PONIŻSZE
TŁUMACZENIE W CAŁOŚCI NALEŻY DO AUTORA KSIĄŻKI JAKO JEGO PRAWA AUTORSKIE I JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MATERIAŁEM...
10 downloads
13 Views
2MB Size
PONIŻSZE
TŁUMACZENIE W CAŁOŚCI NALEŻY DO AUTORA KSIĄŻKI JAKO JEGO PRAWA AUTORSKIE I JEST TYLKO I WYŁĄCZNIE MATERIAŁEM MARKETINGOWYM SŁUŻĄCYM DO PROMOCJI TWÓRCZOŚCI DANEGO AUTORA. PONADTO TŁUMACZENIE TO NIE SŁUŻY UZYSKIWANIU KORZYŚCI MATERIALNYCH, A CO ZA TYM IDZIE, KAŻDA OSOBA WYKORZYSTUJĄCA TREŚĆ TEGO TŁUMACZENIA W CELU INNYM NIŻ MARKETINGOWYM ŁAMIE PRAWO. OBOWIĄZUJE CAŁKOWITY ZAKAZ ROZPOWSZECHNIANIA TEGO TŁUMACZENIA I UMIESZCZANIA GO NA STRONACH INTERNETOWYCH, FORACH, FACEBOOKU I INNYCH MIEJSCACH W SIEC
Havoc Nina Levine
Tłumaczenie: Dirty-Balls
Rozdział 1
Ona chyba sobie kurwa ze mnie żartuje. Pocierając dłonią moje krocze, błaga: - Chodź kochanie, zabierz mnie do ciebie i pokaż mi jak dobrze potrafisz to używać. Nie ma mowy, że będę pieprzyć tą szaloną sukę. Znam kobiety takie jak ona. Zawsze szukają faceta, który zapłaci za nie rachunek. Nie chciałbym być kolejny raz takim facetem. Kurwa, gorący oddech przy moim uchu, niech spierdala. Popchnąłem jej rękę z dala od mojego ciała i mruknąłem: - Potrafię to używać, kurewsko dobrze, tylko nie z tobą: Odsunęła sie ode mnie z szeroko otwartymi oczami, zdumiona i wkurwiona odmową - Cóż jesteś chujem - wypluła: - wodzisz mnie za nos, a później mówisz mi nie. Zmarnowałam swój czas na ciebie, czas, który mogłam spędzić na znalezieniu faceta, który wie, co dobre, kiedy to widzi. Kurwa, suki takie jak ona wkurzają mnie. Zazwyczaj nie tracę panowania, ale miałem za dużo gówna jak na jeden dzień, a ona posunęła się trochę za daleko: - Wyjaśnijmy sobie coś. Nie będę cię pierzył, nie postawię ci drinka, nie będę z tobą rozmawiał. Jestem pewny jak cholera, że nigdy nie dałem ci chociaż odczuć, że chciałem cię przelecieć. Poznałem wiele kobiet takich jak ty i wiem co masz i czego chcesz, a ode mnie nie dostaniesz niczego. Sparzyłem się raz w swoim życiu i nie chcę wracać do tego nawet na sekundę. Więc wypierdalaj stąd i zostaw mnie w spokoju do cholery. Zesztywniała i otworzyła usta, szybko się jednak pozbierała i zmrużyła na mnie oczy
- Pierdolony dupek – warknęła, zmierzyła mnie wzrokiem i wycofała się. Żal mi skurwysyna, do którego teraz się przyczepi. Odwróciłem się w stronę baru i skinąłem na kelnera, żeby nalał mi kolejną whisky, zastanawiając się co robię powrotem w Brisbane. Minęło 6 miesięcy od kiedy byłem ostatni raz w domu. To nigdy nie był wystarczająco długi okres między wizytami o jaki mi chodziło, ale moja siostra zawsze miała sposób żeby mnie ściągnąć. Kiedy zadzwoniła i powiedziała, że z naszym ojcem nie jest dobrze, nie zawahałem się wrócić do domu. Tak jak chciałem sprawdzić co z nim, tak nie zamierzałem zostawać zbyt długo. Za dużo złych wspomnień miałem z tym miastem. Barman przyniósł mi szkocką, którą wypiłem jednym łykiem. Kobieta. Usiadła na stołku obok mnie, nie spojrzałem na nią, ale poczułem jej zapach Balenciaga. Te same kurwa perfumy używała moja ex. Kochałem je, ale jeszcze mocniej nienawidziłem, bo przypominały mi o niej. Podnosząc brodę dałem znać barmanowi o jeszcze jedną szkocką. Chciałem utopić wspomnienia o tej suce w alkoholu. - A więc jesteś ze Storm, tak? Odwróciłem się i skrzywiłem się na nią. To kim byłem przyciągało kobiety jak magnes, ale dzisiaj chciałem tylko spokojnie się napić: - Nie jestem zainteresowany. Chcę tylko napić się w spokoju drinka. Myślisz, że to możliwe? Nawet nie drgnęła, uniosła tylko na mnie brew, a mój grymas powrócił - Nienawidzę rujnować twoje ego, Romeo, ale ja tez nie jestem zainteresowana. Tylko zadaję pytanie. Już chciałem odwrócić się od niej i zająć się własnymi sprawami, ale ten zachrypnięty głos zatrzymał mnie. To był rodzaj głosu, który zwraca uwagę mężczyzn, zwrócił i moją. Mój wzrok skupił się na chwilę na jej twarzy. Miała piękne zielone oczy, które posiadały to coś, nie wiem może smutek. Zdecydowanie ból. Cokolwiek to było do cholery, chciałem wiedzieć o niej więcej i to było niestety związane z rozmową.
- Tak jestem ze Storm- odpowiedziałem skupiając się na niej. Skinęła głową, przerywając nasz kontakt wzrokowy, żeby skinąć na barmana. Mój wzrok powędrował do piersi i jeszcze niżej. Nie była w moim typie. Miała mniejsze piersi niż lubiłem i nie posiadała takich krzywizn jak preferowałem, no i była brunetką. Zawsze wybierałem blondynki. Ale, kurwa, miała to coś, co sprawiało, że mój kutas robił się twardy i musiałem wiedzieć co to było. Odwróciła się w moją stronę, kiedy dostała swojego drinka. - Wiesz może gdzie jest łazienka - Tam - kiwnąłem głową w kierunku łazienki. Zeszła ze stołka i podała mi swoją torebkę; - Przypilnuj tego, zaraz będę z powrotem- nie czekając na odpowiedź, podążyła we wskazanym wcześniej kierunku. Obserwowałem jak odchodziła i starałem się znaleźć w niej, coś co byłoby w moim typie. Tak zdecydowanie tyłek. To był najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem. Pożądanie uderzyło we mnie, chciałem trzymać go w dłoniach zanim noc się skończy. - Chcesz jeszcze jednego drinka, stary – zapytał barman Oderwałem wzrok od jej tyłka i odpowiedziałem: - Trzymaj szkocką i dolewaj, jak się skończy – położyłem forsę na bar - jej też dolewaj jak nie będzie już miała. Cholernie mnie zaskoczyła, kiedy wróciła po kilku minutach. Spojrzałem na nią zdziwiony, kiedy z powrotem siadała na stołek - To było szybkie Sięgając po drinka, odpowiedziała: - Zrobiłam, to co musiałam zrobić. Poza tym bardzo potrzebuję drinka, więc nie marnowałam czasu.- ledwo słowa opuściły jej usta, zaczęła pić. - Nigdy nie spotkałem kobiety, która nie opierdala się w damskiej toalecie
Odłożyła pusta szklankę na bar, a barman natychmiast ją napełnił. - Ta, dzisiaj miałam w dupie moje włosy i makijaż i mówię to, bo gdybyś mnie znał, to wiedziałbyś, że zawsze spędzam wiele godzin nad moim wyglądem. Wiesz co, dzisiaj zdałam sobie sprawę, że ludzie mogą być kompletnymi dupkami. A ja chcę siedzieć tu i dusić się we własnym nieszczęściu.- zamilkła na chwilę, po czym kontynuowała: - i pić. Chcę, kurwa, pić, aż nie będę pamiętała jego pieprzonego imienia. A jutro pójdę do niego i wyrzucę śmieci na jego pierdolony samochód. To będzie w stylu wielkiego dupka, prawda? – znowu przerwała, a na twarzy pojawił się niegodziwy uśmiech: - kurwa, a potem naślę na niego brata żeby chuja zabolało. On nie wie z kim, kurwa zadarł. – wzniosła toast: - na zdrowie - uśmiechnęła się do mnie i jednym haustem opróżniła szklankę. Odwzajemniłem uśmiech - Przypomnij mi żeby cię nigdy nie wkurzać. Wrogość, którą okazywała w kierunku kogokolwiek, kto ją wkurwił spowodowała, że aż mnie skręciło. Chciałem jej pomóc z tym pierdolonym dupkiem: - Co on zrobił? Przeczesała ręką włosy i wydała sfrustrowane westchnienie: - To co wszyscy robią, zdradzał mnie.- pochyliła się w moją stronę: - Czy wszyscy faceci zdradzają? Czy to jest jak impuls, którego nie potrafią kontrolować lub coś w tym stylu. Bo muszę ci powiedzieć, że prawie każdy facet, z którym się umawiałam, zdradzał mnie. - Skarbie, Umawiasz się z nieodpowiednimi facetami Ja nigdy nie zdradziłem ani nawet nie pomyślałem o tym. Oczywiście, że spojrzę na piękną kobietę, ale kutasa trzymam w spodniach. Oceniała mnie przez chwilę - Wierzę ci, ponieważ nie masz powodu żeby kłamać. Ale jesteś cholernie przystojny i trudno mi uwierzyć, że kobiety nie rzucają się na ciebie. - Nie zawsze, kiedy kobita chce, facet jej to daje.
- Z tych wszystkich związków, w których byłam, tylko trzech z nich nie zdradziło mnie. - Tak jak powiedziałem, wybierasz złych facetów Pokręciła głowa: - Nie, teraz obiecałam sobie, że kończę z facetami. Nie potrafiłem jej pomóc, ale uśmiechnąłem się do swoich brudnych myśli, które przebiegły mi przez głowę. Kurwa, udało się jej wyciągnąć mnie z podłego nastroju, co nie każdy potrafił - Skarbie, masz teraz zamiar próbować cipek? Napiła się drinka zanim odpowiedziała : - A kto powiedział, że już nie próbowałam? – uśmiechnęła się seksownie i czekała Ta rozmowa właśnie się rozgrzewa. Długo nie flirtowałem z kobietą, Myślałem, że ta sztuka dawno już wymarła. Kobiety, które spotykałem po prostu rzucały się na mnie, a to nie było żadne wyzwanie. Teraz je miałem przed sobą. Spuściłem wzrok na jej kolana, a następnie bardzo powoli unosiłem go w górę, zanim odpowiedziałem: - Nie ma nic lepszego niż smak kobiety na języku, prawda skarbie? Nie poddała się - Jedyną lepszą rzeczą, jest wytrysk faceta w gardle, gdy twoje usta owinięte są wokół fiuta i trzymasz jego jaja w dłoni. Ja pierdolę, kurwa, była szalona suką, a mój kutas był już obolały przez jej gadanie. Pochyliłem się ku niej i potarłem palcem jej usta - Jeśli będziesz chciała owinąć usta wokół mojego kutasa, wystarczy powiedzieć. Patrzyła na mnie jak zahipnotyzowana przez chwile i uśmiechnęła się leniwie: - Obiecałam skończyć z fiutami, pamiętasz? Roześmiałem się i wypiłem kilka łyków szkockiej
- Pamiętam kochanie, ale nie sugeruję długoterminowych rzeczy. Chce tylko twoje usta na jedną noc. Uniosła szklankę - Noc jest jeszcze młoda, Romeo. Nie jestem łatwa. Chcesz mnie, to musisz jeszcze trochę popracować - Nazywam się Havoc – poprawiłem a dreszcz ekscytacji przebiegł mi po plecach Jeśli chciała żebym jeszcze popracował, będę, kurwa pracował żeby ją mieć. Zmarszczyła brwi i mruknęła: - Wy motocykliści macie czasami dziwne nazwy. Skąd wziąłeś swoją? Ciemne obrazy zalały mi umysł, kurwa, nie chcę o tym myśleć. - Nie twój interes- warknąłem - Jak chcesz – wzruszyła ramionami Ktoś włączył szafę grająca i odwróciła się na dźwięk muzyki - Co to jest do cholery - To klasyk. Nie lubisz Eagles? Odwróciła się z powrotem do mnie - Powinnam cos z tym zrobić- zerwała się ze stołka, mamrocząc coś o zmianie cholernej muzyki Zacząłem ponownie obserwować jej tyłek. Kurwa, będzie dzisiaj moja, a te śliczne usta owiną się wokół mojego fiuta. Nie ma, kurwa, mowy o ucieczce. Zmieniła utwór w szafie muzycznej i szła już w moją stronę. Nie wiedziałem, co wybrała i nawet mnie to nie obchodziło. Całą uwagę skupiłem na jej cyckach. Pomimo tego, że miała dużo mniejsze niż lubiłem, ale to cały czas były cycki i wezmę to co mogę dostać. Kurwa, ma seksowny tyłek i brudne usta, więc nie będę narzekał Kiedy wróciła zapytałem; - Czy zawsze zostawiasz torebkę zupełnie obcym ludziom
- Nie, ale masz coś w sobie, Havoc, co sprawia, że mogę ci zaufać - Chryste, kobieto zbyt szybko ufasz ludziom - Więc chcesz powiedzieć, że nie należy ci ufać? Przyznaję, że nie mam pierdolonego zaufania do facetów i tobie też nie ufam Bawiła się teraz ze mną i kurwa, podobało mi się to - Kochanie, twoja cipka może mi zaufać. Wiem jak dobrze o nią zadbać – obserwowałem jak oddech jej przyspieszył. Oblizała i przygryzła dolną wargę. Kiedy mówiła, głos miała niższy niż wcześniej - Założę się, że twoje brudne usta mają duże umiejętności, ale nie jestem pewna co do kutasa. Czy jest tak utalentowany jak usta? Chwyciłem jej rękę i dotknąłem nią mojego fiuta - Kochanie, mój kutas będzie czcił twoją cipkę w sposób, jaki nigdy nawet sobie nie wyobrażałaś Przejechała dłonią po nim i zbliżyła twarz do mojej - Powiedziałam, że musisz jeszcze popracować, ale myślę, że zmieniłam zdanie. Jestem gotowa spróbować twojego fiuta, Havoc. Odparłem pokusę zarzucenia jej sobie przez ramie i wyniesienia z baru. Zamiast tego kontrolowałem ruchy i głos - Jesteś tego pewna? Kiedy tu przyszłaś chciałaś skończyć z penisami. Cały czas drażniła mojego penisa - Nigdy nie byłam bardziej pewna faceta. Seksowny jak grzech, brudne usta i kutas. Czego jeszcze może chcieć kobieta? Dzikie pragnienie przepłynęło przeze mnie, kurwa, byłem gotowy. Nie czekałem żeby upewnić się czy tego właśnie chciała. Wstałem i chwyciłem mocno jej nadgarstek. Wyprowadziłem ją bez słowa z baru. Kiedy dotarliśmy do mojego motoru, wsadziłem jej kask i czekałem aż zajmie swoje miejsce. Usiadła i objęła mnie mocno w pasie. Odjechaliśmy w ciemną noc. Zatrzymałem się się w motelu nieopodal baru. Pociągnąłem ją szybko w stronę swojego pokoju.
Potrzebuję jej pode mną szybko. Chcę ją konsumować wszystkimi zmysłami. Jej oczy podpowiadały mi czego chce. a głos ociekający seksem, był jak zaklęcie dla mojego fiuta. Dotyk tej kobiety spowodował fale ciepła, która przepłynęła przez moje ciało. Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy po raz ostatni tak kogoś pragnąłem. Kopnąłem drzwi, kiedy weszliśmy do środka i przyciągnąłem ją do siebie: - Jesteś dzisiaj moja i zrobię z tobą, to co będę chciał – warknąłem jej do ucha Jedną ręką chwyciła mnie za tyłek, a drugą złapała włosy, żeby przyciągnąć twarz do swojej: - Tak długo jak będziesz mnie pieprzył długo i mocno, zrobię co tylko powieszjęknęła Kurwa. Zamiast potwierdzić dałem jej dziki pocałunek. Nie było w tym nic łagodnego i mam pierdoloną nadzieję, że jest na to gotowa, bo ja jestem, kurwa, gotów jak nigdy. Oddała mi taki sam pocałunek, który wyrażał pośpiech, twardość, gotowość. Potrzebowaliśmy tego samego. Moje ręce zaczęły ściągać jej ubranie, kurwa, za dużo tego gówna miała na sobie. Skopała buty w kąt i została tylko w majtkach. Cofnąłem się i zacząłem podziwiać jej ciało. Była cholernie mała bez grama tłuszczu. Mój fiut krzyczał żebym się pospieszył, wyciągnąłem rękę żeby zerwać z niej ostatnią barierę. Odepchnęła ją i zatrzymała mnie. Skarciła mnie kręcąc głową: - Havoc, to niegrzecznie nie zapytać, dziewczyny nawet o jej imię. Walczyłem z uśmiechem. Kurwa, była seksowna - Jak masz na imię kochanie? Złapała mój palec i zaczęła do ssać, niewinnie się we mnie wpatrując. Kiedy skończyła odpowiedziała - Carla „Carla”
To imię zostanie wypalone we mnie na zawsze. Ale to był ostatni raz kiedy przejęła kontrolę tej nocy. Chwyciłem ją za szyję, żeby zrozumiała kto teraz rządzi - Carla, kiedy pieprzę kobietę, ona robi to co mówię, Czy się rozumiemy? Zawahała się przez sekundę po czym skinęła głową. Oczy zdradzały, że cholernie tego chciała. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie - Doprowadzę cię, kurwa, do nieba Spojrzenie miała cały czas skupione na mnie, delikatnie przygryzała wargę, a ręką pieściła mojego fiuta. - Dobra, pospiesz się do cholery, bo ja już od dawna jestem gotowa Odsunąłem się i ściągnąłem koszulkę, a ona zaczęła rozpinać mi spodnie. Zdjęła mi bokserki szybciej niż jakakolwiek inna kobieta. Zaczęła badać moje ciało, zatrzymała dłużej wzrok na fiucie. Kiedy wreszcie spojrzała mi w oczy powiedziała: - Nie żartowałeś o swoim kutasie, prawda? - Nigdy nie żartuję, a już na pewno nie na temat mojego fiuta Nadszedł czas żeby zakończyć rozmowę. Chwyciłem jej rękę, położyłem na penisie i zażądałem: - Pieść go dopóki nie powiem stop Zaczęła dyszeć z pożądania. Mocno pieściła go, aż do rdzenia, lubiłem, gdy kobieca ręka tak pracowała. Carla wiedziała co robi i chciała doprowadzić mnie do pierdolonego końca. Zamknąłem oczy i stłumiłem chęć pieprzenia jej, chciałem czerpać przyjemność do ostatniej chwili. Umysł chciał jedno, gdy ciało pragnęło drugiego, a kiedy pragnienie przeszło po kręgosłupie, wzdłuż każdego nerwu, wstrzymałem ciężki oddech. Czysty surowy instynkt zawładnął moimi myślami. Kiedy przyspieszyła, zacisnąłem szczękę i warknąłem: - Stop Otworzyłem oczy i utrzymałem na niej wzrok. Natychmiast spełniła mój rozkaz. Wpatrywała się we mnie z rozchylonymi ustami. Czekała cierpliwie na następny
rozkaz. Kurwa. Nie znałem jej, ale z tego co zauważyłem w barze, domyślałem się, że muszę walczyć z nią żeby przejąć kontrolę. Kurwa, kochałem to, a ona o tym nie wiedziała. Nie miałem wątpliwości, że bycie z nią przyniesie mi orgazm, kurwa, najlepszy ze wszystkich pierdolonych orgazmów. - Kładź się na łóżku i rozłóż nogi. Chcę się posmakować, chcę sprawić, że będziesz błagać o mojego kutasa. Posłuchała, kiedy usiadła na łóżku i rozsunęła nogi przykucnąłem między nimi. Zgięła nogi i oparła stopy na łóżku. Mój wzrok skoncentrował się na cipce, kurwa, schyliłem głowę po jej smak. Miałem w planach tylko ją polizać, ale straciłem kontrolę. Potrzebowałem więcej. Carla jęknęła, kiedy wsunąłem w nią język, podniosła tyłek, kiedy próbowała być bliżej moich ust. Przyciągnąłem ją do siebie, ssąc i liżąc łapczywie. - Havoc…, więcej, kurwa, potrzebuję twojego kutasa- jej słowa były niespójne, jakby zatraciła się w przyjemności Zignorowałem to i nadal pracowałem językiem. Była tak cholernie mokra i musiałem walczyć ze sobą żeby nie dać jej tego, o co prosiła. Mój kutas nie marzył o niczym innym, jak wślizgnąć się w nią i pieprzyć mocno, ale byłem mistrzem samokontroli. Mogłem robić to całą noc nie ulegając swoim potrzebą. Kiedy osiągnęła orgazm chwyciła mnie mocno za włosy. Warknąłem i zacząłem lekko kąsać cipkę dla jeszcze większej przyjemności. Ta kobieta była jak pierdolony tajfun. Odsunąłem się i zacząłem kąsać piersi. Spojrzałem na nią i zapytałem; - Jak bardzo lubisz kiedy cię gryzę Uśmiechnęła się seksownie i pogłaskała po ramieniu - Kurwa, kocham kiedy to robisz Nie potrzebowałem większej zachęty. Wziąłem sutek w usta i delikatnie ssałem, to samo zrobiłem z drugim. Jęknęła zadowolona, kurwa, to spowodowało, że mój kutas jeszcze bardziej stwardniał. Jej ręce wędrowały po moich włosach i ramionach, musiałem przejąć kontrolę. Chwyciłem je i przytrzymałem za głową i znowu zacząłem kąsać piersi, a później ssać szyję. - Havoc, moje ręce, musze cię dotykać - walczyła z moim uściskiem
Uniosłem głowę i spojrzałem jej w oczy: - Będziesz mogła dotykać mnie, kiedy ci pozwolę, nie wcześniej – odpowiedziałem - Ale nie chcesz mnie…- zaczęła, ale szybko przerwałem - To czego chcę nie jest tym samym co chce zrobić- warknąłem patrząc na nią. Zassała oddech, ale nie odezwała się. Cisza była odpowiedzią, skinąłem - Dobra dziewczynka - pocałowałem ją, kiedy się odsunąłem sama położyła ręce za głowę. Usiadłem na nią okrakiem, pieszcząc ręką piersi, a drugą chwyciłem jej brodę - Chcę umieścić jaja w tych ustach – powiedziałem, pieszcząc kciukiem usta – czy kiedykolwiek facet siedział ci na twarzy? - Nie, ale możesz zrobić ze mną, to na co masz ochotę – powiedziała kręcąc głową. Na samą myśl rozbolały mnie jaja. Kurwa, Carla powoli staje się moim idealnym pieprzeniem. Uklęknąłem nad nią i zbliżyłem jądra do ust. Błyskawicznie je otworzyła wciągając jaja do środka. Zamknąłem oczy i delektowałem się chwilą. Jezu, działała jak ekspert, aż dotarłem do punktu, w którym musiałem to powstrzymać, bo spuściłbym się na jej twarz. Niechętnie odsunąłem się. Zwilżyła usta i uśmiechnęła się: - Kocham twoją kontrolę, ale chcę już użyć rąk. Twój fiut będzie czuł się w nich wspaniale - Mój fiut najlepiej czuć się będzie w twojej cipce. Zapomnij, kurwa, o rękach. Zwykle pieprzyłem kobiety w ciszy, robiłem co chciałem, a później odchodziłem. Carla testowała mnie, przez to ciągłe gadanie. Kurwa, nadszedł czas żeby ją wreszcie przelecieć. Pochyliłem żeby ją pocałować, kurwa była tak cholernie gotowa na mnie. Pragnienie, żeby mieć Carlę tylko na chwilę , walczyło żeby zostawić tą kobietę na stałe. Nie mogłem już dużej czekać
- Zamierzam cię teraz pieprzyc skarbie, to będzie szorstkie. Mam nadzieję, że to ci odpowiada Pomimo, że wcześniej zażądałem kontroli, nigdy nie robiłem nic wbrew kobiecie. - Jestem za, pragnę tego fiuta Szybko przesunąłem ja na łóżku i stanąłem na jego skraju. Przyciągnąłem Carlę do siebie. Położyłem jej nogi na mojej klacie, żebym mógł oglądać jak mój fiut wchodzi w cipkę. Była już wilgotna i gotowa, a ja miałem duży problem z koncentracją. Wszedłem w nią szybko . Cipka Carli zaczęła kontrolować mojego fiuta. Już była bliska orgazmu. Chwyciłem ja za kostki i zacząłem coraz szybciej i mocniej pompować. Wywróciła i zamknęła oczy, a orgazm przeszedł przez nią, obserwowałem, jak fiut ślizga się w niej. Moje jaja zacisnęły się , oddech miałem urywany, znajome uczucie przeszło przeze mnie. Kurwa, dała mi jeden pierdolony orgazm, w którym sie zatopiłem , a umysł i ciało eksplodowało z przyjemności. Byłem zagubiony w swoim świecie i nic nie byłoby w stanie wyciągnąć mnie z tego. Gdy doszedłem do siebie, zobaczyłem , że Carla ociera się o mnie i jęczy. Chwyciłem ją za kark i pocałowałem. Oplotła palce wokół mojej szyi i przytuliła się do mnie - Havoc, włóż we mnie palce i pieprz mnie - wyduszała pomiędzy pocałunkami Dokładnie wiedziałem czego chce i nie zawahałem się żeby to dać. Zacząłem pieprzyć i pocierać jej cipkę, gorączkowo walczyła o kolejny orgazm. Kiedy dochodziła nie krzyczała jak większość kobiet, kurwa, tylko zamknęła oczy i przygryzała wargę. Odrzuciła głowę na bok, wstrzymała na chwilę oddech i wreszcie wydała zadowolone westchnienie. Kiedy odwróciła głowę w moją stronę seksownie się uśmiechnęła. A później powiedziała: - Kurwa Jezu była piękna, ale w tym momencie była wprost wspaniała. Wstała i przyciągnęła mnie do siebie - Muszę skorzystać z łazienki żeby się umyć, bo pieprzyłeś mnie bez kondoma.szepnęła mi do ucha.
Kurwa, byłem tak rozkojarzony, że zapomniałem założyć pierdolonej prezerwatywy - Cholera- mruknąłem patrząc na nią – jestem czysty, ale i tak kurwa przepraszam. - Też jestem czysta i biorę pigułki także bez obaw. Poniosło nas trochę – powiedziała i wyszła się umyć Popatrzyłem przez chwilę za nią i chwyciłem głowę w dłonie. Chryste, dawno nie miałem tak dobrego seksu, ale ten skończył się za szybko. Znowu jej, kurwa, pragnąłem. Przebiegłem palcami po włosach. Tak noc była jeszcze młoda, a ona nie miała mojego fiuta w ustach. Obiecała spełnić moje rozkazy, a tego właśnie teraz chciałem.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 2
Dwa tygodnie później
Havoc
- Wstań skurwysynu – zażądałem, od dupka leżącego przede mną na podłodze, jednocześnie bacznie obserwowałem przydupasa po prawej. Każda moja pomyłka i jego przyjaciel zaatakuje mnie, a to spierdoli mój plan dla tych pederastów. Facet na podłodze zaczął się powoli podnosić, trzymając się za żebra, które mu wcześniej skopałem. Nie miałem czasu do stracenia. Szarpnąłem go za koszulkę i krzyknąłem - Do kurwy nędzy, kim ty jesteś? Pierdoloną pizdą, która nie może nawet porządnie oberwać? Kiedy już wstał popchnąłem go na ceglaną ścianę i wyjąłem telefon. Patrząc na faceta po prawej powiedziałem: - Rusz się, kurwa i stań koło przyjaciela, bo muszę zadzwonić Skrzywił się przez chwilę, ale zrobił to co poleciłem. Przyłożyłem telefon do ucha - Masz ich – Griff warknął do słuchawki - Taa – odpowiedziałem - Będę za minutę – powiedział przed rozłączeniem
Włożyłem telefon do kieszeni i spojrzałem na dwóch idiotów przede mną. Kutas numer jeden oszukał Kinga, prezydenta Storm w Sidney na ponad 20 tys. dolarów. To było wyraźnym przykładem braku mózgu. Kutas numer dwa był winien dużo mniej, ale obiecał lojalność kutasowi numer jeden, co oznaczało, że był winny tyle samo, co kumpel. - Dlaczego do cholery wykonujesz dla Kinga brudną robotę – zapiszczał kutas numer jeden Zastanawia mnie czasami ludzka inteligencja, czy naprawdę byliśmy chwilami aż tacy głupi. Pomyślałem wstecz i naprawdę byliśmy ślepi na to, co było tuż przed nami. Spojrzałem na niego i odpowiedziałem - Byłbyś zaskoczony, ile brudnej roboty robię dla Kinga, ale tym razem działam dla mojego szefa Marcusa, i mam zrobić wszystko żeby wyciągnąć te 20 kawałków Znowu zaczął gadać bzdury - Zapłacę ci, ile będziesz chciał, tylko mnie wypuść. - Wolałbym wyładować swoją frustrację na twojej twarzy dupku. Mam nadzieję, że dzisiaj nie pojawisz się z kasą i będę mógł zrobić z tobą, to co zaplanowałem- wzruszyłem ramionami Oczy Kutasa numer dwa rozszerzyły się, miał więcej rozumu niż myślałem - Co jest kurwa – zapytałem - teraz ja chcę o coś zapytać. Co wy sobie kurwa myśleliście oszukując prezydenta klubu? - Jechaliśmy właśnie żeby zwrócić mu kasę. – kutas numer dwa powiedział niemal błagalnie Właśnie miałem odpowiedzieć, kiedy Griff wszedł w zaułek. Byliśmy za barem, gdzie znalazłem tych dwóch. Chciałem już to zakończyć, bo cholernie śmierdziało od tych wszystkich śmieci. Griff skinął: - Który z nich jest najwięcej winny? - zapytał i było jasne, że zamierza spełnić życzenie Kinga.
Griff był VP Storm w Brisbane i nie pierdolił się ze skurwysynami. Przejął to stanowisko po poprzednim VP, który był synem prezydenta i myślę, że również przyjacielem Griffa. Bezwzględność działania była, kurwa, oczywista. Osobiście nie przyjaźniłem się z braćmi, po prostu nie ufałem nikomu i to wydawało się być moim pomysłem na życie. Wskazałem na kutasa numer jeden, Griff podszedł do niego i przemawiając gardłowym tonem zapytał: - Jak zamierzasz to rozegrać skurwysynu? - Nie mam pieniędzy jeśli o to pytasz. Griff nie tracił czasu i uderzył go pięścią w twarz - Czy mamy zacząć od początku? Kutas numer jeden spojrzał na Griffa i splunął krwią na niego. - Nie mogę dokonać niemożliwego, dupku. Powiedz Kingowi, że dostanie pieniądze, kiedy będę miał. Czekałem na sygnał żebym mógł użyć pięści, które aż mnie do tego swędziały. Griff wyraźnie chciał pierwszy wpierdolić tym idiotą. Więc obserwowałem i czekałem, bo byłem pewny jak cholera, że będę też musiał ich zachęcić do zapłacenia. Griff szarpnął kutasa numer jeden za koszulkę obrócił idiotą wokół siebie poczym pierdolnął mu tak, że facet się przewrócił. Stojąc nad nim krzyknął: - Nigdy nie pluj na mnie krwią i nie pierdol, kurwa, bzdur Wyprostował się i spojrzał na kutasa numer dwa, wskazując na niego rozkazał - Zacznij poważnie myśleć nad swoim następnym ruchem. King też chce odzyskać kasę, którą jesteś mu winny Wkurwił się, kiedy zobaczył, że kutas numer jeden próbuje się podnieść. Uniósł pięść i potrząsnął głową, ale od razu ją opuścił, spoglądając w moją stronę. Spojrzałem na niego pytająco, ale nic nie powiedział. Griff nie był wielkim gadułą, ograniczał komunikację do minimum. Pokręcił głową i palcem wskazał w kierunku facetów
- Są twoi, nie mam, kurwa, ochoty robić tego dzisiaj. Skinąłem głową, wdzięczny Griffowi za pracę. Minął już tydzień od poprzedniej i musiałem wyładować tłumioną frustrację, a te skurwysyny mi w tym pomogą. Griff wyjął telefon i zaczął dzwonić pozostawiając tych idiotów mi. Adrenalina krążyła we mnie, to była najlepsza część mojej pracy, a ja byłem w tym cholernie dobry. Często zostawałem wzywany przez klub żeby dbać o jego interesy w całym kraju. Ze wzrokiem przyklejonym do kutasa numer jeden podszedłem do niego. W jego oczach czaił się strach i słusznie. Kiwnąłem na niego i zapytałem: - Masz pieniądze, czy musimy znaleźć inną drogę żeby to uregulować? Pierdolił bzdury, a ja musiałem być cierpliwy żeby sobie z nim poradzić - Chyba mogę zapłacić połowę do jutra – powiedział Teraz już straciłem cierpliwość. Zrobiłem krok w jego stronę, pociągnąłem za rękę i uderzyłem pięścią w twarz. Z zadowoleniem spojrzałem na krew. Kurwa żyłem dla takiej krwi. Nie dałem mu czasu na złapanie oddechu, cofnąłem się i oberwał w brzuch. Zgiął się w pól z bólu przeklinając. Mój umysł nawet nie odtworzył jego słów, skupiony był na dostarczeniu mu jeszcze większego bólu. Nadal uderzałem go wszędzie, aż opadł na ziemię i zwinął się w kłębek, rozpaczliwie próbując ochronić się przede mną. - Stop – wrzasnął, co wytrąciło mój umysł z zamglenia Odsunąłem się żeby odetchnąć i wrzasnąłem: - Masz teraz pieniądze, skurwysynu - Nie wszystkie, ale.. Nie dałem mu skończyć. Podniosłem ścierwo i rzuciłem na ścianę. Podszedłem blisko do niego i warknąłem - Nie będzie żadnych negocjacji, albo masz pierdolona kasę albo nie masz. - A co jeśli nie mam, co się wtedy stanie? Zmrużyłem oczy na niego i zapytałem:
- Czy pierwszy raz jesteś winien kasę Kingowi? - Tak, dlaczego? Wykonał cholernie dobrą robotę udając niewzruszonego tym faktem, ale musiałem zapoznać gnoja z tym, co go czeka - Pomyślałem, że muszę cię trochę dokształcić, bo wydaję mi się, że nie wiesz jakie masz opcje. Kiedy jesteś winien Kingowi pieniądze, oddajesz – zatrzymałem się żeby dotarło do idioty, kurwa, nic nie dotarło – Albo to zapłacisz, albo King zachęci cię w inny sposób do zapłaty. Zdziwił się: - Nie jestem pewny, czy nadążam – powiedział Kurwa mać - Chryste, kurwa, jesteś głupią pizdą, prawda ? – wymamrotałem Byłem zdziwiony, jak ten tępy skurwiel zdołał już tyle lat przeżyć. Szarpnąłem go za włosy i odchyliłem głowę, pochylając się blisko twarzy zapytałem - Lubisz oddychać skurwysynu? Lubisz kiedy twoja rodzina oddycha? Bo jeśli to kurwa lubisz, to lepiej zwróć Kingowi pierdoloną forsę – uderzyłem go w tył głowy – czy teraz nadążasz? Zanim zdążył odpowiedzieć kutas numer dwa się odezwał - On jest idiotą, mogę to zakończyć Odwróciłem się w jego stronę - A co z kasą, którą, ty jesteś, kurwa, winien? Kiwając zaciekle głową, zgodził się zapłacić. - Mogę zapłacić wszystko, tylko zostawcie w spokoju nasze rodziny. Poczułem strach od niego i miałem ochotę znowu użyć pięści: - Twój przyjaciel może zwrócić kasę do jutra, ale ja nie będę czekał do tego czasu. Czy wyłożysz za niego?
- Tak- powiedział- nie ma problemu. Pójdę teraz po nie. Czy spotkamy się tutaj? Zaśmiałem się - Mało prawdopodobne skurwysynu. Powiemy ci, gdzie masz przynieść pieniądze. Z rezygnacją skinął głową. Griff zakończył rozmowę i podszedł do nas. - Możemy iść bracie? – zapytał - Tak możemy. - Kurwa dziękuję, mamy teraz więcej gówna i jesteś potrzebny do załatwienia tego. Mój szczęśliwy dzień, stał się jeszcze lepszy, wyglądało na to, że i cały tydzień będzie taki wspaniały. Gdy będę musiał zostać dłużej w Brisbane, przynajmniej będzie trochę zabawy.
Wszedłem do baru żeby zobaczyć się ze znajomymi. Było wciąż tak samo jak sześć miesięcy wcześniej i nie wiele inaczej, kiedy odchodziłem przed dwoma laty, żeby prowadzić koczownicze życie. W środę popołudniu większość braci pracowało, więc w barze było prawie pusto. Nawet stół do bilarda świecił pustkami. Lubiłem kiedy było tu cicho i pusto. - Havoc – Nash, uśmiechnął się i podszedł do mnie. Klepiąc mnie po plecach powiedział - Słyszałem, że jesteś w mieście, To było jakiś czas temu, dupku, Gdzie się kurwa podziewałeś? Wróciłem 2 tygodnie temu i spotkałem się z Marcusem w miejscowym barze, żeby omówić zadanie, które miałem do wykonania. To było za pierwszym razem i nie widziałem nikogo innego. Wolałem zajmować się wszystkim na własną rękę, a Marcus nie miał z tym problemów - Wszędzie i tutaj, tylko w inny dzień
Pomyślałem, że niewiele zmieniło się w moim życiu. Spędzałem dzień tak samozajmując się dupkami i jeżdżąc na motorze. Obie rzeczy były przyjemne, ale zaczynałem czuć pustkę w życiu, nie chciałem o tym myśleć. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Kurwa. - Jesteś gotowy wrócić już do domu Nash pytał o to samo, o co męczyli mnie ojciec i siostra - pytanie, które kurewsko mnie drażniło. - Nie Nie naciskał mnie - W porządku, bracie – urwał na chwilę i wpatrywał się w moją koszulkę – miałeś dzisiaj do czynienia z jakimś gównem? Spojrzałem na zakrwawioną koszulkę - Tak, słyszałem, że masz dla mnie sprawę do załatwienia? - Mamy – zaczął, ale nie zdążył skończyć - Kurwa, Havoc – usłyszałem za mną głęboki głos Odwróciłem się i zobaczyłem Jasona Reilly, idącego w moim kierunku z ogromnym uśmiechem na twarzy, kurwa, nie mogłem się powstrzymać i też się uśmiechnąłem. J był dla mnie jak prawdziwy brat, chociaż utrzymywałem kontakt z każdym z braci, Jasona zaliczałem jako przyjaciela - Jak się masz – zapytałem Przytulił mnie i klepnął w plecy. Przytulanie nie było czymś co robiłem nawet z kobietami, ale J zawsze znalazł sposób żeby wymusić na mnie, to co chciał. Kiedy mnie puścił odpowiedział: - Kurwa fantastycznie. Nash jęknął: - Nie zaczynaj z nim bracie, od kiedy zaobrączkował Madison, skurwiel chodzi cały czas uśmiechnięty.
Nie zaskoczyła mnie ta wiadomość, zawsze wiedziałem, że J ożeni się z Madison - Gratulację stary, jestem zaskoczony, że ty i Nash przebywacie w tym samym pokoju. Tych dwóch nigdy się nie dogadywało, więc zszokowało mnie zobaczenie ich w przyjaznych relacjach. - Podejrzewam, że Madison musi być pieprzonym cudotwórcą. Zmusiła waszą dwójkę do rozmowy – powiedziałem potrząsając głową. J skrzywił się i mruknął: - Powiedzmy, że ma swoje sposoby na osiągnięcie celu. Musiałem się zaśmiać. - Kobieta wreszcie chwyciła cię za jaja? - Śmiej się ile chcesz kutasie, ale zdarza się to tez najlepszym. Nash przerwał zmieniając temat: - Chciałbym dalej liczyć na ile sposobów Madison trzyma go za jaja, ale czy Griff powiedział ci co się dzieję? Usłyszałem zmianę w jego głosie, kiedy wspominał o Griffie. - Nie, ale po pierwsze co masz do Griffa, jesteś wkurwiony, że wymienili go za Scotta?Scott Cole był poprzednim VP i pamiętałem, że Nash go popierał. Musiałem się zastanowić jak ta zmiana wpłynie na klub? - Tak jestem wkurwiony, Griff ograł nas wszystkich, kiedy zdradził Scotta. To uczucie dobrze znałem. Zdrada przez przyjaciela była największym gównem. - Tak rozumiem – mruknąłem przez chwilę zatopiony w swoich myślach. Nash wrócił do wcześniejszego tematu:
- Mamy problem w klubie ze striptizem. Jeden z klientów nęka naszą striptizerkę w Indigo. Musisz mu wytłumaczyć żeby zostawił ją w spokoju. Jest jedną z najlepszych i nie możemy jej stracić. Storm było właścicielem klubu ze striptizem Indigo i z tego co wiedziałem był to jeden z najbardziej dochodowych biznesów. Oddział w Brisbane utrzymywał go z dala od kłopotów - Masz adres? J napisał mi adres i dodał - On jest przyjezdnym i zatrzymał się w hotelu. Wepchnąłem kartkę do kieszeni: - Nie ma problemu, porozmawiam z nim jutro. Dzisiaj muszę załatwić jakieś rodzinne sprawy J uniósł brew - Wszystko w porządku - Tak – nie chciałem go w to wciągać, ale skapitulowałem – Z ojcem nie jest dobrze, wróciłem do miasta dla niego. J powoli przytaknął: - Daj nam znać jeśli będziesz czegoś potrzebował. Nie chciałem do nikogo zwracać się po pomoc, ale skinąłem głowa. - Tak zrobię. - Dobra, musze już iść, bo jestem spóźniony na randkę. Jeśli się spóźnię nie będzie żadnego seksu - powiedział Nash, zbierając się do wyjścia. - Co się kurwa dzieję? – spytałem zaskoczony, Nash nigdy nie miewał randek. - Zmieniłem się kurwa bracie, Czas najwyższy żebyś i ty znalazł jakąś cipkę, która się zatrzyma. - Zatrzymaj to gówno Nash, Nie zabawiam się kilka razy z tą samą cipką i przestań już gadać o tym gównie.
Potrząsnął głową i wyszedł. J też się pożegnał i zostałem sam, by zastanowić się nad popołudniem. Yvette, moja siostra, napisała do mnie pół godziny temu, dając mi znać, że ojca zabrali do szpitala, więc tam zamierzałem jeszcze dzisiaj pojechać. Trzy tygodnie temu miał zawał serca i dlatego wróciłem do Brisbane. A teraz, prawdopodobnie, miał kolejny. Kurwa, gdyby nie ten rodzinny bałagan, byłoby inaczej. Kiedy wychodziłem z baru, uderzył we mnie znajomy śmiech, wstrząsając mną. Należał do kobiety, której nie chciałem już nigdy oglądać, ale z tonu wywnioskowałem że mnie dostrzegła. - Havoc – zawołała Usłyszałem jak podchodziła bliżej. Na litość boską dlaczego nie mogę mieć ciszy i spokoju w swoim życiu. Złapała mnie za ramię, ale odwróciłem się i strząsnąłem ją. Moje gniewne spojrzenie wylądowało na niej. - Nie dotykaj mnie, kurwa, suko. – warknąłem. Drgnęła: - Kochanie, nie wiedziałam, że wróciłeś? – powiedziała tym swoim lekko zachrypniętym głosem. Zawsze pod jego wpływem mój kutas stawał na baczność, ale już nigdy więcej. Wszystko co teraz chciałem zrobić, to udawać, że nie istnieje. - Wyjaśnijmy coś sobie, kurwa, Kelly, nie jestem twoim pierdolonym kochanie, więc skończ z tym gównem teraz - Nie musisz być takim draniem. – narzekała i próbowała podejść bliżej. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem za ramię powstrzymując ją - Przestań, kurwa, to robić i zostaw mnie w spokoju. Nie jesteśmy razem od 2 lat i jeśli myślisz, że do siebie wrócimy to jesteś w błędzie. To ty mnie wyjebałaś, pamiętasz? Cofnęła się i rozszerzyła oczy. Nie spodziewała się po mnie takiej reakcji, byliśmy razem 5 lat, więc miała mnie owiniętego wokół małego palca. Jej głos był miękki, kiedy zaczęła mówić
- Popełniłam błąd, Havoc i teraz to wiem. Pozwól mi pokazać jak bardzo mi przykro. Przeczesałem palcami włosy, kurwa ona była jak na pierdolonej misji - To jest ostatnią rzeczą, o której myślę. Teraz wyjeżdżam i mówię ci to po raz pierwszy i ostatni. Nie zbliżaj się, kurwa, do mnie ponownie. Nawet nie wiesz jak blisko jestem utraty pierdolonej kontroli, a żadne z nas nie chciałoby zobaczyć co się wtedy stanie. Odwróciłem się i wyszedłem z klubu, ulżyło mi, że nie poszła za mną. Prawie udało jej się przeciągnąć mnie bliżej krawędzi, a to odebrałoby mi ostatni kawałek normalności. Od jakiegoś czasu żyłem na granicy, ale po zobaczeniu tej suki, trudno mi było utrzymać to gówno pod kontrolą.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 3 Carla
Zaniepokojona patrzyłam na nauczyciela. Dał mi wybór pomiędzy przespaniem się z nim albo nie zaliczeniem projektu. Decyzję miałam podjąć w tym momencie, bo jutro wystawia zaliczenia - Chyba sobie, kurwa, ze mnie żartujesz – zażądałam, cóż zareagowałam bezpośrednio na tą propozycję. Oparł się rękami o biurko i uśmiechnął się odrażająco. - Nigdy nie żartuję, Carla – gładko odpowiedział Natychmiast zorientowałam się, ze składał takie propozycję już wiele razy. Zdradzała go postawa i sposób w jaki to proponował. Kurwa. Nie byłam świętoszką, ale nie byłam typem kobiety, która swoim ciałem osiąga cele. Nie było cholernej możliwości, że prześpię się z tym kutasem. Podjęłam decyzje. - Oblej mnie jeśli musisz, ale nigdy nie będę się z tobą pieprzyć – zawiesiłam torebkę na ramieniu i obiecałam – Jeśli mnie jednak oblejesz, obiecuję ci, że nie odpuszczę. Znajdę sposób żeby wybić ci z głowy to całe gówno - Aż się trzęsę ze strachu, kochanie – zaśmiał się. - Powinieneś, nie masz pojęcia jakie mam kontakty – mruknęłam, kiedy wychodziłam z klasy - A co, przyjaźnisz się z miejscowym gangiem – zaśmiał się za mną. Odwróciłam się i spiorunowałam go wzrokiem:
- Nie, ty pierdolony kutasie, gorzej niż to..., dużo, kurwa, gorzej. Nie czekając na odpowiedź wyszłam z klasy. Krew gotowała mi się na samą myśl o tej propozycji, musiałam się wydostać stamtąd, zanim posunęłabym się za daleko. Kiedy szłam do samochodu myślałam na jakie sposoby mogłabym mu wyrządzić krzywdę, to, że jestem kobietą nie znaczy, że nie mogłabym go skrzywdzić. Mój brat nauczył mnie co robić z takimi dupkami. - Kutas – mruknęłam, kiedy otwierałam drzwi samochodu i siadałam za kierownicą Cholera rozwścieczył mnie, jeśli naprawdę mnie obleję to nie będzie dobrze. Kurwa, pieprzyć go. Projektowanie ubrań było częścią mojego planu na życie, który był już prawie gotowy. Oblanie semestru oznaczałoby dodatkowy czas i pieniądze, a tego nie było w pieprzonym planie. Wrzuciłam wsteczny bieg i z piskiem wyjechałam z parkingu. Dziesięć minut później stałam w gigantycznym korku. Kurwa, nie mam czasu, za godzinę muszę być w pracy. Praca kelnerki pozwalała mi płacić za studia, a opuściłam już dużo zmian, żeby się uczyć. Mój szef nie był z tego zadowolony i czułam, że jeśli opuszczę więcej godzin w pracy, to mnie wyleje. Więc ten korek był ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam po sprzeczce z nauczycielem. Wprowadził tylko w gorszy nastrój Postukałam palcami w kierownice i zaczęłam szukać dobrej muzyki w radiu. Wszystkie trzy stacje, które znalazłam, niestety puszczały samo gówno. Zdegustowana, wyłączyłam je. Muszę naprawić odtwarzacz CD w aucie, ale że był stary, to nie chciałam wydawać niepotrzebnie kasy, której tak naprawdę nie miałam. Głośne trąbienie przykuło moją uwagę. Byłam tak pochłonięta szukaniem muzyki, że nie zauważyłam czarnej Ute za mną. Szybko spojrzałam w lusterku na kierowcę i pokazałam mu środkowy palec. Nienawidziłam niecierpliwych kierowców. Ruszyliśmy kawałek do przodu i znowu stanęliśmy. Spojrzałam na zegarek, cholerna naprawdę się spóźnię jeśli będziemy jechać takim tempem. Podczas, gdy to wszystko rozważałam zadzwonił telefon, nie miałam zamiaru odbierać tylko sprawdzić kto to. Kurwa, szef, rzuciłam telefon na siedzenie i wpadłam w lekką panikę. A potem ten skurwysyn znowu zatrąbił, ja pierdolę, gdy spojrzałam we wstecznym lusterku, ten idiota wykonywał niegrzeczne gesty na mnie, więc, pokazałam mu ponownie środkowy palec. Niechcący wcisnęłam mocniej gaz i uderzyłam samochód przede mną. Kurwa, to nie był mój dzien. Siedziałam, czekając co zrobi kierowca. Gdy wysiadł z auta i skierował się do
mnie, w brzuchu mi zatrzepotało. Był dobrze zbudowany i cholera, seksowny. Z powodu słońca nie mogłam dostrzec jego twarzy, ale reszta już wywoływała u mnie ślinotok. Był wkurwiony, jego sztywna postawa jasno to pokazywała. Kiedy dotarł do drzwi mojego auta, wreszcie ujrzałam jego twarz, a w brzuchu więcej niż trzepotało. I cholera, pragnienie przeszywające mnie powodowało uczucia, których nie chciałam. Havoc Wysoki, oliwkowa skóra, czarne niesforne włosy, tatuaże i mięśnie, dla których mogłabym umrzeć. To był facet, z którym spałam kilka tygodni temu, ten który spełnił obietnicę i otworzył mi drzwi do raju. - Co jest, kurwa – to były jego pierwsze słowa Zmrużył oczy i spojrzał na mnie. - Carla? Mogłabym przyznać mu punkty za zapamiętanie mojego imienia. - Taa, aha przepraszam za to. Zaoferowałam przeprosiny, ale prawdopodobnie nie przyjmie ich sądząc po wkurwionej postawie Spojrzał na mnie gniewnie - Jak do diabła można spowodować cholerny wypadek przy takim ruchu? Jęknęłam i zaczęłam wyjaśniać: - To był ten facet za mną, trąbił i pokazywał mi środkowy palec. Potrząsnął głową w stylu, nie-mogę-kurwa-uwierzyć-w-to-co-słyszę. - Więc to jego wina, że twoja noga nacisnęła pedał gazu? Nie podobał mi się ten ton. Jasne, że zawiniłam, ale nie musiał przyjmować, aż takiej postawy. Próbowałam otworzyć drzwi, ale blokował je. Spojrzałam na niego. - Możesz się przesunąć, żebym mogła otworzyć drzwi?
- Po co, kurwa? Nadal je blokował, przyglądając mi się przez okno. Nie mogłam nie zauważyć, że gapił się na moje cycki. - Ponieważ chcę wyjść i z tobą porozmawiać. Kierowca za mną znowu zatrąbił kilka razy. Havoc skrzywił się i wyprostował, patrząc na niego. Skorzystałam z okazji aby otworzyć drzwi i wyszłam. Kolejny raz zatrąbił i Havoc poszedł do niego. Był wściekły, gdy z nim rozmawiał. Kiedy wracał do mnie, patrzyłam jak jeansy opinają mu nogi, a koszulka przylega do torsu. Nie mogłam tego przegapić. Znałam to ciało i wiedziałam co jest w stanie mi dać. Cholera ostatnią rzeczą jaką mi potrzeba to chcieć go ponownie. Mieliśmy jedną wspólną noc i to wszystko. Nie miałam motocyklisty w swoim planie. Chciałam stabilności, a nie człowieka, który pokazuje środkowy palec społeczeństwu. - Wracaj do wozu Carla, skończyliśmy, ale musisz być bardziej ostrożna – potraktował mnie, kurwa jakbym była dzieckiem. - Jeszcze nie skończyliśmy Havoc, muszę mieć twoje dane do ubezpieczalni. - Nie ma potrzeby, nie będę tego zgłaszał. Uniosłam brwi, tak na prawdę nie miałam pojęcia jak pracują ubezpieczalnie, bo nigdy nie miałam wypadku. Nie ma, kurwa, mowy, że się poddam. Potraktował mnie jak małą dziewczynkę, a tego nienawidziłam. - Możliwe, ale i tak podaj swoje dane. – powiedziałam Spojrzał na moje stare auto, a później z powrotem na mnie. Nie udało się mu ukryć rozbawienia - Poważnie, masz na niego ubezpieczenie Położyłam ręce na biodrach - Tak, a teraz dawaj mi te cholerne dane. – warknęłam Zdziwił się i powoli skinął głową - Masz kartkę i długopis?
- Tak – odpowiedziałam i sięgnęłam po nie do auta Kilka minut później, gdy wymieniliśmy już dane spojrzał na mnie ostatni raz przed odjazdem. To spojrzenie wywoływało u kobiet gęsią skórkę, ale to mu się ze mną kolejny raz nie uda. Jakaś dziwna rzecz zaszła między nami, tutaj nie chodziło o seks, ale o coś więcej. Nie poddam się temu. Ja pierdolę przez niego nie czerpałam już satysfakcji z seksu. Tylko jeden człowiek był w stanie mnie zadowolić, a tym człowiekiem był Havoc. Kurwa, to naprawdę był gówniany dzień.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 4
Havoc
Pocierałem ręką twarz, gdy słuchałem Yvette. Moja siostra potrafi być stukniętą suką i dzisiaj nie było inaczej. Dawała mi wykład na temat mojego stylu życia i jak mnie to odsunęło od rodziny. Kiedy przestała mówić, zapytałem. - Skończyłaś? - To zależy czy słuchasz? Sprawdziłem na kuchennym zegarze która jest godzina. Dochodziła 22:00 i właśnie wróciliśmy ze szpitala do domu taty, gdzie się zatrzymałem. Ojciec znowu skarżył się na bóle w klatce piersiowej, więc lekarz zostawił go na obserwacji. Obawiał się kolejnego ataku serca. Kiedy wróciliśmy byłem zmęczony i gotowy pójść do łóżka, więc tyrada Yvette o moim powrocie do Brisbane była ostatnią rzeczą, której potrzebowałem. - Zawsze cię słucham siostrzyczko, ale nie znaczy, że będę robił to co chcesz. Jest powód, dlaczego opuściłem Brisbane i nie śpieszy mi się, żeby tutaj wrócić na stałe. Wypuściła długi, wściekły oddech. - Nienawidzę tej suki, to przez nią opuściłeś miasto. - Tak, ale nie tylko przez nią wyjechałem, przecież wiesz. Zadzwonił telefon i, dzięki Bogu, przerwał naszą rozmowę. Normalnie nie odbierałem połączeń od nieznanych numerów, ale chciałem już zakończyć tę wymianę zdań z Yvette.
