~1~
CHAPTER 1 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 2 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 3 . . . . . . . . . ...
71 downloads
52 Views
3MB Size
~1~
CHAPTER 1 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 2 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 3 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 4 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 5 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 6 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 7 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 8 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 9 . . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 10 . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 11 . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 12 . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 13 . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 14 . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 15 . . . . . . . . . . . . . . . CHAPTER 16 . . . . . . . . . . . . . . .
3 5 21 23 30 33 59 62 69 71 89 94 119 127 154 159
~2~
Świat jest niebezpiecznym miejscem, ale ja jestem gorszy.
Rasa ludzka zostawiła mroczne okresy, kobiety zdobyły prawo do głosowania – to był początek pierdolonego końca w moim umyśle – ulepszyła się technika i zrujnowała nasze życia w równym stopniu, i diabeł ukrywa się w społeczeństwie w lepszym kamuflażu. Lata toczyły się i zostawiliśmy barbarzyństwo za sobą, ludzie zapomnieli o cieniach czających się na wprost wzroku. Mężczyźni, tacy jak ja, przekształcili się w drapieżników w owczej skórze. Żerowaliśmy na słabszych bez współczucia i wszystko wylądowało na naszych pieprzonych kolanach. Cywilizacja nas skryła, ukryła zwierzęta w sercu. Wymieniliśmy mentalność jaskiniowca i morderstwa na garnitury i miękko mówione przekleństwa. Ukrywam swój prawdziwy temperament pod welonem przyzwoitości. Opanowałem sztukę uprzejmości. Ludzie, którzy mnie znają mówią, że jestem dżentelmenem. Nazywają mnie dystyngowanym, znakomitym i sprytnym. Jestem wszystkim z tych rzeczy, ale żadnym z nich. Możemy żyć w cywilizowanym świecie, ale zasady i prawo nie dotyczą mnie. Jestem łamaczem zasad, stwórcą przekleństw, złodziejem żyć. Projekcja jest farsą, ale nawet najgorsi z nas, mają kogoś, kto nas posiada. Albo rodzinę, honor czy obowiązek. Objąłem swojego wewnętrznego barbarzyńce, ale ostatecznie wciąż jestem regulowany przez hierarchię i gdy głowa rodziny matriarchalnej pstryknie palcami, wszyscy przybiegniemy. W tym mój dupek ojciec, Bryan Hawk. Tam, w cygarze i brandy, czując zapach biblioteki, nauczyłem się prawdy, która na zawsze zmieniła moje życie. I jej. Nasza rodzina posiada inną. ~3~
IOU1 na ich całe istnienie. Do dzisiejszego dnia, nie widziałem dlaczego i nawet nie pytałem. Kogo obchodzi, dlaczego rodzina z klasy średniej, zwana Weaver, są naszym dłużnikiem? Kogo obchodzi, że oni po królewsku wypieprzyli moją rodzinę i zdobyli gniew moich przodków? Wszystko, o co się troszczyłem, to wiadomość, że odziedziczyłem coś jeszcze, oprócz pieniędzy, posesji czy tytułu. Moje dwudzieste dziewiąte urodziny dały mi zwierzaka. Zabawkę. Odpowiedzialność, której nie chciałem. Dług, który musiałem wydobyć z niechętnego ciała. Pracę, która ma utrzymać honor naszej rodziny. Nila Weaver. Jeden błąd sześćset lat temu, przeklną całą jej rodzinę. Jeden błąd sprzedał mi jej życie w górze niespłacalnego długu. Odziedziczyłem ją. Żeruję na niej. Posiadam jej życie i mam kawałek papieru, który tego dowodzi. Nila Weaver. Moja. I moje zadanie... ...pochłonie ją.
1
1.IOU – Jestem ci winien.
~4~
– Mówiłem ci, że ta kolekcja będzie twoim przełomem, Threads. Uśmiechnęłam się, nie ściągając oczu z modelki brykającej po wybiegu. Mój brzuch kłębił się, jak przepracowane krosno ze stresu i adrenaliny. – Nie przynoś pecha. Wciąż przede mną ekskluzywna kolekcja – wzdrygnęłam się, gdy modelka szła zbyt wolnym krokiem, chwiejąc się na niewyobrażalnie wysokich obcasach, zapiętych przy kostkach. Moja komórka zadzwoniła w jedynym miejscu, w którym mogłam ją schować w tej sukience – w dekolcie. Nie, nie. Nie teraz. Czekałam na wiadomość od niego dwa dni. Leżąc w łóżku w fantazyjnym hotelu, gotowa na dzwonek, przyznając się do odurzającego flirtu. Ale nic. Żadnego dźwięku. Miesiąc tego... czym jest to? To nie był związek. Kontakt? Bezimienne zaloty? Nie mam nazwy na to szaleństwo, w które się wplątałam. Dyszałam dla strzępów komunikacji, jak licealny lak. Nadszedł czas, aby to zakończyć. Kolejna wiadomość zawibrowała, rozrywając moją siłę charakteru, aby zignorować go w tym nienagannie wybranym czasie – jak zawsze. – Wiesz, że kolekcja ekskluzywna uniesie dach. Przestań być taka skromna – Vaughn otarł ramieniem o moje. Ignorując brata i nagle ciężki telefon, skrzywiłam się, ponieważ modelka zakręciła włosami na koniec wybiegu, zanim wybiegła nerwowo w spiralnym wzorze różowego jedwabiu. Za dużo nastawienia dla tej sukienki. Potrząsnęłam głową, zatrzymując wewnętrzny monolog, który nigdy się nie zamyka, gdy chodzi o modelki noszące moje kreacje. – Nic już nie wiem. Przestań mnie zagadywać, V. Daj mi się skupić. Vaughn zmarszczył brwi. – Nie wiem, dlaczego jesteś taka zmartwiona. Książeczki czekowe już są otwarte. Zobaczysz. Nadeszła kolejna wiadomość, wysyłając mój telefon w pulsujące podekscytowanie. Nawet ~5~
mój telefon staje się podekscytowany, gdy on pisze. Moje serce biło nierówno. Gorące rumieńce pokryły moje ciało, pamiętając ostatnie zdanie, jakie otrzymałam od Kite007. Zrobiłam błąd, czytając ją, gdy wchodziłam na pokład krótkiego lotu z Anglii do Hiszpanii. Kite007: Nie muszę wiedzieć, jak wyglądasz, aby być twardy – zgadnij, gdzie jest moja ręka. Oczywiście, nie mogłam sobie pomóc. Bo byłam umierającą z seksu kobietą, okrążoną przez nad–ochronnych mężczyzn. Odpisałam: Nie muszę słyszeć, jak brzmisz, by być mokra – zgadnij, gdzie chce być moja ręka? Nigdy nie byłam tak jawna. Z nikim. W momencie, w którym to wysłałam, zwariowałam, marząc, abym mogła ją nie wysłać. Spędziłam wycieczkę w pomieszanym stanie pobudzenia i zaprzeczenia. I nigdy nie otrzymałam odpowiedzi. Do teraz. Ukryłam rumieńce, udając, że nic kuszącego nie szydziło ze mnie w moim telefonie. Kochałam mojego ojca i brata – tak cholernie mocno – ale jeżeliby wiedzieli... przysłowiowe gówno uderzyłoby fana. – Oh Boże – trzymałam się za serce, gdy kolejna patykowato chuda modelka paradowała po wybiegu, nie potrafiąc obnosić się z misterną pawio–niebieską sukienką. – Nikt tego nie kupi, jeżeli nie potrafią zobaczyć potencjału projektu. Vaughn westchnął. – Za bardzo się martwisz. To jest olśniewające. Każdy to widzi – jego ciemne oczy wylądowały na mnie. – Pozwól sobie na dreszcz dumy – tylko raz, Threads. Wszystko idzie idealnie i nie mógłbym być z ciebie dumniejszy – mój brat bliźniak położył ramię na moich ramionach, przyciągając mnie do siebie. Używając słowo 'bliźniak', oznacza odbicie lustrzane, Vaughn był wyższy, lepiej wyglądający i w sumie żywszy ode mnie. Wzbudził zazdrość w innych przez swoje naturalne piękno, gdy ja sprawiałam, żeby inni czuli się pięknie w sukienkach uszytych z dwudziesto–cztero karatowego złota i ufarbowanych ekskluzywnymi kolorami za ładną sumkę. Przypuszczałam, że to był mój talent: sprawiając, żeby inni czuli się warci, gdy on sprzedawał produkty dzięki swojemu urokowi. Odbicie lustrzane, jasne – bezpośrednio przeciwne. – Ty jesteś modelem. Dlaczego nie prezentujesz moich ubrań? Vaughn zaśmiał się. – Moja figura nie wygląda dobrze upchnięta w jakiejś wyszywanej cekinami sukience. Stwórz jakieś przyzwoite ciuchy dla mężczyzn, wtedy będę mógł się zniżyć i wtedy będę mógł być twoją twarzą.
~6~
Walnęłam go w ramię. – Wiesz, że nie mam zapału, aby szyć garnitury i bokserki. Ciągle ci mówię, abyś wszedł ze mną w biznes i stworzył męską sieć. Wtedy nie będzie żadnego zniżania. Vaughn przewrócił oczami. – Nie możesz sobie na mnie pozwolić. Zmarszczyłam brwi. – Pozwolić na ciebie? Słyszałam, że radosna para piersi i seksu kupi twoją uwagę co najmniej na weekend. On wskazał na moją małą klatkę piersiową z błyskiem w oku. – Nie widzę żadnej radosnej pary i... obrzydliwe, Nila. Jesteś moją siostrą. Dlaczego, do diabła, rozmawiamy o seksie? Wiesz, że zostaliśmy wychowani lepiej od tego. Westchnęłam, potrząsając głową. – Seks, smeks. Byłbyś szczęśliwcem, jeżeli zatrudniłabym twój wychudzony tyłek. Uśmiechnął się. – Kogo nazywasz wychudzonym? – zamachnął się na swoją wysoką figurę. – Moje umiejętności są na innym końcu kamery. Moje osiągnięcia temu dowodzą – jego idealnie proste zęby się ukazały – wzywając każdego, aby mu zaprzeczył. Kiedyś zwykłam być zazdrosna przez jego wspaniałą urodę. Mój brat był bogatym brokatem, podczas gdy ja byłam nudzącą bawełną. Ale teraz, byłam dumna. Mogę być obdarzona ciałem, które wymaga ozdób w inny sposób niż los, ale znałam sekret złudzenia. Czarowałam maszyną do szycia odkąd byłam małą dziewczynką, wychodząc z cienia imienia mojej rodziny, rzeźbiąc skrawki wielkości dla siebie. – Cóż, jeżeli dzisiejsza kolekcja okaże się klapą, będziesz mógł zapłacić kaucję twoim wyćwiczonym jak–bóg wyglądem. Śmiech zagrzmiał w jego ustach, głośno, ale wciąż ukryty przez muzykę z pokazu. Ciemny pokój ukrywał wielką widownię, ale nie mógł ucharakteryzować ciężkiego ścisku i temperatury ciała licznych nabywców, kupujących i zaopatrzeniowców katalogowych. Vaughn ścisnął mnie mocniej. – Nila, ostrzegam cię. Chcę uśmiechu. Pracowałaś nad tym od miesięcy. Przestań być tak cholernie pesymistyczna i świętuj. – Nie mogę świętować, dopóki nie upewnię się, że ostatnia modelka nie pokaże swojej garderoby i nie wywróci się na tyłek w sukience za siedem tysięcy dolarów. Mój telefon znowu zadzwonił. Zamarłam, przeklinając mój wywrócony żołądek i zsuwający się ogień do mojego rdzenia. Kite007. Bezimienny przekorny mężczyzna, który ma na mnie większy wpływ, niż jakikolwiek mężczyzna. Głupie, sekretne uroczenie. W nie innym nieznajomym. To smutny dzień, gdy jestem emocjonalnie zainwestowana w fantazję. Nigdy nie powinnam odpisać na niepoprawną wiadomość, miesiąc temu. Wtedy mogłabym kierować małą energię, która mi pozostała po pracowaniu tak mocno i znaleźć prawdziwego mężczyznę. Jednego, którego ~7~
mogłabym pocałować i flirtować osobiście. Postrzępiony ból uderzył we mnie jeszcze raz. Odrzucenie. Zapytałam Kite, po późnym gradzie wiadomości, czy byłby zainteresowany spotkaniem. Needle&Thread: Więc... zastanawiała się... Siedzę tutaj, pijąc kieliszek wina i myślałam, czy chciałbyś to kiedyś zrobić? Wyjść na drinka, osobiście, razem? Wcisnęłam wyślij, wysyłając niezręczne zdanie zanim straciłabym nerwy. Nigdy wcześniej nie pytałam nikogo o randkę – to niemal przysporzyło mi atak serca. On nigdy nie odpisał. Odkąd to była jego zwyczajna reakcja na coś, z czym nie chciał się wdawać w dyskusje – tylko napisał kilka dni później na całkowicie inny temat. Gdy podteksty seksualne były dla mnie trudne, Kite007 był w nich mistrzem. On używał tego jako broń, sprawiając, że zapominałam, iż nie mieliśmy żadnej głębokiej rozmowy... nie to, że były jakieś rozmowy. Gdy w końcu odpisał, to było zręcznie połączone z przekomarzaniem się i pustką – przypominając mi, abym nie wyczytała nic z tej płytkiej formy komunikacji. Kite007: Jestem na spotkaniu i wszystko o czym mogę myśleć, to twój kostium zakonnicy. Nosisz dzisiaj bieliznę? Yep. To zatrzymało moje pobożne życzenia o spotkaniu go osobiście. Wyplątując się od mojego brata, udawałam, że przypatruje się modelom, podczas gdy oddałam się pierwszej wiadomości, jaką otrzymałam. Jedną, która to wszystko rozpoczęła. Dzisiejszej nocy mi nie pasuje, ale czekanie tylko uczyni się mokrzejszą. Bądź dobrą dziewczyną i nie sprzeczaj się. Upewnię się, że nagrodzę twoją cierpliwość. Drżenie dostało się pod moją drogą suknię. Nigdy nie odebrałam takiej wiadomości. Nigdy. I nie powinna przyjść do mnie. Wyobraziłam sobie jakąś szczęśliwą kobietę, która nie mogła doczekać się swojej nagrody. Spróbowałam usunąć wiadomość – naprawdę próbowałam. Ale po dwudziestu czterech latach bycia ukrywaną przed chłopakami, nie mogłam sobie pomóc. Moja odpowiedź była całkowicie śmieszna. Obawiam się, że rozmawiasz z zakonnicą, która nie rozumie niczego o seksualnych aluzjach i nie–tak– subtelnych propozycjach. Cierpliwość jest dla mnie zapłatą po czekaniu na podgrzewany w mikrofalówce pudding czekoladowy. Mokrością jest dla mnie przelotna chwila pod prysznicem, przed pracą niewolniczą. Jeżeli twoim zamiarem było zrobienie mnie (nieznaną nieznajomą, która mogłaby być twoją teściową albo artretycznym osiemdziesięciolatkiem) mokrej i cierpliwej, może mógłbyś przekupić mnie cukrem, gorącą kąpielą i nocą wolną od pracy – wtedy może będę posłuszna i 'zasłużę' na twoją zasłoniętą insynuacją przyjemność. (Tak w ogóle... jeżeli nie zgadłeś, zły numer)
~8~
I tak rozpoczął się błąd, którego nie miałam zamiaru zatrzymać. Jęknęłam pod oddechem, nigdy nie zawodząc w zmyciu zażenowania. Nie miałam pojęcia, skąd pochodziła nonszalancja. Nie byłam zakonnicą – ale nie było mi do niej daleko. Dzięki dwóm stałym mężczyzną w moim życiu, randkowanie było rzadkim wypadkiem. Modelka o krągłych kształtach, płynęła wzdłuż wybiegu w mojej ulubionej kreacji, kremowej koronce, z wiktoriańskim kołnierzykiem i zewnętrznym zgiełkiem. Miałam zamiar znowu wprowadzić modę historyczną. – To wyglądałoby lepiej na tobie – chrapliwy głos Vaughna przeciął elegancką muzykę. Potrząsnęłam głową. – Nie ma szans – patrząc w dół, na małe miseczki biustonosza i zbyt szerokie ramiona, podziękowania dla mojego obsesyjnego biegania, dodałam: – Potrzebujesz kobiecości, aby ściągnąć gorset w ten sposób. Nie nadaję się. – Tylko dlatego, że ćwiczysz cholernie zbyt dużo. Tylko dlatego, że mam ciebie i ojca, powstrzymujących mnie od znalezienia ćwiczeń w płciowej formie. Nie wierzę w samozaspokojenie... bieganie było moją jedyną nadzieją na uwolnienie. Modelka zakręciła się w miejscu, wirując suknią, zanim zniknęła z wybiegu. Cierpiałam z powodu momentu zazdrości. To byłoby miłe mieć cycki i biodra. Silne palce Vaughna złapały moją brodę, łamiąc spojrzenie, którym obdarzyłam dumnie kroczącą modelkę, prowadząc moje nijakie piwne oczy do jego oczu, przypominających żywą czekoladę. – Dzisiaj wychodzimy. Uderzamy w kluby w Mediolanie – przygaszone światła wokół wybiegu sprawiły, że padł blask na jego skórę z naturalną, śniadą opalenizną. Jego kruczoczarne włosy były jedną piękna rzeczą, jaką dzieliliśmy. Grube, proste i tak błyszczące, że ludzie mówili, iż wyglądają jak zaglądanie do czarnej szklanki. Moja jedyna zaleta. Oh, i moja umiejętność szycia. I flirt z nieznajomym przez nieosobowe urządzenie. Mój telefon zadzwonił – przypominając, że moja skrzynka odbiorcza ma coś pysznego do przeczytania. I to będzie pyszne. Niech to szlag. Pragnienie, aby spojrzeć niemal rozbiło moją samokontrolę. Co, do diabła, on robił, pisząc do mnie? Nic o sobie nie wiemy. Nie dzielimy nic, oprócz sprośnych fantazji. Mój umysł kolejny raz skoczył z powrotem do pierwszej wymiany wiadomości. Kite007: Cholera, jesteś zakonnicą? Przepraszam... jaki jest poprawny termin... siostro? Przepraszam za niepoprawnie wysłaną wiadomość. Pomimo twojej pobożnej doskonałości i ~9~
