Nieustraszony nastoletni bohater! Tytuł i link do oryginału: Intrepid Teenage Hero Autor: jennavere Beta: Lasair Rating: NC-17 Pairing: Harry/Draco Zg...
10 downloads
20 Views
705KB Size
Nieustraszony nastoletni bohater! Tytuł i link do oryginału: Intrepid Teenage Hero Autor: jennavere Beta: Lasair Rating: NC-17 Pairing: Harry/Draco Zgoda: jest Uwagi: W oryginale rozdziałów jest 5, ale są one raczej nie równo podzielone. Dlatego pozwoliłam sobie dodać rozdział 6.
Rozdział 1: Przystojniaczek ~o~
Harry, Ron i Hermiona wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Trio znajdowało się aktualnie w kuchni Weasleyów, mierząc Blaise’a podejrzliwym spojrzeniem. Wysoki Ślizgon pojawił się tego sierpniowego poranka zaraz obok pola magicznego chroniącego Norę. Molly Weasley zobaczyła go jako pierwsza i wyszła na zewnątrz, by go przesłuchać. Wróciła z lekko zaróżowionymi policzkami i z niezwykle przystojnym Blaise’em obok siebie. Kiedy Ron, Hermiona i Harry zeszli na dół jakąś godzinę później, przybysz zajadał się plackami domowej roboty i bezwstydnie podlizywał się gospodyni. — Pani Weasley, one są niesamowite — powiedział, nie zważając na wchodzące do środka trio. — Ronald jest szczęściarzem, mając mamę taką jak pani. Świetną kucharkę i piękną kobietę. — Jesteś kochany — odpowiedziała czule. — Ron, dlaczego nigdy wcześniej nie przyprowadziłeś do nas swojego przyjaciela? Jest naprawdę przemiły. Nie żebyś, oczywiście, ty nie był przemiły, Harry — zwróciła się uprzejmie do oniemiałego chłopaka. — Mamo — zaczął Ron, wyglądając na mocno przerażonego całą sytuacją. — Czemu rozmawiasz z tym oślizgłym, nie nadającym się do niczego… — Przyjacielem? — wtrącił Blaise, patrząc uważnie na trzech Gryfonów. — Przyjacielem? — powtórzył za nim Ron. — Od kiedy to… — Czy przyjaciele wpadają do siebie bez uprzedniego poinformowania przez kominek? Dobre pytanie. Najmocniej przepraszam, Ronaldzie, za tak brutalne najście ciebie i twojej uroczej matki. Proszę, wybaczcie mi moje naganne zachowanie. Zapewniam, że nie wpadłbym tu tak znienacka, gdybym nie miał naprawdę ważnego powodu. Słowa Blaise’a spłynęły niczym po kaczce po trio, które właśnie wymieniało między sobą znaczące spojrzenia. W końcu Hermiona odchrząknęła. — Cóż, Zab… Eee… Blaise — powiedziała grzecznie. —— Może dołączysz do nas na śniadaniu, żebyśmy mogli porozmawiać na spokojnie? — Oszalałaś, Hermiono? — Jesteś pewna, że to dobry pomysł? — zapytali równocześnie Harry i Ron. — Nic się nie stanie, jeśli posłuchamy tego, co ma nam do powiedzenia — mruknęła do nich.
— Zgadzasz się wysłuchać go tylko dlatego, że jest atrakcyjny —odpowiedział Ron konspiracyjnym szeptem. — Skoro już sobie wszystko ustaliliście, zostawię was, byście mogli sobie pogadać — wtrąciła Molly, obdarzając Blaise’a jeszcze jednym przyjaznym uśmiechem, zarezerwowanym, jak do tej pory, tylko dla Gilderoya Lockharta. Wyszła, zostawiając trzech Gryfonów i Ślizgona w kuchni. — Zacznij gadać, Zabini —wycedził Harry, gdy tylko pani domu opuściła kuchnię. — Natychmiast. Wyraz twarzy Blaise’a nie zmienił się, ale chłopak zaczął nerwowo miętosić w rękach krawędź obrusu. — Potrzebuję twojej pomocy, Potter — powiedział głosem bliskim desperacji. — Serio? —odpowiedział Harry oschle, niewzruszony. — Tak, serio — powtórzył chłopak z wyczuwalną w głosie frustracją. — Potrzebuję twojej ochrony. — Mojej ochrony? — Harry uniósł brwi, nie mogąc uwierzyć w usłyszane słowa. — A z jakiej okazji, do cholery, potrzebowałbyś mojej ochrony? — Ponieważ podsłuchałem coś w rezydencji Malfoyów, coś o Sam Wiesz Kim i jego preferencjach. — Preferencjach? Jakich? —dopytywała Hermiona. — A takich, że lubi atrakcyjnych młodych mężczyzn. Trzy pary gryfońskich brwi wystrzeliły do góry. — Dobra… — Harry w końcu odezwał się, obserwując Blaise’a. — A co to ma do rzeczy? — Doprawdy, Potter, wiem, że jesteś ślepy jak nietoperz, ale z pewnością nawet ty zauważyłeś, że jestem przystojniaczkiem. Harry wziął głęboki oddech, a jego cierpliwość zaczęła się widocznie kurczyć. — Rozumiem, Zabini — odpowiedział krótko. — I przyznaję. Jesteś przystojniaczkiem. Jesteś gorącą sztuką. Jesteś powodem, dla którego stworzono określenia: wysoki, ciemnoskóry i przystojny. Ale to nie wyjaśnia, co robisz w Norze i dlaczego prosisz mnie o pomoc. — Cóż, jak już mówiłem, jestem naprawdę atrakcyjny. Ja to wiem, ty to wiesz, wie to matka Rona i zważając na to, jak Granger potajemnie mi się przygląda, wnioskuję, że ona także to wie. Na moje nieszczęście, wychodzi na to, że Sam Wiesz Kto też jest tego świadomy. Plotki wśród śmierciożerców głoszą, że wpadł mu w oko mój nieziemski tyłek i nic go nie powstrzyma przed dobraniem się do moich majtek. — Jesteś śmierciożercą? —zapytał Ron podejrzliwie. Blaise podwinął szybko rękaw, ukazując nagą, nienaznaczoną skórę lewej ręki. — Nie, nie jestem. — Więc jak się… — Jestem dobrym przyjacielem Draco. Często bywałem latem w ich rezydencji. Ktoś musiał mnie tam zobaczyć i donieść mu. — To niedorzeczne — stwierdziła Hermiona, brzmiąc niemal nerwowo. — Voldemort porywa dobrze wyglądających chłopców i zamienia ich w niewolników seksualnych? To najbardziej stereotypowa rzecz, jaką zły, samozwańczy lord może wymyślić. — Słuchaj, to nie był mój pomysł, więc mnie nie wiń —warknął Blaise, zirytowany. — Chodzi o to, że nie zgadzam się na to bagno z Czarnym Panem. I dlatego potrzebuję twojej pomocy, Potter. Harry zmierzył go wzrokiem z powątpiewaniem. — I mam się na to zgodzić, bo…? — Bo da ci to szansę wykazania się w roli szlachetnego Gryfona i uchronienia uderzająco przystojnego młodego chłopaka od straszliwego losu — odpowiedział Blaise z szelmowskim uśmiechem. Harry’ego to uzasadnienie jednak nie wzruszyło. — Nie potrzebuję tego — powiedział twardo, krzyżując ręce na piersi. Blaise westchnął. — Draco przypadkiem wymknęło się coś o jakimś horkruksie, który jego ojciec ukrył gdzieś w
rezydencji. Troje Gryfonów zagapiło się na niego w szoku. — Możemy cię przeprosić na momencik? —poprosił Harry dziwnie zdławionym głosem. Blaise przytaknął i trójka przyjaciół odeszła kawałek dalej, skupiając się w kręgu. — Myślicie, że to prawda? —zapytał Ron od razu. — No wiecie… Cholercia! Kolejny horkruks! — Och, Harry, to może być szansa, na którą czekamy! — Musimy to sprawdzić— stwierdził Harry stanowczo. — Za wszelką cenę. Trio przerwało krąg i odwróciło się. — Czy masz jakieś propozycje, jak mam zdobyć tego horkruksa z rezydencji Malfoyów? — zapytał. — Cóż, codziennie odwiedzam Draco w porze popołudniowej herbatki. Mógłbyś po prostu wielosokować się we mnie i albo go o to wypytać, albo przeszukać rezydencję. — To może się udać — przyznała Hermiona. — A w zamian oczekujesz...? —zapytał Ron. — Ochrony słynnego Harry’ego Pottera przed zostaniem męską dziwką Czarnego Pana — odpowiedział. — Myślę, że Potter jest jedyną osobą, mogącą zapewnić mi bezpieczeństwo. Hermiona, Ron i Harry po raz kolejny wymienili spojrzenia. — Brzmi jak uczciwa wymiana —przyznała Hermiona, pogrążona w myślach. — Zrób to, Harry! — zachęcał go Ron. — By pokonać Sam Wiesz Kogo i całą resztę! Harry odwrócił się do Blaise’a. — Niech będzie — rzucił, wyciągając do niego rękę. — Mamy umowę. Blaise w mgnieniu oka uścisnął jego dłoń i odetchnął z ulgą. — Więc wszystko jasne — zaczął Harry, siadając za stołem. — Jutro po południu pójdę do rezydencji Malfoyów i wielosokuję się w obecnego tutaj Zabiniego. — Oparł nogi na krawędzi stołu i zaczął huśtać się na krześle. — Wypiję trochę herbaty, poplotkuję sobie z Malfoyem. Możemy pogadać o quidditchu lub czymś takim, a wtedy zapytam go o horkruksa i postaram się… — Zwolnij, kowboju — przerwał mu Blaise, po raz pierwszy tego poranka wyglądając na zdenerwowanego. — Możliwe, że będziesz musiał zrobić coś więcej niż pogadać z Malfoyem o quidditchu. Harry spojrzał na niego, nie rozumiejąc, o co chodzi Ślizgonowi. — To znaczy? — To znaczy, że Malfoy oczekuje czegoś więcej niż pogawędki, jeśli wiesz, co mam na myśli... — Blaise obdarzył Harry’ego znaczącym spojrzeniem. Ten jednak nadal nie miał pojęcia, o czym mowa. — Wybacz, ale chyba nie rozumiem — przyznał. Blaise przygryzł dolną wargę. — Chyba będzie lepiej, jak powiem ci to na osobności, Potter. — Cokolwiek masz mi do powiedzenia, możesz powiedzieć to przy Ronie i Hermionie — powiedział stanowczo, odchylając się trochę na krześle. Blaise skrzywił się. — Szczerze mówiąc, myślę, że obaj wolelibyśmy… — Wyduś to z siebie, Zabini! —rzucił Harry ostro. Blaise uniósł brwi. — Dobrze — zawahał się. — Draco oczekuje, że będziesz go pieprzył. Tuż po zszokowanym skowycie rozległ się głośny dźwięk upadającego na podłogę krzesła, które zajmował Harry. — Nieźle, Potter. — O Boże —jęknął Harry, leżąc na podłodze. Hermiona szybko uklękła przy nim z zaniepokojonym wyrazem twarzy. — Harry! Och, Harry! Wszystko w porządku? — Oczywiście, że nie! — warknął, powoli podnosząc się do pionu. — Zabini właśnie oznajmił mi, że on i Malfoy się ze sobą pieprzą.
— Nie prawda — wtrącił Blaise. — Powiedziałem, że wielosokujesz się we mnie oraz że to ty i Malfoy będziecie się pieprzyć. — Ja.. Ty… Mnie… Malfoy… — wyjąkał. Blaise uśmiechnął się do niego, pełen spokoju. — To prawda — powiedział słodko. — Ty i Malfoy. Harry w końcu podniósł krzesło i usiadł do stołu. — Nie będę pieprzył Malfoya — rzucił, potrząsając głową dla potwierdzenia.— Jestem hetero. — Tak, tak. — Blaise zaśmiał się lekceważąco. — Wszyscy chłopcy tak mówią. Posłuchaj, chcesz tego horkruksa czy nie? — Oczywiście, że chcę! — odpowiedział z oburzeniem. — Więc poświęć się dla zespołu, Potter. — Wiesz, Harry, nie chcę tego mówić, ale on ma rację. — HERMIONA! — Och, myśl racjonalnie, Harry. Jak inaczej zdobędziemy horkruksa? — Ma rację, stary —przytaknął Ron. — Znaczy się, wiem, że chodzi o Malfoya, ale musimy go zdobyć. — Czy obydwoje postradaliście rozum? — zapytał, gapiąc się na nich. — Nie ma nic złego w homoseksualizmie —powiedziała Hermiona stanowczo. — Każdy, kto tak myśli, jest ociemniałym homofobem. — Ron? Ron wzruszył ramionami. — Fred i George są moimi braćmi. Ty posuwający Fretkę to nic w porównaniu z tą dwójką. — Ale ja jestem hetero —zaskamlał Harry, chowając twarz w dłoniach. — Hetero. Uprawiałem seks z dziewczynami. — Och, to dobrze — wtrącił Blaise, widocznie uspokojony. — Nie jesteś prawiczkiem. To trochę ułatwi sprawę. — A z kim uprawiałeś seks? —zapytał Ron z udawaną nonszalancją w głosie. — Cóż, oczywiście z Cho. No wiecie, nie płakała przez cały czas. A potem z Ginny, musieliśmy się pieprzyć z tyś… — W pomieszczeniu dało się słyszeć odgłos trzeszczących knykci układających się w pięść. — Nigdy. Ginny i ja nigdy nie robiliśmy niczego poza całowaniem — poprawił się Harry szybko. — Traktowałem twoją małą siostrzyczkę jak czystą, niewinną i nietknięta dziewicę, którą nadal jest. — Dobry chłopiec —odpowiedział Ron dobitnie, rozluźniając pięści. — Cóż. — Blaise oparł się o kuchenne krzesło. — To dobrze, że masz jakieś doświadczenie, Potter, ponieważ musisz wiedzieć, że Malfoy będzie oczekiwał ostrej jazdy. — Nienawidzę mojego życia —jęknął Harry, ponownie zatapiając twarz w dłoniach. Hermiona poklepała go pocieszająco po ramieniu. Blaise kontynuował, jakby Harry w ogóle się nie odezwał. — Masz szczęście, panie Jestem Taaaki Hetero, Draco lubi być na dole. Trochę się rządzi, ale właściwie myślę, że zadziała to na twoją korzyść, skoro… — Na dole? —przerwał mu Harry, zdezorientowany. — Tak, na dole, on… Och, do licha, Potter, wiesz co w takim kontekście znaczy „góra” i „dół”, a raczej „dominujący” i „uległy”, prawda? Harry pokręcił nieznacznie głową. Hermiona szybko zaczęła wyjaśniać: — Określenia „dominujący” i „uległy” odnoszą się do pozycji, w jakiej znajduje się mężczyzna podczas stosunku seksualnego z innym mężczyzną. Dominujący to mężczyzna, który penetruje, a uległy to ten, który jest penetrowany. Harry i Ron odwrócili się i wlepili w nią spojrzenia. — Skąd ty to wiesz? —zapytał Harry.
— Ja wiem wszystko —odpowiedziała dziewczyna tajemniczo. — Więc Harry będzie kowbojem, a Malfoy jego koniem? — Ron zamyślił się. — Myślę, że można to przedstawić w ten sposób — przyznał Blaise. — Harry będzie Błyskawicą, a Malfoy będzie na nim leciał? — Zgadza się. — Harry będzie poskramiaczem, a Malfoy smokiem? — Dokładnie. — Harry będzie… — Rozumiemy, o co chodzi, Weasley, dzięki —przerwał mu Blaise. W tym samym czasie Harry łapał gorączkowo powietrze. — Dobra — wymamrotał. — Mogę to zrobić. Mogę przelecieć faceta. To w dobrej sprawie. W imię walki z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszechczasów. — Harry wstał. — Zrobię to! — krzyknął pewnie, uderzając pięścią w stół. — By pokonać ostatecznie zło i uratować czarodziejski świat. Będę uprawiał seks z mężczyzną! — Naprawdę to zrobisz?— zapytał go Blaise. Harry wziął głęboki oddech. — Tak. Tak wiele razy i w tylu różnych pozycjach, w ilu będzie trzeba. Nawet jeśli to oznacza, że będę musiał przebrać Malfoya za uczennicę w szkolnym mundurku, związać go i przez godzinę posuwać tak mocno, że zapomni, jak się nazywa. Zrobię wszystko, by odnaleźć horkruksa! — Gryfoni —parsknął Blaise. — Pieprzeni, nieustraszeni, nastoletni bohaterzy, pełni… czekaj. Powiedziałeś, że co zrobisz z Draco? — Nic. — Harry machnął ręką. — Więc co jeszcze powinienem wiedzieć, zanim pojawię się jutro u Malfoya? — zapytał, rozciągając ręce nad głową, co sprawiło, że jego podkoszulek uniósł się o kilka centymetrów do góry. — Hmm… — mruknął Blaise, skupiając całą uwagę na nagle odkrytym brzuchu Harry’ego. — Przepraszam, co mówiłeś? — Co jeszcze powinienem wiedzieć o seksie z Draco Malfoyem? —powtórzył Harry niecierpliwie. — No wiesz, czy potrzebuje długiej gry wstępnej? Czy jest krzykaczem? Czy ma jakieś fetysze? Coś w tym stylu. — Och, tak. Draco. Racja. — Blaise zdawał się być całkowicie rozkojarzony. — Lubi wszystko. Dużo ćwiczysz, co, Potter? Harry posłał Blaise’owi bardzo zmieszane spojrzenie. — Tak, raczej tak. Robię przysiady, pompki i takie różne. Zabini, mówiłeś, że Draco się rządzi. Z pewnością lubi coś bardziej specyficznego niż wszystko. — Nie, serio. Wszystko. Słuchaj, naprawdę robisz tylko przysiady? Ponieważ masz cudowne mięśnie brzucha, Harry. Mogę mówić ci Harry, prawda? — Co? Och, tak, pewnie — odpowiedział rozkojarzony. Przesunął dłonią po swoim brzuchu. — Naprawdę uważasz, że moje mięśnie są seksowne? — Absolutnie —stwierdził Blaise poważnie. Wstał i stanął za Harrym. — Twoje ramiona także są wspaniałe. — Położył na nich dłonie. — Cudowne, po prostu cudowne. Ładne i umięśnione. — Oczy Blaise’a delikatnie się zamgliły. — Naprawdę? — Harry wyglądał na zachwyconego. — Cóż, ostatnio podnoszę się trochę na drążku, chcę wyrzeźbić mięśnie. No wiesz, w końcu urosłem, ale uważam, że jestem jeszcze trochę za szczupły i… — Harry —upomniała go poirytowana Hermiona. — Miałeś się dowiedzieć, jak Malfoy lubi odbywać stosunek. Pamiętasz? — Ach! Masz rację. — Harry spojrzał na Blaise’a.— Nie zbaczaj z tematu — rzucił stanowczo. — Opowiedz mi o Malfoyu. — Malfoy może poczekać. Posłuchaj, Harry, jesteś pewny, że chcesz to zrobić? —zapytał Blaise
słodkim i troskliwym głosem. — Może wolałbyś najpierw poćwiczyć? Byłbym gotowy w duchu naszej współpracy pozwolić ci ćwiczyć na mnie. — Naprawdę? — Harry był zaskoczony. — Pozwoliłbyś mi cię przelecieć? — Mógłbym być do tego… nakłoniony — wyjaśnił Blaise, nie zdejmując dłoni z ramion Harry’ego i przyglądając się jego kroczu. Hermiona przewróciła oczami. — Zabini. Przestań podrywać Harry’ego i skup się. Harry spojrzał na chłopaka szeroko otwartymi oczami. — Podrywasz mnie? — Co? Ja? No proszę cię. — Blaise roześmiał się, ale zamilkł po chwili. — A co, to działa? — Cóż, w pewnym sensie —przyznał Harry, sam zaskoczony swoją reakcją, oceniając spojrzeniem wygląd Blaise’a. — HARRY! — upomnieli go równocześnie Ron i Hermiona. — No co?— Harry próbował się bronić. — To przystojniaczek! Hermiona wzięła głęboki oddech. — Harry, usiądź spokojnie, żeby Zabini mógł ci powiedzieć, co Malfoy lubi w seksie. Zabini, wyjaśnij mu preferencje Malfoya i mechanikę seksu między mężczyznami. I wyjaśnij to jedynie słowami. Ron, ty prawdopodobnie nie chcesz tego słuchać. Idź i pobaw się w quidditcha albo coś. — Odetchnęła, kiedy chłopcy podążyli za jej instrukcjami. — Kiedy następnym razem postanowię być mózgiem trójki uczniaków walczącej z siłami zła, założę drużynę z dziewczętami — mruknęła ponuro.
