VIRGINIA HENLEY
NIENASYCENIE
Rozdział 1 Zawahała się tylko na mgnienie oka. Drżącymi z niecierpliwości dłońmi zdjęła...
22 downloads
46 Views
2MB Size
VIRGINIA HENLEY
NIENASYCENIE
Rozdział 1 Zawahała się tylko na mgnienie oka. Drżącymi z niecierpliwości dłońmi zdjęła z ramion aksamitną pelerynę i rzuciła ją na wyściełaną sofę. Uniosła spódnicę, rozwiązała tasiemki suto marszczonych halek, zdjęła je z pośpiechem i położyła na pelerynie. Wreszcie rozpięła guziczki kosztownego gorsetu, a potem zsunęła go, obnażając gładkie plecy i kusząco zaokrąglone pośladki. Przekleństwem Catherine Seton Spencer była impulsywność. Kaprysy zazwyczaj burzyły jej krew tak nagle i gwałtownie, że poddawała się im, nie zważając na okoliczności. Tego popołudnia wymknęła się niepostrzeżenie z dworu, a kipiące tłumem przechodniów ulice Londynu z minuty na minutę coraz bardziej wzmagały jej podniecenie. Kusiły ją niezliczone szyldy wymalowane barwnymi farbami, oferujące
S
wszystkie zakazane rozkosze, począwszy od horoskopów, a na pokojach na godziny skończywszy.
R
Wpatrujący się w nią mężczyzna, do tej chwili odważny i gotowy na każde szaleństwo, nagle spoważniał.
- Jeszcze pożałujesz, że poddałaś się tej zachciance. I będziesz miała do mnie żal.
- To nie jest zachcianka! Rzuciłeś mi wyzwanie i nie sądzisz chyba, że teraz stchórzę? - Nigdy dotąd tego nie robiłaś. Przygotuj się na ból i krew. - Pierwszy raz musi boleć. Nie jestem tchórzem podszyta! Pospiesz się i miejmy to już za sobą. Gdy mężczyzna pogłaskał jej nagi pośladek, zerknęła przelotnie na to, co trzymał w drugiej dłoni. - Rozmiar trochę mnie niepokoi. - Zadrżała z lęku i podekscytowania. - Ile czasu to zajmie? - Zaledwie dwadzieścia minut. Nie ruszaj się teraz.
-1-
Lady Catherine zamknęła oczy i zacisnęła zęby. Dzielnie wytrzymała pierwszą falę przenikliwego bólu, a po chwili kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu. Gdy było po wszystkim, roześmiała się triumfalnie. Szybko się ubrała. Opuścili miejsce schadzek, nie oglądając się za siebie. *** - Bello, jeśli wygadasz komukolwiek, że zrobiłam sobie tatuaż, utnę ci język! Nie mogę pozwolić, by głupie ploteczki zrujnowały moją reputację. Lady Arbella Stuart roześmiała się dźwięcznie. - A nie sądzisz, że tajemne schadzki z dżentelmenami zrujnują ci reputację? - A któż się o tym dowie? Przecież mamy maski. A w dodatku pozwoliłyśmy im tylko odprowadzić się na przedstawienie. - Grają dziś na dziedzińcu gospody „Pod Bykiem i Niedźwiedziem". Rzecz jasna, nasi szarmanccy opiekunowie wynajęli jeden z pokojów na piętrze, byśmy mogły oglądać sztukę z okna.
S
- Robiłaś to już wcześniej, Bello! - wykrzyknęła Catherine z pretensją. Była
R
zaskoczona i nieco zazdrosna. Nie lubiła, gdy ktokolwiek wyprzedzał ją w szaleństwach.
Przeszły jeszcze kilka kroków po Thames Street i Arbella wskazała palcem wysoki budynek, stwierdzając z niewzruszoną pewnością: - To dom publiczny. Bardzo popularny wśród dworaków. - Och, umieram z ciekawości! Tak bym chciała móc zajrzeć do środka. - Zdumiewasz mnie! - Miewam pragnienia, które zdumiałyby samego Lucyfera. Chciałabym wiedzieć, co sprawia mężczyznom największą przyjemność. - Ale tam są... prostytutki - wyszeptała strwożona Arbella. - Dżentelmeni nigdy nie chcieliby robić tego samego z damami. - Czyżby? - roześmiała się Catherine. - Skąd masz tę pewność? Wątpię, byś radziła się w tej sprawie swej babki, niesławnej hrabiny Shrewsbury. Miała aż czterech mężów i założę się, że jej namiętny charakter znajdował ujście zarówno w łóżku, jak i poza nim!
-2-
- Cat Spencer, co ty wygadujesz? Babka Bess jest staruszką i prawdziwym smokiem strzegącym mej moralności. Dziękowałam Bogu, że mogę wreszcie uciec z Derbyshire. - Gwarantuję ci, że Bess zna wszystkie sztuczki, jakie mogą się przydać kobiecie, gdy ma do czynienia z odmienną płcią. A skoro już o tym mowa, nadchodzi właśnie nasza eskorta. Panowie zapewne dyszą żądzą, by mieć nas tylko dla siebie na resztę popołudnia. - Uśmiechnęła się pod maską. - Trzymajmy ich na dystans. *** Patrick Hepburn, lord Stewart, skutecznie ukrywał głęboką ulgę. Budzący się właśnie dzień był ostatnim z trwającego cztery miesiące obowiązkowego patrolowania Szkockich Środkowych Marchii. Dowodził półsetką doborowych żołnierzy, wywodzących się wyłącznie z klanów, które wcześniej przysięgły lojalność jego ojcu, teraz zaś jemu samemu - Hepburnów, Stewartów, Douglasów i Elliotów. Gdyby choć przelotnie zdradził swą chęć rzucenia tego wszystkiego i ruszenia w stronę domu,
S
pognaliby przed siebie jak sfora oszalałych psów, bezbłędnie odnajdujących drogę do
R
własnych łóżek i dziewcząt, które je grzały.
Patrick zręcznie zeskoczył z siodła, rzucając wodze swemu kapitanowi, Jockowi Elliotowi. Wyciągnął rękę do strażnika Angielskich Środkowych Marchii. - Witam, sir. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Cenię punktualność. - Lubił u Roberta Careya także i inne przymioty. Wysoki rudzielec stanowił żywy obraz elżbietańskiego galanta: był odważny, inteligentny i naiwnie szczery. Jego ojciec, lord Hundson, był bękartem poprzedniego króla, Henryka Tudora i Anny Boleyn, co czyniło Roberta kuzynem królowej Elżbiety. - Praca z tobą, panie, to dla mnie zaszczyt. - Choć smukły, Carey i tak musiał zadzierać głowę, by spojrzeć w oczy Hepburnowi, który na boso miał sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, zaś jeszcze więcej w skórzanych butach do jazdy konnej. Obydwaj zdawali się stanowczo za młodzi, by dowodzić upartymi i niebezpiecznymi pogranicznikami, co było kolejnym dowodem na to, że zdobyli sobie pełne zaufanie i lojalność podwładnych. Przez ostatnie cztery miesiące zdołali wspólnymi siłami utrzymać względny spokój w Środkowych Marchiach. Oczywiście,
-3-
wciąż zdarzały się nocne wypady band plądrujących wioski, jednak podpalenia i morderstwa stały się rzadkością. Spotkanie na granicy miało na celu wymianę więźniów. Hepburn wziął od Jocka Elliota listę schwytanych Anglików oraz popełnionych przez nich zbrodni i wręczył ją Careyowi. Skinął głową strażnikowi, który przekazał więźniów angielskim żołnierzom. Schwytani na gorącym uczynku zbrodniarze zostali dosłownie obdarci z wszelkich wartościowych rzeczy, włącznie z końmi, zaś ci, którzy pochodzili z bogatych rodzin, dodatkowo musieli obiecać spory okup za uwolnienie. Trzymani w Hermitage Castle - zamku rodem ze średniowiecznego koszmaru - wcale nie narzekali na chciwość strażników. Sami proponowali wysokie okupy, byle tylko wyrwać się na wolność. Carey podał Hepburnowi własną listę i z niesmakiem patrzył na swych rozradowanych szkockich więźniów, pośpiesznie idących ku granicy. - Odebraliśmy właściwie wszystko tym wstrętnym łajdakom - przyznał Carey. Muszę przecież jakoś płacić moim ludziom. Patrick uśmiechnął się kpiąco. - Poproś kuzynkę o podwyżkę.
R
S
- Podwyżkę? - parsknął Robert. - Od roku trzymam straż i do tej pory nie zobaczyłem ani jednej korony z żołdu, który miał wynosić pięćset funtów! Pod koniec maja kończę służbę i planuję udać się do Londynu po zaległe wypłaty. - Dwory królewskie znane są ze skąpstwa. - Patrick pomyślał o wężu w kieszeni króla Jakuba, który nie miał nawet własnej armii i oczekiwał, że szlacheckie rodziny na własną rękę zorganizują obronę całego kraju. - Musisz zatem znaleźć jakieś inne źródło utrzymania. - Uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy zerknął na listę. - Tu jest napisane, że Sip Armstrong zgwałcił kobietę. Jeśli macie na to dowód, dlaczego nie wymierzyliście mu kary? - Ściągnął czarne brwi, powstrzymując wściekłość. Robert odparł ściszonym głosem: - Jego brat jest szkockim strażnikiem. Pewnie chciałby pomścić skazańca ogniem i mieczem. Patrick kiwnął ze zrozumieniem głową. Podszedł do obszarpanych więźniów.
-4-
- Armstrong! Angielski strażnik oddał cię w moje ręce. Czy wnosisz do tego jakieś zastrzeżenia? Przezywany Końskim Ogonem Armstrong uśmiechnął się bezczelnie. - Skąd, panie. - Powiesić go - rzucił Hepburn w stronę Elliota. Żołnierze szybko chwycili skazańca i nie zważając na szkockie przekleństwa, krzyki, błagania i groźby, ponieśli w stronę najbliższego drzewa. Zanim Hepburn wrócił do Careya, Armstrong po raz ostatni wierzgnął nogami. Bezwładne ciało zakołysało się łagodnie na wietrze. Angielski strażnik spojrzał na Hepburna z wdzięcznością. - Napijesz się ze mną przed odjazdem, Patricku? - Z przyjemnością, Robercie. Niedługo później oddział sir Roberta odjechał. Patrick wskoczył na siodło i z góry spojrzał na dwa tuziny jeńców oddanych w jego ręce.
S
- Mieliście wiele szczęścia, że wpadliście w ręce Careya. Większość
R
angielskich strażników nie widzi różnic między złodziejem a mordercą i wiesza wszystkich od ręki. - Patrzył, jak więźniowie rzucają ukradkowe spojrzenia na ciało Armstronga, i cieszył się, że mógł im udzielić tej lekcji. Zdawał sobie sprawę, że nie oduczy ich kradzieży, lecz powinni wiedzieć, że morderstwa i gwałty są absolutnie niedopuszczalne, dopóki on pełni tu straż. Wychylił się w siodle, jakby węszył odległy trop i uśmiechnął się radośnie do żołnierzy. - Do domu, chłopcy! Z triumfalnym okrzykiem skoczyli w galop, pędząc przed sobą konie odebrane Anglikom. Bez chwili wahania porzucili więźniów na drodze. Skoro byli na tyle głupi, by dać się złapać, zasługiwali na spacer w rodzinne strony. Cwałując po łagodnych zboczach wrzosowisk i mijając bystre, bulgoczące strumyki, zauważyli, że nadeszła wiosna. Patrick w upojeniu spoglądał na znajome wzgórza i pasące się na nich stada owiec. W jego ciemnych oczach lśniła głęboka, niezmącona miłość do krainy leżącej tuż przy granicy. Jadąc przez Liddesdale i Treviotdale, później zaś przez Midlothian, po raz kolejny głęboko żałował utraty
-5-
pięknych, rozległych ziem, które niegdyś należały do jego ojca. Opłakuj stratę, Patricku, lecz nie bądź zgorzkniały. To odbierze ci radość życia. Słowa ojca wróciły do niego tak wyraźne, jakby usłyszał je poprzedniego dnia, nie zaś kilka lat wcześniej, to znaczy w dniu, gdy Francis Hepburn Stewart, niesławny hrabia Bothwell, udawał się na dobrowolne wygnanie, oddając wszystkie swe ziemie, tytuły, zamki i posiadłości Koronie, a prosząc jedynie, by jego syn i dziedzic mógł zachować zamek Crichton. Tamtego dnia definitywnie skończyło się dzieciństwo Patricka. - Nienawidzę króla Jakuba! - wykrzykiwał, podsycając w sobie pragnienie zemsty. - Uspokój się, chłopcze. To własne bezmyślne działania ściągnęły mi na głowę to nieszczęście. Jak dobrze wiesz, Jakub V jest władcą nas obu. Gdy umacniałem swą władzę, Jamie obawiał się, że planuję strącić go z tronu i zająć jego miejsce. Bał się mojej potęgi, więc mnie z niej odarł. Nigdy nie zapominaj, że król jest wszechwładny. Może odebrać ci wszystko, czego tylko zapragnie. Pamiętaj jednak również, że jest
S
twoim krewnym i może ofiarować ci równie wiele, jeśli będziesz wystarczająco
R
sprytny, by zabiegać o jego przyjaźń i zaufanie. Pamiętaj także, że istnieje jedna rzecz, której nigdy nie dosięgnie.
Patrick wiedział, że ojciec nie mówi o Crichton, choć zamek dziedziczyły całe generacje Hepburnów. Potężny dom nie był jedynym darem, jaki dostał od ojca. Dar jasnowidzenia, wizje i tajemnicze ponadnaturalne zdolności, które niekiedy pozwalały mu przejrzeć przyszłość niosła ze sobą królewska krew Stewartów. Zdumiewający był to dar. I przekleństwo nie do zniesienia. Tamtego dnia Patrick obiecał sobie, że kiedyś zdobędzie taką władzę nad królem Jakubem, że zmusi go do dania mu o wiele więcej, niż kiedykolwiek wziął. Przez okrągły rok powtarzał tę przysięgę, zaklinał, wzywał na świadków wszystkie moce i wracał do niej tak często, aż wreszcie stała się częścią jego duszy. W ten ostatni dzień kwietnia, niemal dziesięć lat później, wiedział już, że stał się godnym przeciwnikiem dla każdego żyjącego mężczyzny. Lord Patrick Stewart odchylił głowę i roześmiał się głośno. Biedny Jamie nie ma z nim najmniejszych szans!
-6-
*** W Londynie dwie młode pary oglądające przedstawienie, oklaskiwały gorąco aktorów kłaniających się na scenie „Pod Bykiem i Niedźwiedziem". Lady Catherine i lady Arbella odeszły od okna, zdjęły maski i zaczęły się częstować przekąskami, które przezornie zamówili ich towarzysze. Cat zatopiła zęby w słodkim cukierku i uśmiechnęła się do Henry'ego Somerseta. - Uwielbiam migdały, Hal. - Powinnaś zatem spróbować tego wina. - Napełnił dwa kieliszki i podszedł do niej tak blisko, że niemal ocierał się o jej suknię. Cat z uwagą wpatrzyła się w przystojną twarz towarzysza, potem zaś zerknęła na kształtne usta, okolone krótko przyciętą złotą brodą. - Nie piję wina, Hal. Odbiera zdrowy rozsądek. Bello, pamiętaj, że musimy wrócić do Whitehall przed zmrokiem.
R
Henry chwycił ją za dłoń i wymruczał:
S
- Nie wracaj tam dzisiaj. Zostań ze mną, Catherine. Wynajmę dla nas przytulny pokój.
Cat spojrzała z przyganą na jego dłoń o wypielęgnowanych paznokciach i na ciężki złoty pierścień, skrzący się na małym palcu. Bez wahania wyszarpnęła rękę z uścisku. - Jestem zdumiona i urażona, że masz czelność proponować mi coś takiego. Nie jestem byle pokojówką, jestem damą! - powiedziała z lekceważeniem. - Przyszłam obejrzeć sztukę, a nie zażywać niskich uciech. W drugim rogu pokoju Arbella z ociąganiem przerwała namiętny pocałunek i szepnęła do kasztanowowłosego Williama Seymoura: - Tak bardzo chciałabym zostać, Will, ale Cat nigdy się nie zgodzi. Obnosi się ze swoim dziewictwem, jakby to był order honorowy. Następnym razem przyjdę sama. Kilka chwil później damy szybkim krokiem zdążały ku rzece, by złapać łódź, która zawiezie je do Whitehall. Rozdrażnieni panowie udali się do najbliższego domu publicznego.
-7-
Zmrok zaczął już zapadać, gdy lady Catherine i lady Arbella wbiegły na stare schody pałacowe i z pośpiechem ruszyły ścieżką ku Whitehall. W świetle dnia ucieczka z dworu zdawała się świetnym żartem, jednak teraz musiały zadbać o to, by nikt ich nie spostrzegł, a możliwość odkrycia wycieczki napawała grozą. Gdy dotarły do długiego korytarza prowadzącego do komnat dam dworu, odetchnęły z ulgą. Popełniły błąd. - Panno Arbello! Panno Catherine! - Pomarszczony ze starości smok, strzegący czci dam dworu, celowo pominął ich tytuły. - Zniknęłyście na calutki dzień. Gdzie się podziewałyście? - Nie wychodziłyśmy z Whitehall, lady Throckmorton! - zaczęła się bronić Arbella. Na Boga, Bella w ogóle nie potrafi kłamać i w końcu wygnają ją z dworu. Catherine dygnęła głęboko. - Proszę się nie gniewać na Bellę, proszę pani, to wszystko moja wina.
S
Pomagała mi uczyć się roli do nowej sztuki, którą chcemy niedługo wystawić dla Jej
R
Wysokości. Jestem taką marną aktorką! - Przymknęła powieki, udając pokorę. - To wielkie szczęście mieć kogoś, kto dba o nas tak, jak pani. Tak mi przykro, że niepokoiła się pani o nas...
- Jesteście w pelerynach i maskach. Widzę przecież, że skądś wracacie. - Smok nie dał się tak łatwo omamić. Catherine spojrzała jej w oczy. - Wracamy z kaplicy. Akustyka jest tam wprost wymarzona do prób, choć ziąb przenika na wskroś. Lady Throckmorton zacisnęła wargi. - Spóźnicie się na kolację u królowej. Nie słyszałyście trąb wzywających na posiłek? Jeśli przez waszą bezmyślność ja również się spóźnię, zamienię słowo z twoją matką, Catherine. Gdy smok oddalił się śpiesznie, Arbella chwyciła Cat za rękę. - Dzięki, że odwróciłaś ode mnie jej uwagę. - Nie ma za co. Moja matka zawsze będzie mnie chronić, a nie chcę, żeby ciebie odesłali z dworu. Nie miałabym z kim łamać zasad!
-8-
*** Gdy lord Stewart zbliżał się do Crichton, zostali przy nim już wyłącznie żołnierze z rodziny Hepburnów. Przez ostatnie kilka mil Patricka dręczył wzrastający niepokój. Poznaczoną odciskami dłonią roztarł drętwiejący nieprzyjemnie kark. Jock Elliot zauważył znajomy gest. - Niebezpieczeństwo, lordzie Stewart? - Chyba nie, ale coś nie jest w porządku. Zaprowadzimy konie na pastwisko przy Fala Water i spróbuję dowiedzieć się, o co chodzi. Popędzili angielskie konie obok zamkowych sadów w kierunku pól. Z oddali dobiegł przeciągły okrzyk i Hepburnowie służący w Crichton zbiegli się do wielkiego holu, by powitać pana. Konie rozbiegły się po pastwisku. Znużeni długą drogą mężczyźni wjechali do stajni i oddali ogiery chłopcom stajennym. Ponury i nachmurzony Patrick przeszedł pod kamiennym łukiem rzeźbionym w róże Hepburnów. Obcasy jego butów krzesały iskry na kamiennych płytach, gdy
S
wchodził do holu. Kuzyn David, kapitan zamkowego garnizonu, wyszedł mu na
R
spotkanie z szerokim uśmiechem. - Witaj...
- Och, widziałem już na pastwisku, jakie mi zgotowałeś powitanie. - Spojrzał surowo na młodą twarz kuzyna i malujące się na niej zadowolenie. Iskierki dumy i radości czmychnęły, gdy Patrick trzasnął potężną pięścią w dębowy stół. - Na litość boską! Nie masz za grosz rozumu w głowie! Od kiedy to bydło hrabiego Wintona wypasa się na pastwiskach Crichton? David uniósł brwi z zaskoczenia. - A dlaczego uważasz, że należą do Wintona? - Chryste, ja nie uważam, ja to wiem! Jego bydło jest wyjątkowe. Specjalnie krzyżowane i hodowane! Więc zamiast oddawać się jutro przyjemnościom w Edynburgu, będę miał wątpliwą przyjemność zagnać to stado z powrotem do Seton i nakłamać hrabiemu Wintonowi. - Przerwał na chwilę. - Powinieneś mi towarzyszyć, Davidzie. Wszyscy mieszkańcy Crichton znali doskonale porywczy charakter Patricka. Wiedzieli, że gniew zapala się w nim błyskawicznie i wybucha jak ogłuszający grzmot, po czym równie szybko mija. Mężczyźni zdradzali niekiedy oznaki znużenia
-9-
tym zachowaniem; kobiety odmiennie. Młode dziewczęta czciły go jak bożka, starsze uwielbiały. Nigdy nie bywał szorstki wobec płci pięknej, raczej postępował hojnie, opiekuńczo i doceniał wszystko, co dla niego robiły. One zaś dbały o to, by kuchnia lśniła czystością, by wyśmienite posiłki zawsze były podane na czas, pościel bez najmniejszych zagnieceń, a koszule lśniąco białe. Żony jego podkomendnych otwarcie z nim flirtowały, zaś ich córki przymilały się niezgrabnie. Wszystkie kobiety Hepburnów i Stewartów, czy to młodziutkie, czy starsze, konkurowały ze sobą o jego uwagę i pochwały. Patrick kochał je całym sercem, a był na tyle mądry, że wszystkie traktował jak siostry, zwłaszcza gdy zaczynały się zachowywać prowokująco. Po kolacji siedział w fotelu, wyciągnąwszy długie nogi w stronę kominka. Ulubione psy myśliwskie zwinęły się do snu u jego stóp. Młoda kuzynka dosłownie wyrwała służącej dzbanek ale* i podbiegła, by napełnić jego kufel. Przesunęła wzrokiem po umięśnionych ramionach Patricka, oblizała wargi i nerwowym ruchem odrzuciła na plecy rude włosy.
R
S
* Ale - angielskie aromatyczne piwo (przyp. tłum.). - Widziałam te piękne konie, które przyprowadziłeś, Patricku. Jestem już wystarczająco dorosła, by posiadać ogiera na własność. Czy będziesz tak hojny i dasz mi jednego na urodziny? - Śliczna z ciebie dziewuszka, Jenny Hepburn, ale odpowiedź brzmi: „nie", nawet jeśli naprawdę masz dziś urodziny. Zamierzam sprzedać angielskie konie Anglikom. - Kuzynka wydęła zalotnie usteczka, a Patrick zmierzwił jej włosy przyjacielskim gestem. - Powiedz ojcu, że pozwoliłem ci mieć spokojnego kuca. Może wziąć jednego ze stada, które zimowało w Fala Moor. Uwodzicielka nagle zniknęła. Młodziutka twarz Jenny rozjaśniła się uwielbieniem. - Dziękuję, Patricku! Widząc zbliżającego się ku niemu kamerdynera z plikiem dokumentów, Hepburn wstał z fotela i przeciągnął się, po czym ruchem głowy wskazał bibliotekę. Zaklął cicho, zdając sobie sprawę, że czeka go dobrych kilka godzin ślęczenia nad
- 10 -
wszelkimi sprawami Crichton i aprobowania decyzji, które podjął zarządca, począwszy od źródeł zaopatrzenia browaru, a na wysokości opłat wnoszonych przez dzierżawców skończywszy. Toczyła się tu wieczna wojna między dochodami a wydatkami i Patrick miał tylko nadzieję, że już nigdy nie będzie zmuszony zastawiać Crichton, by opłacić ludzi. Psy podążyły za nim i legły przy kominku w bibliotece. Podobnie jak służba i mieszkańcy zamku, one również czuły, że teraz, gdy pan wrócił do domu, wreszcie wszystko jest w porządku. Następnego dnia przed brzaskiem David Hepburn zgromadził młodych pasterzy, którzy tak sprytnie skradli bydło hrabiego Wintona. Patrick spostrzegł z rozbawieniem, że nie wyglądają na skruszonych. Wystarczyło mu, że zmusił ich do przełknięcia dumy i przyznania tym samym, że popełnili błąd. To i tak wiele, jak na pograniczników. Choć droga miała niewiele ponad pięć mil, kilka soczystych przekleństw wyrwało się z ust młodzieńców prowadzących trzodę wzdłuż Tyne Water. Zamek
S
Winton wznosił się na szczycie pagórka, wśród urodzajnych pastwisk i pól. Łąki pełne
R
bydła ciągnęły się jak okiem sięgnąć i wszystkie należały do porywczego Geordiego Setona, hrabiego Wintona. Ziemie Setona rozciągały się aż do morza i Patrick przyznawał w duchu, że zazdrości mu każdego akra. Hrabia najwyraźniej wypatrzył ich z daleka, bo przygnał ku nim pełnym galopem. Sześćdziesięcioletni niemal Seton był niegdyś uderzająco przystojnym mężczyzną o kruczoczarnych, lśniących włosach, które z wiekiem stały się siwe i matowe. Słynną mleczną cerę szpeciły krwiste rumieńce. - Rany boskie, Hepburn, sądziłem, że już nigdy nie ujrzę tego stada. Chciałem wysłać ludzi na poszukiwania, ale jałówka zaczęła się cielić, a poza tym pastuchy nie mogą się mierzyć z cholernymi złodziejami! Gdzie je znalazłeś? - zapytał napastliwym tonem. - Wypatrzyłem je wczoraj, gdy wracałem z granicy. Te zwierzęta są wyjątkowe i od razu wiedziałem, że należą do pana, lordzie Winton - odparł zgodnie z prawdą Patrick. Wytrącony z równowagi Seton nie dał się zbyć tak łatwo.
- 11 -
- Sądziłem, że mieszkając w tej odległości od granicy, jestem bezpieczny. Podejrzewam, że to wcale nie byli cholerni Anglicy. Przeklęci złodzieje są Szkotami! Patrick zauważył, jak David Hepburn zastyga z przerażenia. Reszta jego ludzi rozglądała się nerwowo na boki. - Masz rację, hrabio. To Szkoci - potwierdził, radując się w duchu piorunującym wrażeniem, jakie jego słowa wywarły na młodzieńcach. - Wiedziałem! Przeklęci Armstrongowie, czyż nie? - Rumiana twarz lorda przybrała odcień głębokiej purpury. - Żądam, byś ich aresztował! Pójdę z tą sprawą na następne zebranie Sądu Strażników Granicy. Udam się nawet do samego króla. Żądam sprawiedliwości! - Wymierzyłem natychmiastową karę, sir. Kazałem powiesić Sipa Armstronga. - W takim razie muszę wyrazić mój głęboki podziw. I wdzięczność za zwrócenie stada. - Zmrużył oczy w zamyśleniu. - Zawsze byłem przeciwny opłacaniu ochrony, bo uważałem to za formę szantażu, pojmujesz? Teraz jednak nadszedł czas
S
na poluzowanie rzemieni od sakiewki. Wprowadź konia do stajni i wstąp do zamku,
R
Patricku. Spiszemy umowę. Patrick spojrzał wprost na starego lorda. - Czy miałbyś, panie, coś przeciwko temu, by moi chłopcy rozejrzeli się po zagrodach? Są żywo zainteresowani pana bydłem. Gdy zsiedli z koni, różnica wzrostu stała się uderzająca. Seton był bardzo niski i Patrick, idąc za nim do zamku, usilnie starał się nie gapić na jego niewiarygodnie krzywe nogi. Na litość boską, matka chyba od urodzenia sadzała go na beczce! Dotarli do biblioteki. Seton wysłał służącego po whisky, a napełniał szklanki tak często, że Patrick dziękował w duchu wszystkim bogom za mocną głowę. Szybko ustalili cenę za roczną ochronę ogromnego stada, liczącego ponad dwieście sztuk. - Kiedy zaczął pan hodować te niezwykłe długorogie zwierzęta, sir? - Całe dwadzieścia lat temu. Lord John Spencer, angielski szlachcic z Hertfordshire, przyjechał, żeby obejrzeć moje stada. Sam hodował francuskie krowy, które dawały dużo mleka, ale chciał powiększyć stado i szukał wśród moich byków odpowiedniego egzemplarza. Na szczęście rasy dały się bez trudu krzyżować, a rezultatem tego są właśnie długorogie krowy. Eksperyment udał się tak pomyślnie, że obaj postanowiliśmy oddać się tej hodowli.
- 12 -
Po podpisaniu umowy Winton stał się wylewny, jak nigdy dotąd. - Oczywiście, zapłaciłem za to wysoką cenę. Moja córka, Isobel, uciekła ode mnie i została lady Spencer. Nie odwiedziła Seton ani razu od ponad dwudziestu lat. - Zapewne spodobało jej się w Hertfordshire. - Ach, skądże! Ubłagała męża, by kupił jej dom w Richmond, a wykorzystując znajomości jego siostry, która jest damą dworu królowej Elżbiety, zdołała uzyskać prywatną audiencję. Zostawiła Johna jego stadom i uciekła na dwór królowej. Kiedy dwa lata temu zmarł, sądzę, że nie obnosiła się z żałobą. Był tylko nieistotnym stopniem w jej karierze. - Geordie dopił kolejną whisky. - Najbardziej żałuję, że nie mam syna, męskiego dziedzica, który objąłby po mnie to wszystko. Moje młodsze siostry mają synów, a mnie los pokarał tylko jedną córką. Kobiety mogą stać się prawdziwym utrapieniem! - One zawsze będą próbowały wyjść na swoje, jeśli nie trzyma się ich twardą ręką - westchnął Patrick, chowając do kieszeni połowę rocznej opłaty. Drugą połowę
S
miał otrzymać, pod warunkiem że stada pozostaną nietknięte przez cały rok. Urado-
R
wany niespodziewanym przypływem gotówki, pożegnał hrabiego, zostawiając go na pastwę whisky i żalu do całego świata.
Gdy tylko przekroczył próg stajni, czarny kot przebiegł mu drogę. Nagle ciemne wnętrze rozjaśniło się migotliwym światłem i w przebłysku wizji ujrzał przed sobą całkiem nagą kobietę. Stała przed lustrem, co pozwalało mu obejrzeć ją zarówno z przodu, jak i z tyłu. Była niska, talię miała bardzo wąską i delikatnie zaokrąglone biodra, jednak pełne piersi upewniły go, że jest dojrzałą kobietą. Wpatrywał się w alabastrowy odcień skóry z uwielbieniem, gdyż żywił głęboki podziw i cześć dla pięknych kobiecych ciał. Gdy wreszcie uniósł wzrok, stwierdził, że kobieta nie jest całkiem naga. Na szyi miała białą koronkową kryzę, podkreślającą zniewalające piękno jej twarzy i lśniącą czerń loków upiętych wysoko na czubku głowy. Patrick wpatrywał się w nią z fascynacją, nie chcąc uronić najdrobniejszego szczegółu. Gęste rzęsy rzucały cienie na policzki. Gdy spojrzała w lustro, dostrzegł, że jej oczy mają odcień bursztynu i migoczą w nich złote iskry. Na krótką chwilę spojrzała mu prosto w oczy, jakby wyczuła, że ją podpatruje. Patrick zamarł. Serce zaczęło mu bić jak oszalałe, a nabrzmiała nagle męskość zapulsowała.
- 13 -
Ogarnął ją rozpalonym spojrzeniem, prześlizgując się po krągłościach, aż wreszcie wzrok jego spoczął na kuszących pośladkach. Zamrugał z niedowierzania. Tuż nad lewym pośladkiem dostrzegł wyprężonego czarnego kota. - Do licha, tatuaż!
Rozdział 2 Gdy Catherine obróciła się, by obejrzeć w lustrze plecy, westchnęła. - Na litość boską! Co cię, do diabła, opętało, by zrobić coś tak nieprzyzwoitego? Chyba do reszty oszalałaś! Za sprawą głupiej zachcianki jesteś teraz naznaczona na resztę życia! - Gdy wybrzmiało ostatnie zdanie i wreszcie dotarły do niej konsekwencje własnej głupoty, przestała mówić do siebie w trzeciej osobie. Jestem naznaczona do końca życia.
S
Potarła tatuaż palcami, lecz zawadiacki kocurek nie chciał zniknąć.
R
- Zapewne uda mi się ukryć go przed mamą, ale co z Maggie? - Poczuła przypływ rozpaczy. - Przecież ona ma sokoli wzrok. Nigdy nie zdołałam utrzymać niczego w sekrecie dłużej niż do zachodu słońca. - Maggie była służącą, którą matka wzięła ze sobą z Seton, gdy wychodziła za mąż za lorda Spencera. Szkotka była mamką i nianią małej Catherine, opiekującą się nią z czułością, jakiej Isobel nigdy nie była w stanie z siebie wykrzesać. Trudno było walczyć z Maggie, gdyż Catherine kochała ją całym sercem, szanowała i bała się jej dezaprobaty. - Jakiego sekretu? - Maggie weszła do sypialni z naręczem ubrań, które właśnie pozszywała. Catherine chwyciła halkę i odwróciła się tyłem do lustra. - Maggie! Myślałam, że jesteś na kolacji! - No cóż, pomyliłaś się. Chciałam skończyć twój kostium. Skoro jesteś już rozebrana, może byś go przymierzyła? - Nie, nie. Przymierzę później. Maggie obrzuciła ją zaciekawionym spojrzeniem.
- 14 -
- No więc co to za sekrety? - Nie mam przed tobą żadnych sekretów - odparła Catherine. - Akurat. Wiem doskonale, że wczoraj wybrałaś się do Londynu razem ze swą przyjaciółeczką Arbellą Stuart. - Och, Maggie - szepnęła Cat. - Skąd wiesz? - Ten wstrętny stary pałac ma tylko jedną zaletę: jest blisko Londynu. Dobrze wiem, że miasto ciągnie cię jak magnes. - Poszłyśmy na przedstawienie - wyznała Cat. - Było cudowne! - Założę się jednak, że nie poszłyście bez eskorty. - Cóż... nie. Henry Somerset i Will Seymour zaoferowali swoją pomoc. No i już. Wyznałam ci wszystko. - Nie całkiem, panno Niecierpliwa. Czym, do diabła, jest ta czarna plama na twoim tyłku? Catherine obróciła się i stwierdziła, że Maggie widzi jej nagie pośladki w lustrze.
R
S
- Och, Maggie! To tatuaż! I co ja mam teraz zrobić? Popsułam swoje ciało i zrujnowałam szansę na schwytanie bogatego i potężnego męża. Wręcz przeciwnie, o ile znam mężczyzn, pomyślała Maggie. To uczyni cię jeszcze bardziej atrakcyjną.
- No, rusz się, moje nieznośne dziecko. Nie ma sensu teraz szlochać, jęczeć i zgrzytać zębami. Co się stało, to się nie odstanie. To nie zrujnuje twoich planów. Jesteś piękna i piękne masz wiano. Najbogatsi spośród szlachty będą chcieli cię pojąć za żonę. Przymierz ten kostium. Zobaczmy, jak na tobie leży. Cat posłusznie podniosła ręce i Maggie zarzuciła na nią srebrzysty kostium Księżycowej Bogini Cynthii. - Nie zamierzasz chyba wyjść za jakiegoś fircyka z pałacu, prawda? - Oczywiście, że zamierzam wyjść za dworaka. W innym przypadku mogłabym już nigdy nie zobaczyć Whitehall na oczy. Nie chcę takiego małżeństwa, w jakie uwikłała się matka. Żyli całkowicie osobno, gdyż ojciec nie interesował się dworem królowej Elżbiety, który dla matki był i ciągle jest całym światem.
- 15 -
Isobel Spencer została garderobianą królowej i zaszczepiła córce takie uwielbienie dla mody, że Catherine od dzieciństwa próbowała swych sił w projektowaniu sukien i kostiumów. Królowa szybko doceniła jej urocze kreacje i zażądała, by Cat projektowała wyłącznie dla niej. I dla siebie samej, rzecz jasna. - Jednak dla ciebie dwór nie musi i nie powinien być całym światem. To nie jest prawdziwy świat, to iluzja. Powinnaś uczyć się, jak stać się wspaniałą panią domu i prowadzić wielkie gospodarstwo, a nie udawać, że jesteś księżycową boginią. - Maggie, dwór Tudorów stanowi centrum naszego królestwa. Królowa jest jak magnes, który przyciąga najwspanialszych mężczyzn naszych czasów. Ministrowie, ambasadorzy, arystokraci - wszyscy gromadzą się wokół niej, a to oznacza, że dwór jest centrum politycznym, kulturowym i towarzyskim. Każdy, kto ma jakiekolwiek znaczenie, przyjeżdża tu na jakąś część roku. - Część roku brzmi rozsądnie, jednak powinnaś spędzać więcej czasu w domu w Hertfordshire, żyjąc normalnym życiem.
S
- Ale mieszkam na dworze od dzieciństwa. Kocham piękne stroje, tańce,
R
zabawy, wędrówki od pałacu do pałacu. Dwór daje mi szanse na wspaniałe małżeństwo. Gdybym miała siedzieć na jakiejś farmie na prowincji, nigdy nie poznałabym najważniejszych mężczyzn Anglii.
- Och, oczywiście, wręcz potykamy się tu o młodych eleganckich dworaków, lecz królowa jest starą egoistką. Jest wściekle zazdrosna o wszystkie młode ślicznotki i celowo trzyma was poza zasięgiem mężczyzn, mydląc wam oczy swym uwielbieniem dla nieskalanego dziewictwa. Oczekuje, że wszyscy mężczyźni będą umizgiwać się wyłącznie do niej. Dworacy to jej mężczyźni. Elżbieta uważa, że posiada ich na własność, ich ciała, serca i dusze. Catherine roześmiała się radośnie. - Ale właśnie dlatego to wszystko jest takie ekscytujące. Może zdołam sprawić, by jeden z oddanych królowej dżentelmenów zakochał się we mnie i całkowicie stracił dla mnie głowę? Nie potrafię się oprzeć takiemu wyzwaniu! *** W towarzystwie swego wiernego kapitana Patrick pokonał osiem mil z Crichton do Edynburga w niecałą godzinę. Ulice wypełniał mrok, lecz Hepburn znał każdy
- 16 -
zaułek i każdy kamień w mieście, toteż bez wahania jechał wprost do stajni przy pałacu Holyrood. Stajenny należał do klanu Elliota, postanowili jednak wspomóc go dodatkowo złotą monetą, by mieć pewność, że ich konie będą traktowane jak królewski zaprzęg. Żwawym krokiem udali się do kuchni na tyłach pałacu, gdzie bez ceregieli wpuszczono ich do środka. Przystojna twarz lorda Stewarta była dobrze znana strażom, podobnie jak jego legendarna hojność, zaś Elliot był ulubieńcem kuchennych dziewek, które radośnie oferowały zarówno posiłki, jak i inne fawory mężczyźnie noszącemu na przodzie dubletu* słynną końską głowę Hepburnów. Rozdzielili się, gdy Patrick wbiegł na schody prowadzące na wyższe piętra, gdzie kwaterowali mieszkańcy dworu. Pochodnie zapewniały drżące i słabe światło, lecz nawet z opaską na oczach Patrick odnalazłby drogę do sypialni dam dworu. Zastukał cichutko w drewniane drzwi, czując gwałtowną falę przyjemności, gdy natychmiast się przed nim otworzyły.
S
* Dublet - obcisły kaftan sięgający bioder (przyp. tłum.).
R
- Patrick! Spodziewałam się ciebie już wczoraj. Wysoka blondynka wciągnęła go do pokoju, nie dając szansy na zastanowienie się ani ucieczkę, i szybko zatrzasnęła drzwi. Margretha miała zaledwie piętnaście lat, gdy królowa Anna przywiozła ją ze sobą z Danii. Po dziesięciu latach spędzonych na szkockim dworze wciąż miała fascynujący duński akcent. - Gretho, dobrze wiesz, że tylko najpilniejsze sprawy są w stanie utrzymać mnie z dala od ciebie. - Ogarnął dziewczynę ramionami i namiętnie pocałował. Zarzuciła mu ręce na szyję. Luźny szlafrok rozchylił się, obnażając mleczne piersi i Gretha z pomrukiem rozkoszy przytuliła się do jego potężnego ciała. - Patrick... Nie było cię tak długo. Widząc, że oczekiwała na niego niemal naga, Patrick zaczął się droczyć: - I czekasz na mnie w tym stroju już od wczoraj? Pogłaskała czule nabrzmiałą męskość. - Zadufany łajdak. Cały dzień spędziłam z królową. - Mam dla ciebie prezent, ale będziesz musiała sama go znaleźć. Ścisnęła lekko pulsujący członek.
- 17 -
- Chyba już znalazłam. - Szukaj dalej. Albo nie, poszukajmy razem. Wsunął dłonie pod poły szlafroka, obejmując strome, jędrne piersi. Ścisnął twardniejącą brodawkę, a słysząc westchnienie rozkoszy, pochylił głowę i objął ją wargami. Margretha zapomniała o wszystkim. Liczył się już tylko dotyk, smak i zapach mężczyzny, którego pieszczoty wypełniały jej ciało pożądaniem. Hepburn był nie tylko najpotężniejszym mężczyzną, z jakim obcowała, był też najwspanialszym kochankiem. Niecierpliwie pociągnęła go w stronę łóżka. - Szybciej, Patricku! - Szybciej? - zdumiał się, gdy popchnęła go na łóżko i zaczęła rozbierać. Pośpiech niewiele przyniesie nam rozkoszy, Gretho. Mamy przed sobą całą noc. Zrzucił dublet, który Margretha rozpięła i z wewnętrznej kieszonki wyjął małe zawiniątko. Gdy kochanka rozpakowywała parę srebrnych, ciężkich bransolet, szybko zdjął resztę ubrania.
R
S
- Są prześliczne! Pozwól, niech ci za nie podziękuję. - Ty pozwól mnie. - Wsunął po bransolecie na każdy nadgarstek Grethy, położył ją na poduszki i podniósł obie ręce kochanki nad głowę, trzymając jej ciało w wyraźnie uległej pozycji. Przesunął smukłe palce po gładkim brzuchu i zaczął głaskać delikatne loki na łonie Grethy. Wygięła się w łuk. - Patrick, teraz. Proszę! - Nie chcesz się pobawić? Mogę ci pokazać nową grę - droczył się Patrick. - Jestem mokra i gorąca - jęknęła. - Weź mnie. Wsunął palce między jej nogi i stwierdził, że istotnie jest już wilgotna. Pragnęła go tak bardzo, że zapomniała nawet zdjąć szlafrok. - Nie jestem wystarczająco okrutny, by zmuszać damę do błagania. Rozchylił jej nogi i wszedł w nią płynnym ruchem. Puścił nadgarstki i ułożył dłonie na jej piersiach. Lubił czuć, jak się kołyszą w rytm mocnych, energicznych pchnięć. Gretha głaskała umięśnioną klatkę piersiową Patricka, usiłując stłumić krzyk wyrywający się z jej piersi. Przykrył jej usta gorącymi wargami i nie mogąc się dłużej
- 18 -
powstrzymać, Gretha osiągnęła szczyt, dygocząc całym ciałem i krzycząc pod jego pocałunkami. Patrick zastygł na moment, by kochanka mogła odczuć każdy dreszcz przebiegający jej ciało, po czym zaczął się znów poruszać w rytmie, który miał zabrać ją na nowe wyżyny zmysłowej rozkoszy. Znienacka drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do sypialni. Margretha szybko wysunęła z siebie gorącą męskość, a Patrick wyskoczył z łóżka, gotowy zmierzyć się z intruzem. - Wasza Wysokość... - szepnęła Gretha okrywając nagość połami szlafroka. Patrick nagle zrozumiał, dlaczego go nie zdjęła i dlaczego tak go poganiała. Spodziewała się tej wizyty. - Zostaw nas samych. - Anna Szkocka zaczekała w milczeniu, aż została sama z Patrickiem. Uważnie obejrzała jego nagie ciało skąpane w świetle świec. - Jesteś żywą kopią Francisa - szepnęła tęsknym głosem.
S
W tej chwili Patrick pojął, że ojciec był kochankiem królowej. Zszokowała go
R
ta myśl, choć wiedział, że nie powinna, jako że stanowiła odpowiedź na wiele dotąd nierozwiązywalnych pytań. Gdy królowa wyszła z cienia, zapomniał o swej pozycji społecznej i z ciekawością przyjrzał się jej postaci. Zbliżając się do trzydziestki, zachowała posągową figurę i wspaniałe piersi, które wciąż czyniły ją nieziemsko atrakcyjną. Jednak gdy miała siedemnaście lat i ojciec ujrzał ją po raz pierwszy, musiała wprost porażać swą urodą. - Lordzie Stuart... Patricku... potrzebuję przysługi. - Jestem na pani rozkazy, Wasza Wysokość. - Król chce się z tobą widzieć osobiście. To tyle na temat dyskrecji. Czy cały cholerny dwór wie, że przyjechałem przespać się z Grethą? Przypomniał sobie, że jest nagi, i sięgnął po ubranie. - Jakub był ostatnio przygnębiony i osowiały... - Anna zawahała się. - Od czasu ostatniego listu od królowej Elżbiety. Podła i okrutna z niej dziwka. Błagam, Patricku, powiedz mu to, co chce usłyszeć. To jedyna rzecz, która jest w stanie podnieść go na duchu. Patrick ze zrozumieniem skinął głową.
- 19 -
- Proszę mnie zaprowadzić, Wasza Wysokość. Minęli komnaty dam dworu. Niegdyś bywał w wielu z nich, lecz nie we wszystkich. Był wybredny. Królowa poprowadziła go obok własnych komnat i sal audiencyjnych, wreszcie zatrzymała się przy apartamentach królewskich. Otworzyła drzwi przedpokoju, powiedziała coś do strażnika i oddaliła się z pośpiechem. Strażnik otworzył drzwi, zapowiadając gościa: - Lord Patrick Stewart. Król wstał zza dębowego biurka zasłanego dokumentami. - Dopilnuj, żeby nam nikt nie przeszkadzał - rzucił do strażnika. Jakub Stuart nie był modnisiem. Miał na sobie wyświechtane futro, poznaczone plamami wina. Rzadka ruda broda i smutne brązowe oczy upodabniały go do psa myśliwskiego. Choć wyglądał na znacznie więcej niż swoje trzydzieści pięć lat, bywał kapryśny i nieznośny jak dziecko. - Patricku, mój drogi, czekałem na ciebie całe tygodnie, nie, miesiące. Gdzieś się podziewał? Patrick opadł na jedno kolano.
R
- Patrolowałem granicę, mój panie.
S
Król często przemawiał z ciężkim szkockim akcentem i bełkotał, jakby miał sztywny język. Niewprawny obserwator mógłby odnieść wrażenie, że król jest tępawy, jednak Patrick doskonale wiedział, że władca jest inteligentny i błyskotliwy. Wstał, czując, że król ciągnie go za dublet. - Nalej nam wina i usiądź. Nie lubię, jak nade mną górujesz. To, co dziś ci powiem, musi pozostać tajemnicą. Pojmujesz? - Zawsze, mój panie. - Podał królowi puchar złotego reńskiego wina i usiadł w fotelu przy kominku. - Chcę poznać moją przyszłość. Chcę, żebyś ją dla mnie przepowiedział. - Mój ojciec posiadał przeklęty dar. Nie jestem tak głupi, by zadawać się z ciemnymi mocami, mój panie - odparł ostrożnie Patrick. - Daj spokój, chłopcze. Obaj wiemy, że takimi słowami posługiwali się tylko jego wrogowie. Miał dar jasnowidzenia i swego czasu przepowiedział mi wiele rzeczy. Wiem, że ty także masz ten dar. Nie igraj ze mną, Patricku. - Czy mam wyrysować dla Waszej Wysokości horoskop?
- 20 -
- A wsadź sobie ten horoskop! Chcę wiedzieć, czy ona wyznaczy mnie na swego następcę. - Podszedł do biurka i wyszperał list. - Stara dziwka od wielu lat macha mi przed nosem sukcesją, żeby zapewnić sobie moją potulność i poddanie. Za każdym razem, kiedy po nią sięgam, chowa ją za plecy i śmieje się ze mnie. Potem patrzy na mnie z góry, bierze pióro i udziela mi nagany, jakbym był jej pachołkiem. Zamordowała mi matkę i wciąż wbija szpile w stare rany! Powiedz mu to, co chce usłyszeć. Patrick wiedział doskonale, co król chce usłyszeć: że Elżbieta wyznaczy go na swojego następcę. Nie tylko tego pragnął, nie tylko potrzebował, on wręcz pałał żądzą do angielskiej korony. - Mogę potrzymać ten list? Jakub wcisnął mu kartkę w dłoń. - Przeczytaj go nawet, jeśli musisz. Patrick nie musiał go czytać. Widział w głowie wyraźne pismo Elżbiety. Niech nie zwiedzie cię gra cieni. Żaden stary drań nie będzie po mnie dziedziczył. Wybujałe ambicje mogą obrócić się w pył.
S
Królowa Anglii wyraźnie przestrzegała go przed intrygowaniem i Patrick
R
natychmiast domyślił się, że nie bez przyczyny.
- Mój panie, włączyłeś się w rebelię Esseksa i zaofiarowałeś mu wsparcie. Choć był jej ulubieńcem, skazała go na śmierć za zdradę. Jakub wyrwał mu list. - Nie zrobiłem nic podobnego! Hepburn wiedział, że król kłamie, zdał sobie jednak sprawę, że musi działać bardzo ostrożnie. - Mój królu, Elżbieta chce ci powiedzieć, że cię podejrzewa i ostrzega cię przed angażowaniem się w intrygi. - Mógłbym napisać list, w którym rozwiałbym jej podejrzenia i zapewnił o lojalności oraz oddaniu, ale nie znam nikogo, komu mógłbym powierzyć taki list i ufać, że odda go jej do rąk własnych. Jestem otoczony szpiegami, którzy wymyślają bajki na mój temat. Nie odważyłbym się również dać go Nicholsonowi, jej ambasadorowi. Oczernia mnie przy każdej okazji i twierdzi nawet, że zamierzam się sprzymierzyć z papieżem!
- 21 -
- Znam człowieka, któremu Wasza Wysokość może zaufać. Strażnikiem Angielskiej Środkowej Marchii jest Robert Carey. Miałem z nim do czynienia i ręczę, że jest człowiekiem honoru. Za zasługi we Francji został pasowany na rycerza, co więcej, jest kuzynem królowej. - Elżbieta ma więcej kuzynów niż pies pcheł, a liczba małżeństw zawieranych przez członków jej rodziny między sobą jest zatrważająca. Robert Carey jest potomkiem starego Hundsona, o ile się nie mylę? - Rzadko się mylisz, Wasza Wysokość. Wszyscy młodzi Careyowie w swoim czasie służą na granicy, zaś siostra Roberta wyszła za lorda Thomasa Scrope'a, komisarza zamku Carlisle. Robert był jego zastępcą w Zachodniej Marchii, zanim rok temu został strażnikiem w Środkowej. Od tamtej pory mieszka tuż przy granicy i jest gorącym zwolennikiem pokoju między naszymi narodami. Mogę go tu ściągnąć, Wasza Wysokość. - A jeśli przedłoży interesy Elżbiety ponad moje?
S
- Nie stanie się tak, jeśli zostanie sowicie wynagrodzony. Swego czasu był
R
wiernym i oddanym dworakiem, jednak doprowadziło go to do ruiny. Uciekł stamtąd, by służyć na granicy, lecz jak mi wiadomo, żołd rzadko dociera do jego kieszeni. - Sprowadź go do mnie bez chwili zwłoki. Potrzebuję lojalnego, oddanego Anglika. A teraz przestań się migać i powiedz, jaka czeka mnie przyszłość. Patrick uśmiechnął się oschle. - Jesteś nieustępliwy jak skała, Wasza Wysokość. - A ty uparty jak osioł. Ja muszę to wiedzieć, Patricku! Nie widzisz, że cierpię piekielne męki? Czy Elżbieta mianuje mnie swym następcą, czy będę musiał rozpętać wojnę i siłą wziąć angielską koronę? Bądź pewien, że nie zawaham się przed najazdem w obronie moich praw do tronu! A jeśli pokonam Anglików, to czy będę musiał walczyć z Hiszpanami, którzy chcą katolika na tronie? - Jakub podniecał się coraz bardziej. Otarł rękawem ślinę z warg. - Przede wszystkim zaś muszę wiedzieć, jak długo jeszcze będzie żyła Elżbieta. Czasem obawiam się, że jest równie wieczna, jak słońce! - Nie jest nieśmiertelna, Wasza Wysokość. Jakub oblizał usta.
- 22 -
- Anglia jest krajem bogatym ponad wszelkie wyobrażenie. Szlachta żyje tam ponad stan, podczas gdy my w Szkocji cierpimy niedostatki, a moi poddani wciąż domagają się poprawy swej sytuacji. To jakby ucztować na oczach zagłodzonego tłumu. Patricku, ja muszę wiedzieć, jak długo jeszcze ona będzie żyła! Po raz pierwszy odważył się ubrać myśli w słowa. Rozpaczliwie pragnie choćby strzępka wiedzy o przyszłości. - Spójrz na moją nędzną koronę i porównaj ją z tą, którą nosi Elżbieta! Jakub wskazał palcem alkowę, gdzie na aksamitnej poduszce spoczywała korona. Król nie trzymał jej razem z mieczem władzy i srebrzystym berłem, lecz wziął ją do swych prywatnych pokojów, by mógł ją zakładać, gdy tylko odczuje taką potrzebę. Blask bijący od kominka rzucił czerwone światło na alkowę, która wypełniła się nagle migotliwym światłem. Ponad prostą, skromną koroną Szkocji pojawiła się druga, o wiele większa, piękniejsza, wysadzana ogromnymi diamentami, krwistoczerwonymi rubinami i innymi klejnotami.
R
S
Jakub wpatrywał się z uwagą w Patricka. Mógłby przysiąc, że poważny Stewart doświadcza jakiejś wizji. Wstrzymał oddech, by zaczekać, aż gość otrząśnie się z transu, jednak niecierpliwość wzięła nad nim górę. - Co widzisz? - wysyczał.
Wizja rozprysła się natychmiast. Patrick był zdecydowanie zbyt mądry, by zdradzać królowi jej szczegóły. Powiedz mu to, co chce usłyszeć. - Będziesz nosił obydwie korony, Wasza Wysokość - zapewnił. - Wiedziałem! To moje przeznaczenie! Jednak nie powiedziałeś mi, kiedy to nastąpi. Dlaczego to przede mną ukrywasz? - nadąsał się jak dziecko. - To pytanie stanowi fundament wszelkich działań: kto coś dostanie, kiedy i w jakich okolicznościach. Jakub zrozumiał go w lot. - Dobrze wiesz, że wynagrodzę cię sowicie, Patricku. Czego chcesz? - Tego samego, co Wasza Wysokość: odzyskać moje dziedzictwo.
- 23 -
- Ziemie, które stracił twój ojciec, zostały rozdane innym. Zamki były zadłużone do cna, a nowi właściciele spłacili te długi. Nie mogę im odebrać ich własności i oddać ich tobie. - Zbliżone rozmiarem i urodą ziemie i posiadłości w Anglii mogłyby mnie zadowolić w komplecie z tytułem hrabiego - zaproponował Patrick. Z łatwością czytał w myślach Jakuba. Król był gotów zgodzić się na wszystko w zamian za przepowiednię. - Nie dam się nabrać na obietnice bez pokrycia, Wasza Wysokość. Oczekuję królewskiego słowa. - Nie mogę odbierać ziem Anglikom, bo powstaną przeciwko mnie - stwierdził szczerze król. - Choć jest inne wyjście... - dodał w zamyśleniu. - Jeśli właściwie przepowiesz, kiedy i w jaki sposób zostanę królem Anglii, dam ci dziedziczkę.
S
- Bogata żona? - Patrick nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tą ideą, lecz
R
nie wydała mu się kusząca. Nikt nie będzie wybierał mu żony, a zwłaszcza Jakub. Ostro się targujesz, Wasza Wysokość. Jeśli będę mógł ożenić się z angielską dziedziczką, którą sam sobie wybiorę, możemy uznać targ za zakończony. Poproszę o umowę na piśmie, Wasza Wysokość.
- Z ochotą oddam ci każdą, która wpadnie ci w oko, ale w zamian za to, musisz mi powiedzieć, kiedy umrze Elżbieta! - Będę musiał pojechać do królowej i spojrzeć jej w twarz. - W takim razie pojedziesz razem z Robertem Careyem. - Król wstał z fotela. Chciałem zaprosić cię na jutrzejsze polowanie, ale wyjedziesz bezzwłocznie w poszukiwaniu Careya. Wiem też, że tej nocy będziesz polował na zgoła odmienną zwierzynę. - Chwycił się za krocze w obelżywym geście. - Z mojego doświadczenia wynika, że coitus interruptus* świetnie wpływa na kondycję fiuta. * Coitus interruptus - łac. stosunek przerywany (przyp. tłum.).
- 24 -
*** Lady Margretha od dawna już spała, wyczerpana rozkoszą, lecz Patrick wciąż leżał z szeroko otwartymi oczami. Wcześniej nie mógł się zdecydować, czy wracać do jej sypialni, czy też nie, lecz ostatecznie doszedł do wniosku, że jej zdrada była niewielka. Kobiety są marnymi kłamczuchami i ich nędzne próby oszukiwania bledną przy męskiej obłudzie. Myśli Patricka błądziły niestrudzenie i choć leżał wciąż przy boku kochanki, jego duch wędrował zupełnie gdzie indziej. Przelotnie pomyślał o wizji przywołanej widokiem korony. Jego olśnienia zawsze przychodziły pod wpływem impulsu takiego, jak kot w stajniach hrabiego Wintona. Wyobraził go sobie, licząc na ponowne ukazanie się obrazu nagiej kobiety, lecz pozostała nieuchwytna. Jednakże niezwykła uroda kobiety głęboko zapadła w pamięć Patricka. Zastanawiał się wciąż, kim jest i dlaczego mu się ukazała. Miał pewność, że nigdy wcześniej jej nie spotkał, gdyż nie byłby w stanie tego zapomnieć. Wiedział jedno: jeśli kiedyś ją
S
spotka, rozpozna w mgnieniu oka. Poczuł delikatne pulsowanie w męskości i zaklął
R
soczyście na wybujały apetyt miłosny, który potrafił się zaostrzyć nawet pod wpływem wyobraźni.
By ostudzić niewczesne zapały, skierował myśli na bardziej praktyczne tory. Prawdopodobnie odnajdzie Careya w angielskiej fortecy Bewcastle. Gdyby ruszył natychmiast, może zdołałby ściągnąć go na audiencję do króla już na następny wieczór. Stwierdził, że do Londynu najszybciej dotrą drogą morską, co świetnie komponowało się z jego planami dotyczącymi angielskich rumaków. Przetransportuje je własnym okrętem, „Różą Hepburnów". Przy pomyślnych wiatrach podróż zajmie im nie więcej niż dwa dni. Wyśliznął się z łóżka i cicho ubrał, by nie budzić Margrethy. Nie kierowała nim jednak troska, lecz doświadczenie. Nie potrafiłby jej powiedzieć, kiedy znów się zobaczą, a nie znosił płaczliwych pożegnań.
- 25 -
Rozdział 3 Cat Spencer starała się bezszelestnie otworzyć drzwi, by nie zbudzić matki. Było już dobrze po północy i Catherine lekko chwiała się na nogach. - Gdzie, na Boga, podziewałaś się do tej pory, młoda damo? - Myślałam, że już śpisz, matko. - Mój Boże, jesteś podchmielona! Jeśli dowie się o tym Jej Wysokość, wygna nas obie z dworu. - Był to najgorszy koszmar, jaki mogła sobie wyobrazić Isobel. Dałby się porównać jedynie z pogrzebaniem żywcem. - Natychmiast mów mi, gdzie byłaś. - W sąsiednim skrzydle. Philadelphia wróciła z Carlisle, więc poszłam odwiedzić ją i jej siostrę Kate.
S
- Powinnaś używać ich tytułów. Philadelphia, lady Scrope, jest baronową, zaś Kate, lady Howard, księżną Nottingham. Nie życzę sobie, byś okazywała brak
R
szacunku ukochanym damom królowej, służącym jej wiernie od ponad dwudziestu lat. Cat przewróciła oczyma. Dwie siostry Careya, Philadelphia i Kate, były jej najbliższymi sąsiadkami w Richmond. Znała je od dzieciństwa i spędziła więcej czasu, bawiąc się z nimi w ogrodzie, niż kiedykolwiek z matką. Gdyby użyła ich tytułów, pewnie padłyby ze śmiechu na podłogę. - Była z nami także Beth. Urządziłyśmy małe przyjęcie. - Powinnaś zwracać się do siostry swego ojca „ciociu Beth". Oczywiście, że była z wami, przecież jest żoną ich brata, George'a. - Nie rozumiem, dlaczego i ty do nas nie dołączyłaś. Isobel parsknęła krótko. - Nie dołączyłam do was, bo mnie nie zaprosiłyście. Cat poczuła wyrzuty sumienia. - Och, nieważne. Wszyscy razem wybierzemy się przecież w przyszłym tygodniu do Richmond. Nie będziemy musiały dbać o etykietę, ani obawiać się surowości królowej. Będziemy się śmiać, plotkować i bawić do woli.
- 26 -
Ponieważ Richmond leżało blisko królewskich rezydencji w Whitehall, Windsorze, Hampton Court i Richmond Palace, damy z rodzin Careyów i Spencerów spędzały dwa dni na każde dwa tygodnie w swoich domach nad Tamizą. Bardzo potrzebowały tych krótkich chwil wypoczynku od dworskich obowiązków. - Młoda dama powinna dążyć do wyższych celów niż plotki i zabawa. Jesteś na dworze, by służyć Jej Wysokości królowej. Jestem bardzo rozczarowana, Catherine. Marsz do łóżka. Cat posłuchała od razu, rada, że może się wymknąć. Zanim ogarnął ją sen, porównała chłodny charakter matki z usposobieniem innych dam, wśród których wyrosła. Kate była najstarsza z dziesięciorga rodzeństwa Careyów, którzy byli krewnymi królowej, i choć jako żonę lorda admirała Howarda tytułowano ją księżną, wszyscy czuli się w jej obecności swobodnie. Traktowała ludzi z macierzyńską czułością, więc powierzano jej tajemnice i sekrety. Była najsłodszą, najmilszą damą, jaką Cat kiedykolwiek poznała. Ciepłe brązowe oczy, miły uśmiech i łagodne
S
usposobienie zjednywały jej każdego, również królową.
R
Jej siostra, Philadelphia, była najpiękniejsza z rodziny. Tylko ona nie odziedziczyła po ojcu rudych włosów. Ekstrawaganckie stroje, które uwielbiała nosić, podkreślały ciemnozłote włosy i jasną cerę. Dowcipna i towarzyska, lubiła się śmiać i swatać wszystkich dookoła. Niestrudzenie przedstawiała Cat młodym dworakom szukającym żony. Z kolei matka, wciąż drżąca przed królową, podzielała surową opinię Elżbiety, że damy dworu powinny zostać niezamężne. Catherine wiedziała, że odkąd zmarł jej ojciec, znajduje się pod kuratelą Korony. Sąd wyznaczył matkę na opiekuna posiadłości w Hertfordshire do czasu, gdy córka osiągnie stosowny wiek. Kładąc się do łóżka, Cat uśmiechnęła się do siebie. W zeszłym miesiącu skończyłam dwadzieścia lat. Za niecały rok osiągnę pełnoletność, odzyskam władzę nad spadkiem i będę mogła wyjść za kogo mi się żywnie spodoba, czy to będzie po myśli matki i królowej, czy też nie! *** Patrick Hepburn i Robert Carey obserwowali marynarzy wciągających kwadratowe żagle na maszt. Statek wypłynął właśnie z zatoki Forth i kierował się na
- 27 -
pełne morze. Odkąd kilka dni temu Robert postanowił przekazywać tajną korespondencję monarchów Szkocji i Anglii, stali się bliskimi przyjaciółmi i sojusznikami. Brat Careya zgodził się patrolować Środkową Marchię podczas nieobecności Roberta. Na szczęście późna wiosna i lato były zwykle spokojnym czasem na pograniczu. - Mój ojciec posiada kilka statków, ale nie ma takiej barkentyny*. - Lubię w niej tylko nazwę: „Róża Hepburnów". To stary koń pociągowy, który już swoje odpracował. Ojciec złupił nią dwa obładowane klejnotami hiszpańskie okręty. Zbudował za to nowe skrzydło w zamku Crichton. * Barkentyna - trzymasztowy żaglowiec (przyp. tłum.). - Hrabia Bothwell był piratem? Patrick wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Piratem, wyrzutkiem, złodziejem. Nie muszę się o niego martwić. Wiedzie luksusowy żywot we Florencji.
R
S
- Skoro już mówimy o luksusie, zapewne uznasz dwór Elżbiety za ekstrawagancki ponad wszelką miarę. Ów zbytek wynika z nieprzyzwoitego nieumiarkowania. Większość dworaków jest po uszy zadłużona. - Bywałem na dworze, gdy przez rok studiowałem w Oksfordzie. W porównaniu z Elżbietą, Jakub Stuart żyje jak wieśniak. Szkocka szlachta to zwykła biedota, włączając w to mnie samego. Jestem ci niezmiernie wdzięczny za propozycję gościny w Hundson Hall, Robercie. - To olbrzymi dom nad rzeką w Richmond, niedaleko królewskiego dworu. Dwie z moich sióstr oraz Beth, żona mego brata, mieszkają tam od czasu do czasu, gdy tylko mogą uciec od obowiązków. Będą zachwycone, mając dwóch kawalerów pod dachem. - Jesteś pewny, że nie będą miały nic przeciwko psom? - To angielskie damy! Przedkładają towarzystwo psów nad towarzystwo własnych mężów. A tereny łowieckie mamy tam wymarzone! Patrick roześmiał się głośno. - Bez wątpienia zostaniesz starym kawalerem.
- 28 -
- Muszę wyznać, że właśnie niedawno zastanawiałem się nad małżeństwem. Rok temu poznałem niezwykle pociągającą wdowę z Northumberland. Prócz innych zalet posiada również ogromny majątek. Takie małżeństwo z pewnością rozwiązałoby moje kłopoty finansowe. - Jeśli Jakub istotnie zostanie królem Anglii i Szkocji, nie będzie już granicy i z dnia na dzień stracisz pracę. Małżeństwo jest ratunkiem dla nas obu, przyjacielu. - Na litość boską, nigdy o tym nie pomyślałem. Jednak nie sądzę, by miało to nastąpić rychło. Znając kuzynkę Elżbietę, założę się, że nie kwapi się z odejściem na tamten świat. Patrick Hepburn rozsądnie zachował milczenie. Wizja dwóch koron zawierała element, którego nikomu nie wyjawił - kobiece dłonie trzymające koronę Anglii ściskały ją tak mocno, że z pewnością nie byłyby skore oddać jej komukolwiek. Późną nocą, gdy statek pruł fale Morza Północnego, zmierzając w stronę wschodniego wybrzeża Anglii, Patrick zasiadł z piórem nad mapą, by obliczyć, kiedy
S
dotrą do portu. Z zadowoleniem stwierdził, że następnego dnia przed zmrokiem
R
powinni już być w Londynie. Rozebrał się, wspiął na koję i owinął nagie ciało ciepłym kocem.
Chwycił pióro i kartkę, przemnożył liczbę koni przez cenę, którą zamierzał za nie uzyskać, i uśmiechnął się z zadowoleniem. Nieposkromione myśli krążyły wokół wizyty w Londynie. Patrick bezwiednie szkicował na kartce końską głowę z herbu Hepburnów. Gdy skończył, pod spodem narysował zarys małego kota. Kąciki ust uniosły się w uśmiechu. - Dlaczego nie? - zapytał sam siebie, zamalowując kota na czarno. Zapatrzył się w okratowane okienko, lecz nie widział rysującego się za nim pokładu ani czarnego, rozgwieżdżonego nieba. Zobaczył olśniewająco piękną kobietę, która powoli stawała się obiektem jego pożądania. Leżała w łóżku, pogrążona w objęciach morfeusza. Patrick doszedł do wniosku, że we śnie łatwiej mu będzie schwytać jej ducha i przejąć nad nim kontrolę. Skupił się na ślicznych rysach jej twarzy. Popatrzył na cienie spoczywające na delikatnych kościach policzkowych i zerknął na pełne usta. - Chodź do mnie - wyszeptał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- 29 -
Powoli uniosła powieki, a Patrick zajrzał głęboko w bursztynowe oczy. Odrzuciła kołdrę, wyśliznęła się z łóżka i popłynęła ku niemu. Serce Patricka zaczęło łomotać, krew żywiej popłynęła w żyłach. Kobieta zmaterializowała się w kajucie. Miała na sobie najrozkoszniejszą koszulę nocną, jaką w życiu widział. Uszyta ze śnieżnobiałego jedwabiu opinającego jej kształtne ciało, z przodu zawiązana była na tuzin maleńkich kokardek biegnących od szyi do kolan. Gdy pomyślał o rozwiązaniu ich jedna po drugiej, zaschło mu w ustach. Zaczęła się kołysać wraz z okrętem i poprzez prześwitujący jedwab Patrick dostrzegł jej różowe brodawki i zarys ciemnych włosów na łonie. Krew dziko pulsowała mu w skroniach i w twardniejącej męskości, płonącej żądzą wsunięcia się w jej ciało. Patrzył zafascynowany, jak powoli unosi ręce i rozwiązuje wstążkę podtrzymującą włosy. Lśniąca czarna fala spłynęła po plecach aż do wąskiej talii. Zmysłowym ruchem odrzuciła włosy z ramion. Kuszące ciało kobiety poruszało się w wolnym tańcu w rytm fal. Leniwe ruchy,
S
naśladujące dziką naturę morza, hipnotyzowały. W pełni posłuszna jego pragnieniom
R
zaczęła się obracać i wirować, aż gęsta masa włosów rozsypała się swobodnie w poskręcane loki. Odchyliła głowę i roześmiała się z nieskrępowaną uciechą. Podniecony do granic możliwości Patrick myślał tylko, by wciągnąć ją na koję. Chciał jej dotykać, poczuć jej ciało pod swoim, a przede wszystkim zobaczyć ją nagą. Wyciągnął dłoń, lecz gdy tylko musnął palcami jedwabną koszulę, zjawa zaczęła się rozwiewać. - Nie! - krzyknął z rozpaczą, gdy ulotniła się jak dym. Zaklął głośno, zdając sobie sprawę, że nie uda mu się sprowadzić jej drugi raz. Powinien był pamiętać, że przy pierwszym kontakcie jej duch będzie zbyt efemeryczny, by dało się go dotknąć. Uśmiechnął się, wstając z koi, by podnieść z podłogi wstążkę. Czyżby zostawiła ją celowo? Czy to znak, że chciałaby wrócić? Patrick doszedł do wniosku, że niezależnie, czy tego pragnie, czy też nie, zamierza ją znów ściągnąć do siebie. I to niedługo.
- 30 -
*** Maggie odsunęła ciężkie aksamitne zasłony i światło poranka wlało się do komnaty. - Zaspałaś, leniwa dziewczyno. Cat usiadła, osłaniając oczy przed światłem. - Och, jaki miałam dziwaczny sen. Byłam na statku i bałam się wzburzonych fal. Żeby odegnać strach, zaczęłam tańczyć i nagle lęk uleciał gdzieś, zastąpiony dziką odwagą. Roześmiałam się strachom w twarz! - Pościel jest w takim nieładzie, jakby rzeczywiście ktoś wyrzucił ją na sztorm. Założę się, że przesadziłaś z winem. Cat chwyciła się za głowę. - Masz rację, Maggie. Gdzie, do diabła, jest moja wstążka? - Rozrzuciła poduszki, ale wstążka zniknęła. - Muszę się pospieszyć... Nie zdążę zjeść śniadania. Mam umówione spotkanie z królową, by omówić nowe kroje nieoficjalnych strojów.
S
***
R
- Lady Catherine, przysięgam, że jesteś najbardziej elegancką młodą damą i ozdobą mego dworu. Masz wyśmienity gust, świetną figurę i wyglądasz cudownie oświadczyła Elżbieta niezadowolonym głosem. Cat przyklęknęła w ukłonie.
- We wszystkim staram się naśladować moją królową. Mile połechtana Elżbieta zapomniała o humorach. - Podnieś się, dziecko. Wiesz, że przy mnie nie musisz dbać o etykietę. Cat uśmiechnęła się słodko. Wiedziała, że jest dokładnie odwrotnie. Stała pokornie, dopóki królowa nie wskazała jej niskiego stołka przy tronie, i dopiero zachęcona gestem, wyjęła szkice z teczki. Z upływem lat królowa gustowała w coraz bardziej fantazyjnych i ekstrawaganckich strojach. - Ten szlafrok, Wasza Wysokość, ma luźny krój, dla zapewnienia wygody. Haftowany jedwabnymi nićmi w kwiaty kapryfolium i motyle. Myślę, że powinien być uszyty z batystu. Szczególnie wyszukane są rękawy. Zaprojektowałam mankiety z falbanek, które podkreślą twoje piękne dłonie, madame. Można je, oczywiście, odpiąć do prania i krochmalenia. Od ramion aż do podłogi spływają luźne poły rękawów.
- 31 -
Kiedy Wasza Wysokość podniesie ręce, będą wyglądały jak przezroczyste, delikatne skrzydła. - Wstrzymała oddech, oczekując pochwały lub drwiny królowej. - Ten projekt podkreśli moją delikatność, panno Spencer. Podobają mi się eteryczne stroje, które tworzysz, i zauważyłam, że sama również takie nosisz. Niech cały świat się dowie, że jesteśmy wyjątkowo wrażliwe. - Twoja pochwała to dla mnie zaszczyt, Wasza Wysokość. - Phi! Damy kwitną pod wpływem pochwał. Pokaż mi resztę szkiców. Cat zaprezentowała kolejne projekty domowych strojów i nie słysząc od królowej ani jednej nagany, zdobyła się na odwagę: - Pozwoliłam sobie na śmiałość zaprojektowania nowego rodzaju kryzy, Wasza Wysokość. Ma ona kształt wachlarza i pasuje do wydekoltowanych sukien. Nie osłania szyi, lecz unosi się nad karkiem i otacza głowę. Pomyślałam, że taka kryza uwydatni twoje śliczne włosy, Wasza Wysokość, nie wspominając o wspaniałej kolekcji klejnotów.
S
- Podoba mi się! Założę się, że Francuzi nie odkryli jeszcze czegoś podobnego.
R
Zanieś to matce. Moja garderobiana będzie wiedziała, której szwaczce powierzyć ten niezwykły projekt. - Dziękuję, Wasza Wysokość.
Cat znalazła matkę w królewskiej garderobie, gdzie Isobel nadzorowała trzydzieści szwaczek i dodatkowy tuzin służących, które zajmowały się wyłącznie czyszczeniem bogato zdobionych sukien królowej. Garderoba zajmowała całe najwyższe piętro Whitehall. W osobnych pokojach przechowywano suknie, buty, peruki i klejnoty. - Mam nadzieję, że w żaden sposób nie uraziłaś Jej Wysokości, Catherine. Isobel nigdy nie ukrywała, że królowa stanowi centrum jej świata, podczas gdy samopoczucie córki znajduje się na odległym miejscu. Ależ skąd, matko. Nie wybuchnęłam śmiechem na widok jej marchewkowej peruki i nie powiedziałam jej, że jest pomarszczona jak moszna słonia. - Jej Wysokość zdawała się zachwycona moimi projektami i pokłada w tobie pełną ufność, że wybierzesz dla nich odpowiednią szwaczkę. Isobel Pokraśniała z dumy.
- 32 -
- Naprawdę powiedziała coś takiego? - Oczywiście. Jej Wysokość nie może cię dość nachwalić i powiedziała mi, że nie wie, jak by sobie bez ciebie poradziła. *** Po południu Cat wybrała się z Arbellą na przechadzkę. Minęły arenę walk kogucich, strzelnicę i dotarły do kortów tenisowych. Wiosenny ciepły dzień wywabił z pałacu niemal wszystkich dworaków. Niektórzy spośród dżentelmenów oddawali się sportowej rywalizacji, zagrzewani przez kobiecą publiczność, jednak głównie chodziło o to, by zaprezentować najnowsze stroje i wymienić liściki z zalotnikami. - Witam panie. - William Seymour w zawadiackiej pelerynce i satynowych bryczesach mrugnął do Cat, a zamiatając ścieżkę piórkiem kapelusza zdołał niepostrzeżenie wsunąć w dłoń Arbelli zwiniętą karteczkę. Damy poszły dalej. Przysiadły dopiero przy polu turniejowym, na pustych trybunach. - Czy to wiersz? Hal Somerset napisał dla mnie poemat po naszym wspólnym wyjściu na przedstawienie.
R
S
- To nie wiersz, Cat. Will zaprasza mnie na sekretną schadzkę w przyszłym tygodniu... Samą - wyznała bez tchu.
- Och, Bello! Oczywiście mu odmówisz! - Odmówię? Nie zamierzam zostać starą panną. Jestem od ciebie starsza, Cat. Pewnego dnia William zostanie hrabią Hertford, a musisz przyznać, że jesteśmy świetnie dobrani. I obydwoje mamy szansę na sukcesję tronu. W żyłach Arbelli Stuart płynęła królewska krew. Jej zmarły ojciec był prawnukiem króla Henryka VII. - Jeśli rzeczywiście zamierzasz się z nim spotkać, będziesz musiała być niezwykle ostrożna, Bello. Królowa za nic nie może się o tym dowiedzieć - szepnęła Catherine, podekscytowana niebezpiecznym przedsięwzięciem. - Będę potrzebowała gładkiej wymówki, żeby się wymknąć z dworu. - Na początku przyszłego tygodnia wybieram się na dwa dni do Richmond odparła Cat. - Możesz powiedzieć, że cię zaprosiłam. To żadne kłamstwo, bo zapraszałam cię już setki razy. Arbella westchnęła z ulgą.
- 33 -
- Wspaniała z ciebie przyjaciółka, Cat. Zdjęłaś mi z serca ogromny ciężar. *** Patrick cieszył się, że w Hundson Hall zamieszkuje cała armia służących, gdyż w związku z tym nie musiał zabierać w podróż własnych. Wziął ze sobą jedynie lokaja, który miał się zająć zapełnieniem ładowni przed drogą powrotną. Patrick zdecydował się na spory zapas chmielu dla browaru i kilka skrzynek złotego reńskiego wina. Wiedział, że z zadowalającym zyskiem odsprzeda podczaszemu Holyrood Palace ulubiony trunek króla Jakuba. „Róża Hepburnów" wpłynęła do portu wieczorem, a wczesnym rankiem następnego dnia wyprowadzono konie z ładowni i popędzono je na targ żywego inwentarza w londyńskich dokach. Robert wybrał się z Patrickiem, by doglądać sprzedaży. - Słyszałem, że hodujesz konie w Crichton. Czy zatrzymałeś któregoś z ogierów odebranych więźniom? - zapytał Robert.
S
- Nie. Wiem, że angielskie konie niezbyt dobrze znoszą nasz surowy klimat.
R
Wolę chwytać dzikie konie zimujące w Lammermuirs. Każdej wiosny jadę tam w poszukiwaniu ogiera z ładnym stadkiem klaczy i sprowadzam je do Crichton. - Jeden z moich braci hoduje konie w Hertford. Może chciałby kupić od ciebie któregoś ogiera do swojej stadniny. Zechciałbyś wybrać się tam ze mną któregoś dnia? - Z przyjemnością. Konie są moją pasją. Hertford jest tylko dwadzieścia mil od Londynu, nieprawdaż? - Patrick uśmiechnął się. - Jak, do diabła, możesz uważać się za biedaka, skoro twoja rodzina ma tak wiele posiadłości? - Wszystkie one są związane z tytułem ojca, a następnym lordem Hundsonem będzie mój brat George. Jestem dziesiątym z kolei dzieckiem i niewiele odziedziczę, nie licząc królewskiej krwi - stwierdził kpiącym głosem. - Ty również masz w sobie królewską krew, lordzie Stewart. Ileż jest ona warta w dzisiejszych czasach? Patrick skrzywił się z niesmakiem. - Rzekłbym, że tyle, co odchody nietoperza. Robert zgiął się wpół ze śmiechu. - Cóż, przynajmniej osiągnąłeś dobrą cenę za konie.
- 34 -
- Po zeszłorocznej wojnie z Irlandią w angielskiej armii brakuje wierzchowców. Wiedziałem, że drogo je sprzedam. Uczcijmy to dziś wieczorem. Gdzie podają najlepsze jedzenie w Londynie? - Friar's Folly. Wspaniałe dania, dobre wina i uszminkowane dziewczęta! - Zakładam, że można tam także zagrać? Robert wyszczerzył się w uśmiechu. - W każdą grę, jaka ci się tylko zamarzy, począwszy od kości, a skończywszy na wspinaniu się na namydlony słup! *** Lady Catherine wysiadła z łodzi w porcie Richmond, taszcząc ze sobą ogromny kufer podróżny. - Maggie, nie poradzę sobie sama. - Jestem przekonana, że nie ma potrzeby targać ze sobą tylu rzeczy, dziewczyno. Twoja szafa w domu już i tak pęka w szwach. - Dama nie może mieć zbyt wielu strojów, Maggie. Wzięłam też tuzin szkiców,
S
które przygotowałam dla Philadelphii, ale na nieszczęście nie zdołała dziś rano
R
wyrwać się z dworu. Matka powiedziała, że zaczeka do wieczora i przyjedzie razem z nią i Kate.
- Hm... O ile zdoła oderwać się od królowej! - Och, powąchaj te kwiaty! Założę się, że to najpiękniejsza pora roku. Kwitną teraz wszystkie drzewa. Poszły na skróty przez ogrody Hundson Hall, podziwiając trawniki usiane żonkilami. Drozdy uwijały się jak w ukropie, zbierając gąsienice dla piskląt. - Uwielbiam ptaki. Są wyjątkowo cudne. - Uwielbiasz wszystkie stworzenia, nawet oślizgłe, jadowite stwory, które są plagą tej ziemi! Kiedyś wierzyłaś, że ważki są wróżkami. - Szekspir często opisuje krainę wróżek, zatem może ona być prawdziwa rzuciła niefrasobliwym tonem Cat i przytrzymała drzwi dla Maggie. - Mmm, pani Dobson najwyraźniej piecze szarlotkę. - Zdjęła pelerynę. - Idę prosto do kuchni, wykraść jabłko dla Jasminy. - Powinnaś się przebrać przed przejażdżką. Ja od razu pójdę sprawdzić, czy sypialnia twojej matki jest porządnie wywietrzona. Sama wiesz, jak ją drażni zaduch.
- 35 -
Widząc je z daleka, leśniczy Ted Dobson, podszedł się przywitać. - Witaj, Maggie. Mogłabyś przekazać lady Spencer, że schwytałem sporo przepiórek dla królowej? A na jutro mógłbym zdobyć pełną skrzynkę kuropatw. - Dziękuję, Ted. Pani właśnie prosiła mnie, bym ci o tym przypomniała. Chwyciła kufer Cat i ruszyła ku schodom. - Och, nie, mowy nie ma - krzyknęła Cat, wracając z kuchni. - Ty niesiesz jabłko, a ja kufer. - Jesteś niewiele większa od świerszcza! - Ale nadrabiam uporem. - Cat stanowczo odebrała kufer i pociągnęła go na górę. W sypialni Cat Maggie wyjęła z szafy zieloną suknię do jazdy konnej. - A gdzie masz buty? Catherine odwiesiła suknię z powrotem do szafy. - Maggie, nie zamierzam jeździć. Idę tylko dać jabłko Jasminie i przywitać się z nią.
R
S
- Nie możesz iść do stajni w bladożółtej sukni, dziewczyno. Zniszczysz ją. - A kiedyż to ostatnio zniszczyłam suknię, albo choćby zabrudziłam? Maggie spojrzała na Cat i pokręciła głową. Wyglądała ślicznie w delikatnej sukni i kryzie w tym samym kolorze. Nawet czarne niesforne loki miała ściśle spięte w kok i przytrzymane żółtą wstążką. - Poddaję się. Zmykaj. Cat wzięła jabłko. - Odpocznij, Maggie. Masz dziś wolne. W stajni ruszyła prosto do przegrody, w której biała klacz leniwie skubała delikatne siano zmieszane z koniczyną. - Jasmino, moja śliczna, tak się cieszę, że cię widzę... Tęskniłaś za mną? Zobacz, co dla ciebie mam. - Podała jabłko na wyciągniętej dłoni. Drobna klacz potrząsnęła głową i trąciła chrapami palce Cat, zanim mięsistymi wargami wygarnęła jabłko z jej dłoni. Catherine poklepała jej szyję i przeczesała palcami białą grzywę, mrucząc pieszczotliwe słowa. Nagle cichy odgłos przykuł jej uwagę. Brzmiał trochę jak gardłowe gdakanie i piszczenie. Idąc tropem dziwnych dźwięków, starała się odnaleźć zwierzę, które, jak sądziła, wpadło w potrzask.
- 36 -
Odnalazła drewnianą skrzynkę pełną pierza i przyklękła, by dokładnie obejrzeć jej zawartość. - Och, nie! - wykrzyknęła ze zgrozą, widząc białe grzywki na małych główkach przepiórek. Upakowano je tak ciasno, że mogły ruszać tylko głowami. Cat z przerażeniem stwierdziła, że musi ich być ze trzydzieści. Bez wahania chwyciła siodło i uzdę Jasmine, po czym z trudem wtaszczyła skrzynkę na grzbiet klaczy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przepiórki były corocznym darem od matki dla królowej. Uśmiechnęła się ponuro, zapominając zupełnie o sukni. - Nie tym razem! Zabieram was z powrotem do lasu. Tam jest wasze miejsce. *** Przed południem Patrick Hepburn i Robert Carey dotarli do Hundson Hall, wprowadzili konie do stajni i wnieśli bagaże do domu. Służba natychmiast przybiegła, by odebrać od nich torby.
S
- Barlow, oto mój drogi gość, lord Stewart. W trakcie wizyty będzie
R
potrzebował pomocy lokaja. Czy zechciałbyś mu usłużyć? Barlow ukłonił się z szacunkiem.
- Z przyjemnością, sir. Pozwolę sobie rozpakować pana bagaże i oczyścić strój na audiencję. Sądzę, że będzie pan sobie życzył dwa razy dziennie gorącą wodę do golenia. Proszę tylko powiedzieć mi, czy woli pan wino, czy whisky. Gdyby miał pan jakieś szczególne potrzeby, wystarczy jedno słowo. - Czy w sypialni znajdzie się miejsce dla moich chartów? - Oczywiście, proszę pana. Gdy weszli po schodach do północnego skrzydła, Patrick stwierdził: - Słusznie postąpiłem, zostawiając Jocka Elliota na straży Crichton. Ten nieokrzesany demon w ogóle by tu nie pasował. - Londyńska służba posiada wykwintne maniery, których zdecydowanie brak pogranicznikom. - Mam wrażenie, że sam nie posiadam ich nawet w połowie, Robercie. Gdy dżentelmeni zeszli do salonu, powitała ich wysoka, szczupła dama o włosach koloru burgunda.
- 37 -
- Wszelki duch Pana Boga chwali! Robert! Nie miałam pojęcia, że przyjeżdżasz do Richmond. - Twarz damy pojaśniała z radości, gdy wyciągnęła do niego ręce. - Lady Widdrington... Liz... Cała przyjemność po mojej stronie. - Uniósł drobną dłoń do ust. - Pozwól, że przedstawię mego przyjaciela. Patrick Hepburn, lord Stewart. Omiotła go uważnym spojrzeniem lawendowych oczu. - Twoje nazwisko okryte jest niesławą, lordzie Hepburn. - Mnie również miło panią poznać. - Patrick intuicyjnie odgadł, że para jest w bardzo zażyłych stosunkach. - Zgaduję, iż jest pani ową uroczą damą, którą Robert poznał zeszłego roku w Carlisle? - A skąd pan to wie? Czy rzeczywiście jest pan czarownikiem? Patrick nie odpowiedział. - Wiem o tym, ponieważ Robert bez przerwy o pani opowiada - odparł z uniżeniem. Liz Pokraśniała z zadowolenia.
R
S
- Twoja siostra Philadelphia zaprosiła mnie do Londynu. Nigdy wcześniej nie byłam w stolicy. Philadelphia i Kate cały tydzień spędziły na dworze i przyjadą dopiero dziś wieczorem. Richmond to przeurocze miejsce... zwłaszcza teraz. Patrick uniósł znacząco brwi. - To dar od opatrzności - powiedział do Roberta. - Zesłana przez niebiosa sposobność do odnowienia znajomości. Ja wszakże mam inne plany. Od kiedy przyjechaliśmy, planowałem wybrać się na polowanie. Mroczne głębie lasów Richmond słyną z dzikich pogoni i obfitości zwierzyny. Wrócę zapewne dopiero pod wieczór. - Rumieńce na policzkach lady Widdrington upewniły go, że odgadł właściwie. Wbiegł na górę, by przebrać się na polowanie. Wciągnął skórzane spodnie i wysokie buty, a koszulę zamienił na kamizelkę bez rękawów uszytą z owczych skór. Potarł palcami podbródek, wiedząc, że powinien się ogolić. Postanowił odłożyć to na wieczór. Ściągnął mocno biały pas, przy którym umocował nóż myśliwski i sztylet.
- 38 -
Psy, podekscytowane polowaniem na nowym terytorium, pobiegły za nim do stajni i niecierpliwie czekały, aż osiodła Valianta. Patrick utrzymywał je przy sobie, dopóki nie wjechali do lasu, a wtedy natychmiast puściły się pędem za pierwszym zającem. Szkockie charty tresowano do polowania na grubą zwierzynę. Patrick miał wielką nadzieję, że wróci z lasu z sarniną na kolację. Znienacka rozległ się krzyk. Głos należał bez wątpienia do młodej kobiety. Patrickowi włosy zjeżyły się na karku. Ściągnął mocniej lejce i przynaglając wielkiego czarnego ogiera, pogalopował w stronę polanki, na której charty znalazły zdobycz. - Szatan! Sabat! Do nogi! - Jeden z chartów wspierał swe potężne łapy na ramionach kobiety. Słysząc rozkazujący głos pana, szarpnął gwałtownie i powalił ją na ziemię. Patrick w okamgnieniu zeskoczył z siodła, podbiegł do drobnej postaci i podniósł ją na nogi. - Jesteś cała, dziewczyno? - Miał właśnie zamiar obmacać jej nogi i sprawdzić,
S
czy się nie połamała, gdy spojrzała na niego z wściekłością, rzucając złote błyski oczami koloru bursztynu. Serce podeszło mu do gardła. - Cat!*
R
* Gra słów: ang. cat - kot (przyp. tłum.).
- 39 -
Rozdział 4 Niezwykle z siebie zadowolona Catherine z błyskiem w oku obserwowała ostatnią małą przepiórkę znikającą w leśnym poszyciu, gdy dostrzegła biegnące ku niej ogromne włochate bestie. Kiedy jeden z potworów stanął na tylnych łapach i oparł się przednimi o jej ramiona tak, że przerażający łeb znalazł się ponad jej głową, pomyślała, że atakują ją wilki, i okrzyk trwogi wyrwał się z jej piersi. Głęboki męski głos odwołał bestię, która śpiesząc się do pana, powaliła ją na ziemię. Cat natychmiast zrozumiała, że to nie wilki, lecz ogromne psy myśliwskie. Ślepa furia wyparła resztki strachu. Potężne dłonie podniosły ją z ziemi i postawiły na nogach z taką siłą, że zaszczękały jej zęby. Gigantyczny mężczyzna zdawał się zasłaniać całe pole widzenia i swym
S
rozmiarem przyćmiewać wszystko dokoła, również i ją. Zwłaszcza ją! Spojrzała na niego z nieskrywaną wściekłością. Nieokrzesany prostak nie tylko miał czelność się do
R
niej odezwać, lecz głośno i bezwstydnie nazwał ją Cat! Z rosnącą trwogą uświadomiła sobie, że jej dotknął.
- Jak śmiesz mówić do mnie po imieniu? - Pierś jej falowała w nieopanowanym gniewie. Mroczny nieznajomy wydał jej się groźny i obcy, cofnęła się więc o krok, przytrzymując suknię, by jego obmierzła postać jej nie zbrukała. Prostak wdział na grzbiet zgrzebne ubrania ze skóry i owczej wełny, zatem jasno widziała, że ma do czynienia z prymitywnym dzikusem. W całym życiu nie natknęła się na równie ordynarnego, ohydnego barbarzyńcę. Zdawał się pochodzić z odmiennego gatunku niż mężczyźni, którzy ją otaczali. Był zbyt wielki, zbyt śmiały i zbyt natarczywy. - Wtargnąłeś na prywatną posiadłość, nieokrzesany gamoniu. Te lasy należą do Spencerów i Careyów, i radzę ci zmykać stąd, zanim wezwę leśniczego, by cię aresztował za kłusownictwo. - Dzikus wpatrywał się w jej ubranie, jakby nigdy dotąd nie widział damy w dobrze skrojonej sukni. - I skąd taki obmierzły zbir jak ty zna moje imię? - zapytała napastliwie.
- 40 -
Patrick zmrużył czarne oczy, bezceremonialnie wpatrując się w drobną kobietę. Wiedział, że będzie oszałamiać urodą, jednak okazała się o wiele niższa, niż się spodziewał, i próżna ponad wszelkie wyobrażenie. Najwyraźniej była przekonana, że uroda czyni ją kimś szczególnym, a płeć przeciwna powinna padać przed nią na kolana i czołgać się u jej stóp. - Wiem o tobie znacznie więcej, dziewko. - Dziewko? - wykrzyknęła z furią. - Masz zwracać się do mnie: „lady Catherine", odrażający brutalu! - Spojrzała na jego nagie, przerażająco umięśnione ramiona, na nieogolone policzki i zadrżała ze zgrozy. - Będę się do ciebie zwracał: „kotko z piekła rodem", zepsuta do szpiku kości paniusiu! - Zepsuta? - Zepsuta, arogancka i bezmyślna jak but! - krzyknął z nieskrywaną przyjemnością.
S
- Bezmyślna? - zająknęła się urażona do żywego Cat.
R
- Tylko idiotka włożyłaby do lasu cienką jak pajęczyna suknię z falbanami. Nie masz za grosz szacunku dla mężczyzny, który dał ci na nią pieniądze, ani dla biednej służącej, która musi ją czyścić i naprawiać.
- Ty napastliwy wieprzu! Jesteś tak głupi, że nawet nie pojmujesz, że należą mi się przeprosiny za atak twoich kundli! - Kundli? To są szkockie charty, najdroższe i najlepsze na świecie psy gończe, kocie z piekła rodem! - Jesteś Szkotem - wydukała z odrazą. - To wszystko wyjaśnia. Mówiono mi, jak niewychowani i odpychający są szkoccy mężczyźni. Zabieraj stąd swoje bestie i znikaj, zanim każę cię aresztować za wdzieranie się na prywatną posiadłość. Patrick bez słowa podniósł ją i posadził na grzbiecie białej klaczy. Zacisnął zęby ze złości, widząc, jak skrzywiła się z obrzydzenia pod jego dotykiem. - To ty znikaj. Wracaj do domu, gdzie twoje miejsce, zanim przetrzepię ci tyłek. Klepnął energicznie zad klaczy i z satysfakcją patrzył, jak podskoczyła w miejscu, a potem pognała przed siebie.
- 41 -
Długo jeszcze stał i patrzył na zarośla, w których zniknęła, ściągając brwi w konsternacji. Wreszcie odchylił głowę i roześmiał się na cały głos. Wreszcie spotkał kobietę z wizji. Ma na imię Cat i dlatego wytatuowała sobie kota na pośladku. - Jeszcze cię oswoję, mały kocurku. Nie będziesz unikać mego dotyku. Jeszcze zamruczysz, kiedy cię pogłaszczę - przysiągł cicho. *** Robert Carey w duchu pobłogosławił Patricka za domyślne pozostawienie go sam na sam ze śliczną wdową. Nie spodziewał się lepszej okazji do zacieśnienia więzów. Rok wcześniej w Carlisle zdołał ją kilka razy zaciągnąć w różne zakamarki, jednak zamek przepełniony żołnierzami nie był najlepszym miejscem na intymne spotkania. - Moja siostra Philadelphia zapewne posiada kryształową kulę. Jeszcze tydzień temu nie miałem pojęcia, że przyjadę do Richmond. Liz roześmiała się.
R
S
- Philadelphia jest urodzoną swatką i obiecała solennie, że na pewno znajdę tuzin kandydatów na męża, gdy tylko przyjadę do niej na dwór. Zapewniam cię, Robercie, że nie myślała o tobie.
- Zatem to sama opatrzność przysłała mnie tutaj, bym ustrzegł cię przed popełnieniem drastycznego błędu. - Podszedł i otoczył ją ramieniem. - Witaj w Richmond, Liz. Pozwól, że oprowadzę cię po Hundson Hall. Stanowczym ruchem poprowadził ją ku schodom. Liz nie opierała się. Chętnie przystała na jego plan. - Świetny pomysł, gdyż właśnie potrzebowałam męskiej pomocy. Mógłbyś na coś rzucić okiem? Weszła do sypialni i podeszła do okna, zerkając na niego przez ramię w odwiecznym geście, wodzącym mężczyzn na pokuszenie. Oparła dłonie na ramie okna. - Chyba się zacięło. Nie mogę go otworzyć. Robert wsunął ręce pod jej ramiona i nakrył dłońmi smukłe palce. Musnął ucho Liz wargami.
- 42 -
- Niektóre rzeczy lepiej jest robić we dwoje - szepnął. Okno otworzyło się bez trudu. Objął ją wpół i przyciągnął do siebie. Liz obróciła się w jego ramionach, podając mu usta do pocałunku. Przylgnął do gładkich warg, wsuwając język w jej usta, kusząc i pieszcząc, aż zmiękła mu w ramionach. Jej oddech stał się krótki, urywany z pożądania. Męskość Roberta nabrzmiała, na długo zanim zaczął rozbierać kochankę. Gdy zrzucili ubrania, żądza wybuchła gorącym płomieniem. Zaniósł ją na łoże, drżąc z oczekiwania. Gdy pochylił się nad nią, lawendowe oczy rozszerzyło zdumienie. - Już jesteś gotowy. Jej słowa odświeżyły mu w pamięci świadomość, że wyszła za mąż za mężczyznę starszego od niej o wiele lat i choć jest wdową, może się okazać o wiele mniej doświadczona, niż się spodziewał. - Tak, ale nie musimy się spieszyć, kochanie, jeśli ty nie jesteś jeszcze gotowa. Liz spłonęła rumieńcem.
S
- Nie, nie, nie ma potrzeby czekać. Rozchylił jej nogi i pogłaskał gładkie ciało,
R
pieszcząc piersi, brzuch i kobiecość. Powoli wsunął w nią palec, by upewnić się, że jest na niego gotowa. Pochylił się nad Liz, rozsunął delikatnie palcami płatki jej kobiecości i wszedł w nią z jękiem prawdziwej rozkoszy. Od długiego czasu nie zachwycał się pięknem kobiety, więc chcąc się nacieszyć, poruszał się w wolnym rytmie. - Tak mi przykro, Robercie - szepnęła tak cicho, że nie wiedział, czy się nie przesłyszał. - Przykro? - Zupełnie nie mógł zrozumieć, o co jej chodzi. - Masz trudności... Nie możesz osiągnąć spełnienia - stwierdziła cicho. - Ależ, kochanie, oczywiście, że mogę. Chciałem jednak zaczekać na ciebie. Przez chwilę poruszał się w niej w kompletnej ciszy, wreszcie Liz szepnęła: - Nie rozumiem, co masz na myśli. Musnął wargami jej brwi i spojrzał w oczy. - Chciałbym, żebyś pierwsza osiągnęła rozkosz, a potem dopiero pozwolę sobie szczytować. Spojrzała na niego nieśmiało. - Kobiety nie szczytują, Robercie.
- 43 -
Zamarł w pół ruchu, wpatrując się w nią ze zdumieniem. - Ojej - mruknęła, zdając sobie sprawę z własnej ignorancji. - Obawiam się, że nie wiem jak. Przytulił ją, śmiejąc się radośnie. - Moja słodka Liz, nauczę cię z niewypowiedzianą rozkoszą. Wysunął się z niej powoli, wstał i zamknął drzwi na klucz, po czym zasłonił zasłony łóżka. - Najpierw musimy odgrodzić się od całego świata. Intymność domaga się całkowitej dyskrecji, a zanim opuścimy to łóżko, kochana, poznamy intymność ze wszystkimi szczegółami. Robert odrzucił kołdrę, by móc nasycić oczy jej widokiem. Powoli przesunął wzrokiem od jej rzęs do ust, po smukłej szyi i pełnych pagórkach piersi. Oblizał wargi, uśmiechając się pod nosem, gdy brodawki zaczęły twardnieć. Chuchnął na nie, by zmieniły się w twarde pączki, chuchnął też na pępek i kasztanowe loki na łonie. Nawet
S
jej jeszcze nie dotknął, a smukłe ciało już zaczęło mu odpowiadać.
R
Gdy wreszcie położył na niej dłonie, wygięła się w łuk. Głaszcząc delikatnie naprężone łono, zaczął opowiadać, co zamierza robić i jakich doznań jej to dostarczy. - U szczytu twej kobiecości kryje się niewielki pączek. Kiedy go pogłaszczę, wypełni się krwią i poczujesz falę gorąca. Jeśli pozwolisz mi pieścić go dłużej, staniesz się wilgotna. Potem będę go dotykać coraz szybciej i mocniej, aż doprowadzę cię na szczyt i pączek rozwinie się jak kwiat. Podnieś teraz kolana i rozchyl nogi. Świetnie. Jesteś gotowa, moje serce? Nerwowo oblizała wargi. - Tak. Możemy zacząć. Robert pieścił ją coraz bardziej intymnie i Liz nie wiedziała, czy zdoła znieść narastającą przyjemność. Tak, jak obiecał, stała się gorąca i wilgotna. Po chwili wiła się z rozkoszy, a gdy doprowadził ją na sam szczyt, poderwała się z materaca, kryjąc się w jego ramionach. - Robert! Przytrzymał ją przy sobie, głaszcząc szczupłe plecy, aż się rozluźniła. Wyszeptał wprost do jej ucha:
- 44 -
- Teraz dam ci rozkosz, wsuwając palec w twoje wnętrze. Za każdym razem, kiedy go wysunę, pogłaszczę twój pączek, aż eksploduje rozkoszą. Liz oddychała głośno. - Nie masz nic przeciwko uczeniu mnie? - Przeciwko? Czuję się, jakbym żywcem trafił do raju. Rozchyl nogi. *** Gdy Cat bezpiecznie trafiła do stajni, doszła do wniosku, że jedynym przewinieniem, jakiego dopuściły się charty, była nadmierna radość i chęć natychmiastowego zaprzyjaźnienia się. Oczywiście, inaczej się miała sprawa z ich nieucywilizowanym panem. Nagle przestraszyła się jego nieokiełznanej męskości i dopiero do niej dotarło, w jak ciężkich mogła się znaleźć opałach. Skąd taki barbarzyńca wie, że nazywam się Cat? W dodatku twierdzi, że wie o mnie znacznie więcej! Nie mogła wezwać na pomoc Dobsona, skoro wypuściła w lesie jego przepiórki, jednak miała szczery zamiar
S
ostrzec męską służbę Hundson Hall, że w lasach czai się dziki, groźny demon,
R
uzbrojony w straszliwą broń. Cat pobiegła do domu, szukając Maggie. - Miałaś rację. Absolutnie nie powinnam była jechać sama do lasu. Spotkałam plugawego kłusownika, który ośmielił się mnie dotykać. Miał chyba ze dwa metry wzrostu i był silny jak tur. Na pewno był nieokiełznany, jak to Szkot! - Jak widzisz, wcale się nie złoszczę za tę podartą suknię, więc nie ma powodu, byś zmyślała historie. - Jego chart ją podarł! Wołał na niego: „Szatan"! Maggie popatrzyła na nią z uwagą. - Demon podarł ci suknię? I, jak się spodziewam, demon również ukradł skrzynkę przepiórek, którą Dobson przygotował dla twej matki? - Nie, Maggie. Ja to zrobiłam. Biedne ptaszki były zduszone prawie na śmierć. On miał na sobie owczy kożuch! - Demon? Założę się, że to dlatego, że był szkockim demonem. - Żartujesz sobie ze mnie - nadąsała się Cat. - Nie wierzysz mi wcale!
- 45 -
- Och, wierzę ci, choć nie sądzę, by ktokolwiek inny miał taki zamiar. Zdejmij tę suknię, żebym ją mogła pozszywać, a ja przygotuję ci kąpiel. Przecież niedługo kolacja. Catherine usiłowała powściągnąć frustrację, tłumacząc sobie, że dzikus jest już na pewno wiele mil stąd. Pośpiesznie zjadła kawałek szarlotki i wzięła gorącą kąpiel. Nie miała zamiaru pozwolić, by wstrząsające spotkanie w lesie zrujnowało jej cały pobyt w Richmond. Pachnąca woda powoli obmywała z niej zdenerwowanie. Godzinę później, gdy Catherine przeglądała tuzin szkiców, które przygotowała dla Philadelphii, przygoda w lesie już niemal uleciała z jej pamięci. Nie była pewna, która kreacja spodoba się przyjaciółce najbardziej, postanowiła więc pozwolić jej dokonać wyboru na własną rękę. Zebrała szkice z podłogi, schowała je do skórzanej teczki i doszła do wniosku, że czas zdecydować, co włoży dziś na kolację. Otworzyła szafę, od razu odpychając na stronę białe suknie. Poza dworem mogła sobie pozwolić na bardziej zdecydowane kolory, jednak Cat miała wrodzone wyczucie stylu i
S
wiedziała, jakie kolory i kroje podkreślają jej eteryczną urodę, wyróżniając ją spośród
R
tłumu młodych kobiet otaczających królową.
Postanowiła włożyć aksamitną lawendową suknię. Kremowe wstawki z satyny w rozciętych rękawkach i gorset z głębokim dekoltem ozdobione były maleńkimi perełkami. Cat była przekonana, że ma gdzieś kryzę z koralikami w tym samym kolorze. Przy drzwiach frontowych rósł krzak bzu. Cat obcięła dwie małe gałązki nabrzmiałe pączkami i wstawiła je do wody. Zanim będzie gotowa wpiąć je we włosy, kwiaty na pewno się rozwiną. Słysząc w holu głos matki, zeszła na dół. - Matko, jak to wspaniale, że postanowiłaś przyjechać. Czas z dala od wymagających dworskich obowiązków dobrze ci zrobi. - Uznaję je za honor i łaskę, a nie ciężar, Catherine. - Zacisnęła wargi. - Twoja suknia jest stanowczo zbyt wydekoltowana. Nie pochwalam tego. Nie pokazuj mi się w niej na dworze. - Oczywiście, matko. - Nawet bym o tym nie pomyślała. - Czy przyjechałyście wszystkie?
- 46 -
- Owszem. Philadelphia przyjmuje gościa z Carlisle. Jest u niej także lady Widdrington, która pierwszy raz bawi w Londynie. Biedaczka! Sama dobrze wiem, jak to jest być wdową. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by rozwiać dręczące ją samotność i rozpacz. Cat spostrzegła Maggie i spojrzała jej w oczy z rozpaczą. Ze zdumiewającą szkocką intuicją, Maggie w lot pojęła jej problem. Powitała lady Spencer i powiodła ją w stronę kuchni. - Proszę zerknąć, co na dziś zaplanowała kucharka. Może zechce pani coś wziąć do Hundson Hall. Gdy tylko kuchenne drzwi zamknęły się za matką, Catherine pobiegła na górę schować szkice. Będzie musiała je sprytnie przeszmuglować do sąsiadek. Jeśli matka je zobaczy, na pewno zabroni jej projektować dla Philadelphii. To mogłoby obrazić królową. ***
S
Pierwszą osobą, którą Cat spotkała w Hundson Hall, była Beth Spencer,
R
pulchna, jasnowłosa siostra jej ojca i żona George'a Careya. - Witaj, ciociu Beth.
- Catherine, nie waż się nazywać mnie ciocią. Czuję się wtedy strasznie stara! Cat uśmiechnęła się promiennie.
- Przepraszam, Beth. Matka mi kazała... Beth wywróciła oczami. - Twoja matka kocha zasady i nakazy bardziej niż sama królowa. Będę musiała z nią o tym porozmawiać. - Cat, kochanie, jak zwykle wyglądasz oszałamiająco. - Philadelphia pocałowała ją w policzek. - Założę się, że sama zaprojektowałaś tę suknię. - Zgadza się. Przywiozłam dla ciebie tuzin szkiców. Możesz sama wybrać, który najbardziej ci się podoba. - Cudownie. Pozwól, że przedstawię ci moją przyjaciółkę Liz Widdrington. Liz, to jest lady Catherine, autorka najwspanialszych sukien królowej. - Bardzo mi przyjemnie, Liz. Proszę, mów mi Cat. Masz prześliczne włosy. Nigdy wcześniej nie widziałam tak niezwykłego odcienia.
- 47 -
- Dziękuję ci. Lubię myśleć, że mają odcień burgunda. Ale muszę bardzo uważać na stroje, żeby ich barwy nie gryzły się z kolorem włosów. - Najwyraźniej masz świetny smak i wiesz doskonale, co najlepiej podkreśli twoją urodę. Ten zielony aksamit wspaniale pasuje do włosów. - Otaczają mnie najpiękniejsze angielskie damy! Cat odwróciła się szybko, słysząc znajomy głos. - Robert! Nie miałam pojęcia, że cię tu spotkam. Wyglądasz tak... szorstko. Opaliłeś się na granicy i straciłeś wykwintny styl dworzanina. - I dzięki Bogu. Na angielskim dworze nie da się już odróżnić kobiety od mężczyzny. - Och, nie doceniasz naszej małej Cat. Nauczyłam ją, jak niezawodnie odróżnić kobietę od mężczyzny, a także mężczyznę od chłopca. - Philadelphia roześmiała się znacząco. Robert ucałował jej policzek.
S
- Sądzę, że to właśnie lubieżne poczucie humoru czyni cię najulubieńszą z moich sióstr.
R
- Ach, zatem to Philadelphia jest twoją ulubienicą? - wykrzyknęła Kate, wślizgując się do salonu i dla żartu ciągnąc Roberta za ucho. - Jest moją ulubienicą tuż po tobie, Kate! - odparł Robert ze śmiechem. Cat spojrzała na wszystkich z czułością. Zawsze czuła się niewymownie szczęśliwa w tej kochającej się, pełnej ciepła rodzinie. - A oto i mój gość - odezwał się Robert. - Nie powiem wam, kim jest. Chcę, żebyście same odgadły. Cat otworzyła usta ze zdumienia na widok wkraczającego do salonu wysokiego mężczyzny. Choć był wykąpany, ogolony i ubrany w śnieżnobiałą koszulę na miejsce kożucha, nieokiełznany brutal wciąż drzemał pod powierzchnią. Reszta dam wpatrywała się w niego z nieukrywanym zachwytem. Philadelphia wyciągnęła ręce. - Zupełnie jakby stał przed nami ów legendarny lord Bothwell. Cat ze zdumieniem patrzyła, jak smagły demon z galanterią całuje dłoń Philadelphii.
- 48 -
- Ojciec za nic nie mógłby się mnie wyprzeć, nawet gdyby chciał. Zgaduję, że mam przyjemność z lady Scrope. Wiele razy spotykałem pani męża. - Najszczersze wyrazy współczucia, lordzie Stewart! - Jedynie pani uroda może przyćmić słynne poczucie humoru. Będę zaszczycony, jeśli zgodzi się pani mówić do mnie po imieniu. - Poznaj moją siostrę, Patricku. Kate Howard, księżna Nottingham, ale nie mamy jej tego za złe. Kate podała mu dłoń. - Witaj w Londynie, Patricku. Muszę ci wyznać, że gdy byłyśmy dziewczynkami, kochałyśmy się na zabój w twoim ojcu. Wzdychałyśmy do niego, gdy hrabia odwiedził angielski dwór jako admirał szkockiej armii, i marzyłyśmy o nim długo po tym, jak nas opuścił. - To syn hrabiego? - szepnęła zdumiona Cat do Liz. Robert przedstawił żonę swego brata.
S
- Pozwól, że zapoznam cię z lady Carey, która jest dla mnie jak siostra, nie tylko bratowa.
R
Pulchna ciotka Cat uśmiechnęła się zalotnie, gdy Patrick ucałował jej dłoń. - Proszę mówić do mnie Beth, lordzie Stewart. - Liz Widdrington poznałeś już rano - ciągnął Robert - więc pozwól, że ci przedstawię... - Dziecko leśniczego. Spotkaliśmy się w lesie. - Patrick omiótł Catherine obojętnym spojrzeniem i puścił oko do Roberta, na znak, że żartuje. Cat zastygła ze zdumienia. Dwa pierwsze słowa podwójnie ją obraziły, co gorsza, wszyscy się roześmieli. Z niej! Nagle zrozumiała, że Szkot odpłaca jej za wszystkie obelgi, którymi poczęstowała go w lesie. Robert ujął ją za rękę i pociągnął bliżej. - Najelegantsze dziecko leśniczego w całym Richmond, Catherine Seton Spencer. Patrick ukłonił się grzecznie, lecz z rozmysłem założył ręce na plecy, by jej nie dotknąć. Choć natychmiast odwrócił się od niej i skupił uwagę na pozostałych damach, wszystkie jego myśli pobiegły ku Cat.
- 49 -
Catherine Seton Spencer! Teraz już wiem, dlaczego pierwszą wizję miałem w Seton! To wnuczka hrabiego Wintona i dziedziczka jego majątku. Na litość boską, przeznaczenie podało ci dłoń, Hepburn! Zaś Robert wspomniał coś o krewnej, która dziedziczy ziemie Spencerów w Hertford! Samo niebo nie mogłoby mnie lepiej wyswatać. Patrick uśmiechnął się, czując na plecach jej uporczywy wzrok. A może diabeł macza w tym palce? W każdym razie, nie wnoszę żadnych zastrzeżeń. Catherine wzięła Roberta pod rękę i odciągnęła go na stronę. - Może i jego ojciec jest hrabią i admirałem, lecz ten twój przyjaciel jest nieokrzesany, ordynarny i nie do zniesienia. - W istocie jest lepiej wykształcony niż większość angielskich dworaków. Studiował w Edynburgu, Oksfordzie i Rzymie. - Ach, doprawdy? Czy to jest powód, dla którego jest tak arogancki? - Nie sądzę. Myślę, że to raczej pewność siebie wynikająca z królewskiej krwi
S
płynącej w jego żyłach i zdobytych umiejętności. Zdecydowanie wolę go mieć za przyjaciela niż wroga, Catherine. Cat zadrżała.
R
- Ja zdecydowanie wolałabym, żeby został w Szkocji. Robert roześmiał się.
- Większość dam uważa, że nie sposób mu się oprzeć. - Najwyraźniej nie jestem damą! - Skoro już mówimy o damach, to co sądzisz o Liz? - Uważam, że jest niesłychanie pociągająca. - No cóż, z pewnością pociąga mnie. - Ruszaj zatem i strzeż jej, zanim lord Stewart, któremu nie można się oprzeć, wkroczy do akcji. - Gdybym nie znał cię lepiej, stwierdziłbym, że masz obsesję na jego punkcie. Gdy Robert odszedł, Cat poczuła się osamotniona. Z oddali patrzyła, jak śliczna wdowa promienieje w obecności Roberta, a trzy pozostałe damy konkurują o uwagę smagłego, demonicznego Szkota. Przywykła do bycia w centrum uwagi w czasie wizyt w Hundson Hall, zaś tego wieczora czuła się niemal niewidzialna. Z radością i
- 50 -
ulgą powitała matkę, jednakże Isobel również ją zignorowała, przyłączając się do kółka admirującego wstrętnego lorda. Teczka ze szkicami leżała zapomniana na stoliku. Cat postanowiła podrzucić ją do sypialni Philadelphii, zanim zauważy to matka. Zdołała niepostrzeżenie wymknąć się z pokoju, lecz nie mogła się powstrzymać i impulsywnie zatrzasnęła drzwi. Patrick uśmiechnął się z satysfakcją. Strategia działa wyśmienicie. Kotek z piekła rodem posunął się do trzaśnięcia drzwiami, żeby zwrócić na siebie moją uwagę!
Rozdział 5 Kolacja okazała się kolejną lekcją pokory. Dżentelmeni absorbowali całą
S
uwagę zgromadzonych dam. Kate nakazała służbie podawać półmiski najpierw panom, dopiero zaś potem damom. Wybredna Cat była wstrząśnięta ilością jedzenia,
R
które pochłaniał Szkot. Zgromadzeni przy stole goście świetnie się bawili, jedząc, gawędząc i śmiejąc się - z wyjątkiem Cat, siedzącej z zaciętą miną i w milczeniu. Nie starała się nawet ukryć swej dezaprobaty i złego humoru. Niestety, nikt tego nie zauważał. Philadelphia zaprosiła wszystkich do królewskiego pałacu na zaplanowane na niedzielny wieczór przedstawienie, jednak nawet nie wspomniała o tym, że to Catherine zaprojektowała większość strojów i będzie grała rolę księżycowej bogini Cynthii. Ogarnęła ją przemożna ochota powiedzenia czegoś skandalicznego. Opróżniła kieliszek wina i zmrużyła oczy w wąskie szparki. - Mam nadzieję, lordzie Stewart, że zdaje pan sobie sprawę, iż baranica nie jest właściwym strojem na wizytę na dworze królowej Elżbiety. Zapadła cisza i wszystkie twarze zwróciły się w jej stronę. - Żałuję, że poczuła się pani urażona owczym kożuchem, który miałem na sobie w lesie, lady Catherine. - Głowy znów zwróciły się w jego kierunku.
- 51 -
- Ależ to nie baranica mnie uraziła - powiedziała słodko Cat - lecz wilk w owczej skórze. Czy udało się panu polowanie, lordzie? Wszyscy w napięciu czekali na odpowiedź. - Miałem już zwierzynę na muszce, lecz zamiast ją zabijać, pozwoliłem jej umknąć. Niewyrośnięta sztuka była tak przerażona, że nie stanowiła wyzwania dla prawdziwego łowcy. A więc jestem niewyrośnięta, nieokrzesany łajdaku? - Zgadzam się, że byłoby bardziej ekscytujące, gdybyś, panie, namierzył coś własnego wzrostu. Problem polega na tym, że jest pan wprost nienaturalnie potężny. Może nie nazwałabym pana gigantem, lecz z pewnością odpowiednie jest określenie: „groźny brutal". Zanim Cat poderwała się, by mu wydrapać oczy, wtrąciła się Kate: - Może poszlibyśmy do salonu czegoś się napić po obiedzie? Sądzę, że mam w barku świetną szkocką whisky.
S
Dżentelmeni wstali zza stołu i przepuścili panie przodem. Catherine
R
przemaszerowała obok Patricka z zadartym nosem.
- Kotka z piekła rodem - szepnął czule wprost do jej ucha. - Wściekły pies! - wykrzyknęła na cały głos. Isobel Spencer nie mogła uwierzyć, że jej córka okazuje taki brak szacunku i wychowania. Chwyciła Cat za ramię, ściskając z całej siły. - Przeprosisz wszystkich i marsz do domu! - wysyczała. Cat spłonęła rumieńcem, przeklinając w duchu własny porywczy charakter. Gdy służący nalewał trunki, odezwała się: - Dziękuję za wino. Życzę wszystkim dobrej nocy. - Dobranoc, kochanie. - Philadelphia spojrzała na nią podejrzliwie. - Do zobaczenia jutro. - Słodkich snów, lady Catherine - powiedział cicho Patrick. Bezczelnie spojrzała mu prosto w oczy. Patrzył na nią wyzywająco. Idź do diabła, lordzie Łajdaku Stewart!
- 52 -
*** Kilka godzin później Patrick patrzył przez okno na sąsiedni dom, bezwiednie gładząc białą satynową wstążkę. Zmysły wciąż miał podrażnione zapachem bzu wpiętego w jej włosy. Catherine Spencer brzydziła się wszystkim, co stanowiło jego naturę - jego wzrostem, postawą, strojami, manierami, osobowością i pochodzeniem. Zwłaszcza pochodzeniem. Jak na ironię, Patrick uważał, że Cat jest bardzo pociągająca w każdym aspekcie. Uwielbiał jej wzrost, urodę, stroje, impulsywność, bezmyślną odwagę i wiano. Zwłaszcza wiano. Uśmiechnął się pod nosem. Ta dziewczyna stanowi wyzwanie jego życia! Nie licząc się z jej odrazą, Patrick miał całkowitą pewność, że może się z nią ożenić. Jej spodziewany opór nie miał dla niego większego znaczenia. I tak zaszedł już daleko na tej drodze - w ciągu tygodnia namierzył i odnalazł cel. Teraz musiał ją tylko zwabić w pułapkę i schwytać. Oswoi się z czasem. - Słodkich snów, lady Catherine - powtórzył z czułością.
