś poufnym informatorem? – Nie wiem. Głównie w więzieniu. Za informację wyssałby każdego fiuta, którego by mógł. Było coś między nim, a jednym ze strażników. Jego ojciec, świeć Panie nad jego duszą, wstydził się tego, że nosili to samo imię. Zauważyłam, że Navarra używa czasu teraźniejszego mówiąc o Zeke’u juniorze. Nic nie wiedział o tym, co stało się z tym gościem. – Widzisz? – powiedziałam do Reyesa, wskazując na Navarrę. – Poradziłam sobie. Bez żadnych zgonów i zerwanych kręgosłupów. – Dzięki mnie. – Navarra był totalnym dżentelmenem, w przeciwieństwie do niektórych w tym pokoju. W ogóle nie byłam w żadnym niebezpieczeństwie, pomimo twojej niskiej opinii o mnie. – Mojej niskiej opinii? Co do chuja…? – Myślisz, że jestem nieudolna, no i w porządku – powiedziałam, nie mówiąc poważnie ani jednego słowa. – Ale… – Nieudolna? – zapytał zaskoczony. – Nigdy tak nie pomyślałem. – Proszę, Reyes, potrafię wyczuć emocje tak dobrze, jak ty. Wyczułam twoją reakcję, twoją podświadomą reakcję, na cmentarzu. Zacisnął zęby. – Jeśli zamierzasz odczytywać moje emocje, to przynajmniej odczytuj je prawidłowo. Nie sądzę, że jesteś nieudolna. Przeciwnie. Po prostu byłem zdumiony, że możesz domagać się prowadzenia postępowania w sprawie samobójstwa, że aż paradujesz po cmentarzu w poszukiwaniu ciała… – Paraduję?
176
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Że mogłaś spróbować sama porozmawiać z szefem mafii, jednocześnie wiedząc to, co wiesz. – Czy ty powiedziałeś paradować? Czekaj, co ja takiego wiem? Nie, jeszcze lepiej, sądzisz, że o czym wiem? – O ścianie. Ja wiem o ścianie. – Co? – zapytałam zbita z tropu. Podszedł bliżej. Niebezpiecznie blisko. Mogłabym nim rzucić. Teraz to wiedziałam, i zrobiłabym to, gdyby mi zagroził. – Ściana. Widziałem ją. – Kiedy nadal nie rozumiałam, ściszył głos i powiedział: – Ściana Rocketa. Twoje imię na ścianie Rocketa. Świadomość przemknęła przez mnie, powodując mrowienie zrozumienia oplatające się wokół mojego kręgosłupa. – To o to chodzi? – zapytałam. – Wiesz, że tak. Rocket nigdy się nie myli. Jest tego jakaś przyczyna, a ty wiesz, że twoje imię znajduje się na jego ścianie. Wiesz, że widział twoją śmierć, a mimo to i tak spieszysz do każdej popieprzonej sytuacji, w jaką uda ci się wkręcić. – Odwrócił się ode mnie, jakby z obrzydzeniem. – Twoje imię też tam było – powiedziałam, unosząc lekko podbródek. Odwrócił się, zaskoczony. – Zawsze są jakieś luki, Reyes. Jedną znalazłam przy tobie. Nie umarłeś, tak jak powinieneś tamtego dnia. Stwierdzenie, że był zaskoczony, byłoby niedopowiedzeniem. Patrzył na mnie totalnie oszołomiony, jego oczy zwilgotniały od przetaczających się przez niego zawirowań. – W takim razie powinienem był umrzeć, a ty niepotrzebnie ryzykowałaś życie. – Coś ty właśnie powiedział? – Pomaszerowałam do niego, zbulwersowana, że w ogóle mógł o czymś takim pomyśleć. – Zaryzykowałaś dla mnie życie. – Ujął dłońmi moje ramiona. – Kiedy masz zamiar się nauczyć, Dutch: Nikt się nie liczy oprócz ciebie i dziecka. Ciągle ryzykujesz życie – wyrzucił jedną rękę, żeby pokazać na nasze otoczenie – dla rzeczy, które w najmniejszym stopniu nie są ważne. – Podszedł jeszcze bliżej. – Dla ludzi, którzy popełnili samobójstwo i walniętych lasek na cmentarzach i… – Zatrzymał się i
177
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones opuścił na mnie rozgorączkowane spojrzenie. Jego głos załamał się, kiedy powiedział przyciszonym tonem: – Nie mogę cię stracić. – A ja mogę stracić ciebie?! – zapytałam, niemal na niego wrzeszcząc. Opuścił głowę i ścisnął nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym. Potem przyznał się do czegoś, co prawdopodobnie było jego największym strachem. – Nie wiem, jak wygrać. Nie mam zielonego pojęcia, jak zabić Dwunastkę. A kiedy zobaczyłem twoje imię na ścianie. – Oddech uwiązł mu w gardle. Następnie skupił na mnie spojrzenie koloru kawy. – Jeśli umrzesz – powiedział z dziką namiętnością w głosie – pójdę prosto do piekła i zabiję tam każdego demona. Albo zginę próbując. Położyłam dłonie na jego twarzy zmuszając go, by na mnie spojrzał. – Nie zamierzam umierać, Reyes. Pomyśl o tym. Proroctwa mówią, że nasza córka – położyłam dłoń na brzuchu – jest przeznaczona, aby go zabić. Nie mogę umrzeć. Jest jeszcze jedna luka; tylko jeszcze jej nie znalazłam. – Proroctwa mogą być błędnie odczytane. Źle zinterpretowane. I bazują na losie, na czasach, w których zostały spisane. Mogło się wydarzyć tryliard rzeczy, które je zmieniły. Pokręciłam głową. – Nie tym razem. – Wzięłam go za rękę i położyłam ją sobie na brzuchu. Rozwiążę to. I nigdzie się nie wybieram. Reyes zerknął na swoją dłoń. – Czuję ją – powiedział. – Odezwała się do mnie. – Poważnie? – Odepchnęłam jego dłoń i zastąpiłam ją swoją. – Do mnie nigdy nic nie powiedziała. Co u diaska, Fasolko? Mów do mnie, kochanie. Zaśmiał się cicho, a potem powiedział: – Nieudolna? Zażenowana, odrzekłam: – To jest to, co poczułam. – W takim razie jesteś do bani w interpretowaniu uczuć innych ludzi. – Nie, tylko twoich. – Uniosłam wzrok do niego. – Dezorientujesz mnie. W kącikach jego ust pojawił się zestaw uroczych dołeczków. – W takim razie dokładnie wiesz, jak się czuję. Ale on nadal jest szefem mafii. – Z powrotem odwrócił się do Navarry.
178
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Hej – powiedział mężczyzna, unosząc ręce w geście poddania. – Nic do ciebie nie mam, Farrow. Wiesz o tym. – W takim razie mamy porozumienie, ale w razie gdybyś pomyślał o powtórce z historii i spróbował kontrolować mnie poprzez nią – powiedział, wyginając brew w ostrzeżeniu – pamiętaj, jak szybki jestem. Jak zabójczy. Navarra potaknął bez wahania. Reyes nachylił się w jego stronę i zakrył częściowo usta, jakby zdradzał mu sekret. – A ona jest szybsza.
Przekład: ewela–ewela
179
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 13 Pomóż komuś w tarapatach, a przypomni sobie o tobie, gdy znów się w nich znajdzie. – CIASTECZKO Z WRÓŻBĄ
Wyszliśmy
z
butelką
świetnej
whisky
i
butelką
musującego
soku
winogronowego. Byłam szczęśliwa. – Navarra jest bardzo miły – stwierdziłam i Reyes się roześmiał. – Widzisz ludzi zupełnie inaczej niż ja. – Zgadza się. Więc, mogę jeszcze raz dzisiaj zaryzykować moje życie? Uniósł brew. – Dokąd teraz? Podprowadził mnie do drzwi od strony kierowcy. Odwróciłam się do niego. – Myślałam, że razem spędzimy popołudnie, może pogramy w laserowego paintballa albo coś. – Laserowego paintballa? – Chwila. – Rozejrzałam się. – Jak tu dotarłeś? – Przybiegłem. Sięgnęłam do jego kieszeni i wyciągnęłam telefon. Przewinęłam menu, po czym stwierdziłam: – Wezwałeś taksówkę. – Ale biegłem do taksówki, gdy dotarła na cmentarz. Zachichotałam. – Skąd wiedziałeś, gdzie będzie Navarra? – Mam oko na każdego, kto w przeszłości próbował mnie zabić. – Aha. To dobry nawyk. – Tak myślę. Ale laserowy paintball? Mój telefon zadzwonił, zanim zaczęłam zachwalać grę. Laserowy paintball sam w sobie nie był kuszący, ale odjazdowe uniformy i ciemne kąty, będące częścią gry już tak. 180
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – To Swopes – powiedziałam, po czym odebrałam połączenie. – Co jest? – Ona tu jest. – O rany, to do dupy. No dobra, powiedz jej „cześć” ode mnie. Prawie się rozłączyłam, by zacząć namawiać mojego przyrzeczonego, gdy Garrett dodał: – Marika. Jest na zewnątrz mojego domu. Siedzi tam. – Idź z nią porozmawiać. – Nie mogę iść z nią porozmawiać. Ona ma chłopaka. – O mój Boże, zachowujesz się jak dziewczyna. Chcesz, żebym przekazała jej liścik przed lekcją WF-u? – Przyjedź tutaj i zrób swoje. – Chyba żartujesz. Reyes i ja zamierzamy wziąć sobie wolne popołudnie i pograć w laserowy paintball. – Ludzie nadal w to grają? – Jak widać. – Ciemne kąty, co? – Co z nimi? – Nie wiem, ale to straszne. Wszędzie są dzieciaki. Przyjedź tutaj i dowiedz się, czego ona chce. To twoja szansa, żeby się do niej zbliżyć. Pod przykrywką, udawaj jej przyjaciółkę i dowiedz się, o co chodzi. – Gdy siedzi przed twoim domem? Nie sądzisz, że to trochę oczywiste? – Daj spokój, Charles. Nie raz robiłem takie rzeczy dla ciebie. Teraz twoja kolej, żeby się odwdzięczyć. Poszedł do piekła, kiedy go przeze mnie postrzelili. Byłam mu to winna. – W porządku – powiedziałam – ale potem ty będziesz sobie radził z Reyesem. Bardzo chciał iść na laserowy paintball. Tak naprawdę Reyes nie miał nic przeciwko temu, żeby nie iść na paintball. Ani temu, że miałam ryzykować moje życie, by być pośrednikiem pomiędzy Garrettem i jego seksownym ex–kociakiem. Chodziło o komunikację. Oczyszczenie ciężkiej atmosfery albo przewietrzenie brudnych umysłów. Coś w tym stylu. Jeśli spojrzenie, jakie mi posłał, było jakąkolwiek wskazówką, będziemy musieli jak najszybciej znaleźć jeden z tych ciemnych zaułków. Boże, ten facet miał łóżkowe spojrzenie, za które można by umrzeć. Zadzwoniłam do Cookie. 181
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Czy znalazłaś cokolwiek na temat tej kobiety, którą posuwał Swopes, a która może mieć albo i nie mieć z nim dziecko? Westchnęła. – Spojrzałaś na notatkę służbową? – Jaką notatkę służbową? Mamy teraz notatki służbowe? – Tydzień temu wysłałam ci notatkę służbową. Od wielu tygodni, co tydzień wysyłam ci takie z listą wszystkich aktualizacji i moimi notatkami odnośnie wszystkich naszych spraw. Jasny gwint. Przegapiłam. – Ach, te notatki służbowe. Wiedziałam. – Nawet ich nie czytasz, prawda? – Myślałam, że to nieobowiązkowe. – Notka do samej siebie: Przestać robić papierowe samoloty ze służbowych notatek Cookie. – Używasz ich do robienia papierowych samolotów, prawda? – Co? Absolutnie nie, José. Ale tak jakby właśnie poszybowałam ostatnią. – I to poszybowałam na czubek wentylatora. Niewidzialny myśliwiec, najlepszy projekt, jak do tej pory. Miałam nadzieję, że zrobię F–14, ale… – Było w niej coś o Marice? Gdy Cookie mówiła mi, czego się dowiedziała, mój podziw rósł coraz bardziej. – Garrett? Naprawdę? – Naprawdę. Są takie miejsca na tym świecie, gdzie zostałby uznany za członka rodziny królewskiej. A teraz to? Jeśli to dziecko jest tym, kim myślę, mogłybyśmy napisać książkę. – Ja cię, to najfajniejsza rzecz na świecie – powiedziałam, zatrzymując się przed domem Garretta. – Mów mi. Nie, albo zrób jakieś notatki czy coś. Chcę wiedzieć wszystko. – Masz to jak w banku. – Rozłączyłam się i przykleiłam uśmiech na twarz. – Czasami świat jest naprawdę fajnym miejscem. – Jest nawet lepszy, bez ogarów piekielnych – stwierdził Reyes. – Prawda. Malkontent. Uśmiechnął się szeroko. – Nazywam je tak, jak je widzę. To jego dom? – Tak, to ten. Uniósł brwi albo z uznaniem, albo z niesmakiem. Jego brwi bełkotały. Wiadomość nie była wyraźna. O domu Garretta nie było co pisać, ale był przytulny i 182
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones wygodny, z dużą ilością roślin i zieleni na zewnątrz oraz piwa w środku. – Wyborny – powiedziałam, podchodząc do drzwi. – Wyborny? – Muszę używać bardziej skomplikowanych słów. Fasolka już wkrótce będzie słyszała. Nie ma lepszego czasu niż teraz, by wprowadzić barwniejsze słownictwo. I zdecydowanie częściej muszę używać słowa „wyborne”. Cicho śmiał się, gdy Garrett otworzył drzwi. – Jest tu jeszcze? – zapytał, wyciągając szyję. Ponieważ jego koszula była rozpięta, mój wzrok napotkał piękny widok jego męskiej klatki piersiowej i brzucha. Zapewne rozpina koszulę po powrocie do domu. Za każdym razem, gdy do niego wpadałam, była rozpięta, eksponując jego sześciopak. Nie, żebym się skarżyła. W końcu odwróciłam się w stronę, w którą patrzył. Spojrzałam na rdzawoczerwonego sedana zaparkowanego na ulicy pół przecznicy stąd. – Jesteś pewien, że to ona? – Jestem pewien. Nie pojawiała się tu od miesięcy. Dlaczego teraz? – Może chce cię przedstawić twojemu synowi? Wprowadził nas do środka i poszedł po piwo, biorąc też jedno dla Reyesa. W ciągu ostatnich kilku tygodni spoufalili się ze sobą. Podobało mi się to. Oczywiście, Osh mógł mieć na to wpływ, a Swopes był mniejszym złem. Cokolwiek pasowało. – Więc, co zamierzasz zrobić? – zapytałam, gdy podał mi dietetyczną pomarańczową wodę sodową, napój, który trzymał tylko dla mnie. – Nie zamierzam nic robić. Ty z nią porozmawiasz. – Dlaczego ja? Ona nawet mnie nie zna, Swopes. A dowiedziałeś się w ogóle, czy ona rzeczywiście jest zamężna z tym facetem, z którym wcześniej ją widziałam? – Nie. Myślałem, że jest, ale nie jest. – On bardzo przypominał ciebie – powiedziałam. – Mówię ci, to dziwne. – Aż do raportu Cookie myślałam, że to wszystko miało związek z jej zaciążeniem, ale nie zamierzałam mówić tego Garrettowi. Marika sama będzie musiała wyjawić ten sekret. Usiadłam na sofie. Tak, jak ostatnim razem, kiedy go odwiedziłam, wszędzie były porozrzucane stare książki i dokumenty. – Nadal próbujesz rozgryźć tę przepowiednię? – Jasne. To dlatego przylatuje doktor von Holstein. Już powinien tu być. – 183
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Spojrzał na zegarek. – Wyśle mi smsa, kiedy wyląduje jego samolot, żebym mógł go odebrać. – Super. To wszystko jest takie tajemnicze. Reyes uśmiechnął się szeroko, usiadł i zaczął zgarniać papiery. – Okej – powiedziałam. – To co robimy? Garrett pociągnął łyk piwa i podszedł do okna. – Po prostu idź z nią porozmawiaj. – Zdajesz sobie sprawę, jakie to będzie dziwne, gdy ot tak podejdę do jej samochodu i zapukam w okno? – Tak, ale nie chcę, żeby jej chłopak widział, jak z nią rozmawiam, tak na wszelki wypadek. – No dobra. Zaraz wrócę. – Wzięłam zamach nogami, by nabrać rozpędu i wydostać się z fotela. To był bardzo wygodny fotel. Po uzyskaniu odpowiedniej prędkości, wyszłam i pomaszerowałam prosto do samochodu Mariki. Reyes odprowadził mnie do drzwi wejściowych, ale do samochodu pozwolił mi pójść samej. Zajęło mi to chwilę. Znajdowała się pół przecznicy dalej. Dziwnie mi się szło, zwłaszcza po tym, jak mnie dostrzegła. Czy powinnam wyjaśnić, że szłam prosto do niej czy udawać, że po prostu wyszłam na spacer i w ostatniej chwili przepuścić na nią atak z zaskoczenia? Tak wiele decyzji. Właśnie zaczynałam odczuwać presję, gdy jak pocisk naprowadzany laserem, utkwiło we mnie jej spojrzenie. Marika miała ciemnoblond włosy i piękne piwne oczy, które w miarę, jak do niej podchodziłam, robiły się coraz okrąglejsze. Pomachałam
i
zapukałam
w
okno.
Kiedy
ostrożnie
je
otworzyła,
powiedziałam: – Wejdź do środka. Musimy pogadać. – Nie mogę – odpowiedziała. – Mam dziecko. – Miała miękki, francuski akcent, który wydawał się bardzo odpowiedni, biorąc pod uwagę jej pochodzenie. Jej syn spał na tylnym siedzeniu, a jej Betty White wyraźnie uderzała w klatce piersiowej. – Jest uroczy. Zaparkuj przed domem i weź go ze sobą. Będzie dobrze. – Nie powinnam. – Marika – powiedziałam, zaskakując ją tym, że znałam jej imię. – On doprowadza mnie do szału i myślę, że wiem dlaczego zrobiłaś to, co zrobiłaś. – Kiedy pytająco uniosła brwi, dodałam: – Znam twoje dziedzictwo. I Swopesa też. 184
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Kiwnęła głową i zapaliła silnik. Szłam za nią, żałując że nie poprosiłam jej o podwiezienie. Pół przecznicy to pół przecznicy, a ja miałam za sobą męczący tydzień. Kiedy wzięła dziecko i torbę na dziecięce akcesoria, wzięłam od niej torbę i podeszłyśmy do drzwi. Garrett, na szczęście, zapiął koszulę i schował ją w spodnie. – Marika – odezwał się, kiwając głową z sympatią. – To jest Reyes – powiedziałam, przedstawiając ich sobie. – A ja jestem Charley. – To jest Zaire. Uśmiechnęłam się, wiedząc dokładnie, skąd wzięła to imię, tak dobra była Cookie. Pomogło też to, że Marika prowadziła blog. Zaire obudził się w swoim nosidełku, więc uklękłam przy nim, w miejscu, gdzie go położyła na podłodze obok krzesła, do którego poprowadził ją Garrett. Nie mogłam się doczekać, kiedy będę miała własne. Było coś takiego w dzieciach, czemu nieliczne kobiety potrafiły się oprzeć, ale nigdy, nawet za milion lat nie widziałam się w roli matki. Dopóki nie miałam wyboru. Dziwne to. Garrett usiadł naprzeciwko niej i pomimo tej całej gadki o tym, że nie może z nią rozmawiać, minutę po tym, jak usiadł, uderzył w czułe miejsce. – Czy on jest mój? – zapytał. Pochyliła głowę. Zajęło jej chwilę, zanim odpowiedziała, a gdy to zrobiła, zrobiła to bardzo cicho. – Tak. Ale nie z tego powodu, o jakim myślisz. Garrett pociągnął kolejny łyk, po czym powiedział: – Bo kłamałaś, kiedy mówiłaś, że bierzesz pigułki? – Jasna cholera, Swopes – odezwałam się. – I ty dałeś się na to nabrać? Kiedy faceci w końcu się nauczą? – Odwróciłam się do Zaire’a i zajęłam się gruchaniem o naiwności mężczyzn od zarania dziejów, kiedy Marika mu odpowiedziała. – Tak, okłamałam cię. Garrett zaczął tyradę, która spiekłaby uszy zakonnicy, ale nie zaszedł za daleko. – On będzie potężny – przerwała mu Marika. – Nasz syn, będzie bardzo potężny. – Co masz na myśli? Zachęcająco kiwnęłam głową, wiedząc, dokąd ona zmierza. – Jesteś potomkiem bardzo silnej królowej voodoo. Prawdopodobnie 185
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones najbardziej znanej w historii: Marie Laveau. – Tak, wiem – stwierdził, przełykając ostatni łyk piwa. – A ja jestem potomkinią Sefu Zaire, bardzo potężnego haitańskiego houngana, kapłana vodou. Voodoo i vodou to nie to samo, ale mają ze sobą związek. Oba wywodzą się z niewolnictwa i złych warunków. Oba pochodzą z tradycyjnej afrykańskiej diaspory. I oba wplatają w swoje wierzenia i ceremonie chrześcijańskie, elementy i symbole. Jest też wiele różnic, ale sądzę, że jest też więcej podobieństw. – Okej – powiedział Garrett, pytająco otwierając ramiona. – A co to ma wspólnego ze mną? – Nasi przodkowie byli bardzo potężni. I wierzę, że przez połączenie naszych rodowodów, nasz syn będzie równie potężny, o ile nie bardziej. – I to wszystko? – zapytał. – To wszystko, o co w tym chodzi? – Tak. – Zdajesz sobie sprawę, że to wszystko, to kupa gówna? Podskoczyłam, żeby zakryć Zaire’owi uszy. – Język, Swopes. Mogę stąd sięgnąć do twoich łydek. Był zraniony. Grała na nim jak na skrzypcach w symfonii i rozumiałam jego rozgoryczenie, ale to on uprawiał seks bez zabezpieczenia. Postanowiłam, że porozmawiam z Zairem, skoro miałam ku temu okazję. – Czy umiesz powiedzieć ChPDP?9 – Pochodzę z długiej linii oszustów – powiedział Garrett – z których większość spędziła pół życia w więzieniu. – Garrett – odezwałam się moim najlepszy karcącym tonem – mówimy tu o religii, a nie oszustach. – Racja. – Wstał po kolejne piwo. – Co za bezczelność z mojej strony. Więc, w ostatecznym rozrachunku, ile to mnie będzie kosztować? – Nie jestem tutaj dla pieniędzy. Po prostu… czułam, że nie będę w porządku w stosunku do Bondye, dopóki nie powiem ci prawdy. – Bondye? – zapytał, wracając z nowym piwem. – Bóg – odezwał się Reyes, przysłuchując się rozmowie i jednocześnie przeglądając stary manuskrypt. – Jasne.
9
Choroba przenoszona drogą płciową
186
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – I nie sądzę, żeby znaczył to, co uważasz, że znaczy. Wszyscy odwrócili się w stronę Reyesa, który studiował kopię starożytnego dokumentu, prawdopodobnie część proroctwa, które przypuszczalnie mówiło o mnie. – Co masz na myśli? – zapytałam. – Umiesz to przeczytać? – Nie do końca, ale rozpoznaję kilka słów i według tego, to nie Dwunastka ma być zgubą dla Córki Światła, ale Trzynasty Wojownik. – Antonio Banderas będzie moją zgubą? Wybornie nie mogę się doczekać. *** Skoro Reyes tak naprawdę nie wiedział, co czyta i wyłapywał tylko drobiazgi, wzięłam to za znak, że Antonio Banderas prawdopodobnie nie będzie moją zgubą, chociaż z całą pewnością był bardzo mile widziany. Mieliśmy odpowiedzi, których chciał Garrett, a on nadal rozpamiętywał. Wcale nie miał dość. Zostawiłam rodziców Zaire’a ich dyskusji, a mieli wiele do omówienia. Garrett warczał, ale nie gryzł. Czułam jego dumę, gdy jego wzrok wędrował w stronę Zaire’a. Kto nie byłby dumny z takiego małego grubaska? Reyes i ja ruszyliśmy z powrotem do naszej kamienicy i obiecałam mu, że zostanę w środku, gdy on będzie sprawdzał grilla. Wróciłam do domu i planowałam przeprowadzić badania na temat ofiar samobójstw, ale Cookie miała wszystko pod kontrolą. Musiała jeszcze tylko znaleźć pomiędzy nimi powiązanie, bo mnie z pewnością się to nie uda. Zajęłam się więc innymi poszukiwaniami. Po poznaniu Zaire’a, byłam tak pochłonięta tą całą sprawą z dziećmi, że postanowiłam zobaczyć, jak to wszystko działa. To znaczy, znałam podstawy, jak każdy, ale stwierdziłam, że powinnam dowiedzieć się czegoś więcej na temat tego, w co się wpakowałam. To był największy błąd, jaki popełniłam od dłuższego czasu z wyjątkiem tej katastrofy ze swetrem pokrytym pomarańczowym futerkiem. Cookie przyszła, gdy siedziałam przyklejona do ekranu mojego komputera, przerażona i lekko zaintrygowana. – Jak leci? – zapytała, parząc kawę. – Wszyscy i ich psy w którymś momencie dnia albo są, albo byli na mnie wściekli – odpowiedziałam z roztargnieniem. – Musiałaś wsadzić kij w mrowisko. Nie odpowiedziałam. Filmik, który właśnie oglądałam, właśnie się rozkręcał. 187
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Pochodzą z różnych części kraju – powiedziała, myjąc kilka kubków. – Ofiary samobójstw. Dwoje pochodzi z Nowego Meksyku, dwoje nie. Ale znalazłam coś bardzo ciekawego. – Podeszła do mnie i podała mi artykuł. – Identyczna sprawa dwa miesiące temu w Los Angeles? Kolejny list. Ciała nie znaleziono. Próbowałam kiwnąć głową, ale mi się nie udało. Co oni, do cholery, robili tej kobiecie? Cookie wróciła do kuchni. – Nazywała się Phoebe Durant i zgadnij, skąd pochodziła? – Yhy… – Dokładnie. Właśnie stąd, z Albuquerque. I zgadnij, co zrobiłam. No dalej. – Yhm… – Zgadłaś. Poszłam porozmawiać z ciotką Phoebe, zanim odebrałam Amber ze szkoły. To przyciągnęło moja uwagę. – Co zrobiłaś? – Byłam w tej samej okolicy, więc pomyślałam: “Hej, czemu nie”. Nadal tam mieszka. Pracuje w domu opieki. Och, i taki bardzo miły starszy pan chciał, żebym mu przeszmuglowała Viagrę dla jego współlokatora i dżin dla niego. Powiedział, że moglibyśmy zawiązać spółkę szmuglerską. Chce mi odpalić dwadzieścia pięć procent. Co o tym myślisz? – Brzmi uczciwie. Poszłaś zrobić wywiad? Posłała mi uśmiech o mocy bomby jądrowej. – Wiedziałam, że jesteś zajęta, omal nie dając się zabić temu szefowi mafii i odgrywając adwokata do spraw ojcostwa, więc pomyślałam: „Hej, czemu nie”. – Często tak myślisz. Ale spójrz na siebie, Panno Prywatny Detektyw. Teraz, gdy masz tajne zezwolenie, możemy kupić ci fedorę10 i długi płaszcz. Najlepiej cały zestaw. Z zakłopotaniem wzruszyła ramionami. – To nic takiego. Naprawdę. Ta kobieta nic nie wiedziała. Ona i jej siostrzenica były ze sobą dość blisko, ale powiedziała, że nie rozmawiały wiele, odkąd Phoebe przeprowadziła się do Kalifornii. Tak właśnie powiedziała. A co ty, do cholery, oglądasz?
10
Fedora – rodzaj filcowego kapelusza
188
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Wróciłam do kobiety na ekranie i nie śmiałam od niej oderwać oczu. – Ona jest w ciąży – powiedziałam. – Tak myślisz? Przez te rzeczy będziesz mieć w nocy koszmary i… – urwała i przysunęła się bliżej. – W czym ona jest? – Ciii. – Machnęła ręką z roztargnieniem. – Już prawie jest. – Czy to basen? W jej salonie? – Cookie, zaczekaj. Ona rodzi dziecko. Spójrz. – A co robi ten człowiek, tam na dole? Kręcąc głową, powiedziałam: – Ta kobieta nie wygląda, jakby ta chwila sprawiała jej przyjemność. – Nie ma żadnego powodu, żeby jego ręka to robiła. – Myślę, że on ją masuje. – Ją? Jej pochwę? – Och, zaczekaj! – powiedziałam, wiercąc się na krześle. – Ono wychodzi. Równocześnie przechyliłyśmy głowę, próbując zobaczyć wyłaniające się dziecko. Potem, również jednocześnie, krzyknęłyśmy z przerażeniem. Zakryłam usta ręką i spytałam: – Czy tak to powinno wyglądać? – No dobra, powaga – Cookie szybciej przyszła do siebie niż ja – kim jest ten nowy facet? I dlaczego on ma szpatułkę? – Co oglądacie? – zapytał wujek Bob, stając za nami, ale nasze spojrzenia były przyklejone do ekranu. – Czy to jest w ogóle legalne? – zapytała Cookie. – To po prostu wydaje się niewłaściwe. – Wydaje mi się, że to było kręcone w Meksyku. – Okej. Ale mimo wszystko, czy to jest moralne? – Co, do cholery, robi ten facet? – zapytał wujek Bob, pochylając się nad moim ramieniem i przechylając głowę. – Znów oglądacie południowoamerykańskie porno? – O cholera – Cookie się wyprostowała. – Jesteś tutaj. – Jestem – oznajmił z dumą Wubek. – Musimy przygotować się do kolacji. Zadzwonię i każę im dostarczyć włoskie jedzenie. – Dla mnie w porządku – powiedział, idąc do kuchni po filiżankę diabelskiej 189
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones krwi. Okręciłam się na krześle i wstałam. – Co to za kolacja, o której wszyscy mówią? – No wiesz. Ta kolacja. – To nie jest pomocne, Cookie. Zacisnęła usta. – To było w zeszłotygodniowej notatce. Ach, Concorde. Spotkał go burzliwy koniec w Centralnym. Okno było otwarte. – Doktor von Holstein? Przychodzi tutaj na kolację? – Ten doktor od krów? Przychodzi tutaj na kolację? – Przychodzi, żeby z tobą porozmawiać. Garrett miał odebrać go z lotniska. Mieliśmy zjeść kolację. Proszę, powiedz mi, że Garrett nie zapomniał. – Jest trochę zajęty swoją byłą. – Nie, nie jest – powiedział Garrett, wchodząc do środka. Nikt już nie miał w zwyczaju pukać. To było dziwne. Cookie posłała mu zmartwione spojrzenie. – Nie przyjdzie? Garrett skończył rozmawiać przez telefon. – Zmarł dwa dni temu na zawał serca. Właśnie rozmawiałem z jego sekretarką. – Och, nie – powiedziałam, z powrotem siadając. – Przykro mi, Garrett. Pokręcił głową. – Mnie też jest przykro. Ale to wyjaśnia, dlaczego nie miałem od niego wiadomości. – Rozejrzał się nieśmiało. – Pomyślałem, że może ty mogłabyś, no wiesz. – Poruszył palcami. – Mogę poruszać palcami, dzięki za troskę, ale co to ma wspólnego z krowim doktorem? Na mój telefon przyszedł sms. Podniosłam go z biurka i sprawdziłam. – Wiesz, co mam na myśli – odpowiedział Garrett. – Jak poszło z byłą? – Ona tak naprawdę nie jest moją byłą. To znaczy, tak naprawdę nie byliśmy w sobie zadurzeni. – Oczywiście, że nie. – To był Osh, pytający, czy mógłby przyjść. Odpisałam mu: 190
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones JASNE. – Masz dziecko. To odrobinę ważniejsze niż bycie zadurzonym. – Chyba tak. Cookie podeszła do niego i przytuliła go. Odwzajemnił gest, jakby była jakimś kaktusem, wyraźnie czując się nieswojo w temacie ojcostwa. – Nie obchodzi mnie, jak to się stało, to cudowne. Gratuluję. Otarł usta, gdy się odsunęła, – Dzięki. – On jest uroczy, Cookie. Ma na imię Zaire i miałaś rację z tym voodoo. Spojrzenie Garretta gwałtownie wróciło do Cookie. – Skąd wiedziałaś? Zachichotała i ruszyła z powrotem do kuchni. – Marika prowadzi blog. Jestem nieco zdziwiona, że o tym nie wiedziałeś. – Wow. Przyznaję, że nie szukałem w tym kierunku. Wujek Bob uścisnął mu dłoń. – Gratulacje. Dałbym ci radę, ale nigdy nie byłem żonaty. – Garrett też nie – powiedziałam, stwierdzając prawdę. – To dziwka. Cookie zachichotała, – Uwielbiam, kiedy nazywasz facetów dziwkami. – Prawda? – Też zachichotałam. – To o wiele zabawniejsze niż alternatywa. – To było dziwne, ale nienawidziłam tego słowa, gdy chodziło o kobiety, ale w przypadku mężczyzn wszystko się zmieniało. Być może ze względu na wielowiekowe podwójne standardy, gdy kobieta, której seks sprawia przyjemność jest dziwką, podczas gdy facet ogierem. Nigdy nie mogłam się z tym pogodzić. Powoli zaczynało mnie ogarniać uczucie, że coś jest nie na miejscu. Rozejrzałam się, a następnie pochyliłam się nad akwarium Belvedera. Tylko, że to nie był Belvedere. Został porwany! – Cookie – Wyprostowałam się i odwróciłam w jej stronę. – To nie jest moja złota rybka. – Co? – zapytała, a wina aż z niej promieniowała. – Cookie! – zawołałam, zdumiona. – Dlaczego uprowadziłaś moją złotą rybkę? Wydała z siebie nieszczęśliwe westchnienie. – Jak, na miłość boską, to odkryłaś? To tylko złotka rybka. One wszystkie 191
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones wyglądają tak samo. – Belvedere miał białą łatkę z jednej strony. Ten… ten oszust jej nie ma. – Hej. – Cookie podeszła do akwarium i zakryła je, jakby zakrywała uszy dziecka. – Ona jest bardzo wrażliwa. Belvedere nie przeżył, kochanie. To jest pani Thibodeaux. – Co? Miałam go zaledwie jeden dzień. – Wiem. – Zrobiła krok do przodu i poklepała mnie po ramieniu. – Nadszedł jego czas. Opadłam na krzesło przy stole w kuchni. – Zabiłam go. Wiedziałam. Będę okropną matką. Jak mogę utrzymać dziecko przy życiu, skoro nie potrafię nawet utrzymać przy życiu złotej rybki? – Charley, to nie ma nic wspólnego z twoimi rodzicielskimi umiejętnościami. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. Pociągnęłam nosem i spojrzałam na panią Thibodeaux. – Czy odszedł spokojnie? – Tak. – Znowu mnie poklepała. – Znalazłam go pływającego brzuszkiem do góry z uśmiechem na jego małym pyszczku. – Pani Thibodeaux jest bardzo ładna. – Tak. – Więc spróbujesz? – zapytał Garrett, wracając do sprawy z poruszającymi się palcami, gdy ktoś w końcu zapukał do moich drzwi. Westchnąwszy, wstałam i otworzyłam drzwi bardzo zawstydzonemu i czującemu się nieswojo dzieciakowi o imieniu Osh. Kiedy nie wszedł od razu, uniosłam się na palcach stóp i objęłam go za szyję. – Zawsze jesteś tu mile widziany, Osh. Wiem, że to nie ty ich wezwałeś. Reyes też to wie. Osh pozwolił mi się przytulić, ale nie oddał uścisku, chyba że liczyć lekkie poklepanie mnie po żebrach. Kiedy skończyłam, odezwał się: – Rey’aziel ma rację. Na tej płaszczyźnie jest niewiele istot, które mogłyby wezwać Dwunastkę. – Wejdź. W końcu wszedł do środka, a ja poszłam sobie nalać filiżankę krwi jego stwórcy. – Kawy? – zapytałam. 192
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Pokręcił głową, a potem z napięciem skinął głową w stronę Cook i Garretta. Oboje byli tego ranka, kiedy rozpętała się Trzecia Wojna Światowa. Cookie podbiegła do niego i go przytuliła, jej ręce ledwo sięgały jego ramion. Pochylił się, żeby jej to umożliwić. To było słodkie. – Wszystko w porządku, skarbie? Jego wspaniałe usta ułożyły się w uśmiech. – Nic mi nie jest. Jestem wiekowym demonem. Przeżyłem wiele gorszych rzeczy. Zrobiła krok w tył. – Niemniej jednak, jesteś słodkim chłopakiem. Każdy, kto ryzykuje życiem dla naszej Charley, według mnie, należy do rodziny. Był zaskoczony jej oceną swojej osoby. Miałam wrażenie, że nie mówiono mu często takich komplementów. – Dziękuję, psze pani. – Okej, kto ma chętkę na włoskie żarcie? – Kiedy wszyscy potaknęli, poszła do swojego mieszkania złożyć zamówienie i sprawdzić co z jej własnym dzieckiem, które musiało odrobić zadanie domowe, zanim mogło do nas dołączyć. Wujek Bob włączył telewizor, a Osh podszedł do mnie, gdy z powrotem siadałam przy komputerze. – Wyciągnęłaś mój tyłek z łóżka dziś rano – powiedział, wyraźnie będąc pod wrażeniem. – Tak, przepraszam za to. A ty z pewnością potrafisz wymachiwać. – Taa, ja też przepraszam. – Nie ma za co. To na rachunek Reyesa, kochanie. Który będzie tu za kilka minut. – Co ta kobieta robi? Zatrzymałam filmik. – Och, nie uwierzysz. Odtworzyłam film, ku jego kompletnemu przerażeniu. – Żyję od stuleci i nigdy nie widziałem czegoś takiego. – Dzięki Bogu, że to nietypowe. Bo już się bałam. Pojawił się Reyes i, zamiast przeprosić naszego gościa, którego próbował pobić do nieprzytomności dziś rano, poszedł prosto do swojego mieszkania wziąć prysznic. Osh nie miał nic przeciwko temu. Usiadł i obserwował mecz z Wubkiem i 193
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Swopesem, podczas gdy Cookie sprzątała w mojej kuchni na przyjazd jedzenia. Boże, była taka przydatna. Potrzebne mi były trzy takie jak ona. Przypominając sobie, że będzie potrzebowała prawdziwych naczyń, pobiegła do siebie. Nie miałam pojęcia, dlaczego plastikowe widelce się nie nadawały. Wymagały o wiele mniej pracy później. – Mam dla ciebie żart – powiedziała Amber, wkraczając do pokoju, długie ciemne włosy opadały jej w splotach na plecy. – Dawaj – powiedziałam, oddając jej całą moją uwagę. Stanęła przy mnie, popijając gazowany napój z puszki. – Wiesz, że na ciężarną mówi się, że ma bułeczkę w piekarniku? Stłumiłam śmiech. – Tak. Tak, wiem. – Dobrze. I wiesz, że Reyes mówi na ciebie Dutch? – Tak – odpowiedziałam, zastanawiając się, do czego ona zmierza. – Więc jesteś jak holenderski piekarnik.11 Łapiesz? – Zachichotała. – Łapię – odpowiedziałam, też chichocząc. – Przyjdziesz na szkolną zabawę, prawda? – A–bso–lut–nie. Powietrze z niej uszło. – Nic o tym nie wiesz, prawda? – Pewnie, że wiem. – Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek o szkolnej zabawie. Cookie pewnie mi o tym wspominała. A może była o tym mowa w 747, który rozbił się w toalecie. Notatka czy nie, nie miałam zamiaru jej wyławiać. – Zapomniałam tylko, kiedy to jest. – Niesamowite. To jutro. – Och, racja. Znowu zachichotała. – Jesteś taką kiepską kłamczuchą. O mój Boże. Jasne, potrzebowałam lekcji. – Chodźmy do mojego pokoju – powiedziałam. – Muszę się przebrać. Wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko, gdy na jej telefon przyszedł sms.