Rozdział 2: Zuchwały Flirciarz Następnego dnia, w porze popołudniowej herbatki, najsławniejszy, nieustraszony, nastoletni bohater czarodziejskiego świata stał sobie przed wejściem do rezydencji Malfoyów, kręcąc się nerwowo w miejscu. Wypił dawkę eliksiru wielosokowego z włosem Blaise’a w środku dosłownie przed chwilą, po czym aportował się prosto pod bramę posiadłości. Podszedł do bogato rzeźbionych drzwi wejściowych, nerwowo poprawiając szatę i układając nowe kręcone włosy. Harry wyglądał teraz wypisz wymaluj jak Blaise Zabini: gładka, ciemna skóra, oczy w kolorze czekolady i nieskazitelne rysy. Blaise pożyczył mu nawet swoje ubrania, tak więc Harry miał na sobie miękki, dopasowany sweter, czarne spodnie i modny, ciemny, dopełniający całość płaszcz. Nie było szans, żeby Malfoy domyślił się, z kim ma do czynienia, ale Harry i tak się denerwował. No, dalej, Potter, dasz radę — dopingował się. — Nie po raz pierwszy będziesz musiał oszukać Malfoya używając eliksiru wielosokowego. Harry z ulgą uświadomił sobie, że pod względem budowy ciało Blaise’a było dużo bardziej podobne do jego własnego, czego nie można było powiedzieć o sylwetce Vincenta Crabbe’a. Musiał się już tylko przyzwyczaić do myśli, że będzie pieprzył Draco Malfoya. Jakim cudem dałem się wpakować w taką sytuację? — zastanawiał się gorączkowo, unosząc dłoń i naciskając dzwonek. — Ludzie, mam przelecieć Draco Malfoya, żeby zdobyć horkruksa? Chyba oszalałem. Odgłos dzwonka odbił się złowrogim echem w ogromnym domu. Chwilę później drzwi otworzył skrzat domowy. — Pan Zabini, proszę wejść — zaskrzeczał. — Panicz Malfoy oczekuje pana w salonie. — Skrzat poprowadził Harry’ego przez kilka korytarzy i w końcu zatrzymał się przed wielkimi, podwójnymi drzwiami. Harry wziął głęboki wdech. Nie było już odwrotu. Drzwi otworzyły się magicznie i ukazały im duży pokój z kilkoma fantazyjnie wyglądającymi meblami, ogromnym marmurowym kominkiem i niewielkim, stojącym na środku pokoju stolikiem do kawy nakrytym dla dwóch osób. Harry spojrzał na bułeczki i malutkie ciasteczka ułożone na stoliku i kiedy już przez chwilę, wbrew wszystkiemu, miał nadzieję, że uda mu się załatwić sprawę najzwyklejszym piciem herbaty, pomieszczenie wypełnił znajomy, zarozumiały głos:
— Kruszynko, myślę, że Blaise Zabini zna drogę do salonu na pamięć. Naprawdę myślisz, że potrzebna mu eskorta? Harry spojrzał w prawo, szukając wzrokiem źródła głosu i tamże, na jednej z sof, dostrzegł elegancko rozpartego Draco Malfoya, jakiego nigdy jeszcze nie widział. Zniknęły czarne szaty i wykrochmalona szkolna koszula, do których przyzwyczaił się Harry. Zamiast tego, Draco miał na sobie jasnoszarą szatę z kapturem, idealnie dopasowaną do jego ciała. Zniknął także żel, który upodabniał jego uczesanie do śliskiego kasku. Draco miał rozpuszczone włosy, kilka miękkich kosmyków założonych za uszy, a krótsze włoski jego grzywki wpadały mu do oczu. Czy to naprawdę Malfoy? — pomyślał Harry, zszokowany. — Wygląda smakowicie. Podczas gdy Harry starał się nie gapić, Draco podniósł się jednym płynnym ruchem, a jego szaty ułożyły się wytwornie wokół niego. Przemierzył pokój w kilku spokojnych krokach i podszedł do Harry’ego. — Miło z twojej strony, że przyszedłeś na herbatę — niemal wymruczał, chwytając Harry’ego za rękę. — Cała przyjemność po mojej stronie Mal... Draco — odpowiedział Harry. Imię, które właśnie padło było obce, ale i fascynujące, podobnie jak miękka, gładka skóra na dotykających go dłoniach blondyna. Wciąż trzymając go za rękę, Harry pozwolił zaprowadzić się do stolika. Draco wskazał mu krzesło, na którym ten usiadł, oczekując, że Ślizgon zrobi to samo. Zamiast tego, Draco posłał mu zachęcający uśmiech i zwrócił się do Kruszynki. — I na co czekasz? Spadaj stąd i dopilnuj, żeby moja matka trzymała się drugiej strony rezydencji — rozkazał skrzatce. — Takjestpaniczu! — zaskrzeczała i zniknęła z cichym trzaskiem. — Myślałem, że już nigdy sobie nie pójdzie — odpowiedział z ulgą Draco, po czym rzucił się na Harry’ego niczym Dudley na ciasto. — Mmmpff! — wybełkotał Gryfon, kiedy smukły blondyn nagle znalazł się na jego kolanach, i najwyraźniej usiłował wpakować mu język w usta tak głęboko, że z łatwością dosięgał jego migdałków. Całuję Malfoya! — Mózg Harry’ego nie przestawał krzyczeć. — Całuję Malfoya! Draco Malfoya! I, do diabła, chyba mi się to podoba! Naprawdę mu się podobało, bo Draco cholernie dobrze całował. Obdarzał Harry’ego pocałunkiem pewnie i namiętnie, nogi ułożył po obu stronach jego ciała, a ręce założył mu na szyję. Ciało Gryfona zaczęło reagować instynktownie, obejmując Malfoya w szczupłej talii i przyciągając go bliżej do siebie. Uwadze Harry’ego nie umknął fakt, że nie różniło się to zbytnio od całowania dziewczyny. Wargi Draco były zaskakująco miękkie i słodkie, a jego ciało, nawet pomimo surowych krawędzi, było przyjemnie ciepłe w jego ramionach. Harry — tylko na próbę — przesunął dłonią wzdłuż jego pleców, aż do włosów i przybliżył do siebie twarz Draco, wciąż go całując. Włosy blondyna były miękkie, gładkie i tak cholernie kuszące, że chwilę później pomiędzy jasnymi kosmykami błądziły już obie ręce Harry’ego. — Cudownie — wymruczał mu w usta Draco. — Bardzo się za tobą stęskniłem. — Ale minęły tylko… dwa dni od naszego ostatniego spotkania — zauważył Harry, starając się przypomnieć sobie, co Blaise mówił o poprzednich herbatkach w rezydencji. — A wydaje się, jakby to były dwa miesiące — odpowiedział Draco, przenosząc usta na jego szyję i składając na niej pocałunek. Harry odchylił głowę w bok i zadrżał, czując przerywane, gorące pocałunki na wrażliwej skórze szyi. Przesunął ręce z powrotem na talię Draco, pozwalając się całować. Usta Ślizgona zaczęły wędrować w górę, ku uszom Harry’ego, który odruchowo zacisnął uścisk na szczupłej tali, w chwili kiedy Draco obrysował językiem kontur jego ucha. — Wiesz, czego chcę? — wyszeptał, głosem bynajmniej nie aroganckim, za to przyprawionym nutą pożądania i powabu. — No czego? — zapytał cicho Harry. — Chcę ssać twojego kutasa, a potem chcę, żebyś mnie zerżnął. Harry zamarł, otwierając szeroko oczy, czując, jak na moment zapiera mu dech. CO Malfoy przed
chwilą powiedział? — Och… ty… e… cóż, jeśli chcesz… to zrobić… to… e… dobrze — Harry rozpaczliwie starał się, żeby zabrzmiało to niedbale; tak, jakby był Blaise’em Zabini, a Malfoy obciągał mu fiuta codziennie. A przynajmniej miał nadzieję, że nie brzmi jak Harry Potter, który spuści się we własne spodnie, jeśli Draco Malfoy jeszcze raz powie coś tak seksownego i sprośnego. — To będzie o wiele lepsze, niż dobre — wyszeptał mu złośliwie do ucha Draco, rozpinając kolejno guziki jego płaszcza. Kiedy doszedł do pasa, ześlizgnął się z jego kolan, klęknął na podłodze i ustawił się pomiędzy udami chłopaka. Harry jak zaczarowany patrzył na Draco rozpinającego ostatnie guziki i rozchylającego poły jego płaszcza. Kiedy chwytał za pasek u spodni, jego dłoń musnęła twardego członka Harry’ego. — Ktoś się tu chyba cieszy na mój widok, czyż nie? — stwierdził Draco chytrze, kładąc rękę na wybrzuszeniu pod rozporkiem. — To twoja wina — stwierdził Harry, z oskarżycielską nutą w głosie, jednocześnie wypychając biodra ku dłoni blondyna. — Twoja i twojej zbereźnej gadki. Draco spojrzał na niego dziwnie. — Nie wiedziałem, że kręcą cię sprośne teksty — stwierdził, nadal gładząc ręką krocze Harry’ego. O, cholera. Może Blaise nie lubi świntuszyć? — pomyślał Harry w panice. — Cholera, cholera, jak to naprawić? — Nigdy nie wspominałem, że podnieca mnie, kiedy tak mówisz? — zapytał, chcąc zabrzmieć neutralnie, chociaż serce waliło mu jak oszalałe. Draco pokręcił głową. — Nie, ale zapamiętam to sobie na przyszłość — odpowiedział ponętnie, rozpinając pasek i spodnie Harry’ego, którego niemal zatopiła ogarniająca go fala ulgi. Draco skończył rozpinać zamek, więc Harry uniósł lekko biodra z fotela, by ułatwić mu zdjęcie jego spodni i slipów. Członek Harry’ego wyrwał się ku górze, na co Draco zareagował oplatając dłoń wokół niego, sprawiając tym samym, że właściciel wciągnął z wrażenia powietrze. Ale to było nic w porównaniu z tym, co go czekało. Harry spojrzał w dół, by zobaczyć jak mały, różowy język Draco wysuwa się z ust i liże główkę jego członka. Potężny dreszcz przyjemności przebiegł po całym ciele Gryfona. Na Merlina w cholernym różowym kimonie, Draco Malfoy zaraz będzie ssać mi fiuta — wykrzyknął w myślach. — Dobra, co Blaise powiedziałby w takiej sytuacji? Może rzuciłby coś w stylu „zabieraj się do rzeczy”? Niewykluczone, że jest typem, który błaga: „Och, tak… och, Draco… och, proszę!”. Ale może być też macho, który w czasie seksu krzyczy: „Właśnie tak, maleńki, chodź do tatusia. Ty mały, pyskaty flirciarzu.” A może… Na szczęście Harry nie musiał się dłużej nad tym zastanawiać, ponieważ w następnej sekundzie Draco mrugnął do niego i wziął jego penisa w usta. Z gardła Harry’ego wydobył się zdławiony, ochrypły dźwięk, a jego ręce desperacko zacisnęły się na oparciach fotela. Harry już po trzydziestu sekundach był skłonny przyznać, że było to najlepsze obciąganie, jakie miał przyjemność zaliczyć w całym swoim życiu. Draco zdawał się wiedzieć, co robić, żeby doprowadzić go do szaleństwa. Wilgotne ciepło, ten język… i to ssanie i dłoń wciąż dzierżąca jego fiuta sprawiły, że wiedział, iż nie wytrzyma kolejnych sekund, zanim… — Kurwa, Malfoy, musisz przestać, bo… Na szczęście Malfoy załapał i posłuchał go, siadając na piętach pomiędzy nogami Harry’ego, patrząc na niego z nieco zaskoczonym wyrazem twarzy. — Czy właśnie nazwałeś mnie Malfoy? — zapytał, unosząc brew. KURWA! Harry momentalnie jął się tłumaczyć: — Och… ja… tego… e… no… — Bo było to na swój sposób podniecające. W chwilę potem Draco wstał, wciąż ustawiony pomiędzy nogami Harry’ego. Kiedy powędrował dłońmi do zapięć w jego własnej szacie, Harry ochoczo obserwował z dołu, jak zwinne palce odpinają kolejne klamry. Draco skończył i zrzucił szatę na podłogę, gdzie pół sekundy później wylądowała szczęka Harry’ego. — Jesteś, jesteś…
— Z całą pewnością jestem — powiedział rozbawiony Draco, kładąc rękę na nagim biodrze i prezentując Harry’emu swoje całkowicie obnażone ciało. Nagie. Gołe. Żadnych ubrań i tym podobnych. Nie było to w żadnym wypadku pierwsze nagie, męskie ciało, jakie Harry oglądał. Do diaska, widział większość swoich kolegów z Gryffindoru gołych pod prysznicami w szatni. Ale nagiego chłopaka, który pozwolił mu się przelecieć, Harry widział po raz pierwszy. Świadomość tego, co będzie mógł zrobić z ciałem Malfoya, sprawiała, że Harry nie mógł oderwać od niego oczu. Blondyn był dość wysoki i, jak zauważył Harry, bardzo szczupły; lata wypełnione stresem odcisnęły na nim swoje piętno. Kości obojczykowe i żebra prześwitywały mu przez skórę; wydawało się, że między nim i Harrym jest co najmniej dwanaście kilogramów różnicy. Ale Draco i tak wyglądał dobrze; jego skóra była gładka, nieskazitelna, jego mięśnie delikatnie rysowały się pod skórą, szczupła sylwetka sprawiała, że wyglądał smukło i zgrabnie. Harry poczuł się nagle szczerze wdzięczny za to, że znajdował się w ciele Blaise’a; za jego niewielkie mięśnie i trochę szczuplejszą budowę ciała. Gdyby był sobą, z pewnością czułby się teraz jak ciężki, niezgrabny troll obok jasnowłosego elfa. Draco stał naprzeciw niego; na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie pewnego siebie, ale widząc, jak chłopak przygryza dolną wargę i bacznie go obserwuje, Harry uświadomił sobie, że to tylko przykrywka. Tak naprawdę, Draco denerwował się, oczekując, jak Harry (czy może raczej Blaise) zareaguje na widok jego ciała. Dlaczego się denerwuje? Blaise musiał go widzieć nago co najmniej z tysiąc razy — zastanawiał się po cichu Harry. Obserwując stojącego przed nim nagiego chłopaka, bezbronnego i troszkę niepewnego, poczuł, jak serce wypełnia mu ciepło. Wstał szybko. — Jesteś piękny — powiedział spokojnie, obejmując go w pasie. I, o dziwo, naprawdę tak myślał; był pewien, że to, co wydarzy się w ciągu najbliższej godziny, będzie odtwarzane w jego głowie przy każdej masturbacji przez co najmniej miesiąc. — Cóż, oczywiście, że jestem piękny — odpowiedział Draco z wyższością, ale Harry dostrzegł, że jego twarz delikatnie się rozpogodziła. — Bardzo, bardzo piękny — powtórzył Harry i nachylił się, by pochwycić jego usta w pocałunku. — Jesteś też pociągający — skradł mu kolejnego całusa — i seksowny. Pocałował go mocniej, na co Draco zareagował chętnie, otwierając usta i odwzajemniając pocałunek. Ich języki walczyły ze sobą, a ręce Harry’ego przesuwały się coraz niżej po plecach Draco. Od nagiego tyłka dzieli cię zaledwie parę centymetrów — zakomunikował mózg Harry’ego, kiedy jego ręce spoczęły na wysokości kości ogonowej Draco. — Bardzo nagiego tyłka, więc jeśli zjedziesz jeszcze trochę w dół, to… Harry miał szczerą nadzieję, że Blaise zrobiłby coś podobnego, bo, do diabła, on musiał to zrobić. Przesunął jedną dłoń na pośladek Ślizgona, a słysząc ciche westchnienie rozkoszy, dodał drugą rękę i przyciągnął chłopca do siebie. — Mmm — mruknął Draco, całując go słodko. — Pamiętasz, czego jeszcze chciałem? Ręce Harry’ego instynktownie ścisnęły mocniej jego pośladki. Spokojnie, Potter — upomniał się w myślach. — Zachowaj spokój. — Powiedziałeś, że chcesz, żebym cię zerżnął — Harry nie mógł powstrzymać swojego głosu od uniesienia się przy słowie zerżnął. — Dokładnie — potwierdził zalotnie Draco. — Więc zrobisz to, czy nie? Och, do cholery, nie było możliwości, żeby Harry tego nie zrobił. Zgiął lekko ramiona. — Wskakuj — rzucił. Draco spojrzał na niego sceptycznie. — Chwila, myślisz, że jesteś na tyle silny, żeby… — Wskakuj, Draco — rozkazał Harry. Ten posłuchał go i podskoczył tak, by partner mógł go złapać i podnieść. Kiedy ciężar ciała Draco spoczął w jego ramionach, Harry poleciał gwałtownie do przodu, omal nie upuszczając blondyna, jednak ten szybko oplótł go rękami i nogami, pomagając im tym samym utrzymać równowagę. — Ty dupku — rzucił Draco. — Próbowałem ci powiedzieć, że nie masz siły, żeby mnie podnieść.
Jesteśmy prawie tego samego wzrostu. — Nie, nie jeste… — Harry ugryzł się w język. Ciała Draco i Blaise'a nie różniły się pod względem wielkości tak bardzo, jak różniły się sylwetki Harry’ego i Draco. Potter musiał pamiętać, że jest teraz w ciele Blaise’a. — Utrzymam cię — powiedział wyzywająco, przesuwając dłonie na jego tyłek. — Patrz, teraz jest idealnie. — Nie wydaje mi się, żeby było idealnie. Może i teraz mnie trzymasz, ale na pewno nie będziemy się pieprzyć w tej pozycji — stwierdził poważnie Draco. — Połóż mnie na tamtej kanapie. Harry zmarszczył brwi; przyzwyczaił się do ciała Ginny: małego i lekkiego, takiego, które dało się podnieść bez problemu. Ale w jego ramionach nie było teraz Ginny; był za to Draco Malfoy i Harry mógł ich obu boleśnie przewrócić na podłogę, jeśli spróbowaliby tej pozycji. Usłuchał rozkazów Malfoya i przeniósł go do wielkiej kanapy stojącej naprzeciw kominka. Położył go ostrożne na plecach, a sam kucnął przed nim. Draco automatycznie rozłożył nogi i spojrzał na niego wyczekująco. Harry wziął głęboki oddech, starając się uciszyć motyle w brzuchu. Ściągnął sweter i rozciągnął się między nogami blondyna, kładąc się na nim. Najdziwniejszą rzeczą, jaką zarejestrował Harry nie był, o dziwo, nabrzmiały członek ocierający się o jego równie nabrzmiałą erekcję; nie była to także twarz Draco, znajdująca się kilka centymetrów od jego twarzy, ani to, że ich ciała dotykały się niemalże każdym centymetrem skóry. Najdziwniejsze było spoglądanie w jasnoszare oczy Draco Malfoya. Harry zawsze myślał, że były zimne i surowe. Ale w tej intymnej pozycji wydawały się delikatne i w pewnym sensie urocze, co w połączeniu z potarganymi, jasnymi włosami i różowymi policzkami, dawało bardzo przyjemny efekt. — Jesteś słodki — powiedział nagle, głaszcząc wierzchem dłoni policzek Draco. Ten przewrócił oczami. — Zachowujesz się tak, jakbyś nigdy wcześniej tego nie dostrzegał. Nie dostrzegałem — pomyślał zaskoczony. — Przez te wszystkie lata dorastania z Malfoyem w pobliżu… Jak to możliwe, że nigdy nie dostrzegałem tego, że jest tak cholernie słodki? Draco odchrząknął. — Czy planujesz gapić się na mnie całe popołudnie wzorem durnego Puchona, czy przejdziemy do rzeczy? — Puchona? — parsknął Harry. — Cóż, skoro chcę, żebyś mnie przeleciał, to nie mogłem cię obrazić i nazwać Gryfonem — powiedział przepraszająco. Bez jaj! — Harry zmarszczył brwi. — Nawet nie wie, że ja to ja, a i tak udaje mu się mnie obrazić! Ale Draco już wyginał się kusząco ku niemu, ocierając się członkiem o jego przyrodzenie tak, że Harry w mig zapomniał o urażonej dumie. Przycisnął Draco mocniej do siebie, bardzo szybko zdając sobie sprawę, że w tej pozycji — kiedy jedno ciało ślizga się po drugim — kwestia dojścia byłaby niezwykle prosta. Nie chcąc w żadnym wypadku zakończyć wszystkiego przed nadejściem głównej atrakcji, Harry cmoknął Draco i usiadł z powrotem na kolanach. Desperacko powtarzając w myślach to, czego nauczył go Blaise, przywołał lubrykant z kieszeni porzuconych spodni. Ostrożnie odkręcił tubkę i wycisnął na dłoń sporą ilość płynu. Niedbale odrzucił opakowanie na bok i spojrzał w dół na Draco. Ku jego zaskoczeniu, chłopak wyglądał na zaniepokojonego. — Coś nie tak? — zapytał troskliwie, nim zdążył ugryźć się w język. — Och, nie, nic — zaprzeczył pośpiesznie Draco. — Nie mogę się doczekać, żeby poczuć cię w środku. Tylko wiesz, zacznij powoli. Harry zmarszczył brwi. — Tak, jak zawsze, co nie? Draco prawie niezauważalnie wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Coś gwałtownego wezbrało nagle w piersiach Harry’ego. Czy Blaise bywał wobec Draco brutalny? Czy krzywdził go w czasie ich spotkań? Umówmy się, na mistrza delikatności to mu Blaise nie wyglądał. Czy to możliwe, że przez swoją nierozwagę sprawiał Draco ból?
W przypływie dziwacznej opiekuńczości, Harry pochylił się nad nim. — Hej — zaczął uspokajająco, przykładając swoje czoło do czoła blondyna — Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. — Nie, ja chcę, zdecydowanie chcę — odparł sztywno Draco. — Po prostu wolałbym, żebyś zwolnił tempo. — No, dobra — zgodził się Harry. — Będę się poruszał tak powoli, jak będzie trzeba, a jeśli zechcesz, żebym przestał, po prostu powiedz, dobrze? — Dobrze — odparł chłopak, opuszczając głowę w niemalże nieśmiałym geście. Jest tak uroczy, że zaraz padnę trupem — pomyślał Harry, z powrotem siadając prosto, lecz uprzednio — wiedziony niepohamowaną chęcią — całując go w czubek nosa. Postanowiwszy, że będzie tak delikatny, jak to tylko możliwe, Harry ostrożnie wsunął jeden palec wewnątrz Draco. Chłopak wzdrygnął się lekko i, zamykając oczy, pozwolił, by jego głowa opadła na poduszki. Harry z wolna zaczął poruszać palcem w przód i w tył. Jak tylko Draco dostatecznie się rozluźnił, wsunął drugi palec. Gdzieś pomiędzy kazaniem Blaise’a o nieodzowności przygotowań i prośbom Draco, żeby zwolnił tempo, Harry w pełni zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką było odgrywanie roli tego dominującego. Chwila nieuwagi i mógł poważnie uszkodzić partnera. Wpatrując się w blondyna, jego zarumienioną twarz i zaciśnięte powieki, Harry nagle przedefiniował w głowie pojęcie bezbronny. Oto, co znaczyło bycie „bezbronnym”; ufać komuś, kto jest wewnątrz ciebie… że cię nie skrzywdzi, i że się tobą zaopiekuje. I jak każdy rasowy Gryfon, stający oko w oko z czymś słodkim i bezbronnym, Harry został przytłoczony chęcią pochwycenia ślizgona w ramiona, by chronić go przed wszystkim, co mogłoby przysporzyć mu cierpień. — Jeszcze — wyszeptał Draco, przerywając Harry’emu tok myślenia — Chcę więcej. Harry nie sądził, że mógłby w jakikolwiek sposób odmówić mu teraz czegokolwiek. Wsunął w niego trzeci palec, obserwując badawczo, czy twarz Draco nie przejawia oznak bólu. Ale Ślizgon najwidoczniej nie cierpiał w ogóle. Wydał z siebie coś na kształt jęku i otworzył oczy. Spojrzał na Harry’ego, a ten zrozumiał. Ostrożnie wysunął palce i jeszcze bardziej zbliżył się do niego. Ustawił członek wprost naprzeciwko jego wejścia. — Powoli, tak? — zapytał, przesuwając się odrobinę do przodu. — Mmmmhmm — odparł Draco, wspierając się na łokciach, żeby lepiej widzieć. — Ale nie ślamazarnie. Potrzeba mi porządnego rżnięcia. Harry wybałuszył lekko oczy. Znów napotkał spojrzeniem oczy Draco i odetchnął z ulgą widząc, że zniknęły z nich wszelkie oznaki lęku. Chyba powrócił zuchwały flirciarz. Wsunął się trochę dalej do środka. Draco wciągnął powietrze. — Spory — wypalił, bez tchu. — Ale świetny. — Dzięki — odparł Harry, bez entuzjazmu. Bądź co bądź, to nie jego fiuta Draco nazywał sporym. Harry powoli przesuwał się w głąb Draco, oddychając coraz ciężej. To było nieziemskie. Jego ciało było takie ciasne i ciepłe. Delikatnie napierał do przodu, dopóki nie poczuł, że wnętrze chłopaka otula go całkowicie. Przykrył go swoim ciałem, unosząc się nieco na ramionach tak, żeby nie przygniatać kochanka. Draco podniósł się i pocałował go. — Fajnie? — zapytał, kiedy Harry zaczął dyszeć. — Ja pierdolę — tylko tyle był w stanie odpowiedzieć. Draco uniósł biodra, posyłając Harry’ego jeszcze głębiej. — Taki jest plan. Harry zapiszczał, naprawdę. Pojęcia nie miał, jakim cudem wytrzyma więcej niż pięć pchnięć.
Wycofał się z wolna i wsunął z powrotem. Obaj chłopcy sapnęli. I znowu, Harry cofnął się nieco i wrócił. A potem zaczął pieprzyć Draco, wpierw powoli, ale potem zwiększając tempo, aż w końcu wsuwał się i wysuwał i obaj jęczeli z rozkoszy. — Przyjemnie ci? — wykrztusił, troszcząc się o doznania Draco nawet wtedy, kiedy sam ze wszystkich sił próbował wstrzymać swój orgazm. — Połóż moje nogi na swoich barkach — wydyszał Draco. — Zobaczymy, czy trafisz w czuły punkt. Harry, zmieszany, zrobił, co mu kazano. Usiadł, chwycił go za nogi, układając je kolanami na barkach i pchnął najgłębiej, jak się dało. — O, ja pierdolę, tak! — wykrzyczał Draco. Podniecony Harry powtórzył ruch. I jeszcze raz. Nagle przypomniał sobie, jak Blaise mówił coś o prostacie, tłumacząc przy tym, że trzeba w nią uderzać możliwie jak najczęściej podczas stosunku. Jak się okazało, rada była dobra, bo Draco właśnie jęczał i wił się pod nim, waląc głową o poduszki. Wyglądał jak coś rodem z mokrego snu: włosy rozsypane na poduszkach, falująca klatka piersiowa, lśniąca od potu i wysiłku. Harry nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział kogoś tak seksownego. Ta myśl wiodła go ku spełnieniu w zastraszającym tempie. — Kurwa — wypalił rozpaczliwie Harry. — O, kurwa, chyba nie dam… Nagle Draco schwycił swojego członka i zaczął go obciągać w rytmie pchnięć Harry’ego i to był dla Pottera koniec. Zatracił się całkowicie i doszedł tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Błogość spłynęła na niego strumieniami i opadł nieco do przodu. Nogi Draco zsunęły mu się z barków. Wziął dokładnie dwa głębokie wdechy zanim dotarło do niego, że jego kochanek jeszcze nie doszedł. Podjął decyzję w ułamku sekundy: zsunął się z kanapy, wyciągając penisa z Draco. Chłopak zaskomlał rozczarowany, czując, jak Harry się z niego wysuwa. — Czekaj — powiedział zdesperowany. — Czekaj, ja jeszcze nie… Harry przerwał mu w pół słowa, strącając jego dłoń z członka. W chwilę potem już miał go w ustach. Draco jęknął głośno, kiedy Harry go pochłonął. — Ja pierdolę, to… tak, kurwa, właśnie tak — syknął, wypychając biodra w stronę ust Harry’ego. Gryfon starał się myśleć o tym, co jemu samemu sprawiało przyjemność: brał Draco głęboko, ssał intensywnie, wędrował językiem wzdłuż dolnej części jego nabrzmiałego fiuta. Nigdy wcześniej tego nie robił, nawet o tym nie marzył, ale teraz jego myśli wypełniała jedynie chęć, żeby Draco poczuł się tak niesamowicie, jak on sam przed chwilą. Nogi Draco nadal były szeroko rozłożone na kanapie i to podsunęło Harry’emu pewien pomysł. Pospiesznie włożył dwa palce do środka i przycisnął jego prostatę. Ślizgon wciągnął szybko powietrze, jego ciałem wstrząsnęły konwulsje i w ekstazie wytrysnął... wprost w usta Harry’ego. Chłopak zakrztusił się, kompletnie nieprzygotowany, po czym zaczął kasłać i spluwać. Draco parsknął śmiechem. — W połykaniu to ty jesteś totalna pierdoła — zamruczał, rozbawiony i bez tchu. Harry podniósł szybko głowę, żeby posłać Draco mordercze spojrzenie, które jednak ześlizgnęło się z jego twarzy i zmieniło w coś zgoła innego, kiedy napotkało widok przed sobą: drugi chłopak leżał bezwładnie rozciągnięty na kanapie z jednym ramieniem przyciśniętym do oczu. Oddychał ciężko, nabierając pokaźne hausty powietrza. Twarz miał zarumienioną, usta zaczerwienione, a platynowe włosy w totalnym nieładzie. Draco wyglądał uroczo i znowu był bezbronny, a Harry znowu poczuł się przez niego rozrzewniony i
pełen troski. — Wyglądasz doprawdy rozkosznie — oznajmił mu. — Odwal się — odparł kwaśno Draco, unosząc rękę, by posłać Harry’emu gniewne spojrzenie. — Nie mógłbyś mnie nazwać jakoś bardziej po męsku, skoro ssałeś mojego fiuta? Harry wydobył z siebie zduszony dźwięk. — A poza tym — ciągnął Draco, ignorując fakt, że Harry nagle zapomniał języka w gębie. — Na ciebie też miło popatrzeć. Przez krótką, promienną chwilę Harry cieszył się, że Draco mu schlebia, jednak potem przypomniał sobie, że Ślizgon myślał, że ma przed sobą Blaise’a i to jemu prawił komplementy, a nie Harry’emu. I z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu popsuło to brunetowi humor. Odpędził od siebie te myśli, widząc, że Draco patrzy na zegar, a następnie na płaszcz. — Cholera, godzina już prawie minęła. Harry omal nie dostał zawału. — CO powiedziałeś? — Mówię, że minęła już prawie godzina. Tylko tyle mieliśmy na herbatkę, pamiętasz? Harry opadł z ulgą na kanapę. Przez sekundę myślał, że Draco wie o eliksirze wielosokowym. Ślizgon usiadł i wyprostował się. — Matka będzie chciała, żebym poszedł z nią na zakupy — oznajmił Harry’emu. — Ale zobaczymy się jutro? Harry skinął głową. — Nie przegapiłbym tego — odpowiedział zupełnie szczerze. Draco uśmiechnął się i nachylił, żeby go pocałować. Ubrali się szybko i ruszyli do drzwi salonowych. Nim opuścili pokój i każdy z nich udał się w swoją stronę, Draco położył dłoń na ramieniu Harry’ego. — Widzisz ten fotel? — zapytał, wskazując na stojący przy kominku ogromny mebel w kolorze burgunda. — Widzę — odparł Harry. Draco uśmiechnął się łobuzersko. — Jutro przewieszę się przez oparcie, a ty mnie tak przelecisz. To mówiąc, pobiegł przed siebie, zostawiając niesłychanie podnieconego Harry’ego wpatrującego się w jego oddalające się plecy. ~o~ Harry’emu udało się wrócić do Nory na dwie minuty przed tym, zanim eliksir wielosokowy przestał działać. Poczekał, aż jego ciało wróci do normalnych kształtów i ruszył do kuchni, by spotkać się z pozostałymi. Hermiona, Ron i Blaise siedzieli przy stole, zajadając się domowej roboty ciasteczkami pani Weasley. Harry wszedł do środka i z nieobecnym wyrazem twarzy, usiadł obok Blaise’a. — Cześć, Harry — przywitał go z chytrym uśmiechem. — Chyba dobrze się bawiłeś. — Och, Harry, wróciłeś! — rzuciła podekscytowana Hermiona. — Jak poszło? — Właśnie, stary, znalazłeś horkruksa? — dodał Ron. — Hmmm? — mruknął Harry, rozkojarzony. Jego umysł był teraz daleko, w salonie rezydencji Malfoyów i właśnie wyobrażał sobie słodki blady tyłeczek, przerzucony przez oparcie wielkiego, bordowego fotela, gotowy na to, żeby go… — Kurwa! — zaklął Harry. — Zapomniałem o horkruksie! Blaise, Ron i Hermiona wymienili zszokowane spojrzenia. — Zapomniałeś? — powtórzył głucho Ron. — Tak, byłem zbyt pochłonięty… — zaczął Harry, rumieniąc się. — Cóż, nieważne czym ja i Malfoy byliśmy pochłonięci. — To musiało być dobre, skoro zapomniałeś — stwierdził kwaśno Blaise. Harry pokraśniał jeszcze bardziej. — Tak, było — wymamrotał. — Ale nie przejmujcie się. To tylko trema przed pierwszym razem. Jutro na pewno zapytam go o horkruksa.
