CAŁA PRAWDA O NAJSŁYNNIEJSZYCH O OKRYTYCH NIESŁAWĄ) WYSKOKACH NAJWIĘKSZYCH GWIAZD ROCKA GARY GRAFFI DANIEL DURCHHOLZ Naszym rodzicom, świętej pamięci ...
32 downloads
72 Views
11MB Size
CAŁA PRAWDA O NAJSŁYNNIEJSZYCH O OKRYTYCH NIESŁAWĄ) WYSKOKACH NAJWIĘKSZYCH GWIAZD ROCKA GARY GRAFFI DANIEL DURCHHOLZ
Naszym rodzicom, świętej pamięci Ruthe i Miltonowi Graffom oraz Ericowi Durchholzowi, a także Annie Durchholz, która jest nadal z nami. Żadne z nich prawdopodobnie nie chciałoby być kojarzone z większością opowiedzianych tu historii ani nawet z samym tytułem tej książki, ale i tak bardzo ich kochamy.
Tytuł oryginału: Rock'n 'Roll Myths. The True Stories Behind the Most Infamous Legends
ZDJĘCIA, str. 1: The Beatles, Rolls Press/Popperfoto; Lady Gaga, Scott Gries; Michael Jackson,
This translation published by arrangement with Quayside Publishing Group.
Ron Galella/Wirelmage; Gene Simmons, Paul Bergen/Redferns;
First published in 2012 by Voyageur Press, an imprint of MBI Publishing Company, 400 First Avenue North, Suitę 300, Minneapolis, MN 55401 USA
Kurt Cobain, Michel Linssen/
© 2012 Voyageur Press
Vicious, Daily Express/Hulton
Redferns; Keith Richards, Keystone France/Gamma Keystone; Sid Archlve; Rod Stewart, Richard E.
Informacje przedstawione w niniejszej książce pochodzą z wiarygodnych źródeł i, o ile nam wiadomo, są autentyczne. Wszelkie rekomendacje poczynione przez autorów są natury czysto subiektywnej i ani autorzy, ani wydawca nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności w przypadku rozbieżności opinii na temat poruszonych kwestii.
Aaron/Redferns; Ozzy Osbourne, Time & Life Pictures; The White Stripes, Dimitri Hakke/Redferns; Stevie Nicks, Fin Costello/Redferns; Alice Cooper, Gijsbert Hanekroot/ Redferns; Jim m y Page, M ick Gold/
Zdajemy sobie sprawę z tego, że niektóre użyte w tekście słowa, nazwy (w tym marek), znaki towarowe i wszelkie tego rodzaju oznaczenia chronione są prawem autorskim. W niniejszej książce wykorzystywane są one jedynie do celów informacyjnych.
Wydanie polskie: Burda Publishing Polska Sp. z o.o. Spółka Komandytowa ul. Marynarska 15, 02-674 Warszawa Dział handlowy: tel. 22 360 38 41-42 Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 360 37 77 Tłumaczenie: Jakub Bartoszewicz / Quendi Redakcja: Anna Maria Thor Korekta: erte Redaktor prowadzący: Małgorzata Zemsta Redaktor techniczny: Mariusz Teler Skład i łamanie: IT WORKS, Warszawa Drukowano w Chinach Copyright for Polish edition © 2014 Burda Publishing Polska Sp. z o.o. Sp. Komandytowa. Ali rights reserved. ISBN: 978-83-7778-678-9 Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych - również częściowe - tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich. www.burdaksiazki.pl
Redferns, wszystko Getty Images. Marilyn Manson, TDC Photography/ Shutterstock.com.
CAŁA PRAWDA O NAJSŁYNNIEJSZYCH fl OKRYTYCH NIESŁAWĄ) WYSKOKACH NAJWIĘKSZYCH GWIAZD ROCKA GARY GRAFF1 DANIEL DURCHHOLZ
Burda
SPIS TREŚCI 6
W STĘP
I WANT YOUR SEX
a b y ż y c iu n a d a ć smaczek...
17 . Czy John Lennon i Brian Epstein naprawdę...
THE DEVIL INSIOE
no w ie cie ...?.............................................................78 c z y li
c y ro g ra fy i
n a z iś c i
1. Czy Robert Johnson sprzedat duszę na rozstajach dróg?.................................................. 10 2. Czy Zeppelini podpisali cyrograf?............................ 14
3. W jakich okolicznościach Sabaci przywdziali czerń ?.................................................... 18 4. KISS: Szatański skrótowiec
czy boskie natchnienie?........................................... 20 5. Czy muzycy ze Slayera czującoś do Fiihrera? . . . 22 6. Czy Marilyn Manson ma konszachty z Lucyferem?.............................................................24
LIVE AND LET DIE
a k t o u m a r ł,
t e n n ie ż y j e
7. Alice Cooper mordercą drobiu?.............................. 28
8 . Jak zginął Brian Jo n e s ? .........................................32 9. Czy Paul McCartney zginął
(na chwilę) w 1969 ro k u ? .....................................40 10. Kto i dlaczego spalił zwłoki Grama Parsonsa?.. . . 44 11. Czy to zbrodnia rozbrzmiewa w Love Rollercoasteń............................................. 50 12. Co mama Sida Viciousa zrobiła z jego prochami (tymi po krem acji)?.................................................. 54 13. Czy Bobby McFerrin odebrał sobie życie?.............58 14. Czy Johnny Thunders przedawkował sam, czy z czyjąś pomocą?................................................60 15. Kto zabił Kurta Cobaina?........................................... 64 16. Poszukiwany żywy lub m a rtw y .............................. 72
18. Co Zeppelini złapali w Seattle?.................................82 19. Czy John Paul Jones wziąt transwestytę za chętną fan kę ?...................................................... 86 20. Czy Mick Jagger i David Bowie spędzili
razem noc?.................................................................88 2 1 . Czy Donna Summer zrobiła sobie dobrze
w studiu?...................................................................92 22. Czy Sting poznał sekret seksualnego maratonu?.. 96 23. Czy Ciara była kiedyś chłopcem?.......................... 100 24. Lady Gaga? A może Lord Gaga?.............................104
I DONT LIKE THE DRUGS BUT THE DRUGS LIKE ME t e ż bym c h c i a ł z ł o t y s t r z a ł 25. Puff, the Magie Dragon. Ile tytułowy „dragon" miał wspólnego z dragami?................................... 110 26. Czy Beatlesi upalili się w pałacu Buckingham?. . . 1 1 4 27. Czy George Jones naprawdę zajechał kosiarką
pod monopolowy?.................................................. 118 28. Czy Jimi Hendrix nasączał swoją opaskę
na głowę LSD?.........................................................122 29. Czy Lucy in the Sky with Diamonds Beatlesów
opowiada o LSD ?.................................................... 124 30. Co Jerry Garcia chował w swoich gitarach? . . . 128 3 1. Czy A Horse with No Name zespołu America
opowiada o heroinie?..............................................132 32. Czy Stevie Nicks brała kokainę drugą stroną?... 136
33. Czy Willie Nelson naprawdę spalił się w Białym Domu?.................................................... 140
i n A FAMILY AFFAIR
ACROSS THE UNIVERSE
w sz y stk o z o s t a je w r o d z in ie
o k t ó r e z a p o m n ie l iś c i e z a p y t a ć
34. Czy Frank Zappa byt synem majstra
z programu dla dzieci?........................................... 146 35. Kto sptodzit Weird Ala Yankovica?
Proszę się natychmiast
przyznać...................... 150
36. Dlaczego The White Stripes podawali się
za rodzeństwo?...................................................... 152 37. Czy Keith Richards naprawdę wciągnął
prochy ojca zmieszane z kokainą?........................ 156
c z y l i in n e m ity ,
48. Ile tak naprawdę odsiedział Johnny Cash?........ 198 49. Charles Manson w „podróbce The Beatles"? . . . 202 50. Czy Clark Griswold bębnił w Steely Dan?...........204 5 1. Motocyklowy koszmar Boba Dylana......................206 52. Skąd wzięto się imię córki Grace S lic k ? .............210
53. Kiedy Vince stał się A lice ? .....................................214 54. Czy Czarnoksiężnik z Krainy Oz objawił
Floydom jakiejś ukryte prawdy?............................ 218 55. Czy Keith Moon naprawdę zwodował
EAT ro THE BEAr o
g u s t a c h s i ę n ie d y s k u tu je
38. Czy Mick Jagger wyjadt baton
z Mariannę Faithfull?............................................. 162 39. Czy Cass Elliot zadtawita się na śmierć
kanapką z szynką?..................................................166 40. Czy Frank Zappa pomylił scenę z toaletą,
a toaletę z barem szybkiej obsługi?......................170 4 1. Ozzy Osbourne woli skrzydełka czy nóżki?........ 172 42. Co ma Van Halen do brązowych m & rn só w ?... 174
DOdOR, DOCTOR, GIMME THE NEWS - tc
s ię leczy...
43. Czy Keith Richards naprawdę zafundował
sobie „wymianę oleju"?......................................... 180 44. Czy język Gene'a Simmonsa należał
wcześniej do krow y?..............................................184 45. Czy to prawda, że Rod Stewart miał żołądek
pełen... Nie przejdzie nam to przez gardło.........186 46. Mistrzowskie manipulacje Michaela......................188 47. Żeberka Marilyna M ansona...................................192
rolls-royce'a?.......................................................... 222 56. Czy członkowie KISS dosłownie
„włożyli siebie" w swój kom iks?.......................... 226 57. Czy Jamie Starrto alter ego Prince'a?................. 230 P O D Z IĘ K O W A N IA ..............................................................234 O A U TO R A CH ........................................................................235 Ź R Ó D Ł A ................................................................................. 236 SKO RO W IDZ..........................................................................238
W
1958 roku filadelfijski kwartet Danny & the Juniors śpiewał, że rock and roli jest wieczny i nigdy nas nie opuści.
Choć rock dopiero raczkował, to już wtedy, co wyczuli Juniorsi, dobrze się zapowiadał.
Z perspektywy czasu można chyba przyznać, że muzycy się nie mylili - rock dorósł razem z nami, ale wypadałoby jednak wspomnieć, że wyrósł na strasznego łgarza. W rockowych i popowych piosenkach kryje się wiele głębokich prawd - wystarczy po słuchać Chucka Berryego, Boba Dylana albo Jamesa Browna... Beatlesów, Rolling Stonesów i grupy Sly & the Family Stone... Brucea Springsteena, U2, Pearl Jamu... Lista już robi się za długa, a to dopiero początek. Dobre piosenki rockowe przekazują prawdę o życiu. Ich twórcy są szczerzy, nierzadko dobitni, a niektórzy otarli się o prawdziwą mądrość, nie zapominajmy jednak, że rock and roli to też styl życia, który odruchowo kojarzymy z najróżniejszymi wybrykami, kultem jed nostki i autodestrukcyjnymi zapędami twórców. Rock and roli to osobny świat, to nie tylko piosenki w radiu i empetrójki grające w naszych słuchawkach - jest dynamicznie zmieniają cym się wytworem kultury, który jednoczy pokolenia pod sztandarami wspólnych przemy śleń, odczuć i filozofii. Przed jego nastaniem kulturze popularnej brakowało ciągłości. Innymi słowy: rock jest wielki, a wszystko, co wielkie, obrasta mitami. W oczach fa nów muzycy zmieniają się w legendy. Plotki, które na ich temat krążą, z każdym opowie dzeniem coraz bardziej oddalają się od prawdy. Od wierutnych kłamstw i złośliwych po mówień po powtarzane z zachwytem, podkoloryzowane peany - wszystkie plotki i mity zaczynają po pewnym czasie żyć własnym życiem. Niektóre mają w sobie ziarno prawdy, zostały jednak ubarwione, bo komuś wydawały się nie dość prowokacyjne. Inne, choć już dawno się z nimi rozprawiono, trwają w zbiorowej świadomości, gdzieś pomiędzy bajkami a pobożnymi życzeniami. Znajdą się ludzie, którzy naprawdę wierzą, że Robert Johnson i Zeppelini podpisali cy rografy, Rod Stewart struł się sporą porcją spermy, Lady Gaga i Ciara były kiedyś (lub na dal częściowo są) mężczyznami, a Paul McCartney zginął przed laty i ten starszy gość, który do dziś gra i komponuje, to sobowtór, który zajął miejsce Beatlesa w 1967 roku. Albo w 1968. Albo w 1969 - zależy, kogo się pyta. Choć część historii, które przeczytacie w M itach R ock an d Roiła, to nieżyczliwe, mało duszne plotki i pomówienia, większość z nich ludzie do dziś opowiadają sobie ze śmiechem lub podziwem. Niezależnie od tego, czy są prawdziwe, czy nie, kilka z nich utarło nosa roz bestwionym, zapatrzonym w siebie gwiazdom i pokazało fanom, że ich idole to też ludzie z krwi i kości. Każdy, kto chce zdobyć sławę - muzyk, aktor, polityk i sportowiec - musi nauczyć się dystansu i śmiać się z samego siebie. Zycie celebryty przypomina cyrk z masą rozmaitych atrakcji. Opowieści o tantrycznych seksualnych maratonach Stinga najbardziej C
bawią samego zainteresowanego (s)eks-Policjanta, a Mariannę Faithfull zawsze z zaskaku jącym spokojem, wdziękiem i humorem odnosi się (głównie przewraca oczami) do nieszcze gólnie pochlebnej historyjki o batoniku. Pięćdziesiąt siedem zebranych w M itach R ock a n d R oiła opowieści dotyczy wielu różnych wykonawców i tematów - w tym narodzin i śmierci, seksu i morderstw, narko tyków i alkoholu. Oczywiście rockandrollowych legend są całe setki, wiele musieliśmy więc odrzucić. Przy wyborze postanowiliśmy się kierować czterema podstawowymi kry teriami. Zadaliśmy sobie pytania: „Jak daleko sięga zła sława naszych bohaterów?”, „Jak bardzo sensacyjne były ich wybryki?”, „Jak silny wpływ wywarły one na popkulturę i jak mocno utrwaliły się w zbiorowej świadomości?” Staraliśmy się również, by jak najwię cej historii, które wybraliśmy, zasługiwało na miano rockowego mitu. Większość z nich to więc ewidentne wymysły, kłamstwa, które powtarzano tak często, że zdążyły zapuścić korzenie i, choć dawno je obalono, do dziś regularnie powracają i wiele osób nadal uwa ża je za prawdę. Te osnute na kanwie prawdziwych wydarzeń, na przykład historia ogni stego końca Grama Parsonsa, ichtioerotyczna przygoda Zeppelinów czy wyskok Keitha Richardsa, który prochy swojego ojca wciągnął razem z, nomem omen, prochami, powta rzano z kolei tak często, zwykle w nieco ubarwionej postaci, że mitologiczna nadbudowa zupełnie zasłoniła fundament faktu i ludziom łatwiej dziś uwierzyć w ich zmyślone ele menty niż w te prawdziwe. Do zbierania materiałów podeszliśmy bardzo rzetelnie. Staraliśmy się skontaktować ze wszystkimi żyjącymi bohaterami wybranych przez nas mitów i pytaliśmy o ich wersje wydarzeń, a historie muzyków, których nie ma już wśród nas, zgłębialiśmy w rozmaitych źródłach, próbując odpowiedzieć na pytanie: „Jak narodziły się ich legendy i co sprawiło, że dotarły one do tak szerokiej rzeszy odbiorców?”. Wiele zagadek pozostaje bez odpowie dzi. Nie mamy pewności co do tego, czy John Lennon i Brian Epstein się ze sobą przespa li, nie wiemy, czy Brian Jones został zamordowany, a Rod Stewart do dziś nie ma pojęcia, skąd wzięła się plotka o nim i jurnych marynarzach (my też tego nie wiemy). Te najbar dziej tajemnicze mity najmocniej jednak pociągają i pod wieloma względami najbardziej nas bawią. Zapraszamy do świata rockandrollowych legend, gdzie nic nie jest tym, czym się wyda je, a już na pewno nic nie jest normalne. Parafrazując słowa filozofa, co was nie zszokuje i nie zniesmaczy, to rozbawi was do lez. To w końcu rock and roli (plus szczypta innych gatunków) - czego tu nie lubić? Garv Graff i Daniel Durchholz
czyli c y r o g r a f y
naziści
RO ZD ZIA Ł
luesman Robert Johnson byl za życia właściwie nieznany. Sławę zdobył dopiero po
B
śmierci, jego dorobek pomógł bowiem ukształtować styl wielu muzyków rockowych.
Stonesi nagrali cover jego Lorę iii Vain, który w 1969 roku pojawił się na ich klasycznym już albumie Let It Bleed. Rok wcześniej Cream z Claptonem w składzie wydało album Wheels on Fire, a na nim swoją wersję Cross Road Blues - Crossroads. Utwory Johnsona takie jak Dust My Broom czy Sweet Home Chicago doczekały się setek, jeśli nie tysięcy coverów, i z czasem stały się bluesowymi i blues-rockowymi standardami. Aż do 1961 roku, kiedy to ukazał się album King uf the Delta Blues Singers, muzyka Johnsona pozostawała mało znana i niedostępna. Można zaryzykować stwierdzenie, że zo stała wręcz zapomniana, choć jego legenda trwała, powtarzana przez muzyków, którzy zna li go osobiście - Sona Housea, Johnnyego Shinesa, Henry ego Townsenda i Roberta Juniora Lockwooda. Kilkadziesiąt lat później, w 1990 roku, czyli ponad pół wieku po tajemniczej śmier ci Johnsona, muzyk zyskał status gwiazdy rocka. Antologiczna składanka jego utworów, The Complete Recordings, sprzedała się w ponad pięciuset tysiącach egzemplarzy i zdobyła na grodę Grammy. Z tego okresu pochodzi pewna fantastyczna anegdotka. Zachęcony wynika mi sprzedaży i podekscytowany zdobyciem Grammy pracownik Columbia Records stwierdził podczas spotkania władz wytwórni, że dobrze sprzedającą się składankę należałoby dodatkowo rozpromować, miała bowiem spory potencjał i mogła przynieść Columbii znacznie większe do Okładka pośmiertnego longplaya Roberta Johnsona z 1961 roku. Brzmienie tej płyty zainspirowało tysiące wykonawców. I/o ya g eu r P r e s s C o llectio n
chody. Nie dałoby się zadzwonić do tego całego Johnsona i umówić z nim na kilka wywiadów? Niestety nie było to możliwe. Jego muzyka musiała mówić sama za siebie. Tak było zresz tą zawsze. Zycie żadnego innego liczącego się bluesmana, a w zasadzie żadnego innego mu zyka. nie jest do tego stopnia owiane tajemnicą, co dwadzieścia siedem lat, które Johnson spędził, wędrując po ziemskim padole. O jego życiu wiadomo niewiele, a dostępne informa cje pełne są sprzeczności i w dużej mierze oparte na dociekaniach i przypuszczeniach. Jego
m
THESAURUS OF CLASSłC JAZZ C O L U M B IA
^^łuch ając nagrań Johnsona, można odnieść wra żenie, że jednocześnie uciekał on przed diabłem i biegł prosto do piekła. Według legendy duszę sprzedał na rozstajach wspomnianych w tytule Cross Road Blues i, choć w samej piosence brak jakiejkolwiek wzmianki o cyrografie, Johnson błaga w niej Boga o przebaczenie. Najwyraźniej bezskutecznie, już w drugiej zwrotce śpiewa bowiem płacz liwie „poor Bob is sinkin' down" (biedny Bob zapada się pod ziemię). Trudno powiedzieć, czy to piosenka, czy opowieść ku przestrodze.
muzyczny dorobek, choć skromny, bo liczący sobie łącznie czterdzieści dwa nagrania, w tym różne wersje tych samych utworów, wywarł niemożliwy do przecenienia wpływ na rozwój XX-wiecznej muzyki. Jego oszałamiająca technika gry na gitarze, rzewny, ujmujący wokal i teksty, które sprawiały wrażenie, jakby zawsze przed kimś lub przed czymś uciekał (przed przeszłością, przed zazdrosną kochanką lub jej mężem, a może wręcz przed samym diabłem) zapisały się w historii bluesa, ale sam człowiek - Robert Johnson - pozostaje niewiadomą. Nieznane są dokładne okoliczności jego śmierci ani nawet miejsce jego spoczynku. Od zarania dziejów, ilekroć ludzie nie potrafili znaleźć zdroworozsądkowego wytłu maczenia dla jakiegoś zjawiska lub wydarzenia, zrównywali niezrozumiałe z nadprzyro dzonym. Historia Johnsona to mit z prawdziwego zdarzenia, wiele osób utrzymywało bo wiem, że młody bluesman swój talent zawdzięczał sile nieczystej. Robert był nieślubnym synem Noaha Johnsona i Julii Major Dodds, która wcześniej urodziła dziesięcioro dzieci swojemu pierwszemu mężowi Charlesowi Doddsowi. Ojczym miał młodego Roberta za bezwartościowego obiboka, chłopak nie chciał bowiem „stawać rano za mułem i orać pola”. Son House zapamiętał go jako „małego chłopca, który kręcił się w okolicy”, ilekroć on, Charley Patton i Willie Brown grali koncerty. Podczas przerw muzycy pozwalali Johnsonowi grać na swoich gitarach. „W życiu nie słyszeliście takiego paskudnego hałasu - wspominał House. - Aż się ludzie denerwowali od tego jego rzępolenia”. Johnson zniknął na pewien czas, a kiedy wrócił, usiadł z gitarą i zaczął grać, starzy wy jadacze zdejmowali z głów kapelusze i patrzyli z niedowierzaniem. „Do licha - zaklinał się House. - Ten chłopak był dobry. Naprawdę dobry. Kiedy skończył grać, spojrzeliśmy po sobie i każdy gapił się na niego z rozdziawioną gębą. Powiedziałem wtedy: «Ale się chłopak szybko wyrobił!»”. Po występie Johnsona w Fryes Point w stanie Missisipi ojciec chicagowskiego bluesa Muddy Waters powie dział magazynowi „New Musical Express”: „Wsiadłem do auta i odjechałem stamtąd. To był niebezpieczny facet [...] ależ on sobie radził z tą gitarą [...] to było dla mnie zbyt wiele”. Bonnie Raitt, która uczyła się bluesa od Sona Housea i innych muzyków z czasów Johnsona, opowiada: „Kiedy rozmowa schodziła na Johnsona, mil kli i kręcili głowami. Wydaje mi się, że wierzyli w opowieść o nim i o diable. Trudno powiedzieć, co zdarzyło się naprawdę, a co z czasem przerodziło się z plotki w romantyczną legendę, ale trzeba przyznać, że Johnson miał nies
ziemski talent. Grał jak nawiedzony lub raczej jak opętany”. Johnson nie miał nigdy opinii pracowitego ani konsekwentnego, kiedy więc w niedługim czasie z marnego gitarzysty zmienił się w wirtuoza, ma-
■
ło kto gotów był uwierzyć, że nowe umiejętności zawdzięczał ćwiczeniom i ciężkiej pracy. Bluesman bywał porywczy, nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca i unikał zobowiązań, a wszystkie te cechy uwidaczniały się najle
Król bluesa z delty M issisipi uwieczniony na amerykańskim znaczku pocztowym. akva / Sh u tte rsto ck .co m
piej w jego relacjach z kobietami. Jak zauważył znany z łączenia rapu i bluesa muzyk Everlast: „Tak zwany rockandrollowy styl życia miał swój początek w legendzie Roberta Johnsona”. „Czy Robert potrafił kochać? - zastanawiał się wielokrotny towarzysz podróży Johnsona Johnny Shines. - Potrafił, ale jego kochanie przypominało wielką włóczęgę.
Tak jak podróżny przesiada się z pociągu do pociągu, tak on zmieniał ukochane”. Znaleźli się tacy, którzy twierdzili, że nagły przypływ talentu Johnson zawdzięcza! podpisaniu cyrografu. Miał on rzekomo obiecać diabłu swą nieśmiertelną duszę w zamian za umiejętność mistrzowskiej gry na gitarze. Nie mamy pewności co do tego, jak dokładnie miało wyglądać spotkanie bluesmana z Szatanem, ale według starej legendy desperat gotów zaprzedać du szę powinien udać się na rozstaje, przysiąść na skrzyżowaniu dwóch wiejskich dróg N O T L IC E N S E D F O R R A D IO B R O A D C A ST
i o północy zagrać na gitarze. Wtedy objawiała mu się ponoć wielka czarna postać, któ
P ER FEC 1
rej powinien wręczyć instrument. Postać (diabeł we własnej osobie) stroiła gitarę i od dawała ją muzykowi. W ten sposób zawierany był pakt, a człowiek w zamian za du
M ACE !N U S A - LAB EL C O FY M O ff 1036 W AMSAJCAN R
szę zyskiwał umiejętność zagrania na gitarze każdej melodii, którą sobie wymarzy. Robert Lockwood, którego matka była partnerką Johnsona w łatach 30., twier
(DaKiBl)
dził: „Nic mi nie wiadomo na temat tej sprawy ze sprzedażą duszy. Myślę, że lu dzie po prostu mu zazdrościli i próbowali wytłumaczyć sobie, dlaczego nie są rów
HELL HOUND ON MY TRAIL
nie dobrzy. To była po prostu jedna z historyjek, które wymyślili, żeby poprawić sobie
-Robert Johnson-
samopoczucie”. Kiedy niezwykłe umiejętności Johnsona już się objawiły, zaczął podróżować po Stanach. Można powiedzieć, że resztę życia spędził w drodze. Podróżował na pewno więcej niż jakikolwiek współczesny mu muzyk. Nagrywał w Teksasie w San Antonio w listopadzie 1936 i w Dallas w czerwcu 1937 roku. Na trzecią sesję nagraniową ani na słynny koncert From Spirituals to Swing w Carnegie Hall już jednak nie dotarł. Zmarł w wieku dwudziestu siedmiu lat w sierpniu 1938 roku. Niektórzy twierdzą, że otruła go zazdrosna kochanka, od której dostał butelkę whiskey z do mieszką strychniny. Inni utrzymują, że muzyka zabił jej mąż. W niektórych wersjach opowieści, zapewne ubarwionych, tuż przed śmiercią Johnson zaczął chodzić na czworakach i szczekać jak pies. Jeszcze inni są zaś zdania, że został zasztyletowany. Z całą pewnością nie zmarł jednak w łóżku. Komuś, o kogo upomina się diabeł, podobny komfort raczej nie będzie dany. Johnson umarł młodo, los nie zawsze był mu przychylny, ale muzyka, którą po sobie zo stawił, to najprawdziwszy dar dla późniejszych pokoleń. Faustowska legenda, która już za wsze będzie się wiązać z jego nazwiskiem, dopełnia portretu artysty, którego nie dałoby się odmalować samymi tylko suchymi faktami. Historyk muzyki Peter Guralnick napisał: „Robert Johnson stał się uosobieniem bluesowego mitu. Jego historia to opowieść o znęka nym, przeklętym artyście, który umiera młodo - zdesperowany, zaszczuty, ale nieludzko am bitny. Udręczony geniusz, którego gwiazda przedwcześnie zgasła”. Muzyka Johnsona przyprawia o dreszcze jak żadna inna. Bluesman najprawdopodobniej zupełnie świadomie współtworzył swoją mroczną legendę, pisząc i śpiewając piosenki takie jak Cross Road Blues (Blues rozstajnych dróg), Hellhound on M y Trail (Tropi mnie ogar piekieł) czy
dość dobitna Me and the D em l Blues (Blues o mnie i diable). W tej ostatniej pojawiają się dwa wersy, które z perspektywy czasu brzmią nieco jak przepowiednia: „Earły this morning when you knocked upon my door / And I said, Hello, Satan, 1 believe ifs time to go” (Kiedy wcześnie rano zastukałeś do mych drzwi / A ja rzekłem: „Witaj, diable, chyba już pora, by odejść”).
ROBERTJOHNSON
RO ZD ZIA Ł
@§¥
mmmmmmmm
TRZECE CZŁOEKÓW LED ZEPPELIH SPRZEDAŁO DUSZE DIABŁU W ZAMIAN ZA SŁAWĘ I PIENIĄDZE. A MOŻE PO PROSTU PODPISALI UMOWĘ Z WYTWÓRNIĄ?
K
iedy Jimmy Page pierwszy raz zagrał z Robertem Plantem, Johnem Paulem Jonesem i Johnem Bonhamem, zrozumiał, że jako Led Zeppelin byli na drodze do czegoś wielkie
go. „To była magia - wspomina. - Czuliśmy moc, doskonale się zgraliśmy, tak instynktownie, i to od samego początku. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Wierzyliśmy, że mamy spore szanse na sukces'. Po kilku latach pojawiła się pogłoska, że Page i jego koledzy zawdzięczali sukces nie przyrodzonemu talentowi, lecz wstawiennictwu sił nieczystych. Legenda Roberta Johnsona, który rzekomo sprzedał duszę diabłu na rozdrożach Missisipi, była popularnym elemen tem muzycznej mitologii w czasach, kiedy Page budował Led Zeppelin na gruzach The Yardbirds, łatwo więc domyślić się. skąd oszczercy czerpali inspirację. Według najpopular niejszej wersji legendy wszyscy Zeppelini oprócz Jonesa własną krwią podpisali cyrograf, na mocy którego sam Lucyfer zagwarantował im sukces - oczywiście za cenę dusz. Czyżby więc po schodach do nieba wniósł ich diabeł? Zeppelini zaliczyli fenomenalny start. Ich debiutancki album z 1969 roku uplasował się na dziesiątej pozycji na liście przebojów magazynu „Billboard’, a krążek numer dwa, zaty tułowany Led Zeppelin II, wskoczył już na miejsce pierwsze. Jakby się nad tym zastanowić, wyglądało na to, że Szatan dotrzymał słowa. Page i spółka zawsze konsekwentnie zaprzeczali, jakoby ta rzekoma piekielna transak cja kiedykolwiek nastąpiła, a ci, którzy zarzucali im sprzedaż dusz, nigdy nie przedstawi Satanistyczne pozdrowienie?
li żadnego przekonującego dowodu. Jason Bonham, syn zmarłego perkusisty Zeppelinów,
Otóż nie.
Johna Bonhama, który sam grywał zresztą czasem z zespołem ojca, tak komentuje tę legen
MickGold / Hedferns / Getty Images
dę: „[to była] lekka przesada [...]. Z Led Zeppelin wiązało się tyle samo sukcesów, co tragedii, ale dopisywanie do historii zespołu paktu z diabłem to już nadużycie. Znam ich od dawna, wiem, co mówię .
Richard Cole. wieloletni organizator tras koncertowych Zeppelinów, też dorzucił coś od siebie na temat „diabelskiej klątwy [...], która miała w końcu spuścić powietrze z Zeppelina”. W swojej książce Stairway to Heaoen: Led Zeppelin Uncensored [Schody do nieba. Led Zeppelin bez cenzury] napisał: „Z tego. co wiem, nie zawierali żadnych paktów z demonami. Jimmy był urodzonym gawędziarzem, opowiadał niestworzone hi storie
Chociaż Jimmy bardzo interesował się zjawiskami nadprzyrodzonymi i parał
się okultyzmem, to bardzo rzadko rozmawiał o tym z resztą zespołu. Jeden z naszych tech nicznych powiedział mi kiedyś: «Próbowałem poruszyć ten temat w rozmowie z Jimmym, ale on strasznie się wściekł. Już nigdy do tego nie wracałem*". j
Pogłoskę o swoich domniemanych satanistycznych sympatiach Zeppelini zawdzięcza
li prawdopodobnie nietypowym zainteresowaniom Pagea. Gitarzysta otwarcie przyznawał, że fascynował się magią i wiedzą tajemną. Najbardziej ciekawiły go życie i nauki Edwarda Alexandra „Aleistera Crowleya, brytyjskiego mistyka i rzekomego czarnoksiężnika, któ ry seks, hedonizm i narkotyki łączył z filozofią i psychologią, uzyskując arcyciekawe, choć raczej kontrowersyjne rezultaty. Page nazwał go „niezrozumianym geniuszem XX wie ku . Dewiza Crowleya: „Czyń swoją wole, niechaj będzie całym prawem” (motto wszyst kich nadpobudliwych seksualnie gwiazd rocka) została nawet wyryta w winylu albumu Led Zeppelin III, a symbol „ZOSO”, osobiste godło Pagea z czwartego albumu grupy, łączy w so bie elementy zodiaku i symbole z traktatów alchemicznych. W latach 70. XX wieku Page otworzył ezoteryczną księgarnię i oficynę wydawniczą The Equinox, której nakładem uka zało się między innymi wznowienie książki Crowleya The Book o f the Goetla u f Salomon the King (a w zasadzie The Goetia: The Lesser Ketj oj Salomon the King, w Polsce znana między innymi pod tytułem Goecja według Aleistera Crowleya). Przez pewien czas Page był też właścicielem Boleskine House, szkockiej posiadłości, w której Crowlcy mieszkał w latach 1899-1913 i gdzie spisał większość swoich najważniej szych ksiąg i traktatów'. Page sprzeda! posiadłość w 1991 roku, tymczasem zdążył jednak nagrać w jej okolicy swoją fantastyczną sekwencję do koncertowego filmu Pieśń pozostaje ta sama z 1976 roku. Wspina się w niej nocą po zboczu góry, usiłując dotrzeć do czekające go na szczycie Pustelnika, postaci z talii tarota, w którego również się wciela. Jason Bonliam rozmawiał /, Page cm o starym domu nad Loch Ness: „Spytałem go: «Byłeś tam?», a Page na to: «Raz zajrzałem, ale spanikowałem*. Nigdy zresztą nie postrzegałem [Page a] jako sza lonego okultysty. Był na to zbyt dobry, zbyt miły. Wystarczyło zobaczyć, jak obchodził się z dzieciakami. Nie byl taki. jak niektórzy mówili ’. Seria tragedii, która dotknęła członków' Led Zeppelin i ich rodziny - wypadek samo chodowo' rodziny Plantów na Rodos w 1975 roku, śmierć syna Planta, Karaea, w 1977 ro ku i śmierć Johna Bonhama w 1980 roku, która oznaczała w praktyce koniec zespołu - stała się w oczach poszukiwaczy sensacji potwierdzeniem plotki o pakcie z diabłem. Mówiło się, że muzykom i ich najbliższym przyszło zapłacić za okultystyczne ciągoty Page a. Po śmier ci Bonhama brytyjskie tabloidy zaczęły się rozpisywać na temat klątwy, która rzekomo cią żyła na grupie. Perkusista zmarł 25 września w domu Jimmy ego Page a w mieście Windsor. Niesprecyzowane źródła donosiły potem, że po śmierci kolegi gitarzysta głośno „mówił języ kami’, jak to mają w zwyczaju opętani i czarownicy.
Ki
Page zbywa podobne rewelacje, nazywając je bzdurami i pomówieniami. „Nie rozumiem, czym zespól miałby sobie zasłużyć na taką karmiczną wendetę - tłumaczył. - My tak napraw dę chcieliśmy po prostu dobrze się bawić i jed nocześnie bawić ludzi, tylko tyle”. Cole owi żali! się z kolei, że „ludzie czepiają się [jego] zainteresowania okultyzmem i rozdmuchu ją temat, aż zaczyna on żyć własnym życiem”. Gitarzysta miał jednak
świadomość,
że szczypta złej sławy i odrobina grozy mo gą przydać siły miotowi bogów. „Jeśli chcą wierzyć we wszystkie pogłoski, niech wie rzą - powiedział Coleówi. - Tajemniczość popłaca”. ^
Plakat koncertowy Zeppelinów z 19 71 roku faktycznie zdaje się sugerować, że Page „interesował się zjawiskami nadprzyrodzonymi".
I/oyageur Press Collection
ALL SEATS 75 p V ' ■AT AlL BRANCHES OF HAR1 Fm?)
'twór Houses of the Holy paradoksalnie nie trafi! na album pod tym samym tytułem i ukazał się do piero na krążku Physical Graffiti z 1975 roku. Fani na tychmiast go pokochali, grupa w pierwotnym składzie nigdy nie zagrała go jednak na żywo.
RO ZD ZIA Ł
CZY PIOBIERZY METALU RYLI SATANISTAMI? DIAREŁ TKWI, JAK ZWYKLE, W SZCZEGÓŁACR
J
eszcze jako kapela o bezspornie przyziemnej nazwie Earth czterej Anglicy - gitarzysta Tony Iommi, wokalista John „Ozzy” Osbourne, basista Terence „Geezer” Butler i perku
sista Bill Ward - nie mierzyli szczególnie wysoko. Grali blues-rocka w okolicznych pubach, a szczytem ich aspiracji było dorównanie grupie Fleetwood Mac z ery Petera Greena. Kiedy jednak zaczęli grać próby w puszczającym horrory kinie, do którego co wieczór ustawiały się długie kolejki, wpadli na genialny w swej prostocie pomysł. W swojej autobiografii Ja, O zzy Osbourne przytacza słowa Iommiego: „Nie dziwi was to, że ludzie trwonią forsę, żeby się bać? Może powinniśmy zrezygnować z bluesa i kompono wać «mroczną» muzykę?”. Tak powstała piosenka B lack Sabbath. Riff brzmiący, jakby muzycy wyłowili go ze Styksu, i zwrotka o „wybrańcu Szatana” zrobiły na publiczności tak wielkie wrażenie, że Earth postanowili zmienić nazwę. Nie szukali długo. Tytuł ich nowego kawałka, zapoży czony przez Butlera z klasycznego horroru Maria Bavy z 1963 roku, okazał się wystarczają co nośny. Ich kolejne utwory były jeszcze mroczniejsze. „Look into my eyes, you’11 see who I am / My name is Lucifer, please take my hand” - wyje Osbourne w piosence N.I.B. (co niektó rzy rozszyfrowują jako Natwity in Black, czyli - jakże by inaczej - „narodziny w czerni”). Do wielu piosenek Sabatów przeniknęło niewypowiedziane zło - śmierć, nuklearna zagłada, narkotyki, choroby psychiczne i, obowiązkowo, demony. Na okładkach albumów pojawiały Dajcie im spokój, sataniści. Nie widzicie, że Sabaci chcą się
w spokoju pomodlić?
O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g e s
się cmentarze, odwrócone krzyże i sceny opętania. Wydawało się oczywiste, że dusze członków zespołu należały do Szatana, B y ła to je d n a k tv[ko g ra pozorów . .,
. , , ,
,
.
.
. .
, .
„Mogę powiedzieć z ręką na sercu, ze am przez chwilę nie braliśmy na poważnie tej czarnej magii - pisze Osbourne. - Podobała nam się tylko otoczka”.
Tę samą postawę przyjmowali fani Black Sabbath, dzięki którym kolejne krążki grupy plasowały się wysoko na listach przebojów, choć krytycy mieszali je z błotem. W 1971 roku
II
w dość osobliwej recenzji Paranoid w magazynie „Rolling Stone” Nick Tosches zjadliwie nazwał wizerunek zespołu „kindersatanizmem . Fani i krytycy to jedno, ale chyba nikt nie spodziewał się, że Sabatami zainteresują się prawdziwi (o ile to możli we w tych okolicznościach) okultyści, którzy nie odstępowa li grupy na krok. „Po prostu nie mogli się od nas odchrzanić, ci satani ści - narzekał Ozzy w autobiografii. - Wychodziłem rano z pokoju hotelowego, a oni siedzieli w kółku pod drzwiami na dywanie, wszyscy ubrani w czarne peleryny z kaptura mi, a wokół nich płonęły świece”. Osbourne poważnie rozgniewał raz grupkę swoich zakapturzonych wielbicieli. Podszedł do nich i. śpiewając H appy B irthdm j , zdmuchnął im rytualne świece.
W reakcji na plotkę, jakoby muzycy z Black Sabbath od prawiali magiczne obrzędy i potrafili rzucać czary, Ozzy, jak zwykle szczery do bólu, w 1978 roku wyznał reporte rowi „Rolling Stone”: „Gówna byśmy nie wyczarowali [...]. Ludziom się wydaje, że uprawiamy czarną magię czy inne wudu, ale tak nie jest i nigdy nie było. Na początku, żeby się rozpromować, faktycznie czerpaliśmy z tego typu mrocznej estetyki, ale chodziło nam o stworzenie marki. Mam szcze rą nadzieję, że wszyscy zrozumieją w końcu, że był to tyl ko chwyt marketingowy. Dajmy już sobie spokój z tematem czarnej magii . ' y
oże i byli satanistami tylko na niby, jednak słu chając utworu Black Sabbath z albumu Black Sabbath, można dojść do wniosku, że zespół Black Sabbath (do trzech razy sztuka...) dobrze wiedział, jak brzmią wrzaski potępionej duszy ciągniętej do piekła przez sa mego Belzebuba.
5f
RYCERZE W SŁUŻBIE SZATANA? KRWAWI I STRASZNI, ALE SYMPATYCZNI
K
iedy nowojorska grupa rockowa Wicked Lester przeistoczyła się w grające hard rocka w glarnowej otoczce KISS, jej członkowie zaczęli szokować opinię publiczną grotesko
wym makijażem, pluciem krwią i ogniem, a także cala masą innych scenicznych wybryków. Nie minęło wiele czasu, zanim ktoś rozpuścił plotkę, według której nazwa zespołu była zło wieszczym skrótowcem. KISS miało być skrótem od Knights in Satans Seryice (Rycerze w służbie Szatana) lub Kids in Satans Seryice (Dzieciaki w służbie Szatana). Lucyfer wydawał się stosownym pa tronem dla grupy, która w Cold Gin śpiewała o upijaniu się tanim dżinem, w Deuce sugero wała dziewczynom, że ich faceci zasługują na „coś specjalnego”, a w Rock and Roli Ali Nitę wyrażała chęć grania rocka przez całą noc i imprezowania cały dzień. Niektórzy zwracali też uwagę na to, że litery S w logo zespołu przypominały symbol nazistowskiej formacji SS (choć w zamierzeniu miały po prostu wyglądać jak stylizowane błyskawice). Basista Gene Simmons, ten od długiego języka i plucia krwią i ogniem, przyznał, że po średnio przyczynił się do powstania szatańskiej plotki. W wydanej w 2001 roku autobiografii zatytułowanej Kiss and Tell Simmons (z pocho dzenia Izraelczyk, do lat 60. XX wieku znany jako Chaim Witz) pisze: „Plotka narodziła się po tym, jak po premierze naszego pierwszego albumu udzieliłem wywiadu magazyno wi «Cireus». Przyznałem w nim, że czasami zastanawiałem się, jak smakuje ludzkie mięso. Nigdy nie zamierzałem tego osobiście sprawdzać, była to zwykła intelektualna ciekawość. No ale od tego się zaczęło. Nagle ludzie uznali, że czcimy diabła”. Co ciekawe, Simmons nie zamierzał niczemu zaprzeczać. „Kiedy mnie pytano, czy od daję cześć Szatanowi, zwyczajnie odmawiałem odpowiedzi, i to z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że zapewniało nam to zainteresowanie prasy, ale też dlatego, że niezbyt szanowałem ludzi, którzy zadawali takie pytania.
Przez lata, ilekroć naskakiwali na mnie religijni fana tycy cytujący Stary Testament, co zdarzało się zwłaszcza na Południu Stanów, odpowiadałem im, z której księgi po chodziły przytaczane przez nich słowa i podawałem roz dział i wersy. Nie mieli pojęcia, że studiowałem teologię Jeśli więc wierzyć Sinunonsowi i jego kolegom z ze społu (a komu. jeśli nie im?), KISS to nie skrót, a już tym bardziej od czegoś w służbie Szatana. „To niedorzeczne stwierdził współzałożyciel grupy Paul Stanley - ale przy znam, że zdrowo się uśmialiśmy. Poza tym wcale nam to nie zaszkodziło. Wręcz przeciwnie, ta plotka pomogła wytwo rzyć wokół zespołu aurę tajemnicy, a tajemnica świetnie się sprzedaje'. Kiedy muzycy postanowili zmienić nazwę grupy z Wicked Lester na coś bardziej chwytliwego, perkusista Peter Criss wspomniał, że grał kiedyś w kapeli o nazwie Lips, czyli „wargi”, a od warg niedaleko do pocałunku, po angielsku „lass”. „Jeździliśmy sobie kiedyś z chłopakami po mieście, próbując wymyślić nową nazwę - pisze Simmons. - Kiedy zatrzymaliśmy się na czerwony m św ietłe. Paul spy tal: «A może by tak KISS?». Pokiwaliśmy z Peterem głowa mi. Decyzja zapadła w zasadzie na miejscu. Nazwa do nas przemówiła. [...] Ludzie mówili potem, że świetnie podsu mowała głamrockową stylistykę tamtych lat i że doskona le nadawała się do międzynarodowego promowania grupy - w końcu to tylko jedno słowo,
Wygłodniały Simmons
w dodatku zrozumiałe dla większości ludzi na świeeie. Nam po prostu się jednak spodobała,
zastanawia się, jak smakuje
bez dorabiania filozofii”. Dowodów na to, że nazwa chwyciła, nie trzeba długo szukać. Od 1974 roku KISS sprzeda ło na całym świeeie ponad sto milionów albumów. Wielbiciele grupy do dziś wykupują wszyst kie bilety na jej koncerty, a członkowie oficjalnego fanklubu znanego jako KISS Army gotowi są zapłacić krocie za sygnowane czterema magicznymi literkami ciuchy i gadżety - od licen cjonowanych prezerwatyw po trumny, jak lubi mawiać Simmons: „Jesteście nasi . XX
. więc Szatan... albo i nie. Panowie z KISS nie mają zbyt wiele wspólnego z Belzebubem, ale o piekle wspominają w Hotter Than Heli, tytułowym utworze ze swojego wydanego w 1974 roku drugiego krążka.
jego kolega z zespołu. Londyn, 1974. P e te r C a d e / H ulton A rc h iv e / G etty Im a g es
ROZDZIAW
TYLKO W OCZACE SZALEŃCÓW
K
ażdej metalowej kapeli, której uda się zaistnieć w powszechnej świadomości, ktoś prę dzej czy później zarzuca satanizm. Slayer, zespól należący do tak zwanej wielkiej czwór
ki thrash metalu (pozostałe grupy to Metallica, Megadeth i Anthrax), z całą pewnością po strzegany jest jako gromadka czcicieli diabła, ale jeśli weźmie się pod uwagę tytuły piosenek w rodzaju Heli A w aits (Piekło czeka), G od Hates Us AU (Bóg nas wszystkich nienawidzi) czy C hrist Illusion (Chrystus urojony), w zasadzie trudno się dziwić.
Od około trzydziestu lat za muzykami ciągnie się jednak jeszcze jedna opinia. Oskarża się ich mianowicie o przynależność do ruchu neonazistowskiego. Plotka wywodzi się z początków kariery zespołu i wiąże bezpośrednio z jego klasycz nym albumem z 1986 roku zatytułowanym R eign in Blood, a konkretniej z pierwszym utwo rem z krążka, piosenką A ngel o f Death. Ten trwający prawie pięć minut porażający numer autorstwa gitarzysty Jeffa Hannemana opowiada o doktorze Josefie Mengelem, który pod czas drugiej wojny światowej przeprowadzał potworne eksperymenty na więźniach obozu zagłady w Auschwitz-Birkenau. Hanneman, syn weterana drugiej wojny światowej, który w 1944 roku brał udział w lądowaniu w Normandii, posiada imponującą kolekcję pamiątek po nazistach. W wywiadzie udzielonym magazynowi „Decibel” wytłumaczył, że do napi sania słów piosenki zainspirowały go dwie książki o Mengelem, które przeczytał podczas jednej z tras koncertowych Slayera: „Pomyślałem sobie, że w życiu nie słyszałem o niczym równie chorym, a kiedy przyszedł czas, żeby nagrać R eign in Blood, to wszystko do mnie wróciło, miałem to w głowie”. Hanneman zawsze powtarzał jednak, że A ngel o f D eath w żadnym wypadku nie miał służyć pochwale nazistowskiego naukowca. „Wiem, co niektórzy myślą sobie o tej piosence - powiedział serwisowi KNAC.com. - Źle ją rozumieją, bo traktują ją zbyt powierzchownie. Czytają słowa i nie widzą w nich, żebym jakoś otwarcie czy bezpośrednio potępiał Mengelego. Owszem, nie napisałem wprost, że byl złym człowiekiem, ale czy to nie oczywiste? Tego nie trzeba mówić, każdy sam powinien to zrozumieć”.
Piosenka rozgniewała jednak środowiska żydow skie i organizacje zrzeszają ce ocalałych z Holokaustu. Oburzeni wskazywali rów nież na fakt, że żelazny orzeł z logo zespołu przypo mina tego z godła Trzeciej Rzeszy, a litera S przywo dzi na myśl symbol oddzia łów' SS. Firma Columbia Records, dystrybutor wytwór ni płytowej Def Jam, z któ rą Slayer podpisał kontrakt nagraniowy, odmówiła wydania R eign in Blood (którego producent
Po raz ostatni: nie jesteśm y
Rick Rubin jest - swoją drogą - żydowskiego pochodzenia) ze względu na słowa piosenek i szo
nazistami! Kerry King i Jeff
kującą oprawę graficzną albumu. Krążek wydała w końcu firma Geflen Records, która mimo wszystko nie zamieściła informacji o nim w swoim oficjalnym planie wydawniczym. Kontrowersja bynajmniej nie zaszkodziła piosence, ta bowiem, wraz z albumem, na któ rym się ukazała, szybko uznana została za klasykę metalu. Hanneman nie przestał się też in teresować nazizmem. W 1994 roku na albumie D m ine In te w e n tio n ukazała się jego piosen ka S-3 poświęcona „Archaniołowi zla’’ Reinhardowi Heydrichowi. Członkowie Slayera konsekwentnie odpierają zarzuty o rzekome sympatyzowanie z na zizmem. „Aż mowę odbiera. Na jakiej zasadzie mielibyśmy być powiązani z ruchami neona zistowskimi? - pyta basista i wokalista zespołu Tom Araya. - Mamy perkusistę z Kuby [Dave Lombardo przyszedł na świat w Hawanie] i basistę z Chile, czyli dwóch gości, którzy skoń czyliby w komorach gazowych, gdyby naziści doszli do władzy. Jak moglibyśmy sami być na zistami? To jakiś absurd. Nie ignorujemy tej kwestii całkowicie, ale staramy się nie poświęcać jej zbyt wiele uwagi. Mamy nadzieję, że ludzie w końcu zrozumieją bezsens tych pogłosek. Ostatnio rzadziej słyszymy te bzdury, ale nadal zdarza się, że ktoś nas o to pyta. Co jeszcze mogę powiedzieć? Zapamiętajcie sobie raz na zawsze: nie jesteśmy nazistami! .
"powiadający o nazistowskim zbrodniarzu wojennym utwór Angel of Death jest mroczny, ciężki i bardzo kon trowersyjny. Wziąwszy pod uwagę nieludzkie czyny, ja kich dopuszczał się tytułowy „anioł śmierci", nie może być inaczej. Thrash metal powinien jednak straszyć - tego ocze kują słuchacze. Jeśli ten szokujący utwór nie da do myślenia ludziom gloryfikującym Holokaust, nie ma już dla nich nadziei.
Hanneman, 2009. H a a k 7 8 / S h u tte rsto ck .co m
CZY ZNANY MIŁOŚNIK GROTESKI Z FLORYDY JEST SATANISTĄ? BLIŻEJ MU RACZEJ DO ANTYCHRYSTA
M
uzyka, w którego karierze punkt zwrotny zaznaczył album pod tytułem Antichrist Super,star, łatwo zaszufladkować jako satanistę. Swoją drogą wspominaliśmy już,
że Manson jest wyświęconym kapłanem Kościoła Szatana? Nie? No to najwyższa pora. Ale, jak powiedziałby prezenter radowy Paul Harvey (choć pewnie raczej nie o Mansonie), po czekajcie, aż usłyszycie resztę historii. Plan Mansona od samego początku był dość prosty - muzyk postawił na kontrolowa ną kontrowersyjność, oburzające zachowanie obliczone na osiągnięcie rozgłosu i sławy. „Chciałem zostać najgłośniejszym, najbardziej wytrwałym wykonawcą, budzącym społe czeństwo z wywołanej przez media i chrześcijaństwo śpiączki - napisał w swojej autobio grafii pod tytułem Trudna droga z piekła. Innymi słowy zrobił to dla nas. Jeśli się nad tym zastanowić, to - paradoksalnie - postą pił po chrześcijańsku... Aby osiągnąć swój cel, skupił się na najpopularniejszych kontrowersyjnych kwestiach w rodzaju seksu, narkotyków, przemocy (do których, ma się rozumieć, wszystkich zachęca) i religii, którą uważa za źródło wszelkiego zła. Ciekawym zbiegiem okoliczności religia za źródło zła uważa... nie, nic Mansona. Szatana. Ale od jednego do drugiego jest niedaleko. Marilyn Manson, a właściwie Brian Warner, syn katolika i członkini Kościoła episkoPospolity satanista
palnego, uczęszczał do chrześcijańskiej szkoły. Kiedy jeszcze mieszkał w Ohio, uczestni
czy nietzscheański
czył nawet w kilku nabożeństwach odprawianych przez znanego telewizyjnego kaznodzieję
indywidualista? Marilyn Manson, 2001. T D C P h o to g ra p h y / Sh u tte rsto ck .co m
Ernesta Angleya. Szybko się jednak zbuntował, choć nie przestał się interesować religia z tym że przerzucił się z chrześcijaństwa na coś mniej mainstreamowego. Jako Marilyn Manson zasłynął z wyrywania stron z Biblii na koncertach (w mormońskim stanie Utah zrobił wyjątek i podarł Księgę Mormona). Przed obiektami, w których grał, regularnie pikietowali oburzeni chrześcijanie.
Manson kilkakrotnie odwiedził w San Francisco samego Antona Szandora LaVeya, założyciela Kościoła Szatana i auto ra Biblii Szatana, którego szanował i traktował niemal jak ojca. LaVey wyświęcił go nawet na kapłana swojego kościo ła, Manson jednak raczej obojętnie odniósł się do tego wąt pliwego zaszczytu. „Wtedy wydawało mi się to (i nadal tak sądzę) jedynie oznaką szacunku. Tak jakby przyznano mi doktorat h o n o ris causa jakiejś uczelni" - napisał. Jak zauważył Anthony DeCurtis, lansowana przez Mansona odmiana satanizmu przypomina raczej filozo fię radykalnego indywidualizmu w wydaniu Fryderyka Nietzschego lub Ayn Rand niż oddawanie czci diabłu. „Prawie wszyscy, których znałem [...], mylnie utożsamia li satanizm z rytualnymi ofiarami, rozkopywaniem grobów i czarnymi mszami - napisał Manson w swojej książce. Tymczasem diabeł nie istnieje. Satanizm polega na ubóstwia niu samego siebie, ponieważ dobro i zlo leży w każdym z nas . „Nie jestem i nigdy nie byłem rzecznikiem satanizmu - dodał. - Jest to po prostu coś, w co wierzę, obok Doktora Seussa, Doktora Hooka, Nietzschego i Biblii, w którą także wierzę, choć interpretuję na mój własny sposób’.
"rodzy zebrani, pochylmy się na chwilę nad Antichrist Superstar, tytułowym utworem z drugiego studyjnego albumu Mansona. Jest on pełen obrazowych, złowróżb nych fragmentów w rodzaju: „The angel has spread its wings / The time has come for bitter things" (Anioł rozpo starł skrzydła / nadeszły czasy goryczy), które niejednemu od biorcy mogą skojarzyć się z satanizmem. Najciekawszym jego aspektem jest chyba jednak oprawa, jakiej doczekał się na wielu koncertach wykonawcy (oraz w oficjalnym, choć jak dotąd nieopublikowanym teledysku), a która przy wodzi na myśl zjazdy NSDAP w Norymberdze. Muzyk sprawnie łączy motywy świeckie, głównie stylistykę faszystowskiego wiecu, z religijnymi, nieraz bo wiem zdarzało mu się, śpiewając Antichrist Superstar, wyrywać strony z Biblii. Tego rodzaju niekonwencjonalne zestawienia to dla Mansona, raczcie wyba czyć metaforę, chleb powszedni. Jemu zależy przede wszystkim na stworzeniu jak najbardziej bulwersującego i kontrowersyjnego widowiska. Amen.
- a kto umarł, ten nie żyje
PODCZAS KONCERTU V TORONTO SZALONY ROCKMAN O SMUTNYCH OCZACH ZAHIŁ KURCZAKA. PODRĘCZNIKOWY PRZYKŁAD PLOTKI ZNOSZ4CEJ ZŁOTE JAJA
W
śród gwiazd, które zagrały podczas rockowego festiwalu w Toronto 13 września 1969, znaleźli się między innymi John Lennon (w towarzystwie Yoko Ono i supergrupy
Plastic Ono Band), dla którego był to pierwszy prawdziwy koncert po rozpadzie Beatlesów,
The Doors, Chude Berry, Chicago i wielu innych świetnych wykonawców. Gazety najbar dziej rozpisywały się jednak na temat pewnej wówczas jeszcze mało znanej grupy, której li der zabił na scenie kurczaka, a mianowicie Alice Cooper. Postrachem drobiu Cooper stal się przypadkowo. Pierzasty intruz wdarł się na scenę i zginął wskutek własnego braku przezorności. Wypadek obrósł jednak legendą, która, wraz z makabryczną otoczką towarzyszącą zespołowi, przyczyniła się do wyniesienia go na rockandrollowe wyżyny. Grupa powstała w połowie lat 60. XX wieku w Phoeni.y w Arizonie. Jej dwa pierwsze albumy wydała założona przez Franka Zappę wytwórnia Straight Reeords. W 1969 roku ukazał się wyprodukowany przez Zappę album Prettiesfor You, a w 1970 roku, po festiwalu Smacznego, Alice. Cooper
w Toronto, Easy Action. Muzykom nie szło zbyt dobrze na zachodnim wybrzeżu, postano
pałaszuje coś, co dla
wili więc przenieść się do Detroit, skąd pochodził frontman grupy, Alice Cooper (dawniej
odmiany nie jest kurczakiem. I nie, nie zabił swojego obiadu osobiście.
Yincent Damon Furnier), i gdzie mieli nadzieję znaleźć bardziej przychylną publiczność. Występ na festiwalu w Toronto grupie Coopera załatwił menedżer Shep Gordon, któ
G ijsb e rt H a n ekro o t / R e d fe rn s
ry współorganizował całą imprezę, a nawet zrezygnował z honorarium w zamian za zgo
/ G etty Im a g e s
dę pozostałych organizatorów na umieszczenie występu Coopera pomiędzy Doorsami a Lennonem, co zapewniło początkującej grupie spory rozgłos i prestiż.
Członkowie zespołu postanowili w pewnym momencie wzbogacić swoje występy o za skakujące, nierzadko szokujące elementy, zmieniając je w makabrycznie zabawne (lub za bawnie makabryczne) widowiska. „Lubiliśmy szokować i eksperymentowaliśmy z różnymi metodami i gadżetami - napisał gitarzysta Michael Bruce w swojej wydanej w 1996 roku książce Nu M orę Mr. Nice Gutj: The In sid e Story o f the A lice Cooper G roup. Muzycy robili sobie makijaż (co uchodzi w zespole, którego lider ma kobiece imię), znosili na scenę mnóstwo rekwizytów i prowokująco się zachowywali. W 1969 roku, kiedy wszyscy mówili tylko o rzekomej śmierci Paula McCarlneya i zastąpieniu go przez sobowtóra, basi sta Coopera, Dennis Dunaway. wystąpił w ciemnym gar niturze i na bosaka, zupełnie jak McCartney na okładce A hbey Road, a zespół zagrał Lie D ow n an d D ie G oodbye.
Muzycy lubili też pruć poduszki i rozdmuchiwać pie rze za pomocą dwutlenku węgla z nabojów do syfonu, dzięki czemu tworzyli wokół sceny suche „burze śnież ne”. Cooper twierdzi, że kiedy spotkał w Toronto Ono i I.ćmiona, przyznali oni, że bardzo podobał im się po myśl z poduszkami. „Dla nich to byI performance, roS
dzaj sztuki - napisał muzyk w swojej autobiografii Alice Cooper. G o lf Monster.
Niemniej najgłośniejsze ze związanych z zespołem wyda rzeń, do których doszło w Toronto, nic było zaplanowane. W po łowie występu grupy na scenę w niewyjaśniony dotąd sposób dostała się żywa kura. Cooper był tym nieco zaskoczony, ale postanowił wykorzy stać sytuację. „Nie wiem, jak ten kurczak tam wlazł - wspomina - ale podniosłem go i rzuciłem nad publiczność. Myślałem, że odleci. Pochodzę ze Środkowego Zachodu, je stem mieszczuchem, nigdy nie mieszkałem na farmie i nie wiedziałem, że kury nie latają”. Pechowy ptak został pochwycony przez stojących najbliżej sceny fanów i rozszarpany żywcem. Prasa, która zasadniczo nie była wówczas przychylna utożsamianej z rock and roi łem młodzieżowej kontrkulturze, podchwyciła temat i zaczęła rozpisywać się na temat rze komego rytualnego uśmiercenia kury. Media nagłośniły sprawę, gazety publikowały zdjęcia, na których Cooper wyrzucał zwierzę ze sceny, a do pogłosek o rytualnym uboju dołączy ły takie, zgodnie z którymi muzyk napił się krwi kurczaka. W niedługim czasie informacje o bestialskim zachowaniu Coopera obiegły cały świat. Frank Zappa, szef wytwórni, dla któ rej nagrywał wtedy zespół, by ł zachwycony. Cooper przytoczył w G o lf M onster rozmowę, którą odbył wtedy z Zappą: „Frank Zappa zadzwonił do mnie i spytał: «Alice, naprawdę zabiłeś kurczaka?*. Ja na to, że to nie wy glądało do końca tak, jak pisały gazety. Opowiedziałem mu. co się naprawdę zdarzyło. «Nikomu innemu o tym nie mów! - polecił mi. - Wszyscy cię teraz nienawidzą, co oznacza, że dzieciaki cię pokochają*”. Tak narodziła się legenda. „Do dziś pierwsze pytanie, jakie za daje mi większość ludzi, dotyczy tego zdarzenia” - przyznaje Cooper. Choć muzyk przez łata zachodził w głowę, „skąd tam się, do diabła, wziął żywy kur czak , okazało się, że wystarczyło przycisnąć do muru menedżera.