S
***
R
Cat nie mogła zasnąć. Tego wieczora nic nie poszło tak, jak zaplanowała i stało się tak z winy intruza. Doznała niemal szoku, widząc go w Hundson Hall i słysząc, że jest synem Diabelskiego Hrabiego, jak nazywano lorda Bothwella. Zdumiał ją fakt, że Robert ma go za przyjaciela. Gdyby nie jej ostrzeżenie, zdradliwy wieprz na pewno uwiódłby śliczną wdowę pod samym nosem Roberta. Gdy matka odesłała ją do domu, Cat miała szczery zamiar wylać wszystkie swe żale i wypłakać się na ramieniu Maggie, lecz niania leżała już w łóżku i Catherine nie chciała jej budzić. Zrzuciła buty i oparła się o parapet, patrząc na pogrążony w mroku ogród. Teraz wyrzucała sobie własną impulsywność, która oddzieliła ją od ludzi, których kochała najbardziej na świecie. Byłoby o wiele lepiej, gdyby uśmiechnęła się i zignorowała zaczepki Patricka Hepburna. Ściągnęła brwi. Jak u diabła można zignorować dwumetrowego barbarzyńcę? Nie zważając na rozdrażnienie, starannie odwiesiła suknię do szafy. Była to jedna z jej ulubionych i nie odczułaby satysfakcji, gdyby dodatkowo zniszczyła delikatny strój. Włożyła koszulę nocną i wślizgując się pod kołdrę, postanowiła, że
- 53 -
jutro będzie się zachowywała nienagannie, a tej nocy istotnie będzie miała słodkie sny. Zanim zapadła w sen, usłyszała delikatne drapanie w drzwi sypialni. *** Gdy je otworzyła, odkryła, że to szkocki chart, który tak serdecznie przywitał się z nią w lesie. Uklękła i zarzuciła ręce na jego kudłatą, ciemną szyję, ciesząc się z towarzysza, który nie widzi w niej wad. - Och, jakiż z ciebie słodki piesek. Przyszedłeś, żeby mnie pocieszyć! Potężne zwierzę pisnęło współczująco. Cat przysiadła na piętach. - Masz na imię Sabat? Pies usiadł i patrzył na nią wyczekująco. - Zawsze chciałam mieć psa, ale matka nigdy się nie zgodziła. Chart poderwał się, jakby chciał odejść, lecz wciąż nie odrywał od niej wzroku. Cat zrozumiała jego spojrzenie i ruszyła za dziwnym przewodnikiem. W pierwszej
S
chwili ciemność w ogrodzie wydała jej się tak gęsta, że wsparła dłoń na grzbiecie psa i
R
szła za nim ufnie. Zapach kwiatów wisiał w powietrzu. Gdy Cat oddychała nim głęboko, zakręciło jej się w głowie, jakby upiła się aromatem. Słyszała słodki śpiew słowika. Ogród zdawał się magicznym miejscem nie z tego świata. Najpierw wyczuła jego obecność i dopiero po chwili, gdy jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności, dostrzegła ciemną, smukłą sylwetkę pod miedzianym bukiem. - Sabat mnie do ciebie przyprowadził. - Przyprowadził cię Szatan - sprostował głębokim, hipnotyzującym głosem. - Mówią, że szatan zawsze wspiera Szkotów. - To mit. - Wierzę w mity, podobnie, jak ty, lordzie Stewart. - Podeszła bliżej i podniosła na niego spojrzenie. - Trzymasz ręce za plecami, bo boisz się mnie dotknąć. - Jeśli cię dotknę, sen się rozwieje. - A czy ja mogę dotknąć ciebie? - To twój sen i twój wybór... Możesz zrobić, co chcesz. - Nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak ty. - Wiem. Stąd wypływa ta fascynacja.
- 54 -
Objęła spojrzeniem jego nagie, umięśnione ramiona. - Czy zdajesz sobie sprawę, że baranica nie jest stosownym strojem? - Jeśli jej widok razi twój wzrok, możesz ją zdjąć, lady Catherine. Tak bardzo chciała go dotknąć, że nie była w stanie się opanować. Nie bacząc na własne szaleństwo, stanęła na palcach i zsunęła kamizelkę z jego ramion, odsłaniając nagi tors. Z fascynacją przyglądała się, jak obmierzły strój zsuwa się z rąk Patricka i spada na trawę. Przypomniała sobie, że to tylko sen i wszystko jest możliwe. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Dotknęła koniuszkami palców umięśnionej klatki piersiowej. Powoli przesunęła dłoń w dół. - Twoje ciało jest twarde i gładkie jak marmur. - Nawet nie masz pojęcia jak, kotko z piekła rodem. Roześmiała się. - Dlaczego mnie tak nazywasz?
S
- Bo to idealnie do ciebie pasuje. Oblizała wargi.
R
- My nie jesteśmy idealnie dopasowani. Nie sięgam ci nawet do ramienia. Poddała się impulsowi i przycisnęła ucho do potężnego torsu. Usłyszała równe, spokojne bicie serca. Otarła się policzkiem o gładkie, napięte ciało i odetchnęła głęboko.
- Mmm, pachniesz jak skóra. - Spostrzegła, że jej serce trzepocze się w piersi jak ptak w klatce. Odskoczyła od niego. - Skoro to mój sen i mogę w nim zrobić, co zechcę, dlaczego nie panuję nad biciem własnego serca? Bije jak oszalałe, a twój puls jest spokojny i równy. To oznacza, że ty kontrolujesz całą sytuację, lordzie Łajdaku Stewart, i siebie, i mnie, apodyktyczny demonie! - Tak właśnie powinno być między kobietą i mężczyzną, Cat. I tak zawsze będzie między nami. - Nie ma żadnych „nas", Hepburn. Między nami nigdy nie będzie niczego poza obrzydzeniem i wrogością. - Mylisz się. Już istnieje wyzwanie i pożądanie. Cat eksplodowała furią. Wspięła się na palce i wbiła paznokcie w jego policzek. Potem uciekła.
- 55 -
*** Gdy się obudziła, wciąż miała w pamięci wszystkie szczegóły dziwnego snu. Czuła absolutny niesmak. Jak mógł jej się podobać, choćby we śnie? Sama myśl o tym budziła wstręt. Patrick jest najszkaradniejszym, najbardziej odrażającym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznała. Obiecała sobie, że będzie go unikać jak morowej zarazy. Nie miała w ogóle ochoty na wizytę w Hundson Hall, postanowiła więc udać się na przejażdżkę. Galop przyda się zarówno jej, jak i Jasminie. Założyła zieloną suknię do jazdy konnej i białą, wykrochmaloną kryzę. Skręciła włosy w ciasny kok, upinając go szpilkami z kości słoniowej i podtrzymując bladozieloną wstążką. Nie mogła pojąć, dlaczego Maggie nie obudziła jej wcześniej. Zwykle odsłaniała zasłony już z pierwszym brzaskiem i pomagała jej przy toalecie. Otworzyła drzwi. W nozdrza uderzył ją obezwładniający aromat pieczonych babeczek. Jest maj... może truskawki już dojrzały. Lekko zbiegła po schodach i
S
odkrywszy, że pokój śniadaniowy świeci pustkami, podążyła za cudownym zapachem
R
wprost do kuchni. W progu stanęła jak wryta. Patrick Hepburn kokietował panią Dobson i Maggie.
- Och, lordzie Stewart! Przez pana strasznie zatęskniłam za domem! - Może przeszmugluję cię na pokład, Maggie, i odpłyniemy razem w siną dal? - Cholera jasna! Słysząc jej okrzyk, Patrick odwrócił się, a widok jego podrapanego policzka zmroził Cat do szpiku kości. Uśmiechnął się i dotknął przelotnie twarzy. - To tylko kot. Nic poważnego. - Szkoda. Blizna mogłaby przydać ci uroku. Schowaj pazurki, kotko z piekła rodem. Catherine gapiła się na niego z rosnącym przerażeniem. Słyszała jego myśli tak wyraźnie, jakby wypowiedział je na głos. Dobry Boże, czyżby potrafił czytać w moich myślach? A może się jeszcze nie obudziłam? Stwierdziła jednak, że to nie sen, i zbeształa się w myślach za bujanie w obłokach. Jednakże nie mogła otrząsnąć się z wrażenia, że schwytano ją w niewidzialną, lecz całkiem prawdziwą sieć.
- 56 -
- Widzę, że moja obecność cię niepokoi, lady Catherine, więc już sobie pójdę. - Ach, to złudzenie - odparła słodko. - Dziękuję za zające, lordzie Stewart. - Kucharka dygnęła głęboko. - Cała przyjemność po mojej stronie, szanowna pani. Moje charty bez przerwy są skore do zabawy. Na przykład tej nocy jeden z nich przyniósł mi rzadkiego ptaszka... - Miłego dnia, lordzie Stewart. - Spojrzeli na siebie wyzywająco i znów usłyszała wyraźnie jego słowa: Nie tak łatwo mnie odprawić. Wyszedł przez kuchenne drzwi, czując się tak swobodnie, jakby od zawsze mieszkał w tym domu. Maggie spojrzała przeciągle na Cat. - Oto jest prawdziwy mężczyzna. - Nie dla mnie, dziękuję. Teraz dopiero rozumiem w pełni, dlaczego matka wyszła za Anglika. - Wzruszyła ramionami i zmieniła temat: - Czy to moja wyobraźnia, czy czuję zapach truskawek?
S
- To nie wyobraźnia. Miałyśmy cały koszyk, ale ten słodki chłopiec wszystkie zjadł - zaświergotała Maggie.
R
- Słodki chłopiec? To przeklęty gigant! Jak mogłyście oddać mu wszystkie truskawki? - Przypomniała sobie gargantuiczny apetyt Patricka. - Nieważne. Wezmę sobie przepyszną babeczkę.
- Marzenia, marzenia... - Maggie i pani Dobson wymieniły spojrzenia i Wybuchnęły perlistym śmiechem. - Obawiam się, że nie mogłyśmy się powstrzymać od tego, żeby mu matkować. - Mnie również dręczy ta potrzeba. Z trudem się powstrzymuję, by nie dać mu klapsa! - Cat przysunęła sobie chleb i miód. - Dzięki Bogu, że wrócił już z polowania. Będzie można bez trwogi wybrać się do lasu. W drodze do stajni cieszyła wzrok prześlicznymi ogrodami Hundson Hall. Gdy spojrzała na buk o miedzianych liściach, spłonęła rumieńcem To tutaj zachowywałam się tak skandalicznie. Usiłowała uspokoić się myślą, że to tylko sen. A co z zadrapaniem? - nalegał wewnętrzny głos. Zbieg okoliczności - stwierdziła. Postanowiła pojechać przez las w stronę polany, na której w wielkiej obfitości rosły dzwonki. Odkąd pamiętała, zapach dzikich hiacyntów i ich żywy kolor stanowiły
- 57 -
znak rozpoznawczy każdego maja. Wcześniej nie była w stanie się powstrzymać i zrywała całe naręcza ślicznych kwiatów o lepkich łodygach, jednak gdy podrosła, stwierdziła, że lepiej je zostawić, by mogły wysiać ziarna i kwitnąć po wiek wieków. Jadąc przez las, przemawiała do Jasminy, jakby biała klacz mogła ją zrozumieć. Chwaliła ją i klepała po szyi. Wiedziała, że drobna klacz czuje, że jest kochana. - Gdy dotrzemy na miejsce, przywiążę cię do drzewa, Jasmino. Mogłabyś chcieć zjeść dzwonki, a nie wiem, czy nie są trujące. Cat zeskoczyła z siodła i przywiązała uzdę do młodego dębu. Między pniami drzew widziała już cudowny kolor i wdychała z zachwytem zapach dzwonków. Gdy podeszła do nasłonecznionej polanki, zobaczyła, że ktoś stoi w morzu kwiatów. Zbliżyła się i stwierdziła, że to Robert Carey. Już chciała zawołać jego imię, gdy zrozumiała, że nie jest sam. Rozmawiał z kimś, kogo nie mogła jeszcze zobaczyć. Skryła się za krzewem morwy, na wypadek gdyby towarzyszem Roberta okazał się Patrick Hepburn. Wtedy z pewnością wolałaby umknąć, zanim by ją zauważyli. Nagle Robert padł na kolana.
R
S
Widząc wychylającą się z gęstwiny dzwonków głowę ustrojoną we włosy koloru burgunda, pojęła, że to Liz Widdrington.
- Nie mogłem się doczekać, kiedy znów poczuję twoje ciało pod moim. Słysząc wyraźnie słowa Roberta i drżenie jego głosu, zrozumiała w lot, że to schadzka kochanków. Poczuła się trochę zszokowana, lecz również zafascynowana, gdyż mimo żywej wyobraźni nie do końca wiedziała, na czym polega bliskość między kobietą i mężczyzną. Cat doskonale zdawała sobie sprawę, że nie powinna stać tam, podglądać i podsłuchiwać pary w trakcie intymnego zbliżenia, lecz gdyby tylko się poruszyła, z pewnością usłyszeliby ją równie wyraźnie, jak ona słyszała ich. A jeśli się nie poruszy, prawdopodobnie jej nie zauważą, gdyż zielony strój do jazdy wtapia się w otoczenie. - Kochanie się na świeżym powietrzu jest cudowne i szalone - odezwała się Liz. - Przyprawię cię o szaleństwo, zanim stąd odejdziemy, kochanie. - Rozbierz mnie, Robercie. Chcę leżeć nago na kwiatach. Cóż za zuchwałość! Cat zastanowiła się, czy to efekt zakochania, i natychmiast pozazdrościła Liz. Usłyszała jej swobodny śmiech, zdając sobie sprawę, jak nieodpartą
- 58 -
pokusą musi być dla mężczyzny podobna swoboda Liz jest wdową. Robert nie jest pierwszym mężczyzną, z którym obcuje. Poczuła kolejne ukłucie zazdrości. - Pokaż, że mnie pragniesz. Grzeczna dziewczynka. Owiń mnie nogami w pasie. Szeroko otwartymi oczami Cat wpatrywała się w dwie szczupłe nogi unoszące się ponad dywan kwiatów. Robert opadł między nie. Ona wcale nie jest grzeczną dziewczynką. Jest zdecydowanie niegrzeczna i właśnie to mu się podoba! Sama ich rozmowa była nieskromna, lecz dźwięki, które teraz zaczęli wydawać stały się niedwuznacznie erotyczne. Cat zarumieniła się i nagle poczuła bieliznę ocierającą się o piersi i uda. - Właśnie tak, bądź przy mnie, ukochana - wydyszał Robert, gdy ich ruchy stały się niemal frenetyczne. Okrzyki Liz urwały się nagle i rozpłynęły w długim jęku czystej rozkoszy. Cat oddychała pospiesznie. Oni spółkują na moich oczach! Gdy para osiągnęła szczyt,
S
zapadła cisza. Cat zaczęła się zastanawiać, czy zdoła uciec bezszelestnie, gdy usłyszała głos Roberta. - Wyjdziesz za mnie, Liz?
R
- Kochany, bałam się, że nigdy mnie o to nie zapytasz - odparła Liz omdlewającym głosem.
Serce Cat natychmiast stopniało. Ach, poprosił ją o rękę, a ona się zgodziła. Jakąż cudowną panną młodą będzie Liz! Westchnęła, myśląc, że kochanie się na łożu z kwiatów jest wyjątkowo romantyczne. Cichutko odsunęła się od krzaka i ostrożnie wróciła do Jasminy. Jadąc do domu, stwierdziła, że choć na początku była nieco zawstydzona, sporo się nauczyła. Na przykład, że w czasie zbliżenia, zarówno mężczyzna, jak i kobieta osiągają rozkosz. Myśl o tym przejęła ją dreszczem. Odprowadziła Jasminę do stajni Hundson Hall i poprosiła chłopca stajennego, by wypuścił ją na cały dzień na padok. Poszła na górę się przebrać. Dzień stał się niemal upalny, potrzebowała więc czegoś znacznie lżejszego niż aksamit. Policzki jej płonęły, choć przyczyną tego zapewne nie była wyłącznie pogoda. Wybrała batystową suknię w kolorze brzoskwini. Na rękawach i gorsecie pyszniły się haftowane brązowe bratki z bursztynowymi koralikami wszytymi w
- 59 -
środki. Rozpuściła włosy, rozczesała je i przewiązała nad czołem brzoskwiniową wstążkę, by nieujarzmione kosmyki nie spadały jej na twarz. Obrzuciła krytycznym spojrzeniem odbicie w lustrze i doszła do wniosku, że z rozpuszczonymi włosami wygląda stanowczo za młodo, zanim jednak zdążyła je ufryzować, zerknęła w okno i zobaczyła Arbellę Stuart, idącą od strony rzeki. Cat wybiegła z domu na powitanie przyjaciółki. - Bello, wiem, że sama cię zapraszałam, ale nigdy bym nie przypuszczała, że naprawdę pojawisz się w Richmond. Wszystko w porządku? - Wręcz cudownie. - Podekscytowanie niemal odbierało Arbelli dech. - Nie mogłam się ciebie doczekać i pomyślałam, że nawet lepiej będzie, jeśli zobaczą, jak wracamy razem do Whitehall, Cat wzięła od niej niewielką torbę. - Sprytne. Wśród tak wielu szpiegów trzeba zachowywać pozory. Gdy weszły razem do domu, Isobel i Maggie spojrzały na nie ze zdumieniem.
S
- Zaprosiłam Bellę na cały dzień do Richmond - wyjaśniła szybko Cat. -
R
Zapomniałam wam powiedzieć, przepraszam.
- Lady Arbella jest zawsze mile widziana - powiedziała łaskawie Isobel. - Jak się miewa twoja droga babka?
- Wspaniale, lady Spencer. Dziękuję.
- Catherine, musisz koniecznie zabrać Arbellę do sąsiadów, by poznała wszystkich gości. Zaproszono nas na wczesną kolację, zanim udamy się z powrotem do Londynu. Lady Scrope gości swą owdowiałą przyjaciółkę z Carlisle, jest również brat Philadelphii, Robert Carey. Wydaje mi się, że jego gość, lord Stewart, jest twoim dalekim krewnym. - Patrick Hepburn jest twoim krewnym? - spytała zdumiona Cat. - Sądzę, że tak. - Bella ściągnęła brwi. - Lord Stewart jest krewnym króla Jakuba, którego ojciec jest bratem mojego ojca. Z przyjemnością go poznam. - Wątpię - rzuciła oschle Cat. Isobel natychmiast ofuknęła córkę. - Nie będę tolerowała kolejnych przejawów złych manier, młoda damo! Odbyłam z lordem Stewartem nad wyraz przyjemną konwersację. Był tak miły, że
- 60 -
przekazał mi wiadomość od mego najdroższego ojca Gordona Setona, którego nie widziałam od ponad dwudziestu lat. - Lord Stewart powiedział twej matce - wtrąciła się Maggie - że bardzo przypominasz mu twego dziadka Geordiego! - Ależ dziadek jest Szkotem! Jakże mogę być do niego podobna? - Pamiętam, że ojciec był niewiarygodnie przystojny, z bujną czupryną w identycznym kolorze, jak twoje włosy. Był też uparty i gwałtowny jak sam diabeł. - Zatem podobieństwo jest w istocie uderzające - stwierdziła Maggie z kamienną twarzą. - Nie obawiajcie się. Będę się zachowywać, jak przystało na nieodrodną wnuczkę hrabiego Wintona. Cat uśmiechnęła się promiennie. Wiedziała, że wygrała tę potyczkę słowną. Wzięła Bellę na górę i ulokowała ją w sypialni tuż obok własnej. - Myślałam, że już nigdy się od nich nie uwolnimy. Zaraz spalę się z
S
ciekawości. Opowiadaj, co robiłaś zeszłej nocy?
R
- Cóż... Nie wydaje mi się, by poruszanie tak intymnego tematu... - Pst! - Cat położyła jej palec na ustach. - Ściany mają uszy - wyszeptała. Chodźmy do ogrodu. Tam nas nikt nie podsłucha. Rozsiadły się na drewnianej ławce przy stawie rybnym. Czarno-pomarańczowy karp wystawiał pyszczek nad powierzchnię wody, by chwytać muszki. - Musisz mi wszystko opowiedzieć - powiedziała Cat błagalnym tonem. *** Robert zostawił Patricka na pastwę losu i zajął się całkowicie uwodzeniem bogatej wdowy, więc Szkot schronił się przed damami w bibliotece Hundson Hall. Obejrzał półki z książkami, przesuwając palcem po zielnikach, tomach poezji i książkach o astrologii. Znalazł kilka dramatów, modlitewniki, księgi historyczne. Otworzył tom historii i znalazł drzewo genealogiczne rodziny Careyów, dowodzące, że pochodzą od Anny Boleyn. Ktoś wydrapał imię i nazwisko jej męża - Williama Careya, i wpisał na to miejsce Henryka Tudora. Patrick zaśmiał się pod nosem. Cała rodzina Careyów była dumna z tego, że ich ojciec, lord Hundson, był bękartem zmarłego króla Henryka!
- 61 -
Nagle zmarszczył brwi, widząc, że przy nazwisku lorda Hundsona wpisano datę jego śmierci, rok 1602. Ten rok właśnie trwał. Gdy spojrzał znowu, data zniknęła i zdał sobie sprawę, że doświadczył objawienia. Zanim rok dobiegnie końca, lord Hundson umrze, a brat Roberta, George, zostanie nowym lordem, zaś jego pulchna żona Beth - lady Hundson. Zamknął tom z trzaskiem, zastanawiając się, czy powinien podzielić się tą wiedzą z Robertem, czy zatrzymać ją dla siebie. Wiedział, że śmierć ma wielu zwiastunów, i ciekaw był, czy będzie miał równie wiele szczęścia przy określaniu, kiedy królowa Elżbieta zejdzie z tego padołu łez. Zerknął przez drzwi tarasowe, otwarte na ogród, i zdumiał się widokiem. Prześliczna Catherine w kolejnej wykwintnej kreacji siedziała przy stawie rybnym i prowadziła ożywioną konwersację z kobietą, której nie znał. Wsłuchał się w ich słowa nie dlatego, by chciał podsłuchiwać. Był ciekaw, kim jest przyjaciółka Cat. - Nie, nie odważyliśmy się skorzystać z jego rodzinnego domu. Zabrał mnie do domku ogrodnika.
S
- Och, Bello, mam nadzieję, że nikt cię nie widział!
R
- Tylko kilku służących, lecz Will wymógł na nich przysięgę, że zachowają dyskrecję.
- Arbello, wiesz dobrze, że służący plotkują! To musi być Arbella Stuart pomyślał Patrick.
- Wygląda na wiele starszą niż Catherine, lecz Cat w ogóle zdaje się o wiele młodsza, niż naprawdę jest. - Jak długo tam byliście? - Całą noc, oczywiście. - Bello, nawet mi nie mów, że z nim spałaś - wyjąkała przerażona Cat. - Niezbyt wiele spaliśmy - odparła Arbella z zadowoleniem. Zabawiała się z kimś o imieniu Will. Patrick nie był zainteresowany zasadami Arbelli. Ciekawiła go wyłącznie moralność Cat. - Czy Will kochał się z tobą, Bello? - wyszeptała ze zgrozą Cat. Zamiast odpowiedzi Bella posłała jej pełen zadowolenia uśmiech. Catherine westchnęła, wspominając bliskość, której była świadkiem o poranku.
- 62 -
- Pewnie poprosił cię o rękę! - Uśmiech zniknął z twarzy Arbelli. - Nie? Ale jestem pewna, że zrobi to niedługo. Może następnym razem? Patrick uśmiechnął się. Rozbawiła go naiwność małego kotka z piekła rodem. - Będziecie musieli uciec z dworu. Myślisz, że Will Seymour zgodzi się na potajemny ślub? Na litość boską! Dwie chytre małe rozpustnice bezmyślnie pakują się w awanturę, która może je zaprowadzić do Tower! Małżeństwo między Arbellą Stuart i Williamem Seymourem splotłoby dwie linie rodów czekających w kolejce do tronu. Elżbieta wpadnie w szał, a biedny król Jamie Szkocki narobi w majtki! Przez dłuższą chwilę Patrick zastanawiał się, co powinien zrobić. Uspokój się, Hepburn. Na razie Seymour tylko ją chędoży i zapewne nie ma wcale zamiaru się z nią żenić. Chyba nie jest nienormalny! Tak czy siak, Patrick postanowił mieć oko na dwie nierozważne plotkarki.
S
Rozdział 6
R
Lady Widdrington zgodziła się zostać moją żoną! - z dumą oświadczył Robert, gdy towarzystwo rozsiadło się przy stole.
- Pozwól, że pierwszy złożę wam gratulacje - poderwał się Patrick, z uśmiechem kłaniając się zarumienionej Liz. - Życzę wam wiele szczęścia. Isobel Stewart podzielała surowe zdanie królowej, że wdowy nie powinny ponownie wychodzić za mąż, za to siostry i bratowa Roberta były uszczęśliwione, że ulubieniec rodziny porzuca stan kawalerski i, co więcej, poślubi śliczną, bogatą wdowę. W dodatku nie zostanie obciążony dziećmi z poprzedniego małżeństwa. Związek Roberta i Liz nie miał żadnych wad. - Och, Liz, czy mogę cię dotknąć na szczęście? - zagruchała Arbella. - „W cudownym miesiącu maju, gdy wszyscy się kochają"! Cat kopnęła Arbellę pod stołem i, by odwrócić uwagę od niedyskretnej przyjaciółki, zapytała:
- 63 -
- Czy już postanowiliście, kiedy i gdzie się pobierzecie? - Liz marzy o ceremonii ślubnej we własnej parafii w Widdrington. Jeszcze nie ustaliliśmy daty, ale nie zamierzam długo zwlekać. Damom zatrzepotały serca ze wzruszenia. - Jestem zdruzgotana, że musimy dziś wracać do Whitehall, ale podejrzewam, że znajdziecie wiele sposobów na zabicie nudy po naszym wyjeździe - zakpiła Philadelphia. Catherine poczuła nagle zapach dzwonków i zarumieniła się, lecz Liz wybuchnęła perlistym śmiechem. - Rano panowie wybierają się na polowanie, a potem musimy się wszyscy przygotować do wizyty na dworze. Czy po przedstawieniu odbędą się tańce? - Och, bez wątpienia. Królowa rzadko tańczy, lecz uwielbia patrzeć na korowody tańczących dworaków. - Kate przewróciła oczami. - Będę musiała przy niej siedzieć, dopóki nie zechce pójść spać.
S
- Skoro jesteś jej główną pokojową, jest to twoim obowiązkiem - wytknęła jej Isobel. Kate uśmiechnęła się.
R
- Masz absolutną rację. To zaszczytny obowiązek i byłabym niewdzięcznicą, gdybym się skarżyła. Arbella spojrzała na Patricka. - Mam nadzieję, że pan tańczy, lordzie Stewart. Wyobraziwszy sobie jego olbrzymie buty drepczące po parkiecie, Cat wybuchnęła głośnym śmiechem. Ich oczy się spotkały. Patrick patrzył na nią z nieskrywanym rozbawieniem. Zastanawiała się, czy przejrzał jej myśli, czy też wciąż myśli o jej uwadze na temat baranicy. *** Komnata audiencyjna wypełniona była po brzegi. Odświętnie wystrojeni dworacy puszyli się w drogocennych kostiumach i kosztownych klejnotach, jednak królowa siedząca na podwyższeniu na tronie prześcignęła ich wszystkich. Wyszywaną perłami, diamentami i agatami suknię z białej satyny przecinała czarna wstęga, wywołując dramatyczny efekt. Czerwoną perukę ozdabiały strusie pióra i czarna
- 64 -
koronka. Elżbieta wierzyła, że nieokiełznany przepych buduje jej monarszy autorytet oraz podkreśla zwiewną kobiecość w świecie całkowicie opanowanym przez mężczyzn. Miała również nadzieję, że porażeni blaskiem jej stroju dworacy nie dostrzegą, że jest już stara i pomarszczona. Wieczorne przedstawienie oparto na sztuce Endymion Johna Lyly*, która stała się ostatnio ulubionym dziełem na dworze. Lyly pisał sztuki, by zabawiać publiczność, nie zaś moralizować lub pouczać, i jego dzieła adresowane były do szlachetnie urodzonych dam. Patrick stwierdził, że język, którym przemawiają aktorzy, jest wyjątkowo kwiecisty. Historia opowiadała o greckim pasterzu Endymionie zakochanym w Księżycowej Bogini Cynthii. Niewierny kochanek uwikłał się w drugi związek, a jego przygody obfitowały w niebezpieczeństwa. * John Lyly - dramaturg i poeta angielski (przyp. tłum.).
S
Ustrojona w kostium Cynthii Cat reprezentowała królową, która już od
R
długiego czasu nie grała w sztukach. Catherine miała na głowie złotorudą perukę; kaskada sztucznych włosów spływała jej aż do pasa. Delikatna suknia z przejrzystego srebrnego materiału na jedwabnej podszewce w cielistym kolorze zdawała się całkowicie przezroczysta, jakby Cat włożyła ją na nagie ciało. Siedziała na wielkim, lśniącym księżycu, podwieszonym u sufitu na tle czarnego aksamitnego nieba. Pozostali aktorzy musieli zadzierać głowy, recytując swoje role, ona zaś spoglądała na nich z góry niewinnym, chłodnym spojrzeniem. Spojrzenie Patricka raz po raz wracało do Catherine niemal wbrew jego woli. Cat okazała się nie tylko niewymownie piękna, ale i sprytna. Usadowiona wysoko na księżycu, przyciągała wzrok, a jednocześnie jej niski wzrost pozostawał niezauważony. Wiedział już, że uwielbia być w centrum uwagi, i łatwo pojął, że wynika to z chłodnej obojętności jej matki. Rozmyślny brak zainteresowania Isobel, połączony z całkowitym odcięciem od ojca, sprawiły, że Cat czuła się niekochana. Patrick miał bardzo podobne doświadczenia. Z trudem oderwał od niej wzrok, tłumacząc sobie, że będzie miał jeszcze okazję pozachwycać się jej urodą. Tego wieczora powinien skupić całą uwagę na Elżbiecie,
- 65 -
gdyż mogło się okazać, że to jedyna okazja, by przyjrzeć jej się z bliska. Mrok panujący w sali audiencyjnej pozwolił mu niepostrzeżenie przecisnąć się przez tłum w stronę Jej Wysokości, której postać była doskonale oświetlona. Gdy podszedł wystarczająco blisko, oparł się wygodnie o ścianę i ponad głowami stojących przed nim osób spojrzał w twarz królowej. Skupił na Elżbiecie całą uwagę, odpychając od siebie inne myśli. Głosy aktorów i śmiech publiczności przytłumiły się. Koncentrował się tak długo, aż zapadł w stan zbliżony do transu, w którym często doznawał wizji. Powoli zaczął słyszeć odległe dźwięki, w których rozpoznał żałobną elegię. Poczuł nagle przejmujące zimno. Wszystkie zmysły mówiły mu, że zbliża się czas opłakiwania. Patrzył na królową bez mrugnięcia okiem i zobaczył, jak strusie pióra nad jej peruką zamieniają się w czarne pióropusze nad głową karego rumaka bez jeźdźca. Podążały za nim cztery inne kare konie ciągnące otwartą platformę, na której spoczywała ołowiana trumna. Czarne wstęgi z aksamitu zdobiły godła Anglii i Francji. Patrick nie miał wątpliwości, że ogląda kondukt żałobny Elżbiety.
R
S
Nagle w sali audiencyjnej podniosła się wrzawa i wizja zniknęła. Aktorzy kłaniali się nisko publiczności. Gdy zapalono wszystkie świece, Patrick nie mógł uwierzyć, że minęła cała godzina. Zdawało mu się, że wizja trwała moment. Zamrugał ze zdumienia na widok smukłej postaci odzianej w białą satynę i złote koronki, która ujęła Cat w talii i postawiła na ziemi, a potem poprowadziła przed oblicze królowej. Błękitny odyniec wyhaftowany na jego lewym rękawie świadczył, że dandysem jest nikt inny, tylko sam Edward de Vere, znany ze swej rozpusty hrabia Oxford. Jego damskie łaszki i miękkie ruchy budziły w Patricku obrzydzenie. Widząc, że Cat uśmiecha się promiennie do fircyka, poczuł nagłą chęć potrząśnięcia go za wąskie ramiona. *** - Wspaniale grałaś, moja droga Catherine. Podobieństwo między nami jest uderzające - powiedziała z zadowoleniem królowa. Catherine dygnęła z gracją.
- 66 -
- Dziękuję za twą łaskawość, Wasza Wysokość. - Podała Oxfordowi dłoń i poszła z nim na parkiet. Zewsząd słyszała pochwalne słowa o swej grze i delikatnej srebrzystej sukni. Odpowiadała na nie promiennym uśmiechem. - Przyciągasz wszystkie spojrzenia, lady Catherine - stwierdził Oxford. - Tylko, gdy trzymasz mnie za rękę, hrabio - odparła grzecznie. Występ okazał się uwieńczony wielkim sukcesem i serce Catherine wezbrało szczęściem. W oczekiwaniu na pierwsze dźwięki tańca rozejrzała się po sali i doliczyła co najmniej tuzina eleganckich dworaków, którzy marzyli o tańcu z nią. Nagle zastygła ze zgrozy. A jeśli wstrętny Hepburn poprosi ją do tańca? Postanowiła, że grzecznie mu odmówi, tłumacząc, że już obiecała taniec innemu. Zaczęła się za nim rozglądać z ciekawości. Zobaczyła Roberta w zielonym stroju Tudorów i jego przyszłą żonę w stylowej sukni z różowego, mieniącego się atłasu. Sala była bardzo zatłoczona i Cat niemal się poddała, gdy wreszcie dostrzegła Patricka. Szkot miał na sobie czarny aksamitny dublet i obcisłe czarne spodnie.
S
Koronkowy kołnierzyk śnieżnobiałej koszuli wystawał zaledwie na centymetr ponad
R
dublet. Wyglądał tak elegancko, że w porównaniu z nim każdy dworak zdawał się okryty łachmanami. Widząc otaczające go wianuszkiem rozanielone, flirtujące damy, Cat pomyliła krok. Stały tam doświadczone dworskie piękności, konkurujące o odrobinę jego uwagi, a wśród nich Lettice Knollys i Douglas Sheffield. Przecież obie są zamężne! Co za ladacznice! Z trudem odwróciła wzrok i skupiła się na tańcu. Rozpustnik Oxford wyszeptał jej do ucha niedwuznaczne zaproszenie. Przyzwyczajona do równie obscenicznych propozycji Cat uśmiechnęła się słodko. - Czy twoja żona, panie, do nas dołączy? - Obawiam się, że nie, kotku. We troje w łóżku jest bardzo zabawnie, lecz pod warunkiem że dwoje z obecnych nie pozostaje w małżeństwie. Gdy tylko taniec się skończył, Charlie Blount, syn lorda Mountjoya, odsunął Oxforda na bok. - Lady Catherine, twe piękno przeszywa mi serce i duszę, jak tarcza srebrzystego księżyca. - Pochlebiasz mi, Charlie, choć nie własnymi słowami.
- 67 -
Wykonała pierwsze kroki lawolty i prawie się potknęła, widząc, że Patrick dołączył do tancerzy. Patrzyła na niego ukradkiem, dostrzegając, że jego ruchy są płynne, lekkie, pełne zwierzęcej gracji. Bez wysiłku podniósł swą partnerkę wyżej niż inni tancerze. Przy zmianie partnerów Cat wpadła w ramiona Henry'ego Somerseta. - Dziękuję ci za poemat, Hal. - Twoja uroda niemal mnie oślepiła, Cat. Czy będę mógł cię zabrać na przedstawienie w środę? - Strasznie trudno jest wydostać się z dworu - powiedziała z wahaniem, a gdy zaczął ją błagać, odpowiedziała uśmiechem. Uniósł ją wysoko, aż zafurkotała srebrna suknia, a gdy ją postawił, Cat spostrzegła, że kolejnym partnerem jest Patrick Hepburn. Ogarnęła ją panika. Czuła, że jeśli ten brutal jej dotknie, zacznie krzyczeć. Niewychowany drań, nawet się nie pofatygował, by podejść do niej po przedstawieniu i pochwalić jej grę! Nie przywitał się z nią, ani nawet nie spojrzał w jej stronę.
R
S
Gdy partnerzy zrobili krok w bok i stanęła przed nim, poczuła nieopanowany gniew, że musi tak wysoko zadzierać głowę, żeby na niego spojrzeć. Dlaczego jesteś tak cholernie wielki?
Czekała niecierpliwie na jakiś komplement, lecz Patrick się nie odzywał. Na czarnym dublecie dostrzegła herb. Srebrzysta haftowana końska głowa patrzyła na nią szmaragdowym okiem. Koński łeb, zaiste. A zad byłby jeszcze bardziej na miejscu! Z pogardą stuknęła palcem w herb. - Czy ktoś już napluł na herb twojego ojca-wyrzutka, panie? - Nikt się nie odważył. Zawsze noszę przy sobie nóż. - Wyszczerzył zęby w wilczym uśmiechu. - Podobała się panu sztuka, lordzie Stewart? Spojrzał na nią z rozbawieniem. - Nieszczególnie. Nie dbam zbytnio o żądnych pochwał aktorów. Królowa przyzwyczaiła cię do nadmiaru słodkich słówek i uwielbienia. Nie oczekuj tego ode mnie, lady Catherine. - Powinnam uderzyć cię w twarz - syknęła z furią. - Nie dosięgniesz, kotku z piekła rodem.
- 68 -
Z goryczą przyznała mu rację. Zdołała go raz podrapać, lecz to było we śnie. Nieprawdaż? Rozbrzmiały ostatnie nuty lawolty. Duże dłonie Patricka chwyciły ją w talii i uniosły tak wysoko, że każdy mógł obejrzeć nie tylko halki, ale i kostki jej nóg. Trzymał ją w górze bez trudu, zmuszając do podparcia się dłońmi o jego szerokie ramiona. Bursztynowe oczy Cat rzucały złote błyski, gdy parskała ze złości. Patrick nagle opuścił ją ku ziemi, jakby przestraszył się jej furii, lecz zanim dotknęła podłogi, znów ją podniósł, dając jej do zrozumienia, kto ma władzę nad sytuacją. Zanim ją wreszcie postawił, niemal zadławiła się gniewem. - Powtórzę Jej Wysokości twoje bezczelne słowa krytyki. - Nie musisz, maleńka. Sam to zrobię. - Odesłał ją krótkim gestem i poszedł w stronę podwyższenia. Przyklęknął na jedno kolano; elegancko pokłonił się Elżbiecie, klęcząc, dopóki nie przywołała go palcem. Jak kazała etykieta, czekał, aż odezwie się do niego pierwsza.
S
- Często gościłam admirała na dworze, teraz zaś witam ciebie. Co cię
R
sprowadza do Londynu, lordzie Stewart? - zapytała otwarcie. - Nieciekawe interesy, Wasza Wysokość. Twoje piękne miasto to światowe centrum handlu. Przyjechałem sprzedać konie i kupić wino oraz spróbować napełnić pusty mieszek.
- Skoro mówimy o winie, nie odmówisz mi kieliszka. - Elżbieta skinęła ku damie dworu siedzącej przy stoliku z przekąskami. Jej zadaniem było usługiwanie królowej i próbowanie wszelkich potraw z obawy przed trucizną. Młoda dama przyniosła dwa kieliszki i lnianą serwetkę. - Proszę mi pozwolić, Wasza Wysokość. - Patrick wziął kieliszek od damy dworu, spróbował, wytarł brzeg serwetką i z ukłonem podał królowej. - Skoro wiem już, że gustujesz w słodkim winie, pozwolę sobie podarować ci kilka beczułek wina z Kanarów. Elżbieta postukała wachlarzem w jego tors. - Założę się, że lubisz sobie na wiele pozwalać, jak twój ojciec. Patrick uśmiechnął się do niej swobodnie. - Wyznaję to szczerze.
- 69 -
- Świetnie się rozumiałam z Bothwellem. Zawsze był zagorzałym protestantem i silnym bastionem naszej wiary w Szkocji. Uważając, by nie gapić się zbyt natrętnie, dostrzegł, że twarz królowej pokrywa sieć zmarszczek, widoczna spod grubej warstwy pudru i różu. Ozdobiona klejnotami suknia, sztywna od powszywanych tu i ówdzie poduszek, kryła wychudzone ciało. Cieszył się, że nie popełnił głupiego błędu i nie poprosił jej do tańca. Była już zbyt krucha. Przy życiu trzymał ją wyłącznie niepokonany duch, wystarczająco silny, by ignorować słabości ciała. Wystarczająco silny, by zmieść kogokolwiek, kto ośmieliłby się jej ubliżyć. Wciąż mogła wysłać wszystkich do Tower lub podpisać wyrok śmierci delikatną, lecz władczą dłonią. Przede wszystkim zaś była wciąż zbyt potężna, by miała się posunąć do wyznaczenia następcy tronu Anglii. Gdy Patrick skończył pić wino, wstał, by się pożegnać. Przy podwyższeniu ustawiła się już kolejka dworaków, chcących przypochlebić się królowej. Elżbieta z aprobatą objęła wzrokiem jego potężną sylwetkę.
S
- Podziwiam mężczyzn, którzy jednocześnie są potężni i odważni. Chciałabym
R
zobaczyć, jak sobie radzisz w turniejach. Zawsze urządzamy wielki turniej z okazji kolejnej rocznicy objęcia przeze mnie tronu. Zapraszam cię serdecznie, lordzie Stewart.
- Wyświadczasz mi łaskę, Wasza Wysokość. Z przyjemnością wrócę w listopadzie. Ukłonił się z gracją, zastanawiając się w duchu, czy królowa dożyje do listopada. W sali audiencyjnej było już bardzo gorąco i duszno od mieszających się perfum stłoczonych kobiet i mężczyzn. Wolnym krokiem Patrick udał się wprost do wyjścia, szukając wzrokiem lady Catherine. Tańczyła właśnie z młodym Williamem Herbertem, dziedzicem wielkiego hrabstwa Pembroke. Gdy tylko na nią spojrzał, teatralnym gestem odwróciła się do niego plecami. Uśmiechnął się z satysfakcją. Najwyraźniej koteczek śledził go wzrokiem już od dłuższego czasu. Powietrze na zewnątrz było chłodne i świeże, jednak nie mogło się równać z powietrzem w Szkocji, które uderzało do głowy jak wino. Patrick niespiesznie poszedł ku przystani i patrząc na światła mijających go barek, uporządkował w głowie
- 70 -
wszystko, czego dowiedział się o królowej Anglii. Wizja ukazała mu pogrzeb królowej, jednak nie wyjaśniła, kiedy nastąpi ten wiekopomny dzień. Jasnowidzenie na bok - powiedział sobie - od czego masz instynkt i zdrowy rozsądek? Królowa nie pożyje dłużej niż rok. Dziewięć, dziesięć miesięcy. Pokręcił głową i uśmiechnął się, myśląc o jej odwadze i uporze. Nie mógł jej nie podziwiać. Na pewno nie zdziwi go jej widok na wielkim turnieju z okazji ostatniej rocznicy wstąpienia na tron. Z ociąganiem wrócił do pałacu. Grzeczność nakazywała mu zatańczyć z damami, które poznał w Richmond. Gdy miał już poprosić do tańca Liz Widdrington, ukłonił się przed nią modniś z dworu królowej. - A co to za fircyk? - zapytał Patrick, krzywiąc się z niesmakiem. - William Seymour, młody rozpustnik, jak i reszta tutejszych dżentelmenów odparł Robert. - Kate przedstawiła mnie królowej, która bez ceremonii zapytała, dlaczego porzuciłem posterunek. Powiedziałem jej, że nie mogłem dłużej żyć, nie
S
oglądając jej majestatu. Zdawała się mile połechtana. Zaprosiła mnie na prywatną
R
audiencję na jutro po nabożeństwie. Może i królowa jest moją kuzynką, lecz czasami wzbudza we mnie paniczny strach. Chyba powinienem wziąć udział w porannym nabożeństwie.
- Na szczęście ja nie muszę - uśmiechnął się Patrick. Przy jego boku stanęła Arbella Stuart i natychmiast domyślił się, że chciałaby z nim zatańczyć, by wzbudzić zazdrość Williama Seymoura. Ukłonił się elegancko. - Czy wyświadczy mi pani ten honor, lady Arbello? Podskakując dziarsko w rytm tańca, Arbella zmarszczyła brwi. - Drogi hrabio, skoro obydwoje jesteśmy krewnymi króla Jakuba, dlaczego nasze nazwiska pisze się inaczej? - Od 1371 roku Szkocją władali Stewartowie. Gdy matka króla Jerzego wyszła za francuskiego delfina, odkryła, że Francuzi błędnie wymawiają jej nazwisko, zmieniła więc jego pisownię na Stuart, by brzmiało właściwie. - Jakże sprytnie! - Potem wyszła za Hepburna - oznajmił cierpko. - Czy to również uznaje pani za sprytne?
- 71 -
- Maria zdołała wyjść za mąż trzy razy, uważam więc, że była niezwykle sprytna, lordzie Stewart. Patrick wyczuł jej ogromny strach przed zostaniem starą panną. - Elżbieta nigdy nie straciła głowy dla mężczyzny. Ani dosłownie, ani w przenośni. - Była to subtelna aluzja do planowanego małżeństwa, lecz Arbella najwyraźniej jej nie zrozumiała. Gdy muzyka ucichła, stanęli tuż przy Catherine i jej partnerze ubranym w strój z fioletowej satyny. - Och, Cat, to przedstawienie było takie romantyczne! Byłaś najwspanialszą w historii Księżycową Boginią, czyż nie, lordzie Stewart? - Istnieją ludzie dziwnie uzależnieni od księżyca. Słowo „lunatyk" pochodzi od łacińskiego luna. - Spojrzał na satynowego tancerza Catherine. Choć udawała, że się gniewa, zauważył, że jego słowa ją rozbawiły i musiała zasłonić uśmiech wachlarzem. Nagle pojawiła się przy nim Douglas Sheffield i śmiało ujęła go pod ramię. - Patricku, następna lawolta należy do nas, chyba że znudziłeś się już tańcami i chcesz, żebym ci pokazała ogrody.
R
S
- Najdroższa, jakże mógłbym ci odmówić? Będę zachwycony wszystkim, co zechcesz mi pokazać. - Patrick nie patrzył na Cat, wiedział jednak, że uśmiech znikł z jej twarzy.
Elżbieta nie opuściła sali audiencyjnej do drugiej w nocy. Wielu gości zostało, by tańczyć i plotkować, jednak Isobel skinęła na córkę i odesłała ją do łóżka. Cat posłała zawistne spojrzenie starszym kobietom, które mogły zostać na przyjęciu nawet do świtu, jeśli tylko miały na to ochotę, lecz posłusznie ruszyła za matką. Cicho zdjęła perukę i kostium, by nie obudzić Maggie. Choć wieczór okazał się sukcesem, Catherine czuła się pokonana. Podniosła kołdrę, zastanawiając się, w łóżku której ladacznicy wyląduje dziś lord Łajdak Stewart. Z tego, co widziała na sali, bez trudu zdobyłby każdą obecną tam damę, choć ona sama nie widziała w nim nic atrakcyjnego. Jeszcze przez godzinę wierciła się w łóżku, usiłując zasnąć, i dopiero godzinę przed świtem zaczęła śnić. Znalazła się w olbrzymiej sali wypełnionej pięknie ubranymi damami. Muzyka grała do tańca, jednak nie było dżentelmenów. Po chwili z podwyższenia zszedł Patrick Hepburn. Krążył od damy do damy, szukając wybranki,
- 72 -
która zaspokoi jego wyszukany gust. Gdy wreszcie stanął przed nią i popatrzył na nią uważnie, Cat od razu wiedziała, że jest tą jedyną, i poczuła, jak radość wypełnia jej serce. Pozostałe damy zaczęły się rozwiewać, aż wreszcie stali sami na środku komnaty. Spojrzała z tęsknotą na jego wargi, pragnąc, by ją pocałował. - Nie dosięgniesz, kotko z piekła rodem. - Więc mnie podnieś - wyszeptała zalotnie. Chwycił ją za pośladki i splótł palce tak, że mogła usiąść na jego dłoniach. Podnosił ją powoli, aż ich wargi znalazły się na tym samym poziomie, i pocałował ją tak, jak tego pragnęła. Przywarła do niego, gdy oderwał od niej usta i wyszeptał: - Znam miejsce, gdzie rosną dzwonki. Pójdziesz ze mną, Catherine? Obudziła się znienacka, czując straszliwą pustkę. Po chwili zrozumiała, że śniła. Zadrżała ze zgrozy. Nawet we śnie nie powinien mi się podobać! Patrick Hepburn jest odrażający! ***
S
W niedzielny poranek Robert Carey udał się do pałacowej kaplicy i usiadł obok
R
Philadelphii i Kate. Podnosząca na duchu muzyka wypełniała wnętrze kaplicy aż po sklepiony sufit. Biskup Bancroft podszedł do ambony, by wygłosić kazanie. Zaczął od pouczenia tych, którzy złamali święty nakaz szabatu, grając w kręgle. Następnie surowo potępił próżność i zganił dworaków strojących się w satynę i jedwabie, stających się niewolnikami mody. Odkąd Elżbieta weszła do kaplicy, Robert nie spuszczał z niej oka i zauważył, jak zacisnęła wargi. Najwyraźniej gromy rzucane przez biskupa na miłośników pięknych strojów nie przypadły jej do gustu. Usłyszał, jak królowa odchrząknęła, dając biskupowi znak, by zmienił temat. Niestety, kolejnym wątkiem był obowiązek. - Wszyscy na świecie, czy to wysoko urodzeni, czy też prostaczkowie, mają wielki obowiązek wobec tych, którzy przyjdą na tę ziemię w następnym pokoleniu. Zatem, by nasza ukochana Anglia nie popadła w chaos i ucisk, obowiązkiem najszlachetniejszej osoby w naszym kraju jest wyznaczenie następcy tronu. - Zamilknij! - Elżbieta zerwała się na równe nogi. - Zakazuję ci wypowiadać się na ten temat. Zrozumiałeś? Zakazuję!
- 73 -
Robertowi zdawało się, że schowany w kieszeni dubletu list od króla Jakuba wypali mu dziurę w piersi. Miał ochotę zapaść się pod ziemię. - Nie zamierzam podpisywać na siebie wyroku śmierci, biskupie. Jeśli więc pragniesz zachować miejsce w moim kościele, w jakimkolwiek zresztą kościele, już nigdy więcej nie waż się wypowiadać na ten temat! - krzyknęła królowa, po czym sztywno wymaszerowała z kaplicy. - Będzie potrzebowała wielu ciepłych słów - stwierdziła Kate. - Zrobię, co w mojej mocy, by ją uspokoić przed twoją audiencją, Robercie. Nie spóźnij się. To ją doprowadza do furii. Robert powiedział siostrze, że pragnie odzyskać niewypłacone żołdy. Tylko Hepburn wiedział o liście od króla Szkocji. Carey miał szczerą nadzieję, że Jakub nie był do tego stopnia szalony, by żądać od Elżbiety wyznaczenia go na swego następcę. Przynajmniej nie w pierwszym liście. Elżbieta trzymała go w przedpokoju przez całe dwie godziny, zanim dopuściła
S
przed swoje oblicze. Padł przed nią na kolana i dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę,
R
że nie przyniósł dla niej żadnego klejnotu ani innego drogocennego prezentu, który by ją udobruchał. Czekał na pozwolenie podniesienia się z kolan, lecz Elżbieta go nie udzieliła.
- A więc, kuzynie Robercie, masz czelność przyprowadzać nie zaproszoną kobietę na mój dwór i adorować ją na oczach wszystkich gości. Czy ta niewiasta ma jakieś imię? Jej słowa zszokowały go do głębi. Miał już niemal trzydzieści lat! Z pewnością nie potrzebował niczyjej zgody na zalecanie się do kobiety. - Nazywa się lady Widdrington, Wasza Wysokość. - Chytra wdówka. Pewnie niedługo będziecie chcieli się wymknąć i wziąć ślub bez mojej zgody? - zapytała tonem, który dawał mu do zrozumienia, że powinien gorąco temu zaprzeczyć. Nagle zobaczył Liz oczami królowej. Elżbieta nie mogła znieść faktu, że Liz jest młoda, śliczna, ma bujne włosy koloru burgunda i patrzy na mężczyznę z pożądaniem. Stara furiatka gotuje się z zazdrości. Będzie mnie trzymała na kolanach,
- 74 -
dopóki nie zapewnię jej, że Liz nic dla mnie nie znaczy. Otworzył usta do protestu, lekko podnosząc się z kolan. - Zostań, gdzie jesteś, sir, i nie odzywaj się, dopóki ci nie pozwolę. Lady Widdrington nie jest mile widziana na dworze. Nigdy więcej jej nie przyprowadzaj, Robercie. Czy wyrażam się jasno? - Tak, Wasza Wysokość. - Możesz odejść - rzuciła lodowatym tonem.
Rozdział 7 Audiencja od początku do końca była absolutną katastrofą! Nawet nie pomyślałem o wręczaniu listu od Jakuba - powiedział zrozpaczony Robert, spacerując
S
u boku Patricka po nabrzeżu w Richmond. - Szkaradna stara krowa kazała mi klęczeć i zabroniła się odzywać. Odkąd zobaczyła mnie z Liz na przedstawieniu, zżerała ją
R
szalona zazdrość. Zabroniła jej pokazywać się na dworze. Patrick przez cały poranek przeczuwał to wydarzenie, skinął więc tylko głową. Robert mówił dalej:
- Dziś rano w kaplicy Elżbieta dostała ataku furii, gdy biskup napomknął o sukcesji. Wiedziałem, że jestem pogrążony, zanim jeszcze zaczęła się audiencja. - Biskup nie odważyłby się poruszyć tego tematu, gdyby nie wspierała go jakaś wpływowa persona. - Masz na myśli sekretarza stanu, Roberta Cecila? - Zgadza się. Musimy się z nim spotkać. - Mój ojciec dałby radę zaaranżować takie spotkanie, jednak będzie oczekiwał, że powiem mu, dlaczego mi na tym zależy. - Cecil rozporządza kasą państwową, a twój żołd ciągle nie wpłynął. - Jeszcze dziś wieczorem pojadę do Blackfriars i porozmawiam z ojcem. Powinienem był go odwiedzić już pierwszego dnia po powrocie.
- 75 -
- Nie zapomnij mu powiedzieć, że się oświadczyłeś. A może wziąłbyś ze sobą Liz i przedstawił mu ją jako swoją przyszłą żonę? - Zdrajco! Jakże mam jej powiedzieć, że ma zakaz wstępu na dwór? - Podkreśl, że Elżbieta jej zazdrosna o jej młodość i urodę. Każdej damie pochlebiłaby wiadomość, że królowa jej zazdrości. Jestem pewien, że jeśli przekonasz Liz, że dla niej w każdej chwili jesteś gotów stawić czoło swej władczyni, będzie najszczęśliwszą kobietą pod słońcem. - Może nie powinienem jej mówić, że nie może pojawiać się na dworze. Oszukiwanie dam nie przychodzi mi z łatwością - wyznał Robert. Patrick roześmiał się w głos. - Skoro zamierzasz się ożenić, będziesz musiał wprawić się w oszukiwaniu. Tak czy siak, Liz nie została wygnana z miasta. Pełno tu stylowych sklepów, teatrów i restauracji. Damy są ogarnięte manią kupowania. - Masz słuszność! Zabiorę dziś Liz do Blackfriars, do ojca. Zechcesz z nami pojechać?
R
S
- Chętnie, ale na noc wrócę na „Różę Hepburnów". ***
William Seymour zostawił lokaja na dworze i samotnie udał się do New Temple, gdzie znajdowało się najwięcej zakładów londyńskich złotników. Zbijali fortuny, sprzedając klejnoty, szlachetne metale i pozłacaną zastawę, jednak znaczna część ich dochodów pochodziła z lichwy. Zanim Will wbiegł na schodki sklepiku Izaaka Abrahama, drzwi otworzyły się z impetem i na ulicę wyszedł Henry Somerset. - Hal, czyżbyś kupował biżuterię, by przekupić śliczną lady Catherine, by oddała ci swój wianek? - Wręcz przeciwnie - odparł ponuro Somerset. - Jestem tu z tego samego powodu, co ty, Will: by wyciągnąć trochę pieniędzy pod zastaw spadku. Fałszywy uśmiech zniknął z twarzy Seymoura. - Mam nadzieję, że ci się udało!
- 76 -
- Nie u pierwszych dwóch złotników. Odmówili mi, tłumacząc się tym, że jak dotąd nie oddałem im poprzednich pożyczek. Przeklęci Żydzi, powinniśmy ich wygnać z kraju! Seymour zerknął na tabliczkę przytwierdzoną do drzwi. - Abraham się zgodził? - Owszem, ale obłupił mnie przy tym ze skóry. Stary złodziej upierał się przy dwudziestu procentach i dopiero kiedy powiedziałem mu, że niedługo będę hrabią Worcester, zgodził się na osiemnaście. - Przecież twój ojciec jest w doskonałym zdrowiu - wtrącił Seymour. - Wiem, do diabła! Abraham uwierzył mi na słowo. - W takim razie od niego powinienem zacząć. - Zaczekam tu na ciebie. Widziałem na jednej wystawie wysadzany klejnotami sztylet, który przypadł mi do gustu. Pół godziny później Will wyszedł ze sklepiku, powłócząc nogami.
S
- Z twojej miny wnioskuję, że ci odmówił - odezwał się Hal.
R
- Własne nazwisko jest mi kamieniem u szyi. Gdy wspomniałem, że niedługo zostanę hrabią Hertford, Abraham nie omieszkał mnie powiadomić, że najpierw musi nim zostać mój ojciec i w związku z tym nie zanosi się zbyt prędko na poprawę mojej sytuacji finansowej. Ma rację, do diabła. Ojciec trzyma się świetnie, a mój przebrzydły dziadek chyba planuje przeżyć nas obu. - Głowa do góry. Może uda ci się dziś wygrać w primero*. * Primero - dawna angielska gra w karty (przyp. tłum.). - W ciągu ostatnich dwóch tygodni przegrałem dwa tysiące i nie mam najmniejszej szansy na spłatę długów. - Na Boga, Williamie, stoczyłeś się na samo dno i musisz się ożenić! Jednak wcale mi ciebie nie żal, gdy pomyślę o fortunie, jaka przypadnie Arbelli, gdy jej obmierzła babka zejdzie wreszcie z tego świata. Księżna Shrewsbury trzyma w garści połowę tego kraju, a przecież ma już na karku z siedemdziesiątkę!
- 77 -
- Ma siedemdziesiąt pięć lat - ponuro wymamrotał Seymour. - Zdaje się, że masz rację, Hal. Nie mam innego wyjścia. *** Patrick przeczytał liścik od Roberta, by się upewnić, że spotkanie z Cecilem zaplanowano na środowe popołudnie w jego biurze w pałacu Savoy. Ponieważ nikt nie wspomniał sekretarzowi stanu o Hepburnie, Robert uważał, że powinni spotkać się przed wejściem do pałacu. Obydwaj stawili się punktualnie. - Dziękuję za rady dotyczące Liz - uśmiechnął się Robert. - Ojciec był nią zachwycony i marzy, by zatańczyć na naszym weselu. Patrick uścisnął mu dłoń. - Zatem nie zwlekaj. Robert spojrzał w ciemne oczy Hepburna i od razu zrozumiał, co przyjaciel miał na myśli. Zdumiał się ogromnie, jak bardzo postarzał się ojciec. Nie chciał jednak popadać w ponury nastrój.
S
- Liz wybrała się dziś na zakupy, ciągnąc ze sobą dwóch rosłych lokajów, by nosili jej sprawunki.
R
- Boisz się spotkania z Cecilem - wtrącił niespodzianie Patrick. - Owszem - przyznał Robert. - Audiencja u królowej poszła fatalnie i nie chciałbym teraz zepsuć wszystkiego u Cecila. Może wejdziesz najpierw sam? - Wejdziemy razem. Będziemy mieli nad nim przewagę liczebną, musimy zwyciężyć. Robert odetchnął z ulgą. - Zawsze jesteś bardzo pewny siebie, Patricku. Ogromnie zajęty sprawami najwyższej wagi, Robert Cecil nie kazał im jednak czekać. W zaledwie pół godziny zostali wprowadzeni do jego biura, zastawionego stertami książek i czasopism. Stały tam co najmniej trzy biurka, zasłane dokumentami. - Dziękuję za wyznaczenie mi spotkania w tak szybkim terminie, sir Robercie. Proszę poznać mego przyjaciela, Patricka Hepburna. Ojciec nie przekazał ci, panie, że będę w jego towarzystwie, gdyż o tym nie wiedział. Chcielibyśmy utrzymać to spotkanie w sekrecie. Cecil wskazał im fotele.
- 78 -
- Nauczyłem się oczekiwać nieoczekiwanych gości. - W czasie, gdy studiowałem w Oksfordzie, byłeś, panie, rektorem uczelni powiedział Patrick, siadając prędko. Nie chciał przytłaczać wzrostem wątłego sekretarza ze zdeformowanym ramieniem, którego królowa nazywała „małym człowieczkiem". Przydomek ten był rażąco grubiański i Patrick mógł się założyć, że choć Cecil służył Elżbiecie lepiej niż jakikolwiek minister przed nim, raczej nie pałał do niej miłością. - Na początku maja król Jakub poprosił mnie o wskazanie honorowego, uczciwego dżentelmena, któremu mógłby powierzyć list dla królowej Elżbiety. Poleciłem mu Roberta Careya. - Z zachowaniem całego szacunku, sir, choć Jej Wysokość jest moją kuzynką, uniemożliwiła mi wręczenie listu. Lord Stewart zaproponował, byśmy zwrócili się do ciebie po radę - wyznał Carey. Siedząc w obecności Cecila, Patrick dostrzegł, że jest to człowiek o ogromnej sile intelektu i niezwykłej mądrości. Patrzył w półprzymknięte oczy, starając się
S
nawiązać kontakt z umysłem sekretarza i wiedział, że jeśli nawet osiągnie sukces, to
R
tylko pozorny. Sir Robert był zbyt mądry, zbyt sprytny, zbyt ostrożny, by odsłonić przed kimkolwiek swoje myśli.
- Jeśli wezmę od was list, ktoś może mnie zacząć podejrzewać o prowadzenie tajemnej korespondencji z królem Szkocji.
- Tylko cztery osoby wiedzą o liście, sir Robercie, i trzy z nich siedzą w tym gabinecie - zauważył Patrick. - Harmonijne stosunki między monarchami przyniosą korzyść obydwu krajom, władcom a także tobie, sir. - Wyznaczenie go na następcę tronu jest bez wątpienia w najlepszym interesie króla Jakuba. Ja jednak jestem poddanym królowej Elżbiety i służę jej wiernie. Nigdy jej nie zdradzę. - Działanie dla dobra kraju w dziedzinie, w której królowa uparcie odmawia dawania wskazówek, nie jest konspiracją. To przezorność - stwierdził Patrick. - Nigdy nie zniżyłbym się do namawiania cię do zdradzenia królowej, sir odezwał się Robert. - Proszę cię jedynie, byś osobiście przekazał królowej list od króla Jakuba. - Jestem sekretarzem królowej. Oczywiście, że przyjmę list.
- 79 -
Carey z westchnieniem ulgi wyjął zalakowaną kopertę z kieszeni i wręczył ją Cecilowi. - Dziękuję, sir. Kamień spadł mi z serca. Cecil kiwnął głową. - Proszę przekazać najlepsze pozdrowienia ojcu. - Lord Hundson umówił to spotkanie, wierząc, że syn upomni się o żołd, który nigdy nie wpłynął do jego kasy, jednak obawiam się, że Robert jest zbyt uprzejmy, by poruszyć ten temat. Cecil uśmiechnął się pod nosem. - Zaś ciebie nie można posądzić o zbędne uprzejmości, lordzie Stewart. - Nie, sir. Nauczyłem się domagać tego, co mi się należy. - Nakażę pisarczykowi sporządzić dla ciebie kwit na zaległy żołd, Carey powiedział Cecil i wskazał Robertowi drzwi. - Myślę, że powinniśmy stąd wyjść osobno - zdecydował Patrick.
S
Cierpliwie zaczekał, aż Robert Cecil wróci do gabinetu. Postanowił zrobić
R
wszystko, by uczynić go sprzymierzeńcem króla Jakuba. - Sir Robercie, nie jestem zwiastunem zdrady, chcę tylko powiedzieć prawdę. Elżbieta Tudor ma przed sobą niecały rok życia. Koniecznie trzeba nawiązać kontakt z królem Jakubem. Nie pozwól, panie, by twa piękna kariera runęła wraz ze śmiercią królowej. Zbliż się do Jakuba i umocnij swą pozycję. Zdobycie jego zaufania i w konsekwencji kierowanie każdym jego krokiem nie będzie trudne dla człowieka o tak niezwykłej mądrości. Jamie już od dawna uważa, że to ty jesteś królem. - Chcesz zostać moim zaufanym posłańcem? - Nie, Robert nim jest. Choć honor nigdy nie pozwoli mu ich czytać, uważam, że listy mimo to powinny być zaszyfrowane. Carey będzie strzegł tej korespondencji i po dobroci jej nie odda. Jako strażnik będzie mógł swobodnie podróżować między Londynem a granicą. Król mu ufa - nalegał Patrick. - Pokaż Jakubowi, panie, że tobie również może zaufać. - Dziękuję za wizytę, lordzie Stewart. Przemyślę wszystko, co powiedziałeś. Patrick wstał, uścisnął dłoń Cecila i dodał na zakończenie:
- 80 -
- Jeśli wkrótce nie zacieśnisz, panie, więzów z Jakubem, zrobią to twoi rywale. Gdy tylko wielcy panowie z północy zauważą, że Elżbieta chyli się do grobu, na wyprzódki pobiegną oferować swą przyjaźń i wsparcie Jakubowi. Hepburn pożegnał Cecila i wyszedł z pałacu Savoy. Na ulicy spostrzegł dwóch wystrojonych dworaków. W jednym z nich rozpoznał kochanka Arbelli, Williama Seymoura, i domyślił się, że drugim jest Henry Somerset, syn Worcestera. Nagle odezwał się w nim instynkt i nauczony nie ignorować podobnych sygnałów, Patrick ruszył za dworakami. Dżentelmeni wsiedli na barkę płynącą na zachód. Patrick szybko wskoczył do mniejszej łódki, zdążającej w tym samym kierunku. Niebawem wysiedli na brzeg. Bez trudu podążał za krzykliwie ubranymi fircykami. Tłum gromadził się przy gospodzie „Pod Bykiem i Niedźwiedziem", domyślił się więc, że dworacy wybierają się na przedstawienie. Gdy zobaczył dwie świetnie ubrane damy w maskach, nie był ani odrobinę zdziwiony. Wydłużył krok, doganiając dwie pary i udając zaskoczenie, ukłonił się dwornie.
S
- Lady Arbello, cóż za niespodziewana przyjemność. Gdybym tylko wiedział,
R
że lubi pani przedstawienia, zaoferowałbym pani moje towarzystwo. Patrick celowo zignorował Cat, wydymającą wargi pod maską. - Lord Stewart! - Arbella na chwilę odsłoniła twarz i wyraźnie starała się wzbudzić zazdrość kochanka. - Pozwól, sir, że przedstawię ci Williama Seymoura. Will, to Patrick Hepburn, mój daleki krewny. Jestem pewna, że zauważyłeś go w niedzielę na dworze, gdyż wspaniała postura wyróżnia lorda Patricka z tłumu dżentelmenów. Seymour zmrużył orzechowe oczy i spojrzał w górę na rywala. - Jak się masz, Hepburn? Zakładam, że jesteś Szkotem? Somerset uśmiechnął się kpiąco. - Twoim ojcem był Bothwell, o ile się nie mylę? Patrick odwzajemnił uśmiech. - Moim ojcem wciąż jest hrabia Bothwell. Cat zdjęła maskę i rzuciła bezczelnie: - Nie skalaj nierozważnie nazwiska Bothwella, Hal. Ten barbarzyńca ma przy sobie nóż.
- 81 -
- Lady Catherine zna mój sekret - wyszczerzył się w uśmiechu Patrick - ja zaś właśnie poznałem jej tajemnicę. - Z triumfem patrzył na złote błyskawice lśniące w jej oczach. - Udanej zabawy, drogie damy. Wracając na statek, Patrick obiecał sobie, że dowie się wszystkiego na temat fircyka ze złotą brodą. Na razie wiedział tylko tyle, że Henry Somerset jest dziedzicem hrabiego Worcestera, zamierzał jednak dowiedzieć się również, w jakie gry lubi grać i jak często się upija. Nie minie wiele czasu, a będzie wiedział o złotobrodym Halu dosłownie wszystko, począwszy od imion jego ulubionych ladacznic, na rozmiarze męskości skończywszy. W wynajętym pokoju gospody „Pod Bykiem i Niedźwiedziem" dżentelmeni zadawali tysiące pytań na temat wysokiego, smagłego Szkota. Obydwaj czuli się zagrożeni jego wzrostem, pewnością siebie i demonicznym spojrzeniem. Co więcej, Hepburn był niewiarygodnie męski i to wydało im się groźne. Arbella wciąż starała się wzbudzić zazdrość Seymoura.
S
- Patrick Hepburn jest szkockim lordem z pogranicza. Obydwoje jesteśmy
R
krewnymi króla Jakuba - wyjaśniła nagle zaborczemu kochankowi. - Nic nas nie łączy, Will.
- Może on szuka bogatej angielskiej dziedziczki? - Na myśl o tym, by Szkot miał mu zwędzić sprzed nosa nadzieję na dostatnią przyszłość, Seymourowi żołądek podszedł do gardła. Cat była wściekła, że przeklęły lord Stewart spotkał ją w miejscu, w którym nie powinno jej być. Co, do diabła, zrobi, jeśli Patrick wygada wszystko matce? - Żadna angielska dama nie zniosłaby tak odrażającego brutala, a już na pewno nie oddałaby mu ręki. William Seymour otoczył Arbellę ramieniem i wyszeptał: - Kocham cię, Bello. - Ach, założę się, że mówisz to wszystkim damom. - Oczywiście, że nie, Bello. Chciałbym kupić ci pierścionek. - Przełknął ślinę. Zaręczynowy. - Will! - westchnęła Arbella. - Czy moglibyśmy pójść teraz i kupić go razem?
- 82 -
Will spojrzał bezradnie na przyjaciela, jak szczur zagnany w pułapkę. Somerset pośpieszył na pomoc. - William, proszę, oto pieniądze, które jestem ci dłużny. - Cicho szepnął: - Kuj żelazo, póki gorące. - Ach, jakie to ekscytujące! - wykrzyknęła Cat bez tchu. - Będziecie musieli trzymać to w tajemnicy. Bella włożyła maskę. - Nie czekaj na mnie. Sama wrócę do Whitehall. - Upewnię się, że Catherine bezpiecznie dotrze do pałacu - gładko wtrącił Somerset. - Oczywiście, po przedstawieniu. Sama będę musiała zadbać o swoje bezpieczeństwo. Zwłaszcza tutaj i z tobą, Hal. Spróbuj tylko przekroczyć granicę, a wypchnę cię przez okno. *** Arbella płynęła w powietrzu ze szczęścia. Całe wieki czekała na propozycję
S
małżeństwa. Babka usiłowała wydać ją za Henry'ego Percy, wpływowego hrabiego
R
Northumberland, lecz hrabia nią wzgardził i ożenił się z siostrą Esseksa. W końcu, gdy uległa lubieżnym żądaniom Seymoura i wzbudziła w nim dziką zazdrość o Patricka Hepburna, Will poprosił ją o rękę.
Arbella niemal biegła ku ulicy Strand, gdzie w tysiącu sklepików można było kupić wszystko, od rosyjskich futer po chiński jedwab. Trzymając przyszłego pana młodego za rękę, wciągnęła go do pracowni weneckiego złotnika. Oszołomiony Seymour pozwolił jej wybrać pierścionek zaręczynowy. Arbella wpadła w uniesienie. - Ja też chcę ci kupić prezent, Will. Och, spójrz tylko na te szpady! Wejdź i obejrzyj je. Jestem pewna, że któraś ci się spodoba. Muszę zajrzeć tu obok i zaraz wracam. - Pobiegła do salonu z kosmetykami, by kupić szafranowy szampon, który pięknie rozjaśniał włosy. Liz Widdrington właśnie wybrała dwa szylkretowe grzebienie i uniosła głowę, rozpoznając Arbellę. - Lady Bello, jakże miło cię widzieć! Wspaniale spędzam dziś czas. Londyńskie sklepy kryją tak wiele skarbów.
- 83 -
- Liz! Robisz zakupy do wyprawy ślubnej? - Tak - uśmiechnęła się Liz. - Panna młoda potrzebuje tak wiele rzeczy! - Ja także niedługo wyjdę za mąż. - Bella z dumą zaprezentowała pierścionek. To wielka tajemnica, Liz. Nie możesz nikomu tego zdradzić. - Życzę ci wiele szczęścia, Bello. Kim jest ten szczęściarz? - Och, nie mogę ci powiedzieć. To naprawdę sekret. Muszę lecieć. Pobiegła do sklepu z białą bronią i zobaczyła, że jej najdroższy William wybrał włoską szablę z inkrustowaną głownią. Z zadowoleniem spostrzegła, że rumieńce wróciły mu na policzki. - Henry posika się z zazdrości, jak ją zobaczy, Bello! *** Wróciwszy na pokład „Róży Hepburnów", Patrick otworzył zaproszenie od Kate, siostry Roberta, która była żoną admirała Charlesa Howarda. Kolacja miała się odbyć w Arundel House przy ulicy Strand. Gdy przybył na miejsce, stwierdził, że
S
zaproszono go na kolację w bardzo wąskim gronie sześciu osób. Jego towarzyszką
R
przy stole była Philadelphia, zaś Robert Carey usługiwał swej narzeczonej. Rodzina zebrała się, by uczcić zaręczyny Roberta i okazać młodej parze wsparcie niezależne od fochów królowej, jednocześnie zaś Patrick miał okazję poznać Charlesa Howarda. Chciał również ustalić z Robertem szczegóły wyjazdu do Hertford. Miał nadzieję, że w czasie drogi będą mogli w spokoju omówić wizytę u Cecila. - Patrick hoduje konie i wyraził chęć obejrzenia stadniny w Hundson Grange, zanim odpłynie do Szkocji. Pomyślałem, że wybierzemy się tam jutro, skoro Liz będzie przez cały dzień zajęta przymierzaniem sukien ślubnych. - Nie mogę się doczekać spotkania z twoim bratem Johnem. - Polubisz go. Jest zawołanym jeźdźcem. - Jego żona Mary woli mieszkać w Hertford niż na dworze - wtrąciła Philadelphia. - Chyba musi być świętą, skoro cały rok mieszka z mężem. - Przecież to Carey, nie może więc być uciążliwym dżentelmenem - stwierdził Patrick. - Racja - roześmiała się Philadelphia. - Za to mój mąż jest nie do zniesienia. Łączy nas tylko słabość do gier.
- 84 -
- Słyszałem, że nocą, gdy królowa już się położy, na dworze kwitnie hazard. Patrick był ciekaw, czy Philadelphia może zdradzić mu szczegóły dotyczące długów Somerseta. W ciągu kilku minut dowiedział się, że zarówno złotobrody, jak i jego przyjaciel Seymour, przegrali wiele tysięcy funtów i mają potężne długi. Philadelphia dodała jednak, że skoro dżentelmeni są dziedzicami nie byle jakich fortun, ich długi nie mają większego znaczenia. - Czy masz już narzeczoną, Patricku? - zapytała Philadelphia. - Jeszcze nie. A może znajdziesz kogoś dla mnie? - Moja siostra jest niestrudzoną swatką. Uważaj lepiej - ostrzegła Kate. - Cóż, muszę przyznać, że pomyślałam o młodej Catherine Spencer, lecz kiedy na was patrzę, zachowujecie się jak kot i pies. I choć różnicie się niewymownie, muszę zaznaczyć, że przeciwieństwa naprawdę się przyciągają. - Philadelphia usiłuje wyswatać małą Catherine z każdym młodym szlachcicem na dworze. Robi to tylko po to, by zirytować Isobel.
S
- Irytowanie Isobel mnie bawi. Jest tak przerażona wizją uchybienia królowej,
R
że mogłabym przysiąc, iż wolałaby widzieć Catherine starą panną. - Niewielkie ma na to szanse - stwierdził rzeczowo Patrick. - Gdy będziesz jutro w Hertford, zerknij na posiadłość Spencerów zaproponowała Philadelphia. - Hodują niezwykłe długorogie krowy. W marcu przyszłego roku Catherine osiągnie pełnoletność i nie będzie potrzebowała zgody ani Isobel, ani królowej. Dżentelmeni będą się o nią bić. Cat jest warta każdego mężczyzny! Jeśli posiadłość Spencerów okaże się tak imponująca, jak przypuszczam pomyślał stanowczo Patrick - to Cat już należy do pewnego mężczyzny. *** W drodze do Hertford Patrick i Robert szczegółowo omówili spotkanie z Cecilem i doszli do wspólnego wniosku, że odnieśli sukces. - Spodziewam się, że niedługo się z tobą skontaktuje i powierzy ci listy. - Król Jakub byłby zachwycony takim obrotem sprawy - zgodził się Robert. Sądzę, że najlepiej będzie, jeśli wrócę na pogranicze razem z Liz. - Oczywiście. Przecież nie możesz pozwolić, by podróżowała sama.
- 85 -
Gdy dotarli do Hundson Grange, John Carey z zapałem konesera obejrzał ogiera Patricka. - Jesteś pewien, że to nie jest rumak czystej krwi? Patrick roześmiał się, kręcąc głową. - Sam go wyhodowałem. Wprawdzie ojcem był czystej krwi rumak mojego ojca, lecz matką dzika klacz. - Wygląda wspaniale. Nie miałbyś nic przeciwko temu, bym zapoznał go z dwiema moimi klaczami? Może nic z tego nie wyniknie, a może poczuje do nich miętę. Patrick polubił Johna Careya równie mocno, jak Roberta. Byli do siebie bardzo podobni, choć John był niższy i bardziej barczysty niż młodszy brat. Patrick zazdrościł mu Hundson Grange i musiał przyznać, że nigdzie nie widział bujniejszych pastwisk niż w Hertfordshire. Łagodny klimat i bardzo długie lato dawały aż dwa zbiory siana rocznie, rzecz niepodobna do uzyskania w Szkocji.
S
Żona Johna, Mary, zaprosiła ich na wczesny obiad, który sama ugotowała.
R
Ucieszyła się z wizyty Roberta i nie mogła opanować okrzyków zachwytu na wieść, że się niedługo ożeni. Zasypała go pytaniami o narzeczoną. - Jeśli ja i Liz będziemy choć w połowie tak szczęśliwi, jak ty i John, będę codziennie dziękował za to łaskawym niebiosom, Mary - powiedział zupełnie szczerze Robert. Patrząc na rumiane, śliczne dzieci gospodarzy siedzące razem z nimi przy stole, Patrick również zapragnął takiego małżeństwa. Gdy wspomniał, że chętnie obejrzałby posiadłość Spencerów, John zaoferował mu swoje towarzystwo. - To dopiero gospodarstwo! To prawdziwa tragedia, że John Spencer umarł, nie mając męskiego dziedzica. Gdybym miał syna w odpowiednim wieku, zrobiłbym wszystko, by ożenić go z dziedziczką Spencerów. Najpiękniejsze dwa tysiące akrów w całej Anglii! Spencer Park znajdowało się zaledwie pięć mil od Hundson Grange. Gdy Patrick ujrzał bujne, zielone pasy pastwisk i płynącą między nimi uroczą rzeczkę Leę, poczuł ucisk w sercu, jakby wracał do domu. John zapoznał go z panem Burke'em, zarządcą majątku, szczególnie dumnym z niezwykłych długorogich krów.
- 86 -
- Doskonale znam tę rasę, panie Burke. Hrabia Winton, ojciec lady Spencer, jest moim sąsiadem w Szkocji. Odwiedziłem go właśnie w pierwszym tygodniu maja. Zazdrościłby wam łagodnego klimatu i zielonych pastwisk. - Mam nadzieję, że opowie mu pan wszystko o Spencer Park, lordzie Stewart. Staramy się wprowadzać wszelkie nowinki i ulepszenia. Co tydzień dostarczamy na królewski dwór trzysta funtów świeżego masła - oświadczył z dumą pan Burke. - Pola po drugiej stronie rzeki obsiane są żytem i jęczmieniem, zaś w przyszłym roku planujemy posadzić też chmiel. W drodze powrotnej do Londynu Patrick nie mógł się już doczekać dnia, w którym Spencer Park będzie należeć do niego. Gdyby do posiadłości dodać jeszcze stadninę, byłaby istnym rajem. Robert przerwał te marzenia. - Dziś rano Liz wspomniała, że w środę na ulicy Strand natknęła się na twoją krewniaczkę Arbellę. Podobno dziewczyna pokazała jej pierścionek zaręczynowy i
S
twierdziła, że niebawem zostanie mężatką. Błagała też o zachowanie sekretu.
R
Na litość boską! Założę się, że kotek z piekła rodem tkwi w tym spisku po uszy!
- 87 -
Rozdział 8 Wróciwszy na pokład, Patrick wezwał lokaja, Iana Hepburna, i ruszył w jego towarzystwie do Whitehall. Zgodnie z założeniami Patricka, Seymour grał w primero w jednym z zatłoczonych pokojów gry. Pokazał fircyka Ianowi. - Seymour ma własną komnatę w pałacu, więc prawdopodobnie zostanie tu na noc. Jeśli jednak jutro opuści Whitehall, chcę, żebyś go śledził. Hrabia Hertford, jego dziadek, ma mieszkanie w Cannon Row, lecz zgaduję, że Seymour będzie unikał zarówno dziadka, jak i ojca. Stojący przy nim złotobrody to Henry Somerset. Być może będzie mu towarzyszył. Często chodzą do domu publicznego na Thames Street, lecz to mnie nie interesuje. Zaczekasz na zewnątrz i kiedy wyjdzie, będziesz go nadal miał na oku. Chcę znać wszystkie miejsca, do których chodzi, i osoby, z którymi
S
utrzymuje kontakty. Złożysz raport jutro o osiemnastej na pokładzie „Róży Hepburnów".
R
Patrick udał się do kuchni, gdzie dniem i nocą wrzała praca przy gotowaniu i pieczeniu ogromnych ilości jadła dla mieszkańców Whitehall. Przyglądając się służącym zgromadzonym za stołami, poczęstował się sporym kawałkiem mięsa w cieście i kuflem ale.
Wiedział, że dworscy paziowie mają na ogół spore apetyty, lecz notorycznie puste sakiewki, wybrał więc królewskiego gońca, może dziesięcio-, a może jedenastoletniego. Poczęstował go kawałkiem mięsa, a w dłoń wsunął złotą monetę. W zamian za to chłopak z ochotą pokazał mu, gdzie znajduje się sypialnia lady Arbelli Stuart. Patrick udał się do pałacowych ogrodów, odszukał okno sypialni Arbelli i ułożył się wygodnie pod kwitnącym krzewem głogu. Wcale się nie zdziwił, gdy o poranku ujrzał Arbellę, wymykającą się z Whitehall w towarzystwie swej przyjaciółki i wspólniczki, Catherine Spencer. Utrzymując bezpieczny dystans, szedł za nimi, gdy mijały arenę i wsiąkły w zatłoczone ścieżki przy strzelnicy. Obie damy wciąż oglądały się za siebie, upewniając
- 88 -
Patricka w przekonaniu, że czują wyrzuty sumienia. Wreszcie parka przysiadła na pustych trybunach szranek i pochyliła głowy w poufnej rozmowie. Choć Patrick przystanął za jedną z wysokich barierek, wzrost pozwalał mu zerkać ponad nią na damy. Skupił się na ich rozmowie, odcinając się od innych doznań. Stopniowo zaczęły do niego docierać słowa, z początku niewyraźne, lecz po chwili zupełnie dające się zrozumieć. - Ale zgodnie z tradycją, powinniśmy wziąć ślub w lipcu - kaprysiła Arbella. Pierwszy lipca to najbardziej romantyczna data! - Pierwszy lipca wypada w niedzielę. Musimy zaplanować ślub na środę. - Dlaczego koniecznie na środę? - zapytała Bella. - Bo w środę po południu najłatwiej wymkniemy się z dworu. Nie miałyśmy z tym jak dotąd żadnych problemów - zauważyła Cat. - Zatem zróbmy to w następną środę. - Arbella policzyła dni na palcach. - To będzie piątego lipca.
S
- Im dłużej będziesz trzymać to w sekrecie, tym większe jest
R
prawdopodobieństwo, że ktoś się dowie. A jeśli Will się rozmyśli? - Jak zawsze masz rację, Cat. Im szybciej, tym lepiej. Henry Somerset podszedł do ławki i z galanterią ucałował ich dłonie. - Witam, drogie panie.
- Przekaż Williamowi, by zaplanował wszystko na najbliższą środę, dwudziestego ósmego maja - powiedziała z pośpiechem Arbella. Somerset ukłonił się i odszedł. Patrick wrócił na statek, gdzie przez cały dzień doglądał załadunku wina i sprawdzał zapasy na powrotną podróż. Przed szóstą wrócił Ian Hepburn. - Seymour siedział nad stolikiem do gry aż do trzeciej nad ranem, upijając się coraz bardziej. Rano nie wychodził z pokoju. Około południa przyszedł do niego ten drugi dworak i wyszedł po godzinie. Wreszcie wyszedł też Seymour, nieco zielony na twarzy. Szedłem za nim do przystani, gdzie wsiadł na barkę. - Udało ci się wsiąść na tę samą, czy musiałeś łapać następną? - Wsiadłem na tę samą. Seymour mnie nie zna, a nie chciałem ryzykować, że go zgubię w tłumie.
- 89 -
Patrick z uznaniem pokiwał głową. - Wysiadł przy Queenhithe Landing i ruszył wzdłuż Thames Street. Wydawało mi się, że znam cel jego podróży, ale zaskoczył mnie i skręcił na most wiodący do Southwark. - Nie zauważył, że go śledzisz? Ian pokręcił głową. - Most był zapchany ludźmi i wozami jadącymi w obie strony. Mogłem spokojnie trzymać sporą odległość, gdyż w swoich modnych łaszkach wyglądał jak paw w stadzie kuropatw. Myślałem, że idzie do Bear Gardens, albo nowo otwartego teatru Globe, lecz, niech pan wierzy lub nie, dandys skierował się do kościoła! - Kościół Maryi Panny! - z satysfakcją wykrzyknął Patrick. - Może i Seymour jest chytry jak łasica, lecz jednocześnie głupi jak but. - Spędził w kościele dłuższą chwilę, wrócił do własnej sypialni w Whitehall i jak dotąd nie wykonał innych ruchów.
S
- Dziękuję, Ian, dobrze się spisałeś. Wino jest już zabezpieczone w ładowni,
R
więc jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pojutrze odpłyniemy do Szkocji. Patrick zszedł do kajuty i napisał list do Cecila, potem zaś drugi do Gilberta Talbota, hrabiego Shrewsbury i nowo mianowanego członka Rady Królewskiej. Arbella Stuart była jego bratanicą.
W sobotę otrzymał liścik od Roberta Careya. Miałeś rację. Dziś rano zostałem wezwany do S. Wyjeżdżamy dzisiaj. Patrick domyślił się, że „S" oznacza pałac Savoy. Carey ma już list od Cecila do króla Jakuba i wyjeżdża wraz z Liz. Szósty zmysł Hepburna już wcześniej dawał sygnały, że Cecil napisze list, lecz Patrick nie wiedział, kiedy to nastąpi. Wyczucie czasu zawsze stanowiło najważniejszy element jego wszelkich działań. Skoro list jest już w bezpiecznych rękach, w drodze do Szkocji, Patrick może podzielić się z Cecilem informacją, którą zdobył.
- 90 -
Gdy pojawił się w pałacu Savoy, Robert Cecil przyjął go natychmiast. Patrick położył przed nim list, który napisał, i stał niewzruszenie przy biurku sekretarza. Tym razem miał zamiar przytłoczyć go swoim wzrostem. - Sir Robercie, odkryłem przypadkiem planowany w sekrecie groźny mariaż między dwojgiem młodych ludzi z dworu królowej. Obydwoje znajdują się w prostej linii do objęcia korony Anglii. Jeśli ich prawa do tronu połączą się w małżeństwie, niewiarygodnie wzrosną na znaczeniu. Nie wiem, jakie zdanie na ten temat będzie miała Jej Wysokość Elżbieta, jednak zapewniam cię, panie, że król Jakub nie będzie zadowolony. Prawdopodobnie uzna, że ktoś usiłuje go ubiec w grze o tron i zapewne nigdy więcej nie zaufa nikomu z dworu królowej. Cecil spojrzał na nazwiska, datę i miejsce potajemnego ślubu. - Krótka wizyta w kościele Maryi Panny powinna wyjaśnić, czy przypadkiem nie jest to tylko plotka. - Jeśli zaś nie jest, sir?
S
- Powiadomię Edwarda Seymoura, hrabiego Hertford o szalonym planie jego
R
wnuka. W dniach swej młodości hrabia został zesłany do Tower za małżeństwo z panną stojącą za blisko tronu a ma zbyt wiele zdrowego rozsądku, by narazić własne życie i przyszłość całego rodu.
Choć Patrick wierzył, że Cecil podejmie stosowne kroki, chciał się upewnić, informując go o drugim liście. - Nie musi się pan kłopotać moją krewną Arbellą Stuart, sir. Wysłałem wiadomość do jej wuja Gilberta Talbota, który będzie chciał za wszelką cenę uniknąć podejrzeń, zwłaszcza że niedawno został członkiem Rady Królewskiej. Zapewne natychmiast odeśle bratanicę pod straż babki w Derbyshire. Cecil skinął głową w uznaniu dla zapobiegliwości Hepburna. - Kiedy wracasz do Szkocji, lordzie Stewart? Patrick się uśmiechnął. - Odpływam jutro, sir. *** Maggie otworzyła drzwi, do których ktoś energicznie zastukał. - Witam, lady Arbello. Może pani będzie w stanie mi pomóc. Przyniosłam Cat tacę z obiadem już trzy godziny temu, ale jest tak zajęta szkicowaniem, że nawet nie
- 91 -
zauważyła. Może pani zdoła ją namówić, by coś przekąsiła. Ja muszę lecieć... dziś mamy pranie i dawno temu miałam zanieść pościel do pralni. Arbella podeszła do Cat i przez ramię zajrzała na szkice. - Nowa suknia dla królowej? Co to za motyw? - Róża Tudorów opleciona wokół sękatej laski Dudleyów. Lord Robert Dudley, hrabia Leicester, był wielką miłością jej życia, więc powinna być zachwycona. - Cat zaczekała, aż objuczona kłębem pościeli Maggie wyjdzie z sypialni. - Wszystko gotowe? - Tak! W przyszłą środę po południu, w kościele Maryi Panny w Southwark. Will mówi, że ostrożności nigdy za wiele, a w Southwark nas nie znają. - Arbella poczęstowała się pasztecikiem z baraniną. - Nie szukaj mnie na maskaradzie, Cat. Hal Somerset odstąpił nam na noc swoje pokoje. - Podejmujesz ogromne ryzyko, żmijko! To ja miałam być tą impulsywną damą! Upewnij się, że nikt was nie widzi, Bello.
S
- Och, przestań. Jeśli wierzyć plotkom, połowa dam dworu spędzi dzisiejszą noc w łóżku jakiegoś mężczyzny!
R
- Zatem musi on mieć bardzo duże łóżko - zażartowała Cat. - Kto? - zapytała zdumiona Arbella.
- Nieważne. Jeśli zamierzasz jeść dziś kolację w prywatnych komnatach królowej, zajmę ci miejsce. W soboty jest zawsze straszny tłok i matka będzie nalegała, żebyśmy zeszły wcześniej. - Wraca Maggie, więc zmykam. Zajmij mi miejsce. Gdy niania weszła do sypialni ze stertą świeżej pościeli, Cat poczuła wyrzuty sumienia. - Pomogę ci z tym. - Uwolniła Maggie od części prześcieradeł i poszewek, i poszła do sypialni Isobel. Ledwie się z tym uporały, gdy ktoś zastukał do drzwi. - Pozwól, że sama skończę. To pewnie znowu Bella. Maggie wróciła z liścikiem. - Paź przyniósł coś dla ciebie. Cat miała zamiar schować liścik, by nie czytać go przy niani, lecz rozpoznała na kopercie pismo matki. Rozerwała ją i przebiegła wzrokiem treść.
- 92 -
- To dziwne. Nie miałam pojęcia, że matka wyjechała do Richmond. Pisze, żebyśmy przyjechały do niej wczesnym rankiem. - Mam nadzieję, że nic złego się nie stało. Spotkałam w kuchni służącą lady Howard, która powiedziała mi, że lord Hundson się rozchorował. - Maggie skrzyżowała ręce na piersi. - Kiedy staruszek przeniesie się na tamten świat, twoja ciotka Beth zostanie lady Hundson. - Lepiej się od razu spakujmy. Po maskaradzie nie będziemy miały zbyt wiele czasu. Kiedy matka pisze „wczesnym rankiem", ma na myśli pierwsze dwie minuty po wschodzie słońca. *** - Nie sądzę, by słońce miało nas dziś rozpieszczać. - Maggie otworzyła szafę Cat. - Lepiej włóż ciepłą pelerynę, ptaszyno. Na rzece będzie zimno. Cat założyła szarą pelerynę z aksamitu i schowała czarne loki pod kapturem. Jeśli wiadomości okażą się niedobre, chciała wyglądać poważnie i dostojnie.
S
O szóstej rano korytarze Whitehall były całkowicie opustoszałe. Cicho wyszły z
R
pałacu i zeszły na nabrzeże. Barki pływały po rzece w dzień i w nocy, lecz o tej godzinie były jedynymi pasażerkami. Zanim dopłynęli do brzydkiego, zwalistego budynku Syon House milę od Richmond, Catherine drżała na całym ciele. Nie tylko z zimna; zaczynała powoli przeczuwać, co ją czeka. Wysiadły z łodzi. Cat ruszyła ku domowi, powłócząc nogami. Zauważyła, że płatki kwiatów opadły już z drzew, a fioletowe pączki na krzaku bzu zdążyły zbrązowieć. Usiłowała się pocieszyć, że w lipcu rozkwitną wszystkie róże, łubin i maciejka, lecz w tej chwili ogród wyglądał niezbyt zachęcająco. Gdy weszły do holu, służący wziął od nich bagaże i zaniósł je na górę. Matka stała przed drzwiami do salonu, jakby chciała je zastawić własnym ciałem. Miała na sobie czarną suknię a twarz tak wymizerowaną, że Cat poczuła nieodpartą potrzebę przyniesienia jej ulgi. - Matko, co się stało? - Siadaj! - warknęła Isobel, wskazując drewnianą ławkę stojącą pod ścianą w holu. Catherine usłuchała bez mrugnięcia okiem. Maggie ruszyła ku schodom, by dać im odrobinę prywatności.
- 93 -
- Zostań! - Isobel cedziła rozkazy tonem, którego zwykle używała wobec niegrzecznych psów. - To dotyczy także ciebie. Maggie podeszła do ławeczki, instynktownie chroniąc swój najdroższy skarb. - Mam szczerą nadzieję, że wiadomość, iż bierzesz udział w zdradzieckim spisku przeciw Jej Wysokości, jest tylko plotką. - Oczywiście, że nie spiskuję przeciw królowej, matko. Jak mogłaś pomyśleć, że jestem zdolna do takiego szaleństwa? - Wiem, że jesteś zdolna do każdego szaleństwa, Catherine. Wiem o tym, odkąd byłaś dzieckiem! Cat obruszyła się na te słowa, choć w duchu musiała przyznać, że była nieznośnym dzieckiem. - Doszło do moich uszu, że zaangażowałaś się w planowanie ślubu Arbelli Stuart i Williama Seymoura za plecami królowej. Dobry Boże, skąd ona to wie? Krew zadudniła w uszach Cat.
S
- Czy to prawda? Tak czy nie? - nalegała Isobel.
R
Choć bardzo by tego pragnęła, Cat po prostu nie mogła w żywe oczy skłamać matce.
- Bella i Will się kochają - wyszeptała.
Isobel chwyciła się za serce, jakby córka oddała w jej stronę śmiercionośny strzał. - Przyznajesz zatem, że jesteś w to zamieszana! - Musieliśmy trzymać to w tajemnicy, bo śluby zawsze wyprowadzają królową z równowagi. Proszę, postaraj się zrozumieć - błagała Cat. - W pełni rozumiem, że jesteś kłamczuchą i wariatką, ale nigdy się nie spodziewałam, że jesteś głupia, młoda damo! Wiesz, że Arbella i Seymour mają prawa do tronu i to małżeństwo wzmocniłoby niebezpiecznie ich pozycję! - Bella nie myśli o przejęciu tronu. Chciała tylko wyjść za mąż. Jest przerażona, że zostanie starą panną! - To prawda, proszę pani - zgodziła się Maggie. - Zamilknij, Maggie! - wycedziła Isobel. - Uznaję cię za winną zdeprawowania mojej córki.
- 94 -
- Matko, to nieuczciwe! Nie wiń Maggie za moje czyny. Wszystko przed nią ukrywałam. - Nieuczciwe? Czy nie zdajesz sobie sprawy, jak nieuczciwie postąpiłaś w stosunku do mnie, Catherine? Mogę stracić posadę garderobianej! Królowa może nawet odesłać mnie z dworu z powodu twego szalonego spiskowania. Jestem zdruzgotana! - Isobel w rozpaczy chwyciła się za głowę. - Zdruzgotana twym szaleństwem! - Żałuję, matko - szepnęła Cat. - Ja również żałuję! Żałuję, że cię urodziłam! - zawyła Isobel. - Obydwie marsz na górę, pakować manatki. Odsyłam was bez chwili zwłoki. Macie zakaz wstępu na dwór. Nie wolno ci nigdy więcej spotykać się z Arbellą Stuart. Przecież Bella jest moją przyjaciółką! - Jak długo będę musiała zostać w Spencer Park? - zapytała cichutko Cat.
S
- Hertfordshire nie jest wystarczająco daleko dla kogoś, kto knuł zdradę.
R
Musicie natychmiast opuścić kraj. Odsyłam was do twego dziadka w Szkocji. Cat zerwała się na równe nogi.
- Szkocja? Za nic w świecie tam nie pojadę! Isobel szybko podeszła do córki i z całej siły uderzyła ją w twarz. - Nie waż się mi sprzeciwiać! Catherine z grozą dostrzegła wysoką postać wyłaniającą się z salonu. - Lady Spencer, wystarczy! Isobel powstrzymała się z największym trudem. - Lord Stewart był tak uprzejmy, że ofiarował wam miejsce na swoim statku. Modlę się, by tak szybka interwencja zdołała oczyścić moje imię z zarzutów. Wyrzekam się was obu! - krzyknęła na koniec i wymaszerowała z holu. Cat wpatrywała się w Patricka z niedowierzaniem. - Ty! Ty potworze! To ty wyrządziłeś mi tak okrutną krzywdę! - Lady Catherine, „Róża Hepburnów" odpływa po południu. Muszę dopilnować wprowadzania na pokład mych koni i psów. Przyślę ludzi po twoje kufry, pani. Skłonił się niedbale i wyszedł.
- 95 -
Cat była ogłuszona. Bezradnie spojrzała na Maggie. - Tak mi przykro, że wplątałam cię w tę kabałę. - Wszystko będzie dobrze, ptaszyno. Musisz opuścić dwór, dopóki awantura nie ucichnie. Matka chroni cię w ten sposób przed aresztowaniem i osadzeniem w Tower. Musisz to znieść z podniesionym czołem. Mamy mnóstwo pracy z pakowaniem. - Chciałabym przesłać Belli ostrzeżenie - wyszeptała Cat. - Nawet o tym nie myśl, ptaszyno. Nikomu ze służby nie możesz powierzyć takiego listu. Oddaliby go twojej matce. - Maggie, zaczynam myśleć, że na całym świecie mogę ufać tylko tobie. - W takim razie zaufaj mi także i w tym, że w Szkocji nie jest tak źle, jak ci się wydaje. To przepiękny kraj, choć przyznaję, że zimy są tam srogie. Należy się cieszyć, że jedziemy tam w najlepszym możliwym czasie. Gdy weszły na górę, zobaczyły, że służba przyniosła z poddasza kufry podróżne do sypialni Cat. Przez chwilę Catherine stała przed otwartą szafą, czując
S
bezradność i zagubienie. Jednak szybko zebrała się w sobie, wyprostowała się i
R
podjęła decyzję. Gdy postanowiła wziąć się w garść i spakować dokładnie wszystko, humor jej się trochę poprawił.
W południe cztery kufry były już gotowe. Tylko jeden z nich krył rzeczy Maggie i Cat po raz kolejny poczuła wyrzuty sumienia. Wsunęła szkicowniki, ołówki, węgiel i akwarele do skórzanej teczki i zamknęła ją starannie. - Idę pożegnać się z Jasminą. - Nie marudź zbyt długo. Kucharz przygotował dla nas obiad. Musisz coś zjeść, ptaszyno. To będzie długi dzień. - Nie jestem głodna, Maggie. - Catherine na co dzień miała bardzo niewielki apetyt. Gdy się martwiła, właściwie nie odczuwała głodu. Wchodząc do stajni, musiała zwalczyć pokusę osiodłania Jasminy i pogalopowania w siną dal. Zdrowy rozsądek kazał jej dostrzec, że jedynym miejscem, do którego mogłaby się udać, jest Spencer Park, a tam właśnie w pierwszej kolejności szukałaby jej matka. Przytuliła policzek do szyi Jasminy i powiedziała drobnej klaczy, jak bardzo będzie za nią tęskniła. Czując ucisk w gardle, założyła Jasminie wędzidło i poprowadziła ją do stajni Hundsonów. Wręczyła wodze chłopcu stajennemu.
- 96 -
- Wyjeżdżam do Szkocji. Czy Jasmina mogłaby zostać w waszych stajniach, żeby nie czuła się taka samotna? - To zaszczyt dla nas, lady Catherine. Jak długo pani nie będzie? - Och, niedługo. Wrócę niebawem - powiedziała z uporem. O drugiej po południu przyszedł Ian Hepburn w towarzystwie marynarza. Cat ze zdumieniem patrzyła, jak mężczyźni bez trudu ponieśli kufry na umięśnionych ramionach. - Czy pojedziemy powozem? - zapytała z nadzieją. - Nie, lady Catherine. Popłyniemy rzeką. Barka zawiezie nas wprost na statek. Cat zaniepokoiła się. Rzeka wiła się spokojnym nurtem aż do London Bridge, gdzie gwałtownie przyspieszała. Wioślarze często musieli się natrudzić, bijąc wiosłami w spienione fale. Port znajdował się na odległym krańcu miasta, za twierdzą Tower. Cat szybko zdjęła białą turniurę spod sukni. Może będzie wyglądała niemodnie, ale na pewno będzie jej o wiele wygodniej i stabilniej bez piekielnego wynalazku.
R
S
Gdy poszły z Maggie na nabrzeże, kurczowo zaciskała ręce na teczce ze szkicami.
- Czy wszyscy Szkoci są rośli i silni jak tury? - Nie, ptaszyno. Zdaje się, że Hepburnowie są wyjątkowi. - W takim razie należy się zastanowić, czy w ogóle są ludźmi - wzdrygnęła się Cat. Podróż pod prąd z Richmond do nabrzeża przy Tower zajęła aż dwie godziny. Gdy już niemal zdołali przepłynąć pod środkowym przęsłem London Bridge, prąd cofnął ich i musieli się trudzić od nowa. Maggie zrobiła się niebezpiecznie zielona na twarzy, a Cat stwierdziła, że z pewnością zwróciłaby teraz obiad, gdyby go zjadła. Płynąc wzdłuż doków, mijali rzesze zapracowanych mężczyzn, którzy na widok Catherine przystawali, gapiąc się na nią, jakby była boginią, która zstąpiła do portu wprost z Olimpu. Jednakże Cat, zaaferowana podróżą, nie zdawała sobie sprawy z wrażenia, jakie na nich wywiera. Do tej pory pływała wyłącznie po rzece i nawet w bezpiecznej barce doznawała niepokojących wrażeń. Gdy wreszcie dotarli do statku, Catherine z podziwem patrzyła na marynarzy dźwigających ciężkie kufry, zręcznie
- 97 -
balansujących na wąskim trapie. Tuż za chybotliwym mostkiem stał Patrick Hepburn. Serce podeszło jej do gardła. Cat była gotowa raczej umrzeć, niż okazać strach w obecności aroganckiego Szkota. Nakazała Maggie iść przodem, zadarła dumnie głowę, wyprostowała plecy i, udając pewność siebie, przemaszerowała po trapie. - Uważaj, Maggie. - Hepburn chwycił służkę i postawił ją bezpiecznie na pokładzie, po czym wyciągnął rękę po Catherine. Cat wcisnęła mu w dłoń teczkę ze szkicami, a sama zeskoczyła zręcznie z trapu, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. - Cóż za szkaradna pogoda, lordzie Stewart. Czy spodziewa się pan sztormu? - Z pewnością trzeba znacznie więcej sztormowych chmur, by wystraszyć dzielną szkocką dziewczynę taką, jak ty, Maggie - zażartował Patrick, puszczając do niej oko. - Bierz przykład z lady Catherine, odważnie kroczącej ku przeznaczeniu. Czyżby ten demon kpił sobie ze mnie? Spojrzała na niego spode łba. Patrick z trudem powściągnął śmiech.
S
- Proszę za mną, drogie damy. Zaprowadzę panie do kajuty.
R
Zeszli pod pokład. Kajuta znajdowała się na rufie. Choć nie było jeszcze piątej po południu, w korytarzu panował mrok i Patrick zapalił latarnię, by pokazać damom wnętrze. Była obszerna, wyłożona mahoniową boazerią, z dwiema wygodnymi, szerokimi kojami umieszczonymi jedna nad drugą, lecz Catherine wydała się rażąco mała, zwłaszcza dla jej czterech kufrów. - Proponuję, by się panie rozgościły w czasie oczekiwania na zmianę pływu. W ciągu godziny podniesiemy kotwicę i ruszymy w drogę. Kolację mogą panie zjeść w moim towarzystwie lub też zamówić ją do kajuty. - Dziękuję. Zdecydowanie wolę zjeść w kajucie. Ukłonił się uprzejmie. - Moja kajuta znajduje się tuż obok. Jeśli miałyby panie jakieś potrzeby czy pragnienia, proszę bez wahania do mnie zapukać. - Zapewniam pana, lordzie Stewart, że niczego od pana nie potrzebuję. - Ton jej głosu był słodki jak miód, lecz dało się w nim wyczuć pogardę. Patrick poczuł nagłą pokusę, by przełożyć ją przez kolano i solidnie przetrzepać tyłek. Nie pierwszy raz zresztą. - Bon voyage, cherie.
- 98 -
Gdy wyszedł, Cat rozejrzała się wokół ze wstrętem. - Ten pokój jest tak mały, że wciąż będziemy na siebie wpadać. - Jest wyjątkowo duży, jak na kajutę. - Maggie otworzyła małe drzwiczki nad komodą z miednicą i dzbankiem. - Mamy tu ręczniki, mydło i nocnik. Niczego więcej nam nie trzeba. Cat wyjęła z kufra koszulę nocną i ułożyła ją na górnej koi. - Ja śpię na górze, Maggie. Usiadły przy stole, by w spokoju zaczekać na początek podróży. W końcu usłyszały komendę i skrzypienie łańcucha kotwicy. - Muszę ci powiedzieć, ptaszyno, że niespecjalny ze mnie marynarz. Nie mogłaby ująć tego delikatniej. Gdy tylko statek zaczął się łagodnie kołysać, Maggie pozieleniała od mdłości. Latarnia chwiała się miarowo w rytm ruchów okrętu. Maggie nie była w stanie powstrzymać się dłużej i zwymiotowała na podłogę. Cat zrzuciła pelerynę, chwyciła ręcznik i zaczęła sprzątać. Jednakże Maggie jeszcze nie skończyła.
R
S
Cat przytrzymała dla niej nocnik, aż niania się uspokoiła. - No, już. Trochę lepiej?
Głuchy jęk Maggie zapewne miał oznaczać: „nie". - Dlaczego, na litość boską, nie włożyłam bardziej praktycznej sukni? - Szybko zdjęła bladożółtą suknię i kryzę koloru żonkila. - Już wiem! Nie mam żadnych praktycznych sukien! Dziękując Bogu, że zostawiła turniurę w domu, wzięła mydło, nalała wodę do miski i rozebrała Maggie do halki. Ledwie zdążyła umyć jej twarz, niania zaczęła znowu wymiotować. Catherine podniosła nocnik, cierpliwie czekając. Zanim Maggie się uspokoiła, był już do połowy napełniony. - Och, Maggie, kochana, tak dłużej być nie może. - Unoszący się w kajucie nieprzyjemny zapach wywoływał mdłości i Cat nigdy wcześniej nie czuła się tak nieszczęśliwa. Zamknęła oczy i pomodliła się w duchu za nianię. - Może powinnaś się położyć?
- 99 -
Maggie usłuchała. Wiła się przez kwadrans na koi, po czym poderwała się i zwymiotowała znowu. Catherine zrozumiała, że nie ma wyboru. Nie może pozwolić, by Maggie pozostawała dłużej w tym stanie, bo mogłoby jej to poważnie zaszkodzić. W głowie zadźwięczały jej własne pogardliwe słowa: Zapewniam pana, lordzie Stewart, że niczego od pana nie potrzebuję. Przeklęła własną głupotę. Będę teraz musiała przełknąć dumę i pójść po prośbie do lorda Łajdaka Stewarta. Wiedziała, że dla samej siebie nigdy by się tak nie upokorzyła, lecz co innego dla Maggie. Narzuciła pelerynę na halkę i pobiegła do kajuty Hepburna.
Rozdział 9
S
Patrick pozostał na pokładzie, dopóki „Róża Hepburnów" nie dotarła do ujścia
R
Tamizy i wpłynęła na Morze Północne. Spadł przelotny deszcz, więc Hepburn zszedł do kajuty, by się przebrać. Zdjął przemoczoną koszulę. Wycierał właśnie ramiona, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył i stanął twarzą w twarz z Catherine. - Wejdź. Przeszła przez próg, starając się nie patrzeć na nagi tors Patricka. - Przykro mi, że cię niepokoję - powiedziała, usiłując zachować obojętny ton głosu. - Rozpaczliwie potrzebuję jakiegoś środka na mdłości. Patrick ściągnął brwi, czując nagły ucisk w żołądku. - Spodziewasz się dziecka, kotko z piekła rodem? Catherine zatkało. Zacisnęła pięści, podbiegła do niego i zaczęła okładać nagi tors kułakami. - Ty bezczelny łajdaku! Maggie jest bardzo chora! Potrzebuję czegoś na chorobę morską! Patrick chwycił jej dłonie i roześmiał się z ulgą.
- 100 -
- Choroba morska? Tylko tyle? - Puścił ją i z szafki wbudowanej w ścianę kabiny wyjął małą buteleczkę. - To porcja wina imbirowego z laudanum. Imbir powinien ukoić jej żołądek, a dzięki laudanum zapadnie w sen. - Spojrzał jej uważnie w oczy. - Czy potrzebujesz porcji dla siebie, Cat? Syknęła ze złości. - Zapewniam pana, lordzie Stewart, że niczego od pana nie potrzebuję! wycedziła. Wyrwała flakonik z jego ręki i wyszła. Gdy tylko otworzyła drzwi do kajuty, owionął ją ohydny zaduch. Przełknęła ślinę, wchodząc szybko do środka. Maggie siedziała na dolnej koi, ściskając rękami brzuch. Nocnik był już przepełniony. - Och, moja biedaczko. Zdobyłam trochę imbiru, powinien ci pomóc. Hepburn się zarzeka, że ci pomoże - zachęcała. Zrzuciła pelerynę, usiadła obok Maggie i przyłożyła flakonik do sinych ust niani. - Wypij to powoli. Maggie usłuchała, pijąc powoli i oddychając ciężko. Choć wiła się jeszcze przez parę minut, nic się nie wydarzyło.
S
- Och, dzięki Bogu, to działa. Najlepiej wypij całe.
R
W ciągu dziesięciu minut nudności ustąpiły. Cat przyniosła wodę i świeży ręcznik, by umyć jej twarz i ręce.
- Jestem przekonana, że dzięki temu poczujesz się lepiej. Połóż się teraz i spróbuj odpocząć.
Catherine otuliła nianię ciepłym kocem, a po kilku minutach Maggie zasnęła. Popatrzyła z niesmakiem na przepełniony nocnik. Wiedziała, że nie ma żadnego wyboru i musi go opróżnić. Z ociąganiem włożyła pelerynę, lecz gdy sięgnęła po nocnik, poczuła gwałtowne mdłości. Chwyciła się za żołądek i po chwili nudności ustąpiły. Wiedziała, że gdyby tylko cokolwiek od rana zjadła, na pewno skończyłaby tak samo, jak Maggie. No już, możesz to zrobić! Catherine wstrzymała oddech i zacisnęła zęby. Bardzo ostrożnie podniosła nocnik i wyniosła go na korytarz. Balansując ciałem zgodnie z ruchami okrętu, wspięła się na wąskie schodki na pokład. Deszcz tak ją zaskoczył, że niemal z nich spadła, lecz zdołała chwycić się poręczy, podeszła do burty i wylała zawartość nocnika do morza. Poczuła taką ulgę po dokonaniu bohaterskiego czynu, że nagle wypuściła nocnik, który potoczył się po pokładzie. Cholera! Miała na tyle zdrowego rozsądku, by go nie gonić. Przemokła do
- 101 -
suchej nitki i drżała na całym ciele. Szybko wróciła do kajuty. Zdjęła mokrą pelerynę i oparła się o drzwi, by złapać oddech. Nagle opuściły ją wszystkie siły, aż ugięły się pod nią nogi. Trzęsła się z zimna. Wiedziała, że koniecznie musi zdjąć przemoczoną halkę i owinąć się ciepłym kocem, lecz najpierw chciała uprzątnąć podłogę. Resztkami sił podniosła ręcznik, którym wycierała Maggie, i już miała uklęknąć, gdy krew odpłynęła jej z twarzy i zakręciło jej się w głowie. Wyciągnęła rękę, by złapać równowagę, lecz zdołała tylko bezradnie machnąć nią w powietrzu, zanim padła zemdlona. *** Patrick z głośnym brzęknięciem odstawił kieliszek wina, gdy poczuł, że z Catherine stało się coś złego. Przemożne odczucie zagrożenia napadło go, kiedy właśnie kończył kolację. Między jednym a drugim uderzeniem serca poderwał się i pobiegł na ratunek. Gdy otworzył drzwi do kajuty dam, w nozdrza uderzył go kwaśny odór. Maggie
S
spała w swojej koi, zaś Catherine leżała bezwładnie na podłodze. Patrick chwycił ją w
R
ramiona, czując, że jest przemoczona i skostniała z zimna. Nie myśląc wiele, zabrał ją do siebie. Nie wiedział, czy ona również wymiotuje, widział jednak, że jest śmiertelnie blada. Wyciągnął z szafki kolejny flakonik. Nie miał czasu na szukanie tasiemek, po prostu zdarł z niej mokrą halkę, owinął lodowate nagie ciało ciepłym kocem i usiadł, tuląc ją w ramionach. Odgarnąwszy mokre włosy, poklepał delikatnie jej policzki. - Catherine, Cat, obudź się. Popatrz na mnie. Choć Catherine nie miała pojęcia, gdzie się znajduje, od razu poczuła się bezpieczna i jedyne, czego pragnęła, to długi sen. W oddali słyszała powolne, uroczyste bicie jakiegoś bębna. Z chwili na chwilę stawało się coraz głośniejsze i bliższe, aż Cat otworzyła oczy. W oszołomieniu dotarło do niej, że siedzi na kolanach Patricka Hepburna, słuchając rytmicznego bicia jego serca. - Chcę, żebyś to wypiła, Catherine. - Patrzył jej w oczy tak głęboko, że poczuła się zahipnotyzowana i odarta z własnej woli. Posłusznie rozchyliła usta i zaczęła małymi łyczkami pić z flakonika, który przytrzymywał. Pikantny imbir z delikatną goryczką laudanum rozgrzał jej żołądek. Kołysze mnie, jakbym była dzieckiem, pomyślała, nie pojmując, że kołysze nimi statek. Uśmiechnęła się. Lubię, kiedy mnie
- 102 -
kołysze! Oczy zaczęły jej się zamykać i wreszcie przestała walczyć z obezwładniającą sennością. Nie minęło pięć minut, gdy spała głębokim snem. Patrick delikatnie odwinął koc i popatrzył na jej szczupłe, piękne ciało. Gdy nasycił wzrok ponętnym widokiem, przetoczył ją na brzuch i z rozbawieniem przyjrzał się tatuażowi na pośladku. Nie mógł się powstrzymać. Pogłaskał palcem grzbiet czarnego kota; zdawało mu się, że słyszy pełen zadowolenia pomruk. Poczuł falę czułości. Catherine jest tak drobna, tak bezbronna! Nigdy wcześniej nie czuł się tak odpowiedzialny za żadną kobietę. Podniósł ją i delikatnie złożył na swojej koi. Rozebrał się szybko, zdmuchnął płomień latarki, położył się obok dziewczyny i naciągnął miękki koc z owczej wełny na ich nagie ciała. Przetoczył Cat na bok, otulając jej plecy własnym ciepłem. Gdy jej naga skóra dotknęła męskości, zadrżał z pożądania, lecz żelazna wola stłumiła niewczesne zapędy. Ułożył jej głowę pod własnym podbródkiem i objął ją ramionami, ujmując w
S
dłonie pełne piersi. Czuł się tak cudownie, tak idealnie, że zapragnął spać w ten
R
sposób już do końca życia. Uśmiechnął się z rozbawieniem na myśl o tym, jak zachowa się Catherine, gdy spostrzeże, że leżeli razem nago w łóżku. Od wyzwisk, jakie na niego spadną, pewnie spuchną mu uszy, a każde z nich będzie zasłużone. Przypomniał sobie, jak tłukła go pięściami po torsie. Gdyby wiedziała, co z nią teraz robi, użyłaby nie tylko pięści. Prawdopodobnie miałaby chęć go bić i kopać. Nabrzmiały członek pulsował przy jej pośladkach, lecz Patrick nie czuł skruchy. Pragnął Catherine Seton Spencer i zamierzał ją zdobyć. Co za szczęście, że wniesie mu w wianie rozległe ziemie i piękne posiadłości. Jego kociak z piekła rodem! *** Sen porwał Catherine w zdumiewające, dziwaczne marzenia, fantastyczne, a jednak dziwnie prawdziwe: Była czarną kotką. Nie kotem, lecz raczej lampartem. Leżała w jaskini, zwinięta w kłębek przy swym potężnym samcu, dwa razy większym od niej. Czuła się całkowicie bezpiecznie, przeciągając się przy jego boku, rozkoszując się ciepłem jego ciała. Otworzyła złote oczy, by na niego spojrzeć. Mruknął przeciągle, wstał i objął ją łapami. Przekręciła się pod nim i ułożyła w pozycji pełnej uległości. Samiec zaczął
- 103 -
lizać jej kark szorstkim językiem, a było to tak rozkoszne odczucie, że zaczęła mruczeć. Marzenie nagle zmieniło się płynnie i bez zachowania ciągu. Z kotki stała się kobietą: Miała na sobie tylko halkę, gdy dwóch strażników przyszło ją aresztować. - Jesteś oskarżona o zdradzieckie spiskowanie przeciw Jej Wysokości królowej. - Dokąd mnie zabieracie? - Do Tower. - Do Tower? Nie pójdę! Zatrzymali się przed ciężkimi dębowymi drzwiami, otworzyli je i wepchnęli Cat do środka. Czekała na nią ciemna, wysoka postać. Zawrzał w niej gniew. - Ty! Ty potworze! To wszystko twoja wina! Patrick Hepburn uniósł brew z rozbawieniem i powoli zdjął ubranie, a potem zdarł z niej halkę. Tłukła pięściami w jego tors, lecz on chwycił ją za ręce i włożył do dłoni ciężki, żelazny klucz.
R
S
- Możesz stąd wyjść, kiedy tylko zechcesz, kocie z piekła rodem. Zadarła nos do góry i z gracją dzikiego kota podeszła do okna wieży. Z zapamiętaniem wyrzuciła klucz na zewnątrz. Patrick podszedł do niej, objął ją ramionami i szepnął do ucha:
- Lady Catherine, jesteś piekielnie kusząca. Czy jesteś gotowa spojrzeć w twarz przeznaczeniu? Otarła się nagimi pośladkami o jego sprężyste ciało. - Owszem, lordzie Łajdaku Stewarcie! Oblizała wargi. Catherine budziła się powoli; łagodne kołysanie sprzyjało porannemu lenistwu. Wreszcie zebrała tyle sił, by otworzyć oczy. Zamrugała ze zdziwienia, gdyż kabina zdała jej się odbita w lustrze. Usiadła powoli i popatrzyła na dwa wielkie charty, siedzące przy niej z rozanielonymi minami. - Szatan! Sabat! Nagle Cat domyśliła się, w czyjej kajucie się znajduje. Z przerażeniem zdała sobie sprawę, że jest naga. Patrick Hepburn wniósł dużą tacę, przytrzymując drzwi stopą.
- 104 -
- Zmiatajcie stąd. Nie będzie dziś łaszenia się i żebrania pod stołem. Cat spojrzała na niego groźnie. Jej oczy miotały błyskawice. - Skąd się tu wzięłam? - zapytała lodowatym tonem. - Przyniosłem cię. - Pytam poważnie, sir! - A ja poważnie odpowiadam, Catherine. - Spojrzał w jej twarz, potem zaś z uznaniem obejrzał chmurę splątanych czarnych loków. Do tej pory oglądał ją zawsze nienagannie ubraną i uczesaną. - Pomyślałem, że zjemy w łóżku. - Puścił do niej oko. A przy okazji, wyznaję, że jestem ci winien halkę. Twarz Catherine skurczyła się z bólu i trwogi. - Droczę się z tobą, Cat - uspokoił ją Patrick. Wyraz głębokiej ulgi na jej twarzy połechtał jego męską dumę. - Pójdę po Maggie i każę posprzątać waszą kajutę. Myślę, że śniadanie starczy dla was obu. Postawił tacę na stoliku i wyszedł.
S
Cat wstała z koi, owinąwszy się w koc. Czuła delikatny, niepowtarzalny męski
R
zapach. To na pewno koc! Niemożliwe, by pachniało nim moje ciało! Wczesnym popołudniem, gdy morze się uspokoiło, Catherine zebrała się na odwagę i wyszła na pokład. Chciała się przewietrzyć, a ponadto chciała poczuć wreszcie, że jest na pokładzie statku i płynie po morzu. W błękitnej wełnianej pelerynie powoli spacerowała po pokładzie, trzymając się relingu. Wiatr igrał z jej włosami, rozwiewając je na wszystkie strony, lecz było to tak przyjemne, że postanowiła choć raz nie przejmować się fryzurą. Odetchnęła świeżym, słonym powietrzem i z radością zapatrzyła się w horyzont. Po raz pierwszy w życiu doświadczała odczucia całkowitej wolności, jakby sama stała się morzem. Gdy zamierzała wrócić do kajuty, zauważyła nocnik leżący przy zwoju lin. Rozejrzała się dyskretnie i upewniwszy się, że nikt jej nie widzi, poszła go podnieść. Gdy wyciągnęła rękę, statek zakołysał nieznacznie, a nocnik potoczył po pokładzie. Pobiegła za nim, rozzłoszczona, przyrzekając sobie, że wstrętny nocnik nie będzie uciekał długo. Gdy wreszcie zacisnęła palce na uchu, usłyszała niski, męski śmiech. Podniosła głowę. Na wyższym pokładzie, tuż nad nią, stał Patrick Hepburn. Nie miała pojęcia, jak długo ją obserwował. Spłonęła rumieńcem, wpadając w furię.
- 105 -
- Z czego, do diabła, się śmiejesz? - Z ciebie. - Nie był w stanie powstrzymać rozbawienia. Ściskając ucho nocnika, weszła po schodach na wyższy pokład, by stawić mu czoło. - Żądam wyjaśnień - wycedziła. - Nie mogę się powstrzymać od śmiechu, gdy widzę elegancką lady Catherine, rzucającą wyzwanie wiatrowi i ganiającą po pokładzie za... - Nocnikiem? - wykrzyknęła, patrząc na niego morderczym wzrokiem. Nagle dotarło do niej, że sytuacja istotnie jest zabawna i wybuchnęła śmiechem. Gdy się do niej dołączył, roześmiała się jeszcze głośniej. - Demon z ciebie, Hepburn! Mam nieodparte wrażenie, że naśmiewasz się ze mnie od pierwszej chwili. - To niesprawiedliwe oskarżenie. Bywały również chwile, gdy gorąco chciałem ci przetrzepać tyłek. Postawiła nocnik na pokładzie i zmrużyła oczy.
