0 Debbie Macomber ŁZY SZCZĘŚCIA Tytuł oryginału: The Matchmakers 1 ROZDZIAŁ PIERWSZY – Danny, pośpiesz się i zjedz swoje płatki – zawołała Dori Robert...
6 downloads
20 Views
947KB Size
Debbie Macomber
ŁZY SZCZĘŚCIA Tytuł oryginału: The Matchmakers
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY – Danny, pośpiesz się i zjedz swoje płatki – zawołała Dori Robertson, przebiegając z łazienki do sypialni. Szybko wciągnęła na siebie tweedową spódnicę i sweter, włożyła czarne, skórzane czółenka i wróciła do kuchni. – A ty, mamo, nie będziesz jeść? – Nie ma czasu. Tak szybko, jak tylko mogła, Dori posmarowała dwa kawałki chleba masłem orzechowym i galaretką, złożyła kanapkę, a następnie sięgnęła do lodówki i wyjęła pomarańczę. Wepchnęła to wszystko do brązowej pa-
S R
pierowej torebki z rysunkiem kota. Uniosła pokrywkę słoja z ciastkami i wsunęła do środka rękę; niestety, jej palce napotkały jedynie garść okruchów. Żytnie krakersy będą musiały mu wystarczyć. – Jak to się dzieje, że rano zawsze musimy się tak śpieszyć? – zapytał jedenastoletni Danny.
Dori roześmiała się. W jej życiu rzadko zdarzały się okresy, kiedy wszystko szło tak, jak naprawdę powinno.
– Ponieważ twoja matka ma trudności ze wstawaniem. – Czy kiedy tata żył, też się spóźniałaś?
Dori odwróciła się i oparła o blat kuchenny. Skrzyżowała ręce na piersi. – Nie. Twój ojciec zawsze przynosił mi filiżankę kawy do łóżka. Brad miał swój specjalny sposób na budzenie jej za pomocą kawy i pocałunków. Ale teraz Brada już nie było i samotnie musiała stawiać czoło światu. Jednakże poranki pełne zamieszania i pośpiechu i tak były lepsze od długich, samotnych nocy.
1
– Czy chcesz, żebym przynosił ci kawę? Przecież mogę – zaoferował się Danny. – Wiele razy widziałem, jak to robisz. Poczuła, jak jej gardło zaciska się w nagłym przypływie miłości do syna. Dori z trudem przełknęła ślinę. Z każdym dniem Danny był coraz bardziej podobny do swojego ojca. Spojrzała łagodnie w błyszczące, niebieskie oczy syna, na jego piegowaty nos. Oczy Brada także miały ten odcień głębokiego błękitu, ale piegi bezsprzecznie należały do niej. Przygryzła wargi i odwróciła się z powrotem do kuchennego blatu, wzięła do ręki filiżankę i upiła łyk zimnej kawy. – Bardzo mi miło, że o mnie myślisz – powiedziała. – A więc mogę?
S R
– Pewnie. To może pomóc. A teraz wyszczotkuj zęby i ubieraj się. Kiedy zniknął w korytarzu, Dori zaniosła pustą miskę po płatkach do zlewozmywaka. Poranna gazeta leżała otwarta na stole, więc złożyła ją i odsunęła na bok.
Danny miał zwyczaj przeglądać dodatek sportowy, ale ostatnio patrzył również na ogłoszenia. Nie prosił jej o nic specjalnego i nie potrafiła sobie wyobrazić, co mogło go zainteresować na kolumnie z ogłoszeniami. Och, te dzieciaki! Kiedy była w jego wieku, w gazetach interesowała się tylko komiksami i kącikiem porad Dear Abby. Chociaż, jeśli się nad tym zastanowić, teraz też nie czytała więcej. Dori wycofywała samochód na wąską ulicę, a Danny czekał już na zewnątrz, żeby zamknąć drzwi. – Pewnego dnia – mruknęła, kiedy Danny wsiadł do samochodu – zamierzam zainstalować tutaj automatyczne drzwi. Danny spojrzał na nią zdumiony. – A po co? Przecież masz mnie. 2
– Masz rację, po co? Przez kilka minut w samochodzie panowała cisza. To było dość niezwykłe, więc Dori dwukrotnie zerknęła na syna. Danny był wyraźnie zasmucony, ale nie zamierzała go wypytywać, dlaczego. Wiedziała, że jej syn przemówi, kiedy będzie na to gotowy. – Mamo, od jakiegoś czasu chcę cię o coś zapytać – zaczął nieśmiało i znów zamilkł. – O co? – odparła Dori, myśląc o tym, że ruch na ulicach Seattle każdego ranka staje się coraz gorszy. A może to nie korki są większe, tylko ona wychodzi z domu coraz później. – Bo właśnie myślałem.
S R
– A czy to nie bolało? – To był ich stary dowcip, ale tym razem Danny nie zareagował na niego tak jak zwykle.
– Hej, chłopcze, to coś poważnego, prawda? Danny wzruszył ramionami.
– Cóż, wiem, że kochałaś tatę i w ogóle, ale myślę, że nadszedł czas, żebyś znalazła dla mnie nowego tatę.
Dori ze wszystkich sił nacisnęła na hamulec. Samochód zatrzymał się z piskiem opon na czerwonym świetle. Popatrzyła na syna oczami szeroko otwartymi ze zdumienia.
– Czas, żebym co zrobiła?– zapytała z niedowierzaniem. – Znalazła ci nowego tatę? – Mamo, to już pięć lat. Tata z pewnością nie chciałby, żebyś go opłakiwała przez resztę swojego życia. Za rok idę do gimnazjum, a dzieci w moim wieku naprawdę potrzebują taty. Dori otworzyła usta w poszukiwaniu mądrych słów, ale chwilowo nie znalazła żadnych. 3
– Mogę ci robić kawę każdego ranka, ale to nie wystarczy. Potrzebujesz męża. A ja potrzebuję taty. – To wszystko jest takie... nagłe, nie sądzisz? – Nie, myślę o tym już od dłuższego czasu. – Danny odwrócił głowę i pokazał za siebie. – Hej, mamo, minęłaś szkołę. – A niech to! – Wrzuciła kierunkowskaz i zjechała na prawy pas, prawie wcale nie zerkając w lusterko. – Mamo... uważaj! – wrzasnął Danny, kiedy zderzak ich dodge'a zaledwie o włos minął maskę kosztownego, zagranicznego samochodu. Dori ledwie uniknęła kolizji.
S R
Kierowca zagrożonego samochodu z wściekłością nacisnął klakson i skręcił za nią w boczną uliczkę, która prowadziła do szkoły. – Ten facet, którego prawie stuknęłaś, jedzie za nami. I wygląda na naprawdę wkurzonego.
– Świetnie. – Dori zacisnęła dłonie na kierownicy. Ten dzień z minuty na minutę zapowiadał się coraz gorzej.
Danny ciągle patrzył za siebie i na bieżąco komentował wydarzenia. – A teraz zapisuje sobie twoje numery.
– Znakomicie. I co zamierza zrobić? Chce dokonać obywatelskiego aresztowania? – A może to zrobić? – Tak. Wygląda na takiego, co mógłby – powiedziała, opierając swój sąd na podstawie twardego, zawziętego oblicza, które przez chwilę mignęło jej w tylnym lusterku. Głęboko osadzone ciemne oczy gorzały w wyrazistej twarzy ozdobionej szopą gęstych, czarnych włosów, ułożonych do tyłu, tak że mogła wyraźnie dostrzec twarde rysy. Nie można było nazwać go przy-
4
stojnym, ale z pewnością biła od niego aura męskości. Przywodził na myśl facetów, o których zwykło się mówić: To twardziel. – Poznaję go – powiedział Danny. – A przynajmniej tak mi się wydaje. – Kto to jest? – Dori skręciła w prawo i zwolniła, żeby zatrzymać się przed wejściem do szkoły podstawowej Cascade View. Mężczyzna z BMW zatrzymał się tuż za nią i wysiadł z samochodu. – Wygląda znajomo – powtórzył Danny, z wysiłkiem marszcząc brwi. – Ale nie wiem, skąd go znam. Dori sięgnęła do klamki, otworzyła drzwi i wysiadła. Odrzuciła na ramię ciężkie pasmo kasztanowych włosów i ruszyła w kierunku wysokiego,
S R
dobrze zbudowanego mężczyzny. Niewątpliwie drogi garnitur i kosztowne skórzane buty sprawiały, że nieznajomy był jeszcze bardziej onieśmielający. Patrzył na nią. Jego oczy, intrygujące i przykuwające uwagę, tkwiły w twarzy, która nadawała mu wygląd człowieka zdolnego jednym ruchem brwi pchnąć milionową armię do walki... albo do pokrajania jej na plasterki. Dori postanowiła, że nie da się wyprowadzić z równowagi. Chociaż gestem nakazała Danny'emu pozostać w samochodzie, chłopiec najwyraźniej uważał, że może potrzebować jego pomocy. Dori nie zamierzała się z nim spierać.
– Nie podoba mi się, kiedy ktoś za mną jedzie. – Postanowiła, że atak jest najlepszą formą obrony. – A ja nie lubię, kiedy się mnie spycha z drogi. – Przepraszam za to, ale znajdował się pan w martwym punkcie i kiedy chciałam zmienić pas... – Nawet pani nie spojrzała w lusterko.
5
– Oczywiście, że spojrzałam – odparła Dori nieco głośniej. I nagle dostrzegła na garniturze mężczyzny dużą, brązową plamę. Z trudem powstrzymała cisnący się na usta uśmiech. – A co, według pani, jest takiego zabawnego w tej historii? – zapytał gniewnie. Dori wbiła wzrok w chodnik. – Przepraszam. Nie chciałam być nieuprzejma. – Najlepsze, co może pani zrobić, to trzymać się z daleka od samochodu. Dori położyła ręce na biodrach i postąpiła krok naprzód.
S R
– W razie, gdyby pan nie wiedział, informuję pana,że w stanie Waszyngton jest takie prawo, które zakazuje picia czegokolwiek w trakcie jazdy. Nie może mnie pan winić za to, że się pan oblał kawą. Po pierwsze, w ogóle nie powinien pan jej mieć w samochodzie.
– Niemalże spowodowała pani wypadek. – On także postąpił krok naprzód i Dori zadrżała, kiedy zobaczyła, jak w jego oczach zapalają się iskierki gniewu.
– Przecież już pana przeprosiłam – odparła Dori, wiedząc, że jeżeli kłótnia potrwa jeszcze chwilę, z pewnością wyjdzie z niej jako przegrana. Wiedziała, kiedy powinna się wycofać. Jej ojciec zawsze mawiał, że prawdziwie odważny człowiek zawsze wie, kiedy ustąpić. – Jeżeli ma to pana ugłaskać, zgadzam się zapłacić za czyszczenie garnituru. Zabrzmiał szkolny dzwonek i Danny pospieszył do samochodu po książki i drugie śniadanie. – Mamo, muszę lecieć. Dori właśnie przekopywała torebkę w poszukiwaniu karty kredytowej.
6
– Baw się dobrze, kochanie. – Miała nadzieję, że chociaż jedno z nich będzie miało dobry dzień. Jej z pewnością nie zapowiadał się obiecująco. – Nie zapomnij, że po szkole mam trening – przypomniał jeszcze, idąc w kierunku schodów. – Nie zapomnę. – I, mamo? – Tak, Danny? – zapytała z irytacją. – Obiecujesz, że zastanowisz się nad tym, o czym rozmawialiśmy? Dori spojrzała na niego bez żadnego zrozumienia w oczach. Wyraźnie nie kojarzyła, o co mu chodzi.
S R
– No wiesz, o tym, żeby znaleźć dla mnie nowego tatę? Dori poczuła, jak gorący rumieniec wypełza jej na twarz. Odwróciła wzrok od mężczyzny stojącego naprzeciwko i syknęła przez zęby: – Dobrze, zastanowię się.
Danny uśmiechnął się szeroko i pobiegł do szkoły. Dori usiłowała pokryć zmieszanie, gwałtownie grzebiąc w torebce. Inny człowiek z pewnością coś by powiedział, żeby rozładować napięcie, ale nie ten.
– Jestem pewna, że gdzieś tu mam swoją kartę.
– Proszę o tym zapomnieć – powiedział mężczyzna gburowato. – Nie – upierała się – jestem za to odpowiedzialna, więc zapłacę. – Dori nie była w stanie znaleźć karty, więc napisała swoje imię, nazwisko i adres na odwrocie listy z zakupami. – Proszę – powiedziała, podając mu świstek papieru. Spojrzał na kartkę przelotnie i wsunął ją do kieszonki w marynarce. – Dziękuję pani, pani Robertson. – To była moja wina. 7
– Chyba już to pani mówiła. – Zdawało się, że nic nie jest w stanie skruszyć granitowej fasady jego twarzy. – Będę czekać na rachunek, panie... ? – Parker. Gavin Parker. – Ruszył w kierunku swojego samochodu. Imię i nazwisko wydało się Dori znajome, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie je słyszała. Dziwne. Danny także go rozpoznał. – Panie Parker! – zawołała. – Tak? – Odwrócił się zirytowany. – Proszę mi wybaczyć, ale zastanawiam się, czy mogłabym spojrzeć na kartkę, którą panu dałam.
S R
Zacisnął usta niezadowolony, ale wyjął kartkę z kieszeni i podał jej niecierpliwym ruchem.
Przebiegła wzrokiem listę zakupów, z nadzieją, że zapamięta zapisane na niej produkty.
– Dziękuję. Chciałam się tylko upewnić, że wszystko zapamiętałam. Popatrzył na nią zimno, ale kiedy Dori była już z powrotem w samochodzie i jechała w kierunku agencji ubezpieczeniowej, postanowiła natychmiast zapomnieć o nim i o tej całej przykrej sytuacji. Tylko wspomnienie jego zimnych oczu sprawiło, że dreszcz przebiegł jej po plecach. Chociaż jego usta były całkiem intrygujące. Nie to, żeby zazwyczaj zwracała uwagę na męskie usta. Ale nieznajomy miał bardzo ładne usta, mocno wykrojone. Wiele kobiet lubi takie usta. I był mocno zbudowany, ale jednocześnie poruszał się z gracją... Dori pomyślała, że chyba za bardzo się rozpędza. Co z niej za idiotka. Postanowiła, że nie zamierza dłużej poświęcać temu arogantowi ani minuty więcej. Kiedy dojechała na miejsce, parking dla pracowników był pełen, więc musiała sobie znaleźć miejsce na ulicy, co o tej porze poranka było prawie 8
niemożliwe. Na szczęście udało jej się wcisnąć w wąską przestrzeń w odległości zaledwie trzech budynków od miejsca, gdzie pracowała jako agentka ubezpieczająca właścicieli domów. Kiedy wreszcie dotarła do swojego biurka, była poirytowana, wyczerpana i spóźniona dziesięć minut. – Spóźniłaś się – oznajmiła Sandy Champoux, kiedy Dori opadła na krzesło. – Nie zauważyłam – odparła Dori sarkastycznie, stawiając torebkę na niższej półce i natychmiast wbiła wzrok w akta leżące na jej biurku, ze wszystkich sił udając, że pracuje, gdyż jej szef, pan Sandstrom, właśnie przebiegł obok.
S R
– Zawsze udaje ci się tak wyglądać, jakbyś zasiadła przy biurku o właściwej porze – powiedziała Sandy, ignorując sarkastyczną uwagę Dori. – Co się stało tym razem?
– Co masz na myśli? Czy paskudnego faceta w drogim garniturze, którego prawie mi się udało rozjechać, czy to, że Danny zasugerował, abym poszukała dla niego nowego tatusia? – Wiesz, że on ma rację.
Dori wydęła usta i zatrzepotała gęstymi rzęsami, robiąc minę słodkiej idiotki.
– Ale kogo masz na myśli, Danny'ego czy tego bogatego faceta w garniturze? – Danny'ego, oczywiście! Powinnaś się zastanowić nad ponownym zamążpójściem. Czas, żebyś dołączyła do świata żywych. – Ach... – Dori pokazała palcem na sufit. – Nie do końca rozumiesz. Danny chce mieć ojca na takiej samej zasadzie, jak pożąda nowego roweru. Wcale nie jest zainteresowany mężem dla mnie... – Przerwała i przygryzła 9
dolną wargę, zastanawiając się nad czymś. – To jest to! – zawołała z rozjaśnioną twarzą. – Co jest co? – zapytała Sandy. – Rower. – Zamierzasz przekupić syna, żeby zapomniał o tym, że chce mieć nowego ojca? – Sandy popatrzyła na Dori w taki sposób, w jaki zazwyczaj patrzyła na ludzi demonstrujących zdjęcia swoich dzieci. – Nie, Sandy – jęknęła Dori, potrząsając głową. Sandy zmarszczyła brwi i sięgnęła po nową polisę do koszyka stojącego na jej biurku. – Jeżeli tak mówisz.
S R
Mimo trudnego początku, dzień minął szybko i bez dalszych incydentów. Dori była przygotowana na rozmowę z synem, kiedy przyszedł do domu o siedemnastej trzydzieści z butami piłkarskimi zawieszonymi na szyi.
– Cześć, mamo, co jest do jedzenia? – Obiad. Już niebawem.
– Ale ja umieram z głodu.
– Dobrze, więc nakryj do stołu.
Dori poczekała, aż Danny umyje ręce i postawi na okrągłym dębowym stole dwa nakrycia, i dopiero wtedy zaczęła rozmowę. – Myślałam nad tym, co mi powiedziałeś dzisiaj rano. – A czy to nie bolało? – zapytał Danny i uśmiechnął się szeroko. – I co postanowiłaś? – Cóż... – Dori skupiła całą swoją uwagę na steku, który właśnie smażyła. – Muszę przyznać, że nie zachwycił mnie ten pomysł. A przynajmniej nie w tamtej chwili. 10
– A teraz? – Danny patrzył na nią z uwagą. – Im więcej o tym myślałam, tym bardziej docierało do mnie, że możesz mieć rację. – A więc zabieramy się do szukania? – W jego głosie zawibrowały nuty ekscytacji. – Ja znam naprawdę wielu fajnych facetów. Jest Jason... pomaga trenerowi naszej drużyny piłkarskiej. On byłby naprawdę niezły, ale wydaje mi się, że jest trochę za młody. Ma dziewiętnaście lat... to za mało? To było gorsze, niż Dori się spodziewała. – Nie tak szybko – powiedziała. – Musimy się do tego zabrać metodycznie.
S R
– Och, świetnie – westchnął. —Wiem, co to oznacza. – To oznacza, że najpierw zjemy obiad, pozmywamy i zrobimy listę, tak jak wtedy, kiedy kupowaliśmy dla ciebie rower.
– To świetny pomysł. – Danny natychmiast się rozjaśnił. Dori nie była tego taka pewna jak Danny. Chłopiec wprost pochłonął obiad w pięć minut i kiedy tylko naczynia zostały pozmywane i pochowane, przyniósł dużą kartkę.
– Jesteś gotowa? – zapytał i zaczął żuć gumkę na końcu ołówka. – Pewnie.
– Najpierw musimy znaleźć kogoś, kto będzie w twoim wieku. – Co najmniej trzydzieści trzy lata – zgodziła się Dori. – I wysokiego, bo tata też był wysoki, a poza tym mali faceci wyglądają śmiesznie. Nie chcę być wyższy od mojego nowego taty. – To ma sens. –Dori po raz kolejny zdumiała się, jak poważnie jej syn podchodzi do tej sprawy. – I musi lubić sport, bo ja też lubię. Ty, mamo, też się starasz, ale naprawdę chciałbym kogoś, kto potrafi rzucać piłkę trochę lepiej od ciebie. 11
To był jeden z obowiązków, które Dori z chęcią scedowałaby na kogoś innego. – Myślę, że to doskonały pomysł. – I dobrze, żeby znał karate. – Czemu nie? – zgodziła się Dori. Danny pisał szybko, dodając kolejne punkty do powiększającej się listy. – I najważniejsze – w niebieskich oczach zaszkliły się łzy – mój nowy tata musi cię kochać. – To byłoby miłe – mruknęła Dori łamiącym się głosem.
S R
Brad ją kochał. Tak bardzo, że przez chwilę myślała, że umrze wraz z nim. Nawet po tylu latach zdawało jej się, że nie jest w stanie tak bardzo pokochać innego mężczyzny.
– A teraz co? – Danny popatrzył na nią wyczekująco. – A teraz... teraz wiemy już, czego mamy szukać, więc musimy czekać, aż napatoczy się odpowiedni facet. Danny popatrzył z powątpiewaniem. – To może zająć dużo czasu.
– Nie, jeżeli będziemy szukać razem. – Wzięła do ręki listę Danny'ego i przyczepiła do lodówki wielkim magnesem w kształcie truskawki. – Czy nie czas na kąpiel, młodzieńcze? Danny schował notes i ołówek do kuchennej szuflady, i ruszył w kierunku swojej łazienki. Dori poszła do salonu, wzięła robótkę i włączyła telewizor. Może Danny miał rację. W życiu trzeba mieć coś więcej niż tylko pracę, gotowanie i robienie na drutach. To nie to, że nie próbowała umawiać się z mężczyznami. Próbowała. Sandy umówiła ją z przyjacielem przyjaciela na 12
początku tego lata. Wieczór okazał się katastrofalny i Dori od tej pory odmawiała koleżance, kiedy ta proponowała kolejne spotkania. Poza tym nie miała powodu, aby się umawiać. Była zadowolona i tylko czasami cierpiała na ataki samotności, zazwyczaj bardzo późno w nocy. Danny wypełniał jej życie. Kochał sport, a ona uwielbiała patrzeć, jak jej syn gra. Danny jednak naprawdę potrzebował ojca, szczególnie teraz, kiedy zaczął dorastać. Dori nie miała pojęcia, jak jakiś inny mężczyzna mógłby zastąpić Brada. Danny był zbyt młody, aby dobrze pamiętać ojca... Brad umarł, kiedy chłopiec miał sześć lat. Ona sama niewiele pamiętała z czasów, kiedy była dzieckiem i często zastanawiała się, jak postrzegałaby swojego
S R
ojca, gdyby była na miejscu Danny'ego.
Dom był zadziwiająco cichy. Danny zazwyczaj wpadał i wypadał z łazienki bardzo szybko, tak że czasem miała wątpliwości, czy zdążył się chociaż zamoczyć.
Właśnie miała sprawdzić, co się dzieje, kiedy Danny wpadł do pokoju z garścią pełną kart z gwiazdami sportu.
– Mamo, ten facet, w którego samochód prawie wjechałaś dzisiaj rano, to Gavin Parker!
Dori uniosła wzrok znad robótki. – Wiem.
– Mamo... ! – W głosie chłopca pobrzmiewało uwielbienie. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? Zawsze chciałem mieć jego autograf. – Jego autograf? A po co ci on? – Po co? – zawołał Danny. – On jest największym sportowcem na świecie!
13
Dori postanowiła, że zignoruje podniecenie syna. Gavin Parker mógł być największym sportowcem w jakiejś tam dyscyplinie, ale był także niegrzeczny i arogancki. Zamierzała omijać go szerokim łukiem. – Tutaj, patrz! – Danny przysunął jej kartę ze sportowcem pod sam nos. Rzeczywiście, imię i nazwisko się zgadzało, ale mężczyzna był młodszy, jakby bardziej ujarzmiony. Ciemne, przeszywające oczy na obrazku nie miały w sobie nawet śladu agresji. Gavin Parker zmienił się, i to nie tylko na skutek postępujących lat. Ze zdjęcia patrzył na nią młody, ciekawy świata człowiek, pełen entuzjazmu i energii. Mężczyzna, którego
S R
dzisiaj spotkała, był gniewny i zgorzkniały, jakby życie odarło go z iluzji. Oczywiście, spotkali się w okolicznościach, które raczej wykluczały przyjacielską rozmowę.
Z tyłu na karcie umieszczono podstawowe informacje... wzrost, wagę i pozycję na boisku. Zgodnie z tekstem na odwrocie Gavin grał dla Raidersów i pod jego wodzą drużyna dwukrotnie zdobyła mistrzostwo Super Bowl. W roku, w którym Gavin porzucił piłkę, otrzymał nagrodę gracza roku. – Skąd wiedziałeś, kim on jest? – zapytała zdumiona Dori. – Tu jest napisane, że on przestał grać sześć lat temu.
– Mamo, Gavin Parker był jednym z najlepszych graczy. Wszyscy go znają. Poza tym on komentuje mecze Vikingów każdej soboty. W każde niedzielne popołudnie Danny i Dori jedli obiad z jej rodzicami. Dori z trudem przypomniała sobie futbolowe mecze, które przyciągały uwagę dwóch mężczyzn, którzy byli obecni w jej życiu – ojca i syna. Nigdy się nie interesowała tym sportem. – Czy możemy poprosić go o autograf? – zapytał Danny.
14
– Synku – westchnęła Dori i szarpnęła wełnę. – Szczerze wątpię, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczymy pana Parkera. Danny zgarbił się, zasmucony. – A niech to. Chłopaki mi nie uwierzą, kiedy im opowiem, że moja mama prawie zepchnęła Gavina Parkera z drogi. – Być może trudno ci w to uwierzyć, ale wolałabym raczej, żeby świat nie dowiedział się o naszym małym porannym zdarzeniu. – Tak, mamo. – Odrobiłeś lekcje? – Tak, mamo.
S R
Poczuła, jak uśmiech ciśnie się jej na usta i nie zdołała go powstrzymać.
– W tym pokoju chyba jest echo.
Danny z opuszczoną głową powlókł się do sypialni. Następnego ranka, kiedy słońce ledwie wychyliło się zza horyzontu, Dori obudziło głośne pukanie do drzwi sypialni. Z wysiłkiem uniosła się na łokciu i odsunęła splątane kasztanowe loki z twarzy.
– Tak? – udało jej się wychrypieć to jedno słowo. Danny wszedł do sypialni, już ubrany, z filiżanką parującej kawy w ręku. – Dzień dobry, mamo. – Nie wierzę własnym oczom – mruknęła, opadając na poduszki. – Zdawało mi się, że to anioł zstąpił na ziemię, aby wręczyć mi puchar ambrozji i uraczyć dobrą nowiną. – Nie. To tylko kawa. – Bądź błogosławiony, mój synu. – Mamo? 15
– Tak? – Dori otworzyła szerzej oczy, walcząc z pokusą, aby schować twarz w poduszki i znowu spać. – Czy... czy to znaczy, że ty zawsze tak wyglądasz, kiedy się budzisz? Dori przygładziła dłonią rozczochrane włosy. – A co? Danny z zakłopotaniem przestąpił z nogi na nogę. – Jeżeli ktoś cię zobaczy z takimi nastroszonymi włosami, nigdy nie będę miał nowego taty. – Postaram się lepiej wyglądać – mruknęła. – Dzięki – odparł zadowolony Danny i wyszedł, a Dori wydęła usta.
S R
A potem, mrucząc coś do siebie, odrzuciła kołdrę i wstała. Rzut oka w łazienkowe lustro potwierdził obawy Danny'ego.
Po kilkunastu minutach wysiłków Dori z zaspanej, leśnej wiedźmy z bagien zmieniła się w istotę zdecydowanie cywilizowaną i w dodatku niewątpliwie rodzaju żeńskiego. Kiedy weszła do kuchni, Danny z aprobatą w oczach rozpromienił się na jej widok.
– Teraz wyglądasz naprawdę ładnie.
– Dzięki. – Dori dolała sobie kawy i z trudem powstrzymała się od skrzywienia warg. Napój był strasznie gorzki. Chwilę później, jak najdelikatniej, żeby nie urazić syna, pokazała mu, ile kawy powinien wsypać. Jeszcze kropla tej smoły, pomyślała sobie, i włosy staną mi dęba. – Czy myślisz, że po drodze do szkoły możemy spotkać Gavina Parkera? – zapytał Danny z nadzieją, kiedy wyjechali na główną ulicę. – Wątpię – odparła Dori. – W zasadzie, wątpię nawet, czy pan Parker mieszka w Seattle. Pewnie tylko wpadł z wizytą. – A niech to. Naprawdę tak myślisz? – Cóż, miej oczy otwarte. Nigdy nie ma pewności. 16
Przez resztę drogi do szkoły Danny był skupiony i z uwagą wpatrywał się w uliczny ruch. Dori była wdzięczna losowi, że nie natknęli się nawet na ślad Gavina Parkera. Gdyby na niego wpadli, nie była pewna, czego syn by się po niej spodziewał. Ponowne zepchnięcie go z drogi nie wchodziło w grę. I tak miała szczęście, że wyszła z wczorajszej sytuacji obronną ręką Danny nie wspomniał więcej o Gavinie. Minęło kilka dni i Dori była pewna, że nie usłyszy więcej o Panu Największym Sportowcu Na Świecie. Ale w poniedziałek przyszedł pocztą rachunek z pralni. Na kopercie wydrukowano jej adres i Dori przelotnie zastanowiła się, czy pan Gavin Parker kazał swojej sekretarce wysłać ten rachunek. Wraz z
S R
paragonem z pralni Gavin odesłał jej listę zakupów. Dori poczuła, jak jej policzki płoną, kiedy odwróciła kartkę i zobaczyła na dole odręcznie wykonany dopisek. Gavin napisał: Nauka jazdy. Dori zgniotła papier i wrzuciła go do kosza na śmieci.
Im szybciej odczepi się od tego gbura, tym lepiej. Właśnie kończyła wypisywać czek, kiedy do pokoju wszedł Danny.
– Jestem głodny, mogę coś przekąsić? – zapytał i spojrzał jej przez ramię. – Jabłko. – A mogę też ciastko?
– No dobrze, ale obiecaj mi, że potem zjesz obiad. Nie, żeby się martwiła. Danny ostatnimi czasy miał iście wilczy apetyt. Usłyszała, jak otwierają się drzwi lodówki. – Hej, mamo, co to jest? Dori spojrzała przez ramię na żółtą nylonową torbę, którą Danny trzymał w palcach jak najdalej od siebie. – Cebulki tulipanów. Na litość boską, nie zjedz ich. 17
Zignorował próbę żartu. – Jak długo one mają tu leżeć? Dori zakłopotała się lekko, kiedy przypomniała sobie, że kupiła je okazyjnie sześć tygodni temu. – Niedługo je posadzę. Danny ugryzł hałaśliwie chrupiące, czerwone jabłko i usiadł naprzeciwko niej. – Co robisz? – Płacę rachunek. – Opuściła głowę nisko, tak żeby zniechęcić syna do zadawania dalszych pytań. Czuła się winna, ale nie chciała, żeby wiedział, czyj rachunek płaci.
S R
W sobotę rano Dori wyszła z sypialni, leniwie wiążąc pasek od szlafroka. Odgłos grającego telewizora, dobiegający z salonu, poinformował ją, że Danny już wstał. Kolejnym potwierdzeniem była pusta miska po płatkach stojąca na kuchennym stole. Kawa czekała w dzbanku i Dori z uśmiechem nalała sobie filiżankę, zabielając napój mlekiem. – Wstałaś. – Danny wszedł do kuchni i uśmiechnął się z aprobatą, kiedy zobaczył, że uczesała włosy.
– Nie gap się tak w te kreskówki – ostrzegła go. – Chcę, żebyśmy popracowali dzisiaj w ogrodzie.
– Ale przecież ja mam dzisiaj mecz – zaprotestował natychmiast. – Ale nie przed jedenastą trzydzieści. – Och, mamo. Nienawidzę grzebania w ziemi. – Ja też – odparła. – Ale posadzenie tulipanów nabrało już wymiaru sprawy honorowej. Gdyby tego nie zrobiła, pewnie tkwiłyby w lodówce do następnego roku. 18
Dwadzieścia minut później, ubrana w sprane dżinsy i koszulkę, która pamiętała lepsze dni, Dori wyciągnęła taczkę z garażu. Dzień był przepiękny. Słońce wyszło zza chmur i zalewało ziemię złotym blaskiem. Było bardzo ciepło jak na październik. W Seattle nastały ostatnie dni indiańskiego lata. Danny z zadowoleniem grabił liście, które opadły z wielkiego klonu rosnącego przy chodniku, a Dori ze zdumieniem zorientowała się, że chłopiec nuci sobie pod nosem. Szarfa, którą związała włosy, zsunęła się, więc niezdarnie poprawiła ją dłonią w brudnej rękawicy. Pomyślała, że na pewno na twarzy pozostał ślad ziemi.
S R
Nagle Danny zaczął podskakiwać i pokrzykiwać podekscytowany. – Przyjechał, przyjechał! – wrzeszczał chłopiec.
Ale kto? Dori zsunęła rękawice, wstała i nagle znalazła się twarzą w twarz z Gavinem Parkerera, który stał w jej ogrodzie i gapił się na nią. – Lepiej, żeby to było ważne – powiedział, kiedy do niego podeszła.
19
ROZDZIAŁ DRUGI – Ważne? – powtórzyła Dori, nic nie rozumiejąc. – Ale co? – To – zniecierpliwiony Gavin podetknął jej pod nos kartkę papieru. Dori nawet nie zadała sobie trudu, żeby na nią spojrzeć, tylko wzruszyła ramionami. – Nie wysłałam panu niczego więcej prócz czeku. Jego twarz poczerwieniała. Danny, nadal z bambusowymi grabiami w ręku, podszedł bliżej. – Ty nie, mamo, ale ja... tak.
S R
– Co? – zawołała Dori bez zastanowienia i wyrwała kartkę z dłoni Gavina.
Było na niej napisane wyraźnymi, drukowanymi literami: „Muszę pilnie z panem porozmawiać. D. Robertson", a poniżej dodano: „osobiście". – Widzi pan – zaczął pośpiesznie wyjaśniać Danny. – Mama powiedziała, że prawdopodobnie już nigdy pana nie zobaczymy, a ja bardzo chciałem zdobyć pana autograf. Tak więc, kiedy mama położyła kopertę z czekiem dla pana na kuchennym blacie, otworzyłem ją i wsunąłem tę kartkę. Naprawdę chciałem mieć pański autograf,
panie
Parker.
Był
pan
najwspanialszym
rozgrywającym
wszechczasów! Jeśli Gavin poczuł przyjemność z powodu nieukrywanego podziwu, jakim darzył go chłopiec, to nie zdradził się z tym nawet drgnieniem powieki. Dori, kątem oka, dostrzegła blondynkę wiercącą się na przednim siedzeniu jego samochodu zaparkowanego na ulicy. Najwyraźniej Gavin Parker miał na głowie inne sprawy.
20
Dori obronnym gestem położyła dłonie na ramiona Danny'ego i spojrzała w oczy Gavina, – Bardzo pana przepraszam za kłopot, jaki sprawił mój syn. Zapewniam pana, że to się więcej nie powtórzy. Danny, słysząc w głosie matki nutki ledwie powstrzymywanego gniewu, ze smutkiem opuścił głowę i zaczął kopać opadłe liście stopą odzianą w tenisówkę. – Mnie też jest bardzo przykro. Tak bardzo chciałem mieć pański autograf, żeby udowodnić kumplom, że mama staranowała samochodem właśnie pana...
S R
Dori usłyszała trzaśnięcie drzwi od samochodu, uniosła głowę i przez chwilę myślała, że wzrok ją myli. Gavin Parker wcale nie był z kobietą, ale towarzyszyła mu dziewczynka. Nie wyglądała na więcej niż dwanaście, trzynaście lat i była całkiem ładna, chociaż desperacko usiłowała ukryć rodzącą się w niej kobiecość.
– Dlaczego to tak długo trwa? – zapytała dziewczynka, ubrana w spłowiałe dżinsy i koszulkę futbolową Seahawków. Długie, jasne włosy odgarnęła z twarzy i ciasno związała na karku. Jednakże kilka kosmyków wyrwało się na wolność, więc z niecierpliwością odsunęła je na bok, najwyraźniej niezadowolona z ich samowoli.
Kiedy zobaczyła, że Danny ma na sobie identyczną koszulkę, w jej oczach pojawił się uśmiech. – Hej, czy ty też lubisz Seahawków? – Załóż się, o co chcesz. W tym roku na pewno przejdziemy do finałów – zapewnił ją chełpliwie Danny. – Ja też tak myślę. Mój tata grał kiedyś profesjonalnie i on też mówi, że Hawkowie mają spore szanse. 21
Danny pokiwał głową i jego piegowata twarz rozjaśniła się w uśmiechu. – Wracaj do samochodu, Melisso. – Ton głosu Gavina wykluczał wszelkie dyskusje. – Ale, tato, tam jest strasznie gorąco, a mnie chce się pić. – Może masz ochotę na szklankę soku pomarańczowego? – zapytał Danny entuzjastycznie. – Rany, nie sądziłem, że dziewczyny mogą lubić futbol. – Wiem wszystko, co można wiedzieć o tej grze, a sama też potrafię nieźle zagrać. Spytaj mojego tatę, jeśli mi nie wierzysz.
S R
Zanim Gavin czy Dori zdążyli zaoponować, Melissa i Danny już znikali w drzwiach domu. Dori pytająco uniosła brwi.
– Jeżeli da mi pan autograf, poczęstuję pana filiżanką kawy – powiedziała zrezygnowana.
Filiżanka kawy, przyrządzonej przez Danny'ego, będzie dostateczną karą za nieuprzejme zachowanie, pomyślała Dori i uśmiechnęła się pod nosem.
Gavin także się uśmiechnął, po raz pierwszy, odkąd zawarli znajomość. Zmiana, jaką wywołał ten prosty ruch ust, była wprost niewyobrażalna. Głębokie bruzdy wygładziły się, a w okolicach oczu i ust pokazały się zmarszczki, świadczące o tym, że mężczyzna w przeszłości musiał dużo się uśmiechać. Ale zmiana nie dotyczyła tylko jego twarzy. Zbroja, w którą się przyodział, najwyraźniej nie była tak szczelna, jak myślał. Niestety, jego dobry humor nie trwał długo i w chwili, kiedy podążył za nią do domu, jego twarz znów przypominała kamienną maskę.
22
Melissa i Danny siedzieli przy kuchennym stole, głośno rozmawiając i racząc się pomarańczowym sokiem z wysokich szklanek. – Tato – podekscytowana Melissa spojrzała na ojca – czy Danny może iść z nami do Puyallup Fair? Jak sama jeżdżę kolejką, to nie bawię się tak dobrze, jak bym chciała, a ty nie lubisz takiej rozrywki. – Obawiam się, że Danny ma dzisiaj trening piłkarski – powiedziała Dori. – Jestem środkowym napastnikiem – pochwalił się Danny. – A może chciałabyś pójść ze mną i popatrzeć, jak gram? – Możemy, tato? Wiesz, że uwielbiam piłkę nożną. A kiedy gra się
S R
skończy, moglibyśmy pójść razem do miasteczka. – Melissa w mgnieniu oka ułożyła im plan dnia.
Wszystko działo się tak szybko, że Dori nie wiedziała, co o tym myśleć.
– Pani Robertson? – Gavin najwyraźniej chciał, żeby to ona podjęła decyzję.
– O której godzinie Danny byłby w domu? – zapytała Dori, zwlekając z odpowiedzią.
Gavin Parker mógł sobie być sławnym piłkarzem, ale był także obcym człowiekiem i nie zamierzała powierzać dziecka komuś, o kim nic nie wiedziała. Jeżeli potrzebowałaby wymówki, aby zatrzymać Danny'ego w domu, mogła zawsze wykręcić się kościołem jutro rano i wizytą u rodziców na obiedzie. – Pani też musi z nami pójść – upierała się Melissa. – Tata zanudzi się na śmierć, kiedy my z Dannym będziemy jeździć kolejką. Dori poszukała wzrokiem oczu Gavina, żeby odgadnąć, jak on się na to zapatruje. 23
– Melissa byłaby naprawdę uszczęśliwiona – powiedział Gavin cicho. Ale on najwyraźniej nie. Dori bez trudu dostrzegła, że mężczyzna nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Nie to, żeby go z tego powodu winiła. Pomysł na spędzenie popołudnia z dwójką dzieciaków i czyjąś tam mamuśką także jej nie przypadłby do gustu. Gavin najwyraźniej dostrzegł wahanie w jej oczach, więc dodał: – To rozwiąże kilka moich problemów. – Och, mamo, możemy? – powtórzył Danny, który podskakiwał przy stole jak na sprężynie i ledwie mógł wysiedzieć. – Któż mógłby odmówić w obliczu tak niepohamowanego
S R
entuzjazmu? – Dori poddała się, zastanawiając się przelotnie, w co się pakuje.
Dała Gavinowi adres pobliskiego parku, gdzie miał się odbyć mecz i umówiła się z nim i Melissą na miejscu.
Danny, mając taką publiczność, dawał z siebie wszystko i z niespożytą energią biegał po boisku tam i z powrotem.
Dori natomiast odpowiadała na niezliczone pytania Melissy. Nie, wyjaśniała Dori cierpliwie, nie była rozwiedziona. Tak, jej mąż nie żyje. Tak, ona i Danny żyją sami. Danny ma jedenaście lat i jest w szóstej klasie. Potem Melissa opowiedziała, że jej rodzice są rozwiedzieni, ale ona mieszka z ojcem. Chodzi do prywatnej szkoły z internatem w Seattle, ponieważ jej ojciec bardzo wiele podróżuje. Jako zastępca szefa sprzedaży w dużej komputerowej firmie jest naprawdę bardzo zajęty. Dodatkowo czasami komentuje w telewizji profesjonalne mecze futbolowe w niedzielne popołudnia, a ona nie zawsze może z nim jechać. Gavin, który stał z drugiej strony córki, w pewnym momencie posłał jej takie karcące spojrzenie, że dziewczynka natychmiast ucichła. Ale 24
krytyczne nastawienie ojca nie speszyło Melissy na długo, bo już po chwili zasypała Dori gradem kolejnych pytań. Danny strzelił dwa gole z trzech, jakie zdobyła jego drużyna, i promieniał z dumy, kiedy Gavin pochwalił jego grę. Kilku chłopców towarzyszyło im w drodze do samochodu, najwyraźniej licząc na to, że któryś wreszcie przełamie nieśmiałość i poprosi Gavina o autograf. A ponieważ nawet zniecierpliwione spojrzenia, jakie rzucał im sławny sportowiec, nie zdołały ich zniechęcić, Gavin spędził kolejne pięć minut, pisząc swoje imię na najróżniejszych skrawkach papieru, naprędce wyciąganych z przepastnych kieszeni spodni.
S R
Cała czwórka zatrzymała się na chwilę w domu, żeby Danny mógł wziąć kolejną ze swoich bijących rekordy szybkości kąpieli i zmienić ubranie. Podczas gdy na niego czekali, Melissa i jej ojciec patrzyli, jak Dori odświeża makijaż. Kiedy Dori spytała dziewczynkę, czy chce użyć odrobiny jej perfum, Melissa popatrzyła na nią, jakby ta zaoferowała jej smar samochodowy do posmarowania za uszami.
– Nigdy w życiu. Nikt mnie nie zmusi do używania tego czegoś. To jest dla bab.
– Dzięki, tak czy siak – mruknął Gavin, kiedy szli do samochodu. – Za co?
– Od miesięcy próbuję zaszczepić w tym dziecku kobietę. Ale ona ma silniejszą wolę od wszystkich istot, jakie znam. Dori nie potrafiła sobie nawet wyobrazić, że Gavin mógłby nie mieć ostatniego słowa w jakiejkolwiek sprzeczce, ale skrzętnie ukryła zdumienie, że jego córce najwyraźniej udało się wygrać z nim niejedną bitwę. Puyallup Fair było największym parkiem rozrywki w stanie Waszyngton. Zlokalizowany w małym miasteczku trzydzieści mil na 25
południowy zachód od Seattle, park przyciągał mieszkańców z całego zachodniego Waszyngtonu i oferował iście hollywoodzkie rozrywki. Jako rdzenna mieszkanka Seattle, Dori była w parku wiele razy i uwielbiała dreszczyk emocji, jaki temu towarzyszył. Ekspozycje należały do najlepszych w kraju. A jedzenie było wprost znakomite. A skoro Gavin zapłacił za bilety wstępu, Dori uraczyła wszystkich smażonymi kuleczkami z kukurydzy i watą cukrową. – Czy możemy teraz iść na kolejkę? – zapytała Melissa, kołysząc rękami. Park był bardzo zatłoczony, szczególnie w okolicy głównego przejścia,
S R
co dało Dori chwilę do namysłu.