Kiedy Cooper pisał swoją książkę, Gordon „w końcu się przyznał. Shep stał za całym tym zajściem”. Jak się jednak okazuje, pomysł na wypuszczenie kurczaka na scenę nie był tak naprawdę tajemnicą. Jak twierdzi Bruce, zespół odstąpił z czasem od prucia poduszek, zwłaszcza w klubach, których właściciele nie chcieli potem sprzątać walającego się wszędzie pierza. W Toronto, jak napisał, „postanowiliśmy darować sobie pierze i zasypać scenę żywymi kurami. Po co roz mieniać się na drobne? Pióra w poduszkach pochodzą w końcu od kur, nie? To był taki nasz głupi żart”. Nikt nie spodziewał się jednak, że Cooper zrzuci kurę ze sceny. „Sam nie wiem, czy on naprawdę byl aż taki naiwny, jak twierdzi. Czy ktoś z was widział kiedyś przelatu jącego za oknem kurczaka? No właśnie. Ale kiedy kurczaki [Warto zwrócić uwagę na liczbę mnogą, która nie występuje w żadnej innej relacji z tego zdarzenia. - przyp. aut.] wylądowa ły już wśród publiczności, straciliśmy wpływ na to, co się z nimi działo” - tłumaczy Bruce i dodaje, że relacja Coopera, zgodnie z którą „ludzie na wózkach [...] zachowywali się agre sywniej [w stosunku do drobiowych oddziałów desantowych] niż inni fani” jest „ubarwiona”. Zespół Coopera używał podczas koncertów coraz ciekawszych rekwizytów i coraz bar dziej misternych sztuczek. Fani oglądali na przykład pozorowane egzekucje, podczas któ rych muzycy byli ścinani, wieszani i rażeni prądem. Oprócz tego Cooper patroszył lalki, obwieszał się żywymi wężami i tańczył z ludźmi przebranymi za wielkie zęby. Fani byli zauroczeni i dali temu wyraz, szturmując sklepy muzyczne. Poczynając od wydanego w 1971 roku albumu Love It to D eath i promującego go singla Vm E ighteen cztery krążki Coopera z rzędu zdobyły platynę, a powiązane z nimi single (Be M y Lover, SchooFs O ut, No M orę Mr. N ice Guy) rozchodziły się niczym świeże bułeczki, podobnie zresztą jak bilety
na koncerty zespołu. Alice Cooper od 1975 roku występuje solo i bynajmniej nie złagodniał z wiekiem, Kiedy w 2010 roku jego stary zespół wprowadzono do galerii sław muzeum Rock and Roli Hall of Famę, Cooper wygłosił mowę ubrany w zbryzgany krwią smoking, z wielkim dusicielem na ramionach. Oprócz węża na ceremonię przybyły też kurczaki, nie wzbudziły jednak kon trowersji, pojawiły się bowiem tylko na talerzach podczas przyjęcia w sali balowej hotelu Waldorf Astoria.
N a co dzień Alice Cooper (facet, nie zespół) to uroczy, ciepły człowiek zakochany w grze w golfa. Wystarczy jednak włączyć reflektory i odsłuchy, a wyłazi z niego demon. Radzimy posłuchać siedmiominutowego tytuło wego kawałka z wydanego w 1971 roku albumu Killer, który grupa odebrała platynową płytę. Był to jej najlepiej sprzeda jący się krążek (zajął 21. miejsce na liście magazynu „Billboard").
Z.DAHIEM EIEKTORYCH RAPORT O JEGO „ŚMIERCI HA SKUTEK HIESZCZĘŚLIWEGO WYPADKTJ” TO STEK BZDUR, A JOHES PADŁ OFIARĄ MORDERSTWA
W
spółzałożyciel The Rolling Stones Brian Jones zginął 2 lipca 1969 w przydomo wym basenie na terenie swojej posiadłości Cotchford Farm (która należała daw
niej do twórcy Kubusia Puchatka A.A. Milnea) w hrabstwie East Sussex. Okoliczności je go śmierci owiane są tajemnicą. Choć władze orzekły, że przyczyną zgonu muzyka był „nieszczęśliwy w y padekw iele osób podejrzewało i nadal podejrzewa, że Jones został za mordowany, a w 2009 roku, po latach bezczynności, brytyjska policja wznowiła śledztwo w sprawie jego śmierci. Zgon Jonesa opisano w kilku książkach, w tym we wspomnieniach jego ówczesnej dziew czyny, a także przedstawiono w biograficznym filmie z 2005 roku zatytułowanym Stoned w reżyserii Stephena Woolleya. W zależności od tego, na czyjej wersji się skupimy, może my usłyszeć lub przeczytać między innymi o niedopełnieniu obowiązków służbowych przez badających okoliczności śmierci Jonesa policjantach, o oskarżonych wspólnikach mordercy, spóźnionych świadkach, zabójcy, który rzekomo przyznał się do winy na łożu śmierci, i o ze spole, z którego Jonesa wyrzucono kilka tygodni przed jego śmiercią, po czym jego członko wie nie stawili się na pogrzebie. Jest to porywająca, choć pełna luk opowieść, a jej końca nie widać od przeszło czterdziestu lat. Przyszły prezes Klubu 27,
Jones był również pierwszym z wielu muzyków pośmiertnie wcielonych do nieoficjalne
Brian Jones.
go „Klubu 27' zrzeszającego gwiazdy rocka, które odeszły z tego świata w wieku dwudziestu
P e te r F ra n cis / Ftedferns / G etty Im a g es
siedmiu lat (zob. dalej). W momencie śmierci Lewisa Briana Hopkinsa Jonesa, jak brzmiało pełne nazwisko mu zyka, jego kariera miała się już, łagodnie rzecz ujmując, ku końcowi. W 1962 roku umieścił on w londyńskim magazynie „Jazz News" ogłoszenie, w którym napisał, że szuka muzyków, z którymi mógłby założyć zespól R & B. Tak powstali The Rolling Stones. Z początku Jones
uchodzi! za lidera grupy, jednak jego nieprzewidywalny temperament, problemy z narkoty kami i konflikty z pozostałymi Stonesami sprawiły, że z czasem jego pozycja w zespole ule gła znacznemu osłabieniu. Mick Jagger i Keith Ricbards, znani również jako The Glimmer Twins, przejęli kontrolę nad grupą. Dziewczyna Jonesa, Anita Pallenberg, odeszła od niego i zeszła się z Richardsem, a tym czasem wkład pierwszego z nich w powstawanie piosenek grupy stopniowo się zmniejszał. Kiedy w maju 1968 roku po raz drugi aresztowano go za posiadanie narkotyków, spadły je go szanse na uzyskanie wizy z pozwoleniem na pracę w Stanach, co postawiło planowaną na 1969 rok trasę Stonesów pod znakiem zapytania. Wszystko posypało się ostatecznie wiosną 1969 roku, kiedy zespól nagrywał album L et It Bleed. Jones był bardzo niekonsekwentny, opuszczał próby i sesje nagraniowe, a kie
dy już na nie przychodził, był zwykle zbyt pijany lub naćpany, żeby wziąć w nich aktyw ny udział. Prawie wszystkie partie gitarowa na krążku wykonał Richards, a Jonesa słychać tylko w M iclnight Rambler, w którym gra na perkusji, i w You G ut the Siloer, gdzie brzdąka na automatycznej cytrze akordowej (czyli na tzw. autoharpie). Jagger miał rzekomo zagrozić Jonesowi, że jeśli 21 maja nie stawi się na sesji zdjęciowej do nowej składanki pod tytułem Through the Past D arkly (Big Hits, Vol. 2), wyleci z zespołu. Jones wprawdzie pojawił się
na spotkaniu, ale jego dni w grupie i tak były już policzone. Dziewiątego czerwca Jagger, Richards i perkusista Charlie Watts odwiedzili Jonesa w Cotchford Farm, gdzie mieszkał on ze swoją dziewczyną Anną Wohlin, z pochodzenia Szwedką. Muzycy przyjechali do kolegi, żeby powiedzieć mu, że jego miejsce w zespole za jął gitarzysta Mick Taylor. Jones otrzymał ponoć hojną odprawę, a Stonesi obiecali mu, że tak długo, jak zespół będzie istnieć, on co roku będzie otrzymywał godne uposażenie. Muzycy zgodzili się również, by Jones wydał oświadczenie, zgodnie z którym sam podjął decyzję o odejściu z zespołu. „Nie spotykam się już z resztą zespołu, by rozmawiać o płytach, któ re nagrywamy. Nie rozumiemy się już na muzycznym gruncie” - przeczytali w prasie fani Stonesów. Drogi Briana i reszty grupy rozeszły się definitywnie. Jones miał pomysły na kilka muzycznych projektów, które zamierzał zrealizować w nie określonej przyszłości, w tym choćby nagranie płyty z Johnem Lennonem, większość cza su poświęcał jednak na branie narkotyków, picie wina i planowanie renowacji Cotchford Farm. W tym celu zatrudnił Franka Thorogoocła, którego ekipa wykonała wcześniej kilka prac dla Richardsa. Na czas prac remontowych Thorogood wprowadził się do pokoju nad ga rażem, praktycznie stale przebywał więc na terenie Cotchford Farm. Starszy o siedemna ście lat Thorogood nie przepadał za Jonesem, a według niektórych doniesień on i jego robot nicy drwili z rockmana, którego mieli za zniewieściałego nieroba. Pierwszego Iipea doszło do szczęśliwie niegroźnego wypadku. Jedna z odrestaurowanych belek podporowych w kuch ni posiadłości spadla na podłogę, o mało nie uderzając dziewczyny Jonesa. Muzyk zagroził po Jones występuje ze Stonesami w programie Thank Your L u c k y S ta rs
w 1965 roku. D a v id R e d fe rn / R e d fe rn s / G etty Im a g e s
tym Thorogoodowi, że wstrzyma zapłatę wynagrodzenia dla niego i reszty robotników i zre widuje część starszych rachunków, żeby upewnić się, czy ekipa remontowa nie dopuściła się jeszcze innych niedopatrzeń. Thorogood ponoć bardzo się zdenerwował, więc Jones postano wił go udobruchać. W tym celu zaprosił go na wieczór 2 lipca na drinka przy basenie. W wydanej w 2001 roku książce The M a n ie r o f Brian Jones Anna Wohlin pisze, że atmo sfera na spotkaniu była nieprzyjemna i dość napięta. Małomówny Thorogood, skądinąd
żonaty, przyszedł na spotkanie w towarzystwie pielęgniarki nazwiskiem Janet Lawson. Jones wyciągnął rękę do zgody, by] uprzejmy i gościnny, Thorogood zdawał się jednak nieprzejed nany. Chłodno odnosił się do muzyka i nie wyglądało na to, żeby miało się to zmienić. Jones uwielbiał pływać, zaprosił więc gości do basenu. Tam w ramach wygłupu zanurkował, złapał Thorogooda za kostki i wciągnął go pod wodę. Wściekły robotnik zrewanżował mu się pod tapianiem, które Jones wziął za element zabawy. To, co zdarzyło się później, owiane jest tajemnicą. Wohlin weszła do domu, żeby ode Cotchford Farm, miejsce „nieszczęśliwego wypadku" Jonesa. K e y sto n e / H ulton A rc h iv e / G etty Im a g es
brać telefon. Rozmowę przerwały jej krzyki Janet Lawson, która znalazła Briana „z rozłożo nymi rękami i nogami, na dnie basenu . Wohlin wybiegła i zaczęła wołać Thorogooda, którego wychodząc, minęła w kuch ni. gdzie palił papierosa. Robotnik nie spieszył się zbytnio i, jak wyznała, zachowywał się niewzruszenie („Był zimny jak głaz' - napisała). W końcu zareagował na wołanie, wszedł
fPs;
Robert Johnson: zm. 16 sierpnia 1938 w Greenwood w stanie Missisipi. Prawdopodobnie otruty przez kochankę lub jej męża. Alan „Blind Owi" Wilson (Canned Heat): zm. 3 września 1970 w Los Angeles. Przedawkowat barbiturany (możliwe samobójstwo). Jimi Hendrix: zm. 18 września 1970 w londyńskiej dzielnicy Kensington. Przedawkowat leki nasenne i zadławił się własnymi wymiocinami. Janis Joplin: zm. 4 października 1970 w Los Angeles. Przedawkowała heroinę. Jim Morrisom zm. 3 lipca 1971 w Paryżu. Przyczyny nieznane. Ron „Pigpen" McKernan (Grateful Dead): zm. 8 marca 1973 w Corte Madera w stanie Kalifornia, Zmarł wskutek wykrwawienia się do przewodu pokarmowego (wywołanego następstwami alkoholizmu). Pete Ham (Badfinger): zm. 24 kwietnia 1975 w angielskim hrabstwie Surrey. Popełnił samobójstwo. Gary Thain (Uriah Heep, Keef Hartley Band): zm. 8 grudnia 1975 w Anglii. Przedawkowat narkotyki. Chris Bell (Big Star): zm. 27 grudnia 1978 w East Memphis w stanie Arkansas. Zginął w wypadku samochodowym. D. Boon (Minutemen): zm. 23 grudnia 1985 w Tucson w stanie Arizona. Zginął w wypadku samochodowym. Pete de Freitas (Echo & the Bunnymen): zm. 14 czerwca 1989 w Anglii. Zginął w wypadku motocyklowym. Kurt Cobain: zm. 5 kwietnia 1994 w Seattle w stanie Waszyngton. Zastrzelił się. Kristen Pfaff (Hole, Janitor Joe): zm. 16 czerwca 1994 w Seattle w stanie Waszyngton. Przedawkowała heroinę. Mia Zapata (The Gits): zm. 7 lipca 1993 w Seattle w stanie Waszyngton. Została zamordowana. Richey Edwards (Manie Street Preachers): zaginął 1 lutego 1995, oficjalnie uznano go za zmarłego 23 listopada 2008. Bryan Ottoson (American Head Charge): zm. 19 kwietnia 2005 w North Charleston w Karolinie Południowej. Przedawkowat leki na receptę. Amy Winehouse: zm. 23 lipca 2011 w londyńskiej dzielnicy Camden. Zatruła się alkoholem.
do basenu i wyłowił nieprzytomnego Jonesa. Wohłin i Lawson resuscytowały muzyka aż do przyjazdu karetki, ratownicy medyczni stwierdzili jednak jego zgon. Koroner orzekł „śmierć na skutek nie szczęśliwego wypadku”, wiele osób utrzy mywało jednak, że wyniki sekcji zwłok były błędne. Ich zdaniem należało przede wszyst kim skupić się na tym, co się działo, kiedy Wohłin poszła odebrać telefon, w organizmie Jonesa nie znaleziono bowiem śladów narko tyków, badania wykazały zaś, że spożył tylko niewielką ilość piwa. Muzyk cierpiał na ast mę i nie rozstawał się z inhalatorem, który feralnego wieczoru położył na brzegu base nu, Wohłin odnotowała jednak, że ani razu go wtedy nie użył. Wohłin jest przekonana, że Thorogood utopił Jonesa, kiedy ona roz mawiała przez telefon. W swojej książce na pisała, że robotnik zażądał, by nie wpląty wała go w sprawę śmierci muzyka. „Policji powiesz tylko tyle, że Brian się upił i utonął. To był wypadek. Nic innego nie muszą wie dzieć”. Wohłin utrzymuje również, że w 1993 roku, na łożu śmierci, Thorogood wyznał kierowcy Stonesów Tomowi Keylockowi, że to on zabił Jonesa. Co więcej, miał się do te go przyznać na piśmie. Keylock zaprzecza, jakoby coś takiego nastąpiło, a rzeczonego do kumentu nikt nigdy nie widział. Mimo to, w wydanej w 1994 roku książce Point It Black: The M u rd er o f B rian Jones Geoffrey Giuliano przytacza słowa Thorogooda: „To ja zabiłem
Briana. Straciłem panowanie nad sobą. To się po prostu stało”. A.E. Hotchner, autor książki B low n Aw ay: The R olling Stones za kulisam i sła w y , do tarł do dwóch osób, które twierdzą, że widziały, jak Thorogood morduje Jonesa w towa rzystwie dwóch innych mężczyzn, prawdopodobnie członków ekipy remontowej. Kolega Jonesa Nicholas Fitzgerald utrzymuje, że wraz z kolegą po jedenastej w nocy wpadli z wizy tą na Cotchford Farm i widzieli, jak jeden z robotników przytrzymuje głowę Jonesa pod wo dą. Lawson, pielęgniarka, miała zaś stać przy basenie i patrzeć, jak Thorogood i jego koledzy topią Jonesa. Jeden z członków ekipy zauważył Fitzgeralda i jego znajomego i przegonił ich z miejsca zbrodni. Hotchner wytropił jednego z robotników, którzy pracowali przy renowacji Cotchford Farm, niejakiego Marty ego. Utrzymuje on, że świadków zabójstwa muzyka było znacznie więcej, a znalazły się wśród nich między innymi żony i dziewczyny członków ekipy Thorogooda. Według jego wersji robotnicy chcieli tylko postraszyć Briana i trochę mu podokuczać, ale „poniosło ich”, choć później dodaje: „Nie wydaje mi się, żeby to był wypadek”. Wohłin napisała również, że agent prasowy Stonesów Les Perrin powiedział, że zapłaci jej, jeśli zgodzi się milczeć w sprawie śmierci Jonesa i nie udzielać żadnych wywiadów. Z jej perspektywy sytuacja wyglądała tak, jakby Stonesi próbowali chronić Thorogooda, nie miała
m
jednak pojęcia dlaczego. Po śmierci Briana z Cotchford Farm skradziono wiele wartościo wych przedmiotów, w tym meble i instrumenty muzyczne, a także, jeśli wierzyć plotkom, nagrania, nad którymi muzyk pracował pod koniec życia. W następnym tygodniu sprawa nieco przycichła, a Stonesi zadedykowali Jonesowi swój darmowy koncert w Hyde Parku. Podczas występu Jagger odczyta) wiersz pod tytułem A d o n a is pióra Percyego Bysshea Shelleya. Muzycy planowali też w symbolicznym geście wypuścić dwa tysiące białych ciem, niestety dzień, kiedy zorganizowano koncert, a mianowicie 5 lipca, był wy jątkowo upalny i większość owadów nie dożyła otworzenia skrzynek, w których wniesio no je na scenę, a reszta pozdychała wkrótce po wypuszczeniu. Jonesa pochowano 10 lipca na cmentarzu w Chełtenham w trumnie ufundowanej przez Boba Dylana. Jagger i Richards nie stawili się na ceremonii. Fani do dzisiaj snują domysły w kwestii tego, co tak naprawdę zdarzyło się w Cotchford Farm. Rozmaite publikacje w rodzaju książki Anny Wohlin podsuwają im nowe teorie. W 2008 roku nowe światło na sprawę rzuciło przeprowadzone przez Scotta Jonesa śledztwo dziennikarskie. Przez cztery lata zbierał on materiały i przeprowadzał wywiady, a w 2008 roku jego reportaż ukazał się na łamach gazet}' „Mail on Sunday”. Sześćset zebranych przez siebie dokumentów udostępnił policji, która w 2009 roku ogłosiła, że wznawia śledztwo w sprawie śmierci Briana. Wśród zgromadzonych przez dziennikarza materiałów znalazła się między innymi relacja Janet Lawson, z której wyni kało, że pielęgniarka widziała, jak Thorogoocł wskakuje do basenu i „robi coś Brianowi”. Wersję tę potwierdził Albert Evans, funkcjonariusz policji, który jako pierwszy dotarł na miejsce zdarzenia. Śledztwo Scotta Jonesa ujawni ło również, że policjanci pozwolili odejść trzem świadkom bez przesłucha nia ich, a Joan Fitzsimmons, była dziewczyna Thorogooda, została napad nięta trzy tygodnie po śmierci Jonesa, ponieważ planowała wyjawić mediom prawdę na temat udziału Thorogooda w zajściu w Cotchford Farm. Fitzsimmons zmarła w 2002 roku. Zastraszona nie wygłosiła planowanego oświadczenia. V
pod uwagę tragiczne i - zdaniem wielu niewyjaśnione okoliczności śmierci Briana Jonesa, nam się, że warto przypomnieć sobie Paint It Black, nastrojowy hit Stonesów z 1966 roku. Ten posępny utwór dobrze ilustruje tajemnicę jego śmierci, a zagra przez Jonesa sitarowy riff, bodaj najlepsza partia, jaką zagrał podczas swojej współpracy z zespołem, nadaje tej pędząc ędzącej jak opętana, przejmującej melodii fantastyczny dalekowschodni rys.
ROBI SIĘ PODEJRZANIE, KIEDY NA PYTANIE „.CZY ZGINĄŁEŚ?” MUZYK ODPOWIADA „TAK”
P
lotka, która podzieliła fanów Beatlesów, narodziła się w Detroit. Russ Gibb, DJ radio wo', impresario i właściciel słynnego klubu Grandę Ballroom, podzielił się ze słuchacza
mi rozgłośni WKNR-AM sensacyjnymi wiadomościami: Paul McCartney zginął w wypadku i został zastąpiony przez „poprawionego" przez chirurgów plastycznych sobowtóra. Na po parcie tej tezy przedstawiał argumenty w postaci licznych, nierzadko absurdalnych wskazó wek poukrywanych na albumach Beatlesów. „Już zawsze będę tym, który pogrzebał Paula” - żartował Gibb po latach. Na całe szczęście McCartney potrafił śmiać się z tej sytuacji. Podczas konferencji praso wej w Nowym Jorku w 1989 roku zażartował sobie, mówiąc: „Paul nie, żyje, wszyscy to wie my. Ja jestem tylko jego sobowtórem”. Na późniejszej konferencji w Chicago z drwiącym uśmiechem na twarzy odniósł się do swojej poprzedniej wypowiedzi: „To tylko plotka. Nie wierzcie tamtemu. Paul żyje . Gibb czul się jednak uprawniony do powtarzania plotki o śmierci McCartneya, uważał bowiem, że dowody na jej poparcie były wystarczająco przekonujące. DJ utrzymywał przy tym, że to nie on był autorem teorii. Jeśli nie on, to kto? Tu zaczynają się schody. Badacze hi storii Beatlesów mówią o artykule autorstwa studenta jakiegoś bliżej nieokreślonego uniwer sytetu na Środkowym Zachodzie Stanów (tak, wiemy, dane równie konkretne i autentyczne, Paul wypatruje dalszych
co listy do redakcji w popularnych magazynach). Inny student, mieszkaniec Ypsilanti w sta
pogłosek o swojej śmierci,
nie Michigan i pracownik gazety „Michigan Daily ’, usłyszał o artykule od kolegów ze stu
Fiona Adams / Redferns / Getty Images
diów dziennikarskich i postanowił podzielić się swoim odkryciem ze sceptycznym Gibbern, który 12 października 1969 prowadził akurat audycję weekendową. „Powiedziałem mu, że o każdym rockmanie słyszałem już, że albo zginął, albo ćpa, albo ma jakieś niezdrowe ciągoty - wspomina Gibb. - W zasadzie z góry uznałem to. co mówił, za bzdury. On spytał wtedy: «Chwila, a słuchałeś Revolutiun 9 puszczonego od tylu?»’.
To rozbudziło ciekawość Gibba. Jeśli rzeczony utwór, eksperymentalny kawałek z imien nego krążka Beatlesów zwanego niekiedy B iałym album em , puści się od tylu, słychać w nim słowa: „Turn me on, dead man”. Gibb wysłuchał numeru, po czym puścił go na antenie. „Telefony rozdzwoniły się w zasadzie od razu”. DJ zadzwonił też do swojego znajomego gitarzysty Erica Claptona, który przebywał wówczas w Londynie. Cłapton grywał z Beatlesami i przyjaźnił się ze wszystkimi członkami zespołu. Na pytanie, co sądzi o plotce, odparł śmiechem. „Wtedy spytałem go, czy widział ostatnio McCartneya - opowiada Gibb. - A on na to: «Jak się nad tym zastanowić, to już od jakiegoś czasu go nie widziałem*. Powiedział to ta kim tonem, że aż nam w studiu ciarki przeszły po plecach. Tak jakby w tej historii mogło być ziarno prawdy’. „W ciągu dwóch godzin odebraliśmy olbrzymią liczbę telefonów. Dzieciaki dzwoniły z całego kraju z mnóstwem nowych wskazówek i dowodów na to, że Paul zginął. Dzwoniły do nas agencje prasowe. Odebrałem nawet telefon z redakcji «Time». Miejscowi fani Beatlesów dzwonili do swoich znajomych, a oni do swoich stacji radiowych. Do wieczora plotka obiegła cały świat”. (Oczywiście to, co w 1969 zajęło kilka godzin, dzięki Internetowi zajęłoby dziś kilka minut albo wręcz sekund). Oto niektóre spośród wskazówek, które słu chacze podsunęli Gibbowi: * Jeśli puści się Strawberry Fields Forever od tyłu, słychać, jak John Lennon śpiewa: „I buried Paul" (Pochowałem Paula). * Szalona okładka albumu Sgt. Pepper's Lonely Flearts Club Band przedstawia po grzeb Paula McCartneya. Beatlesi stoją na niej wokół jego grobu. » W puszczonej wspak piosence Revolution 9 z Białego albumu słychać słowa „Turn me on, dead man", co można interpretować różnorako, w tym jako „na kręć mnie, nieboszczyku" albo „podrzuć działkę, umarlaku". * Okładka albumu Abbey Road przedstawia rzekomo kondukt żałobny. Beatlesi przechodzą na niej przez ulicę, a McCartney, a w zasadzie jego sobowtór, idzie boso, co ma oznaczać, że - zgadliście - nie żyje. * Na tej samej okładce Paul nie idzie równo z resztą muzyków, a numer rejestra cyjny zaparkowanego w tle garbusa to 28 IF, co sugeruje, że McCartney miałby 28 lat gdyby (ang. „if") żył. Twórca tej sugestii pomylił się jednak w rachunkach Paul miał wówczas bowiem 27 lat. W WKNR urywały się telefon}', ale w siedzibie firmy Beatlesów, Apple Corps, bliżej by ło do urwania głowy. Kiedy Gibbowi udało się wreszcie dodzwonić do Dereka Taylora, szefa biura prasowego Beatlesów, sfrustrowany PR-owiec krzyknął tylko: „Co człowiek musi zro bić, żeby dowieść, że nie zginął? Przecież żyje! To wystarczy! ’. W wydanej w 1983 roku książce The Love You M ake były pracownik Apple Peter Brown napisał: „Centrala telefoniczna Apple w Londynie była przeciążona. Pogłoska o śmier ci Paula zupełnie nas nie bawiła, więc wszystkim dzwoniącym powtarzaliśmy z powagą, że żył, był zdrowy i miał się dobrze”. Brown i jego współpracownicy odmawiali jednak
wyjawienia miejsca pobytu McCartneya, który zaszył się na swojej farmie w Szkocji i unikał kontaktu z mediami. Oczywiście dolał tym tylko oliwy do ognia. Gibb znalazł się w grupie prezenterów i re porterów, którzy udali się do Anglii celem wytropienia McCartneya, ich wysiłki spełzły jed nak na niczym. Beatles odmawiał komentarza w kwestii swojej rzekomej śmierci. Zespół reporterów magazynu „Life” znalazł go w końcu na farmie w Szkocji. Dziennikarze weszli bez pozwolenia na jego ziemię, a McCartney rzekomo wpadł w szał i ochlapał ich wodą z wiadra, co zresztą nagrali. Brown napisał, że kilka minut później Paul wrócił do reporterów i zaproponował im, że w zamian za nagranie z napaści udzieli „Life” wywiadu na wyłączność i pozwoli się sfotografować w towarzystwie rodziny. Paul sparafrazował w wywiadzie Marka Twaina, mówiąc: „Pogłoski o mojej śmierci są stanowczo przesadzone”. Po chwili dodał jednak z przekąsem: „Choć podejrzewam, że gdy bym faktycznie zginął, pewnie ostatni bym się o tym dowiedział”. Z plotką wiązały się też pozytywy. Z jednej strony Gibb przez chwilę cieszył się mię dzynarodową sławą, z drugiej - sprzedaż płyt Beatlesów znacznie wzrosła. Gibb wspomina rozmowę telefoniczną, którą odbył z ówczesnym prezesem EMI Musie Worldwide, dystry butora Apple Records, Bhaskarem Menonem. „[Menon] powiedział: «Chciałbym panu po dziękować. Nagrania Beatlesów ostatnio słabo się sprzedawały, a dzięki panu jeszcze przed gwiazdką opróżniliśmy magazyn*”. Menon miał również w ramach podziękowania wysłać Gibbowi kompletną kolekcję al bumów Beatlesów.
^ \ l e ż proszę, włączcie sobie Revolution 9, eksperymen talny kolaż dźwiękowy z Białego albumu, i sprawdźcie, czy słyszycie w nim mityczne „Tum me on, dead man". A najle piej spróbujcie właściwie zsynchronizować tę piosenkę z The Dark Side ofthe Moon Floydów...
RO ZD ZIA Ł NIE MA DYMU EEZ OGNIA, CZYLI O TYM, JAK TO PRZYJACIEL WYCHWALANEGO PRZEZ KRYTYKÓW, ALE NIEROZUMIANEGO PRZEZ MASY PIONIERA COUNTRY ROCKA SPALIŁ JEGO CIAŁO I NIECHCĄCY STWORZYŁ LEGENDĘ
G
ram Parsons miał wizję „muzyki wszechamerykańskiej”. Miało to być country w naj czystszej postaci, patetyczne opowieści o złamanych sercach śpiewane słodko, rzew
nie i wysoko i połączone z rockandrollowym stylem życia, skądinąd nieobcym samemu Parsonsowi, dla którego seks, narkotyki i nieszczęśliwe wypadki były chlebem powszednim. Zwykło się mówić, że swoją muzyką Parsons zapoczątkował country rocka i ałt-country, co wystarczyłoby, by zagwarantować mu poczesne miejsce w galerii sław, jednak to dopiero jego śmierć z przedawkowania, kradzież zwłok i nielegalny ognisty pogrzeb na pustyni za pisały się w historii i do dziś wywierają niezatarte wrażenie na każdym, kto o nich usłyszy. „Trudno sobie wyobrazić lepszy koniec: umrzeć młodo, kiedy jest się jeszcze pięk nym, a potem w tak niesamowitych okolicznościach trafić na pustynię” - stwierdził gitarzy sta R.E.M. Peter Buck w poświęconym Parsonsowi dokumencie Gandułfa Henniga Fallen Angel.
Wywodzący się z bogatej florydzkiej rodziny Parsons jako nastolatek grywał w cover bandach, nierzadko w klubach należących do jego ojczyma Roberta Parsonsa. Później dostał się na Harvard, ale rzucił studia, kiedy był jeszcze na pierwszym roku. Na niesławnym garniturze
Po odejściu z uczelni Parsons planował zostać wokalistą folkowym, jego plany się jed
od Nudiego Cohna wprawny
nak zmieniły, kiedy odkrył swoją nową obsesję - country. W Nowym Jorku założył kapelę
obserwator dostrzeże kilka ulubionych używek Parsonsa.
Jim McCrary / Redferns / Geny Images
International Submarine Band, z którą przeniósł się do Los Angeles, gdzie nagrali Safe at H om e - płytę często nazywaną pierwszym countryrockowym albumem w historii.
International Submarine Band przestało istnieć, jeszcze zanim krążek pojawił się w skle pach. Parsons wstąpił do The Byrds, z którymi nagrał countryrockowy klasyk Sw eetheart o f the Rodeo, odszedł jednak za namową nowego znajomego, gitarzysty Stonesów Keitha
«
Barwy bohemy. Parsons
Richardsa, który przekonał go, że wyjazd w trasę koncertową po RPA byłby nieetyczny, kraj
(pierwszy od prawej)
ten powszechnie bojkotowano bowiem wówczas ze względu na realizowaną tam politykę
relaksuje się w towarzystwie chtopaków z The Flying Burrito Brothers. J im M c C ra ry / R e d fe rn s / G etty Im a g e s
apartheidu. Chris Hilhnan bvl zdania, że Parsons usiłował uniknąć tournee bynajmniej nie dla tego, że nabawił się wzniosłych zasad moralnych, lecz raczej wolał spędzić trochę czasu z Richardsem. „Myślę, że [Parsons] wspinał się po drabinie kariery, a my byliśmy tylko jed nym z jej szczebli” - stwierdził po latach basista Byrdsów. Niemniej kolejny krok w górę drabiny Hilhnan wykonał razem z Parsonsem, z którym założył zespól The Flying Burrito Brothers. Na debiutanckim krążku grupy The Gilded Pałace ofSin znalazły się takie klasyki country rocka jak Hot Burrito #1 czy Sin City. Po byle jakiej, zakrapianej alkoholem i obficie doprawionej narkotykami trasie koncertowej (podczas której zespól podróżował pociągiem) muzycy nagrali drugi album Burrito Dehae, na któ rym jeszcze przed premierą Sticky Fingers ukazał się hit Jaggera i Richardsa Wild Hornu. po czym Parsons odszedł z zespołu. Nagrania The Flying Burrito Brothers nie sprzedawały się zbyt dobrze, zespól stał się jednak rozpoznawalny ze względu na noszone przez jego członków kolorowe garnitury
%
od Nudiego Cohna zdobione imitacjami diamentów i wyszywane w rozmaite wzory. Prote gowany Cohna, projektant Manuel Cuevas, zauważył po śmierci Parsonsa, że jego garnitur był pod wieloma względami strojem „proroczym”: „Pomysły na wzory, które chciał zobaczyć na swoim garniturze, tak naprawdę odzwierciedlały sposób, w jaki chciał umrzeć - stąd pło mienie, krzyż, liście marihuany, tabletki i nagie dziewczęta”. Po odejściu z The Flying Burrito Brothers Parsons wyjechał do Villa Nellcóte, należą cej do Richardsa posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu, w której Stonesi nagrywali akurat Exile on M ain St. Wspólne zamiłowanie do mało znanych kawałków country i nielegalnych
substancji scementowało przyjaźń między Richardsem a Parsonsem, który w końcu musiał jednak wrócić do Stanów. Po przyjeździe nagrał swój solowy debiut, album pod tytułem GP, na którym zaśpiewała z nim młoda wokalistka Emmylou Harris. Parsons usłyszał ją po raz pierwszy na koncercie, na który zabrał go Hillman. Harris wyjechała z Parsonsem w tra sę, a potem nagrała z nim utwory, które trafiły na jego drugi solowy album G rievous Angel. W życiu prywatnym Parsonsowi niezbyt się układało. Najpierw odbił Davidowi Crosbyemu dziewczynę Nanci Lee Ross, z którą miał dziecko, a później zszedł się i ożenił z młodą aktorką Gretchen Burrell, z którą połączył go burzliwy romans.
Natura jego związku z Emmylou Harris pozostaje tajemnicą wokalistki. Parsons zerwał kontakt z ojczymem po tym. jak dowiedział się, że byl on zamiesza ny w śmierć jego matki. Oprócz tego rozstał się z Burrełl i zamieszkał z organizatorem tras koncertowych Philem Kaufmanem. W lipcu 1973 roku jego znajomy, perkusista Tire Byrds Clarenee Wbite zginął przejechany przez pijanego kierowcę. Parsons udał się na je go pogrzeb. Poważna, smutna ceremonia była dla niego przerażająco sztywna i ponura. Zrozumiał, że nie chce być żegnany w podobny sposób i poinformował o tym Kaufmana. Oznajmił mu, że po śmierci chciałby zostać skremowany, i zażyczył sobie, by jego prochy rozrzucono w parku narodowym Joshua Tree, w miejscu, do którego wybierał się. ilekroć chciał pobyć sam, z dala od ludzi i blisko przyrody. Kaufman obiecał, że w razie potrzeby po stara się spełnić życzenia Parsonsa. Przed początkiem planowanej na jesień trasy koncertowej Gram udał się do parku Joshua Tree z nową dziewczyną Margaret Fisher, swoim asystentem Michaelem Martinem i jego dziewczyną Dale McElroy. Choć Parsons zdołał zerwać z heroinowym nałogiem, imprezująe na wyjeździć, przecenił swoją tolerancję na inne opiaty i 19 września 1973 zmarł w pokoju hotelowym po przedawkowaniu morfiny. W doniesieniach o ostatnich chwilach Parsonsa pojawiają się różne okoliczności śmier ci. Sprzeczności odnajdujemy nawet w zaświadczeniach lekarskich. W raporcie koronera czytamy, że Parsons zmarł na zawał zdaniem lekarzy z miejscowego szpitala spowodowany nadmiernym spożyciem alkoholu. Sekcja zwłok Grama wykazała z kolei, że przyczyną jego śmierci było zatrucie morfiną. To jednak nic w porównaniu z tym, co nastąpiło po śmierci muzyka. Kiedy Boba Parsonsa, ojczyma Grama, poinformowano o jego zgonie, zorganizował on transport lotniczy szczątków pasierba z międzynarodowego portu lotniczego w Los Angeles do Nowego Orleanu, gdzie Gram miał zostać pochowany. Phil Kaufman wziął sobie jednak do serca obietnicę, którą złożył muzykowi, i postanowił przechwycić jego ciało. Kaufman pożyczył karawan od Dale McElroy i razem z Michaelem Martinem, dodaw szy solne odwagi kilkoma łykami czegoś mocniejszego, pojechał na lotnisko w LA, gdzie ode brał zwłoki, tłumacząc, że rodzina Parsonsa zmieniła zdanie w sprawie miejsca pochówku i zleciła mu przewiezienie ich na inne lotnisko. Dokument potwierdzający wydanie zwłok Kaufman podpisał nazwiskiem „Jeremy Nobody (Jeremi Nikt). Na przestrzeni lat Kaufman wzbogacał swoją relację z tamtych wydarzeń o mnóstwo cytatów, dowcipnych uwag i szczegółów, których autentyczności nie sposób potwierdzić, a przez które historia nabrała cech nieprawdopodobnej, ubarwianej z każdym powtórzeniem plotki lub legendy. W dokumencie Fallen Angel Kaufman powiedział na przykład, że po drodze do joshua Tree zatrzymali się z Martinem na stacji benzynowej. „Do karawanu nalaliśmy zwykłej benzyny, a kanister napełniliśmy wysokooktanową dla Grama. Nie chcieliśmy, żelu" stukał przy spalaniu Panie i panowie, Phil Kaufman, król komedii... Kaufman zajechał karawanem pod Cap Rock, formację skalną, którą miejscowa mło dzież upodobała sobie jako miejsce na przeżywanie kwasowych tripów, z pomocą Martina wyciągnął trumnę z samochodu, zalał ciało Parsonsa wysokooktanową benzyną i podpalił.
Intencje Kaufmana były raczej czyste, chciał on po prostu spełnić życzenie zmarłego ko legi, niemniej fakt, że zostawił płonące ciało na pustyni i odjechał (biwakowieze, którzy następnego dnia dotarli pod Cap Rock, powiadomili władze o „tlącej się kłodzie ), trąci makabreską. Kaufman nie krył się z tym, co zrobił. Przeciwnie, domyślił się, że mógł na tym spo ro zarobić. Całe zdarzenie opisał w książce R oad M angler D eluxe , którą zekranizowano ja ko Ciało po trzeb n e na gw ałt, koszmarną pseudokomedię z Johnnym Knoxvilleem w roli głównej. Choć jednak Kaufman był z siebie dumny, rodzina i bliscy Grama Parsonsa uznali, że spełniając prośbę muzyka, dopuścił się zbezczeszczenia zwłok. Kaufman i Martin zostali aresztowani i oskarżeni o kradzież - uwaga - trumny, nie zwłok. Obaj przyznali się do winy w dzień, w którym Parsons obchodziłby dwudzieste siód me urodziny, i zapłacili po trzysta dolarów grzywny plus 708 dolarów za nową trumnę. Pieniądze zebrali, organizując imprezę w domu Kaufmana. Goście płacili za wstęp, że by posłuchać zaproszonych przez Phila wykonawców, w tym DJ-a Dr. Demento, Bobbyego „Borisa” Picketta (tego od M unster Masli) i dorzuconego w zasadzie od czapy protopunkowego zespołu The Modern Lovers z Jonathanem Richmanem. Na potrzeby imprezy Kaufman zaprojektował naklejki na puszki z piwem i T-shirty z napisem: „Gram Pilsner: Piwo zmro żone na sztywno”. Szalony wyczyn Kaufmana posłużył jako niewątpliwie niespodziewane zwieńczenie krótkiego, tragicznego, wręcz zmarnowanego żywota Grama Parsonsa, który - mimo wszyst ko - pozostawił po sobie coś ważnego. „Ludzie powinni pamiętać go za jego muzykę - stwierdziła w Fallen A ngel Emmylou Harris. - To jego spuścizna. Nie to, jak odszedł, ale to, co stworzył’.
L e g e n d a Grama Parsonsa, ale i jego muzyka, zainspi-
i
rowaty wielu późniejszych twórców. Niektórzy z nich
1
poświęcili mu nawet swoje utwory. Warto wspomnieć choćby o He Had That Sweet Country Sound Johna Phillipsa, Crazy Eyes Poco, Artists and Poets Johnny'ego Riversa czy The Road Emmylou Harris. Nasz wybór padt jednak na piosenkę My Man Berniego Leadona, który grat z Parsonsem w The Flying Burrito Brothers. Leadon zagrał ten utwór ze swoim za łożonym po rozpadzie Burritos zespołem - Eagles, który swój ogromny sukces zawdzięcza częściowo „wszechamerykańskiemu" brzmieniu za początkowanemu przez Parsonsa.
PRZED WAMI MORDERCZA PRZEJAŻDŻKA...
M
ówi się. że niektórzy wykonawcy gotowi są umrzeć za sztukę, inni - zabić za nią. O mordercze skłonności posądzano między innymi niedocenianych herosów fun
kii, Ohio Players; dowodów popełnionej przez nich zbrodni doszukiwano się zaś na kaso wym singlu z 1975 roku - Loce Rollercoaster. Według legendy krzyk przerażenia, który rozbrzmiewa mniej więcej po dwóch minu tach i trzydziestu sekundach piosenki, wydała z siebie mordowana kobieta. Kim była i jak zginęła? Tu należy przytoczyć kilka najpopularniejszych wersji mitu: 5 Najczęściej mówi się, że była to Ester Cordet, modelka z prowokacyjnej okładki albumu Honey, która na zewnętrznej stronie gatefoldu kosztuje złocistego mio du, a na wewnętrznej jest nim już cała wysmarowana. Miód rzekomo podgrza no, by zrobił się bardziej płynny, przez co jednak bardzo poparzył on modelkę. Co gorsza, kiedy zastygł, trzeba go było oderwać od poparzonej skóry, co za owocowało dalszymi obrażeniami. Kiedy Ester wróciła do studia, żeby zagrozić muzykom pozwem, została rzekomo dźgnięta nożem przez: a) menedżera Ohio Players, b) jednego z członków zespołu, c) realizatora. Jej krzyk zarejestrowano na taśmie i dograno do piosenki. * Według innej wersji była to dziewczyna jednego z muzyków, która przebywała akurat w mieszkaniu (sic!), w którym nagrywano piosenkę. Zwolennicy tej tezy Ester Cordet drażni cenzorów na kontrowersyjnej rozkładanej okładce H o n e y. V oyag eu r P r e s s C o llectio n
utrzymują, że zabił ją włamywacz. • Jeszcze inni twierdzą, że była to sprzątaczka, która zginęła w wymienionym w y żej studiu lub mieszkaniu podczas nagrywania utworu. 4 Kolejna, mniej krwawa, choć nie mniej straszna teoria zakłada, że był to prawdzi wy krzyk pożyczony z nagrań w archiwum policyjnym. • Jeszcze inni są zdania, że krzyk nagrano w szpitalu psychiatrycznym podczas te rapii elektrowstrząsowej lub leczenia krzykiem.
W każdym razie Billy Beck może być z siebie dumny. Kto? BilK Beck, klawiszowiee Ohio Players. To jego krzyk, nie żadnej damy w opa lach, słychać w L o rę Rollercoaster. Muzyk najzwyczajniej w świecie usiłował odtworzyć krzyki ludzi, którzy znaleźli się na tytułowej kolejce górskiej. Perkusista Jimmy „Diamond” Williams, lider dzisiejszego wcielenia Ohio Players, mówi, że Beck „próbował zawyć jak śpiewaczka operowa, trochę jak Minnie Riperton albo Mariah Carey”. Dodaje również, że kiedy ludzie zaczęli rozpowiadać plotkę o morderstwie, członkowie zespołu uznali, że nie warto jej dementować. „Ludzie, którzy nigdy o nas nie słyszeli albo nie interesowali się na szą muzyką, zaczęli rozmawiać o tej piosence, nic więc nie mówiliśmy i pozwoliliśmy, żeby plotka się rozeszła”. Nie sposób ustalić, kto stoi za morderczą pogłoską, wiadomo jednak, kto puścił ją w eter. Byl to Casey Kasent, prowadzący popularnego w całych Stanach prógramu A m erica n Top 40. W 1976 roku Looe R ollercoaster pięło się w górę list przebojów. Trafiło między innymi na pierwsze miejsce w zestawieniu Hot 100 magazynu „Billboard” (jako druga w historii piosenka Ohio Players) i na liśce R & B Songs (jako czwarty utwór grupy). Dzięki piosen ce album M oney zajął też drugie miejsce na liście Billboard 200 i pierwsze w zestawieniu R & B Albums. W przeciwieństwie do wielu innych utworów z lat 70. XX wieku Looe R ollercoaster nie zakończyło bynajmniej żywota jako staroć wskrzeszany przez sentymentalnych DJ-ów na funkowych imprezach. W 1996 roku zespól Red Hot Chili Peppers nagrał cover utworu na potrzeby ścieżki dźwiękowej filmu animowanego B ea tis i B ntt-H ead zaliczają A m erykę. Piosenkę wykorzystano również w takich filmach jak O szukać przeznaczenie 3 i Ulice stra Tylko nie krzyczcie! Gitarzysta Ohio Players Leroy „Sugarfoot" Bonner na scenie w 1976 roku. C o lin Fu ller/R ed fe rn s/ G etty Im a g es
chu, a także w grach wideo na konsolę Nintendo Wii - Boogie oraz R ock Band.
„To błogosławieństwo, pisać piosenki, które ludzie potem dobrze wspominają - przyzna je Williams. - To były świetne czasy. Czasy znakomitych wykonawców i kompozytorów, któ rym chcieliśmy dorównać. Teraz mamy piosenki takie jak L ove R ollercoaster , które gramy na koncertach i dzięki którymi możemy razem z naszymi fanami powspominać te lepsze cza sy, kiedy byliśmy jeszcze młodzi”.
^■ apewniamy, jeśli puścicie Love Rollercoaster czy to w wykonaniu Ohio Players (polecamy zwłaszcza dłuższą wersję z albumu Honey), czy też zabójczy cover Red Hot Chili Peppers, parkiet stanie w płomieniach. Warto mieć wtedy pod ręką trochę miodu. Albo w zasa dzie wody. Tak, woda lepiej gasi pożary. Miodem można się poparzyć.
?vizazoH
Cw m m LEGEIDA PUMĘ ROCKA SPOCZYWA W POKOJU. TYLKO GDZIE?
B
asista Sex Pistols Sid Yicious był ucieleśnieniem idei punk rocka. Zył szybko, umarł mło do (w wieku 21 lat) i zostawił... chciałoby się powiedzieć „piękne zwłoki”, ale tu robi się
trudno, i to nie ze względu na urodę muzyka. YTciousa po śmierci skremowano, tyle wiemy na pewno. Problem w tym, że nie wia domo, gdzie spoczęły jego prochy. Z jednej strony względnie miarodajne źródła donoszą, że zostały one rozsypane na grobie jego dziewczyny Nancy Spungen, zamordowanej czte ry miesiące przed jego śmiercią. Z drugiej strony menedżer Sex Pistols Malcolm McLaren, gitarzysta New York Dolls Johnny Thunders i znajomy Sida muzyk Neon Leon utrzymu ją, że matka Yiciousa, Annę Ritehie Bowerley, niechcący rozsypała prochy syna na lotnisku Heathrow w Londynie, choć nie zgadzają się w kwestii tego, gdzie konkretnie - jeden twier dzi, że w hali przylotów, drugi - że w głównej, a trzeci - że na płycie lotniska. Są tacy, którzy twierdzą, że od tamtego czasu duch Sida nawiedza Heathrow, ale tę le gendę na razie sobie darujmy. Spór o to, gdzie skończyły prochy muzyka, to tylko jeden z rozdziałów trwającej cztery miesiące, napisanej przez życie tragicznej historii, której równie istotnymi elementami by ły' śmierć, zarzuty morderstwa, narkotyki i próby samobójcze. Zespół Sex Pistols rozpadł się 17 stycznia 1978 po trasie koncertowej po Stanach, którą wyznaczyli nowe standardy dezor Sid Vicious podczas
ganizacji. Prawie dziesięć miesięcy później, dokładniej 12 października, Yicious (prawdzi
chaotycznej trasy
we nazwisko John Simon Ritehie) znalazł martwą Spungen w łazience ich wspólnego poko
koncertowej Sex Pistols
ju hotelowego w nowojorskim Chelsea Hotel. Nancy zginęła od pojedynczego ciosu nożem
po USA. San Antonio, Teksas, 1978.
w brzuch. Jako właściciel narzędzia zbrodni Yicious oskarżony został o morderstwo drugie
R ic h a rd E. A a ro n /R e d fe rn s/
go stopnia (tj. bez premedytacji) i zwolniony za kaucją. McLaren zatrudnił znanego adwo
G etty Im a g e s
kata F. Lee Baileva, którego honorarium płacił, sprzedając w swoim londyńskim sklepie ko szulki z podobizną Sida i napisem „Ja żyję, ona nie. Jestem wasz”.
Sam Vicious planował nagrać coś z kolegami z Sex Pistols, Steveem Jonesem i Paulem Cookiem, żeby uzbierać trochę więcej pieniędzy z myślą o kosztach procesowych. Dwudziestego drugiego października Yieious podjął nieudaną próbę samobójczą, po której przyjęty został do szpitala Bellerue w Nowym Jorku. Niedługo po wypisaniu, 9 grud nia, został ponownie aresztowany - tym razem pod zarzutem napaści, podczas koncertu grupy Skafish w nowojorskim klubie Maxs Kansas City zaatakował bowiem butelką bra ta Patti Smith, Todda. W następstwie tego wydarzenia przesiedział pięćdziesiąt pięć dni w więzieniu Rikers Island. Eileen Polk, znajoma Sida i autorka wielu jego najsłynniejszych zdjęć, twierdzi, że matka przemycała mu do aresztu heroinę. Yieious wyszedł za kaucją 1 lu tego 1979. Wyjście na wolność uczcił, imprezując tego samego dnia w mieszkaniu swojej nowej dziewczyny Michelle Robinson. Z pomocą matki Sid zdobył działkę heroiny, którą przedaw kował i stracił przytomność, pozostałym uczestnikom imprezy udało się go jednak ocu cić. Pod koniec imprezy Yieious i Robinson poszli spać, ale Sid już się nie obudził. Zmarł we śnie. Wyniki sekcji zwłok wykazały, że heroina, którą sobie wstrzyknął, była wyjątkowo czysta (szacunkowo 80-99%). Jego płuca pełne były wody i płynu przesiękowego. Sid de fac to utonął w wydzielinach własnego organizmu. Według legendy w jego kieszeni znaleziono liścik, z którego wynikało, że on i Spungen umówili się, że jeśli jedno z nich umrze, drugie odbierze sobie życie, żeby do niego dołączyć. „Zawarliśmy pakt. Teraz muszę dotrzymać da nego słowa. Pochowajcie mnie obok mojej małej w skórzanej kurtce, dżinsach i motocyklo wych butach. Żegnajcie”. Zwłoki muzyka skremowano, ponieważ, zdaniem Polk, żaden dom pogrzebowy nie chciał ryzykować organizowania ceremonii, na którą ściągnąć mogły rzesze punków. Pochówek obok Nancy nie wchodził więc w grę, tym bardziej że jej rodzina nie chciała mieć nic do czynienia z jej domniemanym zabójcą ani jego krewnymi. Ponadto filadelfijski King David Memoriał Park, na którym pochowano Spungen, to cmentarz żydowski i jedyni goje, którzy mogą tam spocząć, to małżonkowie członków społeczności żydowskiej. Eileen Polk powiedziała autorom książki Picasc RUI Me: The Uncensored Orał Historj oj Punk. Legsowi McNeilowi i Gillian MeCain, że prochy Yiciousa nigdy jednak nie opu ściły" Stanów. Po tym, jak rodzina Spungenów zabroniła Bcwerley rozsypania prochów syna na grobie Nancy, Becerley, Polk i kilkoro przyjaciół Sida wybrali się na cmentarz pod pre tekstem odwiedzenia grobu Nancy. Oczywiście planowali złamać zakaz i połączyć zmarłych kochanków. Pracownicy cmentarza nie odstępowali ich jednak na krok, Polk i Beverley zde cydowały się więc przejść do planu B: „Podjechałyśmy do cmentarza od drugiej strony, za parkowałyśmy, Annę [Beverley] wzięła urnę, przeszła przez ogrodzenie, wróciła nad grób Nancy i rozsypała na nim Sida. Potem wróciła do auta i powiedziała: «Są w końcu razem*. Tak to się skończyło’. Sid z mamusią. Brr...
Relacja Polk nie została nigdy formalnie udokumentowana, a Becerlcy, która zmarła
D a ily E x p re s s / Hulton
w 1996 roku, nigdy oficjalnie nie ustosunkowała się do tej wersji wydarzeń. Jeśli więc bę
A rc h iv e / G etty Im a g es
dziecie kiedyś przypadkiem na Heathrow i spotkacie potarganego ducha z basem Fender Precision przewieszonym przez lewe ramię, dajcie znać. Nigdy nic nie wiadomo.
■
®» ad en numer nie podsumowuje krótkiej, choć burzliwej kariery Sida równie dobrze, co jego cover Bom to Lose grupy The
w
w-;
Heartbreakers.
Piosenkę
można
znaleźć
na ptycie Sid Sings, która ukazała się jakieś osiem miesięcy po śmierci muzyka. Zawarto na niej głównie koncertowe wykonania utworów The Monkees, The Stooges, Johnny'ego
Thundersa, Sex Pistols itp. Krążek ten jest - z jednej strony - dziwnie przygnębiający, a z drugiej - porywający i pełen energii, dzięki czemu perfek cyjnie upamiętnia skazanego na zgubę młodego punkowego prowokatora.
RO ZD ZIA Ł
KIE MARTWCIE SIĘ...
J
esienin 1988 roku piosenkarz Bobby McFerrin miał wszelkie powody do radości. Jego utwór D ont Worry, Be Happy, skoczny pean na cześć pozytywnego myślenia, był pierw
szą zaśpiewaną a cappella piosenką, która wspięła się na szczyt listy Hot 100 magazynu „Billboard”. Wiosną następnego roku wykonawca zgarnął za nią trzy najbardziej prestiżowe Grammy - dla nagrania roku, piosenki roku i najlepszego wokalisty. Don t Worry, Be Happy przyniosło McFerrinowi światową sławę, paradoksalnie mogło
jednak zagrozić jego karierze - przyćmić dorobek zbudowany na muzykalności, pomysłowo ści i czterooktawowej skali głosu muzyka. Jego album The Voice z 1984 roku był wyjątko wym osiągnięciem. McFerrin nagrał go solo, bez dogrywek i akompaniamentu. Był to pierw szy tego rodzaju album wydany przez liczącą się wytwórnię. „Coś wam powiem, jeśli kiedyś nagram jakiś kasowy hit, to zrobię to przypadkiem’ - stwierdził kiedyś muzyk. Tak też się stało. Wystarczyła prosta melodia, gwizdany wstęp, zaśpiewane z jamaj skim akcentem słowa pożyczone od indyjskiego mistyka Mellera Baby i nagrany na kilku osobnych ścieżkach wokalny akompaniament udający podkład instrumentalny, by z dnia na dzień McFerrin stal się królem świata. Jego rządy nie trwały zbyt długo, choć póki nosił koronę, wydawało się, że on i jego pio senka (nie mówiąc już o teledysku, w którym McFerrin błaznował w najlepsze w towarzy stwie Robina Williamsa i Billa Irwina) byli dosłownie wszędzie. Dont Worry. Be Happy mia ło, trzeba to przyznać, raczej infantylny tekst i było absurdalnie wręcz chwytliwe. McFerrin Bobby McFerrin, raczej żywy,
zdobył dzięki niemu rzesze nowych fanów, którzy liczyli na to, że powtórzy swój wyczyn,
na scenie w 20 11 roku.
z jego perspektywy powielenie wyświechtanego schematu byłoby jednak muzycznym kro
ha a k7 8/Shu ttersto ek. com
kiem w tvł. Kolejne nagrania muzyka były wierniejsze duchowi jego wcześniejszych utworów, on sam popadł zaś we względne zapomnienie. Jakiś czas później świat obiegła plotka, według której McFerrin zszedł - i to nie ze szczytu, na który wyniosło go Dont Worry, bo to nastą piło już parę lat wcześniej. Zszedł, czyli po prostu umarł. A dokładniej - odebrał sobie życie. Niektórzy lubią historie z ponurym zakończeniem.
Plotka ta była oczywiście fałszywa, a jednak większość osób, którym D orit W orry, Be H appy puszczono o raz za dużo, rozważa popełnienie samobójstwa lub przynajmniej morderstwa. Aby nie dać się zaszufladkować, McFerrin postano wił przestać wykonywać swoją najsłynniejszą piosenkę na koncertach, zarobił jednak dzięki niej wystarczająco du żo, by móc pozwolić sobie na odejście od czystej komercji i zapuszczenie się na terytorium muzyki eksperymental nej. Owocem jego coraz odważniejszych decyzji kompo zytorskich był między innymi wydany w 1990 roku album M edicine M usie nagrany wspólnie z dziesięcioosobową „or
kiestrą wokalną” czy projekty powstałe we współpracy z ta kimi twórcami jak Yo-Yo Ma czy Chick Corea. W 1994 roku McFerrin został dyrektorem artystycznym orkiestry kame ralnej St. Paul Chamber Orchestra w Minnesocie. W swojej karierze dyrygował też wieloma różnymi orkiestrami sym fonicznymi w Ameryce Północnej i Europie. D o rit W orry, Be H a ppy rozbłysło na firmamencie mu
zyki rozrywkowej, w oczach wielu czyniąc z Bobbyego McFerrina artystę jednego przeboju. On jest jednak ponad to. Do dziś tworzy wspaniałą muzykę, wiernie podążając za swoim natchnieniem. Wziął sobie do serca własne słowa i chwała mu za to.
^to słyszał Dorit Worry, Be Happy choć raz, słyszał je milion razy, takie można przynajmniej odnieść wrażenie. Zamiast, jak wszyscy, polecać czytelnikom hit, który od mienił karierę McFerrina, sugerujemy zapoznanie się z utworem wykonanym w stylu, który przez lata uchodził za znak rozpoznawczy muzyka. Mowa o Blackbird, solowym, zaśpiewanym a cappella coverze piosenki beatlesów z wydanego w 1984 roku albumu McFerrina The Voice. Kawałek ten nastraja bardzo po zytywnie i ma w sobie beztroskę, o której piosenka Dorit Worry jedynie opowiada.