S
- Szkoda, że tego nie zrobiłeś, bo kara, którą wymyśliłeś w zamian, okazała się o wiele gorsza.
R
- Catherine, gdyby wasz plan dotyczący małżeństwa Arbelli i Seymoura się powiódł, obydwoje trafiliby do Tower. Gdyby zaś królowa odkryła twój udział w spisku, ty również byś tam się znalazła.
Słowo „Tower" przywołało sen z wszystkimi szczegółami. Stali nadzy w celi, a ona wyrzuciła przez okno klucz! Zadrżała z obrzydzenia. Patrick zauważył dreszcz i postanowił przełamać jej wstręt. - Przejdźmy się, lady Catherine. - Założył ręce za plecy, by nie pomagać jej odruchowo przy schodzeniu ze schodów. Natychmiast przybiegły do nich psy i ruszyły za nimi leniwym krokiem. Patrick dostosował krok do jej tempa. - Małżeństwo z Seymourem było nie do pomyślenia także z innych względów. Spojrzała na niego wyzywająco. - Z jakich? - Arbella jest jedną z najbogatszych panien w Anglii. Już odziedziczyła fortunę po zmarłych rodzicach, a jeszcze czeka na nią ogromny spadek po babce. - Sądzisz, że William chciał się z nią ożenić dla pieniędzy?
- 106 -
- Oczywiście, że tak, lecz w samej idei małżeństwa dla pieniędzy nie ma jeszcze nic zdrożnego. Wstrętne jest to, że Seymour jest całkowicie spłukany. Jego długi są przerażające. Jest winien wiele tysięcy lichwiarzom, krawcom, złotnikom, winiarzom i setkom innych osób. Roztrwonił fortunę na ubrania, zabawę i kobiety, a teraz potrzebuje pieniędzy Arbelli, by utrzymać się na powierzchni, zanim odziedziczy spadek po dziadku i ojcu. Co więcej, ma przerażające długi karciane, - Patrick powstrzymał się od uwagi, że Henry Somerset jedzie na tym samym wózku. Miał nadzieję, że sama do tego dojdzie. Cat wyglądała na rozczarowaną. - Arbella jest w nim zakochana. - Arbella jest zakochana w idei małżeństwa. Choć wciąż jest młoda, obawia się, że zostanie starą panną, i marzy o mężu. Jakimkolwiek mężu. - Nawet nie starał się ukryć lekceważenia. - Ty zadufany w sobie demonie! Wydaje ci się, że wiesz wszystko o kobietach,
S
a tak nie jest. Jeszcze czeka cię przykra niespodzianka, sir. - Odwróciła się i odmaszerowała.
R
- Zapomniałaś nocnika, kocie z piekła rodem! - zawołał za nią. Catherine usłyszała w jego głosie powstrzymywany śmiech. - Możesz go sobie wsadzić, nieznośny prostaku! Resztę popołudnia Cat przesiedziała wraz z Maggie w kajucie. Choć wolałaby spacerować po pokładzie, z uporem pozostawała w zamknięciu, by nie spotkać Patricka Hepburna. - Moja śliczna szara peleryna całkiem wczoraj przemokła. Obawiam się, że jest już do niczego - westchnęła. - Kiedy się ją dobrze wysuszy, może szczotkowanie przywróci jej fason próbowała ją pocieszyć Maggie. - Seton nie jest centrum świata mody. Nie zapominaj, że to nie dwór królowej. - Nie mogłabym o tym zapomnieć. Zesłano mnie między barbarzyńców. Zakładam się, że połowa sukien, które wzięłam, nie będzie się nadawała. Czy w lipcu jest tam ciepło?
- 107 -
- Nie aż tak jak w Londynie. Może dopisze nam szczęście i trafi się kilka ciepłych dni w sierpniu i wrześniu. - Na Boga, przecież nie będę tam siedziała aż tak długo! Nie dostałam dożywocia. - Cat przebiegł dreszcz grozy. Słysząc donośne stukanie w drzwi, najeżyła się. - Jeśli to Hepburn, pamiętaj, że z nim nie rozmawiam! Maggie otworzyła drzwi. Patrick podał jej nocnik. - Czujesz się lepiej, Maggie? - Jestem świeża jak wiosenny poranek, lordzie Stewart, i czuję się wyśmienicie. Może pan wejdzie? - Oczy Cat ciskały gromy, lecz Maggie nie zwróciła na to uwagi. - Lady Catherine - Patrick ukłonił się jej plecom - skoro pozbawiłem cię możliwości uczestniczenia w weselu, może mógłbym cię zawieźć... - Donikąd nie może mnie pan zawieźć, sir! - krzyknęła, nie odwracając się. - Jak sobie życzysz. - W połowie drogi do drzwi mruknął: - Robert i Liz będą głęboko rozczarowani. Cat natychmiast się odwróciła.
R
- Zaczekaj! Wracaj! Ślub Roberta i Liz?
S
- Widdrington znajduje się na wybrzeżu niedaleko stąd. Młoda para zapewne przyjechała dziś po południu, zatem intuicja podpowiada mi, że pobiorą się jutro. Chciałem zaproponować, byśmy rzucili kotwicę na dzisiejszą noc, jednak skoro nie chcesz, bym cię tam zawiózł, powiem kapitanowi, że płyniemy dalej. - Ani się waż, szatański pomiocie! Chcę popłynąć do Widdrington. - W takim razie schowaj pazurki i grzecznie mnie poproś. Na jej twarzy odmalowała się konsternacja. On naprawdę chce, żebym go błagała! Cat nie miała zamiaru potraktować tego poważnie. - Najdroższy lordzie Stewart, usilnie cię błagam o zawiezienie mnie do Widdrington. - Tak słodko prosisz, lady Catherine. Jesteś piekielnie kusząca. Piekielnie kusząca? Powiedział to ostatniej nocy w Tower! Catherine zadrżała, przypominając sobie szczegóły snu. Patrick to zauważył. - Może powinniśmy ułożyć cię w ciepłym, przytulnym łóżku, by zwalczyć te dreszcze?
- 108 -
Nagle zmysły Catherine podrażniło wspomnienie jego zapachu. Czyżby ten barbarzyńca spał ze mną zeszłej nocy? Myśl o tym była tak nieprawdopodobna, że Cat natychmiast ją odrzuciła. Jednak podejrzenie nie dało jej już spokoju. Zmrużyła oczy w wąskie szparki. - A może wcale się ze mną nie droczyłeś? Może naprawdę jesteś mi winien halkę? *** W niecałą godzinę później „Róża Hepburnów" przybiła do brzegu i Liz nie mogła uwierzyć własnym oczom, widząc niespodziewanych gości. - Cat, najdroższa, co ty tu robisz? I to z Patrickiem? Nawet mi nie mów, że wzięliście ślub jeszcze przed nami. - Nie waż się myśleć o takich rzeczach. Nie wyobrażam sobie gorszego losu. Jesteśmy śmiertelnymi wrogami i z dnia na dzień jest coraz gorzej - zapewniła Catherine. - Naprawdę jeszcze się nie pobraliście?
S
- Nie. Dopiero dziś przyjechaliśmy i zaplanowaliśmy wszystko na jutro. Tak się cieszę, że będziecie z nami.
R
Catherine spojrzała na Patricka. - Skąd, do diabła, wiedziałeś?
- Przecież to czarodziej! Nie powiedział ci? - roześmiała się Liz. Choć miał to być żart, Catherine nie mogła wykluczyć takiej okoliczności. Wyjaśniłoby to wiele spraw. - Mam nadzieję, że znajdziecie jakiś pokój dla mnie i Maggie. Noc na pokładzie była straszna. Walczyłyśmy z chorobą morską. - Oczywiście, że mamy pokój - zapewnił Robert. - Sądzisz, że wziąłbym za żonę biedaczkę bez wielkiego domu? - Właściwie powinnam wam wyznać, że matka oddaliła mnie z dworu i wysłała do dziadka w Szkocji, ponieważ pomagałam Arbelli przygotować sekretny ślub z Williamem Seymourem. - Jesteś tak cholernie niecierpliwa, Cat. Czyżbyś nie zdawała sobie sprawy, że królowa nigdy się nie zgodzi na ten ślub? - wybuchnął Robert. - Zachcianki królowej nie powstrzymują ciebie, Robercie Carey!
- 109 -
- Królowa nie chce, byśmy się pobierali? - zapytała Liz. - Elżbieta nie chce, by ktokolwiek się pobierał. - Robert spojrzał na Cat spod zmarszczonych brwi, licząc na to, że nie będzie ciągnęła tematu. - Z wiekiem staje się coraz bardziej zazdrosna i zaborcza. Chciałaby, by wszystkie damy były równie nieszczęśliwe jak ona - odezwała się Maggie. - Mówiłem, że jest o ciebie zazdrosna. - Robert objął Liz ramieniem, pocałował ją w skroń i w duchu liczył na to, że narzeczona nie będzie wracać do tematu. Zabieram Liz na miesiąc miodowy do Edynburga. Choć zawsze mieszkała na pograniczu, nigdy nie wybrała się do Szkocji. - Musicie koniecznie przyjechać na parę dni do Crichton - zaprosił Patrick. Może lady Catherine także da się namówić. Cat wiedziała, że jej odmowa uraziłaby Liz. Musiała również przyznać w duchu, że chciałaby zobaczyć Crichton. Jednakże wcale jej się nie podobało, jak
S
Hepburn ją zmanipulował, by musiała się zgodzić.
R
Po kolacji Maggie życzyła wszystkim dobrej nocy i poszła spać. Cat i Liz w nieskończoność dyskutowały o ślubie i strojach, dzięki czemu Robert i Patrick mogli swobodnie przejść do biblioteki i porozmawiać na osobności. - Miałeś dobry pomysł z podróżą do Edynburga - pochwalił Patrick. - Cóż, nie mogłem ożenić się jednego dnia i wyjechać następnego, nie wzbudzając podejrzeń u mojej żony. Patrick uśmiechnął się szeroko. - Kobiety wszystko komplikują. - Oczywiście! Jak, do diabła, chwyciłeś Catherine w pazury? Czy nie lepiej byłoby dla Isobel odesłać ją do Hertfordshire, zanim upora się z Arbellą Stuart? - Nie, odkąd napędziłem jej potężnego stracha przed Elżbietą. Czy masz coś przeciwko moim planom wobec Catherine? - Nie chcę tylko, by ktoś ją skrzywdził. - Homo homini lupus... Każdy mężczyzna jest wilkiem dla innych.
- 110 -
- Królowa nigdy nie zgodzi się na ślub Catherine ze Szkotem. Lepiej poszukaj żony gdzie indziej, Patrick. Widziałeś Spencer Park. Posiadłości Cat są zbyt cenne dla królowej, odda je wyłącznie angielskiemu szlachcicowi. - Istotnie, widziałem Spencer Park. Lecz Elżbieta nie będzie rządziła wiecznie, Robercie. Carey domyślił się, że Hepburn doznał wizji. Spojrzał na niego przeciągle. - Zatem jej lata są już policzone. - Jej miesiące są już policzone. - Patricku - Robert odchrząknął, zawstydzony, że prosi o przysługę - czy nie zechciałbyś pójść wraz ze mną do króla Jakuba? Spodziewam się, że będzie wściekły, iż oddałem list Cecilowi zamiast samej królowej, więc chciałbym stawić czoło szkockiemu lwu w twoim towarzystwie. - Oczywiście. Przewaga liczebna? - Właśnie! Z uwagi na ślub nie możemy wyjechać jutro, ale pojutrze ruszymy w
S
drogę. Zatrzymam się w Bewcastle, żeby zapłacić mojej drużynie, i drugiego lipca będę w Edynburgu.
R
- Jeśli wypłyniemy po weselu, przed nocą dotrzemy do Port of Leith. Następnego dnia dostarczę lady Catherine w ręce starego pieniacza, lorda Wintona, i dołączę do ciebie w Edynburgu. Na rogu Canongate i High Street znajduje się przyjemna gospoda „Pod Zamkową Skałą". Spotkamy się tam i razem ruszymy do Holyrood Palace. - Dziękuję. Twoja ogromna pewność siebie promieniuje też na mnie. Moja pewność siebie ulotni się jak sen złoty, gdy Jamie zażąda dokładnej daty śmierci Elżbiety. Ach, Hepburn! Może objawi ci się ona, zanim dotrzesz do pałacu. A jeśli nie, będziesz musiał zamydlić mu oczy jakąś mistyczną bajeczką.
- 111 -
Rozdział 10 Catherine Spencer jak urzeczona wpatrywała się w zaślubiny Liz Widdrington i Roberta Careya. Suknia ślubna, którą Liz kupiła w Londynie, była uszyta z bladozielonego aksamitu i ozdobiona haftowanymi białą nicią różami Tudorów. Z wycięć w rękawkach wyglądała biała satyna. Liz wybrała zieleń i biel Tudorów, by uhonorować przyszłego męża. George Carey, strażnik angielskiej Wschodniej Marchii, o świcie przyjechał z pogranicza, by być drużbą swego brata. George był mężem ciotki Beth. Spoglądając ku obydwu braciom, Cat zastanawiała się, czy ich małżeństwa są związkami z miłości. Wydawało się, że mimo uwagi o żonie z ogromnym domem Robert naprawdę kocha
S
Liz, jednak szczerze wątpiła, by Beth kochała George'a, skoro mieszkali osobno przez większą część roku. Raczej wyszła za niego, gdyż był dziedzicem lorda Hundsona i
R
niedługo miała szansę zostać lady Hundson.
Gdy młoda para wypowiadała słowa przysięgi, myśli Catherine pobiegły ku matce. Wiedziała, że Isobel poślubiła ojca, by uciec ze Szkocji. Potem z kolei wkradła się w łaski królowej, by uciec przed mężem. Cat pomyślała o Arbelli Stuart i zadrżała. Jakże straszna jest myśl, że ktoś miałby się ze mną ożenić wyłącznie dla mego majątku. Catherine zamknęła oczy i przysięgła przed Bogiem, że jeśli kiedykolwiek wyjdzie za mąż, to wyłącznie z miłości. Choć większość oczu skierowana była na pannę młodą, Patrick Hepburn nie mógł się oprzeć kontemplowaniu eterycznej urody lady Catherine. Miała na sobie różową suknię z aksamitu z gorsetem i rękawkami haftowanymi w przebiśniegi, zaś we włosy wpięła perły. Była tak śliczna i delikatna, że zaczął się zastanawiać, co pomyśli, gdy pozna swego dziadka. Choć był hrabią, Geordie Seton nigdy nie starał się udawać grzecznego szlachcica. Był za to grubiańskim, zuchwałym Szkotem, który bez przerwy klął i wciąż pił whisky. Patrick podejrzewał, że Cat nie będzie mogła tego znieść.
- 112 -
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez was zawarte ja, powagą Kościoła, potwierdzam i błogosławię, w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Pastor zaprowadził młodą parę i świadków do zakrystii, by podpisali dokumenty, a po kilku minutach Liz wróciła do kaplicy zarumieniona ze szczęścia, wsparta na ramieniu małżonka. Mieszkańcy Widdrington, którzy zebrali się tłumnie, by popatrzeć, jak Liz wstępuje w związek małżeński z sir Robertem, wyszli przed kaplicę, by rzucać ryż i wznosić radosne okrzyki. Choć słońce świeciło jasno, było raczej chłodno. Młodsza siostra Liz, Sarah, ujęła Patricka pod ramię, spoglądając na niego z nieskrywanym pożądaniem. - To nieuczciwe - mruknęła, patrząc łakomie na jego umięśnione ciało. - Liz już drugi raz wyszła za mąż, podczas gdy ja ciągle jestem panną. Patrick roześmiał się i uścisnął jej dłoń.
S
- Założę się, że jesteś panną zarówno chętną, jak i doświadczoną.
R
- Jest tylko jeden sposób, by to sprawdzić, lordzie Stewart. - Niestety, w ciągu godziny odpływam, moja śliczna. Być może będę mógł ci usłużyć w innym czasie, w innym miejscu - uśmiechnął się. - Dlaczego kobiety się do niego łaszą? - zapytała Cat z niesmakiem. - Z uwagi na pobożne życzenia. Wszystkie chciałyby z nim spać, a może nawet go poskromić. - Maggie! - wykrzyknęła zdumiona Cat. - Wybacz, ptaszyno. Na weselach zawsze puszczają mi hamulce. Przyjęcie odbyło się w ogrodach Widdrington House. Patrick dołączył do braci Careyów, pijących piwo z kufli. - Były jakieś kłopoty na granicy, odkąd wyjechałem? - zapytał Robert. George potarł podbródek. - Nic, z czym bym sobie nie poradził. Przyjechał do mnie szkocki strażnik, Armstrong, skarżąc się, że powiesiłeś jego brata. Najwyraźniej szukał guza. - Istotnie kazałem powiesić jego brata - stwierdził Patrick. George kiwnął głową.
- 113 -
- Uważajcie na siebie obydwaj. Armstrongowie po obydwu stronach granicy są szaleńcami. Przed upływem godziny Patrick odszukał Catherine. - Pożegnaj się. Radzę też przebrać się na resztę podróży w coś bardziej rozsądnego. Catherine zadarła nos. - Nie posiadam rozsądnych strojów, sir. - Zauważyłem, kotku z piekła rodem. Wyglądasz jednak tak ślicznie w tej sukni, że powinnaś ją koniecznie włożyć, gdy pojedziemy spotkać się z twoim dziadkiem. Kuzynki pozielenieją z zazdrości, gdy pojawisz się tam, wyglądając jak dama dworu, która dopiero co wyszła od królowej. Czy ten demon prawi mi komplementy, czy drwi sobie ze mnie? Cat szczerze wątpiła w to pierwsze i wcale nie miała ochoty robić tego, co jej radził, lecz wizja zazdrosnych kuzynek ucieszyła ją na tyle, że postanowiła się przebrać.
S
W błękitnej wełnianej sukni z pikowanym gorsetem i błękitnej pelerynie stała
R
na pokładzie aż do końca podróży. Wieczorem „Róża Hepburnów" dotarła do zatoki Forth. Cat patrzyła na marynarzy wspinających się na olinowanie i zdejmujących żagle na tle malowniczego, purpurowego zachodu słońca, po którym niemal natychmiast zapadła czarna noc. Statek powoli wpłynął do Leith. Na nabrzeżu paliło się niewiele świateł. Port znajdował się niemal na obrzeżach Edynburga, a ponieważ nie było mgły, z pokładu statku widziała łunę nad rozświetlonym miastem. Maggie dołączyła do niej, gdy okręt przemierzał zatokę Forth. - Ostatni raz widziałam Edynburg ponad dwadzieścia jeden lat temu. Nie mogę uwierzyć, że znów jestem w domu! Cat wzięła ją za rękę. - Nie uważasz Londynu za swój dom? Maggie pokręciła głową. - Jestem Szkotką do szpiku kości, niech Bóg ma mnie w swojej opiece. - Drogie panie. - Głęboki głos Hepburna przejął obie dreszczem. - Rozumiem, że mając do wyboru spędzenie nocy na pokładzie lub w gospodzie Netherbow, wybierzecie raczej to drugie. - Jakiż jesteś domyślny - odparta słodkim głosem Cat.
- 114 -
- W gospodzie znajdziesz wszelkie uroki domu, Maggie. Haggis* na kolację i kąpiel w drewnianej beczce. * Haggis - specjał szkockiej kuchni przyrządzany z owczych podrobów, wymieszanych z cebulą, mąką i zaszytych w owczym żołądku (przyp. tłum.). - Och, lordzie Stewart, proszę zaprzestać! To dziecko naprawdę pomyśli, że Szkoci są zupełnie dzicy i niecywilizowani. Patrick utkwił ciemne spojrzenie w oczach Catherine. - Podczas gdy w rzeczywistości tylko niektórzy z nas są dzicy i niecywilizowani. Cat nie znosiła, gdy miał ostatnie słowo. Schodząc ze statku, zauważyła, że niesie książkę. - Nie miałam pojęcia, że potrafi pan czytać, lordzie Stewart. Tylko się uśmiechnął.
R
S
- To Juliusz Cezar**. Lubię poczytać w łóżku, chyba że masz dla mnie inne propozycje, lady Catherine. ** Juliusz Cezar - dramat Williama Szekspira (przyp. tłum.). Przypomniała sobie słowa Maggie: Wszystkie chciałyby z nim spać, a może nawet go poskromić. Przymknęła oczy, wdzięczna, że mrok skrył jej rumieńce. Idąc wzdłuż Leith Wynd do gospody, Patrick przedstawił im dalsze plany. - Wynajmę powóz, by jutro dowieźć was do Seton. Zamek Winton znajduje się jakieś dziesięć mil stąd. Nie ma potrzeby wstawać o świcie. Myślę, że wyruszymy około dziesiątej. - Gdy dotarli do gospody, zapłacił za dwa najlepsze pokoje oraz stajnię dla swego konia. - Zanim zamówicie kolację, przyniosą wam kufry. Mam nadzieję, że wygodnie spędzicie tu czas, moje panie.
- 115 -
Po jakimś czasie usłyszały stukanie do drzwi. Catherine otworzyła je niecierpliwie i poczuła głęboki zawód, widząc marynarzy taszczących kufry podróżne. Niedługo później podskoczyła z radości, słysząc kolejne pukanie, lecz ponownie doznała rozczarowania. Do pokoju weszła służąca z tacą. Cat uśmiechnęła się sztucznie, nie dopuszczając do siebie myśli, że czekała na Hepburna. - Bardzo ładnie pachnie... Mam nadzieję, że to nie haggis. Po kolacji wzięły kąpiel, potem przygotowały ubrania na rano. Cat wyprała pończochy, usiłując jakoś zająć sobie czas, lecz gdy zgasiły światło, długo leżała z otwartymi oczami. Czuła się samotna, opuszczona, przerażona nieznanym krajem i zupełnie bezbronna. Wsłuchiwała się w odgłosy domu, lecz zza ściany nie dochodziły żadne dźwięki. Rozpustny demon bez wątpienia oddaje się rozrywkom gdzieś w mieście! Jednakże rozpustny demon leżał w łóżku i usiłował czytać Juliusza Cezara. Jego myśli wciąż biegły ku kobiecie leżącej w sąsiednim pokoju. W końcu poddał się,
S
zamknął oczy i spróbował dosięgnąć jej myśli. Czuł, jak jest bezradna i osamotniona.
R
Przypatrzył się jej uczuciom, stwierdzając, że Cat boi się jutra. Odetchnął głęboko, skupił się i pozwolił duchowi opuścić ciało. Doskonale zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa takich praktyk; czasami duch nie potrafił wrócić do ciała. Jednak leżenie bez ruchu w łóżku zmniejszało ryzyko. Patrick ujął jej drobną dłoń i wymruczał kojąco: - Nie bój się, Catherine. Nie bój się. Jesteś bardzo odważna. Bądź dzielna, kotku z piekła rodem. - Jego duch otoczył ją, uspokajając i wspierając, aż wreszcie poddała się i zasnęła. Wrócił do ciała i po chwili zaczął czytać. Juliusz Cezar był jego ulubionym dziełem Szekspira. Patrick czytał go już wiele razy. Jestem tak stały jak północna gwiazda. Uwielbiał namiętność i furię ujawniające się w historii. Postaci były bardzo rzeczywiste - szlachetny Cezar, dyszący zazdrością Kaska i Kasjusz, przebiegły Marek Antoniusz. Czytał o proroczych snach, wiedząc, że nie jest to wymysł poety i całkowicie utożsamiał się z wróżbitą. Strzeż się id marcowych. Gdy czytał, jego myśli pobiegły ku Elżbiecie Tudor. Usiłował skupić się na książce, lecz natrętna wizja konduktu żałobnego nie dawała mu czytać. Po chwili
- 116 -
słyszał już coraz głośniejsze dźwięki marsza żałobnego. Końskie kopyta stukały o bruk, żałobnicy cicho kroczyli za trumną. Strzeż się id marcowych... marcowych... marcowych. Marzec już się zbliża! Patrick wiedział, że wyczulony szósty zmysł przepowiada datę śmierci Elżbiety. Po chwili był pewny, że królowa opuści ten świat w marcu. Odłożył książkę i szybko policzył. Dziewięć miesięcy do początku marca, dziesięć do końca. Z tego, co widział w jej twarzy, mógł wnioskować, że to prawdopodobne. Jakże jednak mam mieć pewność? - zapytał siebie. Nie mogę być pewny, lecz nauczyłem się ufać intuicji. Jest stała jak północna gwiazda! *** Lady Catherine usiadła w powozie. Obramowany futrem kaptur szarej peleryny naciągnęła na czarne loki. Pod pelerynę włożyła suknię, którą radził jej Patrick. Zacisnęła dłonie na podołku i starała się nie myśleć o Seton.
S
Maggie z ożywieniem wyglądała przez okno powozu, co chwilę wykrzykując
R
nazwy kolejnych majątków, miasteczek i rzek. Cat także wyglądała przez okno, lecz nie zważała na łagodne wzgórza nakrapiane owcami ani szemrzące strumyki. Widziała tylko Patricka Hepburna na grzbiecie czarnego ogiera Valianta. Gdy wcześniej zapytała go o psy, roześmiał się i wyjaśnił, że lokaj zabrał je już do Crichton. - Nie chciałbym, by Szatan albo Sabat upolował jedną z cennych długorogich krów twego dziadka! Catherine pomyślała o ojcu. Hodowla była całym jego życiem. Nie poświęcał zbyt wiele uwagi swej rodzinie i Cat podejrzewała, że z dziadkiem sprawa mieć się będzie podobnie. Zanim zdążyła się oswoić z tą wizją, Maggie wykrzyknęła: - Jesteśmy już w Seton, ptaszyno! Catherine wyjrzała przez okno. Żyzne pola i pastwiska ciągnęły się w nieskończoność. Po chwili zauważyła pasące się stada i stwierdziła, że są to takie same zwierzęta, jak w Spencer Park. Trochę ją to pocieszyło. Skoro bydło jest takie samo, czy ludzie mogą być aż tak różni? Powóz wzbudził wielkie zaciekawienie i niebawem tuzin jeźdźców galopowało obok Patricka. Hepburn witał się z nimi, lecz nie zwolnił biegu aż do zamku Winton.
- 117 -
Stangret ściągnął lejce na kamiennym dziedzińcu, Hepburn zeskoczył z konia i rzucił wodze chłopcu stajennemu. Otworzył drzwi powozu, pomagając Maggie wysiąść. - Witaj, na ojczystej ziemi, dziewczyno. Geordie Seton wpadł na dziedziniec pełnym galopem i niemal w biegu zeskoczył z konia. - Co to za cyrk? Kogoś mi tu, do diabła ciężkiego, przywlókł, Hepburn? Niania Cat dygnęła z szacunkiem. - Lordzie Winton. Geordie ściągnął krzaczaste brwi. - Maggie? To naprawdę ty? Patrick nie starał się nawet chwycić Cat w pasie. Wyciągnął tylko rękę i spojrzał jej w oczy. Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała, wystarczy, że szepniesz moje imię. Usłyszała te słowa, jakby wypowiedział je na głos. Potem rzeczywiście przemówił: - Odwagi, kotko z piekła rodem.
S
Zadarła nos, wsparła się na jego dłoni i zgrabnie zeskoczyła z powozu.
R
- Lordzie Winton, pozwól, że ci przedstawię lady Catherine Seton Spencer. Catherine patrzyła na żylastego mężczyznę, starając się ukryć rozczarowanie i niesmak. Czy to jest hrabia Winton i mój dziad? Ten śmieszny mały człowieczek mieszka w zamku? Nerwowym ruchem zrzuciła kaptur, odsłaniając czarne loki ozdobione perłami. Geordie Seton gapił się na nią, jakby była zjawą. - Catherine? Naprawdę jesteś córką Isobel? Cat kiwnęła głową. - Chryste wszechmogący, chyba nie powiesz mi, że taka szkapa jak Isobel zrodziła to cudo czystej krwi? - zwrócił się do Maggie. - Zgadza się, lordzie Winton. Cuda się zdarzają! - Moja maleńka, słodka, cudna dziewuszko! Może i nie jestem aż tak przeklęty, jak mi się zdawało! Ujął drobną dłoń Catherine i złożył na niej dworny pocałunek. - Nie odważę się cię uściskać. Nie boisz się takiego starego pokrzywionego łajdaka? Cat uśmiechnęła się bezwiednie. - Nie boję się nikogo!
- 118 -
- Ach, dziewuszko! Wykapany z ciebie dziadziuś! Catherine roześmiała się wesoło z tak absurdalnego pomysłu. - Maggie często mi mówiła, że podobieństwo między nami jest uderzające! Geordie machnął ręką ku jednemu z jeźdźców, którzy otoczyli dziedziniec kołem i z otwartymi ustami przyglądali się scenie. - Leć po Janet i Jessie. Moje siostry nie uwierzą własnym oczom. - Spojrzał na Patricka. - Hepburn, jestem twoim dłużnikiem. Wejdź do środka. Musimy to uczcić! Wprowadził ich do zamku, wykrzykując wciąż nowe polecenia. - Zbierz całą służbę w wielkiej sali - zawołał do lokaja. Gdy Catherine objęła spojrzeniem sklepiony, rozświetlony sufit zamkowej sali i wiszącą na nim wielką chorągiew Wintonów ze skrzydlatym smokiem, po raz pierwszy odczuła dumę ze swych szkockich korzeni. Wszyscy służący zebrali się tłumnie, a Geordie Seton wdrapał się na ławkę. - Nastał uroczysty dzień! Chcę, byście wszyscy dobrze przyjrzeli się lady
S
Catherine, mojej wnuczce i dziedziczce. Tak długo, jak będzie nas zaszczycała swoją
R
obecnością, ten zamek i wszyscy jego mieszkańcy będą na jej usługi. Odkąd czterdzieści lat temu wprowadziłem w te progi moją żonę, nie pojawiła się w nim równie śliczna kobieta. - Skinął dłonią ku Hepburnowi. - Patrick, chłopcze, postaw ją tu na stole, żeby wszyscy mogli zobaczyć, jak wygląda elegancka dama! Hepburn zdjął z niej pelerynę, chwycił wpół i postawił na stole. Musnął wargami jej ucho. - Geordie już uważa, że twój tyłek świeci jak słońce, a ja wiem, jak bardzo uwielbiasz być w centrum zainteresowania, kotku z piekła rodem. Stojąc na stole w różowej aksamitnej sukni ozdobionej przebiśniegami, mogłaby niemal ucałować smagłego demona z wdzięczności za pomoc w wyborze stroju na tę okazję. - Świetnie! Reszta rodziny przyszła cię powitać. - Seton wskazał na siostry. Jessie, Janet, moja maleńka wnuczka przyjechała do mnie z wizytą. Myślę, że się ze mną zgodzicie, że mając taki skarb, człowiek wcale nie tęskni za synami. Gdy dwie kobiety, na oko pięćdziesięcioletnie, w zdumieniu wpatrywały się w kruchą jak lalka z porcelany postać ustawioną na stole, Cat pomyślała: Matka wygląda
- 119 -
zupełnie jak jej ciotki. Przy ich boku stało dwóch mężczyzn, zdecydowanie zbyt młodych, by mogli być mężami. To pewnie ich synowie! Jeden z nich śmiało odepchnął drugiego na bok i podszedł bliżej. Chwyciwszy Catherine, postawił ją na podłodze. - Jestem Malcolm. Witaj w Seton, Catherine. Uśmiechnęła się do niego. - Jesteś jednym z moich najbliższych krewnych. Tak się cieszę z tego spotkania, Malcolmie. - Spojrzała na drugiego mężczyznę. - Ty również jesteś krewnym, jak sądzę? Ciotka Janet popchnęła go do przodu. - To mój syn, Andrew. Muszę powiedzieć, że w niczym nie przypominasz Isobel. - Za co wieczna i niezgłębiona chwała Bogu, amen - wypalił Geordie, zeskakując z ławki. Andrew wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Cat poczuła, że lubi go od pierwszego wejrzenia.
R
S
- Whisky dla wszystkich! - krzyknął Seton. Zgromadzeni dostali po szklaneczce whisky.
Gdy lokaj zaczął nalewać bursztynowy płyn dla Cat, spytała nieśmiało: - Czy mogłabym dostać trochę wina?
- Oczywiście. Mamy dobre wino i wszystko inne, czego tylko zapragniesz. Geordie wzniósł szklaneczkę do toastu. - Za moją wnuczkę, lady Catherine. Najpiękniejszą dziewczynę w całej Szkocji! - Rozejrzał się po zgromadzonej służbie. Gdzie kucharka? Ach, tu jesteś, Peg. Na kolację przygotuj haggis. Świętujemy! Cat nie mogła się oprzeć i zerknęła na Hepburna. Wiedziała, że demon nie będzie w stanie ukryć rozbawienia. Gdy podszedł, by się pożegnać, dziadek zaprosił go na kolację. - Niesłychanie kusząca propozycja, jednak powinienem wracać do Crichton. W ciągu ostatnich pięciu miesięcy tylko trzy noce spędziłem pod własnym dachem. Catherine patrzyła na wysoką postać znikającą za drzwiami i poczuła delikatne ukłucie w sercu. Jednak szybko się otrząsnęła, gdy otoczyła ją nowa rodzina.
- 120 -
Umieszczono ją i Maggie w przyległych pokojach w jednej z wież. Cat uznała, że życie w szkockim zamku będzie jej się podobało. Miał prawdziwe blanki i lochy, w których teraz trzymano zapasy whisky i wina. Następnego ranka zamierzała zwiedzić zamek Winton wzdłuż i wszerz. Na kolacji zebrało się tyle osób, że nie była w stanie zapamiętać wszystkich imion. Choć matka wyraźnie odziedziczyła urodę po ciotkach, była jednak o wiele bardziej surowa i oschła. Prócz synów, ciotki miały także i córki, wszystkie zamężne, i po niedługim czasie Cat z ulgą stwierdziła, że żadna z młodych kobiet nie pała do niej niechęcią. Obrzuciły komplementami zarówno jej urodę, jak i strój, i wydawały się skore do zawarcia przyjaźni z kuzynką. Cat była zachwycona, gdy okazało się, że wszyscy uważają za oczywiste, iż Maggie siada z nimi do stołu. - I jak ci smakuje haggis? - zapytał Geordie. Cat ostrożnie spróbowała i stwierdziła, że nie jest zły. - Jest lepszy, niż się obawiałam. Geordie roześmiał się głośno.
S
- To ci odważna dziewczyna! Utrzymujemy Anglików w przekonaniu, że to
R
cholerne paskudztwo, żeby zachować przepis w sekrecie. Cat wybuchnęła śmiechem. Podobał jej się soczysty język dziadka i była skłonna się założyć, że nie miałby nic przeciwko temu, gdyby zechciała mówić w ten sam sposób.
Przez całą kolację czuła na sobie uporczywy wzrok Malcolma i Andrew. Choć na pierwszy rzut oka było jasne, że całkowicie się od siebie różnią, miała nadzieję, że są przyjaciółmi. Była zaskoczona wiadomością, że nikt z rodziny nie mieszka w zamku. Hrabia Winton mieszkał sam. Jego siostrzeńcy, jako kawalerowie, mieszkali z matkami gdzieś na rozległych ziemiach Seton. Cat z ochotą przyjęła zaproszenia i nie mogła się już doczekać, kiedy pozna dalszych członków rodziny. Gdy wszyscy się pożegnali i wrócili do domów, westchnęła głęboko, dziękując Bogu, że dzień okazał się o niebo lepszy, niż się spodziewała. Zwinęła się na ogromnym łóżku w swoim pokoju w wieży. Rozpamiętując wydarzenia dnia, z wolna zapadła w sen. Jak zwykle pojawił się w nim Hepburn. Uśmiechnęła się. Jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała, szepnij moje imię.
- 121 -
- Patrick. - Szept zawisł na chwilę w ciemności, potem znikł. Gdy nic się nie wydarzyło, wyśliznęła się z łóżka i podeszła do otwartego okna. - Patrick. - Jestem tu - odezwał się niski głos. Cat odwróciła się błyskawicznie. - Czego chcesz? - Wezwałaś mnie. - Nieprawda. - Nie okłamuj samej siebie, Catherine. - Nie potrzebuję cię! - wykrzyknęła kapryśnie. - Wiem, że mnie nie potrzebujesz. Nic ci nie grozi. Chciałaś tylko sprawdzić, co poczujesz, wypowiadając moje imię. - Nie - zaprzeczyła. - Chciałam sprawdzić, czy mam nad tobą władzę. - To ja mam władzę, Catherine. Pod władczym głosem ugięły jej się kolana, chwyciła więc kamienny parapet, by zachować równowagę. Dotyk szorstkiego kamienia obudził ją. Ze zdumieniem zastanawiała się, co robi poza łóżkiem. Potem sobie przypomniała.
S
- Śnił mi się Patrick Hepburn - powiedziała na głos. Nigdy wcześniej nie
R
lunatykowała. - Czyżbym szła się z nim spotkać? - Ze strzępów na wpół zapomnianych snów wywnioskowała, że to nie był pierwszy raz. - To niedorzeczne! Gardzę tym władczym demonem! Nie cierpię wszystkiego, co ma z nim związek. Nie okłamuj samej siebie, Catherine.
Cat musiała przyznać, że zdarza jej się kłamać, zwłaszcza gdy przynosi to korzyść, nigdy jednak nie okłamywała samej siebie. Gdy powoli zaczęła docierać do niej prawda, zadrżała z przerażenia. Mimo iż nie lubiła Hepburna, który irytował ją ponad wszelką miarę, najwyraźniej przyciągał ją... cieleśnie. Nie! To niemożliwe! Nie okłamuj samej siebie, Catherine. - Przyznaj się wreszcie! To nie tylko fascynacja. Hepburn wzbudza w tobie uczucia o wiele głębsze, bardziej skryte. Erotyczne. - Gdy wypowiedziała to na głos, stwierdziła, że nie może temu zaprzeczyć i poczuła wyrzuty sumienia. Czuła, że musi zakończyć ten nonsens, zanim zabrnie za daleko. A najlepszym sposobem jest zaprzestanie walki... Walka z Patrickiem zdawała się aż nazbyt kusząca. Muszą zostać przyjaciółmi, bo ta wersja była o wiele mniej pociągająca. Spojrzała przez okno.
- 122 -
- Rozejm, Patricku? Hepburn stał w oknie sypialni w Crichton, opierając dłonie na szorstkim kamiennym parapecie. - Rozejm, kocie z piekła rodem. Odwrócił się od okna i zaczął rozbierać, żałując, że musi jechać rano do Edynburga. W świetle tego, co opowiedział Jock Elliot, powinien spędzać więcej czasu w domu. Gdyby tylko mógł robić to, na co naprawdę miał ochotę... Na ogół nie przejmował się wiadomością o tym, że w ciągu jednej nocy ginie kilka koni, skoro i tak zdarzało się to tylko kilka razy w roku. Jednak intuicja nie pozwoliła mu zignorować dodatkowych sygnałów, zważywszy na to, że spłonęła również stodoła, a George ostrzegał przed Armstrongami szukającymi guza. Jadąc do miasta, miał zamiar wziąć ze sobą pół tuzina żołnierzy.
S
Rozdział 11
R
Po południu Hepburn i Robert Carey wjechali do stajni Holyrood. O poranku Patrick posłał gońca do pałacu i dowiedział się, że król wyjechał na polowanie, któremu oddawał się, gdy tylko pozwalała na to pogoda. Przekazali konie pod opiekę stajennego, a po chwili usłyszeli granie rogów i ujadanie królewskich psów. Jakub prezentował się wspaniale na koniu. Gdy tylko z niego zsiadał i zaczynał się miotać na wszystkie strony, powłócząc krzywymi nogami, natychmiast tracił majestat. Patrick zobaczył parę dorodnych jeleni przytroczonych do końskich grzbietów i domyślił się, że król będzie w dobrym nastroju. Miał zamiar go w nim utrzymać. Jakub spostrzegł wysoką postać i jego twarz rozjaśniła się radością. - Człowieku! Nie było cię prawie miesiąc! - Cierpliwość jest wielką cnotą, mój królu - odparł Patrick.
- 123 -
- I lepiej, by została sowicie wynagrodzona - orzekł król. - Carey, mam nadzieję, że nie wracasz do mnie z pustymi rękami. Robert zdołał ukryć trwogę. - Nie, sire. Jakub zerknął na swój strój. - Jestem cały we krwi i błocie. Chodźcie ze mną. Przyboczni króla ruszyli za nimi korytarzami Holyrood, lecz pod drzwiami do swej komnaty król ich odesłał. - Nie będę was potrzebował. Lord Stewart mnie obsłuży. Patrick i Robert weszli za nim do sypialni. Jakub zrzucił strój do polowania, a Patrick podszedł do szafy i wybrał luźny szlafrok, który wydawał się najmniej poplamiony, potem zaś pomógł królowi go włożyć. Wiedział, że myśl o kąpieli nigdy nie wpadłaby władcy do głowy, nalał więc wody do miednicy, by król umył przynajmniej ręce. - Zatem zakładam, że odniosłeś sukces - powiedział król do Roberta.
S
- Odnieśliśmy większy sukces, niż się spodziewaliśmy - szybko odpowiedział Patrick. - Oddaliście Elżbiecie mój list?
R
- O wiele lepiej. Oddaliśmy go człowiekowi, który faktycznie dzierży władzę. Cecil odda go w najwłaściwszym momencie, gdy już zdoła ją zachęcić, by patrzyła na ciebie łaskawym okiem, Wasza Wysokość. - Cecil zgodził się utrzymywać ze mną kontakt? - zapytał z nadzieją Jakub. - Oczywiście. W sekrecie - potwierdził Patrick. Robert podał zalakowaną kopertę. - Sekretarz stanu prosił, bym dostarczył Waszej Wysokości ten list. Jakub chwycił list i pogłaskał kciukiem gładką pieczęć. - Wolę się kontaktować z mężczyzną. Twoja kuzynka Elżbieta traktuje mnie jak szczeniaka - poskarżył się Robertowi. Carey odchrząknął. - Oddalę się, byś mógł przeczytać list w samotności, Wasza Wysokość. - Zgoda. Przejdź się dookoła pałacu i wróć za godzinę. - Spojrzał na Patricka. Ty możesz zostać.
- 124 -
Gdy tylko zostali sami, król rozerwał kopertę i zachłannie odczytał trzy kartki. - Podpisał się cyfrą! - Umysł Cecila jest niemal równie lotny, jak twój, Wasza Wysokość, i podobnie jak ty, jest ostrożny. Listy, które będziecie wymieniać, muszą być szyfrowane. - To właśnie proponuje Cecil. - Jakub postukał palcem w kartkę, po czym ponownie odczytał list. Patrick skupił myśli na kartkach. Na pierwszej znajdował się list od Cecila do króla. Druga zawierała wskazówki, które trzeba brać pod uwagę, pisząc do Elżbiety, zaś trzecia objaśniała szyfr. Lista miejsc i osób została przyporządkowana do konkretnych cyfr. U dołu znajdowało się ostrzeżenie, by nikomu nie pokazywać szyfru. Patrick zobaczył, że Cecil to 10, Jakub - 30, zaś Elżbieta - 24. Ojciec zaszczepił w nim starożytną wiedzę numerologiczną. Patrick wiedział, że cyfry mają ukryte znaczenie i moc. - Mogę ufać Careyowi, czy to człowiek Elżbiety?
S
- Jeśli nawet był nim kiedykolwiek, już nim nie jest. Godzinami kazała mu
R
klęczeć przed własnym tronem. Jest tak zazdrosna o kobietę, którą postanowił poślubić, że zabroniła jej pokazywać się na dworze. Robert zdawał sobie sprawę, że królowa nie będzie chciała przyjąć twojego listu, Wasza Wysokość, więc rozsądnie zasugerował spotkanie z Cecilem. To było bardzo mądre posunięcie, sire. - Hepburn chętnie przypisał przyjacielowi własne zasługi. - Elżbieta to mściwa stara krowa! - Jeśli zaprosisz panią Carey na dwór, Wasza Wysokość, Robert będzie ci wdzięczny do końca życia. - Do cholery, czyżby nie usłuchał Elżbiety i ożenił się z tą dziewczyną? - Carey zdaje sobie sprawę, że władza Elżbiety dobiega już końca. - Ha, wreszcie mówimy na temat. Usiądź, Patricku, i opowiadaj. Hepburn nie znał jeszcze dokładnej daty śmierci Elżbiety, lecz nawet gdyby ją znał, nie miałby zamiaru wyjawiać jej bez zastanowienia. Wolał obrócić to na swoją korzyść. - Jej ciało jest już w rozsypce, lecz duch płonie w niej mocno. - Jak długo jeszcze? - nie wytrzymał Jakub.
- 125 -
- Mniej niż rok, sire. - Szczwany z ciebie lis, Patrick. Przyznaj, że miałeś wizję. - Miałem ich wiele. Przewidziałem nawet, że podpisujesz dla mnie dokument poświadczający, że mogę sobie wybrać jakąkolwiek angielską dziedziczkę. Oraz nadanie tytułu hrabiego. - Chryste, czy naprawdę musisz trzymać mnie w niepewności? - Tak mi się zdaje, Wasza Wysokość. Jakub otworzył biurko, rozgarnął papiery, wyciągnął dokument i rzucił go Patrickowi. Hepburn przeczytał uważnie, by upewnić się, że dokument nie zawiera błędów i przeinaczeń. Podniósł oczy na króla. - Brakuje podpisu, sire. - Podobnie, jak mnie brakuje daty, lordzie Stewart. No tak. Patrick miał pewność co do miesiąca.
S
- Elżbieta umrze wiosną, Wasza Wysokość. Wczesną wiosną.
R
Król zamoczył pióro w kałamarzu i przytrzymał je nad dokumentem. Patrick znał miesiąc, potrzebował jednak dnia. Gorączkowo przeszukiwał zakamarki umysłu. Wciąż nasuwała mu się cyfra 24, którą Cecil przypisał Elżbiecie. Upewnił się, że to nie zbieg okoliczności. Cyfry mają tajemniczą siłę. Numer szyfru przypieczętował los Elżbiety i stał się jej przeznaczeniem. - Ale zdradzam to wyłącznie tobie, Wasza Wysokość. Król energicznie pokiwał głową. - Elżbieta umrze dwudziestego czwartego marca, sire. Jakub podpisał dokument z ozdobnym zakrętasem. - Patricku, chłopcze, uczyniłeś mnie najszczęśliwszym człowiekiem w Szkocji! Hepburn wsunął dokument do kieszeni dubletu. Mam szczerą nadzieję, Jakubie, że ty uczyniłeś to samo dla mnie. Gdy wrócił Robert, król wylewnie podziękował mu za usługi i obiecał, że niedługo będzie chciał przesłać kolejny list do Anglii. Pogratulował mu też ożenku.
- 126 -
- Musisz przywieźć lady Carey na dwór. W przyszłym tygodniu królowa wydaje przyjęcie i zapewne z radością powita na nim angielską damę. Gdzie się zatrzymaliście? - W gospodzie „Pod Zamkową Skałą", Wasza Wysokość. - W gospodzie? Nie, tak być nie może. Patricku, zamień słówko z hrabią Mar. Johnny ma apartamenty w Holyrood, a w mieście dom, z którego bardzo rzadko korzysta. - Dziękuję, Wasza Wysokość - wydukał Carey, zdumiony łaskawością króla. - Nie mnie dziękuj, tylko Johnny'emu Erskinowi - zaśmiał się pod nosem król. - Wasza Wysokość, hrabia Winton przyjmuje odwiedziny wnuczki i jestem pewien, że chciałby ją przywieźć na dwór. - Nie widziałem Geordiego od lat. Wstąpcie do Anny po zaproszenia. Bezpiecznie opuścili apartamenty królewskie. Z westchnieniem ulgi Robert podziękował Patrickowi.
S
- Na Boga! Audiencja poszła o wiele lepiej, niżbym sobie kiedykolwiek
R
wymarzył. Czy hrabia Mar nie będzie miał nic przeciwko temu, byśmy mieszkali w jego domu?
- Od najmłodszych lat John Erskine jest najlepszym przyjacielem króla. Przez całe życie są sobie bliscy jak bracia. Jego matka pochodzi ze Stewartów, więc jesteśmy spokrewnieni. - Liz będzie tym wszystkim wstrząśnięta! *** Catherine zdumiała się, gdy dziadek dołączył do niej na śniadaniu. Hrabia Winton wyjaśnił, że chciałby oprowadzić ją po zamku. - Czy mogłabyś mówić do mnie „Geordie"? Gdy myślę o tym, że jestem dziadkiem, od razu chylę się do grobu. - To będzie dla mnie zaszczyt. - Dlaczego jesz tak mało, dziewczyno? - Nie lubi owsianki, a odmiennie od pana nie jest w stanie pochłonąć takiej masy kiełbasek i jajek. - Maggie obrzuciła zgorszonym spojrzeniem jego talerz. - Ani odgrzany haggis jej nie smakuje. Cat lubi świeży chleb i miód wrzosowy.
- 127 -
- Mam zimne nóżki - zażartował. - Może przynieść termofor? - odpowiedziała żartem. Niebawem rozpoczęli wędrówkę po zamku. Oczywiście od lochów. - Niegdyś były stale przepełnione i to nie tylko naszymi wrogami Anglikami. Dawne zatargi między klanami, podsycane wciąż nowymi przelewami krwi, trwały przez całe wieki, pozostawiając skrytą nienawiść po dziś dzień. - Czy Setonowie walczyli z Hepburnami? - zapytała od niechcenia Catherine. - Och, bez przerwy, gdyż często zawierano małżeństwa między naszymi rodzinami - roześmiał się Geordie. Zatrzymali się w kuchni, gdzie Cat zapoznała się z kucharką Peg. W obszernych pomieszczeniach aż wrzało. Kuchciki i pomywaczki biegali to tu, to tam, przygotowując posiłek dla pasterzy, jednak na widok pięknej wnuczki hrabiego wszyscy zamarli. Maggie natknęła się na nich znów, gdy z biblioteki szli do obszernej komnaty w
S
wieży. Choć nikt nie używał pokoju, stały w nim wygodne fotele wyściełane
R
poduszkami, ustawione przy kamiennym kominku.
- Możesz go używać jako bawialni, jeśli ci się podoba - powiedział Geordie i zaprowadził ją do własnej, dwupokojowej wieży. W sypialni stało olbrzymie łoże z baldachimem, a kominek zajmował całą ścianę. Nad gzymsem wisiał duży portret. Catherine stanęła przed nim i zamarła ze zdumienia. - Kto to? - Moja ukochana Audra, hrabina Winton. Twoja babka. - Ależ ona wygląda dokładnie jak ja! - Cat nie mogła uwierzyć w podobieństwo. - Matka ani razu mi o niej nie opowiadała. - No cóż, Isobel była dziwną córką. Zawsze pałała do swej matki niechęcią, ku ogromnej rozpaczy Audry. Cat wpatrywała się w elegancką, drobną damę z masą czarnych lśniących loków i nagle zrozumiała, dlaczego matka nigdy jej nie kochała. - Za każdym razem, gdy matka na mnie patrzy, widzi Audrę! Maggie, dlaczego nigdy mi nie powiedziałaś?
- 128 -
- Isobel mi zabroniła, ptaszyno. Geordie pogłaskał ją po policzku. - Kiedy tu jesteś, czuję się, jakby Audra wróciła. Łza zakręciła mu się w oku, gdy wychodził z pokoju. Catherine spojrzała na Maggie. - Matka mnie nie cierpi, bo wyglądam, jak babcia. - Isobel nienawidziła swej matki, gdyż była piękna i nie oddała jej swej urody. To twojej piękności nie może ścierpieć. - To okropnie smutne - powiedziała cicho Cat. - Jednak patrząc na babcię, nie czuję smutku. Czuję się szczęśliwa i niezwykle uradowana! - Audra pewnie także jest szczęśliwa, gdy z góry patrzy na ciebie. Geordie zajrzał przez drzwi. - Chodź, Catherine, idziemy do stajni. Muszę ci wybrać dobrego konia. Seton jest zbyt rozległe na piesze przechadzki. Będziesz musiała jeździć.
S
Wchodząc do stajni, Cat natknęła się na czarnego kota.
R
- Och, jaki słodki. Chodź, kiciu! - Przyklękła, by pogłaskać drobną kotkę, która wygięła się w łuk i otarła o jej kolana. Wzięła ją na ręce. Kotka patrzyła na Cat wielkimi złotymi oczami. - Och, chyba mnie lubi! - Więc weź ją sobie - powiedział Geordie. - Do zamku? Nie masz nic przeciwko temu? - Dlaczegóż miałbym się sprzeciwiać czemuś, co sprawia ci przyjemność? - Istotnie. - Catherine zaczynała uwielbiać dziadka. Chłopcy stajenni, zajęci czyszczeniem boksów, zamarli w bezruchu, gdy Geordie zapytał: - Który koń ci się podoba, dziewczyno? Nie znalazła białej klaczy podobnej do Jasmine, lecz wpadła jej w oko lśniąca, drobna czarnulka. - Ten! - Świetny wybór. Jest delikatna i zręczna, za mała dla mężczyzny. Wybierz sobie siodło, a ja przyczepię do niego kilka srebrnych dzwoneczków. Cat zerknęła na długi rząd siodeł. - Nie macie damskich? Geordie roześmiał się.
- 129 -
- W Szkocji kobiety jeżdżą po męsku, dziewczyno. Na pewno szybko się przyzwyczaisz. Niedługo będziesz miała takie same krzywe nogi jak ja. - Machnął ręką, widząc jednego z kuzynów, którego Cat poznała poprzedniego wieczora. Andrew, gdzieś tu powinien być mały wózek, który kiedyś ciągnęły kuce. Znajdź go i sprawdź, czy osie nie zardzewiały. - Spojrzał na Catherine. - Myślisz, że mogłabyś się nauczyć powozić? - Mogę się nauczyć wszystkiego - stwierdziła buńczucznie. - Andy, ta dziewczyna to wykapany dziadek! Andrew mrugnął do Cat. - W takim razie niech Bóg ma ją w swojej opiece, Geordie. Catherine uśmiechnęła się do Andrew. - Popraw mnie, jeśli się mylę. Jesteś synem Janet i zostałam przez was zaproszona na dziś na kolację. - Owszem, jestem synem Janet, ale na kolację wybierasz się do Malcolma. Jest twoim starszym kuzynem, zaś Jessie starszą siostrą Geordiego. Rozpętałoby się
S
prawdziwe piekło, gdybyś ominęła właściwą kolejność wizyt.
R
Cholera, jak ja nie znoszę reguł i zasad!
***
Catherine postanowiła włożyć liliową suknię z aksamitu. W rozcięciach rękawków widać było kremową satynę. Maggie pomogła jej upiąć włosy i zapięła kryzę. - Wybierasz się ze mną? - Nie, zostanę i zjem kolację z twoim dziadkiem. - On także nie idzie? - zdziwiła się Cat. - Za dużo kobiet pod jednym dachem, jak na jego gust. - Przecież będzie tam także Malcolm. - O tak, on jest głową tamtej rodziny. Był żonaty, lecz jego młoda żona zmarła. Nie ma dzieci, za to jego siostry mają ich sporo, i to same córki. Idź i baw się dobrze. Dom Jessie znajdował się niecałą milę od zamku. Catherine dojechała powozem hrabiego. Jessie wyszła jej na spotkanie do drzwi i podała służącej pelerynę gościa. Cat natychmiast otoczyły cztery dziewczynki w wieku od czterech do siedmiu lat, tak podekscytowane, że zaczęły tańczyć wokół niej ze śmiechem. Dwie młode
- 130 -
damy, zapewne matki dziewczynek, zdawały się równie podniecone, jak dzieci. Jessie przedstawiła wszystkich, a Cat w drodze do dużego salonu powtarzała w myślach imiona. - Czy jesteś księżniczką, lady Catherine? - zapytała siedmiolatka. Cat roześmiała się. - Nie, nie jestem księżniczką, Jessiko. - Ale masz suknię jak księżniczka - nie ustępowała dziewczynka. - Dziękuję. Czy ty także chciałabyś mieć suknię jak księżniczka? - Spojrzała na cztery małe twarzyczki. - Czy wszystkie chciałybyście mieć suknie jak księżniczki? Catherine odwróciła się do ich matek, niewiele starszych od niej samej. - Czy macie krawcową, która szyje dla dziewczynek? - Na ogół szyjemy im same - powiedziała matka Jessiki. - To nie lada wyzwanie. Ja nie szyję zbyt dobrze, ale uwielbiam projektować stroje. Mogłabym zaprojektować odświętne sukienki dla dziewczynek.
S
Dzieci otoczyły Cat ciasnym kręgiem, wymieniając ulubione kolory i głaszcząc aksamit sukni małymi paluszkami.
R
- Co, do diabła, stało się z waszymi manierami? Dama jest naszym gościem! Joan, Judith, zabierzcie te nieznośne dzieciaki! - huknął męski głos. Cat podniosła wzrok na Malcolma.
- W porządku. Uwielbiam dzieci. - Spojrzała w jego szare oczy. Ojej, może powiedziałam coś niestosownego? On pewnie także kocha dzieci, a niestety nie ma własnych. - Dziękuję za zaproszenie, Malcolmie. - Wyciągnęła do niego dłoń, którą ucałował. - Po prostu nie chciałbym, byś sądziła, że wszyscy Szkoci to barbarzyńcy. Uśmiechnęła się. - Dlaczego miałabym tak sądzić? Oddał jej uśmiech. - Skoro poznałaś najpierw lorda Stewarta i hrabiego Setona, dlaczego miałabyś myśleć inaczej? Cat roześmiała się z radości, że kuzyn ma podobne poczucie humoru. - Żaden z nich nie może uchodzić za dżentelmena, ale sądzę, że również nie za barbarzyńcę.
- 131 -
Malcolm dał znak siostrom, by zabrały dzieci. - Dziewczynki jedzą w swoim pokoju - wyjaśniła Joan. Cat była bardzo rozczarowana. - Dobranoc. Od razu zacznę projektować wasze suknie - obiecała. Gdy usiedli do stołu, okazało się, że Malcolm jest jedynym mężczyzną. - Czy wasi mężowie do nas nie dołączą? - zapytała Judith. - Są dziś potrzebni w oborach. Krowy się cielą. Nie dopuszcza dzieci do stołu, mężów, jak widać również nie. Kolejny arogancki Szkot. Jedzenie okazało się pyszne, a atmosfera ciepła i życzliwa. Damy pytały ją o matkę i miały tysiąc wątpliwości na temat angielskiego dworu. Ona zaś rozpytywała o Seton. Opowiedziały jej, że Malcolm jest filarem całej posiadłości i że hrabia Winton polega na nim we wszystkim. Najwyraźniej chciały ją przekonać, że majątkiem kieruje właśnie Malcolm. Catherine uśmiechnęła się, by ukryć prawdziwe myśli. Nie wątpię, że Malcolm ma swoje zadania i wypełnia je dobrze, ale nie wierzę, by Geordie Seton
S
pozwolił komukolwiek sprawować kontrolę nad sobą, czy własnym majątkiem. Po
R
kolacji Malcolm nalał jej kieliszek wina.
- Masz ochotę obejrzeć dom, Catherine?
Idąc obok niego, stwierdziła, że nie jest nawet w przybliżeniu tak wysoki jak Patrick. Nie porównuj wszystkich mężczyzn do Hepburna! - To moje skrzydło. Kocham rodzinę, lecz cenię sobie również prywatność. Cat zauważyła, że pokoje nie są urządzone wyraźnie po męsku i zastanawiała się, czy żona Malcolma miała na to wpływ. Wyglądał na około trzydzieści lat. Cat była ciekawa, jak długo jest wdowcem. Stwierdziła, że pytanie o to byłoby niegrzeczne. Poprowadził ją szerokimi schodami i zanim się spostrzegła, znaleźli się w obszernej sypialni z wysokimi oknami. - Dom jest skierowany w stronę morza, a choć jest ono za daleko, by je zobaczyć, można poczuć jego zapach. - Otworzył okno. - Skoro Seton ciągnie się aż na brzeg morza, nie byłoby rozsądnie zbudować własny port? - Może kiedyś. Catherine, dlaczego przyjechałaś? - zapytał nagle.
- 132 -
Odetchnęła głęboko, nieskora do odpowiedzi. Była taka szczęśliwa, gdy dziadek nie spytał i nie musiała mu opowiadać o odesłaniu z dworu i głupich intrygach. Malcolm sam odpowiedział sobie na pytanie: - Chciałaś, oczywiście, obejrzeć swoje dobra. Ponieważ twoja matka nie interesowała się tą ziemią, Geordie zrobił cię swoją dziedziczką. Pewnego dnia będziesz bardzo bogatą kobietą. Spojrzała mu w oczy. - Już jestem bardzo bogatą kobietą. Podszedł bliżej i przesunął palcem po brzegu jej kryzy. - Może i bogatą, ale czy już kobietą? - Spojrzał na jej wargi. - Jesteś zaręczona z angielskim szlachcicem? Catherine niemal się cofnęła, lecz postanowiła nie uciekać. Zadarła podbródek i odpowiedziała pytaniem: - Dlaczego pytasz?
S
- Ciężko byłoby nam znieść Anglika w Seton. Czyżbyś śnił na jawie,
R
Malcolmie? Marzy ci się dobranie się do moich dóbr i chcesz mnie namówić na małżeństwo? - Nie, nie jestem zaręczona.
Pochylił głowę i dotknął jej ust wargami. Catherine stała bez ruchu, nie angażując się w pocałunek. Wydaje ci się, że żyjąc tyle lat na dworze nie nauczyłam się, jak sobie radzić z marnymi zalotnikami? Malcolm podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. - Chcesz mnie uderzyć? Catherine wiedziała, że najskuteczniejszą bronią przeciw męskim zakusom jest śmiech. Działa jak wiadro zimnej wody. - Uderzyć cię za coś równie niewinnego, jak pocałunek między kuzynostwem? Lubię mężczyzn z poczuciem humoru. Dopiła wino, oddała mu kieliszek i wyszła z pokoju. Na dole serdecznie podziękowała Jessie za gościnność. - Napiszę do matki i opowiem jej, jak serdecznie mnie przyjęliście.
- 133 -
Wróciwszy do zamku, znalazła dziadka i Maggie w małej komnacie przy wielkiej sali, gdzie zapewne zjedli kolację. Raczyli się whisky. - Catherine, moja śliczna, przyłącz się do nas. - Z przyjemnością, jednakże piłam już wino. - Wino? Haniebnie zaniedbałaś jej edukację, Maggie. Mam zamiar nauczyć cię doceniać szkocką whisky. Stawisz temu czoło, dziewczyno? - Nigdy w życiu nie odrzuciłam wyzwania. - Będziemy mieszać ją z wodą, aż się przyzwyczaisz i każdego wieczora robić mocniejszego drinka. Do końca lata będziesz już mogła zwalić pod stół potężnego mężczyznę. - Och, nie będę... - Urwała w pół słowa. Chciała właśnie powiedzieć, że nie zamierza siedzieć tu do końca lata, lecz nie chciała zasmucić dziadka. - Nie będę w stanie wspiąć się do mojej wieży. - Zaniosę cię. - Spojrzał na Maggie. - Wezmę was obie, każdą na jedno ramię!
S
- Czy to, co widzę, to skrzyneczka z kośćmi? - zapytała zaciekawiona Cat. Geordie roześmiał się.
R
- Niech mnie kule biją, teraz zachciało ci się lekcji hazardu, czyż nie, lady Catherine? Cat odsunęła fotel. - Owszem, tak, lordzie Winton. Wybiła druga w nocy, gdy troje graczy wreszcie wstało od stolika i zaczęło się wspinać po schodach. Udało im się nie spaść tylko dlatego, że wsparli się ramionami na sobie nawzajem.
- 134 -
Rozdział 12 Wczesnym rankiem w poniedziałek Patrick Hepburn wybrał się do Seton w towarzystwie czterech żołnierzy. Wiózł ze sobą zaproszenie od królowej Anny Szkockiej dla hrabiego Wintona i jego wnuczki lady Catherine Seton Spencer zarówno na przyjęcie zaplanowane na sobotni wieczór, jak i na królewskie polowanie w niedzielę. Każda czwórka żołnierzy przez tydzień patrolowała pola i pastwiska Seton, pilnując stad. - Czy wcześniej ktoś próbował porywać stada Wintona? - Patrick zapytał Keitha Hepburna.
S
- Nie, lordzie Stewart. Gdy zaczęły się kłopoty w Crichton, spodziewaliśmy się tego i przyszykowaliśmy dla łajdaków godne przyjęcie, lecz nic się nie wydarzyło.
R
- To dobrze. - W takim razie napaści miały na celu zaszkodzenie wyłącznie mnie i zapewne byli to Armstrongowie.
Przybywszy do zamku Winton, żołnierze zmienili czwórkę kompanów kończącą tygodniowy patrol, zaś Patrick udał się do hrabiego. Geordie po raz kolejny pojawił się na śniadaniu w małej jadalni przy wielkiej sali, by obdarować Cat drobiazgiem należącym do jej babki. - Zawsze nosiła go przy sobie, czy to na polowaniu, czy na sali balowej. Wiem, że chciałaby, byś go dostała, Catherine. Cat pogładziła mały srebrzysty sztylet. Grawerowana rękojeść i pochwa wysadzane były ametystami. - Jest śliczny! Tak się cieszę, że będę miała własną broń! To cudownie, mieć coś, co należało do Audry. Dziękuję, Geordie! - Wydaje mi się, że mamy gości, dziewczyno. I znowu coś mnie odciągnie od pracy na pastwiskach. Ostatnio strasznie je zaniedbałem. Cat poszła za dziadkiem do holu. Na widok wysokiej postaci Hepburna serce żywiej zabiło jej w piersi. - 135 -
- Lordzie Stewart, przyłapałeś mnie na mitrężeniu czasu. - Zobacz tylko, co dostałam od dziadka! - wykrzyknęła Cat, z dumą prezentując sztylet. - Należał do babki Audry. Patrick uśmiechnął się szeroko. - Hrabio, obdarzanie bronią kobiety z tak gorącym temperamentem nie wydaje mi się rozsądne. - Przestań się ze mną drażnić, Hepburn. Miałam wrażenie, że zapanował między nami rozejm. - Gdy spojrzał jej w oczy, spłonęła rumieńcem. Geordie roześmiał się głośno. - Audra była gwałtowna i wściekała się jak kotka, lecz nożem groziła mi nie więcej jak tuzin razy. - Puścił do nich oko. - Do czego się nadaje zimna kobieta bez ikry? - Przywiozłem dla was zaproszenia od królowej Anny. Chciałaby, byście pojawili się na przyjęciu. Król twierdzi, że nie widział cię od lat.
S
- Świetny pomysł. Masz ochotę pojechać, Catherine? Mógłbym się tobą pochwalić!
R
- Z ogromną przyjemnością odwiedzę szkocki dwór! - Cat z entuzjazmem odczytała zaproszenie. - Ojej, następnego ranka odbędzie się polowanie. Królowa Elżbieta nie poluje już od wielu lat, więc nie mam żadnego doświadczenia... Myślicie, że mogę odmówić? - Polowanie to wielka namiętność króla Jakuba, więc pomyśli, że jesteś tchórzem podszyta, jednak Anna i dwórki bez wątpienia zrozumieją twoją płochliwość. - Nie jestem płochliwa, Hepburn! - krzyknęła Cat. - Zdawało mi się, że nie chcesz się drażnić - zażartował. - Skoro już musisz znać prawdę, jeżdżę tylko na damskim siodle. - Z prawdziwą rozkoszą nauczę cię jeździć na męskim. Zarumienione dotąd policzki Cat oblały się purpurą. Przeklęła w duchu wybujałą wyobraźnię i przymknęła powieki.
- 136 -
- Skoro już potrafisz jeździć konno, nie będzie kłopotu. Po kilku minutach będziesz kierować wierzchowcem z męskiego siodła. Crichton leży zaledwie pięć mil stąd. Może spróbujesz się przejechać? Odprowadzę cię z powrotem. - Wybrała sobie śliczną małą klaczkę. - Geordie spojrzał na wnuczkę. - Pojedź do Crichton. Z Hepburnem będziesz bezpieczna. Catherine była zbyt narwana, by sobie odmówić tej przyjemności. - Muszę się przebrać. Zaczekasz? - Pod warunkiem, że nie zajmie ci to całego dnia. Catherine ruszyła ku schodom stanowczym krokiem, nie mogąc się zdecydować, czy chce się śpieszyć, czy ociągać, by zirytować smagłego demona. Gdy tylko nie mógł jej już widzieć, zaczęła biec. - Maggie! - wykrzyknęła bez tchu. - Jadę do Crichton z Patrickiem! Która z moich sukien do jazdy ma najszerszą spódnicę? Będę się uczyła jeździć po męsku. Dostałam zaproszenie na dwór!
S
Już po kilku minutach, ubrana w zieloną suknię do polowania, wkładała
R
skórzane buty. Szybko rozczesała włosy i związała je jasnozieloną wstążką. - Wezmę też sztylet od Geordiego. Należał do Audry. - Przypnę ci go do sukni srebrną zapinką od wachlarza, żebyś go nie zgubiła. Pamiętam, że Audra się z nim nie rozstawała. Gdy Cat zbiegła ze schodów, Patricka i dziadka nie było już w holu. - Jeśli pojechał beze mnie, nigdy mu nie wybaczę! - Pobiegła do stajni, gdzie Hepburn właśnie kończył siodłać jej konia. - Dziękuję. - Prowadząc klacz do rzadko używanego podestu, zauważyła czterech jeźdźców w skórzanych płaszczach. - Nie zależy mi na publiczności - szepnęła do Patricka. - To moi żołnierze - odpowiedział. - Nie czekajcie na nas. Zaraz was dogonimy - krzyknął do jeźdźców. Gdy intruzi zniknęli z dziedzińca, Cat spytała: - Którą nogą mam wsiadać? - Tą, co zwykle. Postaw lewą stopę na podeście, pochyl się i z rozmachem przerzuć prawą nogę ponad końskim grzbietem.
- 137 -
Choć suknia ograniczała swobodę ruchów, udało jej się wsiąść z wdziękiem. Włożyła stopy w strzemiona i posłała Patrickowi triumfalne spojrzenie. - Z czasem będzie ci wychodzić o wiele lepiej. Już otwierała usta do miażdżącej riposty, gdy spostrzegła Malcolma. Stał przy stajni i obserwował ich przymrużonymi oczami. Chyba nie był zadowolony. - Wygląda na to, że jednak miałaś publiczność - stwierdził Patrick. - On musi patrzeć na ciebie. To spojrzenie pełne dezaprobaty nie może być przeznaczone dla mnie - odparła beztrosko. To nie dezaprobata, tylko szczera nienawiść. Mam nadzieję, że wrogość twego kuzyna jest skierowana na mnie! Wskoczył na grzbiet Valianta i ściągnął wodze, by rumak nie ruszył galopem. - Jeżdżąc w damskim siodle, do kierowania koniem używasz wyłącznie wodzy. Kiedy zaś jedziesz po męsku, kierujesz także kolanami, co daje ci o wiele większą kontrolę. Twoja klacz zareaguje na najlżejszy nacisk. Spróbuj.
S
Catherine czuła się dziwnie, siedząc okrakiem na grzbiecie klaczy. Tylko
R
cienka pończocha oddzielała jej delikatne ciało od sprężystego ciała konia. Nigdy w życiu nie miałam tak szeroko rozłożonych nóg! Klacz otrząsnęła się i Cat poczuła na wewnętrznej stronie ud przebiegające drżenie. Doszła do wniosku, że męski sposób jazdy wymaga o wiele głębszej więzi ze zwierzęciem niż jazda bokiem. Przez pierwszą milę jechali stępa. - Bardzo szybko się uczysz. Czy zaczynasz się już czuć swobodnie? - Mam większą władzę nad koniem i czuję się mniej skrępowana. Możemy pojechać szybciej? Uśmiechnął się. - Ściśnij klacz mocniej nogami i poluzuj wodze. Klacz stopniowo przeszła w równy cwał. Cat spojrzała na umięśnione uda Patricka, ściskające boki potężnego ogiera. Valiant był ogromnym, nieposkromionym zwierzęciem, a jednak Hepburn kierował nim z łatwością, trzymając wodze jedną dłonią. Jej wzrok zatrzymał się na jego ręce. Była duża i silna, jak reszta jego ciała. Przypomniała sobie te dłonie na swym ciele, gdy uniósł ją wysoko w tańcu, i zadrżała.
- 138 -
Patrick dostrzegł dreszcz. Zastanowił się, czy jazda po męsku ją podnieca. Wyobraził sobie Cat nagą, siedzącą okrakiem na jego ciele i sam zadygotał. - Gotowa do galopu? Cat z entuzjazmem pokiwała głową. Patrick marzył, by na wszystkie jego propozycje odpowiadała z podobnym zapamiętaniem. - Cholera! Przy galopie suknia mi się podnosi i krępuje nogi. Żałuję, że nie włożyłam spodni! Wyobraził ją sobie w skórzanych bryczesach; zaklął cicho, czując pulsowanie w kroczu. - Może trochę zwolnimy? - Z wysiłkiem odepchnął nieprzyzwoite myśli. Zdaje mi się, że polubiłaś dziadka. Seton nie jest chyba aż taki zły, jak się obawiałaś? - Uwielbiam Geordiego. Spełnia wszystkie moje zachcianki. Pozwolił mi nawet wziąć do zamku małą czarną kotkę, którą znalazłam w stajniach. - Niech zgadnę... nazwałaś ją Tattoo*.
R
* Tattoo - ang. tatuaż (przyp. tłum.).
S
Spojrzała na niego z przerażeniem. - Skąd, u diabła, wiesz? - Wydało mi się to oczywiste.
- Dobry Boże! Wiesz, że mam tatuaż! - Zabiję Maggie! Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Nie jest to wielka katastrofa, choć wyróżnia cię spośród reszty kobiet. - Uniósł brew. - Impulsywność może stać się przekleństwem, kotku z piekła rodem. - Traktuj mnie zatem uprzejmie. Nie tylko ty masz przy sobie sztylet. - Nie musisz go wyciągać. Jesteśmy już na ziemi Hepburnów i dojeżdżamy do Crichton. Mijali schludne zagrody i pastwiska pełne owiec i krów. Na zielonych łąkach pasły się konie, a jabłkowe sady ciągnęły się po horyzont. Wiatr potargał włosy Cat i kilka luźnych loków okalało jej twarz. Bursztynowe oczy błyszczały z radości. Patrick się uśmiechnął.
- 139 -
- Oficjalnie ogłaszam, że potrafisz jeździć po męsku. W tym momencie Cat spostrzegła mknącą konno dziewczynę. Rude włosy powiewały za nią jak flaga. - Nieprawda! Tak właśnie chcę jeździć. Byle co mnie nie zadowoli! Spojrzał na nią z uwielbieniem. - Wreszcie coś nas łączy! Zamek Crichton stał na łagodnym wzgórzu. Gdy wjechali na dziedziniec, Cat rozglądała się dokoła z podziwem. Wzniesiony z różowego piaskowca zamek miał fasadę w stylu włoskim i kolumnadę z krużgankami. - Co za prześliczny zamek! Jestem nim zachwycona. - Kolejna rzecz, która nas łączy. - Wygląda bardzo nowocześnie. - Ta część rzeczywiście jest nowa. Hrabia Bothwell kazał ją dobudować zaledwie siedemnaście lat temu. Wcześniej zamek składał się z donżonu, wieży i
S
stróżówki. Nowe kuchnie i sypialnie znajdują się ponad kolumnadą. Motyw
R
dekoracyjny, który widzisz, to róże Hepburnów.
Wjechali do stajni. Catherine z gracją zsiadła z konia, a Patrick oddał wodze chłopcu stajennemu.
- Idź powoli - zażartował. - Będziesz się na początku dziwnie czuła ze złączonymi nogami. Cat wstydliwie odwróciła wzrok i spostrzegła rudą dziewczynę. - Jenny, podejdź tu. Poznaj lady Catherine Seton Spencer, która zazdrości ci stylu jazdy. Jenny podeszła pośpiesznie i dygnęła. - Lady Catherine. - Patrzyła na nią z podziwem i uwielbieniem. - Ja zazdroszczę pani pięknej sukni! - Och, nie dygaj przede mną. I proszę, mów mi Cat. Jeśli nauczysz mnie tak jeździć, zaprojektuję dla ciebie elegancką suknię do jazdy. - Naprawdę? Ale ja przecież jeżdżę jak żołnierz Hepburnów. - Wybornie! Właśnie tak chciałabym jeździć. Przyjedziesz do mnie do Seton? Jenny spojrzała na Patricka, kipiąc entuzjazmem.
- 140 -
- Zobaczymy. Tymczasem powiedz matce, że mamy gościa. Catherine poszła za Patrickiem pod kamiennym łukiem, weszli na kilka schodków i znaleźli się w części mieszkalnej. Sień była przestronna. Po jednej stronie proste schody prowadziły na galerię, której balustradę zdobiły setki róż wyrzeźbionych w ciemnym drewnie. Cat doznała zdumiewającego deja vu* - jakby już kiedyś była w zamku Crichton... prawie jakby wracała do domu. * Deja vu - fr. już widziane (przyp. tłum.). Matka Jenny, gospodyni, przyniosła kufel ale dla Patricka. - Życzy sobie pani wina, czy ale z naszego browaru, lady Catherine? - Wina - powiedział Patrick. - Ale - roześmiała się Catherine, biorąc kufel. - Ale nie jest napojem dla dam skrzywił się Patrick.
S
- Wiem. Następnym razem poproszę o whisky. Geordie uczy mnie znosić bez szwanku piekielne napitki.
R
Patrick spojrzał na nią i mruknął:
- Ciekawe, czy mnie nauczy, jak znosić bez szwanku piekielną kobietę. Uważa mnie za kobietę! Sprawiło jej to niesłychaną przyjemność. Nagle zdała sobie sprawę, że w zamku jest pełno kobiet. Choć utrzymywały pełen szacunku dystans, zapewne pilnie jej się przyglądały. - Czy wszystkie te kobiety ci służą? - Każda na swój sposób, jednak nie są służącymi. Należą do mojego klanu Hepburnów i Stewartów, z kilkoma Douglasami i Elliotami dla zachowania równowagi. Większość z nich to żony i córki moich żołnierzy. - Flirtują z tobą - żachnęła się Cat. - To Szkotki. Mają to we krwi. Przypomniała sobie słowa Maggie: „Pobożne życzenia! Wszystkie chciałyby z nim spać, a może nawet go poskromić". - Dopij ale. Chciałbym cię oprowadzić po starszej części zamku. Cat z niepokojem spojrzała na kufel. Zdołała wypić połowę, lecz wydawało jej się, że nie przełknie już ani kropli więcej.
- 141 -
- Pomogę ci. - Wziął kufel i jednym haustem go opróżnił. Cat starała się za nim nadążyć, gdy długimi krokami prowadził ją do donżonu. - To wielka sala. Długa komnata z wysokim sklepieniem i ogromnym kominkiem na jednej ze ścian była wypełniona żołnierzami. Widząc Hepburna, Sabat i Szatan przybiegły w podskokach i zaczęły się do niego łasić. Patrick szybko stanął przed Catherine, by nie mogły na nią naskoczyć. Pogłaskał kosmate łby. - Siad! Siad! Widząc, że posłusznie siadły, Catherine wyszła zza Patricka. - Szatan. Sabat. Dobre pieski. Oba charty podniosły łby i zawyły na powitanie. Cat nie mogła powstrzymać uśmiechu. - Uwielbiam zwierzęta. - A zwierzęta uwielbiają ciebie. Na marginesie: Szatan jest psem, a Sabat to suka. Otworzyła szeroko oczy.
R
S
- Naprawdę? A więc to Szatan mnie do ciebie przypro... - To był sen! Chciałam powiedzieć, że to Szatan przewrócił mnie w lesie w Richmond. Patrick uśmiechnął się demonicznie.
- W obydwu przypadkach był to Szatan. - Twój pies wabi się Szatan, ale to ty jesteś diabłem, Hepburn! - Skoro tak mówisz, kotku z piekła rodem. Chodź, pokażę ci widok. Podeszli do sporego prostokątnego otworu w południowej ścianie. Było to jakby okno bez szyby. U stóp zamku rozciągała się piękna dolina Tyne. - Och, spójrz, to para jastrzębi. Ptaki także uwielbiam! - W tej chwili do okna podfrunął kruk i przysiadł na murze. Catherine była poruszona do głębi. - Nazywa się Tor. Niewiarygodnie bystry ptak. Często leci za mną na polowania. - Oswojony kruk? - zapytała. - W Szkocji nic nie jest oswojone, Catherine. Jest wystarczająco sprytny, by wiedzieć, że gdy myśliwy upoluje jelenia, patroszy go na miejscu. Tor liczy na darmowy posiłek.
- 142 -
- Ach, istotnie jest inteligentny. - Powstrzymała dreszcz. - Jeśli twoje siedzenie zdołało wrócić do formy, miła damo, odwiozę cię z powrotem do Seton. - Moje siedzenie nie stanowi problemu, miły lordzie. To przeklęta suknia nie pozwala mi dobrze jeździć. W drodze do stajni zastanawiała się, dlaczego Patrick usiłuje się jej pozbyć. Doszła do wniosku, że wyczuł moment, w którym chciała wrócić do domu, i uprzedził ją w propozycji. To był jego sposób na trzymanie sytuacji pod kontrolą. Patrick wyprowadził konie ze stajni i splótł dłonie, by mogła wsiąść. Ulegając impulsowi, Catherine wyciągnęła sztylet z pochwy i rozcięła suknię aż do ud. Właśnie zamierzała rozciąć halkę, gdy Patrick wzniósł ręce w obronnym geście. - Błagam, nie odsłaniaj nóg, jeśli odziedziczyłaś ich kształt po Geordiem. - Ośmielasz się mnie obrażać, gdy mam w ręku nóż? Odetnę ci język, zuchwały demonie! - Mimo usilnych prób nie zdołała zachować powagi. Patrick Hepburn miał
S
szalone poczucie humoru, co tylko dodawało mu uroku. Catherine rozejrzała się za
R
podestem, lecz nie znalazłszy go, musiała przyjąć jego pomoc. Postawiła stopę na splecionych dłoniach Patricka i zażądała:
- Zamknij oczy! - Gdy przyklęknął, jego twarz znalazła się na wysokości jej twarzy, a kiedy zamknął oczy, mogła mu się wreszcie dokładnie przyjrzeć. Nagle otworzył oczy, przyłapując ją na wpatrywaniu się w jego rysy. Zawstydzona Cat wskoczyła pośpiesznie na siodło. Para chartów wypadła na dziedziniec, piszcząc i skomląc. Wyraźnie chciały wziąć udział w wycieczce. - Chodźcie zatem - poddał się Patrick. Gdy wjechali w sad, Tor sfrunął na sękatą gałąź jabłoni i zakrakał głośno. Po chwili odfrunął za psami. - Biegną z nami charty, więc Tor myśli, że jedziemy na polowanie. Hepburn pozwolił jej wybrać tempo przejażdżki. Gdy ruszyła galopem, wstążka zsunęła się z jej włosów i burza czarnych loków popłynęła za nią jak gradowa chmura. Cat nigdy wcześniej nie doznała podobnego upojenia. W pewnej chwili zaczęła się śmiać z radości.
- 143 -
Patrick rozsądnie zachował milczenie, by mogła się nacieszyć do woli. Gdy zbliżali się do Seton, podniósł głowę i powąchał powietrze. Przez mgnienie oka zdawało mu się, że ktoś ich obserwuje z gęstego jodłowego zagajnika, lecz gdy psy wpadły między zarośla, niepokój ustąpił. Dojechali do zamku Winton. Patrick przywołał psy do nogi, a Catherine została w siodle, spodziewając się, że Hepburn pomoże jej zsiąść. Zauważyła, że towarzysz nie zamierza zsiadać z konia, i nie wiedziała, czy czuje ulgę, czy raczej zawód. - Uprzejmie dziękuję za lekcje jazdy, lordzie Stewart. To tylko pierwsza z wielu lekcji, jakich ci udzielę, moja śliczna! - Pozwolisz Jenny przyjechać do Seton? - poprosiła. - Porozmawiam o tym z jej ojcem. Patrzyła za nim, aż zniknął jej z oczu, po czym żwawo zeskoczyła z siodła i rozmasowała pośladki. Tego dnia miała zjeść kolację z Andrew i jego matką Janet. Może, jeśli weźmie gorącą kąpiel, będzie w stanie siedzieć za stołem, nie jęcząc z
S
bólu. Rano zamierzała zaprojektować sobie praktyczną suknię do jazdy. Może będzie
R
mogła wybrać się z Maggie do Edynburga po materiał i przy okazji wybrać coś ładnego na sukienki dla dziewczynek.
***
Gdy tylko Maggie odsunęła zasłony, Catherine usiadła w pościeli. - Jak się dziś czujesz, moja poobijana ptaszyno? Znów będziesz jęczeć i stękać? - Tyłek mam twardy jak kamień. Wczoraj byłam tak zmęczona, że prawie zasnęłam przy stole. Na szczęście Andrew się nie obraził. Bardzo go lubię. Jego matkę również. - Siostry Geordiego wyszły za Lindsayów. Ich klan mieszka na północ od Seton. - Zatem Andrew i Malcolm noszą nazwisko Lindsay? - Zgadza się. Niełatwo jest zapamiętać wszystkie nazwiska. - Odniosłam wrażenie, że Malcolm wolałby nazywać się Seton. - A któż by nie chciał nazywać się Seton? Wkrótce zeszły na śniadanie. Geordie zajrzał do jadalni i powiedział: - Masz gości, Catherine.
- 144 -
Weszła do holu i zobaczyła rudowłosą dziewczynę z Crichton w towarzystwie krzepkiego mężczyzny w skórzanym ubraniu. - Jenny! Och, tak się cieszę, że przyjechałaś! Dziękuję, Patricku! Jenny dygnęła. - To mój ojciec, lady Catherine. Cat wyciągnęła do niego rękę. - Dziękuję za przywiezienie Jenny, panie Hepburn. Umówiłyśmy się na lekcje jazdy konnej. Czy nie mogłaby zostać u nas na dwa dni? - Och, tato, proszę! - pisnęła Jenny. Po chwili wahania Hepburn kiwnął głową na zgodę. - Dziękuję, sir. Odwieziemy Jenny do Crichton jutro wieczorem - obiecała Catherine. Znów kiwnął głową, posłał ostrzegawcze spojrzenie córce i wyszedł równie cicho, jak się pojawił. - Chodź na śniadanie - zaprosiła Cat.
S
- Jedno już zjadłam, ale chyba dam sobie radę i z drugim - stwierdziła Jenny, idąc za Catherine do małej jadalni.
R
- To mój dziadek, Geordie Seton, hrabia Winton. A to moja nowa przyjaciółka, Jenny Hepburn.
- To zaszczyt poznać pana, hrabio Winton. - Siadaj, dziewczyno. Poczęstuj się. - Jenny, to jest Maggie. - Cat zwróciła się do dziadka: - Chciałybyśmy pojechać dziś do Edynburga. Muszę kupić trochę materiałów. - Potrzebujesz sukni na wizytę na dworze? - zapytał. - Och, nie. Większość moich sukien nadaje się do tego celu. Jednak stroje do jazdy konnej okazały się zupełnie niewłaściwe. Tymczasem jest już wtorek i nie mam zbyt wiele czasu do stracenia. - W takim razie jedźcie. Poproszę Andrew, żeby pojechał z wami i miał na was oko. Powiedz sklepikarzowi, żeby rachunek przysłał do zamku. - Dziękuję, Geordie. Jenny, poprosiłam twego ojca, byś została do jutra, bo chciałam, żebyś pojechała z nami do Edynburga. Nie masz nic przeciwko temu? - Och, nie, lady Catherine. To wspaniale!
- 145 -
- Mów do mnie Cat. Wezmę szkicownik i zaprojektuję parę modeli w powozie. Jesteś gotowa, Maggie? - Siadaj! Jedz! W przeciwnym razie się nie ruszę, panno Niecierpliwa! - Uwielbia mnie strofować - szepnęła Cat do Jenny. Posłuchała jednak. Gdy wreszcie wyszły z zamku, Andrew siedział już na koniu przy powozie. - Witaj, Andrew. Tak mi przykro, że odrywamy cię od obowiązków, jednak Geordie nalegał, by prócz stangreta pojechał z nami jeszcze jeden mężczyzna. - Zrobię to z przyjemnością, Catherine. Zawsze korzystam z okazji podróży do Edynburga. - Andrew spojrzał na rudowłosą dziewczynę. - To moja przyjaciółka, Jenny Hepburn z Crichton. - Witaj w Seton, dziewczyno - powiedział Andrew, patrząc z uporem w jej twarz. Gdy tylko powóz ruszył, Cat otworzyła szkicownik i zaczęła projektować strój do jazdy konnej. Wciąż nie mogła dojść z tym do ładu, dopóki nie wpadła na pomysł
S
spódnicy uszytej z dwóch obszernych nogawek. Jeśli spódnica będzie wystarczająco
R
szeroka, rozcięcia nie będzie widać w czasie stania, a nawet chodzenia. - Co o tym sądzisz? - zapytała Jenny. Gdy spojrzała na nią, stwierdziła, że dziewczyna wcale nie patrzy na szkicownik, lecz wpija wzrok w Andrew jadącego przy powozie.
- Jest taki przystojny - westchnęła Jenny. Cat roześmiała się wesoło. - Nie uważasz, że jest trochę dla ciebie za stary? - To prawdziwy mężczyzna. Jaka kobieta chciałaby chłopca? - zdziwiła się Jenny. - Andrew nie ma więcej niż dwadzieścia osiem lat. To jeszcze dzieciak wtrąciła się Maggie. - To wciąż dwa razy więcej niż Jenny - zauważyła Catherine - ale, istotnie, jest bardzo przystojny. Jaka suknia do jazdy ci się marzy, Jenny? - Dokładnie taka, jaką miałaś wczoraj w Crichton. Nigdy w życiu nie widziałam równie pięknej. Zielony kolor bardzo by do mnie pasował. Cat szybko naszkicowała projekt. - Gorset będzie taki sam, ale spódnicę zrobię ci szerszą. Oczywiście, zieloną.
- 146 -
Gdy wjechali do miasta, Catherine odłożyła szkicownik. Powóz skręcił w Canongate i nagle na horyzoncie wyrósł ogromny zamek, dominujący nad okolicą i przykuwający wzrok. Cat wpatrywała się z przerażeniem w zwalistą budowlę. Była to prawdziwa forteca o historii równie skąpanej we krwi jak Tower. Powóz skręcił w High Street i zatrzymał się u stóp wzgórza przy sklepach. Opodal wznosił się zgrabny pałac Holyrood. - Teraz już wiem, dlaczego królowa woli mieszkać w pałacu. Andrew otworzył drzwi powozu i zestawił Jenny na chodnik. Dziewczyna ochoczo wskoczyła mu w ramiona. Następnie pomógł Maggie, a na koniec z szacunkiem podał dłoń Catherine. Uśmiechnęła się do niego. - Dokonałeś podboju, Andrew. - Tylko jednego? - zażartował. Asortyment sklepu zdumiał ją do głębi. Nigdy nie widziała tak wielu praktycznych, trwałych tkanin w szaroburych kolorach i zastanawiała się, kto chciałby nosić coś tak paskudnego. Pozwoliła Jenny
S
samodzielnie wybrać materiał na suknię i roześmiała się, gdy dziewczyna bezbłędnie
R
wyszperała zwój ciemnozielonego aksamitu. Nie było żadnych żywych kolorów, więc Catherine zdecydowała się na intensywną czerń, układając w głowie czarno-białą kreację. Kupiła trochę piór i paciorków, choć wybór był mizerny. Zapytała, czy dostanie jakiś cieńszy materiał w pastelowym kolorze. Sprzedawca na dłuższy czas zniknął na zapleczu, a gdy wrócił, niósł żółtą taftę i dwie bele jedwabiu - różową i błękitną. Catherine kupiła wszystko. - Kiedy nie ma się zbyt dużego wyboru, przynajmniej nie traci się wielu godzin na decyzję. - Drogie panie, pozwoliłem sobie zakupić dla was paszteciki. - Dziękujemy! - Cat puściła oko do Jenny. - Zjedzmy je w powozie. Na pewno znajdzie się w nim dla ciebie miejsce, Andrew.
- 147 -
Rozdział 13 Po powrocie do Seton Catherine i Jenny całe popołudnie spędziły w siodłach. Znalazły porośniętą koniczyną łąkę, na której nie pasło się bydło, gdzie mogły jeździć strzemię przy strzemieniu, najpierw kłusem, potem galopem i wreszcie dzikim cwałem. Cat przyglądała się Jenny i starała się naśladować jej ruchy i postawę. Jeżdżąc, rozmawiając i śmiejąc się przy tym do rozpuku, w ciągu jednego dnia stały się bliskimi przyjaciółkami. Choć różniły się bardzo - Jenny była wysoka i hoża, zaś Cat niska i drobna - obie miały w sobie odwagę i niespotykaną energię. Puściły konie luzem na łące, same zaś siadły na chwiejnym ogrodzeniu i przypatrywały się, jak pasterz zagania do zagrody długorogie cielęta. - Jesteś zaręczona, Catherine?
S
- Nie, choć miałam kilku poważnych adoratorów na angielskim dworze. Nie
R
spieszno mi do małżeństwa. W przyszłym roku dopiero dojdę do pełnoletności. - Zakochałaś się w lordzie Stewarcie? - spytała Jenny bez tchu. - Zakochać się w Hepburnie? Na Boga, nie! Z trudem nie rzucamy się sobie do gardeł.
- W takim razie jesteś jedyną kobietą w Szkocji, która nie straciła dla niego głowy. Zdaje się nie zauważać pełnych uwielbienia spojrzeń i jednakowo traktuje wszystkie kobiety w Crichton. Myślę, że dama, która zdobędzie jego serce, będzie prawdziwą szczęściarą - westchnęła Jenny. - Nie jestem przekonana, czy Hepburn w ogóle ma serce. A jeśli ma, to założę się, że jest równie puste, jak jego głowa. - Catherine, nie znasz go jeszcze. Patrick jest dobry i łagodny. Dlatego właśnie go kochamy. - Doprawdy? A nie dlatego, że jest wyższy, smaglejszy i bardziej przystojny niż sam diabeł? - Ach, więc zauważyłaś jego przymioty fizyczne? - Jakżebym miała nie zauważyć, skoro jest tak nachalnie... męski?! - 148 -
Jenny zachichotała. - Ja znalazłam nowy obiekt westchnień. - Czas coś zjeść. Po kolacji mogłybyśmy popracować nad nowymi sukniami do jazdy. Potrafisz szyć, Jenny? - Tak. Wszystkie w Crichton potrafimy szyć. Pomagam matce przy szyciu moich sukien, a tę do jazdy uszyłam sama. - To cudownie. Ja potrafię nieźle zaprojektować, zrobić wykrój, a nawet na jego podstawie wykroić materiał, za to Maggie znacznie lepiej szyje. Ma ogromnie dużo cierpliwości. Zanim położyły się do łóżek, suknia Jenny była już zaprojektowana, wykrojona i spięta w całość, gotowa do zszycia. Catherine zdążyła jeszcze wykroić z czarnego aksamitu swoją niezwykłą spódnicę. Maggie powiedziała, że prawdopodobnie będzie w stanie skończyć szycie do następnego wieczora. - Poświęcasz mi tyle czasu, Maggie. Jestem szczęśliwa, że przyjechałaś ze mną
S
do Szkocji. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
R
- Ach, przestań. Jesteś dla mnie jak córka, której nigdy nie miałam. - Wiem, Maggie - szepnęła Cat. - A ja kocham ciebie jak matkę. Następnego ranka przyjaciółki zerwały się o świcie i pobiegły jeździć. Cat wiedziała, że jeździ coraz lepiej, wątpiła jednak, że kiedykolwiek osiągnie taką wprawę, jak Jenny Hepburn. Po obiedzie, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki, pojawił się Andrew. Spytał, czy ma zaprząc kuce do wózka i udzielić im lekcji powożenia. Cat szybko nauczyła się manewrować wózkiem, a przy okazji podpatrzyła kilka sztuczek od flirtującej zawzięcie Jenny. Hepburn miał rację. Szkotki mają to we krwi. - Andrew, obiecałam ojcu Jenny, że odwieziemy ją bezpiecznie do domu. Mógłbyś za jakiś czas nam towarzyszyć? - zapytała niewinnie Cat. - Z ogromną przyjemnością. Powinniśmy wyruszyć przed wieczorną ćmą. - Cóż za piękne wyrażenie! Zgadzam się. Jeśli wyjedziemy za późno, ojciec może cię już więcej nie puścić, Jenny. Catherine zabrała Jenny do kuchni, gdzie Peg nakarmiła je plastrami wołowiny na zimno i domowym serem. Maggie zapakowała wykrojoną suknię, a Cat dała jej w
- 149 -
prezencie pończochy z zielonego jedwabiu. Jenny troskliwie zapakowała cenne drobiazgi do torby przy siodle i pożegnała się z Maggie. - Podziękuj ode mnie hrabiemu Wintonowi. Jechali strzemię przy strzemieniu, z Jenny pośrodku. Catherine czuła narastające podekscytowanie, które ją zaskoczyło. Z pewnością nie chodzi o to, że mam spotkać Hepburna! Może cieszę się, że znów zobaczę Crichton? Drugi głos odparł: Crichton i Patrick to to samo, Cat. Cholera, dwie osoby kłócą się w mojej głowie! W stajniach Crichton Andrew zeskoczył z konia i pomógł zsiąść Jenny. - Lord Stewart podarował mi klacz. Nie pozwalam chłopcom stajennym jej dotykać, sama ją czyszczę i karmię - pochwaliła się dziewczyna. - To chwalebne. Do widzenia, Jenny. Do zobaczenia wkrótce. Catherine poczuła przelotną falę paniki, że mogłaby nie zobaczyć Hepburna, gdy nagle wynurzył się ze stajni i podszedł do niej. Miał na sobie skórzane ubranie
S
przesycone zapachem koni. Coś ścisnęło się w piersi Cat i fala gorąca spłynęła aż do brzucha.
R
- Dziękuję, że pozwoliłeś Jenny przyjechać do Seton. - Czy już jeździsz jak żołnierz? - zażartował Patrick. - Nieźle sobie radzę, ale nigdy nie będę tak świetnie jeździć jak Jenny. - Będziesz, Catherine. Zdradzę ci pewien sekret: to nie jest kwestia jeźdźca, tylko wierzchowca. Jenny jeździ na krzepkim szkockim kucu. Słowa Patricka sprawiły jej wielką przyjemność. Nagle przypomniała sobie o eskorcie. - Och, wybaczcie. To Andrew Lindsay, siostrzeniec mego dziadka. - My już się znamy. Pilnuj jej dobrze, Andrew. Powinniście już jechać, Catherine. Gdy zachodzi słońce, ciemność zapada niemal natychmiast. - Uśmiechnął się. - Do zobaczenia w sobotę na dworze. Patrick wymawiał jej pełne imię tak dźwięcznie, że zawsze dreszcz przebiegał jej po plecach. Nagle Cat pojęła, że zdumiewające odczucia, które ją ogarniają, składają się na pożądanie.
- 150 -
*** Późnym popołudniem w sobotę Cat i Maggie wypakowały ubrania z kufrów i rozwiesiły je w zabytkowej szafie. - Nie mogę uwierzyć, że dostałyśmy własną komnatę w Holyrood. - Maggie nie posiadała się ze zdumienia. - Cieszę się, że mnie przekonałaś do wzięcia zarówno błękitnej sukni, jak i czerwonej. Nie chciałabym wyglądać jak żebraczka. Catherine powiesiła strój do jazdy konnej i przyjrzała mu się z zadowoleniem. Do czarnej spódnicy z aksamitu dobrała ciasno dopasowany biały pikowany dublet i wstała przed świtem, by wyhaftować na nim czarnego smoka z czerwonym językiem ognia, jak na herbie Wintonów. Znalazła w kufrze czarno-białą kryzę, czarne buty do jazdy konnej i czarne miękkie rękawiczki. Stroju dopełniał mały czarny toczek, do którego przyszyła czarne strusie pióro. Kostium okazał się tak okazały, że Cat miała pewność, iż zrobi ogromne wrażenie. Od chwili, gdy dostała zaproszenie, Cat wiedziała, którą suknię włoży na
S
przyjęcie. Była to najnowsza z jej sukien, uszyta na specjalne okazje. Spiczasto
R
zakończony gorset podkreślał jej wąską talię i przechodził w sutą spódnicę z białego tiulu, ozdobioną złocistymi koralikami. Do delikatnej kryzy ze złotej koronki, obszytej perełkami, dobrała podobny wachlarz. Gdy Philadelphia zobaczyła tę suknię, oświadczyła, że wygląda słodko jak weselny tort. - Wnosząc ze słów Craiga, lokaja twego dziadka, hrabia włoży dziś spódnicę z tartanu* - powiedziała Maggie. - Byłam wstrząśnięta, gdy usłyszałam, że Geordie ma lokaja. - Catherine roześmiała się wesoło. - Och, twój dziadek to prawdziwy dandys. Chciałabym, żebyś dała stopom odpocząć przed szybkimi szkockimi tańcami. Przejdę się po zamku i jeśli uda mi się znaleźć kuchnię, przyniosę ci małą przekąskę na wzmocnienie. * Tartan - tkanina, zwykle z wełny owczej o kraciastym wzorze charakterystycznym dla każdego klanu (przyp. tłum.).
- 151 -
Po godzinie Maggie wróciła z tacą tradycyjnych szkockich słodyczy. Piętrzyły się na niej kruche ciasteczka, bułki z porzeczkami, kawałki śliwkowego ciasta i marcepanowe cukierki. Przyniosła także butelkę reńskiego wina. Kiedy Cat sięgnęła po kawałek marcepana, Maggie uśmiechnęła się do siebie. - Wiedziałam, że skusisz się na te cukierki, ptaszyno. - Mmm, wezmę jeszcze jednego. Chyba już czas na upinanie włosów. Niecałe dwie godziny później Maggie otworzyła drzwi i na widok Geordiego rozdziawiła usta ze zdumienia. Czarną elegancką kurtkę zdobił zwiewny żabot z białej koronki, zaś sięgający poniżej kolan kilt maskował krzywe nogi. Geordie w upojeniu spoglądał na wnuczkę. - Catherine, moja maleńka, jesteś bez wątpienia najpiękniejszą damą w całym pałacu. Jestem z ciebie dumny. Chodź, bo się spóźnimy. - Dziękuję, Geordie. Wcale przystojna z nas para. Na dworze koniecznie trzeba się spóźnić i zrobić efektowne wejście.
S
Maggie podała jej wachlarz ze złotej koronki a Cat ujęła dziadka pod rękę.
R
- Jestem gotowa - szepnęła bez tchu.
Komnaty, w których odbywało się przyjęcie, były udekorowane kwiatami i oświetlone tysiącem świec. Choć pękały już w szwach od nadmiaru gości, niekończący się strumyk nowo przybyłych czekał na zaanonsowanie. Gdy nadeszła ich kolej, Geordie podał nazwiska szambelanowi, który krzyknął: - Hrabia Winton i lady Catherine Seton Spencer! Catherine uniosła wysoko głowę i dumnie weszła do komnaty, czując na sobie spojrzenia wszystkich gości. Tłum rozstąpił się, przepuszczając ich do podestu, na którym ustawiono trony dla króla i królowej. Na początek Cat spostrzegła, że jest jedyną damą w białej sukni. Szybko przeszukała wzrokiem salę w poszukiwaniu podobnych kreacji. Gdy ich nie dostrzegła, poczuła lekkie zdenerwowanie. Elżbieta miała zwyczaj otaczać się młodymi pannami i oczekiwała, że jako delikatne dziewice będą się ubierały na biało, jednak na szkockim dworze najwyraźniej panowały odmienne zwyczaje. Słyszała szepty, zdając sobie sprawę, że wszyscy o niej rozmawiają. Z rosnącą desperacją szukała wzrokiem dam w swoim wieku, lecz najmłodsze, jakie ujrzała, dobiegały trzydziestki; większość trzydziestkę
- 152 -
miało już za sobą. Słysząc westchnienie pewnej damy: „Cóż za śliczne dziecko!", uczepiła się ramienia Geordiego. Moja suknia w ogóle tu nie pasuje! Jestem za niska! Nie powinnam była ubierać się na biało! Myślą, że jestem jeszcze dzieckiem, bo wyglądam jak mała dziewczynka! Catherine chciała zapaść się pod ziemię. Przywołała na twarz sztuczny uśmiech i ze wszystkich sił starała się wyprostować, by wydać się wyższą. - Wszyscy się na ciebie gapią! - mruknął zachwycony Geordie. Catherine stłumiła szloch. Wargi jej zadrżały. Wreszcie dotarli do królewskiej pary. Choć królowa siedziała na ozdobnym tronie, Cat dostrzegła, że jest drobna i krucha. Miała jakieś trzydzieści lat i burzę jasnych włosów. Cat dygnęła z gracją, a królowa natychmiast dała jej znak, by wstała. - Lady Catherine, prześliczne z ciebie dziecko. Cat spojrzała w błękitne, pełne szczerego zachwytu oczy Anny. - Spotkanie z tobą to wielki zaszczyt, Wasza Wysokość.
S
Usłyszała, jak dziadek wita się z królem i po chwili mówi:
R
- Nie mogłem się doczekać, by przedstawić wnuczkę, lady Catherine. - Dorobiłeś się ładnego przychówku, Geordie. Nie zapomnij o jutrzejszym polowaniu, a ponieważ są także moje urodziny, wieczorem zamierzamy się naprawdę zabawić!
Catherine starała się nie gapić bezczelnie na siedzącego na tronie mężczyznę. To nie może być król Szkocji... Przecież on tak bełkocze, że nie rozumiem połowy słów! Mój Boże, czy to nie jest jakiś zły sen? Zaraz pojawi się Sabat i mnie stąd wyprowadzi. Catherine odetchnęła głęboko, by otrząsnąć się ze zdumienia. Jeszcze raz spojrzała na królewską parę i z wysiłkiem stłumiła dreszcz. Jak Anna mogła pozwolić, by ta karykatura mężczyzny jej dotykała albo, co gorsza, spała z nią? Geordie poprowadził ją ku znajomym arystokratom. Z przyklejonym do ust uśmiechem Cat wymieniała uprzejmości, jednocześnie walcząc z porażającą świadomością własnego dziecinnego wyglądu. Dziadek przedstawił jej hrabiego de Mar i jego małżonkę. Przy dojrzałej lady Erskine poczuła się jak pensjonarka.
- 153 -
Królowa Anna wstała z tronu i zeszła z podwyższenia. Natychmiast otoczył ją wianuszek dam dworu. Catherine zauważyła, że choć ich stroje nie miały najnowszych fasonów i nawet w przybliżeniu nie były tak bogate jak suknie angielskich dwórek, kroje i kolory przydawały damom uroku i powabu. Damy, które królowa przywiozła ze sobą z Danii, były wysokie, jasnowłose i zmysłowe - żadnego z tych przymiotów Catherine nie posiadała. Gdy rozmawiały z mężczyznami, ich miny i gesty świadczyły o bogatym doświadczeniu. Cat dostrzegła w tłumie Roberta Careya z żoną. Z ogromną ulgą ruszyła w ich stronę. - Catherine, kochana, wyglądasz jak laleczka! - Och, Liz, ja nie chcę wyglądać jak laleczka. Chcę wyglądać jak kobieta. Jestem zdruzgotana efektem, jaki osiągnęłam, tak się ubierając. - Zamachała gwałtownie wachlarzem, by ochłodzić płonące policzki. - Król zaprosił nas na swoje urodziny... Czy mogłabyś pożyczyć mi jakąś bardziej wyrafinowaną suknię?
S
- Oczywiście, kochanie. Nie psuj sobie wieczoru niepotrzebnym zmartwieniem.
R
Założę się, że wiele zgromadzonych tu dam umiera z zazdrości na twój widok. Liz ma rację. Jeśli niewłaściwa suknia miałaby zepsuć mi zabawę, byłoby to równie niedojrzałe, jak mój wygląd.
***
Lord Stewart oddał hołd królowi, który kilka razy upewniał się, że Hepburn nie zapomniał o jutrzejszym polowaniu. Jakub obrzucił niespokojnym wzrokiem elegancki czarny strój Patricka. - Idź już, chłopie. Przy tobie wyglądam jak żebrak! - Ależ skąd, Wasza Wysokość - zaprzeczył przez grzeczność Patrick i ukłonił się królowej Annie. - Miałam przyjemność poznać dziś rano lady Carey. Wmówiono mi, że angielskie damy są aroganckie, lecz Liz bardzo przypadła mi do gustu. Zapoznała się z moimi dziećmi, które również bardzo ją polubiły, zwłaszcza malutki Charles! - Królowa Elżbieta jest arogancka, a jej damy wyniosłe, lecz lady Carey nie spędziła wiele czasu na angielskim dworze.
- 154 -
- Moje damy domagają się twej uwagi, Patricku, lecz nie zapomnij, że królowa również lubi tańczyć. Pocałował jej dłoń. - Czynisz mi wielki zaszczyt, Wasza Wysokość. - Odwrócił się i stanął oko w oko z Margrethą. - Świetnie wyglądasz, Gretho. - Dręczy mnie tylko to, że mnie zaniedbujesz - powiedziała lekkim tonem. Nie spodziewała się, że Hepburn będzie się przed nią tłumaczył. Nigdy tego nie robił. Uśmiechnął się. - Pochlebia mi twoja tęsknota, cherie. Christina, szczupła rudowłosa piękność, dotknęła jego ramienia. - Z przyjemnością zarezerwuję dla ciebie pierwszy taniec, lordzie Stewart. Hepburn nawet nie usłyszał jej słów, gdyż nareszcie w tłumie dojrzał Catherine i patrzył na nią jak urzeczony. Spośród reszty dam zgromadzonych na przyjęciu
S
wyróżniał ją nie tylko niski wzrost i drobna figura. Wyglądała niewinnie. Przy niej
R
damy dwora, które tak dobrze znał, zdawały się nadgryzione zębem czasu, wręcz zgrzybiałe. Gdy nagle zniknęła w tłumie, wstrzymał oddech i bez zastanowienia ruszył w jej stronę, by ją znaleźć i chronić. Zbliżając się, przelotnie dostrzegł przebłysk białego tiulu, potem zniknęła znowu, kryjąc się za plecami Roberta Careya. Instynktownie wiedział, że Catherine stara się uniknąć spotkania. Hepburn przywitał się z Robertem i zajrzał przez jego ramię. Przyłapana Catherine zadarła nos do góry, wychodząc zza Roberta. - Lady Catherine, wyglądasz dziś oszałamiająco. - Błagam cię, nie drwij ze mnie. - Błaganie nie leży w twojej naturze - odparł ze zdumieniem. - Masz rację. Żądam, byś ze mnie nie drwił. Jest mi już wystarczająco trudno. Spojrzała na niego złotymi oczami. - Wyjaśnij mi, na czym polega twoja trudność, Cat. Czuję się zagubiony. - Wyglądam jak cholerny weselny tort! - Słodko i kusząco - odparł grzecznie. Po czym zepsuł dobre wrażenie, mrucząc: - Uwielbiam, kiedy ujawniasz swą... wrażliwość.
- 155 -
- Idź do diabła! Wszyscy idźcie do diabła! Nie zamierzam zepsuć sobie wieczoru z powodu głupiej sukni. Kto ze mną zatańczy pierwszy taniec? Natychmiast ukłoniło się przed nią trzech dżentelmenów. - Mowy nie ma - powiedział do nich Hepburn i porwał Catherine na parkiet. Uformowali szyk. Panowie się ukłonili, damy dygnęły. Zaczęli tańczyć w rytm skocznej muzyki. - Wszyscy się na nas gapią - szepnął Patrick. - To dlatego, że jesteśmy najbardziej niedobraną, najdziwaczniejszą parą na całym bożym świecie! - Cat odrzuciła głowę i roześmiała się głośno. Gdy muzyka zaczęła przyspieszać, fruwające kilty dżentelmenów odsłaniały daleko więcej niż ich smagłe uda. Catherine śmiała się, aż łzy pociekły jej po policzkach i całkowicie zapomniała o swoim wyglądzie. Dygnęła na zakończenie tańca i powiedziała cicho: - Tak się cieszę, że nie masz na sobie kiltu. Mogłabym tego nie przeżyć.
S
Patrick niechętnie odprowadził ją do Geordiego i poszedł poprosić do tańca królową.
R
Catherine zatańczyła z Robertem, potem zaś z sir Robinem Carrem z Ferniehurst, którego ojciec był strażnikiem granicy. Przystojny młodzieniec o rumianych policzkach, jak się okazało, myślał, że Catherine jest o wiele młodsza niż w rzeczywistości. Po kilku tańcach zaczęła się rozglądać za Patrickiem. Gdy go ujrzała w otoczeniu smukłych, atrakcyjnych kobiet, odruchowo porównała się z nimi. Wszystkie zdawały się mieć ogromne doświadczenie w kontaktach z mężczyznami, a szczególnie z tym konkretnym mężczyzną. Odwróciła się i rozłożyła wachlarz. Nie dbam o to! Jednakże, gdy kilka minut później poczuła jego silne dłonie na ramionach, serce podskoczyło w niej z radości, że dla niej opuścił swój ponętny harem. Uśmiechnęła się. - Czy mogę ci towarzyszyć do jadalni, Catherine? - Chyba powinnam zaczekać na dziadka. - Musiałabyś czekać całą noc. Geordie poszedł z królem i kilkoma dworakami do pokoju gier, gdzie będą grać w kości i pić whisky.
- 156 -
- W takim razie przyjmuję propozycję, lordzie Stewart. W jadalni długie stoły stały pod wszystkimi czterema ścianami. Tłoczyli się przy nich wygłodniali goście, jednak widząc Patricka, rozstępowali się jak po dotknięciu czarodziejską różdżką. Na jednym stole stały ogromne tace z plastrami sarniny, pieczoną baraniną, kuropatwami i innym mięsem. Na drugim stole piętrzyły się marynowane śledzie, ostrygi, wędzone pstrągi i łososie. Hepburn napełnił talerz wszelkimi przysmakami, zaś Catherine skusiła się tylko na plaster sarniny i ciastko migdałowe. Mimo to Patrick zjadł pierwszy. Odstawiwszy pusty talerz, wypiła kieliszek wina, które uderzyło jej do głowy. Nagle bliskość Patricka stała się trudna do wytrzymania. - Czy możemy wyjść na zewnątrz? Strasznie tu gorąco. Wziął ją pod rękę i poprowadził labiryntem korytarzy, aż wreszcie przez ciężkie drzwi wyszli na dwór. Patrick przeszedł pod wysoko sklepionym kamiennym łukiem. - To ruiny opactwa Holyrood. Podobno są nawiedzone.
S
Odchyliła głowę, by spojrzeć w górę. Choć ściany stały na miejscu, ruiny nie
R
miały dachu, a srebrne światło księżyca lśniło na starych kamieniach. Potężna sylwetka Hepburna zasłoniła księżyc i nagle Cat znalazła się w jego ramionach, czując na wargach gorące usta Patricka. Zakręciło jej się w głowie. To wino, pomyślała, lecz wiedziała, że okłamuje samą siebie. Od jego pocałunku chciało jej się krzyczeć z podniecenia. Marzyła, by podniósł ją i zmiażdżył w uścisku. Przerwał pocałunek. - W świetle księżyca byłaś nieodparcie piękna, kotku z piekła rodem. Oblizała wargi. - Zabierz mnie z powrotem. - Nie to chciałam powiedzieć! Pocałuj mnie jeszcze raz, Patricku! Wziął ją za rękę, przeszli pod kamiennym łukiem i już byli w pałacu. W ustach zaschło jej tak, że nie mogła mówić. - Ja... Strasznie chce mi się pić. Muszę napić się wody. - Chodźmy więc. Znam miejsce, w którym znajdzie się woda dla ciebie i ale dla mnie. - Gdzie? - zapytała bez tchu. Zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami. - Tutaj. W mojej sypialni.
- 157 -
Spojrzała mu w oczy i wiedziała, że nie powstrzyma się przed tym szaleństwem. Jedną dłonią trzymał ją za rękę, drugą powoli otworzył drzwi. - Patrick... - Wysoka kobieta w jedwabnej sukni wynurzyła się z sypialni i dopiero wtedy ujrzała Hepburna i towarzyszącą mu damę. - Gretha! Co, do diabła, tu robisz? Cat wyrwała mu rękę, jakby ją parzył. - Czyż to nie oczywiste, lordzie Łajdaku Stewarcie?! Odwróciła się i uciekła. *** Gdy Cat obudziła się następnego ranka, jeszcze raz przemyślała wszystkie wydarzenia poprzedniego wieczora. Musiała przyznać, że Patrick Hepburn jest tak przystojny i pociągający, że kobiety lecą do niego jak ćmy do płomienia, i zawsze będą leciały. Podejrzewała, że w sypialni Patricka ukryła się jedna z dwórek królowej. I nieważne, kim była. Ważne, że uchroniła Cat przed szaleńczym wybrykiem. Zastanowiła się nad wrażeniem, jakie wywarła na szkockim dworze. Doszła do
S
wniosku, że wprawdzie jej debiut nie był katastrofą, jednak dworacy uznali ją za
R
zdecydowanie zbyt młodą i mało znaczącą. Nie zrobiła oszałamiającej kariery jako krzewicielka nowego stylu i mogła mieć tylko nadzieję, że strój do jazdy konnej nie będzie kolejną porażką.
- Maggie! Dziękuję, że przyniosłaś mi śniadanie. Jesteś taka troskliwa. - Och, dzięki temu mogłam się rozejrzeć po zamku i zobaczyć, co się dzieje. Charty już biegają w kółko, podekscytowane polowaniem, a wnosząc z tego, co o nim powiadają, król Jakub również. - Nie zaczynajmy tego tematu. - Cat przewróciła oczami. - Pomożesz mi upiąć włosy? Popełniłam wczoraj fatalny błąd, nie związując ich. Wyglądałam prawie jak berbeć! - Nadejdą jeszcze dni, gdy będziesz chciała wyglądać młodziej, panno Niecierpliwa. - Wiem, Maggie, lecz jeszcze nie dziś! Gdy Geordie zastukał do drzwi, Cat właśnie przypinała toczek do spiętych włosów. Założyła rękawiczki. - Jestem gotowa, lordzie Winton. Prowadź.
- 158 -
Przy stajniach kłębił się spory tłum. Niektórzy goście siedzieli już w siodłach. Gdy królowa i damy dworu zobaczyły Cat w zdumiewającej kreacji, natychmiast zmieniły zdanie na jej temat, co panna Spencer przyjęła z ogromną ulgą. Wkrótce stała się centrum uwagi, zaś sama królowa spytała ją, gdzie zdobyła tak piękną i zarazem praktyczną suknię. - Sama ją zaprojektowałam, Wasza Wysokość. Z wielką przyjemnością zaprojektuję też dla Waszej Wysokości. - Trzymam cię za słowo, lady Catherine. Cat dostrzegła idącego ku niej Patricka. Prowadził za uzdy Valianta i drobnego białego konika. Usiłowała udawać, że ich pocałunek nigdy się nie wydarzył, choć wciąż czuła na wargach dotyk jego ust. Cat domyśliła się, że osobiście wybrał dla niej wierzchowca. - Jesteś niesłychanie troskliwy, lordzie Stewart. - Zauważyła, że na jej widok zmarszczył brwi.
S
- Nie podoba ci się mój strój do jazdy konnej?
R
- Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie, kotku z piekła rodem. - Z pewnością uważnie wysłuchałabym twojego zdania i zrobiła dokładnie to... na co miałabym ochotę. - Cat odzyskała pewność siebie. Hepburn pomógł jej wskoczyć na siodło i sam dosiadł Valianta. Cat spostrzegła, że królowa i szkockie damy jeżdżą po męsku, lecz niektóre duńskie dwórki używają damskich siodeł. Podobnie jak Liz Carey. - Witaj, Liz. Spodziewam się, że damy polują z królową, zaś dżentelmeni z królem. Robert przez chwilę gapił się na nią ze zdumieniem. - Twoja matka doznałaby ataku histerii, gdyby cię zobaczyła jeżdżącą po męsku. Cat uśmiechnęła się promiennie. - Istotnie. Lord Stewart mnie nauczył. Charty ujadały i szarpały się na uwięzi tak gwałtownie, że wierzchowiec Liz zaczął się niecierpliwić, więc Robert odprowadził ją do królowej.
- 159 -
- Wkrótce muszę dołączyć do króla. Chodź, przejedziemy się kawałek. Sprawdzimy, jak się zachowuje twój wierzchowiec - zaproponował Patrick. Wyjechali z dziedzińca i wkrótce znaleźli się w niewielkim zagajniku. Cat jeździła w tę i z powrotem po ścieżce, pokazując z dumą postępy w jeździe przodem. Nagle Hepburn poderwał głowę, czując w powietrzu niebezpieczeństwo. Śmiertelne niebezpieczeństwo! Nie miał pojęcia co im grozi, kto i dlaczego. Wiedział tylko, że jest blisko. W mgnieniu oka zeskoczył z siodła, ściągnął Catherine na ziemię i przykrył ją własnym ciałem. Usłyszał przeciągły świst. To mogła być tylko strzała.
Rozdział 14 Leżąc na plecach, Catherine zapytała, rozwścieczona: - Co, u diabła, wyprawiasz?
R
S
Patrick pokazał jej strzałę tkwiącą w pniu nieopodal i natychmiast tego pożałował, widząc, że cała krew odpłynęła jej z twarzy. - Nic się nie stało, Catherine - powiedział uspokajającym tonem. - Niektóre damy strzelają z łuku w czasie polowania. To pewnie zabłąkana strzała. Nie powinienem był cię zabierać od królowej. Nic się nie stało. Catherine ukryła resztki strachu pod wybuchem gniewu. - Ależ, oczywiście, nic się nie stało, tylko mój toczek gdzieś zniknął, a śliczny biały dublet jest całkowicie umorusany! - Wciąż jednak jesteś bardziej elegancka, niż oni wszyscy razem wzięci, w dodatku dobrze o tym wiesz. Odprowadzę cię do królowej. Gdy Cat znalazła się już pod skrzydłami królowej, Patrick wrócił do zagajnika w poszukiwaniu strzały, lecz choć szukał bardzo uważnie, nie znalazł jej. Przez chwilę miał nawet wrażenie, że strzała była tylko wizją, lecz w tym momencie dostrzegł dziurę w pniu i domyślił się, że wróg zdążył ją zabrać.