– Myślę, że najpierw poszłabym na jakąś wystawę, zanim wy dwoje się urwiecie – powiedziała, patrząc na Gavina. Ale wyraz jego twarzy powiedział jej, że jemu jest w zasadzie wszystko jedno. Jeżeli Melissa była zmartwiona koniecznością czekania, nie dała tego po sobie poznać. Radośnie pobiegła naprzód, pokazując na ekspozycje, które chciała obejrzeć w pierwszej kolejności. Obejrzeli króliki, kozy i świnki. Wbrew sobie, Dori roześmiała się, kiedy dzieciaki przebiegły przez oborę, zatykając sobie nosy. Gavin także trochę się rozluźnił, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie i ku zdumieniu Dori żartobliwie komentował zachowanie Melissy i Danny'ego. – Tato, popatrz! – Melissa złapała ojca za ramię, kiedy weszli do zagrody z kurczakami i dotarli do inkubatora. Mały dziobek torował sobie drogę przez spękaną skorupkę, przyciągając uwagę zebranych wokoło ludzi. Farma pszczół, z królową oznakowaną niebieską kropką, była kolejną atrakcją na ich drodze. Danny i Melissa, zafascynowani, przez kilka minut obserwowali pracujące owady. Kiedy wychodzili, Dori zatrzymała się, żeby 26
wysłuchać dziesięciominutowego wykładu o ochronie zasobów naturalnych. Gavin i dzieci nie byli aż tak zainteresowani, ale stali i słuchali o niebezpieczeństwach czyhających na amerykańskiego orła. Od zagród ze zwierzętami przeszli do centrum rolniczego i dopiero dwie godziny później Dori i Gavin siedzieli przy piknikowym stole i pili kawę, podczas gdy dzieci poszły pojeździć kolejką. – Nie za bardzo mnie lubisz, prawda? – zapytał znienacka. Dori była zaskoczona tak bezpośrednim pytaniem. Nie chodziło o to, że go nie lubiła. Właśnie dziś odkryła, że jego towarzystwo nawet zaczęło sprawiać jej przyjemność. Ale nie próbowała oszukiwać siebie
S R
I wierzyć w to, że Gavin nagle sam z siebie zapragnął jej towarzystwa. Po prostu Danny i ona sprawili, że łatwiej mu było zorganizować wspólny czas z córką.
– Jeszcze się nie zdecydowałam – odparła po chwili, tak samo bezpośrednio jak on.
– Przynajmniej jesteś szczera.
– Mogę być jeszcze bardziej szczera, jeżeli tylko chcesz. – Podejrzewam, że twoja szczerość nie sprawiłaby mi przyjemności. – I masz rację.
Gavin przybrał umęczony wyraz twarzy. – Chciałbym cię ostrzec, że przez ostatnie lata przyciągałem całe chmary łowczyń majątków. I chcę, żebyś zrozumiała, że nie zamierzam ponownie się żenić. Co za tupet! Dori poczuła, jak krew uderza jej do głowy. – Nie przypominam sobie, żebym proponowała ci małżeństwo – warknęła. 27
– Nie chciałem, żebyś odniosła mylne wrażenie. Jesteś atrakcyjną kobietą i doskonale wychowujesz syna. Ale on pragnie mieć ojca, a przynajmniej tak mówi, a ty szukasz sobie męża. Po prostu nie próbuj umieszczać mnie w swojej świetlanej przyszłości. Dori zacisnęła rękę na kubku z kawą, z trudem powstrzymując się przed chluśnięciem mu płynem w twarz. Zauważyła, że Gavin zaczyna się uśmiechać. – Masz takie wyraziste oczy – powiedział. – Nie mam wątpliwości, kiedy się gniewasz. – Nie śmiałbyś się, gdybyś wiedział, o czym właśnie pomyślałam.
S R
– Spokojnie, spokojnie, pani Robertson.
– Musiałabym stracić głowę, żeby się na ciebie zdecydować, panie Parker – odparła drwiącym głosem. Wstała i wyrzuciła na wpół pełny kubek do pobliskiego kosza. – Czy możemy zsynchronizować zegarki? Patrzył na nią bez zrozumienia.
– Trzy godziny. Za trzy godziny się tutaj spotkamy. – Odwróciła się i poszła przed siebie.
Wolała być sama, niż znosić jego impertynenckie uwagi. Na terenie parku było wiele ciekawych ekspozycji do obejrzenia. Nie mogła już dłużej znieść jego obecności. Bez wątpienia Gavin przez cały czas musiał zaciskać dłonie z obawy, żeby niepostrzeżenie nie wsunęła mu na palec obrączki. Gavin wstał gwałtownie i ruszył za nią, mrużąc oczy z zakłopotania. – Dokąd idziesz? – Zamierzam dobrze się bawić. A to oznacza, że muszę znaleźć się tam, gdzie nie ma ciebie. Gavin zatrzymał się, zaskoczony. – Poczekaj chwilę. 28
Dori zarzuciła torebkę na ramię. – Wykluczone. – Rzadko jakikolwiek mężczyzna wywoływał w niej takie emocje. A najgorsze jest to, pomyślała Dori, że przy odrobinie dobrej woli mogłaby polubić Gavina Parkera. Był dla niej tajemnicą... a ona zawsze lubiła zagadki. Melissa wyglądała na zagubioną młodą dziewczynę, desperacko potrzebującą kobiecej ręki. Z rozmowy podczas meczu Dori wywnioskowała, że Melissa nie spędza z ojcem każdego weekendu. Co do matki i jej miejsca pobytu Dori mogła tylko spekulować, gdyż dziewczynka ani razu o niej nie wspomniała. – Wiesz, na czym polega twój problem, Gavinie Parkerze? – krzyknęła
S R
Dori, co spowodowało, że kilka osób obejrzało się i zaczęło słuchać ciekawie.
Gavin odchrząknął i rozejrzał się wokoło niepewnie. – Nie, ale mam wrażenie, że zaraz mi powiesz. – Masz pretensje o wszystko do całego świata! – Czy to coś pomoże, jeżeli przeproszę? – Być może.
– No więc dobrze, przepraszam, że to powiedziałem. Sądziłem, że to ważne, żebyś zrozumiała moje stanowisko. Nie chciałem, żebyś wróciła do domu, bujając w obłokach i nucąc pod nosem marsz weselny. – I to mają być przeprosiny? – syknęła Dori. Ludzie zbierali się wokół nich. Dori i Gavin stali naprzeciw siebie z rękami opartymi na biodrach i oczami miotającymi błyskawice. – To najlepsze przeprosiny, na jakie mnie stać! – wrzasnął Gavin, po raz pierwszy tracąc panowanie nad sobą.
29
Sprzedawca, który stał obok przy stoisku z błyskotkami, najwyraźniej nie był zadowolony z kłótni, jaka odbywała się w jego bezpośrednim sąsiedztwie. – Hej, wy dwoje. Dajcie sobie po buziaku i hajda stąd. Odstraszacie mi klientów. Gavin złapał Dori pod ramię i wyprowadził z gęstniejącego tłumu. – Chodź – powiedział i odetchnął głęboko. – Zacznijmy od początku. – Wyciągnął do niej prawą dłoń. – Cześć, Dori, nazywam się Gavin. – Wolałabym: pani Robertson – przyjęła jego dłoń z ociąganiem. – Wszystko utrudniasz.
S R
– Czyżby? Przynajmniej teraz wiesz, jak się czuję. Mam nadzieję, że rozumiesz, że nie czynię żadnych zakusów na twój kawalerski stan. – Przynajmniej na razie.
Dori nie mogła uwierzyć własnym uszom. Gdyby to, co mówił, nie było tak obraźliwe, z pewnością by się roześmiała. – No i? – Czekał na jej odpowiedź.
– Zamierzam popatrzeć na wystawę sprzętu rolniczego. Jeżeli chcesz, możesz ze mną iść. Jeżeli nie, spotkamy się tutaj za trzy godziny. – Dori nie mogła sobie odmówić pogapienia się na traktory i kombajny. Podejrzewała, że te zainteresowania odziedziczyła po dziadku, który był właścicielem sadu jabłoniowego w żyznej dolinie Yakima, często nazywanej światową stolicą jabłek. Gavin potarł dłonią po gładko ogolonym policzku i przelotnie się uśmiechnął. – Sprzętu rolniczego?
30
– Tak, właśnie. – Gdyby powiedziała mu o dziadku, z pewnością by się z niej śmiał, a nie zamierzała narażać się na dalsze jego kpiny. W końcu okazało się, że przeszli przez cały teren wystawy z jednego końca na drugi, podziwiając liczne ekspozycje. Kilka razy ludzie zatrzymywali się i gapili na Gavina. Nawet jeżeli to zauważył, nie zareagował nawet drgnieniem powieki. Ale nikt ich nie zatrzymywał i bez przeszkód kontynuowali powolny spacer. Dori podejrzewała, że to dlatego, że nikt nie spodziewał się, że ktoś tak niezwykły jak Gavin Parker będzie zadawał się z kimś tak zwyczajnym jak ona. A przynajmniej z kimś, kto już skończył trzydzieści lat.
S R
W pewnym momencie Dori z trudem powstrzymała się od śmiechu, kiedy Gavin wziął do ręki piłkę i spróbował trafić w trzy butelki z mlekiem. Dumny ze swoich umiejętności na boisku, były piłkarz za wszelką cenę postanowił wygrać pluszowego lwa. Adekwatna nagroda, pomyślała Dori, chociaż mogła kupić takie dwa lwy za pieniądze, które Gavin wydał, żeby zdobyć tego jednego.
– Uważasz, że to śmieszne, prawda? – mruknął, niosąc pod pachą wielkie, puchate zwierzę.
– Wręcz komiczne – przyznała.
– No to masz – powiedział i podał jej lwa. – Jest twój. Czuję się głupio, niosąc to w ręku. Dori, walcząc ze zdumieniem, położyła dłoń na sercu. – Mój drogi panie Parker, a cóż to oznacza? – Po prostu weź to idiotyczne zwierzę, dobra? – Ktoś mógłby przypuszczać, że były rozgrywający powinien lepiej celować.
31
– Auć! – syknął i zasłonił brzuch rękami. – To, pani Robertson, był cios poniżej pasa. Kupiła watę cukrową i podzieliła się z nim różową, lepką słodyczą. – Teraz już wiesz, co to znaczy bujać w obłokach i nucić pod nosem marsz weselny. Męska dłoń opadła na jej kark i z uśmiechem zajrzał jej w oczy. – Zdaje mi się, że to zabrzmiało nieco arogancko, prawda? Dori uśmiechnęła się do niego. – Tylko troszeczkę. Kiedy opuszczali teren parku i udali się w drogę powrotną do Seattle,
S R
na czystym niebie płonęły miliardy gwiazd, a księżyc w pełni świecił niczym ogromna lampa. Miękkie siedzenia BMW były usłane zdobytymi nagrodami, czapeczkami i innymi pamiątkami. Kiedy wyjechali na autostradę, Danny i Melissa już smacznie spali, wyczerpani godzinami aktywnej rozrywki.
Czterdzieści minut później Gavin zaparkował przed małym domkiem Dori. Uśmiechnęła się do niego, tłumiąc ziewnięcie. – Dziękuję za dzisiejszy dzień.
Ich oczy spotkały się ponad grzywą pluszowego lwa. Na chwilę opuścił wzrok i spojrzał na jej lekko rozchylone usta, a potem szybko uniósł głowę. Dori poczuła, jak oblewa się rumieńcem, więc skupiła całą uwagę na swojej torebce i poszukiwaniu kluczy. – Ja też się dobrze bawiłem. – Nie bądź taki zdumiony. Danny poruszył się, słysząc ich głosy. Usiadł prosto i potarł oczy.
32
– Jesteśmy w domu? –I nie czekając na odpowiedź, zaczął zbierać swoje
skarby:
trójwymiarowe
zdjęcie
ulubionej
gwiazdy
popu
i
wielokolorową rzeźbę z papieru, którą zbudował wraz z Melissą. Rzeźba utrwalona była czymś w rodzaju lakieru i postawiona na plastikowej tacy. Córka Gavina, nieporuszona, spała nadal. – Doskonale się bawiłem, panie Parker– powiedział Danny zaspanym głosem. Gavin obszedł samochód, żeby otworzyć im drzwi. Z kluczami w jednej ręce i z lwem w drugiej, Dori wygramoliła się na zewnątrz. Potem pomogła wysiąść Danny'emu.
S R
– Jeszcze raz dziękuję – szepnęła. – Pożegnaj ode mnie Melissę. – Dobrze – Gavin położył rękę na ramieniu chłopca. – Dobranoc, Danny.
– Dobranoc – chłopiec odwrócił się i pomachał.
Dori zauważyła, że Gavin nie odjechał do chwili, aż znaleźli się bezpiecznie w domu. Danny poszedł prosto do sypialni. Dori postawiła lwa na podłodze i podeszła do okna, żeby spojrzeć na tylne światła samochodu Gavina, znikające w ciemności. Wątpiła, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy.
– Czas wstawać, mamo – wesoło zawołał Danny i głośno zastukał do drzwi sypialni. Dori jęknęła, otworzyła jedno oko i obrzuciła syna niechętnym spojrzeniem. Poniedziałek zawsze był najgorszy. – Niemożliwe, że już trzeba wstawać – jęknęła, na ślepo sięgając po budzik, żeby go wyłączyć, zanim zdała sobie sprawę, że wcale nie dzwoni. – Przyniosłem ci kawę. – Dzięki. Postaw ją na szafce nocnej. 33
Danny ostrożnie odstawił kubek, tak jak to zwykle robił, i usiadł na skraju łóżka. – Wiesz, zastanawiałem się ostatnio. – Och, nie. – Dori nie była gotowa na kolejne pomysły syna. – I co znowu? – Minął już cały tydzień, a ciągłe nie znaleźliśmy dla mnie nowego taty. Po tym, jak spędzili całe niedzielne popołudnie, spierając się o to, czy Gavin Parker jest dobrym materiałem na męża, Dori nie była w stanie przeprowadzić kolejnej rozmowy w tym stylu. Wytłumaczyła synowi, że
S R
ktoś taki jak ona z pewnością nie był w typie Gavina. A w dodatku on dość jasno sprecyzował swoje poglądy na temat małżeństwa. – Taka sprawa zawsze zajmuje sporo czasu – mruknęła, z trudem siadając. – Daj mi chwilę, żebym mogła się obudzić, zanim przystąpisz do ataku. Dobrze? – Dobrze.
Dori skrzywiła się przy pierwszym łyku mocnej kawy, ale dawka kofeiny wreszcie pobudziła jej organizm do życia. Potarła dłonią zaspane oczy.
– Czy możemy teraz porozmawiać? – zapytał Danny. – Teraz? – To, co gnębiło jej syna, najwyraźniej było poważne. – No dobrze. – Minął już tydzień, a my nie spotkaliśmy żadnego faceta, z wyjątkiem pana Parkera. – Danny. – Dori położyła dłoń na ramieniu syna. – To jest naprawdę poważna sprawa. Nie możemy się śpieszyć w tak ważnej kwestii, jak wybór nowego taty. 34
– Wiem, ale pomyślałem sobie, że moglibyśmy użyć przynęty. – Przynęty? – No... tak jak wtedy, kiedy z dziadkiem chodzimy na ryby. Kolejny łyk kawy przekonał ją, że rzeczywiście już nie śpi, a ta rozmowa z synem nie jest sennym majakiem. – A co dokładnie masz na myśli? – Ciebie. – Mnie? – Teraz już wiedziała, jak czuje się robak na haczyku. – Jesteś fajną mamą, ale nie wyglądasz jak te inne mamy, które pokazują w telewizji.
S R
Dori opadła na poduszki, potrząsając głową. – Chyba mam już dość tej rozmowy. – Mamo.
– Zamierzam wziąć prysznic. Spływaj.
– Ale to nie wszystko. – Danny wyglądał na załamanego. – Mamo... – Nie, tego ranka to już wszystko.
Kiedy Dori wstała z łóżka, na twarzy chłopca odmalowało się zniechęcenie.
– A może zastanowisz się nad ćwiczeniami? – zapytał. – Ćwiczeniami? A po co? Jestem w doskonałej formie. – Na dowód swoich słów poklepała się po płaskim brzuchu. Mogła co prawda zrzucić kilka funtów, ale wciąż bez żadnego skrępowania chodziła na plaży w bikini. No cóż, może lepiej byłoby jej w kostiumie jednoczęściowym... Wielkie, pełne zwątpienia oczy zmierzyły ją od stóp do głów. – Jeżeli jesteś pewna...
35
Po takich oględzinach Dori była więcej niż pewna. Prawda, rano nie wyglądała najlepiej. Dany wiedział o tym i atakował wtedy, kiedy była najsłabsza. Dotarła do biura na czas, ale humor wcale jej się nie poprawił. Otworzyła właśnie najnowsze akta, kiedy do pokoju wmaszerowała Sandy z białą torbą w dłoni. – Dzień dobry – powitała ją z uśmiechem Sandy. – A co jest dobrego w poniedziałku? – zapytała Dori gniewnie, chociaż nie miała zamiaru odzywać się tak nieuprzejmie. Kiedy uniosła głowę, żeby przeprosić koleżankę, Sandy stawiała właśnie na jej biurku kubek kawy i ciastko. – Co to jest?
S R
– Powód, dla którego warto stawić czoło nowemu dniu – odparła Sandy.
– Dzięki, ale odpuszczę sobie ciastko. Danny powiedział mi dziś rano, że nie wyglądam jak gwiazda telewizyjna.
– A kto wygląda? – zaśmiała się Sandy i usiadła na skraju biurka Dori, wymachując nogą. – Są na tym świecie piękni ludzie i cała reszta nas, szaraków.
– Powiedz to lepiej Danny'emu. – Dori odepchnęła fotel na kółkach od biurka i zdjęła z kubka pokrywkę. – Mówię ci, Sandy, nie sądzę, żebym kiedykolwiek widziała tego chłopaka mówiącego poważniej. Chce mieć ojca i doprowadza mnie do szału swoimi pomysłami. Sandy uśmiechnęła się lekko. – Co ten mały potwór wymyślił tym razem? – Danny nie jest potworem. – Wszystkie dzieci są potworami. 36
Znajomi Sandy dobrze znali jej niechęć do dzieci. Ciągle, przy różnych okazjach, powtarzała, że dziecko jest ostatnią rzeczą na ziemi, której pragnie. Dori nie mogła pojąć jej nastawienia, ale Sandy i jej mąż mieli prawo do własnego zdania. – Danny postanowił, że muszę wziąć się za ćwiczenia, żeby zyskać odpowiednią figurę – powiedziała, tuląc w dłoniach kubek z kawą. Opadła na oparcie fotela. Na jej twarzy powoli wykwitał delikatny uśmiech. – O ile pamiętam, wyraził się o mnie: przynęta. – Dzieciak jest mądrzejszy niż ładniejszy. – Sandy zjadła swoje ciastko i sięgnęła po przekąskę Dori.
S R
Dori nie miała pojęcia, jak ktoś, kto tak dużo je, może być taki chudy. Sandy odznaczała się ogromnym apetytem, przy czym udawało jej się zachować doskonałą sylwetkę niezależnie od tego, ile jadła. – Podejrzewam, że zamierzasz dać się przekonać? – zapytała Sandy. – Tak sądzę – mruknęła Dori. – Na swój sposób on ma rację. Nie zdołałabym przebiec kilku kilometrów, nawet jeżeli od tego zależałoby moje życie. Ale co bieganie ma do poszukiwań nowego taty, tego nie mogę pojąć. – Naprawdę zamierzasz to zrobić? – Co?
– Wyjść za mąż, żeby zadowolić swoje dziecko? Dori bawiła się nerwowo rantem kubka z kawą.
– Nie mam pojęcia. Ale jeżeli znów wyjdę za mąż, to nie tylko ze względu na Danny'ego. To będzie dla nas obojga. – W następnym tygodniu przyjeżdża do Seattle brat Jeffa. Możemy was umówić, jeżeli masz ochotę. Dori widziała Grega tylko raz. Rozwiedziony i zgorzkniały, Greg nie był wymarzonym towarzystwem. O ile sobie przypominała, przez cały czas 37
narzekał na bezwzględnych, sprzedajnych prawników i uprzedzenia sądu w stosunku do ojców. Pomyślała, że mimo to z chęcią wysłucha kolejnego odcinka „sprawy rozwodowej", jeżeli mogłoby to w jakiś sposób jej pomóc w stosunkach z synem. Danny zobaczy, że podejmuje wysiłki, co z pewnością zadowoli go chociaż na jakiś czas. – Chętnie – powiedziała Dori, kiwając głową. – Wybierzmy się gdzieś razem. Sandy nie próbowała nawet ukryć zdumienia. – Danny może i poważnie podchodzi do sprawy, ale widzę, że ty też. No, najwyższa pora.
S R
Sandy nawet nie podejrzewała, że Dori już żałuje, że dała namówić się na randkę. Nikt nie był bardziej zdumiony od niej samej, że z taką łatwością zgodziła się na propozycję Sandy.
Kiedy Dori wróciła do domu tego popołudnia, humor wcale jej się nie polepszył.
– Cześć, mamo – Danny pocałował ją w policzek. – Włożyłem zapiekankę do piekarnika, tak jak mnie prosiłaś.
Za kilka lat Danny z niechęcią będzie okazywał jej uczucia. Na tę myśl poczuła ukłucie żalu. Niebawem, zbyt szybko, Danny odejdzie, a ona zostanie sama. Ukłucie zamieniło się w ból. Sama. To słowo zdawało się krążyć wokół niej. – Jesteś zmęczona? – zapytał Danny, idąc za nią do sypialni, gdzie zrzuciła z nóg buty. – Nie bardziej niż zwykle. – Och. – Danny ze zmartwioną miną stał w drzwiach. – Ale wystarczy mi energii, żeby pobiegać przed obiadem.
38
– Naprawdę, mamo? – W jego niebieskich oczach zamigotały iskierki radości. – Tak, o ile pobiegasz ze mną. Będę potrzebowała trenera. – Nie chciała przemierzać ulic Seattle bez niego. Bez wątpienia Danny był w stanie zataczać kółka wokół niej, ale co z tego? Nie zamierzała z nim rywalizować. Dori zdjęła błękitny lniany kostium, wygrzebała z szafy parę spranych dżinsów i wyblakłą koszulkę. Kiedy weszła do kuchni, Danny biegał w miejscu. Dori jęknęła w duchu na widok energii rozpierającej jej syna.
S R
Ale kiedy ją zobaczył, zatrzymał się jak wryty. – Nie zamierzasz chyba tak wyjść, prawda?
– A co znowu jest nie w porządku? – Dori założyła opaskę na czoło. – To są stare ubrania.
– Danny – jęknęła. – Nie zamierzam biegać w sukience. – Bez wątpienia wyobrażał ją sobie w obcisłych legginsach w cętkowany wzór i kolorowych getrach.
– No dobrze – mruknął, ale nie wyglądał na zadowolonego. Już pierwsze dwa kwartały omal jej nie zabiły. Danny narzucił mordercze tempo. Jego kościste kolana poruszały się z prędkością światła, kiedy popędził w dół ulicy. Dori, która postanowiła, że się nie da, na początku jakoś zdołała dotrzymać mu kroku. Prawie natychmiast poczuła ogień w płucach. Mięśnie łydek protestowały przeciwko tak drastycznym ćwiczeniom, ale udało jej się utrzymać nogi w ruchu. Jednakże pod koniec szóstego kwartału Dori zdała sobie sprawę, że albo się zatrzyma, albo padnie twarzą na chodnik i już nie wstanie.
39
– Danny – wycharczała i zatrzymała się. Oddychała gwałtownie, łapiąc powietrze jak ryba wyrzucona z wody, co uniemożliwiało jakąkolwiek rozmowę. Pochyliła się do przodu i oparła dłonie na kolanach. – Nie... sądzę... że... powinnam... tak... się... przetrenowywać... za pierwszym... razem. – Ale chyba nie jesteś już zmęczona? Poczuła, że zaraz zemdleje. – Tylko... troszeczkę. – Wyprostowała się. – Zdaje mi się, że na pięcie mam pęcherz – mruknęła, błagając w myślach Boga o jakiś poważny powód, dla którego mogłaby przerwać ten morderczy bieg. Ostatni raz tak dyszała chyba przy porodzie.
S R
Czuła, jak po twarzy i plecach spływa jej pot. Otarcie czoła kosztowało ją niemalże całą energię, jaka jej pozostała. Kobiety chyba nie powinny się aż tak pocić, nieprawdaż? A może to już łzy agonii spływają jej po twarzy? – Myślę, że z powrotem powinniśmy biec nieco wolniej. – Tak, nasz trener zawsze tak robi na koniec, żebyśmy ochłonęli. Dori zanotowała sobie w pamięci, żeby obdarować tego mądrego trenera ciastem rumowym na Boże Narodzenie.
Kiedy wracali do domu, Danny nie mógł się powstrzymać przed demonstracją swojej kondycji i cały czas biegł przed Dori, a ona lekko kulała, aby uprawdopodobnić swoją kontuzję nogi. – Jestem pewna, że mam pęcherz na pięcie – powiedziała, potrząsając głową dla podkreślenia swoich słów. – Te tenisówki są nowe. Jeszcze się nie rozchodziły. Im bliżej byli domu, tym bardziej realistycznie kulała. – Jesteś pewna, mamo, że wszystko w porządku? – zapytał Danny, mając na tyle przyzwoitości, aby okazać zaniepokojenie. 40
– Tak, w porządku – uśmiechnęła się do niego słabo. Opaska rozluźniła się i opadła jej na jedno oko, ale Dori nie miała siły, żeby ją poprawić. – Pomogę ci, mamo. – Danny zbliżył się do niej i objął ją w pasie. Popatrzył na jej czerwoną, spoconą twarz i zmarszczył brwi. – Nie wyglądasz najlepiej. Dori nie miała pojęcia, jak wygląda, ale czuła, że zaraz zwymiotuje. Była kompletną idiotką, usiłując dotrzymać kroku jedenastolatkowi. Od domu dzieliła ich odległość połowy kwartału, kiedy Danny nagle przystanął.
S R
– Hej, mamo, patrz! To pan Parker.
Zanim Dori zdołała go powstrzymać, Danny krzyknął i pomachał ręką. Na środku chodnika, z rękami opartymi na biodrach, stał Gavin Parker. I wcale nie ukrywał rozbawienia.
41
ROZDZIAŁ TRZECI – Wszystko w porządku? – zapytał Gavin z fałszywą uprzejmością. – Chciałabym zetrzeć z twojej twarzy ten złośliwy uśmieszek – warknęła Dori. Nie była w nastroju do sprzeczki. Nie teraz, kiedy każdy mięsień w jej ciele wołał o litość. – To moja wina – wyznał Danny, zmieszany. – Pomyślałem sobie, że przyciągnie więcej mężczyzn, jeżeli będzie miała lepszą kondycję. – Jak na razie, to przyciągam tylko chmary much. – Dori zdarła z głowy opaskę. Niezdyscyplinowane loki natychmiast wystrzeliły na
S R
wszystkie strony. – Co mogę dla pana zrobić, panie Parker? – A niech mnie, robi się coraz bardziej drażliwa, prawda? – zwrócił się Gavin do Danny'ego.
– Ale tylko czasami. – Danny po raz pierwszy podjął nieśmiałą próbę obrony swojej matki przed Gavinem.
Gavin wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Szczerzył się jak kot, który trzyma w szponach bezbronną myszkę.
– Nie zamierzasz zaprosić mnie do środka? – zapytał oschłym tonem. Dori zacisnęła zęby i spojrzała na niego zimno.
– Nie przeginaj, Parker – syknęła cicho, nie chcąc, żeby syn usłyszał. Pokuśtykała do drzwi wejściowych, usiłując wyłuskać klucz z kieszeni przyciasnych spodni. – Potrzebujesz pomocy? – zapytał Gavin. Spojrzała na niego z wściekłością, co prawdopodobnie oznaczało, że nie. Uniósł ręce w obronnym geście. – Hej, tylko zapytałem. 42
Drzwi wejściowe wreszcie stanęły otworem i Danny wpadł do środka, popędził do kuchni i otworzył lodówkę. Stanął przy drzwiach i czekał, aż Dori, kuśtykając, wejdzie do środka. Gavin szedł tuż za nią. Chłopiec natychmiast podał matce zimną puszkę imbirowego piwa. Dori, masując się dłonią po karku, podeszła do kuchennego stołu. – Chce pan jedno, panie Parker? – zapytał Danny, sięgając po kolejną puszkę. – Nie, dzięki – powiedział Gavin, odsuwając krzesło dla Dori. – Może powinnaś wziąć gorącą kąpiel. To pomaga na bolące mięśnie. Już chciała mu powiedzieć, że dobre wychowanie nie pozwala jej na
S R
oddalenie się do łazienki i zostawienie gościa samego przy kuchennym stole, ale się powstrzymała.
Danny otworzył puszkę i pociągnął długi łyk. Dori z trudem zdołała napić się jak damie przystało, a nie gulgotać jak spragniony indor, chociaż całe jej ciało gwałtownie domagało się płynu.
– Po naszej wyprawie znalazłem kurtkę Dannego na tylnym fotelu samochodu i pomyślałem sobie, że może jej potrzebować – powiedział Gavin, wyjaśniając powód swojej wizyty. Podał Danny'emu kluczyki. – Przyniesiesz ją?
– Pewnie! – Danny wypadł z kuchni jak rakieta, szczęśliwy, że może pomóc. Trzasnęły frontowe drzwi i Gavin wreszcie skupił uwagę na Dori. – O co tu chodzi? Bieganie ma cię uczynić atrakcyjniejszą dla mężczyzn? Dori czuła się już nieco lepiej i serce nie waliło jej tak obłędnie jak chwilę temu.
43
– To tylko nowy bzik Danny'ego. Chce, żebym znalazła sobie męża. Bądź spokojny, ty nie jesteś brany pod uwagę. – Miło mi to słyszeć. Nie nadaję się na męża. – To już zauważyłam. – Powiesiłem kurtkę u siebie w pokoju – powiedział Danny, najwyraźniej chcąc zadowolić matkę. – To bardzo miło z pana strony, panie Parker, że pan ją przywiózł. Dori, nie po raz pierwszy zresztą, pomyślała sobie, czy to możliwe, aby jej syn celowo zostawił kurtkę w samochodzie, żeby zwabić Gavina do ich domu. Nie byłoby to takie niemożliwe.
S R
Gavin wyciągnął rękę po kluczyki.
– Dlaczego Melissa nie przyjechała z panem? – zapytał Danny. – Ona jest w porządku, jak na dziewczynę. Nie bała się żadnej z kolejek. Poszła ze mną nawet na Młota. Mama nigdy by tego nie zrobiła. – Danny zamyślił się na chwilę, tak jakby rozważał wszystkie korzyści i straty wynikające z potencjalnej przyjaźni z dziewczyną. – Chociaż strasznie się darła. – Jest w szkole – Gavin wstał, szykując się do wyjścia. Krzesło głośno szurnęło w cichej kuchni. – Ona też uważa, że jesteś w porządku... jak na chłopaka.
– A może znowu wybierzemy się gdzieś razem? – zapytał Danny, kiedy wraz z Gavinem szli przez salon. Dori trzymała się za nimi w bezpiecznej odległości, masując bolące plecy. Kto mógłby uwierzyć, że mała przebieżka może być tak rujnująca dla zdrowia? – Może – Gavin zatrzymał się przed telewizorem i wziął do ręki drewnianą ozdobną ramkę, w którą oprawiono rodzinne zdjęcie, zrobione na rok przed śmiercią Brada. Było to jedyne zdjęcie męża, jakie Dori sobie 44
zatrzymała. Po chwili milczenia Gavin odstawił ramkę, a następnie pochylił się, żeby pogłaskać pluszowego lwa, siedzącego przy oknie. – Poproszę Melissę, żeby zadzwoniła do ciebie, kiedy będzie miała wolny weekend. – Wolny weekend? – powtórzył Danny ze zdumieniem. – To znaczy, że ona chodzi do szkoły także w sobotę? – Nie – odparł Gavin. – Mieszka w internacie, ale weekendy spędza ze mną, o ile akurat nie komentuję meczu. Poproszę ją, żeby zadzwoniła. – Danny będzie zachwycony – powiedziała Dori, uśmiechając się słodko, pewna, że Gavin zrozumiał subtelną aluzję. Mogła zgodzić się na Melissę, dzwoniącą do Danny'ego, ale nie zamierzała mieć do czynienia z jej ojcem.
S R
Tak jak zasugerował Gavin, gorąca i długa kąpiel przyniosła ulgę obolałym mięśniom i stawom. Dori rozmyślała nad zakończeniem rozmowy z Gavinem i doszła do wniosku, że zachowała się dziecinnie. Wzięła głęboki oddech i zapadła się głębiej w parującą wodę. Czuła się tak rozleniwiona i zrelaksowana, że aż miała wyrzuty sumienia.
– Nakryłem do stołu, a piecyk już się wyłączył – zawołał Danny. Dori weszła do kuchni. Na gibkie, ale zmęczone ciało narzuciła wygodną podomkę, a włosy upięła wysoko. Danny stał przy lodówce i po raz kolejny czytał listę cech, jakie powinien mieć nowy ojciec. – Obiad pachnie przepięknie. Założę się, że jesteś głodny po tym bieganiu. Danny zignorował oczywistą próbę odwrócenia jego uwagi. Ten dzieciak stawał się coraz bystrzejszy. – Czy wiesz, że pan Parker zna karate? Zapytałem go o to. – To miło – Dori miała nadzieję, że rozmowa na tym się zakończy. – Wyjmę tylko zapiekankę z piecyka i możemy jeść. 45
– Jest wysoki i atletycznie zbudowany, a Melissa powiedziała mi, że ma trzydzieści sześć lat... – Danny, nie! Rozmawialiśmy o tym już wczoraj. Chyba przypominasz sobie, że należy mi się prawo weta? – Pan Parker byłby doskonałym tatą – upierał się chłopiec. – Ale nie dla ciebie. – Dori z głośnym stuknięciem postawiła szklankę na stole. Na szczęście Danny odczepił się wreszcie od Gavina Parkera. Najwyraźniej zrozumiał jej punkt widzenia, chociaż Dori wiedziała, że jej syn naprawdę lubi Gavina i Melissę. A co do niej, to wciąż nie potrafiła
S R
wyrobić sobie zdania o tym człowieku. Melissa była miłą dziewczynką, ale jej ojciec to zupełnie co innego. Nikt tak nie wkurzał Dori jak on. Gavin Parker był aroganckim, zadufanym palantem, co doprowadzało ją do szału. Minął kolejny tydzień i Danny skreślał dni na kalendarzu, a Dori, widząc to, nie mogła zignorować jego potrzeby posiadania nowego ojca. Nie zdołała go przekupić nawet obietnicą szczeniaka. Dwukrotnie podczas cotygodniowych zakupów Danny zwrócił jej uwagę na kręcących się po sklepie mężczyzn. Chciał, żeby ich zaczepiła.
Randka z Gregiem, szwagrem Sandy, przyniosła więcej złego niż dobrego. Nie tylko musiała wysłuchać nowej wersji „sprawy rozwodowej", ale następnego ranka Danny dręczył ją pytaniami, aż w końcu musiała mu zagrozić całkowitym porzuceniem kwestii nowego taty. Przez kilka następnych dni jej syn był wyjątkowo posłuszny. Ale Dori znała go dobrze i wiedziała, że chociaż wygrała pierwszą bitwę, wojna jeszcze nie jest rozstrzygnięta. Cała sytuacja tak bardzo jej ciążyła, że zaczęła miewać senne koszmary, w których budziła się we własnym łóżku
46
obok całkiem obcego mężczyzny, który twierdził, że przysłał go do niej Danny. W poniedziałek wieczorem, kiedy Danny powinien zajmować się pracą domową, złapała go na wytrząsaniu na łóżko pieniędzy ze świnki– skarbonki. Specjalnie zafundowała mu taką skarbonkę, której nie można otworzyć, żeby nauczył się oszczędzać pieniądze. Ale na jej pytanie, dlaczego chciał rozbić bank, syn wykręcił się obietnicą planowanej niespodzianki. – Dzieciak chowa coś w rękawie – powiedziała Dori do Sandy następnego dnia. – A nie spytałaś go?
S R
– Powiedział mi, że to na prezent dla mnie. – Tego ranka Dori kupiła kawę i ciastka, i postawiła papierową torbę na biurku Sandy. – Znając Dannego, to pewnie będzie krem na cellulitis. – Prawdopodobnie – mruknęła i ugryzła kawałek ciastka. – Myślałam, że jesteś na diecie.
– Żartujesz sobie? Danny zmusza mnie do takiej ilości wysiłku fizycznego, że ledwo żyję. Cały ten aerobik i bieganie... przecież niknę w oczach.
Sandy założyła jedną kształtną nogę na drugą.
– I ludzie zastanawiają się, dlaczego nie chcę mieć dzieci. Kiedy Dori weszła do domu tego wieczoru, telefon dzwonił od jakiegoś czasu. Rzuciła torebkę na kuchenny stół i podbiegła do aparatu, sądząc, że to dzwoni jej matka. – Halo. – Dzwonię w sprawie ogłoszenia z gazety. Dori zmarszczyła brwi. 47
– Bardzo mi przykro, ale pomylił pan numer. – Rozmówca zamierzał się z nią spierać, ale Dori szybko odłożyła słuchawkę, żeby przerwać jego tyradę. Pomijając wszystko inne, głos nieznajomego miał nieprzyjemne brzmienie. Zresztą nie widziała sensu w dalszej dyskusji. Danny był na treningu piłkarskim w lokalnym parku, sześć kwartałów od domu. Dni stawały się coraz krótsze i słońce zachodziło mniej więcej w tym czasie, kiedy kończył się trening. Pod wpływem impulsu Dori postanowiła pojechać po syna na rowerze i wrócić wraz z nim. Oczywiście nie zamierzała powiedzieć mu, dlaczego to robi. Z pewnością by ją znienawidził, gdyby wiedział, że przyjechała specjalnie po to, aby
S R
zaopiekować się nim w drodze do domu.
Kiedy weszli do domu dwadzieścia minut później, telefon znowu dzwonił.
– Odbiorę – zawołał Danny, pędząc przez kuchnię. Dori nie zdziwiła się, kiedy chłopiec wziął aparat i rozciągając kabel na całą długość, udał się do hallu w poszukiwaniu prywatności. Czasami tak robił, kiedy nie chciał, żeby słyszała jego rozmowę. Ostatnim razem, kiedy tak się zachował, dzwoniła do niego koleżanka ze szkoły. Dori nie miała nastroju na gotowanie, więc po prostu otworzyła paczkę rybnych paluszków, wrzuciła je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wraz z porcją frytek i wsunęła całość do piekarnika. Kroiła właśnie kapustę na sałatkę, kiedy wrócił Danny. Popatrzył na nią tępo, odwieszając aparat na ścianę. – Czy to znowu Erica? Danny zignorował pytanie. – Czy ciągle musisz chodzić w tych starych, okropnych ubraniach?
48
Dori spojrzała na swoje sprane dżinsy i stary sweter robiony na drutach. – A co jest z nimi nie tak? – Właściwie miała na sobie swoje lepsze spodnie. – Po prostu pomyślałem sobie, że na kolację powinnaś ubrać się w sukienkę, albo co. – Danny – westchnęła desperacko – mamy na kolację paluszki rybne, a nie filet mignon. – Och. – Wepchnął ręce do kieszeni i wyszarpnął je z powrotem, kiedy telefon znów zadzwonił. – Odbiorę.
S R
Zanim Dori zorientowała się, co się dzieje, był z powrotem w hallu, maksymalnie rozciągając kabel. Wrócił za kilka minut. – Co się tu dzieje? –Nic.
Teraz telefon zadzwonił jednocześnie z gongiem u drzwi wejściowych. – Otworzę. – Danny miotał się nerwowo między telefonem i drzwiami, niezdecydowany, co ma robić najpierw.
Wycierając ręce w kuchenną ścierkę, Dori machnęła ręką w kierunku salonu. – Otworzę drzwi.
Na ganku stał Gavin Parker z poranną gazetą wsuniętą pod ramię. – Gavin? – Dori była zbyt zdumiona, żeby powiedzieć coś więcej. W jego oczach migotały złośliwe iskierki i znów miał ten uśmiech kota, który właśnie złapał mysz. – Czy twój telefon nie dzwoni ostatnio jakoś częściej niż zwykle? – Tak. A skąd wiesz? To doprowadza mnie do szału. – Zdjęła łańcuch, otworzyła drzwi i zaprosiła go do środka. Gavin był naprawdę dziwnym 49
człowiekiem. Nie spodziewała się, że go jeszcze zobaczy, a on po prostu stał na ganku i wyglądał na niezmiernie rozbawionego. Gavin wszedł i usiadł na sofie. – Nie sądzę, żebyś czytała poranną gazetę? Dori czytała, a przynajmniej niektóre działy. Dear Abby, komiksy, kolumnę plotkarską i pierwszą stronę, i to w tej kolejności. – Tak. A czemu pytasz? Gavin z wielkim pietyzmem otworzył gazetę na konkretnej stronie i położył ją na stoliku do kawy. Powoli przesunął palcem wskazującym w dół kolumny drobnych ogłoszeń aż w końcu zlokalizował to, czego szukał.
S R
– Patrzyłem na ogłoszenia sprzedaży samochodów w dzisiejszej gazecie, a znalazłem coś innego, co było jeszcze bardziej zajmujące... Dori poczuła, że robi jej się niedobrze. Zmiękły jej kolana i opadła na fotel bujany z klonowego drewna, który stał naprzeciwko kanapy. – Czy znasz kogoś, kto mógł zamieścić to ogłoszenie? Potrzebuję taty. Wysoki, atletycznie zbudowany, zna karate. Mama ładna. 555–5818.
To było gorsze, znacznie gorsze od wszystkiego, co Dori była w stanie sobie wyobrazić. Upokorzona i wściekła, oparła łokcie na poręczach fotela i ukryła twarz w dłoniach. Poczuła, że gorący rumieniec wypełza jej na szyję, policzki, uszy i jęknęła cicho. W oczach zaszkliły się łzy zakłopotania i wstydu. – Danielu Bradleyu Robertsonie, natychmiast masz tu przyjść! – Bardzo rzadko używała tego tonu w rozmowach z synem. Ale kiedy już go użyła, Danny przybiegał natychmiast. Drzwi do hallu uchyliły się i ukazała się głowa Danny'ego.
50
– Tylko chwilę, mamo, rozmawiam przez telefon... – urwał, gdyż w tej właśnie chwili zauważył Gavina. – Och, dzień dobry, panie Parker. – Cześć, Danielu Bradleyu Robertsonie. – Gavin wstał i wyjął słuchawkę z ręki chłopca. – Sądzę, że twoja mama pragnie z tobą natychmiast porozmawiać. Pozwól, że ja zajmę się tym kimś, kto jest po drugiej stronie kabla. – Tak, mamo? – Danny, uosobienie niewinności, spojrzał w płonące wściekłością oczy Dori bez mrugnięcia powieką. – Czy coś się stało? Dori spojrzała przez łzy na swojego syna i potrząsnęła głową, gdyż nie
S R
była w stanie wytłumaczyć dziecku, w jakiej sytuacji znalazła się dzięki jego poczynaniom.
– Mamo? Co się stało? Dlaczego płaczesz?
