SUSAN NAPIER
Uwodziciel
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney
Sztokholm • ...
3 downloads
12 Views
SUSAN NAPIER
Uwodziciel
Harlequin
Toronto • Nowy Jork • Londyn
Amsterdam • Ateny • Budapeszt • Hamburg
Madryt • Mediolan • Paryż • Sydney
Sztokholm • Tokio • Warszawa
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Panno Carson! Panno Carson! - wykrzykiwała
niska, ciemnowłosa dziewczyna usiłując zwrócić uwagę
miotającej się na bramce Joanny.
- Nie teraz, Tereso! - odkrzyknęła Joanna. - Muszę
uważać. Przegrywamy i jeżeli przepuszczę kolejnego
gola, wyrzucą mnie z boiska.
Zdawało się to nieuniknione. Joanna całym sercem
kochała sport, niestety, była to miłość nie odwza
jemniona. Ze względu na wadę wzroku i absolutny
brak wyczucia odległości rówieśnicy rzadko do
puszczali ją do udziału w podwórkowych rozgry
wkach. Jako dziecko nadrabiała te braki poświę
ceniem i entuzjazmem. Teraz, w wieku dwudziestu
trzech lat pogodziła się z faktem, że choćby nie
wiem jak się starała, jej wysiłki i tak pójdą na
marne. Mimo to uczucie, jakim darzyła wszystkie
bez wyjątku dyscypliny sportu, nie ostygło i, jak
podejrzewała, tylko dlatego wybrano ją do drużyny
nauczycieli w dorocznym meczu nauczyciele prze
ciwko uczniom. Ustawiono ją na bramce, w prze
konaniu, że na tej pozycji będzie zupełnie nieszko
dliwa. Okazało się, że założenie to było błędne.
- Ależ, panno Carson, sam pan McKinley przysłał
mnie po panią - jęknęła Teresa.
- Przecież widzisz, że teraz nie mogę.
- Ale pani musi pójść ze mną. - W głosie Teresy,
6 UWODZICIEL
o której lenistwie na lekcjach krążyły legendy, brzmiała
prawdziwa desperacja. - Ktoś chce się z panią widzieć!
- W takim razie ten ktoś będzie musiał poczekać
- odpowiedziała Joanna podciągając opadające ochra
niacze.
- Ale on nie może czekać. Spóźni się na samolot.
Bardzo panią proszę, panno Carson, niech pani pójdzie
ze mną.
- Wiesz, kto to taki? - Joanna spojrzała na
dziewczynę sponad okrągłych okularów w drucianych
oprawkach, które pasowały do tradycyjnego stroju
drużyny hokejowej - czarnego kostiumu gimnastycz
nego i takich samych podkolanówek. Żałowała, że
nie założyła raczej szkieł kontaktowych. Na dodatek,
przyduży kapelusz opadał jej bez przerwy na oczy
przeszkadzając w grze.
Do bramki zbliżył się skłębiony tłum zawodników.
Oto szansa dla niej, by ocalić własną drużynę. Ale
gdzie jest krążek? O nie! - Joanna zamrugała oczami
przerażona. Krążek był, niestety, w posiadaniu
kapitana Pierwszej Jedenastki.
- To Marlow. Richard Marlow, ten sławny aktor!
- wrzasnęła Teresa nie będąc w stanie utrzymać
dłużej w tajemnicy tej fascynującej wiadomości.
- Co? - Joanna gwałtownie odwróciła głowę.
W tej samej chwili krążek z cichym świstem przeleciał
o parę milimetrów od jej policzka, odbił się od siatki
i z impetem uderzył ją w kark. Z ust Joanny wyrwał
się okrzyk bólu, a świat przesłoniły jej napływające
do oczu łzy. Potykając się o opadające ochraniacze
zeszła z boiska i usiadła na zadeptanej trawie. Jakby
z oddali docierały do niej radosne okrzyki kibicujących
studentów i jęk zawodu jej własnej drużyny.
UWODZICIEL 7
- O rany! Przepraszam panią, panno Carson
- usłyszała pogodny głos kapitana Pierwszej Jedenastki.
- Myślałem, że zdąży pani odskoczyć na bok, tak, jak
poprzednim razem.
- Poprzednim razem krążek nie wypadł z bramki
- zauważyła sucho Joanna rozcierając zdrętwiały
z bólu kark. - Nie spodziwałam się uderzenia od tyłu.