11
Gra słów. Dutch to po angielsku holenderski
194
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Quentin? – zapytałam, nakierowując ją. Posławszy szybkie spojrzenie Oshowi, który kiwnął głową z uznaniem, odpowiedziała: – Taa. Miał dzisiaj kłopoty na zajęciach praktyczno–technicznych. – Ooo. Co zrobił? – Zrobił dla mnie drewniane serce, ale jego nauczyciel stwierdził, że to nie wygląda jak serce. Nie mam pojęcia, jak to mogło wyglądać, ale siedzi w kozie przez resztę tygodnia. – Hmmm, będę musiała zadzwonić rano do Santa Fe i sprawdzić, co się dzieje. – Okej. – Ale dobrze ci się z nim układa? – zapytałam. Wydawała się być pod wrażeniem Osha. Z drugiej strony, ja też byłam, więc jaka nastolatka by nie była? Usiadła na moim łóżku, z rozmarzoną miną. – Jest cudownie. – Cieszę się. – Wybrałam biały sweter, po czym go odłożyłam. Biały i włoskie żarcie nie zawsze szły ze sobą w parze. Postanowiłam spróbować z miękkim, czarnym swetrem. Zdjęłam marynarkę i rzuciłam ją na krzesło stojące w rogu pokoju, a następnie rozpięłam bluzkę. – Nie patrz. Będziesz okaleczona psychicznie do końca życia. – Dobra – zachichotała. – Ale mam do ciebie pytanie. – Wal. – Czy kiedykolwiek, no wiesz, eksperymentowałaś z dziewczyną? – Raz, w liceum. Była moją partnerką na zajęciach i musiałyśmy przeprowadzić sekcję żaby. – Nie, nie chodzi o tego rodzaju eksperyment. Tylko ten inny. Zmartwiłam się, że miała na myśli ten inny rodzaj eksperymentu. – Och, w porządku. No to zrobiłam to raz, w collegu. To było coś, co musiałam zrobić. – I podobało ci się? – Z pewnością nie znienawidziłam tego, ale dowiedziałam się, że nie jestem lesbijką. Jakby nie było, dwadzieścia dolców, to dwadzieścia dolców. – Taa. Misty Rowley mówi, że jeśli chcę spróbować, to ona w to wchodzi. Ale myślę, że lubię chłopców, wiesz? 195
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Ale nie naciska na ciebie, prawda? – zapytałam zaniepokojona. – Och, nie. Powiedziała tylko, że jeśli chcę spróbować, to dla niej w porządku. – W tej kwestii posłuchałabym intuicji, dzieciaku. – Taaa. W ogóle jej rodzina jest jakaś dziwna. Powiedziała, że jej matka ma strap–on12 i nazywa go Event Horizon13. Stłumiłam śmiech kaszlem i spytałam: – Czy wiesz, co to jest strap–on? Popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. – Oczywiście. Wiem, czym jest biustonosz. I że ma ramiączka. – Zgadza się. – Poklepałam ją po ramieniu. – Cóż, niektórzy ludzie nadają imiona swoim biustonoszom. Osobiście uważam to za dziwaczny zwyczaj. Zachichotała. – Ty też nadajesz wszystkiemu imiona. – Ale nie mojemu biustonoszowi. Kto to robi? – zapytałam, powstrzymując się od wyjaśnienia jej pomyłki z definicją słowa „strap–on” oraz tego, że obecnie miałam na sobie stanik o imieniu Penelopa. Delikatnie podniosła ramię i powiedziała: – Mam jeszcze jedno pytanie. Ale jest trudniejsze. – Dawaj wszystko. Chyba, że dotyczy matematyki. Cztery osoby na trzy są kiepskie w matmie. Wierciła się przez chwilę, zanim dodała: – Nie chodzi o matmę. Po prostu zastanawiałam się czy… no wiesz, genitalia Reyesa, odzwierciedlają to, co mają inni faceci? Zamarłam i z umartwieniem zamknęłam oczy. Już zapomniałam, że niedawno Reyes wdarł się do mojego mieszkania nie inaczej, jak cały nagusieńki. Weszła zaraz po nim i dostała striptiz za darmo. Nic nie mogłam na to poradzić. Odniosłam się do jednego z moich ulubionych filmów: Szajbus.14 – Hmm, masz na myśli jego specjalne przeznaczenie? – Nie. Mam na myśli jego kutasa. 12
Strap-on to wibrator/sztuczny członek przypięty do pasa/majtek. Samo strap znaczy pasek, ramiączko.
13
Event Horizon – dosłownie: horyzont zdarzeń wokół czarnej dziury. Był też film pod takim tytułem, w Polsce wyświetlany jako Ukryty wymiar.
14
The Jerk – komedia z 1979 ze Stevem Martinem
196
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Rzuciłam się do przodu i zakryłam jej usta. – Masz dwanaście lat! Skąd w ogóle znasz to słowo? Ja go nie znałam, kiedy miałam dwanaście lat. Cóż, właściwie znałam je od dnia urodzenia, ale nie używałam go, kiedy byłam dwunastolatką. Amber zacisnęła usta i powiedziała przez moją dłoń: – Mam trzynaście lat. Już od tygodnia. – Racja, w porządku. – Puściłam ją. – Cóż, od teraz, to się nazywa specjalne przeznaczenie, okej? – Widziałam ten film. No więc, odzwierciedla? – Hmm, muszę powiedzieć, że nie bardzo. Reyes jest trochę… cóż, większy niż przeciętny mężczyzna. – Och. – Powietrze z niej uszło. – Ale anatomia jest taka sama. To znaczy, oni wszyscy mają prawie taki sam sprzęt. – Och. – To wydawało się ją uszczęśliwiać. W końcu znalazłam sweter, ubrałam go i usiadłam obok niej. – Dlaczego pytasz, kochanie? O co chodzi? Wygięła usta na bok swojej pięknej twarzy. – Po prostu pomyślałam, że jest naprawdę miły. No wiesz, dla oka. Tłumiąc śmiech, powiedziałam: – Całkowicie się z tobą zgadzam W tym momencie weszła Cookie, z pytająco uniesionymi brwiami. – O czym rozmawiacie? – O specjalnym przeznaczeniu – odpowiedziała Amber. – Rozmawiamy o tym, jak spektakularne jest specjalne przeznaczenie Reyesa. Zamknęłam oczy, gdy Cookie podeszła do córki i położyła dłoń na jej ramieniu. – Kochanie, my wszyscy mamy specjalne przeznaczenie. Niektórzy mają je po prostu większe niż inni. Ty też, pewnego dnia, będziesz miała swoje. Amber ze wszystkich sił próbowała nie wybuchnąć śmiechem. Wstała, z twarzą poczerwieniałą z wysiłku, nie wiedziałam, jak długo jeszcze wytrzyma. – Dzięki mamo. Nie mogę się już doczekać tego mojego specjalnego przeznaczenia. Gdy wyszła, schowałam twarz w dłonie. 197
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Cookie westchnęła przesadnie ciężko. – Szajbus? – Szajbus. – Dlaczego zawsze daję się nabierać na takie rzeczy? – Bo jesteś sobą – powiedziałam, współczująco ją przytulając.
Przekład: madlen_
198
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 14 Jeśli jestem smutna, przytul mnie i powiedz, jak jestem piękna. Jeśli warczę, zachowaj bezpieczną odległość i rzuć czekoladę. – NAJLEPSZA RADA NA ŚWIECIE
Cieszyliśmy jest pojęciem względnym – cichym wieczorem, gdy Garrett opowiadał historie o niektórych rozmowach, które odbył z doktorem von Holsteinem.
Były
świetne.
Najwyraźniej
facet
nie
był
tak
drętwy,
jak
przypuszczałam. Napięcie pochodziło od dwóch pozaziemskich istot, które znajdowały się w pokoju – poza panem Wongiem, którego raczej nic nie interesowało. Osh był zdeterminowany, by zostać na miejscu i upewnić się, że byłam bezpieczna, nie zważając na groźne spojrzenia, które ciągle posyłał mu Reyes. Nie pomagało to, że Osh uśmiechał się za każdym razem, gdy Reyes patrzył. Zaczynał mnie wkurzać ten dwuosobowy tłum. Było tłoczno jak na popularnej plaży w wakacje. Ale przetrwaliśmy kolację bez żadnego ciosu i podbitego oka. Był to kolejny dobry wieczór. Innymi słowy, byłam zdenerwowana. Weszłam do sypialni po przygotowaniu Oshowi spania na Sophie. Reyes nie był zbyt szczęśliwy z powodu tej piżamowej imprezy, ale Osh się martwił. Chciał tu być. Pomóc jak tylko mógł. I nie miałam żadnego problemu, by mu na to pozwolić. Reyes będzie musiał się z tym pogodzić. Kiedy przestąpiłam próg naszej sypialni – nasze łóżka wciąż były połączone, odkąd kilka tygodni temu Reyes wyburzył ścianę dzielącą nasze pokoje – zamarłam przez widok, który mi się ukazał. Reyes leżał w poprzek obu łóżek, podparty na kilku poduszkach, bez koszulki, w samych ciemnych spodniach od piżamy, bosy, z drinkiem w jednej ręce i książką w drugiej. Było jak na jednej z tych „domowych” fotek z modelami, którzy wyglądali jak gwiazd filmowe. Niemal doszłam na ten widok. to była najseksowniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam. A ostatnio widywałam wiele seksownych rzeczy. Czy kiedyś przyzwyczaję się, że go mam? Czy będę w stanie na niego spojrzeć i wiedzieć, że jest 199
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones mój? Wiedzieć, że nie muszę się nim dzielić, chyba, że na starość stanę się perwersyjna i zdecyduję się na trójkącik. Ale nie potrafiłam sobie wyobrazić, bym kiedykolwiek chciała się dzielić tym mężczyzną. Zrobiłam się zazdrosna, gdy rozmawiał dziś z martwą kobietą. Przyznaję, że była to piękna martwa kobieta. – Nie ruszaj się moja Betty White – powiedziałam cicho do serca. – Co? – zapytał, nie podnosząc wzroku, kącik jego ust uniósł się żartobliwie. Podeszłam do przodu i zatrzymałam się przy brzegu łóżka. –
Ty.
Czytający.
To
prawdopodobnie
najseksowniejsza
rzecz,
jaką
kiedykolwiek widziałam. Jego usta rozciągnęły się, gdy w końcu na mnie spojrzał, zamykając książkę i odkładając ją na bok. – Najwyraźniej nie widziałaś mnie jak tańczę na rurze. Zaśmiałam się, zanim mogłam się powstrzymać. – Myślę, że ty i twoja rura powinniście zachować swój taniec dla siebie. Brzmi to jak bardzo intymne przedstawienie. – Pewnie masz rację. – Przesunął po mnie wzrokiem, przez co pożałowałam, że
wybrałam
do
snu
koszulkę
z
napisem
WYŁĄCZNIE
DO
CELÓW
ROZRYWKOWYCH. Wyrwałam się z transu i powiedziałam: – Tak przy okazji, jestem na ciebie bardzo zła. Podniósł kolano i oparł na nim ramię. – Naprawdę? – Tak. Nie myśl sobie, że zapomniałam o tym, że mnie szpiegujesz. – Nawet bym o tym nie śnił. – Kim ona jest? – zapytałam i wspięłam się na łóżko, klękając w nogach, poza jego zasięgiem. – Dlaczego myślisz, że mam tylko jedną? Uniosłam brew, zaintrygowana. – Ta, którą widziałam była piękna. – Wydaje mi się, że utopiła się na wystawnej kolacji. – To wyjaśnia suknię wieczorową. – Jej makijaż jest rozmazany. – Tak, ale ty lubisz takie rzeczy. – Tylko na tobie. – Uśmiechnął się i po mnie sięgnął. 200
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Zsunęłam się z łóżka i ominęłam go łukiem, by zebrać swoje brudne ubrania i wrzucić je do kosza na pranie. – Ile ich masz? – Co chcesz, żebym ci powiedział? Zastanowiłam się, czemu tak ciężko było odpowiedzieć na to pytanie. – Prawda byłaby miła. – W takim razie mam całą armię. To chciałaś usłyszeć? Podeszłam do komody i się na nią wdrapałam. – Jeśli to prawda, to tak. Ile dokładnie liczy ta armia. – Mam kilka – powiedział, ustępując. – Siedem, czy coś koło tego. Robisz się silniejsza. Wiedziała, że wyczułaś ją dziś w kawiarni. – Poczułam jej perfumy. Nigdy nie robiłam tego ze zmarłym. – Twoje zmysły się wyostrzają. Dobrze. – Co tak właściwie robi twoja armia szpiegów? Nie lubię być obserwowana. – Więc może nie powinienem ci mówić. – Nie wiedziałam, jak zareagować. – Nie zaryzykuję cię tylko dlatego, że nie chcesz być chroniona, Dutch. Jest tak, jak powiedziałaś wcześniej. Nie chodzi już tylko o ciebie. – Miał rację. – Pokaż mi, do czego jesteś zdolna – powiedział. – Wiesz, do czego jestem zdolna. Wydaje się, że jestem jedyną, która tego nie wie. I z tego, co zrozumiałam, jeśli zdradzisz mi moje prawdziwe imię, moje niebiańskie imię, będę po prostu wiedzieć, co robić. – Tak, ale to wszystko zmieni. Nie możemy użyć tej karty, chyba, że zajdzie wyższa konieczność. – Nie rozumiem. Co tak naprawdę się dzieje? Spuścił wzrok. – Nie jestem pewny, czy jeśli poznasz swoje niebiańskie imię, nie staniesz się całkowicie Ponurym Żniwiarzem. – Czy to znaczy, że boisz się, że moje ciało zniknie? Że stanę się Żniwiarzem i… – O mnie zapomnisz. Będziesz miała robotę do wykonania. Żniwiarze nie są znani z życia towarzyskiego. Wykonują swoje obowiązki. Kropka. Stają się, jak to powiedzieć? Pozbawieni emocji. Widziałam, że to rzeczywiście go martwiło, chociaż wiedziałam, że moje serce, nigdy, bez względu na to, co by się wydarzyło albo co bym wiedziała, by go nie 201
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zapomniało. To był równie nieprawdopodobny scenariusz, jak to, że świat obróci się w pył. Ale na razie odpuściłam. – Dobra. To może być nasz as w rękawie, jeśli będziemy go potrzebować. – A teraz, zobaczmy, do czego jesteś zdolna. – Skrzyżował ramiona na szerokiej piersi. Jego włosy kręciły się przy uszach, gęsta, ciemna grzywa lśniła w świetle. – Tylko współpracuj przez chwilę. – Okej, co mam robić? Spuścił głowę i spojrzał na mnie spod rzęs. – Wyobraź sobie, że jestem jednym z Dwunastki – powiedział, jego głos był łagodny, spokojny. – Jednym z Dwunastki. Jasne. – A teraz mną rzuć. – Rzucić tobą? – Jak to dziś zrobiłaś. – Nie – powiedziałam. – To, co zrobiłam rano nie było w porządku. Nie mogłeś oddychać. – To było wspaniałe. – To było nierozważne – kłóciłam się. – Dutch – powiedział ostrzegawczo. – Dobra. – Przymknęłam powieki i przekształciłam się w smukłą, wredną maszynę do walki. Tak długo wyobrażałam sobie siebie jako ekspres do kawy, że było trudno, ale mi się udało. Otworzyłam oczy i wbiłam spojrzenie w jego. – Jesteś chorobą, a ja zaporą przeciw wirusami, blokującą dostęp do komórek gospodarza i zapobiegającą uwalnianiu sklonowanych cząstek wirusowych, atakujących z obu końców. Zwalczył uśmiech i zapytał: – Skąd ty to bierzesz? – Głównie z reklam Theraflu. – Dutch – powiedział znowu ostrzegawczo. – Rzuć mną albo pożałujesz, że tego nie zrobiłaś. Nie wątpiłam w jego słowa, chociaż nie miałam pojęcia co zamierzał zrobić, bym tego żałowała. Po nabraniu dużego haustu powietrza, skoncentrowałam się i nakazałam sobie rzucić nim. Podtrzymał moje spojrzenie. 202
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Dutch – warknął, dając mi jeszcze jedno ostrzeżenie. Ale nie potrafiłam wymyślić, co zrobić, by nim rzucić. Nie chciałam go skrzywdzić. Nie chciałam robić mu tego, co zrobiłam mu rano. Mrugnęłam i w ułamku sekundy znalazł się na mnie. Złapał mnie za gardło i podniósł, rzucając moje ciało na łóżko. Bez zastanowienia, spowolniłam czas do jego szybkości, następnie jeszcze bardziej, aż zyskałam przewagę. Aż nabrałam siły, by uwolnić się z jego uścisku, owinąć go nogami, złapać za gardło i użyć czasu, by pomóc sobie przerzucić go przez ramię, obrócić go i uderzyć jego ciałem o podłogę. Gdy pozwoliłam, aby czas wrócił na swoje tory, rozległ się ogłuszający hałas, kiedy odbił się na miejscu, wypowiedziałam jedno proste słowo, by upewnić się że utrzymam przewagę przez jeszcze kilka sekund. – Excruci. Plecy Reyesa uniosły się, gdy uderzył w niego ból. Odrzucił głowę do tyłu w cierpieniu i warknął przez zaciśnięte zęby, jego mięśnie napięły się jakby miał jakiś atak. Obserwowałam to przez ułamek sekundy podczas gdy czas zwolnił jednocześnie zastanawiając się, czy skoro potrafię wywołać ból, to czy mogę też wywołać jego przeciwieństwo? Czy potrafię wywołać rozkosz? – Laetitia sine poena non habet – powiedziałam. – Nie ma radości bez bólu. – Wypuściłam miarowy strumień powietrza, kiedy Reyes leżał pode mną. Po chwili powiedziałam łagodnie: – Voluptas. Ponownie odrzucił głowę do tyłu z długim westchnieniem, tyle że tym razem poczułam najczystszą, najbardziej eteryczną formę przyjemności, jaka kiedykolwiek od niego promieniowała. Złapał mnie za nogę, kiedy klęczałam obok niego, a druga dłoń powędrowała do łóżka, na oślep ściskając narzutę, gdy niewyobrażalna przyjemność przepływała przez niego falą po fali. Powinnam to zatrzymać, powinnam go wypuścić, ale dryfowałam na tej fali z podobną radością jak on. Gdy pulsowało to w nim, pulsowało też we mnie, gromadząc wilgoć między moimi nogami, przez co stwardniały mi sutki, aż sapnęłam przez napinającą się skórę, która jakby skurczyła się na mnie. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Był taki piękny, wijący się w mieszaninie bólu i przyjemności, jakiej nigdy wcześniej nie czułam. Siła, którą stworzyłam, rozsunęła moje nogi i wtargnęła w moje lędźwie, rosnąc i rozlewając się niczym płynna lawa, wypalając mnie od wewnątrz. Nakierowałam to głębiej i w akcie czystego pożądania, sięgnęłam do jego spodni i owinęłam dłoń na jego twardym 203
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kutasie. Krew przyspieszyła pod moimi palcami, przepływająca przeze mnie energia była wspanialsza niż wszystko, czego kiedykolwiek próbowałam. – Dutch – powiedział, obezwładniająca rozkosz przepływała przez jego żyły i podrażniła jego zakończenia nerwowe tak boleśnie jak u mnie, uczucie było równie słodkie jak winogrona. Ale pragnęłam więcej. Zerwałam jego spodnie i połknęłam każdy jego centymetr, a on zajęczał i wczepił palce w moje włosy. Próbował mnie odepchnąć, zwolnić mój atak, ale unieruchomiłam go za pomocą jednej prostej myśli. Bezradny, zakrył twarz dłońmi, gdy zbliżył się jego orgazm. – Dutch, proszę – błagał przez zaciśnięte zęby i wątpiłam, by wiedział o co prosił. O zakończenie przyjemności czy nieprzerywanie? Poczułam na języku słoną kropelkę i wiedziałam, że był blisko. Przesuwając zębami po dolnej części jego penisa, cicho zarządziłam jego uwolnienie. – Kurwa – powiedział, jęcząc, gdy wybuchł w moich ustach. Wyrwał się z mojego uścisku, wsuwając się głębiej. W tej samej chwili, mój orgazm uderzył we mnie wielką falą. Popłynęła ona prosto do mojego sedna i wybuchła białym światłem, a ja wbiłam paznokcie w jego skórę. Słodki ból pulsował we mnie przez kilka krótkich chwil, zanim moje serce zwolniło i poświata orgazmu rozgrzała mnie do rdzenia. Upadłam obok niego, bardziej zaspokojona niż kiedykolwiek. I bardziej potężna. – Jak było? – zapytałam, szczerze pragnąc oceny moich poczynać. Jego wzrok był wymowny. Głównie zszokowany. – Nigdy czegoś takiego nie czułem. – Ja również – powiedziałam, przytulając się do jego klatki piersiowej. – Dutch – powiedział, łapiąc mnie za brodę i podnosząc mi głowę. – Mówię poważnie. Nie wiedziałem, że coś takiego jest możliwe. Wiedziałem, że będziesz potężna, ale rozbroiłaś mnie całkowicie jedną myślą. Rozłożyłaś mnie siłą swojego umysłu. Użyłaś czasu na swoją korzyść. Wykorzystałaś wszystko, co miałaś w sobie, by obezwładnić przeciwnika. Jesteś wojowniczką. Naprawdę jesteś Val–Eeth. Podparłam się na łokciu. – Co to Val–Eeth. Przesunął dłonią przez twarz w zadumie i powiedział: – Pamiętasz, jak powiedziałem ci, że jesteś inna, wyjątkowa, jedyna w swoim 204
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones rodzaju? W swoim własnym gatunku? – Tak. Powiedziałeś, że jestem członkiem królewskiego rodu. – Nie, jesteś kimś o wiele większym. Jesteś Val–Eeth. Przez cały czas, odkąd powstała Ziemia, nawet przed powstaniem słońca, było tylko dwunastu Val–Eeth. Jeden z nich odradza się w twoim świecie co kilka milionów lat. Ty jesteś trzynasta. – Jestem trzynasta? – zapytałam. – Jak przepowiednia o trzynastym wojowniku, którą czytałeś. – Nie jestem pewien. Przepowiednie dają wolną interpretację, ale… – Będę moją własną zgubą? – zapytałam? – Żadnego Antonio Banderasa? – To, delikatnie mówiąc, było rozczarowujące. Znowu ujął moją brodę. – Czy ty kiedykolwiek potraktujesz coś poważnie? – Nieszczególnie. Położył się z powrotem, marszcząc przy tym brwi. – Ale dlaczego pozwolili ci zostać Żniwiarzem? To prawie… – Walczył o słowa, których szukał. – To prawie ciebie niegodne. Właściwie, to ciebie bardzo niegodne. Twoim przeznaczeniem jest zostać ich przywódcą na miliony lat. Twoim przeznaczeniem jest być bogiem. Nie rozumiem. – Chyba, że wiedzieli o przepowiedni. Może wiedzieli, że nasza córka będzie niewiarygodną twardzielką. Musi być, żeby pokonać twojego ojca. – Jestem oszołomiona ich ofiarą. W końcu mają kolejną Val–Eeth, zrodzoną po nie wiadomo ilu milionach lat i oddają ją do tego wymiaru? Na tę płaszczyznę? – Tak czy siak, cieszę się, że tak zrobili. Pokręcił głową. – Nie, nie zrobiliby tego. – Przesunął po mnie rozgrzanym spojrzeniem. – Nigdy by cię nie wysłali. Nigdy. Musiałaś zgłosić się na ochotnika. Musiałaś nalegać. Nie objęłaś jeszcze tronu, ale niemal wszystko, co mówiłaś było prawem. To musiałaś być ty. – Super. Więc jest tak jak wtedy, gdy zgłosiłam się do Korpusu Pokoju. Taka tymczasowa wyprawa, by się samodoskonalić i wesprzeć innych ludzi w potrzebie. Dołeczek pojawił się przy jego ustach. – Dokładnie – powiedział, ale nie bez sporej dozy sarkazmu. – Dobra, więc wracając do tego, co potrafię zrobić, najwyraźniej mam nad tobą władzę, gdy jesteś w cielesnej formie, ale co z tym, co niematerialne, jak ogary 205
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones piekielne? – To, moja kochana, pytanie za milion. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam mocniej, ignorując róg komody wbijający mi się w plecy i zachichotałam cicho. Nazwał mnie kochaną. *** Śpiąc w ramionach Reyesa, poczułam chłodny dotyk na ramieniu, ale po nocy, którą mieliśmy, nie byłam zbyt skłonna odpowiedzieć na to wezwanie. Nasza sesja treningowa wyczerpała mnie. Musiałam więcej ćwiczyć, nauczyć się kontrolować samą siebie i nie napastować mojego narzeczonego przy każdej okazji. Ale był tak cholernie pyszny. A bezbronny Reyes Farrow? Zbyt kuszący, by mu się oprzeć, a ja nie miałam najlepszej samokontroli. Dotyk powrócił, wraz z cichym: – Panno Davidzon? Nie źpi pani? Nie potrafiłam określić akcentu, gdy zmusiłam jedną powiekę, by się podniosła. Tylko jedną. Drugiej pozwoliłam odpoczywać. Nasz pokój był pogrążony w mroku, ale to nigdy nie powstrzymywało mnie przed widzeniem zmarłych, jakby stali w świetle reflektorów. Stał przede mną mężczyzna, przysadzisty, dobrze ubrany, wyglądający jakby właśnie wyszedł z lat czterdziestych. Miał okrągłe okulary i cienkie wąsy, które wyglądały, jakby nad jego wargą usiadł jakiś robak. – Panno Davidzon, muziałem się z panią zobaczyć, zanim odejdę. Nie mam pojędzia, czy cokolwiek z tego było prawdziwe. J–ja przyszedłbym wczeźniej, gdybym wiedział. – Niemiecki. Miał ciężki, niemiecki akcent i uświadomiłam sobie, kim był. W tej samej chwili uświadomiłam sobie też, że miałam kolejnego gościa. Osh ze spuszczoną głową stał obok, jego mroczne spojrzenie było skierowane na martwego mężczyznę przy moim łóżku. Usiadłam i przetarłam zamknięte oko, zmuszając je, by się otworzyło i dołączyło do tego drugiego. – Osh, co ty tu robisz? – Naznacz go, a będzie mój. – Osh – powiedziałam przez ziewnięcie. – Nie naznaczę duszy tego mężczyzny tylko dlatego, że jesteś głodny. – Czego chcesz? – zapytał mężczyznę, łapiąc go za kołnierz. 206
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Mężczyzna wzdrygnął się, na jego twarzy malował się strach. – Muszę tylko porozmawiać z panną Davidzon. Ona jezt wyjątkowa, prawda? Jezt córką światła z przepowiedni? Osh zerknął na mnie i z powrotem na niego. – Tak. Co to dla ciebie znaczy? – J–ja je tłumaczyłem. Te dokumenty. J–ja myźlę, że umarłem, zanim mogłem do pani przyjść. – Przykro mi, doktorze von Holstein – powiedziałam. – Umarł pan dwa dni temu. – Nie – powiedział, siadając na brzegu łóżka. – To niemożliwe. To stało się przed chwilą. Pochyliłam się do przodu i położyłam rękę na jego ramieniu. – Czas płynie tam inaczej. – Najwidoczniej. – Zdjął okulary i wyczyścił je koszulą. – Możesz mi pan powiedzieć, czego się pan dowiedział? Otrząsnął się z odrętwienia z głębokim westchnieniem. – Jezt tyle rzeczy, o których nie myźlałem, że zą w ogóle możliwe. Jeźli jezt pani tym, czym myźlę, mogę pani po proztu pokazać, ja? – Może pan – zapewniłam go. Założył okulary z powrotem i przeszedł przeze mnie. Pochyliłam się do przodu i oparłam ramiona o kolana, gdy jego istota prześlizgnęła się przeze mnie, a jego wspomnienia całkowicie wypełniły mój mózg. Prześledziłam jego dzieciństwo w zachodnim Berlinie, nieświadoma wrzawy i walk, które go otaczały. Rodzina wysłała go do Ameryki na wymianę studencką i wrócił tu po studiach. Miłość do obu krajów była dla niego ciągłą walką. Tęsknił za domem, ale tak bardzo kochał Stany Zjednoczone, że tu został i nauczał. Przesunęłam się w czasie, aż skontaktowano go z człowiekiem z Zachodu o nazwisku Garrett Swopes, w sprawie starożytnej wiadomości, na którą się natknął. W pierwszej kolejności musiałam się jeszcze dowiedzieć jak Garrett znalazł się w pobliżu dokumentów zawierających przepowiednie lub jak natknął się na Zeusa, ale wiedziałam, że miało to coś wspólnego z jego wycieczką do piekła i z powrotem, dzięki panu Reyesowi Farrow. I w końcu się pojawiło. Przełom pana doktora. W końcu znalazł wzór na chaos. Miał jedyne kopie, nad którymi można było pracować. Garrett wciąż musiał mieć oryginały ukryte w bezpiecznym miejscu. Ale doktor von Holstein znalazł to, 207
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones co, jak wierzył, było kardynalnym błędem w jego poprzednim tłumaczeniu. Była tam dwunastka. Już o tym wiedzieliśmy. Ale było coś więcej. Ta fraza brzmiała mniej więcej tak: Dwunastka wysłana i Dwunastka przywołana. Wierzyliśmy, że będzie to armia Fasolki: dobra dwunastka. Wybierze dwunastu obrońców, by pomogli jej walczyć z upadłymi, którzy powstaną z piekła. Ale armia nie była częścią żadnej dwunastki. Dwunastka wysłana i Dwunastka przywołana. Doktorowi ciężko było rozszyfrować o co dokładnie chodziło. Teksty były napisane zagadkowo, podobnie jak czterowiersze pisane przez Nostradamusa, ale von Holstein zaczynał wierzyć, że własnoręcznie wybrana armia Fasolki była dodatkiem do dobrej Dwunastki. Miała też być trzynasty wojownik, który dawałby wskazówki na korzyść lub przeciwko córce. A wojna, która mogła rozerwać świat na strzępy lub zaprowadzić pokój na tysiąc lat zostałaby przesądzona w ułamku sekundy. Ale ja nigdy nie wystąpiłabym przeciwko niej, więc z pewnością nie byłam trzynastym w tej sytuacji. Może sama Fasolka była wojowniczką, ale doktor odniósł wyraźne wrażenie na podstawie rozmaitych kontekstowych wskazówek, że trzynastym wojownikiem będzie mężczyzna. A trzynasty wojownik, który został zrodzony w ciemności, przechyli szalkę w jedną lub w drugą stronę. Było tego o wiele więcej – tyle, że ciężko było to wszystko przyswoić, ale kiedy podniosłam powieki, Osh siedział na moim krześle w rogu, czekając cierpliwie. Wstał, gdy skupiłam się na nim. – Więc? – zapytał. – Lepiej mu powiedz – powiedział Reyes obok mnie. – Nie chciał wyjść, dopóki z tego nie wyjedziesz. – Nie wyjdę z tego? To jak długo w tym byłam? Osh spojrzał na zegarek na stoliku nocnym. – Trzy godziny. – Trzy godziny? – Obróciłam się, by sprawdzić to samemu. – To nigdy wcześniej się nie zdarzało. Reyes pogłaskał mnie po plecach. – Musiałaś się wiele dowiedzieć. – To prawda, ale nie sądzę, by cokolwiek z tego pomogło nam z tym, co się teraz dzieje. 208
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Zadzwoniłam do bardzo zaspanego Garretta i wyjaśniłam im, czego dowiedziałam się od doktora, który mimo wszystko był miłym gościem i nie podobało mi się, że zmarł na zawał po odkryciu czegoś, co uważał za swojego osobistego Świętego Graala. Chciał w końcu opublikować to wraz z tekstami i uczynić proroka Cleosauriusa tak sławnym jak był Nostradamus. Wątpiłam, by miało to
kiedykolwiek
nastąpić,
ale
znalazł
korelację
między
przepowiedniami
Cleosauriusa i tym, co miało miejsce w historii. Znowu, to samo można było powiedzieć o Nostradamusie i kilku innych prorokach, ale to pojęcie było całkiem spoko. Nie mogłam spać przez resztę nocy. Ciągle przyswajałam wszystko, czego się dowiedziałam i to, co powiedział mi Reyes. Ale postanowiłam skupić się na sednie sprawy. Jak Reyes i ja mieliśmy walczyć z Dwunastką, by ocalić naszą córkę? Nic poza tym nie miało tak naprawdę znaczenia. Cóż, poza tym, że ciągle miałam trzy, czy prawdopodobnie cztery morderstwa do rozwiązania i faktem, że ciągle miałam zaginione ciało, i tym, że zaczynałam coraz bardziej martwić się o tatę. Gdy siedziałam przed komputerem do wczesnych godzin porannych, słuchając
oddychającej Artemidy, która spała u
moich
stóp,
przeszukiwałam każdą bazę danych, do której mieliśmy dostęp, zarówno legalnie jak i nielegalnie, szukając powiązania między ofiarami od listów samobójczych. Tylko tyle mogłam zrobić, dopóki nie wzeszło słońce. Podszedł Reyes i przez chwilę masował mi ramiona. Podniosłam kubek z kawą. – Krwi twojego ojca? – zapytałam, oferując mu łyka mojej kawy bezkofeinowej, ale pocałował mnie tylko w głowę i wrócił do łóżka. Osh leżał na kanapie, ale miałam przeczucie, że też nie mógł spać. W końcu, po najdłuższym wschodzie słońca w historii świata, podniosłam telefon i zadzwoniłam do Denise – mojej macochy, celowo i z premedytacją. Wiedziałam, że jeszcze nie wstała, ale kiedyś powiedziała mi, żebym nie dzwoniła, dopóki nie wzejdzie słońce. Wzeszło! – Hej! – powiedziałam tak radośnie, jak tylko potrafiłam. Obudziłam Artemidę, która zajęczała w proteście i poszła spać do Reyesa. – Charley? – zapytała głosem ochrypłym od snu. – Jedna jedyna. Miałaś jakieś wieści od taty? – Nie – powiedziała, ożywiając się. – A ty? – Ani słowa. Muszę wiedzieć, gdzie się zatrzymał, gdy się wyprowadził. 209