Jedyną odpowiedzią było siąkanie nosem i palec wycelowany w drzwi łazienki. Danny najwyraźniej zrozumiał to pozbawione słów polecenie, gdyż udał się do łazienki po pudełko jednorazowych chusteczek. – Czy wy zawsze prowadzicie rozmowy telefoniczne w hallu? Gavin wrócił i Danny popatrzył na gościa badawczo. – Co się stało mamie? Ona płacze...
Telefon znowu zadzwonił i Dori załkała histerycznie, co brzmiało bardziej jak jęk bólu niż jak płacz. – Zajmę się tym – zapewnił ją Gavin, szybko przejmując kontrolę nad sytuacją. – Danny, chodź ze mną do kuchni. Twoja mama chce przez chwilę zostać sama. Wyglądało na to, że Danny nie wie, co ma robić. Na jego twarzy odbiło się niezdecydowanie. Jego matka płakała, a obcy człowiek wydawał
51
mu polecenia głosem nie znoszącym sprzeciwu. Aby wesprzeć syna, Dori gestem kazała mu iść z Gavinem do kuchni. Przez następną godzinę telefon dzwonił jeszcze dwadzieścia razy. Za każdym razem Dori podskakiwała na fotelu. Danny i Gavin pozostali w kuchni i odbierali każdy z nich. Dori nie zamierzała się ruszać. Bujała się delikatnie na fotelu, co przynosiło jej niejaką ulgę w cierpieniu. Danny wszedł do salonu tylko raz, aby oznajmić jej, że obiad gotowy, gdyby zechciała jeść. Dori bez słów potrząsnęła głową, aby dać mu do zrozumienia, że nie jest głodna. Po jakimś czasie poczuła, że panika powoli ją opuszcza i przestała
S R
planować sprzedaż domu, pakowanie dobytku i wyprowadzenie się na drugi koniec świata. Przyszły jej do głowy mniej drastyczne rozwiązania. Pierwszą rzeczą, jaką powinna zrobić, jest wycofanie tego okropnego ogłoszenia z rubryki w gazecie. A potem będzie musiała zmienić numer. Dori wreszcie pozbierała się do kupy, wydmuchała nos i w łazience umyła zapuchniętą od łez twarz. Kiedy weszła do kuchni, ze zdumieniem odkryła, że Gavin i Danny właśnie zmywają po obiedzie. Gavin stał przy zlewie, rękawy drogiej, ekskluzywnej koszuli podwinął aż za łokcie. Danny tkwił obok ze ścierką do wycierania naczyń w dłoni.
– Cześć, mamo. Pan Parker wyjaśnił mi, że to, co zrobiłem, nie było najlepszym posunięciem. – Nie, nie było – wychrypiała. – A czy teraz zjesz trochę? Pan Parker i ja zostawiliśmy ci obiad. Potrząsnęła głową. – Co tu się działo? – zapytała. W odpowiedzi telefon znów się rozdzwonił, niemalże ogłuszająco, a przynajmniej tak się zdawało Dori, która instynktownie się skuliła. 52
Gavin, bez najmniejszego wahania, wytarł ręce i podszedł do aparatu wiszącego na ścianie. – Posłuchaj go – szepnął Danny, z trudem powstrzymując śmiech. – Pan Parker wpadł na pomysł, jak odpowiadać na telefony, unikając jednocześnie awantury. On jest naprawdę sprytny. Gavin poszukał wzrokiem oczu Dori, mrugnął uspokajająco i podniósł słuchawkę. Po chwili zaczął mówić, doskonale naśladując nagrany głos automatu: – Numer, który wybrałeś, został zawieszony – powtarzał cienkim głosikiem aż do znudzenia.
S R
Po raz pierwszy tego wieczoru zaciśnięte usta Dori rozluźniły się i pojawiło się na jej wargach coś na kształt nieśmiałego uśmiechu. Po raz kolejny została zmuszona do podziwiania sprytu Gavina Parkera. Odłożył słuchawkę z szerokim uśmiechem i usiadł na krześle obok Dori. – Czy już w porządku?
– Tak. – Zdołała jakoś kiwnąć głową.
Kiedy wcześniej Gavin jawnie drwił sobie z jej załamania nerwowego, czuła jeszcze większy gniew i żal. Ale teraz była mu wdzięczna, że wkroczył do akcji i przejął kontrolę nad tą nietypową sytuacją. Dori nie była pewna, co by się stało, gdyby nie zjawił się w porę. Nagle Gavin dotknął palcem jej brody i uniósł ją do góry. – Ani trochę ci nie wierzę. Jesteś blada jak ściana. – Kiedy jej dotknął, Dori poczuła nieoczekiwaną przyjemność i dreszcz przebiegł jej po plecach. Jego palce wędrowały po wyrazistych liniach jej twarzy z wielką delikatnością. Z pewnością dotyk miał ją uspokoić i wyciszyć, ale nieoczekiwanie wzbudził w niej dawno zapomniane uczucia. Zaskoczona, 53
Dori uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Patrzyli na siebie, a jego dłoń wolno powędrowała na jej szyję i palce wsunęły się w opadające na ramiona włosy. Dori widziała, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada z każdym oddechem i zauważyła, że zaczął oddychać szybciej, tak jakby on też doświadczał niespodziewanych uczuć. Nagle zmrużył oczy i zabrał rękę. – Myślę, że potrzebujesz drinka. Gdzie... ? Dori uniosła dłoń i pokazała na kredens, gdzie trzymała skromny zapas alkoholu. Gavin nalał jej szklaneczkę brandy i zwrócił się do chłopca. – Danny, czy ty aby nie powinieneś zabrać się za odrabianie lekcji? – Nie. – Danny najpierw potrząsnął głową, a potem nagle zakrył sobie
S R
usta dłonią. – Och... rozumiem. Chce pan porozmawiać z mamą na osobności.
– Właśnie tak – Gavin mrugnął do chłopca porozumiewawczo. Danny wyszedł ż kuchni, a Gavin postawił brandy przed Dori i znów usiadł obok niej. – Bez gadania. Pij.
– Lubisz wydawać rozkazy, prawda? – Cokolwiek między nimi zaszło, minęło tak samo szybko, jak się pojawiło. Gavin zignorował zaczepkę.
– Mam pomysł, który nam obojgu może przynieść korzyść. Dori upiła łyk brandy, poczuła, jak alkohol pali jej gardło i do oczu napływają nowe łzy. – To znaczy? – Jest oczywiste, że Danny poważnie podchodzi do poszukiwań nowego ojca, a jeżeli mam być szczery, Melissa także chciałaby, żebym się ożenił ponownie, tak aby nie musiała chodzić do szkoły z internatem. Nienawidzi regulaminu, jaki tam panuje. 54
Dori rozumiała dziewczynkę. Melissa była w takim wieku, w którym powinna móc rozwinąć skrzydła, a to oznaczało eksperymenty z makijażem i najnowszymi trendami w modzie. – Chyba nie zamierzasz nucić weselnego marsza, co? – zapytała. Gavin rzucił jej spojrzenie, które mogłoby zabić i Dori nie mogła się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. Wyprowadzanie z równowagi tego zuchwałego mężczyzny przynosiło jej ogromną satysfakcję. – Już ci mówiłem, że nie mam zamiaru żenić się ponownie. Raz mi wystarczy na cale życie. Ale zgodzę się pójść na kompromis, jeżeli to oznacza, że Melissa trochę mi odpuści.
S R
– A jak Danny i ja wpisujemy się w ten twój kompromis? Gavin, zniecierpliwiony, przesunął się na skraj krzesła i pochylił do przodu.
– Jeżeli my dwoje zaczniemy się spotykać, Melissa i Danny pomyślą, że to coś poważnego.
Dori wzięła głęboki, drżący oddech. Chociaż nie chciała się przyznać nawet przed sobą, pomysł zaczął jej się podobać. Melissa potrzebowała kobiecej ręki, a Danny tak naprawdę potrzebował tylko kogoś, kto będzie uczestniczył w sprawach, do których ona jako kobieta się nie nadawała. Dori zdała sobie sprawę, że Danny już teraz martwi się meczem zaplanowanym na koniec sezonu, w którym udział mieli wziąć tatusiowie wraz z synami. Od lat funkcję ojca pełnił dziadek, ale jej ojciec zbliżał się już do wieku emerytalnego i gra w piłkę nożną nie mogła mu wyjść na zdrowie. – Moglibyśmy zacząć w ten weekend. W piątek pójdziemy na kolację, a w niedzielę zabiorę Danny'ego na mecz Seahawków, a ty Melissę na zakupy. – Jego usta rozciągnęły się w przymilnym uśmiechu.
55
Dori pomyślała, że zapewne uśmiecha się w ten sposób do łatwowiernych młodych kobiet, które właśnie zamierza usidlić. Przygryzła wargę i postanowiła nie brać udziału w tej grze. Nie była głupia. Chciał ją zająć w piątek i niedzielę, ale sobotę zostawił sobie dla siebie. Jednak z drugiej strony... Czemu nie? Nie obchodziło ją to, co on robi. Tak długo, jak nie będzie tego robił na oczach Danny'ego i Melissy. – I jak? – Gavin nie wyglądał już na tak pewnego siebie, jak kilka minut temu, i Dori poczuła zadowolenie. Niech sobie nie myśli, że tak łatwo zgodzi się na jego plan. – Myślę, że coś w tym jest. Znowu się uśmiechnął.
S R
– Co, w wolnym tłumaczeniu, oznacza, że wątpisz w moje uczciwe zamiary.
– Być może. – W końcu dzisiaj wieczorem był dla niej miły i pomocny. A ona w rewanżu mogłaby być dla niego przystępniejsza. – Świetnie. – Uśmiechnął się jak mały chłopiec. – A więc widzimy się w piątek, około siódmej.
– Dobrze. – Wstała i zaplotła dłonie za plecami.
– I, Gavin, dziękuję, że mi pomogłeś dziś wieczorem. Naprawdę to doceniam. Jutro rano pierwszą rzeczą, którą zrobię, będzie telefon do gazety. Upewnię się, że to ogłoszenie już więcej się nie ukaże i skontaktuję się z firmą telefoniczną w sprawie zmiany numeru. – Wiesz, jak sobie radzić z telefonami, gdyby ktoś zadzwonił jeszcze dzisiaj? Dori zatkała sobie nos i zaczęła naśladować aparat udzielający automatycznej informacji. Gavin uśmiechnął się, co sprawiło, że jego twarz pokryła się siecią zmarszczek. 56
– Będziemy się dobrze bawić, Dori. Tylko się we mnie nie zakochaj. A więc stara płyta ruszyła jeszcze raz. – Uwierz mi, na to nie ma szans – warknęła. – Jeżeli chcesz usłyszeć prawdę, myślę, że możesz być... Nie dał jej dokończyć, tylko przyskoczył do niej szybko, złapał ją w ramiona i pocałował hałaśliwie. Dori poczuła się całkowicie wytrącona z równowagi. Zaparła się dłońmi o jego klatkę piersiową i w końcu zdołała odeprzeć ten nieoczekiwany atak. – Cii – szepnął jej Gavin do ucha. – Danny jest za drzwiami. – I co z tego? – zapytała, ciągle tkwiąc w jego objęciach.
S R
– Nie chcę, żeby cię usłyszał. Jeżeli mamy przekonać te dzieciaki o tym, że łączy nas uczucie, musimy lepiej się postarać.
– Może następnym razem ostrzeż mnie, zanim to zrobisz. – Poczuła, że się rumieni.
Gavin wypuścił ją z objęć i popatrzył na jej zaczerwienioną twarz. – Ale nie zrobiłem ci krzywdy, prawda?
– Nie – zapewniła go, myśląc sobie, że posiadanie rudawych włosów nieodmiennie łączy się z jasną karnacją, co było jej prawdziwym przekleństwem. Nawet najlżejsze zakłopotanie sprawiało, że na jej twarz i szyję wypełzał jaskrawy rumieniec. – A więc, jak mi poszło? – Ale co? – No, pocałunek. – Potrząsnął głową tak, jakby był zdziwiony, że ona nie wie, o co chodzi. – Jak byś oceniła mój pocałunek? Dori nie mogła odmówić sobie odrobiny zabawy. – W skali jeden do dziesięciu? – Przerwała na dłuższą chwilę, założyła ręce na piersi i wpatrzyła się w sufit, głęboko się zastanawiając. Nadszedł 57
czas, żeby ktoś sprowadził tego zadufanego samca na ziemię. – Jeżeli wezmę pod uwagę, że jesteś byłym rozgrywającym, powiedziałabym, że słaba piątka. Skrzywił się lekko. – Miałem nadzieję, że nie będziesz tak okrutna. – Sądząc po twoim zachowaniu – odparowała – nie sądzę, żebyś miał okazję poprawić swoją technikę. – Być może. Ale wątpię, czy masz rację. Danny wybrał tę właśnie chwilę na wejście do kuchni. – Mam nadzieję, że w niczym wam nie przeszkodziłem? – Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli zabiorę
S R
twoją mamę na kolację w piątek? – Mamo, naprawdę?
Dori z chęcią podwyższyłaby swojemu synowi kieszonkowe, gdyby zdołał choć o połowę zmniejszyć zachwyt brzmiący w jego głosie. – Tak, naprawdę – potwierdziła sucho. Gavin zignorował ten jej brak entuzjazmu.
– Ale, myślałem, że mówiłaś przecież... że pan Gavin nie jest... – Teraz to już nie ma znaczenia – szepnęła, czując, że jej policzki oblewa kolejna fala gorąca.
– Widzimy się w piątek o siódmej. – Gavin opuścił zawinięte rękawy i zapiął guziki przy mankietach. Dawno już nie widziała synka tak szczęśliwego. W piątek nie odstępował jej na krok od momentu, kiedy weszła do domu po pracy. Kiedy wiozła go do rodziców, którzy byli przeszczęśliwi, że wnuk spędzi u nich noc, Danny zasypywał ją pytaniami, w co się ubierze, jakich perfum użyje, jakie kolczyki założy, które buty, i tak dalej. Dawał jej mnóstwo rad i bombardował futbolowymi statystykami. 58
– Danny – powiedziała w końcu z irytacją – nie sądzę, żeby Gavin Parker
oczekiwał
po
mnie
aż takiej
wiedzy na
temat
futbolu
amerykańskiego. – Ale, mamo, zaimponujesz mu. – Ale, Danny – odpowiadała mu niczym echo – nie przesadzaj. Kiedy wróciła po pracy do domu, była naprawdę wyczerpana. Wzięła szybką kąpiel, wysuszyła się, starannie umalowała, ubrała... chociaż tak naprawdę nie wiedziała, po co aż tak się do tego przykłada. Nie zdziwiła się, że Gavin spóźnił się piętnaście minut ani nie uznała tego spóźnienia za obraźliwe. Dodatkowy czas zużyła na nałożenie cienkiej warstwy
S R
bladoróżowego lakieru na paznokcie.
Gavin wbiegł po schodkach ganku i wyglądał na nieco zasapanego. Dori zauważyła, że nadchodzi, więc otworzyła mu drzwi, ostrożnie, aby nie zadrapać świeżego lakieru.
– Cześć. – Nie wspomniała ani słowem, że jest spóźniony. – Gdzie jest Danny? – U moich rodziców.
– Och. – Zamarł na chwilę i przeciągnął dłonią po włosach, co zniszczyło jego starannie wystylizowaną fryzurę. – Posłuchaj, dzisiejszego wieczoru nic nie idzie tak, Jak sobie zaplanowałem. Obiecałem zrobić przysługę przyjacielowi. Ale to nie powinno kolidować z naszą randką. – No to w porządku – mruknęła i ostrożnie wsunęła dłonie w rękawy płaszcza, który Gavin jej podał. – Nie gniewasz się? – Bawił się kluczykami od samochodu, z wzrokiem wbitym w ziemię. – Miałem trochę zamieszania w biurze i dlatego się spóźniłem.
59
– Nie martw się tym, Gavin. Przecież nie jesteśmy w sobie zakochani, więc nie będę robiła ci wymówek. – Nie zdołała powstrzymać się od odrobiny sarkazmu. Podczas gdy zamykała frontowe drzwi, Gavin zbiegł po schodkach ganku, wsiadł do samochodu i włączył silnik. Dori westchnęła ciężko, kiedy przechylił się przez fotel pasażera i od środka otworzył jej drzwi. Z wymuszonym uśmiechem na ustach wśliznęła się do środka. To tyle, jeśli chodzi o galanterię i romans. Wcale by się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że gdzieś tam czeka na niego jakaś inna kobieta. Natomiast zaskoczyło ją, że podjechali pod lokalny
S R
bar szybkiej obsługi. Pomógł jej wysiąść, posadził przy stoliku i spytał, na co ma ochotę. Powiedziała mu, więc wmieszał się w tłum nastolatków i młodych rodziców, aby zamówić jedzenie. Nie miała pojęcia, co to wszystko ma znaczyć i czy może powinna jakoś zareagować na widok wybranego przez niego lokalu, ale zapanowała nad sobą i nawet nie mrugnęła powieką.
– Obiecałem ci kolację – powiedział, podając jej zawiniętego w papier cheeseburgera, frytki i czekoladowy koktajl. – No i mam kolację – odparła słodko.
– Cokolwiek się stanie dziś wieczorem, pamiętaj, że dałem ci jeść. – I jestem ci wdzięczna. – Po raz kolejny miała trudność z wyeliminowaniem sarkazmu ze swojego głosu. Mój Boże, gdzie on zamierza ją zabrać? – Rzecz w tym, że kiedy zaprosiłem cię na kolację, zapomniałem o wcześniejszych... zobowiązaniach. – Gavin, nic się nie stało. Jeśli o to chodzi, możesz mnie odwieźć z powrotem do domu... to żadna sprawa. Jeżeli w grę wchodzi inna kobieta, 60
oszczędzisz nam zakłopotania i wstydu. – Oczywiście nie miała na myśli jego, ale siebie i tą drugą. Gavin zjadł hamburgera i zmiął papier w kulkę. – Nie ma żadnej innej kobiety. – Na samą sugestię zareagował prawdziwym przestrachem w oczach. – Jeżeli chcesz ze mną pójść, nie widzę przeszkód. Tak naprawdę miałem urwanie głowy z załatwieniem drugiego biletu. – Z chęcią się z tobą wybiorę. – Dori zastanowiła się przelotnie, w co się pakuje, ale wspomnienie o bilecie wydało jej się zachęcające. Może to koncert? Albo sztuka teatralna? – Czy to jakieś przedstawienie? – zapytała wesoło.
S R
– Możesz to tak nazwać – odparł. – Czasami te rzeczy mogą trwać do późna w nocy.
– Nie szkodzi. Danny zostaje na noc u rodziców. – Doskonale. Jak by powiedział Danny, jak na dziewczynę jesteś całkiem w porządku.
Powiedział to zupełnie tak samo, jak jej syn. – Cieszę się, że tak myślisz.
Wrzucili resztki opakowań do kosza i poszli do samochodu. Gavin wyjechał z parkingu i ruszył autostradą w kierunku Tacoma. Dori ciągle nie wiedziała dokładnie, dokąd jadą, ale teraz nie było już odwrotu. W ciemnej, słabo oświetlonej dzielnicy Tacoma parkowało kilka innych samochodów. Gavin wysiadł i spojrzał na zegarek. Pospiesznie obiegł samochód i pomógł jej wysiąść. Złapał ją za łokieć i podążyli w kierunku klockowatego, szarego budynku. Latarnie uliczne świeciły zbyt słabo, żeby Dori mogła przeczytać napis nad drzwiami, ale pewnie i tak nie
61
dałaby rady, nawet jeżeli byłaby tu w dzień, gdyż Gavin nie dał jej szansy. Byli chyba spóźnieni, bo bardzo się spieszył. Weszli do wielkiego przedsionka i zostali powitani okrzykami i wrzaskami. Dori popatrzyła na widownię i mimowolny uśmiech zamarł jej na ustach. Z wściekłością spojrzała na Gavina. – Obiecałem przyjacielowi, że obejrzę jego ostatnie cudowne dziecko – wyjaśnił, patrząc jej prosto w twarz. – Zamierzasz mi powiedzieć, że przywiozłeś mnie na wieczorne piątkowe walki?
S R 62
ROZDZIAŁ CZWARTY – Czy to aż taki problem dla ciebie? – zapytał Gavin obronnym tonem. Dori nie mogła wprost uwierzyć, że tak wygląda jej randka z przystojnym i znanym Gavinem Parkerem. W całym swoim życiu ani razu nie była ma meczu bokserskim i wcale nie miała na to ochoty. W zasadzie nie interesowała się sportem, chyba że w grę wchodziła piłka nożna i drużyna jej syna. – Nie, sądzę, że nie – odparła, starając się, aby jej słowa zabrzmiały szczerze.
S R
Danny byłby zachwycony. Gavin nie mógł wymyślić niczego lepszego, aby przekonać jej jedenastoletniego syna, że ma poważne zamiary. Dori niepewnie ruszyła z Gavinem w dół szerokiego przejścia i wreszcie usadowili się na miejscach w rzędzie niedaleko ringu. Cokolwiek miało się tu wydarzyć, będzie miała okazję obejrzeć to sobie z bliska. Najwyraźniej Gavin był tu stałym gościem. Przedstawił Dori kilku mężczyznom, których imiona i nazwiska wleciały jednym i natychmiast wyleciały drugim uchem. Nawet nie miała nadziei, że je zapamięta, tak szybko następowały po sobie. Dori rozejrzała się wokoło i zobaczyła jedynie kilka kobiet. W swojej eleganckiej czarnej sukience i wełnianym płaszczu czuła się zdecydowanie nie na miejscu. Skuliła się na krześle, podczas gdy Gavin prowadził ożywioną rozmowę z mężczyzną siedzącym w rzędzie przed nimi. – Masz ochotę na orzeszki? – zapytał po chwili, przysuwając usta blisko jej ucha.
63
– Nie, dzięki. – Kurczowo zaciskała palce na torebce i programie walk, który dostała przy wejściu. – Ludzie chyba nie chrupią orzeszków, kiedy oglądają tego typu przedstawienie, prawda? Gavin wzruszył ramionami i wstał, aby sięgnąć do kieszeni po jakieś drobne. Spojrzał na nią ponownie, pochylił się i zapytał szeptem: – Na pewno nie jesteś na mnie wściekła? Dori była przekonana, że on właśnie tego po niej oczekuje. A może nawet właśnie tego chce. Jej gniew byłby potwierdzeniem jego tezy, że wszystkie kobiety są takie same. Na podstawie obserwacji, Dori była prawie pewna, że Gavin tak naprawdę nie ma ochoty jej polubić. Pewnie uważa, że
S R
każdy rodzaj zależności czy związku byłby dla niego niebezpieczny. Podejrzewała, że dotyczy to również przyjaźni i wzajemnego respektu, całkowicie pozbawionego elementu wyższego uczucia. – Nie jestem wściekła. Na pewno. –Uśmiechnęła się do niego promiennie, co wiele ją kosztowało. W duchu planowała subtelną zemstę. Następnym razem, kiedy gdzieś wyjdą, zabierze Gavina do opery. – Wrócę za chwilę. – Opuścił swoje miejsce i przecisnął się pomiędzy dwoma mężczyznami siedzącymi obok przejścia.
Dori poczuła się kompletnie wytrącona z równowagi. Siedziała na drewnianym, składanym krześle sztywno wyprostowana, z ramionami zaplecionymi na piersi i w duchu szykowała się na nadchodzące okropieństwa. – A więc to ty jesteś Dori – zwrócił się do niej mężczyzna, z którym Gavin rozmawiał przed chwilą. Zostali sobie przedstawieni, ale Dori nie mogła przypomnieć sobie jego imienia. – Tak – odparła z nieśmiałym uśmiechem. – Gavin po raz pierwszy przyprowadził dziewczynę na wałki. 64
Dori uznała, że to komplement. – Czuję się zaszczycona. – Przez jakiś czas spotykał się z jedną wspaniałą blondyną. Wielu chłopaków martwiło się, że zamierza się z nią ożenić. Blondyna! Ciekawość Dori została podsycona. – Naprawdę? – Gavin nic jej nie wspominał o blondynie. Jeżeli zamierzał spotykać się z nią nadal, to z ich umowy nici. Ją zabrał na piątkowe wieczorne walki, podczas gdy prawdopodobnie miał zamiar spędzić późną wytworną kolację ze swoją blondyną. Okropne. – Tak. Spotykał się z nią całkiem regularnie. Przez jakiś czas zaczął nawet opuszczać walki.
S R
Najwyraźniej Gavin i blondyna byli na dobrej drodze do zbudowania poważnego związku.
– No to musiała być naprawdę niezła, skoro Gavin opuszczał dla niej walki – zauważyła Dori z uśmiechem, w nadziei, że mężczyzna powie coś więcej.
– Rozumiesz chyba, że on tu nie przychodzi co tydzień. Dori pokiwała głową, tak jakby rzeczywiście o tym wiedziała. – W rzeczywistości podczas sezonu piłkarskiego mamy szczęście, jeżeli wpadnie tu raz w miesiącu.
Dori zaczęła się zastanawiać, czy na pewno ma świadomość, jakie ma szczęście, że się tu znalazła. Mężczyzna uśmiechnął się i spojrzał w kierunku przejścia. Gavin przeciskał się przez tłum z wielką paczką orzeszków w ręku. Kiedy tylko usiadł, Dori bezwiednie wsadziła do tej paczki rękę i zaczerpnęła całą garść.
65
– Mówiłaś, że nie chcesz orzeszków – powiedział Gavin, podając jej paczkę. – Bo nie chcę – mruknęła, rozgryzając łupinę zębami. – Ja nawet nie lubię orzeszków ziemnych. – A więc czemu wyrwałaś mi je z ręki, zanim jeszcze zdążyłem usiąść? – A zrobiłam to? – Kiedy była podniecona lub smutna, często sięgała po jedzenie, nawet tego nie rejestrując. – Przepraszam. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co robię. – Czy coś cię martwi? – zapytał Gavin, tak jakby spodziewał się kłótni.
S R
Dori była zła, że tak łatwo odczytuje jej emocje. Pomyślała sobie, że w trakcie wieczoru wtrąci jakiś komentarz na temat jego związku z tą... tą inną kobietą, która zagrażała ich wątłemu porozumieniu.
– Nic mi nie jest – odparła. – Naprawdę. Po prostu twój przyjaciel – pokazała ręką na rząd przed nimi – powiedział mi, że regularnie spotykasz się z pewną piękną blondynką... Jeśli dowie się o tym Danny... – I do jakich doszłaś wniosków?
– No cóż... to trochę nie pasuje do naszej umowy. – Dori najbardziej martwiła się tym, że myśl o związku Gavina z inną kobietą sprawia jej przykrość. Nie miała prawa domagać się czegokolwiek od niego... chyba, że w grę wchodziła ich umowa. Obawiała się, że jeśli Danny usłyszy o innej kobiecie, z pewnością weźmie ją pod uwagę w ocenie sytuacji. Danny może uznać, że Gavin niestety nie jest poważnym kandydatem na ojca i wznowi poszukiwania nowego taty, a dla niej męża. – Nie masz się czym martwić. Danny się nie dowie, bo już się z nią nie spotykam. 66
– A co się stało? Była na tyle nieostrożna, że poczuła zapach bzu? – Nie. – Wydął wargi i sięgnął po orzeszka. – Zawsze, kiedy otwierała usta, jej mózg przestawał działać. Dori nie zdołała ukryć uśmiechu. – Zawsze myślałam, że taka kobieta to prawdziwy skarb dla mężczyzny. – Szczególnie dla kogoś takiego jak ty, dodała w myślach. – Ja też tak myślałem, ale się myliłem – odparł sucho. Dori poczuła, że odniosła małe zwycięstwo, więc rozluźniła się i nie powiedziała już ani słowa. Niebawem publika wydała okrzyki na cześć młodych bokserów, którzy
S R
weszli do pomieszczenia w otoczeniu menadżerów i asystentów. Komentator czekał, aż dwóch z nich podniosło liny, weszło na ring i usadowiło się w odpowiednich narożnikach. Dori zerknęła do programu i przeczytała, że pierwsza walka ma się odbyć w wadze lekkiej. Komentator uniósł mikrofon do ust i zawołał:
– Panie i panowie, witamy was na piątkowych walkach w Tacoma. W białych spodenkach, ważący całe 130 funtów Boom Boom Bronson. Publiczność zawyła. Zabrzmiały okrzyki i gwizdy. Boom Boom wyskoczył na środek ringu i przez chwilę ku uciesze gawiedzi boksował się z cieniami, po czym wrócił do narożnika, ale nawet kiedy tam dotarł i oparł ramiona o liny, jego nogi nie przestawały się poruszać. Potem przedstawiono drugiego boksera, Tuckera Wallace'a. Tucker podskakując, wybiegł na środek ringu i wrócił do narożnika, przez cały czas boksując rękami w powietrzu. Tłum oszalał. Mężczyzna siedzący obok Dori poderwał się na nogi, wsadził dwa palce do ust i zagwizdał ogłuszająco. Dori sięgnęła po kolejną garść orzeszków.
67
Dwóch walczących podeszło na chwilę do prowadzącego i zamieniło kilka słów z sędzią, a potem znów wróciło do narożników. Wokół każdego z nich zebrał się wianuszek asystentów. Dori sądziła, że w celu ustalenia strategii walki. Zabrzmiał gong i mężczyźni wyszli z narożników. Dori zamknęła oczy, zaskoczona nagłą agresją walczących. Być może zaliczono ich do wagi lekkiej, ale wyraźne mięśnie i sznury ścięgien mówiły co innego. Postura walczących z pewnością nie odpowiadała ich sile i determinacji. Gavin przesunął się na skraj krzesła już na koniec pierwszej rundy. Dźwięk gongu uciszył salę.
S R
Dori miała bardzo blade pojęcie o boksie. Nienawidziła przemocy, ale walka Boom Booma z Tuckerem robiła wrażenie przesadzonej i w jakiś sposób teatralnie wyreżyserowanej. Mimo niechęci do brutalności, Dori złapała się na tym, że kibicuje Boom Boomowi. Kiedy potężny prawy sierpowy Tuckera obalił go na ziemię, Dori skoczyła na równe nogi, żeby zobaczyć, czy nic mu się nie stało.
– O matko! – jęknęła, zakrywając oczy dłonią i opadając z powrotem na krzesło. – On krwawi.
Gavin spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem, studiując zaczerwienioną z ekscytacji twarz. Tak, jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom. – Coś nie w porządku? – Spojrzała mu zuchwale w oczy i poczuła, jak po jej skórze przebiega dreszcz. – Za głośno się zachowuję? – Była tak zaabsorbowana walką dwóch mężczyzn, że zupełnie się zapomniała i z pewnością zwracała na siebie uwagę niestosownym zachowaniem. – Nie – mruknął, potrząsając głową. – Po prostu jestem zdumiony, że ci się to podoba.
68
– Cóż, jeśli mam być szczera, nie sądziłam, że to może mnie zainteresować. Ale ci chłopcy są naprawdę nieźli. – Tak. Masz rację. W czasie tego wieczoru jeszcze wiele razy dała się ponieść emocjom, bo Boom Boom dzielnie walczył dalej, żeby w końcu wygrać, co wszem i wobec ogłosił sędzia. Po trzech kolejnych walkach, które Dori oglądała już bez takich emocji, wieczór dobiegł końca. Gavin wstał i pomógł jej założyć płaszcz. Noc była zimna i deszczowa. Dori, idąc do samochodu, cały czas się trzęsła i szczękała zębami. Kiedy
S R
tylko wsiedli, Gavin włączył ogrzewanie. – Za chwilę będzie ciepło.
Dori, nadal drżąc z zimna, wepchnęła dłonie głęboko do kieszeni. – Mam nadzieję, że nie zrobi mi się teraz gorąco, bo zaraz zacznę skraplać się jak sopel lodu pod wpływem słońca.
– Nie zrobi – pocieszył ją Gavin pewnym głosem. – Po prostu w sali było bardzo ciepło... – urwał na chwilę i zajął się zapinaniem pasa. Dori odwróciła twarz i zapatrzyła się na odjeżdżające samochody. Zrobił się niezły korek i z pewnością nie zdołają się stąd wydostać wcześniej, jak za kilka minut. Ale nie musieli się spieszyć. Chociaż nie chciała się do tego przyznać, spędziła naprawdę miły wieczór. Oczywiście nie spodziewała się, że pojadą oglądać walki bokserskie, ale szybko się zorientowała, że Gavin niejednym ją jeszcze zaskoczy. – Tutaj – powiedział Gavin, przechylając się nad nią. – Tu zapnij pas. Zanim Dori zdołała wyciągnąć rękę z kieszeni i sięgnąć po pas, Gavin pociągnął go i lekko muskając jej piersi i biodro, szybko zapiął go w okolicach jej talii. Zawahał się, kiedy jego oczy napotkały jej spojrzenie. 69
Byli tak blisko siebie, zbyt blisko. Dori konwulsyjnie przełknęła ślinę. Jej serce stanęło na chwilę, a potem ruszyło szybko, waląc niczym młot. Patrzyła na niego i nie mogła uwierzyć w to, co widzi w jego oczach, ani w uczucia, które wzbierały w jej piersi. Poczuła się bardzo dziwnie. W tej jednej chwili zdawało jej się, że ona i Gavin są naprawdę świetnymi przyjaciółmi, dwojgiem ludzi, którzy cieszą się swoim towarzystwem. Lubiła go, poważała, naprawdę czerpała przyjemność z jego obecności. Kiedy pochylił głowę, wiedziała, że chce ją pocałować. Ale zamiast się odsunąć, spotkała się z nim w połowie drogi, zaszokowana tym, jak bardzo pragnie tego samego, co on. Jego usta pasowały idealnie do jej warg.
S R
Całował ją delikatnie i spokojnie. Jedną ręką odgarnął kasztanowe włosy Dori ze skroni, a potem musnął ustami jej brwi.
– Już ci cieplej? – zapytał niskim, cichym głosem. Poczuła, jak oblewa ją gorąco, a krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach. Nie była w stanie odpowiedzieć, więc tylko pokiwała głową. – To dobrze – powiedział, wyprostował się i ledwie spojrzawszy we wsteczne lusterko, wyjechał na ulicę.
Dori podziękowała w duchu za to, że jest noc i panują ciemności. Cóż za nieroztropność! Twarz ciągle ją paliła na myśl o tym, co się wydarzyło. Gavin pocałował ją, a ona mu na to pozwoliła. Gorzej, to jej się podobało! Podobało jej się tak bardzo, że kiedy przestał, momentalnie poczuła żal. – Daję ci szóstkę... no, może słabą siódemkę – powiedziała wyzywająco, aby zatrzeć uczucia, jakie wywołał w niej ten pocałunek. – O czym mówisz? Nie rozumiem... – No, oceniam twój pocałunek w skali od zera do dziesięciu. – Miała zamiar powiedzieć to zimnym tonem, ale niestety w jej głosie wyraźnie
70
pobrzmiewały cieplejsze tony. Nie chciała, żeby zorientował się, co ona naprawdę czuje. – To bardzo dobrze. Cieszę się, że robię postępy. O ile sobie przypominam, ostatnio dałaś mi piątkę. – Z trudem pokonywał zatłoczone ulice, prowadzące do głównej trasy. W końcu zatrzymali się na światłach. – Siódemka – powtórzył. – Ja sam postawiłbym sobie co najmniej ósemkę. – Może. – Dori odprężyła się i poczuła, jak w gardle wzbiera jej śmiech. – Ale nie, to definitywnie siódemka.
S R
– Jest pani twardą kobietą, pani Robertson. – Wszyscy mi to mówią.
Chociaż spodziewała się, że wyjadą na autostradę, Gavin skręcił w kierunku wybrzeża. – Dokąd jedziemy?
– Mam ochotę coś zjeść. Myślę, że ty też jesteś głodna. Dori zastanawiała się przez chwilę i doszła do wniosku, że rzeczywiście coś by zjadła.
– Ale mam jeden warunek.
– Tak? – Gavin spojrzał na nią zaniepokojony.
– Żadnych hamburgerów. Zawsze, jak wychodzimy gdzieś z Dannym, muszę jeść to świństwo. – Nie martw się. Miałem inny pomysł. Ten inny pomysł Gavina okazał się być elegancką restauracją o nazwie Lobster Shop, usytuowaną w ruchliwym porcie Tacoma. Dori słyszała o niej, ale nigdy tu nie była. Był to ten rodzaj lokalu, gdzie rezerwację trzeba było robić na kilka dni wcześniej. 71
– Zaplanowałeś to już wcześniej – powiedziała, kiedy wjeżdżali na parking przed restauracją. Popatrzyła na jego masywną, szeroką twarz okoloną czarnymi włosami, przetykanymi siwizną na skroniach. – Pomyślałem sobie, że będę musiał jakoś cię przebłagać po tych walkach. – Ale mi się tam podobało. Jego cichy śmiech wypełnił ciasną przestrzeń samochodu. – Wiem. Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Wprost nie mogłem uwierzyć własnym oczom, kiedy rzuciłaś się na Boom Booma i dałaś mu całusa. – To zupełnie inaczej, kiedy oglądasz boks w telewizji. I nie
S R
pocałowałam go, tylko posłałam mu całusa – powiedziała tonem urażonej godności. – To zupełnie co innego niż rzucanie się na szyję i całowanie. Byłam zadowolona, że wygrał, to wszystko.
– No pewnie, zauważyłem. Jednakże, następnym razem, kiedy zechcesz pocałować jakiegoś sportowca, może wpierw spróbuj ze mną. – Chyba sobie żartujesz! – Przycisnęła dłonie do serca i zrobiła zaszokowaną minę. – A co, jeżeli zechcesz mnie ocenić wedle swojej punktacji?
Gavin zachichotał, po czym wysiadł z samochodu i obszedł go, żeby otworzyć jej drzwi. Kiedy szli do restauracji, zauważyła, że spojrzał na nią z aprobatą. Jedzenie było doskonałe, tak jak Dori się spodziewała. Zamówili homara, a do tego znakomite białe wino. Po posiłku, kiedy kelner przyniósł kawę, zatopili się w rozmowie. – Jeżeli mam być szczera – powiedziała Dori, patrząc w swoją filiżankę – nie obiecywałam sobie wiele po tej naszej randce. – Nie? – Gavin uśmiechnął się krzywo. 72
– Ale ku mojemu ogromnemu zdumieniu, dobrze się bawiłam. A najlepsze jest to, że nie muszę przejmować się na zapas naszym związkiem, bo nie ma się czym przejmować. Możemy po prostu dobrze się bawić w swoim towarzystwie. Dobrze wiemy, na czym stoimy i to jest wygodne dla nas obojga. Podoba mi się taki układ. – Mnie też – zgodził się Gavin, dopijając kawę. Uśmiechnął się do kelnerki, płacąc rachunek, ale wyglądał tak, jakby był nieobecny myślami. Dori wiedziała, że powinni już iść, ale czuła się tak zadowolona i odprężona, że kiedy inna kelnerka dolała im kawy, nie zaprotestowała. – Od jak dawna jesteś wdową? – zapytał Gavin.
S R
– Od pięciu lat. – Dori opuściła wzrok i zacisnęła palce na filiżance. – Ale nawet po tylu latach mam problem z zaakceptowaniem faktu, że Brad nie żyje. To mi się wydaje takie... nierealne. Może gdyby cierpiał na jakąś przewlekłą chorobę, łatwiej by mi było to zaakceptować. Ale to się stało tak szybko. Jednego dnia poszedł do pracy, a następnego już go nie było. Jeszcze rok po jego śmierci nie mogłam otrząsnąć się z szoku. Tysiące razy myślałam o tym ostatnim dniu. Gdybym wiedziała, że to będzie nasz ostatni poranek razem... Tak wiele miałam mu do powiedzenia. Ale stało się inaczej. Nie miałam okazji, aby podziękować mu za wspólne, cudowne lata. – Co się stało? – Gavin dotknął jej dłoni. – Posłuchaj, jeżeli ten temat sprawia ci ból, nie rozmawiajmy o tym. – Nie – szepnęła i uśmiechnęła się do niego uspokajająco. – To przecież normalne, że jesteś ciekawy. To był głupi wypadek. Nawet dzisiaj jeszcze nie jestem do końca pewna, co się wydarzyło. Brad był murarzem i pracował w śródmieściu. Rusztowanie się obsunęło i pół tony cegieł zwaliło mu się na głowę. Zginął natychmiast. Kiedy go odkopali, już nie żył. – Przełknęła ślinę, żeby rozluźnić zaciskające się gardło. – Byłam w trzecim 73
miesiącu ciąży z drugim dzieckiem. Bardzo starannie to planowaliśmy, oszczędzaliśmy, żebym po urodzeniu mogła rzucić pracę. Wszystko zawaliło się w jednej chwili. Tydzień po pogrzebie poroniłam. Gavin ścisnął jej dłoń. – Jesteś silną kobietą, jeżeli zdołałaś przetrwać te lata. Dori poczuła, że nie zdoła wykrztusić już ani słowa i tylko ze smutkiem pokiwała głową. – Nie miałam wyboru. Był przecież Danny, a jego świat także stanął na głowie, wraz z moim. Trzymaliśmy się siebie nawzajem i po jakimś czasie zdołaliśmy zebrać nasze życie do kupy. Nie mówię, że to było łatwe,
S R
ale naprawdę nie mieliśmy wyboru. Przecież nie mogliśmy położyć się do grobu wraz z Bradem.
– Kiedy Danny poprosił cię o nowego tatę, musiałaś przeżyć szok. – To z pewnością był cios poniżej pasa. Ten chłopak czasami naprawdę miewa zwariowane pomysły. – Masz na myśli to ogłoszenie? Dori jęknęła.
– To był najbardziej zawstydzający moment w całym moim życiu. Nigdy się nie dowiesz, jak bardzo byłam ci wdzięczna, że wkroczyłeś w odpowiedniej chwili i przejąłeś kontrolę. I
– Jeżeli namówisz Melissę na kupno sukienki, na zawsze pozostanę twoim dłużnikiem. – Możesz to uważać za załatwione. Co dziwne, jej odpowiedź najwyraźniej go nie zadowoliła. Wypił resztkę kawy, odsunął krzesło i wstał. – Wy, kobiety, zawsze dostajecie to, na co macie ochotę, prawda?
74
Dori z trudem powstrzymała się od równie zjadliwej uwagi. Nie mogła zrozumieć, co go ugryzło. Nie zrobiła przecież nic, żeby zasłużyć na taki atak. Byli już przy samochodzie, kiedy Gavin, otwierając jej drzwi, zawahał się lekko i nagle powiedział: – Nie chciałem tak na ciebie naskoczyć. Bardzo mi przykro, przepraszam cię. Przeprosiny! Od Gavina Parkera! – Przyjęte – mruknęła zaskoczona przeprosinami, ale ukryła zdumienie, szybko wsiadając do samochodu.
S R
Dori oparła głowę na zagłówku i zamknęła oczy. Miniony tydzień był długi i ciężki, a ona czuła się zmęczona. Kiedy Gavin zatrzymał się przed jej domem, wyprostowała się i bez większego sukcesu usiłowała ukryć ziewnięcie.
– Dziękuję ci, Gavin. Dobrze się bawiłam. Naprawdę. – To ja dziękuję tobie. – Wysiadł, aby otworzyć jej drzwi, ale nie wyłączył silnika.