- Porządnie się pani oberwało - współczująco
pokiwał głową nauczyciel ekonomii. - Najlepiej będzie,
jeśli odpocznie pani chwilę. Ktoś inny zastąpi panią
na boisku.
Na twarzach pozostałych zawodników odmalowała
się wyraźna ulga. Joanna podniosła się z trawy.
- Gdyby to był mój krążek, zabrałabym go do
domu - rzuciła obrażona walcząc z zapięciami
ochraniaczy.
- Nie zrobiłabyś tego - uśmiechnął się wchodzący
za nią na bramkę kolega. - Należysz do tych, którzy
umieją przegrywać.
- O tak! Miałam mnóstwo okazji, żeby się tego
nauczyć.
- Panno Carson... - Głos Teresy przypomniał
Joannie o przyczynie całego zajścia. Richard Marlow.
Wstrętny facet! Jeszcze go nie poznała, a już sprawił
jej tyle kłopotów. Z początku propozycja opieki nad
siedemnastoletnią siostrzenicą, którą wybrano do
głównej roli w najnowszym filmie Richarda Marlowa,
wydawała jej się bardzo kusząca. Matka Rebecci,
a siostra Joanny, zgodziła się na udział córki w filmie
pod warunkiem, że Becky nie zaniedba nauki i będzie
przygotowywać się do egzaminu na uczelnię.
Joanna westchnęła ciężko, myśląc o starszej siostrze.
Piękna Ellen już od maleńkości miała skłonności do
8 UWODZICIEL
przesady i histerii. Nie planowana ciąża i przyjście na
świat Sama, które to wydarzenie zbiegło się z czter
dziestymi urodzinami Ellen, jeszcze pogorszyły sytuację.
Ellen, początkowo bardzo dumna z sukcesu córki,
zupełnie nieoczekiwanie wpadła w panikę na myśl, że
jej ukochana dziewczynka znajdzie się całkiem sama
wśród rozpustnych i amoralnych aktorów. Jakby
tego było mało, Becky zakochała się w Richardzie
i stosunki między matką a córką wyraźnie się
zaostrzyły. Ellen oskarżała Richarda, że wykorzystując
naiwność Rebecci podsyca to uczucie. Córka zaś
twierdziła, że matka jest po prostu zazdrosna. Cierp
liwość Joanny, która z trudem usiłowała zachować
w tym sporze neutralną pozycję, była na wyczerpaniu.
- ...panno Carson?
- Ta*k7 Aćn, to ty, Tereso - Joanna przerwa'ta
rozmyślania. Wetknęła kij hokejowy pod pachę
i szybkim krokiem ruszyła w kierunku szkoły.
- Zastanawiałam się właśnie ... - zaczęła niepewnie
drepcząca przy jej boku Teresa, - ... to znaczy, nie
chciałam wspominać o tym przy panu McKinley, no
i jemu się spieszy, a ja muszę wracać na lekcję, ale
skoro pani będzie dla niego pracowała - tu urwała,
nabrała powietrza i wypaliła - Czy mogłaby pani
poprosić go o autograf? - Wepchnęła w ręce za
skoczonej Joanny notes i ołówek i szybko oddaliła się
rzucając przez ramię: - Strasznie pani dziękuję, panno
Carson.
- Gdyby tak oni z równym zapałem podchodzili
do nauki - westchnęła Joanna, przeklinając w duchu
entuzjazm, z jakim uczniowie traktowali film i jego
gwiazdy. Od kiedy po szkole rozeszła się pogłoska
o jej powiązaniach z Richardem Marlowem, nie miała
UWODZICIEL 9
chwili spokoju. Doprowadzali ją do białej gorączki
prośbami i błaganiami o autografy. Jedynym plusem
całej tej sytuacji było to, że nie będzie miała trudności
ze znalezieniem chętnych do kółka aktorskiego, które
planowała po wakacjach. Nagle przypomniała sobie,
że ciągle jeszcze ma na sobie kostium do hokeja. Jak
tu pokazać się w czymś takim sławnemu aktorowi!
Może powinna chociaż zdjąć ten okropny kapelusz?
Wychodząc zza rogu budynku ujrzała wysokiego,
rudowłosego mężczyznę, który lekko utykając kierował
się w stronę parkingu. Rozpoznała go od razu. Tyle
razy widziała go na scenie i na ekranie, zanim wypadek
samochodowy nie przekreślił jego kariery aktorskiej.