RO ZD ZIA Ł
PRZYJRZYJMY SIĘ OKOLICZNOŚCIOM JEGO ŚMIERCI
K
iedy 23 kwietnia 1991 byłego gitarzystę New York Dolls Johnny ego Thundersa znalezio no martwego w pensjonacie St. Peters Guest House w Nowym Orleanie, wielu płakało,
choć nikt tak naprawdę się nie zdziwił. Trzydziestoośmioletni Thunders od lat zmagał się z uzależnieniem. Nieraz lądował na odwyku, nie mógł jednak znaleźć terapii dla siebie i za każdym razem wracał do narkotyków. Z pewnością nie pomógł w tym fakt, że spędzał spo ro czasu w towarzystwie innych muzyków, w tym Waynea Kramera z MC5, Phila Lynotta z Thin Lizzy oraz Sterea Jonesa i Paula Cooka z Sex Pistols (nagrał z nimi swój solowy al bum So Alone), którzy również nie stronili od nielegalnych używek. Muzyk zmarł niedługo po tym, jak sprowadził się do Nowego Orleanu. W planach miał ponoć nagranie tam akustycznego albumu w rootsrockowym stylu. Miejscowy koroner orzekł, że przyczyną jego zgonu było przedawkowanie. Ponownie - niewielu to zaskoczyło. Jego przyjaciele i krewni przez lata zadawali sobie jednak pytanie, jak dokładnie wyglą dały jego ostatnie chwile. Niektórzy podejrzewali, że jego śmierć mogła nie być przypadko wa. Czy ktoś źle mu życzył? Czy Johnny miał wrogów? Czy ktoś chciał go zabić? Thunders, a właściwie John Genzale jr, przyszedł na świat w nowojorskiej dzielnicy Queens. W 1975 roku odszedł z New York Dolls, zespołu, w którym grał, zanim założył The Heartbreakers, i po długiej tułaczce po Stanach wylądował w Nowym Orleanie. Nikt nie Thunders na scenie z zespołem The Heartbreakers, 1977. Erica E c h e n b e rg /R e d fe rn s/ G etty Im a g e s
przypuszczał, że kolebka jazzu będzie ostatnim przystankiem na jego trasie. Swoją własną grupę, The Heartbreakers, założył wspólnie z perkusistą New York Dolls Jerrym Nolanem, basistą Teleyision Richardem Helleni i gitarzystą The Demons Walterem Lureem. Skład grupy parokrotnie się zmieniał, kilka razy zawieszała też ona i wznawiała działalność. W7 ostatnim roku jej istnienia (1990) Thunders udzielał się rów nież w takich zespołach jak Gang War (z Kramerem), The Living Dead i The Oddballs. Do 1988 roku wypuścił sześć solowych albumów studyjnych. Ostatnią w życiu sesję
s>®
pOHNNY THUNDERS
WAYNE KRAMER
nagraniową <>d!)\ 1 w towarzystwie niemieckich pimkowców / Die Tolen ifosen, z który mi zarejestrował nową wer sje swojej piosenki B o n i to Bose. Trzydzieści sześć godzin później zmarł. Znajomy Tlmndersa, muzyk Wilk l)eVille, który w chwi li śmierci jołmnyego mieszkał w Nowym Orleanie i który pomagał uprzątnąć jego pokój (numer 37) w pensjonacie St. Peters, podzielił się swoimi podejrzeniami z autorami książki Please Kill Me: The, L nccnsored Orał lU stonj u f Punk. Legsem MeNeilem i Gilłian McCain. Powiedział im,
że usłyszał od pracownika pensjonatu, że Tlnmders wybrał
..and
się do klubu Poimd Sterling po drugiej stronie ulicy, gdzie
s pe c i al g u e s f . .
sa tu rd a y, febru a ry
9
f4
ML
spotkał się „z tymi dwoma gośćmi, co zawsze kręcili się po Francuskiej Dzielnicy, strasznymi mętami |. ..;. co sprzeda wały kwas . Thimders nie brał LSD. DcYillc domyślał się jednak, że „Jolmny mógł powiedzieć coś w stylu: Załatwcie
R TY ^A N N ARBOR
mi trochę kokainy, to przemycę was do mojego pokoju
p. producłians
w hotelu*". Wecłłng fotografii Boba Gruena, wyjeżdżając z Nowego Jorku do Nowego Orleanu Tlnmders miał przy so bie przynajmniej dziesięć tysięcy dolarów w gotówce.
DeVille spekulował dalej: „Myślę, że podsunęli mu trochę kwasu z koką. Jolmny wcią gnął kreskę i kwas nagle zaskoczy ł. Jolmny go nie brał, a tu nagłe odlot. Musiał chodzić po ścianach
Wydaje mi się, że go tak urządzili, a on wziął trochę metadonu, żeby się
uspokoić. Pewnie wziął go za dużo. Myślę, że to właśnie go zabiło”. DeVille przyznał rów nież, że w pokoju Thundersa znalazł dwa opakowania metadonu. „Dość, żeby zabić całą Francuską Dzielnicę”. Zmarły w 2002 roku Dee Dee Ramonę (właśc. Douglas Coh in) napisał coś podobne go w' swojej autobiograficznej książce zatytułowanej Poison Heart: S u r tw in g the Ram ones.
thinese Rocks, szczery pean na cześć uzależ nienia od heroiny, napisany został przez Dee Dee Ramone'a i Richarda Helia, który przez chwilę grał na basie w The Heartbreakers, zespole założonym przez Thundersa zaraz po odejściu z New York Dolls. Był to pierwszy utwór na wydanym w 1977 roku krążku L.A.M.F., jedynym studyjnym albumie Heartbreakerów, a także numer cztery na longplayu Ramonesów z 1980 roku, czyli En cl of the Century. W obu wersjach znakomicie oddaje nihilistyczną naturę Thundersa i suge ruje, ze jego przedwczesna śmierć była w zasadzie nieunikniona.
Ramonę cytuje Steviego Klassona, który grał z Thundersem w The Oddballs: „Johnny spiknął się z jakimiś skurwielami [...], którzy orżnęli go na grubą kasę za metadon, dali mu LSD, a potem go zabili”. Nina Antonia, spod której pióra wyszła autoryzowana biografia Thundersa Jo h n n y Thunders: In Cold B lood (1987) oraz poświęcona jego pierwszej kapeli książka The N ew York Dolls: Too M uch Too Soon (2005), zwraca uwagę na to, że wykryte w organizmie rockmana stężenie narkoty ków nie było zabójcze. Tymczasem siostra Thundersa Marion wyznała au torce R ock B ołtom : D ark M om ents in M usie B abylon Pameli Des Barres (dawnej groupie), że wyniki sekcji zwłok Johnny ego wykazały, iż cierpiał on na zaawansowaną białaczkę, która z całą pewnością mogła obniżyć je go tolerancję na narkotyki. W 1994 roku menedżer Thundersa Mick Webster powiedział bry tyjskiemu magazynowi „Melody Maker”, że wraz z rodziną muzyka prosił nowoorleańską policję, by wznowiła śledztwo w sprawie śmierci Johnny ego, lecz bezskutecznie. „Nie byli zbyt życzliwi - przyznał. - Z ich perspektywy Johnny był tylko kolejnym narkoma nem, który przypałętał się do miasta i zmarł. Jego sprawa zwyczajnie ich nie interesowa ła”. Webster utrzymuje przy tym, że część protokołu z wizji lokalnej w St. Peter’s gdzieś przepadła. Oficjalną przyczyną śmierci Johnnyego Thundersa pozostaje więc, zgodnie z orze czeniem koronera, przedawkowanie. Muzyk osierocił czworo dzieci - trzech synów i cór kę. „To strasznie smutna sprawa - powiedział frontman New York Dolls David Johansen. - Johnny Thunders był wybitnie utalentowanym muzykiem [...] i ikoną rock and roiła. To prawdziwa tragedia”.
G
RO ZD ZIA Ł
MÓWI SIĘ, ZE KURT COBAIH, ALE MOZĘ PRAWDA JEST HIECO I M A ?
r smego kwietnia 1994 roku zwłoki Kurta Cobaina znaleziono w pokoju nad garażem (w tak
Ó
zwanej „szklarni') w jego domu w Seattle. Muzyk strzelił sobie w głowę ze strzelby.
W pobliżu ciała leżały: broń i list pożegnalny. Tak przynajmniej brzmi oficjalna wersja i wydaje się, że nie ma powodów, by w nią po wątpiewać. Ostatnie dni, tygodnie, a w zasadzie miesiące życia upłynęły pod znakiem apatii i autodestrukeji. Wyglądało na to, że pisane było mu odejść z tego świata w podobnych oko licznościach. Jego uzależnienie od heroiny się pogłębiło, zaczął też brać różne inne narkoty ki, a miesiąc przed śmiercią, podczas trasy koncertowej po Europie, usiłował odebrać sobie życie w hotelu w Rzymie, umyślnie przedawkowując środki uspokajające. W tym samym czasie jego relacje z przyjaciółmi i współpracownikami znacznie się po gorszyły. Cobain zrezygnował z okazji wystąpienia z Nirvaną na festiwalu Lollapalooza. mi mo że występ zespołu miał być tam główną atrakcją. Ta decyzja doprowadziła w prakty ce do rozwiązania Niiwany. Cobain zerwał kontakty ze znajomymi i planował zakończyć współpracę ze swoim menedżerem. Chciał też ponoć rozwieść się z żoną, Courtney Love. ich związek stal się bowiem bardzo toksyczny. Kurt Cobain w holenderskim
Cobain zlecił swojemu asystentowi Dylanowi Carlsonowi kupno strzelby, półautoma
studiu nagraniowym
tycznego Remingtona, której - jak stwierdził - potrzebował „do samoobrony przed włó
u szczytu popularności l\lirvany. M ic h e l L in s s e n / R e d te rn s / G etty Im a g es
częgami i innymi ciemnymi typam i'. Carlson nie wiedział najwyraźniej o nieudanej pró bie samobójczej szefa i próbował racjonalizować jego decyzje. „Nie wydaje mi się, żeby planował samobójstwo - powiedział Nickowi Broomfieldowi, reżyserowi dokumentu Kurt i~ Courtney z 1998 roku. - Gdyby tak było, zastrzeliłby się tego samego dnia, w któ rym przywiozłem mu strzelbę
m
W marcu bliscy Kurta, w tym Love, jego menedżer, przedstawiciele wytwórni, gitarzy sta Pat Smear i niania jego córki zorganizowali interwencję, na którą zaprosili terapeutę. Cobain zwyzywał wszystkich, ale w końcu zgodził się pójść na odwyk. Najpierw jednak po raz kolejny o mało się nie zabił, przyjmując na tylnym siedzeniu samochodu końską dawkę prochów. Cobain zapisał się na leczenie odwykowe w Exodus Recovery Center w kalifornijskiej miejscowości Marina Del Rey, skąd uciekł po dwóch dniach. Ponoć przeskoczył przez ogro dzenie. Po ucieczce udał się na lotnisko i kupił bilet do Seattle. Kilka osób doniosło potem, że widziało go w różnych częściach miasta. Love przebywała wówczas w Los Angeles, gdzie promowała nowy album swojej grupy, Hole, Lice Through This. Wyjazd do Miasta Aniołów upłynął jej jednak głównie na rozmo wach telefonicznych z ludźmi, którzy mogli mieć jakiekolwiek pojęcie o miejscu pobytu jej męża. W książce telefonicznej znalazła ogłoszenie prywatnego detektywa Toma Granta, któ rego zatrudniła w celu odnalezienia Kurta. W ciągu kilku kolejnych dni dom Cobaina i Love kilkakrotnie przeszukiwano, nikt z zainteresowanych, w tym Grant, nie sprawdził jednak w szklarni. Tam właśnie zaszył się Cobain. Muzyk zabrał ze sobą list zaadresowany do zmyślonego przyjaciela z dzieciństwa, niejakiego Boddah, w którym zwierzył się ze swojego rozczarowa nia życiem i muzyką i przytoczył słynne słowa Neila Younga, który stwierdził, że „lepiej jest spłonąć, niż się wypalić”. Cobain zaniósł też nad garaż kilka ręczników, potencjalnie zabójczą porcję meksykańskiej czarnej heroiny, puszkę piwa korzennego i strzelbę, Z raportu policyjne go wynika, że dał sobie w żyłę, po czym włożył do ust lufę Remingtona i pociągnął za spust. Na ciało natknął się Gary Smith, elektryk, który przyjechał do domu Cobaina, żeby za instalować światła alarmowe. Znalazł on zwłoki muzyka na podłodze „szklarni”. Ustalono, że Cobain zginął trzy dni wcześniej, 5 kwietnia, w wyniku samobójstwa. Orzeczenia prawie nikt nie kwestionował. Bądź co bądź Cobain próbował już wcześniej popełnić samobójstwo, był uzależniony od narkotyków, cierpiał na depresję i silne wahania nastroju, a wszystkie jego relacje z ludźmi były w najlepszym razie niestabilne. Oprócz tego męczyły go przewlekłe bóle żołądka, przez które, jak twierdził, zaczął brać heroinę. Co gor sza, zwykł żartować, że ma „geny samobójcy” - dwaj jego wujkowie zastrzelili się, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Jego śmierć obrosła legendą i w niedługim czasie znaleźli się ludzie twierdzący, że Cobain nie popełnił samobójstwa, lecz został zamordowany. Czołowym zwolennikiem tej tezy był nie kto inny, jak Tom Grant, prywatny detektyw, któremu Courtney Love zleciła od nalezienie Cobaina po tym, jak uciekł on z ośrodka leczenia odwykowego. Grant utrzymuje, że ktoś korzystał z karty kredytowej Cobaina po jego śmierci, co - jego zdaniem - sugeru Cobain zerwat kontakt
je, że w grę mógł wchodzić motyw rabunkowy. Twierdzi również, że dawka heroiny, którą
z w iększością przyjaciół,
przed śmiercią wstrzyknął sobie Kurt, była zbyt duża, by zdołał on (a w zasadzie ktokolwiek)
a z resztą popsuł sobie relacje. K M a zu r / W irelm a g e / G etty Im a g e s
w ogóle unieść po niej strzelbę. Grant zarzuca policjantom, którzy prowadzili dochodzenie w sprawie śmierci muzyka, że nie wywiązali się ze swoich obowiązków. Zwraca też uwagę na to, iż na strzelbie Cobaina nie znaleziono odcisków palców, co może oznaczać, że zabójca wytarł broń po oddaniu strzału. Jego zdaniem list Cobaina nie był pożegnaniem, lecz raczej swoistą zapowiedzią odejścia z zespołu i rozwodu z Love.
To. że mógi planować samobójstwo, su gerują dopiero ostatnie linijki listu, które w opinii Granta - prawdopodobnie dopisał morderca. Oprócz
tego
detektyw
utrzymuje,
że rzymski incydent nie był bynajmniej próbą samobójczą, a także, że podjąwszy decyzję o odejściu od żony, Cobain zle cił swojej prawniczce Rosemary Carrołl spisanie nowej wersji testamentu, z które go zamierzał wykluczyć Love. To właśnie ta decyzja - jak twierdzi Grant - kosztowa ła muzyka życie, Niektóre teorie detektywa zostały obalone, z jego dociekaniami można się jednak zapo znać na stronie internetowej cobaincase.com. Do walki o ustalenie prawdy na temat śmier ci Cobaina włączyło się kilku zwolenników teorii Granta. Są wśród nich dziennikarze łan Halperin i Max Wallace, którzy przy pomocy detektywa napisali i wydali dwie książki: K to za b ił K urta Cobaina? (1999) oraz M iłość i śm ierć - m o rderstw o K urta Cobaina (2004).
Autorem kolejnej, K u rt Cobain: B eyond N iw a n a , jest Hank Harrison, ojciec Courtney Love, który również utrzymuje, że Kurt został zamordowany. Większość zwolenników teorii Granta występuje w filmie Broomfielda. Oprócz tego po jawiają się w nim inne dość ciekawe indywidua i źródła informacji, do których podchodzić należałoby z pewną rezerwą. Znalazł się wśród nich Eldon „El Duce” Hoke, punkowy wo kalista, który utrzymuje, że Courtney Love zaproponowała mu pięćdziesiąt tysięcy dola rów w zamian za sprzątnięcie Cobaina. Badanie wykrywaczem kłamstw wykazało, że mó wił prawdę (lub przynajmniej tak mu się wydawało), w 1997 roku ktoś wepchnął go jednak pod pociąg i sprawa umarła śmiercią,., w zasadzie nienaturalną. Sam Broomfield przyznał z kolei, że po wysłuchaniu wszystkich wersji wydarzeń przestał wierzyć w teorie spiskowe i uznał, że Cobain naprawdę popełnił samobójstwo. Przyjaciele Kurta nie są jednak pewni, czy ma rację. W 2005 roku Kim Gordon z Sonic Youth wyznała w wywiadzie udzielonym magazynowi „Uncut”, że jej zdaniem Cobaina za mordowano. Większość przyjaciół i fanów Kurta zgodzi się zaś z jej byłym mężem i kole gą z zespołu Thurstonem Mooreem, który stwierdził, że nie ma pewności co do tego, czy Cobain się zabił, czy został zabity, ale w jego śmierci jest coś podejrzanego. „Kurt zginął w bardzo przykry sposób - powiedział Moore. - Nie dość że przedaw kował, to jeszcze sięgnął po broń. To był bardzo agresywny krok, nie w jego stylu. Był na to zbyt inteligentny. Był ciekawym człowiekiem. Z jednej strony mogłoby się zdawać, że jego decyzja o popełnieniu samobójstwa była do pewnego stopnia uzasadniona, bo Kurt lubił zaskakiwać i szokować. To, jak zginął, było kurewsko szokujące. Z drugiej strony coś tu jednak nie pasuje. Nie wiem, czy on naprawdę targnąłby się na swoje życie w taki sposób. Chyba raczej nie”.
CS
CZTERY DNI PO ODNALEZIENIU ZWŁOK KURTA COBAINA zespół jego żony Courtney Love, Hole, wypuścił swój drugi album. Zważywszy na okoliczności, tytuł krążka, Live Through This, może sią wydać dość ironiczny (znaczy bowiem z grubsza „przeżyj to", na przykład tra
gedią). Album nie zaszedł wysoko na listach przebojów, ale sprzedał sią w ponad dwóch mi lionach egzemplarzy, a fani i krytycy uznali go za punkt zwrotny w karierze Hole i nazwali magnum opus zespołu. Jest to bez wątpienia krążek bardzo dobry - z jednej strony nieokrzesany, z drugiej zaś peten popowego wyczucia. Nasze pytanie brzmi: jak duży wkład w jego powstanie miała Courtney Love? Czy Kurt Cobain pomagał jej pisać? A może pisał za nią? „Nigdy sią do tego jakoś nie ustosunkowałam - powiedziała Love «Observerowi» w 1998 roku. Wam mówią wiąc jako pierwszym: Kurt nie napisał Live Through This. Kurwa, on byt przecież o wiele bardziej uzdolniony ode mnie. Gdyby to byty jego piosenki, wyszłyby o wiele lepiej. To po pierwsze". Może i tak, jedna rzecz nie dawała jednak ludziom spokoju. Piosenki z nowego krążka Love by ty po prostu... dobre. Zwyczajnie dobre. A to grupie Hole sią raczej nie zdarzało. Umówmy sią, aż do Live Through This wszystko, co grali, i co sygnowali nazwą zespołu, mogło w najlepszym razie uchodzić za niechlujny punk rock. Skąd ten nagły skok jakości? Dziąki płycie Nevermind Cobain po godził punk rock z mainstreamem. Stworzył połączenie, które trafiło do szerszej publiczności. Być może powtórzył ten wyczyn, pisząc piosenki na nową płytę żony. Narażenie ogółu społeczeństwa na kontakt z Courtney Love zakrawa na ponury żart w sty lu Cobaina, i to w dodatku żart kosztem Love. Niezbyt to szlachetne zachowanie jak na mąża. Ale mniejsza o to, przyjrzyjmy sią samej płycie. Trzeba przyznać, że niektóre z zawartych na niej utwo rów, na przykład Doli Parts, zdają się zarówno pod wzglądem tematyki i tekstu, jak i kompozycji wpisywać w zainteresowania i wrażliwość Cobaina, a kilka z nich powiela typowy dla piosenek Nirvany schemat spokojnej zwrotki i hałaśliwego refrenu, ogółem nie przypominają one jednak utworów z dorobku grupy Kurta. Love oczywiście kilka razy prosiła go o pomoc. Cobain zaśpiewał na przykład w chórkach w kil ku numerach z Live Through This, w tym w Asking for It. Nieciekawie zrobiło sią dopiero, kiedy wyszło na jaw, że Hole bez pytania pożyczyło sobie pewien kawałek Nirvany (a przynajmniej jego cząść) i wypuściło go jako swój. Wydawana w Seattle gazeta „The Stranger" wyjawiła, że OldAge, utwór ze strony B singla Hole zatytułowanego BeautifulSon, to tak naprawdę odrzut z sesji nagranio wych do l\levermind Nirvany, do którego Love dopisała nowe słowa. Oryginał znaleźć można w box secie With the Lights Out. Kto naprawdę napisał Live Through This, oprócz Love wiedziała tylko jedna osoba, która niestety
aSg £ 9
tfrarejestrowana podczas ostatniej sesji nagraniowej Nirvany piosenka You Know Youre Right dowodzi, jak udręczonym twórcą byt Cobain, robi to jednak w ty powym dla niego gorzkim, lekko drwiącym stylu. „Things have never been so well" (nigdy wcześniej nie byto równie dobrze) - śpiewa Kurt beznamiętnie w refrenie, by zaraz potem dodać: „I have never failed to feel Pain" (ale zawsze czułem / ból) - to ostatnie słowo wykrzykuje tak, ze jego cierpienie az przesącza się do piosenki. You Know You're Right to ostatni utwór ukończony przez Nirvanę przed jej rozwiązaniem. Znaleźć go można na wydanej w 2002 roku składance nazwanej po prostu Nirvana.
Wielu przyjaciół i znajomych Cobaina uważa okoliczności jego śmierci za podejrzane. C h a rle s J . P eterso n / Tim e 8 Life P ic tu re s l G etty Im a g es
ROZDZIAŁ DLA KIEKTÓRYCIŁ MUZYKÓW ŚMIERĆ TO HIE KOHIEC, LECZ WYBIEG, DZIĘKI KTÓREMU SPRZEDAJĄ MASĘ PŁYT.
ELVIS PR ESLEY
G
dyby Elvis Presley nadal żył, chyba w końcu byśmy się o tym dowiedzieli, prawda? Chwileczkę... Czy to znaczy, że on nie żyje? Większość istot rozumnych zakrzyknę
ła „umarł król!” i w sercach pożegnała się z legendą rock and roiła, prawdziwi fani Eh isa przymykają jednak oko na jego przedwczesną śmierć i siłą woli próbują wrócić mu życie. Stąd donosy o rzekomych pośmiertnych objawieniach króla. Ostatnio widziano go między innymi w Burger Kingu, w kinie (nie na ekranie, tylko w kolejce po bilet) i w jakiejś spe lunce na południu Stanów, gdzie podszywał się pod samego siebie z dawnych lat, śpiewając i grając rockabilly z jakimś bezimiennym zespołem złożonym z postrzelonych południow ców, Jak zauważył muzyk Mojo Nixon: „Elvis jest wszędzie”. Presley stal się jednocześnie symbolem i rekwizytem popkultury. W Ameryce, a w zasadzie na całym świecie, przeniknął pod rozmaitymi postaciami do polityki, rozrywki, a nawet religii - czasem jego wizerunek wykorzystywany jest dla żartu, czasem nie. „Chyba nikt nie zdołałby przewidzieć tego, jak Król w 1975 roku.
wszechobecny stanie się po śmierci Elvis Presley i ile jego nowe wcielenia budzić będą nie-
Fotos International /
rzadko sprzecznych emocji, od radości aż po grozę” - napisał krytyk Greil Marcus w książ-
Getty Images
ce j ) eacl E lvis. Być może stary, gruby Elvis siedzi sobie gdzieś przed wielką plazmą i oglą da samego siebie na setce kanałów, śmiejąc się z nas do rozpuku i na wszelki wypadek nie spuszczając oka z wysłużonego pistoletu... Nie. Chyba jednak nie. A przynajmniej nam się tak nie wydaje.
i;
:
JIM MORRISON
W
przeciwieństwie do Elvisa lide ra Doorsów nie widywano nigdzie
po jego śmierci, do której doszło {rze komo) 3 lipca 1971 w jego mieszkaniu w Paryżu, Mówiło się wówczas, że dziew czyna Morrisona, Pamela Courson, znala zła jego ciało w wannie. Muzyk miał umrzeć „z przyczyn naturalnych” - nie przeprowa dzono sekcji zwłok, nic nie wskazywało bo wiem na to, by Morrison został zamordowa ny. Kiedy menedżer Doorsów Bill Siddons przyjechał do Paryża po ciało Jima (klawiszowiec Ray Manzarek kazał mu się upew nić, czy Morrison naprawdę umarł), przed stawiono mu akt zgonu i zapieczętowaną Jim Morrison w 1967 roku.
trumnę. Przez wiele lat pojawiały się rozmaite sugestie co do możliwej przyczyny śmierci mu
M ic h a e l O c h s A rc h iv e s /
zyka. Większość dociekań wiodła do jednej konkluzji - Morrison przedawkował, najprawdo
G etty Im a g e s
podobniej heroinę. Brak pewności w tej kwestii sprawił jednak, że łowcy sensacji zaczęli lan sować teorię, zgodnie z którą muzyk upozorował swoją śmierć, żeby uciec przed sławą, która z czasem zaczęła mu ciążyć. W pierwszym wydaniu biografii Morrisona zatytułowanej N ikt nie w yjd zie stąd żyw y. H istoria Jim a M orrisona pióra Jerryego Hopkinsa i byłego menedżera
Doorsów Dannyego Sugermana czytamy, że „nie jest to znowu tak fantastyczne, jak mogłoby się zrazu wydawać”, a „wybryk taki byłby nie tylko bardzo w jego stylu, ale co więcej, że z peł ną poświęcenia pomocą Pameli mógł on naprawdę, w niewiarygodny sposób, zniknąć . Courson zmarła w 1974 roku. Zasypywana pytaniami, do końca utrzymywała, że Jim na prawdę zmarł w 1971 roku. W późniejszych wydaniach swojej książki Hopkins i Sugerman wycofali się z wcześniejszych przypuszczeń i napisali, że „jednak znaleźli się (i chyba już cią gle będą się znajdować) tacy, którzy nie uwierzą w ten fakt, i tacy, którzy odmówią Jimowi prawa do spokojnego spoczynku”. Zaryzykujemy stwierdzenie, że wielu z nich regularnie zagląda na paryski cmentarz Pere-Lachaise, gdzie Jima pochowano wśród rzeszy wielkich europejskich artystów. Fani odwiedzają jego pokryty barwnym graffiti grób i zostawiają mu wiadomości - na wypadek, gdyby kiedyś postanowił tam wpaść i je przeczytać. Zmarły w 1990 roku muzyk punkroekowy Stic Bators z The Dead Boys uprosił swoją dziewczynę, by rozsypała jego prochy na grobie Morrisona - teraz spoczywa tam więc na pewno przynaj mniej jeden wykonawca.
TU PA Ć SH A K U R upać Shakur został postrzelony w Las
T
Yegas 7 września 1996 i zmarł sześć
dni później wskutek niewydolności od dechowej i zatrzymania pracy serca. Tak przynajmniej mówią ci, którzy wierzą,.. dowodom rzeczowym. Inni snują przy puszczenia, że 2Pae nadał żyje, wiąże się to jednak w dużej mierze z taktem, że po śmierci rapera ukazało się więcej jego al bumów, niż zdążył wydać za życia. Niewyjaśniona tajemnica jego morder stwa uwiarygodniła zdaniem niektórych legendę, zgodnie z którą muzyk przeżył i zaszył się gdzieś, by uniknąć prześla dowań ze strony
wrogów. Wrogów',
wśród których znaleźć się miał rzekomo jego rywal, raper Notorious B.I.G. Zarzucano mu zaplanowanie zabójstwa Tupaca, czego jednak stanowczo wypie rał się aż do śmierci - a zginął z rąk nie znanego .sprawcy w podobnych okolicz nościach,
co
Shakur.
O
zabójstwo
Tupaca obwiniano również członków, gangu Crips, z którymi raper i Suge Knigłit, szef wy
Tupać Shakur w 1994 roku.
twórni Death Row, mieli starcie niedługo przed śmiercią tego pierwszego, jeszcze inni
R o n G a lella /W irelm ag e /
twierdzą z kolei, że to tak naprawdę Knight, który sam został ranny, kiedy ostrzelano
G etty Im ag es
Tupaca, stał za jego śmiercią. Fani rapera do dziś żywią nadzieje, że skrył się on przed światem na jakiejś odległej tro pikalnej wysepce łub po prostu nie wychyla się, żyjąc pod przybranym nazwiskiem, i cze ka na właściwy moment, by powrócić na scenę. Mniejsza o to, że ostatnie pośmiertne al bumy rapera sprawiają wrażenie bezwstydnie rozrzedzonych popłuczyn po jego dawnych nagraniach. Jego życie pełne było sprzeczności, co - jak się wydaje - pociąga ludzi do tego stopnia, że nie mogą się z nim pożegnać. Jak napisał Danyel Smith: „Przez Tupaca nie mo żemy teraz przestać zastanawiać się nad tym, którędy przebiega linia podziału pomiędzy prywatnym życiem wykonawcy a jego stylem i dorobkiem. Pieprzony wariat. Tchórz. Frajer. Seksista. Symbol seksu. Prowokator. Bohater”.
1
aby życiu nadać smaczek
ROZDZIAŁ
1
I
M ll!© i
Ir
WEEKEMD ¥ HISZPANII - SCHADZKA KOCHAUKÓW CZY PO PROSTU WAKACJE?
B
rian Epstein kochał swoich chłopaków. Nazywał tak Beatlesów, których menedżerem był od 1962 aż do sierpnia 1967 roku, kiedy to zmarł po przedawkowaniu środków na
sennych. Oprócz tego kochał również mężczyzn. Był homoseksualistą. Nie obnosił się z tran, choć dla jego przyjaciół i współpracowników nie była to żadna tajemnica. Brian kochał Beatlesów miłością starszego brata, my pytamy jednak, czy jednego z nich, konkretnie Johna Lennom, nie kochał przypadkiem tak, jak brata nie wypada? A jeśli tak. to czyjego uczucie było odwzajemnione? Fani Beatlesów i badacze ich historii zadają sobie powyższe pytania od ponad półwie cza. To, że Epstein był homoseksualistą (w Wielkiej Brytanii było to w jego czasach dość ryzykowne, aż do 1967 roku stosunki płciowe pomiędzy mężczyznami były tam bowiem prawnie zakazane) wiedzieli wszyscy ludzie z otoczenia Beatlesów. Żadną tajemnicą nie był również fakt, że menedżer darzył Johna wyjątkową sympatią. Jeden z najbardziej wiarygod nych biografów Lennom, Ray Coleman. w swojej książce Lennon: The Definitiee Biogmphy nazwał to uczucie „fiksacją” i napisał, że Lennon znakomicie zdawał sobie sprawę z tego, co Epstein do niego czuł. Długoletni współpracownik Beatlesów Peter Brown napisał w The Love You Make: A n Insiders Story of the Beatles, że Epsteina „fascynowało w Johnie wszyst ko: jego uroda, błyskotliwość, nawet jego okrucieństwo’. Dodał też, że menedżer „żył na dzieją. że pewnego dnia uda mu się w końcu skonsumować związek [z Lennonem] Pod koniec kwietnia 1963 roku, w trzy tygodnie po przyjściu na świat pierwszego syna Lennona, Juliana, Brian i John wybrali się na czterodniowe wczasy do Barcelony. Wiele osób do dziś zadaje sobie pytanie, czy na tym wyjeździć więzi między muzykiem a jego mene dżerem nie zacieśniły się przypadkiem w sposób, którego Cynthia Lennon raczej by nie po chwalała. Już sam fakt, że panowie wybrali się na wczasy sami. wystarczył, bv zaczęto o nich
IM
plotkować. W połączeniu ze skądinąd słusznymi pogłoskami o orientacji Briana płotki te zro
Epstein w towarzystwie
dziły legendę, ona zaś pociągnęła za sobą masę dalszych dociekań, ale też sporów i analiz.
Lennona i jego żony Cynthii.
Nawet w najbliższym gronie krewnych i przyjaciół Czwórki z Liverpoolu nie obyło się bez niezręcznych momentów, a nawet scysji. Sam Lennon przedstawił po wyjeździe trzy sprzeczne wersje wydarzeń. W 1980 roku powiedział dziennikarzowi „Playboya” Davidowi Scheffowi, że jego związek z Epsteinem był „podobny do romansu, ale tylko podobny. Nigdy go nie skonsumowaliśmy. To było mo je pierwsze świadome spotkanie z osobą o orientacji homoseksualnej . W Hiszpanii, dodał, „wysiadywaliśmy w kafejkach, a Brian przyglądał się mijającym nas chłopakom. Pytałem go: «Podoba ci się ten? A tamten?». Fascynowało mnie to. Czułem się jak pisarz zbierający ma teriał do książki. Powtarzałem sobie: «To się dzieje tu i teraz, doświadczam tego». Byliśmy blisko z Brianem jako przyjaciele. Ale wystarczyło, że wyjechaliśmy razem za granicę, żeby ktoś rozpuścił o nas plotki”. W słynnym wywiadzie, którego John udzielił założycielowi „Rolling Stone” Jannowi Wennerowi, a który ukazał się w formie książkowej jako Lennon wspom ina, skruszony muzyk na zwał samego siebie „draniem” za pozostawienie żon) i syna w Anglii, po czym dodał: „Patrzyłem, jak Brian podrywa tych chłopaczków. Podobało mi się odgrywane wielkiego pedzia i w ogóle. Nieźle się wtedy bawiłem, ale w Liverpoolu aż huczało od plotek i to już było straszne. Żenujące”.
Londyn, luty 1964. P a u l P o p p er/Popperfoto/ G etty Im a g es
Pete Shotton, długoletni przyjaciel Lennona i członek zespołu The Quarrymen, w którym słynny syn Liverpoolu grał przed powstaniem The Beatles, zawarł w swo jej książce John Lennom In M y Life nieco bardziej obrazową relację z wydarzeń w Barcelonie. Shotton utrzymuje mianowicie, że Lennon przyznał mu się do... a zresztą, sami przeczytajcie: „Eppy przez cały czas się do mnie przystawiał, aż w końcu jednej nocy zwyczajnie ściągnąłem gacie i powiedziałem: «Rany bo skie, Brian, wsadź mi go wreszcie w tyłek i miejmy to już za sobą». On na to: «Nie, John, nie robię takich rzeczy. Wolę co innego*. No więc zapytałem go: «Co wolisz?». Brian na to: «Bardzo chciałbym cię dotknąć, John. Po prostu do tknąć*. No to pozwoliłem mu, żeby mi zwalił. To wszystko [...]. No i, kurwa, co z tego? Wielkie mi rzeczy. Biedny skurwiel i tak nie ma w życiu łatwo. Powiedz mi, Pete. co się takiego twoim zdaniem stało? Nic złego, ot co. On nic nie poradzi na to, jaki jest i co go kręci’. Epstein nigdy publicznie nie odniósł się do plotek o wyprawie do Hiszpanii. Dziennikarz Larry Kane, który towarzyszył Beatlesom podczas ich trasy koncertowej po Stanach w 1965 roku, napisał jednak w swojej książce Lennon Recealecl, że menedżer Czwórki z Liverpoolu przyznał mu się do czegoś ciekawego. Epstein miał rzekomo podrywać Kane a podczas kola cji w Becerly Hills Hotel. Dziennikarz uprzejmie dał do zrozumienia, że nie jest homosek sualistą, ale następnego dnia, już w San Diego, coś go tknęło i spytał Epsteina o wycieczkę do Barcelony. „[Brian] odparł: . Larry, kocham Johna, ale między nami do niczego nie doszło. To było zwyczajnie niemożliwe* '. Każdy z biografów Lennona przedstawia własną interpretację tego, co zaszło między muzykiem a Epsteinem. May Pang, kochanka Lennona, która towarzyszyła mu, kiedy posta nowił odpocząć od swojej drugiej żony Yoko Ono, utrzymuje: „prawdopodobieństwo, że John miał romans z Brianem Epsteinem, jest zerowe. To absurd. Zupełnie nieprawdopodobne". Colernan napisał: „Jako ktoś, kto był dość blisko [Lennona] w czasach, kiedy Beatlesi zdoby wali sławę, mogę zaświadczyć, że był on mężczyzną heteroseksualnym. Nie przechwalał się swoimi podbojami, ale wystarczająco jasno podkreślał to, że lubił przebywać z kobietami. Ponadto z pewnością nie dokuczałby Brianowi tak bezlitośnie z powodu jego orientacji, gdy by utożsamiał się z nim na tym gruncie . W The L o rę You M ake Brown i Gaines utrzymują, że Lennon niechętnie, ale zgodził się na stosunek z Epsteinem. „Kiedy Brian i John wrócili już do apartamentu, senni i pijani słodkim hiszpańskim winem, obaj rozebrali się w milczeniu, «Wszystko w porządku, Eppy», powiedział John i położył się na łóżku. Brian chciał go przytulić, ale bał się to zrobić. John leżał więc nieruchomo, niemal nieobecny, a Brian zrealizował swoje fantazje. Był pewien, że przyniesie mu to upragnione spełnienie. Następnego dnia obudził się jednak równie pu sty i niezaspokojony, co przedtem . W The L ires o f John L ennon Alberta Goldmana czytamy, że Epstein i Lennon nie dość, że uprawiali seks w Barcelonie, to „wakacyjny wyskok nie był dla nich bynajmniej ostat nim tego rodzaju doświadczeniem. Ich romans trwał aż do śmierci Briana . Goldman twier dzi przy tym, że - przynajmniej z perspektywy Lennona - podwaliną ich związku nie było uczucie, lecz potrzeba kontroli. John wiedział, że Epstein był nim zauroczony, co dawało mu nad nim władzę.
Biograf Beatlesa przytacza również wypowiedź Lennona, który miał rzekomo wy znać późniejszemu menedżerowi zespołu Allenowi Kleinowi: „Musiałem jakoś kontrolo wać człowieka, który miał z kolei kontrolę nad naszym życiem i karierą”. Paul McCartney wielokrotnie powtarzał, że do romansu między Lennonem a Epsteinem nigdy nie doszło i dojść nie mogło, przyznał jednak, że zawsze wydawało mu się, że Johnem kierowały jakieś ukryte pobudki, a na wyjazd do Barcelony zgodził się głównie po to, żeby trochę zmiękczyć Epsteina. W wywiadzie udzielonym stacji radiowej Capital London Macca powiedział: „John był cwany. Wiedział, że Brian jest gejem, i dostrzegał w tym szan sę dla siebie. Pojechał z nim na wakacje, żeby go trochę poczarować [...], chciał urobić Briana, stać się w jego oczach liderem zespołu, a ich znajomość zasadniczo sprowadzała się do zdobywania posłuchaj...]. Stąd wzięła się ta plotka - [John] pojechał na wakacje z gejem, a więc sam musiał być homoseksualistą’. Temat rzekomego romansu między Lennonem a Epsteinem poruszono również w filmie The Hours a n d Tim es z 1991 roku, którego reżyser i scenarzysta Christopher Munch zapre
zentował własną wizję wspólnego wyjazdu muzyka i jego menedżera; kwestię tego, czy fak tycznie doszło między nimi do zbliżenia, pozostawił jednak otwartą w dość sugestywnie nie jednoznaczny sposób. Jedno wiemy na pewno -Lennem nie był zbytnio zadowolony z faktu, że o nim i Brianie zaczęły krążyć wiadome plotki. Pracownice łiverpoolskiego biura Epsteina zasypywały go krępującymi pytaniami, ale miarka przebrała się dopiero 18 czerwca 1963 podczas im prezy urodzinowej McCartneya. Pijany Lennon napadł wtedy i dotkliwie pobił znajome go konferansjera Boba Woołera, którzy miał rzekomo nazwać go „ciotą”. Według innej wer sji Wooler spytał Johna „Jak się udał miesiąc miodowy?", mając na myśli podróż poślubną jego i Cynthii, a nie wyjazd z Epsteinem. Lennon musiał później wystosować publiczne przeprosiny, y
y
la początku lat 80. XX wieku niekryjący się ze swoim homoseksualizmem brytyjski rockman Tom Robinson za sugerował, że piosenka You've Got to Hide Your Love Away ze ścieżki dźwiękowej do filmu Help! dotyczyć miała orientacji seksualnej Briana Epsteina, który, jak głosi
# lir> pVA
jej tytuł, całe życie „ukrywał swoją miłość". Lennon przyznał jedynie, że piosenka powstała w jego „Dylanowskim okresie", nigdy nie wyjawił jednak, co zainspirowało go do napisania takich, a nie innych słów.
ROZDZIAŁ
RISTORIA Z REKIHEM ¥ TLE
H
istoria rock and roiła obfituje w opowieści o seksie, napalonych fankach, perwersjaeh muzyków, schadzkach w pokojach hotelowych, a nawet - wierzcie lub nie - zoofilii.
Co jednak dostaniemy, jeśli połączymy wszystkie powyższe wątki? Skandal. No tak, ale co jeszcze? Historię „incydentu z rekinem”, jak nazwano bodaj najsłynniejszy i najbardziej perwersyjny epizod w karierze Led Zeppelin. Wygląda na to, że legenda ta opisuje faktyczne wydarzenia - Zeppelini zaspokoili fan kę za pomocą morskiego stworzenia i ponoć naprawdę jej się to podobało (może lubiła rvbvj, trzeba jednak od razu zaznaczyć, że najpopularniejsze wersje opowieści są nieprawdziwe - przez lata ubarwiano je i przeinaczano, aż prawdziwa wersja wydarzeń niemal się zatar ła, dla przykładu: rybą wykorzystaną przez muzyków nie był, jak się powszechnie uważa Sqiialus acanthias , lecz L utjanus cam pechanus. Innymi słowy w „incydencie z rekinem’ nie
brał udziału żaden rekin. Do zdarzenia doszło w lipeu 1969 roku podczas wspólnej trasy koncertowej Led Zeppelin i Yanilla Fudge. Oba zespolę- zagrały podczas Seattle Pop Festiwal i nocowa ła' w Edgewater Inn (dziś znanym po prostu jako The Edgewater), trzypiętrowym hotelu na molo, którego goście mogli jeszcze wtedy łowić ryby z okien swoich pokojów. Wędki, Zamyśleni ichtiolodzy w 1969 roku. M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
kołowrotki, żyłki i przynęty sprzedawano w sklepiku z pamiątkami we foyer. Perkusista Zeppelinów John Bonham i organizator trasę' Richard Cole wędkowali do ra na i złowili mnóstwo wspomnianych powyżej koleni pospolitych (popularnie nazywanych „rekinami błotnymi ) i lucjanów czerwonych, które wrzucali do wypełnionego wodą kosza na śmieci. Wędkarze pochwalili się swoim połowem i następnego dnia do pokoju Bonhama zawitało mnóstwo ciekawskich, w tym kilka żądnych przygód fanek. Wśród nich najbardziej wyróżniała się niejaka Jackie, ruda siedemnastolatka z Portland. W Stairw ay to H em en: Led
m
Dzień jak co dzień. Dwaj
Zeppelin U ncensored Cole napisał: „miała mocniejszą głowę niż my wszyscy razem wzięci.
starzy kumple wymieniają
Waliła szampana z butelki, opowiadała pieprzne historyjki i klęła jak szewc. Przez cały czas
się wędkarskimi doświadczeniami. Robert Plant i Richard Cole
próbowała sprowokować nas do zrobienia czegoś sprośnego i ryzykownego”. Jak się okazało, Jackie, pilna uczennica de Sadea, miała ochotę na bondage, ezvli ero
w 19 73 roku.
tyczne krępowanie, a nie mniej rozrywkowi Fudge i Zeppelini z radością spełnili jej życze
E x p re s s N e w s p a p e rs /
nie. Kiedy dziewczyna leżała już naga, przywiązana do łóżka, Cole wyłowił z kubła rybę, lu-
G etty Im a g es
cjana czerwonego, i wsunął go jej między nogi - jak się wydaje, ku jej (dziewczyny, nie ryby) wielkiej uciesze. „To było dość ohydne [...] i mocno porąbane - wspominał Carmine Appice, perkusista Vaniłla Fudge. - Kolejna szalona noc w trasie”. Cole tłumaczył się tak: „To było coś, co chciałem zrobić, a czego nigdy wcześniej nie robiłem. Może i była to tania podnieta, sam nie wiem. Wiedziałem za to, że ujdzie nam to na sucho, bo gorsze rzeczy mieliśmy już na koncie [...]. Zresztą Jackie się nie skarżyła [...]. Przeciwnie, prosiła, żebym nie przestawał”. Zabiegi dobiegły końca po około półgodzinie, kiedy Cole w końcu się znudził. Już i tak pikantną legendę zaostrzy ł dodatkowo fakt, że Mark Stein z Vaniłla Fudge nagrał cały incydent. Appice twierdzi, że film, na którym muzycy i rozmaici przypadko wi ludzie (z gatunku tych, których nie może zabraknąć na imprezach w pokojach hotelo wych gwiazd) pozowali z pogrążoną w rybiej ekstazie fanką, zakupiony został przez fana
m
i sponsora Yanilla Fudge Randy ego Pratta. Nie wiadomo jednak, czy kiedykolwiek go wy wołano ani czy ktoś go w końcu obejrzał. Kiedy Frank Zappa usłyszał o zajściu w Edgewater, napisał piosenkę zatytułowaną The Mucl S h a rk , która pojawiła się na koncertowym albumie Mothers of Invention Fillmore E ast -J u n e 1971.
W swojej książce Cole zwrócił uwagę na to, że „incydent z rekinem” zaczął w niedługim czasie żyć własnym życiem: „Pojawiły się plotki, że zgwałciliśmy tę dziewczynę [...], że pła kała histerycznie [...]. błagała mnie, żebym przestał [...], że próbowała uciec [...] albo że spe netrowaliśmy ją rekinem. To wszystko bujdy . Wydarzenie to stało się - jak zauważył rozgoryczony Cole - „metaforą tego, co najgorsze w rock and rollu. symbolem gwałtu i przemocy [...] przykładem na to, jak rozpustni, zdepra wowani i bezczelnie cyniczni są muzycy. Chłopakom z Led Zeppelin oberwało się przy tym najmocniej”. Rozpusta i deprawacja zdawały się mimo skarg nie odstępować Colea na krok: in nym razem on i Bonham postanowili przeprowadzić kolejny zorientowany na zoo ekspery ment w hotelu Chateau Marmont w Los Angeles. Tym razem do zaspokojenia rozochoco nej groupie usiłowali nakłonić doga niemieckiego, pies uznał jednak, że to nie w jego stylu. Ciekawe, czy gdyby ryba miała wybór, też wolałaby nie angażować się w ekscesy zblazowa nych rockmanów.
w nim było wynająć wędkę i wciągać złowione ryby przez okna po koju, zamiast jednak rozwodzić się nad szczegółami tego, co muzycy zrobili „dorodnej młodej damie [...] lubującej się w dość specyficznych uciechach", zaczyna zachęcać słuchaczy do „tańca rekina", na który moda „ogarnęła cały ocean". Co ciekawe, ani słowem nie wspomina o Led Zeppelin.
ROZDZIAŁ BASISTA ZEPPELINÓW ZAPRASZA ŁADNĄ DZIEWCZYNĘ DO SWOJEGO POKOJU EOTEL OWEGO, A TU NIESPODZIANKA...
W
szystkie fanki weteranki, które w latach 70. miały styczność z chłopakami z Led Zeppelin, przyznają, że Brytyjczycy należeli do najbardziej drapieżnych i niezaspoko
jonych muzyków tej niestety minionej już ery. Zeppelini nie przepuścili chyba żadnej ocho czej groupie, a na podstawie ich historii napisać można by zatrważająco obszerny leksykon rozpusty i perwersji. W historiach tych oprócz muzyków występują oczywiście dziewczęta. Jest jednak jeden wyjątek. W 1973 roku podczas trasy koncertowej Zeppelini zatrzymali się w Nowym Orleanie, gdzie basista i klawiszowiec John Paul Jones przeżył niespodziewaną przygodę z mężczy zną przebranym za kobietę. Doszło do niej w hotelu Royal Orleans i mówi się, że była ona dla grupy inspiracją do napisania piosenki R oyal Orleans z wydanego w 1976 roku albumu Presence.
Autor- książki Stairwaij to Heaoen: L ed Zeppelin Uncensored, długoletni organizator tras Przychodzi baba do basisty,
koncertowych zespołu Richard Cole napisał, że „dwóch transów” flirtowało z Jonesem w ho
a basista też facet.
telowym barze, „jakby znaleźli sobie frajera na wieczór”. Jeden z nich, Stephanie, wylądował
Na zdjęciu John Paul Jones okofo 1972 roku. M ich a elP u tla n d /G etty Im a g es
z Jonesem w jego pokoju, gdzie wypalili razem kilka skrętów. Paląc, zasnęli, a że nie zgasi li skręta, niechcący wzniecili pożar. W hotelu włączył się alarm. Pożar okiełznali uzbrojeni w topory i sikawki strażacy i nikomu na szczęście nic się nie stało. Według Cole a Jones „nie miał pojęcia, lub tak przynajmniej twierdził, że zapro sił do pokoju mężczyznę w przebraniu. Wydawał się mówić szczerze, ale niezależnie
od tego, jak naprawdę było, wiedzieliśmy, że przy łapaliśmy go w dość wstydliwej sytuacji. «Długo nie damy Jonesyemu o tym zapomnieć* - powiedziałem do Roberta [Planta]”. Jest to, swoją drogą, jedna z niewielu pikantnych anegdot o Jonesie - najbardziej wycofanym i powścią gliwym członku Led Zepelin, który nierzadko zacho wywał swoją opinię dla siebie i potrafił czasem znik nąć bez słowa, czym denerwował i frustrował kolegów. Jones nie wypierał się tego, że zabrał Stephanie do swojego pokoju ani że go przypadkowo podpali li, w wywiadzie udzielonym magazynowi „Mojo” za strzegł jednak, że Cole pomylił łub przeinaczył kilka drobnych, acz istotnych szczegółów. „Nie pomyliłem transwestyty z dziewczyną, to jakaś bzdura. Coś ta kiego się zdarzyło, ale nie mnie, a komuś innemu, w innym kraju - powiedział. - Prawda jest znacznie bardziej prozaiczna od legendy, wkurza mnie tylko, że przez to, co rozpowiedzial Cole, ludzie biorą mnie za durnia ”. Jones przyznaje, że po tym, jak Cole udostępnił wiele kontrowersyjnych (i zdaniem zespołu - fałszy wych) informacji na temat Zeppelinów Stephenowi Davisowi, autorowi nieautoryzowanej biografii zespo łu zatytułowanej M ło t Bogów. Saga L e d Z ep p elin , ni gdy już się do niego nie odezwał. Nawiasem mówiąc, Jones nie zamierza wyjawić tożsamości tego „kogoś”, kto w obcym kraju wziął transwestytę za chętną fankę. Ciekawe dlaczego.
iosenka Living Loving Maid (She's Just a Woman) ukazała się na albumie Led Zeppelin II na długo przed domniemanym spotkaniem Jonesa z wesołym trans westytą, można jednak odnieść wrażenie, że stanowiła swoistą zapowiedź tego wydarzenia lub przynajmniej za żenowania, które czuł po nim pechowy muzyk.
ROZDZIAŁ
S P M IP
ZIGGY STARDUST I JUMPIM’ JACK FLAS& RAZEM W ŁÓŻKU? CZY DWA TAK WIELKIE EGO RY SIĘ TAM ZMIEŚCIŁY?
W
śród wcieleń obu panów znalazły się takie postaci, jak Ziggy Stardust, Aladdin Sanę, Szczupły Biały Książę, Junrpin Jack Flash, Midnight Rambler i sam diabeł... To się
dopiero nazywa orgia. Nawet jeśli przyjmiemy, że nasza legenda ma tylko dwóch bohaterów (którzy po prostu lubią zmieniać tożsamości), nie stanie się ona przez to mniej pieprzna ani mniej interesu jąca. Kiedy była żona Bowiego wyjawiła prasie, że David i Mick urządzili sobie piżamowe party, łowcy sensacji i plotkarze nie kryli satysfakcji (zapewne na złość Mickowi, który śpie wa nawet o tym, że nic mu jej nie przynosi). Ale do czego tak naprawdę między nimi doszło? To już tajemnica alkowy. Jako muzycy i showmani Jagger i Bowie mają ze sobą wiele wspólnego. Ich muzycz ną wrażliwość kształtowały podobne rockowe i rhytlnnandbluesowe wpływy, obaj nale żą do najbardziej ekstrawaganckich twórców swojego pokolenia i lubią eksperymentować z nowymi definicjami seksualności, igrając z przeświadczeniami swoich fanów i wystawia jąc na próbę cierpliwość obrońców moralności. Młodszy o trzy i pól roku Bowie przyzna je, że kreując swój kontrowersyjny wizerunek, inspirował się młodym Jaggerem, od które go pożyczył też sceniczne wygibasy. Podczas jednak gdy Bowie swego czasu wręcz obnosił się ze swoim biseksualizmem, Jaggerowi od zawsze towarzyszyła reputacja pożeracza serc niewieścich (tudzież, panie wybaczą, psa na baby). W uganianiu się za spódniczkami (żeby M ick i David mają wiele wspólnego. Czyżby również krawca? Na zdjęciu panowie w 1985 roku. R on G alella / W irelm a g e / G etty Im a g es
użyć jeszcze jednego wyświechtanego powiedzonka) nie przeszkodziło mu nawet małżeń stwo z Bianeą De Macias. Muzycy poznali się ponoć wiosną 1973 roku za kulisami po koncercie Bowiego. W za sadzie trudno się dziwić, że bardzo szybko się zaprzyjaźnili i że jako wykonawców połą czyła ich przyjacielska rywalizacja. Wielokrotnie spotykali się później w klubach, chodzili na koncerty, siedzieli razem przy ringu podczas drugiej walki Mohammada Alego z Kenem
m
Bowie i Jagger w Londynie w 1999 roku.
Denis 0 Regan / Getty Images
Nortonem w 1973 roku i szaleli podczas pierwszej „pożegnalnej" imprezy Bowiego w londyńskiej Cafe Royal. Według biografa jaggera, Christophera Andersena, Bowie zaczął wprowadzać kolegę w świat kultury gejowskiej, w tym również „specjalistycznego” kina. Ava Cherry, która śpiewała z Bowiem na kilku spośród jego najbardziej uznanych albu mów7, utrzymywała, że „Mick i David mieli na swoim punkcie wzajemną obsesję. Nawet kie dy byliśmy we trójkę w łóżku, woleli zajmować się sobą nawzajem, a ja mogłam sobie w zasa dzie tylko popatrzeć. Bardzo się do siebie zbliżyli i przez kilka miesięcy praktycznie ze sobą mieszkali”. Leee Black Childers, pracownik firmy menedżerskiej Tony ego Defriesa, dodał, że „wszyscy wiedzieli o tym, co się między nimi działo". Opinia publiczna pozostawała w tyle za „wszystkimi" do 4 maja 1990. Tego dnia Angeła Bowie, która rozwiodła się z Dawidem w 1980 roku, postanowiła uczcić zniesienie dziesię cioletniego zakazu dyskutowania w mediach o prywatnych sprawach Bowiego, który jego prawnicy umieścili w ugodzie rozwodowej, występem w The Joun R w ers Show. Na antenie wyjawiła, że kilka razy przyłapała swojego byłego męża w łóżku z Jaggerem. „Kilkakrotnie
W
zastawałam go w łóżku z mężczyznami - wyznała Angela pro wadzącej i drugiemu gościowi, kontrowersyjnemu prezente rowi radiowemu Howardowi Sternowi. - Najciekawiej było chyba wtedy, kiedy przyłapałam go z Mickiem Jaggerem”, skąd inąd nagim, jak później dodała (z pewnością nikt się tego nie spodziewał). W wydanej w 1993 roku książce pod tytułem Backstage Passes Angela, która jest swoją drogą jedną z kandydatek
do tytułowej Angie z nagranej w 1973 roku kasowej piosenki Stonesów (Jagger zaprzecza), napisała, że do siłą rzeczy prze rwanego stosunku między Bowiem a jaggerem doszło jesienią 1973 roku w londyńskim domu Davida i Angeli przy Oakley Street. Angela wróciła właśnie z wyjazdu do Nowego Jorku. Pokojówka powiedziała jej, że Mick i David zasnęli na piętrze. Angela poszła prosto do sypialni: „tam ich znalazłam. Spali w naszym łóżku. Zapytałam, czy chcą kawy. Odpowiedzieli, że tak. To wszystko”. Jak się jednak okazuje, to wcale nie wszystko. „Można na to patrzeć dwojako - napisała, stwierdzając gwoli sprawiedliwości, że jako «najlepsi przyjaciele® Jagger i Bowie mogli zwyczaj
Domniemane i faktyczne
nie odsypiać całonocną imprezę. - Nie podoba mi się takie zakładanie z góry, że jeśli zoba
wybryki Bowiego i Jaggera
czy się w łóżku dwóch mężczyzn, to na pewno uprawiali oni seks [...]. Podejrzewam jednak, że w tym wypadku założenie to było słuszne. Chodzi mi o to, że kiedy weszłam do sypialni
daty początek jeszcze jednej plotce, a mianowicie, że wydany w 19 73 roku hit
i zobaczyłam Micka i Davida na łóżku, natychmiast domyśliłam się, że się w nim pieprzyli.
Stonesów pod tytułem A n g ie
To było coś tak oczywistego, że nie przeszło mi nawet przez myśl, że mogło być inaczej [...].
opowiada! o Angeli Bowie.
Nie musiałam szukać otwartych słoiczków wazeliny”, y
^ Ja g g e r i Bowie mają na swoich kontach sporo utworów w podobnym duchu (Rebel, Rebel Bowiego to prawdopodobnie najlepsza piosenka Stonesów i zagrana przez kogo innego), razem nai jednak tylko jeden kawałek - cover klasycznego utworu grupy Martha & the Vandellas z wytwórni Motown pod tytułem Dancing in the Streets. Wersja Bowiego i Jaggera powstała w 1985 roku z myślą o Live Aid, później ukazała się zaś jako singiel.
tv izo zo h STUDYJNY ORGAZM KRÓLOWEJ DISCO JEJ PIERWSZYM PRAWDZIWYM KITEMI CZY BYŁ UDAWAKY?
W
1975 roku Donna Summer weszła przebojem na rynek muzyczny z piosenką Love to Love You Baby, wokół której zrobiło się głośno, ludzie podejrzewali bowiem, że wo
kalistka wzdychała w niej do mikrofonu dzięki czemuś więcej niż umiejętnościom aktorskim. W klubach i na ulicach mówiono, że Donna miała orgazm (niejeden!) w studiu nagrań
- stąd ekstatyczne jęki i westchnienia w piosence. „Time” doniósł, że podczas sesji nagra niowych piosenkarka szczytowała łącznie dwadzieścia dwa razy - z pomocą producentów Petea Bellottego i Giorgia Morodera. Tymczasem Summer była zwyczajnie bardzo przekonująca. „Tam nie trzeba było wie lu słów - wspomniała po latach - więc przez całą piosenkę po prostu głośno wzdychałam. Wyobrażałam sobie, jak zaśpiewałaby to Marilyn Monroe, stąd wszystkie ochy i achy. Ona tak by to zrobiła”. Donna przyznała jednak, że nagrywała, leżąc na podłodze, żeby uniknąć spojrzeń sie dzących w reżyserce realizatorów i producenta. „Nie chciałam, żeby na mnie patrzyli, kiedy śpiewam takie partie - wyznała. - Byłam na to trochę zhyt wstydliwa. Piosenka to jedno, ale wzdychanie przez szybę do kilku facetów byłoby zbyt krępujące”. Dość zaskakujące jest, że Summer w ogóle nagrała tego rodzaju utwór. Donna, z do A gdzie druga rączka, mtoda damo? Refleksyjna Donna Summer około 1975 roku. Fo to s International/ G etty Im a g es
mu LaDonna Gaines, przyszła na świat w Bostonie, gdzie dorastała w pobożnej chrześcijań skiej rodzinie i uczyła się śpiewu w kościelnych chórach. Z Bostonu wyjechała do Niemiec, gdzie wystąpiła w musicalach takich jak Hair, G odspell czy Show B oat (znany szerszej pu bliczności z filmowej wersji Statek kom ediantów ). Po powrocie do Stanów zaczęła nagry wać pod swoim panieńskim nazwiskiem, które zmieniła, kiedy wyszła za austriackiego
aktora Helmutha Sommera (pisownię nazwiska zmieniła jednak na bardziej amerykańską). Rozwiodła się z nim w 1976 roku. Summer zaczęła śpiewać w chórkach podczas sesji nagraniowych w Nowym Jorku. W ten sposób poznała Morodera i Bellottego, którzy załatwili jej kontrakt płytowy w Holandii. Piosenkarka odniosła tam spory sukces dzięki singlowi The Hostage. Wkrótce potem Donna podzieliła się z Moroderem pomysłem na nową piosenkę. „Nie planowałam jej osobiście zaśpiewać - wytłumaczyła. - To był tylko pomysł, wstęp na wersja, ale sądziłam, że jeśli uda nam się znaleźć wokalistkę, która dobrze by ją zaśpiewa ła, piosenka mogła stać się hitem. Opisałam Giorgiowi, jak wyobrażałam sobie finalną wersję Luve to Looe You Baby, a on poszedł do studia i dobrał odpowiednią muzykę. Dołączyłam
do niego i na próbę zaśpiewałam parę słów”. Producenci namówili Summer, żeby sama nagrała piosenkę, która błyskawicznie pod biła listy przebojów. W zestawieniu Hot 100 „Billboardu” trafiła na drugą pozycję, na pu blikowanej przez ten sam magazyn liście Plot Dance Ciul) Party zajęła zaś pierwsze miejsce - nawet mimo że część stacji radiowych odmówiła nadawania jej ze względu na jej wyzywa jący charakter. Summer wspominała, że kiedy wykonywała utwór na żywo, reakcje publicz ności bywały „straszne”. „Na salach koncertowych dochodziło do zamieszek, najprawdziw szych zamieszek. Ludzie bili się między sobą, próbowali wejść na scenę i mnie dosięgnąć. Wrzucali też na scenę najróżniejsze rzeczy. W pewnym momencie musiałam zwyczajnie zre zygnować z wykonywania tej piosenki na koncertach’. Za L o te to L o ie You Baby Summer odebrała pierwszą z wielu w swojej karierze złotą płytę. Łącznie sprzedała ponad sto milionów krążków, zdobyła pięć nagród Grammy i była nominowana do galerii sław Rock and Roli Hall of Famę. Na dłuższą metę Summer zawdzięczała swój sukces między innymi temu, że po pierw szym hicie nie dała się zaszufladkować jako kolejna seksbomba bez pomysłu na siebie. „Nie wydaje mi się, żebym w jakikolwiek sposób próbowała kreować się na kobietę seksowną -
Królowa disco ćwiczy
stwierdziła. - Raczej na kobietę inteligentną i szanującą się. A kiedy ta piosenka zrobiła furo
swoje ochy i achy.
rę, musiałam zacząć grać. To było dla mnie jak rola w przedstawieniu. Rola, która z czasem zrobiła się dla mnie okropnie męcząca. Pomyślałam wtedy: «Muszę to zmienić. Muszę dopu
M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
ścić do głosu poczucie humoru i przemycić trochę prawdziwej siebie do mojego scenicznego wizerunku, bo w obecnej postaci już mnie on nie zadowała»”. " y ę
< *Y Ł r o t y z m to coś ponadczasowego. Czterdziestoletnie Love to Love You Baby to nadal rozgrzewające połą czenie eurodisco i ścieżki dźwiękowej z filmu dla doro słych. Polecamy zimny prysznic przed lub po.