- Czego? - warknąłem do słuchawki. Od razu rozpoznałem ten kobiecy, zachrypnięty głos. - Nie jestem złym kierowcą. Jej słowa były niewyraźne i ledwo ją słyszałem przez hałas w tle, domyśliłem się, że dzwoniła pijana z baru. - Będę ci musiał uwierzyć na słowo, kochanie, bo dzisiaj po południu byłaś. Poszedłem do swojej sypialni, ignorując pytające spojrzenie Yvette. - Taaaa, cóż, miałam naprawdę popierdolone popołudnie. Nauczyciel zagroził, że mnie obleje jeśli się z nim nie prześpię, byłam spóźniona do pracy, a facet za mną ciągle trąbił i… i chcę tylko żebyś wiedział, że zwykle jestem dobrym kierowcą, normalnie wręcz, kurwa, doskonałym kierowcą. Rozbawiony słuchałem jak się dalej nakręca i cholernie mnie to zaskoczyło. Zazwyczaj gadające bez sensu kobiety wkurzają mnie. - Więc możesz wziąć te swoje krytykujące osądy i wsadzić sobie tam, gdzie słońce nie dochodzi, Panie Perfekcyjny Motocyklisto, który nigdy nie miał gównianego dnia. Położyłem się na łóżku, żeby rozciągnąć obolałe ciało i odpowiedziałem na te bzdury. - Kilka rzeczy kochanie. Numer jeden - jestem daleki od doskonałości i cały czas mam, kurwa, złe dni. Numer dwa - mam nadzieję, że powiedziałaś nauczycielowi, żeby sam się pieprzył i numer trzy - ile ty, kurwa, masz lat, że jesteś jeszcze w szkole? - Chryste, mam nadzieję, że nie była nastolatką. Myślałem, że była zbliżona do mnie wiekiem. - Pfff, 23. A co, ile ty masz? Dzięki, kurwa, za to. - 31
- Powiedziałam mu żeby poszedł się pieprzyć i powiedziałam mu jeszcze, że wypierdolę to całe gówno z niego jeśli jeszcze raz ze mną zadrze. Kurwa, możesz uwierzyć że to zrobił? Nawet przez chwilę nie wątpiłem, że zrobi mu piekło, jeżeli ją obleje. - Kochanie, poznałem gorszych ludzi, więc tak, mogę w to uwierzyć. Westchnęła głęboko do telefonu, cieszyłem się jaki to miało na mnie wpływ. Potarłem dłonią twardego już kutasa i zamknąłem oczy. Nie pieprzyłem nikogo po niej i chciałem znów mieć jej słodką cipkę. Mało prawdopodobne, że to się wydarzy, więc chciałem masturbować się, kiedy będzie mówiła. - Havoc, potrzebuję seksu i nie ma żadnego faceta w klubie, z którym chciałabym to zrobić. - Chcesz poświntuszyć? - ścisnąłem mocniej fiuta i aż jęknąłem. Kurewsko chciałem prowadzić z nią brudną gadkę, a znając jej brudne usta wiedziałem, że będzie w tym dobra. - Nie, chcę się z tobą pieprzyć. - To się dzisiaj nie wydarzy, kochanie. Jestem tak cholernie zmęczony, że nie mogę się nawet ruszać, nie wspominając o pieprzeniu. - nie mogłem uwierzyć, że to powiedziałem, ale to prawda. Byłem wykończony. - Szkoda, uwielbiałam trzymać twojego kutasa w ustach, ale jeszcze bardziej kochałam ssać twoje jaja. - tchnęła do telefonu, a mój kutas aż pulsował z potrzeby. Nagle usłyszałem męski głos. - Kochanie, możesz possać moje jaja w każdej chwili. Otworzyłem oczy i szybko usiadłem, czekając na jej odpowiedź. - Spierdalaj, dupku - mruknęła niewyraźnie. - Nigdy nie mów do mnie, kurwa, że mam się odpierdolić, suko - był wściekły, kiedy się odezwał.
Nic mu nie odpowiedziała, słyszałem tylko hałas w tle, a potem usłyszałem jej głos. - Cholera! - Carla, co się, kurwa, dzieje? - musiałem wiedzieć, już nie byłem zmęczony. - On, kurwa, obmacywał moje cycki, ale myślę, że już poszedł. - Powiedz mi gdzie jesteś, już jadę po ciebie. Złapałem klucze od auta ojca i wyszedłem. Nie byłem pewny dlaczego, do cholery, to robię. Podała nazwę baru, kiedy wsiadałem do samochodu. Włączyłem w telefonie tryb głośnomówiący i powiedziałem. - Mów do mnie, już jadę. Klub był 10 minut jazdy ode mnie, a ona gadała o jakiś bzdurach cały czas. Kurwa, pewnie mógłbym słuchać tego głosu godzinami i cały czas być twardy. Dzięki Bogu, ten dupek chyba zostawił ja w spokoju. Zaparkowałem samochód i udałem się do środka. Kiedy wszedłem, zaatakowała mnie głośna klubowa muzyka i tłum ludzi. Kurewsko nienawidziłem klubów, w których grają takie taneczne gówno. Wolę puby z muzyką na żywo. Spostrzegłem ją przy barze, rozłączyłem się i udałem w jej kierunku. Zobaczyła mnie i posłała pijacki uśmiech w moją stronę. W chwili kiedy zakończyłem rozmowę, zaczęła gadać z jakimś facetem przy barze, nie wyglądał na szczęśliwego, gdy zobaczył jak ona na mnie patrzy. - Kto to jest? - zapytał, kiedy zatrzymałem się przed nią. - Jestem z nią, kretynie - mruknąłem i objąłem ją w talii. Pachniała, kurwa, niesamowicie, zwłaszcza kiedy wsunąłem rękę pod dolną część jej topu i odnalazłem kawałek gołej skóry. Objęła mnie ręką w pasie. - Tak, on jest ze mną. Jego fiut zna magiczne sztuczki i mam nadzieję, że dzisiaj też mi je pokaże.
Pochyliłem się do jej ucha - Jezu, kobieto, twoje brudne usta kiedyś wpędzą cię w kłopoty - powiedziałem, starając się ignorować to, co już wyprawiała z moim fiutem. Odwróciła się do mnie z pożądaniem w oczach. - Czy już mnie dzisiaj wpędziły w kłopoty, Havoc? - kiedy to powiedziała, zaczęła pocierać wolną dłonią mojego kutasa. Kurwa. - Kłopot to twoje drugie, kurwa, imię, prawda? – warknąłem i odsunąłem jej rękę od z mojego krocza – ciągnij to gówno dalej, a będę cię musiał wypieprzyć na tym cholernym barze. Wydęła usta. - Ciągle to mówisz, ale ja słyszę tylko narzekanie. Nigdy nie poznałam faceta, który nie skacze z radości na propozycję seksu. - Kochanie, jeśli chcesz seksu, mogę ci to dać - przerwał nam rozmowę idiota. Szarpnąłem głową w jego kierunku. - Odpierdol się, dupku. Jedynym facetem, który będzie ją dzisiaj pieprzył jestem ja - warknąłem. Nie był zadowolony, ale zrozumiał wiadomość. Kiedy patrzyłem jak odchodzi, Carla znowu zaczęła dotykać mojego krocza i wykrzyknęła. - Alle-kurwa-luja! czy teraz możemy się pospieszy.. Przerwałem jej i odsunąłem rękę. - Przestań mówić, skarbie i zacznij, kurwa, iść. Jeśli znów dotkniesz mojego fiuta zanim ci pozwolę, zleję twój tyłek do czerwoności. Jej oczy się rozszerzyły, a usta rozciągnęły w seksownym uśmieszku. - Lubię twój sposób myślenia, a wiesz, że mogę złamać ten rozkaz, zanim dojedziemy do domu.
- Kto tu, kurwa, mówi o zabraniu cię do domu? Jeśli myślisz, że mogę czekać tak długo żeby wsadzić w ciebie fiuta, to, kurwa, śnisz. - warknąłem jej do ucha. - Ja pierdolę, tak! - oblizała usta. Zrobiła tak jak powiedziałem, wyszła z klubu kołysząc tyłkiem, cholernie mnie tym drażniąc. Zaprowadziłem ja do auta. Zmierzyła je wzrokiem i zapytała. - Dlaczego jeździsz tym, zamiast motorem? – zapytała – myślałam, że będziemy pieprzyc się na motorze. Tak chciałabym zobaczyć, jak to jest pieprzyć się na motorze. - Nie wsadziłbym twojego pijanego tyłka na motor - odpowiedziałem, kiedy otwierałem jej drzwi i pomagałem wsiąść. Nie słuchałem już, bo znowu zaczęła o czymś chaotycznie gadać. Usiadłem za kierownicą. Byłem pewny, że jak wejdę do auta cały czas będzie gadała i miałem rację. Pozwoliłem jej skończyć kiedy zapytałem. - Zawsze tak dużo mówisz? Jej pijacki uśmiech był jedyną odpowiedzią, ale przestała. Odpaliłem samochód i zapytałem. - Gdzie mieszkasz? Zmarszczyła brwi. - Adres podam ci dopiero jak mnie wypieprzysz. Złożyłeś obietnice i musisz jej dotrzymać. Opuściłem wzrok na jej spódniczkę i top, a później wróciłem do twarzy. Była seksowna, ale w jej pijackim stanie, z jej dąsami i żądaniem seksu, była gorąca ponad wszelkimi cholernymi rzeczami. W tym momencie, gdyby stała obok innej kobiety z cyckami i krzywiznami jakie lubiłem, wybrałbym Carlę. Było w niej coś, co zmuszało mnie do robienia z nią rzeczy, jakich nigdy nie robiłem z inną kobietą.
- Kochanie, spełnię te obietnice w drodze do domu. Więc podaj ten cholerny adres i daj odpocząć ustom, bo będą miały dużo pracy. Zassała oddech i podała mi ten cholerny adres. Jechaliśmy w ciszy, dopóki nie zjechałem z drogi do parku. Znalazłem ciemne, zaciszne miejsce i wyłączyłem silnik. Odwracając się do niej, złapałem ją za szyję i przyciągnąłem jej twarz do swojej. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, jakiś dziwny prąd przepływał między nami. Oddychała płytko, prawie dysząc, tak jak ja. Pragnąłem tej kobiety, walczyłem żeby nie wziąć jej szybko i ostro. Ponieważ to czego pragnąłem najbardziej, to przeciągać przyjemność; niech oczekiwanie wzrasta, dopóki jej cipka nie będzie tak mokra, aż mój kutas się w niej utopi. Wreszcie jej głos przerwał ciszę. - Havoc, nie sądzę, że mogę dłużej czekać - jej głos błagał mnie, cicho obiecując piekielne pieprzenie. Trafiła mi się kobieta, świadoma swojego ciała, która czerpie przyjemność z seksu. Takie osoby jak Carla nie ukrywały swojej seksualności, wiedziały czego chcą i jak, żeby osiągnąć satysfakcję z seksu. Nie miała zamiaru tracić czasu. Ach, kurwa. Chciałem zwolnić, ale nie miała chciała mi na to pozwolić. Tak bardzo jak pragnąłem to kontrolować, ona mnie trzymała. Za pieprzone jaja. Kiedy jej usta spotkały moje w pocałunku byłem pewny, że to nie idzie tak jak chciałem. Będzie mocno i szybko. Była maleńka, więc jednym szybkim ruchem wskoczyła mi na kolana. W następnej minucie szarpała moje dżinsy, rozpinając je, a następnie ściągała swój top. Złapała moją szczękę i przyciągnęła usta do kolejnego, palącego pocałunku. Gorąca, pieprzona, cholera, była dzika. Przeniosłem ręce pod jej spódnicę i wsunąłem w majtki. Jej wilgoć powitała mnie, kiedy wcisnąłem dwa palce, pracując nad tym czego pragnęła. Kiedy moje palce pompowały mocniej, ona falowała na mnie, odrzucając głowę do tyłu i jęcząc moje imię. Przycisnąłem usta do jej szyi i ssałem, kiedy wolną ręką przesunąłem stanik. Uwalniając piersi, objąłem jedną i skręcałem sutek między palcami.
- O, kurwa… Havoc… ja pierdolę, O mój Boże, Havoc.... kurwa... cholera... kuuuurwaaaa! Sięgnąłem ręką do jej twarzy i przyciągnąłem z powrotem. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. - Tak bardzo jak chcę cię pieprzyć powoli, to się dzisiaj nie stanie. Sprawię że dojdziesz, w taki czy inny sposób. Uśmiechnęła się leniwie i wymruczała. - Havoc, kobieta nie potrzebuje twojego kutasa by dojść; twoje palce i usta są wystarczające by mieć orgazm. Cholera, tylko patrząc na twój seksowny tyłek i słuchając cię jestem blisko i byłabym szczęśliwa skończyć sama. - Jak długo trwa zanim sama dojdziesz, kochanie? - warknąłem i pociągnąłem ją lekko za włosy. - Mogę sama wypieprzyć się w pięć minut, Havoc, ale założę się, że z twoją pomocą zajmie mi to dwie - wyszeptała. Pieprz mnie. Kurwa, mój kutas był bardziej niż gotowy, żeby to zrobić. - Nie ma potrzeby, kochanie, zamierzam zająć się dzisiaj tobą, ale myślę, że innym razem chciałbym zobaczyć jak sama pieprzysz się do utraty zmysłów. Chwyciła mojego fiuta i oblizując usta, zapytała. - Masz tym razem prezerwatywę? Kiwnąłem głową i wyjąłem ją z portfela. Ja zdejmowałem jej majtki, a ona zakładała mi gumkę. Kiedy byliśmy już gotowi, złapałem jej tyłek i przyciągnąłem do siebie. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku, kiedy obniżałem jej cipkę w dół, na mojego kutasa. W chwili gdy wzięła mnie całego, wypuściła długi oddech i wyszeptała. - Boże, Havoc, twój kutas jest ogromny, tak mi z nim dobrze. A potem przejęła kontrolę i po raz pierwszy poczułem przyjemność w poddaniu się kobiecie. Przesuwała się w górę i w dół po moim kutasie, zrywając tempo
kiedy doszła. Wiedziałem, że to nie będzie trwało długo, ale ona doprowadziła mnie do orgazmu szybciej, niż jakakolwiek kobieta wcześniej. Kiedy poczułem uderzenie, chwyciłem jej biodra i jęknąłem. - Kurwa! Wbiła palce w moje ramiona i doszedłem, a ona chwilę po mnie. Patrzenie na nią w ferworze orgazmu, było pięknym widokiem, takim ,który można oglądać na okrągło. Jej głowa opadła do tyłu i przygryzła wargę, kiedy płynęła na fali przyjemności. Kiedy wyciągnęła wszystko co mogła, opuściła głowę i uśmiechnęła się. Przysuwając do mnie twarz, wyszeptała. - Żaden facet nigdy nie sprawił, że doszłam tak szybko i tak mocno. Masz talent, kochanie. Podobał mi się sposób w jaki to powiedziała. - To samo mogę powiedzieć o tobie, skarbie. Uśmiech pojawił się na jej twarzy. Podało mi się, że to przeze mnie, a potem pomyślałem, gdzie, kurwa, biegną moje myśli. Uszczęśliwianie kobiet nie jest już moim celem. Jedyne co chciałem od kobiety, to by mnie pieprzyła. Nie powinno mnie obchodzić co zrobi po tym. Klepnąłem ją w tyłek. - Czas zabrać cię do domu. - mruknąłem, popychając ją, żeby zrozumiała że noc się skończyła. To co najbardziej podobało mi się w Carli to to, że wydaje się nie mieć problemu ze zrozumieniem, że to co się stało między nami, nie było i nie będzie niczym więcej jak tylko seksem. Kiedy pieprzyłem ją kilka tygodni temu, była więcej niż szczęśliwa, odejść następnego ranka, bez pytania mnie o numer telefonu lub następne spotkanie. Chętnie zeszła mi z kolan i czekała, bym odwiózł ją do domu. Kiedy już dotarliśmy, chwyciła torbę, uśmiechnęła się i wyszła z samochodu bez słowa. Patrzyłem jak wchodzi do środka i zdecydowałem, że ona może być perfekcyjną dupą.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 5
Carla
Rozmyślałam o wydarzeniach wczorajszego popołudnia, a mój umysł sam przeniósł się do ostatniej nocy. Jak mogłam skończyć pijana po nieporozumieniu z szefem, gdy spóźniłam się do pracy. Nie chciał słuchać wyjaśnień o gigantycznym korku i stłuczce, tylko po 3 godzinach wysłał mnie do domu. To oznaczało, że ominęło mnie 5 godzin płatnej pracy. Poszłam do klubu żeby wyładować frustrację z tego powodu. Faceci stawiali mi drinki, więc kilka godzin później pijacki umysł wpadł na pomysł żeby zadzwonić do Havoca i uświadomić go, jakim jestem doskonałym kierowcą. Tak to sobie wmawiałam. Prawdę mówiąc, ten facet mnie fascynował, miałam wiele pytań do niego, chociaż wiedziałam, że mi nie odpowie. Jak dostał ksywkę Havoc i dlaczego wczoraj, gdy wyszedł z auta, miał krew na koszulce. Nie był on typem faceta, których zazwyczaj miewałam, ale potrafił wielokrotnie doprowadzić mnie do utraty kontroli. Byłam rozdarta myśląc o nim, chciałam uprawiać z nim seks jeszcze raz, cholera, chciałam od niego więcej seksu. Havoc nie był typem, którego założyłam w swoim planie. Nie wierzyłam, że może dać mi stabilność, której pragnęłam i to było jasne, że chce ode mnie tylko seksu. Na razie mi to nie przeszkadzało, ale jeśli będę sypiać z nim regularnie, to się dobrze nie skończy. Najbezpieczniej będzie jeśli już się nie spotkamy, ale, cholera, nie mogę przestać o nim myśleć. Uderzyłam w kierownicę sfrustrowana i wtedy go zauważyłam. Stał przy wyjściu z hotelu, gdy go mijałam. Podjęłam decyzję i zjechałam na pobocze. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, nie mogłam się powstrzymać. Słoneczne okulary chroniły
moje oczy przed palącym, popołudniowym słońcem, jak na zimę dzień był wyjątkowo ciepły i żałowałam, że ubrałam jeansy i bluzkę z długim rękawem. Havoc tez miał okulary, więc nie mogłam dostrzec, jak zareagował na nasze spotkanie. Podszedł do mnie i chwycił mocno za łokieć. - Co ty tu, kurwa, robisz, Carla – warknął. Cholera, nie spodziewałam się takiej reakcji. Starałam się wyswobodzić łokieć, ale cały czas mocno go trzymał. Rozwścieczona spojrzałam na niego i odpowiedziałam. - Przejeżdżałam obok, kiedy cię zauważyłam, chciałam się tylko przywitać. Teraz żałuję tej decyzji. - Też tego żałuję, skarbie – odpowiedział równie rozwścieczony. Zaczął ciągnąć mnie z powrotem do samochodu. Nie zwracał uwagi na mój opór, tylko jeszcze mocniej ciągnął do auta. - Stop – krzyknęłam. Zatrzymał się i pochylił głowę. - Zaufaj mi, to nie jest miejsce, w którym chcesz być. Musisz stąd, kurwa, zaraz odjechać. - Dlaczego? Dalej ciągnął mnie w stronę auta i warknął. - Nie mam, kurwa, czasu na wyjaśnienia. Chcę tylko żebyś, do cholery, nie kłóciła się ze mną o każdą kurewską rzecz. Dobrze, jeśli chce żebym odjechała, to odjadę. Był wkurzony na mnie, więc nie było sensu dłużej się z nim szarpać. Miał mnie dosyć i chciał się mnie już pozbyć. Wreszcie zdołałam się wyszarpnąć, wyrzuciłam ręce w górę i krzyknęłam. - Już idę, nie musisz mnie szarpać. - Mów, kurwa, ciszej – wysyczał.
Położył rękę na moich plecach i nadal prowadził w stronę auta. Otworzyłam drzwi od samochodu, zmierzyłam go wzrokiem i powiedziałam. - Nie wiem co cię dzisiaj ugryzło w dupę, ale przyjmij do wiadomości, że nie powtórzę ponownie tego błędu. Ale wyjaśnijmy coś sobie, Havoc. Są lepsze sposoby, by powiedzieć dziewczynie, że nie chcesz mieć już z nią nic wspólnego. I musisz się ich nauczyć – wsiadłam do auta i odjechałam, nie oglądając się za nim. Co za kutas.
Pół godziny później wróciłam do domu. Mieszkałam z mamą do czasu skończenia szkoły. Dzisiaj miało jej nie być cały dzień i dzięki Bogu, bo potrzebowałam chwili dla siebie żeby uspokoić nerwy. Kochałam matkę, ale ona zawsze wiedziała kiedy coś mnie gryzło, a nie chciałam z nią teraz rozmawiać o Havocu. Zamiast tego zrobiłam sobie kąpiel z pianą i popijałam wino. Miałam nadzieję, że złagodzi moje napięcie. Sprawdzałam skrzynkę pocztową, kiedy zauważyłam ostatni mail. Krzyknęłam wkurwiona i sfrustrowana, nauczyciel oblał mnie. Popierdoleniec. Wyskoczyłam z wanny i zaczęłam się szybko wycierać. Chciałam pójść na uczelnię i pokazać gnojowi co o tym myślę. Byłam już przy drzwiach, kiedy zadzwonił telefon. - Czego – warknęłam, nawet nie zadając sobie trudu sprawdzenia kto dzwoni. - Cholera, masz zły dzień, dziewczyno? – to była Velvet, dziewczyna mojego brata. - Przepraszam, miałam okropne popołudnie. -Co się stało? – zapytała. Wiedziałam, że naprawdę chce się dowiedzieć co mnie tak wkurzyło. Velvet miała złote serce, a my coraz bardziej zacieśniałyśmy więź, od kiedy weszła kilka miesięcy temu do naszej rodziny.
- Właśnie się dowiedziałam, że oblałam semestr, bo nie chciałam przespać się z nauczycielem. A najgorsze jest to, że facet z którym spałam, zachował się dzisiaj jak największy kutas w stosunku do mnie. Mężczyźni. - Przecież nauczyciel nie może tak zrobić – wykrzyknęła, równie wkurzona jak ja. - Ale tak zrobił. Milczała przez chwilę, a potem wystrzeliła. - Nash się nim zajmie. Uśmiechnęłam się. Nash jest moim bratem, ale należy też do Storm MC. On na pewno bardzo dobrze zająłby się tym gnojkiem. Jest agresywnym typem, który nie waha się używać przemocy. Niewiele wiem o jego klubie i roli jaką w nim odgrywał, ale nie był facetem, z którym można zadzierać. Nash troszczył się o ludzi, których kochał, więc mój nauczyciel miał przejebane. - A co to za facet, z którym się przespałaś? Co zrobił i, kurwa, kto to jest? Nigdy mi nawet o tym nie wspomniałaś. Zaśmiałam się. Zawsze zwierzałam się Velvet prawie ze wszystkiego, ale o Havocu nigdy nie wspomniałam. Sama nie wiedziałam do końca dlaczego. - To bez znaczenia co zrobił, dwa razy jednorazowo przespaliśmy się ze sobą. Więcej już się z nim nie zobaczę. Tym razem ona się zaśmiała. - Przespaliście się dwa razy jednorazowo? Tylko ty możesz coś takiego wymyślić. -Zamknij się - mentalnie pokazałam jej język przez telefon. - Cholera, Carla, kocham cię. Zastanawiam się tylko, kiedy Nash osiwieje przez ciebie – śmiała się dalej. - Nie powinien się aż tak o mnie martwić. Nash jest 12 lat starszy ode mnie i zawsze próbował razem z moim drugim bratem, Jamison'em, odgrywać rolę ojca. Moja siostra, Erika, również się o mnie troszczyła. Nasz ojciec opuścił rodzinę, kiedy mama była ze mną w ciąży i od tamtej pory nie mieliśmy od niego żadnych wieści.
- Przecież wiesz, że zawsze będzie się o ciebie martwił. Westchnęłam. - Wiem – uśmiechnęłam się. Telefon od Velvet uspokoił mnie i postanowiłam nie iść na konfrontację z nauczycielem. - Dziękuję, Velvet – powiedziałam miękko. - Za co? - Za telefon w odpowiednim momencie. Zawsze jesteś przy mnie, gdy cię potrzebuję. - Tym razem to był przypadek, ale cieszę się, że mogłam pomóc. - A tak właściwie, to po co dzwonisz? - Cholera, prawie zapomniałam. Chciałam zapytać, czy jutro wieczorem robimy babski wypad. Uśmiechnęłam się, jutrzejszy wieczór z Velvet, był najlepszą rzeczą jaka dzisiaj usłyszałam. Poziom mojej złości opadł do zera. - Cholera, tak! - Dobra, spotykamy się u mnie w domu, a Nash podrzuci nas do klubu. Pożegnałyśmy się i odłożyłam słuchawkę. Mój dobry nastrój powoli wracał i postanowiłam, że także tej nocy pójdę potańczyć do klubu. Taniec zawsze poprawiał mi humor, więc będę mogła zapomnieć na kilka godzin o moim gównianym popołudniu.
Barman podał mi szklankę wody, która wypiłam za jednym zamachem. Tańczyłam przez dwie godziny, więc byłam spocona i spragniona. Czułam, że dzisiaj już nic nie popsuje mi dobrego nastroju. Myliłam się i to bardzo. Telefon zadzwonił mi w torebce, wyciągnęłam go i przyłożyłam do ucha. - Halo.
- Carla, gdzie jesteś? Cholera, to był Havoc. Byłam zbyt zmęczona żeby się z nim dzisiaj użerać, więc próbowałam się go pozbyć. - Czemu do mnie dzwonisz? Powiedziałeś wszystko to, co chciałeś powiedzieć dziś popołudniu, Havoc. Usłyszałam frustrację w jego głosie. - Nie masz pojęcia dlaczego tak się zachowałem i chcę ci to wyjaśnić. Powiedz mi gdzie jesteś, przyjadę po ciebie. - Nie musisz, nie chcę cię już oglądać. - Kochanie, na pewno zobaczysz mnie ponownie. Muszę ci wszystko wyjaśnić. Teraz to ja się zdenerwowałam. - Mieliśmy dwie jedno nocne przygody, to już skończone, trzeba iść dalej i, do cholery, nie chcę wiedzieć co chcesz mi wyjaśniać. - Cholerna babo, czy zawsze jesteś taka kłótliwa, czy tylko ja mam takie szczęście? - Pierdol się – krzyknęłam i rozłączyłam. Cholerni faceci. Barman uniósł brwi, a ja pokręciłam głową. - Nie pytaj. Faceci! – wykrzyknęłam Nic nie odpowiedział, tylko pokiwał głową ze zrozumieniem. Uśmiechną się i powiedział. - Łapię. Wróciłam na parkiet i próbowałam ponownie zatracić się w muzyce. Mijał czas i nie byłam pewna jak długo tańczyłam, kiedy silne ręce objęły mnie w talii i ciepły oddech połaskotał szyję. Głos Havoca przesiąknął przez muzykę, wprost do mojego ucha. - Czas porozmawiać, kochanie.
Odwróciłam się przodem do niego, a on złapał mnie za tyłek i przyciągnął bliżej siebie. - Dlaczego przyszedłeś? – spytałam, kiedy położyłam ręce na jego klacie. - Nie mam, kurwa, pojęcia – przyznał. Gniew po ostatniej naszej rozmowie wyparował, a zastąpiło go napięcie seksualne, które, jestem pewna, obydwoje odczuwaliśmy. Jak ten facet spowodował, że pragnę go, nawet wtedy kiedy wiem, że jest dla mnie już nieosiągalny. Przyciąganie było niezaprzeczalne, a mój brzuch zatrzepotał z pożądania. - Nie powinieneś przychodzić – powiedziałam, ciągle patrząc mu w oczy – Uprawialiśmy seks, ale żadne z nas nie chce niczego więcej, więc nie muszę wiedzieć dlaczego byłeś dzisiaj dla mnie takim kutasem. - Masz rację, ale chodzi o to, że po raz pierwszy w życiu chcę wyjaśnić nieporozumienie. Nie chcę żebyś myślała o mnie, że jestem takim kutasem. Słuchałam go uważnie i patrzyłam głęboko w oczy. Wyglądał na rozdartego pomiędzy chęcią powiedzenia mi o tych powodach, a niechęcią do bycia obok mnie. Nie potrafiłam go rozszyfrować, potrzebowałam więcej czasu żeby to zrobić. Chciałam się dowiedzieć, co sprawiło, że stał się taki. Delikatnie wyswobodziłam się z jego uścisku. - Dobra, pogadajmy – zgodziłam się, wskazując drogę na zewnątrz, gdzie mogliśmy lepiej siebie słyszeć. Kiedy wyszliśmy z klubu zapytałam. - Jak mnie znalazłeś? Wzruszył ramionami. - To nie było trudne, przypuszczałem, że będziesz w tym samym klubie co ostatnio i nie pomyliłem się. - Dobra, więc dlaczego byłeś dla mnie takim dupkiem? Zesztywniał i przeczesał rękoma włosy.
- Wiesz, że jestem ze Storm? Potaknęłam. - Częścią mojej pracy jest robienie porządku z dupkami, którzy zagrażają klubowi, lub jego ludziom. Po południu właśnie miałem do czynienia z taką sytuacją. Facet jest wstrętnym typem i nie chciałem byś była w pobliżu. Dlatego starałem cię zmusić, żebyś odjechała. Cholera, to było dalekie od tego, co spodziewałam się usłyszeć. Musiałam chwilę nad tym pomyśleć. Przechyliłam głowę na bok i spytałam. - I co, teraz zrobiło ci się cieplej na sercu? - Nie daj się za bardzo ponieść wyobraźni, kochanie – wymamrotał. Moje zdenerwowanie już zupełnie zniknęło, ale nie miałam zamiaru szybko mu tego okazać. - Nie musiałeś być aż tak niegrzeczny dla mnie. Mogłeś mi wtedy to wyjaśnić i zostawiłabym cię w spokoju. Nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. Zdawało mi się, jakby wpatrywał się we mnie wieczność, aż wreszcie przytaknął. - Tak, masz rację, ale zareagowałem instynktownie, a instynkt nakazał mi szybko cię stamtąd wydostać. Nie miałem wtedy czasu opowiadać ci, dlaczego musisz iść. Nagle uderzyła mnie jasność całej sytuacji i nawet tego bym nie podejrzewała. Oparłam się o niego i cicho zapytałam. - Martwiłeś się o mnie, zależało ci, żeby nic mi się nie stało. Moje serce zabiło szybciej na samą myśl o tym, nie wiem nawet dlaczego to powiedziałam. Skrzywił się i odpowiedział. - Jedyną rzeczą na której mi zależy, to znaleźć się w tobie. Myślisz, że możemy się tym zająć? – klepnął mnie w tyłek i przyciągnął jeszcze bliżej.
Jego zapach drażnił moje zmysły. Z erekcją dociśniętą do mojego ciała starałam się odmówić. Nie wiązałam z nim żadnej przyszłości, a z drugiej strony nie pragnęłam nikogo innego. Havoc był apodyktyczny, nieprzewidywalny i wymagający, posiadał te wszystkie rzeczy, których nie chciałam u faceta, jednak to wszystko doprowadzało mnie do szaleństwa. Ekscytowała mnie sama myśl o nim. Nie znałam go, ale rozpaczliwie potrzebowałam… nie, musiałam wiedzieć, Kurwa. Patrzył na mnie i czekał na odpowiedź. Przesunął palcem po moim policzku, szyi, zatrzymał się na piersiach i powiedział. - Chcę mieć te cycki w swoich ustach ponownie, kochanie i jestem pewny, że ty pragniesz znowu wziąć do ust mojego fiuta. Powiedz, że pragniemy tego samego. Cholera, też tego chciałam. Nigdy nie potrafiłam flirtować z facetami, więc powiedziałam uczciwie. -Havoc, jestem teraz tak wilgotna, że nie mogłabym odmówić, nawet gdybym chciała. Nie chcę dzisiaj ssać twojego fiuta, chcę żeby on był zajęty tylko moją cipką. Myślisz, że możesz to zrobić? Odchrząknął i, cholera, to był najseksowniejszy odgłos jaki kiedykolwiek słyszałam. Chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy iść szybszym tempem. Cholera, potknęłam się, ale szybko odzyskałam równowagę. Kiedy zauważyłam, że zmierzamy w stronę motoru, aż wariowałam z pożądania. Chciałam pieprzyć się na nim. Kiedy podawał mi kask, wymamrotałam. - Marzyłam o seksie z tobą na motorze. Zmarszczył nieznacznie czoło. - Kochanie, to co zaplanowałem dla nas nie wydarzy się na cholernym motorze. Więc wyrzuć tę fantazję z głowy. - Poważnie? Uważam, że to byłoby gorące. Pocałował mnie mocno i warknął.
- Nie. A wiesz co będzie gorące? Spędzisz całą noc ze mną, podczas gdy ja będę używał języka i fiuta w sposób jaki nawet sobie nie wyobrażasz, tych rzeczy nie uda nam się, kurwa, zrobić na motorze – uderzył mnie w tyłek i rozkazał – A teraz idź. Mrowiło mnie całe ciało. Nie przekonał mnie tą wymijającą odpowiedzią, ale robiłam tak jak nakazał, bo wiedziałam, że Havoc nie składa obietnic bez pokrycia.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 6 Havoc
Przesunąłem ręką po talii i biodrze Carlii. Spała na boku, odwrócona tyłem do mnie. Jej tyłek był najlepszym widokiem po przebudzeniu. Pieprzyliśmy się cała noc i zasnęliśmy dopiero 4 godziny temu. Jeśli chodzi o seks, Carla była równie nienasycona jak ja. Po kilku godzinach snu znów byłem gotowy na więcej. Palcami dotknąłem jej cipki, próbując ją tym obudzić. Jęknęła przez sen, obróciła na plecy i rozchyliła nogi. Ssałem jej sutek i kontynuowałem pieszczenie jej cipki, cały czas się w nią wpatrując. Czekałem aż się obudzi. Nie zareagowała, więc wsunąłem w nią palce i przygryzłem sutek. Wreszcie przebudziła się, spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Kurwa, od tego uśmiechu mój fiut aż drgnął. Puściłem jej sutek i mruknąłem. -Dobry. Chwyciła mnie za włosy i lekko uniosła tyłek, żebym mógł wsunąć pod niego ręce. - Dobry. Jakiego spustoszenia masz zamiar dzisiaj być dokonać? Przesunąłem się, więc mogłem otrzeć się ustami o jej. - Zabawne. - Wyszeptałem, a później dodałem głośniej. - Pomyślałem, że rozpocznę dzień od lizania twojej cipki. Zaczęła napierać cipką na moje palce i pociągnęła za włosy. - Mogę tylko powiedzieć, że to najlepszy sposób na obudzenie kobiety.
Skinąłem głową i przesuwałem się w dół jej ciała. Kiedy mój język się w nią wsunął, usłyszałem pukanie do drzwi. Zignorowałem to i dalej wirowałem językiem, ale pukanie stało się głośniejsze i bardziej natarczywe. Wstałem z łóżka. - Skurwiel! - Krzyknąłem i zwróciłem się do Carli. – Zostań tu, zamierzam pozbyć się natręta i wracam żeby cię dalej konsumować. Uśmiechnęła się z przymkniętymi oczami i pstryknęła palcami. - Idź, ale, pośpiesz się, kurwa, z powrotem. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je z - Czego, kurwa, chcesz? Widok przede mną uszkodził moje oczy. Moja popierdolona była narzeczona. Uniosła brwi, a jej wzrok wędrował po moim nagim ciele i zatrzymał się na erekcji. - Czy zawsze otwierasz drzwi tak jak dzisiaj, Havoc? - Tylko wtedy, gdy ktoś mi przerywa lizanie cipki. Co ty tu, do diabła, robisz? - Słyszałam, że twój ojciec jest w szpitalu, więc przyszłam zobaczyć czy wszystko w porządku. – Zrobiła krok do przodu, starając się wejść do środka. Stanowczym gestem położyłem dłoń na jej ramieniu i zatrzymałem ją. - Nawet nie próbuj zrobić kolejnego kroku i przestań pierdolić bzdury. Nigdy nie troszczyłaś się o mojego ojca. Wydawało się, że zdenerwowały ją moje słowa, ale znałem ją lepiej. Kelly była dobra w udawaniu, tak samo postępowała gdy byliśmy w pierdolonym związku. - O Boże, jak możesz być taki podły i nieufny. Zawsze troszczyłam się o twojego tatę. - Jestem taki przez ciebie. Obchodziło cię jedynie to, że gdy umrze, to odziedziczę połowę jego pierdolonej forsy.
Atmosfera pomiędzy nami była napięta jakbyśmy toczyli ze sobą walkę. Nie łudziłem się, szykowała się do bitwy. Kelly była żądną pieniędzy dziwką, która miała oko na mój spadek. Nie ma, kurwa, mowy, że dam się wciągnąć znowu w jej kłamstwa. Przerwała nam Carla, która pojawiła się obok mnie. Spojrzałem na nią, była ubrana do wyjścia. Zmarszczyłem brwi. - Co robisz, dziecinko? Spojrzała na mnie i na Kelly, wreszcie skupiła wzrok z powrotem na mnie. - Wychodzę. Wygląda na to, że musisz zająć się innymi sprawami. - Kurwa, nie. Kelly właśnie wychodzi. - Powiedziałem. Wyjście Carli było ostatnią rzeczą, której chciałem. Mój kutas jej potrzebował. A potem Kelly zrobiła to, co, kurwa, potrafiła najlepiej. Przekonała Carlę, że między nami coś jest, chociaż w rzeczywistości gówno się działo. Położyła dłoń na moim ramieniu i zamruczała. - Dziękuję, że to rozumiesz. Ja i Havoc musimy omówić wiele rzeczy, więc to dużo dla mnie znaczy, że nas zostawisz. Carla przez chwilę skupiła wzrok na moim ramieniu, które trzymała Kelly i przepchnęła się obok nas do wyjścia. - Na razie Havoc. - Dziecinko, jak dostaniesz się do domu, przecież nie masz tutaj samochodu. - Nie przejmuj się, złapię autobus. - Rzuciła przez ramię i poszła. Pozwoliłem jej odejść. Tak bardzo jak chciałem ją zatrzymać abym mógł zająć się moim wzwodem, nie miałem cierpliwości do kobiecych dramatów, a miałem przeczucie że tak się stanie. Wolałem raczej zająć się sobą sam, niż babskimi bzdurami. Ale najpierw, musiałem ustawić Kelly. Skupiłem na niej uwagę. - Wyjaśnijmy sobie coś. - Warknąłem. - Dzień, w którym mnie wypieprzyłaś , był dniem, w którym mój kutas postanowił nie tańczyć z tobą ponownie. Zabieraj
swoją kościstą dupę i nigdy nawet, kurwa, nie stawaj obok mnie. Cokolwiek sobie wyobrażasz, to się nie wydarzy, bo między nami nic nie ma. - Ale… - przerwałem jej - Ale, kurwa, nic Kelly. Miałaś ze mną szansę i to spieprzyłaś. Teraz spierdalaj zanim zrobię coś, czego później będę żałował. - Byłem brutalny, ale ona zawsze wyzwalała to co najgorsze we mnie. Zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem i ruszyłem w głąb domu. Kiedy znalazłem się w kuchni, uderzyłem w pierwszą znajdującą się tam rzecz - blat kuchenny. - Kurwa! - Wrzasnąłem w pustą przestrzeń. - Kurwa! Cztery godziny później włóczyłem się zagubiony po domu ojca. Kurwa, nie potrafiłem wyrzucić Carli z głowy. Jezus. Po Kelly żadna kobieta nie zajmowała moich myśli. Tak naprawdę, o Carli myślałem nawet więcej. Nie chciałem tego, ale musiałem się z nią zobaczyć. Mógłbym oszaleć, jeśli bym tego nie zrobił. Zadzwoniłem do niej i zdziwiłem się, że odebrała już po drugim sygnale. - Czego chcesz, Havoc? - brzmiała na zrezygnowaną. - Co się stało? – Nawet moja troska o nią wydawała się obcym uczuciem, ale nie mogłem się powstrzymać przed wypowiedzeniem tych słów. - Jestem w pracy i mój szef jest dzisiaj kutasem. Havoc, musimy zatrzymać to, czymkolwiek to jest. Coś jest między tobą a tamtą kobietą, a ja nie jestem zainteresowana stawać między wami. - Kochanie, kurwa, jeśli rano nie wyszłabyś tak szybko, wszystko bym ci wyjaśnił. To moja była dziewczyna, której nie chcę już nigdy nawet oglądać. Wracając do twojego szefa, co on zrobił? Milczała przez chwilę, po czym odpowiedziała. - Och. - Tak, och.
- Przepraszam, powinnam była poczekać. - Jej głos był cichy i niepewny. - Tak powinnaś, ale nie zrobiłaś tego. - Byłem w cholernym szoku. Oczekiwałem, że wygarnie mi to wszystko, jak inne kobiety. To sprawiło, że pragnąłem jej jeszcze bardziej. - Teraz mam przerwę na lunch, która się właśnie kończy. Musze już lecieć. - Powiedz gdzie pracujesz, to przyjadę po ciebie kiedy skończysz zmianę. -„Gossip Cafe, wiesz gdzie to jest? - Tak, o której kończysz? - O 3. - Będę czekał. - Obiecałem i odłożyłem słuchawkę.
Dwie godziny później wszedłem do Gossip Cafe i aż mnie skręciło, kiedy zobaczyłem Carlę przy stoliku na tyłach kawiarni. Byłem godzinę wcześniej, ale nie mogłem już dłużej bez niej wytrzymać. Skończyła obsługiwać klientów i szła w moją stronę. Kiedy mnie zobaczyła, zawahała się i zwolniła. Nie odrywałem od niej oczu. Nawet wśród tłumów i hałasów kawiarni widziałem tylko ją. Była cholernie piękna. Ubrana w czarne spodnie i top pobrudzony mąką, a swoje długie ciemne włosy związała w kucyk, z którego wymykały się pojedyncze pasma. Ze zmordowanym wyrazem twarzy była doskonała w swojej niedoskonałości. Szła w moją stronę, skupiona wyłącznie na mnie, ale nagle jej uwaga została odwrócona do jakiś klientów i się zatrzymała. Zmrużyłem oczy by lepiej zrozumieć sytuację. - Proszę pana, co tutaj się stało? - Zapytała faceta, który patrzył na samotnie siedzącą kobietę. Jego wściekły wzrok przesunął się na Carlę i palcem wskazał na siedzącą samotnie kobietę. - Przez tą lezbę moja kobieta czuje się nieswojo, mam dosyć.
Samotna kobieta wstała z gniewną miną, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, odezwała się Carla. - Myślę, że to cholernie niegrzeczne używać takiego języka. - Powiedziała do faceta. - Nie obchodzi mnie co myślisz, suko. Chcę tylko żeby ta pierdolona lesbijka przestała gapić się na moją kobietę. Ten kutas przekroczył wszelkie granice, a ja chciałem podejść do niego, gotowy skopać mu dupę. Carla wciąż mówiła, imponując mi tym. - Po pierwsze, nie nazywaj mnie suką i nie myśl, że ujdzie ci to na sucho, dupku. Po drugie, nie obrażaj lesbijek, bo za to też oberwiesz. A po trzecie, czy chociaż przez chwilę pomyślałeś, że ta pani może nie patrzyła na twoją kobietę? Może patrzyła na coś obok niej. Kobieta, którą frajer wziął za lesbijkę, wstała - Dziękuję, ale mogę mówić za siebie. – Powiedziała do Carli, a później spojrzała na frajera. – Nie patrzyłam na twoją kobietę, tylko na laskę za nią, koleś. Twoja nie jest w moim typie. Carla uśmiechnęła się. - Super. - Odwróciła się do faceta. Więc może posadź swój osądzający tyłek i zostaw tę panią w spokoju. Spiorunował ją wzrokiem. - Nie, zanim nie poskarżę się twojemu szefowi. Carla machnęła ręką na niego. - Rób, kurwa, co chcesz, kretynie. Jeśli cię posłucha, to będzie typem człowieka, dla którego już nie chcę pracować. Po tym odwróciła się i ruszyła w moją stronę. Nie wyglądała na szczęśliwą. - Pewnie mnie za to wyleją. – Powiedziała, spuszczając głowę i kręcąc nią, zanim spojrzała na mnie. Zmęczenie czaiło się w jej oczach. - Jeśli pozwala na takie coś, to będzie lepiej jak cię stąd zwolnią.
Zgodziła się kiwając głową. - Jedynym problemem jest to, że potrzebuję pieniędzy. Wzruszyłem ramionami. - Jestem pewny, że znajdziesz inną pracę jako kelnerka. Zacisnęła usta i westchnęła. Przeczesała dłonią włosy i zapytała. - Dlaczego życie musi być czasami tak cholernie trudne? Zanim zdążyłem odpowiedzieć jej szef wrzasnął. - Carla! Do mojego biura, teraz. - Kurwa. - Wymamrotała, po czym dodała. - Teraz mnie wyleje. Widzimy się za minutę. Pomyślałem, że doskonale wiedziała co się będzie działo, więc wyszedłem na zewnątrz. Nie czekałem długo, wyszła po kilku minutach. Była rozczarowana. - Zabierz mnie stąd, Havoc. Zabierz mnie stąd bardzo daleko. W tym momencie mur, który zbudowałem zaczął się kruszyć. Dawno już zdecydowałem, że nie chcę aby jakikolwiek skurwiel się do mnie zbliżał. Nie chciałem żeby ktoś miał jakąś władzę nade mną, a już na pewno nie chciałem słuchać ani pomagać radzić im sobie z problemami. Kiedyś tego wszystkiego pragnąłem, zanim utraciłem wszystko. Teraz chciałem jedynie założyć koszulkę na plecy i jeździć na motorze. Tymczasem Carla stoi teraz przede mną, zmęczona i pokonana, zagrażając obaleniem moich barier. Głos sprzeciwu krzyczał w moim umyśle, ale przytaknąłem jej, podjechałem motorem i kazałem usiąść za mną. Kiedy chwytała mnie mocno w pasie powiedziałem. - Mam nadzieję, że jesteś gotowa na długą jazdę, skarbie, ponieważ to jest jedyny sposób jaki znam, żeby pozbyć się tego gówna z głowy.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 7
Carla
Jechaliśmy prawie 1,5 godziny, gdy Havoc zjechała z drogi i zgasił silnik. Byliśmy w okolicach Sunshine Cost, a kawiarnia wyglądała zachęcająco. Było mi trochę zimno, ponieważ nie byłam przygotowana na chłodniejsze powietrze w górach, więc ciepło, które przywitało mnie po wejściu do kawiarni było mile oczekiwane. - Co chcesz do picia? - Havoc zapytał. - Kawę z mlekiem i ciasto. Potrzebuję ciasta. - Powiedziałam stanowczo. Ciasto zawsze poprawia mi nastrój. - Jaki rodzaj ciasta, kochanie? - Zaśmiał się. Na samą myśl oblizałam usta. - Ciasto z białą czekoladą jeśli je mają, a jak nie ma to obojętnie które, byleby było bez rodzynek czy innych owoców. - Powiedziałam stanowczo. - Jeśli wrócisz tutaj z jakimś owocowym ciastem będzie awantura. Jego twarz gwałtownie wybuchła szerokim uśmiechem, na co mój żołądek zrobił salto. Nigdy nie widziałam uśmiechu czy chociażby chichotu u Havoca, ani razu, do tego momentu. Bardzo to polubiłam. Odwrócił się i klepnął mnie w tyłek, po czym położył ręce na moich ramionach i szepnął do ucha.
- Idź i posadź ten wspaniały tyłek, a ja przyniosę ciasto, które nie ma żadnych pieprzonych owoców. Zaufaj mi słoneczko, ostatnią rzeczą, którą chcę zrobić to rozgniewać cię. Ciepło przepłynęło przeze mnie. To była część Havoca, która naprawdę polubiłam. Zrobiłam jak powiedział, usiadłam i przyglądałam się kawiarni, gdy cierpliwie na niego czekałam. Kawiarnia urządzona była w wiejskim stylu, z całą masą drewnianych dodatków i ogromnym ogniem płonącym w kominku. Nic dziwnego, że było tutaj tak ciepło. Prawie każdy stolik zajmowali ludzie, którzy wesoło rozmawiali i śmiali się, nawet personel zdawał się być w dobrym nastroju. Założę się, że ich szef był genialny. Havoc przysunął sobie krzesło i usiadł obok mnie, w momencie kiedy miałam zamiar zacząć użalać się nad tym, jak moje życie zmieniło się w tym tygodniu. Spojrzałam na niego i cieszyłam się z dreszczyku, który we mnie wywoływał. - Kurwa, jesteś wspaniały. - Powiedziałam. Te słowa wymknęły mi się zanim pomyślałam. Nigdy nie potrafiłam cenzurować swoich słów, ale też rzadko byłam zakłopotana z tego powodu. Seksownie się do mnie uśmiechnął. - Zawsze mówisz to co myślisz, prawda? Wzruszyłam ramionami. - Tak, to jedna z wielu moich pozytywnych cech. - Stwierdziłam żartobliwie. Jego uśmiech zmienił się w głośny śmiech. - Muszę się z tobą zgodzić, kochanie, nie ma nic bardziej seksownego niż kobieta, która nie boi się powiedzieć tego co myśli. Pochyliłam się i zapytałam. - Jakie ciasto mi zamówiłeś? - To jasne jak słońce, że żadne z owocami, ale poczekaj aż je przyniosą. - Teraz się ze mną bawisz? - Może. - Przytaknął. - Zabawa z tobą staje się moim ulubionym zajęciem.
Kurwa. Ta rozmowa dotknęła każdego punktu w moim ciele. Ten facet wiedział jak działać, a ja byłam pewna, że mogę zapłonąć jak ten ogień w kominku. Powściągnęłam zmysły i powiedziałam. - Masz gładką gadkę, Havoc, Założę się, że nie masz problemów z zaliczaniem gdziekolwiek jesteś. Poruszył się na krześle i spojrzał mi głęboko w oczy. Byłam przekonana, że nie był typem płytkiego faceta. Powoli przytaknął, rozważając moje słowa. - Masz rację, nie mam z tym problemów, ale, kochanie, ja bardzo często nie korzystam z okazji. Nie potrafiłam ukryć zaskoczenia. - Co? Odmawiasz seksu? - Tak. Rozsiadłam się wygodnie na krześle zadowolona z kierunku rozmowy, ponieważ dawała mi mały wgląd na to kim był. - Ok, więc jak często uprawiasz seks? - Kurwa, Carla, nigdy tego nie liczyłem. Chodzi mi o to, że kobieta musi mieć coś w sobie, żeby mnie zainteresować . Nie będę kogoś pieprzył bo ma duże cycki, czy gorący tyłek, dla mnie musi mieć coś więcej. Pozwoliłam jego słowom osiąść we mnie i nasycić. Odebrałam je jako komplement i to sprawiło, że poczułam się wspaniale, po raz pierwszy w tym parszywym tygodniu. Kiedy jeszcze je przetwarzałam, zmienił temat. - Powiedz mi, dlaczego jesteś taka przygnębiona. Wypuściłam powietrze z płuc. - Czy teraz mamy mówić o mnie? Ty wydajesz się bardziej interesującym tematem.
Kelnerka przyniosła kawę i ciasto i uśmiechnęłam się do niego, kiedy zobaczyłam co takiego zamówił. - Wow, a wyglądasz na takiego skurczybyka. Havoc. Kto by pomyślał. Zamówił mi każdy rodzaj ciasta jaki mieli, który nie zawierał owoców. Było ich chyba z sześć rodzajów. - Zamknij się i jedz, kobieto. - Mruknął, wyraźnie speszony moim komplementem. Zaśmiałam się i zaczęłam jeść. Mój umysł poszybował w milion różnych kierunków. Udało mu się mnie ponownie zmylić. Poczułam pewnego rodzaju ulgę, kiedy wyjaśnił mi sytuację z jego byłą. Myślałam, że są razem w jakieś relacji i dlatego podjęłam wtedy decyzję, by brać nogi za pas. Podjęłam ją bo byłam zaniepokojona i przeczuwałam kłopoty po drodze. Teraz wiedziałam kim jest i po poznaniu drugiej strony Havoca byłam ponownie zdezorientowana. Jedliśmy i piliśmy przez chwilę w ciszy. Ciasta były cholernie smaczne, więc szybko je spałaszowałam. Uśmiechnął się na to i powiedział. - Rozumiem, że były bardzo dobre? Gdy skończyłam jeść ostatni kawałek, spojrzałam na niego i odpowiedziałam, - Były boskie. Muszę dodać tę kawiarnię do listy ulubionych miejsc do odwiedzenia. Dziękuję. - Teraz jesteś moją dłużniczką. Uniosłam brwi. - Już sobie nawet wyobrażam, jak odbierasz zapłatę. Przyszpilił mnie wzrokiem. -Jako zapłatę, chcę usłyszeć dlaczego jesteś taka przygnębiona. Wzięłam głęboki oddech. - Jeśli koniecznie musisz wiedzieć, to oblałam semestr i jeśli dodasz do tego utratę pracy to był gówniany tydzień.
- Odmówiłaś przespania się z nauczycielem i za to cię oblał? - Tak. Jego twarz przybrała gniewny wyraz. - Jak on się nazywa? Nie znałam Havoca dobrze, ale wiedziałam, że będzie lepiej jak nie podam mu nazwiska nauczyciela. Nash by go po prostu tylko trochę uszkodził, ale podejrzewam, że Havoc zrobiłby z nim o wiele gorsze rzeczy. Jeśli klub wysyła go żeby zajął się ich problemami, mogę sobie tylko wyobrazić co potrafi zrobić. Potrząsnęłam głową. - Nie powiem ci jak się nazywa. Patrzyłam jak jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w nerwowy sposób. Wyglądało jakby walczył ze swoją kontrolą. - I tak się dowiem kochanie, tylko byłoby łatwiej, gdybyś sama mi powiedziała. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. - Nie, Havoc. Nie potrzebuję żebyś za mnie toczył walki. - Mój głos był stanowczy, ale wątpię żeby posłuchał. - Ten kutas musi dostać nauczkę. Taki rodzaj manipulacji jest obrzydliwy. Mam nadzieję, że doniesiesz na niego. Czułam, że i tak Havoc nie puści mu tego płazem. - Havoc, jestem teraz śmiertelnie poważna, nie będziesz się w to mieszał. Poproszę brata żeby rozwiązał ten problem. Nagle wstał. - Musimy już iść. - Rozkazał w tym swoim dominującym stylu, który tak kochałam. Nie czekając na mnie poszedł w stronę motoru, a ja za nim, poirytowana. Kiedy go dogoniłam zażądałam. - Co do diabła w ciebie wstąpiło? Nawet nie mogłam dopić kawy.
Przyciągnął mnie do siebie i wychrypiał. - Słuchanie jak próbujesz mną rządzić, nakręciło mnie. I dziecinko, to co chcę z tobą robić da ci więcej przyjemności niż pieprzona kawa. Ale jeśli nadal będziesz chciała kawy kiedy z tobą skończę, z cholerną przyjemnością ci ją kupię. Zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Czy teraz możemy już iść? Cholera, uwielbiałam jego sposób myślenia. - Tak Havoc, teraz możemy już iść.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 8
Havoc
Minęły cztery dni odkąd wypuścili mojego ojca ze szpitala i zaczynał działać mi już na nerwy. Zawsze tak było pomiędzy nami, czekałem tylko kiedy to się zacznie. Plusem było, że czuł się już dobrze, lekarze założyli mu stent i miałem nadzieję, że będzie z nim coraz lepiej. Dłuższy pobyt w Brisbane nie znajdował się na mojej liście rzeczy do zrobienia w przyszłości. Z drugiej strony, jeśli pozostałbym dłużej mógłbym widywać Carlę, która miała wysoką lokatę na tej liście. Seks z nią był najlepszym seksem jaki kiedykolwiek miałem i tęsknię za nią kiedy jej nie widzę. Pomagałem ojcu uporządkować leki, kiedy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłem się, że dzwoni King - prezes Storm w Sidney. Nie miałem z nim często do czynienia, ale kiedy dzwonił odbierałem telefon. - King. – Powiedziałem do telefonu i wyszedłem, pozostawiając ojca z lekarstwami. Nie była to rozmowa, którą chciałem żeby usłyszał. Do jakiego rodzaju pracy wzywał mnie King, nikt nie musiał wiedzieć. - Havoc, mamy problem i musisz się nim zająć. - Szczegóły bracie, gdzie? - W Sidney. To ten sam idiota, z którym miałeś do czynienia dwa tygodnie temu. - Co, jest winien więcej kasy?