schronienia, wywnioskowałaś poprawnie. To faktycznie było bardzo seksualne. Kobieta z umysłem, jak twój, nigdy nie zostałaby przyjęta do świętości. Nie odpowiedziałam na to, ale on wysłał kolejną wiadomość dwadzieścia minut później. Kite007: Siostro... potrzebuję rozgrzeszenia. Znalazłem się skonsumowany wizerunkiem seksownej zakonnicy, rozbierającej się i wślizgującej się do gorącej wanny z sosem czekoladowym na jej wargach. Czy to robi ze mnie diabła albo z ciebie, przez sprawienie, że pożądam kogoś, kogo nie powinienem? Pierwszy raz w moim życiu, poczułam odrobinę mocy i potrzeby. Ten nieznany mężczyzna pożądał mnie. Odpowiedział mi, opierając się na tym, co wysłałam. Miał rację o świętości, ale tylko dlatego, że byłam osłonięta, nie dlatego, że zdecydowałam się ubierać w czarny i biały strój do reszty życia. Pochodziłam z tęczowego materiału; piłam atrament jako mleko matki. Nigdy nie stałabym się zakonnicą, wyłącznie z powodów nudnych modnych wyborów. Moje palce drżały, gdy odpisywałam. Needle&Thread: Zdarzyło się, że noszę coś o wiele bardziej interesującego od czarnego i białego. Nie miałam pojęcia, co sprawiło, że odpisałam. Nigdy nie byłam tak śmiała i on był do wzięcia – oczywiście. Ale pisał do dziewczyny. Kite007: Oh, widzę... nie możesz mówić takich rzeczy do zupełnie obcego człowieka, który przez przypadek wysłał wiadomość do gorącej zakonnicy, która nie dostosowuje się do wybranego stroju wybranego przez Boga. Powiedz mi. Needle&Thread: Powiedzieć ci, co? Kite007: Co masz na sobie? I w tym momencie zwariowałam. On mógłby być dziewięćdziesięcioletnim zboczeńcem, który wytropił mój numer z jednego z moich pokazów, aby mnie prześladować. Nic nie było takim, jak się wydaje w dzisiejszym świecie – powinnam to wiedzieć. Stwarzałam ciuchy, które trzymały się wyłącznie przez cud. Needle&Thread: Mam nadzieję, że znajdziesz osobę, z którą próbowałeś się skontaktować. Rozkoszuj się nocą seksualnych tortur. Zamknęłam telefon i zrobiłam dokładnie to, co powiedziałam. Podgrzałam w mikrofalówce pudding czekoladowy i wślizgnęłam się do gorącej wanny. Tylko, aby przerywano mi przez jego odpowiedź. I kolejną. I kolejną. ~10~
Straciłam rachubę ile wiadomości otrzymałam. Dałam sobie radę z ignorowaniem go przez jakieś pięć godzin, ale później moja niewinna dusza stała się skorumpowana przez mężczyznę, którego nigdy nie spotkałam. – Co mówisz? – Vaughn zasznurował wargi, akcentując kształtną szczękę i zaokrąglone kości policzkowe. Mrugnęłam, rozwiewając wspomnienia o flirtowaniu przez telefon, wrzucając mnie z powrotem do gorącego, dusznego miejsca z fashionistkami. – Huh? – Dziś wieczorem. Ty. Ja. Butelka tequili i jakieś złe decyzje – mój brat przewrócił oczami. – Nie pozwolę, aby odholowano cię do pokoju hotelowego – nie po pokazie, takim jak ten – głos Vaughna przymilił się, jego twarz – skrzyżowanie pomiędzy młodym mężczyzną o twarzy pełnej cherubinu i łamacza serc – błagała. Nigdy nie mogłabym powiedzieć mu nie. Tak samo jak niezliczone kobiety. Nie pomagało to, że odziedziczył biznes włókienny, który jest w naszej rodzinie od piętnastego wieku i był grubą rybą. Mieliśmy rodowód. Historię. Więź między przeszłością i teraźniejszością. Sny i wymogi. Wolność i obowiązki. Mieliśmy tego wiele i waga tego, czego ode mnie oczekiwano, nie zostawiła ze mnie suchej nitki. – Żadnej tequili. Żadnych klubów. Niech odprężę się w spokoju. Potrzebuję ciszy po nerwowym dniu, jak miałam. – Tym bardziej powinnaś pobawić się na parkiecie – Vaughn złapał mój łokieć, próbując rozhuśtać mnie wokół, w jakimś skomplikowanym ruchu tanecznym. Potknęłam się. – Zabieraj ze mnie te brudne ręce, V – Vaughn był jedynym, który nie odziedziczył przezwiska opartego przez przemysł, który pochłonął nie tylko nasze życia, ale też naszych przodków. – To nie jest sposób, w jaki rozmawia się ze swoim bratem, Threads. – Co to jest? Moja dwójka potomków walcząc? Przewróciłam oczami, gdy dystyngowana sylwetka mojego ojca pojawiła się z tłumu nabywców, projektantów i gwiazd filmowych, pojawiających się, aby być świadkiem nowego sezonu mody w Mediolanie. Jego ciemne, brązowe oczy zmarszczyły się, gdy się uśmiechnął. – Gratulacje, słoneczko. Vaughn mnie puścił, rezygnując z uścisku rodzeństwa dla ojcowskiego ścisku. Moje ramiona wślizgnęły się wokół wzmocnionego środka mojego ojca. Archibald Weaver wciąż miał popisowe Weaverskie gęste, czarne włosy, głowę na karku, bystry umysł i solidnie przystojną twarz. On staje ~11~
się coraz bardziej uroczy z wiekiem. – Hej. Myślałam, że nie przyjedziesz na czas – cofając się, wdychałam jego silną wodę kolońską. Chciałabym, aby mama wciąż była z nami, aby zobaczyć jak ewoluował od rozproszonego rodzica do fantastycznego systemu wspomagającego. Nigdy nie wiedziałam, dlaczego nie byliśmy blisko, gdy byłam młodsza. Był cierpki, zrzędliwy i... zagubiony. Ale nigdy nie obładowywał Vaughna albo mnie, tym co go dręczy. Przypominał surowego rodzica, wychowując nas samotnie, od jedenastego roku życia. – Wykombinowałem wcześniejszy lot. Nie mogłem ominąć twojego widowiska. Kolejna wiadomość nadeszła, wibrując szczególnie agresywnie. Zadrżałam i zablokowałam wszystkie myśli dotyczące bezimiennego mężczyzny, starając się przyciągnąć uwagę. – Cieszę się. Jednakże, wszystko, co zobaczysz, to twoja córka włócząca nogami po wybieg, usunięta w cień przez zachwycające modelki i później odchodzącą na koniec. Mój ojciec zaśmiał się, jego krytyczne oczy przyglądały się mojej sukience. – Gorset, tiul i nowy nocno–galaktyczny materiał – wątpię, że ktoś mógłby usunąć cię w cień. – Pomóż mi przekonać ją, aby dołączyła do mnie dzisiaj wieczorem. Powinnyśmy wszyscy razem wyjść – Vaughn powiedział. Świetnie. Kolejna noc z dwoma mężczyznami – z każdym muszę unikać rzeczywistych związków. Często czuję się, jak kocię, o którym napomknęły dwa tygrysy. Nigdy nie pozwolą mi dorosnąć. Nigdy nie pozwolą wyrosnąć moim paznokciom albo wyostrzyć zębów. Mój ojciec przytaknął. – Twój brat ma rację. Minęło kilka miesięcy, odkąd byliśmy razem. Zabawmy się. Twoja najlepsza praca została wystawiona. Sprawiłaś, że jestem bardzo dumny, Nila, i nadszedł czas, aby świętować. Westchnęłam. Zaglądając mu przez ramię, zobaczyłam, jak ostatnia modelka zniknęła w skrzydle, jej ciąg srebrnych gwiazd i organza wyglądała, jakby spadła z nieba. To mój sygnał. – Dobra. Brzmi wspaniale. Nigdy nie mogę odmówić moim dwóm ulubionym mężczyzną. Pozwólcie mi to zakończyć i później się zrelaksuję. Obiecuję – pocałowałam go w policzek, cienki i suchy jak papier. – Trzymaj skrzyżowane palce, abym się nie potknęła i zrujnowała moją karierę. Uśmiechnął się, zmieniając się w bardzo kochającą i dobrze znaną osobę, Texa – skrót od Tkanina2 – przezwisko, które ma całe moje życie. – Nie potrzebujesz szczęścia – jego brązowe oczy przygasły. Melancholia, którą 2
Textile – z ang. tkania/materiał, dlatego skrót Tex
~12~
przyzwyczaiłam się widzieć, połknęła go całego, ukrywając jego wesołego ducha. To było jego przekleństwo. Nasze. Nas wszystkich. Od czasu, gdy mama rozwiodła się z nim i zniknęła, nigdy nie byliśmy tacy sami. Vaughn cmoknął mój policzek. – Pomogę ci przejść przez tłum. Uśmiechnęłam się na dwójkę najważniejszych mężczyzn w moim życiu, zanim wiłam się przez tłum ciał, do niewielkich schodów z boku wybiegu. Organizatorka, z jej słuchawką, szaleńczymi, jasnowłosymi lokami i notatnikiem z oślimi uszami, zakwiczała, gdy jej oczy wylądowały na mnie. – Ah! Wysłałam ninja, aby cię znalazły. Wchodzisz. Natychmiast. Vaughn zachichotał. – Będę tutaj na ciebie czekał – przygasnął w żywym organizmie, którą był głodną mody tłum, zostawiając mnie na łaskę Blond Lokom. Łapiąc sukienkę, wspięłam się po schodach, mając nadzieję, że pomimo wszystkich przeciwności, nie jestem słaba. – Tak, wiem. Dlatego tu jestem. – Dzięki Bogu. Okay, stań tutaj – sponiewierała mną, dopóki nie stanęłam właśnie tak, jak chciała. – Dam ci znak za trzydzieści sekund. Dziewczyna nie mogła być o wiele młodsza ode mnie. Właśnie obchodziłam dwudzieste czwarte urodziny, ale po ukończeniu szkoły w wieku szesnastu lat, aby podążać za krokami mojej rodziny i podjęciu umiejętności, jako projektantka, czułam się o wiele starsza, bardziej zrzędliwa i mniej chętna, aby prosić. Kocham moją pracę. Kocham moją pracę. I to była prawda. Kochałam moją pracę. Kochałam odmieniać gładki materiał, zaopatrując się u mojego ojca, w dzieła sztuki dzięki dodatkom, kamieniom szlachetnym, jedwabiu i diamentów, które importował mój brat, gdy nie modelował. Byliśmy prawdziwym interesem rodzinnym. Co kochałam i nigdy bym nie zmieniła. Jednak nienawidziłam publicznego oka. Zawsze była domatorem. Częściowo z wyboru – częściowo, ponieważ mój ojciec nigdy nie pozwolił mi randkować. Mówiąc o randkach... Moje palce swędziały, aby złapać telefon – aby oddać się ułamkowi przelotnego flirtu. Dziewczyna kiwnęła głową, przyciskając mocno słuchawkę do ucha. – Rozumiem. Już wysyłam – wyciągając rękę, dodała: – Chodź. Twoja finałowa modelka jest gotowa. Wejdź na wybieg. Przytaknęłam, zbierając gruby, czarny materiał piór i kamieni jubilerskich, które miałam na ~13~
sobie. Całkowite krawiectwo. Całkowicie niepraktyczne. Krwawy koszmar do noszenia, ale efekt miękkich, rzadkich piór i błysk czarnych diamentów, pasowały do moich włosów lepiej od każdego innego koloru. Niektórzy mówią, że kolor określał twój nastrój. Powiedziałam, że czarny ochrania. To dało mi siłę i śmiałość, których nie miałam. To ukazywało seksualność kobiety, która całe swoje życie była osłonięta przez poważnie nadopiekuńczego ojca i chorobliwe zaborczego brata. Jeżeli to nie byłoby dla Darrena i jednej nocy, gdy wypiłam zbyt dużo, wciąż byłabym dziewicą. Zajmując miejsce na środku wybiegu, uśmiechnęłam się mocno na modelkę, która nosiła mój główny strój. Moje serce biło nierówno, zakochując się – tak jak zawsze robiło – w części garderoby, które stworzyłam z uwielbieniem. Owinięte wokół figury–zero dziewczyny i mienienia się w przygaszonych światłach pełnego pomieszczenia, sukienka była rewolucyjna. Moja kariera wzniesie się na wyżyny. To nie była duma świecąca prosto z serca – to była ulga. Ulga, której nie pozwoliłam nikomu wykonać – w tym sobie. Zrobiłam to. Pomimo moich nerwów, zrobiłam to, czego zawsze potrzebowałam i wyryłam dla siebie imię, pomimo olbrzymiego spadku imienia Weaver i naszego imperium. Moja kolekcja była moja. Każda rzecz w torebce pasującej do butów i szalik, było moje. Nila. Tylko moje pierwsze imię. Nie chciałam używać mocy naszego spadku. Nie chciałam nikogo zawieść, gdybym doznała niepowodzenia. Ale teraz, chciałam obłożyć sekwestrem mój sukces i gromadzić go. Co było całkowicie nie fair, ponieważ mój brat i mój ojciec byli tak samo tego dużą częścią, jak ja. Pokój wyciszył się z oczekiwaniem, gdy muzyka zmieniła się z łaciny do symfonii. Duży reflektor punktowy obłożył nas w złotych promieniach. Moje tętno wybuchnęło, gdy chwyciłam modelkę za rękę, strzelając w nią szybkim uśmiechem. Jej spadające kaskadą blond włosy zostały ozdobione złotem. Pasowałyśmy idealnie wzrostem – rozmyślnie razem umieszczone na ostatecznym wpływie. Szybując w butach za tysiąc dolarów, przeszłyśmy ostatni odcinek. ~14~
Mój zespół umieścił złote, żółte i ciemnopomarańczowe warstwy na warstwie. Wyglądała, jakby szeleściła żarem i ogniem, gdzie ja byłam węglem, do którego wskoczyła. Byłyśmy zachodem słońca dla widowiska. Ulubienicami Mediolanu. Jasnym światłem. Wyciszoną ciszą. Reszta stała się niewyraźna plamą. Nie było niczego, żadnego drżenia albo pospiechu z przerażenia. Kamery pstrykały, pochwały szumiały. Rok ciężkiej pracy owinięty w dwugodzinny pokaz. Koniec platformy stał się morzem płatków i rozsypanych kwiatów, jako wyraz najwyższego uznania. Nasz węgiel i ogień, połykały błyski aparatów, witając zachłanne oczy. Dziesięć minut stałam i topiłam się w pochwale. Zawroty głowy strzeliły we mnie, gdy moje spojrzenie trafiło w mojego ojca i brata. Wiedzieli, że ta część jest dla mnie najtrudniejsza. Wiedzieli, że moje serce wali szybko. Stres nigdy nie działał dobrze z moim systemem. Zawroty głowy były ciężkie do zdiagnozowania, ale momenty takie jak te – gdzie szaleństwo minionego roku zakończyło się z jeszcze więcej terminami na horyzoncie – dostrzegałam każdy przejaw chwiejności i przygasającej wizji. Czułam się pijana... Chciałam być pijana – chociaż nie piłam alkoholu wysokoprocentowego od siedmiu lat. Przełykając zawroty, machnęłam dłonią i ukłoniłam się, uśmiechając się, zanim dosięgłam swojego limitu. Zagryzając zęby, niemal spadłam z wybiegu, prosto w ramiona Vaughna. Podniósł mnie, dając mi równowagę. – Oddychaj. To minie. Potrząsając głową, mrugnęłam, odpędzając strach z mojej krwi i słabość nieuleczalnej choroby. – Czuję się dobrze. Tylko puść mnie na sekundę. Zrobił, jak powiedziałam, dając mi przestrzeń. Tłum został za ich małą barykadą, pozwalając mi zassać potrzebujący tlen. Mój telefon znowu zawibrował i tym razem... nie mogłam tego zignorować. Wyciągając go z dekoltu, odblokowałam telefon. Kite007: Nie miałem od ciebie wiadomości od kliku dni. Jeśli nie wyślesz jednej natychmiast, będę musiał wytropić twoje imię i lokalizację i przyjdę i dam ci klapsa. Mój brzuch przewrócił się przy tej groźbie. On nigdy nie insynuował spotkania... nie po moim potknięciu o umówienie się i jego jawnej odmowy. Kite007: Wciąż brak odpowiedzi. Jeżeli cielesne groźby nie sprawiają, że odpowiesz, może moja umysłowa wizualizacja głaszczenia siebie, podczas czytania twoich starych wiadomości, przekona cię. Mój rdzeń się zacisnął. Zaspokajał się, gdy myślał o mnie? Nieznajomy dotykający siebie nie ~15~