ROZDZIAŁ
?? m mWMMMm M M M M M w TANTRA TO NIE TYLKO MEDYTACJA, UMIŁOWANIE ŻYCIA I OŚWIECENIE...
W
iosną 1993 roku można było odnieść wrażenie, że Sting, dawniej znany światu jako Gordon Sumner, miał już wszystko. Dawny frontman uwielbianego na całym świecie
zespołu The Police rozpoczął przed paroma laty swoją solową karierę i wszystko wskazy wało na to, że było to znakomite posunięcie. Grywał rocka, pop, R & B, jazz i world musie. Występował w filmach (K w udrofonia, D iuna, Syrop z siarki i piołunu, Julia i Julia), a także w broadwayowskiej wersji Opery za trzy grosze. Założył własną wytwórnię płytową, a do te go angażował się w walkę o prawa człowieka i działania na rzecz ochrony środowiska. Brd jak się wydaje - u szczytu kariery. Miał pieniądze, świetny gust, dobre płyty na koncie i re zydencje na całym świecie. Dlaczego mielibyśmy nie uwierzyć, że potrafi kochać się osiem godzin z rzędu? Mamy nadal 1993 rok. Sting, znany zwolennik jogi, udziela wywiadu dziennikarzowi Ciekawe, czy Stingowi było tak dobrze, jak jego gitarze. Londyn, 1990. J im S te e le / R e d fe rn s / G etty Im a g es
brytyjskiego magazynu „Q”. Obok siedzi jego kolega, dawny lider The Boomtown Rats, po mysłodawca Do They Know Ifs Christmas? grupy Band Aid i organizator koncertów Live Aid Bob Geldof. „Geldof to mój stary przyjaciel. Mieliśmy tego dnia trochę w czubie i gada liśmy bzdury, wygłupialiśmy się. Zaczęliśmy rozmawiać i zapomnieliśmy, że w rogu siedział dziennikarz” - wspominał później Sting. Według „Q” rozmowa muzyków brzmiała mniej więcej tak:
%
G eldof: A co z tą całą jogą? Bawisz się w to przecież. To działa? S ting : O tak, pomaga się dostać na wyższy poziom. Zacząłem łączyć jogę z seksem.
Chodzi o powstrzymanie wytrysku. Nie dochodzisz, wszystko zostaje w tobie i mo żesz. kochać się dużo dłużej. Nie opadasz z. sił, jesteś sztywny, wciągasz, brzuch tak, że żołądek praktycznie przykleja ci się do kręgosłupa, ale nadal możesz, normalnie oddychać. Nie tracisz kontroli. Możesz kochać się godzinami G eldof: I co w tym fajnego? Nie lepiej tak po prostu dojść? Ja tam lubię kończyć jak
najszybciej. Mój rekord to jakieś dziesięć sekund. Wywiad ukazał się drukiem i świat przeczytał o tantrycznych wyczynach Stinga, który w oczach fanek z boga seksu stał się nagle bogiem niekończące go się seksu. „Ta historyjka rozeszła się po świecie szybciej niż cokolwiek, co kiedykolwiek powiedziałem - zauważył Sting z rozbawieniem. - To by ło przekomiczne. Świetnie się ubawiłem. W zasadzie nadal mnie to ba wi. A właśnie, chciałbym coś uściślić, wprowadzić oficjalną poprawkę - to już nie pięć godzin, tylko siedem. Dużo zależy od tego, gdzie się stołujesz, ale nie wchodźmy w szczegóły [...] Sting istotnie świetnie bawił się kosztem wszystkich łatwowiernych fanów, którym zaimponował swoimi przechwałkami. Choć wielokrotnie powtarzał, że „tylko żartował , i ze „mocno \v\olbrz\ mił swoje możliwo ści . w wywiadzie dla „London lwening Standard powiedział: „ \ie zamie rzam tego potwierdzać ani temu zaprzeczać, ale tak, uprawiam jogę. Nie jestem ekspertem w dziedzinie tantry, mogę jednak powiedzieć, że chodzi w niej o to, że by w codziennie czynności, takie jak chodzenie, jedzenie czy kochanie się, tchnąć trochę świętości . W 2004 roku w wywiadzie udzielonym dziennikarzowi BBC Jeremy emu Vine’owi przyznał zaś, że od zespolenia duchowego woli jednak ze spolenie cielesne. Wygłupy gwiazdora nie bawiły jednak jego ukochanej. Truclie Styler, od lat 80. partnerka Stinga, a od 1992 roku jego żona i matka czworga dzieci stwier dziła: „Wydaje mi się, że [Sting i Geldof] byli zwyczajnie zalani. Stąd te bzdury. Jeśli chodzi o jogę, to faktycznie uprawiamy ją ze Stingiem od wielu lat. Może cho dziło mu o to, że wiele uprawiających seks par robi to bez zażyłości, bez intymno ści, co nie jest dobre. Przede wszystkim podejrzewam jednak, że chłopcy wypili o kil ka piw za dużo. [Sting] zaczął sobie żartować i, jak to bywa, jego własny żart bardzo go rozśmieszył. Potem dowcipkował sobie na przykład, że uprawiam zakupy tantryczne, czyli że przez pięć godzin chodzę po sklepach i niczego nie kupuję. Powiedziałam mu, że mnie to nie bawi. «Trzymaj się pierwszej wersji tej historyjki, ale mnie do niej nie mieszaj*”. Mimo to wystawiła raz Stinga na aukcji dobroczynnej, obiecując, że wyjawi on zwycięzcy tajniki seksu tantrycznego (wyjawi, czyli o nich opowie, a nie zademonstruje). Córka Stinga Coco Sumner w 2009 roku powiedziała brytyjskiemu magazynowi „Love”: „Nie lubię, kiedy ludzie o tym wspominają. To dla mnie krępujące. Nie chcę nic wiedzieć na temat życia seksualnego moich rodziców. Kochają się. Co z tego?”. Coco również zarzuci ła jednak Geldofowi, że sprowokował jej ojca do gadania bzdur. ‘M
Trudno powiedzieć, czy Sting czul skruchę po tym, jak wyjawił prasie sekrety al kowy. W 2011 roku można było jednak odnieść wrażenie, że raczej nie, w udzielonym „Guardianowi’ wywiadzie przyznał się bowiem do tego, że on i Trudie lubią eksperymento wać w łóżku. „Zwykły seks jest przyziemny i nudny. Wolę rozmach i teatralność. Lubię do
Pierwszy jogin seksu i jego
brze wyglądać. Lubię, kiedy [Trudie] się przebiera. Lubię ją też przebierać sam [...]. Nie mu
ukochana Trudie Styler
si być romantycznie, byle było efektownie”. Trudie, która udzielała wywiadu razem z nim, dodała tylko: „Nie nudzimy się. Często długo się nie widzimy i to dodaje nam zapału”. Mimo wszystko Trudie to jednak dość skryta kobieta. Jeśli Sting nie zapanuje nad swoim gadulstwem, do codziennej jogi dojdzie mu pewnie post.
1^1 a pierwszym solowym albumie Stinga, The Dream of the Blue Turtles z 1985 roku, znalazł się utwór Love is | the Seventh Wave, czyli „Miłość to siódma fala". W ob liczu tantrycznych rewelacji z 1993 roku dobrze wiedzieć, ze muzyk podszedł do sprawy profesjonalnie i wszystko sobie wyliczył.
na rozdaniu nagród Grammy w 1992 roku. R o b in P la tze r / Twin Im a g es
/ Tim e 5 Life P ic tu re s / G etty Im a g e s
ROZDZIAW
O
T
&
PIOSENKARKA ŻYJE PEŁNĄ (SKĄDINĄD) PIERSIĄ. MÓWI SIĘ JEDNAK, ŻE KIEDYŚ NIE MIAŁA PIERSI, LECZ... iara Princess Harris, czyli po prostu Ciara, wkroczyła na scenę muzyki rozrywkowej
C
w 2004 roku, zgarniając potrójną platynę za swój debiutancki album Goodies. Dwa
utwory z krążka zagościły w tamtym roku również na szczytach list przebojów. Chodzi o tytułowy kawałek, w którym z iście poetycką swadą wokalistka odtrąca adoratora, śpiewając „You wont get no nookie or the eookies / lin no rookie", co można oddać jako: „Nici z sek su i ciasteczek / więc się lepiej z góry nie ciesz”, a także o piosenkę zatytułowaną 1, 2 Step. Nazwana „Pierwszą damą Crunk & B’ przez Lii Jona, który wyprodukował tytułowy numer z Goodies, Ciara pięła się coraz wyżej po szczeblach kariery, nagrywając wiele no wych hitów we współpracy z uznanymi wykonawcami, w tym nagrodzony Grammy teledysk do zaśpiewanego z Missy Elliott Lose Control. Kontrowersje nigdy szczególnie jej nie przeszkadzały, dowodem czego niech będą twitterowe batalie, które stoczyła z Rihanną i 50 Centem, nic chyba nie przygotowało jej jednak na plotki, które pojawiły się w Internecie w 2005 roku. Internauci zadawali sobie pytanie: „Czy" to prawda, że Ciara była kiedyś mężczyzną?’. Podejrzewano między innymi, że piosenkarka jest lesbijką: że przyszła na świat jako mężczyzna, ale przeszła operację zmiany płci, że jest transwestytą lub hermafrodytą oraz że wystąpiła w programie The Oprah W infrey Show, żeby potwierdzić jedną z powyższych plotek na swój temat. Felietonista działu plotek strony Allhiphop.com, niejaki Illseed, poruszył temat w? 2005 roku: „Zasypujecie nas niesprawdzonymi wiadomościami, z których wynika, że Ciara, kró lował Crunk & B, przyszła na świat z męskim sprzętem między nogami - napisał. - Nie ma my zielonego pojęcia, kto rozpuszcza te plotki, ale o ile nam wiadomo, nie są one prawdziwe. Może Ciara komuś podpadła - przepchała się w klubie i ktoś postanowił jej się odwzajemnić, Aż ciarki przechodzą.
przyprawiając jej węża. A może poszło o co innego? Wygląda jednak na to. że Ciara zestaw
Ciara na scenie,
części intymnych ma jeden - damski. Niestety nigdy go nie zobaczę. Sama plotka wydaje się
New Jersey, 2 0 1 1. M ic h a e l S te w a rt / W irelm age
/ G etty Im a g e s
za to dość żywotna i ludzie raczej szybko nie odpuszczą”. Illseed miał rację - ludzie nie odpuścili. Ktoś zadał sobie wiele trudu, żeby sfabryko wać artykuł podpisany nazwiskiem jednego z redaktorów Allhiphop.com, Nolana Stronga,
<\§@
w którym przeczytać można było, że w nadawanym na antenie telewizji BET programie mu zycznym 106 and Park Ciara przyznała się do orientacji homoseksualnej. Jest to oczywiście informacja zmyślona, o czym Allhiphop.com nie omieszkało powiado mić swoich czytelników. Na stronie zamieszczono nawet ostrzegawczą notkę: „Jeśli przeczy tacie gdzieś tekst Nolana Stronga, z którego wynika, że Ciara przeszła operację zmiany płci, nie dajcie się nabrać. Nasz redaktor nic takiego nie napisał, ktoś podszył się pod niego i roz siewa głupie plotki. Ciara to kobieta w każdym calu!”. Argument tyleż autorytatywny, co rozstrzygający. Ale już bez żartów przyznać wypada, że tego typu pogłoski mogą poważnie zaszkodzić wykonawcy, zwłaszcza - co również trzeba za znaczyć -jeśli próbuje on zrobić karierę w zaciekle homofobicznym świecie hip-hopu (co oczywi ście nie znaczy, że twórcy i fani pozostałych gatunków muzycznych są bez wyjątku tolerancyjni). Pomimo potencjalnie szkodliwych dla wizerunku Ciary plotek, jej drugi album The E colution znakomicie się sprzedał i zajął pierwsze miejsce w zestawieniach. Piosenkarka
mogła nieświadomie dostarczyć argumentów zwolennikom teorii o jej rzekomym transseksualizmie, singlem promującym krążek został bowiem utwór Like a Boy, czyli „Jak chłopiec”, w którym Ciara obwieszcza: „Wish we could switch up the roles” (Chciałabym, żebyśmy za mienili się rolami). W teledysku do piosenki występuje zaś w męskim stroju, z ramionami ca łymi w tatuażach. Klipu nie należy jednak sądzić po pozorach, cały kawałek zamierzony był jako krytyka tradycyjnie „męskich”, seksistowskich i brutalnych zachowań. Kolejne albumy Ciary, Fantasy R ide (2009) i Basic Instinct (2010), sprzedały się nieźle, pio senkarka uznała jednak, że potrzebuje odmiany, a stara wytwórnia nie dość ją wspiera, odeszła więc z LaFace, nagrała krążek dla Jive Records, po czym podpisała kontrakt z Epic Records. Ciara rzadko odnosi się do krążących o niej plotek. Wydaje się niemal pewne, że wo li facetów, w swoim czasie związana była bowiem z raperami Bow Wowem, Ludacrisem Pierwsza dama Crunk & B
i 50 Centem, a także z koszykarzem Amare Stoudemireem. Kiedy plotki o jej rzeko
na gali poprzedzającej
mej zmianie płci, orientacji czy czego tam jeszcze zaczęły pojawiać się właściwie wszę
rozdanie nagród Grammy w 2 0 11 roku. H e lg a E s te b / S h u tte rsto ck .co m
dzie, piosenkarka postanowiła się do nich w końcu ustosunkować. W wywiadzie udzielo nym Georgeowi Rushowi i Joannnie Molloy z „New York Daily News” powiedziała: „Wiecie, co jest zabawne? Plotka, że byłam kiedyś facetem. Podobno Oprali powiedziała tak w swoim programie. A ja przecież nigdy' u niej nie byłam. Wszyscy wiemy, że musi minąć jeszcze parę it, zanim mnie zaprosi”.
Mmike a Boy z drugiej płyty Ciary, The Evolution, nie jest może największym hitem piosenkarki, ale zde cydowanie pasuje nam do rozdziału, opowiada bo wiem o odwróceniu tradycyjnych ról płciowych. Zamiast jednak słuchać piosenki, obejrzyjcie czarno-biały teledysk zobaczycie w nim obwieszoną łańcuchami Ciarę w koszulce bez rękawów i z dziarami na ramionach, wcielającą się w członkinię ulicznego gangu. A raczej, nomen omen, w członka.
CZY PRIMADOHKA POPU JEST CZĘŚCIOWO MĘŻCZYZHĄ?
N
ic już chyba nie zdziwi fanów najsłynniejszych piosenkarek. Madonna, Britney, Christina, Beyonce, Kąty - wszystkie one wzbudzały w swoim czasie sensację na świa
tową skalę. Wygląda jednak na to, że jedna z nich może przebić wszystkie pozostałe. Mowa o Lady Gadze i pogłosce, jakoby była ona hermafrodytą. Sama piosenkarka przyzna ła na łamach magazynu „Q ’: „To chyba najzabawniejsza plotka, jaką słyszałam na swój temat”. W 2008 roku Gaga, a właściwie Stefani Joannę Angelina Germanotta, pięła się dopie ro po drabinie sławy, nie tracąc z oczu jej już niezbyt odległego szczytu. W tym samym czasie oczy ciekawskich zwrócone były jednak ku jej... kroczu. Po przejrzeniu zdjęć i na grań z występów piosenkarki ktoś dopatrzył się w jej spodniach podejrzanego wybrzusze nia. Czternastego grudnia 2008 na Starr Trash, błogu z plotkami o gwiazdach, opublikowa no wpis, z którego jasno wynikało, że Gaga jest hermafrodytą. Czytelnicy błoga przeczytali wyznanie gwiazdy: „Nie wstydzę się tego, ale też nie rozpowiadam o tym naokoło. Tak, po siadam zarówno męskie, jak i kobiece narządy płciowe, ale uważam się za kobietę. Mam nie wielkiego penisa, praktycznie w żadnym stopniu nie wpływa to jednak na moje życie [...]. Nie rozmawiamy przecież cały czas o naszych genitaliach. Uważam, że mamy szansę spra wić, żeli\' ludzie kryjący się ze swoją prawdziwą tożsamością płciową poczuli się pewniej i lepiej. Jestem sexy, niezła ze mnie laska. Mam dziurkę i interes. Wielkie mi rzeczy’. Choć to wyznanie to raczej nie prawda kanoniczna, Gaga natychmiast znalazła się na ję zykach. Paparazzi jak zboczeni snajperzy wymierzyli swoje aparaty w dolne partie jej ciała, Nikt nie wątpi w to, że Lady
dzięki czemu prasę i Internet zalała kolejna fala dowodów na jej rzekomy hermafrodytyzm.
Gaga to babka z jajami.
Gwiazda dolała tymczasem oliwy do ognia. W specjalnym, pikantnym wydaniu „Rolling
W sensie metaforycznym, oczywiście. vip fla sh / Sh u tte rsto ck .co m
Stone" („Hot Issue ’) na 2009 rok Gaga ogłosiła, że jest biseksualistką i że większości jej chło paków trudno było się z tym pogodzić. W wywiadzie udzielonym „USA Today stwierdziła również: „Jestem zdania, że ludzie nie powinni się kryć ze swoją orientacją, nieważne, czy są homoseksualistami, biseksualistami czy osobami seksualnie wyzwolonymi. Każdy ma oczy wiście prawo do dyskrecji i nie musi się z niczym obnosić, ale ja się nie wstydzę.
Za kulisami w studiu M TV
Jestem, jaka jestem. Śpiewam o tym otwarcie i nie kryję się z tym, kiedy udzielam wy
przy Times Square.
wiadów', bo tu nie ma się z czym kryć. Zresztą z mojej muzyki wynika chyba dość jasno,
S c o tt G rie s / G etty Im a g e s
że podobają mi się kobiet}1’. Biseksualizm to jednak coś zupełnie innego niż hermafrodytyzm. Menedżer Gagi Troy Carter stwierdził w rozmowie z reporterami telewizji ABC News, że plotka o rzekomym obojnactwie gwiazdy „to czysty absurd”. Jego klientka wolała, swoim zwyczajem, kokieto wać media. Na antenie australijskiego radia Fox FM powiedziała, że nie zamierza wypowia dać się w tej sprawie, bo jest ona dla niej zbyt żenująca. „Moja mała wagina czuje się bardzo urażona’ - dodała. Do plotek na swój temat odniosła się w końcu w grudniu 2009 roku w rozmowie z dzien nikarką telewizji ABC Barbarą Walters, która nazwała ją jedną z najbardziej fascynujących osób roku. Gaga dobitnie podkreśliła, że nie jest „pół mężczyzną, pół kobietą”, stwierdziła jednak, iż plotki na ten temat zupełnie jej nie martwią, „Na początku było bardzo dziwnie, wszyscy mówili, że to niezły temat, no i zrobiło się głośno - powiedziała piosenkarka. - Mam świadomość tego, że mój wizerunek jest bardzo androgyniczny, bo to mnie bardzo kręci [...]. Lubię przesuwać granice .
Cokolwiek by o niej mówić, nie można jej w żadnym wypadku zarzucić, że podchodzi do tematu bez humoru. W 2010 roku podczas sesji zdjęciowej dla magazynu ,,Q’ powie działa fotografom, że chciałaby zapozować ze sztucznym członkiem przypiętym do spodni i w ten sposób odnieść się do plotek o swoim domniemanym androgynizinie. „Wszyscy wie my, że w tym roku najwięcej mówi się o tym, że ponoć mam fujarę - oznajmiła - więc mo że dajmy ludziom to, czego chcą. Niech to będzie artystyczny komentarz do całej sprawy”. Nie wypada przemilczeć faktu, że dzięki tej kontrowersji Gaga bez wysiłku zarobiła spo ro pieniędzy. Piosenkarka miała dość odwagi (napisalibyśmy, że miała jaja, ale w kontekście plotek moglibyśmy tym sobie albo jej zaszkodzić), by zatytułować swój pierwszy album The F am ę , czyli „Sława”, zanim zdążyła jeszcze rzeczoną sławę zdobyć. Szacuje się, że na całym
świecie Gaga sprzedała jak dotąd około dwudziestu trzech milionów albumów i sześćdzie sięciu czterech milionów singli, w tym hitów takich, jak Ju st D ance czy Poker Face. Zdobyła też pięć nagród Grammy, w 2010 roku została wykonawczynią roku magazynu „Billboard” i trafiła na listę stu najbardziej wpływowych osób magazynu „Time”. Jako pierwsza gwiazda w historii przyciągnęła dziesięć milionów obserwatorów na Twitterze. Na Facebooku lubi ją niemal sześćdziesiąt milionów ludzi. Po The Famę przyszła pora na jego swoiste uzupełnienie, The Famę M onster, a potem na album B o m This W a y , który zadebiutował na pierwszym miejscu list przebojów w dzie sięciu krajach, a w pierwszym tygodniu od premiery w samych Stanach sprzedał się w licz bie ponad miliona egzemplarzy (lepszy wynik uzyskał tylko album The M assacre 50 Centa z 2005 roku). Tytułowy utwór z B o m This W ay, który wiele osób uznało za hołd dla (lub zrzynkę z) E ip ress Y o u rself Madonny, pobił rekordy sprzedaży w serwisie iTunes - w ciągu zaledwie pięciu dni ściągnięto go milion razy. „Jestem w stosunku do siebie bardzo surowa. Wiele od siebie wymagam - oznajmiła Gaga przed premierą B o m This W ay. - Przewodnim motywem płyty jest idea wiecznej po dróży. To wędrówka przez moją psychikę i obraz tego, jak sława wpłynęła na moje życie. Przede wszystkim chciałabym jednak, żeby moje piosenki nie były tylko modnymi przez chwilę hitami, lecz czymś, co zapisze się w historii”. Jak będzie z historią, dopiero zobaczymy. Mitologię Gaga ma już jednak zaklepaną.
Ł a d y Gaga to stuprocentowa dziewczyna (plus minus kilka procent) dumna z tego, kim jest. Daje temu wyraz w tytu łowym utworze ze swojego wydanego w 2011 roku krążka pod tytułem Bom This Way. „I'm beautiful in my way / Cause God makes no mistakes / l'm on the right track baby / 1was bom this way" (Jestem piękna na swój własny sposób / Bo Bóg nie popełnia błędów/ Zmierzam do celu, kochanie /Taka się urodziłam).
m
też bym chciał złoty strzał
RO ZD ZIA Ł
CZY POCIESZNA Z POZORU PIOSENKA OPOWIADA O MARIHUANIE? NO CO WY, ZJARALIŚCIE SIĘ CZY CO? óż, ta piosenka opowiada o wspólnych przygodach małego chłopca i bajkowego smoka -
C
zioło tu zwyczajnie pasuje. Usiądźcie wygodnie, dzieci. Wujek opowie wam bajkę o Pufciu, magicznym smoku... Utwór P u ff ihe M agie D ragon powstał dawno, dawno temu, w 1963 roku. Napisał go
Peter Yarrow z tria Peter, Paul & Mary, opierając się na wierszu Leonarda Liptona, swojego kolegi z Uniwersytetu Cornella. P u ff ukazał się na wydanym w 1963 roku albumie pod ty tułem M oving i natychmiast zajął miejsce w panteonie klasyki folka i popu, co znalazło rów nież odzwierciedlenie na listach przebojów. Piosenka o smoku uplasowała się na drugiej po zycji w zestawieniu Hot 100 magazynu „Billboard”. Śpiewano ją wszędzie, gdzie znalazło się ognisko i gitara, a swoje wersje nagrywali wykonawcy tacy jak Bing Crosby, John Denver, Marlene Dietrich, Roger Whittaker, The Irish Rovers czy Alvin i Wiewiórki, a zatem raczej nie jacyś słynni maniacy indyjskiego ziela. Skąd więc wziął się mit? Plotkę, zgodnie z którą P u ff opowiada o paleniu marihu any, rozpuszczali przedstawiciele dwóch nieprzepadających za sobą nawzajem środowisk. Z jednej strony konserwatyści, którzy próbowali w ten sposób oczernić lewicujących pacy fistów - Petera, Paula i Mary - z drugiej zaś przedstawiciele kontrkultury, którzy wierzy li, że piosenka opowiada o narkotykach, w związku z czym postrzegali ją jako propagator ski hymn (podobnie było z L u c y in the Sky w ith D iam onds Beatlesów). W połowie lat 60. w „Newsweeku” ukazał się artykuł traktujący o odniesieniach do narkotyków w muzyce roz rywkowej. P u ff znalazł się oczywiście na liście „niegrzecznych” piosenek, co tylko umocniło opinię publiczną w przekonaniu, że magiczny smok nie był tym, za kogo się podawał. Peter, Paul i Mary za kulisami
Już sam tytuł - mówiono - to niezbyt dobrze zawoalowane odniesienie do palenia -
w 1962 roku. „Wszystko
„puff” to bowiem po angielsku „pykać” (np. fajkę), „zaciągać się” lub „wziąć bucha”. Z ko
można zepsuć idiotyczną
lei „dragon”, słowo, które dosłownie oznacza „smoka”, wymawia się podobnie jak „draggin”,
interpretacją" - jak zauważył Peter Yarrow. M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
czyli znowu „zaciąganie się”, choćby skrętem. Przyjaciel smoka z piosenki nazywa się Jackie Paper, czyli „papier”, co stanowić ma ponoć odniesienie do bibułek (bletek) używanych do zwijania skrętów. W dodatku mieszka on w krainie Honalee, której nazwa brzmi bardzo podobnie do nazwy miasteczka Hanalei na Hawajach, rzekomo słynącego z dobrej trawy.
i®
M §;
s fe f ' # p s
Peter, Paul i Mary w blasku reflektorów okoto 1963 roku. Michael Ochs Archives / Getty Images
Dowodów na to, że P u ff to tak naprawdę piosenka o marihuanie, było więc całkiem spo ro, Yarrow twierdzi jednak, że wszystkie one są wyssane z palca. „To chyba najbardziej rażąca, błędna interpretacja piosenki, z jaką zetknąłem się w mo jej karierze - powiada muzyk. - W tamtych czasach wszystko, co kojarzyło się z lewicą lub kontrkuiturą, było natychmiast piętnowane. To była nagonka, polowanie na czarownice [...], zwyczajna głupota”. Kolega Yarrowa. Noel Paul Stookey, wspomina: „Ludzie ciągle pytali nas, czy P u ff jest naprawdę o narkotykach, a my nigdy nie wiedzieliśmy, czy ten, kto pytał, był zwolennikiem, czy przeciwnikiem tej teorii. Czasami nas to bawiło [...], ale było nam też żal, że wszystkie te oskarżenia i dociekania odarły z magii wyjątkową i bardzo uroczą piosenkę”. Yarrow tłumaczy, że zarówno utwór, jak i jego poetycki pierwowzór „opowiadają, oczy wiście, o dorastaniu i utracie niewinności’.
Autor wiersza, na podstawie którego powstał PufJ, Leonard Lipton. był współlokatorem Yarrowa w czasach, kiedy obaj studiowali na Uniwersytecie Cornella. Pewnego wie czoru w 1959 roku Lipton zatęsknił za domem i postanowił przelać swoje emocje na papier. Inspirując się bajką Ogclena Nasha pod tytułem Custard the Dragon, Lipton napisał Puffa na maszynie do pisania Yarrowa. Maszynopis zostawił w domu, gdzie natknął się na nie go muzyk. Lipton zupełnie zapomniał o swoim dziele. Kilka lat później pracował akurat jako wychowawca na letnim obozie, kiedy skontaktował się z nim wspólny znajomy jego i Yarrowa. mówiąc, że Peter szuka go, bo chce się z nim podzielić tantiemami. Peter, Paul i Mary wykonywali Puffa przynajmniej przez rok. zanim w końcu postanowi li nagrać go w studiu. Na potrzeby piosenki Yarrow zrezygnował z jednej zwrotki oryginal nego wiersza. Maszynopis, od którego wszystko się zaczęło, gdzieś niestety przepadł, Yarrow i Lipton twierdzą zaś, że nie pamiętają, jak dokładnie brzmiała zagubiona zwrotka. Przez lata piosenka o smoku obrastała marihuanowym mitem, a śpiewające ją trio na śmiewało się ze zwolenników narkotycznych interpretacji tekstu. Zdarzało im się nawet przerywać wykonanie Gwiaździstego sztandaru, hymnu USA, i tłumaczyć publiczności, że pełen jest on odniesień do narkotyków (np. „broad stripes . czyli „szerokie pasy to aluzja do więziennych pasiaków, a „bright stars”, to jest „jasne gwiazdy' symbolizują odznaki agen tów zajmujących się ściganiem przestępstw narkotykowych). „Wszystko można zepsuć idio tyczną interpretacją” - stwierdzał Yarrow, po czym wracał do grania. Podczas solowego występu w operze w Sydney w marcu 1976 roku Stookey odegrał ka baretową scenkę, w której Puff, utwór, stawał przed sądem. Tytułowy smok i jego przyjaciel Jackie Paper składali zeznania, publiczność odegrała zaś rolę ławy przysięgłych. Piosenka została uznana za niewinną i oczyszczona z zarzutów propagowania narkomanii. Mit jednak nie umarł. Przeciwnie, ma się całkiem dobrze. Oto dowód ze świata kina: w zatytułowanym Poznaj mojego tatę filmie z 2000 roku postaci grane przez Bena Stillera i Roberta De Niro zażarcie spierają się o to, o czym naprawdę opowiada ta urocza, niewinna piosenka o narkotykach, w
uffa coverowały dziesiątki twórców w rozmaitym wieku i z wielu różnych krajów, wersja oryginalna po zostaje chyba jednak najlepsza. Warto sięgnąć po album In Concert z 1964 roku, na którym Peter, Paul i Mary wy konują swoją najsłynniejszą piosenkę w rozszerzonej wersji. Poszukiwaczom bardziej odlotowych wrażeń polecamy zaś wersję Alvina i Wiewiórek z wydanego w 1965 roku albumu The Chipmunks Sing with Children.
RO ZD ZIA Ł
OT M
$
W BEATLE FAN JnCssa ^ EMERGENOY
PAUL - RINGO
m i
B O Ż E , CHROH KROLOWĄ. . . PRZED ZGUBIYM WPŁYWEM BEATLESÓW!
S
zesnastego października 1965 Beatlesi odznaczeni zostali Orderami Imperium Brytyjskiego. Wszyscy czterej bardzo się tego dnia denerwowali, bali się, że źle wy
padną przed monarchinią, a do tego nie byli w ogóle pewni, czy dobrze robią, przyjmując odznaczenia. Order Imperium Brytyjskiego przyznaje się zarówno cywilom, jak i wojskowym. Odznaczenie uważa się za wielki zaszczyt, wiążące się z nim korzyści są jednak w dużej mierze symboliczne. W The Beatles A nthulogy Paul MeCartney wspomina, że powiedziano mu, iż tak zwanym członkom orderu (MBE, najniższa klasa odznaczenia) przysługuje rocz ne uposażenie w wysokości czterdziestu funtów „i mogą wejść do Galerii Szeptów w kate drze Świętego Pawia za darmo”. Innymi słowy, o ile komuś nie zależę' na ładnym srebrnym medalu (MeCartney i George Harrison założyli swoje do zdjęcia na okładkę Sgt. P eppers L onely H earts Club Bancl), może właściwie zostać w domu, bo uroczystość nadania odzna
czenia jest raczej stresująca. Przyjęcie orderów mogło poza tym pociągnąć za sobą negatywne konsekwencje dla wi zerunku muzyków. Jako ikony popu i bohaterowie kontrkultury nie powinni się oni byli bra tać ze skostniałym, zhierarchizowanym tworem, jakim było Imperium Brytyjskie. Trzeba było liczyć się z tym, że stracą wielu fanów. „Musieliśmy nieraz iść na kompromis, nawet jeśli to oznaczało sprzeniewierzenie się swoim zasadom - gderał później Lennom - Przyjęcie orderu było dla mnie jak zaprze danie się ’.
Ten sam Lennon głośno powtarzał jednak, że zespół zasłużył na ordery - może nawet w większym stopniu niż inni odznaczeni. „Wielu z tych. którzy złościli się o to, że przyznano nam ordery, sami dostali swoje za bohaterstwo w czasie wojny - stwierdził muzyk. - Za zabi janie. My zasłużyliśmy na swoje ordery właśnie za niezabijanie ludzi”. Ceremonia nadania odznaczeń zrobiła na Lennonie ogromne wrażenie. „Wprawdzie nie wierzymy w mit rodziny królewskiej, ale kiedy jest się w pałacu i stoi przed królową, uczucie jest niesamowite. Było zupełnie jak we śnie” - powiedział. „Na początku chciało nam się śmiać - wspominał muzyk, - Ale kiedy już cię dekorują, robi się poważnie, raczej nie jest ci do śmiechu. My tymczasem chichotaliśmy jak wariaci, bo tuż przed ceremonią wypaliliśmy w pałacowej toalecie skręta na nerwy. Nie mieliśmy nic do powiedzenia. Królowa siedziała na jakimś takim podwyższeniu. Coś tam powiedziała, ale do nas nic nie dotarło. Nie rozumieliśmy, co mówi. W każdym razie na żywo wydaje się du żo milsza niż na zdjęciach . MeCartney ujął to nieco inaczej: J e j Królewska Mość to fajna dziewczyna, ale nie ma zbyt wiele do powiedzenia”. Aż dziwne, że Lennon tak bardzo denerwował się całą tą sytuacją. Przypomnijmy, że kiedy Beatlesi występowali przed członkami rodziny królewskiej podczas gali Royal Command Performance, John miał czelność zwrócić się do publiczności słowami:
Beatlesi pozują do zdjęcia w pałacu Buckingham w 1965 roku. Na pierwszym planie - zęby i ordery muzyków. Rotts P r e s s / Po p p erfo to / G etty Im a g es
„Państwo na tańszych miejscach niech klaszczą, reszta może zagrzecho tać biżuterią”. Historia o skręcie wypalonym w pałacowej toalecie nie brzmi nie prawdopodobnie. Beatlesi byli w końcu młodymi buntownikami, więc te go rodzaju zachowania pasowały do ich wizerunku lepiej niż charakte rystyczne fryzury czy garnitury. Jest tylko jednej problem - do niczego takiego nie doszło. „Nie paliliśmy marihuany przed ceremonią nadania orderów - przy znał George Harrisom obalając mit. - Staliśmy wtedy w kolejce. Przed nami i za nami setki ludzi. Byliśmy w nerwach i poszliśmy do toalet)-. Tam zapaliliśmy, ale papierosa. Wszyscy wtedy paliliśmy”. „Po latach John przypomniał sobie, że paliliśmy w toalecie i pew nie wtedy z papierosa zrobił mu się skręt. W zasadzie co gorszego mo gliśmy zrobić? Co gorszego można zrobić przed spotkaniem z królową? Wypalić skręta, oczywiście. Ale tego nie zrobiliśmy”. W 1997 roku królowa Elżbieta II nadała McCartneyowi tytuł szla checki. Muzyk nie miał oporów przed przyjęciem tego (jak mówiono, nieco spóźnionego) dowodu uznania, później narzekał jednak, że dzięki ty tułowi mógł najwyżej „dostać dobry stolik w restauracji bez rezerwacji. Ale tylko czasami”. Lennon zwrócił swój Order Imperium Brytyjskiego w 1969 roku „w ramach protestu prze ciw- udziałowi [brytyjskich] wojsk w konfliktach w Biafrze i Wietnamie oraz przeciw spadko wi notowań Cold Turkey , czyli jego solowego singla. Nie wspomniał, czy w pisaniu uzasad nienia pomagał sobie jakimiś nielegalnymi substancjami.
awet jeśli to nieprawda, że Beatlesi wypalili skręta w pałacu Buckingham, marihuana stała się dla nich, a zwłaszcza dla McCartneya, jednocześnie hobby i inspiracja. Jecjo piosenka Got to Get You mto My Life nie opowiada bynajmniej o dziewczynie. To naj prawdziwszy pean na cześć zioła, „Ktoś inny mógłby napisać odę do czekolady albo dobrego bordo - stwierdza McCartney na stro nach książki Many Years from Now Barry'ego Milesa - Nie sądzę, żebym był pierwszy, w każdym razie piosenkę tę napisałem pod wpływem mło dzieńczego zauroczenia trawką".
CZĘSTO MÓWI SIĘ, ŻE BYŁ TO NIE KTO INNY JA K BOB DYLAN. Jednym ze zwolenników tej wersji jest sam Paul McCartney. Macca mówi, że Beatlesi słyszeli o marihuanie, ale jej nie próbowali, „Znaliśmy wszystkie żar ty na temat trawki. Choćby ten, w którym Ray Charles gra koncert w hali Hammersmith Odeon
Brytyjscy policjanci próbują zapanować nad tłumem fanów Beatlesów zgromadzonym pod pałacem Buckingham.
i w czasie przerwy jedna sprzątaczka mówi do drugiej: «Ale ten Ray Charles musi być skąpy.
Ted W e st & R o g e r J a c k s o n /
Właśnie widziałam, jak dwaj muzycy z jego zespołu palą w toalecie jednego papieroska na spótkę».
C en tra l P r e s s / G etty Im ag es
Bawiło nas to, ale nie ciągnęło nas do konopi. A potem do naszego hotelu wpadł Bob i powiedział: «Hej, spróbujcie tego»". George Harrison obalił jednak i ten mit. „Marihuanę dostaliśmy od starszego perkusisty, który grat w innym zespole w Liverpoolu - powiedział. - Ale pierwszy raz zapaliliśmy dopiero po powro cie z Hamburga. To było w Southport, jakoś przed koncertem albo po nim [...]. Wszyscy powtarza li: «Ten szajs nic nie robi. Nie działa#. Trochę jak w tym starym dowcipie: na imprezie pod sufitem unoszą się dwaj hipisi. Jeden mów do drugiego: «Stary, słaby ten towar#". Z Dylanem Beatlesi prawdopodobnie pierwszy raz porządnie się upalili. Świadomość, że imprezują z jednym ze swoich idoli, z pewnością zaowocowała wzmocnieniem doznań, nawet mi mo tego, że do spotkania doszło w wyniku nieporozumienia. A tak przynajmniej twierdził Lennon. „W piosence, w której śpiewaliśmy «l can't hide» [nie mogę się ukryć], Dylan usłyszał «l get high# [upalam się] - doniósł Lennon. - Od razu przybiegł do nas i powiedział: «No, chłopaki, mam tu tro chę naprawdę świetnej trawy#. I jak go nie kochać?''.
ROZDZIA-Ł
F©P WIOWMIfW super:
G
eorgea Jonesa ochrzczono mianem „najwspanialszego wokalisty country na świeeie”. W zasadzie nazywano go rozmaicie, w tym, pomijając liczne obelgi, „Possum”, czyli
„Oposem ’, a także - ze względu na to. że przez słabość do alkoholu i narkotyków odwoływał większość występów - „No Show Jonesem”. W swojej wydanej w 1996 roku autobiografii pod tytułem I Lioed to Tell It AU pan „Koncertu nie będzie" pochwalił się swoistym rekordem: „Jeden z moich wielu prawników powiedział mi kiedyś, że w sumie złożono przeciwko mnie ponad tysiąc pozwów, z czego większość dlatego, że nie wywiązałem się z umów z organizatorami koncertów, to znaczy nie stawiłem się tam, gdzie miałem, bo byłem zbyt pijany albo naćpany”. Do Jonesa pasowałyby jeszcze inne przezwiska, choćby „Chaos' albo „Rozróba”. Muzyk demolował pokoje hotelowe, wszczynał bójki z większymi i silniejszymi od siebie, strzelał do kolegi (na szczęście chybił) i w podłogę prywatnego autokaru, którym jeździł w trasy kon certowe. Kiedyś ubzdurał sobie, że jego żona numer trzy. Tarniny Wynette, ma romans z mu zykiem country Porterem Wagonerem. Poszedł za Wagonerem do męskiej toalety, gdzie za stał go przy pisuarze. Reszta nie jest niestety milczeniem. „Zaszedłem go od tyłu i wrzasnąłem: «Pokaż no, czym tak zawróciłeś w głowie Tammy!». Sięgnąłem, gdzie trzeba, złapałem go za fiuta i mocno przekręciłem”. Ten wybryk trudno przebić, Jonesowi się to jednak udało. W połowie lat 60., to jest Stary Opos odpoczywa w cieniu po catym dniu „koszenia".
w czasach żony numer dwa, Shirley Ann Corley, Jones przejechał się do sklepu monopolowe go, żeby kupić flaszkę lub pięć. Dzięki tej wyprawie jego sława jako opoja niemal przyćmiła jego status bożyszcza country. Oto jak sam wspominał ten incydent:
M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
Kiedyś nie trzeźwiałem przez kilka dni z rzędu i Shirley postanowiła całkowicie odciąć mi dostęp do alkoholu. Mieszkaliśmy wtedy jakieś osiem mil od Beaumont [w Teksasie] i od najbliższego monopolowego.
W iedziała, że nie będę tak daleko szed ł po gorzałę, w ięc pochow ała klu czyki do w szystkich naszych sam ochodów i w yjechała. Z apom niała je d n a k o naszej sam obieżnej kosiarce. Pam iętam ja k p rzez mgłę, że w ściekałem się, bo nie m ogłem zn a le źć k lu czykó w do żadnego auta. Potem w yjrza łem tęsknie p rzez okno i w blasku słońca ujrzałem to, czego szukałem . Kosiarkę. Silnik rotacyjny o m ocy dziesięciu ko n i m echanicznych, sie d zenie z oparciem i k lu c zy k w stacyjce. P odejrzew am , że m aksym alna prędkość, ja k ą rozw ijała nasza stara kosiarka, w yn o siła około pięciu m il na godzinę. D otarcie do m onopolow ego m usiało m i w ięc zająć j a k ie ś p ółtorej godziny, no ale udało się.
Jones powtórzył ten wyczyn w łatach 70., kiedy był już mężem Wynette, a tak przynaj mniej wynika z jej wydanej w 1979 roku autobiografii zatytułowanej S tand b y Y ourM an. „Wsiadłam do samochodu i podjechałam do najbliższego baru, dziesięć mil od domu napisała. - Kiedy parkowałam, zobaczyłam, że przy wejściu stoi nasza kosiarka. [George] po jechał tam na niej po głównej drodze. Kiedy weszłam do środka, spojrzał na mnie i powie dział: «No, panowie, oto i ona - moja żonka. Mówiłem wam, że po mnie przyjedzie»”. Istnieje jednak możliwość, że powyższa historyjka jest zmyślona. Wynette opisała w swojej książce wiele epizodów, do których według Jonesa nigdy nie doszło. Była żona mu zyka zarzuciła mu między innymi, że kiedyś pourywał obcasy wszystkich jej butów, żeby nie mogła przed nim uciec, a także, że do niej strzelał. Niezależnie od tego, czy to prawda, czy fałsz, Jones uznał, że reputacja nieobliczalne go miłośnika mocnych trunków może nareszcie pomóc mu w karierze, zamiast jej szko dzić. Przygodę z kosiarką opisał (w nieco ubarwionej wersji wzbogaconej o policyjny pościg) w piosence H onky Tonk Song z 1996 roku, do której nagrał nawet stosowny teledysk. Oprócz tego Jones występował w teledyskach innych muzyków country, w tym A li M y R ow d y F riends A re Corning over Tonight Hanka Williamsa jr. i O ne M orę h a st C hance Vince’a Gilla
- za każdym razem na kosiarce. Z pomocą czwartej żony, Nancy Sepulvedo, z którą ożenił się w 1983 roku, Jones zdo łał zerwać ze swoimi bardziej destrukcyjnymi nałogami, w tym z piciem, narkotykami i pa leniem. „Zupełnie mnie już nie rusza, kiedy ktoś przy mnie pije - powiedział w udzielonym w 2009 roku wywiadzie. - 1 nie mogę teraz znieść zapachu papierosów, a paliłem przez po nad pięćdziesiąt łat. Rzuciłem palenie w tym samym czasie co picie” Zdarzało mu się jednak wracać na złą drogę. W 1999 roku omal nie zginął w wypadku Słynny hollywoodzki krawiec
samochodowym po tym, jak siadł za kółkiem pijany. Po raz kolejny przysiągł wtedy, że już
Nudie Cohn bierze miarę
nigdy nie weźmie do ust alkoholu. Wypadek - jak wyznał - nauczył go pokory. Warto przy
z Jonesa. W tle Tammy,
1973. M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g e s
tym zaznaczyć, że nie rozbił się kosiarką, lecz SUV-em.
dorobku George'a Jonesa nie brakuje piosenek sławiących zalety alkoholu i bagatelizujących następ stwa jego nadmiernej konsumpcji. Na tle tych weso łych utworów wyróżnia się tf Drinkin' Don't Kill Me (Her Memory Will), hit, którym Jones zajął ósmą pozycję na ście przebojów country w 1981 roku. Piosenka ta daje dobre wyobrażenie o tym, jak wielkie spustoszenia w życiu Jonesa po czynił alkohol - używka, która zniszczyła mu zdrowie i przez którą rozpa dały się jego związki z kobietami.
RO ZD ZIA Ł
PO CO MIAŁBY MASĄCZAĆ OPASKĘ LEKIEM ROZKURCZOWYM? DLA IETERESUJ4CYCB SKUTKÓW UBOCZNYC&?
W
zatytułowanej W hite R abbit odzie do substancji psychodelicznych Grace Slick nawo łuje słuchaczy, by „karmili swoje głowy”.
Ponoć Jimi Hendrix wziął to sobie do serca.
Jednym ze stałych elementów wizerunku słynnego leworęcznego wirtuoza gitary była opaska, najczęściej apaszka, przewiązana wokół czoła, tuż poniżej afro. Niektórzy utrzymu ją, że Jimi regularnie nasączał ją LSD. Używka ta z całą pewnością nie była mu obca. Uroki kwasu poznał rzekomo wraz z kolegami z zespołu The Jimi Hendrix Eyperience podczas jednego z wyjazdów do San Francisco. Według Gerryego Stickellsa, organizatora tras koncertowych grupy, ich pierw szy trip był raczej „mroczny”. Mimo to Hendris uczynił z LSD stały element swojej nar kotycznej diety i nierzadko zażywał je razem z kolegami po fachu, w tym z Beatlesami: Paulem McCartneyem i Johnem Lennonem. Jimi się tym jednak nie przechwalał. Jego producent i były współlokator Chas Chandler wyznał autorowi biografii muzyka Johnowi „Au! Dietyloamid kwasu
McDermottowi: „Nie wiedziałem, że byli na kwasie [...]. Mieszkałem z nim pod jednym
D-lizergowego szczypie
dachem, ale nawet się tego nie domyślałem”. Z czasem upodobanie Jimiego do wynalazku
mnie w oczy!" - to zdanie z pewnością nie padto nigdy z ust Jimiego Hendrixa. Po prawej muzyk w opasce
zwłaszcza w latach 1967-1968, kiedy nagrywali album E lectric Ladyland. Dzięki LSD występy Hendrixa nabierały iście ognistego charakteru (podczas festiwalu
na głowie, 1970.
Monterey Pop w 1967 roku wręcz dosłownie!), a wielu fanów podejrzewa, że kwas stal też za
Jo r g e n A n g e l / R e d fe rn s /
jego niepowtarzalnym, stylizowanym wykonaniem G w iaździstego szta n d a ru podczas festi
G etty Im a g es
E
doktora Hofmanna doprowadziło jednak do serii konfliktów pomiędzy nim a Chandlerem,
walu w Woodstock w 1969 roku.
Narkotyk zbliżył również do siebie Hendrixa i mene dżera Michaela Jeffery ego - ponownie ku wielkiemu nieza dowoleniu Chandlera. Legenda głosi, że przed wyjściem na scenę Hendrix na sącza) swoją opaskę roztworem LSD, Narkotyk miałby się wchłaniać przez skórę (trudno powiedzieć, czy z fizjolo gicznego punktu widzenia byłoby to w ogóle możliwe) al bo spływać wraz z potem do ust muzyka. Nie ma na to jed nak żadnych dowodów. Według innej wersji plotki Hendrix przyklejał do wewnętrznej strony opaski czasami nawet i po pięćdziesiąt kartoników (znaczków) z kwasem. Swoją drogą mówiono również, że wstrzykiwał sobie heroinę w prącie, ale ten temat wolelibyśmy pominąć. Basista Billy Cox, któ ry grał z Hendrixem zarówno w Experience, jak i w Band of Gypsys, nazwał historyjki o nasączonej kwasem apaszce „pierdołami” i „durnymi plotkami”. „Jasne - przyznał - bra ło się wtedy kwas, ale nie w taki sposób. To jedna z najgłup szych historii, jakie w życiu słyszałem”. Jimi zmarł z przedawkowania 18 września 1970. Nie zabił go jednak kwas, lecz Vesparax, silny środek nasenny zawierający brallobarbital, sekobarbitał i hydroksyzynę. Po powrocie z imprezy zmęczony Hendrix zażył ponoć dziewięć tabletek (czyli osiemnastokrotnie przekroczył zalecaną dawkę) i we śnie zadławił się własnymi wymio cinami. Teorii, według których gitarzysta został zamordo wany, a przypadkowe przedawkowanie tylko upozorowa no, jest całkiem sporo, nigdy nie traktowano ich jednak poważnie.
vtułowym
utworze
ze
swojego
wyda-
roku debiutanckiego krążka Are You J? Jimi śpiewa: „Trumpets and violins I can distance/1 think they're calling our names" słyszę trąbki i skrzypce / Chyba wzywają nas po imieniu). Może w tej jego opasce coś jednak było...
ROZDZIAŁ
PIERWSZE LITERY SŁÓW „LUCY” , „SKY” I „DIAMOEDS” DAJĄ „LSD” i TO HIEPODWAŻALMY d o w ó d : l e e e o h t w i e r d z i ł , ż e to p r z y p a d e k
I
lekroć pytano Johna Lennona, skąd wziął pomysł na Lucy in the Sky with Diamonds, odpowiadał, że zawdzięczał go synowi, nie narkotykom. W wywiadzie udzielonym
„Playboyowi” w 1980 roku powiedział: „Mój syn Julian pokazał mi kiedyś obrazek, który na rysował w przedszkolu. Była na nim jego koleżanka Lucy. [Julian] narysował wokół niej kilka gwiazd i zatytułował rysunek «Lucy in the Sky with Diamonds» [Lucy na niebie z diamen tami], To tyle . A może jednak nie? Kiedy piosenka ta ukazała się w 1967 roku na przełomowym albumie Beatlesów zaty tułowanym Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band, zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy narkotyków (tu: przedstawiciele kontrkultury i konserwatyści) dopatrywali się w niej odnie sień do LSD. Biorąc pod uwagę społeczną atmosferę tamtej dekady, w zasadzie trudno się im dziwić. Ich skłonność do wyciągania pochopnych wniosków miała jednak poważne następ stwa dla utworu i jego twórców. BBC i niektóre spośród amerykańskich rozgłośni wycofa ły piosenkę ze swoich ramówek. Pewne krytykujące Czwórkę z Liyerpoolu grupy, które nie doszły jeszcze do siebie po tym, jak w 1966 roku Lennon zażartował sobie, że Beatlesi są bardziej popularni od Jezusa, uznały Lucy in the Sky with Diamonds za kolejny przejaw to czącego muzyków zepsucia. Mimo wszystko tym razem obeszło się bez publicznego palenia Portret artysty z czasów
płyt. Lennon przekonywał dziennikarzy „Playboyu , że zbieżność tytułu utworu, jakkolwiek
młodości. Julian z tatą
naciągana, z nazwą narkotyku była „czysto przypadkowa [...]. Dopóki ktoś nie zwrócił mi
w 1968 roku.
na to uwagi, nie miałem o tym pojęcia. Kto w ogóle patrzy na pierwsze litery" słów w tytu
M a n c h e ste r D a ily E x p re s s
/ S S P L za p o śre d n ictw e m G etty Im a g es
łach? Ta piosenka nie jest o kwasie. Serio’. Również w The Beatles Anthology autor Lucy podtrzymywał, że „nigdy nie opowiadała ona o kwasie, ale nikt nie chce mi wierzyć. Przysięgam na Boga albo na Mao czy" na kogo tam chcecie, nie miałem pojęcia, że litery7w tytule układały się w LSD .
Oh
„Obrazy [w piosence] - tłumaczy! Lennon «Playboyowi» - pochodziły z Alicji w krainie czarów. Tu Alicja siedzi w ło dzi. Tu znów kupuje jajko, które zmienia się w Humptyego Durnpty ego. Sprzedawczyni zmienia się w owcę, potem obie płyną gdzieś łodzią. Wyobrażałem sobie takie scenki. Pojawia się tam również obraz kobiety, która miała przybyć z nieba i mnie oca lić, <•dziewczyny o kalejdoskopowych oczach-. Okazała się nią Yoko [...]. Może tytuł powinien brzmieć Yoko in the Sky with Diamoncls? . Brzmi szczerze, prawda? W to, że w piosence znalazły się zawoalowane odniesie nia do LSD było jednak o tyle łatwo uwierzyć, że w latach 60. Beatlesi faktycznie eksperymentowali z substancjami psy choaktywnymi, na które w Londynie właśnie zaczynała się moda. Lennon i George Harrison wzięli LSD po raz pierw szy w 1964 roku, kiedy narkotyk nie był jeszcze nielegalny. Osobę, która im go podsunęła, Harrison określił barwnym mianem „nikczemnego dentysty . Obaj muzycy szybko od kryli, że substancja i związane z nią doświadczenia psy chodeliczne otwierają ich umysły na nowe idee i doznania. „Kiedy po raz pierwszy wziąłem kwas, w głowie zapaliła mi się ża Ze Beatlesi nie stronili
rówka i zacząłem myśleć w nowy sposób. Planowanie i myślenie przyczynowo-skutkowe ze
od narkotyków, wiadomo
szły na dalszy plan - przyznał Harrison w The Beatles Anthology. - Wewnątrz zapala się takie
nie od dziś. Ich styl życia jednocześnie przeraża! i fascynował praworządnych obywateli; jeden z nich wyda!
barwne światło [...]. Mój mózg, moja świadomość były nagle tak daleko, że czułem się trochę jak astronauta stojący na księżycu albo na pokładzie statku kosmicznego i patrzący na Ziemię. Obserwowałem Ziemię z oddali, z pokładu mojej własnej świadomości .
w 1969 roku tą oto broszurę.
Choć Beatlesi lubowali się w rozmaitych mniej lub bardziej legalnych substancjach,
V oyag eu r P r e s s C o llectio n
Lennon wyznał w Anthology, że w studiu nagraniowym LSD wziął tylko raz, po czym uznał zresztą, że był to błąd. Wbrew pozorom, nagrywając album Sgt. Peppers, Beatlesi nie by li stale naćpani. Lennon odniósł się do tego w ten sposób: „Ta płyta nie powstawała w cało ści na trawie ani twardszych narkotykach. Świadomie staraliśmy się ograniczyć wpływ, jaki mogły one mieć na naszą muzykę, choć oczywiście jakiś tam miały. Nie pokrzykiwaliśmy: «Hej, wziąłem trochę kwasu, ale odlot*, ale nie da się zaprzeczyć, że między Rewlcerem a Pepperem coś się zmieniło . Przyjaciel Lennona Petc Shotton był obecny, kiedy Julian pokazywał tacie swój rysunek z przedszkola. Według Shottona był to „narysowany pastelami portret jego koleżanki Lucy na tle podobnych do fajerwerków, kolorowych gwiazd". Pete dodał również, że John „był pod wielkim wrażeniem twórczości syna'. Rysunek spodobał mu się do tego stopnia, że po stanowił napisać o nim piosenkę. „John brał wtedy wprawdzie olbrzymie ilości kwasu, ale gra słów w tytule Lucy in the Sky with Diamoncls to czysty zbieg okoliczności'. Ringo Starr również utrzymuje, że był świadkiem sceny która doprowadziła do po wstania jednego z największych hitów grupy. „Julian przyniósł swój obrazek, kolorowy
i zwariowany. John spytał: «0, a co my tu mamv?», na co Julian odpowiedział: «To Lucy na niebie z diamentami*. No i John wziął się do pisania . Koleżanka z przedszkola Juliana nazywała się Lucy Vodden 0'Donnell. „Nie wiem, dlaczego tak zatytułowałem tamten obrazek, ani czym tak naprawdę różnił się od mo ich pozostałych rysunków, choć wydaje się jasne, że jako czterolatek kochałem się w Lucy - powiedział Julian Lennon „Guardianowi’ w 2009 roku. - Pokazywałem tacie wszystko, co zbudowałem i namalowałem w przedszkolu, i akurat ten rysunek tak mu się spodobał, że aż popchnął go do napisania piosenki”. W 2007 roku sama 0'Donnełl udzieliła wywia du BBC: „Pamiętam, że rysowaliśmy i malowaliśmy z Julianem przy dwustronnych sztalu gach. Czasami ochlapywaliśmy się nawzajem farbami. Przedszkolanki były przerażone [...]. W dniu, w którym Julian narysował ten obrazek, jego ojciec przyjechał limuzyną, żeby ode brać go z przedszkola”. Lucy 0 ’Donnell zmarła na toczeń w 2009 roku. Aby uczcić jej pamięć, Julian Lennon nagrał utwór pod tytułem L u c y , który wydal jako singiel. Dochody ze sprzedaży nagrania przekazał organizacjom prowadzącym badania nad toczniem. Na okładkę singla trafiła re produkcja oryginalnego rysunku Juliana, który po łatach odnalazł się w zbiorach Davida Gilmoura z Pink Floyd. Beatlesi rozpoczęli prace nad L u cy 28 lutego 1967 w studiu numer dwa przy Abbey Road. Był to jedenasty utwór, który nagrali na potrzeby krążka Sgt. L eppers. Covery L ucy in the S ky w ith D ia m o n s nagrywali między innymi Natalie Cole, The Black Crowes, Bono
i Tłie Edge z U2, Cheap Trick i William Shatner. Najsłynniejszy cover nagrał jednak Elton John, który w 1974 roku zawojował nim listy przebojów, zajmując między innymi pierwsze miejsce w zestawieniach publikowanych przez magazyn „Billboard”. Lennon towarzyszył Eltonowi przy nagrywaniu pod pseudonimem Dr. Winston 0 ’Boogie, a także zagrał z nim 28 listopada 1974 w Madison Sąuare Garden. Był to jego ostatni występ na żywo. w
łV a żd y styszał oryginalne wykonanie Lucy in the Sky with Diamonds jakiś milion razy, może więc pora zainteresować się któz jej zaskakująco zakręconych coverów? Na początek poutwór w wykonaniu Williama Shatnera. Można go znawydanym w 1968 roku albumie aktora zatytułowanym The Man. Równie ciekawa (choć to może niewłaściwe słowo) w nagrana przez Marilyna Mansona i jego grupę in tne m y witn uennons z wydanej w 1992 roku kasety The Family Jams.
RO ZD ZIA Ł
TAJEMNICA DZIURAWYCE WIOSEŁ
M
uzycy z Grateful Dead z narkotykami byli za pan brat. Nie była to zresztą żadna tajem nica. Panowie nie kryli się ze swoim zamiłowaniem do substancji psychoaktywnych,
a spożywanie ich właściwie wchodziło w ich zakres obowiązków jako pionierów psychode licznego rocka lat 60. W trakcie swej długiej, dziwnej podróży przez świat muzyki członkowie Grateful Dead rzadko rozstawali się z narkotykami. Plotka głosi, że gitarzysta Jerry Garcia zawsze miał je dosłownie pod ręką, ukryte w gitarze. Dwie z jego wykonanych na zamówienie przez lutnika Donga Irwina gitar, Wolf i Tiger, miały w korpusach wydrążone schowki - puste przestrzenie, w których, jeśli wierzyć legen dzie, kudłaty muzyk trzymał nielegalne zapasy. Fani Grateful Dead przekazują solne tę historyjkę z pokolenia na pokolenie, prawda była jednak znacznie prostsza. Temu, kto rozpuścił plotkę, nie sposób jednak zarzucić pomysło wości. Jak było jednak naprawdę? Skąd wzięły się puste komory w gitarach Jerry ego? Jerry Garcia improwizuje
Thomas Lieber, który w połowie lat 70. praktykował u Irwina, przyznał, że instrumen
na Tigerze w 19 72 roku,
ty wykonywane na zamówienie Garcii faktycznie miały w korpusach puste przestrzenie,
M ic h a e l P u tla n d / G etty Im a g es
jednak nie po to. by muzyk mógł tam chować narkotyki. W Tigerze lukę wypełniał przedwzmacniacz (tzw. preamp), w Wolfie zaś nie spełniała ona żadnej konkretnej funkcji. (Lieber stwierdził jednak, że bas Jacka Casady ego z Jefferson Airplane i Hot Tuna został na prośbę muzyka wyposażony w specjalny schowek na narkotyki, a dwudziesty czwarty próg na jego gryfie ozdobiono inkrustacją z haszyszu).