Dori poczuła jednocześnie ulgę i żal. Przez chwilę bawiła się myślą, że może zaprosi go do środka na kawę. Ale, znając Gavina, z pewnością by sobie pomyślał, że to jej zaproszenie znaczy coś więcej. Nie zgasił silnika, a więc zamierzał niezwłocznie stąd odjechać. Dori żałowała trochę, że ich randka tak szybko dobiegła końca. Gavin ujął ją pod ramię i odprowadził na ganek domu. Grzebała w torebce w poszukiwaniu kluczy i usilnie zastanawiała się, co powinna powiedzieć. Nie mogła nie zauważyć, że chociaż wypytał ją o Brada, nie zdradził się nawet słowem na temat swojego związku z byłą żoną. Dori czuła, że cała aż kipi od pytań, których nie odważyła się zadać. 75
– Dziękuję jeszcze raz. – Nie spodziewała się, że Gavin zamierza ją teraz znów pocałować, ale nie broniłaby się, gdyby spróbował. Kiedy całował ją w samochodzie, to było naprawdę przyjemne, a nawet więcej niż przyjemne... ekscytujące i elektryzujące. Ciągle czuła na wargach jego usta. Kręciło jej się w głowie. To na pewno przez to wino, pewnie ma w głowie bąbelki zamiast mózgu. To nie ma nic wspólnego z tamtym pocałunkiem. Stał tak blisko niej, że wystarczyło, aby lekko się zachwiała i już byłaby w jego ramionach. Ale Dori uparcie stała wyprostowana i nieporuszona. Przesunął palcem po linii jej brody. Ich oczy spotkały się w przyćmionym świetle padającym z zapalonej na ganku lampy. Dori
S R
uśmiechnęła się drżącymi wargami, kiedy zdała sobie sprawę, że chciał ją pocałować, ale tego nie zrobił. Tak jakby rzucił jej wyzwanie. Jakby chciał, żeby to ona wykonała pierwszy ruch. Tak, żeby mógł potem powiedzieć, że to ona przejęła inicjatywę, że to ona go uwiodła. Nic z tego, panie Gavin! Dori nie zamierzała grać w jego grę.
– Dobranoc – powiedziała cicho.
– Dobranoc, Dori. – Ale żadne z nich się nie poruszyło. – Przyjadę po Danny'ego w niedzielę około południa – dodał.
– Dobrze. Będzie na ciebie czekał. – Znając Danny'ego, gdyby o tym wiedział, czekałby już od teraz.
– Przywiozę Melissę – mruknął Gavin i przeniósł wzrok z kluczy, które ciągle ściskała w dłoni, na jej twarz. – To świetnie. – A więc widzimy się w niedzielę. – Zrobił krok w kierunku samochodu. – W niedzielę – powtórzyła, odwracając się i z wielką uwagą włożyła klucz do zamka. – Dobranoc, Gavin. 76
– Dobranoc – powiedział łagodnym głosem. Spojrzała na niego i serce podskoczyło jej w piersi. Nie pocałował jej, ale spojrzenie, jakie jej rzucił, kiedy schodził z ganku, było znacznie potężniejsze niż jakiś tam pocałunek. Dori w pośpiechu weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi. Następnego ranka drzwi frontowe zamknęły się z hukiem, kiedy Danny wparował do domu. – Mamo! I jak było? Czy rozmawialiście z panem Parkerem o futbolu? Czy cię pocałował na dobranoc? A ty, mamo, pozwoliłaś się pocałować? Dori siedziała przy kuchennym stole, ubrana w stary szlafrok z
S R
postrzępionymi mankietami. Stopy oparła na drugim krześle. Uniosła wzrok znad niedzielnej gazety i objęła Danny'ego na powitanie. – Gdzie babcia?
– Ma spotkanie w swoim klubie ogrodniczym. Kazała mi powiedzieć, że później z tobą porozmawia. – Danny wysunął krzesło i usiadł na nim jak kowboj, który ujeżdża dzikiego mustanga. – No więc, jak ci poszło? – Dobrze.
– Po prostu dobrze? Nic się nie wydarzyło?
– A co myślałeś, że będziemy wyprawiać? – zapytała go z lekkim uśmiechem, mrugając przy tym porozumiewawczo. – Kochanie, to była tylko randka. A w dodatku nasza pierwsza randka. Te rzeczy wymagają czasu. – Ale jak długo to będzie trwać? Myślałem, że będę miał nowego tatę na święta Bożego Narodzenia, a tu Dziękczynienie już za pasem. Dori odłożyła gazetę. – Danny, posłuchaj mnie. Mamy tu do czynienia z poważną sprawą. Pamiętasz, kiedy kupowaliśmy dla ciebie rower? Chodziliśmy tu i tam, i 77
szukaliśmy najlepszego za najniższą cenę. A z nowym tatą musimy postępować jeszcze rozważniej i ostrożniej. – Ja to pamiętam inaczej. Poszliśmy i kupiliśmy rower w pierwszym sklepie, jaki się napatoczył. Mamo, pan Parker będzie doskonałym tatą dla mnie. – Objął rękami oparcie krzesła. – Bardzo go lubię. – Ja też go lubię. Ale to nie znaczy, że jesteśmy gotowi do małżeństwa. Rozumiesz to? Danny wygiął usta w podkówkę i opuścił ramiona. – Założę się, że wczoraj wyglądałaś bardzo ładnie. – Dziękuję ci.
S R
– Czy pan Parker to zauważył?
Nie była w stanie powiedzieć, czy Gavin był typem mężczyzny, któremu mogła zaimponować nową sukienką czy drogimi perfumami. – Nie chcesz wiedzieć, gdzie byliśmy?
– Chcę. – Danny najwyraźniej był zbyt podniecony, żeby zauważyć, że nie odpowiedziała na jego pytanie.
– Najpierw pojechaliśmy na hamburgery i frytki. – Łał!
Dori wiedziała, że to się spodoba jej synkowi.
– Ale to nie wszystko. Słuchaj dalej. Potem pojechaliśmy do Tacoma na mecz bokserski. Oczy Dannego poogromniały z podniecenia. – Jeżeli podasz mi torebkę, pokażę ci program. Pobiegł do hallu i przyniósł jej torebkę. – Mamo... – Zawahał się, zanim oddał jej torebkę, patrząc znacząco na jej stopy. – Chyba nie powiedziałaś panu Parkerowi, że czasami sypiasz w skarpetkach? 78
– Nie– powiedziała, grzebiąc jednocześnie w torebce i szukając programu. – O tym jakoś nie rozmawialiśmy. – To dobrze – odparł z wyraźną ulgą w głosie. – Gavin chce, żebyś był gotowy jutro po południu. Zamierza zabrać cię na mecz Seahawków. – Naprawdę? Łał! A może będę mógł poznać osobiście graczy? – Nie mam pojęcia, ale nie pytaj go o to. Dobrze? To nie byłoby grzeczne. – Nie będę, mamo. Obiecuję. W niedzielę Danny był ubrany i gotów do wyjścia na długo przed
S R
dwunastą, kiedy wreszcie Gavin przyjechał po niego. Stał i czekał przy oknie w salonie, nerwowo przebierając nogami. Kiedy tylko zobaczył samochód, ruszył do akcji niczym strzała. Wyskoczył przez frontowe drzwi i zbiegł ze schodków.
Dori poszła za nim, ale nie zeszła z ganku. Objęła się ramionami, gdyż listopadowy ranek był dość chłodny. Patrzyła, jak Melissa i Gavin wysiadają z samochodu i uśmiechnęła się, widząc, jak dzieci wesoło witaj ą się ze sobą. Niczym rywalizujący ze sobą sportowcy biegli ku sobie po trawie, a kiedy się spotkali, wyskoczyli w górę i klepnęli się dłońmi, co wyglądało jak gest triumfu.
– Co się z nimi dzieje? – zapytał Gavin, idąc ku Dori. – Myślę, że cieszą się z... no wiesz, naszej umowy. – Ach, tak? – Zmarszczył brwi i wszedł do domu, gwałtownie przeciskając się obok niej. Dobry nastrój Dori prysł niczym mydlana bańka, ale spokojnie odwróciła się i poszła za nim.
79
– Posłuchaj, jeżeli dzisiaj ci nie pasuje, możemy się umówić na przyszły tydzień. – W jakiś sposób będzie to musiała wynagrodzić synkowi. Mogła po prostu zabrać go i Melissę do kina, jeżeli oczywiście Gavin by się zgodził. Właśnie miała to zasugerować, kiedy dzieci weszły do domu. – Dzień dobry, panie Parker. – Danny przywitał Gavina z uśmiechem na twarzy. – Mamo, naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy pójdziemy na mecz. To najlepsza rzecz, jaka mnie spotkała w całym moim życiu. Nastrój Gavina nieco zelżał. – Cześć, Danny. – Mama spakowała nam lunch.
S R
– To bardzo ładnie z jej strony. – Gavin zerknął przelotnie na Dori. Chociaż uśmiechnął się do niej lekko, nie dała się zwieść. Coś najwyraźniej go trapiło.
– Tak, a mama naprawdę świetnie gotuje. Założę się, że jest najlepszą kucharką na całym świecie.
– Danny – Dori ostrzegawczo uniosła rękę.
– Chcesz ciastko z czekoladą? – Danny zwrócił się do Melissy. – Mama wczoraj je upiekła.
– Pewnie. – Melissa poszła za Dannym do kuchni. Dori spojrzała na Gavina.
– Wiesz, że nie musisz tego robić. Zabiorę Danny'ego i Melissę do kina albo coś w tym stylu. Wyglądasz na wyczerpanego. – Bo jestem. – Wepchnął ręce głęboko do kieszeni i przemaszerował na drugą stronę pokoju. – Co się dzieje? – Kobiety.
80
Dori jednym uchem nasłuchiwała głośnego szeptu dochodzącego z kuchni. To Melissa tłumaczyła coś Danny'emu z wielkim pośpiechem i natarczywością. Pomyślała, że cokolwiek się działo, musiało to mieć coś wspólnego z córką Gavina. – Tak ogólnie? Kobiety? – Dori uśmiechnęła się ze zrozumieniem. – To najlepsze ciastka, jakie jadłam w całym moim życiu. – Głosik Melissy przedarł się przez przymknięte drzwi. Dori potrząsnęła głową i roześmiała się cicho. – Nawet gdyby nie wiem jak się starali, nie mogliby być bardziej ostentacyjni w tym, co robią.
S R
– Tak, sądzę, że nie. – Gavin znowu uciekł wzrokiem. – Wczoraj wieczorem pokłóciłem się z Melissą. Od tamtej chwili nie rozmawia ze mną. Byłbym wdzięczny, gdybyś zdołała przemówić jej do rozsądku. – Zrobię, co będę mogła.
Gavin zamilkł na dłuższą chwilę, pochylił się i poklepał pluszowego lwa, nagrodę, którą zdobył dla niej na strzelnicy.
– Nie zamierzasz mnie zapytać, o co się pokłóciliśmy? – Właściwie to wiem.
Gavin wyprostował się i spojrzał na nią ze zdumieniem i zaciekawieniem. – Naprawdę? – Tak. – A więc, pani Wiem Wszystko, powiedz mi. Dori przeszła przez salon i zatrzymała się tuż obok niego.
81
– Następnym razem, kiedy będziesz się umawiał z inną kobietą, zadbaj chociaż o odrobinę dyskrecji – powiedziała, zręcznie zdejmując długi jasny włos z jego ramienia.
S R 82
ROZDZIAŁ PIĄTY – To nie była moja wina – powiedział Gavin natychmiast. – Lainey zjawiła się wczoraj w nocy bez zaproszenia. Dori przesadnie uniosła brwi. Dlaczego mężczyzna zawsze wini kobietę? Od zarania dziejów, zawsze to samo. A zaczęło się już w Edenie, kiedy Adam oskarżył Ewę o to, że skusiła go zakazanym owocem, i od tamtej pory powtarza się to regularnie. – Niezaproszona, ale najwyraźniej nie do końca niechętnie witana – mruknęła.
S R
Gavin potarł kark nerwowym ruchem. – Ty też nie zaczynaj – warknął. – Ja!
– Bez wątpienia zostałem przez ciebie osądzony, zanim jeszcze się dowiedziałaś, o co naprawdę chodzi.
Dori przemaszerowała nonszalancko przez pokój i usiadła na poręczy sofy. Z wystudiowaną gracją założyła nogę na nogę.
– Przecież to by było nieuczciwe z mojej strony, gdybym cię przesłuchiwała. Poza tym mogę sobie wyobrazić, co się wydarzyło. – Doprawdy?
– Pewnie. Ta wspaniała blondyna pojawiła się ni z tego, ni z owego... – Przerwała i podparła głowę dłonią, tak jakby głęboko się nad czymś zastanawiała. – Pewnie miała dwa bilety na coś, co naprawdę lubisz. – Nie bilety, ale... – przerwał nagle. – No dobrze. Masz rację, ale nie było mnie tylko godzinę, a Melissa zareagowała tak, jakbym popełnił nie wiadomo jaki grzech. Cudzołóstwo co najmniej. – Znów zaczął się usprawiedliwiać. – Czy ty też jesteś na mnie zła? 83
– Nie – odparła. Gavin wypuścił wstrzymywany oddech i wyraźnie mu ulżyło. – To dobrze. Chyba ta nasza umowa jest prawie tak samo zła, jak samo małżeństwo. – Nawet gdybym była zła, Melissa potrafi znacznie bardziej ci dokuczyć, niż ja będę mogła kiedykolwiek. Uśmiechnął się i w kącikach jego oczu pokazała się drobna siateczka. – Ta dziewczyna jest bardziej podobna do swojej matki, niż chciałbym przyznać. – Jedna rzecz, Gavin. – Tak?
S R
– Czy Lainey to ta, która cierpi na zaniki mózgu? – Tak, to właśnie ona.
– A więc spotkałeś się z nią, chociaż twierdziłeś, że tego nie zrobisz? – Masz rację – odparł spokojnie.
– A więc, jak teraz wyglądasz? – Dori nienawidziła samej siebie za to, jaką przyjemność odczuła, mówiąc te słowa. Nie odrywał wzroku od jej twarzy.
– Wiem, że możesz sobie na mnie poużywać, tak czy inaczej. Dori uśmiechnęła się do niego promiennie, trzepocząc rzęsami. Wyraźnie widziała, że Gavin był zły na samego siebie bardziej niż na innych i wkurzało go, że tak łatwo dał się skusić blondynie. I, szczerze mówiąc, Dori także się to nie podobało, chociaż wolałaby umrzeć, niż się do tego przyznać. – Nie martw się, wybaczam ci – powiedziała znękanym tonem cierpiętnicy. – Będę dla ciebie miła i przymknę oko na te twoje wyskoki. – Nie prosiłem cię o wybaczenie – odparł sucho. 84
– Oszczędziłam ci kłopotliwej prośby. Przez jego twarz przemknął uśmiech. – Nie pamiętam, żeby Melissa kiedykolwiek była na mnie taka zła. – Nie martw się. Porozmawiam z nią. – A co zamierzasz jej powiedzieć? Nie po raz pierwszy Dori zauważyła, jak bogaty w różne brzmienia był ton jego głosu. Wzruszyła ramionami i wyjrzała za okno. – Nie wiem jeszcze, ale coś na pewno wymyślę – zapewniła go. – Wiem, co może pomóc. – Co? – Spojrzała na niego. Podszedł do niej i zerknął do kuchni.
S R
– Danny, jesteś gotowy? – Zanim Danny miał szansę odpowiedzieć, Gavin otoczył ją ramionami i przyciągnął do siebie tak mocno, że poczuła przez ubranie ciepło jego ciała.
– Jestem gotowy, panie Parker! – zawołał Danny, wpadając do salonu. Kilka chwil później weszła Melissa.
Zanim Dori zdołała cokolwiek powiedzieć, ciepłe wargi Gavina spoczęły na jej ustach. Kiedy poczuła, jak delikatnie ją całuje, wszystkie myśli pierzchły z jej głowy. Instynktownie objęła go za szyję, tak jakby ten pocałunek zmazywał wszystkie jej wątpliwości i obawy. – Gavin! – zdołała wydusić z siebie po chwili. Wyswobodziła się z jego uścisku i odsunęła się. Była zbyt zaskoczona, żeby powiedzieć coś więcej. Pocałunek był tak nieoczekiwany... tak przyjemny, że mogła tylko patrzeć na niego niemo, szeroko otwartymi, pełnymi niepokoju oczami. – Danny i ja powinniśmy wrócić o piątej. Jeżeli chcesz, możemy potem pójść wspólnie na obiad.
85
Dori bez słów pokiwała głową. Gdyby poprosił ją, żeby przepłynęła nago przez cieśninę Puget, pewnie też by się zgodziła. Na chwilę zatraciła zdolność myślenia, nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. – No dobrze. – Gavin dotknął ustami jej szyi i Dori po raz kolejny doznała uczucia paniki. Kiedy wypuszczał ją z ramion, kątem oka dostrzegła, jak Danny i Melissa uśmiechają się do siebie triumfalnie. Dori z trudem powstrzymała się od złośliwego komentarza. – Do zobaczenia o piątej. – Gavin zmarszczył brwi,najwyraźniej myśląc o czymś intensywnie, i bezwiednie przejechał lekko palcem po krzywiźnie jej policzka.
S R
– Cześć, mamo! – zawołał Danny.
– Cześć! – Dori potrząsnęła głową w nadziei, że to pomoże jej oczyścić myśli i ostudzić zmysły. – Bawcie się dobrze. – Będziemy – obiecał Gavin. Zawahał się, patrząc na córkę. – Baw się dobrze, Melisso.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego promiennie. Dori i Gavin spojrzeli na siebie ukradkiem, z porozumiewawczym uśmiechem. – Dobrze, tato, do zobaczenia później.
Zdumione oczy Gavina poszukały wzroku Dori. Kiedy zobaczył, że patrzy na niego, mrugnął triumfalnie. Rodzicie także potrafią manipulować dziećmi. Dori z trudem powstrzymała się od śmiechu. Trzasnęły frontowe drzwi i Melissa opadła na sofę, krzyżując ramiona na piersi. – Tata powiedział ci o tamtej, prawda? – Wspomniał coś o Lainey, jeżeli to o nią ci chodzi.
86
– I nie jesteś na niego wściekła? – Dziewczynka pochyliła się do przodu, oparła łokcie na kolanach i ujęła twarz w obie dłonie. – Sądziłam, że będziesz bardzo zła. Ja byłam. Nie wiem, jak to możliwe, że tata czasem bywa taki głupi. Nawet ja widzę, że to jest straszna idiotka. Pani Farbowana Blondyna była tak nachalna wczoraj wieczorem, że naprawdę myślałam, że zwymiotuję. Dori usiadła obok dziewczynki i przyjęła tę samą pozycję, opierając ugięte ręce na kolanach. – Nie pomożemy twojemu tacie, jeżeli będziemy się na niego złościć, czy ty, czy ja.
S R
– Ale... – Melissa odwróciła głowę i, zmarszczywszy brwi, zmierzyła Dori wzrokiem. – Myślę, że obie powinnyśmy być wściekłe. Nie powinien z nią wychodzić. Nie wtedy, kiedy spotyka się z tobą.
Dori objęła dziewczynkę i zamilkła na chwilę, szukając odpowiednich słów. Nie mogła wyjaśnić, jakimi pobudkami kieruje się ojciec Melissy, bo to oznaczałoby kłopoty.
– Twój ojciec był bardziej zły na samego siebie, niż ty czy ja na niego. Pokażmy mu, że jesteśmy w stanie zrozumieć jego słabość... i kochać go mimo to. – Dori natychmiast zorientowała się, że użyła złego słowa. – A ty kochasz mojego tatę?
– Cóż, myślę że to trochę zbyt mocne określenie. – Ja sądzę, że on się w tobie kocha – powiedziała Melissa z pełnym przekonaniem. – Wcale o tobie nie mówi, a ja wiem, co to oznacza. Dori nie była do końca przekonana. Jeżeli o niej nie mówił, to znaczy, że o niej nie myślał... co w zasadzie jej nie dziwiło. Nie zamierzała oszukiwać samej siebie i wmawiać sobie, że darzy ją jakimś uczuciem. Ona i Gavin zawarli umowę i nie miała zamiaru pakować się w coś, czego nie 87
zdoła udźwignąć. Chciała tylko zadowolić Danny'ego i zaspokoić jego potrzebę posiadania ojca. Tak samo, jak Gavin chciał dać coś swojej córce. – To miło – powiedziała Dori, sięgając po niedzielną gazetę. – Co chciałabyś dzisiaj robić? – Przerzucała strony z informacją o wyprzedażach, zamieszczane w dziale ogłoszeń. Dziewczynka wzruszyła ramionami i opadła na oparcie sofy. – Nie mam pojęcia. A ty na co masz ochotę? – Cóż... – Dori usiadła wygodniej i zaczęła udawać, że rozważa różne możliwości. – Ja mogłabym wybrać się na zakupy, ale nie chcę wlec cię ze sobą przez wszystkie te magazyny. Wiem, że uważasz to za straszną nudę. – A co chcesz kupić?
S R
Dori przypomniała sobie, jak Melissa obserwowała ją przy robieniu makijażu, i to przywiodło jej na myśl pewien pomysł.
– Myślałam, że pójdę do centrum Northgage i powącham sobie nowe zapachy w perfumerii Macy's. Może pomożesz mi zdecydować, które się najbardziej spodobają twojemu ojcu? – Tak, to doskonały pomysł.
Dwie godziny później Melissa, która nawet nie zorientowała się w podstępie Dori, była zaopatrzona w pierwsze kosmetyki, sukienkę i parę butów. Kiedy tylko Dori przekonała dziewczynkę, że odrobina makijażu to nic złego, namówienie jej na sukienkę i buty okazało się dziecinnie proste. Wróciły do domu i Melissa od razu skorzystała z sypialni Dori, żeby przymierzyć nowe rzeczy. Teraz stała przed Dori z opuszczonymi oczami, intensywnie wpatrując się w dywan. Sukienka w uroczy wzór z różowych kwiatków sięgała jej do połowy łydki i pięknie falowała przy chodzeniu. Białe buciki w stylu baletek były prześliczne. Melissa po raz pierwszy w życiu miała na nogach 88
nylonowe rajstopy. Niepewnie wyciągnęła przed siebie nogę, patrząc na Dori. – Czy dobrze je założyłam? – Doskonale. – Dori uśmiechnęła się z dumą. Splotła dłonie na podołku. – Och, Melisso –powiedziała – jesteś taka śliczna. – Naprawdę? – Niedowierzanie sprawiło, że głos dziewczynki uniósł się o oktawę w górę. – Naprawdę! – Przemiana była wprost uderzająca. Dziewczynka, która przed nią stała, nie przypominała w niczym tej bezpłciowej chłopczycy, którą poznała kilka tygodni temu, ale wyglądała
S R
jak młoda, piękna dziewczyna. Dori z trudem kryła emocje. Gavin nie rozpozna swojej córki.
– Sama popatrz. – Dori zaprowadziła ją do łazienki i zamknęła drzwi, aby Melissa mogła się obejrzeć w dużym lustrze wmontowanym w łazienkowe drzwi.
Dziewczynka westchnęła przeciągle.
– To wszystko jest naprawdę piękne – powiedziała drżącym głosem. – Dziękuję ci. – Spontanicznie uścisnęła Dori. – Och, tak bardzo bym chciała, żebyś to ty była moją mamą. Naprawdę, naprawdę bardzo bym tego chciała! Dori uścisnęła ją w odpowiedzi, zdumiona, jakie emocje wywołały w niej te słowa. – Ja uważałabym siebie za szczęściarę, gdybym miała taką córkę. Melissa cofnęła się o krok i znów spojrzała w lustro. – Wiesz, na początku naprawdę miałam nadzieję, że tata ożeni się z Lainey. – Wydęła wargi i drwiąco pokiwała głową. – Taka jestem zdesperowana, żeby wreszcie wyrwać się z tej szkoły. To nie dlatego, że
89
nauczyciele są wredni albo coś w tym rodzaju. Wszyscy są bardzo mili, ale tak naprawdę chciałabym mieć normalną rodzinę i normalne rodzinne życie. Dori ukryła uśmiech. Melissa najwyraźniej nadużywała dziś słowa „naprawdę". – Ale im więcej o tym myślałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że Lainey prawdopodobnie zażądałaby od taty, żebym nadal mieszkała w tej głupiej szkole do czasu, aż skończę dwadzieścia dziewięć lat. Pewnie nie chciałaby, żebym pętała się jej pod nogami. Gdyby tata się z nią ożenił, nie wiem, co bym zrobiła. – Twój tata nie zamierza się z nikim żenić... – Dori urwała. – A
S R
przynajmniej nie z kimś, kogo nie polubisz.
– Mam nadzieję, że nie – powiedziała Melissa żarliwie. Obróciła się bokiem do lustra i podziwiała swoje odbicie z profilu. – Wiesz, na co jeszcze miałabym ochotę, tak naprawdę?
– No, powiedz. – Dzień spędziły tak miło, że Dori była gotowa zgodzić się na wiele.
– Czy możemy coś razem upiec? – Co tylko chcesz.
Kiedy Danny wparował do domu przez frontowe drzwi, w jego nozdrza uderzył aromat przypraw i świeżo pieczonego placka z jabłkami. – Mamo! – wrzasnął, jakby goniły go wszystkie demony piekieł. – Seahawkowie wygrali! Wynik był czternaście do siedmiu! Dori była tak zajęta, że nawet nie przyszło jej na myśl, żeby włączyć telewizor. – Dobrze się bawiłeś? Pewnie jesteś głodny? – Pan Parker kupił mi hot–doga i napój, i trochę orzeszków.
90
Dori popatrzyła oskarżycielsko na Gavina, który wzruszył ramionami, a potem uśmiechnął się zawstydzony. – A co z lunchem, który wam spakowałam? – Nie można nic wnosić ze sobą na stadion. Pan Parker powiedział zresztą, że kupowanie na miejscu jest znacznie bardziej zabawne. – Tak powiedział? – mruknęła Dori i spojrzała na Gavina z uśmiechem w oczach. Drzwi do sypialni lekko się uchyliły. – Czy mogę już wyjść? Dori z poczuciem winy zerknęła do hallu.
S R
– A niech to, prawie bym zapomniała. Usiądźcie obaj na chwilę. Melissa i ja mamy dla was niespodziankę. Danny i Gavin posłusznie usiedli.
– Gotowe – zawołała Dori przez ramię. Drzwi sypialni otworzyły się szeroko i Melissa wyszła do hallu. – Kiedy wy dwaj byliście na meczu, ja z Melissą spędziłyśmy czas na zakupach. I byłyśmy bardzo zajęte. Melissa weszła do salonu, z wdziękiem zamiatając sukienką. Była pewna siebie, a po jej niedawnej nieśmiałości nie został nawet ślad. Stanęła przed sofą i dygnęła z uśmiechem, opuszczając powieki i trzepocząc rzęsami. A potem wyprostowała się, zaplotła ręce na podołku i z niecierpliwością oczekiwała na komplementy. – Wyglądasz jak dziewczyna – powiedział Danny, niezdolny do ukrycia niesmaku. Dori natychmiast spojrzała na niego groźnie, więc chłopiec szybko odwołał swoje słowa. – To znaczy, miałem na myśli, że wyglądasz ładnie. Dori wpatrywała się w twarz Gavina. Na jego stanowczym zazwyczaj obliczu o mocno zaznaczonych rysach malowały się coraz to inne uczucia. 91
– To nie może być moja mała dziewczynka. To nie Melissa Jane Parker, moja mała córeczka. Melissa zachichotała wesoło. – Naprawdę, tato, a kim niby jestem? Gavin potrząsnął głową. – Nie mam pojęcia, kto się ubrał w tę sukienkę, ale z trudem mogę uwierzyć, że mam taką ładną córkę. – Zrobiłam dla ciebie niespodziankę – powiedziała Melissa gorliwie. – Coś do jedzenia. – Coś do jedzenia? – powtórzył jej słowa i spojrzał na Dori, która uśmiechnęła się niewinnie.
S R
Melissa złapała ojca za rękę i pociągnęła go z kanapy przez hall do kuchni. – Dori mi pomagała.
– Nie tak bardzo. Sama wykonała większą część pracy. – Ciasto? – Gavin spojrzał na studzący się cud sztuki kulinarnej, stojący na blacie.
– Placek z jabłkami – pochwaliła się Melissa z dumą. – Twój ulubiony. Później tej nocy Dori leżała w łóżku z dłońmi splecionymi pod głową i patrzyła na ciemniejący sufit. Dzień był naprawdę cudowny. Nie potrafiła inaczej opisać tego, co czuła. Dobrze się bawiła na zakupach z Melissą, częściowo dlatego, że dziewczynka była tak podatna na jej sugestie i porady. Dori nie lubiła rozmyślać o dziecku, które straciła tuż po śmierci Brada. Taką miała nadzieję na córeczkę... Dzisiaj czuła się tak, jakby Melissa była jej dzieckiem. Dori była pełna entuzjazmu, radości, a przecież były tylko na zakupach. Kochała Danny'ego bez pamięci, ale były pewne sprawy, których on po prostu nie był w stanie zauważyć i docenić. Zakupy należały do jednej 92
z nich. A Melissa cieszyła się z nowych kosmetyków i ubrań prawie tak samo jak Dori. Danny także doskonale się bawił. Przez cały wieczór non stop gadał o meczu, piłkarzach i najwyraźniej przeżywał najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Jeszcze długo po tym, jak Gavin i Melissa wyszli, Danny wciąż i wciąż przypominał sobie fragmenty meczu, opowiadał o poszczególnych podaniach i zagraniach, opisując je żywo i w detalach. Albo te dzieciaki miały niesamowite zdolności aktorskie, albo ich reakcje były naprawdę szczere. Dori nie mogła uwierzyć, że cała ta sytuacja jest tylko grą. Miała swoje podejrzenia i obiekcje, kiedy Gavin po raz pierwszy zaproponował jej
S R
tę umowę, ale teraz myślała sobie, że to, co się dziś wydarzyło, było najlepszą rzeczą, jaka ją spotkała od wielu lat... to było coś wspaniałego dla każdego z nich.
Kiedy następnego ranka Dori weszła do biura, Sandy uniosła głowę znad akt i uważnie przypatrywała się koleżance.
– Cześć – powiedziała Dori z nieobecnym wyrazem twarzy, wyciągając dolną szufladę biurka i chowając do niej torebkę. Sandy nie odpowiedziała jej, więc Dori uniosła wzrok. – Co się znowu stało? Czemu tak na mnie patrzysz wytrzeszczonymi oczami? – zapytała. – Jesteś jakaś inna. – Ja? – Tak. Byłaś na kolacji z tym herosem futbolu, prawda? Dori nie mogła powstrzymać się od śmiechu. – Tak. Poszliśmy oglądać walki bokserskie, jeżeli jesteś w stanie w to uwierzyć. – Nie jestem.
93
– No więc uwierz, bo to prawda. Ale najpierw zabrał mnie na obiad do czterogwiazdkowej restauracji na hamburgera, frytki i czekoladowego szejka. – Ale on jeszcze żyje i może potwierdzić twoją wersję zdarzeń? Dori opadła na krzesło i skrzyżowała ręce na piersi. Po raz kolejny zadumała się nad piątkowym wieczorem? – Tak. – Sądząc po twoich maślanych oczach, wieczór całkiem się udał. Maślane oczy! Dori zesztywniała i sięgnęła po długopis. – Nie do końca. Widzę, że lubisz się ze mną drażnić Sandy...
S R
– Skoro tak mówisz... Ale szkoda, że nie widziałaś siebie w chwili, kiedy tu wchodziłaś. Szłaś taka zamyślona, a w twoich oczach błyskały małe, złote serduszka
O jedenastej zadzwonił telefon. Zazwyczaj Sand; i Dori odbierały na zmianę, ale akurat Sandy gdzie wyszła i Dori automatycznie sięgnęła po słuchawkę.
– Dział ubezpieczeń – powiedziała. – Dori?
– Gavin? – Jej serce nagle zaczęło walić niczym młot. – Cześć. – O której godzinie idziesz na lunch? – zapytał bez wstępów. – W południe. – Sądząc po głosie, był czymś zmartwiony. – Czy coś się stało? – zapytała ostrożnie. – Nie, w zasadzie nie. Po prostu pomyślałem, że musimy porozmawiać. Umówili się w miłej restauracyjce oferującej owoce morza i ryby niedaleko Lake Union. Kiedy Dori zjawiła się tam godzinę później, Gavin
94
już siedział przy stoliku nakrytym lnianym obrusem. Zauważyła, że przygląda się jej zatroskanym wzrokiem. – To bardzo miła niespodzianka – powiedziała do Gavina, jednocześnie uśmiechając się miło do kelnera, który odsunął dla niej krzesło. – Tak, chociaż zazwyczaj nie miewam przerwy na lunch o tej porze. – W jego słowach krył się jakiś ukryty wyrzut. Gavin zawsze potrafił wytrącić ją z równowagi, w taki czy inny sposób. Kiedy już jej się zdawało, że go rozgryzła, mówił lub robił coś takiego, że znów nie wiedziała, co o nim sądzić. Tak naprawdę nie znała tego człowieka. I teraz intuicja podpowiadała jej, że właśnie ma zamiar
S R
znów powiedzieć coś takiego, co sprawi jej przykrość. Wzięła się więc w garść, chociaż poczuła, jak strach nagle ścisnął jej gardło. Aby zamaskować swoje zdenerwowanie, Dori uniosła menu i zaczęła wpatrywać się w kartę dań niewidzącym wzrokiem. Restauracja była znana ze względu na oferowane tu owoce morza i Dori właśnie się zastanawiała, czy nie zamówić sobie kraba, kiedy zorientowała się, że Gavin coś do niej mówi.
– Melissa dobrze się wczoraj bawiła.
– I ja też. Ona jest wspaniałym dzieckiem, Gavin. –Dori odłożyła menu, decydując się w końcu jedynie na sałatkę z krewetek. – Kiedy wreszcie skończyliśmy rozmawiać o tobie, też się dobrze bawiliśmy z Dannym – mruknął Gavin. Dori jęknęła w duchu na myśl o tym, że Danny przez pół popołudnia wychwalał jej zalety. Gavin naprawdę musiał czuć się chory po takiej porcji informacji o niej. Postanowiła jak najszybciej porozmawiać o tym z synem. – Danny był naprawdę zachwycony.
95
Gavin położył menu obok talerza i zapatrzył się na nią w szarpiącym nerwy milczeniu. – Ale jest jakiś problem, tak? – zapytała łagodnym tonem, z wysiłkiem walcząc ze sztywnością atakującą jej gardło. – Tak. Myślę, że trochę za szybko zaczęłaś okazywać mojej córce swoje matczyne uczucia i jednocześnie pozwalać jej na ślepe uwielbienie ciebie. Nie sądzisz, że mam rację? Ostatniej nocy myślałem, że oszaleję. Melissa zabrała się do mnie na poważnie. Najpierw Danny, a potem moja własna córka. Dori poczuła, że ogarnia ją gniew i z trudem zdołała usiedzieć na
S R
miejscu. Miała ochotę natychmiast stąd wyjść. Gavin myśli, że celowo tak urobiła jego córkę, żeby przekonać go, że jest dla niej idealną matką, a dla niego żoną. Na podstawie mile spędzonego popołudnia z Melissą wysnuł wniosek, że ona już zaczęła wybierać ślubne obrączki i szlaczek na zastawie weselnej.
– Wiesz, ja sama też o tym myślałam – powiedziała swobodnym tonem, zaskoczona, jak beznamiętnie to zabrzmiało. Gavin popatrzył na nią z niedowierzaniem.
– Tak myślałem, że to powiesz – odparł sarkastycznie. – Tak, im więcej o tym myślę, tym bardziej nabieram przekonania, że nasz doskonale przemyślany plan idzie nam aż za dobrze. Jeżeli zmęczyły cię już pochwały na mój temat, może dla odmiany powinieneś posłuchać na poważnie tego, co mam do powiedzenia. – Już wyobrażam sobie... – O właśnie! Wyobrażasz sobie! I to jest właśnie twój problem, Gavinie Parkerze – przerwała mu ostrym głosem. – Źle sobie wszystko wyobrażasz! Wiesz, dlaczego Melissa tak bardzo chce widzieć we mnie 96
matkę? Bo to dziecko jest pełne miłości, a nie ma nikogo w pobliżu, komu mogłaby ją okazać. – Dori popatrzyła w głąb szklanki z wodą, z trudem panując nad gniewem. – Bardzo mi ciebie żal. Ty myślisz w tak pokrętny sposób, że nie jesteś w stanie ocenić, czyje postępki są naprawdę szczere, a czyje nie. Tak bardzo się boisz uwolnić swoje emocje, że... że twoje serce zamieniło się w kamień. – A ty pewnie myślisz sobie, że jesteś właśnie tą kobietą, która zdoła skruszyć ten granit? – zadrwił. Dori zignorowała jego zaczepną uwagę. – Przez wzgląd na Melissę mam nadzieję, że znajdziesz w końcu to,
S R
czego szukasz. – Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy z pogardą. – A jeśli chodzi o mnie,to ja się wypisuję. – Musiała się wycofać. Teraz albo nigdy, zanim nie przywiąże się do Melissy na tyle, że rozstanie sprawi im obu duży ból. I zanim popełni fatalny błąd, zakochując się w Gavinie Parkerze. – To znaczy mówisz mi, że zrywasz nasze porozumienie? Dori spokojnie położyła lnianą serwetkę na czystym talerzu i wstała. – Przysięgam, ten facet to prawdziwy cud – mruknęła. – Miło było cię poznać, Gavinie Parkerze. Masz wspaniałą córkę. I dziękuję ci, że ofiarowałeś mojemu synowi piękne wspomnienia na całe życie. – Siadaj – syknął cicho. – Proszę. Porozmawiajmy jak poważni ludzie. Dori, ciągle stojąc, spojrzała zuchwale w oczy Gavina. Czuła się tak podle, że najlżejsza prowokacja z jego strony na pewno wywołałaby łzy. Powoli pokręciła głową. – Bardzo mi przykro, Gavin, ale nawet korespondencyjna znajomość by nam nie wyszła. Za bardzo się różnimy.
97
– Wcale się od siebie nie różnimy... – zaprzeczył i przerwał, mierząc wściekłym wzrokiem sąsiadów, którzy zainteresowani ich rozmową, ostentacyjnie gapili się na nich. – Tak myślisz? – zadrwiła. – Ktoś mógłby pomyśleć, że... – Matka Melissy zadzwoniła do mnie dziś rano – powiedział po prostu i dopiero teraz Dori zauważyła, że jego twarz przeorały głębokie bruzdy zmartwienia. – Co? – szepnęła i poczuła, że jej serce bije w za wrotnym tempie. Usiadła i ze zdumieniem patrzyła na zmienioną twarz Gavina. – Rozmowa z Deirdre nie należała do przyjemnych. Musiałem z kimś
S R
o tym porozmawiać. Przepraszam, że tak na ciebie napadłem. Zaprosił ją, bo chciał z kimś porozmawiać, ale przedtem zdążył zepsuć sobie i jej lunch. – Co się stało?
– To, co zwykle. Deirdre jest w Nowym Jorku i właśnie się rozwodzi z trzecim czy może czwartym mężem. Zapomniałem. I chce, żeby Melissa przyjechała do niej i z nią zamieszkała.
Dori zachłysnęła się. Nic nie wiedziała o tej kobiecie. Aż do dzisiaj nie znała nawet jej imienia. Ale widziała, jaki ból ta kobieta sprawiła Gavinowi. Wystarczyło popatrzeć na jego twarz.
– Czy ma jakąś szansę na to, że dostanie córkę? Gavin roześmiał się gorzko. – Raczej nie, ale to nie powstrzyma jej przed próbą odzyskania Melissy. Zawsze tak robi, kiedy kolejne z jej małżeństw się rozsypuje. Ma wtedy atak poczucia winy i chce przez chwilę pobawić się w mamusię. – A co Melissa myśli o Deirdre? Czy zna swoją matkę? – Nie chciała być wścibska i nie zamierzała wymuszać na nim zwierzeń, ale na samą myśl 98
o tym, że biedna dziewczynka mogłaby zostać postawiona w trudnej sytuacji, poczuła ból. – Melissa spędza z nią cały miesiąc każdego lata. Rok temu zadzwoniła do mnie trzeciego dnia pobytu i błagała mnie, żebym zabrał ją do domu. A Deirdre była zadowolona, że może się jej pozbyć. Nie wiem, co się stało, ale Melissa zmusiła mnie, żebym obiecał, że już więcej jej tam nie wyślę. – Wiem, że się tym martwisz, ale sąd z pewnością nie będzie słuchał... – Wiem – przerwał jej Gavin. – Musiałem po prostu wyrzucić to z siebie. Musiałem wyładować złość. Melissa i ja już przez to przechodziliśmy
S R
i damy sobie radę z kolejnym atakiem matczynych uczuć Deirdre. – Gavin delikatnie dotknął jej ręki. – Bardzo cię przepraszam za to, że tak agresywnie zachowałem się kilka minut temu. – Zapomnijmy o tym.
Czuła satysfakcję. Gavin Parker jej szukał. W jakiś sposób udało jej się do niego dotrzeć... a teraz znów wstępowali na niebezpieczny grunt. Za każdym razem, kiedy się widzieli, ich gra nabierała coraz większych rumieńców. Za bardzo byli pewni siebie, że zdołają utrzymać emocje na wodzy... i chyba dlatego ciągle im się to nie udawało. Gavin coraz bardziej zajmował jej myśli. A przecież to nie tak miało wyglądać... – Ty opowiedziałaś mi o Bradzie. Myślę, że ja powinienem opowiedzieć ci o Deirdre. Dori ucieszyła się na te słowa. Co prawda nie była pewna, czy chce usłyszeć smutną relację z rozpadu jego małżeństwa. Ale sam fakt, że Gavin zamierzał jej to opowiedzieć, świadczył o tym, że nabrał do niej zaufania. Czuł się na tyle swobodnie, że zamierzał zwierzyć się jej z najgłębszego bólu, jaki go trawił... tak, jak ona zrobiła to wcześniej. 99
– To nie jest konieczne – powiedziała cicho. – Uważam, że powinnaś o tym wiedzieć. Tak będzie sprawiedliwie. – Wziął do ręki oszronioną szklankę z wodą, nie zwracając uwagi na lodowate zimno, które szczypało wnętrze jego dłoni. – Nie wiem, od czego zacząć. Pobraliśmy się, kiedy byliśmy młodzi. Być może za młodzi. Studiowaliśmy na ostatnim roku college'u a ja już wtedy czułem się panem świata. Kluby piłkarskie zaczęły poważnie się mną interesować. Spotykałem się z Deirdre i byłem jej wierny, zresztą podobnie postępowała cała masa chłopaków, każdy chciał mieć jakąś swoją dziewczynę i stale się z nią spotykać. Deirdre pochodzi z bogatej rodziny. Jej ojciec tylko ją psuł i rozpieszczał. Lubiłem
S R
go. Był naprawdę wspaniałym facetem... nawet jeżeli zbytnio dawał się manipulować swojej córce. Ale naprawdę ją kochał. Oświadczyłem się jej natychmiast, gdy powiedziała mi, że jest w ciąży i że to ja jestem ojcem. Bez trudu jej uwierzyłem, że jeżeli nie zdecyduję się na małżeństwo, to ona podda się aborcji. Ożeniłem się z nią, mając wielkie oczekiwania. Myślę, że nawet byłem zadowolony, że jest w ciąży. Cieszyłem się, że będę takim młodym ojcem... a poza tym... no wiesz, było to potwierdzenie mojej męskości i tak dalej. – Przerwał na chwilę i wbił wzrok w środek stołu. Dori zdawała sobie sprawę, jak ciężko mu o tym mówić i w pierwszym odruchu chciała go poprosić, żeby przestał. Nie powinien od nowa przeżywać tego bólu. Ale miała świadomość, że ta spowiedź jest mu potrzebna... chyba chciał uwolnić się od przeszłości. – Zazwyczaj ludzie wiedzą, kiedy w ich małżeństwie zaczyna się dziać coś złego. Nasze było złe już od dnia ślubu. Deirdre nienawidziła tej ciąży, ale co gorsza, zauważyłem, że nienawidzi także mnie, sprawcę jej stanu. Kiedy Melissa się urodziła, jej matka od początku nie chciała zajmować się dzieckiem. Później dowiedziałem się, że tak bardzo znienawidziła ciążę i 100
macierzyństwo, że kazała podwiązać sobie jajowody, żeby już nigdy nie mieć dzieci. Oczywiście nie zadała sobie trudu, żeby mnie o tym powiadomić. Melissa zaraz po urodzeniu trafiła w ręce niani, a Deirdre natychmiast poszła w tango... Bawiła się dzień i noc, wręcz szalała... Nie sądzę, żebyś była zainteresowana szczegółami. – Nie – odparła Dori drżącym głosem. Nie znała nikogo o podobnym charakterze i nie mogła wyobrazić sobie kobiety, która przedkładałaby bezsensowne rozrywki nad dobro swojego dziecka. – Próbowałem ratować nasze małżeństwo. Bardziej ze względu na jej ojca niż na nią samą. Ale kiedy on umarł, nie chciałem już dłużej udawać.