- Panie Marlow! Panie Marlow! - krzyknęła.
Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił. Na widok
przeraźliwie chudej nastolatki, spieszącej w jego stronę,
skrzywił się i szybkim krokiem ruszył naprzód.
- Panie Marlow! - W głosie Joanny brzmiało
rozdrażnienie.
Mężczyzna przyspieszył kroku. Prawie wcale nie
podpierał się teraz trzymaną w ręce laską. Poruszał
się nad podziw szybko jak na kalekę. Dopadła go
dopiero przy wejściu na parking.
- Panie Marlow...
- Nie teraz, skarbie - przerwał jej. - Bardzo mi się
spieszy.
- Wiem - oddychała ciężko. Nie zamierzała rezyg
nować, kiedy tyle wysiłku kosztowało ją, by go
dogonić. Od dawna oczekiwała, że ktoś ze studia
skontaktuje się z nią w sprawie Rebecci, ale nie
spodziewała się, że będzie to sam Wielki Marlow.
Becky powtarzała bez końca, jak dużo pracy ma
Richard, ile nie cierpiących zwłoki spraw wisi mu nad
10 UWODZICIEL
głową. Jedno było pewne, jej siostrzenica miała
niezaprzeczalny talent do dramatyzowania.
- Panie Marlow - Joanna spróbowała raz jeszcze,
wychodząc naprzód i zagradzając mu drogę. Jedno
cześnie zapomniany przez nią kij hokejowy, który
trzymała pod pachą, zahaczył o laskę mężczyzny
i podciął mu nogi. Marlow zachwiał się, stracił
równowagę i jak długi runął na ziemię u stóp Joanny.
- O mój Boże - jęknęła cicho pomagając mu się
podnieść. - Tak mi przykro, chciałam tylko...
- No dobrze, daj mi ten przeklęty notes! - W oczach
Marlowa błyszczał gniew. Wyrwał z rąk osłupiałej
Joanny notes i ołówek. - Jak ci na imię?
- Jo..., to znaczy Teresa - wyjąkała zaskoczona
Joanna. Szeroko otwartymi ze zdumienia oczami
przygYądaYa się, jak mężczyzna •wpisaje się do Titfttso
Teresy. Miał delikatną, kobiecą rękę, o długich,
szczupłych palcach, która wcale nie pasowała do
reszty silnej, muskularnej sylwetki. Jego rzęsy i brwi
były równie gęste jak ogniście ruda czupryna, choć
o nieco ciemniejszym odcieniu. Pachniał dobrą wodą
kolońską, której zapach wydał się jej znajomy.
Skończył pisać, wsunął notes i ołówek z powrotem
w ręce Joanny i ruszył w kierunku samochodu.
- Panie Marlow, proszę, niech pan chwilę zaczeka.
Ja...
Znów nie dał jej skończyć.
- Słuchaj, skarbie - uśmiechnął się z przymusem,
- jeżeli chodzi o mój film, to wszystkie role są już
dawno obsadzone, a jeśli chcesz zostać gwiazdą, to
też nie mogę ci pomóc. Aktorem nie zostaje się z dnia
na dzień. To długie lata ciężkiej pracy, która nie ma
końca... i dlatego właśnie muszę już uciekać...
UWODZICIEL 11
- Ależ, panie Marlow - Joanna była tak wściekła,
że miała ochotę krzyczeć ze złości i zniecierpliwienia.
Marlow wcale nie zwracał na nią uwagi. Była pewna,
że nawet w tej chwili te zielone oczy nie dostrzegają
nic poza własnym odbiciem. Właśnie nabrała powiet
rza, by powiedzieć mu, że oto ma przed sobą ciotkę
swojej nowej gwiazdki, kiedy mężczyzna pochylił się
i zamknął jej usta pocałunkiem.
- To, żebyś miała czym pochwalić się przed
koleżankami - rzucił uśmiechając się. Wsiadł do
samochodu i już go nie było.
- Zarozumialec! - prychnęła Joanna. Nic dziwnego,
że w tym śmiesznym stroju wziął ją za jedna z uczennic,
ale czy każda nastolatka się w nim podkochuje?
Gdyby przyjrzał się jej uważnie, zamiast czarować ją
słodkimi uśmiechami, na pewno by zauważył, że ma
przed sobą dorosłą kobietę, a nie zafascynowaną
spotkaniem ze sławnym aktorem smarkulę.