- Nie. Okazuje się, że dupek jest kuzynem jednego z naszych dostawców, który grozi, że odetnie nas. To Jackson Jones. Chłopaki powiedzieli, że go znasz, więc myślę, że jesteś w stanie nam pomóc. Znałem go. Jackson Jones był popierdolonym dilerem narkotyków. - Kurwa, King. Jackson to szalony skurwiel. - Mi to mówisz, bracie. Możesz przyjechać w ciągu kilku dni lub szybciej? Westchnął. - Tak. Wyjadę wieczorem i przyjadę prosto do ciebie. Widzimy się jutro. - W porządku. - Powiedział i się rozłączył. Wepchnąłem telefon do kieszeni, ale szybko go wyciągnąłem, żeby wysłać sms-a do Carli. Ja: Jesteś w domu? Carla: Tak. Ja: Do zobaczenia za godzinę. Carla: Zajebiście. Uśmiechnąłem się i odłożyłem telefon. Nie byłem pewny czy wytrzymam godzinę. Wybrzuszenie, które znajdowało się w moich spodniach jest powodem, przez który mogę udać się do niej dużo wcześniej.
Carla
-Carla! - Nash darł się już od frontowych drzwi. Jasna cholera, miałam ból głowy wszystkich bólów głowy, a przez jego wrzask było tylko gorzej. Velvet i ja wyszłyśmy wczoraj wieczorem na drinki, a ja skończyłam z kacem z piekła rodem. Na szczęście ból trochę zelżał, ale nadal się utrzymywał. Nie odpowiedziałam na jego wrzask. Po chwili pojawił się w kuchni, rozzłoszczony. Zmarszczyłam brwi. - Co się stało? - Havoc, pierdolony, Caldwell się stał. - Grzmiał. Cholera. Wiedziałam, że będzie wkurzony gdy się dowie, dlatego nic mu nie wspominałam, ale nie myślałam, że będzie aż tak wściekły. Powoli włożyłam naczynia do zmywarki i skupiłam na Nashu całą swoją uwagę. - Powiedział ci? - Nic mi, kurwa, nie powiedział. Velvet wygadała się przez przypadek, gdy wróciła w nocy pijana do domu. Nie masz pojęcia z kim masz do czynienia. Możesz nazywać to jak chcesz, ale masz to w tej chwili zakończyć. Uniosłam brwi. - Naprawdę? Czyżby? A co daje ci prawo do dyktowania mi jak mam żyć? To był częsty argument, którego używałam przy naszych kłótniach. Nash spędził całe życie, dyktując mi jak mam żyć i miałam już tego dość. Wskazał palcem na mnie. - Znam Havoca i wiem, że nie jest facetem dla ciebie. Carla, kurwa, jak do diabła mogłaś się w to wmieszać?
- Spotkałam go w barze, reszta to już historia. - Nie chciałam wdawać się w szczegóły. - A więc teraz się z nim spotykasz? Nie sądziłem, że Havoc jest typem, który by się z kimś, kurwa, umawiał, po tym całym gównie z jego byłą. Nie wiedziałam co wydarzyło się po między nimi, nie rozmawialiśmy o tym. Nie byłam nawet tym tematem zainteresowana i byłam pewna, jak cholera, że nie umawialiśmy się ze sobą. - Nash, nie umawiam się z Havociem, to tylko seks. Jego spojrzenie było dzikie. - Dobra, więc przestaniesz się z nim widywać? - Daj mi jeden dobry powód, dlaczego mam to zrobić. - Rzuciłam mu wyzwanie, chociaż tak naprawdę nie miałam zamiaru rezygnować z seksu z Havociem. Był zbyt cholernie dobry żebym zrezygnowała. Spojrzał na mnie, jakby rozważał coś w głowie. - Havoc ma brutalną naturę i nie jesteś bezpieczna przebywając z nim. Jego słowa miały mnie wystraszyć, ale jakoś mu się nie udało. Wyczuwałam coś w Havocu, wiedziałam, że coś mrocznego czai się w nim. Nigdy się go nie bałam, wręcz odwrotnie Czułam się bezpiecznie. Świat ucichł, kiedy stałam oko w oko z bratem. Miałam wziąć udział w największej walce jaką kiedykolwiek z nim miałam. Nie chciałam rozstawać się z Havociem, jeszcze nie. Ten czas w końcu nadejdzie kiedy opuści miasto, ale nie wcześniej. - Nie mam zamiaru przestać się z nim widywać, Nash. - Oświadczyłam. Wytrzeszczył oczy, a żyły wyszły mu na twarzy i szyi. - Kurwa! - Odwrócił się i uderzył w ścianę. Spojrzał na mnie z powrotem, z determinacją. - Nie będziesz się z nim, kurwa, więcej spotykać. Zatrzymam to, w ten lub inny sposób. - Ryknął i wyszedł z domu, zatrzaskując za sobą głośno drzwi.
Cholera. Nash miał temperament, ale dawno nie widziałam go aż tak rozwścieczonego. Nie wiedziałam co zamierza zrobić żeby powstrzymać mnie przed spotykaniem się z Havociem, ale wkurzyłam się, że wtrąca się do tego. Mój telefon zadzwonił i odebrałam go, mając nadzieję, że to Havoc. Musiałam usłyszeć przyjazny głos. - Słucham. - Carla? Nie rozpoznałam głosu. - Tak. - Cześć tu Justin z Coffee Club, dzwonię w sprawie twojej wczorajszej rozmowy o pracę. Chciałem tylko powiedzieć, że nie możemy cię zatrudnić. Życzymy ci powodzenia w dalszych poszukiwaniach. - Dziękuję za telefon. – Odłożyłam słuchawkę i powoli usiadłam na krześle. To była piąta rozmowa o pracę w tym tygodniu i wszyscy mnie odrzucili. Zaczęłam podejrzewać, że już nigdy nie zdobędę pracy. Może powinnam po prostu odciąć się od świata i udawać, że moje życie nie rozpada się na kawałki. A może wtedy, kurwa, nawet świnie zaczną latać. - Carla! Więcej walenia w drzwi, ale tym razem byłam szczęśliwa, słysząc głos Havoca. - Wejdź. - Krzyknęłam, nie ruszając się z krzesła. Taa, zdecydowałam zostać w mojej małej bańce użalania się nad sobą. Słyszałam w korytarzu jego ciężkie buty, a ciało mrowiło z oczekiwania. Cholera, Havoc najlepiej potrafi sprawić, że zapomnę o tym całym gównie, chociaż na kilka godzin. Kiedy wszedł do kuchni jego słowa spowodowały, że mój żołądek utonął. - Musimy porozmawiać. - Powiedział. Wzięłam głęboki oddech i nie ruszając się z krzesła, powiedziałam.
- Jasne. Czemu nie. Możesz również dorzucić swoje złe wieści. Wymamrotałam. Zmarszczył brwi i zapytał. - Co się znowu stało? Byłam zwiedziona tym wszystkim, więc nie powstrzymywałam się. - Cóż, mój brat stara się kontrolować moje życie, mówi mi co mogę, a czego nie mogę robić, później okazuje się, że nie mogę znaleźć pierdolonej pracy. Dodaj to do innego gówna, które dzieje się w moim życiu i powiedzmy tylko, że jestem ponad to. Na zewnątrz. Ale mam już, kurwa, dosyć wszystkiego. Więc dobij mnie, Havoc. Powiedz mi, kurwa, z czym przychodzisz. - Wskazałam ręką żeby zaczął. Stał, patrząc na mnie i nie mówiąc ani słowa. Patrzyłam na niego, czekając. Nic. Nie powiedział nic, ale powietrze w pokoju zmieniło się. Coś nowego drgało między nami. Potrzeba Pragnienie. To wibrowało wokół, wciągając nas, by to potwierdzić. - Muszę wyjechać do Sydney na jakiś czas. - Powiedział i zaraz dodał. - Jedź ze mną. Nie był do końca tego pewny, zdradziły go oczy. Oddech mi przyspieszył. Nie chciałam się przyznać nawet przed samą sobą, że chciałam tego. Pokręciłam głową. - Havoc, ty nie chcesz mnie zabrać ze sobą. - Nie proponował bym tego, jeśli bym nie chciał. Czułam, jakby kręciło mi się w głowie. Chciałam z nim pojechać. Do tej pory miałam zaplanowaną resztę życia, teraz zamierzam to wszystko rzucić i
zobaczyć, gdzie to wszystko mnie zaprowadzi. Miałam zamiar jechać z pieprzonym motocyklistą do innego miasta i mieć w dupie konsekwencje.
Havoc
Co ja, kurwa, przed chwilą powiedziałem. Jedź ze mną? Kurwa. Nie mogłem zaprzeczyć już dłużej przyciąganiu do Carli. To proste, pragnąłem jej. Nie wiedziałem gdzie, do cholery, nas to doprowadzi, jeśli gdziekolwiek, ale kurewsko jej pragnąłem. Prawdy nie da się uniknąć. Wstała i uśmiechnęła się do mnie. - Pojadę z tobą, ale mam jeden warunek. Oczywiście, miała pieprzone warunki, bez tego nie byłaby sobą. - Żadnych warunków Carla. Albo jedziesz albo nie. Cholernie seksowny uśmiech rozpromienił jej twarz. Ten uśmiech spowoduje kiedyś śmierć mojego fiuta. - Havoc, pokochasz ten warunek. - Jezus, kobieto, wyduś to, kurwa, w końcu. Podeszła bardzo blisko mnie, chwyciła dłonią kark i przyciągnęła moją twarz do swojej, więc mogła szepnąć mi do ucha. - Gdzieś pomiędzy Brisbane a Sydney będziemy się pieprzyć na twoim motorze, inaczej nie jadę. Chwyciłem ją brutalnie za szyję.
- Mamy pieprzoną umowę, kochanie. Zgodziłem się na jej warunki modląc się do Boga, żeby ta decyzja i ta kobieta nie zrujnowała mnie, w ten sam sposób jak zrobiła to ta ostatnia, którą do siebie dopuściłem.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 9
Havoc
Jak długo kobieta może siedzieć w łazience? Spojrzałem po raz kolejny na zegarek. Kurwa. Byliśmy na jakiejś gównianej stacji benzynowej w okolicach Port Macquarie, a Carla dziesięć minut wcześniej zostawiła mnie tutaj i udała się do łazienki. Zszedłem z motoru i tez się tam udałem. Ciemność i brak jakiegokolwiek światła spowodowały, że zachowywałem się ostrożnie. Zakląłem cicho, kiedy zdałem sobie sprawę, że lampa oświetlająca obszar w pobliżu toalety jest popsuta. Przyspieszyłem tempo, kiedy usłyszałem głos jakiegoś faceta. Nie mogłem dokładnie usłyszeć jego słów, ale byłem, kurwa, pewny, że nie zamierzałem ryzykować. - Jeśli zmienisz zdanie, laleczko, zawsze mam wolne miejsce w ciężarówce. Podszedłem bliżej, kiedy facet składał swoją propozycję i wypuściłem z ulgą oddech. Jezu, kiedy ta kobieta stała się kimś na kim mi zależy? Kiedy umieściłem ja na tym poziomie? Kierowca ciężarówki wyszedł chwilę później, a ja skrzywiłem się na niego, choć w ciemnościach nie mógł tego zauważyć.
- Havoc. – Carla mruknęła, kiedy do niej podszedłem. Usłyszałem zmieszanie w jej głosie, takie samo jakie i ja czułem. To tylko seks. - Już idę. - Dodała i zachwiała się na popękanym chodniku, który prowadził na parking. Podtrzymałem ją i przygarnąłem do siebie. - Zwlekanie w takim miejscu nie jest dobrym pomysłem. Oczy przyzwyczaiły się do ciemności, więc mogłem dostrzec jej twarz. Zacisnęła na sekundę usta, wiedziałem że ta uwaga ją zirytowała. Carla była zadziorną kobietą i była to jedna z rzeczy, która mnie do niej przyciągała. Ale miała też, kurwa, momenty, w których testowała moja samokontrolę, a ten mógł okazać się jednym z nich. Widziałem zbyt wiele kobiet, które nie zdawało sobie sprawy z zagrożenia, a później musiały zmierzyć się z konsekwencjami. Dla głupoty nie miałem cierpliwości. Kiedy się wreszcie odezwała, jej słowa mnie zaskoczyły. - Przepraszam, wiem, że się martwiłeś, ale jak wychodziłam, wpadłam z hukiem na tego faceta i się przewróciłam. Chyba skręciłam kostkę i on zatrzymał się żeby mi pomóc. Zaczęliśmy rozmawiać i straciłam poczucie czasu. Nie usłyszałem zirytowanego tonu, którego się spodziewałem i w rezultacie poziom mojej złości opadł do zera. Jednak wciąż czułem się spięty. Dostała się już pod moją skórę. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę, zanim skinąłem głową. - Jesteś gotowa do dalszej drogi, czy chcesz rozprostować nogi i coś zjeść? Byliśmy w drodze już siedem godzin i mieliśmy tylko jeden przystanek na rozprostowanie nóg, więc pomyślałem, że Carla potrzebuje więcej czasu zanim wskoczy na motor. Przygryzła dolną wargę, wsunęła dłonie pod moją koszulkę i owinęła mnie nimi w pasie, kiedy powiedziała.
- Nigdzie dalej nie jadę, dopóki nie spełnisz swojej obietnicy. Przysunęła się jeszcze bliżej i zanim mogłem jej odpowiedzieć, stanęła na palcach i pocałowała mnie. Nasze języki odnalazły się i aż jęknąłem, gdy chwyciłem jej tyłek. Nigdy nie będę miał jej dosyć. - Havoc. - Jej głos stał się bardziej zachrypnięty, kiedy pośpiesznie próbowała rozpiąć moje jeansy. Oparłem ją o ścianę i pomogłem uwolnić swojego kutasa. Westchnąłem z przyjemności, kiedy oplotła dłonie wokół niego. Zamknąłem oczy, a moje ciało relaksowało się przy niej. Tak. Kurwa, tak. Gdy zaczęła szybciej poruszać ręką, jęknąłem i ścisnąłem mocniej jej tyłek. Pragnienie wzięcia do ust jej cycków walczyło z potrzebą stania i rozkoszowania każdą chwilą tego co ze mną robiła. Zwyciężyła rozkosz i pozwoliłem jej doprowadzić mnie do orgazmu bez dotykania jej moimi ustami. Dłonie Carli robiły szybko jej magię i kiedy byłem blisko, otworzyłem oczy i unieruchomiłem jej rękę. Zbliżyłem usta do jej ucha i rozkazałem. - Rozepnij spodnie i wsuń palce do cipki. Muszę zobaczyć jak wilgotna jesteś dla mnie. Jęk, który wydała powiedział mi, jak bardzo była już nakręcona i kochałem to, jak szybko mnie posłuchała. Opuściłem oczy i łakomie śledziłem jej palce, kiedy ślizgały się po jej wilgoci. Spojrzała na mnie i wyszeptała. - Chcesz mnie posmakować? Kurwa, tak. Chcę cię posmakować.
Patrzyłem na nią, kiedy sięgnąłem po jej rękę. Najpierw oblizałem językiem jej palec, a później zacząłem ssać go w ustach. Przez jej smak, mój kutas jeszcze bardziej stwardniał. Skupiłem się na oddychaniu, walcząc z pragnieniem zatopienia się wewnątrz niej. Wszystko w swoim czasie. Kiedy wysunąłem jej palec z ust, powiedziała. - To chyba znaczyło tak. Jej cholerne pyskowanie zwiększyło moją potrzebę, ale starałem się kontrolować. Obróciłem ją twarzą do ściany; teraz mój kutas znajdował się przed jej tyłkiem i warknąłem do ucha. - To, kurwa, było pierdolone tak. A tak dla przypomnienia, tylko jedno posmakowanie nie wystarczy. Jeśli nie stalibyśmy w nocy na poboczu autostrady, a ciężarówki nie przejeżdżałyby obok nas, leżałbym teraz z tobą i spędzał godziny na jedzeniu twojej cipki. Posadzenie ciebie z tyłu motoru i czucie twojej cipki na moim tyłku przez wiele godzin, to nie było najlepsze posunięcie z mojej strony. Siedem godzin i wszystko o czym mogłem, kurwa, myśleć, to znaleźć się w tobie. Oparła się o ścianę i ponownie jęknęła. - Chcę żebyś pieprzył się ze mną na motorze. Sięgnąłem po portfel i wyjąłem prezerwatywę. Kiedy ją założyłem, ściągnąłem jej jeansy i majtki. - Nie tym razem. Mój fiut się mnie, kurwa, wyrzeknie, jeśli będę dłużej zwlekał. Marudziła coś pod nosem, ale zignorowałem to. Moja jedna ręką owinęła się wokół jej talii, podczas gdy drugą ustawiałem ją, sprawdzając, czy była na mnie gotowa. Kiedy wszedłem w nią, powitała mnie jej słodka cipka i wiedziałem już, że to będzie szybki numerek. Moja zdolność do kontrolowania orgazmów została przez Carlę wystawiona na próbę. Będąc w niej mogłem myśleć tylko o tym, jak
kurewsko dobrze jest czuć jej cipkę wokół mojego kutasa. Każda próba opóźnienia mojego orgazmu byłaby daremna. To było jakby mój mózg spowodował zwarcie i odciął połączenie pomiędzy fiutem. Jakby wszystko co było najważniejsze, to pieprzenie jej do utraty zmysłów i największą przyjemność zaznam tylko z nią. - Kurwa…Havoc, zaraz dojdę. - Oparła jedną rękę o ścianę, a drugą chwyciła moją szyję, przyciągając moją twarz w dół, tak że nosem trącałem jej kark. Dążyła do spełnienia tak mocno jak ja. Odgłosy naszych ciał i jęków utonęły w hałasie autostrady, a kiedy doszła, jej krzyki przyjemności słyszałem tylko ja. Kiedy doszedłem ścisnąłem ją mocno, warcząc jej imię, ponieważ krążyło w moim ciele. Ona chwyciła mój kark, wbijając mocno palce. Dokładnie tak jak lubię. Nasze oddechy były szybkie i nie ruszaliśmy się przez kilka minut, wracając do rzeczywistości. Kiedy wreszcie z niej wyszedłem, spojrzała na mnie i powiedziała. - To było dobre, ale wolałabym na motorze. Patrzyłem jak podciąga jeansy i majtki. - Dziecinko, nie potrzebuję pieprzyc cię na motorze żeby było ci dobrze. Kiedy zapięła jeansy, ponownie na mnie spojrzała z uniesionymi brwiami. Podszedłem bliżej i odsunąłem jej dłoń od guzika. Rozpiąłem suwak i wsunąłem rękę w jej majtki. Kiedy mój palec przesuwał się po łechtaczce i wzdłuż mokrej cipki, warknąłem. - Czy to dobrze czuć? Zatrzepotała powiekami i przygryzła wargę, ale nic mi nie odpowiedziała. Wolną ręką mocno chwyciłem jej tyłek, jednocześnie druga wpychałem dwa palce do jej wnętrza. Pochyliłem głowę i złapałem jej usta w brutalny pocałunek. Carla kochała ostro, tak jak ja. Jęknęła, a jej ciało stopniało przy moim. - Odpowiedz mi. - Zażądałem. - Czy to jest dobre?
Otworzyła oczy i przytaknęła. Kładąc rękę na mojej piersi, dała mi to czego chciałem. - Tak. Poruszałem palcami w jej wnętrzu nadając rytm, który jej cipka tak uwielbiała. Myślałem, że już była mokra, ale jej podniecenie nasiliło się, kiedy pchałem mocniej i głębiej. Ponownie ją pocałowałem, a na zakończenie lekko przygryzłem jej wargę. - Będę cię pieprzył na motorze, kiedy ja o tym zdecyduję. - Chciała coś powiedzieć, ale pokręciłem głową. - To nie podlega negocjacjom. Jeśli ci się to nie podoba, mogę podrzucić cię na najbliższy przystanek i wrócisz do Brisbane. Kurwa. Wiedziałem, że zachowuję się jak kutas, ale to było podyktowane latami budowania mojej tarczy obronnej. Nawet jakbym zgodził się to zrobić, nie było pierdolonej możliwości, że wypieprzę ją na motorze. Nie chciałem przez to otwierać starych ran, a nawet myślenie o tym to powodowało. Chroniłem się przez lata bo tak było bezpieczniej. Nie chciałem nawet myśleć o zrobieniu choćby kroku poza tę strefę. Moje słowa ją zraniły. Widziałem to przez chwilę na jej twarzy, zanim nie przybrała obojętnej maski. Nawet ciemność nie zdołała ukryć bólu, i to ja spowodowałem. Jezu, dlaczego ty, kurwa, nawet myślisz o tym gównie? Naciskałem palcami mocniej w jej wnętrzu, kiedy kciukiem krążyłem po łechtaczce. Była tak cholernie mokra, a cipka pulsowała wokół moich palców; to nie zajmie długo. Milczała, kiedy orgazm w nią uderzył. Na kilka chwil zamknęła oczy i przygryzła wargę, zanim wypuściła długi oddech. Kiedy znowu otworzyła oczy, przytrzymała mój wzrok i powiedziała. - Możesz być kutasem, Havoc, ale wiesz jak postępować z cipką.
Po czym delikatnie odepchnęła mnie z drogi i weszła do łazienki. Popatrzyłem za nią przez chwilę. Była zdezorientowana moją odpierdol się ode mnie postawą. Stałem tam znieruchomiały. W tej chwili chciałem żeby była jak najdalej ode mnie, pomimo tego, że nie chciałem by była gdziekolwiek indziej niż ze mną. Odmówiłeś sobie kobiet bardzo dawno temu z bardzo, kurwa, dobrego powodu. Pamiętaj o tym następnym razem, kiedy twój fiut będzie wewnątrz niej, a twój umysł znów będzie pełen nienasycenia i oszołomienia. Udałem się to toalety obok, żeby pozbyć się prezerwatywy. Nadszedł czas, żeby zebrać razem myśli i przypomnieć sobie, że to tylko seks. Nic więcej.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 10
Carla
To tylko seks. Położyłam ręce na umywalce i spojrzałam w wyblakłe lustro w obskurnej toalecie. Kiedy Havoc oświadczył, że może zostawić mnie na najbliższym przystanku przypomniałam sobie, żeby postępować tak jak nakazuje mi rozum a nie serce. Nie że zdawałam sobie z tego sprawy, ale tak szybko jak te słowa opuściły jego usta, wiedziałam że mam kłopoty. Rozczarowanie przecięło mnie z łatwością, z jaką on mógł przełączyć się z trybu opiekuńczości w tryb pieprzenia. Nigdy nie chciałaś motocyklisty. Wzięłam głęboki oddech i wyprostowałam się. Zdecydowanie nie chcę motocyklisty. Pragnę tylko dobrego seksu do czasu, aż znajdę właściwego faceta. I, dobry Boże, Havoc potrafił się pieprzyć. Nigdy nie miałam tak dobrego seksu. Odkręciłam kran i umyłam twarz i ręce. Kiedy wycierałam ręce w papierowe ręczniki, ponownie spojrzałam w lustro. Miałam wygląd dobrze-wypieprzonej, ale gdzieś poniżej czaił się ślad rozczarowania. Cholera. - Carla. Głos Havoca wyrwał mnie z zamyślenia. Kiedy się odwróciłam, stał w drzwiach toalety patrząc na mnie. Nie odezwałam się, więc powiedział.
- Musimy ruszać. - Jego głos był szorstki, rozkazujący. Kiwnęłam głową i skończyłam wycierać ręce. Podeszłam bliżej niego i powiedziałam. - Muszę jeszcze kupić czekoladę i będę gotowa. Skrzywił się. - Czekoladę? Był jakiś nieobecny, a ja nie potrafiłam stwierdzić dlaczego. Mówił tym swoim rozkazującym tonem, ale wydawał się rozkojarzony. Uniosłam głowę. - Wszystko w porządku? - Tak, dlaczego? - Spojrzał twardo na mnie. - Nie wiem, zdawało mi się, tak po prostu. - Ze mną w porządku. Wiedziałam że kłamie, przez sposób w jaki unikał mojego spojrzenia, ale wiedziałam również, że to nie czas aby to omawiać. Zrobił krok do tyłu i mruknął. - Może pójdziemy po czekoladę i ruszymy w dalszą drogę? - Nie ma potrzeby stroić fochów. Powiedziałam i ruszyłam w kierunku sklepu. Nie czekałam na niego, ale po odgłosie jego ciężkich butów wiedziałam, że jest tuż za mną. Zaskoczyło mnie, że wszedł za mną do sklepu. Myślałam, że będzie czekał przy motorze. Kiedy położyłam całe pudełko Snickersów na ladzie, wyjął pięć dolarów i zapłacił za nie. Nie odezwałam się, tylko pozwoliłam poprowadzić się z powrotem do motoru. Coś zdecydowanie nim wstrząsnęło, a ja chciałam wiedzieć co to było. Havoc był tajemnicą, która chciałam rozwiązać.
- Muszę wyjść. - Powiedział Havoc, kiedy zapinał pasek.
Zameldowaliśmy się w motelu w Sidney około pięciu godzin temu i spędziliśmy ten czas na niesamowitym seksie. Zaskoczyły mnie te słowa, ponieważ od 13 godzin byliśmy na nogach i obydwoje byliśmy wykończeni. Przetoczyłam się i machnęłam nogami przez krawędź łóżka, więc mogłam wstać. Przytuliłam swoje nagie ciało do niego, rękami owinęłam jego szyję, uśmiechając się, gdy jego ręce wylądowały na moim tyłku i przyciągnął mnie mocniej . - Myślisz, że jak długo cię nie będzie? Nie zrzędzę, tylko chcę być gotowa na ciebie gdy wrócisz. Wygiął brwi. - Masz jakieś plany, kochanie? Kiedy o to zapytał, jedna z jego rąk przeniosła się z tyłka na przód, więc mógł złapać moją pierś. Pragnienie rozkwitło w moim brzuchu, kiedy rysował leniwe okręgi wokół sutka. Zignorowałam fakt, że nawet nie umyłam zębów i pocałowałam go. Nie przeszkadzało mu to, tylko pogłębił pocałunek. O Boże. Tak bardzo go pragnę. Jęknęłam i zakończyłam pocałunek. - Jeśli nie przestaniemy, nie wyjdziesz tak szybko. I odpowiadając na twoje pytanie, zawsze mam plan dotyczący ciebie i twojego fiuta. Pozwolił mi zakończyć pocałunek, ale złapał mnie mocniej, nie pozwalając się odsunąć. Jego palec nadal drażnił mój sutek. - Chciałbym zobaczyć na filmie jakie plany masz dla mojego fiuta. - Warknął mi do ucha. Pożądanie w brzuchu strzeliło prosto do mojego rdzenia. - Powinnam nagrać całą listę, a później ci wysłać?
Bawiłam się z nim, chcąc podkręcić go trochę przed wyjściem. Przyznam uczciwie, że opóźniałam jego odejście. Pragnęłam całego jego czasu i uwagi. Zachichotał przy moim uchu, zanim odchylił się i spojrzał na mnie. Kochałam to pożądanie, które w nim zobaczyłam. - Choć lista mogłaby być gorąca to wolałbym film, na którym przygotowujesz swoją słodką cipkę dla mnie. Kolejna fala pożądania przepłynęła przeze mnie. Wyszczerzyłam się. Jeśli taki film chciał Havoc, to go dostanie. Klepnęłam go w rękę i powiedziałam. - Musisz już iść, bo mam film do nagrania. Cofnął się powoli, opuszczając wzrok na moje piersi. Cisza nastała pomiędzy nami, gdy zwlekał z wyjściem. Mój oddech przyspieszył w oczekiwaniu na to, co zrobi ze mną kiedy wróci. Kiedy wreszcie na mnie spojrzał, jego głos ociekał pożądaniem. - Nie wiem jak długo mnie nie będzie, ale kiedy wrócę, chcę żeby ta cipka czekała na mnie wilgotna i gotowa. Wyślę ci wiadomość kiedy będę wracał, więc masz czekać na mnie naga w łóżku. I Carla? - Przytaknęłam i próbowałam ukryć podniecenie. - Bądź gotowa, bo będzie ostro. Mój umysł prawie eksplodował z rozkoszy tylko na jego słowa. Miałam trudności ze sformułowaniem odpowiedzi, więc tylko patrzyłam jak odwraca się i wychodzi. Kiedy zamknęły się drzwi, opadłam na łóżko. To tylko seks. To tylko seks. To tylko seks.
Tlumaczenie: dirty-balls Korekta punia100
Rozdział 11
Havoc
- King będzie za 15 minut. Hyde powiedział, kiedy przywitał mnie w klubie około pół godziny po tym, jak zostawiłem Carlę. Poszedłem za nim do klubowego baru. Było spokojnie ze względu na wczesną godzinę, więc mieliśmy czas na rozmowę. Siadając na wytartej kanapie, przystąpiłem od razu do interesów. - Jak rozwija się sytuacja z Jacksonem? Hyde usiadł zrelaksowany na kanapie i położył ramiona na jej szczycie. Jego twarde spojrzenie świadczyło o tym, że dyskusja będzie poważna. - Ten skurwysyn musi zginąć. - Jackson? Nie radzę iść tą drogą, bracie. Jackson ma dużo kontaktów, a my mielibyśmy całą masę problemów, jeśli byśmy to zrobili. Potrząsnął głową. - Nie Jackson, tylko jego pierdolony kuzyn. To on jest przyczyną tych wszystkich problemów. Zanim mogłem odpowiedzieć, przyłączył się do nas Kick, jeden z członków klubu. - Jesteś gotowy skopać komuś dupę, bracie? Uśmiech na jego twarzy pokazał mi, że był gotowy.
- Zawsze jestem gotowy. - King powiedział, że nie zawiedziesz. Jak długo zostaniesz tym razem w mieście? - Zostanę tyle, ile będzie trzeba. - Musisz wrócić do Brisbane? - Kick, co to, kurwa, jest? Dwadzieścia pierdolonych pytań? Milczał przez chwilę. - Sądzisz, że mógłbyś tam kiedykolwiek wrócić? - Właśnie stamtąd wracam. Hyde przerwał, pieprząc mój poranek. Do mnie i tylko do mnie należało kwestionowania moich życiowych decyzji. Na mojej liście był punkt, by nie brać udziału w takich rozmowach. - Kick, czy już możemy wrócić do interesów? Widziałem, że Hyde był już rozdrażniony, tak samo jak Kick. Tych dwóch często się ze sobą ścierało i jak widać nic się nie zmieniło. - Mi pasuje. - Mruknąłem, bardziej niż zadowolony żeby to zrobić. - Havoc. - Zagrzmiał King w drzwiach. Podszedł do mnie i nie mogłem nie przegapić błysku w jego oczach. King był nieprzewidywalny, nigdy nie było wiadomo jakie szalone gówno przyjdzie mu do głowy. - King. - Wstałem i przywitałem się z nim. - Czy Hyde wprowadził cię już w tę sprawę? Hyde włączył się do rozmowy. - Właśnie miałem zamiar. King kontynuował.
- Gdy do ciebie wczoraj dzwoniłem, Jackson groził nam, że odetnie nam dostawy koksu. Dzisiaj rano zrealizował swoją groźbę. Mamy już zamówienia, które musimy dostarczyć w ciągu pięciu dni, więc potrzebujemy dostaw od niego. Ty i ja idziemy złożyć mu wizytę. - Masz już jakiś plan? - Zapytałem. Znając Kinga, wiedziałem że nie ma. Ja jednak wolałem mieć plan z różnymi opcjami, jeśli coś się spieprzy. - Nie potrzebuję planu, Havoc. Ty jesteś moim planem. - Jezus. - Mruknąłem. - Nie jestem pierdolonym planem. - Jesteś, Havoc. Myślisz i działasz szybko, kiedy coś źle idzie. Ale nie planuję zdejmować go dzisiaj. My tylko pogadamy z nim, jak rozwiązać problem. Jeśli dzisiaj nie osiągniemy tego co chcemy, wtedy zrobimy plan. Mam nadzieję, że Jackson nie będzie robił żadnych problemów i wznowi zamówienia, a wtedy ja będę mógł wrócić do ważniejszych spraw. Co jest, kurwa, ważniejsze niż dbanie o interesy klubu? Przeczesałem rękami włosy, nie chcąc sam przed sobą odpowiadać na to pytanie.
Kilka godzin później Jackson i King patrzyli na siebie z tym samym szaleńczym błyskiem w oczach. To było jak spotkanie bratnich dusz. Poza faktem, że żaden nie chciał spełnić życzenia drugiego. Jackson nie wydawał się chcieć ustąpić w kwestii dostaw. Z jakiegoś powodu człowiek, który znany był z patrzenia tylko na siebie, wydawał się mieć słabość do kuzyna i trzymał się tego mocno. -To są interesy. - Mówił King. - Rodzina nie wpływa dobrze na decyzje biznesowe. Jackson zrelaksowany w fotelu uniósł brwi.
- Więc jeśli ty miałbyś kuzyna, a on zostałby wyrolowany przez kogoś z kim prowadzisz interesy, to ten fakt nie stałby ci na drodze w dalszych interesach. Myślisz, że w to uwierzę. Jeśli ktoś spotkałby Jacksona na ulicy pomyślałby, że ma do czynienia ze zwykłym biznesmenem. Nosił garnitury i dobrze się prezentował. I był inteligentny. Szalony, ale inteligentny. Za cholerę nie mogłem zrozumieć, dlaczego stawał po stronie kuzyna w tej sprawie. Włączając się do rozmowy, powiedziałem. - Twój kuzyn wisiał Kingowi 20 kawałków. Zachęciliśmy go do zapłaty i zrobił to. Dług został uregulowany i ruszyliśmy dalej, więc dlaczego teraz się w to mieszasz? Jackson spojrzał na mnie. - Havoc, znamy się kilka lat i zawsze cię lubiłem. To jedyny powód dlaczego zgodziłem się dzisiaj na to spotkanie i dlaczego zamierzam odpowiedzieć teraz na twoje pytanie. – Przerwał na chwilę i spojrzał na Kinga. - Davey, mój kuzyn, jest kretynem, który sam się wpędza w kłopoty. Częściej mnie wkurwia niż sam się uśmiecha, ale jest jedynym członkiem rodziny, który zawsze był przy mnie. Gdy byłem dzieckiem obrywałem codziennie po szkole, ale Davey był tam i pomagał mi z tymi dupkami, chociaż sam też został pobity. Więc teraz kiedy on obrywa, ja chronię jego plecy. I wpieprzę każdemu dupkowi, który z nim zadziera. I kiedy zobaczyłem jak wrócił do domu cały posiniaczony, na twój rozkaz, wymyśliłem, że najlepszym sposobem żeby ci dopieprzyć to odciąć twoje dostawy koksu. Ledwo wypowiedział te słowa, wstał i wskazał drzwi. - A teraz proszę byście wyszli, bo o ile mi wiadomo, spotkanie właśnie się skończyło. To będzie o wiele trudniejsze niż zakładałem na początku. Nie wiedziałem, że Jackson jest typem, który rodzinę stawia ponad interesami. Oczywistym faktem było, że King doszedł do takich samych wniosków. Wstał z zaciśniętą szczęką, ale twarz miał pozbawioną jakichkolwiek emocji. Nie miałem pojęcia jaki będzie jego następny ruch.
- Jak chcesz. - powiedział King. - Ale to nie koniec. To ci mogę obiecać. Jackson spojrzał na Kinga. - Na twoim miejscu byłbym bardzo ostrożny King. Nie lubię gróźb. - To nie była groźba, Jackson. Znasz mnie na tyle, żeby to wiedzieć. King nie kłamał. Nigdy nie zawracał sobie głowy groźbami, zawsze zmierzał prosto do celu. Rzecz, w której był dobry to zemsta i zastanawiałem się, co planuje teraz w swoim szalonym umyśle. Kiedy doszliśmy do motorów, zadałem mu to pytanie. Odwrócił się do mnie i przeszył szalonym wzrokiem. - To proste, Havoc. Jeśli nie dostaję tego czego chcę, po prostu to biorę. Zbyt wiele lat odmawiano mi wszystkiego. Przysiągłem sobie, że nikt nie będzie dyktował mi co mogę, a czego nie mogę. To brzmiało jak plan pełen rozlewu krwi i bólu. Moja dusza ogrzała się na samą myśl o tym.
- Zrób sobie dzień wolny, Havoc. Zadzwonię, jak będę cię potrzebował. Powiedział King i rozsiadł się wygodnie na klubowej kanapie. Wróciliśmy pół godziny temu, a King siedział przez większość czasu z klubową dziwką, którą wciągnął na kolana, zanim powiedział że mogę iść. Po spotkaniu z Jacksonem wydawał się być bardziej zrelaksowany niż sadziłem. Ale nikt, do cholery, nie wiedział, jak pracował jego umysł. Domyśliłem się, że potrzebował uwolnienia, aby oczyścić umysł. Nie czekał na moją odpowiedź, tylko zatopił usta w cyckach dziwki. Nie miałem ochoty spędzać czasu z którąkolwiek z nich, więc udałem się do zaparkowanego motoru. Kiedy wychodziłem z klubu telefon zasygnalizował otrzymanie wiadomości, a kutas stwardniał, kiedy oglądałem film jaki wysłała mi Carla. Zrobiła dokładnie
to o co ją poprosiłem i nagrała to dla mnie. W filmie było wszystko, cipka, palce i cycki. Bardzo wilgotna, pyszna cipka. Kurwa. Obejrzałem go ponownie, nim włożyłem telefon do kieszeni. Chciałem natychmiast wracać do motelu i pieprzyć się z nią, ale najpierw musiałem załatwić interesy klubu. Tym musiałem zająć się w pierwszej kolejności. Klubowe sprawy są zawsze na pierwszym miejscu. Właśnie dochodziłem do motoru, kiedy zadzwonił telefon. Carla. - Obejrzałeś go? - Spytała. Kiedy usłyszałem ten zachrypnięty głos, pożądanie przeszło przeze mnie. - Tak. - To wszystko? Jezu, Havoc, kiedy kobieta wysyła taki filmik, to oczekuje trochę innej reakcji niż „tak”. - Ja tu pracuję, Carla. - Irytacja przeszyła moją pierś, studząc pragnienie. - Wiem, ale liczyłam na inną reakcję. Musiałem ją pochwalić, bo nie brzmiała na wkurzoną. Słyszałem, że była raczej sfrustrowana niż zdenerwowana. Wypuściłem długi oddech i powiedziałem. - Daj mi jeszcze około 2 godziny i dostaniesz odpowiedź, kochanie. - Będę gotowa. Zakończyliśmy rozmowę, a ja starałem się ignorować związany w supeł żołądek. Co ja, kurwa, robię?
- Dawno się nie widzieliśmy, Havoc. Z dobrego powodu. Nicolas Petrova był człowiekiem, z którym nie chciałem mieć częstych kontaktów, chyba że potrzebowałem jego pomocy. Był on złodziejskim, zakłamanym kutasem, któremu nikt nie mógł zaufać, ale miał kontakty. Czasami potrzebowałem dostępu do nich. Siadając przy stoliku w rogu, w kawiarni Pitt Street, której był właścicielem, odpowiedziałem. - Nie było mnie tu około pięć miesięcy. Jak się masz Nicolas? - Nienawidzę miłych pogawędek, ale Nicolas na to nalegał. Obślizgły uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Życie jest wspaniałe, przyjacielu. Od zawsze myślał, że jesteśmy przyjaciółmi, ale nie byliśmy. Nie miałem przyjaciół. - Dobrze to słyszeć. - Kontynuowałem farsę żeby go zadowolić. Położył ręce na stole i zmrużył oczy. - Jakich informacji potrzebujesz? Zadzwoniłem do niego wcześniej i wspomniałem, że będę potrzebował jego pomocy. - Znasz Davey'a, kuzyna Jacksona Jonesa? Powoli przytaknął. - Tak, dlaczego? Pochyliłem się. - Potrzebuję adresu i wszystkiego co o nim wiesz. - Co będę z tego miał, Havoc?
- A co chcesz? Chciałem coś mu dać, ale lepiej wiedzieć czego on oczekiwał. Chwilę się nad tym zastanawiał. - Dziewczynę. - Jaką dziewczynę? Wzdrygnąłem się, kiedy pomyślałem co może odpowiedzieć. Zawsze miał słabość do młodych dziewczyn. Podniecenie zabłysło w jego oczach, a mój żołądek skurczył się. - Jest taka mała blondynka, widziałem ją... Podniosłem rękę i spojrzałem wkurwiony na niego. - Nie będę, kurwa, szukał dziewczyny dla ciebie. Niesmak, właśnie takie emocje czułem, gdy na niego patrzyłem. Zacisnął szczękę. - To nie mam dla ciebie żadnych informacji. Rudowłosa kelnerka, która zawsze jest w pracy kiedy przyjeżdżam, podeszła z ołówkiem i notesem. - Czy mogę zaproponować panom coś do picia lub jedzenia? Nicolas nie spuścił ze mnie wzroku, tylko pokręcił głową. - Nie, Havoc właśnie wychodzi. Wyraźnie usłyszała jego ostry ton i odeszła. - Wkrótce wychodzę, ale najpierw załatwimy jeszcze jedną sprawę, której, mam nadzieję, nie unikasz. – Powiedziałem. Zmarszczył czoło. - Co to za sprawa?
Jeśli byłbym wesołkiem to uśmiechnąłbym się w tej chwili, ponieważ to co na niego miałem było bezcenne. Moja twarz pozostała jednak bez wyrazu. - Ta niewielka sprawa, to ty i nastoletnia córka Erica Bonesa, którą pieprzyłeś na imprezie w zeszłym miesiącu. Eric był jednym z najbardziej bezwzględnych facetów w Sidney. To był rodzaj faceta, do którego po pożyczkę chodzili albo zdesperowani, albo na tyle głupi żeby brać ją od faceta, który zabija za nie spłacanie. - Ona ma 18 lat, Havoc, więc nic na mnie nie masz. - To jest pierwsza rzecz, za która zapłacisz, Nicolas. Eric chroni swoje córki i jeśli odkryje, że ją nie tylko przeleciałeś, ale naćpałeś i schlałeś, będzie chciał więcej niż twoje jaja na tacy. Przez chwilę patrzył na mnie z nienawiścią, nie mówiąc ani słowa. Kiedy wypuścił długi oddech, wstał i wypluł. - Nic nie wiem o Davey'u, znam tylko jego adres. Wyślę ci go i nigdy więcej tu nie przychodź. Odszedł ode mnie do miejsca, gdzie stała jego ruda kelnerka. Wymamrotał coś do niej i wyszedł z kawiarni. Po minucie dostałem wiadomość od niego. Nicolas: Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Ja: Przyjaciele są przereklamowani. Nie mam żadnego. Nicolas: Zrozumiałem. Kiedy szedłem do zaparkowanego motoru, sprawdziłem w mapach Google adres Davey'a. Mieszkał pół godziny drogi od motelu, w którym się zatrzymałem. Postanowiłem pojechać tam przed powrotem do Carli. Telefon zadzwonił, przerywając moje myśli. Sprawdziłem kto to, zanim odebrałem. - J, jak leci, bracie? Zanim się odezwał usłyszałem jak nabiera powietrza.
- Kurwa, Havoc, co ty wyprawiasz z siostrą Nasha? On jest gotowy wyrwać ci jaja. Siostra Nasha? Co jest, kurwa? - Powtórz, J. Kim jest siostra Nasha? Chwila milczenia zapanowała między nami. - Jezu, ty nic nie wiesz? Carla to siostra Nasha. Kurwa. Przeczesałem palcami włosy. Kurwa. - Nie miałem pieprzonego pojęcia, człowieku. - Odpowiedziałem, próbując opanować gniew. Co ona sobie, kurwa, myślała? - Musisz to zakończyć, Havoc. Wyślij ją do domu i, kurwa, rusz dalej. Wiem. - Dzięki za telefon. - Nie radziłbym ci wracać szybko do Brisbane, ale jeśli to zrobisz, trzymaj się z dala od Nasha. - Łapię. Muszę już kończyć. Zakończyłem rozmowę i usiadłem na motorze, dzięki czemu mogłem zebrać myśli. Dwa lata temu wyczyściłem wszystko w moim życiu. Nie chcę kłopotów i jestem kurewsko pewny, że nie chcę problemów z członkami klubu. Wpuszczenie Carli do mojego życia, nie było najlepszym posunięciem. Tak bardzo jak chciałem wysłać ją do domu, to czułem głęboko w kościach, że tego nie zrobię. Nie mogłem.
Ona porusza coś głęboko we mnie. Nie miałem pierdolonego pojęcia co i dlaczego. Wiem tylko, że tak bardzo jak chcę z tym walczyć - walczyć z nią - moje pieprzone serce znowu wpadło i zaczyna rządzić moją głową.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 12
Carla
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Havoc stał przede mną. Ciało miał napięte pod czarną koszulką i jeansami, a nozdrza rozszerzone w złości. Wrócił 5 minut temu do motelu, cały w furii. Zaskoczył mnie, myślałam że będzie nie wcześniej niż za 40 minut. Jego gniew mnie zaskoczył. Zmarszczyłam brwi i odpowiedziałam. - Nie myślałam, że to takie ważne. Pomiędzy nami nic ważnego się nie dzieje, tylko dobrze się bawimy. Nash nie musi o tym wiedzieć, a poza tym nie spowiadam się bratu z mojego życia seksualnego - Jezu, Carla, nie łapiesz tego, prawda? Potarł kark i patrzył na mnie, czekając na odpowiedź. Oddech mi przyspieszył, kiedy jego gniew we mnie uderzył. -Nie, nie łapię tego, Havoc. To musi być jakieś męskie gówno, Nash do tego nic nie ma. Mam 23 lata, na litość boską i mogę żyć własnym życiem. - To sprawa między wami. Ja skupiam się na innym fakcie - spałem z siostrą członka klubu, a on nie jest z tego powodu zadowolony. Problem z bratem jest ostatnią, kurwa, rzeczą, jaką potrzebuję w swoim życiu.
Położyłam ręce na biodrach i rzuciłam. - Więc, teraz sugerujesz, że powinniśmy się rozstać. – krew pompowała wściekłą furię i irytację wprost w żyły. Dlaczego przyjechałam z nim do Sydney? Jak mogłam być aż tak głupia? Jego ciało uspokajało się, ale gniewny wyraz twarzy pozostał. - Nie zostawię cię samej w tym mieście. - Warknął, dezorientując mnie jeszcze bardziej. Wyrzuciłam ręce w powietrze. - Cóż, jeśli nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale też nie chcesz zostawić mnie tutaj samej, to już nie wiem jakie są inne opcje. Chodził po małym pokoju, biorąc długie i ciężkie oddechy. Havoc był pełen sprzeczności. Stałam cicho, nie wiedząc jak skończy się ta rozmowa. Wreszcie zatrzymał się i spojrzał na mnie. - Skończę to co miałem tu zrobić, a później zabieram cię do domu. I wtedy to zakończymy. - Nie ma żadnych nas, pamiętasz? Więc nie ma czego kończyć. – Odeszłam od niego, po drodze chwytając telefon i torebkę. - Idę po kawę. Może kiedy wrócę uspokoisz się i zaczniesz trzymać to gówno pod kontrolą. Kiedy zrobiłam krok w stronę drzwi, chwycił mój nadgarstek. Szarpnięciem przyciągnął do siebie, a potem wsunął palce w moje włosy. Jego dzikie spojrzenie wwiercało się we mnie. - A może kiedy wrócisz będę cię pieprzył do nieprzytomności. - Warknął. Rozżarzone jak lawa pragnienie przepłynęło przeze mnie na te słowa. Wściekły seks. Najlepszy rodzaj seksu.
Wzmocnił chwyt na moich włosach, kiedy moje ręce przesunęły się pod jego, więc mogłam położyć dłonie na jego ramionach, aby się go trzymać. - Może powinieneś. - Powiedziałam ochryple. - Myślę, że zdziałałoby to cuda na twój podły nastrój. Kolejny pomruk przetoczył się przez jego pierś. Pociągnął za moje włosy, szarpiąc głową do tyłu. Patrzyliśmy na siebie z pożądaniem w oczach. Nie było sensu zaprzeczać przyciąganiu, jakie było między nami. Ostatni raz pociągnął mnie za włosy i mruknął. - Idź. Zrobił kilka kroków do tyłu i pozwolił mi odejść. Sposób w jaki wypowiedział to słowo, to jakby to było ostatnie co chciał abym zrobiła; ale jedyną rzeczą jaką muszę zrobić. Havoc nigdy mnie wcześniej nie przestraszył, ale w tym momencie to zrobił. Wyszłam z motelu i próbowałam uspokoić oddech, kiedy niepokój się przeze mnie przetoczył. Co, do cholery, w niego wstąpiło?
- Czasami nie rozumiem facetów. – skarżyłam się Velvet dzwoniąc do niej godzinę później. Wróciłam do pokoju motelowego i zauważyłam, że Havoc zniknął. To mnie nie zaskoczyło. Zaskoczyła mnie notatka, którą zostawił na łóżku. Wrócę za kilka godzin. Muszę się wyładować. Jestem dupkiem. - Jak myślisz, co w niego wstąpiło? – zapytała Velvet. Usadowiłam się na środku łóżka ze skrzyżowanymi nogami.
- Nie mam pieprzonego pojęcia. To jakby facet, który poprosił bym pojechała z nim dla zabawy i seksu zmienił się w humorzastego i mrocznego, który złości się bez powodu. - Rozumiem, dlaczego był wkurzony na sytuację z Nashem. Musisz przyznać, że popełniłaś błąd nie mówiąc mu, że jesteś siostrą jednego z członków klubu. Westchnęłam. - Dobra. Ok, prawdopodobnie powinnam mu to powiedzieć, ale potraktował mnie chujowo, gdy chciałam uprawiać z nim seks na motorze. Przed wyjazdem z Brisbane się zgodził, a później jak go o to poprosiłam to warczał, że wyśle mnie do domu jeśli dalej będę na to naciskała. Velvet milczała przez chwilę. - Carla, co ty z nim robisz? Słyszałam troskę w jej głosie i wiedziałam do czego zmierza, ale nie chciałam z nią o tym rozmawiać. Cholera, nawet przed samą sobą nie chciałam się przyznać. - Dobrze się bawię i mam nieco dobrego seksu. To wszystko. - Z mojego punktu widzenia to nie brzmi jakbyś miała z nim dobrą zabawę, a jeśli zależy ci na seksie, to możesz go mieć z innym facetem, jeśli to jest to co chcesz. Przesunęłam się na łóżku i oparłam o zagłówek. Podciągnęłam nogi i oplotłam je ramionami. Ona ma rację. - Już nic nie wiem. - Wymamrotałam. - Co masz na myśli? - Nie wiem już co robię ze swoim życiem. Straciłam pracę, nauczyciel mnie oblał, więc mój plan się wykoleił, no i zaczęłam sypiać z Havociem, wszystko w tym samym czasie. Nigdy nie chciałam go polubić. Mam na myśli, że nie jest typem faceta, z którym chciałabym się ustatkować. Ale myślę, że cholernie mocno zaczęłam go lubić.
- Więc odejdź od niego teraz, zanim wszystko się skomplikuje i zacznie ci na nim naprawdę zależeć. Jeśli on nie jest takim facetem jakiego chcesz, nie zostawaj. – mówiła sensownie i moja głowa jej słuchała, ale serce wydaje się nie chcieć współpracować. - Wiem, że to najmądrzejsza rzecz, którą powinnam zrobić... – mój głos odpływał, podczas gdy myśli mnie zżerały. Havoc był tak daleki od idealnego mężczyzny jak tylko mógłby być, ale kto wie czy ten ideał w ogóle istnieje. - Nash mi powiedział, że to ostatni facet, z którym chciałabyś się spotykać. Na wzmiankę o Nashu ogarnęła mnie irytacja i pochyliłam się do przodu, składając nogi na łóżku. - Co powiedział Nash? - Nie ufa Havocowi będącemu z tobą. Powiedział, że jest brutalny, ale nie podał szczegółów. To co powiedział przekonało mnie, że na prawdę powinnaś dwa razy się nad tym zastanowić. Podobał mi się sposób w jaki Velvet wyraziła swoja opinię, bez ferowania wyroku. Wiedziałam, że była tam dla mnie, niezależnie od drogi, którą wybiorę. - Wiem, że Havoc jest brutalny, ale nigdy nie był taki w stosunku do mnie. Obrazy naszej ostatniej rozmowy przelatywały przez mój umysł i starałam się odepchnąć je od siebie. Wszystko co widziałam do tej pory, to jego huśtawka nastrojów, ale byłam też osobą, która wierzyła w drugą szansę. I tak jak przestraszyłam się wcześniej, to wiedziałam, że nie był mężczyzną, którego musiałabym się obawiać. - Nigdy go nie spotkałam, ale to ty spędzasz z nim czas, więc wiesz lepiej. Wiem też, że faceci często pokazują się kobietom jednej strony, a kumplom z innej. Przypuszczam, że Nash nie ma pojęcia o tej stronie Havoca. Obiecaj mi jednak, że będziesz postępować powoli i będziesz mądra, jeśli się z nim zaangażujesz. Westchnęłam, głównie dlatego, że miała rację. Miałam złe doświadczenia z mężczyznami, zawsze wybierałam niewłaściwych. Ale także ponieważ nie czułam nic poza sprzecznością, która dotyczyła Havoca. Zakołysałam nogami na krawędzi łóżka, wstałam i podjęłam decyzję.
- Masz rację. Muszę odejść od niego jak tylko wrócę do Brisbane. Potrzebuję stabilizacji w życiu, a Havoc to typ koczownika, na litość boską. Bycie koczownikiem równa się brak stabilności. - Mam świetnego faceta, z którym chciałabym cię poznać jak tylko wrócisz do Brisbane. Myślę, że może być tym kogo szukasz. To weterynarz i prowadzi własną praktykę. Nie posiada dzieci, jego rodzina też jest stateczna. Poznałam go i wydaje się być dobrym facetem. Prawdopodobnie powinnam się ożywić na tę wiadomość. On jest dokładnie tym kogo chcę. Człowiek, który ma pracę i jest stateczny. Mimo to, miałam złe przeczucie, że nie chcę być częścią tego. Nie wiedziałam skąd to złe przeczucie, więc wymusiłam trochę entuzjazmu. - Gdzie go spotkałaś? - To brat mojej klientki, przyszedł ją odebrać któregoś dnia. To bardzo sympatyczny facet. Musiałam skończyć rozmowę i uporządkować bałagan w głowie. - To świetnie Vi. Muszę już kończyć, kąpiel na mnie czeka. Zawiadomię cię, gdy będę wracać do domu. Czy możesz trzymać Nasha z daleka ode mnie? Usłyszałam chichot na linii. - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Nikt nie zdoła trzymać Nasha z daleka od ciebie, gdy jest zaniepokojony. Jedyne co trzyma go tutaj w Brisbane to Griff. Kiedy zorientował się, że Nash chce pojechać do Sydney i wyrwać Havocowi jaja, kazał mu zostać. Podejrzewam, że nawet mu zagroził jeśli zlekceważy jego polecenie. Potem chyba udało mi się przemówić mu do rozsądku, ale ostrzegam cię, kiedy wrócisz zrobi ci ogromną awanturę. Sugeruję żebyś poprosiła Havoca żeby cie podrzucił i ruszył dalej. Zakończyłyśmy rozmowę i zastanawiałam się nad słowami Velvet. Nash był czasami wrzodem na dupie i nie cierpiałam mu ustępować, ale ostatnią rzeczą jaką chciałam, to spowodować jego problemy z innymi członkami klubu.