- 160 -
Podejrzewał kogoś z klanu Armstrongów. Najdziwniejsze było jednak to, że nie wyczuł wcześniej, że ktoś ich obserwuje. Instynkt ostrzegł go dopiero przed bezpośrednim niebezpieczeństwem, co mu się wcześniej nie zdarzało, gdyż zagrożenie życia miało odmienne, silniejsze zwiastuny. Patrick uśmiechnął się ponuro. Catherine nie tylko go rozprasza. Wypełnia jego myśli i wszystkie zmysły. Powinien się bardziej skupić. Czy wróg był jednym z gości zaproszonych na królewskie polowanie, czy czaił się samotnie w lesie? W każdym wypadku sprawca mógł łatwo dokonać zabójstwa i tłumaczyć się, że to zwykły wypadek. Hepburn dołączył do króla, który z niesmakiem przyglądał się tłumom na dziedzińcu. - To ostatni raz, gdy Annie i jej dwórki polują razem z nami. Psiakrew, kobiety potrafią zatruć żywot! Hepburn zatrzymał dla siebie historię wypadku w zagajniku, gdyż Jakub panicznie bał się spisku i napaści. Rozejrzał się pilnie po myśliwych, u żadnego jednak
S
nie dostrzegł łuku. Większość Szkotów polowała tak, jak król, używając psów i my-
R
śliwskich noży. Przez chwilę skupił wszystkie myśli na pobliskich lasach, jednak nie wyczuł czającego się w nich wroga. Zatem albo napastnik uciekł, albo rzeczywiście była to strzała wypuszczona z łuku nierozważnej damy. Oczywiście, a na wierzbie rosną gruszki! Wreszcie myśliwi ruszyli w las, a Hepburn, doszedłszy do wniosku, że instynkt ostrzegał go nie bez przyczyny, starał się uważać na siebie. Kiedy psy króla Jakuba nie zdołały schwytać sporego jelenia, władca zapytał napastliwie: - Kiedy zamierzasz mi pokazać swoje słynne charty, Patricku? Nigdy w życiu! - Gdy Sabat się oszczeni, Wasza Wysokość. Catherine świetnie się bawiła. Damy polujące z łukami nie trafiały w wybrane cele i posyłały paziów po zagubione strzały. Na samym początku zauważyła, że Liz powiedziała jej prawdę - królowa Anna uwielbiała psy i konie. Interesowała się także modą, a gdy się dowiedziała, że matka Catherine jest garderobianą królowej Elżbiety, zasypała Cat niezliczoną ilością pytań. - Co masz na sobie pod strojem do jazdy? Z pewnością nie halkę - stwierdziła Anna.
- 161 -
- Oczywiście, że halkę, Wasza Wysokość. Rozcięłam ją tylko i zszyłam w dwie nogawki. - Ach, oczywiście! Jakie to proste! Widzę, że uwielbiasz projektować stroje, lady Catherine. Musisz zaprojektować coś również dla mnie. - Z przyjemnością, madame. Choć damy nie upolowały wiele, cieszyły się przejażdżką po lesie, zwłaszcza że pogoda dopisała. Cat nie zamierzała szukać Hepburna przed wyjazdem z Holyrood. Wzruszyła ramionami, gdy nie przyszedł się z nią pożegnać, mówiąc sobie, że ma to w nosie. Wsiadła do powozu, spiesząc na spotkanie z Liz w domu hrabiego Mar. Musiała koniecznie pożyczyć jakąś suknię na przyjęcie urodzinowe króla. Liz zabrała Catherine i Maggie do swojej sypialni, Geordie zaś miał okazję zapoznać się z Robertem. - Wiem, że jesteś synem lorda Hundsona i że w jakiś sposób jesteśmy spokrewnieni. Czy mógłbyś mi to jeszcze raz wyjaśnić - poprosił Geordie.
S
- Wydaje się to skomplikowane, lecz w istocie jest proste. Mój najstarszy brat
R
poślubił Beth Spencer, zaś Isobel wyszła za jej brata, Johna. - Ach, rzeczywiście. To żona twego brata przedstawiła Isobel na dworze. Ambicje mej córki są nienasycone. Powiedz mi, Robercie, czy sądzisz, że mała Catherine jest tam szczęśliwa?
- Sądzę, że tak, lordzie Winton. Moje siostry, Kate i Philadelphia, są damami dworu, zaś Catherine jest ich ulubienicą. Ponadto znam co najmniej tuzin innych dam, które z radością ją rozpieszczają. *** Catherine i Liz przeglądały zawartość szafy w poszukiwaniu właściwej sukni. - Nie chcę pożyczać żadnej z twoich ulubionych, bo na pewno będę musiała zrobić dużo przeróbek. Przede wszystkim jesteś ode mnie sporo wyższa. - Wybierz tę, która ci się podoba, kochanie, z wyjątkiem sukni ślubnej. To ta zielona w róże Tudorów i Robert ją uwielbia. - Och, podoba mi się ta błękitna, to taki żywy kolor. Gdybym ubrała się w taki kolor na angielski dwór, wywołałabym nielichy skandal!
- 162 -
- Przyznaję, że taki odcień bardziej przystoi wdowie niż pannie, ale weź ją, skoro wpadła ci w oko. Jest tak wąska w pasie, że nie sądzę, bym jeszcze kiedykolwiek się w nią wcisnęła. Cat spojrzała na Maggie. - Matka dostałaby ataku furii! - Zatem spodziewam się, że właśnie tę wybierzesz, panno Niecierpliwa. Liz zdjęła suknię z wieszaka, a Maggie starannie ją złożyła. - Patrick zaprosił nas w odwiedziny, zanim wrócimy do Anglii, postanowiliśmy zatem pojechać do Crichton od razu po przyjęciu urodzinowym króla. Byłoby cudownie, gdybyś także przyjechała, Catherine. - Mogłabym to rozważyć, gdyby ładnie poprosił - uśmiechnęła się Cat. - Nie wyobrażam sobie proszącego Hepburna. Catherine przypomniała sobie zastępy kobiet mizdrzących się do niego na dworze. Ja również, niech go piekło pochłonie!
S
***
R
W ciągu tygodnia Cat skończyła projektować i wykroiła sukienki dla małych księżniczek. Ponieważ udało jej się zdobyć tylko żółty, różowy i błękitny materiał, na wymarzoną liliową sukienkę dla Jessiki pocięła własną suknię. Wybrały się z Maggie do domu Malcolma wózkiem zaprzężonym w kucyka i zanim dziewczynki położyły się spać, zaprezentowały im śliczne kreacje. - Widzę, że usilnie starasz się zepsuć moje siostrzenice. - Malcolm niespodziewanie przerwał radosną scenę. - Dziewczynki uwielbiają ładne rzeczy. Wyraz ich twarzy jest wspaniałą nagrodą. - Cat była gotowa się z nim zmierzyć. - Takie luksusy są kosztowne. Musisz się czuć cudownie, mając nieograniczone fundusze, które umożliwiają ci podobną hojność. Catherine nie powiedziała mu, że Geordie zapłacił za tkaniny. Odniosła wrażenie, że to rozwścieczyłoby go jeszcze bardziej. - Podobało ci się w Holyrood? - Szkocki dwór w niczym nie przypomina angielskiego, lecz bardzo polubiłam królową Annę.
- 163 -
- Doprawdy? Niektóre z jej tak zwanych dam są niewiele lepsze od ladacznic. Nawet te zamężne. - Królewskie dwory zawsze huczą od plotek - odparła lekkim tonem Cat. - Dlatego właśnie królowa Elżbieta otacza się młodymi damami o nieskalanej reputacji - wtrąciła się Maggie. - Na szkockim dworze lady Catherine była zapewne niczym pąk róży wśród cierni. Zapewne wielu arystokratów składało ci hołd. - Nie zauważyłam, Malcolmie - zapewniła go Cat. Maggie wdrapała się do wózka, Catherine ujęła lejce i wyjechała z dziedzińca. - Malcolm jest żywo zainteresowany moją sytuacją finansową i ewentualnymi adoratorami. - Pewnie jest w tobie zadurzony, ptaszyno. Jesteś niewinna i cnotliwa, a plotka głosi, że jego zmarła żona go zdradzała. - Mężczyźni dziwnie często bywają zadurzeni w dziedziczkach. - Cat pomyślała o Arbelli i chciwym Willu Seymourze.
R
S
- Widzę, że z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej cyniczna - ostrzegła Maggie.
- Lepsze to niż dziecięca naiwność!
***
Kolejne dni wypełniło przygotowywanie strojów, które Catherine miała wziąć na szkocki dwór i na przyjęcie urodzinowe króla. Tym razem zamierzała wyglądać raczej wyrafinowanie niż skromnie. Mieniącą się błękitną suknię z trenem musiała porządnie skrócić. Z resztek materiału wykroiła kryzę w kształcie wachlarza i za pomocą drucika uformowała z niej wysoki kołnierz. Cat zaprojektowała ten model dla królowej Elżbiety i była pewna, że do tej pory na szkockim dworze nikt nie miał podobnej kryzy. - Ten materiał jest przepiękny. Gdy spojrzy się z innego kąta, błękit zmienia się w zieleń. Jednak dekolt jest naprawdę głęboki. Nie wolałabyś, bym go trochę podniosła, ptaszyno? - Nie, nie. Zadaniem kryzy w kształcie wachlarza jest podkreślanie pięknej biżuterii zawieszonej nad kuszącymi wzgórkami piersi - zażartowała Cat.
- 164 -
- Mężczyźni lubią próbować kuszących rzeczy. - Maggie, twoje wypowiedzi robią się coraz bardziej wstrząsające - zawstydziła się Cat. - W każdym razie potrzebujesz naszyjnika, a mamy ze sobą tylko perły. - Lubię perły. Są idealne dla panien. - Może odpruję kilka kryształowych koralików z którejś z białych sukien i przyszyję je do rękawków, żebyś błyszczała przy każdym ruchu? - Wspaniały pomysł, Maggie. Ja odcinam, ty przyszywasz. Następnego dnia Catherine ze zdumieniem spostrzegła Jenny Hepburn jadącą przy boku Andrew. - Jenny! Tak się cieszę, że cię widzę! Jenny zeskoczyła z konia i szepnęła: - Andrew poprosił mego ojca o zgodę na przejażdżkę w moim towarzystwie. Cat spojrzała na Andrew. Przez ramię miał przerzucony łuk i kołczan pełen strzał.
S
- Och, czy w Seton są strzelnice? Mamy kilka w Whitehall. Królowa Elżbieta uwielbia sport.
R
- Nie mamy prawdziwych strzelnic. By się wprawiać, celujemy do stogu siana lub do drzewa. Obiecałem Jenny, że nauczę ją strzelać z łuku. Przyłącz się do nas. Catherine spojrzała na przyjaciółkę, unosząc brew. Jenny z entuzjazmem pokiwała głową. Cat szybko osiodłała konia i w trójkę ruszyli w stronę lasu. Zatrzymali się na polanie. Andrew wybrał pień starego drzewa na odległym końcu polany i zaprezentował im swe umiejętności strzeleckie. - Jesteś świetnym łucznikiem - zachwyciła się Cat. - Ach, skąd - odpowiedział skromnie. - Nie najgorzej strzelam. Za to kuzyn Malcolm jest wybornym łucznikiem. Jest mistrzem. Wręczył łuk i strzałę Jenny, po czym otoczył ją ramionami, by pokazać, jak ma strzelać. Zdumiewające! Czy to Whitehall, czy Seton, dżentelmeni używają tych samych sztuczek, by przytulić damę, która im się podoba.
- 165 -
Łuk Andrew był niemal tak wysoki jak Jenny, toteż dziewczyna z trudem naciągała cięciwę. Cat wiedziała, że nie ma nawet tyle siły, co Jenny, na dodatek ma krótsze ręce. - Nie poradzimy sobie z męskim łukiem, Andrew. Damy na dworach strzelają z mniejszych. Andrew wyciął dwie giętkie gałęzie, a z torby przy siodle wyjął cienki szpagat, po czym zręcznie zrobił dwa nieduże łuki. Ponownie objął Jenny ramionami, podając jej jedną ze swych strzał. Poleciała daleko od celu, lecz Cat podejrzewała, iż Jenny tylko udaje, że potrzebuje kolejnych instrukcji. Ćwiczyli przez dobrą godzinę, po czym Cat zaprosiła oboje na kolację do zamku Winton. - Wybacz, nie możemy. Obiecałem, że odwiozę Jenny, zanim słońce zacznie się chylić ku zachodowi. - Oczywiście... Może następnym razem. Mogę zachować dwie twoje strzały, by się wprawiać w strzelaniu?
R
S
Catherine przyglądała się, jak odjeżdżają, i żałowała, że sama nie udaje się do Crichton.
***
Gdy kładła się wieczorem do łóżka, wciąż czuła przedziwną tęsknotę, którą obawiała się zgłębiać. Jednak kiedy zapadła w sen, straciła kontrolę nad marzeniami. Znalazła się w Whitehall, gdy Hal Somerset zaprosił ją na strzelnicę, gdzie miał ją nauczyć strzelać z łuku. Tym razem jednak nie towarzyszyła jej Arbella, lecz Jenny. Catherine spostrzegła, że tuż obok stoi Patrick Hepburn, wspierając się na długim łuku. Zauważyła, że łuk Hala jest o wiele mniejszy, jakby był przeznaczony dla dzieci. Jenny patrzyła na Patricka przez dłuższą chwilę i mruknęła do Cat: - To prawdziwy mężczyzna! - Zerknęła na Hala i dodała: - Kto by chciał się zadawać z chłopcem? Patrick podszedł bliżej. - Pokażę ci, jak się to robi.
- 166 -
- Zdumiewające! Czy to Whitehall, czy Seton, dżentelmeni używają tych samych sztuczek, by przytulić damę, która im się podoba - stwierdziła Cat, przyglądając się jego łukowi. Hepburn objął ją, pochylił głowę i szepnął: - Założę się, że również strzała Henry'ego jest o wiele krótsza niż moja! - Zadufany w sobie demon - roześmiała się Cat. W okamgnieniu Patrick pociągnął ją na ziemię i nakrył swoim ciałem. Spojrzała na niego z udawanym gniewem. - Co, do diabła, wyprawiasz? Pokazał jej strzałę wbitą w pień tuż nad ich głowami. - To tylko zabłąkana strzała. Nic się nie stało. - Nic się nie stało, oczywiście, tylko moja śliczna biała suknia jest cała ubrudzona. Postawił ją na nogi i szepnął:
S
- Znam miejsce, w którym możemy się tego pozbyć.
R
- Sukni czy brudu, ty nieucywilizowany brutalu? - zadrwiła Cat. - Może jednego i drugiego, kocie z piekła rodem. - Wziął ją za rękę i zaprowadził do pałacu.
- Dokąd idziemy? - Oblizała wargi, nie mogąc się już doczekać. Patrick zatrzymał się przed drewnianymi drzwiami. - Tutaj. Do mojej sypialni. Spojrzała w jego czarne oczy i wiedziała, że nie odmówi sobie tego szaleństwa. Patrzyła, jak drzwi powoli się otwierają i odsłaniają stojącą w środku wysoką, piękną kobietę w jedwabnym szlafroku. - Gretha! Co ty tu, u diabła, robisz? Kobieta uśmiechnęła się zmysłowo. - Zakładam się, że wolisz spędzić noc z kobietą, a nie z dziewczynką ubraną jak dziecko? Cat z trwogą stwierdziła, że ma na sobie tę samą dziecinną suknię, którą włożyła w Holyrood. Drzwi zamknęły się z trzaskiem, kryjąc Patricka i Grethę. Catherine obudziła się z tym samym uczuciem tęsknoty. W miarę upływu dnia nostalgia rozwiewała się, a gdy zajęły się z Maggie pakowaniem przed podróżą do
- 167 -
Holyrood, całkiem znikła. W trakcie kolacji Geordie wręczył jej wyściełane aksamitem pudełko. - Pewien mały ptaszek wyćwierkał mi, że przydałaby ci się błyskotka. Cat szybko otworzyła pudełko. Na czarnej poduszce z aksamitu lśniły diamenty. - Och, jakie piękne! Czy należały do babki? - Owszem. Audra miała je na sobie, gdy pozowała do portretu. Catherine wyjęła naszyjnik z diamentów i kryształów. - Pasuje do kryształowych koralików na sukni. - To pewnie magia. - Geordie mrugnął porozumiewawczo. - To pewnie Maggie, która zdobyła się na odwagę i spytała, czy mogę pożyczyć naszyjnik Audry! - Pożyczyć! Dobre sobie. To prezent dla ciebie. Lepiej, by jej klejnoty nosiła piękna dama, niż gdyby miały śniedzieć w ukryciu. Cat poczuła, że coś ją ściska w gardle.
R
S
- Dziękuję z całego serca, dziadku. Będę je nosiła z dumą. Gdy następnego wieczora Geordie poprowadził ją do sali, w której odbywało się przyjęcie, a szambelan wykrzyczał ich nazwiska, Cat weszła dumnie wyprostowana i z satysfakcją stwierdziła, że szum rozmów umilkł na chwilę. Wszyscy są zdumieni moją metamorfozą! Dżentelmeni nagle dostrzegli, że wnuczka lorda Wintona jest kobietą dojrzałą, doświadczoną, a w dodatku bogatą. Damy z zawiścią wpatrywały się w filigranową istotę odzianą w mieniącą się błękitną suknię z kryzą w kształcie wachlarza, podkreślającą jej kruczoczarne loki spięte w kok i diamenty lśniące na szyi. Gdy dygnęła przed królewską parą, zauważyła, że Jakub ma na sobie królewski kilt Stewartów i po raz pierwszy nie wygląda na przygnębionego. Świętował trzydzieste szóste urodziny, lecz dopiero tego wieczora Cat dostrzegła, że król wcale nie jest stary. - Lady Catherine, koniecznie musisz zaprojektować dla mnie taką kryzę oświadczyła królowa Anna.
- 168 -
- Z przyjemnością, Wasza Wysokość. - Królowa Elżbieta uwięzi mnie za to w Tower i wyrzuci klucz! Co za szczęście, że w najbliższym czasie nie wybiera się do Szkocji. Jęk dud oznajmił wejście królewskiej orkiestry. Gdy pojawiła się w sali, hałas niemal rozsadził pałac. Grając jednego podniosłego marsza za drugim, muzycy krążyli niestrudzenie wokół królewskiego podium. Niektóre marsze były wszystkim znane, więc potężny chór głosów dołączył się do zgiełku muzyki. Orkiestra podeszła do podwyższenia, na którym siedziała para królewska, a publiczność zgotowała jej ogłuszający aplauz. Do sali wbiegło czterech przystojnych młodzieńców o zarumienionych policzkach. Każdy niósł dwa lśniące pałasze*. Ukłonili się przed królem i królową, kładąc skrzyżowane pałasze na podłodze. * Pałasz - rodzaj długiej, wąskiej szabli (przyp. tłum.).
R
S
- To tradycyjny taniec z szablami, Catherine. Cat od razu wiedziała, że stoi za nią Patrick.
Sposób, w jaki wymawiał jej imię, jak zwykle wywołał rozkoszny dreszcz. Zerknąwszy na niego, stwierdziła, że on także ma na sobie krwistoczerwony królewski tartan Stewartów. Szybko odwróciła wzrok, widząc skandalicznie krótki kilt. Widzę jego umięśnione uda! Jego nogi przypominają dębczaki! Starała się skupić na tancerzach, lecz choć ich kilty wirowały, ukazując smukłe uda, szalona wyobraźnia Cat wciąż upajała się marzeniem o nagim Patricku. Na pokładzie „Róży Hepburnów" widziała jego nagi tors, oprószony ciemnymi włosami, teraz zaś pokazał jej nogi. Usiłowała wyobrazić sobie jeszcze nieodkryte części jego ciała, lecz wyobraźnia zawodziła ją w tym względzie. Rozpoznała jednak odczucie rodzące się w dole brzucha. Pożądanie. Dzikie, nieokiełznane pożądanie! Catherine odsunęła się od niego, jak mogła najdalej. Stanęła przed wszystkimi gośćmi, wiedząc, że jej skromny wzrost nie będzie stanowił dla nikogo przeszkody w oglądaniu tańca.
- 169 -
- Anna jest naprawdę sprytna. Zamówiła męskich tancerzy, by połechtać szczególne upodobania Jakuba. - Cat rozpoznała w rozmawiających kobietach damy dworu. - Mężni chłopcy z jasnymi lokami... co za szkoda! Catherine nie zrozumiała, co mają na myśli. Spojrzała na króla Jakuba. Wpatrywał się w tancerzy z wielką uwagą i najwyraźniej świetnie się bawił. Tancerze zebrali gromkie brawa i padli na kolana przed władcami. Dziękując im wylewnie, król pogłaskał bujne loki jednego z młodzieńców, w którym Cat rozpoznała Robina Carra. Na przyjęciu królowej poprosił ją do tańca. Była ciekawa, czy dziś również ją poprosi. Do sali weszli muzycy i zaczęli stroić instrumenty. Goście rozsypali się w niewielkie grupki, rozmawiając z ożywieniem. Dwie damy stojące za plecami Cat obejrzały uważnie jej suknię i wymieniły cicho kilka uwag. - Mówią, że damy z dworu królowej Elżbiety są niewolnicami mody, Christino - powiedziała głośno jedna z nich.
R
S
- Inna plotka głosi, że wszystkie są zimne jak lód. Czy to prawda, lady Catherine? - zapytała złośliwie druga.
Kątem oka Catherine spostrzegła idącego ku niej Hepburna. Spojrzała damie w oczy i odparła słodkim głosem:
- Wyglądamy oszałamiająco i kusząco, lecz jesteśmy niedostępne. To sprawia, że mężczyźni wciąż wracają po więcej. - Uśmiechnęła się. - Witaj, Patricku. Szukałeś mnie? Spojrzał z rozbawieniem na trzy kobiety. - Czy panie się znają? - Owszem - stwierdziła Christina. - Właśnie omawiałyśmy dziwactwa angielskich dam. - Jeśli toczycie tu jakąś potyczkę, stawiam na najdrobniejszą. Która z pań ma chęć ze mną zatańczyć? Catherine uśmiechnęła się porażająco. - Kto wyświadczy honor Szkocji? Czy będzie to Anglia, czy Dania?
- 170 -
- Z przyjemnością będę ci towarzyszyć, lordzie Stewart, czy to w tańcu, czy gdzie indziej - powiedziała omdlewającym tonem Christina. Młody hrabia Gowrie ukłonił się przed Cat. - Lady Catherine, czy uczyni mi pani zaszczyt i zatańczy ze mną? - Będzie to zaszczyt dla mnie, panie hrabio. - Zerknęła na Patricka i zobaczyła, że zmarszczył brwi, co sprawiło jej niesłychaną przyjemność. Jednak samozadowolenie zaczęło się ulatniać, gdy wieczór zaczynał się mieć ku końcowi, a Hepburn nie pojawiał się, by poprosić o kolejny taniec. Za każdym razem, gdy widziała go na parkiecie, jego kilt podnosił się tak wysoko, że zapierało jej dech w piersiach. - Próżny wieprz! - wycedziła przez zęby. Gdy jednak po tańcach zapowiedziano sztuczne ognie ku czci króla, zjawił się u jej boku, by towarzyszyć jej na zewnątrz i nie zamierzał przyjąć odmowy. W eleganckiej sukni Catherine wyglądała olśniewająco, lecz musiał przyznać, że woli ją w niewinnej bieli.
R
S
- Może warto byłoby schować pazurki, gdy rozmawiasz z damami dworu? Lepiej mieć w Annie przyjaciela niż wroga.
- Być może niektóre damy mnie nie lubią, lecz zaprzyjaźniłam się już z królową. Poprosiła mnie, bym zaprojektowała dla niej suknię. - To dobrze, Catherine. Anna zostanie następną królową Anglii. Cat spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami. - O czym ty mówisz, u licha? - O tym, że Jakub Stuart będzie królem Anglii. - Ale najpierw Elżbieta musi umrzeć, a najwyraźniej nie ma takiego zamiaru, Patricku. Mówimy o bardzo odległej przyszłości. Przecież wciąż jeszcze nie wyznaczyła następcy - Oczywiście - zgodził się Patrick. Elżbieta tak mocno ingeruje w życie swoich dworaków, że nawet oni zaczęli ją uważać za nieśmiertelną. - Popatrz tylko! - Pokazał dłonią na niebo, gdzie wśród huku ukazał się złoty deszcz, a zaraz po nim kaskada srebrnych gwiazd. - Gwiazdy spadają. Możesz wypowiedzieć życzenie! - wykrzyknęła Cat.
- 171 -
Spojrzał na nią, dotykając palcem lśniących diamentów naszyjnika. - Życzę sobie, byś przyjechała w przyszłym tygodniu do Crichton. Robert i Liz zapowiedzieli się z wizytą. Cat pochyliła się w jego stronę, jak do pocałunku. - Być może przyjadę... - Zawiesiła głos. - Ale nie przed końcem tygodnia. - Ależ z ciebie podrywaczka, kotko z piekła rodem!
Rozdział 15 Dopiero o świcie Jakub Stuart pożegnał gości i udał się na spoczynek. Zanim odszedł, zamienił kilka słów z Patrickiem Hepburnem i Robertem Careyem, prosząc, by przed obiadem obaj stawili się w jego prywatnych pokojach.
S
Gdy spotkali się w przedpokoju królewskich komnat, Patrick z trudem powstrzymał się przed opowiedzeniem Robertowi o wizji, której doznał po
R
przebudzeniu. Ujrzał drzewo genealogiczne Careyów z dokładną datą śmierci lorda Hundsona, postanowił jednak powiedzieć o tym przyjacielowi dopiero po audiencji. Jamie kazał Robertowi czekać w przedpokoju, gdy poprosił Patricka o kilka słów na osobności.
- Napisałem list do Elżbiety, lecz zanim dam go Careyowi, chcę, byś go przeczytał. Trzymałem się instrukcji Cecila, który zabronił mi w ogóle wspominać o sukcesji. Nawet w zawoalowany sposób. Poradził, bym uspokoił „najpiękniejszą z królowych" słodkimi słówkami i nie okazywał cienia zainteresowania dla jej planów. Król podał Patrickowi list pełen kwiecistych pochlebstw, cytatów z łaciny i wyrazów zachwytu dla Elżbiety. Jakub pod niebiosa wychwalał jej urok i dziękował za przyjaźń oraz wsparcie. - Łacińskie sentencje są dobrane wyśmienicie - pochwalił Hepburn. - Wyślę ten list do Cecila wraz z pismem, które napisałem do niego. - Jakub podał Patrickowi drugą kartkę.
- 172 -
W krótkich słowach król dziękował sekretarzowi stanu za zaufanie i zapewnił, że sam również mu wierzy. Zapytywał, w jaki sposób powinien pracować nad własną popularnością w Anglii oraz czy jest możliwe powolne organizowanie dworu szkockiego króla w Anglii. Hepburn wiedział, że Cecil uzna to posunięcie za ryzykowne, stwierdził jednak, że lepiej będzie, jeśli król usłyszy to od sekretarza stanu. Jakub wziął oba listy i zaczął przystawiać pieczęcie. - Wpuść Careya. Chcę, żeby natychmiast wyjechał i bez zwłoki przywiózł mi odpowiedź. Pół godziny później przyjaciele opuścili prywatne komnaty króla. - Liz będzie ogromnie zawiedziona, jeśli nie pojedziemy do Crichton, Patricku. Jesteś w stanie podać mi jakąś wiarygodną wymówkę, którą przyjmie moja żona? - Niestety tak, Robercie. Dziś rano miałem objawienie dotyczące twego ojca. Obawiam się, że tej nocy umarł we śnie. Nie chciałem ci o tym mówić przed spotkaniem z królem.
S
- Na Boga! Choć był stary i chory, ta wieść jest dla mnie zaskoczeniem.
R
- Zanim przekroczycie granicę i dotrzecie do Bewcastle, twój brat George powinien otrzymać wiadomość, że został nowym lordem Hundsonem. Będziecie mogli ruszyć razem do Londynu.
Gdy dotarli do komnaty Careyów, Liz właśnie kończyła się pakować. - Witaj, Patricku. Dosłownie minęliście się z Catherine. Przyszła się ze mną pożegnać i dała mi słowo, że w przyszłym tygodniu zawita na parę dni do Crichton. - Liz, kochana, nie będziemy mogli pojechać teraz do Crichton - powiedział łagodnie Robert. - Dostałem wiadomość, że zmarł ojciec. Musimy dziś wyjechać. - Och, Robercie, co za smutna wiadomość. Tak się cieszę, że miałam okazję go poznać. - Objęła męża i przytuliła do siebie. - Patricku, czy mógłbyś dostarczyć Cat liścik, który do niej zaraz napiszę? - Oczywiście, Liz. Wizyta w Crichton może zaczekać. Przyjmijcie moje najszczersze kondolencje. Jadąc do domu z Edynburga, Hepburn nie posiadał się z radości, że Cat i Geordie wyruszyli wcześniej. Nie spieszyło mu się z doręczaniem listu od Liz. Jeśli
- 173 -
Cat będzie przekonana, że Careyowie są w Crichton, może przyjedzie. Gdyby się dowiedziała, że ich nie zastanie - zdecydowanie nie miałby szans na jej odwiedziny. *** Następnego dnia w Seton Catherine doszła do wniosku, że musi odświeżyć garderobę. Wybrała się na poszukiwanie tartanu Wintonów. Jedna z zamkowych szwaczek zaprowadziła ją do wieży, gdzie w rzeźbionej cedrowej szafie stały zwoje tkanin. Między doskonale tkaną wełną odkryła ciemnozielony tartan Wintonów oraz specjalny biało-zielony tartan myśliwski. Wybrała myśliwski, gdyż dwie główne barwy były jednocześnie kolorami Tudorów, choć o wiele bardziej podobał jej się krwisty tartan królewski, jaki nosił Patrick. Przekładając kolejne bele materiału, dotknęła tkaniny tak miękkiej, że nie miała wątpliwości, iż musi ją mieć. Gdy wreszcie udało jej się wyciągnąć zwój, okazało się, że to ircha w naturalnym kolorze. Cat chwyciła dwa zwoje i zaniosła je do Maggie. - Koniecznie musimy uszyć z tej cudownej irchy spódnicę do konnej jazdy.
S
- Sądziłam, że wyjeżdżasz dziś do Crichton, ty zaś zajmujesz się garderobą skomentowała Maggie.
R
- To, że arogancki lord Stewart mnie zaprosił, nie oznacza, że mam zamiar się tam wybrać.
- Rzecz jasna. - Głos Maggie pełen był sceptycyzmu. - Oczywiście pojadę, ale z pewnością nie dzisiaj... Może nawet nie jutro. Nie zamierzam być na każde zawołanie Hepburna. Maggie obejrzała materiał w biało-zieloną kratę. - Pamiętam, że Audra nosiła spódnicę z tego tartanu. Była tak szeroka, że furkotała i odsłaniała jej szczupłe kostki. Chcesz taką samą? - W nosie mam odsłanianie kostek. Chcę kilt - odparła beztrosko Cat. - Chodzi ci o plisowaną jak kilt? - Chodzi mi o krótką jak kilt. - Powyżej kostek? - żachnęła się zgorszona Maggie. - Powyżej kolan! - Nie przyłożę palca do tak wyuzdanego stroju. - W takim razie uszyję go sama! - zapowiedziała Cat.
- 174 -
Zawołała lokaja Geordiego i zapytała go, czy mogłaby rzucić okiem na jeden z kiltów dziadka. Lokaj wyjaśnił jej, że jest to właściwie jeden długi, plisowany pas materiału, ściągnięty na biodrach pasem. Dużą agrafką spina się luźne poły, by nie rozwiewał ich wiatr, zaś długi pas luźnej tkaniny zarzuca się na ramię. Wróciła do sypialni, gdzie znalazła obrażoną Maggie, pilnie szyjącą spódnicę z irchy. Cat postanowiła pozszywać plisy swojego kiltu, by utrzymać je na miejscu oraz doszyć pasek, żeby nie musiała używać skórzanego pasa. Dodatkowo przyszyła pętelkę, na której będzie mogła wieszać sztylet. - Zamierzasz pokazywać gołe nogi wszystkim naokoło, czy komuś szczególnemu? Pytam, jakbym nie znała odpowiedzi! Maggie ma rację! Chcę rozbić mur obojętności, którym otoczył się Hepburn. Chcę, żeby patrząc na mnie, nie był w stanie myśleć o żadnej innej kobiecie. Przypomniała sobie, jak pochyliła się ku niemu w czasie pokazu sztucznych
S
ogni. Gdyby zrobiła to samo w towarzystwie jakiegokolwiek innego mężczyzny,
R
wziąłby ją w ramiona i pocałował. Hepburn spojrzał na nią z rozbawieniem i nazwał podrywaczką! Maggie westchnęła.
- Wciąż zapominam, że jesteś już niemal dojrzałą kobietą, Catherine. Powinnam pozwolić ci rozwinąć skrzydła. W każdym razie, cieszę się, że spędzasz czas z dala od angielskiego dworu. To dobrze ci zrobi. Podobnie, jak kilka dni z dala ode mnie. Liz i Robert będą nad tobą czuwać w czasie wizyty w Crichton. - Jesteś pewna, że odważysz się spuścić mnie ze smyczy? - zażartowała Cat. - Wcale nie jestem pewna, ptaszyno. Na samą myśl o tym dostaję drgawek, jednak jeśli nie wypuszczę cię spod moich skrzydeł, nigdy nie nauczysz się latać. Cat ucałowała ją w policzek. - Nie zadowolę się zwykłym lataniem. Mam zamiar poszybować prosto w słońce! *** Patrickowi czas bardzo się dłużył. Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. - Cierpliwość jest siostrą mądrości - powiedział do siebie.
- 175 -
Odkąd przestał być dzieckiem, z wielkim trudem uczył się cierpliwości, lecz gdy sprawa dotyczyła Catherine, wszelkie wysiłki były bezowocne. Rozebrał się, położył do łóżka i wsunął ręce pod głowę. Oddychając powoli i spokojnie, skupił myśli na obiekcie swego pożądania. Po chwili widział już prześliczne rysy jej twarzy, ciemne brwi i gęste czarne rzęsy. Z tęsknotą spojrzał na kuszące wargi, marząc o namiętnym pocałunku. Sięgnął pod poduszkę po białą wstążkę z satyny i zaczął przesuwać ją między palcami. Gdy czuł, że za chwilę Catherine usłucha jego wezwania, przerwał cienką nić duchowej łączności. Jeśli przyjedzie do niego nie z własnej woli, jej obecność nie przyniesie mu tak wielkiej satysfakcji i radości. A czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Wahał się przez kilka minut, wreszcie z przekleństwem schował wstążkę pod poduszkę. Oczywiście, że ma to znaczenie! Następnego dnia o świcie Patrick stracił nadzieję, że Catherine Seton Spencer przyjedzie do Crichton. Może dowiedziała się, że Careyowie nie dotarli z wizytą? Tak
S
czy owak, Hepburn pogodził się z faktem, że jej nie zobaczy. Nadszedł czas, by
R
odłożyć na bok dziecinne fantazje i zająć się poważnymi sprawami. Wciąż jeszcze nie wyruszył na północ po dzikie konie, gdyż na przełomie kwietnia i maja, kiedy się zwykle tam wyprawiał, w tym roku był w Richmond. Zdawał sobie sprawę, że powinien był zlecić to zadanie Davidowi i któremuś z Hepburnów, jednak konie były jego wielką pasją. Jazda na północ i poszukiwanie wśród dzikich ostępów ogiera ze stadkiem klaczy niezwykle go ekscytowała. Odkładał wyprawę już wystarczająco długo. Pojadę jutro! Spakował juki, czując żywsze krążenie krwi. Następnego dnia wstał bardzo wcześnie. Przy śniadaniu poinformował ludzi, dokąd się wybiera i że na straży zamku zostawia Jocka Elliota oraz Davida Hepburna. Spakował ciastka owsiane, wędzoną sarninę i ser, po czym ruszył do stajni. Naostrzył myśliwskie noże, spakował dwa zwoje mocnej liny i zdecydował, że pojedzie bez chartów. Dzikie konie tak łatwo się płoszą. Właśnie sięgał po siodło Valianta, gdy usłyszał turkot powozu na dziedzińcu. Odłożył siodło. Z kozła powozu lorda Wintona zeskoczył stangret i otworzył drzwi. Lady Catherine wysiadła, zaczekała, aż stangret wyjmie jej podróżne torby, po czym
- 176 -
odesłała go. Powóz odjechał, a Patrick nie zamierzał go zatrzymywać. Sam odwiozę Catherine do Seton. Objął spojrzeniem czarne loki upięte na czubku głowy i poranną suknię w kolorze żonkila. Jej nagły przyjazd wytrącił go z równowagi, musiał znienacka zmienić wszystkie plany. Może zdoła ją namówić, żeby została na cały dzień? Konie mogą zaczekać do jutra. - Jednak przyjechałaś - powiedział ze zdumieniem. Z własnej woli. Spojrzała mu w oczy, widząc w nich zaskoczenie. - Myślałeś, że nie przyjadę. - Tak... Nie... Wezmę bagaże. Kazałem przygotować dla ciebie pokój. Ruszył pod kamiennym łukiem rzeźbionym w róże i po schodach wszedł do zamku. Cat zerknęła na poręcz schodów i śliczny balkon nad głównym wejściem. - Crichton jest naprawdę pełne czaru i piękna. - Teraz rzeczywiście takie jest, Catherine - odparł niskim głosem. - Na Boga, toż to komplement!
R
S
W holu pojawiła się gospodyni, lecz Hepburn odesłał ją gestem. Chcę ją mieć choć przez chwilę tylko dla siebie. Wszedł na schody, prowadząc do wykwintnie umeblowanej sypialni.
- Czy mój pokój jest blisko sypialni Roberta i Liz? - Sypialnia, którą poleciłem dla nich przygotować, jest w tym samym korytarzu - powiedział ostrożnie, starając się nie kłamać. Otworzył drzwi od szafy, licząc na to, że Cat zacznie się rozpakowywać. - Maggie nie przyjechała. Powiedziała, że Careyowie będą wystarczającymi przyzwoitkami. Widząc delikatne rumieńce na jej policzkach, Patrick poczuł się jak nędzny łajdak. - Chciałam przyjechać konno, lecz Geordie nalegał na powóz, więc będziesz musiał zapewnić mi wierzchowca... - Nagle zdała sobie sprawę z dwuznaczności swych słów i oblała się purpurą. - Za chwilę wrócę. Mam coś dla ciebie. - Idąc do własnej komnaty po list, Patrick przeklinał swą głupotę.
- 177 -
Dlaczego, do diabła, jestem dziś taki szarmancki? - zapytał siebie. Dlatego że Cat wygląda tak bezbronnie. Gdy wrócił i stwierdził, że rozwiesiła ubrania w szafie, pożałował, że przyniósł jej list. Rozerwała kopertę z entuzjazmem, lecz w miarę jak czytała słowa Liz, radość znikała z jej twarzy. Spojrzała na niego. - Liz napisała to w niedzielę. - Wyjechali natychmiast. Spodziewałem się twojej wizyty już w poniedziałek, a ponieważ się nie zjawiłaś, pomyślałem, że zmieniłaś zdanie. - Nie. Bardzo chciałam przyjechać. Biedny Robert... I Philadelphia, i Kate. Jakże podle się czuję z moim rozczarowaniem, gdy oni przeżywają głęboką żałobę. - Życie musi płynąć dalej, Catherine. Gdy przyjechałaś, właśnie wybierałem się do Lammermuirs po dzikie konie. - Dzikie konie? - Złote oczy rozbłysły fascynacją. - Każdej wiosny jeżdżę na wzgórza Lammermuirs, gdzie żyją stada dzikich
S
koni i kuców. Zwykle sprowadzam stamtąd ogiera ze stadem klaczy, by wzbogacić własną stadninę.
R
- Ach, jakież to musi być ekscytujące! - Przez chwilę wyobrażała sobie wspaniałą wyprawę. - Zabierz mnie ze sobą! - Catherine, nie mogę.
- Dlaczego? Bo jestem kobietą? - wykrzyknęła. - Bo jesteś damą. To zrujnowałoby twoją reputację. Catherine roześmiała się głośno. - Ależ ja jestem damą niezależnie od mojej reputacji! Nie potrafił ukryć uwielbienia. - Jesteś nieokiełznana i niecierpliwa. Moim obowiązkiem jest chronić cię przed samą sobą. - Do diabła z twoimi obowiązkami, Hepburn. Zabierz mnie z sobą! Zawahał się. Cat spostrzegła to i wykorzystała sytuację. - Osiodłaj dla mnie wytrzymałego kuca, a ja się przebiorę. - Hrabia się wścieknie, kocie z piekła rodem.
- 178 -
- O niczym się nie dowie. Wraz z Maggie są przekonani, że spędzę w Crichton cały tydzień. - Zacisnęła pięści i zaczęła nimi okładać jego tors. - Jeśli mnie wydasz, znienawidzę cię do końca życia, lordzie Łajdaku Stewart! Pierwszy raz prosiła go o coś, nie był więc w stanie jej odmówić. - To nie będzie przyjemna przejażdżka. Będziemy spali pod gołym niebem i będziesz musiała mnie we wszystkim słuchać. - Zakładał, że ostrzeżenia tylko wzmagają jej entuzjazm. - Przyniosę ci juki. Spakuj wyłącznie praktyczne ubrania, a kiedy się przebierzesz, zejdź do kuchni i zabierz prowiant. Weź tylko rzeczy, które się nie psują, jak na przykład ciastka owsiane. Cat zdjęła kryzę i trzęsącymi się z podniecenia dłońmi rozpięła suknię. Odłożyła ją do szafy wraz z halką i zwiewnymi majtkami, po czym otworzyła torbę. Na samym wierzchu leżały dwie strzały od Andrew i łuk, który dla niej zrobił. Wzięła je, bo chciała się pochwalić swoimi umiejętnościami Liz. Wrzuciła je do szafy i z
S
torby wyjęła tylko te rzeczy, które chciała ze sobą wziąć - bieliznę, pończochy,
R
pikowany dublet i czarną spódnicę do konnej jazdy. Na siebie włożyła spódnicę z irchy, a z samego dna torby wygrzebała zielony gorset od kompletu. W ostatniej chwili postanowiła wziąć też kilt. Dodała do tego mydło, szczotkę, grzebień i wstążkę. Patrick wszedł bez pukania i wręczył jej skórzane juki. Spojrzał niechętnie na stos rzeczy, jakie przygotowała. - Nie zmieścisz wszystkich tych śmieci - ostrzegł. - Musisz wziąć pelerynę. - Nie zamierzam brać dużo jedzenia - sprzeciwiła się. - Nie spodziewaj się, że będę cię częstował moim. Chętnie podzielę się łóżkiem, ale nie jedzeniem - zakpił. - Zdaję sobie sprawę z twego nienasyconego apetytu. - Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo nienasyconego, Angielko. - Niech cię szlag trafi! Nie zamierzam się rumienić przy każdej przeklętej sugestii!
- 179 -
- Mea culpa*. Uwielbiam, gdy się rumienisz. - Spoważniał nagle. - Pospiesz się! Za pięć minut ruszam. * Mea culpa - łac. moja wina (przyp. tłum.). W takim razie jedziesz beze mnie! - pomyślała Cat, lecz nie odważyła się powiedzieć tego na głos. Wiedziała, że Patrick zrobi tak, jak powiedział. Szybko wpakowała rzeczy do juków, zwinęła pelerynę i umocowała ją paskiem. Szarpiąc się z nimi w korytarzu, stwierdziła, że są bardzo ciężkie, więc zrzuciła je ze schodów. Słysząc okropny hałas, gospodyni rzuciła swoje zajęcia i przybiegła do holu. - Którędy dojdę do kuchni? - spytała ją słodkim głosem Cat. Gospodyni i kucharz pomogli Cat wybrać prowiant i zapakować go w lnianą serwetkę, po czym dobroduszna służąca wysłała kuchcika, by zaniósł juki Catherine do stajni.
S
Cat postanowiła zacząć wyprawę od uprzejmości:
R
- Dziękuję, że na mnie zaczekałeś.
- Zebrałaś się szybciej, niż się spodziewałem. Zapowiedziałem pięć minut, bo jestem obeznany z kobiecym sposobem bycia. Zbyt obeznany ze sposobem bycia zbyt wielu kobiet - pomyślała zawistnie Cat. Patrick osiodłał dla niej brązowego kuca wielkości drobnego konia. Pomógł jej wsiąść i założył juki na grzbiet zwierzęcia. - Jak się nazywa? - Kasztanka. Pojechali przez sady Crichton i zielone łąki. Kuc dotrzymywał kroku Valiantowi. Catherine spostrzegła, że lecący za nimi Tor zatacza pętlę i wraca do zamku. - Wiem, dlaczego zawrócił. Jedziemy bez psów! Patrickowi podobało się jej zainteresowanie przyrodą i zwierzętami. Cat cieszyła się, że ominęli ziemie Seton, kierując się w stronę wzgórz majaczących na północnym zachodzie. Zbliżał się sierpień i pogoda była cudowna. Oddychała głęboko, czując delikatny zapach wrzosów i paproci. Śmiało rozpryskując wodę,
- 180 -
przecięła strumień, ciesząc się niczym nieskrępowaną wolnością. Zapomniała założyć kapelusz, lecz zdała sobie sprawę, że nie dba o to, co słońce zrobi z jej porcelanową cerą. Jechali od dwóch lub trzech godzin, gdy Patrick zatrzymał Valianta przy ocienionym drzewami strumieniu i zeskoczył z siodła. Catherine poszła za jego przykładem, ciesząc się, że może rozprostować kości. Hepburn nie przywiązał ogiera, lecz pozwolił mu podejść do strumienia i napić się wody. Kasztanka zrobiła to samo. Patrick uklęknął na brzegu strumienia, nabrał wody w złączone dłonie i napił się, po czym oblał sobie twarz i kark. Widząc, że Cat go naśladuje, wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Czy słowo „małpować" pochodzi od „małpka"? - zadrwił. - Żadna z ciebie małpka. Raczej przeklęty goryl - oddała mu pięknym za nadobne. - Jak daleko ujechaliśmy? - Mniej więcej dwanaście mil. Jesteś głodna, dziewczynko?
S
- Tak! Jestem głodna przygód! Stanął przy niej.
R
- Głód nowych wrażeń to eliksir młodości. Wiem doskonale, co czujesz, Cat. - Skąd możesz to wiedzieć? - spojrzała wyzywająco. - Sam czułem się podobnie, gdy miałem dwanaście lat - zażartował. - Ty wstrętny demonie. Cieszę się, że potrafię cię rozbawić. - I ja również się cieszę. - Puścił do niej oko. - Zjedzmy coś. Wzięli prowiant z juków i rozsiedli się na trawie. Patrick zdecydował się na wędzoną sarninę i ciastka owsiane, zaś Cat na jabłko. Zdumiewał się jej skromnym apetytem i delikatnym sposobem jedzenia. Gdy chciał ją poczęstować ciastkiem, pokręciła nosem. - Nie kręć nosem na owies, Angielko. Dzięki niemu wyrósł ze mnie taki chwat. - Owsem karmi się ogiery. - Pojmując, że właśnie porównała go do ogiera, zapłoniła się. - Skoro tak twierdzisz. Nie zamierzam się rumienić przy każdej przeklętej sugestii! Cat roześmiała się.
- 181 -
- Masz zwariowane poczucie humoru, Hepburn! - To główna z moich zalet. Jesteś najbardziej atrakcyjnym mężczyzną, jakiego znam, przeklęty łajdaku. Odwróciła się do niego plecami i zdjęła buty. Potem schowała się za drzewem, zdjęła pończochy i zadzierając nos, stwierdziła wyzywającym tonem: - Chcę pobrodzić w strumieniu. Oczy Patricka zalśniły rozbawieniem. - Nie potrzebujesz mego pozwolenia na uleganie impulsom. Catherine podciągnęła spódnicę i weszła do strumienia. Woda sięgała jej do kolan. Pisnęła przenikliwie. - Jest lodowata! - Szybko wygramoliła się na brzeg. - Zimna woda jest wspaniała do picia, lecz nie nadaje się do brodzenia. - Zimna woda niezawodnie hamuje rozbuchane instynkty. Zapamiętaj to. Ruszyli w dalszą drogę. - Okolica jest przepiękna - stwierdziła Cat. - Wzgórza zdają się coraz bardziej strome.
R
- To już początek wzgórz Lammermuirs.
S
- Wyglądają bardziej jak góry. Do kogo należą? - Piknik robiliśmy na ziemi St. Clairów, teraz przejeżdżamy przez włości Cockburnów, a udajemy się w miejsce, które niegdyś należało do Hepburnów. - Niegdyś? - dopytała Cat. - Bothwella, mego ojca, oskarżono o udział w zdradzieckim spisku przeciwko Jego Wysokości i odebrano mu wszystkie ziemie i posiadłości. Jego rzeczywistym grzechem było zgromadzenie zbyt wielkiej władzy, a to przysparza wrogów. - Jednak wciąż masz Crichton. - Owszem. Ojciec zgodził się udać na wygnanie pod warunkiem, że nie odbiorą mi także Crichton. Było potwornie zadłużone, lecz w końcu zdołałem je pospłacać. Hipoteka to istna plaga i należy jej unikać jak ognia. - Możesz bez pozwolenia jeździć po ziemi, która kiedyś do was należała?
- 182 -
- Oczywiście. Król oddał zamek Hailes i przyległe ziemie hrabiemu Lennoksowi, który pospłacał hipoteki, ale rzadko tu bywa. Zamek jest bardzo stary i częściowo w ruinie. Robert Bruce* podarował go hrabiemu Hailes z rodu Hepburnów ponad czterysta lat temu. Znajduje się tu kilka gospodarstw, jednak w większości tereny są dzikie i nieujarzmione. * Robert Bruce - król Szkocji w latach 1306-1329 (przyp. tłum.). Jak ty - pomyślała Cat. Przez następną godzinę jechali w przyjaznej ciszy, mijając strome pagórki i cieniste doliny. Wreszcie Patrick przerwał milczenie. - Już jesteśmy na dawnych ziemiach Hepburnów. Catherine doznała olśnienia. - Łapiesz tu dzikie konie, bo czujesz się z nimi związany. Kiwnął głową.
S
- Być może. Wierzę, że Hepburnowie przed wiekami robili to samo. Nasz ród
R
zawsze kochał konie. Koński łeb jest naszym godłem od czterystu lat. Przez kolejną godzinę jechali po ziemiach Hepburnów, aż Catherine odczuła znużenie. Patrick wyczuł to, zaczął się więc rozglądać za miejscem na obozowisko. Zatrzymał się przy grupie rozłożystych jodeł nad rzeką Tyne. Wskazał dłonią na nieodległy szczyt. - To Traprain Law. Sądzę, że wystarczająco długo dziś jechałaś. I tak nie będziemy chwytać koni po południu. - Świetnie. Moje siedzenie błaga o chwilę wytchnienia. Czy law oznacza po szkocku „góra"? Pokręcił głową. - Raczej „wzgórze", „wzniesienie". Za Traprain znajduje się zamek Hailes. Patrick zsiadł z konia, uwolnił Valianta od siodła i juków, i puścił luzem na zieloną trawę. Catherine zrobiła to samo. Niech Bóg broni, by miał uważać, że czekam na jego pomoc przy zsiadaniu. Choć byłoby bardzo miłe, gdyby mi pomoc zaproponował. Patrick wskazał dłonią na zagajnik.
- 183 -
- Nazbieraj chrustu, a ja zastawię sidła. Ciepła strawa dobrze nam zrobi. Zanim nazbierała suchych gałęzi, Patrick porąbał znaleziony pniak na szczapy i rozpalił ognisko. - Pilnuj, by nie zgasło - powiedział i poszedł ku rzece. Gdy niebo zaróżowiło się od zachodu słońca, wrócił, niosąc sporego łososia. Potem z wnyków, które zastawił w zagajniku, wyjął królika i zanim zdążyła się rozżalić, zapytał: - Oczyścisz rybę czy wypatroszysz królika? Przez chwilę patrzyła na niego z przerażeniem. Serce ściskało jej się z żalu nad zamordowanymi zwierzętami. - Rybę - wydukała. Ostrożnie wydobyła sztylet z pochwy, wzdragając się nawet przed dotykaniem czegoś o zapachu ryby. Uchwyciła jego rozbawione spojrzenie i zacisnęła zęby. Odcięła rybie łeb i ogon, rozcięła brzuch i dokładnie wypatroszyła. Bez słowa poszła
S
nad rzekę umyć ręce i nóż. Gotowanie zostawiła Patrickowi. Gdy jedzenie było
R
gotowe, zmusiła się do spróbowania kawałka łososia, lecz na królika nie zamierzała nawet patrzeć. Skubnęła trochę sera i z wdzięcznością przyjęła owsiane ciastko. Była zdumiona, gdy z juków wyciągnął bukłak wina i zachwycona, gdy nauczył ją z niego pić.
Patrick przywiązał konie na noc i przyniósł peleryny. - W nocy będzie zimno, Catherine. Była podekscytowana wizją nocowania pod gołym niebem. Nigdy wcześniej tego nie robiła. Wino i bliskość Patricka rozgrzewały jej krew. Na wspomnienie żartu o dzieleniu łóżka krew szybciej zaczęła krążyć w jej żyłach. Nagle zaniepokoiła się, że Hepburn może chcieć się zachować niepoprawnie. Wymacała dłonią sztylet, by się upewnić, że jest na miejscu. Nie zaszczyciwszy jej spojrzeniem, Patrick dołożył do ognia, owinął się peleryną i wyciągnął na ziemi. - Dobranoc, Catherine. Poczuła się urażona. Niech go szlag trafi! Nigdy nie zdołam rozbić tego muru obojętności. Nie uda mi się go nawet zarysować!
- 184 -
- A co z wilkami? - Latem nam nie zagrażają. Mają pod dostatkiem innej zwierzyny. Cat owinęła się peleryną. - Mogłabym przysunąć się trochę do ciebie? Mrok skrył demoniczny uśmiech Patricka. - Połóż się przy mnie, jeśli dzięki temu poczujesz się bezpieczniej, cherie.
Rozdział 16 Catherine była przekonana, że nigdy nie zaśnie na twardej ziemi. Część podekscytowania związanego z wyprawą rozwiała się, gdy Cat czuła nierówności
S
wbijające się w delikatne ciało. Wszystkie zmysły zdawały się ożywione. Wpatrywała się w migające płomienie, słyszała szum rzeki, czuła ożywczy zapach jodeł i
R
niezwykłą moc męskiego ciała. Wreszcie jednak zasnęła. Gdy się obudziła rano, Patricka nie było, lecz wciąż czuła na sobie jego silne ramiona, chroniące ją w nocy. Próbowała sobie wmówić, że to był sen. - Dzień dobry, śpiochu.
Patrick wracał znad rzeki i sądząc po mokrych włosach, musiał w niej pływać. Miał na sobie przeklętą baranicę, obnażone ramiona i był nieogolony. Cat wstała sztywno i przez chwilę chwiała się, więc Patrick przytrzymał ją delikatnie. Pod jego dotykiem Cat całkiem zmiękły kolana, zawstydziła się i zapłoniła. - O świcie obudziło mnie twoje chrapanie. W jednej chwili wściekłość wypłoszyła wstyd i dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że Patrick się z nią droczy. - Nie masz szalonego poczucia humoru. Ono jest podłe. W ramach zadośćuczynienia za drwiny, możesz zrobić mi śniadanie, gdy ja się zajmę poranną toaletą. - Zadarła nos i odeszła z gracją urażonej królowej.
- 185 -
Wyjęła z juków mydło, szczotkę do włosów i świeżą bieliznę, a po chwili kraciastą spódnicę. Skoro on może się obnażać w przeklętej baranicy, ja mogę założyć kilt! Zdjęła buty, pończochy i zanurzyła jeden palec w wodzie. Szybko go wyjęła, drżąc z zimna. Nie mogła pojąć, jak Hepburn był w stanie zanurzyć się w lodowatej rzece. Obmyła się z grubsza, włożyła kilt i dokładnie wyszczotkowała włosy. Nie mogła upiąć ich w kok, więc splotła ciasny warkocz. Pozbierała swoje rzeczy i zawahała się przez chwilę. Zanim wróciła do obozowiska, okryła szokujący strój peleryną. Patrick wręczył jej kijek ze skwierczącym jeszcze kawałkiem mięsa i szklaneczkę wina. Ponieważ w brzuchu burczało jej z głodu, postanowiła zignorować skrupuły i zjeść kawałek królika. Patrick obrzucił podejrzliwym wzrokiem jej pelerynę. - Chyba nie jest ci zimno? Pogoda jest wspaniała. Jest nawet cieplej niż wczoraj.
R
- Myślisz, że znajdziemy dziś stado?
S
- Jestem pewien. Dopij wino, a ja osiodłam konie. Cat spakowała juki, a po chwili wzięła wodze
Kasztanki z rąk Patricka. Splótł dłonie, by mogła się wdrapać na siodło, gdy jednak postawiła na nich stopę, peleryna się rozchyliła, odsłaniając jej strój. Patrick wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. - Na Boga, to przecież kilt! Cat wskoczyła na siodło i zadarła nos. - Nie potrzebuję twego pozwolenia na uleganie impulsom! - Zadzierasz ze mną z takim samym zapamiętaniem, z jakim zadzierasz kieckę. - Odchylił głowę i śmiał się, aż załzawiły mu się oczy. - Masz rację, Hepburn. Pogoda jest wspaniała i z pewnością nie będę tego potrzebowała. - Zdjęła pelerynę, zwinęła ją i przytroczyła do siodła. Dosiadł Valianta, wciąż szczerząc zęby. Zasługiwała na wszystkie niewybredne określenia, jakimi ją nazwał: zepsuta dziewka, kot z piekła rodem, a także na wiele innych. I modlił się, by nigdy się nie zmieniła.
- 186 -
Wierzchowce wspięły się na Traprain Law. U jego stóp, w kotlinie, piętrzyła się kupa kamieni znana jako zamek Hailes. Z trzech stron otaczała go fosa, lśniąca jak złoto w promieniach słońca. Rzeka Tyne płynęła tuż pod czwartą ścianą. Catherine zerknęła na Patricka, ciekawa, czy wciąż opłakuje tę stratę, lecz jego twarz wyglądała groźnie. Uchwyciwszy jej spojrzenie, uśmiechnął się. Nie pojechali w stronę zamku, lecz na zachód, wzdłuż rzeki, gdzie spodziewał się znaleźć dzikie konie. Nieśpiesznie mijając kolejne wzgórza, Patrick czasami zeskakiwał na ziemię i oglądał ślady nawozu. Sprawdzał je czubkiem buta, by określić, jak dawno zostawiły je konie. Chrząkał z zadowoleniem, czując, że zbliżają się do celu. Znajdowali się w głębokiej dolinie wyżłobionej przez rzekę, gdy Patrick, usłyszawszy tętent kopyt, zadarł głowę. - Catherine! - krzyknął i podjechał do niej błyskawicznie. Szybko chwycił ją jednym ramieniem i przesadził z kuca na własne siodło. - Trzymaj się!
S
Cat zdążyła tylko westchnąć, gdy stado wpadło w kotlinę po drugiej stronie
R
rzeki. Czarny dziki ogier prowadził około trzydziestu koni rozmaitej maści i wielkości. Hepburn przyspieszył i ruszył galopem swoim brzegiem Tyne. Cat śmiała się z czystej radości szybkiej jazdy, a Patrick wznosił okrzyki bojowe. Krew w niej wrzała, a piersi napełniła euforia pościgu. - Trzymaj się! - Musnął wargami jej ucho i mocno objął ją ramieniem, gdy skierował Valianta do rzeki. Woda obmyła jej nogi do kolan, a krople bryzgały na twarz. Valiant wyszedł na brzeg i z miejsca skoczył w pogoń za stadem. Bez wysiłku dogonił pędzące konie i nagle stali się częścią stada, galopując bez wytchnienia pod wiatr. Przez jedną cudowną chwilę połączyła ich wspaniała nić jedności. Gdy dogonili ogiera, Cat stwierdziła, że nie może znieść myśli o spętaniu tak pięknej, dzikiej istoty. - Patricku, nie! Ten koń jest dziki i nieujarzmiony. Puść go wolno! Proszę, nie chwytaj go! - Jest już mój! - Patricku, proszę! Pozwól mu żyć na wolności jeszcze przez rok. Tylko jeden rok!
- 187 -
Spojrzał na nią, czując, że stanowią nierozerwalną jedność. Kiwnął głową. - Dobrze! - uśmiechnął się. - Jeden rok. Choć zdawało się, że Valiant nie zwolnił biegu, stado powoli zaczęło ich wyprzedzać. Warkocz Catherine się rozplątał i masa loków głaskała twarz i szyję Patricka. Spojrzała na niego, widząc, że jest równie mocno podekscytowany przygodą, jak ona. Pochylił głowę, spojrzał z zachwytem w jej twarz i pocałował ją z żarem, który dorównywał jej pożądaniu. Objęła go ramionami za szyję i wpiła się ustami w jego wargi. Palce wsunęła we włosy Patricka, by jeszcze mocniej zagarnąć dla siebie jego usta. Hepburn ścisnął boki Valianta kolanami. Koń posłusznie zwolnił do stępa, a po chwili się zatrzymał. Patrick objął Cat i zsunął się z siodła. Przylgnęła do niego, poddając się całkowicie jego sile, ufna, że obroni ją przed wszelkim niebezpieczeństwem. Pociągnął ją w wysokie trawy, kładąc się na ziemi, by uchronić delikatne ciało. Cat leżała na nim oszołomiona, dysząc z podniecenia. Owładnęło nią
S
nienasycone pragnienie, chciała go całować, smakować, lizać i gryźć. Drżała od
R
zmysłowych doznań przepływających przez jej ciało, pragnęła wciąż więcej i więcej, aż zaczęła dygotać w jego ramionach. Podniosła głowę, oddychając płytko. Spojrzał na nią ze zdumieniem. Na Boga, ona jest jak sztorm!
Pogłaskał palcami rozognione policzki. - Kociczka - szepnął. - Kociczka z piekła rodem. Zaskoczyła go szalona zmysłowość, którą w niej obudził. Przeturlał ją na plecy i nakrył własnym ciałem. Przesunął spojrzeniem od rozburzonych loków do kiltu. - Wyglądasz lubieżnie. - Na litość boską, Hepburn, nawet nie wiesz, jak sam wyglądasz... Jak dwumetrowy gigant o dzikim obliczu i potarganych włosach czarniejszych niż noc wydyszała. Złote iskry lśniły w jej oczach. - Jechałeś jak centaur. - Wyciągnęła ręce i zaczęła ugniatać palcami umięśnione ramiona, zachwycając się jego siłą. - Jesteś taka ochocza, Cat. Nie mogłabyś zaczekać, aż zdejmiemy te przemoczone ubrania?
- 188 -
- Zdjął jej buty. Przyciągnęła do siebie jego głowę i szepnęła tuż przy ustach Patricka: - Nie miałam pojęcia, że jestem przemoczona. Sięgnął pod kilt, ściągając mokre pończochy i majtki. Cat zaczęła ściągać z niego owczą kamizelkę, którą Patrick odrzucił na trawę, po czym wstał i zdjął buty. Odpiął pasek, zdjął skórzane spodnie, wypatrując na jej twarzy choćby cienia niesmaku lub lęku, lecz mina Cat wyrażała tylko ciekawość i podziw. Uklęknął nad nią i powoli rozpiął guziki gorsetu, zostawiając jej tylko szokująco krótki kilt. Położyła dłonie na nagim, umięśnionym torsie, badając opuszkami palców delikatne włosy. Patrick wziął ją za ręce i przełożył je nad głowę. - Chcę obejrzeć twoje piersi, panno Niecierpliwa - wyszeptał. Powstrzymywanie się od dotykania go kosztowało ją wiele wysiłku, zdołała jednak leżeć, jak tego pragnął, z piersiami wysuniętymi do przodu i stwardniałymi brodawkami. W tej chwili pragnęła tylko być najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykol-
S
wiek widział, jakiej dotykał, z jaką obcował. Chciała wymazać z jego pamięci wszystkie inne damy.
R
Patrick spojrzał na nią z uwielbieniem, po czym zaczął całować delikatne krągłości. Wziął brodawkę do ust. Dzieląc uwagę między dwa rozkoszne wzgórki, całował, lizał i ssał, zachwycony jedwabistą gładkością jej ciała. Wiedział, że Cat właśnie tego pragnie, a nabrał pewności, gdy wygięła ciało w łuk. Wreszcie objął piersi dłońmi i pocałował jej usta. Rozchyliła ochoczo wargi, przyjmując żarłoczne pocałunki, naśladując je i badając językiem wnętrze jego ust. Chwyciła go za włosy, bez wytchnienia splatając język z jego językiem. Wreszcie uniosła powieki i spojrzała mu głęboko w oczy. Patrick wiedział, że nigdy wcześniej nikt jej tak nie całował, a jednak było to dla niej doznanie rozkoszne, które chciała powtarzać bez końca, jakby nie była w stanie się nim nasycić. Podniósł się i przysiadł na piętach, patrząc na nią z góry. Z rozmysłem odsuwał kilt bardzo powoli, aż odsłonił delikatną kobiecość. Rozpiął agrafkę i rozłożył poły kiltu na boki. Myśliwski tartan jest jak najbardziej na miejscu. Drapieżnik i zwierzyna? Bez wątpienia ja jestem myśliwym, jednak Cat jest najbardziej agresywną zwierzyną, jaką
- 189 -
kiedykolwiek upolowałem. Była także kobietą, która go bezgranicznie pociągała. Filigranową, prześliczną i po raz pierwszy doświadczającą własnej zmysłowości. Pogłaskała go niezgrabnie. - Patrick, chcę... - Nie potrafiła powiedzieć, czego pragnie. - Wiem, czego chcesz i czego potrzebujesz. Położył się przy niej i zaczął delikatnie głaskać ciemne loki na łonie, aż stała się wilgotna. Wsunął palec między płatki kobiecości, obserwując, jak przymyka oczy z rozkoszy. Gdy zaczęła się wić pod jego dotykiem, wiedział, że jest gotowa na więcej. Wsunął w nią palec, poruszając nim rytmicznie. Cat jęczała przeciągle i niebawem zadrżała na całym ciele, osiągając szczyt. Szybkie tempo bardzo go zaskoczyło. Sprawiło mu przyjemność, że jest zdolna do tak silnej reakcji przy tak skąpym doświadczeniu. Catherine poderwała się z trawy, zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała z dzikim zapamiętaniem. Bez trudu opanował jej żarłoczne wargi, całując gorąco, aż
S
zmiękła w jego ramionach. Była słodko uległa i łagodna przez kolejne dziesięć minut,
R
póki nie zrozumiała, że nad nią dominuje. Zamieniła się wtedy w dzikiego kota, usiadła okrakiem na umięśnionych udach Patricka i zaczęła się na nich frenetycznie poruszać, gryząc go w ramię. Przy każdym ruchu drażniła nabrzmiałą męskość, drżącą z pożądania. Patrick ujął ją w talii potężnymi dłońmi i uniósł w powietrze, przesuwając w górę, aż jej kobiecość znalazła się na wysokości jego twarzy. Musnął ją wargami, wdychając zmysłowy zapach kwiatów i piżma. Teraz przyszła jego kolej na nienasycenie jej zapachem, smakiem i dotykiem. Położył ją na trawie, owinął sobie jej nogi wokół karku i zaczął całować i lizać różowy pączek, aż rozkwitł pod jego pieszczotami. Gdy wsunął język w słodkie wnętrze, wyprężyła ciało i krzyknęła. Ciężko dysząc, starała się wytrzymać gwałtownie rosnącą rozkosz, aż wreszcie zadygotała, wijąc się w ekstazie. Patrick przytulił ją mocno, delikatnie całując wilgotne loki na skroni. Pragnął jej rozpaczliwie, lecz powstrzymywał się żelazną siłą woli przed zaspokojeniem pożądania, które trawiło go od wielu tygodni. Przycisnąwszy policzek do jego torsu, Cat wsłuchiwała się w donośne bicie serca i wdychała zapach męskiego ciała. Od dawna była ogromnie ciekawa, co
- 190 -
mężczyźni robią z kobietami, teraz zaś poznała niektóre sekretne rytuały bliskości. To doświadczenie wstrząsnęło nią do głębi i czuła się już gotowa do poznania ostatecznej jedności mężczyzny i kobiety. Pogłaskała dłonią pulsujący przedmiot pożądania. - Twoje usta są cudowne, a teraz chciałabym, byś mnie kochał całym ciałem. Patrick jęknął głucho. - Nie mogę, Catherine. - Dlaczego? - zapytała całkowicie zbita z tropu. - Kociczko - szepnął łagodnie - różnica naszych rozmiarów jest zbyt wielka na szybką miłość w trawie. Jesteś dziewicą, kochanie. To będzie bolesne i krwawe doświadczenie, nie osiągniesz żadnej przyjemności. Możesz się zniechęcić już na zawsze. - Ale przecież wiadomo, że wiąże się z tym ból i krew, niezależnie od tego, kiedy to zrobię. Patricku, proszę. - Nie, Catherine. To nie jest właściwy czas ani miejsce.
S
- Niech cię szlag trafi! A jaki czas i miejsce są właściwe? - zapytała.
R
- Potrzebna jest sypialnia, łóżko i cała długa noc, zanim będę miał odwagę odebrać ci wianek. Odpowiedź brzmi: nie! Załomotała pięściami w jego tors.
- Musisz, musisz się ze mną kochać, Patricku Hepburn! - zażądała. - Dlaczego jest to dla ciebie takie ważne, Catherine? - Bo muszę cię wyrzucić z głowy i z życia! Rzuciłeś na mnie urok! Choć wcale cię nie lubię, to pociągasz mnie tak bardzo, że popadam w obsesję. Muszę cię wymazać z pamięci, zanim wrócę do domu, by wyjść za mąż za eleganckiego angielskiego szlachcica! Spojrzał na nią uważnie, kryjąc na dnie serca grozę, jaką wywołały jej słowa. Nigdy nie wyjdziesz za pieprzonego angielskiego szlachcica! Delikatnie złapał ją za ręce i podniósł je do ust. - Spokojnie, Catherine, spokojnie. Najpierw musisz zapytać królową, czy w ogóle pozwoli ci wyjść za mąż. - Tylko dopóki nie jestem pełnoletnia, a skończę dwadzieścia jeden lat już w marcu.
- 191 -
Uśmiechnął się, ale spojrzenie miał poważne. - Jak mógłbym ci odmówić, skoro tak bardzo tego pragniesz? Poderwała się z trawy, gotowa na wszystko. - Kiedy? Wyglądała delikatnie i bezbronnie, jak ofiarne jagnię. Uśmiechnął się z czułością. - Przed wschodem księżyca. - Zastanowił się przelotnie, czy głębokie westchnienie było wyrazem satysfakcji, że postawiła na swoim, czy ulgi, że jednak nie stanie się to tu i teraz. W rzeczywistości westchnęła z ulgą, że jej nie odepchnął. Cat wiedziała, że udało jej się rozbić mur jego obojętności, gdy całował jej kobiecość, uznała jednak, że skoro nie chce się z nią kochać, chłód wrócił. Patrzyła na niego z zachwytem, gdy podchodził do Valianta i wyjmował suche rzeczy z juków. Patrick położył je na brzegu i wskoczył do rzeki Zimna woda niezawodnie hamuje rozbuchane instynkty. Może
S
jego samokontrola nie była tak niewzruszona, jak się wydawało.
R
Owinęła się kiltem, zebrała z ziemi mokrą bieliznę i dopiero wtedy przypomniała sobie, że nie widziała swojego kuca, odkąd Patrick zdjął ją z jego grzbietu. Rozejrzała się i dostrzegła go skubiącego trawę niedaleko Valianta. Roześmiała się z ulgą.
- Grzeczna dziewczynka - powiedziała do Kasztanki, głaszcząc jej chrapy. Szybko włożyła suchą bieliznę i irchową spódnicę. Klacz poszła za ogierem; takie jest prawo natury. Patrick wrócił znad rzeki kompletnie ubrany. - Właściwie możemy zjeść coś przed odjazdem. Catherine kiwnęła głową na zgodę. Gdy usiedli na trawie, na której wcześniej obdarzali się pieszczotami, poczuła potrzebę wyjaśnienia mu swych uczuć. - Jazda z dzikim stadem napełniła mi serce wielką radością i muszę ci podziękować za to, że pozwoliłeś mi wziąć w tym udział. Teraz rozumiem, dlaczego lubisz być sam w czasie corocznych wypraw. Rytuał, gdy możesz poczuć jedność z innymi żyjącymi istotami, wymaga samotności.
- 192 -
- Zgodziłem się cię wziąć, bo głęboko kochasz naturę i zwierzęta. Wiem, że również doświadczyłaś tej jedności. Ugryzła owsiane ciastko. - Chcę ci także gorąco podziękować za pozostawienie ogiera na wolności. To wspaniały prezent. - Po raz pierwszy poczułaś zew prawdziwej wolności, której wszyscy pragniemy. Tak ci się spodobała, że nie chciałaś jej przerywać. On nie tylko czyta mi w myślach, lecz także rozpoznaje wszystkie uczucia. Łączy nas niezgłębiona więź, którą będę musiała kiedyś zerwać. Jestem Angielką i moje miejsce jest na dworze królowej Elżbiety. - Choć zostawiam ogiera na wolności, zamierzam zabrać z jego stada kilka klaczy i ze dwa młode konie. Będzie musiał sobie poradzić w towarzystwie zaledwie dwudziestu samic. Czy ty miałeś ich tyle samo? - zastanowiła się Catherine, lecz szybko zganiła
S
się za tę myśl. Nie miało dla niej najmniejszego znaczenia, z iloma kobietami spał Patrick. Nieprawdaż?
R
- Gotowa do jazdy, Cat? Chciałbym wytropić stado, w miarę możliwości pozostając po zawietrznej. Nie chcę, żeby ogier wyczuł mój zapach. - Gotowa. - Włożyła szczotkę do juków i zaczekała, aż Patrick pomoże jej wsiąść. Mogłaby wskoczyć na siodło sama, ale nie była w stanie odmówić sobie przyjemności kontaktu z nim. Pojechali na północny wschód, brzegiem rzeki Tyne. Słona bryza od Morza Północnego owiewała im twarze, skutecznie uniemożliwiając stadu zwietrzenie myśliwych. Po dwóch godzinach ze szczytu wzgórza Patrick wypatrzył konie. - Znalazł przytulną, zieloną polanę dla swego klanu. Powinny zostać tu przez jakiś czas. Stojąc na szczycie, Catherine uświadomiła sobie, że nigdy wcześniej nie widziała nic równie pięknego, jak rozciągający się u jej stóp dziki krajobraz. Ciemne, poszarpane skały, soczyście zielona dolina, na której pasło się stado dzikich koni, woda lśniąca w promieniach słońca. Od lat czekałam na ten dzień i zapamiętam go do końca życia.
- 193 -
Patrick ściągnął wodze Valianta i poprowadził go z powrotem drogą, którą przyjechali. Ruszyła za nim, nie wiedząc, dokąd jadą, pełna ufności i pewna, że dotrzyma obietnicy, którą jej złożył. Wzgórza i doliny były do siebie bliźniaczo podobne, jednak gdy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, Cat stwierdziła, że okolica wygląda znajomo. Krew szybciej zaczęła krążyć w jej żyłach, a gdy jej oczom ukazał się szczyt Traprain Law, serce załomotało głośno w piersi. Hailes! Zabiera mnie do zamku Hailes!
Rozdział 17 Valiant i Kasztanka przyspieszyły kroku, zbiegając ze wzgórza, jakby wyczuły
S
cel podróży. Zamek rósł w oczach, zasłaniając resztki słonecznego światła. Kopyta zadudniły na moście i po chwili ktoś podniósł kratę w bramie. Wjechawszy na dziedzi-
R
niec, zatrzymali się przed solidnymi dębowymi drzwiami w wysokim wewnętrznym murze. Patrick zeskoczył z siodła i zastukał. Otworzył mężczyzna z pochodnią. Musiał unieść ją wysoko, by oświetlić twarz wysokiej postaci stojącej w progu. Zmarszczone czoło wygładziło się natychmiast. - Lord Stewart? Czy to naprawdę pan? - To ja, Wat. Wybacz, że zakłócam ci spokój, lecz chciałbym skorzystać z twej gościnności. - Ruchem głowy wskazał Cat. - Dziewczyna spędziła zeszłą noc pod gołym niebem i na dziś obiecałem jej łóżko. - To zaszczyt dla mnie. Proszę zostawić konie w stajni. Patrick chwycił uzdy wierzchowców i wprowadził je do kamiennej stajni. Znaleźli w niej tylko jednego chłopca stajennego, który i tak niewiele miał roboty przy kilku zamkowych koniach. Uśmiechnął się, gdy Hepburn rzucił mu złotą monetę. - Dam im owsa i porządnie je wyszczotkuję, lordzie Stewart. Patrick zsadził Cat z siodła i założył na ramiona juki. - Wszyscy cię tu znają - wyszeptała zawstydzona.
- 194 -
- Powinni. To Hepburnowie, którzy służyli memu ojcu. Hrabia Lennox zatrzymał ich, gdy objął zamek. - Ruszył prędko przez dziedziniec, a Cat musiała bardzo przyspieszyć, by dotrzymać mu kroku. Kopniakiem otworzył drzwi. Obsadzone na ścianie pochodnie oświetlały wiekowy hol. Cień Patricka niosącego juki zdawał się bardzo masywny. Przytłaczał wątły cień, który rzucała na ścianę sylwetka Cat. Przypomniała sobie jego słowa: „Różnica naszych rozmiarów jest zbyt wielka na szybką miłość w trawie". W jej sercu zrodziła się obawa. Odepchnęła jednak od siebie strach, przywołując na pomoc właściwą sobie brawurę. - Nie musisz mnie prowadzić - powiedział Patrick do Wata. - Skorzystamy z głównej wieży. - Przyniosę butelkę whisky, lordzie Stewart. - Nie ma potrzeby, byś zmagał się ze schodami, Wat. Zejdę na dół po whisky i sam zadbam, by tej nocy dziewczynie niczego nie zabrakło - powiedział, mrugając do sługi.
S
Weszli na pierwsze piętro zamku i przeszli do kolejnych kamiennych schodów
R
prowadzących do komnat w wieży. Nie było tu okien, tylko małe otwory, z których można było razić strzałami atakującego wroga. Patrick rzucił juki na podłogę i przyniósł pochodnię z korytarza. Zapalił dwie pochodnie obsadzone na ścianie. W półmroku obrzucił komnatę krytycznym spojrzeniem. Cat również się rozejrzała, dostrzegając czerwony turecki dywan, gobeliny na ścianach, kominek i szerokie łoże z baldachimem. - Wszystko, czego nam trzeba. Zapłoniła się, myśląc, że Patrick mówi o łóżku. Myliła się. - Drewno do kominka. Nic tak nie wspomaga uwodzenia, jak ogień. Wcale nie musisz mnie uwodzić. To ja musiałam cię o to błagać! Odczytał jej myśli i uśmiechnął się dziko. - Nie ja! Ty będziesz musiała mnie uwieść, kocico z piekła rodem! Zadarła nos. - To wszystko cię bawi, czyż nie? - Ogromnie. Idź do sypialni obok i poszukaj poduszek i świec, ja tymczasem rozpalę ogień.
- 195 -
Choć do sąsiedniego pokoju wpadało niewiele światła, Cat zdołała znaleźć lichtarz ze świecami. Zapaliła jedną od pochodni i wróciła, by zapalić pozostałe. Czując intensywny zapach róż, stwierdziła, że świece są perfumowane. Sypialnia wyraźnie należała do kobiety, prawdopodobnie do hrabiny Lennox. Na podłodze leżał ciemnoniebieski dywan, zasłony łóżka miały jaśniejszy odcień, a na materacu leżały złote poduszki. W rogu komnaty stał kremowy parawan, za którym znalazła wannę. Zamek może i się rozpada, lecz jest luksusowo urządzony. Cat spostrzegła duże lustro. Gdy w nie spojrzała, nie rozpoznała własnego odbicia. To nie była lady Catherine z dworu królowej Elżbiety, słynąca z elegancji, zawsze starannie uczesana i wykwintnie ubrana. Kobieta w lustrze miała na sobie ciężkie buty i irchową spódnicę do jazdy konnej. Jej włosy przypominały splątane zarośla dzikich jeżyn, zaś usta miała spuchnięte od pocałunków. Wyglądam jak dziewka z pogranicza! Wzdrygnęła się, lecz po chwili spojrzała w oczy postaci z lustra. Dziś będziesz właśnie dziewką lorda z pogranicza! Myśl o tym wprawiała ją w taką ekstazę, że chciało jej się krzyczeć.
R
S
Wróciła do głównej sypialni z lichtarzem i naręczem złotych poduszek, które rzuciła na podłogę. W błękitnym pokoju wyglądały dekoracyjnie, zaś na tle czerwonego dywanu, egzotycznie i zmysłowo. Postawiła lichtarz na stoliku, widząc, że ogień, który rozpalił Patrick, wypełnia pokój bursztynowym światłem. Hepburn wstał z kolan. - Zapach róż jest taki romantyczny, jednak czuję coś odmiennego, co kusi mnie szalenie. - Poruszył brwiami. - Czuję zapach jedzenia! Zaraz wracam! - Nie zapomnij o whisky! - krzyknęła za nim bezczelnie. Patrick podziwiał jej brawurę. Promieniowała z niej na całą komnatę. - Nieokrzesany łajdak może jeść w każdym miejscu i w każdym czasie powiedziała Cat na głos. Odpowiedział jej cichy głos w głowie: Patrick ma męski apetyt. Na tę myśl poczuła dreszcze w dole brzucha. Wątpiła, czy będzie w stanie cokolwiek przełknąć. Patrick wrócił z zawieszonym na ramieniu żelaznym garnkiem na drążku. W jednej ręce niósł koszyk świeżo upieczonych podpłomyków, w drugiej kamienny dzbanek z whisky. Zawiesił garnek nad ogniem.
- 196 -
- Baranina z kaszą - powiedział z uniesieniem. - Próbowałaś kiedyś? - Jadłam jagnięcinę - przytaknęła. - Jagnięcinę! - wykrzyknął z obrzydzeniem. - Baranina ma zdecydowanie lepszy smak. Większość rzeczy poprawia się z wiekiem - zażartował. - Wątpię, że ty się poprawisz, Hepburn - roześmiała się Cat. Chyba by nie wytrzymał, gdyby pozwolił jej mieć ostatnie słowo. - Zgadzam się - odparł. - To właśnie dziś jestem w najlepszej formie. - Liczę na to - wyrzekła drżącymi wargami. Brawurowa dziewica! Roześmiał się wesoło. - Właśnie! Punkt dla ciebie, kocico z piekła rodem. Wyjął z koszyka dwie miski i napełnił je baraniną z kaszą. Catherine tak zachwycił zapach potrawy, że nagle poczuła wilczy apetyt. Patrick przystawił krzesła do stołu, przy którym oboje usiedli. Wziął podpłomyk, namoczył w gulaszu i pochłonął z lubością. Cat połamała swój podpłomyk i zjadała po kawałeczku. Zanim
S
go skończyła, Patrick zjadał już drugą miskę baraniny. Było coś niezwykle
R
pociągającego w mężczyźnie z wilczym apetytem.
Skończywszy jeść, nalał dwie szklaneczki whisky i nie mogąc dłużej usiedzieć z dala od Cat, podszedł do jej krzesła, podniósł ją i posadził sobie na kolanach. - Nakarmię cię.
Cat posłusznie otwierała usta, oblizując wargi po każdej przełkniętej łyżce baraniny. Wreszcie pokręciła głową. - Nie zasłużysz na nagrodę - szepnął jej do ucha. Czuła pod pośladkami naprężoną męskość. - Założę się, że moja nagroda i kara to jedno i to samo. Mówiła swobodnym, prowokacyjnym tonem, a jednak czuł, że jest mocno wystraszona tym, co ma nadejść, choć wolałaby umrzeć, niż się do tego przyznać. Przystawił szklaneczkę do jej warg, ciesząc się z kilku pierwszych łyków. Wiedział, że trochę zabawy i śmiechu może rozwiać jej strach. Wyciągnął kości. - Zaryzykujesz grę ze mną, dziewczyno? - O co gramy?
- 197 -
- O fanty. - Spojrzał jej wyzywająco w oczy, wiedząc, że duma nie pozwoli jej odmówić. - Graliśmy o fanty na dworze - odparła lekko. - Och, o chusteczki i wstążki. Nasza gra będzie się toczyć o wyższe stawki. Potrząsnął kośćmi. - Na dworze damy zawsze rzucają pierwsze. - Pierwsze, drugie i ostatnie, z tego, co widziałem, a miałem do czynienia z kilkoma. W Hailes pierwsi rzucają Hepburnowie. - Rzucił kośćmi. - Jedenaście! Oszukujesz! - Zeskoczyła mu z kolan. Kiedy Patrick siedział, a ona stała, byli tego samego wzrostu. - I co zamierzasz z tym zrobić? - Podał jej kości. - Wyrzucić dwie szóstki! Pobiję cię - wykrzyknęła z radością. Odrzucił głowę i się roześmiał. - Wiesz równie mało o kościach, co o bliskości! Dwójka, trójka i dwunastka
S
przegrywa. Jesteś mi winna fant... który sam sobie wybiorę.
R
- Ale zasady są zupełnie inne! - Tak się zajęła kłótnią, że strach rozwiał się jak dym.
- Teraz są takie. Wybieram twoje podwiązki i sam je sobie wezmę. Odskoczyła błyskawicznie.
- Najpierw będziesz musiał mnie złapać. Błyskawicznie rzucił się za nią w pogoń. Cat wbiegła do przyległej sypialni, pełnej drżących cieni i pisnęła, widząc nadbiegającą ku niej postać. Ze śmiechem stwierdziła, że to tylko odbicie w lustrze, jednak dzięki tej chwili wahania Patrick schwytał ją bez trudu. Zaniósł ją do lustra. - Obserwuj mnie. Nie można mi ufać. Kucnął, wsunął dłoń w nogawkę spódnicy, pogłaskał udo, chwycił podwiązkę i zsunął ją w dół. Cat cieszyła się, że w pokoju panuje mrok. Ukrył jej rumieńce. - Ty demonie. Pończochy same mi spadną. - Co za nieszczęście! - Wsunął dłoń w drugą nogawkę. Udając, że nie może jej znaleźć, zdołał dotknąć wszystkiego, co kryło się pod spódnicą. Obserwowanie w lustrze jego poczynań było zarazem krępujące i podniecające.
- 198 -
- Ta gra jest zbyt ryzykowna! Pogłaskał loki na jej łonie, wstał i szepnął do ucha: - Tę grę nazywa się wstępną. Otworzyła szeroko oczy, pojmując dlaczego. - Gra wstępna - powtórzyła, lubując się nowym wyrażeniem. Nałożył obie podwiązki na rękę, po czym przerzucił Cat przez ramię jak wojenną brankę i zaniósł z powrotem do głównej sypialni. Postawił ją obok stołu i wręczył kości. - Twoja kolej. Cat wyrzuciła dwie dwójki. - Czwórka, do diabła! - Zerknęła na łóżko. - Obawiam się, że diabeł i Hepburn to jedna i ta sama osoba. Patrick wyrzucił siedem oczek. - Szczęście mam iście diabelskie, więc możesz mieć rację. O co teraz poprosi cię diabeł? - Zadumał się. - Wezmę resztę twoich ubrań... I sam je zdejmę!
S
Chciała znowu umknąć, lecz tym razem był na to przygotowany i złapał ją za
R
spódnicę. Trzymał mocno, zdejmując powoli najpierw spódnicę, potem halkę. Cat spojrzała w dół z konsternacją. Zgubiła gdzieś jedną pończochę i w tej chwili miała na sobie już tylko drugą. Popatrzył na nią krytycznie. - Wiesz? W tym świetle twoje nogi wyglądają jednak na trochę krzywe. Chwyciła go za włosy i szarpnęła z wściekłością. - Ty potworze! Kpij sobie ze mnie, ile ci się podoba, ale ani się waż obrażać Geordiego! Patrick złapał ją wpół i zaczął łaskotać. Śmiała się tak bardzo, że nie mogła utrzymać jego włosów. Przyciągnął ją między swoje nogi, powoli odpinając gorset. Gdy była już naga, obydwoje spoważnieli, czując narastające podniecenie. Pochylił się ku niej powoli, aż ich usta się zetknęły. - Chcę zobaczyć twojego czarnego kotka - wymruczał przy jej wargach. Pocałował ją żarliwie. - Przejdziesz się dla mnie? W ostatniej chwili przełknęła gwałtowną odmowę. Pomysł, by paradować przed nim nago, wstrząsnął nią. Jak się okazało, tatuaż nie zniszczył jej ciała, lecz uczynił je bardziej pociągającym. Zgodziła się. Trzymając wysoko uniesioną głowę, przeszła z
- 199 -
miękką gracją i dumą królowej do kominka, gdzie zatrzymała się i spojrzała na niego przez ramię, jakby go zachęcała, by poszedł za nią. Gdy Patrick wstał z krzesła, uniosła dłoń, by go powstrzymać. - Nie możesz podejść do ognia, dopóki się nie rozbierzesz. - Czytasz mi w myślach. - Rozebrał się w okamgnieniu i podszedł do niej. Odwrócił ją tak, że blask ognia padał na śliczne pośladki, oświetlając kuszącego kotka. - Jeśli będziesz dobrą dziewczynką i będziesz mnie słuchać, pogłaskam kotka. Cat oblizała wargi. - A jeśli jestem niegrzeczną dziewczynką? Patrick jęknął. Uważaj, Hepburn. Dziewczyna ma cię w garści i jak tak dalej pójdzie, zdobędzie cię z duszą i ciałem. - Przynieś tu poduszki, żebym mógł jeszcze raz popatrzeć, jak chodzisz. - Powiedziałeś to jak lord Łajdak Stewart rzucający rozkazy. Zdecydowanie bardziej lubię Hepburna, który bez rozkazywania umie osiągnąć wszystko, czego pragnie. Uśmiechnął się szeroko.
R
S
- Obydwaj próbujemy dojść z tobą do ładu.
- Wobec tego jak mogłabym się oprzeć? - Poszła okrężną drogą po poduszki, kołysząc kusząco biodrami. Upewniła się, że stoi do niego tyłem, zanim się schyliła, by je podnieść. Po czym się do niego odwróciła, zasłoniwszy uprzednio najbardziej intymne części ciała poduszkami. Patrick położył się przy kominku. Nie podeszła do niego, dopóki nie skinął palcem. Przyszła powoli i dotknęła palcami stóp jego nagiego uda. Upuściła poduszkę, którą osłaniała pierś i stanęła w prowokacyjnej pozie, jak Wenus Botticellego. Widziała, jak źrenice Patricka rozszerzają się z pożądania, i upuściła poduszkę z drugiej piersi. Czekała długą chwilę, aż Patrick nie mógł dłużej wytrzymać i zabrał trzecią poduszkę, którą zasłaniała łono. Patrzył na nią zachwyconym wzrokiem, lecz żelazną siłą woli powstrzymał się przed dotykaniem. To najlepszy sposób, by sama zapragnęła jego dotyku.
- 200 -
Patrzyła na jego ogorzałe od słońca, szczupłe ciało i zdawało jej się, że składa się wyłącznie z mięśni. Wszystko w nim było duże, pełne mocy i twarde jak skała. Przypominał jej grecki marmurowy posąg, który kiedyś oglądała. Z jedną różnicą: Patrick był pełen życia. - Zaspokój ciekawość. Zbadaj moje ciało. Pod' daj się impulsowi - kusił Patrick, wiedząc, że to ją uwolni od resztek strachu. Uklękła przy nim. Palcami przesunęła po kości policzkowej i opuszką obwiodła śmiałe wargi. Pogłaskała smukłą szyję i obojczyk, po czym sprawdziła miękkość czarnych włosów na torsie, rozcierając je między palcami. Dotknęła płaskich ciemnych brodawek i kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu, gdy poczuła, jak twardnieją. Zdobyła się na odwagę dotknięcia ich językiem. Zaczęła ssać najpierw jedną, potem drugą brodawkę. Między udami poczuła dziwne pulsowanie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Spojrzała mu w oczy, widząc, że Patrick doskonale wie, jakich doznań dostarcza jej poznawanie jego ciała.
S
Uległa pokusie i przesunęła się niżej. Palce zatoczyły krąg na płaskim,
R
sprężystym brzuchu. Delikatnie zbadała pępek i ruszyła dalej. Opuszką musnęła wyprężoną męskość od nasady do nabrzmiałego krwią czubka. Widząc pojawiającą się na szczycie kroplę, otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Dotknęła jej, po czym ciekawie oblizała palec.
Jęk Patricka uświadomił jej, że chciałaby, by wił się z pożądania. Pogłaskała granitowe uda i delikatne, gładkie ciało po wewnętrznej ich stronie. Uniósł lekko biodra, by mogła wsunąć dłoń niżej i dotknąć moszny. Delikatnie ścisnęła, by zbadać jej kształt i rozmiar, po czym przesunęła w jej wnętrzu dwa kuliste kształty. Patrick jęknął głucho, podrywając się z podłogi. Podniecała go do tego stopnia, że był bliski utraty panowania nad sobą, stwierdził więc, że musi na chwilę odwrócić jej uwagę. Złapał rękę Cat i przyciągnął palce do jej twarzy. Przesunął nimi od kości policzkowej, poprzez usta i szyję do piersi, naśladując ścieżkę, którą wyznaczyła wcześniej na jego ciele. Gdy brodawka stwardniała pod jej palcami, wziął ją do ust. Cat westchnęła z rozkoszy, nadstawiając drugą. Pragnęła, by pieścił ją dłużej, jednak Patrick miał inny pomysł. Przesunął jej palce wzdłuż brzucha i wsunął między
- 201 -
jej nogi. Delikatnie włożył jeden palec Cat w wilgotne wnętrze, a gdy wydała z siebie krzyk protestu, wyjął palec i oblizał go. Lubieżna gra odebrała jej wolę. Wreszcie Patrick przylgnął wargami do jej ust i całował ją tak długo i żarliwie, aż zmiękła mu w ramionach. Palce wsunął w jej włosy, przytrzymując głowę do pocałunków. Potem odszukał wargami miejsce pulsu na skroni, za uchem, na szyi. Jej zapach uderzał do głowy, wypełniał go pożądaniem. Popchnął ją na podłogę, podkładając pod głowę złotą poduszkę, a drugą wsunął jej pod biodra. Ogarnął ich żar. Catherine prężyła się lubieżnie, wbijając palce w jego ramiona. - Proszę. - Och, uwielbiam, kiedy mnie prosisz. Obiecujesz, że będziesz dzielna? Kiwnęła tylko głową. Choć nie była w stanie mówić, czuła się w pełni gotowa na bliskość, która uczyni z niej kobietę. Gdy uklęknął nad nią, nagle z całą wyrazistością dostrzegła niezwykły kontrast między nimi. Potężne ciało Patricka, składające się z samych ścięgien i mięśni, pełne sił witalnych, przywodziło jej na myśl dzikiego ogiera.
R
S
Patrick, patrząc na nią, był zdumiony, jak bardzo jest drobna i krucha. Przy jego silnej sylwetce ciało Cat zdawało się filigranowe, jasne jak kość słoniowa, dziewicze, eteryczne i piękne. Uważał ją za absolutny ideał. Sięgnął między jej uda i palcami rozchylił delikatnie płatki kobiecości. Ułożył się między jej nogami. - Opleć mnie nogami w pasie, kochana. Powoli pocierał pulsującą główką męskości różowe, rozgrzane ciało Cat, aż stała się wilgotna. Wszedł w nią zdecydowanym ruchem, czując, jak pęka stawiające opór dziewictwo. Catherine krzyknęła i Patrick znieruchomiał. - Dobrze się czujesz, Cat? Odetchnęła drżąco. - Tak. Ponieważ Patrick się nie poruszał, ból szybko minął. Cat odetchnęła głęboko, zdumiewając się cudownym wrażeniem pełni. Wiedziała, że nigdy już nie dozna nic bardziej cudownego niż jedność, którą czuje, gdy Patrick Hepburn wypełnia jej ciało. Rozluźniła się, a Patrick wsunął się głębiej, jęcząc z rozkoszy. - Trzymaj się. - Łagodnie przetoczył się na plecy i Cat znalazła się na górze. Gdy na mnie siedzisz, możesz kontrolować zarówno tempo, jak i głębokość. Kiedy
- 202 -
będziesz gotowa, zacznij się poruszać w górę i w dół. Rób tylko to, co sprawi ci przyjemność, Catherine. Spojrzała w jego pociemniałe z pożądania oczy i zaczęła się ostrożnie poruszać. Czuła, jak jej wilgotne wnętrze zaciska się na męskości, wzmagając w niej pożądanie. Odnalazłszy odwieczny rytm, poruszała się, drżąc z żądzy. Odrzuciła głowę do tyłu, falując ciałem i jęknęła głośno, gdy objął jej piersi dłońmi. Patrick poczuł pierwszy skurcz ekstazy. Pchnął silnie dwa razy i znieruchomiał, chcąc się nacieszyć drżeniem przebiegającym jej ciało. Żelazną siłą woli powstrzymał się przed spełnieniem w jej ciele. Cat opadła na jego tors i w zapamiętaniu ugryzła go w ramię, by powstrzymać się od krzyku. Pogłaskał jej gładkie plecy i objął pośladki, trzymając je, dopóki nie minął ostatni dreszcz. Czuł migoczącą w powietrzu magię ich bliskości. Przed świtem znów będę cię kochał i tym razem ja będę nad tobą dominować. Przez długi czas leżeli spleceni bez ruchu i w milczeniu. Catherine wiedziała, że
S
jest bezpowrotnie odmieniona. Przeszła tajemną inicjację, która zmieniła ją z panny w
R
kobietę. W jego ramionach czuła się bezpiecznie i pewnie. Co więcej, czuła się niezwyciężona, gdyż jego siła i potęga przepełniały teraz także i jej ciało. W swej naiwności była przekonana, że go ujarzmiła.
Trzymając ją w ramionach, Patrick wstał i zaniósł na łóżko. Rogiem prześcieradła delikatnie otarł strużkę krwi z jej uda, otoczył ją własnym ciałem i pocałował w skroń. Cat spojrzała przez otwór strzelniczy. Uśmiechnęła się do siebie, widząc wschodzący księżyc, po czym wtulona w ciepło jego ciała, zapadła w sen. *** Gdy się obudziła, świece były już wypalone, a promienie słońca wpadały przez otwory w ścianie. Była sama w łóżku i pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy, brzmiała: „Jak on śmiał zostawić mnie samą?". - Hepburn! Hepburn! Gdzie jesteś, do diabła? W drzwiach stanął Wat. - Tu jestem, dziewczyno. Błyskawicznie okryła kołdrą nagie piersi. - Gdzie jest Patrick?
- 203 -
- Lord Stewart wyszedł przed świtem, ale niedługo wróci, dziewuszko. Kazał naszykować dla ciebie kąpiel. - Pokazał palcem na przyległą sypialnię i wyszedł. Gdy Cat upewniła się, że nie wróci, wyśliznęła się z łóżka, owinęła prześcieradłem i ruszyła do sąsiedniej komnaty. Zza kremowego parawanu wydobywały się kłęby pary. Cat spojrzała w lustro; odrzucając prześcieradło przyjrzała się nagiemu odbiciu. Jej ciało wyglądało tak samo, a jednocześnie inaczej i zdała sobie sprawę, że patrzy na siebie innymi oczami. Porzuciła prześcieradło na podłodze i weszła do cudownie ciepłej wody. Wspomnienia wróciły jak fala. Gdy obudziła się po kilku godzinach snu, Patrick zaczął ją delikatnie całować. Powoli wzbudził w niej namiętność, aż stała się gorąca i wilgotna z pożądania, wtedy nakrył ją swoim ciałem i kochał z zapamiętaniem, dopóki nie oddała mu całej siebie w odwiecznym akcie. Zarumieniła się na to wspomnienie. Jakże byłam naiwna, sądząc, że mogę go w ten sposób wymazać z pamięci i z myśli. Tej nocy Patrick stał się częścią mnie i to na zawsze.
S
Po kąpieli wróciła do głównej sypialni, by się ubrać. Założyła skromny gorset i
R
długą spódnicę do jazdy, rumieniąc się na widok kiltu. Jakże mogłam się nie wstydzić, mając na sobie coś takiego?!
Rozczesywała włosy, gdy wrócił Patrick. - Gdzie byłeś? - zapytała nieśmiało.
- Załatwiałem sprawę, w której tu przyjechałem. Chwytałem konie. Złapałem osiem klaczy i dwa roczniaki. Ogier stoczył ze mną piekielną walkę o swe samice, jednak zgodnie z obietnicą zostawiłem go na wolności. - Dziękuję, Patricku - powiedziała cicho. Obejrzał ją od stóp do głów. - I co, kotku z piekła rodem? Wyrzuciłaś mnie z myśli? Było coś tak bezdusznego i nieczułego w tym pytaniu, że miała ochotę wbić paznokcie w jego arogancką, smagłą twarz. - Owszem! I bardzo dobrze zrobiłam! Nie mam zamiaru przechodzić przez to jeszcze raz, Hepburn!
- 204 -
Rozdział 18 Jadąc u boku Patricka do Crichton, doszła do wniosku, że jej impulsywne słowa były zbyt okrutne. Patrick kochał się z nią, bo sama na to nalegała; chciała zwalczyć obsesję. Choć jego poranna uwaga w sypialni wytrąciła ją z równowagi, powoli wracał zdrowy rozsądek. Hepburn nie jest tresowanym pieskiem, to szorstki lord z pogranicza - tłumaczyła sobie. - Poza tym w nocy powiedział do mnie: „kochana". Zerknęła na stadko koni, które prowadził, i stwierdziła, że zostawił na wolności czarnego ogiera wyłącznie, by zrobić jej przyjemność. Cat postanowiła przerwać niezręczne milczenie, korzystając ze sprawdzonej kobiecej metody. Trzeba go zachęcić, by opowiadał o sobie. - Jak ci się udało złapać konie? Uśmiechnął się.
S
- Nie było łatwo, ale robiłem to już wcześniej. Z pomocą Valianta rozbiłem stado na trzy grupy, ale ogier okrążył je, galopując jak szalony, z groźnie pochylonym
R
łbem. Po minucie znów złączył je w jedno stado. Rozbiłem je znowu, a gdy zajął się łączeniem dwóch mniejszych stad, okrążyłem i na dobre odłączyłem trzecią grupę. Spojrzał z satysfakcją na dziesięć koni. - Rozwścieczony drań rzucił się za nami w pogoń, ale Valiant go odstraszył. Mam nadzieję, że większość klaczy jest brzemienna. Dzikie klacze są dobrymi... matkami. - Nigdy jeszcze nie opowiadałeś mi o swojej matce - powiedziała Cat - choć tak często wspominasz ojca. Hepburn zamyślił się i przez dłuższą chwilę milczał. Wreszcie odezwał się lekkim tonem: - Miesiąc po tym, jak ojciec udał się na wygnanie, ruszyła za nim do Włoch. - Wydawało mi się, że byłeś wtedy jeszcze dzieckiem. - Miałem dwanaście lat. Byłem wystarczająco duży, by dać sobie radę stwierdził, wzruszając ramionami. Porzuciła cię! Moja matka nigdy wprawdzie nie odeszła, ale też nigdy mnie nie kochała.
- 205 -
- To musiał być dla niej bardzo trudny wybór - powiedziała cicho Cat. - Nie sprawiała takiego wrażenia. Za to okazał się nieszczęśliwy. Zmarła w połogu niecały rok później. Tak mi przykro! Cat miała wystarczająco wiele rozsądku, by nie mówić tego na głos. Hepburn nie zniósłby litości. W południe zatrzymali się, by napoić konie i puścić je na łąkę. Podzielił się z nią prowiantem, który wziął z Hailes, lecz nie popasali długo. - Jeśli dałabyś radę jechać do zmroku, tę noc moglibyśmy spędzić już w Crichton. Zapewniła go, że świetnie czuje się w siodle, uszczęśliwiona, że nie będzie musiała spać z nim na ziemi. W Crichton znowu stanie się lady Catherine i trzeba będzie zachowywać pozory stosownego zachowania. Dotarli do zamku po zmroku. Na dziedzińcu natychmiast zaroiło się od Hepburnów, którzy zajęli się dzikim stadem.
S
- Wyszczotkuję porządnie nasze konie, a ty odpocznij. Gospodyni nakarmi cię i
R
przygotuje kąpiel, nie będziesz musiała nawet prosić. Jutro rano odwiozę cię do domu. Gospodyni czekała na nią w progu.
- Zakładam, że jest pani głodna, lady Catherine. Może pani zjeść od razu, albo wziąć kąpiel i zjeść razem z lordem Stewartem. - Z przyjemnością skorzystam z kąpieli. Cały dzień spędziłam w siodle. Gospodyni przewróciła oczami ze zgrozy. - Co on wyprawia! Traktuje damę jak dziewkę, a dziewki zapewne jak damy. Cat z rozkoszą zrzuciła strój do jazdy. Po kąpieli ubrała się w najbardziej elegancką suknię, jaką wzięła do Crichton, a włosy upięła i ozdobiła perłami. *** Patrick odszukał Jocka w stajniach. - Odkąd rano schwytałem stado w okolicy Hailes, naszło mnie złe przeczucie, z którego nie mogłem się otrząsnąć. Nie zwlekałem ani chwili z powrotem. - Strażnicy dali znać o przemykających zeszłej nocy przez nasze ziemie nieznajomych jeźdźcach. Pojechałem tam z półtuzinem żołnierzy, ale nikogo nie znaleźliśmy. Nic także nie zginęło, jednak podwoiłem straże na tę noc.
- 206 -
Hepburn pokiwał głową. - Słusznie. - Nasypał Valiantowi i Kasztance po porcji owsa i udał się prosto do sypialni, gdzie zrzucił z siebie ciężkie buty i szorstki strój do jazdy. Po kąpieli założył lnianą koszulę, lekkie spodnie i miękkie włoskie mokasyny. Natychmiast ruszył na poszukiwanie gospodyni i kolacji. - Kolacja jest już gotowa, lordzie Stewart. Lady Catherine zdecydowała się na pana zaczekać. Patrick zmarszczył brwi. Spodziewał się, że po tylu godzinach w siodle Cat natychmiast położy się do łóżka. Udał się do małej jadalni przy bibliotece, z której korzystał, gdy jadał sam. Stół był nakryty dla dwojga i już miał zamiar przy nim usiąść, gdy przyszła Catherine. Miała na sobie suknię tak delikatną i zwiewną, że wyglądała w niej niczym bogini utkana z babiego lata. Na jej widok zaschło mu w ustach. Przytrzymał dla niej krzesło, a Cat usiadła z czarującym uśmiechem. Chciał właśnie pogłaskać jej ramiona, gdy weszła gospodyni, dźwigając srebrną tacę z
S
pokrywką i dzbanek ale, więc niechętnie zrezygnował z pieszczoty.
R
Gdy podniósł pokrywkę, smakowity zapach wołowiny i duszonych warzyw zaostrzył ich apetyty. Patrick bez pytania nałożył Cat sutą porcję, ona zaś napełniła jego kufel piwem.
- Smakuje ci ale z własnego browaru. - Było to stwierdzenie, nie pytanie. - Tak. Najlepiej gasi moje pragnienie. - Tylko ty możesz ugasić moje pragnienie, Catherine. Zaczął jeść, nie odrywając wzroku od jej ślicznej twarzy. Jadła z gracją, oblizując wargi czubkiem różowego języka. Na ten widok pragnienie rosło w nim jak huragan. Catherine przyjrzała się jego silnym dłoniom, zerknęła na usta i spojrzała w czarne oczy. Zarumieniła się i natychmiast spuściła powieki. Każde spojrzenie w oczy musiało prowadzić do wniosku, że są kochankami i że pragną się nawzajem. Nieznośne pulsowanie nabrzmiałej męskości doprowadzało Patricka do szaleństwa. Usiłował stłumić żądzę, tłumacząc sobie, że nie może jej uwieść pod własnym dachem, jednak pożądanie nie ustępowało.
- 207 -
Cat upajała się jego gorącymi spojrzeniami. Gdy byli sami, jego urok i siła niemal ją obezwładniały. Delikatne napięcie piersi i brzucha przywoływało wspomnienia jego zapachu, dotyku i smaku jego skóry. Jednak otoczenie, obecność służby, a nawet eleganckie stroje stanowiły barierę dla intymności, przypominając, że są damą i lordem, nie zaś dziewką i pogranicznikiem. Świece zaczęły się dopalać, a w kątach pokoju zgromadziły się cienie. Zapominając o deserze, dotknął jej dłoni leżącej na stole. Splotła palce z jego palcami i obydwoje poczuli przypływ pożądania. W mrocznym korytarzu pojawiła się gospodyni. - Proszę o wybaczenie, lordzie Stewart. Przyjechał do pana goniec z listem. - Dziękuję. Jedzenie było wyborne. Cat wstała od stołu, a Patrick ucałował jej palce. - Przepraszam, Catherine. - Z trudem rezygnował z jej towarzystwa. Zobaczymy się rano.
R
S
Patrząc, jak wychodzi z jadalni, zaklął cicho i poszedł do holu, gdzie powinien czekać na niego goniec. Nie zdziwił się na widok posłańca w królewskiej liberii. Wziął od niego list, złamał pieczęć i przeczytał szybko. W skąpych słowach Jakub informował go, że otrzymał wiadomość od R. C, który pojutrze przyjedzie z powrotem do Edynburga i w związku z tym król prosi go o przybycie do Holyrood. Ależ prędko się uwinął! Robert pewnie dostarczył list od króla Cecilowi, a ten od razu odpisał i prosił o natychmiastowe dostarczenie. - Już późno, musisz zostać u nas na noc - powiedział do gońca. - Król nie spodziewa się mojej odpowiedzi przed świtem, poza tym doskonale wie, że stawię się na jego wezwanie. Napiszę jednak odpowiedź, byś nie wracał z pustymi rękami. - Patrick zawołał Davida Hepburna i nakazał mu przygotować sypialnię dla gońca. Gdy Catherine przygotowywała się do snu, wzrok jej błądził po uroczej sypialni i znów wydawało jej się, że jest mocno związana z zamkiem Crichton. Zupełnie, jakby kiedyś do niej należał.
- 208 -
Istnieje łatwy sposób, by znów mógł być twój. Cat zganiła się za tę szaloną myśl. Małżeństwo z Hepburnem nie wchodzi w grę! Cichy głos w głowie nie dawał za wygraną. Marzy ci się Crichton czy jego gospodarz? Nie potrafiła na to odpowiedzieć, lecz tuż przed zaśnięciem uśmiech pojawił się na jej ustach. Wyobraziła sobie, że Patrick się w niej zakochał i jeśli tylko zechce, może mieć i zamek, i Hepburna. *** Gdy Catherine nie pojawiła się na śniadaniu, Patrick uśmiechnął się czule. Jest taka drobna, pomyślał, pewnie wyprawa całkiem ją wyczerpała. Pouczył gospodynię, że nie należy przeszkadzać lady Catherine. Wysłał gońca do Edynburga, a sam poszedł sprawdzić, jak się mają dzikie konie. Wróciwszy do zamku, spakował kilka rzeczy, które chciał zabrać ze sobą na dwór Jakuba. Przed południem zobaczył gospodynię niosącą tacę ze śniadaniem do sypialni Cat. Wiedział, że w ciągu godziny musi wyruszyć z nią do Seton, choć całym sercem wolałby zatrzymać ją u siebie.
R
S
Krążył po korytarzach, jak dzikie zwierzę w klatce, wreszcie nie mogąc już dłużej wytrzymać, poszedł do jej sypialni.
- Dzień dobry, Catherine. Widzę, że jesteś już spakowana i gotowa mnie porzucić. Uśmiechnęła się do niego. - Zwykle wstaję razem ze słońcem. - Dziś nie ma słońca. Znad morza nadciągają deszczowe chmury. Westchnęła Serce boli mnie, jakby wbiła się w nie strzała Amora. - Och, zapomniałabym zabrać moje strzały! - Wyjęła strzały z szafy i umieściła na stercie ubrań. - Skąd je masz? - zapytał szorstko, zdumiony widokiem strzał identycznych jak zabłąkany pocisk w zagajniku. - Dał mi je kuzyn Andrew. Wszystko w porządku? - Och, tak - potwierdził pospiesznie. - Są niezwykłe, to wszystko. Opierzone lotkami kruka. Większość strzał jest opierzona lotkami szarej gęsi. - Zamknął torby i przytrzymał jej pelerynę. Dotykając delikatnie ramion, pocałował loki nad karkiem.
- 209 -
Catherine zamknęła oczy, rozkoszując się jego dotykiem. Dopóki wciąż jeszcze miała siłę, by odjechać, powiedziała: - Jestem gotowa. Gospodyni przyszła po tacę i Cat podziękowała jej serdecznie za gościnność, po czym ruszyła ku schodom. Patrick ściągnął brwi i zapytał gospodynię: - Gdzie jest Jenny? - Wstała przed świtem i już się urwała ze swym lubym. - Andrew Lindsayem z Seton? - A z kimże by innym? Patrick wziął bagaże Catherine i poszedł za nią. W stajni przytroczył większą torbę do grzbietu Valianta, a mniejszą umocował na grzbiecie Kasztanki. - Jak się mają dzikie konie? - Świetnie. Tymczasem zostawię je w gromadzie. Konie, podobnie jak ludzie, lubią być z własnym klanem. Obcy często się ścierają. - Jak my - zażartowała Cat z uśmiechem.
R
S
W czasie jazdy stwierdziła, że Patrick nie wysila się na żadne uprzejmości ani nawet nie próbuje z nią rozmawiać. Zdawał się pogrążony we własnych myślach. Nie chce się ze mną rozstawać. Może myśli o tym, jak bardzo będzie za mną tęsknił. Wiem, że ja będę strasznie tęskniła. Spostrzegła, że patrzył z niepokojem w niebo, stwierdziła więc, że martwi się nadchodzącym deszczem. - Czy w lipcu często zdarzają się tu burze? - Zdarzają się. Lato mamy krótkie, a gorące i chłodne powietrze są odwiecznymi wrogami. Nie bój się. Dziś będzie tylko padać. - Uwielbiam burze! - Nie powinnaś, Catherine. Pioruny zabijają. Zapytaj Geordiego, jak wiele bydła traci przez pioruny. Obiecaj mi, że nigdy nie będziesz jeździła, gdy będzie się zanosiło na burzę. Chciała zaprotestować, że nie jest aż tak impulsywna, lecz Patrick by jej nie uwierzył. Jaki on opiekuńczy! - Obiecuję. Zawczasu ostrzeżony jest na czas uzbrojony.
- 210 -
Gdy na horyzoncie pojawił się zamek Winton, zaczęła się martwić, co powie dziadkowi i Maggie na temat pobytu w Crichton. Przecież Roberta i Liz nie było tam, by mogli mieć na nią oko. Przez trzy dni nawet mnie tam nie było! Zadrżała ze zdumienia, że śmiała zachowywać się tak nierozważnie. Nie tylko kłamstwo ma krótkie nogi. Zadrżała znowu. Zanim wjechali na dziedziniec, zobaczyli dwoje jeźdźców. Jenny Hepburn, machając z entuzjazmem, przynagliła kuca do biegu. - Lady Catherine! Tak się cieszę, że cię widzę! - Jenny, co za miła niespodzianka. Witaj, Andrew. Hepburn spojrzał groźnie na Andrew. - Zaraz będzie lało. Pojedziesz ze mną do domu, Jenny. - Dziękuję, lordzie Stewart, nie ma potrzeby... - Owszem, jest - uciął. Pomógł Catherine zsiąść z konia, odwiązał jej torby i postawił je przed Lindsayem. - Wybacz mi pośpiech, lady Catherine, i przekaż moje pozdrowienia hrabiemu.
R
S
Cat widziała, że Patrick zniknął, a jego miejsce zajął lord Stewart. Widziała też, że jest w ponurym nastroju, choć nie znała przyczyny. Nie doczeka się z pewnością czułego pożegnania.
- Jenny, weź moją pelerynę. Może ci się przydać. Dziewczyna założyła pelerynę, chowając długie rude włosy w kapturze. - Dziękuję. Będę o nią dbała. Ruszyli w drogę, prowadząc Kasztankę między sobą. - Hepburn najwyraźniej nie pochwala moich planów wobec Jenny. - Sądzę, że tylko martwi się ulewą - wytłumaczyła go Cat, przeczuwając, że zbliża się jakaś burza. *** Patrick jechał jak wariat, lecz Jenny dotrzymywała mu kroku. Z ponurą, zaciętą twarzą rozmyślał o Andrew Lindsayu, usiłując znaleźć przyczynę, dla której miałby być mu wrogiem. Gdy mijali rząd jodeł, usłyszał charakterystyczny świst strzały. Szarpnął wodze, by uniknąć pocisku i w tej samej chwili usłyszał ohydny dźwięk, gdy strzała wbiła się w ramię Jenny.
- 211 -
- Chryste Panie! W okamgnieniu zeskoczył z siodła i chwycił ją, zanim spadła na ziemię. Podniósł głowę, powąchał powietrze, lecz nie wyczuł zagrożenia. Pościg byłby niemożliwy, a poza tym ważniejsza była teraz Jenny. W oczach miała łzy bólu, ale nie straciła przytomności. - Dzielna dziewczyna. Do Seton jest bliżej, ale zabiorę cię do domu. Delikatnie wyciągnął strzałę i schował ją do juków. Wsiadł z Jenny na Valianta, przynaglając go do galopu i mocno trzymając dziewczynę ramieniem. - Wiem, że bardzo cię boli, ale nic ci nie grozi - zapewnił. Strzała była przeznaczona dla mnie, ale dlaczego instynkt mnie nie ostrzegł? Już drugi raz szósty zmysł zawiódł mnie w niebezpieczeństwie! Valiant wpadł na dziedziniec Crichton i w tym samym momencie oberwała się chmura. Patrick zeskoczył z siodła z Jenny w ramionach i pobiegł do zamku. Gospodyni złapała się za serce. - Mój Boże! Jenny!
R
S
- To bardzo dzielna dziewczyna. - Spojrzał ostro na gospodynię, by przywołać ją do porządku. Zaniósł dziewczynę do biblioteki, gospodyni zaś pośpieszyła do kuchni po gorącą wodę i ałun do zatamowania krwotoku. Służba i żołnierze zgromadzili się pod drzwiami, po chwili przybiegł też ojciec Jenny. Hepburn podał mu swój sztylet - Przytrzymaj czubek ostrza nad płomieniem świecy. - Posłał gospodynię po whisky. Gdy Jenny posłusznie wypiła palący płyn, Patrick zdjął z niej pelerynę i odciął zakrwawiony rękaw koszuli. - To zaboli - uprzedził. Sprawnie naciął skórę sztyletem i wyjął grot. Z rany popłynęła struga krwi. Matka dziewczyny szybko obmyła ranę i posypała sproszkowanym ałunem, a Patrick zabandażował ciasno. Gdy nadbiegł zamkowy chirurg, mógł już tylko pokiwać głową z aprobatą. - Peleryna lady Catherine całkiem się zniszczyła - wyszeptała Jenny bladymi wargami.
- 212 -
Wszyscy roześmiali się z ulgą. Ojciec Jenny zaniósł ją do łóżka, w duchu podejmując postanowienie pomszczenia córki, jeśli okaże się, że strzała nie była wypuszczona przypadkowo. Hepburn był wściekły. Mógłby pobić Lindsaya na śmierć. Chwycił szarą pelerynę, gryząc się i zastanawiając, dlaczego zawodzi go intuicja. Zaświerzbił go kark. Być może szósty zmysł nie ostrzega go przed niebezpieczeństwem dlatego, że nie jemu ono grozi. Zdał sobie sprawę, że ktoś pomylił Jenny z Cat i poczuł ucisk w gardle. Strzała była przeznaczona dla Catherine! Nerwowo krążył po bibliotece, błyskawicznie rozważając możliwości. Ktoś chciał zabić Cat. To ona była celem zabłąkanej strzały w Holyrood. Kto zyskałby, gdyby Cat zniknęła z linii dziedziczenia? Odpowiedź była jasna. Syn starszej siostry Geordiego Setona, Malcolm Lindsay. W bibliotece czuł się jak w klatce. Zbiegł po schodach i zaczął spacerować pod kolumnadą, wsłuchując się w deszcz. Wciąż czuł się uwięziony, wyszedł więc z gołą
S
głową na deszcz i udał się w stronę rzeki. Zastanawiał się, czy obydwaj Lindsayowie
R
są wrogami Catherine. Wiedział, że nie Andrew postrzelił Jenny przez pomyłkę, gdyż widział ją w pelerynie Cat na dziedzińcu zamku Winton. Myśli Patricka skupiły się na Malcolmie, jednak nie wiedział o nim zbyt wiele ponad to, że zmarła mu żona. Zaklął głośno na myśl, że o świcie musi wyruszyć do Edynburga. Pomyślał przelotnie o Robercie Careyu. Najpierw musi pojechać do Seton. Przemoczony do suchej nitki, zadrżał. Cat jest w wielkim niebezpieczeństwie! *** Promienie słońca wpadające przez okna komnaty obudziły Cat. Przeciągnęła się zmysłowo i uśmiechnęła do Maggie. - Miałam cudowny sen! - Doprawdy? Mogę zgadnąć, kto ci się śnił? Mam trzy próby? - Zgoda, ale pierwsze dwie się nie liczą - roześmiała się Cat. Tattoo zeskoczyła z łóżka na podłogę i otarła się o nogi Maggie trzymającej tacę ze śniadaniem. - Jakże się mają nowożeńcy, Robert i Liz?
- 213 -
Cat poczuła okropne wyrzuty sumienia. Odłamała kawałek chrupiącego bekonu dla Tattoo, zwlekając z odpowiedzią. - Zmarł lord Hundson, ojciec Roberta, więc musieli wrócić do Londynu. Błagam, nie pytaj mnie, kiedy wyjechali! - Niech spoczywa w pokoju. Kate i Philadelphia będą przygnębione, choć zapewne spodziewały się jego śmierci. Twoja ciotka Beth zostanie lady Hundson. Ciekawa jestem, jak się z tym czuje Isobel. - Dopóki jej pozycja na dworze jest niezachwiana, wątpię, by przejmowała się czyjąkolwiek śmiercią. Szwagierka, która jest hrabiną, tylko umocni jej status. - Całe to zabieganie o pozycję na dworze z perspektywy Seton wydaje mi się po prostu śmieszne. Tak się cieszę, że trzymasz się z dala od intryg. Cat przymknęła oczy i uśmiechnęła się do siebie. Siedzę po uszy w intrydze, Maggie, tylko ty o tym nie wiesz. - W co się dziś ubierzesz? Deszcz przestał już padać i dzięki Bogu, wiatr
S
rozwiał chmury. Mamy piękny słoneczny dzień.