Hermiona poklepała go po ramieniu. — Każdemu mogło się przydarzyć — powiedziała spokojnie. Ron przytaknął. — Taa. Jutro go przyciśniesz. — Dzięki — Harry uśmiechnął się do przyjaciół. Na chwilę zapadła cisza. — Więc jak było? — HERMIONA! — Tylko pytam — odpowiedziała defensywnie dziewczyna. — Świetnie. Było świetnie. Tylko tyle mogę wam powiedzieć — stwierdził stanowczo Harry. Hermiona wzruszyła ramionami. — W porządku — przytaknęła. — Ron i ja opracowywaliśmy właśnie sposób rozbrajania horkruksów, masz coś przeciwko, żebyśmy kontynuowali? — Nie krępujcie się. Chyba pójdę się zdrzemnąć — oznajmił Harry. Hermiona pocałowała go w policzek, po czym oboje z Ronem wyszli z kuchni. Blaise przez cały ten czas wpatrywał się w niego. — Drzemka po akcji, hę? Co dokładnie zrobiłeś mojemu przyjacielowi? Harry ziewnął. — Chyba masz na myśli: chłopakowi? Blaise pokręcił głową. — Nie. Draco nie jest moim chłopakiem. To otrzeźwiło Harry’ego. — Ale pieprzycie się ze sobą — powiedział zdezorientowany. — Mamy pewnego rodzaju układ — powiedział Blaise ostrożnie. — Który nie wymaga, żebyśmy byli razem. — To okropne! Skoro uprawiacie seks, to powinniście ze sobą być. — Może gdybyśmy byli Gryfonami — odparował Blaise. Harry zmarszczył brwi. — Albo gdybyście byli normalni. Albo po prostu Draco cię w ogóle nie obchodzi. — Co to ma niby znaczyć? — zapytał zaskoczony Blaise. — To, że zanim zaczęliśmy, Draco wyglądał na zdenerwowanego i prosił mnie, żebym brał go powoli — wycedził Harry. — Co dokładnie mu robisz, kiedy go rżniesz, Zabini? Blaise otworzył szerzej oczy. — To nie tak, jak myślisz — powiedział pospiesznie. — Doprawdy? — głos Harry’ego brzmiał raczej groźnie. — Więc może mi powiesz, dlaczego Draco bał się, że go skrzywdzę? — Naprawdę nie mam pojęcia — wyznał szczerze Blaise, unosząc dłonie w obronnym geście. — Ale mogę przysiąc, że nigdy brutalnie go nie pieprzyłem. Mogę przysiąc pod wpływem veritaserum. — Harry zmierzył go badawczym spojrzeniem. — Słowo daję —powtórzył Blaise. Harry patrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym rozluźnił się. — Dobra, wierzę ci — powiedział. — Wybacz, że oskarżyłem cię o brutalne traktowanie Draco. Blaise wzruszył ramionami. — W porządku, Harry — teraz to on patrzył na niego badawczo. — Wydajesz się być nagle straszliwie opiekuńczy w stosunku do Draco. Harry odwrócił sennie wzrok. — Nie jestem — zaprzeczył. — Po prostu chcę się w to wszystko lepiej wczuć. I tyle. — Jasne — Blaise uniósł brew, ale nie naciskał. — Więc może opowiesz mi o waszym stosunku? W końcu używałeś mojego ciała. Harry uśmiechnął się. — Było naprawdę wspaniale — przyznał, pocierając kark. — Naprawdę, naprawdę wspaniale. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać jutra — zawahał się. — Czy ja jestem bi? Blaise wzruszył ramionami. — Prawdopodobnie tak. Harry zmarszczył brwi. — Nie jesteś zły, że posuwam Draco? Wiem, że nie jesteście parą, ale jesteście przyjaciółmi z korzyściami, czy czymś takim. — Ani trochę — Blaise zaprzeczył ruchem głowy. — Nie jestem typem zazdrośnika. — Szczęściarz — odparł Harry smutno. Wziął jedno z ciastek leżących na talerzu i włożył je do ust.
— Behde mał do ciepie dufo pfytań — oznajmił z buzią pełną okruszków. — Związanych z seksem? — zapytał Blaise, ewidentnie podekscytowany. Harry przytaknął, przełykając resztki ciastka. — Zastanawiałem się, czy zazwyczaj wypluwasz, czy połykasz? — O, kurwa jego mać, Potter! — pisnął Blaise. — To bardzo intymne pytanie! — Cóż, a ja właśnie robię coś bardzo intymnego! — odparował Harry. Blaise zmierzył go podejrzliwym wzrokiem. — Po co ci to wiedzieć? Harry przewrócił oczami. — A jak myślisz? Blaise spojrzał na niego, wybałuszając gały. — BRAŁEŚ DO UST PE… — Ciii — wysyczał Harry. — Nie tak głośno! Ron i Hermiona cię usłyszą. Blaise patrzył na niego ze zdumieniem. — Wy, Gryfoni, naprawdę lubicie wypływać na nieznane wody, co? Harry wzruszył ramionami. — Chciałem sprawić Draco przyjemność — wyjaśnił. — Naprawdę? — Blaise nagle się zainteresował. — Czyli przyjemność partnera jest dla ciebie ważna podczas seksu? — Oczywiście, że tak! — krzyknął Harry. — To dla mnie bardzo ważne. A teraz, Blaise, odpowiedz na moje pytanie. — Cóż — zamyślił się Zabini — Może po prostu pokażę ci w praktyce. Pójdziemy do pokoju, zdejmiemy ci te spodnie, a wtedy na własne oczy zobaczysz, czy połykam, czy… — BLAISIE ZABINI! Stoję po drugiej stronie drzwi i słyszę każde twoje słowo! Przestań podrywać Harry’ego. — Znowu mnie podrywałeś? Myślałem, że chcesz mi pomóc! — A niech cię diabli, Hermiono Granger! ~o~ Rozdział 3: Rudy dupek ~o~ Następnego dnia nasz nieustraszony nastoletni bohater stanął dzielnie pod drzwiami rezydencji Malfoyów idealnie wielosokowany w Blaise'a Zabiniego i gotowy, by ponownie przelecieć Draco. Oraz, oczywiście, by odnaleźć horkruksa. Nie możesz dziś o tym zapomnieć – upomniał się Harry, naciskając dzwonek. Po to tutaj jesteś. Horkruks. Nie seks. Horkruks. Oczywiście będziesz uprawiał seks, prawdopodobnie naprawdę dobry seks, ale nie możesz zapomnieć o horkruksie tylko dlatego, że zatracisz się na godzinę w gorącym, lubieżnym, bardzo dobrym seksie z Draco opierającym się o… do diabła, NIE! Nie spieprz tego! Pamiętaj o horkruksie! Drzwi otworzyła mu ponownie Kruszynka. Tak jak za pierwszym razem, skrzatka odprowadziła go pod podwójne drzwi. Jedyną różnicą był fakt, że tym razem Harry się nie denerwował. Szczerze mówiąc, wprost nie mógł się doczekać tego, co będą dziś robić z Malfoyem. I naprawdę miał nadzieję, że Ślizgon nie żartował odnośnie tego fotela. – Kruszynka teraz zostawi panicza – wtrąciła skrzatka, kłaniając się nisko i znikając z cichym trzaskiem. Harry wziął głęboki oddech i położył rękę na klamce drzwi, które otworzyły się, ukazując ten sam pokój z identycznie nakrytym stolikiem do kawy i tym samym blondynem siedzącym na jednym z krzeseł. Harry uśmiechnął się i szybko podszedł do Draco.
– Cześć – przywitał się, mierząc wzrokiem sylwetkę odzianego w ciemnozieloną szatę chłopaka. Jego rozpuszczone włosy sprawiały, że wyglądał przeuroczo, zwłaszcza, że kilka kosmyków wpadało mu teraz do oczu… … które z determinacją patrzyły wszędzie, tylko nie na Harry’ego. – Witaj – wymamrotał Draco niewyraźnie, nerwowo miętosząc w palcach koronkowy obrus. Harry stał tylko zaskoczony przez obrót spraw. – Wszystko w porządku, Draco? – zapytał spokojnie, w obliczu dziwnego zachowania blondyna zapominając chwilowo o seksie na fotelu. Usiadł na krześle obok Ślizgona, który obecnie gapił się na pustą filiżankę, jak gdyby skrywała ona tajemnice wszechświata. – Nie mogłoby być lepiej – odpowiedział w końcu oschle. – No może za wyjątkiem tego, że nie mogę uwierzyć, że rzuciłem się wczoraj na ciebie jak jakiś napaleniec. Harry spojrzał na niego, mrugając. – Ale, ale ty… czekaj… – O czym, do cholery, mówi Draco? Czy on i Blaise nie posuwają się nawzajem od wieków? Wczorajsze zachowanie Draco z pewnością o tym świadczyło. Ale jeśli on nie zachowuje się zazwyczaj w ten sposób… Harry przez chwilę skubał zębami górną wargę, starając się wszystko zrozumieć, kiedy nagle go olśniło. No tak! – Pomyślał z triumfem. Założę się, że Draco zazwyczaj jest dużo bardziej opanowany. Pewnie jest wtedy spokojny i pozwala Blaise'owi odwalać całą robotę. A wczoraj zachowywał się jak niewyżyty seksualnie kociak i teraz jest tym zawstydzony. Jakie to słodkie! Rzucił się, by uspokoić zaniepokojonego chłopaka siedzącego z nim przy stoliku. – Nie wstydź się – powiedział poważnie. – Wczoraj było cudownie. Prawie rozsadziło mi głowę z przyjemności. Draco spojrzał na Harry’ego po raz pierwszy, od kiedy ten wszedł do salonu. – Naprawdę? – O tak – przytaknął Harry . – Było genialnie. Możesz rzucać się na mnie w taki sposób, kiedy tylko zechcesz. – Och, zamknij się – wymamrotał Draco , widocznie się rozpogadzając. Sięgnął po jedno z małych ciasteczek leżących na tacy. – Naprawdę byłem genialny? Harry przytaknął entuzjastycznie. – Jesteś niesamowity w łóżku. Najlepszy ze wszystkich. Ale czy… eee… nie mówiłem ci tego wcześniej? – A niby kiedy? – zapytał zaciekawiony, wrzucając do ust kolejne ciasteczko. Oczy Harry’ego rozszerzyły się w panice. – Eee… no wiesz, kiedy… wtedy, gdy… ten jeden raz, gdy my…. No wiesz, na pewno pamiętasz, kiedy mógłbym to powiedzieć, prawda? Draco uniósł brwi. – Czy mówisz o tej nocy, kiedy zabawialiśmy się na boisku do Quidditcha? – Tak – wykrzyknął Harry . – Dokładnie o tym mówię. Ku zaskoczeniu Gryfona, Draco wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego. – Nie mogę uwierzyć, że zakwalifikowałeś mnie jako świetnego kochanka po czymś takim – zauważył, podnosząc kolejne ciasteczko i jedząc je. – Och… po prostu mogłem – odpowiedział Harry słabo, zapisując w myślach, że musi skopać tyłek Blaise'owi za nie mówienie Draco, jak bardzo dobry jest w łóżku. – Yhm. – Ku uldze Harry’ego, Draco wydawał się bardziej zainteresowany malutkimi ciasteczkami niż wałkowaniem tematu. – Lubisz te ciasteczka? – zapytał Harry szybko, zmieniając temat. – Są niesamowite – wyznał blondyn, sięgając po dwa kolejne. – Wprost nie mogę się powstrzymać – dodał, wrzucając do ust oba na raz, by podkreślić swoje słowa. – Ale nie zjadłeś wczoraj ani jednego – zauważył Harry. – Cała ich taca leżała nietknięta na stoliku. Draco zarumienił się delikatnie. – Tak, ale cóż, to była już druga taca.
– Zjadłeś ciastka z pierwszej? – Harry nie mógł uwierzyć. – Całą tacę? – Draco pokiwał nieśmiało głową. – To moje ulubione. Wszystkie skrzaty domowe o tym wiedzą i zawsze pieką dwie porcje. Inaczej moi towarzysze nawet by ich nie skosztowali. – To – Harry zaczął uroczyście – jest najsłodsza rzecz, o jakiej kiedykolwiek słyszałem. – Pieprz się. – Skrzywił się, przyciągając do siebie ciastka. – Za ten tekst nie dostaniesz ani jednego. Zjem je wszystkie sam. – Jak dla mnie w porządku – Harry uśmiechnął się podstępnie – ponieważ to na ciebie mam większą ochotę. – Ku jego zadowoleniu, rumieniec na policzkach Draco znacznie się pogłębił. – Doprawdy? – zapytał, patrząc na Harry’ego spod kurtyny rzęs. Wziął kolejne ciasteczko i zjadł je powoli, zlizując lukier z ust. – A czy zamierzasz zrobić coś w tym kierunku? Harry spojrzał na niego z uśmiechem. Nie był to ten pyskaty flirciarz, który wczoraj przejął całkowicie kontrolę, który rozkazywał Harry’emu i dyktował kolejne działania. Ale ten Draco także miał swój urok, którego używał teraz, by nakłonić Harry’ego do przejęcia kontroli. Z rozkoszą – pomyślał brunet. Odsuwając krzesło i wstał. Malfoy patrzył w oczekiwaniu na podchodzącego do niego chłopaka. – A żebyś wiedział – mruknął i powoli oparł kolano na krawędzi krzesła Draco, dokładnie pomiędzy jego nogami, i równocześnie umieścił jedną rękę na oparciu mebla za jego głową. – Jesteś dużo smaczniejszy niż wszystkie ciastka świata – wymruczał, pochylając się i całując Draco, który momentalnie poddał się pocałunkowi i czując napierający na jego wargi język Harry’ego, posłusznie je rozchylił. Draco smakował jak ciastko i lukier i Harry nie mógł się nim nasycić. Łapczywie pogłębił pocałunek, przesuwając rękę po jego włosach, na zapięcie jego szat. Rozpiął je szybko, rozchylając je i ukazując gładką i jasną skórę. – Czy kiedykolwiek nosisz coś pod szatami? – zapytał, zachwycony tym, że jego rękę od razu napotkała nagą, miękką skórę na brzuchu ślizgona. – A co niby miałbym nosić? Mugolskie ubrania? – zapytał Draco, krzywiąc się na samą myśl. – Nie bądź obrzydliwy. Nie mam pojęcia, jak możesz nosić to przez cały czas. – Założę się, że wyglądałbyś seksownie w mugolskich ciuchach – zauważył, sprawiając, że Draco spojrzał na niego uważnie. – Tak myślisz? Harry pokiwał entuzjastycznie głową. – Bez dwóch zdań. Chociaż, jeśli mam być szczery, to wolę cię takiego. – Pośpiesznie dokończył rozpinanie szaty, rozchylając ją i ukazując nagie ciało Draco. Harry z twardniejącą erekcją przyglądał się kremowej skórze, delikatnie zarysowanym mięśniom i twardemu jak skała członkowi. – Piękny – wyszeptał, składając pocałunek na obojczyku blondyna – rozkoszny – pocałował jego nagą pierś – zniewalający – usta sięgnęły brzucha. Draco zaczął wić się pod nim, kiedy Harry kontynuował wytyczanie ustami ścieżki wzdłuż jego ciała. – Przestań mnie dręczyć, kutasie – rzucił, unosząc lekko biodra. – Zabierz się w końcu do rzeczy. Proszę. Harry, nie mogąc się oprzeć tak wypowiedzianej prośbie, opadł na kolana pomiędzy rozłożonymi nogami Draco i naśladując wczorajsze poczynania Ślizgona, pochylił się i wziął w usta jego penisa. Sądząc po dźwiękach, jakie wydawał Draco, jego drugie w życiu obciąganie wychodziło mu całkiem przyzwoicie. Harry był z tego bardziej niż zadowolony i kontynuował czynność w rytm niezrozumiałej paplaniny Ślizgona. Czując napierające na niego z obu stron nogi Draco, Harry wpadł na pewien pomysł. Nie wypuszczając członka Malfoya z ust, ostrożnie sięgnął do kieszeni swojej szaty i wygrzebał z niej tubkę lubrykantu. Następnie schwycił kochanka za łydki i uniósł je do góry. Draco przystał na to z ochotą i już po chwili Harry układał mu stopy na skraju krzesła, a jego wilgotny palec wsuwał się we wnętrze Ślizgona, przyprawiając blondyna o jęki rozkoszy. – O kurwa… właśnie tak – krzyknął, dysząc ciężko. Harry poczuł się mile połechtany i dodał kolejny palec. Wsuwał je i wysuwał, pamiętając przy tym, by dotykać prostaty w sposób, jaki wałkował z nim Blaise. – Zaraz przez ciebie dojdę – wykrztusił Ślizgon. – I bardzo dobrze – odpowiedział Harry, przesuwając językiem po całej długości penisa Draco. – Ale – jęknął chłopak , drżąc na całym ciele – ale chciałem, żebyś mnie pieprzył.
Och. Cóż, ostatecznie Harry mógł się na to zgodzić. Zatrzymał swoje ruchy i usiadł na piętach, nie wyjmując palców z Draco. – Jakieś specjalne życzenia co do pozycji? – spytał. Draco potrząsnął głową. – Ty decydujesz – pisnął, wstrząsany konwulsjami i czując, jak Harry masuje mu prostatę. – Dupku – dodał z naciskiem, wcale nie wyglądając na wściekłego. – Cóż – podjął jakby od niechcenia Harry. – Coś mi świta, że jakiś bezczelny chłoptaś obiecał dać mi się przerżnąć na oparciu tego oto fotela. Draco spojrzał w przeciwny kąt pokoju. Oczy mu rozbłysły. – Niech mnie… idealnie – odparł – Jestem za. Harry pocałował wnętrze jego uda i wycofał palce. – No to jazda. Rusz tyłek. Draco błyskawicznie uwolnił się z szat, porzucając je w nieładzie na krześle, po czym wstał i poczłapał w stronę fotela. W ślad za nim podążył Harry, zrzucając z siebie ciuchy z prędkością światła. Fotel był wysoki i miał wielkie, grube oparcia. Draco przechylił się przez jedno z nich. Jego palce ledwo dotykały podłogi. – W ten sposób? – zawołał do Harry’ego, który na jego widok już dostawał zaawansowanego ślinotoku. – Tak. Tak. Dokładnie w ten sposób – wydukał. Po kilku minutach oraz wykonaniu całej gamy manewrów i przesunięć, Harry zaczął wdzierać się w Draco Malfoya, łamiąc sobie przy tym głowę, jak, do jasnej cholery, zdoła wytrzymać dłużej niż pięć pchnięć. Tym razem jednak postanowił wytrzymać tak długo, aż Draco dojdzie. Skupił swoją uwagę na jego reakcjach, zapominając o własnej rozkoszy, usiłując jak najczęściej ocierać się o prostatę. Sięgnął dłonią w przestrzeń między fotelem a Draco, by pochwycić jego penisa i obciągać go w rytmie pchnięć. Blondyn i tak był już blisko i nie upłynęło wiele czasu, nim z krzykiem osiągnął spełnienie, dygocząc pod ciężarem Harry’ego. Jego orgazm wyzwolił rozkosz u Gryfona, który opadł bezwładnie na kochanka, opierając głowę na jedwabistej skórze jego pleców. – Kurwa – powiedział w końcu Draco. – Kurwa – przytaknął Harry, składając pocałunek na zroszonych potem plecach Ślizgona. Wstał niechętnie, podnosząc Ślizgona ze sobą, wciąż obejmując go ręką w talii. Odruchowo dopełnił uścisk drugim ramieniem i pocałował go mocno. Dłonie Draco powędrowały ku szyi Harry’ego. – Jaka szkoda, że musisz już iść – powiedział, przerywając pocałunek i zerkając na zegar. – Też żałuję – odparł szczerze Harry. Zadowoliłby się najzwyklejszymi pieszczotami. – Ale wpadniesz jutro? – Masz moje słowo – obiecał Harry. Draco uśmiechnął się i pocałował chłopaka po raz ostatni, nim odprowadził go do drzwi, gdzie znów mieli się rozstać. ~o~ – Witaj, Ron – powiedział Harry dziesięć minut później, aportując się do Nory. – O, cześć Harry – odpowiedział rudzielec, wcinając porcję ciasta z dużego talerza, na którym leżała doskonale widoczna kartka z podpisem: „Dla kochanego Blaise'a, Pani Weasley” – Gdzie są Hermiona i Blaise? – zapytał Harry, rozglądając się wokół. Ron przełknął kęs. – Na zewnątrz, coś tam omawiają. Jak poszło? Harry westchnął z rozmarzeniem. – On jest cudowny, Ron. Nigdy bym nie pomyślał, że Draco Malfoy może być taki gorący, ale on po
prostu doprowadza mnie do szaleństwa. I jedyne, co chcę zrobić, to złapać go w ramiona, całować i kochać się z nim do wyczerpania i… – Harry przerwał, widząc, że jego przyjaciel robi się zielony. – Horkruks, idioto! Chodziło mi o poszukiwanie horkruksa – Ron wzdrygał się lekko. – Znalazłeś go? Harry zamarł, otwierając szeroko oczy. – Kurwa jego pierdolona mać! Znowu! – Rozumiem więc, że nie – stwierdził Ron w zamyśleniu i, nie zważając na przekleństwa Harry’ego, sięgnął po kolejny kawałek ciasta przygotowanego specjalnie dla Blaise'a. ~o~ Dobra, Potter. Dziś musisz być skupiony. Zapytasz Draco o horkruska. Tak, będziesz mógł go pieprzyć. Ale dopiero po tym, jak zapytasz o horkrusa. Horkruks…horkruks–horkruks–horkruks… Harry powtarzał sobie w myślach słowa niczym mantrę, kiedy Kruszynka po raz kolejny prowadziła go przez korytarze rezydencji Malfoyów. Poprzedniej nocy Blaise i Hermiona zrobili mu wykład o jego zapominalstwie. Przyjaciółka po raz kolejny przypomniała mu, że potrzebują tego artefaktu, by przywrócić pokój w świecie czarodziejów, a Blaise… Blaise najwyraźniej miał do niego żal za to, że to Harry rżnie teraz Draco, a nie on sam. Tak. Wczorajsza noc nie należała do najlepszych. Ale dziś będzie inaczej. Ponieważ dzisiaj był człowiekiem z misją. Dziś nie da się rozproszyć. Dziś odnajdzie horkruksa. Kruszynka doprowadziła go do drzwi, które same się otworzyły… …ukazując Draco Malfoya rozłożonego apetycznie na stoliku do kawy, mającym na sobie wyłącznie ustawiony w strategicznym miejscu ocieplacz na czajnik. – Cześć, kochasiu – wymruczał zmysłowo. ~o~ – Więc? – Ocieplacz na czajnik, Hermiono. Powtarzam, tylko ocieplacz na czajnik. –… –… – Więc nie zapytałeś go o horkruksa? – Ocieplacz na czajnik! – powtórzył Harry stanowczo. – Ale nie obawiajcie się, na pewno zapytam go jutro. ~o~ – Cześć, Draco – powiedział Harry, wchodząc do salonu. Siedzący przy stoliku Draco uśmiechnął się do niego, popijając kawę i zlizując lukier z ciasteczka. – Witaj – wymruczał. Harry przełknął ślinę, starając się tym nie zdekoncentrować. – Słuchaj, zastanawiałem się… – Ile pozycji możemy wypróbować, zanim oboje dojdziemy? To tak jak ja! ~o~ – Doprawdy, Harry. To się robi śmieszne. Chyba nie tak trudno pamiętać o jednym prostym pytaniu? – Odpieprz się, Blaise. To, że ty potrafisz posuwać Draco i równocześnie zadawać mu pytania, nie znaczy, że wszyscy to potrafią. Pracuję nad tym. A dzisiaj byłem już bliżej celu. – Zapewne masz rację. Och, Harry?