S R
Ona wtedy nie miała zamiaru walczyć o opiekę nad dzieckiem, a więc ja nie zamierzam teraz oddać mojej córki. – Jak dawno to było?
– Melissa miała trzy latka, kiedy się rozwiedliśmy. Trzy latka! Dori pomyślała z bólem serca o dziecku, które nigdy nie zaznało matczynej miłości.
– Sądziłem, że powinnaś to wiedzieć – zakończył. – Dziękuję, że mi powiedziałeś. – Dori pomyślała, że Gavin instynktownie przyszedł do niej ze swoimi kłopotami i problemami. Szukał jej, chociaż niechętnie, ale zrobił jakiś początek. Była przekonana, że to na pewno wyjdzie im na dobre. Tego samego tygodnia Dori spotkała się z Gavinem jeszcze dwa razy. W środę wieczorem poszli do kina, usiedli w ostatnim rzędzie i kłócili się o popcorn. Opowieść o nieudanym małżeństwie z Deirdre najwyraźniej coś w nim zmieniła. W piątek znów zadzwonił do niej do biura i spotkali się na lunchu w tej samej restauracji, w której byli w poniedziałek. Powiedział jej, że wyjeżdża na weekend, gdyż ma komentować jakiś ważny mecz. 101
W następny poniedziałek Dori była naprawdę zaniepokojona. Z trudem koncentrowała się na pracy, gdyż nie umiała przestać zastanawiać się nad tym, czy już zakochała się w Gavinie, czy może to właśnie ma zaraz nastąpić. Nie mogła uwierzyć, że to stało się tak szybko. To, jak reagowała na jego dotyk, naprawdę było zaskakujące. Chociaż, prawdę mówiąc, minęły lata, odkąd jakikolwiek mężczyzna dotykał jej w ten sposób, więc Dori była znacznie mniej odporna na fizyczną bliskość. Martwiła ją bardziej jej reakcja emocjonalna. Zależało jej na nim. Ciągle o nim myślała. To oznaczało kłopoty, poważne kłopoty. Ale Gavin najwyraźniej tego nie dostrzegał. Jeżeli mieli zachowywać się rozsądnie, to przede wszystkim ona powinna się kontrolować.
S R
Dori po pracy zatrzymała się przy boisku piłkarskim, żeby zabrać Danny'ego do domu. Zaparkowała na wolnym miejscu i ruszyła przez trawnik w kierunku boiska. Chłopcy jeszcze grali, więc z uśmiechem na twarzy obserwowała Danny'ego, który kluczył pomiędzy obrońcami. – Ty jesteś matką Danny'ego, prawda?
Dori odwróciła się do szczupłego, tyczkowatego mężczyzny, który stanął obok niej. Rozpoznała w nim ojca małego Jona Schaeffera. Ostatnio Danny i Jon bardzo się zaprzyjaźnili i od początku roku szkolnego dwa czy trzy razy nocowali razem na zmianę to w jednym, to w drugim domu. Z tego, co wiedziała, rodzice Jona byli w separacji. – Tak, a ty jesteś tatą Jona, prawda? – Tak. – Skrzyżował ramiona na piersi i ruchem głowy wskazał na chłopców, biegających po boisku. – Danny jest świetnym graczem. – Dzięki. I Jon też. – Tak. Jestem z niego naprawdę dumny. – Rozmowa urwała się i Dori poczuła się nieco skrępowana. 102
– Mam nadzieję, że nie pomyślisz sobie, że jestem bezczelny, ale zapytam, czy to ty umieściłaś ogłoszenie w gazecie? Dori poczuła, jak oblewa się szkarłatem. – Nie. Zrobił to Danny. – Tak sobie właśnie pomyślałem – zachichotał i wyciągnął rękę. – A tak przy okazji, Tom. Już mniej zakłopotana, uścisnęła mu dłoń. – Dori. – Przeczytałem ogłoszenie i pomyślałem sobie, że zadzwonię. Mimo nadziei, jaką miałem, nie sądzę, żebym mógł ułożyć sobie życie z Paulą. A
S R
czułem się samotny i dlatego pomyślałem, że zadzwonię. – Skąd wiedziałeś, że to mój numer?
– Nie wiedziałem – wyjaśnił szybko. – Zapisałem go na kawałku papieru i położyłem obok telefonu. Jon spędzał ze mną weekend, zobaczył kartkę i chciał wiedzieć, skąd mam numer Danny'ego.
– Och... Po tamtym incydencie zmieniłam numer. – Jon wspomniał mi o tym. A więc to Danny zamieścił ogłoszenie? – Tak. Zrobił to całkiem samowolnie. Wtedy po raz pierwszy w życiu pożałowałam, że jestem matką. – Na wspomnienie tamtego zdarzenia jej głos mimowolnie zadrżał.
– Miałaś wiele telefonów? Pytał tak poważnie, że Dori z trudem powstrzymała uśmiech. – Nawet nie uwierzysz, ile razy telefon dzwonił. – Tak myślałem. Znów zapadło kłopotliwe milczenie. – Wy też się rozwiedliście, ty i twój mąż? Wyglądało na to, że Tom ma dość kiepskie maniery. 103
Pytanie pojawiło się zupełnie znikąd. – Nie, jestem wdową. – Och, tak mi przykro. Nie chciałem być wścibski. To przecież nie mój interes. – Nie przejmuj się – odparła Dori łagodnie. Tom nie był podobny do większości mężczyzn, których znała. Wyglądał na ciężko pracującego człowieka, szczerego, ale nieco nieokrzesanego. Dori jasno widziała, że ciągle kocha swoją żonę i miała nadzieję, że uda im się skleić to, co się potłukło. – Jon i Danny są dobrymi przyjaciółmi, prawda? – zapytał po chwili milczenia.
S R
– Z pewnością spędzają ze sobą dużo czasu.
– Czy dałabyś radę znieść mego syna jeszcze przez trochę więcej czasu? – Co masz na myśli?
– Czy zechciałabyś pójść z nami na obiad? To znaczy, oczywiście z Dannym i Jonem? – W swoim zakłopotaniu przypominał nastolatka, który po raz pierwszy zaprasza dziewczynę na randkę.
Dori w pierwszym odruchu zamierzała grzecznie odmówić. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła, było zrażenie matki Jona do siebie. Ale z drugiej strony potrzebowała bodźca, żeby dojść do ładu ze swoimi uczuciami do Gavina, a spotkanie z innym mężczyzną mogło jej w tym jedynie pomóc. – Tak, to bardzo miło z twojej strony. Dziękuję za zaproszenie. Tom uśmiechnął się promiennie. – Cała przyjemność po mojej stronie.
104
ROZDZIAŁ SZÓSTY – Mamo – jęknął Danny, idąc za nią do łazienki. – Co znowu? – zapytała zirytowana. Kłóciła się z Dannym od chwili, kiedy chłopiec dowiedział się, że zamierza spotkać się z Tomem Schaefferem. – Pan Parker może zadzwonić. – Wiem, ale to mało prawdopodobne. – Gavin nie odzywał się od poniedziałkowego lunchu. Jeżeli spodziewał się, że ona będzie siedzieć w domu i czekać na jego telefon, to czekała go niemiła niespodzianka.
S R
Danny spojrzał na nią z niesmakiem, krzyżując ręce na piersiach, co sprawiło, że się zawahała.
– Jeżeli zadzwoni, powiedz mu, że wyszłam i że oddzwonię, kiedy wrócę do domu.
– Ale myślałem, że ty i pan Parker jesteście dobrymi przyjaciółmi... naprawdę dobrymi. Nawet się z nim całowałaś!
– Bo jesteśmy przyjaciółmi – odparła, udając obojętność. Założyła za ucho niesforny kosmyk włosów i obejrzała się w lustrze z profilu. Westchnęła zniesmaczona i wciągnęła brzuch, zastanawiając się, jak długo może wytrzymać bez oddychania.
– Mamo! – Danny znów zaprotestował. – Nie podoba mi się to i nie sądzę, żeby pan Parker był z tego zadowolony. – Jemu jest wszystko jedno –powiedziała beztrosko. Danny zakładał, że skoro jego matka wychodzi na spotkanie z mężczyzną w weekendowy wieczór, to musi być to gorąca randka. Ale to nie była prawda. Tom zaprosił ją po tym, jak byli na obiedzie z chłopcami i Dori zgodziła się, gdyż zorientowała się, że tak naprawdę mężczyzna 105
potrzebuje życzliwego ucha, aby się wygadać. Był samotny i ciągle kochał swoją żonę. Nie mogła wybrać sobie bezpieczniejszego towarzysza, ale Danny by tego nie zrozumiał, a ona nie chciała nawet próbować mu tłumaczyć. – Jeżeli tak bardzo się przyjaźnicie z panem Parkerem, to po co na spotkanie z tatą Jona pryskasz się perfumami? – Matki czasami tak postępują, bez specjalnych powodów. – Ale zachowujesz się tak, jakby dzisiejszy wieczór był szczególny. Wychodzisz na randkę z panem Schaefferem. Dori położyła dłonie na ramionach syna i przyjrzała mu się uważnie.
S R
Jego twarz była zatroskana, niebieskie oczy rozżalone. – Nie lubisz pana Schaeffera?
– Sądzę, że jest całkiem w porządku.
– A kiedy byliśmy razem na obiedzie w poniedziałek, dobrze się bawiłeś, prawda?
– To było coś innego. Jon i ja byliśmy z wami.
Dori wiedziała, że Danny nie był zachwycony dziewczyną ze szkoły średniej, która mieszkała w pobliżu i miała przyjść, żeby się nim zająć wieczorem. Był w trudnym wieku... Za mały, żeby zostać sam, szczególnie wieczorem, ale za duży, żeby godzić się bez protestu na opiekunkę, szczególnie że była ona jego sąsiadką. – Postaram się wcześnie wrócić do domu... jeszcze zanim się położysz – obiecała Dori, burząc mu włosy. Danny niecierpliwie odtrącił jej dłoń. – Ale po co w ogóle z nim wychodzisz, mamo? Tego nie mogę pojąć. Dori nie wiedziała, jak ma mu wyjaśnić to, czego sama do końca nie pojmowała. Bała się, że zbytnio angażuje się w dziwaczny związek z 106
Gavinem. Tom miał być jej ubezpieczeniem. Z Tomem nie musiała się obawiać, że się zakocha, że zada sobie i jemu ból. Za każdym razem, kiedy spotykała się z Gavinem, jej uczucia plątały się coraz bardziej. Zależało jej na nim i na Melissie. Wiedziała, że w chwili, kiedy zakocha się w Gavinie, ich związek będzie definitywnie zakończony. Znała go na tyle i była pewna, że tak właśnie zareaguje. Zresztą dał jej jasno do zrozumienia, co sądzi o poważnych, prawdziwych związkach. Nie zamierzał się żenić ponownie i jeżeli okaże mu choć odrobinę uczucia, nie zawaha się ani chwili i porzuci ją, tak jak wiele innych kobiet przed nią. Och, mogła go utrzymać, przy sobie przez jakiś czas, tak jak się to udawało Lainey. Ale Gavin nie był
S R
człowiekiem, którego da się ogłupić... a Dori także nie była głupia. Zabrzmiał gong u drzwi i szesnastoletnia dziewczyna, która mieszkała po drugiej stronie ulicy, weszła do środka z naręczem książek. – Dobry wieczór, pani Robertson.
– Cześć, Jody. – Kątem oka Dori spostrzegła, że Danny usiadł przed telewizorem.
Jednakże nie dała się zwieść jego obojętności. Jej syn był zły, że idzie na randkę z Tomem Schaefferem i nie wahał się, żeby jasno ją o tym poinformować. Dori zignorowała go.
– Telefon do restauracji jest w kuchni. Nie powinnam być później niż wpół do dziesiątej... no, może o dziesiątej. Gong zadźwięczał ponownie i tym razem Danny ruszył do drzwi, żeby otworzyć Tomowi, który uśmiechnął się z aprobatą, kiedy zobaczył Dori. – Bądź grzeczny – szepnęła i pocałowała Danny'ego w policzek. Potarł dłonią miejsce, gdzie dotknęła go wargami I spojrzał na rękę, czy nie ma na niej śladów szminki.
107
– Dobrze – odparł ze smutnym uśmiechem, który miał na celu dalsze pognębienie matki. – Ale będę na ciebie czekał. – Popatrzył na nią jak zbity pies. Jego oczy wyrażały żal do matki z powodu niesprawiedliwości, jaką było pozostawienie go na pastwę bezlitosnej szesnastoletniej dziewczyny. Jeżeli Dori nie wyjdzie szybko, jej syn wygra z pewnością tę niemą batalię, a na to nie mogła pozwolić. – Porozmawiamy, jak wrócę – obiecała. Tom, ubrany w garnitur, położył dłoń na jej plecach i delikatnie poprowadził ją do samochodu. – Masz jakiś kłopot z Dannym?
S R
Dori zerknęła podejrzliwie przez ramię. Czuła się winna i zasmucona, chociaż nie było po temu powodu. Teraz wiedziała, jak czuł się Gavin, kiedy Melissa gniewała się na niego za to, że umówił się z Lainey w tamtą sobotnią noc. Nic dziwnego, że był taki smutny w niedzielę. Żadne z nich nie było przyzwyczajone do takiej cenzury.
– Danny jest niezadowolony z tego, że ma opiekunkę – odparła, co nie do końca było prawdą, ale też nie było kłamstwem.
Dori podejrzewała, że ten wieczór skazany jest na porażkę, zanim jeszcze się zaczął. Zjedli obiad w milczeniu, a potem rozmawiali przy kawie, ale rozmowa się nie kleiła i kiedy zegar wybił dziewiątą, z trudem powstrzymywała się przed zerkaniem na wskazówki co pięć minut. Wracali już do domu i Dori pomyślała, że powinna przeprosić Toma. – Naprawdę bardzo mi przykro... – przerwała, gdyż przypomniała sobie, jak często Melissa używa słowa „naprawdę" i wbrew sobie roześmiała się głośno. Tom spojrzał na nią zdziwiony. – Co cię tak rozbawiło? 108
– To długa historia. Mój przyjaciel ma córkę, która wtrąca słowo „naprawdę" w każdym zdaniu. Złapałam się na tym, że ja też często go używam i... – I nagle wydało ci się to śmieszne. – Tak. Tom skręcił w jej uliczkę i zobaczyła samochód parkujący na podjeździe. Samochód Gavina. Zacisnęła dłonie i kilka razy głęboko odetchnęła, żeby uspokoić nerwy. Nie musiała być jasnowidzem, żeby wiedzieć, co ją za chwilę czeka. Tak grzecznie, jak tylko potrafiła, podziękowała Tomowi za obiad i
S R
przeprosiła go za to, że nie zaprasza go na kawę do siebie. Kiedy otworzyła drzwi, poczuła na sobie dwie pary oskarżycielskich oczu.
– Cześć, Gavin – powiedziała wesoło. – Cóż za niespodzianka. – Dori. – W jego ciemnych oczach zamigotały niedobre iskierki i wiedziała, że nie jest zadowolony. – Dobrze się bawiłaś? – Doskonale – odparła. – Byliśmy w greckiej restauracji i dla mnie, oczywiście, wszystko było ekstremalnie greckie. W końcu zamówiłam dokładnie to, co zasugerował mi kelner. – Dori poczuła się bardzo głupio, jak nastolatka, która usiłuje zatrzeć złe wrażenie pustą gadaniną. Czuła suchość w ustach. Danny udał, że szeroko ziewa. – Chyba pójdę już do łóżka. – Nie tak szybko, młodzieńcze – zatrzymała go Dori, pewna, że jej syn odegrał jakąś rolę w tej niewygodnej sytuacji z Gavinem. I zamierzała się dowiedzieć, na czym ona polega. – Danny, czy może chciałbyś mi coś powiedzieć? 109
Danny z wyjątkową wnikliwością przyglądał się wzorom na dywanie, podczas gdy na jego policzki wypełzł szkarłatny rumieniec. – Nie, mamo. Dori była przekonana, że Danny zadzwonił do Gavina, ale zamierzała podnieść tę sprawę później, przy okazji wypłaty kieszonkowego. – Porozmawiam z tobą rano. – Dobranoc, panie Parker. – Danny, niczym królik, który nieoczekiwanie wydostał się z pułapki, wystrzelił w kierunku sypialni. Dori nie mogła nie zauważyć, że jej nie życzył dobrej nocy. Poszła powiesić płaszcz do szafy w hallu, co dało jej kilka dodatkowych chwil na
S R
zebranie myśli i pozwoliło uspokoić nieco gwałtownie bijące serce. Wróciła do salonu, żeby stawić czoło Gavinowi i zobaczyła, że uśmiecha się on cynicznie kątem ust.
– Nie musisz przecież czuć się winna – mruknął. Dori poczuła, jak płoną jej policzki, ale odważnie spojrzała mu w oczy.
– Nie czuję się winna. – Przeszła do kuchni i zaparzyła kawę. Gavin poszedł za nią i automatycznie sięgnął do kredensu, żeby wyjąć dwa kubki. Dori odwróciła się do niego, oparła o blat kuchenny i postanowiła złapać byka za rogi. – Co się stało? Danny do ciebie zadzwonił? – Myślałem, że mamy umowę. Dori mimowolnie przymknęła oczy, słysząc gniew w jego głosie. – Bo mamy – odparła spokojnie, patrząc, jak kawa spływa do szklanego dzbanka. – A więc co robiłaś na randce z tamtym mężczyzną? A w dodatku żonatym?
110
– To właśnie Danny ci powiedział? Tom jest w separacji z żoną. Na litość boską, nawet się nie trzymaliśmy za ręce. – Starannie unikała jego pełnego wściekłości spojrzenia, zła na siebie, że się przed nim tłumaczy. – A zresztą, ty też umówiłeś się z Lainey. Ja tu nie widzę żadnej różnicy. – Przynajmniej czułem się winny. – Ja też się czuję! Czy to coś zmienia? – Tak! – wrzasnął. Odwróciła się, zmęczona swoją rolą myszki umykającej przed kotem. Drżącymi dłońmi nalała kawy z dzbanka do przygotowanych kubków. – Czy długo jeszcze będziemy się o to kłócić? – zapytała, stawiając
S R
kubek dla niego na kuchennym stole.
– To zależy od tego, czy zamierzasz dalej się z nim widywać – odparł z nieruchomą twarzą, tak jakby jej pytanie ani trochę go nie obeszło. Dori była zdumiona na widok jego samokontroli. Popatrzyła w gniewne oczy i poczuła, że jeżeli powie coś jeszcze na temat spotykania się z Tomem, wydarzy się coś strasznego.
– Nie wiem – wyksztusiła, siadając na krześle naprzeciwko niego. – Czy to ma jakieś znaczenie?
Uśmiechnął się ironicznie, samymi ustami.
– Być może. Nieszczególnie mam ochotę na kolejny desperacki telefon od twojego syna, który informuje mnie, że powinienem się pośpieszyć i coś zrobić. – Uwierz mi, to się już nie powtórzy – zapewniła go Dori, wściekła na Danny'ego, ale jeszcze bardziej zła na samą siebie. Powinna przewidzieć, że jej syn może zrobić coś takiego. – A więc czujesz się winna – powiedział niskim, zimnym głosem, pełnym podszytego drwiną zadziwienia. 111
– Nie podobała mi się ta randka, podobnie jak tobie spotkanie z Lainey – powiedziała i obronnym gestem założyła ramiona na piersi. – Nie wiem, Gavin. Może nasza umowa działa trochę za dobrze. – Zniecierpliwiona sięgnęła po cukiernicę stojącą na środku stołu i wsypała sobie łyżeczkę cukru do kawy. – Zanim się zorientujemy, ta dwójka dzieciaków powlecze nas do ołtarza i umieści wspólnie w jednym domu za wysokim murem z drutem kolczastym. – Nie martw się o to. – Och, nie... – machnęła ręką zrezygnowana. – Oczywiście, ty nie. musisz się przejmować. Pan Heros Futbolu poradzi sobie ze wszystkim,
S R
prawda? Cóż, sam przyznałeś, że Melissa zrobiła ci piekło, kiedy się umówiłeś z Lainey. Danny zafundował mi coś podobnego. Myślę, że powinniśmy wycofać się z tej umowy za obopólną zgodą, zanim będzie za późno. – Chociaż to Dori wyszła z propozycją, miała nadzieję, że Gavin odmówi. Musiała się po prostu upewnić, że on także coś do niej czuje. – Czy tego właśnie chcesz? – Najwyraźniej nie zamierzał ujawniać swoich uczuć.
Mocno zirytowana, odepchnęła krzesło i podeszła szybko do zlewozmywaka, gdzie postawiła pusty kubek po kawie. Westchnęła ze złością i wróciła do stołu.
– Nie, niestety nie mogę tego powiedzieć o sobie. A niech to, Parker, mimo twojej arogancji, odkryłam, że naprawdę cię lubię. I to właśnie mnie przeraża. – Nie bądź taka wystraszona. Jestem wspaniałym facetem. Zapytaj tylko Danny'ego. Oczywiście, zawsze istnieje obawa, że pociąga cię tylko moja męskość, a to oznacza, że mamy kłopoty. – Chichocząc z cicha, wstał powoli i zaniósł pusty kubek do zlewozmywaka. 112
– To ty się nie martw – mruknęła sarkastycznie. – Twoja męskość nie rzuciła mi się na mózg. – I to jest prawdopodobnie najlepsza wiadomość dzisiejszego wieczoru. Nie zakochaj się we mnie, Dori – ostrzegł ją, a jego oczy znów stały się czujne. – To może się źle dla ciebie skończyć. Poczuła, jak serce trzepocze jej w piersi. Miał rację. Ale problem polegał na tym, że ona już była w połowie drogi do zakochania się w nim. I stała na niebezpiecznym gruncie, z trudem powstrzymując napór uczuć. – Myślę, że coś tu się nam strasznie poplątało – powiedziała sucho. – Bardziej martwię się tym, że to ty możesz się we mnie zakochać. Nie jestem
S R
w twoim typie, Gavin. A więc uważaj, bo to raczej ty możesz ponieść klęskę.
Jej słowa najwyraźniej go nie rozbawiły.
– Na to raczej nie ma szansy. Tylko jednej kobiecie w całym moim życiu udało się powalić mnie na kolana i nie dopuszczę do tego, żeby stało się to ponownie.
Dori chciała mu powiedzieć, że prawdziwie kochająca kobieta nie pragnie oglądać swojego mężczyzny na kolanach. Chciała, żeby stał przy jej boku jako przyjaciel, kochanek i powiernik.
– Jest jeszcze jeden kłopot na horyzoncie i, sądzę, że powinniśmy o tym porozmawiać – ciągnął. – Jaki? Zignorował jej zaniepokojone spojrzenie i oparł się leniwie o kuchenny blat. – Melissa i ja jedziemy do San Francisco na weekend w święto Dziękczynienia. W sobotę komentuję mecz. Melissa od tygodni zadręcza mnie bez ustanku, bo chce, żebyście z Dannym pojechali razem z nami. 113
– Ale dlaczego? To powinien być specjalny czas tylko dla was dwojga. – Niestety, Melissa widzi to trochę inaczej. Będzie musiała spędzić sobotni wieczór w hotelu samotnie, gdy ja będę komentował mecz. To jest święto Dziękczynienia, jak podkreśla Melissa. A ja muszę przyznać, że ona doskonale wie, co powiedzieć, żebym czuł się naprawdę winny. – Nie jestem pewna, Gavin... – Dori zawahała się. Planowała spędzić święta z rodzicami, ale uwielbiała San Francisco. Zwiedzała miasto nad zatoką, kiedy była nastolatką i zawsze chciała tam powrócić. To byłoby jak wakacje, a już od roku nigdzie nie wyjeżdżała. – Ja widzę to inaczej – kontynuował Gavin. – To może nawet pomóc
S R
w naszych planach. Kiedy dzieci spędzą ze sobą tak dużo czasu, na pewno trochę się znudzą sobą. Może po trzech, czy czterech wspólnie spędzonych dniach zdadzą sobie sprawę z tego, że nie wszystko jest takie, jak sobie wyobrażały.
Dori była sceptycznie nastawiona.
– Nie bądź tego taki pewny. Efekt może być wręcz odwrotny. – Wątpię. A więc, jak myślisz?
Pokusa była zbyt silna, tak że musiała przymknąć oczy, aby zwalczyć chęć natychmiastowego powiedzenia tak.
– Pozwól... pozwól mi się spokojnie zastanowić. – Dobrze. Dori odstawiła krzesło i usiadła. – Miałeś jakieś wiadomości od Deirdre? – Nie, i nie będę miał. – Jak możesz być tego taki pewny?
Jego usta skrzywiły się w uśmiechu, któremu zdecydowanie brakowało wesołości. 114
– Możesz mi wierzyć. Bez wątpienia Gavin znał słabości swojej byłej żony i wiedział, jak ją zaatakować najdotkliwiej. – Nie ma na tym świecie sposobu na to, aby mogła odebrać mi moją córkę. Dori nigdy nie widziała, żeby jego oczy miały tak zdeterminowany i zimny blask. – Jeżeli jest coś, co mogę dla ciebie zrobić... – zamilkła. Gavin z pewnością niczego od niej nie potrzebował. – Jeśli o to pytasz, to właściwie tak – odparł, niezgodnie z jej
S R
przekonaniem. – W tą sobotę będę komentował grę w Kansas City, co oznacza, że Melissa będzie musiała spędzić weekend w szkole. A dla niej zostawanie tam na sobotę i niedzielę jest czymś wprost okropnym, a przynajmniej tak twierdzi.
– Może zanocować u nas. Bardzo bym była zadowolona. – Nie planowała niczego specjalnego na ten weekend. W sobotę chciała jedynie pozałatwiać sprawunki i zrobić całotygodniowe zakupy, a Danny po południu miał mecz piłki nożnej. Melissa z pewnością by się z nimi nie nudziła.
– Myślałem raczej o jednym dniu – powiedział Gavin. – Wiem, że będziesz musiała przez dwadzieścia cztery godziny wysłuchiwać hymnów pochwalnych na moją cześć. Nie mogę prosić cię o więcej. – Niech zostanie tu na cały weekend— odparła Dori. – Czy nie powiedziałeś właśnie, że zbyt wiele czasu, jaki spędzą razem, sprawi, że dzieciaki się sobą znudzą?
115
Ostrzeżenie Gavina okazało się prorocze. Od chwili, kiedy Dori zabrała Melissę ze szkoły, dziewczynka przez cały czas gadała, wychwalając pod niebiosa niewątpliwe zalety swojego ojca. – Czy wiesz, że mój tata ma cały pokój zastawiony pucharami, z czasów, kiedy jeszcze grał zawodowo? – Łał! – odparł Danny, nienaturalnie wysokim głosem. – Pamiętasz o naszej liście, mamo? Myślę, że to ważne, żeby mój nowy tata był sportowcem. – A co jeszcze było na liście? – zapytała Melissa i następnie wysłuchała uważnie, jak Danny wyjaśnia jej sens kolejnych wymagań. W
S R
odpowiedzi ruszyła litania zalet Gavina, która miała na celu ukazanie go jako idealnego ojca i męża, w każdym możliwym aspekcie. Jednakże, co nie umknęło uwagi Dori, Melissa nie ustosunkowała się do ostatniego punktu na liście, który głosił, że nowy tata Danny'ego musi kochać jego mamę. Instynktownie Melissa wyczuła, że poruszając ten temat, nie tylko wkroczyłaby na niepewny grunt, ale naruszyłaby granice prywatności ojca i mamy Danny'ego. Dori doceniła takt dziewczyny.
W miarę, jak Melissa rozkręcała się, wychwalając Gavina, Dori coraz bardziej musiała uważać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Postanowiła, że przy najbliższej okazji zaznajomi tych dwoje dzieciaków z pojęciem subtelności. Ale nie w tej chwili... byli najwyraźniej zbyt zajęci rozmową. Nie ustając w wysiłkach, aby powstrzymać wzbierający śmiech, Dori skoncentrowała się na tym, co dzieje się na ulicy. Stali w korku na drodze prowadzącej na most. Piątkowe popołudnia były istnym koszmarem dla kierowców. Głośna gadanina nagle ustała i sądząc po odgłosach, dobiegających z tylnego siedzenia, Danny i Melissa prowadzili ożywioną dyskusję 116
zniżonymi głosami. Dori zdawało się, że usłyszała imię Toma, ale nie zareagowała. Wątpiła, czy jeszcze kiedykolwiek się z nim spotka. Ostatnia randka sprawiła jej tylko masę kłopotów. On ciągle miał nadzieję na to, że ułoży sobie stosunki z żoną od nowa i do świąt Bożego Narodzenia znów wprowadzi się do ich domu. Dori wiedziała, że Jon oszaleje z radości, kiedy odzyska ojca i modliła się, żeby żona Toma chciała się z nim pogodzić. Po sobotniej wyprawie do marketu, cała trójka pojechała do parku na mecz Danny'ego. Ku zachwycie Melissy, Danny strzelił dwa gole i okrzyknięto go bohaterem. Udało im się wrócić do domu przed deszczem. Dori zrobiła popcorn i dwójka dzieci zasiadła przed telewizorem, żeby obejrzeć popołudniowy film.
S R
Kiedy kończyła zmywać naczynia po obiedzie, zadzwonił telefon. Sięgnęła po słuchawkę, zerkając na Danny'ego i Melissę, którzy grali w Monopol w salonie. – Słucham – zapytała.
– Dori, tu Gavin. Jak leci?
– Doskonale – odparła, zadowolona, że do niej zadzwonił. – Zdążyli się już spiąć, ale zaskakująco szybko doszli znów do porozumienia. – A o co im poszło?
– Melissa chciała poeksperymentować z moimi przyborami do makijażu, a Danny był szczerze zdegustowany, widząc te jej babskie zachowania. – Czy powiedziałaś mu, że niebawem nadejdzie czas, kiedy zacznie szukać towarzystwa dziewczyn? – Nie. – Zacisnęła dłoń na słuchawce. Gavin był tysiąc mil od Seattle, ale mimo to na dźwięk jego głosu czuła, że ogarnia ją ciepło. Cieszyła się,
117
że nie może zobaczyć jej twarzy. – Nie uwierzy, jeżeli to ja mu o tym powiem. – No to ja mu powiem. Mnie raczej uwierzy. Z pewnością tak. To była jedyna rzecz w ich relacji, która ją niepokoiła. Danny idealizował Gavina i pewnego dnia mężczyzna spadnie z piedestału, na którym postawił go jej syn. Żaden człowiek nie mógł swobodnie oddychać, będąc na takiej wysokości, w takiej rozrzedzonej atmosferze. Dori miała tylko nadzieję, że kiedy Gavin zleci z hukiem, jej syn nie dozna zbyt wielkiego rozczarowania. – Dobrze się bawisz ze swoimi kumplami? – zapytała, opierając się o ścianę.
S R
Zaśmiał się i ten dźwięk sprawił jej przyjemność. – A nie obawiasz się, że jestem tu z kobietą?
– Ani trochę – odparła szczerze. – Nie zadzwoniłbyś do mnie, gdyby tak było.
– Jesteś zbyt sprytna, a to nie wyjdzie ci na dobre – zażartował i zamilkł na chwilę. – Pojedziesz z nami do San Francisco, prawda? – Tak.
– To dobrze. – Żadne słowo nigdy nie zabrzmiało w uszach Dori bardziej zmysłowo.
Wyprostowała się szybko, zaskoczona intensywnością emocji, które w niej kipiały. – Chcesz porozmawiać z Melissą? – Jak ona się zachowuje? – Tak jak przewidziałeś. – Czy chcesz, żebym jej coś powiedział?
118
Gavin był najwyraźniej zadowolony, że jego córka zachowała się zgodnie z przewidywaniami. – Nie. Danny prawdopodobnie zapozna cię z nową listą moich zalet i osiągnięć, kiedy następnym razem będziesz spędzał z nim czas. – Już się nie mogę doczekać. – Bez wątpienia. – Dori z uśmiechem odłożyła na bok słuchawkę i zawołała Melissę, która wpadła pospiesznie do kuchni i złapała słuchawkę. Płonąc z entuzjazmu, zdała ojcu relację z wydarzeń dnia. Danny stał za jej plecami i gestykulował gwałtownie, przypominając jej o dwóch golach, które strzelił po południu i o których Gavin po prostu musi się dowiedzieć.
S R
W końcu Danny zyskał szansę samodzielnego opowiedzenia o swoich wyczynach. Kiedy skończył rozmawiać, Dori wzięła od niego słuchawkę. – Czy już odpadło ci ucho, czy jeszcze nie?
– Już prawie. A przy okazji, może uda mi się złapać wcześniejszy samolot w niedzielę po meczu.
Nie widziała się z Gavinem od czasu tej feralnej randki z Tomem i chociaż nie chciała się do tego przyznać nawet przed sobą, pragnęła spędzić z nim trochę czasu przed wyjazdem do San Francisco. – Może odbierzemy cię z lotniska? – Byłoby miło.
– Zobaczę, czy nam się uda. Zanim skończyli rozmawiać, Dori zapisała sobie numer lotu i czas przylotu samolotu Gavina. Późnym popołudniem następnego dnia cała trójka siedziała w hali przylotów na lotnisku Sea–Tac International. Przyjechali wcześniej i Dori co chwila zerkała na zegarek, co było raczej miarą jej zdenerwowania, a nie prawdziwą chęcią sprawdzenia, która godzina. Czuła się jak zakochana 119
pensjonarka. Nie mogła się zdecydować, co na siebie włożyć; zastanawiała się nad wełnianą spódnicą i wysokimi do kolan butami z czarnej skóry a czymś mniej oficjalnym. W końcu wybrała jasnofioletowe płócienne spodnie i wciągany przez głowę sweter w kolorze oziminy. – Samolot taty właśnie wylądował. – Melissa pokazała na monitor i zerwała się na nogi. Dori zdjęła wyimaginowany pyłek ze swetra i przeklęła się w duchu za to, że tak bardzo cieszy się na powrót Gavina do domu. Stanęła pomiędzy dziećmi, kładąc dłonie na ich ramionach, i zmusiła się do uśmiechu. Poczuła, jak zdradzieckie ciepło ogarnia jej twarz, więc bezwiednie uniosła
S R
rękę i odgarnęła włosy ze skroni. Gavin był trzecim pasażerem, który się ukazał.
– Tato! – Melissa wyłamała się z szyku, podbiegła do Gavina i rzuciła mu się na szyję.
Danny poszedł za nią i podał Gavinowi rękę.
– Witamy, panie Parker – powiedział grzecznie.
– Dzięki, Danny. – Gavin potrząsnął dłonią chłopca z całą powagą mężczyzny, który właśnie ratyfikuje milionowy kontrakt. – Jak ci minął lot? – zapytała Dori, podchodząc do Gawina. Żałowała, że nie może powitać go tak radośnie jak Melissa.
Przez jedno ramię przerzucił płaszcz przeciwdeszczowy, w drugiej dłoni trzymał rączkę małej podręcznej torby. Widziała, że jest zmęczony – miał cienie pod oczami i zmiętą twarz. Ale mimo to uśmiechnął się do niej ciepło. – Całkiem w porządku. – A mówiłaś, że on ją pocałuje – głośno szepnął Danny do ucha Melissy. 120
– Może dlatego, że to miejsce publiczne... i nie wypada... tak myślę – odszepnęła Melissa i spojrzała oskarżycielsko na ojca. Gavin uniósł brwi i wyciągnął ramię do Dori. – Może lepiej ich nie rozczarowujmy – mruknął. – W przeciwnym razie nie będziemy mieć spokoju przez cały tydzień. Wyciągnięte ramię było dla Dori wystarczającym zaproszeniem. Żadna odległość nie wydała jej się nigdy tak wielka... albo tak mała. Gavin bez mrugnięcia okiem wytrzymał jej spojrzenie, kiedy pozwoliła zamknąć się w jego ramionach. Jego dłoń spoczęła na jej karku. Przyciągnął ją bliżej. Długie palce wślizgnęły się we włosy, a jego usta powoli zbliżyły się do jej
S R
lekko rozchylonych warg. Dori zamknęła oczy, jej serce waliło szaleńczym rytmem.
Oblizała
nagle
wyschnięte
wargi.
Usłyszała,
jak
Gavin
spazmatycznie wciąga powietrze do płuc, a potem poczuła jego usta na swoich.
Przesunęła dłońmi po jego twardych muskułach klatki piersiowej i połączyła palce na jego karku. W tej chwili jego usta stwardniały, a pocałunek stał się głębszy i mocniejszy. Przycisnął dłoń mocniej do jej karku, tak że musiała stanąć na palcach i całym ciałem poczuła przez ubranie grę mięśni. Usłyszała, jak torba Gavina z hukiem upada na podłogę hali. I nie opierała się, kiedy objął ją ciasno obiema rękami, tak że ledwie mogła oddychać. Chłonęła Gavina wszystkimi zmysłami. Czuła się tak, jakby wróciła do domu po długiej podróży. Już wcześniej ją całował, ale nigdy nie czuła tego, co teraz. Jakby tysiące gwiazd eksplodowało jej pod czaszką. Dori walczyła ze sobą, żeby nie okazać tego, co się z nią dzieje. Musiała walczyć. W przeciwnym razie Gavin zorientuje się, co do niego czuje. 121
Gavin przerwał pocałunek i schował twarz w jej włosach. – Ten całus to z pewnością dziesiątka – mruknął cicho. – Dziewiątka – zaprotestowała słabym głosem. – Kiedy będzie dziesiątka, to znaczy, że mamy kłopoty. Gavin rozluźnił uścisk, ale nie zabrał ręki z jej talii i ciągle trzymał ją blisko siebie. – No i co, dzieciaki, zadowoleni teraz? – Upuścił pan torbę, panie Parker. – Danny podał bagaż Gavinowi i popatrzył na Melissę z radością. – No tak – powiedział Gavin, biorąc torbę z ręki chłopca. – Dzięki.
S R
– Dori włożyła pieczeń do piecyka – poinformowała go Melissa. – Na wypadek, gdybyś był głodny. Powiedziałam jej, że kiedy wracasz z meczu, zwykle jesteś zmęczony i głodny.
– Twój ojciec jest bardzo zmęczony, Melisso. Może zaproszę was na obiad innym razem.
– Będę ci wdzięczny – powiedział Gavin do Dori. – Byłem na nogach przez ostatnie trzydzieści godzin. Dori uśmiechnęła się lekko kącikami ust. W końcu była żoną Brada przez wiele łat i miała pojęcie o tym, jak mężczyźni spędzają czas poza domem z dala od swoich żon i córek.
Oczy Gavina pociemniały lekko, jakby spodziewał się krytycznej uwagi. – Bez komentarza? – Bez – odparła wesoło. – Nie martwi cię, z kim byłem i co robiłem? – Przecież wiem... a przynajmniej się domyślam – odparła. Gavin zawahał się i popatrzył na nią z pewnym niedowierzaniem. 122
– A więc myślisz, że wiesz? – zapytał. – Cóż, mam swoje podejrzenia. – Skoro tak, muszę tego posłuchać. – Jego ręka objęła ją mocniej w pasie. – No więc? Zarówno Danny, jak i Melissa wyglądali na zakłopotanych. Martwili się, że Dori nie wykazuje żadnych oznak zazdrości. Najwyraźniej zakładali, że Gavin spędził czas z inną kobietą. Dori jednak w to mocno wątpiła. Gdyby tak było, nie zachowywałby się tak ostentacyjnie. Ani nie wspominałby o tym w obecności dzieci. – Sądzę, że spędziłeś czas z kolegami piłkarzami, pijąc piwo, jedząc precle i grając w pokera.
S R
Z jego twarzy powoli znikł wyraz zadowolenia z siebie, zastąpiony przez uniesione niedowierzająco brwi. – Dokładnie tak było.
Dori nie zamierzała ukrywać satysfakcji z tego, że trafiła w dziesiątkę. – Doprawdy, Gavin, nietrudno było to wywnioskować. Skończyłam już trzydzieści lat. Byłam zamężna. Wiem, jak zachowuje się mężczyzna, który wyrwał się z domu. Kumple, piwko, pokerek... to stary schemat. – I oczywiście wszyscy faceci są tacy sami – spróbował zaczepki. – Nie – odparła, z trudem utrzymując powagę. – Ale powoli zaczęłam poznawać ciebie. Kiedy przestaniesz mnie pytać, czy jestem ciekawa, z kim byłeś, dopiero wtedy zacznę się poważnie niepokoić. – Myślisz, że jesteś bardzo sprytna, co? – Nie. – Potrząsnęła głową. – Po prostu rozumiem mężczyzn. Natomiast dzieci chyba nigdy nie pojmę do końca. Nie wypuścił jej z objęć, nawet kiedy ruszyli korytarzem w kierunku wyjścia. Danny i Melissa pognali przodem. 123
– Miałaś jakieś kłopoty, kiedy mnie nie było? – zapytał, pokazując głową na dwójkę biegnących dzieciaków. – Nic, z czym nie dałabym sobie rady. – Mam wrażenie, że nie ma wiele rzeczy, z którymi nie dałabyś sobie rady. Dori, niepewna siebie, odwróciła wzrok. Tak wiele sytuacji było jej obcych, tak wiele rzeczy ją przerażało. A główna przyczyna jej lęków szła tuż obok, obejmując ją w pasie, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem... jakby zamierzał ją tak obejmować już do końca życia. Ale Dori nie była aż tak łatwowierna.
S R 124
ROZDZIAŁ SIÓDMY Dzwonek wagonika kolejki linowej zadźwięczał głośno, a Dori, Melissa, Danny i Gavin przezornie odsunęli się na bok. Nisko leżąca mgła rozwiewała się przed promykami wczesnopopołudniowego słońca. – Kiedy pójdziemy do Ghiradelli? – zapytała Melissa. – Uwielbiam czekoladę. – Ja też. – Danny gorliwie pokiwał głową. – Niedługo – obiecał Gavin. – Ale powiedziałem Dori, że najpierw pójdziemy zobaczyć nabrzeże.
S R
– Przykro mi, dzieci. – Chociaż Dori przepraszała, w jej głosie nie było ani krzty żalu. Cudowne San Francisco było nadal tak wspaniałe, jak je zapamiętała. Zachwycało ją piękno i urokliwy wdzięk tego miasta. Strome, wąskie uliczki, skrzące się od kolorów stare kamienice, zatoka San Francisco i most Golden Gate. Dori wątpiła, czy kiedykolwiek zdoła obejrzeć dokładnie to wszystko.