Mogłaś pomyśleć o tym, zanim zgodziłaś się przyjechać do Sydney. Powlokłam się do łazienki i przygotowałam kąpiel. Byłam zła na siebie za decyzje, które wpędziły mnie w kłopoty. Musiałam zanurzyć się w wannie, zrelaksować i zapomnieć o całym świecie.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 13
Havoc
Kiedy wróciłem do pokoju motelowego kilka godzin później po kłótni z Carlą, powitała mnie cisza. Kurwa, gdzie ona jest. Lekceważąco rzuciłem kurtkę na łóżko, zanim udałem się wziąć prysznic. Jak tylko wszedłem przez drzwi łazienki, znalazłem Carlę. Była w wannie, z zamkniętymi oczami i z głową opartą o krawędź słuchała muzyki. Zatrzymałem się i oparłem o ścianę, a ramiona skrzyżowałem na piersi. Mój wzrok błądził po całym jej ciele. Nie oderwałem go nawet na chwilę, a mój kutas rósł i robił się twardy w trakcie podziwiania jej urody. - Kurwa. - mruknąłem pod nosem, gdy zastanawiałem się czy mądrze będzie wypieprzyć ją ponownie. Chciałbym tego. Cholera, kurewsko tego potrzebuję. Ona jest siostrą brata, do kurwy nędzy. Ostatnie kilka godzin spędziłem na ciągłym rozważaniu tego faktu w umyśle. Podjąłem decyzję, by wrócić do motelu i spać na kanapie i nigdy już nie
spróbować jej słodkiej cipki. Nie brałem pod uwagę, że gdy wrócę od razu zobaczę ją nagą. Cholera. - Jak długo masz zamiar tam stać i gapić się na mnie? – zapytała i otworzyła jedno oko patrząc na mnie. - Do czasu aż wyjdziesz i pozwolisz mi się wypieprzyć. Szeroko otworzyła oczy, a ja przytrzymałem jej spojrzenie, nie pozwalając mu umknąć. Uniosła brwi. - Myślałam, że już skończyłeś ze mną. - Okazuje się, że jeszcze nie. Wstała i wychodząc sięgnęła po ręcznik. Nie spuszczając wzroku zaczęła się powoli wycierać. Drażniła się z moim fiutem. Walczyłem z chęcią podejścia do niej i wyrwania ręcznika. Moja samokontrola była ewidentnie testowana i wiedziałem, że nie potrwa to długo zanim się poddam i wezmę to czego pragnę. W reszcie - w końcu, się wytarła i zmniejszyła odległość między nami. - A co jeśli to ja skończę z tobą? Wiedziałem, że gadała bzdury przez jej zdyszany głos, jakim się odezwała i ciało, które pochyliła zbyt blisko mnie. To było jakby próbowała trzymać dystans, ale jej ciało miało własny rozum i nie mogło trzymać się z daleka. Uniosłem brew. - A skończyłaś? - Powinnam. Przez to jak mnie potraktowałeś, naprawdę powinnam. Wciąż zdyszana. Wciąż ze mną.
Rozłożyłem ramiona i owinąłem ręce wokół jej szyi . Ściskając, zapytałem. - Tak powinnaś, ale nie zrobisz tego. Czuję to samo. Nasze twarze były tak blisko, że jej oddech łaskotał moją skórę. Patrzyliśmy na siebie przez długi czas. Nieruchome powietrze w maleńkiej łazience było spożywane przez nasze obawy kawałek po kawałku, a wszystko co nam pozostało to zaspokoić głód. Przy pierwszej oznace jej poddania się, złapałem ją mocniej za szyję i złączyłem nasze usta. Nie zawahała się, a kilka sekund później nasze ciała złączyły się tak blisko jak wcześniej nasze usta. Zapach jej podniecenia owładnął mną. Puściłem jej szyję i wsunąłem dłonie pod jej tyłek i podniosłem. Oparłem ją o ścianę i jęknąłem, kiedy owinęła wokół mnie nogi. Moim fiutem kierowało pożądanie, tak ostro i szybko chciałby znaleźć się w jej słodkiej cipce, że groziło to przejęciem kontroli nad moim umysłem. Próbowałem poradzić sobie z tym i przejąć z powrotem panowanie nad sobą. Oparłem czoło o jej, skupiłem się na oddychaniu i prowadziłem rozmowę sam ze sobą. Skupienie. Masz to. Zrobisz to, kurwa, wystarczającą ilość razy, aż się wreszcie dowiesz jak się opanować. Ale nie potrafiłem. Nigdy nie pieprzyłem kobiety takiej jak Carla. Nigdy nie byłem z kobietą, przy której traciłem swoją kontrolę tak jak przy niej. Ona zawładnęła każdym moim pierdolonym zmysłem, przed nią nie rozróżniałem dobra od zła, dołu od góry, czy czerwonego, kurwa, od niebieskiego.
-Havoc. Moja głowa podskoczyła w górę i znalazłem jej spojrzenie utkwione we mnie. Niepewność. - Wszystko w porządku? – zapytała marszcząc czoło i przechylając głowę. Odsunąłem się, pozwalając jej odejść. - Muszę trochę zwolnić z tym gównem. Stała naga naprzeciwko mnie, a jej wyraz twarzy wydawał się być mieszaniną frustracji i zakłopotania. - Co masz na myśli? Nie byłem pewny, czy sam to wiedziałem. - Mam na myśli to, że chcę żebyś poszła i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na środku łóżka i czekała na mnie. Będę za minutkę. Moja głowa była cholernie pełna, myślałem że zaraz eksploduję. Zbyt wiele myśli. Zbyt dużo pieprzonych uczuć. Skinąłem na nią brodą i warknąłem. - Idź. Jej oczy nieznacznie się rozszerzyły. Wypuściłem oddech czekając, aż się podporządkuje. Kiedy tego nie zrobiła warknąłem. - Carla, potrzebuję żebyś stąd poszła i usiadła na tym cholernym łóżku, teraz. - Daję ci 5 minut żebyś wszystko sobie poukładał w głowie. Jestem zbyt apodyktyczna na to gówno, ale narysuję granicę na to co się dzieje w tej chwili, jakkolwiek to, kurwa, nazywasz. Wyszczekiwanie poleceń dla mnie jest pieprzenie inne niż zdominowanie mnie. – z tymi słowami wyszła z łazienki. Dzięki, kurwa.
Przykucnąłem na podłodze. Podnosząc ręce do góry pochyliłem głowę i przeczesałem palcami włosy, opuszczając bodę na pierś. Co ty, kurwa, sobie myślisz? Hallo, pamiętasz Kelly? To tylko seks. Ale Nash. Oddychałem ciężko i szybko, układając myśli w głowie. Najmądrzejszą rzeczą byłoby zarezerwować inny pokój. Z Carlą nie chodziło tylko o seks. Nie byłbym w takim stanie, gdyby tylko o to chodziło. Nie przeznaczałbym tych cholernych minut w ciągu dnia myśląc o niej, jeśli chodziłoby tylko o jej cipkę. Cipki mogę znaleźć wszędzie. Carli nie znajdę wszędzie. Co, do cholery, w niej było, że chciałem ją zatrzymać. Bo nawet rozważałem żeby być z siostrą członka mojego klubu. Carla była bardzo niebezpieczna dla mnie. Wstałem. Oparłem ręce o brzeg toaletki, przypatrując się swojemu odbiciu w lustrze. Całe trzydzieści jeden lat życia było wyryte na mojej twarzy, wraz z całym mnóstwem zawirowań. I potrzebą. Ochlapałem twarz wodą. Wystarczy ją przelecieć, a potem iść prosto do piekła.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 14
Carla
- Chodź tutaj. - zażądał Havoc. Zebrał się w 5 minut - cóż, w 6 i kilka sekund, no ale kto to liczył, wreszcie opuścił łazienkę i stanął przed łóżkiem. Zatrzymał na mnie twarde spojrzenie, a ja zastanawiałam się, po jaka cholerę wpatrzony jest we mnie w ten sposób. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego spojrzenia i trochę byłam tym przerażona. Ponownie. Ale jego głos… Głos mnie w ogóle nie przeraził. To odepchnęło moje wcześniejsze obawy i wystarczyło, bym szybko wyszła z łóżka i stanęła naprzeciwko niego. Przez dobrych kilka minut wpatrywaliśmy się w siebie, zanim jego oczy nie spoczęły na mojej szyi. Spojrzałam w dół w tym samym momencie i zauważyłam jak zaciska pięści. Och, dobry Panie. Tak. Wiedziałam do czego te ręce są zdolne i chciałam wszystko co mogłyby mi dać. Nawet jeśli miałoby to związek z bólem. Po zakończonej rozmowie po południu z matką, moja dusza żyje w bólu własnych doświadczeń, to był tępy ból. Inny rodzaj bólu. Chociaż Havoc nigdy mi go nie zadał wiedziałam, że może mi go dać.
- Spraw mi trochę bólu. – powiedziałam, gdy jego wzrok zatrzymał się na moim gardle. - Co ty właśnie powiedziałaś? - Powiedziałam, zadaj mi trochę bólu. Na jego twarzy nie było śladu żadnej emocji. Po prostu kontynuował wpatrywanie się we mnie. - To ostatnia rzecz jaką chciałabyś ode mnie, nie myśl o tym nawet. Jego głos był płaski. Twardy. Zimny. Wspaniały. - I tutaj się mylisz, Havoc. – wyprostowałam się. – To jedyna rzecz jaką chcę byś rozważył. To właśnie nad tym zastanawiałam się, gdy zniknął w łazience. Przed tym coś z nim się skończyło, a ja chciałam kawałek innej strony Havoca. Popatrzył na mnie dłużej. Niemal słyszałam jak liczy w głowie. Prawie zaczęłam myśleć, że tego nie zrobi, kiedy chwycił ręką moją szyję, owinął wokół niej palce, a uścisk ten groził odcięciem mi powietrza. Wpatrywał się we mnie. - Jak bardzo dużo chcesz tego bólu? Kiedy dociskał mocniej kciuk, ból promieniował w dół mojej szyi. Głowa zaczęła mi pulsować, a wszystko co mogłam zrobić to przyjąć to. - A ile chcesz mi dać? – ledwo wykrztusiłam te słowa, ponieważ jego uścisk to ograniczał. Coś zamigotało w jego oczach i w tym samym czasie żyły na jego skroniach drgnęły. Cokolwiek to było, zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Jednak żyły znowu drgnęły i zacisnął szczękę. Z ostatnim uściskiem na moim gardle puścił mnie. Mruknięcie „kurwa” wyszło z jego ust, a potem rozdarł swoją koszulkę.
Kiedy zasysałam powietrze do płuc, obserwowałam jak szybko jego klatka piersiowa wznosi się i upada, a mięśnie ma przy tym wyrzeźbione do perfekcji. Kiedy rękoma zaczął odpinać guzik od jeansów, mój wzrok wędrował za nimi, pragnienie uderzyło mnie, kiedy wyciągnął swojego fiuta dla mnie. Nigdy nie byłam wybredna jeśli chodzi o kutasy, ale po tym jak miałam Havoca, mogłabym to już mieć do innych wątpliwości. Był bardzo dobrze wyposażony i wiedział jak używać fiuta, a ja byłam bardziej niż zaniepokojona, że wszyscy moi przyszli faceci nie sprostają standardom jakie pozostawi. Byłam zamyślona nad jego talentami i atutami, więc zaskoczył mnie, gdy przyciągnął do siebie. Nasze ciała złączyły się, a ręką chwycił brutalnie, przez co pragnienie przepływało przeze mnie. - Nie jestem pewny, kiedy, kurwa, wpadłaś na pomysł, że jestem facetem, który lubi zadawać kobiecie ból w trakcie seksu. Więc powiem to tylko raz. – jego oczy znowu miały tę dzikość. – Nigdy ponownie o to nie proś. Jestem bardziej niż szczęśliwy, że mogę cię zdominować podczas seksu, ale nigdy cię podczas niego nie skrzywdzę. Czy wyraziłem się jasno? Nie potrzebowałam żeby powtórzył. Widziałam to w nim, chciałby dać mi to o co prosiłam i nie mogłam zrozumieć dlaczego odmówił. - Czy wyraziłem się jasno? Jego głos był twardy i mroczny w tym samym czasie, a to spowodowało, że aż się wzdrygnęłam. - Dlaczego? Skrzywił się. Puścił i obrócił mną, tak że byłam odwrócona tyłem do niego. Owinął ramiona wokół mnie, a ustami zbliżył się do mojego ucha. - Lubię szorstko, podoba mi się gdy jest nieprzyzwoicie, ale nie ma, kurwa, możliwości, bym zrobił o co teraz prosisz. Powiedz mi teraz czy rozumiesz, bo jeśli nadal będziesz mnie naciskać, to wychodzę, kurwa, z tego pokoju i już nigdy nie wrócę.
Moja prośba zmartwiła go, a instynkt podpowiadał mi, że mam odpuścić. Byłam pewna, że Havoc stąpał po cienkiej linie między dobrem a złem. Tak jak chciałam tego bólu od niego, tak czułam wewnątrz siebie, że nie chcę aby pękł i stracił panowanie nad sobą. Kiwnęłam głową. - Rozumiem. - Dobrze. Nie pozwolił mi się odsunąć, nawet nie drgnął. Ramiona cały czas miał owinięte wokół mnie, a twarz blisko mojej. Słyszałam jego ciężki oddech, taki sam jak mój. Toczył wewnętrzną walkę z tym, a ja nienawidziłam, że to wszystko przeze mnie. - Przepraszam. – wyszeptałam, marząc by to się nigdy nie wydarzyło. Musiałam go błędnie odczytać. Poluzował lekko uścisk i poczułam jak kiwa głową. - Tak. Jego głos rozpłynął się wokół nas, wiedziałam, że cały czas to przetwarza, niezależnie od tego co myśli i czuje. Czułam, że poruszyła go moja prośba. Havoc zdawał się być najbardziej myślącym facetem z tych wszystkich, których znałam. - Może powinniśmy odpocząć od siebie tę jedną noc. – zasugerowałam, pomimo że to ostatnia rzecz, której chciałam. Ucichł. - Nie, to się, kurwa, nie wydarzy. Nie, kiedy jesteś tak długo naga, a mój kutas taki twardy. – zamilkł na chwilę, po czym dodał. – Chyba że to ty nie masz ochoty. Wzięłam głęboki oddech. - Havoc, w każdej chwili, w której proponujesz mi swojego fiuta, chcę go. Rozluźnił ciało i zaczął pieścić dłońmi moje piersi, a ja pochyliłam głowę, żeby to oglądać. Moją ulubioną częścią jego ciała były ręce, takie duże i silne. Były
również bezpieczne, zawsze czułam się bezpieczna, kiedy mnie trzymały. To było uczucie, którego sama nawet nie rozumiałam. Nie znałam długo Havoca, ale kiedy dotykał mnie rękami, czułam że nie wyrządzi mi żadnej krzywdy. Położyłam na nim dłoń, przebiegając palcami po dwóch dużych pierścieniach, które nosił. Miał po jednym na każdej dłoni, skórzaną bransoletę na prawym nadgarstku, a także srebrny wisiorek z ynk i yank na szyi. Zaskoczyło mnie, że nosił biżuterię, ale nawet z tym był bardzo męski. To był kolejny raz, gdy widziałam w nim coś więcej, niż pokazywał światu. Kiedy staliśmy tak ze splecionymi palcami, wciągnął głęboki oddech i sunął dłonią w dół mojego ciała. Jęknął i wsunął palce wewnątrz mnie, kiedy odkrył jak wilgotna już byłam. - O Boże. – odchyliłam głowę do tyłu i położyłam ją na jego ramieniu. Zamknęłam oczy i z zadowoleniem przyjmowałam przyjemność, którą mi ofiarowywał. - Jesteś blisko, prawda? Jego głos wibrował na mojej skórze, niosąc więcej rozkoszy. Przygryzłam wargę, nie chcąc żeby ta chwila zaraz nadeszła, ale znając Havoca nie będę długo czekała. - Tak. - Nie dochodź jeszcze. Rozkaz w jego głosie był, aż nad wyraz czytelny, a ja zamrugałam i otworzyłam oczy. - Nie mogę tego zatrzymać. Kiedy wypowiedziałam te słowa kolejny impuls przyjemności przebiegł przez ciało, a ja byłam coraz bliżej krawędzi. Zatrzymał się i obrócił mnie przodem do niego. - Oddychaj powoli i zatrzymaj to. – kolejny rozkaz.
Moje ciało pragnęło uwolnienia, a jego apodyktyczny ton tylko nasilił pragnienie. Wpatrując się w niego skinęłam głową, ale nie wypowiedziałam ani słowa. Nie potrafiłam. Byłam zbyt skoncentrowana na oddychaniu, aby móc coś powiedzieć. Skinął głową, a później wzrokiem wędrował po moim ciele. Gdy pochylił głowę by wziąć do ust sutki, w tym samym czasie przyciągając moje ciało do siebie, jęknęłam. Chwycił mnie dłońmi za tyłek i przygryzał sutki. Trzymałam go, szczypiąc palcami w pasie. Pragnęłam dotknąć jego fiuta, ale nie potrafiłam, walczyłam z chęcią uwolnienia. Wszystko co mogłam w tym momencie zrobić, to skupić się na oddychaniu. Havoc na nowo zaczął lizać i ssać moje piersi. Nagle puścił je i uniósł mnie w ramionach układając na łóżku, a sam zdjął resztę swoich ubrań. - Kładź się na plecy. – rozkazał, kiedy położył się nade mną. Ułożył nogi pomiędzy moimi, wsunął rękę między moje uda, a ja owinęłam jedną nogę wokół niego i odruchowo zrobiłam tak samo z drugą. Trzymał dłoń na mojej nodze, podczas gdy drugą opierał o łóżko. Jego oczy odnalazły moje, pochylił głowę i pocałował. Szorstko. Wymagająco. Rozkosznie. Całował mnie tak jak potrzebował, a jęk uciekł z moich ust. Jego pocałunek był gwałtowny, jakby włożył w niego całą swoja frustrację i wściekłość. Dodałam do tego swój ból i zdezorientowanie. Dopasowaliśmy się i chcieliśmy więcej od siebie. Jego wargi raniły moje. Moje paznokcie drapały jego ciało. Jego postura groziła zmiażdżeniem mnie. Moje nogi ściskały jego tułów. Całowaliśmy się, przytulaliśmy i szaleliśmy.
Jego ciało prosiło o zdominowanie mnie. Dyszenie. Pasja. Gniew. Potrzeba. Oddaliśmy sobie wszystko to co mogliśmy i zrobiliśmy wszystko co chcieliśmy. Od pocałunku. Pocałunek, który rozwalił nasze mury. Pocałunek, który obalił nasze zaprzeczenia. Przez ten pocałunek wiedziałam, że to było coś więcej niż seks. Kurwa. Havoc został sforsowany. Patrzył na mnie splądrowanymi spustoszonymi oczami i wychrypiał. - Pieprzyć to. On też to czuł. Patrząc na mnie ukląkł pomiędzy moimi nogami, jego oczy były dzikie, a oddech urywany. Podniosłam się i siedziałam przed nim z szeroko rozłożonymi nogami. Chwyciłam jego twarz w dłonie i błagałam. - Nie przestawaj, proszę, potrzebuję żebyś mnie teraz pieprzył. Jego wzrok śledził moją twarz przez dłuższą chwilę, podczas gdy jego oddech zwalniał. Kiedy spojrzał mi w oczy powiedział. - Co my, kurwa, Carla robimy? Dokładnie wiedziałam o co pytał, ale nie potwierdziłam tego, jeszcze nie. Trzymałam w dłoniach jego twarz.
- To nie jest pytanie na dzisiejszą noc. – moje słowa były odpowiedzią jak i błaganiem. Nie myśl o tym teraz. Myśl tylko o pieprzeniu mnie. Skinął głową i wstał z łóżka, chwycił moją rękę i pociągnął mnie do pozycji stojącej, a później podniósł i zaniósł do łazienki. Jednym ruchem wrzucił moje kosmetyki z toaletki do górnej szuflady i posadził mnie na blacie. - Poczekaj tutaj. – powiedział i wyszedł z powrotem do pokoju. Gdy wrócił miał ze sobą prezerwatywę, a moje ciało zacisnęło się na samą myśl, że wreszcie da mi to czego pragnęłam. Stojąc przede mną powiedział. - Owiń nogi wokół mojej szyi. Jego głos był zimny. Poszarpany. Havoc był poszarpany. Zrobiłam tak jak kazał, powoli uniosłam nogi i ułożyłam na jego ramionach. Dziękowałam Bogu za te wszystkie godziny pilatesu, szczególnie w momencie kiedy złapał za dolną część moich pleców i przyciągnął bliżej siebie. A później wszedł we mnie. Och, dobry Boże. Boska przyjemność ogarnęła mnie i cipkę, która czuła jego fiuta. Za pierwszym razem wszedł we mnie powoli. Drugi raz zrobił to ostro, za trzecim razem myślałam, że chce mnie przełamać na pół. Przylgnęłam do niego, gdy sam się w tym zatracał. Mruczał i za każdym razem poruszał się coraz szybciej i szybciej w kierunku swego uwolnienia. To jednak nie wydawało się być coraz bliżej. Doszłam szybko, a moim umysłem wstrząsnęła fala, która oddaliła go od wszelkich innych myśli. Wiedziałam, ze Havoc dalej naciera we mnie i mam go w
sobie, to była jedyna świadoma rzecz, którą w tej chwili wiedziałam. Przez długi czas unosiłam się w tym stanie przyjemności. Dał mi taką przyjemność, jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłam. Jeśli to był ostatni raz, kiedy uprawialiśmy seks nie obchodziło mnie to, bo dostałam wszystko. Ból odszedł. Mogłam oddychać. Radość. Cierpienie po odrzuceniu, które czułam, odeszło. Nawet jeśli to będzie przez krótki czas, to było wszystko co chciałam i potrzebowałam. Havoc dostarczył mi to wszystko. - Ja pierdolę. – wrzasnął i doszedł. Otworzyłam oczy i oglądałam burzę emocji na jego twarzy, on patrzył wprost na mnie. Gdy złapał oddech, a przyjemność powoli oddalała się z jego ciała, wciąż był wpatrzony we mnie. Nie mówił nic, tylko patrzył. Kiedy przestał się we mnie wpatrywać, pomógł mi zejść i uporządkować toaletkę po czym wyszedł z łazienki. Patrzyłam jak odchodzi. Między nami wciąż nie padło żadne słowo, tylko nawałnica uczuć została uwolniona. Zamknęłam drzwi od łazienki, by móc w spokoju wziąć prysznic. Przymknęłam na chwilę oczy. Co my, do cholery, zrobiliśmy.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 15 Carla
Obudziłam się o czwartej następnego ranka po niespokojnym śnie. Havoc leżał przyciśnięty, a jego ramiona obejmowały mnie mocno. Kiedy próbowałam wyswobodzić się z uścisku, powiedział. - Mówiłaś przez sen. To pierwsze słowa jakie wypowiedział do mnie, po tym jak zostawił mnie w łazience. Kiedy wczoraj z niej wyszłam zauważyłam, że odszedł. Zraniła mnie jego nieobecność, ale zaraz wepchnęłam to uczucie w głąb siebie. Postanowiłam, że już nie pozwolę żeby zajął jakiekolwiek miejsce w moim sercu. Nigdy nie chciałam już czekać na niego. Poszłam szybko do łóżka i od razu zasnęłam. Wykończył mnie zarówno fizycznie jak i emocjonalnie. Jednak nadal uspokajałam się w jego ramionach. - Co mówiłam? Mówiłam we śnie kiedy dorastałam, ale z tego co wiedziałam, nie robiłam tego przez ostatnie lata. - Najczęściej przypadkowe słowa, ale wspominałaś o ojcu kilka razy. Moje tętno zwolniło przez chwilę, zanim nie zwiększyło prędkości. Nie. Uwolniłam się z jego objęć i usiadłam na skraju łóżka. Zgarbiłam się i oparłam obie ręce na materacu. Próbowałam się uspokoić.
To się nie dzieje. Havoc przybliżył się do mnie i położył dłonie na moich plecach. - Carla, ciągle powtarzałaś też słowo nie. Usłyszałam troskę w jego głosie, a to otwierałoby drogę do mojego serca. Odwróciłam się w jego stronę. Pomimo, że w pokoju było ciemno, już pierwsze promienie słońca zaczęły przenikać do pokoju i mogłam dostrzec jego rysy. - Przepraszam, że nigdy nie wspomniałam, że jestem siostrą Nasha. Problemy z klubem to ostatnia rzecz jakiej bym chciała. Skrzywił się. - Zmieniasz temat. - Nie, po prostu kontynuuję rozmowę, którą zaczęliśmy wczoraj. Chciałabym żebyś wiedział, że miałeś rację i powinnam ci o tym powiedzieć. Popatrzył na mnie jakby urosły mi dwie głowy. Siedząc na łóżku przeczesał palcami włosy. - Kurwa, kobieta, która mówi mi, że miałem na jakikolwiek temat rację. Uśmiechnęłam się, ale ten uśmiech nie sięgał oczu. - Tak, ale nie myśl, że to będzie się zdarzać często. Zazwyczaj faceci w ogóle nie maja racji. Wreszcie się zaśmiał i zniknęła ta poważna mina. - Tak mi mówiono, kochanie. – Położył rękę na moim ramieniu. – Co z twoim ojcem? Pokręciłam głową. - Nie chcę o tym rozmawiać. - Dziecinko, taką ilość razy jaką powtarzałaś to słowo i rzucałaś się we śnie, wydaje mi się, że należałoby o tym rozmawiać. - Rzucałam się podczas snu?
- A myślisz, że dlaczego tak mocno cię trzymałem? Cholera, prawie mnie znokautowałaś. Wzięłam głęboki oddech. Cholera. On ma rację. - Nigdy nie spotkałam ojca, zostawił matkę gdy była ze mną w ciąży. Miał już trójkę starszych dzieci. Pewnego ranka mama wstała, a jego nie było. Wyprowadził się w nocy. - Nigdy nie wrócił? – usłyszałam troskę w jego głosie, a po chwili także zobaczyłam ją w oczach. - Nigdy – przerwałam na chwilę – To dlatego Nash tak się o mnie troszczy. On, mój drugi brat i siostra pomogli mnie wychować. Był jak ojciec dla mnie przez całe moje życie, zawsze się mną opiekował. - Nigdy tak niespokojnie nie spałaś jak dzisiaj. Czym to było spowodowane? Wzięłam długi oddech i powiedziałam mu o czym wczoraj rozmawiałam z matką. - Po tych wszystkich latach, mój ojciec skontaktował się z matką. Chce zobaczyć nas wszystkich – głos mi się załamał kiedy dodałam - On chce się spotkać ze mną. Havoc wpatrywał się we mnie. - Czy twoja matka się z nim zobaczy? Ból mnie prawie przezwyciężył, kiedy pomyślałam o matce mającej z nim do czynienia. Była najbardziej wytrzymałą kobietą jaką widziałam, ale po ostatniej rozmowie wiedziałam, że ojciec ją złamał. - Matka przez całe życie kochała jednego mężczyznę - mojego ojca. Z tego co powiedział mi Nash, to rozstanie prawie ją zabiło. Matka twierdzi, że nie chce go ponownie oglądać, ale, kurwa, mężczyźni zawsze mają sposoby na kobiety. Skłaniają nas do rzeczy, których przysięgłyśmy już nigdy nie robić.
Skinął głową, a kiedy się odezwał głos miał zachrypnięty. - Tak, faceci maja dryg do tego. To brzmiało jakby miał ochotę dodać coś jeszcze, ale nagle przerwał. Siedzieliśmy w milczeniu, każde z nas zagubione we własnych myślach. Dopóki Havoc zapytał. - Chcesz się z nim zobaczyć? To mnie właśnie dręczyło. Nie. Tak. Nie. Pokręciłam głową. Energicznie. - Nie chcę, kurwa, oglądać człowieka, który odszedł zanim mnie nie poznał i zdecydował, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego – moje słowa wylatywały energicznie, potokiem, nad którym nie miałam kontroli. Mężczyzna, który zrobił rany na moim sercu, a one się nigdy nie zagoją. Oddychałam szybko przez nienawiść ściskającą moją pierś, tak silną, że musiałam walczyć o te oddechy. Podobnie jak mgła, tak właśnie mrok osiadał na mnie. Silne ramiona objęły mnie i przytuliły do ciepłego ciała. Ciało do ochrony. Przytuliłam się do niego, a łzy same spadały, kiedy walczyłam o każdy oddech. Palce wplątał w moje włosy, a usta oparł o czoło. Trzymał mnie, gdy płakałam i ani razu nie puścił. Kiedy spojrzałam na niego, patrzył współczująco. - Dziękuję – wyszeptałam. Skinął głową, ale nie pozwolił mi odejść. Położył się ze mną na łóżku i mocno przygarnął do siebie.
- Musisz się jeszcze przespać. Zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać. Spodziewałam się, że tak będzie, ale ostatnia moja myśl nie była o ojcu, tylko o Havocu. Może zobaczymy gdzie to wszystko nas doprowadzi.
- Muszę iść i zadbać o klubowe sprawy. Havoc siedział na brzegu łóżka i pisał do kogoś wiadomość. Obudził mnie na seks kilka minut po 7. Zszokował mnie, bo po szybkim i ostrym seksie zapytał, czy dołączę do niego pod prysznicem. Jak tylko odłożył telefon usiadłam okrakiem na jego kolanach, a dłońmi chwyciłam go za szyję. Jego oczy błądziły po moim nagim ciele, aż jęknął. - Jezu, dziecinko, możesz założyć coś na siebie? Uśmiechnęłam się. - To dziwna prośba jak na ciebie. - Zaufaj mi, jeśli nie musiałbym zrobić tego gówna, to spaliłbym wszystkie twoje ubrania. Coś się między nami zmieniło. Nie byłam pewna co, ale jego humorzasta postawa tak jakby zniknęła, albo po prostu złagodniał. Nie dlatego, że słowa łagodny i Havoc mogą mieć coś wspólnego. Była to zmiana zauważalna tylko dla mnie, nikt inny nie mógłby tego dostrzec. To był sposób, w jaki pocałował mnie w czoło po wspólnym prysznicu, lub kiedy opuścił motel i udał się po kawę do kawiarni po drugiej stronie ulicy, bo wiedział, że bardziej mi smakowała od tej w motelu. Ale też sposób, w jaki gładził kciukiem moje plecy, kiedy siedziałam na nim okrakiem. Wstałam z jego kolan i wzięłam płaszcz, który leżał po mojej stronie łóżka. Kiedy go zakładałam, powiedziałam.
- Idę dzisiaj poszukać jakiegoś sklepu, chciałbyś coś? Wstał i włożył telefon do kieszeni. - Prezerwatywy, bo prawie nam się kończą. - Jak sądzisz, jak długo potrwa twoja robota tutaj? - Chcesz już wrócić do domu? - Nie, ale pomyślałam, że z tymi wszystkimi problemami z Nashem, będziesz chciał to załatwić i ruszyć dalej. - Teraz improwizujemy, ale odpowiadając na twoje pytanie - mam nadzieję dzisiaj skończyć tę robotę. Przygryzłam wargę. - W porządku. Zwęził oczy i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko je zamknął. Jedynym dźwiękiem jaki wydawał, to odgłos jego butów, kierujących się w stronę drzwi. Odwrócił się w moją stronę i powiedział. - Zadzwonię do ciebie później. A potem już go nie było. Usiadłam na łóżku i owinęłam ręce wokół siebie. Bóg wie, jak długo będzie dzisiaj pracował. Były duże szanse na to, że spędzę sama ten długi dzień, a to będzie wiele godzin na myślenie o ojcu. Musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, ponieważ myślenie o tym facecie, było ostatnią rzeczą, jakiej chciałam.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 16
Havoc
Chryste, czy ja tracę swój czas? Cały dzień śledziłem Daveya po mieście i niczego, co pomogłoby Kingowi, się o nim nie dowiedziałem. Dzień spędził w pralni chemicznej, zjadł lunch z jakąś kobietą, zrobił zakupy w X-Boxgames, później zakupy spożywcze, a teraz był w bibliotece. W pierdolonej bibliotece. Nie rozmawiałem dziś jeszcze z Kingiem, więc pomyślałem, że robi coś lepszego niż ja. Śledziłem go cały dzień bezskutecznie i zaczynałem już myśleć, że nie znajdę nic na Daveya i zamiast tego, może będę musiał poszukać jakiś brudów na Jacksona. Kurwa, nie byłem przyzwyczajony, że coś idzie nie tak z takim gównem. Byłem pewny, że Davey musi ukrywać coś głęboko. Mój telefon zadzwonił. Carla. Odebrałem bez wahania. - Wszystko w porządku? - Jedną z rzeczy, którą w tobie lubię, to braki w towarzyskiej konwersacji. Od razu przystępujesz do rzeczy. Słyszałem śmiech w jej głosie i poczułem się lepiej. Złagodziło to moją troskę o nią. Miotała się nad ranem w łóżku jak pieprzony maniak i z całym moim
dotychczasowym doświadczeniem stwierdziłem, że jedyną rzeczą, która to zachowanie powoduje, to głęboko ukryte, pierdolone, emocje. - A jedną z rzeczy, którą ja lubię w tobie to, że nieustannie zawracasz mi głowę bezsensownymi pierdołami. Co się stało? - Stek czy kurczak? - Ee – nie miałem pieprzonego pojęcia, co miała na myśli. - Wolisz kurczaka czy stek? - Stek. Kiedy jej odpowiadałem, śledziłem Daveya opuszczającego bibliotekę. Moja uwaga skupiła się na nim, gdy zaczął iść w przeciwnym kierunku, niż jego zaparkowane auto. Co on, kurwa, wyprawia? - Więc dobrze, stek – powiedziała – do zobaczenia później. - Tak. Zakończyłem połączenie, gdy Davey wszedł do parku obok biblioteki. Obserwowałem i czekałem, co będzie tam robił. To był mały park, kilka huśtawek i jedna ławka do siedzenia. Kiedy patrzyłem jak Davey mija kilka matek, zauważyłem innego faceta. Zmrużyłem oczy, ale i tak nie mogłem zrozumieć co robią. Facet coś gadał, a później Davey chwycił go za koszulkę. Wydawało mi się, że mu grozi, bo na twarzy faceta pojawił się strach. Chwilę później facet wyjął z kurtki paczkę i dał ją Daveyowi. Bingo. Kiedy Davey wychodził z parku, wyraźnie zadowolony z siebie, zmieniłem obiekt. Zacząłem śledzić tamtego faceta. Pracuje dla Jacksona?
Podążałem za facetem do magazynu Jacksona. Prawie zniszczyłem sobie silnik motoru, zastanawiając się, co ten, kurwa, facet kombinuje z Daveyem. Zastanawiałem się też, jak długo będę musiał tu na niego czekać. Zbliżała się już prawie 4 i mój kutas cierpiał, chcąc już wrócić do Carli. Miałem co do niej plany na tę noc, które dotyczyły mnie wracającego, kurwa, jak najszybciej do motelu. Plany te nie obejmowały mnie siedzącego jak jakiś głupek na zewnątrz pierdolonych magazynów Jacksona. Drzwi otworzyły się i facet wyszedł na zewnątrz. Cholera, może to wszystko jednak nie potrwa długo. Poszedł do swojego samochodu. Jechałem za nim 15 min ulicami Sydney. Po tym jak wszedł do domu, zaparkowałem motor i poszedłem na tyły domu. Szedłem przez zadbane podwórka, aż dotarłem do jednego, na którym porozwieszane były staniki i majtki na sznurku. Zorientowałem się, że albo mieszkał z kobietą, albo ten dom był kobiety. Musiałem być ostrożny. Tylne drzwi były otwarte, więc łatwo można było się tam dostać. Słyszałem męski i damski głos, więc poszedłem w tamtym kierunku. Kiedy wszedłem do kuchni, powitały mnie dwie pary zaskoczonych oczu. - Kim ty, kurwa, jesteś? Facet szedł w moja stronę, ale kobieta złapała go za koszulkę i zrezygnował. Podniosłem w górę ręce. -Spokojnie, stary. Muszę zadać ci tylko kilka pytań. Uniósł brwi. - Więc włamałeś się do mojego domu, tak po prostu, żeby zadać kilka pytań? Kto tak, kurwa, robi? Zignorowałem go i poprosiłem, żeby jego kobieta zostawiła nas samych. Nie miałem zamiaru ich skrzywdzić, ale tego jeszcze nie musieli wiedzieć. - Czy pracujesz dla Jacksona Jonesa?
Kobieta przyłożyła rękę do ust i wrzasnęła. - O mój Boże, Paul, mówiłeś, że nikt się o tym nie dowie. Patrzyłem jak zaczyna tracić całe swoje gówno. Łzy płynęły jej z oczu, a całe ciało trzęsło się. Wtuliła się w faceta, który starał się ją pocieszyć. Zimne spojrzenie Paula spotkało moje. - On wie, prawda? Kurwa. Davey obiecał mi, że nie powie o tym nikomu, ale powinienem wiedzieć, że to nic nie warta szmata i jego słowa nie są nic warte. - Nie pracuję dla Jacksona, jeśli masz to na myśli. Chciałem podtrzymać rozmowę, nie zdradzając zbyt wielu informacji o sobie. Zmarszczył brwi. - A dla kogo, kurwa, pracujesz i co później? - Tą informacją nie podzielę się z tobą. Chcę wiedzieć co było w tej paczce, którą dałeś dzisiaj Daveyowi. Powoli jego twarz relaksowała się. - Nic nie wiesz, prawda? Uniosłem brwi. - Jesteś gotów zaryzykować w tej sprawie? Kobieta otarła łzy i obserwowała mnie. - Paul, powiedz mu, może będzie mógł nam pomóc. Paul patrzył na mnie przez dłuższą chwilę i widziałem desperację na jego twarzy. Niezależnie od tego, co się z nim, do cholery, teraz dzieje, zżera go to od środka. Wreszcie wypuścił oddech i mruknął „kurwa”. Pocierając kark, podszedł do kobiety stojącej w maleńkiej kuchni. Kiedy ponownie na mnie spojrzał wiedziałem, że powie mi wszystko co chcę wiedzieć.
- Byłem prawą ręką Jacksona, kiedy Davey odkrył, że umawiam się z Marnie, byłą Jacksona i szantażował nas. Wiedział, że jeśli Jackson odkryje, że spotykam się z jego byłą, straci kontrolę nad sobą i tylko Bóg wie, co zrobiłby z Marnie. Miał rację. Słyszałem historie jak Jackson rozprawia się z facetami swoich byłych. Opowieści o tym, jak odcina facetowi kutasa i przesyła go swojej byłej. Nie byłem pewien, czy w to wierzyć, ale Jackson był wystarczająco szalony, żeby te opowieści były prawdziwe. - Albo co zrobiłby tobie. Pokiwał głową. - Racja, ale ja bardziej troszczę się o Marnie. - Jak dawno nie jesteś już z Jacksonem? – zapytałem ją. - Prawie 6 miesięcy. - A on ma już nową kobietę? Przytaknęła. - Po mnie umawiał się już z trzema innymi kobietami. Byliśmy krótko ze sobą. Przerabiałem to wszystko w głowie, myśląc o szantażu. - A co było w tej paczce, Paul? - Gotówka i narkotyki. - Kurwa – wymamrotałem - okradasz Jacksona i tak płacisz Daveyowi? Poruszył nogami i popatrzył zakłopotany, ale nie tak zakłopotany, jak powinien być. Kurwa, Jackson najprawdopodobniej zabije go za kradzież. - Tego Davey zażądał. Spanikowałem. - Proszę, nie mów mu o niczym – Marnie błagała z szeroko otwartymi ze strachu oczami. - Sorry, ale to nie jest rozwiązanie. Gdybym ja był na waszym miejscu, siedziałbym już w aucie i opuszczał miasto.
Aż do momentu kiedy Paul powiedział, że okradają Jacksona, miałem nadzieję, że uda im się uciec przed nim. Teraz już wiem, że to była tylko nadzieja. Zostali okantowani, ale działali na własne ryzyko. Ludzie powinni myśleć o konsekwencjach swoich działań. Gniew Paula skoncentrował się na mnie. Zadał cios, który łatwo zablokowałem. Czekałem na więcej, ale facet nie stanął już do walki. Przyciągnąłem go blisko, okręciłem nim dookoła, unieruchomiłem, łapiąc ramionami jego klatkę piersiową. Ściskając Paula mocniej, warknąłem. - To nie jest czas żeby walczyć, dupku. Jak sobie pościeliłeś, tak się wyśpisz. Daję ci jedną noc, bo pierwszą rzeczą jaką rano zrobię, to przekażę tę informację mojemu szefowi. Jeszcze mocniej go ścisnąłem i zapytałem. - Zrozumiałeś? Odepchnąłem go i pozwoliłem mu odejść. Kiedy stanął obok Marnie, wykrztusił. - Tak, a teraz wypierdalaj z mojego domu. Z pierdoloną przyjemnością. Mam teraz lepsze rzeczy do roboty.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 17
Havoc
Zbliżała się 6, kiedy wszedłem do motelu. Chociaż był to długi dzień, niecierpliwie wyczekiwałem powrotu, wszystko kojarzyło mi się z Carlą. Minęły lata odkąd doświadczyłem tego rodzaju uczucia. Starałem się je ignorować, bo nie byłem pewny co mam z tym zrobić. Kłopot polegał na tym, że trudno to było ignorować, bo co można zrobić, kiedy twój kutas uwielbiał przechodzić przez to piekło. - Carla – zawołałem, gdy wchodziłem do łazienki. Wyciągnąłem telefon i wysłałem wiadomość z zapytaniem, gdzie się podziewa. Sekundę później dźwięk jej telefonu dochodził z nocnej szafki, po jej stronie łóżka. Cholera. Gdzie ona, kurwa, jest? Podszedłem do drzwi, szarpnąłem żeby otworzyć i stanąłem twarzą w twarz z Carlą. - Havoc! Szybko, wpuść mnie, bo to jest cholernie gorące. Stanąłem z boku pozwalając jej przejść, a następnie zamknąłem za nami drzwi. Niosła dwa talerze przykryte folią aluminiową, które szybko położyła na stolik obok telewizora. Odwróciła się do mnie uśmiechnięta.
- Głodny? Zmarszczyłem brwi, zdezorientowany tym wszystkim. Brodą wskazałem na talerze i zapytałem. - Co to jest? Przechyliła głowę. - Obiad, a co innego mogłoby to być? Zbliżyłem się do niej. - To wiem, ale nie mam pojęcia skąd to masz. O ile mi wiadomo, motel nie posiada restauracji, a żadna nie jest tak blisko, byś mogła swobodnie chodzić z dwoma, gorącymi talerzami. - Ja to ugotowałam. Odpowiedziała mi, jakby zadał jej najgłupsze pytanie. - Kochanie, jesteśmy w motelu, w którym nie ma kuchni i nie słyszałem też, żeby udostępniali tutaj miejsce, w którym można by było coś ugotować. Więc wybacz, ale jestem trochę zdezorientowany tym, gdzie zrobiłaś ten obiad. Wreszcie do niej dotarło, jej usta uformowały małe „o”. - Rozumiem co masz na myśli, pomyślałam, że może lubisz domowe obiady i poprosiłam właścicieli, czy mogłabym skorzystać z ich kuchni. To słodka para staruszków i zgodzili się. Pomyślałam, że lubisz domową kuchnię. Nie jadłem domowego obiadu dłużej niż pamiętam. Przebiegłem myślami do naszej wcześniejszej rozmowy. - Stek czy kurczak – mruknąłem. Zmarszczyła brwi. - Tak, wybraliśmy stek, pamiętasz? Domowy posiłek.
- Havoc. Mrugnąłem. - To był stek, prawda? – zapytała – mogłabym przysiąc, że mówiłeś stek. Kiwnąłem głową. - Tak, powiedziałem stek. Uśmiechnęła się, a to był ten rodzaj uśmiechu, który rozjaśnił cały pokój. - Dzięki Bogu, bo nie chce mi się wracać i gotować więcej tego gówna dla ciebie. Ciągle starałem się zebrać myśli. - Nie lubisz gotować? - O Boże, nie. Mogę być kelnerką, ale gotować jedzenie, a podawać je, to dwie różne rzeczy. A poza tym, nie wiem czy chciałabym już zawsze pozostać kelnerką. - Mogliśmy, dziecinko, wyjść gdzieś razem na kolację. Zamilkła na chwilę. - Wiem to, ale zauważyłam, że zawsze jesteś w drodze i musiały minąć wieki, kiedy jadłeś domowy obiad. Pomyślałam, że będzie to lepsze niż fast foodwskazała na talerze – musimy jeść zanim wystygnie. Przez następne 10 minut jedliśmy, a ja robiłem wszystko co w mojej mocy, by utrzymać emocje na wodzy. Carla paplała o jakimś gównie i nie zwracałem na to uwagi. Jak na kobietę, która nie lubiła gotować, byłem pewny jak cholera, że potrafiła to robić. Jedzenie było pyszne. Uczucia, których nie chciałem, były zwinięte w tym jedzeniu. Moja matka. Kelly. Zniszczenie i zdrada. Nadzieja.
- Wszystko w porządku? Wydajesz się jakiś odległy? Skupiłem uwagę z powrotem na Carli, która gapiła się na mnie z zainteresowaniem. Odłożyłem swój talerz i wymamrotałem. - Tak, właśnie przypomniałem sobie kilka rzeczy. - Chcesz porozmawiać o tym? Odsunąłem swoje krzesło i wstałem. - Nie, idę wziąć prysznic. Nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, wszedłem do łazienki. Potrzebowałem przestrzeni. Zamknąłem za sobą drzwi, zdjąłem ubrania i wszedłem pod prysznic. Cisza. Spokój. -Havoc? Drzwi otworzyły się i zauważyłem Carlę, jak stoi w wypełnionym parą pomieszczeniu. - Nie teraz – wychrypiałem zdesperowany, by zostawiła mnie w spokoju. Nie zrobiła tego. - Tak, teraz – warknęła- Ugotowałam obiad dla ciebie, chociaż miałam z tym małe problemy. Nie spodziewałam się, że będziesz podskakiwał z radości krzycząc przy tym dziękuję, ale zwykłe podziękowanie byłoby miłe. Chciałam tylko wiedzieć, czy ci smakowało. Szwendała się po łazience, a w tym samym czasie splątane wspomnienia w mojej głowie dusiły mnie. Dobre. Złe. Niedokończone sprawy.
Nie mogę tego zrobić. Nie po raz kolejny. - Havoc! Nie wytrzymałem. Podszedłem do niej, zdjąłem sukienkę, którą miała na sobie, a chwilę później leżała na podłodze wraz ze stanikiem i majtkami. Gdy otworzyła usta żeby coś powiedzieć, zakryłem je dłonią i powiedziałem. - Nic nie mów. Mój głos zdradzał targające mną emocje i rozszerzyła oczy. Połknęła swoje słowa i pozostała cicha. Zaciągnąłem ją pod prysznic i popchnąłem na ścianę. Obniżyłem głowę i zacząłem całować jej usta. Kurwa. Za każdym, cholernym razem. Za każdym razem gdy trzymałem ją w ramionach, ogarniał mnie spokój. Wściekłość jaką w sobie miałem, uspokajała się podczas tych chwil i miliony świateł rozbłyskało w mojej głowie. Był to rodzaj światła, które dawało mężczyźnie nadzieję. Nadzieję, której nigdy nie chciałem czuć, ale nie mogłem dłużej temu zaprzeczać. Ponieważ to wybuchało za każdym, kurwa, razem, kiedy z nią byłem. Zaczęła głaskać mojego kutasa, a ja pocałowałem ją i jęknąłem. Jak ta kobieta może sprawić, że, kurwa, tak dobrze się z nią czuję? Jak, kurwa, mogła wejść do mojego życia i rozwiązać tak łatwo moje problemy? Pogłębiłem pocałunek, kiedy moje ręce błądziły po jej całym ciele. Nie mogłem zdecydować, którą część jej ciała chciałem najbardziej dotknąć, więc dotykałem ją wszędzie. Nasze usta nie rozłączyły się. Nasze ręce szalały, by dać nam przyjemność.
A nasze dusze połączyły się, by dać nam pocieszenie. Była moją ucieczką, rozkoszą i w tym momencie przyjąłem to wszystko. Gdy w nią wszedłem, wtuliła się we mnie i wyjęczała moje imię. Dźwięk mojego imienia na jej ustach przywrócił mi rozsądek. - Kurwa, potrzebujemy prezerwatywy – wymamrotałem i odsunąłem się od niej. - Przecież jesteśmy czyści. Niemal błagalnie wypowiedziała te słowa, tak jakby nie mogła zaczekać nawet sekundy, kiedy przyniosę prezerwatywę. Potrzebowałem tego równie mocno jak ona. - Chcesz kontynuować? Skinęła głową, a ja się nawet nie zawahałem. Wszedłem w nią ponownie i przeleciałem ją tak jak wiedziałem, że lubiła. Mieliśmy orgazm w tym samym czasie. Palce zagłębiały się w ciało. Zęby na skórze. Ciała ścierały się razem. Postanowienia zostały rozbite.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 18
Carla
Havoc objął mnie ramionami od tyłu, kiedy stałam przed lustrem w łazience. Jego ciało splątało się z moim. Uśmiech na jego ustach spowodował trzepotanie w moim brzuchu. - To był najlepszy, cholerny, obiad, jaki jadłem od lat. Jak tylko to powiedział, ciepłe uczucie rozlało się wewnątrz mnie. - Najpierw musiał być seks, żebyś to powiedział? - Mądrala – mruknął. Kiedy poszłam do łazienki powiedzieć mu co myślę o jego reakcji na mój obiad, nie spodziewałam się, że tak zareaguje. Wiedziałam, że z czymś walczy w chwili, gdy spojrzałam mu w oczy. Kiedy powiedział żebym nic nie mówiła podejrzewałam, że jest blisko utraty kontroli. Coś było w nim uszkodzone. Potwierdził to sposób, w jaki obserwował mnie, inaczej niż zwykle. Chciałam wiedzieć co go trapi, ale Havoc był facetem, który nie lubił być do czegoś popychany. Wiedziałam, że kiedyś się sam otworzy, musiałam być po prostu cierpliwa. Spróbowałam inaczej do niego dotrzeć. - Co sądzisz o Glorii Pritchett? - Kto to, kurwa, jest Gloria Pritchett?
Uśmiechnęłam się. - Pokochasz ją. Pozwól, że cię z nią poznam. W jego oczach pojawiło się zakłopotanie, a ja starałam się nie zaśmiać. Wiedziałam, że Havoc nie był facetem, który znałby Glorię, ale chciałam obejrzeć Modern Family i nie pozwolę, żeby coś takiego stanęło mi na drodze. - Czy ona jest w Sydney? Zapytał, a ja musiałam przygryźć wargę, żeby się nie roześmiać. - Nie, to postać z serialu. Wyciągnęłam go z łazienki, włączyłam telewizor i kazałam usiąść na łóżku. Posłał mi rozbawione spojrzenie, które tak w nim kochałam, ale nie kłócił się ze mną. Zgarnęłam pilota i szybko usiadłam obok niego na łóżku. Przesunął dłonią po moim ramieniu, a chwilę później przyciągnął blisko siebie. Przez ten drobny gest nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Nigdy nie robiliśmy nic tak prostego jak to i bardzo mi się to spodobało. Odcinek się jeszcze nie zaczął, oglądaliśmy reklamy, gdy Havoc się odezwał. - Nash zostawił mi dzisiaj wiadomość na telefonie, odzywał się do ciebie? - Zostawił kilka wiadomości, ale nie odpisałam. Unikam go najlepiej jak potrafię. -Ja też nie będę do niego oddzwaniać ani odpisywać, ale spotkam się z nim, jak wrócę do Brisbane. Zaczęłam się wiercić, żeby nie spojrzeć na Havoca. - Naprawdę? Może lepiej mnie podrzuć do domu i jedź dalej? Słowa wypowiadane przeze mnie raniły mnie, ale wiedziałam, że Nash jest zdeterminowany, żeby trzymać mnie z dala od Havoca. Nie chciałam przysparzać mu problemów. Słuchał tego co powiedziałam, ale nie odpowiedział natychmiast.
- Facet nie może uciekać od problemów. Chcę rozwiązać problem z Nashem. Nie chcę, żeby to spowodowało jakieś gówno pomiędzy mną a klubem. Nierozwiązanie tej sprawy właśnie to spowoduje. Głos Glorii rozległ się z telewizora, rozpraszając go. Miała najbardziej wyrazisty głos jaki kiedykolwiek słyszałam, chociaż niektórych ludzi doprowadzał do szaleństwa. Chwilę później Havoc odwrócił się do mnie i wymamrotał „Jezus’. Starałam się nie roześmiać. - Oglądaj dalej, przysięgam, że to jeden z najzabawniejszych seriali telewizyjnych. Musisz przyzwyczaić się do jej głosu. Podniósł brwi i wiedziałam, że nie był do końca przekonany, ale oglądał dalej. Śmiał się nawet podczas niektórych epizodów. Kiedy Modern Family skończyło się, wczołgałam się na jego kolana i usiadłam na nim okrakiem. - Dziękuję. Trzymał mój tyłek w swoich dłoniach. - Za co? - Za to, że pozwoliłeś mi to obejrzeć. To jeden z moich ulubionych seriali. Zmarszczył brwi. - Dziecinko, nie potrzebujesz mojej zgody, żeby robić to na co masz ochotę. Jeśli chcesz coś zrobić, po prostu idziesz i robisz to. Uśmiechnęłam się. - Umawiałam się z samymi frajerami i uwierz mi, każdy z nich próbował dyktować mi co mam robić. - Carla, nie wyglądasz mi na typ kobiety, która przyjmowałaby taki rodzaj gówna od mężczyzn. Chyba nie mówisz poważnie, że pozwalałaś by faceci przejmowali nad tobą kontrolę? Westchnęłam i odpowiedziałam. - Nie, ale czasami, kiedy facet mówił wprost, że nie jest zainteresowany zrobić ze mną to na co miałam ochotę, wybierałam to co on chciał. To nie tak, że
oczekuję, iż facet ma zawsze robić to co ja chcę… Sądziłam, że powinnam ci po prostu podziękować za to, że obejrzałeś to ze mną. Pocałował mnie w usta. - Zaintrygowałaś mnie tą Glorią. - Co o niej myślisz? - Ma gorący tyłek i cycki, ale tego głosu nie mógłbym słuchać dłużej niż 5 minut. Pokochałam jego uczciwość i przechylając głowę, zapytałam. - A co ty lubisz oglądać? Jakim typem faceta jesteś? Gra o Tron czy Żywe Trupy? Usta mu nieznacznie drgnęły. - Lubię oba, ale oglądam też filmy dokumentalne o seryjnych mordercach. Im bardziej brutalni tym lepiej. Zmrużyłam na niego oczy. - Ty się, kurwa, ze mnie nabijasz? Zaśmiał się i to był piękny dźwięk. - Tak, skarbie, nabijam się, kurwa, z ciebie. Nie oglądam za dużo telewizji. Lubię większość filmów czy seriali o tajnych misjach, chociaż thrillery bardziej, niż te akcji. - Powinnam pozwolić tobie coś wybrać. - Dlaczego? - Ponieważ jestem pewna, że jesteś myślicielem, więc wyobrażam sobie, jak wygłaszasz opinię, że thrillery są dużo lepsze od filmów akcji. Podniósł się i jednym szybkim ruchem przewrócił mnie na plecy. Położył ręce po obu stronach mojej głowy i wpatrując się we mnie wkurzonym wzrokiem, warknął. - Chcesz mi, kurwa, zajrzeć do głowy, dziecinko. To nie jest dobre miejsce na rewizję.