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Skąd mam wiedzieć? – Denise. Wyślę armię umarlaków, żeby nawiedzały cię przez wieczność. I wtedy rozpoczął się nasz zwyczajowy taniec, znany też jako Despotyczny Two–Step. Strofowała mnie przez jakieś pięć minut, że odejście taty było moją winą. Gdybym zrobiła to, czy tamto albo powiesiła księżyc, czy coś, to by im pomogło. Zamiast tego zamieniłam życie mojego ojca w piekło. Bo ona nie miała z tym nic wspólnego. Kiedy dotarłyśmy do granicy pięciu minut, przerwałam jej: – Wyszłaś już ze swojej opery mydlanej, bo muszę zrobić pranie? – Twój ojciec zaginął, a ty potrafisz tylko pyskować. – Cóż, to moja specjalność. – Czy ty masz w ogóle sumienie? Wkurzając się z każdą sekundą, powiedziałam: – Miałam, aż zostało wykończone przez sępa w poliestrowych ubraniach. Po bardzo długiej przerwie, w końcu się ocknęła. – Zatrzymał się w La Quinta. Tym bliżej ciebie, przy lotnisku. Nie mając jej już nic do powiedzenia, rozłączyłam się. Godzinę później znalazłam się, wraz z urodziwym mężczyzną i jego nowo odkrytym szacunkiem dla mojego twardego tyłka – lub prawdopodobnie samego tyłka – w La Quinta przy Gibson. – Ale jestem prywatnym detektywem – powiedziałam do recepcjonisty, który wyraźnie nienawidził swojej pracy. – A ja jestem wyświęconym pastorem – odpowiedział z ciężkim, indiańskim akcentem. – Co nie znaczy, że mogę wejść do każdego pokoju hotelowego, do którego zechcę tylko dlatego, że mam jakiś świstek. – Świstek? – Wyjęłam moją licencję i pomachałam mu przed twarzą. – Dla twojej informacji, to jest zalaminowane. Na szczęście zadzwoniła Cookie, bo już miałam zastosować na nim jakiś chwyt Val–Eeth. Wypełniłam płuca, przysięgając używać moich mocy tylko dla dobra, a następnie powiedziałam: – Sklep Charley z Jadalną Farbą. – Jego łódź ciągle znajduje się w doku w południowym Teksasie – powiedziała spanikowanym tonem. – Potwierdzenie tego zajęło straży przybrzeżnej wieki. Dzwonię do Roberta. 210
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie kłopocz się. I tak muszę do niego zadzwonić, by dostać nakaz zezwalający mi na wejście do pokoju taty, bo ktoś… – Spojrzałam wymownie na recepcjonistę. – …obudził się chyba po złej stronie Albuquerque. Godzinę po tej małej dyskusji, pojawił się Wubek z nakazem. Wypełnił też formularz zaginięcia i wyciągnął też nadajnik z samochodu taty. Boże błogosław mu. Pokazał nakaz recepcjoniście, a ja się uśmiechnęłam. Gość uniósł brodę i zaprowadził nas do pokoju taty. – Może ty też powinieneś zalaminować swój świstek – powiedziałam, kiedy nas zostawił. Byłam takim dzieciuchem. Ale w chwili, gdy weszłam do pokoju taty, opuściły mnie wszystkie wspomnienia dzieciństwa. Weszłam głębiej i obróciłam się w koło, rozdziawiłam usta, a mój wzrok został sparaliżowany. Powietrze uciekło z pokoju taty i zaczęłam odczuwać zawroty głowy. Strona po stronie, zdjęcie po zdjęciu, artykuł po artykule pokrywały ściany w wybuchowym kolażu, przedstawiającym… mnie. Wszystko dotyczyło mnie. Zaczynał się na południowej ścianie od mojego dzieciństwa. Ponaklejane były tam setki zdjęć, z których większości nie widziałam. Były tam artykuły, listy, wypracowania, wywiady, wszystkie dotyczące mnie. Miał nawet zdjęcia, których nigdy nie widziałam z okresu, który spędziłam w Ugandzie z Korpusem Pokoju. Spojrzałam na wujka Boba, pytając go wzrokiem. – Nie wiem, misiaczku. To znaczy, dużo o ciebie pytał, ale nie tak, jak myślisz. – Co to w ogóle znaczy, wujku Bobie? Spójrz na to miejsce. – Pytał, czy kiedykolwiek widziałem, by ktoś cię śledził. Miał cię na oku. – Szybkie zerknięcie w stronę Reyesa powiedziało mi, że myślał, iż tata mówił o nim. – Pytał o Reyesa? Dlaczego? To znaczy, poznał go. Reyes kupił od niego bar. – To nie ja – powiedział Reyes, przyglądając się tej wystawie. – Gdy się poznaliśmy, zadał mi kilka pytań. Jego zamiary były uczciwe. Bardzo mu na tobie zależało. Ale to coś innego. Spójrz na nich. Pokazał na konkretne zdjęcie i razem z Wubkiem podeszliśmy bliżej. – On jest na tym i wygląda to na… – Wycinek z monitoringu – dokończył za niego Wubek. – A to. Przeszliśmy za nim do innej części. – Widzisz to? Nie pokazują ciebie, a mężczyznę. Poznajesz go? Był przeciętnego wzrostu i wagi, ale ciężko było określić coś więcej. 211
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nigdy go nie widziałam – powiedziałam, a Wubek pokręcił głową. – Ale to… – Zbliżyłam się. Zmrużyłam oczy. – To moja kamienica. Stoi przed moim budynkiem. – Pokazałam na kolejne zdjęcie. – A tu schodzi po moich schodach pożarowych – pisnęłam. – Zagląda w moje okno. Aparat był w trybie nocnym, gdy ktoś zrobił to zdjęcie. Reyes złapał mnie za rękę, gdy moja złość wypłynęła i ziemia zadrżała lekko pod nami. Wujek Bob odsunął się i złapał za lampę. Nie byłam pewna dlaczego. – Czy to trzęsienie ziemi? – zapytał zaskoczony. – Chyba tak – powiedział Reyes i uniósł mi brodę, aż nasze spojrzenia się spotkały. – W porządku? Nabrałam powietrza. – W porządku. Przepraszam. – Złość jest czymś, z czym jestem dobrze zaznajomiony. Posłałam mu melancholijny uśmiech i odwróciłam się do wujka Boba. – Więc, co? Tata śledził tego gościa? Myślisz, że to dlatego nie odbiera? – Tak mi się wydaje. Nie martwiłbym się tym za bardzo. Powiedział mi, że nad kimś pracuje i że będzie nieosiągalny przez jakiś czas. – Wujku Bobie, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? Wzruszył ramionami, zmieszany. – Powiedział, żebym tego nie robił. Teraz wiem dlaczego. – Ale czemu ten gość mnie śledzi? – A patrząc na to – dodał Reyes. – Robi to od bardzo długiego czasu. – Dołeczek pojawił się w kąciku jego zmysłowych ust. – Nie, żebym go winił. Uśmiechnęłam się. – Taa, ale ty miałeś powód, żeby mnie śledzić. – Ten gość wygląda, jakby też miał powód. – Albo myśli, że go ma – powiedział wujek Bob. Rozmawiał przez telefon z kapitanem. – Nie jestem pewien, co robić, misiaczku. To dochodzenie twojego taty. Może powinniśmy to na razie zostawić, poczekać, aż wprowadzi nas w sprawę. – Zgadza się. Ale póki co, chcę wiedzieć wszystko, co robi w sprawie tego gościa. – Usiadłam przy biurku i jeszcze raz próbowałam się dodzwonić, ale tym razem telefon taty był wyłączony. Może padła mu bateria i nie mieliśmy teraz możliwości namierzyć jego położenia. – Możemy oszacować jego położenie z twoich wcześniejszych telefonów, 212
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones misiaczku. Przynajmniej dowiemy się, gdzie przebywał. Potaknęłam i zaczęłam przeczesywać papiery. – Dobrze – powiedział Wubek. – Tylko niczego nie ściągaj. Muszę jechać do centrum. – Idź – powiedziałam. – Poradzimy sobie. I wielkie dzięki, wujku Bobie. Podszedł bliżej i pocałował mnie w skroń. – Zawsze. I nie dręcz za bardzo tego recepcjonisty. On tylko wykonywał swoją pracę. – Wiem. Ale tak jest zabawnie. Czekaj – powiedziałam, zauważając znajome zdjęcie. – Widziałam to zdjęcie. Wubek i Reyes przyjrzeli się. Przedstawiało mnie w Ugandzie. Pomagaliśmy grupie uchodźców dostać się do bezpiecznego obozu, który zaopatrzyliśmy w świeżą wodę. Niosłam małą dziewczynkę, która opierała głowę o moje ramię. To wspomnienie
było
jednym
z
silniejszych
i
wiedziałam,
czemu
budziło
zainteresowanie Watykanu. Lew atakował mieszkańców wioski, ale szybko rozeszły się wieści, że się mnie bał. Że nie podszedłby do obozowiska, w którym przebywałam. Nie mam pojęcia jak zaczęły się te plotki. Nie było w nim krztyny prawdy, ale każdego dnia przybywało nam uchodźców. Tym, czego nie wiedziałam w tamtym czasie, a co pięknie uchwycił fotograf, był stojący w zaroślach po naszej prawej stronie lew. Nie widziałam go na mniejszej, czarno-białej odbitce, którą przyniósł ojciec Glenn, ale widziałam go teraz w kolorze, jego brązowe oczy niemal lśniły w zachodzącym słońcu, gdy nas obserwował. Zdjęcie było równocześnie przejmujące jak i przerażające. Lew stał wystarczająco
blisko,
by
skoczyć
i
przegryźć
mi
tętnicę
szyjną,
zanim
zorientowałabym się, że tam był. Ugandyjczycy wzięli to za oznakę cudu. Nic dziwnego, że uważali, iż byłam chroniona. – Gdzie to widziałaś? – zapytał Reyes. – W teczce, którą ma na mnie Watykan. Wubek spojrzał na nas oboje. – Watykan ma na ciebie teczkę? – Nie wspominałam o tym? – Ten prawdziwy Watykan we Włoszech? – Nie, wujku Bobie, ten podrabiany w Poughkeepsie. Tak, ten prawdziwy we Włoszech. 213
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Potarł twarz palcami. – Co to oznacza? – To oznacza, że ktoś we Włoszech ma trochę za dużo wolnego czasu. Idź, zajmiemy się tym. Potaknął z roztargnieniem i zamknął za sobą drzwi. Razem z Reyesem przez godziny badaliśmy dochodzenie taty. Jedyną rzeczą, której nie znaleźliśmy było imię. Adres. Cokolwiek. Tylko dziwne dokumenty, pokwitowania, strony powyrywane z ksiąg rachunkowych. W końcu Reyes znalazł wizytówkę z firmy magazynowej, schowaną pod stertą paragonów z fast foodów. – Magazyn Bezpieczeństwa, Boks 17-A. – Musimy to sprawdzić, nie uważasz? – Normalnie, biorąc pod uwagę okoliczności, powiedziałbym, że to może zaczekać. Ale to niepodobne do twojego ojca, by odrzucać połączenia i nie odzywać się do nikogo. – Dokładnie. Ale znowu potrzebujemy nakazu. Nie ma mowy, by nas tam wpuścili. Chyba że… – powiedziałam, knując. Reyes wciągnął mnie na swoje kolana. – Co ty na to, żebyśmy poszli na lunch i zadzwonili do twojego wujka. Jeśli nie dostaniemy nakazu, zrobimy to po twojemu. Jakkolwiek by to miało wyglądać. – Zgoda. Wubek jest jak mój osobisty gość od nakazów. Jakiś sędzia musi mu wisieć sporą przysługę. Niestety, nie mógł dostać nakazu, by rozkopać tamten grób, ale mam plan. Wstaliśmy i wyszliśmy za drzwi. – Wiesz jak przerażająco brzmią te słowa wychodzące z twoich ust? – Wiem. Naprawdę wiem. – Zanim mogłam to rozwinąć, z lewej strony dotarł do mnie wysoki pisk. – Charley! Podskoczyłam przynajmniej na milę. Jessica podbiegła do mnie młócąc rękami. – Mój siostrzeniec. Szybko! – Złapała mnie za nadgarstek i próbowała mnie za sobą pociągnąć. – Jessica, przestań – powiedziałam, a Reyes skrzyżował ramiona i oparł się o ścianę. – Przestań, poważnie. – Wyrwałam się z jej uścisku i potarłam nadgarstek. 214
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Jej paznokcie były śmiercionośne. – Co się dzieje? – Mój siostrzeniec został wczoraj potrącony przez samochód. Nie wiedziałam. Aż do teraz. Proszę, pomóż mu. – Pomóc mu? – zapytałam, kręcąc głową. – Jessica, nie potrafię ratować ludzi. Chyba, że potrzebuje pomocy w zadaniu domowym i ciągle jest wystarczająco młody, bym je zrozumiała. Inaczej nie mogę mu pomóc. – Proszę, Charley – powiedziała, błagając ze łzami spływającymi po policzkach. – Jest w stanie krytycznym. Przewidują, że nie przeżyje. On… on jest wszystkim, co zostało mojej siostrze. – Nawet nie wiedziałam, że Willa ma dzieci. – Ma tylko synka. Starali się, ale… Proszę, tylko spróbuj mu pomóc. Pokazałam
Reyesowi
moje
najbardziej
zmieszane
łamane
przez
przepraszające zmarszczenie brwi. – Masz coś przeciwko? – To twój świat, Dutch. Skoro nie mieliśmy pojęcia, jak długo miało to potrwać, kupiliśmy taco i napoje w Macho Taco po drodze do szpitala. Byłam nieco zaniepokojona jego uległością, gotowością, by wyruszyć na tę misję. Wydawał się ciekawy i uświadomiłam sobie, że zastanawiał się, czy mogę zrobić cokolwiek, by pomóc dziecku. Testował mnie od kilku dni. To był po prostu kolejny sprawdzian moich zdolności. Niestety, niedługo wszyscy będą rozczarowani. Tak, jak nie mogłam uratować mojego ojca przed rakiem, nie potrafiłam wyleczyć tego chłopca z jego obrażeń. Ale Jessica była pewna, że potrafiłam. Po wszystkich tych latach jej uszczypliwych komentarzy i szyderstw, zastanawiałam się, czemu w ogóle jej pomagałam, ale to nie było dla niej. Willa była miła, gdy tego chciała. Dogadywałyśmy się przez większość czasu, poza tą jedną kłótnią na śmierć i życie, którą musiałam im przerwać. – Jessica, jeśli on leży na intensywnej terapii, to mnie do niego nie wpuszczą. Musiałabym być z rodziny. – Więc powiedz im, że jesteś z rodziny! – wrzasnęła, spanikowana. – Powiedz im, że jesteś moją kuzynką Kristi z Louisville. – A jeśli będą chcieli zobaczyć dowód? – Kłamiesz przez cały czas. Nie możesz czegoś wymyślić? Drzwi windy otworzyły się i Jessica wypchnęła mnie na koniec korytarza, 215
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones gdzie od pacjentów dzieliły nas bardzo przerażające drzwi. Reyes podążał za nami wolniejszym krokiem. Nacisnęłam dzwonek. – Tak? – zapytała kobieta. – Jestem Kristi. Przyszłam odwiedzić… – Dustina! – zawołała Jessica. – Dustina. – Jest w sali numer trzy – powiedziała, gdy otworzyły się gigantyczne drzwi. – Powinna się pani pospieszyć. Jessica posmutniała. Pobiegła przed siebie i straciłam ją z oczu. – Zaraz wrócę – powiedziałam Reyesowi i przeszłam za próg. – Widziałem tam numer „Dobrej Gospodyni”, który mnie wzywa. Potaknęłam i skierowałam się do sali numer trzy na intensywnej terapii. Obeszłam dyżurkę pielęgniarek, aż zobaczyłam szklane drzwi z dużą trójką. Zatrzymałam się. Sala była pełna ludzi. Było ich przynajmniej dwanaścioro. To oznaczało jedno: Dustin nie miał wiele czasu. Na intensywną terapię wpuszczali jednocześnie tylko dwie osoby. To nie mogło być nic dobrego. – Wejdź – powiedziała Jessica, popędzając mnie. – Jessica, nie mogę tam wejść. Jest tam twoja rodzina. – Ale musisz. Musisz go dotknąć, czy coś, prawda? – Jessica, skarbie, nie tym się zajmuję. Nie leczę ludzi. Przykro mi. Nie powinnam przychodzić. Gdy z nią rozmawiałam, zauważyłam chłopca siedzącego na krześle przed salą. Wyglądał na przerażonego i zagubionego, i wiedziałam, że to musiał być Dustin. Jessica zniknęła z powrotem w pokoju, więc podeszłam i usiadłam obok niego. – Cześć – powiedziałam. – Nie podniósł wzroku. – Jestem Charley. Ty musisz być Dustin. Nie martwiłam się zbytnio, co pomyślą ludzie. Wszyscy dookoła byli bardzo zajęci. Pielęgniarki pracowały w dyżurce, a goście odwiedzali albo pacjentów, albo siebie nawzajem. Więc nie czułam potrzeby wyciągania telefonu. Poza tym, były zabronione, więc nie przyniosłoby mi to nic dobrego. – Twoja ciocia Jessica bardzo się o ciebie martwi – powiedziałam, zaglądając przez ramię do sali. – Wszyscy się martwią. – Jestem martwy? – zapytał. 216
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Wyciągnęłam szyję i spojrzałam na monitor. – Nie wydaje mi się. Twoje serce nadal bije, to dobry znak. W końcu na mnie spojrzał. – Ale umrę, prawda? Cholera. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji, nie rozmawiałam z nikim tuż przed jego śmiercią. – Nie jestem pewna, kochanie. Mam nadzieję, że nie. – Ja też mam taką nadzieję. Mama jest taka smutna. – Przykro mi, że ci się to przytrafiło. Uniósł małe ramionko. – W porządku. To była moja wina. Jeździłem na rowerze i przewróciłem się na ulicę. Stan Foyer mówi, że jestem ofermą. Chyba ma rację. – Stan Foyer jest świnią. Dustin spojrzał na mnie i się roześmiał. – Prawda? – Wiadomo. Przybiliśmy piątkę, zanim na powrót spoważniał. – Czemu jesteś taka jasna? – zapytał. – To część mojej pracy. Pomagam ludziom takim jak ty. Jego niebieskie tęczówki zalśniły z podziwu. – Jak anioł? – Cóż, tak jakby, ale nie do końca. Jestem trochę inną zjawą. – Możesz pomóc mojej mamie? – zapytał. – Będzie bardzo smutna, kiedy umrę. Serce zacisnęło mi się boleśnie w piersi. Czułam bliskość Reyesa. Musiał prześlizgnąć się bezcieleśnie, by wszystko obserwować. Rozejrzałam się, aż go znalazłam. Potaknął, zachęcając mnie, bym weszła do środka. Żeby, jeśli już, zobaczyć co potrafię zrobić. I chciałam to zrobić to dla tego dzielnego dzieciaka. – Wejdę do środka na chwilę – powiedziałam, zabierając stetoskop z pobliskiego wózka. Nie byłam odpowiednio ubrana, ale miałam nadzieję, ze stetoskop załatwi sprawę. – Zamierzasz jej dotknąć? To właśnie robisz, prawda? Nie chcę, żeby była smutna. Będzie ze mną w porządku. Zapiekły mnie oczy i musiałam się odwrócić. Po chwili uklękłam przed nim. 217
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Dotknę jej. Będzie z nią dobrze. – Więc mogę już odejść? Spojrzałam na monitor, martwiąc się coraz bardziej. – Możesz poczekać jeszcze chwilę? Żeby upewnić się, że to zadziała? Wstałam i wślizgnęłam się do sali, podchodząc prosto do monitora. Bliscy Dustina odsunęli się, gdy przechodziłam. Pociągali nosami, dotykali go, czekali na nieuniknione. Walczyłam z ich żalem, ogrom ich rozpaczy ciążył mi na piersi. Moje płuca przestały działać. Próbowałam zablokować ich emocje, ale były zbyt silne. Walcząc o oddech, udawałam, że naciskam kilka guzików na monitorze, nie odważając się, by cokolwiek dotknąć. Następnie odwróciłam się do bladego chłopca, maleńkiego i kruchego na wielkim łóżku. Jego głowa była owinięta bandażem, twarz miał podrapaną i opuchniętą, niemal nie do poznania w porównaniu do chłopca, z którym rozmawiałam na korytarzu. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam jego nadgarstka, jakbym badała puls. Z pewnością ktoś w pokoju widział, jak próżny był to trud. Wszyscy byli świadomi, jak poważna była ta sytuacja. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Willę, siostrę Jessiki, która płakała matce w ramię i wbijała palce w fioletowy materiał jej bluzki. Zawsze lubiłam matkę Jessiki. Gdy myślałam, że nikt nie zwracał na mnie uwagi, zamknęłam oczy i objęłam palcami delikatny nadgarstek Dustina. Nie robiłam tego. Leczenie chorych nie należało do mojej pracy, więc nie miałam pojęcia, co robiłam, ale znałam łacinę, a ostatnio wydawało się, że działa ona niczym zaklęcie. – Resarci – wyszeptałam, prosząc Wielkiego Gościa tam na górze, by wybaczył mi, jeśli przekraczałam jakiekolwiek granice, próbując zrobić to, co właśnie robiłam. Jednak, kiedy skończyłam, nic nie poczułam. Nie przepłynęła przeze mnie żadna energia. Żadne iskry nie wystrzeliły z opuszków moich palców. Nie rozstąpiło się przede mną żadne morze. Nie, żeby w Nowym Meksyku było wiele mórz, no ale… Zawiodłam. Pozwoliłam, żeby wilgoć zbierająca się pod moimi rzęsami wypłynęła. Jaki był cel w ukrywaniu
czegokolwiek? Podniosłam podrapaną rączkę chłopca i
pocałowałam wnętrze jego dłoni. Niestety to przykuło uwagę. Odłożyłam jego rękę i próbowałam wymknąć się z 218
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones pokoju, ale był on zapełniony cierpiącymi członkami rodziny. Moja ucieczka okazała się trudniejsza, niż sądziłam. Zanim pokonałam połowę drogi do drzwi, wskazywane przez monitor bicie serca przyspieszyło i wzmocniło się. W następnej chwili, Dustin jęknął i przekręcił głowę z boku na bok. Nawet ja stałam oniemiała, gdy otworzył oczy. Ledwie. Światło wyraźnie mu przeszkadzało, bo zmrużył je, a następnie znowu je zamknął, ale Willa zawołała do niego: – Dustin! – powiedziała, ostrożnie nachylając się nad jego kruchym ciałkiem, głaszcząc go po twarzy palcami i odsuwając zbłąkany kosmyk brązowych włosów. – Dustin, proszę – powiedziała. Z trudem otworzył oczy. Pielęgniarka wpadła do pokoju i sprawdziła jego parametry życiowe. Kolejna deptała jej po piętach, przepychając się przez tłum, by się do niego dostać. Dustin próbował skupić się na matce, ale nie mógł powstrzymać powiek przed opadaniem, zanim mu się to udało. Spróbował ponownie, jego tęczówki przesuwały się niespokojnie, aż znalazł inny obiekt, na którym się skupił: mnie. Posłałam mu krótki uśmiech, gdy na jego opuchniętej twarzy pojawił się wyraz rozpoznania. Kiwnęłam potwierdzająco głową, puściłam mu oko i przyłożyłam palec wskazujący do ust tak dyskretnie, jak tylko mogłam. Dustin potaknął, krzywiąc się, ale wydawało się, że nie mógł powstrzymać szelmowskiego uśmiechu. Ścisnęło mnie w piersi, a łzy popłynęły swobodnie. Ja to zrobiłam? Naprawdę ocaliłam życie dziecka? Zanim ktokolwiek mógł o coś zapytać, przeprosiłam i przeciskałam się między ludźmi do wyjścia. Pielęgniarki, równie zdziwione jak reszta, wyrzucały wszystkich poza matką i babcią na zewnątrz, więc wmieszałam się w tłum, teraz pełen nadziei, który opuszczał niewielką salę. Przechodząc obok krzesła Dustina, zauważyłam, że już go na nim nie było. Nie wiedziałam, co się stało, ale mnie to nie obchodziło. Uśmiechałam się, gdy prowadzono nas do dużych metalowych drzwi, ale zostałam przywołana przez cichy kobiecy głos. – Charley? Zatrzymałam się, a pozostali poszli dalej. Obracając się, uśmiechnęłam się smutno do Willi. – Cześć. Um, ja tylko odwiedzałam starego znajomego, gdy cię tu zobaczyłam. 219
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Tak mi przykro… – Przestań – powiedziała, głos jej się załamał, a policzki zarumieniły. – To byłaś ty. Mama widziała, jak podniosłaś dłoń Dustina. Widziała, co zrobiłaś. – Co? – zapytałam, odsuwając się od niej. – Nic nie zrobiłam. Złapała mnie za ramiona. – Wiem czym jesteś. Podsłuchiwałam w tę noc, kiedy powiedziałaś Jessice. – Jej smutek powrócił na myśl o zmarłej siostrze. – Była po prosty przerażona, Charley. Była tylko, sama nie wiem, głupim dzieciakiem. – Willa, tamtej nocy żartowałam. Wiesz, jak dzieciaki żartują sobie z takich spraw. – Pięć minut temu bym ci uwierzyła. – Położyła dłoń na mojej twarzy i spojrzała na mnie z takim podziwem, takim szacunkiem. – Ale teraz już nie. Wiem, co zrobiłaś. Jak mogę ci się odwdzięczyć? Jessica położyła mi chłodną dłoń na ramieniu. – Powiedz jej, że ją kocham. Proszę, Charley. Nigdy już o nic nie poproszę. Nie byłyśmy w najlepszych stosunkach, gdy umarłam i chcę, by wiedziała, że ją kocham. Skrzyżowałam ramiona i położyłam dłoń na Willi. – Przysłała mnie tutaj, no wiesz. To ona ocaliła Dustina. Gdyby nie ona, nigdy bym się o nim nie dowiedziała. Zakryła usta obiema dłońmi, a szloch wstrząsnął jej szczupłym ciałem. Wyglądała jak skrzat z tymi krótkimi brązowymi włosami i dużymi brązowymi oczami. Zawsze była oszałamiająca. – O mój Boże – powiedziała piskliwym głosem. – Chce, żebyś wiedziała, że pomimo waszych różnic, kochała cię ponad wszystko. Zawsze będzie. Willa padła mi w ramiona, ściskając mnie, jakby od tego zależało jej życie. Jej matka stanęła za nią i położyła dłonie na jej trzęsących się ramionach. Willa odsunęła się. – Nigdy tego nie zapomnę – powiedziała, pocałowała mnie w policzek, a następnie podniosła moje dłonie, żeby i je pocałować. – Nigdy tego nie zapomnę. Proszę, powiedz jej, że też ją kocham. – Sama to zrobiłaś. Jessica szlochała za mną, z głową na moim ramieniu. 220
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – I mojej mamie. Proszę, Charley. – I panią, pani Guinn. Jessica bardzo panią kocha. Matka czkała przy każdym oddechu i udało jej się jedynie kiwnąć głową. – Dustin pyta o ciebie – wydusiła w końcu, ściskając ramię Willi. Willa potaknęła, uściskała mnie krótko i pospieszyła do syna. Jessica ruszyła za nią. Wyszłam oszołomiona i zdezorientowana. Reyes był tuż obok. – Czy to się naprawdę stało? – Jesteś Val–Eeth – powiedział, przypominając mi. – Jesteś dobra w swoim fachu. Mówiłem ci. Jesteś zdolna do wszystkiego. – Tak, tam. Ale tutaj? Na tej płaszczyźnie? W tym świecie? Jest tu już Bóg, na wypadek, gdybyś zapomniał. Myślisz, że będzie niezadowolony, że to zrobiłam? Że weszłam na jego teren? – Myślę, że jest szczęśliwy, że cię ma. Ale nie dodawałbym tego do swoich zwyczajów. Gdy wyszliśmy ze szpitala i skierowaliśmy się do Misery, kamyk wbił mi się w podeszwę buta. Zatrzymałam się i oparłam o ścianę budynku, by podnieść stopę. Reyes przyglądał się naszemu otoczeniu, a ja zacisnęłam powieki i przećwiczyłam mój łaciński, zanim zabrałam dłoń z ceglanej ściany. – Ścigamy się – powiedziałam i wyprzedziłam go biegiem. Radość z objęcia prowadzenia i słodki smak zwycięstwa trwały jakąś 0,7 sekundy. To przez buty. I fakt, że Reyes miał sprawność i siłę pantery. W końcu wróciliśmy do biura. Reyes poszedł sprawdzić co się dzieje w barze, a ja pospieszyłam na górę, by sprawdzić moją krnąbrną asystentkę. Lubiłam ją czasem straszyć. Trzymać ją w gotowości. Nie płaciłam jej za układanie pasjansa. Chyba, że to ja go układałam. Wtedy nie miałam nic przeciwko. Powoli otworzyłam drzwi do biura. Cookie siedziała przy biurku, więc przeszłam przez pokój na paluszkach. – Nienawidzę cię z mocą tysiąca słońc – powiedziała. Nawet jej jeszcze nie przestraszyłam. – Dlaczego mnie dziś nienawidzisz? Siedziała przy biurku z zimnym okładem przy głowie. – To atak. Niedobór kofeiny. Myślę, że potrzebuję kroplówki z morfiną. – To dziwne – powiedziałam, podnosząc jej zszywacz. Był o wiele fajniejszy od 221
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones mojego. – Z moją głową dziś w porządku. Obróciła się do mnie i zachwiała się z bólu. – Co? – zapytała, ogień zapłonął w głębi jej błękitnych oczu. – Taa. Nic mi nie jest. Wydawało mi się, że mówiłaś, iż potrwa to dwa tygodnie. – Powinno. To te twoje nadprzyrodzone bzdury. – Pokiwała na mnie palcem wskazującym. – Dlaczego to zrobiłam? Już cię nawet nie lubię. – Oczywiście, że lubisz – powiedziałam przesadnie radosnym tonem. – Jestem jak crack. Ludzie nie chcą mnie lubić, ale gdy raz spróbują, zawsze będą wracać po więcej. Wydała z siebie nosowy jęk. – Dlaczego nie mogę z ciebie zrezygnować? – Mówiłam ci. Jestem jak crack. Nigdy nie słuchasz. – Roześmiałam się, gdy ponownie jęknęła. – Cook, mówiłam ci, żebyś nie rezygnowała z kofeiny tylko dlatego, że ja muszę. To dla ciebie niesprawiedliwe. Możemy kupić drugi ekspres. Pan Kawuś i tak mówił, że chce przyjaciela. I myślę, że przyjaciel oznacza, że chce profilu na Match.com. – Mrugnęłam do niej konspiracyjnie. – Albo – powiedziała, podskakując, żeby pokazać mi coś, co wydrukowała. – Możemy kupić jeden z tych nowoczesnych zaparzaczy na jeden kubek. Następnie kupuje się różne rodzaje kawy. Mają różne smaki i w ogóle. Wyrwałam jej kartkę z ręki. – Co to za zły geniusz? – Są na rynku już od kilku lat. – To genialne. Nigdy nie widziałam czegoś tak genialnego. – Nie – powiedziała, nabierając powietrza. – Mogę to zrobić. To tylko dwa tygodnie, prawda? Co znaczą dwa tygodnie w obliczu wielkiego planu? – Oparła się i położyła zimny okład na głowę. – Cóż, dużo, jeśli masz robotę do wykonania. Jakieś nowe wieści? – Nie. I proszę, odsuń się. Jeśli mój mózg wybuchnie, nie chcę, żeby jego szczątki zabrudziły twoje D&G. – Uwielbiała moje Dolce & Gabbana. Niestety, ja kochałam je bardziej. – O, co za troska. – To jak najgorszy kac, jakiego kiedykolwiek miałam. – Chyba nie. Najgorszy obejmował twoją głowę tkwiącą w moim kiblu przez 222
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones siedem godzin, kiedy jęczałaś refren „Swing Low, Sweet Chariot.” – A tak. Cholerna tequila. – Prawda? Więc, tak jakby wyleczyłam dziś dziecko. Znowu się wyprostowała. – Charley, naprawdę? – Taa. To było całkiem niezwykłe. Wiedza, że on przeżyje. Nigdy nie czułam się taka potrzebna. – Naprawdę kogoś uzdrowiłaś? To znaczy, możesz to zrobić? – Najwidoczniej – powiedziałam i wzruszyłam ramionami. – Więc, na co ty, do diabła, czekasz? Połóż na mnie dłonie, skarbie. – Oparła się z powrotem na krześle i rozłożyła ręce. – Nie wydaje mi się, że to działa na kimkolwiek. – Nie jestem kimkolwiek. No chodź, zaserwuj mi swój najlepszy strzał. Zachichotałam i patrzyłam jak czeka. Kiedy posłała mi to swoje matczyne spojrzenie, w końcu się pochyliłam i przyłożyłam palec wskazujący do jej głowy. – Resarci – powiedziałam i czekałam. Cookie mrugnęła i pokręciła głową, żeby ją sprawdzić i natychmiast złapała się za skronie obiema rękami i zajęczała. – Nawet się nie starasz. Przyłóż się do tego. – Znowu się oparła. – Po prostu nie wydaje mi się, by to tak działało. Myślę, że twoja choroba musiałaby być całkiem poważna. Oparła łokcie o biurko i wskazała na swoją głowę. – Myślisz, że to nie jest poważne? Myślisz, że mój mózg jest niepotrzebny? – Nie powiedziałam, że jest niepotrzebny. Rzucając się melodramatycznie na biurko, położyła sobie okład na karku. – Co mamy w planach na resztę dnia? – Ciągle mamy ofiary od listów samobójczych. Ale Robert powiedział, że chyba coś znaleźli. – Naprawdę? Nic mi nie mówił. – Taa, powiedział, żeby odsunąć dziś tą sprawę na boczny tor, bo oni sprawdzają tropy. – Hmm, dobrze. Co dalej? – Za kilka godzin mamy zabawę szkolną Amber. Poza tym, nie masz nic aż do jutrzejszego poranka. Spotykasz się z księdzem w domu Amityville. 223
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Super. Nawiedzony dom, który zna moje imię. Ale te dwie godziny wolnego są dziwne. Nigdy nie mam wolnego czasu. Znowu podparła się na łokciach. – Nie, to ja nigdy nie mam wolnego czasu. Ty masz cały wolny czas jaki istnieje i przez to robisz samoloty z moich notatek. – Racja. I to kolejny powód, przez który musisz wracać do pracy. Raz, raz. Nie płacę ci głodowej pensji za niekontrolowane ślinienie się nad biurkiem.