- Widziałeś, co ta pannica zrobiła? - zwrócił się do
swego asystenta Marlow rozcierając stłuczoną nogę.
- Bardzo oryginalny pomysł zwrócenia na siebie
uwagi - uśmiechnął się Dean Jacobs. - Osiągnęła
swój cel i nawet nie musiała się rozbierać.
Richard popatrzył na niego uważnie.
- Ciągle jeszcze się mówi o tamtej historii?
- O której? - z niewinną miną spytał Dean. - Tyle
ich było. Widziałeś ciotkę?
- Niestety, nie - westchnął ciężko Richard. - Oto
czyły mnie za to stada młodych Sarah Bernhardts
i musiałem ratować sie ucieczką. Scena jak z „Ptaków"
Hitchcocka. Prawie mi się udało, kiedy dopadła mnie
ta czarna wrona.
- Nie wiedziałem, że dziewczęta jeszcze się tak
12 UWODZICIEL
ubierają - zarechotał rozbawiony tą opowieścią Dean,
- C o dalej?
Richard obojętnie wzruszył ramionami.
- Lecę do New Plymouth. Wygląda na to, że nie
mamy wyboru i musimy pogodzić się z obecnością
ciotki-przy zwoitki. Ellen Turner nalega, a Boże chroń
przed matkami na planie filmowym. Zresztą, czy ona
może nam zaszkodzić? Ellen mówi, że to nauczycielka
z powołania. Uczniowie bardzo ją lubią. Jest idealną
opiekunką dla Becky. Zna małą. Mam nadzieję, że
nie będzie się wtrącać do filmu. Ty lub Toni poroz
mawiacie z nią na ten temat. Grzecznie, przy kawie,
wyjaśnicie jej, że studio płaci jej za opiekę nad Becky,
a nie za konsultację.
- A w razie kłopotów nasz uroczy reżyser wkroczy
do akcji i tak zbajeruje cioteczkę, że ta będzie mu
jadła z ręki - dorzucił Dean. - Może nawet znajdzie
się dla niej jakaś niewielka rólka...
- Pewnego dnia, mój przyjacielu, będzie z ciebie
doskonały reżyser, ale na razie ja tu jestem od myślenia.
- Chyba wiem, co to oznacza - mruknął Dean.
- To oznacza, mój drogi chłopcze, że jeśli cioteczka
zacznie się stawiać, będziesz musiał na jakiś czas
zapomnieć o ślicznej Loren i poświęcić cały swój
męski urok, kowboju, żeby ciotka była zadowolona
i nie zawracała głowy twojemu szefowi.
Po tych słowach Richard roześmiał się. Czekały ich
długie miesiące intensywnej pracy i wiedział, że niewiele
będzie miał okazji do śmiechu. Przygotował się już
psychicznie na fizyczny i emocjonalny wysiłek, który
zawsze towarzyszył pracy nad filmem i z niecierpliwoś
cią oczekiwał trudności, które przyjdzie mu tym razem
pokonać. Nikt i nic nie może stanąć na jego drodze.
UWODZICIEL 13
- Pozostaje mi już tylko nadzieja, że ciotka jest
równie urodziwa jak jej siostra - z rezygnacją w głosie
powiedział Dean. - Choć przy moim pechu, najpewniej
okaże się stara i brzydka.
Joanna, w przeciwieństwie do swoich rówieśnic,
które nabrały krągłych, kobiecych kształtów, pozostała
szczupła i płaska jak chłopak. Z początku bardzo
drażliwa na punkcie swojej chudości, z czasem śmiała
się z niej razem z innymi.
Jej uczniowie byliby oburzeni, gdyby wiedzieli, jak
potraktowała ich ulubionego aktora i jak zdobyła
jego autograf. Nie wspominając o pocałunku! Zajrzała
do notesu i uśmiech znikł z jej twarzy. „Teresie,
z wyrazami miłości, Richard Marlow". Miłości?
- skrzywiła się. Czy ktoś taki jak Marlow potrafi
naprawdę kochać? Gazety rozpisywały się o jego
niezliczonych przygodach i romansach. Głupie, puste
słowa, ale Teresa oszaleje z radości.
Nie mogła doczekać się chwili, kiedy zostanie oficjal
nie przedstawiona Marlowowi. Należy mu się nauczka.
Ale się zdziwi, kiedy zobaczy, kim jest osoba, którą
potraktował jak jeszcze jedną łowczynię autografów.
