Walter Scott
Ivanhoe
Tłumaczyła
Teresa Gagarkiewicz
Wiersze i motta tłumaczył
WŁODZIMIERZ LEWIK
Gdy się tak naradzali — od pól, na wieczerzę
Ze stadam...
5 downloads
0 Views
Walter Scott
Ivanhoe
Tłumaczyła
Teresa Gagarkiewicz
Wiersze i motta tłumaczył
WŁODZIMIERZ LEWIK
Gdy się tak naradzali — od pól, na wieczerzę
Ze stadami świń tucznych wracali pasterze.
Świnie gnane do chlewów z chrząkaniem i kwikiem
Opierały się kijom, brykając jak dzikie.
HOMER; Odyseja
Ongiś w owej pięknej okolicy naszej wesołej Anglii, przez którą
przepływa rzeka Don, ciągnęła się wielka puszcza pokrywająca
znaczną część malowniczych wzgórz i dolin leżących między
Sheffieldem a miłym miasteczkiem Doncaster. Resztki tych wielkich
lasów można jeszcze oglądać w rodowych dobrach Wentworthów, w
Warncliffe Park i dokoła Rotherham. Tu przed wiekami miał swe
schronienie bajeczny smok z Wantley; tu rozegrało się wiele zażartych
bitew podczas wojen Białej i. Czerwonej Róży i tu także w dawnych
czasach grasowały bandy odważnych straceńców, których czyny
uwieczniono w angielskich piosenkach.
Na tym tle rozegrały się sceny naszej opowieści pod koniec
panowania Ryszarda Pierwszego/*, */ Ryszard I Lwie Serce (1157—
1199) — król Anglii, jeden z przywódców trzeciej wyprawy
krzyżowej; w drodze powrotnej do kraju został uwięziony przez
arcyksięcia austriackiego Leopolda.
gdy jego zrozpaczeni poddani marzyli raczej o powrocie króla z
długotrwałej niewoli, niż się go spodziewali, a tymczasem cierpieli
srogie i różnorodne prześladowania. Możnowładcy, których potęga za
panowania Stefana stała się nieograniczona i których ostrożny Henryk
Drugi zdołał tylko do pewnego stopnia zmusić do uległości względem
Korony, znów zaczęli hulać i na wszelki sposób dokazywać.
Lekceważąc sobie słabą władzę Rady Koronnej, umacniali swe zamki
i powiększali liczbę wasali, przymuszając wszystkich dokoła do
składania sobie przysięgi lennej i starając się wszelkimi dostępnymi
środkami stanąć na czele takich sił, by móc odegrać decydującą rolę w
zamieszkach grożących krajowi.
Drobni posiadacze ziemscy, czyli, jak ich powszechnie zwano,
franklinowie, którzy wedle przepisów i ducha angielskiej konstytucji
nie byli podporządkowani tyranii feudałów, obecnie znaleźli się w
bardzo ciężkim położeniu. Jeśli, jak bywało najczęściej, oddawali się
pod opiekę królewiąt w danej okolicy i obejmowali na ich dworach
feudalne urzędy lub wiązali się układem o wzajemnym przymierzu i
protekcji, obiecując baronowi pomoc w jego przedsięwzięciach, mogli
sobie istotnie kupić chwilowy spokój, ale w tym celu musieli
poświęcić swą niezależność, tak drogą każdemu Anglikowi:
ryzykowali, że mogą zostać wciągnięci w jakąś hazardowną wyprawę,
zmuszeni do wzięcia w niej udziału wskutek ambicji protektora. Z
drugiej zaś strony, możni baronowie mogli im w rozmaity sposób
dokuczać. Nigdy nie zabrakło im pretekstu, by nękać i doprowadzić
do ostatecznej ruiny każdego ze słabszych swych sąsiadów, który
usiłowałby uwolnić się od ich władzy, licząc, że postępowanie jego
nikomu nie wadzi, a obronią go prawa krajowe.
Ta tyrania możnych i cierpienia niższych warstw powiększyły się
jeszcze po podboju Anglii przez księcia Wilhelma Normandzkiego.
Cztery pokolenia nie zdołały uśmierzyć wrogości pomiędzy
Normandami a Anglo-Saksonami ani też — pomimo wspólnego
języka i wzajemnych interesów — połączyć dwu nienawistnych dla
siebie plemion, z których jedno wciąż jeszcze rozkoszowało się
zwycięstwem, a drugie cierpiało na skutek klęski. Bitwa pod Hastings
oddała całą władzę w ręce rycerzy normandzkich i, jak twierdzi
historia, ręka ich nie była lekka. Wszystkie saksońskie rody książęce i
szlacheckie zostały wytępione i wydziedziczone nieomal bez wyjątku;
nieliczni byli ci, co posiadali jeszcze ziemię w swej ojczyźnie, nawet
jako drugiego lub niższego jeszcze rzędu właściciele ziemscy.
Królewska polityka przez długi czas dążyła do osłabienia wszelkimi
środkami, legalnymi i nielegalnymi, tej części narodu, która, jak
słusznie uważano, żywiła głęboko zakorzenioną nienawiść do
zwycięzców. Wszyscy monarchowie normandzkiego pochodzenia
odznaczali się stronniczą przychylnością dla swych normandzkich
poddanych; prawa myśliwskie i wiele innych, obcych łagodniejszemu
i swobodniejszemu duchowi ustaw saksońskich, spadły na podbitych
mieszkańców, zwiększając ucisk więzów feudalnych. Na królewskim
dworze i w zamkach wielmożów, gdzie naśladowano przepych i
obyczaje dworskie, używano tylko języka franko-normandzkiego; w
sądzie wygłaszano mowy obronne i wydawano wyroki w tym samym
języku. Jednym słowem, język francuski był językiem spraw honoru,
rycerstwa i nawet sprawiedliwości, gdy tymczasem znacznie bardziej
męski i wyrazisty język anglo-saksoński pozostawiony był kmieciom i
pospólstwu, nie znającym innego. Jednak konieczność
porozumiewania się władców tej ziemi z ciemiężonymi niższymi
istotami, ziemię tę uprawiającymi, spowodowała stopniowo
wytworzenie się dialektu, złożonego z mieszaniny francuskiej i
anglosaksońskiej mowy. I tak powstał nasz obecny język angielski z
udatnego połączenia mowy zwycięzców i zwyciężonych, a od tamtej
pory wzbogacił się jeszcze nabytkami z języków klasycznych i
języków używanych przez ...