Wolf wyróżniał się przede wszystkim mosiężnym uchwytem na papierosa zamon towanym obok klucza struny E6. Lutnik zdecydował się na dodanie tego elemen tu podczas przeglądu gitary, ponieważ do myślił się, że Garda miał w zwyczaju zaty kać niedopalone papierosy pod strunę, przez co lakier i drewno lekko się nadpaliły. Tiger i Wolf towarzyszyły Gareii od lat 70. w zasadzie do samego końca kariery. To właśnie na Tigerze Jeny zagrał swój ostatni koncert z Grateful Dead - 9 lipca 1995 na stadionie Soldier Field u Cliicaęo, dokładnie miesiąc przed tym. jak zmarł na zawal w ośrodku leczenia odwykowego Serenih Knolls u Forest Knolls w Kalifornii. Jeny zapisał swoje gitar) Irwinowi, muzycy z Gratelul Dead stwierdzili jednak, że były one własnością zespołu i postanow ili wstąpić na drogę sądową. Lutnikowi udało się wy walczyć prawo do najsłynniejszych instrumentów Gareii. sytuacja finansowa zmusiła go jednak do wy staw ienia ich na aukcji. Uzyskał za nie rekordow ą sumę 1 7 U) (KIO do larów. Wolla kupił za 789 500 pry walny kolekcjoner z miejscowości Ulica w stanie Mowy Jork, a Tigera za 957 500 Jim Irsay, właściciel grającego w lidzie \ FI. zespołu futbolowego Indianapolis ( iołts. Irsay wiedział o tajemniczym „schowku” w słynnej gitarze (której korpus wykonano swoją drogą ze starannie dobranych odmian palisandru, klonu i paduku - połączenia nazy wanego później przez lutników i gitarzystów „hipisowską kanapką”) i przyznał, że skusił się na nią między innymi dzięki legendzie. „Naprawdę chciałem zdobyć Tigera. To piękna gita ra. a do tego Jerry miał w niej ponoć tajną skrytkę na narkotyki. Poza tym na podstrunnicy widnieje jego podpis. Wszystko to sprawiło, że musiałem ją mieć” - przyznaje Irsayc Technik i konserwator Chris MeKinney, który dogląda gitar w kolekcji Irsaya, opowiada, jak szukali razem rzeczonego „schowka’. Znaleźli „niewielkie wgłębienie zatkane kawałkiem pianki po liuretanowej, Wydaje się, że mogłaby to być naprawdę niezła skrytka’. Tiger spoczywa obecnie w specjalnej gablocie za biurkiem Irsaya w siedzibie Coltów. Jego aktualny właściciel organizuje czasem wystawy, na których można z bliska obejrzeć gi tarę, a raz, w ramach prezentu urodzinowego, pozwolił fanowi Grateful Dead trochę na niej pograć. Wyjawił również, że Bob Weir spytał go kiedyś, czy1nie zgodziłby się wypożyczyć Zbliżenie na mostek i pokrętła potencjometrów w Wolfie. David Le Franc / Gamma-Rapho za pośrednictwem Getty Images
IW
jej na pewien czas muzeum Grateful Dead - gdyby takie kiedyś powstało. „Lubię dzielić się [Tigerem] z ludźmi - przyznaje Irsay. - Cieszą się, kiedy mogą go potrzymać, obejrzeć, tro chę się nim pobawić. Czuję się za niego odpowiedzialny. O taki instrument trzeba dbać, ale też dzielić się nim z innymi ,
^ f a s e y Jones, drugi singiel z albumu Workingman's Dead, pierwszego krążka Grateful Dead z 1970 roku (cztery i pół miesiąca później grupa wydała American Beauty), zaczyna się słowami „Ridin' that train, high on cocaine" (Jadę pociągiem nawalony koką). Kto wie, może gdyby gitara faktycznie służyła Jerry'emu Garcii za narkomańską apteczkę, znalazłoby się w niej miejsce i na kokainę.
HERA, HELSKA, BROWK SUGAR, KOMPOT, BRĄZ... ALE ŻEBY „BEZIMIEKKY KOK”?
C
zy ci trzej mili chłopcy z rodzin stacjonujących za granicą amerykańskich wojskowych
grający na akustycznych gitarach i śpiewający o pustyni wyglądają wam na propagato
rów' heroiny? W 1972 roku zespół America zdobył platynową płytę za swój pierwszy singiel, chwytli wy utwór zatytułowany A Horse w ith No N am e. Piosenka zajęła również pierwsze miejsce w rankingu Hot 100 magazynu „Billboard
Muzycy otrzymali ponadto nagrodę Grammy
w kategorii dla najlepszego debiutu. Fantastyczny początek kariery - zwłaszcza dla trzech dwudziestolatków, którzy jeszcze kilka lat wcześniej odbierali dyplomy za wzorowe zacho wanie w liceum London Central High Sehool. Gerry Beckley, Dewey Bunnell i Dan Peek poznali się właśnie tam pod koniec lat 60. Beckley i Peek przyszli na świat w Stanach Zjednoczonych, a Bunnell w Yorkshire, jako nastolatkowie wszyscy trzej mieszkali w Londynie, gdzie stacjonowali ich ojcowie, oficerowie amerykańskich sil powietrznych. Chłopcy grali w dwóch różnych zespołach, ale w 1969 ro ku, po tym, jak Peek wrócił ze Stanów, gdzie zdążył dostać się na studia i natychmiast je rzucić, postanowili połączyć siły. Istotnymi elementami ich stylu były trzygłosowe harmo nie i połączenie brzmień folkowych z rockowymi. Już jako America zaczęli grać w londyń skich klubach i w niedługim czasie podpisali kontrakt z brytyjskim oddziałem Warner Bros. Records, który wydal ich debiutancki album. Zatytułowany po prostu America krążek na Czas na popas. Dewey Bunnell, Dan Peek i Gerry Beckley dogalopowali do platyny, teraz dali sobie na wstrzymanie.
grali w Trident Studios, a wyprodukował go łan Samwell. Bunnell, autor utworu A Horse w ith No N am e (którego roboczy tytuł brzmiał po pro stu D esert Song , czyli „Pustynna piosenka ") zagranego po raz pierwszy podczas festiwalu w Harrogate w 1971 roku, utrzymuje, że „nie opowiada on o narkotykach. To piosenka o pu
G em s / R e d fe rn s /
stymi, naprawdę. Kasz ojciec pracował dla powietrznych sil zbrojnych, więc często się prze
G etty Im a g e s
prowadzaliśmy. W każdym nowym miejscu wynajdywaliśmy sobie z bratem jakiś skrawek lasu, plaży albo pustyni, gdzie łaziliśmy, łapaliśmy jaszczurki i bawiliśmy się, jak to chłopcy”.
Trzech panów w trawie
Jego ojciec stacjonował przez pewien czas w bazie Sil Powietrznych Stanów
(nie licząc konia).
Zjednoczonych Yandenberg niedaleko Lornpoc w Kalifornii. Bunnell wyznał, jak moc
G em s/R edfern s/G etty Im a g es
no to miejsce zapadło mu w pamięć. „Bezmiar pustyni na południowym zachodzie Stanów zawsze mnie przytłaczał. Pamiętam, jak jechaliśmy odwiedzić naszego wujka w Nowym Meksyku. Te okolice do dziś robią na mnie ogromne wrażenie. Lubię stać sarn na pustyni, w ciszy, w której słychać tylko wiatr, podziwiać krajobraz i rozmyślać. O tym jest ta piosenka’. Bunnell zastrzega jednak, że z biegiem lat wydźwięk utworu trochę się dla niego zmie nił. „Nabrał on dla mnie nowego znaczenia. Rozumiem go teraz jako swego rodzaju kontem plację. Kiedy go pisałem, pustynia wprawiała mnie w zdumienie, teraz jest dla mnie bardziej schronieniem, sanktuarium, miejscem refleksji, w którym mogę odpocząć od tłumów . A H orse w ith Nu N am e nie znajdowało się pierwotnie na debiutanckim albumie gru py. Dodano je dopiero, kiedy krążek doczekał się wznowienia na początku 1972 ro ku. Wzbogacona o kasowy singiel płyta zajęła pierwsze miejsce na liście przebojów „Billboardu” w LISA. Słuchacze błyskawicznie wymyślili sobie, że tytułowy „bezimienny koń” byl odniesieniem do heroiny („horse”, czyli właśnie „koń . jest jednym z popularnych slangowych określeń na ten narkotyk), a słowa piosenki opowiadały nie o wyprawie na pu stynię, lecz o zgoła innej „jeździe”. Amerykański wokalista i kompozytor Randy Newman nazwał ją nawet „piosenką o dzieciaku, któremu wydaje się, że wziął kwas .
Muzycy znaleźli się w centrum uwagi, co z początku właściwie zupełnie im nie prze szkadzało. „Po naszym debiucie wszyscy zadawali nam na przemian tylko dwa pytania. Chcieli wiedzieć, dlaczego nazwaliśmy się America i czy tamta piosenka była o heroinie wspomina Bunnell. - Ta plotka dodała utworowi sporo tajemniczości. Wytworzyła się wo kół niego swoista otoczka. Z jednej strony były więc słowa i melodia, a z drugiej - domysły. Ludzie myśleli sobie: «Cholera, ci goście mają po dziewiętnaście łat, a już są uzależnieni od heroiny*. To oczywiście bzdury. Naprawdę nie chodziło o narkotyki, dajmy już temu spo kój. Chociaż... jeśli dzięki temu chce wam się tańczyć, proszę bardzo ’. Sytuacja bawiła muzyków tylko przez chwilę, część stacji radiowych postanowiła bo wiem przestać nadawać utwór ze względu na rzekomo zawarte w nim treści. „Musieliśmy tłumaczyć wszystkim po kolei, że nasza piosenka wcale nie była o heroinie. Baliśmy się, że mogą przez to w ogóle przestać puszczać nasze numery’. Zespołowi, a w szczególności Bunnełłowi, oberwało się też trochę za podobieństwo ich hi tu do muzyki Neila Younga. A Morse with No N am e do tego stopnia brzmiało jak niektóre spo śród jego utworów, że wielu słuchaczy myślało, że była to jego nowa piosenka. Beckłey, Bunnell i Peek otwarcie przyznawali wprawdzie, że muzyka Younga w dużym stopniu ukształtowała ich styl i wrażliwość, nieustanne porównania z Kanadyjczykiem i zarzuty wtórności względem jego dorobku były dla nich jednak krzywdzące, „jako autor piosenki chyba najmocniej odczuwałem tę krytykę - wspomina Bunnell. - Ludzie mówili, że byliśmy jak klony Neila Younga. W pew nym sensie nam to schlebiało, ale nie do końca. Nie na takich pochwałach nam zależało . America zdołała z czasem dowieść słuchaczom, że ma własny styl. Zespół zdobył jed ną platynową i trzy złote płyty, w latach 1971-1975 wypuścił osiem hitów, które znalazły się w pierwszej czterdziestce na amerykańskich listach przebojów. Peek odszedł z grupy w 1977 roku, a zmarł w 2011, Bunnell i Beckley mają zaś za sobą ponad czterdzieści lat ak tywności jako America. A Morse w ith No N am e grają oczywiście do dziś. Na ich wydanym w 2011 roku albumie z cwerami, Bach Pages, znalazł się jeszcze jeden, tym razem świa domy, ukłon w stronę Neila Younga - ich wersja O n the W ay Home, jego piosenki z czasów Buffalo Springiełd. y ę
łysieliście, że polecimy wam Daisy Jane albo coś w tym stylu? Niedoczekanie. A Horse with No Name to bez wątpienia największy hit grupy i sztandarowy utwór kalifornijskiej szkoły kompozytorskiej lat 70., mimo że America grała i tworzyła w Anglii. Komik Richard Jeni miał tylko jedną uwagę: „Siedzicie na tej pu styni już parę dni. Nie macie nic do roboty. Nazwijcie jakoś w końcu tego cholernego konia!".
ROZDZIAŁ
KOKA W CZOPKACE? O NOWATORSTWIE W PRZYJMOWANIU DRĄGÓW
K
olumbijski proszek stanowi! nieodłączną część rockandrollowej sceny lat 70. Szczególną popularnością cieszył się zaś w Kalifornii. Choć kokaina nie była nigdy szczególnie ta
nia. krążki Fleetwood Mac szły w tamtych czasach tak dobrze (sam album R u m o u rs z 1977 roku sprzedał się w ponad czterdziestu milionach egzemplarzy na całym świecie), że zespół mógł sobie pozwolić na usypanie białej ścieżki do samej Bogoty. Muzycy do tego stopnia lu bowali się w narkotyku, że na wkładce do albumu Rumours podziękowali swojemu dilerowi. „Wszyscy ją wtedy brali - wspomina Stenie Nicks. - Nikt się jakoś szczególnie nie przej mował. Braliśmy ją w zasadzie codziennie. Wciąganie koki stało się czymś normalnym, zwy kłą codzienną czynnością. Teraz wiem. że to chore, ale wtedy był to po prostu jeden z aspek tów życia”. Nicks powiedziała Jenny Boyd, siostrze Pattie, byłej żony Georgea Harrisona i Erica Claptona, i autorce wydanej w 1992 roku książki M usicians in Time, że kokaina po magała jej pokonać tremę: „Załóżmy, że boisz się wyjść na scenę, do ludzi [...]. Żeby dodać sobie odwagi, pijesz albo bierzesz coś, co ci pomaga. Przestajesz się bać, czujesz ulgę [...]. To przekształca się najpierw w nawyk, a potem w nałóg”. Wokalistka nie kryje się też z tym, że była zwyczajnie naiwna. „Pamiętam bardzo do brze. że wszyscy powtarzali wtedy, że kokaina to używka rekreacyjna - powiedziała gazecie Stevie Nicks mówiła,
-The Hartford Courant-. - Ze nie uzależnia ani nie prowadzi do ekscesów. Ze to narkotyk
że biały proszek pomagał
dla bogaczy, który bierze się tylko raz na jakiś czas, żeby dobrze się poczuć. Nikt nas nie
jej zwalczać tremę. Fin C o ste llo / R e d fe rn s / G etty Im a g es
ostrzegł, że koka może uszkodzić mózg”. Nicks zapłaciła wysoką cenę za swoje uzależnienie. Otwarcie przyznała, że wskutek za żywania kokainy doznała przedziurawienia przegrody nosowej. W wywiadzie udzielonym magazynowi „Q ' powiedziała: „Koka dosłownie przeżarła moje tkanki. To bardzo bolesne. Przeklinam dzień, w którym ją po raz pierwszy wzięłam. Otępiła mnie i zepsuła mi zdrowie”.
W pewnym momencie ktoś rozpuścił plotkę, według której kokaina uszkodziła nos Nicks do tego stopnia, że wokalistka zmuszona była zacząć przyjmować ją w inny, dość niekon wencjonalny sposób. Jak? Przez słomkę. A dokładniej przez słomkę umieszczoną w odbycie, przez którą ktoś zaufany wdmuchiwał jej narkotyk. Plotkę powtarzano za kulisami i na wi downi, Nicks zawsze jednak kategorycznie zaprzeczała, jakoby angażowała się w podobne perwersje. „Nienawidzę tej plotki - powiedziała magazynowi «Q» w 2011 roku. - Wściekam się, ilekroć ją słyszę. To oczywiście nieprawda. Nie wiem, jak ktokolwiek mógł rozpowia dać o mnie takie rzeczy. Jestem bardzo pruderyjna, nie lubię się rozbierać, a przede wszyst kim się szanuję. Ta plotka to zaprzeczenie wszystkiego, co sobą reprezentuję. Jest chora, niesmaczna, krzywdząca i najzwyczajniej obrzydliwa. Nie wiem, kto ją rozpuścił, ale mam nadzieję, że będzie się smażył w piekle”. W 1986 roku Nicks postanowiła zerwać z nałogiem. Po tym, jak chirurg plastyczny ostrzegł ją, że dalsze zażywanie kokainy mogło się dla niej skończyć tragicznie, po powro cie z trasy po Australii wokalistka zapisała się do ośrodka leczenia odwykowego Betty Ford Center. Wyglądało na to, że jej droga przez narkotykowe piekło dobiegła końca. W ramach leczenia uzależnienia od kokainy przepisano jej jednak klonazepam, wyjątkowo silny i nie mniej uzależniający lek psychotropowy, którego nie mogła odstawić przez osiem lat i przez który znacznie przybrała na wadze i o mało nie pożegnała się z karierą wokalną. „Powiedziano mi, że jeśli wezmę klonazepam, prawdopodobnie nie wrócę już do koka iny - wyznała magazynowi «Us». - W końcu się zgodziłam, ale przez następne osiem lat zro biłam przez ten lek mnóstwo okropnych rzeczy, których teraz bardzo żałuję. Zwalniałam lu dzi. Na nikim mi nie zależało. Kiedy się to bierze, prawie nie odczuwa się emocji [...] oprócz Pruderyjna dama na scenie
spokoju, który otula cię w pewnym momencie tak ciasno, że wyciska z ciebie duszę [...].
z Fleetwood Mac,
Jestem zła, bo straciłam dziesięć lat życia. W jednej chwili byłam kobietą po trzydziestce,
M ic h a e l O c h s A rc h iv e s /
a potem nagle miałam już prawie pięćdziesiąt lat. Koszmar, prawda? ’.
G etty Im a g es
Nicks rzuciła w końcu klonazepam po czterdziestu siedmiu dniach odwyku w 1993 i 1994 roku. Wszystko wskazuje na to, że od tamtego czasu jest czysta jak Iza.
P
I
W Y old Dust Woman to tajemnicza, zapadająca w pa-
i
mięć piosenka ze strony B promującego diamen-
’
towy album Rumours singla You Make Loving Furt.
Utwór wspiął się na dziewiątą pozycję rankingu Hot 100 „Billboardu". Wystarczy chwilkę poszukać, by znaleźć jego
covery nagrane przez Hole, Sheryl Crow, Sister Hazel, Grace
Potter & the Nocturnals i, to nie żart, Waylona Jenningsa.
33 C&CESZ ZŁAMAĆ PRAWO W JAKIŚ FAJKY SPOSÓB? WAL JAK W DYM DO MELSOHA.
J
eśli chodzi o palenie marihuany, to, pomijając świętej pamięci Boba Marleya, nie ma chy ba wśród muzyków większych ekspertów niż Snoop Dogg (czy też raczej Snoop Lion)
i Willie Nelson. Wydaje się przy tym, że Rudowłosy Nieznajomy, jak przezywano kiedyś Nelsona, od kilku lat dzierży na marihuanowym polu zaszczytną palmę pierwszeństwa. W 2009 roku Snoop doniósł na Twitterze, że stary bandyta Willie to jedyna osoba zdolna wypalić więcej od niego. Szacun. Nelson pali od lat i jest niewzruszonym zwolennikiem legalizacji marihuany. Jak sam po wiedział: „To tylko kwestia czasu. Ludzie muszą się trochę poduczyć. Zrozumieć, po co na prawdę jest marihuana. Dlaczego konopie tak po prostu wszędzie sobie rosną i dlaczego przepisywane są jako lek na stres, w dodatku jeden z najlepszych na świecie”. Muzykowi przyszło już jednak parokrotnie słono zapłacić za słabość do indyjskiego zie la. Ostatnio za posiadanie narkotyków aresztowano go w 2010 roku. Willie wyszedł za kau cją, a grający w jego zespole na harmonijce Mickey Raphael powiedział prasie, że krótki pobyt w areszcie bardzo dobrze mu zrobił, i zażartował sobie, że Nelson „zrzucił prawie dwieście gramów”. Rudowłosy Nieznajomy na scenie z Triggerem, swoją ulubioną gitarą, w 1979 roku. M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
W 1978 roku Willie miał już za sobą szesnaście lat nagrywania, a na koncie po milionie sprzedanych egzemplarzy takich albumów jak R ed H eaded Stranger, W anted! The O utlaw s, W aylon ir W illie i Stardust. Właśnie w tym roku prezydent Jinimy Carter, fan, który cha
dzał na koncerty Nelsona jeszcze jako gubernator Georgii, zaprosił go do Białego Domu, gdzie zorganizował przyjęcie dla kierowców organizacji NASCAR. Willie zagrał na trawni ku przed prezydencką rezydencją, a piosenkę Raya Wyliego Hubbarda Up A g a in st the W all R edneck M other zaśpiewał w duecie z pierwszą damą Rosalynn Carter.
Serio. Samego Cartera na imprezie niestety nie było, przebywał on wtedy bowiem w Camp David, gdzie uczestniczył w rozmowach poko jowych między prezydentem Egiptu Anwarem As-Sadatem a premierem Izraela Menachemem Beginem. Nelson i jego ówczesna żona Connie no cowali w Białym Domu w sypialni Lincolna. Zanim muzyk udał się jednak na spoczynek, w towarzystwie jednego z synów prezydenta Cartera i pod czujnym okiem agentów Secret Service wyszedł na dach słynnej rezydencji i zapalił skręta. W 1980 roku Willi! ponownie zagrał w' Białym Domu, lecz tym razem jego najbar dziej wpływowy fan był już obecny. Możliwe, że muzyk ponownie wybrał się na dach, żeby zapalić, z jednorazowego wybryku czyniąc ry tuał. „Podejrzewam, że Willie i moi synowie są w tej kwestii lepiej poinformowani ’ - żartował prezydent Carter. Sam prezydent relaksował się w swoim gabinecie w nieco inny sposób, a mianowicie słu chając piosenek Williego Nelsona i przygotowując muchy, na które łowił później ryby w ro dzinnej Georgii. „Za połowę wszystkich dobrych decyzji, które podjąłem jako prezydent, i za połowę wszystkich moich błędów odpowiada więc Willie Nelson” - żartował później Carter.
dfcamitowanie Williego Nelsona do wysokiej jakości trawy jest dobrze znane. Większość kolegów po fachu wie również, że każdy, kto spróbuje dotrzymać mu kroku w paleniu, szybko pożałuje. Gwiazdor country Toby Keith i kompozytor Scotty Emerick podęli raz wy zwanie i kiedy już wydobrzeli, napisali szalenie zabawną pio senkę zatytułowaną po prostu 111 Never Smoke Weed with Willie Agam, czyli „Juz nigdy nie zapalę zioła z Williem". Jeśli wierzyć legendzie, sy nowie Cartera nigdy nie składali podobnej przysięgi.
WILLIE NELSON NIE BYŁ PIERWSZYM MUZYKIEM, który palii zielsko w Białym Domu. A byto to tak: w 1977 roku prezydent Jimmy Carter zaprosi) do siebie Crosbyego, Stillsa i Nasha (choć wygląda na to, że za zaproszeniem mógt stać Stephen Stills), którzy - jak się wydaje - przybyli na miejsce z nie do końca czystymi intencjami. „Bardzo lubitem Jimmyego Cartera - przyzna) Stills. - Zorganizowałem nam więc spotkanie z nim. Płaciłem składki członkowskie w partii. Wiedziałem, do kogo się w tej sprawie odezwać". David Crosby utrzymuje, że w Białym Domu doszło do czegoś więcej niż tylko spotkania z prezy dentem. „Jeden z nas, nie powiem który, zapalił jointa w Gabinecie Owalnym tylko po to, żeby móc się tym później chwalić" (jeśli to prawda, to prezydenta prawdopodobnie wtedy z nimi nie było). Co się zaś tyczy samego spotkania z Carterem, Graham Nash przyznaje, że z początku byl po
W illie na scenie
ruszony i podekscytowany, bardziej przyziemne kwestie sprowadziły go jednak na ziemię. „To było
w towarzystwie Jim m y’ego
niezwykle interesujące doświadczenie - stwierdził. - Prezydent Carter zrobił na nas świetne wra
Cartera w 1985 roku.
żenie, ale, jak na polityka przystało, niemal od razu spróbował namówić nas, żebyśmy zagrali dla
Th o m a s S. En g la n d / Tim e B Life P io tu re s / G etty Im a g es
niego koncert".
wmM w fr
'f .
.
K ‘ 4fcl'T\ 1 lp y \
- ..l
wszystko zostaje w rodzinie
ROZM AI
O T F M fll W I i i f IH M W M i w k m irn f WIRTUOZ, SZYDERCA, EKSCEKTRYK... CZY MA TO PO TACIE?
a n i m a l r u m
r n ij
W
Ł
:
atwowierność miłośników rocka nierzadko przerasta najśmielsze oczekiwania ich idoli. Czasami wydaje się, że fani uwierzą we wszystko, o ile będzie to tylko wystarczająco nie
prawdopodobne, a w tekstach piosenek i na okładkach płyt ich ulubionego zespołu da się znaleźć odpowiednio dużo „ukrytych przekazów” i „poszlak” (przekonał się o tym choćby Paul McCartney, który rzekomo zginął, zob. rozcłz. 9). Wśród dziwacznych mitów, którymi obrosła kariera nietuzinkowego kompozytora, obra
zoburcy i boga gitary Franka Zappy, znalazł się taki, według którego jego ojcem był Hugh Brannum, aktor wcielający się w postać złotej rączki, pana Green Jeansa, w nadawanym przez lata telewizyjnym programie dla najmłodszych zatytułowanym C aptain Kangaroo. Dowody? Ależ proszę. Na wydanym w 1969 roku albumie H ot R ats Zappa zmieścił instru mentalny utwór Son ot Mr. G reen Genes, czyli „syn pana Green Genesa”. O rety! „Green Genes” wymawia się tak samo jak „Green Jeans”! Ten wariat Zappa na pewno chciał w ten sposób powiedzieć, że jest synem Brannuma, czyż nie? Otóż nie. Ojciec Zappy nazywał się Francis Yincent Zappa Senior i był imigrantem z Sycylii. Pracował dla Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, w związku z czym rodzina Frank Zappa gra na festiwalu
Zappów często się przeprowadzała, w tym z Baltimore na Florydę, a później do Kalifornii
jazzowym w Newport
(jedną z przyczyn wyjazdu w cieplejsze okolice było również słabe zdrowie młodego
w 1969 roku, D a v id R e d fern /R ed fern s/ G etty Im a g es
Franka). Jego syn przez niemal pół życia sądził, że nazywa się Francis Yincent Zappa Junior, którym to nazwiskiem podpisał część swoich wczesnych albumów. Kiedy w wieku dwudzie stu paru lat złożył jednak wniosek o paszport, musiał dostarczyć do urzędu między inny mi swój akt urodzenia. Ku jego zaskoczeniu okazało się, że na chrzcie dano mu na imię nie Francis, ale Frank.
„Widzicie? To mój prawdziwy
„Myślałem, że mam na imię Francis - imienia tego nienawidziłem” - napisał Zappa
tata". Państwo Zappowie
w swojej wydanej w 1989 roku autobiografii Takiego m nie nie znacie. Dodał przy tym: „ku
z wizytą u syna. O lse n / Tim e 8 Life P ic tu re s / G etty tm ages
mej radości okazało się, że [na metryce urodzenia] widnieje [...] IMIĘ INNE NIŻ FRANCIS - no może nie zupełnie inne, bo w końcu "Frank- to niezbyt daleko od -Francis-, ale przez lata myślałem, że nazywam się Francis Y in cen t Zappa Junior”. Postać sympatycznego majstra pana Green Jeansa wykreował Hugh „Lumpy” Brannum, który w latach 1955-1984 wcielał się w liczne postaci w telewizyjnym programie dla dzieci zatytułowanym Captain Kangaroo. Brannum przyszedł na świat w miejscowości Sandwich w stanie Illinois. Ukończył liceum na przedmieściach Chicago i studiował na Unicersity of Redlands w Kalifornii. Po studiach grał na basie w kilku zespołach. W czasie drugiej wojny światowej służył w korpusie piechoty morskiej, a po wojnie dołączył do orkiestry Freda Waringa. Podczas występów w audycji ra diowej Waringa Brannum poznał Boba Keeshana, który później zaangażował go do programu
i*
Captaiu Kangaroa. Zanim to się jednak stało, Bramami prowadził jeszcze jeden program dla najmłodszy cli - nadawany przez nowojorską telewizję serial Uncle Lumpy s Gubin. Mister Green Jeans (pan Zielone Dżinsy) zawdzięczał imię swojemu ubiorowi, który, jak zdążyliście się już pewnie domy śłie. by 1w w iększości zielony. Na początku pan Green Jeans nosił ogrodniczki, później przebrał się zaś w dżinsowe spodnie i kurtkę. Widzowie musie li uwierzyć na słowo, że jego strój był zielony, Captaiu Kangaroo nie był bowiem nadawany w kolorze do 1958 roku. W wy drukowany m przez „New York Timesa nekrologu zmarłego w 1987 roku aktora zacytowano Keesliana, który stwierdził, że prosty i przyjazny bohater Brannuma był „prze dłużeniem jego osobowości". Mister Green Jeans wiele cech charakteru zawdzięczał też mieszkającemu na farmie chłopcu imieniem Little Orłey, o którym history jki Bramnun opo wiadał w audycji Waringa i jako wnjaszek Lumpy. Legendę o tym. ze Zappa był synem Brannuma, rozdmuchano do tego stopnia, że mu zy k postanowił odnieść się do niej na dziewiątej stronie Takiego mnie nie znacie. „Ponieważ w 1969 roku nagrałem na płycie Hot Rats piosenkę Son ofMr. Green Genes - napisał - ludzie przez łata wierzyli, że osobnik o tym nazwisku (grany przez Lumpy ego Brannuma) z telewi zyjnego show pod ty tułem Captaiu Kangaroo by ł moim prawdziwym ojcem. Otóż nie by ł . Wcześniejsza wersja tego kawałka, Mr. Green Genez, trafiła na poprzedni album Zappy zatytułowany Uncle Meat W tym zwariowany m utwoize Zappa nawołuje słuchaczy do jedze nia warzyw między innymi fasoli i selera naciowego co zapewni im regularny rytm wypróż nień. Z wersu na weis słowa piosenki stają się jednak coraz bardziej absurdalne, a Zappa do daje do menu między innymi buty (nie zapomnijcie o sznurówkach!), śmieciarkę i jej kierowcę. Zappa niestrudzenie i z upodobaniem uprawiał recykling pomy słów i moty wów muzycz nych. nic więc dziwnego, że wykorzystał tę samą melodię dwukrotnie (oczy wiście z pewny mi modyfikacjami). Nie powinno też dziwić, że nowy utwór zatytułował Son ofMr. Green
Genes, czym odwołał się do konwencji swoich ukochanych horrorów klasy B, takich jak Syn Frankensteina czy Syn Draculi. Ktokolwiek rozpuścił płotkę o Zappie i Bruimmnie, przeoczy ł powyższy szczegół, nie wspominając już o odmiennej pisowni nazwisk postaci w piosence i serialu. Niemniej, jak zauważył Zappa, „głupoty jest więcej niż wodoru, to właśnie ona jest podstawowym skład nikiem budowy wszechświata’.
i ^
syczne gitarowe solo Zappy. Kawałek ten dobrze oddaje klimat ’ jego w większości instrumentalnego albumu pod tytułem H ot Rats. Był to drugi solowy krążek Zappy, a zarazem jego pierwszy album nagrany bez udziału kolegów z The Mothers of lnvention. Do dz
#
uważa się go za jedno z pierwszych jazz-rockowych wydawnictw w historii.
W*'
RO ZD ZIA Ł
a© IM M M ® W 3IS1P
NIEDALEKO PADA JABŁKO OD JABŁOMI, HA WET JEŚLI HIE SĄ. SPOKREWHIOHE
N
azywany królem polki Frankie Yankovic, którego dwieście płyt sprzedało się w łącznie ponad trzydziestu milionach egzemplarzy, miał troje dzieci z dwóch małżeństw. Żaden
z jego potomków nie nazywa się jednak Al. Jaki ojciec, taki syn? Niekoniecznie. Frankie Yankovic około 1960 roku. G A B A rc h iv e / R e d fe rn s / G etty Im a g es
Mnóstwo ludzi założyło jednak, że Weird Al Yankocie był synem (i to nieodrodnym) Frankiego, pierwszego twórcy w historii, który zdobył nagrodę Grammy za album z polką. Nietrudno zrozumieć, skąd wzięło się to przekonanie. Al, podobnie jak kiedyś Frankie, gra na akordeonie, a w jego dorobku znalazło się wiele skocznych, zagranych w rytmie polki parodii i przeróbek popularnych utworów. Zresztą ani Frankiemu, ani Alowi nie przeszka dzało, że ich ze sobą kojarzono. „Ludzie myśleli, że jestem jego synem, a on nigdy nie za przeczał -wspom ina Weird Al. - Zawsze mówił: «A, tak, to mój syn» . To nieporozumienie, choć zabawne, nie zawsze wychodziło młodszemu Yankoyieowi na dobre. Urodzony w Lynwood w Kalifornii muzyk zaczął grać na akordeonie w przeddzień swoich szóstych urodzin po tym, jak domokrążca zasugerował jego rodzicom, żeli)’ zapisali syna do pobliskiej szkoły muzycznej na lekcje gry na gitarze łub na akordeonie. Młody Alfred z początku wzorował się na Frankiem i na akordeoniście z orkiestry Lawreneea Wclka Myronie Florenie, szybko odkrył jednak swoje powołanie i zaczął nagrywać parodie zna nych piosenek. Znany prezenter radiowy Dr. Demento postanowił pomóc mu w karierze i puszczał w swoim programie takie hity Ala, jak M y Bologna (parodia M y Sharona grupy The Knack) czy A n o th er O ne R ides the Bus (dość specyficzna wersja hitu Queen pod tytu łem A n o th er O ne Bites the Dusi). Al zaczął w końcu grać na żywo i - ku swojemu zdziwie niu - odkrył, że na jego koncerty przychodzili między innymi fani Frankiego, którzy nie byli zwykle zachwyceni tym, co słyszeli. „Nauczyłem się ich rozpoznawać już podczas mojej pierwszej trasy koncertowej - wspo mina Weird Al. - Po dziesięciu minutach z pierwszych rzędów ewakuowały się zniesmaezone
babcie, które myślały, że jestem synem Frankiego, i spodziewały się, że przez cały koncert będę grał tylko polkę. Starczył jeden rockowy akord gitarowy, żeby je wypłoszyć. Przez dłuższy czas było tak na pra wie każdym koncercie”. Wirtuozi akordeonu spotkali się wreszcie w 1986 roku. Telewizja CBS zaproponowała Weird Alowi rolę gospodarza programu poświę conego nagrodom Grammy. Częściowo zadecydował o tym zapew ne fakt, że w tym roku przyznana być miała pierwsza w historii tych wyróżnień nagroda dla wykonawcy grającego polkę. „Nagraliśmy ca łą sekwencję pod tytułem F rankie Goes to H ollyw ood, a nawet odsło niliśmy udawaną gwiazdę z jego nazwiskiem na Alei Sław, przepro wadziliśmy z nim wywiad, ogólnie świetnie się bawiliśmy - mówi Al, który wystąpił później gościnnie w piosence W ho Stole th e K ishka? na wydanym w 1996 roku albumie Frankiego zatytułowanym Songs o f the Polka King, Vol. 1. - Nie mogliśmy się poznać w lepszych
okolicznościach”. Frankie zmarł z powodu niewydolności serca 14 października 1998. Miał 83 lata. „Zadzwonił do mnie ktoś, kto usłyszał o śmierci Fran kiego, i powiedział: «Właśnie się dowiedziałem, że twój tata umarł, bardzo mi przykro, moje kondolencje» - wspomina Al. - Byłem w szoku. Najadłem się stra chu, zanim dotarło do mnie, że to pomyłka. Ten ktoś powinien się był dwa razy upewnić, co mówi, zanim zadzwonił do mnie z tą informacją. Nie było mi do śmiechu, tyle wam po wiem. A potem jeszcze NBC robiło materiał o śmierci Frankiego i prezenter powiedział coś
Skucha! To nie syn Frankiego. Weird Al, Las Vegas, 1999. J e f f K ra v itz / F ilm M a g ic, Inc.
/ G etty Im a g e s
w rodzaju: «Frankie Yankovic odszedł, ale jego muzyka żyje nadal w jego synu, Weird Alu Yankovicu». Nie! Wcale nie! Okropna sprawa, przyznajcie sami”.
Mloże
i Weird Al nie jest biologicznym synem
Frankiego Yankovica, ale z pewnością potrafi grać polkę. W kilku przypadkach jego polkowe wersje modnych rockowych i popowych przebojów okazały się bardziej żywotne od pierwowzorów. Z całą pewno ścią nie można tego jednak powiedzieć o naszym hicie, medleyu Polkas on 45 z wydanego w 1984 roku albumu Weird Al in 3-D, w którym Al nabija się między innymi z Jocko Homo grupy Devo, Smoke on the Water Deep Purple, Hey Jude Beatlesów i ln-A-Gadda-Da-Vida Iron Butterfly.
mu\m
K
iedy John „Jack ’ Gillis poznał Meg White, pracowała ona w grill-barze Memphis Smolce w Royal Oak na przedmieściach Detroit. On zaś grał na gitarze w zespole Two-
Star Tabernacle (a wcześniej na perkusji z grupą Goober & the Peas) i prowadził zakład tapicerski Thircl Man Upholstery. Jack i Meg wzięli ślub po niespełna dwóch latach znajomości, założywszy zespół, posta nowili jednak rozpuścić plotkę, że są rodzeństwem. Mit ten stanowił istotny element ich wspólnej, prawie czternastoletniej kariery. Muzycy nie wychodzili z roli podczas wywiadów ani na scenie. Na koncertach Jack często zapowia dał Meg jako swoją „siostrę ’ lub „starszą siostrę”. Zrobił tak nawet podczas ich ostatniej trasy koncertowej w 2007 roku udokumentowanej w filmie The W hite Stripes. Pod zorza polanu]. W 2005 roku Jack wyjaśnił ten nietypowy zabieg reporterom magazynu „Rolling
Stonc : „Gdybyśmy zaprezentowali się jakoś inaczej [...] jak by nas postrzegano? Kiedy wi Para na cafe życie? Meg i Jack White w 2003 roku. Dimitri Hakke / Redferns / Getty Images
dzisz dwuosobowy zespól, męża i żonę albo zwyczajnie parę, od razu myślisz sobie różne rzeczy, ale wystarczy że dowiesz się, że to brat i siostra, byś pomyślał sobie: «A to ciekawe*. Skupiasz się wtedy na muzyce, a nie na relacji między wykonawcami”. Muzycy wzięli ślub 21 września 1996. Meg była boso, we włosach miała stokrotki, a na sobie białą, koronkową sukienkę. Jack przyjął jej nazwisko i zaczęli razem grać. „Meg nie grała wcześniej na perkusji, więc było to dla niej nowe i dość nietypowe doświadczenie” - przyznał Jack. Czternastego
lipca 1997 para zagrała , swój: pierwszy koncert ja ko The Wbite Śtripes (Jack grywał wówczas,' jeszcze' w
Twó-Star Tabernacle
i The Go). sięgające
Oszczędne, •
km żeni
rocka
i bluesa, popadające mo mentami w punkową ka kofonię' brzmienie duetu przemówiło do wyobraźni hipsterów na całym świe- ~ cie i kiedy w 2001: roku ukazał się trzeci album The White Stripes, White , Blood Cells,,Jack i Meg by li już uznanymi wykonawcami ze złoty mi i platyno wymi pł\ tairii na koncie. Świat zdążył się do te: goi czasu zorientować, że para tylko udawała ródzeńThe White Stripes
stwo. W’ mami 2000 roku muzycy rozwiedli sic. ale Jack stwierdził, że pozostaną/, Meg „spa-
na festiwalu w Reading w 2002 roku, Nicky J. Sims / Redferns / Getty Images
rowam na resztę życia”. Choć przedsiębiorczy (czytaj: ..wścibscy JreporterzyyżDetroit dotarli do prawdy i opublikowali akt ślubu i odpis wyroku rozwodowego.Whiteów, Jack i Meg po stanowili nie rezygnować ze swoich scenicznych wcieleń i nadal podawali się za brata i sio strę. Sporo osób się zresztą nabrało. Ku rozbawieniu opinii publicznej, mimo że większość . mediów zdążyła się zorientować w sytuacji, „The New Yorker
Zpełną powagą nazwał ich
„rodzeństwem z Detroit”, W piosence Thank You Jack White (For the Fiber-Optic Jesus That You Gacę Me) grupa The Flaming Lips przekornie śpiewa o nich jako o bracie i siostrze, jest to jednak tylko żart. W 2002 roku Jack powiedział magazynowi „Spin”, że darowali sobieiz Meg udawanie. „Ludzie mogą teraz mówić, co tylko chcą - stwierdził. - Nas to i tak nigdy nie obchodziło. Nie próbowaliśmy niczego na silę wykreować. Nie próbowaliśmy stać się ikonami ani zwra cać na siebie nadmiernej uwagi. Nasze,wypowiedzi nigdy nie były obliczone na zdobycie rozgłosu ani wywołanie sensacji” Dodał ponadto, że ..najważniejsze jest zawsze to, czy mu zyka zespołu przetrwał próbę czasu'. Na krótszą mętę ich muzyka przetrwałą ją wnęczlznakomicie. Po wydanym w72003, rę ku albumie Elephant, za który zdobili podwójną platynę, The White Stripes osiągali same) sukcesy, Elephant, podobnie jak ich dwa kolejne albumy, znalazł się w7pierwśżej dziesiątce ran kingu Billboard 200. Ważną rolę odegrał w tym zapewne promujący go kasowy, singiel Seuen Nation Army. Zespół zdoby7! również cztery nagrody Grammy. Drugiego lutego. 2011
Jack i Meg ogłosili jednak, że rozwiązują The White Stripes. Na swojej oficjalnej stronie napisali, że kończą współpracę „z wielu różnych powodów, ale głównie po to, by zachować w niezmienionej postaci wszystkie piękne i wyjątkowe rzeczy, które udało im się stworzyć i osiągnąć [...]. Dorobek The White Stripes nie należy już do Meg ani Jacka, tylko do was. Możecie zrobić z nim, co tylko zechcecie. Piękno sztuki i muzyki polega na tym, że jeśli lu dzie tylko tego zapragną, może ono trwać wiecznie”. Oboje muzyków znalazło sobie nowych partnerów. Jack ożenił się z brytyjską model ką Karen Elson, która wystąpiła w teledysku do B lue O rchid. Ceremonia zaślubin odbyła się 1 czerwca 2005 w brazylijskiej miejscowości Manaus, główną druhną Karen została zaś Meg. W czerwcu 2011 roku para ogłosiła jednak, że się rozwodzi, i zorganizowała przyję cie dla uczczenia „zawarcia i rozwiązania świętego związku małżeńskiego”. Jack i Karen postanowili przy tym pozostać „bliskimi i zaufanymi przyjaciółmi i rodzicami” dwójki swo ich dzieci. Jack osiadł w Nashville. Gra w zespołach The Raconteurs i The Dead Weather, kieruje wytwórnią Third Man (która wydała m.in. płytę Karen Elson), prowadzi sklep i stu dio nagrań. Meg wyszła tymczasem za Jacksona Smitha, syna Patti Smith i świętej pamięci gitarzy sty MC5, Freda „Sonica” Smitha. Ślub wzięli w maju 2009 roku na podwórku za domem Jacka w Nasłmlle. Od kilku lat Meg stara się unikać rozgłosu - w 2007 roku przez dręczący ją stres i napady lękowe The White Stripes zmuszeni byli odwołać większą część trasy kon certowej. Po rozwiązaniu zespołu Meg była przez chwilę modelką i zajmowała się fotogra fią, a w 2008 roku Ray LaMontagne napisał o niej piosenkę zatytułowaną M eg W hite, która ukazała się na jego albumie G ossip in the Grain.
W e sie n ią 1998 roku, kiedy ukazał się pierwszy singiel prawie zupełnie wówczas nieznanych The White Stripes, czyli Let's Shake Hands, mało kogo obchodziło, czy Jack i Meg byli rodzeństwem, parą czy rozwodnikami. Pierwszych pięćset egzemplarzy singla wytłoczono na czerwonym winylu. Sam utwór ma w sobie tę surową, nieskrępowaną energię, która pomogła duetowi uzyskać oryginalne, prowokacyjne brzmienie i zdobyć sławę na przełomie tysiącleci.
Z PROCHU POWSTAŁEŚ, W PROCE SIĘ OBRÓCISZ. KEITE, A CO Z CZWARTYM PRZYKAZANIEM?
N
ie ma chyba wielu narkotyków, których Keith Richards by sobie nie wstrzyknął, nie po łknął ich albo nie wypalił, i choć na pierwszy rzut oka widać, że płaci wysoką cenę za
swój brak umiarkowania (jego poznaczone bruzdami i zmarszczkami oblicze jest jak lustro odbijające nałogi i pomyłki całego pokolenia urodzonych po wojnie Brytyjczyków), to jednak nadal się trzyma i pomimo siedemdziesiątki na karku daje czadu na koncertach. Sękaty heros gitary wciągnął nosem substancję, której przed nim nie próbował chy ba nikt. Ludzkie prochy. W dodatku prochy swojego ojca. Co więcej, otwarcie się do tego przyznał. Kiedy jednak wokół sprawy zrobiło się nieco zbyt gorąco, odwołał to, co powie dział, a historia o prochach Richardsa seniora dołączyła do reszty legend, które od dziesię cioleci opowiada się o jego synu - ucieleśnieniu niezaspokojonego, niezniszczalnego ducha rock and roiła. Powszechne oburzenie ma to do siebie, że z czasem mija. a część oburzonych zapomi na wręcz, co tak bardzo wyprowadziło ich z równowagi. Keith uznał widocznie, że jego wy stępek uległ przedawnieniu, i w swojej zatytułowanej po prostu Z ycie autobiografii napisał, że naprawdę usypał ścieżkę z prochów ojca i wciągnął je jak kokę. Incydent wyszedł na jaw w stosunkowo niewinnych okolicznościach (co w odniesie niu do Keitha Richardsa jest jednak pojęciem względnym). Mark Beaumont z magazynu „New Musical Espress" zapytał kiedyś Keitha o jego najgorsze doświadczenie z narkotyka Keef w brukowcach zawsze
mi. Gitarzysta przyznał, że przez zanieczyszczony towar od nieznajomego dilera zatruł się
się odnajdzie.
kiedyś strychniną, przez co zapadł w półśpiączkę - był świadom, co się dzieje w otoczeniu,
N e w York D a ily N e w s A rc h iv e z a p o śre d n ic tw e m G etty Im a g es
ale nie mógł się ruszać ani mówić. Dalszy ciąg rozmowy był jednak ciekawszy: „Co najdziwniejszego brałem? Mojego oj ca. Wciągnąłem go nosem. Skremowaliśmy go i nie mogłem się oprzeć chęci zmieszania jego prochów z koką. Tacie by to nie przeszkadzało, myślę, że miałby to gdzieś. Ścieżka się w każ dym razie przyjęła, a ja nadal żyję".
Weather: Rain, 50/36
SPORTS ★
FI NAŁ
Wednesday, April 4, 2007
DAILY»NEWS
500
N e w Y o r k ’s H o m e t o w n N e w s p a p e r
NYDailyNews.com
S to n e s ’ R ic h a rd s s a y s h e m ix e d f a t h e r ’s a s h e s w ith c o c a in e , b u t K e ith ’s m a n a g e r c la im s it w a s a ll ‘in j e s t ’
Wyznanie Richardsa spotkało się z natychmiastową nieprzychylną reakcją opinii pu blicznej. „Krzyczały nagłówki gazet, artykuły, felietony o kanibalizmie, klimaty jak z daw nych czasów, gdy oburzano się Stonesami - napisał Richards w Życiu. - John Humphreys [z BBC] w radiu, w najlepszym czasie antenowym, pytał podobno: «Czy myślicie, że Keith Richards tym razem posunął się za daleko?»”. Szmery niezadowolenia było słychać nawet w siedzibie Disneya, korporacji odpowie dzialnej za film przygodowy Piraci z Karaibów. Na krańcu św iata, w którym Richards wcie lił się w kapitana Teaguea, ojca kapitana Jacka Sparrowa, postaci granej przez Johnnyego Deppa. Wiceprezes Disneya przyznał, że kiedy PR-owcy donieśli mu o wybryku Keitha, osłupiał. „I co my z tym zrobimy?” - pomyślał, po czym stwierdził zwięźle i rzeczowo: „Keith nie będzie promował tego filmu”. Wycofywanie się rakiem z czegoś, co się powiedziało, nie jest w stylu Richardsa, który ma na koncie sporo nie mniej kontrowersyjnych wybryków. Mówimy przecież o facecie, któ ry po aresztowaniu w Redlands w 1967 roku powiedział sędziemu: „Nie jesteśmy starzy. Nie uznajemy małostkowej moralności”. Niemniej Keith odwołał swoją makabryczną rewelację - i to raptem dzień po tym, jak roztrąbiły się o niej media. Bernard Doherty, rzecznik prasowy Stonesów, tłumaczył: „To był tylko nieprzemyślany żart. Do niczego takiego nie doszło. To dowcip jak na prima aprilis”. Zycie uczy jednak, że niektóre plotki powtarzane są długo nawet po ich zdementowaniu, i tak historia o prochach taty Keitha zapisała się w zbiorowej pamięci już chyba na dobre. Słynący z braku umiaru rockman musiał się w końcu do niej jednoznacznie ustosunkować, w pewnym sensie stała się ona bowiem elementem jego wizerunku. W swojej autobiografii Richards wspomina o liściku, który wysłał swojej menedżerce Jane Rosę. Napisał w nim: „«Prawda jest taka - brzmiało moje oświadczenie, które wysła łem do Jane Rosę, kiedy sprawy wymykały się spod kontroli - że po tym, jak przez sześć lat trzymałem prochy swojego ojca w czarnym pudełku i nie mogłem się zdobyć na rozsypanie ich na wietrze, wreszcie posadziłem dąb i chciałem rozsypać wokół. Kiedy zdjąłem wieko z pudełka, garstka prochów wyleciała na stół. Nie mogłem go po prostu zamieść, więc przejechałem po nich palcem i wciągnąłem proszek. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz, z ojca na syna. Hoduje teraz dęby i byłby zachwycony, że to zrobiłem»”. Richards opowiedział tę samą historię reporterowi CBS Sunday M orning Anthony emu Masonowi, z którym podzielił się również pewną antropologiczną ciekawostką, a może ra czej usprawiedliwieniem swojego postępku: „Spożywanie szczątków zmarłych przodków Miody Keith w czerwcu 1967
było dawniej ważnym zwyczajem - stwierdził Keith. - Wiele starożytnych cywilizacji mu
roku, kiedy po raz pierwszy
hołdowało. Oczywiście nie zjadłbym taty, ale wciągnąłem trochę jego prochów. Niedużo.
odpowiada) przed sądem za posiadanie narkotyków. Jak widać, „nie uznaje małostkowej moralności" starców i prawodawców. S h e rm a n / G etty Im a g es
Wysypały mi się na stół. Co miałem zrobić? Iść po szczotkę i szufelkę?”. Mason spytał, jak muzyk się czuł, wciągając nosem doczesne szczątki ojca wymieszane z kokainą. „Porządnie mną trzepnęło - odparł Richards i zaśmiał się. - Proszek wyszedł tro chę za gruby, zbyt ziarnisty, ale mniejsza o to. Co się stało, to się nie odstanie. Nie mogłem pozwolić, żeby mój staruszek się zmarnował”.
B
H ^ o o z e and pills and powders, you can choose your medicine / Weil here's another goodbye to another good friend" („Gorzała, tabletki i proszki, możesz wybrać sobie lekarstwo / Pora pożegnać kolejnego starego przy
i f ?
p v
jaciela") - śpiewa Keith Richards w Before They Make Me Run. Piosenka ta zdaje się opowiadać o nietypowym poże gnaniu, jakie zgotował ojcu gitarzysta Stonesów, powstała jednak
dużo wcześniej. Znaleźć ją można na wydanym w 1978 roku albumie Some Girls. Do dziś pozostaje ona jednym z najtrafniejszych hymnów na cześć rockandrollowego stylu życia. Baw się, używaj życia, odejdź, kiedy sam uznasz za stosowne.
m
- o gustach, się nie dyskutuje
RO ZD ZIA Ł
m
CZY MARSY HIS SĄ ZBYT KALORYCZNE?
W
piosence Sym p a th y fo r the D eoil Mick Jagger śpiewa o sobie (a właściwie o Szatanie, ale łatwo ich pomylić) jako o „mężczyźnie zamożnym i o wyrobionym guście”. Jak gło
si ty tuł niniejszej części, o gustach się nie dyskutuje, my chcielibyśmy jednak zastanowić się
przez chwilę nad jednym posiłkiem, który Mick ponoć spożył - o niesławnym batoniku a la Mariannę Faithfull. Opowieść o tym perwersyjnym przysmaku wiąże się z inną, równie słynną historią z życia Stonesów. Dwunastego lutego 1967 brytyjska policja urządziła nalot na Redlands, położoną niedaleko wsi West Wittering piętnastowieczną posiadłość Keitlia Richardsa. Redakcja brukowej gazety „News of the World”, której gitarzysta groził pozwem za opu blikowany wcześniej artykuł, dała policjantom cynk, że w weekend w starej posiadłości od będzie się impreza, podczas której muzycy i ich znajomi będą brać narkotyki. Dużo nar kotyków. Podobno kiedy policjanci weszli do środka, ich oczom ukazał się raczej spokojny widok, tylko Jagger, rozpustny smakosz, wyjadał marsa z pochwy swojej ówczesnej dziew czyny Mariannę Faithfull, która - nawiasem mówiąc - była zupełnie naga, a na widok poli cjantów zrzuciła z ramion okrywającą ją futrzaną narzutę. Ja c y oni słodcy - Mick
O dziwo, niektóre fragmenty powyższej historii są prawdziwe. Ot, choćby ta futrzana
i Mariannę odpoczywają
narzuta i to, że Mariannę obnażyła się przed funkcjonariuszami. Ba, ponoć gdzieś tam walał
w ogrodzie szpitala psychiatrycznego Mount St. Margaret Hospital
się nawet batonik, nie był wtedy jednak akurat spożywany ani tym bardziej nie znajdował się tam, gdzie umieściła go wybujała wyobraźnia policjantów.
w Syndey, do którego
Faithfull tak odniosła się do plotki w swoich wydanych w 1994 roku wspomnieniach
Mariannę trafiła w 1969 roku
Faithfull: Autobiografia: „Ich [policjantów i oskarżyciela] wersja brzmiała tak: «banda zde
po przedawkowaniu środków
moralizowanych rockowców zwabia niewinną dziewczynę do ustronnej willi, tam karmią ją
nasennych,
narotykami, gwałcą, stosując przeróżne seksualne praktyki, w których również batonik Mars
Lipm an / The S y d n e y M o rn in g H e ra ld / Fairfax M e d ia za p o śre d n ic tw e m G etty Im a g es
odgrywa pewną rolę [...]. Batonik Mars był nadzwyczaj skutecznym narzędziem piętnowa nia. Mick biorący sobie batonika z mojej waginy! Coś tak kuriozalnego nie przeszłoby do gło wy nikomu z nas. Taka fantazja starego satyra [,..] tylko gliniarz może wyobrażać sobie, że lu dzie po LSD robią coś takiego”.
M ick i Mariannę,
Faithfull w żadnym wypadku nie była jednak takim niewiniątkiem, za jakie chcia
Romantycznie, Bez batona.
łaby uchodzić w oczach czytelników jej autobiografii. W 1964 roku, kiedy menedżer
1967 rok.
Hulton Archive / Getty Images
i producent Stonesów Andrew Loog Oldham wypatrzył ją podczas imprezy, była sie demnastoletnią uczennicą żeńskiej szkoły przyklasztornej. Jej ojciec wykładał filolo gię, matka była zaś baleriną, z pochodzenia Austriaczką, a z urodzenia baronówną. Początkowo Jagger nie zrobił na Mariannę dobrego wrażenia. Podczas wspomnianej imprezy oblał ją szampanem (oficjalnie niechcący, ale podobno jak najbardziej celowo), po czym wytarł dłonią jej biust. Pisarz Barry Miles twierdzi, że Mariannę była „okrop nie zniesmaezona Stonesami i ich otoczeniem. „Wydawali jej się brudni, nieokrzesani i w ogóle dość ohydni”. Spodobała jej się jednak sugestia Oldhama. który powiedział jej, że jego zdaniem po winna zostać wokalistką. Oldham namówił Jaggera i Richardsa. żeby napisali dla niej pio senkę. Chłopcy się postarali. Ich melodyjne i ironicznie niewinne
A s T e a r s Go B y
w wyko
naniu Mariannę znalazło się w pierwszej dziesiątce najbardziej kasowych hitów w Wielkiej Brytanii. Faithfull jakoś się przełamała i flirtowała trochę z Richardsem i Brianern Jonesem, Jagger był nią jednak szczerze zauroczony. Zalecał się do niej, choć była wówczas żoną właściciela galerii Johna Dunbara, a w końcu, żeby móc z nią być, zerwał zaręczyny z Chrissie Shrimpton, W czasie nalotu na Redlands Jagger i Faithfull byli już razem, choć od niedawna. Mariannę, którą w policyjnym raporcie nazwano „panną X”, okryła się po kąpieli wspomnia ną powyżej futrzaną narzutą (w Ż yciu Richardsa czytamy, że była ona zrobiona „z królików czy czegoś innego”). Richards żartuje sobie, że jak na Faithfull, było to i tak sporo ciuchóww Ż yciu pisze, że „wreszcie była skromnie ubrana”.
A co z batonem? „Jeden leżał na stole - potwierdzi! Richards. - Na kwasie nagle ma się niedobór cukru i chce się jeść”. Gitarzysta utrzymuje jednak, że kiedy policjanci weszli na teren posiadłości, wbrew temu, co później mówiono, Jagger wcale nie zajadał się akurat nugatowo-karmelowym batonikiem oblanym grubą warstwą mlecznej Mariannę Faithfull. „Ale to, jak narodziło się to skojarzenie i jak prasa zdołała zmienić batonik Mars na sto le i Mariannę owiniętą futrem w mit, jest klasyczną historią - napisał Richards. - Nagłówki krzyczały: «Naga dziewczyna na imprezie Stonesów». Informacje pochodziły prosto od po licji. Ale batonik Mars w roli wibratora? To raczej daleko posunięte insynuacje”. Jak zauwa żył Philip Norman w swojej opublikowanej w 1984 roku biografii Stonesów zatytułowanej S y m p h o n y fo r th e Deml: The R olling Stones Story: „Ten fragment o batoniku Mars był szcze
gółem tak zaskakującym i absurdalnym, że większość ludzi uznała historię za prawdziwą, wychodząc z założenia, że nikt nie zmyśliłby raczej niczego równie dziwnego”. Po nalocie na Redlands Jaggerowi i Richardsowi postawiono między innymi zarzuty posia dania narkotyków. Obaj spędzili noc w areszcie. Jagger twierdzi, że plotkę o batoniku usłyszał od innego aresztanta i to on opowiedział ją Faithfull. Obaj Stonesi zostali uznani za winnych. Sędzia Leslie Błock nazwał ich „mętami i szumowinami . Jaggera ukarał grzywną oraz ska zał na trzy miesiące pozbawienia wolności, Richardsowi również kazał zapłacić karę pienięż ną, a do tego wymierzył mu aż rok odsiadki. W odpowiedzi na decyzję sądu w całej Wielkiej Brytanii rozległy się głosy społecznego sprzeciwu. „London Times” opublikował nawet artykuł pod prześmiewczym tytułem W ho Breaks a B utterfly on a W heel? („Kto motyla lamie kołem?’ - cytat z satyrycznego poematu Alesandra Popea Epistle to Dr. Arbuthnot). W obliczu coraz głośniejszych protestów Lord Najwyższy Sędzia Parker, ówczesna głowa angielskiego sądow nictwa, postanowił oddalić zarzuty wobec Richardsa, a Jaggera zwolnić warunkowo. W podzię ce fanom, którzy przyczynili się do ich uwolnienia, muzycy napisali utwór W e Loee You. Jagger i Faithfull byli razem do 1970 roku. Mariannę poroniła w 1968 roku, a po śmier ci Briana Jonesa w 1969 roku usiłowała popełnić samobójstwo. Rozstali się wiosną 1970 roku, kiedy Jagger postanowił z przyczyn podatkowych przeprowadzić się do Francji. Dwunastego maja 1971, w dniu ślubu wokalisty Stonesów i Bianki Perez Moreno de Macias, Faithfull aresztowano za pijaństwo i zakłócanie porządku publicznego. Mariannę, podob nie jak Mick, do dziś śpiewa i nagrywa. Jej najnowszy album Horses an d High Heels uka zał się w 2011 roku. W 2007 roku wydala również kolejny zbiorek wspomnień pod tytułem M em ories, D ream s a n d R eflections. y ę
"ziś w menu deserowym dwie wersje As Tears Go By autorstwa panów Jaggera i Richardsa: oryginalna, nagrana przez Mariannę Faithfull w 1964 roku, oraz cover Stonesów z 1965 roku, który rok później znalazł się w pierwszej dziesiątce najbardziej kasowych hitów w USA.
RO ZD ZIA Ł CZY PULCKM A „MAMA” UMARŁA JAK PRAWDZIWY MĘŻCZYZNA - W ŁÓŻKU, Z PRZEJEDZENIA?