Przekład: NoRegrets_
224
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 15 Nie wódź mnie na pokuszenie. Zamiast tego chodź ze mną! Znam drogę na skróty! – NAPIS NA T–SHIRCIE
Dwie godziny później, Cookie, Reyes, Osh i ja włóczyliśmy się po korytarzach Roadrunner Middle School podczas karnawału. To była ich wielka coroczna zbiórka na książki do biblioteki i wycieczki edukacyjne. Szlachetna sprawa, ale mogłam się obejść bez jęków agonii mojej pomocnicy. Naprawdę ciężko przechodziła cały ten kofeinowy odwyk. Podczas gdy ja, z drugiej strony, bardzo polubiłam krew Szatana. Trochę śmietanki, szczypta słodziku i voilà! Podrabiana kawa. Mogłam na tym żyć przez następne osiem miesięcy albo coś koło tego, dopóki Fasolka nie postanowi zrobić swojego wielkiego wyjścia. – Nie mówię, że zamierzam mieć pretensje do Fasolki za utratę mojej dziewczęcej figury – powiedziałam do Cook, która tylko w połowie słuchała przez mgłę swej agonii – ale poważnie, widziałaś mój tyłek? – Charley! – powiedziała Amber, wymijając nas. Miała na sobie długi, niebieski welon ze zwisającymi z niego złotymi błyskotkami, a umalowana była ciężkim eyelinerem i mocnym liźnięciem różu dla efektu. Quentin stanął obok niej, wysoki, piękny, blondwłosy niebieskooki diabeł, który sprawiał, że serce Amber przyspieszało. Poznałam go, kiedy demon postanowił go opętać, aby mnie dorwać, ponieważ Quentin widział rzeczy, których inni nie mogli zobaczyć. A mianowicie, moje światło. Na szczęście Artemida zajęła się demonem, a Quentin stał się bardzo dobrym przyjacielem. – Hej – zamigałam do niego, zanim przyciągnęłam go do wielkiego uścisku. – Nie wiedziałam, że przyjdziesz. – Zaprosiłam go. Chciałam, żeby poznał Osha. – Powiedziała i zamigała jednocześnie, zawsze świadoma zasad kultury przy niesłyszących. I robiła się w tym naprawdę dobra. Kochałam to. 225
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Och, patroluje na zewnątrz – powiedziałam, robiąc to samo. – Okej, mamo, chcesz być pierwsza? – zapytała. Quentin uśmiechnął się nieśmiało do Cook i przyjął od niej uścisk. Następnie, w akcie, który raczej mnie zaskoczył, Quentin wyciągnął dłoń do Reyesa. Reyes uścisnął ją i posłał mu uśmiech aprobaty. To był wielki krok. Quentin bał się go przez dłuższy czas. Mógł widzieć zmarłych niemal tak wyraźnie jak ja, ale mógł również dostrzec ciemność Reyesa. Ja widziałam ją tylko kilka razy, ale gdybym go nie znała, ta ciemność też by mnie przestraszyła. Więc Quentin akceptujący Reyesa jako jednego z dobrych facetów był dla mnie wielką sprawą. – Albo ty możesz, ciociu Charley – powiedziała Amber. – Fantastycznie – rzekłam, nie mając pojęcia, na co się właśnie zgodziłam. Cookie wskazała na znak na podłodze namalowany w jasnych, niebieskich i żółtych barwach. MADAM AMBER: WRÓŻKA – Jesteś madam15? – zapytałam, zaskoczona. – Myślisz, że to właściwe na balu karnawałowym w gimnazjum? – Nie żartowali, kiedy mówili, że dzieciaki teraz szybko dorastają. – Nie taką madam – powiedziała Cookie. – Albo ty, wujku Reyesie – powiedziała, obracając się nieśmiało na palcach. Reyes spojrzał na nią zaskoczony. – Nie muszę cię tak nazywać. Tak tylko pomyślałam, skoro tracę wujka Boba. – Tracisz Wubka? – zapytałam ją. – Czy on znowu umiera? Wiesz, że mówi tak tylko po to, żeby wzbudzić współczucie. – Cóż, nie, no wiesz, skoro on i mama się umawiają, termin wujek wydaje się trochę dziwny. Więc pomyślałam, że skoro żenisz się z ciocią Charley, to może… Reyes ujął jej dłoń w swoją i nachylił się nad nią, omiatając ją delikatnym pocałunkiem. – Jestem zaszczycony. Uśmiechnęła się do niego i zarzuciła mu ręce na szyję, nim wycisnęła pocałunek na jego policzku, pozostawiając odcisk w kształcie serca po rubinowej szmince. Najwyraźniej wróżki i nocne damy miały wiele wspólnego, wliczając w to wybór palety kolorów. 15
Madam – slangowo burdelmama.
226
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Totalnie muszę iść pierwsza – powiedziałam. Nigdy nie miałam cierpliwości, żeby czekać w kolejce. – Mam wiele pytań o swoją przyszłość. Bądź przygotowana. Amber podskoczyła podekscytowana i klasnęła w dłonie, otwierając swój namiot, który niepokojąco wyglądał jak narzuta na łóżko Cookie. – Życz mi szczęścia – powiedziałam do Quentina. – Jest dobra – obiecał. Pokazałam mu kciuki uniesione w górę, mrugnęłam jednym okiem do Reyesa, po czym usiadłam przy niskim stoliku, który tam ustawiła. Kurtyna opadła i Amber usiadła naprzeciw mnie, stając się Madam Amber, wróżką. Zaczęła rozkładać karty tarota, odwracając po jednej na raz, by odkryć moją podłą przyszłość. Albo podłą przeszłość. Tak czy owak. Przysunęłam się bliżej i podniosłam jedną z kart. – Amber, one są wspaniałe. – Dziękuję. Zrobiłam je na plastyce. – Ty je zrobiłaś? – zapytałam oszołomiona. Były piękne, z płynnymi kolorami i łagodnymi kątami. – Czekaj, pozwolili ci zrobić karty do tarota na plastyce? – Tak, nasz nauczyciel jest bardzo nowoczesny. – Ach. Cóż, jestem całkowicie pod wrażeniem. Wierciła się w zachwycie, ale pomyślałam, że teraz mogła być dobra pora na to, by poruszyć temat, który musiał zostać poruszony. – Kochanie, nie masz nic przeciwko, że wujek Bob spotyka się z twoją mamą? – Żartujesz? Kocham Wubka. On jest jak bohater i jeden z tych szalonych wujków w jednym. – To prawda. – I robi niesamowite spaghetti. Co za wspaniały dzieciak. Miałam nadzieję, że Fasolka będzie równie fantastyczna. Tak otwarta i akceptująca swoje warunki. Żadnych przedstawień. Żadnych dramatów. – Och, Boże, całkiem zapomniałam o zdjęciu. – Wyciągnęła dłoń nad świecącą kryształową kulę i pstryknęła fotkę, żeby wrzucić ją na jeden z pierdylionów portali społecznościowych, do których należała. Musiałam sobie przypomnieć, że raz zrobiłam to samo, kiedy poślizgnęłam się w łazience na szczotce do mycia kibla i złamałam palec u nogi. – Okej, gotowa? 227
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Cholercia, tak. Dawaj, o wszechwiedząca. Zachichotała, po czym przesunęła rękę nad karty, pozwalając jej zawisnąć nad nimi, nim dotknęła jednej. – Śmierć – powiedziała, a ja zastanawiałam się, skąd wiedziałam, że pójdzie w tym kierunku. Wróżący z tarota przechodzili prosto do karty Śmierci za każdym razem, gdy miałam usłyszeć swoją wróżbę. Co, wliczając to, było drugim razem. – Nowy początek – dodała. Dotknęła karty jedną ręką, jej powieki zamknęły się, gdy drugą ręką ujęła moją dłoń. Następnie spłaszczyła nasze dłonie tak, że moja spoczywała na jej. Po chwili koncentracji, gdzie poczułam pomiędzy nami falę energii elektrycznej, zaczęła: – Dwunastka wysłana i Dwunastka przywołana. Na początku jej wiedza o Dwunastce zaskoczyła mnie, ale przypomniałam sobie, że wiele słyszała przez korytarz. Była bystra. Mimo wszystko, miała przybitą minę. Plecy miała proste, a powieki zamknięte, gdy pozornie ogarnął ją trans. – Ich oczy są niewidoczne, choć są wszędzie. Są ślepi, choć niczego nie przegapiają. Dwanaście bestii czai się w cieniu. Kolejnych dwanaście czai się w ludzkich sercach. Czekają. Czekają na powstanie, kiedy córka boga ducha stanie samotnie na skale i będzie czekać na decyzję trzynastego. Z nią. Przeciwko niej. To nie ma znaczenia, ponieważ została stworzona na ten dzień. Dzień śmierci i dzień chwały. Z nim lub bez niego, posmakuje zwycięstwo krwi swojego wroga na języku. Jasna. Cholera. Siedziałam oszołomiona. To było trochę zbyt bliskie domu. Jak wiele usłyszała zeszłej nocy? Sama dopiero co się o tym dowiedziałam, a ona nie mogła podsłuchać jak mówię o tym Cookie. Była już wtedy w szkole. Ale skąd wiedziała o trzynastym wojowniku? Skąd wiedziała, że mógł przechylić szalę w zrywowi Szatana i jego armii na tej płaszczyźnie? Bez zbędnych ceregieli, Amber powróciła do rzeczywistości i wyciągnęła dłoń. – Trzy dolary proszę. Ustawiłam na miejsce moją wiszącą szczękę i zanurkowałam w torebce po jakieś drobne. Albo Amber była jedną z najlepszych aktorek, jakie w życiu widziałam, albo właśnie przełączyła się na Edgara Cayce’a16. – Kochanie, czy zeszłej nocy słyszałaś, jak rozmawialiśmy z Reyesem?
16
Edgar Cayce, „Śpiący Prorok” amerykański mistyk, który rzekomo posiadał zdolności jasnowidza i uzdrowiciela duchowego.
228
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Pfff, nie. Byłam wyłączona jak latarnia. Dzieciaki i metafory nie zawsze dobrze się łączyły. Wręczyłam jej piątaka i powiedziałam, żeby zatrzymała resztę. – Super – odrzekła, wpychając pieniądze do kubka obok siebie. – Następny! – wrzasnęła, skutecznie mnie wykopując. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam Wubka. Wciąż oszołomiona wróżbą Madam Amber, zapytałam: – Co ty tutaj robisz? Pojawiło się coś nowego w sprawie? Czy chodzi o tatę? Odnalazłeś go? Uniósł brwi i czekał, aż zauważę fakt, iż trzymał Cookie za rękę. – Och. Och! Więc nie jesteś tutaj zawodowo. – Tak, kluseczko. Jestem zaskoczony, że tak łatwo o tym zapomniałaś po wpakowaniu się w tyle kłopotów, żeby zeswatać nas razem. Cookie dość mocno się zarumieniła. – Następny! – Amber krzyknęła ze swojego kocykowego namiotu. Była taka niecierpliwa. – Ja pójdę następna – odezwała się Cookie. – Ćwiczyła na mnie, więc powinno być krótko i miło. Quentin był zajęty obserwowaniem dwóch gówniarzy, którzy próbowali żonglować samurajskimi mieczami. Gimnazjaliści i samurajskie miecze. Ci chłopcy mieli bardzo odważnych rodziców. Albo bardzo dobre ubezpieczenie zdrowotne. Przysunęłam się do Reyesa i powiedziałam: – Słyszałeś coś z tego? – Słyszałem. I czy mogę rzec tylko: co jest kurwa? – Dokładnie. Wiesz co, część proroctwa mówi, że ci, którzy mogą służyć i chronić córkę, będą do mnie przyciągani. Może to wszystko: ja przenosząca się do tego budynku, poznanie Osha, poznanie Quentina, znajomość z Pari, która również widzi zmarłych, a teraz to z Amber, może to wszystko jest częścią jakiegoś wielkiego planu. Jakimś systemem bezpieczeństwa dla Fasolki. – Zaczynam się nad tym zastanawiać. I naprawdę zaczynam się zastanawiać, kim jest trzynasty wojownik. Jeśli może przechylić szalę i to przechylić ją na korzyść naszej córki w jej najbardziej rozpaczliwej godzinie, może powinniśmy rozważyć, czy on będzie żył wystarczająco długo, by móc wybrać. – Zaczynam się zastanawiać. Ale skąd będziemy wiedzieć, kim on jest? 229
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Następny! – doszedł nas natarczywy krzyk Amber. – Twoja kolej. Może rzuci więcej światła na tę sytuację. Skinął głową, a następnie zanurkował, naprawdę nisko, żeby wejść do namiotu. Podeszłam bliżej i podsłuchiwałam, ale Amber przeszła z nim przez zwyczajną rutynę. Żadnych transów, tylko jej chichoty i fascynacja moim narzeczonym, co było wyjątkowo czarujące. Zapłacił, bo inaczej mógłby się zmierzyć z gniewem Niesamowitej Amber i wyszedł. Niełatwe dla kogoś, kto miał metr dziewięćdziesiąt pięć wzrostu. Po rundzie gier i zakazanych w tym stanie zabaw, Reyes, Osh i ja zostawiliśmy Cookie na imprezie. Obiecała, że pomoże ją rozkręcić. – Okej – powiedziałam, przysuwając się do niej, – nie zapomnij o dzisiejszym planie. – Jak mogłabym zapomnieć o planie? – odrzekła, przewracając oczyma. – Jest śmieszny. – Nie, nie jest. Jeśli zadziała, nie będzie śmieszny. A zadziała. – Dobra, ale ja nawet nie mam łopaty. – Ja mam dwie. Bez obaw. – Będę tego żałować, prawda? Zapytała tak, jak gdyby były szanse, bym ukoiła jej sumienie. – No jasne. *** Poszperałam trochę przed pójściem do łóżka, gdy wróciliśmy do domu. Osh znów zajął Sophie, wylegując się na jej podłokietniku, gdy wpisywałam wszystko począwszy od Dwunastki, przez piekielne ogary, do trzynastego wojownika, co przyniosło wiele Antonio, więc było zabawnie. Nie znalazłam jednak nic o mojej obecnej/przyszłej sytuacji. Po wcześniejszym zsynchronizowaniu naszych zegarków, Cookie jak na komendę zakradła się do mieszkania. – Jesteś gotowa? – zapytała, szepcząc. – Gotowa jak pijana dziewica na balu maturalnym. Poszłam do sypialni. Reyes spał, jego oddech był głęboki i równomierny. Nienawidziłam go budzić. Nie nienawidziłam jednakże budzić Osha. Swego czasu stołował się na duszach wielu zdesperowanych ludzi, więc zasługiwał na pozbawienie go kilkugodzinnego błogiego snu. Ktoś musiał z nami iść. Nie było mowy, żebym 230
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones wyszła w nocy bez wsparcia. Tam były bestie. Cała Dwunastka. Jak tylko dotrzemy na cmentarz, będziemy bezpieczni. Poświęcona ziemia i w ogóle. To o drogę pomiędzy tu i tam się martwiłam. Ale jedynym momentem, kiedy mogliśmy odkopać grób z jakąkolwiek nadzieją pozostania niewykrytymi, była noc. Więc podeszłam do niego na paluszkach, położyłam mu dłoń na ustach i nachyliłam się blisko do jego ucha. – Osh – powiedziałam, klęcząc na jego biodrze. – Obudź się. – Nie spałem – powiedział zza mojej dłoni. Zabrałam ją z powrotem. – Przepraszam. – Więc, kopanie grobów, co? – Skąd wiedziałeś? – zapytałam, trzymając łopatę w drugiej ręce. *** – Okej, to była niezła droga – powiedziałam, patrząc na zszokowaną Cookie, gdy zatrzymałam się na cmentarzu. – Przejechałaś na trzech czerwonych światłach. – Tak, ale jest druga w nocy. Nikogo nie było. I nie chciałam być łatwym celem dla jakichkolwiek piekielnych ogarów, które napatoczyłyby się po drodze. – I przejechałaś przez kampus uniwersytecki, gdzie nie ma ulic. – Za to dużo chodników. Osh chwycił łopaty z bagażnika i poprowadził nas do grobu Lacey. – Hej wam – powiedziała, machając ręką. – Kim jest ten przystojniak? Osh uśmiechnął się i, gdyby zmarli mogli się czerwienić, ona z pewnością by to zrobiła. – Yy, sorki. Nie wiedziałam, że możesz mnie słyszeć. – Ani trochę. Który to? – Och. Tędy. Lacey zaprowadziła Osha do swojej mogiły. Cookiem i ja pozostawałyśmy w tyle, częściowo dlatego, że chciałam ją o coś spytać, a częściowo dlatego, iż miałyśmy nadzieję, że to Osh odwali całą robotę. – Zauważyłaś coś dziwnego u swojej córki? – zapytałam ją, niepewna jak wspomnieć o dzisiejszej imprezie. – Coś? – zapytała. – To jest tylko jedna rzecz? Zaśmiałam się i opowiedziałam oniemiałej Cookie o tym, co wydarzyło się 231
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones dzisiaj na szkolnej imprezie. – Taa, ja też tak zareagowałam. – Zatrzymałam ją i położyłam jej dłoń na ramieniu. – Ona jest wyjątkowa, Cook. I nie mam na myśli, że tylko trochę. Myślę, że nasze spotkanie było przeznaczeniem. Myślę, że ona w pewien sposób odegra kluczową rolę w życiu mojej córki. Cookie usiadła na nagrobku i podczas gdy normalnie byłoby to ciut bluźniercze, rozumiałam jej potrzebę, żeby usiąść. – Nie wiem, co powiedzieć. – Ja też nie. Zostałam powalona, Cook. Była niesamowita. A te karty? Gdzie ona się tego nauczyła? – Też ją o to zapytałam. – No i? – W więzieniu, najwyraźniej. – Bystrzacha z niej. – Wiem coś o tym. Wezwałam Anioła i kazałam jemu i Lacey stać na czatach. – Żadnego flirtowania – ostrzegłam. – Potrzebuję obserwatorów, a nie obmacywaczy. Kumasz? – Jeeezu, pendeja, zluzuj majty. Ale ona władcza – Anioł powiedział do Lacey, wskazując na mnie kciukiem. I znów niemal się zarumieniła, gdy poszli pełnić rolę naszych czujek. Na szczęście Lacey miała rację. Ziemia została niedawno naruszona, więc kopanie było o wiele łatwiejsze, niż myślałam, co i tak oznacza, że była to jedna z najcięższych, najbardziej wysiłkowych rzeczy, jakie w życiu robiłam. Sporo kopałam w Ugandzie, ale najwyraźniej byłam wtedy w o wiele lepszej formie. Osh siedział przy nagrobku, rozglądając się, podczas gdy ja i Cookie kopałyśmy. To wszystko była moja wina. Powinnam go zaszantażować, żeby faktycznie pomógł, ale miałam przeczucie, że cieszył go Show Cookie i Charley. Jednak coraz bardziej wchodziłyśmy w rytm. Dwie godziny później, Cookie oddychała świszcząco i mimowolnie jęczała z każdym machnięciem łopatą, jak tenisistka za każdym razem, gdy uderza piłeczkę, podczas gdy ja tylko pociłam się jak biegacz w czasie Super Bowl. Co jakiś czas zrzucałam nieumyślnie kupkę ziemi na głowę Cookie. Wydawało się ją to ogromnie denerwować i nie chcąc przyjmować zniewagi poddaństwa, również niechcący zrzucała mi na głowę pełną łopatę ziemi. 232
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Czy nie byłoby do dupy, gdybyśmy odwaliły całą tę robotę, a ciało Lacey nadal by tu było? – Wypluj te słowa. – Słyszałam to! – Lacey powiedziała z daleka. Zmarli mieli naprawdę dobry słuch. Osh podszedł do nas żując źdźbło trawy, jakbyśmy mieli przed sobą całe życie. Reyes się domyśli, jeśli wkrótce nie wrócę do domu; wtedy piekielnie za to zapłacę. Dosłownie. – No, wy dwie tkwicie przy tym od dwóch godzin a… – Pies! – Lacey zapiszczała w oddali. Robiła tak przez całą noc, przerażona na śmierć, że zjawi się jeden z piekielnych ogarów. – …a udało wam się przerzucić tylko wierzchnią warstwę ziemi. Gapiłam się na niego. – To o wiele więcej niż wierzchnia warstwa. To przynajmniej – podniosłam rękę, żeby policzyć na oko – jakieś dwanaście centymetrów. – Wyłazić. Cookie i ja nie potrafiłyśmy wygramolić się z grobu dość szybko. Co przy dwunastu centymetrach głębokości, nie było takie trudne. Osh chwycił obie łopaty, przetestował ich ciężar i równowagę, wybrał jedną, a następnie zabrał się do pracy. Godzinę później, Cookie, Lacey i ja siedziałyśmy na cmentarzu obserwując jak demon niewolnik, który wyglądał na dziewiętnastolatka – bardzo dobrze zbudowanego dziewiętnastolatka – kopie grób bez koszulki, jego szerokie ramiona połyskiwały potem w świetle księżyca. – Pójdę do piekła – stwierdziła Cookie, niezdolna odwrócić od niego wzroku. – Cóż, jeśli tam pójdziesz, prawdopodobnie są tam inni, którzy tak wyglądają. Może to wcale nie jest takie złe miejsce. – Chcę mieć z nim demoniczne dzieci – powiedziała Lacey. Anioł zakpił za nami, jedyny poza Oshem, który faktycznie wykonywał swoją pracę. Właśnie wtedy usłyszeliśmy uderzenie i Osh spojrzał ponad grobem. – Znalazłem. Pospieszyliśmy do niego, gdy strzepnął ziemię z trumny i ją otworzył. Z całą pewnością, ciała nie było. 233
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Mówiłam – powiedziała Lacey. – Wiecie co, im bardziej o tym myślę, tym bardziej uważam, że to musiał być Joshua, mój były. Może ukrył moje ciało gdzieś indziej. Miał na tym punkcie straszną obsesję, kiedy żyłam. Mogę go nawiedzać? – Pewnie, że możesz. W sumie nawet to doradzam. To bardzo terapeutyczne. Ale nie jestem pewna, czy to on. – Co masz na myśli? – zapytała, gdy Osh wyskoczył z grobu. W sensie dosłownie. Cholerne demony. – Mówiłaś, że są jeszcze dwa groby z brakującymi ciałami? – Tak, mogę ci pokazać. Przeszliśmy do dwóch innych grobów i zapisałam imiona, daty oraz wiele cyferek. – Mam przeczucie, że jak już znajdziemy twoje ciało, znajdziemy też pozostałe, a te dwa były tu jakiś czas. Myślę, że kradnie je ktoś, kto tu pracuje. – Ale po co czekać, aż zostaną pochowane? – zapytała Cookie. – Czy nie byłoby o wiele łatwiej kraść ciała, kiedy są jeszcze w kostnicy? – Jeśli moje podejrzenia są słuszne, a zazwyczaj tak jest, tym kimś jest osoba, która ma dostęp do tutejszego sprzętu i zna harmonogram. O wiele trudniej wykraść ciało z kostnicy, niż mogłoby się wydawać. Lepiej ukraść ciała po tym, jak zostaną pochowane w ziemi, gdzie nikt nie zauważy ich zniknięcia, nie sądzisz? W ten sposób istnieje znacznie mniejsze prawdopodobieństwo, że zostanie przyłapany. – Prawda. Chora, ale prawda. *** Zabraliśmy się w kolejną podróż przez Albuquerque w ciemności, ale tym razem musieliśmy zrobić szybki postój w sklepie spożywczym, tym, w którym zdarzyło mi się dowiedzieć o fałszywych kamerach na zewnątrz, i zadzwonić na policję. Powiedzieliśmy im, że widzieliśmy, jak ktoś kopie grób na Sunset Cemetery. Kazaliśmy im się pospieszyć. Następnie zadzwoniłam do Wubka ze swojej komórki i wyjaśniłam, co się stało i że wkrótce może chodzić o kradzież ciała, a detektyw zajmujący się tą sprawą powinien przyjrzeć się pracownikom cmentarza, zwłaszcza dozorcom, a jak już znajdą winowajcę, sprawdzić jego posesję, ponieważ są jeszcze dwa brakujące ciała. Na horyzoncie zaczynało się rozjaśniać, gdy podjechaliśmy pod kamienicę. Pospiesznie weszliśmy do środka i walczyłam z Oshem o pierwszeństwo do prysznica. Dosłownie i po cichu, żeby nie obudzić demona śpiącego w drugim 234
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones pokoju. Ruszyłam do włosów. Chwyciłam pełne garście. To było świństwo, ale ja byłam świntuchą. I znów, dosłownie. Miałam brud w miejscach, o których nie wiedziałam, że istnieją. Kiedy już zwycięstwo należało do mnie, zamknęłam drzwi łazienki, zaświeciłam światło, a następnie odsunęłam zasłonkę, żeby włączyć prysznic. Stał tam Reyes. Opierał się o kafelki. Ze skrzyżowanymi ramionami. Ze śmiertelnym wyrazem twarzy na swoim miejscu. – O, cześć – powiedziałam, uśmiechając się promiennie. – Właśnie cię szukałam. – Kiedy się nie odezwał, kontynuowałam: – Nie uwierzyłbyś, co się stało, kiedy byłam wyrzucić śmieci. – Zadrwiłam i wskazałam na swoje włosy. – Fuj. Tylko tyle mam do powiedzenia. – Okradanie grobów jest przestępstwem federalnym. Sapnęłam. – Co? Nigdy bym tego nie zrobiła. Nie okradaliśmy. Tylko kopaliśmy. Ćwiczenia są dobre dla Fasolki. Czy ty mnie śledziłeś? – Twój każdy ruch. Szczęka mi opadła. – Jestem teraz taka oburzona. Próbowałam dać ci odpocząć. – Mhm. – A jeśli tam byłeś, czemu nie pomogłeś nam kopać? – Bo o wiele zabawniej było patrzeć, jak ty to robisz. – Wyszedł z kabiny i szedł naprzód, dopóki nie przygwoździł mnie plecami do ściany. – A ty wyszłaś beze mnie. W nocy. Kiedy piekielne ogary biegają swobodnie po ziemi i zjadają małe dziewczynki na śniadanie. – Zabrałam Osha. – Nie mogłam sobie wyobrazić, jak źle wyglądałam. – Wyszłaś. W nocy. – Znów będziemy przechodzić przez tę rozmowę? Zabrałam Osha. – Czemu? – zapytał, wyglądając na szczerze zdezorientowanego. – Czemu miałabyś tak ryzykować dla martwego ciała? Spróbowałam przepchnąć się obok niego. Nie puścił mnie. – Właśnie tak postępuję, Reyes. Ktoś ukradł ciało tej słodkiej dziewczyny. – Sama odebrała sobie życie. – Reyes – powiedziałam karcąco. – Miała słabość. Czuła się bezradna i zagubiona. Nie możesz jej za to winić. 235
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – A co ze mną? – zapytał, pochylając się bliżej, ale nie, żeby uwodzić. Nie, żeby wabić. Po to, aby zastraszyć. Przesunął dłoń wokół mojego gardła, delikatnie i metodycznie, swoim popisowym ruchem. – Czy wiesz, jak bym się czuł, gdyby ruszyła za tobą Dwunastka? Bezradność i zagubienie nawet nie zaczynają tego opisywać. – Tam jest jakiś facet, który wykrada ciała młodych dziewcząt z ich grobów. – A one są już martwe. Czy to nie może zaczekać do czasu, aż rozliczymy się z Dwunastką? – Nie zagalopowuj się tak. Powinno być jeśli rozliczymy się z Dwunastką. Co, jeśli mi się nie uda? Mogłam to zrobić teraz. Mogłam teraz rozwiązać sprawę, więc to zrobiłam. Po co odkładać do jutra… – powiedziałam, po czym urwałam. – To dlaczego mnie nie obudziłaś? Dlaczego ryzykowałaś życiem swoim i życiem naszego dziecka dla czegoś tak nieistotnego? – Nie mogłam ryzykować również twoim – odparłam cicho. – Jestem zmuszona pomagać zmarłym, Reyes. To tak jakby moje powołanie. Jeśli tkwią w bólu, w potrzebie, w tarapatach, czuję się w obowiązku aż do szpiku kości, żeby im pomóc. To jest po prostu to, kim jestem. Opuścił rękę i cofnął się. – Chyba wiem, dlaczego twoi ludzie pozwolili ci przyjść. Dlaczego pozwolili ci opuścić twoją płaszczyznę i przyjść tutaj, aby służyć w tak niewdzięcznej pracy. To się zapowiadało interesująco. – Dobra, dajesz. – Jesteś bogiem, a mimo to chcesz pomagać. Bogowie nie pomagają, Dutch. Bogowie muszą wiedzieć, kiedy wspierać swoich ludzi, a kiedy się wycofać i pozwolić im uczyć się na własnych błędach. – Więc moje przybycie na Ziemię ma mi pomóc stać się lepszym bogiem? – Tak. Ponieważ żadna istota nie może żyć w idealnym świecie. Przeznaczeniem życia jest walczyć o przetrwanie. Aby sobie radzić. Aby prosperować. Aby mieć więcej niż biedni. Wszelkie życie niszczy, aby żyć. Nie możesz wszystkich naprawić, ale próbujesz. – Czy chcesz powiedzieć, że byłabym okropnym bogiem? – Mówię, że jesteś okropnym bogiem. Ryzykujesz niewłaściwymi rzeczami z niewłaściwych przyczyn. Dążysz do perfekcji, zamiast czerpać przyjemność z niedoskonałości. 236
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Zaczął odchodzić, ale położyłam rękę w drzwiach, żeby go zablokować. Spojrzał w dół na mnie, jego głębokie spojrzenie koloru mokki połyskiwało gniewem. – Mylisz się – powiedziałam oschle. – Ty, panie Farrow, jesteś daleki od doskonałości. Opuściłam rękę i odwróciłam się od niego. Częściowo dlatego, że naprawdę bardzo potrzebowałam prysznica, a częściowo dlatego, że było ziarnko – tylko ziarnko – prawdy w tym, co powiedział.