– Co? – Pytam z ciekawości, ile pozycji w końcu udało wam się wypróbować? ~o~ – A więc, Draco… – zaczął Harry najbardziej obojętnym tonem, na jaki było go stać – czy słyszałeś kiedyś o czymś zwanym ins... – Chcesz, żebyśmy odegrali inscenizację, w której ja wcielę się w dziwkę? – zapytał Draco jednym tchem, wyglądając na bardziej podnieconego, niż chciałby pokazać. – Ty podstępny, mały zbereźniku. – Co? Nie, nie o to mi chodziło! Jak mógłbym w ogóle… czekaj, zgadzasz się? ~o~ Wieczorem Harry siedział sam przy kuchennym stole, czując się mocno zdołowany. W ciągu ostatnich kilku dni przeżył najlepszy seks w życiu, ale nie potrafił się tym w pełni cieszyć. Wyrzuty sumienia prawie zjadały go od środka. Pewnie, dał się wciągnąć w ten układ wierząc, że poświęca się dla dobra czarodziejskiego świata, że jest to jego szlachetna misja zdobycia horkruksa, ale okazało się, że to żadne poświęcenie. Co więcej, Harry niecierpliwie wypatrywał kolejnych herbatek u Malfoya. Po pierwsze, chodziło o to, że nie zdołał jeszcze dowiedzieć się niczego o horkruksie, ale teraz jeszcze prześladowało go uczucie, że po prostu okłamuje Draco tylko po to, żeby go pieprzyć. I właśnie to sprawiało, że Harry czuł się teraz jak jakaś obrzydliwa, niższa forma życia. – Cześć, stary! – Jego rozmyślania przerwał czyjś głos. – Jak ci dzisiaj poszło? – Nie za dobrze – przyznał Harry , kiedy Ron usiadł naprzeciw niego. – Udało mi się zapytać, czy słyszał o ins... a zresztą, nieważne, ale nic poza tym. – Malfoy źle cię zrozumiał, czyż nie? – zapytał Ron, widocznie rozbawiony. – Cudownie, Blaise wisi mi teraz trzy galeony. – Zakładacie się o coś takiego? – zapytał z przerażeniem. – Słuchaj, ja naprawdę się staram! – Oj, z pewnością, casanovo – powiedział Ron, skupiając swoją uwagę na talerzu leżącym przed Harrym. – Skąd je masz? Harry spojrzał na ciasteczka. – Przyniosłem je od Malfoyów. To ulubione ciasteczka Draco. – Ulubione ciasteczka Draco – powtórzył Ron , przedrzeźniając go dziewczęcym głosem. – Twój słodki mały Draco ma słabość do małych słodkości, czyż nie? – Zamknij się – mruknął Harry, ale bez złości. – Nalegał, abym zabrał je do domu i spróbował. A on naprawdę potrafi być całkiem słodki. – Wierzę ci na słowo. Próbowałeś ich już? Harry pokręcił głową. – Nie, ale częstuj się. Wiem, że chcesz. – Skoro nalegasz – odpowiedział, wrzucając do ust jedno z ciasteczek. Jego oczy zamknęły się, a na twarz rozluźniła w rozkoszy. – To naprawdę przepyszne. – Chwycił dwa kolejne ciasteczka i wrzucił je na raz do ust. – Genialne – udało mu się powiedzieć miedzy kolejnymi kęsami. Harry, patrząc na przyjaciela jedzącego ciastka, poczuł się jeszcze gorzej. – Ron? – Tak, przyjacielu? – zapytał rudzielec, przełykając. – Czy pieprząc Draco w ten sposób, jestem potworem? – W jaki sposób? – zapytał Ron, patrząc na niego z zaskoczeniem. – Wiążesz go i każesz mu nosić dziewczęcy mundurek szkolny tak, jak planowałeś? – Co? Nie, nie o to chodzi! Mówię o tym, że posuwam go, a on myśli, że jestem Blaise'em. To jedno wielkie… kłamstwo. Jestem wręcz podłym manipulatorem. Ron zjadł kolejne ciasteczko, zastanawiając się nad jego słowami. – Czy jemu się to podoba? – Mam nadzieję – odpowiedział Harry szczerze. – Robię wszystko, co tylko mogę, by sprawić mu
przyjemność. Po prostu od kilku dni czuję się paskudnie z powodu tego całego szajsu. – Słuchaj, starasz się odnaleźć horkruksa – zaczął Ron poważnym tonem. – I podczas tej misji dajesz Malfoyowi jazdę jego życia. Dobra, okłamywanie go nie jest całkiem w porządku, ale jeżeli równocześnie dajesz mu tyle przyjemności, ile tylko możesz, to myślę, że w pewien sposób można to usprawiedliwić. Trochę szemrana logika, ale Sam-Wiesz-Kto musi zostać pokonany. Jesteśmy na wojnie. – Tak, wiem. Ale nie zdołałem jeszcze nawet zapytać go o horkruksa! – Ale to zrobisz – powiedział Ron, starając się podnieść go na duchu, przegryzając równocześnie piąte ciasteczko. – Rozumiem, ale… – Harry westchnął. – Co jeśli to nie jest najlepsze wyjście? Co jeśli w ten sposób go ranię? – Naprawdę myślisz, że tak jest? – zapytał rudzielec sceptycznie. – Bo z twoich opowieści wynika, że wciąż mu mało. – Pierwszego dnia był trochę niepewny i zdenerwowany – zauważył. – A czy później się denerwował? – …Nie – przyznał Harry. – I jestem tego pewny, bo przypatrywałem się mu uważnie przez cały czas. – W takim razie wszystko w porządku – powiedział Ron stanowczo. – Posłuchaj, Harry, jesteś bardzo seksownym facetem. Założę się, ze Malfoy jest zachwycony, uprawiając z tobą seks. Harry spojrzał na niego z zaskoczeniem. – Naprawdę tak myślisz? – Z całą pewnością– potwierdził, zjadając ciastko numer sześć. – Do diaska, gdybym musiał przelecieć faceta, zdecydowanie byłbyś to ty. – Kto mówił coś o przelatywaniu Harry’ego? Drzwi kuchenne otwarły się i Blaise wślizgnął się do środka. – A gdzie ty się podziewałeś? – zapytał Harry , kiedy drugi chłopak zajął miejsce obok nich. – Na zewnątrz – odpowiedział tamten. – Jest taki uroczy… Czy to ulubione ciasteczka Draco? – Jego uwaga skupiła się na talerzu leżącym pomiędzy Gryfonami. – Tak. Draco dał mi trochę na drogę. Chcesz jedno? – zaproponował Harry, zabierając talerz spod nosa Rona i podając go Blaise'owi, który momentalnie pokręcił głową. – Nie, dziękuję – powiedział szybko. – Czy jedliście je teraz? – Tylko Ron – powiedział Harry, zauważając, że przyjaciel wpatruje się w niego dziwnie. – Ty cholerny, rudy dupku – mruknął Blaise pod nosem. – Nie wystarczyło ci, że zjadłeś całe moje ciasto? – Potrąć to sobie z galeonów, które jesteś mi winny – odpowiedział Ron, nie spuszczając wzroku z Harry’ego. – Ty naprawdę dużo ostatnio ćwiczyłeś – dodał po chwili. – Co proszę? – zapytał Harry, zbity z tropu przez zmianę tematu. – Wyglądasz na niesamowicie wysportowanego, Harry. – Och, cóż. Dzięki, Ron – odpowiedział, mile połechtany. – Wciąż nad tym pracuję. – To widać. – Ron pożerał go wzrokiem. – Powinieneś dotknąć jego muskułów, Weasley – wtrącił Blaise. – Te mięśnie są boskie. Ron spojrzał pytająco na Harry’ego, który nachylił się trochę, by przyjaciel mógł położyć dłoń na jego bicepsie i lekko go ścisnąć. – Nieźle, Harry. – Ron był pod widocznym wrażeniem. Wciąż nie zdejmował ręki z ciała Harry’ego. – Nie wstydź się, Ron – powiedział nagle Blaise. – Spójrz na jego ramiona. Weasley przesunął ręce na barki Harry’ego. – Kto by pomyślał – mruknął, przesuwając palcami po całym karku Harry’ego. – Ale, żeby docenić całość, powinieneś dotknąć jego klatki piersiowej i brzucha – dodał Blaise zmysłowym głosem. – Może powinniście obaj wstać, żeby Ron mógł swobodnie cię zbadać? Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem. – No, dalej – popędził ich Ślizgon , machając rękami. Czując się trochę niekomfortowo, Harry wstał. Ron czekał już w gotowości. – Jasna cholera, masz świetne ciało – pochwalił go Ron, kładąc mu rękę na brzuchu. – Eee… dzięki, Ron – odpowiedział Harry trochę niepewnie. – Powinieneś zdjąć koszulkę, Harry. – Blaise!
– Nie, on ma rację. Harry, zdejmuj. – Ron poparł pomysł Ślizgona. – Ron? – Weasley, ty też powinieneś zdjąć podkoszulek – zauważył Blaise trochę bardziej ochrypłym głosem niż zazwyczaj. – Bo wiesz, Harry, Ron także sporo ćwiczył, powinieneś poczuć jego mięśnie. – Co? – Śmiało, Harry – niemalwymruczał Ron , biorąc dłoń Harry’ego i kładąc ją na swoim brzuchu. – Nie mam nic przeciwko. – CO!? – Nie będę wam przeszkadzał – obiecał Zabini. – Po prostu będę sobie siedział, przyciemnię światła, puszczę jakąś muzyczkę, a wy zachowujcie się naturalnie… – NATURALNIE?! – Oczywiście, w końcu tworzycie parę najlepszych przyjaciół, jesteście trochę zawstydzeni, zaciekawieni i może trochę podnieceni, a Ron najwyraźniej ma ochotę na buziaka. Harry, dasz mu jednego? Drzwi kuchenne otworzyły się nagle. – Co, do licha ciężkiego, się tutaj wyprawia? – domagał się wyjaśnień czyjś stanowczy głos. – Hermiona! – krzyknęło równocześnie trzech chłopców, jeden z zaskoczeniem, drugi z ulgą, a trzeci mocno zawiedziony. Wzrok Hermiony wędrował od Harry’ego do Rona. – Czy wy się dotykacie? Rumieniąc się wściekle, Harry odskoczył od przyjaciela. – To jego wina! – krzyknął oskarżająco, wskazując palcem Blaise'a. – Tak, wiem, w to akurat nie wątpię – powiedziała dziewczyna, mierząc zimnym spojrzeniem Blaise'a. – Czy to herbaciane ciasteczka? – zapytała. Nie czekając na odpowiedź, znowu spojrzą na Ślizgona. – Talerz jest prawie pusty. – Zdaje się, ze zjadłem kilka – przyznał Ron, pożerając teraz wzrokiem Hermionę. – Wyglądasz dziś wyjątkowo seksownie. – Dziękuję – odpowiedziała szorstko. – Ron, czy mógłbyś pójść ze mną na momencik na górę? Potrzebuję twojej pomocy. – Oczywiście, co tylko zechcesz – odpowiedział chłopak radośnie. Opuszczając kuchnię, Ron nie potrafił oderwać wzroku od dziewczyny. Harry spojrzał z politowaniem na Blaise'a. – Powinieneś kogoś zaliczyć – powiedział srogo. Blaise spojrzał w jego stronę. – Pewnie, Potter. Myślałem, że już nie zaproponujesz. Harry spiorunował go wzrokiem. – Och, na litość boską – wymamrotał. ~o~
Krótką chwilę później Harry siedział już w salonie, głęboko zaczytany w książce. Słysząc zbliżające się kroki, uniósł głowę, by zobaczyć stojącego nad nim Blaise'a. – Cześć – powiedział Ślizgon. – Mogę się dosiąść? Harry poklepał miejsce na kanapie obok siebie. – Pewnie, siadaj. Gdzie są Ron i Hermiona? – Pieprzą się. Harry skrzywił się. – Łał. Dobrze. Nie musiałem tego wiedzieć. Blaise wzruszył ramionami. – Sam pytałeś. Co czytasz? – Harry pokazał mu okładkę. – „JAK TO ROBIĄ HOMOSEKSUALNI CZARODZIEJE”?! – Cóż, tak. Uczę się, jak zrobić Draco rimming.
Blaise'owi opadła szczęka. – Ty... ty... – Oczywiście po to, by zapytać go o horkruksa. Będę musiał przejść od razu do seksu. Planuję doprowadzić go do tak silnego orgazmu, że po wszystkim zemdleje. Z osłabionego będzie mi łatwiej wyciągnąć odpowiedzi – wyjaśnił Harry z dumą. – Genialny plan, co nie? – Blaise po prostu się na niego gapił. – Nigdy nie robiłeś tego Draco, prawda? – Zabini pokręcił słabo głową. – Doskonale. – Harry zamknął książkę z zadowolonym uśmiechem. – Jeśli będę kierował się instrukcjami, to powinno mi się udać doprowadzić go do tak rozsadzającego czaszkę orgazmu, że zobaczy gwiazdy. Zabini przełknął głośno ślinę. – A nie chciałbyś, no wiesz, najpierw poćwiczyć? – Dzięki za propozycję, to bardzo miłe – odpowiedział niedomyślnie Harry, chowając książkę pod poduszką kanapy – ale myślę, że sobie poradzę. – Wyprostował się i spojrzał na Blaise'a, skanując jego ciało od stóp do głów, po czym westchnął. – Co? – zapytał Blaise, patrząc w dół na swoje ciało. – Coś nie tak? – Harry zaprzeczył ruchem głowy. – Nie. W twoim wyglądzie nie ma absolutnie nic złego. Jesteś przystojny i o tym wiesz. Chodzi o to… Chciałbym robić to z Draco w swoim ciele. Blaise spojrzał na niego ze zrozumieniem. – Doprawdy? – Tak, ja po prostu… chciałbym czuć jego skórę swoją własną, całować go moimi ustami, dotykać moimi rękoma. Coś w tym stylu. – Zakochujesz się w nim, prawda? – Co? – Harry wciągnął głośno powietrze, po czym zmusił się, by się roześmiać. – Ja? Zakochuję się w Draco Malfoyu? Proszę cię – zakpił. – Nie rozśmieszaj mnie. Harry Potter kochający się w Draco Malfoyu. Nigdy w życiu. Blaise poklepał Harry’ego po ramieniu. – Głupiutcy Gryfoni – mruknął szyderczo. – Nie potraficie posuwać kogoś bez tych bzdur i mieszania w to nadopiekuńczości. – Hej, to nie prawda! – zaprzeczył Harry . – Musisz wiedzieć, że Gryfoni mogą bez trudu pieprzyć kogoś i w ogóle się przy tym nie zakochiwać. Jesteśmy lwami. A lwy śpią ze wszystkimi lwicami. Bez zobowiązań. Blaise z trudem powstrzymywał się od śmiechu. – Masz pewność, że jesteś lwem, Potter? Lwem na łowach? Gotowym, by posunąć pierwszą ładną dziewczynę lub przystojnego faceta, jaki wyjdzie ci naprzeciw, bez wiążących się z tym uczuć? – Tak. Dokładnie tak – odpowiedział Harry wyzywająco. – Seks bez zobowiązań to jest to, co lubię. – No nie wiem, Harry – odpowiedział Blaise, akcentując imię Harry’ego. – Nie jestem pewnien, czy mógłbyś. Musiałbyś mi to jakoś udowodnić. – Jak? – zapytał Harry, zastanawiając się głęboko. – Och, no wiesz. Tylko ty, ja, ta kanapa, właśnie tu i teraz. Razem podczas niezobowiązującego… – Słyszę cię, Blaise! Przestań próbować dostać się Harry’emu do spodni! – Czekaj? To był kolejny plan, by mnie przelecieć? Blaise, jak mogłeś!? – Kurwa – zaklął Blaise – Jak ty to, do cholery, robisz, Granger? Rozdział 4. Popieprzony głupek ~o~ — Na Merlina w stringach i podwiązkach! — Podoba ci się, skarbie? — zapytał drapieżnie Harry, po czym ponownie pochylił się, by pieprzyć
Draco językiem. — Kurwajegomać, taaaak! — Jego krzyk był lekko zdeformowany poprzez pozycję, w której się znajdował: leżał na plecach na największej kanapie w salonie z kolanami przyciśniętymi do oparcia, a pomiędzy nimi na ziemi klęczał Harry i robił naprawdę dobry użytek z każdej, nawet najmniejszej informacji, jakiej dowiedział się o rimmingu. — To jest kurewsko niesamowite… — wydyszał Draco. — Boże, nie przestawaj… proszę, nie przestawaj… — Nikt niczego nie przestanie, dopóki nie dojdziesz tak mocno, że stracisz przytomność — obiecał mu Harry. Nie mógł uwierzyć w to, że jemu to także sprawiało przyjemność, a dokładniej mówiąc, że sprawiało mu przyjemność doprowadzanie Malfoya do wicia się w rozkoszy. Draco zadrżał gwałtownie. — Kurwa! — krzyknął. — O kurwa! Harry wyczuwał napięcie w głosie Malfoya, wyczuwał, że chłopak jest już blisko i że staje się trochę bardziej agresywny. Przesunął nieco język, by zrobić miejsce dla dwóch palców, którymi szybko odnalazł czuły punkt w jego ciele. Całe ciało Draco wygięło się. — Kurwa! — krzyknął ponownie. — Kurwa, zerżnij mnie! Proszę! Harry planował doprowadzić go do orgazmu tylko językiem, ale przecież plany zawsze mogą się zmienić. Wyprostował się i płynnym pchnięciem wszedł w Draco. — O to chodziło? — wyszeptał, składając małe pocałunki na całej długości jego szyi i zostawiając gdzieniegdzie małe, różowe ślady. — Tak, ja pierdolę, dokładnie tak — wydyszał Draco. Jego nogi zaczęły się trząść. Harry wysunął się trochę i ponownie pchnął. Draco tylko jęknął w odpowiedzi. Gryfon powtórzył ruch jeszcze kilkakrotnie, po czym chwycił członka Draco, który zadrżał i prawie natychmiast doszedł. — Kurwa tak, właśnie tak… Potter! W chwili, gdy Draco osiągnął swoje spełnienie, Harry’ego zmroziło. Jego żołądek znajdował się teraz gdzieś w okolicach kolan, a serce zaczęło bić tak mocno, że praktycznie mógł je usłyszeć. — Draco… Co… Co, do diabła, właśnie powiedziałeś? — zapytał nerwowo, wysuwając się z pulsującego wciąż ciała blondyna i zapominając o własnym orgazmie. — Przepraszam, co? — zapytał Draco, padając na kanapę i dysząc ciężko. Wydawał się być całkowicie nieświadomy sytuacji. — Czy… czy ty… jak mnie przed chwilą nazwałeś? — na to pytanie Draco zamarł jak bryłka lodu. — O kurwa — wyszeptał, patrząc na Harry’ego z przerażeniem. — Proszę, powiedz mi, że nie powiedziałem tego, co myślę. Harry przyglądał mu się ostrożnie. — Powiedziałeś Potter, dochodząc. Oczy Draco powiększyły się do rozmiaru spodków. — Nie, nie powiedziałem — zaprzeczył desperacko. — Tak, zrobiłeś to. — Nie, nie zrobiłem! — krzyknął, potrząsając energicznie głową. — Nie powiedziałem „Potter”, przysięgam. Cokolwiek, tylko nie Potter! — Draco! — przerwał mu, przełykając ślinę. — Czy jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć? — Był przygotowany na to, że chłopak będzie krzyczał, oskarżał go o podszywanie się pod Blaise’a i wykorzystywanie biednych, niewinnych Malfoyów i wyjaśniał mu dobitnie, że misja ratowania świata wcale nie usprawiedliwia takiego oszustwa. Nie był przygotowany na to, że policzki Draco pokrywają się najsłodszym odcieniem różu, jaki kiedykolwiek widział. — Przepraszam — wyszeptał, unikając wzroku Harry’ego. — Merlinie, tak bardzo mi przykro. Kurwa, to takie żenujące. Harry gapił się na niego w szoku. — Czy ty się rumienisz? — Ech… Posłuchaj, ja… bogowie, jak mam to powiedzieć? — Draco zamknął oczy, gotowy, by pochłonęła go ziemia. — Ja… tylko… MożliweżewyobrażamsobiePotterazamiastciebiekiedymniepieprzysz. — Co? — zapytał Harry, mrugając.
— Czasami wyobrażam sobie, to Harry Potter mnie pieprzy zamiast ciebie. — Co? — Powiedziałem, że… — Nie, słyszałem, co powiedziałeś. Ale… Harry Potter? Naprawdę? Nie otwierając oczu, Draco przytaknął i nakrył swoją płonąca teraz twarz dłońmi. Gryfona zatkało. Panikę w jego piersi zastąpiło jakieś ciepłe, puchate światło, które powoli rozpływało się po całym jego ciele. — To nie takie szalone, jak się wydaje —starał się bronić Draco, wciąż za zasłoną z dłoni. — Połowa Hogwartu buja się w Potterze na zabój. Ślizgoni także zauważyli, że przez ten rok wyrósł i wyprzystojniał. Do diaska, nawet Pansy przyznała, że to chodzący seks, a wiesz, że ona nie lubi mieszańców i… Harry miał głęboko w nosie innych Ślizgonów, ponieważ w tej chwili tylko jeden jedyny Ślizgon zaprzątał jego myśli . Oplótł ręce wokół pasa Malfoya i, siadając na kanapie, pociągnął go do siebie na kolana, miażdżąc w uścisku. — Czekaj… Nie jesteś zły? — zapytał Draco, mocno zaskoczony. Harry pokręcił przecząco głową. — Nie — powiedział, zanurzając twarz w miękkich, jasnych włosach. — Jesteś pewien? — upewnił się z nadzieją. — Tak —potwierdził Harry, wdychając subtelny zapach jego włosów i czując, jak kręci mu się w głowie. — Jeśli mam być szczery, uważam, że to cudowne. — Cudowne? — Absolutnie rewelacyjne. Powinieneś wyobrażać sobie Harry’ego Pottera zamiast mnie kiedy tylko zechcesz. Nawet przez cały czas. Nie mam nic przeciwko. Draco odetchnął z ulgą. — Naprawdę się cieszę, że tak myślisz. Bałem się, że będziesz wkurzony i zrujnuje to moje plany. — Twoje plany? Draco przytaknął. — Mama jedzie jutro do Paryża i zostaje tam na następny dzień. Chciałem zaprosić cię na noc. Całkowicie inne ciepło rozlało się po Harrym na myśl o posiadaniu Draco przez calutką noc. Jednak ciepło to zostało szybko zastąpione przez rozpacz, kiedy uświadomił sobie, że co godzinę będzie musiał pić eliksir wielosokowy, by utrzymać swoją przykrywkę i, co gorsza, czeka go cała noc przytulania, całowania, pieszczenia i kochania się z Draco, ale nie będzie mógł robić tego we własnym ciele. Ale przecież, technicznie rzecz biorąc, jako nieustraszony nastoletni bohater na misji całonocnej w rezydencji Malfoyów, będzie miał świetną okazję, by poszukać horkruksa. Harry nie miał wyboru. Zmuszało go to do odłożenia swoich uczuć na bok. Miał juz otworzyć usta i oznajmić, że się zgadza, kiedy nagle niczym ogromna żarówka oświeciła go pewna myśl. — Wolałbyś pieprzyć się z Blaise’em Zabinim czy Harrym Potterem? Draco jęknął. — Myślałem, że nie gniewasz się za tą sprawę z Potterem! — Bo to prawda — zapewnił go. — To tylko pytanie. Gdybyś mógł jutro uprawiać seks przez całą noc albo z Blaise’em Zabinim — wskazał na siebie — albo Harrym Potterem, którego byś wybrał? Draco przygryzł wargę. — Szczerze? — Harry pokiwał głową, czując, jak serce podchodzi mu do gardła. — Cóż, to pomiędzy nami to tylko seks, prawda? Harry najeżył się nieco. — Tak, jasne. Znasz nas, Ślizgonów, to tylko nic nie znaczący, niezobowiązujący seks. Żadnego przywiązania, żadnych uczuć. Jak lwy na polowaniu. — Lwy? — Węże. Chodziło mi o węże. Węże na… eee… polowaniu. — Jasne — mruknął Draco, patrząc na Harry’ego z rozbawieniem. — Cóż, skoro to tylko seks, nie będziesz urażony, jeżeli powiem, że wolałbym Pottera, prawda? — Ani odrobinkę — rzucił uradowany. — Co byś powiedział na to, żebym załatwił ci go na weekend? — Jak? Masz na myśli przebieranki? Założyłbyś okulary, dorysował bliznę i ubrał jakieś odrażające mugolskie ubrania? Dla mnie?