N
iektórzy uważają, że plotka ta jest tak prawdopodobna, że musi być prawdziwa. „Mama” Cass Elliot zmarła w wieku trzydziestu dwóch lat. Mierzyła 165 centymetrów wzrostu
i ważyła sto kilogramów (choć wcześniej dobiła nawet do 135 kg). Legenda głosi, że zamiast umrzeć śmiercią gwiazdy rocka i przedawkować narkotyki, zadławiła się kanapką z szynką. Jako że Elliot była pulchną kobietą znaną z dużego apetytu, wiele osób uwierzyło w tę nie pochlebną plotkę. Prawda o śmierci najbardziej rozpoznawalnej członkini The Mamas & the Papas jest jednak o wiele bardziej skomplikowana i niejasna. Cass Elliot, a właściwie Ellen Naomi Cohen, od dzieciństwa miała problemy z nadwa gą. Była przy tym jednak nad wiek dojrzała i bardzo inteligentna. Przyrzekła sobie, że bę dzie „najsłynniejszą grubą dziewczyną w historii”, a kiedy wyjechała z Baltimore do Nowego Jorku, postanowiła zmienić nazwisko na takie, które mogłoby pomóc jej w karierze. O tym, skąd wzięła pomysł na swój pseudonim artystyczny, krąży sporo różnych historii, w które nie będziemy się jednak wgłębiać. Kiedy połączyła siły z Timem Roseem i Jamesem Hendrieksem, była już znana ja ko Mama Cass. Przez pewien czas trio nagrywało razem jako The Big 3, a po odejściu Rosę a Cass i Hendricks dołączyli do grupy The Mugwumps, w skład której wchodzili rów nież Zal Yanovsky (późniejszy członek The Lovin Spoonful) i Denny Doherty. Po rozpadzie The Mugwumps Doherty zaczął współpracować z Johnem i Michelle Phillipsami z zespołu The New Journeymen, których namówił na utworzenie nowej grupy, kwartetu, z Elliot jako jedną z wokalistek. Tak powstali The Mamas & the Papas. Folkowo-popowe hity takie jak Culifornia D r e a m iń i M ondm j, M onday błyskawicznie Wyporni The Mamas & the
rozsławiły zespół, który mimo wielkiej popularności i sukcesów kasowych rozpadł się po
Papas okoto 1968 roku.
trzech latach współpracy, w dużej mierze ze względu na tarcia między jego członkami. Cass
M ic h a e l O ch s A r c h iv e s / G etty Im a g e s
zakochała się bez wzajemności w Dohertym. który romansował z Michelle Phillips. Kiedy podczas imprezy John Phillips obraził i zawstydził Elliot przy Micku Jaggerze, piosenkarka uznała, że nadeszła pora zacząć karierę solową. Po odejściu Elliot nagrała kilka przebojów, między innymi D ream a L ittle D ream o fM e , które śpiewała wcześniej z The Mamas & the Papas, a także numery takie jak California
E arthc/uake i M ake Your O w n K ind o f M usie. Po katastrofalnym występie w Las Vegas mo
gło się wydawać, że jej kariera szybko dobiegnie końca, nie przestała jednak nagrywać. Oprócz tego występowała w licznych teleturniejach i telewizyjnych programach rozrywko wych. Kilka razy zastąpiła nawet prowadzącego The Tonight Show Johnny ego Carsona. Z czasem okrzyknięto ją „królową popowej sceny Los Angeles”. Jej dom w Laurel Canyon stał się miejscem spotkań wielu muzyków, którzy pisali tam razem piosenki, śpiewa li lub zwyczajnie odwiedzali ją, żeby porozmawiać lub poimprezować z nią i kolegami po fa chu. To tam David Crosby, Graham Nash i Stephen Stills po raz pierwszy zaśpiewali razem na głosy, kładąc podwaliny pod muzyczną współpracę, która trwa do dziś. Choć mogło się wydawać, że Cass Elliot kochali absolutnie wszyscy, nie miała ona szczę ścia w miłości. Dwa razy wychodziła za mąż, jej oba małżeństwa rozpadły się jednak, a swo ją córeczkę Owen zmuszona była wychowywać samodzielnie. Narkotyki, w tym heroina, zniszczyły jej zdrowie i zagroziły karierze, Cass była jednak zdeterminowana i postanowi ła się nie poddawać. W 1974 roku odniosła swego rodzaju osobisty triumf - wszystkie bilety na jej dwutygodniowy cykl występów w London Palladium zostały wyprzedane, a po każ dym koncercie publiczność nagradzała ją owacją na stojąco. Elliot uczciła ostatni koncert w Palladium całą nocą imprezowania. Zahaczyła między innymi o przyjęcie z okazji trzydziestych drugich urodzin Micka Jaggera, po czym wróciła do należącego do Harry ego Nilssona mieszkania w Mayfair, którego piosenkarz użyczył jej i perkusiście The Who Keithowi Moonowi, i poszła spać. Następnego dnia około południa asystent Moona zajrzał do sypialni po kilka ciuchów swojego szefa, zobaczył, że Elliot śpi, i wyszedł, nie budząc jej. Wczesnym popołudniem do mieszkania Nilssona przyjechali Dot McLeod, osobista asystentka Cass, i George Caldwell, organizator tras koncertowych pio senkarki i jej „chłopak z doskoku”, zmartwieni tym, że Elliot nie dawała znaku życia. Jak się okazało, był po temu istotny powód - piosenkarka zmarła. (Ponurym zbiegiem okoliczności cztery lata później Moon zmarł w tym samym mieszka niu po przedawkowaniu środków uspokajających).
iosenka Creeque Alley opowiada historię po wstania zespołu The Mamas & the Papas. Swój tytuł zawdzięcza nazwie klubu na Wyspach Dziewiczych, w którym odbywały się pierwsze wspólne próby ze społu. Utwór ukazał się na płycie The Mamas & the Papas Deliver i trafił na piąte miejsce listy popowych przebojów „Billboardu". Ostatni wers refrenu, „And no one's getting fat except Mama Cass" („I tyje tylko Mama Cass"), łączy w sobie humor i samokry tykę. Cass czuła się swobodnie ze swoją tuszą i nie wstydziła się o niej śpiewać. Niemniej, w obliczu faktu, że to tusza ją zabiła, fragment ten zaczyna brzmieć jak dość ponury żart.
Niedługo po ogłoszeniu informacji o śmierci Mamy Cass świat obiegła plotka, jakoby zadławiła się ona kanapką, którą jadła w łóżku, po czym zachłysnęła się własnymi wymio cinami i wskutek tego zmarła. Zdaje się, że za tą niesmaczną legendą stał wezwany przez Caldwella doktor Anthony Greenburgh, osobisty lekarz Elliot, którego rad zasięgało wiele mieszkających w Londynie gwiazd, Greenburgh wymyślił scenariusz z kanapką, a do tego zaprzeczał, jakoby Elliot bra ła narkotyki i piła alkohol. Mniejsza o to, że kilka tygodni wcześniej osobiście przepisał jej środki uspokajające, a podczas imprez, które odwiedziła na parę godzin przed śmiercią, pio senkarka raczej na pewno nie ograniczała się do lemoniady. Autorka biografii Elliot, Eddi Fiegel, napisała, że przed przybyciem Greenburgha Caldwell uprzątnął z pokoju wspomniane już środki uspokajające, a także płynną kokainę, którą ponoć zażywała Cass. Z jej książki wynika, że doktor Greenburgh nieświadomie przy czynił się do zatuszowania potencjalnego skandalu. W sypialni zmarłej znaleziono ponoć kanapkę z szynką, co wielu osobom wystarczy za dowód na potwierdzenie teorii o zadławieniu, według Fiegel z policyjnego raportu wynikało jednak, że była ona nietknięta. już nie wiadomo, co myśleć, a to dopiero początek. Profesor Keith Simpson, patolog, który przeprowadził sekcję zwłok Elliot, ogłosił, że nie zmarła ona z przyczyn naturalnych, stwierdził jednak, że do ustalenia faktycznych przyczyn zgonu gwiazdy potrzebne są dalsze badania. Ostatnie słowo w tej kwestii należało jednak do koronera Gavina Thurstona, który podważył orzeczenie patologa i uznał, że przyczyną śmierci Elliot było „spowodowane otyłością •>!łuszczenie mięśnia sercowego”. Thurston zaznaczył, że w ustach ani przełyku zmarłej nie znalazł żadnych ciał obcych, obalając tym samym mit o kanapce. W raporcie napisał też, że w jej organizmie nie wykrył żadnych śladów narkotyków ani alkoholu. „Jej serce zwyczajnie się poddało - napisał John Phillips w swojej autobiografii zatytuło wanej Papa John. - A powinniście wiedzieć, że miała naprawdę wielkie serce”.
WEDŁUG JESZCZE JED N EJ LEGENDY skala głosu Elliot wzrosła o trzy nuty po tym, jak woka listka oberwała w głowę metalową rurą. Do wypadku doszło na Wyspach Dziewiczych, gdzie The Mamas & the Papas wypoczywali i docierali się jako zespól. „To prawda - przyznała Cass w wy wiadzie udzielonym magazynowi ((Rolling Stone» w 1968 roku. - W klubie trwały prace remon towe
przebudowywali go i kładli parkiet. Robotnicy nade mną upuścili metalową rurę wo
dociągową, która uderzyła mnie w głowę. Przewróciłam się i doznałam wstrząsu mózgu. Szybko zabrali mnie do szpitala. Przez jakieś dwa tygodnie bolała mnie głowa, a potem nagle okazało się, że umiem śpiewać wyżej niż przed wypadkiem. Naprawdę. Jak Boga kocham".
.v
RO ZD ZIA Ł
M
i
COŚ TU ŚMIERDZI...
rank Zappa należał do największych skandalistów w historii rock and roiła. Za punkt ho
F
noru stawiał sobie podważanie autorytetów, kwestionowanie norm i szydzenie z konwe
nansów, ale nawet on nie posunąłby się do czegoś takiego. Jeden z najpopularniejszych mitów związanych z osobą Zappy, kompozytora ikonoklasty i wirtuoza gitary, dotyczy... może lepiej niech sam o tym opowie. Na dziewiątej stronie jego autobiografii Takiego mnie nie znacie czytamy: Druga bajeczka głosi, że podczas koncertu wysrałem się kiedyś na scenie. Istnieje wiele wersji na ten temat, między innymi poniższe: Obrazoburca, jak to obrazoburca, sieje zgorszenie. Frank Zappa okoto 1968 roku. C h a rlie G illett / R e d fe rn s / G etty Im a g es
Zjadłem gówno na scenie. ja i Captain Beefheart zrobiliśmy sobie na scenie konkurs obrzydlistwo (co to, kurwa, jest „konkurs obrzydlistwo”?) i obaj zjedliśmy gówno. Ja
i Alice Cooper zrobiliśmy sobie konkurs obrzydlistwo na scenie i on rozdeptywał kur
czaki. a ja wtedy zjadłem gówno. Nie oznacza to jednak bynajmniej, że Zappa nie dopuszczał się na scenie rozmaitych in nych ekscesów, zwłaszcza w czasach, kiedy grał jeszcze z zespołem The Mothers of Invention. „Robiliśmy najróżniejsze rzeczy - przyznał Zappa w wywiadzie, którego udzielił maga zynowi -Rolling Stone- w 1968 roku. - Kilka par wzięło ślub podczas naszych koncertów. Czasami wyciągaliśmy na scenę ludzi z widowni i kazaliśmy im wygłaszać mowy. Innym ra zem wpuściliśmy na scenę ze trzydzieści osób, oddaliśmy im instrumenty i poszliśmy sobie, a oni zagrali i zaśpiewali Louie, Lotne”. Innym popularnym elementem ich występów była pluszowa żyrafa, pod której ogonem muzycy zainstalowali plastikową rurkę połączoną z puszką bitej śmietany w sprayu. „Ray Collins masował żyrafę żabą-pacynką - opowiadał Zappa - a żyrafie nagle sztywniał ogon i na pierwsze trzv rzędy pod sceną spadał deszcz śmietany z żyrafiego tyłka. Oczywiście ze stosownym akompaniamentem”. m
„Muzyka zawsze była swego rodzaju społecznym komentarzem. Potworności, do których doszło na scenie, bledną w porównaniu z tym, co robi w naszym imieniu rząd. Czasami chce się powiedzieć coś, czego nie odda nawet najbrzydsza muzyka, i wtedy trzeba polegać na ży rafie z bitą śmietaną w tyłku”. Do „potworności”, o których wspomina Zappa, doszło podczas koncertu The Mothers of liwention, w trakcie którego Frank wypatrzył wśród publiczności kilku żołnierzy piecho ty morskiej. Ameryka aktywnie angażowała się wtedy w wojnę w Wietnamie i muzyk posta nowił przeprowadzić eksperyment. Zaprosił żołnierzy na scenę i wręczył im lalkę, mówiąc: „Wyobraźcie sobie, że to jakiś żółty szczeniak” i „Chłopcy, może pokażecie publiczności, jak zarabiacie na życie?”. Zespół zaczął grać, a żołnierze rozszarpali lalkę. „Nikt się nie śmiał” zauważył Zappa w swojej autobiografii. Wróćmy jednak do mitu o scenicznej defekacji. Zappa mógł się w pewnym sensie przy czynić do jego rozpowszechnienia, w ramach sesji zdjęciowej dla angielskiego magazynu „International Times” zapozował bowiem na muszli klozetowej, nagi, ze spodniami spusz czonymi do kostek. Kilka spośród zdjęć wykonanych podczas tej sesji przerobiono później na plakaty. Zappa autoryzował jeden z nich, znany jako „Phi Zappa Krappa” (aluzja do nazw amerykańskich korporacji studenckich i słowa „crapper”, czyli „sracz” w bardziej swojskiej wersji podpis na plakacie mógłby brzmieć „Fi Zappa Kuppa”). Choć więc zrobienie na scenie kupy utrzymane byłoby w nieobcym Zappie duchu dada, do niczego podobnego nigdy nie doszło. Co ciekawe, fani Zappy byli tym faktem rozczarowa ni. Jak sam muzyk napisał w swojej autobiografii: W 1967 lub 1968 roku b yłem w L o n dynie w klubie Speak Eastj. Podszedł do m nie c zło nek g ru p y Flock [...] i pow iedział: „ Jesteśfantastyczny. K iedy usłyszałem , że zjadłeś to gów no na scenie, pom yślałem , «no, ten fa c e t to n a praw dę odjazd>>”. O d pow iedziałem : „Nigdy nie zjadłem gów na na scenie". G ość w yglądał na za ła m a nego, ja k b y m u p ękło serce. Zanotujcie to sobie, ludzie: nigdy nie zjadłem gów na na scenie, a w ogółe najbliż sz y zjed zen ia gów n a b yłem w 1973 roku - spożyw ając posiłek w bufecie H oliday Inn w F a yettecille w Północnej Karolinie. ' S f
I ytut utworu Woulcł You Like a Snack? oznacza dosłownie „Czy masz ochotę na przekąskę?", na szczęście nie opowiada on o gorszącym incydencie, któ remu poświęcony jest niniejszy rozdział. Ten pseudooperowy numer pochodzi ze ścieżki dźwiękowej do absurdalnego filmu muzycznego Dwieście moteli, v/ ł tórym niekończąca się trasa koncertowa doprowadza członków The Mothers of Iwention do obłędu 2 jakiegoś niejasnego względu pasuje nam to do tego rozdziału.
ROZDZIAW
41
©W w
m
m
m
CZY DOMNIEMANY KSIĄŻĘ CIEMNOŚCI NAPRAWDĘ ODGRYZŁ GŁOWĘ ŻYWEMU NIETOPERZOWI?
J
ak świat długi i szeroki krytycy, organizacje chrześcijańskie i nerwowi rodzice nazywa li Ozzy ego Osbournea diabłem, złem wcielonym i wściekłą bestią. Co do wścieklizny,
to proszę się nie martwić, Ozzy jest szczepiony. Nie miał wyjścia po tym, jak wywinął bodaj najbardziej niesławny (mniejsza o to, że niezamierzony) numer w historii rocka. Dwudziestego stycznia 1982 Osbourne występował w Veterans Memoriał Auditorium w stolicy stanu Iowa, Des Moines. Zorganizowany w ramach trasy promującej album D iury o f a M adm an koncert poprzeplatany był szokującymi popisami w rodzaju udawanej egzeku
cji karła czy rzucania surowym mięsem w publiczność. Młodzi fani Ozzy ego, z natury podatni na wpływy, nie pozostawali dłużni swojemu mrocz nemu idolowi. Wielu z nich wzięło ze sobą rozmaite kawałki martwych zwierząt, którymi rzu cali w Osbourne a i jego zespół. Przynajmniej jeden przemycił zaś na koncert całe zwierzę. Siedemnastoletni wówczas Mark Neal powiedział dziennikarzom gazety „Des Moines Register”, że jego brat przyniósł kiedyś ze szkoły żywego nietoperza, którego chciał zatrzy mać w charakterze zwierzątka domowego. Biedy zwierzak wyzionął niestety ducha, a Neal, zamiast zakopać go w ogródku, zawinął truchełko w plastikową torbę i zabrał na koncert. Pełen maniakalnej energii, którą zawdzięczał bogatej w alkohol i narkotyki diecie, Ozzy miotał się po scenie, śpiewając o śmierci i obłędzie, kiedy zobaczył, że u jego stóp ląduje nietoperz. Wychodząc z założenia, że była to gumowa zabawka (tak przynajmniej twierdzi), podniósł go i odgryzł mu głowę. Natychmiast zdał sobie sprawę z pomyłki. Z krwią i nadpsutymi nietoperzymi wnętrznościami kapiącymi mu po brodzie Osbourne pomyślał: „Kurwa mać, chyba nie zjadłem prawdziwego nietoperza?”. Ozzy tłumaczy spokojnie,
A jednak.
o co poszło z nietoperzem.
Po koncercie Ozzy od razu popędził do szpitala Broadlawns Medical Center, gdzie do
1982 rok.
stał zastrzyk przeciwko wściekliźnie. Kuracja, a więc masa dalszych zastrzyków, ciągnęła się
Tim e & Life P ic tu re s / G etty Im a g e s
do końca tournee. Wieści o tym incydencie rozeszły się lotem błyskawicy. Dokądkolwiek się udał, Osbourneowi towarzyszyły lęk i odraza. Obrońcy praw zwierząt i religijni radykałowie or ganizowali protesty i pikiety przed salami koncertowymi, w niektórych miastach oficjalnie
Ol
zakazano mu występów, a amerykańskie towarzystwo ochrom zwierząt ASPCA zaczęło monitorować jego koncerty. Fani Ozzyego nigdy nie byli chyba równie szczęśliwi. Co ciekawe, zdechły nietoperz nie był pierwszym zwierzę ciem. któremu Osbourne odgryzł głowę. Parę miesięcy wcześniej Ozzy i jego menedżerka (a zarazem przyszła żona) Sharon Arden spotkali się w Los Angeles z przedstawicielami Columbia Records w nadziei, że uda im się namówić wytwórnię do fir mowania nowej płyty Ozzyego. Muzyk eheial zrobić wrażenie na szychach z Columbii, ktoś wymyślił więc, że powinien wy puścić na salę konferencyjną dwa białe gołębie i krzyknąć „Rock and roli!’. Ku przerażeniu wszystkich zebranych, w ostatniej chwili Ozzy zmienił zdanie i odgryzł głowę jednemu -z nich. Krew i pióra były ponoć wszędzie. Dostał po tym ponoć zakaz wstępu do siedziby Columbii. Incydent z gołębiem wydaje się bardziej bulwersujący, a jed nak to „wypadek przy pracy” z nietoperzem mocniej odbił się na reputacji muzyka. Na końcu swojej autobiografii pod tytułem Ja, O zzy muzyk przyznaje, że podejrzewa, jakie epitafium wyryją
mu po śmierci na pomniku: Ozzy Osbourne Ur. 1948 Zm. (kiedyś tam) Odgryzł łeb nietoperzowi
N
łasz typ na dziś, Party With
z mniej znanych numerów Ozzy'ego. Pojawił się on na ścieżce dźwiękowej do filmu Buffy, postrach wam pirów z 1992 roku, a w 2002 roku do wznowienia No Morę Tears. Piosenka opowiada naj prawdopodobniej o imprezie z fankami, nie z prawdziwymi zwierzętami, i choć pod koniec Ozzy śpiewa, że na popijawę „psom wstęp wzbroniony", to w swojej autobiografii przyznał, że tak stanowczy. Podejrzewamy, że na organizowanych przez Ozzy'ego zach zwierzaki mają sporo powodów do nerwów. W końcu, jak zauważył sam Osbourne, jego sława go wyprzedza.
RO ZD ZIA Ł
D
ziwaczne zachcianki gwiazd są nieodłączną częścią historii rock and rolka. Czasami można odnieść wrażenie, że im słynniejszy jest wykonawca, tym bardziej zaskakujące
i niecodzienne żądania stawia on organizatorom koncertów. Szczytem wszystkiego są chyba jednak kaprysy muzyków z zespołu Van Halon, którzy z jakiegoś powodu czują wstręt do m & msów. Ale tylko do brązowych. Pod koniec lat 70. i na początku 80. grupa w swoim pierwotnym składzie (z charyzma tycznym frontmanem Dayidem Lee Rothem w charakterze przeciwwagi dla gitarzysty Eddiego Van Halena) zgarniała platynę za platyną. Krążki Van Halen, Van Halen II, Women and Children First, Fair Warning, Diner Down i 19S4 sprzedawały się doskonale, a radio w kółko grało rockowe hymny grupy takie jak Runnin with the Devil, A int Talkin ’bout Lorę, Danc-e the Night Away czy And the Cradie Will Rock i nagrane przez Van Halen covery, w tym You Redlij Got Me The Kinks, (Oh) Pretty Woman Roya Orbisona i Dancing in the Street grupy Martha & the Vandellas. Po ukazaniu się pierwszego albumu Van Halena zespół w okamgnieniu awansował z roli supportu Black Sabbath cło pierwszej ligi rock and roiła. Bilety" na koncerty grupy sprzeda wały7się równie dobrze, co jej płyty. W 1983 roku za występ podczas imprezy muzycznej US Festiyal pod San Bernardino w Kalifornii muzycy zgarnęli rekordową gażę w wysokości pół David Lee Roth za kulisami we wczesnych latach 80. i\la co narzeka? Kto to w ie? Może nawet nie na m & m'sy.
tora miliona dolarów - fakt ten odnotowano w Księdze Rekordów Gidnnessa jako najdroższy występ w historii. Van Halen było pewną inwestycją dla impresariów i organizatorów koncertów. Popyt na występy zespołu nie zmniejszał się, w wyniku czego jego członkowie mogli pozwolić so
Chris Walter / Wirelmage /
bie na stawianie absurdalnie wygórowanych żądań. Przeglądając umowy z Van Halen, orga
Getty Images
nizatorzy imprez docierali w końcu do załącznika z listą wymagań, na której - nieodmiennie - figurowały m & nfisy. Ale nie brązowe.
m
\\4 >
dziwo, żadna piosenka grupy Van Halen nie opoI wiada o słodyczach. Panowie przyznają się wprawdzie
A
do inspiracji utworem Rock Candy zespołu Montrose, ale on raczej nie jest o cukierkach... Ich zamiłowanie do słodyczy dało o sobie jednak znać, kiedy scoverowali kawałek Ice Cream Man chicagowskiego bluesmana Johna
Bruna. Piosenka okazała się tak pyszna, ze przez lata była jednym z ich ulubionych numerów koncertowych.
CHOĆ ZAPOTRZEBOWANIE CHŁOPAKÓW Z VAN HALEN NA M & M'SY w konkretnych kolo rach rozbito bank, wielu wykonawców przez lata dorzucało do niego swoje trzy grosze, zawie rając w umowach najrozmaitsze, nierzadko zastanawiające życzenia. Ot choć by podczas koncertów Aerosmith za kulisami nie ma się prawa znaleźć ani jedna kromka pieczywa tostowego marki Wonder Bread ani żaden pakistań ski ręcznik prasowany (cokolwiek to jest). Z kolei Axl Rosę żąda wtaśnie Chle
PRESENTS
ba Wonder Bread i czerwonych plastikowych kubeczków marki Solo. Żądania
VAI\I HALEIU
kolegów Axla z Guns N’Roses były nieco mniej skomplikowane - jak na rock manów przystało panowie zadowalali się zwykle słonymi przekąskami, alko holem, papierosami i magazynami dla dorosłych. W 2002 roku podczas tra sy koncertowej Sheryl Crow na każdy dzień tygodnia przypadał inny, ustalony z góry rodzaj alkoholu (dla przykładu w środy piosenkarka raczyła się konia kiem Courvoisier). Najfajniej musiało się jednak czytać listę życzeń spisaną przez Josa Graina, organizatora tras koncertowych Iggy and the Stooges, na potrzeby tournee po Europie. Byt to kilkudziesięciostronicowy dokument pełen dowcipnych uwag, spo strzeżeń, żartów i jakby przypadkiem zawieruszonych notatek (wśród których zna
PLUS
TH E
BUGS H E n0E R 50n Seaturing lynn
m o im .
GROUP
groom
JULY 3
lazł się między innymi sporządzony przez Graina załącznik z pomysłem na reality show) po raz pierwszy upubliczniony na stronie internetowej The Smoking Gun. W szczegółowym opisie wymagań zespołu co do sprzętu, który użyty miał być podczas trasy, czytamy na przykład: „Jeśli chodzi o kolumny odsłuchowe, to czy moglibyśmy poprosić o dwie wystarczająco wielkie, żeby mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej wzięli je za bóstwa, i tak głośne, żeby sam Belzebub narobił w gacie, słysząc ich dźwięk?". Na koniec jeszcze krótka lista ciekawszych życzeń gwiazd muzyki: f Jethro Tuli: stara, bezzębna prostytutka, » Mariah Carey, Sting i Mary J, Blige: drogie ozdobne świece, * The Black Crowes: torebka marihuany, » Paul McCartney: żadnego mięsa, * Janet Jackson: nowa, nieużywana deska klozetowa, * Jefferson Starship: głowice jądrowe.
To dziwne żądanie przeszło do zbiorowej świadomości jako pamiętny dowód przerostu ego muzyków nad zdrowym rozsądkiem. Jakby ich poczucie własnej ważności nagle wy mknęło się spod kontroli. Co innego zażyczyć sobie zwykłych lub orzechowych m & msów, co innego - zakazać określonego koloru. Wydawało się to co najmniej lekką przesadą, zwłasz cza że muzycy z Van Ilułen zastrzegli w umowie, że jeśli za kulisami znajdą choćby jeden brązowy cukierek, „dojdzie do odwołania występu przy jednoczesnym zatrzymaniu pełnej gaży przez wykonawców”. Już chyba lepiej poświęcić godzinkę na sortowanie m & m-sów. Muzycy utrzymują jednak, że ich szalone żądania służyły określonemu celowi. Jak stwier dził Roth w swojej wydanej w 1997 roku autobiografii G razy fro n t the Heat; „To nie tak, jak myślicie". Z jego książki wynika, że zespól wpadł na pomysł zawarcia w umowie tego zaskaku jącego kruczka po kilku przykrych doświadczeniach z niezbyt kompetentnymi impresariami, zwykle działającymi w mniejszych miastach, którzy czytali kontrakty tak nieuważnie, że zda rzało im się przeoczyć istotne wytyczne. Chodziło między innymi o kwestie BHP, przy niedopiłnowamu których muzykom mogło podczas koncertu grozić niebezpieczeństwo. „Umowa była opasła i niejasna jak chińska książka telefoniczna, a zwłaszcza wytyczne dotyczące sprzę tu, którego mieliśmy naprawdę sporo i do którego obsługi potrzebnych było mnóstwo osób” napisał Roth. Brązowe m & msy stanowił)' więc coś w rodzaju testu na czujność impresariów. „Po znalezieniu brązowego m & msa od początku do końca raz jeszcze sprawdzaliśmy ealą produkcję. W takich sytuacjach prawie zawsze natykaliśmy się na jakiś błąd technicz ny. Stawało się jasne, że nieuważnie czytali umowę i że mogliśmy przez to mieć jakiś pro blem. Czasami bywały to kwestie, od których zależało nasze życie, a w najlepszym razie mo gły po prostu zepsuć show”. Roth podaje przykład występu w miejscowości Pueblo w stanie Kolorado, przed którym - po pierwsze - znalazł brązowego m & msa, a po drugie - przygo towana do koncertu scena zawaliła się pod ciężarem wniesionego na nią sprzętu, organiza torzy nie zastosowali się bowiem do wyszczególnionych w umowie wymogów technicznych. Roth postanowił zaszaleć i trochę rozdmuchać sprawę z m & msami, a jak już wspo mnieliśmy, znalazł w Pueblo niechciany cukierek. „Bardzo teatralnie, jakbym stal na de skach teatru z czaszką w dłoni, powiedziałem eoś w stylu: «Co ja widzę?» i zdemolowałem garderobę. Wywróciłem bufet, wykopałem dziurę w drzwiach, narobiłem szkód za 1200 do larów, ogólnie dobrze się bawiłem”. Prasa wyolbrzymiła nieco wymiar zniszczeń i napisała, że Van Halen musiało zapłacić odszkodowanie w wysokości 85 000 dolarów, ale, jak napisał Roth: „Ta plotka zrobiła nam dobrą reklamę. Kim jestem, żeby się jej wypierać?”. Basista Van Halen Michael Anthony stwierdził później: „Ten wybieg z brązowymi m & rasami był dość sprytny, ale w końcu trochę się na nas zemścił. Ludzie myśleli, że woda sodowa uderzyła nam do głów; że stawiamy kretyńskie, wygórowane żądania, bo mamy się za nie wiadomo jakie gwiazdy. Nie wiedzieli, że chodziło o zapewnienie dobrej organizacji od strony technicznej. Wyszliśmy na zarozumiałych dupków . Oczywiście nie wszyscy organizatorzy byli nieuważni. Kilku twierdziło na przykład, że po przeczytaniu wszystkich uwag i załączników do umów z grupą, pozbyli się wszyst kich m & msów oprócz brązowych, które zostawili na widoku w garderobach muzyków, żeby trochę się z nimi podrażnić. Podczas jednej ze swoich tras koncertowych Billy Sąuier zażyczył sobie z kolei wszystkich brązowych m & msów wyrzuconych wcześniej przed wy stępami Van Halen.
DOCTOR, DOCTOR,
- t© się leczy...
KREW... WSZĘDZIE KREW... CZY KEER ZKÓW PRZESZEDŁ TAJKY ZABIEG W SZWAJCARSKIEJ KLIHICE?
O
to jeden z najlepiej znanych i najbardziej zwodniczych mitów rock and roiła: ponoć na początku lat 70. Keitli Riehards udał się do Szwajcarii, by poddać się specjalnemu
zabiegowi mającemu pomóc mu rzucić heroinę. Podobno spuszczono z niego całą krew, po czym wpompowano mu świeżą... Keith twierdzi, że do niczego takiego nie doszło, kilka osób utrzymuje jednak, że to prawda, a Keith próbuje się wykręcić. Problem w tym, że wszystkie istniejące wersje wydarzeń są pełne dziur, jak - nie przymierzając - szwajcarski ser. „Pożywką dla porządnej konspiracji jest to, że nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę napisał Riehards w swojej autobiografii zatytułowanej Życie. - Brak dowodów sprawia, że pozo staje świeża. Nikt nigdy się nie dowie, czy przetaczałem sobie krew. Historia jest ponad jakimi kolwiek dowodami, a jeśli nigdy się nie wydarzyła, mogę sobie zaprzeczać do woli”. Promując swoją autobiografię, Keitli wystąpił między innymi w programie telewizyjnym CES Świdruj M om ing. którego prowadzący, Anthony Mason, poprosił go, by opowiedział coś
o wyprawie do Szwajcarii i tajemniczej transfuzji. „Sam stworzyłem ten mit - wyznał Riehards. - Zmyśliłem wszystko”. Muzyk powiedział, że faktycznie wybrał się do Szwajcarii, żeby spróbo wać zerwać tam z wyniszczającym nałogiem (najprawdopodobniej w jakiejś klinice odwykowej). Kied\: na lotnisku osaczyli go paparazzi, opowiedział im historyjkę o transfuzji. „Powiedziałem, że lecę na wymianę krwi. Chciałem się ich jakoś pozbyć i wymyśliłem na poczekaniu bujdę, która do dziś się za mną ciągnie. [...]. Poza tym z nikim bym się nie za mienił moją krwią” - dodał z błyskiem w oku. Oto cały „wampiryczny mit”, proszę państwa. Każdy lubi dobre, krwiste historie. Ta, Niezmordowany rockman. Ile jeden człowiek może znieść dla sztuki? Keef chyba wszystko. K e y sto n e Fra n ce / Gam m a
niestety, nie jest prawdziwa. Ale czy na pewno? Przyjrzyjmy się faktom. W czasie, w którym Keith miał rzekomo przejść transfuzję, Stonesi zbierali się właśnie do wyjazdu w trasę po Europie. Riehards zdawał sobie sprawę
K e y sto n e za p o śre d n ic tw e m
z tego, że aby przeżyć nadchodzące tournee, musiał w trybie przyspieszonym rzucić heroinę.
G etty Im a g es
W przeciwnym razie czekały go występy na głodzie albo równie ryzykowne próby przewo żenia narkotyku przez kolejne europejskie granice i szukanie nowych dilerów.
c >onnection, utwór Stonesów z wydanego w 1967
roku albumu Between the Buttons, opowiada z po zoru o miłości i nieobcych rockmanom trudach związa nych z życiem w trasie. Równie dobrze może on jednak mówić o narkotykach, o tym, jak czasami trudno o nie w podróży, i o tym, że niełatwo przeszmuglować je przez granicę.
Z tego, co wiemy, odstawi) herę. Jak więc to zro bi!? W 1979 roku, kiedy ludzie przestawali już wierzyć w historyjkę o transfuzji, którą Keef sprzedał na lot nisku natarczywym fotografom, niespodziewanie zna lazła ona potwierdzenie w bulwersującej książce Up and D ow n w ith the R olling Stones - zbiorze wspo
mnień Tony ego Saneheza (znanego też jako Spanish Tony), byłego asystenta i dostawcy narkotyków Keitha Richardsa. Sanchez twierdzi, że Richards usłyszał o kontro wersyjnej terapii od Marshalla Chessa, syna Leonarda Chessa, współzałożyciela wytwórni Chess Records. Marshall prowadził założoną przez Stonesów wytwór nię Rolling Stones Records i wiódł życie godne gwiaz dy rocka, nie stroniąc od alkoholu i narkotyków. Według Saneheza Chess miał powiedzieć Richardsowi: „Na Florydzie jest lekarz, który pomaga odstawić heroinę w parę dni. Robi pełną transfuzję, wymienia ci całą krew. Jakiś czas temu w Meksyku byłem u niego na takim zabiegu i wszystko poszło gładko. To naprawdę działa”. Richards miał się ponoć skontaktować z lekarzem, który w książce Saneheza nazywa się doktor Denber, i umówić się na przeprowadzenie pełnej transfuzji w szwajcarskiej miejscowości Villars-sur-011on po wy locie Stonesów z Anglii, ale przed rozpoczęciem tra sy' po Europie. Ponoć Chess zaklepał sobie też. wtedy drugi zabieg u doktora Denbera. Relacja Saneheza jest wyjątkowo szczegółowa. Pisze on, ile wyniosło honorarium doktora (pięć tysię cy dolarów plus wydatki), a także ile Richards zapła Człowiek riff w Honolulu w 19 73 roku. R o b e rt K n ig h t A rc h iv e / R e d fe rn s / G etty Im a g es
cił za wynajęcie willi. Keith zaproponował ponoć Tony emu, że zafunduje mu transfuzję, Saneheza odstraszyła jednak radykalna natura zabiegu i wolał nie ryzykować. Wypada chyba dodać, że Tony, jak sam przyznaje, wrócił do Anglii, zanim Richardsa poddano transfuzji, muzyk wszystko mu ponoć jednak opowiedział, kiedy spotkali się po nownie w Monachium. „To była całkiem prosta sprawa - Sanchez cytuje rzekome słowa Richardsa. - Lekarz po prostu stopniowo upuszczał nam krwi i przetaczał czystą, tak że po czterdziestu ośmiu go dzinach nie mieliśmy już w żyłach heroiny. Zero bólu. Resztę tygodnia spędziliśmy na odpo czywaniu i nabieraniu sił”. Tony pisze, że Richards wrócił do heroiny od razu po zabiegu, traktując go nieco jak wie lokrotnego użytku przepustkę do zdrowia, „Mniejsza o to, czy się znów uzależnię - stwier dził ponoć. - Mogę sobie przecież w każdej chwili zrobić kolejną transfuzję”.
Sanchez twierdzi, że choć przez dłuższy czas załatwiał Keithowi proch) i osobiście po magał mu w realizacji licznych libertyńskich fantazji, nie był przygotowany na taką reakcję muzyka. Jego zdaniem Richards poczuł się trochę zbyt pewnie. Zachowanie Keitha zaniepo koiło Tony ego. „Zastanawiałem się, skąd brała się ta cała krew. Nie podobało mi się, że ze psuci, dekadenccy milionerzy mogli jak wampiry odzyskiwać zdrowie dzięki świeżej, czystej krwi niewinnych ludzi ’. W wydanej w 1992 roku biografii Richardsa Victor Bockris szczegółowo opisuje za bieg, który nazywa „oczyszczaniem krwi”. „Krew pacjenta przepompowano przez urządze nie do hemodializy, w którym za pośrednictwem błony półprzepuszczałnej toksyny, które w przeciwnym wypadku obciążyłyby nerki, opuszczały krwiobieg i przenikały do sterylnego płynu dializacyjnego”. Nieco dalej Bockris pisze: „Tak narodził się mit, wedle którego krew Richardsa była re gularnie upuszczana i zastępowana świeżą. Brzmi to niemal jak oskarżenie o wampiryzm i choć przez lata Richards usiłował zdementować tę pogłoskę, stała się ona jakby elementem jego wizerunku i nadszarpnęła jego reputację”. Wersja wydarzeń przedstawiona przez Richardsa w jego autobiografii jest niestety bar dzo pobieżna. Heroina ma jednak tendencję do zamazywania wspomnień i zacierania szcze gółów codziennej egzystencji narkomanów. Nieco wcześniej w książce Keef przyznaje, że między innymi właśnie dlatego brał heroinę - żeby się zatracić. Autor Ż ycia pamięta jednak, że przed wyprawą do Szwajcarii naprawdę solidnie dał so bie w ży łę. „Naszprycujcie mnie tak, żebym przespał jak najwięcej z tego siedemdziesięeiodwugodzinnego piekła” - napisał, choć co do tego, ile faktycznie trwał zabieg, autorzy bio grafii Richardsa nie są zgodni. Muzyk utrzymuje, że doktor Denber byl Amerykaninem, ale „Wyglądał na Szwajcara, był gładko ogolony i nosił okulary bez oprawek, w stylu Himmlera, mówił przy tym ze środkowozaehodnim akcentem . Sam zabieg zostaje zaś w Ż yciu podsumowany tak: „Tak naprawdę jego terapia nic nie dała, bo byl też podejrzanym skurwielem. Już wolałem leczyć się ze Smitty, pielęgniarką Billa Burroughsa, tą owłosioną starą matroną”. Richardsowi udało się w końcu zerwać z heroinowym nałogiem. Twierdzi, że od trzy dziestu lat jest czysty. Historia o transfuzji podąża za nim jednak jak cień (swoją drogą, ow szem, Keith rzuca cień i odbija się w lustrach). Aż się człowiek zaczyna zastanawiać, dla czego tak uparcie się jej wypiera. W końcu wszystkie nieprawdopodobne historyjki, które krążą o nim wśród fanów, ty lko umacniają jego legendę. Nawet historię (skądinąd prawdzi wą) o tym, jak spadł z palmy na Fidżi i trzeba mu było operacyjnie usuwać zakrzep z mó zgu, opowiada się dziś jak mit o jakimś starożytnym herosie, którym, co stwierdzamy po namyśle, Richards w zasadzie jest. Musicie przyznać, że jego życiem można by obdzielić kilkunastu muzyków. Ten człowiek to żywioł, niezniszczalny rockman, niezawodny i nie strudzony jak metrum 4/4.
RO ZD ZIA Ł
KROWI JĘZYK V USTACR BASISTY? CZY TO KOSZERME? złonkowie KISS zawsze szczycili się tym, że potrafią zrobić wielkie show. W ogóle chwa
C
lili się, że różne rzeczy mają wielkie. A Gene Simmons nawet to udowodnij... Zanim zrobi się niezręcznie, uściślijmy - Simmons pokazał swój wielki narząd, ten, któ
ry może wystawiać publicznie bez obaw, że ktoś wezwie policję. Jak widać na załączonej fo tografii, basista KISS ma się czym pochwalić. Rzeczony narząd mowy jest faktycznie dłuższy niż u większości ludzi, a w dodatku dość dęty i ruchliwy. Basista uwielbia się nim popisywać, a już zwłaszcza podczas koncertów. Doskonale pasuje to zresztą do jego demonicznego wizerunku. Złe języki twierdzą jednak, że najsłynniejszy kawałek Simmonsa nie jest w całości jego własny. Jeśli jednak wierzyć basiście, są to plotki rozpuszczane przez zawistnych mężczyzn o krótszych narządach, którzy plotą, co im ślina na język przyniesie. U początków kariery KISS, kiedy Simmons pracował jeszcze nad zapełnieniem pierwszego z wielu albumów ze zdjęciami ochoczych fanek, które przewinęły się przez jego sypialnię, poja wiła się pogłoska, zgodnie z którą wielka wypustka basisty była krowiego pochodzenia. Tak, do brze rozumiecie. Ludzie sądzili, że Simmons przeszczepił sobie krowi ozór. Panowie z KISS za wsze uwielbiali szokować i zaskakiwać opinię publiczną, pomysł ten musiał im się więc wydać całkiem zabawny, a poza tym dzięki niemu po raz kolejny znaleźli się na językach. W swojej wydanej w 2001 roku autobiografii K iss and Tell Simmons pisze o swoim na rządzie z niemałą dumą. Zasięgnijmy języka u źródła: „Przez pierwsze trzynaście lat mo jego życia nie zdawałem sobie sprawy z tego. że natura obdarzyła mnie językiem ponad przeciętnych rozmiarów. Nie znałem nikogo, kto miałby dłuższy język ode mnie, a niewiele później odkryłem, że daje mi on sporą przewagę w kontaktach z dziewczynami”. Zapytany Gene Simmons nie trzyma języka za zębami. P a u l B e rg e n / R e d fe rn s / G etty Im a g es
o to, co sądzi o plotce, jakoby kazał sobie przeszczepić krowi język, odparł: „Gdzie tam [...]. Dajcie spokój. Ktoś był chyba głodny i miał ochotę na kanapkę z ozorkiem”. A skoro już o ozorkach mowa, to chyba każdy, kto widział prawdziwy krowi język, na tychmiast zauważy różnice pomiędzy nim a językiem Gene a Simmonsa i zrozumie, jak nie dorzeczna jest plotka o przeszczepie. Towarzyski Gene z wieloma osobami znalazł wspólny język, wśród tych osób z definicji nie mogło być jednak krowy. Wybaczcie te wszystkie żarty o językach, pokusa była zbyt silna.
TI ytułow y utw ór z w ydanego w 1983 roku album u L ic k It Up,
pierw szego krążka, na którym KISS zaprę
zentowali się bez makijażu, ze względu na obecn; w nim motyw lizania wręcz idealnie pasuje nam do te
m atu. Zanim zaczniem y jednak roztrząsać, kto i co w nim liże (lub co i z kogo zlizuje), lepiej w język.
fflCfS Ki»nni, lones.Ronnie Lone.lan McLagan.Rod Stewort.RonmeWood,
N
iektórzy to mają szczęście" - śpiewa Rod Stewart w popularnej piosence Sumę G m js H ave AU the Łuck z 1984 roku. Jemu samemu szczęście zdecydowanie sprzy
ja. Karierę zaczynał, grając za drobne na ulicach Londynu, a dziś, pół wieku później, mo że poszczycić się wieloma platynowymi płytami, kasowymi singlami, statusem frontmana w dwóch ważnych brytyjskich zespołach (Jeff Beck Group i Faces) i wieloma miłosnymi pod bojami. Wśród jego dziewczyn i żon znalazły się takie piękności jak Britt Ekland, Alana Stewart, Kelly Emberg i Rachel Hunter. Spotkał go również wątpliwy zaszczyt bycia bohaterem jednej z najżywotniejszych miej
ThursdayóthJuly
Vfar Memoriał SYRflCUSf. NEW YORK
skich legend popkultury. Według plotki, którą ktoś rozpuścił pod koniec lat 70., podczas trasy koncertowej po Ameryce (to, w którym mieście miała miejsce jego przygoda, zależę' od tego, kto opowiada historię), Rod osunął się na podłogę podczas imprezy i został zawieziony do szpitala. Kiedy lekarz, który pełnił dyżur w izbie przyjęć, zorientował się, że przywieziono mu rockmana, natychmiast założył, że przyczyną jego omdlenia mogło być przedawkowanie narkotyków lub środków uspokajających i zlecił płukanie żołądka. Ku zdziwieniu i obrzydzeniu perso nelu szpitala okazało się ponoć, że muzyk miał w żołądku pól litra (w innych wersjach nawet
Dziadek wszystkich
trzy lub cztery litry)... spermy.
rockowych mitów? Rod
Liczni dziennikarze muzyczni, prezenterzy radiowi, muzycy, a nawet właściciele wy
w kraciastej koszuli
twórni płytowych od lat potwierdzają tę historię. Sam Stewart odniósł się do niej oficjalnie
i skajowej kurtce. Marynarze być może czają się poza kadrem. 1979 rok.
w 1991 roku w wywiadzie udzielonym magazynowi „Rolling Stone”: „Co, ta bajka o spermie? - spytał z rozbawieniem. - Ta nieszczęsna historyjka rozniosła się po całym świecie. A, o ile
R ic h a rd E. A a ro n /R ed fern s/
mi wiadomo, nie pisała o niej żadna gazeta. Nigdy też nie słyszałem, żeby ktoś mówił o niej
G etty Im a g es
w radiu. W czasie, kiedy to się miało rzekomo stać, nie było mnie nawet w Stanach. A poza tym wiecie przecież, że nie jestem gejem! .
m i
► od napisał wiele piosenek o swoich seksualnych podbojach, w tym Maggie May, Tonight's the Night, Hot Legs czy Da Ya Think l'm Sexy?. My z przekory chcielibyśmy jednak odnieść się do najpopularniejszej wersji opisanego powyżej mitu, wedle której z żołądka Roda wypłukano litr lub dwa produktu pochodzącego od, co sam powyżej zasugerował, sporej grupy marynarzy na prze pustce. Sailing, cover piosenki Gavina Sutherlanda z The Sutherland Brothers Band, ukazał się na płycie Atlantic Crossing Roda i jest jego najlepiej sprze dającym się singlem w Wielkiej Brytanii. Utwór zaczyna się od słów „I am sailing", czyli „żegluję". Dokąd, trudno powiedzieć, w każdym razie załoga raczej się znajdzie...
RO ZD ZIA Ł
KOMORA BIPERBARYCZHA, KOŚCI CZŁOWIEKA SŁOHIA, OPERACJE PLASTYCZKĘ... JAK BARDZO SZURKIĘTY BYŁ JACKO KAPRAWDĘ?
P
rzedwczesna śmierć Michaela Jacksona, który ku rozpaczy wiernych fanów odszedł 25 czerwca 2009, paradoksalnie poprawiła nieco jego publiczny wizerunek, poważnie
nadszarpnięty przez wniesione przeciw muzykowi oskarżenia o pedofilię. Przez kilka ostat nich lat życia Michael zmagał się z problemami finansowymi, jego kariera podupadła i choć w 2005 roku oczyszczono go z zarzutów w sprawie o seksualne wykorzystywanie nieletnich, do samego końca naznaczony był swoistym piętnem. Trudno mieć o kimś naraz dwie sprzeczne opinie, prowadzi to do nieprzyjemnego dyso nansu poznawczego, a czasami bywa zupełnie niemożliwe. Parafrazując piosenkę Michaela, postrzegamy świat jako czarno-biały. Decyzją większości Michael Jackson zapamiętany zostanie więc zapewne jako wyjąt kowy wykonawca (król popu, jak sam chciał być nazywany), cudowne dziecko i laureat wy różnienia dla najpopularniejszego artysty rozrywkowego wszech czasów K sięgi R ekordów G uinnessa. Jackson był bez wątpienia jedną z najjaśniejszych gwiazd na scenie muzyki roz
rywkowej. Odmienił oblicze tańca, stał się ikoną mody i nagrał pierwsze prawdziwie nowo czesne wideoklipy. Jego wydany w 1982 roku album Thriller to najlepiej sprzedający się krą żek w historii. Michaela dwukrotnie wprowadzano do galerii sław muzeum Rock and Roli Hall of Famę (raz jako członka The Jackson 5, raz jako solowego wykonawcę), nie mówiąc już o przyjęciu go w poczet sław tańca Dance Hall of Famę ani o setkach otrzymanych przez Przed oskarżeniami 0 pedofilią i skandalicznym incydentem z niemowlęciem na balkonie Michael znany byt przede wszystkim
niego wyróżnień, w tym trzynastu nagrodach Grammy. Spójrzmyjednak prawdzie w oczy - Michael był, delikatnie mówiąc, postacią dość ekscentryczną. Zresztą przez pewien czas właśnie tak chciał być postrzegany. Było to jeszcze przed oskarżeniami o molestowanie i podejrzeniami, że płacił rodzinom
ze swojego wielkiego talentu
swoich ofiar miliony za milczenie. Przed jego krótkim i dziwnym małżeństwem z Lisą Marie
1 nieszkodliwych dziwactw.
Presley, a także zanim zszedł się z asystentką swojego dermatologa Debbie Rowe, która uro
Później rozpętało się piekło.
dziła mu syna Princea Michaela, i córkę Paris-Michael Katherine. Było to też przed naro
R on G a lella / W irelm a g e /
dzinami jego drugiego syna, Princea Michaela II, zwanego Błanketem, którego w 2002 roku
G etty Im a g es
jii
Jackson wystawił za barierkę balkonu na trzecim piętrze hotelu w Berlinie.
Okres, o którym mówimy, trwał, zanim sprytnie zaplanowane wywiady z Michaelem przeprowadzone przez Dianę Sawyer i Oprah Winfrey dały mu okazję do poprawienia wize runku i zanim ukazały się niezbyt dobrze przyjęte albumy D angerous , H IS to ry i Irwincible. Było to też, jeszcze zanim dokument Martina Bashira pod tytułem L im ng w ith M ichael Jackson ukazał światu muzyka jako udręczonego, zagubionego i zdziecinniałego bankruta,
burząc wiele popularnych wyobrażeń na jego temat. Było to wreszcie, zanim Michael opuścił swoje słynne ranczo Neverland i przeniósł się na Bliski Wschód, planując triumfalny powrót i pięćdziesiąt koncertów w londyńskiej hali 02 Arena, do których niestety nigdy nie doszło (próby do nich udokumentowano w filmie This Is It). Za to trzydzieści lat temu, kiedy na listach przebojów królował album Thriller, świat stal przed Michaelem otworem. Jego najlepszymi przyjaciółmi byli szympans Bubbles i Elizabeth Taylor. Widywał się z Dianą Ross, Brooke Shields i Jodie Foster, a w Białym Domu podjął go sam prezydent Ronald Reagan. W tamtych czasach Jacksonowi towarzyszyła opinia nieszkodliwego ekscentryka. Jego twarz zdawała się zmieniać, podejrzewano więc, że przeszedł operację plastyczną, ale któ ra gwiazda nie inwestuje z próżności w kosmetyczne poprawki? Bardziej niepokojący był fakt, że jego skóra zdawała się blednąc, a wręcz bieleć, on zaś zaczął pojawiać się publicznie z grubą warstwą jasnego podkładu na twarzy. Tłumaczył, że cierpiał na bielactwo nabyte, chorobę powodującą depigmentację skóry, co potwierdziła zresztą sekcja jego zwłok, przez lata zarzucano mu jednak, że sztucznie wybielał sobie skórę. Dzięki podobnym plotkom nazwisko Jacksona nie znikało z pierwszych stron gazet. Jak na pilnego ucznia pioniera przemysłu rozrywkowego P.T. Barnuma przystało, Michael dbał 0 to, by jego legenda rosła, i sam dostarczał prasie sensacyjnych informacji na swój temat w nadziei, że dzięki temu na zawsze pozostanie bohaterem zbiorowej wyobraźni. Jednym z najsłynniejszych mitów, które sam o sobie opowiadał, było to, że sypiał w komo rze hiperbarycznej. Urządzenia tego typu, podobne do wielkich rur hermetyczne konstrukcje wypełnione czystym tlenem w warunkach podwyższonego ciśnienia, stosowane są w leczeniu ofiar poparzeń i choroby dekompresyjnej. Jackson zobaczył komorę hiperbaryczną w szpita lu Brotman Medical Center w Los Angeles, gdzie znajdował się oddział leczenia oparzeń je go imienia, ufundowany przez Michaela w ramach wdzięczności za wyleczenie go z oparzeń, których nabawił się, kręcąc reklamę Pepsi. Po tym, jak jeden z jego lekarzy wysunął teorię, że spanie w komorze hiperbarycznej może wydłużyć życie, Jackson postanowił kupić sobie taką do domu. Jego ówczesny menedżer Frank Dileo odwiódł go jednak od tego pomysłu. Michael kazał sobie mimo wszystko zrobić zdjęcie w komorze. W 1986 roku muzyk, Frank Dileo i znany publicysta Michael Levine opracowali piętrowy przekręt rodem z filmu szpiegow skiego, dzięki któremu amerykański brukowiec „National Enąuirer” opublikował zdjęcie wraz z ar tykułem, w którymi spekulowano, że Michael sypia w komorze, aby dożyć stu pięćdziesięciu lat. Była to oczywiście nieprawda, redakcja „Enąuirera” nie miała jednak powodów, by tak sądzić, ponieważ kilka blisko związanych z Jacksonem osób potwierdziło rozpuszczoną przez niego plotkę. Nabrać dały się również liczne gazety, magazyny, stacje telewizyjne 1rozgłośnie radiowe, które podchwyciły temat i roztrąbiły go na cały świat. Dla Jacksona było to bardzo pouczające doświadczenie. Rok później wyreżyserował ko lejną mistyfikację.
W czasie wycieczki do Anglii pozwolono mu obejrzeć szkielet Josepha Merricka, słynne go „człowieka słonia” cierpiącego na nerwiakowłókniakowatość zdeformowanego nieszczę śnika, w wiktoriańskiej Anglii okrzykniętego cyrkowym monstrum i wybrykiem natury. Od kiedy Jackson obejrzał film Davida Lyneha C złow iek słoń z Johnem Hurtem w roli ty tułowej, postać Merricka niezmiennie go fascynowała. Michael utożsamiał się z nim, twier dząc, że doświadczał podobnej samotności i wyobcowania. Jego kolejny medialny popis wiązał się bezpośrednio ze szczątkami człowieka słonia. Jackson postanowił odkupić jego szkielet od sprawującego nad nim pieczę londyńskiego szpitala. Tak przynajmniej powiedział prasie. Media po raz kolejny nabrały się na wybieg gwiazdora. Tym razem fortel podziałał jednak aż zbyt dobrze. Dziennikarze skontaktowali się z londyńskim Royał Ilospital, żeby zweryfikować doniesienia Jacksona, który, aby uniknąć kompromitacji, zaproponował szpitalowi milion dola rów7za szczątki Merricka. Wstrząśnięte i oburzone władze szpitala odrzuciły jego ofertę. Choć obie plotki rozpuścił sam, oskarżał media o szarganie mu reputacji. W teledysku do piosenki Leuoe M e A lone z 1989 roku pojawiły się nagłówki z fikcyjnego tabloidu pod ty tułem „National Intruder” (w wolnym tłumaczeniu „Intruz codzienny ), a Michael zatańczył z groteskowym animowanym szkieletem podobnym do szczątków Merricka. W 1993 roku Jacko wyznał na antenie The Oprah W infrey Shaw. „Jestem gotów' wybaczyć prasie, wy baczyć wszystkim. Nauczono mnie kochać i przebaczać, nie chowam urazy, ale proszę, nie wierzcie w te straszne, szalone plotki . Na krótszą metę wypady Michaela na terytorium osobistej mitologii odniosły zamierzo ny skutek. Bilet) na jego trasy koncertowe błyskawicznie się rozchodziły, a Thriller i wyda li)'
w' 1987 roku album B ad sprzedawały się znakomicie. Nie minęło jednak wiele czasu, nim
prasa zwróciła się przeciwko niemu, brukowce zorientowały się bowiem, jak bardzo jego na zwisko na pierwszej stronie poprawiało wyniki sprzedaży. Dziennikarze i paparazzi odma wiali mu prawa do prywatności, prześladowali go i upubliczniali nawet najdrobniejsze szcze góły jego życia, nieraz naginając fakty i zwyczajnie go obrażając. Niestety wiele spośród najbardziej skandalicznych historii, które publikowali, nie było zmyślonych. Artykuły o Miehaelu, z początku komiczne, bardzo szybko zrobiły się równie smutne, co tragedie, na których żerowały.
N lagrodzony Grammy teledysk do Leave Me Alone za
\tV \\* ‘
znacza chyba punkt w karierze Michaela, w którym jego wielkości - zapatrzony w samego siebie Jacko zaskakiwał opinię publiczną coraz dziwniejszymi wybrykami, jedno cześnie głośno ubolewając nad tym, jak bardzo uwzięły się na niego media.
> -
# .£
pvA *
RO ZD ZIA Ł
CZY MARILYM NAPRAWDĘ TAK BARDZO CBCIAŁ ROBIĆ TO SAM ZE SOBĄ, ŻE KAZAŁ USTJHĄĆ SOBIE ŻEBRO? I CZY GRAŁ PAULA W C U D O W N Y C S L A T A C E ?
przedaj parę milionów płyt, ogłoś się antychrystem, zachowuj się publicznie w możliwie
S
najbardziej szokujący i skandaliczny sposób, a prędzej czy później ktoś rozpuści o tobie
kilka interesujących plotek. Tak to wygląda z perspektywy Briana Hugh Warnera, outsidera, który w młodości mieszkał w Canton w stanie Ohio i w Fort Lauderdale na Florydzie, a o którym świat usły szał jako o Marilynie Mansonie. Mitów na jego temat nie brakuje. Przypomnijmy - mówimy tu o wykonawcy, którego pseudonim artystyczny łączy w sobie odniesienia do ikony kina Marilyn Monroe i seryjne go mordercy Charlesa Mansona; wykonawcy, który na koncertach wykorzystywał symboli kę zatrważająco podobną do nazistowskiej, kaleczył się tłuczonym szkłem, wyrywał strony z Biblii, podcierał się amerykańską flagą, innymi słowy: prowokował i wywoływał kontro wersje na tyle sposobów, ile tylko zdołał wymyślić. Nic więc dziwnego, że w pewnym mo mencie jego osobista legenda wymknęła mu się spod kontroli. Według kilku najpopularniejszych historyjek Manson (a) rozdawał zgromadzonym przed sceną fanom szczenięta i kurczaki, które kazał im „składać w ofierze”, by koncert mógł się rozpocząć; (b) planował popełnić samobójstwo i podczas halloweenowego koncertu wy sadzić salę wraz ze wszystkimi zgromadzonymi w niej fanami; (c) chirurgicznie usunął so bie prącie i wszczepił implanty piersi; (cl) kazał pokryć sobie całego penisa czarnym tatu ażem; (e) uprawiał na scenie seks ze zwierzętami i (f) członkami swojego zespołu; (g) wciągał W ystęp z 2001 roku. Żebra
na scenę fanów, rozbierał ich do naga, po czym również uprawiał z nimi seks. a wreszcie (h)
chyba na miejscu.
wprowadził na scenę małego chłopca, zaśpiewał mu Sto lat, po czym - zgadliście - dopuścił
TDC Photography / Shutterstock.com
się czynu nierządnego. I tak dalej, i tak dalej... Nie są to oczywiście prawdziwe historie. Większość z nich powstała w wyobraźni nie co zbvt rozemocjonowanych młodych fanów gwiazdora (z tych to dopiero barwna gromad ka) i autorów napisanych rzekomo przez nawróconych fanów „oświadczeń pod przysięgą'
B H jf il
Idyby mit o autofellatio był prawdziwy, to ile żeber musiałby sobie usunąć Manson, żeby osiągnąć cel? „Wszystko zależy od wysokości wieży", czy raczej „lt's all relative to the size of your steeple", jak śpiewa muzyk Beautiful People, singlu promującym jego drugi peł nowymiarowy album Antichrist Superstar. Utwór trafił na dwu dzieste szóste miejsce na liście Modern Rock „Billboardu" i do dziś uzna wany jest za jeden z najbardziej charakterystycznych dla stylu Mansona, co w dużej mierze zawdzięcza przyprawiającemu o gęsią skórkę teledyskowi.
rozprowadzanych po Stanach przez różne stowarzyszenia religijne, w tym American Family Association, organizację promującą wartości chrześcijańskie, która walczy z Mansonem na każdym kroku i której kilka razy udało się doprowadzić do przełożenia lub odwołania jego koncertów. Kilka takich oświadczeń przeczytać można w autobiografii wykonawcy zatytułowanej Trudna druga z piekła.
Plotka o uprawiających seks członkach zespołu Mansona może być częściowo prawdzi wa. Muzykom zdarzało się wnosić na scenę rozmaite erotyczne zabawki i akcesoria, które z daleka można pomylić z prawdziwymi organami. Mówią, że piękno jest w oku patrzącego. Seks, jak widać, również. Poza tym fani raczej nie byli oburzeni. Dwie najpopularniejsze i najżywotniejsze legendy o Mansonie dotyczą kolejno; jego ana tomii i jego przeszłości. Według pierwszej z nich kazał sobie usunąć chirurgicznie żebro (albo dwa), żeby móc uprawiać z samym sobą seks oralny. Według drugiej jako nastolatek grał postać Paula w telewizyjnym serialu Cudowne lata. W późniejszych wariacjach na temat tego mitu ob sadzano go również w roli koleżanki Paula, Winnie Cooper, a także w serialu Mr. Behedere. Paula tak naprawdę grał Josh Saviano, który był faktycznie odrobinę podobny do mło dego Briana Warnera. Mit wydawał się prawdopodobny w dużej mierze dzięki temu, że Saviano zerwał z Hollywood, co oznaczało, że mógł się pojawić właściwie wszędzie - na wet jako przekraczający granice, perwersyjny, umalowany muzyk i kapłan Kościoła Szatana w jednym. Tak naprawdę Saviano porzucił jednak karierę aktora, żeby pójść na studia poli tologiczne na wydziale prawa manhattańskiej uczelni Yeshiva University. Dziś pracuje w no wojorskiej kancelarii prawnej. Ludziom, którzy mylą go (a przynajmniej jego serialowe wcielenie) z Mansonem, Saviano niechętnie wytyka błąd. Magazynowi „People” powiedział: „A wy wolelibyście, żeby wszy scy kojarzyli was z głupkowatym dzieciakiem z C udow nych lat czy z szatańską gwiazdą roc ka? To drugie jest o wiele fajniejsze”. Za wersję mitu, w której młody (młoda?) Warner wcielić miał się w postać Winnie Cooper, odpowiada jego pseudonim sceniczny oraz skłonność do przebieranek. Rolę Winnie grała aktorka Danica McKellar, która po C udoicnych latach występowała w serialach takich jak P rezydencki poker i Inspector M om , ale też wyrobiła sobie nazwisko w świecie matema tyki. Ukończyła z najwyższym wyróżnieniem studia matematyczne na kalifornijskiej uczel ni UCLA, przyczyniła się do udowodnienia nowego twierdzenia (nazwanego twierdzeniem Chavesa-Winn-McKellar) i napisała kilka książek, których celem jest zainteresowanie mło dych kobiet matematyką. Nazwisko młodzieńca, który wcielił się w postać niezdarnego nastolatka Kevina Owensa w serialu Mr. B eh e d ere brzmi Rob Stone. Stone ma na koncie kilka ról w kinie i telewizji, a ponadto wyreżyserował wyróżniony nagrodą CableAce dokument B lue Angels: A ro u n d the W orld at the Speed o jS o u n d .