R
Cat przeciągnęła się jeszcze raz i otworzyła szafę. Czuła się piękna, chciała więc włożyć suknię, która będzie pasowała do nastroju. Wyjęła suknię w kolorze brzoskwini. Gdy ją włożyła, stwierdziła, że oczy lśnią jej bursztynowym blaskiem. Zakochanie działa prawdziwe cuda zarówno z ciałem, jak i z duszą - stwierdziła. Wyszczotkowała włosy i przewiązała czarne loki brzoskwiniową wstążką. Otworzyła okno, by odetchnąć świeżym powietrzem. Serce w niej zamarło. To on! Nie mogę w to uwierzyć! Patrick nie może już beze mnie żyć! Cat puściła się pędem po schodach, zostawiając zdumioną Maggie w sypialni. Nigdy wcześniej nie biegła do mężczyzny. Nawet jeśli ktoś jej się podobał, zachowywała chłodny dystans. Jednak wiedziała, że przy Patricku jest to niemożliwe. Przebiegła przez hol, ledwie łapiąc oddech z podekscytowania. Gdy wpadł jak burza przez drzwi, zamarła. - Jedziesz do domu! Pakuj się! Catherine cofnęła się. Twarz Hepburna była pociemniała i zacięta, szczęki miał jak wykute z granitu, dłonie zaciśnięte w pięści. Cienka zasłona pozornej ogłady
- 214 -
rozerwała się, ukazując brutalną prawdę. Przestraszyła się, lecz znalazła w sobie odwagę, by spytać: - O co chodzi? - Nie chcę cię widzieć w Szkocji! Odsyłam cię do Londynu. Catherine zamarła. Nie mogła znieść myśli, że Patrick ją odrzuca. W holu pojawił się dziadek i zaczął rozmawiać z Hepburnem przyciszonym głosem. Nie słyszała ich słów. Ogłuszona z bólu powlokła się na górę. - Geordie, mam powody, by sądzić, że życie Catherine jest w niebezpieczeństwie. Będzie bezpieczniejsza w swoim domu w Anglii. Twarz hrabiego pokryła się purpurą. Huknął pięścią w stolik. - Kto ośmiela się jej zagrażać? - Zadałem sobie pytanie: kto zyska na jej śmierci? Odpowiedź brzmi: twój starszy siostrzeniec, Malcolm Lindsay. - Malcolm jej groził? - zapytał osłupiały Geordie.
S
- Odwoziłem wczoraj Jenny Hepburn do domu. Miała na sobie pelerynę
R
Catherine, więc podejrzewam, że ktoś pomylił ją z twoją wnuczką i strzelił do niej z łuku. Jestem przekonany, że to był Malcolm Lindsay. - Podał Geordiemu strzałę. - Widziałeś go?
- Gdybym go widział, już by nie żył. - Czy rana jest groźna?
- Nie. Dostała w ramię. Powinna szybko wyzdrowieć. - Nie mogę uwierzyć w twoje oskarżenia. Jeśli to jego strzała, to musi to być zwykły wypadek - powiedział Geordie z przekonaniem. - Może była przeznaczona dla ciebie. Masz wrogów, Hepburn. - Zaryzykujesz życiem Catherine? - Nigdy! Natychmiast odsyłam ją do domu, ale potrzebuję dowodu, by oskarżyć siostrzeńca. Musielibyśmy zginąć obydwoje, ja i Catherine, by Malcolm mógł na tym zyskać. - Zgadza się, Geordie. Radzę ci mieć oczy otwarte. Hrabia Winton zmrużył oczy w zadumie. - Planujesz odwieźć Cat i Maggie do Londynu?
- 215 -
- Nie. Zabiorę je do Edynburga i oddam pod opiekę Robertowi Careyowi, który jutro rusza do Anglii. Geordie pokiwał głową. - Im szybciej umknie niebezpieczeństwu, tym lepiej. Pójdę z nią porozmawiać. Geordie zastukał do sypialni wnuczki. Drzwi otworzyła mu poważna Maggie. Przez chwilę nikt się nie odzywał, wreszcie Winton przerwał niezręczną ciszę. - Musicie się jak najszybciej spakować. Istnieje podejrzenie, że nie jesteś bezpieczna w Seton. Hepburn odwiezie was do Edynburga, a Robert Carey zapewni wam eskortę aż do Londynu. - Widząc, że Cat zamierza domagać się wyjaśnień, uniósł dłoń. - Nie mogę ci nic powiedzieć, gdyż nie ja nabrałem podejrzeń. Chcę tylko, byś wiedziała, że twoja wizyta wiele dla mnie znaczyła. Cieszę się z każdej chwili, którą spędziliśmy razem, i mam nadzieję, że gdy tylko niebezpieczeństwo minie, przyjedziesz do nas znów. - Uściskał Cat, a potem Maggie. - Dbajcie o siebie nawzajem.
S
Gdy wyszedł, wściekła Cat wsparła dłonie na biodrach i wykrzyknęła:
R
- Nie mogę w to uwierzyć! Geordie słucha rozkazów Hepburna! Lord Łajdak Stewart chce się mnie pozbyć!
- Zapewne ma ku temu powód, ptaszyno. Oczywiście, że ma powód. Dostał, czego chciał, ale obawia się, że ceną, którą będzie musiał zapłacić, jest małżeństwo. Nie wyjdę za tego dzikiego Szkota, choćby był ostatnim mężczyzną na ziemi!
- 216 -
Rozdział 19 Catherine wyciągnęła kufry na środek sypialni i z furią zaczęła się pakować. Powoli wściekłość zaczęła krzepnąć, a jej serce otoczyło się lodowatym pancerzem. Nie pozwoli się zranić! Odetnie się od bólu odrzucenia i od wstrętnego potwora, który zadał jej ten ból. Gdy spakowały już wszystkie rzeczy, Cat podniosła Tattoo i pogłaskała ją czule. - Nie będę cię zabierać z ukochanego domu, ale wiedz, że codziennie będę o tobie myślała. Do widzenia, kotku. Zeszła do holu z podróżną peleryną przerzuconą przez ramię, a choć Patrick stał nieopodal, odezwała się do służącego:
S
- Powiedz lordowi Stewartowi, że nasze kufry są już gotowe. Lokaj podszedł do Patricka, lecz on słyszał jej słowa i od razu odprawił go
R
gestem. Spojrzał dziwnie na Cat, idąc na górę. Cat wykorzystała tę chwilę, by objąć Geordiego.
- Do zobaczenia, dziadku. Dziękuję za wszystko. Obiecuję, że jeszcze tu wrócę. Wyszła na dwór, by Maggie i Geordie mogli się pożegnać na osobności. Nie zamierzała się przejmować, jak Hepburn poradzi sobie z wszystkimi bagażami. Gdy Patrick pomógł Maggie wsiąść do powozu, Catherine siedziała już w środku, sztywna jak kij, ze wzrokiem utkwionym w horyzont. Nie miał w zwyczaju tłumaczyć kobietom swych decyzji czy działań, jednak w tym wypadku zamierzał zrobić wyjątek. Na pewno nie powie jej o Jenny, bo nie chciał, by się martwiła lub czuła się winna. Jednakże miał zamiar uświadomić jej niebezpieczeństwo. Widział jednak, że nie jest to właściwy moment, zacisnął więc tylko zęby. Jeśli się odezwie, kotka z piekła rodem skorzysta z okazji, by go niegrzecznie odprawić. Wskoczył na siodło i nakazał stangretowi jechać co koń wyskoczy do Edynburga. Z każdą przebytą milą wzrastał dręczący go nieokreślony niepokój. Ponieważ wcześniej intuicja nie ostrzegała go o zagrożeniach, jakie czyhały na Cat, uznał, że
- 217 -
obecne ostrzeżenie dotyczy jego samego lub Crichton. Wymacał długi sztylet i nóż, bystro rozglądając się dokoła. Błękitne, bezchmurne niebo i słońce nie pasowały do mrocznych rozmyślań, jednak Patrick wciąż zastanawiał się, dlaczego nie wyczuł niebezpieczeństwa grożącego Catherine. Gdyby Cat była częścią mnie, intuicja na pewno by mnie ostrzegła. Pragnąłem jej i jej ziemi, ale nie pozwalałem sobie jej kochać. Aż do teraz. Nie oszukuj się, Hepburn. Kochać kogoś oznacza gotowość do wyrzeczenia się ziemi. Zerknął na jej profil widniejący w oknie powozu. Była najpiękniejszą, najbardziej wytworną kobietą, jaką znał. Czy to miłość, czy żądza, nie zamierzam utracić ani jej, ani jej ziemi. To tylko chwilowe rozstanie. Królowa nie pozwoli jej wyjść za mąż, więc zanim w marcu osiągnie pełnoletność, będzie bezpieczna. Wtedy Elżbieta umrze, a Catherine będzie moja! *** Gdy powóz wtaczał się na dziedziniec Holyrood, Cat była nieco zdumiona. Czy
S
Robert naprawdę wyjechał do Londynu i po tygodniu wrócił? Co więcej: dlaczego
R
zawsze odwiedza szkockiego króla? Cat wyczuwała jakąś intrygę. Patrzyła, jak Hepburn podchodzi do stangreta, i nastawiła uszu.
- Zaopiekuj się kuframi pań, podczas gdy będziemy w pałacu. Może minąć kilka godzin, zanim będziesz mógł przeładować je do innego powozu. - Wsunął mu w dłoń kilka monet, otworzył drzwi a ponieważ Cat siedziała nieruchomo jak skała, pomógł Maggie wysiąść. - Czy mogłabyś przekazać lady Catherine, że zabieram ją do królowej Anny na czas mojego spotkania z Jego Wysokością? Catherine lekko zeskoczyła ze stopnia powozu i powiedziała do Maggie: - Poprosiłabym cię o przekazanie wyrazów mojego najszczerszego współczucia lordowi Stewartowi w związku z tym, że musi spotykać się z nędzną karykaturą króla na jego zafajdanym dworze, gdyby nie to, że ten wieprz tak świetnie tu pasuje. Nie podjął walki. - Proszę tędy, drogie panie. Gdy weszli do przestronnych komnat Anny, jej damy zaczęły piszczeć i otoczyły go ze wszystkich stron.
- 218 -
- Patricku, nie było cię całe dwa tygodnie! - powiedziała jedna z wyrzutem. Druga szepnęła z westchnieniem: - Zostaniesz do jutra? - Mogłabym przysiąc, że urosłeś dwa centymetry! - zaszczebiotała trzecia. Królowa uśmiechnęła się do nich promiennie i przywołała do siebie gestem. - Och, jak cudownie, że przyjechałaś, lady Catherine. Oddaj pelerynę Margrethcie i usiądź przy mnie. Mam nadzieję, że zostaniesz na obiad? Cat dygnęła z gracją. - To zaszczyt dla mnie, Wasza Wysokość. Patrick ucałował szczupłe palce królowej i szepnął jej coś do ucha. - Nie spiesz się, lordzie Stewart. Chciałabym, by wizyta lady Catherine trwała jak najdłużej. Patrick posłał Cat ostrzegawcze spojrzenie, lecz ona tylko uniosła podbródek z lodowatym spojrzeniem.
S
Idąc do komnaty króla, Patrick nie mógł otrząsnąć się z poczucia zagrożenia.
R
Miał tylko nadzieję, że nie jest ono w żaden sposób związane z Robertem ani z Jakubem. Dotarłszy do przedpokoju, zastał w nim przyjaciela, oczekującego na audiencję.
- Cieszę się, że cię widzę, Robercie. Mam nadzieję, że twoja rodzina poradziła sobie z pogrzebem. Spodziewam się, że przybyły tłumy. - Och, tak. Mimo że Elżbieta okazała się zbyt samolubna, by ogłosić dzień żałoby narodowej, na ceremonii zjawił się cały Londyn. - Cecil odesłał cię natychmiast, z czego wnoszę, że wszystko toczy się jak najpomyślniej. Robercie, chciałbym cię prosić o przysługę, ale zaczekam z tym, aż załatwimy sprawy z królem. W tym momencie drzwi się otwarły i lokaj zaprosił samego Hepburna. Patrick wzruszył ramionami z zaskoczeniem, udając się do jaskini lwa. - Gdzie byłeś, do diabła? - zapytał niecierpliwie Jakub. - Niegrzecznie jest porzucać dobrego, starego tatusia! Ponieważ król w rozmowach z dworakami często nazywał siebie „dobrym, starym tatusiem", Patrick nawet nie mrugnął okiem.
- 219 -
- Wybacz mi, panie. Nie będę cię zwodził czczymi wymówkami. - List Cecila jest bardzo zachęcający. Sugeruje, byśmy wybrali kogoś, komu będziemy mogli w pełni zaufać, i wysłali go do Londynu jako ambasadora. Od razu pomyślałem o starym druhu Johnnym Erskinie i chciałbym się dowiedzieć, co o tym sądzisz. - Świetny wybór, Wasza Wysokość. Skoro wysłanie jednego ambasadora będzie dobrym posunięciem, dwóch powinno być jeszcze lepszym. Chętnie zaproponuję człowieka o nieskazitelnej reputacji. Edward Bruce, opat Kinross i sędzia Sądu Najwyższego, służył ci wiernie w wielu trudnych sytuacjach i będzie wprost niezastąpiony, gdy zostaniesz królem Anglii. - Prawda! Bruce nadaje się świetnie. Lubi południe i zazdrości angielskim sędziom ich pensji oraz dodatkowych dochodów. Patrick ukrył uśmiech. Władcy zawsze myśleli tylko o pieniądzach. Podobnie, jak ty, Hepburn. Czyż nie płynie w twych żyłach królewska krew?
S
- Podam te dwie kandydatury Cecilowi. Zawołaj Careya.
R
Patrick otworzył drzwi i skinieniem zaprosił przyjaciela. - Na początek chciałbym ci złożyć najszczersze kondolencje, Carey. Lord Hundson musiał być nad podziw dzielnym człowiekiem, skoro spłodził dziesięcioro dzieci.
- Dziesięcioro to tylko w małżeństwie, Wasza Wysokość - odparł Robert beznamiętnie. Gdy Jakub zarżał, rozsiewając wokół kropelki śliny, Robert obiecał sobie, że w przyszłości nie będzie go więcej rozśmieszał. - Za godzinę będę miał odpowiedź dla Cecila. Masz ochotę już dziś wracać do Anglii? - Wielką, Wasza Wysokość. - W takim razie idźcie już. Patrick cię zabawi, zanim napiszę list. Gdy wyszli z komnaty króla, Patrick ukłonił się dwornie. - Chętnie cię zabawię, Robercie, pod warunkiem że nie będziesz na mnie pluł. - Jakub mnie fascynuje. Muszę się bardzo pilnować, by się na niego nie gapić! wyznał Robert. - Porozmawiajmy o przysłudze, o której wspomniałeś. Patrick spoważniał.
- 220 -
- Chciałbym, żebyś zabrał Catherine ze sobą do Anglii. Choć nie mam na to dowodu, jestem przekonany, że w Seton grozi jej niebezpieczeństwo. Podejrzewam, że siostrzeniec Geordiego za wszelką cenę chce zostać hrabią Wintonem. - Dobry Boże! Czy Catherine o tym wie? - Nie wyjawiałem jej swoich podejrzeń, bo nie chcę jej przerazić. Powiedziałem jej tylko, że w domu będzie bezpieczniejsza. Oczywiście, poinformowałem o wszystkim jej dziadka. Może nie przekonałem go do moich racji, ale zgodził się, że Cat powinna wracać do domu. - Dziękuję ci za opiekę nad nią i zapewnienie jej bezpieczeństwa. - Mam wobec niej poważne plany, Robercie. - A co Catherine czuje do ciebie, przyjacielu? - Może ją powinieneś o to zapytać? *** - Patrick Hepburn jest nieokrzesanym prostakiem! Żałuję, że natknęłam się na tego przeklętego Szkota w lesie Richmond.
R
S
Cat i Maggie usiadły w powozie naprzeciwko Roberta. - Gdy dwa tygodnie temu spotkaliśmy się na polowaniu, zdawało mi się, że podoba ci się pobyt w Szkocji.
- Och, Robercie, po uszy zakochałam się w Szkocji. Uwielbiam dziadka i żałuję, że nie mieszkałam z nim od urodzenia. - Rozpięła pelerynę, by pokazać mu wysadzany ametystami sztylet. - Dziadek mi go dał. Wcześniej sztylet należał do mojej babki, Audry. Widziałam jej portret i byłam szczerze zdumiona, jak bardzo jestem do niej podobna. Nikt mi tego wcześniej nie powiedział, nawet Maggie! - A ty oczywiście mówisz mi wszystko, jak na przykład to, że lady Carey nie była z tobą w Crichton - odparła Maggie słodkim głosem. - Żałuję, że Liz nie przyjechała z tobą - powiedziała zmartwiona Cat. - Jej obecność uprzyjemniłaby mi tę długą podróż. - Zostawiłem ją w Widdrington. Musi kierować posiadłością. Cat zaatakowała błyskawicznie: - Zdziwiłam się na wieść, że znów jesteś w Holyrood. Czyżbyś brał udział w jakiejś tajemniczej intrydze?
- 221 -
- Niestety, nie jest to nic ekscytującego. Obawiam się, że to tylko nudne sprawy strażników pogranicza. Dostarczałem raporty męża Philadelphii, lorda Scrope'a, który, jak wiesz, jest naczelnikiem zamku Carlisle. Cat nie zamierzała tak łatwo odpuścić, gdyż nawet Philadelphia mawiała, że jej mąż Thomas to szczwany lis i wciąż angażuje się w jakieś intrygi, lecz w tej chwili powóz zatrzymał się tak gwałtownie, że wpadła na ławeczkę po drugiej stronie. - Co się stało, do licha? Robert ujął klamkę, by otworzyć drzwi, gdy nagle wyrwano mu ją z ręki. Drzwi otworzyły się raptownie, ukazując sześciu krzepkich uzbrojonych po zęby pograniczników. - Wracaj do środka - rozkazał przywódca. Na podłogę powozu rzucono stangreta i lokaja Roberta związanych sznurami. Robert stwierdził, że napastnicy są zapewne członkami klanu Armstrongów, i przypomniał sobie dzień, w którym Patrick kazał powiesić Sima Armstronga.
S
- Rób wszystko, co ci każą, Catherine. Oni nie zawahają się skrzywdzić kobiety.
R
Po kilku minutach powóz ruszył. Ktokolwiek nim kierował, zawrócił z powrotem do miasta.
- Na Boga, Hepburn ostrzegał mnie, że w Szkocji nie jestem bezpieczna, ale mu nie uwierzyłam! - Serce Catherine łomotało głośno ze strachu i podekscytowania porwaniem. - Może nie wiedzą, kim jesteś. Równie dobrze mogli szukać mnie. Nie wolno nam pod żadnym pozorem zdradzić im, kim jesteś - powiedział przyciszonym głosem Robert. Był przekonany, że zbóje szukali posłańca z tajemniczym listem. Powóz zatrzymał się w ponurej części Edynburga, której ani Robert, ani Catherine wcześniej nie oglądali. Drzwi się otworzyły i pasażerowie zostali niemal wepchnięci do odrapanego dwupiętrowego domu z zamkniętymi okiennicami. W środku ich rozdzielono; kobiety poszły na górę pod okiem straszliwego zbója, który miał ich pilnować. Maggie milczała zawzięcie, patrząc na niego z nienawiścią, jednak Catherine nie wytrzymała.
- 222 -
- Czego od nas chcecie? Dzikus spojrzał na nią chytrymi oczkami. - Jesteś małym skarbem Hepburna. Zapłaci nam mnóstwo złota, żeby cię odzyskać, w przeciwnym razie odbierzemy równowartość naszej nagrody w naturze! Podszedł do okna, by sprawdzić, czy wszystko jest porządnie zamknięte. Gdy odwrócił się plecami, w Catherine wstąpił demon. Błyskawicznie wyjęła sztylet i ugodziła go w ramię. Dzikus zawył z bólu. - Ty dziwko! - Wyrwał nóż z ramienia i z całej siły uderzył Catherine w twarz. Padła na kolana, chwytając się za policzek. Maggie rzuciła się ku niej. - Moja ptaszyno! Strażnik otworzył drzwi i wrzasnął: - Pomocy! Cat podniosła sztylet z podłogi; szybko schowała go pod peleryną, gdy na schodach zadudniły kroki.
S
- Do ciężkiej cholery, nie jesteś w stanie upilnować dziewczyny i starej baby? -
R
Gdy zobaczył spuchnięty policzek Catherine, ryknął: - Mamy rozkazy, by nie krzywdzić dziewki! Chryste, Hepburn obetnie ci za to jaja! Wynoś się na dół. Drugi mężczyzna wyglądał równie groźnie. Właściwie z trudem ich rozróżniała. Usiadła na podłodze, opierając plecy o ścianę, i usiłowała zignorować smród pleśni. Postanowiła od tej chwili zachowywać się spokojnie, choć przepełniała ją dzika satysfakcja na myśl o szaleństwie, którego się dopuściła. *** Patrick nie mógł się otrząsnąć z poczucia nadciągającego niebezpieczeństwa. Za każdym razem, gdy zamykał oczy, widział Armstrongów, co upewniało go w przekonaniu, że nocni jeźdźcy wypatrzeni na jego ziemiach należeli do tego klanu. Gdy tylko wyjechał z miasta, przynaglił Valianta do pełnego galopu. W jednej chwili opustoszała ścieżka zapełniła się zbirami. Otoczyło go pięciu bandytów. Patrick był gotów do walki. - Nie hałasuj, lordzie Stewart. Mamy twoją damulkę i Roberta Careya. Niebezpieczeństwo, które wyczuwałem, dotyczyło nie tylko mnie, ale i Catherine oraz Roberta.
- 223 -
Ta wiadomość nie przyniosła mu żadnej satysfakcji, gdyż nie zrobił niczego, by ich ochronić. Wiedział, że nikt nie śledził jego i Catherine na wyprawie po dzikie konie, było jednak jasne, że obserwowali Crichton, czekając na ich powrót. Widzieli, jak pojechał do Seton, a potem odwiózł Cat do Edynburga. Miał tylko nadzieję, że porwali Roberta, gdyż był strażnikiem zaangażowanym w powieszenie Sima Armstronga, a nie dlatego, że jest sekretnym kurierem króla Jakuba. Skrył furię za maską spokoju. - Nie sprawię panom kłopotów. Prowadźcie. Jeźdźcy przezornie otoczyli go w powrotnej drodze do Edynburga. Hepburn znał obskurną okolicę przy Grassmarket, gdzie wieszano na hakach oprawione bydło. Czuł smród stosów wnętrzności rzucanych na ziemię przez rzeźników. Przecisnęli się przez wąski zaułek i stanęli pod wysokim domem. Patrick rozpoznał kufry Cat przytwierdzone do dachu czarnego powozu. Bandyci zeskoczyli z siodeł i uwiązali konie. Poszedł za ich przykładem, w duchu przyrzekając krwawą pomstę każdemu, kto odważy się dotknąć Valianta.
R
S
Drzwi domu otworzyły się przed nim i otaczającą go eskortą czterech zbirów. Okiennice zatrzaśnięto, a wnętrze oświetlały tylko lampy. Patrick skupił całą wolę na Catherine. Czuł, że znajduje się niedaleko, może piętro wyżej, a może w sąsiednim domu. Wyczuł też, że Carey i jego ludzie są uwięzieni w innym miejscu. Wyrzutek, który dowodził bandą, wyszedł na środek pokoju. Patrick z zadowoleniem zauważył, że zatrzymał się w bezpiecznej od niego odległości. Nie był to Foss Armstrong, strażnik pogranicza, dla Patricka było jednak jasne, że właśnie on zorganizował całą akcję. - Obwiesiłeś Sima Armstronga. - Powiesiłem go - poprawił spokojnie Hepburn. - Mamy angielskiego strażnika Careya i twoją kobietkę z Seton. Żądamy dziesięciu tysięcy szkockich funtów jako rekompensatę za śmierć Sima, albo zostaną zgładzeni. Patrick zacisnął wargi i odparł spokojnym głosem: - Z pustego nawet Salomon nie naleje. - Zamek Crichton nigdy nie był pusty. Osiem tysięcy!
- 224 -
Hipoteki są moim przekleństwem. Tak wiele lat spłacałem dług ojca pod zastaw Crichton. Z ulgą stwierdził, że zbiry nie wiedzą o misji Careya. Na myśl o Catherine poczuł ucisk w gardle. - Pięć tysięcy. - Zgoda! - Przywódca kiwnął głową. - Potrzebuję kilku godzin, by zdobyć pieniądze pod hipotekę. - Masz godzinę. Jed, idź z nim. Pod okiem Jeda Patrick ruszył na High Street do królewskiego złotnika Gordona Herriotsa, z którym już wcześniej prowadził interesy. W ciągu trzydziestu minut wziął pożyczkę pod zastaw Crichton i dostał czek na pięć tysięcy funtów. Po powrocie do domu, w którym uwięziono Cat, wręczył czek przywódcy. Oczy zbira zalśniły chciwością, gdy uważnie czytał dokument. Spojrzał na Patricka. - Nie podpisałeś.
S
- Jakże jesteś spostrzegawczy - odparł cicho Patrick. Rzezimieszek oddał mu czek. - Podpisz!
R
- Podpiszę, gdy wypuścicie wszystkich porwanych i pozwolicie im odejść. - Uważasz mnie za cholernego głupca? Skąd mam wiedzieć, że podpiszesz, kiedy ich uwolnię? - Wciąż będziesz miał mnie. Nie podpiszę, dopóki ich nie uwolnisz. Wyszczerzył zęby jak wilk. - Jeśli mnie zabijesz, nigdy nie zdobędziesz podpisu. Jeśli zabijesz ich, nie będziesz się miał czym targować. Zbir przez dłuższą chwilę rozważał ultimatum Hepburna, wreszcie przywołał trzech ludzi i kazał im przypilnować Patricka w pokoju na tyłach domu. Po kilku minutach Hepburn usłyszał, jak ktoś odchrząknął, i rozpoznał Roberta Careya, potem usłyszał głos Catherine: - Ty ohydny wieprzu! Mam nadzieję, że rana, którą ci zadałam, zaropieje! - Trzymaj język za zębami, ptaszyno. Hepburn się uśmiechnął. Cat jest zdecydowanie panną Niecierpliwą. Jedna z okiennic okazała się pęknięta i Patrick widział plecy dam i Careya, gdy wsiadali do
- 225 -
powozu. Po chwili odjechali. Ignorując trzech strażników, Patrick spokojnie wyszedł z pokoju i zaczekał, aż powóz zniknie z pola widzenia. Wiedział, że uwolniono więźniów, lecz dopóki sam się nie uwolni, nie będzie mógł nic dla nich zrobić. Podpisał czek i nie zwlekając ani chwili, wyszedł z feralnego domu. Dosiadłszy Valianta, bez pośpiechu wydostał się z ciasnego zaułka, lecz gdy tylko zniknął z pola widzenia opryszków, ruszył co koń wyskoczy i nie zwolnił ani na chwilę, dopóki nie dotarł do Crichton. Wykrzykiwał rozkazy, zanim jeszcze wjechał na dziedziniec i w czasie, gdy zmieniał konia, sześciu żołnierzy zdążyło osiodłać swoje wierzchowce. Godzina ostrego galopu wystarczyła, by dogonić powóz Careya. Obciążony pasażerami i bagażami zdołał ujechać zaledwie dwanaście mil. Hepburn odetchnął z ulgą, widząc, że nikt ich nie śledzi. Trzymał się z tyłu przez całe popołudnie, a gdy zaczęło zmierzchać, posłał Jocka do najbliższej wioski Peebles, by upewnić się, że nie czyha tam zasadzka.
S
***
R
- Nie możemy jechać szybciej, Robercie? Ktoś nas śledzi! - Tak. Byłem zaniepokojony, dopóki nie przekonałem się, że to lord z pogranicza.
- Przeklęty Hepburn! To przez niego zostaliśmy porwani, nieprawdaż? Dotknęła posiniaczonej twarzy i syknęła. - Obawiam się, że obydwaj ponosimy winę, Catherine. - Co wyście zrobili? - zapytała. - To sprawy strażników. Nie chcesz wiedzieć. - Hepburn jest przyczyną wszystkich moich kłopotów! - Tylko dzięki niemu nas uwolniono, Catherine. - Podpisał pakt z diabłem? - zadrwiła. - Zapłacił za nas okup. Myślę, że możesz to nazwać paktem z diabłem. Cat zadrżała. - Szkocja jest pełna barbarzyńców. - Tuż przed nami znajduje się wioska Peebles. Zatrzymamy się na noc w gospodzie, a jeśli ruszymy o świcie, o zmierzchu powinniśmy przekroczyć granicę.
- 226 -
- Och, to wspaniale. W Anglii nie ma barbarzyńców - stwierdziła cierpko Maggie. W gospodzie Robert zapłacił za pokoje, a gdy bagaże wtaszczano na górę, Maggie powiedziała do żony właściciela: - Po kolacji moja pani zażyje kąpieli. Lubi, kiedy woda jest gorąca. - Po chwili mruknęła pod nosem: - Dlatego jest w gorącej wodzie kąpana. - Wszystko słyszałam - powiedziała Cat i uśmiechnęła się przepraszająco. Wiem, że jestem dla ciebie utrapieniem, Maggie. - Ach, ptaszyno, gdybym cię nie miała, nie zażyłabym tylu przygód! Weszły do pokoju, a Catherine przekręciła klucz w drzwiach. - Jeśli przyjdzie tu Hepburn, zabraniam ci go wpuszczać. Umarłabym ze wstydu, gdyby zobaczył moją twarz w tym stanie. - Zakładam się, że widział już o wiele więcej. - Skoro chcesz wiedzieć, Maggie, widział o wiele więcej już pierwszej nocy na
S
statku, gdy brodziłyśmy po kostki w wymiocinach!
R
- Cóż, skoro to go do ciebie nie zniechęciło, to już nic gorszego się nie wydarzy!
- Nie zniechęciło go do mnie? Zapewniam cię, że jest dokładnie odwrotnie! ***
Godzinę później Robert zasiadł w głównej sali gospody, popijając ale. - Skąd wziąłeś pieniądze? - zapytał Patricka. - A jak myślisz? - odparł Hepburn. Robert wiedział, jak ciężkim brzemieniem jest dla przyjaciela kolejna hipoteka. - Dziękuję. Znajdę jakiś sposób, by oddać ci te pieniądze, mój lordzie. - Nie ma takiej potrzeby. Armstrongowie mi się odpłacą. - Przecież już dawno uciekli - zauważył Robert. Hepburn uśmiechnął się. - Szkocja nie jest wystarczająco rozległa, by mogli się przede mną ukryć. Dopił piwo. - Bałem się, że znajdą list Jakuba. - Kłamiesz, Hepburn. Ty nie boisz się niczego.
- 227 -
*** Gdy Catherine zjadła kolację, służba wniosła drewnianą balię do sypialni i napełniła ją gorącą wodą. Cat namówiła Maggie, by się wykąpała pierwsza, gdy ona w tym czasie dokładnie obejrzy posiniaczoną twarz i obmyje ją zimną wodą z dzbanka. Potem zanurzyła się w wodzie, obawiając się, że w każdej chwili może pojawić się Hepburn. Godzinę później, siedząc na łóżku w koszuli nocnej i szlafroku, zaczęła się obawiać, że Patrick w ogóle nie przyjdzie. Mógłby przynajmniej mnie przeprosić za to, że zostałam porwana, że mi grożono i że jestem ranna! Przypomniała sobie, że Patrick nie jest eleganckim dworakiem. Przeklęty łajdak pewnie jeszcze nigdy w życiu za nic nie przepraszał! Następnego dnia w towarzystwie żołnierzy Hepburna przejechali siedemdziesiąt pięć mil dzielących ich od zamku Carlisle, którego naczelnikiem był
S
lord Scrope. Catherine nie posiadała się z radości, widząc Philadelphię, która wróciła z mężem do zamku po pogrzebie ojca.
R
- Moja droga, co się stało z twoją twarzą? - wykrzyknęła Philadelphia. Cat opowiedziała całą historię współczującej przyjaciółce. Słysząc znajomy stukot butów, odwróciła się szybko.
- Lady Catherine wraca do domu - powiedział Hepburn. - Seton nie jest dla niej bezpiecznym miejscem. Sądzę, że jej kuzyn nie chce się pogodzić z faktem, że dziadek zapisał jej swoją fortunę. Za wszelką cenę zamierza więc zostać lordem Wintonem. - To wstrętne kłamstwo! - wybuchnęła Catherine. - Jak śmiesz rzucać oskarżenia na Andrew albo Malcolma? Wszelkie niebezpieczeństwo, jakie mi grozi, wynika ze znajomości z tobą, Hepburn! I ta znajomość właśnie dziś się kończy! krzyknęła i wybiegła z holu. - Niewiarygodne przyciąganie się przeciwieństw jest w waszym przypadku jeszcze bardziej zdumiewające - stwierdziła Philadelphia. Ujęła Patricka pod ramię. Dziękuję, że dostarczyłeś ich tu bezpiecznie. Zakładam, że musiałeś zapłacić wysoką cenę. Czy mogę ci w jakikolwiek sposób pomóc?
- 228 -
- Upewnij się, że ta kotka z piekła rodem nie ucieknie z nikim, zanim dojdzie do swoich lat, lady Scrope. - Uśmiechnął się i ucałował jej palce. *** Ciemną nocą Patrick stał na umocnieniach zamku Carlisle i wpatrując się w przestrzeń, widział tylko Catherine. Zamykając oczy, czuł jej gładkie ciało. Czuł smak jej ust, wpijających się w jego wargi. Krew w nim wrzała, gdy wspominał, jak namiętnie odpowiadała na jego pieszczoty. Muszę cię wyrzucić z myśli, Catherine. Muszę wykonać zadanie, które wymaga poświęcenia całej mojej energii i woli. Jednak nie obawiaj się, osiągnę cel. A potem strzeż się. Przybędę po ciebie!
Rozdział 20
S
Catherine, tak się cieszę, że wróciłaś - oświadczyła Isobel.
R
Serce Cat wezbrało radością, gdy matka serdecznie powitała ją w apartamencie w Whitehall.
- Królowa była bardzo niezadowolona, że wyjechałaś w odwiedziny do dziadka. Jej Wysokość oczekuje, że zaprojektujesz dla niej kilka nowych sukien. Radość Cat rozwiała się. Powinnam była się tego spodziewać! Matka cieszyła się z jej powrotu, tylko dlatego, że ucieszy się królowa. - Wróciłyśmy razem z Robertem i Philadelphią. - Cieszę się, że i ty wróciłaś, Maggie. Musiałam odprawić moją ostatnią służącą, gdyż bardziej interesowały ją plotki niż obowiązki. Moja garderoba jest w opłakanym stanie. Dziwię się, że Jej Wysokość jeszcze nie zwróciła mi uwagi. - Zajmę się tym, gdy tylko się rozpakuję, proszę pani. - Pomogę ci, Maggie - Cat zdumiała się, że Isobel nie pyta o Geordiego i chętnie zeszła jej z oczu. Następnego ranka stawiła się przed obliczem królowej.
- 229 -
- Lady Catherine, widzę, że wróciłaś z podróży po Szkocji. Co sądzisz o tym barbarzyńskim kraju? Cat podniosła się z głębokiego dygnięcia. - Jest piękny na dziki, nieokrzesany sposób, Wasza Wysokość. - Tak właśnie mi mówiono. O wiele zbyt szorstki dla osoby o tak delikatnej budowie, jak ty czy ja. Jesteś równie delikatna jak koń bojowy, a zaczynam sądzić, że ja również nie jestem efemerycznym kwiatem. - Chcę, żebyś zaprojektowała dla mnie dwie suknie na lato. W tym roku nie zamierzam się włóczyć po całym kraju. Lord Keeper Egerton zaprosił mnie do Harefeld Place na cały sierpień. To da nam okazję przekonania się, czy jego nowa żona Alice jest zabawną i gościnną panią domu. - Bezzwłocznie naszkicuję kilka projektów, Wasza Wysokość. Biedne szwaczki będą musiały pracować dzień i noc, by zdążyć uszyć nowe
S
suknie przed końcem lipca. Powinnam od razu usiąść do pracy.
R
Catherine udała się do krawcowych pracujących pod nadzorem matki. Wspólnie usiadły za stołem i podsunęły rozwiązania, które zaoszczędziłyby im wiele godzin nudnej, uciążliwej pracy. Cat naszkicowała kilka sukien zgodnie z ich wskazówkami. Wieczorem poszła odwiedzić Philadelphię i Kate w sali audiencyjnej. Przyjaciółki dygały właśnie z drwiną przed Beth, która została lady Hundson. - Królowa powiedziała mi, że wybieracie się do Harefeld Place. Założę się, że dla biednej lady Alice to będzie prawdziwy koszmar. - Będzie zachwycona, Catherine. Przeszła przez fortunę hrabiego Derby jak zaciężny pułk, a teraz czyni najazdy na pieniądze Egertona. To będzie koszmar, ale dla Thomasa. - Philadelphia ściszyła głos: - Tęsknota sprzyja gorącym uczuciom, Cat. Nadchodzi twój śliczny konkurent, Henry Somerset. - Lady Catherine, jesteś piękniejsza niż w moich marzeniach. Czy uczynisz mi honor i zatańczysz ze mną? Przyjęła propozycję, jednak tańcząc z nim zastanawiała się, dlaczego Hal nie wydaje jej się już atrakcyjny. Wygląda tak młodo i ślicznie. Dlaczego nigdy wcześniej tego nie dostrzegłam? Wewnętrzny głos odpowiedział: Przecież dobrze wiesz.
- 230 -
- W Globie grają nową sztukę Szekspira. Pójdziesz ze mną, Cat? - poprosił. Spojrzała na niego z przyganą. Jak śmie mówić do niej po imieniu? - Obawiam się, że nie, skoro lady Arbelli nie ma już na dworze. Po skończonym tańcu chciała się odwrócić i odejść, lecz w tym momencie ukłonił się przed nią William Seymour. - Mogę cię prosić do tańca, lady Catherine? - Odczep się, Seymour - warknął Hal. - Ty przeklęty łowco posagów! - Przyganiał kocioł garnkowi! - odciął się Will. Cat doznała olśnienia. Obydwaj chcą tylko jej pieniędzy! - Hal, może zatańczysz z Willem? Stanowicie tak śliczną parę i macie tyle ze sobą wspólnego. Zaprawdę pasujecie do siebie. Gdy kilka godzin później kładła się do łóżka, rozpoczęła wieczorny rytuał, który miała powtarzać codziennie przez wiele miesięcy. Po pierwsze obiecała sobie znaleźć atrakcyjnego szlachcica z pokaźną fortuną, dla którego jej zasoby nie będą
S
miały znaczenia. Po drugie Odegnała wszelkie myśli o Patricku Hepburnie. Następnie zasnęła, żeby o nim śnić.
R
***
Lord Stewart przemówił do żołnierzy zgromadzonych w wielkiej sali: - Wiem, że letnie miesiące po żniwach były zawsze najspokojniejszym czasem na pograniczu, jednak w tym roku Hepburnowie nie zaznają spokoju. - Przyjrzał się smagłym twarzom, szukając oznak niezgody czy buntu. Nie znalazłszy ich, mówił dalej: - Chcę, by połowa z was została w Crichton w obronie naszych ludzi, zamku i ziemi. Pozostali wyruszą ze mną w pogoni za Armstrongami. - Uniósł dłoń, zanim ktokolwiek się odezwał. - Muszę was ostrzec, że narażamy się na gniew króla, gdyż Foss Armstrong jest strażnikiem pogranicza, a ponadto Jakub nie pochwala walk między klanami. Rozejrzał się ponownie. - Sami zdecydujcie, kto jedzie, a kto zostaje. Niedługo później odnalazł Jenny i obejrzał jej ranę. Goiła się dobrze i już tak bardzo nie bolała.
- 231 -
- Nie wolno ci więcej jeździć z Andrew Lindsayem do Seton ani gdziekolwiek indziej. To niebezpieczne. - Zobaczył bunt na jej twarzy. - Jenny, chcę, żebyś mi dała słowo Hepburna, że będziesz mi posłuszna. Wahała się przez chwilę, wreszcie skinęła głową. - Masz moje słowo, lordzie Stewart. - Grzeczna dziewczynka. - Patrick miał nadzieję, że ojciec Jenny postanowi zostać w zamku i strzec rodziny. Następnego ranka Hepburn opuścił Crichton z dwoma tuzinami najtwardszych żołnierzy. Jak się spodziewał, Jock Elliot jechał u jego boku. Większą część grupy stanowili kawalerowie i wdowcy. Żołnierze, którzy mieli małe dzieci, postanowili zostać w zamku pod dowództwem Davida Hepburna. David wolałby jechać, wiedział jednak, że jego obowiązkiem jest chronienie domu. Patrick ruszył do zamku Winton, by powiadomić hrabiego, że choć on sam wyjedzie na jakiś czas, Hepburnowie będą strzegli stad przed kradzieżą. Chciał też
S
sprawdzić, czy z Geordiem wszystko w porządku. Potem, zostawiwszy żołnierzy na
R
dziedzińcu, postanowił odszukać jeszcze jedną osobę i upewnić się, że Geordie pozostanie w dobrym zdrowiu.
Odnalazł Malcolma Lindsaya na polu, nadzorującego mężczyzn koszących siano, i odciągnął go na bok.
- Rozpytywałem o twoją zmarłą żonę i dowiedziałem się, że zginęła w dziwnych okolicznościach. - Nachylił się nad Malcolmem, by przytłoczyć go swym wzrostem i posturą. W czarnych oczach Lindsaya zobaczył zapiekłą nienawiść. Wyznaczam cię na opiekuna i strażnika Geordiego Setona. Twoim zadaniem jest strzec go jak oka w głowie. Patrick Hepburn i jego żołnierze mogli wyruszyć na misję. Nie wiedzieli, że zajmie im kilka miesięcy. *** W czasie, gdy pałac Whitehall był gruntownie sprzątany i wietrzony, królowa i jej dwór korzystali z gościnności Harefeld. Lady Alice starała się przyćmić wszystkie inne panie domu wystawnymi bankietami, przedstawieniami i koncertami, na których sławiono Elżbietę, jako Królową-Słońce.
- 232 -
Po raz pierwszy Isobel nie krytykowała swej córki. - Jak mądrze zrobiłaś, projektując suknie królowej na wzór słońca, księżyca i gwiazd. - Dziękuję, matko. - Nawet nie masz pojęcia, jak mądrze. Szwaczki wycięły wzory z innych tkanin i poprzyszywały je, zamiast haftować dniami i nocami. Potem napisałam do lady Alice, by podpowiedzieć jej, jak bardzo Elżbieta uwielbia być honorowana jako Królowa-Słońce. Przed wyjazdem dworu lord i lady Egerton zorganizowali loterię i urządzili ją tak sprytnie, że wszystkie nagrody wygrała królowa i jej damy dworu. Elżbieta nie szczędziła pochwał. W pierwszym tygodniu września Cat dostała poetycki liścik miłosny od Williama Herberta, z którym spędziła wiele czasu w Harefeld. Natychmiast pobiegła do Philadelphii, by dowiedzieć się jak najwięcej o pociągającym młodzieńcu. - William jest dziedzicem hrabstwa Pembroke. Jego matką była siostra Philipa
S
Sidneya. Najwyraźniej odziedziczył literacki talent po wuju, a ponieważ jego utwory
R
pochlebiają Elżbiecie, ma wielkie szanse na stanowisko królewskiego faworyta. - Ach, więc to dlatego dostał zaproszenie na dwór - zadumała się Cat. Gdy kilka dni później Herbert spotkał ją w ogrodzie, uznała, że rozmowa z nim jest ożywcza i przyjemna. Należał do wąskiego grona poetów i dramatopisarzy, które ją fascynowało. - Czy Will Szekspir naprawdę jest twoim przyjacielem? - Artyści potrzebują bogatych patronów. Jako że mój ojciec hojnie wspomagał Szekspira, mieni się on moim przyjacielem. Ja zaś uważam go za mistrza i mentora, któremu tak wiele zawdzięczam. - Dlaczego nie zasugerujesz królowej, by aktorzy z Globe'a zagrali na dworze jedno z przedstawień Szekspira? - Lady Catherine, czy naprawdę sądzisz, że królowa spojrzałaby przychylnym okiem na takie sugestie? - Przekonajmy się. Zasieję ziarno tego pomysłu w jej głowie, ty zaś podlejesz je pochlebstwami i zobaczymy, jaki wyda owoc.
- 233 -
Przed końcem września Catherine doszła do wniosku, że tworzy wspaniałą parę z Herbertem. Will uległ modzie przywiezionej z Nowej Ziemi i palił tytoń, co tak zafascynowało Cat, że również spróbowała. Oczywiście w ukryciu, mając za świadka wyłącznie Maggie. Pewnej nocy, leżąc w łóżku, uznała, że może już zakończyć poszukiwania konkurenta. Wcześniej tego dnia rozmawiali z Willem o posiadłościach, które odziedziczą - jej w Hertford i jego w Wiltshire, niedaleko Salisbury. Słyszała również plotki, że królowa zamierza nadać mu tytuł Mistrza Koni*. Wreszcie pozwoliła sobie na fantazjowanie o ślubie. Mogłabym zostać hrabiną Pembroke. To powinno na zawsze odegnać natarczywego ducha Patricka Hepburna, który wciąż czai się w mrocznych głębiach mojej świadomości! Zapadła w sen i śniła o mężczyźnie, który istotnie był Mistrzem Koni, a także Mistrzem Kotów, a jednak nie był to szlachetny, jasnowłosy William Herbert.
S
* Mistrz Koni - zwierzchnik Kawalerii Królewskiej, niezwykle zaszczytne
R
stanowisko na dworze angielskim (przyp. tłum.).
***
Przez cały sierpień i wrzesień Patrick i jego żołnierze przemierzali całą Szkocję, krążąc od miasteczka do miasteczka w poszukiwaniu Armstrongów, którzy maczali palce w porwaniu. W Kinmont, Gilnockie i Mangerton znaleźli całe zastępy Armstrongów, od Beznosego Williego po Hoba Półnogiego, lecz Hepburn widział, że to wszystko marne płotki i żaden z nich nie był ostatnio w Edynburgu. Wiedział, że nie spocznie, dopóki nie wyśledzi głowy spisku. - Znalezienie Fossa Armstronga nie powinno być takie trudne. Strażnik Marchii nie może tak po prostu zniknąć - irytował się Jock Elliot. - Ucieka przed nami, chowa się, a potem znów ucieka. Wyśledzimy go choćby na krańcu ziemi i ubijemy jak gadzinę. Równie dobrze może być na angielskim pograniczu, mieszka tam wielu Armstrongów. Dziś w nocy przejdziemy przez granicę. *** Pierwszego października zmarł ojciec Williama Herberta i młodzieniec odziedziczył tytuł hrabiego wraz z ogromną fortuną. Kilka dni później Catherine
- 234 -
spotkała go na polu turniejowym, gdzie zawzięcie trenował sztychy przed Wielkim Turniejem, który miał się odbyć w grudniu. - Nie miałam pojęcia, że wróciłeś już z Salisbury, drogi hrabio. Przyjmij wyrazy współczucia z powodu śmierci ojca. - Dziękuję, Catherine. Chorował już od dłuższego czasu, więc właściwie się tego spodziewałem. Ćwiczenia fizyczne skutecznie rozpraszają melancholię. - Powinieneś pamiętać tylko szczęśliwe chwile, które z nim spędziłeś. - Zgadza się. Tym właśnie starałem się zająć myśli, gdy zmarł. Ojciec miał dość szorstkie obejście i był najszczęśliwszy, wysiadując jak kura swe wioski i farmy oraz kłócąc się z sąsiadami na prowincji. Catherine uśmiechnęła się. - Mój dziadek również przypomina nieoszlifowany diament. - Czy mógłbym prosić o łaskę noszenia twoich barw w czasie turnieju, lady Catherine?
R
S
- Jakież to romantyczne, lordzie Pembroke. Będę zaszczycona. Jutro przyniosę szarfę na pole turniejowe.
- Dziś wieczorem byłoby jeszcze bardziej romantycznie, Catherine. Przyjdziesz?
- Być może. - Uśmiechnęła się nieznacznie. Przy kolacji Cat zajęła miejsce obok Philadelphii. Obserwując skomplikowany rytuał podawania posiłku królowej, umilały sobie czas pogawędką. Dwie damy dworu wykonały serię skomplikowanych ukłonów, po czym wytarły talerz monarchini chlebem i solą. W tym momencie przyboczni królowej wnieśli pozłacane naczynia z potrawami. Mary Fitton, najmłodsza dama dworu, wyjęła specjalny nożyk i odkroiła każdemu przybocznemu sporą porcję potrawy, którą niósł. Spróbowali ich, by się upewnić, że nie są zatrute. - Nasza mała dama dworu lubi, gdy mężczyźni jedzą jej z ręki. Ptaszyna opowiedziała mi o zakończonym już romansie ze skarbnikiem Knollysem. Teraz podobno jest kochanką kogoś innego i wszyscy usiłują zgadnąć, kim jest tajemniczy wielbiciel.
- 235 -
- Kochanką? - zapytała wstrząśnięta Cat. - Przecież jest ode mnie o trzy lata młodsza! - A co wiek ma wspólnego z seksem, moja droga Catherine? Założę się, że i ty nie jesteś już dziewicą. - Ja... damy nie rozmawiają o takich rzeczach - zarumieniła się Cat. Philadelphia się roześmiała. - To znaczy, że nie jesteś, dzięki Bogu. A na marginesie - dżentelmeni zawsze rozmawiają o takich rzeczach! Zdrajca! Widziałam, jak Hepburn rozmawiał z Philadelphią w Carlisle. Z pewnością przeklęty demon nie przepuścił okazji i pochwalił się podbojem. Jak ja gardzę tym wieprzem! - W takim razie nie można ich nazwać dżentelmenami. - Szybko zmieniła temat: - Lord Pembroke poprosił mnie o zaszczyt występowania na turnieju pod moimi barwami. Sądzę, że się zgodzisz, iż William Herbert jest wzorem dżentelmena.
S
- Cóż, z pewnością jest szlachcicem, nie wiem tylko, czy jest wystarczająco
R
delikatny. To już będziesz musiała sama sprawdzić, moja droga. Po kolacji Cat wróciła do swojej sypialni i wyjęła z szuflady białą szarfę, którą haftowała przez całe popołudnie. Przesunęła opuszką palca po ognistym języku smoka, rozważając, czy pójść na spotkanie z Pembroke'em. A cóż mam do stracenia? - spytała siebie. Z pewnością nie dziewictwo - odparł drwiący głos w głowie. - Catherine, czekałem na ciebie ponad godzinę, ale nie dałem za wygraną. Dziękuję, że przyszłaś. Tak pięknie wyglądasz w świetle księżyca. Czy przyniosłaś dla mnie szarfę? - Przyniosłam, Williamie. Szarfa jest ozdobiona moim odwiecznym szkockim emblematem, skrzydlatym smokiem. - Owinęła szarfę wokół jego szyi. - Jego tajemnicza moc uczyni cię mistrzem turnieju. William zdjął szarfę, ucałował biały jedwab i powąchał cień zapachu perfum Catherine. - Moja piękna damo. - Zarzucił szarfę na jej szyję, przyciągając Cat bliżej. Być może to nie przypadek, że Wilton i Winton różnią się tylko jedną literą? - Nie przypadek? - zapytała Cat bez tchu, oczekując na pocałunek.
- 236 -
- Wydaje się oczywiste i całkiem jasne, że powinniśmy stanowić jedno. - Wpił się w nią wargami. - Drogi hrabio, posuwasz się za daleko. - Odsunęła się nieznacznie. Widać, że jest doświadczony w łagodnym uwodzeniu. Jego pocałunek był delikatny i, dzięki Bogu, nie zmienił mnie w dziką kobietę bez żadnych hamulców. Właściwie w związku z Williamem Herbertem to ja będę kontrolowała sytuację. - Światło księżyca jest takie romantyczne. Może przejdziemy się nad rzekę? Ujął jej dłoń i podniósł do ust. - Nad rzekę? Obawiam się, że już zatonąłem, lady Catherine. - Założę się, że jesteś doskonałym pływakiem, lordzie Pembroke. - Mimo to mógłbym zatonąć w złotych głębiach twych oczu. Boże, strzeż mnie przed poetami, dopóki nie noszą nazwiska Szekspir! - Szepnęłam królowej, że damy dworu z przyjemnością obejrzałyby którąś ze sztuk Szekspira.
S
- Dziękuję, Catherine. Właśnie dziś rano królowa spytała mnie, czy mógłbym
R
zorganizować występ aktorów z Globe'a w czasie uroczystości z okazji rocznicy objęcia tronu. Jaki rodzaj sztuki zrobiłby ci największą przyjemność? - Romans, rzecz jasna. Objął ją ramieniem. - Zatem wystawimy romans, Catherine Seton Spencer. *** Choć cierpliwość nie była mocną stroną Hepburna, determinacją nie ustępował skałom i bez wytchnienia przemierzał angielskie pogranicze ze swym oddziałem. Na początku października zawędrowali aż do Highlands, lecz po raz kolejny plotka okazała się nieprawdziwa. Hepburnowie obsiedli niewielkie ognisko, rozważając kolejny ruch. Patrick wpatrywał się w ogień, zauroczony błękitnymi i pomarańczowymi płomieniami. Nagle nabrał przekonania, że odnajdzie Fossa Armstronga na posterunku. W połowie października wznawiano częste patrole granicy, gdyż złodzieje bydła zaczynali się znów naprzykrzać. Gdy Patrick wstał, żołnierze spojrzeli na niego z wyczekiwaniem. Rzucił jedno słowo:
- 237 -
- Hermitage! Po dwóch dniach ostrej jazdy po raz kolejny okazało się, że intuicja Hepburna jest niezawodna. Uwięził Fossa Armstronga wraz z ósemką jego ludzi w ponurej fortecy. Choć najeźdźcy zajęli się wyłącznie Fossem i pozostali strażnicy mogli zbiec, żaden z nich nie odważył się poruszyć. - Żądam zwrotu moich pięciu tysięcy i dodatkowego tysiąca za poniesione trudy. - Nie mam pojęcia, o czym mówisz - zawył Foss. - Armstrongowie uwielbiają przezwiska. Jest już Beznosy Willi i myślę, że mógłby do niego dołączyć Foss bez Jajek. Śniada twarz Armstronga nagle zbielała. Hepburn uśmiechnął się wrogo. - Nie, nawet ja nie mógłbym być tak okrutny... na razie. Skoro już mówimy o przezwiskach, to bardziej podoba mi się Bezpalcy Foss. Będę ci odcinał po jednym palcu każdego dnia, dopóki nie odzyskam pieniędzy. - Wyjął zza pasa toporek. Armstrong szarpnął się w więzach.
R
S
- Jedź do króla! - rozkazał pułkownikowi. - Powiedz mu, że strażnik jest w opresji! Powiedz mu, że wnoszę oskarżenie przeciwko Hepburnowi! Patrick żelaznym chwytem rozprostował dłoń Fossa na stole i sprawnie odrąbał mu mały palec.
Pułkownik Armstronga wypadł z zamku. Nikt go nie zatrzymywał. Foss wpatrywał się z grozą w zakrwawioną dłoń. - Wiesz, że Jamie nie lubi podejmować decyzji w pośpiechu - powiedział Hepburn. - Jeśli zadziałanie w twojej sprawie zajmie mu tylko tydzień, i tak do tego momentu zostaną ci wyłącznie kciuki. - Kiwnął głową do Jocka. - Przypiecz go trochę, to mu ułatwi myślenie. Gdy Jock włożył sztylet w płomienie, Armstrong nie wytrzymał. - Jedźcie po pieniądze! Wróćcie jutro o tej samej porze! - Wiesz, Bezpalcy, ze mną łatwo się dogadać. Wezmę te sześć tysięcy w złocie - oświadczył Hepburn i spojrzał na siedmiu Armstrongów, gotowych do ucieczki. - Zmiatajcie, chłopcy.
- 238 -
*** William rozpiął dwa guziczki gorsetu, a Catherine trzasnęła go po dłoni. - Drogi lordzie, żadnemu mężczyźnie nie pozwalam na coś podobnego. - Nawet temu, który chce cię pojąć za żonę, Catherine? Odetchnęła głęboko, rozkoszując się jego słowami. Wcześniej obserwowała, jak trenuje potyczki w szrankach, i była zdumiona jego zwinnością i doświadczeniem. Teraz zaś potykał się z nią na innym polu. W ciągu dwóch tygodni przeszli od znajomości do zażyłości. Czyżby hrabia Pembroke proponował zaręczyny? - Jej Wysokość patrzy niechętnym okiem na małżeństwa wśród dworaków, Williamie. - Kilka miesięcy temu mój kuzyn, Edward Somerset poślubił lady Annę Russell, a królowa nie tylko nie miała nic przeciwko temu, ale wspaniale się bawiła na przyjęciu weselnym w Blackfriars. - Ach, lecz Anna była wdową po lordzie Warwicku, Ambrosie Dudleyu. Nikt z
S
rodziny Dudleyów nie może zasłużyć na przyganę królowej.
R
- Niektórzy mawiają, że jestem nowym faworytem królowej. - Pochylił głowę i pocałował ją.
- Co oznacza, że i ja nie mogę zasłużyć na jej przyganę. - Czy proponujesz mi małżeństwo, Williamie? - zapytała bez ogródek. - A jeśli tak, to jaka będzie twoja odpowiedź, piękna i cnotliwa panno? - Odpowiem: „być może", lordzie. Możesz mi się oświadczyć, gdy wygrasz dla mnie Wielki Turniej. Z końcem października cały dwór obiegła plotka o ich zażyłości. Philadelphia pierwsza opowiedziała jej o pogłoskach, które do niej dotarły. - Czy jest w tym choć ziarno prawdy, Catherine? - W tym, że zostałam poproszona o rękę przez lorda Pembroke? - zapytała skromnie Cat. - Musisz przyznać, że to raczej kusząca wizja. - William ma opinię podrywacza. Bądź pewna, że proponuje ci małżeństwo, a nie coś innego. Jesteś w nim zakochana? - zapytała otwarcie. - Nie bądź niemądra. Jestem wystarczająco rozważna, by głowa kierowała moim sercem, nie zaś odwrotnie.
- 239 -
- Świetnie! Obiecaj mi, że nie popełnisz żadnego szaleństwa, jak ucieczka z nim, czy coś podobnego. Jeśli rzeczywiście cię pragnie, zaczeka, aż skończysz dwadzieścia jeden lat. Catherine zaczęła zauważać pełne zawiści spojrzenia, rzucane w jej kierunku przez inne damy. Wiedziała, że nie trzeba będzie długo czekać, aż plotka dotrze do uszu Maggie. Miała tylko nadzieję, że matka niczego się nie dowie. Następnego dnia Maggie przyparła ją do muru. - Cała służba pałacowa powtarza plotkę, że zawarłaś porozumienie z Williamem Herbertem. Czy to prawda, moja ptaszyno? - Lorda Pembroke'a i mnie łączy rzeczywiście porozumienie, Maggie. Gdy zaproponuje mi małżeństwo, spodziewa się, że mu odpowiem. - Mówisz zagadkami! - To dlatego, że jeszcze się nie zdecydowałam. - To dobrze. Jesteś stanowczo zbyt niecierpliwa. Przemyśl to długo i bardzo
S
poważnie. To dworak. Jego ambicje i całe jego życie skupiają się na Elżbiecie.
R
- To jedna z jego głównych zalet. Obydwoje zamierzamy zostać na dworze, a nie dać się pogrzebać na prowincji.
Maggie zacisnęła wargi z niezadowoleniem. Następnego dnia Isobel otrzymała zaproszenie dla siebie i córki na kolację u hrabiostwa Worcester w domu na Charing Cross, niedaleko Whitehall. - To wspaniale, Catherine! Zaproszenie podpisała Anna Russell, która była wcześniej hrabiną Warwick. Anna jest ulubienicą królowej, zaraz po Philadelphii Scrope i Kate Howard. Worcester jest kuzynem Pembroke'a. Za tym zaproszeniem kryje się William. Jeśli udamy się do nich na kolację, matka na pewno się dowie! - Nie zamierzasz chyba jechać aż do Charing Cross, nieprawdaż? - Oczywiście, że powinnyśmy pojechać. Odmowa byłaby policzkiem wymierzonym w hrabinę, a tym samym w Jej Wysokość - oświadczyła stanowczo Isobel. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu pozwoliłam synowi Worcestera, Halowi, odprowadzać się na przedstawienia. Jak mógł mi się podobać
- 240 -
taki chłopiec? I znów przeklęty wewnętrzny głos odpowiedział: To było, zanim poznałaś prawdziwego mężczyznę. Catherine zaklęła pod nosem. Czyż nie obiecała sobie nie myśleć więcej o Hepburnie? *** Dzień po kolacji u Worcesterów Isobel szukała porady u Beth, Philadelphii i Kate. - Hrabia Pembroke poprosił mnie o zgodę na to, by mógł się zalecać do Catherine. Ponieważ uważa się go za nowego faworyta królowej, pomyślałam, że najlepiej mu nie odmawiać, jednak zastrzegłam, że nie mogą się spotykać bez przyzwoitki, ponieważ królowa nalega, by wszystkie niezamężne damy dworu były dziewicami. Jak sądzicie, czy słusznie postąpiłam? Kate poklepała ją po dłoni. - Cat niedługo skończy dwadzieścia jeden lat. - Elżbieta niechętnie dzieli się swymi ulubieńcami - ostrzegła Philadelphia. - Och, mój Boże... Niczego tak się nie boję, jak jej gniewu!
S
Gdy tylko Isobel wyszła, Philadelphia napisała liścik do Hepburna. Drogi lordzie Stewart!
R
Serdecznie Cię zapraszam z ponowną wizytą do Richmond, zaś Kate z radością udzieli Ci gościny w swoim domu przy ulicy Strand, jeśli planujesz przyjechać do Londynu na Wielki Turniej. William Herbert, który niedawno został hrabią Pembroke, ma poważne plany wobec lady Catherine. Serdeczne pozdrowienia Philadelphia Scrope Gdy Patrick przeczytał liścik od Philadelphii, zaklął w głos i natychmiast wziął się do przygotowań do turnieju. Jeśli Herbert planuje wygrać turniej dla małego kotka z piekła rodem, czeka go przykra niespodzianka. Ziemia pokryła się grudniowym szronem, zanim Patrick pokonał wszystkich Hepburnów, Stewartów i Elliotów z Crichton. Połamane kopie przeznaczył na podpałkę i wybrał się do króla Jakuba.
- 241 -
- Gdzieś się podziewał, człowieku? Omijasz dwór łukiem przez wiele miesięcy i pojawiasz się znienacka, gdy tylko masz tu jakiś interes! - narzekał Jamie. - Trenowałem przed turniejem, Wasza Wysokość. - Jakim turniejem? - zapytał agresywnie król. - Wielkim Turniejem z okazji rocznicy objęcia tronu przez Elżbietę, który odbędzie się siedemnastego grudnia, Wasza Wysokość. - Do diabła ciężkiego! Ta kobieta rządzi Anglią od czterdziestu czterech lat! To sprzeczne z naturą! Założę się, że zawarła pakt z diabłem. Najwyższy już czas, żeby się przeniosła na tamten świat i zrobiła miejsce dla następcy. - Nie żałuj jej ostatnich przyjemności, Wasza Wysokość. - Lepiej, żeby rzeczywiście okazały się ostatnie. - Posłał Hepburnowi ostrzegawcze spojrzenie. - Ona nawet nie choruje! - wyrzekał niecierpliwie. - Głównym celem mojej wizyty w Whitehall jest przywiezienie ci
S
szczegółowych informacji dotyczących samopoczucia i wyglądu Elżbiety - skłamał gładko Hepburn.
R
- Och, zapewne. Założę się, że nie ma to nic wspólnego z szukaniem bogatej angielskiej dziedziczki - stwierdził Jakub chytrze. Hepburn zrobił obrażoną minę.
- Krzywdzisz mnie, Wasza Wysokość. - Skrzywdzę cię, jeśli nie dostanę korony w dzień, który przepowiedziałeś, Patricku. - Zaufaj mi, królu.
- 242 -
Rozdział 21 Zaufaj mi, Catherine. - Mężczyznom nie należy ufać, Williamie. Skoro królowa żąda, byś walczył pod jej barwami w turnieju, skąd mogę wiedzieć, że masz moją szarfę ukrytą na sercu? - droczyła się Cat. - Już tam jest, sprawdź sama - zachęcił. - Niech królowa cię sprawdza - zakpiła. - Ależ sprawdza - oświadczył poważnie. - Właśnie dlatego jestem jej faworytem. - Ach, właśnie podejrzewałam, że to twoje słodkie ciało ją zniewala. - Cat często pozwalała sobie na niewybredne żarty z Pembroke'em. Kpiną utrzymywała go
S
na dystans. Szybko zmieniła temat. - Jaką sztukę wystawią aktorzy w czasie uroczystości?
R
- Stracone zachody miłości. Tuszę, że ci się spodoba. - Ach, ale to nie mnie masz zadowalać, tylko Elżbietę. - A zadowalam cię, Catherine?
- Cóż za dziwaczne pytanie. Przecież w przeciwnym razie nie dałabym ci mojej szarfy, sir. - A czy dasz mi twierdzącą odpowiedź, jeśli cię spytam? - Może się okazać, że nader chętnie oddam rękę i uczucie temu, kto wygra Wielki Turniej. Mężczyzna ten będzie ze wszech miar pociągający. *** Przez cały ostatni tydzień przed uroczystościami do Whitehall napływała arystokracja, spragniona uczt i zabawy. Percy, hrabią Northumberland, i Clifford, hrabia Cumberland, kręcili się wciąż po dworze, rzucając wyzwania pozostałym dżentelmenom. W tym samym czasie damy dworu były całkowicie pochłonięte planowaniem wspaniałych strojów, które przyciągną wszystkie spojrzenia.
- 243 -
Catherine zaprojektowała dla siebie suknię, która miała wyróżnić ją z tłumu. Ponieważ Elżbieta nie zgadzała się, by panny ubierały się kolorowo, Cat zdecydowała się na cudowny biały aksamit. Grudzień okazał się wyjątkowo mroźny, dobrała więc do stroju aksamitną pelerynkę z kapturem obszytym łabędzim puchem i futrzaną białą mufkę. Gdy przymierzyła cały strój, wiedziała, że wygląda jak Królowa Śniegu. *** Gdy „Róża Hepburnów" zawinęła do portu, Patrick zauważył kry skuwające zatokę. Tym razem przywiózł ze sobą Davida Hepburna, by służył mu w czasie turnieju jako giermek. Wysoki młody kapitan o rudych włosach ukłonił się dwornie przed Patrickiem. - Jeśli ruch na rzece nie był tak gorączkowy jak latem, Tamiza pewnie zamarzła. David rozglądał się dokoła szeroko otwartymi oczami. - W najśmielszych snach nie spodziewałbym się, że Londyn jest taki ogromny, lordzie Stewart.
R
S
- Pozwól, Davidzie, że udzielę ci rady. Nie daj się onieśmielić ani dworowi, ani znamienitym gościom. W twoich żyłach płynie szlachetniejsza krew niż we wszystkich tych dworakach razem wziętych. Twoja wrodzona zuchwałość da ci przewagę w każdej sytuacji, musisz tylko przepychać się łokciami, krzycząc: „Droga dla pogranicznika!". David zaczął się śmiać i dopiero po chwili zauważył, że Hepburn nie żartuje. - Na czas pierwszej wizyty w Whitehall zostawimy wszystko na pokładzie. Po pierwsze musisz porozmawiać z mistrzem ceremonii, który wyznaczy miejsce dla mojego konia, zbroi i kopii. Ja zaś muszę się przyjrzeć Pembroke 'owi! W Whitehall mistrz ceremonii, sir Henry Lee, zabrał ich do stajni i wyznaczył przegrodę dla konia Hepburna. Nie był to Valiant, lecz inny wielki czarny ogier, którego zwykle Patrick używał w pojedynkach. W stajniach panował ścisk. Patrick podziękował mistrzowi ceremonii i dodał lekkim tonem: - Radzono mi, bym obejrzał wierzchowca Pembroke'a. Spodziewam się, że to piękny koń.
- 244 -
- To ten biały wałach - wskazał Lee. - Jej Wysokość szczególnie upodobała sobie białe konie. Jeśli jeszcze czegoś będzie pan potrzebował, wystarczy poprosić chłopca stajennego, sir. Patrick obejrzał przestronną przegrodę. Szukał czegoś, co należy do Williama Herberta. Zawsze z wielkim powodzeniem rozpoznawał charakter osób, trzymając w dłoni rzecz, która do nich należy. Przedmioty często skrywały informacje o właścicielu. Zauważył niewielką fajkę do tytoniu i podniósł ją błyskawicznie. Srebrna moneta rzucona służącemu w pałacu zaprowadziła go do komnat Pembroke'a. Patrick skierował Davida do jadalni, a sam udał się do kuchni po własny posiłek. Im mniej ludzi będzie wiedziało, że przyjechał, tym lepiej. Znalazł sobie przytulną alkowę, przez wszystkich omijaną z daleka z uwagi na nieszczelne okna, i wpatrując się w zapadający zmierzch, ściskał w dłoni fajkę Pembroke'a. Najpierw napłynęła do niego informacja, że Herbert odłożył fajkę po przyjściu do stajni, by nie zaprószyć ognia, lecz potem o niej zapomniał.
S
Szósty zmysł Hepburna wychwytywał naturę człowieka w aurze przedmiotu. W
R
chwili, gdy trafił na trop, skupił całą siłę woli. Na jego wargi wypełzł niebezpieczny uśmiech. Pembroke skrywa jakąś tajemnicę. Ma również cel... nie, dwa cele, które są ze sobą powiązane. Pierwszy jest łatwy do odgadnięcia. Chce wygrać turniej pod barwami królowej. Wyczuwam trzy kobiety: Elżbietę, Catherine i jeszcze jedną. Czy może chodzić o Isobel? Widzę też trzy uczucia: ambicję, afekt i odrazę. Jego drugim celem jest małżeństwo z Catherine. Ambicja dotyczy Elżbiety, zaś afekt Catherine. Odraza jest powiązana z trzecią kobietą, być może chodzi o Isobel, jeśli odmawia zgody na jego związek z Catherine. Hepburn mocniej zacisnął dłoń na fajce, lecz nie napłynęły już żadne wrażenia. Dopił piwo i udał się w pobliże komnat Pembroke'a, czekając na pojawienie się młodzieńca. Czekał ponad godzinę, gdy wreszcie Herbert wyszedł z sypialni. Hrabia miał na sobie ciemną pelerynę i Patrick wyczuł, że wybiera się na spotkanie, podążył więc za wysokim, jasnowłosym mężczyzną. Pembroke wyszedł z Whitehall i udał się nieopodal, do Canon Row. Czekał tam na niego inny młodzieniec, owinięty ciemną peleryną. Po chwili zaczęli się sprzeczać. Hepburn niespodziewanie stwierdził, że ów ciemnowłosy młodzieniec to kobieta przebrana za mężczyznę.
- 245 -
- Kotka z piekła rodem! - mruknął. - Przebieranie się za mężczyznę pasuje do tego rodzaju impulsywnych zachowań, które uwielbia moja mała Cat! Hepburn zauważył, że parka kłóci się coraz gwałtowniej, wreszcie Pembroke odwrócił się plecami do towarzyszki i ruszył z powrotem do pałacu. Drobna ciemnowłosa kobieta patrzyła za nim przez długą chwilę, zanim odeszła w swoją stronę. Patrick zdławił chęć wbicia sztyletu między łopatki dworaka i szybko poszedł za kobietą. Dogonił ją i chwycił za ramię, by spojrzeć jej w twarz. Dziewczyna okazała się bardzo ładna, ale to nie była Catherine. Drobna brunetka spojrzała na smagłego giganta i prawie zemdlała z przerażenia. Hepburn był nie mniej zszokowany. - Błagam panią o wybaczenie! Pomyliłem panią z moją znajomą. Proszę się nie bać, nie wyrządzę pani krzywdy. Zaklął cicho, patrząc, jak dziewczyna ucieka w popłochu. Wściekłość na Catherine zaślepiła go. Od chwili, w której ją poznał, nawiedzała jego marzenia, sny,
S
myśli i nastroje. Kierowała jego działaniami. Hepburn nie nawykł do bycia pod
R
Czyimkolwiek wpływem. Uwierało go to i drażniło. Rozjuszony wrócił do Whitehall, odnalazł Davida i wrócił z nim na statek.
Następnego dnia przesłał wyzwanie Pembroke'owi w imieniu Czarnego Lamparta, który zdobił jego zbroję i tarczę. Pembroke występował jako Złoty Płomień. Wielu rycerzy używało przydomków i zanim dzień dobiegł końca, Patrick wyzwał także Skrzydlatego Kruka i Purpurowego Smoka. *** Siedemnastego grudnia świt wstał słoneczny i mroźny, rozświetlając świątecznie przystrojony pałac Whitehall. Rozwieszono setki flag z napisami: „Elżbieta Regina*" i „Rocznica Objęcia Tronu". * Elżbieta Regina - łac. Elżbieta Królowa (przyp. tłum.). Gdy Catherine zajmowała miejsce obok Philadelphii na trybunach, jej strój wywołał okrzyki i westchnienia zgromadzonych dam dworu. Cat promieniała radością.
- 246 -
- To dość ekscytujące, nie sądzisz? Mężczyźni godzący w siebie nawzajem ogromnymi symbolami fallusów powinni nam dostarczyć rozrywki. - Tak, to zdecydowanie walki kogucików! - roześmiała się Catherine. - Biedna Kate! Królowa trzyma ją u swego boku i zatruje jej całe przedstawienie. No cóż, cieszę się, że to nie mnie spotkał ten los. Spójrz, parada już się zaczyna. Tuzin trębaczy i doboszy szedł za doborową pięćdziesiątką Przybocznej Straży Królowej. Za nimi postępowali rycerze biorący udział w turnieju, jadący na wierzchowcach okrytych lśniącymi jedwabiami. - Purpurowy Smok to Cumberland! Widzisz rękawiczkę królowej na jego hełmie? Nosi ją jako symbol rycerskości - prychnęła Philadelphia. Gdy pierwsza para walczących stanęła w szrankach, tłum krzyczał i tupał głośno. Prawdopodobnie mieszczanie usiłowali w ten sposób trochę się rozgrzać. Cat rozpoznała w Złotym Płomieniu hrabiego Pembroke'a. Gdy ruszył galopem, nachy-
S
lając kopię, zerwała się na nogi, dopingując go okrzykami, lecz kiedy wysadził z
R
siodła Skrzydlatego Kruka, jej pisk utonął w ogólnej wrzawie. Kolejne dwa pojedynki zakończyły się remisem. Philadelphia przyniosła dwa kubki pikantnego hipokrasu* dla siebie i Cat, która wpatrywała się w Czarnego Lamparta, marszcząc brwi. Odziany w ciężką zbroję, od stóp do głów spowity był w czerń. Z głębin podświadomości napłynęły do niej wspomnienia. Bez trudu wysadził z siodła przeciwnika, lecz Cat przypomniała sobie, że w poprzednim pojedynku tego samego rycerza pokonał Pembroke. * Hipokras - aromatyczne wino, mocno słodzone i przyprawione korzeniami (przyp. tłum.). - Czarny Lampart wygląda naprawdę groźnie. - Philadelphia oblizała zmysłowo usta. - I do tego jest rosły! Cat przypomniała sobie, jak w Crichton usiadła na fotelu, którego drewniane poręcze były rzeźbione w lamparty. To lamparty Hepburnów - powiedział jej Patrick. Jej ciało przebiegł dreszcz podniecenia. Jednak myśl o Patricku szybko pierzchła, gdy
- 247 -
Złoty Płomień wysadził z siodła Purpurowego Smoka. Catherine pławiła się w chwale, wiedząc, że cały dwór doskonale zdaje sobie sprawę, iż Pembroke jest jej rycerzem. Przeciwnicy odpadali jeden za drugim i wczesnym popołudniem na arenie zostało dwóch rycerzy - Złoty Płomień i Czarny Lampart. - Kochanie, chyba nie będziesz bardzo rozczarowana, jeśli Pembroke przegra ten pojedynek? - zażartowała Philadelphia. - Ależ nie może przegrać! Jest rycerzem królowej! - No cóż, ja stawiam na większego. Ich kopie są wprawdzie tej samej długości, ale założę się, że Czarny Lampart włada bronią z większą mocą. Przeciwnicy stanęli w szrankach. Wyglądało to jak pojedynek dobra ze złem, światła z ciemnością. Złoty Płomień na swym białym jak mleko wierzchowcu zasalutował królowej. Tłum wrzasnął. Czarny Lampart tylko opuścił przyłbicę i chwycił kopię. Przegroda opadła i grudy ziemi prysnęły spod końskich kopyt. Hepburn
S
zobaczył, jak jego kopia uderza w tarczę przeciwnika z taką siłą, że ten wylatuje z
R
siodła. Kilka sekund później wizja stała się rzeczywistością. Biały rumak bez jeźdźca wybiegł ze szranek. Złoty Płomień leżał bez ruchu na ziemi. Rozległ się przenikliwy kobiecy krzyk. Na pole wbiegł giermek Pembroke'a. Catherine poderwała się z ławki i zbiegła po schodach do drewnianej poręczy. Czarny Lampart siedzący na ogromnym ogierze zasłaniał jej widok. Hepburn spojrzał przez wizjer w przyłbicy. Na widok Catherine ścisnęło mu się gardło. Wstrzymał oddech, widząc jej cudowną postać obleczoną w biały aksamit, śliczną twarz otoczoną łabędzim puchem, złote oczy lśniące z niepokoju. Podniósł przyłbicę, by mogła spojrzeć mu w oczy. Cat spojrzała na niego i cofnęła się ze zgrozą. - Ty! - Zerknęła na kupkę nieszczęścia, która przed chwilą była Złotym Płomieniem. - Zamordowałeś go! - krzyknęła. - Nie. Tylko go trochę ubłociłem i starłem na proch jego dumę. A także moją dumę, ty arogancki szkocki wieprzu! I to nie po raz pierwszy.
- 248 -
Giermek pomógł Pembroke'owi wstać. Wśród publiczności rozległy się głośne okrzyki. Cat zadarła nos i wracając na miejsce, starała się nie czuć upokorzona. Philadelphia wzięła ją za rękę. - To Hepburn - stwierdziła Cat. - Tak właśnie sądziłam. - Nie tracąc czasu, przybył, by chronić swą własność. Uścisnęła dłoń Cat. Elżbieta uniosła dłoń, przywołując do siebie dwóch rycerzy. Tłum zamilkł. Czarny Lampart zsiadł z konia, oddał uzdę i kopię giermkowi, po czym podszedł do strzaskanej kopii Pembroke'a, odwiązał białą szarfę królowej i kłaniając się elegancko, oddał ją przeciwnikowi. Publiczność wydała gromki okrzyk. Rycerze uklękli przed królową. Nakazała im wstać i powiedziała coś przyciszonym głosem. Rycerz w czarnej zbroi, pochyliwszy głowę, odpowiedział cicho. Jej Wysokość powstała i uniosła obie dłonie, nakazując ciszę. - Czarny Lampart łaskawie zgłasza własną dyskwalifikację na podstawie tego,
S
że nie jest Anglikiem. Zatem ogłaszam, że zwycięzcą turnieju i Królewskim Mistrzem
R
zostaje Złoty Płomień. Jednakże zapraszam obydwu dżentelmenów, by przekazali mi swe tarcze. Będą one wystawione z honorami w Galerii Tarcz. Tłum krzyczał i wiwatował bez końca.
- Łaskawie? - syknęła Cat. - Hepburn nigdy w życiu nie zaznał podobnego stanu! - Łaskawość bardziej przystoi kobiecie... Zaś Patrick jest prawdziwym mężczyzną. Cat zarumieniła się. - Zamarzam już, Philadelphio - skłamała. - Wracam do pałacu. Spotkamy się wieczorem. *** Catherine zawsze przywiązywała wielką wagę do fryzury, zaś na ten wieczór zaplanowała szczególnie kunsztowne upięcie z kilkoma luźnymi pasmami włosów wokół twarzy. Maggie przymocowała do koka sznur kryształowych korali przypominających sople lodu. Biała aksamitna suknia bez pelerynki była skromna i prosta w
- 249 -
kroju, nie licząc głębokiego dekoltu. Jednak gdy z rękawków prześwitywała biała satyna ozdobiona kryształkami, suknia przyciągała wzrok. Maggie zapięła delikatną kryzę. - Słyszałam, że lord Stewart nieźle się zaprezentował na turnieju. - Owszem, zrobił z siebie widowisko. - Cat spojrzała w lustro. Ja mu pokażę! Oblizała wargi i przyszczypała lekko policzki. Pokażę mu, co stracił! Isobel weszła do sypialni z niewielkim bukietem białych róż. - Właśnie nadeszły, Catherine. Spodziewam się, że to od twego oddanego adoratora - powiedziała nieśmiało. - Och, cudownie! Musiały rosnąć w królewskiej oranżerii. - Powąchała delikatne płatki i westchnęła. - Dworzanin królowej to kwintesencja elegancji. Cat poszła do sali audiencyjnej, gdzie przed kolacją miało się odbyć przedstawienie. Dołączyła do Philadelphii i Kate. - Catherine, wyglądasz bosko - stwierdziła Kate.
S
- Elżbieta zapewne się spóźni. Jest dziś wyjątkowo kapryśna. Biedna Mary
R
Fitton przez cały dzień biega a to po wino, to po różaną wodę, ciepłe węgle do ogrzania rąk, gorące cegły pod stopy... Mam nadzieję, że królowa się nie przeziębiła. - To mogłoby wykończyć nas wszystkich - stwierdziła Philadelphia. - Przybyli aktorzy z Globe'a. Spodziewam się, że to Williamowi Herbertowi powinnyśmy podziękować za to przedstawienie - powiedziała Kate. - Owszem. Szekspir jest jego bliskim przyjacielem - zapewniła Cat. - Pembroke święci triumfy. Po pierwsze jako Złoty Płomień, a po drugie jako złotowłosy patron dramatu. - To romans - wyjaśniła Cat. - Stracone zachody miłości. - Niektóre romanse pełne są dramatyzmu... jeśli ma się szczęście. Cat dostrzegła w drugim rogu sali ciotkę Beth i korzystając z okazji, uwolniła się od przyjaciółek, zanim Philadelphia zdołała wypowiedzieć kolejną aluzję na temat Patricka Hepburna. Do diabła! Chyba go wywołałam myślami! Cat zdawała sobie sprawę, że nie dobiegnie do Beth, zanim Hepburn ją schwyta, stanęła więc, zadarła nos i przyjęła wojowniczą pozycję, czekając na smagłolicego demona.
- 250 -
Patrick pożerał ją wzrokiem. Zdawało mu się, że jej biała suknia zasysa całe światło z sali audiencyjnej. Moja! Nie miał zamiaru z nikim się nią dzielić. Uśmiechnął się zmysłowo. - Cieszę się, że podobają ci się moje kwiaty, Catherine. - Twoje kwiaty? - Rozpaczliwie chwyciła bukiecik, jakby chciała znaleźć dowód, że Patrick kłamie. Stojąc przy nim, poczuła żar w dole brzucha i spuściła wzrok na róże. Z żalem stwierdziła, że pogniotła delikatne płatki. - Są prześliczne. Pozwól, że się z tobą podzielę. - Podniosła dłoń i obsypała jego ramię pogniecionymi płatkami. Chciała odejść, lecz chwycił ją za nadgarstek i przytrzymał. Przełknęła ślinę i spojrzała mu w oczy z furią. - Lordzie Stewart, sprawiasz mi ból... znowu. Hepburn strzepnął płatki róż z ramienia. W jego wzroku kryły się groźba i obietnica. - Będziesz mogła patrzeć tęsknie na siniaki, gdy położysz się wieczorem do łóżka.
R
S
Puścił ją, gdy był na to gotowy, ani chwili wcześniej. Zanim Cat dotarła do Beth, rozbawiona Philadelphia już stała u boku ciotki. - Stracone zachody miłości, istotnie - wymruczała. Jej Wysokość nadeszła z sześcioma damami dworu. Gdy tylko usiadła, aktorzy zaczęli grać. Catherine starała się skupić na historii, lecz nie była w stanie. Co chwilę wymieniała uśmiechy z Pembroke'em siedzącym przy królowej, lecz jej myśli wciąż wypełniał inny mężczyzna, o wiele bardziej zniewalający. Wciąż czuła na sobie jego dotyk i choć sprawił jej ból, zdradzieckie ciało zdawało się go pożądać. Z trudem odepchnęła myśli o Hepburnie, wpatrując się w czarnooką Rozalinę. Gdy oglądała tę sztukę w teatrze, scena znajdowała się o wiele dalej i fakt, że wszyscy aktorzy są mężczyznami, nie był aż tak rażąco widoczny. Jednak z tej odległości dziwnie było patrzeć na Rozalinę wypowiadającą kwestie cienkim falsetem i gestykulującą z daleko posuniętą przesadą. Cat prześliznęła wzrokiem po zgromadzonej publiczności i dostrzegła Hepburna. Nie starał się nawet ukryć rozbawienia, które czuł na widok prześmiesznych mężczyzn udających romantyczne damy. Cat szybko odwróciła wzrok. Niech go porwie zaraza!
- 251 -
Po przedstawieniu dworacy przeszli do wielkiej jadalni, gdzie spacerowali i wymieniali plotki, aż nadeszła królowa z damami dworu i usiadła za stołem. Hrabia Pembroke ukłonił się dwornie, a Elżbieta zaprosiła go, by usiadł po jej prawej stronie. Jej czujny wzrok co chwila przebiegał salę, niewiele mogło się przed nim ukryć. Niebawem odnalazła dżentelmena, którego szukała, i przywołała Hepburna skinieniem dłoni. On również miał mieć zaszczyt siedzenia przy królowej, po jej lewej stronie. Gdy tylko usiadł, Patrick poczuł znajomy zapach. Spojrzał w twarz kobiety siedzącej po lewicy i stwierdził, że jest to brunetka, którą spotkał zeszłej nocy w męskim stroju. Rozpoznała go, a przerażenie odebrało jej mowę. Patrick nie musiał tracić czasu na dowiadywanie się, z kim potajemnie spotyka się Pembroke. - Nie obawiaj się, Mary - powiedział miękko. Wpiła palce w jego ramię. - Błagam cię, panie, nie zdradź mnie! Skupił się na jej dotyku i ogarnął ją wrażliwymi zmysłami. Wyczuł, że jest
S
zdradzana przez swojego mężczyznę. Jej strach był namacalny, podobnie jak fakt, że
R
jest brzemienna. Przykrył dłonią jej palce. - Ja nie zdradzam.
Spojrzał na nią spokojnie i wyczuła, że może mu zaufać. - Rozumiem twoje położenie. - Patrzył jej w oczy. - Nie chroń go. Nie dźwigaj sama tego brzemienia. Powiedz, jak się nazywa. Spuściła wzrok i ku własnemu zdumieniu poczuła przypływ odwagi. Zabrała dłoń. - Dziękuję, panie. Po bankiecie odbyły się tańce w sali audiencyjnej, lecz Elżbieta przywołała Kate, ulubioną pokojową. - Obawiam się, że dostaję gorączki. Wiesz, jak bardzo nienawidzę, by ktokolwiek widział mnie chorą. Połóż mnie do łóżka tak, żeby nikt nie zauważył, Kate. Pembroke, ośmielony nieobecnością czujnej królowej, poprosił Cat do tańca nie raz, lecz kilkanaście razy. Miał na sobie dublet koloru płomieni z rękawami
- 252 -
ozdobionymi złotem, które doskonale współgrały z lśniącą suknią Catherine. Para przyciągała wszystkie spojrzenia, wciąż znajdując się w centrum uwagi dworaków. Cat uchwyciła zaniepokojone spojrzenie matki, wyrażające niezadowolenie z powodu liczby tańców, które oddała Pembroke'owi, i poczuła się jak prawdziwa zbuntowana dama. Posłała Williamowi promienny uśmiech. Ośmielony jej spojrzeniem, nachylił się i szepnął do ucha Cat: - Jesteś gotowa usłyszeć pytanie, moja słodka? Cat zwalczyła falę paniki. Zobaczyła Hepburna z Mary Fitton uwieszoną na jego ramieniu. Przez całą kolację wpatrywał się w tę małą wywlokę, która ma dopiero siedemnaście lat! Cat spojrzała nieśmiało na Williama. - A jesteś gotów usłyszeć odpowiedź? - Lady Catherine, czy zostaniesz moją żoną i hrabiną Pembroke? Odpowiedziała impulsywnie, nie dając sobie szansy na zastanowienie się: - Z wielką radością, Williamie.
R
S
***
Cat nie mogła sobie odmówić zejścia do królewskiej jadalni na śniadanie. Wiedziała, że jest tematem wszystkich dworskich plotek. Pogłoski szerzyły się po dworze jak płomień i Cat miała zamiar ogrzać się przy tym ogniu. Może i nie kochała Williama, za to kochała być w centrum uwagi. Elżbieta pojawiła się w towarzystwie tych samych dam, co dzień wcześniej. Cat ze współczuciem patrzyła na Kate, wyczerpaną po ciężkiej nocy. Zgodnie ze zwyczajem, dania królowej zostały spróbowane i podane przez przybocznych. Jej Wysokość nałożyła sobie niewielką porcję jajecznicy i zaczęła jeść. Nagle rzuciła serwetkę na podłogę, odsunęła od siebie złoty talerz, tocząc wokół wściekłym spojrzeniem. - Fitton! Rozkazuję ci spróbować wszystkich potraw. Jajecznica jest ohydna! Na twarzy Mary Fitton pojawiła się trwoga. Powoli odkroiła niewielki kawałek z pierwszego talerza. Dzielnie dobrnęła do szóstej potrawy, zanim zaczęła wymiotować. Zabrudziła całe nakrycie stołowe królowej i pluszowy dywan. Elżbieta skoczyła na równe nogi, wrzeszcząc wniebogłosy:
- 253 -
- Wczoraj kręciło ci się w głowie i prawie zemdlałaś, panno Fitton. Dziś dręczą cię poranne mdłości. Założę się, że jesteś brzemienna! Drobna dama dworu szlochała zgięta wpół, gdy Kate podeszła do niej i chusteczką zamoczoną w różanej wodzie przetarła jej twarz. - Odejdź, Kate! Wstrętna ladacznica nie zasługuje na twoją dobroć. Kim jest ojciec dziecka? Wskaż go natychmiast! Mary Fitton padła na kolana przed rozwścieczoną Elżbietą i pochyliła głowę, zbyt przerażona, by spojrzeć na władczynię. - Ojcem jest William Herbert, Wasza Wysokość - wyszeptała Mary. - Hrabia Pembroke? - krzyknęła przeraźliwie królowa. - Straż! Aresztujcie Pembroke'a i zamknijcie go w Tower. Tę kobietę także. Zabierzcie ją z moich oczu! Gdy Kate podbiegła do królowej i zaczęła ją uspokajać przyciszonym głosem, Catherine opadła na krzesło, zdumiona i wstrząśnięta. Zdawało jej się, że śni. To nie może być prawda. To na pewno koszmar, z którego zaraz się obudzę.
S
Przez kilka długich minut nie była w stanie uwierzyć w to, co się wydarzyło.
R
Dopiero po jakimś czasie owładnęło nią uczucie upokorzenia i wstydu. Wiedziała, że nie może wstać od stołu, dopóki królowa nie opuści jadalni. Siedziała sztywno, starając się nie rzucać nikomu w oczy, podczas gdy jej wymarzone doskonałe dworskie życie rozpadało się w pył.
- 254 -
Rozdział 22 Isobel biegała po komnacie w podnieceniu, jakby chciała rozegnać otaczające ją mgły. - Gniew królowej nie zna granic! Jej dworzanie są szaleńcami, rozwiązłymi bez opamiętania, zarówno mężczyźni, jak i kobiety! Jeśli się dowie, że Pembroke otwarcie cię adorował, obydwie staniemy się na dworze persona non grata - wyrzuciła z siebie. Siedząc w otępieniu na łóżku, Catherine z całego serca żałowała, że wdała się w romans z Williamem Herbertem. Działała impulsywnie z powodu okrutnego odrzucenia przez Hepburna; chciała udowodnić sobie i całemu światu, że jednak potrafi przywiązać do siebie bogatego szlachcica. Och, dlaczego tak się puszyłam i obnosiłam z dowodami sympatii Herberta? Dworzanie nigdy nie przestaną się ze mnie
S
śmiać! Zerknęła na Maggie, stojącą przy drzwiach i dostrzegła litość w jej oczach. Cat zadrżała. Będzie w stanie znieść śmiech, choć mocno ugodzi on w jej dumę, lecz
R
zdecydowanie nie wytrzyma pełnych litości spojrzeń wszystkich dam. Rozległo się ciche stukanie i do komnaty weszła Philadelphia, niosąc najświeższe wiadomości.
- Kate ubłagała królową, by okazała litość Mary. Tower nie jest odpowiednim miejscem dla przerażonej dziewczyny, zwłaszcza gdy nosi dziecko pod sercem. Gdy tylko królowej minęła furia, oddała Mary pod opiekę lady Hawkins. Rozkazała jednak, by hrabia Pembroke został uwięziony we Fleet, dopóki nie zgodzi się poślubić jej damy dworu. - Wstrętna ladacznica nie zasługuje na królewską dobroć! - syknęła Isobel. Catherine potrafiła postawić się na miejscu Mary. - Matko, Mary będzie potrzebowała opieki i troski, skoro jest brzemienna. - Co zamierzasz zrobić? - Philadelphia zwróciła się do Cat. - Wyjeżdżam do Hertfordshire - natychmiast postanowiła Cat. Stało się jasne, że właściwie nie ma wyboru. Hertford, dzięki Bogu, jest świetnym rozwiązaniem niewygodnej sytuacji.
- 255 -
- Świetny pomysł! - podchwyciła Philadelphia. - Powinnaś spędzać więcej czasu w swej posiadłości. Ciągłe życie na dworze jest niezdrowe. Biedna Kate zaraziła się od królowej i sama musi leżeć w łóżku, zamiast pielęgnować Elżbietę. - Och, to okropne. Przekaż jej ode mnie ucałowania. Powiedz jej, że jak tylko urządzimy się w Hertford, napiszę do niej. - A ja napiszę do ciebie, moja droga. Wiem, że będziesz chciała być na bieżąco z wszystkimi dworskimi ploteczkami. Zanim Philadelphia wyszła, Maggie zdołała wyciągnąć podróżne kufry. Czując nagły przypływ energii, Cat sama spakowała większość rzeczy, zaś Isobel opadła na fotel, osłabiona z ulgi, że problem, który ją dręczył, sam się rozwiązał. *** Patrick Hepburn spędził noc w komnacie Roberta Careya w Whitehall, która przylegała do rzędu pokoi zajmowanych przez jego siostry, Philadelphię i Kate. Służący, który pojawił się o poranku, dzierżąc tacę ze śniadaniem, nie mógł się wprost
S
doczekać, by opowiedzieć ze szczegółami o skandalu, który wybuchł w jadalni.
R
Gdy służący wyszedł, Patrick zjadł śniadanie w głębokiej zadumie. Kiedy po turnieju Elżbieta przywołała go przed swoje oblicze, przyjrzał jej się dokładnie. W ciągu kilku miesięcy od ostatniego spotkania bardzo się postarzała. Był zdumiony, że nikt mu o tym nie powiedział i nikt zdawał się nie dostrzegać oczywistego faktu. Najwyraźniej dla dworzan stanowiła niezmienny element ich życia. Już dotknął jej palec śmierci! Służący Careya powiedział mu, że Kate zaraziła się od królowej. Elżbieta jest chora i rozdrażniona, dlatego wyżyła się na Mary Fitton. Zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później skandal wybuchnie, nie spodziewał się jednak, że od razu. Ucieszył się jednak, że młoda dama dworu przyjęła jego radę i wskazała ojca dziecka. Ponieważ był nim Pembroke, wszystko doskonale pasowało do planów Patricka. Zamknął starannie komnatę Roberta i zastukał do drzwi Kate. Gdy otworzyła Philadelphia, podziękował jej za śniadanie i oddał klucz. - Proszę, przekaż ode mnie Kate, by starała się raczej dbać o własne zdrowie niż o samopoczucie królowej. - Gdy skinęła głową na zgodę, zapytał: - Hertfordshire, jak mniemam?
- 256 -
Philadelphia uśmiechnęła się. - Słusznie mniemasz, lordzie Stewart. *** Podróż do Hertford dłużyła się okropnie. Cat i Maggie drżały z zimna, choć owinęły się szczelnie podróżnymi futrami, a stopy trzymały na miedzianym podgrzewaczu wypełnionym rozżarzonymi węglami. - Przykro mi, że masz złamane serce, ptaszyno - nie wytrzymała wreszcie Maggie. - Złamane serce? - Catherine roześmiała się drwiąco. - Nie potrzebuję twojej litości, Maggie. Czuję się upokorzona i zawstydzona, ale na szczęście moje serce nie było zaangażowane w tę awanturę. Mężczyźni to rozwiązłe knury, gotowe spać z każdą kobietą na tyle głupią, by zadrzeć dla nich kieckę. Dzięki Bogu, w samą porę wszystko się wydało. - Skryte w mufce dłonie zwinęła w pięści. - To już druga moja ucieczka! Doświadczony łowca nie pozwala uciec zwierzy-
S
nie. Maggie postanowiła zachować dla siebie myśli na temat ulubionego Szkota.
R
Gdy dotarły na miejsce, pan Burke nie krył zdumienia. - Lady Catherine, co za niespodziewana radość! - Wysłał służących po bagaże. Każę rozpalić we wszystkich kominkach i przewietrzyć sypialnie pań. Czy przekazać jakieś życzenia kucharce?
- Dziękujemy, panie Burke. Na dziś nie mamy specjalnych życzeń i ucieszy nas jakikolwiek ciepły posiłek. Maggie spojrzała znacząco na Burke'a, który natychmiast domyślił się, że później usłyszy wszelkie szczegóły na temat niespodziewanego przyjazdu swej pani. Zanim Cat i Maggie rozpakowały kufry, słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Cat spojrzała przez okno na zamarznięty krajobraz i wydało jej się, że została wygnana z dworu. Na myśl o czekających ją samotnych tygodniach poczuła się niemal osierocona. Wiedziała, że musi odegnać melancholię. - Myślisz, że pan Burke może mieć talię kart? I czy jest choćby cień szansy, że ukrył gdzieś butelkę whisky? - Pójdę się dowiedzieć. Ten człowiek jest tak pracowity, że będzie gotów sam wytworzyć wszystko, czego zapragniesz.
- 257 -
Maggie natknęła się na kamerdynera, gdy wracał z kuchni, gdzie zapewne wydawał bardzo szczegółowe polecenia, dostosowując się do braku poleceń młodej pani. - Panie Burke, zapewne jest pan ciekawy, dlaczego znienacka spadłyśmy panu na głowę. - Zakładam, że na dworze wydarzyło się coś nieoczekiwanego. - Ma pan jakąś whisky? Skinął na nią palcem, idąc w stronę biblioteki, gdzie nalał bursztynowego płynu do dwóch szklaneczek. Przytrzymał dla Maggie fotel przy kominku. - Lady Catherine łaskawie przyjmowała zaloty Williama Herberta, który niedawno został hrabią Pembroke. - Burke nie skomentował, więc Maggie ciągnęła dalej: - Rozwiązły łajdak w tajemnicy spotykał się z jedną z dam dworu i uczynił ją brzemienną, więc królowa kazała go uwięzić. - Rozumiem, że Herbert postanowił żyć na dworze i nie interesuje się swymi posiadłościami w Wilton?
R
S
Maggie zdumiała się rozległą wiedzą pana Burke'a. - Jego dworska kariera runęła w gruzy, podobnie jak nadzieje na poślubienie Catherine. Ona nigdy więcej się do niego nie odezwie. - Czy jest bardzo nieszczęśliwa?
- Ani trochę! Zawstydzona skandalem i wściekła, że mógł spotykać się z inną, jednocześnie zalecając się do niej, ale da sobie z tym radę. Nie zapominaj o jej szkockim pochodzeniu. - Jest z krwi i kości Celtką, jak ty i ja, Maggie. - Zgadza się. A za kilka dni zapewne odwiedzi nas kolejny Celt, o ile się nie mylę. Jednak ten ma o wiele więcej wytrzymałości, hartu i potęgi, niż cała nasza trójka razem wzięta. - Maggie puściła oko. - Nic więcej nie powiem. Nawet ślepy będzie musiał zobaczyć, co się dzieje. - Dopiła whisky, widząc na biurku talię kart. - Wezmę je ze sobą. Możesz też przynieść jej karafkę z whisky, lecz, na Boga, nie przed kolacją, inaczej panna Niecierpliwa w ciągu godziny upije się do nieprzytomności. - Dziękuję, Maggie, za okazane zaufanie. Dzięki szczegółowym instrukcjom pana Burke'a, kolacja okazała się wyśmienita. Gdy młoda pani przeszła do salonu,
- 258 -
wniósł za nią karafkę i dyskretnie ustawił na stoliku. Polecił lokajowi przygotować zawczasu pokój gościnny z niewielkim salonem i udał się do stajni, by wybrać dla lady Catherine wierzchowca na czas pobytu w Spencer Park. - Stajnie lśnią czystością, gratuluję - powiedział do chłopca stajennego. Oczekujemy przyjazdu kolejnego gościa, więc bądź czujny i gotowy. - Burke nadstawił ucha, słysząc stukot kopyt na dziedzińcu. - Szybciej, niż się spodziewałem, jak widać. Gdy chłopiec wypadł pędem ze stajni, Hepburn właśnie zeskakiwał z siodła. - Witam, panie Burke. Czy mnie pan pamięta? - Wyciągnął dłoń do nadzorcy. - Patrick Hepburn. Kilka miesięcy temu miałem przyjemność odwiedzić Spencer Park z braćmi Carey. - Oczywiście, że pana pamiętam, lordzie Stewart. Pana szkockie ziemie sąsiadują z posiadłościami lorda Wintona, nieprawdaż? Jestem zaszczycony, mogąc pana znów gościć.
S
- To ja czuję się zaszczycony, panie Burke. Przyprowadziłem z Richmond klacz
R
lady Catherine, a także drobny prezent jako wyraz wdzięczności za gościnność. Dwa źrebaki z dzikiego stada, które schwytałem w Szkocji. Świetnie uzupełnią waszą stadninę.
- W istocie niezwykły prezent. Chłopiec stajenny przygotowuje przegrodę dla pana ogiera, więc od razu powiem mu, by zatroszczył się o źrebaki. - Doskonały pomysł. Jutro o świcie wyprowadzę je na pastwisko. Są przyzwyczajone do ostrzejszych zim, niż te, które zdarzają się w Hertford. Hepburn odtroczył bagaże i wręczył je lokajom. Patrick i pan Burke, każdy z torbą podróżną w dłoni, ruszyli ku domowi. - Pokój gościnny dla pana jest już przygotowany - oznajmił pan Burke. Zawahał się chwilę i zapytał wprost: - Czy powinienem się spodziewać wielkiej awantury, lordzie Stewart? Hepburn wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Mam nadzieję, że nie, panie Burke. Lady Catherine ciśnie błyskawicą, ja zagrzmię i na tym prawdopodobnie zakończy się burza. - Doskonale, lordzie Stewart. Zaniosę bagaże do pana pokojów.
- 259 -
Patrick cicho podszedł do oświetlonego pokoju. Stanął w progu. - Topisz smutki, kotko z piekła rodem? Catherine parsknęła whisky na karty, które trzymała w dłoni. Skoczyła na równe nogi; jej oczy miotały błyskawice. - Jak śmiesz się tu wdzierać? Panie Burke! Panie Burke! - krzyknęła. - Nie słyszy cię. Poszedł na górę zanieść moje bagaże. - Maggie! - krzyknęła Cat, lecz spostrzegła, że krzesło niani jest puste. Odłożyła karty na stół i zniknęła po cichutku. Cat spojrzała na Hepburna spod byka. Jedyny smutek, jaki chciałabym utopić, to ty! - Jestem wzruszony, że wciąż pałasz do mnie namiętnymi uczuciami. - To uczucie nazywa się wstręt! Odrzuciłeś moją namiętność, brutalu! - Do licha, Catherine, nic podobnego nie zrobiłem! - ryknął Patrick. Znajdowałaś się w śmiertelnym zagrożeniu. Odesłałem cię do domu, byś była bezpieczna.
S
- Bezpieczna? W chwili, gdy się mnie pozbyłeś, zostałam porwana!
R
- Owszem i zastawiłem Crichton, by zapłacić za ciebie okup. Nie zrobiłbym tego dla nikogo pod słońcem, prócz ciebie. I jak mi podziękowałaś? Gdy tylko twoja stopa stanęła na dworze Elżbiety, rzuciłaś się w ramiona pierwszego szlachcica, który zawiesił na tobie oko.
- Nie ma powodu, byś mnie obrażał, lordzie Stewart. - Jak, do diabła, możesz mówić podobne rzeczy? Kochasz i uwielbiasz wszystko, co obraźliwe, prawie tak mocno, jak ja. Nie zdołała ukryć rozbawienia. Uśmiechnęła się. - Tak już lepiej. - Podszedł ku niej. - A teraz chcę usłyszeć twoje mruczenie. Chwycił ją w ramiona i pocałował. Żar bijący od jego potężnego ciała rozpalał ją i obezwładniał. Otworzyła usta dla jego natarczywego języka, wbiła paznokcie w jego ramiona i cicho jęknęła z rozkoszy. - Twoje usta mają smak whisky. Dla Szkota to aromat, któremu nie można się oprzeć.
- 260 -
- Ty demonie! W jednej chwili mam ochotę wydrapać ci oczy, a w drugiej pragnę, byś mnie głaskał jak rozpieszczonego kota. Podniósł Cat, podszedł do kominka i usiadł, biorąc ją na kolana. Delikatnie Skubnął zębami jej ucho. - Lubię, gdy mój kotek ma pazurki. - Twój kotek? - upewniła się, pocierając pośladkami jego męskość. Ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy. - Gdy zobaczyłem cię na turnieju, w białej aksamitnej sukni z łabędzim puchem, pomyślałem, że wyglądasz jak cenny perski kot. Twoje piękno zaparło mi dech w piersi. Jego słowa topiły lód w sercu Cat. - Pochlebstwa nic dla mnie nie znaczą. - Ty kłamliwa dziewko. Żyjesz dla pochlebstw. Uwielbiasz słyszeć, że masz najpiękniejsze suknie, cudowne włosy, najwęższą talię, najśliczniejsze nogi, słodkie cycuszki i pociągający tatuaż. Objęła go za szyję.
R
S
- Mój kochanek zdradził ci wszystkie sekrety. - Dotknęła jego warg koniuszkiem języka, wiedząc, że skusi go do pocałunku. Żarliwie wpił się w jej usta. Po chwili postawił ją na podłodze i wstał, by nalać sobie whisky. Zauważył, że jej usta i piersi drżą z pragnienia jego dotyku. - Zazdroszczę blaskowi padającemu z kominka, że bezkarnie dotyka wszystkich twych krągłości. Rozgrzewa cię i hipnotyzuje. - To nie blask, Patricku. Ty mnie rozgrzewasz. Pociągnął ją na sofę, by przekonać się, że Cat ma rację. Całował ją, smakował, szeptał jej do ucha i dotykał przez długie godziny, aż świece się wypaliły, a polana w kominku zamieniły się w popiół. Wtedy wziął ją na ręce i zaniósł na górę. Choć zapłacił za to wysoką cenę, Patrick był zbyt mądry i zbyt przebiegły, by dać jej to, czego potrzebowała. Postawił ją na podłodze i lekko pocałował lśniące czarne loki. - Dobranoc, Catherine. Śpij dobrze. Zachwiała się, oszołomiona jego bliskością. Zapomniała już, jak jest potężny i jak reaguje jej ciało na mężczyznę, którego pragnęła bardziej niż kogokolwiek innego
- 261 -
na świecie. Usłyszała trzask zamykających się drzwi, a gdy otworzyła oczy, stwierdziła, że jest sama. - Peste! * - zaklęła. * Peste - wł. zaraza (przyp. tłum.). *** - Wyskakuj z łóżka. Cat poczuła, że ktoś z niej ściąga kołdrę, i otworzyła oczy. Mężczyzna, o którym śniła, trzymał ją za kostkę i brutalnie wyciągał z łóżka. - W nocy spadł śnieg. Ubierz się szybko. Chcę, żebyś mnie oprowadziła po Spencer Park. - W śniegu? - zapytała z niedowierzaniem. Sądziła, że byłoby o wiele przyjemniej, gdyby Patrick przyszedł do niej do ciepłego łóżka, nie zaś, by ona miała się z nim włóczyć po śniegu.
S
- Tak. Na dworze jest pięknie. Włóż tę białą suknię z puszkiem.
R
Przez chwilę wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął. - Żywe srebro! - mruknęła, choć w duchu uważała, że Patrick jest jak magnetyt, nieodparcie przyciągający ją do siebie. Drzwi się znów otworzyły i Cat zrzedła mina, gdy zobaczyła, że to tylko Maggie.
- Zjedz coś i wypij, zanim pobiegniesz zobaczyć, jaką niespodziankę przygotował dla ciebie lord Stewart. Oczy Cat zalśniły. - Niespodziankę? Dla mnie? - Nie, dla pomywaczki - sarknęła Maggie. - Oczywiście, że dla ciebie, ptaszyno. - On chce, żebym włożyła białą aksamitną suknię - wybełkotała Cat z ustami pełnymi chleba z miodem. - Rozumiem... Choć wątpię, by ktokolwiek inny pojął. - Maggie wyjęła suknię z szafy. Cat pośpiesznie spłukała mydliny z twarzy. Parskając głośno, rzuciła: - Pelerynkę z puchem też. Maggie przewróciła oczami. - Powoli, dziewczyno. Niech trochę na ciebie poczeka.
- 262 -
- To działa w przypadku innych dżentelmenów, ale Hepburn nie jest taki jak oni. - Cóż, nie zawsze zachowuje się jak dżentelmen, ale to właśnie czyni go pociągającym - stwierdziła Maggie. Catherine ubrała się błyskawicznie, włożyła podszyte futrem buty, chwyciła mufkę i zbiegła ze schodów. Zatrzymała się na chwilę, by złapać oddech, i z wystudiowanym spokojem otworzyła frontowe drzwi. Udawany spokój rozprysł się natychmiast, gdy tylko ujrzała Hepburna, trzymającego uzdy dwóch koni zaprzężonych do sań. - Patricku! Przejażdżka saniami! Jakie to podniecające! - Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo, Angielko - wyszczerzył zęby lubieżnie. Patrząc, jak się delikatnie rumieni, poczuł, że serce zamiera mu w piersi. Wspięła się na sanie, widząc stos poduszek i pledów, które Patrick musiał dostać od Maggie. Otulił ją pledem i zaciął konie. Wyruszyli na przejażdżkę po ustrojonym śniegiem Spencer Park.
R
S
Właściwie to Hepburn pokazywał posiadłość Catherine. Setki kosmatych długorogich krów przechadzały się po zaśnieżonych pastwiskach. Patrick wyjaśnił jej, że zostały specjalnie wyhodowane, by mogły znosić niskie temperatury.
- Wiedziałaś, że całe masło na dworze królewskim pochodzi od tych krów? Nie, nie sądzę, byś to wiedziała. Ponieważ rzeka zamarzła, konie przeszły po lodzie na drugą stronę, gdzie ciągnęły się pola pokryte śniegiem. - Wiedziałaś, że na twoich polach rośnie głównie żyto i jęczmień, a pan Burke rozważa zasadzenie wiosną chmielu? Nie? Ależ z ciebie mała ignorantka! Roześmiała się zmysłowo. - Jesteś doskonałym nauczycielem. Uwielbiam twoje lekcje, zwłaszcza pierwsze z danego przedmiotu, - Świetnie. Dopiero rozpoczęliśmy naukę. - Zatrzymali się na szczycie wzgórza, skąd rozciągał się przepiękny widok na Spencer Park. Moje! Potem spojrzał na siedzącą przy nim piękną kobietę. Moja! Muszę tylko wyciągnąć dłoń i je wziąć.
- 263 -
Objął ją ramionami, gdyż nie mógł już dłużej odwlekać pocałunku. Uniósł jej podbródek, spojrzał w promienną twarz i dotknął wargami ust. Natychmiast zapłonął między nimi ogień namiętności, pochłaniając oboje i rozpalając. - Catherine, wyjdź za mnie. - Zobaczył, jak rozszerzają się jej źrenice, i wiedział już, że osiągnie wszystko, czego pragnął. - Wiem, że potrzebujesz zgody zarówno swej matki, jak i królowej, więc chciałbym zaczekać, aż osiągniesz pełnoletność. Chcę, byś oddała mi serce i związała się ze mną sekretnym narzeczeństwem. Twoje urodziny przypadają trzydziestego pierwszego marca. Zanim kwiecień zaświta na niebie, przybędę i cię poślubię. Daję ci na to uroczyste słowo, Catherine. - Przyjmuję twoje słowo i oddaję ci moje! - wykrzyknęła impulsywnie Cat. Zdjął sygnet z lampartem z małego palca i wsunął na lewą dłoń Catherine. Choć miał rodowy pierścień zaręczynowy, wolał użyć jednego z własnych, by propozycja zdawała się spontaniczna, nie zaś z dawna zaplanowana.
S
Sygnet był za duży na jej mały palec, lecz zacisnęła pięść, by nie spadł.
R
- Lampart Hepburnów - powiedziała radośnie. - Dziki i nieoswojony. Przypieczętowała obietnicę żarliwym pocałunkiem.
Jedną ręką przytulił ją mocno do siebie, drugą chwycił lejce. Gdy zatrzymał sanie przy tylnych drzwiach, wyszedł przez nie pan Burke z dwoma kubkami gorącego korzennego cydru. Patrick puścił do niej oko. - Jeszcze z tobą nie skończyłem. Pokrzepieni gorącym, pikantnym napojem, pojechali do stajni. Patrick oddał wodze chłopcu stajennemu, odwinął pled i wyciągnął Cat z sań. - Chodź. Wzięła go za rękę i weszli do środka. - Och, Patricku! - Na widok Jasminy łzy napłynęły jej do oczu. - Skąd wiedziałeś, że za nią tęsknię? - Mam dar przewidywania, zapomniałaś? - odparł lekko. Gdy Catherine pogłaskała chrapy klaczy, jej serce wezbrało wdzięcznością i miłością. - Moja śliczna dziewczynko... Bardzo za tobą tęskniłam.
- 264 -
Z podekscytowaniem patrzyła, jak Patrick siodła Jasminę i Valianta. Potem podniósł ją potężnymi ramionami, ucałował i posadził na siodle. Gdy jechali wolno wzdłuż pastwiska, powiedział: - Przywiozłem dla ciebie prezent. Cat natychmiast dostrzegła dwa źrebaki i poczuła jednocześnie smutek i radość. - Są z dzikiego stada, z którym jechaliśmy! Ach, to był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Może jednak byłoby dla nich lepiej, gdybyśmy zostawili je na wolności? - To młode konie, samce. Z nastaniem wiosny ogier przestałby tolerować ich obecność w swoim stadzie. Wolałby je zabić, niż podzielić się z nimi samicami. - To brutalne i okrutne! - Taka jest natura dzikich zwierząt. Większość samców darzy podobnymi uczuciami samice, które wybrali. - Spojrzał na nią zaborczo. - Wiem, że sam do nich należę. Cat uśmiechnęła się promiennie. Podobało jej się, że Patrick jest gotów dla niej zabić.
R
S
- Chodź - ponaglił - pogalopujmy z nimi jeszcze raz. Dwa źrebaki zerwały się do biegu, zanim Cat i Patrick zdołali do nich podjechać. Gdy dobiegły do końca długiego pastwiska, zawróciły. Valiant szybko je dogonił, jednak Jasmina potrzebowała trzech okrążeń, by złączyć się ze stadem. Krew żywiej krążyła w żyłach Catherine. Czuła ożywienie, którego nie doświadczyła od dnia, w którym galopowali z dzikim stadem. Ile jeszcze godzin musi minąć, zanim nadejdzie wieczór i będziemy mogli pójść do łóżka? Odchyliła głowę i zaśmiała się z radości. Patrick także się roześmiał. - Za kilka dni będą jadły ci z ręki. Południe Anglii będzie dla nich wymarzonym miejscem. Gdy zmęczył ich galop, Patrick wziął ją do Hundson Grange, do Johna Careya i Mary. John chwycił Catherine i zakręcił nią wokoło. - Do licha! Kiedy widziałem cię ostatni raz, byłaś małą dziewczynką! W zasadzie wciąż jesteś małą dziewczynką, tylko nieco starszą. - Catherine, wyrosła z ciebie prawdziwa piękność - westchnęła Mary.
- 265 -
- Obiecujesz przyjeżdżać z wizytą każdego tygodnia, który spędzisz w Hertford? Jeśli przyrzeknę, że przypilnuję, by dzieci trzymały swoje lepkie paluszki z dala od twojej sukni, zostaniecie na obiad? - Oczywiście, że zostaniemy, a dzieci mogą dotykać wszystkiego lepkimi paluszkami. Lord Stewart szaleje za maleństwami! Gdy wracali do domu, strzemię przy strzemieniu, zaczęło już zmierzchać. Obydwoje nie mogli się już doczekać chwili, gdy będą mogli pójść na górę i odciąć się od świata. Zjedli razem lekką kolację, lecz Cat nie miała najmniejszego pojęcia, co je. Nie mogła oderwać wzroku od Patricka, a narastające napięcie stawało się wprost nie do zniesienia. Drżała na całym ciele z tęsknoty, a minuty zdawały się tak dłużyć, że miała ochotę krzyczeć. - Idź pierwsza - wymruczał cicho Patrick. - Upewnij się, że drzwi łączące nasze pokoje są otwarte. - I on był już u kresu wytrzymałości.
S
- Chyba pójdę już do łóżka, Maggie. To świeże powietrze mnie wykończyło oświadczyła Cat, ziewając głośno.
R
Maggie poszła z nią na górę, zaciągnęła zasłony i przygotowała łóżko. - Jeszcze wcześnie. Dobrze się czujesz, ptaszyno? - Czuję się wspaniale, Maggie. Gdzie jest klucz do tych drzwi? - Nie potrzebujesz klucza. Drzwi są dobrze zamknięte. - Czułabym się o wiele lepiej, gdybym miała ten klucz. Gdzie on jest? - Mam go w kieszeni. Oczy Catherine zalśniły uporem i determinacją, gdy bez słowa wyciągnęła dłoń po klucz. - Zdaje mi się, że w okamgnieniu zapomniałaś o Willu. - O jakim Willu? - zapytała beztrosko Cat. - Czy lord Stewart poprosił cię o rękę? - To nie twoja sprawa! - Moja, jeśli chcesz ten klucz. Czy poprosił cię o rękę? - Och, tak! Poprosił! Ale to tajemnica, Maggie! - Potajemne zaręczyny?
- 266 -
Cat kiwnęła głową i pokazała sygnet Hepburna. - Obiecaj, że nikomu nie powiesz. - Będę milczeć jak grób. - Maggie wręczyła jej klucz, wznosząc oczy ku niebu. - Tak, jakby zamknięte drzwi były w stanie go zatrzymać... Cat uściskała ją z całej siły. - Dziękuję. A teraz dobranoc! Dobranoc! Maggie zeszła na dół w momencie, gdy Patrick życzył dobrej nocy panu Burke'owi. Zaczekała, aż zostanie z zarządcą sam na sam, i szepnęła: - Zaręczyli się w tajemnicy! Pan Burke nie wyznał, że Patrick już zdążył go ucieszyć wspaniałą nowiną. - Dziękuję ci za zaufanie, Maggie.
Rozdział 23
R
S
Patrick kilkoma krokami przeciął sypialnię Cat i uniósłszy ją w ramionach, przytulił mocno.
- Myślałem, że ten przeklęty dzień nigdy się nie skończy! - Nie skończył się... Właściwie dopiero się zaczyna. - Powiodła opuszką palca po jego wargach i pocałowała go. Patrick postawił ją na podłodze i odwrócił, by rozpiąć jej suknię. - Stój spokojnie, żebym mógł cię rozebrać. Te guziczki są za małe dla moich dłoni. - W życiu nie uwierzę, że jestem pierwszą kobietą, której zdejmujesz suknię. Skubnął zębami jej ucho. - Moje poprzednie kochanki zawsze rozbierały się same. - Zadufany drań! - Otarła się pośladkami o sprężyste uda Patricka. - Do licha, jestem za niska! Nie dosięgam do najważniejszego miejsca. - Lubię cię taką małą. - Rozpiął suknię i wsunął dłonie pod gorset, obejmując piersi. - Całe ciało masz drobne z wyjątkiem piersi.
- 267 -
Pocałował gładki kark Cat i w kilka sekund zdjął z niej resztę ubrań. Gdy posadził ją na łóżku, by zdjąć podwiązki, zaczęła głaskać jego męskość palcami stóp. Chwycił ją za nogę i połaskotał, więc Cat obróciła się, usiłując uciec. W mgnieniu oka znalazł się na niej, chwytając jak zwierzynę. Wybuchnęła śmiechem. - Ty brutalu! Jak duży okup musiałeś za mnie zapłacić? Pocałował jej nagi pośladek tuż nad tatuażem. - Pięć. - Szybko zdjął dublet i koszulę. Cat usiadła na łóżku i wyrzekła ze skruszoną miną: - Mój biedaku! Tak mi przykro, że musiałeś zaciągnąć pod hipotekę Crichton pożyczkę na pięćset funtów. - Chodziło o pięć tysięcy - odparł z rozbawieniem. - Zapłaciłeś za mnie pięć tysięcy?! - Owszem. Miej zatem na uwadze, że drogo mnie kosztowałaś, Catherine. - Uwielbiam, jak wymawiasz moje pełne imię. Zawsze dreszcz przebiega mi wtedy po plecach.
R
S
- Wpatrywała się z uwagą, jak Patrick rozpina pas. - Skoro opłaciłeś już moje usługi, lordzie Łajdaku Stewarcie, którą życzysz sobie na początek?