powinien przyprawiać mnie o taki dreszcz. Kite007: Moja Niegrzeczna Zakonnico, nie wiem, co robisz, ale skompromitowałem się przez dojście na ręce, na myśl o tobie nagiej i usmarowanej w czekoladzie. Mam nadzieję, że się cieszysz. – Co czytasz? – Vaughn zajrzał mi przez ramię. Moje policzki zapłonęły i wytarłam ekran z dowodów, w których pomimo najlepszych zamiarów jego i mojego ojca, znalazłam mężczyznę zainteresowanego, aby rozmawiał ze mną o seksie. Nie mogłam się doczekać, aby znaleźć się sama, by odpisać. Kite wydaje się bardziej... otwarty. Może moglibyśmy porozmawiać o prawdziwych rzeczach i nie tylko sprośnych. – Nic. Vaughn zmarszczył brwi, wtedy duży uśmiech rozjaśnił jego twarz. – Zgadnij ile zamówień? Mój mózg nie mógł przejść z rozpaczliwej chęci odpowiedzi Kitowi do normalnej konwersacji. – Zamówień? Wyrzucił ręce w powietrze. – Poważnie! Twoja kolekcja. Czasami się o ciebie martwię, Threaders – wciąż się uśmiechając, dodał: – Twoja kolekcja Fire&Coal3 ma zamówienia od wszystkich głównych łańcuchów detalicznych z Europy i Ameryki, i linie krawieckie obecnie są w trakcie ostrej licytacji o wyłączność między butikiem londyńskim i paryskim – on świecił szczęściem – zarażając mnie swoją energią. – Mówiłem ci, że to będzie twój przełom. Wcementowałaś swoje imię. Nila będzie noszona przez celebrytów dookoła świata, na ich premierach na czerwonym dywanie. Zniżył głos. – To wszystko jest twoje, siostra. Jesteś więcej niż tylko Weaver. Jesteś sobą i jestem tak cholernie z ciebie dumny i z tego, co osiągnęłaś. Bliźniacza intuicja zawsze była silna – pokazując, jak bardzo on rozumiał bez potrzeby wyrażenia tego. Łzy napłynęły mi do oczu. Vaughn nie często stawał się sentymentalny, więc jego pochwała była sztyletem w moją samokontrolę. Tym razem nie mogłam zatrzymać uśmiechu, który przedzierał się przez moje mury obronne albo moje serce przed rośnięciem z osiągnięcia. – Dziękuję, V. To znaczy– – Nila. Obróciłam się, aby stanąć przed moim ojcem. Zamiast uśmiechu i spojrzenia miłości, których oczekiwałam, stał zimny i gwałtowny. Mój brzuch się naprężył, wyczuwając, że coś było nie w porządku. Coś bardzo, bardzo złego. To było to samo spojrzenie, które miał, gdy myślał o mamie. To samo spojrzenie, z którym dorastałam, do którego się przyzwyczaiłam, i od którego 3
Ogień&Węgiel
~16~
uciekałam. – Tato... co– On nie był sam. Moje oczy podążyły z wyprasowanego smokingu mojego ojca do wysokiego, smukłego mężczyzny obok niego. Święte piekło, kto do licha... Myśl wygasła, jak bezwietrzne latawce, zostawiając mój umysł w cichej niemocie. On był nieznajomym. Ale czułam, jakbym go już wcześniej widziała. On był tajemnicą. Ale wyczuwałam, że już wszystko o nim wiedziałam. Dwie ostateczności... dwa nieporozumienia. – Nila, chcę cię komuś przedstawić – szczęka mojego ojca zacisnęła się, a dłonie zawinęły się w pięści, aż knykcie mu pobielały. – To jest Jethro Hawk. Jest wielkim fanem twojej pracy i chciałby zabrać cię dziś wieczorem, aby świętować twój sukces. Chciałam potrzeć oczy i sprawdzić słuch. Od dnia moich narodzin, mój ojciec nigdy nie przedstawił mnie mężczyźnie. Nigdy. I nigdy nie kłamał tak oczywiście. Ten mężczyzna nie był fanem mojej pracy – pomimo, że miał niewiarygodny gust w modzie. Musiał być męskim modelem z jego wzrostem, mocnymi kościami policzkowymi i perfekcyjnie wystylizowanymi pieprz–i–sól włosami. Jego biała skóra była nieskazitelna – żadnych zmarszczek albo skazy. Wyglądał na niestarzejącego się, ale zgadywałam, że był w późnej dwudziestce, wczesnej trzydziestce, pomimo jego siwiejących włosów mówiących o jego mądrości nabytej przez lata. Jego dłonie zostały ukryte w kieszeniach ciemnego, koloru węgla garnituru z kremową koszulą, rozpiętą przy gardle i brylantową szpilką wbitą w klapę marynarki. – Tex, co ty – głos Vaughna był cichy, ale zaborczy. Otaksowując spojrzeniem Jethro, został uprzejmy, oferując dłoń. – Miło cię poznać, Panie Hawk. Doceniam twoje zainteresowanie w talent mojej siostry, ale mój ojciec się pomylił. Dzisiaj ona jest niedostępna z powodu zobowiązania rodzinnego. Uśmiechnęłabym się, gdyby mój żołądek nie był związany w supeł, gdy dwójka ludzi się oceniała. Jethro wolno chwycił dłoń mojego brata, potrząsając nią raz. – Przyjemność, jestem pewny. I ja, z kolei, wysoko mogę sobie cenić twoje wcześniejsze zainteresowanie umowy z twoją siostrą, ale niestety. Twój hojny ojciec pozwolił mi mieć tą przyjemność, aby zrujnować twoje plany i ukraść ją – jego głos szepnął przez moją suknię, wysyłając gęsią skórkę wzdłuż mojego kręgosłupa. Jego akcent pochodził z Anglii, tak jak mój, ale był nieco bardziej urwany. Zabrzmiał elegancko, ale jak łobuz w tym samym czasie. Wytwornie, ale nieokrzesanie. Mój brat nie był pod wrażeniem. Jego czoło się zmarszczyło. – Mam nadzieję, że to nie będzie problem, Panie Weaver. Dużo słyszałem o tobie i twojej ~17~
rodzinie i nie chciałbym cię martwić – oczy Pana Hawka padły na mnie, zatrzymując mnie w klatce irysów i bezgranicznej mocy. – Jednakże, najwięcej słyszałem o twojej siostrze. I nie mam wątpliwości, że przyjemnością będzie ją poznać. Przełknęłam. Nikt nie rozmawiał ze mną w ten sposób – szczególnie przed moim ojcem. Kim był ten mężczyzna? Dlaczego jego same istnienie napełniało mnie gorącem i zimnem, świadomością i strachem? – Słuchaj – mój ojciec wypluł. Naprężyłam się, gotowa na oburzenie, do którego wiedziałam, że jest zdolny, ale jego usta zamknęły się i ogień w jego spojrzeniu nie buchnął. – Sądzę, że moje obowiązki są ukończone? Jethro przytaknął, pasemko włosów otarło się o jego czoło. – Sądzisz poprawnie. Strach ewoluował do paniki. Obowiązki? Mój Boże, czy mój ojciec znalazł się w jakiś kłopotach? Trzymałam kurczowo jego rękaw. – Tato. Pokaz się skończył. Chodźmy na tego drinka. Rzuciłam okiem na Vaughna, przeklinając moje trzepoczące serce i mieszankę uczuć. Mój ojciec przyciągnął mnie bliżej, wyciskając pojedynczy pocałunek na moim policzku. – Kocham cię, Nila, ale trzymałem cię dla siebie wystarczająco długo. Pan Hawk zapytał się, czy może cię gdzieś zabrać. Zgodziłem się. Vaughn i ja możemy poczekać. Nie powiedział – tylko, jeżeli chcesz, oczywiście. To brzmiało bardziej, jak skazywanie, a nie wolność. Dlaczego ten mężczyzna? Dlaczego teraz? Vaughn przysunął się bliżej. – Tex, już mamy plany. Nie możemy po prostu – Mój ojciec spiorunował wzrokiem mojego brata, jego spojrzenie było ciężkie od powstrzymanego gniewu. – Plany się zmieniają, V. Teraz daj swojej siostrze buziaka na pożegnanie. Ona wychodzi. – Tak? – zrobiłam krok do tyłu, trzymając kurczowo mój telefon. Nie było zaprzeczenia, że Jethro Hawk dobrze wyglądał i wydawało się, że odniósł sukces, bazując po jego stroju, ale gdybym miała jakiekolwiek zezwolenie, chciałabym Kite007, nie tego zimnego obcego. – Tak – Jethro podał mi swoją rękę, jego spojrzenie zamknęło mnie ciaśniej w jego klatce. – Zabieram cię w specjalne miejsce. – Ona nigdzie z tobą nie idzie, dopóki nie będzie chciała, kretynie – Vaughn wypiął pierś, kładąc dłoń na moim grzbiecie. – Tex – powiedz mu. Moje oczy poleciały na mojego ojca. To, co istniało w jego spojrzeniu, wysłało mróz w moje żyły. Jego usta były wąskie, oczy jasne i trochę zaszklone. Ale jego policzki były czerwone z wściekłości. Popatrzył spode łba na Pana Hawka. – Zmieniłem zdanie. Nie dzisiaj. Vaughn chuchnął, kiwając głową na znak zgody. Gęsta zupa męskiego testosteronu dusiła ~18~
moje płuca. Jethro uśmiechnął się lekko. – Dałeś mi swoje słowo, Panie Weaver – wymierzając jego nagłym uśmiechem w moją stronę, powiedział: – Poza tym, Panna Weaver i ja mamy dużo do przedyskutowania. Nadszedł czas, abyśmy się poznali i to będzie dzisiaj. – Wybaczcie mi, podczas gdy wy wszyscy o mnie walczycie. Ale co z tym, czego ja chcę? – skrzyżowałam ramiona. – Jestem zmęczona, przepracowana i nie w nastroju na zabawę. Dziękuję za twoją propozycję, ale – – Żadnych ale, Panno Weaver. To zostało zaaranżowane i omówione. Pójdziesz ze mną, ponieważ to jedyny sposób, aby twoja noc dobiegła końca – Jethro spuścił głowę, patrząc na mnie spode łba. – Obiecuję, że miło spędzisz czas. I nie zrobię ci żadnej krzywdy... naprawdę myślisz, że inaczej twój ojciec pozwoliłby mi z tobą wyjść? Chłód wyrył się w jego spojrzeniu. Rezerwa szeptała z jego postawy. Kalkulacja promieniowała z każdej jego pory. Nigdy nie byłam tak zastraszana lub tak intymnie wyzwana. Mój ojciec mógł na to pozwolić, ale nie zaakceptował tego. Jakoś Jethro osiągnął nieosiągalne i przekonał mojego ojca, że był dobrym materiałem do randkowania. Jeżeli on mógł manipulować Archibalda 'Texa" Weavera, nie miałam szans... i teraz... pomimo arogancji i chłodnej fasady, zaintrygował mnie. Mój ojciec więził mnie całe moje życie. To był pierwszy mężczyzna, który mu się stawił, i któremu przyznał ułamek wolności. Strach zniknął, zostawiając cień zainteresowania. Jeżeli to był jedyny mężczyzna, z którym mogłam sama spędzić wieczór, wezmę to. Będę ćwiczyła moje nieistniejące umiejętności flirtowania i urosnę w pewność siebie, więc będę mogła znowu zapytać Kite007, czy się ze mną spotka. I następnym razem, nie przyjmę odmowy. Wsysając powietrze, łagodnie umieściłam dłoń w rękę Pana Hawka. Jego dotyk był tak zimny, jak jego zachowanie i tak samo silne. Zamarłam, gdy jego palce docisnęły się wokół moich, szarpiąc mnie do przodu. – Dobra decyzja, Panno Weaver. Nie mogę się doczekać poznania cię lepiej. Moje płuca złapały zapach jego skóry i drzew. Słowa mnie opuściły. Widowisko zniknęło razem z moimi obawami i myślami o Kite007. Zniknęło pragnienie wrócenia samotnie do pokoju hotelowego. Ten mężczyzna był czystym niebezpieczeństwem, a ja nigdy nie próbowałam niczego innego, oprócz bezpieczeństwa. – I ja ciebie, Panie Hawk – ~19~
wymamrotałam. Moja randka uśmiechnęła się, zmieniając jego twarz z przystojnej na bezwzględną. – Proszę, nazywaj mnie Jethro. Zmieniając nasz uchwyt z uścisku dłoni w uchwyt dłoni, pociągną mnie do przodu – z dala od mojej rodziny, z dala od mężczyzn, których znałam całe moje życie i ku przyszłości, o której nie wiedziałam. Ręka Vaughna opadła z moich pleców. Nie spojrzałam za siebie. Powinnam spojrzeć za siebie. Nigdy nie powinnam umieszczać swojej ręki w dłoń potwora. To był ostatni dzień wolności. Ostatnie dni, które należały do mnie. Indywidualność i wyjątkowość – te dwa słowa były szczególnie cenne pewnego razu. Zostałam wychowana przez szorstkiego, ale uczciwego ojca i brata, którego bym poślubiła, gdyby to nie było kazirodztwo, sądząc, że byłam wyjątkowa, inna, nigdy wcześniej stworzona. Nienawidziłam bycia okłamywaną. Nawet bardziej nienawidziłam wierzyć w te kłamstwa, dopóki prawda zdecydowała po mnie przyjść. Wracając wstecz, nigdy nie byłam indywidualna; byłam własnością dla handlu. Nigdy nie byłam wyjątkowa; ktoś żył moim życiem wcześniej wiele razy, nigdy wolna, nigdy cała. Moje życie nigdy nie było moje. Mój los już został napisany. Moja historia zaczęła się w noc, w którą on po mnie przyszedł.
~20~
To było zbyt łatwe. Ukradłem ją tuż przed jej ojcem i bratem. Wziąłem ją bez wylanej krwi albo złamanych kości. Władza nie była groźbami albo barbarzyńskimi walkami. To nie były mięśnie albo z trudem wywalczone argumenty. Władza trzymała coś tak absolutnego, mężczyzna zrobiłby to, co mu powiedziano – cały czas przeklinając twoją duszę. Prawdziwej władzy nie miały gangi albo nawet głośno–mówiące rządy. Prawdziwa władza. Nieograniczona władza – zdobiła tylko niewielu. Dawała to szczęście tymi kilkoma zdolnościami – szlachetność, bycie uprzejmym i grzecznym. Wszystko, podczas gdy oni trzymali ich pierdolone jaja w ich dłoniach. Archibald Weaver był tego przykładem. Potrząsnąłem głową, nie wierząc, jak tak zwany wróg mojej rodziny, przekazał swoją jedyną córkę. Tą samą córkę, którą widziałem w brukowcach, jako wschodzącą gwiazdę projektantów. To same potomstwo, które nigdy nie było sfotografowane z żadnym mężczyzną w jej ramionach albo widzącą wymykającą się z restauracji z jej ukrytym kochankiem. On będzie chciał mnie zabić. Nie miałem wątpliwości, że będzie próbował mnie zabić. Ale on dozna niepowodzenia. Tak samo, jak zawiódł w chronieniu jej. Bo on nie miał żadnej pierdolonej władzy. Wszystko, co musiało zostać zrobione, to powiedzenie dwóch zdań i Nila przeszła od niego do mnie. Dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, pamiętając pośpiech, gdy klepnąłem w jego ramię. Jego ciemne oczy były chłodne, ale serdeczne, wierząc, że byłem tam nieznajomym, który chciał pogratulować. To wszystko się zmieniło, gdy podałem mu czarną wizytówkę i powiedziałem: – Nadszedł czas, aby spłacić twoje długi. Twoja przeszłość cię znalazła i nie będzie pokoju, dopóki nie będzie ~21~
nasza – jego oczy przeszły z zimnych do przerażonych i wypełnionych buntem. On wiedział wszystko, co ja wiedziałem. Wiedział, że jest tylko jedyna rzecz, jaką mógł zrobić – nie ważne, czy to złamałoby jego serce. To było jego przeznaczenie. Jej przeznaczenie. Ich przeznaczenie. To zostało napisane i zrozumiane w momencie, w którym zaciążył swoją żonę. Wiedział o konsekwencjach i również wiedział o władzy, jaką mieliśmy. Nie liczyła się jego niechęć i przerażenie, nie było żadnego innego sposobu postępowania. Bez żadnego słowa, zaprowadził mnie do swojej córki i umieścił jej życie w moich rękach. Nie wierzyłem mojemu ojcu, gdy powiedział, że to pójdzie tak płynnie. Po wszystkim – nic z tego nie miało sensu. Ale to miało. I tak było. I teraz... wszystko zależało ode mnie. Moja edukacja rozpoczęła się miesiąc temu. Dowiedziałem się o swoich zbliżających się obowiązkach, udzielając lekcji historii o kolekcji długów z przeszłości. Ale ja byłem w tym nowy, jak ona. Pochodziliśmy z tej samej nieodwrotnej połączonej generacji. Teraz, nadeszła nasza kolej. I będziemy musieli uczyć się razem. Spiorunowałem wzrokiem moją zdobycz. Puszczając jej rękę, sunęła przy mnie owinięta w ciemność. Nie potrzebowałem psychicznego roszczenia nad nią, teraz, gdy była na zewnątrz – sama. Czy to było zaufanie w orzeczeniu jej ojca, prowadzące jej stopu czy głupota? Tak czy owak, będę ostatnią osobą, jaką kiedykolwiek zobaczy.