Przekład: ewela–ewela
237
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 16 Nigdy nie lekceważ potęgi termitów. – NAKLEJKA NA ZDERZAK
Wzięłam prysznic, a następnie zrobiłam sobie filiżankę krwi Szatana, kiedy Osh skorzystał ze swojej kolejki. Byłam wyczerpana, ale słońce było w pełni, a ja miałam coś do zrobienia. Przyszła Cookie i również zrobiła sobie filiżankę. – Każdy centymetr mojego ciała jest obolały – powiedziała. – A głowa może mi odpaść w każdej chwili. – Ja też jestem poważnie obolała – odrzekłam, grając. – Nie, nie jesteś. Nakrył cię, prawda? – powiedziała, rzucając na mnie jedno spojrzenie, gdy dąsałam się za swoim kubkiem. – Tak. Poszedł tam za nami. – Poważnie? – zapytała, siadając na łóżku Osha. – I nie pomógł? – Co nie? Ale to nie wszystko. Powiedział, że jestem okropnym bogiem. Sapnęła. – Nie powiedział tego. – Powiedział. – Cóż, wszyscy musimy być w czymś okropni, kochana. Weź mnie, na przykład. Jestem okropna w sprzedawaniu odkurzaczy. Wzruszyłam jednym ramieniem. – Mówisz tak tylko dlatego, żebym poczuła się lepiej. – Prawda. Wymiatam w sprzedawaniu odkurzaczy. A ty masz nawiedzony dom do sprawdzenia. Sio, sio. Po tym, jak się ubrałam, poszukałam Reyesa w jego mieszkaniu, ale bez skutku. Wróciłam do siebie, żeby zobaczyć ubranego Osha w swoim cylindrze, jakby się gdzieś wybierał. Wstał. – Rey’aziel musiał sprawdzić coś w barze. Poprosił mnie, żebym cię dzisiaj eskortował. 238
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Ukłucie było szybkie i brutalne. Walczyłam, żeby to stłumić. – Dobrze – powiedziałam, zastanawiając się, czy Osh był taki jak Reyes i ja. Czy potrafił wyczuwać emocje. Tak czy inaczej, skończyło się na tym, że razem wybraliśmy się do domu Amityville. W absolutnej ciszy. Może potrafił wyczuwać emocje. Przecięliśmy Rio Grande o ósmej trzydzieści i dziesięć minut później ze względną łatwością odnaleźliśmy dom. Niestety ani trochę nie wyglądał jak prawdziwy dom z Amityville. I z pewnością nie wyglądał na nawiedzony. Ojciec Glenn stał z frontu, czekając na nas. – Gdzie rodzina? – zapytałam, gramoląc się z Misery. – W pracy. Dzieci są w szkole. – Potrząsnął moją dłonią i skinął do Osha, który stał blisko za mną. – Wygląda normalnie – stwierdziłam, a ojciec się zaśmiał. – Tak jak mówiłem. Wydaje się bardzo zainteresowany spotkaniem z tobą. – Wspaniale. Możemy? – zapytałam Osha. Oczywiście zabrałam Zeusa, ale jeśli wewnątrz był prawdziwy demon, z łatwością mogłam się go pozbyć moim światłem albo wewnętrznym blaskiem, jak lubiłam je nazywać. Robiłam to wcześniej. Osh skinął i poprowadził mnie do drzwi. – Jest otwarte – zawołał ojciec Glenn. – Chcę, abyście wczuli się w to miejsce, zanim do was dołączę. – Spoko. Dzięki. – Nie byłam pewna, co jeszcze na to odpowiedzieć. – To ma ciemną aurę – powiedział cicho Osh. Zwolniłam krok. – To źle? Potaknął. – Domy nie mają aur. – Och. Więc, tak, źle. – Prawdopodobnie zły demon. Wszedł ze mną do środka, ale tak na wszelki wypadek, kiedy przekroczyliśmy próg, wezwałam jeszcze bardziej złego demona. – Rey’aziel – szepnęłam. – Jestem tu – powiedział mi do ucha. Oczywiście mógł już tam być, obserwując mnie bezcieleśnie. Czułam jego ciepło prześlizgujące się po mojej skórze, dziwnie pocieszające uczucie palenia. 239
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Kiedy szukaliśmy pomieszczenia, o którym mówił nam Ojciec Glenn, tego z największą aktywnością, zapytałam Osha: – Jak ty to robisz? Jak dostrzegasz aury? Robiłam to, ale nie mogę tego robić codziennie. A jestem Ponurym Żniwiarzem, na litość boską. – Mnie też długo zajęło, żeby się tego nauczyć. Zostałaś stworzona, żeby widzieć zmarłych, skupiać się na nich. Może to dlatego aury żyjących nie są dla ciebie ważne. – Nie są ważne? – To tylko myśl. – To jak się tego nauczyłeś? – Na początek musisz zdać sobie sprawę, że ludzki wzrok różni się od naszego. Widzimy tysiąc razy więcej kolorów, niż oni. – Poważnie? Dobra. – Następnie musisz się dostosować. Aby zobaczyć rzeczy z więcej niż jednej płaszczyzny jednocześnie. – A jak ty to robisz? – Wzniecam ogień. Zatrzymałam się i odwróciłam do niego. – Że co? Uniósł ramię. – To jedyny sposób, w jaki można to opisać. Gdy na początku się uczyłem, czułem się, jakbym mógł wzniecić ogień. Wtedy widziałem każdy kolor, jaki słońce miało do zaoferowania. I każdy niuans każdego koloru. Każdą gradację tonu, aż odcienie pomiędzy czernią i bielą były w milionach. – Tak. To – wskazałam na niego. – Chcę to robić. – Wciśnij się w głąb siebie, aż poczujesz, jak rozniecasz ogień. I pospiesz się, ponieważ to jest tutaj. Okręciłam się wokół, patrząc, ale nie widząc. – Nie rozumiem. Setki razy widziałam demony. Czemu nie mogę zobaczyć tego? – Widziałaś je, kiedy ci na to pozwalały. Musisz je widzieć z lub bez ich zgody. I, taa, pospieszyłbym się. Skoczyła mi adrenalina, wzrok latał mi od rogu do rogu w wąskim holu. Drewniane deski podłogowe skrzypiały przy każdym ruchu. Zrobiłam to, co 240
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones powiedział Osh i skoncentrowałam się. Spróbowałam wzniecić ogień. Iskierka ciepła rozbłysła w moim wnętrzu i wrosła, rozprzestrzeniając się, aż konsumowała każdy cal, jaki miałam do zaoferowania, aż rozmazała się i zmieniła moją wizję z tego, co widziałam jako człowiek, na to, co widziałam jako istota nadprzyrodzona. I w ciemnym korytarzu powoli ukształtowała się postać. – Widzę to – szepnęłam. Przysunął się. – Widzisz tego, który chce, żebyś go dostrzegła. Wciąż nie widzisz dwóch pozostałych, którzy tego nie chcą. To wystarczyło. Wciskałam i wypychałam jednocześnie, wysyłając moje światło, by rozświetlić świat wokół mnie i kolejne dwa demony przeszły w ostrość. Niestety wszystkie trzy zwisały z sufitu, ich śliskie czarne głowy wykręcone były z ciekawością, ich zęby lśniły. Jeden opadł z sufitu jak pająk i rozwinął się częściowo przede mną, kończyny miał pełne ostrych kątów i dziwacznych pozycji. Osh szybko zamienił się ze mną miejscami, z opuszczoną głową, pięściami zaciśniętymi przy bokach, przygotowując się na atak. Mogłam wyczuć podniecenie przepływające przez jego żyły z powodu obietnicy walki. Demon syknął i odbiegł z powrotem, i przysięgam, że usłyszałam słowo „czempion”. Był to język, który znałam, ale nie rozpoznawałam. W każdym razie, wiedzieli, kim on był. Czym był. Mogłam dostrzec również Reyesa, jego płaszcz otaczał mnie niczym falująca wokół warstwa ochronna, gdy stanął przy moim boku. Czułam ciepło jego oblicza prześlizgujące się po mojej skórze. Wraz z moim nowo odkrytym wzrokiem, kolorami połyskującymi przed mymi oczyma jak kalejdoskop, nadeszły i inne wskazówki zmysłowe, że nie byłam już dłużej na ziemskiej płaszczyźnie. Mocno uderzył mnie zapach demonów, jakby ktoś palił martwe od wielu dni zwierzę, jego futro parowało gryzącym, mocnym zapachem śmierci. – Robiliście strasznie dużo zamieszania, żeby mnie tu ściągnąć – powiedziałam do nich. – To będzie kosztowny błąd. – Żniwiarz – powiedział jeden z nich, jego głos był niczym więcej jak zgrzytem, takim, który dźgnął mnie jak wiertło dentystyczne uderzające w nerw. I dźwięk dotarł zza nas. 241
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Odwróciłam się, podczas gdy Osh tkwił przyklejony do tych, które stały przed nami. Ten za nami wciąż był przyczepiony do sufitu. Jego twarz do góry nogami zwisała nos w nos z moją. Albo zwisałaby, gdyby to coś miało nos. Wyglądali jak kosmici. Tacy zdeformowani. Z łatwością mogłam obrócić je w pył, ale byłam ciekawa, dlaczego praktycznie zaprosiły mnie na herbatkę i ciasteczka. – Dlaczego tu jesteście? – zapytałam w tym samym języku, którego używały. – Zdajecie sobie sprawę, że wzywając mnie tutaj, podpisaliście swój wyrok śmierci. – Demonów nie można było traktować pochopnie. Widziałam, do czego były zdolne, ale wiedziałam też, że nie mogły równać się światłu, które jaśniało wewnątrz mnie. – Tak – powiedziało to coś, a ja walczyłam, by rozpoznać język, w jakim mówiliśmy. Wiedziałam, że był starożytny. Prawdopodobnie pierwszy język w historii wszechświata. – Chyba, że my najpierw przypieczętujemy twój. – Sądzicie, że właśnie to się tutaj wydarzy? – Dutch – powiedział mi Reyes do ucha – przestań bawić się kolacją. – Chcę tylko wiedzieć, dlaczego tak bezczelnie pojawili się na mojej płaszczyźnie. Tak bezdusznie. – Jesteśmy quedeau – powiedziało stworzenie i musiałam przetłumaczyć sobie to słowo w głowie. – Łowcy – powiedziałam, ale to było coś więcej. – Łowcy nagród. – Blisko. – Jeśli masz zamiar coś zrobić, teraz byłaby dobra pora – powiedział Osh. Rozejrzałam się. Korytarz wypełnił się oślizgłymi, podobnymi do robali bestiami. Wyczuwałam kulę przytłaczającej energii zbierającej się na końcu holu, gdzie bestie wchodziły przez szczelinę w ścianie. Wyglądały jak horda pająków wychodzących z gniazda. Nim się obejrzałam, otaczały nas ich dziesiątki. – Po co mnie tu chcecie? – zapytałam tego gapiącego się na mnie. – Tutaj jesteśmy silniejsi. – Przyjrzyj się bliżej – szepnął Reyes i dostrzegłam, że za szczeliną w ścianie była ciemność, gęsta i głęboka na miliony mil, i dosłownie krwawiła demonami. – Brama? – zapytałam go, zaskoczona. – Jedna z kilku bram do piekła – oświadczył Osh. – Ale podróż aż tak daleko jest niebezpieczna. Musieli opróżnić piekło z tych wesz, żeby aż tylu ich przeszło. – Jest więcej – powiedział demon, jego głowa skręcała się, jakby był mnie 242
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones ciekawy. – Dwunastka została wysłana. Już niedługo nie będzie cię na tym świecie, Żniwiarzu. – Jest więcej bram? – zapytałam Osha. – Tak. Wieki temu przeszedłem przez podobną, ale wyglądałem dużo lepiej, niż te karaluchy. Kiedy rozmawialiśmy, demon najbliżej mnie postanowił skorzystać z naszego odwrócenia uwagi. Skoczył do mnie z rozczapierzonymi pazurami, obnażonymi zębami i w jednym oślepiającym momencie, wypuściłam światło, które miało spalić je żywcem. Skoncentrowałam swoją energię na bramie, próbując ją zamknąć, ale nawet moje światło nie potrafiło dokonać takiego wyczynu. Mimo to, po tym jak powściągnęłam swoją energię, przestały przechodzić. Albo zmądrzały i postanowiły pozostać po tamtej stronie, albo zabiłam wszystkie te, którym udało się dotrzeć tak daleko. – Powinniśmy iść, tak na wszelki wypadek, gdyby jeden z Dwunastki miał paszport podbity akurat w tej szczególnej bramce. – Jak wiele ich jest? – zapytałam, gdy wynosiliśmy się z domu. – Ile jest bram? – To nie takie proste. – Co masz na myśli? – Nie są tym, o czym myślisz. Stanęłam jak wryta i spojrzałam na coś błyszczącego w kącie, gdzie ściana spotykała się z sufitem. Niewielki okrąg odbijał na nas światło, i o ile się nie myliłam, należał do obiektywu kamery. – Idziesz? – spytał. Skinęłam i podążyłam za nim, zastanawiając się nad ojczulkiem, który mnie tu wezwał. Czy wiedział, że ten dom stał na bramach do piekła? Oczywiście rodzina mogła sama porozmieszczać kamery próbując uchwycić zjawisko paranormalne. To nie sama kamera przykuła moją uwagę, ale fakt, że była tak dobrze ukryta, niemal niewykrywalna. I wyglądała na profesjonalną instalację. Pociągnęłam go, żeby się zatrzymał w foyer. – Czy właśnie tak wyglądałeś w piekle? – zapytałam Osha. – Jak jedna z tych rzeczy? – Nie, do diabła – powiedział, urażony. Poprawił swój cylinder. – Wyglądałem jak ja. 243
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – To czym one były? – Demonami. – Ale ty też jesteś demonem. – Powiedzmy, że istnieje tak wiele gatunków demonów, jak zwierząt na Ziemi. To są pomniejsze demony. Coś jak pszczoły robotnice. – Były pod tobą? – zapytałam. – Pod gatunkiem Daeva? – Nie chciałam używać słowa, jakiego używał Reyes, aby ich określić: niewolnicy. Pokręcił głową i odwrócił wzrok, jakby zawstydzony. – Nikt nie był niżej od Daeva. Podeszłam jeszcze bliżej, ciekawość mnie paliła. – Po tym, jak zrzucili Reyesa z tego elewatora, a ja go pocałowałam… – Przywróciłaś go z powrotem – zapewnił mnie. I może tak było. Spadł z siódmego piętra. Był zmiażdżony i umierał na ziemi. Jedyne czego chciał, to pocałunku, a kiedy go pocałowałam, poczułam jak elektryczność przepływa ze mnie do niego. Ciepło. Ale nadal ciężko było mi uwierzyć, że posiadałam aż taki dar. Byłam Ponurym Żniwiarzem. Moją pracą było eskortowanie zmarłych do nieba. Nie zwracanie im życia. – Dobra. Powiedzmy, że to zrobiłam, ale na kilka sekund potem, zobaczyłam coś innego. Coś ciemnego. Coś bardzo podobnego do tych demonów. A potem nagle to zniknęło. Czy ja zabiłam demona wewnątrz niego? Zaoferował mi smutny uśmiech. – Cukiereczku, w środku on jest demonem. Nie możesz rozdzielić tych dwojga. – Tym razem to on podszedł bliżej, wyraz jego twarzy stężał. – Nie popełnij błędu, Charley, istnieje w nim część, która jest ciemna i niebezpieczna jak sam Lucyfer. Ta część żyje w każdym demonie. Uniosłam brwi pytająco. – Nawet w tobie? – Tak, nawet we mnie. – Cofnął się i spuścił wzrok na podłogę. – Zwłaszcza we mnie. – Dzięki za szczerość. – Spojrzałam w górę. – I dzięki, że tu jesteś, Reyes – szepnęłam, nim wyszliśmy na światło. Ale on nie odpowiedział i, po raz drugi tego dnia poczułam ukłucie, szybkie i brutalne. – Dobra wiadomość jest taka, że odeszły – powiedziałam do ojca Glenna, gdy szliśmy ku niemu. 244
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Co? Tak po prostu? – zapytał, prostując się. – Nie spędziliście tam nawet pięciu minut. – Jesteśmy bardzo efektywni. A zła wiadomość, ta rodzina żyje dokładnie na szczycie bramy do piekła. Znieruchomiał, po czym otworzył dziennik, by coś naskrobać. – Skąd to wiesz? – Widziałam ją. Jego powieki zaokrągliły się jak spodki. – Możesz to opisać? – Mam inne sprawy do załatwienia – powiedziałam. – Ale możemy pogadać innym razem, dobrze? – Tak, oczywiście. Co jestem ci winien? – zapytał, gdy szliśmy do Misery. Pomimo moich podejrzeń, w ogóle nie wydawał się zwodniczy. Paliła go ciekawość, ale kto nie byłby ciekawy na wiadomość o lokalizacji bramy do piekła? Pomyślałam o dokumencie, który mi dał, tym z Watykanu. – Już zapłaciłeś, ojcze. Potrząsnął moją dłonią, po czym uchylił niewidzialnego kapelusza, gdy Osh uchylił swój prawdziwy i wdrapał się na miejsce kierowcy. *** – Myślę, że muszę dowiedzieć się więcej o twoim świecie – powiedziałam do Osha, gdy wracaliśmy do biura. On prowadził, co prawdopodobnie było dobrą rzeczą, ponieważ ja trzęsłam się i miałam małe zawroty głowy po naszym doświadczeniu. Bycie otoczoną przez dziesiątki demonów w takiej formie było bardzo podobne do stania pośrodku pokoju pełnego czołgających się mięsożernych pająkopodobnych karaluchów. Zadrżałam. – I tych bramach. O co, do cholery, z nimi chodzi? I z całym tym oznaczaniem dusz, które powinnam robić. – Okej – rzekł, bardziej zgodny niż się spodziewałam. – I jak, tak właściwie, karmisz się ludzkimi duszami? Czy to jest coś jak niedobór witamin? – Skrzywiłam się, gdy Osh zmienił pas, aby uniknąć wjechania w tył jakiemuś niedzielnemu kierowcy. Musieliśmy dotrzeć do pewnych miejsc, do cholery. – I czy wszystkie demony to robią? Czy może ty jesteś kimś w stylu inkuba? Zaśmiał się. – Gdybym był inkubem, cukiereczku, miałbym cię w swoim łóżku tygodnie temu. – Osh – powiedziałam, besztając go żartobliwie – naprawdę musisz 245
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones popracować nad swoją pewnością siebie. Niska samoocena jest wielką tragedią wśród dzisiejszej młodzieży. – Co nie? – odpowiedział, jego usta uniosły się w kąciku. Jego oczy miały fantastyczny odcień brązu, kolor, którego jeszcze nigdy u nikogo nie widziałam i zastanawiałam się, czy nie kłamał w temacie inkuba. Miałam przeczucie, że nie zabiegał o kobiece wdzięki. Wubek zadzwonił, nim mogliśmy się zagłębić w rozmowę. Miał dobre i złe wiadomości. Udało mu się zdobyć nakaz wejścia do magazynu, którego wizytówkę znaleźliśmy w pokoju hotelowym taty. To były dobre wieści. Złą wiadomością było to, że kobieta zadzwoniła na policję. Nie miała wieści od swojego syna, więc tego ranka poszła do jego domu i znalazła samobójczy list pożegnalny, ale oczywiście syna nie było. – Możemy się tam spotkać – powiedziałam, mój telefon zapiszczał oznajmiając o kolejnym połączeniu. Wciąż mogliśmy go ocalić. – Tak właściwie, kluseczko, to jadę na posterunek. Zadzwonię do ciebie, jak dowiem się więcej. Zachowywał się strasznie dziwnie. – Zachowujesz się strasznie dziwnie – powiedziałam do niego, moje usta mimowolnie powtórzyły moje myśli. – To my prowadzimy sprawę. Odezwę się do ciebie. – Jego ton był ściśle kontrolowany. Znajdował się w pełnym trybie detektywistycznym, co by się zgadzało, ponieważ był detektywem i w ogóle, ale ja byłam w tej sprawie razem z nim. Czemu miałby trzymać prowadzenie sprawy z dala ode mnie? – Okej. Miej mnie na uwadze. – Kluseczko – powiedział, a potem zawahał się na moment, nim odrzekł – wiesz, że cię kocham, prawda? Klatka piersiowa mi się zacisnęła. To już przekraczało dziwność. – Oczywiście, wujku Bobie. Powiedz mi, co się dzieje. – Strach wystrzelił we mnie niczym wybuch bomby nuklearnej. – Później ci wyjaśnię. Rozłączyłam się, żeby odebrać kolejne przychodzące połączenie. – Chciałam zadzwonić do ciebie – powiedziała kobieta po drugiej stronie. – Rozwikłałam to. Wiem, kto pisze te samobójcze liściki pożegnalne i porywa ludzi. – Pani Chandler? – zapytałam, rozpoznając jej lekki teksański akcent. Była 246
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones wdową po jednej z ofiar „samobójstwa”. – Co ma pani na myśli? – Rano zadzwoniłam na policję, a teraz mają kogoś w areszcie. Dorwałam go. Dorwałam drania. – Pani Chandler, proszę mi powiedzieć, co się stało. Skąd pani wie, kto to jest? – Dobrze, no cóż, nie oglądałam zbyt dużo telewizji. Prawie w ogóle, tak naprawdę. Ale mój syn był w domu i miał włączony telewizor. To była ta kobieta. Ta dziennikarka z Kanału 7, która robi wywiady z ludźmi z Albuquerque. Ted zawsze mówił, że jest głupia jak but. – Okej. – Nie mogłam się z tym kłócić. – Sylvia Starr. – Tak! Ale nie wiedziałam, że został wypuszczony. To on. On jest porywaczem. – Kto, pani Chandler? Nie rozumiem. – Ten chłopak, Reyes Farrow. Moja wizja rozmyła się i pociemniała na brzegach. Osh musiał wyczuć moje cierpienie. Zjechał na pobocze. Klaksony rozbrzmiały za nami, ale mogły znajdować się miliony mil stąd, taką uwagą je obdarzałam. – Facet, o którym zrobiła reportaż. Powiedziała, że był niewinny i państwo wypuściło go po dziesięciu latach odsiadki w więzieniu. Stąd to wiem. Mój mąż znajdował się w ławie przysięgłych. Zadzwoniłam i powiedziałam, żeby się temu przyjrzeli, a oni stwierdzili, że miałam rację. Powiedzieli, że wszystkie ofiary zasiadały w ławie przysięgłych. Osh zaparkował Misery. Pani Chandler praktycznie krzyczała do telefonu. Nie mogło mu umknąć ani jedno słowo, które wypowiadała. – Pani Chandler – odezwałam się, przełykając gryzący smak żółci w gardle – obawiam się, że to niemożliwe. – To on, mówię ci! – Była coraz bardziej rozgorączkowana. – Chciałam, żebyś wiedziała, że to rozwikłałam. Muszę jeszcze raz zadzwonić do Becky. Nie odbiera. Dzwonię do wszystkich. Kolejne fałszywe oskarżenie przeciwko Reyesowi Farrowowi. Jeśli przeszukali go albo przesłuchali w jakikolwiek sposób, już nigdy nie zaufa policjantom. – Jak pani doszła do tej konkluzji? – Przypomniałam sobie, gdzie widziałam inną ofiarę. Była przysięgłą. Nie uderzyło mnie to od razu, dopóki nie zobaczyłam wiadomości. Był oskarżony o zabicie ojca i, zarówno mój mąż jak i tamta druga, ta Anna, zasiadali w ławie 247
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones przysięgłych, którzy wysłali go do więzienia. Ale on został zwolniony! A teraz wraca, żeby się zemścić! – Pani mąż był jednym z przysięgłych, którzy niesłusznie skazali Reyesa? – Tak! Nie! Dowody były przytłaczające. Teraz rozumiem, że to było ustawione, że jego ojciec wciąż żył, ale oni o tym nie wiedzieli. Teraz Farrow dokonuje swojej zemsty. Dziesięć lat w więzieniu zmienia człowieka. Znów muszę spróbować zadzwonić do Becki. Rozłączyła się, nim mogłam powiedzieć coś jeszcze. Odwróciłam się do Osha, jego wizerunek był rozmyty przez wilgoć zbierają się pomiędzy moimi rzęsami. – To mu się nie może znowu dziać, Osh. Skinął rozumiejąc. – Rano, nim wyszedł, dostał telefon – powiedział, ruszając Misery i zawracając. – To… go zdenerwowało. Myślę, że to był twój wujek, proszący go o to, by przyszedł na posterunek i odpowiedział na kilka pytań. – Nie – powiedziałam, gniew zaczął się we mnie zbierać. Wujek Bob nawet nie miał jaj, żeby mnie o tym poinformować. – To dlatego wysłał cię ze mną. – Tak podejrzewam. – Dokąd jedziesz? – zapytałam, rozglądając się wokół. – Na posterunek. A gdzie indziej? Piętnaście minut później zajechaliśmy pod posterunek policji, gdzie pracował wujek Bob – żeby zobaczyć szalejące media. Kamerzyści i dziennikarze stali przed frontem szklanego budynku. Ustawiono podest. Ktoś miał zamiar wygłosić oświadczenie. Wyskoczyłam z Misery nim Osh zgasił jej silnik i pobiegłam do schodów, dopóki nie zatrzymał mnie policjant. Wujek Bob poprosił, by mnie przepuszczono. – Wiedziałeś, prawda? – zapytałam, z każdą sekundą coraz bardziej niestabilna. Przepchnęliśmy się przez frontowe wejście. – Wiedziałeś, że chodzi o proces Reyesa. – Dopiero się dowiedzieliśmy, kluseczko – powiedział, prowadząc mnie do swojego biura. – Dopiero? – Wczoraj popołudniu. Jeden z chłopaków przeglądał nazwiska w sądowej bazie danych i go to uderzyło. 248
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – I kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? – To był mój pomysł, żeby zaczekać. Odwróciłam się. Kapitan Eckert szedł za nami. – No, to w takim razie pan jest dupkiem. Zmarszczył brwi. – Nie możesz nazywać mnie dupkiem. – Jeśli zwieracz bardziej panu pasuje. – I zastanawiasz się, czemu od razu ci nie powiedzieliśmy – odrzekł, zachęcając mnie, bym weszła do gabinetu Wubka. – Możesz przynieść jej trochę wody? – zapytał go. – Nie potrzebuję wody. Potrzebuję się zobaczyć z moim narzeczonym. – Zatrzymamy go przez jakiś czas – powiedział. Wpatrywałam się w wujka Boba. On, ze wszystkich ludzi, powinien wiedzieć, jak cienki był lód, po którym stąpali. – Nie mówisz poważnie, wujku Bobie. Wiesz, że tego nie zrobił. – Wiem, Charley, ale po prostu nie możemy ignorować dowodów. – A co z ofiarą z Kalifornii? Zniknęła dwa miesiące temu. – Tygodnie po zwolnieniu Reyesa. Prychnęłam i podeszłam do okna wujka Boba. Wychodziło na… kolejne okno. – Wiesz, co mu to zrobi – powiedziałam, nie odwracając się. Ale kiedy to zrobiłam, wbiłam w niego cały swój gniew. – Wiesz, jak bardzo niesprawiedliwe to jest. – Wiem. – Przeczesał włosy dłonią, nie zamierzając kłócić się ze mną w tym temacie. Odwróciłam się, nie będąc w stanie patrzeć na żadnego z nich. – Co z nagraniami rozmów telefonicznych Anny z pracy? Co z kobietą, która zadzwoniła do niej znikąd, chcąc się spotkać? – Nadal sprawdzamy nagrania – powiedział kapitan. – Nawet nie wiemy, kiedy otrzymała ten telefon. Jak do tej pory, nie pojawiło się nic niezwykłego. – Coś niezwykłego w tej nowej sprawie? Czy ten chłopak coś komuś wspominał? Kiedy się odwróciłam, Wubek miał spuszczoną głowę. – Powiedział swojej matce, że chce pogadać z Reyesem. Powiedział jej, że dowiedział się, iż Reyes kupił bar i zamierzał tam pójść z nim porozmawiać. To było w zeszłym tygodniu. 249
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – No i co z tego? Poszedł tam, a Reyes przekonał go, żeby napisał samobójczy liścik pożegnalny, żeby ten mógł go porwać? Nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby Reyes używał słowa chwalebny, tak poza tym. No wiesz, na wszelki wypadek, gdybyście go sprawdzali. Przeszłam obok nich. Wyraźnie nie mieli zamiaru pozwolić mi zobaczyć się z Reyesem, więc musiałam zdzwonić się z prawnikiem, zamiast marnować tutaj swój czas. Wujek Bob podążył za mną na zewnątrz w falę pytań reporterów. – Detektywie! Detektywie! Czy po raz kolejny próbuje pan oskarżyć Reyesa Farrowa o zbrodnię, której nie popełnił? Zatrzymałam się i spostrzegłam Sylvię Starr w tłumie dziennikarzy. Cudownie. – Czy chodzi o pozew o odszkodowanie? – zapytała. Przewróciłam oczami. Mimo że nie zaakceptowałabym pozwu, Reyes miał pełne prawo, by go wystosować, i zaczynałam sądzić, że to może nie był taki zły pomysł. Może gdyby miasto wydało na niego parę milionów, to dwa razy zastanowiliby się nad ciąganiem go tutaj dla kaprysu. Wubek szedł za mną całą drogę do Misery, gdzie złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie. – Nie sądzę, by on był winny – powiedział pod nosem. – Ale, kluseczko, nie możesz oczekiwać ode mnie, że zignoruję dowody, kiedy mam je przed oczami. – Oczywiście, że nie – powiedziałam, wyswobadzając się. – Ale ostatnim razem, kiedy wiedziałeś, że nie był winny, spędził dziesięć lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił. Wgramoliłam się z powrotem do Misery i zatrzasnęłam drzwi. – Jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej – powiedział Wubek przez okno – miałaś rację co do tych zwłok skradzionych z cmentarza. Pojechaliśmy prosto do domu dozorcy i w szafie w pokoju gościnnym znaleźliśmy ciało młodej kobiety, która niedawno zmarła. – Naprawdę nie poczułam się lepiej – powiedziałam, kiedy Osh wycofywał. Zadzwoniłam do Cookie. – Muszę dokładnie wiedzieć, kto zasiadał w tej ławie przysięgłych. *** Do czasu, gdy wróciłam do biura, Cookie miała nie tylko listę ławników, ale ściągnęła też najnowsze zdjęcia z prawa jazdy niemal wszystkich z nich. 250
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Przykro mi, skarbie – powiedziała wciągając mnie w objęcia w chwili, w której weszłam. – Dzięki, Cook. Masz coś? – Nadal pracuję nad aktualnymi zdjęciami, ale znalazłam to. Wyciągnęła artykuł o procesie, którego nigdy wcześniej nie widziałyśmy. Był datowany na ponad rok od skazania Reyesa. Wskazała na tekst. – Widzisz to? Jedna z przysięgłych powiedziała, że została zastraszona przez resztę ławników, zmuszona do zmiany swojego głosu na winny, choć wierzyła w jego niewinność. Mówi to… tutaj. – Wskazała na kolejny akapit. – Ujawniła, że ją dręczyli, a jeden z przysięgłych nazwał ją chorym z miłości głupcem. Otrzymywała również listy z pogróżkami podczas obrad, a kolejny powiedział, żeby pozwoliła im wszystkim pójść do domu. Powiedział, że nawet jego debilny dzieciak potrafił dostrzec, że Reyes był winny. Zmieniła swój werdykt i przypieczętowała los Reyesa Farrowa pomimo swojego przeczucia. – Cookie cofnęła się, by pozwolić mi przeczytać. – Ona brzmi na trochę bardziej, niż zdeterminowaną. Najwyraźniej wszczęli kolejne śledztwo pod jej naciskiem, ale nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek coś z tego wyszło. – I kto to był? Cookie przejrzała swoją listę. – Sandra Rhammar. Ale nie widziałaś jeszcze najlepszego. – Obróciłam się do niej, niemal bojąc się mieć nadzieję, że znalazła coś, co przekona gliniarzy, że Reyes był niewinny. Przesunęła zdjęcie nad Sandrę Rhammar z procesu. – Wygląda znajomo? Porwałam je z biurka. – O mój Boże, Cookie. Jesteś niesamowita. – Jestem. Naprawdę jestem. Podskoczyłam i objęłam ją za szyję, zdając sobie sprawę, że zapomniałam o Oshu. Stał nade mną patrząc na to, co znalazła Cookie. – Czy to nie ta laska z telewizji? Uśmiechnęłam się. – Tak, to ona. *** – Zmieniła nazwisko – powiedziałam do telefonu, próbując przekonać 251
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kapitana, żeby mnie wysłuchał. – Była przysięgłą. – Setki razy próbowałam dodzwonić się do Wubka, ale bezskutecznie. Domyślam się, że na dzisiaj miał mnie już dość. Albo brał udział w konferencji prasowej. Tak czy inaczej. – I jeszcze raz, kto to jest? – zapytał kapitan. Odgłosy w tle były ogłuszające i miał trudności z dosłyszeniem mnie. – To była Sandra Rhammar. – Sandra Rhammar – powiedział do kogoś innego. Miałam nadzieję, że to ta osoba robiła teraz tło. – Zmieniła nazwisko na Sylvia Starr. Jest tam, przed samym posterunkiem. – Racja. Dziennikarka. – Tak. To ona. Naprawdę myślę, że to ona, kapitanie, ale nie mam czasu się temu przyjrzeć. Ostatni facet nadal żył przez jakiś czas, więc domyślam się, że utrzymywała go przy życiu z jakiegoś powodu albo może znajdował się w zamkniętej przestrzeni i uduszenie się zajęło mu jakiś czas. Albo nie wiem. Dlaczego jeszcze śmierć miałaby mu zabrać tak długo? – Mogła się wahać – powiedział. – Albo może go otruła i trochę zajęło, nim trucizna zadziałała. – Prawda. Jadę do jej domu. – Davidson, nie rób nic, czego będziesz żałować, gdy zasiądziesz na sali sądowej. – Niech pan posłucha, kapitanie, proszę przekazać to mojemu wujkowi, okej? Przekazać mu, żeby spotkał się ze mną na 2525 Venice Avenue, Northeast. To tuż przy Wyoming. – Nie możesz tam wejść bez nakazu. – Wiem – powiedziałam, całkowicie urażona. – Cała jestem nakazami. Ale jeśli ten facet żyje, musimy się do niego dostać. – Gdzie jest twój wujek, tak w ogóle? – zapytał mnie. – Myślałem, że pojechał z tobą. – Nie – powiedziałam, jadąc powoli wzdłuż Venice, szukając numeru domu. – Tutaj – powiedział Osh, wskazując przed nami. – Dlaczego miałby jechać ze mną? Nie odpowiada na konferencji prasowej? – To ja na niej jestem. Zaraz mam zamiar wydać oświadczenie. – Kapitanie – powiedziałam zatrzymując się – nie mów nic o Reyesie. – Tak czy inaczej, bym tego nie zrobił, Davidson. Zwłaszcza bez formalnego 252
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones aresztowania. – Nie dojdzie do tego. Dziękuję. – Daj znać, co znalazłaś. I nie włamuj się do środka. Nie potrzebuję, żeby twój wujek dobierał mi się do tyłka bardziej, niż teraz to robi. – Dobiera ci się do tyłka? – zapytałam zaskoczona. – Oszalał, kiedy powiedziałem mu, żeby przyprowadził Farrowa na przesłuchanie. To złagodziło odrobinę żądlenie, które czułam wcześniej. – Cieszę się. On zna Reyesa. Mój narzeczony nie miał z tym nic wspólnego, kapitanie. – Udowodnij to – powiedział, nim się rozłączył. Jakby to kiedykolwiek było jakimś wyzwaniem. – Po apokalipsie zombie, zrobię najazd na te domy po zaopatrzenie – powiedziałam do Osha. Te domy były śliczne; ogromne terytoria z hiszpańskimi dachówkami i niesamowitymi widokami. Wjechaliśmy na podjazd i, wiedząc, że Sylvia była na posterunku, obeszliśmy dom wokoło. – O, spójrz – powiedział Osh po obejrzeniu żużlowej ściany i otworzeniu bramki, by wpuścić mnie do środka – szyba w tych drzwiach jest wybita. Skinęłam, przyglądając się nieskazitelnemu szkłu. – Jak dla mnie nie wygląda na wybitą. Zahaczył koszulę o łokieć i rozbił jedno okienko. – Zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie uruchomimy alarm. – Na to liczę – puścił do mnie oko. Sięgnął do środka i otworzył zamek. Rzeczywiście, alarm obudził się do życia. – W takiej okolicy ściągniemy ich w krótkim czasie – powiedział. – Dobra, kiedy przyjadą gliny, pozwól mi mówić. – Czemu, przecież to ja widziałem włamywacza w masce narciarskiej i z półautomatem, jak wchodził do środka. – No widzisz, właśnie o tym mówię. Wyraźnie miał Uzi. Po prostu spróbuj mówić krótko i na temat. – Zamierzaliśmy po prostu pozwolić glinom przeszukać to miejsce za nas. – Ale tak na wszelki wypadek, gdyby spytali, po co w ogóle znaleźliśmy się w tej okolicy? 253
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Mówiłam ci. – Ludzie nigdy mnie nie słuchali. – Analizujemy domy w ramach przygotowań do apokalipsy zombie. – Racja. Przygotowania. Okej. Pospiesznie wróciliśmy do Misery i zaczekaliśmy na gliny. Niesamowite, jak szybko dotarli do tej snobistycznej dzielnicy. Dwadzieścia minut później, czterech patrolujących policjantów wyszło z domu Sylvii Starr z pustymi rękami. – Nic nie widzieliśmy – powiedział do mnie Taft. Był starszym bratem Truskawy, a my byliśmy prawie przyjaciółmi, od kiedy zdradziłam mu, że ona wciąż znajduje się na tej płaszczyźnie. Nasza relacja pozostawała raczej chłodna, ale był okej, przeważnie. Dobrze wiedział, iż nie należy mi wierzyć, że nie mam nic wspólnego z tą rozbitą szybą, ale nie zdradził nic pozostałym gliniarzom. Chociaż oni pewnie też wiedzieli. Byłam raczej niesławna jeśli chodzi o tę stronę. – Naprawdę? – zapytałam chaotycznie. – Nie było tam nikogo skrępowanego ani nafaszerowanego narkotykami? – Nie. – Niech to cholera. – Muszę to przyznać, Davidson, jesteś zajebiście dziwna. – Tia? – odpowiedziałam, gdy odwrócił się z uśmiechem i odszedł. – Cóż, nawzajem, koleś. Twoja siostra powiedziała, że kiedyś malowałeś sobie paznokcie u stóp na różowo. Zaśmiał się, ale szedł dalej. – Niech to cholera – powiedziałam znowu, próbując dodzwonić się do Wubka po raz enty. Przejmował złe nawyki mego taty. Właśnie gdy miałam zadzwonić do Cook, mój telefon zadźwięczał. To był kapitan. – Trafiliśmy na telefon – powiedział do mnie. – Miałaś rację. To była Sylvia Starr. Radość wspięła się po moim kręgosłupie. – Czy to wystarczy, żeby wypuścić Reyesa? Technicznie mogli go trzymać przez dwadzieścia cztery godziny, dopóki nie zaangażuję w to prawnika, co powinnam była zrobić od razu. Tylko że tak podekscytowałam
się
naszym
znaleziskiem,
że
była
Sandra/Sylvia, że tak jakby zapomniałam o tej części. – Już go wypuściłem. Policjant wyprowadził go tyłem. 254
w
to
zaangażowana
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Dzięki, kapitanie. – Nie dziękuj mnie. To twój wujek ciągle nalegał, że mamy nie tego gościa. – Mogę z nim porozmawiać? – Nie ma go. – Nadal? – zapytałam, rosnąc w niepokój, dopóki moja totalna głupota nie uderzyła mnie jak tona cegieł. – Jeśli stoi za tym Sylvia i ma to coś wspólnego z faktem, że przysięgli ją zastraszyli i posłali niewinnego mężczyznę do więzienia, mężczyznę, w którym była zakochana, jak myślisz, co by zrobiła oficerowi, który go aresztował? – zapytałam go. – A to suka – powiedział. – Nie było jej na konferencji prasowej. – Była tam, kiedy przyjechałam. – Tak samo jak twój wujek. – Rozłączył się, nim mogłam dalej komentować, ale wiedziałam, że dołoży do poszukiwań wszelkich starań. Zanim mogłam uruchomić Misery i zmyć się stamtąd, zadzwoniła Cookie. Zawahałam się, niepewna, co jej powiedzieć. – Cook – powiedziałam, odbierając. – Znalazłaś coś? – spytała. – W domu Sylvii? Nie. Policjanci przeszukali cały dom. – Cóż, jej rodzice zmarli, ale znalazłam nieruchomość w Tijeras, która do nich należała. – To zaledwie trzydzieści minut stąd. – No. Mieli tam chatę. – Co za idealne miejsce dla osoby, którą chcesz przetrzymywać i zmusić do napisania samobójczego pożegnalnego liściku. – To właśnie tam zabrałabym kogoś, żeby przetrzymywać oraz zmusić do napisania liściku. – Kiedy wahałam się jeszcze dłużej, powiedziała: – Wyślę ci adres. Dotarcie tam zajmie ci nieco ponad pół godziny z obecnego położenia. – Cook – powiedziałam, przygryzając wargę – kontaktował się z tobą wujek Bob? – W ogóle. Czemu? Co mu powiedziałaś? – Nie byłam zbyt miła, ale nie w tym problem. On był oficerem prowadzącym w sprawie Reyesa. – Wiem, skarbie. Nie rozumiem… – Dotarł do niej sens mojej wypowiedzi. Czekałam, aż wchłonie prawdziwość sytuacji. – Gdzie on jest? – zapytała, niepokojąc 255
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones się coraz bardziej. – Nie możemy go znaleźć. Nie odbiera komórki i nie ma go na posterunku od ponad godziny. Sylvia tam była, a teraz jej też nie ma. – Charley – powiedziała, jej głos był szeptem. – Zmuszała ich do napisania pożegnalnych listów – pospieszyłam z zapewnieniem. – A nawet po tym nie od razu ich zabijała. Wciąż mamy czas, Cook. Znajdziemy go. – O mój Boże, Charley. – Reyes jest w drodze do ciebie. Wyjaśnij mu, co się dzieje i powiedz, żeby zabrał swój śliczny tyłek i sportowe auto i spotkał się tam z nami. I zadzwoń do kapitana. Powiedz mu, co znalazłaś. – Dobrze. Dobrze, już to robię. Charley, proszę – powiedziała, błagając mnie. – Damy radę, Cook. Jesteśmy najlepszą ekipą w historii. To ty to rozwiązałaś. Ty. Pozwól mi zrobić resztę.