Niech nie myśli, że potrafi oczarować każdą kobietę!
Przypomniała sobie pierwsze spotkanie z Marlowem.
Było to poprzedniego tygodnia, na premierze połą
czonej z akcją dobroczynną. Zabrał ją tam Duncan
McKinley, który zorganizował tę akcję. Duncan,
dyrektor największej w Auckland szkoły państwowej,
był działaczem wielu towarzystw dobroczynnych
i często zabierał ją na podobne imprezy. Była już
gotowa i czekała na przyjście Duncana, kiedy za
dzwoniła Ellen z wiadomością, że Becky będzie na
premierze z Richardem Marlowem.
14 UWODZICIEL
- Powiedział, że ze względu na prasę powinni się
teraz pokazywać razem jak najczęściej, ale wiesz, jaka
jest Becky. Ona traktuje to wszystko tak poważnie.
- W głosie Ellen brzmiało rozdrażnienie, które
pojawiało się ostatnio za każdym razem, kiedy mówiła
o córce. - Wszystko, co ma związek z osobą Richarda,
jest dla niej wspaniałe i ekscytujące.
No cóż, tak jest teraz, a co będzie dalej? Kiedy
skończą się zdjęcia i Becky będzie musiała wrócić do
roli zwykłej uczennicy? Powtarzam jej, że pakuje się
w kłopoty, ale ona, oczywiście, wcale mnie nie słucha.
Richard jest dla niej teraz wyrocznią. Skoczyłaby za
nim w ogień.
Joanna z trudem powstrzymała cisnące się jej na
usta słowa, że Ellen powinna była pomyśleć o tym
wcześniej, nim podpisała w imieniu córki kontrakt ze
studiem. Ale wtedy Ellen była zachwycona sukcesem
Becky. Zresztą każda uwaga Joanny byłaby tylko
pretekstem do kłótni. Ellen nie znosiła krytyki
i reagowała na nią równie żywiołowo, jak na wypo
minanie jej wieku, czy też nieśmiałe napomknięcia
Joanny, że Becky potrzebuje opieki matki.
Po tej rozmowie Joanna z niecierpliwością oczeki
wała spotkania z Marlowem. Nietrudno go było
dostrzec. Nawet w tym barwnym, pełnym sław
i znakomitości tłumie, Richard Marlow stanowił
centrum zainteresowania. Otaczała go specyficzna
aura. Patrząc na niego czuła się dziwnie skrępowana,
choć dzieliła ich sala pełna ludzi. Zauważyła, że
wygląda na szczuplejszego i starszego, niż pamiętała
go z jego ostatniego filmu. Pod grzywą ogniście
rudych włosów i w jaskrawym oświetleniu jego twarz
była zaskakująco blada. Stał niedbale oparty o filar
UWODZICIEL 15
f. nieodłączną laską i kieliszkiem w drugiej ręce.
Otoczony wielbicielami pławił się w komplementach
i popijał szampana. Urodzony aktor - pomyślała
Joanna. Znała takich facetów. Każde słowo, każdy
gest było na pokaz, nawet jeśli widownia składała się
z jednej tylko osoby. Biada naiwnym panienkom,
które uwierzyły ich zaklęciom i dały się zwieść ich
urokowi.
To, że Rebecca była zakochana, każdy mógł dostrzec
na pierwszy rzut oka. Jej ogromne błękitne oczy
patrzyły na Richarda z uwielbieniem i oddaniem.
Stała przytulona do jego ramienia, a na jej ślicznej,
młodziutkiej twarzy malowały się mieszane uczucia
dumy, podniecenia i niepokoju.
Patrząc na nią Joanna poczuła wyrzuty sumienia,
że tak lekkomyślnie potraktowała obawy Ellen. Może
nie były one aż tak bezpodstawne, za jakie je uznała.
- Dlaczego nie podejdziesz i nie przywitasz się?
- przerwał jej rozmyślania głos Duncana,
- Nie mam ochoty. - Joanna niechętnie oderwała
wzrok od stojącej po przeciwnej stronie sali pary
i spojrzała na swego towarzysza. Były gracz w rugby,
niski i barczysty, o nieregularnych rysach twarzy,
w niczym nie przypominał przystojnego Marlowa.