~22~
Wdychałam powietrze Mediolanu, gdy wyszliśmy z ozdobnego budynku, w którym odbywał się pokaz. Jak na późne lato, temperatura tańczyła z chłodem, a nie z gorącem. Dzień zmienił się w noc. Nie było ciemno, aż do dwudziestej drugiej, więc teraz było już dla mnie późno. O tej godzinie, pewnie byłabym zakopana pod stertą bawełny z kredą i nożyczkami, decydując o tym, jaka będzie moja następna kreacja. Chłód przedarł się przez moją krew – nie przez chłodnawy wiaterek, ale przez niego. Cichy, reprezentujący coś złego mężczyzna bezszelestnie szedł obok mnie. Kim on jest? I dlaczego nie wierzę w ani jedną rzecz o nim? Studiując go z mojej marginesowej wizji, wydawało się, że on jest dwoma osobami. Jedna, serdeczny, dobrze ubrany dżentelmen, który wygląda jakby przeszedł przez jakąś dziurę ze starożytnego wieku. I druga, zabójca, który porusza się jak tancerz, ponieważ nauczył się sztuki wojennej i morderstw od dzieciństwa. Żadne słowa nie zostały wypowiedziane. Żaden flirt ani rozmowa towarzyska. Jego cisza została dziwnie przyjęta i nienawidzona. Przywitana, ponieważ to znaczy, że mogłam się skupić na moich zawrotach głowy i stresie, nienawistna, ponieważ chciałam go poznać. Chciałam wiedzieć, dlaczego mój ojciec poręczył za niego i pozwolił mu mnie zabrać. – Nie wierzę ci – powiedziałam, mój głos przeciął ciszę. Nawet w mroku, tylko z latarniami ulicznymi, jego oczy by jasne i tak jasnobrązowe, że wyglądały jakby bujały w obłokach. Jego brew uniosła się, ale nic innego nie pokazało się na jego twarzy. – W co nie wierzysz? – uniósł dłoń, aby wskazać mi, w którą stronę mam iść. Moje nogi go posłuchały, chwiejąc się na obcasach, ale mój mózg pływał w nagłym zawrocie głowy. Mocno skupiłam się na diamentowej szpilce przy klapie Jethra. Znajdź opokę. Trzymaj się mocno. Zrób to i z tobą będzie dobrze. Głupi rytm rozbrzmiewał echem w mojej głowie. Mój brat to stworzył, gdy mieliśmy osiem lat, gdy złamałam ramię, spadając z dolnego schodka na naszym ganku. – Że przekonałeś mojego ojca, iż jesteś randkowym materiałem – zrobiłam wiązankę z przodu mojej sukienki, chcąc sprawić, aby jakoś się była wygodniejszą, gdy włóczyłam się po Mediolanie. ~23~
– Albo go przekupiłeś albo zagroziłeś. Tak samo, jak grozisz mi swoją ciszą i imponującymi atrybutami. – Zagroził... interesujące słowo – jego głos zamruczał. Umieszczając dłonie w kieszeniach, dodał: – I jeżeli tak zrobiłem? Jaką to robi różnicę? Wciąż tu jesteś – ze mną – sama. Niebezpieczne, naprawdę. Droga zdecydowała się nagle toczyć pod moimi niepewnymi stopami. Oddychaj. Pozbieraj się. Bohaterzy w książkach byli przedstawiani, jako uroczy i rozkoszni, nawet gdy byli niezdarni. Miałam więcej stłuczeń i ran po upadkach i uderzeniach w rzeczy, niż bym przyznała, i nie było w tym nic uroczego. To było ryzykowne. Szczególnie, gdy trzymałam sukienkę w dłoniach i szłam zbyt szybko. Każdy w promieniu dwóch metrów był w niebezpieczeństwie, jeżeli mój mózg zdecydowałby wejść w ścianę. To była również olbrzymia niedogodność, gdy wychodzisz z apodyktycznym nieznajomym, który używa pojedynczych i niebezpiecznych słów. – Niebezpieczne nie jest dobrym słowem – wymamrotałam, pozwalając na rosnącą fizyczną odległość między nami. – Głupia również nie jest dobrym słowem, ale jakoś rozbrzmiewa echem w mojej głowie. Zatrzymałam się. – Głupia? Jethro stanął, wyglądając tak kulturalnie i ostro, że miałam okropne pragnienie rozedrzeć jego marynarkę albo zmierzwić jego włosy. On był zbyt idealny. Zbyt zgrany. Zbyt powściągliwy. Moje serce zabiło mocniej. Co dokładnie on ukrywa? – Mówisz, że zagroziłem twojemu ojcu, jakby nie było żadnego innego wyjaśnienia, że ze mną tu stoisz. Ja mówię, że jeżeli czujesz w ten sposób, to jesteś głupia za zgodzenie się. Ty chwyciłaś mnie za rękę, ty przeszłaś ze mną przez tłum na puste ulice – pochylając się, jego oczy się zwęziły. – Głupia, Panno Weaver. Rzeczywiście bardzo głupia. Nie powinnam czuć się obrażona. Żyłam, będąc wyśmiewana i popychana, ale nie mogłam wątpić w idiotyzm tej sytuacji. Przyjęłam to jako żart, tak jakby, ale jak mogłabym zignorować prawdę płonącą z jego gniewnych słów? – Mam dwadzieścia cztery lata, Panie Hawk, i byłeś pierwszym mężczyzną, z którym mój ojciec pozwolił mi spędzić wieczór. Jeżeli to robi ze mnie głupią, chcąc czegoś, na co nie dostawałam zgody przez całe swoje życie, więc tak, zgaduję, że jestem niewiarygodnie głupia. Ale właśnie udowodniłeś, że nie ważne jak bardzo pragnę wolności, mocniej kocham swoją rodzinę i nie pożegnałam się właściwie. Nagła potrzeba, aby zobaczyć V i mojego ojca ogarnęła mnie. Coś niezdrowego wewnątrz ~24~
mnie, szydziło ze mnie z okropną myślą, że więcej ich nie zobaczę. Wiedziałam, że to było śmieszne, ale nie mogłam walczyć z zapałem, aby wyjść. Piorunując wzrokiem Jethra i jego imponującą ciszę, zassałam oddech. – To był błąd. Przepraszam. Zbierając sukienkę, zakręciłam się na szpilkach i poszłam w kierunku wielkich drzwi. Cudownie, moja głowa wydawała się czysta i moje stopy nie cierpiały z powodu żadnych potknięć albo upadków. Moje serce waliło z niepokojem. Nie miałam logicznego wyjaśnienia, dlaczego nagle potrzebowałam znaleźć się pośród ludzi, ale nie mogłam wątpić w silne przyciąganie w stronę rodziny. Jethro nie powiedział słowa. Stał dumnie, jak posąg w wieczornej ciemności. Z każdym krokiem, jak wzięłam, oczekiwałam, że on mnie zawoła albo znajdzie jakiś sposób, aby mnie zatrzymać. Nie wydawał się mężczyzną, który przyjmuje odmowę. Ale śledziła mnie tylko cisza, pchając mnie szybciej w kierunku drzwi. W momencie, w którym przeszłam przez ogromne drzwi i w górę gorąca i głosów, wyciągnęłam telefon z dekoltu. Była jedyna szczególna osoba, z którą chciałam porozmawiać. Nieznajomy, którego nigdy nie słyszałam ani nie wiedziałam. Mój ojciec pozwolił mi na jedną noc wolności. Nie chciałam jej z Jethrem, ale chciałam z kimś innym. Czułam się, jak Kopciuszek, który czekał na wybicie północy. Może Kite mieszka w pobliżu? Jego kierunkowy doskonale mówił, że mieszka w Zjednoczonym Królestwie. Jak ja. To nie byłby długi lot do domu. Mieszkałam w Londynie całe moje życie, przeprowadzając się z peryferii do śródmieścia pięć lat temu. Imperium Weaver zawsze mieściło się w Londynie – od samego początku. I prawdopodobnie zawsze będzie się tam mieścić – jeżeli firma dalej będzie widniała. Otworzyłam wiadomość do Kite007. Needle&Thread: Przepraszam, że wcześniej nie odpisałam, byłam zajęta cementowaniem mojej kariery i zapewnianiem, że nie spędzam życia w niewoli i szyciu. Westchnęłam, wpatrując się w słowa. One wydają się mazgajowate i niewdzięczne, a taka nie byłam. Plus, niewypowiedzianą zasadą pomiędzy nami było nie podawanie osobistych informacji. Nie wiedziałam, czym on się zajmuje albo nie znałam jego prawdziwego imienia, albo ulubionego jedzenie. Seks wiadomości były próżnią bez głębokości. Co tylko pokazuje, jak samotna jesteś. Zmarszczyłam brwi, usuwając to, co napisałam. Nie byłam samotna. Miałam najlepszą rodzinę i wsparcie na całym świecie. Byłam po prostu... zmęczona. Może powinnam wyjechać na wakacje w jakieś gorące miejsce? Gdzieś, gdzie nie mogłabym szyć, ani projektować. To zabrzmiało ~25~
świetnie – ale był jeden problem. Nie chciałam byś samotnikiem w basenie na tropikalnej wyspie. Nie chciałam jeść sama przy świecach na plaży. Weź Vaughna. Uśmiechnęłam się. Ludzie już szeptali, że nasz związek był zbyt bliski. Pojechanie na wyspę, jako ucieczka? To z pewnością zdobyłoby materiał w rubrykach plotkarskich. Moje serce bolało dla jedynego związku, jaki miałam i jak płytki on był. Było tak dużo rzeczy, które chciałam powiedzieć: Chcę cię poznać. Proszę, możemy przeskoczyć insynuację i po prostu porozmawiać? Jestem na Ekskluzywnej Kolekcji Fire&Coal Nili, w sercu Mediolanu. Chcę pójść z tobą na drinka. Chcę cię poznać. Nie mogłam napisać niczego z tego, ponieważ to nie było zgodne z zasadami. Niewypowiedziane zasady Kita. Żadnych osobistych szczegółów. Żadnego dzielenia. Żadnych informacji, oprócz seksu. Cholerne reguły. Cholerne życie. Cholerny mężczyzna. Ostry zapach szampana i śmiech, opatuliły mnie; moje palce przeleciały po ekranie. Needle&Thread: Wszystko, o czym mogę myśleć, to ty i twoja przechadzająca się ręka. Jestem zła na ciebie za dojście beze mnie, ale nie zła za to, że doszedłeś myśląc o mnie. Miałam długą noc i planuję wyładować napięcie w chwili, w której będę sama. Cyniczny uśmiech szarpnął się na moje wargi. Kite pomyśli, że chodziło mi o samozaspokojenie. Naprawdę miałam na myśli uderzenie w bieżnie i bieganie, aż mojego nogi zamienią się w galaretę. Mój telefon ożył w moich dłoniach, rzucając moją uwagę na jarzący się telefon. Kite007: Ja i moja wędrowna ręka tęsknimy za tobą. Przez długą noc, wezmę to, jako ty na kolanach, służąca Bogu i modląca się. (niech mężczyzna odda się brudnym myślą) Napisz do mnie, gdy będziesz sama. Mogę pomóc z twoim napięciem. Popatrzyłam w górę. Pary mieszał się; grupki zebrały. Moda była najważniejszym wydarzeniem wieczoru z gośćmi ubranymi w ich absolutnie najlepsze ciuchy. Ale był uśmiechy i prawdziwe szczęście, które zdobiły wieczorny blask. Tęskniłam za byciem szczęśliwą. Nie śmiałam się ani nie uśmiechałam, prawdopodobnie odkąd mama odeszła. Nigdy nie mogłam zrozumieć, jak mogła nas kochać, tak mocno jak twierdziła, później wyłączyła serce... tak po prostu. Gdy wróciła po swoim zniknięciu po papiery rozwodowe, zrujnowała ojca. Kompletnie i całkowicie skradła mu serce i rozwaliła je na kawałki, na podłodze w lobby. ~26~
Pamiętałam ten dzień. Pamiętałam myślenie, że wróciła z tak ładnym naszyjnikiem. Tak ożywiony, że mnie oślepiał, gdy ona posyłała buziaki, gdy wychodziła za drzwi ostatni raz. Od tamtego dnia, bałam się miłości. Bałam się bólu, jaki mogła spowodować i jak łatwo coś tak czystego mogło zmienić się w coś tak brudnego. Napełnił mnie gniew. Gniew, na który rzadko kiedy sobie pozwalałam. Nigdy nie przyznałabym się, jaki ból spowodowała moja matka, ale to było też jak siła napędowa mojej natury pracoholika. To był katalizator mojego życia, które zmieniło mnie w kobietę, jaką się stałam. Sama. Wystraszona. Zła. Tak cholernie zła. Przesuwając palcami po klawiaturze, wysłałam impulsywną wiadomość. Needle&Thread: Co, jeżeli nie chcę być sama? Co, jeżeli chciałam pomocy fizycznej, niż pustą wiadomość? Wtedy byś pomógł? Prawdopodobnie nie powinnam tego wysyłać. Już teraz znałam jego odpowiedź. Ale co było tak złego ze mną, że żaden mężczyzna nie chciał stanąć twarzą z moim ojcem i wziąć mnie na drinka? Nie miałam cycków ani bioder albo doświadczenia... ale chciałam się uczyć. Jethro przed nim stanął. Zmarszczyłam brwi, trzymając kurczowo telefon. Ten mężczyzna się nie liczy. On był tak samo przerażający, jak mój ojciec, i jego motywy nie były prawdziwe. Nie chciał słuchać mojego gadania przy obiedzie. Nie był tam, aby zabiegać o moje względy. On chciał czegoś więcej. I to mnie przerażało. Kite007: Okay... kogo jaja ukradłaś, aby to napisać? Wiedziałaś, że to ze mną nie działa. Nie jestem jakimś chłopakiem, na którego możesz pstryknąć palcami i przylecę. Ból zranił moją pierś, ale już tego oczekiwałam. Zanim mogłam odpisać, kolejna wiadomość zawibrowała. Kite007: Musiałaś po prostu to, kurwa, zrobić, prawda? Czego ode mnie chcesz? Związku? Wiedziałaś, czym to było. Myślałem, że miałaś zabawę – tak samo jak ja. Dlaczego rujnować to, co mamy? Moje serce, ten sam nieprzydatny organ, który nigdy nie był zakochany, pękło w agonii. Jego złość krwawiła przez mój telefon, zatruwając moje dłonie. Fantastycznie. Jedyna zewnętrzna interakcja jaką miałam i już po niej. Ale skąd ta jego nagła brutalność? Needle&Thread: Wszystko, o co zapytałam, to proste pytanie, ale ty na mnie naskoczyłeś. Jaki masz problem? Nie mów mi. Mogę zgadnąć. Jesteś tylko szczęśliwy, gdy zarządzasz. Ale zgadnij co? Mogę prosto usunąć twój numer i nigdy więcej ci nie odpisać. Ty byłeś jedynym, który mnie znalazł, pamiętasz?
~27~
Oddychałam ciężko, skupiając się na telefonie. Nie skończyłam. To było orzeźwiające, w końcu pozwolić sobie na złość. Chciałam to wylać, zanim bym się powstrzymała. Needle&Thread: Myślę, że musisz znowu dojść, Kite. Twój nastrój jest całkowicie niechcący i źle skierowany. Wszystko, co zasugerowałam, to spotkanie. Jedna rozmowa telefoniczna. Może pocałunek, gdybyśmy spotkali się osobiście. Dlaczego to jest dla ciebie takie trudne? Powiem ci, dlaczego. Bo boisz się zobowiązań i jesteś zdrajcą. – Gratuluję kolekcji, Nila. Jestem pewna– Spojrzałam w oczy nieznajomej. Kobieta miała pulchne wargi i miała czarne cienie. Zatrzymała się w pół zdaniu. – Wszystko w porządku? Nienawidziłam jej wyczucia czasu. Nienawidziłam tego, że wpadłam jak jakiś głupi lak, który potrafił zrobić piękną odzież, ale nigdy nie owijała z gracją kogoś ramienia. Nie chciałam dłużej tu być. Potrzebowałam świeżego powietrza. Potrzebowałam ciszy. Jego. Cicha męskość Jethra Hawka, nagle wezwała mnie, jak orzeźwiający balsam po spieczeniu na ogniu. On może mnie przerażać, ale on ma ciało do dotykania i umysł do zbadania. Motywy albo nie – chciał mnie na wieczór. I czułam się lekkomyślna. – Tak, wszystko w porządku. Przepraszam – unosząc sukienkę, uchyliłam się przed grupami ludzi, pędząc do wyjścia. Mój telefon zadzwonił, gdy sięgałam drzwi. Kite007: Nie nazywaj mnie tak. Straciłaś prawo do nazywania mnie jakkolwiek po przejściu z kuszenia na denerwowanie. Nie jestem zdrajcą, ani nie boję się związków. I nie jest mi trudno odmówić spotkania z tobą, ponieważ już mam kobietę do pieprzenia. Już mam wystarczająco połączenia fizycznego i głupich dziewczyn, rozkazujących mi. Właśnie złamałaś coś, co nie było złamane. Gratu–kurwa–lacje. Moje nozdrza rozszerzyły się. Ja to złamałam? Nie było nic do złamania! Ta cała rzecz była błędem. Nieświadomie, on skorzystał z jakieś frajerki sapiącej dla przyjaźni. Skończyłam z bycia tą dziewczyną. Skończyłam żyć żyjąc w czarnym i białym. Chciałam kolorów. Chciałam namiętności. I był tylko jeden mężczyzna, który mógł mi to dać. Użyję go i wyrzucę – tak samo, jak postąpił Kite. Kite007: Jeżeli nie wiedziałaś – to byłem ja, uwalniając cię. Zachowujesz się jak bachor. Idź i daj się przelecieć. To jest to, co ja mam zamiar zrobić. Chcesz wiedzieć o mnie rzecz? Co z tym? Kobieta, do której pisałem, gdy przez przypadek napisałem do ciebie, przychodzi po jej nagrodę. Nie pisz do mnie więcej. Szarpanie się z twoimi nieśmiałymi odpowiedziami, nudzi mnie. Uuuups, właśnie ~28~
zgubiłem twój numer... Moje zęby zacisnęły się. Moje serce zagrzmiało. Ból został zalany przez silną wściekłość. Jak on śmiał ze mną zerwać? Jak śmiał mnie zranić! Jak pozwoliłam sobie zostać zraniona przez pierdolonego dupka, którego nigdy nie spotkałam? Nie obchodziło mnie to. Nie obchodzi mnie. Ale mnie obchodziło. Jestem taka głupia! Zatrzymując się w drodze do wyjścia, moje ręce trzęsły się, potrząsając jarzącym się ekranem. Ludzie mieszali się wokół, okrążając wielką kałuże mojej sukni. Stałam otoczona, ale sama jak palec. Łzy zakuły moje oczy, ale przełknęłam je. To była moja własna głupota. Jestem taka głupia. Głupia... Wysłałam moją finałową wiadomość. Neddle&Thread: Gdy skończysz sam i niekochany, mam nadzieję, że będziesz pamiętał ten moment. Ty ze mną nie zrywasz. Ja zrywam z tobą. Dzięki Bogu, nie jestem zakonnicą, więc mogę przeklinać ziemię, po której stąpasz. Nie chcesz się ze mną spotkać? Dobra. Wedle życzenia. Skończyłam. (mam nadzieję, że onanizujesz się tak mocno, że twój kutas opada) Kręcąc się wokół, stanęłam przed drzwiami – tymi samymi drzwiami, prowadzącymi do mężczyzny, który był straszny i zimny i cichy, ale był prawdziwy. Miał palce, którymi mógł mnie dotknąć i usta, które mogły mnie pocałować. Kogo obchodziło, kim był? Mogłam być głupia i użyć go dla mojego własnego uwolnienia. Dzisiaj będę jechała karuzelą życia. Dzisiaj będę ujeżdżała mężczyznę, który mnie przeraża. Dzisiaj będę samolubna i nikczemna i okrutna. Dzisiaj... będę Jethra.