Havoc, który przed chwilą śmiał się ze mną zniknął, znowu był tym intensywnym typem, którego znałam. Tym, który trzymał mnie na ustalonych zasadach. Obiema dłońmi chwyciłam jego twarz. - Boisz się tego co tam znajdę? Tętno mi wzrosło, a oddech stał się nierówny. Jego oczy badały moje. - Nie spodobałoby ci się co byś tam znalazła, Carla . Wstrzymałam oddech. - Może powinieneś pozwolić mi samej zdecydować? Nadal się we mnie wpatrywał. Znałam go na tyle, że domyślałam się, jakie myśli biegają mu po głowie. Teraz tkwiliśmy w jakimś zawieszeniu. Nie wiedziałam, w którą stronę iść, więc trwałam w tym stanie czekając, aż mi coś da. Cokolwiek. Aż do tej pory nie popchnęłam go za daleko. Może teraz nadszedł ten czas. Mocniej chwyciłam jego twarz. - Powiedz mi jedną rzecz, której nie chciałabym znaleźć w twojej głowie. Kolejny raz wstrzymałam oddech. Czekałam. Z nadzieją. Ciało miał napięte i zaciśniętą szczękę. Wypuścił długi oddech. - Zabiłem gołymi rękami swojego dziadka i nie zawahałbym się zrobić tego jeszcze raz. Słowa wyszły z jego ust jak burknięcie. Po raz kolejny zdziczał. Patrzeliśmy na siebie, podczas gdy te słowa tłamsiły nas w ciemności.
- Dlaczego? Mruknął coś niezrozumiale i poruszył się. - Dlaczego go zabiłem, czy dlaczego zrobiłbym to ponownie? - Powiedz mi, dlaczego zrobiłeś obie te rzeczy. Wiem, że jest w tobie dużo więcej rzeczy, których nie pokazujesz – uklękłam przed nim i kładąc rękę na jego sercu, błagałam – Powiedz mi kim jesteś, pokaż mi co tutaj masz. Coś co powiedziałam sprawiło, że się wyłączył, podniósł z łóżka i wyszedł. O nie, nie zrobisz tego. Poderwałam się z łóżka i ruszyłam za nim na zewnątrz. Stał z rękami mocno zaciśniętymi na poręczy i wpatrywał się w drogę. Spojrzał na mnie ciemnymi oczami, ale nic nie powiedział. - Dlaczego nie chcesz mnie dopuścić? – zażądałam, kiedy szum przejeżdżających samochodów wypełniał nocne powietrze. - Czego ty, kurwa, ode mnie chcesz? - Boże, Havoc, czy związanie się nie jest ludzką naturą? Kurwa mać, nasze ciała są połączone w sposób, o jakim niektórzy mogą tylko pomarzyć. Dlaczego nie możemy bardziej się połączyć? - Nie chcę żadnego związku, Carla, chcę się z tobą tylko pieprzyć. Nawet przez chwilę nie uwierzyłam w te słowa. - Jesteś pełen bzdur, możesz być uczciwy z samym sobą chociaż przez minutę? Oddychał ciężko i szybko, a klatka piersiowa poruszała się w dół i w górę. - Dobra, chcesz uczciwości, będę, kurwa, z tobą uczciwy, a ty zdecydujesz później co z tym zrobisz – oderwał ode mnie wzrok, popatrzył przez chwilę na ciemną noc, po czy znów spojrzał na mnie – Ojciec mojej mamy był członkiem Storm. Jak dorastałem, czciłem ziemię po której chodził. Kochałem motory, kochałem jego i kochałem Storm. Od zawsze wiedziałem, że chcę dołączyć do klubu. Pomógł mi to zrobić podczas moich 18-nastych urodzin. A później
wprowadził mnie na mroczną drogę, gdzie moja skłonność do przemocy była wysławiana i pobudzana. Odwrócił się i przestał mówić. Przez chwilę czekałam, nie mając pojęcia co robić, a później pomyślałam, do diabła z tym. Kiedy położyłam dłoń na jego plecach, czułam jakbym uderzyła w skalną ścianę. Wzdrygnął się i usłyszałam jak gwałtownie nabiera powietrza. - Nie potrafię ci powiedzieć ilu ludzi uszkodziłem w imię klubowych interesów. Pytałaś mnie skąd ta ksywa Havoc… To się stało gdzieś po drodze. Naprawdę mam na imię Callum, ale klub nadał mi imię Havoc po jednej szczególnie brutalnej nocy. – ciągnął dalej, nie patrząc mi w oczy – I nie mam zamiaru za to przepraszać, Carla, bo to jest to kim jestem teraz. - Nie pytałam dlatego, żeby zmieniać coś w tobie, nie pytałam cię nawet o te sprawy. Pytałam, bo chciałam żebyś się przede mną otworzył. Cisza zawisła pomiędzy nami i zastanawiałam się, czy on potrafi obalić dla mnie swoje mury. Wiem, że był w co najmniej jednym związku z kobietą – blondyna, która przyszła raz do niego, kiedy tam byłam- nie potrafiłam tylko stwierdzić, jak głęboki był ich związek. Może on jest zamknięty w sobie i nie potrafi mi więcej z siebie dać. - Mój dziadek nie był dobrym człowiekiem – widziałam ból w jego oczach, a to ukradło mi oddech – byłem zbyt młody i głupi, żeby od razu zdać sobie z tego sprawę. Teraz jestem starszy i wiem, że nie był tym za kogo go uważałem. Dzień, w którym złapałem go jak chciał przechytrzyć Storm żeby zdobyć szybką kasę był dniem, w którym zobaczyłem jaki był naprawdę. A dzień, gdy znalazłem moją mamę prawie pobitą na śmierć przez niego, przez własnego ojca, bo poprosiła by przestał wywierać na mnie wpływ był dniem, kiedy bezpowrotnie przekroczyłem granicę. – odetchnął – Moja mama zmarła dzień po tym pobiciu i nawet nie zawahałem się zabić go w odwecie. Kiedy wypowiedział ostatnie słowo, jego ciało nieznacznie osłabło. Cały czas wpatrywał się we mnie, a ja w niego, dając mu sygnał, że cały czas jestem z nim. Nie miałam zielonego pojęcia jak działa Storm, ale osobiście byłam przekonana i wierzyłam w to, że zawsze na pierwszym miejscu jest lojalność i rodzina.
Wierzyłam również w zasadę oko za oko. Jeśli zadzierałeś ze mną, musisz być gotowym, że ja zadrę z tobą. Nigdy nie brakowało mi słów, ale teraz nie miałam w głowie żadnego. No bo co powiedziałbyś komuś, kto przeszedł przez to co Havoc? Zamiast tego dałam mu jedyną rzecz której potrzebował- dotyk. Wyciągnęłam rękę, położyłam ją na jego szyję, przyciągając tym jego usta do swoich. Kiedy nasze usta spotkały się, otworzył swoje i wpuścił mnie. Jego ból przepływał pomiędzy nami, a ja trzymałam go mocniej. Nie mogłam zabrać od niego tego bólu, ale mogłam sprawić żeby stał się mniejszy. Mogłabym dać mu miłość. Bóg wiedział, jak on jej potrzebuje. Zakończył pocałunek i oparł czołem o moje. - Nigdy nikomu, poza klubem i rodziną, o tym wcześniej nie wspominałem. - A co z twoją byłą? Jej też o tym nie mówiłeś? Uniósł głowę i zobaczyłam grymas na jego twarzy. - Odeszła ode mnie tuż przed tym. - I nigdy nawet nie wróciła upewnić się, czy wszystko z tobą w porządku? Potrząsnął głową. - Nie, straciłem firmę i wszystkie pieniądze, więc Kelly uznała, że już nie jestem wystarczająco dobry dla niej. Odeszła, nawet nie oglądając się za siebie z facetem, który miał więcej kasy ode mnie. Pięć lat wspólnej historii i nigdy ponownie o niej nie usłyszałem. Po dwóch latach jak mnie zostawiła, teraz kiedy wróciłem do Brisbane, przypomniało się jej o mnie. Wypełniła mnie złość, jak kobieta mogła tak postąpić z facetem. Serce mi się krajało. W tym samym czasie stracił swoją partnerkę, firmę, cały majątek, no i do tego ta sytuacja z matką i dziadkiem. Nic dziwnego, że zbudował wokół siebie mur.
- Wiesz, myślałam dlaczego byłeś dla niej taki podły i nie wpuściłeś jej do domu. Teraz to wszystko nabrało sensu. Moja wypowiedź spowodowała zmianę jego nastroju. Kiedy się odezwał, słowa były lżejsze i ociekały sarkazmem. - Ty myślisz? Uśmiechnęłam się leniwie do niego. - Cóż, przez cały czas i sądziłam, że jesteś zazwyczaj palantem z postawą niezadzieraj-kurwa-ze-mną, ale teraz widzę to zupełnie inaczej. Potrząsnął głową i posłał mi mały uśmiech. - Kurwa, jak ty to robisz? - Co robię? Chwycił mnie i przyciągnął do siebie. - Radzisz sobie z moim gniewem lub, kiedy mam gówniany nastrój, zawsze udaje ci się przywołać u mnie uśmiech. To wszystko sprawia, że czuję coś czego nie czułem od wielu lat. Uśmiechnęłam się promiennie. - Cóż, jestem kobietą o wielu talentach. Teraz już powinieneś to wiedzieć. Skinął powoli głową. - Zaczynam zdawać sobie z tego sprawę. - Dziękuję, że powiedziałeś mi o tym wszystkim. Mój głos był miękki, powstrzymywałam narastające we mnie emocje. Podzielił się ze mną czymś, o czym nie rozmawiał z wieloma ludźmi. Przesunął palcami po moich ustach. To był inny dotyk niż ten, który znałam. Miękki. Delikatny.
Czuły. To było wszystko co dawał mi w odpowiedzi, ale dla mnie to było niewystarczające. Powoli uczyłam się, że Havoc rzadko mówi o uczuciachwyraża je przez dotyk. Całował mnie powoli, odsunął się i powiedział. - Dziękuję za to, że wciąż tu jesteś. Nie mogłabym być w innym miejscu. Jego usta wróciły do moich i wciągnął mnie z powrotem do motelowego pokoju. Do naszego sanktuarium. Do miejsca, gdzie zdarliśmy z siebie warstwy krzywd, odrzuceń i uszkodzeń. Do miejsca, gdzie chcemy wreszcie pokazać sobie potrzebę miłości i akceptacji.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 19
Havoc
- Kurwa Patrzyłem na Jacksona, kiedy przetwarzał informacje, które przekazał mu King. Odkrycie, że kuzyn, którego zawsze wspierałeś, okrada cię, nie mogło być łatwe. Uderzył w blat biurka między nami. - Zabiję ich, kurwa, oboje. - Więc gdzie Storm na czekać na odbiór przesyłki? – King zapytał. Rozwścieczony wzrok Jacksona wylądował na nim. - To ostatnia rzecz, o której myślę. Król warknął. - Musisz to umieścić na liście swoich priorytetów. Muszę mieć te dostawy i muszę je mieć, kurwa, szybko. - Mam w dupie twoje dostawy. King już dłużej nie kontrolował swojego gniewu i wybuchł. Czekałem na to i byłem cholernie zaskoczony, w jaki sposób przestał już cackać się z Jacksonem. Podejrzewam, że były ku temu powody, które King zawsze miał. Jednym szybkim ruchem zrzucił wszystko z biurka Jacksona i wskoczył na nie. Pochylił się i chwycił go za gardło, a twarz tego dupka zrobiła się czerwona i walczył o każdy oddech.
Kiedy Jackson próbował walczyć, King wrzasnął. - Grałem z tobą uczciwie, skurwysynu, starając się zachować spokój na ulicach, ale moja cierpliwość właśnie się skończyła. Wznowisz dla nas dostawy w tym tygodniu, albo głęboko pożałujesz tej decyzji. – jeszcze mocniej chwycił jego gardło - A kiedy mówię głęboko, mam na myśli głęboko w pierdolonej ziemi. Puścił Jacksona, żeby za chwilę powalić go kopnięciem na podłogę. Zeskoczył z biurka i przykucnął obok niego. - A jeśli myślisz, że nie potrafię tego zrobić, poważnie byś mnie zlekceważył. Jackson spojrzał na Kinga, zanim kiwnął głową. - Wznowię dostawy, a teraz wypierdalajcie z mojego biura. Na twarzy Kinga pojawił się złowieszczy uśmiech, który współgrał z jego szalonymi oczami. Wyprostował się i powiedział. - Z pierdoloną przyjemnością. – odwrócił się i wskazał na mnie brodą – Havoc, wygląda na to, że po tym wszystkim, to będzie kurewsko dobry dzień. Zanim doszliśmy do motorów powiedziałem. - Nie jestem do końca pewny, dlaczego zwróciłeś się do mnie z prośbą o pomoc? Wydaje mi się, że poradziłbyś sobie z tym beze mnie. Odwrócił się do mnie z uśmiechem. - Nigdy nie można być pewnym, kiedy będę potrzebował pomocy. Poza tym, to ty rozpracowałeś Daveya i jego kradzieże. To było właśnie to, co nas uratowało, bracie. Pokręciłem głową. - Przecież nie potrzebowałeś tych informacji. Chociaż do końca nie jestem pewny, dlaczego powstrzymałeś się z Jacksonem. Te bzdury o utrzymaniu spokoju na ulicach nawet nie brzmiały wiarygodnie. - Cóż, powiedzmy, że Storm nie potrzebuje teraz żadnych komplikacji. Dzieje się teraz dużo gówna, a my potrzebujemy jak najwięcej ludzi po naszej stronie.
Wracasz teraz do klubu czy wyjeżdżasz z Sydney, skoro rozwiązaliśmy ten drobny problem? Uśmiechnąłem się. - Zobaczymy się jak będę z powrotem w mieście. Muszę rozwiązać teraz kolejny problem. - Masz kobietę? Bo właśnie tak wygląda facet, który myśli o cipce. Uruchomiłem silnik i powiedziałem. - Po prostu powiem ci, że jeśli będziesz dzisiaj próbował do mnie dzwonić, nie oczekuj, że odbiorę. Kiwnął głową. - Jedź i jedz, przyjacielu. Zobaczymy się następnym razem, kiedy będę potrzebował twojej pomocy. Pięć minut później byłem już w drodze powrotnej do motelu. Planowałem zamknąć się na 24 godziny przed światem i pieprzyć się z Carlą na każdy możliwy sposób.
Czytałem właśnie wiadomość, którą otrzymałem. Yvette: Z tatą nie jest dobrze, musisz wrócić do domu tak szybko, jak to możliwe. Ja: Czy tata miał kolejny atak serca? Yvette: Lekarze nie są jeszcze pewni. Wróć do domu, Havoc. Ja: Będę tam. - Wszystko w porządku? – zapytała Carla i przyciągnęła moją uwagę z powrotem do niej.
Wróciłem trzy godziny temu do motelu i całą swoją uwagę skupiłem na niej. Miała ochotę na kawę, więc udałem się po nią do kawiarni. Właśnie wróciłem, kiedy otrzymałem wiadomość od siostry. - Musimy wrócić do domu, skarbie, z moim tatą nie jest dobrze. Podniosła się z łóżka, a na jej pięknej twarzy pojawił się smutek. - Co mu dolega? Podałem jej kawę. - To serce, miał z nim problemy od lat i być może miał teraz kolejny atak. - Będę gotowa w ciągu dziesięciu minut. Wezmę szybki prysznic i spakuję swoje rzeczy. Jej troska i gotowość do ruszenia w każdej chwili ze mną ogrzewała moje zimne serce. Przyciągnąłem ją do siebie i mruknąłem. - Dziesięć minut, co? Położyła dłonie ma mojej piersi i delikatnie mnie odepchnęła. - A co, myślisz, że nie mogę być tak szybko gotowa? Kochałem to oburzenie malujące się na jej twarzy. Ona może być zadziorna jak skurwysyn, a to gówno właśnie mnie do niej przyciągnęło. - Kobiety wiecznie siedzą w łazience. Wyrwała się z moich ramion i przerwała mi. - Nie radziłabym ci kończyć tego zdania, nie, jeśli chciałbyś mieć ponownie moje ciało. Złapałem ją w pasie i z powrotem przyciągnąłem do siebie. -Dziecinko, jeśli sądzisz, że nie znalazłbym tam drogi, to chyba nie doceniasz moich umiejętności. - A jeśli ty sądzisz, że twoje możliwości są zbyt duże jak dla mnie, to oszukujesz samego siebie.
Chryste, mój kutas był twardy jak cholera. Jęknąłem, pozwalając jej odejść i mruknąłem. - Idź, masz 10 minut. Znowu podeszła blisko mnie i dotknęła ręką mojego krocza. - Sądzę, że w pierwszej kolejności powinniśmy się tym zająć. Nie ma cholernej mowy, że będziesz mógł tak jechać przez kilka godzin. Kobieta o podobnych upodobaniach. Nie byłem pewny, co takiego zrobiłem, że zasłużyłem na takiego anioła. Miała rację, kiedy stwierdziła, że każdy potrzebuje związku. Gdzieś po drodze o tym zapomniałem. Nikt nie wiedział dokąd to wszystko nas zaprowadzi, ale chciałem wszystko co mogła mi dać.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 20
Carla
Weszłam do domu z małym rozczarowaniem. Te kilka dni z Havociem było ucieczką od mojego życia. Będąc już w domu, musiałam się zmierzyć z utratą pracy i innymi porażkami. To sygnalizowało pewne rozgałęzienie naszej wspólnej podróży. Właśnie zaczął się na mnie otwierać, a powrót do Brisbane i podążanie własnymi drogami mogło oznaczać koniec. - Carla – mama przywitała mnie, gdy tylko weszłam do kuchni. Havoc był za mną, trzymając dłoń na moich plecach. Widziałam spojrzenie mojej matki, jak przesuwa się pomiędzy nami. Kiedy mnie przytuliła, wyszeptała. - Więc to jest mężczyzna, przez którego Nash stracił nad sobą panowanie? Wyswobodziłam się z jej objęć i stanęłam blisko Havoca. Kiedy czułam jak kładzie rękę na mojej talii, uśmiechnęłam się. Uwielbiałam jego potrzebę dotyku. Potrzebowałam tego samego. Dotknęłam go i odpowiedziałam. - Mamo, to jest Havoc. Havoc, to moja mama, Linda. Wolną rękę wyciągnął w stronę mamy. - Miło mi cię poznać, Lindo.
Chociaż moja matka traktowała wszystkich jednakowo, przez Nasha nie byłam pewna jak zareaguje na Havoca. Nie musiałam się dłużej martwić, gdy uśmiechnęła się olśniewająco. - Wejdź i usiądź, ty też jesteś pewnie zmęczony tą podróżą. - Mamo, Havoc na pewno chciałby wrócić już do … Zacisnął mocniej rękę na mojej talii, przerywając mi. - Nie spieszy mi się. Yvette ma na tę chwilę wszystko pod kontrolą. Cóż, cholera. Tego się nie spodziewałam. Mama zaparzyła kawę. Usiedliśmy przy kuchennym stole. Havoc zachowywał spokój, podczas gdy ja cały czas z nerwów obijałam nogą o jego. Byłam bardziej zdenerwowana niż kiedykolwiek, kiedy moja matka poznawała faceta, z którym się umawiam. - Nash powiedział mi, że też jesteś członkiem klubu – powiedziała, gdy stawiała nam kawę. Pokiwał głową. - Dziękuję i tak, dorastałem przy klubie. Jestem jego członkiem już 13 lat. - Ale nie należysz do Brisbane? - Dwa lata temu zdecydowałem się zostać nomadem i jadę tam, gdzie jestem potrzebny. Zmarszczyła czoło. Kochałam, że starała się poznać jak funkcjonuje klub. - Podróżujesz po całej Australii, a co robisz żeby im pomóc? Prawie zakrztusiłam się kawą. Nawet się nie zdenerwował. - Tak, po całym kraju. Klub dzwoni do mnie żebym pomógł im w naborze nowych członków, czy kiedy mają problemy z dostawcami. W większości właśnie takie rzeczy.
Spojrzałam na niego kątem oka, próbowałam ukryć mój uśmieszek. Zignorował mnie. - Musisz być bardzo dobry w swojej pracy, że wzywają cię z całego kraju. Chciałam już zmienić temat, więc zapytałam. - Czy słyszałaś coś więcej od taty? Zasmuciła się. - Nie od kiedy stąd wyszedł. Co? - Myślałam, że dzwonił do ciebie? - Nie, przyszedł tu porozmawiać ze mną. Mówiłam ci to przez telefon. Gniew uderzył we mnie i nie mogłam tego kontrolować. - Nie, on nie może tu przychodzić. Mam nadzieję, że powiedziałaś mu żeby nigdy nie wracał? Sięgnęła po moją rękę nad stołem. - Tak zrobiłam. Powiedziałam mu, że sami się z nim skontaktujemy, gdy będziemy gotowi. Ręka Havoca wylądowała pod stołem na moim kolanie i ścisnął moją nogę. Patrzył na mnie zaniepokojony. Wzięłam głęboki oddech i położyłam swoją dłoń na jego. Wsparcie Havoca uspokoiło mnie. Odwróciłam się i popatrzyłam na mamę. - W porządku, ale zapisz to sobie - nigdy nie będę gotowa, żeby się z nim skontaktować. Mama kiwnęła głową ze zrozumieniem. - Wiem, kochanie, ale jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie, będę tam żeby cię wspierać. Trzaśniecie frontowych drzwi oderwało nas od rozmowy.
- Havoc – Nash wrzasnął, jak tylko wszedł do kuchni. Spojrzał na mnie wściekły, po czym skupił całą uwagę na Havocu. - Nash – Havoc powiedział to i wstał na spotkanie z moim bratem. Jego ciało, zawsze gotowe do walki, było bardziej napięte niż zwykle, nawet żyłka pulsowała na szyi. O, kurwa. - Co ty tu, kurwa, robisz? Siedzisz w kuchni u mojej matki i pijesz kawę? - Nash warknął. Mama interweniowała . - Nash. Przerwał jej. - Nie – ryknął – on nie ma prawa przychodzić do tego domu. Wstałam. - Jezus, Nash, w którym ty żyjesz wieku. Jestem dorosłą kobietą, która podejmuje własne decyzje i Havoc ma prawo tu być. On jest ze mną, a to mój dom. Nash rozszerzył oczy. - Co to ma, do cholery, znaczyć, że jest z tobą? Ostatnio mówiłaś mi, że to tylko zabawa. Nie podejrzewałem, że wy dwoje jesteście razem na poważnie. Głęboki głos Havoca przerwał naszą kłótnię. - Nash, wyjdźmy na zewnątrz, to sprawa między tobą a mną. Spojrzałam wściekła na niego. - Nie, to sprawa pomiędzy naszą trójką, Havoc. Spojrzał na mnie ciemnymi oczami i potrząsnął głową. - Tak, ale teraz Nash i ja musimy wyjaśnić pewne gówno.
Użył tonu, który był ostateczny. Wiedziałam, że lepiej się dalej nie sprzeczać, nich idą. Modliłam się tylko, żeby obaj wyszli z tego bez szwanku.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 21
Havoc
Ledwo przeszliśmy przez frontowe drzwi, a pięść Nasha wylądowała na mojej twarzy. Pozwoliłem mu wymierzyć ten cios, ale to będzie ostatni raz. - Nie chcę cię w pobliżu Carli – zagrzmiał, a pulsujące żyły i podniesione pięści sugerowały, że był gotowy do następnego ataku. Widziałem już Nasha w walce i wiedziałem, ze potrafi być bardzo niebezpieczny. Ja też nie dostałem bez powodu swojej ksywki i powinien o tym pamiętać. Jednak dwie rzeczy powstrzymywały mnie - klubowe braterstwo i Carla. - Już za późno, Nash, a poza tym ona ma rację, kiedy mówiła, że jest już na tyle dorosła, żeby podejmować własne decyzje. Skupiłem się na oddychaniu, żeby utrzymać pod kontrolą naturalny instynkt walki. - Nie potrzebuję, kurwa, żebyś wchodził do mojej rodziny i mówił mi jak powinienem z nią postępować. Jego oczy zrobiły się dzikie, widziałem to już kilka razy u niego i wiedziałem, że ten pierwszy cios był tylko rozgrzewką. Nash dopiero się rozkręcał. - Staram się być z tobą szczery. Myślałem, że to co jest między mną a Carlą mógłbym już teraz zakończyć, ale nie mogę. To jest dalekie od zakończenia. Zrobisz jak uważasz, ale gdybym był na twoim miejscu, uwzględniłbym uczucia siostry w tej sprawie. Walka z nią oddali ją od ciebie.
Zadał kolejny cios, ale zablokowałem go i uderzyłem w brzuch. Kiedy się z tego otrząsnął, przesunąłem się i chwyciłem, zaciskając ramiona na jego szyi. Był szybki i walnął mnie łokciem z żołądek. Pozbawiony przez chwilę tchu, pozbierałem się i już szykowałem do następnego ruchu. Nash łatwo się nie poddawał. Podszedł, próbując uderzyć mnie pięściami. Udało mi się uniknąć każdego ciosu robiąc uniki i lawirując pomiędzy nimi, zanim uderzyłem go w twarz, tak mocno, że upadł na ziemię. Nie leżał na niej długo, minął moment i już z powrotem stanął na nogach gotowy dalej walczyć. Gdyby to była każda inna walka, walczyłbym całym sobą. Nash był godnym przeciwnikiem, ale nie chciałem z nim walczyć na poważnie. On natomiast był zdeterminowany, by tak wyrazić swoje zdanie. Nacierał na mnie cios za ciosem, niektóre udało mi się zablokować, innych nie. Walczyliśmy tak już dobre 10 minut, nim byliśmy spoceni, zakrwawieni i posiniaczeni. Żaden z nas się nie wycofał. A potem zadzwonił mój telefon. To był dzwonek, który ustawiłem dla Yvette i to na tyle długo mnie rozproszyło, że Nashowi udało się zadać ostateczny cios. Niemal mnie znokautował. Leżałem na trawie z krwawiącym nosem i bólem, który przeszywał całe ciało. Nash spojrzał na mnie z góry. - Zostaw, kurwa, moją siostrę w spokoju, albo ja i ty będziemy mieć problem, którego nie potrzebujesz. Usiadłem i patrzyłem jak odchodzi. Gdy wchodził przez frontowe drzwi, Carla próbowała wyjść. - Nie wyjdziesz, kurwa, stąd – Nash zarządził. - Zjeżdżaj mi z tej cholernej drogi Nash! Nie powstrzymasz mnie od zrobienia tego co chcę! Stali tak przez kilka chwil, zanim Carla w końcu przepchnęła się przez niego. Nie widziałem jego twarzy, słyszałem tylko pomruki niezadowolenia, zanim wszedł do domu. Carla podeszła do mnie przerażona.
- Kurwa, twoja twarz jest jednym wielkim bałaganem. Pójdę do środka i przyniosę chociaż jakieś chusteczki na zatamowanie krwawienia z nosa. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem ją za nadgarstek. Potrząsając głową powiedziałem. - Nie, użyję do tego swojej koszulki. Zanim zdążyła się odezwać wstałem i rozerwałem koszulkę żeby użyć jej do zatamowania krwi. - Pozwoliłeś mu wygrać? Zachichotałem. - Nie, telefon mnie zdekoncentrował. To chyba jednak dobrze, bo prawdopodobnie dalej byśmy tu walczyli. Wyjąłem telefon z kieszeni i odsłuchałem wiadomość jaką zostawiła mi Yvette. Carla zmarszczyła brwi. - Wszystko w porządku? - Tak, ona nawet nie wiedziała, że do mnie dzwoni. Słyszałem tylko jakąś zniekształconą rozmowę, która, jak sądzę, nie była do mnie skierowana. - Dlaczego tak dziwnie o tym mówisz? Złapałem ją i przysunąłem do siebie. - Kiedy twoja siostra po drugiej stronie telefonu mówi o cipce, której chce posmakować, to może być dziwne prawda? Oczy zabłyszczały jej złośliwie i zaśmiała się. - To musi być ta rzecz Caldwellów, miłość do cipek. Moje ciało było w świecie bólu. Krew ciekła mi z nosa i czułem, że reszta twarzy też zaczęła już puchnąć. Musiałem dostać się do chorego ojca, ale w tej chwili wszystko co widziałem i słyszałem to Carla. Po raz kolejny uświadomiłem sobie, że rozpaliła mój pieprzony świat. Żyłem w szarości już zbyt długo. Prawie zapomniałem o problemach z Nashem i klubem.
Prawie.
- Nie spieszyłeś się - Yvette marudziła, kiedy dołączyłem do niej w kuchni ojca. – I co się, do cholery, stało z twoją twarzą? Krwawienie ustało, ale miałem zaschniętą krew i siniaki na twarzy. - Różnica zdań. - Jezus, jaka różnica zdań jest warta żeby o nią tak walczyć – kiedy wypowiedziała te słowa, zrozumienie pojawiło się na jej twarzy – Cholera, chodziło o kobietę, prawda? Chciałem uniknąć tej rozmowy, bo moja siostra potrafi być jak ból w dupie i udałem się do zamrażalki po lód. Później owinąłem go w ręcznik i przyłożyłem sobie do twarzy. - Jasna cholera – kontynuowała – Proszę, powiedz, że ta kobieta mieszka w Brisbane i masz zamiar pozostać tutaj. Podniosłem rękę i potrząsnąłem głową, żeby zatrzymać tę rozmowę. - Czy możemy porozmawiać o tacie? Co z nim? Zmrużyła na mnie oczy. - Nie myśl sobie, że już o to nie zapytam. Tata dostał ataku bólu w klatce piersiowej i strasznie wysokiego ciśnienia krwi. Bardzo się o niego martwię, ale on wygląda jakby był tym wszystkim zobojętniały. - Co masz na myśli? - Odmówił pójścia do lekarza i zbadania się. Narzeka, że nie spędzi reszty swojego życia w szpitalu. Musisz przemówić mu do rozumu, a jeśli nie posłucha, wsadzić do cholernego samochodu i zabrać tam, bo mnie nie chce słuchać. Gdy zastanawiałem się nad jej słowami, usłyszałem pukanie do drzwi, a następnie.
- Yvette, mówiłaś, kochanie, że będziesz maksymalnie w ciągu 10 minut. Głos należał do kobiety, która szła korytarzem w stronę kuchni. Kiedy mnie zobaczyła, jej oczy rozszerzyły się. - Och, przepraszam, nie zdawałam sobie sprawy, że masz towarzystwo. Posadziłem swoją dupę z powrotem za kuchennym blatem i skrzyżowałem nogi. - Nic nie szkodzi, mogę poczekać - powiedziałem i spojrzałem na nią. Była zachwycająca kobietą, z długimi czarnymi włosami, zabójczymi krzywiznami i nadąsanymi ustami. Nigdy nie podejrzewałem, że może podobać się mojej siostrze. Jednak w sposobie jaki patrzyły na siebie wskazywało, że są ze sobą blisko. Yvette odkryła swoją seksualność już w młodym wieku i była dumną lesbijką, która nie emanowała kobiecością. Miała napakowane mięśnie, jej włosy były krótko obcięte i postawione na jeża. Jej ulubionym zajęciem było dłubanie przy swoim samochodzie i każdy rodzaj ekstremalnych sportów. Kobieta, która właśnie tutaj weszła, miała na sobie zwiewną czerwoną sukienkę i wyglądała jak żywcem wyjęta z magazynu o modzie. Ona zdecydowanie nie była w typie Yvette, ale teraz nauczyłem się, że czasami nasz „typ” nie jest tym, co najlepsze dla nas. Roześmiała się głośno do mnie, kolejna wyraźna różnica między nią, a moją siostrą. Yvette rzadko się uśmiechała. Wyciągnęła do mnie rękę i powiedziała. - Cześć, jestem Gillian. Podałem jej rękę i od razu ją polubiłem. Była dla Yvette jak powiew świeżego powietrza i być może trochę ją utemperuje. - Havoc. Sądziłem, że twarz rozjaśnia jej uśmiech, ale po podaniu swojego imienia, jakby cała rozbłysła. - Brat Yvette – wykrzyknęła – od wieków chciałam cię poznać. - Jak długo wy dwie jesteście w tym? Yvette spojrzała na mnie rozgniewana.
- Havoc – skarciła mnie - uważaj na to co mówisz. Cóż, pieprz mnie, Gillian już ją zmieniła. Yvette nigdy nie miała problemów z moją gadką. Sama gadała większe bzdury niż ja przez większość dnia. Gillian ją zignorowała. - Spotykamy się od około miesiąca, a poznałyśmy się na wyścigach. - Wyścigi? Nie mogłem wyobrazić sobie kobiety stojącej obok mnie na jakimkolwiek rodzaju wyścigu. - V8 supercars – Yvette krótko odpowiedziała. Oczami próbowała przekazać, że skończyła już ze mną dyskusję i powiedziała. - Czy możesz dać nam chwilę? Odepchnąłem się i wstałem. - Zdaje mi się, że nie jestem jedyną osobą, która lubi prywatność jeśli przychodzą jakieś kobiety – mruczałem, kiedy wychodziłem i szedłem do łazienki. Kiedy byłem za rogiem korytarza, odwróciłem się i krzyknąłem – Musisz być ostrożna, kiedy wybierasz numer, siostrzyczko. Słyszałem twoje wcześniejsze gadania o cipce. Tak bardzo jak kocham cipki, nie lubię słuchać jak ty jakąś będziesz lizać. Gillian zasłoniła dłonią usta, żeby stłumić śmiech, Yvette natomiast spojrzała na mnie. Zrobiła wkurwiona minę, a ja tylko wzruszyłem ramionami. W tej rodzinie musisz dawać z siebie niemal wszystko co potrafisz, a ja otrzymałem już i tak dużo od niej. To była sprawiedliwość, oddałem strzał kiedy mogłem.
- Dlaczego nie chcesz pójść do lekarza, tato? Zapytałem ojca po tym, jak wziąłem prysznic i porządnie umyłem twarz. Oberwałem od Nasha kilka porządnych ciosów i teraz jedno oko miałem fioletowe i spuchnięte. Tata był przyzwyczajony do oglądania mnie posiniaczonego, więc nawet nie zadawał pytań.
Znalazłem go siedzącego w fotelu w salonie i oglądającego telewizję. Pusty wyraz jego twarzy zmienił się, gdy tylko mnie zobaczył. Nigdy nie troszczyłem się o wiele, ale sprawdzanie ojca było jedną z nich. Tak mocno jak mnie denerwował i tak byliśmy zawsze blisko. Podzielił się ze mną swoją miłością do motorów. Nie mógł zostać członkiem klubu, ale był mechanikiem i kochał odrestaurowywać stare motocykle. Tata nauczył mnie wszystkiego, co powinienem wiedzieć o motorach i zaraził miłością do nich. Doprowadził mnie nawet do tego, że założyłem własną firmę, która zajmowała się renowacją motocykli. Miałem dobre wspomnienia z tym związane, ojciec pomagał mi w pracy i spędzaliśmy razem wiele godzin. - Havoc, ja nie potrzebuję lekarza. Jego zobojętnienie powróciło, nawet nie skupił długo na mnie uwagi. Odwrócił się w stronę telewizora i dalej oglądał jakiś kryminalny serial. Sfrustrowany podszedłem i wyłączyłem mu go. - Yvette uważa inaczej, więc chcę wiedzieć, dlaczego nie chcesz iść? Spojrzał gniewnie, ale odpowiedział. - Mam jakiś rozpylacz na moje bóle w klatce piersiowej, a jeśli chodzi o ciśnienie, było wysokie tylko przez moment. Przecież teraz już biorę na to leki. Nic innego już i tak dla mnie nie zrobią, synu. - No, ale jeśli leki nie działają, prawdopodobnie mogą pomóc ci w inny sposób. Ustąp mi i pozwól zabrać się do doktora Bennetta popołudniu. - Nie. Kurwa. - Tato. Odciął się całkowicie od rozmowy. - Powiedziałem nie i musisz uszanować moją decyzję. Wyszedłem z pokoju i wyjąłem telefon. Skoro odmówił pójścia do lekarza, sprowadzę cholernego lekarza do niego.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 22
Carla
- Więc to coś poważnego pomiędzy tobą a Havociem? Wodziłam palcem po napisach na kubku i poważnie zastanawiałam się nad pytaniem mojej mamy. Kiedy wyszedł, Nash i ja mieliśmy ostrą kłótnię o Havoca, po której wyszedł z domu jak burza. Mama pocieszała mnie, kiedy zalałam się po niej łzami. Nienawidziłam walczyć z Nashem. Był opoką w moim zwariowanym życiu i nie chciałam odpychać go od siebie, ale znalazłam się w takim punkcie swojego życia, w którym potrzebowałam przestrzeni, żeby zrobić coś na własną rękę. Nash desperacko próbował mnie odwieść od tego gówna, rozumiałam to, ale powinien pozwolić mi udać się już własną drogą. - Lubię go, mamo, naprawdę go lubię. I nawet nie zauważyłam kiedy to nadeszło. On nie jest typem faceta, jakiego sobie wyobrażałam, ale jestem całkowicie pewna, że się w nim zakochałam. Nie jestem pewna dokąd nas to zaprowadzi. - Dlaczego nie jest facetem, jakiego sobie wyobraziłaś? Westchnęłam. - Chciałam kogoś stabilnego, kogoś, kto nie zawiedzie mnie. Zawsze zakładałam, że to będzie wykształcony mężczyzna z dobrze płatną pracą. Havoc jest koczownikiem, jeździ od miasta do miasta. Nie widzę tego jako stabilizacji. - Twój ojciec był wykształcony i miał dobrze płatną pracę - odpowiedziała cicho, a ja nie przegapiłam tej wskazówki. - Wiem.
- Co jest, kochanie, dla ciebie najważniejsze w mężczyźnie? Wykształcenie i spore dochody? Nie powiedziała tego wyrokującym tonem. To było tylko proste pytanie. Mama zawsze była jednym z najlepszych ludzi, do których przychodziłam, gdy potrzebowałam poradzić się w ważnej sprawie, ponieważ dobrym rozwiązaniem było mówienie o swoich problemach. - Nie, teraz to zrozumiałam - teraz gdy dostrzegłam dobre cechy Havoca Potrzebuję mężczyzny, dla którego będę na pierwszym miejscu i który nie będzie chciał mnie zmieniać, no i kogoś, kto będzie mnie zawsze chronił. Uczciwość jest zbyt ważna i potrzebuję kogoś, komu będę mogła zaufać. Uśmiechnęła się. - Szukasz samych dobrych cech. - Tak, teraz myślę, że one są ważniejsze od wykształcenia i pieniędzy. Kiwając głową potwierdziła. - Absolutnie, a czy uważasz, że Havoc je wszystkie posiada? - Tak – mój puls przyspieszył, gdy rozważałam związek z nim na poważnie. Mogłam to wszystko sobie z nim wyobrazić, z wyjątkiem faktu, że nie mieszka w Brisbane, a to mógłby być poważny problem. O Boże. Dlaczego to gówno musi być tak cholernie skomplikowane. To przypomniało mi. - Co zamierzasz zrobić w sprawie ojca? Pozwolisz mu wrócić do swojego życia? Obawiałam się, że może tak zrobić, ale musiałam się dowiedzieć. Po wyrazie jej oczu wiedziałam, że toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Mama zawsze miała zbyt dobre serce i za łatwo wybaczała innym. - Myślę, że jest chory. - Więc?
On nigdy nie troszczył się, kiedy my byliśmy chorzy. Nigdy nawet nie wrócił sprawdzić, czy z nami jest wszystko w porządku. Więc dlaczego akurat jego choroba mogłaby zmienić decyzję matki. - Carla, wybiłam sobie twojego ojca z głowy już dawno temu i nigdy nie chciałabym, żeby do mnie wrócił, ale martwię się o was. Chcę was uwolnić od bólu, który on spowodował. Odcinanie się od tego i nie dopuszczanie do pozbycia się tego bólu spowoduje tylko, że to was pochłonie przez resztę życia. Moja klatka piersiowa zacisnęła się na tę sugestię. - Czy ty próbujesz powiedzieć, że powinniśmy mu wybaczyć? - Przebaczenie jest dla ciebie, nie dla niego. Jej oczy i głos błagały mnie, żebym się zgodziła, ale nigdy tego nie zrobię. Odepchnęłam krzesło i wstałam, mówiąc. - Ja nie potrzebuję przebaczyć mu. To, czego potrzebuję, to tego, żeby odszedł i już nigdy nie wracał. Wściekła, udałam się do swojej sypialni. Nie na moją matkę, tylko na mojego ojca. Nie ma, kurwa, takiej możliwości, że kiedykolwiek się z nim spotkam.
Godzinę później próbowałam się przespać, byłam zmęczona długą podróżą, ale mój umysł nie podzielał tego zdania. I tęskniłam za Havociem. Wyjęłam telefon. Ja: Tęsknię za twoim fiutem. Odpisał natychmiast. Havoc: On też za tobą tęskni. Ja: Myślę, że powinieneś dać mu to, czego chce.
Havoc: Jestem bardzo zajęty w ciągu najbliższych kilku godzin, ale później jest cały twój. Ja: Z twoim tatą wszystko w porządku? Havoc: Jeszcze nie wiadomo, wkrótce przyjdzie lekarz. Ja: Mam nadzieję, że będzie miał dobre wiadomości. Pogadamy później. Havoc: Zadzwonię do ciebie później, dziecinko. Cholera. Teraz jestem napalona jak diabli. Bez możliwości snu i z wiedzą, że za kilka godzin będzie Havoc, postanowiłam sprawdzić, czy Velvet przyjęłaby mnie na jakieś zabiegi. Nigdy nie byłam u niej w pracy, ale przynosiła do domu różne maseczki, które zawsze mnie odprężały. Zadzwoniłam do niej i byłam zadowolona, bo właśnie jakiś klient odwołał wizytę i może mnie wcisnąć. Idealnie. Dziewczyński czas był właśnie tym, czego teraz potrzebuję.
- Jesteś w nim zakochana, prawda? Velvet powiedziała to, po tym jak odpowiedziałam na wszystkie jej pytania dotyczące mojego wyjazdu z Havociem. Skończyła robić mi wszystkie zabiegi i miałyśmy trochę czasu, zanim zjawi się następny klient. W salonie, w którym pracowała, nie był poumawianych klientów na cały dzień, więc mogłyśmy nadrobić zaległości. - Tak, ale myślę, że Nash jest gotowy go zabić. - W tym zdaniu nie powinno być żadnego myślę, on jest na prawdę gotowy go zabić. Tylko dlatego, że jest pewien, że Havoc jest niebezpieczny. - Velvet, on nie jest dla mnie niebezpieczny. Havoc ma też inną stronę, której nie pokazuje wielu osobom. Chciałabym, żeby Nash zaufał mi w tej sprawie.
- To nie jest prawda, że ci nie ufa. Skąd możesz wiedzieć, że później nie będzie wobec ciebie agresywny? Wszystko to co powiedział Nash, to to, że Havoc może szybko pęknąć i stracić panowanie. Pochyliłam się do przodu i ściszyłam głos. - Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale poprosiłam go o pewne rzeczy, kiedy się pieprzyliśmy i odmówił. Powiedział, że nigdy nie zrobi czegoś takiego kobiecie. To dobry facet, Vi. - Jezus Maria, jakie rzeczy? - Poprosiłam go, żeby zadał mi trochę bólu albo czegoś podobnego, ale nie chciał tego zrobić. Kiedy Vi przetwarzała w głowie to co powiedziałam, do salonu weszła Madison. Spotkałam ją kilka razy przez Nasha i polubiłam. Była żoną Jasona Reilly, jednego z członków Storm i córką prezesa klubu. Zauważyła nas i uśmiechnęła się, zanim zaczęła rozmowę z Roxie, fryzjerką, a także właścicielką tego miejsca. Chwilę później dołączyły do nas. - Hej Carla, jak się masz? Madison się ze mną przywitała, rzuciła swoją torebkę na podłogę i usiadła na krześle obok mnie. - Wszystko dobrze, a u ciebie? Roxie przerwała. - Zapytaj ją o tego motocyklistę, głupcze. Musiała podsłuchiwać, gdy ja i Velvet dyskutowałyśmy o Havocu. Zdawało się, że nie była wielkim fanem facetów ze Storm i ich apodyktycznego sposobu bycia. Madison rozszerzyła oczy. - Kurde, o którego chodzi? Wszystko mi opowiedz.
Spiorunowałam wzrokiem Roxie. Naprawdę bardzo ją lubiłam, ale nie chciałam prowadzić tej rozmowy. Cholera wie, co Madison wiedziała o Havocu, a ja nie potrzebowałam tego wysłuchiwać. - Havoc Caldwell – odpowiedziałam. Aż zagwizdała. - Wrócił do miasta? Nie widziałam Havoca od lat. Opuścił miasto zanim tutaj wróciłam. Słyszałam, że jego mama umarła i dowiedziałam się o tym całym gównie z jego byłą. - Spotkaliśmy się miesiąc temu lub coś koło tego, wrócił, bo z jego ojcem nie jest dobrze. Madison zmarszczyła brwi. - Ale nie umiera, prawda? To byłby cios dla Havoca, stracić dwoje rodziców w tak krótkim czasie. - Nie wiem, lekarz ma dziś do niego przyjść z wizytą. - Czy dobrze go znasz, Madison? – Velvet dołączyła się do rozmowy. Oparła brodę o dłonie, kiedy rozmyślała nad pytaniem. - Byłam kiedyś blisko z Havociem, spędzaliśmy wspólnie dużo czasu. Naprawdę go lubiłam. Prowadził warsztat, w którym odrestaurowywał stare motocykle i dobrze prosperował i myślałam, że dobrze mu się żyło. Umawiał się z Kelly i każdy podejrzewał, że zamierzają wziąć ślub, mieć dzieci i żyć długo i szczęśliwie. Ale coś widocznie musiało pójść nie tak z jego warsztatem, bo ogłosił bankructwo. Po tym zostawiła go Kelly, no i umarła jego mama. J powiedział, że stracił to całe swoje gówno, po prostu wypadł z torów. Pozamykał wszystko i wyjechał z miasta. Zawsze zastanawiałam się, co się tak naprawdę stało, bo jego firma kwitła aż do tamtego momentu. Havoc miał wszystko. - Wow – powiedziała Velvet – może Nash myli się co do niego. - Co masz na myśli? – zdziwiła się Madison. - Mój cholerny brat uważa, że Havoc jest niebezpieczny i nie chce żebym miała z nim cokolwiek wspólnego – odpowiedziałam.
- Nie jestem do końca pewna. Wiem, że zajmuje się kwestiami handlowymi w klubie. Raz widziałam go w akcji i to było dość przerażające, ale wiesz co? Widziałam też J i Nasha, właściwie ostatnio nawet Scotta i oni są równie niebezpieczni. Więc jeżeli Nash tak uważa, to jest po prostu hipokrytą. - Bardzo dobrze to ujęłaś – powiedziała Roxie. - Nash po prostu boi się o Carlę i nieważne, że może być w błędzie – odpowiedziała Velvet. Madison kiwnęła głową. - Rozumiem to, ale Nash musi odpuścić. - Cholerni faceci – powiedziałam. Byłam bardzo zadowolona, że spotkałam Madison. Podzieliła się z nami kilkoma przydatnymi informacjami. Miałam nadzieję, że teraz Velvet cofnie swoją opinię o Havocu i spróbuje też przemówić Nashowi do rozumu.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 23
Havoc
W jakim momencie swojego życia poddajesz się? Przetwarzałem tę myśl w głowie na okrągło w ciągu ostatnich dwóch lat i do tej pory tego nie wiedziałem. Przyglądając się ojcu, którego badał lekarz, zastanawiałem się, co u niego było tym katalizatorem. Poddał się, tego byłem pewny, ale dlaczego? Czy przez stratę mamy? Czy to spowodowały dwa lata samotnego życia? Czy przez pogarszający się stan zdrowia? Czy coś innego? Lekarz podszedł do mnie. - Chciałbym przyjąć go do szpitala i lepiej mu się przyjrzeć. Prawdopodobnie będzie musiał tam zostać, żebyśmy go mogli monitorować. Niepokoi mnie ten nieustający ból w klatce piersiowej. - A ciśnienie? - Cóż, musimy dobrać mu odpowiednie leki, a szpital jest do tego najodpowiedniejszym miejscem. Zadzwonię po karetkę i zaraz przyjadą po niego. - Mogę go tam zawieść.
- Wiem, ale przez ten ból chcę go cały czas obserwować. Tata strzelił we mnie wkurwionym spojrzeniem. - Nie pojadę do cholernego szpitala. Moja cierpliwość do niego właśnie się skończyła. Kłócił się dzisiaj ze mną całe popołudnie, kiedy czekaliśmy na lekarza. Byłem dla niego opiekuńczy i troskliwy, ale teraz dostanie to czego chciał. - Pojedziesz – wrzasnąłem i wskazałem na niego - Nie będę ponownie się o to z tobą kłócił. Wszedłem do jego sypialni, chwyciłem torbę i zgarnąłem z jego szafy jakieś ubrania i przybory toaletowe. Wziąłem spakowaną torbę i rzuciłem ją przy frontowych drzwiach. -Havoc – Yvette powiedziała surowym tonem - kiedy mówiłam żebyś się tym zajął, nie miałam na myśli żebyś walczył z nim całe popołudnie. Popatrzyłem z niedowierzaniem. - A myślałaś, że co się, kurwa, stanie? Staruch jest uparty jak cholera i nie było innego sposobu, żeby poszedł do szpitala. - Po prostu sądzę, że mogłeś zrobić to trochę delikatniej, to wszystko. - Zaufaj mi, całe popołudnie byłem spokojny – wziąłem głęboki oddech – On się już poddał, a mnie się to, kurwa, nie podoba. Zmarszczyła brwi. - Z czym się poddał? - Z życiem – zezłościłem się na tę myśl, dźgnąłem ją palcem – Nie pozwolę mu się poddać. Nie obchodzi mnie, czy spędzę każdą minutę, czy pieprzone dni na kłóceniu się z nim o to, ale nie pozwolę mu odejść. Nie czekałem na jej odpowiedź, poszedłem do ojca, który siedział w fotelu. Spojrzał na mnie gdy wchodziłem do pokoju, ale zignorowałem go. Usiadłem w fotelu obok niego – w fotelu mamy - taką myśl miałem utrwaloną w głowie.
Chciałbym być pewny, że mój ojciec nie dotarł do miejsca, które sobie wyznaczył. Nie zgadzałem się z utratą kolejnego rodzica przed czasem.
Ziewnąłem i pocierałem kark. Była już 9 wieczorem, kiedy opuszczałem szpital. Tata zasnął, a pielęgniarki zapewniły mnie, że będą zaglądały do niego. Nie miałem od Carli żadnych wiadomości, co mnie zaskoczyło. Jednak podobało mi się to, bo dała mi przestrzeń, której potrzebowałem. Usiadłem na motor i wysłałem jej wiadomość. Ja: Obudziłaś się już? Carla: Tak. Co z twoim tatą? Ja: Zatrzymali go w szpitalu, ale wszystko z nim dobrze. Carla: Miło to usłyszeć. Ja; Chciałbym cię zobaczyć. Carla: Czy twój fiut nadal za mną tęskni? Ja: Coś w tym stylu. Nie przysłała od razu odpowiedzi, więc zadzwoniłem do niej. - Havoc – szepnęła do telefonu. - Brzmisz na śpiącą. - Jestem zmęczona, ty też musisz być wykończony. - Byłem zmęczony, ale potrzebuję cię dzisiaj w moim łóżku. Nie odzywała się i zastanawiałem się, czy jeszcze tam jest. - Carla? - Jestem, próbuję tylko zapamiętać jak mówisz, że mnie potrzebujesz. Spodobało mi się jak to mówisz – jej senny głos zamienił się na seksowny i nie mogłem wystarczająco się nim nacieszyć.
- Przyjadę po ciebie. - Jesteś wytrwałym facetem, ale tak jak chcę twojego fiuta, nie jestem pewna, czy wystarczy mi siły na seks. Może nadrobimy to jutro? Chwyciłem mocniej telefon. - To nie jest prośba o seks, aniołku. Znowu cisza, a potem. - Chodź i weź mnie. Dzięki, kurwa.
Przyciągnąłem Carlę w łóżku bliżej siebie. Leżała odwrócona do mnie plecami i trzymałem ją bezpiecznie w ramionach. Ukryłem twarz w jej włosach przez chwilę i powiedziałem. - W czymkolwiek dzisiaj umyłaś włosy, musisz zawsze tego używać. Jej ciało trzęsło się ze śmiechu. - To tak cholernie apodyktyczne – szepnęła śpiąco. Złapałem w dłoń jej pierś. - Tak, kurewsko to we mnie kochasz. Poruszyła się. - Żadnego seksu Havoc, jestem zbyt zmęczona. - Dziecinko, potrafię utrzymać fiuta w spodniach, ale muszę trzymać chociaż twój cycek w swojej ręce. Położyła na mnie dłoń. - Kocham to w tobie. - Idź spać, potrzebujesz teraz odpocząć, ponieważ jutro rano będę miał całą resztę.
Zasnąłem szybciej niż kiedykolwiek. Kurwa. Jęknąłem, kiedy się przebudziłem. - Która jest, kochanie, godzina? – zapytałem Carlę, której ręka dotykała mojego kutasa. W pokoju było ciemno jak diabli i zrozumiałem, że do rana mogło pozostać nie więcej niż trzy godziny. Pochyliła się i szepnęła do ucha. - Nie wiem. Wiem tylko, że śpię obok ciebie i jestem napalona jak cholera i potrzebuje tego kutasa we mnie szybciej niż powiedziałbyś proszę. - Kurwa – jęknąłem, gdy przesuwałem rękę, żeby przygarnąć jej ciało na siebie. Nie traciła czasu, kiedy jej cipka opadła na mojego kutasa, położyła ręce na moim ciele i aż jęknęła z przyjemności. - Chryste, obudziłaś się już taka wilgotna, czy sama to zrobiłaś? - Kochanie, obudziłam się już taka i to wszystko dzięki tobie. I zaczęła ujeżdżać mnie, aż do momentu, w którym wiedziałem, ze jest coraz bliżej orgazmu. I wtedy przerzuciłem ją na plecy i zsunąłem się w dół. Nie ma, kurwa, możliwości, że zaspokoję się, zanim ona osiągnie orgazm. Chwyciła mnie gwałtownie za włosy, kiedy językiem dotknąłem jej cipki. Jezu, nigdy nie miałem cipki, która smakowała aż tak dobrze. Gdybym jej nie poznał, prawdopodobnie umarłbym z głodu. Uniosłem jej nogi i ułożyłem na swoich ramionach, kiedy ponownie zacząłem dotykać jej ustami. Wiła się pod moim dotykiem, a jej reakcja spowodowała, że robiłem to szybciej i ostrzej. Wsadziłem palec w jej cipkę i przypieprzyłem ją nim. Była cholernie cudowna. Moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności i mogłem obserwować każdy jej centymetr, kiedy dochodziła. Jej palce szarpały pościel.
Wygięła plecy w łuk, kiedy przyjemność przeszyła jej ciało. Przytuliła policzek do pościeli, odsłaniając przy tym swoją szyję dla mnie. Była tak cholernie mokra. Moja ręka i twarz całe były nią pokryte. Kiedy doszła, otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie seksownie. Kiwnęła na mnie palem i wyszeptała. - Chodź tutaj. Ułożyłem się nad nią, umieszczając ręce przy jej głowie i pochyliłem twarz tak, że nasze usta niemal się stykały. - Tak dobrze smakujesz. Chcesz spróbować? Oblizała wargi i pociągnęła moje usta w dół. Nasze języki splątały się i aż jęknęła, kiedy próbowała siebie. To gówno uruchomiło mnie ponownie. Kiedy całowaliśmy się, przebiegłem kutasem wzdłuż jej cipki i wszedłem w nią do połowy. - Havoc - wymamrotała i owinęła wokół mnie nogi – chcę cię całego. Uśmiechnąłem się. Kurwa. Nie mogłem się powstrzymać. Kochałem to, że zawsze chciała ode mnie więcej. Wszedłem w nią do końca i zapytałem. - Zadowolona? - Teraz tak – odpowiedziała, a jej mięśnie zaciskały się wokół mojego kutasa. Jej pyskówka wcisnęła wszystkie moje przyciski, złapałem ją za nadgarstki, rozkładając tym jej ramiona wzdłuż łóżka i przyszpiliłem ją mocno do materaca. Kiedy próbowała coś wykrzyknąć, zażądałem. - Chcesz ostrzej? - Tak – jej odpowiedź brzmiała jak błaganie. Wycofałem się i ponownie się w nią wbiłem i tak na okrągło, dopóki nie zamknęła powiek i nie wtuliła się we mnie. Nasze ciała poruszały się w jednym rytmie i przeleciałem ją.