Przekład: ewela–ewela
256
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 17 I tak wiem, że pójdę do piekła. W tej chwili, to sytuacja: wszystko albo nic. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Słońce właśnie zachodziło, gdy wjechaliśmy na długi podjazd, który, zgodnie w wytycznymi GPS–u, był drogą do chaty rodziców Sylvii. Tijeras porastała masa drzew, jednak ten teren był słabo zalesiony, praktycznie bez drzew. Jeśli kobieta gdzieś tu była, raczej zobaczy, że jechaliśmy. Tak na wszelki wypadek wyłączyłam światła Misery i zwolniłam. Na horyzoncie nadal było wystarczająco dużo różowego światła, by sobie poradzić. Wjechaliśmy na niewielkie wzgórze i znów znaleźliśmy się między drzewami. Nie miałam wyjścia, musiałam włączyć światła, jednak na szczęście w większości zasłaniały je drzewa. Przejechaliśmy jakiś kilometr i znów trafiliśmy na obszar bez drzew. W jego środku znajdowała się chata, w której świeciło się światło. – Zatrzymaj się – powiedział Osh, wyskakując z Misery nim mogłam stanąć. Cicho zamknął drzwi i wbiegł między drzewa. Ponownie wyłączyłam światła i spróbowałam zadzwonić do kapitana. Nie było sygnału. Tak dla pewności wysłałam sms-a do Cookie, wyjaśniając, że ktoś jest w domku i prosząc, by to ona zadzwoniła do kapitana, by dać mu o tym znać. Wcisnęłam „wyślij”, po czym wyskoczyłam z auta i pobiegłam za Oshem do przyległego lasu. Znalazłam go na tyłach chaty. Raczej były to tyły, biorąc pod uwagę, że przód zabudowany był masywnymi szklanymi płytami. Na całej polance było kilku zmarłych. Byli strategicznie rozmieszczeni na otwartym terenie oraz w każdym zakamarku. Szpiedzy Reyesa? Na pewno widziałam kobietę w bieli, kobietę, z którą rozmawiał Reyes, która utonęła w swojej balowej sukni. Zdecydowanie tak chciałam odejść: ze stylem. Kobieta obróciła się, zauważyła mnie i zniknęła. – Cześć – powiedziała, pojawiając się u mojego boku, przez co się wzdrygnęłam. Akurat kucałam, więc spojrzałam w górę. 257
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Hej. Reyes cię przysłał? – Tak. Nie zauważyliśmy jeszcze jakiegokolwiek. – Jakiegokolwiek? – Jakiegokolwiek z Dwunastki. Z tego co mi wiadomo, nie są świadome twojej obecności tutaj. Całkiem samej. Nocą. Całkowicie bezbronnej. – Skarciła mnie zmarszczeniem swych delikatnych brwi. Gdybym była kimś innym, skarcenie przez zmarłą kobietę ubraną w wieczorową suknię i z makijażem rozmazanym na twarzy mocno by mnie wystraszyło. Na szczęście byłam sobą. Odpowiedziałam równie karcącym spojrzeniem. – Mój wujek może tam być. Widzisz kogoś w chacie? – Nie martwię się o chatę. Reyes wysłał mnie, bym pilnowała ciebie, nie twojego wujka. Wstałam. Nadal przewyższała mnie o dwa centymetry. Na swoją obronę miałam tylko to, że była w szpilkach. – A możesz tam zerknąć? Wskoczyć i wyskoczyć, po czym powiedzieć czy tam jest i z kim? Nie odpowiedziała. Patrzyła na podjazd, gdzie pojawiły się kolejne światła. Jeśli należały do Sylvii Starr, to widziała już mojego jeepa i mogła zrobić coś wujkowi Bobowi, zakładając, że naprawdę go przetrzymywała. Jak ta niewielka kobieta mogła kogoś uprowadzić było poza moim pojęciem. Wiedzieliśmy, że ostatnią z ofiar, męża pani Chandler, odurzyła. Mogła zastosować Rohypnol, ale jak mogła podać go Wubkowi? To nie tak, że umówili się na drinka, do którego mogła mu dorzucić pigułkę gwałtu, kiedy byli na parkingu stacji benzynowej. No i Wubek był wielkim facetem. Musiałaby użyć całkiem sporo, żeby stracił przytomność. Nie mogłam pojąć jak to robiła. Jednakże wkrótce mogło to wyjść na jaw. Pojazd zbliżył się wolno, jego światła sprawiały, że nie wiedziałam jaka to marka. Ponownie padłam na ziemię, kiedy światła dwukrotnie zamrugały, po czym zgasły. Rozpoznając czarny sportowy samochód, pospieszyłam do lasu, kiedy Reyes zgasił silnik. Wskoczyłam mu w ramiona, nim zdążył złapać równowagę, jednak przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. – Jesteś – powiedziałam. Mój strach o wujka Boba wraz z obecnością Reyesa nieco zbladł. Chociaż wujek Bob wziął go na przesłuchanie za przestępstwo, którego nie 258
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones popełnił – po raz drugi. Mógł być niezbyt skłonny do pomocy. Drzwi pasażera otworzyły się i wyskoczyła Cookie. – Jest tutaj? Znalazłaś go? – zapytała, rozglądała się gorączkowo nim w końcu na mnie popatrzyła, a ja poczułam jej entuzjazm. – Jeszcze nie wiem, ale co ty tutaj robisz? Dostała zadyszki. – Oszalałaś? – Zagroziła, że wskoczy na maskę, jeśli nie wpuszczę jej do środka – powiedział Rayes. – Była bardzo zdeterminowana, by jechać. – Właśnie widzę. – Skinęłam głową, kochając ją jeszcze bardziej za jej poświęcenie. – Ale musisz natychmiast wracać do samochodu, panienko. – Co? Nie. Idę z tobą. – Cook, nie wiemy jeszcze co się tam dzieje. – Ona go ma – powiedział Osh, podbiegając do nas. – Są w piwnicy pod domem. Cookie natychmiast zatkała ręką usta. Byłam w tym zaraz za nią. Poczułam ogromny strach, a Reyes zacieśnił objęcia. – Czy on…? – zaczęłam zadawać pytanie za milion, ale utknęło mi w gardle. – Czy on żyje? – zapytała Cookie za mnie, z nadzieją w głosie. – Na to wygląda. Ciężko było zobaczyć, ale myślę, że został postrzelony. To było wszystko, co potrzebowałam usłyszeć. Nie mieliśmy już czasu. Rzuciłam się biegiem na złamanie karku przez ciemny, nierówny teren, mając w planach przebić się przez drzwi wejściowe i sprać tę zdzirę na miazgę. Reyes dopadł mnie nim dotarłam w pół drogi. Poturlaliśmy się po polanie i zatrzymaliśmy dopiero u stóp pagórka. Osh był tuż za Reyesem, gotowy na każde szaleństwo, które wymyślę. Zaczęłam walczyć, używając szerokiego arsenału
swoich możliwości,
wykorzystując spowolnienie czasu, by rzucić go na kolana. Potrzebowałam go, więc nie chciałam go skrzywdzić, ale nie zamierzałam się kłócić. Musiałam wyciągnąć Wubka z tej chaty. Kiedy walczył, by przytrzymać mój nadgarstek, wykręciłam się i przesunęłam pod nim. Jednak on był wojownikiem. Generałem w piekle i czempionem na Ziemi. I raczej był zabójczy na obydwu tych płaszczyznach. W walce na pięści, nie miałabym 259
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones szans. Walczyliśmy o dominację. On również starał się mnie nie zranić; inaczej dużo wcześniej zostałabym grzanką. Jednak jego niechęć do wyrządzenia mi krzywdy była jego słabością. Miałam nad nim przewagę. Znów na nim siedziałam i już miałam na końcu języka słowo, które by go chwilowo znokautowało, jednak Osh uderzył we mnie i powalił. Mocno walnęliśmy w twardą ziemię i przetoczyliśmy się przez polankę, jego ciało przyjęło na siebie większość otarć. Jednak z moich płuc uciekło powietrze. I ledwo potrafiłam go nabrać. Uderzenie zdezorientowało mnie, przez co straciłam panowanie nad czasem, który wrócił na swoje miejsce z miażdżącą siłą. Co zdezorientowało mnie jeszcze bardziej. Wtedy poczułam na ręce lodowaty uścisk. Zmarła laska złapała mnie za przedramię i pociągnęła, jakbym stała na torach przed pędzącym pociągiem, a ona próbowała mnie odciągnąć. Popatrzyła na mnie szeroko otwartymi oczyma. Otworzyła usta do krzyku. I wtedy to usłyszałam. Warczenie, głębokie i głośne, tuż przy swojej szyi. Obróciłam się na czas, by zobaczyć jak Reyes nurkuje ku srebrzysto-czarnemu zarysowi bestii, która znajdowała się tak blisko, że czułam na policzku jej palący oddech, niczym powiew ognia smoka, wywołując u mnie gęsią skórkę. Zegar zwolnił z własnej woli, przy czym przyglądałam się z przerażeniem jak drugi ogar piekielny pojawił się znikąd i uderzył w lecącego Reyesa; jego ciało – niczym ciało pływaka przedzierającego się przez wodę – ugięło się pod tą siłą. Oboje przelecieli nad Oshem i nade mną, po czym wylądowali na ziemi w tumanie kurzu i splątanych kończyn. Wszystko, co widziałam, gdy walczyli to błysk ostrych jak brzytwa zębów, które zatonęły w piersi Reyesa, wgryzając się głęboko w ciało i kości. Reyes nie pokazał po sobie, że poczuł ugryzienie. Zdarł z siebie bestię i w jednym szybkim ruchu skręcił jej kark. Opadłam z jękiem, gdy kolejne stworzenie zajęło miejsce tego pierwszego. Reyes z łatwością rozprawił się i z tym, łapiąc go za szczękę i odginając tak bardzo w tył aż pękł mu kręgosłup. Jednak z tym pierwszym coś zaczęło się dziać. Po chwili, uniosły się nad nim srebrne iskry i stworzenie powoli wstało i potrzepało głową, jakby Reyes zadzwonił mu tylko nad uchem dzwoneczkiem. Bestia skoczyła i zatopiła zęby w ramieniu Reyesa, kiedy walczył z trzecim. Drugie już też doszło do siebie, a ja zdałam sobie sprawę, że nasza walka jest daremna. One były naprawdę niezniszczalne. 260
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Jedno ugryzło go w lewe udo, przez co upadł na kolano, jednak nim zdążyłam pobiec mu na pomoc, poczułam jak ostre są te zębiska. To znajdujące się najbliżej mnie zwróciło uwagę na Osha i zaatakowało, powalając go na ziemię, gdzie zaczęli się kotłować i przetaczać. Kolejna bestia zajęła jej miejsce. Jej zęby zatonęły w moim ciele, po czym zaczęła mnie ciągnąć w mrok lasu. Martwa kobieta puściła mnie, ale obróciła się, gdy kolejny ogar rzucił się na mnie. Weszła między nas i w determinacji wyciągnęła ręce. Przyszpiliłam ją do ziemi, a ryk bestii przeszył noc. Wtedy uderzyło we mnie znaczenie sytuacji. Pojawiła się cała dwunastka ogarów piekielnych, a martwi, szpiedzy Reyesa, kimkolwiek byli, walczyli z nami z wściekłością, której nikt się nie spodziewał. Kopałam, gdy ogar ciągnął mnie w krzaki, jednak okazało się, że moje wysiłki tylko powiększały moją ranę. Jęcząc z bólu i martwiąc się o Reyesa, wygięłam się, by na niego spojrzeć. Widziałam teraz lepiej bestie, ponieważ ich powierzchnie pokryte były krwią Reyesa. Obie były skąpane w szkarłacie. W ciemności usłyszałam warknięcie, jednak już nie widziałam Osha. Ogarnął mnie strach wielki jak całe piekło. Ponownie kopnęłam bestię, która mnie puściła tylko po to, by się na mnie wczołgać, a jej wielkie cielsko niczym małego domu, spoczęło na mojej piersi. Przygniotło mój tors i zmiażdżyło prawie łamiąc kości. W przeciwieństwie do zmarłych, Dwunastka była jeszcze bardziej widoczna w ciemności, choć niemal prawie całkowicie przeźroczysta, jednak srebrzysto–czarny proch na ich ciałach lśnił w świetle księżyca, pozwalając mi dostrzec cokolwiek. Łapę tu, ucho tam. Obróciłam głowę. Moje gardło znajdowało się pomiędzy dwoma wielkimi pazurami, przez które ledwo coś widziałam. Bestia pochyliła głowę, aż znalazłyśmy się nos w nos. Jej wargi zadrżały, gdy przygotowywała się, by oderwać mi głowę, jednak kolejny warkot zmieszał się z jej. Oderwałam wzrok od bursztynowych oczu ogara i spojrzałam w górę. Zmaterializował się kolejny pies i stał teraz pysk w pysk z moim prześladowcą. Artemida wepchnęła głowę aż znalazła się między nami; po czym przysunęła się, zmuszając ogara do odwrotu. Nawet jeśli tylko chwilkę, nawet jeśli kupiła mi sekundy, ucieszyłam się z darowanego czasu. Artemida drżała z wściekłości, ukazując kły w bitwie o dominację. Nie przestraszyła ją ogromna dysproporcja rozmiarów. Przypomniała mi się scena, którą pewnego razu widziałam na ulicy, kiedy ratlerek zaczął atakować, głównie szczekając, wielkiego pit bulla. Umięśniony pies nie wiedział co myśleć o miniaturowym napastniku i wydawał się bardziej martwić o swoje łapy niż o cokolwiek innego, kiedy ratlerek skakał wokoło, warcząc i 261
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones kłapiąc ząbkami. Jednak Artemida nie była ratlerkiem. Powoli ruszyła do przodu, niczym David zmuszający Goliata do wycofania. Artemida rozproszyła bestię na tyle, bym sięgnęła do buta. Dyszałam, kiedy palcami natrafiłam na rękojeść sztyletu. Szybkim ruchem wyciągnęłam Zeusa z buta i zamachnęłam się na ogara. Poczułam opór, gdy ostrze spotkało się z ciałem, kiedy Zeus przeciął bok zwierzęcia, jednak bestia odwróciła się i błyskawicznie złapała mnie zębami za rękę. Kły zatonęły w kości. Ból wystrzelił w moim ciele. Kiedy stworzenie obróciło głowę, Artemida skoczyła do jej szyi. Rzuciła się w przód i zatopiła zęby w skórze przeciwnika, ale czy one krwawiły? Czy mogła wyrządzić jakąkolwiek szkodę? Waga zwierzęcia stojącego na mojej piersi, sprawiała, że niemal traciłam przytomność; po czym ostre ukłucie bólu rozdarło niemal moje ciało na pół. Bestia musiała złamać mi żebro. Krzyknęłam, gdy poddało się kolejne, wywróciły mi się oczy, gdy mdłości podeszły do gardła chcąc mnie udusić. Poczułam, że płuca wypełniają mi się krwią, kiedy przebiły je fragmenty kości. Oddychanie stało się jeszcze cięższe, gdy bestia walczyła z Artemidą, używając mnie jako podłoża. Rozejrzałam się. Reyes walczył z zębiskami i pazurami bestii jakby nie był ranny, jakby nie stracił krwi, jakby nie wzruszał go fakt, że mierzyliśmy się z prawie pewną śmiercią. Na jego twarzy nie było emocji, działał instynktownie, w końcu wydostał się z epicentrum walki i podbiegł do mnie. Jednakże nim do mnie dotarł, uderzyło w niego kolejne stworzenie. Wsunął się pod nie, złapał za sierść, po czym powalił na ziemię. Jęknęło, ale kolejne przypadło Reyesa do podłoża. Zaczęli się tarzać i odsunęli ode mnie. Właściwie wydawało się, że bestie osiągnęły cel. Odciągnęły Reyesa jak najdalej ode mnie, rozrywając go przy tym po kawałku. Walcząc z bólem, zagryzłam zęby, opuściłam powieki i zebrałam swoją energię, na siłę wepchnęła ją w głąb aż moje cząsteczki ścisnęły się w lity marmur, aż ciśnienie wyprodukowało parę, która nie miała ujścia. W pojedynczym gwałtownym wybuchu, światło wydostało się ze mnie, ulatując w atmosferę niczym wybuch bomby atomowej. Bestia stojąca nade mną skrzywiła się i ze skowytem odskoczyła. Zaraz zachwiała się i opadła, jednak szybko odzyskała równowagę. Potrząsnęła pyskiem i prychnęła jakby powąchała czegoś, co jej się nie spodobało. Rozejrzałam się i uzmysłowiłam sobie, jaki jest prawdziwy rozmiar szkód. To nie zadziałało. Oszołomiło ogary na chwilę, jednak już zaczynały wracać do siebie. 262
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Jednak ich dezorientacja trwała na tyle długo, że Reyesowi udało się wstać nim któraś z bestii ponownie na niego skoczyła. To nie działa To nie działa. To nie działa. Bestia go ugryzła, kiedy kolejna skoczyła do jego szyi. Zmęczony Reyes zablokował mordercze szczęki i założył mu na szyję nogę, po czym pociągnął łamiąc kark. Jednak zamiast tego stworzenie wykonało salto i ponownie na nim wylądowało, a krew kapała z jego pyska, gdy mu się przyglądało. Podeszło kolejne, które wymieniło spojrzenie z tamtymi. Jakby się porozumiewały. Jakby planowały atak. Drugie ruszyło na bok i przykucnęło, gotowe do skoku. Reyes popatrzył na mnie. Na jego twarzy malowały się smugi krwi, dokładnie takie same, gdy widziałam go po raz pierwszy, kiedy chodziłam do liceum i wymknęłyśmy się z Gemmą w nocy z domu, by porobić zdjęcia do jakiegoś szkolnego projektu. Miał teraz to samo spojrzenie co wtedy: akceptował swój los. Witał zbliżającą się śmierć. Wyszeptał do mnie po holendersku, jego miękki, niespieszny głos pokonał teren i dotarł do moich uszu: – Houdt haar veilig – powiedział. „Zadbaj o jej bezpieczeństwo.” Fasolki. On mówił o Fasolce. Odpuścił, odciągnął ręce, oparł głowę i udostępnił im szyję. Kiedy uniosła się z niego czarna mgła, zdałam sobie sprawę, że postanowił zająć je swoim fizycznym ciałem, by mógł walczyć z nimi jako bezcielesny duch. Jednak zabiją go nim wyrządzi im jakąkolwiek szkodę. Martwi się mylili. Bestie były za potężne. Za szybkie. Wybuchł we mnie strach – zakorzenił się. Myśl, która wydawała się nieskończonym
piekłem.
Uświadomiłam
sobie
problem:
Stamtąd,
skąd
pochodziłam, byłam czystą energią. Elementem stworzonym z ducha i światła. Światła, które miało być jasne niczym tysiąc słońc, zostało upakowane w moje ludzkie ciało. Powinnam przynajmniej sprawić, by wzięły tyłki w troki i spieprzyły ze wzgórza, ale sprawiłam jedynie, że zachciało im się kichać. Ich powłoki, grube i gęste wydawały się być nieprzeniknione. Musiałam się ich pozbyć. Musiałam powstrzymać je przed rozszarpaniem Reyesa. Zmaterializował się jako masa mroku, otoczył mnie niczym atrament. Zrobił to celowo. Abym nie widziała, co się z nim stanie. Abym do końca życia nie miała 263
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones tego obrazu przed oczami. Słyszałam śpiew jego ostrza, powarkiwanie, skowyt. Jednak nawet jego ostrze nie było w stanie go zabić; byłam tego pewna. Musiałam to uwolnić. Kiedy bestia stojąca na mnie odrzuciła Artemidę niczym szmacianą lalkę, mogłam myśleć tylko o tym, że muszę to uwolnić. Wzięłam Zeusa, mój mistyczny sztylet, który w jakiś sposób trafił w ręce Garretta Swopesa. Ten, który potrafił zabić każdego demona na tej płaszczyźnie. Ten, który wibrował mocą i siłą, jakby był żywy. Tak, jakby posiadał własną wolę. Nie chciałam umierać. Gdybym umarła, umarłaby i Fasolka. Gdybym przeżyła, na ziemię zstąpiłby mrok i zginęłoby w końcu każde żywe stworzenie. To były słowa Rocketa. Choć wybór był jasny – nie to, żebym miała jakiś wybór – nie potrafiłam nie zakwestionować zasadności wizji Rocketa. Pomyślałam, że wszystkie nadprzyrodzone rzeczy, jak i te ziemskie, mogą być zmanipulowane. Szatan mógł karmić Rocketa fałszywymi informacjami odnośnie mojej śmierci. Wizja Rocketa na temat tego, że jeśli nie umrę, miliony a nawet miliardy zginą mogła być wymyślona. Mogła być to całkowita mistyfikacja. Ale może od początku taki był plan. Może tak zostało zapisane na początku czasu, a kiedy moja córka pokona tego drania – ponieważ w końcu dopadnie dziada w ten czy inny sposób – nie będzie to za czasów życia na ziemi, tylko życia na innej płaszczyźnie. W innym wymiarze, gdzie jej dusza, jej esencja będzie mogła stać się dorosła. Moją finalną myślą był Reyes. Jego błyszczące oczy i jego krzywy uśmieszek. I tak miałam zginąć. Wiedziałam to od tygodni. Przynajmniej mogłam uratować jego. Nim ogar mógł dokończyć co zaczął, zacisnęłam oczy i obiecałam córeczce, że spotkamy się w niebie. Słyszałam jak wołał mnie Reyes. Raz. Dwa. Głęboki grzmot zagrzmiał na niebie. A potem ponownie, jakby w desperacji. Tym razem bardziej miękko. Kojąco. Musiał widzieć przygotowany sztylet. Z twarzą Reyesa przed oczami i córką w sercu, wbiłam sobie Zeusa w pierś. Piekący ból był niczym, co wcześniej czułam. Bolało, gdy przeciął ciało, jednak gdy dotarł do mostka i przebił serce, agonia była tak szybka i ostra, że mój umysł rozpadł się pod jej wpływem i przez moment, dosłownie chwileczkę, zobaczyłam otwierające się nade mną niebo. Zobaczyłam patrzące w dół anioły. Nie cherubinki o dziecięcych twarzyczkach, ale wojowników, wysokich, stoickich i zaciętych. Jeden z nich, 264
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones ciemnowłose stworzenie ze skrzydłami wielkimi po horyzont uniósł pytająco brew. Kiedy mój ostatni człowieczy oddech opuścił płuca, poczułam rozlewające się we mnie ciepło. W następnej chwili, niesłychanej mocy światło wystrzeliło z mojej piersi, jakby przebijając ją, przenikając barierę między ziemskim pojemnikiem i moją energia duchową. W jednym atomowym błysku wszystko się zmieniło. Odesłałam część mnie, która została uwolniona, esencję stanowiącą moje istnienie do każdego z ogarów. Ich ostre kły błysnęły, gdy uderzyłam światłem w ich powłoki. Rozpalił się na nich ogień, rozpalając w nich każdą molekułę, aż bestie świeciły niczym płynna lawa. Ogar stojący najbliżej mnie jęknął z bólu i zwinął się w agonii rzucając głową na boki by ugryźć napastliwe światło. Srebrno–czarny kurz z ich powłoki odczepił się i pofrunął z wiatrem. W ostatniej chwili stworzenie rzuciło się, ale do czasu, kiedy mnie dosięgło, pozostały z niego jedynie fruwające pomarańczowe iskry. Powoli nawet i one zniknęły. Z każdym kolejnym stało się tak samo. Każde dotknięcie światła wywoływało reakcję łańcuchową, która dosłownie powodowała rozpad ogarów piekielnych tak jak stały, aż nie pozostała żadna bestia. Przeczołgałam się i uklękłam, po czym spojrzałam na Zeusa. Wyjęłam go z piersi. Następnie uniosłam głowę i spojrzałam na Reyesa, Osha i Cookie, którzy biegli do mnie. Poklepałam się po twarzy, zastanawiając się czy umarłam. Nie czułam się martwa. Właściwie czułam się jeszcze bardziej żywa. Reyes upadł na kolana przede mną, jego mina wyrażała zdumienie. Nie mogąc pojąć niesprecyzowanego stanu własnej egzystencji, pomacałam koszulkę. Szkarłatna plama malowała się na jej środku, jednak moja skóra wydawała się całkowicie nieuszkodzona. – Jak to zrobiłaś? – zapytał mnie, gdy również Osh padł przede mną na kolana. Nie mając najzieleńszego pojęcia, pokręciłam głową. Zbadałam Zeusa, ale nie wyczułam w nim poprzedniej mocy. Musiał pozbyć się swojej energii, będąc teraz zamiast potężną nadprzyrodzoną istotą, zwykłym sztućcem. Wsadziłam go z powrotem do buta, zdając sobie sprawę, że jego prawdziwa moc była teraz we mnie. Oraz w naszej córce. Stopiła się z nami, nie tylko fizycznie, ale również na poziomie duchowym. I ta więź stworzyła nadnaturalną broń masowego rażenia. To nie było coś, co zrobiłabym wcześniej. Teraz byłam w stanie to 265
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones zrobić, dzięki mocy jaką dała mi Fasolka. Z moją siłą zmieszaną z DNA Reyesa, powstało prawdziwe dziecię bogów. Reyes usiadł oszołomiony. Osh również, a ja poszłam w ich ślady. Cookie, która w ogóle nie widziała ogarów wydawała się być w szoku. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że pada. Leje właściwie. Wyciągnęłam rękę dłonią w górę, spojrzałam w niebo, zastanawiając się czy to ten tajemniczy anioł wysyła mi jakąś wiadomość. – Myślę, że na chwilę umarłam – powiedziałam do Reyesa. Woda wpływała po jego przystojnej twarzy. Poczułam bijący od niego żar, który rozgrzał mnie kiedy chłód deszczu docierał do moich kości. Reyes wyciągnął rękę, by mnie objąć, ale odsunęłam się. Po raz kolejny dopadł go szok. – Jesteś w strzępach – powiedziałam, zakrywając usta, niemal nie mogąc patrzeć. Pokręcił głową. – Tym razem nie jest tak źle. Uczymy się. – Fasolka? – zapytał Osh, niecierpliwiąc się złapał mnie za ramiona i odwrócił do siebie. Skinęłam głową. Wyraźnie odczuł ulgę. Rzucił się do przodu i położył rękę na moim brzuchu, czego Reyes nie docenił. Musiałam zamknąć oczy, gdy na nich spojrzałam. Cali spływali krwią. Cookie stała drżąc, na jej twarzy malował się szok. Po dłuższej chwili Osh przytaknął. – Wszystko z nią w porządku. Jest… – Zwiesił głowę w zamyśleniu. – …jest nawet silniejsza niż wcześniej. – Jest przyszłością naszego świata – powiedziałam, jak planowałam przez cały czas. – To dość duże obciążenie jak dla jednej dziewczyny. Będzie potrzebowała całej siły, jaką będzie mogła mieć. – Och, kochanie – powiedziała Cookie, klękając obok mnie i porywając mnie w objęcia. – Zamierzałaś… zamierzałaś odebrać sobie życie. – Przepraszam, Cook. Myślałam, że to jedyny sposób. – Spojrzałam na Reyesa, który wcale nie był szczęśliwy z tego powodu, jeśli jego zaciśnięte zęby mogły być jakąś wskazówką. – Odeszły? – zapytałam go. – Na razie – powiedział Osh, odpowiadając za niego. – Ale musisz zrozumieć – dodał: – podobnie jak ja, podobnie jak Rey’aziel, zostały do tego stworzone. Nie 266
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones sądzę, by to je zabiło. I uważam, że można powiedzieć bez cienia wątpliwości, że na tej płaszczyźnie udało się im przeżyć. – Reyes? – zapytałam, mając nadzieję na inną odpowiedź. Skinął głową niechętnie się zgadzając, jednocześnie rozglądając się po horyzoncie. – Osh’ekiel ma rację. Dzisiaj już nie wrócą, ale kiedyś to zrobią. Nie są upadłymi. Nie umrą tak łatwo. – Nie było w tym nic łatwego – powiedziałam, gniew wzrósł we mnie. Jednak Reyes był pewnym dowodem na to, co powiedział Osh. Ledwo udało mi się na nich patrzeć i nie zemdleć. Nie przypuszczałam, że ciało można tak zniszczyć, a i tak przeżyje. Nie wiedziałam, że kości wystające z ciała naprawdę są białe. Zostali zmiażdżeni, a mimo to stali, w glorii i chwale, gotowi ponownie walczyć. Wtedy wrócił do mnie główny powód naszej obecności w tym miejscu. – Wujek Bob – powiedziałam dysząc. Wstałam i ponownie skierowałam się w stronę domku, cały czas mając w podświadomości to, że powinnam być martwa. Zamiast tego nie czułam bólu. Nie byłam obolała. Nawet moje połamane żebra zostały uleczone. – Cookie, zostań z tyłu! – krzyknęłam, jednak nim rzuciłam się do przodu, Reyes złapał mnie i uniósł nad ziemię. Wskazał gestem Oshowi, by poszedł pierwszy, kiedy walczyłam z jego uściskiem. Właśnie pokonałam dwanaście piekielnych ogarów. Z pewnością mogłam pokonać jedną szaloną babkę. Ale przetrzymywała wujka Boba. A on nie był niezniszczalny. – Jeśli ta kobieta tu jest – powiedział Osh, wskakując przed nas. – Musi też wiedzieć, że tu jesteśmy. Nie ma mowy, by przegapiła tę wielką walką, która rozegrała się w jej ogródku. – Reyes – powiedziałam, wykręcając się aż postawił mnie na ziemi i pozwolił iść. – Wchodzę tam. – Nie przede mną. Dotarliśmy pod boczną ścianę chaty, gdzie przykucnęłam, kiedy Osh podbiegł do wielkiego okna z przodu. – Pali się światło, ale nikogo tam nie widzę. Reyes wskazał gestem bym została – jakby to miało się stać – i przebiegł na ganek, po czym do frontowych drzwi. Oczywiście, pospieszyłam za nim. Kiedy nacisnęliśmy klamkę i okazało się, że drzwi nie są zamknięte, złapałam go za rękę. 267
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Oboje przykucnęliśmy, a on obrócił się do mnie. – Pozwól mi iść pierwszej – szepnęłam. – Nie – odszepnął. Spiorunowałam go wzrokiem, po czym opuściłam powoli głowę i popatrzyłam na jego usta. Nawet kiedy były zaciśnięte w wąską linię, były pełniejsze niż jakikolwiek facet mieć powinien. Zmysłowe. – Mogę cię zmusić – powiedziałam, jednocześnie miękko grożąc i obiecując. Przysunął się aż nasze usta niemal się stykały i powiedział: – Możesz mnie zmusić do wielu rzeczy. – Po chwili napięcia, w której studiował moje usta, spuścił głowę, jakby chciał mnie pocałować, ale powiedział: – Jednak w tej kwestii musisz mi zaufać. Zwolnił czas nim ja miałam szansę to zrobić i rzucił się w głąb chaty. Z mojego punktu widzenia wyglądało to jakby dosłownie zniknął. Zaklęłam i rzuciłam się za nim, jednak do czasu nim potknęłam się o pierwszy mebel, był tuż przede mną. – Jest na dole. Jest tam piwnica. Rozejrzałam się i znalazłam prowadzące na dół schody. Wszedł na nie Osh i zajrzał w czeluść. – Jest z nim – dodał Reyes. – I myślę, że go odurzyła. – Jak się miewa? – szepnęłam. Wkurzony Reyes zrobił sztuczkę z czasem, kiedy się tego najmniej spodziewałam. To było oszustwo. Nim odpowiedział, złapał mnie mocno za nadgarstek, jakby chciał zatrzymać mnie przy sobie. – Z pewnością został postrzelony. Rzuciłam się bez namysłu, uniknęłam Osha, gdy chciał mnie złapać. Jednak tym razem ja zwolniłam czas, zaskakując ich obydwu i pobiegłam w dół. Kiedy zbiegłam z ciemnych schodów i wpadłam do wpół wykończonego, słabo oświetlonego pomieszczenia, zobaczyłam wujka Boba leżącego na plecach, z rozwiązanym krawatem wiszącym po boku, a jego białą koszulę barwił szkarłat. Krew skapywała pod niego, sącząc się wolno, jakby już niedużo jej zostało. Nie kłopotałam się szukaniem Sylvii. Ruszyłam wprost do niego. – Wujku Bobie – szepnęłam, stając obok niego badając jego więzy. Sylvia związała mu ręce za plecami, jednak Reyes miał rację: został postrzelony. I był nieprzytomny. – Wujku Bobie – powtórzyłam, łzy nabiegły mi do oczu. Jego krótkie brązowe włosy i lewy policzek nasączone były krwią, jakby go czymś uderzyła. Z pewnością 268