~29~
Usiadłem na moim najnowszym zakupie, opierając się, jak mechaniczny cień. To nie błyskało ani błyszczało. To nie kusiło i nie witało. Czekałem w czarnej ciszy, gotowy pobrać opłatę. Daj jej opcje. Nie spraw, aby miała podejrzenia. Groź tylko wtedy, gdy będzie taka potrzeba. Nade wszystko, zabierz ją bez powodowania uwagi. Zasady, które mój ojciec powiedział mi dzisiejszego ranka, gdy leciałem do Mediolanu, powtarzały się w mojej głowie. Byłem posłuszny. Chociaż to było zajebiście ciężkie. Walczyłem, aby utrzymać w równowadze moją prawdziwą naturę, by być uprzejmym dżentelmenem, skłaniając kapryśną kobietę, aby wyszła ze mną na kolację. Jakbym był zainteresowany w dziewczynie, takiej jak ona. Potulnej. Chudej. Poza pieprzonym bezpieczeństwem, to było chore. Łapiąc przepustnicę mojego motoru, prowadziłem, ignorując zasady mojego ojca i jechałem na miejsce, żeby skraść Nile Weaver przed każdym. Ona mogła krzyczeć, wykrzywiać – to nie sprawiłoby różnicy. Ale to nie było dozwolone. Inną opcją było to, że mogłem spieprzyć i po prostu porwać ją z jej hotelowego pokoju. Ona musi przyjść chętnie. Znowu głos mojego ojca. Porwanie było ostatnią deską ratunku. Warknąłem pod oddechem. Puściłem ją, nie z powodu jakichś dobrych obyczajów albo niepokoju, co stanie się ze szczęściem jej rodziny, albo nawet zbliżającego się bólu przyszłości. Nie, puściłem ją, bo byłem synem mojego ojca i przestrzegałem plan. Ale też był głębszy powód. Byłem myśliwym. Wykwalifikowanym zarówno z łukiem, jak i bronią. Tropiłem słabszych i rozcinałem ich gardła, gdy ulegali mojemu starannemu celowi. Ale czasami lubiłem... odpuszczać. Lubiem dawać im małe okno bezpieczeństwa, wszystko, podczas gdy zawiązywałem pętlę, gdy tego nie oczekiwali. Lubiłem bawić się z moim jedzeniem. Pościg był najlepszą częścią. Polowanie było uderzające. i wiedza, że miałem moc, aby odciąć ~30~
życie Nili Weaver, w momencie, w którą ją złapie, przyprawiało mnie o pewien... dreszcz. To był jedyny powód, dla którego się pohamowałem i przestrzegałem reguły. Nie miałem żadnych sekretów, dlaczego poplamiłbym sobie dłonie jej krwią. Nie miałem żadnych zawieruszonych wojen albo programów. Wszystko, co przychodzi, aby minąć, było dla jednego małego i niepodważalnego faktu. Był dług do spłacenia. I ja byłem metodą jego wydobycia. Zwykłe i proste. Jestem Hawk. Ona jest Weaver. To było wszystko, co potrzebowałem wiedzieć. Tydzień temu w bibliotece, podczas sączenia butelki koniaku za dziesięć tysięcy funtów, mój ojciec przystąpił do opowiedzenia mi trochę naszej historii. Powiedział mi makabryczne rzeczy. Podłe rzeczy. Wylane łzy. Wypływającą krew. Powiedział mi, co stało się z matką Nili. Również powiedział mi, dlaczego każda pierwsza urodzona córka Weaver, ma napisany los. Zrozumiałem to. Zaakceptowałem to. Dostałem zadanie, aby utrzymać honor mojej rodziny. I w pełni miałem zamiar wymóc zapłatę, tak drobiazgowo i boleśnie, jak to możliwe. To nie było częste, że dostawałem okazję, aby sprawiać, żeby mój ojciec drań był dumny. Nie miałem zamiaru go zawieść. Chociaż nie będę się tym cieszył. Kłamca. Będziesz się tym cieszył. Cierpki uśmiech wykręcił moje wargi. Dobra. Będę się tym cieszył. Nila Weaver będzie moim najświetniejszym trofeum. Może nie będę mógł zaprezentować jej głowy na mojej ścianie, ale będę pielęgnował wspomnienia. Coś mi mówiło, że więcej nie znajdę przyjemności w polowaniu na nieszczęsnego jelenia, gdy złapię kobietę. Oh, tak. Będę cieszył się rujnowaniem Nili, bo lubię łamać rzeczy. Nie w makabryczny, barbarzyński sposób. Lubiłem łamać je płynnie, łagodnie, bezlitośnie. Lubiłem myśleć, że odmieniałem istoty żywe z ich teraźniejszości do ich potencjału. Szkoda, że gdy Nila zostanie odmieniona, nie będzie mogła cieszyć się jej ewolucją. Ona będzie martwa. To była ostatnia zapłata. To była jej przyszłość. Aby zabić coś tak nawinie ładnego... To mnie wkurzyło, myślenie o takiej delikatnej, zgaszonej doskonałości. Ale nie było powodu, aby myśleć o końcu, gdy polowanie dopiero się zaczęło. – Niezły motor. Moja głowa obróciła się, łącząc oczy z moją ofiarą.
~31~
Tą samą ofiarą, która uciekła i już wróciła. Wróciła? Wcześniej miałem rację. Ona jest naprawdę głupia. Nila podeszła do przodu, nawlekając i wywlekając nitkę z palców. Nie ruszyłem się ani nie wydałem dźwięku. Ona odpowiedziała na moją ciszę – jak wszystko. Nauczyłem się, że przeklinanie i krzyki mogą przerażać – ale cisza... to była pusta próżnia, którą wrogowie bali się zabrudzić. Zostań cicho przez wystarczająco długo i przerażenie uderzy jedn =ym szeptem, zamiast mnóstwa bezbożności. Ona machnęła na mój motor, jej oczy były szersze niż wcześniej... ciemniejsze niż wcześniej. Decydując się dać jej odpowiedź, powiedziałem: – To moja wersja akcesoria – Harley Davidson był nowym zakupem. Lśniący i ostry, przezwisko Mała Czarna Sukienka. Głaszcząc przepustnice, przechyliłem głowę. Jej śniada skóra miała kolor. Jej wyraźne kości policzkowe były zarumienione, paląc się w dół jej szyi. Coś się wydarzyło. Coś ją zasmuciło. Znalazła ojca, tylko po to, aby jej się przyznał i ją odesłał? Skrzywiłem się. Archibald Weaver mógłby naprawdę wysłać swoją jedyną córkę nie raz, ale dwa razy, na śmierć? On wiedział, co ją czekało. Wiedział, co się wydarzy, jeżeli by jej nie oddał. Ale czy honor rodziny był tak silny? Albo było więcej do tego długu, niż mi powiedziano? Tak czy owak, nadszedł czas, aby odejść. Czas, aby rozpocząć jej koszmar. – Wróciłaś. Kiwnęła głową. – Wróciłam. Chcę czegoś od ciebie. I nie będę się wstydziła zapytać. Lekkie zdziwienie złapało mnie nieświadomie. Przyszła nieśmiała i płochliwa, ale tam czaiło się coś w jej głosie. Chyba, że wiedziała, czego chciałem od niej w zamian. – Dość fair. Muszę coś z tobą omówić. Spraw, aby nie miała podejrzeń. – Co? Twoją przyszłość. Twoją śmierć. – Nic ważnego, ale musimy iść. Nila podeszła bliżej, zrzucając łagodność i obejmując odwagę. Byłbym zaintrygowany, gdybym już o niej wszystkiego nie wiedział. Taka chora dziewczyna. Chora zabawka. Cokolwiek ode mnie chciała, zobowiązuję się. Przecież, będzie dawała mi wszystko, na co będę miał ochotę. I wszyscy wiedzą, że nie daje się zwierzaka zabójcy. ~32~
– Wsiadaj. Mrugnęłam. – Przepraszam? Jethro się nie ruszył. Nie wyglądał protekcjonalnie albo na rozdrażnionego, lub cokolwiek innego od zimnego i zebranego. Wydawało się, że nic go nie interesowało. Myślałam, że mogłabym użyć go do seksu? Nie wyglądał, jakby wiedział, jak wygląda uśmiech. Jego nogi poruszyły się pod ciemnym, węglanym kolorem jego spodni, przytrzymując ciężki motor między nimi. – Powiedziałem, wsiadaj. Wyjeżdżamy. Zaśmiałam się. Co za niedorzeczna propozycja. Machając na mój przód, miałam nadzieję, że nie był ślepy, bo nikt nie mógł zignorować kilogramów diamentów albo materiału, który nosiłam. – Walczyłam, aby przyjechać tu limuzyną. Nie ma mowy, że usiądę na tyle głupiego motoru. Wargi Jethra uniosły się. – Podejdź bliżej. Naprawię to. Moje serce podskoczyło; mocniej kurczowo trzymałam telefon. Żadnej odpowiedzi od Kita. Co jest dobrą rzeczą. Musiałam to sobie mówić. Nigdy więcej nie chciałam od niego nic usłyszeć. – Naprawić, jak? – Chodź tutaj i ci pokażę – jego oczy podążyły na przód mojej sukienki. Byłam wokół potężnych, atrakcyjnych mężczyzn całe moje życie. Oboje, mój ojciec i brat, byli dobrze znani z bycia kawalerami do wzięcia, ale on nie mieli czegoś, co Jethro trzymał pod dostatkiem. Tajemniczość. Wszystko w nim mówi o wabieniu i oszustwie. On ledwo mówił, mimo to poczułam jego prośby. Z jakiegoś głupiego powodu, czułam jakby mnie trenował swoją ciszą, aby być bystra, gotowa, chętna. Nie cierpiałam jego łatwej władzy. Odsuwając się, potrząsnęłam głową. – Nie. Mały uśmiech ozdobił jego wargi, jego złote oczy zabłysły. – To nie było zbyt grzeczne. ~33~
Poprosiłem cię, miło ją dostarczając, nawet z szacunkiem – jego palce zacisnęły się wokół kierownicy. – Powinienem zapytać jeszcze raz, czy przemyślisz odpowiedź? Strużka strachu szalała wzdłuż mojej szyi. Znałam ten błysk w oku. Vaughn go miał, gdy byliśmy młodsi. To oznaczało zniszczenie. To oznaczało posiadanie własnego sposobu. To oznaczało świat bólu, gdybym go nie przestrzegała. I z jakiegoś powodu, nigdy się tego nie bałam, do teraz, do wymiaru bólu Jethra. Trzymając kurczowo stanik, którego szycie zajęło mi tygodnie, zrobiłam kolejny krok w tył. Trzymając brodę wysoko uniesioną, powiedziałam: – Nie jestem nieuprzejma; stwierdzam oczywisty fakt. Jeżeli chcesz wyjść, potrzebujemy innego rodzaju transportu – mówiąc tak formalnie, zabrzmiało to dziwnie, po wrzeszczeniu przez wiadomości do Kita. – I ponadto, nie chcę jeszcze wyjść. Obiecałam sobie, że zapytam cię o coś i nie pójdę nigdzie, dopóki tego nie zrobię. Boże, Nila. Co robisz? Nerwy zaatakowały mój brzuch, ale trzymałam swoje stanowisko. Nie ustąpię. Nie tym razem. Jethro potrząsnął głową, przemieszczając jego pieprz–i–sól włosy. Jego gładka twarz pozostała pozbawiona wyrazu z cierpliwością, ale to nie przyniosło mi ulgi – to mnie przeraziło. Z precyzją urodzonego bogactwa i pewności siebie, kopnął w nóżkę i ustawił motor. Przerzucając nogi przez maszynę, wszedł na krawężnik. Nie. Nie pozwól mu się dotknąć. Potknęłam się do tyłu, zaskoczyły mnie niewielkie zawroty głowy. Jethro mnie złapał, umieszczając jego wielkie, zimne ręce na moim pasie. Zamarłam, oddychając płytko. Odrzucając moment chwiejności, skupiłam się na jego silnej szczęce i błyskającej, brylantowej szpilce. Temperatura jego dotyku przesiąkła przez koronkowe mankiety na moich biodrach, przynosząc z tym strach. – Co jest z tobą nie tak? – Jethro szarpnął mnie bliżej, spoglądając w moje oczy. Pierwsza oznaka ożywiania czaiła się w ich złotym dnie. Jednak to nie był niepokój, jedynie irytacja. – Jesteś chora? Irytacja zmieniła się w ostrożnie ukrytą złość. Przełknęłam mocno, nienawidząc mojej kondycji. Dla niego, byłam słaba. Nie zrozumiałby siły, jaką zabiera życie normalnym życiem, podczas gdy musiałam utrzymywać równowagę. Raczej to uczyniło mnie silniejszą. – Nie, nie jestem chora. Nie, że obchodzi cię moje zdrowie – drżąc w jego uścisku, szukałam wolnej drogi. Ale jego dotyk tylko się wzmocnił. Powodując wpadnięcie kruczoczarnego kosmyka włosa do mojego oka, dodałam: – To nie jest zaraźliwe. Cierpię na zawroty głowy. To wszystko. ~34~
Wygoogluj to. To wszystko. Ocieram kolana, gdy wstaję za szybko z łóżka i słabnę, gdy za szybko odwracam głowę, ale to wszystko. Jethro zmarszczył brwi. – Może nie powinnaś nosić tak ciężkich ciuchów – wyszarpał gęsty materiał i delikatny szew przy moim pasie. – To jest przeszkodą i odkłada moją działalność na noc. Moje oczy rozszerzyły się. Nocna działalność? Uwięziona w jego silnych dłoniach, podniosłam wzrok. Nie byłam niska, jak na kobietę, ale Jethro był przynajmniej połowę stopy wyższy ode mnie. On się nie poruszył, tylko obserwował, jakbym była interesującym okazem, który nie mógł zdecydować czy lubi, czy go wyrzucić. Rzucając spojrzeniem na jego usta, co nie rozwiązało mojego niepokoju, mając je tak blisko. Teraz albo nigdy. Nic o nim nie wiedziałam. On mnie przerażał. Ale był mężczyzną. Ja byłam kobietą. I raz, tylko raz, chciałam przyjemności. – Chcę czegoś od ciebie – wymamrotałam. Wyciszył się. – Co dokładnie sprawia, że myślisz, iż jesteś w pozycji, aby mnie o coś pytać? Potrząsnęłam głową. – Nie pytam. Moment zgęstniał między nami. Jego nozdrza drgnęły. – Dawaj... – Zabierz mnie na drinka. Chcę cię poznać. Nie dokładnie to, co chciałam zapytać, ale nie mogłam być tak śmiała. Zaśmiał się raz. – Uwierz mi, Panno Weaver, uratuję cię przed nieciekawą konwersacją. Najwięcej, co kiedykolwiek będziesz o mnie wiedzieć, to moje imię. Wszystko inne... powiedzmy, że niewiedza jest błogosławieństwem. Jego płyn po goleniu o zapachu drzew i skóry, znowu mnie objął. Chłód w jego spojrzeniu ostrzegł mnie, aby nie popychać, ale nie mogłam sobie pomóc. Nie po sposobie, w jaki potraktował mnie Kite. – Błogosławieństwo... to jest słowo, którego nie rozumiem. Jethro przekrzywił głowę, ślad irytacji znowu się pojawił. – Co dokładnie starasz się zrobić? Szybkie drżenie uderzyło we mnie. Spojrzałam ponad moim ramieniem na kawiarnię, po drugiej stronie ulicy. – Napij się ze mną nightcap4. Tam – skinęłam głową. Nie obchodziło mnie, że miałam na sobie olbrzymią suknię albo że kawiarnia była pusta. Kanapy przy oknie wydawały się 4
Jakiś rodzaj drinku, który się pije przed pójściem spać.