— Jego ciuchy nie są aż tak odrażające — wyrwało mu się. — I nie. Myślałem o czymś lepszym. Źrenice Draco rozszerzyły się. — Eliksir Wielosokowy? — zapytał, wciągając powietrze. — To byłoby genialne. Myślisz, że mógłbyś załatwić parę włosów Pottera albo czegoś podobnego i to zrobić? Harry zawahał się. Mógłby udawać, iż jest Blaise’em udającym, że jest nim, ale na samą myśl o przedstawieniu rozbolała go głowa. Nie wspominając o tym, że musiałby co godzinę się wymykać, żeby Draco nie nabrał podejrzeń i oczywiście, co najgorsze, Malfoy nadal nie wiedziałby, że jest z Harrym. Oj, nie, Gryfon miał lepszy pomysł. — Nie, żadnego wielosokowania. Co, jeśli bym go dla ciebie porwał? Dobrze, może nie był to jednak lepszy pomysł. — PORWAŁ HARRY’EGO POTTERA?! — Szczęka Draco opadła do podłogi. — Czy całkowicie cię popieprzyło? — Tylko na jedną noc… — zauważył Harry. — Ale… co… jak, do licha, masz zamiar go w ogóle znaleźć? Jeżeli cholerny Czarny Pan nie może tego zrobić, jak ma się to udać tobie? Szare komórki Gryfona pracowały na najwyższych obrotach. — Słyszałem plotki, że spędza lato u Weasleyów. — I? Jak zamierzasz znaleźć to przeklęte miejsce? Prawdopodobnie jest strzeżone lepiej niż twierdza. Mózg Harry’ego nagle się zatrzymał. No właśnie, jak Blaise ich znalazł? — Tak, ale… Cóż, mógłbym… Może jeśli… Czekaj! Luna Lovegood mieszka niedaleko Weasleyów. Słyszałem, jak o tym mówiła — rzucił szybko z wyraźnym triumfem w głosie. — Po prostu ją zauroczę i powie mi, gdzie oni mieszkają. Draco uniósł brew. — W porządku. To mogłoby ewentualnie zadziałać. W końcu która kobieta odparłaby się urokowi Blaisa Zabiniego? Z pewnością nie pani Weasley, stwierdził Harry w myślach. Może Hermiona, ale nie postawiłbym na to nawet jednego knuta. — Ale nawet, jeśli się uda, jak zamierzasz zabrać Pottera od Weasleyów? — Eee… Powiem mu, że Vol… Sam Wiesz Kto mnie chce dopaść i że muszę z nim porozmawiać na osobności. Potem rzucę na niego Drętwotę i przyprowadzę go tutaj. Draco przyglądał mu się sceptycznie. — Dobrze. Mogę na to przystać. Ale podsumujmy twój niedorzeczny plan. Zauroczysz dziewczynę od Lovegoodów, by powiedziała ci, gdzie mieszkają Weasleyowie, a potem jakimś cudem porwiesz Harry’ego Pottera spod nosa jego przyjaciół i przyprowadzisz go jutro na herbatkę do rezydencji. I co dalej? — Jak to co dalej? — Chodzi mi o to, że… Potter nienawidzi mnie do żywego! — wykrzyknął. — Nie ma mowy, żeby mnie przeleciał. Zamiast kochanka na weekend będę miał więźnia, który wniesie oskarżenie w chwili, kiedy go wypuszczę! Harry się zawahał. Oczywiście, nie mógł powiedzieć Draco, że jego obawy są całkowicie bezpodstawne. Myśl, Potter, myśl. Jak możesz przekonać Draco, że Harry Potter nie pragnie niczego bardziej niż przyprzeć go do ściany i rżnąć tak mocno, żeby się przez nią przebić? I wtedy spłynęło na niego olśnienie. — Magiczne Dowcipy Weasleyów. Szczęka Ślizgona ponownie spotkała się z podłogą. — Eliksir miłosny? — To byłoby idealne! Podam mu eliksir, zanim go tu przyprowadzę i wtedy będzie całkowicie pochłonięty tobą przez calutką noc. Draco wydawał się rozważać pomysł. — Nie jestem pewien. Użycie eliksiru miłosnego nie wydaje się być w porządku w stosunku do Pottera… Dupek przez sześć lat nieubłaganie mnie poniża i upokarza, a kiedy ja chcę zrobić dla niego coś niemoralnego, to w końcu budzi się w nim sumienie? Harry potrzasnął głową ze złością i powiedział:
— Słuchaj, będzie dobrze. Ludzie cały czas starają mu się podrzucić eliksiry miłosne. Przyzwyczaił się. Draco zmrużył oczy z irytacją. — Tak, ale nie powinni tego robić — warknął. Harry wzruszył tylko ramionami. — Pewnie nie, ale i tak będą to robić dalej. Ale my podrzucimy mu tylko na jeden dzień, potem zabiorę go z powrotem, rzucę Obliviate i facet zapomni o całym zajściu. Draco przez moment się nie odzywał. — No dalej, Draco — zachęcał go. — Jedyne, co mu zrobisz, to dasz mu noc fantastycznego seksu. Nie jest to dla niego aż tak krzywdzące, prawda? — Chyba nie — odpowiedział Malfoy, wzdychając. — Oczywiście, że nie — poprawił go, czując smak zwycięstwa. — Będzie zachwycony. Po prostu spraw, żeby poczuł niesamowitą przyjemność. Och, powinieneś zrobić tę rzecz, którą robiłeś. — Jaką rzecz? — No wiesz, tę rzecz. Ze striptizem, wiciem się na kolanach i z lodem cytrynowym. Mam dziwne przeczucie, że Potterowi bardzo by się to spodobało, gdybyś znowu to zrobił. Eee… dla niego, oczywiście. Draco przewrócił oczami. — Pomyślę o tym. — Spojrzał poważnie na kochanka. — Ale nadal nie rozumiem. Dlaczego robisz to dla mnie? Co z tego masz? Cholera. — Eee… jestem beznadziejnym romantykiem — rzucił pierwsze, co wpadło mu do głowy. — Jestem absolutnym fanem takich specyficznych związków, jak pomiędzy tobą i Potterem. Draco uniósł brew. — Jesteś beznadziejnym romantykiem. — Zgadza się. — Ale zgodziliśmy się, że uprawiamy całkowicie nic nieznaczący seks. Bez uczuć. Myślałem, że jesteśmy wężami na polowaniu. — Bo jesteśmy — rzucił z desperacją. — Ja po prostu… ugh… jestem beznadziejnie romantycznym wężem. Na polowaniu. Draco patrzył na niego przez chwilę z niedowierzaniem, po czymwzruszył ramionami. — Niech ci będzie. Jesteś romantykiem. Ciężko mi w to uwierzyć, ale przecież wcześniej nie sądziłem, że poradzisz sobie jako ten na górze. — Co? — Harry zamrugał. — Powiedziałem, że nie sprawdzisz się jako góra. Zawsze widziałem cię jako tego uległego. — Odwrócił się na kolanach Harry’ego, tak, by jego nogi zwisały po obu stronach Gryfona. — Tak myślałeś? Draco przytaknął. — Zwłaszcza po tej nocy przy Ognistej. — Pochylił się i zaczął całować jego szyję. — Ale akurat w tym wypadku cieszę się, że się myliłem. Harry naprawdę chciał wypytywać go dalej, ale Draco robił takie rzeczy z jego szyją, że nie mógł myśleć o niczym innym niż seksowny blondyn na jego kolanach i to, że jeszcze nie doszedł. — Tak więc — wymruczał Draco, pocierając swojego twardego członka o Harry’ego. — Na czym skończyliśmy? ~o~ — Porwać cię? Czy całkowicie ci odbiło? — Wiesz, Draco powiedział dokładnie to samo —zaśmiał się Harry. Blaise patrzył tylko na niego w osłupieniu. — Chcesz, żebym cię porwał? — Żebyś udawał, że mnie porwałeś — poprawił go Harry. — Dobrze. Będę udawał, że cię porwałem, zabiorę do rezydencji Malfoyów, będę udawał, że to ja
posuwałem Draco przez cały tydzień i okłamywałem go, mówiąc, że dolałem ci do jedzenia eliksir miłosny, a potem mam zostawić cię tam na noc? — Tak —odpowiedział z zadowoleniem Harry. — Dokładnie tak. — Co!? Ten. Plan. Jest. Chory!!! — wykrzyknął Blaise. — Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo ten pomysł jest poroniony? I wszystko to tylko po to, żeby móc zerżnąć Draco w swoim ciele, ty popieprzony głupku? — Ale Blaise… —Nie, Harry. To niedorzeczny plan, który nie ma szans się udać. Żaden szanujący się Ślizgon nie przystałby na coś takiego! — oznajmił twardo chłopak, krzyżując ręce na piersi i odwracając głowę w drugą stronę. — Jeśli będziesz udawał, że mnie porwałeś, pozwolę ci się związać. Blaise zamarł i bardzo powoli odwrócił się w stronę Harry’ego. — Słucham? — Będziesz mógł mnie związać — powtórzył bardzo przekonującym tonem Harry — a gdybyś przypadkiem molestował moje unieruchomione ciało, nie poskarżę się Harmionie… Co ty na to? Blaise żuł swoją dolną wargę przez chwilę, zastanawiając się nad propozycją. — A czy Hermiona wie o tym twoim małym planie? — Eee…Cóż, nie za bardzo — przyznał Harry. — Jesteś pierwszą osobą, której o tym mówię. Ponieważ zależy mi na twojej opinii, Blaise, i... — Nie próbuj mi się podlizywać — przerwał mu Ślizgon, wbrew swym słowom wyglądając na mile połechtanego. — Słuchaj, zrobię to, jeżeli Hermiona się zgodzi i tylko, jeśli się zgodzi. — Dlaczego zależy ci na zgodzie Hermiony? — zapytał Harry, zaintrygowany. — Ponieważ tak się składa, że tego lata zacząłem doceniać jej intelekt— przyznał poważnie. — Jeżeli potrafi powstrzymać mnie od molestowania cię z drugiego końca Nory, to z pewnością dostrzeże słabe punkty planu. Idź jej zapytać. — Ale ona się nie zgodzi — jęknął zrezygnowany. — Szczerze mówiąc, uważam, że to genialny pomysł. Obaj równocześnie odwrócili się za źródłem głosu, by zobaczyć wchodzącą do pokoju Hermionę. — Jak długo nas podsłuchujesz? — zażądał odpowiedzi Harry. — Wystarczająco długo — odpowiedziała tajemniczo dziewczyna. — Planujesz zainscenizować porwanie, by móc osobiście kochać się z Malfoyem? Policzki Harry’ego przybrały barwę szkarłatu. — Nie zakochałem się w nim! — rzucił szybko. — Nie mówiłam nic o zakochaniu — odpowiedziała mu z rozbawieniem w głosie. — Ale pomijając twoje zabawne zaprzeczenia, uważam, że to dobry plan. Dzięki niemu Harry będzie miał wystarczająco dużo czasu z Malfoyem. — Ale dlaczego musi to robić osobiście? — zapytał Blasie. — Dlaczego zamiast po prostu wielosokować się we mnie, ma ryzykować wykonanie tak skompilowanego planu, jak porwanie? — Harry za każdym razem tak bardzo zatracał się w seksie z Malfoyem, że całkowicie zapominał o horkruksie. Myślisz, że pamiętałby o cogodzinnym zażywaniu eliksiru wielosokowego? — Ej! — wtrącił Harry z oburzeniem. — Nie zapomniałbym o tym! — Pewnie, Harry. Skoro tak mówisz — odpowiedziała spokojnie Hermiona, wciąż zwracając się do Blaise’a. — To będzie dużo bezpieczniejsze. Harry pozostanie sobą i będzie mógł się skoncentrować tylko na posuwaniu Malfoya przez całą noc. — Blaise przytaknął, a Hermiona spojrzała uważnie na Harry’ego. — Oraz oczywiście na odnalezieniu horkruksa — dodała jeszcze. — Właśnie — Harry przytaknął sennie. — Tak więc zostawiam was chłopcy, żebyście mogli popracować nad szczegółami — powiedziała przyjaciółka, uśmiechając się promiennie. — Blaise, przyjdź do mnie, jak skończycie, opowiesz mi co ustaliliście, dobrze? — Oczywiście — przytaknął chłopak. Hermiona wyszła, a Harry i Blaise usadowili się przy kuchennym stole, by opracować detale ich „wielkiego porwania”. Już po chwili Harry wyłączył się, zagapiony w pustą ścianę, a jego umysł podryfował z kuchni do salonu rezydencji Malfoyów. — …i wtedy z samego rana przyjdę po ciebie, dobrze, Harry? Harry? HARRY?!
— Eee... że co? — zapytał Harry, wyrwany z rozmyślań. — Co mówiłeś? Blaise przewrócił oczami. — O czym tam myślisz? — zapytał, nie spuszczając wzroku z kartki z opisem ich planu. — Czyżby kolejne marzenia o Draco w mundurku szkolnym? — Oczywiście, że nie — odparował z oburzeniem. — Myślałem o jego fantazjach. Wiedziałeś, że on myśli o mnie podczas seksu? — Taa —odpowiedział Blaise w roztargnieniu, stukając końcówką pióra o papier. — Czy uważasz, że powinienem cię związać zwykłą liną, czy może jedwabną? Harry gapił się na niego z otwartymi ustami. — Wiedziałeś, że Draco o mnie fantazjuje? Skąd o tym wiesz?! — domagał się wyjaśnień. Blaise zamarł. — Eee… — Czy kiedy pieprzyłeś Draco, też wykrzyknął moje imię? — Zawołał twoje imię w czasie, gdy posuwałeś go w moim ciele? — warknął z oburzeniem. — Co za tupet! — Cóż, jeśli nie wymsknęło mu się moje imię, kiedy go posuwałeś, to skąd wiedziałeś, że to o mnie myśli w łóżku? — Skrzaty domowe mówią — mruknął niejasno — tak samo, jak Ognista. — Co? — Nieważne. Posłuchaj, Harry, czy to naprawdę takie ważne? Czy nie ważniejsze jest to, że Draco fantazjuje o tobie, ty fantazjujesz o nim, a jutrzejszej nocy będziecie mieć okazję, by pieprzyć się do upadłego? — Pewnie masz rację — przyznał Harry, patrząc jak Blaise wraca do pracy. Po kilku chwilach jednak odezwał się ponownie: — Hej, Blaise? — Tak? — Zazwyczaj jesteś na górze czy na dole? Nagle Ślizgon pojawił się tylko kilka centymetrów od Harry’ego. — A czemu chcesz wiedzieć? — wymruczał, kładąc rękę na udzie chłopaka. — Cóż, chodzi o to, że Draco powiedział coś dziwnego. — On… on powiedział coś o mnie? — zapytał Zabini nerwowym głosem. — Yhm — mruknął Harry, zastanawiając się. — Podobno nie miał pojęcia, że możesz być taki dobry na górze. Blaise spojrzał na niego z oburzeniem. — Tak powiedział?! — Tak. Powiedział także, że zawsze wydawałeś się preferować bycie na dole. — Och — zaczął ostrożnie. — Cóż, zazwyczaj tak jest. — Ale jeżeli ty jesteś uległy i Draco jest uległy, to kto w takim razie dominuje, kiedy jest… — O Merlinie! To już ta godzina? — pisnął Blaise. — Plan jest chyba gotowy, lepiej zaniosę go od razu Hermionie! — Wstał od stołu i wypruł z pomieszczenia tak szybko, że Harry nie zdążył nic odpowiedzieć. ~o~ Następnego dnia obaj aportowali się pod drzwiami rezydencji, kilka minut wcześniej niż Harry zazwyczaj przychodził na herbatę. Blaise trzymał w rękach jeden koniec liny. — Dobra, złącz nadgarstki — powiedział zachęcająco. — Czas na pakowanie prezentów. Harry spełnił prośbę, wyciągając przed siebie złączone dłonie i pozwalając, by Blaise związał je razem. — Zaraz przelecę Draco — oznajmił Blaise’owi, wprost promieniejąc z podniecenia. — Przelecę go jako ja. Blaise poklepał go po włosach. — Czyż nie jesteś uroczy? — zaśmiał się, naciskając dzwonek. — Pamiętaj, Draco będzie myślał, że jesteś pod wpływem eliksiru miłosnego. — Oczywiście. I nie zapomnę także zapytać go o horkruksa.
— Racja, racja. Horkruks. Bardzo ważny. — Blaise pokiwał głową. — Zdecydowanie nie chcemy, żebyś tak się zatracił w gorącym, szalonym i lubieżnym seksie z Draco i o tym zapomniał. — O czym zapomniał? — zapytał Harry, nie słysząc nic poza „gorącym, szalonym i lubieżnym seksie z Draco”. Drzwi rezydencji otworzyły się nagle, ukazując bardzo podekscytowaną skrzatkę. — Panicz Blaise! — pisnęła. — Och, cześć Kruszynko — przywitał się chłopak trochę nerwowym głosem. — Paniczu Blaise, czy to naprawdę panicz? Kruszynka jest taka szczęśliwa, że widzi panicza! Kruszynka tęskniła… — Tak, tak, to ja. Ale przecież widziałaś mnie każdego dnia tego tygodnia, pamiętasz? — przerwał jej Blaise. Wydawał się robić jakieś dziwaczne gesty dłońmi, prawie tak, jakby wskazywał na Harry’ego. Skrzatka zamrugała. — Tak, tak, tak, paniczu — rzuciła szybko. — Jeszcze wczoraj Kruszynka widziała… panicza Blaise’a — Wskazała palcem Harry’ego, nie bawiąc się w subtelności. — Prawdę mówiąc, Kruszynka każdego dnia odprowadzała panicza Blaise’a do panicza Draco na herbatkę i ciastka i ostrożnie zamykała drzwi i szła pilnować pani Malfoy, tak jak powiedział Kruszynce… — Racja! — przerwał jej gwałtownie. — Bardzo dobrze, Kruszynko. Czy mogłabyś powiedzieć Draco, że Harry Potter czeka pod jego drzwiami? — Taaak jest, już się robi — skrzatka skinęła głową i zniknęła z cichym trzaskiem. Harry spojrzał dziwnie na Blaise’a, który nagle stał się bardzo zaaprobowany wiązaniem liny. — O co chodziło? — O nic! — pisnął Ślizgon, nie patrząc Harry’emu w oczy. — To nie brzmiało jak nic —powiedział Harry podejrzliwie. — Czy Kruszynka powiedziała właśnie, że każdego dnia zamykała mnie z Draco w salonie? — Tak. Nie. Może. Nie wiem, może tak powiedziała, ale wątpię, żeby to robiła — wyjaśnił szybko. Harry myślał na tym przez chwilę. — Draco prawdopodobnie kazał jej nas zamykać, żeby jego mama nam nie przeszkadzała. Blaise zamarł na chwilę i podniósł głowę, patrząc na Harry’ego wielkimi oczami. — Coś nie tak? — zapytał Gryfon niepewnie. Blaise pokręcił głową. — Nic. Myślę, że to genialne. Założę się, że to był pomysł Draco. Co za idealne wytłumaczenie. — Zrobił ostatni węzeł. — I jesteś gotowy. Więc zostawiam cię tutaj… — …a kiedy Draco wyjdzie, mam udawać, że znajduję się pod wpływem eliksiru miłosnego i jestem w nim szaleńczo zakochany — dokończył za niego Harry, uśmiechając się szeroko. Ślizgon odwzajemnił uśmiech. — Życzę powodzenia. Ach, i przy okazji , trzymaj się z dala od zachodniego skrzydła, jest nawiedzone. — Doprawdy? — zapytał zaciekawiony. Blaise przytaknął. — Przez złe duchy Malfoyów. — Och. Dobra, to rzeczywiście brzmi nieciekawie. Uwaga obu została odwrócona przez odgłos kroków za drzwiami. Blaise odskoczył. — Muszę spadać. Do jutra! — zawołał i zniknął z głośnym trzaskiem, dokładnie w chwili, gdy drzwi zaczęły się otwierać. — Potter? — rozległ się bardzo znajomy głos. — To naprawdę ty? Harry odwrócił się, by spojrzeć na chłopaka i jego serce zamarło w piersiach. Draco stał w otwartych drzwiach, zacierając nerwowo ręce. Miętosił w zębach dolną wargę i patrzył na niego nieśmiało spod wpadającej do oczu grzywki, tak jakby pojawienie się Gryfona zakrawało o cud. — Draco — wyszeptał Harry, przełykając ślinę. W tym właśnie momencie Harry wiedział, że nie będzie udawał, iż jest pod wpływem eliksiru miłosnego. Ponieważ był już po uszy zakochany w Draco. ~o~ Dokładnie trzy sekundy po tym, jak Harry wyszeptał imię Draco, blondyn przeciągnął Gryfona przez
drzwi i przyszpilił go do ściany, równocześnie chwytając jego twarz dłońmi i całując namiętnie. — To ty — wyszeptał. — To naprawdę ty, Potter. — Oczywiście, że ja — odpowiedział, łapiąc oddech. — A teraz rozwiąż moje cholerne ręce, żebym mógł cię dotknąć. Już po chwili więzy zostały rozwiązane, a Harry oplatał ramionami talię Draco, który z kolei wplótł palce w ciemne włosy Gryfona i składał słodkie pocałunki na całej jego twarzy, uniemożliwiając mu koncentrację. — Nie masz pojęcia… od jak dawna… tego pragnąłem — powiedział Draco, potwierdzając każde słowo tymi przeklętymi, drobnymi pocałunkami, doprowadzającymi Harry’ego do szaleństwa. Potter nagle wzmocnił uścisk i odwrócił ich tak, że teraz to on przyciskał Draco do ściany. — Sam czekałem na to od wieków — odpowiedział, pochylając się i łącząc ich usta w głębokim pocałunku. — Mhmmm… to nieprawda — udało się powiedzieć Draco, nie odrywając ust od partnera — ale mam to gdzieś. Kiedy zrobiłeś się taki wysoki, Potter? — zapytał, przechylając głowę, by lepiej dopadować się do jego ust. — A kiedy ty tak zmalałeś, Malfoy? — odparował, pochylając się i całując odsłoniętą szyję. — Bezczelny dupek — naburmuszył się. — Zawsze byłem od ciebie wyższy. — Chyba wtedy, gdy byliśmy pierwszoroczniakami — zauważył Harry. — Ale to ma swoje zalety. Wskakuj. Draco zamarł. — Co? — Powiedziałem, wskakuj — powtórzył, przesuwając dłonie na tyłek Draco. — Potrafię cię utrzymać. Przyrzekam. Draco zmarszczył na moment brwi, ale po namyśle zarzucił ręce na kark Harry’ego i podskoczył, by Gryfon mógł go unieść i przycisnąć do ściany. Szata zsunęła mu się do pasa, kiedy oplótł nagimi nogami talię Harry’ego. Potter trzymał go pewnie za tyłek, opierając połowę ciężaru Draco na ścianie. — A nie mówiłem? — zapytał, niesamowicie zadowolony z siebie. Fantazjował o tej pozycji z Draco od chwili, kiedy nie udała się mu ona, gdy był w ciele Blaise’a. Draco jęknął nerwowo. — Zabiję cię, jeśli mnie puścisz, Potter! — zagroził mu poważnym tonem. Harry uszczypnął jeden z jego pośladków, sprawiając, że Ślizgon pisnął. — Nigdy nie pozwoliłbym ci upaść — zapewnił go uspokajająco. — Nigdy cię nie skrzywdzę. — Och, ty głupi, gryfoński lizusie. —Malfoy przewrócił oczami, równocześnie wyglądając na bardzo zadowolonego z odpowiedzi. — Lizus czy nie, nadal mam zamiar posuwać twój słodki, mały tyłek tak długo, aż nie będziesz miał siły na więcej — obiecał. Draco spojrzał na niego pociemniałymi z pożądania oczami i oblizał wargi. — Obiecanki—cacanki — zaśmiał się filuternie. — Zobaczmy zatem, na co cię stać. — Och, żebyś czasem nie żałował swoich słów — zagroził mu ze śmiechem. Wymagało to trochę manewrowania, ale Harry’emu udało się jakoś ściągnąć własne spodnie, nawilżyć ich obu i przygotować Draco, zanim wsunął się w jego ciało z głośnym westchnieniem. — O, do diabła, Harry, więcej… — błagał, zaciskając mocniej nogi wokół talii Gryfona, który był bardziej niż zadowolony, mogąc spełnić prośbę, przyciskając Draco do ściany krótkimi pchnięciami, które sprawiały, że obaj jęczeli z przyjemności. Ślizgon, pewny już, że nie zostanie upuszczony, zdjął jedną rękę z karku kochanka i zamknął ją wokół własnej erekcji, dopasowując ruchy do pchnięć Harry’ego. — To genialne — wydyszał, po czym krzyknął, kiedy penis Pottera uderzył w jego prostatę. — Jak latanie na miotle. — Wiedziałem, że Ci się spodoba — udało się odpowiedzieć Harry’emu. Żaden z nich już się nie odezwał, ponieważ chwilę później obaj zadrżeli i doszli niemal równocześnie. Harry uspokoił oddech i ostrożnie opuścił nogi blondyna na podłogę, nie zdejmując jednak dłoni z jego bioder, na wypadek, gdyby chłopak nie mógł ustać na własnych nogach. — W porządku? Draco raz jeszcze zarzucił ręce na szyję Harry’ego i przyciągnął go do pocałunku. — Lepiej niż w porządku — przyznał. — To się nazywa powitanie.