Twardo i szorstko. Kiedy doszliśmy w tym samym momencie, to było kurewska piękne.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 24
Carla
Patrzyłam na kobietę wysiadającą z samochodu przed domem Havoca. To była jego ex. Kierowała się już w stronę drzwi, a Havoc był w kuchni i rozmawiał przez telefon z kimś ze szpitala. Kiedy zapukała do drzwi, z wielką przyjemnością otworzyłam jej. Szeroko otworzyła oczy i spojrzała zaskoczona, a to już wystarczyło, żeby mnie zadowolić. Do diabła, to mnie uczyni szczęśliwą przez pierdolony miesiąc. - To znowu ty? – powiedziała lekceważąco i próbowała zajrzeć w głąb domu. - Tak, to znowu ja. Przepraszam, ale zapomniałam jak ty się nazywasz? Nie zapomniałam. Nie musiała o tym wiedzieć. - Kelly – odpowiedziała i starała przepchnąć się obok mnie. Odepchnęłam ją. Nie ma mowy, że dostanie się do środka. - Havoc jest zajęty – a następnie dodałam – prawdę mówiąc, teraz montuje dla nas nową huśtawkę erotyczną. Czy mam przekazać jakąś wiadomość? Havoc wyraził się jasno, że nie chce cię już więcej widzieć – i zatrzasnęłam jej drzwi przed nosem. - To było imponujące.
Głos Havoca zabrzmiał za mną. Odwróciłam się i zauważyłam, że wpatrywał się we mnie rozbawiony, ze skrzyżowanymi ramionami. Uśmiechnęłam się. - Tak, to było całkiem zabawne. Odpłaciłam się jej za przerwanie nam ostatnim razem. Uniósł brwi. - Huśtawka erotyczna? Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Kelly znowu zaczęła walić w drzwi. - Havoc! Wiem, że tam jesteś! Wpuść mnie! Irytacja pojawiła się na jego twarzy, zrobił kilka kroków i otworzył drzwi. - Jestem tutaj dla każdego, z wyjątkiem ciebie. Teraz wypierdalaj. Podobało mi się, że nie przebierał w słowach, a jeszcze bardziej, że postąpił tak z kobietą, która złamała mu serce. Nie powiedział mi jeszcze o tym zbyt wiele, ale wiedziałam już wystarczająco dużo. - Jesteś poważny wybierając ją zamiast mnie? Przecież nie jest nawet w twoim typie – jej słowa były wredne i zastanawiałam się, o co jej chodzi z tym jego typem. - Skąd ty możesz, kurwa, wiedzieć, jaki jest mój typ. Odkąd zerwaliśmy minęły już dwa lata i wiele się w tym czasie zmieniło. Zalała go fala wściekłości i byłam zadowolona, że nie byłam jedyną, która chciała zakończyć już to spotkanie. - Typ nigdy nie ulega zmianie – powiedziała. O matko, ona się nigdy nie poddaje? - Wiesz, Kelly, z czego zdałem sobie sprawę? W tym tygodniu doszedłem do pierdolonego wniosku, że nie chciałem kobiety, bo mój kompas był całkowicie, kurwa, rozpierdolony. Doprowadzał mnie do niewłaściwych typów. Dziękuję Bogu, że wszedłem pewnej nocy do baru, którego nigdy normalnie bym nie odwiedził. Tam znalazłem swój prawdziwy typ, a ona jest pieprzonym aniołem.
A teraz, kurwa, cofnij się, bym mógł zamknąć te cholerne drzwi i pójdę pokazać swojej kobiecie, jak jestem, kurwa, wdzięczny, że jesteś chciwą suką, dla której nie byłem wystarczająco dobry. Zatrzasnął jej drzwi przed nosem i odwrócił się do mnie skupiony. Moje serce aż się ścisnęło na te słowa. O mnie. Ciepło oblało całe moje ciało i uśmiechnęłam się do niego. Byłam zagubiona po tej deklaracji i powiedziałam pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy. - W tych słowach było tak dużo tandety. Patrzył na mnie intensywnie, a to spowodowało, że każda cząstka mnie chciała tańczyć z radości. - Ale podobała ci się ta tandeta? - Podobała mi się. - I wszystko co powiedziałem? Podeszłam do niego tak blisko, że nasze ciała stykały się ze sobą. - Och, bardzo mi się podobało co powiedziałeś, ale szczególnie ta część o tym, jak wdzięczny jesteś, że... Zniżył usta do moich i zrobił więcej od pokazania mi jak był wdzięczny. Przeniósł mnie do nieba przy tych cholernych drzwiach. Ponownie.
Havoc podrzucił mnie do domu i udał się po szpitala. Musiałam zacząć już myśleć o studiach i nowej pracy. Mój życiowy plan nawalił w więcej niż jednym punkcie i musiałam spędzić trochę czasu sama, żeby poukładać sobie to wszystko w głowie. - Carla, to ty? – zawołała mama, kiedy otworzyłam frontowe drzwi. -Tak. Znalazłam ją w kuchni przy wrzucaniu czegoś do wolnowaru. - Był tutaj wcześniej jakiś młody mężczyzna i chciał się z tobą zobaczyć. Powiedział, że znacie się ze szkoły i chciałby omówić z tobą pomysł na wspólny interes. – podała mi kartkę z jego numerem telefonu. - Wow – wymamrotałam imię na kartce, spojrzałam na mamę i powiedziałam – Ten facet był rok wyżej ode mnie i gdy skończył studia założył własną firmę zajmującą się projektowaniem ubrań. Musiał sobie dobrze z tym poradzić. Bardzo dobrze. Zastanawiam się, czy ma dla mnie jakąś pracę. To mogłoby rozwiązać przynajmniej jeden z moich problemów. - Nash też tutaj rano wpadł, żeby się z tobą zobaczyć. - Cholera. Czy powiedziałaś mu gdzie jestem? - Carla, nie będę dla ciebie kłamać, powiedziałam mu prawdę. - W porządku. Spotkam się z nim dzisiaj i spróbuję przedstawić mu mój punkt widzenia. - To dobry pomysł, jeśli chcesz, zaproś go też na obiad. Robię tyle, że wystarczy. - A czy wystarczy też dla Havoca, jeśli przyjdzie? - Oczywiście – przytaknęła. Dałam jej buziaka i zwinęłam ze stołu kluczyki od auta. - Dam ci później znać, kto wpadnie - obiecałam mamie, gdy wychodziłam z domu.
Nadzieja zawirowała mi w głowie. Może uda mi się przekonać Nasha, żeby dał Havocowi spokój. Nie potrzebowaliśmy jego błogosławieństwa na kontynuowanie związku, ale to jednak ułatwiło by życie każdemu z nas.
- Cześć Carla J przywitał się ze mną, kiedy przyjechałam pod klub. Chciał już wejść do środka, kiedy wjeżdżałam na parking, jednak zatrzymał się i poczekał na mnie. - Cześć J. -Szukasz Nasha? Kiwnęłam głową i spojrzałam na budynek. Rzadko tutaj przychodziłam. - Mógłbyś sprawdzić dla mnie czy jest? Poczekam tutaj. Kiwnął żebym weszła. - Nie musisz tutaj czekać. Pokręciłam głową. - Chciałabym z nim porozmawiać na osobności. - Nie martw się, pójdę go poszukać. Kilka minut później wyszedł Nash z ponurym spojrzeniem na twarzy. - Cześć – przywitałam go, starając zachować miły ton głosu. - Czy mama powiedziała ci, że wpadłem rano się z tobą zobaczyć? Tak, był wkurzony. - Tak, powiedziała, ale i tak chciałam się z tobą zobaczyć. Musimy porozmawiać. - Carla, i tak wiesz, że nie zmienię zdania. Moja nadzieja wyparowała. To będzie trudniejsze niż myślałam.
Wbiłam wzrok w ziemię, starając się zebrać myśli. Wiedziałam, że miałam tylko jedną szansę, żeby przemówić mu do rozumu. Chwycił mnie za brodę i uniósł w górę moją twarz. Pierwszy raz odkąd to wszystko się zaczęło, zauważyłam troskę w jego oczach. - Mów do mnie. Jego głos złagodniał i przez krótką chwilę zastanawiałam się, skąd ta zmiana. Nie chciałam jednak myśleć o tym zbyt długo. Tylko Bóg jeden wie, jak długo potrwa ta rozmowa. - Tata zostawił mnie i nigdy nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, a to spowodowało całą masę braku pewności siebie. Nash, jestem pewna, że zdajesz sobie z tego sprawę, ale nie wiesz jak głęboko to sięga. Dawno temu obiecałam sobie, że nie zwiążę się z człowiekiem podobnym do naszego ojca. Chciałam miłego, zrównoważonego faceta, który nigdy by mnie nie zawiódł. Kłopot polegał na tym, że nigdy nie wierzyłam, iż jestem godna takiego, dlatego wybierałam nieodpowiednich facetów. Gdy spotkałam Havoca myślałam, że to będzie przelotny romans. Motocyklista nigdy nie był w moim planie, bez obrazy. Wsłuchiwał się w to i skinął głową. - Pamiętam jak mówiłeś, że Havoc jest zbyt agresywny i niebezpieczny dla mnie, ale jestem pewna, że poznałam już jego charakter. On nigdy nie był w stosunku do mnie agresywny. Tak naprawdę pokazał mi inną stronę swojego charakteru. Jest również ze mną szczery, jak żaden inny facet wcześniej. Szanuje mnie i nie mówi mi, że muszę coś w sobie zmieniać. Jest również w stosunku do mnie bardzo opiekuńczy. Przerwałam, czekając aż coś odpowie, ale nie odezwał się, więc kontynuowałam. - Nash, widziałeś mnie już z innymi facetami. Widziałeś, że przez większość tego czasu byłam jednym, wielkim bałaganem. Czy w tej chwili tak wyglądam? Czy jestem nieszczęśliwa i niepewna siebie? Obserwowałam jego reakcję i przysięgam, że nie zgadzał się ze mną. Odezwał się wreszcie.
- Carla, nie znasz Havoca tak długo jak ja i nie widziałaś tego gówna, które ja widziałem. Wiem, myślisz, że go znasz, ale nie znasz. Teraz może dawać ci to wszystko o czym mówiłaś, ale wszyscy wiemy, że związki zawsze zaczynamy od najlepszej strony. To nie potrwa długo. Otworzyłam usta. Stałam tam i byłam z nim szczera, a on tylko to może mi odpowiedzieć? - Nie chcesz nawet zastanowić się nad tym co powiedziałam? Zacisnął szczękę. - Tak zrobiłem, ale to nic nie zmieniło. - Jezus Maria, ale ty mnie frustrujesz. Zawsze myślisz, że wszystko wiesz najlepiej, ale pozwól, że coś ci powiem, nie jesteś w tym najlepszy. Cały zesztywniał. - Nie zamierzasz przestać się z nim spotykać, prawda? Pokręciłam głową. - Nie. - Kurwa, Carla, ty nigdy się nie nauczysz, jeśli chodzi o facetów! Ja po prostu nie chcę cię widzieć znów skrzywdzonej. - Słyszałam cię głośno i wyraźnie. Jeśli mnie skrzywdzi, tylko ja będę za to odpowiedzialna. Możesz dać nam szansę, żebyśmy mogli zobaczyć gdzie nas to zaprowadzi, a co się z tym wiąże, nie dręczyć więcej Havoca? Stał i aż kipiał ze złości i byłam pewna, że dalej zamierza sprzeczać się ze mną. Wreszcie dźgnął mnie palcem i powiedział. - Jeśli chociaż jedna łza spadnie ci przez niego, jest już, kurwa, martwy. Po tych słowach odwrócił się i odszedł. Stałam jak wrośnięta w ziemię, oszołomiona jego słowami. Tuż przed tym zanim zniknął wewnątrz, zawołałam. - Dzisiaj wieczorem jest obiad u mamy, ty i Velvet jesteście zaproszeni. Nie zatrzymał się, ani nie obrócił. Skinął tylko głową i powiedział.
- Będziemy. Zapomniałam wspomnieć, że Havoc też był zaproszony. Dzisiejszy wieczór będzie albo epicką porażką, albo nowym początkiem dla nas wszystkich.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 25
Havoc
- Dziękuję, że przyszedłeś dzisiaj wieczorem. Czy z twoim tatą będzie wszystko w porządku jak ciebie nie będzie? – Powiedziała Carla, kiedy wchodziłem do domu jej mamy na obiad. - Tak, teraz jest z nim w szpitalu Yvette. Zanim wpadłem do klubu spędziłem z nim większość dnia. Ojciec na dzisiaj ma już mnie dosyć. Lekarze byli zajęci dobieraniem mu leków, więc dopóki nie będą usatysfakcjonowani, nie pozwolą mu wrócić do domu. Tata wciąż był wkurzony na mnie, że musi pozostać w szpitalu. - Umm, muszę ci się do czegoś przyznać. Powiedziała to i zatrzymała się, kiedy szliśmy korytarzem. Słyszałem głosy dobiegające z kuchni i byłem już pewny co chciała powiedzieć. Uniosłem brwi. - Kontynuuj. Przygryzała wargę, spojrzała na mnie pewnie i powiedziała. - Nash jest tutaj. Nie chciałam ci o tym mówić bo bałam się, że wtedy nie przyjdziesz. Myślę, że dzisiejszy wieczór może dać wam możliwość zostawić przeszłość za sobą.
Słowa wypadały z jej ust błyskawicznie w nerwowym bałaganie, a ja walczyłem sam ze sobą, żeby się nie uśmiechnąć. Czy ona nie wiedziała, że zgodziłbym się prawie na wszystko, jeśli dotyczyłoby to przebywania z nią w jednym pomieszczeniu? Mógłbym próbować się tego wypierać, ale, kurwa, zrobiłbym dla niej wszystko. - Nie wstrzymuj oddechu, kochanie. Nash może być upartym dupkiem kiedy chce. Ja będę się zachowywał najlepiej jak potrafię. Wyciągnęła rękę i delikatnie dotknęła mojego sińca pod okiem. - Boże, jeśli spróbuje jeszcze raz, sama mu przywalę. Szeroko się uśmiechnąłem. - W to akurat nie wątpię. Chwytając mnie za rękę powiedziała. - Dobra, zróbmy to. Ścisnąłem mocniej jej rękę i poszedłem za nią do kuchni, gdzie byli już inni. Kiedy weszliśmy rozmowy ucichły, a wszystkie oczy zwróciły się na nas. - Carla, Havoc. – matka Carli uśmiechnęła się i wskazała nam miejsca. Nash wpatrywał się we mnie, więc skinąłem brodą na niego, jedyną reakcję jaką otrzymałem było jego gniewne spojrzenie. - Nash. - Carla powiedziała niskim głosem i zrozumiałem, że to było ostrzeżenie dla niego. Rzucił jej równie rozgniewane spojrzenie. Przywitałem się z Lindą, która przedstawiła mi dziewczynę Nasha, Velvet. A później usiłowaliśmy bawić się w szczęśliwą, pieprzoną rodzinkę.
- Czy kontaktowałaś się już z tym młodym mężczyzną, który przyszedł tutaj i cię szukał? - Linda zapytała Carlę, kiedy podawała obiad.
Linda zrobiła pieczeń wołową z warzywami i wyglądało, że to może być główną atrakcją mojego dnia. Drugą sprawą był fakt, że z matką Carli dobrze się dogadywałem. - Tak. – krzyknęła Carla i obserwowałem jej podekscytowanie. Nie mieliśmy dużo czasu na rozmowę w ciągu dnia, więc nie miałem pojęcia o co chodzi. - Zaoferował mi pracę. - A co będziesz robiła, kochanie? – zapytałem. - Jack i ja studiowaliśmy w tej samej szkole i bardzo podobały mu się moje projekty. Chce żebym weszła do zespołu jako projektant w jego firmie. To działalność internetowa. On już jest gotowy wystartować, więc od jutra zaczynam pracę. Najlepsze z tego jest to, że mogę pracować w domu. - To świetnie, Carla. – powiedziała uśmiechnięta Velvet. Jak do tej pory byłem pod wrażeniem kobiety Nasha. Powitała mnie bez żadnych narzekań, próbując nawet ustawić Nasha, kiedy zaczął kilka razy na mnie narzekać. - A co z twoimi studiami? – zapytał Nash. - Mam zamiar powtórzyć przedmiot w następnym semestrze, ale nie jestem tego pewna, bo prawdopodobnie będę miała tego samego nauczyciela. Moja skóra zmarszczyła się ze złości na wspomnienie o tym dupku. Kilka razy próbowałem wyciągnąć od niej jakieś informacje, ale zbywała mnie mówiąc, że Nash chce jej w tym pomóc. Byłem pewny, że jemu też nic nie powiedziała. - Jeśli będziesz miała tego samego nauczyciela, on i ja porozmawiamy sobie. - Zgadzam się z Havociem. – powiedział Nash, kurewsko mnie tym zaskakując. – a skoro już jesteśmy przy tym temacie, bez względu na wszystko i tak musisz podać mi jego nazwisko. Chciałbym żeby poznał co o tym myślę. Uśmiech powrócił na twarz Carli. - Wow, jednak macie coś wspólnego ze sobą. Kto by pomyślał, prawda Nash?
Zmarszczył brwi, ale nic nie odpowiedział. - Racja, a teraz zjedzcie zanim wystygnie. – Linda pouczyła nas, kiedy robiłem mentalną notatkę w głowie, żeby później wyciągnąć od Carli tę informację. Linda była cholernie dobrą kucharką. Pieczeń była jedną z najlepszych jakie kiedykolwiek jadłem, a mogłem coś na ten temat powiedzieć, bo moja mama też świetnie gotowała. Przyjemność jedzenia została przerwana, gdy z zewnątrz zabrzmiał głośny huk, tak jakby ktoś był w ogrodzie. Nash i ja odsunęliśmy krzesła i wstaliśmy, jakby w jednej harmonii. Zignorowałem wrogie spojrzenie, które mi posłał i poszedłem za nim do tylnych drzwi. - Zostańcie tutaj i nie wychodźcie na zewnątrz. – rozkazał kobietom. W ogrodzie nie było widać nikogo, tylko słychać było hałas. - Na pewno ktoś tu jest. – powiedziałem. - Zajmę się tym, Havoc, ty wróć do środka i pilnuj dziewczyn. - Nie bądź kutasem, Nash. – mruknąłem, zmęczony już jego zachowaniem. Prawie wpadłem na niego, kiedy obrócił się gwałtownie. - Nie wiem co sobie, kurwa, myślałeś przychodząc tutaj. - machnął ramionami przed siebie wskazując, że mówi o naszych poszukiwaniach. – ale jestem pewny jak cholera, że mogę sam u siebie pilnować moich kobiet. Całe życie to robię i mam zamiar robić to nadal. Zwłaszcza, jeśli oszukasz moją siostrę. - uderzył się ręką w pierś. – jestem jedynym, który zawsze jest przy niej i składa ją, kurwa, do kupy. Dam ci teraz ostrzeżenie, jeśli coś spierdolisz z nią, zajebię cię. Nie mogłem być na niego zły, powiedziałbym tak samo, jeśli byłaby moja siostrą. - Jeśli coś z nią spieprzę, przyjdź po mnie. Bo będę zasługiwał na wszystko co wtedy zrobisz. Carla znaczy coś dla mnie, Nash i będę ciężko pracował, żeby z nią nie nawalić.
- Ona coś dla ciebie znaczy? Ona powinna być dla ciebie pierdolonym światem, ale jeśli nie widzisz, że to mogłoby chociaż wydarzyć się niedługo, musisz zakończyć ten związek zanim zacznie się bardziej rozwijać. – zmartwienie przetoczyło się przez niego, zauważyłem to nawet w ciemności. - Widzę, że to się właśnie dzieje. Moje słowa zaskoczyły go, zamrugał i natychmiast się zamknął. Zdecydowałem wytłumaczyć się, a tego nie robiłem dla nikogo, czułem, że Nash jednak potrzebował tego, jeśli miałby się już nie wtrącać pomiędzy mnie i Carlę. - Znasz moją historię z Kelly i wiesz na pewno, że zanim mnie zostawiła, dawałem jej z siebie wszystko. Cokolwiek potrzebowała by być szczęśliwą, miała to. Wtedy nie byłem takim dupkiem jak teraz. Życie i inne gówna odwróciły się ode mnie i zamieniłem swoje serce w lód. Poznałem Carlę, która zmieniła mnie i otworzyła mi oczy. Znowu chcę więcej od życia i chcę tego z Carlą. Coś co powiedziałem, musiało trafić do niego. Zniknęło gniewne spojrzenie. - Masz tylko jedną szansę, jeśli to schrzanisz, nie będę czekał nawet przez sekundę. Carla może i by czekała, ale nie pozwolę na to. Wypuściłem długi oddech i skinąłem głową. - Zrozumiałem. Naszą rozmowę przerwał hałas dobiegający niedaleko od domu. Zaczęliśmy z Nashem biec w tamtą stronę. Miałem nadzieję, że złapiemy tego, kto tam był. Pomyślałem też, że przy okazji moglibyśmy wyładować na nim naszą frustrację. Kiedy wybiegliśmy zza rogu, światło przy wejściowych drzwiach oświetlało teren, a mnie ogarnęło przerażenie, gdy stanąłem twarzą w twarz z Paulem, facetem, Który okradał Jacksona Jonesa. Trzymał nóż przy gardle Carli, a czyste zło odbijało się w jego spojrzeniu. - Kurwa. – ryknął Nash i zrobił krok do przodu, żeby podejść do nich, ale przyciągnąłem go z powrotem. To było moje gówno, z którym musiałem sobie poradzić.
- Hej dupku. – Paul wrzasnął na mnie. – jakie to uczucie, kiedy ktoś o kogo się troszczysz jest zagrożony? To jest właśnie to co mi zrobiłeś! Wziąłeś moje pierdolone życie i zdemolowałeś je. Podniosłem ręce do góry i powoli szedłem w jego stronę. - Ona nic dla mnie nie znaczy. Zrób z nią cokolwiek, kurwa, chcesz. Oczy Carli rozszerzyły się ze strachu. Słowa wydarły się z moich ust. Mogłem wyobrazić sobie jak to mogło dla niej zabrzmieć, ale pomyślałem, że Paul chciał mi wyrządzić krzywdę i jeśli przekona się, że Carla nic dla mnie nie znaczy, to puści ją. Jego brwi uniosły się, jak tylko zrobił niewielkie nacięcie na jej szyi. Kurwa. Kiedy drgnęła, ból przeciął mi serce. Nie ma, kurwa, mowy, on zamierza ją skrzywdzić. - Nawet się nie waż jej, kurwa, zranić. – Nash zagrzmiał i przesunął się obok mnie. Linda i Velvet wrzeszczały w drzwiach, a chwilę później Velvet zbiegała już na dół po schodach. Nash przez chwilę próbował ją powstrzymać. Pobiegłem do Paula, zdesperowany żeby uratować Carlę. - Skurwysyn. – wrzeszczał Paul trzymając Carlę i wymachując nożem w powietrzu. To spowodowało, że nie mogłem się teraz do niej zbliżyć. Walczyła z nim, próbując się wyrwać się z jego chwytu, ale trzymał ją mocno. W oddali słyszałem kłótnię Nasha i Velvet. Wszystko wydarzyło się szybko. Carla szarpie się z Paulem. Nash przesuwał się w naszą stronę. Linda wrzeszczała.
W końcu Nash zdołał dotrzeć za niego, podczas gdy ja zdobyłem jego uwagę od przodu. Nash uderzył go wystarczająco mocno pięścią, że rozluźnił chwyt na Carli, co pozwoliło mi odepchnąć ją na bok. Przewróciła się na ziemię, popatrzyłem przez chwilę na nią, żeby upewnić się, że nic jej nie jest, zanim odwróciłem się z powrotem do Paula. Upuścił nóż, wiec uderzyłem go najmocniej jak tylko potrafiłem. - Kurwa. – ryknął, kiedy zataczał się do tyłu na Nasha. Nash trzymał go za ramiona, podczas gdy ja podchodziłem bliżej. - Co sobie, kurwa, myślałeś, że to dobry pomysł przyjść tutaj? – zażądałem. Górna warga Paula podniosła się, zawarczał. - Marnie leży martwa w kostnicy. To dlatego tutaj przyszedłem. Kiedy dzisiaj widziałem cię w twoim klubie, byłem, kurwa, zachwycony. Czekałem na ciebie zastanawiając się, kiedy się wreszcie tam pojawisz. Dźgnąłem go palcem w pierś. - To gówno było przez ciebie, nie przeze mnie. Okradałeś Jacksona i na randkowanie wybrałeś jego byłą, wiedząc co cię za to czeka. Paul walczył z chwytem Nasha. - Spokój, kurwa. – Nash zagrzmiał, mocniej go chwytając. Paul nie uspokoił się, tylko dalej próbował szarpać się z Nashem. Gniew wywierał intensywny nacisk wewnątrz mojej czaszki. Przyszedł tutaj i groził Carli. Nie ma, kurwa, mowy, że po tym odejdzie. Moje pięści zacisnęły się. Czerwień zalała mnie. Gorączka eksplodowała we mnie, kiedy gniew płonął. Moja pięść połączona z jego twarzą. Trzask kości zadzwonił w nocnej ciszy. Głowa opadła na bok, a krew ciekła z jego twarzy.
Nash puścił go i popchnął na ziemię. Spojrzał na mnie wkurwiony. - O co w tym wszystkim, kurwa, chodzi? Byłem bardziej skoncentrowany żeby upewnić się, że Paul już nie wyrządzi żadnej krzywdy Carli. Zignorowałem Nasha, kopnąłem Paula tak, że obrócił się wokół własnej osi. Jego oczy drgały i jęknął, ale nie wypowiedział żadnego słowa. Popatrzyłem w jego zamknięte oczy upewniając się, że został znokautowany i żebym mógł przenieść go w inne miejsce. Jak najdalej od domu Carli, tam będę mógł ostatecznie go wykończyć. - Czy ty, kurwa, masz zamiar mi wreszcie powiedzieć, o co chodziło? – ryknął Nash, a każdy mięsień miał napięty z wściekłości. - To było związane z robotą, którą wykonywałem dla Kinga. Możesz się już, kurwa, uspokoić, żebyśmy mogli zająć się tym do końca? – warknąłem. Chwycił dłońmi za włosy. - Jezus. – wskazując palcem na Paula, powiedział. - To gówno nigdy nie powinno znaleźć się w moim domu. Carla wtrąciła się pomiędzy nas. - To nie jest twój dom, Nash i odpuść Havocowi, bo przecież nie mógł kontrolować tego dupka. – wpatrywała się w Nasha, oddychając ciężko. Kochałem jej determinację, ale nie chciałem żeby toczyła za mnie moje walki. - Zgadzam się z tobą, Nash i zajmę się nim, tak żeby to się już nigdy nie powtórzyło. A teraz pomożesz mi, czy masz zamiar dalej gadać te brednie? Kiedy to powiedziałem, próbowałem przesunąć Carlę z pomiędzy nas, ale nie chciała się ruszyć. Wzruszyłem ramionami, a ona spojrzała wściekle na Nasha. - To właśnie dlatego nie chcę cię widzieć z Havociem. – wrzasnął na nią. – On jest zamieszany w zbyt dużo gówna i to może odbić się na tobie, właśnie tak jak teraz.
- Kurwa mać, czy ty słyszysz sam siebie? Jesteś takim hipokrytą! Havoc jest zamieszany w te same rzeczy co ty. – przekonywała. Chwyciłem ją za ramiona i odwróciłem przodem do mnie. - Dziecinko. – zacząłem, ale Carla patrzyła na coś za mną. Zasłoniła dłonią usta, krzycząc. - Havoc! Nie! Odwróciłem się żeby zobaczyć na co patrzyła i stanąłem ponownie twarzą w twarz z Paulem. Musiał odzyskać przytomność, kiedy się kłóciliśmy. Stał trzymając w ręku nóż. Miał to samo wściekłe spojrzenie jak na początku. - Pieprz się. – warknął, kiedy wbijał nóż we mnie. Gorący, rozdzierający ból promieniował poniżej mojej piersi. Ciepło jakiego nigdy sobie nie wyobrażałem, nigdy nawet nie czułem. - O mój Boże, Havoc. – płacz Carli przebijał się w mojej głowie, ale nie mogłem odpowiedzieć. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam to upadający Paul, kiedy Nash go uderzył.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 26
Carla
- To był duży nóż, Nash i tam było tak dużo krwi. Dlaczego, kurwa, to tak długo trwa, kiedy przyjdzie lekarz i powie nam co się dzieję? Swędziała mnie skóra, myślałam że od tych wszystkich emocji rozerwie mi serce. Strach, gniew, frustracja, nienawiść. Chciałam zabić człowieka, który to zrobił Havocowi. Nash objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie. - Havoc to wojownik, kochanie. Nie raz widziałem jak ocalał po walce i teraz też powróci do zdrowia. Jest w najlepszym do tego miejscu. - Nash ma rację. – zgodziła się Velvet. – Lekarze cały czas go operują. Nie chcesz ich chyba teraz od tego odrywać. Spojrzałam na nich. - Minęły już godziny! Wszystkie moje obawy uderzyły we mnie i nie mogłam powstrzymać łez. Nie mogę go stracić. Nash przytulał mnie, aż przestałam płakać. - Tak jak mówiła Velvet. Lekarze cały czas się nim zajmują i przyjdą do nas jak tylko skończą. Jestem pewien, że to będą dobre wiadomości.
Jego słowa zaskoczyły mnie. Był taki zły na Havoca, kiedy Paul mi groził. Łagodny i spokojny ton głosu, który teraz użył to zdecydowana zmiana. Kiedy odsunęłam się od niego, wyszeptałam. - Dziękuję ci. Skinął głową i puścił mnie. - Potrzebuję kawy, chciałabyś też? - Tak, poproszę. Wskazał na krzesła. - Odpocznij sobie i nigdzie nie odchodź. Zapytał się także o kawę mamę i Velvet, po czym odszedł. Obserwowałam jak odchodzi i usiadłam obok mamy. Objęła mnie ramionami i przytuliła. - Havoc dużo dla ciebie znaczy, prawda? Kiwnęłam głową i odpowiedziałam. - Tak, nawet więcej niż sądziłam. - Sądzę, że jest dobry dla ciebie. Nigdy nie widziałam cię tak szczęśliwej z innym mężczyzną. Oparłam głowę na jej ramieniu i przymknęłam oczy. To była długa noc i byłam wyczerpana. Nie chciałam zasnąć, chciałam tu być dla Havoca, ale kiedy oparłam głowę, moje ciało zaczęło się relaksować. Mama coś szeptała, ale jej słowa jakby nie docierały do mnie. Havoc musi to przetrwać. Potrzebuję go. - Carla Walker? Otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Kiedy zauważyłam, że nadchodzi lekarz, zeskoczyłam z krzesła.
- Tak. Oddech mi zwolnił, gdy zauważyłam jego ponure spojrzenie, ale starałam się zachować spokój. Kto wie, może on zawsze wygląda tak jak teraz. - Chciałem powiedzieć ci o stanie zdrowia twojego partnera. – musiałam im powiedzieć, że byliśmy partnerami z Havociem, bo w przeciwnym razie nie udzieliliby mi żadnych informacji. - Miał poważnie uszkodzoną wątrobę, która spowodowała duże krwawienie wewnętrzne. Znaczna utrata krwi doprowadziła do tego, że jego ciśnienie było niebezpiecznie niskie. Zrobiliśmy mu transfuzję, która zastąpiła utraconą krew i uchroniła jego ciało przed wstrząsem. Krwotok wewnętrzny. Transfuzja krwi. Wstrząs. Pokój wirował, kiedy mój mózg przetwarzał wszystkie informacje. To się nie dzieje. - Proszę pani, wszystko w porządku? Lekarz chwycił mnie za łokieć i posadził z powrotem na krześle. - Carla. – głos mamy wyciągnął mnie z zamglenia i zamrugałam. - Weź głęboki oddech, dziecko. Wciągałam tyle powietrza ile tylko mogłam, ale nie mogłam oddychać. Lekarz delikatnie dotknął mojego ramienia. - Cóż, poinformujemy cię, kiedy będziemy wiedzieć coś nowego. Jak tylko skinęłam głową, odszedł. Właśnie tak. Sama nie wiedziałam dokładnie co chciałam od niego, ale nie dostałam żadnej z tych rzeczy. Havoc został dźgnięty nożem.
Dźgnięty. Ludzie od tego umierają. Czego jeszcze się spodziewasz? Pokój zawirował i ogarnęła mnie ciemność.
- Carla. Nash. - Carla, słyszysz mnie? Położył rękę na moim policzku i wzdrygnęłam się, przebudzona. Nash wpatrywał się we mnie i próbowałam oddychać miarowo. - Słyszę cię. – wymamrotałam, kiedy starałam się podnieść. Wsunął ręce pod moje pachy i podniósł mnie z podłogi. Posadził na krześle i przykucnął przede mną. - Zemdlałaś i spadłaś z krzesła. Na szczęście mama próbowała cię złapać i nie uderzyłaś głową w podłogę. Jak się teraz czujesz? Dotknęłam głowy. - W porządku. Mój strach o Havoca z powrotem powrócił. Trudno wyjaśnić, jak ktoś wchodzi do twojego życia niespodziewanie i staje się ważną jego częścią tak szybko. Czułam głęboko w kościach, że załamię się, jeśli coś się stanie Havocowi. Nash spojrzał na mnie ostatni raz i wstał. Podał mi butelkę wody i powiedział. - Muszę iść i poradzić sobie z pewnym klubowym gównem. Czy z tobą będzie beze mnie w porządku? - Czy coś się stało? Spojrzał na mnie tak jakby ważył słowa, które miał wypowiedzieć.
- Powiedzmy, że kiedy skończymy, Havoc nie będzie musiał już się martwić, że znowu zostanie dźgnięty nożem. Wiedziałam co chciał powiedzieć. Byłam przekonana, że to powinno wywołać u mnie jakieś negatywne emocje, być może niedowierzanie, ale czułam tylko ulgę. Czułam, że to jest po prostu sprawiedliwe. - Ze mną będzie w porządku. Nie martw się o mnie. Po prostu idź i zrób to co należy. - złapałam go za rękę i dodałam. – dziękuję. Rozmawiał jeszcze przez chwilę z Velvet, po czy pocałował ją na pożegnanie i poszedł, pozostawiając naszą trójkę samą. Nash zostawił wiadomość siostrze Havoca, ale do tej pory nie odezwała się. Wiedziałam, że jego ojciec jest w szpitalu, ale nie miałam pojęcia w którym. Miałam nadzieję, że siostra Havoca wkrótce tu będzie, bo jego ojciec musiał też się dowiedzieć, co się wydarzyło. Siedziałam z Velvet i mamą czekając na jakieś wiadomości. Wydawało mi się, że siedzimy tam wieczność, choć w rzeczywistości minęły dwie godziny. Jednak dwie godziny to bardzo długo, kiedy czeka się na ten rodzaj wiadomości. Kiedy lekarz zaczął się do nas zbliżać, wstałam szybko z krzesła. Ten sam lekarz. Ten sam ponury wyraz twarzy. Moje serce przyspieszyło. - Powiedz mi, że masz dobre wiadomości. – słowa same wylały mi się z ust. Kiwnął głową, ale ponura twarz nie zmieniła się. - Jest już po operacji i przenosimy go na oddział intensywnej terapii, gdzie będziemy mogli go monitorować. Jego stan jest poważny, ale stabilny. - Więc będzie z nim dobrze? Proszę, powiedz że tak. - To zbyt wcześnie żeby być pewnym, ale teraz jest stabilny. Musimy monitorować jego enzymy wątrobowe i upewnić się, że ciśnienie krwi się stabilizuje. O Boże.
Nie powiedział tak. Patrzyłam na niego, czekając aż doda coś jeszcze, jakąś dobrą wiadomość, ale na koniec tylko powiedział. - Jeśli chcesz, możesz teraz pójść na OIOM i czekać na niego. Minie jeszcze trochę czasu, zanim będziesz mogła go zobaczyć, ale jeśli powiadomisz pielęgniarkę, że tam jesteś, ona da ci znać, kiedy będziesz mogła do niego wejść. Słowa utknęły mi w gardle, więc to mama podziękowała lekarzowi za nowe wiadomości. Kiedy poszedł, moje serce rozpadło się. Miałam zawroty głowy, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Z nim będzie wszystko dobrze. Wyjdzie z tego. Musi. Skręcało mnie ze strachu. A co jeśli mu się nie uda?
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 27
Carla
- Proszę, twoja kawa. - Nash powiedział, kiedy usiadł obok mnie i podał mi kawę. - Dzięki. Wzięłam łyka i rozciągnęłam plecy. Zegar w poczekalni wskazywał, że to dopiero 5 rano. Byliśmy w szpitalu od 9 godzin i przez ten czas nie spałam. Chciałam być przy tym, kiedy przyjdzie pielęgniarka i powie nam, że Havoc się obudził. Pozwolili na krótko wejść do niego na OIOM-ie, był podłączony do jakiś rurek i wyglądał tak spokojnie. W ogóle nie wyglądał na silnego i dominującego faceta i to mnie zaskoczyło. Odwiedzałam wcześniej bliskich w szpitalu, ale widok Havoca nieprzytomnego na szpitalnym łóżku, z tymi wszystkimi rurkami, to było za wiele. Świadomość tego, że może umrzeć, uderzyła mnie prosto w twarz. Chciałam wyrwać z niego te wszystkie rurki i potrząsnąć nim, żeby wrócił do życia. Chciałam cofnąć ten cholerny obiad u mamy. Gdyby nie przyszedł, nie zostałby dźgnięty nożem. Oddałabym wszystko, żeby mieć go z powrotem w swoim życiu. Przez ostatnie kilka godzin rozmawiałam z Bogiem i obiecałam mu wszystko, żeby tylko Havoc z tego wyszedł. Cholera, obiecałam nawet nie kłócić się ze
wszystkimi, a jest to coś z czym na prawdę będę musiała się borykać, ponieważ kłótnia i ja zawsze idziemy w parze. - Powinnaś pomyśleć o powrocie do domu i odsapnąć. – powiedział Nash. Wrócił godzinę wcześniej i wysłał Velvet z mamą do domu, żeby się zdrzemnęły. Nadal nie miałam żadnych wieści od siostry Havoca. - Nie, chcę być tutaj, kiedy się obudzi. - Wiem, ale mógłbym zadzwonić, kiedy to zrobi, a ty przyszłabyś z powrotem. Przytrzymałam jego spojrzenie. - Nie opuszczę go, Nash, więc przestań już o tym gadać, dobrze? Spojrzał na mnie prawie z grymasem, tak właśnie patrzył kiedy był sfrustrowany i kiwnął głową. - Lepiej niech później, kurwa, doceni twoją troskę o niego. - Tak jak twoją. Miałam wrażenie, że przebywał w szpitalu i interesował się stanem Havoca dla klubu. Po tonie jego głosu wiedziałam, że był tutaj nadal, choć wcale nie chciał być. Jego prawie grymas zmienił się w całkowity grymas. - Jestem tutaj dla ciebie, a nie dla niego. Byłam już zmęczona tym jego problemem. Westchnęłam i powiedziałam. - Nash, jesteście klubowymi braćmi. Znasz go od lat i długo wzajemnie ochranialiście sobie plecy. Nie rozumiem dlaczego nie możesz odłożyć tych bredni na bok. - Wiem, że nie potrafisz zrozumieć odpowiedzialności jaką czuję za ciebie. Carla, o ile wiem, będę troszczył się o ciebie aż do śmierci. Każdy facet, który chciałby być z tobą, będzie musiał skakać przez pierdolone obręcze, żeby uzyskał moją zgodę, bo tylko po moim trupie dopuszczę, aby kolejny facet wyrządził ci krzywdę, tak jak nasz ojciec nam. Jego oczy zdradzały głębokie emocje, które rzadko okazywał. Złapałam go za rękę i powiedziałam.
- Wkrótce uświadomisz sobie, że dostaniesz więcej miodu niż octu, Nash. Kocham cię za to, że troszczysz się o mnie i wiem, że nigdy nie przestaniemy wzajemnie na siebie narzekać, ale muszę ci powiedzieć, że jeśli otworzysz bardziej swoje serce, zamiast być takim apodyktycznym dupkiem, to dogadamy się jeszcze lepiej. Jego oczy złagodniały. - Dupek lepiej mi pasuje, kochanie. Trzepnęłam go. - Zapytaj Velvet, co o tym sądzi. Jestem pewna, że zgodziłaby się ze mną. Uśmiechnął się swoim tradycyjnym uśmiechem. - Jestem pewny, że potrafię ją przekonać do zmiany zdania. Potrząsnęłam głową. Mój brat zawsze znalazł sposób na mój uśmiech i wybaczenie irytujących rzeczy. Położył rękę na moich ramionach i przyciągnął mnie blisko siebie. - Jeśli nie chcesz wrócić do domu, chcę żebyś położyła głowę na moim ramieniu, zamknęła oczy i zdrzemnęła się. - spojrzałam na niego i zniknął uśmiech. – bez dyskusji. - Boże, zawsze taki dupek. – mruknęłam, ale zrobiłam co powiedział. Zmęczenie ogarniało mnie i wiedziałam, że muszę się przespać, nawet jeśli nie chcę. - To dlatego, że zawsze jesteś tak cholernie kłótliwa. Założę się, że Havoc zgodziłby się ze mną w tej sprawie. Uśmiechnęłam się. Zmiękczyłam go; zanim się przyzna, minie jeszcze trochę czasu.
Jakiś głos wyciągnął mnie z głębokiego snu, zamrugałam i wyprostowałam się.
- Jestem Yvette, siostra Havoca. Zmrużyłam oczy. Promienie światła świeciły mi prosto w oczy, przesłaniając mi widok na mówiąca kobietę. Nash zdjął rękę z moich ramion i wstał. - Jestem Nash, zastanawialiśmy się gdzie się podziewasz. Yvette skrzywiła się. - Padła mi bateria w telefonie i nie byłam w domu żeby ją naładować. Zły moment. – spojrzała w kierunku OIMO-u i odwróciła się do nas. – Czy już się obudził? Co się stało, do cholery? Nie zrozumiałam za dużo z twojej wiadomości poza faktem, że jest tutaj. Widziałam w niej Havoca. Byli nie tylko podobni do siebie z twarzy, oni mieli podobne zachowania. Ona też wyglądała na kobietę, która sama się o siebie troszczy. Miała ciało napakowane mięśniami, jakby spędzała wiele godzin na siłowni. Podobnie jak Havoc. Nie wyglądała jak typowa kobieta. Jej ubrania w ogóle nie były kobiece: jeansy i koszulka, włosy miała krótko obcięte i na pewno nie wymagały jakiegoś dużego wysiłku, żeby je ułożyć. Nash opowiedział jej wszystko co się zdarzyło, a ja przeciągnęłam się i napiłam wody. Obserwowałam jak jej to wyjaśnia, miała zatroskane spojrzenie, choć jednocześnie nie była tym wszystkim zaskoczona. Zastanawiałam się, ile razy wcześniej Havoc wpadał w kłopoty. Kiedy Nash skończył, odwróciła się w moją stronę i powiedziała. - Musisz być nową kobietą Havoca. Byłam zaskoczona. - Powiedział ci o mnie? Pokręciła głową. - Nie, mój brat nie dzieli się ze mną takimi rzeczami, ale domyśliłam się. Coś co powiedziała spowodowało, że aż zatrzepotało mi w brzuchu. Jego siostra mogła wyczuć, że miał kobietę.
Wyciągnęłam do niej rękę. - Jestem Carla, siostra Nasha. Potrząsnęła moją ręką i powiedziała. - Miło mi cię poznać. Obiecaj mi, że spróbujesz popchnąć mojego brata poza linię. Uniosłam brwi. - Nie jestem pewna, czy jest on facetem, który da się tam zaciągnąć. - Może cię to zaskoczy wiem, że on jest jak siły natury, ale coś mi mówi, że masz dużą szansę. Jeśli to przeżyje. Niepokój znowu we mnie uderzył. - Carla. Odwróciłam się na dźwięk swojego imienia. Pielęgniarka spojrzała na mnie tak, że znowu zapragnęłam pomodlić się do Boga, ale z wdzięczności, bo jej oczy wyrażały dobre emocje. - Czy już się obudził? Proszę, powiedz tak. Boże, zrobię wszystko. Uśmiechnęła się. - Tak, już się obudził. Jest jeszcze trochę zmęczony, ale pyta o ciebie. O mój Boże. Ulga obiegła całe moje ciało, że aż lekko zakręciło mi się w głowie, musiałam przytrzymać się Nasha. - Mogę pójść teraz do niego? Wciąż się uśmiechała.
- Tak, ale tylko na chwilę. Chodź ze mną. - spojrzała na Nasha i Yvette. - Mogą pójść tylko dwie osoby. Nash wskazał żeby Yvette poszła ze mną. Nogi mi się chwiały, a oddech przyspieszył, kiedy szłyśmy za pielęgniarką. Obudził się. Wszystko będzie dobrze. Dziękuję ci Boże. Pielęgniarka prowadziła nas przez OIOM i kiedy zbliżałyśmy się do łóżka Havoca, wzięłam głęboki oddech na jego widok. Nawet ranny, półprzytomny, śledził mnie wzrokiem i miał tę swoją intensywną aurę. - Carla. – odezwał się schrypniętym głosem. Podeszłam bliżej łóżka i położyłam mu rękę na ramieniu. - Tak się bałam. - jak to powiedziałam, łzy same zaczęły mi lecieć i nie mogłam tego powstrzymać. Twarz wykrzywił z bólu, ale nie pozwolił mi odejść. - Nigdzie się nie wybieram. Łzy spływały mi po policzkach i skinęłam głową. Zatopiłam twarz w jego szyi, trzymając się go kurczowo, dopóki nie przestałam płakać. Kiedy go puściłam, przyglądałam się jego twarzy. Nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzył. To było bardziej łagodne, patrzył kiedyś raz czy dwa razy na mnie miękko, ale nigdy aż tak. Tak, łagodność powiedziała mi, że chce mnie. To rozwiało wszelkie moje wątpliwości. - Dzięki, kurwa, że się nigdzie nie wybierasz. Chcę zobaczyć, jak ta kobieta wypycha cię poza linię. - powiedziała Yvette. Usta Havoca drgnęły.
- Widzę, że poznałaś już moją siostrę. - powiedział do mnie. - nie krępuj się nią, ona jest tylko taką cwaniarą. - Mam to po tobie, braciszku. - zażartowała. Ich przekomarzanie przypomniały mi o mojej rodzinie. Uwielbiałam ich słuchać, ponieważ pomimo ich wspólnych sprzeczek, to było jasne, że czuli ze sobą głęboką więź. Był półprzytomny i obolały, kiedy weszłyśmy i wyglądał jakby walczył, żeby kontynuować rozmowę. Ale Havoc to Havoc i próbował to w sobie wymusić. Zawsze walczył. Kiedy skończyliśmy rozmawiać, dotknęłam jego policzka. - Powinieneś teraz się przespać. - Czuję się dobrze. – odpowiedział. Pokręciłam głową. - Nie, nie czujesz się dobrze. Musisz odpocząć. Zaczynał się już ze mną kłócić, kiedy wtrąciła się Yvette. - Śpij. Będziemy na zewnątrz, kiedy się obudzisz. Apodyktyczna jak jej brat. Kochałam to. Pocałowałam go w usta i obiecałam. - Zobaczymy się, kiedy się obudzisz. Skinął głową i zamknął oczy. Minutę później już spał. Walczyłam ze sprzecznymi emocjami - radość, że było z nim już dobrze i niepokój, bo wciąż walczył o zdrowie.
- Nie zadzwoniłeś żeby mi powiedzieć, że się obudził. – oskarżyłam Nasha tego samego dnia później.
Po zobaczeniu się z Havociem wróciłam do domu i poszłam spać. Nash obiecał, że zadzwoni do mnie, jak będzie miał jakieś nowe wiadomości. Kiedy obudziłam się o 5 byłam wkurzona, że jeszcze nie dzwonił. Pokręcił głową. - Nie obudził się ponownie, więc pozwoliłem ci spać. - Co masz na myśli mówiąc, że się jeszcze nie obudził. – zażądałam. - Dokładnie to, śpi cały dzień. Zaniepokoiłam się. - Czy lekarze coś z tym robią? Dlaczego on jeszcze śpi? Czy coś mówili? Położył ręce na moich ramionach. - Uspokój się. Powiedzieli, że jest pod wpływem środków uspokajających i jego stan jest stabilny. Kilka razy sprawdzili poziom jego krwi. Jestem pewny, że jeśli byłyby powody do niepokoju, to by nam o tym powiedzieli. Zaczerpnęłam głęboko powietrze. - W porządku. Rozejrzałam się po poczekalni i zapytałam. - Gdzie jest Yvette? - Jest ze swoim ojcem, wróci tutaj później. Przesunął spojrzenie obok mnie i wskazując brodą powiedział. - Scott. Odwróciłam się i zauważyłam, że zbliżał się do nas Scott Cole. Spotkałam go kilka razy w tym roku i zawsze wydawał mi się ponurym facetem, ale Nash był z nim blisko, więc pomyślałam, że nie może być aż taki zły. - Nash. – zwrócił się najpierw do Nasha, zanim spojrzał na mnie. - Cześć Carla. Jak się czuje Havoc? - Jest stabilny.
Ale się jeszcze nie obudził. - Dobrze. – zwrócił się do Nasha. – Masz może minutę, bracie? - Z tobą będzie tutaj w porządku? – zapytał mnie Nash i skinęłam głową. - Dzięki. – powiedział Scott. - J wpadnie później sprawdzić co z nim. Kiedy odchodzili korytarzem, usiadłam. Byłam wdzięczna, że poczekalnia była pusta i pozwoliłam swoim łzom spadać. Nie byłam typem kobiety, która często płacze. Zwykle gdy jakieś gówno pojawiało się na mojej drodze, walczyłam z tym, ale ta sytuacja nie dała mi tej możliwości. Nie mogłam tego naprawić. Zamiast tego, będę musiała kopać głębiej i zebrać się w sobie. Havoc potrzebuje żebym była silna dla niego, kiedy sam nie może być silnym dla siebie.
Havoc dryfował poza świadomością w nocy i następnego dnia. Lekarze pobierali mu krew, żeby sprawdzić jej poziom i powtarzali nam cały czas, że jest stabilny. Stabilny. Pod koniec drugiego dnia znienawidziłam, kurwa, to słowo. Dlaczego nie mogli powiedzieć nam czegoś więcej? Wszystko co chciałam usłyszeć, to to, że wszystko będzie w porządku, ale zawsze kiedy zadawałam im pytanie, dostawałam standardową odpowiedź. Stabilny. Pierdolenie stabilny. Odmówiłam powrotu do domu. Nienawidziłam, kiedy zostawiłam go tutaj pierwszego dnia. Ponownie już tego nie zrobiłam. Odłożyłam na razie swoją pracę i zamieszkałam w szpitalu. To oznaczało, że Nash i ja ciągle się sprzeczaliśmy. Przychodził i wychodził kilka razy i przy każdej wizycie żądał,
żebym poszła do domu. Ostatecznie nawet mamie to się już znudziło i powiedziała mu, że ma wyjść jeśli dalej będzie się ze mną o to kłócił. Tak więc pod koniec drugiego dnia on i ja siedzieliśmy obok siebie ze złożonymi ramionami na naszych piersiach, oboje z wpatrywaliśmy się gniewnie w siebie. - Kurwa, szpital pierdolony. - oświadczyłam, kiedy wydmuchiwałam szorstko oddech. - Nie będę się już z tobą więcej kłócił, kochanie. - Nash przyznał mi rację. Była już prawie 9 wieczorem i byliśmy sami. Mama i Velvet wróciły na noc do domu, a Yvette zostawiła nas, żeby zgarnąć jakiś obiad. - Czy wierzysz w niebo? – zapytałam. - Tak. - A w piekło? - Też. - Więc wierzysz w Boga i diabła i to wszystko? Nigdy nie mieliśmy takiej rozmowy, ponadto zabijaliśmy jakoś czas i byłam zainteresowana jego poglądami. - Tak, muszę. Odwróciłam się do niego. - To ze względu na Aarona? Jego syn, który zmarł. - Wierzę, że Aaron jest w niebie i wierzę, że to lepsze miejsce niż ziemia. To jedyna rzecz, która pozwala mi przetrwać w złe dni. W jego głosie usłyszałam surowe emocje. Położyłam dłoń na jego. - On zdecydowanie jest w lepszym miejscu, Nash i któregoś dnia ponownie go zobaczysz.
Zacisnął szczękę i wiedziałam, że ta rozmowa była ciężka dla niego. Pokochałam go jeszcze mocniej, kiedy kontynuował. - Tak. W tym momencie otworzyły się drzwi od OIOM-u i szła w naszą stronę pielęgniarka. - Carla? – zapytała. - Obudził się już? Skinęła głową i prawie poczułam ulgę. - Tak, możesz pójść i się z nim zobaczyć. Nash chwycił moją rękę i pociągnął mnie do góry. Poszliśmy za nią, a kilka minut później patrzyłam na mężczyznę, który zajmował bardzo dużo miejsca w moim sercu. - Najdroższa. To było tylko jedno słowo, ale było dla mnie całym światem. Wyglądał lepiej i brzmiał lepiej. Czułam to w moich kościach. Zamierza to przetrwać
Tłumaczenie: Dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 28
Havoc
- Pozwolą ci dzisiaj wyjść? – powiedział Scott, gdy siadał na moim szpitalnym łóżku. On, J i Nash przyszli tutaj pięć minut wcześniej i sprawili, że w tym maleńkim pokoju było jak w domu, gdzie nie byłem od zbyt wielu dni. - Tak, kurwa, wreszcie. - wymamrotałem. Jeśli miałbym spędzić jeszcze jedną noc w szpitalu, to chyba bym oszalał. Bycie zamkniętym w jednym miejscu przez długi okres czasu to właśnie u mnie powoduje. - Po południu mam zamiar wpaść do twojego taty. Upewnić się czy wszystko z nim w porządku. - powiedział J. Musiałem im dać kredyt zaufania. Od kiedy byłem w szpitalu, Storm naprawdę dużo pomogli mi i mojej rodzinie. Odwiedzali każdego dnia nie tylko mnie, ale też mojego tatę, a wczoraj nawet odebrali go i zawieźli do domu. Yvette wezwali do pracy w innym mieście, więc pomógł J. - Dzięki bracie. - odpowiedziałem. - To nic czego nie zrobiłbyś dla mnie. - powiedział. Tego nie byłem pewien. Kilka lat temu bym się z nim zgodził, ale od tamtego czasu dużo się zmieniło. Może i nie na lepsze.