Przyjechali do San Francisco w dzień Dziękczynienia i skierowali się prosto do hotelu w centrum. Gavin zarezerwował duży apartament z dwoma sypialniami, połączonymi wspólnym, dużym salonem. Po ekskluzywnym obiedzie, złożonym oczywiście z indyka z wszystkimi tradycyjnymi dodatkami, poszli do łóżek, Gavin i Danny w jednym pokoju, a Dori i Melissa w drugim. Nie mogli się doczekać następnego dnia i zwiedzania miasta. Po całym dniu spędzonym najpierw w Golden Gate Park, potem na Lombard Street z jej znanymi zakrętami, które nierzadko osiągały dziewięćdziesiąt stopni, i na końcu zwiedzając Fisherman's Wharf, wreszcie powrócili do hotelu. 125
Melissa usiadła w fotelu i potarła zmęczone stopy. – Mam monstrualne pęcherze – narzekała w głos. – Nie sądzę, żebym w całym moim życiu przeszła tyle mil, co dziś. Niczego bardziej nie pragnę, jak usiąść na chwilę przed telewizorem, a potem iść do łóżka. – Westchnęła ciężko i spojrzała na Danny'ego, który wpatrywał się w nią współczującym wzrokiem. Melissa syknęła coś do niego, czego Dori nie mogła usłyszeć, a potem szturchnęła go łokciem w żebra. – Och, ja też jestem zmęczony – Danny zgodził się skwapliwie. – Wszystko, czego mi teraz potrzeba, to snu. – Chyba będziecie musieli iść sami na obiad – kontynuowała Melissa
S R
jękliwym głosem. – Bardzo byśmy chcieli przyłączyć się do was, ale chyba będzie najlepiej, jeśli jednak zostaniemy w hotelu i trochę się prześpimy. Gavin podchwycił spojrzenie Dori i przewrócił oczami. Dori z trudem ukryła zdumienie. Tych dwoje małych swatów znów wróciło do swoich sztuczek.
– Ale nie możemy zostawić was samych, i to bez kolacji – powiedziała Dori zatroskanym głosem.
– Ja wcale nie jestem głodny. – Po raz pierwszy Danny stracił pewność siebie. W całym swoim życiu chyba ani razu nie zrezygnował dobrowolnie z żadnego posiłku, a ostatnio na skutek jego apetytu budżet domowy przeżywał lekkie załamanie. Dla Danny'ego rezygnacja z kolacji oznaczała ekstremalne poświęcenie. – Nie martwcie się o nas... zamówimy sobie coś do pokoju – powiedziała Melissa z pewnością doświadczonego mieszkańca hoteli. – Idźcie sami. Nalegamy. Prawda, Danny? – Tak, nalegamy.
126
Kiedy Dori brała prysznic i ubierała się, Danny i Melissa wczytywali się w hotelowe menu tak, jakby od wieków nie jedli porządnego posiłku. Gavin sprawiał wrażenie, że bez obiekcji daje się manipulować dwójce kombinatorów, ale Dori nie była do końca przekonana, czy dobrze robią, udając parę. Owszem, spędzili razem dwa cudowne dni. Gavin mieszkał kiedyś w San Francisco i służył im za doskonałego przewodnika. Jeżeli miał nadzieję, że Danny i Melissa znudzą się sobą na skutek zbyt długiego przebywania razem, całkowicie się mylił. Ta dwójka nie mogła się bawić lepiej we własnym towarzystwie. Po zbadaniu zawartości portfela, Dori usiadła na skraju łóżka i wsunęła
S R
na nogi skórzane czółenka. Wstała i obciągnęła spódnicę. Serce biło jej szaleńczo, więc na chwilę położyła dłoń na piersi i wzięła głęboki, uspokajający oddech. Była podniecona, rozgorączkowana i przestraszona jednocześnie. Przypomniała sobie, jak pozbawiona emocji była ich pierwsza kolacja, i to sprawiło, że jeszcze bardziej się zdenerwowała. W tamten wieczór poszli oglądać walki. Pamiętała, jak małą wagę przykładał wtedy do jej wyglądu. Nawet nie spojrzał, jak jest ubrana.
Na dziesięć minut przed umówionym czasem położyła na paznokciach ostatnią warstwę lakieru. Jeszcze nigdy nie była tak zdenerwowana, jak dzisiejszego wieczoru. Raz na minutę zerkała w lustro, żeby przekonać się o słuszności wyboru stroju. Prosta sukienka z zielonego jedwabiu była najelegantszym strojem, jaki posiadała, ale nie należała do najmodniejszych kreacji. Gavin był przyzwyczajony do bardzo eleganckich i wyrafinowanych kobiet. Ona nawet gdyby się starała, nie mogła im dorównać. Aby nabrać pewności siebie, założyła złote kolczyki i pociągnęła wargi szminką. Zacisnęła palce na krawędzi umywalki i zmusiła do uśmiechu zesztywniałe usta. Oddychała ciężko. Bez wątpienia właśnie zakochała się w Gavinie 127
Parkerze. Rozum podpowiadał, że już nic gorszego nie mogło jej spotkać. Raczej nic bardziej cudownego, mówiło serce. Kiedy weszła do saloniku, Melissa i Danny leżeli rozciągnięci na dywanie przed telewizorem. Danny obrzucił ją obojętnym spojrzeniem i ponownie wlepił oczy w ekran, ale Melissa zmierzyła ją taksującym wzrokiem. – Łał! – mruknęła i natychmiast się wyprostowała. Patrzyła z aprobatą na Dori. – Jesteś... – Śliczna – dokończył Gavin za córkę, obrzucając Dori zachwyconym spojrzeniem. Jego wzrok dłużej zatrzymał się na jej ustach, po czym
S R
powędrował w dół i z piersi przesunął się na nogi.
– Dziękuję – odparła Dori drżącym głosem. Zapadła długa chwila ciszy i Dori z bijącym sercem odwróciła wzrok.
– Nie martwcie się o nas – powiedziała Melissa uspokajająco. – Będziemy na dole, jeżeli czegoś wam zabraknie, dzwońcie – mruknął Gavin, ujmując Dori pod łokieć. – Bądź grzeczny, Danny.
– Dobrze – odparł, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. – I nie opuszczajcie pokoju pod żadnym pozorem – ostrzegła ich. – A jak będzie pożar?
– Wiesz, co Dori ma na myśli – wyręczył ją Gavin. – Nie spieszcie się ze względu na nas – powiedziała Melissa, z powrotem rozciągając się na dywanie i opierając podbródek na dłoni. – Prawdopodobnie będziemy już spać, zanim jeszcze program się skończy. Danny otworzył usta, chcąc pewnie zaprotestować, ale zamknął je natychmiast, widząc groźne spojrzenie Melissy. – No to bawcie się dobrze, dzieciaki. 128
– Będziemy – odparli zgodnym chórem. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, Dori zdawało się, że słyszy okrzyk triumfu. Gavin zachichotał i otoczył jej talię ramieniem, prowadząc ją do windy. – Nie sądzisz, że ta dwójka odznacza się wdziękiem walca drogowego? – Są trochę ostentacyjni, przyznaję. – Tylko trochę. Chociaż to jedna z tych chwil, kiedy z chęcią spędzę trochę czasu z tobą sam na sam. – Jego dłoń przesunęła się po jej plecach,
S R
delikatnie gładząc materiał sukni. Powoli palce przemieściły się wyżej i spoczęły na ramieniu. Był tak blisko niej, że Dori czuła jego oddech na szyi. Nie miała pojęcia, w jaką grę Gavin usiłuje grać, ale jej serce nie zamierzało mu się opierać.
W hotelowej restauracji szef sali zaprowadził ich do stolika nakrytego lnianym obrusem i odsunął krzesło dla Dori, po czym podał jej kilkustronicowe menu, obfitujące w bogaty wybór przekąsek i dań, ale Dori czuła taką suchość w ustach i była tak zdenerwowana, że wątpiła, czy będzie umiała cokolwiek wybrać.
Kiedy tylko usiedli, przy ich stoliku pojawił się kelner od win. – Czy to pan nazywa się Parker? – zapytał. – Tak. – Gavin uniósł wzrok znad karty. Kelner strzelił palcami i na ich stoliku natychmiast pojawiło się srebrne wiaderko z lodem, z którego wystawała butelka francuskiego szampana. – Nie zamawiałem tego – powiedział Gavin, unosząc brwi ze zdumienia. 129
– Tak, proszę pana. To zostało dla państwa przysłane z pozdrowieniami od Melissy i Danny'ego z pokoju 1423. – Kelner wyjął butelkę ze srebrnego wiaderka i podał ją Gavinowi, który zaczął wczytywać się w etykietę, a jego brwi wędrowały coraz wyżej. – Doskonały wybór – mruknął w końcu z uznaniem. – W rzeczy samej – zgodził się kelner. Z niesłychaną zręcznością zdjął sreberko z korka, otworzył butelkę i nalał odrobinę do kieliszka mężczyzny. Gavin spróbował i skinieniem głowy potwierdził jakość wina. Kelner napełnił im kieliszki i zniknął. – Za Melissę i Danny'ego! – Gavin z uśmiechem wzniósł toast.
S R
– Za nasze dzieci! – Dori bez zastanowienia wygłosiła toast, który od razu wydał jej się zbyt dwuznacznie brzmiący, no ale cóż... powiedziała to przecież bez złych zamiarów.
Szampan przyjemnie zwilżył jej gardło i złagodził napięcie. Zamknęła oczy i cieszyła się smakiem i bąbelkami, lekko szczypiącymi w język. – To naprawdę doskonałe – szepnęła, odstawiając kieliszek. – Skąd Melissa i Danny wiedzieli, że powinni zamówić szampan właśnie tej marki? – Pewnie nie wiedzieli. Przypuszczam, że po prostu poprosili o coś najlepszego w tej kategorii.
Dori ścisnęła mocniej nóżkę kieliszka.
– Och nie, to musiało kosztować fortunę. – Poczuła, jak płonie jej twarz. – Posłuchaj, pozwól, że zapłacę za połowę. Jestem pewna, że to Danny wpadł na tak zwariowany pomysł. On wie, że ja lubię szampana. To jedna z moich wielkich słabości. – Nie będziesz za nic płacić – odparł Gavin stanowczo. – Ten szampan to podarunek i jeżeli wspomnisz o tym jeszcze raz, odbiorę to jako osobistą obrazę. 130
– Ale, Gavin, ta butelka musiała kosztować co najmniej pięćset dolarów, a ja nie mogę... – Zamierzasz się dalej kłócić? Dori poczuła zakłopotanie i jednocześnie podniecenie, widząc w jaki sposób na nią patrzy. – Nie – powiedziała w końcu. – Zgoda. Nie będę się kłócić, ale ulegam przed przeważającymi siłami wroga. – Masz jeszcze jakieś inne słabości, o których mnie nie poinformowałaś? – zapytał lekko. Aby pokryć zmieszanie, wzruszyła ramionami i wpatrzyła się w
S R
musujący złotawy płyn, pełen przejrzystych bąbelków. – Tak. Poproszę bouillabaisse.
Na jego twarzy pojawił się przelotny uśmiech, kiedy wezwał kelnera i zamówił dla niej prowansalski gulasz rybny, w którym powinno znajdować się co najmniej dziewięć różnych gatunków owoców morza. Dodatkowo poprosił o sałatkę z serc karczochów. Kelner zabrał karty i odszedł, a na jego miejsce pojawił się drugi, który napełnił ich kieliszki. Dori usiadła wygodniej i oparła łokcie na stole. Czuła, jak szampan uderza jej do głowy. Ogarnęło ją przyjemne ciepło.
Bouillabaisse było najlepsze ze wszystkich rybnych dań, jakie kiedykolwiek jadła w swoim życiu. Białe wytrawne wino, które Gavin zamówił do obiadu, miało delikatnie cierpki smak. Dori musiała przyznać w duchu, że kolacja jest wyśmienita i bardzo elegancka. Kiedy siedzieli już nad filiżankami mocnej kawy, Gavin swobodnie opowiadał o sobie, po raz pierwszy od tamtej pamiętnej rozmowy na temat jego nieudanego małżeństwa. Mówił o swojej pracy w firmie komputerowej i o podróżach, których wymagała. Dla niego praca ta była idealna, ponieważ 131
dawała mu wolność i nie musiał rezygnować z komentowania meczów podczas sezonu futbolowego. Sam ustalał sobie godziny pracy, gdyż był jednym z współwłaścicieli firmy. Mówił o planach na przyszłość i o miłości do córki. Mówił, czego pragnie dla swojego dziecka. Jego wzrok złagodniał. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek zobaczy w jego oczach tęsknotę, głęboką i intensywną, tęsknotę za normalną przyszłością i szczęściem dla tych, których kochał. Nie wspominał o przeszłości ani o sobie jako gwieździe futbolu. Nie wspominał o Deirdre. Dori całą sobą chłonęła jego słowa. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie osiągnąć taką bliskość z drugim człowiekiem.
S R
Pokazał jej inną twarz – twarz pełną łagodności i dobroci. Podczas minionych dni Dori wielokrotnie myślała, że zaczyna poznawać Gavina, ale za każdym razem okazywało się, że jest w błędzie. Gavin wycofywał się i chował w swojej skorupie. Ale teraz, kiedy zwierzał się z tak osobistych spraw, wiedziała, że wreszcie postanowił jej zaufać. Poważał ją i sprawiało jej to przyjemność.
Podszedł do nich kelner z dzbankiem kawy w dłoni, ale Dori potrząsnęła głową.
Gavin spojrzał na zegarek.
– Chcesz już wrócić do pokoju? Nie było nas tylko dwie godziny. Dori czuła się tak, że dzisiejszego wieczoru żadne miejsce nie było dla niej bezpieczne. A przynajmniej nie to, w którym był Gavin. Chciała znów znaleźć się w jego ramionach, ale na myśl o jego dotyku doznawała ataków paniki. Gorączkowo szukała wymówki, żeby jeszcze chwilę tu zostać. – Będą okropnie rozczarowani, jeżeli wrócimy tak szybko. – W sali balowej gra jakiś zespół. Może miałabyś ochotę potańczyć? – Tak – odpowiedziała lekko drżącym głosem. – Z wielką chęcią. 132
Orkiestra grała łagodną, nastrojową balladę, więc Gavin poprowadził ją wprost na parkiet i objął ramieniem. Dori westchnęła przeciągle. Położyła dłoń na jego karku i oparła policzek o ramię Gavina. Ich ciała były tak blisko siebie, że mogła wyczuć nieregularny rytm jego serca. Zdała sobie sprawę, że jej puls również przyspieszył. Jedynie udawali, że tańczą, przytulając się do siebie coraz mocniej. Przez kilka chwil nie była w stanie głębiej odetchnąć. Zamknęła oczy, walcząc z przepełniającymi ją emocjami. Od tygodni walczyła z uczuciem do Gavina. Nie chciała się w nim zakochać. Ale teraz, przez te kilka chwil, kiedy trzymał ją w ramionach, Dori wiedziała, że jest już za
S R
późno. Kochała go. Całkowicie i bez pamięci. Ale gdyby wyznała mu swoje uczucie, tylko by go wystraszyła. Intuicja podpowiadała jej, że Gavin nie jest jeszcze gotowy, aby zaakceptować jej miłość ani żeby wyznać swoje uczucia. Gdyby próbowała rozdmuchać tę małą iskierkę, która się w nim tliła, równie łatwo mogłaby ją zgasić na zawsze.
– Dori. – Poczuła, jak jej serce topnieje na dźwięk jego pełnego emocji głosu. – Chodźmy stąd. – Tak – szepnęła.
Gavin sprowadził ją z małego parkietu, przeszli przez hall i kipiącą życiem recepcję. Zawahał się przez chwilę, najwyraźniej niezdecydowany, dokąd powinni iść. – Dzieci pewnie są już w łóżkach – przypomniała mu łagodnie. Winda była pusta i kiedy tylko ciężkie drzwi się zamknęły, Gavin wziął ją w ramiona. Dori odważnie spojrzała mu w oczy. Zobaczyła, że pociemniały z pożądania i opuścił głowę. Nachyliła się ku niemu i ich usta spotkały się z całą gwałtownością i tęsknotą, która narastała przez cały ten wieczór. 133
Całował ją żarliwie i delikatnie, aż ich oddechy połączyły się w jeden. Winda zatrzymała się. Gavin westchnął głęboko i przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej i jeszcze bliżej. – Jeżeli będziesz mnie tak całować za każdym razem, kiedy będziemy jechać windą, nigdy nie uda nam się wysiąść. – Tego się właśnie obawiam – mruknęła i spojrzała mu głęboko w oczy. Milczał przez chwilę. – A więc może powinniśmy wyjść teraz, póki jeszcze możemy. – Jego
S R
uścisk zelżał nieco, kiedy wysiadali z windy.
Pod drzwiami apartamentu nie dostrzegli wąskiego pasemka światła, ale Dori wątpiła, czy naprawdę mogą cieszyć się pełnią prywatności. Bez wątpienia zarówno Danny, jak i Melisa podsłuchiwali pod drzwiami swoich sypialni, z niecierpliwością czekając na pogłębianie się zażyłości pomiędzy ich rodzicami.
Gavin po cichu otworzył drzwi. Pokój był ciemny,oświetlony jedynie zimnym światłem księżyca, które wpadało przez niezasłonięte okno. Weszli do apartamentu; Gavin ciągle obejmował ją w pasie. Odwrócił się, zamknął za nimi drzwi i oparł ją o nie. Intensywnie wpatrywał się w twarz Dori. – Nie powinienem cię tutaj całować – mruknął chrapliwie, tak jakby oczekiwał po niej zaprzeczenia. Dori nie wiedziała, co mu odpowiedzieć – tak bardzo go pragnęła. Bardzo powoli uniosła rękę i pogładziła go po twardym policzku. Jej dłoń wślizgnęła się w gęstą czerń włosów Gavina i stanęła na palcach, lekko dotykając wargami jego ust. Delikatnie smakowali się wzajemnie. Dori drżała jak w febrze, czując jego bliskość. Z jej gardła wydobył się jęk 134
zachwytu, kiedy usta Gavina zaatakowały ją z nagłą namiętnością i pasją, która była dla niej nowa i nieoczekiwana. Myślała, że uczucia, które ją ogarnęły w tej chwili, umarły wraz z Bradem. Pożądała Gavina. Nie byłaby w stanie go powstrzymać, gdyby zechciał unieść ją w ramionach i zanieść do sypialni. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, była naprawdę zaszokowana. Całował ją, jednocześnie gładząc jej ramiona. Delikatnie gryzł i szarpał jej wargi. Jego palce zaplątały się w jej włosy, usta zsunęły się na jej policzek, a potem na oczy, nos i szyję. Czuła, jak drży. Jednakże w pewnej chwili Gavin zdołał się opanować, chociaż musiało go to kosztować wiele wysiłku.
S R
– Jeżeli oceniasz ten pocałunek na dziesięć, to naprawdę mamy kłopoty – mruknął prosto w jej ucho. – Naprawdę mamy kłopoty.
– Tak mi się zdawało – powiedział, ale jej nie puścił. – Znając Danny'ego, podejrzewam, że właśnie robi nam zdjęcia. – Przyjemna słabość powoli opuszczała jej ciało.
– A znając Melissę, niewątpliwie pożyczyła mu aparat. – Powoli rozluźniał uścisk.
– Sądzisz, że będą nas szantażować tym materiałem? – zapytała, mając nadzieję, że ten wieczór zakończy się lżejszym akcentem. – Wątpię – szepnął Gavin. – W każdym razie, ja mam już obmyśloną linię obrony. Myślę, że to, co się dzisiaj wydarzyło, możemy przypisać drogiemu szampanowi i wyśmienitemu jedzeniu, nieprawdaż? Nie, ona tak nie uważała, ale postanowiła, że nie będzie się z nim spierać. Wiedziała, że te uczucia towarzyszą im już od chwili, kiedy wsiadali na pokład samolotu w Seattle. Gavin naprawdę chciał być z nią sam
135
tego wieczoru, tak samo, jak ona pragnęła jego towarzystwa. Ich szalone pocałunki były naturalną konsekwencją tych uczuć i zaistniałej sytuacji. Dori doszła do wniosku, że lepiej się nie odzywać, niż skłamać, więc udała, że szeroko ziewa. – Sądzę, że powinnam poważnie się zastanowić nad pójściem do łóżka – westchnęła. – To był naprawdę długi dzień. – Tak – Gavin zgodził się z nią aż za prędko. – A jutro też czeka nas wiele atrakcji. Rozstali się na środku pokoju i każde z nich ruszyło w kierunku swojej sypialni. Dori rozebrała się po ciemku, żeby nie zbudzić Melissy... jeżeli
S R
dziewczynka naprawdę spała. A nawet jeżeli nie, Dori nie czuła się na siłach, żeby odpowiadać na jej pytania.
Delikatnie uniosła koc, leżący na podwójnym łożu, wsunęła się pomiędzy prześcieradła i ułożyła w wygodnej pozycji. Patrzyła, jak cienie poruszają się na przeciwległej ścianie i zadręczała się wątpliwościami i płonnymi nadziejami. Gavin sądził, że ich nagłe pożądanie wynikało z nadmiernej ilości spożytego szampana. Była ciekawa, co powie, kiedy to się znów wydarzy. A wydarzy się. Zaszli już za daleko, żeby móc wrócić. Następnego popołudnia Melissa, Danny i Dori usiedli przed telewizorem, żeby obejrzeć mecz drużyny San Francisco z Denver Broncos. Dori nie była szczególnie zainteresowana futbolem i zupełnie się nie znała na zasadach tej gry. Ale nigdy wcześniej nie oglądała meczu, który byłby komentowany przez Gavina. Teraz słuchała z wielką uwagą jego komentarzy, po raz pierwszy doceniając jego wiedzę na temat tego sportu. Partnerem Gavina był inny bardzo znany były zawodnik i we dwóch swobodnie wymieniali się złośliwymi komentarzami i żartami. Podczas przerwy po pierwszej połowie kamera pokazała dwóch mężczyzn, 136
siedzących w kabinie dla komentatorów. Gavin uniósł do góry notatnik, w którym dużymi literami napisane było: „Cześć Melissa i Danny". Dzieciaki aż zakrzyczały z radości, a Dori cieszyła się wraz z nimi. Ten czterodniowy weekend zapamięta do końca życia. Wszystko było tak doskonałe... może za doskonałe. Gavin wrócił do hotelu kilka godzin po zakończeniu meczu. Jego ramiona były lekko opuszczone, dłonią pocierał zmęczone oczy. Unikał wzrokiem Dori. Przywitał się z dziećmi, po czym ciężko usiadł na fotelu. – Był pan wspaniały! – zawołał Danny z entuzjazmem. – Tak, tato – potwierdziła Melissa z dumą w głosie.
S R
– Mówicie tak, bo wygrali ci, którym kibicowaliście. – Uśmiech Gavina nie objął oczu.
– Może coś ci podać? – zapytała Dori cicho, siadając naprzeciwko. – Wyglądasz na zmęczonego.
– Bo jestem. – Po raz pierwszy, odkąd wrócił, spojrzał jej w oczy. Zdumiała się, kiedy zobaczyła, jaki mają lodowaty wyraz. Gavin bez słowa odwrócił głowę. – Niczego nie potrzebuję, dzięki. – Powiedział to w taki sposób, że zaczęła się zastanawiać, czy aby nie miał na myśli jej osoby. Rankiem był chłodny i lekko nieobecny, ale tłumaczyła sobie jego zachowanie nadchodzącą grą. Naturalnie musiał się przyszykować psychicznie do komentowania. Nie spodziewała się, że natychmiast weźmie ją w ramiona i nie była zmartwiona, że tak się nie stało. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Melissa usiadła na dywanie u stóp ojca. – Tato, wiedzieliśmy, że będziesz zmęczony, więc zamówiliśmy pizzę. Nie musicie się nami przejmować i możecie znów wyjść z Dori sami
137
wieczorem. – Lekki akcent położony na słowo „sami" sprawił, że Dori lekko się zaczerwieniła. Otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale po chwili zamknęła je. Z pewnością nie była gotowa na powtórkę przedstawienia z zeszłego wieczoru, ale chciała usłyszeć, co Gavin ma na ten temat do powiedzenia. Poszukał wzrokiem jej twarzy. Jego oczy zwęziły się w szparki, kiedy czekał, aż to ona podejmie decyzję. – Nie – zaprotestowała szybko niskim głosem. – Jestem pewna, że twój tata jest bardzo zmęczony. Wszyscy zjemy pizzę. – Dobra. – Melissa zerwała się na nogi, chętna do współpracy z Dori. –
S R
Danny i ja pójdziemy po pizzę. To tylko kilka przecznic stąd. – Pójdę z wami – powiedziała Dori, nie chcąc, żeby dwójka dzieci spacerowała samotnie po ulicach po zapadnięciu zmroku. Poczuła na ramieniu dotyk dłoni, odwróciła się i spostrzegła, że Gavin przygląda się jej wnikliwie. Jego usta wykrzywiał drwiący uśmiech, w oczach czaiły się kryształki lodu. – Co się stało? – zapytał.
– Nic – odparła gładko i łagodnie. – Przecież nie masz ochoty wychodzić, prawda? – Nie.
– A więc czemu patrzysz na mnie, jakbym popełniła jakąś okropną gafę? – Dori przechyliła głowę na bok, nie rozumiejąc tej nagłej zmiany, jaka w nim zaszła. – Jesteś zła na mnie, bo nie napisałem twojego imienia w notesie, obok imion dzieci... – Oczywiście, że nie! – Gavin chyba nie wierzył, że coś tak głupiego może ją martwić. A może jednak tak naprawdę myślał? 138
Puścił jej ramię i wrócił na fotel. – Wszystkie kobiety są takie same. Domagasz się pełnej uwagi, a szczególnie byłaby mile widziana w programie telewizji ogólnokrajowej. Prawda? – Nieprawda! – krzyknęła, oburzona niesprawiedliwymi, gorzkimi słowami. Nie wiedziała, jak zareagować na te jego przykre posądzenia. A sądząc po jego zaciętym wyrazie twarzy, nie oczekiwała nagłej zmiany nastroju. Podczas powrotnego lotu Gavin wydawał się nieobecny duchem i milczał przez cały czas. Przez następne dni daremnie oczekiwała na jego
S R
telefon. Ostatnio dzwonił do niej regularnie, dwa, a czasem nawet trzy razy w tygodniu. Teraz zapadła cisza. A najgorsze było to, że naprawdę czekała na wiadomość od niego. Jej reakcje złościły ją bardziej od zachowania Gavina. Przypuszczała, że rozumie, dlaczego Gavin zamilkł i nie szuka kontaktu. Doszła do wniosku, że ona także nie powinna mu się narzucać. Pewnie on tego właśnie oczekiwał. Może nawet tego chciał. Ale nie zamierzała spełniać jego oczekiwań. Gavin zwalczał w sobie uczucie, jakie żywił do niej. Wiedział doskonale, że to, co zdarzyło się tamtego wieczoru w San Francisco, nie było wynikiem nadmiaru szampana, i to właśnie go przeraziło. Nie chciał się z nią zobaczyć, gdyż bał się tego, co może powiedzieć albo zrobić. Łatwiej było wymyślić sobie jakiś głupi powód i obrazić się za wyimaginowane przewiny. W piątkowy ranek po tygodniu milczenia Dori usiadła przy swoim biurku i zapatrzyła się w przestrzeń. – Czy ty i Gavin wybieracie się gdzieś na weekend? – zapytała Sandy, delikatnie unosząc starannie wymodelowane brwi.
139
Dori przeniosła swoją uwagę na polisę ubezpieczeniową, która leżała na jej biurku. – Nie tym razem. – Czy Gavin znów komentuje jakiś mecz? – Nie mam pojęcia – odparła Dori monotonnym, drewnianym głosem. – Czy pokłóciliście się o coś... albo co? – Albo co – powtórzyła Dori bezwiednie. – Dori – Sandy popatrzyła na nią poważnie – chyba nie doprowadziłaś do ruiny tego związku, prawda? Gavin Parker to idealny partner dla ciebie. Cokolwiek się stanie, walcz o swoje. Ta ryba jest zbyt atrakcyjna, żeby dać
S R
jej się zerwać z haczyka. Dori, ściągaj żyłkę, ale rób to bardzo ostrożnie. Dori z trudem powstrzymała się od ciętej odpowiedzi. Ani razu nie pomyślała o Gavinie jak o grubej rybie i nie podobały jej się cyniczne sugestie Sandy, że powinna go łowić ostrożnie, w przeciwnym bowiem razie może uciec w odmęty wraz z haczykiem, przynętą i spławikiem. Ich związek nigdy się nie opierał na takich układach – myśliwego i łownej zwierzyny. Żadne z nich nie chciało i nie spodziewało się poważnego uczucia... a przynajmniej na początku, kiedy zawierali umowę. Humor Dori nie poprawił się nawet wtedy, kiedy wróciła do domu. Danny leżał na sofie z nogami zarzuconymi na oparcie i z głową dotykającą podłogi. – Cześć, mamo. – Cześć. – Zdjęła szalik i rozpięła płaszcz. Wepchnęła szalik do rękawa i sięgnęła po wieszak. – Nie zamierzasz spytać mnie, jak było w szkole?
140
– Jak było w szkole? – Po raz pierwszy od wielu lat wcale ją to nie obchodziło. Miała ochotę na długą kąpiel w wannie pełnej gorącej wody. Była wściekła na siebie za to, że jest taka rozbita. – Dobrze. Dori zamknęła drzwi do szafy. – Co jest dobrze? Danny zdjął nogi z oparcia, usiadł normalnie i wbił w nią zatroskany wzrok. – Szkoła. – Przechylił głowę i przyjrzał się jej uważnie. – Źle się czujesz?
S R
Tak łatwo było naciągnąć prawdę. Tak, źle się czuła. Bolało ją serce, pełne wątpliwości i zawiedzionych nadziei. Nie chciała już więcej oglądać Gavina Parkera, a z drugiej strony modliła się, żeby się do niej odezwał. Zadowoliłaby się jakimkolwiek znakiem życia. Kartka na Boże Narodzenie wprawiłaby ją w stan euforii, podobnie jak list w sprawach biznesowych, leżący na schodkach, mailowy łańcuszek. Cokolwiek. – Czuję się trochę przeziębiona.
– Czy chcesz, żebym to ja dzisiaj zrobił obiad?
– Pewnie. – Miarą tego, jak się czuła, było to, że tak łatwo zgodziła się, aby Danny sam szalał po jej kuchni. O tej samej porze w zeszłym tygodniu byli w San Francisco... – Chcesz, żebym to ja gotował? –Danny znów rzucił jej podejrzliwe spojrzenie. – W zamrażalniku na pewno jest jakiś gotowy obiad do podgrzania w mikrofalówce. Możesz to sobie sam przyrządzić. – A co z tobą?
141
– Ja nie jestem głodna. – Na całym świecie nie było dość czekolady, żeby zdołała przeżyć następny tydzień bez wieści od Gavina. – Nie jesteś głodna? Ty naprawdę musisz być chora. Dori zawsze miała apetyt i Danny doskonale o tym wiedział. – Najwyraźniej muszę być – powiedziała cicho i poszła do łazienki, żeby nalać wody do wanny. Pod wpływem impulsu wrzuciła do środka kulki z olejkiem zapachowym. Podczas gdy woda lała się do wanny, poszła do sypialni po piżamę, wyblakły niebieski szlafrok z postrzępionymi rękawami i parę grubych skarpet. Kiedy zanurzała się w błyszczącą masę pachnącej piany, Danny
S R
zapukał głośno do drzwi łazienki.
– Idź sobie – mruknęła zirytowana. Danny zawahał się. – Ale, mamo...
– Danny, proszę – zawołała. – Nie czuję się najlepiej. Daj mi parę chwil, zanim zasypiesz mnie lawiną pytań. – Usłyszała, jak odchodzi od drzwi. – Posłuchaj, kochanie, jeżeli zostały w słoju jeszcze jakieś ciastka, są twoje, o ile dasz mi spokój na pół godziny, zrozumiano? – Jesteś pewna, mamo?
– Danny, mam ochotę na fajną, gorącą, spokojną i niczym niezakłóconą kąpiel. Łapiesz? Zawahał się ponownie. – No dobrze, mamo. Dori moczyła się w wannie, aż wszystkie bąbelki zniknęły, a woda zrobiła się chłodna. Doszła do wniosku, że jej zachowanie jest idiotyczne i zaczęła wyciągać korek dużym palcem u stopy. Wyszła z wanny, wyszczotkowała włosy i pozwoliła im luźno opaść na ramiona. Niebieski szlafrok powinna już dawno temu wyrzucić do śmietnika, ale znakomicie 142
pasował do jej dzisiejszego nastroju. Skarpety sięgały prawie do kolan; stopy wsunęła w kapcie w kształcie zajączków, które dostała od Danny'ego na Gwiazdkę dwa lata temu. Kapcie miały długie królicze uszy, które wlokły się po ziemi, i różowe puchate ogonki, które łaskotały ją w kostki. Z całą pewnością była to najbardziej absurdalna część garderoby, jaką kiedykolwiek miała. – Cześć, mamo... – Danny zmarszczył brwi, kiedy weszła do salonu. Na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. – Wyglądasz okropnie. Dori nie wątpiła w to. Wilgotne włosy opadające jak strąki wzdłuż twarzy, stary, obszarpany szlafrok i śmieszne kapcie w kształcie królików.
S R
– Pan Parker nigdy nie widział cię w takim stanie. – I nie zobaczy, nie martw się.
– Ale, mamo – zaprotestował Danny głośno. – On tu za chwilę będzie.
143
ROZDZIAŁ ÓSMY Przez chwilę Dori z trudem usiłowała opanować narastającą panikę. – Chyba żartujesz. – Od tygodnia czekała na telefon, na jakiś znak. A teraz miał się tak po prostu pojawić w jej domu, kiedy wcale nie miała ochoty go oglądać. Nie miała siły stawić mu czoła. Czuła się zbyt słaba i rozbita. W duchu błagała syna, żeby odwołał swoje słowa. Żeby powiedział jej, że to tylko głupi żart. – Jestem pewna, że Gavin najpierw by zadzwonił. – I lepiej, żeby tak zrobił! – Ale on dzwonił, mamo.
S R
– Kiedy? – zawołała Dori drżącym głosem.
– Jak się kąpałaś. Powiedziałem mu, że miałaś zły dzień i bierzesz gorącą kąpiel, żeby poprawić sobie nastrój.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?! – wrzasnęła, czując, że ogarnia ją przerażenie.
Zabrzmiał gong u drzwi frontowych i Dori poderwała się na nogi jak zaszczute zwierzę, szukające kryjówki. Złapała syna za ramiona, z trudem zwalczając pokusę, żeby się nim zasłonić. – Pozbądź się go, Danny. Zrozumiałeś? – Ale, mamo... – Nie dbam o to, co mu powiesz. – Dori przemknęło przez myśl, że musiała już zupełnie oszaleć, skoro mówi w ten sposób do syna. Dzwonek znów zadzwonił, ponaglająco. Zanim matka i syn zdołali się poruszyć, frontowe drzwi stanęły otworem i Gavin wszedł do środka. – Dlaczego nie zamykacie drzwi na zamek? Danny wyglądał na winnego. 144
– Nie wiecie, jakie to niebezpieczne? – warknął Gavin. – Każdy mógłby... – zamilkł, kiedy jego wzrok padł na Dori. Otworzył szeroko oczy. – Jesteś chora? Czy ktoś zadzwonił po lekarza? Wyglądasz naprawdę okropnie... – Wszyscy mi to mówią – warknęła, zaciskając pięści. Przez cały tydzień umierała, czekając na telefon, na list, na cokolwiek, a teraz, kiedy wreszcie pojawił się w jej domu, miała ochotę z hukiem wyrzucić go za drzwi. Obróciła się na pięcie i wybiegła do kuchni. – Idź sobie. Gavin poszedł za nią i stanął w drzwiach. – Muszę z tobą porozmawiać.
S R
Dori otworzyła drzwi lodówki i postawiła na blacie pojemnik z jajkami, całkowicie ignorując Gavina. W zasadzie nie była głodna, ale pomyślała, że sama czynność przygotowywania jajecznicy pozwoli jej się na czymś skoncentrować.
– Słyszałaś mnie? – zapytał Gavin stanowczym głosem. – Tak, ale miałam nadzieję, że jak cię zignoruję, to sobie pójdziesz. W tej chwili Danny wpadł do kuchni, wysunął sobie krzesło i usiadł przy stole. Jego oczy wędrowały od Gavina do Dori i z powrotem. Oboje spojrzeli na niego ostrzegawczo.
– Wiem, wiem, chcecie mieć odrobinę prywatności, prawda? – Prawda – odparł Gavin. – Zanim sobie pójdę, chcę, żeby pan wiedział, panie Parker, że moja mama normalnie tak nie wygląda... no, nie tak źle. – Zdaję sobie z tego sprawę. – Cóż, martwiłem się, bo... – Danny, proszę – syknęła Dori. – Nie pomagasz mi, a tylko szkodzisz.
145
Chłopiec zaszurał krzesłem o kuchenną podłogę, odpychając się od stołu. – Nie martw się – powiedział. – Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Dori zdumiała się, skąd jej syn nagle nabrał takiej przenikliwości, skoro nawet ona nie miała pojęcia, co tu się dzieje. I, jeśli o to chodzi, podejrzewała, że sam Gavin także tego nie wiedział. Wzięła małą miseczkę z kredensu i wbiła do niej dwa jajka. – Jak ci minął tydzień? – zapytał Gavin. Dori zacisnęła powieki i w myślach policzyła do pięciu. – Wspaniale. – Mnie też.
S R
– To świetnie. –Nie zdołała ukryć sarkazmu, którym jej głos wprost ociekał.
– Podejrzewam, że zastanawiałaś się, dlaczego nie zadzwoniłem – powiedział Gavin po chwili.
Dori sądziła, że zna odpowiedź, ale chciała usłyszeć to z jego ust. – Przemknęło mi to przez myśl, raz czy dwa – powiedziała matowym głosem, gwałtownie mieszając jajka widelcem. Zawartość małej miseczki groziła zalaniem całego blatu.
– Dori, na litość boską, przestań się miotać i popatrz na mnie. – Nie! – Pasmo włosów opadło jej na policzek i gniewnie odsunęła je dłonią. – Proszę. – Jego głos był tak łagodny i smutny, że Dori poczuła, jak jej opór topnieje niczym lód w kwietniu. Opuściła głowę na piersi i przez chwilę zastanawiała się, jak żałośnie musi wyglądać z mokrymi włosami w nieładzie, w podniszczonym szlafroku
146
i głupich kapciach. Odwróciła się do niego i zacisnęła palce na blacie, tak jakby szukała oparcia w kuchennym meblu. Gavin postąpił kilka kroków naprzód, stanął tuż przed nią i położył dłonie na jej ramionach. Dori zauważyła, że ma wypastowane do połysku buty i pomyślała, jak absurdalny jest fakt, że zwraca uwagę na takie drobiazgi. Gavin palcem uniósł jej brodę do góry, ale Dori uciekła wzrokiem w bok. – Tęskniłem za tobą przez ten tydzień – wyszeptał, a Dori bardziej poczuła, niż zobaczyła, że wpatruje się w jej usta. Z całych sił powstrzymywała się przed zwilżeniem warg i zaproszeniem go do
S R
pocałunku. Tak bardzo tęskniła za jego dotykiem. Żaden tydzień jeszcze nigdy nie wydawał jej się taki długi. – Tysiące razy sięgałem po słuchawkę, żeby do ciebie zadzwonić – powiedział. – Ale nie zadzwoniłeś.
– Nie – westchnął smutno i potrząsnął głową. – Uwierzysz, czy nie, ale bałem się.
Ta nieoczekiwana szczerość sprawiła, że wreszcie spojrzała mu w oczy. – Bałeś się?
– Nie uważasz, że to, co się dzieje między nami nabiera... intensywności? – zapytał wprost, oczekując, że przytaknie jego słowom. – A niech cię Bóg broni, żebyś miał żywić gorące uczucia do kobiety po trzydziestce. – Wzięła głęboki oddech i odsunęła z twarzy niesforny kosmyk włosów. – Do kobiety, która właśnie znalazła pierwszy siwy włos na swojej głowie. – Dori, to nie ma nic do rzeczy. 147
– Oczywiście, że ma – zaprzeczyła ze złością. – Jeżeli już masz się zaangażować emocjonalnie, z pewnością wolałbyś dwudziestoletnią dziewczynę z pięknym, młodym ciałem i nieskazitelną cerą bez zmarszczek. – Przestań w tej chwili! Co się z tobą dzieje? – Po prostu miałam cały tydzień na przemyślenia. I znam cię lepiej niż ty sam. Masz zupełną rację. Boisz się mnie i uczuć, które mogę w tobie rozbudzić. Podobam ci się, a to cię przeraża. Gdybyśmy spędzili zeszły weekend sami, bez dzieci, kto wie, do czego mogłoby dojść między nami? – Patrzył na nią nieruchomym wzrokiem. Dori zaczerpnęła tchu i
S R
kontynuowała tyradę. – Nie próbuj zaprzeczać, Gavin. Nie jestem głupia i sama potrafię dojść do pewnych wniosków. Musisz się liczyć z takim ryzykiem, kiedy spotykasz się z kobietą, która ma rozum i go używa. Doskonale wiem, co się dzieje. I wiem także, co zamierzasz mi zaproponować.
– Szczerze wątpię – warknął i zmarszczył brwi z niezadowoleniem. – Jedną z dwóch rzeczy – kontynuowała, wcale nie zbita z tropu. – Ach tak? – Cofnął się o krok, skrzyżował ramiona na piersi i oparł się o kuchenny stół.
Patrzył na Dori gniewnym wzrokiem, ale zignorowała jego złość. – Albo zamierzasz całkowicie przerwać tę grę i już więcej się nie spotkamy. To, jednakże, ma swoje złe strony. Twoja zdegustowana córka, która jest na tyle zdeterminowana, żeby zmusić cię do szukania nowej matki, może wpakować cię w podobną historię z inną kobietą. Znając ciebie, podejrzewam, że przez chwilę mogłeś igrać z tą myślą. Jednakże, skoro już tu jesteś, zgaduję, że doszedłeś do wniosku, że ta kolejna kobieta, posunięta w latach, może sprawić ci jeszcze więcej kłopotów niż ja. Może się zdarzyć, 148
że też się w tobie zakocha, a ty przecież nie życzysz sobie tego – powiedziała drwiąco. – A więc lepiej już pozostać przy znanym zagrożeniu... czyli przy mnie. Zacisnął wargi tak mocno, że tworzyły cienką kreskę na jego nieruchomej twarzy. – Mów dalej. – Opcja numer dwa. Ta, powiem ci od razu, jest całkowicie nie do zaakceptowania i ogarnia mnie wściekłość na samą myśl o niej. – Jakąż to okropną zbrodnię zamierzam popełnić, że tak mnie oceniasz? – zapytał głosem ociekającym drwiną.
S R
Przez cały tydzień rozmyślała o tej możliwości. Och, on z pewnością będzie zaprzeczał, ale mogła się założyć o swoje miesięczne dochody, że ma rację, podejrzewając go o taki zamiar.
– Rozważasz, czy nie zaproponować mi poszerzenia naszego układu i nie namówić mnie na tak zwane małżeństwo na próbę, coś w rodzaju nędznej mistyfikacji prawdziwego związku.
– Uwierz mi, małżeństwo to ostatnia rzecz, o której myślę. – Wiem o tym. I dlatego powiedziałam, że ma to być próbne małżeństwo,
a
nie
prawdziwe.
Chciałeś
zasugerować,
żebyśmy
przeprowadzili się do ciebie z Dannym. To oczywiście byłoby tylko na próbę. Taka jazda próbna, jak byś to określił, aby sprawdzić, czy w ogóle możemy być razem. Kiedy sprawy potoczyłyby się nie po twojej myśli albo zbytnio skomplikowały ci życie lub nagle okazałoby się, że coś ci nie pasuje, szybko zakończyłbyś ten eksperyment, tłumacząc Melissie, że to nie twoja wina. No cóż, chciałeś jak najlepiej, ale... i tak dalej. Dam ci radę. Nawet mi tego nie proponuj. Nigdy się nie zgodzę, a jeżeli o to poprosisz, to bardzo stracisz w moich oczach. 149
– A mogę jeszcze bardziej? – zapytał drwiąco. – Ale zapewniam cię, to nawet nie przyszło mi do głowy. Dori oczywiście mogła się mylić i niesprawiedliwie go oceniać, ale raczej w to wątpiła. – Przyjrzyj mi się dobrze – powiedziała i pokazała na swój zniszczony szlafrok, opadające skarpety i śmieszne kapcie. – Ponieważ dostaniesz właśnie to, co widzisz. Gavin, kiedy tu przyjechał, nie był wściekły, ale teraz naprawdę się wkurzył. – Widzę tylko to, że nie mam szans na racjonalną dyskusję z tobą. A przynajmniej nie w tej chwili.