Historyjka o usunięciu żeber i autofellatio wydaje się nieco bardziej interesująca - nie tylko dlatego, że jest bulwersująca i egzotyczna, lecz przede wszystkim ze względu na fakt, że nieźle pasuje do wizerunku Mansona i jego zainteresowań. W swojej autobiografii muzyk przyznaje, że skaryfikacja, jak również inne modyfikacje ciała, należą do jego ulubionych hobby, a do tego dokumentuje swoje liczne seksualne podboje.
Tak naprawdę mit o żebrach to tylko jedna z wielu wersji popularnej hollywoodzkiej le gend), wedle której pewne gwiazdy ekranu (najczęściej mówi się o Elizabeth Taylor i Jane Fondzie) pozbywają się dolnych żeber, żeby ułatwić sobie utrzymanie smukłej sylwetki i talii osy. Od razu przypomina się piosenka The B em itiful People. Swoją drogą w przypadku tych pań ta legenda to również zwykła bujda. W7 T ru d n ej d ro d ze z p ie k ła Manson tak odnosi się do żebrowego mitu: „Gdybym rzeczywiście kazał sobie usunąć żebra, ssałbym własnego fiuta na planie C u d o w n y ch lat, zamiast uganiać się za Winnie Cooper. Poza tym nie ssałbym wtedy cudzych fiutów
na scenie. Ssałbym swój własny. Plus, kto miałby czas na zabijanie niewinnych szezeniaczków, gdyby mógł ssać w tym czasie własnego fiuta? Myślę, że zadzwonię dzisiaj do chirurga ”.
JA K JUŻ NAPISALIŚMY, Manson nie jest jedyną gwiazdą podejrzewaną o usunięcie sobie żeber. Co ciekawe, w tym doborowym towarzystwie jest on jednym mężczyzną i jedyną osobą, która miałaby przejść tę operację w celu umożliwienia sobie samodzielnego zaspokajania swoich nieco bardziej lubieżnych potrzeb. Bohaterki tego mitu nieodmiennie pozbywają się żeber, by wyglądać szczupto i seksownie. Na liście podejrzanych, oprócz Elizabeth Taylor i Jane Pondy, znalazły się między innymi Pamela Anderson i Kate Moss, w świecie muzyki łowcy sensacji próbują zaś policzyć żebra Janet Jackson, Britney Spears, Shakirze i Cher, której niezmiennie doskonała figura niektórych chyba po prostu kłuje w oczy. Cher przyznaje, że zafundowała sobie kilka poprawek. Przeszła między innymi operację nosa i powiększenia piersi, wyprostowała sobie zęby i zrobiła kilka tatuaży. Kiedy jednak w 1988 maga zyn „Paris Match" napisał, że kazała sobie usunąć żebra, piosenkarka złożyła pozew o zniesławie nie i wygrała. Warto dodać, że Cher to maniaczka zdrowego stylu życia i fitnessu. W 1991 roku wydala książ kę Cher Forever Fit: The Lifetime Plan for Fitness, Health Ft Beauty, a po niej kilka kaset z ćwiczenia mi, Oto tajemnica jej figury - intensywna gimnastyka, nie żadne wycinanie żeber. Piosenkarka za uważyła również, że jej skąpe sceniczne kostiumy odsłoniłyby przed publicznością na koncertach blizny po ewentualnej operacji, a niczego takiego nie stwierdzono. Choć więc nie usunęła sobie żeber, Cher przeszła jedną katastrofalną w skutkach opera cję - chodzi o amputację dobrego imienia wywalczonego Oscarem za najlepszą rolę kobiecą we Wpływie księżyca. Zabiegowi temu, chyba dobrowolnie, poddała się, kiedy zaczęła występo wać w reklamówkach telezakupów.
czyli inne mity, o które zapomnieliście zapytać
ROZDZIAŁ
CZY AUTOR F O L S O M P R I S O E B L U E S SIEDZIAŁ ZA KRATKAMI? CHYBA KAŻDY MUZYK COUNTRY POWINIEN TAM PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ WYLĄDOWAĆ, NIEPRAWDAŻ?
kąd przeświadczenie, że Cash miał na koncie odsiadkę? Może stąd, że tak przekonują
S
co śpiewał o więzieniu, a swoje dwa najsłynniejsze albumy, A t Folsom Prison i A t San
Q uentin, nagrał za murami zakładów karnych?
Są to, mimo wszystko, fałszywe tropy. „Mnóstwo ludzi próbuje dobrać się do wykonawców i zepsuć im reputację - stwierdził Cash. - Wszyscy wiedzą przecież, że nie zabiłem w Reno jakiegoś gościa tylko po to, żeby patrzeć, jak umiera. Ja o tym tylko śpiewam, a jednak ludzie myślą, że tak było. Tak to już w tym fachu jest”. Długa kariera Casha obrosła mnóstwem legend, a on sam z całą pewnością może wydać się postacią mityczną. Ma to zapewne związek z tym, że w wielu kwestiach zdawał się repre zentować, a wręcz uosabiać, całkiem przeciwstawne postawy i wartości. Z jednej strony był głęboko wierzący, z drugiej - licznymi wybrykami wyrobił sobie reputację wcielonego dia bła. Usiłował rzucić narkotyki i udało mu się to, przynajmniej częściowo, dzięki Biblii i mi łości jego żony June Carter Cash, nie zawsze starczało mu jednak sił i co pewien czas trafiał na odwyk. Był zagorzałym patriotą i choć muzyków country zwykło się kojarzyć z politycz nym konserwatyzmem, otwarcie sprzeciwiał się wojnie w Wietnamie. Nie dość paradoksów? Jego najlepszymi przyjaciółmi byli znany buntownik Wayłon Jennings i pastor Bilły Graham Johnny i June Carter opuszczają stanowy zakład karny w Kansas w 1968 roku. Co ciekawe, Johnny byt tam z własnej woli i to nie jako osadzony. Hulton A rc h iv e / G etty Im a g es
- to dopiero osiągnięcie. „Hes a wałking contradiction partly truth and partly fiction” (Jest chodzącą sprzeczno ścią: częściowo prawdą, a częściowo fikcją) - śpiewał o nim Kris Kristofferson w piosence H e s a Pilgrim. Cash istotnie uosabiał wiele sprzeczności i, jak na legendę przystało, w jego
historii trudno oddzielić prawdę od zmyślenia. John R. Cash nazywany był „człowiekiem w czerni”, ten kolor przywdział bowiem, jak wyznał w piosence M an in Black, w imieniu biednych, uciśnionych, schorowanych i tych, których nie odmieniło Słowo Boże.
m
Skąd więc plotki lokujące go w kryminale? Wiele z nich muzyk zawdzięczał silnie autodestrukcyjnym zachowaniom, skłonność do których nie opuszczała go przez większą część kariery. Na manowce schodził najczę ściej we wczesnych latach 60., ciągnąc za sobą wielu po stronnych, którym - w przeciwieństwie do niego - zwykle nie udawało się potem odbić od dna. Cash często odwoły wał koncerty, czym doprowadził do bankructwa kilku impresariów, którzy zaciągali pożyczki na wysoki procent, by móc go zaangażować. Przez swoją nieodpowiedzial ność stracił wielu przyjaciół i współpracowników, a do te go - najczęściej pod wpływem narkotyków - rozbił prawie wszystkie samochody, które kiedykolwiek posiadał - raz wjechał nawet traktorem do jeziora. Nie utonął tylko dlate go. że po drodze do wody spadł z pojazdu. Traktor w jeziorze to jednak nic w porównaniu z po żarem lasu. Tak, Cash miał na koncie klęskę żywiołową. Łożyska kół ciężarówki, którą jechał przez las Los Padres National Forest w Kalifornii, przegrzały się i samochód sta nął w płomieniach, a od niego zajęły się przydrożne drze wa. Zanim udało się opanować pożar, ogień pochłonął kil kaset hektarów kompleksu leśnego. Cash twierdził, że był jedyną osobą w historii, którą rząd pozwał za wywołanie pożaru lasu. Mimo to muzyk nie odsiadywał żadnego wyroku. Owszem, zdarzało mu się spędzie noc w areszcie, sam doli Johnny Cash zatrzymany w El Paso w stanie Teksas za posiadanie narkotyków w 1965 roku. M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
czył się łącznie siedmiu takich jednorazowych zatrzymań, za każdym razem wychodził jed nak za kaucją lub po oczyszczeniu z zarzutów. Aresztowano go za rozmaite wykroczenia, w tym za posiadanie narkotyków (policjanci podejrzewali, że szmuglował heroinę, podczas gdy on miał przy sobie jedynie pobudzające i uspokajające leki na receptę) i za zrywanie kwiatów w niedozwolonym miejscu (o czym opowiada w piosence Starkmlle City JaM z albu mu A t San Quentin). Po kolejnym wypadku i aresztowaniu Cash postanowił odmienić w końcu swoje ży cie. Przyczynił się do tego pewien stróż prawa, którego słowa dały mu do myślenia. „Szeryf z LaFayette w Georgii nazywał się Ralph Jones - opowiadał później muzyk. - Rano wypu ścił mnie z aresztu i oddal mi tabletki, które skonfiskował poprzedniego dnia, mówiąc: - Bóg dał ci wolną wolę. Masz tu swoje prochy, a teraz idź już i się zabij. Wczoraj prawie ci się uda ło*. Potem powiedział coś, co naprawdę mnie poruszyło. «Kiedy wróciłem do domu, powie działem żonie, że mam w areszcie Johnny ego Casha, a ona przepłakała całą noc. Jest twoją ogromną wielbicielką. Ja za to nie chcę cię już widzieć na oczy*”. „Pojechałem prosto do Nashyille i zadzwoniłem dojune, prosząc, żeby skontaktowała się z doktorem Nateem Winstonem, byłym dyrektorem Departamentu Zdrowia Psychicznego stanu Tennessee.
Winston odwiedzał mnie w domu codziennie przez trzydzieści dni. Wtedy nie było jeszcze żadnych ośrodków odwykowych. Wychodziłem z siebie, wściekałem się, traci łem panowanie, ale skończyło się na tym, że byłem czysty i na właściwej drodze”.
B t
początku swoje] kariery Johnny Cash bardzo przekonująco śpiewał o życiu za kratkami, choć nigdy
JM ®*?
naprawdę nie siedział w więzieniu. Jeden ze swoich pierwszych hitów, Folsom Prison Blues, oparł w dużej mierze na utworze Crescent City Blues kompozytora
Gordona Jenkinsa. Było to po tym, jak jeszcze jako stacjonu jący w Niemczech Zachodnich żołnierz sił powietrznych USA obejrzał film Inside the Walls of Folsom Prison z 1951 roku. Piosenka Folsom Prison Blues znalazła się w pierwszej piątce najbardziej kasowych hitów country i jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych numerów Casha. To z niej po chodzi słynny fragment „I shot a man in Reno just to watch him die", do słownie „Zastrzeliłem w Reno człowieka, żeby patrzeć, jak umiera". Country nigdy nie było bardziej gangsta.
ROZDZIAŁ CZY PRZYSZŁY PRZYWÓDCA MORDERCZEJ SEKTY CHARLES MAKSOM BRAŁ UDZIAŁ W PRZESŁUCHAMIACH DO THE MOMKEES?
W
1965 roku agencja produkcji filmowej Screen Gems zorganizowała przesłuchanie „mu zyków i wokalistów folkowych i rockowych”, podczas którego miała nadzieję znaleźć
„czterech szalonych chłopaków w wieku od 17 do 21 lat” z myślą o występie w niespreeyzowanym programie telewizyjnym. Na casting zgłosiło się kilka przyszłych gwiazd, w tym Stephen Stills (wówczas jeszcze nie z Buflalo Springfield) i Danny Hutton (wówczas jeszcze nie z Three Dog Night), a także kompozytorzy i tekściarze tacy jak Paul Williams czy Harry Nilsson. Casting wyłonić miał obsadę muzycznego serialu komediowego pod tytułem The Monkees. Według legendy wśród 437 młodych mężczyzn, którzy stawili się na przesłuchaniu, był przy szły skazaniec, wielokrotny morderca i przywódca sekty Rodzina, Charles Manson. Czy życie Mansona mogło potoczyć się inaczej? Niezła legenda, prawda? Szkoda, że nieprawdziwa. W rzeczywistości, w czasie kiedy odbywały się przesłuchania, Manson siedział w więzie niu Terminal Island w Kalifornii. W 1958 roku aresztowano go za fałszowanie czeków skałko wych, sąd wymierzył jednak karę w zawieszeniu. W 1960 roku Manson został jednak skazany za naruszenie tak zwanej ustawy Manna dotyczącej między innymi handlu ludźmi i niewolnic twa seksualnego. Wylądował w federalnym zakładzie karnym, z którego zwolniono go warun kowo 21 marca 1967. Serial The Monkees był już wtedy na antenie od pól roku, a wylansowany w nim zespół zdążył wydać dwa albumy, które wspięły się na szczyty popowych list przebojów. Poza tym, nawet gdyby Manson stawił się na przesłuchaniu, raczej na pewno nie dostałby roli, był już wtedy bowiem po trzydziestce, producenci szukali zaś o wiele młodszych muzyków. Jeden z członków The Monkees, Michy Dolenz, twierdzi, że to on rozpuścił plotkę o Mansonie. „Występowałem w audycji radiowej w Los Angeles. Prowadzący powiedział coś Manson wylądował w końcu
w stclu: -Słyszałem, że w przesłuchaniach do The Monkees wzięła udział masa ludzi-, a ja
za kratkami, i to bynajmniej
palnąłem: -Tak, w tym sam Charłie Manson*, i ludzie to podchwycili. Miejskie legendy ro
nie w zoo. Na zdjęciu obok:
dzą się bardzo szybko. Co do Mansona, to nikt go na castingu nie widział'.
The Monkees w małpim gaju. K e y sto n e F e a tu re s / G etty Im a g es
Między Mansonem a muzyką istnieje jednak związek dużo bardziej bezpośredni niż fakt, że pewien blady wykonawca pożyczył sobie jego nazwisko na potrzeby pseudoni mu artystycznego. Po wyjściu z więzienia Manson przez krótki czas tworzył i nagrywał. Zaprzyjaźnił się z perkusistą Beach Boysów Dennisem Wilsonem, u którego przez pewien
m
czas pomieszkiwał. Wilson przedstawi! go Terryemu Melcherowi, pro ducentowi z Columbia Records (synowi piosenkarki i aktorki Doris Day), i opłacił mu kilka sesji nagraniowych. Wilson przerobi) też ponoć piosenkę Mansona Cease to E xist na N ever Learn N o t to L o ve , które ukazało się na stronie B singla The Beach Boys pod
tytułem B lu eb ird s O ver the M ountain i na wydanym w 1969 roku albumie 20/20. Latem tego samego roku Manson i członkowie Rodziny zamordowali siedem osób w okolicach Los Angeles. Obecnie Manson odsiaduje dożywo cie w stanowym więzieniu Coreoran w Kalifornii. Co się zaś tyczy samych The Monkees, to tylko jeden z nich, Michael Nesmith, trafił do zespołu dzięki castingowi. Mickyego Dolenza, gwiazdę nadawanego przez NBC serialu dla młodych widzów zatytułowanego C ircus Boy, polecił producentom jego agent. Davy Jones miał już umowę
ze Screen Gems i to dzięki niej załapał się do serialu; kandydaturę Petera Torka podsunął zaś twórcom The M onkees Stephen Stilłs, jego ówczesny współłokator. Serial odniósł fenomenalny sukces. Między wrześniem 1966 a wrześniem 1968 roku ukazało się pięćdziesiąt osiem odcinków; stworzony na jego potrzeby zespól sprzedał zaś na całym świecie pięćdziesiąt milio nów' albumów, a dwanaście jego singli znalazło się w pierwszej czterdziest ce list przebojów'. Piosenki dla grupy pisali między innymi Niłsson (C uddly Toy), Williams | | o m eday Man), Carole Kings i Neił Diamond. Mansona
w tym zacnym gronie oczywiście nigdy nie było.
T o . że Manson nie startował nigdy do The Monkees, nie oznacza, że niczego w życiu nie nagrał. Z pomocą Phila Kaufmana (który zagościł już na kartach naszej książki w rozdziale poświęconym amatorskiej kremacji zwłok Grama Parsonsa) w 1970 roku szaleniec wydał album zatytułowany Lie: The Love & Terror Cult. Wśród za wartych na nim, zarejestrowanych w latach 1968 i 1969 piosenek znaj duje się między innymi znany utwór pod tytułem Look at Your Gamę Girl ku zniesmaczeniu wielu fanów scoverowany później przez Guns N'Roses. 0 dziwo, oryginał nie brzmi wcale jak bełkot pełnego nienawiści szaleńca 1 podżegacza, który zabijał w nadziei, że uda mu się wywołać wojnę do mową na tle rasowym. Przeciwnie, przypomina on piosenki o nieszczę śliwej miłości pisane pod koniec lat 60. przez aspirujące gwiazdy rocka.
ROZDZIAŁ PROSZĘ PAŃSTWA, OTO CEEVY CSASE. KTO TAKI? CEEVY CSASE, ZEAMY KOMIK, A MOŻE RÓWKIEŻ PERKUSISTA STEELY DAK?
W
pierwotnym składzie zespół Steely Dan miał wprawdzie sześciu członków, ale tak na prawdę jego trzon stanowili zawsze dwaj twórcy, Donald Fagen i Walter Becker, którzy
we współpracy z dziesiątkami muzyków sesyjnych nagrali i wyprodukowali kilka bodaj najkunsztowniejszych albumów, jakie gościły na popowych listach przebojów, a krążkami taki mi jak The Royal Scam czy Aja umiejętnie pogodzili rock z jazzem. Wbrew temu, co można jednak usłyszeć na temat zespołu Steely Dan, Chevv Chase nigdy nie grał w nim na perkusji. Grał jednak z Fagenem i Beckerem, których poznał na uczelni Bard College w Annandale-on-Hudson w stanie Nowy Jork. Cornelius Crane „Chevy” Chase uczęszczał tam na kurs wstępny na medycynę i zrobił li cencjat z angielskiego, natura obdarzyła go jednak słuchem absolutnym i, choć planował po święcić się nauce, wiedział, że głupio byłoby nie wykorzystać wrodzonego talentu, uczył się więc grać na perkusji i keyboardzie. Fagena z tamtych lat kolega Becker nazwał „mistrzem zakładania zespołów na poczekaniu”, a biograf zespołu Brian Sweet określił go mianem „pia nisty złotej rączki, który, jeśli zaszła taka potrzeba, w parę godzin potrafił skompletować gra jącą dowolny rodzaj muzyki grupę na dowolną potańcówkę . Wśród takich skrzykniętych przez Fagena doraźnych zespołów znalazły się takie kapele jak Bad Rock Group, The Don Fagen Jazz Trio i Leather Canary, w którym za perkusją zasiadł Chevv Chase. Chase, który ukończył studia w 1967 roku, nazywał Leather Canary „kiepskim jazzbandem”. Przyszły aktor nie miał chyba jeszcze wtedy planów na życie, wiedział jednak, czego nie chciał ro bić. Udało mu się uniknąć wojska - komisja poborowa uznała go za trwale niezdolnego do czyn nej służby wojskowej, Chase skłamał bowiem na temat swojej orientacji seksualnej i przyznał Chevy Chase wprawdzie nie grat w Steely Dan, ale mimo to zespól i tak nieźle sobie poradzit. M ic h a e l O c h s A r c h iv e s / G etty Im a g es
się do „skłonności homoseksualnych a kolejnym krokiem było zarzucenie studiów medycznych i skupienie się na przemyśle rozrywkowym. Chase grał przez pewien czas w rockowym zespo le Chamaeleon Church, który nagrał jeden album i rozpadł się w 1969 roku. Później zaczął pisać do magazynu „National Lampoon” i zatrudnił się jako scenarzysta w programie telewizyjnym The Smothers Brothers Comcdy Hour. Kolejnym przystankiem w jego komediowej karierze było słu chowisko The National Lampoon Radio Hour dzięki któremu zdobył angaż w popularnym tele wizyjnym programie rozrywkowym NBC’s Saturday Night (późniejszym Saturday Night Lim).
Stamtąd Chase ruszył na podbój kina. Do jego naj słynniejszych filmów należą: G olfiarze, Fletch, Szpiedzy ta cy ja k m y oraz cykl W k rzy w y m zw ierciadle (Wakacje, E uropejskie w akacje, W itaj Ś w ięty M ikołaju i W akacje w Vegas), w którym wcielił się w rolę Clarka Griswolda.
Fagen i Becker opuścili uczelnię w 1969 roku (po tym, jak Fagen ukończył studia) i postanowili zrobić użytek ze swoich kompozytorskich talentów. Przez pewien czas pracowali w słyn nym nowojorskim Brill Building (siedzibie wielu znanych firm fonograficznych), gdzie w 1971 roku napisali nagrane i wydane przez Barbrę Streisand 1 Mean to Shine, oprócz tego nie odno sili jednak większych sukcesów. Jeździli też w trasy z grapą Jay and the Americans. Związany z ABC Records producent Gary Katz namówi! ich na przeprowadzkę do Los Angeles, gdzie za trudnili się w jego wytwórni jako kompozytorzy. Kiedy okazało się, że ich piosenki były zbyt trudne dla nagrywających w ABC wykonawców, Katz zasugerował im, by założyli własny zespół. Fagen i Becker posłuchali jego rady i tak powstała grupa Steely Dan (w oryginalnym składzie na perkusji grał Jim Ilodder). Reszta nie jest bynajmniej milczeniem. W przypad ku Fagena i Beckera reszta jest nieodłączną częścią historii muzyki. Nazwany na cześć olbrzymiego sztucznego człon ka z powieści Williama S, Burroughsa Nagi lunch (serio!) zespól Steely Dan sprzedał ponad trzydzieści milionów al bumów, nagrał wiele kasowych singli, w tym Do It Again, Reelin in the Years, Peg i FM, a w 2001 roku wprowadzono
go do galerii sław muzeum Rock and Roli Hall of Famę.
\\4 >
u boku Donalda Fagena i Waltera Beckera, nie zachowało się niestety żadne nagranie (o ile jakiekolwiek w ogóle powstały). Na zasadzie luźnego skojarzenia zaproponu jemy wam więc numer zatytułowany My Old School z wy
A
flr * pv^
danego w 1973 roku drugiego albumu Steely Dan Countdown to Ecstasy. Dlaczego „stara szkoła"? Cóż, w końcu członkowie Leather Canary poznali się na uczelni. Uzasadnienie może i naciągane, ale piosenka fajna.
ROZDZIAŁ
CZY TO PRAWDA, ŻE DYLA! O MAŁO NIE ZABIŁ SIĘ NA MOTORZE? I CZY TO MOŻLIWE, ŻE WYPADEK OCALIŁ MU ŻYCIE?
W
grudniu 1965 roku podczas nadawanej na żywo w lokalnej telewizji KQED konferen cji prasowej w San Francisco Bob Dylan odstąpił od zwyczajowej słownej szermier
ki z reporterami i sam zasypał ich pytaniami. Jego odpowiedzi były zaś tyleż lakoniczne, co zagadkowe. Na początku tej nietypowej konferencji jeden z dziennikarzy zapytał go o przewijają cy się w tekstach jego piosenek motyw jazdy na motocyklu. Zdawkowy komentarz Dylana brzmiał: „No cóż, wszyscy w pewnym stopniu lubimy motory”. On w każdym razie naprawdę je lubił. Siedem miesięcy później o mało nie przypłacił tej pasji życiem. Niektórzy twierdzą jednak, że - choć może się to wydać paradoksalne - wypa dek motocyklowy ocalił mu życie. Okoliczności rzeczonego wypadku, jak również jego przyczyna, pozostają niejasne. Sam Dylan przedstawił na przestrzeni lat kilka sprzecznych relacji. W jednej wersji, wracając do domu w Woodstock w stanie Nowy Jork, wpadł w poślizg po najechaniu na plamę oleju i przeleciał przez kierownicę. W innej oślepiło go słońce i niechcący zaciął hamulce. Według wczesnych doniesień prasowych muzyk miał zginąć w wypadku, okropnie się poturbować lub ulec paraliżowi. Sam Dylan twierdzi, że złamał kilka kręgów i doznał wstrząsu mózgu. Istnieje też przypuszczenie, że do wypadku nigdy nie doszło, a Dylan wymyślił go, żeby ja koś uzasadnić swoje nagłe wycofanie się z życia publicznego. Dylan i jego pechowy
Za tą ostatnią teorią przemawia chyba najwięcej argumentów. Do wypadku nie wezwano
motocykl marki Triumph.
karetki, Dylan nie był zaś hospitalizowany - nikt nie obchodzi się równie niedbale z uszko
D o u g la s R . G ilb ert / R e d fe rn s
dzeniami kręgosłupa. Do tego dodać należy, że Bob wrócił właśnie z kontrowersyjnej trasy
/ G etty Im a g es
koncertowej po Europie, podczas której krytycy mieszali z błotem nowe, elektryczne brzmie nia jego muzyki, folkowi puryści wygwizdywali go i buczeli na koncertach, a byli fani nazywa li go „zdrajcą” lub „Judaszem” i obrzucali innymi, nienadającymi się do druku wyzwiskami.
Na nadchodzące miesiące Dylan zapla nowane miał jeszcze sześćdziesiąt koncer tów, powinni® był oddać wydawnictwu Macmillan gotowy rękopis zbiorku poezji pod tytułem Tarantula i wystąpić w pro gramie telewizyjnym sieci ABC. Sporo zobowiązań. Może nawet trochę za dużo jak na jednego człowieka. Chyba nikt by się nie zdziwił, gdyby okazało się, że Dylan postanowił od tego po prostu uciec. „Miałem już dość [...] sceny; mogłem sobie po prostu nie zdawać z tego do koń ca sprawy - przyznał Dylan w filmie do kumentalnym Martina Seorsesego zatytu łowanym B ez stałego adresu: Boh Dylan. - Byłem gotów do odejścia na pewien czas
[...]. Każdemu zrobiłoby się niedobrze od tych wszystkich nacisków i niekończą cych się pytań”. Niemniej wydaje się całkiem praw dopodobne, że Dylanowi przydarzyło się w tamtym okresie coś nieprzyjemnego zachorował, a może nawet faktycznie miał wypadek motocyklowy. W biografii mu zyka zatytułowanej No Directicm Home: The Life an d M usie o f Boh D ylan Robert
Shelion przytacza wypowiedzi licznych świadków, którzy utrzymują, że spotka li wtedy Dylana i że miał on problemy z oczami, nie mógł się wysilać albo że nosił Wypadek odmienił Dylana,
jakiś aparat ortopedyczny. Reżyser D.A. Pennebaker stwierdził: „Dylan dochodził do siebie
który stat się po nim ponoć
- jeśli nie po wypadku, to po jakimś innym nieprzyjemnym wydarzeniu, bo wiem, że stała
bardziej zamknięty w sobie
mu się krzywda".
i refleksyjny. Zdjęcie wykonano podczas festiwalu na Isle of Wight 31 sierpnia
Kiedy w późniejszych wywiadach pytano go o to, co tak naprawdę się wydarzyło, od powiadał ostrożnie. W 1969 roku odbył rozmowę z Jannem Wennerem z „Rolling Stone”.
1969, kilka m iesięcy po
Zapytany, co porabiał pomiędzy premierami albumów B londe on B londe i John W esletj
premierze N a sh v ille S k y lin e .
H arding, odparł: „Miałem wtedy ten okropny wypadek na motorze [...], po którym długo
A n w a r H u ss e in /
wracałem do zdrowia [...], ale dopiero parę łat później zrozumiałem, jak ważny był to w mo
G etty Im a g es
im życiu moment. Sporo się po nim pozmieniało. Myślałem, że najzwyczajniej w świecie wrócę do tego, co przedtem robiłem [...], ale nie mogłem, już nie”. Wenner spytał go, co dokładnie zmieniło się w jego życiu po wypadku. „Co się zmieniło? - Dylan powtórzył pytanie i zamyślił się. - Wypadek [...] narzucił mi pewne ograniczenia.
Trudno mi mówić o tych zmianach. Ciężko je ubrać w słowa [...], łatwiej opowiedzieć o obrażeniach. Zgruehotało mi kilka kręgów szyjnych. Poza tym w zasadzie nie ma o czym mówić. Nie chcę o tym rozmawiać’. Niezależnie od tego, czy" do wypadku naprawdę doszło, czas spędzony z dala od ludzi, w domowym zaciszu w Woodstock, pomógł Dylanowi oczyścić umysł, zerwać toksyczne znajomości, a może nawet rzucić nałogi - niektórzy twierdzą, że zaszywając się w domu, za fundował sobie odwyk od amfetaminy, a możliwe, że również heroiny. W pustelni, której spokoju nie mącił nikt oprócz sporadycznie nawiedzających go repor terów i pielgrzymujących fanów (było to. przypomnijmy, całe dekady przed nieustępliwymi paparazzi i wścibskimi portalami plotkarskimi), Dylan odnalazł utraconą inspirację. Wraz z zazwyczaj akompaniującą mu grupą The Hawks (późniejszymi The Band), którą odwiedzał w domu pod Woodstock pieszczotliwie przezywanym Big Pink, nagrał mnóstwo nowego ma teriału. Piosenki wypłynęły na rozchwytywanych przez fanów bootlegach, oficjalnej premie ry doczekały się zaś dopiero kilka lat później jako The Basement Tapes. Wydany po powrocie do świata żywych album Dylana pod tytułem John Wesley Hurding to stonowany, akustyczny krążek, w którym pobrzmiewają zaduma i spokój. Dylan wrócił na scenę 20 stycznia 1968, żeby zagrać na koncercie poświęconym pamięci swojego idola Woody ego Guthriego, w trasę ponownie pojechał jednak dopiero w 1974 roku. W swojej wydanej w 2004 roku autobiografii Moje kroniki Dylan zwięźle podsumował czas spędzony w głuszy: „Miałem wypadek motocyklowy, byłem ranny, ale wydobrzałem. Tak naprawdę chciałem wycofać się z wyścigu szczurów .
rylan nagrał singiel Watching the River Flow (wy dany później na składance Greatest Hits Vol. 2) niemal pięć lat po swoim rzekomym wypadku i wycofaniu się z życia publicznego. Utwór pasuje nam jednak do roz działu głównie dlatego, że w jego brzmieniu czuć, jak wielką przyjemność sprawia Dylanowi odpoczynek na łonie natury, z dala od codziennego zgiełku i pośpiechu. Ludzie w mia stach są dla siebie nawzajem niemili, kloca się, uprzykrzają sobie życie i tracą panowanie nad sobą, a Dylan leży na trawie i śpiewa: „This ol' river keeps
skąd wieje wiatr).
ROZDZIAŁ
CZYŻBY WOKALISTKA JEFFERSON AIRPLAKE CHCIAŁA STWORZYĆ „BOGA” BA SWÓJ OBRAZ I PODOBIEŃSTWO?
F
ani ani tym bardziej pracownicy szpitali (o nich zaraz) nie dziwią się dziś zbytnio, kie dy gwiazdy nadają swoim dzieciom zaskakujące, nierzadko absurdalne imiona. Weźmy
choćby córkę Michaela Hutchencea z INXS i prezenterki telewizyjnej Pauli Yates, Heavenly Hiraani Tiger Lily, albo synów Johna Mellencampa i modelki Elaine lrwin, Huda i Specka. Dawniej sprawy miały się jednak nieco inaczej. Dwudziestego piątego stycznia 1971 w szpitalu French Hospital w San Francisco na świat przyszła córka Grace Slick i Paula Kantnera, czyli wokalistki i gitarzysty Jefferson Airplane. Jak na ironię Slick, zdecydowana zwolenniczka i propagatorka zażywania zmieniających świadomość substancji, która w psy chodelicznym hymnie Wbite Rabbit wzywała słuchaczy do „karmienia głów" rodziła bez znieczulenia, anestezjolog nie dotarł bowiem na czas na porodówkę. W swojej autobiografii pod tytułem Somebody to Lace? Slick napisała, że po tym, jak urodziła córeczkę, na salę weszła hiszpańskiego pochodzenia pielęgniarka, która przyniosła jej do podpisania specjalne zaświadczenie. „Powiedziała: «Dajemy takie wszystkim świeżo Grace Slick z nowo narodzoną
upieczonym mamom. - napisała Slick. - Widzi pani, tu wpisuje się, gdzie dziecko przyszło
córeczką na rękach. Co za
na świat, tu o której godzinie, a tu wpisuje się jego imię*. Wskazała puste miejsce w formula
urocze dziecko! Trzeba je jakoś głupio nazwać, żeby nie miało w życiu zbyt łatwo. Pamiętacie A Boy Nam ed S u e l A P Photo [ Bob Klein
rzu. «Jak nazwie pani córkę?» - spytała. Zauważyłam, że miała na szyi krzyżyk, i nie namyślając się. powiedziałam «god [bóg], ale będziemy to pisać małą literą, bo chcielibyśmy, żeby była skromna i nauczyła się pokory. Dokonał się cud narodzin, trzymałam na rękach córeczkę, która przyszła na świat raptem parę godzin wcześniej, i już mieszałam komuś w głowie .
Podobno pielęgniarka uznała, że Slick mówiła poważnie, i wpisała do formularza poda ne imię. Jak stwierdziła Slick, „pewnie planowała już cło końca życia odmawiać nowenny, że by jakoś odkupić swój udział w tym bluźnierczym postępku". Wokalistka twierdzi, że pielęgniarka zadzwoniła potem do felietonisty „San Francisco Chronicie’ Herba Caena i wszystko mu opowiedziała, on zaś napisał o tym w gazecie, wy wołując niemałe zamieszanie. Opinia publiczna zawrzała. W autobiografii Slick czytamy, że decyzję o nadaniu córce kontrowersyjnego imienia wokalist ka podjęła spontanicznie, jednak z wywiadu, którego jakiś czas wcześniej udzieliła magazynowi „Rolling Stone", wynika, że był to przemyślany krok. Grace powiedziała dziennikarzowi Benowi Fongowi-Torresowi, że zamierzali z Kantnerem nadąć dziecku imię „god”. „Po prostu «god» oznajmiła Slick. - Żadnego nazwiska, żadnych wielkich liter. Jeśli będzie chciało, zmieni imię". Ostatecznie muzycy nadali jednak córce imię China. „W San Francisco mieszka spora mniejszość azjatycka - wyjaśniła Slick w swojej książce. - Zauważyliśmy z Paulem, że z chiń ską duchowością wiążą się opanowanie i równow aga umysłu, których nie zagwarantują prze żarte strachem i poczuciem winy judeochrześcijańskie dogmaty. Tysiące lat przed powita niem zachodniej Biblii, którą pisano, przepisywano, zmieniano, palono, a w końcu napisano na nowo w czasach inkwizycji, ludy Orientu zdały sobie sprawę, że koncepcja jin i jang, po traktowanie ludzkiej natury jako dwoistej i zrównoważonej, takie egzystencjalne 50/50, ro dzi akceptację i samokontrolę. Wydawało nam się to lepszym wyjściem niż wszechobecne w cywilizacji Zachodu straszenie piekłem i potępieniem".
Chris Martin i Gwyneth Paltrow: Apple. Donovan i Linda Lawrenceowie: Astrella Celeste i Oriole Nebula. The Edge z U2 (Dave Evans) i Aislinn 0'Sullivan: Blue Angel. Alice i Sheryl Cooperowie: Calico, Dash i Sonora Rosę. Geri Halliwell: Bluebell Madonna. Bob Geldof i Paula Yates: Fifi Trixibell, Peaches i Pixie. Sting i Frances Tomelty: Fuschsia. Jermaine Jackson i Alejandra Genevieve Oaziaza: Jermajesty. Sonny Bono i Cher: Chastity (obecnie Chas). Bono (Paul Hewson) i Ali Hewson: Memphis Eve. Andre Benjamin (Andre 3000) i Erykah Badu: Seven Sirius. Mariah Carey i Nick Cannon: Monroe i Moroccan. Michael Jackson i nieznana wybranka: Prince Michael II (alias Blanket)
To które lepsze? Bluźniercze „god ’ czy z pozoru nieszkodliwa „China z doczepionym na resztę życia przyciężkim uzasadnieniem? Slick i Kantner to niejedyni sławni rodzice, którzy postanowili nadać swoim dzieciom nietypowe imiona. Jak się okazuje, jest to dość popularny sport, trudno jednak powiedzieć, czy są w nim jacyś zwycięzcy. Weźmy choćby Franka Zappę i jego żonę Gaik Ich córka na zywa się Moon Unit, przedstawia się zaś jako Moon, co brzmi nawet fajnie, musi jednak żyć ze świadomością, że gdyby przyszła na świat jako chłopiec, nazywałaby się Motorhead. Kiedy na świat przyszło drugie dziecko państwa Zappów, tym razem synek, okazało się, że personel szpitala prezbiteriańskiego w Hollywood nie odpuszczał tak łatwo jak świętoszkowata pielęgniarka ze wspomnień Grace Slick. Zappowie planowali nazwać syna „Dweezih, jak Frank pieszczotliwie nazywał mały pa lec u nogi Gaik Przyjmującą ich w szpitalu pielęgniarkę zatkało. „Baba wierciła nam dziurę w brzu chu, żebyśmy nie nazywali dziecka Dweezil - napisał Zappa w Takiego mnie nie znacie. - Powiedziała, że pomimo cierpienia Gaił, nie wypuści nas dopóty, dopóki nie podamy jej innego imienia - takiego, które nadawałoby się do wpisania do dokumentów. Nie mogłem patrzeć, jak Gaił stoi i męczy się. kiedy tak dyskutujemy bez sensu, wyklepałem więc imiona facetów, których znaliśmy: łan (Underwood), Donald (Van Yliet), Calyin (Schenkel), Euclid (James «Motorhead» Sherwood). W rezultacie imię Dweezila na metryce urodzenia brzmi: łan Donald Calyin Euclid Zappa. To się pielęgniarce spodobało". Moon i Dweezilowi urodził się jeszcze brat, Alunet Emuukha Rodan, i siostra, Diva Thin Muffin Pigeen. „Ludzie robią wiele szumu o to. że moje dzieci mają rzekomo dziwne imiona - napisał Zappa. - Żeby nie były nie wiem jak dziwaczne, to i tak nie z ich powodu, ale za sprawą na zwiska będą miały kłopoty'.
Vw
napisanym przez Shela Silversteina hicie A Boy Named Sue
B r*
W
Johnny Cash śpiewa o chfopcu pragnącym zemścić się na ojcu za to, że nadał mu dziewczęce imię. Tytułowy „Zuzia" odnajduje w końcu swojego ojca, który opuścił rodzinę, kiedy jego syn był jeszcze mały, i wdaje się z nim w bójkę, chcąc go zabić. Ojciec tłumaczy mu, że nadał mu kobiece imię, żeby stale zaczepiany musiał się bronić i dzięki temu wyrósł na silnego mężczyznę. Nasz bohater rozumie motywację ojca i godzi się z nim, na koniec stwierdza jednak: „If I ever have a son, I think l'm gonna name him... Bill or George, anything but Sue!" (Jeśli będę miał kiedyś syna, to chyba nazwę go... Bill albo George, nieważne jak, byle nie Sue!).
m
ROZDZIAŁ
W
1968 roku początkujący muzycy z Los Angeles grający w zespole Nazz odkry li, że w Filadelfii działał już zespół o takiej samej nazwie, założony przez Todda
Rundgrena, a w dodatku znany z popularnego hitu Open My Eyes. Trzeba było zmienić nazwę. Założony w połowie lat 60. w Phoenix zespół z Los Angeles miał w tym pewną wpra
wę. Młodzi muzycy występowali między innymi jako The Earwigs i The Spiders. Kiedę' na zwa Nazz okazała się zajęta, zdecydowali się na cos' bardziej ryzykownego i prowokującego - na Alice Cooper. Według legendy towarzyszącej zespołowi jeszcze długo po jego rozwiązaniu wokalista Yincent Furnier, który zresztą sam zmienił później nazwisko na Alice Cooper, wywołał pod czas seansu spirytystycznego ducha szesnastowiecznej wiedźmy. Martwa czarownica prze mówiła rzekomo przez niego w obecności organizatora tras koncertowych grupy, a także jego siostry i matki. Furnier uznał ponoć Alice za bratnią duszę i wpadł na pomysł, żeby wy korzystać jej nazwisko do promocji zespołu. Gitarzysta Michael Bruce napisał w wydanej w 1996 roku książce No Morę Me Nice Guy: The Insicle Story o f the Alice Cooper Group, że historyjkę o wiedźmie wymyślił Jak tak popatrzeć na to zdjęcie, to nazwa zespotu budzi chyba najmniej zastrzeżeń. M ic h a e l O ch s A r c h iv e s / G etty Im a g es
pracownik klubu Cheetah Club w Los Angeles, który w ten sposób „ubarwił ’ przygodę Yincelr z tabliczką do wywoływania duchów. Historyjka o seansie spirytystycznym pokutowała aż do 2007 roku, kiedy to ukazała się autobiografia Coopera Alice Cooper. Golf Monster. Muzyk wyjawił w niej, że nazwa zespo łu powstała na spotkaniu jego członków, którzy postanowili wspólnymi siłami wymyślić coś adekwatnie „upiornego i niesamowitego’, ich występy popadały bowiem coraz częściej w konwencję horroru, a raczej teatralnej makabreski.
2JY
ńirlll/' I a m f ie
■f 'farlltk fTli. rf7t<-j I Tarnlii1' i
rnaiui-
„Pierwsza nazwa, jaką zasugerowałem, brzmiała właśnie Alice Cooper. Nazwisko dziewczyny. Alice. Cooper. To jakoś zaskoczyło. W parę godzin się z nią oswoiliśmy. Miała coś w sobie. Opisałem chłopakom małą dziewczynkę z lizakiem w jednej ręce i rzeźniekim nożem w drugiej. Morderczyni Lizzie Borden. Alice Cooper. Te nazwiska nawet jakoś po dobnie mi brzmiały . Zanim w 1974 roku Fournier zmienił nazwisko i stal się Aliceem Cooperem (zwraca my uwagę na męską końcówkę), wcielał się na scenie w Alice Cooper (jeszcze chyba ofi cjalnie kobietę, choć ta dwuznaczność jest tu kluczowa) - postać, której wizerunek wykre ował. opierając się na postaci granej przez Bette Davis w ulubionym filmie zespołu Co się zd a rzy ło Baby Jana?. „W tym filmie Bette ma rozmazany, skapujący z twarzy makijaż [...]
i oczy za mocno umalowane czarną kredką. Wygląda paskudnie i strasznie, głównie dlatego, że nakładała sobie zbyt grubą warstwę makijażu, a w dodatku specjalnie ro
WL
li
SHOW
biła to źle”. Drugim źródłem inspiracji była dla niego postać Wielkiego Tyrana (nie i-
dajcie się zmylić, Tyran była kobietą!), w którą w campowym klasyku noszącym ty-
. |
tul Barbarella wcieliła się wieloletnia partnerka Keitha Richardsa Anita Pallenberg.
^ (
Cytując Coopera, zla władczyni „jest ubrana w czarną skórę, ma czarną przepaskę na oku i wszędzie pochowane noże 1
r ^ n włMOTION^lCTUREW
„Wizerunek Alice Cooper wyewoluował z połączenia tych postaci kobiecych
WELCOME TO MY N1GHTMARE
o HEU.0 HOOflAY
z kina i telewizji z drobną domieszką Emmy Peel z R ew olw eru i m elonika - pod
WELCOME TO^Y NIGHTMARE
sumował Cooper. - Niezła kombinacja. Alice Cooper - nazwisko niby kobiece, ale
RE MISTER NICE auY
to facet, nie babka. Nie solowy wykonawca pod pseudonimem, lecz cały zespół. Złoczyńca, a nie bohater pozytywny. Bynajmniej nie materiał na idola. Umalowany morderca. Dziwny. Niesamowity. Szalony. Dwuznaczny. Wszystko znakomicie do siebie pasowało, a w dodatku miało tę zaletę, że było, przynajmniej w tamtych czasach, bardzo oryginalne. Do tego jeszcze wszyscy w zespole byliśmy hetero”.
schoous out
;
Nowa nazwa przemówiła do wyobraźni słuchaczy - niektórych odrzuci
depabtme^ of yout
ła, ale wielu zafascynowała. Czasami nawet odrzucała i fascynowała jednocześ nie. Koncerty grupy w Los Angeles opuszczało przed końcem tak wiele osób, v '0 X
A TOMUY 1. PROOUCłlOS A KEY PICTURE®. INC. REIEASE
że w Mieście Aniołów zespół szybko zasłynął z tego. że zniesmaczeni ludzie ws chodzili z jego występów. Późniejszy menedżer grupy. Shep Gordon, opowie
^ ■■ł.-H IN O ftRO U N 0STgB£—
dział pisarzowi Bobowi Greeneowi o swoim pierwszym kontakcie z zespołem:
i
V T
napisanym przez gitarzystę Mike'a Bruce'a singlu
I
Be My Lover promującym wydany w 1971 roku album
' Killer pada zdanie: „She asked me why the singer's name was Alice" (Spytała mnie, dlaczego wokalista na zywa się Alice). Wy już wiecie.
„Kiedy tylko zaczęli grać, z klubu wyszło mnóstwo osób, a ja zrozumia łem, że mieli niesamowity potencjał [...]. Nigdy wcześniej nie widzia łem tak negatywnej reakcji publiczności. Ludzie ich nie znosili. Zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli ktoś potrafił wyzwolić tyle negatywnych emocji, tyle złej energii, mógł zostać gwiazdą - oczywiście, o ile jego kariera zostałaby należycie poprowadzona . Tak też się stało. Dzięki połączeniu teatralnych, kontrowersyj nych występów, cwanych chwytów reklamowych i niezłej muzyki ze spól Alice Cooper odebrał w latach 1971-1975 cztery platynowe pły ty i jedną złotą, a Alice Cooper (czyli dawny Vince) jest żywą ikoną rock and roiła. Nie wszyscy nazywają go jednak Alice. Dla niektó rych to Coop, dla rodziny Vince, dla ekipy, z którą współpracuje, Vinnie i Szef. Jego żona Sheryl nazywa go jednak Alice, a ich tro je dzieci „zawsze musi wszystkim tłumaczyć, dlaczego ich tata tak śmiesznie się nazywa”.
GARŚĆ INNYCH PSEUDONIMÓW ARTYSTYCZNYCH Z POGRANICZA ROCKA I HORRORU ■ >y
'...
c ■
.
'
. l l K - ' r - ■" 9 ■ .*• ____ ______ ;_______ ____________________ ________________ ;__________________________
f f - " " Zachary Baker = Zacky Vengeance (Avenged Sevenfold) Dave Brackie = Oderus Urungus (Gwar) Robert Cummings = Rob Zombie Michael Cummings = Spider One (Powerman 5000) Robert Deal = Mick Mars (Motley Criie) Frank Feranna jr = Nikki Sixx (Motley Criie) Brian Haner jr = Synyster Gates (Avenged Sevenfold) Jack Kilcoyne = Pig Benis (Mushroomhead) Kim Petersen = King Diamond (Mercyful Fate) Tomi Putaansuu = Mr. Lordi (lordi) Matthew Sanders = M. Shadows (Avenged Sevenfold) Brian Warner = Marilyn Manson
ROZDZIAŁ
ALBUM T E E D A R K S I D E O F T E E MO O N I FILM C Z A R N O K S I Ę Ż N I K Z O Z PASUJĄ DO SIEBIE JAK ULAŁ. ZBIEG OKOLICZNOŚCI?
W
1972 roku, kiedy członkowie zespołu Pink Floyd zaczynali prace nad przełomowym albumem The D ark Side o j the M oon, z całą pewnością przyświecał im wzniosły cel.
Nie było nim jednak nagranie nowej ścieżki dźwiękowej do C zarnoksiężnika z Oz, a przy
najmniej nie był to cel świadomy. Na początku lat 90. po muzycznym podziemiu zaczęły krążyć plotki o tym, że epokowy album Floydów idealnie zgrywa się z baśniowym musicalem z 1939 roku. Fani zarzekali się, że jeśli odpowiednio zsynchronizuje się odtwarzanie C zarnoksiężnika z O z i Ciem nej strony K siężyca (która musi zostać puszczona w całości dwa razy z rzędu), muzyka Floydów idealnie
ilustruje ponad sto momentów w filmie. Najczęściej przywoływany przykład tego „perfekcyj nego dopasowania' to scena, w której Strach na Wróble (marzący o zastąpieniu słomy w gło wie prawdziwym rozumem) zaczyna tańczyć do piosenki Brain Dam age (Uszkodzenie mózgu). Zdaniem Floydów zbieżności były czysto przypadkowe. „Sarno nagranie tego albumu było wystarczająco trudne bez dopasowywania go do filmu - przyznał z rozbawieniem gitarzysta David Gilmour. - Wydaje mi się, że ten, kto na to wpadł, miał trochę za dużo Floydzi w 1968 roku, cztery lata przed premierą The D ark
wolnego czasu .
Choć zdaniem perkusisty Nicka Masona teoria tącząca album z Krainą Oz jest bzdurna, trzeba przyznać, że C iem n a stron a K się ży c a utorowała muzykom drogę do Szmaragdowego Grodu takiego z dolarów.
nam podczas nagrywania , od razu jednak dodał, że plotka jest wyssana z palca. „Fantastyczna
S id e o ft h e M o o n.
M ic h a e l O c h s A rc h iv e / G etty Im a g es
Gitarzysta Nick Mason zażartował: „O. tak, to prawda. Judy Garland nawet towarzyszyła sprawa. Człowiek myśli sobie od razu: «Ktoś musiał poświęcić mnóstwo czasu na dopasowa nie jednego do drugiego* Przyznał jednak, że obejrzał kawałek zestrojonego z ich płytą fil mu. „Widziałem fragment tej kombinacji i muszę przyznać, że to coś wyjątkowego. Wydaje mi się jednak, że warto mieć na względzie, że ludzki mózg w genialny sposób potrafi doszukać się powiązań pomiędzy muzydrą a obrazem. Podejrzewam, że ktoś tam próbuje teraz zsyn chronizować The W all z G ladiatorem albo jakimś innym filmem. Trudno sobie w ogóle wy obrazić, ile czasu ludzie muszą marnować, próbując dopasować albumy do filmów . Alan Parsons, inżynier dźwięku, z którym Floydzi współpracowali nad The D ark Side o f the Moon, powiedział później magazynowi „Rolling Stone”, że jego zdaniem doszukiwanie
się w albumie zamierzonych odniesień do filmu to „beznadziejnie głupi pomysł. Kompletny idiotyzm. Spróbowałem je sobie puścić razem jakieś dwa lata temu [...] i byłem bardzo rozczarowany. Jedyne, co zauważyłem, to to, że w momencie, w którym z płyty leci wers «And balanced on tlie biggest wave» [I balansowałeś na najwyższej fali], Dorotka szła po jakimś ogrodzeniu, łapiąc równowagę jak linoskoczek”. Parsons dodał przy tym, że „każdy realiza tor i inżynier dźwięku powie wam, że w takich przypadkach ścieżki audio i wideo potrafią się rozjechać nawet o dwadzieścia sekund, trudno więc mówić o precyzyjnej synchronizacji. Poza tym wystarczy wyciszyć telewizor i puścić dowolną płytę, żeby znaleźć jakieś powiązania . Zwolennicy sparowania Ciem nej stru n y... z C zarnoksiężnikiem z O z doszukali się tych powiązań, i to mnóstwa. Swoimi spostrzeżeniami wymieniali się we wczesnych latach 90. za pośrednictwem jeszcze wówczas raczkującego Internetu, ale już w okolicach 1995 roku, niedługo po ostatnim światowym tournee Pink Floyd, ich szalona teoria nagłośniona została w mainstreamowyeh mediach.
Co ciekawe, na okładce Pulse, albumu z ostatniej trasy Fłoydów, pojawiły się obra zy kojarzone tradycyjnie z Krainą Oz, w tym niewyraźna postać dziewczynki w rubino wych pantofelkach. W oczach wielu ludzi uwiarygodniło to mit. W Internecie zaroiło się nagle od stron wyliczających rzekome zbieżności między filmem a płytą, a w klubach i ki nach zaczęto urządzać projekcje C zarnoksiężnika z O z ze ścieżką dźwiękową podmienioną na C iem ną stronę Księżyca. W lipcu 2000 roku taką wersję filmu wyemitował kanał TCM, a zespól The Flaming Lips, grając własne wersje kawałków z The D ark Sicie o f th e M oon , po siłkował się na koncertach wizualizacjami z C zarnoksiężnika z Oz. Projekt ten doczekał się nawet kilku własnych tytułów, w tym D ark Sicie oj the R ainbow , D ark Sicie o f O z i The W iza rd o f Floyd.
Nie tvłko członkowie Pink Floyd naśmiewali się z rzekomych powiązań pomiędzy filmem a albumem. Odniesienia do mitu pojawiły się między innymi w takich progra mach telewizyjnych jak The C olbert R ep o rt , G łow a rodziny. Jak pozn a łem icaszą m atkę czy D orastająca nadzieja. W filmie M u p p e ty w K rainie O z z 2005 roku kukiełkowy bo hater Pepe Krewetka zwraca się na stronie do widzów: „Ci z was, którzy mają The D ark Sicie o f the M oon, niech włączą teraz odtwarzanie”, podczas gdy wśród dodatków do filmu Tenacious D. K ostka P rzeznaczenia na płycie DVD znaleźć można komentarz audio, w któ
rym Jack Black stwierdza: „Jeśli włączycie teraz The D ark Sicie o f the M o o n ... to nie będzie dobrze brzmiało”. W piosence Come D ow nstairs an d Say Hełlo zespołu Guster słyszymy zaś słowa: „And you are young and life is long, and there is time to kill today" (Jesteś mtoda, przed tobą długie życie, możesz zabić dzisiaj trochę czasu). Dorotka odpoczywa
„Dorothy moves to click her ruby shoes / Right in tune with D ark Sicie o f the M oon ’ (Dorotka stuka obcasami rubinowych pantofelków / do rytmu D ark Side o f the Moon). Mit oczywiście nie zaszkodził albumowi Floydów. Przeciwnie, podbił nawet nieco je go wvniki sprzedaży. Od 1973 roku w samych Stanach The D ark Sicie o f the M oon sprzeda ło się mniej więcej w dwudziestu pięciu milionach egzemplarzy, nie wspominając już o po
na polu maków.
nad czterech milionach sprzedanych w Wielkiej Brytanii, skąd wywodzi się zespól. Jest to,
S ilv e r S c re e n C o llectio n /
swoją drogą, jeden z najlepiej sprzedających się albumów muzycznych w historii. Na liście
G etty Im a g es
Billboard 200 utrzymywał się przez rekordowe 741 tygodni, a od utworzenia branżowej listy Top Pop Catalog Albums plasował się w każdym cotygodniowym zestawieniu.
tai; ■ i
l^ z ię k i omawianemu w tym rozdziale mitowi wyniki sprzedaży albumu The Dark Side of the Moon i filmu Czarnoksiężnik z Oz nieco podskoczyły. W promującym album singlu M oney Floydzi nazywają pie
niądze „zbrodnią", podejrzewamy jednak, że nie obrazili się, kiedy do kieszeni wpadło im niespodziewanie trochę nad programowych zbrodni z tantiem.
ROZDZIAW
m mm m @m
THEWHO sings WY GEHERATIOH
PO CO PSUĆ PAKTAMI DOBRĄ HISTORIĘ? DWUDZIESTE PIERWSZE URODZIMY OBCHODZI SIĘ TYLKO RAZ, A BEZ SZKÓD KIE MA UDAMEJ IMPREZY
N
ajlepsze w tej historii jest to, że nie da się z absolutną pewnością ustalić, co dokładnie zdarzyło się na imprezie urodzinowej Keitha, różnych wersji i sprzecznych relacji jest
bowiem tyle, co ludzi, którzy ją pamiętają, a jako że jubilat zmarł w 1978 roku, nie mamy co liczyć na rozstrzygający glos. Jednakże był on wtedy w takim stanie, że to raczej jemu trzeba było opowiadać, co wyczyniał. Tyle wiadomo na pewno: w nocy 23 sierpnia 1967 w hotelu Holiday Inn w miejscowości Flint w stanie Michigan członkowie zespołu The Who (w towarzystwie kolegów z Hermans Hermits). a przede wszystkim perkusista Keith Moon, narozrabiali i narobili szkód z takim rozmachem, że historia imprezy przeszła do legendy. Co do szczegółów nie ma niestety ja sności, a najwięcej sprzecznych głosów słychać w kwestii tego, czy Moon naprawdę wjechał do hotelowego basenu luksusowym samochodem, a jeśli tak - to jakiej marki. Ten brak pewności doprowadził, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, do powstania Moon przysiadł na zderzaku rolls-royce'a. Nie, nie tego, którym wjechat do basenu. J im M c C ra ry / R e d fe rn s / G etty Im a g e s
mnóstwa wersji wydarzeń, z których każda doczekała się z biegiem lat zagorzałych zwolen ników i przeciwników. Dzięki temu zapomniana pamiętna noc (jeden z wielu rockandrollowych paradoksów) urosła do rangi mitu. Gwiazdy muzyki mają tendencję do demolowania pokojów hotelowych - The Who poszli o krok dalej. Trzeba przy tym wspomnieć, że jeszcze przed incydentem we Flint zespól Moona cieszył się wśród hotelarzy nie najlepszą reputacją - zwłaszcza zaś wśród pracowników i właścicie
NASTĘPNE STRONY:
li sieci Holiday Inn, której przybytki muzycy z jakiegoś powodu szczególnie sobie upodoba
The Who supportują
li. Członkowie The Who mieli w zwyczaju niszczyć swoje instrumenty w trakcie koncertów
Herman’s Hermits na krótko
i wydaje się. że te same niszczycielskie żądze nachodziły ich, ilekroć widzieli pokój hotelo
przed słynną draką
wy. Muzycy dokonywali najprawdziwszych spustoszeń. Moon, dla przykładu, lubił dewasto
w Holiday Inn. M ic h a e l O c h s A rc h iv e s / G etty Im a g e s
wać meble za pomocą siekiery, którą woził ze sobą specjalnie w tym celu, a także wysadzać hotelowe sedesy za pomocą silnych petard. „Oczywiście [...] wyrzucali nas ze wszystkich ho teli, w których się zatrzymywaliśmy - powiedział biografowi The Who Dave’owi Marshowi gitarzysta i główny kompozytor grupy Pete Townshend. - Doszło do tego, że aby w ogóle
223
D io r ą c pod uwagę wszystko, do czego doszło na im
P
prezie urodzinowej Moona, a także fakt, że jubilat
wyszedł z niej prawie bez szwanku, wydaje nam się,
że najstosowniejsza będzie tu piosenka The Kids Are
Alright. Polecamy zwłaszcza nieco siermiężną wersję tego klasycznego kawałka The Who z solowego albumu Moona
zatytułowanego Two Sides of the Moon.
chcieli nas wpuścić do hotelu, nawet najbardziej zapuszczonego, musieliśmy płacić z góry kaucję w wysokości pięciu tysięcy dolarów ". Moon nie okazywał jednak skruchy, „Bum! Kolejny pokój załatwiony - powiedział per kusista w rozmowie z reporterem '.Rolling Stone». - I co nam zrobicie? Wyślijcie rachunek! Pieprzyć koszty Townshend tłumaczył z kolei, że ich wybryki wynikały z tego, że w trasie czuli się zwykle osamotnieni i wyobcowani. „[Hotele] były stałym elementem naszego życia. Ceniliśmy sobie wygody, czystą pościel, pokojówki sprzątające nam w pokojach, ludzi, którzy przynosili nam jedzenie, i tych, co je przyrządzali, no i osoby, które załatwiały nam pokoje. Nie jesteśmy ban dą głupków ani ignorantów. Wtedy byliśmy po prostu za młodzi i zbyt zepsuci, żeby uświado mić sobie, że nie powinniśmy się tak zachowywać, i dlatego czasami robiliśmy zamieszanie”. Można powiedzieć, że we Flint zrobili po prostu większe zamieszanie niż zwykle. Przede wszystkim nie podobało im się, że w trasie supportowali zespół Hermans Hermits, który odnosił wprawdzie większe komercyjne sukcesy od nich, ale którego członkowie byli od nich mniej utalentowani (co więcej, gwiazda Hermans Hermits zaczynała już wtedy powoli gasnąć, podczas gdy The Who pięli się w górę). Tamtej nocy Brytyjczycy wystąpili po sobie na are nie Atwood Stadium. Choć podobno nadająca we Flint rozgłośnia radiowa WTRX jako pierwsza puszczała w Stanach muzykę The Who, na koncercie nie stawiło się wiele osób. Poza tym Moon, który tego dnia obchodził dwudzieste pierwsze urodziny, był już pijany, kiedy prywatny DC-7 ze społu wylądował w Michigan, do koncertu zdążył się zaś jeszcze solidniej zaprawić. Mimo to, kiedy muzycy wrócili do hotelu przy West Bristol Road, wszyscy mieli ocho tę zabalować. Z okazji urodzin Moona Deeea Records, wytwórnia wydająca płyty The Who, wysłała wybranym stacjom radiowym tort)7w kształcie bębnów i wspólnie z producentem zestawów perkusyjnych Keitha, firmą Premier Drums, zapłaciła za pięciopiętrowy tort, któ ry czekał na muzyków na sali bankietowej hotelu. Oprócz członków The Who i Hermans Hermits w imprezie uczestniczyło jeszcze trzydziestu, może czterdziestu technicznych od powiadających za obsługę trasy, kilku miejscowych DJ-ów i garstka szczęśliwych fanów. Przyjęcie, czego można się było spodziewać, szybko przerodziło się w dziką zabawę. Moon skoczył do toalety w pokoju, żeby spuścić w niej kilka petard, nie chciały się one po noć jednak spłukać i rozsadziły muszlę. Kawałki porcelany latały ponoć w powietrzu jak odłamki po wybuchu granatu, Moon zdążył na szczęście uciec z toalety. Impreza w sali ban kietowej trwała w najlepsze mniej więcej do północy, kiedy to kierownik hotelu kazał go ściom Moona uciszyć się i rozejść. Keitha do tego stopnia to zdenerwowało, że rzucił w niego tortem. W innej wersji ciastem obe rwał miejscowy policjant przydzielony do ochrony imprezy. Wszyscy są jednak zgodni co do tego, że na sali rozpętała się istna wojna najedzenie, która rozprzestrzeniła się na foyer i korytarze hote lu. Według niektórych relacji hotelowy fortepian mniej więcej wtedy poszedł w drzazgi. Pijani go ście pozdejmowali ze ścian gaśnice, opryskali pianą zaparkowane na podjeździe samochody i wlali jej mnóstwo do basenu. Z minuty na minutę wyrządzano coraz większe szkody. Koledzy z zespo łu Moona, który - tak się złożyło - nie miał na sobie bielizny, z pomocą Petera Noonea i reszty Hermans Hermits, ściągnęli z niego spodnie i zostawili go gołego pośród wrzawy. Jakby tego było mało, perkusista postanowił wymknąć się wezwanym na miejsce poli cjantom. co i tak już niezłą historyjkę podniosło do rangi legendy.