Zmierzyłem wzrokiem Nasha, który stał ostatni przy łóżku, wkurzony. Odkąd przyszedł, nie odezwał się ani słowem. Cholera, prawie ze mną nie rozmawiał od kiedy odzyskałem przytomność kilka dni temu, poza ponownym wyrażeniem swojej złości nad faktem, że naraziłem Carlę na niebezpieczeństwo. - Rozmawiałem z Kingiem dzisiaj rano. – powiedział Scott i tym odciągnął moją uwagę od Nasha. - Powiedział, że masz szybko wracać do zdrowia, bo szykuje ci się dużo pracy. Nash położył ręce na oparcie łóżka i pochylił się. - Planujesz pozostać w pobliżu, czy zrobić to co robisz najlepiej, czyli odejść od wszystkiego i wszystkich? Jego ostry głos wibrował w całym pokoju, kiedy spojrzał na mnie i czekał na odpowiedź. Przesunąłem się na łóżku i aż się skrzywiłem z bólu, który przeszył moje ciało. - Czy wyglądam jakbym był zdolny zostawić wszystko w jednej chwili? – odpowiedziałem, a mój głos był równie ostry jak jego. - Myślę długoterminowo i zastanawiam się, jak długo planujesz pozwolić Carli myśleć, że pozostaniesz tutaj? - A ja myślę na razie o moim powrocie do zdrowia. – warknąłem. Klatka piersiowa zacisnęła się i puls przyspieszył w tym samym czasie. Nie chcę o tym myśleć. - Pomyśl tylko o jednej rzeczy naraz. – zasugerował Scott i zmarszczył czoło, gdy popatrzył na Nasha. Nash odepchnął się od łóżka i zrobił krok do tyłu, patrząc na mnie. - Havoc, musisz zrozumieć to całe swoje gówno i to jak najszybciej, bo Carla włożyła już w to całą siebie. Ona cały czas, dzień w dzień, siedziała w tym szpitalu, odłożyła nawet swoją nową pracę przez to. – przeczesał palcami włosy i dodał. – Wiedziałem, że tak się, kurwa, stanie! - Nic się jeszcze nie wydarzyło, Nash. – powiedział J.
Nash podniósł ręce i zaczął gestykulować na mnie, a wpatrując się dziko w J. - Czy ty nie widzisz, że on się nawet nie zobowiązał zostać? To mówi, kurwa, wszystko. - Ktoś ma ochotę na kawę? Wszyscy odwróciliśmy się i znaleźliśmy stojącą w drzwiach Madison, która trzymała w rękach cztery kawy. - Kurwa, dzięki. - wymamrotał Scott, kiedy do niej podszedł. Nash się nie ruszył. Pozostał na końcu łóżka i nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie padło już więcej słów, ale było jasne na czym obaj stanęliśmy. Poszliśmy krok na przód zanim zostałem dźgnięty nożem, ale to już zostało wymazane i zastąpione krokiem w tył. Tak mocno jak mnie wkurzał, wiedziałem jednak, że ma rację. Carla w to zainwestowała. Musiałem wymyślić następny ruch. Pragnąłem jej w swoim życiu. Musiałem tylko znaleźć sposób, żeby to było dobre dla nas obojga.
- Siedź tam i się nie ruszaj. Uniosłem na Carlę brew. - Apodyktyczność jest pieprzenie gorąca w twoim wykonaniu, kochanie, ale nie przyzwyczajaj się za bardzo. Daj mi tydzień i wrócę do pełni sił. Położyła dłoń na biodrze i zaatakowała mnie spojrzeniem, które aż krzyczało z wątpliwości.
- Och naprawdę, Panie Nie-Mam-Żadnego-Kurwa-Pomysłu? Lekarz powiedział, że dopiero za cztery tygodnie albo i dłużej, będziesz mógł usiąść na motor. Więc nie jestem pewna, jak chcesz wrócić do pełni sił w ciągu tygodnia. Dwa dni temu wróciłem ze szpitala, a dzień wcześniej mój ojciec. Yvett musiała wyjechać na tydzień, więc Carla wzięła ten czas na siebie, żeby pomagać tacie i mnie w odzyskaniu sił. Nie kłóciłem się z nią o to. Myśl o posiadaniu jej dwadzieścia cztery godziny na dobę dla siebie ucieszyła mnie. Właśnie toczyliśmy bój nad moją ochotą pomocy jej przy przygotowaniu obiadu. Nie chciałem żeby sama robiła wszystko w domu, ale to było właśnie to, co robiła przez ostatnie 48 godzin. Owinąłem rękę wokół jej talii i próbowałem przysunąć ją do siebie. Ból przeszył moje ciało, ale starałem się tego nie pokazywać. Kiedy podeszła bliżej, powiedziałem. - Czy naprawdę myślisz, że odzyskanie sił zajmie mi aż tak długo? Mało, kurwa, prawdopodobne. Bardzo delikatnie położyła dłoń na mojej piersi, uważając żeby nie dotknąć rany. Kurwa, ona cały czas się ze mną cackała. Nienawidziłem tego. - Havoc, nie jesteś niezwyciężony. Musisz teraz pozwolić mi pomóc tobie. Jej głos był miękki i przypomniał mi, że ona też to wszystko przeżywała. Potrafię ścierpieć ból i wrócić do pełni sił, ale ona ucierpiała psychicznie i emocjonalnie w tamtym czasie. Pocałowałem ją w usta. - Ok. Rozszerzyła oczy. - Dlaczego to było takie proste? Zachichotałem. - Cholera wie.
Tata wszedł do kuchni. - Czy on znowu zaczyna z jakimś gównem, kochanie? Carla uśmiechnęła się. W minucie w której poznali się z moim tatą, od razu zaiskrzyło. Połączyli siły, a ich wspólnym celem jest zamienianie mojego życia w piekło, podczas dochodzenia do zdrowia. - On zawsze daje mi jakieś gówno, Al. Tata skinął głową, kiedy sięgał do lodówki po jakiś sok. - Brzmi jak mój syn. Usiadłem przy stole i powiedziałem. - Podaj mi ziemniaki, obiorę je i pokroję. - Ja to zrobię. – odpowiedziała, wyraźnie już mną rozdrażniona. – Ty tylko siedź i odpoczywaj. Postanowiłem zrobić to o co prosiła, chociaż to kłóciło się ze wszystkimi moimi instynktami. Tata usiadł obok mnie, ponieważ Carla wyraziła się jasno, że nie chce naszej pomocy w domu. Mamy odzyskiwać siły. Lekarz wysłał tatę do domu z zaleceniem lepszego odżywiania i ćwiczeń fizycznych. W ciągu ostatnich kilku miesięcy tata przestał troszczyć się o każdą z tych rzeczy. Podczas pobytu w szpitalu spędził też trochę czasu z psychologiem. Potwierdził on moje obawy, że ojciec już się poddał. Przypuszczałem że wróci ze szpitala do domu w podłym nastroju i było tak, ale to nie trwało długo. Dzięki Carli szybko odzyskał humor i chęci, byłem pod wrażeniem jej umiejętności. - Słyszałem jak skrzypiało łóżko w nocy. – powiedział. – Jestem pewny, że doktor nie będzie z tego powodu zadowolony. Starzec zawsze próbował zamieszać jakieś gówno. Carla puściła mi oko i powiedziała. - Al, jak na starszego człowieka to masz doskonały słuch, ale mogę cię zapewnić, że Havoc nie wykonuje tej pracy.
- To nie jest żadna pieprzona praca, kochanie i to był jedyny problem ostatniej nocy. – narzekałem. Lekarz wydał mi ścisłe instrukcje, żadnego seksu do kolejnej wizyty, która będzie za pięć dni. Mieliśmy wtedy to wszystko omówić. Próbowałem porozmawiać o tym z Carlą, żeby namówić ją na jakieś małe akcje, ale trzymała się ściśle wytycznych lekarza. - Synu, ona jest jak twoja matka. Nie było możliwości, że zbliżyła się do mojego wacka, jeśli lekarz zabronił. Krwiożercza kobieta. Carla się zaśmiała, a ja pokręciłem głową. - Tato, jestem za seksem i innym gównem, ale wysłuchiwanie o tobie, mamie i twoim wacku, to nie jest na mojej liście rzeczy do poznania. Wzruszył ramionami. - Carli to nie przeszkadza. - Al, możesz mówić co tylko chcesz. Teraz jestem nieco zaskoczona twoim synem. Jak na faceta, który ma najbardziej brudne usta, jakie kiedykolwiek słyszałam i najlepsze ruchy myślałam, że mógłby gadać o penisie bez końca. Tata uśmiechnął się do mnie i wskazał palcem na Carlę. - Zatrzymaj ją, chłopcze. Potrzebujesz takiej kobiety jak ona, żeby trzymała cię w ryzach. Patrzyłem jak uśmiech rozprzestrzenia się na jej twarzy, kiedy tata siedział obok mnie z uśmiechem. Po raz pierwszy od, kurwa, nie wiadomo jak długiego czasu, poczułem uczucie spokoju. To właśnie wyglądało jak szczęście. Gdzieś po drodze zapomniałem o tym.
-Havoc. - Carla odepchnęła moje ręce. - Żadnego seksu. Jęknąłem. - Czy ty w ogóle masz pojęcie jak twardy jest mój kutas od kilku dni? Minęły cztery dni od kiedy wróciłem do domu, a ona odpychała mnie każdej nocy. Mój kutas przez ten czas był w stanie permanentnego wzwodu. Po tym jak odmówiła mi kolejny raz dzisiaj rano, poszedłem pod prysznic i musiałem sam zająć się sobą. Leżeliśmy w łóżku, a na moje pytanie usiadła i zwróciła się twarzą do mnie. Zanim na mnie spojrzała, najpierw zwróciła uwagę na moją zabandażowaną ranę. - Havoc, jestem szczęśliwa, że twój kutas posiada takie możliwości. Prawie umarłeś przy mnie i to była najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżyłam i aż do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo pragnę cię w swoim życiu. Jesteś zamkniętym w sobie, humorzastym, apodyktycznym facetem, który nie pasuje do żadnego mojego życiowego planu, jaki kiedykolwiek dla siebie stworzyłam, ale, kurwa, uświadomiłam sobie, że pragnę te wszystkie plany wyrzucić przez okno i stworzyć nowy plan, w którym jesteś ty. Odnośnie twoich zażaleń na brak seksu, to nie obchodzi mnie, jak bardzo jęczysz, czy będziesz jęczał. Nie będę nigdzie w pobliżu twojego fiuta, dopóki lekarz nie wyrazi na to zgody. Przesiąknąłem jej słowami. Cholera, ona, kurwa, zaimponowała mi. Tak mocno jak, za każdym razem podczas mojej rekonwalescencji, narzekałem na jej skłonności do walki ze mną, to uwielbiałem to gówno, które dawała mi żeby utrzymać mnie w ryzach. Kilka kosmyków włosów opadło jej na twarz, więc odsunąłem je dłonią. - Kto by, kurwa, pomyślał, że polubię apodyktyczną kobietę. Jestem trochę wkurzony, że wciąż mi stoi, a ty nie chcesz nawet go dotknąć, ale kocham całą resztę, którą właśnie powiedziałaś.
Uśmiech powoli pojawił się na jej twarzy i przygryzła wargę. Jeszcze przed chwilą była odporna na mnie, a teraz jej spojrzenie przybrało jakiś wyraz wrażliwości, co spowodowało, że pragnąłem jej jeszcze mocniej. - Ty również? Kurwa, jej wątpliwości zachwyciły mnie. Zignorowałem ból i usiadłem na łóżku. Kiwnąłem brodą i wskazałem żeby usiadła okrakiem na moich kolanach, zrobiła to z niechęcią. Przebiegłem palcami po jej policzku i powiedziałem. - Ja też. Wiem że mogę przez większość dnia być jak ból w dupie, ale chcę być w każdym planie, który zrobisz. Jestem w stanie odłożyć na bok swoje gówno, kiedy jesteśmy razem. Chcę być facetem, który zawsze będzie po twojej stronie, kiedy będziesz kopać tyłki innym. Nigdy nie spodziewałem się, że to coś pomiędzy nami nadejdzie, ale jestem pewny jak cholera, że zrobię wszystko, żebyśmy dalej byli razem. Złapała moją dłoń blisko swojego policzka. - Ja też.- wyszeptała. Pocałowałem lekko jej usta, otworzyła je i wpuściła mnie. Boże, to było jednym z najlepszych miejsc na świecie. Całowanie Carli było prawie tak samo dobre, jak wsadzanie w nią mojego fiuta. Uwielbiałem kiedy nasze usta łączyły się. Odsunęła się bez tchu. - Musimy przestać, albo żadne z nas nie będzie w stanie później tego zatrzymać. Uśmiechnąłem się. - Taki właśnie miałem zamiar, aniele. - Wiem. - Następnym razem bądź pewna, że mój uraz nie przeszkodzi mi, żeby pieprzyć się z tobą. Jej ciało aż trzęsło się ze śmiechu. - Jestem pewna, że myślisz przez 23 godziny dziennie o swoim kutasie.
- A ja jestem pewny, że mój fiut jest wszystkim, o czym ty myślisz przez 23 godziny dziennie. - A dlaczego jesteś tego taki pewien? Masz może jakieś dowody? Przebiegłem rękoma po jej włosach. - Jestem tego pewien, ponieważ masz najbardziej brudne usta i umysł niż jakakolwiek kobieta, którą spotkałem. To tak jakbyś była stworzona dla mnie i wiem, że to gówno cały czas przelatuje przez twój umysł. Spojrzała mi głęboko w oczy. - Bratnie dusze. – wyszeptała. Nigdy nie wierzyłem w bratnie dusze, ale pomyślałem, że jeśli istnieje kobieta stworzona specjalnie dla mnie, to właśnie musiała być ona.
Przyciągnąłem Carlę blisko, żeby umieścić pocałunek na jej ustach, zanim wyszła z domu na cały dzień. Chwyciłem ją za cipkę i mruknąłem. - Dzisiaj wieczorem, aniele, to będzie moje. Kurwa, to nie będzie działo się zbyt szybko. Byłem już dziesięć dni po operacji i wyczekiwałem dnia, kiedy lekarz da mi zezwolenie na zatopienie w niej swojego kutasa. Jej oczy błyszczały tym samym pragnieniem jakie ja czułem. - Havoc, on może jeszcze nie wyrazić zgody. - Gówno mnie obchodzi co on powie. Dzisiaj wieczorem będę pieprzył się ze swoją kobietą. Nie kłóciła się o to ze mną, zamiast tego pocałowała mnie jeszcze raz i powiedziała. - Wrócę o trzeciej i zawiozę cię na wizytę u lekarza, tylko nie zabij taty w tym czasie.
- Mądrala. Dałem jej klapsa w tyłek kiedy wychodziła, a następnie poszedłem do kuchni, sprawdzić czy tata zjadł śniadanie. Spojrzał na mnie kiedy wszedłem. - Carla już poszła? Kiwnąłem głową. - Tak, jakie masz plany na dzisiejszy dzień? - Nic nie zaplanowałem, synu. Kiwnąłem głową na jego miskę z płatkami zbożowymi, które przygotowała mu Carla. - Masz zamiar to zjeść? Jego nawyki żywieniowe polepszyły się, ale wciąż nie jadł tyle ile powinien, byłem tym zmartwiony. - Nie jestem głodny. – odsunął miskę od siebie. Przysunąłem ją do niego z powrotem. - Tato, musisz jeść. Spojrzał na mnie gniewnie. - Zjem później. Frustracja spowodowała, że straciłem całe to gówno. Uderzyłem rękoma w stół. - Dlaczego już się poddałeś? Nawet się nie wzdrygnął, tylko zaczął wpatrywać się we mnie smutnym wzrokiem. Przez kilka minut pokój wypełniła cisza, a my siedzieliśmy i patrzeliśmy na siebie. W końcu się odezwał. - Tęsknię za nią, Havoc. Mama.
Kurwa. Jego słowa były szczere i naturalne, nie potrafiłem mieć mu za złe jego uczuć. Przytaknąłem. - Wiem, też za nią tęsknię, ale ja z Yvette wciąż tutaj jesteśmy i potrzebujemy cię. - Nie, nie potrzebujesz, zostawiłeś to i stworzyłeś sobie nowe życie. Yvette ma teraz nową kobietę i też zaczyna z nią nowe życie. Ty mnie nie potrzebujesz. Potarłem kark. - Jezus, tato, przecież to nie prawda. - Nie? Zostawiłeś wszystko, Havoc i nawet nie obejrzałeś się za siebie. To jest prawda. Frustracja z jaka wypowiedział te słowa uderzyła we mnie. Nigdy nie przestałem o nich myśleć, kiedy odszedłem. - Było tak wiele powodów dlaczego odszedłem. Straciłem cały interes, ponieważ mój najlepszy przyjaciel mnie oszukał, a to było jak kopniak w brzuch i nigdy nawet nie pomyślałem, że dojdę do siebie. Zwłaszcza po tym, jak musiałem wnieść wniosek o bankructwo. Myślałem że Kelly wróci do mnie, ale i tak odeszła. To całe gówno pieprzyło w moim umyśle, tato. Kiedy umarła mama to mnie zabiło, chciałem umrzeć. Chciałem się po prostu poddać jak ty to zrobiłeś teraz, tato, ale to nie było do zrobienia dla mnie, więc znalazłem inną drogę. Przepraszam, że wtedy nie zwróciłem się do ciebie z prośbą o pomoc, ale musiałem sam przez to przebrnąć. - Zaproponowałem ci wtedy pieniądze, żeby wyciągnąć z tego gówna twój interes, ale odmówiłeś. Powinieneś wtedy pozwolić mi sobie pomóc. powiedział, a ja poczułem ból, że wtedy mu na to nie pozwoliłem. - Nie mogłem, tato. Nie mogłem wtedy wziąć tego od ciebie, jeśli nie potrafiłbym ci tego zwrócić. - To jest to co robią dla swoich dzieci rodzice, synu. Poszlibyśmy na koniec świata jeśli byśmy musieli, nawet jeśli to oznaczałoby chodzenie po
rozżarzonych węglach, czy pływanie z pierdolonymi rekinami. Nienawidziłem patrzeć jak się zatapiasz. To mnie zabiło i chyba bardziej to przeżyłem, niż śmierć twojej matki. Kurwa. Rozpierdoliło mnie to. Ale taka właśnie była kolej rzeczy: czasami gówno nie wychodzi tak, jak sobie zaplanujemy, a ty radzisz sobie najlepiej jak potrafisz w tym czasie. Nauczyć się życia przez podejmowanie własnych decyzji to był właśnie klucz, bo jeśli będziemy patrzeć wstecz przez cały czas i ubolewać nad tym całym gównem, będziemy żyć z całym mnóstwem goryczy i rozczarowań. Sięgnąłem po jego rękę. - Nie możemy tego cofnąć, możemy tylko pójść na przód. Teraz tu jestem i w najbliższym czasie nigdzie się nie wybieram. Jestem tutaj dla ciebie i dla Yvette i patrzenie jak się poddajesz, nie jest czymś co będę robił. Myślał o tym przez kilka minut. - Jesteś uparty jak twoja matka. Przysunąłem miskę z płatkami zbożowymi bliżej niego. Skrzywił się, ale podniósł łyżkę i zaczął jeść. Tak, byłem uparty. Ale to była moja najlepsza cecha.
Tłumaczenie: Dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 29
Carla
Patrzyłam na list ze szkoły z niedowierzaniem. Nie mieli wolnych miejsc żebym mogła zdobyć zaliczenie. To pieprzyło się całkowicie z moim życiowym planem. Co to jest, kurwa, życiowy plan? Swój mogłam już wyrzucić przez okno. - Kurwa. – rzuciłam list na stół. - Co ja mam teraz robić, do cholery. – wrzasnęłam. Havoc wszedł do kuchni i marszcząc czoło zapytał. - Coś się złego stało? Podniosłam głowę by na niego spojrzeć. - Nie przyjęli mnie żebym mogła zaliczyć semestr. Mój plan jest zrujnowany! Zaczęłam panikować. Co, do cholery, mam teraz robić? Podszedł do mnie. - Wiem, że wkładałaś w to serce przez długi czas, ale jeśli nie mieli miejsc teraz, to może następnym razem. Możesz to powtórzyć, prawda? Skinęłam głową, ale on i tak tego by nie zrozumiał.
- To nie jest takie proste jak się wydaje. To się zdarzyło, więc co będzie następnym krokiem w moim planie? Chwycił mnie w ramiona. - Rozumiem to, dziecinko, zaufaj mi. Też miałem raz plan na życie. Pracowałem według tego pierdolonego planu, jakby był najważniejszą rzeczą, która liczy się w życiu. Na końcu nic z tego wszystkiego nie miało znaczenia. - Czy masz na myśli swoją firmę? - Tak. - Nigdy nie powiedziałeś mi co się wtedy wydarzyło. Zacisnął szczękę, kiedy mnie puścił. - Mój najlepszy przyjaciel był wtedy moim księgowym. Nie płacił przez lata za mnie podatków, pieniądze chował sobie do kieszeni. Nic o tym nie wiedziałem. Kiedy urząd skarbowy dopatrzył się tego, dostałem ogromny podatek do zapłacenia za te wszystkie lata, a to całkowicie wykończyło moją firmę. - Boże, co za gówniany przyjaciel. Uderzył mnie ogrom tego co w tamtym czasie musiał przejść i w sumie mój rozpierdalający się życiowy plan nie jest taki zły. - Tak, ale chyba nie muszę dodawać, że nie jesteśmy dłużej przyjaciółmi. Objęłam go w pasie. - Dziękuję ci za to, właśnie to potrzebowałam usłyszeć. - Co? To, że mój najlepszy przyjaciel oszukał mnie? Złapał mnie za tyłek, kiedy wypowiadał to sarkastyczne zdanie. - Nie, musiałam przypomnieć sobie plan rzeczy, a mój problem jest niewielki. Mam blisko tych których kocham, mogę zapłacić rachunki i mam jakieś zawodowe możliwości. Jebać mój plan. Stworzę nowy. - Albo zaufasz intuicji przez jakiś czas i zobaczysz dokąd cię to doprowadzi. Boże, ta myśl mnie rozpieprzyła.
- Nie jestem pewna, czy tak potrafię. - Nie miałem na myśli, że nie masz zrobić żadnych planów, ale mogłabyś zrobić jakieś luźne, które zawsze możesz inaczej dostosować. Poza tym masz pracę, którą uwielbiasz i nie potrzebujesz tego gównianego papierka żeby coś udowodnić. - Wiem, ale pragnęłam tego kawałka papieru. Tak długo na to pracowałam, a nauka, tak jak nam powiedziano, jest potrzebna do odniesienia sukcesu. Teraz muszę po prostu zmienić swój tok myślenia, to wszystko. - Sukces, kochanie, tworzymy tylko własnymi rękami. Nie słuchaj nikogo, kto mówi inaczej. Jeśli chodzi o plan, jaki masz na dzisiaj? Pracujesz? Większość dni spędzałam nad tworzeniem nowych projektów, ale teraz mam dzień wolny. - Nie pracuję dzisiaj. Co masz ochotę robić? Spojrzał na mnie. - Pomyślałem, że moglibyśmy się zająć tym. - przycisnął moją rękę do swojej erekcji. Minęły dwa tygodnie od kiedy lekarz pozwolił Havocowi uprawiać seks, jeśli czułby się na siłach. Oczywiście Havoc zawsze czuł się na siłach. Lekarz był rygorystyczny w tej sprawie - to ja musiałam wykonywać większość pracy, a Havoc nie mógł mnie podnosić ani trzymać. Mój facet sam lubił siebie naciskać i nie czuł się za dobrze z tym, że prawie nie mógł nic robić. - Jesteś już teraz gotowy, czy co? - zapytałam i złapałam jego fiuta mocno przez jeansy. Ręką zaczął rozpinać mi spodnie. - A jak sądzisz? Uśmiechnęłam się. On był zawsze gotowy. - Chodźmy do sypialni, zanim twój tata znowu nas nie przyłapie.
Zachichotał. Jego tata nakrył nas raz w salonie. Byłam przerażona, ale on po prostu zachował się jakby to nie było nic takiego. - Dobrze, aniele, zacznij więc iść. - rozkazał i odwrócił mnie przodem do wyjścia i musiałam pójść. Prawie dotarliśmy do sypialni, gdy zadzwonił jego telefon. Jęknął, kiedy wyciągał go z kieszeni. Przysłuchiwałam się jego rozmowie i zdałam sobie sprawę, że w najbliższym czasie nie zajmiemy się jego erekcją. - Kurwa. – mruknął, gdy skończył rozmowę. - To była Yvette. Potrzebuje pomocy przy jakieś rzeczy. Zmarszczyłam brwi. - Nie możesz nic zrobić podczas swojego leczenia. - To nie są żadne fizyczne rzeczy. Ona potrzebuje mojej pomocy przy akcjach ojca i jego podatku, a dzisiaj jest ostatni dzień na zrobienie tego. Ona już tutaj jedzie, więc musimy odłożyć to co zaczęliśmy na później. - Trzymam cię za słowo. Z kogo ja żartuję? Havoc nie był typem faceta, któremu trzeba by było przypominać o seksualnych obietnicach.
- Przepraszam że na aż tak długo zabrałam ci Havoca. - Yvette powiedziała to cztery godziny później. Właśnie zakończyli wszystkie swoje sprawy, a Havoc wyszedł żeby porozmawiać z J na zewnątrz. - Bez obaw, zrobiłam trochę projektów i mam nowe niesamowite pomysły, więc bardzo dobrze, że zabrałaś go ode mnie. Uśmiechnęła się. To był pierwszy raz gdy widziałam uśmiech na jej twarzy. - Uwielbiam Havoca za to, że wybrał ciebie, a nie taki typ jak zazwyczaj. Sądzę, że jesteś najlepsza dla niego.
- A jaki jest jego typ? Kelly coś wspominała, ale aż do tej pory nie zastanawiałam się nad tym. - Jego typ to były blondynki z dużymi cyckami i biodrami. Znasz ten typ, płytkie i bezmózgie. Większość z nich nie lubiła mnie i robiła mu piekło za to, że spędzał ze mną czas. Jesteś wyluzowana i sama zachęcasz go żeby spędzał czas z rodziną. To jest bardzo miła odmiana. Nagle poczułam się niewystarczająca. Nie miałam żadnych bioder, nawet nie wspomnę o krzywiznach, a moje cycki były niewielkie. Lubił blondynki? Zaczęłam bawić się włosami, kiedy aż zaschło mi od tego w gardle. Dlaczego zwrócił dwa razy na mnie uwagę? Niepewność zakiełkowała w moim umyśle. Havoc nigdy nie powiedział ani nie zrobił nic, żebym zwątpiła w swoją atrakcyjność. Miałam problemy w kwestii zaufania ludziom wokół mnie, wynikało to przez odrzucenie i czucie się nie chcianą przez własnego ojca i bycie wielokrotnie oszukiwaną. Miałam nawet sesje z psychologiem, więc wiedziałam skąd to wszystko się wzięło. Tak mocno jak próbowałabym, jednak nie byłabym zdolna do pozbycia się go z mojego życia. Wszystko wyglądało dobrze, więc mogłam nie przejmować się tą całą niepewnością, ale mój umysł był jak neurotyczna suka dla niektórych spraw i ta właśnie była jedną z nich. Nienawidziłam że musiałam się teraz z tym zmagać. Havoc dołączył do nas, kiedy ja przetwarzałam te nowe informacje. Złapał mnie i przyciągnął do siebie. - Dobrze się czujesz? - Tak, dlaczego? Wiem że to nie była dobra odpowiedź, ale nie musi teraz o tym wiedzieć. Potrzebowałam czasu, żeby nad tym pomyśleć. Zmarszczył brwi. - Nie wyglądasz dobrze. Wyglądasz jakby właśnie ktoś zmarł, lub dowiedziała się o czymś naprawdę złym.
Zmusiłam się do uśmiechu. -Nie, naprawdę dobrze się czuję. Przez chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. W końcu ciszę przerwała Yvette. - Wychodzę stąd, ludzie. Mam gorącą randkę, na którą nie mogę się spóźnić. Ona obiecała mi sek... Havoc jej przerwał. - Nie chcemy sobie tego wyobrazić, siostrzyczko. Odwróciła się w moją stronę. - Jest taki pruderyjny, jeśli mowa o lesbijskim seksie. Skrzywił się. - Kurwa, nie chcę wiedzieć jeśli to dotyczy mojej siostry. Poza tym, w każdej części dotyczącej kobiet, jestem całym sobą. Yvette ponownie coś wymamrotała o stawaniu się świętoszkiem, po czym opuściła nas. A ja zostałam z mnóstwem pytań i niepewnością.
Tłumaczenie: Dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 30
Havoc
Wpatrywałem się w swój motor i po raz pierwszy od czterech tygodni rozkoszowałem się tym pędem. Wreszcie lekarz dał mi pozwolenie na jazdę i to kurewsko wspaniałe uczucie, móc wrócić z powrotem na motor. Życie w końcu zaczyna wracać do normalności. Cóż, do tak zwanej normalności, biorąc pod uwagę to wszystko, co zmieniło się w ostatnim miesiącu. W dalszym ciągu mieszkałem z tatą, pomagając mu zebrać do kupy całe jego gówno. Zaczął bardziej dbać o siebie i wreszcie przekonałem się, że wyjdzie na prostą. Carla wróciła do siebie. Spotykaliśmy się codziennie. Nie wytrzymałbym bez niej nawet jednego dnia. Spędzałem wiele godzin, rozmyślając nad naszą wspólną przyszłością. Jej życie było w Brisbane, tak mocno jak starałem się myśleć o ponownym zapuszczeniu tutaj korzeni, nie potrafiłem podjąć ostatecznej decyzji. Otwarta przestrzeń wzywała mnie; moje serce było tam. Kłopot w tym, że również było z Carlą i wiedziałem, że będziemy musieli ostatecznie o tym porozmawiać. Jeśli byłaby taka możliwość, to wybrałbym wyruszenie w drogę z nią. Miałem tylko nadzieję, że nasz związek przetrwałby ten wybór. Wszedłem do domu i od razu wskoczyłem pod prysznic. Carla była już w drodze, bo mieliśmy wyjść do clubu na drinka. Kiedy zakręciłem prysznic usłyszałem głos Carli. Rozmawiała z tatą, więc owinąłem ręcznik wokół bioder i udałem się w drogę do salonu. Sięgałem już do klamki, kiedy klamka przekręciła się i otworzyła drzwi.
Kiedy weszła do środka stałem i próbowałem przetworzyć to co widziałem. Blond włosy. Cycki podniesione i ściśnięte w obcisłej, czarnej sukience. Wpatrywała się we mnie, czekając na moją reakcję. - Pofarbowałaś włosy? To było kurewsko oczywiste, więc nie byłem nawet pewien, dlaczego w ogóle od tego zacząłem, ale nie wiedziałem od jakich słów miałem zacząć. - Tak, podoba ci się? Ton jej głosu zdradzał mi, że rozpaczliwie chciała mi się podobać. Palące, wrażliwe spojrzenie jej oczu potwierdziło to. To nie była Carla którą znałem, która skopała by ci dupę za chociażby spojrzenie w złą stronę. Musiałem być ostrożny. - Najdroższa, mogłabyś chodzić nawet łysa, a i tak byś mi się podobała. Zmarszczyła brwi. - Nie podoba ci się? Kurwa. - Podoba mi się. Rzeczywiście bardzo mi się podobała, zawsze uwielbiałem blondynki, więc teraz to dostałem. Nie byłem po prostu pewien co się tutaj dzieje. Carla była jakaś inna, coś było nie tak. - Kłamiesz. – głos jej drgał. - Aniele, o co chodzi? Jesteś jakaś zasmucona. Rozszerzyła oczy. - Nie jestem teraz smutna, ale szybko mogę się stać. Chcę tylko żebyś był ze mną szczery i powiedział mi, czy podobam ci się jako blondynka.
Próbowałem zrobić krok w jej stronę, ale położyła mi rękę na piersi i zatrzymała mnie. - Przed chwilą powiedziałem ci, że mi się podoba. Przez chwilę wpatrywała się we mnie, po czym wypuściła długi oddech. - Pieprz się Havoc! Starałam się zrobić coś dla ciebie, a tobie się to nie podoba. Myślałam że uwielbiasz blondynki z dużymi cyckami. - Jezus, ty zmieniłaś się dla mnie? - Tak, cóż, tak jakby dla ciebie i dla siebie. - Dlaczego? - Ponieważ taki właśnie jest twój typ. A ja zawsze chciałam spróbować się jako blondynka. Pomyślałam że upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. - Moim jedynym typem jesteś ty i nie chcę żebyś zmieniała coś w sobie dla mnie. - Ale zawsze wybierałeś blondynki z dużymi cyckami. Czemu w ogóle przespałeś się ze mną? I dlaczego jesteś ze mną, jeśli nie ma we mnie niczego co lubisz? Jej ręka cały czas była na mojej piersi, nie pozwalając mi zbliżyć się do niej. Mocno odsunąłem ją i chwyciłem w pasie, przysuwając ją mocno do siebie. - Po pierwsze, przespałem się z tobą pierwszy raz, bo, kurwa, coś we mnie uruchomiłaś. Po drugie, jestem cały czas z tobą, ponieważ ciągle, kurwa, coś uruchamiasz we mnie. Po trzecie, przyznaję, że kiedyś uwielbiałem duże cycki, ale teraz jedynymi cyckami, które chcę trzymać w rekach i ustach są twoje. Nie obchodzi mnie, kurwa, czy są w rozmiarze A, czy, kurwa, w F. Po czwarte, przyznaję również, że podobają mi się blondynki. Ale po raz kolejny, jedynymi włosami jakie chcę trzymać czy ciągnąć są twoje. Blondynka, brunetka, ruda, fioletowa czy jaki, kurwa, kolor tylko chcesz, będę szczęśliwy zatracając się w nim. Po piąte, nigdy, przenigdy, nie zmieniaj się dla nikogo. Nie dla mnie, czy dla kogokolwiek innego. Jesteś doskonała taka jaka jesteś. Oczywiście, za dużo się ze mną kłócisz, zamęczasz mnie gadaniem i nie chcesz ssać mojego fiuta tak często jak chciałbym, ale nie chciałbym innej ciebie. Załapałaś wszystko, czy
muszę powtórzyć? Ponieważ będę szczęśliwy powtarzając to w kółko, dopóki nie zrozumiesz. Kocham cię dla ciebie. Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami, kiedy skończyłem swoją deklarację. A później powiedziała. - Chcesz żebym częściej ssała twojego fiuta? Kurwa, Havoc, mam tę rzecz w ustach codziennie, a czasami nawet dwa razy dziennie. Uniosłem brew. - To jest to co usłyszałaś? Jej cwaniackie nastawienie, które tak uwielbiam, powróciło. - Cóż, to wydaje się ważne. Nie sądzę, że będę w stanie częściej ssać twojego fiuta niż dotychczas. - Carla, przed chwilą, kurwa, powiedziałem ci, że cię kocham, a ty chcesz tu stać i kłócić się o robienie laski? - Dla przypomnienia, ty nie zajmujesz się mną wystarczająco często. Przeczesałem palcami włosy. - Czy ty sobie teraz, kurwa, ze mnie żartujesz, czy co? Wydęła usta, owinęła ręce wokół mojej szyi i uśmiechnęła się. - Ja też cię kocham, Panie Apodyktyczny. - i zanim odsunęła się i coś dodała, pocałowała mnie. – Ale pozostaję przy ostatnim moim żądaniu. Powinieneś częściej to robić. - Odnotowałem. - opuściłem spojrzenie na jej ciało. - Ddziecinko, ta sukienka jest za krótka. Musimy ją zdjąć i znaleźć inną. - Niezła próba, ale wszystkie inne sukienki są w moim domu, więc będziesz musiał przeżyć jakoś dzisiejszy wieczór. A poza tym, nie ma takiej możliwości żebyśmy pieprzyli się zanim stąd wyjdziemy, co wiem, że zdarzyłoby się, gdybym zdjęła tę sukienkę. Zajęło mi wieczność ułożenie tych włosów i nie chcę zniszczyć sobie fryzury podczas seksu. Uśmiechnąłem się złośliwie.
- Jeśli possiesz mi fiuta, to obiecuję, że nie zniszczę ci fryzury. Uderzyła mnie. - Sam ssij sobie cholernego fiuta. Poczekam na ciebie na zewnątrz, bo nie mogę zaufać ci w tym momencie. - Dlaczego nie możesz mi zaufać? - Ponieważ zawsze znajdziesz sposób na przekonanie mnie, że seks jest zawsze dobrym pomysłem. - No bo, kurwa, jest. Skierowała się w stronę salonu. -Zaczekam tam na ciebie. - zamilkła na moment, a wrażliwość w jej oczach powróciła. - Dziękuję, że kochasz mnie taką jaka jestem. – Powiedziała miękko. Żaden facet nigdy mi tego nie powiedział, no oprócz moich braci, ale to co innego. Chociaż to nie wydaje się prawdopodobne, zmagałam się z wiarą w siebie, więc to, że mnie taką zaakceptowałeś, znaczy dla mnie więcej, niż jesteś w stanie sobie uświadomić. - Dobrze to ukrywałaś, najdroższa, ale widzę, że to wszystko przez twojego ojca. Dla przypomnienia, lubię cię jako blondynkę, ale najbardziej uwielbiam to co jest tutaj. - przyłożyłem dłoń do jej serca. - Nawet bardziej niż twoje włosy. Nigdy o tym nie zapominaj. Uśmiechnęła się. - Dzisiaj mówisz same właściwe słowa. Utrzymuj dalej to gówno, a ja siłą otworzę ci drzwi do nieba. Pocałowałem ją . - Już to zrobiłaś, aniele. - wyszeptałem, nie chciałem opuszczać tej nocy pokoju. Przytrzymała przez chwilę na mnie wzrok, a jej oczy szkliły się z pożądania, a potem odwróciła się i wyszła. Obserwowałem jej tyłek, kiedy wychodziła z pokoju. Kochałem ten tyłeczek.
Prawie tak samo mocno jak ją.
- Wyglądasz lepiej niż kiedy widziałam cię ostatnim razem. skomentowała Velvet, kiedy ona i Nash złapali nas przed klubem. Zaśmiałem się zanim upiłem łyk piwa. - Mam nadzieję. Nie widziałem jej od kilku dni, po tym jak wyszedłem ze szpitala, kiedy ona upuściła cały garnek z jedzeniem, które ugotowała. - On też czuje się lepiej, Vi, nigdy nie słabną mu chęci żebym ssała jego fi... Przerwałem Carli, gdy zauważyłem wkurwione spojrzenie Nasha. Przycisnąłem usta do jej, próbując ją jakoś uciszyć. Kiedy się odsunąłem, wymamrotałem. - Kurwa, kobieto, czy ty znowu próbujesz wywołać jakieś gówno? Uśmiechnęła się i wyszeptała. -Chcę żebyś był czujny i skupiony. Pokręciłem głową i szepcząc wysyczałem obietnicę. - Później dostaniesz za to w tyłek. - Havoc! Ktoś krzyknął, przerywając nam. Obróciłem się w kierunku znajomego głosu. King. Uśmiechnął się, kiedy podszedł bliżej. - Dorze widzieć cię ponownie na nogach, bracie. Mam gówno dla ciebie do wykonania w Sydney. Jak myślisz, kiedy będziesz mógł tam przyjechać? - jego wzrok wylądował na Carli i uśmiechnął się szerzej. - Musisz być tą kobietą, o której tyle słyszałem. Jestem King. Przechyliła głowę. - A co dokładnie o mnie słyszałeś?
- Tylko dobre rzeczy, przysięgam. Ale muszę powiedzieć, że nigdy nie widziałem tak zrelaksowanego Havoca jak teraz. On zazwyczaj jest tak spięty, że sam się waham stawić mu czoła. Cokolwiek robisz, rób to dalej. - Cieszę się że to słyszę, ale już jestem tak cholernie zmęczona jego żądaniami, King. Może zabrałbyś go na chwilę ode mnie? - zażartowała, a seksowny uśmiech oświetlił jej twarz. - A tak poza tym jestem Carla i miło mi cię poznać. King roześmiał się, zanim spojrzał z podniesionymi brwiami na mnie. - Widzę dlaczego wyglądasz na tak cholernie zrelaksowanego. - po czym spojrzał z powrotem na Carlę i powiedział. - Zostawię go z tobą na dłuższą chwilę, ale będę go potrzebował w ciągu paru tygodni. Przyglądałem się Nashowi, kiedy King rozmawiał z Carlą. Obserwował ją spojrzeniem, którego nie potrafiłem rozszyfrować. Zniknęło gniewne spojrzenie, a zastąpił je zamyślony wzrok. Nie miałem pojęcia o czym myśli oprócz tego, że wciąż czuł niechęć do naszego związku. King klepnął mnie w plecy. - Idę pogadać z Marcusem, ale złapię cię później na drinka. Po tym jak wyszedł, Velvet i Carla zaczęły rozmowę o jakieś nadchodzącej dziewczyńskiej nocy. Do klubu wszedł J i przeprosiłem je, żeby pójść z nim porozmawiać. - Cześć, bracie. - powitał mnie z szarpnięciem brody. - Madison nie przyjdzie dzisiaj? - Utknęła na jakiś rozmowach z dziewczynami. Przyjdzie wkrótce. Jak leci? Czy doktorek pozwolił ci już jeździć? Przytaknąłem. -Pozwolił. Dzisiaj wyruszyłem nawet na kilka godzin wzdłuż wybrzeża. To trwało, kurwa, zbyt długo. Sięgnął po piwo od Harlow, podziękował jej i znowu odwrócił się w moją stronę. - Więc myślisz żeby tutaj pozostać, czy aż cię swędzi żeby ruszyć w drogę?
Spojrzałem w miejsce gdzie stała Carla i śmiała się wraz z Velvet i Nashem. - Tak. - z powrotem spojrzałem na J, przez kilka tygodni o tym myślałem. - Chcę sobie z nią ułożyć życie, ale nie jestem pewny jak to zrobić. Ona dopiero co zaczęła nową pracę i dobrze jej idzie. Nie chcę jej tego popsuć, prosząc by wyjechała ze mną. - I co z tego. Nie możesz być z nią na odległość i widywać się z nią co kilka tygodni? Przeczesałem włosy palcami. - Kurwa, nie wiem. Cały czas się zastanawiam nad tym gównem. Muszę w tym wszystkim również pomyśleć o tacie. Czuje się już lepiej, ale muszę mieć go jeszcze cały czas na oku. Napił się piwa. - Życie, kurwa, nigdy nie jest proste, prawda? Zmierzyłem wzrokiem Kelly po drugiej stronie pomieszczenia. Kurwa. Nie, życie było, kurwa, dalekie od łatwych każdego dnia. Była ostatnią osobą, którą chciałem spotkać. Nie widziałem jej od dnia kiedy zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem i nie chcę więcej o niej słyszeć. J podążył za moim wzrokiem. - Cholera, wciąż cię nęka? - Od tygodni z nią nie gadałem. Mam nadzieję, że to spotkanie jest przypadkowe. Napotkała moje spojrzenie i zamarła na chwilę. Moja noc została uratowana, kiedy zamrugała i ruszyła w przeciwną stronę. A kiedy uczepiła się innego członka klubu, a on przyciągnął ją blisko i pocałował jakby byli razem, poczułem ulgę. Kelly zawsze ciągnęło do motocyklistów i wyglądało, że wreszcie znalazła nowego. - Fortuna ci dzisiaj sprzyja. - powiedział J i klepnął mnie w plecy.
- Idę poszukać swojej kobiety. Później cię jeszcze złapię. Zanim odszedł już zauważyłem Carlę, wymieniłem z J jeszcze kilka słów, zanim do mnie podeszła. Złapałem ją w pasie, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem w usta. - Ta sukienka sprawia mi ból, aniele. - wyszeptałem jej do ucha. Położyła dłoń na mojej piersi. - Noc jest jeszcze młoda, Romeo. Proponuję łyknąć jakiś środek przeciwbólowy i bądź mężczyzną, ponieważ masz jeszcze kilka godzin przed sobą, zanim będziesz mógł ukoić ból. W sposób w jaki Carla to powiedziała nakręcił mnie bardziej niż ta sukienka, którą miała na sobie. - Ciągle tak gadasz. A ja jestem cholernie pewny, że ukoję ten, kurwa, ból dużo szybciej. - wychrypiałem jej do ucha. Oddech jej przyspieszył, a gorączka zapłonęła w oczach. Przebiegła wzrokiem przez pomieszczenie i zapytała. - Myślisz, że jak szybko możemy stąd wyjść? - W mniej niż minutę. Zmarszczyła brwi. -Nie chcesz zostać jeszcze przez chwilę i spędzić z nimi czasu? Złapałem ją za rękę. - Kurwa, nie. Jedyne co chcę teraz zrobić, to dostać się wewnątrz ciebie. Za długo tam nie byłem i jestem twardy jak cholera. - To było koło 9 godzin temu. – odpowiedziała, kiedy wyprowadzałem ją z klubu. - To i tak o 9 godzin za długo, najdroższa. Kurwa, uwielbiałem, że liczyła godziny pomiędzy nami. Gdy doszliśmy do motoru przypomniałem sobie moją rozmowę z J i zrozumiałem, że związek na odległość nie wypali. Nie byłem pewny, czy mogę to zrobić.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdział 31
Carla
Położyłam moje nowe projekty na stole w kuchni i uśmiechnęłam się, kiedy je oceniałam. Jack, mój szef, widział już niektóre, ale miałam dla niego pięć nowych i pracowałam nad szóstym. Tam były tylko dwa, do których miał wątpliwości, ale już je przerobiłam. Byłam pewna, że spodobają się mu zmiany. Nasze relacje zawodowe jak do tej pory były przyjazne i miałam nadzieję, że tak zostanie. W żadnej pracy nie byłam tak szczęśliwa. Miałam pracę, o jakiej zawsze marzyłam, wykonywałam w niej tylko swoje zadanie, a to była najlepsza rzecz na świecie. Pomogła mi również zredukować stres, jaki czułam po nie ukończeniu studiów. Havoc również się do tego przyczynił, kiedy zasugerował żebym przez jakiś czas spróbowała kierować się intuicją. Robiłam tak już od kilku tygodni i czułam się bardziej spokojna. Mój telefon zadzwonił i kiedy zobaczyłam że to Jack, uśmiechnęłam się. - Cześć Jack, właśnie miałam do ciebie zadzwonić. - Co się dzieje? Jego luźne nastawienie sprawiło, że jeszcze bardziej uwielbiałam z nim pracować. - Właśnie przeglądam swoje nowe projekty i nie mogę się doczekać, żeby ci je pokazać. - Możemy się spotkać jutro? Mam kilka rzeczy, które chciałbym z tobą omówić. - Jutro będzie idealnie. - U ciebie?
- Brzmi świetnie. Masz jeszcze teraz chwilę, bo chciałam porozmawiać z tobą o jeszcze jednej rzeczy? Pukanie do drzwi przerwało moje myśli, więc powlekłam się korytarzem, żeby na nie zareagować. - Pewnie. Dawaj. - powiedział Jack, kiedy otwierałam Velvet drzwi. Wprowadziłam ją do kuchni i powiedziałam do niej bezgłośnie. - Poczekaj minutkę. Kiwnęła głową i usiadła przy stole, przyglądając się moim wzorom. - Chciałam przedyskutować swój plan pracy, chodzi o to, gdzie będę pracować. Czy byłoby w porządku, jeśli nie zawsze pracowałabym tutaj w Brisbane? Przygryzłam wargę, czekając na jego odpowiedź, miałam nadzieję, że da mi zielone światło na pracę gdziekolwiek będę chciała. Milczał, a ja wstrzymałam oddech. Proszę, powiedz tak. - Myślisz o podróżowaniu? - zapytał. - Być może, ale tylko wtedy, gdy się zgodzisz. Praca jest zawsze u mnie na pierwszym miejscu i nie chcę żebyś myślał, że tak nie jest. - Nie widzę powodu dlaczego nie mogłabyś pracować gdzie byś chciała. Chciałbym co jakiś czas się z tobą spotkać i jeśli będziesz dostępna podczas nowych projektów, wszystko powinno być dobrze. - Niesamowicie. Będę cały czas przekazywać ci świeże wieści odnośnie planów. Jeszcze nie mam nic zaplanowane, bo najpierw chciałam omówić to z tobą. - Carla, ja tylko pragnę stworzyć firmę, w której ludzie będą kochali pracować, więc jeśli jesteś szczęśliwa, to ja również. A jeśli nadal będziesz projektować jak do tej pory, to jestem cholernie elastyczny. Nie byłam przyzwyczajona do pochwał w pracy. Praca jako kelnerka była ciężką harówką i często kończyłam ośmiogodzinną zmianę czując się wyczerpaną i niedocenioną. Praca z Jackiem była kompletnie nowym doświadczeniem.
- Dziękuję Jack, to dużo dla mnie znaczy. Gdyby teraz mógł zobaczyć mój uśmiech, zrozumiałby jak bardzo. - Dobra, muszę już lecieć, ale widzimy się jutro, powiedzmy o 9? - Jak najbardziej. – zgodziłam się i zakończyłam rozmowę. Odłożyłam telefon na kuchenny stół i odwróciłam się twarzą do Velvet. -Mój szef mnie uwielbia. - powiedziałam bez zastanowienia, wciąż się uśmiechając. Moje ciało aż wrzało z podekscytowania nie tylko z powodu pochwał, ale i z tego, że zgodził się żebym pracowała w jakimkolwiek miejscu chcę. Velvet uśmiechnęła się. - Też odniosłam takie wrażenie. O co w tym wszystkim chodzi? Myślisz o wyjechaniu z miasta? Wzięłam głęboki oddech. - Nie jestem jeszcze pewna, Vi, ale chcę być z Havociem, a jego życie to droga. Pomyślałam, że powinnam wypracować jakieś opcje. Uniosła brwi. - Jestem zaskoczona. Wzruszyłam ramionami. - Cóż, może być nawet tak, że nie będzie chciał mnie zabrać ze sobą. Jeśli Jack by się nie zgodził, to bym nawet o tym nie myślała. Praca jest moim priorytetem. Na jej twarzy rozprzestrzenił się szeroki uśmiech. - Nie miałam na myśli, że jestem zaskoczona w zły sposób. Jestem szczęśliwa, że wszystko ci się dobrze układa. Nowe plany układasz w racjonalny sposób i to jest niesamowite. Nawet Nash o tym wspominał. - Naprawdę?
Od kiedy Havoc opuścił szpital, nie spędzaliśmy razem dużo czasu. Wiedziałam, że w dalszym ciągu nie popierał mojego związku. Przytaknęła. - Tak, obserwował was razem w klubie i wspomniał, że wydawałaś się bardzo szczęśliwa. Cóż, po tym jak zachęciłam go, żeby to przyznał. Westchnęłam. - Oczywiście że musiałaś przeciągnąć go na swoją stronę. Chciałabym żeby w końcu do niego dotarło i zaakceptował to. - Wiesz że twój brat jest upartym człowiekiem. - przerwała i spojrzała na moje włosy. - Podobasz mi się w blondzie. Kiedy je farbowałaś? - Byłam u Roxy kilka dni temu, ty akurat miałaś wolne. – chwyciłam kilka kosmyków swoich włosów. - Myślisz że dobrze wyglądam? Nadal przyzwyczajam się do blond. - Naprawdę świetnie. Kiedy zobaczyłam cię tamtej nocy, musiałam dwa razy spojrzeć, żeby upewnić się czy to naprawdę ty. - Dzięki Vi. Często nad tym myślałam, ale kiedy siostra Havoca powiedziała, że on uwielbia blondynki to stwierdziłam, że to odpowiedni moment żeby się przefarbować. Zmrużyła na mnie oczy. - Chyba nie zrobiłaś tego dla niego? - Zrobiłam to dla siebie. Miałam na myśli to, że zachęcił mnie fakt, że kocha blondynki, ale nigdy nie zmieniałabym czegoś w sobie, tylko po to, żeby go uszczęśliwiać. Szczerze przyznaję, że byłam zaniepokojona jak zareaguje, choć przerwałam na chwilę, a brak pewności siebie ogrzał mi twarz. - Nienawidzę być zaniepokojoną o reakcję faceta. To było coś z czym się borykałam, kiedy umawiałam się z facetem i myślałam, że będzie tym jedynym. Zmarszczyła brwi z dezaprobatą. - Czy Havoc sprawia, że tak się czujesz?
- Właśnie nie i to w nim kocham. Szczerze mówiąc, aż do tamtego momentu nie czułam żadnej niepewności. Jego siostra zrzuciła to na mnie, kiedy powiedziała, że nie pasuję do jego wcześniejszych typów. Wiem że to głupie, ale… Przerwała mi. - Ale to jest to co robią kobiety, prawda? My tego nie przewidujemy, więc nie mamy zielonego pojęcia. - Ja pracuję nad tym, żeby więcej tego nie robić. - Więc ten pomysł żeby podróżować nie jest jeszcze z nim ustalony? Uśmiechnęłam się. - Kocham cię za to, że się tak o mnie troszczysz. Nie, tutaj chodzi o kompromis. On nie chce żebym się dla niego zmieniała, a ja nie chcę, żeby on zmieniał się dla mnie. Jeśli kocha życie koczownika, to mogę dokonać kilku korekt w swoim życiu dla niego. Ale tak jak powiedziałam, nie wiem czego on pragnie, ponieważ jeszcze z nim na ten temat nie rozmawiałam. Przytaknęła. - Wygląda na to, że musicie o tym porozmawiać. To było coś, o czym koniecznie musieliśmy porozmawiać. To miał być temat naszej rozmowy, kiedy weźmie mnie dzisiejszej nocy na randkę.
Siedziałam po turecku na łóżku i obserwowałam jak Havoc podnosi koszulkę nad głowę. - Dziękuję ci za obiad. - powiedziałam, trochę rozkojarzona przez jego mięśnie. Rzucił koszulkę i sięgnął do klamry od paska. Zmarszczył brwi i powiedział. - Nie zjadłaś dużo, nie czujesz się dobrze?
Jego ruchy cały czas mnie rozpraszały, kiedy zdejmował resztę ubrań. Zmusiłam się, żeby skupić wzrok na jego twarzy. - Dobrze się czuję, nie byłam bardzo głodna, bo zjadłam obfity lunch. Chwilę później usiadł na łóżku, przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam na nim okrakiem. Obniżył wzrok i palcem przejeżdżał wzdłuż mojego obojczyka. - Dlaczego masz na sobie ubranie? Kiedy wróciliśmy do domu po naszej randce, przebrałam się w mój ulubiony strój do łóżka - jedną z jego koszulek. Chwyciłam jego palec i zatrzymałam. - Czy ty masz w ogóle pojęcie, co twój głos ze mną robi, kiedy tak brzmi? Jego oczy spotkały moje. - Brzmi jak? - Jest chropowaty. Jestem zaskoczona, że z takim głosem nie masz więcej kobiet czekających w kolejce przy drzwiach. W jego oczach błysnęło ciepło, przez które mój brzuch zrobił salto. Boże, ten mężczyzna. Wystarczyło, że spojrzał na mnie jak teraz i mówił do mnie tym swoim chcę-robić-z-tobą-same-niegrzeczne-rzeczy głosem i pozwalałam mu na wszystko ze mną. - Nie chcę innej kobiety, aniele. Pragnę tylko ciebie. Pozwoliłam jego palcu dalej błądzić po moim obojczyku. - To bardzo dobra odpowiedź, Romeo. Nasze usta spotkały się i przycisnęłam ciało do jego. Palce zatopiłam w jego włosy i jęknęłam, kiedy nasze języki się spotkały. Nigdy nie będę miała dość jego smaku. Albo jego.
Przejechał dłońmi w dół, wzdłuż moich boków i chwycił mnie za tyłek. Przyciągnął usta do moich i odezwał się chrapliwie. - Ubranie naprawdę musi zniknąć. Mówiąc to zaczepił palce o moje majtki i zsunął je w dół. Przesunęłam się, by pomóc mu całkowicie je ściągnąć. Uwielbiałam dotyk jego dłoni pieszczących mój tyłek. - Musimy porozmawiać. - szepnęłam. Uniósł brwi i powiedział. - Naprawdę? Jestem tutaj właśnie w trakcie czegoś. - Dopiero zacząłeś. - Właśnie że, kurwa, jestem. Ty miałaś na sobie podczas obiadu tę obcisłą-jak cholera sukienkę. To się już wtedy zaczęło, kochanie. Uśmiechnęłam się. - Jestem zaskoczona, że zdołałeś tak długo się powstrzymać. - Zrobiłem to za nas dwoje. - Więc możesz poczekać jeszcze trochę dłużej, to ważne. Zabrał dłonie spode mnie. Jedną ręką chwycił mnie w pasie, a drugą położył na moim udzie. - O co chodzi? - Dużo myślałam o nas i nad faktem, że często się przenosisz. Zastanawiam się, jakie masz plany? Zacisnął usta zanim odpowiedział. - Byłem pewny, że nigdy nie wrócę do Brisbane, ale wszystko się zmieniło, kiedy poznałem ciebie. Teraz chcę być tam, gdzie jesteś ty. Problem w tym, że uwielbiam być w drodze, więc nie jestem pewny dokąd nas to zaprowadzi.