- Może zdjęłabyś mi buty? - zapytał poważnie. - Ty demonie! - Stanęła chwiejnie na łóżku, chwyciła garść jego włosów i pociągnęła. Patrick runął na łóżko, ciągnąc ją za sobą i jęcząc z udawanego bólu. Wreszcie zdjął buty i spodnie, położył się na plecach, a Cat usadowił na sobie. Jego twarz stężała. - Mój śliczny kotku z piekła rodem... Nigdy wcześniej nie darzyłem nikogo tak silnym uczuciem. - Oczywiście, że nie! Nie chcę, byś mnie po prostu kochał. Chcę, byś mnie uwielbiał, szalał za mną, nie mógł beze mnie żyć. - Jej włosy spłynęły kaskadą do jego torsu. - Chcę być twoim skarbem. Jej słowa wprawiły go w zdumienie. Cat miała pewność, że jest kochana, choć Patrick nigdy nie zdobyłby się na taką deklarację. Gdy obrócił ją na plecy i wsunął się w jej ciało, wszystkie myśli odleciały jak stado spłoszonych ptaków. Choć kochali się
- 268 -
ponad godzinę wśród niezliczonych pocałunków i westchnień, byli dalecy od zaspokojenia. Gdy tylko Catherine złapała oddech, usiadła na nim, by kochać go jeszcze raz. Obudziła się tuż przed świtem, gdy zrobiło jej się chłodno. Usiadła na łóżku, dostrzegając, że jest sama. Hepburn zniknął, zabierając ubrania. Cat uśmiechnęła się do siebie. Jedyny ślad, jaki po nim pozostał, to znaki na prześcieradle. Podeszła nago do okna, rozsunęła zasłony i wróciwszy do łóżka, oglądała blady zimowy wschód słońca. Objęła kolana, myśląc, że nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa. Nagle jej myśli zasnuł cień. Patrick zostanie ze mną tylko do końca listopada. Jak dam sobie radę, kiedy wyjedzie do Szkocji? Po południu, siedząc na ogrodzeniu, obserwowała, jak Patrick pracuje z dzikimi końmi. Nigdy nie wykazywał się cierpliwością w kontaktach z ludźmi, jednak przy koniach stawał się cierpliwy jak skała. Przez niemal godzinę stał spokojnie, obserwując je i czekając, aż same do niego podejdą. Gdy wykonały pierwsze kroki w
S
jego kierunku, uspokajał je łagodnym, ciepłym głosem, mrucząc i szepcząc magiczne
R
zaklęcia, by je przywabić. Wreszcie odważniejszy z koni musnął chrapami skórzaną sakwę przy pasie Patricka. Dopiero wtedy Hepburn poczęstował go przyniesionym jabłkiem.
Gdy po kolejnej godzinie na niebie zaczęły się gromadzić ciężkie chmury, Patrick zdjął Catherine z ogrodzenia. - Jutro podejdą do ciebie. Wybrałaś już dla nich imiona? - Zdecydowałam się na Slate i Shale* z uwagi na ich maść, a także dlatego, że chciałabym, by były mocne i potężne... jak ty. * Slate, shale - ang. ił, łupek o ciemnoszarej barwie (przyp. tłum.). - Pochlebstwem zdobędziesz wszystko, czego pragniesz, moja piękna. - Pragnę ciebie, ciebie i tylko ciebie - roześmiała się Cat. - Jest za zimno, by się rozbierać na dworze - sugestywnie poruszył brwiami ale pewnie moglibyśmy skorzystać z zagrody z sianem w stajniach. Cat wymierzyła mu żartobliwy cios pięścią.
- 269 -
- Zbyt wielu tam stangretów i chłopców stajennych. Patrick strzelił palcami. - Już wiem! Chodźmy do biblioteki! - Ty chytry demonie! Jesteś stanowczo zbyt doświadczony w tych sprawach. - Ależ skąd! Biblioteka jest po prostu idealnym miejscem, by udzielić kilku lekcji dobrej uczennicy. - Cóż za logika! Najwyższy czas, by zrobić właściwy użytek z biurka. W drodze do biblioteki minęli się z Maggie. - Chyba będzie padać, więc postanowiliśmy poczytać - powiedziała Cat. - Przyślę kogoś, by rozpalił w kominku. - Nie trzeba, Maggie. Sam to zrobię - zapewnił ją Patrick. - Jest świetny w rozpalaniu. - Cat puściła do Maggie oko. Niania obrzuciła go uważnym spojrzeniem. - I pewnie zawsze ma przy sobie pogrzebacz. Wystarczy, że na niego spojrzę i już robi mi się cieplej. Zamknęli drzwi do biblioteki i wybuchnęli głośnym śmiechem.
S
- Teraz już się nie dziwię, że wyrosła z ciebie taka kusząca bestyjka, skoro twoją nianią jest pyskata Szkotka!
R
- Dorastanie przy niej przygotowało mnie na trudy związane z posiadaniem za męża nieobytego Szkota. - Pogładziła jego naprężoną męskość i zatańczyła na środku biblioteki. - Prześliczny pokój. Jeśli zdołasz mnie dziś czegoś nowego nauczyć, jutro znów możemy tu przyjść. Okazało się jednak, że następnego dnia zjawił się gość i pokrzyżował ich plany. *** - Robert! Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - Cat pisnęła ze zdumienia. - Oczywiście od Philadelphii. Oto list do ciebie. - Gdy Cat otwierała kopertę, Robert uśmiechnął się szeroko do Patricka. - Widzę, że nie marnowałeś czasu. - Musimy porozmawiać - odparł Patrick przyciszonym tonem i zwrócił się do Catherine: - Pokażę Robertowi konie. Powiedz kucharce, żeby podała na obiad coś specjalnego. Gdy dżentelmeni wyszli, Cat przeczytała list.
- 270 -
Najdroższa Catherine! Na dworze wciąż straszny skandal. Pembroke w żadnym wypadku nie chce poślubić Mary Fitton. Tłumaczy się w poemacie, który krąży po pałacu: Przyjmij, śliczna, tę radę, ode mnie, zuchwalca: Kiedy ręki brać nie chcą, nie oddawaj palca. Dziwką nazwę cię, choć błąd popełniłaś mały - Gdy lód skruszyć u brzegu, popęka staw cały. Gorączka wreszcie zmogła Kate i musiałam ją zastąpić przy łóżku królowej. Elżbieta jest trudna do wytrzymania, gdy jest w dobrym humorze, zaś gdy jest chora, po prostu staje się nie do zniesienia. Dobrze zrobiłaś, wyjeżdżając do Hertford. Nie słyszałam najmniejszej wzmianki o Tobie w kontekście Pembroke'a, prawdopodobnie dlatego, że wszyscy są pochłonięci
S
sprawą Mary Fitton. Będę pisała na bieżąco, moja droga.
R
Uściski Philadelphia
Catherine przeczytała list Maggie.
- Tak mi żal biednej Mary Fitton. Pembroke nie tylko nie zachowuje się jak dżentelmen, jest po prostu podły. Jest tak samo winny, jak Mary, a nawet bardziej, skoro jest jeszcze tak młoda! Nie wierzę, że pozwoliłam mu się adorować. - W takich sytuacjach kobieta zawsze zbiera najgorsze szumowiny, ptaszyno. Mary będzie miała nieślubne dziecko, a założę się, że za jakiś czas Pembroke wyjdzie z więzienia i nie zmieni się ani na jotę. - Maggie, czuję się winna, że jestem taka szczęśliwa, podczas gdy Mary jest zdruzgotana i odarta ze czci. - W tym świecie trzeba zawsze wypić piwo, którego się nawarzyło. Cóż, Mary będzie musiała wypić piwo, które uwarzył dla niej Pembroke! - Muszę odpisać Philadelphii i napisać też do Kate.
- 271 -
*** Patrick i Robert wsparli się na ogrodzeniu i patrząc na pasące się dzikie konie, wiedli poufną rozmowę. - Będziesz musiał zanieść Jakubowi wiadomość o śmierci Elżbiety. Ponieważ trzeba będzie zrobić to najszybciej, jak to możliwe, radzę ci już teraz przygotować sobie plan podróży. - Przeziębiła się tylko. Sądzisz, że to ją pokona? - Nie. Umrze tuż po wiosennej równonocy. Robert przez chwilę wpatrywał się w Patricka, zafascynowany jego darem. - Cztery miesiące... Rzeczywiście powinienem pomyśleć o drodze, wybrać najkrótszą i rozstawić na niej konie. Patrick pokiwał głową. - Będziesz musiał zdobyć jakiś przedmiot należący do królowej i zawieźć go Jakubowi, by mógł uwierzyć z całą pewnością, że mówisz prawdę. Stuart jest bardzo nieufny.
R
S
- Moje siostry usługują królowej. Gdy jest chora, lubi mieć przy sobie Kate. Sądzę, że siostra zdoła zdobyć dla mnie jakiś osobisty drobiazg Elżbiety. Ale co się stanie, jeśli królowa nie wyznaczy Jakuba na swego następcę? - Cecil o to zadba, Robercie. - Hepburn położył dłoń na ramieniu przyjaciela. Chodź. Znajdziemy mapę i zaplanujemy twoją podróż. W bibliotece znaleźli Catherine zajętą listami. - Wracasz stąd do Londynu, Robercie, czy na północ, do żony? - Jutro jadę do Londynu, a potem na północ. - Szkoda, że możesz spędzić z nami tylko jedną noc. Czy zabrałbyś listy dla twoich sióstr? Koniecznie też przekaż Kate życzenia szybkiego powrotu do zdrowia. Ona w ogóle o siebie nie dba! - Zrobię to z przyjemnością, Catherine. - Skoro już jestem przy biurku, napiszę też słówko do Liz. Mam nadzieję, że dobrze się miewa? - Doskonale. Małżeństwo służy nam obojgu. Szczerze polecam ten stan. Robert rozsądnie nie wspomniał o tym, że królowa Anna zaprosiła Liz na świąteczne
- 272 -
przyjęcia na szkockim dworze. Cat zasypałaby go tysiącem pytań, a nie mógł wzbudzić w niej nawet cienia podejrzenia, że działa na rzecz króla Jakuba. Po kolacji dżentelmeni udali się do biblioteki, by zasiąść nad mapą, zaś Catherine skorzystała z okazji, poszła na górę i zamknęła drzwi łączące jej sypialnię z pokojem Patricka. Nie zamierzała pozwolić na to, by Hepburn spędził noc w jej łóżku, podczas gdy Robert śpi pod tym samym dachem. Około północy usłyszała szczęk klamki i ciche stukanie. Wyskoczywszy z łóżka, podbiegła do drzwi. Przytknęła usta do dziurki od klucza. - Przestań! - wyszeptała. - Nie możesz wejść, Patricku. - Dlaczego nie, do diabła? - Nie krzycz! Gdyby Robert wiedział, że mnie uwiodłeś, wyzwałby cię na pojedynek. Nie chcę, żebyś z nim walczył. Patrick zaśmiał się cicho. Cat miała stanowczo zbyt bujną wyobraźnię. - Rany, które mi teraz zadajesz, są o wiele gorsze od tych, które byłby w stanie mi zadać Robert.
R
S
- Robert przegrałby z tobą w kilka chwil, brutalu. Idź już. Idź do łóżka! - Ach, tu jesteś, Robercie. Pomóż mi wyłamać te drzwi, bym mógł wpaść tam i pożreć kotka z piekła rodem.
- Ty demonie! Robert cię usłyszy, a ty wcale o to nie dbasz! - Jak ty mnie dobrze znasz. - Patrick wreszcie się poddał. - Tylko się z tobą droczę, kochanie. Dobranoc. Cat poszła do łóżka, wstrząśnięta, że nazwał ją „kochaniem". Następnego ranka to Robert siedział na ogrodzeniu, obserwując, jak Patrick i Cat przywabiają konie. - Kiedy John zobaczy te konie, zzielenieje z zazdrości. - Gdy wrócę, przyprowadzę twemu bratu dzikiego ogiera. - Odwiedzę ich, zanim wyjadę. - Pojadę z tobą. - Cat chciała poznać zdanie Roberta na temat planowanego zamążpójścia. Gdy tylko ruszyli do Hundson Grange, zapytała: - Sądzisz, że Hepburn będzie dobrym mężem?
- 273 -
- Dla właściwej kobiety - odparł ostrożnie Robert. Cat uniosła brwi. - Możesz mi to wyjaśnić? - Będzie władcą swego domu. Liz owinęła mnie sobie wokół palca, lecz wątpię, by jakiekolwiek kobiece sztuczki działały na Hepburna. Jest zbyt władczy, by można było nim manipulować. Nie ma pieniędzy, by pozwolić sobie na luksusy, które dama może uznać za absolutną konieczność, zwłaszcza jeśli jest rozpieszczona. Raczej zabroniłby żonie trwonić czas na dworze. Jednak będzie wspaniałym obrońcą rodziny. - To nie pierwszy raz, gdy o tym rozmyślasz. - Nie. Hepburn już dawno wyjawił mi, że cię pragnie. Cat rozczuliła się zupełnie. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, że w mniemaniu Roberta Patrick będzie władczy, czy będzie uważał ją za rozpieszczoną. Mogła myśleć tylko o tym, że jej pragnął i nic nie zdołało go powstrzymać. Serce śpiewało w niej z radości.
S
W drodze powrotnej oczy Catherine lśniły z zachwytu nad szczęściem małżeńskim Johna i Mary.
R
- Ich związek został pobłogosławiony przez niebiosa. Nigdy nie słyszałam, by zamienili choćby jedno wrogie słowo.
- Tak zgodne małżeństwo należy do rzadkości, Catherine. Związek z Hepburnem nigdy taki nie będzie. Jesteś wyjątkowo niecierpliwa, a jeśli zrobisz coś, co go poważnie rozzłości, nie wątpię, że przełoży cię przez kolano i przetrzepie ci tyłek. Patrick nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Jest we mnie po uszy zakochany pomyślała Cat. Zanim Robert wyjechał, ponownie zamknął się z Patrickiem w bibliotece. Osamotniona Cat opowiedziała Maggie o swej wizycie w Hundson Grange. - Są taką szczęśliwą i zakochaną parą! Mary spodziewa się kolejnego dziecka! - To nieuchronny skutek miłości, weź to pod uwagę. Dobry Boże, a jeśli już jestem brzemienna? Znajdę się w takim samym położeniu jak Mary Fitton. No, może niedokładnie takim samym, gdyż Patrick nie
- 274 -
odmówi poślubienia mnie, jednak matka zapewne umrze ze wstydu, a plotki całkowicie zrujnują mi reputację. Cat pobiegła na górę i uważnie przyjrzała się swemu odbiciu w lustrze. Nie. Była przekonana, że nie nosi pod sercem dziecka. Jej oczy spoczęły na liście od Philadelphii. Pomyślała o nazwaniu Mary Fitton dziwką, zerknęła na drzwi do pokoju Patricka i zdecydowała, że zostaną zamknięte. Robert uparł się wyjechać przed kolacją, więc Cat i Patrick zostali sami w jadalni. - Wielka szkoda, że musimy zachowywać pozory. Zdecydowanie wolę jeść w łóżku - zażartował Patrick. Cat rzuciła mu lodowate spojrzenie, które go tak rozbawiło, że zakrztusił się winem. - Wyglądasz nadobnie jak mniszka! - Nie obrażaj mnie. Uśmiechnął się lubieżnie.
S
- Za to, co niedługo stanie się naszym udziałem, niech będzie błogosławiony Pan nasz, amen. - Bluźnierca!
R
- Twój głos brzmi, jakbyś zjadła peklowaną Biblię. - Spojrzał na nią chytrze. Obiecuję ci mistyczne doznania!
Nie zdołała powstrzymać śmiechu. - Masz zwariowane poczucie humoru, Hepburn. - To główna z moich zalet. - Mówiłeś to już wcześniej. - To zasługuje na powtarzanie. Przypomniała sobie inne słowa, które wypowiedział w czasie wyprawy po dzikie konie. Zimna woda niezawodnie hamuje rozbuchane instynkty. Bardzo żałowała, że zanim wieczór dobiegnie końca, obydwoje będą potrzebowali zimnej wody. Sięgnęła po karafkę z winem, ale zmieniła zdanie. Jej krew już wrzała i nie powinna wzmacniać pożądania słodkim trunkiem.
- 275 -
Jakby zgodnie z umową sprzed dwóch dni, Catherine poszła na górę pierwsza wraz z Maggie. Sprawdziła drzwi, by upewnić się, że są zamknięte, i pod wpływem nagłego impulsu oddała klucz Maggie. - Lepiej go weź. Nie ufam samej sobie. - Lepiej zapobiegać, niż leczyć. - Znasz przysłowie na każdą okazję - stwierdziła Cat. - Jestem Szkotką... Przysłowia to moja druga natura. - Zasunęła zasłony. - Dziś pełnia księżyca. Bądź ostrożna, ptaszyno. - Jestem ostrożna. Dobranoc, Maggie. - Nie tylko pełnia księżyca, lecz dodatkowo dwudziesty piąty listopada i wspomnienie świętej Katarzyny, znanej Celtom patronki panien wychodzących za mąż. - Dość już przepowiedni. Dobranoc. Wiedząc, że nie zdoła zasnąć, Catherine zdecydowała się poczytać. Zapaliła
S
świece w drugim kandelabrze, przebrała się w koszulę nocną i ułożyła się w łóżku ze
R
szkicownikiem na kolanach. Wkrótce jednak jej spokój został zburzony. - Cat, te cholerne drzwi znów są zamknięte! Wstrzymała oddech i nie odezwała się. Słyszała
łomot krwi w uszach. A może to Patrick stuka? - Jesteś tam, moja miła damo? - Cicho, Patricku... Wszyscy cię usłyszą! - Najwyraźniej wszyscy oprócz ciebie. Otwórz drzwi, Catherine. - Nie... Nie mam klucza. - Zawahała się. - Maggie go zabrała. - Pójdę zatem i go jej odbiorę - stwierdził szorstko. - Nie! Nie wolno ci. Patricku, tak nie można. Zabraniam ci... - Zabraniasz? - Nawet przez drzwi słychać było złowieszczy ton jego głosu. - Przepraszam, Patricku. Rano wszystko ci wyjaśnię. Ciszę rozdarł głośny trzask, gdy Hepburn naparł na drzwi i wyłamał zamek. Zawisł nad nią jak krwawy wojownik. - Wyjaśnisz mi teraz, kotko z piekła rodem. - Jak śmiesz? Jak śmiesz włamywać się do mojej sypialni niczym oszalały byk?
- 276 -
Chwycił ją za ramiona i potrząsnął brutalnie. - Nigdy więcej nie zamykaj przede mną drzwi! Oczy Cat napełniły się łzami ze złości, frustracji i pożądania. Zawisła bezwładnie w jego rękach. - Patricku, boję się. - Przestań kłamać, mała wiedźmo. Nie boisz się nikogo i niczego! Cat poderwała się z łóżka i chwyciwszy list od Philadelphii, pomachała nim przed nosem Patricka. - Przeczytaj to! Nazywają Mary Fitton dziwką! Tym właśnie dla ciebie jestem... Jestem twoją dziwką! Znów chwycił ją za ramiona i trząsł tak długo, aż zaszczękały jej zęby. - Nigdy, przenigdy więcej tak nie mów, Catherine. Jesteś moją narzeczoną, moją przyszłą żoną i byłaś dziewicą, zanim cię posiadłem. - Objął ją mocno. - Jesteś moim skarbem.
S
Wtulona w jego ciało, Cat poczuła falę niepowstrzymanej żądzy. Odetchnęła głęboko.
R
- Ja... naprawdę się boję. Mary Fitton jest brzemienna, a gdy odwiedziłam dziś Grange, zauważyłam, że Mary Carey również spodziewa się dziecka... Nie chcę, byśmy mieli dziecko, zanim się pobierzemy.
- I to o to cała ta awantura? - Patrick odetchnął z ulgą. - Możesz mi zaufać, Catherine. Obiecuję, że będę uważał. - Gdy jakaś dama dworu się kompromituje, królowa odbiera to jako bezpośredni atak na jej osobę. Wymyśla wtedy straszne kary. - Cat przygryzła wargę. Matka chyba umarłaby ze wstydu, gdyby mnie spotkało coś takiego. Uściskał ją czule. Była taka młoda i niewinna. - Istnieją rozmaite sposoby, kochanie. Obiecuję, że nie zrobię niczego, co mogłoby cię narazić. Czy to cię uspokoi? Poważnie pokiwała głową i pozwoliła się zanieść do łóżka. Wiedziała już, że Patrick ma nad sobą taką kontrolę, jaka nigdy nie stanie się jej udziałem. Gdy tylko zaczął ją całować i dotykać, namiętność wzięła nad nią górę, rozpędzając lęk. Cat miała impulsywną, szaloną naturę, niezdolną do zachowywania ostrożności.
- 277 -
Patrick rozbierał ją powoli, całując każdy fragment jedwabistej skóry. Zanim rozebrał ją do naga, wiła się już z pożądania pod jego palcami i wargami. - Teraz kolej na ciebie - zażądała, rozpinając koszulę Patricka. - Uwielbiam przesuwać dłońmi po twych potężnych mięśniach i wdychać twój zapach. Gdy go rozebrała, pchnął ją na łóżko tak, że jej nogi zwisały poza krawędź materaca. Patrick klęknął, odgarnął drobne loczki z nabrzmiałego łona Cat i skosztował jej kobiecości czubkiem języka. Wsunął dłonie pod jej pośladki, drżąc z pożądania, gdy Cat wyprężyła się ku niemu bez wahania czy wstydu. Całował gładkie uda, aż zaczęła jęczeć z pragnienia, wreszcie wsunął język w rozpalone wnętrze. Catherine oplotła nogami jego szyję, poruszając całym ciałem w rytmie, jaki nadawał jego język. Pławiła się w rozkoszy, niezmąconej lękiem o przyszłość, o dziecko i gniew królowej. Patrick całował ją i lizał, aż zaczęła głucho jęczeć. Gdy niemal osiągnęła spełnienie, podniósł się i zaczął całować jej wargi. Czując swój smak na jego ustach, zadrżała. Przetoczyła się i usiadła na nim, muskając włosami jego tors i
S
brzuch, kusząc i pieszcząc, pragnąc, by stracił dla niej głowę. Chciała słyszeć jego jęki
R
i wzdychanie, więc wsunęła główkę jego męskości do ust i zaczęła ją pocierać językiem. Czarna kurtyna włosów ukryła przed jego spojrzeniem pieszczoty jej ust. Smakując Patricka, Cat niespodziewanie osiągnęła szczyt.
- 278 -
Rozdział 24 Budząc się z głębokiego snu, Catherine wiedziała, że czeka ją coś, z czym wcale nie ma ochoty się mierzyć. Otworzyła oczy i przypomniała sobie. Nadszedł pierwszy grudnia, więc Patrick wyjeżdża i zostawia ją samą. Ostatnie dni płynęły im leniwie i powoli. Patrick spędzał długie godziny w towarzystwie pana Burke'a, ucząc się wszystkiego na temat hodowli bydła, dyskutując o wiosennym siewie, ślęcząc nad rachunkami i doglądając miliona drobnych spraw, które składają się na życie dużej posiadłości. Odmiennie noce - spędzane wspólnie, mijały jak mgnienie oka. Catherine przypomniała sobie wydarzenia z ostatniej nocy i spłonęła rumieńcem. Patrick ujął jej palce i pokazał jej, jak powinna się dotykać i głaskać, by osiągnąć rozkosz.
S
- Nigdy w życiu nie zrobiłabym czegoś podobnego! - protestowała. - Mylisz się, Cat. Przyjdą noce, gdy będziesz tak przepełniona pożądaniem, że nie będziesz mogła zasnąć.
R
Przycisnęła dłonie do rozpalonych policzków i wyczuła, że ma w uszach kolczyki.
Odrzuciwszy kołdrę, poszła do lustra. Z zachwytem obejrzała śliczne szmaragdowe sopelki. Uśmiechnęła się. W nocy była tak nasycona jego bliskością i rozleniwiona, że nawet nie poczuła, kiedy wkładał kolczyki w jej uszy. Pogranicznik zawsze obdarowuje swoją dziewkę świecidełkami. Potrząsnęła głową, patrząc, jak szmaragdy kołyszą się przy płatkach uszu. Z dziko rozczochranymi włosami wyglądała właśnie jak dziewka pogranicznika. Nie zawracając sobie głowy szlafrokiem, pobiegła do drzwi łączących jej pokój z sypialnią Patricka i chwyciła za połamaną klamkę. Zanim drzwi się otworzyły, zdjęła ją groza. Sypialnia była pusta i Catherine nagle zrozumiała, że nie tylko wyszedł z pokoju, ale w ogóle wyjechał już ze Spencer Park. Z rozmysłem opuścił posiadłość, gdy Catherine jeszcze spała.
- 279 -
- Nie! Patrick! - Otworzyła szafę, wiedząc, że okaże się pusta. Z dna podniosła koszulę, której Patrick w pośpiechu nie zauważył, i wtuliła w nią twarz, wdychając znajomy zapach. To jedyna rzecz, która będzie mi o nim przypominała przez cztery długie miesiące. - Nie, to nieprawda! - powiedziała na głos. - Mam jego pierścień, dzikie konie i jego miłość. - Uśmiechnęła się. Nim minął tydzień od jego wyjazdu, niemal oszalała z samotności. Dni mijały jej na przejażdżkach na grzbiecie Jasminy i opiece nad dzikimi końmi. Szukając zajęcia, namawiała pana Burke'a, by rozważył budowę browaru, i zaczęła nawet szkicować plan budynku, wspominając browar w Crichton. Każdego wieczora rozbierała się i wkładała koszulę Patricka, jednak tęsknota, jaką wywoływał jego zapach, była nie do zniesienia. Potrzeba udania się za nim do Szkocji stała się tak silna, że Cat zaczęła się pakować. Niespodziewana wizyta Isobel pokrzyżowała jej plany. Gdy matka nagle wpadła do biblioteki z pobladłą Maggie u boku, Cat
S
wciągnęła z sykiem powietrze i schowała lewą dłoń za plecami. Niania spojrzała na
R
Catherine ze skruchą, jakby chciała ją przeprosić za to, że nie zdołała jej uprzedzić. - Matko! Jestem zdumiona, że odważyłaś się wypuścić na zaśnieżone drogi, by mnie odwiedzić. Jak to miło!
- Nonsens! Nie marnowałabym czasu na wizyty, przyjechałam z konieczności. Jej Wysokość wyzdrowiała i przyjęła nawet zaproszenie na świąteczne przyjęcia. Cecil zaprosił ją do Theobalds, zaś na Nowy Rok wybiera się w gości do księcia i księżnej Nottingham. Królowa potrzebuje nowych sukien i jest nierada, że wyjechałaś, Catherine. - Och, matko, nie mogłam zostać na dworze, podczas gdy... - Bzdury! Dlatego właśnie musiałam się tu osobiście pofatygować. Wiedziałam, że nie usłuchałabyś, gdybym w liście nakazała ci przyjechać, i spodziewałam się, że będę musiała zaciągnąć cię na dwór za ucho! - Wiem, że skandal jeszcze nie przycichł - wymamrotała Cat. - Mary Fitton urodziła martwe dziecko. Rzekłabym, że to stosowna kara za jej ohydne postępki.
- 280 -
Wielki Boże, masz chyba serce z kamienia. Biedna Mary bardzo kochała Willa Herberta. - A co z hrabią Pembroke? - Zdołał uprosić Cecila, by go zwolnił z więzienia, lecz królowa jest nieugięta i nie chce go widzieć w Whitehall. Cat odetchnęła z ulgą. Choć nie czuła wobec Pembroke'a nic prócz pogardy, nie chciałaby spotkać się z nim twarzą w twarz. - Nie siedź tak bezczynnie. Natychmiast zacznij się pakować. Maggie, doprawdy nie wiem, jak sobie bez ciebie poradziłam przez ten czas. Moje brzemię będzie o wiele lżejsze, gdy wrócisz do Whitehall. Młode pokojówki nie mają za grosz moralności i ogłady. Catherine wstała zza biurka i pobiegła na górę. Otworzyła szkatułkę z biżuterią, szukając w niej złotego łańcuszka. Odpięła jeden z naszyjnika z perłami, zawiesiła na nim pierścień z lampartem, zapięła łańcuszek na szyi i zanim schowała sygnet pod ubraniem, ucałowała go z czułością.
R
S
***
Gdy tylko rozpakowała kufry w sypialni w Whitehall, udała się do komnat Philadelphii i Kate.
- Wróciłam. Protesty nie zdały się na nic. Philadelphia pocałowała ją na powitanie. - Czy protesty kiedykolwiek zrobiły wrażenie na Isobel? - Matka opowiedziała mi o dziecku Mary Fitton. To tragiczne! - Owszem, moja droga, ale może tak będzie najlepiej. To dziecko przez całe życie nosiłoby piętno bękarta. Może akurat ja nie powinnam o tym mówić, skoro mój ojciec był nieślubnym synem króla Henryka, lecz król może sobie pozwolić na wszystko. Podobnie królowa - dodała kwaśnym tonem. - Co takiego zrobiła znów Elżbieta? - zapytała Cat. - Jej Wysokość wprosiła się na Nowy Rok do Arundel House, choć Kate ledwie trzyma się na nogach. Wciąż jeszcze kaszle. Twierdzi, że to zwykła grypa, ale moim zdaniem była bliska zapalenia płuc. Teraz zaś uwija się jak w ukropie, dekorując, sprzątając, planując i wydając tysiące poleceń, by ugościć cały dwór. W związku z
- 281 -
tym ja mam podwójną robotę przy królowej i muszę już do niej pędzić. Zanim jednak pójdę, powiedz mi, czy nie miałaś przypadkiem w Spencer Park niezwykle przystojnego gościa? - Miałam - uśmiechnęła się Catherine. - I? - dopytała się niecierpliwie Philadelphia. - I reszta wieści zaczeka, aż uświęcę dzień moich urodzin. - A będzie to niezwykłe święto, jeśli poznałam się choć trochę na tym nieposkromionym Szkocie. Cat położyła palec na ustach, pokazała Philadelphii pierścień i szybko schowała go z powrotem. - Moja droga, Elżbieta również nosi pod ubraniem pierścień na łańcuszku. Pod maleńką przykrywką kryje się miniaturowy portret jej matki. - Naprawdę? Nigdy, przenigdy nie wspomina Anny, a jednak ma ją wciąż przy sercu. To wzruszające. Pójdźmy razem. Mam rozkaz jak najprędzej stawić się przed obliczem Jej Wysokości.
R
S
***
Trzy godziny później Catherine siedziała w sypialni, z furią szkicując projekty nowych sukien dla królowej. Ponieważ Elżbieta skarżyła się na przejmujący chłód, Cat postanowiła zaprojektować pikowane suknie z lekkiej wełny i aksamitu w żywych barwach. W głębi serca była zdumiona widokiem wymizerowanej Elżbiety, szkicowała więc stroje, które ukryją jej wychudzoną do granic możliwości postać. Gdy Isobel wróciła wieczorem do sypialni, Cat miała już dla niej kilka propozycji. - Jej Wysokość bardzo marznie, sądzę więc, że powinnaś wyciągnąć kilka futrzanych płaszczy z garderoby. Może mogłybyśmy obszyć jeden z nich rąbkiem w kolorze sukni, którą projektuję na Wigilię. Oczywiście w Theobalds nie panują takie przeciągi jak tutaj, jednak pomyślałam, że warto spakować obszyte futrem trzewiki i mufki. Catherine bardzo pracowicie spędzała dnie, szkicując i pomagając matce wybierać i pakować stroje królowej, peruki i biżuterię. Musiały także zaplanować garderobę dla Elżbiety na obchody Nowego Roku, gdyż po świętach zwyczajnie nie
- 282 -
starczyłoby na to czasu. Dni pędziły jak szalone, jednak noce miały odmienny rytm. Gdy o północy Cat kładła się do łóżka, tęskniła za Patrickiem. Ciało stawało się tak tkliwe, że podniecał ją nawet dotyk koszuli nocnej. Nie mogła zasnąć, zanim nie włożyła koszuli Patricka, a gdy wreszcie zapadała w sen, ukazywały jej się tak śmiałe erotyczne sceny, że budziła się zawstydzona. Napisała wiele listów, przelewając uczucia na papier, lecz nikomu nie mogła ich powierzyć, paliła więc nieostrożne wyznania. Dzień wyjazdu do posiadłości sekretarza stanu w Hertfordshire nadszedł zdecydowanie zbyt prędko. Catherine, Maggie i Isobel odbyły wygodną podróż powozem do Theobalds, jednak przydzielono im tak niewielką sypialnię, że wciąż na siebie wpadały. Matka musiała dzielić łóżko z Cat, zaś Maggie nie miała innego wyjścia, jak spać na szezlongu. - Co za szkoda, że Cecil nie zaprosił nas do Burghley House w Stamford. Są tam obszerne komnaty z prześlicznie malowanymi sufitami i srebrnymi kominkami,
S
ale rzecz jasna, nie można oczekiwać, że Jej Wysokość wybierze się w tak daleką podróż zimą - lamentowała Isobel.
R
- I tak większość czasu będziesz spędzała w gotowalni królowej. Mam nadzieję, że zaplanowali wystarczająco dużo miejsca na jej stroje. - Och, na szczęście tak. Pokoje Jej Wysokości są przestronne. To jej trzynasta wizyta w tym domu. Maggie spojrzała na Cat z przerażeniem i przeżegnała się, żeby odczynić urok. - Przestań! Nie będę tolerować tych celtyckich nonsensów. Catherine, przyjdziesz mi pomóc w garderobie. Isobel przyjechała tylko z jedną damą dworu do pomocy, więc Cat musiała sama dobrać wszystkie stroje, które królowa miała nosić w trakcie kilkudniowych obchodów świąt. Każda suknia miała dwa komplety rękawów i odpowiednio dobraną biżuterię. Gorsety i spódnice również można było rozdzielać i tworzyć nowe zestawy. Cat poukładała w komnacie dopasowane kolorystycznie stroje. Potem dodała do nich futrzane peleryny i peruki w różnych odcieniach czerwieni. Ruda peruka pasowała do szarej sukni z aksamitu i futra z lisa, zaś ceremonialny zielony strój Tudorów dobrze
- 283 -
się komponował z białym aksamitem i łabędzim puchem, jak również ze złotymi dodatkami, sobolowym futrem i kasztanową peruką. Gdy Catherine skończyła dobierać stroje, poprosiła o zdanie Philadelphię. - Masz niezrównany gust, moja droga - stwierdziła Philadelphia, po czym dodała szeptem: - W tych pikowanych sukniach będzie wyglądała niemal jak człowiek. Pokaż mi tę, którą zaprojektowałaś na Wigilię. Cat otworzyła wieko ogromnego pudła i odsunęła na boki bibułki i muślin. - Wybrałam szkarłatny aksamit haftowany w złote korony, lwy i jednorożce. Gronostajowa peleryna jest obszyta takim samym aksamitem. Peruka w ogóle nie będzie do tego pasowała, ale zaprojektowałam ażurowy czepek z czarnych i białych strusich piór, który ją zakryje. - Isobel, twoja córka jest genialna. Gratuluję ci. - Philadelphio, takie pochlebstwa tylko zawrócą jej w głowie. - Nie będziemy wtedy wiedziały, czy od nas odchodzi, czy wraca.
S
Cat zdusiła śmiech, zaś Isobel spojrzała na nie z dezaprobatą.
R
- Muszę sprawdzić biżuterię - stwierdziła sztywno. - Niczego nie ukradłam, Isobel. - Philadelphia mrugnęła do Cat. ***
Sekretarz stanu zorganizował polowanie dla dżentelmenów i pokoje do gry dla dworzan uzależnionych od hazardu, choć wciąż głośno namawiał młodzieńców, by dotrzymywali towarzystwa królowej i damom dworu. Pogoda nie sprzyjała, więc gry w kości, karty i fanty stały się jedyną rozrywką zapełniającą długie popołudnia i wieczory. Najodważniejsi panowie starali się przydybać swe wybranki pod jemiołą. William Seymour podszedł do Cat i zapytał bez wstępów: - Lady Catherine, czy korespondujesz z Arbellą? - Napisałam do niej, Will, ale niestety nie dostałam odpowiedzi. Seymour wyglądał na zdruzgotanego. - Na moje listy również nie odpowiedziała. Przeprosiłem ją wielokrotnie za wszystkie kłopoty, których byłem przyczyną, ale obawiam się, że nigdy mi nie wybaczy. Ku swemu zdumieniu Cat poczuła współczucie dla dworaka.
- 284 -
- Może jej babka przechwytuje listy i Arbella ich w ogóle nie dostaje? To by wyjaśniało jej milczenie. Arbella przepadała za tobą, Will. Seymour ukłonił się i ruszył w stronę Hala Somerseta z pogodną i beztroską miną. Hal grał w ciuciubabkę, obracając lady Bridget Manners z takim zapamiętaniem, że chwiała się na nogach. Zachowują się równie niedojrzale, jak wyglądają, pomyślała Cat, obserwując dziecinne wybryki zgromadzonych w komnacie mężczyzn. Nie mogę uwierzyć, że kiedykolwiek mogłam o nich poważnie myśleć! Palcami dotknęła pierścienia ukrytego pod gorsetem i na myśl o Patricku jej serce zaczęło mocniej bić. Jakież to szczęście, że go spotkała. To, że mu się spodobała i że poprosił ją o rękę, było prawdziwym cudem. Uśmiechnęła się do siebie. Przez cały pobyt w Theobalds Isobel i Cat miały ręce pełne roboty, nawet więc nie spostrzegły, kiedy nadszedł dzień wyjazdu i znalazły się w powozie w drodze do Arundel House, gdzie na królową czekała już Kate i jej mąż, lord admirał Charles Howard.
S
Gdy zaczęły się rozpakowywać, Isobel wpadła w panikę, gdyż nie mogła
R
znaleźć kosztownego prezentu, który sprawiła dla królowej. Maggie wyszperała go z dna kufra i uszczęśliwiona Isobel poszła do królewskiej garderoby. - Elżbieta potrzebuje kolejnego wysadzanego klejnotami modlitewnika równie mocno jak kolejnego zestawu złotych talerzy - wycedziła pogardliwie Maggie. - Złote talerze dostała od matki na święta... ach, rozumiem. O to właśnie ci chodzi! Matka rzeczywiście ma skłonność do przesady. Uwielbia nawet ziemię, po której stąpa Elżbieta. Królowa jest całym jej światem. - Za to, co wydaje na prezenty dla Jej Wysokości, mogłabyś wybudować swój browar. Zwłaszcza że królowa nie zaszczyca ich nigdy drugim spojrzeniem! - Wydatki dworzan są istotnie porażające. Wyobraź sobie, jakie koszty związane z tą wizytą ponoszą teraz Kate i Charles. Zresztą nie o same pieniądze mi chodzi. Myślę też o zdrowiu Kate. Po raz pierwszy Catherine zaczynała dostrzegać, że życie dworaków rzeczywiście jest tak płytkie, jak zawsze sugerowała Maggie. Mieszkanie na dworze było zabawne i ekscytujące, jednak oznaczało brak własnego, prywatnego życia. Isobel nie powinna była nigdy opuszczać męża dla królowej. To straszne, że nie
- 285 -
miałam szansy dobrze poznać własnego ojca! Cat obiecała sobie, że nigdy nie narazi na szwank relacji własnych dzieci z ich ojcem. Myśl o dzieciach wzruszyła ją. Patrick Hepburn będzie ich ojcem! Westchnęła ze szczęścia i poszła pomóc matce. Suknia, którą zaprojektowała dla Elżbiety na Nowy Rok, była uszyta z pikowanej kremowej wełny. W każdym kwadracie wyhaftowano różę, fioletowy oset i zieloną koniczynę, by zaznaczyć, że jest królową Anglii, Szkocji i Irlandii. Rękawy były ozdobione różowym aksamitem, zaś pelerynka z soboli obramowana królewską purpurą i spięta zapinką wyobrażającą dwa smoki - symbol Walii. Kate przygotowała dla swych gości znacznie lepsze rozrywki niż Cecil. Sprosiła londyńskich muzyków i minstreli, którzy przygrywając na lutniach, spacerowali między dworzanami. W każdej komnacie na podwyższeniu aktorzy prezentowali sceny z greckiej mitologii, zaś poeci na poczekaniu układali krótkie wiersze dla zgromadzonych dam i obdarowywali je maleńkimi srebrnymi koszyczkami ze słodyczami.
R
S
- Widziałaś Kate? - zapytał Catherine książę Nottingham. - Martwię się o nią okropnie. Zeszłej nocy położyła się tylko na dwie godziny. Mam pełne ręce roboty przy wynajdywaniu rozrywek dla dżentelmenów. Nie zamierzam bezczynnie patrzeć, jak upijają się do nieprzytomności.
- Poszukam jej, wuju Charlesie, i namówię, by nieco odpoczęła. Cat przeszukała Arundel House od góry do dołu i znalazła Kate dopiero w kuchni, między stosami owoców, dziczyzny i krewetek, w otoczeniu zapłakanych pomywaczek. - Och, Catherine, zaraz odejdę od zmysłów! Kucharka zdzieliła kucharczyka chochlą i wymaszerowała. Kucharczyk twierdzi, że chciał jej coś podać, podczas gdy ona nie może znieść młodych pomocników. Jestem na nogach od północy, a wychodzi na to, że dzisiejszy bankiet i tak się nie odbędzie. - Twarz Kate pobladła jak ściana. - Zawołam Maggie. Szybko zaprowadzi tu porządek za pomocą drewnianej łyżki, a jeśli to nie pomoże, wyciągnie sztylet i zagrozi wszystkim celtycką klątwą. Cat pobiegła szybko na górę i przyprowadziła Maggie do kuchni.
- 286 -
- Damy sobie radę, Kate. Obiecałam wujkowi Charlesowi, że dopilnuję, byś odpoczęła. - Dziękuję wam z całego serca. Pójdę na górę, ale tylko po to, by wziąć kąpiel i się przebrać. Kiedy ty będziesz przyjmowała w domu królową, zrozumiesz, że w tym czasie odpoczynek jest po prostu niemożliwy! Następnego dnia był już sylwester i katastrofa nie nastąpiła tylko dzięki Beth Carey, która przywiozła całą służbę kuchenną z posiadłości Hundsonów w Blackfriars. Po wieczornym bankiecie Elżbieta rozsiadła się na rzeźbionym fotelu i przyjmowała prezenty od zgromadzonych gości. Gdy nadeszła kolej Isobel, garderobiana dygnęła głęboko i złożyła wysadzany klejnotami modlitewnik u stóp królowej. Stojąca po prawej stronie królowej Philadelphia powiedziała obojętnym tonem: - Królowa śpi już od godziny. Przykro mi, Isobel. O północy dwórki obudziły królową, by powitała nowy, 1603 rok, który miał
S
się okazać przełomowy. Punktualnie o północy książę Nottingham odpalił sztuczne ognie w ogrodzie.
R
Catherine udała się na spoczynek około pierwszej. W tym roku moje życie ulegnie całkowitej zmianie! Nadszedł wreszcie styczeń. W marcu skończę dwadzieścia jeden lat i zostanę żoną Patricka Hepburna! Objęła się ramionami. A jeśli on nie przyjedzie? Przykra myśl szybko pierzchła. Oczywiście, że przyjedzie! Patrick mnie kocha. Ufam mu z całego serca. *** Po wielu dniach świętowania zmęczeni dworzanie powrócili do Whitehall i potrzebowali kilku dni, by wrócić do starych przyzwyczajeń. Philadelphia wciąż wypełniała obowiązki swoje i Kate, która została w Arundel House, by po inwazji gości doprowadzić dom do porządku. - Isobel, potrzebuję twojej pomocy. Królowa z gniewem odrzuciła wszystkie suknie, jakie pokazałam jej tego ranka. Narzeka na chłód i obawiam się, że wszystko to zmierza do jakiejś strasznej awantury. - Nie zdążyłam jeszcze rozpakować i wyczyścić rzeczy, które wzięliśmy w podróż, Philadelphio. Zawołam Catherine. Ona na pewno coś wymyśli.
- 287 -
Paź przyniósł Cat liścik z pilnym wezwaniem, więc bez zwłoki udała się do garderoby, po czym odszukała Philadelphię w królewskiej sypialni. Weszła w momencie, gdy królowa wygłaszała gniewne tyrady. - Wreszcie! - krzyknęła Elżbieta. - Wreszcie ktoś, kto zna się na sukniach. Jak ci na imię, dziewczyno? - zapytała niecierpliwym tonem. Jak mogła zapomnieć, jak mam na imię? - Lady Catherine, Wasza Wysokość. - Przynieś tę ciepłą suknię, którą nosiłam w Theobalds, i nie każ mi długo czekać! Cat zastanawiała się, którą suknię królowa może mieć na myśli, gdyż w ciągu dwunastu dni, jakie spędzili u sekretarza stanu, nosiła ich dwadzieścia cztery. Dygnęła, pobiegła do garderoby, wybrała najcieplejszą suknię z pikowanego aksamitu, jaką zdołała znaleźć, i przybiegła z powrotem. Philadelphia, przy pomocy dwóch dam dworu, zmieniła królowej suknię i
S
założyła na jej szyję kryzę. Jej Wysokość natychmiast zerwała ją i rzuciła na podłogę.
R
- Oby was szlag trafił! Gdzie jest Kate? Chcę, by Kate mi usługiwała! Ma znacznie delikatniejsze dłonie! - Królowa uderzyła zaskoczoną Philadelphię w twarz. Urażona dama dworu natychmiast wyszła z komnaty. Cat udała się za nią. - Kate rzeczywiście ma delikatniejsze dłonie niż ta stara suka - wycedziła Philadelphia. - I o wiele więcej cierpliwości niż ja! - Chciałam jej powiedzieć, że Kate doprowadza do porządku swój dom po wizycie jej dworu i zasługuje na odpoczynek, ale nie zdobyłam się na tyle odwagi. - Nie, ta wiedźma jest dziś po prostu straszna i z każdą chwilą jest z nią gorzej. Nic jej nie zadowala i oskarża wszystkich o spiskowanie. Zawsze miała cięty język, lecz do tej pory mi to nie przeszkadzało, ale gdy pozwala sobie na takie wybuchy, mam jej dość. Przed zmrokiem znużona Kate przyjechała do pałacu, ale nawet to nie było w stanie uciszyć narzekań królowej. - Nienawidzę Whitehall! W tym przeklętym pałacu jest zimno jak w grobowcu! Chcę, by mi było ciepło jak w Arundel House. Nawet to rozwalające się Theobalds wydaje się przytulne w porównaniu z tym wstrętnym mauzoleum! Tak jest!
- 288 -
Przeniesiemy dwór do pałacu w Richmond! To zawsze był mój ulubiony pałac. Spakuj wszystko! Wszystkie te damy dworu to klika leniwych ladacznic! Chcę się przeprowadzić już dziś. Dziś! Rozumiesz? - Oczywiście, Wasza Wysokość. Czy zechcesz się napić ziołowej herbaty? Kate robiła wszystko, co w jej mocy, by ukoić poirytowaną królową, choć sama czuła się fatalnie. Mimo że Isobel miała istne urwanie głowy z pakowaniem całej garderoby Elżbiety, z jej ust nie padło ani jedno słowo skargi. - Gdy skończy się ta straszna przeprowadzka, będę mogła szczerze wyznać, że sama wolę Richmond od Whitehall - Cat wyznała Maggie. - Może uda nam się spędzić trochę czasu we własnym domu? W drugim tygodniu stycznia Kate zapadła na zapalenie płuc. W trzecim tygodniu zmarła.
R
S
Rozdział 25 To niemożliwe! - wykrzyknęła Cat, choć w głębi ducha wiedziała, że zdruzgotana Philadelphia nie kłamie. - Przez całą noc siedziałam z Charlesem przy łóżku Kate. Z trudem chwytała oddech, a doktor już nic nie mógł poradzić. Zmarła tuż przed świtem. Książę Nottingham jest oszalały z rozpaczy. - Łzy wciąż płynęły po policzkach Philadelphii. Catherine niewidzącym wzrokiem wpatrzyła się w Maggie, która z namaszczeniem się przeżegnała. Pierwsza myśl Isobel dotyczyła Elżbiety. - Jej Wysokość będzie zrozpaczona. Kto się odważy zanieść jej tę wiadomość? - Obawiam się, że mnie przypadnie w udziale ten zaszczyt - stwierdziła Philadelphia. - Mam szczerą nadzieję, że będzie zrozpaczona. Przecież sama przyczyniła się do śmierci Kate! - Co też wygadujesz! Chyba odebrało ci rozum.
- 289 -
- Nie. Po prostu szaleję z żalu. Obawiając się, że za chwilę wybuchnie jakaś scena, Catherine odezwała się do Philadelphii: - Pomogę ci. Musisz zadbać o tak wiele spraw. Chodźmy. - Chcę się pożegnać z Kate. Charles siedział z opuszczoną głową, trzymając wciąż dłoń żony. Cat ujęła drugą dłoń Kate i milcząco podziękowała jej za czułość i ciepło. Wraz z Philadelphią wzięły księcia pod ramiona i wyprowadziły go, by służące Kate mogły ją umyć, przebrać i zmienić pościel, zanim zaczną przychodzić żałobnicy. - Powinnaś włożyć czarną suknię, Philadelphio, a ja uczeszę ci włosy, zanim udasz się z wieścią do królowej. Gdy Philadelphia poszła do komnat Elżbiety, Cat wezwała pazia i wysłała go z liścikiem do Cecila, po czym napisała do wszystkich najbliższych krewnych Philadelphii i Kate. Wreszcie, roniąc łzy, napisała do Patricka. Tak bardzo za nim
S
tęskniła. Serce wezbrało jej smutkiem, jednak samo podzielenie się z nim myślami koiło żal.
R
***
Dowiedziawszy się o śmierci lady Nottingham, z którą spędziła tak wiele lat, królowa popadła w melancholię. Wezwała do siebie lorda admirała i codziennie przez kilka godzin trzymała go u swego boku. Nie pozwoliła mu nawet wychodzić z pałacu Richmond. Zaczęła się zjeżdżać rodzina Careyów. Mąż Philadelphii, lord Thomas Scrope, przyjechał z zamku Carlisle, nowy lord Hundson z przygranicznej twierdzy Bewcastle. Niebawem przyjechali także John i Mary z Hertford oraz Robert i Liz. - Elżbieta uważa, że jej żal i rozpacz przewyższają wszelkie nasze uczucia. Wymaga od Charlesa, by pocieszał ją w trudnych chwilach, podczas gdy powinno być dokładnie odwrotnie. To wszystko nasza wina. Utwierdziliśmy ją w przekonaniu, że stanowi centrum naszego świata i że całe nasze życie od niej zależy - doszła do wniosku Philadelphia. Gdy Isobel wyszła z komnaty, Robert wręczył Catherine list od Patricka. Cat udała się do spustoszonego, zasypanego śniegiem ogrodu, by przeczytać go w spokoju.
- 290 -
Moja najdroższa Catherine! Ucałowałem ślad po każdej łzie na liście od Ciebie. Choć nie mogę przyjechać, by ukoić Cię w tym smutnym momencie, wszystkie moje myśli i uczucia są przy Tobie. Śmierć Kate jest okrutnym ciosem, jednak gdy minie pierwsza fala rozpaczy, zachęcam Cię do wspominania spędzonych z nią szczęśliwych chwil, by uczcić jej pamięć. Mów do niej często, to złagodzi ból W zeszłym tygodniu odwiedziłem Twego dziadka w Seton i mam powody, by sądzić, że ucieszy się na wieść o naszym ślubie. Zanim przeczytasz ten list, zostanie mniej niż sześćdziesiąt dni do momentu, w którym przyjadę, by pojąć Cię za żonę. Wydaje mi się to wiecznością, wiem jednak, że minie. Zima rozwieje się i niedługo przyjdzie wiosna. Powierzam ten list Robertowi, lecz proszę Cię - spal go, gdy tylko przeczytasz.
R
S
Moje serce należy do Ciebie. Patrick
Catherine wsunęła list pod gorset, obok sygnetu z lampartem. Otarta łzy z policzków i spojrzała pod nogi. Spomiędzy przyprószonych śniegiem zwiędłych jesiennych liści wystawiał białą główkę przebiśnieg. Patrick ma rację! Zima wreszcie się skończy i przyjdzie po niej wiosna. Schyliła się i zerwawszy kwiat, wsunęła go między kartki listu. Wiedziała, że musi go zniszczyć, lecz jeszcze nie czuła się na to gotowa Będę dziś spała z jego listem pod poduszką. *** Patrick Hepburn po raz kolejny jechał do Winton. Choć napisał Cat, iż ma powody, by sądzić, że jej dziadek ucieszy się z ich ślubu, było to raczej przeczucie niż fakt. Nie powiedział Geordiemu ani słowa na temat sekretnych zaręczyn z Catherine. Mając wciąż poważne podejrzenia wobec Malcolma Lindsaya, Hepburn jeździł teraz do Seton co najmniej raz w tygodniu. Jednak nie starał się rozmawiać o tym z hrabią, wciąż pamiętając jego płomienne słowa w obronie siostrzeńca. - Witam, panie hrabio. Świetnie pan dziś wygląda. - Nie hrabiuj mi. Mów do mnie: Geordie. Mam nadzieję, że pogoda niedługo się zmieni i będziemy mogli wygnać stada na pastwiska.
- 291 -
- Jutro zaczyna się luty i zapewne przyniesie lekką odwilż przed kolejnymi śnieżycami w marcu. Jeśli mróz zelżeje, przyślę patrole żołnierzy, by doglądali stad. - Dobry z ciebie chłopak, Patricku. Gdy tylko zmieni się pogoda, wrócą cholerni angielscy złodzieje! - Otrzymałem smutne wieści. Zmarła szwagierka twojej córki, Kate Howard. Była ulubioną damą dworu królowej. - Elżbieta przeżyje nas wszystkich! - stwierdził z niesmakiem Seton. - Nie, Geordie, to nieprawda. Sądzę, że jej dni są już policzone, a strata Kate stanie się gwoździem do trumny. - Sądzisz zatem, że Jamie wreszcie dostanie to, na co tyle lat czeka? - Zgadza się. Przewiduję, że w tym roku zostanie królem Szkocji i Anglii. Gdy to się stanie, zniknie granica, a Jakub przeniesie swój dwór do Londynu. Geordie roześmiał się głośno. - Boże wszechmogący! Anglicy narobią w gacie, gdy horda nieokrzesanych
S
Szkotów najedzie Londyn i zgarnie im sprzed nosa najlepsze stanowiska i ziemie!
R
- Skorzystają na tym wyłącznie ci Anglicy, którzy mają szkockie korzenie. Czy byłbyś zainteresowany połączeniem, które byłoby korzystne dla Setonów, Spencerów i Hepburnów?
- Połączeniem? - zdziwił się Geordie.
- Co sądzisz o małżeństwie twojej wnuczki, lady Catherine, ze mną? Zaskoczenie znikło z twarzy hrabiego Wintona. Wreszcie wszystko stało się jasne. Przyjrzał się uważnie Patrickowi. - To, co ja o tym sądzę, ma mniejsze znaczenie niż zdanie Catherine. Patrick uśmiechnął się szeroko. - Mam powody, by wierzyć, że lady Catherine pragnie wyjść za mnie. Gdy w marcu skończy dwadzieścia jeden lat, poproszę ją o rękę. Chciałem uprzedzić cię o moich planach. Geordie przez chwilę milczał w zadumie, wreszcie stwierdził: - Wolę, byś ty przejął moje ziemie i cenne stada niż jakiś przeklęty Anglik, ale spojrzał ostro na Patricka - jeśli unieszczęśliwisz moją małą Catherine, zabiję cię, Hepburn. Wejdź do zamku, wznieśmy toast za połączenie.
- 292 -
Gdy Patrick opuścił Seton, wyczuł, że jest śledzony. Zatrzymał się i zaczekał, aż jeździec go dogoni. Czarne, zimne spojrzenie utkwił w niebieskich oczach Andrew Lindsaya. - Lordzie Stewart, zabroniłeś Jenny spotykać się ze mną. Proszę cię, byś przemyślał tę sprawę na nowo. Patrick długo wpatrywał się w rosłego młodzieńca, korzystając z intuicji, by dobrze go ocenić. - Spotykałeś się z nią potajemnie, Lindsay? - zapytał wreszcie. - Nie, ale jeśli nie cofniesz swego zakazu, panie, będę próbował zobaczyć się z nią za twoimi plecami. W obliczu tak szczerej prostoduszności Patrick zmiękł. - Porozmawiam z Jenny i jej ojcem. Raz już doznała krzywdy. Nie chcę, by znów ktoś ją zranił. - Doskonale to rozumiem, lordzie Stewart.
S
- Powiedz mi prawdę. Sądzisz, że strzała należała do twego kuzyna? - Nie wiem tego.
R
- A czy uważasz, że byłby zdolny do podobnego kroku? - nalegał Hepburn. Andrew milczał dłuższą chwilę, po czym skinął głową. ***
Nastał posępny lutowy poranek, gdy Kate Howard, księżna Nottingham, została złożona do grobu. Jej kuzynka, Elżbieta Tudor, wsparta na ramionach Charlesa Howarda i Roberta Cecila, zachwiała się na brzegu mogiły. Mężczyźni natychmiast przytrzymali królową i odprowadzili na barkę, która zabrała ją z powrotem do pałacu Richmond. Tłumy szlachty przybyły na pogrzeb nie tylko dlatego, że Kate była żoną lorda admirała, lecz również dlatego, że królowa tak bardzo ją ceniła. Po uroczystości rodzina Kate zebrała się we własnym domu w Richmond. Philadelphia wzięła Cat, Isobel i Beth na stronę. - Wiem, że Kate bardzo by chciała, by każda z was dostała po niej jakiś klejnot. - Wręczyła bratowej sznur drogocennych pereł, Isobel dostała wielką broszę z topazem. - Zawsze podziwiałaś jej kolczyki z rubinami i diamentami, Catherine. Oto
- 293 -
one. Noś je ku jej pamięci. - Wszystkie trzy damy były głęboko wzruszone hojnym gestem. Maggie, roznosząca herbatę po salonie, odezwała się raptem: - Śmierć zawsze chadza trójkami. Najpierw dziecko Mary Fitton, teraz nasza najdroższa Kate. Niedługo nadejdzie trzecia, wspomnicie moje słowa. - Jak śmiesz łączyć w jedno dziecko poczęte w grzechu i księżną Nottingham? syknęła Isobel. - Śmierć nikogo nie wyróżnia, proszę pani. Nie zważa na tytuły, bogactwa, czy nawet korony - złowieszczo stwierdziła Maggie. - Jak śmiesz? Wracaj do domu razem ze swymi celtyckimi bzdurami! Catherine rozniesie za ciebie herbatę. Maggie szybko odeszła, lecz Cat i Philadelphia wymieniły spojrzenia. Obie wierzyły w potęgę liczby trzy. - Isobel, śmierć i zabobon zawsze idą w parze. Maggie tego nie wymyśliła stwierdziła Philadelphia.
R
S
- Jej aluzje dotyczyły królowej Elżbiety. Nigdy nie pozwolę, by moja służba wypowiadała się lekceważąco o Jej Wysokości - wycedziła Isobel. - Maggie nie jest twoją służącą, tylko moją, matko - cicho wtrąciła Catherine. Tak czy owak, uważam, że nie miała na myśli królowej Elżbiety. Wszyscy wiemy, że Jej Wysokość jest niepokonana. Philadelphia mruknęła do Roberta: - Catherine jest całkowicie zaślepiona, a Isobel, rzecz jasna, drży o swoją pozycję na dworze. - Masz rację - zgodził się Robert. - Nie warto jednak z nimi się spierać. - Zgadza się. Gdy umierają najbliżsi, trudno pohamować emocje. Zostaniesz z nami, Robercie, czy wracasz na północ z moim mężem? - Skoro Liz nie może się pokazywać na dworze, zabiorę ją na północ. - A przy okazji poinformuję króla Jakuba o wyglądzie i samopoczuciu królowej.
- 294 -
*** - Królowa się rozchorowała. Zamiast pojechać na pogrzeb Kate zamkniętym powozem, uparła się, by skorzystać z królewskiej barki. Choć wiatr był przenikliwy, nie chciała usłuchać rady - Philadelphia zwierzyła się Cat w jadalni pałacu Richmond. - Czy położyła się do łóżka? - spytała Cat. - Nie. Wygnała z dworu lady Throckmorton, która odważyła się jej to zasugerować. - Philadelphia przygryzła wargę. - Elżbieta już trzy razy powiedziała do mnie: „Kate". Nie wiem, czy to zwykłe pomyłki, czy królowa zaczyna tracić rozum i naprawdę myśli, że jestem Kate. Jest bardzo marudna. Catherine dotknęła dłoni przyjaciółki. - Nie chciałabym, żebyś się rozchorowała. Jeśli Elżbieta odsyła swoje damy, będziesz miała zbyt wiele pracy. Wiem, że matka już nie może sobie poradzić. Musi oczyścić i schować wszystkie kolorowe stroje Elżbiety, a powyciągać i znów wyczyścić czarne suknie. Philadelphia rozejrzała się po komnacie.
R
S
- Cały dwór jest w żałobie. Wiem, że w ten sposób chcą okazać szacunek Kate, lecz to sprawia, że cały pałac jest pogrążony w trudnej do zniesienia melancholii. Czuję się okropnie, a wyglądam jeszcze gorzej! - Potrzebujesz nowej sukni, która poprawi ci humor. Czerń może być niesłychanie elegancka. Tymczasem nie muszę nic projektować dla królowej... - Dziękuję, moja droga. To miłe z twojej strony. Lepiej wrócę już do Elżbiety. Wieczorem przyjmuje Cecila i pewnie będzie chciała, by wszystko było gotowe, zanim się pojawi. Philadelphia weszła do komnaty królowej i zastała ją śpiącą. Gdy Elżbieta uniosła pomarszczone powieki, wyraz ulgi przemknął przez jej twarz. - Kate. Śniło mi się, że przydarzyło ci się coś okropnego. Która godzina? - Dochodzi siódma. Cecil zaraz przyjdzie. - Pamiętam. Pomóż mi usiąść przy biurku. Będę wyglądała dostojniej. Gdy Philadelphia zaprosiła Cecila do królewskiej komnaty, ujrzał Elżbietę, chwiejącą się nad biurkiem jak szkielet obleczony skórą. Odłożył plik dokumentów na krzesło, ukłonił się do ziemi i zaczekał, aż królowa przemówi pierwsza.
- 295 -
- Widzę, że świetnie się trzymasz. - Doskonale, Wasza Wysokość. - Odkaszlnął. - Przychodzę w sprawie Irlandii. - Zawsze chodzi o Irlandię! - Dostałem listy od Mountjoya*. Potwierdza nasze przypuszczenia, że Tyron** zaszył się w dzikich zakątkach Ulsteru, gdzie nie sposób go wyśledzić. Namiestnik Irlandii zgadza się ze mną, że powinniśmy pozwolić Tyronowi poddać się, by mógł okazać pełną skruchę, Wasza Wysokość. * Charles Blount, baron Mountjoy - dowódca angielskiej armii; usiłował zdławić powstanie w Irlandii (przyp. tłum.). ** Hugh O'Neill, hrabia Tyron - przywódca powstańców irlandzkich w czasie wojny dziewięcioletniej między Anglią a Irlandią (przyp. tłum.).
S
- Odmawiam! Okazanie mu łaski wyjawi światu naszą słabość! Dopadniemy go!
R
- Wasza Wysokość, twoja królewska rada, Mountjoy i ja sam, upraszamy o łaskę dla Tyrona. Wojna z Irlandią kosztuje nas trzysta tysięcy funtów rocznie, nie licząc życia żołnierzy.
- Chyba zabiorę ci tę sprawę i oddam ją twemu ojcu. Jest nieprzejednany i nigdy mnie nie zawiódł. Robert Cecil z przykrością stwierdził, że królowa nie jest w pełni władz umysłowych. Jego ojciec nie żył od pięciu lat. Ukłonił się. - Jak sobie życzysz, Wasza Wysokość. Wychodząc z komnaty królowej, Cecil dał znak Philadelphii, że chce z nią pomówić na osobności. - Czy Jej Wysokość wydaje się zagubiona? - Od czasu pogrzebu mojej siostry, mówi do mnie: „Kate", lordzie Cecil. - Trzymaj to w sekrecie, lady Scrope. Dopuszczaj do królowej tylko tych, którym możesz w pełni zaufać. Być może Elżbieta jeszcze wróci do siebie.
- 296 -
Cecil nie wierzył w to ani przez chwilę. Wróciwszy do biura, wysłał list do Mountjoya, namiestnika Irlandii, informując go, że Jej Wysokość upoważniła go do przyjęcia propozycji Tyrona. Ma on poddać się, zakończyć walki partyzanckie i przerwać rozlew krwi. Cecil nie omieszkał też wysłać zaszyfrowanego listu do króla Jakuba. *** Po spotkaniu z królem i Robertem w Holyrood, Patrick późno wrócił do Crichton. Usłyszawszy raport Roberta na temat pogarszającego się stanu zdrowia Elżbiety, Jakub nabrał przekonania, że może zaufać przepowiedni Patricka o rychłej śmierci królowej. Postanowił doprowadzić wszystkie sprawy do porządku, by - gdy tylko Robert przywiezie mu wiadomość o zgonie królowej - był gotów ruszyć do Londynu. Carey natychmiast wrócił do stolicy, by trzymać rękę na pulsie. Przez całą drogę do domu Patrick myślał o Catherine. Oczyma wyobraźni widział jej postać i czuł smutek przepełniający jej serce po śmierci Kate, a także
S
gnębiącą ją samotność. Wiedział też, że czeka ją kolejny cios.
R
Po powrocie do Crichton, poszedł od razu do sypialni, położył się i wziął białą wstążkę Cat z nocnego stolika. Skupił się całkowicie na obiekcie swego pożądania i stopniowo obraz Catherine zaczął się wyłaniać z ciemności. Leżała w łóżku, z jedną ręką wsuniętą pod poduszkę, ściskając list, który kazał jej zniszczyć. Uśmiechnął się. Niecierpliwa wiedźma. Ponieważ trzymała w dłoni coś, co pochodziło od niego, on zaś miał rzecz należącą do niej, dystans między nimi stał się łatwiejszy do pokonania. - Chodź do mnie, Cat. Catherine poruszyła się niespokojnie przez sen. Delikatna bryza owiała jej twarz i włosy. Otworzyła oczy. Nie leciała w sposób dosłowny, raczej płynęła w powietrzu. Doszła do wniosku, że to musi być sen. Tuż obok siebie spostrzegła Tora, czarnego kruka, i wiedziała już, dokąd płynie poprzez mrok. - Patrick! - Stanęła w progu jego komnaty. Wyciągnął do niej ramiona. - Cat, dlaczego się wahasz? - Twoje ramiona są jak płonąca obręcz. Gdy wejdę pomiędzy nie, ogarnie mnie płomień i stracę nad sobą kontrolę.
- 297 -
Uśmiechnął się. - Podejdź tu. Poczuj ten żar. Odrzuciła włosy na ramiona i pobiegła ku niemu z entuzjazmem. Obudziła się w pałacu Richmond. Dłoń zaciskająca się na jej ramieniu nie należała do Patricka, lecz do Maggie. Zarumieniła się, czując, że włosy ma potargane, a wargi nabrzmiałe od pocałunków. - Twoja matka się rozchorowała, ptaszyno. Leży w łóżku z gorączką i paskudnym kaszlem. Udało mi się skłonić ją do pozostania w łóżku tylko dlatego, że boi się zarazić królową. Prosi, byś zastąpiła ją dziś w pracy. - Oczywiście. - Cat ubrała się prędko i weszła do sypialni Isobel. - Matko, nie mam nadziei, że ci dorównam, ale zrobię, co w mojej mocy, by cię zastąpić. Obiecaj, że zostaniesz w łóżku i pozwolisz Maggie się pielęgnować. Catherine powiedziała szwaczkom i pokojówkom, że matka jest chora i na jakiś czas przejmie jej obowiązki. Szybko rozpakowała dwa pudła z żałobnymi strojami,
S
które przypłynęły z Whitehall i wybrała dwie suknie z aksamitu. Przygotowała zestaw
R
jedwabnej bielizny, ponadto czarne halki, podwiązki i pończochy. Ze szkatuły wyjęła komplet czarnych kolczyków i sznur czarnych pereł.
Wybrała niewielką, skromną rudą perukę i zaniosła wszystko Philadelphii. - Pomyślałam, że oszczędzę ci wycieczki do garderoby - wymruczała do ucha przyjaciółce. Philadelphia przewróciła oczami, dając jej do zrozumienia, że wdzieranie się do prywatnego sanktuarium królowej nie było najlepszym pomysłem. Cat zaniosła ubranie do łóżka Elżbiety i ze zdumieniem spojrzała na kruchą postać w wilgotnej nocnej koszuli. Pokojówki, które właśnie skończyły obmywać królową, zbierały gąbki i miednice. Pozbawiona imponujących, ociekających klejnotami strojów, peruki i makijażu, siedząca na brzegu łóżka Elżbieta stała się pomarszczoną, żałosną staruszką. Władczyni okazała się niemal łysa. Do jej głowy kleiło się kilka pasm siwych włosów. Brwi nie miała w ogóle. Wyblakłe oczy wpatrzyły się niepewnie w Cat.
- 298 -
- Matko? - Chudą, poznaczoną nabrzmiałymi żyłami dłoń zbliżyła do obolałego gardła. Na jej twarz wypełzł uśmiech przypominający raczej grymas. - Noszę twoje zdjęcie w pierścionku - zaskrzeczała. Philadelphia szepnęła do ucha Cat: - Ponieważ jesteś piękna i masz lśniące czarne włosy, Elżbieta myśli, że jesteś jej matką. Wydaje jej się, że jestem Anną Boleyn! - To Cat, Wasza Wysokość. Projektuje dla ciebie urocze suknie. - Kat? Kat Ashley? Moja garderobiana i droga przyjaciółka! Gdzieżeś się podziewała? Gardło mnie boli. Czy mogłabyś przynieść mi trochę kleiku, Ashcat? Cat dygnęła. - Przyniosę natychmiast, Wasza Wysokość. Pobiegła do kuchni i bez tchu wyjaśniła kucharce, że królowa prosi o kleik, po czym usiadła na stołku, by zaczekać. Po raz pierwszy w życiu w jej głowie zaświtała
S
myśl, że królowa jest istotą śmiertelną. Obraz, który tworzyły damy dworu, ubierając
R
ją w imponujące stroje i peruki, obwieszając biżuterią i ozdabiając mocnym makijażem, był całkiem fałszywy. Jej ciało już dawno straciło swą świetność, teraz zaś zaczyna również szwankować umysł. Tylko duch zdaje się ochoczy, lecz ciało nie jest w stanie dotrzymać mu kroku.
Cat siedziała bez ruchu, wstrząśnięta. Żyjemy iluzją! To wszystko wymysły. Królowa Elżbieta niedługo umrze! Zanim Catherine wróciła z kleikiem, damy ubrały królową w czarną suknię i perukę oraz umalowały. Elżbieta zdawała się ożywiona, gdyż skrzekliwym głosem wydawała szorstkie rozkazy lady Huntington i lady Radcliff. Philadelphia odetchnęła z ulgą. - Zdołałyśmy postawić ją na nogi na kolejny dzień... Właściwie na kolejny miesiąc, bo jutro już marzec. - Podała Cat niewielkie lustro na rączce. - Lepiej to schowaj. Gdy Cat wróciła do swoich komnat, odciągnęła Maggie na stronę. - Miałaś rację z potrójną śmiercią. Widziałam dziś królową w nocnym stroju. - Nie mów o tym matce, bo to ona będzie trzecia.
- 299 -
- Nie pisnę słowa. Oszalałaby na myśl o śmierci Elżbiety. Poza dworem świat dla niej nie istnieje. *** Robert Cecil zdecydował, że nadszedł wreszcie czas działania. Udał się do jaskini lwicy, a ściśle mówiąc, do jej sypialni, i poruszył drażliwy temat: - Wasza Wysokość, moim obowiązkiem jest zadać ci to pytanie. Czy wyznaczysz króla Szkocji, Jakuba, swoim następcą tronu? Elżbieta zmrużyła wyblakłe oczy. - Nie będziemy o tym rozmawiać, mały człowieczku! Cecil ukłonił się i wyszedł. W korytarzu zamienił słowo z Philadelphią. - Informujcie mnie na bieżąco o jej stanie. Jutro znów przyjdę. - Królowa przestała spać. Lekarz przychodzi każdego dnia, lecz Elżbieta odmawia przyjmowania jakichkolwiek leków na gardło i duszności. Je jak ptaszek, za to ciągle dręczy ją pragnienie. Cecil kiwnął głową.
R
S
- Dopilnujcie, by niczego jej nie brakowało.
Po południu pojawił się jeden z chrzestnych synów Elżbiety, sir John Harrington, by odczytać jej swoje wiersze. Znudzona królowa odesłała go ze słowami: - Słysząc skradające się ku swym drzwiom przemijanie, człowiek nie znajduje przyjemności w tych bzdurach. Następnego dnia przyjechał Robert Carey i Philadelphia zabrała go do królowej, z nadzieją, że władczyni nieco się rozerwie. Przestała już jeść i piła tylko różaną wodę. - Nie czuję się zbyt dobrze, Robinie. Wieczorem Elżbieta odmówiła przebrania się do snu. Nie chciała się też położyć. O poranku damy dworu spostrzegły, że przestała mówić, zaś po kilku godzinach znalazły ją leżącą na podłodze. Philadelphia, przy pomocy lady Huntington i Mary Radcliffe, na siłę rozebrała królową i położyła ją do łóżka. Catherine zabrała przepocone ubranie, które królowa nosiła przez dwie doby. Następnego ranka przyszedł Cecil. Stojąc u boku Philadelphii, zapytał ponownie: - Czy wyznaczasz króla Szkocji, Jakuba, swoim następcą?
- 300 -
Po chwili milczenia spojrzał w oczy Philadelphii. - Królowa skinęła głową na zgodę - stwierdził z namaszczeniem. Nie słysząc słowa sprzeciwu z ust Philadelphii, oddalił się. Od tej chwili Philadelphia, Cecil i Robert Carey oczekiwali na śmierć królowej. W sypialni zgromadziła się Królewska Rada, by po raz ostatni zobaczyć Elżbietę, i od tego momentu odwiedzał ją już tylko lekarz i arcybiskup Whitgift. Damy dworu pierzchły, tłumacząc się, że nie są w stanie oglądać władczyni w tak żałosnym stanie. Czuwała przy niej jedynie Philadelphia. Dwudziestego czwartego marca, w czwartek, dwie godziny po północy, Elżbieta Tudor wydala ostatnie tchnienie. Wreszcie zasnęła nieprzerwanym snem. Philadelphia wyszła do przedpokoju i obudziła brata, wręczając mu piękny pierścień z wizerunkiem Anny Boleyn, który królowa nosiła na sercu. Spojrzał na niego z niedowierzaniem, ucałował siostrę i co koń wyskoczy pognał do Szkocji.
S
W ciągu godziny przybył Cecil i wydał zarządzenie, że nikt nie może opuścić
R
pałacu Richmond bez jego pisemnego zezwolenia. O siódmej rano członkowie Królewskiej Rady wybrali się do Whitehall na oficjalne posiedzenie, w czasie którego obwołali Jakuba Stuarta nowym królem Anglii.
- 301 -
Rozdział 26 W chwili, gdy członkowie Rady gromadzili się, by obwołać Jakuba królem, Maggie wbiegła do komnat, które zajmowała Catherine i jej matka. Zanim postawiła tacę na stoliku, wydyszała: - Zmarła Jej Wysokość królowa! Catherine zbladła. - Usiądź, Maggie. Dowiedziałaś się tego w kuchni? Nie mów matce; będzie zdruzgotana. - I tak niedługo się dowie, ptaszyno. Wyzdrowiała już i planuje dziś wrócić do swych obowiązków. Catherine powitała Isobel, czując zamęt w głowie. - Zjedz porządne śniadanie. Będziesz potrzebowała wiele siły na resztę dnia.
S
- Nawet nie próbuję sobie wyobrazić chaosu, z którym przyjdzie mi się zmierzyć w garderobie - westchnęła Isobel. - Dzięki Bogu, nie mogę mieć już
R
zastrzeżeń do samopoczucia. Mam nadzieję, że królowa również czuje się dobrze. Cat i Maggie wymieniły trwożne spojrzenia, jednak nie powiedziały ani słowa. Gdy tylko Isobel wyszła, Cat przerwała ciszę: - Czuję okropne wyrzuty sumienia! Tak bardzo starałam się nie okazywać radości, która ogarnia mnie na myśl, że do moich urodzin został już tylko tydzień i podekscytowania w związku z przyjazdem Patricka! Na wieść o jej śmierci pomyślałam, że zrobiła to specjalnie, by mi wszystko zepsuć. Och, Maggie, jak mogę być tak samolubna? - Nie jesteś samolubna, ptaszyno. Życie należy do żyjących. Elżbieta przeżyła swoje w sposób wyjątkowy, a śmierć przyniesie jej spokój i uwolni od cierpień. W kuchniach i służbówkach rozmawiają wyłącznie o nowym królu, o tym, jakie wprowadzi zmiany i czy uda im się zachować stanowiska. - Naprawdę? Być może służba otrząsnęła się szybko, jednak dworzanie będą ją długo opłakiwać i być może nawet nie będą chcieli służyć Jakubowi.
- 302 -
- Głupiutka dziewczyno. Ludzie są tylko ludźmi. Dworacy poprzewracają się o własne nogi, tak prędko będą biegli, by paść na kolana przed nowym królem Anglii. - Ależ, Maggie! Oni są przyzwyczajeni do czczenia olśniewającej, dumnej królowej. Jakub Stuart nawet nie wygląda jak król. - Och, nie martw się tym. Pojawi się w Londynie z całym przepychem, przecież czekał na ten dzień od wielu lat. Wspomnisz moje słowa. Nagle drzwi komnaty się otworzyły i weszła Isobel. Wyraz jej twarzy świadczył o tym, że widziała już ciało Elżbiety. Poruszała się sztywno, jak w transie. - Dwór jest w głębokiej żałobie. Nie jestem w stanie utrzymać się na nogach, Catherine. - Maggie, zaparz rumianku. Pójdę do garderoby, matko, i dopilnuję wszystkiego. Na korytarzu Cat spotkała Philadelphię. Uściskały się mocno. - Twoje długie czuwanie wreszcie się skończyło. Może się położysz?
S
- Mogłabym spać przez miesiąc, kochanie, ale tyle jeszcze zostało do zrobienia.
R
Jeśli zatrzymam się choćby na chwilę, zapadnę w letarg. - Moja matka jest w szoku, jakby nadszedł koniec świata. Z kolei Maggie twierdzi, że życie należy do żyjących, a dwór już skupił całą uwagę na królu Jakubie. - Maggie ma rację. To nie jest koniec, to raczej początek czegoś nowego. Królowa Anna i jej dwórki mają zaledwie po trzydzieści lat. Para królewska ma małe dzieci. Sama zobaczysz, że dwór wejdzie w nowy, złoty wiek. O dziesiątej odbyło się pierwsze odczytanie dekretu obwołującego Jakuba królem Anglii. Wieczorem na cześć nowego króla dzwoniły dzwony i strzelały sztuczne ognie. Jak przewidziała Philadelphia, dworzanie okazywali podekscytowanie nadejściem nowej ery. Zgodnie z życzeniem Elżbiety jej owinięte w całun ciało zostało przetransportowane barką do Whitehall, gdzie miało czekać na ceremonię pogrzebową. Następnego dnia Philadelphia odwiedziła Isobel. - Uważam, że byłoby wspaniale, gdyby każda z dam dworu mogła sobie wybrać jedną z sukien królowej. Wierzę, że Elżbieta by tego pragnęła.
- 303 -
- Jak mogłabym zrobić coś podobnego? - Isobel żachnęła się, urażona. - To byłaby profanacja! - Nie, Isobel. To tylko sposób wyrażenia wdzięczności damom, które służyły jej wiernie i cierpliwie przez tak długie lata. Przecież, gdy przybędzie nowa królowa, wszystkie suknie, klejnoty i osobiste rzeczy Elżbiety będą należały do niej. Isobel szeroko otworzyła oczy. - Nigdy o tym nie pomyślałam. Twój pomysł rzeczywiście ma sens, jednak wiele sukien królowej jest haftowanych klejnotami. - Tylko kamieniami półszlachetnymi, matko - wtrąciła się Catherine. Kryształy, agaty, granaty. Nie ma sukien haftowanych diamentami czy rubinami, ani nawet prawdziwymi perłami. - Dworzanie już zaczęli myśleć o strojach na dzień koronacji króla Jakuba. Suknia z królewskiej garderoby oszczędziłaby jej damom wiele kłopotu i wydatków dodała Philadelphia.
S
- Koronacji? - Isobel otrząsnęła się ze zgrozy.
R
- Jej Wysokość jeszcze nie spoczęła w grobie! Jak to możliwe? Czy dworzanie nie mają serc? Cały kraj jest w żałobie! Ja sama będę w żałobie do końca mego życia. Philadelphia spojrzała na Cat ze współczuciem, lecz zdołała zachować cierpliwość.
- Mamy teraz wiele pracy. Trzeba z powrotem przenieść dwór do Whitehall. Dziękuję, że zgodziłaś się sprezentować damom po jednej sukni, Isobel. Elżbieta uśmiecha się do ciebie z niebios. *** - Mścisz się na mnie, Elżbieto? - Robert bardzo starannie przygotował się do szybkiej podróży na północ. Wzdłuż całej drogi z Londynu do Edynburga czekały na niego rącze konie w przyjaznych gospodach. Jednak nie wszystko szło zgodnie z planem. Z każdą milą pogoda się pogarszała i zanim dotarł do pierwszej gospody, w której czekał świeży koń, jego rumak pośliznął się na oblodzonej drodze i wyrzucił go z siodła. Robert chwiejnie wstał z ziemi i obejrzał puchnącą nogę.
- 304 -
- Mam nadzieję, że nie jest złamana! - mruknął, chwytając wodze rumaka i sprawdzając jego nogi. - Dzięki Bogu, tobie nic się nie stało, stary. Z trudem dotarł do gospody i powiedział właścicielowi, że muszą zmienić wszystkie plany. - Potrzebuję powozu, dobrych koni i stangreta. - Potrzebujesz lekarza, który opatrzy ci nogę, sir. - Obawiam się, że nie mam na to czasu. - Wręczył gospodarzowi sakiewkę ze złotem. - Zanim przygotujecie powóz, zjem coś ciepłego. Mknąc powozem na północ, Robert zaznał niewiele snu, dopóki nie zagłuszył bólu za pomocą whisky. W południe dwudziestego piątego marca zmienił konie i zjadł w gospodzie kolejny ciepły posiłek, nie tracąc czasu na kąpiel i zmianę ubrania. Położył obolałą nogę na ławeczce naprzeciwko i niestrudzenie gnał w stronę Szkocji. Wczesnym rankiem dwudziestego szóstego marca dotarł do zamku Carlisle i przekazał wieści mężowi Philadelphii. Poprosił też posłańca, by zawiózł do Liz krótki liścik,
S
który naskrobał niemalże w biegu, a prosił w nim żonę, by spotkała się z nim w Holyrood.
R
- Może położysz się na parę godzin? Jesteś wyczerpany! - Dziękuję, Thomasie, ale nie. Jeśli ruszę od razu, może zdołam dotrzeć z wieścią, zanim Jakub uda się wieczorem na spoczynek. Okazało się, że Robert spóźnił się o godzinę. Niemal o północy przebiegł korytarze Holyrood, z królewskim strażnikiem przy boku. U drzwi sypialni wyjaśnił przybocznym, że Jakub polecił mu dostarczyć wiadomość o każdej porze dnia lub nocy. Po krótkiej chwili wahania strażnicy wpuścili go do sypialni króla. Poobijany i wyczerpany po podróży Carey z trudem uklęknął na jedno kolano. - Królowa umarła. Niech żyje król! - Ech, chłopcze, nie oszukujesz mnie aby? - Jakub z niepokoju szarpał zmierzwioną brodę. - Moja kuzynka Elżbieta zmarła dwie godziny po północy, dwudziestego czwartego marca, Wasza Wysokość. Chylę przed tobą czoło, jako przed nowo ustanowionym królem Anglii, Szkocji, Francji i Irlandii. - Wręczył Jakubowi pierścień królowej.
- 305 -
Lokaj króla podał mu szlafrok i pozapalał świece. Jakub podszedł z pierścieniem do światła i patrzył na niego z niedowierzaniem. - To najładniejszy pierścień, jaki w życiu widziałem. - Duży, złoty pierścień, wewnątrz wykładany macicą perłową, ozdobiony był rzędem drobnych rubinów. Klapka z literą „E" ułożoną z dużych diamentów otwierała się po naciśnięciu sporej perły. Palce Jakuba drżały, gdy otwierał wieczko. - Popatrz - przywołał Roberta gestem - to miniaturowe portrety Elżbiety i Anny Boleyn, którą oficjalnie pogardzała przez wszystkie te lata. Cóż, krew nie woda. Matki zawsze mają na nas wpływ, choćbyśmy chcieli temu zaprzeczyć. - Jakub spojrzał na Roberta zamglonymi oczami. Chłopak miał rację! Hepburn dokładnie przepowiedział dzień, w którym zostałem królem Anglii! *** Patrick Hepburn spędził dwa dni na przygotowaniach załogi Crichton do swego wyjazdu. Oddał władzę nad żołnierzami i służbą w ręce Jocka Elliota i zapytał Davida
S
Hepburna, czy ma chęć pojechać do Londynu jako jego przyboczny, na co
R
młodzieniec ochoczo przystał. Patrick zamknął w sejfie złoto i ważne dokumenty, po czym wybrał parę jucznych koni.
Wczesnym rankiem dwudziestego siódmego marca wbiegł do wielkiej sali w stroju do jazdy konnej i ostrogach. Zgromadzili się już tam wszyscy jego ludzie. Gdy zjadł śniadanie, wszedł na stół i zaczekał, aż zapanuje cisza. - Niedługo król Jakub uda się do Londynu, by koronować się na króla Anglii. Wyruszę wraz z nim. Może nie być mnie nawet pół roku, lecz gdy wrócę, przywiozę ze sobą żonę. Sala rozbrzmiała głośnymi okrzykami radości i ogłuszającym stukotem pustych kufli o drewniany stół. Wychodząc z sali, Patrick mrugnął do Jenny Hepburn. - Nie rób niczego, czego ja bym nie zrobił, dziewczyno. Kobiety z jego klanu skupiły się przy nim, całując go na pożegnanie, ściskając i życząc mu błogosławieństwa Bożego. Wszyscy w Crichton wiedzieli równie dobrze, jak on sam, że nadszedł jego czas. Dwaj podróżni wskoczyli na siodła w stajniach i wyjechali na dziedziniec, prowadząc juczne konie. Jock Elliot trzymał na smyczy Sabat i Szatana, by nie pobiegły za swym panem. Patrick zasalutował mu krótko.
- 306 -
- Opiekuj się nimi. W drodze do Edynburga Hepburn czuł pewność, że jego przepowiednia się spełniła. Czuł moment, w którym Elżbieta wydała ostatnie tchnienie, i „zobaczył", jak Philadelphia wręcza bratu pierścień. Zeszłej nocy przyśnił mu się moment, w którym Jamie dowiedział się o śmierci królowej, i usłyszał jego słowa: „Chłopak miał rację! Hepburn dokładnie przepowiedział dzień, w którym zostałem królem Anglii!". *** Dwudziestego ósmego marca nad Londynem zawisły ciężkie chmury wróżące deszcz. Stojąc przy Arundel House, Catherine i Maggie podtrzymywały Isobel. Philadelphia zabrała je do domu Kate powozem, gdyż przechadzka do Opactwa Westminsterskiego, gdzie miała być pochowana Elżbieta, byłaby zbyt uciążliwa dla Isobel. Procesję pogrzebową prowadziło ponad dwieście ubogich kobiet, za którymi
S
postępowała pałacowa służba i niżsi rangą strażnicy.
R
- Lord admirał i skarbnik Stanhope błyskawicznie wszystko zorganizowali, choć Charles jeszcze nie doszedł do siebie po stracie Kate - odezwała się Cat do matki. Gdy minęła je ołowiana trumna Elżbiety ustawiona na platformie ciągniętej przez cztery czarne konie, Isobel zaczęła głośno szlochać. Catherine spostrzegła idących za trumną admirała i skarbnika. - Nadchodzą wdowy i córki arystokratów - powiedziała Cat, ściskając ramię Isobel. - Możemy dołączyć do procesji. Maggie, trzymaj matkę pod rękę, na wszelki wypadek. Każda dama w procesji miała na sobie czarną suknię, czarną pelerynę i czarną woalkę. Za grupą kobiet szli przyboczni strażnicy królowej, z halabardami opuszczonymi na znak żałoby. Po ceremonii w opactwie Elżbietę pochowano w krypcie, przy jej dziadku, Henryku VII. W czasie drogi powrotnej do Whitehall zaczął padać deszcz. - Nawet aniołowie płaczą! - wykrzyknęła z emfazą Isobel.
- 307 -
Gdy tylko wróciły do własnych komnat, Cat i Maggie położyły Isobel do łóżka. Jednak następnego dnia wcale nie czuła się lepiej. Cały dzień przesiedziała na bujanym fotelu, odziana w czerń i otumaniona. Cat, rada, że może umknąć, zaszyła się w królewskiej garderobie i zajęła się pakowaniem wszystkich drobiazgów używanych przez królową i chowaniem ich w szafach. Pałac Whitehall z dnia na dzień pustoszał, gdyż coraz więcej arystokratów udawało się w pospieszną podróż na północ. Chcieli jak najprędzej powitać nowego króla. - Ja również pojadę - oświadczyła Philadelphia. - Nie pozwolę, by wyprzedzili mnie pochlebcy i lizusy. Ponadto spodziewam się, że mój mąż dołączył do orszaku króla, gdy Jakub zawitał do Carlisle. Do moich urodzin zostały już tylko dwa dni! Cat zdołała zatrzymać tę myśl dla siebie. Czy Patrick przyjedzie? Jej myśli wirowały jak liście na wietrze, emocje wrzały w niej jak wzburzone morze. Oczywiście, że przyjedzie! Patrick mnie kocha i nie może
S
się już doczekać naszego ślubu. Podekscytowanie na chwilę odebrało jej oddech.
R
Naraz jednak ogarnęły ją wątpliwości. Oczywiście, że Hepburn nie przyjedzie. Taka z ciebie naiwna kobietka. Powiedział ci, że cię poślubi tylko po to, by cię nagiąć do własnej woli. Teraz, skoro Jakub został królem, dla lorda Łajdaka Stewarta wszystko się zmieniło!
Gdy była pewna, że Patrick przyjedzie, z radości kręciło jej się w głowie. Gdy z kolei przekonywała się, że nie przyjedzie, wpadała w odmęty rozpaczy. Nie mogła jeść, nie mogła spać i obawiała się, że gdy nadejdzie wreszcie dzień jej urodzin, nie będzie w stanie nawet oddychać. Jeśli nie przyjedzie, zabiję się! Zaklęła. To niedorzeczne! Jeśli Hepburn nie przyjedzie, zabiję JEGO! *** Gdy królewska kawalkada wyjechała z Carlisle, Patrick Hepburn jechał przy boku Roberta Careya. - Gratuluję ci stanowiska przybocznego króla Jakuba - uśmiechnął się Patrick. Zaręczam ci, że daleko zajdziesz, Robercie. Jamie uważa, że jesteś jego najwierniejszym sprzymierzeńcem w całej Anglii i wątpię, byś był w stanie to zmienić.
- 308 -
- Jestem ogromnie szczęśliwy z uwagi na Liz. Królowa Anna powitała ją z otwartymi ramionami i zapewniła, że jest jej przyjaciółką. Powierzyła jej opiece małego Charlesa, który ma dopiero trzy lata. Liz jest w siódmym niebie. - Twoja żona ma wspaniały instynkt macierzyński. - Patrick uśmiechnął się szeroko. - Dzięki Bogu, że jedziemy z królem, a nie z królową. Sądzę, że przygotowania do podróży zajmą Annie co najmniej miesiąc. - Sumienie mnie gryzie, ponieważ Elżbieta była moją kuzynką, mimo to postępowałem tak, by odnieść korzyść dla siebie. - Ja zawsze postępuję tak, by odnieść korzyść, a sumienie nigdy mnie nie gryzie. - To dlatego, że go nie masz - zażartował Robert. Patrick wyszczerzył się w uśmiechu. - Znasz mnie jak zły szeląg. Brat Roberta, nowy lord Hundson, i jego szwagier Scrope, podjechali bliżej, by podokuczać trochę najmłodszemu Careyowi.
R
S
- Na Boga, Thomasie, czy kiedykolwiek wpadłbyś na to, że ten smyk jest na tyle sprytny i przezorny, że zajdzie tak wysoko, aż będzie mu się kręciło w głowie? Scrope zalotnie uniósł brew w wyraźnie kobiecym grymasie, który wyglądał przedziwnie na tak męskiej, jakby wyciosanej z granitu twarzy. - Faworyt króla, ho, ho! - Do diabła z wami! Nie ważcie się insynuować, że Jamie ciągnie mnie do łóżka - zaprotestował Robert. Jego krewni wraz z Patrickiem wybuchnęli głośnym śmiechem. George, jak każdy dobry brat, wtarł sól w ranę, którą wcześniej zadał: - Zawsze uważałem, że jesteś zbyt ładny, by sikać na stojąco! Robert roześmiał się razem z nimi, wiedział bowiem, że to ich męski, szorstki sposób na wyrażenie tego, że są z niego dumni. By nieco rozruszać Valianta, Patrick pogalopował w kierunku końca kawalkady, po czym zawrócił, by zamienić słówko z Jakubem jadącym na czele. - Wasza Wysokość, procesja Szkotów najeżdżających Anglię w nadziei na łupy zdaje się nie mieć końca.
- 309 -
Jakub puścił do niego oko. - Ty już swoje wybrałeś, podobnie jak ja. Hepburn uśmiechnął się porozumiewawczo i dodał: - Jak widzę, Anglicy także zamierzają dołączyć do twej świty. - Świetnie! Im więcej nas, tym weselej. Trzeba będzie zorganizować jakieś walki kogutów, by rozproszyć nagromadzoną wrogość. - Za nami jedzie tyle powozów, że wygląda to na wyścigi rzymskich rydwanów - stwierdził drwiąco Hepburn. - Veni, vidi, vici - oświadczył Jakub z rzadkim u niego przebłyskiem dowcipu. - Ave, Caesar! - Hepburn uniósł ramię w parodii pozdrowienia. *** Henry Percy, hrabia Northumberland, i George Clifford, hrabia Cumberland, dołączyli do króla w zamku Leeds. Patrick odezwał się do Roberta: - Widzę, że Clifford usunął z hełmu rękawiczkę Elżbiety. Może moglibyśmy podsunąć mu parę rękawiczek Jakuba? Carey wybuchnął śmiechem. - Jakub nosi rękawiczki?
R
S
W Leicester, gdzie kawalkada zatrzymywała się na noc, Patrick ze zdumieniem ujrzał Arbellę Stuart w towarzystwie pokojówki w powozie obładowanym bagażami. Podjechał do pojazdu i z elegancją ucałował jej dłoń. - Lordzie Stewart, tak się cieszę, że cię widzę. Zabierz mnie do naszego drogiego kuzyna, Jakuba, bym mogła go uhonorować jako nowego króla Anglii. - Zdołałaś uciec swojej babce? - Och, nie - odparła z niewinną minką. - Babka sama nalegała, bym jak najszybciej wyruszyła w drogę. Skoro ta stara, wstrętna Elżbieta wreszcie nie żyje, nikt nie ośmieli się wyrzucać mnie z dworu. Hepburn nie okazał rozbawienia. - Nie mówi się źle o zmarłych. - Ojej, to podobno przynosi pecha, nieprawdaż? Miałam już wystarczająco wiele pecha w ostatnim czasie.
- 310 -
- Jestem przekonany, że lady Catherine będzie zachwycona twoim powrotem, Arbello. - Cat jest jedną z moich nielicznych przyjaciółek. Jednak skoro jestem spokrewniona z nowym królem teraz wszyscy będą chcieli się ze mną przyjaźnić. Hepburn skrzywił wargi. Zeskoczył z siodła i wręczył wodze Valianta Davidowi, po czym pomógł Arbelli wysiąść z powozu. - Chodź. Spróbujemy się przepchnąć przed oblicze Jakuba. Następnego dnia Jakub siedział w siodle, jeszcze zanim wzeszło słońce. - Niech piekło pochłonie tych obiboków! Nie rozumiecie, że nie mogę się już doczekać widoku mojej stolicy? - Zdawało się, że im bliżej jest Londynu, tym prędzej chce do niego dotrzeć. - Ja również chciałbym już zobaczyć Whitehall, Wasza Wysokość. Jestem gotowy do drogi - zapewnił Hepburn. - Moi przyboczni narobią w gacie, kiedy odkryją, że wybrałem się bez nich na
S
przejażdżkę. Nigdy nie mogli dotrzymać mi kroku na polowaniu, a teraz czeka na
R
mnie zdobycz mojego życia. Jedźmy, chłopcze, zanim Gwardia Przyboczna zdoła wbić się w ubrania.
Gdy dotarli do Northampton i zatrzymali się, by napoić konie, dogonił ich cały pułk zziajanych gwardzistów. Jakub był zbyt poruszony bliskością Londynu, by ich skarcić. Ponadto zaczęli spotykać na drodze pierwszych angielskich arystokratów, którzy wyruszyli z Whitehall na spotkanie nowego króla. Jakub był zadowolony, że widzą go w siodle, gdzie zawsze prezentował się najlepiej. - Nie tracili czasu, Wasza Wysokość. Zaledwie dwa dni temu ci sami dworzanie kroczyli w procesji pogrzebowej Elżbiety. - Teraz już nie myślą o pogrzebie. Teraz myślą o koronacji Jakuba Pierwszego, króla Anglii! A raczej zastanawiają się, co mogą od ciebie wyciągnąć, pomyślał Patrick. Nie lekceważ ich, Hepburn. Mogą ci się jeszcze przydać. Będąc zaledwie sto mil od Londynu, Patrick musiał wreszcie podjąć decyzję. Jutro przypadają urodziny Catherine, a obiecał jej, że pojawi się w Londynie, zanim minie pierwszy kwietnia. Z drugiej strony ogromnie pragnął zobaczyć Spencer Park, które niedługo będzie
- 311 -
należało do niego. Przez chwilę rozważał możliwości. Jeśli spędzi ostatni dzień marca w Hertford, wciąż będzie miał szansę dotrzymać słowa. Uśmiechnął się. Kobiety powinny umieć cierpliwie czekać. *** Catherine obudziła się wcześnie. Pierwszą jej myślą było stwierdzenie, że kończy dwadzieścia jeden lat. Drugą, że Patrick przyjedzie. Wyśliznęła się cicho z łóżka i odsłoniła ciężkie zasłony, by wyjrzeć na dwór. Nadeszła wiosna! Na gałęziach drzew nabrzmiewały pąki, ptaki uwijały się przy budowie gniazd. Otworzyła okno i uśmiechnęła się, gdy lekki wiatr rozwiał jej włosy. Wszystko jest tak świeże, zielone i obiecujące! Odetchnęła wiosennym powietrzem. Od dziś Spencer Park należy wyłącznie do mnie. Przypomniała sobie wspaniałą posiadłość i uśmiech rozchylił jej wargi. To będzie najszczęśliwszy rok w moim życiu! - Wszystkiego najlepszego, ptaszyno. - Maggie wręczyła jej niewielką paczuszkę.
S
Cat, podekscytowana jak dziecko, szybko rozerwała papier.
R
- Och, Maggie! Jest prześliczna! - Rozłożyła zwiewną różową koszulę nocną, haftowaną w serca i zarumieniła się, widząc, jak jest przejrzysta Jeśli Patrick nie przyjedzie, zostanę starą panną i nikt mnie w niej nigdy nie zobaczy! Cat szybko Odegnała nieprzyjemne myśli.
- Przez ten ostatni rok żałowałam, że nie możesz na zawsze zostać dzieckiem. Teraz jednak cieszę się, że już jesteś kobietą, dojrzałą i gotową zmierzyć się z życiem. Catherine objęła Maggie i przytuliła mocno. - Kocham cię, Maggie. Znasz mnie tak dobrze i tak dobrze rozumiesz. - Nie lubię czarnego koloru. Szkoda, że musisz się ubrać na czarno w dzień swoich urodzin, chociaż nawet w czerni wyglądasz ślicznie. Co zjesz na śniadanie? - Ubiorę się i uczeszę, a potem zejdę do jadalni. Pewnie będzie niemal pusta. Jestem zbyt podekscytowana, by jeść. Catherine uczesała się ze szczególną starannością, upinając włosy wysoko, by wyglądać dojrzale. Włożyła też szmaragdowe kolczyki od Patricka. Spojrzała w lustro i zauważyła, że szmaragdy nadają jej oczom bardziej zieloną barwę. Zapięła skromną białą kryzę na szyi, by przełamać czerń stroju, i wyszła z sypialni.
- 312 -
- Jesteśmy w żałobie. Zdejmij te kolczyki i załóż jakieś z agatami. - Nie, matko. Postanowiłam dziś nosić te. - Otworzyła drzwi i szybko wyszła. Gdyby matka wiedziała, że to prezent od Patricka, dostałaby ataku furii. Jest tak porażona śmiercią Elżbiety, że zapomniała o moich urodzinach. Chciałabym, żeby zajęła się swoim życiem. Cat natychmiast poczuła wyrzuty sumienia. Chciałabym tylko móc w spokoju zajmować się własnym. Mijając Wielki Hol i przyległe komnaty nie dostrzegła nikogo interesującego. Weszła do komnaty audiencyjnej i rozejrzała się wokoło. Już zaczęłam go szukać. Muszę natychmiast przestać! Przez następne trzy godziny niestrudzenie przemierzała korytarze Whitehall i trafiła nawet do kaplicy. W czasie obiadu zeszła do kuchni i zjadła ciastko z pigwą, które nieco złagodziło wewnętrzne napięcie, choć Cat wiedziała, że ów ból nie ma nic wspólnego z głodem. Wyszła na blade popołudniowe słońce. Przemierzyła budzące się do życia
S
ogrody, spędziła godzinę w stajniach, wreszcie, ledwie utrzymując panikę na wodzy,
R
wybrała się do Galerii Tarcz. Odszukała tarczę Patricka i na widok wymalowanych na niej lampartów serce zaczęło jej łomotać.
Impulsywnie sięgnęła po złoty łańcuszek na szyi, odpięła go i wsunęła zaręczynowy pierścień Hepburna na palec. Przez długą chwilę stała przy tarczy Patricka, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Tutaj przynajmniej czuła jego obecność. Gdy cienie się wydłużyły, z ociąganiem wyszła z Galerii Tarcz. Przez chwilę obserwowała ruch na rzece, a narastający w sercu ból uświadomił jej, że powinna wreszcie zmierzyć się z faktem. Hepburn nie przyjedzie. Może pojawi się jutro, a może nigdy. Pragnienie, by się zjawił, w niczym jej nie pomoże. Poczuła ucisk w gardle. Godziny wlokły się niemiłosiernie, czas zdawał się stać w miejscu. Powłócząc nogami, wspięła się na schody i weszła do pałacu. Dotarłszy do drzwi własnych komnat, poczuła, że nie jest w stanie tam wejść, więc udała się na blanki, by obejrzeć zachód słońca nad Londynem. Widząc wysoką, smukłą postać wjeżdżającą na dziedziniec, zamrugała gwałtownie. Tylko jeden mężczyzna może być tak rosły! Uniosła suknię i zaczęła
- 313 -
biec. Spotkała go, gdy wychodził prędkim krokiem ze stajni. Ignorując wszystkich wokoło, głośno wykrzyknęła: - Patrick! Patrick! Przyjechałeś! Stanął przy niej i spojrzenie jego czarnych oczu odebrało jej dech. Chwycił ją w ramiona i okręcił dookoła. - Czy wątpiłaś we mnie choćby przez chwilę, kocie z piekła rodem?
Rozdział 27 Gdy Patrick ją pocałował, Cat przylgnęła do niego tak mocno, że zdał sobie sprawę, iż istotnie nie była go pewna. Dobrze zrobiłem, przyjeżdżając od razu tutaj, zamiast do Hertford.
S
- Wszystkiego najlepszego, kochanie. Spojrzała na niego z zadumą. - Musiałeś jechać tu co koń wyskoczy, by zdążyć przed kwietniem.
R
- Król Jakub zakrztusił się kurzem spod kopyt Valianta. Nie może się już doczekać widoku swej nowej stolicy i będzie tu najdalej jutro, jednak dla mnie kawalkada przemieszczała się stanowczo zbyt wolno. - Dotknął kolczyka w uchu Cat i uśmiechnął się szeroko. - Wiedziałem, że je dziś włożysz. - Pewny siebie demon! - stwierdziła radośnie i uniosła dłoń, by pokazać mu pierścień z lampartem na palcu. Natychmiast zdjął go z jej dłoni i wsunął na własny mały palec. Zanim zdołała zaprotestować, pocałował ją i objął ramieniem. - Chodźmy. Pozwoliła się wprowadzić do pałacu, jednak gdy zaczął wstępować na schody, zatrzymała się. - Nie możemy iść do moich komnat. Matka nic nie wie... Przytulił ją mocniej. - Zabieram cię do komnat Philadelphii. Dziś jeszcze nie wróci na noc, gdyż zawzięcie flirtuje z królem.
- 314 -
Cat zadrżała na tę myśl. - Kłamiesz! - Nader często. Służące, które otworzyły drzwi pokojów Philadelphii, na widok Hepburna zrobiły wielkie zamieszanie, po czym dyskretnie zniknęły. - Ty demonie! Wystarczy, że uniesiesz brwi i każda kobieta będzie ci jadła z ręki! - Nic podobnego. Gdy uniosę brwi, powinna już wskakiwać do łóżka zażartował. - Och, mój Boże! Zapomniałam, jaki jesteś potężny i zniewalający. - Cat pogłaskała umięśniony tors Patricka. - A ja zapomniałem, jaka jesteś drobna i delikatna, choć dobrze pamiętam twoją niecierpliwość i namiętność. - Hepburn - wyszeptała bez tchu - proszę, nie zaczynaj...
S
Cat chwiała się na granicy uległości. Patrick uśmiechnął się tylko w duchu.
R
- Nie zamierzam. Zwyczaj nakazuje, by narzeczeni spali osobno aż do dnia ślubu. Skoro czekaliśmy tak długo, sądzę, że wytrzymamy jeszcze jedną noc. Spojrzała w jego pociemniałą twarz.
- Jutro? - Zawahała się na chwilę, wreszcie wyjąkała: - Patrick, moja matka się wścieknie! - Cat, jesteś już pełnoletnia. Nie potrzebujesz jej zgody. - To prawda. Jednak chciałabym, by nam pobłogosławiła. Gdybym tylko znała sposób... - Zostaw to mnie, Catherine. Spojrzała na niego niepewnie. - Matka ma obsesję na punkcie śmierci Elżbiety. Myśl o tym, że król Jakub obejmie jej tron wzbudza w niej obrzydzenie. Isobel nie przypomina innych kobiet. Jest chłodna i zdystansowana... nie reaguje na mężczyzn. - Czyżby? - Tym razem nie zdołał ukryć rozbawienia. - Umieram z głodu, chodźmy coś zjeść. Jutro powinien dotrzeć David Hepburn wraz z moimi bagażami. Porozmawiam z Isobel, a gdy przyjedzie król, połączy nas węzłem małżeńskim.
- 315 -
Patrick mówi o wszystkim z taką pewnością... Musi być czarodziejem albo magikiem. - Jesteś moim czarodziejem. Patrick wyjął z kieszeni dubletu małe pudełeczko. Wydobył z niego wspaniały pierścień ze szmaragdem i diamentami. - To pierścionek zaręczynowy, który dla ciebie wybrałem. - Włożył jej na palec. Oczy Cat lśniły ze szczęścia. - Patricku! Kocham cię z całego serca! Pocałował ją namiętnie. - Spróbowałabyś mnie nie kochać, kotku z piekła rodem! *** Gdy Catherine obudziła się następnego ranka, czuła się szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Zanim poprzedniego wieczora wróciła do swych komnat, matka położyła się już spać. - Przyjechał! - szepnęła do Maggie i pokazała jej zaręczynowy pierścień ze szmaragdem.
R
S
- Zamierzasz go poślubić? - zapytała szeptem Maggie. Zerkając ukradkiem na zamknięte drzwi do sypialni Isobel, Cat skinęła głową. Położyła się i zasnęła mocnym snem, jakiego nie zaznała przez ostatnie kilka tygodni. Maggie odsunęła zasłony, a kwietniowe słońce wlało się kaskadą do sypialni. Wyjęła elegancką suknię z czarnego jedwabiu i gdy Cat wykąpała się i ubrała, pomogła jej upiąć włosy. Cat wyszła, zanim matka opuściła swoją sypialnię. Wiedziała, gdzie powinna szukać Patricka. Odznaczał się zdrowym, męskim apetytem, zapewne więc wybierze się na poszukiwanie śniadania. Gdy ujrzała jego wysoką postać w Wielkim Holu, serce podskoczyło jej w piersi i przez chwilę zastanawiała się, czy już zawsze na jego widok będzie odczuwała tak silne emocje. Rozmawiał z lordem szambelanem, który zwykle bywał oschły i nieuprzejmy, na co mógł sobie pozwolić, dzierżąc władzę nad rozdzielaniem apartamentów Whitehall. Jednak wobec Hepburna zachowywał się uniżenie. Cat widziała, jak Patrick skinął głową, a szambelan zgiął się w głębokim ukłonie.
- 316 -
- Dzień dobry, kochanie. - Uniósł jej dłoń do ust, uśmiechając się porozumiewawczo. - Właśnie zaoferowano mi najwygodniejszy apartament w pałacu. - To zdumiewające. Szambelan bynajmniej nie słynie z uprzejmości. - Ależ wcale nie zdumiewające. - Wyszczerzył się w uśmiechu. - Zdaje sobie sprawę, że jestem kuzynem króla, i przekupuje mnie, bym szepnął o nim dobre słowo Jakubowi. Cat otworzyła szeroko oczy. - Teraz wszystko zależy od humorów Jakuba. Wszyscy dworzanie drżą ze strachu, nadziei i niepewności, czy uda im się zachować stanowiska i miejsce w pałacu. Wszystko ulegnie zmianie. - Wielu Anglików obawia się, że Szkoci wyrugują ich z miejsc. - Poprowadził Cat do stołu, gdzie natychmiast zostali obsłużeni. Patrick rozejrzał się po Wielkim Holu, który sąsiadował z salą audiencyjną. - Gdy tylko zjawi się tu król, to miejsce zacznie przypominać cyrk. Dworzanie zamienią się w tresowane psy, klaunów,
S
żonglerów i połykaczy ognia, a wszystko to w imię walki o posady.
R
Cat posłała mu chytre spojrzenie.
- A w kogo ty się zmienisz? Puścił do niej oko. - Oczywiście będę magikiem.
Cat skubnęła trochę chleba z miodem i upiła kilka łyków różanej wody, a potem po prostu siedziała, wpatrując się w Hepburna. - Uwielbiam patrzeć, jak jesz. - Masz przed sobą całe życie, żeby mi się przyglądać. Skoro skończyłaś jeść, chcę, byś poszła na górę się przebrać. Dzisiejszy dzień jest świętem, a nie żałobą. Jakub zapamięta wszystkich, którzy pokażą mu się w czerni. Masz tyle pięknych sukien, Cat. Nie chcę, byś w dzień naszego ślubu wyglądała jak zakonnica. Będę się czuł, jakbym porywał cię z klasztoru. Cat odetchnęła płytko. - Matka... - Ach, rzecz jasna. Matka. Jest kolejnym punktem w moim planie dnia. Patrick odprowadził Catherine do jej komnat i został pod drzwiami. - Powiedz matce, że chciałbym z nią porozmawiać.
- 317 -
Obleczona w czerń Isobel apatycznie podeszła do drzwi. - Lady Spencer, czy wyświadczyłabyś mi tę łaskę i udała się ze mną na niedługi spacer? Nikt nie zna pałacu tak dobrze jak ty i byłbym niezmiernie zobowiązany, gdybyś zapoznała mnie z rozkładem komnat. - Zaoferował jej ramię. - Oczywiście, lordzie Stewart. - Isobel była nieco zaskoczona, ale i mile połechtana jego prośbą. Z uznaniem spoglądała na jego czarny dublet, ujmując go pod ramię. - Jestem zdruzgotana śmiercią królowej i serce we mnie omdlewa z żalu. Nie mogę się otrząsnąć po tym ciosie. Nie wiem, co się ze mną stanie, skoro utraciłam miejsce na dworze. Lekko dotknął jej dłoni. - Moja droga lady Spencer, skąd wpadł ci do głowy pomysł o utracie miejsca na dworze? Jesteś przecież Szkotką. Zważywszy twoje doświadczenie i oddanie, nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek był w stanie pokierować garderobą królowej Anny lepiej niż właśnie ty. Anna jest młodą, atrakcyjną damą i zwraca baczną uwagę na
S
stroje. Będzie bardzo potrzebowała oddanej damy, która podszepnie jej, jak powinna
R
ubierać się królowa Anglii. Choć pewien rozdział w twoim życiu istotnie się skończył, otwarto kolejne drzwi, które wiodą w nową, wspaniałą erę. - Ale... ale ja nigdy nie poznałam królowej Anny... - Droga lady Spencer, to można łatwo naprawić. Osobiście cię przedstawię i opowiem o wszystkich twoich zaletach. Mam pomysł! - wykrzyknął, jakby owa idea właśnie wpadła mu do głowy. Poprowadził Isobel do ogrodów. - Królowa wraz ze swym dworem, dziećmi i przybocznymi będzie mogła podróżować tylko krótkimi odcinkami i zapewne będzie się często zatrzymywała w drodze. Może wraz z lady Catherine zaproponujecie jej gościnę w Spencer Park? Hertfordshire mogłoby stać się ostatnim postojem przed zawitaniem do Londynu. Wiem, że wizyta królowej wymaga wiele przygotowań i doświadczenia, jednak dla tak obeznanej damy jak ty, to mógłby być ogromny triumf. Isobel wpatrzyła się w niego z uwagą. - Sądzisz, że się zgodzi?. - Uważam, że nie tylko się zgodzi, ale będzie dozgonnie wdzięczna za waszą gościnność. Wiem, że oddała swego najmłodszego syna, Charlesa, pod opiekę Liz Carey.
- 318 -
- Naprawdę? Skoro jesteś kuzynem króla Jakuba, spodziewam się, że masz ogromne wpływy w królewskiej rodzinie. - Pewne wpływy rzeczywiście posiadam - przyznał skromnie. - Spencer Park należy do Catherine, jednak z pewnością zdołam ją skłonić do zaproszenia królowej Anny wraz z jej dworem. - Twarz Isobel pokrył lekki rumieniec. - Jeśli do twoich próśb dołączę także moją, jestem pewien, że Catherine da się przekonać. Poprosiłem ją o rękę, Isobel. Zastygła ze zdumienia. - Chcesz poślubić moją córkę? - Chcę - odrzekł stanowczo. - Twój ojciec, lord Winton, oraz król Jakub patrzą na nasz związek przychylnym okiem. Czy możemy liczyć na twoje błogosławieństwo ? Zamrugała gwałtownie, szybko oceniając zalety koligacji z rodziną Stewartów. - Uważam, że to wspaniały mariaż, lordzie Stewart. Catherine potrzebuje mieć
S
nad sobą silną rękę. Jest niecierpliwa i nieokiełznana.
R
- Dziękuję za radę, Isobel - powiedział szczerze Hepburn. - Spodziewam się, że król przyjedzie dziś po południu i wiem, że pewnie chciałabyś zmienić suknię na powitanie Jego Wysokości. Uważam, że najlepiej wyglądasz w błękicie, lady Spencer. Anna również uwielbia ten kolor.
Spojrzała na niego skromnie spod rzęs. - Zauważyłam, że świetnie radzisz sobie na korytarzach Whitehall bez mojej pomocy, lordzie Stewart. Dama, która wróciła do komnat Spencerów, w niewielkim stopniu przypominała Isobel, która wyszła z Hepburnem. Zniknęła gdzieś aura tragedii otaczająca ją niczym gęsty welon. Zniknęła też melancholia, która przyginała ją do ziemi, niczym zwiędły kwiat. Isobel tryskała energią i entuzjazmem. - Maggie, czy moja błękitna suknia jest tutaj, czy w Richmond? - Ma pani dwie lub trzy błękitne suknie. Jestem przekonana, że jedna z nich wisi w szafie.
- 319 -
- Świetnie! Czas zrzucić żałobę i przygotować się na powitanie Jakuba Stuarta, nowego króla Anglii. Nie ma czasu do stracenia. Przyjeżdża dziś po południu. Może tu być w każdej chwili! Zdumiona, lecz uszczęśliwiona zachowaniem Isobel, Maggie przeszukała szafę i znalazła błękitną suknię. - Catherine! - Isobel wzięła suknię od Maggie i machnęła dłonią ku sypialni Cat. - Powiedz jej, że musi się przebrać w uroczysty strój. Maggie wśliznęła się do sypialni Cat i zastała ją na wkładaniu lawendowej kryzy, która uzupełniała kremową suknię z jedwabiu haftowanego w maleńkie fioletowe osty. - Przygotuję ametystowe grzebyki i sztylet Audry. - Otworzyła szkatułkę. - Nie wiem, co się stało twojej matce. Właśnie przebiera się w błękitną suknię na powitanie nowego króla. Na litość boską! . Oczy Cat zalśniły. - Nawiedził ją Patrick Hepburn. On jest magikiem! - Cóż, z pewnością machnął czarodziejską różdżką nad Isobel! Cat zdusiła wybuch śmiechu. - To brzmi dwuznacznie.
R
S
- Założę się, że różdżka lorda Stewarta jest tak wspaniała, że mało kobiet jest w stanie się jej oprzeć.
Na szczęście ja nie muszę. Cat zarumieniła się uroczo. - Maggie, pomóż mi upiąć fryzurę! - Isobel stanęła w progu. - Włożenie sukni ze szkockim symbolem to zaprawdę sprytne posunięcie, Catherine. Lord Stewart powiedział mi, że poprosił cię o rękę, a ty przyjęłaś jego oświadczyny. Cat wstrzymała oddech. Czy matka naprawdę nie zamierza urządzić mi sceny? - Przyjęłam, matko. - Wyciągnęła dłoń. - To mój pierścionek zaręczynowy. Isobel ujęła ją za rękę i przyjrzała się wielkiemu szmaragdowi otoczonemu wianuszkiem diamentów. - Wiesz, Catherine, wydaje mi się jednak, że mimo wszystko jesteś do mnie podobna. Bardzo sprytnie wybrałaś męża, który będzie miał wielkie wpływy na nowym dworze. Małżeństwo wyniesie nie tylko ciebie, ale i całą twoją rodzinę. Musimy koniecznie zaplanować ceremonię ślubną. Kto by przypuszczał, że nazwisko Seton będzie miało większe znaczenie niż Spencer?
- 320 -
Cat czuła tak przemożną ulgę, że Isobel nie jest wściekła i urażona ich zaręczynami, że uznała za korzystne chwilowe zgadzanie się ze wszystkim, co mówiła do niej matka. - Wydaje mi się, że ktoś stuka. Maggie otworzyła drzwi. - Niespodzianka! - Arbella wbiegła lekko do komnaty i zawirowała, by zaprezentować szykowny strój podróżny. - Nigdy więcej nudnych białych sukien! Och, Cat, jestem taka szczęśliwa, że wreszcie mogłam wrócić! - Arbello! Wszystko zmienia się tak prędko! - Jestem teraz niesłychanie ustosunkowana. Jak to wspaniale, że mój drogi ojciec był bratem ojca króla Jakuba! - Ja również jestem Szkotką, lady Arbello - wyniośle stwierdziła Isobel. Cat i Maggie przewróciły oczami. - Szambelan przydzielił mi nowy apartament. Nie muszę dłużej gnieździć się w klitkach dam dworu pod okiem tego smoczyska, lady Throckmorton. Zamierzam jak najszybciej znaleźć sobie męża.
R
S
- Moja córka, Catherine, wychodzi za mąż za lorda Stewarta. - Wychodzisz za Hepburna? - Arbella rozciągnęła wargi w uśmiechu. Spotkałam go w Leicester i wstrętny demon nie wspomniał o tym ani słowem! Kiedy ślub?
- Arbello, może pokażesz mi swoje nowe komnaty? - Catherine szybko zmieniła temat. Patrick miał własną wizję ich zaślubin i tylko on może podjąć decyzję. - Pokojówka rozpakowuje moje kufry. Chodź ze mną, pomożesz mi wybrać suknię i razem pójdziemy się przywitać z kuzynem Jamiem. *** - Gdzie, na litość boską, ona się podziewa? - Patrick nie sądził, że Robert Carey zna odpowiedź na to pytanie, po prostu wyrzucał z siebie frustrację. Jakub Stuart już ponad godzinę wcześniej przybył do Whitehall w towarzystwie swego sekretarza stanu, Cecila. Dziesiątki szkockich arystokratów, jak również setki angielskich dworaków, którzy wyjechali na spotkanie króla, w każdej chwili mogły zacząć wlewać się do pałacu jak szarańcza.
- 321 -
- Przyjmij słowa męża i brata niezliczonych sióstr: przy wyjątkowych okazjach kobiety spędzają niewiarygodną ilość czasu na strojenie się, by się nam przypodobać. Hepburn roześmiał się w głos. - Przestań się łudzić. Kobiety stroją się dla innych kobiet. Uwielbiają zaćmiewać rywalki swą urodą i ubiorem. - Cyniczny z ciebie demon, Patricku. - Mea culpa! - Był nazbyt cyniczny, by wierzyć w miłość, a jednak uczucia, jakimi darzył Catherine, okazały się głębsze niż jakiekolwiek przeżywane dotąd uniesienia. Pociągało go w niej wszystko... jej uroda, elegancja, spryt, impulsywność i niezgłębiona radość życia. Jednocześnie pragnął ją posiadać i chronić oraz obnosić się z dumą, że tak wyjątkowa dama należy wyłącznie do niego. Chciał ją mieć u swego boku i pochwalić się przed całym tłumem dworaków swoim szczęściem. - Komnaty audiencyjne nigdy jeszcze nie były tak zatłoczone. Sądzę, że Jakubowi się to podoba.
S
- Przed zmrokiem udałem się do kuchni, by coś przekąsić, i zdumiał mnie
R
panujący tam ruch i ścisk. Kucharze w pośpiechu przygotowują wyjątkowe dania na dzisiejszą uroczystość. Nie mógłbym lepiej wybrać daty ślubu. Robert zrozumiał dopiero po chwili.
- Zamierzasz dziś poślubić Catherine? Patrick kiwnął głową. - Oczywiście, o ile wzmiankowana dama zamierza się w ogóle tu pojawić. Robert zmarszczył brwi. - Cat zgodziła się wyjść za ciebie? Pragnie tego małżeństwa? ' Jeszcze niedawno podobny mariaż byłby niemożliwy do rozważenia. Ani królowa, ani Isobel nie zgodziłyby się na to. Teraz zaś Hepburn może sięgnąć po wszystko, czego pragnie. - Lady Catherine pragnie tego, czego i ja pragnę. - Patricku! Bogu dzięki, że jesteś taki wysoki, inaczej nigdy nie znalazłabym cię w tym tłumie! - Cat wyciągnęła do niego ręce, a Hepburn uniósł je do ust, ogarniając namiętnym wzrokiem jej postać. - Moje kochanie, warto było na ciebie czekać.