~35~
wygodne i nie byłam gotowa, aby ta odrobina wolności dobiegła końca. Spojrzał na małe miejsce, migotanie zmieszania zagościło w jego oczach. – Ty – przerywając sobie, wyprostował się i mnie puścił. – Dobra. Jeżeli to wszystko, czego chcesz, nie dostrzegam powodu, dla którego nie mógłbym poczekać z prawdziwą rozmową trzydzieści minut – łapiąc mój łokieć, on w połowie ciągnął, w połowie prowadził mnie przez ulicę. Moje serce zatonęło przy barku romansu i oczekiwań. Miałam nadzieję, że on się trochę rozluźni – wiedząc, że byłam zainteresowana – i zrzuci chłodną fasadę. Co, jeżeli to nie jest fasada? Jego zachowanie było niezłomne i zakorzenione. Wątpiłam, że kiedykolwiek był beztroski albo impulsywny. Szliśmy szybko, za szybko dla kogoś takiego jak ja, z równowagą motyla, ale jego uścisk był niewzruszony. Przekraczając krawężnik, Jethro szarpnął za szklane drzwi, patrząc gniewnie na brzękający dzwonek. Młoda, włoska dziewczyna popatrzyła w górę, uśmiechając się na powitanie. Bogaty aromat kawy i ciepło, natychmiast ukradły stres z mojej krwi, z Kita, pokazu i towarzystwa Jethra. – Usiądź – Jethro mnie puścił, wskazując w kierunku wyblakłej, żółtej kanapy z fioletowymi i pomarańczowymi poduszkami. – I się nie ruszaj. Stanęłam, zamrożona. Jethro nie chciał tu być, zwłaszcza ze mną. Co, do diabła, się działo? Najpierw mój ojciec pchał mnie na niego, później Jethro ledwo tolerował moje towarzystwo. Jestem tak odrażająca dla płci przeciwnej? – Czekaj – powiedziałam. – Nie zapytasz mnie, co chcę? Jethro uniósł brew. – Nie. Chcesz wiedzieć dlaczego? Chciałam. Ale nie chciałam grać w jego śmieszną grę. Byłam zmęczona, zostałam rzucona przez wiadomość, i nie byłam chciana, nawet gdy praktycznie się na niego rzuciłam. Noc zmieniła się w obiecującą katastrofę i chciałabym, aby dobiegła końca. Gdy nie odpowiedziałam, Jethro machnął dłonią. – To nie ma znaczenia, co wolisz pić. Dostałaś tylko jedno żądanie i masz je. Jestem tutaj wbrew moim planom; dlatego będziesz piła, co ci dam. Moje wargi rozchyliły się, zdumienie skradło moją umiejętność wykrzyknięcia niezrozumiałych zwrotów. Poważnie? Kim był ten mężczyzna? Jethro odszedł, zostawiając mnie, gapiącą się na jego grzbiet ubrany w nieskazitelnie uszyty garnitur. On kompletnie mnie ignorował, gdy zamawiał. ~36~
Nie chcąc stać, jak odprawiona młoda dama, ruszyłam się w stronę kanapy i usiadłam w chmurach nocnej–galaktyki materiałach. Fiszbiny i inne triki trzymały moją sukienkę, gdy siedziałam, a moje nogi westchnęły z wdzięczności. Jethro wrócił z dwoma filiżankami kawy. Espresso. Malutkie filiżanki, żadnych herbatników albo czegokolwiek, co mogło przedłużyć to, czego nie chciał robić. Umieszczając gorący napój przede mną na niskim stole, sączył swoją, wpatrując się we mnie sponad brzegu. Przerwałam kontakt wzrokowy, zbierając filiżankę czarnego płynu. Prawda musiała zostać powiedziana, nienawidziłam kawy. Zasugerowałam kawiarnię tylko dlatego, aby dowiedzieć się, co takiego zaplanował. Może on był publicystą, aby ukazać w tabloidach, że byłam tak namiętna w życiu, jak i w modzie. Jeżeli o to chodziło, nie powinien być milszy? Wdychając mocną kawę, udawałam sączenie, gdy kątem oka patrzyłam na tajemnice obok mnie. Czy to się liczyło, że był aroganckim dupkiem, który nie wiedział, co jest pomiędzy okrutnym i uprzejmym? On ma zabójcze ciało, dystyngowaną urodę, i prezencję, która obwieszczała dominację w sypialni. Mogłabym wybrać gorzej na noc bez–winnego seksu. Siadając prościej, powiedziałam: – Więc... rzecz, o którą chciałam cię zapytać... Co robisz? On nie jest miłą osobą. Ma cierpliwość dobermana. Jethro zacisnął szczękę, wirując kawą. – Nie zapytam, zrobię albo odpowiem. Wypij kawę. Późnej wyjeżdżamy. Zignorowałam to. Przyjęłam 'nie pytaj o przyszłość'. Przyjmując inne podejście, spróbowałam przełamać pierwsze lody między nami. – Wydaje się, że znasz mojego ojca. Jakie obowiązki– – Żadnych pytań – Jethro odrzucił głowę, ostrożnie położył filiżankę na stole, przyglądając się mojej, nienaruszonej. Niepokój, dlaczego mój ojciec pozwolił mi wyjść z tak niewrażliwym draniem, wrócił. Bałam się, że było o wiele więcej, z czego nie zdawałam sobie sprawy, włócząc się wokół jak nieszczęsne dziecko, podczas gdy dorośli walczyli o moją przyszłość. Przebiegając dłonią przez siwiejące włosy, Jethro nagle zrzucił moją zalewającą kanapę spódnicę i przysunął się bliżej. Tak blisko, że jego temperatura ciała paliła moje nagie ramiona, drażniąc mnie intensywnością. Połknęłam, wykręcając dłonie na kolanach. Jethro najeżył się. – Cokolwiek myślisz, że robisz, to nie zadziała. Nie wykonam żadnej rozmowy towarzyskiej albo nie nawiąże żadnej istotnej rozmowy. Poprosiłaś o przyjście do kawiarni, i teraz nie dotykasz tego, co ci kupiłem – westchnął, napięcie dosięgło jego oczu. – Skończyłem grać w chore gry. Powiedz mi, co mam zrobić, abyś poszła ze mną bez wprowadzania zamieszania, i zrobię to. ~37~
Moje serce się zatrzymało. Dlaczego myślałam, że mogłabym uwieść tego mężczyznę? Nie miałam nadziei, szczególnie, gdy on był cały czas wkurzony, a nie zaintrygowany. Łącząc palce, powiedziałam cicho: – Dlaczego miałabym wprowadzić zamieszanie? Gdzie dokładnie chcesz mnie zabrać? Proszę, powiedz hotel i przyznaj, że twoje nastawienie jest grą. Proszę, powiedz mi, że mój brat cię zatrudnił, abyś grał strasznego dupka, tylko po to abym mogła zaznać eskortowanej nocnej rozkoszy. Jethro skrzywił się. – Co właśnie powiedziałem? Żadnych pytań – łapiąc mój nadgarstek, szarpnął mną bliżej, rozbijając moją sukienkę między nami. – Nie mam czasu na gry. Powiedz mi, czego chcesz. Jego usta były tak blisko, jego złowieszcze nastawienie zabombelkowało wokół nas. Moje oczy opadły do jego ust. Wszystko, co mogłam sobie wyobrazić, to jeden pocałunek. Jeden pięknie łagodny, romantyczny pocałunek, który wywróci moje wnętrzności, roztopi je i wniesie mój umysł do gwiazd. Oddychałam płytko, niezdolna do uniesienia wzroku do jego. On wpół się uśmiechnął. – To jest to, czego chcesz? Mrugnęłam, rozpraszając mgiełkę upojenia, w którą mnie wciągnął. – Nic nie powiedziałam. Puszczając mój nadgarstek, podążył tropem koniuszków palców w górę mojego ramienia. Zadrżałam, kochając i nienawidząc jego władczego dotyku. – Nie musiałaś. Powinienem wiedzieć, że to się zdarzy. Moje oczy się rozszerzyły. – Wiedzieć? – zażenowanie przyszło szybko i gorąco. Byłam tak oczywista? Taka potrzebująca? – Żadnych pytań – warknął. Wzdychając ciężko, dodał: – Zapomniałaś, że twoje życie jest raczej publiczne, Panno Weaver. I zdarzyło się, że wiem, że nie jesteś... doświadczona – przykrywając moją brodę, przeciągnął puszkiem palca po mojej dolnej wardze. Zamarłam. Twarz Jethra nie złagodniała, ale jego głos opadł do mamrotu. Jego męski zapach, otaczający mnie, przeniósł mnie z kawiarni do jego kontroli. – Co jest tym, co chcesz? Pocałunek? Pieszczota? – jego głos odbił się echem, dopóki nie poczułam jego pytania w moich kościach bardziej niż w sercu. Przybliżając się, jego usta wisiały nad moimi. Pachniał jak kawa. – Boli cię coś, dla czegoś? Leżysz w nocy w łóżku i łakniesz męskiego dotyku? – jego oddech uderzył w moje wargi, narkotyzując mnie. – Jak mokra się stajesz? Odpowiedz na moje pytania, Panno Weaver. Powiedz mi, jak sobie dogadzasz, podczas gdy fantazjujesz o mężczyźnie pieprzącym cię. Nie mogłam poczuć żadnej części mojego ciała, oprócz stanowczego ścisku, który miał na mojej brodzie i mrowieniu moich warg. Nie mogłam myśleć o niczym innym, oprócz wizji jego ~38~
głowy przy mojej nagości i palców i skradzionych pieszczot. – Powiedz mi. Przekonaj mnie – Jethro dokuczał, przybliżając wagi. Tylko odległość pióra – złudzenie pocałunku, ale to sprawiło, że każdy kawałek mnie walił. – Tak, fantazjuję. Tak, cierpię – marząc, abym mogła się odsunąć i ukryć moją wrażliwość, dodałam: – Tego chciałam. Od ciebie. Wszystko, co wymalowałeś i więcej. – Gdy wyobrażasz sobie bezimiennego mężczyznę, zabierającego cię, wyobrażasz sobie szampana, masaże i roztrzaskujący duszę seks? Kiwnęłam głową, opadły mi powieki, błagając go, aby mnie pocałował. Jego głowa przechyliła się, dotykając kącikiem ust moich. Dokuczliwie. Pół pocałunek. Obietnica. Jego usta podążyły do mojego ucha. – Ty naiwna, mała dziewczynko. Jeżeli cię wezmę, nie będziesz uwielbiana albo czczona. Będziesz użyta i wypieprzona. Nie mam cierpliwości na słodkość. Otworzyłam oczy, walcząc z grubą żądzą w mojej krwi. Jethro uśmiechnął się szyderczo. – Szkoda, że nie powiedziałaś, że fantazjujesz o mężczyźnie, używającym cię. Szkoda, że nie przyznałaś się do bardziej ponurych ochot, jak niewolnictwo i ból. Wtedy, możliwe, że spełniłbym twoje pragnienia – podążył wargami po mojej kości policzkowej. Jego dotyk był bardziej protekcjonalny, niż erotyczny. – Teraz, powiedz mi, Panno Weaver. Znając mój apetyt, wciąż jesteś dla mnie mokra? O to prosisz? Mój język. Moja uwaga? Mój... – trącił nosem moje włosy, gryząc boleśnie płatek mojego ucha – ... kutas. Chciałam zaprzeczyć trzepotaniu w głębi serca i intensywnemu gorącu w moim rdzeniu. Chciałam być oburzona przez jego grubiaństwo i jawny, seksualny dreszcz. Ale nie mogłam. Ponieważ pomimo braku myśli o przemocy w seksie, nie mogłam zatrzymać niezaprzeczalnego uroku. Wycofując się, Jethro wyszeptał. – Przestań obracać się przy mnie w płochliwą. Powiedz to. Powiedz, czego chcesz. Już dłużej nie byłam człowiekiem; byłam cieczą. Gorącą, giętką cieczą, która czekała na jakąś siłę, aby zmieniła mój kształt. Wszystko, co on powiedział rozszerzyło we mnie potrzebę, dopóki gorączka nie przeszła przez moje czoło, ale nie mogłam mówić tak sprośnie. Tylko, gdy masz telefon w dłoni, mięczaku. Opuszczając oczy, szepnęłam: – Chcę... chcę... Jethro docisnął swoje palce do mojej szczęki. – Powiedz to – jego oczy błysnęły i błędne wyobrażenie namiętności, której nie znałam, rozwiało się. Wiedział to. Dzierżył to. Ukrywał to pod warstwami i warstwami tajemnicy, której nigdy nie będę miała nadziei rozpruć. ~39~
Biorąc drżący oddech, przeklinając cholerny gorset, powiedziałam: – Chcę twoich ust. Przytaknął. – Dobra. Ale najpierw będę miał twoje – jego kciuk pogłaskał moje wargi kolejny raz, naruszając moją czerwoną szminkę, i penetrował moje usta. Zamarłam, otwierając szeroko oczy i zatrzymując je na nim. – Gdzie ich chcesz? – jego głos opadł do ledwie mamrotanego przekleństwa – niemożliwe do zignorowania, śmiertelne dla moich uszu i ciała. Nie martwił się o kelnerkę albo że ktokolwiek na ciemnej ulicy mógłby nas zobaczyć. Tylko zamknął mnie niezachwianymi, złotymi oczami i umieścił swój kciuk na moim języku. Nie mogłam mówić. Jego wielka dłoń trzymała mnie za ramię, podczas gdy jego palec badał mnie w ciszy. Nie wiedziałam, co robić. Powinnam ssać? Ugryźć? Nic nie zrobić? Jethro uśmiechnął się, to nie był jego zwyczajny zimny uśmiech, ale nie był też miększy. – Podążaj za swoim instynktem. Chcesz ssać, ssij – wcisnął swój kciuk głębiej, z ciemniejącymi oczami. On tak łatwo umieścił mnie w położeniu uległej, ale nigdy nie czułam się tak potężna. Zamykając usta, ssałam. Raz. Jego szczęka zacisnęła się, ale nic więcej. Znowu to zrobiłam, liżąc jego palec chętnym językiem. Moje usta napełniły się cieczą, smakując go. Chcąc go. Każde ssanie wysyłało falę nienasyconej potrzeby do mojego rdzenia, sprawiając, że byłam mokra. Ramiona Jethra naprężyły się. – Widzisz? Nie musisz mi mówić, czego chcesz. Twoje ciało robi to za ciebie. Zaskoczyłaś mnie, i to nie jest łatwa rzecz do zrobienia. Moja sukienka zaszeleściła, gdy zawinął ramię wokół mojego pasa, przyciągając mnie do swojego twardego ciała. Przysunęłam się z własnej woli, uwięziona na tyle sposobów. Mój umysł został skonsumowany wyłącznie przez niego. Był spokój w tym momencie. Żądza, tak, z pewnością gorączkowa, ale również spokój przez całkowitą uwagę, której się domagał. Nie musiałam myśleć o mojej rodzinie, mojej działalności, moim niekończącym się planie pracy. Byłam tylko ciałem, krwią i kośćmi. Potrzebowałam uosobienia, i tylko Jethro mógł ugasić ogień. Jego usta znowu otarły się o moje ucho. Naprężyłam się na chwilę, przy ugryzieniu zębów. – Wiesz, co jeszcze mówi twoje ciało? Potrząsnęłam głową, wirując językiem wokół jego kciuka. Mój rdzeń zacisnął się; mój umysł oczyścił. Moment intensywnej prywatności wydarzył się na bardzo publicznej kanapie, przy oknie w ~40~
kawiarni. – Potrzebujesz czegoś. Chcesz czegoś, czego jeszcze nie jesteś gotowa zrozumieć – Jethro umieścił delikatny pocałunek na mojej szczęce. – Potrzebujesz tego tak bardzo, że pozwoliłabyś mi przejechać dłonią w górę twojego kolana, pomiędzy twoje nogi, i wślizgnąć palce głęboko w ciebie, w każdej sekundzie. Otworzyłabyś swoje niewinne uda, nawet przy świadkach, i jęczałabyś, jakbym zatopił swojego kutasa głęboko w tobie. Pęcherzyk utworzył się w mojej piersi, przekręcając się i lśniąc z mieszaniną zaprzeczenia i zgody. Jego kciuk nacisnął mocniej, przyszpilając mój język. Drgnęłam, szeroko otwierając oczy. – Pozwoliłabyś mi wciągnąć cię do jakiejś obskurnej alei, zerwać tą sukienkę i... Nie chciałam słyszeć reszty. Ale chciałam. Oh, jak chciałam. Odebrał mi mowę. Nie mogłam wątpić w nic, co powiedział. I nie chciałam. Pierwszy raz w życiu, miałam coś prawdziwego. Tanie i płytkie, tak jak Kite, ale porywcze i absolutne. Chętnie wymieniłabym swoją nieskazitelną reputację na jedną noc ze wstrętny niesamowitym. Co to ze mnie czyni? Wzdrygnęłam się, odpowiadając na moje własne pytanie. Samotna. Nienawidziłam tego słowa bardziej od każdego innego słowa w słowniku. Kciuk Jethra wolno wyślizgnął się z moich ust, trzymając mnie mocno w ramionach. – Pozwoliłabyś mi sprawić, abyś krzyczała, Panno Weaver, i przez tą chęć, nigdy nie skłonie się zrobić tego, co chcesz. Gorąco wytworzono przez intensywną rozmowę rozpraszało się, szybciej i szybciej. Uniósł wargę. – Co powiedziałby twój ojciec, gdyby dowiedział się, że jego córka sekretnie chciała zostać pieprzona przy ścianie w alei, przez nieznajomego? Grubiaństwo jego słów przywróciło mnie z powrotem do rzeczywistości. Opuścił dłoń i wyszarpał serwetkę ze stołu. Zmuszając mnie do utrzymania spojrzenia, wolno wytarł swój lśniący kciuk, zanim rzucił ją do pustej filiżanki po kawie. – Wyzywam cię, abyś w to zaprzeczyła. Albo udawała, że nie chcesz każdego kawałka mnie – uśmiechnął się z wyższością. Przypływ zawstydzenia wspiął się nad moimi piersiami docierając do moich policzków. Mój język był stłuczony przez jego nieostrożne obchodzenie się z nim, moje usta czuły się puste bez jego smaku. Nie mogłam tu siedzieć i być dłużej wyśmiewana. Byłam samolubna i pozwoliłam temu egoistycznemu szaleńcowi odwołać moje plany z Vaughnem i ojcem, wszystko na nic. To była karma, i ukuła piekielnie. ~41~