Gryfon roześmiał się, zsuwając dłonie na tyłek Draco. — To twoja wina, bo nie nosisz nic pod szatą — drażnił go, ściskając jego pośladki. — Nie mogłem się oprzeć. Draco uniósł brew. — O tak. Miałem cię właśnie pytać… skąd w ogóle wiedziałeś, że nie noszę bielizny pod ubraniem? — Eee… — Do diabła. Myśl szybciej. — Ponieważ Hermiona opowiadała mi kiedyś, że czystokrwiści czarodzieje nie noszą niczego pod szatą? Malfoy patrzył na niego przez chwilę podejrzliwie, po czym rozluźnił się. — Cóż, miała rację — przyznał z uśmiechem. — Ale mówiąc o ubraniach, mam w pokoju coś, co chciałbym przymierzyć. — Mundurek szkolny? — zapytał, czując, jak serce łomocze mu w piersi. Draco uśmiechnął się tajemniczo. — Oczywiście, że nie. Ale myślę, że powinno ci się spodobać. ~o~ — Draco, jak długo jeszcze zamierzasz siedzieć w tej ogromnej przebieralni? Czekam w twoim łóżku już ponad dziesięć minut! — Nie gorączkuj się tak. Już wychodzę. — No w koń… O mój BOŻE. — Podoba się? — O MÓJ BOŻE! — Czy ta czapka pasuje do tych… jak je nazywacie? Dżinsów? — Masz na sobie mugolskie ubranie! — Wiem, Harry. Jak wyglądam? — Kurewsko doskonale. Nigdy cię takiego nie widziałem. Te dżinsy, sweter, słodka czapka… skąd masz te ubrania? — Sowia poczta. Ktoś powiedział mi, że wyglądałbym seksownie w mugolskim stroju, więc chciałem się przekonać. Co o tym myślisz? — Myślę, że zasługujesz na porządne rżnięcie. Choć do mnie. — Ale dopiero co się w to przebrałem! — No to teraz się rozbierzesz. Masz trzy sekundy, żeby posadzić swój słodki tyłek na łóżku, bo jak nie, to sam go tu sprowadzę. — Sprowadzisz go? I co? Będziesz mnie gonił, a potem nosił jak jakiś mugolski barbarzyńca? — To wprost genialny pomysł. Lepiej zacznij uciekać, Malfoy. — Czekaj. Żartowałem. No wiesz, „Ha,ha, ha… jesteś zabawny”. Potter, co ty robisz? Wracaj do łóżka! Potter! Nie pozwolę ci mnie nosić, to strasznie uwłaczające! Cofnij się, Potter! Ostrzegam cię. Jak… Hej! Przestań! Puść mnie…POSTAW MNIE NA ZIEMI W TEJ CHWILI! Potter! POTTER! HARRY! ~o~ — Cóż — zaczął mówić Draco parę godzin później — nie wiem jak ty, ale mi przydałaby się kąpiel. — Mhm — mruknął Harry, nie poruszając się nawet o minimetri nadal leżąc na Draco. — Cokolwiek zechcesz. Malfoy zaczął się pod nim wiercić. — Potter, nie mogę się kąpać z tobą leżącym na mnie! — Tak? Cóż, w takim razie przykro mi, ale nici z kąpieli. — Potter! Harry wyszczerzył się. — Dobrze, dobrze. Zrobimy to po twojemu — powiedział, wypuszczając Ślizgona. Draco posłał mu niezadowolone spojrzenie, które straciło jednak efekt przez jego uroczo rozczochrane włosy. Zszedł z łóżka i udał się w kierunku drzwi. Harry obserwował go, oblizując wargi.
Będąc już przy wejściu do łazienki, Draco zatrzymał się i spojrzał na niego przez ramię. — No co? Idziesz czy nie? — zapytał, uśmiechając się niewinnie, po czym zniknął za drzwiami. Harry prawie połamał sobie kark, biegnąc za nim. ~o~ — No wiesz, nigdy bym nie przypuszczał, że możesz zrobić coś takiego w kąpieli. — Podobało ci się? — Och, tak, ale teraz umieram z głodu. Co powiesz na obiad? — A czy to znaczy, że musimy opuścić łóżko? — Nie. Każę przynieść go Kruszynce. Czy filet mignon pasuje?* I może lody na deser? — Och, nie mów mi, że zrobisz to… eee… znaczy się, z czym podasz te lody? — Zobaczysz, Harry, zobaczysz… ~o~ — Draco, to było niesamowicie podniecające. — Och, dziękuję Harry. Ale chyba jestem teraz trochę lepki. — Jak dla mnie wyglądasz wspaniale. Myślę jednak, że możemy wziąć jeszcze jedną kąpiel. — Mhmm. Też tak uważam. Ale zapewne nie będziesz chciał powtórzyć tego, co zrobiłeś wcześniej? — Czyżby to było zaproszenie? — Może. A może rozkaz. — Ach, perwersyjnie. — Jeśli uważasz, że to jest perwersyjne, to znaczy, Harry Potterze, że jeszcze niczego nie widziałeś. — Więc może mi pokażesz… O boże… Kurwa… Draco… Mmmmm…. ~o~ Wiele, wiele godzin później, dwóch wykończonych chłopaków leżało przytulonych do siebie na łóżku Draco. Było już po północy i księżyc oświetlał ich przez duże okno w sypialni. — Nie obchodzi mnie, że mam siedemnaście lat. Już nigdy nie będę w stanie szczytować — jęknął Draco, wtulając twarz w pierś Harry’ego. — Mogę zapomnieć jutro o chodzeniu. Na Merlina. Ile razy to zrobiliśmy? — Straciłem rachubę — przyznał Harry, całkowicie wyzuty z sił. Zanurzył nos w jasnych włosach. — Ale było miło. — Nawet bardzo — zgodził się z nim, nadal leżąc na nim. — Co myślisz o rezydencji Malfoyów? — Piękna. — Ziewnął. — Nawet jeśli zachodnie skrzydło jest nawiedzone. — Północne skrzydło — poprawił go Draco. — Racja — przyznał, nie bardzo się tym przejmując. — A co myślisz o gościnności Malfoyów? Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu. — Zasługuje na najlepsze noty — powiedział, kładąc rękę na głowie chłopaka i bawiąc się jego miękkimi kosmykami. — Masz cudowne włosy — powiedział, czując, jak Draco uśmiecha się złośliwie przy jego piersi. — Powiedz mi coś, czego nie wiem — odparł leniwie. — Ty próżny dupku — zaśmiał się, dając mu porządnego klapsa. — Potter! — pisnął Draco. — Tylko bez takich. Nie będzie więcej lania mnie po tyłku. Powiedziałem ci, jestem wykończony. Jeśli zrobimy to jeszcze raz, zapadnę w śpiączkę. — Cóż, pewnie będę musiał zostawić to na następny raz — powiedział, zamykając oczy. Nagle poczuł, jak Ślizgon sztywnieje w jego ramionach. — Draco? — zapytał, patrząc na leżącego na nim chłopaka. — Co się stało? — Nie będzie następnego razu — odpowiedział Malfoy ponuro. — Mama wraca rano z Paryża, a ty
wracasz do Weasleyów. — No tak, wiem o tym… ale możemy przecież… to powtórzyć — zawahał się. — Prawda? Draco podniósł się, by spojrzeć na Harry’ego. — Och, Harry — westchnął, przygryzając dolną wargę. — To niemożliwe. Przecież ty mnie nawet nie lubisz. — Lubię cię! — przerwał mu szybko. Draco pokręcił smutno głową. — Wiem, że tak ci się wydaje. Słuchaj, Blaise będzie tu za parę godzin, zabierze cię do domu, a ty nie zapamiętasz ani sekundy z tego, co tutaj się wydarzyło. Przykro mi. Chciałbym, żeby było inaczej. — Ale dlaczego nie możemy tego powtórzyć? — zarządał wyjaśnień. — Przecież ty też mnie lubisz, prawda? Draco pochylił się i pocałował go w usta. — Bardziej niż możesz sobie wyobrazić — wyszeptał. Harry kompletnie się rozpłynął. Objął Ślizgona ramionami i przewrócił go na plecy. — Jesteś piękny — powiedział, składając pocałunek na jego obojczyku. — Słodki. — Ucałował jego ramię. — Idealny — dodał, przyciskając usta do jego piersi. — I chcę, żebyś ze mną wrócił. Draco spojrzał na niego, zszokowany. — Co właśnie powiedziałeś? — Wróć ze mną — powtórzył Harry. — Nieważne, jak ładna jest ta rezydencja, nie jesteś tu bezpieczny. Draco nie przestawał się na niego gapić. W roztargnieniu głaskał miejsce na piersi, gdzie Harry go pocałował. — Jestem wystarczająco bezpieczny — wymamrotał w końcu cicho. — Nie, nie jesteś. Może nie masz jeszcze mrocznego znaku, ale nie będzie to trwało długo. Jeśli Voldemort… — Draco zadrżał, na co Harry chwycił go za podbródek i zmusił, by patrzył mu w oczy. — Jeśli Voldemort przyjdzie tu po ciebie, co zrobisz? Chcę cię zabrać gdzieś, gdzie ten potwór nie będzie ci zagrażał — oznajmił poważnie. Draco westchnął. — Nie, żebym nie doceniał twojej oferty, ale ty naprawdę tak nie myślisz, Harry. To nie ty. — Myślisz się, to jestem ja — naciskał, ale Draco spojrzał w bok. — To nie takie proste — powiedział, powracając wzrokiem do Gryfona. — Pewnie, mój tata jest bezpieczny w Azkabanie. Obiecał mi, ze zostanie tam z dala od wpływów Czarnego Pana. Ale co z moją mamą? Harry, jeśli odejdę z tobą, kto ją obroni? Harry przyjrzał mu się uważnie. Jasne włosy wydawały się świecić w świetle księżyca. Potter był pewny, że nie pragnie niczego więcej, niż trzymać tego chłopaka w ramionach i chronić go ze wszystkich sił. — Zabierz ją ze sobą. Będę ją bronił. Będę bronił was oboje. Draco spojrzał na niego, zaskoczony. — Zrobisz to? Dla mnie? — Zrobię dla ciebie wszystko… Draco zamknął oczy. — Cholerny eliksir — mruknął miękko. — Prawie uwierzyłem, że mówisz poważnie. — Draco… — Nie teraz — przerwał mu, kładąc palec na jego ustach. — Pomyślę o tym, dobrze? Obiecuję, że się zastanowię. — Chyba nie mogę wymagać od ciebie więcej —zgodził się Harry niechętnie. Uniósł się, by go pocałować, wślizgując język pomiędzy miękkie, różowe wargi. Draco odwzajemnił pocałunek, który stawał się coraz delikatniejszy, jako że ich obu dopadła senność. — Idziemy spać? — zapytał Draco, odrywając ich usta od siebie. Ziewnął i ułożył się wygodnie na piersi Harry’ego, który pocałował czubek jego głowy. — Tak — wyszeptał. Obaj szybko zasnęli w swoich objęciach. ~o~
Kiedy Harry ponownie otworzył oczy, leżał w swoim łóżku w Norze. Ciepłe światło wczesnego
popołudnia przedzierało się przez niedosunięte zasłony i rzucało snopy światła na łóżko. Harry sięgnął po swoje okulary i założył je, zanim podniósł się z posłania i udał do łazienki. Po długim i gorącym prysznicu oraz założeniu na siebie czystego ubrania, ruszył w stronę kuchni. Usiadł przy stole, na którym czekał już czajnik i wielka taca wypełniona jagodowymi babeczkami z doczepioną do nich karteczką głoszącą: „Dla kochanego Blaise’a, twoje ulubione babeczki. Oddana pani Weasley” Harry z roztargnieniem sięgnął po jedną z babeczek pokrytą gęstym kremem i zaczął ją jeść. — Witaj, Harry — rozległ się głos za nim. Harry spojrzał na Rona wchodzącego do kuchni. — Cześć, Ron — odpowiedział, gryząc ciastko. Przyjaciel usiadł obok niego i przyglądał się jedzeniu na stole. — Mam nadzieję, że Blaise nigdy nie wyjedzie — oznajmił ze śmiechem, biorąc jedną z babeczek i zjadając prawie połowę jednym kęsem. — Jagh poslo chi w noffy? Harry uśmiechnął się z rozmarzeniem. — Dobrze. Chociaż nie mam pojęcia, jak znalazłem się w domu. Ron przełknął kęs. — Blaise znalazł cię samego w łóżku Draco. Nie miał serca cię budzić, więc rzucił na ciebie zaklęcie usypiające i przyprowadził do domu w takim stanie parę godzin temu. — Och — Harry przeżuwał kolejny kęs babeczki — to miłe z jego strony. — Nie aż tak, jak ci się wydaje — zaśmiał się Ron. — Powiedział, że znalazł cię golutkiego pod kołdrą, więc tak też trafiłeś do Nory. — Harry prawie się zadławił, na co przyjaciel poklepał go po plecach. — Nie przejmuj się. Założę się, że cię nie obmacywał — uśmiechnął się — tak bardzo. Harry pokręcił głową. — Podasz mi herbaty? Ron nalał mu naparu do filiżanki, dodając do niego cukier i śmietankę, po czym postawił naczynie przed Harrym, który od razu upił połowę. — Jestem padnięty — wymamrotał, ponownie przykładając filiżankę do ust. — Ciężka noc, co? — zapytał Ron, widocznie rozbawiony. — Ale jestem pewny, że uczyniłeś duże postępy w sprawie horkruksa. Harry wypluł herbatę. — Kurwa. Ron westchnął. — Nie mów mi, że… — Kurwa — powtórzył Harry, chowając twarz w dłoniach. Przyjaciel poklepał go pocieszająco po plecach. — W porządku Harry… Zrobisz to … eee… następnym razem… czy kiedyś… — O kurwa — powiedział po raz trzeci. — Ron, ja nigdy o tym nie pamiętam. Zawsze będę zbyt pochłonięty pieprzeniem Draco, by myśleć o czymkolwiek innym. — Eee… bardzo możliwe — przyznał rudzielec. — On jest po prostu zbyt seksowny. Doprowadza mnie do szaleństwa. Zawsze robi coś zboczonego, jak nakładanie ocieplacza na czajnik, wymyślanie perwersyjnych sposobów na seks, przyznawanie, że fantazjuje o mnie i… — Czekaj, czekaj — przerwał mu Ron. — Fantazjuje o tobie, Harrym Potterze, czy o tobie, Blaisie Zabinim? — O mnie, Harrym Potterze. — Ach — zawahał się. — To cholernie… wygodne. Harry wyjrzał zza dłoni. — O czym mówisz? — Malfoy uprawia seks z Blaise’em, ale przyznaje, że marzy o tobie. To po prostu bardzo wygodne.
— Prawdę mówiąc, nie przyznał tego. Krzyknął „Potter”, kiedy posuwałem go w ciele Blaise’a. Ron uniósł brwi. — Doprawdy? — zaczął powoli. — Heh. — No co? — zapytał zaskoczony reakcją Rona. — Nie wydaje ci się to odrobinę podejrzane? — Co masz na myśli? — No wiesz, on woła „Potter”, a dziwnym zbiegiem okoliczności ty jesteś Harrym Potterem. — Nie rozumiem. Ron przez chwilę miętosił wargę miedzy zębami. — Harry, nie uważasz, że Malfoy może wiedzieć? — Co wiedzieć? — Że to twojego penisa miał w tyłku przez ten cały czas. Po chwili niezręcznej ciszy, Harry zaprzeczył ruchem głowy. — Nie — powiedział pewnie. — To niedorzeczne. Draco myśli, że jestem Blaise’em. — Jesteś tego pewien? — zapytał go Ron. — No wiesz, czy kiedykolwiek rozmawiał z tobą jak z Zabinim? — Oczywiście, że… czekaj — zawahał się, czując, jak napływają do niego niepewności. — Ale to nic nie znaczy. Nigdy tak naprawdę nie mieliśmy czasu, żeby porozmawiać w czasie tych spotkań. — Dobra. Ale co z tym, że zgodził się na twój plan porwania? —kontynuował przyjaciel. — Który swoją drogą nie był twoim najlepszym pomysłem. — Harry posłał mu gniewne spojrzenie. — No i, co najważniejsze, Malfoy powinien zauważyć, że posuwa go ktoś inny. — Skąd możesz to wiedzieć? — Bo to seks, Harry — wyjaśnił. — Czy naprawdę uważasz, że ty i Blaise zachowujecie się dokładnie tak samo podczas stosunku? Mówię ci, gdyby ktoś wielosokował się w Hermionę i poszedł ze mną do łóżka, zauważyłbym, że to nie ona. Harry nie był przekonany. — Ale między Draco i Blaise’em nie ma uczuć, jak między tobą i Hermioną. To był tylko seks. Ron parsknął. — Dobrze dla ciebie, skoro jesteś takim zazdrosnym dupkiem. — Potter rzucił resztką babeczki w Rona. — W każdym razie — zaakcentował — jestem całkowicie pewien, że Draco tego nie wiedział. A z resztą, skąd miałby niby się o tym dowiedzieć? — Może Blaise mu powiedział? — zastanowił się głośno Ron. Harry zamilkł na moment. — Blaise przyznał, że wiedział o zauroczeniu Draco — odezwał się w końcu. — A do tego, zarówno on jak i Draco wolą być na dole. Ron otworzył szerzej oczy. — Do licha, Harry! Wszystko pasuje idealnie. Dam sobie rękę uciąć, że Blaise i Malfoy wymyślili cały ten plan, bo Fretka chciała cię przelecieć. — Nie, to niemożliwe. Nie zrobiliby tego — zaprotestował Harry. — A co więcej, jestem pewny, że nie ma tam żadnego horkruksa — rzucił z triumfem w głosie. — To Ślizgoni. Założę się, że to był podstęp, by zaciągnąć cię do łóżka Malfoya. Harry podniósł się od stołu. — Nie ma mowy, żeby Draco o tym wiedział — oznajmił pewny swoich słów. — Zaraz znajdę Blaise’a i ci to udowodnię. Ruszył w stronę drzwi kuchennych i otworzył je szeroko, mając nadzieję, że zobaczy Blaise’a siedzącego w salonie. Harry przeszedł przez próg i zamarł jak rażony piorunem.
Blaise rzeczywiście siedział w salonie. Całując Draco Malfoya.
Rozdział 5: Wstrętny idiota* ~o~ Na widok Draco całującego się z Blaise’em na kanapie, w piersi Harry’ego rozległo się warczenie aż nazbyt dobrze znanego potwora, który gotował się w nim i wysyłał gorące impulsy do każdego nerwu w jego ciele. Było tysiąc razy gorzej niż wtedy, gdy widział całujących się Deana i Ginny, ponieważ tym razem nie miał wątpliwości, że Draco należał do niego. — Blaisie Zabini — powiedział Harry bardzo, bardzo zimnym tonem. — Przygotuj się na śmierć. Para na sofie odskoczyła od siebie prawie natychmiast, a dwie głowy odwróciły się w kierunku Harry’ego. Oczy Blaise’a zrobiły się nagle bardzo duże. — Czekaj, Harry, to nie tak, jak myślisz! — zaskamlał, ale Harry był już w drodze do kanapy. — Odpieprz się od Draco! — warknął. Zabini zeskoczył z kanapy i schował się za nią, by użyć jej jako bariery miedzy sobą i Harrym. — Harry, wiem, co myślisz, ale nie całowałem Draco! — No, kurwa, pewnie, że nie — wysyczał Gryfon. Jakaś część jego mózgu zarejestrowała, że Draco nadal siedzi na kanapie, obserwując z zainteresowaniem scenę pomiędzy nim i Blaise’em. Był jednak zbyt zaślepiony zazdrością, żeby o tym myśleć. — No dobra, całowałem — przyznał Blaise, kryjąc się za oparciem — ale tylko przez sekundę! Do diaska, to on pocałował mnie! Przed chwilą zauważyłem go stojącego przy barierze, wyszedłem na zewnątrz, wprowadziłem go do domu i usiedliśmy razem na sofie. Dwie sekundy później pochylił się i mnie pocałował, a w następnej ty zacząłeś mi grozić! — Ciesz się, że na razie tylko grożę. Pocałowałeś Draco — rzucił oschle Harry, mrużąc oczy i zaciskając dłonie w pięści. — To on mnie pocałował! Ty cholerny, zazdrosny idioto, nie słyszałeś, co powiedziałem!? — krzyknął desperacko. Harry prawie doszedł już do kanapy, kiedy nagle Malfoy się z niej podniósł. Pokonał przestrzeń dzielącą go z Harrym i stanął naprzeciw niego. Potem, ku wielkiemu zaskoczeniu Gryfona, chwycił go za koszulkę i pociągnął w dół, by pocałować go głęboko. Czując znajomą miękkość ust Draco, Harry mógł tylko zatracić się w pocałunku. Jego dłonie przesunęły się po policzkach blondyna do jego jedwabistych włosów. Bał się, że nigdy już nie będzie mógł całować go w ten sposób, ale miał szansę, bo pojawił się tutaj, w salonie Nory, i całował go tak, jakby zależało od tego jego życie… Nagle Draco odsunął się z zadowolonym uśmieszkiem. — Wiedziałem! — powiedział. Jego dłonie spoczęły na piersi Harry’ego i odepchnęły Gryfona z niespodziewaną siłą. Ten, zaskoczony, potknął się, cofając, i upadł na podłogę. — To byłeś ty, prawda? — Harry spojrzał w górę, by zobaczyć posyłającego mu wściekłe spojrzenie blondyna. — To byłeś ty — powtórzył. — Przez cały tydzień. — Jak możesz o… — Przed chwilą pocałowałem Blaise’a, a potem ciebie. I jestem pewien, że to ciebie całowałem przez ten tydzień. Robicie to w całkiem różny sposób! Do cholery, powinienem domyślić się wcześniej! Wiedziałem, że Blaise nigdy nie potrafiłby mnie tak posuwać! — Hej! Wypraszam sobie takie… — Zamknij się, Blaise. Wiem, że miałeś z tym coś wspólnego. Święty Potter nigdy nie wpadłby sam na pomysł, żeby mnie okłamywać i pieprzyć. Harry skrzywił się. — Draco, poczekaj. Wytłumaczę… — zaczął, powoli podnosząc się na nogi.
— Lepiej, żebyś to, kurwa, zrobił, Potter — warknął wściekle Draco, zakładając ręce na piersi. — Ty także, Blaise — rozkazał, posyłając zimne spojrzenie drugiemu Ślizgonowi. — Wyjaśnij mi, dlaczego, do cholery, myślałem, że uprawiam seks z tobą, kiedy tak naprawdę to był Potter. Harry i Blaise wymienili spanikowane spojrzenia. — Eee… — zaczął Harry. W tej chwili drzwi kuchenne otworzyły się szeroko i do salonu wkroczył Ron . — Ej, co się dzieje… Malfoy? — Zaskoczony rudzielec zamrugał ze zdziwieniem. — Co robisz w moim salonie? — Ach, Ty także uczestniczyłeś w tym małym przedstawieniu, co, Weasley? — rzucił. — Ty też okłamywałeś mnie i pożyczałeś ciała innych, by mnie przelecieć? Ron zakrztusił się śliną. — Oszalałeś? — warknął. — Lubię dziewczyny. — Jednakże w odpowiednich okolicznościach nie odmówiłbyś Harry’emu — wymamrotał Blaise. Malfoy wciągnął głośno powietrze. — Pieprzyłeś się z Harrym, Weasley? — wysyczał groźnie. — Zabiję cię, jeśli dotknąłeś go swoimi brudnymi łapskami. — Zostałem do tego zmuszony! — jęknął Ron, rumieniąc się. — Blaise mnie do tego zmusił! A poza tym, to on przez cały tydzień próbował dobrać się Harry’emu do spodni! Draco odwrócił się szybko w stronę przyjaciela i zmierzył go wzrokiem. — Blaisie Zabini — powiedział bardzo, bardzo zimnym głosem. — Przygotuj się na śmierć. — Na Merlina w różowych chodakach, co z wami, do cholery!? — jęknął Blaise, wskakując ponownie za kanapę. — Zaczekaj, Draco, nie rób mu krzywdy! — Nie zaczynaj ze mną, Potter. Ty, kłamliwy dupku, jesteś następny. — Czekaj… Jak w ogóle się tutaj dostałeś? — zażądał wyjaśnień Ron. — Potter mnie zaprosił — odpowiedział Draco. Ron spojrzał na Harry’ego. — Zaprosiłeś Fretkę do mojego domu? — Chciałem, żeby był bezpieczny! — rzucił gwałtownie. — Co jeśli Voldemort… — pozostała trójka zadrżała, a Harry przewrócił oczami. — Sami Wiecie Kto — poprawił się — chciał dobrać się do Draco? Nie pozwolę go skrzywdzić! — Dobra, rozumiem. — Ron skinął głową. — Malfoy, zostaw Blaise’a na chwilę w spokoju i opowiedz nam, jak odnalazłeś Norę. Draco westchnął. — Więc, kiedy obudziłem się tego ranka…. ~o~ — Paniczu Draco? Paniczu Draco? Draco jęknął. Był późny poranek, a Blaise miał niedługo się pojawić. Malfoy nie spał już od jakichś trzydziestu minut, mocno przytulony do ciała ciepłego Harry’ego i modlił się w myślach, żeby ta noc nigdy się nie skończyła. — Odejdź, Kruszynko — wymamrotał, wtulając się w Gryfona. — Zostało mi jeszcze tylko kilka minut z Potterem. — Ale panicz Draco otrzymał rano dwa listy — powiedziała skrzatka. — Wyglądają na ważne. Draco przewrócił oczami i odwrócił się, by na nią spojrzeć. — Listy? — powtórzył. Kruszynka pokiwał głową, patrząc na niego ogromnymi oczami. — Jeden jest od pani Malfoy. Draco przetarł oczy dłonią. — Cholera — mruknął pod nosem. — W porządku. Przynieś je do jadalni, dobrze? I zrób mi kawę. Przyjdę za chwilę. — Tak jest — pisnęła skrzatka i zniknęła. Ślizgon westchnął. Spojrzał w dół na śpiącego chłopaka i z czułością odgarnął mu niesforne kosmyki z czoła.