- 322 -
Robert zauważył pełne czułości spojrzenie, które wymienili, i zrozumiał, że są kochankami. Kiedy to Catherine przestała być dzieckiem i stała się kobietą? Po chwili sam sobie odpowiedział: Kiedy jej wzrok spoczął na Hepburnie. - Och, witaj, Robercie. Nie zauważyłam cię - wyjąkała Cat i uśmiechnęła się promiennie. - Czy Liz także przyjechała? - Nie. Przyjedzie dopiero z królową Anną. Patrick władczym gestem ujął Cat pod ramię. - Chodźmy. Opowiem ci o Liz w czasie przechadzki. Arbella spojrzała na Roberta. - Hepburn całkowicie nią zawładnął. - Patrzyła, jak tłum rozstępuje się przed piękną parą. Patrick miał na sobie ciemnofioletowy dublet tego samego koloru co osty na sukni Cat. - Wyglądają jak aktorzy na scenie. Robert przytaknął. Catherine oddała mu całe serce. Mam nadzieję, że Patrick nie odgrywa roli w znanej tylko sobie sztuce.
R
S
***
- Królowa Anna oddała pod opiekę Liz trzyletniego księcia Charlesa w nagrodę za zasługi Roberta.
- Jakie zasługi? - zapytała Catherine.
- Nie mnie o tym wspominać. Będziesz musiała zapytać Roberta. Anna jest bardzo mądra. W ten sposób okazała całemu dworowi, że pokłada pełne zaufanie w angielskiej damie, co przysporzy jej wielu oddanych sojuszników. - Sugerujesz, że królowa zrobiła to na pokaz. - Nie kręć ślicznym nosem na tak rozważne gesty, Cat. One potrafią świetnie zmotywować do działania. Zasugerowałem twojej matce, że jeśli pragnie być garderobianą Anny, powinna pozwolić ci ugościć Annę i jej dwór w Spencer Park. Isobel dostrzegła, że taki gest może przynieść wymierne korzyści, i natychmiast zrzuciła żałobę. W takim razie matka, wcale nie opłakiwała Elżbiety, lecz własne stanowisko na dworze. - Znalazłeś jej słaby punkt i zmanipulowałeś ją!
- 323 -
Patrick dotknął jej dłoni. - Każdy ma piętę achillesową. Posłała mu rozbawione spojrzenie. - Będę musiała znaleźć twoją, lordzie Stewart. Pochylił głowę i musnął wargami jej ucho. - Moim słabym punktem jesteś ty, kotko z piekła rodem. Cat roześmiała się głośno. Niezależnie, czy mówił prawdę, czy kłamał, zawsze wiedział, co należy powiedzieć, by nie chybić celu. - Pamiętasz Johna Erskine'a, Catherine? - Oczywiście. Witam w Whitehall, hrabio Mar. - Lady Catherine i ja zamierzamy się pobrać. - Gratuluję! Nie dziwię się, że sprytny Szkot chce poślubić całe Seton. Mrugnął do Cat. - Radzę ci, dziewczyno, załóż mu kółko w nosie. Patrick położył dłoń Cat na ramieniu Johnny'ego. - Miej na nią przez chwilę oko, bym mógł zamienić słowo z Jakubem.
S
Bez trudu przepchnął się do króla i nachylił się, by szepnąć mu coś do ucha.
R
Catherine, wstrzymując oddech, obserwowała ich rozmowę. Jakub najpierw uśmiechnął się, potem roześmiał głośno, wreszcie pokiwał głową na zgodę. Czyżby Hepburn manipulował także królem?
- Bruce! Gdzie się podziewasz, człeku? - krzyknął król. - Będziemy świętować pierwszy ślub! - Gdy Edward Bruce, opat Kinross, wystąpił z tłumu, Jakub rzekł: - Ty wygłoś wszystkie formułki, a ja oddam śliczną pannę młodą w ręce małżonka. Catherine uniosła dłoń do ust. Na policzki wypłynął jej delikatny rumieniec. - Patrick powiedział, że król udzieli nam dziś ślubu, ale mu nie uwierzyłam. Rozejrzała się i stwierdziła, że wszyscy zgromadzeni wokół niej ludzie stanowią jej rodzinę. Philadelphia ucałowała ją w policzek. - Jesteś najpiękniejszą panną młodą, jaką w życiu widziałam. Ciotka Beth promieniała, zaś jej mąż mocno klepnął Patricka w plecy, gratulując mu żony. Robert poprowadził Isobel i Maggie na sam przód i Catherine spostrzegła, że zaskoczenie na twarzy matki zmienia się w satysfakcję i zadowolenie. Arbella odezwała się ważnym tonem. - Będę twoją druhną!
- 324 -
- Dziękuję, Arbello - uśmiechnęła się stremowana Cat. Podała Patrickowi dłoń i poszła za nim. Uklękli przed obliczem króla i opata. Akcent Edwarda Bruce'a był jeszcze bardziej kanciasty niż wymowa Jakuba, więc Cat nie zrozumiała ani słowa. Patrick jednakże zdawał się pojmować, co mówi opat. - Tak. - Głęboki głos Hepburna zadudnił w zatłoczonej komnacie. Opat zwrócił się do Cat, usiłującej cokolwiek zrozumieć. Gdy zamilkł z wyczekiwaniem, powiedziała: - Tak. - Kto odda kobietę temu mężczyźnie? - Ja, Jakub Stuart, król Anglii i Szkocji, związuję tych dwoje świętym węzłem małżeńskim. Patrick ujął jej prawą rękę i na widok kontrastu rozmiaru dłoni Catherine niemal wybuchnęła śmiechem. Potem zaczął powtarzać słowa za opatem, choć dla Catherine brzmiało to zgoła odmiennie.
S
- Ja, Patrick, biorę ciebie, Catherine za żonę, na dobre i na złe, w bogactwie i
R
biedzie, w chorobie i zdrowiu, by cię kochać i dbać o ciebie, póki śmierć nas nie rozłączy.
Nie czekając na opata, Catherine szybko powtórzyła to, co powiedział Patrick. Bruce zerknął na nią surowo.
- By cię kochać, dbać o ciebie i być ci posłuszną - zagrzmiał. Pokiwała szybko głową. - Oczywiście, by cię kochać, dbać o ciebie i być ci posłuszną. Kątem oka dostrzegła, jak Robert Carey rozkłada bezradnie ręce, lecz Patrick z uśmiechem sięgnął do kieszeni i wyjął złotą obrączkę. Nieco niezgrabnie wsunął maleńką obrączkę na serdeczny palec Cat. - Tym pierścieniem poślubiam cię i oddaję ci moje ciało, honor i wszystkie dobra, które do mnie należą. Patrick oddaje mi Crichton! Zawsze czułam, że będzie należało do mnie. Ja zaś oddam mu w zamian Spencer Park. - Ogłaszam was mężem i żoną. Król Jakub pokazał im gestem, że mają powstać.
- 325 -
- Z wielką radością przedstawiam wszystkim Patricka i Catherine Hepburn, lorda i lady Stewart. Bez pozwolenia opata Patrick chwycił Cat na ręce i gorąco ucałował. Tłum wiwatował głośno. Gdy pan młody wreszcie postawił świeżo poślubioną małżonkę na podłodze, wręczono mu ślubny puchar wina. Patrick przytrzymał puchar przy wargach Cat. Gdy spojrzała w jego ciemne oczy, król, dwór i cały świat zniknęły z jej świadomości. Hepburn jest jej mężem, jej panem, kochankiem i całym światem. Serce Cat przepełniała radość. Następna godzina minęła na przyjmowaniu gratulacji od dworzan, lecz wreszcie zdołali się wymknąć na bok. - Powiedz Maggie, żeby spakowała twoje rzeczy i zabrała je do Spencer Park. David Hepburn jej pomoże. - Pogłaskał jej policzek. - Pojedziemy dziś do Richmond, ale nie mów tego nikomu. Musimy się jeszcze pokazać na przyjęciu Jakuba, jednak zjedz coś szybko. Zamierzam cię uprowadzić przy pierwszej okazji.
S
W ciągu pół godziny od podania kolacji i wina nowożeńcy uciekli z sali
R
bankietowej. Trzymając się za ręce, pobiegli do komnat Cat, gdzie czekała Maggie tylko z niewielką torbą z przyborami kosmetycznymi i nową koszulą nocną. Cat zarzuciła na jedwabną suknię ciepłą pelerynę. Właśnie zamierzali wyjść, gdy w drzwiach stanęła Isobel.
Hepburn ujął ją za ręce i ucałował w obydwa policzki. - Isobel, daj nam co najmniej tydzień sam na sam w Hertford, zanim przyjedziesz, by przygotować wszystko na wizytę królowej. - Masz na to moje słowo, lordzie Stewart - uśmiechnęła się Isobel. - Do widzenia, matko - wyszeptała bez tchu Catherine. Gdy weszli do stajni, Cat nagle sobie przypomniała: - Nie mam tu wierzchowca, Patricku. Jasmina została w Richmond. - Wezmę cię na moje siodło. Nie pierwszy już raz Valiant powiezie nas oboje. Nie mam zamiaru wypuścić cię z ramion przez najbliższą dobę.
- 326 -
Rozdział 28 Valiant gnał drogą prowadzącą wzdłuż rzeki z Whitehall do Richmond spokojnym, równym galopem. Pełna radości i entuzjazmu Catherine pochyliła się do przodu, nie mogąc się już doczekać, kiedy dotrą do celu podróży. Cichy mrok nocy zakłócały jedynie światła i dźwięki znad Tamizy. Po jakimś czasie Cat zaczęła się odprężać i zdała sobie sprawę, że nocna przejażdżka jest niesłychanie romantyczna. W mocnych ramionach Hepburna czuła się bezpieczna jak nigdy wcześniej. Oparła się o jego potężne ciało, przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Powietrze niosło delikatny aromat fiołków i ledwie wyczuwalną woń morza. W połączeniu z zapachem skóry i wonią rozgrzanego galopem konia stanowiło potężny afrodyzjak. Catherine zadrżała z przepełniających ją emocji.
S
- Zimno ci, kochanie? - Patrick przyciągnął ją bliżej. - Obejmij mnie i ogrzej się moim ciałem.
R
Cat odwróciła się w siodle, obejmując rękami Patricka. Tuż przy uchu spokojnym rytmem stukało jego serce, o którym sądziła, że wezbrało ku niej miłością. Przebiegły ją dreszcze pożądania.
Gdy Cat wtuliła się w jego ciało, Patrick ze zdumieniem dostrzegł, jak jest drobna i delikatna. Jego męskość pulsowała słodkim pożądaniem. Umoszczona między jego udami, Cat wspierała piersi na torsie Patricka, wypełniając jego serce i lędźwie niezrównaną rozkoszą. Chciał już znaleźć się z nią w łóżku, nago. Żar własnego ciała, zmieszany z jej perfumami, uderzał mu do głowy. Dotyk loka, który wysunął się z jej fryzury i musnął jego policzek tak go rozpalił, że męskość stała się twarda jak marmur i Patrick przelotnie zastanowił się, czy w jej obecności zdoła jeszcze kiedyś zmięknąć. Powoli docierało do niego, jak cenną zdobył nagrodę. Zdał sobie sprawę, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyż znalazł Catherine, uwiódł ją i poślubił. Stanowiła rzadki klejnot - była bogatą dziedziczką, najpiękniejszą damą na dworze, w dodatku zaś niewinną dziewczyną, która przed nim nie znała mężczyzny. Gwałtowne
- 327 -
uczucia rozsadzały mu pierś. Delikatnie pocałował ją w głowę, wiedząc, że wolałby spędzić tę noc w siodle, trzymając ją w ramionach, niż gdziekolwiek indziej na całym świecie. Wjechali do stajni w Richmond. Patrick zeskoczył z siodła i wyciągnął ręce. Panna młoda rzuciła mu się w ramiona, turkocząc halkami, i przylgnęła do niego na długie minuty wypełnione żarliwymi pocałunkami. Wreszcie postawił ją na ziemi i wziął niewielką torbę Cat, oddając wodze chłopcu stajennemu. Gdy Cat usłyszała ciche rżenie Jasminy, pobiegła do jej przegrody. - Moja śliczna dziewczynko!... Bardzo za tobą tęskniłam. Przez chwilę Patrick czekał cierpliwie, powstrzymując żądzę, wreszcie jednak ujął ją za rękę. - Jutro przywitasz się z Jasminą. Dziś należysz do mnie. Roześmiała się głośno, patrząc w jego czarne oczy i drżąc na widok płonącego w ich odmętach pożądania. Objął ją ramieniem, a gdy podeszli do drzwi, uniósł na
S
ręce i przeniósł przez próg. Postawił ją w holu, gdzie czekali wszyscy służący.
R
- Witamy w Richmond, lordzie i lady Stewart. - Gospodyni dygnęła głęboko. - Skąd wiecie, że wyszłam za mąż? - zapytała zdumiona Cat. - Kilka dni temu wysłałem list, by nas oczekiwali - wyznał Patrick. Spojrzała na męża z zaskoczeniem.
- Kilka dni temu sama jeszcze nie wiedziałam, że wyjdę za mąż zaprotestowała. - Ja wiedziałem. - Chwycił ją w ramiona i wniósł na schody. Delikatnie ugryzł w ucho. - Jestem twoim przeznaczeniem, kotko z piekła rodem. Zapewne wiedziałaś o tym od pierwszej chwili, gdy mnie ujrzałaś? Catherine spojrzała na niego poważnie. Naprawdę czuła, że są sobie przeznaczeni. Wreszcie dotarli do jej sypialni. Patrick kopniakiem zamknął drzwi i postawił ją na podłodze. - Moja najdroższa, kochana Cat! Choć wiedziałem, że ten dzień kiedyś nadejdzie, nie wiem, jak zdołałem znieść to długie oczekiwanie. Nigdy więcej nie chcę się z tobą rozstawać.
- 328 -
Po tych wzruszających słowach jej oczy wypełniły się łzami. - Nie pozwól spłynąć tym łzom, moja piękna. Jakimże jestem brutalem, by doprowadzać cię do łez? - Ucałował jej powieki. - Chcę, byś była otumaniona ze szczęścia. - Opuszką palca otarł jej łzy. - Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa, jak w tej chwili, Patricku. Jesteś moim osobistym brutalem i kocham cię takiego właśnie, jakim jesteś. Zdjął z niej pelerynę, posadził ją na łóżku i uklęknął. - Klękam w zachwycie przed twą delikatną urodą, Cat. Obiecuję zawsze cię chronić i przysięgam, że nigdy nie pożałujesz, że wybrałaś mnie na męża. - Zdjął jej buty i uniósł suknię, by zsunąć pończochy i podwiązki. - Moje dłonie są tak szorstkie i niezgrabne, jak możesz znieść mój dotyk? - Masz potężne i silne dłonie, pragnę twego dotyku. - Pozwolisz mi się rozebrać, jeśli obiecam, że będę delikatny? Spojrzała na niego z powątpiewaniem. - Potrafisz być delikatny?
R
S
- Mogę spróbować, kochanie - obiecał poważnie. Uśmiechnęła się.
- Błagam cię, mój kochany, spróbuj innym razem. Poślubiłam lorda z pogranicza i chcę, byś traktował mnie jak swą dziewkę, Hepburn! Odrzucił głowę i śmiał się, aż oczy zaszły mu łzami. Wstał szybko i postawił Cat na łóżku, sięgając pod suknię, by zdjąć jej halki. Gdy zajął się maleńkimi guziczkami na gorsecie, Cat unosiła powoli suknię, aż obnażała uda do wysokości jego twarzy, po czym opuszczała suknię i unosiła ją znowu, nieco wyżej, aż spod rąbka spódnicy wyjrzały ciemne loki na miękkim łonie. - Szalona mała wiedźmo, stój spokojnie, albo zniszczę ci suknię. - Chcesz, bym była porcelanową lalką czy podrywaczką? Sam zdecyduj. Uporał się z guzikami i jednym ruchem rozebrał ją do naga. - Pozwól, że się rozbiorę i pokażę ci, na czym polega podrywanie! Błyskawicznie zdjął ubranie, chwytając Cat za kostki, przewrócił ją na łóżko i opadł na nią, przygważdżając własnym ciałem. Koniuszkiem języka obrysował jej wargi, po czym wsunął go głęboko w usta Cat. Celowo unikając nabrzmiałego łona, przesunął
- 329 -
pulsującą męskością po jej gładkich udach, a potem pogładził brzuch. Gdy stwardniałym czubkiem dotknął piersi Cat, członek zadygotał pod wpływem żaru jej ciała. Cat delikatnie przesunęła po nim palcami i ścisnęła lekko, słysząc cichy jęk Patricka. Pieściła go, aż do kresu wytrzymałości, drugą dłonią ujmując mosznę. Wreszcie wygięła się pod nim w łuk, w niemym zaproszeniu, rozchylając nogi z namiętnością i zapamiętaniem, których nie była w stanie dłużej opanować. Zjednoczyli się we wstrząsającym akcie bliskości. Żyli w oddaleniu stanowczo za długo i teraz nie byli w stanie nasycić się sobą nawzajem, a gdy dotarli na szczyt, wstrząsały nimi dreszcze tak silne, że zdawały się nie mieć końca. Patrick chwycił ją w ramiona i przetoczył się na plecy, przytulając do siebie jej delikatne ciało i czując na torsie ciepłe piersi Cat. Rozchylił nogi, układając ją między silnymi udami tak, że wilgotna kobiecość spoczywała na jego męskości, już nie tak twardej, lecz wciąż naprężonej. Delikatnie całował jej loki, skronie i powieki, a Cat westchnęła głęboko z rozkoszy.
R
S
Szeptał pełne miłości słowa, które wprawiały ją w trans. Jego gorący oddech muskał kark Cat, a wargi dotykały jej ucha. Z początku pomruki Patricka, przypominające pomruki wielkiego kota, kołysały ją i hipnotyzowały. Dopiero po chwili zaczęła słyszeć słowa, które wypowiadał, i skupiła na nich uwagę. - Do tej pory nasza bliskość była gorąca i zniewalająca, lecz niepełna. Dziś pokażę ci, jak naprawdę się kochać, Catherine. Podniosła głowę i spojrzała w jego czarne oczy. Zdała sobie sprawę, że wybrała się z nim w podróż, z której nie ma już powrotu; wstrzymała oddech. Czuła, że niewielu decydowało się udać w to sekretne miejsce. Wymagało to pełnego oddania się nie tylko z sercem, ale i z nieśmiertelną duszą. Uniósł do ust jej palce, całując delikatnie każdy z osobna, smakując jej słodką skórę i wpatrując się w nią z uwielbieniem. Złożył sekretne pocałunki we wnętrzu jej dłoni i zamknął palce, by nie uciekły. Wargi Patricka powoli muskały jej nadgarstek i delikatną skórę po wewnętrznej stronie ramienia. Ustami i palcami pieścił ramię Cat, aż zaczęła się kołysać w otchłani mistycznej zmysłowości. Czubek jego języka wędrował po gładkiej skórze, pieszcząc, smakując, szukając nowych dróg i odnajdując
- 330 -
każdy zakamarek ciała. Czuła się najpiękniejszą kobietą, jaka kiedykolwiek żyła i była kochana przez mężczyznę. Palce Patricka postępowały trop w trop za wargami, dotykając i głaszcząc, wzbudzając w niej uczucia tak silne, że ledwie powstrzymywała krzyk. Gdy dotarł wreszcie do piersi, zaczęła się wić z pragnienia, wiedząc, że Patrick da jej o wiele więcej. Minęła godzina, zanim sięgnął pomiędzy jej uda. Do tej pory Cat była już całkiem odurzona jego dotykiem i zapachem jego ciała. Dreszcze i fale gorąca biegły przez jej ciało, niezliczone rozkoszne odczucia tańczyły na jej skórze, wywołane delikatnym dotykiem jego warg i gorącego języka. Patrick uniósł się nad nią, wpatrując się z uwielbieniem w jej ciało, aż zaczęła dyszeć z pożądania. Górował nad nią, czekając na moment, w którym przepełni ją mroczna, tajemnicza żądza, i dopiero wtedy zaczął wsuwać się w jej ciało, cal po calu, aż wypełnił ją po brzegi. Zatrzymał się wtedy, by podrażniona męskość mogła
S
pulsować w jej niewiarygodnie ciasnym wnętrzu. Czuł, jak zacisnęła się na nim, by
R
wraz z nim odczuwać każdy dreszcz i każdy ruch.
Pochylił głowę, wsuwając język w jej usta. Poruszając językiem i męskością w tym samym, wolnym rytmie, przywiódł ją do granic ekstazy. Zatrzymał się na chwilę, nie chcąc jeszcze kończyć wspaniałej bliskości. Trzy razy wspinali się ku szczytowi i dopiero jej głośne, przeciągłe jęki odebrały mu kontrolę. Napełnił ją gorącym nasieniem, a Cat zadygotała całym ciałem, rozkosznie krzycząc w ciemnościach nocy. Objął ją i utulił. Przywarła do Patricka, wiedząc, że to, co wydarzyło się między nimi, jest niewiarygodnie rzadkim darem od bogów miłości. Patrick sprawił, że odwieczny akt dominacji i podległości stał się czymś absolutnie doskonałym. Ułożywszy się w jego ramionach, zapadła w sen. Już nigdy więcej nie będę sama. Patrick Hepburn zawsze będzie mnie bronił. *** Cat otworzyła oczy o poranku, czując wciąż wokół siebie ramiona Patricka. Mąż wpatrywał się w nią z uwielbieniem. Uśmiechnęła się wstydliwie. - Cóż za cudowne przebudzenie. - Musnęła palcem jego ciemną brew. Patrick pocałował ją w nos.
- 331 -
- Pani Dobson przyniosła nam śniadanie. - Chyba nie widziała nas razem w łóżku? - żachnęła się Cat. - Owszem, widziała, i patrzyła tak długo, aż zaspokoiła swą ciekawość. Chyba doszła do wniosku, że jesteś w dobrych rękach. Minie kilka tygodni, zanim uśmiech zniknie z jej twarzy. Cat zarumieniła się ślicznie, a Patrick przyniósł tacę do łóżka i zaczął ją kusić jedzeniem i pieszczotami. Otwierała usta, chwytając smakowite kąski, które jej podsuwał, i oblizywała wargi. - Śniadanie smakuje o wiele lepiej, gdy je się je z nagim mężem w łóżku. Nie jesteś głodny? - Wygłodniały. Czując przy pośladkach pulsującą męskość, domyśliła się, że Patrick nie mówi o jedzeniu. - Czy zawsze jesteś w tak lubieżnym nastroju, mój panie?
S
- Oczywiście, że nie - zaprzeczył. - Zdarza mi się to tylko rano, w nocy i z dziesięć razy pomiędzy.
R
Odwróciła się i podała mu usta do pocałunku.
- Nasyć zatem swój apetyt na mnie, byś mógł zacząć myśleć o jedzeniu. Godzina spędzona na miłosnej grze na jakiś czas zaspokoiła ich pożądanie. Służba napełniła wannę gorącą wodą, więc wykąpali się razem. Cat wtuliła się w ciało Patricka, leżąc między jego nogami. - Uwielbiam tę pozycję. - Jej wzrok padł na małą torbę podróżną, którą przywiozła. - Och, nawet nie włożyłam koszuli nocnej, którą Maggie uszyła dla mnie specjalnie na tę okazję. - Na pewno nie miała na myśli nocy poślubnej, jest na to zbyt mądra. Chciała, byś założyła ją tego ranka. Z pewnością nie przypuszczasz, że pozwolę ci dzisiaj się ubrać? - Ścisnął dużą gąbkę i kaskada wody spłynęła po jej piersiach, wzbudzając dreszcz. Cat zdała sobie sprawę, że Patrick zamierza przez cały dzień pieścić ją i kochać. Westchnęła ze szczęścia.
- 332 -
*** Popołudniowe cienie zaczęły się już wydłużać, zanim nowożeńcy byli w stanie opuścić swe gniazdko. Patrick osiodłał Valianta i Jasminę, usadził żonę w siodle i ruszyli stępa, bok przy boku, nieświadomi niczego poza sobą nawzajem. Jechali, śmiejąc się i rozmawiając, aż zaczął zapadać zmrok, a Patrick stwierdził, że wciąż mają przed sobą pięć mil, i rzucił Cat wyzwanie. Zanim powiedział słowo: „wyścig", Catherine już pomknęła jak wiatr. Jej słodki śmiech rozbrzmiewał w ciepły, kwietniowy wieczór, a włosy powiewały za nią jak czarna fala. Obydwoje wiedzieli, że z łatwością mógłby ją wyprzedzić, jednak Patrick nie chciał jej pokonywać. Wolał jechać tuż za nią i cieszyć się jej odwagą i radością życia. Samo przebywanie w jej towarzystwie i patrzenie na nią napełniały go szczęściem. Po przyjeździe do Spencer Park zastali cały dom w gotowości. Pan Burke powiódł ich do biblioteki, gdzie odbyła się ceremonia przekazania kluczy lady
S
Stewart. Dokumenty nadania posiadłości, okolicznych gospodarstw i rozległych ziem
R
leżały na biurku wraz z sejfem i księgami rachunkowymi. Catherine uśmiechnęła się ciepło do pana Burke'a i wyższych stopniem służących, których zgromadził. - Z całego serca dziękuję wam za długie lata oddania, lojalności i ciężkiej pracy, dzięki której Spencer Park stało się nie tylko piękną posiadłością, ale i dochodowym gospodarstwem. Z dumą przyjmuję klucze i przekazuję je, razem z aktami nadania, mojemu mężowi, Patrickowi Hepburnowi, który od tej pory stanie się właścicielem i gospodarzem tego domostwa. - Ja również dziękuję wam za lata wiernej służby. Bardzo wysoko cenię twoje zasługi, panie Burke, i zapewniam, że w wielu sprawach będę wciąż szukał twojej rady. Nowożeńcy szybko uporali się z kolacją, która czekała na nich w obszernej jadalni, i przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekli na górę. David Hepburn i Maggie, którzy już poprzedniego dnia przyjechali powozem pełnym bagaży, w dwóch przyległych sypialni urządzili pokoje pana domu. Zdjęto drzwi dzielące sypialnie, a z dawnego pokoju Patricka wyniesiono łóżko i przy kominku ustawiono wygodne,
- 333 -
miękkie fotele. Był tam również niewielki stół, przy którym mogli jeść posiłki we dwoje. Cat otworzyła szafę. - Maggie, przywiozłaś wszystkie moje ulubione suknie. Jak, na litość boską, poradziłabym sobie bez ciebie? Patrick stanął za Cat, obejmując ją wpół. - Zepsułaś ją do nieprzytomności, Maggie. Gdzie, do diabła, zmieszczą się moje ubrania? - zapytał z udawanym niesmakiem. - David rozwiesił twoje ubrania w szafie w saloniku, lordzie Stewart. Sejf postawił na komodzie. - Wręczyła Cat mały kluczyk. - Twoja kasetka z biżuterią stoi na toaletce. David przyniósł wam dzbanek ale i butelkę wina oraz oświadczył, że poza tym będziecie potrzebowali jedynie prywatności. - Chylę czoło przed jego przenikliwością, a tobie dziękuję za wszystko, kochana Maggie. - Patrick przytrzymał dla niej drzwi. - Nie myśl, że cię wypraszam,
S
ale chciałbym pobyć chwilę sam na sam z moją zarumienioną panną młodą.
R
Maggie omiotła rozbawionym spojrzeniem wysoką sylwetkę Szkota i na chwilę jej wzrok zatrzymał się w okolicach jego męskości.
- To najzupełniej jasne, że nie zamierzasz ukrywać swej niecierpliwości w tej kwestii. Życzę wam dobrej nocy.
Gdy kilka godzin później piękna żona usnęła w jego ramionach, Patricka przepełniło zadowolenie. Jeszcze nie tak dawno był przekonany, że małżeńskie życie będzie jak pętla na szyi, skoro zawsze radził sobie sam, jednak myśl o dzieleniu życia z Catherine nie niosła ze sobą zagrożenia, jedynie samą przyjemność. Po pełnych uniesienia chwilach bliskości leżeli wtuleni w siebie, rozmawiając godzinami. Patrick opowiedział jej o swych planach dotyczących Spencer Park. Chciał oprócz bydła hodować tu także konie, na co Catherine przystała z całego serca. Zasugerował, by dołączyli do swej posiadłości przylegające do niej nieużytki i pasy ziemi niczyjej oraz założyli nowe farmy i gospodarstwa. Catherine zdradziła mu swe pomysły na temat browaru, wzorowanego na browarze w Crichton. - Wiedziałaś, że Anglia czerpie największy dochód z eksportu wełny?
- 334 -
- Zamierzasz hodować owce w Spencer Park? - Nie. Owce i bydło nie mogą paść się na tym samym terenie. Lepszą wełnę uzyskuje się z owiec wypasanych na pograniczu. Chciałbym skorzystać z dochodów, jakie przynosi Spencer Park i kupić stado owiec do Crichton. - Przytulił ją mocniej. Będziemy musieli dzielić nasz czas między Anglię i Szkocję. Nie zostanie go zbyt wiele na życie we dworze - ostrzegł, oczekując jej protestów. Musnęła go wargami. - Nie chcę żyć na dworze. Pragnę spędzić życie u twego boku. Nie mam zamiaru być na każde zawołanie królowej. Chcę mieć nad sobą tylko jednego pana. Ciebie. Oczy Patricka zaiskrzyły się rozbawieniem. - Kotku z piekła rodem, to wszystko minie ci wraz z końcem miesiąca miodowego. Pocałowała go w szyję.
S
- Nasz miesiąc miodowy nigdy się nie skończy. Jestem w tobie do szaleństwa zakochana. Pozwól, że ci pokażę.
R
Patrząc na jej śliczną uśpioną twarz, uśmiechnął się szeroko. Nic dziwnego, że czuł się zadowolony. Jej erotyczne apetyty niemal dorównywały jego apetytom. ***
W ciągu pierwszego tygodnia w Spencer Park Patrick i Cat spędzali razem każdą chwilę. Pokazywanie żonie posiadłości i wdrażanie jej w szczegóły jej funkcjonowania sprawiało mu wielką przyjemność. Przemierzali konno rozległe ziemie, odwiedzając najodleglejsze gospodarstwa i poznając rodziny, które mieszkały i pracowały na ich gruntach. Z dumą i szczęściem słuchała, jak Hepburn w kilku słowach rozwiewa lęk rolników, zapewniając ich, że nie zamierzają wprowadzać żadnych drastycznych zmian w ich życie. Obiecał też zawsze znaleźć czas, by odpowiedzieć na wszelkie pytania, jakie im się nasuną oraz wysłuchać ich skarg. Zachęcił ich do otwartego dzielenia się z nim myślami i zapewnił, że zawsze chętnie będzie wraz z nimi pracował nad rozwiązaniem wszelkich problemów, które z konieczności muszą się pojawiać na tak rozległej posiadłości.
- 335 -
Oczy Catherine lśniły z miłości i zachwytu. - Wystarczy kilka chwil i ludzie jedzą ci z ręki. Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie zyskujesz sobie ich lojalność? - Słucham ich, kiedy mówią. Okazuję szacunek dla ich ciężkiej pracy. Widzą odciski na moich dłoniach i wiedzą, że fizyczna praca nie jest mi obca. Gdy zachęcam ich do przedstawiania mi skarg i żali, nie jestem protekcjonalny. Kieruję się zdrowym rozsądkiem. Ludzie są bardziej szczęśliwi i chętniej pracują, jeśli czują, że ktoś nad nimi czuwa. Nadszedł sezon cielenia się krów i zatrwożona Cat po raz pierwszy z uwagą obserwowała przychodzenie cieląt na świat. Dowiedziała się, że młode cielę nie ma długich rogów, lecz rosną mu one dopiero w drugim roku życia. Patrick wyjaśnił jej, że zdrowa krowa, która cieliła się już wcześniej, zwykle nie ma kłopotów przy kolejnych cielętach, jednak te, które rodzą po raz pierwszy, czasem potrzebują pomocy. Niedługo później wiedza ta przydała się w praktyce, gdy jedna z młodych
S
krów, mucząc głośno i szarpiąc się, zaalarmowała o swoich kłopotach. Cat
R
natychmiast zeskoczyła z siodła, lecz Patrick był szybszy, więc nie pozostało jej nic innego, jak przyglądać się, podczas gdy Hepburn wraz z pasterzem pomagali zwierzęciu. Na świat przyszło nie jedno cielę, lecz dwa. Catherine westchnęła z ulgi, gdy podniosły się na chwiejnych nogach. Oczy zalśniły jej z radości. - Bliźnięta! To prawdziwy cud! - Jestem zdumiony, że okazujesz tak wielkie zainteresowanie codzienną pracą naszych ludzi. Widziałem, że obserwowanie dojenia i wyrobu masła i sera sprawiło ci radość. Mam nadzieję, że pomoże ci to w pomnażaniu przychodów naszych posiadłości. Pochwały męża cieszyły ją bardziej niż zachwyty nad jej urodą. - Pamiętam, że kiedyś powiedziałeś mi, iż Spencer Park dostarcza masło na dwór królowej Elżbiety. Czy sądzisz, że przy twoich koneksjach jesteśmy w stanie rozszerzyć nasze dostawy o mleko i ser? - Czytasz w moich myślach, a podobno to ja skrywam jakieś tajemne moce! zażartował. - Może to jest zaraźliwe? Patrick posadził ją w siodle.
- 336 -
- Być może. Powiedz mi, o czym teraz myślę. Roześmiała się swobodnie i pochyliła, by wyszeptać coś do jego ucha. Patrick uśmiechnął się dziko. - Oszukujesz, kocie z piekła rodem. Wiesz, że kiedy podsadzam cię na siodło, staję się twardy jak marmur. Po powrocie do domu natychmiast udali się na górę. Patrick rozpalił w kominku i zażyli wspólnej kąpieli. Ponieważ planowali zjeść kolację w sypialni, Cat założyła śliczną koszulę nocną, jednak Patrick zarzucił szlafrok tylko na czas wejścia Maggie z tacą wyładowaną jedzeniem. Śmiali się i kochali, wreszcie spoczęli przytuleni przed kominkiem i Cat wyznała, że nigdy wcześniej nie doświadczała tak silnych przeżyć. Nie mogła powiedzieć, że po prostu kocha męża. Uwielbiała go, czciła i szalała za nim. Wsunęła palce w jego czarne włosy. - Patricku Hepburn, jesteś moim skarbem.
S
- A ty jesteś moim. - Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka.
R
- 337 -
Rozdział 29 Kiedy do Spencer Park przyjechały Isobel i Beth, cudowne dni rozkosznego sam na sam dobiegły końca. - Catherine, namówiłam twoją ciotkę, by pomogła nam zaplanować pobyt królowej Anny w Spencer Park. Lady Hundson ma o wiele większe doświadczenie w przyjmowaniu osobistości niż którakolwiek z nas, a łaskawie zaoferowała nam swą służbę, jeśli okaże się to potrzebne. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu? - Witam was obie z całego serca. Przyjmowanie królewskich gości z pewnością by mnie przerosło, gdybym próbowała dokonać tego na własną rękę. Na szczęście Patrick jest prawdziwą skarbnicą wiadomości na temat królowej i jej najbliższych. Spędził cały wczorajszy dzień przy moim boku, uspokajając mnie, gdy w popłochu
S
krążyłam po całym domu i zastanawiałam się, w którym pokoju umieścić każdą osobę ze świty królowej.
R
- Pomijając kwestie zakwaterowania i wyżywienia, największym problemem wydaje się zapewnienie rozrywek. - Isobel załamała ręce. - Patrick zapewnia, że będzie to krótka wizyta, najwyżej dwie noce odpoczynku przed ostatnim odcinkiem podróży do Londynu. Nie zapominajmy, że królowa ma małe dzieci, a jej dwór nie jest nawet w połowie tak sztywny i formalny, jaki był dwór Elżbiety. Liz Carey ma pod opieką małego Charlesa, zaś książę Henryk, który ma dziewięć lat, i księżniczka Elżbieta, która ma siedem, mają własne zastępy służących. Postanowiłam umieścić dzieci z ich służbą we wschodnim skrzydle. Słowa Catherine przywołały wspomnienia Beth. - To skrzydło od początku było przeznaczone na pokoje dziecięce. Twój ojciec i ja mieszkaliśmy tam jako dzieci. - Przecież całe wschodnie skrzydło jest niemal nieumeblowane - zaniepokoiła się Isobel. - Zabraknie łóżek.
- 338 -
- Orszak królewski podróżuje z własnymi rozkładanymi łóżkami, matko. Dlatego właśnie przemieszcza się w żółwim tempie. Na każdym postoju służba musi rozstawiać, a potem składać niezliczoną ilość mebli. - Gdzie umieścisz królową i jej dwórki? - Chodźcie, pokażę wam. Postanowiłam przeznaczyć dla nich całe pierwsze piętro zachodniego skrzydła z widokiem na rzekę. Wędrowały od pokoju do pokoju. Isobel krytycznie przyglądała się dywanom i zasłonom. - Z drugiego piętra widok jest daleko lepszy, a pokoje są o wiele bardziej szykowne, nie sądzisz, Catherine? - Zgadzam się w pełni, jednak Hepburn odmawia odstąpienia ich choćby samej królowej. Lord Stewart jest niepodzielnym panem swego domu. - Czyżbym słyszał swe nazwisko? W czym zawiniłem? Cat patrzyła, jak Patrick całuje dłonie dam, które natychmiast zaczęły się krygować.
R
S
Ukryła rozbawienie. Było jasne, że wszystkie kobiety, niezależnie od wieku, całkowicie ulegają jego urokowi.
- Beth zaoferowała nam swą służbę, jeśli okaże się potrzebna. - To wspaniała propozycja, lady Hundson. Anna przyjedzie z dwórkami, a dzieci mają całe hordy własnych służących, lecz z pewnością będą potrzebne dodatkowe ręce do pracy w kuchni. Samo jedzenie raczej nie będzie stanowiło problemu, skoro mamy własną wołowinę, drób, jajka, masło i sery. Rzeka pełna jest pstrągów, zaś dzięki świętej pamięci mężowi Isobel posiadamy własny młyn, by mleć mąkę na pieczywo i ciasta. - Poślę do Blackfriars po służbę kuchenną. Macie pojęcie, ile osób przyjedzie tu z królową? - Zamierzam wysłać na północ Davida Hepburna, by się dowiedział, kiedy dokładnie przyjadą i w jakiej liczbie. Hrabiostwo Bedford zaoferowali królowej gościnę w Woburn Abbey, jakieś dwadzieścia mil stąd. Jeśli Anna wraz z dwórkami przyjedzie konno, może się pojawić tu już w południe, jednak służba i bagaże nie zdołają dotrzeć wcześniej niż późnym wieczorem.
- 339 -
- Catherine, jakże wspaniałego wybrałaś sobie męża - oświadczyła Beth. Zdaje się mieć wszystko pod kontrolą. Patrick uśmiechnął się tajemniczo do żony. - Och, nie. To ja jestem szczęściarzem, lady Hundson. - Musimy wystawić straże w bramie, by cała horda łapserdaków, którzy ciągną za królową do stolicy, nie wdarła się do Spencer Park. Patrick uniósł brew. - Masz na myśli szkockich czy angielskich łapserdaków, Isobel? - zapytał. Zarumieniła się lekko, lecz nie straciła rezonu. - Nie chciałam cię obrazić, lordzie Stewart. Skoro jednak sama jestem Szkotką, uważam, że mogę wypowiedzieć się krytycznie. Zdaje mi się, że całe rzesze z Glasgow i Edynburga nadciągają na południe. Beth pokiwała głową. - Lord burmistrz rozważa zamknięcie bram Londynu z uwagi na wielką liczbę przyjezdnych.
R
S
- To nie rozwiąże problemu - odparł Patrick. - Masa biedaków nigdy nie zdecyduje się wrócić do domu. Postrzegają oni Anglię jako krainę płynącą mlekiem i miodem, zwłaszcza w porównaniu z ciężkimi warunkami, jakie czekają ich w Szkocji. Będą koczować za miejskimi murami, żebrząc i kradnąc ile wlezie. Cat poczuła nagle głębokie współczucie dla rzesz biedaków. - Nie możecie potępiać ludzi za to, że chcą polepszyć swój byt. - Racja. Król Jakub właśnie tego dokonał. - A także ty sam, Hepburn. - Masz zbyt czułe serce, Cat. Jednak małżeństwo ze mną rychło cię z tego wyleczy zażartował. Damy się roześmiały. Wyraźnie dostrzegły, że Patrick szaleje za swą żoną. *** Pod koniec kwietnia królowa Anna wraz z pięcioma damami dworu wjechała na dziedziniec Spencer Park. Towarzyszył im tuzin doborowych gwardzistów. Lord i lady Stewart wyszli, by ją powitać. Patrick pomógł królowej zeskoczyć z siodła, a chłopiec stajenny natychmiast odprowadził wierzchowca do stajni.
- 340 -
- Witamy w Spencer Park, Wasza Wysokość. Z dumą i wielką radością przedstawiam moją żonę, Catherine. Cat dygnęła, uśmiechając się promiennie. Anna zerknęła na Patricka ze zrozumieniem. - Nie traciłeś czasu, Hepburn. - Podeszła do Cat i ujęła ją za ręce. - Gratuluję ci zdrowego rozsądku, jakim się wykazałaś, wychodząc za Szkota! Nie mogłam sobie odmówić przejażdżki w tak piękny dzień. Wyznaję, że całkowicie zakochałam się w Anglii. Z każdą milą kraina staje się piękniejsza, klimat cieplejszy, a kwiaty coraz cudowniejsze. Z całego serca dziękuję wam za gościnność. - Goszczenie Waszej Wysokości to wielki honor. W maju w każdym przydrożnym rowie zakwitną dzikie róże, a sady okryją się kwieciem. Nie mogłaś wybrać lepszego momentu na oglądanie Anglii, królowo. Kątem oka Patrick dostrzegł, że gwardziści pomagają damom dworu zsiąść z koni i tylko Margretha nadal siedzi w siodle, czekając na jego pomoc. Zdawał sobie
S
sprawę, że musi się czuć zaskoczona faktem, iż odkąd się widzieli po raz ostatni, zdą-
R
żył się ożenić, miał jednak nadzieję, że przyjmie to z godnością. Nie ma innego wyjścia, pomyślał bezceremonialnie i z tą chwilą wyrzucił z myśli damę dworu, ruszając w stronę domu z królową i Cat.
W holu czekały Isobel i Beth. Cat przedstawiła Annie swą matkę. Isobel zgięła się w głębokim ukłonie. - Wasza Wysokość. - Lady Spencer, czyż nie jesteś córką hrabiego Wintona? Geordie przybył do Holyrood na przyjęcie urodzinowe króla i przywiózł ze sobą swą piękną wnuczkę. Patrick wtrącił gładko: - Isobel dzierży stanowisko garderobianej królowej. Elżbieta miała do niej pełne zaufanie i darzyła wielkim szacunkiem i sympatią, mimo że lady Spencer jest Szkotką. Świętej pamięci królowa Elżbieta szczyciła się najwspanialszymi strojami w całym świecie chrześcijańskim i zawsze powtarzała, że to zasługa Isobel. Anna natychmiast podjęła wątek.
- 341 -
- Catherine zapewne odziedziczyła gust i smak po tobie, Isobel. To cudownie, że się spotykamy. Sądzę, że twoje rady w sprawach garderoby okażą się nieocenione również dla nowej królowej Anglii. - Wyświadczasz mi wielką łaskę, Wasza Wysokość. - Isobel w jednej chwili przelała całe uwielbienie, jakim darzyła Elżbietę, na młodą, drobną Annę. - Pozwól, że przedstawię ci również lady Hundson. Beth jest żoną najstarszego brata Roberta Careya - wyjaśnił Patrick. Królowa Anna uścisnęła dłoń Beth. - Robert zdobył dozgonną wdzięczność króla Jakuba. Jego żona, Liz, jest moją pierwszą angielską przyjaciółką. Niedługo przyjedzie tu z małym Charlesem, który ją uwielbia. Cieszę się, że cię poznałam, Beth. Widząc, że damy dworu weszły do holu, Cat zwróciła się do Anny: - Jeśli Wasza Wysokość raczy udać się za mną, pokażę pokoje, które przygotowaliśmy dla niej i dla dwórek. - Poszła w stronę zachodniego skrzydła. - Całe
S
to piętro jest wyłącznie do waszej dyspozycji. Łazienka znajduje się na końcu
R
korytarza. Gdy tylko pojawią się wasze bagaże, dopilnuję, by natychmiast trafiły tutaj. Lord Stewart i ja zajmujemy pokoje dokładnie piętro wyżej. Gdyby zabrakło wam czegokolwiek, Wasza Wysokość, nie wahajcie się po nas posyłać. Jesteśmy tu, by ci służyć.
Anna i damy dworu głośno wyrażały zachwyt przestronnymi komnatami, które różniły się znacznie od ich ciasnych, ciemnych pokoików w Holyrood. Wszystkie, prócz Margrethy, która patrzyła na Cat spod przymrużonych zawistnie powiek. Biedna lady Gretha. Zazdrości mi nie tylko męża, ale i domu. Cat rzeczywiście było jej żal. Pobiegła na dół dać znak Beth, by służba zaniosła na górę przekąski i zaoferowała gorącą wodę do kąpieli. Wpadła akurat, gdy Isobel dziękowała Patrickowi. - Lordzie Stewart, nigdy nie znajdę słów, które by mogły wyrazić mą wielką wdzięczność za przychylne słowo w obecności Jej Wysokości. Dzięki tobie mam niemal pewność, że królowa pozostawi mnie na stanowisku garderobianej. Rozkochany wzrok Patricka objął sylwetkę Cat zbiegającej ze schodów.
- 342 -
- Isobel, dałaś mi to, czego pragnąłem najbardziej na świecie. Staram się tylko odwdzięczyć za ten hojny gest. - Nastawił ucha. - Chyba słyszę powóz na podjeździe. Pewnie nadjechało któreś z królewskich dzieci. Jestem przekonany, że pan Burke świetnie sobie radzi z całym tym zamieszaniem, ale pewnie chętnie przyjmie pomocną dłoń. Nie zdziwcie się, jeśli Robert przyjedzie z Londynu, by pobyć trochę w towarzystwie Liz. Dzięki szczegółowym planom, jakie zrobili przed wizytą królowej, pierwszy dzień jej pobytu w Spencer Park upłynął bez potknięć. Jeszcze zanim nadjechały dzieci, dotarły wozy z bagażami, które zostały rozniesione do odpowiednich pomieszczeń i rozpakowane. *** - Liz, jakże się cieszę, że cię widzę. Pozwól, że ci pomogę. - Cat wzięła małego Charlesa w ramiona. - Jaki śliczny z ciebie chłopiec. Pokoje dziecięce już na was czekają, Liz.
S
- Dziękuję, Catherine. Widziałam się przez chwilę z Hepburnem. Nie mogę uwierzyć, że się pobraliście!
R
- Jechał do mnie, jak na skrzydłach i dotarł w dzień moich urodzin. Następnego dnia król udzielił nam ślubu. Straciłam głowę dla Patricka. - Chytre z was chochliki, wciąż udawaliście, że jesteście wrogami! Ja jednak zawsze podejrzewałam, że coś was łączy. - Gratuluję ci kariery na dworze królewskim. Jej Wysokość Anna nie mogłaby wybrać lepszej damy na to stanowisko. Czy jednak opieka nad księciem nie jest obciążona zbyt wielką odpowiedzialnością? - Nie myślę o tym w ten sposób. Dzieci potrzebują jedynie miłości. Mam dwie nianie w ciągłym pogotowiu, zaś sama Anna jest bardzo oddaną matką. Do pokoju dziecięcego weszli Patrick i Robert. Liz pobiegła do męża. - Ukochany mój! Jak twoja noga? - Potrzebuje pilnej uwagi i pielęgnacji mej żony. - Puścił do niej oko. Patrick ogarnął spojrzeniem Catherine z dzieckiem w ramionach.
- 343 -
- Zaczynam mieć kosmate myśli. Tak wspaniałe skrzydło dziecięce domaga się dziedzica Hepburnów. Na myśl o tym, że może dać Patrickowi syna, serce Cat zaczęło szybciej bić. Z ociąganiem oddała małego Charlesa Liz. - Kolację zaplanowałam na ósmą, jest więc mnóstwo czasu na nakarmienie dzieci i położenie ich do łóżek. Liz, liczę gorąco na ciebie i Roberta, że wciągniecie królową w miłą konwersację, gdyby całkowicie odebrało mi mowę z wrażenia. Patrick przytulił żonę uspokajającym gestem. - Anna nie jest wstrętnym tyranem ani nie trzyma się ścisłych ceremoniałów. Wierz mi lub nie, ale jest niemal człowiekiem - zażartował. *** Dzięki wspólnemu wysiłkowi i zaangażowaniu gospodarzy w planowanie, gotowanie i podawanie kolacji, przebiegała ona w wyjątkowo miłej atmosferze. Wszystko, co znalazło się na stole, pochodziło z własnych zasobów posiadłości,
S
począwszy od rozkwitłych lilii, poprzez zupę ogonową, pstrągi i drób, skończywszy na
R
pieczonej wołowinie. Królowa i jej damy zachwycały się truskawkami podanymi z bitą śmietaną.
Catherine posadziła Annę przy boku Patricka u szczytu stołu i zdumiewała się, z jaką swobodą prowadzili konwersację. Każdy z gości opowiedział zabawną anegdotę, dzięki czemu Cat miała okazję zauważyć, że królowa ma wspaniałe poczucie humoru. Gdy Anna skosztowała pieczonego bażanta, oświadczyła, że smakuje jej bardziej niż szkockie kuropatwy. Catherine opowiedziała wtedy historię, jak to wybrała się do lasu w Richmond, by wypuścić na wolność przepiórki, i została napadnięta przez niewychowanego brutala w baranicy. - Musiał wywrzeć na tobie niezapomniane wrażenie - roześmiała się Anna. - Straciła głowę nie dla mnie, lecz dla moich chartów - odparł Patrick. Po kolacji wysłuchali koncertu. Patrick dostrzegł kobzę przy siodle jednego z gwardzistów i namówił go, by zagrał dla nich kilka żywych, szkockich pieśni. Goście śmiali się, śpiewali głośno i popijali złote reńskie wino. Anna bawiła się wesoło razem z wszystkimi i dopiero o północy udała się na spoczynek. Catherine ucałowała matkę i Beth, dziękując im za pomoc i wsparcie.
- 344 -
- Nigdy bym sobie bez was nie poradziła. - Poszła do kuchni, by podziękować służbie, zarówno własnej, jak i przywiezionej z Blackfriars. - Jedzenie było przepyszne, obsługa bez zarzutu. Naprawdę świetnie się spisaliście. Jeśli jutrzejszy dzień okaże się równie wspaniały, będę waszą dłużniczką na wieki. Wyszła z kuchni i wpadła na Patricka, idącego ku drzwiom wejściowym. - Wszystko poszło jak w zegarku - powiedziała do męża. - Dziękuję ci, mój czarodzieju. Objął ją i pocałował jedwabiste loki. - Kochana, lwia część sukcesu jest twoją zasługą. To naprawdę wielki sukces, zwłaszcza dla małej dziewki, której do niedawna jedynym celem było włożenie najładniejszej sukni. Wspięła się na palce, by go pocałować. - Wciąż noszę najładniejsze suknie. Dokąd się wybierasz? - Poprosiłem Davida Hepburna, by zorganizował konne patrole na czas pobytu
S
królowej w naszym domu. Chcę się upewnić, że wszystko jest w porządku. Nie zabawię długo. Idziesz już na górę?
R
- Szłam właśnie do służbówki, by sprawdzić, czy czegoś im nie brakuje. Bardzo się dziś napracowali.
Uniósł jej brodę i spojrzał w oczy.
- Pan Burke na pewno się tym zajmie, a ty musisz odpocząć przed jutrzejszym dniem. Obiecaj, że kiedy wrócę, będziesz już leżała w łóżku. Kiwnęła głową, czując się niewymownie szczęśliwa i otoczona opieką. Patrick zajrzał do stajni, sprawdził, jak się mają konie, i zamienił kilka słów z Davidem Hepburnem. Młodzieniec bywał już kapitanem garnizonu w Crichton i Patrick darzył go pełnym zaufaniem. Gdy stwierdził, że David ma wszystko pod kontrolą, wrócił do domu. Z cienia w holu wynurzyła się kobieca postać i wyszeptała jego imię. - Patrick. Czekałam na ciebie. Mimo ciemności rozpoznał wysoką sylwetkę Grethy. Patrick miał doświadczenie w odrzucaniu niewczesnych zalotów. - Nie powinno cię tu być - stwierdził sucho.
- 345 -
- Czy jest tu jakieś miejsce, gdzie możemy pobyć sam na sam? - zagruchała. Patrick był bliski utraty cierpliwości. - Nie ma takiej możliwości - oświadczył zimnym tonem. - Dobranoc. Odprawiwszy Grethę, wyrzucił ją z myśli i wbiegł na schody, nie mogąc się już doczekać spotkania z Cat w zaciszu sypialni. *** Pierwszego maja od rana świeciło słońce. Patrick i Catherine zabrali królową, jej damy oraz dwoje starszych dzieci na przejażdżkę po rozległych ziemiach Spencer Park. W małej wiosce Spencer przyglądali się uroczym tańcom wokół majowego słupa, które były częścią corocznych obchodów święta pierwszego maja. Siedmioletnia księżniczka Elżbieta nie odstępowała Catherine nie tylko ze względu na jej urodę i piękny strój, lecz głównie z uwagi na to, że Catherine niestrudzenie odpowiadała na jej niezliczone pytania. Książę Henryk zaprzyjaźnił się z Hepburnem i jechał przy nim, dopóki nie przygalopowała do nich Gretha i nie
S
oświadczyła, że miejsce księcia jest przy boku matki.
R
- Cóż za nieczuła odprawa - stwierdził Patrick. - Zupełnie jak twoja wczorajsza.
- Gretho, mam żonę - stwierdził spokojnie. - Tym bardziej będziesz potrzebował czułej kochanki - wymruczała kusząco. Hepburn, który nigdy nie uważał jej za swą kochankę, zrozumiał, że musi to wyjaśnić raz na zawsze. Spojrzał damie w oczy. - Wszystko się między nami skończyło już ponad rok temu. Gretho, powinnaś sięgać wyżej niż do stanowiska kochanki. Wykorzystaj swą pozycję na dworze. Dama z twoim wdziękiem i urokiem bez trudu mogłaby wyjść za mąż za bogatego Anglika. - Radzisz, bym zrobiła to samo, co ty?! - Zmrużyła oczy w wąskie szparki, zacięła konia i pogalopowała do królowej. *** Po kolacji królowa Anna i jej dwórki wcześnie udały się do swoich pokoi, by zacząć się pakować przed odjazdem zaplanowanym na następny poranek. Isobel promieniała ze szczęścia, gdy objęła komendę nad pakowaniem sukien królowej i po-
- 346 -
kazywała jej służącym, jak owijać stroje w bibułę i muślin, by nie pognieść delikatnego materiału. O świcie zniesiono kufry do wozów, złożono łóżka i spakowano je wraz z tysiącem drobnych mebli towarzyszących królowej w podróży do Londynu. Cat zaplanowała wystawny bufet, by goście mogli zjeść śniadanie przed podróżą. Królowa upewniała się właśnie, że dzieci i ich służba bezpiecznie ruszyli w drogę, gdy nadjechał królewski posłaniec z listem od Jakuba. Król pisał, że wybierze się z grupą arystokratów do Westminster i tam powita swą królową, po czym ceremonialnie zawiezie ją do stolicy. Grzeczność wymagała, by gospodarz, lord Stewart, odprowadził ją i oddał bezpośrednio pod opiekę króla. Catherine namówiła Isobel i Beth, by wróciły do Whitehall razem z królową, twierdząc, że pan Burke świetnie da sobie radę z uporządkowaniem domu przy jej pomocy. Gdy wsiadły do powozu, Cat jeszcze raz gorąco podziękowała im za pomoc i pożegnała je ciepło.
S
Choć dziedziniec był zastawiony wozami, końmi i zatłoczony ponad wszelkie
R
wyobrażenie, Cat bez trudu dostrzegła ciemne włosy męża ponad tłumem i ruszyła w jego stronę.
- Jeśli zaraz czegoś nie zrobię, cała ta hałastra zapuści tu korzenie - prychnął zniecierpliwiony Patrick. Cat uśmiechnęła się do niego. - Spróbuj zachować spokój na ten ostatni dzień. - Jak ty mnie dobrze znasz. - Uśmiechnął się do żony. - Choćby Jamie błagał mnie na kolanach, nie zawlecze mnie do Whitehall. Wieczorem wrócę do domu, obiecuję. Och, wreszcie nadchodzi Anna. Kiedy ją stąd zabiorę, wszyscy ci maruderzy też się wyniosą. Patrick podsadził królową na siodło i sam dosiadł Valianta, dając znak do odjazdu. Anna ujęła wodze i uśmiechnęła się do Cat. - Z całego serca dziękuję za gościnność, lady Stewart. Będę na ciebie czekała na dworze. Mam nadzieję, że pomożesz mi się uporać z suknią koronacyjną. Twoje stroje są naprawdę wyjątkowe. Cat dygnęła z gracją.
- 347 -
- Dziękuję, Wasza Wysokość. Miała nadzieję, że to tylko zaproszenie, a nie królewski rozkaz. Widziała, jak Hepburn wziął wodze wierzchowca królowej i ruszył w drogę. Cat machała, aż fala królewskiej służby przesłoniła widok królowej. Z westchnieniem ulgi wróciła do domu, zdając sobie sprawę, że zapomniała zjeść śniadanie. W holu spotkała Margrethę. - Królowa Anna wyjechała pięć minut temu. Mój mąż nie mógł się już doczekać, kiedy wyruszą... Przykro mi, że wyjechali bez ciebie. - Ależ tak jest bardziej dyskretnie. Patrick i ja nie powinniśmy jeździć razem. Cat zastygła. - Co masz na myśli? - Proszę, lady Stewart, nie udawajmy. Musisz przecież wiedzieć, że jestem kochanką Hepburna. Zapewne nie uważasz, że wasze małżeństwo zakończy nasz romans? Fakt, że Patrick ma żonę, tylko wzmocni naszą relację. Catherine stłamsiła chęć wyrwania szpicruty z ręki Margrethy i osmagania jej
S
chudych bioder. Dama dworu jest najwyraźniej porażona zazdrością.
R
- Gdy kilka dni temu dowiedziałam się, że Hepburn wziął sobie żonę, byłam zdumiona i nieco stropiona. Jednakże gdy zobaczyłam wspaniałe, rozległe ziemie Spencer Park, zrozumiałam, skąd wypłynął ten szalony pomysł. Catherine roześmiała się jej w twarz.
- Oszukujesz samą siebie. Nie możesz znieść myśli, że Patrick mnie kocha. - Kocha? - Margretha spojrzała na nią z rozbawieniem i litością. - To ty się oszukujesz. Hepburn ma dekret podpisany przez samego króla, że może sobie wybrać dowolną angielską dziedziczkę na żonę. Jakub powiedział o tym Annie, która zawierzyła mi sekret. - Ty kłamliwa dziwko! Zabieraj swój starzejący się tyłek z mojego domu, zanim ci go skopię! Margretha pobiegła ku drzwiom. W ostatniej chwili krzyknęła jeszcze: - Nie spodziewaj się, że twój oddany mężulek wróci na noc do domu! Catherine poczuła falę wściekłości, która niemal ją zaślepiła. Zamknęła oczy, widząc pod powiekami krwiste plamy. Czerwień zmieniła się w fiolet a wreszcie w
- 348 -
czerń. Cat szybko otworzyła oczy, bojąc się, że zemdleje i chwyciła mocno poręcz schodów. - Zapomniałaś zjeść śniadanie - stwierdziła Maggie, wychodząc z jadalni. - Idź na górę, przyniosę ci coś do jedzenia. - Nie! Nie jestem w stanie nic przełknąć. Chcę pobyć przez chwilę sama.
Rozdział 30 Jak ta dziwka śmiała rzucać równie idiotyczne oskarżenia? Zazdrosna ladacznica ma zamiar zniszczyć moje szczęście małżeńskie! - wykrzykiwała Cat, wędrując po sypialni, która do tej pory była sceną wyłącznie radosnych uniesień. - Nie mogę pozwolić, by te wstrętne kłamstwa zburzyły mój spokój. Patrick Hepburn mnie
S
kocha. Nie jest zdolny do zdrady i chłodnych kalkulacji. Cat przypomniała sobie trwogę, jaką poczuła na wieść, że Henry Somerset był
R
zainteresowany wyłącznie jej majątkiem, i własną przysięgę, że wyjdzie za mąż tylko z miłości.
- Dotrzymałam słowa. Wyszłam za Patricka, bo go kocham! Owszem, lecz czy on kocha ciebie?
- Oczywiście, że mnie kocha! - Catherine czuła narastającą falę paniki. - Spełnił obietnicę, że przyjedzie w dzień moich urodzin i weźmie mnie za żonę. Czekał, aż skończysz dwadzieścia jeden lat i odziedziczysz Spencer Park. - Nieprawda. Musiał zaczekać. Ani matka, ani królowa nie zgodziłyby się, bym wyszła za Szkota. Wszystko się zmieniło, gdy Jakub został królem Anglii. Wszystko zmieniło się też dla ciebie. Patrick i król... Obydwaj są Szkotami i Stewartami. Łączy ich niewiarygodnie bliska więź. - Przestań! Nie podawaj w wątpliwość uczuć Patricka... Nie podawaj w wątpliwość jego miłości. Boisz się prawdy, Catherine?
- 349 -
- Tak! Strasznie się jej boję! Gdybym dowiedziała się, że Patrick mnie nie kocha i ożenił się ze mną dla mej fortuny, byłabym zdruzgotana. Nie zniosłabym podobnej zdrady! W takim razie udawaj, że nigdy nie słyszałaś kłamstw Margrethy. - A jeśli to nie były kłamstwa? Prawie na pewno nie kłamała, że miała romans z Patrickiem. Może mówi prawdę także o dokumencie podpisanym przez króla? - Cat dumnie zadarła nos. - Kiedy wróci, przyprę go do muru i poproszę, nie... zażądam, by zmierzył się z tymi zarzutami. Hepburn wszystkiemu zaprzeczy! Spojrzała niewidzącym wzrokiem przez okno. Czuła się jak w klatce. Szybko przeszła do saloniku. Czując potrzebę ukojenia, otworzyła szafę Patricka i chwyciła rękaw fioletowego dubletu, który miał na sobie w dzień ślubu. Aksamit wciąż pachniał jego ciałem. - Patricku... proszę. Prosisz go o miłość? Prawdę? Zaprzeczenie?
S
Odwracając się od szafy, zerknęła na wysoką komodę, na której stał sejf. Choć
R
wiedziała, że mogłaby teraz udowodnić, że całkowicie mu ufa, była zbyt niecierpliwa, by zostawić sejf nietknięty. Przystawiła stołek do biurka, wdrapała się na niego i zdjęła ciężkie metalowe pudło. Dopiero po chwili zorientowała się, że jest zamknięte na klucz. Bez wahania pobiegła po sztylet Audry. Serce łomotało jej w piersi, gdy z rozmysłem włamywała się do sejfu męża. Powoli podniosła pokrywę, obawiając się tego, co może w nim znaleźć, jednak zdecydowana obejrzeć dokładnie każdy przedmiot. Złote monety w ogóle jej nie interesowały. Skupiła się na dokumentach. Wyjęła papier z królewskimi pieczęciami, czując, że zasycha jej w ustach. Wstrzymała oddech po przeczytaniu kilku wersów. Król Jakub udziela łaski Francisowi Hepburnowi, hrabiemu Bothwellowi, w zamian za jego dobrowolne udanie się na wygnanie. Fala mdłości podeszła jej do gardła, gdy poczuła przenikliwy zapach pożółkłego pergaminu. To poufne dokumenty. Jednakże ta myśl nie powstrzymała jej przed dalszym poszukiwaniem.
- 350 -
Znalazła akt nadania zamku Crichton, a także hipoteki podpisane przez ojca Patricka ponad piętnaście lat wcześniej. Następnie przeczytała dokument stwierdzający, że Patrick spłacił cały dług i w związku z tym Crichton jest wolne od hipoteki. Dokument miał zaledwie pięć lat, z czego Cat wywnioskowała, że spłacenie ojcowskich pożyczek zajęło Patrickowi wiele lat. Choć wzruszyło ją, że musiał przejść przez tak wiele trudności, jednocześnie zdała sobie sprawę, jak bardzo potrzebował pieniędzy. Była zbyt uczciwa, by czytać listy przysłane przez jego ojca z Włoch. Czując dojmujące wyrzuty sumienia, odłożyła je na bok wraz z aktem małżeńskim rodziców Patricka oraz jego aktem chrztu z katedry w Edynburgu. Kolejny dokument okazał się umową między Patrickiem a jej dziadkiem. Geordie płacił Hepburnowi za pilnowanie stad przed rabusiami. Kontrakt odnawiano co sześć miesięcy. Skoro Geordie robi z nim interesy, musi mu ufać. Albo się go obawiać.
S
Catherine wyjęła kolejny dokument z królewską pieczęcią. Szybko przebiegła
R
wzrokiem jego treść. Serce w niej zamarło, dłonie zrobiły się zimne jak lód. Ponownie uważnie przeczytała każdy wers. Sześć słów krzyczało do niej z pergaminu: ... każdą angielską dziedziczkę, jaką sobie wybierze. Cat poczuła ucisk w gardle. Łza rozprysnęła się na pergaminie. Niecierpliwym ruchem dłoni starła kolejne łzy, toczące się po policzkach. Bądź przeklęty, Hepburn. Bądź przeklęty i zgnij w piekle! Przeczytała dokument jeszcze raz i zauważyła, że Patrickowi obiecano również tytuł hrabiego. Natychmiast stało się dla niej jasne, że zapragnął tytułu hrabiego Wintona. - Przez małżeństwo ze mną Hepburn istotnie stanie się hrabią Wintonem, gdy Geordie umrze. Dobry Boże, on wcale mnie nie pragnął. Pragnął małżeństwa, które przyniesie mu w wianie ziemie Spencerów i Setonów oraz tytuł hrabiego Wintona. Cat siedziała bez ruchu, zamroczona gorzką prawdą.
- 351 -
- Jak mogłam być tak zaślepiona? Jak mogłam być tak głupia? Hepburn manipulował mną od chwili, gdy dowiedział się, kim jestem. Może nawet, zanim mnie spotkał! - Jej myśli błyskawicznie znajdywały dowody na jego przebiegłość. Seton sąsiaduje z Crichton. Pracując dla Geordiego, musiał się dowiedzieć, że odziedziczę po nim cały majątek. - Przyjechał do Anglii z jasno sprecyzowanym celem. Z zamiarem poślubienia dziedziczki Catherine Seton Spencer! Cat rozmyślnie podsycała w sobie wściekłość. Stanowiła ona jej zbroję, tarczę i ochronę przed upiornym bólem i cierpieniem, które w jedną minutę mogłyby ją zniszczyć. Roztrzęsionymi dłońmi odłożyła wszystkie dokumenty oprócz ugody z królem, zamknęła sejf, odstawiła go na miejsce i zabrała stołek. Wzięła dokument i sztylet do sypialni, gdzie położyła je na toaletce. Spojrzała w lustro, beznamiętnie oceniając swe odbicie.
S
Jakie to zdumiewające, że wyglądam zupełnie tak samo, choć moje serce uległo
R
całkowitej zmianie. Spojrzała sobie w oczy. O, nie. Jednak nie wyglądam tak samo. Lśniący wyraz naiwnej niewinności zniknął z jej bursztynowych oczu. Błyszczała w nich teraz odwieczna mądrość Ewy.
Cat poprosiła o wodę do kąpieli. Nalała sobie pełny kielich wina i wysączyła je powoli, leżąc w pachnącej, ciepłej wodzie. Godzinę później otworzyła szafę i z rozmysłem wybrała najbardziej zalotną suknię z bladobrzoskwiniowego aksamitu, z rękawkami ozdobionymi żywym, szmaragdowym materiałem. Usiadła przy toaletce, by ufryzować świeżo umyte, jeszcze wilgotne włosy w kaskadę lśniących loków, przewiązanych brzoskwiniową wstążką. Na koniec wpięła w uszy kolczyki, które dostała od Hepburna. Usłyszała echo słów Margrethy: „Nie spodziewaj się, że twój oddany mężulek wróci na noc do domu!". Uśmiechnęła się do własnego odbicia. Doznania, jakich mogła mu dostarczyć chuda, podstarzała dama dworu, z pewnością blakły przy pokusie, która czekała na niego w domu. Spencer Park stanowiło największą pasję Hepburna. Gretha nigdy nie zdoła utrzymać go w Londynie.
- 352 -
Zanim Patrick wrócił do domu, zapadł już zmrok. Zeskoczył z siodła i gorąco pochwalił chłopców stajennych za uporządkowanie stajni po najeździe gości. Irytacja, którą odczuwał przez cały dzień, nagle się rozwiała. Rozświetlone okna domu zdawały się go witać, a serce wezbrało szczęściem. Hepburn radował się swym powodzeniem. Spencer Park było jak dar od dobrych bogów. Choć był bardzo głodny, zwalczył pokusę udania się prosto do kuchni, licząc na to, że Catherine czekała na niego i będą mogli zjeść razem. Wieczorny rytuał wspólnego posiłku stał się tak rozkosznym elementem dnia, że radość wzbierała w nim coraz mocniej, z każdym stopniem, który pokonywał w drodze na górę. Wszedł do sypialni i zatrzymał się na widok żony, skąpanej w świetle świec. Była najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widział. - Cat, twoja uroda zapiera mi dech w piersiach. - Mam nadzieję - mruknęła cicho. Zrzucił dublet i podszedł do niej, zamierzając chwycić ją w ramiona, lecz
S
musiał przyjąć kufel ale, który wcisnęła mu do ręki. Wyszczerzył zęby na widok
R
zapraszająco odchylonej kołdry na łóżku.
- Czytasz w moich myślach. Mam nadzieję, że jeszcze nie jadłaś. Umieram z głodu.
- Masz nienasycony apetyt na wszystko, nie tylko na jedzenie. - Znasz mnie tak dobrze, Cat - odparł z dzikim uśmiechem. - Tak i mnie się zdawało, lecz moja ciekawość na twój temat wciąż jest nienasycona. Tyle jeszcze pytań domaga się odpowiedzi! - Z całego serca pragnę cię zaspokoić w tym względzie. Pytaj, prześliczna. - Czy Margretha zdołała was dogonić, zanim dotarliście do Westminsteru? Jej pytanie zaskoczyło go i zbudziło instynktowną ostrożność. - Margretha? - Z rozmysłem została w naszym domu, by zaznać przyjemności zmrożenia krwi w moich żyłach szczegółami z twojego życia. - Kochanie, Gretha nic dla mnie nie znaczy! - wykrzyknął. Cat roześmiała się wdzięcznie.
- 353 -
- Och, wiem, że w porównaniu ze wszystkim, co teraz posiadasz, Gretha znaczy dla ciebie mniej niż nic. Ona również to wie. - Tak sądziłem. Dlatego właśnie chciała cię zranić swoimi wymysłami. Co ci powiedziała? - zapytał stanowczym tonem. - Na temat waszego romansu nie mogła mi powiedzieć nic, czego bym się wcześniej nie domyślała. Choć zarzekała się, że jest twoją utrzymanką, wiem, że był to przelotny związek. Po prostu wziąłeś to, co z własnej woli ci oferowała. Potem spotkałeś mnie i wszystko między wami się skończyło. - Skończyło się, zanim jeszcze poznałem ciebie, Catherine. Widząc, że Patrick zamierza dotknąć jej policzka, cofnęła się. - Bardzo starała się mnie zranić. Chciałam pokazać, że jej słowa nie mogą mnie dosięgnąć, więc powiedziałam jej, że oszukuje samą siebie. Że mnie kochasz. - Kochanie... Cat uniosła dłoń, by go powstrzymać.
S
- Powiedziała mi, że to właśnie ja się oszukuję. Margretha utrzymuje, że nie
R
ożeniłeś się ze mną z miłości, lecz dla pieniędzy. - Cat, dobrze wiesz, że to nieprawda!
- Powiedziała, że Anna zdradziła jej w sekrecie, iż Jakub obiecał oddać ci angielską dziedziczkę, którą sam sobie wybierzesz. - To cholerne kłamstwo! - zawył Patrick. Jej oczy zalśniły triumfalnie. - Wiedziałam, że zaprzeczysz tym oskarżeniom, Patricku. Ruszył ku niej, chcąc chwycić ją w ramiona, lecz wywinęła się miękkim, kobiecym ruchem. W milczeniu podniosła dokument leżący na toaletce i wręczyła papier Patrickowi. Widząc królewskie pieczęcie, natychmiast domyślił się, co trzyma w dłoni. Zaklął szpetnie i w duchu wyśmiał sam siebie za głupotę. Trzeba było spalić przeklęty dokument, skoro tylko pojął ją za żonę. Jednak dobrze wiedział, dlaczego tego nie zrobił. Ugoda zapewniała mu także tytuł hrabiego, którego jeszcze nie otrzymał. Hepburn przyjął wojowniczą postawę; nie potrafił inaczej dochodzić swych praw. Odrzucił dokument na podłogę.
- 354 -
- Otworzyłaś mój sejf! - wykrzyknął. - Grzebałaś w moich prywatnych dokumentach! - Potrząsnął nią za ramiona. - Zawiodłaś zaufanie, jakie w tobie pokładałem. Cat wbiła sztylet w potężną dłoń Patricka. Do głębi zdumiony szalonym czynem, natychmiast ją puścił, wpatrując się w krew płynącą z rany w ręce. - Dźgnęłaś mnie - stwierdził z niedowierzaniem. - To draśnięcie nijak ma się do ran, które mi zadałeś, Hepburn - wycedziła przez zęby. - Dowiedziałam się od twojej dziwki, że pałasz wielką namiętnością do Spencer Park, a nie do mnie. To był straszliwy cios. Złamał mi serce. Patrick chwycił poduszkę, zerwał z niej powłoczkę i podarł ją na pasy. Obwiązał dłoń, mocno zaciskając węzeł za pomocą zębów. Potem wyrwał jej sztylet i odrzucił go za siebie. Nóż wbił się we framugę drzwi prowadzących do sąsiedniego pokoju. - Jesteś dzikusem!
S
- Zatem jest nas już dwoje, kotko z piekła rodem.
R
Chwyciła obciążający go dokument i pomachała nim przed nosem Patricka. - Zawarłeś pakt z diabłem. Nie, pomyliłam się. To Jamie Stuart zawarł pakt z diabłem! Co mu obiecałeś w zamian? Dokument twierdzi wyraźnie, że otrzymasz nagrodę za wierną służbę królowi. Na czym polegała ta służba, Hepburn? Podejrzewam, że twoje usługi mają coś wspólnego z objęciem przez Jakuba tronu Anglii! - Chybiasz celu, Catherine - skłamał gładko. - Przysługą, jaką oddałem królowi, było znalezienie człowieka, któremu Jakub mógł powierzyć sekretne listy do Elżbiety. Był nim Robert Carey. Otworzyła szeroko oczy, gdy kolejny element układanki wpasował się na miejsce. - Skusiłeś go wizją dworskiego życia. Stosunki z dworem nowego króla są nagrodą Roberta i Liz, zaś twoją nagrodą jest Spencer Park. Jak mogłam być tak naiwna? Słysząc gorycz w jej głosie, Patrick usiłował załagodzić konflikt.
- 355 -
- Wiem, że ten dokument obciąża mnie w twoich oczach, ale czy nie sądzisz, że słowa: „każdą angielską dziedziczkę" powinny cię połechtać? Catherine, wybrałem ciebie! Mogłem wybrać każdą, a wybrałem ciebie! - Rozumiem to doskonale. Wybrałeś mnie, dziedziczkę rozległych posiadłości zarówno w Anglii, jak i w Szkocji. Wybrałeś mnie, bo pasowałam jak ulał do twojego planu. - Oczy zalśniły jej pogardą. - Jamie obiecał ci także tytuł hrabiego. Czyż nie miałeś na myśli tytułu hrabiego Wintona? Hepburn zacisnął zęby. - Jesteś moją żoną, Catherine. Cokolwiek powiesz i cokolwiek zrobisz, nie zmienisz tego. - Och, jestem boleśnie świadoma tych obmierzłych więzów. Całe dziedzictwo żony przechodzi na własność męża z chwilą, gdy związek zostanie skonsumowany, a ty zadbałeś o to, by był skonsumowany do głębi. Spencer Park należy do ciebie i nic nie mogę już na to poradzić. Nie zamierzam jednak pozwolić na to, byś mógł
S
jednocześnie mieć ciastko i je zjeść. Życzę ci wiele radości i satysfakcji z nagród,
R
które zgromadziłeś, ale ciesz się nimi sam. Nigdy więcej nie będę żyła z tobą jak żona, Hepburn.
Słowa Catherine były ciosem wymierzonym wprost w jego męską dumę. Ogarnęła go przemożna potrzeba nagięcia jej do własnej woli. Nigdy wcześniej nie była aż tak pociągająca, jak w napadzie furii, z błyszczącymi oczami i piersiami unoszącymi się i opadającymi przy każdym oddechu. Wirujące w nim pożądanie i gniew doprowadzały go do szaleństwa. Chciał rzucić ją na łóżko, wedrzeć się w jej ciało i kochać ją tak długo, aż odda mu całą siebie i przyzna, że kocha go z całego serca. Zrobił krok w jej kierunku. Kiedyś wieszałeś mężczyzn za gwałt, Hepburn. Ta myśl go nie powstrzymała. Zmroziła go jednak duma. Wyniosła duma nie pozwoliłaby mu zbliżyć się do kobiety, która nie pała do niego pożądaniem. - Geordie musi umrzeć, zanim dostaniesz swój tytuł - wycedziła Cat. Planujesz jego rychłe zejście? Hepburn zacisnął mocno pięści, by zdławić chęć wyrządzenia jej krzywdy.
- 356 -
- Gdyby mężczyzna lub jakakolwiek inna kobieta rzuciła we mnie takim oskarżeniem, zabiłbym. - Podziwiam twoje opanowanie - zadrwiła. Nagle cały gniew z niej uleciał, ustępując miejsca chłodnej obojętności. Rozmyślnie powoli zdjęła szmaragdowe kolczyki. - Kiedyś powiedziałam, że chcę cię wyrzucić z głowy. - Zdjęła obrączkę i pierścień zaręczynowy. - Z twoją wydatną pomocą wreszcie osiągnęłam cel. Położyła biżuterię na królewskim dokumencie. - Rano spakuję się i zostawię cię z twoim ukochanym Spencer Park. Życzę ci dobrej nocy, lordzie Stewart. Cat udała się do sypialni Maggie. Wśliznęła się przez drzwi bez pukania. - Przepraszam, że zakłócam ci spoczynek. Mogę dziś spać z tobą? - Słyszałam, jak na siebie krzyczycie, więc trzymałam się z daleka. Czy coś jest nie w porządku, ptaszyno? - Nic! - Cat pokręciła głową. - Wszystko! Jesteś jedyną na świecie osobą, która kiedykolwiek mnie kochała, Maggie.
S
- Co za nonsens. Mąż kocha cię do szaleństwa.
R
- Mylisz miłość z żądzą, podobnie jak ja myliłam. Patrick Hepburn ożenił się ze mną tylko dla ziem, które wniosłam mu w wianie.
Maggie była zbyt mądra, by się z nią sprzeczać. Catherine sama sobie szkodzi własną impulsywnością. Niania była przekonana, że o poranku nowożeńcy będą żałowali kłótni i szybko się pogodzą. - Pomogę ci zdjąć suknię i przyniosę szklaneczkę whisky, byś mogła zatopić wszelkie smutki. *** Tym razem Patrick wędrował w kółko po sypialni. Szarpał się w tę i z powrotem jak bestia uwięziona w klatce, walcząc z pokusą przywleczenia żony z powrotem, przełożenia przez kolano i spuszczenia lania, które przywróciłoby jej zdrowy rozsądek. Spostrzegł w lustrze odbicie swej pociemniałej ze wściekłości twarzy i doszedł do wniosku, że nie powinien się do niej zbliżać, dopóki się nie uspokoi. Przynajmniej w jednej sprawie Catherine miała rację; chwilami zachowywał się jak dzikus. Zdjął z komody sejf i choć świerzbiły go dłonie, otworzył pokrywkę, wpatrując się w dokumenty.
- 357 -
- Co za dziwka! Mógłbym jej skręcić kark! - Oczywiście nie miał na myśli Catherine. Mówił o Margrecie, zastanawiając się, co popycha kobiety do sączenia takiego jadu innym kobietom. Hepburn przeklął w duchu Jakuba Stuarta. Czemu, do diabła, musiał wypaplać Annie szczegóły naszej umowy? Czyżby nie wiedział, że kobiety nie są w stanie utrzymać sekretu? Gdy tylko królowa dowiedziała się, że przyobiecał mi dziedziczkę, nie mogła się doczekać chwili, kiedy podzieli się tą radosną wieścią ze swymi damami. Kobiety uwielbiają, gdy kolejni mężczyźni wpadają w małżeńskie sidła! Kopnął stołek i zaniósł sejf do sypialni. Przejrzał dokumenty, trafiając na umowę z Geordiem Setonem. - Tego dnia Catherine po raz pierwszy ukazała mi się w wizji. Pociągała mnie, zanim jeszcze wiedziałem, kim jest. Potem spotkałem ją w Richmond i już pierwszego dnia wiedziałem, że pragnę, by została moją żoną. Postanowiłeś się z nią ożenić, gdy się dowiedziałeś, że nazywa się Catherine Seton Spencer.
R
S
- Pociągała mnie na długo, zanim się dowiedziałem, że jest dziedziczką. Tamtego dnia w Szkocji, gdy jechaliśmy ze stadem dzikich koni, pokazałem jej, jak bardzo ją kocham.
To była żądza, a nie miłość, Hepburn.
- Oświadczyłem jej się w grudniu - zawył Patrick, chwytając się za włosy. Czekałeś, aż skończy dwadzieścia jeden lat i w pełni odziedziczy Spencer Park, zanim zdobyłeś się na ceremonię ślubną. Twoim mottem jest korzyść, Hepburn. - Cóż jest złego, do diabła, w poślubianiu kobiety z dużym wianem, póki traktuję ją dobrze i jestem jej wiernym mężem? Chcesz zarazem mieć ciastko i je zjeść. Podszedł do toaletki, by schować przeklęty dokument, który wszystko między nimi zepsuł. Na zwiniętym pergaminie leżały jej kolczyki, obrączka i pierścionek zaręczynowy. Wziął kolczyki i pierścień, zważył je w dłoni i z ociąganiem włożył do sejfu razem z pergaminem. Przez długą chwilę wpatrywał się we własne odbicie w lustrze.
- 358 -
- Cóż, Hepburn, miesiąc miodowy się właśnie skończył. - Roześmiał się gorzko. Catherine jest przekonana, że bardziej pragnąłem jej ziem, niż jej samej i w tym momencie nic nie zdoła jej przekonać, że jest inaczej. Patrick wiedział, że nie może zostać w Spencer Park. Duma nie pozwoliłaby mu znieść, by żona miała się pakować i opuszczać własną posiadłość. Jednak, rzecz jasna, nie miał zamiaru wyrzekać się pięknej posiadłości, ani swojej kobiety. Wróci do Szkocji. Catherine wkrótce zatęskni za jego obecnością. Stał się już jej życiem. Był przekonany, że długo bez niego nie wytrzyma. Kiedy go poprosi, by wrócił, uczyni to z radością. Hepburn spakował swoje rzeczy i napisał krótki list do pana Burke'a z prośbą, by pozostał na straży Spencer Park. Wyjaśnił, jak mają przebiegać sprawy, które rozpoczął, oraz poinformował, iż pozostawia Davida Hepburna z pełnomocnictwem prowadzenia wszelkich interesów z dworem królewskim. Wstał i ogarnął ponurym spojrzeniem całą sypialnię, jakby chciał zachować w
S
pamięci wszelkie szczegóły. Wreszcie spojrzał na łóżko. - Żegnaj, kotko z piekła rodem.
R
Rozdział 31 Gdy Catherine otworzyła oczy, zdumiała się na widok Maggie leżącej przy niej w łóżku. Dopiero po chwili wszystko sobie przypomniała i ogarnął ją smutek. Nie zwracała uwagi na tępy ból głowy spowodowany szklanką whisky, nie mogła jednak zignorować okropnego bólu serca. Maggie wstała. - Przyniosę ci śniadanie. Nie mogę uwierzyć, że wczoraj nic nie jadłaś. Cat zamierzała zaprotestować, jednak po chwili zmieniła zdanie. Będzie potrzebowała siły, by stoczyć z Hepburnem kolejną walkę. Plan był prosty. Zamierzała się spakować i wyjechać, niezależnie od tego, jak mocno by protestował. Podjęłam decyzję. Nie zostanę pod tym samym dachem, nawet gdyby błagał mnie na kolanach!
- 359 -
Godzinę później, ubrana w elegancką aksamitną suknię, lekko zastukała do drzwi sypialni. Gdy odpowiedziała jej tylko cisza, odetchnęła z ulgą i weszła do środka. - Hepburn wcześnie wstaje. Może zdołamy wszystko spakować, zanim wstrętny gospodarz tego domu wróci. Dostrzegła nietknięte łóżko i miała nadzieję, że przez całą noc tłukł się po sypialni. Otworzyła szafę, wyjęła naręcze sukien i położyła je na łóżku. Maggie wyjęła resztę, a gdy szafa była już pusta, zajęły się trzewikami i butami do jazdy konnej. Cat nie mogła znaleźć swojej ulubionej peleryny i nagle zarumieniła się na wspomnienie ostatniej przejażdżki konnej z Patrickiem. Po powrocie rozbierali się tak szybko, że wrzucili bezładnie wszystkie ubrania do jego szafy. Weszła do saloniku i natychmiast zauważyła, że sejf zniknął. Poczuła ponurą satysfakcję, że włamała się do pudła i zniszczyła zamek. Hepburn pewnie zabrał go do naprawy.
S
Otworzyła jego szafę i zamarła. Zniknęły wszystkie ubrania, prócz stroju, który
R
miał na sobie w dzień ślubu. To, że zostawił fioletowy dublet w szafie, było straszną zniewagą. Podbiegła do komody i stwierdziła, że wszystkie szuflady są puste. - Wyjechał! Sukinsyn nawet na tym polu musiał mnie pobić. Lord Łajdak Stewart odszedł, zanim zdążyłam go opuścić! Maggie stanęła w progu, kręcąc głową z niedowierzaniem. Zerknęła na pustą szafę, a po chwili jej wzrok spoczął na sztylecie Cat wbitym we framugę drzwi. - Co się tu wczoraj wydarzyło? - Dźgnęłam go! - Dźgnęłaś nożem lorda z pogranicza? - Twarz Maggie pobladła jak chusta. Cat wsparła pięści na biodrach i wykrzyknęła: - Dźgnęłam go i bardzo się z tego cieszę. Zrobiłabym to jeszcze raz, gdyby nie uciekł! Wspięła się na palce i po dłuższej chwili wyszarpnęła sztylet z drewnianej framugi, po czym schowała go do wysadzanej ametystami pochwy. Zauważyła, że wstrętny dokument zniknął, a wraz z nim biżuteria, którą dostała od Hepburna.
- 360 -
Rozejrzała się w poszukiwaniu listu, ale niczego nie znalazła. Spostrzegła tylko złotą obrączkę. - Ten wieprz zabrał mój zaręczynowy pierścień, ale zostawił obrączkę! Chwyciła ją i cisnęła na podłogę. Gdy Maggie pochyliła się, by podnieść obrączkę, krzyknęła: - Zostaw ją! Hepburn ją podniesie, albo będzie tam leżała do końca świata! Catherine zeszła na dół i wezwała pana Burke'a. - O której godzinie wyjechał lord Stewart? - Około pierwszej w nocy, proszę pani. Był ranny, więc nalegałem, by oczyścił i porządnie obandażował rękę, zanim wyruszy. - Czy zostawił jakąś wiadomość? - zapytała, czując coraz większy niepokój. - Nie, madame. Dał mi tylko liścik dotyczący interesów Spencer Park, a potem porozmawiał z Davidem Hepburnem. - Mogę zobaczyć list, panie Burke? - Oczywiście. Leży na biurku w bibliotece.
S
- Dziękuję. - Cat chciała zapytać, czy pan Burke nie wie przypadkiem, dokąd
R
udał się Hepburn i kiedy zamierza powrócić, ale nie chciała, by służba dowiedziała się, że mąż robi coś za jej plecami.
Poszła do biblioteki, usiadła za biurkiem i wzięła pierwszą kartkę. Palce jej zadrżały, gdy dostrzegła plamę krwi na pergaminie. Hepburn oddawał Spencer Park pod opiekę Burke'owi. To może oznaczać, że wyjechał na dłużej. Przeczytała wszystkie wskazówki, zdumiona ich szczegółowością. Obiecał Johnowi Careyowi dzikiego ogiera, w zamian za którego Spencer Park otrzyma źrebaka z klaczy, którą ogier wybierze. Hepburn wskazał, jakie zboża należy posiać na których polach. Niektóre przeznaczył na nieużytek, zaś inne wskazał na pastwiska dla krów. Najwyraźniej zamierza kierować posiadłością, nawet podczas nieobecności. Czytała dalej, prześlizgując się szybko po wskazówkach dotyczących rozmaitych napraw i ulepszeń, jakie trzeba wdrożyć na okolicznych farmach. Następne linijki przykuły jej uwagę:
- 361 -
Zanim wyruszę do Szkocji, chcę się upewnić, że zawrzemy umowy z dworem na dostawy mleka, serów i wołowiny. Wyznaczyłem Davida Hepburna, by opiekował się tymi sprawami i w miarę możliwości zapewnił jak najkorzystniejsze umowy dla Spencer Park. - Sądziłam, że jedzie do Londynu, podczas gdy ten porywczy demon wyruszył do Szkocji! Wreszcie, po dogłębnym rozważeniu sprawy, postanowiłem nie korzystać z dochodów Spencer Park, by zakupić owce do Crichton. Moja szkocka posiadłość będzie musiała sama dostarczyć odpowiednich kwot, a w razie niepowodzenia Spencer Park nie poniesie żadnych strat. - Niech go szlag trafi, zamierza zastawić Crichton! - Wzniosła oczy na pana
S
Burke'a. - Dlaczego lord Stewart zrezygnował ze skorzystania z pieniędzy, jakie przynosi Spencer Park?
R
- Wydaje mi się, że ma to coś wspólnego z dumą, proszę pani - cicho odparł Burke.
Nieznośna arogancja! Duma nie do wytrzymania! Wstrętna wyniosłość! Oskarżam go o pojęcie mnie za żonę dla zysku, więc teraz demon obraża się na mnie i nie zamierza w żaden sposób korzystać z pieniędzy, które mu wniosłam. Zacisnęła pięść. Przysięgam przed Bogiem, że jeszcze go poniżę! Catherine wróciła na górę, gdzie Maggie owijała jej suknie w bibułę. - Zmieniłam zdanie. Hepburn wyjechał do Szkocji, więc szerokiej drogi! Będę mogła cieszyć się swobodnym przebywaniem w Spencer Park. Jak wspaniale, że wreszcie mogę robić to, na co mam ochotę, i nie muszę słuchać rozkazów pana i władcy! Maggie bez słowa zaczęła odwieszać jej suknie do szafy. - Ja się tym zajmę. Idź zjeść śniadanie. - Cat przygryzła wargę. - I sprawdź, co na jego temat gadają w kuchni.
- 362 -
*** Patrick Hepburn nie miał najmniejszego problemu z uzyskaniem audiencji u króla, mimo że w przedpokoju czekała już długa kolejka petentów. Jakub podpisał kontrakty na dostawę wołowiny, które zapewniały, że dwór zawsze otrzyma mięso tańsze niż cena rynkowa. - Masz głowę do interesów, chłopie. Co nowego wymyśliłeś dla naszej obopólnej korzyści? - Skoro zostałeś królem Anglii i Szkocji, Wasza Wysokość, w teorii zniknęła granica dzieląca te dwa kraje. Jednak obydwaj wiemy, że praktyka nijak ma się do naszych pobożnych życzeń. Skoro szczerze planujesz połączyć obydwa kraje, będziesz potrzebował silnej ręki, która zaprowadzi pokój na pograniczu. - Lew i jednorożec będą paść się w pokoju, nawet jeśli trzeba będzie ich do tego przymusić - oświadczył Jakub. - Clifford, hrabia Cumberland, i Percy, hrabia Northumberland, przysięgli mi służyć. Ich oddziały wzmocnią moją pozycję w kraju i utrzymają pokój na północy.
R
S
- Percy i Clifford są Anglikami. Czy choć przez moment wierzysz, że Szkoci będą słuchać ich rozkazów, Wasza Wysokość? Jeśli pragniesz prawdziwego zjednoczenia, musi ono być obustronne. Potrzebujesz silnego człowieka w Szkocji, który zapewni pokój po tamtej stronie pogranicza. Szkota, który nie zawaha się w potrzebie powiesić Anglika. Chcę oddać na twe usługi moich żołnierzy, królu, oczywiście, jeśli zgodzimy się na zapłatę. - Do licha, człecze. Najpierw nie mogłeś się doczekać, kiedy tu dotrzesz, teraz nie możesz się doczekać, kiedy wyjedziesz. Przegapisz moją koronację! - Sądzę, że doskonale sobie beze mnie poradzisz, Wasza Wysokość - odparł oschle Patrick. Gdy wyszedł z komnaty króla, był z siebie ogromnie zadowolony. Jamie Stuart uwielbiał się targować, lecz nie mógł już powoływać się na swą biedę, skoro został monarchą najbogatszego królestwa w Europie. Po długiej dyskusji zgodził się sowicie zapłacić Hepburnowi za jego zasługi. Co więcej, podpisał dokument, który pozwoli Patrickowi w razie potrzeby podejmować pieniądze z królewskiej szkatuły. Hepburn
- 363 -
uśmiechnął się z satysfakcją. Nie będzie musiał zastawiać Crichton, by kupić owce, na których chciał zbić fortunę. Zanim opuścił dwór, odszukał Philadelphię, by powiedzieć jej, że król Jakub wysyła go do Szkocji. Zauważyła bandaż na jego ręce. - Niech zgadnę! Ty i twoja urocza małżonka znów skoczyliście sobie do oczu! Hepburn uśmiechnął się szeroko. - Dama dworu królowej Anny nie mogła się powstrzymać i opowiedziała Catherine o kilku moich przygodach z dawnych lat. Jednak moja żona ma głowę na karku. Zostawiona sama sobie, szybko pokona żal i urazę. Kiedy dokuczy jej samotność, zapewne pojawi się na dworze. Czy mogłabyś wyświadczyć mi przysługę i mieć na nią oko, lady Scrope? Philadelphia spojrzała na niego z ukosa. - Założę się, że chcesz, bym nie dopuściła do tego, by Cat znalazła sobie kochanka. Ufasz mi, lordzie Stewart?
S
- Oczywiście, że nie. Jednak w tej kwestii absolutnie ufam Catherine. - Zarozumiały drań!
R
- Jestem pogranicznikiem. Nikt mi nie dorówna. Wyszedłszy z Whitehall, Patrick skierował się do portu, gdzie znalazł kilkanaście szkockich okrętów. Wykupił miejsce dla siebie, Valianta i swych bagaży na statku płynącym do Berwick, gdyż ten port znajdował się najbliżej Cheviot Hills, gdzie wypasano owce o długiej sierści, które zamierzał kupić do Crichton. *** Catherine cieszyła się odzyskaną wolnością tylko przez kilka dni. Samotność i nuda wkradły się pod dach Spencer Park, czyhając na pierwszą chwilę słabości. Postanowiła ruszyć do Hundson Grange z chłopcem stajennym, który miał odprowadzić dzikiego rumaka do stajni Johna Careya. Slate rozpoznał ją, ale podszedł ostrożnie, jakby w każdej chwili był gotów pierzchnąć. Nakładając wędzidło, pogłaskała jego chrapy i szepnęła: - Cieszę się, że wciąż pozostało w tobie coś nieujarzmionego. Napłynęły do niej wspomnienia szalonej jazdy z dzikim stadem. Och, gdybym mogła cofnąć czas i jeszcze raz przeżyć tamten dzień!
- 364 -
Zawitawszy do Hundson Grange, zauważyła, że Mary Carey jest już bardzo zaokrąglona. - Och, Mary, wyglądasz prześlicznie! Kiedy maleństwo ma przyjść na świat? - Wiem, że wyglądam, jakbym miała urodzić w każdej chwili, jednak wciąż mam przed sobą dwa miesiące. A ty? Zauważyłaś już pierwsze oznaki? - Mary, jestem mężatką dopiero od sześciu tygodni. - To wystarczająco długo. Widziałam, jak Patrick na ciebie patrzy. Catherine nie mogła się zdobyć na zwierzenie, że mąż ją opuścił. Było to zbyt bolesne, zbyt upokarzające, zbyt straszne. Tłumacząc się niezręcznie, wyjechała najszybciej jak mogła. Dni mijały powoli. Cat zdała sobie sprawę, że wszystko w Spencer Park przypomina jej Hepburna. Starała się jeść z Maggie w jadalni, by nie wzbudzać wspomnień o wspólnych posiłkach w zaciszu saloniku. Każdej nocy kładła się spać coraz później, gdyż sypialnia pełna była jego
S
śladów. Zaczęła się wzdragać na myśl o nocy i obawiać się ciemności. Rozpalała
R
ogień w kominku, by rozegnać cienie, nie mogła jednak pokonać chłodu i osamotnienia. Każdego wieczora, leżąc w łóżku, powtarzała jak litanię: „Nienawidzę go, pogardzam nim i budzi we mnie wstręt!".
***
Hepburn kupił ogromne stado owiec z Cheviot. Ponad połowa z pięciuset owiec była brzemienna. Najął dwóch pasterzy z psami, by pomogli mu doprowadzić stado do Crichton, wysłał też wiadomość do Jocka Elliota, prosząc go, by wyszedł mu naprzeciw z półtuzinem żołnierzy. Choć od domu dzieliło go zaledwie dwadzieścia mil, nie zamierzał ryzykować, prowadząc tak cenne zwierzęta. Pogranicze wciąż zamieszkiwali angielscy rzezimieszkowie, czyhający tylko na okazję, by okraść Szkotów do cna. Rzecz jasna, podobnie było w drugą stronę, choć Jakub stał się królem obydwu krajów. Jak zwykle mieszkańcy Crichton tłumnie wylegli na dziedziniec, by powitać swego lorda. Kobiety powitały go szczerymi uśmiechami, nie mogąc powstrzymać ciekawości. Wreszcie gospodyni wypowiedziała to, o czym wszystkie myślały: - Sądziłam, że planowałeś przywieźć do Crichton żonę.
- 365 -
Hepburn spojrzał na nią surowo. - Pomyliłaś się - odparł chłodnym tonem, który wyraźnie sugerował, że temat uznaje za zamknięty. Kobiety doszły do wniosku, że Patrick jest wciąż kawalerem. Podczas kolacji, którą spożywał z żołnierzami w wielkiej sali, opowiedział im o umowie, którą zawarł z królem. - Percy i Clifford obiecali patrolować angielskie rubieże i odbierać broń rzezimieszkom, my zaś będziemy robić to samo na krańcach Szkocji. Stary system wart i patroli zostanie zniesiony, podobnie jak dawne prawo Marchii. Mieszkańcy pogranicza będą podlegać tym samym prawom, co mieszkańcy reszty kraju. Jeśli odmówią oddania broni i zachowania pokoju, zostaną powieszeni. Jock poskrobał się w głowę. - A czym się to różni od patroli, w których przez lata braliśmy udział? Patrick uśmiechnął się szeroko. - Tym, że nowy król Anglii płaci nam za to trzy razy więcej niż dotychczas. -
S
Spoważniał. - Zainwestowałem pieniądze od króla w owce. Za rok przetransportujemy
R
wełnę własnymi statkami i podzielimy się ładnym zyskiem. Jeśli ktoś nie chce brać udziału w tym interesie, może otrzymać swój żołd od razu. - Z głęboką ulgą stwierdził, że nikt się nie zgłasza. - Podzielimy się na dwie drużyny. Jedna będzie pilnowała Crichton i naszych ziem, druga zaś patrolowała pogranicze. Będziemy się zmieniać co miesiąc. Wszyscy się zgadzają? Odpowiedział mu chór głośnych potakiwań i stukanie kufli. *** Pierwsze dni w Crichton upłynęły na gorączkowym poszukiwaniu właściwego pastwiska dla owiec. Rzeka Tyne stanowiła naturalną barierę, przebiegając wzdłuż północno-zachodnich granic posiadłości, jednak od południa trzeba było wybudować kamienny mur, by cenne owce nie rozpierzchły się po Moorfoot Hills, gdzie padłyby łupem wilków lub ludzi. Mimo iż spędzał całe dnie w siodle i nosił kamienie razem ze swymi ludźmi, Patrick był niespokojny. Pierwszy raz od czasów chłopięcych cierpiał na bezsenność. Noce zdawały się ciągnąć w nieskończoność.
- 366 -
Czasami wstawał o czwartej nad ranem i wybierał się na polowania z Sabat i Szatanem. Gdy już po raz trzeci oglądał wschód słońca nad Lammermuirs, odezwał się do chartów: - Wiecie, Cat wszystko zepsuła. Kiedyś uwielbiałem być sam. Nic nie sprawiało mi większej przyjemności niż samotne wałęsanie się po okolicy. Teraz cała radość z polowań znikła. Musiało minąć jeszcze kilka dni, zanim przyznał, że cierpi z powodu osamotnienia. Gdy Patrick ujrzał nowo narodzone jagnięta, znów jego pierwsza myśl pobiegła do Catherine. Wyobraził sobie, jak byłaby zachwycona ich widokiem. Odepchnął od siebie myśli o żonie, lecz po chwili wróciły ze zdwojoną siłą, wywołując nieznośny ból, którego nie był już w stanie ignorować. Jedzenie w samotności odbierało mu apetyt. Zaczął regularnie pojawiać się w wielkiej sali i jeść w towarzystwie żołnierzy, jednak potrawy zdawały się mdłe i bez
S
smaku. Był wciąż rozdrażniony, a szalone poczucie humoru opuściło go całkowicie.
R
Wreszcie Jock zebrał się na odwagę i powiedział:
- Jesteś drażliwy jak niedźwiedź z pogryzionym tyłkiem. Założę się, że jednak nie dostałeś angielskiej posiadłości, na którą tak liczyłeś. Choć do tej pory nie miał w zwyczaju rozpamiętywać własnych uczuć, Patrick stwierdził, że powinien zmierzyć się z dręczącym go cierpieniem. Może wcale nie chodzi o posiadłość? Może tęskni za kobietą, która wniosła mu ją w wianie? Czy pragnę Catherine, czy Spencer Park? Zmusił się do szczerości: Pragnę tego i tego! Wciąż z uporem uważał, że nie ma ani jednego dobrego powodu, dla którego nie miałby posiadać i Catherine, i jej ziem. Musi tylko przełamać krnąbrny upór kotki z piekła rodem. - Pojadę na pierwszy patrol pogranicza - wyrzucił z siebie, usiłując nie dawać upustu rozdrażnieniu. - Nic z tego, jesteś potrzebny w Crichton. Ja wezmę czerwcowy patrol, a ty pojedziesz w lipcu.
- 367 -
*** Blada, wymizerowana Catherine snuła się po korytarzach Spencer Park. Zrezygnowała z przejażdżek konnych, gdyż samotne wyprawy budziły zbyt wiele wspomnień o cudownych wycieczkach z Patrickiem. Przestała chodzić do biblioteki po książki, gdyż nie chciała sobie przypominać o szalonych godzinach bliskości, które tam dzielili, gdy nie mogli się doczekać na wieczór. Próbowała wypełnić czas szkicowaniem, jednak gdy zabrakło królowej Elżbiety, nie musiała już wymyślać fantazyjnych strojów, których żądała monarchini. Cat często łapała się na bezwiednym szkicowaniu lampartów i końskich łbów, zaś pewnego dnia zaczęła rysować sylwetkę zamku Crichton. Często tęskniła za Szkocją, dziadkiem i Tattoo. Z trwogą zaczęła sobie uświadamiać, że naprawdę tęskni za Patrickiem, choć wzbraniała się przed tym każdą cząstką ciała i umysłu. Zaczęła szyć z Maggie maleńkie ubranka dla dziecka Mary Carey, jednak przy
S
tej czynności tęsknota za własnym maleństwem stawała się uciążliwa, potem zaś
R
upiorna do tego stopnia, że Cat zaczęła się obawiać o swój zdrowy rozsądek. Uratowały ją listy, które David Hepburn przywiózł z Londynu. - Maggie, dostałam dwa listy. Jeden od Philadelphii, a drugi od samej królowej Anny!
Maggie w duchu podziękowała niebiosom. Pierwszy raz od długiego czasu oglądała radość na twarzy Cat. Catherine natychmiast przełamała pieczęć na liście od królowej. - To zaproszenie na koronację, która odbędzie się w lipcu. Podała zaproszenie Maggie i przeczytała na głos odręczny liścik: Lady Stewart! Błagam, nie czekaj do dnia koronacji. Bardzo potrzebuję Twojej pomocy. Choć jestem tylko królową małżonką, Jakub nalega, byśmy obydwoje byli koronowani w Westminsterze. Jej Wysokość Anna Stuart
- 368 -
Nagle królewski dwór z wszystkimi pułapkami próżności i zadufania, z dworakami walczącymi o stanowiska, zdał się jej dalece bardziej pożądany niż samotne dni i bezsenne noce w Spencer Park. Z ożywieniem przeczytała na głos list od Philadelphii. Drugi akapit sprawił jej szczególną przyjemność: Królowa Anna bardzo chwaliła suknię, którą wczoraj miałam na sobie, a gdy zdradziłam Jej Wysokości, kto ją zaprojektował, nalegała, bym namówiła Cię do powrotu na dwór. Królowa nie otacza się pannami-dziewicami, zdecydowanie woli mężatki. Stara się również nie faworyzować swoich duńskich dam dworu i zaprasza Angielki, by towarzyszyły jej przy rozmaitych okazjach. Liz Carey oraz Twoja matka bardzo się do niej przywiązały. Muszę stwierdzić, że Anna jest o wiele mniej kapryśna niż jej poprzedniczka. Jest tylko jedna dama dworu, której nie lubię. Ma na imię Margretha i usilnie
S
staram się ją wyswatać, licząc na to, że jakiś angielski szlachcic zabierze ją z dworu.
R
Moje wysiłki chyba się opłacą. Przedstawiłam ją sir Mortimerowi Cheshamowi, który uznał, że za jej pomocą może wyrazić swe przywiązanie do nowych władców Anglii. Margretha, rzecz jasna, chętnie zostanie lady Chesham, mimo iż pan miody nie jest ani przystojny, ani pierwszej młodości. Czy teraz zdajesz sobie sprawę, do jakich kroków muszę się uciekać, by się trochę rozerwać? Przyjedź do mnie i nie czekaj do lipca. Apartament lorda Stewarta opływa w luksusy i straszna to strata, że wciąż jest niezamieszkany. Twoja przyjaciółka Arbella bawi się doskonale, w czym wydatnie pomaga jej wysoka pozycja na dworze. Lato zawitało wcześnie w tym roku, co da nam okazję do pokazania całemu światu pięknych kreacji z jedwabiu. Koronacja odbędzie się za niecały miesiąc, zaś czas płynie szybko. Całuję Cię gorąco Philadelphia Scrope Catherine uniosła wzrok znad listu. Obrazy, które roztoczyła przed nią Philadelphia, odniosły skutek.
- 369 -
- Maggie, jedziemy do Londynu. Spakuję najpiękniejsze wiosenne i letnie suknie. Chodźmy, nie ma czasu do stracenia!
Rozdział 32 -
Co się dzieje, na Boga? - Głos Catherine zadrżał lekko ze strachu, gdy
nieprzebrany tłum brudnych żebraków zatrzymał jej powóz przed bramami miasta. - Och, obrzeża miasta przepełniły się szkockimi żebrakami. Zbiegli się tu z Edynburga i Glasgow jak szczury i niedługo zamienią Londyn w kloakę! wykrzyknęła Maggie. Siedzący obok stangreta David Hepburn chwycił bat i wysmagał grzbiety najzuchwalszych złodziei, wspinających się już na powóz. Tłuszcza odstąpiła na
S
chwilę, a stangret zdołał sprawnie przejechać przez Aldergate. W mieście, mimo że ulice zdawały się pękać w szwach, tłumy nie były tak rozochocone.
R
- Jak tu gorąco! Muszę odetchnąć świeżym powietrzem - odezwała się Cat. - Nie otwieraj okna! W przeludnionych slumsach zawsze lęgną się zarazy. - Masz rację, Maggie. - Cat wzdrygnęła się i rozłożyła wachlarz. Gdy wjechali na teren Whitehall, zdało im się, że znaleźli się w innym świecie. Catherine odetchnęła z ulgą i podziękowała Davidowi za bezpieczne dowiezienie na miejsce. Nie pochwalała jego brutalnych metod, choć musiała przyznać, że są skuteczne. - Przykro mi, że była pani wystawiona na tę próbę, lady Stewart. Jeśli zaszyje się pani na dworze, będzie pani bezpieczna. Zdjął kufry z dachu powozu, jeden wziął na ramię, a kolejny do ręki. Niezwykła siła Davida przypomniała Cat innego Szkota. Każe mi zaszyć się na dworze. Wszyscy Hepburnowie są aroganccy nie do wytrzymania! Poszła do apartamentu swego męża. Świetnie wyposażone pokoje okazały się przestronne, lecz z uwagi na to, że ich nie używano, było w nich duszno. Cat otworzyła wszystkie okna, zaś David poszedł po resztę bagaży.
- 370 -
- Zamówię dla ciebie kąpiel, a potem możesz się przebrać w lżejszą suknię. Maggie natychmiast zakrzątnęła się przy umywalni. - Skoro czerwiec jest tak upalny, to co się będzie działo w lipcu? - Jeśli natychmiast nie rozpakuję kufrów, moje suknie okropnie się wygniotą. - Może zdążymy, zanim służba przyniesie wodę. Gdy Cat i Philadelphia weszły wieczorem do Sali audiencyjnej, natychmiast otoczył je wianuszek dam dworu, zazdrośnie oglądających ich lekkie, zwiewne suknie. Większość szkockich dam miała stroje z wełny w ciemnych kolorach, doskonale utrzymujących ciepło, tak istotne w lodowatych zamkach na północy. Gdy sala wypełniła się tłumem dworzan, zapanowała nieznośna duchota. Dżentelmeni rozpinali dublety, niektórzy nawet koszule, jednak damom nie dane było takie szczęście. Nie minęło wiele czasu, zanim królowa posłała po Cat Christinę. Catherine dygnęła głęboko przed obliczem królowej. - Lady Stewart, ogromnie się cieszę, że przyjechałaś.
S
- Dziękuję za zaproszenie, Wasza Wysokość.
R
- Christina, podaj krzesło lady Catherine, żebyśmy mogły porozmawiać. Umieram wprost z gorąca. Jak to możliwe, że zdajesz się tak elegancka i chłodna, lady Stewart?
- Mam na sobie letnią suknię z jedwabnej organzy, Wasza Wysokość. - Czy lato w Anglii zawsze jest tak gorące, lady Stewart? - Proszę mówić do mnie: „Catherine". Zwykle podobne upały pojawiają się dopiero w lipcu i sierpniu, zdaje mi się jednak, że w tym roku lato już przyszło na dobre. - W takim razie pilnie potrzebuję garderoby podobnej do twojej. - Porozmawiam dziś z matką i przyrzekam, że natychmiast dopasujemy twoje stroje do panującej pogody, Wasza Wysokość. Philadelphia i Cat odnalazły Isobel nadzorującą szwaczki. W większości były to Angielki pracujące wcześniej dla królowej Elżbiety, inne zaś przyjechały z Holyrood i miały już doświadczenie w szyciu sukien dla Anny. - Catherine! A to ci niespodzianka!
- 371 -
Cat przygotowała się na cierpkie słowa odrzucenia. Ton głosu matki wyraźnie wskazywał, że nie jest to miła niespodzianka. - Królowa mnie zaprosiła. Dziś wieczorem zauważyła moją suknię i wyraziła życzenie posiadania podobnej. Obiecałam, że przygotujesz dla niej stroje bardziej odpowiednie przy tej pogodzie. - Że ja jej przygotuję, czy że ty sama to zrobisz, Catherine? Philadelphia nie wytrzymała: - Na litość boską, Isobel! Córka nie zamierza podważać twojego autorytetu. Wszystkie musimy się postarać znaleźć rozwiązanie. Dziś! Anna i jej damy pieką się żywcem w wełnianych sukniach! Isobel nieco złagodziła ton głosu. - Komfort Jej Wysokości jest dla mnie priorytetem. - Wiem, że w magazynie są nieprzebrane stosy tkanin, matko. Musimy je przejrzeć i wybrać najcieńsze. Trzeba też znaleźć cienką koronkę na bieliznę, a na
S
suknie jedwab, batyst, koronki, organzę i taftę. Wydaje mi się, że królowa Anna
R
będzie wyglądała wyjątkowo dobrze w sukniach z tafty. - W podobnych do mojej - uśmiechnęła się Philadelphia. - Tak cudownie szeleszczą!
- Wiem też, że Elżbieta miała ponad setkę wachlarzy. Trzeba je odnaleźć i zrobić z nich właściwy użytek - poddała Catherine. - Do pracy zatem, drogie damy. Pozwólcie, że poprowadzę - powiedziała Isobel. Catherine naszkicowała kilka sukien pasujących do drobnej figury Anny i w ciągu godziny szwaczki zaczęły szyć suknię, którą królowa miała włożyć już następnego dnia. Cat położyła się dopiero o północy, niezwykle zadowolona z wszystkiego, czego dokonała. Przypomniała sobie słowa Patricka: „Lwia część sukcesu jest wyłącznie twoją zasługą. To naprawdę wielki sukces, zwłaszcza dla małej dziewki, której do niedawna jedynym celem było włożenie najładniejszej sukni". Nagle poczuła, że życie na dworze jest płytkie i niewiele znaczy. Zerwała się z łóżka i zaczęła okładać pięściami poduszkę, nie chcąc się przyznać do tego, że tęskni za
- 372 -
mężem. Niech cię szlag trafi, Hepburn! Zniszczyłeś moje życie. Odarłeś je z wszelkiej przyjemności! *** Przez cały czerwiec Catherine, Isobel i szwaczki, pilnie pracowały nad nową garderobą królowej i jej dam dworu. Zanim jednak zaczęły szyć strój na koronację, trzeba było podjąć decyzję co do koloru i kroju. - Zieleń jest kolorem Tudorów, a za królewską purpurą nie przepadam wyznała królowa. - Biały do mnie nie pasuje, zaś złoty lub srebrny strój zwróciłby na mnie zbyt dużą uwagę, podczas gdy najważniejszy tego dnia ma być Jakub. Chciałabym mieć błękitną suknię, choć wiem, że nigdy wcześniej nikt nie nosił błękitu w czasie koronacji. - Wasza Wysokość, jako królowa Anglii powinnaś raczej ustalać nowe prądy w modzie, niż podążać za starymi. Dlaczego nie błękit? Oczywiście, nie zwykły niebieski, nadamy tej barwie nową, wspaniałą nazwę. - Cat wzięła pudełko z pastelami
S
i zaczęła na próbę kolorować szkice. - Ten ciemny odcień niebieskiego jest bardzo
R
żywy i wspaniale będzie kontrastował w jasnymi włosami Waszej Wysokości. Wiem! Nazwijmy go królewskim błękitem!
- Królewski błękit? To mi się podoba! Jesteś bardzo pomysłowa, Catherine. - Damy, które będą ci towarzyszyły w Westminsterze, powinny mieć suknie w jasnym, pudrowym odcieniu błękitu. Jedynie Margretha podniosła sprzeciw, gdy jednak królowa ucięła jej narzekania, Cat starała się nie wyglądać nazbyt triumfująco. Anna dostrzegła, że niektóre z jej szkockich dam zebrały się w kącie i prowadzą przyciszoną rozmowę. Sądząc, że chodzi o niemądrą rywalizację, zażądała wyjawienia, o czym rozmawiają. Lady Erskine odchrząknęła i powiedziała: - Nie chciałabym wzbudzać niepokoju, Wasza Wysokość, lecz słyszy się coraz więcej doniesień o zarazie. Philadelphia wtrąciła się szybko: - To normalna kolej rzeczy w Londynie. Każdego lata docierają do dworu plotki o kilku gniazdach epidemii.
- 373 -
- Choroby szerzą się tylko wśród biedoty, na obrzeżach miasta - dodała Isobel. Dwór królewski nigdy jeszcze nie ucierpiał z ich powodu. Rozmawiając tego dnia z Jakubem, Anna zauważyła, że król jest bardzo zaniepokojony plotkami o zarazie. By go uspokoić, powtórzyła słowa Isobel. - Och, rozumiem już, dlaczego Elżbieta każdego lata opuszczała dwór i włóczyła się po wiejskich posiadłościach swoich dworzan! - Po koronacji moglibyśmy się przenieść do Windsoru. Nie podoba mi się w Whitehall. To stary, rozpadający się pałac, w dodatku tak blisko siedlisk motłochu. Po chwili dodała: - Słyszałam, że polowania w lasach Windsoru są niezapomnianym przeżyciem. W następnym tygodniu Arbella Stuart wpadła do komnat Catherine, by wykrzyczeć swą złość i rozczarowanie. - Jestem tak rozdrażniona, że chyba pęknę! Will Seymour zaprosił mnie na nową sztukę, którą mają grać w następną środę w Globe. Słyszałam jednak, że król kazał zamknąć wszystkie teatry!
R
S
- By zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy. Robert Cecil kazał także zamknąć bramy miejskie przed „zakażoną tłuszczą". Nie widziałaś ogłoszeń? - Cat wręczyła jej kartkę z oświadczeniem sekretarza stanu. - Król Jakub kazał je roznieść wszystkim i nakazał zachować ścisłą higienę i ostrożność.
- Jaka szkoda, że motłoch nie potrafi czytać - wycedziła Maggie. Arbella pomachała sakiewką. - Ja się na szczęście nie zarażę. Zawsze mam przy sobie rutę i piołun. Lepiej zatem nie jeździć teraz do miasta! - Król i Cecil zamierzają oczyścić miasto z zarazy przed koronacją. Setki angielskich i szkockich arystokratów przyjadą tu, by świętować ceremonię. To naprawdę rozsądne środki ostrożności, Arbello. Cat nie powiedziała przyjaciółce, że jedna ze służących ciotki Beth w Blackfriars zmarła od zarazy kilka dni temu i musieli ją pochować w tajemnicy. Trzeba ukrywać tego rodzaju informacje, gdyż w każdej chwili może wybuchnąć panika, która zrujnowałaby z kretesem uroczystości koronacyjne. Cat obiecała Philadelphii, że będzie milczała jak grób, jednak nie przestawała się tym zamartwiać.
- 374 -
*** Choć od świtu do zmierzchu Patrick miał pełne ręce roboty, natrętne myśli ani na chwilę nie dawały mu spokoju. Hepburn nigdy wcześniej nie przyznałby się do posiadania sumienia, jednak wciąż myślał o Catherine i powoli zaczął podejrzewać, że postąpił niesłusznie. To podejrzenie nieco zarysowało niewzruszoną pewność siebie, a niedługo później samotność napadła go ze zdwojoną siłą. Spanie w pustym łóżku stało się torturą. Dotyk prześcieradeł budził tak niepowstrzymane pożądanie ciała żony, że Patrick czuł się wciąż pobudzony. Wreszcie jednak musiał przyznać, że żądza nie jest jego największym problemem. Najbardziej tęsknił nie za jej ciałem, lecz za bliskością duchową, która go łączyła z Cat. Wyskoczył z łóżka na kilka godzin przed świtem i zaczął pakować juki. Zaczął się lipiec; tego dnia Jock Elliot miał wrócić z patrolu a Patrick nie mógł się już doczekać jazdy po bezkresnych obszarach pogranicza. Wiedział, że musi przygotować
S
Iana Hepburna na stanowisko kapitana, by był gotów przewodzić ludziom w czasie,
R
gdy Patrick będzie w Anglii. Był też niezmiernie ciekawy, jak mieszkańcy pogranicza radzą sobie w nowych warunkach - chciał to zobaczyć na własne oczy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że odwiecznych waśni między rodzinami mieszkającymi po obydwu stronach istniejącej do niedawna granicy nie da się wymazać w ciągu jednej nocy. By doprowadzić na tym obszarze do współdziałania, czy choćby neutralności, potrzebny był chwyt żelaznej ręki, twarde prawo, cierpliwość i wytrwałość. Patrol Hepburna zastał Midlothian równie spokojne, jak donosił w raporcie Jock Elliot. Mieszkańcy tej krainy byli wykształceni, zaś z uwagi na bliskość stolicy, zdawali sobie sprawę z odwiecznej ambicji króla, by zjednoczyć obydwa państwa. Patrick ostrzegł swoich ludzi: - Wielu mieszkańców Treviotdale, Eskdale i Liddesdale nie do końca zdaje sobie sprawę, że świat, w którym dotąd żyli, będzie z wolna ulegał zmianom. Nie mają pojęcia o subtelnościach angielskiego prawa. Będziemy musieli ich w tej kwestii uświadomić. Gdy napotykali grupy jeźdźców, Patrick zatrzymywał ich i wyjaśniał, że złodziejskie wyprawy w głąb Anglii nie będą dłużej tolerowane przez króla.
- 375 -
- Król Jakub posłał Percy'ego i Clifforda, by zaprowadzili ład. Ich ludzie mają władzę wieszać każdego, kogo przyłapią na kradzieży, podpalaniu, czy gwałcie, na całym obszarze pogranicza. Jako Szkot zrobię wszystko, by zwalczyć niesprawiedliwość i zbrodnię. Dawne występki zostaną zapomniane, pod warunkiem że wkroczycie na drogę uczciwości. Powinniście zrozumieć, jakie jest wasze położenie, złożyć broń i poddać się prawu. Część pograniczników słuchała i przytakiwała z ponurymi minami, jednakże inni woleli walczyć i gotowi byli nawet zabić posłańca niosącego podobne wieści. W takich okolicznościach Hepburn nie stronił od połamania kilku kości, a nawet udzielenia wszystkim lekcji i powieszenia najbardziej zagorzałego przeciwnika nowych rządów. Hepburn ogłaszał prawo również w wioskach, które mijali po drodze: - Ci, którzy nie uszanują królewskich dekretów, zostaną wygnani lub powieszeni. Wybór należy do was. Spędzając całe dnie w siodle i śpiąc na twardej ziemi przy ognisku, Patrick miał
S
aż za dużo czasu na rozmyślania. Z dnia na dzień coraz bardziej skupiał się na
R
Catherine. Wiedział, że do tej pory na pewno trafiła już do Londynu. Uśmiechnął się cynicznie. Kotek z piekła rodem nie pomyśli o mnie ani przez chwilę. Będzie wolała całymi dniami zastanawiać się, którą suknię powinna włożyć na koronację! Wrzucił w ognisko sporą kłodę, przeciągnął się i zapatrzył w rozgwieżdżone niebo. Wiedział, że w każdej chwili może przywołać jej obraz, jednak do tej pory odmawiał sobie tej przyjemności. Tego wieczora pragnienie ujrzenia jej stało się nieodparte. Tylko jedno spojrzenie, obiecał sobie. Parskanie koni uwiązanych do drzew oraz przyciszone śmiechy i przekleństwa żołnierzy grzejących się przy ogniu zaczęły cichnąć. Z mroków nocy wynurzył się pokój, w którym Patrick rozpoznał własną komnatę w Whitehall. Skupił się na wypolerowanym srebrnym lustrze, wiedząc, że Cat nie wytrzyma długo, by się w nim nie przeglądać. Dobiegł do niego cichy głos. Zanim zrozumiał słowa, wyczuł, że głos należy do Catherine. - Wiem, wyrzekłam się bieli, ale upał jest tak okropny, że nie wyobrażam sobie, bym miała jutro włożyć cokolwiek innego.