Łapiąc góry materiału wciśniętego wokół mnie, spróbowałam wstać – bez powodzenia. – Wchodzę. Nie mogę – – Jeżeli nie możesz powiedzieć prawdy, nie chcę słyszeć twoich innych wyjaśnień albo powodów, dlaczego nagle potrzebujesz uciec. Nie masz zezwolenia na oddalenie się ode mnie, więc bądź dobrą dziewczynką i zajebiście słuchaj i przestrzegaj – jego głos wychłostał mnie, ale jego ciało pozostało nieskazitelne i całe. Dynamiczność nastroju i opanowania przedziurawiły moje głupie opary, uderzając mną z powrotem w strach. Kim był ten mężczyzna? I dlaczego nie uciekłam w momencie, w którym umieściłam na nim oczy? Coś nie było w porządku. Coś się budowało, pędząc w moim kierunku, powodując kluzję, której nie chciałam być częścią. Jethro stanął prosto, szarpiąc mnie na nogi. – Biorę twoją ciszę, jako to, że podjęłaś rozsądną decyzję i przychyliłaś się. Również przypuszczam, że to – cokolwiek to było – skoczyło się? – jego palce wbiły się w mój biceps, potrząsając mną. – Przestań udawać głupią i zdaj sobie sprawę, co się dzieje. Złość zastąpił moje zażenowanie. Powtarzało się to, co było z Kitem, tylko tym razem było gorzej, ponieważ to było prawdziwe i nie miałam się gdzie ukryć. – Nie mam pojęcia, co się dzieje i nigdzie z tobą nie idę. Udowodniłeś, że uważasz mnie za nawiną, głupią i niegodną twojego cennego czasu, więc wychodzę. Nie zatrzymuję cię – wykręcając łokieć, spróbowałam się uwolnić. – Nie chcę tego dłużej robić. Jethro uśmiechnął się chłodno. – Ah, to jest zagadka, Panno Weaver. Ty mnie nie zatrzymujesz. Ale ja zatrzymuję ciebie. Zatrzymałam się z ręką nad jego, bez powodzenia próbując usunąć jego palce z mojego ramienia. – Co? – ciemność zawrotów głowy wybrała ten moment, aby przechylić mój świat. Jethro wziął moją słabość jako okazję, ciągnąc mnie w stronę drzwi. Nie udzielił mi żadnego wsparcia, oprócz surowego uścisku na moim ramieniu, zostawiając moją nietkniętą kawę na stole. – Wychodzę. I ty idziesz ze mną. Drzwi zadzwoniły, gdy wyszliśmy w podmuchu piór. Westchnęłam, gdy mroźny podmuch przeciął ciepło mojej skóry, dziesiątkując wszystkie wspomnienia kawiarni. Na szczęście, wstrząs temperatury pomógł mi stanąć i walczyć. Wbijając obcasy w chodnik, warknęłam: – Wydaje się, że masz złe informacje. Nigdzie z tobą nie idę. Jethro nie odpowiedział, ciągnąc mnie bez wysiłku w poprzek drogi do ciemnej alei i jego motoru. ~42~
Aleja? Nie mógł mieć na myśli tego, czym mi groził... prawda? Chcesz, abym sprawił, żebyś krzyczała. Walczyłam mocniej. Ale nie ważne jak mocno szarpałam, nie zwolnił kroku ani nie obejrzał się. Stawiając stopę, skrzywiłam się na stłuczenia przy jego uścisku. Ustawiłam paznokcie, przygotowując się na wbicie ich w jego ramię, ale on wszedł na krawężnik i szarpnął mną do przodu. Inercja sprawiła, że się obróciłam, uderzając boleśnie w jego motor. Moje czarne włosy zakręciły się na moich ramionach, przyklejając się do potu ze strachu na mojej piersi. Szarpałam się – aby uwierzyć, jak głupia byłam. Szczyciłam się, że byłam bystra, ale pozwoliłam, aby kuszenie seksem przesłoniło moje orzeczenie. Jethro spojrzał na mnie spode łba; jego garnitur trzymał się go, jak niewzruszona kontrola. – Moje informacje są dokładnie poprawne. I ty gdzieś ze mną idziesz. Wspinaj się. Wyrwałam łokieć z jego uścisku i potrąciłam jego klatkę piersiową. – Złe. Puść mnie. Warknął pod oddechem. – Przestań, zanim się zranisz. Znowu go popchnęam, skupiając się na śmieszności mojej nocy, a nie szybko rozszerzającym się strachu w głębi serca. – Powiedziałam ci. Przyjechałam limuzyną; nie ma mowy, że mogę podróżować dwukołową maszyną śmierci. Jethro wzruszył ramionami, utrzymując zimną posturę. – Dam ci jedną zasadę – nigdy nie zadawaj pytań. Daję ci kolejną – nigdy się ze mną nie sprzeczaj. Moje serce biło gwałtownie. Rozglądając się, szukałam nocnych spacerowiczów, bywalców – każdego, kto mógłby interweniować i mi pomóc. Drogi były puste. Nikogo. Nawet żadnego gnijącego gryzonia. – Proszę, nie wiem, w jaką grę grasz– Potrząsnął głową, irytacja zagościła w jego oczach. – Grę? To nie jest pierdolona gra – patrząc się na moją sukienkę, naruszył moją przestrzeń osobistą. Ściskając wargi, wymamrotał: – Mam nadzieję, że masz coś pod tym. Zamarłam. – Co? Dlaczego? – Bo to będzie nieprzyzwoite, jeżeli nie będziesz miała – z brutalnym szarpnięciem, rozerwał nieskończenie długie szwy, rąbek, i ciężką pracę nad moją sukienką. Rozdarcie brzmiało, jak krzyk dla moich uszu. Przerażenie objęło mnie, gdy zewnętrzna warstwa opadła na ziemię, lecąc za organzyną, piórami i diamentami. Moja szczęka opadła. – Nie– ~43~
Jethro zakręcił mną, jego dłonie śliznęły po moim tyle. – Jesteś jak cholerna paczka. Silnymi palcami zerwał drugą warstwę mocnego jedwabiu hebanowego. Odgłosy niszczenia złamały mi serce. Cała ta praca! Mój ojciec byłby wkurzony, gdyby zobaczył jego drogi materiał, zaścielający brudny chodnik. Pojawiła się moja krew na hafcie, gdy nakłuwałam. Moje łzy zmoczyły ten materiał przez ciężką pracę. Nie mógł tego zrobić! Nie mogłam mówić. – Dobry Boże, kolejna? – Jethro zakręcił mną z powrotem, stawiając mnie naprzeciw niego. Zamigałam, pozostając w bogatej halce – narzędzia pod sukienką, która utrzymują jej pojemność. Nie mogłam dłużej tego robić. Przyłożyłam dłonie do materiału, chwytając resztę mojej sukni. – Nie, prosz– Jethro mnie zignorował. Z ostatnim brutalnym szarpnięciem, oderwał halkę, umieszczając ją na warstwach zrujnowanego materiału. Łzy zaszkliły moje oczy. – Oh mój Boże. Coś ty zrobił? – chłodne, mediolańskie powietrze wirowało wokół moich nagich nóg, znikając w długości ud spódnicy atłasowej, którą nosiłam, aby nie dopuścić do ocierania fiszbin halki. Moje wszystko – zniszczone. Byłam jedyną kobietą w domu pełnych mężczyzn. Spędziłam całe życie zakrywając moje dziewczęce ciało sznurowadłami i krótkimi haleczkami na ramiączkach oraz tiulem. Kobiecość była czymś, co tworzyłam, a nie żyłam. Widząc to, rozwalone na bardzo brudnym chodniku, doprowadziło mnie do wściekłości. Moje łzy zniknęły. Objęłam szaleństwo. – Jak mogłeś?! Odpychając go, upadłam na kolana, starając się zebrać pęki i próbki ręcznej roboty. – Ty – ty to zniszczyłeś! – wszędzie były rozerwane warstwy. Diamenty błysnęły na mgłym betonie. Pióra zadrżały, tańcząc na bryzie. – Zniszczę dużo więcej, zanim skończę – słowa Jethra ledwo istniały, wtedy... nie, zostały chwycone przez podmuch wiatra. Spiorunowałam wzrokiem mężczyznę, do którego tak głupio wróciłam – wszystko, ponieważ nieznajomy zranił moje uczucia. Mężczyzna, któremu pozwoliłam mną manipulować i sprawić, że byłam ohydnie skora w kawiarni. – Czy to sprawia, że czujesz się lepiej? Niszcząc rzeczy innych? Nie obchodzi cię, że właśnie zniszczyłeś coś, co zajęły godziny tworzenia? Co za rodzaj okrutnego– – Przestań – uniósł palec, rugając mnie jak dziecko. – Zasada numer trzy. Nie lubię podniesionych głosów. Więc zamknij się i wstań. Wpatrywaliśmy się w siebie; cisza była ciężkim podmiotem między nami. On miał rację. Byłam taka, taka głupia. Z powodzeniem zadał mi ból mocniej, niż ktokolwiek inny, od odejścia mojej matki. Jego bezduszność nie dała mi żadnej przestrzeni na nadzieję i łzy. I ~44~
wiedziałam to od samego początku. Dostrzegłam jego chłód. Czułam jego stwardniałą wolę. Ale to nie powstrzymało mnie od bycia wielkim głupcem. Łapiąc kałużę tkanin, krzyknęłam: – Zostaw mnie w spokoju! – Do cholery, sprawdzasz mnie – nagle zrobił unik, łapiąc mój biceps i unosząc mnie na stopy. Potrząsnął mną – mocno. Mój gorset wbił się w moje kości biodrowe, ponieważ nie miałam żadnego klosza ani warstw, które mogłyby mnie ochronić. – Nie możesz zadawać żadnych pytań. Nie możesz krzyczeć ani zachowywać się śmieszne. To się dzieje. To jest twoja przyszłość. Nic, co zrobisz albo powiesz, tego nie zmieni – to tylko zmieni poziom bólu, jaki otrzymasz – potrącił mnie do tyłu, na jego motor. – Twoja sukienka już nie jest problemem. Wsiadaj. Wyjeżdżamy. Furia wybuchnęła w moim sercu. Nie myśl o jego groźbie. Skup się na tym, żeby krzyczał. Głośno. Potrzebowałam zamieszania, aby zwrócić kogoś uwagę i bezpieczność. Im więcej hałasu robiłam, tym pewniejsze, że ktoś przyjdzie mi z pomocą. – Właśnie zrujnowałeś mój cenny eksponat. Ta sukienka już była sprzedana wysokiej klasy butikowi w Berlinie! Myślisz, że chcę gdzieś z tobą pójść, po tym gdy zrujnowałaś dwa miesiące wartej pracy? Jesteś chory. Powiem ci, jak będzie– – Panno Weaver, zamknij się, do kurwy. Skończyłem z tą szaradą – jego twarz pozostała beznamiętna, ale mięśnie pod jego garniturem naprężyły się. Poruszając się szaleńczo szybko, szarpnął moje długie włosy, napierając mnie na motor. Krzywiąc się wbrew bólowi na skórze głowy, potaknęłam. Rozglądając się szybko wokół, on rozluźnił się, gdy zauważył, że wciąż byliśmy sami. – Jeżeli byś mnie znała, wiedziałabyś jak błędnie reaguję na oświadczenia dotyczące mojego zdrowia psychicznego. Gdybyś była mądra, wiedziałabyś, aby nigdy nie podnosić głosu, i aby zachować należyte zachowanie w miejscach publicznych. Pochylił głowę, groźnie ocierając nosem o moje ucho. – Ale wiedząc, że mnie nie znasz, odmówię kary – na razie. Ale ostrzeżenie, Panno Weaver. Tylko dlatego, że zniżam się do nieatrakcyjnego użycia siły, nie znaczy, że nie jestem wkurzony. Tak bardzo zajebiście wkurzony. Wydałem ci rozkazy i ty nie przestrzegałaś ich niezliczoną ilość razy. To ostatni raz, gdy zapytam uprzejmie. Odsuwając się, złapał za mój środek i z siłą, którą przeraża, oderwał mnie od ziemi i cisnął mną na tył jego motoru. Dając sztuczne pozdrowienie, Jethro powiedział: – Dzięki ci za zobowiązanie się mi. Tak się cieszę, że zdecydowałaś się wsiąść – z gniewną miną, zauważył moje wysokie obcasy. Opadając na ~45~
jedno kolano, zerwał je z moich stóp, przerzucając je przez ramię. One zniknęły w chmurach zdziesiątkowanego materiału za nim. Naprawdę byłam Kopciuszkiem, tyle że mój książę wyrzucił szklany pantofelek i skradł mnie, zanim wybiła północ. Moim księciem był diabeł. Mój książę był draniem. Nie mogłam oddychać. Uciekaj. Kopnij go. Nie pozwól mu cię zabrać. Wszystkie sposoby sytuacji kotłowały się w mojej głowie. Zostałam wychowana w bezpiecznej dzielnicy, wpajano mi zdrowy rozsądek i morały. Teraz, nic nie przygotowało mnie do walki o moje życie, przeciwko szaleńcowi, który ma problemy psychiczne. – Nie możesz tego zrobić. Nie chcę z tobą iść – spróbowałam zeskoczyć, ale wielkie rozmiary Jethra nie pozwoliły mi na to. Wyłonił się jak straszny wyrok – orzecca mojej przeszłości i teraźniejszości. – Nie masz wyboru. Jedziesz ze mną. Twoja pragnienia nie mają żadnego znaczenia. Pchając go koniuszkiem palca, wykrzyknęłam: – Moje pragnienia są całkowicie istotne. Nie możesz mnie zabrać wbrew mojej woli. To się nazywa porwanie – moje ciało poczerwieniało z gwałtownego gniewu. – Puść. Mnie. Zanim zacznę krzyczeć. Vaughn. Cholera, chciałam mojego brata. Ilość razy, gdy bronił mnie przed pszczołami i borsukami, i chłopakami, którzy obładowywali mnie w szkole. Vaughn! Jethro potrząsnął głową. – Już za późno. Na cokolwiek. I nie krzycz. Nie radzę sobie dobrze z krzykami – zachichotał ponuro. – Dopóki ja jestem powodem owego krzyku i jesteśmy w miejscu prywatnym. Zignorowałam 'temat krzyku' i skupiłam się strasznym ultimatum. Za późno? Na co za późno? Nie byłam na jakimś odliczaniu, w których chodziło o moje życie. Nie zgodziłam się na nic z tego! Ja nie, ale mój ojciec tak. Myśl zatrzymała mnie, jak drut w serce. Zapoznał mnie z Jethrem – ponad każdym innym mężczyzną. Zachęcał mnie, abym z nim poszła – wbrew woli mojego brata. Jethro mógł umieć omamić mojego ojca, ale ja dostrzegłam jego prawdziwe kolory, i nie miałam zamiaru ich dłużej tolerować. To fiasko zaszło za daleko. Otworzyłam usta, aby krzyknąć. Skończyłam z byciem przestraszoną i manipulowaną przez miękko mówiących psychopatów. Chciałam normalności. Chciałam prysznica i słodkiego zapomnienia w śnie. Moje płuca powiększyły się z apelem. – Pomocy – ~46~
Jethro zaatakował, waląc zimną dłonią w moje wargi. Pierwsza oznaka niepohamowanego uczucia płonęła w jego oczach. Westchnął ciężko, potrząsając głową. – Miałem nadzieję, że będziesz mądrzejsza od tego. Spoliczkowałam go. Ostry dźwięk ciała o ciało zmroziło czas. Nie oddychałam ani nie ruszałam się, nawet nie mrugałam. Tak samo Jethro. Patrzyliśmy na siebie przez długi czas, dopóki wszystko, co wiedziałam, to złoto w jego oczach. Powietrze zmieniło się z jesiennego do zimowego, gdy patrzyliśmy sobie w oczy, zamarzając przez jego nastrój. To mogła być sekunda albo dziesięć, ale to był Jethro, który rozbił kruchość między nami. Jego zimne palce przesunęły się z moich ust do mojej szyi. Zawijająca się ciasno. Bezlitośnie. Działanie pokazało prawdę – nieludzką prawdę. Ten mężczyzna był porządnie oporządzony i miło mówiący, ale pod tym wszystkim, złościł się diabeł w przebraniu. Był ultimatum w kamuflażu. Był żelazno–pięstny i pozbawiony skrupułów. Przechylając moją szyję palcami, wymruczał: – Bądź posłuszna i cię nie skrzywdzę. Walcz ze mną i sprawię, że będziesz krzyczała. Każdy mięsień w moi m ciele trząsł się. Zdziesiątkowanie mojej sukienki już się nie liczyło. Wszystko, o co się martwiłam, była ucieczka tak daleko i szybko, jak mogłam. Łzy bulgotały w mojej klatce piersiowej; przegryzłam wargę, aby zatrzymać budujący się szloch przed ucieczką. Jethro nigdy nie puścił mojego gardła. – Nie jestem tutaj, aby cię porwać. Nie jestem tutaj, aby cię znokautować albo naćpać. Nazwij mnie staromodnym, ale miałem nadzieję, że pójdziesz chętnie i nam obu zapobiegniesz niedogodności – głaszcząc moje włosy wolną ręką, przykrył tył mojej czaszki. – Prawdopodobnie zastanawiasz się, dlaczego powiedziałem, że nie masz wyboru, oprócz pójścia ze mną. Ponieważ jestem sprawiedliwym człowiekiem i wierzę w równouprawnienie – nawet pomiędzy łowcą a ofiarą – powiem ci. Jego oddech był jedyną ciepłą w nim rzeczą, parząc moją skórę słowami, których nie chciałam słyszeć. – Jestem tutaj, aby wyłudzić dług. Powód tego długu zostanie ujawniony, gdy będę gotowy. Metoda spłacenia długu zależy wyłącznie od ciebie. Mój mózg pływał, próbując zrozumieć. – Co – Jego palce zacisnęły się, odcinając mi dopływ powietrza. Dusząc się, instynkt, aby walczyć był ważniejszy od zamarzniętego przerażenia. Zwijałam się, drapiąc paznokciami o jego nadgarstki. Moja paznokcie na niego nie wpłynęły – jeżeli cokolwiek, to go uspokoiło. Cmokając z niezadowoleniem pod oddechem, powiedział: – Pierwszą rzeczą, jaką powinnaś o mnie widzieć, jest to, że nigdy nie zapominam. Jeżeli wylejesz krew, starając się uwolnić, tylko odpłacę pięknym za ~47~