Pokochałam jego uczciwość i sposób w jaki to powiedział. Havoc przeszedł od bycia zamkniętym na mnie i jakikolwiek związek, do otwartości wypowiadania swoich uczuć i otwarcia się dla mnie. Przebiegłam palcami po jego ramionach. - Chciałbyś mnie zabrać ze sobą? Złączył brwi. - To byłoby trudne, kiedy masz tutaj pracę. - Co jeśli mogłabym pracować gdziekolwiek? Przetwarzał chwilę to co powiedziałam i odezwał się. - Jeśli chcesz mi powiedzieć, że wymyśliłaś sposób żebyśmy oboje ruszyli w drogę, to spakuję ci torbę i posadzę ten piękny tyłek z tyłu mojego motoru, tak szybko jak będę mógł. Owinęłam ręce wokół jego szyi. - Wygląda na to, że będziesz musiał spakować mi torbę. Ale widzę jeden problem. - A co nim jest? - Ponownie chwycił mnie dłońmi za tyłek. Przycisnęłam usta do jego ucha. - Kiedyś powiedziałeś mi, że posadzenie mnie z tyłu twojego motoru nie było najlepszym pomysłem, więc obawiam się, że twój kutas będzie w stanie permanentnego bólu. Zaśmiał się i ponownie na mnie spojrzał. - Wygląda na to, że będę musiał wziąć jakiś lek przeciwbólowy i być mężczyzną, a nie cipką. - Miło, że czasami mnie słuchasz. - powiedziałam i wsłuchiwałam się w dźwięk jego śmiechu. Havoc wyglądał znakomicie z uśmiechem i byłam szczęśliwa, że mogłam wywołać w nim radość.
Jego ręce puściły mój tyłek i złapał mnie w pasie. Jednym szybkim ruchem przeniósł mnie z powrotem na łóżko. Uniósł się nade mną, z oczami ciemnymi z pożądania. Rękami złapał moje nadgarstki, przyszpilając mnie do łóżka. - Czy teraz mogę wrócić do miejsca, w którym skończyłem?- zażądał. Tak. Skinęłam głową, ale nie powiedziałam żadnego słowa. Po prostu czekałam na to, co miało nadejść. Przycisnął mi ręce mocniej do łóżka, zanim puścił i rozkazał. - Nie ruszaj się. Mój puls przyspieszył. Apodyktyczny Havoc mógłby mi rozkazywać co dnia. Zdjął mi koszulkę zanim zaczął lizać sutek, a później drugi. Prawie skomlałam przez utratę jego ust, kiedy przesunął się, by całować mój brzuch. Odsunął się na łóżku i ułożył pomiędzy moimi nogami, kładąc je na swoje ramiona. Jego oczy znalazły moje. Nieruchomy. Powietrze przepełnione było elektrycznością, kiedy wpatrywaliśmy się w siebie. Ten mężczyzna był dla mnie jedynym. Moją pasją. Moim opiekunem. Moją miłością. Nigdy nie pragnęłam mężczyzny, tak jak pragnę Havoca. - Kurwa. - słowo wyrwało się mu z ust i odbiło z intensywnością w powietrzu. Zapomniałam o jego żądaniu, żeby nie ruszać rękoma. Położyłam dłoń na jego policzku i wyszeptałam. - Wiem.
- Naprawdę? - powiedział, ciężko oddychając. Zdjęłam nogi z jego ramion i usiadłam. Przysunęłam twarz blisko i powiedziałam. - To jest uczucie chwytające za serce, wdzięczność za to co już jest i za to co może nadejść wkrótce, to że nie jesteś pewnym, gdzie to się skończy i masz nadzieję, że końca tego nie będzie nigdy, ale wiedząc, że to się może wydarzyć, będziesz robić wszystko co będziesz musiał, żeby zmienić wynik. To jest bieg po nadzieję, czy że nigdy nie będę miała cię dość i chcę wszystko teraz, w przypadku gdybym przegapiła to później. Jestem szczęśliwa, że to całe gówno wydarzyło się w życiu, ponieważ doprowadziło nas tutaj, do siebie. Jestem cholernie zadowolona, że moje plany się rozpieprzyły, chociaż w tamtym czasie to było do dupy. - przerwałam by wziąć głęboki oddech. – I to jest ukojenie, że znalazłam osobę, która akceptuje mnie z całym moim popieprzeniem i mimo to mnie kocha. Moja bratnia dusza. Patrzyłam w jego oczy, czekając. Słowa zawisły w pokoju, kiedy jego oczy również przeszukiwały moje. Chwycił mnie za szyję i zmiażdżył usta w pocałunku. Siła i żądza pochłaniały go. Prawie straciłam oddech, gdy wyjawił mi swoją potrzebę. Popchnął mnie do czegoś więcej i dałam mu wszystko. Mógł mieć wszystko. Cokolwiek pragnie. Tak długo jak z nim jestem. Kiedy przytulił się do mnie, chwycił za włosy i przez moment uspokajał. - Zgadzam się z każdą, kurwa, rzeczą, którą powiedziałaś. Z wyjątkiem tego, że to się nigdy nie skończy i nie ma cholernej szansy, że kiedyś pozwolę ci odejść. Teraz jesteś moja, Carla. Jestem.
I będę walczyła jak cholera, żeby upewnić się, że tak będzie zawsze.
Ręka Havoca ślizgała się w dół od mojego brzucha do cipki, gdzie się zatrzymała. Jego jęk przy moim uchu, był to rodzaj dźwięku, przy którym każda kobieta pragnęłaby się budzić. Jego erekcja dociśnięta do mojego tyłka sprawiła, że podniosłam ręce i owinęłam je wokół jego szyi. Gdy przyciągnął w dół twarz do mojej, mruknął. - Chcę budzić się przy tobie każdego ranka, aż do końca życia. Rozchyliłam nogi i dałam mu dostęp do tego, na co miał chęć. Chwilę później jęknęłam, gdy jego palec wszedł we mnie. - Chcę budzić się koło ciebie codziennie i robić to. Powiedziałam te słowa dysząc. Obudziłam się mokra dla niego, a jeśli kontynuowałby akcję swojego palca we mnie, doszłabym szybko. - Przetocz się na plecy, chcę te cycki w swoich ustach. Podporządkowałam się temu warunkowi i zaczęłam wpatrywać się w brązowe oczy. Kocham te oczy. Oczy Havoca mówiły mi wszystko, co potrzebowałam wiedzieć. Podniecony, szczęśliwy, sfrustrowany, wkurzony, unikający mnie - było w nich wszystko, a ja nauczyłam się je dużo lepiej odczytywać. Tego ranka mówiły mi, jak bardzo mnie pragnie i jak bardzo kocha moje cycki. Po tym jak poświęcił trochę czasu moim piersiom, spojrzał na mnie. Potrzeba, którą zobaczyłam w jego oczach, spowodowała gorący strzał wprost do mojego wnętrza. - Kurwa, mogę dojść od samego patrzenia na ciebie. - powiedziałam, gdy wiłam się pod jego spojrzeniem. Pukanie do drzwi rozproszyło go. - Musisz iść zobaczyć kto to?
Chwyciłam jego twarz. - Nie, zignoruję to, a ty skończ to co zacząłeś. - moja odpowiedź brzmiała bardziej jak błaganie niż proszenie, więc zachichotał. Kiedy pukanie do drzwi stało się bardziej natarczywe, burknęłam. - Kurwa, muszę iść. Zszedł z łóżka i ubrał jeansy. - Zajmę się tym. Patrzyłam jak odchodzi, zdenerwowana na tego, kto nam przeszkodził. Kiedy kilka minut później usłyszałam jego podniesiony głos, zdecydowałam że powinnam iść sprawdzić, kto spowodował tę huśtawkę nastroju. Zarzuciłam na siebie ubranie i dołączyłam do niego przy frontowych drzwiach. Starszy mężczyzna, prawdopodobnie około 60-tki stał i rozmawiał z Havociem. Jego rysy twarzy przypominały mi Nasha, a kiedy padło słowo córka, korytarz zawirował. Jego oczy spotkały moje. - Carla. - wyszeptał. Havoc owinął ramię wokół mnie i przyciągnął blisko. - Aniele, nie musisz tego robić. Mogę się tym zająć dla ciebie. Miłość i ochrona oplotła mnie, kiedy powiedział te słowa. Uśmiechnęłam się do niego, żeby wiedział, że wszystko ze mną w porządku. - Dziękuję. - szepnęłam. – Ale muszę to zrobić. Owinęłam ramiona wokół niego, żeby wiedział, że potrzebuję by tutaj został. Havoc da mi wsparcie przy tym; nie było możliwości, że teraz pozwolę mu odejść. Odwróciłam się do ojca i powiedziałam. - Nie powinieneś tutaj przychodzić. Nie chcę cię widzieć.
Lód, tym pokryte były moje słowa, spowodowany przez lata odrzucenia i roztrzaskane serce. - Musiałem przyjść. - zaczął zanim wyjąkał następne słowa. - Jestem chory i nie wiem jak długo jeszcze będę żył. Gniew bulgotał we mnie. - Jaja sobie ze mnie robisz? Jestem tutaj i już ponad dwadzieścia lat czekam na ciebie. Mieliśmy, kurwa, tyle pierdolonego czasu. - szaleńczo pokręciłam głową. - Teraz dopiero przychodzisz i mówisz mi, że nie mamy zbyt dużo czasu, bo umierasz. Kiedy emocje przytłoczyły mnie i kiedy wrzeszczałam na niego, nie mogłam przestać przyglądać się każdemu centymetrowi jego ciała. Mój ojciec. Mężczyzna, który pomógł dać mi życie. Człowiek o którym marzyłam, od kiedy byłam małą dziewczynką i za poznanie go oddałabym wtedy wszystko. Mężczyzna, który powinien nauczyć mnie wszystkiego, czego nauczył mnie Nash, powinien ochraniać mnie w każdy możliwy sposób, tak jak robił to Nash. Zabijało mnie, że chciałam mieć o nim jakiekolwiek wspomnienia. Ale serce pragnie czego pragnie i czasami potrafi być obłudną suką. Smutek płonął w jego oczach. Zielone oczy jak moje. - Musisz zrozumieć, że kiedy odszedłem, twoja matka i ja nie byliśmy w dobrym miejscu. Chciałem wrócić i zobaczyć się z moimi dziećmi, ale nie mogłem. Musiałem wpierw naprawić siebie, zanim bym to zrobił. Kłopot w tym, że nigdy nie naprawiłem siebie. Rozszerzyłam oczy. - To są najgorsze przeprosiny jakie kiedykolwiek usłyszałam. Cała masa absolutnych bzdur. Nikt nie jest doskonały. - wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam. – Nie, zaczekaj, nie ma czegoś takiego jak ojciec doskonały, to
jest ojciec, który zawsze jest w pobliżu. Ponieważ nawet kiedy nie jest doskonały, robi to co każdy mężczyzna, który ma dziecko powinien robić wychowuje dziecko i jest przy nim, wspiera je przy każdej wybranej drodze, nawet jeśli sam ma co do niej wątpliwości. - trzymałam się kurczowo Havoca, kiedy próbowałam złapać oddech. - Carla. - zaczął, ale Havoc mu przerwał. - Ona już przedstawiła swój punkt widzenia i to już jest całkowicie, kurwa, jasne, że skończyła. - warknął. - Po prostu odejdź. - powiedziałam. – Nigdy nie zmienię zdania. Ojciec stał przez chwilę w milczeniu, jakby cały czas miał nadzieję, że cofnę swoje słowa i zaproszę go do środka. W końcu wepchnął mi w rękę kawałek papieru i poszedł. Numer jego telefonu. Zgniotłam papier. Ale moje serce było suką i nie pozwoliło mi pozbyć mi się tego.
- To jest dokładnie to, co miałem nadzieję zobaczyć. Carla. Jack powiedział kilka godzin później, kiedy pokazywałam mu nowe projekty sukien, nad którymi pracowałam. Havoc wrócił do domu, po tym jak zdecydował się poświęcić więcej czasu moim cyckom, a ja zaraz po tym zaczęłam pracować. Myśli o ojcu pożerały mnie i poczułam ulgę, gdy przyszedł Jack. - Dzięki Bogu. - powiedziałam. - Chodzi o to, że uwielbiam je i nie miałabym innego pomysłu jeśli byś stwierdził, że to nie jest to czego chciałeś. - Świeże i sądzę, że to jest właśnie to, czego szuka rynek. To jest coś nowego, wiesz? Zapytał mnie czy nie zaprojektuję sukien, które sama będę uwielbiać, myślałam że rynek po prostu ich nie zaakceptuje. Przez jego pochwałę chciałam pokazać mu też inne wzory, które stworzyłam.
- Dasz mi chwilkę? Mam jeszcze więcej wzorów, które chciałabym ci pokazać. Kiwnął głową. - Jasne, chcę je zobaczyć. - Zaraz wracam. Znalezienie tych projektów zajęło mi trochę dłużej niż zakładałam, ponieważ Havoc przełożył je poprzedniej nocy i nie mogłam ich znaleźć. Kiedy wróciłam do kuchni gdzie czekał Jack, zastałam go rozmawiającego z Nashem. - Cześć tobie. - przywitałam z uśmiechem Nasha. Uniósł podbródek. - Cześć. Wskazał kciukiem na projekty, które wcześniej pokazałam Jackowi i powiedział. - Są dobre. Nash zawsze wspierał mnie w moich studiach, chociaż o modzie wiedział tyle co nic, obserwował tylko jak w przeciągu lat poprawiłam swoje umiejętności. Był tam dla mnie, kiedy frustracja osiadła na mnie, starając się kontrolować mój talent. Wiedział ile znaczy dla mnie moja praca. Na przestrzeni lat często się kłóciliśmy, ale zawsze był gotowy do pomocy. - Dziękuję. – powiedziałam, kiedy wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. – Więc wasza dwójka ma spotkanie? Jack skinął głową. - Tak, Nash właśnie mówił mi jak robiłaś tutaj pokazy mody, a twoja rodzina musiała to oglądać. - zaśmiał się na wspomnienie tej rozmowy. - O Boże, zapomniałam o tym. Spojrzałam na Nasha, obserwował mnie tym samym zamyślonym wzrokiem jak niedawno w klubie. Jack spojrzał na zegarek.
- Mam jeszcze około pięciu minut zanim będę musiał wyjść na kolejne spotkanie. Masz te inne projekty? Podałam je Jackowi. - Są trochę inne niż to co jest teraz na rynku, więc zrozumiem, jeśli ci się nie spodobają, czy jeśli sadzisz, że nie sprzed… - Kurwa, one są zachwycające. - powiedział przerywając mi. – Te które pokazywałaś mi wcześniej były świetne, ale te są po prostu łał. - spojrzał na mnie. – Chciałbym żebyś więcej popracowała przy tej linii. Oddech mi zwolnił przez te komplementy i jakieś zawrotne uczucie przepłynęło przez całe moje ciało. Wzięłam z powrotem od niego te projekty i powiedziałam. - Ok, świetnie, popracuję w tym kierunku. Skinął głową i zgarnął kluczyki ze stołu. - Spotkam się z tobą w ciągu kilku dni. Jeśli będziesz czegoś w międzyczasie potrzebowała, powiadom mnie. Kiedy wyszedł, a drzwi definitywnie się za nim zamknęły, odwróciłam się do Nasha, uniosłam ręce w powietrze i zapiszczałam. - Jasna cholera, spodobało mu się to gówno. - ta euforia będzie trwała przez kilka dni. Nash zaśmiał się. - Odniosłem takie samo wrażenie. Potrzebowałam chwili żeby odzyskać oddech. Później przechyliłam głowę na bok i zapytałam. - Co się stało, że tu przyszedłeś? - W ostatnich kilku tygodniach nie widywałem się z tobą zbyt często. Mam wolny ranek, więc pomyślałem że wpadnę zobaczyć co u ciebie słychać.
Pierwszy raz odkąd dowiedział się, że umawiam się z Havociem, jego głos nie zawierał gniewu czy napięcia. Takie połączenie spowodowało, że moja frustracja na niego opadła. - Tęskniłam za tobą. – powiedziałam. To była prawda. Czułam, że mocno się od niego odcięłam, ale mój upór uniemożliwiał mi dotarcie do niego. Potarł kark ze zbolałą miną. - Kurwa, wszystko wymknęło się spod kontroli. Zawsze starałem się tylko troszczyć o ciebie. Złapałam jego rękę i ścisnęłam. - Wiem, pragnęłam tylko zrobić coś w życiu bez ciebie w roli ojca. Między nami, nie miałam innego wyboru. Oboje jesteśmy tak cholernie uparci. - To jest pieprzona prawda. Puściłam jego rękę. - Więc gdzie jesteś z Havociem w tym wszystkim? Wypuścił głęboki oddech. - Od teraz powściągliwie będę wydawał wyroki i nie zrobię żadnego już piekła z tego powodu. - Co sprawiło, że zmieniłeś zdanie? - Obserwowałem cię w klubie tamtej nocy i tutaj dzisiaj. Stałaś się inna, bardziej pewna siebie i sądzę, że Havoc w tym pomógł. To nie jest facet, którego ja bym dla ciebie wybrał, ale nawet ja mogę zobaczyć, że bycie z nim jest dla ciebie dobre. Uśmiechnęłam się - Jak trudno było to przyznać? Spodziewałam się, że spojrzy na mnie wrogo, czy powie że musi iść. Zamiast tego ponownie mnie zaskoczył.
- Powiedzmy że nie będzie trudno, kiedy odbędę taką samą rozmowę z Havociem. - Co masz na myśli? Idziesz porozmawiać z nim o tym wszystkim? - O tak, będziemy rozmawiać. Dzięki temu będzie pewny co się stanie, jeśli coś z tobą spieprzy. - Kocham cię, Nash, dziękuję, że cały czas się o mnie troszczysz. Powinnam czuć irytację, ale czułam tylko wdzięczność, że wreszcie zmienił sposób patrzenia na Havoca i nasz związek. Do końca nie byłam pewna, kiedy to się stało, pewnie gdzieś po drodze wszystko się zmieniło. I Bogu dzięki, ponieważ teraz dużo łatwiej można było z nim dyskutować. Skinął głową. - Zawsze Carla, jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała, jestem tutaj zawsze dla ciebie. Spuściłam na chwilę wzrok, myśląc o dzisiejszej wizycie ojca. Kiedy ponownie na niego spojrzałam, powiedziałam. - Ojciec przyszedł zobaczyć się ze mną dziś rano. Zacisnął szczękę. - Co powiedział? - Tylko że jest chory i nie potrafię zrozumieć, dlaczego nigdy nie wrócił. - Pozwolisz mu się do siebie zbliżyć? - Kurwa, nie. Jego przeprosiny są kiepskie. On jest kiepski. Zaszłam daleko w swoim życiu bez niego i jestem pewna jak cholera, że teraz też go nie potrzebuję. Przyciągnął mnie do siebie i objął. Całował moje czoło, kiedy mnie trzymał. Nie wymieniliśmy już pomiędzy sobą kolejnych słów, one były po prostu nie potrzebne. Wszystko co było potrzebne to jego obietnica, że zawsze będzie tutaj dla mnie.
Miłość to czasownik. I chociaż działał czasami nie tak jak chciałam, nie mogłam zaprzeczyć, że Nash mnie kocha.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Rozdz 32
Havoc
- Podaj mi piwo. - powiedział J, kiedy przeszukiwałem klubową lodówkę w poszukiwaniu picia. - Nadchodzi lato. - powiedziałem, kiedy podawałem mu piwo. Od rana stawało się coraz goręcej i klimatyzacja w klubie z trudem utrzymywała przyjemny chłód. Przybyłem tutaj około godzinę temu i koszulka już przylgnęła do mnie w różnych miejscach. J wziął łyk piwa. - Może być jeszcze goręcej tutaj dla twojego motoru. Może powinieneś pomyśleć, żeby zostać w mieście. Spojrzałem na niego. - Brałem to pod uwagę, ale aż mnie swędzi żeby wrócić na drogę. - Wyjeżdżasz, a co na to Carla? Minął tydzień od kiedy to omówiliśmy, zrobiliśmy już luźne plany odnośnie tego, gdzie skierujemy się w pierwszej kolejności. - Ona jedzie ze mną. Uniósł brwi. - Nash już o tym wie?
Upiłem trochę piwa. - Chcę go dzisiaj złapać i pogadać o tym. Nie rozmawialiśmy jakiś czas. - Powodzenia, bracie, on jest czasami upartym dupkiem. - Kto jest upartym dupkiem? – zapytał Nash, kiedy do nas dołączył. J zachichotał. - Ty. - wypił trochę piwa zanim dodał. - Spadam stąd i tak jak mówiłem, powodzenia. Po tym jak wyszedł, Nash spojrzał na mnie. - Czy Carla powiedziała ci, że rozmawiałem z nią w zeszłym tygodniu? - Tak, ale sądziłem, że po tym pogadasz ze mną. - Byłem zajęty pewnym gównem. - sięgnął do lodówki i wziął piwo. Zdecydowałem że teraz był najlepszy czas, żeby przekazać mu pewne wiadomości. - W ciągu kilku tygodni wyjeżdżam z miasta, Carla jedzie ze mną. Nie zareagował tak jak podejrzewałem. Nie było żadnego gniewu, z którego znany był Nash, tylko coś w rodzaju akceptacji. - Podejrzewałem że tak będzie, co nie znaczy, że mi się to podoba, ale skończyłem walczyć z waszą dwójką. Carla jest dorosła i jest z tobą szczęśliwa. Tak długo jak ona będzie szczęśliwa, nie będę się wtrącał. Ale zapamiętaj, kurwa, moje słowa, Havoc, w sekundzie, w której odkrywam że ją zraniłeś, jedno co wtedy poznasz to ból. Kiwnąłem. Potrafię to uszanować. - To się nie wydarzy. Carla jest dla mnie całym, pieprzonym, światem. Użyłem słów które on sam kiedyś powiedział, a wygląd jego twarzy pokazał mi, że pamięta o tym. - Dobrze. – wymamrotał, zanim wziął duży łyk piwa.
Później ostatni raz spojrzał na mnie i wyszedł z pokoju. W tym samym czasie Scott wetknął głowę. - Mecz rugby, bracie, będziesz oglądał? Uniosłem brodę. - Będę za minutę. - Przyniesiesz ze sobą więcej piwa? Zostawił mnie samego z moimi myślami, gdy chwytałem piwa z lodówki. Kto wie, być może moja przyjaźń z Nashem wskoczy na wyższy poziom? Kurwa, wiedział jak to wszystko się skończy. Moje życie nie podążało po torach, które wcześniej sobie wytyczyłem, ale każdego dnia zmieniało się na lepsze. Droga która teraz wybrałem była jedyną, która dawała mi nadzieję. Będąc z Carlą ponownie przywiązuję się do Storm, dała mi coś czego brakowało w moim życiu, od kiedy od wszystkich odszedłem. Wiara. Nigdy nie przestałem wierzyć w swoją rodzinę, ale byłem pewny jak cholera, że straciłem wiarę w każdego innego. Carla rozwaliła moje mury i udowodniła, że pragnie mnie bardziej niż sądziłem, że byłem warty. Bez względu na moją sytuację finansową, czy moje wcześniejsze zachowanie, była tam przy moim boku, oddając mi każdy kawałek swojego serca. Ufam, że nigdy mnie nie zawiedzie i nie odejdzie, kiedy wypłynie jakieś gówno. I to zaufanie było wszystkim, czego potrzebowałem żeby wiedzieć, że Carla była moją przyszłością.
Kiedy wchodziłem później do domu taty, powitał mnie śmiech jego, Yvette i Carli. Fakt że spędzała dużo czasu z moją rodziną, jeszcze bardziej mnie uszczęśliwiał. Carla spojrzała na mnie uśmiechnięta i powiedziała. - Kto wygrał mecz?
Chwyciłem ją w pasie, przytuliłem i pocałowałem. - A jak myślisz? - Boże, tylko nie mów, że Broncos? - Oczywiście, że to byli Broncos, Cowboys maja straty w tym roku, dziecinko. Uderzyła mnie w pierś. - Pff, jeszcze wygrają, zobaczysz. Zaśmiałem się. Ten argument nigdy się nie zmieni, tak długo jak jestem z nią. Kiedy nie powiedziałem na to ani słowa, tylko po prostu się uśmiechałem, odepchnęła się mocno ode mnie, próbując wyrwać się z mojego uścisku. - Och, już widzę jak to idzie, panie Jestem-tak-pewny-siebie. Będę musiała spędzić kilka następnych miesięcy na słuchaniu tego, jak dobry jest twój zespół. Ale możesz mnie ugryźć. Mój zespół z okrzykiem radości skopie dupę twojemu. Jeszcze mocniej ją chwyciłem i szepnąłem do ucha. - Będę szczęśliwy gdy ugryzę cię, kiedy tego zapragniesz, najdroższa. Ponownie uderzyła mnie w pierś i uśmiechnąłem się kiedy dodała. - Lepiej uważaj na słowa. W niedalekiej przyszłości może nie być żadnego gryzienia. Kurwa, to było to czego brakowało w moim życiu od bardzo dawna. Puściłem ją. - Oboje wiemy, że to się nie wydarzy. Yvette przerwała naszą rozmowę. - Carla, twoja kolej. Wpatrywałem się w planszę Monopoly, przy której siedzieli i zapytałem. - Kto wygrywa?
- Ty nie grasz, Havoc. – Yvette mruknęła, kiedy posłała mi wściekłe spojrzenie. Nikt nie ma szans, kiedy grasz. Carla uniosła brwi. - Naprawdę? Poszedłem do lodówki po wodę. - Tak, naprawdę. - Wyzwanie przyjęte. - rzuciła z błyskiem w oku. Yvette jęknęła. - Nie, on może ugotować obiad kiedy skończymy. Wy dwoje możecie pograć później. Carla uśmiechnęła się, nie odrywając ode mnie wzroku. - Ty, ja i Monopoly dzisiaj wieczorem. - Nie wiedziałem, że lubisz rywalizować, aniele. - powiedziałem, gdy wyciągałem jakieś mięso z zamrażalnika. Rzuciła kostką i zrobiła swój ruch. - Kiedyś lubiłam. Ale to będzie takie fajne grać z tobą. Zwycięzca bierze wszystko i nie mówię tutaj o pieniądzach. Tata zachichotał. - Wygląda na to, że dzisiaj w nocy łóżko będzie znowu skrzypiało, prawda? - A kiedy łóżko nie skrzypiało, Al? – Carla odbiła piłeczkę. Chichot taty zamienił się w głośny śmiech. - To jest całkiem celny strzał, mała damo. Tego również uczyłem mojego syna. Yvette przewróciła oczami. - Boże, dopomóż mi. Tata zwrócił się do Yvette.
- Ciebie również tego uczyłem, Yvette. Nikt nie wie, jak wychować córkę, która kocha kobiety, tak jak zrobiłem to ja i jestem dumny z tego osiągnięcia. Chociaż nigdy nie słyszałem, żeby twoje łóżko skrzypiało, kiedy tutaj mieszkałaś. Zawsze miałem dobry słuch. Yvette pokręciła głową. - Jezus, tato, czy twojej brudnej gadce nie będzie końca? Carla zaśmiała się, kiedy Yvette powiedziała te słowa do taty. Złapała moje spojrzenie, wskazała na mnie i dodała bezgłośnie. - Ty i ja dziś wieczorem. Kiwnąłem głową i podszedłem do niej bliżej - Grasz dzisiaj, najdroższa, ale bądź gotowa na to, że przegrasz. Uśmiechnęła się. - Myślę, że podążasz złą drogą, Romeo, to ty przegrasz. - Kurwa, kocham sposób w jaki pracuje twój umysł. - powiedziałem, zanim pocałowałem ją w usta. Kiedy zakończyłem pocałunek, obróciła głowę w stronę telewizora, który był za nami. - Modern Family. - wykrzyknęła. - Boże, kurwa, dopomóż nam. - mruknąłem pod nosem. Uwielbiała ten serial i grającą w nim kobietę - tej z tym skrzekliwym głosem, zapłaciłbym duże pieniądze, żeby się zamknęła. Obróciła się z powrotem, żeby spojrzeć na mnie. Tata skierował pilota na telewizor, żeby podgłośnić. - Proszę bardzo, kochanie, a Havoc musi łyknąć jakiś środek przeciwbólowy i przestanie być cipką. - Jezus, kurwa, tato, czy ty słyszysz wszystko, kurwa, co mówisz? - powiedziałem, kiedy spojrzałem niezadowolony na starca.
Carla wybuchła śmiechem. - Dziękuję ci, Al - zwróciła się w moją stronę i dodała. - W szafce jest aspiryna. Wtrąciła się Yvette. - Tego właśnie tutaj brakowało, ale kocham ten serial, więc wszyscy cisza. Pokręciłem głową, kiedy wszyscy odwrócili się i wpatrywali w telewizor. Ale tak długo, jak wydawało im się, że byłem tym udręczony, było to tak dalekie od prawdy, jak to tylko możliwe. Rodzina spędzająca czas z moją kobietą, była jedną z najlepszych rzeczy, które oglądałem.
- Ja przejmuję dowodzenie. Spojrzałem wkurwiony na Nasha. - Nie, ja. Odwzajemnił się takim samym wkurwionym spojrzeniem. - To moja siostra. Powinienem być pierwszym, który wpieprzy temu dupkowi. - Jest moją kobietą. Wpierdolę każdemu, kto z nią zadziera. - wypuściłem głęboki oddech. - Kurwa mać, możesz prowadzić, ale ja będę zadawał ciosy. Nie czekałem na niego, aż zmieni zdanie. Zacząłem skradać się w dół ścieżki domu byłego nauczyciela Carli. Zacisnąłem pięści, długo na to czekałem. Kilka chwil później zapukałem do jego drzwi. Dupek otworzył je szarpnięciem i wyszczekał. - Czego? Umieściłem buta w drzwiach, popchnąłem mocniej drzwi i wszedłem do środka. - Co jest, kurwa, człowieku? - wrzasnął, ale uciszyłem go ciosem w brzuch. Kiedy zgiął się w pół z bólu, zaczął wrzeszczeć jakieś wulgarne słowa, Nash i ja wepchnęliśmy się bardziej w głąb domu i zatrzasnęliśmy drzwi.
- Słyszeliśmy, że zastraszasz studentki, każesz im spać z tobą, w zamian za zaliczenie przedmiotu. - powiedziałem. Strach zamigotał w jego oczach. - One sypiają ze mną z własnej woli, koleś. Nie gwałcę ich. Gniew wybuchł we mnie i walczyłem, żeby trzymać go w ryzach. Złapałem go za koszulkę i zagrzmiałem. - Nie tak bym to nazwał, dupku. Nash chwycił go za włosy i pociągnął głowę do tyłu. - Chcesz się dowiedzieć co dzieje się z ludźmi, którzy robią gówno, które nam się nie podoba? Spocone czoło i facet walczył o każdy haust powietrza. - Nie będę już tak robił, przysięgam. Nash ponownie szarpnął jego głowę do tyłu, powodując przy tym jak najwięcej bólu. - Jestem, kurwa, pewny, że już tak nie będziesz robił, nie po tym jak skończymy z tobą. Popchnąłem go na ścianę i uderzyłem po raz kolejny. Kiedy moja pięść połączyła się z jego twarzą, czułem satysfakcję. To był czas, w którym ten facet dostanie to, na co zasłużył. - Będziemy cię teraz uważnie obserwować. Za każdym razem, kiedy wyjdziesz z domu, wiedz że będziesz obserwowany. Nie będziesz w stanie zrobić żadnego gówna bez naszej wiedzy. Zrozumiałeś? - i uderzyłem go w bok głowy. Pokiwał głową z desperacją, moja agresywna strona uwielbiała to, ale musiałem stłamsić tę potrzebę. Nie pragnąłem niczego więcej niż zadać mu dużo bólu, dużo pierdolonego bólu, za to co zrobił Carli, ale musiałem to kontrolować. Wziąłem kilka głębokich oddechów, koncentrując się tylko na nich. Nash zadał mu mocny cios w brzuch, dupek zaczął głośno krzyczeć, kiedy się za niego chwycił.
- Jeżeli jeszcze kiedykolwiek zmusisz kobietę żeby przespała się z tobą, to będzie jak pierdolony niedzielny spacerek. Klatka piersiowa naprężyła mi się, a głowa waliła z potrzeby zadania mu krzywdy, kiedy patrzyłem jak Nash uderza tego faceta. To było wszystko, o czym mogłem myśleć. Oślepiające czerwone światło błysnęło mi w głowie i to zagroziło pożarciem mnie. - Z tobą w porządku? - zapytał Nash, kiedy odwrócił się w moją stronę. Musiałem znaleźć sposób żeby kontrolować to pragnienie. Carla. Byłem tam dla Carli. Czerwone światło oddalało się. Moje pragnienie zadania mu bólu ustąpiło. Wydmuchałem kilka szybkich oddechów. - Ze mną dobrze. – w końcu odezwałem się do Nasha. - Dzięki, kurwa. Przez chwilę myślałem, że będziemy mieć kolejną śmierć na naszych rękach. Jego słowa spowodowały, że nauczyciel wpadł w panikę. - Nie zabijajcie mnie! Już nigdy tego nie zrobię! Koniecznie musiałem się odsunąć od widoku tego faceta, podszedłem do drzwi. - Gdzie idziesz? - krzyknął za mną Nash. - Skończyłem. Jeśli on znowu coś spierdoli wrócę tu, ale teraz mam dość. Rób z nim co chcesz. - odpowiedziałem, zanim wyszedłem na zewnątrz. Chciałem go tam załatwić. Jedyną rzeczą, która go od tego uratowała, była Carla. Ona uspokajała mnie jak nikt inny z kim byłem kiedykolwiek. W tej chwili wiedziałem co muszę zrobić.
- Carla. – wrzeszczałem po domu, kiedy wróciłem czterdzieści minut później. Ona pracowała w domu mojego taty w dni, w które Yvette zabierała go na kontrolę do szpitala. Szukałem na piętrze i na parterze, ale nigdzie jej nie znalazłem. Zadzwoniłem do niej. Odebrała po trzecim sygnale. - Hej kochanie, co się stało? - Gdzie jesteś? - U ciebie w domu. Dlaczego? - Aniele, jestem w domu i tutaj cię nie ma. Roześmiała się, a brzmiało to jak zakłopotany śmiech. - Jestem na zewnątrz w twojej szopie. - Dlaczego? - Przyjdź i znajdź mnie, to powiem ci dlaczego. Rozłączyłem się i poszedłem na zewnątrz do szopy. Przygotowałem ją lata temu, bo tam chciałem odrestaurowywać motory. Było tam również miejsce, w który chłopaki mogli przyjść, usiąść i wyluzować się. Była tam kanapa, telewizor i ustawiony bar, ale nie używałem tego od wyjazdu z miasta. Carla zrobiła tam porządek, kiedy była ze mną i z tatą i pomagała nam dojść do zdrowia. Znalazłem ją siedzącą na kanapie, z projektami położonymi przed nią na stoliku. Kiedy wszedłem, spojrzała w górę. - Cześć. - Projektujesz tutaj? Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego zdecydowała się pracować w mojej szopie. Zwłaszcza w tak upalną pogodę, kiedy w domu mieliśmy klimatyzację. Wstała i podeszła do mnie. Pociągnęła delikatnie za moją koszulkę i powiedziała.
- Przebywając tutaj czuję się bliżej ciebie, a to sprawia, że lepiej wychodzą mi projekty. Wiem, że to brzmi dziwnie, al… Przerwałem, kładąc palec na jej ustach. To nie brzmiało dziwnie. Całkowicie to załapałem. Bo ona robiła ze mną to samo. Ona skoncentrowała się na mnie i ponownie dała mi cel w życiu. - Kocham to. - przyznałem. Jej twarz rozjaśniła się. - Dzięki Bogu. Sądziłam, że to jest głupie. - Dziecinko, cokolwiek czujesz, to nie jest głupie i nigdy nie musisz usprawiedliwiać się, czy chować tego gówna przede mną. Kocham cię za wszystko czym jesteś. - Dziękuję ci. - powiedziała. Sposób w jaki na mnie patrzyła, z tym błyskiem wrażliwości w oczach, wywołał u mnie przypływ pożądania wprost do mojego fiuta. Podniosłem ją do góry i przerzuciłem sobie przez ramię. - Havoc! Co ty wyprawiasz? - pisnęła. Skierowałem się do drugiej części szopy. W tym obszarze mieścił się pierwszy motor, na którym jeździłem. Kiedy doszedłem do motoru, postawiłem ją na ziemi. Trzymałem jedną ręką za jej szyję i całowałem, drugą ręką podnosiłem jej krótką spódniczkę. Nie zajęło mi długo, zanim znalazłem to czego szukałem, a mój fiut zrobił się jeszcze twardszy, gdy wsunąłem palce w jej wilgoć. Ciało wygięła w łuk i jęknęła, gdy pieprzyłem ją palcami. Przyciągnęła usta do moich i powiedziała. - Kurwa, musisz cały czas wracać do domu w takim nastroju.
Puściłem jej szyję i obiema rękoma rozerwałem majtki. Na dziki wyraz jej oczu warknąłem. - Chciałaś żebym wypieprzył cię na motorze, więc teraz to dostaniesz. Dzikie spojrzenie zmieniło się w podniecone. - Nareszcie, Romeo. - powiedziała, kiedy zaczęła ściągać top. Jednym szybkim ruchem pozbyła się topu i stanika. Ściągnąłem spódniczkę i przez chwilę podziwiałem jej piękno. - Kurwa. - powiedziałem, gdy chwyciłem swój pasek, a wzrokiem cały czas błądziłem po niej. Moje ruchy były spowolnione, więc strzepnęła moje ręce, żeby sama mogła się tym zająć. Jej zniecierpliwienie na mojego kutasa nigdy nie zmalało. Kiedy wreszcie stanęliśmy nadzy przed sobą, zanurzyła palce w moje włosy. Spojrzała stanowczo na mnie i zapytała. - Dlaczego teraz? Wydawało mi się, że tego unikałeś. Co się zmieniło? Śledziłem jej usta. Boże, jak ja kochałem te usta. Wygodne słowa. Pyskówki, które tworzyły mój dzień. Godziny czystego szczęścia. - Za każdym razem kiedy myślałaś o pieprzeniu się na motorze, powracały wspomnienia o Kelly. Ona zawsze chciała żebym rżnął ją na motorze. Nie chciałem tych wspomnień, ponieważ gdybym myślał o tym, powróciły by również wspomnienia całego innego gówna związanego z upadkiem mojej firmy. Pomiędzy tym wszystkim i śmiercią mojej mamy, to był najgorszy czas w moim życiu i chciałem zakopać to głęboko w pamięci i zapomnieć. – przestałem śledzić jej usta, więc mogłem położyć dłoń na jej policzku. Pocierałem kciukiem jej skórę i kontynuowałem. - Zdałem sobie dzisiaj sprawę, że posiadanie ciebie w moim życiu pozwoliło mi żyć z tym bólem, ale nie pożera on już mnie wewnętrznie. Dałaś mi spokój, Carla, w sposób jaki nikt nie potrafił. Jeśli chodzi
o złe wspomnienia, one nie mają nade mną już żadnej władzy. Jeśli moja kobieta pragnie żebym pieprzył ją na motorze, to będzie dokładnie to co zrobię. Uśmiech, który mi posłała był jak czyste piękno. - Ty również jesteś we mnie. Nie wiem jak, ale zdołałeś przynieść spokój do mojego świata. Nawet jeśli jakieś gówno dzieje się w moim życiu, wiedza że mam cię przy swoim boku sprawia, że czuję iż wszystko będzie dobrze. Serce uderzało mi jak młotem w klatce piersiowej na jej oświadczenie. Wiem, że dałem jej wszystko. Puściłem ją i obróciłem motor. Po tym jak usiadłem, złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Kiedy zsunęła cipkę na mojego fiuta jęknąłem i na moment przymknąłem oczy. Kurwa. Zawsze na mnie gotowa. Kiedy błądziła po mnie dłońmi powiedziała. - To będzie tak dobre, jak sobie wyobrażałam. Ponownie odnalazłem jej wzrok i wpatrywałem się w nią, gdy zaczęliśmy się poruszać. To byliśmy po prostu my. Razem. W tej chwili. Pośpiech. Pchnięcie. Potrzeba. Przycisnąłem usta do jej i całowaliśmy się, gdy nasze ciała poruszały się w tym samym rytmie. Otworzyła się dla mnie, a ja ją konsumowałam. Wszystko.
Pragnąłem tego wszystkiego. Jej. Ona była wszystkim czego potrzebowałem. -Havoc. - krzyknęła, a jej paznokci wbiły się w moje plecy. - O Boże… motor… kurwa. - urwała, kiedy poddała się rozkoszy. Wbijałem się w nią mocniej i ostrzej, przysuwając ją bliżej. Kiedy doszła, obserwowałem każdą sekundę tego. Sposób w jaki zamknęła oczy i rozchyliła usta. Jak dyszała przez orgazm, zanim przygryzła zębami dolną wargę. Sposób w jaki jej ciało drżało, zanim uśmiech pojawił się na jej ustach. Chciałem opóźnić swoje uwolnienie, ale kiedy uśmiechnęła się, nie mogłem tego dłużej przytrzymywać. Orgazm przebiegł przeze mnie, wypełniając każdy centymetr mojego ciała, z rodzaju tej przyjemności, za którą człowiek oddałby wszystko. Westchnęła i przesunęła palcem po moich ustach. - Ten motor jest magiczny. - wyszeptała. - Kochanie, to ty, kurwa, jesteś magiczna. Uśmiechnęła się i potrząsnęła głową. - Nie, to z pewnością ten motor. Musisz przenieść go do sypialni. Zaśmiałem się i obniżyłem usta do pocałunku. Kiedy skończyliśmy się całować powiedziałem. - Wyjdź za mnie. Rozszerzyła oczy. - Tak na poważnie? - Cóż, jestem, kurwa, pewny, że nie miałem na myśli tego, że będziemy udawać.
Uderzyła mnie, gdy uśmiech pojawił się na jej ustach. - No nie wiem. Jesteś bardzo wymagający odnośnie robienia laski. Mogło by mi się to znudzić, kiedy się zestarzeję. - Pieprzyć robienie laski. Nie potrzebuję tego. - Cóż, cholera, myślałam że żyjesz dla swojego fiuta w moich ustach co najmniej dwa razy dziennie. - Robiłem tak, ale już nigdy więcej. - To wydaje się takie niespodziewane. Daj mi jeden powód, dlaczego powinnam cię poślubić. Mogłem dać jej nawet więcej niż dziesięć, ale jeden, który bym jej dał, najbardziej zrozumie. Sięgnąłem po naszyjnik. Mój naszyjnik Ying i Yang - Mama dała mi go przed śmiercią. Wiedziała, że jest we mnie mrok i wyjaśniła, że Ying i Yang będzie przypominać mi, żeby znaleźć równowagę pomiędzy ciemnością i światłem. Modliła się, żebym znalazł kobietę, która zrównoważy mnie. - wziąłem głęboki oddech. – Ty jesteś tą kobietą, Carla. Jesteś moim światłem. Patrzyła na mnie, a ja prawie wstrzymałem oddech. Nie byłem pewny czy powie tak. A później uśmiechnęła się i powiedziała. - Tak, wyjdę za ciebie, ale tylko jeśli zgodzisz się zagrać w swoją grę, tę o dawaniu mi twojego fiuta. Uśmiechnąłem się. Ta kobieta jest stworzona, kurwa, dla mnie. - Co masz na myśli? Kiedy mnie pocałowała, wyszeptała. - Mam na myśli trochę akcji w kuchni, kiedy będę gotowała obiad, to może być fajne co jakiś czas i także trochę akcji na pralce, kiedy będzie wirować. Wiesz, dołączymy to do tego trochę naprawdę nudnego seksu czasami. Chciałabym też trochę seksu w miejscach publicznych. - Załatwione. Teraz weźmiemy ślub. - zgodził bym się na cokolwiek.
- Carla Caldwell to brzmi interesująco, nie sądzisz? Kurwa, pokochałem dźwięk tych słów, nigdy nie będę miał ich dość. Nigdy nie widziałem, że ona nadchodzi. Nie mieliśmy siebie wzajemnie w naszych planach. Zderzyliśmy się i tak samo z tym walczyliśmy, lecz naszym przeznaczeniem było być razem. Bo czasami życie przebiega inaczej niż sobie zaplanujemy, a to nie zawsze jest złą rzeczą. Czasami jest to, kurwa, najlepszą rzeczą na świecie.
Tłumaczenie: dirty-balls Korekta: punia100
Epilog
Carla
3 miesiące później
- Mamo, to przyjęcie jest niesamowite. Nie musiałaś iść z tym na całość. Havoc i ja chcieliśmy tylko wrócić do domu i zobaczyć się z rodziną. Wytarła ręce w fartuch i spojrzała na mnie. Nie jakimś tam spojrzeniem, ale tym spojrzeniem. Tym, które miała zarezerwowane kiedy była zirytowana na jedno ze swoich dzieci. - Carla, matka żyje po to, żeby zobaczyć, że jej córka jest szczęśliwa, a jedną częścią z tego, jest zobaczenie jak poślubia miłość swojego życia. Ty zrobiłaś to z Havociem trzy miesiące temu, bez żadnego słowa czy sugestii, że pobieracie się. Po prostu uciekłaś żeby się pobrać. Brakowało mi mojego uczestnictwa w tym, pomocy w wyborze sukni, czy zobaczenia jak twoja twarz się rozświetla, kiedy mężczyzna wyznaje ci miłość na wieki. – wzięła głęboki oddech. - Dzisiaj mogę zawracać ci głowę, dzisiaj mogę dać ci część tego, co dostałabyś ode mnie, gdybyś brała ślub z Havociem tutaj w Brisbane. Proszę, po prostu pozwól mi to zrobić. Łzy napłynęły mi do oczu. Nie płaczę często, ale moja mama miała talent do wywoływania ich czasami. Złapałam ją za rękę. - Przepraszam mamo, powinnam pomyśleć o tobie. Pokręciła głową.
- Nie powiedziałam tego. Powinnaś zawsze żyć, tak jak ty pragniesz. Ale powinnaś zdecydowanie pozwolić mi zorganizować imprezę, kiedy tylko będę chciała. Ocierając łzy zaśmiałam się. - Dobra, wchodzę w to. Za każdym razem, kiedy tylko będziesz chciała zorganizować jakieś przyjęcie, po prostu mi o tym powiedz. Jej twarz rozjaśniła się i przytuliła mnie. - Widzę że on cię uszczęśliwia. Kiedy mnie puściła, przytaknęłam. -Naprawdę. Mój wzrok powędrował do Havoca, który stał śmiejąc się wraz ze swoimi braćmi ze Storm. Nawet Nash śmiał się wraz z nim. Trzy miesiące z dala od domu były dobre dla nas. To dało szansę Havocowi i mnie na wzmocnienie naszego związku, z dala od dobrych intencji naszych rodzin. Dało nam to również szansę na wolność, którą zrozumieliśmy, gdy byliśmy sami. Havoc kochał życie w drodze, a ja u jego boku mogłam być tego świadkiem. Moja praca w ogóle na tym nie ucierpiała i szybko wypracowałam sobie rutynę, która zagwarantowała mi skończenie wszystkich projektów, które zlecił mi Jack. - Jak długo zostaniecie w mieście? - zapytała mama. Przyjechaliśmy do Brisbane dwa dni wcześniej. Poinformowałam ją o tym dużo wcześniej, więc miała mnóstwo czasu na zaplanowanie tego przyjęcia. Nie miałam pojęcia o jej planach, ale byłam zachwycona, że każdy się tutaj pojawił. - Kilka tygodni. Chcemy spędzić czas z tobą i tatą Havoca. Następnie chcemy skierować się wzdłuż wybrzeża i możliwe, że ruszymy również do Darwin. Wzrok mamy powędrował do miejsca, gdzie stał tata Havoca, pogrążony w głębokiej rozmowie z Maddison. - Al zdaje się być dzisiaj w dobrej formie. Był z Yvette kilka razy u mnie na kolacji.
Wzrok Ala powędrował do mnie, kiedy o nim rozmawialiśmy. Mrugnął i powiedział. - Carla, przyprowadź tutaj swój tyłek, mała damo. Chciałbym cię o coś zapytać. - Jaki ojciec, taki syn. - powiedziała mama i potrząsnęła głową. - On jest tak cholernie apodyktyczny. Śmiejąc się przyznałam jej rację. - Tak, jest taki sam. I ma tak samo brudne usta jak jego syn. Czy z tobą będzie w porządku, jeśli cię teraz zostawię i z każdym porozmawiam? Przegoniła mnie. - Idź. Muszę pilnować jedzenia. Zostawiłam ją i ruszyłam w stronę Ala i Maddison. Jednak zanim dotarłam do miejsca przeznaczenia, zajął mnie Nash. Położył rękę na moim ramieniu i powiedział. - Masz chwilkę? - Pewnie. Co się dzieję? Przyciągnął mnie na bok. - Dobrze wyglądasz, kochanie. Szczęśliwa. Uśmiechnęłam się. Jak na Nasha przyznanie tego to było wiele. Głównie dla tego, że będzie musiał wreszcie zaakceptować Havoca. - Jestem. Życie jest wspaniałe. - Nie musiałaś uciekać żeby wyjść za mąż, nie stanąłbym wam na drodze. - Nie uciekłam. Havoc poprosił mnie o rękę zanim wyjechaliśmy, po prostu nikomu o tym nie powiedziałam. A gdy zapytał czy będziemy z tym czekać jeszcze kilka tygodni, nie miałam na to dobrej odpowiedzi, więc zrobiliśmy to. Czuję że jestem dokładnie w tym miejscu, w którym mam być. - Fakt że cię uszczęśliwia, jest dla mnie wystarczający. To wszystko czego pragnąłem dla ciebie. Ojciec spieprzył z tobą sprawę w taki sposób, że całe życie
starałem się to naprawić. Wiedząc że Havoc cały czas utrzymuje uśmiech na twojej twarzy, uszczęśliwia mnie. Położyłam dłoń na jego dłoni. - Dźwigałeś ten ciężar zbyt długo, Nash. Kocham cię za to, ale powinieneś już przestać. - powiedziałam łagodnie. - I o ile ojciec będzie nadal zainteresowany, chciałabym się z nim spotkać. Rozszerzył oczy. - Po co? - Muszę zrobić to dla siebie. Wybaczyć. Nie jemu, ale sobie. Tak jak powiedziała mama, trzymanie goryczy, urazy i złości sprawi mi tylko jeszcze więcej bólu. Zaczęłam pracować nad tym starym bólem i wiedziałam, że kolejnym krokiem będzie spotkanie z ojcem. Nie chciałam niczego z nim robić, ale miałam nadzieję, że pomoże mi to w mojej podróży. - Jeśli chcesz pójdę z tobą. - zaproponował. Ponownie się uśmiechnęłam. - Zawsze się o mnie troszczysz. - stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. - Dziękuję, jesteś najlepszym bratem o jakiego o jakiego ktoś mógłby poprosić. Al przerwał nam w tym momencie. - Carla, idziesz? - Muszę iść. - powiedziałam do Nasha. - Tata Havoca jest czasami bardziej władczy od niego. Nash szeroko się uśmiechnął. - Więc tak samo, kurwa, jak jego siostra. Byłem kilka razy na obiedzie, kiedy ona też tutaj była i pieprz mnie, nie poznałem jeszcze kobiety takiej jak ona. - kiwnął brodą w stronę Ala. - Idź. Skierowałam się do Ala i Maddison.
- Co się dzieje? - zapytałam. Jego oczy zabłyszczały figlarnie. - Madison właśnie mi mówiła, że jej mąż spędza godziny próbując ją zaciążyć. To dało mi do myślenia. Czy ty i mój syn planujecie pobłogosławić mnie niedługo wnukiem? Głęboki głos Havoca zagrzmiał za mną w chwili, gdy owinął ręce wokół mojej talii. - Tato, odpowiedziałem ci już na to pytanie, które wcześniej mi zadałeś. Nie męcz jeszcze tym mojej żony. Na dźwięk tych dwóch słów, mój brzuch zrobił salto. Moja żona. Nie używał ich zbyt często, ale gdy już to robił, roztapiałam się. - Czy słyszałem słowa Maddison i ciąża? - zapytał J, kiedy do nas dołączył. Patrzyłam jak odnajduje ją wzrokiem i wymieniają uśmiechy. Kiedy chciał ją złapać, odgoniła jego ręce. - Boże, Al, dlaczego musiałeś poruszyć ten temat. Teraz J nie odstąpi mnie na resztę dnia. - chociaż to wymruczała, można było usłyszeć uczucie w jej głosie. Nash podszedł do nas. - Dziecinko, J każdego dnia jest cały tylko dla ciebie. Dlaczego dzisiaj miałoby być inaczej? Maddison westchnęła i wreszcie pozwoliła J owinąć ramiona wokół niej. - Prawda. Spojrzałam na Havoca i zauważyłam, że wpatruje się we mnie wzrokiem zarezerwowanym tylko dla mnie. - Kocham cię. – powiedziałam bezgłośnie. Pochylił się i szepnął mi do ucha.
- Jak bardzo? Fala ciepła uderzyła wprost do mojego wnętrza. Wiedziałam co miał na myśli przez te dwa słowa. - Gdzie? – zapytałam. Zaśmiał się. - Aniele, właśnie przyszliśmy do domu twojej mamy. Nie sądzę, że to będzie odpowiednie, pieprzyc cię tutaj podczas gdy wszyscy są na imprezie. Uderzyłam go i odciągnęłam z dala od wszystkich. - Teraz się ze mną bawisz. Tych dwóch słów używasz tylko, kiedy chcesz żebym pokazała ci, jak bardzo cię kocham. Te dwa słowa sprawiają, że jestem mokra i dobrze o tym wiesz. I od kiedy martwisz się co jest odpowiednie? Owinął ramiona wokół mojej talii i rękoma przesuwał po moim tyłku. - Bawię się z tobą. Przypominasz sobie dzisiejszy poranek, kiedy nie chciałaś ssać mojego fiuta? - Tylko dlatego, że byliśmy spóźnieni. Ponownie schylił się i szepnął mi do ucha. - Dziecinko, gówno mnie obchodzi, czy jesteśmy spóźnieni gdzieś, bo jeśli proszę cię, żebyś ssała mojego fiuta, chcę abyś owinęła wokół niego te piękne usta. Moim dzisiejszym celem jest nakręcenie cię, abyś była gotowa na mnie, a słowa nie nie będą przez ciebie dzisiaj używane. Chcę żeby twoja cipka była tak kurewsko wilgotna, że kiedy będę ją później lizał, będzie aż kapało mi z brody. O mój Boże. Mój sprośny motocyklista. Kochałam go i jego brudne usta bardziej niż myślałam, że to możliwe. Kiedy Harlow przemknęła obok nas z ciastem, Maddison i J śmiali się z Alem, Scott i Nash żartowali z Griffem i moja mama szczęśliwa kręciła się w kuchni robiąc jedzenie, uśmiechnęłam się do niego.
Dziękuję Bogu, że rozpieprzył się mój życiowy plan, bo w przeciwnym razie nigdy nie miałabym szansy spotkać przeznaczonego dla mnie faceta.