- 376 -
W lustrze zmaterializowała się postać otulona w biały jedwab, z białymi różami wpiętymi w czarne, lśniące loki. Uroda i elegancja Cat zaparły mu dech w piersiach. Jak urzeczony wpatrywał się w jej śliczne odbicie. Zdawała się promienieć wewnętrznym światłem. Maggie uwijała się przy niej z igłą, robiąc ostatnie poprawki. Rozedrgany z emocji głos Cat wywołał dreszcz rozkoszy w lędźwiach Patricka. Upozowała się wdzięcznie i zapytała Maggie: - I co sądzisz? - Sądzę, że jestem zakochany - szepnął Patrick. Wizja Catherine rozwiała się, jednak wyszeptane przez niego słowa długo jeszcze wisiały w powietrzu, wracając jak uparte echo. Poderwał się z ziemi i szybkim krokiem oddalił się od ogniska i swoich ludzi, niby chcąc sprawdzić, czy konie są dobrze uwiązane, w rzeczywistości zaś pragnąc zapanować nad wzruszeniem i odbudować mur chroniący jego wrażliwe serce. Po chwili samotności, zaczął się zastanawiać nad słowami, które wypowiedział. Co skłoniło mnie do podobnego wyznania?
R
Oczywiście jej porażająca uroda.
S
To zbyt łatwa odpowiedź, zbyt płytka. Po raz pierwszy od bardzo dawna pozwolił myślom zajrzeć za tarczę, którą osłaniał się od wielu lat. Potem zmusił się do zajrzenia jeszcze głębiej i zmierzenia się z ukrytymi emocjami. Rozum Hepburna znajdował się w stanie odwiecznej walki z sercem, a każda bitwa, jaką wygrywał z uczuciami, umacniała mur, którym otoczył wrażliwe na ciosy emocje. Tym razem jednak zrozumiał, że jeśli nie wyzna prawdy choćby tylko samemu sobie, nie zdoła dłużej okazywać siły i spokoju; obnaży tylko swe słabości w najmniej oczekiwanym momencie. Do tej pory Patrick uważał miłość za niepotrzebną emocję, której ulegają wyłącznie kobiety i głupcy. Miłość jest tak niebezpieczna; jego matka przez nią umarła. Teraz jednak zdał sobie sprawę, że miłość nie zawsze zależy od wyboru. Że może okazać się tak potężna, iż sama owego wyboru dokonuje. Choć długo opierał się tej myśli, wreszcie musiał przyznać, że miłość go pokonała. Dla mężczyzny, który zawsze chciał mieć wszystko pod kontrolą, była to prawdziwa rewolucja.
- 377 -
Kocham Cat! Straciłem dla niej głowę, gdy tylko ujrzałem ją w pierwszej wizji. Bez niej moje życie jest nudne i smutne. Bez Catherine Spencer Park nic dla mnie nie znaczy. W każdej sytuacji, gdy będę musiał wybierać między żoną a jej bogactwem, kot z piekła rodem pobije wszystko na głowę. Hepburn wrócił do ogniska, zastanawiając się, dlaczego przyjęcie prawdy zajęło mu tak wiele czasu. Spojrzał na bliznę na dłoni i uśmiechnął się pod nosem. Catherine rzuca się na większych przeciwników jak terier. Jest wyjątkowa. Niezwykle rzadko niewinność łączy się z wewnętrzną siłą. Spojrzał na swe wielkie buty i długie nogi opięte brudnymi skórzanymi spodniami. Potarł dłonią szorstki zarost, zdumiewając się, jak taki niewychowany brutal jak on zdołał poślubić delikatną damę, przy której wszystkie kobiety wyglądają pospolicie i zwyczajnie. I której namiętność i żar zawładnęły całym jego sercem i duszą. Hepburn w jednej chwili podjął decyzję, że gdy tylko skończy się jego patrol,
S
wróci do Anglii. Nie miał pojęcia, jak to zrobić, wiedział jednak, że musi przekonać
R
Catherine, iż ją kocha. Nie tylko. Muszę jej pokazać, że ją uwielbiam i czczę. Że jest moim skarbem!
***
W Opactwie Westminsterskim Catherine usiadła między matką a Philadelphią. Liz Carey nie przyszła na koronację. Z uwagi na zagrożenie zarazą, królowa odesłała wszystkie dzieci i ich służbę do pałacu w Windsorze, bezpieczne dwadzieścia mil od Londynu. Cat musiała z całej siły wyciągać szyję, by dostrzec cokolwiek z odwiecznej ceremonii koronacyjnej. Uroczystość okazała się spektakularna, nawet król Jakub wyglądał olśniewająco. Para królewska przyjechała do opactwa lśniącą karetą, za którą z wolna kroczyła procesja monarchów z całej Europy i bogatych arystokratów. Tłum zgromadzony na ulicach wiwatował i klaskał, nie zważając na żar lejący się z nieba. W katedrze ustawiono wyłożone poduszkami i złotym jedwabiem klęczniki, na których uklękli król i królowa. Gdy arcybiskup Canterbury zaczął wygłaszać błogosławieństwo nad królem, Philadelphia ziewnęła rozdzierająco. Isobel, machająca
- 378 -
energicznie wachlarzem, rzuciła jej spojrzenie pełne przygany, lecz zanim arcybiskup dotarł do końca modlitw, sama ziewała. Opat Westminsteru namaścił królewską parę świętymi olejami, po czym arcybiskup włożył koronę na głowę króla Jakuba i przyjął jego przysięgę. Na głowę Anny włożono koronę królowej małżonki. Catherine pomyślała o królowych, które nosiły ją przed Anną - o żonach Henryka VIII - i mimo upału zadrżała. Arcybiskup wręczył królowi berło, ukłonił się i zaczął odprawiać mszę. Kilka osób zemdlało z upału, jednak większość drzemała, kołysząc głowami w przód i w tył. Dopiero w czasie komunii stało się coś, co wszystkich obudziło. Królowa Anna odmówiła przyjęcia chleba i wina. Powstało lekkie zamieszanie, aż Jamie ostrym tonem rozkazał żonie przyjąć anglikański sakrament. Gdy stanowczo pokręciła głową, twarz nowego króla Anglii oblała się purpurą. Arcybiskup spokojnie podszedł z komunią do arystokratów, jednak zgorszone szepty obiegły zgromadzone w katedrze tłumy.
S
Po powrocie do Whitehall Cat zdjęła suknię i zażywając chłodnej kąpieli, opowiedziała wszystko Maggie. - To omen!
R
- Philadelphia stwierdziła, że to dobry znak. Anna pokazała, że kobieta nie zawsze musi ślepo słuchać męża. Zgadzam się z tym całkowicie! - W kuchni angielska służba obwinia Jakuba o sprowadzenie na Londyn zarazy. Twierdzą, że ściągnął na siebie gniew Boga, nieprawnie obejmując tron. Z kolei Szkoci uważają, że zaraza jest karą za grzechy poprzedniej królowej. Tak czy siak, wydaje mi się, że uroczystości koronacyjne nie potrwają długo. - Chyba masz rację, Maggie. Nie chcieli wywoływać paniki przed koronacją, jednak lord Scrope powiedział mi, że jutro Cecil wyda nowe zarządzenia. Wszystkich zarażonych trzeba będzie odizolować. Jeśli straż zauważy chorego na ulicy, ma rozkaz usunąć go za bramy miasta. Osoby, które się nie dostosują do zarządzeń i będą zarażać innych, zostaną oskarżone o morderstwo i powieszone. Wysłano już patrole, mające utrzymać zarazę z daleka od miasta. - Rozmawiałam z kucharką Rose. Powiedziała, że chłopi przestali przyjeżdżać z zaopatrzeniem i musiała wybrać się do Londynu na zakupy. Widziała setki
- 379 -
czerwonych krzyży na drzwiach i słyszała, że śmierć zbiera wielkie żniwo. Zaraza jest już w mieście, ptaszyno. Ktoś zastukał do drzwi. Maggie otworzyła je, wpuszczając Arbellę. - Jeszcze nie jesteś gotowa, Cat? Bankiet się skończy, zanim ty się ubierzesz! - Rozmawiamy właśnie o tej strasznej zarazie. Już się rozprzestrzeniła po całym mieście. Myślę, że wkrótce może dotrzeć do Whitehall. - Co za nonsens! Zaraza dotyka tylko biedaków i brudnych żebraków. Uwolni nas od całej tej zawszonej hałastry. To kara boża za ich grzechy! Cat spojrzała na Arbellę ze zdumieniem, zastanawiając się, jak to możliwie, że przyjaciółka jest tak bezmyślna i nieczuła. Na bankiecie stało się jasne, że świeżo koronowani władcy Anglii nie rozmawiają z sobą. Trzymali się od siebie z daleka, otoczeni własnymi dworami w odległych końcach sali audiencyjnej. Isobel tłumaczyła zachowanie Anny.
S
- Królowa nie mogła przyjąć sakramentu, jest katoliczką. Po prostu nie chciała występować przeciwko swojej wierze. Philadelphia roześmiała się.
R
- Anna nie jest katoliczką z urodzenia. Dopiero kilka lat temu zmieniła wyznanie. Chciała tylko pokazać wszystkim, że nie jest marionetką w rękach króla i zamierza być królową w pełni znaczenia tego słowa. Catherine była przerażona, że wszystkie rozmowy dotyczą wyłącznie koronacji. Sprzeczka królewskiej pary całkowicie zaćmiła groźbę zarazy. Cat pomyślała o własnym mężu i doszła do wniosku, że w ich małżeństwie również trwa mocowanie się dwóch sił. Mężczyźni lubią wszystko kontrolować i rządzić. Kiedy kobieta usiłuje postawić na swoim, natychmiast jest ukarana. Cat wspomniała Philadelphii o zarazie. - Scrope powiedział mi, że Jamie chce się udać do posiadłości wiejskiej Cecila w Theobalds, ale Anna nalega, by pojechali do Windsoru. Szykuje się kolejna bitwa. To będzie fascynujące widowisko. - Przestanie być fascynujące, gdy do Whitehall dotrze zaraza, a oni będą się zajmować głupimi przepychankami.
- 380 -
- Scrope nalega, byśmy wyruszyli do Carlisle i chyba tym razem się z nim zgodzę. Może i nie ma już granicy, ale Thomas wciąż jest naczelnikiem zamku Carlisle. Królowa Anna wezwała Isobel. " - Lady Spencer, proszę spakować moją garderobę. Pod koniec tygodnia wyjedziemy z Whitehall. Wybierz sześć swoich najlepszych szwaczek, które pojadą z nami. Isobel dygnęła. Z uwagi na plotki o królewskiej kłótni na temat posiadłości, nie zapytała o cel podróży. Anna podjęła już decyzję i odezwała się do Margrethy: - Jakub może sobie jechać do Theobalds, a nawet iść do diabła. Jestem królową Anglii, mam własny dwór i wyruszam z nim do Windsoru. Czy mogłabyś dyskretnie przekazać moje zaproszenie lady Scrope, lady Hundson i lady Stewart? Sama wiesz, z którymi damami pozostaję w przyjaźni. - Żona Patricka Hepburna mówiła mi, że wraca do Hertford, ale z pewnością poinformuję pozostałe damy.
R
S
Gdy tylko królowa Anna wyszła z sali audiencyjnej, Cat wróciła do swoich komnat. Spacerowała w kółko, wachlując się energicznie. - Szczerze mówiąc, Maggie, sama nie wiem, czy otworzyć te okna, czy lepiej zostawić je zamknięte. Nocna bryza może nieść zarazę. Londyn nie jest właściwym miejscem na spędzanie lata. Mam nadzieję, że królowa Anna niedługo postanowi przenieść się do Windsoru. Przez kolejne kilka nocy Cat wierciła się bezsennie w przepoconej pościeli. Któregoś ranka, jak co dzień, zmieniła pościel na świeżą, zaś Maggie zeszła na dół po śniadanie. Gdy wróciła, nie mogła złapać tchu. - Maggie, wyglądasz, jakbyś ujrzała ducha. Co się stało? - Chodzi o Rose, kucharkę, o której ci opowiadałam. - Odetchnęła głęboko. Zmogła ją zaraza! - Mój Boże! Czy bardzo cierpi? Przeżyje? - Zabrali ją do Bridewell. Biedaczka! - Ależ to więzienie, a nie szpital!
- 381 -
- Nikt nie chce pielęgnować chorych. Wprowadzono niedawno nowe zarządzenia: każdy służący, który zachoruje, natychmiast jest odsyłany do Bridewell. - Zacznij pakować nasze rzeczy, Maggie. Nie możemy tu zostać. Idę do magazynów, by sprawdzić, czy David Hepburn uporał się już z dostawą. Wracamy z nim do Spencer Park.
Rozdział 33 Godzinę później zmartwiona Catherine wróciła do sypialni. - Obawiam się, że David Hepburn nie pojawi się w najbliższym czasie w Whitehall. Gdy królewskie dzieci przeniosły się do Windsoru, kazano mu tam dostarczać mięso i masło. Wydaje mi się, że powinnyśmy pojechać do Windsoru z
S
królową i tam zaczekać na Davida, który zabierze nas do Spencer Park. Maggie pomasował a sobie plecy i odezwała się niewyraźnie:
R
- Z Windsoru do Hertford jest ze czterdzieści mil. Zdecydowanie bliżej do Spencer Park jest z Londynu. - Dobrze się czujesz, Maggie?
- Plecy mnie bolą od biegania po schodach w tym upale. - Usiądź i odpocznij. Ja sama spakuję nasze rzeczy. - Catherine wyciągnęła kufry i zaczęła opróżniać szafę. W czasie obiadu zeszła do kuchni po jedzenie i coś chłodnego do picia. Cała służba rozmawiała wyłącznie o pladze. Każdy miał własne zdanie na temat rozprzestrzeniania się zarazy. Jedni twierdzili, że jej siedliskiem jest Tamiza, inni, że przenosi się z powietrzem, jeszcze inni twierdzili, że nie ma nic gorszego nad oddech chorej osoby. Wszyscy jednak zgadzali się co do pierwszych objawów choroby: brak apetytu, ból głowy, pocenie się i tępy ból w plecach i lędźwiach. Cat z przerażeniem spostrzegła, że wszyscy zgromadzeni w kuchni pocili się obficie. Wzięła świeżo upieczony chleb, trochę kurczaka, kompot z gruszek i dzbanek pitnego miodu. Gdy Maggie stwierdziła, że nie jest głodna, Cat poczuła niepokój.
- 382 -
Nalała niani kubek miodu i z ulgą patrzyła, jak Maggie łapczywie pije. Zmusiła się do zjedzenia kromki chleba i kawałka kurczaka, jednak jedzenie wywołało falę mdłości. Postanowiła pójść porozmawiać z matką. Zastała garderobianą na pakowaniu licznych sukien królowej. - Matko, tak się cieszę, że przygotowujesz wszystko do wyjazdu. Ja również się pakuję. Kiedy królowa planuje wyruszyć? - Sądzę, że jutro - szepnęła Isobel. - Powiedziała mi, że mam zabrać tylko sześć pomocnic i nie wyjawiła, czy wybiera się do Windsoru, czy do Theobalds, jak wolałby król. Cat ucieszyła się w duchu. Theobalds jest w Hertfordshire, tylko kilka mil od Spencer Park! - Pójdę porozmawiać z Robertem. Przyboczny króla powinien wiedzieć, dokąd wybiera się dwór. Poszła prędko do apartamentów królewskich. Spotkała jedynie strażnika, który zagrodził jej drogę do sypialni Jakuba.
R
S
- Czy mógłbyś zanieść wiadomość mojemu wujowi, sir Robertowi Careyowi? Pilnie potrzebuję jego pomocy.
- Przykro mi, proszę pani, ale Jego Wysokość wraz z przybocznymi wyjechał dziś rano do Theobalds. Catherine ściągnęła brwi. - Dziękuję. Wróciła do garderoby i powiedziała matce, czego się dowiedziała. - Ach, więc wybieramy się jednak do Windsoru - odetchnęła Isobel. Popłyniemy rzeką, na całe szczęście. Łatwiej będzie przetransportować na barkach wszystkie te kufry. - Lepiej pójdę dokończyć pakowanie. Cat nie wspomniała nawet o niedyspozycji Maggie. Nie chciała martwić matki, która i tak miała już wystarczająco wiele trosk. Gdy weszła do sypialni, jej nadzieje, że Maggie czuje się już lepiej, rozwiały się jak dym. - Tak mi przykro, że źle się czujesz. Czy mogę coś dla ciebie zrobić, Maggie?
- 383 -
- Podaj mi szklankę wody... Jestem okropnie spragniona. Przepraszam cię, ptaszyno. - Przepraszasz? Nie ma za co przepraszać. - Podała Maggie szklankę, po czym napełniła miednicę wodą, przyniosła mydło i ręcznik. Uklękła przed wierną służącą i obmyła gąbką jej twarz i dłonie, lepkie od potu. Ze wszystkich sił starała się nie dopuścić do siebie strachu. - To ten upał źle na ciebie wpływa. Ja dostaję od niego mdłości. - Może nosisz dziecko pod sercem? - zapytała Maggie, niespokojnym głosem. - Nie, nie, to tylko ten wstrętny upał. Matka pakuje rzeczy królowej. Jutro płyniemy do Windsoru. To właściwie lepiej, niż gdybyśmy miały się tłuc gdzieś powozem. Catherine sprawdziła zawartość szkatułki z biżuterią i zamknęła ją dokładnie. Wreszcie spakowała ubrania Maggie i ustawiła bagaże przy drzwiach. Gdy zapadła ciemność, pomogła Maggie położyć się do łóżka. Sama nie mogła
S
zasnąć i w nocy wstawała jeszcze dwa razy, by podać niani wodę.
R
- Przykro mi, że sprawiam ci tyle kłopoty, dziewczyno. - Nie sprawiasz kłopotu. Nie pamiętasz już, ile razy przynosiłaś mi w nocy wodę, kiedy byłam dzieckiem?
- To był mój obowiązek, ptaszyno.
- Nie, to była miłość, Maggie. Ja również cię kocham. - Błagam, błagam, niech to nie będzie zaraza... Nie zniosę tego! Ostatnie godziny nocy Cat wahała się między nadzieją i lękiem. Na zmianę wmawiała sobie, że to niemożliwe, by Maggie była chora, i obawiała się, że Rose ją zaraziła. Nie zasnęła do świtu, a w efekcie wstała później, niż zamierzała. Podeszła do Maggie i dostrzegła, że niania wierci się przez sen. Cat ubrała się i nie widząc powodu, by niepokoić Maggie, poszła do garderoby. Chciała się upewnić, że jej bagaże trafią na królewską barkę. - Wciąż tu jesteś, Catherine? Królowa Anna i jej damy wyruszyły godzinę temu. Arbella udała się z nimi. Powiedziały mi, że nie jedziesz do Windsoru, lecz wybierasz się do domu, do Spencer Park. - Kto ci to powiedział, matko? Arbella?
- 384 -
- Nie, to była dama dworu, Margretha, czy jak jej tam na imię. Nieważne. Królowa przyśle barkę po wszystkie bagaże. Jeśli twoje kufry nie zostały jeszcze przeniesione na schody, poślę po nie lokaja. Możesz iść razem ze mną, nie mamy czasu do stracenia. - Nie mogę, Maggie jest wciąż w łóżku. Spotkamy się na przystani. - Maggie jest w łóżku? Rozchorowała się? - Wczoraj czuła się niezbyt dobrze, ale jestem pewna, że dziś będzie już lepiej. To tylko ból pleców. - Ból pleców? Dobry Boże, to pewna oznaka zarazy! - Isobel chwyciła się za serce. - Nie możesz się do niej zbliżać. Nie wracaj do swoich komnat, poślemy tylko po bagaże. - Nie porzucę Maggie! - wykrzyknęła oburzona Cat. - Cóż, z pewnością nie możesz jej zabrać do Windsoru i ryzykować, że zarazisz Jej Wysokość. Musisz tylko zgłosić, że zachorowała, a zabiorą ją do Bridewell. - Matko! To więzienie!
R
S
- To tymczasowy szpital. Mamy ścisłe wskazania, że każdy zarażony służący musi być odesłany do Bridewell.
Catherine cofnęła się kilka kroków.
- Nie zbliżaj się do mnie, jeszcze cię zarażę. Wygląda na to, że Margretha miała rację. Rzeczywiście wybieram się do domu, do Spencer Park. - Najpierw musisz się wydostać z miasta, a nikt nie przejdzie przez bramę bez certyfikatu zdrowia. Chodź ze mną, Catherine, to jedyne wyjście. - Żegnaj, matko. Nasze ścieżki, jak zwykle, się rozchodzą. Cat wróciła do sypialni i zastała Maggie już przebudzoną, usiłującą się ubrać. - Pomogę ci. - Założyła niani halkę, słysząc cichy jęk. - Czujesz się gorzej? - Głowa straszliwie mnie boli. Cat dotknęła czoła Maggie i stwierdziła, że jest gorące. Ze stoickim spokojem odepchnęła od siebie strach, posadziła Maggie na łóżku i za pomocą gąbki obmyła ją chłodną wodą. Potem pomogła jej włożyć suknię, wciągnęła niani pończochy i buty. Cat wezwała lokaja i zapłaciła mu, by dostarczył ich bagaże do stajni. Napoiła Maggie miodem, postawiła przy niej kasetkę z biżuterią i nakazała siedzieć spokojnie,
- 385 -
dopóki nie wróci, sama zaś wybrała się na poszukiwanie stangreta Arbelli. Trwożne myśli kołatały się po jej głowie, gdy przeszukiwała kolejne komnaty zajęte przez służbę. Gdy straciła już nadzieję, że go odnajdzie, spotkała stangreta wychodzącego z kuchni i pogryzającego pasztecik. - Ach, tutaj jesteś, Stoke. Arbella posłała mnie po ciebie. - Zniżyła głos do szeptu. - Uważamy, że pozostawanie w Londynie nie jest bezpieczne. Arbella prosi, byś jak najprędzej zawiózł nas do mojej posiadłości w Hertford, gdzie zostaniemy, dopóki nie minie groźba. - Rozsądny krok. Ludzie padają dosłownie jak muchy. Gdy Cat wspinała się po schodach do własnych komnat, nogi trzęsły jej się z ulgi, choć zdawała sobie sprawę, że następny krok będzie o wiele trudniejszy. Maggie siedziała tak, jak ją Cat zostawiła. Przestała się pocić, lecz twarz miała zarumienioną i drżała, jakby z zimna. - Włóż moją pelerynę. - Cat założyła niani kaptur modnej różowej peleryny. -
S
Staraj się nie odkrywać twarzy. Nikt nie może zauważyć, że jesteś chora. - Pomogła
R
Maggie wstać. - Znalazłam powóz, więc musimy zejść na dziedziniec. - Cat wzięła szkatułkę pod pachę i ująwszy Maggie za rękę, wyprowadziła ją z pokoju. Za każdym razem, gdy niania zaczynała pojękiwać, Catherine opierała ją o ścianę i czekała, aż nabierze trochę sił. Miały do pokonania trzy piętra a po zejściu z każdego rzędu schodów, Maggie musiała usiąść i odpocząć. Choć zdawało jej się, że trwa to całą wieczność, Catherine pozwoliła niani schodzić we własnym tempie. Kiedy wreszcie dotarły do parteru, Maggie wyglądała, jakby nie była już w stanie dalej iść. - Oprzyj się na mnie, kochana. Jeszcze tylko kilka kroków. Powóz stał już na dziedzińcu, a Stoke pakował właśnie bagaże. Otworzył dla niech drzwi, zaś Maggie, kołysząc się i chwiejąc, zdołała pokonać ostatnie kilka metrów. Stangret spojrzał na nią z nieukrywanym zainteresowaniem. - Lady Stuart wypiła za dużo wina - lekko powiedziała Cat. - Ktoś jej powiedział, że to ją uchroni przed zarażeniem. - Ach, tak. Proszę wsiadać. Może prześpi całą drogę. Cat usadowiła Maggie w kącie powozu i zasłoniła jej twarz kapturem. Delikatne kołysanie powozu niemal natychmiast uśpiło nianię. Stangret ominął
- 386 -
Ludgate, skręcając w Shoe Lane, lecz Cat była wstrząśnięta rozciągającym się za oknem widokiem. Wszędzie na drzwiach wymalowano czerwone krzyże, a starzy i młodzi ludzie byli zaganiani do wozów i wywożeni w nieznanym kierunku. Gdy zbliżali się do murów miejskich, zadrżała na widok dwóch ciał leżących na ulicy. Stanęli przed Altergate. Cat odetchnęła głęboko i w duchu zmówiła szybką modlitwę. Jeśli strażnicy odkryją, że Maggie jest chora, zabiorą ją do Bridewell. Minuty wlokły się w nieskończoność, wreszcie Stoke zastukał w okno powozu. Cat otworzyła je niechętnie, obawiając się tego, co usłyszy. - Strażnicy mówią, że nie przepuszczą nas bez certyfikatu zdrowia. Czy któraś z pań ma dokumenty? Cat pokręciła głową. - Powiedz im, że jestem lady Stewart i podróżuję z kuzynką króla, Arbellą Stuart. Stokes poszedł do strażników. Cat wyraźnie słyszała łomotanie własnego serca.
S
Nagle zdało jej się, że powóz wypełniła się łagodnym aromatem lawendy, który przypomniał jej o Kate Howard.
R
- Pomóż nam, Kate - wyszeptała. Wrócił Stoke. - Strażnik powiedział, że dla niego może pani być nawet wskrzeszoną KrólowąDziewicą. Prawo jest prawem.
Catherine zabrakło tchu. Po chwili usłyszała cichy głos w głowie: „Wykorzystaj kolczyki". Napłynęły do niej natrętne obrazy rubinowo-diamentowych kolczyków Kate. Szybko otworzyła kasetkę i spojrzała na cenną pamiątkę. Nie mogę się z nimi rozstać. Słysząc przeciągły jęk Maggie, zrozumiała, że oddałaby wszystkie swoje klejnoty, by jej pomóc. Wyjęła ze szkatułki kolczyki Kate i wysiadła z powozu. Wiedziała, że teraz wszystko zależy od jej umiejętności aktorskich. Powinna przypominać boginię, która zstąpiła z Olimpu, by z bliska przyjrzeć się życiu śmiertelników. Od królowej Elżbiety nauczyła się, jak być władczą i niedostępną. - Mój dobry człowieku, wczoraj, w drodze do Hertfordshire, przez tę bramę przejechał król i jego dżentelmeni. Należymy do jego dworu. W powozie siedzi lady Arbella Stuart, kuzynka króla. Czyż nie widzisz herbu Stuartów na karecie?
- 387 -
- Otrzymałem wyraźne rozkazy, milady. Nie mogę wypuścić ani wpuścić nikogo, kto nie ma certyfikatu zdrowia. - Doprawdy? - przeciągle zapytała Cat. - A czy król i jego przyboczni mieli certyfikaty? Z pewnością nie. Przyjrzyj mi się dobrze, sir. Czy wyglądam, jakbym była chora? - Lekko uniosła różową suknię i okręciła się z gracją. - Mam coś lepszego niż jakiś głupi papier. - Uśmiechnęła się kusząco i otworzyła dłoń, by pokazać mu kolczyki. - Rubiny i diamenty. Gdy strażnik po nie sięgnął, Cat zamknęła dłoń, więc krzyknął w stronę stróżówki: - Otwieraj bramę! Catherine otworzyła dłoń i obdarzyła strażnika pięknym uśmiechem, jednak wspinając się do powozu, stwierdziła, że drży na całym ciele. Dziękuję, Kate. Dziękuję ci z całego serca. Kiedy powóz nabrał prędkości, Maggie zaczęła zsuwać się z ławki. Cat
S
położyła ją i zaczęła się zastanawiać, co powinna zrobić, gdy przyjedzie do Spencer
R
Park. Teraz nie miała już wątpliwości, że to zaraza, i wiedziała, że musi odizolować Maggie od służby.
W pędzie mijali małe wioski. Na widok leżących przy drodze zwłok Cat ogarniało coraz większe przerażenie. Zdała sobie sprawę, że epidemia nie zadowoliła się Londynem, lecz rozprzestrzenia się daleko poza jego murami. Wczesnym popołudniem wjechali na dziedziniec Spencer Park. Catherine wysiadła w pośpiechu. - Stoke, czy mógłbyś wypakować bagaże? Zanim dotarła do frontowych drzwi, wyszedł przez nie pan Burke. - Witaj w domu, lady Stewart. Tak się cieszę, że widzę cię w dobrym zdrowiu. Zaczekała, aż zarządca pomoże Stoke'owi wnieść bagaż, i powiedziała: - Panie Burke, potrzebuję porozmawiać z panem na osobności. Zarządca wysłał Stoke'a do kuchni i poprowadził Catherine do biblioteki. Cat starannie zamknęła drzwi, oddychając głęboko.
- 388 -
- Obawiam się, że nie ucieszy się pan z naszej wizyty. Chyba przywiozłam zarazę do Spencer Park. Chodzi o Maggie. - Ramiona jej zadrżały. - Jest w powozie. Nie miałam jej gdzie zabrać. - Niestety, zaraza dotarła tu przed panią, lady Stewart. W zeszłym tygodniu rozchorowała się jedna z pokojówek. Rodzina zabrała ją do domu, lecz nie byli w stanie jej uratować. Odesłałem całą służbę do czasu, aż epidemia minie. Została tylko kucharka, która twierdzi, że jedną zarazę już przeżyła. Przyprowadźmy Maggie do domu. - Nie boi się pan, panie Burke? - Boję się zarazy, ale nie boję się umrzeć. Rozumie pani, że wystawiła się pani na wielkie niebezpieczeństwo? - Nie miałam wyboru. Kocham Maggie. Umieścimy ją z dala od pana pokojów i od kuchni. Będę ją pielęgnowała, ale nie dam rady sama przyprowadzić jej do domu. - Ja ją przyniosę. Czy stangret wie?
S
- Nie, okłamałam go. - Cat zarumieniła się ze wstydu. - Muszę wyznać mu prawdę.
R
Poszła do kuchni i wywołała stangreta. Stoke wyszedł z kuflem piwa w dłoni. - Lady Stewart, dowiedziałem się, że zaraza zebrała tu już swoje żniwo. Jesteście panie pewne, że chcecie tu zostać?
- Zdaje się, że zaraza jest już wszędzie. To takie przerażające. Dama, którą przywiozłam, jest bardzo chora, Stoke. Obawiam się, że to epidemia. - Lady Arbella uległa zarazie? - Nie. Arbella jest bezpieczna z królową w Windsorze. Jechała z nami moja służąca. Okłamałam cię i nie mam nic na swoją obronę. Stoke wpatrywał się w nią ze zdumieniem. - Naraziła się pani na najgorsze niebezpieczeństwo, by pomóc służącej? Niech Bóg panią błogosławi! - Będę ją pielęgnowała z dala od wszystkich. Możesz zostać z nami, jeśli chcesz, Stoke. Bardzo ci dziękuję. Pan Burke zapłaci ci za wszystko. - Dziękuję, lady Stewart, ale jeśli chcę zatrzymać pracę, powinienem pojechać do Windsoru. Proszę o siebie dbać.
- 389 -
Umieścili Maggie we wschodnim skrzydle. - Niech kucharka przygotuje kleik. Proszę zastukać w drzwi, gdy będzie już gotowy. Nie chcę, by wchodził pan ponownie do tego pokoju, panie Burke. Maggie była rozpalona z gorączki i mamrotała coś niewyraźnie. Cat zdjęła jej suknię, zostawiając tylko halkę. Obmyła nianię gąbką maczaną w chłodnej wodzie. Choć skóra Maggie niemal parzyła, wstrząsały nią dreszcze. - Masz gorączkę i dreszcze - powiedziała kojącym głosem Cat. - Na pewno jesteś spragniona. Przyniosłam kleiku, po którym na pewno poczujesz się lepiej. Wypij trochę. Uniosła głowę Maggie i przytknęła kubek do jej warg, lecz niania nie chciała pić. Cat cierpliwie próbowała ją napoić, lecz bez skutku. Postanowiła zostawić Maggie w spokoju i spróbować później. Słysząc stukanie do drzwi, otworzyła je i zobaczyła, że pan Burke przyniósł tacę z jedzeniem. Wzięła ją i dokładnie zamknęła drzwi. Próbowała coś zjeść, ale gardło miała tak ściśnięte, że nie mogła w siebie
S
wcisnąć ani kęsa. Zdołała jednak wypić szklankę rozrzedzonego wodą wina. Usiadła
R
w fotelu przy łóżku i zamknęła oczy. Modliła się cicho za Maggie, wzywając na pomoc wszystkich świętych. Gdy wreszcie otworzyła oczy, zauważyła, że zaczął zapadać zmrok. Szkoci nazywają go ćmą. Znów spróbowała napoić Maggie, lecz niania nagle wytrąciła jej kubek z ręki i zaczęła się szamotać i krzyczeć, jakby cierpiała straszliwe męki. - Co się stało, kochana? Maggie odrzuciła kołdrę i zaczęła rozdzierać halkę, jakby nie mogła znieść jej dotyku na skórze. Cat uniosła brzeg halki i zmartwiała z grozy na widok wielkiego czarnego guza w pachwinie Maggie. Dobry Boże, to czyrak! Nigdy w życiu nie czuła się tak przerażona. Podeszła do okna i otworzyła je na całą szerokość. Jej oczy napełniły się łzami bezradności i osamotnienia. Na całym świecie istniał tylko jeden człowiek, który potrafił rozwiać jej lęki i samotność. Jej serce wyrywało się z piersi na myśl o nim. - Patricku! Nie wiem, co mam robić. Potrzebuję cię. Jesteś moim czarodziejem.
- 390 -
*** Patrick Hepburn spędził bardzo pracowity miesiąc z żołnierzami, przemierzając szkockie rubieże i utrzymując pokój na pograniczu. Zjeździli o wiele większe obszary niż w czasach, gdy patrolowali Środkowe Marchie. Zapuszczali się również na północne krańce Anglii, jakby chcieli pokazać, że granica między krajami naprawdę zniknęła. Gdy lipiec zbliżał się ku końcowi, wszyscy byli już utrudzeni, zmęczeni spaniem na twardej ziemi i stęsknieni za domem. Zanim udali się w długą podróż do Crichton, Hepburn postanowił skorzystać z gościnności zamku Carlisle, zjeść wreszcie porządny posiłek i porządnie się wyspać. Lord Thomas Scrope wciąż był naczelnikiem zamku. Choć Patrick wiedział, że mąż Philadelphii wybrał się z królem do Londynu, spodziewał się przyjaznego przyjęcia. Tego wieczora zamkowa wielka sala rozbrzmiewała głosami mężczyzn uradowanych możliwością odpoczynku. Najedli się po uszy, wypili tyle piwa, że
S
zaczęły im się kiwać głowy, i byli rozradowani wizją ogrania się nawzajem w kości.
R
Patrick powiódł po nich spojrzeniem. Był zadowolony z wszystkiego, czego dokonał w ostatnim miesiącu, i cieszył się, że przywiódł żołnierzy na zasłużony wypoczynek przed ostatnim wysiłkiem, jakim będzie daleka droga do domu. Osuszył kufel i wyszedł z zadymionej sali w poszukiwaniu świeżego powietrza. Wdrapał się na blanki, radując się chwilą samotności, podczas gdy półmrok ustąpił miejsca całkowitej ciemności nocy. Nagle satysfakcja i spokój gdzieś uleciały, a opanowało go złowieszcze uczucie. Otworzył umysł i starał się odnaleźć źródło przykrych emocji. Czuł, że nie pochodzą z tego zamku, lecz przywędrowały do niego z daleka. Odruchowo pomyślał o Catherine, której obraz w ostatnich dniach wciąż go nawiedzał. Choć obawiał się, że dotknęło ją jakieś nieszczęście, nie zaprzestał szukać szóstym zmysłem odpowiedzi na pytanie, czy grozi jej prawdziwe niebezpieczeństwo. Skupił się i próbował nawiązać kontakt z żoną. Ujrzał tylko jej piękną twarz. Widząc, że oczy ma wypełnione łzami, z całej siły zacisnął dłonie na kamiennych blankach.
- 391 -
Jej żal i smutek napłynęły do niego, wiedział więc, że Cat pęka serce. Jednak poza smutkiem i zgryzotą wyczuł również, że Cat grozi coś znacznie gorszego. Że jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Postanowił ruszyć do niej natychmiast, dziękując niebiosom, że jest już w Anglii. Zapytał sam siebie, dlaczego tak łatwo wyczuł nastrój Catherine, choć nie zdarzyło mu się to nigdy wcześniej. Odpowiedź była prosta. Wreszcie przyznałem przed sobą, że ją kocham.
Rozdział 34 Catherine nie miała pojęcia, jak walczyć z zarazą trawiącą ciało Maggie, instynktownie jednak czuła, że najgorsze samopoczucie przynosi gorączka, więc starała się ją obniżyć. Co godzinę przemywała ciało Maggie chłodną wodą. Widząc, że
S
najbardziej boli ją wciąż rosnący czyrak w pachwinie, wkładała wiele wysiłku, by unosić jej biodra jak najdelikatniej. Wciąż próbowała napoić nianię kiełkiem, jednak
R
Maggie nie chciała otwierać ust. Gdy Cat zdołała wlać między jej wargi odrobinę wody, chora zakrztusiła się gwałtownie.
Przez kolejne dwa dni Maggie wiła się w łóżku, szamotała i krzyczała z bólu. Wreszcie jej niespójne okrzyki przeszły w całkowicie niezrozumiały bełkot, a Catherine zaczęła drżeć ze strachu i bezradności. Trzeciego dnia chora zaczęła się uspokajać na dłuższe chwile. Catherine obejrzała czyrak, stwierdzając, że przestał rosnąć. Nadzieja wstąpiła w jej serce. Zdołała nawet zdrzemnąć się chwilę. Jednak gdy czwartego dnia Maggie nie otworzyła oczu, Cat zdała sobie sprawę, że niania zapadła w śpiączkę. Ostatnia nadzieja zaczęła topnieć, jak śnieg na wiosnę. Cat usiadła na łóżku i wziąwszy dłoń Maggie pomiędzy swoje dłonie, zaczęła mówić do niej przyciszonym głosem. Opowiadała o zapamiętanych z dzieciństwa chwilach, gdy niania koiła jej lęki. Wspomniała radosne momenty, które razem spędziły, i mówiła, jak bardzo podobała
- 392 -
jej się wspólna wyprawa do Szkocji. Wreszcie, z policzkami mokrymi od łez, odezwała się na głos: - Nie zostawiaj mnie, Maggie. Tylko ty zawsze mnie kochałaś. Nie odchodź, proszę. Nie odchodź. *** Hepburn dosiadł Valianta i prowadząc drugiego konia, pogalopował w noc. Z każdą milą czuł rosnące zagrożenie. Choć nie miał pojęcia, co zagraża Catherine, wyraźnie czuł, że jej życie wisi na włosku. O świcie zobaczył wieże zamku Richmond. Wiedział, że przebył już pięćdziesiąt mil i starał się nie myśleć o dwustu, które jeszcze musiał pokonać. Wykąpał się w rzece, obmył konie i przegryzł kilka owsianych ciastek. Przez godzinę pozwolił koniom paść się na przybrzeżnej łące, po czym ruszył w dalszą drogę. Jechał wciąż na południe, więc klimat powinien stawać się coraz cieplejszy, Hepburn zdał sobie jednak sprawę, że panuje wręcz niewiarygodny upał. Pot lał się i z
S
niego, i z koni. Patrick postanowił częściej obmywać wierzchowce.
R
Dotarłszy do Yorku, z przerażeniem stwierdził, że miasto ogarnęła epidemia. Chorych wyrzucono poza mury miejskie. Na błoniach i drogach, w otoczeniu zwłok, leżeli umierający ludzie.
- Dobry Boże, zło zagrażające Catherine to morowa zaraza! - Żołądek Patricka ścisnął się ze strachu. Przeżegnał się i odjechał dzikim cwałem od przeklętego miasta. Przyrzekł sobie unikać miast i wiosek, a na posiłek i chwilę odpoczynku zatrzymał się w opactwie Selby, zakładając, że mnisi, na stałe żyjący w odosobnieniu, nie zaznali epidemii. Kupił chleb, ser oraz flaszkę wina i schował je do juków, po czym ruszył na południe, z biegiem rzeki Trent. Nie zatrzymał się, dopóki nie minął niewielkiego siółka Sutton i nie zagłębił się w lesie Sherwood. Starał się zaczerpnąć siłę z otaczającej go dzikiej przyrody. Las był bardzo stary, opustoszały i nietknięty ludzką ręką. Rosły tu ogromne dęby i żyło mnóstwo dzikiej zwierzyny. Hepburn uspokoił się, oddychając głęboko. Wiedział, że pokonał już ponad połowę drogi, lecz zajęło mu to dwa dni. Chciał dotrzeć do celu w ciągu jednego dnia.
- 393 -
Usiadł, opierając się o gruby pień drzewa i próbował odgadnąć, gdzie znajduje się Catherine. Wyczuł wcześniej, że na pewno wybrała się do Londynu na koronację, ale na myśl, że wciąż może być w mieście, aż się wzdrygnął. W tym upale plaga zbierze okrutne żniwo wśród tłumu. Zdjął z palca sygnet z lampartem i trzymając go w dłoni, skupił wszystkie myśli na żonie. - Chodź do mnie, Catherine. Chodź do mnie. Kiedy nie odpowiadała na jego wezwania, domyślił się, że nie zdołał dosięgnąć jej ducha. Zobaczył jednak obrazy, które mocno go zaniepokoiły - pan Burke trzymający łopatę i spokojne fale rzeki. Miał tylko nadzieję, że to Lea, a nie Styks. Nie starał się przywoływać więcej obrazów, z obawy, czego jeszcze może się dowiedzieć. - Muszę jechać do Hertford. *** Cat trzymała dłoń Maggie jeszcze długo po tym, gdy niania wydała ostatnie
S
tchnienie. Siedziała otumaniona, bojąc się odejść od ciała Maggie, nie śmiejąc się
R
poruszyć, pomyśleć, czuć. Całkowicie straciła poczucie czasu. Stukanie do drzwi wyrwało ją z transu.
Delikatnie odłożyła dłoń Maggie na jej piersi. Powoli wstała, czując przenikliwy ból w plecach od schylania się nad chorą. Podeszła do drzwi i, nie otwierając ich, powiedziała: - Maggie mnie opuściła, panie Burke. - Dzięki Bogu, że jej cierpienia już się skończyły. Jednak jej ciało wciąż może zarażać, lady Stewart. Musimy ją pochować z największym pośpiechem. Jeśli wybierze pani miejsce jej spoczynku, natychmiast zacznę kopać mogiłę. Nie! Nie! Nie możemy jej zakopać! Catherine, mój duch jest przy tobie, ptaszyno. Cat chwyciła się za gardło. - Dziękuję, panie Burke. Umyję jej ciało i przygotuję je do pochówku. - Poproszę kucharkę, by przygotowała dla pani gorącą kąpiel. Powinna pani zmienić ubranie. Roniąc łzy, Catherine umyła ciało Maggie i ubrała ją w delikatną koszulę nocną, którą niania sama uszyła. Czyrak w pachwinie zmalał, lecz czerń rozlała się na
- 394 -
pół brzucha i udo, jakby wypłynęła z niego trucizna, która zabiła Maggie. Catherine rozczesała włosy niani i związała je w niewielki kok, a potem złożyła jej ręce na piersi. Jej ciało zaczęło już tężeć. Obijając się o ściany, ruszyła do własnej sypialni. Po kąpieli otworzyła kufer i wyjęła czarną suknię. Po chwili odłożyła ją z powrotem. Maggie nie lubi, kiedy ubieram się na czarno! Włożyła białą suknię, którą miała na sobie podczas koronacji. Gdy zaczęła szczotkować włosy, poczuła okropny ból głowy, który niemal ją oślepił. Odłożyła szczotkę, nie będąc w stanie elegancko ufryzować włosów. Muszę iść do biblioteki i znaleźć modlitewnik. Trzeba będzie wygłosić ostatnie błogosławieństwo nad mogiłą. Jedyny stajenny, który został na straży, zbił z desek prostą trumnę. Z pomocą pana Burke'a zanieśli ciało Maggie do sadu i złożyli je do świeżo wykopanego grobu. Cat zatrzęsły się ręce, gdy nabierała garść ziemi, by rzucić ją na trumnę Maggie. Otworzyła modlitewnik i przeczytała mocnym głosem:
S
- Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, mówi Pan. Kto we mnie wierzy, nie
R
umrze na wieki. - Głos jej się załamał i szlochała przez chwilę, zanim zdołała się opanować. Ból w głowie narastał, a w gardle ściskało boleśnie. Catherine odetchnęła głęboko i zmusiła się do dalszego czytania: - Błagając wszechmogącego Boga, by przyjął do siebie duszę naszej drogiej Maggie, oddajemy jej ciało ziemi. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Wierząc w zmartwychwstanie do życia wiecznego, za przyczyną naszego Pana, Jezusa Chrystusa... - Modlitewnik wypadł jej z rąk i Cat upadła na ziemię. Cała krew odpłynęła z twarzy pana Burke'a. Uklęknął szybko i podniósł Cat. - Mam nadzieję, że tylko zemdlała. Modlę się, by nie złapała... - Był zbyt przesądny, by wypowiedzieć straszliwe słowo z myślą o Catherine. Przy drzwiach spotkał kucharkę. - Spaliłam pościel, w której leżała chora, i oblekłam nową. Moja pani jest wyczerpana opieką nad nianią. Na pewno nie jest chora! Pan Burke ułożył swą panią w czystym łóżku we wschodnim skrzydle. Gdy otworzyła oczy, podziękował w duchu dobremu Bogu. - Zemdlała pani. Czy mogę cokolwiek dla pani zrobić, lady Catherine?
- 395 -
Przycisnęła dłonie do skroni, usiłując odegnać ból. - Strasznie chce mi się pić, panie Burke. Mógłby mi pan przynieść trochę wody? Zarządca wygonił kucharkę z korytarza do kuchni. - Ja się zajmę panią. Wiem, że uważasz, iż ta choroba dotyka tylko służących, ale lepiej zachować ostrożność. Zaniosę pani świeżej wody. Cat piła łapczywie. - Śmierć Maggie i złożenie jej ciała do grobu były dla mnie strasznym szokiem, panie Burke. Wolałabym jednak usiąść w fotelu, niż leżeć w łóżku. - Kiedy wstała, zakręciło jej się w głowie. Opadła na fotel i sięgnęła po kolejną szklankę wody. Wypiwszy ją, zasnęła. Kilka godzin później obudziła się, gdy pan Burke przyniósł jej kolację. - Kucharka przygotowała dla pani bulion i małą pierś kuropatwy. Potrzebuje pani pożywnego jedzenia, by odzyskać siły, lady Stewart.
S
Catherine uniosła dłonie do rozpalonych policzków.
R
- Nie mogę jeść. - Usiłowała się uśmiechnąć.
- Panie Burke, sądzę, że nie musimy udawać. Obydwoje wiemy, że zaraziłam się od Maggie.
***
Hepburn obudził się nagle. Śniła mu się Maggie, która potrząsała go za ramię. Lordzie Stewart, moja mała Catherine cię potrzebuje! Potarł oczy i wstał z ziemi. Świt dopiero się budził, więc Patrick domyślił się, że nie spał dłużej niż dwie godziny. Poczuł się odświeżony na myśl, że jadąc bez zwłoki, zdoła dotrzeć do Spencer Park przed zmrokiem. Osiodłał klacz, by oszczędzać siły Valianta na resztę dnia. Wiedział, że może liczyć na potężnego ogiera. Jak wiatr przeciął ziemie opactwa Thorney i skierował się ku Huntingdon. Zmienił konia w Bassingbourn. Migające w pędzie kopyta Valianta zdawały się unosić nad spieczoną ziemią. Słońce zaczęło dopiero zachodzić, gdy omijał łukiem miasteczko Hertford. Hepburn zadrżał z radości na myśl, że zdąży do Spencer Park przed zmrokiem.
- 396 -
W stajniach znalazł tylko jednego sługę, który natychmiast rozpoznał pana mimo przepoconego skórzanego stroju i czterodniowego zarostu. Wziął wodze wyczerpanych koni i wyjąkał: - Lordzie Stewart, przyszła do nas zaraza! Patrick kiwnął głową z ponurym spojrzeniem. Serce w nim zamarło na dźwięk straszliwych słów. - Zajmij się końmi, są zdrożone. Wyszedł ze stajni i obrzucił niespokojnym wzrokiem dom i ogród. Posiadłość zdawała się wymarła, jakby cała służba uciekła. Wszedł do środka, lecz nikt nie wyszedł mu na powitanie. Czując zapach jedzenia, udał się prosto do kuchni. Widząc go w drzwiach, kucharka upuściła chochlę. - Wróciłem - stwierdził krótko. Kucharka szybko napełniła kufel piwem, które Patrick wypił z wdzięcznością. - Gdzie jest pan Burke?
R
S
Służąca bała się przekazać złe wiadomości smagłemu, potężnemu Szkotowi o dzikim spojrzeniu. Wskazała tylko palcem i szepnęła trwożnie: - We wschodnim skrzydle, lordzie Stewart. Patrick poszedł prosto do dawnych pokoi dziecięcych i gwałtownie otworzył drzwi. Cat ocknęła się z ciężkiego letargu, widząc ciemną, potężną sylwetkę w progu. To śmierć! Śmierć przyszła po mnie. - Catherine. Cat natychmiast rozpoznała głos Hepburna. - Nie! Odejdź, uciekaj stąd! Nie zbliżaj się do mnie! Na myśl o tym, że wciąż wzbudza w niej odrazę, zamarło mu serce, jednak nie cofnął się. Podszedł do fotela i dopiero wtedy dostrzegł pana Burke'a. W pokoju panował półmrok. - Proszę zapalić świece. - Patrick położył dłoń na czole Cat i poczuł, że jest rozpalona. Usiłowała się cofnąć. - Nie dotykaj mnie, Patricku. Zarażę cię!
- 397 -
Serce podskoczyło mu w piersi. Czyżby nie chciała, bym jej dotykał, bo się obawia o moje zdrowie? Wziął świecznik od pana Burke'a i zbliżył źródło światła do jej twarzy. Widząc, że policzki ma purpurowe, a oczy lśnią od gorączki, poczuł strach. - Od kiedy choruje? - Opadła z sił dopiero dzisiaj, gdy składaliśmy ciało Maggie do grobu. - Maggie nie żyje? Pokonała ją zaraza? - zapytał. - Lady Catherine ją pielęgnowała. Mam szczerą nadzieję, że jest tylko wyczerpana długim czuwaniem. Że nie zaraziła się od Maggie. - Zarażę cię, Patricku - z uporem powtarzała Cat. Hepburn oddał świecznik panu Burke'owi i chwycił Catherine w ramiona. - Zabieram ją na górę. Potrzebuję letniej wody do kąpieli. Proszę powiedzieć kucharce, żeby narwała arcydzięgla i zrobiła mocny napar. - Patrick spojrzał na swą delikatną żonę w ślicznej białej sukni. - Przykro mi, że cały przesiąkłem wonią potu i koni, Catherine.
S
Cat zamknęła oczy. Mąż był zwyczajnie zbyt władczy i potężny, by z nim walczyć. Poza tym nie miała już siły.
R
Położył ją na łóżku i przyciągnął wannę z łazienki. Potem pozapalał wszystkie świece, jakie zdołał znaleźć. Do tej chwili pan Burke przyniósł dwa wiadra wody. Patrick wziął je i ostrzegł, by zarządca nie wchodził do sypialni. Burke udał się na dół, by przynieść więcej wody. Chciał się też upewnić, że kucharka znalazła zioła. Patrick napełnił wannę do połowy, po czym zdjął białą suknię Cat i koronkową bieliznę. Nie był łagodny z natury, lecz starał się rozbierać ją bardzo delikatnie. Zapomniał już, jak jest drobna i krucha, w dodatku widział wyraźnie, że schudła, odkąd opuścił Spencer Park. Poczuł nagłe wyrzuty sumienia; nie było to uczucie, którego często doświadczał. Dokładnie zbadał pachwiny Cat, poszukując oznak czyraka, i odchrząknął z zadowolenia, gdy niczego nie znalazł. Kiedy podniósł ją z łóżka i włożył do chłodnej wody, Cat jęknęła. Patrick żałował, że na dłoniach ma tyle odcisków i jest taki niezgrabny. Z cierpliwością, jakiej nigdy wcześniej nie okazywał, obmywał jej ciało gąbką, starając się zbić gorączkę. Do drzwi zastukał pan Burke. - Przyniosłem napar, lordzie Stewart.
- 398 -
Gdy kroki zarządcy ucichły, Patrick otworzył drzwi i wziął z podłogi dzbanek z naparem i niewielki kubek. Wyjął Catherine z wody, owinął w duży ręcznik i usiadł na łóżku, biorąc ją na kolana. Nalał trochę naparu do kubka, po czym przysunął go do jej warg. Cat odwróciła głowę i odezwała się głuchym głosem: - Nie... Nie mogę. - Nie masz wyboru. Wypijesz to. Gdy spojrzała na niego i otworzyła usta, by odmówić, wlał kilka kropel naparu między jej wargi. Zakrztusiła się, lecz przełknęła. Gdy próbowała odepchnąć kubek, zauważył, że nie nosi obrączki. - Wypij. Jeszcze trochę. Starał się nie zwracać uwagi na jej cierpienia, doskonale wiedząc, że może być tylko gorzej. - Muszę być okrutny, by cię uratować, kociaku z piekła rodem. Pij!
S
Cat ze znużeniem zamknęła oczy i rozchyliła usta, poddając się mu, gdyż nie miała siły walczyć.
R
Minęła niemal godzina, zanim wysączyła cały kubek. Choć nie wydawała się chłodniejsza, gorączka nie wzrosła. Patrick położył ją na łóżku. - Odpocznij trochę, kochanie. Wpatrywał się w nią, dopóki nie zasnęła. Pan Burke przyniósł mu tacę z jedzeniem i wiadro wody. Hepburn w mgnieniu oka zjadł bochenek chrupiącego chleba, gomółkę domowego sera i zimną wołowinę, zapijając to dzbankiem ale. Wziął wiadro do saloniku, porządnie się umył i ogolił. Zajrzał do szafy w poszukiwaniu czystego dubletu. Nosiłem go w dzień naszego ślubu. Dlaczego, na litość boską, nie powiedziałem jej, że ją kocham? Chryste, wciąż jej tego nie powiedziałem! Ubrał się z pośpiechem i wrócił do Catherine. Twarz miała zaróżowioną od gorączki, lecz wciąż spała. Ułożył się na podłodze przy łóżku żony i zasnął. Obudził się kilka godzin później, gdy Catherine zaczęła się szamotać w pościeli. Napełnił kubek naparem, odwinął ręcznik z jej ciała i włożył ją do wanny.
- 399 -
Natychmiast otworzyła oczy i krzyknęła głośno, gdy jej rozpalona skóra zetknęła się z zimną wodą. Patrick nie zważał na jej protesty. Obmył jej ciało gąbką, wziął ją na kolana i ponownie zmusił do wypicia naparu. Zanim opróżniła kubek, była do cna wyczerpana, tulił ją więc w ramionach i kołysał, pragnąc w duchu, by zaczerpnęła siłę z jego ciała. Chciał jej wyszeptać, że ją kocha, jednak się powstrzymał. To nie jest czas na miłosne wyznania. To czas szorstkich słów, które dadzą jej siłę. - Wracaj do łóżka, kociaku z piekła rodem. I nie chrap! Wstawał świt. Cat drzemała, więc Patrick rozpakował kufry i rozwiesił jej śliczne suknie w szafie. Przesunął wannę do kąta i wyszedł z pokoju. Zatrzymał się przy schodach. - Burke! - Gdy zarządca podszedł do schodów piętro niżej, Patrick dał mu sygnał, żeby tam został. - Powiedz mi, co się tu wydarzyło. - Dwa tygodnie temu jedna z pokojówek złapała zarazę. Rodzina zabrała ją do
S
domu, lecz dziewczyna zmarła. Odesłałem resztę służby, oprócz kucharki, która już
R
raz przeżyła epidemię. Rozesłałem wiadomość do wszystkich gospodarstw, żeby zachowali ostrożność, nie zbliżali się do dworu, ani nie spotykali między sobą. - Świetnie - pochwalił Patrick. - Gdzie jest David Hepburn? - Gdy zawoził poprzednią dostawę do Whitehall, rozkazano mu, by kolejne dostarczał do Windsoru, gdzie odesłano królewskie dzieci. Jeszcze stamtąd nie wrócił. Gdy Maggie się rozchorowała, lady Stewart przywiozła ją tu karetą lady Arbelli. Przez cztery dni sama pielęgnowała Maggie, która zmarła wczoraj. Pochowaliśmy ją w sadzie. - Niech Bóg strzeże jej duszy. Muszę wyjść i zerwać trochę ruty. Jeśli Catherine się obudzi, proszę do niej nie wchodzić. Obawiam się, że to jednak zaraza. Niech pan sprawdzi, czy w kuchni jest suszony koper. Zaraz wrócę. Hepburn przeszukał ogród ziołowy, lecz nie znalazł w nim ruty. Stwierdził, że dzikie ziele będzie równie dobre, wybrał się więc na łąkę. Przy rowie przydrożnym zatrzymał się i rozejrzał uważnie w poszukiwaniu małych żółtych kwiatków ruty. Gdy wreszcie je znalazł, ściął spory krzaczek i szybko wrócił do domu. Pan Burke odszukał
- 400 -
w kuchni koper, zaś Patrick umył i oberwał listki ruty. Włożył zioła do kubka, zalewając je wodą i winem. - Zagotuję napar, lordzie Stewart. - Kucharka podała mu sporą porcję mięsa w cieście i z uwagą patrzyła, jak zajada z apetytem. - Proszę wziąć bulion dla pani. - Dziękuję. - Z kubkiem bulionu w jednej ręce i wiadrem świeżej wody w drugiej Patrick wspiął się na schody. Catherine nie spała i jęczała cicho. Znów była rozpalona gorączką i wstrząsały nią dreszcze. Oparł ją o poduszki i owinął kocem. - Bulion cię rozgrzeje. Nie zdołasz wyzdrowieć, jeśli nie będziesz piła. Oczy Catherine lśniły niezdrowym blaskiem. - Umrę - wyszeptała. Objął ją delikatnie. - Nie. Będziesz żyła - oświadczył z pewnością. Uścisnął ją mocniej, by dać jej trochę własnej siły. Osłonił jej szyję i dekolt ręcznikiem, przykładając łyżkę z bulionem do ust. Z
S
niewyczerpaną cierpliwością zdołał wmusić w Cat trochę płynu. Przestała drżeć, zaś
R
na jej czole zaczęły się gromadzić krople potu. Pozwolił jej trochę odpocząć, po czym karmił ją znowu. Wreszcie usiadł przy niej na łóżku i ujął jej dłoń. Na jej widok ściskało mu się serce. - Moje kochanie - wyszeptał.
Gdy zasnęła, zwinął jej przepocone ubrania i wystawił je za drzwi. Opróżnił wannę, wylał wodę i przyniósł świeżą pościel. Pan Burke przyniósł dzbanek z gorącym ziołowym winem. Patrick postawił je na parapecie, żeby ostygło. Sen Catherine stawał się coraz bardziej niespokojny. Wreszcie obudziła się, rozkopując pościel. - Umieram! Patrick padł na kolana i przygarnął ją do siebie. - Cicho, kochanie. Nie pozwolę ci umrzeć. Spojrzała na niego rozbieganym wzrokiem i usiłowała go odepchnąć, piszcząc i jęcząc głucho, szarpiąc się całym ciałem. Żar jej ciała parzył mu ręce, a jęki przenikały go aż do szpiku kości. Gdy zaczęła go kopać, przytrzymał jej nogi żelaznym uściskiem i zbadał pachwiny. Nie
- 401 -
znalazł żadnego czyraka i poczuł tak głęboką ulgę, że oblał go pot. Widział, że za wszelką cenę musi zbić gorączkę. Postanowił włożyć Cat do pustej wanny i oblać ją chłodną wodą, lecz gdy chciał ją podnieść, krzyknęła głośno. Zdał sobie sprawę, że cierpi potworny ból. Patrick przyniósł wiadro do łóżka i niestrudzenie obmywał gąbką rozpalone ciało Cat. Zdołał zbić gorączkę na tyle, że przestała się szamotać, a jej krzyki ucichły, zamieniając się w mamrotanie. Delikatnie podniósł jej ramię. Wiedział, co pod nim znajdzie, i bał się tego widoku. Patrick jęknął głucho i zamarł ze zgrozy. Na widok purpurowego guza pod pachą Cat wpadł w panikę. Ona umrze! Umrze straszliwą śmiercią, a on nie może jej w żaden sposób pomóc.
Rozdział 35
R
S
Hepburn zaklął głośno. Nie marnował czasu na modlitwy. Był zbyt cyniczny, by spodziewać się pomocy z niebios. Powziął decyzję. Może nie uchroni Cat przed śmiercią, ale przynajmniej ulży jej w bólu.
Przyniósł dzbanek z parapetu i napełnił kubek do połowy. Usiadł i wziął szamoczącą się żonę na kolana. Znał moc ruty w uśmierzaniu bólu. Widział jej niemal magiczne działanie, gdy podawał ją rannym w boju żołnierzom. Teraz zamierzał za jej pomocą zniwelować cierpienia Catherine. Przytrzymał nadgarstki Cat w żelaznym uścisku i wlał wino w jej usta. Zaczęła rzęzić. Szybko wyjął nocnik spod łóżka i przytrzymał ją mocno, gdy wiła się spazmatycznie, kasłała i pluła. Hepburn zaklął szpetnie, utrzymując na wodzy współczucie i ponownie wlał wino prosto do gardła Cat, licząc na to, że choćby kilka kropel utrzyma się w żołądku. Catherine zakrztusiła się i zwymiotowała. Jęknęła głucho i zwymiotowała znowu. Patrick stracił wszelką nadzieję, że żona przeżyje. Teraz chciał już tylko ulżyć jej w
- 402 -
cierpieniu. Rozmasował jej brzuch i czując, że żołądek przestał się gwałtownie kurczyć, ponownie napoił ją rutą. - Trzymaj się, wytrzymaj przez chwilę. Zostań ze mną, mój piekielny kociaku. Wstrzymał oddech w oczekiwaniu. Pragnął, by choć jedna dawka leczniczego wina została w żołądku Cat. Wiedział, że nie będzie miał serca dalej jej męczyć. Trzymał ją na kolanach, aż przestała się wić. Wiedział, że fala bólu odeszła. Choć wciąż była gorąca jak piec, położył ją do łóżka i okrył kocem. Skoro ruta Odegnała ból, wino ją uśpi. Cat wyglądała jak maleńka figurka na wielkim łóżku. Żal ścisnął go za gardło. Sprzątnął nocnik i wytarł podłogę. Znowu zrobiło się ciemno i Patrick zaczął się zastanawiać, kiedy zdążył minąć dzień. Pozapalał wszystkie świece. Zdrowy rozsądek nakazał mu odpocząć, póki ma jeszcze szansę. Światło odbiło się od czegoś lśniącego, co leżało na dywanie. Podniósł to machinalnie. To obrączka Catherine! Wyobraził ją sobie, ściągającą pierścień z palca i
S
rzucającą nim. Cat odrzuca nasze małżeństwo i całkowicie odrzuca mnie jako męża!
R
Choć duma w nim cierpiała, zdał sobie sprawę, że na to zasłużył. Spojrzał na maleńki złoty krążek i rozważał, czy nie założyć jej obrączki we śnie. Jak sprytnie zakpił wewnętrzny głos. Hepburn opadł na fotel przy łóżku. Skoro Catherine zasnęła, mógł spokojnie pomyśleć.
Przez ponad dziesięć lat codziennie sobie przysięgał, że król będzie musiał oddać równowartość majątku, który odebrał Hepburnom. Gdy Jakub zaproponował, że odpłaci mu się dziedziczką, przyjął propozycję pod warunkiem, że sam ją wybierze. Upewniłem się, że wybieram bogatą dziedziczkę, której ziemie znajdują się zarówno w Anglii, jak i w Szkocji. Niezrównana uroda Cat była dodatkowym atutem, lecz nie miała dla mnie znaczenia. Hepburn doskonale rozumiał motywy swego postępowania, wiedział też, że nic go nie tłumaczy. Teraz rozumiał, że kontrakt, który spisał z Jamiem, był bezduszny. Biedna niewinna Catherine nie miała żadnych szans, gdy już ją zdobyłem i przejąłem jej bogactwo. Nie zrobiłem nic innego, tylko uwiodłem ją, by przeprowadzić własny, skryty pian. Wykorzystałem nawet swój tajemny dar, by zapewnić sobie sukces. Nagiąłem przeznaczenie do własnej woli, lecz to przeznaczenie śmieje się
- 403 -
ostatnie. Ze znużeniem potarł oczy. Wewnętrzny głos wciąż kpił: Nigdy nie zakładałeś, że się zakochasz, nieprawdaż, Hepburn? Patrick ponownie spojrzał na obrączkę, czując wściekły ból w sercu. Nigdy by się nie zdecydował wyznać, że ją kocha, choć stała się dla niego cenniejsza od własnego życia. A teraz jest zbyt chora, by go choćby rozpoznać, zbyt rozpalona, by zrozumieć sens jego słów. To jest właśnie moja kara - pomyślał gorzko. Zamknął oczy, pogrążając się we śnie tak przekonującym, jakby był jawą. Maggie podeszła do niego i bez wstępów zaczęła go błagać: - Musisz ją uratować z uwagi na dziecko, które nosi pod sercem. Jeśli Catherine umrze, twój syn wraz z nią pójdzie do grobu. - Nie ma żadnego dziecka, Maggie. To tylko pobożne życzenie. Jednak masz rację, jeśli ona umrze, wraz z nią umrze moja nadzieja na dziedzica. - Masz siłę i moc, Hepburn. Użyj ich! Lecz tym razem nie proś o nic w zamian! ***
S
Patrick obudził się o świcie, gdy Catherine zaczęła się poruszać przez sen. Była
R
jeszcze bardziej rozpalona niż wcześniej. Z ciężkim sercem obmył ją gąbką, szepcząc czułe słowa, choć wiedział, że Cat ich nie słyszy ani nie rozumie. Zerknął na jej brzuch. Był tak zapadnięty, że nie mógł uwierzyć, by mogła nosić w nim jego dziecko. Gdy uniósł jej ramię, by zbadać czyrak, Cat krzyknęła przeciągle i poczuł wyrzuty sumienia, że sprawia jej ból. Purpurowy guz pod pachą zdawał się nieco większy. Patrick powiedział sobie, że najlepszą rzeczą, jaką może teraz zrobić dla kobiety, którą kocha, to zostawić ją w spokoju. To tylko najłatwiejsza droga - nalegał wewnętrzny głos. Daj jej więcej ruty. Napełnij wannę i ochłodź jej ciało. Nie mam prawa przysparzać jej więcej cierpienia. Przysporzyłem jej już dość bólu i nie chcę jej męczyć. Gdy stał bezradnie, wpatrując się w żonę, wróciły do niego słowa Maggie. Masz moc, Hepburn. Użyj jej! W jego sercu zbudziła się nadzieja. Jeśli wprowadzę się w trans, może znajdę sposób, żeby ją uratować. W pokoju nagle pociemniało. Patrick podszedł do okna, zastanawiając się, co się stało z rozświetlonym porankiem. Niebo zachmurzyło się i nabrało granatowego
- 404 -
odcienia. Gdy Patrick otworzył okno, niebo przecięła błyskawica, a grom wstrząsnął całym domem. Jak urzeczony wpatrywał się w straszliwą burzę przetaczającą się przez Spencer Park. Błyskawice oślepiały go, a grzmoty niemal ogłuszały. Burza huczała, grzmiała i błyskała bez końca, jakby natura wpadła w szał i postanowiła zniszczyć ziemię. Znienacka z nieba zaczęły się sypać wielkie kule gradu, stukające głośno w wyłożony płytami dziedziniec. Po jakimś czasie grad przestał padać i zerwała się ulewa, a grzmoty i błyski zaczęły odchodzić na południe. Stopniowo deszcz tracił na sile, zmieniając się w mżawkę, aż wreszcie ustał całkowicie. Patrick odetchnął głęboko. Upał zelżał, powietrze zdawało się rześkie i świeże. Czując na skórze chłodny powiew, Patrick zrozumiał, że upiorny upał został pokonany przez siłę natury potężniejszą od siebie. Pojął, że oto otrzymał odpowiedź. Podszedł do łóżka, spoglądając na cierpiącą żonę. Zarazę pokona tylko siła większa od niej samej. Musi ją zniszczyć potężnymi,
S
drastycznymi środkami, lecz czy Catherine wytrzyma tortury? To może ją zabić,
R
jednak, jeśli Patrick nic nie zrobi, śmierć ukochanej będzie przesądzona. Odgarnął splątane włosy z czoła żony. Catherine jest odważna i mężna, zmierzy się z każdą przeciwnością losu.
Patrick ruszył pędem do kuchni. Znalazł kucharkę w spiżarni, gdzie skryła się przed grzmotami. - Już po burzy. Możesz wyjść. Oberwanie chmury znacznie złagodziło upał i odświeżyło powietrze. Teraz potrzebujemy podobnego cudu dla Catherine. Muszę przygotować kataplazm. Znajdziesz trochę mąki i gorczycy? - Mamy mnóstwo mąki owsianej, lordzie Stewart. - Kucharka wręczyła mu garnuszek i woreczek mąki. - Zmielę trochę gorczycy. Patrick nalał wrzątku do mąki i wsypał zmieloną gorczycę. Mieszał uważnie, aż udało mu się zrobić gęstą, gorącą pastę. Wtedy zabrał garnuszek na górę. Porozdzierał prześcieradło na nieduże kwadraty; na jeden opatrunek nałożył łyżeczką sporą porcję gorącej mąki. Trzymając na wodzy szalejące emocje, uniósł ramię Catherine i przycisnął kataplazm do czyraka.
- 405 -
Cat krzyczała jak opętana, aż włosy zjeżyły mu się na karku. Szarpnęła z całej siły ramieniem. Obawiając się, że zrzuci opatrunek, Patrick szybko podarł drugie prześcieradło na wąskie pasy i przywiązał jej ramię do tułowia. - Wybacz mi, Catherine. Wybacz mi - mruczał. Nogi wciąż miała wolne, więc kopała nimi z całej siły. Patrick chwycił jedną i zaczął głaskać delikatnie, usiłując ukoić ją i ułagodzić. Cat uspokoiła się, jak dzikie zwierzę, które zużyło już wszystkie siły i czeka na śmierć. Kilka godzin później Patrick odwinął bandaże i założył nowy kataplazm. Guz stał się o wiele większy i ciemniejszy; Patrick wyobraził sobie, że cała trucizna krążąca w żyłach Cat zaczyna się zbierać w ohydnym czyraku. Hepburn zmusił się do zachowania cierpliwości. Godziny wlokły się w nieskończoność i musiał przyznać, że było to najtrudniejsze zadanie, jakiego w życiu dokonał. Jednak to, co planował zrobić, będzie na pewno jeszcze gorsze.
S
Zanim zaczął zapadać zmrok, Patrick podjął decyzję, że nie wolno mu dłużej
R
czekać. Delikatnie odwinął bandaże wraz z kataplazmem. Wzdrygnął się na widok guza, który stał się twardy, czarny i wypełniał całe zagłębienie pod pachą. Patrick zapalił świece, wyjął sztylet z pochwy i przez całą minutę trzymał ostrze w płomieniu.
Czekając, aż ostygnie, zbierał w sobie całą odwagę. Szczęście sprzyja zuchwałym! Patrick podniósł ramię Cat i wraził czubek sztyletu w czarne zgrubienie. Catherine krzyknęła przenikliwie, po czym straciła przytomność. Czyrak eksplodował jak wulkan, rozbryzgując wstrętną, cuchnącą maź na całe ciało Cat, na pościel i na twarz Patricka. Resztki mazi Patrick wycisnął z czyraka palcami. Dokładnie umył wciąż nieprzytomną Cat, zmienił także pościel. Wreszcie, do cna wyczerpany, usiadł przy niej i ujął jej dłoń. Oddech Catherine stał się niepokojąco płytki; Patrick drżał ze strachu, że żona nie przeżyje zabiegu. W ciągu długich godzin nocy nie odważył się choćby na chwilę odwrócić od niej wzroku. Catherine nie może mi uciec - zbyt mocno ją trzymam.
- 406 -
Gdy światło poranka rozjaśniło mrok, Patrick zadygotał ze strachu. Dłoń Catherine zrobiła się zimna. Padł na kolana i zaczął się bezładnie modlić. Błagam, pozwól jej żyć. Odejdę i zostawię ją w spokoju, jeśli okażesz jej miłosierdzie. Wciąż klęcząc, zbliżył twarz do twarzy żony. Była śmiertelnie blada, oczy miała zamknięte, a wokół ust majaczył siny cień, jednak - na wszystkich bogów! wciąż oddychała. Delikatnie dotknął jej policzka, stwierdzając, że gorączka spadła. Życie przestało z niej uchodzić! Czując jego dotyk, otworzyła oczy, lecz zaraz je zamknęła, jakby powieki okazały się zbyt ciężkie. - Catherine, poznajesz mnie? - zapytał szeptem. Rozchyliła wargi. - P...pić... - Bogu niech będą dzięki! - Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu odpowiedniego napoju. Wciąż jeszcze miał pół dzbanka wina z rutą, lecz wywar ten był okropnie
S
gorzki. Na dnie kubka znalazł nieco naparu z arcydzięgla, który miał na celu zbijanie
R
gorączki, zaś ciało Catherine już wydawało się zdecydowanie zbyt chłodne. Patrick wziął kufel z piwem i przytknął go do warg Catherine. Piła łapczywie. Po chwili opadła na poduszkę, jakby ten wysiłek wyczerpał ją całkowicie.
Patrick usiadł na łóżku i wziął ją za rękę. - Catherine, przeżyłaś zarazę. Rozumiesz? Wyzdrowiejesz. Potrzebujesz tylko dużo jeść i odpoczywać. - Na widok jej wychudzonej sylwetki i głębokich cieni pod oczami ściskało go w dołku. - Spróbuj zasnąć, a ja pójdę po coś do jedzenia. Zwinął zabrudzoną pościel, dołożył przepocone ręczniki i wyrzucił kłąb przez okno, by go spalić. Pobiegł na dół, chcąc jak najszybciej przekazać wiadomość, że Catherine przeżyła nocny koszmar. - Wydaje mi się, że już nie zaraża, lecz na wszelki wypadek przez następnych kilka dni będę się nią sam zajmował. Wymyślcie, co jej dać do jedzenia. - Nie spałeś od kilku dni, mój panie - odezwał się pan Burke. - Teraz jednak nabrałem wigoru i jestem głodny jak wilk. Niedługo wrócę.
- 407 -
Wyszedł na dziedziniec, gdzie rozpalił ognisko, by unicestwić zarażoną pościel. Gdy została po niej tylko kupka popiołu, poszedł nad rzekę, oddychając głęboko świeżym powietrzem. Rozebrał się i wskoczył do wody, by symbolicznie obmyć się z wszystkich strapień i grzechów. Gdy z niej wyszedł, czuł, że woda oczyściła jego ciało i duszę. *** Przez kilka kolejnych dni Patrick siedział przy łóżku Cat, robiąc wszystko, by poczuła się lepiej. Na początku karmił ją herbatą rumiankową, jęczmiennym kleikiem, galaretką z nóżek i miodem, który zapewniał energię i zaspokajał potrzebę słodyczy. Potem zaczął jej dawać kurczaka, ryby i owoce, wreszcie zdołała przełknąć nieco mięsa i chleba. Sporządził kojącą maść z pszczelego wosku i kocimiętki, którą smarował obficie paskudną ranę pod pachą. Trzeciego dnia była już niemal zagojona. - Obawiam się, że będziesz miała bliznę. Oczy Catherine wypełniły się łzami. Patrick usiadł na łóżku i scałował łzy z jej policzków. - Nie płacz, kochanie.
R
S
- Zawiodłam Maggie - wyszeptała. - Pozwoliłam jej umrzeć. - Wtuliła twarz w jego tors i zaszlochała głośno.
- Nie, nie - uspokajał ją. - Zrobiłaś wszystko, co w twojej mocy, by ją uratować, Catherine. Kochałaś ją. Ryzykowałaś własnym życiem i prawie je straciłaś. Nikt nie potrafiłby dać z siebie więcej. - Zawahał się przez chwilę, potem jednak uniósł jej podbródek i spojrzał w oczy. - Maggie przyszła do mnie we śnie i powiedziała, że potrzebujesz mojej pomocy. Catherine pokiwała głową ze smutkiem, - Do mnie też mówi. Patrick znał dobrze upór i siłę swej małej żony, jednak wyglądała tak krucho, że bał się jej dotykać. Wciąż była śmiertelnie blada, miała fioletowe cienie pod oczami i choć splątane, rozczochrane włosy nie przydawały jej zwykłej elegancji, Hepburn pomyślał, że jest najpiękniejszą istotą pod słońcem. Delikatnie zbadała pachę palcami. - Czy to wygląda okropnie?
- 408 -
- Żadna część twojego ciała nie może nigdy wyglądać okropnie, Catherine. - Mógłbyś mi przynieść lusterko? - poprosiła miękko. - Lusterko? - Patrick poczuł falę paniki. Nie może jej na to pozwolić. Jeśli zobaczy się w tym stanie, będzie zdruzgotana. Podszedł do toaletki, poprzesuwał kilka przedmiotów i schował lusterko za szkatułkę z biżuterią. - Nie mogę go znaleźć. Nie ma go tu. Zobaczył, jak Cat odsuwa kołdrę i błyskawicznie znalazł się przy niej. - Och nie, nie. Nie możesz jeszcze dziś wstać. - Gorączkowo szukał w głowie jakiegoś dobrego wytłumaczenia. - Jutro! Znajdę dla ciebie jakąś ładną suknię i będziesz mogła przejrzeć się w dużym lustrze. - Catherine opadła na poduszki, lecz Patrick wiedział, że zyskał tylko jeden dzień. Wciąż czuł lęk. Gdy Cat zobaczy własne odbicie, dozna wstrząsu. Po kolacji przeczytał jej kilka ustępów z Juliusza Cezara. Niektóre fragmenty znał już na pamięć. Wreszcie zamknęła oczy i pomyślał, że zasnęła. Odłożył książkę na stolik.
S
- Jesteś wykończony, Patricku. Połóż się koło mnie.
R
Hepburn długo się wahał. Jak miałby położyć się obok niej i jej nie dotykać? Z drugiej strony, jeśli jej odmówi, na pewno ją to dotknie. Zdjął buty i wyciągnął się na kołdrze, przy żonie.
Palce Catherine odszukały jego dłoń. Usłyszał, jak westchnęła głęboko, zanim zapadła w sen. Leżał w ciemności, wpatrując się w sufit, wiedząc, że skoro znajduje się tak blisko ukochanej kobiety, sen nie nadejdzie. - Catherine, kocham cię nad życie. W ciemności nie mógł dostrzec uśmiechu, który rozchylił jej wargi. *** Wczesnym rankiem Patrick bezszelestnie wyśliznął się z łóżka i poszedł do ogrodu. Zerwał prosto z drzewa kilka brzoskwiń i zebrał bukiecik róż. Miał świetny plan, wymagający specjalnych przygotowań. Kucharka przykryła tacę koronkową serwetką, pokroiła świeżo upieczony chleb na małe kanapki i ustawiła na tacy wraz z kubeczkiem miodu. Patrick ułożył róże w
- 409 -
niewielkim wazonie, a owoce na delikatnej porcelanowej miseczce. Do kubka nalał pitnego miodu i zaniósł tacę na górę. Doznał głębokiej ulgi, widząc, że choć Cat się już obudziła, wciąż leży w łóżku. Jej twarz rozjaśniła się na widok kwiatów. - Dziś świętujemy twój powrót do zdrowia. Poprawił jej poduszki, ustawił tacę i z rozkoszą przypatrywał się żonie. Zanim zaczęła jeść, powąchała kwiaty. Apetyt miała wciąż niewielki, ruchy łagodne, a jadła kęsy tak drobne, że Patrick trwał w nabożnym skupieniu, bojąc się ruszyć. - Następnym punktem programu jest kąpiel mojej pani. Wyciągnął wannę na środek sypialni, nalał wody, a niosąc Cat do kąpieli, udawał, że nie widzi rumieńca, którym się oblała. Była tak wychudzona, aż żal było patrzeć, jednak zdołał ukryć trwogę. Cat wzięła gąbkę. - Mogę się umyć sama.
S
Poczuł głęboką ulgę. Dłonie miał tak niezgrabne i poznaczone odciskami, że bał się podrażnić jej delikatną skórę.
R
- Przyniosę ci ładną koszulę i szlafrok. - Podszedł do szafy, wybierając rzeczy, które przydadzą nieco koloru jej twarzy. - Oto jest piękny różowy zestaw. Catherine zachichotała. - To nie róż, to brzoskwinia. - Brzoskwinia jest kolorem? - Spojrzał na nią ze zdumieniem. - Owszem, prześlicznym kolorem. W tym samym kolorze są róże, które mi dziś przyniosłeś. Pokręcił głową na myśl o tajemniczych zakamarkach kobiecych umysłów. Nie miał zielonego pojęcia, jak, do diabła, pokonać kolejny etap planu, jednak wiedział, że musi spróbować. Owinął Cat w ręcznik, delikatnie osuszył, usadził na brzegu łóżka i pomógł jej włożyć brzoskwiniową koszulę i szlafrok. - Nie ruszaj się. Czując się jak słoń w składzie porcelany, podszedł do toaletki i bezradnie przyjrzał się zgromadzonym na niej przedmiotom. Wziął szczotkę do włosów najmniejszą, jaką w życiu oglądał - i grzebień od kompletu. Zgarnął garść szpilek,
- 410 -
klnąc w duchu, gdy połowa wypadła mu z dłoni i musiał wyzbierać je z podłogi. Niebiosa, litości! Patrick ujął ostrożnie pasmo włosów Cat i rozczesał je delikatnie. Potem, pasmo po paśmie, powoli czesał czarne loki Catherine, dopóki nie uznał, że wyglądają znacznie lepiej niż rano. Teraz najtrudniejsza część, Hepburn. Z uwagą spojrzał na swe wielkie dłonie. Najtrudniejsza? Niemożliwa, do licha! Przygryzając wargi, zwinął i spiął pasmo jej włosów. Zdawał sobie sprawę, że jest niezgrabny; całą siłę woli skupił na tym, by powstrzymać drżenie rąk. Z całego serca pragnął, by jej włosy wyglądały równie szykownie, jak zwykle. Catherine była tak dumna ze swych fryzur. Stanowiły one prawdziwą koronę z lśniących loków. Niektóre pasma rozwijały się i zaplątywały, jednak Patrick, trzymając szpilki w ustach, z bolesną cierpliwością zwijał je ponownie, aż udało mu się spiąć wszystkie. Niestety, sam widział doskonale, że fryzura jest dziwnie przekrzywiona. Naraz przypomniał sobie o różach. Wyjął kilka z wazonu i trzymając je delikatnie, by nie pognieść płatków, wpiął je we włosy Cat.
R
S
Przełknąwszy ślinę, ujął żonę za rękę i poprowadził do toaletki, sadzając na koniec przed lustrem.
Cat prawie krzyknęła ze zgrozy na widok swej ziemistej cery, wychudzonych policzków i ogromnych cieni pod oczami, jednak dostrzegła w odbiciu strwożoną twarz Patricka, spojrzała więc na włosy. Fryzura, jaką stworzył, okazała się zdumiewająca; dziwna, lecz piękna na swój sposób. Cat nagle zrozumiała, że mąż zrobił wszystko, co było w jego mocy, by wyglądała atrakcyjnie, gdy spojrzy na siebie w lustrze. Ze wzruszenia ścisnęło ją w gardle. Cały ranek był oczywistym dowodem na to, że Patrick ją kocha! - Kocham cię, Patricku - szepnęła cicho. Hepburn oblał się rumieńcem. - To, co czujesz, to wdzięczność. Z uwagi na to, że ocaliłem ci życie, wydaje ci się, że powinnaś odpłacić mi miłością, ale naprawdę nie musisz, Catherine. Cat pokręciła głową na myśl o tajemniczych zakamarkach męskich umysłów. - Chodź - odezwał się raźnym głosem Patrick. - Powinnaś pokazać się na dole. Wziął ją na ręce i zaczął schodzić ze schodów. - Jesteś niemal bezcielesna, jak elf.
- 411 -
Musisz więcej jeść, Catherine. - Postawił ją na podłodze u stóp schodów i pozwolił samodzielnie pójść do kuchni. Na jej widok kucharka dygnęła głęboko, lecz Cat ją podniosła ze słowami: - Proszę tego nie robić. To ja powinnam podziękować ci za to, że zostałaś w Spencer Park, ryzykując własnym życiem. - Lady Stewart, jest pani radością dla naszych oczu. - Pan Burke przytrzymał krzesło, by mogła usiąść. - Drogi panie Burke, czy kiedykolwiek będę w stanie odpłacić panu za pełne poświęcenia oddanie? To, co zrobił pan dla Maggie, przekraczało wszelkie obowiązki. - Obydwoje macie również moją dozgonną wdzięczność - powiedział Patrick. Pójdę zajrzeć do koni. Może zdołacie namówić moją żonę, by coś przekąsiła w tym czasie. W ciągu kolejnego tygodnia Catherine stopniowo nabierała sił i witalności. Jej twarz nie wyglądała już jak porcelanowa maska. Wieczorami Patrick kładł się przy
S
niej na kołdrze i leżał u jej boku, dopóki nie zasnęła. Wtedy wstawał z łóżka i do rana
R
krążył po sypialni jak uwięzione zwierzę.
W ciągu tych długich bezsennych godzin nie mógł przestać myśleć o złożonej przysiędze. Odejdę i zostawię ją w spokoju, jeśli okażesz jej miłosierdzie. Poprzedniej nocy niemal nie był w stanie się powstrzymać. Wiele razy był bliski chwycenia Cat w ramiona i zacałowania jej do nieprzytomności. Wciąż słyszał również słowa Maggie. Masz moc, Hepburn. Użyj jej! Ale tym razem nie oczekuj niczego w zamian! Przestroga Maggie nie przestawała brzmieć mu w uszach. Nie oczekuj niczego w zamian... nie oczekuj niczego w zamian. Wreszcie Patrick zrozumiał, co musi zrobić. Nie miał pojęcia, czy potrafi do końca odrzucić egoizm, wiedział jednak, że musi spróbować. Wziąwszy papier i pióro, spisał wyznanie swych win i oddał w ręce Catherine wszystkie dobra, które wniosła mu w dzień ślubu. Włożył list do koperty i zanim ją zapieczętował woskiem, wsunął jeszcze obrączkę. Kładąc list na nocnym stoliku, spojrzał na uśpioną żonę. Niech Bóg ma cię w swojej opiece, kociaku z piekła rodem.
- 412 -
Rozdział 36 Catherine obudziła się, odwróciła głowę na poduszce i uśmiechnęła się. Patrick zawsze wstaje tak wcześnie; nigdy nie zdołała się obudzić, zanim wstał z łóżka. Przeciągnęła się i westchnęła ze szczęścia, wiedząc, że mąż nie odszedł daleko. Wstała powoli i podeszła do okna. Nie zauważyła Patricka, lecz na widok Davida Hepburna, który w tej chwili wrócił z Windsoru, poczuła falę radości. Szybko się ubrała, rozczesała włosy i związała je wstążką. Do tego dnia Patrick zawsze znosił ją na dół, by się nie przemęczyła, jednak dziś dokona tego samodzielnie. Mocno zaciskając dłoń na poręczy, zeszła powoli ze schodów. Wyszła na dziedziniec, by przywitać w domu młodego Szkota. - Davidzie, tak się cieszę, że jesteś cały i zdrowy. Cały czas bardzo się
S
obawiałam o moją matkę. Masz może od niej jakieś wieści? - Zaraza nie dotarła do zamku windsorskiego, lady Stewart. To był prawdziwy
R
cud. Londyn i wiele innych miast nie miało tyle szczęścia, niestety. Pani matka i lady Carey czują się świetnie, ale okropnie się o panią martwią. Obiecałem, że natychmiast wyślę do nich wiadomość na temat pani zdrowia i samopoczucia. - Maggie i ja niestety nie miałyśmy szczęścia. Obie nie ustrzegłyśmy się przed chorobą. Maggie umarła, mnie zaś uratował i pielęgnował Patrick. - Tak mi przykro, lady Stewart. Śmierć Maggie to bolesny cios. Przeżycie zarazy jest zdumiewającym cudem. Dziękuję Bogu, że lord Stewart wrócił na czas. - Ja również, Davidzie. Pewnie umierasz z głodu. Chodź zjeść śniadanie. Upał zelżał mocno i zaraza chyba opuściła te strony. Pan Burke odesłał całą służbę do domów, lecz teraz stopniowo ludzie zaczynają wracać. - Epidemia zdaje się zanikać już wszędzie. Cat poszła z Davidem do kuchni. - Nie widziałam dziś mego męża. Czy ktoś wie, dokąd się udał? David upił trochę ale i otarł usta rękawem. - W stajni nie było Valianta.
- 413 -
- W takim razie pewnie odwiedza gospodarstwa. Do tej pory pozostawaliśmy w pełnej izolacji. Kucharka nie posiadała się ze szczęścia, smażąc jajka i bekon dla wygłodniałego Szkota, jednak, gdy ustawiła przed nim pełny talerz, Catherine nagle zbladła i szybko wyszła z kuchni. Powoli wspinała się na schody w nadziei, że zdoła powstrzymać nudności. A wydawało się, że dokuczliwe pozostałości zarazy ma już za sobą. Gdy dotarła do sypialni, zdawało jej się, że słyszy głos Maggie: To dzieciątko!. Podeszła do okna, odetchnęła głęboko i nudności odpłynęły. - Ciekawe, czy Maggie ma rację. Czy to w ogóle możliwe, że noszę pod sercem dziecko? - Zastanowiła się, kiedy po raz ostatni kochała się z Patrickiem i zaczęła cicho liczyć. - Królowa Anna odwiedziła nas na początku maja, jutro jest pierwszy września. - Spojrzała z powątpiewaniem na swą szczupłą figurę. - To niemożliwe, żebym była już czwarty miesiąc w ciąży.
S
Catherine poczuła się okropnie rozczarowana. Po chwili jednak uśmiechnęła się do siebie.
R
- Skoro już wyzdrowiałam, nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy znów spróbowali...
Odwracając się od okna, dostrzegła kopertę. Zadrżała, jakby zobaczyła wyjątkowo zły znak. Rozdarła ją i na dłoń wypadła jej obrączka. Patrick ją podniósł! Przypomniała sobie własne słowa: Zostaw ją! Hepburn ją podniesie, albo będzie tam leżała do końca świata! Cat zarumieniła się na wspomnienie własnej arogancji. Przeczuwając grozę, powoli rozwinęła list i usiadła na brzegu łóżka. Jeśli znów mnie porzuciłeś, Hepburn, jesteś wstrętnym draniem. Spojrzała na obrączkę. Powinnam była przyrzec, że nie tylko będziesz musiał ją podnieść, ale również paść na kolana i błagać mnie, bym ją przyjęła z powrotem! Była tak wściekła, że litery tańczyły jej przed oczami i minęło sporo czasu, zanim była w stanie przeczytać list.
- 414 -
Catherine! Błagam, przyjmij moje gorące przeprosiny, za wszystko, co Ci uczyniłem. Kontrakt, który podpisałem z królem Jakubem, był bezduszny i nie do przyjęcia. Szczerze żałuję bólu, jaki Ci wyrządziłem. Z tą chwilą zrzekam się wszelkich praw do Spencer Park, jakie nabyłem w dzień naszego ślubu. Oświadczam też, że nigdy nie będę oczekiwał, iż oddasz mi swe dziedzictwo w Seton, nie przyjmę także tytułu hrabiego Wintona. Pragnę Ciebie i tylko Ciebie, bez Twojej fortuny, tytułów czy ziem. Kocham Cię, Catherine, i pragnę jedynie, byś Ty kochała mnie. To, co czujesz w tej chwili, jest wdzięcznością; proszę nie myl jej z miłością. Złożyłem przysięgę, że jeśli przeżyjesz zarazę, zostawię Cię w spokoju. Wypełniam ją, wracając do Crichton. Proszę, daj sobie czas na pełne wyzdrowienie, a gdy poczujesz się zupełnie dobrze, napisz do mnie list, w którym przedstawisz mi swe życzenia. Jeśli pragniesz, bym nadal był Twoim mężem, natychmiast wrócę. Jeśli nie, zostanę w Szkocji.
Cat rzuciła list na podłogę.
R
S
Patrick Hepburn, lord Stewart
- Lord Łajdak Stewart! - wykrzyknęła. - Zostań sobie w Szkocji, nie dbam o to wcale! - Potarła skronie, chcąc odegnać gniew. Po chwili stwierdziła, że wpadając w złość, straciła wszystkie siły. Położyła się, by odpocząć. Postanowiła nie myśleć wcale o przeklętym demonie. Zamiast tego skupi się na sobie. Po pierwsze, zachowa spokój. Kiedy odzyska zdrowie i energię, zastanowi się, co robić dalej. Przez następne dwa tygodnie apetyt Catherine stale wzrastał. Gdy pewnego dnia spojrzała w lustro, musiała przyznać, że jej twarz nie jest już tak blada i wymizerowana. Każdego dnia chodziła z kwiatami na grób Maggie. Gałęzie drzew w sadzie uginały się już pod ciężarem jabłek i gruszek. Cat rozmawiała z Maggie, powierzając jej swe myśli, lecz wystrzegając się skupiania na emocjach. Choć, rzecz jasna, Maggie jej nie odpowiadała, wizyty te przynosiły Cat wielką ulgę.
- 415 -
Nie wspominała o Patricku Hepburnie, unikała tego tematu jak ognia. Któregoś dnia przyniosła bukiet purpurowych stokrotek o tej samej barwie, jak szkockie osty i wrzosy. Tama runęła i tłumione uczucia wylały się z niej wartką strugą. - Założę się, że miałaś rację, Maggie. Chyba jestem brzemienna. Wciąż mam poranne mdłości i zaczynam się dziwnie zaokrąglać. Niech piekło pochłonie Hepburna! Jak śmiał obdarzyć mnie dzieckiem, a potem mnie zostawić, bym z wszystkim musiała sobie radzić sama? Własne słowa uderzyły ją jak podmuch wiatru. Po raz pierwszy szczerze przyznała, że nie chce być sama. Zanim wróciła do domu, zaszła na łąkę, by spojrzeć na dzikie konie. Podeszły do niej ostrożnie, a po chwili pognały dzikim galopem, woląc własne towarzystwo od jej pieszczotliwych słów. Wieczorem jeszcze raz uważnie przeczytała list Patricka. Niektóre zdania zdawały się do niej krzyczeć z pergaminu: Przyjmij moje przeprosiny... kontrakt był bezduszny... szczerze żałuję... zrzekam się wszelkich praw... wypełniam przysięgę...
S
- Boże wszechmogący, co ja zrobiłam? - Cat podbiegła do lustra i dobrze
R
przyjrzała się własnemu odbiciu. - Nie chcę, by z miłości do mnie zmieniał się w kogoś, kto przeprasza, szczerze żałuje i nie myśląc o sobie, zrzeka się wszelkich praw. Cóż to, u diabła, za mężczyzna? Nie chcę, by się zmieniał. Kocham Patricka Hepburna takiego, jakim jest: dzikiego i nieokiełznanego! Chciała, by Patrick był dominujący, arogancki i szukał własnej korzyści. Chciała, by był pełen żądzy, lekceważący i niecywilizowany. Chciała, by nosił stare skórzane stroje i tę przeklętą baranicę, pachniał końmi i wykrzykiwał rozkazy. Chciała, by po prostu był sobą, bo dopiero wtedy ona będzie również mogła być sobą: małym kotkiem z piekła rodem! Stanowili idealnie dobraną parę. Nie miało dla niej znaczenia, czy ich jedność została zaplanowana w niebiosach, czy w piekle. Podbiegła do biurka i wyszperała czystą kartkę. Chciał, by napisała do niego list, w którym przedstawi swe życzenia. Catherine zanurzyła pióro w kałamarzu, lecz od razu je odrzuciła, plamiąc kleksami czysty papier. - Do licha z listami! Pojadę i sama się z nim rozmówię. W dniu ślubu Hepburn oddał mi Crichton i nie mogę się już doczekać, kiedy zobaczę mój zamek.
- 416 -
Poszła na dół i poprosiła pana Burke'a, by odnalazł Davida i przysłał go do biblioteki. Usiadła przy mahoniowym biurku, rozłożyła wielką mapę Anglii i Szkocji, po czym zaczęła ją studiować z ogromną uwagą. Tak ją to pochłonęło, że nie usłyszałaby stukania do drzwi. Na szczęście David stukał głośno. Cat podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się promiennie. - Wejdź, Davidzie. Potrzebuję twojej pomocy. - Ogromnie się cieszę, widząc panią w dobrym zdrowiu, lady Stewart. - Dziękuję. Ponieważ rzeczywiście całkowicie wyzdrowiałam, postanowiłam wyruszyć do Szkocji. Potrzebuję twej rady, jaką drogą powinniśmy się udać. David był ostrożny, jak każdy Hepburn. - My, lady Stewart? - Owszem - powiedziała popędliwie. - Podejdź i popatrz na mapę. David przesunął dużym, sękatym palcem po drodze z Hertford do Edynburga. - To zbyt długa droga, by dama mogła ją odbyć konno, a powozem będzie się
S
ciągnęła tygodniami. Ponadto w kraju może wciąż szaleć zaraza.
R
- Czytasz mi w myślach, Davidzie. - Celowo zignorowała ostrzegawczy ton jego głosu. Miała już wprawę w dyskutowaniu z Hepburnem. Przesunąwszy jego dłoń, pokazała na drogę z Hertford na wybrzeże. - Do Maldon droga jest krótka, a z pewnością znajdziemy tam jakiś statek, który zabierze nas do Leith. To najszybszy sposób dostania się do Szkocji. - Nie może pani jechać sama, lady Stewart - stwierdził stanowczo David. - Nie pojadę sama. Będę pod twoją opieką. - Lord Stewart urwie mi ja... - Urwie ci jaja, Davidzie? Jeśli nie zdobędziesz się na podróż ze mną, zwątpię, czy w ogóle jakieś posiadasz! David oblał się rumieńcem. - Zrobię wszystko, co pani rozkaże, lady Stewart. - Dziękuję. Spakuj się jeszcze dziś. Będę chciała wyruszyć o świcie. *** Rankiem, pakując bagaże Catherine na dach małego powozu, David zapytał: - Która służąca z nami pojedzie, lady Stewart?
- 417 -
- Minęło stanowczo za mało czasu od śmierci Maggie, bym mogła pomyśleć o zastąpieniu jej kimś innym. Poza tym świetnie sobie poradzę sama. David spojrzał wymownie na pana Burke'a, który ze wszystkich sił starał się zachować beznamiętny wyraz twarzy. Wreszcie, mamrocząc cicho, David wspiął się na ławeczkę obok stangreta. Pan Burke przytrzymał drzwi powozu. - Mam tu wino z imbirem, o które pani prosiła. Liczę na to, że znacznie złagodzi nudności. Dotknęła jego dłoni. - Dziękuję, panie Burke. Po zarazie choroba morska nie jest już niczym strasznym. *** W czasie dwudniowej podróży morskiej do Leith Catherine usiłowała nie zwracać uwagi na dręczące ją zawroty głowy i nudności. Powolutku sączyła imbirowe wino, przeklinając w duchu Patricka Hepburna za wszystko, co tylko przyszło jej do głowy.
R
S
Niewielki, szybki okręt wpłynął do portu w najciemniejszą godzinę przed świtem, a gdy Cat wyszła na pokład o poranku, rozpoznała miasto Leith. Patrząc na zatroskaną twarz Davida, domyśliła się, że młodzieniec obawia się zawieźć ją do Crichton.
- Wynajmij powóz, Davidzie. Zawieziesz mnie do mego dziadka, do Seton. - Nie wybiera się pani do Crichton? - zapytał z nadzieją w głosie. - Jeszcze nie dziś. Gdy dotrzemy do zamku Winton, będziesz mógł od razu wybrać się do Crichton. Pod żadnym pozorem nie mów mojemu mężowi, że jestem w Szkocji. - Podała mu kopertę. - Przekaż mu to, proszę. David spojrzał na list z niepokojem. - Czy lord Stewart mnie za to zabije? Uśmiechnęła się mimowolnie. - Założę się, że Patrick z utęsknieniem oczekuje mojego listu, jednak radziłabym ci oddalić się na czas, gdy będzie go otwierał.
- 418 -
Jadąc do Seton, Catherine w duchu rozmawiała z Maggie. Tak wiele bym dała, byś mogła być dziś przy mnie. Z całego serca kochałaś Szkocję. Cat poczuła ucisk w gardle i uśmiechnęła się smutno. Będę musiała się nią cieszyć za nas obie. Gdy tylko powóz zaturkotał na dziedzińcu Seton, pojawił się na nim Geordie i z radości wyrzucił w górę kapelusz. - Moja mała dziewuszko! Okropnie za tobą tęskniłem! Catherine prędko otworzyła drzwi powozu i wskoczyła mu w ramiona, a Geordie zakręcił nią dookoła, aż obydwojgu zawirowało w głowach. - Musimy to uczcić! Zaraz zwołam wszystkich i wyprawimy... - Nie, Geordie - przerwała mu Cat. - Chcę spędzić czas tylko z tobą. Mam ci tyle do opowiedzenia. David musi pożyczyć od nas konia. - Dzięki za bezpieczne dowiezienie mojej małej dziewuszki - rzucił pośpiesznie Geordie. - Konia znajdziesz w stajniach. Geordie zapłacił stangretowi, wziął bagaże Cat i ruszył energicznie w stronę zamku. Cat zwróciła się do Davida:
R
S
- Dziękuję ci z całego serca. Proszę, zachowaj mój przyjazd w tajemnicy. Chcę zrobić Patrickowi niespodziankę.
Tego wieczora po kolacji Catherine i Geordie rozmawiali przez wiele godzin. Trzymając na kolanach mruczącą cicho Tattoo, Cat sączyła whisky zmieszaną z wodą. Opowiedziała dziadkowi o przyjeździe króla do Whitehall, odwiedzinach królowej Anny w Spencer Park i koronacji w Westminsterze. Wreszcie musiała opowiedzieć o straszliwej pladze, która odebrała życie Maggie. Tuląc się do siebie, pocieszali się nawzajem po okropnym ciosie. - Niestety, ja także się zaraziłam i z pewnością bym umarła, gdyby nie przyjechał Patrick Hepburn i nie wyrwał mnie ze szponów śmierci. Geordie spojrzał na nią uważnie. - Nie wydaje ci się, że już czas wyjść za chłopaka i uwolnić go od cierpień samotności? - Wyjść za niego? - zapytała zaskoczona. Dziadek nie wie, że już jestem mężatką!
- 419 -
- Zanim wyjechał do Anglii z królem, zapytał mnie, czy mam coś przeciwko waszemu małżeństwu. Odpowiedziałem mu, że decyzja należy wyłącznie do ciebie. Gdy dwa miesiące później wrócił do domu bez żony, wszyscy doszli do wniosku, że dałaś mu kosza. Po okolicy krążyły plotki, że Hepburn chodzi wściekły jak rosomak. - Skąd znasz te plotki? - Cóż, Andrew poślubił tę ślicznotkę, Jenny Hepburn. To ona nam powiedziała, że jego lordowska mość wrócił bez panny młodej. Gdybyś zmieniła zdanie i chciała go mieć za męża, wyprawiłbym wam huczne wesele, Catherine. Cat zaniemówiła. Czyżby nikt w Szkocji nie wiedział, że od dawna jest lady Stewart? Czy ten demon Hepburn zamierzał utrzymywać w tajemnicy, że się ożenił? Przeszył ją dziwny dreszcz. Może nie jest tak święty, jak list z przeprosinami, który mi zostawił? Uścisnęła Geordiego. - Jutro wybiorę się do Crichton i raz na zawsze rozwiążę kwestię zamążpójścia. - Nie chcę, byś jeździła sama. Dam ci Andrew do towarzystwa.
S
- Wołałabym, żebyś sam ze mną pojechał, dziadku.
R
Szeroki uśmiech rozjaśnił pomarszczoną twarz Geordiego. - Pójdę już do łóżka. Muszę się dobrze wyspać. Chcę jutro wyglądać oszałamiająco.
Wzięła pod pachę czarnego kota, ucałowała dziadka na dobranoc i ruszyła do sypialni. Gdy wspinała się po schodach, z każdym pokonanym stopniem rosła w niej radość, że już niedługo zobaczy Patricka Hepburna. *** David Hepburn poczuł niewypowiedzianą ulgę, gdy zawitawszy w Crichton, dowiedział się, że lord Stewart pojechał na polowanie. Odświeżywszy się nieco, udał się do zamkowej wielkiej sali i odmalował przerażające obrazy plagi, jaka nawiedziła Anglię, choć w cudowny sposób oszczędziła szkocką ziemię. Żołnierze w skupieniu słuchali wstrząsających opisów i wszyscy wierzyli szczerze, że choć granica między dwoma krajami pozornie zniknęła, w cudowny sposób uchroniła ich przed epidemią. David zapytał Jocka: - Czy lord Stewart nie mówił wam, że pielęgnował w czasie plagi własną żonę? O mało nie został wdowcem!
- 420 -
- Patrick się ożenił? - Król Jakub udzielił ślubu Patrickowi i Catherine Seton Spencer już pierwszego dnia pobytu w Whitehall. Czyżby nic wam nie powiedział? Jock pokręcił głową. - Od pięciu miesięcy jest żonaty i nie puścił pary z ust! Za to ciągle się samotnie wałęsa. Następnego ranka, gdy wszyscy mężczyźni Crichton spożywali śniadanie w wielkiej sali, David ujrzał przez okno dwa psy i domyślił się, że Hepburn wraca z polowania. Po chwili na dziedziniec wpadł Patrick, trzymając wodze jucznego konia, dźwigającego na grzbiecie upolowaną sarnę. David dokończył śniadanie i przeciągnął się. Czuł, że powinien jak najprędzej dopełnić nieprzyjemnego obowiązku i mieć to już za sobą. Zszedł do stajni i przy wejściu zaczekał na swego pana. Gdy tylko Patrick rozpoznał wysokiego rudzielca, ściągnął brwi w niespokojnym grymasie.
R
S
- David! Skąd się tu wziąłeś, człowieku? Czy coś się stało? - Nie. Wszystko było w jak najlepszym porządku, gdy opuszczałem Spencer Park. - Z ociąganiem sięgnął do kieszeni dubletu i wyjął kopertę. Oczy Patricka zalśniły triumfem.
- Przywiozłeś dla mnie list! - W okamgnieniu zeskoczył z siodła i chwycił kopertę. Rozdarł ją natychmiast, lecz nie znalazł listu. Wytrząsnął zawartość koperty na dłoń i z niedowierzaniem przyglądał się małej złotej obrączce. Spojrzał na Davida i szybko ukrył targające nim emocje, jednak kapitan dostrzegł ból w jego spojrzeniu. Chryste, odesłała mi obrączkę! Patrick był zdruzgotany.
- 421 -
Rozdział 37 Catherine stała przed owalnym lustrem i przyglądała się krytycznym wzrokiem swemu odbiciu. Twarz jej straciła już zabiedzony wyraz, zaś pełne policzki czyniły ją jeszcze bardziej atrakcyjną. Włosy zwinęła w kok, zostawiając na skroniach dwa maleńkie loki. Biały pikowany dublet okazał się nieco ciasny w biuście, a by wcisnąć się w aksamitne spodnie do konnej jazdy, musiała stoczyć prawdziwą walkę. Zdała sobie sprawę, że następnym razem włoży na siebie ten strój dopiero, gdy powije dziecko. Schowała list Patricka do kieszeni i uśmiechnęła się do siebie. - En garde, lordzie Łajdaku Stewarcie! W jadalni podeszła do niej Tattoo i otarła się o jej łydki. - Witaj, kiciu. Gdzie zniknęłaś w nocy?
S
- Ta czarna łotrzyca śpi teraz ze mną - wyznał Geordie.
R
Catherine roześmiała się wesoło.
- Zakładam, że to raczej ona wcisnęła ci się do łóżka niż na odwrót. - Nagle zarumieniła się, wspominając, że podobnie było z nią i Hepburnem. Cudowny jesienny poranek wprost stworzony był do przejażdżki. Na dziedzińcu czekały już na nich osiodłane konie. Cat uśmiechnęła się do chłopca stajennego, pamiętającego, na której klaczy jeździła w czasie ostatniego pobytu w Crichton. Skierowali się na południe. Przecinając rzekę, Catherine zwolniła do stępa, zaś Geordie podążał za nią, by nie zachlapać jej eleganckiego stroju. W połowie drogi do Crichton Cat całkowicie zatopiła się w myślach o spotkaniu z mężem. Gdy mijali jodłowy zagajnik, nagle wyskoczył z niego jeździec, płosząc ich konie. Wierzchowiec Geordiego stanął dęba i zrzucił go z siodła, klacz Cat puściła się pędem przed siebie i dopiero po kilku minutach dała się okiełznać. Catherine szybko
- 422 -
zawróciła do dziadka, lecz jej oczom ukazał się przerażający widok. Kuzyn Malcolm trzymał Geordiego potężnym ramieniem za szyję. W drugiej ręce miał sztylet. - Uciekaj, Catherine! - krzyknął Geordie. Malcolm wbił mu czubek noża w szyję. Zdrajca! Patrick miał rację. Malcolm naprawdę zrobi wszystko, by zostać hrabią Wintonem. Ulegając nagłemu impulsowi, chciała najechać na kuzyna koniem, jednak zanim się zorientowała, co się dzieje, Malcolm chwycił ją za kostkę i ściągnął z siodła. - Zostaw go, sukinsynu! - krzyknęła Cat, sięgając po własny sztylet. Serce podeszło jej do gardła, gdy stwierdziła, że nie ma go przy sobie. Naraz z całą pewnością zdała sobie sprawę, że obydwoje zginą, jeśli sama nie znajdzie sposobu na ocalenie. - Jesteś głupcem, Malcolmie Lindsay! Nawet, jeśli zabijesz nas oboje, nie odziedziczysz Seton! Malcolm zmrużył oczy.
R
S
- Nic mnie nie powstrzyma przed odebraniem ci dziedzictwa, zepsuta angielska dziewko!
- Kiedy umrze Geordie, ja dziedziczę Seton. Kiedy ja umrę, dostanie go mój mąż, Patrick Hepburn.
- Kłamliwa dziwko! - Zacisnął dłoń na gardle Geordiego. - Nigdy nie wyjdziesz za Hepburna! - Król Jakub Stuart osobiście udzielił nam ślubu już pięć miesięcy temu! *** Patrick wpatrywał się w obrączkę niewidzącym spojrzeniem. Nagle zamigotał wokół niego złoty blask. Zacisnął palce i spojrzał na Davida. - Catherine tu jest! Przywiozłeś ją do Szkocji! David zawahał się i zarumienił. - Prosiła mnie, bym tego nie mówił. - Chryste Wszechmogący, ona jest blisko i grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo! - Wskoczył na siodło i zakrzyknął na psy: - Szukaj! David nie czekał dłużej. Gdy Hepburn wypadł z dziedzińca w ślad za psami, pobiegł do stajni osiodłać konia. Po drodze krzyknął do kilku żołnierzy:
- 423 -
- Lord Stewart przeczuwa kłopoty. Może potrzebować naszej pomocy. *** Catherine krzyknęła ze zgrozy, gdy Malcolm uniósł rękę ze sztyletem. Jej ostrzeżenie w ogóle go nie obeszło; wciąż zamierzał popełnić morderstwo. Malcolm wbił sztylet w pierś Geordiego. Wyszarpnął ostrze i miał zamiar wbić je ponownie, gdy nagle potężny pies rzucił mu się do gardła. Krzyk Malcolma zamarł, gdy jego usta wypełniły się krwią. - Szatan, Sabat! Dzięki Bogu! - Odwracając oczy od zakrwawionego kuzyna, Cat podbiegła do dziadka. - Geordie! Możesz wstać? - Zostaw go, Catherine! Niech leży! - Patrick niemal sfrunął z siodła. - Jesteś cała, kotko z piekła rodem? Trzymając się za gardło, pokiwała głową. Czuła, że kolana jej zmiękły z ulgi. Patrick ukląkł przy Geordiem, by obejrzeć jego ranę. - Uratowała cię skórzana sakiewka! Ostrze ledwie cię musnęło. - Słysząc stukot
S
kopyt, zerknął na Davida. - Zabierz lorda Wintona do Crichton. Trzeba zatamować krwawienie.
R
Hepburn podniósł się z kolan i Catherine rzuciła mu się w ramiona. - Patricku! Malcolm zamierzał nas obydwoje zabić! Szatan nas uratował. Odgarnął potargane loki z jej czoła.
- To była Sabat. Spodziewa się szczeniąt, jest więc ogromnie opiekuńcza. Poczuł drżenie Cat. - Dobrze się czujesz, kochanie? Kiwnęła głową i zapytała z wahaniem: - Czy on nie żyje? - Owszem. Myśliwskie psy zawsze zabijają zwierzynę. - Spojrzał na żołnierzy, którzy nadjechali zwartym szykiem. - Zabierzcie to ścierwo do Seton i wyjaśnijcie jego bratu, co się tu wydarzyło. Zapewnijcie go też, że hrabiemu nic już nie grozi. W potężnych ramionach męża Catherine czuła się zupełnie bezpieczna. Spojrzała mu w oczy i dostrzegła, że są pociemniałe z gniewu. Potrząsnął nią za ramiona. - Ty lekkomyślna dziewko! Ledwo wyrwałem cię z objęć zarazy, ruszasz w podróż do Szkocji z samym tylko Davidem i znów ryzykujesz życiem! Cat,
- 424 -
powiedziałem ci przecież, żebyś napisała do mnie, a ja przyjadę. Co, do diabła, się z tobą dzieje? Hepburn miał na sobie baranicę, zaś jego twarz pokrywał dwudniowy zarost. Catherine zachwiała się. - Nie wściekaj się na mnie, Patricku. - Niby dlaczego? Dlatego że jesteś brzemienna? Odpowiadaj, kiedy pytam! - Jestem brzemienna. - Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. - Naprawdę masz dar jasnowidzenia. - Powinienem cię zbić na kwaśne jabłko za te szaleństwa, kocie z piekła rodem. Nie ruszaj się - rozkazał. Wskoczył na siodło i podniósłszy ją, usadził przed sobą. Cat zobaczyła lecącego ku nim Tora. Zadrżała na myśl, czego sprytny ptak tu szuka. Oko za oko! - Jesteś gotowa włożyć obrączkę? - zapytał Patrick. Cat zadarła nos do góry.
R
S
- Nawet się nie waż przypuszczać, że wybaczę ci to, iż znowu mnie porzuciłeś! - Dokończymy tę sprzeczkę na osobności. Mam zamiar przenieść lady Stewart przez próg Crichton i lepiej, by w tym momencie na twych ustach gościł szczery uśmiech, kotko z piekła rodem.
Cat miała wystarczająco dużo rozsądku, by nie sprzeciwiać się aroganckiemu demonowi. Uśmiechnęła się do siebie, przekładając bitwę na wieczór, gdy znajdą się sami w sypialni. Zadrżała na tę myśl. Cały klan Hepburnów zgromadził się w wielkiej sali, by powitać nową panią. Geordie siedział w fotelu z ciasno obandażowaną piersią i drugą już szklaneczką whisky. Uśmiechnął się do Catherine. - Zatem mówiłaś prawdę, że król Jamie połączył was węzłem małżeńskim? Hepburn uniósł ciemną brew. - Całe szczęście, że jesteśmy już małżeństwem. Za mniej niż pięć miesięcy Catherine powije ci prawnuka. - Szczęściarz z ciebie Hepburn. Toast!
- 425 -
Gdy wszyscy już dzierżyli szklanki whisky lub kufle piwa, Geordie wzniósł toast za przyszłego dziedzica Crichton. Catherine już miała się napić, lecz Patrick wyrwał jej z dłoni szklaneczkę. - Nie wydaje mi się, lady Stewart. Zdołała jakoś utrzymać język za zębami, a nawet się uśmiechnąć, lecz jej złote oczy niebezpiecznie zalśniły. Patrick ukrył rozbawienie i szepnął jej do ucha: - Idź na górę i zdrzemnij się trochę. Chcę, byś była wypoczęta i świeża, gdy wieczorem udamy się na spoczynek. *** Kolację zjedli z Geordiem i Jockiem. Catherine wiedziała, że po tej ilości whisky Geordie na pewno nie czuje bólu, bała się jednak, że zasłabnie następnego dnia. - Powinieneś już leżeć w łóżku. Doznałeś dziś sporego szoku. Geordie mrugnął do Patricka.
S
- Chcesz, żebym się położył, żeby mieć pretekst do wczesnego udania się do
R
sypialni. Nowożeńcy nie potrzebują pretekstów, Catherine. Idźcie już, dziewuszko. Rzuć się na niego!
Tym razem Hepburn nie zdołał ukryć uśmiechu. Ujął ją za rękę i wyprowadził z jadalni. Gdy tylko zniknęli w korytarzu, Catherine wyszarpnęła mu dłoń i sztywno pomaszerowała schodami do sypialni. Jej krągłe pośladki były tak kuszące, że Patrick musiał założyć dłonie za plecy. Gdy dotarli na górę, otworzył przed nią drzwi. Catherine nigdy wcześniej nie oglądała sypialni Hepburna, rozglądała się więc ciekawie. Całą jedną ścianę zajmował kominek z różowego granitu, rzeźbiony w róże Hepburnów. W przeciwnej ścianie wykuto dwie długie i wąskie szczeliny. Zapewne miały one swe zadania obronne, mogły jednak również służyć za okna. Nie miały szyb, jednak w ścianie przytwierdzono okiennice, które można było zamykać w wyjątkowo zimne noce. Odważyła się zaledwie musnąć spojrzeniem ogromne łóżko z purpurowymi zasłonami, za to uważnie przyjrzała się ścianie zabudowanej półkami z książkami. Stały przy nich wygodne fotele z poręczami rzeźbionymi w lamparty. Przed ko-
- 426 -
minkiem leżała skóra rysia, zaś na łóżku piętrzyły się jeszcze inne futra. To pasuje do dzikiego demona! - A zatem? Odwróciła się, by spojrzeć mu w twarz. Stał cierpliwie, z rękami założonymi na plecy. Cat wyszarpnęła list z kieszeni dubletu i pomachała mu nim przed nosem. - Co to za brednie? Patrick zdołał ukryć zdumienie. - Sądziłem, że to list, w którym wyjaśniam ci moje honorowe postępowanie. - „Z tą chwilą zrzekam się wszelkich praw do Spencer Park" - zacytowała zjadliwym tonem. - Dlaczego, u diabła? Bym nie próbowała się zbyt swobodnie poczuć w twoim Crichton? Z pewnością nie zamierzasz zostawić mi na głowie wielkiej posiadłości z całym tym cholernym bydłem? Niby po co wychodziłam za ciebie za mąż, Hepburn? - Jeśli pragniesz, bym kierował Spencer Park, oczywiście zrobię to.
S
- Oświadczasz również, że nigdy nie będziesz chciał przyjąć moich ziem w
R
Seton! Czy jesteś wyprany z ambicji? Czy może nie czujesz się na siłach zająć jeszcze hrabstwem Seton i tutejszymi stadami? A może wołałbyś spędzać czas na królewskim dworze?
- Skoro pragniesz, bym zarządzał również twoim dziedzictwem w Seton, chętnie to zrobię. - „Nie przyjmę także tytułu hrabiego Wintona" - ciągnęła dalej Cat. - Czy ten tytuł nie wydaje ci się wystarczająco dobry, Hepburn? - Tym razem nie ustąpię, Catherine. Nie przyjmę tytułu twego dziadka. Przyszedłby do mnie poprzez małżeństwo, nie różniłoby się to więc niczym od trywialnego kupowania tytułu, a na to jestem zbyt dumny. Jeśli będziemy mieli syna, on odziedziczy tytuł hrabiego Wintona. - Zrobił krok w jej stronę. Nie chciał jej przestraszyć, ale wyraźnie rzucał jej wyzwanie. - Jesteś gotowa włożyć znów obrączkę? Zadarła do góry nos. - Tylko wtedy, jeśli oddasz mi kolczyki i pierścionek zaręczynowy!
- 427 -
Sięgnął do kieszeni koszuli i podał jej na dłoni żądane przedmioty. - Jeszcze coś, lady Stewart? - Owszem! Nie będzie więcej żadnych Margreth, albo odpłacę ci pięknym za nadobne i znajdę kochanka. Mam już adoratora w Szkocji! W jednej chwili Hepburn zapłonął gniewem: - Kim on jest?! Wkładając kolczyki, szperała w pamięci w poszukiwaniu stosownego nazwiska. - Sir Robert Carr, królewski faworyt! Rozbawienie zalśniło w oczach Patricka. Wreszcie nie wytrzymał i zgiął się wpół ze śmiechu. - Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni - syknęła. - Co cię tak, do cholery, bawi? Patrick ogarnął ją ramionami. Nie miał zamiaru zatruwać jej niewinności opowiadaniem o homoseksualizmie. Spojrzał na jej prześliczną twarz. - Nie mogę po prostu powiedzieć, że cię kocham, Catherine. Uwielbiam cię, czczę i szaleję za tobą. Jesteś moim skarbem. - Pochylił się i pocałował kuszące usta
S
Cat. Po chwili uniósł głowę. - Zamierzam kochać cię czule i delikatnie przez całą noc, kociaku z piekła rodem.
R
- Do czarta z czułością i delikatnością, Hepburn. - Wbiła paznokcie w jego ramiona. - Chcę, byś pozostał dziki i nieokiełznany!
- 428 -