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones nie chciał się podporządkować. Musiała go uderzyć bardzo, bardzo mocno, ponieważ pozbawienie go przytomności było dość trudne. Objęłam jego głowę i poklepałam po policzku, po czym pochyliłam się i szepnęłam mu do ucha: – Proszę, wujku Bobie. Proszę, obudź się. Zarejestrowałam, że był ciepły, przez co poczułam iskrę nadziei. Sprawdziłam puls na jego szyi. Był silny jak muł i tak samo uparty. Pocałowałam go w czoło. Kiedy miałam sprawdzić ranę, która znajdowała się po prawej stronie klatki piersiowej, poczułam ostre ukłucie na szyi. Odruchowo zwolniłam czas i odrzuciłam rękę w tył, trącając igłę. Miałam tylko nadzieję, że cokolwiek mi wstrzyknęła, nie było śmiercionośne. Czas wrócił na miejsce nim mogłam się zatrzymać. Jednak wszystko zwolniło. Obróciłam się, aby spojrzeć na napastniczkę, ale nawet ona zwolniła. Och, lub, rozmyła się. Sylvia Starr zachwiała się, kiedy uderzyłam ją w rękę. Natychmiast rzuciła się do strzykawki, kiedy złapałam wujka Boba pod ręce i próbowałam zaciągnąć go w stronę schodów. Jednak świat przechylił się na lewo. Również się przechyliłam, starając się wyprostować. Próbowałam uzyskać pozycję pionową, ale podłoga pode mną przesunęła się tak bardzo, że znalazłam się w poziomie. Opadłam na ramię i policzek, i mimowolnie zastanowiłam się jak grawitacja zyskała nade mną przewagę. Jeśli dalej miało tak być, wszyscy ludzie pospadają z Ziemi. I gdzie się podzieją? Poczułam ostre szarpnięcie za włosy, po czym zimny metal opierający się o moją skroń. –
Nie
rozumiesz
–
powiedziała,
jakbyśmy
prowadziły
niespieszną
konwersację. – On cię tam wsadził. – Gdzie? – zapytałam. – Do więzienia, to przez niego. – Nigdy nie byłam w więzieniu – mówiłam. – Przynajmniej nie jako więzień. Raz, kiedy… – Niech pani tego nie robi, pani Rhammar – powiedział wujek Bob. Może ocuciło go moje klepanie po policzku. – Nazywam się Sylvia Starr – powiedziała sycząc na niego, po czym jej ton zmienił się do błagalnego skowytu. – Gdyby cię nie aresztował, nie spędziłbyś dziesięciu lat w tym piekle. 269
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – A co ty wiesz o piekle? To był Reyes. Przyszedł po mnie! – Czekaj! – powiedziałam, język spuchł mi w ustach, kiedy przytknęłam ucho do podłogi. – Wszyscy spadniemy. Złapcie się czegoś! – Jakim cudem nie ślizgaliśmy się po podłodze, nie wiedziałam. – Niesłusznie cię skazano – powiedziała Sylvia. Zaskoczona spojrzałam na Reyesa. – Nigdy mnie nie skazano. Cóż, nie to, że nic nie popełniłam. – Powiedziałam im. – Sylvia przycisnęła metal do mojej skroni. Długi, czarny pukiel jej włosów spadł na moją twarz. To było bolesne. Starałam się go odsunąć, kiedy ciągnęła dalej: – Powiedziałam im, że byłeś niewinny, a oni to zignorowali. Potraktowali mnie jak idiotkę. – Jesteś idiotką. – Oni cię skazali. Wsadzili do więzienia za zabójstwo człowieka, który nadal żyje! Zaczęłam się z nią kłócić, by wyjaśnić ponownie, że nigdy nie byłam w więzieniu za żadne przestępstwo łącznie z tym małym włamaniem, które zostało usunięte z moich akt, kiedy skończyłam osiemnaście lat – ale wtedy uzmysłowiłam sobie, że ona nie mówi do mnie. Stał tu Reyes, jego ubrania nasączone były krwią, na twarzy miał znudzony wyraz, jakby zupełnie nie robiła na nim wrażenia. Ja, z drugiej strony byłam całkowicie pod wrażeniem jej zdolności do stania bez upadku. – Cały czas wiedziałam, że byłeś niewinny. Ale potraktowali mnie jak gówno. Emocje, które od niego promieniowały nie były tym, co prezentował Sylvii. Skrzyżował ręce na piersi, patrzył niewzruszony, ale gotował się w nim gniew, głęboki, burzliwy, gwałtowny. Odezwał się wujek Bob: – Pani Starr – powiedział ochryple – Charley nie było w ławie przysięgłych. Jeśli pani ją skrzywdzi… – Co? – zapytała, przyciskając metal jeszcze mocniej do mojej skroni. Biedna Freda. – Co się ze mną stanie? Wujku Bobie! Zapomniałam, że był ranny. Ja byłam odurzona. Wubek został postrzelony! 270
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Nie mogłam zdecydować które z nas wymagało natychmiastowej uwagi. Walczyłam z efektami tego, co mi wstrzyknęła, co wypaczało mi świat, przez co nie widziałam go takim, jakim był: wielką, niebieską piłką, która się nie przewracała, a my się z niej nie zsuwaliśmy. Jednak teoria a praktyka były dwoma różnymi rzeczami. Miałam problem z pogodzeniem tych dwóch w Barbarku, moim mózgu, kiedy Sylvia szarpnęła moją głową w tył i uderzyła metalem o moją skroń aż pociekła krew. Wujek Bob się rzucił, jednak ze związanymi rękami nic nie zdziałał. – Odłóż to – powiedział pewnym głosem. – Zamknij się! – krzyknęła na niego, nim odwróciła się do Reyesa. – Muszę uzyskać dla ciebie zadośćuczynienie. – Szukasz zadośćuczynienia dla siebie. – Nie, wiedziałam, że jesteś niewinny, Reyes. Wiedziałam o tym. Wiedziałam, że byłeś niewinny, a oni ze mnie szydzili. Sprawiali, że wychodziłam na idiotkę aż zmieniłam mój głos. Wyrzucili cię jakbyś był śmieciem. Jakbyś był gorszy, kiedy wszyscy mający oczy wiedzieli, że byłeś lepszy. Oni nie zasługiwali na wspaniałe życie, które mieli. – Wszystkie dowody wskazywały jednoznacznie na mnie. Detektyw Davidson wykonywał jedynie swoja pracę. Usłyszałam szyderczy docinek wymierzony w Wubka. To był odpowiedni czas. Sama planowałam coś rzucić. Mogłabym to zrobić, gdybym tylko pamiętała jak. Albo co miałam rzucić. Kulę sera, może? – Mylisz się. – Rzadko się mylę – odpowiedział Reyes i nie mogłam się z tym nie zgodzić. – Ława przysięgłych robiła co musiała, podjęli decyzję w oparciu o przedstawione dowody. Nie chciałaś widzieć tego, co widzieli oni . – Widzieli w tobie przestępcę. Nastoletniego chuligana. Potwora. – Widzieli mnie takiego, jakim byłem. Uderzyła we mnie kolejna myśl. A właściwie kilka. Miałam problem by się skupić, ale ta jedna jakoś mnie zaciekawiła. – Wiedziałeś, że to ona? – zapytałam Reyesa. – Wiedziałeś, że ta kobieta była w ławie przysięgłych, kiedy zaproponowała ci wywiad? Skrzywił się. – Tak. 271
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Widziałeś zdjęcia innych ławników. Wiedziałeś, że ona ich morduje? – Nie przykładałem uwagi do sprawy twojego wujka. Martwiłem się o inne rzeczy. – Jak mogłeś nie zwrócić uwagi na coś tak wielkiego? – Dwa słowa: ogary piekielne. Prychnęłam i spróbowałam się obrócić, ale jakoś mi to nie wyszło, bo ktoś mnie niesamowicie mocno trzymał za włosy. Sylvia szarpnęła za nie, przekonując mnie, bym się nie ruszała. – Za to, co ci zrobili, zasłużyli na śmierć. Codziennie tam siedziałam, przyglądając się dowodom, wiedząc, że jesteś niewinny. Chciałam tylko, by wszystko było w porządku. Jej niecierpliwość wzrastała w postępie geometrycznym. – Zostałem pobity, pogryziony, poturbowany i niemal zabity przez piekielne ogary, a teraz masz czelność przykładać broń do głowy mojej narzeczonej? – Broń? – pisnęłam, szarpiąc się. – Szukałam zemsty za to, co nam zrobiono. Milczał przez chwilę, a ja czułam jego pulsujący gniew. – Nam? – zapytał. – Zaopiekowałabym się tobą, gdybyś został uniewinniony. Bylibyśmy szczęśliwi. Dałabym ci wszystko, czego byś chciał. Podszedł bliżej piorunując Sylvię wzrokiem. – Przez cały proces czułem twoje zauroczenie tak mocno, jak ich przekonanie o mojej winie. Wtedy, myślałem, że wszyscy są głupi, ale od tamtego czasu zmieniłem zdanie. Stałam się świadoma faktu, że mógł spowolnić czas i natychmiast zakończyć tę rozmowę. Jednak wypytywał ją celowo, nie tylko o postępowanie, ale również o motywy, ku korzyści wujka Boba. Wubek mógł zeznawać jako świadek, jednak w tej chwili wykrwawiał się na śmierć. Mogłam walczyć z tuzinem piekielnych ogarów, mogłam pokonać syna Szatana pojedynczym słowem, jednak umieśćcie mnie na ringu ze świrniętą laską, a leżałam natychmiast na deskach. – Rey’aziel – powiedziałam, przełączając się na aramejski – musimy natychmiast pomóc wujkowi. Reyes skinął głową. W następnej sekundzie był przed nami, patrząc na Sylvię 272
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones niczym drapieżnik na ofiarę tuż przed atakiem. – Nie krzywdź jej – powiedział Wubek, patrząc na niego ostro. Chciał jej żywej, jednak zapewne nie ze szlachetnych pobudek. Chciał widzieć jej twarz, kiedy ława orzecze o jej winie. Jego pragnienie zemsty było silne, pulsowało mocno w jego wnętrzu, jednak nie chciało się ujawnić, przynajmniej póki nie przyłożyła mi broni do głowy. Choć próbował ją powstrzymać, fala uczuć ruszyła we wnętrzu Reyesa, jakby pękła w nim jakaś tama. Spędził dziesięć lat w więzieniu o zaostrzonym rygorze i zawsze wydawał się tym zblazowany, jakby w ogóle to na niego nie wpływało. Jednak było wręcz przeciwnie. Spojrzał na mnie i wybuchnęła w nim wściekłość. Pociągnął kobietę w przód i powiedział jej coś do ucha. Obróciłam twarz, by powstrzymać rozdrażnienie i by spróbować się uspokoić jak i skoncentrować. Słuchałam uważnie słów, które wychodziły z jego ust i wpadały do jej ucha. – Jak śmiesz zakładać tak wiele, skoro wiesz tak mało? – zapytał, po czym jednym płynnym ruchem, zbyt szybkim do zarejestrowania przez mój skołatany umysł, złapał jej głowę i przekręcił, po czym w powietrzu rozległ się dźwięk pęknięcia. Odepchnął ją na bok, więc jej ciało bez życia upadło obok Wubka. Zwinęła się przed nim w harmonijkę, a mnie zachciało się krzyczeć. To się nie działo. Nie zabił człowieka na oczach policjanta. Mógł trafić za to do więzienia. A to byłby koszmar. Byłby proces, reporterzy, jednak Reyes się tym nie przejmował. Jego furia aż paliła mnie w skórę, kiedy pochylił się do wujka Boba. Ruszyłam w przód – przynajmniej próbowałam – bojąc się tego, co może się stać. Jednak powiedział coś tylko do niego, jego głos był tak miękki, jak był niebezpieczny, gdy mówił do Sylvii. – Jesteś mi to winien. Nadal nie będąc w stanie występować na równoważni, zatoczyłam się w kierunku Reyesa, opadłam w jego ramiona, obawiając się, że może zabić jedynego świadka znajdującego się w pomieszczeniu, który za odebranie życia tej kobiecie, mógł go wpakować za kratki. Jednak nie miałam się o co martwić. Reyes mnie objął, gdy do piwnicy wpadł Osh. Ledwo zerknął na Sylvię, po czym powiedział: – On nadal żyje. Ten drugi, którego porwała. Jednak nie będzie trwało to zbyt długo. Ofiara ostatniego listu samobójczego nadal żyła? 273
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Gdzie on jest? – zapytałam. – Na razie bezpieczny. Jest w przybudówce za chatą. Ale musiała mu coś podać. Ma pianę na ustach. – Otruła go – powiedziałam. Decydując spróbować uzdrowić wujka Boba, wykręciłam się z ramion Reyesa i sięgnęłam w dół. Nie miałam pojęcia czy mogę to zrobić, ale to nie miało znaczenia. Wubek złapał mnie za rękę. Wydawało się, że wie o co mi chodzi. – Nie, kluseczko – powiedział, patrząc na Reyesa niepewnie jakby nie wiedział czy go aresztować, czy odznaczyć medalem. Nie to, żeby mógł cokolwiek zrobić ze związanymi rękami. Skrzywił się, gdy próbował wstać. – Musi tak wyglądać. – Podtrzymałam go, by wstał, po czym chwiejnie odprowadził nas do schodów. – Później zapytam skąd ta krew na was. Jak na razie, musimy pozbyć się dowodów waszej obecności. – Skinął głową na tyły piwnicy. – Miała to zamiar podpalić. Całą chatę. Wiedziała, że kończy jej się czas i miała zamiar mnie zabić, po czym uciec z tobą, Farrow. Reyes się skrzywił. – Zatem widzę to tak – ciągnął wujek Bob – postawiła tam kaganek – wskazał ruchem głowy stojący na schodach kaganek – i oblała to miejsce benzyną, a w drodze po ogień potknęła się, spadła ze schodów i skręciła kark. – Wujku Bobie – powiedziałam zmartwiona. To był dobry plan, ale wydawało mi się, że nie zadziała i wujek również mógł trafić do więzienia. – Nie musisz tego robić. – Muszę – powiedział ostro. – Zapewniała mnie nieustannie, że tutaj umrę. – Nie – powiedziałam, zmieniając zdanie. Jego plan był zły. – Nie wylejesz na siebie benzyny. – Masz rację. Nie mogę ze związanymi rękoma. Wy musicie to zrobić. – Absolutnie nie – powiedziałam, niemal się wywracając. – Nie ma mowy. – Kluseczko, musisz to zrobić. – Wyglądał krucho. Był tak blady i ranny. Kiedy dorastałam nigdy go takim nie widziałam, zawsze był silny. – Weź to i wylej trochę na mnie, po czym idźcie stąd. Rozbiję kaganek i wrzucę tam. – Nie. A co jeśli nie umkniesz na czas? Straciłeś zbyt wiele krwi. – Farrow – powiedział. – Zróbcie to teraz i spieprzajcie nim się wykrwawię. Reyes przytaknął. Osh mnie przejął, kiedy Reyes wziął kanister z benzyną i zaczął wylewać ją na wujka. Przez jej zapach zrobiło mi się niedobrze i łzy spłynęły 274
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones mi po twarzy. Całkiem niedawno przeżyłam coś podobnego. Wspomnienie powróciło na fali strasznych emocji. Taka tragedia spotykająca mnie samą to jedno, ale to spotykające moich bliskich, to już było za dużo. – Wystarczy – powiedziałam, szarpiąc Reyesa za rękę. Moje palce ześlizgnęły się od krwi, a moje nudności zagroziły wydostaniem się z ust. Reyes wziął mnie na ręce i ruszył, przeskakując po dwa stopnie na raz, kiedy kanister przejął Osh, rozlewając benzynę po pomieszczeniu, uważając, by nie ochlapać ciała Sylvii – i schodów. Pomógł wujkowi się na nie wspiąć, po czym wyszedł. Wujek Bob posłał mi ostatni uśmiech, po czym skinął głową i upuścił kaganek na podłogę. Benzyna natychmiast się zapaliła, a ogień rozniósł się po podłodze niczym tancerz. – Jestem zaraz za tobą – powiedział Wubek. – Ale najpierw muszę nawdychać się dymu. – Reyes, pomóż mu wyjść – powiedziałam błagając. – Kluseczko, to musi wyglądać bardzo realistycznie. – Znów ostro popatrzył na Reyesa, który tym razem posłuchał. Zaniósł mnie do przerażonej Cookie. Bez słowa machnął na nią, by poszła za nami, kiedy niósł mnie do samochodu. Osh dołączył do nas, wskoczył do Misery i odjechał, gdy ja zostałam umieszczona w ‘cudzie Reyesa. Cookie powiadomiła kapitana, więc do czasu, gdy wyjeżdżaliśmy z podjazdu, na drogę, policja już jechała. Pojechaliśmy prosto, gdy minęli nas na syrenach. W lusterku wstecznym widzieliśmy blask pożaru, gęsty dym unosił się w powietrze, a mój wujek gdzieś tam cały był skąpany w benzynie. Mógł się zapalić od pojedynczej iskry. Jeśli wyszedł, nic mu nie było. Ulewny deszcz powstrzyma nieco pożar przed rozproszeniem się na las. Celowe podpalenie w Nowym Meksyku nigdy nie było dobrym pomysłem. Deszcz był zbawienny. Pognaliśmy do domu, by przebrać się z zakrwawionych ubrań, abyśmy mogli pojechać do szpitala. Musiałam zostawić Reyesa i Osha, by mogli posklejać się taśmą. Nawet jeśli Dwunastka zniknęła, nie wiedzieliśmy czy będą trzymać się od nas z daleka. Reyes zadzwonił do Garretta, by eskortował nas do szpitala. Przed budynkiem zastaliśmy kordon policji. Jeden z ich ludzi został ranny. Byli tu z powodu szacunku, gdy zajechała karetka. Wjechaliśmy tuż za nią, Cookie 275
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones wyskoczyła z Misery i pobiegła za pojazdem nim zdążyłam ją zatrzymać. Zatrzymałam się blisko wejścia do szpitala, zastanawiają się czy było zbyt wcześnie, by nazywać ją Karetkowym Pędziwiatrem. – Robert! – krzyczała Cookie, odpychając policjanta i nurkując pod ramieniem ratownika. Ta dziewczyna potrafiła się ruszać, kiedy tylko chciała. – Robert – powiedziała, a ja pobiegłam, by pomóc jej walczyć. Pomimo zdeterminowanego policjanta, który miał misję, by ją odsunąć, Cookie złapała się mocno noszy, na których wywieziono Wubka z karetki. – Wszędzie rozlała benzynę, miała zamiar spalić chatę – mówił kapitanowi, który najwyraźniej przyjechał z nim karetką. – Oblała mnie i weszła na schody nadal lejąc benzynę. Nie mogłem zobaczyć co się dzieje. Zgaduję, że się poślizgnęła. Spadła ze schodów. Po czym cała piwnica stanęła w ogniu, a ona leżała nieprzytomna, prawdopodobnie ze skręconym karkiem. Przyjechała kolejna karetka, w której znajdowała się ostatnia ofiara samobójczego listu. Mężczyzna żył, a sanitariusze płukali mu żołądek. – Robert – powiedziała Cookie, a kiedy na nią spojrzał, pomyślałam, że ponownie otwarły się niebiosa. Kapitan Eckert pozwolił jej iść obok noszy, kiedy sanitariusze wwieźli wujka na salę operacyjną. Na szczęście kula nie przebiła niczego istotnego. Żartowała, że w takim razie, musiała trafić go w mózg. Albo penisa. Śmiał się, najwyraźniej wdzięczny za to, że żyje. Kiedy Cookie, Garrett i ja siedzieliśmy w poczekalni, weszli do niej Reyes z Oshem, jakby byli panami tego miejsca. Obaj mieli bluzy, a Osh swój kapelusz, co wyglądało boleśnie uroczo, kiedy miał na sobie dres. Jednak w jakiś sposób musieli zamaskować swoje rany posklejane taśmą. Reyes usiadł obok mnie, poczułam bijący od niego żar, natomiast Osh skierował się wprost do automatów. Wrócił z wodą dla mnie i dla Cookie, choć obydwie pragnęłyśmy kawy, jakby jutro miało nie nadejść. – Jak to zrobiłaś? – zapytał Reyes, gdy wzięłam łyk. Podwinął rękawy bluzy. Widać było żyły na jego przedramionach. Jego ręce były silne, mimo to eleganckie. Obróciłam się do niego z uniesionymi brwiami. Spojrzał na mnie spod rzęs. – Trzymałem cię w chacie. Ty… Dosłownie mi się wymknęłaś przez palce. – Musiałam się dostać do wujka Boba – powiedziałam, kopiując jego 276
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones badawcze spojrzenie. – To samo zrobiłaś z kajdankami przed azylem – powiedział Garrett. – Było tak, jakbyś przez nie przeszła. – Serio? – zapytałam, myśląc o tym, po czym wzięłam kolejny łyk. – Po prostu wysunęłam z nich rękę. Pokręcił głową. – Nie mogłaś jej wysunąć. – Hmm – mruknęłam. Postukałam palcem w nadgarstek, by się upewnić, że jest na miejscu, nieszczególnie się o niego martwiąc. Reyes wziął mnie za rękę. Pogłaskał mnie palcami po jej wnętrzu, po nadgarstku jakby go badał, testował, jak robią to magicy, gdy sprawdzają cylinder, nim zniknie w nim królik. – No i sztylet – powiedział Reyes cicho, oskarżycielsko. – Chciałaś odebrać sobie życie. – Tak samo jak ty, o ile sobie dobrze przypominam – odburknęłam. Zapłonęła w nim frustracja, jednak się nie odgryzł, zatrzymał uwagę dla siebie. – Musisz się uleczyć – powiedziałam, martwiąc się zarówno o niego jak i Osha. Wydzielał sporo żaru, przez co uzmysłowiłam sobie, że stawał się cieplejszy, gdy był ranny i musiał się leczyć. – Musisz odpocząć. – Najpierw musimy się dostać na bezpieczny teren – powiedział. – Poczekaj. – Wstał i podszedł do martwej kobiety stojącej w kącie, co normalnie by mnie rozdrażniło, ale przecież ona była martwa. Co mogli razem robić? Z ponurą miną podszedł do nas kapitan Eckert. Zamarłam starając się odczytać wyraz jego twarzy, po czym poderwałam się zaalarmowana. – Wujek Bob…?! – Nic mu nie jest – powiedział, wskazując, bym usiadła. Nie zrobiłam tego. Po chwili powiedział: – Jednak drugiej ofierze się nie udało. – Wiem – powiedziałam wskazując krzesło naprzeciwko, gdzie pan Trujillo głaskał wielkiego rottweilera o imieniu Artemida. Nim przyjechali Reyes i Osh, robiliśmy plany na temat tego co powiedzieć jego żonie. Jak przekazać jej wiadomość, nim jej mąż przejdzie na drugą stronę. Podobnie jak wielu zmarłych, on również bardziej martwił się o dobre samopoczucie rodziny niż o to, że umarł. 277
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Powiedział mi, gdzie znaleźć polisę na życie oraz kluczyki do motocykla HarleyDavidason, który kupił, gdy przechodził kryzys wieku średniego, stwierdzając, że jego żona pod żadnym pozorem nie może go sprzedać kuzynowi Manny’emu, ponieważ Manny to fajfus. Jego słowa, nie moje. Kapitan skinął głową; po czym popatrzył na Reyesa i zaciekawienie odmalowało się na jego twarzy, a następnie odszedł porozmawiać z kilkoma policjantami stojącymi niedaleko. Wiedział więcej niż chciał powiedzieć, przez co pomyślałam, co wujek Bob mógł mu przekazać w karetce. Chociaż co mógł takiego ujawnić, gdy byli tam też sanitariusze? Reyes wydawał się całkowicie obojętny. Stał w rogu i rozmawiał z duchem. Najwyraźniej zmarła, która pomagała nam walczyć z Dwunastką była cała. Zaraz wrócił do nas z grobowym wyrazem twarzy. – Nadal są na tej płaszczyźnie. Osh przytaknął. – Wiem. Nadal je czuję. Nie czułam w tym momencie nic, prócz gniewu. Czego było trzeba, by je zabić? I jak ciężko było zdobyć małą atomową bombkę? Tak na wszelki wypadek. – Musimy dzisiaj ruszyć – powiedział Osh. – Co? – Spojrzałam to na Reyesa, to na niego. – Co masz na myśli? Ruszyć gdzie? Reyes westchnął głęboko. Cookie wydawała się zaniepokojona. – Musimy znaleźć poświęconą ziemię. One są z piekła. Nie powinny móc na nią wejść. – Reyes, ja nie mogę odejść. Wujek jest w szpitalu. Ojciec zaginął. A ktoś od lat robi mi zdjęcia. Reyes posłał mi spojrzenie, od którego powinien wstrząsnąć mną dreszcz, aż po buty. Jednak nie pomogło. Nie miałam zamiaru zostawiać wujka. – Mieliśmy szczęście – powiedział ostro. – Następnym razem może nie być tak prosto. – Dla przypomnienia: pchnęłam się w serce sztyletem. Wzdrygnął się na to wspomnienie. – Nie było w tym nic prostego. Jednak odnalazłam swoje światło. Mogę powtarzać to, cokolwiek zrobiłam. Mogę trzymać je z dala. Podszedł bliżej i jeszcze bardziej ściszył głos. – Ale wystarczyła jedna wariatka ze strzykawką, by cię pokonać. 278
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Tym razem ja się wzdrygnęłam. – Jedna dawka środka nasennego i nie mogłaś ustać na nogach. To zbyt ryzykowne. Osh ma plan. – Och, teraz pozwalamy decydować Daevie? – zapytałam, przedrzeźniając go. – Nagle mu ufamy? – Ja ufałam mu cały czas, chociaż Reyes wręcz odwrotnie. – Nie mamy wyjścia – powiedział Reyes i poczułam porażkę, która go przytłaczała. Zalały mnie wyrzuty sumienia. – Reyes, nie chciałam… – Przestań – powiedział, spuszczając głowę i spoglądając na mnie błyszczącymi oczami spod gęstych
rzęs. Nienawidził mojego
współczucia.
Nienawidziłam tego, że nienawidził mojego współczucia. I nic nie mogłam z tym zrobić. Przysunęłam się jeszcze bliżej. Oparłam dłoń na jego lekko zarośniętym policzku. – Nigdy. Zanurzył rękę w moich włosach i przyciągnął mnie tak blisko, że nasze usta niemal się zetknęły. – Zawiodłem w każdy możliwy sposób – powiedział ochryple. – Nie ma dobrego wyjścia, Dutch. Jednak mogę próbować zapewnić ci bezpieczeństwo. Mogę próbować zapewnić je naszej córce. – Nie zawiodłeś. Uśmiechnął się ze smutkiem. – Nie umiesz kłamać. – Doskonale umiem kłamać – powiedziałam i pocałowałam go nim zdążył zaprzeczyć. Natychmiast mnie otworzył, jednocześnie mnie spijając i błagając o wybaczenie. Zamiast tego jednak sprawił, że moje ciało rozpaczliwie zapragnęło tlenu oraz jakiegoś ciemnego zaułka, by mogło zaspokoić własne pragnienia. Reyes odsunął się, po czym powiedział: – I nie jesteś czujna. Na nadgarstku poczułam chłodny metal, po czym uciekło mi powietrze z płuc, gdy zerknęłam w dół. Przykuł mnie do siebie. Kajdankami! Prawdziwymi! Przerażona uniosłam nasze skute nadgarstki. 279
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – To nie wygląda dobrze w pomieszczeniu pełnym glin. Wzruszył ramionami. – Nie ufam ci za bardzo. Pozwij mnie. Znów wypuściłam ze świstem powietrze i spojrzałam na Osha, który miał cwaniacki uśmieszek na buźce. – To był mój pomysł – powiedział dumny z siebie. – To nie w porządku. Nie zostawię wujka Boba. – Skończono operację – powiedział kapitan, podchodząc do nas. – Zaraz go wybudzą. – Rzucił okiem na kajdanki, po czym gestem nakazał, byśmy za nim poszli. Stałam osłupiała. Co jeśli wpadłabym w poważne kłopoty? Co jeśli porwałby mnie facet z kajdankami? Jedno spojrzenie usprawiedliwiało moje zatrzymanie? Zwiesiłam głowę i poczłapałam za nim. – Nie zostawię wujka – powiedziałam do Reyesa, gdy szliśmy przez izbę przyjęć. – O ile chcesz się założyć? – zapytał, sprawiając, że brzmiało to jakby próbował mnie uwieść. Oczywiście, Reyes mógł czytać książkę telefoniczną i brzmiałoby to jakby mnie uwodził. Albo listę zakupów. Albo instrukcję obsługi jakiegoś urządzenia. Miałam sprośną wizję, by poprosić go o przeczytanie instrukcji jakiegoś często używanego urządzenia stosującego sprzęgło, na przykład silnika. Miałam fetysz, jeśli chodziło o słowo „sprzęgło”. Zastanawiałam się jak brzmiałoby w ustach Reyesa, wypowiadane jego głębokim głosem, kiedy odczuwałabym go jak wodę obmywającą mi skórę. Odzyskując zmysły nim zdążyłam się całkowicie przed nim roztopić, spojrzałam na niego. – I jaka poświęcona ziemia? – zapytałam, biorąc Cookie pod rękę, która szła obok mnie. – Gdzie pójdziemy? Osh i Garrett szli za nami, nawet jeśli nie zamierzali odwiedzić Wubka. Najwyraźniej chcieli uczestniczyć w rozmowie. – Do klasztoru – powiedział Osh. – Nie mogłem znaleźć bardziej poświęconej. – Wszystko fajnie cacy, ale co z wami dwoma? – zapytałam cicho Osha. Szłyśmy z Cookie ręka w rękę. Z Reyesem szłam kajdanki w kajdanki. – Wy też jesteście, no wiecie, z piekła. Możecie wejść na poświęconą ziemię? – Urodziliśmy się ludźmi – powiedział Osh. – Możemy wchodzić mniej więcej tam gdzie ty. 280
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Och. – Nie wiedziałam o tym, ale miało to sens. Reyes był na cmentarzu, a tam ziemia również była poświęcona. – Ale ogary piekielne nie mogą? – zapytałam podejrzliwie. Chciałam wiedzieć ile naprawdę wiedzą. – Macie pewność? Reyes pokręcił głową. – Nie, właściwie jej nie mamy. Ale warto spróbować. Wzięłam głęboki wdech. – Ale nie możemy jeszcze iść. – Dutch – powiedział ostrzegawczo Reyes. – Nie, mówię serio. – Znów ściszyłam głos, choć byłam pewna, że kapitan i tak mnie słyszał. Echo w korytarzach niosło się jak w amfiteatrze. – Nie zamieszkamy na poświęconej ziemi bez świętego węzła małżeńskiego. Bez obrazy, ale nie mam zamiaru spędzić tam ośmiu miesięcy bez tego. Reyes natychmiast się zatrzymał, ale najpierw złapał mnie za rękę, żeby metal nie skrzywdził mi skóry. Cały nasz pochód przystanął, a Reyes się uśmiechnął. – Pytasz czy się z tobą ożenię, Dutch? Zamknęłam usta, po czym powiedziałam: – Nie, ty już to zrobiłeś. Ja cię proszę, byś ożenił się ze mną teraz. Nie możemy tak rozczarowywać Wielkiego Gościa. No i Fasolka potrzebuje nazwiska ojca. Wydawało się, że odebrało mu mowę. Cookie również nie mogła znaleźć słów, choć zaledwie przez kilka sekund. Jej twarz pojaśniała, gdy przyjaciółka porwała mnie w ramiona. – Och, kochana. Damy radę. Zaraz znajdziemy jakiegoś sędziego, księdza, czy coś takiego. Znam bezdomnego, który był pastorem i miał niewielki kościółek w dolinie nim oszalał i chodził po wszystkich lokalnych kościołach, by pić wodę święconą, obawiając się skażenia Belzebubem. – Zerknęła na Reyesa zawstydzona. – Przepraszam, że tak nazwałam twojego ojca. W policzku Reyesa ukazał się dołeczek. – Nazywałem go gorzej. Westchnęła z przyjemnością. – I tak już większość mamy przygotowaną. To będzie takie romantyczne. – Cook, nie jestem pewna, czy poradzimy sobie dzisiaj z całymi tymi przygotowaniami – powiedziałam, studząc jej entuzjazm. 281
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Lepiej się postaraj – powiedział Reyes. – Wyruszamy do klasztoru o świcie. Z grzechem czy bez grzechu, zamieszkamy na poświęconej ziemi. Westchnęłam głośno. – Dobra. Damy radę załatwić to dzisiaj. – Spojrzałam na nią. – Jak trudne może to być?