— Przepraszam, że użyliśmy na tobie eliksiru miłosnego — wyszeptał po chwili. — Ale chyba było warto, to najlepsza noc w moim życiu. — Pochylił się i pocałował Harry’ego w skroń. — Wybacz mi brak manier i żegnanie się w ten sposób — powiedział miękko — ale Blaise będzie tu za moment i obawiam się, że nie wytrzymałbym patrząc, jak mi ciebie odbiera. Zsunął się z łóżka, chwycił szatę i, zarzucając ją na siebie, ruszył w stronę znajdującej się dwa korytarze dalej jadalni. Usiadł przy małym, okrągłym stoliku naprzeciw ogromnego, wychodzącego na wschód okna. Przed nim leżały dwa listy, a nieopodal nich kawa, śmietanka i cukier. Pierwszy list nie miał nadawcy ani adresu zwrotnego . Zaciekawiony, otworzył go i wyjął dwie kartki pergaminu. Rozwinął większy z nich i zaczął czytać: Malfoy, jeśli dobrze znam Harry’ego, to mogę się założyć, że zaoferował ci w nocy obronę przed Sam Wiesz Kim. Chcę, żebyś wiedział, że była to szczera propozycja. Harry nie znajduje się pod wpływem żadnego eliksiru, on po prostu, piszę to uczciwie i szczerze, kocha się w Tobie jak wariat. Jeśli zgodzisz się przyjąć ofertę, załączam instrukcję, gdzie dokładnie masz aportować się w wiosce Ottery St. Catchpole. Sugeruję, żebyś przyjął propozycję Harry’ego, będziesz z nami dużo bardziej bezpieczny. Podejrzewam także, że nie będziesz musiał martwić się o swoją matkę. Jako iż jesteś prawdziwym Ślizgonem, ufam, że podejmiesz mądrą decyzję. Pozdrawiam, Hermiona Granger Draco gapił się na list w niemym szoku. Granger wiedziała, że Potter jest w rezydencji? Nie będąc przy tym pod wpływem eliksiru miłosnego? Czy to oznaczało, że Harry chciał tu być zeszłej nocy? Z Draco? Ale jak? Dlaczego? Wtem do głowy Draco napłynęły wspomnienia z zeszłego tygodnia: — Absolutnie rewelacyjne. Powinieneś wyobrażać sobie Harry’ego Pottera zamiast mnie, kiedy tylko zechcesz. Nawet przez cały czas. Nie mam nic przeciwko. — Ponieważ Hermiona opowiadała mi kiedyś, że czystokrwiści czarodzieje nie noszą niczego pod szatą?” — Wskakuj — zachęcił go Blaise i prawie go upuścił. —Wskakuj — powtórzył Harry, przesuwając dłonie na tyłek Draco. — Potrafię cię utrzymać. Przyrzekam. — Cudowny — wyszeptał Blaise, składając pocałunek na obojczyku blondyna — rozkoszny — pocałował jego nagą pierś — zniewalający — usta sięgnęły brzucha. — Jesteś piękny — powiedział Harry, składając pocałunek na jego obojczyku — słodki — ucałował jego ramię — idealny — dodał, przyciskając usta do jego piersi. — Na pieprzonego Merlina na miotle — zaklął. — Czy to możliwe, że przez cały ten czas spotykałem się z Potterem? Chcąc jak najszybciej przeczytać list od matki, prawie go rozerwał go przy otwieraniu. Kochany Draco, otrzymałam bardzo interesujący list od twojej koleżanki ze szkoły, dokładniej mówiąc Hermiony Granger. Otóż panna Granger raczyła mnie poinformować, że Czarny Pan stwarza bezpośrednie zagrożenia dla nas obojga i zaoferowała nam ochronę samego Harry’ego Pottera. Co więcej, twierdziła, jakoby pan Potter złożył ci już ową propozycję. Osobiście postanowiłam już, że zostanę w Paryżu, znajdują się tutaj bowiem miejsca, w których mogę się bezpiecznie ukryć. Twój ojciec dołączy do mnie, jak tylko uda nam się uwolnić go z więzienia. Chciałam poprosić, abyś Ty również do mnie dołączył, jednakże jeśli słowa panny Granger są prawdziwe, sądzę, że najlepszym wyjściem będzie pozostawienie Cię pod opieką Harry’ego Pottera. Jeżeli więc Potter zaoferował ci bezpieczeństwo, sugeruję, byś przystał na jego ofertę. Twojemu ojcu i mnie nic się nie stanie. Dbaj o siebie, syneczku. Kocham Cię, Mamusia
— Co, do diabła, się tutaj dzieje? — warknął Draco ze złością. Wypruł z kuchni i rzucił się biegiem w kierunku sypialni, by stanąć oko w oko z Potterem i uzyskać jakieś wyjaśnienia. Otworzył szeroko drzwi… I zaklął siarczyście. Harry zdążył już zniknąć. Zaciskając szczękę, Draco podjął szybką decyzję. Spakował do walizki potrzebne na kilka miesięcy rzeczy i, podążając za instrukcjami Granger, udał się do domu Weasleyów. Cokolwiek się stanie, otrzyma swoje odpowiedzi. ~o~ — … i aportowałem się tutaj niecałe dwadzieścia minut temu — zakończył Draco. — Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, kiedy osobą, która wprowadziła mnie do środka, okazał się Blaise. Ale przynajmniej miałem idealną okazję, by potwierdzić moje podejrzenia. — Nie musiałeś go całować — wymamrotał z niezadowoleniem Harry. — Mogłeś po prostu zapytać. Ron wciąż gapił się na listy. — Hermiona je napisała? Ale skąd ona wiedziała? — Hermiona jest najmądrzejszą wiedźmą, jaką kiedykolwiek poznałem — przyznał szczerze Blaise. — Byłbyś zaskoczony tym, co ona jeszcze wie. — Inteligencja Granger jest chwilowo nieistotna w tej dyskusji — przerwał im Draco. — Jeszcze nie skończyłem z wasza dwójką. Żądam, by ktoś mi wyjaśnił, dlaczego przez cały czas pieprzyłem się z Harrym Potterem. — To nie byłem ja przez cały czas — powiedział szybko Harry. — Tylko przez ostatni tydzień. — Harry, czekaj, nie… — zaczął desperacko Blaise. — Tylko przez ostatni tydzień? Oczywiście, że tylko przez tydzień. Nie przypomina mi sie, żebym przedtem uprawiał seks z Blaise’em. — O cholera — mruknął pod nosem Zabini. Harry spojrzał na niego z zaskoczeniem. — O czym on mówi? Powiedziałeś mi, że wy dwaj robicie to od wieków. — Cóż, nigdy nie powiedziałem tego w taki sposób — odpowiedział z wahaniem. — Raczej pozwoliłem, byś wierzył w to, co sam wywnioskowałeś z moich słów… — Och, nie pieprz — przerwał mu Ron. — Postarałeś się o to, żebyśmy myśleli, że ty i fretka na każdym kroku uprawiacie dziki, perwersyjny seks. Powiedziałeś Harry’emu, że kiedy pójdzie do rezydencji na herbatę, Malfoy będzie się spodziewał, że go przelecisz… — Bo tego oczekiwałem — wtrącił Draco, mierząc Blaise’a zimnym spojrzeniem. — Oczekiwałem, że on i ja będziemy to robić po raz pierwszy. — Pierwszy raz! — krzyknął Harry, podnosząc głowę. — Czekaj… więc wy nigdy, przenigdy się nie pieprzyliście? — Uderzył pięścią w powietrze — O TAK! — Uśmiechnął się szeroko. Ron i Blaise przewrócili oczami, a Draco nadepnął mu na stopę. — Żądam wyjaśnień, żebym mógł zdecydować, któremu z was urwę jaja! — warknął. — Cała trójka na kanapę i gadać! Nawet jeśli Draco był najniższą osobą w pokoju, trzech wysokich chłopaków rzuciło się pędem, by wykonać rozkaz i po sekundzie Ron, Blaise i Harry siedzieli cicho na miejscach, drżąc przed zabójczym spojrzeniem blondyna. — On naprawdę się rządzi — wyszeptał Ron, pochylając się przez Blaise’a do Harry’ego. — Czy tak samo zachowuje się w łóżku? — Zamknij się, Weasley — rozkazał Draco. — Potter, zaczniemy od ciebie. Dlaczego przyszedłeś do mnie na herbatę w ciele Blaise’a? Harry westchnął. — Zpowoduhorkruska — wymamrotał. — Potter — upomniał go Draco. Harry odchrząknął. — Ponieważ Blaise pojawił się w Norze, twierdząc, że potrzebuje ochrony przez Vol... Sami Wiecie Kim. W zamian obiecał pozwolić mi wielosokować się w siebie i zająć jego miejsce w rezydencji Malfoyów. — Blaise zaoferował, że będziesz mógł posuwać mnie zamiast niego? — Draco uniósł brew. — Ale
dlaczego miałbyś tego chcieć? — Harry przygryzł wargę. — Ponieważ powiedział, że w rezydencji znajduje się horkruks i że w taki sposób będę mógł go odnaleźć. Całe ciało Draco napięło się niczym struna. Wszyscy siedzący na kanapie chłopcy mogli zobaczyć wyraz bólu przebiegający po jego twarzy. — Rżnąłeś mnie tylko po to, żeby znaleźć horkruksa? Harry był pewien, że Draco nie chciał, by jego głos brzmiał tak cicho. Podniósł się szybko z kanapy. — Draco, proszę, to był tylko… — Zamknij się i siadaj! — warknął Draco. — Jeszcze nie skończyliśmy. Harry opadł na sofę, czując nieprzyjemny ucisk w gardle. — Tak więc mówicie, że szlachetny Gryfon — zaakcentował prześmiewczo — używał po prostu mojego tyłka, by ratować świat? W porządku, bez trudu mogę w to uwierzyć. — Draco… — Powiedziałem, zamknij się! Twoja kolej, Blaise. Dlaczego postanowiłeś mnie sprzedać? Zabini przewrócił oczami. — Nie sprzedałem cię, dupku — powiedział stanowczo. — Próbowałem cię uratować. — Uratować mnie? — powtórzył Draco z powątpiewaniem. — Przed czym? — Nie pamiętasz naszej rozmowy? W nocy, na boisku do quidditcha? Malfoy uniósł brew. — Pamiętam. I dlatego właśnie byłem taki zaskoczony, kiedy otrzymałem do ciebie sowę w zeszłym tygodniu. — Może wyjaśnicie, o co chodzi? — poprosił Harry, nie mogąc ukryć złości na myśl, co Draco i Blaise mogliby robić sami w nocy na boisku. Zabini wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać: — Wszystko zaczęło się kilka tygodni przed zakończeniem szóstego roku… ~o~ — Wiesz co, Blaise? — zaczął Draco nieśmiało. — Zawsze uważałem, że jesteś wyjątkowo przystojnym facetem. — Doprawdy? — W głosie Blaise’a słychać było taką samą dozę nieśmiałości. Usiadł na sofie w Pokoju Wspólnym Ślizgonów i położył rękę na udzie Draco. — Cóż, słyszałem plotki, że masz słabość do przystojniaków. Malfoy oblizał usta. — Nie tutaj — wyszeptał, rozglądając się naokoło, czy nie są podglądani przez innych uczniów. — Spotkajmy się na boisku quidditcha za dziesięć minut. — Wstał, posłał Blaise’owi szybki uśmiech i ruszył w kierunku wyjścia. Blaise pobiegł do swojego pokoju po butelkę Ognistej, którą podarowała mu zauroczona nim Madam Rosmerta. Schował butelkę do kieszeni szaty i pospieszył, by spotkać się z Draco w umówionym miejscu. ~o~ Draco nie marnował czasu i gdy tylko Blaise pojawił się na boisku, pocałował go. Zabini natychmiast odwzajemnił pocałunek i po chwili obaj leżeli na trawie obok trybun. — Mmmm — wymruczał Draco w jego usta, przewracając się na plecy i wciągając drugiego Ślizgona na siebie. — Właśnie tego mi trzeba. Dobrego, mocnego rżnięcia. Blaise zadrżał z podniecenia. Miał nadzieję, że Draco dobrze sprawi się na górze, bo naprawdę miał ochotę na to, by ktoś porządnie go wypieprzył. — Brzmi świetnie — wymruczał. Odwrócił ich pozycjami, tak że teraz blondyn znajdował się na górze. — Daj z siebie wszystko. Draco przerwał pocałunek i ustawił się wygodniej, siadając okrakiem na kroczu Blaise’a. — Nie mogę się doczekać, aż zaczniesz mnie posuwać — powiedział, nie mogąc złapać oddechu. — Oczywiście — odpowiedział Blaise, unosząc lekko biodra. — Tylko że to ty będziesz posuwać
mnie. Malfoy roześmiał się zmysłowo. — Nie lubię dominować — powiedział spokojnie. — Więc oczywiście to ty zajmiesz się pieprzeniem. Zabini spojrzał na przyjaciela, odrobinę zirytowany. W bardzo wyjątkowych sytuacjach zgadzał się być górą, ale dziś wybitnie nie miał na to nastroju. — Ja też tego nie lubię — powiedział szybko. — Więc powtarzam: ty będziesz pieprzył mnie. Draco uniósł z niedowierzaniem brwi. — Nie wydaje mi się. Jeśli chcę być na dole, to jestem. Ty będziesz na górze, więc się z tym pogódź. Zabini wstał, spychając z siebie Malfoya. — Nie chcę być na górze! — powtórzył. Zazwyczaj miał gdzieś to, że blondyn był rozpieszczony, ale tym razem nie miał zamiaru ustąpić. — I powinieneś wiedzieć, że nie przywykłem do robienia rzeczy, których nie chcę. — Cóż, ja tym bardziej — odpowiedział Draco z uporem typowym dla jedynaków wychowanych przez bogatych rodziców. Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. — Więc to tak? Nie będziemy uprawiać seksu, bo nie zgadzasz się być na górze? — Nie. Nie będziemy tego robić, bo to ty nie chcesz być na górze. Nastała kolejna minuta ciszy. — Więc co robimy? — zapytał Draco, posyłając Blaise’owi groźne spojrzenie. Zabini sięgnął do swojej szaty i wyciągnął butelkę Ognistej. — Może zamiast tego się upijemy? ~o~ — To jednak był… hyp… dobry pomysł — powiedział nieco później porządnie wstawiony Draco, pijąc prosto z butelki, kiedy siedzieli z Blaise’em na trawie. — Taaa — zgodził się przyjaciel, układając się na plecach. Nie był nawet w połowie tak pijany, jak Draco. Blondyn wydawał się być ostatnio mocno podenerwowany, więc Blaise pozwolił mu wypić większą część trunku. — Ale jednak to smutne, że dwóch tak przystojnych facetów jak my nie może się ze sobą pieprzyć. Draco opadł na trawę obok niego. — Święta racja! — zgodził się, żywo gestykulując wolną ręką. — Może któregoś dnia zdecydujesz się być na górze, ty wstrętny idioto, i będziemy mogli robić to jak ptaszniki. — Króliki — poprawił go z rozbawieniem. — Nieważne — rzucił wyniosłym, lekceważącym głosem, pasującym do arystokracji. Westchnął i spojrzał w górę na nocne niebo. — Założę się o sto galeonów, że Potter jest świetny na górze — powiedział po chwili. Blaise wybuchnął śmiechem. — Draco, Potter nie jest gejem. — Szczegóły. Mógłby być — wtrącił z poirytowaniem. — Chciałbym, żeby był. — A to dlaczego? — Ponieważ kocham się w nim jak szaleniec. Piękny, perfekcyjny Potter — westchnął rozmarzony. Pomimo kilku kolejek Ognistej, Zabini poczuł się nagle boleśnie trzeźwy. — Co powiedziałeś? — zapytał z niedowierzaniem, zastanawiając się w myślach, ile Draco musiał wypić, żeby wyznać coś takiego. Blondyn spojrzał na przyjaciela. — Co? — Co właśnie powiedziałeś? — powtórzył. — Co ty właśnie powiedziałeś? Blaise zgrzytnął zębami ze złości. — Wydawało mi się, że powiedziałeś: „kocham się w Potterze”. Draco prychnął. — Kochasz się w Potterze? — wymierzył w Zabiniego palec w geście oskarżenia. — On jest mój, Blaise. Będę o niego walczył. By nadać swoim słowom powagi, Draco wstał na chwiejnych nogach, a Zabini tylko pociągnął go z powrotem na trawę.
— Spokojnie, kolego. Nie kocham się w Potterze. To ty się w nim bujasz. — Ach, cóż, w takim razie w porządku — stwierdził z zadowoleniem. — A więc podoba ci się Potter — zaczął Blaise ostrożnie. — Ale pracujesz dla Czarnego Pana, prawda? Draco skrzywił się. — Nie mam wyboru — wyszeptał. — Malfoyowie od zawsze służą Czarnym Panom. Prawe ręce. Krąg wewnętrzny. Nawet przechowujemy ich rzeczy. — Rzeczy? Czarni Panowie posiadają jakieś rzeczy? — Blaise nie mógł do końca pojąć, o czym mówi jego przyjaciel. Draco pokiwał głową. — Oczywiście. Plany zdobycia władzy nad światem, dodatkowe szaty, horkruksy. Takie różne dziwactwa. Blaise zmarszczył brwi. — Co to jest horkruks? Malfoy odgarnął wpadające mu do oczu włosy. — Nie jestem pewien — przyznał — ale to jest złe. I przerażające. — Blaise podrapał się po głowie. — Tak samo złe i przerażające, jak Czarny Pan. — Głos Draco nagle zredukował się do szeptu. — On mnie zabije, Blaise. — Co? — Zabini poczuł, jak serce staje mu w gardle. Draco natomiast czuł, że oczy zaczynają go piec. — Mnie i moją rodzinę. Zabije nas, jeśli mu nie pomogę. — Merlinie — szepnął Blaise. — Przyjąłeś już znak? Malfoy zaprzeczył ruchem głowy. — Ale on chce, żebym to zrobił... — jego głos się załamał — tego lata. — Draco, co zamierzasz zrobić? To nie polega tylko na dręczeniu mugoli, będziesz musiał zabijać, jeśli otrzymasz znak. — Wiem, i nie chcę tego, ale jaki mam wybór? — jęknął. — Jeśli tego nie zrobię, on mnie zabije. Nikt nie może mnie uratować. Blaise zastanawiał się przez chwilę. — Potter by to zrobił — powiedział w końcu. — Nie. Nie zamierzam prosić świętego — czknął — Pottera o pomoc. — A niby dlaczego? — zapytał Zabini. — Przyznałeś, że się w nim zadurzyłeś i… — Nie mam zamiaru być kolejnym medalem na jego piersi — powiedział trochę niewyraźnie, ale z determinacją. — Nie potrzebuję go. — Ale go pragniesz. Draco przytaknął. — Jestem w nim zakochany po uszy. Ale jeśli on zechce mnie ratować, to tylko dlatego, że będzie mu mnie szkoda. Nie chcę tego. — Westchnął. — To moje przekleństwo. Nie ma przed tym ucieczki. Blaise nie wdawał się w dalszą dyskusję. Zamiast tego wsłuchiwał się tylko w spokojny oddech przyjaciela, kiedy ten powoli zasypiał. Nie miał pojęcia, ile z tej rozmowy Draco będzie pamiętał nazajutrz… Ale był pewien, że on sam nie zapomni ani jednego słowa. ~o~
Mniej więcej miesiąc po zakończeniu szkoły Blaise usiadł przy biurku z piórem i kartką pergaminu. Drogi Draco, przez cały miesiąc myślałem o tej nocy, którą spędziliśmy na boisku quidditcha i zdecydowałem — zgadzam się być górą. Nadal jesteś zainteresowany? Moglibyśmy spotykać się regularnie. Blaise Niecałe dwanaście godzin później otrzymał odpowiedź:
Blaise, oczywiście, że nadal jestem zainteresowany. Możesz przychodzić w tygodniu około trzeciej do rezydencji? Powiem mamie, że tak jak w zeszłe wakacje, będziesz wpadać na herbatę. Pozdrawiam, D.Malfoy Blaise uśmiechnął się i rozluźnił, czytając list przyjaciela. Po chwili schował pergamin do kieszeni i udał się do Nory. Rozdział 6: Najmądrzejsza z wiedźm ~o~ Po słowach Blaise’a w salonie zaległa niezręczna cisza, którą przerwał Harry: — Więc posłałeś mnie, bym zajął twoje miejsce przy Draco? — zapytał. — Ale… ale dlaczego? — Miałem nadzieję, że jeśli będziesz miał szansę przebywania z Draco, także się w nim zadurzysz. Jednak mam w sobie coś z beznadziejnego romantyka — przyznał. Draco i Harry posłali mu sceptyczne spojrzenia. — Ale czekaj… nie wyjaśniliście jeszcze tylu rzeczy— wtrącił Ron. — Dlaczego Malfoy był taki przerażony podczas pierwszego razu z Harrym? — Ponieważ obawiałem się, że Blaise nie ma pojęcia, jak to robić — wyznał Draco. — Ty byś się nie denerwował? — Niech będzie, a co z tą całą aferą o Malfoya i Sami Wiecie Kogo? Blaise wzruszył ramionami. — Domyśliłem się, że jeśli Harry zabuja się w Draco, to zaproponuje mu ochronę przed Czarnym Panem. Wy, Gryfoni, jesteście strasznie przewidywalni. Ron i Harry posłali w jego kierunku identyczne, wzburzone spojrzenia. — No dobrze, a co z horkruksem? — zauważył Harry. — Draco nie wie, czym on jest i ty także nie masz pojęcia. Skąd wiedziałeś, że będziemy gotowi tak wiele zaryzykować ? — Ponieważ ja mu powiedziałam, że to zrobimy — oznajmił nagle kolejny głos. ~o~ — Hermiona! — Cała czwórka jęknęła z zaskoczenia. Dziewczyna najspokojniej w świecie weszła do salonu, trzymając w ręku zapakowane w brązowy papier pudełko. — Ty? — Harry nie mógł uwierzyć własnym uszom. — To ty stoisz za tym wszystkim? Blaise i Hermiona wymienili znaczące spojrzenia. — Cóż — zaczęła Gryfonka — wszystko zaczęło się kilka tygodni temu, kiedy otrzymałam list od Blaise’a… ~o~
Droga Granger, potrzebuję Twojej rady. Czy mogłabyś w czwartek w południe spotkać się ze mną w Dziurawym Kotle? W poważaniu, Blaise Zabini Hermiona przeczytała list po raz kolejny, siedząc przy stoliku na tyłach Dziurawego Kotła. W czym, u diabła, Blaise Zabini może potrzebować jej porady?