Zaczęło się od samochodu. Zdaniem części naocznych świadków Moon wybiegł na par king i wskoczył do (a) Rolls-Roycea, (b) Cadillaca lub (c) Lincolna Continental (do tej wersji skłaniał się sam bohater wydarzeń), który to samochód był (a) otwarty lub do którego (b) się włamał, po czym (a) wjechał nim do basenu lub (b) zwolnił hamulec ręczny i pozwolił pojaz dowi się do niego wtoczyć, Moon utrzymywał również, że to właśnie wtedy, wpadając do basenu, iikruszył sobie przedni ząb o kierownicę auta. Inni uczestnicy tamtych wydarzeń twierdzą jednak, że Moon nie włamał się do żadnego samochodu ani nie zdemolował nim basenu. „Incydentu z samochodem nie było - stwier dził basista John Entwistle, który planował opisać imprezę w swojej autobiografii (skończył ją pisać niedługo przed śmiercią w 2002 roku, ale nie doczekała się ona publikacji).
Keith
nie umiał wtedy nawet prowadzić. Nie wiem, kiedy i jak stało się to częścią historii tamtej nocy. To świetna opowieść, ale nieprawdziwa’. Autor biografii Moona, M oon; The Life a n d D eath o f a R ock Legend , Toin Fłeteher za świadczył: „W całym swoim życiu Keith Moon ani razu nie wjechał samochodem do basenu". Tymczasem sam Moon w wywiadzie udzielonym w 1972 roku magazynowi „Rolling Stone” utrzymywał, że do tego incydentu jednak doszło. Fłeteher twierdzi, że był to z jego strony zwykły blef, chwyt mający na celu umocnienie jego reputacji awanturnika. Wątpliwości nie ulega jednak to, że Moon faktycznie złamał ząb. Entwistle twier dził, że doszło do tego, kiedy próbował uciec przed policjantem, którego obrzucił tortem. Według większości relacji perkusista pośliznął się na rozsmnrowanym po podłodze lukrze. Wkrótce potem radiowóz zawiózł go prosto do dentysty na założenie koronki. Towarzyszyli mu Entwistle i basista Hermits Karl Green. Na miejscu okazało się, że Moon był tak pijany, iż znieczulenie okazało się w zasadzie zbędne. Według niektórych wersji opowieści muzyka zabrano potem do więzienia okręgowego w Genesee, gdzie spędzić miał kilka godzin, choć niektórzy twierdzą, że tamtej nocy nie trafił do aresztu. The Who ruszyli w drogę na następny koncert, który odbył się 24 sierpnia w Filadelfii. Moon doleciał tam później prywatnym odrzutowcem i - jak Entwistle powiedział biografowi Johnnyemu Blackowi - „przez kolejne dwa dni jęczał”, uskarżając się na ból po zabiegu denty stycznym. Co do szkód poczynionych w hotelu, szacowano, że ich wartość wynosiła od pięciu do dwudziestu czterech tysiąey dolarów. Ponoć sieć Holiday Inn odmówiła po tym wszystkim goszczenia The Who pod dachami swoich hoteli - jest to jednak kolejny element legendy, muzycy zatrzymywali się w nich bowiem jeszcze podczas tej samej trasy, jak również wielu późniejszych. Parę lat później Moon uczestniczył niestety w bardzo tragicznym wypadku samocho dowym. Czwartego stycznia 1970 pijany perkusista próbował uciec spod pubu Red Lion w Hatfield w angielskim hrabstwie Hertfordshire. Kiedy atmosfera w pubie zrobiła się nie przyjemna, muzyk wsiadł do samochodu i ruszył, potrącając swojego przyjaciela, kierowcę i ochroniarza Neila Bolanda, który odniósł poważne obrażenia i zmarł w szpitalu jeszcze te go samego dnia. Sąd orzekł, że był to wypadek i Moonowi nie postawiono zarzutów, poczu cie winy nie opuszczało go jednak aż do śmierci. Zmarł osiem lat później, 7 września 1978, w wieku trzydziestu dwóch lat, po przedawkowaniu środków uspokajających, które zmie szał z alkoholem.
RO ZD ZIA Ł
mmmmmm mm jmmMoi n r w
HIS ŁATWIEJ BYŁOBY HAŁAPAĆ KRWI, KTÓRĄ PLUŁ BA KOHCERTACK GEME SIMMOBS?
W
1977 roku komiksy pisano głównie o superbohateraeh, a nie o muzykach rockowych. Beatlesi, jako zjawisko na skalę światową, doczekali się wprawdzie własnego komiksu,
poza nimi historyjki obrazkowe opowiadały jednak głównie o zmyślonych zespołach, takich jak Archies, i nastoletnich sensacjach typu The Jackson 5. KISS byli jednak gotowi wziąć szturmem świat komiksu. Ich sceniczne wciele nia: Demon (basista Gene Simmons), Dziecię Gwiazd (gitarzysta Paul Stanley), Przybysz z Kosmosu (gitarzysta Ace Frehley) i Człowiek Kot (perkusista Peter Criss) wyglądały na wy jęte żywcem z kreskówek i ukochanego przez muzyków kina klasy B. Komiksowe portre ty członków zespołu widnieją na okładkach kilku klasycznych albumów grupy, takich jak Destroyer i Rock and Roli Over (1976), Love Gun (1977), Psycha Circus (1998) oraz Sonic Boom (2009), podczas gdy na okładkę wydanego w 1980 roku albumu Unmasked trafił ca ły komiks, w którym reporter namawia muzyków do pokazania światu prawdziwych obliczy. „Dorastając, czytaliśmy komiksy, oglądaliśmy filmy o potworach i mieliśmy swoich ulubio nych superbohaterów - przyznał Gene Simmons. - Kultura popularna ukształtowała naszą wrażliwość i odbiła się na naszych scenicznych wizerunkach . W 1977 roku KISS było już znanym i cenionym zespołem. Wydany w 1975 roku al Nawet mroczni królowie
bum Alice! i promujący go kasowy singiel Rock and Roli Ali Nitę utorowały muzykom dro
nocy potrzebują menedżera.
gę do sukcesu. Trzy kolejne albumu grupy zdobyły status platynowej płyty, a single Shout
Na zdjęciu KISS i ich
It Out Loud. Calling Dr. Lace, Christine Sixtecn, Loce Gun i ballada (rzadki gatunek w re
menedżer (normalnie ubrany pan po lewej) w studiu NBC
pertuarze grupy) Beth zagościły na międzynarodowych listach przebojów. Dzięki oddane
w 1977 roku.
mu fanklubowd znanemu jako KISS Army muzycy zarabiali też krocie na sprzedaży strojów
AP Photo
i gadżetów, a w zasadzie wszystkich sygnowanych logo zespołu produktów, jakie przyszło im do głowy wypuścić na rynek.
<Ł
Nasi bohaterowie udają
Nic więc dziwnego, że parę firm postanowiło zwiększyć obroty dzięki modzie na KISS.
drinki z parasolką.
Znalazło się wśród nich wydawnictwo Marvel Comics, dom Kapitana Ameryki, Iron Mana,
To dopiero supermoc. M ic h a e l P u tla n d / G etty Im a g e s
Spider-Mana, Thora, Avengersów i wielu innych znanych i łubianych komiksowych bohate rów, przygody których członkowie KISS jako chłopcy czytali z wypiekami na wtedy jesz cze nieumalowanych twarzach. „Stworzenie komiksu o KISS wydawało się zupełnie nor malnym, logicznym posunięciem - stwierdził Simmons. - Byliśmy wtedy bardzo popularni. Nie było chyba nikogo popularniejszego ani bardziej rozpoznawalnego od nas. Serio. A kie dy jesteś na topie, wszyscy, którzy idą za modą, chcą się jakoś pod ciebie podczepić i trochę na tym zarobić”. W maju 1977 roku Marvel umieścił członków KISS w komiksie o przygo dach Kaczora Howarda, zaplanowano jednak, że muzycy dostaną też własny album zatytu łowany K ISS Super Special. Aby uczynić tytuł jeszcze bardziej wyjątkowym, członkowie KISS postanowili wzbo gacić farbę użytą do wydrukowania komiksu o pewien niespotykany składnik. W wydanej w 2001 roku biografii Simmonsa zatytułowanej K iss and Tell czytamy: „ktoś wpadł na po mysł, żeby do farby drukarskiej dodać prawdziwej krwi i nie, nie byłem to ja [...]. Wsiedliśmy do DC-3, jednego z tych wielkich samolotów, i polecieliśmy do Buffalo, gdzie Marcel miał drukarnię i gdzie mieszali farby. Krew pobierali nam w obecności notariusza”. Jeśli chodzi o ścisłość, krew muzyków pobrano przed koncertem na Long Island. W spi sanej przez wspomnianego powyżej notariusza umowie czytamy: „Niniejszym zaświadcza się, że członkowie zespołu KISS, Gene Simmons, Ace Frehley, Paul Stanley i Peter Criss, dobrowolnie oddali krew, która zmieszana zostanie z czerwoną farbą drukarską na potrzeby wydrukowania pierwszego wydania komiksu stworzonego wspólnym wysiłkiem KISS i wy dawnictwa Marvel. Krew pobrano dnia 21 lutego 1977 w Nassau Coliseum i do momentu
Podpisane przez muzyków
dostarczenia jej z dniem dzisiejszym do fabryki farb drukarskich przedsiębiorstwa Borden
oświadczenie potwierdzające
w Depew w stanie Nowy Jork przechowywana była w warunkach chłodniczych i strzeżona”.
wykorzystanie ich krwi do wydrukowania komiksu Super Special. 1/o ya g eu r P r e s s C o llectio n
Wyprawa członków KISS do fabryki, w której opróżnili fiolki z krwią do zbiornika z czer woną farbą, została oczywiście obfotografowana, muzycy uznali bowiem, skądinąd słusznie, że będzie to znakomity chwyt reklamowy. Według miejskiej legendy, która pojawiła się niedługo po opublikowaniu przez prasę re lacji z pobierania krwi, farbę z jej domieszką wykorzystano do wydrukowania nie komiksu, lecz najnowszego wydania magazynu „Sports Illustrated”, wszyscy zainteresowani zdecydo wanie jednak zaprzeczają, jakoby tak się stało. Komiksowa kariera zespołu nie zakończyła się na K ISS Super Special. W 1979 roku Marvel wydal drugą część komiksu o przygodach zespołu, a prawie dwadzieścia lat później, w 1997 roku, ukazał się pierwszy z trzydziestu jeden zeszytów serii Todd M cFarlane’s Kiss: Psycho Circus. W 2002 roku wydawnictwo Dark Horse zaczęło zaś publikację nowego po
święconego grupie cyklu, do którego scenariusze pisał znany z serii X -M en Joe Casey (cztery z trzynastu części cyklu ukazały się jako tzw. powieść graficzna pod tytułem Rediscorery). W pierwszej połowie 2007 roku we współpracy z Platinum Studios muzycy z KISS założyli KISS Comics Group. Pierwszy wydany przez tę spółkę komiks z cyklu K ISS 4K oparty został na albumie Destroyer. W 2011 roku zespół podpisał zaś kontrakt z IDW Publishing, wydaw cą serii Archie. Owocem ich współpracy jest cykl A rchie M eets KISS.
o c e r t i f y t h a t KISS mferobers, Gene Acp p c e h le y , Paul S ta n le y and P e te r e ac h don a ted blo ę d w hich i s b e in g
AUCOłH
j!k 2 s -~ u v w śeary P u b lic
kostiumy, koncerty, okładki albumów, a nawet pio senki KISS mają w sobie coś z komiksu. Pozostając przy tym, chcielibyśmy zaproponować wam piosenkę God of Thunder z wydanego w 1976 albumu Destroyer. Choć tytuł utworu znaczy „Bóg gromu", nie opowiada on o Thorze, ale brzmi dostatecznie wzniośle i elektryzująco, by żaden superbohater, choćby i niegromowładny, nie powstydził się go w filmie o swoich przygodach.
RO ZD ZIA Ł
KIM HAPKAWDĘ JEST JAMIE STARR?
M
ało który producent muzyczny odnosił w latach 80. podobne sukcesy co Starr. Pracował on nad takimi hitami, jak pierwsze trzy albumy funkowego zespołu The Time. krążek
The Glcimorous Life Słieili E., a także płyty grup Vanity 6 i Apollonia 6. Właściwie wszystkie wyprodukowane przez niego albumy doskonale się sprzedawały, co jest niemałym osiągnię ciem jak na człowieka, który nigdy nie istniał. Jamie Starr był jednym z pseudonimów używanych przez Princea Rogersa Nelsona, le piej znanego po prostu jako Prince (lub artysta znany poprzednio jako Prince). Muzyk two rzył oczywiście pod własnym nazwiskiem, postać producenta i jego fikcyjną organizację Starr Company wykreował zaś, by promować innych wykonawców. W 1999 roku, wiele lat po tym, jak rozstał się ze Stanem, wyjaśnił reporterowi magazynu „Bass Player”, dlacze go w ogóle go stworzył: „Zaczynało mnie już męczyć to, że wszędzie widziałem swoje imię. A z pomysłami jest tak, że nawet kiedy je komuś oddasz, i tak pozostajesz ich właścicielem. To, że je rozdałeś, jedynie je umacnia”. Prince wykonywał zwykle wszystkie lub prawie wszystkie partie instrumentalne w pro dukowanych przez Starra nagraniach i dbał o to. by mit fikcyjnego producenta nie upadł. W 1981 roku The Time wy puścili swój debiutancki imienny krążek. Frontman gru „Człowiek, który za tym
pę-, Morris Day. który wyprodukował album wspólnie ze Starrem, opowiedział magazyno
wszystkim stat". Jego
wi „Rolling Stone o swoim tajemniczym koledze: „Jamie Starr jest inżynierem dźwięku
purpurowa wysokość
i współproducentem naszego albumu. Oczywiście, że istnieje', Przedsiębiorczy reporte
na scenie w 1985 roku. M ic h a e l O c h s A rc h iv e s / G etty Im a g e s
rzy skontaktowali się jednak z Amerykańskim Stowarzyszeniem Kompozytorów, Autorów i Wydawców (ASCAP), w którego aktach jako producent wielu piosenek Starra figurował nie kto inny jak Prince. Menedżer muzyka, Steve Fargnoli, krył swojego klienta i powiedział prasie, że ktoś najwyraźniej musiał pomylić się przy wypełnianiu dokumentacji projektu.
m®
' «
Prinee postanowił zaś „wyjaśnić kilka nieporozumień’’ i w wywiadzie dla „Los Angeles Times" powiedział: „Po pierwsze Prinee to moje prawdziwe imię. Po drugie nie jestem gejem. Po trzecie nie jestem też Jamiem Starrem”. Członkini grup Yanity 6 i Apollonia 6 Brenda Beiinet twierdziła, że Stan „istnieje naprawdę. Ma 68, może 69 lat i jest świetnym gościem. Ma w sobie dużo z Sammy ego Dacisa juniora, nosi dużo złota i zawsze chodzi w garnitu rze’. Fargnoli powiedział reporterowi „Rolling Stone", że Starr jest „mania kiem i odłudkiem”, z którym zwykle nie sposób się skontaktować, bo ciągle wyjeżdża gdzieś z Minneapołis. Piosenkarka Sue Ann Carwelł wyznała jednak temu samemu reporterowi, że „Prinee jest jamiem Starrem", a jakiś anonimo wy współpracownik gwiazdora stwierdził: „wszyscy wiedzą, że to Prinee za tvm stoi’. W 1984 roku, kiedy Prinee szykował się do tra sy promującej krążek Purple Rain, Bennet ogłosiła, że zbiegiem oko liczności Starr „przeszedł na emeryturę. Powiedział:
Mój czas już się skończył.
Teraz pora na was, dzieciaki. Róbcie swoia muzykę najlepiej, jak potraficie*”. Od tamtego czasu nikt o nim eej nie słyszał. Nikt też nie zgłosił zaginięcia, y ę
Imamie Starr zajmował się przede wszystkim produkcją i realizacją, na kilku albumach jego nazwisko widnieje jednak jako autora piosenek. Najciekawszym z jego dzieł Wild z albumu Vanity 6 z 1982 roku. Kawałek doczekał się coveru w wykonaniu Dave'a Grohla i nicponi z Foo Fighters. Można go znaleźć na wznowieniu drualbumu grupy, The Colour and the Shape, wydanym z okazji dzie siątej rocznicy jego premiery.
Ryan Adams = Warren Peace, Sad Dracula, The Shit, WereWolph i DJ Reggie T-Bone Burnett = Henry Coward
Moby = Voodoo Child Keith Moon = Kief Spoon i Baron von Moon Graham Nash, Allan Ciarkę i Tony Hicks = L. Ransford
Erie Clapton = Derek Claptoe
RoyOrbison = Lefty Wilbury
Stewart Copeland = Klark Kent
Jimmy Page = S. Flavius Mercurius
Elvis Costello = The Imposter, Little Hands of Concrete,
Tom Petty = Charlie T. Wilbury jr i Muddy Wilbury
Howard Coward i Napoleon Dynamite Thomas Dolby = BookerT. Boffin Bob Dylan = Blind Boy Grunt, Jack Frost, Bob Landy, Tedharn
Billy Preston = Billy Presstud The Rolling Stones = Nanker Phelge Paul Simon = True Taylor, Jerry Landis i Paul Kane
Porterhouse, Robert Milkwood Thomas, Elston Gunn,
Phil Spector = Philip Harvey
Sergei Petrov, Lucky Wilbury i Boo Wilbury
Allen Toussaint = Naomi Neville
Fleetwood Mac = Earle Vince & the Valiants
Pete Townshend = Bijou Drains
Grateful Dead = McGannahan Skjellyfetti
Steven Tyler i Joe Perry = The Toxic Twins
Green Day = The NetWork (nie ma pewności, ale wiele
Eddie Vedder = Jerome Turner
na to wskazuje) David Grohl i Greg Ginn = Dale Nixon George Harrison = Carl Harris, LAngelo Mysterioso, Hari
Paul Westerberg = Pablo Louseorama i Grandpaboy Jack White = „Doc" Gillis i John S. 0'Leary (tu też nie ma pewności)
Georgeson, George Harrysong, George Harrisong, George
Hank Williams = Lukę the Drifter
0'Hara-Smith, Nelson Wilbury i Spike Wilbury
Neil Young = Bernard Shakey i Joe Yankee
Josh Homme = Carlo Von Sexron i Baby Duck Garth Hudson = Campo Malaqua Mick Jagger i Keith Richards = The Glimmer Twins Elton John = Ann Orson, Lord Choć Ice, William A. Bong, Reggae Dwight i Frank N. Stein Brian Jones = Elmo Lewis John Lennon = Dr. Winston 0'Boogie i Los Paranoias Jeff Lynne = Otis Wilbury i Clayton Wilbury Richard Manuel = Dick Handle Paul McCartney = Paul Ramon, Apollo C. Vermouth, Bernard Webb, A. Smith, The Fireman i Percy Thrillington Freddie Mercury = Larry Lurex
Frank Zappa = LaMarr Bruister, Stucco Homes, ObdewLI X, Big Mother, Billy Dexter i Mario Fuente
N
azywamy się Dan i Gary i od wielu lat jesteśmy przyjaciółmi. „Wielu” w tym sensie, że zdążyliśmy się dobrze nawzajem poznać i trochę razem przeżyć, co nie znaczy, że je
steśmy starzy, rozumiecie? Znamy się jak łyse konie. Pracowaliśmy razem, dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami i sugestiami odnośnie do wychowania dzieci i zwierząt domowych (o dziwo nie wszystkie metody wychowawcze są w obydwu wypadkach równie skuteczne), jeździliśmy razem na mecze Missouri Tigers, rywalizowaliśmy ze sobą na bieżni i boisku, a także grywaliśmy razem w golfa. Niniejsza książka to nasz czwarty wspólny projekt; pracu jąc nad nim, czuliśmy się jak bliźnięta syjamskie. Choć czasami bywało trudno, zawsze jed nak pracowało nam się razem bardzo przyjemnie. Chcielibyśmy podziękować Dannisowi Pernu z Voyageur Press za podpisanie z nami umowy na napisanie tej książki i Adamowi Brunnerowi za pomoc w wynajdowaniu cieka wych zdjęć. Jesteśmy bardzo wdzięczni wszystkim zaangażowanym w ten projekt pracowni kom Voyageur Press - naprawdę świetnie wyszło. Gary: chciałbym osobiście podziękować wszystkim, z którymi na co dzień pracuję i dzię ki którym znalazłem czas na pisanie: Jacąuelyn Gutc, Julie Jacobson, Nicole Robertson, Steveowi Fryeowi i Glennowi Gilbertowi z „Oakland Press”; Marcowi Schneiderowi, Jasonowi Lipshutzowi, Tyeowi Comerowi, Jessice Letkemann i Billowi Werdeowi z „Billboardu”; Barbarze Sharnak, Margaret Verghese i ekipie Pulse of Radio; Gaydenowi Wrenowi z koncernu prasowe go The New York Times; Brandonowi Geistowi i Kory emu Growowi z magazynu „Revolver”; Tomowi Beaujourowi z „Guitar Aficionado”; Marcelli S. Kreiter i Johnowi Hendelowi z UPI; Jonowi Rayowi, Brentowi Albertsowi, Jimowi O Brienowi i reszcie zespołu WCSX Detroit; Bobowi Maddenowi, Brianowi Nelsonowi, Ericowi Jensenowi i Keithowi Hastingsowi z rozgłośni WHQG (The HOG!) w Milwaukee; oddanym pracownikom fundacji Detroit Musie Foundation i kapitule Detroit Musie Awards, a także Tobie, stary byku (już Ty wiesz, że o Ciebie chodzi!). Dozgonna wdzięczność należy się też moim przyjaciołom, rodzinie, sąsiadom i znajomym, z któ rymi grywam w golfa - jest was zbyt wielu, bym o kimś nie zapomniał, dziękuję więc wszystkim, zwłaszcza zaś mojej ukochanej Hannah, drogiej Shari, a także naszym cudownym psom Liebe i Annie, których zupełnie nie obchodzi, czy Rod Stewart naprawdę miał płukany żołądek. Dan: do powyższych chciałbym dołączyć podziękowania dla Jody Mitori, Kevina C. Johnsona, Barry ego Gilberta i Evana Benna z „St. Louis Post-Dispatch”; Ellen Futterman i Mikea Sherwina z „St. Louis Jewish Light”; Stefene Russell z „St. Louis Magazine”, a tak że Steve’a Schenkela, Jeffreya Richarda Cartera i pozostałych pracowników wydziału muzy kologii Webster University. Bardzo dziękuję również Jeromeowi Peirickowi, który doradzał mi w kwestiach technicznych i z którym konsultowałem moje pomysły, mojemu kumplowi Nealowi Thompsonowi, znającym się na rzeczy bywalcom Carosello Connection, wszyst kim z MKI3K, jak również Chrisowi Peimannowi, Sarah Samples, Amy Moorehouse, Angeli Brown, Jesseemu Rayi i Steve’owi Pohlmanowi, którzy pomagali mi, jak mogli, i na których zawsze mogę liczyć. Wyrazy miłości i wdzięczności kieruję przede wszystkim do mojej ko chanej żony Mary i naszych dzieci, Wolfganga, Evy, Stefana i Hansa, a także do mojej mamy, Annie Durchholz. A, no i jeszcze Ute - dobry pies!
<0> G
ary Graff i Daniel Durchholz napisali wspólnie książkę N eil Young: L ong M ay You
Run: The Illu stra ted H istory, a także redagowali przewodnik M usicH ound Rock: The
E ssential A lb u m G uide. Graff jest dziennikarzem muzycznym i laureatem wielu nagród
branżowych. Mieszka w Detroit i regularnie pisuje do magazynu „Billboard” i na stronę Billboard.com, a także dla agencji prasowej „New York Timesa”, Journal Register Company i magazynów „Revolver”, „Guitar Aficionado” i „Musie Connection”. Jest korespondentem United Stations Radio Networks i odpowiada za wiadomości muzyczne w stacji WCSX-FM w Detroit i WHQG-FM w Milwaukee. Jest również współzałożycielem fundacji Detroit Musie Foundation i współtwórcą wręczanych corocznie nagród muzycznych Detroit Musie Awards. Graff napisał również książki o Brusie Spingsteenie i Bobie Segerze i stworzył serię M usicH o u n d E ssential A lb u m Guide.
Daniel Durchholz jest byłym redaktorem magazynów „Reąuest” i „Replay”. Pisuje mię dzy innymi do „St. Louis Post-Dispatch”, „St. Louis Magazine” i „St.Louis Jewish Light”. Jest profesorem kontraktowym na wydziale muzykologii na uczelni Webster University. Mieszka w Wildwood w stanie Missouri.
WYWIADY PRZEPROWADZONE PRZEZ AUTORÓW
Michael Anthony, Tom Araya, Brenda Bennett, Dewey Bunnell, Johnny Cash, Alice Cooper, Micky Dolenz, Russ Gibb, Jim Irsay, KISS (Gene Simmons i Paul Stanley), Lady Gaga, Thomas Lieber, Paul McCartney, Chris McKinney, Pink Floyd (David Gilmour i Nick Mason), Sting, Noel Paul Stookey, Donna Summer, Jimmy „Diamond” Williams, Weird Al Yankovic i Peter Yarrow. W Y D A W N IC T W A KSIĄŻKOWE
Andersen Chris, Jagger Unauthorized, Delacorte Press, Nowy Jork 1993. Baird Julia, The Prirnte John Lennon: The Untold History fro m His Sister, Ulysses, Berkeley 2008. Beatles The, The Beatles Anthology , Chronicie Books, San Francisco 2000. Black Johnny, Eyewitness the Who: The Day-By-Day Story, Carlton Books, Londyn 2001. Blake Mark, Punk: The Whole Story, Dorling Kindersley, Londyn 2006. Bockris Victor, Keith Richards: The Biography, Poseidon Press, Nowy Jork 1992. Boese Alex, Hippo Eats Dwarf: A Field Guide to Hoaxes and other B.S., Mariner Books, Nowy Jork 2006. Bowie Angela, Carr Patrick, Backstage Passes: Life on the W ild Side w ith David Bowie, Putnam, Nowy Jork 1993. Brown Peter, Gaines Steven, The Lorę You Make: An Insiders Story o f the Beatles, McGraw-Hill, Nowy Jork 1983. Bruce Michael, James Billy, No Morę Mr. Nice Guy: The Inside Story o f the Alice Cooper Group,
SAF Publishing, Londyn 1996. Case George, Jimmy Page: Magus Musician Man, Hal Leonard, Nowy Jork 2007. Cole Richard, Trubo Richard, Stairway to Heaven: Led Zeppelin Uncensored, HarperCollins, Nowy Jork 1992. Coleman Ray, Lennon: The Definitwe Biography, HarperCollins, Nowy Jork 1985. Cooper Alice, Zimmerman Keith, Zimmerman Kent, Alice Cooper, G olf Monster: A R ock’nR oller’s 12 Steps to Becoming a G olfA ddict, Crown Publishers, Nowy Jork 2007. Cross Charles R., Heanier Than Heanen: A Biography o f K urt Cohain, Hyperion, Nowy Jork 2001 (wyd. poi: Pod ciężarem nieba. Biografia Kurta Cobaina, tłum. Maciej
Machała, In Rock, Czerwonak 2001). Cross Charles R., Led Zeppelin: Shadows Taller Than Our Souls, It Books, Nowy Jork 2009. Davis Francis, The History o f the Blues: The Roots, the Musie, the People, fro m Charley Patton to Robert Cray,
Hyperion, Nowy Jork 1995.
Davis Stephen, Hammer o f the Gods: The Led Zeppelin Saga. Nowy Jork, William Morrow, 1985 (wyd. poi.: Młot Bogów. Saga Led Zeppelin, tłum. Marta Szelichowska-Kiziniewicz, In Rock, Czerwonak 1997). Dowlding William J., Beatlesongs, Fireside, Nowy Jork 1989. Draper Jason, Prince: Chaos, Disorder, and Renolution, Backbeat Books, Nowy Jork 2011. Dylan Bob, Chronicles. Volume One, Nowy Jork, Simon & Schuster, Nowy Jork 2004 (wyd. poi.: Moje kroniki. Część 1, tłum. Jacek Sikora, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2006). Faithfull Mariannę, David Dalton, Faithfull: A n Autobiography, Cooper Sąuare Press, Nowy Jork 2000 (wyd. poi.: Faithfull: Autobiografia, tłum. Joanna Raczyńska, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2005). Fiegel Eddi, Dream a Little Dream ofM e: The Life o f Cass Elliot, Sidwick & Jackson, Londyn 2005. Fletcher Tony, Moon: The Life and Death o f a Rock Legend, Avon Books, Nowy Jork 1999. Fong-Torres Ben, Hickory Wind: The Life and Times o f Gram Parsons, Pocket Books, Nowy Jork 1991. Goldman Albert, The Lines o f John Lennon, William Morrow, Nowy Jork 1988. Guralnick Peter, Feel Like Going Home: Portraits in Blues and RockJnRoll, Outerbridge & Dienstfrey, Nowy Jork 1971. Guralnick Peter, Searchingfor Robert Johnson, Secker & Warburg, Londyn 1990. Henderson David, Jimi Hendrix: Voodoo Child o f the Aquarian Age, Doubleday, Nowy Jork 1978. Jack White: The Fuli Story o f a 21st Century leon, „NME Magazine. Special Issue: NME Icons” 2011. Jackson Laura, Brian Jones: The Untold Life and M ysterious Death o f a Rock Legend, Piatkus Books, Nowy Jork 2009. Jones George, Carter Tom, 1 Lined to Tell It AU, Villard, Nowy Jork 1996. Jones Liz, Purple Reign: The A rtist Formerly Known as Prince, Birch Lane Press, New Jersey 1998. Kane Arthur, I, Doli: Life and Death w ith the New York Dolls, Chicago Review Press, Chicago 2009. Manson Marilyn, Strauss Neil, The Long Hard Road Out o f Heli, ReganBooks, Nowy Jork 1998 (wyd. poi.: Trudna droga z piekła, tłum. Magdalena Mejs, Kagra, Poznań 2000). Marcus Greil, Dead Elvis, Doubłeday, Nowy Jork 1991. Marsh Dave, Before 1 Get Ołd: The Story o f the Who, St. Martins Press, Nowy Jork 1983. M artin Scorsese Presents the Blues: A Musical Journey, red. Peter Guralnick, Robert Santelli, Holly George-Warren, Christopher John Farley, HarperCollins, Nowy Jork 2003. McDermott John, Kramer Eddie, Hendrii: Setting the Record Straight, Warner Books, Nowy Jork 1992. McDonough Jimmy, Tammy Wynette: Tragic Country Queen, Viking, Nowy Jork 2010. McNeil Legs, McCain Gillian, Please Kill Me: The Uncensored Orał History ofPunk, Grove Press, Nowy Jork 1996. Meyer David N., Twenty Thousand Roads: The Ballad o f Gram Parsons and His Cosmic American Musie, Villard, Nowy Jork 2007.
Miles Barry, Paul McCartney: Many Yearsfrom Noto, Henry Holt, Nowy Jork 1997. Moj o Classic: Led Zeppelin (z the Story o f 1969: The Ultimate Collectors Edition, Bauer London Lifestyle,
Londyn 2009. Murray Charles Shaar, Crosstown Traffic: Jimi H endrii and the Post-War Rock’n R o ll Renolution, St. Martins Press, Nowy Jork 1990. Nilsen Per, DanceM usicSeiRomance: Prince, the First Decade , Firefly Publishing, Londyn 1999. Osbourne Ozzy, Ayers Chris, 1 A m Ozzy, Grand Central, Nowy Jork 2009 (wyd. poi.: Ja, Ozzy. Autobiografia, tłum. Dariusz Kopociński, Telbit, Warszawa 2010). Patoski Joe Nick, Willie Nelson: An Epic Life, Black Bay Books, Nowy Jork 2008. Philips John, Papa John, Dolphin Books, Nowy Jork 1986. Pink Floyd: The Ultimate M usie Guide, Uncut, Londyn 2011. Press, Berkeley 2008. Rawlings Terry, Brian Jones: Who Killed Christopher Robin?: The Truth Behind the M urder o f a Rolling Stone, Boxtree, Londyn 1994. Richards Keith, Fox James, Life, Little, Brown, Nowy Jork 2010 (wyd. poi.: Zycie. Autobiografia, tłum. Magdalen Bugajska, Albatros, Warszawa 2012). Roth David Lee, C razyfrom the Heat, Hyperion, Nowy Jork 1997. Sanchez Tony, Up and Down w ith the Rolling Stones, William Morrow, Nowy Jork 1979. Savage Jon, England’s Dreaming: Anarchy, Sex Pistols, Punk Rock, and Beyond, St. Martin s Press, Nowy Jork 1992 (wyd. poi.: Historia punk rocka. E ngland’s dreaming, tłum. Marta Marciniak, Axis Mundi, Warszawa 2013). Shelton Robert, No Direction Home: The Life and Musie o f Bob Dylan, Beech Tree Books, Nowy Jork 1986. Shotton Pete, Schaffner Nicholas, John Lennom In M y Life, Thunder s Mouth Press, Nowy Jork 1994. Simmons Gene, Kiss and Make-Up, Crown, Nowy Jork 2002. Slick Grace, Cagan Andrea, Somebody to Love? A Rock-and-Roll Memoir, Grand Central Publishing, Nowy Jork 1998. Smith Danyel, Tupać Shakur, [w:] The Vibe History o f Hip Hop, red. Alan Light, Three Rivers Press, Nowy Jork 1999. Sweet Brian, Steely Dam Reelin in the Years, Omnibus Press, Londyn1994. Taraborrelli J. Randy, Michael Jackson: The Magie and the Madness, Birch Lane Press, Nowy Jork 1991. The Who: The Ultimate Musie Guide, Uncut, Londyn 2011. Tolinski Brad, Kitts Jeff, Stainblatt Harold, Guitar W orld Presents Kiss, Hal Leonard Books, Nowy Jork 1997. Weiner Sue, Howard Lisa, The Rolling Stones A to Z, Evergreen, Nowy Jork 1983. White Timothy, Rock Lines: Profiles and Interniews, Henry Holt, Nowy Jork 1990. Wohlin Anna, The M urder o f Brian Jones, Blake Publishing, Londyn2001. Wynette Tammy, Dew Joan, Stand by Your Man, Simon & Schuster, Nowy Jork 1979.
Zappa Frank, Occhiogrosso Peter, The Real Frank Zappa Book, Poseidon Press, Nowy Jork 1989 (wyd. poi.: Takiego mnie nie znacie, tłum. Robert Sudoł, Alfa, Warszawa 1996). Zimmer David, Diltz Henry, Crosby, Stills (z Nash: The Biography, Da Capo Press, Nowy Jork 2000.
CZA SO P ISM A I STRONY IN TERNETOWE
About.com Allhiphop.com Beliefnet.com „Des Moines Register” „Entertainment Weekly” „The Guardian” IMDB.com „Mojo” „New York Times” „NME” „Playboy” ”Q” „Rolling Stone” Snopes.com „Spin” „The Telegraph” Twitter „Uncut” „Washington Post” Zappa Wiki Jawaka
FILMY I TE L E W IZ J A Kurt and Courtney, reż. Nick Broomfield, Fox Lorber 1999. Gram Parsons: Fallen Angel, reż. Gandulf Hennig,
Rhino 2006. Mason Anthony, W yw iad z Keithem Richardsem, [w:] CBS Sunday Morning, CBS, 24 października 2010. Bez stałego adresu: Bob Dylan, reż. Martin Scorsese, Paramount 2005. Winfrey Oprah, Michael Jackson Talks... to Oprah: 90 Primetime Minutes w ith the King o f Pop, ABC, 10 lutego 1993.
wu
1, 2 Step 100 106 and Park (program telewizyjny) 102 20/20 203 50 Cent 100,102 Abbey Road 30, 42 Aerosmith 176 Ali My Rowdy Friends Are Corning over Tonight 120 Allhiphop.com 100,102 America 132-135 American Top 40 52 Andersen Christopher 90 Angel o f Death 22-23 Angie 91 Anthony Michael 177 Antichrist Superstar 24-25,193 Antonia Nina 63 Appice Carmine, 84, Apple Corps, 42 Araya Tom 23 Archie Meets KISS (komiks) 228 Arden Sharon 173 Are You Etperienced? (album) 123 Are You Eiperienced? (utwór) 123 As Tears Go Ry 164-165 Askingfor It 69 At Folsom Prison 198 At San Quentin 198, 200 Atlantic Crossing 187 Baba Meher 58 Rack Pages 135 Rackstage Passes 91 Bailey F. Lee 56 Rasement Tapes The 209 Rasie Instinct 102 „Bass Player” (magazyn) 230 Bators Stiv 74 Re My Lover 216 Beach Boys The 202-203 Beatles Anthology The 114,124,126 Beatles The 114 Beaumont Mark 156 Beautiful People The 193,195 Beautiful Son 69 Beaois i Butt-Head zaliczają Amerykę 52 Beck Billy 52 Becker Walter 204-205 Beckley Gerry 132,135 Before They Make Me Run 159 Bellotte Pete 92, 95 Bennett Brenda 232 Between the Buttons 181 Beverley Annę Bitchie 54, 56 Biały album 42, 43 Billboard Hot 52, 58, 95, 110,132,138 Black Childers Leee 90 Black Sabbath (album) 18-19 Black Sabbath (zespół) 18-19,174
Black Johnny 225 Blackbird 59 Błock Leslie 165 Blown Away 38 Bockris Victor 183 Boland Neil 225 Boleskine House 16 Bonham Jason 14,16 Bonham John 14,16, 82, 85 (zob. także Led Zeppelin) Bom This Way (album) 107 Bom This Way (utwór) 107 Bom to Lose 57, 60 Bow Wow 102 Bowie Angela 90-91 Bowie David 88-91 Boy Namecl Sue A 210, 213 Boyd Jenny 136 Boyd Patti 136 Brain Damage 218 Brannum Hugh „Lumpy” 146,148-149 Brim John 175 Broomfield Nick 64, 68 Brown Peter 42-43, 78, 80 Bruce Michael 30-31, 214, 216 Brunvand Jan Harold 187 Buck Peter 44 Buckingham (pałac) 114-116 Bunnell Dewey 132,134-135 Burrell Gretchen 47-48 Burrito Deluxe 46 Butler Terence „Geezer” 18 {zob. także Black Sabbath) Byrds The 44, 46, 48 Caen Herb 212 Caldwell George 168-169 California Dreamin 166 California Earthquake 166 Capital London 81 Captain Kangaroo 146,148 Carlson Dylan 64 Carroll Rosemary 68 Carter Cash June 198, 200 Carter Jimmy 140, 142-143 Carter Rosalynn 140 Carter Troy 106 Casady Jack 128 Casey Jones 131 Casey Joe 228 Cash Johnny 198-201 CBS Sunday Morning 158,180 Cease to Exist 203 Chandler Chas 122-123 Charles Ray 117 Chase Chevy 204-205 Chelsea Hotel 54 Cherry Ava 90 Chess Marshall 182 Chinese Rocks 62 Chipmunks Sing with Children The 113 Ciało potrzebne na gwałt (film) 49
Ciara 100-103 „Circus” (magazyn) 20 Circus Boy 203 Clapton Erie 10, 42,136 Cobain Kurt 64-70 Cohen Ellen Naomi zob. Elliot Mama Cass Cohn Nudie (garnitury) 44, 47,121 Cole Richard 16-17, 82, 84-86 Coleman Ray 78 Collins Ray 170 Colour and the Shape The 232 Columbia Records 10, 23 Come Downstairs and Say Hełło 220 Connection 181 Cook Paul 56, 60 Cooper Alice (Vincent Furnier) 28-31, 214-217 Corbet Ester 50-51 Corley Shirley Ann 118 Cotchford Farm 32-39 Countdown to Ecstasy 205 Courson Pamela 74 Cox Billy 123 Crazyfrom the Heat 177 Creeque Ałley 168 Criss Peter 21, 226, 228 {zob. także KISS) Crosby David 47,143,168 Crosby, Stills & Nash 143 Cross Road Błues 11 Crow Sheryl 177 Crowley Edward Alexander „Aleister” 16 Cudowne lata 194-195 Cuevas Manuel 47 Czarnoksiężnik z Oz 218-222 człowiek słoń zob. Merrick Joseph Dancing in the Streets 91 Dark Side o f the Moon The 218-221 Davis Stephen 87 Day Morris 230 Dead Elms 72 Dead Weather The 155 „Decibel” (magazyn) 22 DeCurtis Anthony 25 Def Jam 23 Defries Tony 90 Delwer 168 Des Barres Pamela 63 Destroyer 226, 228-229 DeVille Willy 62 Diary of a Madman 172 Die Toten Hosen 60 Dileo Frank 190 Dwine Interoention 23 Doherty Bernard 158 Doherty Denny 166 Dolenz Micky 202 Doli Parts 69 Dont Worry, Be Happy 58-59
Doors The 28, 74 Dr. Demento 49,150 Dream a Little Dream ofM e 166 Dream o f the Blue Turtles 99 Drive Me Wild 232 Dunaway Dennis 30 Dunbar John 164 Dwieście moteli 171 Dylan Bob 6, 39,117, 206-209 Earth 18 Easy Action 28 Edgewater Inn 82 Electric Ladyland 122 Elephant 154 Elliot Mama Cass (Ellen Naomi Cohen) 166-169 Elliott Missy 100 Elżbieta I I 116 Emerick Scotty 142 EMI Musie Worldwide 43 End o f the Century 62 Entwistle John 225 Epic Records 102 Epstein Brian 78-81 Evans Albert 39 Eoolution 102 Exile on Main Street 47 Exodus Recovery Center 66 Faces 186 Fagen Donald 204-205 Faithfull Mariannę 162-165 Faithfull: Autobiografia 162 Fallen Angel (film), 44, 48-49 Famę The 107 Famę Monster The 107 Family Jams 127 Fantasy Ride 102 Fargnoli Steve 230, 232 Fiegel Eddi 169 Fisher Margaret 48 Fitzgerald Nicholas 38 Fitzsimons Joan 39 Flaming Lips The 154, 220 Fleetwood Mac 18,136,138 Fletcher Tony 225 Flying Burrito Brothers The 46-47, 49 Folsom Prison Blues 198, 201 Fong-Torres Ben 212 Foo Fighters 232 Frehley Ace 226, 228 Furnier Vincent zob. Cooper Alice Gaines LaDonna zob. Summer Donna Gaines Steven 80 Gang War 60 Garcia Jerry 128-131 Geffen Records 23 GeldofBob 96, 98-99 Germanotta Joannę Angelina zob. Lady Gaga
Gibb Russ 40, 42-43 Gilded Pałace o f Sin The 46 Gili Vince 120 Gillis John „Jack” 152 (;zob. także White Jack) Gilmour David 127, 218 Giuliano Geoffrey 38 God o f Thunder 229 Gold Dust Woman 138 Goldman Albert 80 Golf Monster 30, 214 Goodies (album) 100 Goodies (utwór) 100 Gordon Kim 68 Gordon Shep 28, 31, 216 Got to Get You into My Life 116 GP 47 Grain Jos 176 Grant Tom 66, 68 Grateful Dead 37, 128-131, 233 Green Karl 225 Greenburgh Anthony 169 Greene Bob 216 Grienous Angel 47 Gruen Bob 62 Guster 220 Halperin łan 68 Hanneman Jeff 22-23 Harris Emmylou 47-49 Harrison George 114,116— 117,126,136, 233 Harrison Hank 68 Harrogate, festiwal 132 Heartbreakers The 57, 60, 62 Heathrow (lotnisko) 54 Heli Richard 60, 62 Help! 81 Hendricks James 166 Hendrix Jimi 37,122-123 Hennig Gandulf 44 Hermans Hermits 222, 224 Heydrich Reinhard, „Archanioł Zła” 23 Hillman Chris 46-47 Hodder Jim 205 Hoke, Eldon „El Duce” 68 Hole 69 Honey 50, 52 Honky Tonk Song 120 Hopkins Jerry 74 Horse with No Name 132-135 Horses and High Heels 165 Hostage The 95 Hot Rats 146,149 Hotchner A.E. 38 Hotter than Heli 21 Hours and Times The (film) 81 Houses o f the Holy 17 Humphreys John 158 ITI Nener Smoke Weed with Willie Again 142 Ice Cream Man 175
IfD rinkin D ont Kill Me (Her Memory Will) 121 Iggy and the Stooges 176 Illseed 100 In Concert 113 International Submarine Band 44 Iommi Tommy 18 Irsay Jim 130 Irwin Bill 58 Irwin Doug 128 Ja, Ozzy. Autobiografia 18-19,173 Jackson Michael 188-191 Jagger Mick 32, 34, 39, 8891,162-166,168 „Jazz News” 32 Jeff Beck Group 186 Jefferson Airplane 128, 210 Jeffery Michael 123 Jive Records 102 Joan Rivers Show The 90, 91 Johansen David 63 John Lennon: In My Life 80 John Wesley Harding 208-209 Johnny Thunders: In Cold Rlood 63 Johnson Robert 10-13 Jones Brian 32-39,164 Jones Davy 203 Jones George 118-121 Jones John Paul 14, 86-87 Jones Scott 39 Jones Steve 56, 60 Kane Larry 80 Kantner Paul 210, 212-213 Kasem Casey 52 Katz Gary 205 Kaufman Phil 48-49, 203 Keeshan Bob 148-149 Keith Toby 142 Keylock Tom 38 Kids Are Alright The 223 Killer (album) 216 Killer (utwór) 31 King David Memoriał Park (cmentarz) 56 King Kerry 23 KISS 20-21, 184, 226-229 Kiss and Tell 20, 184, 228 KISS Super Special (komiks) 228 Klasson Stevie 62-63 Knoxville Johnny 49 Kramer Wayne 60 Kto zabił Kurta Cobaina? 68 Kurt Lr Courtney (film dokumentalny) 64, 66, 68 Kurt Cobain: Reyond Nirnana 68 L.A.M.F. 62 Lady Gaga 6, 104-107 LaFace 102 LaMontagne Ray 155 LaYey Anton Szandor 25
Lawson Janet 36, 38 Leadon Bernie 49 Leave Me Alone 191 Led Zeppelin 14-18, 82-87 Led Zeppelin I I 14, 87 Lennon Remembers (wywiad dla „Rolling Stone”) 79 Lennon Renealed 80 Lennon John 28, 34, 7881, 114-117,124 Lennon Julian 78,124,126-127 Lennon: The Definitine BiographylS Let It Rleed 10, 34 Let’s Shake Hands 155 Levine Michael 190 Lick It up (album) 185 Lick It up (utwór) 185 Lie: The Love Lr Terror Cidt 203 Lieber Thomas 128 „Life” (magazyn) 43 Like a Roy 102 Lii Jon 100 Lipton Leonard 110,113 Lice Fillmore East - June 1971 85 Lice Through This 66, 69 Lines o f John Lennon 80 Living Dead 60 Lining Loning Maid (Shes Just a Woman) 87 Lombardo Dave 23 Look at Your Gamę Girl 203 Lose Control 100 Lone Is the Senenth Wane 99 Love Rollercoaster 50, 52 Lone to Lone You Baby 92, 95 LoneYou Make The 42, 78, 80 Love Courtney 64, 66, 68-69 „Love” (magazyn) 98 Luci in the Sky with Demons 127 Lucy in the Sky with Diamonds 124-127 Ludacris 102 Lure Walter 60 Lynott Phil 60
McFerrin Bobby 58-59 McKellar Danica 194 McKinney Chris 130 McLaren Malcolm 54 McLeod Dot 168 McNeil Legs 56, 62 Medicine Musie 59 Meg White 155 Melcher Terry 203 „Melody Maker” (magazyn) 63 Memories, Dreams and Reflections 165 Mengele Josef 22 Menon Bhaskar 43 Merrick Joseph (człowiek słoń) 191 Midnight Rambler 34 Miles Barry 116, 164 Miłość i śmierć - morderstwo Kurta Cobaina 68 Młot Bogów. Saga Led Zeppelin 87 Modern Lovers 49 Moje kroniki (Dylan) 209 „Mojo” (magazyn) 87 Monday, Monday 166 Money 220 Monkees The 57, 202-203 Monkees The 202-204 Moon Keith 168, 222-225 Moon: The Life and Death of a Rock Legend 225 Moore Thurston 68 Moroder Giorgio 92, 95 Morrison Jim 74 Mothers of Invention The 85,170-171 Moning 110 Mr. Belnedere 194 Mr. Green Jeans 146,149 Mud Shark The 85 Mugwumps The 166 Munch Christopher 81 Murder o f Brian Jones The 34 Musicians in Tune 136 My Man 49 My Old School 205
Make Your Own Kind o f Musie 168 Mamas & the Papas The 166 Manson Charles 202-203 Manson Marilyn (Brian Warner) 24-25,192-195 Many Yearsfrom Now 116 Manzarek Ray 74 Marcus Greil 72 Marsh Dave 222 Martha & the Vandellas 91,174 Martin Michael 48-49 Mason Anthony 158,180 Mason Nick 218 McCain Gillian 56, 62 McCartney Paul 6, 30, 40-43, 81, 114-117,122, 146,176, 233 McDermott John 122 McElroy Dale 48
Nash Graham 143,168 „National Enąuirer” 190 nazizm 22 Nelson Willie 140-143 Neon Leon 54 Nesmith Michael 203 Nener Learn Not to Lone 203 Nenermind 69 New Journeymen The 166 „New Musical Express” 12,156 „New York Daily News” 102 New York Dolls 54, 60, 63 „New Yorker The” 154 Newman Randy 134 „News of the World” 162 „Newsweek” 110 Nicks Stevie 136-139
Nikt nie wyjdzie stąd żywy. Historia Jima Morrisona 74 Nilsson Harry 168, 203 Niroana (album) 70 Nirvana (zespół) 64, 69-70 Nixon Mojo 72 No Direction Home: The Life and Musie ofBob Dylan 208 No Morę Mr. Nice Guy: The Inside Story o f the Alice Cooper Group 30-31, 214 No Morę Tears 173 Nolan Jerry 60 Noone Peter 224 Norman Philip 165 Notorious B.I.G. 75 0 ’Donnell Lucy Vodden 127 „Observer” 69 Oddballs The 60, 63 Ohio Players 50-53 Old Age 69 Oldham Andrew Loog 164 One Morę Last Chance 120 Ono Yoko 28, 80,126 Oprah Winfrey Show The 100,191 Order Imperium Brytyjskiego 114-116 Osbourne John „Ozzy” 18-19,172-173 Page Jimmy 14,16-17, 233 Paint It Black 39 Paint It Black: The Murder ofBrian Jones 38 Pallenberg Anita 34 Pang May 80 Paranoid 19 Parsons Alan 218-219 Parsons Gram 7, 44-49, 203 Parsons Robert 44, 48 Party With the Animals 173 Peek Dan 132,135 Pennebaker D.A. 208 Pere-Lachaise (cmentarz) 74 Perez Moreno de Macias Bianca 165 Perrin Les 38 Peter, Paul & Mary 110-113 Phillips John 166, 169 Phillips Michelle 166 Physical Graffiti 17 Pickett Bobby „Boris” 49 Pink Floyd 218-221 Piraci z Karaibów 158 Plant Robert 14,16, 84, 87 Plastic Ono Band 28 „Playboy” 79,124,126 Please Kill Me: The Uncensored Orał History o f Punk 56, 62 Poison Heart: Surmoing the Ramones 62 Polk Eileen 56 Polkas on 45 151 Pound Sterling 62 Pratt Randy 85 Presence 86 Presley Elvis 72 Preston Don 85 Prettiesfor You 28 Puff the Magie Dragon 110-113 Pulse 220
„Q” 96,104,107,136,138 Quarrymen The 80 Raconteurs The 155 Ramonę Dee Dee (Douglas Colvin) 62-63 Raphael Mickey 140 Red Hot Chili Peppers 52 Rediscooery (komiks) 228 Reign in Blood 22-23 Reoolution 9 40, 42-43 Richards Keith 34,39,156-159, 164-165,180,182-183 Richman Jonathan 49 Road Mangler Deluie 49 Robinson Michelle 56 Robinson Tom 81 Rock Bottom: Dark Moments in Musie Babylon 63 „Rolling Stone” 19, 79,104,152, 169, 170,186, 208, 212, 218, 224-225, 230, 232 Rolling Stones The 32, 38, 39,158, 233 Rosę Axl 176 Rosę Jane 158 Rosę Tim 166 Ross Nanci Lee 47 Roth David Lee 174, 177 Royal Orleans 86 Rubin Rick 23 Rumours 136,138 Rundgren Todd 214 Safe at Home 44 Sailing 187 Samwell łan 132 „San Francisco Chronicie” 212 Sanchez Tony 182-183 Saviano Josh 194 Scheff David 79 Sepulvedo Nancy 120 Seven Nation Army 154 Sex Pistols 54-57, 60 Sgt. Peppers Lonely Hearts Club Band 42, 44,124,126-127 Shakur Tupać 75 Shatner William 127 Shelton Robert 208 Shines Johnny 10,13 Shotton Pete 80,126 Shrimpton Chrissie 164 Sid Sings 57 Siddons Bill 74 Simmons Gene (Chaim Witz) 20-21,184-185, 226, 228 Simpson Keith 169 Slayer 22-23 Slick Grace 122, 210-213 Smear Pat 66 Smith Danyel 75 Smith Gary 66 Smith Todd 56 Some Girls 159 Somebody to Love? 210 Sommer Helmuth 95 Son o f Mr. Green Genes 146, 149 Songs of the Polka King 151 „Spin” 154 Spooky Kids The 127 Spungen Nancy 54, 56
Sąuier Billy 177 SS-3 23 St. Paul Chamber Orchestra 59 St. Peters Guest House 60, 62 Stairway to Heaoen. Led Zeppelin Uncensored 16, 82, 86 Stand by Your Man 120 Stanley Paul 21, 226, 228 Starkoille City Jail 200 Starr Jamie 230-232 Starr Trash 104 Steely Dan 204-205 Stein Mark 84 Stewart Rod 186-187 Stickells Gerry 122 Stills Stephen 143,168, 202-203 Sting (Gordon Sumner) 96-99 Stone Rob 194 Stoned (film) 32 Stookey Noel Paul 112-113 Stoudemire A m are 102 Straight Records 28 „Stranger The” 70 Strawberry Fields Foreoer 42 Strong Nolan 100 Styler Trudie 98-99 Suge Knight 75 Sugerman Danny 74 Summer Donna (LaDonna Gaines) 92-95 Sumner Coco 98 Sumner Gordon zob. Sting Sutherland Brothers Band The 187 Sutherland Gary 187 Sweet Brian 204 Sweetheart o f the Rodeo 44 Symphonyfor the Deoil: The Rolling Stones Story 165 Takiego mnie nie znacie 148-149,170, 213 Taylor Derek 42 Taylor Mick 34 Thank You Jack White (For the Fiber-Optic Jesus That You Gave Me) 154 The White Stripes: pod zorzą polarną 152 Thorogood Frank 34, 36, 38-39 Through the Past Darkly (Big Hits, Vol. 2) 34 Thunders Johnny 54, 57, 60-63 Thurston Gavin 169 Tiger (gitara) 128,130 „Time” (magazyn) 42, 92 Todd McFarlanes Kiss: Psycho Circus (komiks) 228 Tonight Show The 168 Too Much Too Soon 63 Tork Peter 203 Toronto, festiwal 28 Tosches Nick 19 Townshend Pete 222, 224, 233 Transformed Man 127 Trident Studios 132 Trudna droga z piekła 24, 194 Two Sides o f the Moon 223 Two-Star Tabernacle 152,154
Up and Down with the Rolling Stones 182 „Us” 138 „USA Today” 104 Van Halen 174-177 Van Halen Eddie 174 Vanilla Fudge 82, 84 Vanity 6 230, 232 Vicious Sid 54-57 Villa Nellcóte 47 Vine Jeremy 98 Voice The 58-59 Wagoner Porter 118 Wallace Max 68 Walters Barbara 106 Ward Bill 18 Waring Fred 148 Warner Bros. Records 132 Watching the Rioer Flow 209 Watts Charlie 34 We Love You 165 Webster Mick 63 Weir Bob 130 Weird Al in 3-D 151 Wenner Jann 79, 208 White Blood Cells 154 White Rabbit 210 White Stripes The 152-155 White Clarence 48 White Jack 152-155 White Meg 152-155 Who The 222-225 Who Stole the KishkaP 151 Wicked Lester 20 Wild Horses 46 Williams Hank jr 120 Williams Jimmy „Diamond” 52 Williams Paul 202-203 Williams Robin 58 Wilson Dennis 202-203 With the Lights Out 69 WKNR-AM 40, 42 Wohlin Anna 34, 36, 38-39 Wolf (gitara) 128,130 Wooler Bob 81 Woolley Stephen 32 Workingmans Dead 131 Would You Like a Snack? 171 WTRX 224 Wynette Tammy 118,120 Yankovic Frankie 150-151 Yankovic Weird Al 150-151 Yanovsky Zal 166 Yarrow Peter 110,112-113 You Got the Siher 34 You Know Youre Right 70 Youoe Got to Hide Your Love Away 81 Young Neil 66, 135 Zappa Francis Vincent sen. 146 Zappa Frank 28, 30, 85,146149,170-171, 213 Zehme Bill 187 Życie. Autobiografia 156,180,183
Dziennikarze muzyczni Gary Graff i Daniel Durchholz biorą na warsztat plotki, półprawdy i pomówienia, a także mity i legendy, którymi obrosły kariery sławnych muzyków rockowych. Docierają, o ile to możliwe, do źródeł każdej pogłoski, fałszywe obalają, a te potwierdzone szczegółowo opisują. Szanowny czytelniku, w niniejszej książce czekają na ciebie: seks (czy chłopcy z Led Zeppelin naprawdę zaspokoili fankę żywą rybą?), narkotyki (czy Beatlesi naprawdę wypalili jointa w pałacu Buckingham?) i rock and roli (czy album The Dark Side ot the Moon naprawdę idealnie zgrywa się z filmem Czarnoksiężnik z Oz?). Oprócz tego trafią się również mity okołomedyczne (zawartość żołądka Roda Stewarta i żebro Marilyna Mansona), kulinarne (czy Alice Cooper naprawdę gustował w żywych kurczakach, Ozzy Osbourne w nietoperzach, a Frank Zappa... nie, to się nie nadaje na okładkę), w ten czy inny sposób powiązane z Hadesem (Paul McCartney zginął, za to Morrison, Elvis i Tupać żyją i mają się dobrze), a nawet kilka takich, które zdają się mieć w sobie ziarno prawdy (czy Keith Richards naprawdę wciągnął kreskę koki wymieszanej z prochami swojego świętej pamięci ojca, o co chodziło z zespołem Van Halen i m & m’sami czy komiks o grupie KISS naprawdę wydrukowano krwią muzyków?). Autorzy pochylają się nad niemal sześćdziesięcioma rockandrollowymi legendami (zapuszczając się przy tym na terytorium country i popu), które rozbierają na czynniki pierwsze, ujawniając tym samym mitotwórcze mechanizmy rządzące światem muzycznej plotki.
cena 39,90 zł ISBN 978-83-7778-678-9
książki
Książki dostępnewksięgarniach, nawww.burdaksiazki.pl i wsprzedaży wysyłkowej: Burda tel. 22 360 3777
9 788377 786789 >