Przekład: agnes_ka1
282
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Rozdział 18 Małżeństwo – związek, w którym jedna osoba zawsze ma rację, a druga to mąż. – NAPIS NA T–SHIRCIE
Personel szpitala wpuścił nas do sali pooperacyjnej: kapitana, Reyesa, Cookie, kilku detektywów i mnie. Gemma również się pojawiła, z twarzą bladą jak prześcieradło Wubka. Nim weszłyśmy do środka, przytuliłyśmy się, ale przez kajdanki było to niezręczne. Kiedy weszłyśmy, w środku była już Żelazna Pięść, sędzina, która mnie nienawidziła. A przynajmniej tak było kiedyś. Wątpiłam, by jej uczucia względem mnie się zmieniły, ale wydawała się mnie tolerować. To było miłe. Odwiedzała w szpitalu swoją babcię, kiedy usłyszała o Wubku. Miło z jej strony, że przyszła sprawdzić co z nim. Wubek był naćpany, przez co wszystko było zabawniejsze. Dali mu wolną rękę w dozowaniu morfiny, co nie mogło się dobrze skończyć. Mrugnął do mnie sennie i powiedział Cookie, że wygląda jakby miała na głowie makaron spaghetti z gatunku włosy anielskie. Nie byłam pewna o co chodzi, ale ona wyraźnie się rozrzewniła. Oczywiście nie byłam na bieżąco. Albo to, albo Wubek miał na myśli anioła, ale myślał o jedzeniu i jego zamroczony umysł pomieszał te dwie rzeczy. To się zdarzało. Kiedyś nie spałam przez co najmniej dwa tygodnie i pomieszałam kawę z seksem. Poprosiłam kelnera, by przyniósł mi kaworgazm. Powiedział, że ich nie serwują, ale jeśli poczekam aż zakończy zmianę, z przyjemnością wypełni moje zamówienie. Był słodki. Pochyliłam się i przytuliłam wielką głowę Wubka, bojąc się, że go zranię, jeśli dotknę czegokolwiek innego. Posłał mi pijacki uśmiech i powiedział: – Wszystkim się zająłem, mordeczko. – Nie nazywał mnie mordeczką odkąd byłam dzieckiem. To przywracało miłe wspomnienia. I kilka niepotrzebnych, ale nikt nie był idealny. Kochałam tego człowieka z całego serca. 283
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Jestem na ciebie taka zła – wyszeptałam mu do ucha, częściowo, by ukryć wilgoć zbierającą się pod rzęsami. Jak on mógł tak ryzykować życiem, pozorując scenę, która miała zapobiec aresztowaniu Reyesa za morderstwo? Lub co najmniej nieumyślne spowodowanie śmierci. Może czuł, że jest coś winien Reyesowi. Ponad dekadę temu był oficerem policji, który go aresztował. – Wiem, pączuszku. – Próbował poklepać mnie po ramieniu, ale zamiast tego poklepał Willa Robinsona. W normalnej sytuacji byłoby to niezręczne, ale biorąc pod uwagę okoliczności… Splotłam nasze dłonie. Sprawa została załatwiona. Został dokładnie i bez wątpienia postrzelony. Wszyscy to widzieli. Usłyszał wyznanie Sylvii Starr nim spadła ze schodów i złamała kark. Niemal udało mu się uzyskać idealne przebranie na Halloween w postaci zwęglonego ciała, choć moim zdaniem nie byłoby to tak fajne jak kostium Spidermana. Wujek Bob w rajstopach byłby niezłym widokiem. Pewnie, że potrzebowałabym po tym terapii, ale kto raz na jakiś czas nie potrzebuje pogadać z terapeutą. I próbował uratować pana Trujillo, ostatnią ofiarę Sylvii. Jeśli cokolwiek mogłam zrobić, teraz nadszedł na to czas. Pocałowałam go w policzek, wyszeptałam słówko po łacinie, a potem się odsunęłam i pozwoliłam innym z nim porozmawiać i życzyć mu szybkiego powrotu do zdrowia. Natychmiast się zarumienił, jego bladość zniknęła, a on spojrzał na mnie podejrzliwie. Nie sądzę, bym uzdrowiła go całkowicie. Wystarczyło, by złagodzić ból i naprawić wnętrzności. Uzdrowiłam go na tyle, by to zaakceptował. Rozmawialiśmy jeszcze kilka chwil, a potem zostaliśmy wszyscy wyproszeni z sali. – Mam prośbę – powiedziałam zanim całkiem wyszliśmy. – Dla ciebie wszystko, kluseczko – odpowiedział, jego oczy były szkliste od morfiny. Teraz nie był najlepszy czas na to, ale wyjaśniłam naszą sytuację w pokoju pełnym świadków i trzydzieści minut później staliśmy znowu w pokoju wujka Boba, tym razem w bardziej matrymonialnym celu. Cook poszła po Amber, gdy ja z Reyesem udałam się do mieszkania po dokumenty i kilka innych drobiazgów. Nalegałam, by zdjął mi kajdanki, bym mogła umyć twarz, wyczesać trawę z włosów i zarzucić na siebie białą koktajlową sukienkę ze srebrnymi wstawkami. Reyes założył czarną marynarkę i szary krawat. Ogolił się i próbował zaczesać do tyłu włosy, ale ciemne loki i tak opadły mu z powrotem na 284
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones czoło. Kiedy wpadł do mojego mieszkania, oniemiałam – ja! – i przez to prawie nie dotarliśmy do szpitala. Ale Cookie i Amber nie dały mi spokoju, a Gemma jęczała nad moimi włosami, spinając je do góry spinkami i próbując ukryć nadchodzące łzy. – Wszystkie moje plany! – krzyknęła załamana tym, że zrujnowałam jej plan urządzenia wielkiego wesela. Punkt dla mnie! Pielęgniarki i kilku lekarzy zebrało się na zewnątrz, głównie ze względu na dziwaczność tej sytuacji, a nie przez romantyczność, gdy sędzina Żelazna Pięść Quimby udzielała nam ślubu. Wujek Bob oddał mnie z łóżka szpitalnego, twierdząc, że w żadnych okolicznościach Reyes nie może mnie zwrócić, gdy Cookie i Gemma stały obok mnie. Reyes poprosił Garretta i Osha, by stali obok niego, co było tak ironiczne, że niemal nierealne. Nie lubił obu, a teraz byli jego drużbami i świadkami naszej podróży do małżeńskiego szczęścia. Po raz ostatni spróbowałam dodzwonić się do taty, nim rozpocznie się ceremonia, ale bezskutecznie. Nawet się nie fatygowałam, by dzwonić do Denise. Kiedy w przyszłym tygodniu się zobaczymy, będę mogła zaskoczyć ją ogłoszeniem swoich zaślubin, choć miałam nadzieję, że będzie miało to miejsce w piekle. Pomimo nieprzyjemnej sytuacji, małego pokoju i sterylnej atmosfery, gdy spojrzałam na Reyesa, motylki wylęgły się w moim brzuchu i sercu, dwa razy większe niż zazwyczaj. Brałam ślub. Z nim. Mężczyzna z moich snów miał się stać mój, na wieki wieków, amen. Słowa wypowiedziane przez sędzinę przedarły się przez moją podświadomość, myśli pędziły w zastraszającym tempie. Miałam stać się zamężną kobietą z dzieckiem w drodze. I nigdy nie byłam szczęśliwsza. Domowe szczęście nigdy nie było częścią mojego planu, ale najwyraźniej ktoś miał odmienne zdanie. Jeśli oczywiście, przeżyjemy Dwunastkę. – Mogę prosić o obrączki? – zapytała sędzina Quimby, a Garrett podał obrączki, które po kryjomu mu podaliśmy. Moja dla Reyesa była prostym splotem srebra i złota. Dla mnie oznaczała nas i 285
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones to jak nasze życia splatały się od urodzenia. Ja byłam pierwsza, wypowiedziałam tradycyjną przysięgę, która po raz pierwszy w moim życiu coś znaczyła. To nie były już tylko słowa, ale prawdziwa przysięga, którą składałam mężczyźnie, którego kochałam. Stał dumnie wyprostowany, ale kiedy wsuwałam obrączkę na jego palec, wyczułam drobne drżenie, tak jakby był tak samo oszołomiony jak ja. I miejmy nadzieję, tak samo zaszczycony. Potem była jego kolej. Wziął obrączkę i wsunął ją w połowie na mój palec, trzymając ją w miejscu, kiedy wypowiadał swoją przysięgę. Byłam tak zajęta patrzeniem na niego, czekając na te dwa słowa, które uczynią go moim, że nie zauważyłam obrączki, dopóki nie powiedział: – Tak. – I skończył wsuwać ją na mój palec. Wtedy sapnęłam. Spojrzałam na niego, a potem z powrotem w dół, na wspaniałe dzieło sztuki na moim palcu. – Reyes – wyszeptałam. – Jest cudowna. Dwa idealne dołeczki pojawiły się w jego policzkach. – Pasuje do koloru twoich oczu. Bursztynowy kamień, znajdował się w lawinie złotych fal, które wyglądały jak ogień, i w rzeczy samej, klejnot miał kolor moich tęczówek. – Co to jest? – zapytałam. – To złoty diament. Spojrzałam mu w oczy. – Gdzie go zdobyłeś? Pochylił się i wyszeptał mi do ucha: – W piekle. Zesztywniałam, wzięta z zaskoczenia. – Pochodzi z miejsca, w którym się urodziłem, głęboko z najgorętszej części, którą wy nazywacie Hadesem. Niewiele ludzi o tym wie, ale mamy tam najlepsze diamenty. Gorąco. Ciśnienie. Idealne warunki. Sędzina mówiła o zobowiązaniach i nie pozwoleniu ludziom na… Na co, nie miałam pojęcia, bo cicho rozmawialiśmy. – Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego ryzykowałeś podróż tam, Reyes? – Wszedłem i wyszedłem niezauważony. A twoja reakcja była tego warta. Zmyłam wszystkie uczucia z twarzy, kiedy ponownie zaczęłam obserwować obrączkę. Nie wiedziałam co powiedzieć. I zanim w ogóle się odezwałam, Reyes mnie 286
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones objął i pocałował, jego usta wpiły się we mnie. Dreszczyk przebiegł przez moje ciało. Nie byliśmy już zaręczeni. To było coś więcej, byliśmy w drodze do osiągnięcia małżeńskiego szczęścia. Zamierzałam umieścić to na Friendbooku. Amber westchnęła głośno, a w pokoju rozległy się brawa i śmiech. Ale tylko na chwilę, bo zaraz uciszyła nas przełożona pielęgniarek, która posłała nam zabójcze spojrzenie. Potem uśmiechnęła się, a ja zaczęłam się zastanawiać czy była na jakichś lekach. – Kupiłyśmy tort – powiedziała, wnosząc lodowy tort, który wyraźnie był przeznaczony na urodzinowe przyjęcie dla dziecka. Było prawie idealnie. Staliśmy jedząc go i pijąc imbirowe piwo prosto z puszek w kształcie stożka, gdy wujek Bob opowiadał historie z mojego dzieciństwa, próbując mnie zawstydzić. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, zaraz musieliśmy wrócić do domu i się spakować. Wyglądało na to, że Osh znalazł nam miejsce, w opuszczonym klasztorze w górach Jemez, który został zbudowany na świętej ziemi Rdzennych Amerykanów: podwójny cios. Ponownie spojrzałam z uwielbieniem na swoją obrączkę. – Diament z piekła. Kto by pomyślał? – Pomagałam wybrać oprawę – powiedziała Gemma, wyraźnie ignorując co powiedziałam, gdy paplała kilka stóp ode mnie. – Ja też! – kąciki ust Amber prawie sięgnęły oczu. – Złoto też jest specjalne – spojrzałam na Reyesa. – I skąd pochodzi? Z bram piekła? Wyszczerzył się. – Tak, ale nie mogę tam wchodzić, więc musiałem skorzystać z kuriera. Nie wiedziałam czy mam wierzyć w cokolwiek co powiedział. Ale nie obchodziło mnie to. Byłam mężatką. Nie. Spojrzałam na niego. Byliśmy małżeństwem. A ja byłam w ciąży. Czy życie mogło być lepsze? Chwyciłam torbę z prezentem – czyli reklamówkę z Walmartu – którą przyniosłam z domu i podałam mu ją. – Co to? – zapytał, spoglądając na mnie podejrzliwie. – To twój prezent ślubny – podekscytowałam się, kiedy otwierał torbę i wyciągnął z niej T-shirt, który mu kupiłam. 287
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Przeczytał na głos. – Nie potrzebuję Google. Moja żona wie wszystko. Zachichotałam jak pacjent szpitala psychiatrycznego, gdy Reyes pochylił się, by pocałować mnie za uchem. – Nie wierzę, że jesteś moją żoną. – A ja nie wierzę, że nie muszę cię już dłużej nazywać moim przyrzeczonym. Naprawdę lubiłam to słowo. Roześmiał się miękko, a potem rozejrzał po pokoju. Ale im dłużej tam staliśmy, tym bardziej odległy się stawał. Schował koszulkę do reklamówki, udając, że jest szczęśliwy, a moje serce szarpnęło się w trwodze. Czy już żałował, że mnie poślubił? Minęło zaledwie dziesięć minut. Jeśli tak, mieliśmy problem. Wzięłam go na bok, podczas gdy Wubek opowiadał o tym jak zdobyłam bliznę ciągnącą się wzdłuż linii włosów – to była całkowicie jego wina, bo to on zostawił piłę mechaniczną obok mojego pluszowego szopa. Jakie dziecko nie chciałoby go pokroić? – Okej, o co chodzi? To powinien być najszczęśliwszy dzień w naszym życiu. Nie przejmujesz się chyba tym, że jesteś sklejony taśmą klejącą, co? Próbował się uśmiechnąć, ale na dłuższą metę mu to nie wyszło. – Teraz muszę podać ci twoje imię. – Co? – zapytałam. – Obiecałem ci. Ja po prostu… – Pokręcił głową. – Po prostu nie wiem co się stanie, kiedy będziesz je już znała. – Racja – potwierdziłam, przypominając to sobie. – Obiecałeś, że podasz mi moje niebiańskie imię w dniu naszego ślubu. – Tak. – Nie rób tego – powiedział Osh, pojawiając się obok nas. Patrzył na Reyesa. – Nie jesteśmy pewni co się wtedy stanie. Nie wiem co będzie z Fasolką. Reyes popatrzył na niego. – Obiecałem, Daeva. Dotrzymuję słowa. Jego obietnica była przyczyną jego cierpień. Choć chciałam znać swoje niebiańskie imię, mogłam zaczekać. W tej chwili było mnóstwo ważniejszych rzeczy. Wzięłam go za rękę. – Powiesz mi później – powiedziałam. – Mamy na to resztę naszego życia, Rey’aziel. Mogę poczekać. 288
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Zalała go ulga, a ja prawie się roześmiałam. Czasami zachowywał się jak dzieciak. Wysoki, seksowny, zabójczo niebezpieczny dzieciak, który wzbudzał strach w sercach wszystkich istot nadnaturalnych, a jednak dzieciak. To usatysfakcjonowało Osha. Poszedł porozmawiać z sędziną, gdy ta zajadała się lodowym tortem. Zaczęłam martwić się o jej duszę. Był złotoustym diabłem i wszyscy – wszyscy – chcieli czegoś na tyle mocno, by zaryzykować swoją duszę. Ale obiecał, że będzie dobrym chłopcem i będzie polował jedynie na dusze złych ludzi. Lepiej, żeby dotrzymał tej obietnicy albo znajdzie się w piekle szybciej niż planował. Pojawił się kapitan i zameldował, że znaleźli niepodważalny dowód przeciwko Sylvii Starr w jej domu. Pamiętnik z procesu, zdjęcia, listy, które pisała do Reyesa, gdy siedział w więzieniu, wraz z kapliczką. Reyes inspirował takie rzeczy. To było dziwne. Ale dowody wystarczyły, by poprzeć historie wujka Boba. Dla kapitana sprawa była zamknięta, a ja nie mogłam nic poradzić na to, że westchnęłam z ulgą. Krótką chwilę później, pożegnaliśmy się. Wycałowałam całą twarz wujka Boba, aż się zarumienił, po czym skierowaliśmy się do naszych domów. Osh miał się z nami spotkać za godzinę, gdy się spakuje. Więc mieliśmy godzinę. Nigdy nie byłam najlepsza w pakowaniu. Nieustannie zapominałam o bieliźnie albo paście do zębów, albo o obu tych rzeczach. Dzięki Bogu, Reyes obiecał, że pomoże mi jak tylko sam się spakuje. Poszedł do swojego mieszkania, a ja do swojego mimo, że między naszymi pokojami nie było ściany. Pośpieszyłam do łazienki, by zgarnąć przybory toaletowe do torby, zastanawiając się czy będę potrzebowała płynu do czyszczenia sedesu, kiedy pojawiła się Jessica. Stała tyłem, przygryzając dolną wargę i czekając aż ją zauważę. Po dobrych dwóch minutach ciszy, zaczęła: – Chciałam, żebyś wiedziała, że zawsze czułam się winna przez to co stało się między nami w liceum. – Domyślam się – powiedziałam, próbując konkretny odcień szminki na nadgarstku. Jak bardzo złe będzie używanie jasnego odcieniu czerwieni w klasztorze? Nie wiedziałam jak się ubrać. – Nie masz pojęcia jak płytka i egoistyczna potrafię być. – Tak wiem. Zaufaj mi. – Może powinnam zostać przy różu. – Ale to już się nie liczy. Cieszę się, że umarłam – powiedziała, a ja zatrzymałam się. Odwróciłam się do niej. 289
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Co masz na myśli? – Gdybym nie umarła, nigdy nawet nie pomyślałabym, żeby pójść do ciebie po pomoc, kiedy mój siostrzeniec miał wypadek. Jestem ci wdzięczna za to co zrobiłaś Charley. – Jessica nic nie zrobiłam. Nie jesteś mi nic winna. Fakt, że była gotowa oddać życie za siostrzeńca przemawiał do mnie, prawie na tyle, by zagłuszyć jej donośny skowyczący głos, gdy odwróciła się do mnie i powiedziała: – Jestem ci winna wszystko, Charley. Nigdy o tym nie zapomnę. Odpłacę ci się. Zostanę z Rocketem, Truskawą i Blue. Zrobię właściwą rzecz i odsunę się, ponieważ jestem – opuściła głowę, potem wyszeptała: – ponieważ jestem zakochana w twoim narzeczonym. – Reyesie? – zapytałam, oszołomiona. – Tak. Przepraszam. Coraz bardziej zaborczo, powiedziałam: – I od dzisiaj, jest moim mężem. Natychmiast poderwała głowę. – Już? – zapytała, poszarzała na twarzy i blada. – Tak po prostu. – Zwalczyłam swoje pragnienie, by unieść pięść w geście zwycięstwa. – W takim razie tym bardziej odejdę. – Tak pewnie będzie najlepiej. – Ponieważ, naprawdę, jestem kompletnie, bezwarunkowo i nieodwołalnie w nim zakochana. – Dobrze, Bella. Musisz znaleźć swojego własnego mężczyznę. Kapujesz? – Znalazłam swojego mężczyznę pamiętasz? Freddy James? I ktoś mi go odebrał. Cholera. To chłopak, z którym straciłam dziewictwo, a wszystko, by odegrać się na płytkiej, egoistycznej
– ona się tak określiła – pierwszoklasistce, którą
nazywałam przyjaciółką przez lata nim wszystko się odmieniło. A mimo to… – Cieszę się, że jednak to zrobiłam – powiedziałam, próbując brzmieć szczerze. Skrzyżowała ramiona na piersi. – I przez to jesteś do bani. 290
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nie Jessica, próbuję powiedzieć… Freddy nie był zbyt miły. Na dłuższą metę, cieszę się, że oszczędziłam ci jego problemów. – Och – mrugnęła zaskoczona. – W takim razie, przykro mi, że to ty musiałaś sobie z nimi radzić. – Ta, mi też przykro. – Więc, on naprawdę jest żonaty? – zapytała, jej głos znów stał się piskliwy. – Na zawsze? – Idź już – rozkazałam, wskazując na drzwi. Zniknęła. Jeśli dobrze pójdzie, na długi czas będę mieć ją z głowy. Nim jednak wróciłam do swojej sypialni, pojawił się Rocket. Najwyraźniej zmieniły się moje godziny odwiedzin. Musiałam gdzieś ustawić informację. – Rocket! – krzyknęłam zaskoczona, czekając aż się dostosuje. Nieczęsto wychodził ze szpitala psychiatrycznego, a ostatnim razem, gdy to zrobił, zostałam zaatakowana przez ogary. Zamrugał, przyswajając nowe otoczenie, a dopiero potem zwracając swoją uwagę na mnie. Jego pulchna twarz i łysa głowa błyszczały w słabym świetle salonu. Kiedy w końcu skupił się na mnie, skrzyżował ramiona na piersi. – Żadnego łamania zasad, panienko Charlotto. No i proszę bardzo. – Wiem, misiu. – Położyłam dłoń na jego ramieniu. Nie pojawiłby się tu, gdyby nie był zmartwiony. – Jaką zasadę złamałam? – Wszystkie! – wyrzucił ramiona w powietrze, całkiem mną zawiedziony. Niech szlag trafi te cholerne zasady. – Panienko Charlotto, musiałem wymazać. Trzy imiona – wyciągnął trzy pulchne palce. – Trzy. Raz. Dwa. Trzy. Trzy! Zmarszczyłam brwi zdezorientowana. – Musiałeś wymazać? To znaczy, musiałeś usunąć imiona ze swojej ściany? – opanowała mnie nadzieja. – Czy jedno z nich należało do mnie? – Nie. Ty już umarłaś. Umarłam. Umarłam! Wow. Wiedziałam, że to był anioł. Prawdziwy ze zmarszczonym czołem. Dziwne to. Reyes pojawił się obok mnie, gdy Rocket mnie karcił. Spojrzałam na niego i Betty White przepełniła radość. Umarłam, więc mogłam to skreślić ze swojej listy 291
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones rzeczy do zrobienia. Następny w kolejce był: miesiąc miodowy. – Nie twoje – Rocket kontynuował. – Imiona innych. – Dobra, dzięki że wszystko wyjaśniłeś – poklepałam go po ramieniu, by zachęcić do wyjścia. – Tych w szpitalu. Niebo jest wściekłe. Zatrzymałam się, gdy chorobliwy strach wstrząsnął moim ciałem. – Co masz na myśli mówiąc: „niebo jest wściekłe”? – To był ich czas. Nie możesz tego więcej robić. Nie możesz ratować ludzi bez powodu. Musiałem usunąć! – krzyknął, powtarzając swoje pierwsze oskarżenie, to, które wydawało się najważniejszą z jego obaw. Mimo ciekawości o to jak wymazał imiona wyryte w tynku, skierowałam temat na niebo. – Rocket, niebo. Co z nim? – Jest w chaosie! – ponownie wyrzucił ramiona w górę. – Są bardzo źli, że musiałem wymaaaaaazać! Wyraźnie nie był za wymazywaniem. – Przepraszam, Rocket. – powiedziałam, patrząc na Reyesa zmartwiona. Opuścił głową, a jego nastrój ponownie mnie uderzył. Znów był ponury. – I dla twojej wiedzy, muszę wymazać kolejne. Koniec z dotykaniem ludzi w szpitalach! To oszustwo! Tak mówi Michael. – Michael? – Archanioł. – Archanioł? – zapytałam, wiedząc kim był Michael, ale nie spodziewając się, że zostanie wciągnięty w tą rozmowę. – Jest największym archaniołem wszech czasów. Zbyt długo przebywał w towarzystwie Truskawy. Przemawiało przez niego, jej nastawienie. – Nikt nie wie kim jest Michael, ale… – Panienko Charlotto, musiałem wymazać. Zanim go zatrzymałam, rozpłynął się w powietrzu, a ja zostałam gapiąc się na Reyesa. – Czy ja naprawdę wkurzyłam archanioła? – Kiedy nie odpowiedział, wyminęłam go i przeszłam do swojej sypialni. – Nie jest dobrze. Ani trochę. Wyciągnęłam z szafy górę ubrań i odwróciłam się, najpierw zauważając 292
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Reyesa, stał z głową pochyloną, odwróconym wzrokiem, potem zauważyłam tatę. – Tato! – krzyknęłam, potykając się o wieczorową suknię, która raczej w klasztorze nie będzie mi przydatna, ale wolałam być przygotowana na wszystko. – Cześć, pączuszku – powiedział. Stał w pokoju przed oknem, jego sylwetka oświetlana była przez światło dochodzące z ulicy, dłonie chował w kieszeniach spodni. Podekscytowana, rzuciłam ubrania na łóżko tuż przed tym jak uderzyło we mnie niedowierzanie. Wyprostowałam się i zatrzymałam, zaciskając dłoń na stercie ciuchów. – Powinnaś odebrać – powiedział i wtedy dotarło do mnie, że dzwoni mi telefon. Opanowana niedowierzaniem, wyciągnęłam go i odebrałam. – Davidson? – to był kapitan Eckert, głos miał cichy, formalny. – Tak – wyszeptałam. – Sprawdziliśmy adres, który podał nam twój wujek. Magazynu, który znalazłaś w pokoju hotelowym swojego ojca. – Tak – potwierdziłam ponownie. Odchrząknął i powiedział: – Znaleźliśmy ciało. Gdy mówił w oczach stanęły mi łzy, więc spojrzałam na tatę, na dwa ślady po kulach w jego piersi. – Mamy dowody, by wierzyć, że to twój ojciec. – Po długiej chwili, gdy docierało do mnie, co właśnie powiedział, zapytał: – Dowiedziałaś się może, co tam robił? Kogo śledził? Chociaż tego nie poczułam, telefon wysunął mi się z dłoni. Reyes złapał go i powiedział kapitanowi, że oddzwonię, po czym zakończył połączenie. – Tato – wyszeptałam, nie będąc w stanie oderwać oczu od ran po kulach i krwi, która znaczyła jego białą koszulkę. Zaczęłam iść w jego kierunku, ale cofnął się i pochylił głowę jakby się wstydził, więc przystanęłam. – Nie rozumiem. – Przepraszam, kluseczko. Nie wiedziałem. – Co? – Mój wzrok był tak zamazany, a moje serce tak puste, że ledwie mogłam się na nim skupić. Ledwie mogłam powstrzymać kolana od drżenia. 293
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Nigdy nie wiedziałem, jak wyjątkowa byłaś. To znaczy, wiedziałem, że miałaś dar, ale nigdy nie wiedziałem kim jesteś naprawdę. Czym jesteś? Jesteś niesamowita. – Tato, co się stało? – Jesteś bogiem. – Tato proszę. Kto to zrobił? Potaknął jakby wróciły mu zmysły. – Są tam ludzie kochanie, ludzie, którzy wiedzą czym jesteś. Próbowałem ich powstrzymać. Próbowałem dowiedzieć się kim dokładnie są, kiedy mnie złapali. – Skąd pochodzą te zdjęcia? – zapytałam, nawiązując do moich zdjęć w pokoju hotelowym. – Czy to… Ludzie, którzy cię zabili zrobili te zdjęcia? – Nie, ale ich znają. Śledzą cię. Badają. Nagrywają każde wydarzenie z twojego życia od dnia, w którym się urodziłaś – wyrzucił z siebie ostatnie słowa jakby się ich brzydził. Za to, że sobie wcześniej tego nie uświadomił. – Wiedzą o tobie więcej, niż ja kiedykolwiek wiedziałem. Ale nie możesz im ufać. Nie są tu dla ciebie. Są tu tylko po to, by obserwować i składać raporty. Wiedziałam. – Watykan. Składają raporty Watykanowi. Wydawał się zaskoczony, że o tym wiem. – Ale są też inni. Nazywają ich Dwunastką. – Tak – powiedziałam potakując. – Wiemy o nich. – Zostali wysłani – powiedział, zaczynając blaknąć. – Tato, gdzie idziesz? – zapytałam, ruszając do przodu. – Muszę iść. Dam ci znać, kiedy dowiem się czegoś więcej. Dotarłam do niego, ale położył zimne dłonie na moich ramionach, by zmusić mnie do zwrócenia na niego uwagi. – Charley posłuchaj. Zostali wysłani. Dwunastka. Zostali wysłani przez coś bardzo, bardzo złego. – Wiem – powiedziałam, jego istota znikała. – Nie – powiedział, kręcąc głową. – Nie byli… – Spojrzał za siebie i gdy znikał, powiedział jeszcze: – Zostali wysłani. Gapiłam się w pustą przestrzeń, gdy dotarło do mnie ostatnie słowo. Chłód wokół moich ramion zniknął, wolniej niż mój tata. Pustka w moim sercu pozostała. 294
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Dutch – powiedział Reyes. Odwróciłam się i wpadłam w jego ramiona, opanowana przez szloch wstrząsający moim ciałem. Jak miałam powiedzieć Gemmie, że tata nie żyje? Że umarł przeze mnie? Przez to czym byłam? Strata miażdżyła mnie, jak nic wcześniej. Przywarłam do Reyesa i pozwoliłam, by ból wchłonął się we mnie, pogruchotał mi kości, zdarł skórę. Po długiej męce, odczepiłam się od niego poszłam do łazienki, by się umyć. Kiedy wróciłam, moje ramiona były napięte z powodu determinacji. – Nie mogę odejść – powiedziałam przygotowana na kłótnię. Po tak długim płaczu, brzmiałam jakbym miała grypę. Zastanowiłam się jak długo szlochałam w ramię Reyesa. – Muszę dowiedzieć się, kto zabił mojego ojca i nie mogę tego zrobić będąc w klasztorze w górach. Reyes opuścił głowę. – Musisz zaufać wujkowi. – Mój wujek nie wie z czym ma do czynienia. Ja wiem. Przysunął się bliżej, coraz bardziej się obawiając. – Wyjeżdżamy. Zbliżyłam się, sięgając i chwytając go za gardło. – Mogę obezwładnić cię w tym miejscu i zostawić na pastwę losu. Przytaknął i odezwał cicho, jakby mówił do zranionego zwierzęcia: – Możesz zrobić mi o wiele więcej Dutch. – Satysfakcja rozkwitła w mojej piersi. – Ale zanim to zrobisz, pomyśl o naszej córce. To do mnie dotarło. Niechętnie opuściłam dłoń i cofnęłam się, nie chcąc myśleć o niczym innym jak tylko o ojcu, który został postrzelony i pozostawiony, by się wykrwawił w pieprzonym magazynie. – Musimy zabrać ją do bezpiecznego miejsca – kontynuował. – Wiesz o tym równie dobrze jak ja. – Uniósł mój podbródek. – Gdy tylko będzie bezpieczna, dowiemy się kto to zrobił. – I kiedy to będzie, Reyes? Kiedy będziemy bezpieczni? Nie mamy pojęcia jak ich zatrzymać, jak ich zabić. – Coś wymyślimy – powiedział. – Ale możemy to zrobić tam. Tutaj jesteśmy zbyt odsłonięci, zbyt dostępni, ale coś wymyślimy. W przypływie wściekłości, wyrwałam brodę z jego uścisku, chwyciłam torbę i upchałam do niej kilka ciuchów. 295
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones – Powtarzaj to sobie – powiedziałam, po czym zgarnęłam panią Thibodeaux z akwarium i ruszyłam do drzwi. Pójdę z nim. Dla dobra córki stanę się więźniem w jakimś opuszczonym klasztorze, ale w chwili, gdy będzie bezpieczna na ziemi, gdy będę wiedziała, że nikt jej nie tknie, wtedy odpłacę się tym, którzy to zrobili. Nie wspominając już, że ojciec Reyesa wkrótce odkryje jaką głupotą jest wchodzenie między wściekłą matkę a jej dziecko. Ziemia drżała z każdym krokiem, który podejmowałam, z każdą myślą, która formowała się i utrwalała w mojej głowie. Jeśli będę musiała, wygrzebię piekło i rozedrę je na strzępy. Chciał wojny? Dostanie ją.
Przekład: DirtyBlack_
296
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones
Reyes Obserwowałem jak Dutch wybiega z mieszkania, rozlewając wodę z małego, szklanego akwarium, z wypchaną torbą ciuchów i innych rzeczy. Bijące od niej światło wrzało wściekłością, zmieniając się w ciemnozłote i lśniące jak jej oczy. W połączeniu z bólem po śmierci ojca, owiewało to moją skórę niczym elektryczny wiatr. Była tak niesamowicie potężna, a z każdym dniem rosła jeszcze w siłę. Niedługo stanie się mocą niepodobną kontrolować. Będzie stworzeniem nie do powstrzymania. Będzie bogiem jakim się urodziła i już dłużej nie będzie mnie potrzebować. Nie będę dla niej użyteczny. Poczekałem aż wybrzmią jej kroki na schodach, po czym przywołałem gnojka. Anioła, jak ona go nazywała. Jej śledczego. Pojawił się obok, więc pytająco przekrzywiłem głowę. Włożył ręce w kieszenie i skinął głową. – Miałeś rację. On dla kogoś szpieguje. – Dla kogo? – zapytałem, nie będą w nastoju na gierki. – Słuchaj, pendejo, robię to dla niej. Pracuję dla Charley. Nie dla ciebie. Ona zasługuje, by wiedzieć. Młokos zawsze się mnie bał, ale robił się coraz śmielszy. Niedługo będę musiał zerwać mu z głowy bandankę i owinąć mu ja wokół gardła. Jednak teraz nie był na to czas. Zamiast działać instynktownie, spojrzałem na niego. Zadziałało. Gnojek przygarbił się i powiedział: – Nie wiem dla kogo. Jakiegoś gościa w czarnym Rollsie. Bogatego kutasa, który ma więcej kasy niż rozumu, jeśli robi to co mówi. Przytaknąłem. To mógł być wysłannik mojego ojca. A szpiegiem, za którym podążał dzieciak według moich rozkazów, był jeden z najtrudniejszych przypadków Dutch. Od jakiegoś czasu ją obserwował. A ja jego. Zastanawiałem się jak powiedzieć jej, że ten półgłówek, którego uważała za przyjaciela szpiegował ją dla mojego ojca. Przy ostatnich wydarzeniach nie musiała dobrze tego przyjąć. Miał na imię Duff, a Dutch, jak wiele razy wcześniej, nabrała się na urok jego chłopięcej twarzyczki i skromne jąkanie. Jednak wiedziałem czym naprawdę był. W 297
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones końcu z jakiegoś powodu był w więzieniu. – Nie spuszczaj go z oka. I daj znać, jeśli zajdą jakieś zmiany. – A co jeśli Charley będzie mnie potrzebowała? – zapytał. – To do niej idź, ale wróć do tego palanta w chwili, kiedy cię zwolni. Gnojek skinął głową i zaczął znikać, ale się zatrzymał. – Ten gość ją skrzywdzi? – Duff? – zapytałem. – Nie, ten bogaty kutas. – Tylko jeśli damy mu sposobność. Dzieciak skinął głową. – Mogę go zdjąć. – I odebrać mi tę przyjemność? – Podszedłem o krok. – Nie sugerowałbym takiego działania. Młody odsunął się. – Dobra. Jest twój. Ale ja chcę ducha. – Duff będzie twój, kiedy skończymy z jego szefem. – Świetnie – powiedział i zadowolony zniknął. Poszedłem za Dutch, krzywiąc się z bólu, który nadal czułem po walce z Dwunastką. Martwiłem się. Wydawały się niemożliwe do zabicia, ale musiał istnieć jakiś sposób. Musiałem go znaleźć. Dla Dutch i dziecka. Naszego dziecka. Potrzebowałem jeszcze kilku kawałków układanki. Kiedy dowiem się kto przyzwał ogary, będę mógł spacyfikować typa. Wtedy będą bardziej wrażliwe. Łatwiejsze do wyeliminowania. Musiałem jeszcze wymyślić jaką w tym wszystkim rolę odgrywał Daeva, Osh’ekiel, jednak na razie przymykałem na niego oko. Ale jeśli tylko krzywo mrugnie, zerwę mu kręgosłup. Przynajmniej tyle mogłem zrobić. Wszedłem w ciemną jak atrament noc. Dutch siedziała w uruchomionym jeepie. Miała nietęgą minę. Obszedłem samochód i otworzyłem drzwi pasażera. Jej emocje uderzyły we mnie niczym pociąg towarowy, poczułem jej gniew i wstrzymywany żal, który groził, że ją pochłonie. – Muszę zadzwonić do Gemmy – powiedziała. – Możesz zadzwonić po drodze. Ja poprowadzę. Po chwili obróciła się, by wysiąść. Łza wymknęła się jej spod rzęs i spłynęła po policzku. Otarła ją ze złością, a parująca z niej niesamowita energia sprawiła, że ziemia zadrżała pod nami. 298
„Seventh Grave and No Body” - Darynda Jones Nie śmiałem jej zatrzymywać, gdy mnie minęła i wsiadła z drugiej strony. Emocje kotłujące się w niej były niczym bomba jądrowa, kiedy pierwszy atom został rozdzielony, a reszta znajdowała się na granicy eksplozji. Miała nieograniczoną moc i ani grama kontroli nad nią. Jeszcze nie. Mogła zniszczyć tak wiele tak niewielkim wysiłkiem, nawet nie wiedząc co robi, póki szkoda nie zostałaby wyrządzona. To by zniszczyło również ją, jak nic wcześniej, więc odsunąłem się, nie chcąc odpowiadać za niezamierzone ofiary i szkody, które mogła wyrządzić. Sam również nie chciałem zostać wypatroszony. Jeszcze nie. Chciałem zobaczyć naszą córeczkę. Chciałem zobaczyć, choć przez chwilę, istotę przeznaczeniem której jest nieodwracalne zniszczenie mojego ojca. Później mogłem umrzeć, wiedząc, że będzie cierpiał za swoje zbrodnie przeciwko ludzkości i spędzić wieczność z jedynym stworzeniem we wszechświecie, które mogło rzucić mnie na kolana zaledwie swoim szeptem.
Przekład: agnes_ka1
299