Miała idealny widok na wejście, tak więc od razu zauważyła wchodzącego Blaise’a. Cholera, ale z niego przystojniaczek,mruknęła pod nosem. Blaise wypatrzył ją i ruszył w jej kierunku. Pojawienie się wysokiego, modnie ubranego i niesamowicie urodziwego mężczyzny sprawiło, że wszyscy obecni w barze odwracali się w jego stronę, a wszystkie czarownice i nawet kilku czarodziejów, posłało mu uwodzicielskie spojrzenie. — Granger — przywitał się grzecznie, wyciągając rękę na powitanie. — Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać tak szybko. Nie potrafię wyrazić, jak bardzo doceniam fakt, że udało ci się mnie wcisnąć do swojego zapewne bardzo napiętego grafiku i że mogę przez chwilę korzystać z twojego błyskotliwego umysłu. Hermiona przez moment czuła się lekko odurzona. — Dziękuję, Zabini. Cała przyjemności po mojej stronie — odpowiedziała, ściskając jego dłoń. — Proszę, mów mi Blaise — zaproponował, z elegancją zajmując miejsce naprzeciw niej. — Dobrze, Blaise — zgodziła się. Chłopak sprawiał, że miała ochotę zachichotać i napisać o nim w pamiętniku. — Więc w czym mogę ci pomóc? — zapytała, starając się wyglądać na obojętną profesjonalistkę. — Czy moglibyśmy najpierw coś zamówić? — zaproponował Blaise, machając na kelnera. — To skomplikowana sprawa, a ja jestem głodny. — Hermiona przytaknęła, zauważając, że kelner pojawił się przy ich stoliku niemal natychmiast. Mężczyzna był prawdopodobnie parę lat od nich starszy i bardzo przystojny. Miał ciemnobrązowe włosy, niebieskie oczy i ładnie wyrzeźbioną sylwetkę. — Chcieliby państwo coś zamówić? — zapytał, wyciągając pióro i pergamin. Przez cały czas nie spuszczał oczu z Blaise’a. Ślizgon bez skrępowania taksował wzrokiem ciało mężczyzny. — Śmiem twierdzić, że i owszem — powiedział z uśmiechem — ale wcześniej coś zjemy. Dla mnie ryba z frytkami i piwo korzenne, a moja towarzyszka weźmie… — uśmiechnął się szarmancko do Hermiony — na mój rachunek — dodał. — Zapiekankę pasterską, proszę — odpowiedziała dziewczyna, starając się nie rumienić. — I sok dyniowy. — Doskonały wybór — pochwalił ich kelner, praktycznie śliniąc się na widok Blaise’a. — Zaraz przyniosę państwu napoje. Ślizgon odprowadzał go właśnie wzrokiem, kiedy rozległo się zniecierpliwione chrząknięcie. — Wydaje mi się, że nie zaprosiłeś mnie tutaj, by oznajmić mi, że wolisz mężczyzn. Blaise spojrzał na Gryfonkę. — Nic ci nie umknie, prawda? Hermiona wzruszyła ramionami. — Taki już mój urok. Więc o co chodzi? — Cóż — zaczął, bębniąc palcami w blat stolika — kilka tygodni temu odbyłem bardzo dziwną rozmowę z Draco Malfoyem… ~o~ — To już wszystko? — zapytała Hermiona chwilę po tym, jak zaserwowano im jedzenie. — Malfoy ma małą słabość do Harry’ego i musi znaleźć sposób, żeby uciec od Sam Wiesz Kogo? I to ja mam mu niby pomóc? — No, proszę cię, Granger — wtrącił z powagą. — Wiem, że go nie lubisz. Ale on naprawdę nie jest taki zły, jak go już lepiej poznasz, a z pewnością nie zasługuje na to, by siłą wcielać go w szeregi śmierciożerców tylko dlatego, że nie ma wyboru. — Mów mi Hermiona — poprosiła, zastanawiając się nad czymś. — Opowiedz mi jeszcze raz tę część o horkruksie. — Wiem tylko, że mają jednego w rezydencji. Wydaje mi się, że on nie ma pojęcia, co to jest. A czy ty wiesz o nim coś więcej? — Możliwe — odpowiedziała zdawkowo. — Czy jeśli pójdziemy do Malfoya i zaproponujemy mu ochronę, to w zamian odda nam horkruksa? — Nie — rzucił szybko. — Powiedział mi o tym wszystkim tylko dlatego, że był pijany w sztok. Na trzeźwo nigdy się nie przyzna, że potrzebuje ochrony. — A jeżeli Harry mu ją zaoferuje? — zaproponowała Hermiona przebiegle. Blaise jednak pokręcił
głową. — Nie, jeśli Potter zrobi to tylko z powodu swojego kompleksu bohatera. Draco prędzej umrze, niż zostanie kolejnym aktem jego dobroczyństwa. — A jeśli Harry zrobi to z innych pobudek? Osobistych? — Co masz na myśli? — Co jeśli Harry obieca bronić Malfoya, ponieważ się w nim kocha? Blaise wytrzeszczył na nią oczy. — Potter kocha się w Draco? — Myślę, że sobie tego jeszcze nie uświadamia, ale tak. Myślę, że tak. Miał obsesję na punkcie Malfoya przez cały rok — zauważyła. — Jest teraz wolny, Ginny poleciała do Rumunii z Charliem. To idealny moment. — Pochyliła się w jego kierunku. — Ale najważniejsze jest to, że zdobylibyśmy horkruksa. Blaise, nic nie jest ważniejsze. Nawet uczucia Harry’ego i Malfoya nie liczą się w porównaniu ze znalezieniem i zniszczeniem tego artefaktu. Blaise przez chwilę zastanawiał się nad czymś, przygryzając wargę. — Ale jak go zdobędziemy? Założę się, że Draco nie wie, gdzie on jest. — Przeszukamy rezydencję — odpowiedziała. — Znam mnóstwo zaklęć szukających. Jestem pewna, że go znajdziemy. — O tak, Draco z pewnością nie zauważy, że ktoś przeszukuje jego dom — prychnął. Gryfonka zawahała się na moment. — Nie zauważyłby, gdyby pieprzył się z Harrym — powiedziała w końcu. Blaise zamrugał zaskoczony. — W tym przypadku masz rację. Nie zauważyłby końca świata, gdyby miał na sobie Pottera. Ale Draco nie może po prostu wpuścić go do domu i pozwolić się przelecieć. Nie jest głupi. Na kilometr wyczuje podstęp. — No tak, ale ciebie by wpuścił? — Pewnie tak — odpowiedział ostrożnie. — Jeśli zgodziłbym się być na górze. — Więc napisz do niego, powiedz mu, że jesteś gotowy to zrobić. Jeżeli się zgodzi, poślemy Harry’ego zamiast ciebie. Blaise zakrztusił się piwem. — Jak to Pottera? — Wielosokowanego w ciebie, oczywiście. — Ale Potter jest beznadziejnym aktorem. Draco od razu pozna, że to nie ja. — Doprawdy? — Tak. Jest naprawdę spostrzegawczy. — Hmm, chyba po prostu przywykłam do Harry’ego i Rona. Nie żebym nie uważała ich za inteligentnych — dodała szybko. — Po prostu… no wiesz. Typowi chłopcy. — Yhm, rozumiem. A mówiąc o chłopcach, jak Potter radzi sobie z dojrzewaniem? — Och, Harry wygląda świetnie. Ostatnio dużo ćwiczy. — Naprawdę? — zapytał nagle bardzo zainteresowany Blaise. — Muszę sam to ocenić. — Hej, bez takich — upomniała go ostro. — Trzymaj łapska z daleka od Harry’ego. Próbujemy w końcu zeswatać go z Malfoyem. — Cóż, narazie nie wychodzi nam to za dobrze, prawda? Mówię ci, Draco pozna, że to nie ja w chwili, kiedy Potter przekroczy prób jego domu. — Chyba że będzie całkowicie i absolutnie zatracony w seksie. Blaise uniósł brew. — Co przez to rozumiesz? — Co jeśli, jak by… mu pomożemy w tym? Damy mu coś, co skupi całą jego uwagę na seksie, nie pozostawiając mu czasu na zastanawianie się, dlaczego jego partner dziwnie się zachowuje? — Dać mu co… czy ty chcesz mu podrzucić jakiś narkotyk? — Nie nazwałabym tego narkotyzowaniem. Po prostu dodajmy mu trochę afrodyzjaku do jego ulubionej potrawy lub napoju, tylko tyle, żeby skierować jego pełną uwagę na stosunek. To ułatwi Harry’emu sprawę. — Są takie małe ciasteczka, które Draco wprost wielbi od dziecka — zauważył Blasie — i jestem w dobrych stosunkach ze skrzatką, która je piecze. — Jak dobrych? — zapytała dziewczyna, kalkulując wszystko w myślach. Blaise wzruszył
ramionami. — Raczej bardzo dobrych. Potrafię sobie radzić z każdą istotą płci żeńskiej. — Właśnie zauważyłam — mruknęła oschle. — W końcu zmusiłeś mnie, bym ci pomogła. — Blaise filuternie posłał jej całusa w powietrzu. — Tak czy inacze — policzki Hermiony pokraśniały — myślisz, że ona zgodzi się pomóc? — Tak. Zwłaszcza jeśli powiem jej, że to pomoże Draco zdobyć Harry’ego Pottera. Powiedziała mi raz, że Draco nie może przestać o nim mówić. Wtedy myślałem jeszcze, że to z powodu nienawiści, ale… — Kiedy Blaise skupił się na rozmowie z samym sobą, Hermiona zacierała z zadowoleniem ręce. — W porządku, powiem ci, co zrobimy. Napiszesz do Malfoya i umówisz się na regularne bzykanko. Potem dołączysz do nas w Norze. Powiemy Harry’emu o horkruksie i sprawimy, by uwierzył, że musi przelecieć Draco w celu zdobycia informacji. Harry oczywiście się na to zgodzi, bo wie, jak bardzo ważny jest ten horkruks. — Ale skoro Potter ma zdobyć informacje od Draco, to po co my mamy przeszukiwać rezydencję? — Ponieważ Harry zapomni go zapytać. Całkowicie pochłonie go posuwanie Malfoya. Będzie myślał, że robi to, by ocalić świat, ale tak naprawdę będzie tylko odwracał uwagę. — Wątpię, żeby aż tak go to pochłonęło… — wahał się Ślizgon. — Zaufaj mi, Blaise — Hermiona dała znać kelnerowi, by przyniósł rachunek. — Ty i ja odnajdziemy horkruksa, uratujemy Malfoya od Sam Wiesz Kogo, a jako bonus, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pomożemy naszym przyjaciołom się zejść. ~o~ — I, jak widzicie, plan zadziałał idealnie — podsumowała dziewczyna. — Kruszynka była więcej niż chętna, by nam pomóc. Zamykała was na klucz, co pozwalało nam przez godzinę każdego dnia przeszukiwać w spokoju rezydencję. A kiedy Malfoy w końcu zaprosił Harry’ego na noc, wiedzieliśmy już, że musimy szukać w zachodnim skrzydle. Mieliśmy całą noc na poszukiwania. — Powiedziałeś, że zachodnie skrzydło jest nawiedzone! — krzyknął z wyrzutem Harry do Blaise’a. — Starałem się trzymać cię z daleka, żebyś nam nie przeszkadzał — bronił się Ślizgon. —Oczywiście tym nie musieliśmy się martwić. Czy w ogóle opuszczaliście z Draco sypialnię? Harry i Draco zarumienili się równocześnie. — Ale dlaczego Blaise wmawiał nam, że to on potrzebuje ochrony? — zapytał Ron. — Ponieważ potrzebowałem powodu, żebyście z Harrym pozwolili mi zostać tutaj, podczas gdy Hermiona szukała artefaktu — wyznał Zabini. — Ach, powiedziałeś nam, że Voldemort chce zrobić z ciebie niewolnika seksualnego, ponieważ…? Blaise odchrząknął z zażenowaniem. — Kiedy prosiłem Kruszynkę o pomoc z ciasteczkami, ona chciała pomóc nam także w inny sposób. Jest taka słodka. Nie mogłem jej odmówić, więc pozwoliłem jej wymyślić powód, dla którego potrzebuję waszej pomocy. Ona … dała się ponieść fantazji. — Nie żartuj — wymamrotał Harry. — Więc próbujecie mi powiedzieć — zaczął powoli Draco, zaciskając zęby — że trzech Gryfonów i mój przyjaciel spiskowali razem, żeby mnie okłamać, wykorzystać, odurzyć i okraść? Hermiona, Harry i Blaise wbili wzrok w podłogę. — Ej! — wtrącił sie Ron. — Nie miałem z tym nic wspólnego. Jestem całkowicie niewinny! — Nie jesteś aż tak niewinny — rzucił Blaise z irytacją. — Cały czas podkradasz moje słodycze. — Tak, no cóż. A mówiąc o słodyczach — zaczął Ron, mrużąc oczy. — Daliście mi naszprycowane czymś dziwnym ciasteczka herbaciane! Kiedy zjadłem je tego dnia, wiedziałeś że jestem naćpany i zmanipulowałeś mnie, żebym rzucił się na Harry’ego! Blaise wzruszył ramionami. — Patrzenie na waszą dwójkę było podniecające. Harry i Ron prawie zwymiotowali. — Jesteśmy jak bracia! — krzyknął Ron. — Nigdy nie poleciałbym na Harry’ego! — Eee… tak naprawdę — przerwała im Hermiona — to akurat ten eliksir działa tylko wtedy, jeśli odczuwasz do drugiej osoby jakikolwiek pociąg. To nie eliksir miłosny, który wywołuje zakochanie,
ta mikstura tylko podsyca uczucia, które już masz. Harry i Ron spojrzeli na siebie z przerażeniem. — Nigdy więcej nie będziemy poruszać tego tematu — zawyrokował rudzielec dziwnym głosem. — NIGDY. — Zgadzam się — potwierdził natychmiast Harry, otrzepując się z obrzydzeniem. — Jeśli wasza dwójka chce już zmienić temat, może zainteresuje was to — rzuciła Hermiona, podnosząc brązową paczkę. — Dziś rano znalazłam horkruksa. — Naprawdę? — zapytali równocześnie Ron i Harry. — Tak. To jeden z tych od Helgi Hufflepuff. Teraz musimy wymyślić sposób, by go zniszczyć. — Genialnie, Hermiono — mruknął Harry z zachwytem. — Przez cały ten czas myślałem, że to ja jestem nieustraszonym bohaterem gotowym, by ratować świat, ale to byłaś ty! Hermiona zarumieniła się. — Dziękuję, Hary, ja… Nagle przerwał jej niski, pełen wściekłości głos: — Doprawdy, Potter. Dla ratowania świata jesteś gotowy poświęcić wszystko, nawet mnie? Harry odwrócił się, by ujrzeć Draco mierzącego go wzrokiem, w którym odbijała się mieszanka złości i bólu. Coś boleśnie przewróciło się w jego żołądku. — Draco, nie chodziło mi o to, że… — Och, naprawdę? — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Przykro mi, że rżnięcie mnie jest tak okropne, iż tylko prawdziwy bohater mógłby się tak poświęcić. Powinieneś otrzymać Order Merlina Pierwszej Klasy za to, że zdecydowałeś się mnie dotknąć. — Draco, poczekaj… — Święty Potter, cudowny bohater — powiedział sarkastycznie. — Jest gotowy nawet na pieprzenie Draco Malfoya dla dobra sprawy. Z pewnością byłeś zachwycony, kiedy odkryłeś, że o tobie fantazjuję. Mieliście z tego prawdziwy ubaw, czyż nie? — Nie… nie zrobiłbym…. Nigdy nie posunął… — A po moim malutkim wyznaniu miałeś jeszcze czelność zerżnąć mnie w swoim ciele. Jesteś z siebie dumny, Potter? Dumny z tego, że mnie wykorzystałeś? Dumny, że wykorzystałeś moje najbardziej osobiste fantazje do własnych, szlachetnych potrzeb? Harry spuścił głowę. — Draco… — wyszeptał, boleśnie dotknięty jego słowami. Blaise stanął między nimi. — Zostaw Harry’ego w spokoju! — warknął do przyjaciela. — To nie tak, jak myślisz. Nie pamiętasz, jaki zrobił się zazdrosny, kiedy zobaczył, jak się całujemy? Myślisz, że Harry byłby w stanie udawać coś takiego? — W tej chwili jestem pewnien, że Potter byłby zdolny do wszystkiego — odpowiedział Draco oschle. Blaise zmrużył oczy. — Zapominasz o tym, że nie miałeś nic przeciwko temu, żebym porwał go i naćpał. Pieprzyłeś się z nim, mimo iż wierzyłeś, że jest pod wpływem eliksiru miłosnego. Nie masz prawa zachowywać się jak niewiniątko. — Tak, ale to w pierwszej kolejności był pomysł Pottera! — odgryzł się. — To on mnie do tego namówił. Zresztą, posuwał mnie tylko dlatego, że jest pieprzonym bohaterem, ja robiłem to, bo go kocha… — Draco zakrył usta ręką. — Wiecie co? — zapytał, zaciskając zęby. — To nie ma znaczenia. Utknąłem tu, ponieważ nie uśmiecha mi się praca dla Czarnego Pana, ale to nie znaczy, że muszę rozmawiać z którymkolwiek z was. Mam nadzieję, że wyświadczycie mi małą przysługę i odpierdolicie się ode mnie. Kiedy odwrócił się, by wyjść, Harry ruszył za nim. — Draco, proszę… pozwól mi wyjaśnić… Malfoy odwrócił się na pięcie i zmierzył Harry’ego zimnym wzrokiem. — Zwłaszcza ty. — Jego głos ociekał jadem. — Nie mam ci nic do powiedzenia, ty świętoszkowaty kutasie. Brzydzę się tobą. — Z tymi słowami wybiegł z pokoju. — Ale... — Harry wpatrywał się w miejsce, w którym przed chwilą stał Ślizgon. Przygryzł wargę. — Przepraszam — wyszeptał w pustą przestrzeń. ~o~
Niecałe piętnaście minut później Harry stał zrezygnowany w kuchni i obserwował przez okno Draco, który siedział w słońcu, opierając się plecami o ogrodzenie. Harry nie mógł nie zauważyć jego pozycji: opuścił ramiona, a do piersi w ochronnym geście miał przyciągnięte kolana, między którymi chował teraz twarz. Postura ta nie świadczyła o gniewie, tylko o zrezygnowaniu. Harry spojrzał z rozpaczą na Hermionę. — Nienawidzi mnie. — On cię lubi. I właśnie dlatego jest teraz taki smutny — odpowiedziała rozsądnie. — Idź do niego. — Nie chce ze mną rozmawiać. — Ponieważ myśli, że nie odwzajemniasz jego uczuć. — Ale odwzajemniam! — Więc mu to powiedz. — Harry przygryzł wargę, ponownie zerkając na Draco. — Idź! — dodała rozkazującym tonem. Wziął głęboki oddech i wyszedł kuchennymi drzwiami, nerwowym krokiem zmierzając w kierunku Ślizgona. — Draco? — Chłopak nie zareagował. — Draco, możemy porozmawiać? — powiedział, zbierając się na odwagę. — Idź stąd, Potter — odpowiedział beznamiętnie, nie ponosząc nawet głowy. Ten złamany głos był dla Harry’ego sto razy gorszy niż wszystkie krzyki świata. — Nie chcę z tobą gadać. — Ale Draco, proszę… Nie rozumiesz — niemal błagał. Podszedł bliżej i usiadł obok niego. — Masz prawo być na mnie zły, ale proszę, posłuchaj mnie tylko przez chwilę. — Po co? Żebyś mógł mi powiedzieć, że jest ci przykro za to, co zrobiłeś, ale musiałeś to zrobić, by uratować świat? Harry skrzywił się, słysząc rozżalony głos Ślizgona. — Nie to chciałem powiedzieć — oznajmił poważnie. — Potter — wymamrotał Draco ze zmęczeniem w głosie, podniósł głowę i spojrzał na Harry’ego. — Zarówno ty, jak i ja wiemy, o co chodzi. Masz świat do uratowania. Po prostu robiłeś to, co przystało na nieustraszonego, nastoletniego bohatera. Tym razem jednak musiałeś rżnąc głupa i mnie przy okazji. — No i dobrze. Zdobyłeś tego horkruksa, uratowałeś kolejną osobę. Możesz poklepać się po ramieniu lub wyprawić przyjęcie, cokolwiek wy, Gryfoni, robicie, kiedy wygrywacie. Po prostu nie pieprz się już ze mną, dobrze? — Jego głos był dziwnie cienki i Harry’ego ponownie zalała fala wyrzutów sumienia. — Draco… — zaczął miękko. — Naprawdę myślisz, że robiłem to dla horkruksa? Ślizgon zadrżał. — Nie rób mi tego, Potter — wyszeptał. Harry się nie poddawał. — Czy kiedykolwiek cię o niego zapytałem ? Czy choć raz wspomniałem o tym w ciągu całego tygodnia? Draco przygryzł wargę. — Nie — przyznał, unikając wzroku Gryfona. — Ale co z tego? To po prostu znaczy, że zapominałeś. — No właśnie — potwierdził Harry. Podniósł się z miejsca i ukląkł na trawie przy Draco. — Zapominałem. Kompletnie zapominałem o najważniejszej rzeczy, która ma pomóc mi uratować świat z twojego powodu. Byłeś dla mnie tak ważny, że nie mogłem skupić się na niczym innym. Miałem nawet całą noc, ale ani razu nie pomyślałem o horkruksie. Jedyne, o czym myślałem, to ty. Draco nie odpowiadał przez chwilę. — Co próbujesz powiedzieć? — zapytał ostrożnie. Harry sięgnął po jego dłoń. — Że cię pragnę — pocałował jej wnętrze — pragnę tego — a potem kolejno palce Ślizgona — pragnę nas.
Draco spojrzał na niego niepewnie. Przez moment wyglądał całkowicie bezbronnie. — Jesteś pewien? Nie potrzebujesz mojego uczucia, żeby pokonać Czarnego Pana czy coś takiego? — Harry przecząco potrzasnął głową, odwracając jego rękę, by złożyć pocałunek na jej wierzchu. Draco odwrócił wzrok. — I przysięgasz, że nie jesteś Blaise’em, Granger, albo, Boże broń, Weasleyem w ciele Pottera? Harry ponownie potrzasnął głową. — To naprawdę ja. I naprawdę cię pragnę. — Zawahał się. — Jestem gotowy się przed tobą płaszczyć, jeśli tylko zechcesz. Klęczę już na kolanach, będę cię błagał, żebrał, oddawał się na twoją łaskę, zrobię wszystko, żeby cię odzyskać. Draco spojrzał na Harry’ego z uniesioną brwią. — Chcę to zobaczyć. — Och, proszę, wybacz mi, Draco —natychmiast zaczął błagać, puszczając dłoń Malfoya, by złożyć swoje niczym do modlitwy. — Proszę, proszę, proszę. Błagam cię. Nigdy nie powinienem wykorzystywać tak cudownego, słodkiego, niewinnego Ślizgona jak ty. Kąciki ust Draco lekko się uniosły. — Mów dalej. Powiedz mi, jaki okropny byłeś. — Jestem okropny i niewychowany. Ktoś tak czysty i uroczy jak ty nie powinien sobie zawracać głowy takim łotrem jak ja. Ktoś tak piękny i seksowny, z tak idealnymi włosami… — Powiedz więcej o moich włosach. — To najpiękniejsze, najbardziej jedwabiste i najbardziej uzależniające włosy, jakie kiedykolwiek widziałem. Wszystko w tobie jest uzależniające, jesteś jednocześnie genialny w łóżku… — Naprawdę jestem. — I jest mi tak przykro z powodu zeszłego tygodnia. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić i nigdy nie chciałem, żebyś wątpił, że jestem całkowicie, szaleńczo w tobie zakochany… Harry nagle znalazł się na ziemi rozłożony na plecach, z ramionami pełnymi Draco. — Byłeś trochę okropny przez ten tydzień — poinformował go blondyn, oplatając ramionami jego szyję. — Ale myślę, że pozwolę, byś mi to wynagrodził. Serce Harry’ego podskoczyło z radości. — Naprawdę? — wyszeptał,chwytając twarz Draco w dłonie. — Tak myślę — zaśmiał się. Wtem ich usta się spotkały i zaczęli się całować tak namiętnie, że rozmowa została zepchnięta na dalszy plan. Harry przetoczył Draco na plecy, przyciskając go do ziemi w ogródku Weasleyów. — Ale nie możemy być przyjaciółmi od seksu — zaznaczył Harry, przerywając nagle pocałunek i patrząc poważnie na Draco. — Chcę więcej. Draco jęknął cierpiętniczo. — Gryfoni. — Jestem poważny. — Chyba poważnie naiwny. — Draco Malfoyu… — W porządku, w porządku. Tylko sobie żartuję. Zostanę twoim chłopakiem, jeśli już nalegasz. — Jego słowa potwierdzał chytry uśmieszek i błyszczące ze szczęścia oczy. Harry wyszczerzył się i zaczął pokrywać jego twarz pocałunkami. — Przepraszam za ten tydzień. — Cóż, Granger przynajmniej odnalazła horkruksa — mruknął, pławiąc się w uczuciu Harry’ego. — Czym w końcu okazał się ten tajemniczy przedmiot? — Jeden z kielichów — odpowiedział Gryfon. — Złoty kielich z dwiema rączkami. — Złoty kielich z… poczekaj… taki z wytłoczonym z przodu borsukiem?
— Dokładnie ten — przytaknął. — Co za cholernie parszywe szczęście — wymamrotał przez zęby. — To był mój ulubiony kubek do kawy. Harry zamrugał, gapiąc się na niego. — Piłeś kawę z horkruksa? — Najwidoczniej. A co? To źle? Czym w ogóle są te horkruksy? Harry wybuchnął śmiechem. — Opowiem ci później — obiecał, potrząsając głową. — A w międzyczasie muszę zacząć wynagradzać ci to kłamstwo, bo wciąż czuję się podle. — No ja myślę — odpowiedział figlarnie Ślizgon. — Oczekuję za to dużo rozsadzającego czaszkę seksu. — Wszystko. Cokolwiek i jakkolwiek zechcesz — obiecał, przyciągając go do siebie. — Naprawdę? — zapytał Draco głosem, który powinien zmartwić Harry’ego. — Dokładnie wszystko? — Nie inaczej. — Tak więc Harry — zaczął drapieżnie, wychylając się, by pocałować swojego nowego chłopaka. — Co myślisz o dziewczęcych mundurkach szkolnych? Patrząc, jak dwójka kochanków śmieje się i całuje w ogrodzie Weasleyów, Hermiona i Blaise wymienili się uśmiechami i uniesionymi kciukami. Ron zjadał w tym czasie ostatnią babeczkę przeznaczoną dla Blaise’a.
Koniec