S R
Dori opuściła wzrok i westchnęła ciężko.
– Rzeczywiście nie nadaję się do rozmów dzisiejszego wieczoru. Nie chciałam tak na ciebie naskoczyć z wystawionymi pazurami. – Wiedziała, że powinna go przeprosić, ale słowa utknęły jej w gardle. Chciała, żeby już sobie poszedł, tak aby mogła poużalać się nad sobą w samotności. – Przyznaję, że widywałem cię w lepszym nastroju. – Tak jak mówiłam, miałam ciężki tydzień.
Minęła dłuższa chwila i kiedy Gavin znów się odezwał, Dori z ulgą stwierdziła, że zdołał opanować swój gniew.
– Na Piątej Ulicy grają jutro sztukę Neila Simona. Czy myślisz, że do jutra poczujesz się lepiej i będziesz chciała pójść do teatru? Zaproszenie było tak nieoczekiwane, że aż zaniemówiła. Zdawało jej się, że gardło ma zupełnie sparaliżowane i zdołała ledwie skinąć głową. – Przyjadę po ciebie piętnaście po siódmej, dobrze? I znów zdołała tylko pokiwać głową. Ruszył do wyjścia, ale zatrzymał się w drzwiach. 150
– Trzymaj się. – Ddd... dobrze. Dori usłyszała, jak zamykają się drzwi wejściowe i westchnęła z ulgą. Co się z nią działo? Napadła na Gavina jak jakaś wściekła wiedźma. I w dodatku nawet się nie dowiedziała, co chciał jej powiedzieć. Przez całe popołudnie następnego dnia nie opuszczały jej wątpliwości i wciąż robiła sobie wyrzuty. Być może dlatego wybrała się do fryzjera, obcięła i uczesała włosy, co było dość rzadkim wydarzeniem w jej życiu. Dori chciała, żeby stylista zrobił coś zupełnie innego i ekscytującego z jej włosami, co sprawiłoby, że będzie wyglądać seksownie i wytwornie
S R
jednocześnie, i co odejmie jej kilka lat w jednej chwili. Ale w końcu zmieniła zdanie i nic nie powiedziała. No cóż, włosy to włosy. Dori nie była w stanie przypomnieć sobie innej randki, która poprzedzona
byłaby
takimi
szeroko
zakrojonymi
planami
i
przygotowaniami. Nawet bal na zakończenie szkoły średniej nie kosztował jej tyle wysiłku. Kupiła sobie nową kreację, która reklamowana była jako „Purpurowa rapsodia". Ekspedientka zapewniła ją, że suknia jest elegancka, a jednocześnie dynamiczna i zaprojektowana dla kobiety o nieskrępowanej osobowości. Dori właśnie tego potrzebowała na dzisiejszy wieczór. W domu powiesiła ją na drzwiach sypialni i popatrzyła na nią. Miękka, jasnolawendowa suknia miała prosty krój i długie, opadające rękawy. Sądząc po pieniądzach, jakie za nią zapłaciła, materiał musiał być tkany z dodatkiem złotej nici. Głęboki dekolt na plecach odsłaniał tak wiele, że Dori nie była pewna, czy odważy się założyć suknię i wyjść tak na ulicę. Dori zawiozła Danny'ego do domu rodziców wczesnym popołudniem, tak więc o siódmej była już ubrana i gotowa do wyjścia. Czekając na Gavina, siedziała i przeglądała gazetę, szukając jakiejś wzmianki na temat 151
sztuki, na którą mieli iść. Gavin powiedział jej, że to sztuka Neila Simona, ale nie wspomniał, która. W końcu przeczytała w gazecie tytuł: „Dziwaczna para" i roześmiała się w głos. Tytuł tak dobrze opisywał ją i Gavina. Gavin przyjechał punktualnie i właśnie wbiegał na schody, kiedy Dori otworzyła drzwi. – Cześć – powiedziała, wysoko trzymając głowę. Długie złote kolczyki zakołysały się, muskając jej krągłe ramiona. – Cześć. – Gavin ledwie wykrztusił z siebie słowa powitania. Pozwolił poprowadzić się do salonu, nie odrywając od niej wzroku. – Jak na kobietę, która skończyła dwadzieścia lat, wcale nieźle się trzymasz.
S R
– Zakładam, że to był komplement – odparła. Była z siebie dumna, że nie dała wciągnąć się w szermierkę słowną. Reakcja Gavina oznaczała, że zapamiętał ich wczorajszą rozmowę. A skoro udało jej się skłonić go do pozytywnego komentarza, suknia warta była każdego centa, jaki za nią dała. – Ty też całkiem nieźle się prezentujesz.
Poprawił krawat i uśmiechnął się do niej promiennie. – Tak też mi mówią moje niezliczone przyjaciółki. Tę zaczepkę także lepiej było zignorować. Dori sięgnęła po torebkę, pamiętającą czasy dawnej świetności, całą wyszywaną malutkimi perełkami. Wepchnęła ją pod ramię i ruszyła do wyjścia. Z licznych doświadczeń wiedziała, że jeżeli pozwolą sobie na drinka przed wyjściem, będą mieli kłopoty ze znalezieniem miejsca do zaparkowania. Gavin zawahał się, tak jakby się spodziewał, że coś mu jednak zaproponuje, ale nagle zmienił zdanie. Zapewne chciał jak najszybciej znaleźć się w teatrze, który był terytorium neutralnym dla nich obojga. – Chyba powinniśmy już iść, nie sądzisz? – zapytała stanowczo. Gavin zmarszczył brwi i zerknął na drzwi od szafy. 152
– A co z płaszczem? – zapytał. – Nie potrzebuję płaszcza. Kobieta, która jest ubrana w „Purpurową rapsodię" nie może założyć na siebie granatowego długiego płaszcza. Ten strój zaprojektowany został tak, że należy go nosić pod jedwabną tkaniną, a nie zgrzebną wełną. – Dori, nie bądź śmieszna! Temperatura wynosi prawie zero stopni. Nie możesz iść bez płaszcza. – Właśnie, że mogę. – Ale zamarzniesz. Mrucząc coś pod nosem, Dori weszła z powrotem do hallu, otworzyła szafę i wyjęła zimowy płaszcz. – Zadowolony?
S R
– Tak – sapnął z irytacją i wepchnął dłonie głęboko w kieszenie swojego ciemnego okrycia. Dori podejrzewała, że zmaga się z pragnieniem, aby ją udusić.
– Rujnuję swój wizerunek – mruknęła, wciągając na grzbiet wełniany płaszcz i niezgrabnie przecisnęła się obok niego.
W teatrze mieli doskonałe miejsca, a sztuka zebrała naprawdę entuzjastyczne recenzje. Ale Dori z trudem koncentrowała się na bohaterach i na przebiegu akcji. Chociaż Gavin siedział obok niej, równie dobrze mogliby być sobie obcy, gdyż zupełnie nie zwracał na nią uwagi. Nie dotykał jej, nie trzymał za rękę ani w żaden inny sposób nie manifestował bliskości. A także nie śmiał się w odpowiednich momentach. Zdawało się, że myślami jest daleko stąd. Podczas przerwy postanowiła, że zrobi wszystko, aby ją zauważył. W końcu spędziła mnóstwo czasu u fryzjera i przed lustrem, wydala masę pieniędzy na suknię i naprawdę się wysilała, żeby przyciągnąć jego uwagę. 153
Jej plan może nie był zbyt subtelny, ale za to okazał się skuteczny. Kiedy kurtyna uniosła się w górę przed drugim aktem, Dori założyła nogę na nogę i pozwoliła, żeby pasek sandałka opadł luźno. Niby niechcący i bezwiednie dotknęła go gołą piętą w kolano. Wiedziała, że odniosła sukces, ponieważ natychmiast skrzyżował nogi, żeby uniknąć z nią kontaktu. Druga część planu była podobna. Położyła dłoń na poręczy pomiędzy ich fotelami. Zanim się zorientował, zdołała wsunąć palce pod jego ramię. Prawie natychmiast poczuła, że jego napięte mięśnie rozluźniają się, tak jakby on też pragnął jej dotyku i tylko na to czekał. Jeżeli tak było, dlaczego po prostu nie wziął jej za rękę? Gavin ani trochę nie był wstydliwy czy
S R
nieśmiały. Jednak najwyraźniej nie miał ochoty jej dotykać. A więc jej przemyślenia nie były słuszne? To po co zaprosił ją na randkę? Kiedy wczoraj wieczorem mówił, że się boi, najwyraźniej nie przesadzał. To uczucie musiało być dla niego czymś nowym, a ona tak bezmyślnie rzuciła mu w twarz, co o nim myśli, a potem jeszcze zaczęła go oskarżać o brzydkie zamiary. Chciał być z nią, cieszył się z jej towarzystwa... i może nawet ją kochał. Przecież powiedział jej, że tęsknił przez ten tydzień, kiedy się nie widzieli, ale ona nie dała mu dokończyć, tylko sama gadała jak nakręcona. Na myśl o tak głupim zachowaniu robiło jej się słabo.
Dori nagle zapragnęła go przytulić, poprosić o wybaczenie i zapytać, co chciał jej wyznać wczoraj wieczorem. Żal, zwątpienie i niepewność zakotłowały się w jej sercu. Czyżby Gavin jednak doszedł do wniosku, że ją kocha? Może. Nawet jeżeli nie był gotowy na to uczucie, przynajmniej zdał sobie z niego sprawę i był zdolny o nim rozmawiać. A ona nie chciała go słuchać. Tylko ciągłe gadała swoje, zarzucała go oskarżeniami, potępiła go, jeszcze zanim przemówił w swojej obronie. Dori zamknęła oczy, dręcząc się własną bezmyślnością i głupotą. 154
I w tej właśnie chwili, kiedy nie mogła dać sobie rady ze swoimi wątpliwościami i żalem, Gavin nagle wziął ją za rękę. Poczuła na swoich palcach ciepły, stanowczy uścisk. Dori nie była w stanie odetchnąć; nie mogła się poruszyć. Minęła wieczność, zanim zdołała obrócić twarz i zobaczyć, jakim wzrokiem na nią patrzy. Jego oczy były łagodne i pełne uczucia; patrzył na nią tak, że gotowa była natychmiast paść mu w ramiona. Sztuka skończyła się i wszyscy bili brawo. Kiedy publiczność wstała, oni także się podnieśli, ale Gavin nie puścił jej dłoni. Gdyby powiedział jej teraz, że się boi, ona także musiałaby się do tego
S R
przyznać. Nie spodziewała się, że to się wydarzy tak szybko. Kochała go, ale zakładała, że on będzie potrzebował więcej czasu, żeby odkryć swoje uczucia i oswoić się z nimi.
– Bardzo mi się podobała ta sztuka – powiedział, pomagając jej włożyć płaszcz. Jego głos był lekko chrapliwy.
– Była świetna – szepnęła. Na nic więcej nie było jej stać. Droga powrotna do domu trwała zaledwie kilkanaście minut. Zatrzymał się na podjeździe, ale nie zdjął rąk z kierownicy. – Czy Danny jest dzisiaj u twoich rodziców? Dori miała wrażenie, że to nie było obojętne pytanie.
Pewnie chciał zostać z nią sam na sam. Poczuła, jak szybko zaczyna bić jej serce. – Taa... tak – wyjąkała, mocno przestraszona. Popatrzył na nią z niepokojem. – Znowu źle się czujesz? – Nie, nie, wszystko w porządku. Masz ochotę na filiżankę kawy? – zapytała szybko. 155
Oboje wiedzieli, że to jej zaproszenie to tylko pretekst. Silnik samochodu ciągle pracował i Gavin zrobił całe przedstawienie z odsłanianiem zegarka i sprawdzaniem godziny. – Innym razem – powiedział. – Jest już późno. Za piętnaście jedenasta! I to ma być późno! Jeżeli Dori przed chwilą czuła się zagubiona, to teraz zupełnie nie wiedziała, co ma o tym myśleć. – Wczoraj chciałeś mi coś powiedzieć – zaczęła spokojnym i opanowanym głosem, co kosztowało ją wiele wysiłku. – Nie wiem, jak mam cię przepraszać za moje wczorajsze zachowanie. – Dori, muszę powiedzieć, że jesteś kobietą, której reakcji zupełnie nie da się przewidzieć.
S R
– Chciałeś mi coś powiedzieć? – powtórzyła.
– Tak. – Zamilkł na chwilę i zobaczyła, że zaciska palce na kierownicy. – Tak jak już ci wczoraj powiedziałem, to, co się dzieje między nami, nabiera tempa.
– Tak – szepnęła łagodnie, patrząc na niego tęsknym wzrokiem. – To coś, czego absolutnie nie miałem w planach. – Wiem. – Poczuła, jak jej gardło się zaciska i naszła ją obawa, że nie wykrztusi z siebie już ani jednego słowa.
– W świetle tego, co się wydarzyło w San Francisco... – zawahał się. – Nasz ostatni pocałunek sięgnął dziesiątki na twojej skali i nawet ty przyznałaś, że to oznacza kłopoty. Jedynie niebiosa wiedzą, do czego to wszystko zmierza. – Pamiętam. – Komu on zamierzał mydlić oczy? Oboje wiedzieli, do czego zmierzają. Nie rozumiała, dlaczego rozmawia z nią w ten sposób.
156
– Dori... – chrząknął, walcząc z chrypką w głosie. –Pomyślałem sobie, że może zbyt często się widujemy. Może lepiej będzie, jak pozwolimy naszym emocjom trochę ostygnąć. Zupełnie się nie spodziewała takich słów. Przez cały czas czekała, kiedy Gavin w końcu wyzna jej miłość, a on zastanawiał się, jak z nią zerwać. Ku jej przerażeniu, poczuła, że do oczu napływają jej łzy. Mrugnęła gwałtownie, żeby odzyskać ostrość wzroku. Odruchowo złapała za klamkę, chciała jak najszybciej wysiąść z samochodu i uciekać. Jak mogła być tak głupia! – Oczywiście, masz rację – wyszeptała, kiedy już jakoś zdołała się
S R
opanować. Nie chciała robić z siebie przedstawienia. – Co tylko zechcesz. – Otworzyła drzwiczki auta i wysiadła w takim pośpiechu, że potknęła się i o mało nie upadła na ziemię. – Dziękuję za zaproszenie do teatru. Jak już mówiłam, sztuka była wspaniała. – Nie czekając na odpowiedź, zatrzasnęła za sobą drzwiczki i pobiegła do domu.
Usłyszała za sobą, że Gavin także wysiadł z samochodu. Z sykiem wciągnęła powietrze do płuc i starała się opanować.
– Myślałam, że nie masz ochoty na kawę – powiedziała, nie odwracając się do niego. W świetle lampy nad drzwiami z pewnością zobaczyłby jej łzy.
– Dori, posłuchaj, bardzo mi przykro. Ale potrzebuję czasu, żeby sobie z tym poradzić. To, co się dzieje między nami, dzieje się zbyt szybko. Daj mi trochę czasu... Mówił bardzo głośno, pewnie był dopiero w połowie drogi między samochodem a gankiem. – Rozumiem cię. – I naprawdę go rozumiała, lepiej niż by się tego spodziewał. 157
Gapiła się na niego maślanym wzrokiem, czekała na wyznanie miłości, a on tymczasem zastanawiał się, jak ją spławić! Może nie tyle spławić, co uratować przed toksyczną miłością. Dla niego przecież każde poważne uczucie było toksyczne, oczywiście z wyjątkiem uczucia do córki. Oślepiona przez łzy, otworzyła torebkę i zaczęła szukać kluczy. – Doskonale cię rozumiem – powtórzyła i dodała z ironią: – Ale nie martw się, masz całe życie na zastanawianie się. – Miesiąc. Daj mi tylko miesiąc – powiedział. –
Dlaczego
tylko
miesiąc?
Niech
będzie
sześć
–
odparła
impertynencko. – A może lepiej dziesięć? – Chciała się roześmiać, ale nie
S R
była w stanie. Z jej gardła dobył się jedynie suchy, pełen bólu szloch. – Dori. – Usłyszała, jak wchodzi na schodki ganku i staje za nią w milczeniu. Poczuła na karku jego spojrzenie. – Czy ty płaczesz? – Kto, ja? – Zaśmiała się i pociągnęła nosem. – Coś ty! Nie chcesz mnie więcej widzieć? W porządku. Jestem już dorosła i potrafię to zaakceptować.
– Odwróć się i pozwól mi zobaczyć twoją twarz. Z trudem powstrzymywała się przed głośnym płaczem. Jak mogła być taką idiotką! – Dori, nie chciałem cię zranić.
– Nie czuję się zraniona! – zawołała i oparła czoło o drzwi wejściowe. Z obawy, że znów nie zdoła powstrzymać szlochu, zakryła usta dłonią. Kiedy wreszcie była w stanie oddychać swobodniej, odwróciła się dc niego. – Nic mi nie jest, a więc proszę, nie czuj się w obowiązku dalej zawracać mi głowy. Danny i ja doskonale damy sobie radę bez ciebie. – Dori... – Nic mi nie jest! – powtórzyła, ocierając łzy. – Widzisz? –I bez słowa odwróciła się do drzwi, wepchnęła klucz do zamka i weszła do domu. 158
– Dobrze się bawiłaś z panem Parkerem wczoraj wieczorem, mamo? – Danny siedział przy kuchennym stole i patrzył, jak Dori pije z kubka gorącą kawę. – Sztuka była świetna. – Dori czuła się zmęczona i przybita, ale zdołała obdarzyć syna słabym uśmiechem. Była bardzo smutna, bardziej nawet niż wtedy, kiedy Brad zginął i została sama z Dannym. Musiała powiedzieć Danny'emu, że jej związek z Gavinem się rozleciał. A to nie będzie proste. – Jak było u dziadka i babci? Dobrze się bawiłeś? – Tak. Ale nie mogę się już doczekać, kiedy pan Parker się z tobą ożeni i wreszcie będziemy mieć prawdziwą rodzinę. Wtedy będę mógł
S R
zostawać sam w domu. To znaczy z Melissą. Ona jest już duża i nie potrzebuje opiekunki. A ja nie będę musiał jeździć do babci za każdym razem, kiedy ty zechcesz wyjść wieczorem.
– Danny, posłuchaj. – Dori zdołała zachować spokojną i opanowaną twarz, chociaż w głębi serca czuła, że się rozpada. – Pan Parker i ja doszliśmy do wniosku, że na pewien czas powinniśmy przestać się widywać. – Co? – Danny otworzył usta z niedowierzania. – Ale dlaczego? Myślałem, że naprawdę się lubicie. Myślałem, że myślicie nawet o małżeństwie. Melissa była pewna... – Zamilkł nagle, tak jakby obawiał się, że może zdradzić wspólny sekret.
– Nie. – Opuściła wzrok i przełknęła ślinę z wielkim trudem. Nie miała wyjścia... musiała dać Gavinowi dokładnie to, o co prosił. Czas. – Gavin nie jest gotowy na poważny związek. Ty i ja musimy to zaakceptować. – Ale, mamo... – Posłuchaj – przerwała mu łagodnie, biorąc jego małą rączkę w obie dłonie. – Musisz mi obiecać, że nie będziesz próbował skontaktować się z
159
Gavinem. Czasami dorośli potrzebują czasu do namysłu, tak samo jak dzieci, i musimy to zrozumieć. Obiecaj mi, Danny. To naprawdę ważne. Popatrzył na nią z uwagą i w końcu pokiwał głową. – A co z Melissą? Czy będziemy mogli się z nią widywać? – Myślę, że damy radę jakoś to zaaranżować. Może znów zostanie u nas na weekend, kiedy Gavin pojedzie komentować jakiś mecz. Prawdopodobnie jej tata nie będzie miał obiekcji, ale tylko tak długo, jak długo nie będzie musiał mnie oglądać. – Kochasz go, prawda? Dori uśmiechnęła się smętnie.
S R
– Gavin Parker to bardzo szczególny mężczyzna i łatwo się w nim zakochać. Ale świat się dla mnie nie skończy, jeżeli już nigdy więcej go nie zobaczę.
Danny popatrzył na nią z niedowierzaniem, tak jakby jej słowa były dla niego zupełnie niezrozumiałe.
– Ale pan Parker był doskonałym kandydatem.
– Tak – zgodziła się. – Spełniał wszystkie kryteria z twojej listy, ale jest wielu mężczyzn, którzy także je spełniają.
– A więc zamierzasz szukać dla mnie innego taty? – Danny oparł brodę na złożonych dłoniach i opuścił oczy, niczym zbity psiak. – Nie tak od razu. – Podobnie jak Gavin, potrzebowała czasu, ale nie z tych samych powodów. Dla niej rozpoczął się czas oczekiwania. Przyszłość pokaże, czy jej gra na zwłokę przyniesie korzyść, czy stratę. Zakochała się w nim, a to był błąd. Zresztą Gavin ostrzegał ją, i to wiele razy. Teraz musiała zmierzyć się z konsekwencjami.
160
Przez następnych kilka dni Dori dziwiła się samej sobie, skąd u niej tyle silnej woli. Walczyła za każdym razem, kiedy nachodziły ją myśli o Gavinie. Zakazała sobie o nim rozmyślać. A on oczywiście nawet nie próbował się z nią skontaktować. Zresztą nie oczekiwała tego. To, co spotkało go ze strony Deirdre, było tak traumatyczne, że najwyraźniej postanowił, że już nigdy nie pozwoli sobie na poważny związek z inną kobietą. No cóż, jego strata... i Melissy... i jej, i Danny'ego także. W środę rano Dori zalała wrzątkiem błyskawiczne płatki owsiane i usiadła nad poranną gazetą, bezmyślnie przerzucając stronnice. – Danny – zawołała przez ramię. – Pośpiesz się, bo się spóźnisz do szkoły.
S R
– Dobrze, mamo – usłyszała stłumiony głos z jego sypialni. Dori postawiła miseczkę z płatkami na stole, oparła się o blat i zerknęła na kolumnę plotkarską, szukając najnowszych informacji o celebrytach. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznała ludzi na zdjęciu umieszczonym na pierwszej stronie działu miejskiego. Ale nagle jej spojrzenie padło na uśmiechniętą twarz Gavina i poczuła, jak jej serce zamiera. Wydawało jej się, że w powietrzu nagle zabrakło tlenu, bo oddech zaczął sprawiać jej ból. Jakaś bezimienna blondynka, która nie wyglądała na więcej niż dwadzieścia dwa lata, wieszała się na ramieniu Gavina i wlepiała w niego cielęcy wzrok. Dori doskonale znała ten rodzaj spojrzenia. Kilka dni temu sama się tak na niego gapiła. Poczuła się tak, jakby ktoś wbił jej w serce lodowaty sztylet. Artykuł opisywał otwarcie sezonu operowego. Wystawiano „Carmen" Bizeta. A więc to tak Gavin rozmyślał nad uczuciami do niej. Nie tracił czasu. Prędko znalazł pocieszenie w ramionach młodej dziewczyny. A niech sobie używa, sama przecież mu radziła, żeby
161
sobie poszukał młodszej. Ale łzy rozczarowania paliły jej oczy, więc zamrugała szybko, żeby nie dać się obezwładniającej ją rozpaczy. – Mamo, co się stało? Wyglądasz tak, jakbyś chciała płakać. – Naprawdę? – Szybko zamknęła gazetę. – Nic mi nie jest. Danny przechylił głowę. – Pan Parker powiedział mi, że czasami kobiety zachowują się dziwnie. Sądzę, że to właśnie jedna z tych chwil. – Mam już dość słuchania o tym, co pan Parker powiedział mądrego. – Szarpnęła drzwi od lodówki i wyjęła chleb, żeby zrobić Dannemu kanapkę do szkoły. Kiedy się nie odezwał, odwróciła się. – Słyszałeś, co powiedziałam?
S R
Danny patrzył tępo w swoje płatki.
– Masz zamiar się rozpłakać, albo co?
– Oczywiście, że nie! Dlaczego miałabym płakać? Już niedługo Gwiazdka.
Danny szybko poruszał łyżką, mieszając posypaną cukrem owsiankę z cynamonem i rodzynkami.
– No nie wiem. Zawsze, kiedy tak wyginasz usta, to znaczy, że jesteś smutna.
– Dzięki – odparła z przekąsem.
Dzień do końca był tak samo paskudny jak rano. Nic nie szło tak, jak powinno. Pomyliła się, weryfikując umowę. Podczas poważnego spotkania myślała o zupełnie czymś innym i kiedy pan Sandstrom zapytał ją o zdanie, nie miała bladego pojęcia, o czym właśnie mówili. Sandy popatrzyła na nią współczująco i uratowała przed kompromitacją, odzywając się pierwsza. Jako podziękowanie Dori zafundowała jej lunch. Kiedy tylko weszła do domu, zrzuciła buty ze stóp 162
I potarła obolałe pięty. Danny'ego nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Powiesiła płaszcz na oparciu kuchennego krzesła i zastanowiła się, gdzie mógł się podziać. Mieli umowę, że nie będzie opuszczał domu, zanim ona nie wróci z pracy. Wyjęła z lodówki opakowanie hamburgerów, ale na myśl o tym, że znowu będzie musiała jakoś je przyrządzić, nagle wszystkiego się jej odechciało. Odwróciła się i jej wzrok padł na telefon. Nie było słuchawki. Rozciągnięty kabel skręcał za rogiem i znikał w szafie stojącej w hallu. Podeszła do drzwi szafy i otworzyła je. Danny siedział po turecku na podłodze i na widok Dori uniósł wzrok,
S R
zaskoczony, niezdolny do ukrycia wyrazu poczucia winy i rumieńca, który wypełzł mu na twarz.
– No dobrze, Danielu Robertsonie, z kim rozmawiasz przez ten telefon?
163
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY – Och! Cześć, mamo – wyjąkał zmieszany. – Kto jest po drugiej stronie? – Powtórzyła pytanie, a jej umysł wprost kipiał od możliwych scenariuszy zdarzeń, a wszystkie były nieprzyjemne. Jeżeli to był Gavin, zrobi coś głupiego. Złapie słuchawkę i mechanicznym głosem automatu telefonicznego powie, że rozmowa została przerwana. Na wspomnienie o tym użytecznym wybiegu poczuła ukłucie w sercu. Tęskniła za Gavinem bardziej, niż była skłonna przyznać. Nie było sensu dalej się oszukiwać. Jest żałosna i już...
S R
– Rozmawiam z dziewczyną – powiedział Danny, czerwieniąc się mocno, jakby został przyłapany co najmniej na zbrodni. – Z Ericą?
– Nie. – Aż nazbyt gorliwie podał jej słuchawkę. – Z Melissą. Dori weszła do szafy i odsuwając na bok zimowe okrycia, usiadła na podłodze obok Danny'ego. Uświadomiła sobie, że przez ostatnie kilka dni była jakby nieobecna duchem. Miała nadzieję, że takim nietypowym zachowaniem da synkowi do zrozumienia, że żałuje swojego postępowania. Danny, zdziwiony zachowaniem matki, odruchowo zamknął drzwi szafy. Natychmiast otoczyła ich bezpieczna ciemność.
– Cześć, Melissa – powiedziała Dori do słuchawki. – Jak się miewasz? – Chyba dobrze – odparła trzynastolatka słabym głosem. – Tak mi się zdaje. – Jak to, tak ci się zdaje? Już niedługo Gwiazdka i tyle się dzieje. Młoda dziewczyna, taka jak ty, nie powinna mieć żadnych zmartwień przed świętami. 164
– Tak, wiem – odparła smutno Melissa. Dori nie była pewna, czy powinna dalej wnikać w przyczyny złego samopoczucia Melissy. W sprawach, które wiązały się z Gavinem... a najwyraźniej właśnie o to chodziło w tej rozmowie, Dori nie czuła się zbyt pewnie. Nie dość, że kochała Gavina, to jeszcze miała wiele uczucia dla jego córki. Nie mogła więc być dla niej obiektywnym doradcą. Danny szeptał coś do niej z drugiego końca szafy. – Wybacz mi na chwilę, Melisso. Wygląda na to, że Danny ma mi coś niebywale ważnego do powiedzenia. – Przykryła dłonią mikrofon słuchawki. – Słucham, Danny?
S R
– Melissa będzie miała w szkole pokaz mody, taki tylko dla córek i matek. To znaczy bez ojców i braci. No i nie ma z kim pójść. Dori pokiwała głową.
– Danny mówi, że podobno w twojej szkole szykuje się pokaz mody. – Tak, w ramach zajęć z gospodarstwa domowego. Sama uszyłam sobie sukienkę. Jest prawie tak piękna jak ta, którą kupiłyśmy razem. Nauczyciel postawił mi piątkę.
– Gratulacje. Jestem pewna, że zasłużyłaś sobie na ten stopień. – Dori już wiedziała, co usłyszy za chwilę i było jej przykro, że musi zawieść oczekiwania dziewczynki.
– Naprawdę jest śliczna – przyznała Melissa z uroczym brakiem skromności. – To najładniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Ładniejsza niż fartuszek, chociaż kiedy go robiłam, to aż cztery razy musiałam odpruwać falbankę. A teraz popełniłam tylko jeden drobny błąd – mówiła dalej, a jej głos z każdym słowem stawał się coraz radośniejszy i pełniejszy. – Wszyłam suwak na lewą stronę. Myślałam, że dobrze to zrobiłam. Zresztą i tak sukienkę mogłam włożyć przez głowę, bez 165
rozpinania. Ale i tak musiałam go wyprać. Byłam wściekła na siebie za swoją głupotę. – Przerwała, żeby nabrać powietrza, a potem zaczęła mówić jeszcze szybciej. – Pójdziesz ze mną i będziesz udawać, że jesteś moją mamą? Proszę cię, Dori. Wszystkie moje koleżanki kogoś mają... jakieś ciocie, babcie, siostry, ale najczęściej są to mamy. – Och, Melisso. – Dori oparła się o ścianę szafy. – Kochanie, naprawdę nie mogę, a raczej nie powinnam ze względu na twojego tatę. – Poczuła, jak jej żołądek zaciska się niczym pięść. Nie chciała odmawiać dziewczynce, ale obawiała się, że Gavin źle odczyta motywy jej postępowania.
S R
– Dori, błagam cię. Już nigdy więcej o nic cię nie poproszę. Obiecuję. Naprawdę potrzebuję mamy tylko na ten jeden wieczór. Na ten pokaz mody. Dori nie mogła już dłużej słuchać tego rozpaczliwego błagania. – Dobrze, zgadzam się, ale mam dwa warunki – powiedziała ostrożnie. – Wszystko, cokolwiek zechcesz.
– Po pierwsze, nie możesz mówić swoim koleżankom, że jestem twoją matką. To by nie było w porządku. Wiesz, Melisso, że zawsze pragnęłam mieć córkę i chciałabym, żeby była podobna do ciebie. Ale ty masz mamę, a ja niestety nigdy nie będę twoją matką.
– Dobrze – zgodziła się dziewczynka, lekko rozczarowana. – A drugi warunek? – Nie chcę, żeby twój ojciec wiedział, że się zgodziłam pójść z tobą. – Gavin z pewnością dopatrzyłby się w jej zachowaniu drugiego, a może i trzeciego dna. – Nie proszę cię, żebyś go okłamała, ale zrozum, nie chcę, żeby pomyślał, że nie dochowuję danego mu słowa. Rozumiesz, Melisso?
166
– Rozumiem. Dobrze. On nie musi o tym wiedzieć, bo pokaz odbywa się w szkole, a tata nigdy tu nie zagląda w tygodniu. A ja obiecuję, że mu nie powiem. – A więc teraz musisz podać mi tylko datę i godzinę pokazu. – Przyszły poniedziałek, o wpół do ósmej wieczorem. Bardzo ci dziękuję, Dori, bardzo! Czy mogę porozmawiać jeszcze z Dannym? – Pewnie. – Dori podała słuchawkę Danny'emu i z trudem uniosła się na nogi, uderzając głową o drążek, na którym wisiały wieszaki z ubraniami. – Auć! – syknęła i otworzyła drzwi. Kilka minut później Danny wszedł do kuchni, gdzie Dori smażyła hamburgery.
S R
– To było bardzo miłe z twojej strony, mamo.
– Cieszę się, że mogę coś zrobić dla Melissy. Bardzo ją lubię. – Melissa naprawdę martwiła się tym pokazem. Myślałem, że to jest strasznie ciężko, jak się nie ma taty, ale teraz wiem, że brak mamy tak samo daje się we znaki.
– Jestem pewna, że tak. Nakryjesz do stołu? – A co jest na obiad?
Dori popatrzyła na smażące się mięso i wzruszyła ramionami. – Kotlet. A co jeszcze? Bo ja wiem...
– O nie, mamo, znowu hamburger z bułką? W piątkowy ranek Dori zaspała. Danny obudził ją dwadzieścia minut po szóstej. Czyżby nie nastawiła wczoraj wieczorem budzika? – Mamo – mruknął, przecierając zaspaną twarz. – Czy nie powinniśmy być już na nogach? Przecież to nie sobota, prawda? Dori spojrzała tylko na milczące radio z budzikiem, sapnęła głośno i poderwała się na nogi. 167
– Szybko, ubieraj się! Spóźnimy się. Czując się trochę jak królik z „Alicji w krainie czarów" Dori miotała się pomiędzy jednym pomieszczeniem a drugim, wykrzykując, jak bardzo są już spóźnieni. Wzięła szybki prysznic, bijąc niemalże rekord Danny'ego. Jedną ręką myła zęby, a drugą usiłowała wysuszyć włosy. W rezultacie wyglądała tak, jakby jej włosy wkręciły się w trzepaczki miksera, a większość pasty do zębów wylądowała na czystej bluzce. – Czy powinienem kupić sobie dzisiaj lunch? – zapytał Danny, wciągając koszulkę przez głowę. – Tak. – Nie było czasu na zrobienie kanapki. – Wyjmij sobie trochę pieniędzy z mojej portmonetki.
S R
Danny wrócił do niej chwilę później z portmonetką w dłoni. – Masz tu tylko dwunastodolarowy rachunek.
– No to świetnie – powiedziała, wsuwając stopy w miękkie skórzane botki i rozważając wiele możliwości naraz. – A co z twoją świnką skarbonką? – Ależ, mamo...
– Danny, to tylko pożyczka. Oddam ci później wszystko co do grosza. – No dobrze – zgodził się z miną niezadowolonego milionera, który traci odsetki.
– Pospiesz się. Ja wyprowadzę samochód z garażu. Dori wyturlała się na podjazd, rozgrzewając zimny silnik. Danny wybiegł z garażu, zatrzasnął za sobą drzwi i wsiadł do samochodu. – Mam cztery dolary... – To świetnie. – Obejrzała się przez ramię, cofając auto na ulicę. Ruch na mieście był bardzo duży, więc musiała całą uwagę poświęcić na prowadzenie samochodu. 168
– Mamo – powiedział Danny po kilku minutach. – Bo te cztery dolary... – Danny, na litość boską, oddam ci wieczorem. A teraz przestań się tym martwić. – Zwolniła i zatrzymała się na czerwonym świetle. – Ale nie zapomnij, bo naprawdę będę potrzebował tych pieniędzy! Już prawie Gwiazdka. Nie stać mnie na taką hojność. Dori przez chwilę zastanawiała się nad jego słowami, po czym odwróciła głowę i zagapiła się na synka. – Czy wiesz, co przed chwilą powiedziałeś? – Tak. Nie powinienem sam płacić za swój lunch. Chcę odzyskać
S R
swoje pieniądze najpóźniej dziś wieczór. Wcale nie żartuję. – Danny. – Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Jej syn nie mógł sobie pozwolić na hojność, bo zbliżała się Gwiazdka? Ten czas, kiedy miłosierdzie ludzkie i hojność powinny osiągać szczytowe wartości w skali roku? Dori jęknęła głucho, ale już po chwili zaczęła się śmiać. – Dzięki – wykrztusiła. – Tego mi było trzeba.
– To wcale nie jest śmieszne – zaprotestował Danny. Nagle uniósł rękę. – Patrz, mamo! To pan Parker. Tam, w samochodzie obok nas. Dori zerknęła na BMW stojące obok nich. Śmiech zamarł jej na ustach, kiedy rozpoznała Gavina. Nie zauważył jej ani Danny'ego, a przynajmniej takie miała wrażenie. A może zauważył, tylko specjalnie odwrócił głowę. Kiedy zaczęła się zastanawiać, co powinna zrobić i czy w ogóle powinna cokolwiek zrobić, Gavin nagle spojrzał jej w oczy. Dori poczuła, jak jej serce podskakuje w piersi i zaczyna walić jak szalone. Zaskoczona, zobaczyła, że na jego twarzy maluje się łagodność. Dostrzegła także żal, zwątpienie, a nawet ból. Chciała się uśmiechnąć, zapewnić go, że wszystko jest w porządku, ale bardzo za nim tęskni. Chciała zapytać go, jak 169
się miewa i co oznacza to zdjęcie w gazecie. Ale nie miała możliwości nawet otworzyć ust. Kierowca z samochodu, stojącego za nią, niecierpliwie nacisnął klakson i Dori zorientowała się, że światło zmieniło się na zielone, a ona wciąż stoi i blokuje ruch. – To był pan Parker, prawda? – zapytał Danny, kiedy wcisnęła gaz i ruszyła ostro do przodu. – Tak. – Czuła suchość w ustach i chociaż przed chwilą śmiała się, teraz miała ochotę płakać. Przełknęła łzy i skręciła w drugą uliczkę w prawo, prowadzącą do szkoły Danny'ego. Zerknęła jeszcze w lusterko i zobaczyła, że Gavin pojechał prosto. Nie zamachał jej, nie spojrzał nawet.
S R
Być może żałował, że w ogóle kiedykolwiek się spotkali, może od samego początku źle go oceniła, może ta znajomość nic dla niego nie znaczyła. Ale nie mogła w to uwierzyć. W przeciwnym razie musiałaby kompletnie się załamać.
Sobota i niedziela minęły jej na podświadomym oczekiwaniu. Po tym, jak natknęła się na Gavina w piątek rano, Dori spodziewała się, że może jednak zadzwoni do niej podczas weekendu. Ale jak zwykle pomyliła się, nie doceniając konsekwencji Gavina Parkera. On zawsze postępował wedle swoich reguł. Jeżeli w ogóle przyznałby się do tego, że ją kocha, już nigdy nie musiałaby w to wątpić. Wiedziała z całą pewnością,że jeżeli ten mężczyzna kiedykolwiek się zakocha, będzie to bezbrzeżna i trwała miłość, która skończy się wraz z jego życiem. Jedynym jasnym punktem podczas tego smutnego weekendu był telefon od Melissy, która chciała się upewnić, czy Dori przyjdzie na pokaz mody organizowany przez córki dla matek, tak jak obiecała. Podczas rozmowy dziewczynka wspomniała mimochodem, że Gavin jest w Los Angeles, gdzie komentuje kolejny mecz. 170
W poniedziałek wieczorem Dori ubrała się w swój najlepszy kostium, grafitowy dwuczęściowy, do którego włożyła białą jedwabną koszulę. Danny bardzo niechętnie zgodził się na towarzystwo Jody, nastoletniej opiekunki, która mieszkała po drugiej stronie ulicy. Wytłumaczył Dori, jakie to z jego strony wielkie poświęcenie i poprosił, aby powiedziała Melissie, jaki jest wspaniałomyślny. Dori zaparkowała na szkolnym placu akurat w momencie, kiedy z nieba zaczął padać drobny śnieżek. Była zdumiona, jak wiele samochodów tu dzisiaj parkowało. Musiała przyznać Melissie, że nie przesadzała, kiedy skarżyła się Danny'emu, że prawdopodobnie będzie jedyną dziewczyną, do
S R
której nikt nie przyjdzie. Ani matka, ani żadna inna kobieta – siostra, macocha czy ciotka.
Melissa czekała na Dori, stojąc w wejściu do wielkiego audytorium. Kiedy ją zobaczyła, uśmiechnęła się radośnie i podbiegła do niej. Uścisnęła ją mocno i podała jej program.
– Czy to jest ta sławna na cały świat kreacja, zaprojektowana i uszyta przez wspaniałą, utalentowaną Melissę Parker? – zapytała Dori z uśmiechem pełnym podziwu.
Sztruksowa sukienka w kolorze głębokiego błękitu rzeczywiście była śliczna.
– Podoba ci się? – Melissa zawirowała wokół własnej osi, po czym z wdziękiem dygnęła, rozkładając suknię na boki. – Myślę, że całkiem nieźle mi wyszła. – Jest wspaniała. Melissa wzięła Dori pod ramię i ruszyły głównym przejściem pomiędzy rzędami składanych krzeseł. – Tutaj jest twoje miejsce. 171
– A ty dokąd idziesz? – Dori z ciekawością rozejrzała się dookoła. Tylko kilka kobiet siedziało w pierwszych rzędach i wyglądało na to, że te miejsca są zarezerwowane. – Wszystko już prawie gotowe, więc muszę zmykać za scenę, ale spotkamy się później. – Odwróciła się, żeby odejść, ale nagle zmieniła zdanie. – Najpierw będzie śpiewał chór. Tak naprawdę nie są zbyt rewelacyjni, ale proszę cię, bij brawo. – Oczywiście – obiecała Dori, z trudem utrzymując poważny wyraz twarzy. – Zakładam, że ty w nim nie śpiewasz. – Tylko jeżeli mam zamiar obrazić panią Curran. Dori mimo wszystko musiała się roześmiać.
S R
– Cóż, złam nogę, kochanie.
Kilka minut później obok Dori usiadła jakaś kobieta i już po chwili obie rozmawiały przyjaźnie. Udawanie, że Melissa jest jej córką byłoby dla Dori bardzo łatwe, jednak dość szybko powiedziała nieznajomej, że nie jest matką, a jedynie przyjaciółką rodziny Parkerów. Mówiąc to, Dori pomyślała, że i tak mija się z prawdą.
Przedstawienie rozpoczęło się prezentacją szkolnych pedagogów. Potem Dori klaskała uprzejmie, nagradzając pierwszą część występów amatorskiego chóru. Może i Melissa nie miała wyrobionego ucha, ale dość trafnie podsumowała osiągnięcia śpiewaków. Po części artystycznej rozpoczął się pokaz mody. Dori wyprostowała się na krześle, kiedy dziewczynka mniej więcej w wieku Melissy podeszła do mikrofonu. Najwyraźniej miała zapowiadać kolejne uczestniczki. Melissa, w swojej niebieskiej sukience, była czwartą z kolei modelką. Z naturalnym wdziękiem przeszła przez scenę, zawróciła, trzymając rąbek
172
sukienki w dłoni i zatrzymała się przed Dori, aby zaprezentować równe szwy na materiale. Matki były zachwycone i rozległa się burza oklasków. Pod koniec pokazu dyrektorka szkoły, pani Curran, wyszła na środek sceny, aby odczytać nazwiska uczennic, które ukończyły semestr z wyróżnieniem. – Drogie panie – powiedziała miłym głosem – kiedy wyczytam imię waszej córki... córki uhonorowanej wyróżnieniem, proszę wstańcie i podejdźcie do mnie. Kiedy wyczytała imię Melissy, dziewczynka wdrapała się na scenę i spojrzała błagalnie na Dori. Dori wstała i podeszła do Melissy. Zauważyła,
S R
że wszystkie matki wyróżnionych córek siedziały w pierwszych rzędach. Żałowała, że dziewczynka nie ostrzegła jej wcześniej, chociaż i tak nie zrobiłoby to żadnej różnicy, tyle że nie byłaby zaskoczona. Dori uśmiechnęła się z dumą, kiedy położyła dłonie na ramionach Melissy i nachyliła się do jej ucha.