Był za to prostolinijnym, uczciwym człowiekiem,
delikatnym, czułym i Joannie zdawało się, że jest
w nim zakochana. Jego obecność dawała jej poczucie
bezpieczeństwa i czuła się z nim szczęśliwa.
- Dlaczego nie masz ochoty? - zdziwił się Duncan.
- Jesteś przecież ciotką Becky, a wygląda na to, że
ona nie czuje się pewnie w tym tłumie. Chociaż nie
można powiedzieć, Marlow naprawdę się o nią
troszczy.
16 UWODZICIEL
Nawet za bardzo - pomyślała Joanna marszcząc
brwi. Ktoś taki jak on musi przecież zdawać sobie
sprawę z uczuć, jakie wzbudza w kobietach. A Becky
ma je wypisane na twarzy. Czyżby więc Marlow
zachowywał się tak celowo? Czy nie obchodziło go,
jakie mogą być konsekwencje takiego postępowania?!
- Przyjmiesz tę pracę, prawda? - Wyraz wahania
na twarzy Joanny nie umknął uwadze Duncana.
- Nie pozwól, by Ellen się wmieszała. To dla ciebie
wspaniała szansa. Jesteś przecież naszym ekspertem
od teatru. Niedługo zaczynają się wakacje, więc nie
stracisz więcej niż dwa tygodnie szkoły. Poza tym
może uda ci się namówić kogoś z ekipy, by przyjechał
do nas i opowiedział uczniom o pracy nad filmem.
- Gdyby tylko Ellen tak wszystkiego nie kom
plikowała...
- Znasz Ellen. Ona zawsze robi z igły widły. Ale to
nie jest zaraźliwe. Zresztą postąpisz, jak uważasz. I,
pamiętaj, nie musisz martwić się o swoich podopiecz
nych. Po wakacjach sam osobiście zapędzę ich do
roboty.
- Ellen mnie zabije, jeśli podejmę się tej pracy,
a Becky strzeli do głowy jakiś głupi pomysł.
- Ellen nie daruje ci, jeśli się nie zgodzisz - uśmiech
nął się Duncan. Wiedział, że Joanna bardzo chciałaby
obserwować z bliska pracę nad filmem. - Czy jesteś
pewna, że nie chcesz tam podejść i przywitać się?
- Nie chcę przeszkadzać w przedstawieniu, a po
nadto mam uraz do rudzielców. Kiedy byłam mała,
taki jeden rudzielec z sąsiedztwa namówił mnie, bym
dała się oskalpować. Domyślasz się, że to właśnie
mnie się potem najwięcej oberwało. Od tego czasu nie
ufam nikomu, kto ma rude włosy.
UWODZICIEL 17
- Czy przypadkiem ten rudzielec z sąsiedztwa nie
powtórzył niedawno swojego wyczynu? - spytał
Duncan obrzucając uważnym spojrzeniem króciutką
fryzurkę Joanny.
- Pod warunkiem, że zmienił płeć i ufarbował
włosy. - Joanna przeciągnęła palcami po fryzurze,
która spowodowała niemałe zamieszanie wśród zna
jomych.
Włosy Joanny były popielate. Niestety, chociaż
gęste i lśniące, zupełnie niepodatne na układanie.
Zazwyczaj nosiła je ciasno związane w koński ogon,
ale podczas ostatniej wizyty u fryzjera niebacznie
poprosiła o zmianę uczesania. Z powodu uczulenia
na wszelkiego rodzaju kosmetyki i środki chemiczne
musiała wyjąć z oczu szkła kontaktowe. Kiedy założyła
je z powrotem, o mało nie zemdlała. Z lustra patrzyła
na nią szczupła twarzyczka o ostrych rysach i wy
stających kościach policzkowych, podkreślonych jeszcze
krótką fryzurą „na zapałkę". Ellen oceniła fryzurę
jako koszmarną, co od razu poprawiło Joannie humor.
Teraz, kiedy przyzwyczaiła się do zmiany, polubiła
krótkie włosy. Uczesanie „na chłopczycę" doskonale
pasowało do jej szczupłej figury.
Duncan roześmiał się. Minęło trochę czasu, zanim
i on przyzwyczaił się do nowej Joanny. Skoro jednak
ona była zadowolona.... Tego wieczora, w długiej
białej sukni podkreślającej smukłą, wysoką sylwetkę
Joanna wyglądała, jego zdaniem, bardzo interesująco.
- Może tak rozejrzelibyśmy się dokoła - zapropo
nował. - ...