– Jesteś moją córką, czy nie, jestem naprawdę bardzo dumna z ciebie. Melissa odwróciła głowę i popatrzyła na Dori ze szczerą sympatią. – Tak bym chciała, żebyś była moją mamą.
– Wiem – mruknęła Dori cicho i poczuła, że jeszcze chwila i się rozpłacze. Jedna jedyna łza spłynęła jej po policzku i musiała zagryźć wargi, żeby powstrzymać wzbierający w gardle szloch. W końcu dyrektorka wyczytała wszystkie nazwiska i na sali zabrzmiały oklaski. – I co teraz? – szepnęła Dori. – Teraz powinnam odprowadzić cię na miejsce i przynieść ci filiżankę herbaty plus jakieś ciastko. Już po chwili wróciły na miejsce Dori. 173
– Zaraz wracam – szepnęła Melissa. – Dobrze. – Dori założyła nogę na nogę i z braku lepszego zajęcia przeczytała program chyba już po raz trzeci tego wieczoru. Jej wzrok spoczął na imieniu Melissy wydrukowanym obok innych imion uczestniczek pokazu. Ta dziewczynka z łatwością mogłoby zająć w jej sercu miejsce zarezerwowane dla córki, której nigdy nie miała... i której nigdy mieć nie będzie. – Udał ci się ten podstępny plan, prawda? – usłyszała za sobą głos Gavina. Odwróciła się zaskoczona i zobaczyła, że siedzi on za nią w drugim rzędzie.
S R
Poczuła, że jego słowa ranią ją niczym ostry nóż. Program wysunął się jej z rąk i upadł na podłogę.
Schyliła się, żeby go podnieść. Zmusiła wargi do cokolwiek sztucznego uśmiechu i wyprostowała się, z trudem zachowując spokój. – Cześć, Gavin – powiedziała z drżeniem w głosie. – Co cię tu sprowadza?
– Moja córka – odparł, mocno akcentując słowo „moja", tak jakby chciał niezbyt subtelnie przypomnieć jej, że jest tu intruzem. – Melissa mnie zaprosiła – powiedziała Dori obronnym tonem, tłumacząc się ze swej obecności w szkole. – To pokaz mody organizowany przez córki dla matek. – Kiedy tylko skończyła mówić, już wiedziała, że popełnia błąd. – Nie jesteś jej matką – odparł zimnym, bezosobowym głosem. – Nie, i nie staram się udawać, że jestem. – Ja widziałem coś innego. Kiedy wyczytano imię Melissy, poleciałaś na środek jak każda inna dumna mamuśka. 174
– A co niby miałam zrobić? – szepnęła ze złością, zaciskając dłonie na podołku. – Siedzieć i patrzeć, jak Melissa wbija we mnie błagalne spojrzenie? – Tak – warknął groźnie. – Czy sądzisz, że utrzymując poza moimi plecami kontakty z moją córką, sprawisz, że wrócę do ciebie w podskokach? O nie, nie tędy droga. Poprosiłem cię o trochę czasu, a ty mi go nie dałaś. To, że tu dzisiaj przyszłaś, wyklucza możliwość porozumienia między nami. Dori westchnęła ciężko. Gavin oczywiście w najgorszy z możliwych sposobów zinterpretował jej dzisiejszą obecność w szkole Melissy. Być może specjalnie szukał powodu, dla którego mógłby ją znienawidzić. No to już nie musiał szukać dalej.
S R
– Wiele kobiet czyhało na moją niezależność, ale jakoś dałem sobie z nimi radę – powiedział szorstko. – Ale ty jesteś najsprytniejsza ze wszystkich. Wiesz, że kocham moją córkę, że to mój najsłabszy punkt. Dori nie była w stanie dłużej znieść jego niesprawiedliwych słów i tonu głosu ociekającego jadem, więc poderwała się z krzesła i zaczęła mówić szybko i głośno, nie panując już nad nerwami.
– Nic nie rozumiesz, Gavin! Melissa to twój najmocniejszy punkt. Jesteś arogancki, egoistyczny i tak uparty, że nie widzisz tego, co tkwi tuż przed twoim nosem.
– Dori, co się stało? – Melissa podeszła do niej, ostrożnie niosąc filiżankę z gorącą herbatą i mały papierowy talerzyk z ciastkami. Dori wyjęła filiżankę i talerz z drżących rąk dziewczynki i podała je Gavinowi. Jeżeli chciał się zabawić w mamusię, to mógł też wypić słabą herbatę i zjeść twarde ciastka. – Tato... – Melissa spojrzała na ojca, a potem na Dori przestraszonym wzrokiem. – Nic mu nie powiedziałam, naprawdę. 175
– Wiem – uspokoiła ją Dori. – Tato, co ty tu robisz? Nie mówiłam ci o... To jest spotkanie dla matek i... – Melissa zamilkła, zakłopotana. – Usiądźcie – rozkazał Gavin. – Obie. Kiedy siadały, przestawił swoje krzesło tak, żeby mieć je naprzeciwko siebie. Dori poczuła się jak niegrzeczne dziecko, a przecież nie zrobiła nic złego. Przyszła na ten pokaz z jednego tylko powodu – chciała zrobić przyjemność Melissie. Odpowiedziała na prośbę młodej dziewczyny. Znalazła się tu tylko dla niej, a to, że Gavin jest jej ojcem, sprawiło, że na
S R
początku od razu odmówiła Melissie. Ale on oczywiście w życiu by w to nie uwierzył.
– Myślę, że najlepiej będzie, jak mi spokojnie wytłumaczysz, po co tu przyszłaś.
Spoglądał na Dori wyzywająco. Naprawdę nienawidziła tego spojrzenia.
– Już ci tłumaczyłam – odparła sucho. – Jednakże odnoszę wrażenie, że dodałeś sobie dwa do dwóch i jakimś cudem wyszło ci pięć. – Tato, ja ci zaraz wszystko wytłumaczę – powiedziała Melissa, widząc, że Dori znalazła się przez nią w głupiej sytuacji. – Ale co ty tu w ogóle robisz? To nie jest impreza dla ojców. Jesteś tu jedynym mężczyzną. – Dostałem zawiadomienie ze szkoły o planowanym pokazie mody – wyjaśnił, nerwowo rozglądając się wokoło. –I mam chyba prawo przyjść do mojej córki, kiedy tylko chcę. – Ale nie masz prawa mówić do mnie w ten sposób – powiedziała Dori spokojnie i ściągnęła poły żakietu.
176
Ludzie, siedzący wokoło, zaczęli przysłuchiwać się ich rozmowie. Rysy twarzy Gavina stwardniały. – Melissa – powiedział, nie patrząc nawet na córkę – przynieś Dori filiżankę herbaty. – Ale, tato... – Słyszałaś, co powiedziałem. Melisa usłuchała go i wstała z krzesła. – Wrócę za kilka minut. – Postąpiła kilka kroków, ale zawahała się i spojrzała na Dori. – Mają też kawę, jeżeli wolisz... – Nie zadawaj sobie trudu i przynieś cokolwiek – odparła Dori z uśmiechem i mrugnęła okiem. Prawdopodobnie i tak już za chwilę jej tu nie będzie, więc napój był zbędny.
S R
Gavin zaczekał, aż Melissa zniknie mu z oczu.
– Sytuacja chyba wymknęła ci się spod kontroli. Mieliśmy miłe chwile, ale wszystko się skończyło. Złamałaś zasady – powiedział oskarżycielskim tonem.
– Jeżeli dalej będziesz próbowała to ciągnąć w ten sposób, tylko skrzywdzisz dzieci. Spotykam się z kimś innym. Melissa jeszcze jej nie poznała, ale wkrótce pozna.
Nie miała pojęcia, jak to możliwe, że jest taka spokojna. A przecież każdy oddech był dla niej torturą, każde uderzenie serca bolało coraz bardziej. – Z pewnością wkrótce pozna. Jestem tylko zdziwiona, że tak długo czekałeś. Najwyraźniej bardzo cię przestraszyłam, bo pędzisz jak najszybciej się da w przeciwnym kierunku. Bez wątpienia w ostatnich tygodniach musiałeś spotykać się z wieloma kobietami... a wszystkie były młode, jasnowłose i oszałamiające.
177
– Myślisz, że wiesz o mnie wszystko. Ale bardzo się mylisz. Widziałem, co się dzieje między nami. I wiem, jak to by się skończyło. Dori nie mogła uwierzyć, że ciągle zachowuje spokój. Cały jej świat wali się w gruzy, a ona siedzi spokojnie na krześle, z obojętnym wyrazem twarzy. Pozostała jej już tylko nadzieja. Gavin był na tyle uparty, że bez trudu zaprzeczałby sam sobie aż do końca życia. Dori nie miała pojęcia, skąd bierze się ta jej pewność, że zdoła go zmienić, skoro tak wielu innym kobietom przed nią to się nie udało. – Jeżeli spodziewałeś się, że mnie zaskoczysz twoim komentarzem, to się pomyliłeś. I wiedz, że ja naprawdę dobrze cię znam, chociaż w to nie wierzysz.
S R
– Wcale mnie nie znasz – powiedział, groźnie marszcząc brwi. – Od samego początku czytałam w tobie jak w otwartej księdze, Gavinie Parkerze. – Dori czuła, jak jej serce kurczy się z bólu, ale na jej twarzy nie pokazał się nawet ślad wewnętrznego cierpienia. – Kochasz mnie. Może jeszcze tego nie zauważyłeś, ale któregoś dnia to do ciebie dotrze. I to ty ustalisz datę powrotu do mnie. I kiedy wreszcie odnajdziesz miłość swojego życia, to okaże się, że tą miłością jestem ja. – Jeżeli ktokolwiek jest tutaj zakochany, to tylko ty. Dori uśmiechnęła się smutno.
– Tak, przyznaję, masz rację. Kocham cię, i kocham Melissę. – Ostrzegałem cię. Mówiłem, żebyś się we mnie nie zakochała – odparł gorzko. – Ostrzegałem cię, żebyś nie wąchała ślubnego bukietu, ale wy, kobiety, myślicie tylko o jednym. – Tak, mówiłeś. I uwierz mi, byłam tak samo przerażona jak ty, kiedy okazało się, że darzę uczuciem takiego dupka z emocjonalnymi problemami i rozdwojoną jaźnią. – Przerwała na chwilę, żeby przełknąć ślinę. – Nie 178
wiem, i nie chcę wiedzieć, co Deirdre ci zrobiła. To stało się dawno temu, ale ty ciągle obnosisz się ze swoim cierpieniem niczym... niczym z koroną cierniową na głowie. – Dość już usłyszałem. – Gavin zacisnął szczęki. Dori opuściła głowę i z trudem walczyła ze łzami napływającymi jej do oczu. – Jeżeli zdołasz znaleźć kogoś, kto cię uszczęśliwi, to życzę ci tego z całego serca. Naprawdę, uwierz mi, ale boję się, że nigdy nie znajdziesz ukojenia. Żegnaj, Gavin. Bardzo cię przepraszam za to, że zepsułam nasz obiecujący układ. Być może z kimś mniej podatnym na uczucia wyjdzie ci lepiej.
S R
Uciekł wzrokiem przed jej smutnym spojrzeniem. Równie dobrze mogłaby rozmawiać z posągiem wyrzeźbionym w kamieniu. Nie mogła uwierzyć, że to już koniec. Miała nadzieję, że jakoś do niego dotrze... ale tak się nie stało.
– Chyba jeszcze nie idziesz, prawda? – Usłyszała za plecami głos Melissy, która właśnie postawiła filiżankę na siedzisku składanego krzesła, stojącego obok. – Przyniosłam ci herbatę.
– Nie mogę zostać. – Pod wpływem nagłego impulsu uścisnęła dziewczynkę i odgarnęła jej włosy opadające na zmarszczone czoło ciężkimi puklami. – Żegnaj. – Jej głos drżał od tłumionych emocji. Już nigdy nie zobaczy Melissy. To, że tu dzisiaj przyszła, okazało się fatalnym błędem. Melissa objęła ją i przytuliła się do niej całym ciałem, najwyraźniej czując, co się święci. – Dori – zaczęła błagalnie – proszę... nie odchodź. Obiecuję, że... – Puść ją – warknął Gavin. Melissa natychmiast zabrała ręce i cofnęła się o krok. 179
Dori nie mogła już tego znieść. Z wymuszonym uśmiechem na twarzy wyszła z sali. Kiedy już była na zewnątrz, puściła się biegiem, wdzięczna za osłonę, jaką dawała jej ciemność. Kiedy wreszcie wjechała do garażu, jej twarz była mokra od łez. Wyłączyła silnik i siedziała, zaciskając dłonie na kierownicy, niezdolna do zrobienia choć jednego kroku. Wałczyła o każdy oddech i z trudem udało się jej wreszcie uspokoić skołatane nerwy. Zerknęła na zegarek, aby upewnić się, że Danny będzie już w łóżku. Miała nadzieję, że śpi. Opiekunka z ciekawością popatrzyła na zaczerwienioną od płaczu twarz Dori, ale nie zadawała pytań.
S R
– Na stole jest dla pani wiadomość – powiedziała dziewczyna, idąc w kierunku frontowych drzwi.
Dori włączyła światło w kuchni i uśmiechnęła się lekko na widok nazwiska i numeru telefonu, zapisanego na kartce. Sięgnęła po słuchawkę i wybrała numer.
Odebrał po trzecim sygnale.
– Cześć, Tom, tu Dori Robertson. Dzwoniłeś do mnie. – Cześć, Dori. Mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkodziłem. – Nie martw się. – Popatrzyła na sufit i potarła ręką piekące oczy. – Musiałam zastąpić kolegę na szkolnej uroczystości, ale teraz jestem już w domu. – Jak się masz? Umieram, miała ochotę odpowiedzieć. – Wspaniale. Szykuję się na gwiazdkowe zakupy. Danny w końcu zamknął listę prezentów. Udało mu się zredukować ich liczbę do trzech setek.
180
– Może przydałoby ci się towarzystwo? To znaczy, zrozumiem, jeżeli odmówisz. Wiesz, znasz moje uczucia do Pauli i w ogóle. – Zgaduję, że wy dwoje nie doszliście do porozumienia? – Jeszcze nie – odparł, wzdychając ciężko. – A co do zakupów... mogłabyś mi pomóc wybrać prezenty. – Z radością się z tobą wybiorę, Tom. – Wiem, że spotykasz się z tym byłym piłkarzem. – Już nie. – Z trudem udało jej się powstrzymać szloch i zakryła dłonią usta. – No to może spotkamy się w tym tygodniu?
S R
– Świetnie – odparła, pożegnała Toma i odłożyła słuchawkę. Oparła się o ścianę i usiłowała odzyskać panowanie nad sobą. Od samego początku wiedziała, w co się pakuje. Więc nie powinna teraz płakać, bo to nic nie zmieni.
Otarła oczy i kiedy podniosła głowę, zobaczyła, że w kuchennych drzwiach stoi Danny i przypatruje jej się z uwagą. – Och, mamo – powiedział cicho.
181
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Danny siedział przy kuchennym stole i malował kolorowym lukrem piernikowe ludziki. Maksymalnie skoncentrowany przyklejał rodzynki w miejsce oczu i guzików na ubraniu. Stoper od piecyka zadźwięczał i Dori automatycznie sięgnęła po pikowaną kuchenną rękawicę. – Wiesz, mamo, ja już nie lubię pana Parkera. I Melissy też. Myślałem, że ona jest w porządku jak na dziewczynę, ale najwyraźniej się myliłem. – Danny, problem polega na tym, że oboje zbytnio ich kochamy i
S R
wmawianie sobie czegokolwiek innego jest po prostu kłamstwem. Przez kilka dni Danny był nienaturalnie cichy i zamyślony. Po feralnym pokazie mody córek dla matek mieli długą i poważną rozmowę i Dori wyjaśniła mu, że już nie będą się widywać z Gavinem i Melissą. Ku jej zaskoczeniu, Danny przyjął to do wiadomości bez oporów i dyskusji. – Nie kocham nikogo, kto zasmuca moją mamę – zaprzeczył. – Nie jestem już smutna – zapewniła go i to była prawda. Przepełniał ją żal, ale nie smutek.
Oblizując lukier z palców, Danny przyjrzał się liście z wymaganiami dla kandydata na przyszłego ojca, która ciągle wisiała na drzwiach lodówki. – Jak myślisz, ile czasu upłynie, zanim zaczniemy szukać następnego taty? Dori, która właśnie zdejmowała ciasteczka z blachy za pomocą szpatułki, przechyliła głowę na bok i po chwili zastanowienia odparła: – Ile czasu? Nie za dużo. – Stopniowo jej zmysły, otumanione przez ból, wracały do normy. Wyjście na randkę prawdopodobnie dobrze by jej
182
zrobiło. Ale niestety był problem. Pragnęła tylko Gavina. Kochała tylko jego. Danny zdjął z lodówki listę z wymaganiami dotyczącymi nowego ojca, wziął ołówek z szuflady, usiadł przy stole i zaczął dopisywać coś do tej listy. – Dodaję jeszcze jeden punkt – wyjaśnił. – Chcę takiego tatę, który nie będzie doprowadzał mojej mamy do płaczu. – To bardzo ładnie z twojej strony, ale to nie jest zbyt przemyślane, bo łzy mogą oznaczać różne uczucia. Są łzy szczęścia i łzy żalu, i nawet łzy wściekłości. Czasami dobrze jest popłakać sobie. To potrzebne. – Nie
S R
chciała mu wyjaśniać, że jej łzy były miarą jej miłości do Gavina. Gdyby go nie kochała, to nie cierpiałaby tak bardzo, kiedy przestali się spotykać. – Pan Parker chyba jednak nie był takim dobrym piłkarzem, jak myślałem – powiedział Danny z żalem w głosie.
– Nie masz racji. Uważam, że był wspaniały – zaprzeczyła Dori. – Wiesz, mamo, co zrobiłem? Wyrzuciłem wszystkie karty z jego zdjęciami. I jego autograf też. – Powiedział to lekkim tonem, jakby uważał, że wyrzucenie tych kart było tylko symbolicznym gestem, mającym świadczyć o tym, że całkiem wyrzuca Gavina z pamięci i nie chce mieć po nim żadnych pamiątek.
Ale Dori wiedziała lepiej. Znalazła cały komplet pamiątek – karty, autograf i program z meczu Seahawków, na którym Danny był wraz z Gavinem – na dnie kosza na śmieci, skąd udało jej się wyjąć wszystkie te skarby syna w stanie prawie nie naruszonym. Wiedziała, że za jakiś czas na pewno by żałował, że je wyrzucił. Teraz był zły i dogłębnie zraniony, ale w końcu mu to przejdzie i będzie szczęśliwy, kiedy najdalej za rok zwróci mu
183
te pamiątki. I znów będzie mógł chwalić się przed nowymi kolegami tym, że ma autograf Gavina Parkera. – Danny, ciastka jeszcze się studzą, musisz poczekać, może więc przyniósłbyś pocztę? – Pewnie, mamo. Już idę. Zazwyczaj Dori mogła liczyć na posłuszeństwo syna tuż przed Gwiazdką, ale w tym roku był nawet bardziej uważający, kochający i grzeczny niż dotąd. Zaczynała się o niego martwić. Ani razu nie zapytał jej o Gwiazdkę, ani nie nudził o prezenty. Nie poruszał tematu nowego ojca. Aż do dzisiaj nic o tym nie wspominał.
S R
Danny wszedł do kuchni i jednocześnie zadzwonił telefon. Chłopiec rzucił korespondencję na stół, złapał słuchawkę i lekko zasapany odebrał telefon. Kilka minut później wrócił do Dori.
– Mamo, nie uwierzysz. To Jon dzwonił. Chce wiedzieć, czy mogę z nim wyjść. Jest naprawdę podekscytowany, bo jego tata wraca do domu i znów będzie miał normalną rodzinę.
– To wspaniale. Powiedz Jonowi, że bardzo się cieszę. Wcale nie zdziwiła ją ta wiadomość. Kiedy była z Tomem na zakupach, zauważyła, jak starannie wybierał prezenty dla żony i syna. Od razu się zorientowała, jak bardzo ich kocha. Naprawdę się ucieszyła, słysząc, że w końcu jednak rozwiązali swoje problemy. Może i jej się uda? Czyżby ciągle miała nadzieję, że Gavin dostrzeże wreszcie jej miłość do niego i wróci do niej? Paula dostała swój świąteczny prezent, a Dori właśnie zastanawiała się, czy ona też otrzyma swój. Chyba rzeczywiście jest strasznie naiwna. A może po prostu jest tylko głupią marzycielką? – Mamo, mogę wyjść? Skończę ozdabiać ciastka później.
184
– Nie przejmuj się. Zostało już tylko kilka z ostatniej blachy. Ja je pomaluję. A ty idź i baw się dobrze. – Dzięki, mamo. – Wyjął kurtkę z szafy i posłał jej całusa. – Nie ma za co – zawołała lekko. –I wróć do domu za godzinę. Dori patrzyła, jak jej syn wybiega z domu i westchnęła ciężko. Danny dorastał. Patrząc na niego, łapała się na tym, że myśli o Bradzie. Robił się coraz bardziej podobny do ojca... Sięgnęła po pocztę, były to głównie rachunki i kilka kartek ze świątecznymi życzeniami. Zaniosła pocztę do salonu, opadła na sofę i oparła zmęczone stopy o niski stolik do kawy. Pierwsza koperta miała adres
S R
zwrotny, którego nie znała, a przynajmniej nie rozpoznała na pierwszy rzut oka, więc z ciekawością ją otworzyła. W środku był list napisany na zwykłej kartce papieru w kratkę, zapewne wyrwanej ze szkolnego zeszytu. Dori rozwinęła kartkę i spojrzała na podpis. List od Melissy? Zaskoczona Dori wyprostowała się i opuściła stopy na podłogę. Po przeczytaniu pierwszej linijki zagryzła wargi i zamrugała szybko. Znów miała oczy pełne łez. Droga Dori!
Chciałam do Ciebie napisać, żeby Ci podziękować za towarzystwo podczas tego pokazu córek dla matek. To, że pojawił się tam też tata, było dla mnie prawdziwą niespodzianką i mam nadzieję, że mi wierzysz, kiedy mówię, że naprawdę go nie zapraszałam. Naprawdę nic mu nie mówiłam. Tata wyjaśnił mi, że nie powinnam już więcej zawracać Ci głowy i obiecuję, że nie będę. To dla mnie trudne, bo naprawdę Cię lubię. Wiem, że Deirdre jest moją prawdziwą matką, ale wcale tak o niej nie myślę. Ona jest bardzo ładna, ale nie sądzę, żeby tak naprawdę cieszyła się z tego, że jest matką. Kiedy myślę o mamie, wyobrażam sobie kogoś takiego jak Ty. Kogoś, 185
kto robi zakupy w sklepach spożywczych. Kogoś, kto pozwała mi używać przyborów do makijażu i perfum, nawet jeżeli zużywam ich za dużo. Matki to bardzo specjalne osoby i po raz pierwszy w życiu mogłam poznać prawdziwą. Dziękuję, że mi pokazałaś, jak należy kochać swoje dzieci. Bardzo żałuję, że nie wyszło wam z tatą. I bardzo mi przykro, że tata nie pozwała mi się z wami kontaktować. Nie sądzę, żeby był zadowolony, gdyby się dowiedział, że piszę ten list. Tata w ogóle nie chce rozmawiać ze mną o Tobie ani o Dannym. Ostatnio raczej nie ma dla mnie czasu, ale to nawet lepiej, bo jestem na niego naprawdę wściekła.
S R
Chciałabym myśleć o Tobie jako o mojej mamie, Dori, ale nie mogę, bo za każdym razem, kiedy próbuję, zaczynam płakać. Kiedyś powiedziałaś mi, jak bardzo pragnęłaś mieć córkę. Wiem, że mogłabym nią być dla Ciebie. Twoja prawie córka – Melissa
Dori poczuła, jak jej oczy wypełniają się łzami. Włożyła list z powrotem do koperty. Czuła się bezsilna. Nic nie mogła zrobić, żeby pomóc tej nieszczęśliwej dziewczynce. Ale przecież nikogo nie mogła winić prócz siebie. Gavin ostrzegał ją, żeby się w nim nie zakochiwała. Ale problem polegał na tym, że nie ostrzegł jej przed miłością do jego córki, a Dori naprawdę pokochała Melissę. Gavin Parker wykręcił się sianem i następnym razem, kiedy go spotka... jeżeli w ogóle do tego dojdzie... powie mu to prosto w oczy. Niech się złości. A teraz zamierza odpowiedzieć na list Melissy. Może za kilka miesięcy, kiedy już opadną emocje, odwiedzi Melissę w szkole i spędzą razem chociaż jeden dzień.
186
Dori zatrzymała wzrok na wesoło przystrojonej choince. To miały być najszczęśliwsze dni w roku. Ale niestety nie były. Ani dla Danny'ego, ani dla niej. Nie tego roku. Pluszowy lew, którego Gavin wygrał dla niej na strzelnicy, siedział obok telewizora i Dori nie mogła się powstrzymać przed sięgnięciem po niego. Wstała i przytuliła go mocno do piersi. Kiedy jej emocje nieco opadły, wyjęła papeterię i napisała list do Melissy. Gdy skończyła, poczuła się spokojniejsza i nawet trochę się pocieszyła. Późno w nocy, kiedy Danny był już w łóżku, przeczytała ten list ponownie, żeby się upewnić, czy napisała wszystko, co chciała przekazać dziewczynce. Ale niestety, żaden list nie był w stanie oddać w pełni miłości, która przepełniała jej serce. Najdroższa Melisso!
S R
Dziękuję Ci za Twój piękny list. Kiedy go przeczytałam, naprawdę poczułam się lepiej. Wiem, że nie powiedziałaś ojcu o pokazie mody, a więc proszę, nie myśl sobie, że Cię o to obwiniam.
Zamierzam poprosić Cię o coś, czego nie jestem w stanie do końca Ci wytłumaczyć. Boję się, że nie zrozumiesz, dlaczego o to proszę. To ważne, żebyś nie złościła się na swojego ojca. On potrzebuje Cię teraz bardziej niż zwykle. On Cię kocha, Melisso, bardzo Cię kocha i nigdy nie możesz w to wątpić. Mnie także na nim zależy, ale Ty musisz kochać go za nas obie. Bądź dla niego cierpliwa. Po świętach, jeżeli wszystko będzie w porządku, odwiedzę Cię i spędzimy razem cały dzień. Ale teraz ucz się pilnie i nie przestawaj szyć. Z pewnością masz do tego talent... szczególnie do wykańczania krawędzi! Zawsze będziesz zajmować w moim sercu specjalne miejsce, Melisso, i chociaż nie mogę być Twoją matką, pozwól mi być Twoją przyjaciółką. Kochająca – Dori 187
Dori była zadowolona, że grudzień to taki miesiąc, który wymaga bycia w ciągłym ruchu. Gdyby nie miała co robić, z pewnością poddałaby się zgorzknieniu. Każdego wieczoru odbywało się jakieś spotkanie, na które musiała pójść razem z Dannym. Ale chociaż spędzała czas z rodziną i przyjaciółmi, nigdy nie czuła się bardziej samotna niż teraz. Zdawało jej się, że coś w niej umarło. Jej serce milczało. Oddała je Gavinowi. A teraz zapadło się w otchłań apatii i rezygnacji. Po tym, jak Gavin wpadł w panikę i uciekł przed jej miłością, Dori sądziła, że jakoś się pozbiera i zacznie od początku w miejscu, w którym ją zostawił. Ale niestety okazało się, że musi upłynąć wiele czasu, zanim
S R
odzyska spokój i równowagę. Ale w końcu dojdzie do siebie, a to było najważniejsze.
Na dwa dni przed świętami siedzieli z Dannym przy stole i jedli obiad. Danny grzebał łyżką w tłuczonych ziemniakach. Nagle odchrząknął, najwyraźniej szykując się do jakiejś przemowy.
– Mamo, czy wiesz, że dzisiaj jest wigilia Wigilii? Dori odłożyła widelec. – Wiem.
– A skoro już tak niewiele czasu dzieli nas od świąt i w ogóle, pomyślałem sobie, że może to będzie w porządku, jeśli otworzę jeden ze swoich prezentów. – Nie przed świątecznym porankiem. Oczekiwanie to połowa zabawy. – Ojej, mamo. Nienawidzę tego. Tylko jeden. Proszę. Stanowcze spojrzenie uciszyło jego błagania i chłopiec skoncentrował się na krojeniu kotleta. – Czy w tym roku znów spędzimy święta u babci i dziadka?
188
Robili tak każdego roku. Dori zastanawiała się, po co Danny ją o to pyta, skoro zna odpowiedź. – Tak, podobnie jak w zeszłym roku, i dwa lata temu, i jeszcze dawniej... – Tak, rozumiem – mruknął, sięgając po szklankę mleka. – Czy sądzisz, że jeszcze kiedykolwiek zobaczymy Melissę i pana Parkera? – Nie wiem. – Poczuła, że jej serce wypełnia się smutkiem, ale jakoś zdołała się uśmiechnąć. Miała nadzieję. Przez cały czas. Ale nie mogła powiedzieć tego Danny'emu. – A dlaczego pytasz? – Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Po prostu wydaje mi się to niesprawiedliwe. – Wiem. Mnie też.
S R
Danny odepchnął prawie pełny talerz.
– Nie jestem głodny. Czy mogę wstać, mamo?
– Możesz – mruknęła, także odkładając sztućce. Danny zaniósł naczynia do zlewozmywaka i spojrzał na Dori.
– Musisz jutro iść do pracy?
– Tylko z rana. Jeżeli chcesz, możesz zostać sam w domu. – Danny był na tyle duży, że mógł spędzić sam kilka godzin w ciągu dnia. Zazwyczaj wolał być z kimś, ale w Wigilię zwykle spał długo, a potem mógł oglądać telewizję do czasu jej powrotu około południa. – Naprawdę mogę? – uśmiechnął się wesoło. – Będę grzeczny i nikogo nie wpuszczę. – Wiem. Następnego ranka Dori jednak trochę się niepokoiła. Dwa razy dzwoniła do domu z biura. Danny zapewniał ją, że wszystko jest w porządku 189
prócz tego, że ciągle musi wisieć na telefonie. Babcia dzwoniła już trzy razy... Dori nie odezwała się więcej, ale jak tylko wyszła z biura, popędziła do domu w rekordowym tempie. Czuła, że popełniła błąd, zostawiając synka samego w domu. Nie był na to gotowy. Prawda, czasami po szkole był przez jakiś czas sam, ale dziś ten czas znacznie się przeciągnął. Drzwi garażowe były otwarte i Dori z westchnieniem ulgi wjechała do środka. – Danny! – zawołała lekko zadyszana. – Wróciłam. Jak było? – Powiesiła torebkę w hallu, weszła do salonu i zamarła.
S R
Serce podeszło jej do gardła. Gavin siedział na sofie. W jej salonie. Ubrany w zwykłe dżinsy i sweter, patrzył na nią czarnymi oczyma. Rozejrzała się w poszukiwaniu Danny'ego i zobaczyła także Melissę siedzącą na krześle.
– Cześć, mamo – powiedział Danny, skonfundowany. – Pozwoliłem im wejść. Prawda, że dobrze zrobiłem?
– Tak, tak, oczywiście. – Usiłowała rozpiąć płaszcz, ale jej palce nagle zrobiły się takie sztywne, niezgrabne. Była taka szczęśliwa... i przerażona jednocześnie. Kolana ugięły się pod nią i opadła na fotel naprzeciwko Gavina. – To prawdziwa... – nie wiedziała, co ma powiedzieć. – ... niespodzianka – Melissa dokończyła za nią. – Tak. – Przynieśli gwiazdkowe prezenty – wyjaśnił Danny, wskazując na ubrane drzewko, pod którym leżały kolorowe paczki. – Och. – Dori nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę. Obawiała się, że zaraz się obudzi i wszystko okaże się snem. – Dziękujemy. Nasze prezenty dla was są w pokoju obok. 190
Gavin uśmiechnął się przelotnie. – Naprawdę byłaś taka pewna? – Nie, nie byłam pewna. Ale miałam nadzieję. Popatrzyli sobie w oczy. – Melisso, może pójdziecie do pokoju Danny'ego i zagracie w jakąś grę, a ja porozmawiam z Dori? – Nie zostawię mamy – odezwał się Danny. Poderwał się ze swojego miejsca i siadł obok matki. Dori popatrzyła na niego, zdumiona jego zachowaniem, czując mieszaninę dumy i niedowierzania.
S R
Melissa nie ruszyła się z miejsca, co wyraźnie zdenerwowało Gavina. – Zgadzam się z Dannym. Wszyscy powinniśmy wysłuchać tego, tato, co chcesz powiedzieć Dori. To też nasza sprawa. Tak oboje uważamy. – Glos Melissy był drżący, ale stanowczy.
Dzieci najwyraźniej podjęły decyzję już wcześniej, niezależnie od zachowania się ich rodziców.
Dori opuściła głowę, żeby Gavin nie mógł zobaczyć wyrazu jej oczu i wyczytać z nich satysfakcji.
Gavin poprawił się na sofie i przesunął dłonią po włosach, niepewny, co ma robić.
– Wiele myślałem o naszej umowie – powiedział. – Sprawy nie potoczyły się tak, jak planowałem... – Nie interesują mnie twoje umowy ani twoje plany – powiedziała Dori szczerze i natychmiast pożałowała, że mu przerwała. Znów zapadła cisza. – Dori, miałem nadzieję, że mnie wysłuchasz, zanim zaczniesz wyciągać wnioski. 191
Dori uniosła dłoń i machnęła nią niezdecydowanie. Salon nigdy jeszcze nie wydawał jej się tak mały, a Gavin tak ogromny. Czuła go każdym nerwem i pragnęła aż do bólu znaleźć się w jego ramionach. – Przepraszam. Już więcej nie będę ci przerywać. Gavin zignorował ją i zwrócił się do Danny'ego. – Czy nie wspominałeś mi kiedyś, że sporządziłeś listę wymagań, jakie musi spełniać kandydat na nowego tatę? – Tak, sporządziłem. – Czy mógłbyś ją przynieść? Danny poderwał się z fotela i poszedł do kuchni. Po chwili wrócił i wręczył listę Gavinowi.
S R
– Proszę, ale nie wiem, po co pan chce to czytać. Przecież pan wie, co tam jest napisane.
– Ja i tata mieliśmy naprawdę poważną rozmowę – wtrąciła Melissa – i tata źle się czuje po tym, co się stało i postanowił...
– Melissa – przerwał jej. – Myślę, że sam wolałbym o tym mówić. – Przepraszam, tato.
Dori patrzyła to na Gavina, to na Melissę. Jej dłonie były zimne i spocone, więc splotła je na kolanach. Gavin wczytywał się w listę Danny'ego.
– Nie wiedziałem, że odwalam taką dobrą robotę na etacie ojca, ale... – Tak, tato. Naprawdę jesteś niezły – znów wtrąciła Melissa. Dori, wbrew sobie, uśmiechnęła się do dziewczynki. – Melisso, proszę – szepnął Gavin i znów przygładził włosy. – Dori. Wiem, że nie zasługuję na kogoś takiego jak ty, ale muszę cię zapytać. Czy wyjdziesz za mnie?
192
Słowa spłynęły po niej niczym ciepły, wiosenny deszcz. Zamknęła oczy, żeby się nie rozpłakać. – Czy... czy chcesz mi powiedzieć, że mnie kochasz? – szepnęła słabym głosem. – Tak – odparł krótko. – Ale naprawdę... nie ze względu na dzieci? – Wiedziała, że Melissa ma ogromny wpływ na ojca. Od samego początku Danny i Melissa usiłowali nimi manipulować. – Chcę się z tobą ożenić, bo przekonałem się, że nie mogę bez ciebie żyć – odparł po prostu.
S R
– A więc tak, wyjdę za ciebie. – Dori także postanowiła być konkretna. – To dobrze. Ustalmy datę. Im szybciej, tym lepiej. Jeżeli Gavin natychmiast jej nie przytuli, to ona zawstydzi ich oboje i po prostu pierwsza się na niego rzuci.
– Bardzo mi przykro, panie Parker, ale nie może się pan ożenić z moją mamą – oznajmił Danny z godnością właściwą najwyższej instancji. – Co? – Dori i Gavin wykrzyknęli jednocześnie.
– Jeżeli przeczytał pan uważnie moją listę wymagań, z pewnością zauważył pan ostatni punkt. Gavin spojrzał na kartkę.
– To przez pana moja mama płakała, panie Parker. I znowu może pan doprowadzić ją do łez. – Wiem o tym, Danny, i bardzo żałuję, że ją skrzywdziłem. Jeżeli oboje zdecydujecie się dać mi drugą szansę, obiecuję, że to naprawię. Danny gruntownie rozważył jego słowa. – A więc nie będzie już więcej przez pana płakać? Gavin zmarszczył brwi i w milczeniu popatrzył na chłopca. Dori poczuła nagle, jak bardzo 193
kocha ich obu – swojego syna i tego mężczyznę, który wkrótce zostanie jej mężem. – Mam nadzieję, że już nigdy nie sprawię twojej mamie bólu – szepnął Gavin. – Ale nie mogę obiecać, że nigdy nie zapłacze. – Mamo. – Danny spojrzał na nią. – Co o tym myślisz? A jeśli znów będziesz płakać? – Danny, przestań! – Melissa nie wytrzymała. – Przecież od tak dawna oboje właśnie tego chcemy! Nie psuj wszystkiego. Danny jednak nie spuszczał wzroku z matki.
S R
– No i co powiesz, mamo? Na pewno chcesz pana Parkera na męża? Dori spojrzała na Gavina i jej serce aż podskoczyło z radości na widok zakłopotania i lęku wyraźnie malujących się na jego twarzy. – Tak, właśnie tego pana chcę na męża.
Gavin i Dori wstali jednocześnie i padli sobie w ramiona w spontanicznym wybuchu radości i szczęścia. Gavin objął ją mocno i jego usta poszukały jej warg. Z westchnieniem pełnym tęsknoty Dori oddała pocałunek, roztapiając się w jego uścisku. Wiedziała, jak trudno mu było przyjść do niej i wyznać jej miłość, więc tym bardziej była mu za to wdzięczna.
Zarzuciła mu dłonie na kark i przywarła do niego mocno. Ledwie zdawała sobie sprawę z obecności dzieci. Dopiero teraz zauważyła, że Danny coś głośno szepcze do ucha dziewczynki. Usłyszała, jak namawia ją do wyjścia z pokoju, żeby już dłużej nie oglądać „tych głupich ckliwości", jak się wyraził. Melissa widocznie go posłuchała, bo już za sekundę dzieci nie było w pokoju. 194
Gavin jedną ręką objął ją jeszcze mocniej, a drugą przesunął wzdłuż jej pleców. – Tak bardzo za tobą tęskniłem – wyszeptał chrapliwie i znów ją mocno i długo całował, jakby nie mógł się nią nasycić. Wreszcie puścił ją, odsunął się od niej lekko i przeciągle westchnął. – Och, Gavin, dlaczego musiałam czekać tak długo? – szepnęła Dori i rozpłakała się. Ale tym razem nie były to łzy żalu, ale prawdziwe łzy szczęścia. – Wiesz, że nie miałem zamiaru poważnie się angażować w żaden związek. Myślałem, że z łatwością o tobie zapomnę. Ale się myliłem. W
S R
całym moim życiu nie było kobiety, która tak jak ty opanowałaby moje myśli. Kiedy wreszcie wyszedłem na słońce, nie chciałem już wrócić do cienia. – Gavin zanurzył twarz w jej włosach. – Próbowałem. Po doświadczeniach z Deirdre nie chciałem pozwolić, żeby nawet najlepsza na świecie kobieta miała nade mną jakąkolwiek władzę.
– Wiem. Od początku wiedziałam, że bronisz się przed uczuciem z powodu traumatycznych przeżyć w pierwszym małżeństwie. Potrząsnął głową.
– Jak to możliwe, że znasz mnie tak dobrze?
– Sądzę, że to dlatego, że tak mocno cię kocham. – Wszystko działo się tak, jak przewidziałaś. Nieważne, kogo całowałem, zawsze czułem tylko twoje usta. Kiedy obejmowałem inną kobietę, czułem, że coś jest nie tak. I pragnąłem tylko ciebie. Byłaś obecna na każdej mojej randce. Każdą kobietę porównywałem z tobą. Zawsze okazywałaś się lepsza, nawet od tych młodziutkich blondynek... Nie umiałem
zapomnieć
tego,
że
ty pierwsza
wyznałaś
mi
miłość.
Zaimponowałaś mi swoją odwagą, bo nie obawiałaś się odrzucenia, 195
upokorzenia... Tylko ciągle zastanawiałem się, czy na pewno jesteś szczera ze mną... Nie mogłem uwierzyć w to, że naprawdę mnie pokochałaś... – Och, Gavin – obsypała jego twarz drobnymi pocałunkami. Całowała jego oczy, nos, brodę i w końcu nienasycone usta. Doskonale wiedziała, że ta lekcja nie była dla niego łatwa. Jego silna wola wraz z analitycznym umysłem musiały stoczyć walkę z sercem, aby wreszcie mógł poddać się uczuciu do kobiety. Ale teraz odkrył nowy rodzaj wolności... wzajemną miłość. Wreszcie zrozumiał i wiedziała, że teraz będzie ją kochał na zawsze. Delikatnie otarł łzę z jej policzka. – A najgorzej było tego dnia, kiedy przez przypadek zobaczyłem cię w
S R
samochodzie z Dannym. Tak się śmiałaś, jakbyś nie miała żadnych zmartwień. Zobaczyłem cię i poczułem taki ból, że nawet nie jestem w stanie tego opisać. Zupełnie poplątałaś moje życie. Do niczego się nie nadawałem. A ty, tak po prostu siedziałaś w samochodzie z Dannym i zaśmiewałaś się do łez.
– To nieprawda – zaprzeczyła. – W głębi duszy usychałam z tęsknoty za tobą.
– No to wreszcie masz mnie całego. Tak długo, jak tylko zechcesz. – Kocham cię – szepnęła Dori, kładąc drżącą dłoń na policzku Gavina. – Kocham cię na zawsze.
Gavin delikatnie ujął jej twarz w dłonie, jakby tulił w dłoniach swój największy skarb. Popatrzył jej w oczy i lekko dotknął ustami jej warg. To był najczulszy pocałunek, na jaki kiedykolwiek w życiu się zdobył. – Mówiłem ci, że to zadziała – szepnął Danny. – Od początku to wiedziałam – zgodziła się Melissa. – To było oczywiste już pierwszego dnia, kiedy poszliśmy na tamtą wystawę. Świetnie do siebie pasowali. 196
– Tak, twój plan znakomicie się udał. – Ale to jeszcze nie koniec – ściszyła głos, jakby powierzała mu wielki sekret. – Ale przecież biorą ślub – oburzył się Danny. – Czego więcej chcieć? Melissa jęknęła. – Danny, weź się i zastanów. Czwórka to taka nudna parzysta liczba. Za rok powinno być pięć. – Czego pięć? – Pięć osób w naszej rodzinie. Teraz musimy ich przekonać, że
S R
powinni zdecydować się na dziecko.
– Doskonały pomysł – ucieszył się Danny. – Super. Chciałbym mieć braciszka.
– Nie. Najpierw dziewczynka. Muszę jak najszybciej mieć siostrzyczkę. Dopiero drugie dziecko może być chłopcem. Dla ciebie, dobra?
– Wolałbym najpierw chłopca.
– No, może, zobaczymy – zgodziła się Melissa, gotowa się poświęcić.
197