nadobne, Panno Weaver. Jego spojrzenie opadło na moje drapiące palce, dociskając jego własne, do czasu gdy przeciwko temu, czego naprawdę chciałam, pozwoliłam im puścić jego nadgarstki. – Dobra dziewczynka – wymruczał. Odsuwając się, pojedynczo odwinął palce z mojego gardła. Drobiazgowość w powolności. Przerażenie w kontroli. Odpłacam tylko pięknym za nadobne. Jego głos odbijał się echem w mojej głowie. Zwinęłam w kłębek dłonie na kolanach, mając nadzieję, że nie zaatakuje ani nie zrobię nic, co może uznać za spłacalne. Chciałam skrzywdzić go tak mocno, aż zadrżałam. Chciałam, żeby krwawił na chodniku, więc mogłabym uciec. Trzymając wysoko głowę, Jethro spiorunował mnie wzrokiem, czekając na to, co zrobię. Byłam o połowę mniejsza od niego – i bez świadków, byłam bezsilna. Nigdy nie uczyłam się samoobrony ani nie myślałam, że znajdę się w sytuacji, która będzie tego wymagała. Co mogłam zrobić, aby być posłuszna? Nie ruszałam się. Nie mogłam. Nawet moje zawroty głowy nie ośmieliły się czynić mnie niespokojną, gdy byłam uwięziona w jego brutalnych, złotych oczach. Minął moment, zanim szorstko kiwnął głową. – Cieszę się, że zachowujesz więcej przyzwoitości. Gdy będziesz tego przestrzegać, będę dzielił się z tobą kawałkiem informacji o długu – przejechał palcem po dolnej wardze. – Jesteś jedyną, która może go spłacić. Musisz pójść z własnej woli. Jesteś poświęceniem. Przełknęłam, obruszając się na stłuczenia wokół krtani. Jego poziom głosu uśpił mnie przed myśleniem o ucieczce. Zajmij go rozmową. Spraw, aby się martwił. – Poświęceniem? – od razu znienawidziłam to słowo. Jego oczy się zwęziły. – Poświęcenie jest czymś, co robisz albo oddajesz dla dobra. Wszystko to może się zatrzymać... ty masz władzę. Może? Obietnica wolności zawinęła na nocnym niebie, nawiedzając mnie. Przesunęłam się na siedzeniu, drżąc z zimna. – Jeżeli ja mam władzę, dlaczego czuję, jakbyś śmiał się za moimi plecami? – przygotowując się, warknęłam: – Cokolwiek możesz o mnie myśleć, potrafię czytać między wierszami to, czego nie mówisz. Jakie są konsekwencję, jeżeli z tobą nie pójdę? Czułam się śmiesznie, rozmawiając o długach i konsekwencjach. Nic z tego nie miało sensu, ale okropne uczucie ślizgało się po moich plecach. Wspomnienia, które pochowałam... z bardzo dawna. – Nie masz wyboru, Arch. Nie mogę tego wyjaśnić, ale ty, ja, nikt nie może tego przerwać. Moim jedynym pożałowaniem, jest spotkanie ciebie. ~48~
Mój ojciec chuchnął, kręcąc się wokół salonu w naszej ośmiopokojowej posiadłości. – Twoje jedyne pożałowanie? A co z V i Nilą? Co powinienem im powiedzieć? Co powinienem powiedzieć, gdy zapytają, dlaczego ich matka ich porzuciła? Moja matka, z jej lśniącymi, hebanowymi włosami i śniadą skórą, nosiła wysoko głowę i była nieustraszona, ale z mojego ukrytego miejsca pod schodami, znałam prawdę. Ona nie była nieustraszona – daleko jej do tego. Ona była przerażona. – Powiesz im, że ich kocham, ale nigdy nie powinnam dać im życia. Szczególnie Nili. Ukryj ją, Arch. Nie pozwól im wiedzieć. Zmień nazwisko. Ucieknij. Nie pozwól, aby dług złapał też ją. Wspomnienie skończyło się nagle, dzięki Vaughnowi, rzucającemu piłką do nogi w moją głową i roztrzaskując ostatnie momenty, które mieli moi rodzice. To była ostatni raz, gdy ją widziałam. Potarłam dłonią o klatkę piersiową, przeklinając naprężenie wokół mojego serca. Zmieszanie wisiało ciężko, tak mocno naciskając, jak rozpacz. Jethro uśmiechnął się. – Cieszę się, że jesteś rozsądniejsza. To jedno pytanie, na które odpowiem. Konsekwencje nie pójścia ze mną, spotkają Vaughna i Archibalda Weavera, między innymi. Cały mój świat wyślizgnął mi się spod stóp – i tym razem nie chodziło o zawroty głowy. – Żyjesz dla nich – wzruszył ramionami. – Proste, naprawdę. Ale nie martw się szczegółami. Przed nami drobny druk i niekończące się lekcje historii do wyjaśnienia. Moje serce się zatrzymało. Moje życie dla nich? Musi żartować. Nie wiedziałam, czy powinnam krzyczeć z przerażenia, czy śmiać się ze zdumienia. Straszny, okrutny żart mojego taty zapewnił, że nigdy więcej nie będę chciała randki. Proszę, niech to będzie żart. – Nie możesz być poważny – mogłam być ukryta przed światem mężczyzn, ale to było całkowicie nie do pojęcia. – Oczekujesz, że ci uwierzę? Jethro stracił swój lód, wskakując prosto do arktycznej zimy. – Myślisz, że obchodzi mnie, czy mi wierzysz? Myślisz, że całe to głupie gadanie i ty, możecie jakoś ze mną się sprzeczać? Moje serce zostało przebite. Był taki pewny. Taki zdecydowany. Żadnej aluzji obawy, która wyjawiłaby jego przekręt. To nie jest żart. Jethro zniżył głos do syku. – Pozwolę ci poznać kolejną tajemnicę o mnie. Nigdy nie robię rzeczy w połowie. Nigdy nie ryzykuję. Nigdy nie poluję sam – przybliżając się bliżej, dokończył: – Odkąd umieściłem na tobie oczy, oczy zostały umieszczone na twoim bracie i ojcu. Oni byli obserwowani. A jeżeli ty nawet źle kichniesz, te oczy zmienią się w coś bardziej inwazyjnego. Rozumiesz? ~49~
Nie mogłam odpowiedzieć. Wszystko, co mogłam zrobić, to wyobrazić sobie Vaughna i mojego ojca, będących tępionymi, jak szkodniki i nawet nie wiedzących, że to nadchodziło. – Powiedz słowo i skończę z nimi, Panno Weaver. Z lodowatym spojrzeniem, Jethro złapał kierownicę i przewiesił nogę przez czarną maszynę. Każdy kawałek był czarny. Żadnego chromu albo koloru. Cholera, co zrobię? Muszę uciec. Uciekaj! Ale nie mogłam. Nie teraz, gdy zagroził mojej rodzinie. Nie teraz, gdy mój mózg odkrył wspomnienia, dodając wagę do wariackich sugestii Jethra. Nie teraz, gdy uwierzyłam. Dług. Nie wiedziałam, co to było. To mógłby być kod na coś, czego nie rozumiałam albo było dosłowne i oczekiwano zwrotu. Ale wiedziałam jedną rzecz, nie mogłam ryzykować nie bycia posłuszną. Kochałam moją rodzinę. Uwielbiałam brata. Nie zmieniłabym ich żyć. Nie po tym tak zwanym długu, który rozbił małżeństwo moich rodziców i szczęście. Skoczyłam, gdy zapłon wydał pomruk życia, drąc się przez ciszę, i jakoś ukazując siłę w jego ostrości. Odsuwając nóżkę kopnięciem, Jethro złapał wagę motoru. On nie nosił kasku ani mi go nie zaoferował. Oczekiwałam, że się odwróci i dostarczy mi więcej informacji albo żądań, ale wszystko, co zrobił, to pochylenie się, skradnięcie mojego ramienia i umieszczenie go wokół jego talii. W momencie, w którym moja ręka oparła się o niego, puścił mnie, nieświadomie dając mi odrobinkę bezpieczeństwa. Popatrzyłam tęsknię na budynek, w którym mój brat i ojciec byli zmieszani z fashonistami i jedynym światem, który znali. Cicho błagałam ich, aby przybiegli i śmiali się z mojej ogłuszonej, wypełnionej strachem twarzy, krzycząc 'nabraliśmy cię'. Ale nic. Drzwi zostały zamknięte. odpowiedzi ukryte. Przyszłość nieznana. Jestem sama. Zostałam skradziona, przez dług, który tylko ja mogę spłacić. I dług, o którym nic nie wiedziałam. Byłam idiotką, pragnąc więcej, niż miałam. Teraz nie miałam nic. Ze skrętem nadgarstka, Jethro nakarmił gazem swoją mechaniczną bestię i wyrwaliśmy do przodu, w ciemność.
~50~
Mediolańskie lotnisko znowu mnie przywitało. Czułam, jakby minęła wieczność, odkąd tu przeleciałam, chociaż w rzeczywistości minęły tylko dwa dni. Moja skóra była lodowata, i pomimo odrazy do Jethra, nie mogłam przestać się do niego przybliżać, gdy łamał ograniczenie prędkości i skręcał jego super szybką maszyną śmierci. Moja maleńka spódnica i gorset bez rękawów, nie były dostosowane do tej pory w Mediolanie. Zatrzymując się na najbliższym parkingu, wyłączył silnik i wyważył nóżkę. Natychmiast się odsunęłam, odwijając ramiona z jego pasa. Strach pozostał w głębi mojego serca, stając się większym z każdym uderzeniem. Nie mogłam spojrzeć na tak zwanego dżentelmena bez przełknięcia mieszaniny krwiożerczej furii i zapłakanego przerażenia. Jego profil ukazał mężczyznę, z rzuconym cieniem na szczęce, gęstymi włosami, rozwiewającymi przez wiatr, które wyrzuciło go z seksownego do niebezpiecznego. Wyróżniał się na tle tłumu. Wzbudzał potrzebę i ochotę bez żadnego wysiłku. Ale nie było w nim nic oswojonego ani miłego, czy normalnego. Śmierdział manipulacją i kontrolą. On jest górą lodową. Parking nie był pusty, ale to również nie była godzina szczytu. Pomimo echa walizek ciągnących się w kierunku terminalu, noc była cicha. Jethro zszedł z motoru. Stojąc, okręcił szyją, przecierając mięśnie silną ręką. Jego oczy zamknęły się na moich. Wydawały się ciemniejsze, bardziej jak jesienne liście, niż metal szlachetny, ale wciąż były zimne. Wpatrywałam się w niego, mając nadzieję, że moja nienawiść była widoczna. Jego twarz przypominała zamkniętą – nie stojącą na wysokości zadania, przygotowującej się wojny. Podając jego dłoń, czekał. Sposób, w jaki obserwował, wiele mówił. Nie zastanawiał się, czy wzięłabym jego rękę. On wiedział. On wierzył w siebie tak cholernie mocno, że odrzucenie wydawało się dla niego niedorzeczne. Źle dla niego, nie radzę sobie dobrze z cichymi dniami. V się tym zajął. Posiadanie hałaśliwego bliźniaka, dostarczyło mi pewnych umiejętności. I ignorowanie kapryśnych mężczyzn było jedną z tych rzeczy. Uderzając jego rękę, odepchnęłam się od czarnej skóry i wylądowałam na bosych stopach. Kostka wbijała mi się w pięty. Owijając ramiona wokół mojego drżącego tułowia, wymamrotałam: – Jakbym przyjęła twoją pomoc. Po tym, co do tej pory zrobiłeś. ~51~
Opuszczając ramię, zachichotał. – Do tej pory? – pochylił się do przodu. – Nic nie zrobiłem. Jeszcze nie. Poczekaj, aż będziesz w mojej domenie i za zamkniętymi drzwiami. Wtedy będziesz mogła być melodramatyczna. Moją umiejętnością w radzeniu sobie z przyszłością, opartą o jego groźby, odrzuciłam i skupiłam się na teraźniejszości. Unosząc wysoko głowę, powiedziałam: – Mogłabym zapytać o coś głupiego, jak dlaczego jesteśmy na lotnisku, ale mogę zgadnąć dlaczego. Jednakże, zawiniłeś w czymś, jeżeli chodzi o mój harmonogram – – Harmonogram się zmienił. – Nie podróżuję sama, Panie Hawk. Mam zabukowane bilety dla mojego brata, asystenta i organizatora ciuchów. Nie wspominając o bagażu. Oni będą mnie oczekiwać. Do diabła, mój asystent będzie mnie oczekiwał dzisiaj w moim pokoju hotelowym. To wszystko – jest stratą czasu. To strata, ponieważ policja zostanie powiadomiona i jeżeli myślisz, że mój ociec po mnie nie przyjdzie, jesteś w błędzie. Nawet, gdy to powiedziałam, wątpliwości ogarnęły moją duszę. Tex Weaver pchnął mnie w ten koszmar. Dlaczego myślałam, że po mnie przyjdzie i sprowadzi do domu? Jethro skrzyżował ramiona, wargi ułożone miał w cierpkim uśmiechu, jakbym była śmieszna i nie wskazywała żadnych faktów. – W tym akapicie było wiele błędów, ale skupię się tylko na istotnych punktach – przechylając głowę, kontynuował: – Twój ojciec jest w pełni o wszystkim poinformowany. Twoja lojalność wobec mężczyzny, który oddał cię bez walki jest niesłuszna. Jego ręce są związane i on cholernie dobrze o tym wie. Co do policji, oni nie mają żadnego znaczenia w twojej przyszłości. Zapomnij o nich, twojej rodzinie, nadziei. To koniec. Jego głos opadł do warknięcia. – Wiesz, dlaczego to koniec? To koniec, ponieważ twoje życie dobiegło końca. Jest tyle rzeczy, których nie wiesz, i tyle rzeczy, których nie mogę się doczekać ci powiedzieć. Zrzucił swoją zewnętrzną, oblodzoną stronę, łapiąc moje włosy i szarpiąc do tyłu moją głową. – Nauczysz się o swoim parostwie. O twoim zgniłym drzewie genealogicznym. I zapłacisz. Więc się zamknij, poddaj, i bądź wdzięczna za moją dobroć, ponieważ moje dobre obyczaje są na wyczerpaniu, Panno Weaver, i mnie nie polubisz, gdy uderzę w limit. Moje małe drżenia ewoluowały w całkowite tlepotanie. – Już teraz cię nie lubię i jestem pewna, że tak samo będzie w przyszłości. Puść mnie. Zaskoczył mnie, odsuwając się, uwalniając mnie. Moja skóra głowy piekła, ale odmówiłam jej potarcia. – Testujesz mnie. Ale szczęśliwie dla ciebie, wiem, jak radzić sobie z nieznośnymi zwierzątkami.
~52~
Zwierzątkami? Moje ręce zwinęły się w piąstki. Jak mogłam w ogóle myśleć, że go pragnę? Fakty, że jego usta były na mojej twarzy i jego kciuk w moich ustach, odparły mnie. Spojrzenie Jethra poleciało na mój stan negliżu. – Trzęsiesz się. Nie chcę, żebyś zachorowała – jego brew uniosła się. – Zaoferowałbym ci moją marynarkę, jak rycerski mężczyzna, którym jestem, ale wątpię, iż byś ją przyjęła. Jednakże, mam coś lepszego. Obracając się, poszedł w kierunku głębokiego cienia odlanego przez jeden z dużych filarów. – Flaw? Chodź tutaj. Lepiej, żebyś cholernie tu był – – Jestem tutaj – mężczyzna pojawił się z cienia. Ubrany w czarne dżinsy, koszulę i czarną, skórzaną kurtkę, jedynym innym kolorem, był błysk prostego, srebrzyste zarysu diamentu na prawej stronie kieszeni. Wyglądał, jak złodziej czekający na swoją ofiarę. – Jestem tu od czterdziestu pięciu minut. Spóźniłeś się – rzucił Jethrowi worek marynarski, przebiegając ręką przez długie, czarne włosy. – Szczęśliwie dla ciebie, lot został opóźniony. Jethro złapał torbę, piorunując wzrokiem mężczyznę. – Nie zapominaj o swoim miejscu. Zgodnie ze swoimi zasadami, nie spóźniłem się – nie twoimi – poniewierając worek, powiedział: – Zrobiłeś, jak kazałem? Mężczyzna przytaknął. – Wszystko. Wliczając dowody fotograficzne. Wszystko poszło gładko i bilety są w środku. Zajmę się motorem, po prostu zostaw go tam. Cushion i Fracture tropią dla ciebie mężczyzn Weaver, dopóki nie powiesz mi inaczej. Jethro wyciągnął kopertę, przekartkowując jej zawartość. Popatrzył w górę, coś przypominającego uśmiech zdobiło jego wargi. – Dobra robota. Do zobaczenia w Hawksridge. Moje uszy ukuły przy tej nazwie. To zabrzmiało znajomo – cuchnąc starymi pieniędzmi. On pochodzi ze szlachty? Pojęcie Jethra będącego księciem albo hrabim, było niedorzeczne i w tym samym czasie... niezwykle doskonałe. Wszystko w nim było zwodnicze i... nudne. Czy to tym było? Grą, aby jakiś bogaty bachor przeszedł w odpowiednim czasie, który był chory, zabijając szczeniaczki? Nie mogłam powstrzymać moich zębów przez obijaniem się o siebie – z obrzydzenia i zimna. Mężczyzna o imieniu Flaw, spojrzał w moją stronę. Jego oczy były zwężone. – On oczekuje ciebie i kobiety. Napiszę do niego i dam znać, że wszystko idzie dobrze. – Nie – Jethro warknął, jego angielski akcent zgęstniał przy żądaniu. – Nie musi wiedzieć. On wkrótce nas zobaczy – odprawiając mężczyznę, jakby był zatrudnioną pomocą i już dłużej niewymaganą, Jethro szedł w moją stronę, podając torbę. Flaw rozpłynął się w cieniu, jak przerażające widmo. – To twoje. Ubierz się. Nie wpuszczą ~53~
cię do budynku półnagą i bosą. Biorąc worek, wymamrotałam pod oddechem: – Byłam ubrana w strój wart tysiące funtów, zanim go ze mnie nie zerwałeś – strata mojego cennego eksponatu piekła, jak otwarta rana. Miałam dwa pragnienie – jedno, żeby mnie usłyszał i wiedział, jak wkurzona byłam. I drugie, żeby nie słyszał, bo bałam się jego reakcji. Jethro uśmiechnął się z wyższością, zanim odwrócił się w stronę motoru. Otworzyłam torbę i natychmiast ją upuściłam. Oh mój Boże. Musiałam śnić. Obudź się, Nila. Proszę, obudź się. Moje kolana zmiękły, lecąc za torbą na ziemię. Trzęsąc się, przebierałam zdjęcia na stercie ubrań. Moich ubrań. Wszystko, co przywiozłam do Mediolanu – odjąć stroje z pokazu i moich narzędzi do pracy – strój do biegania, bikini, spodnie od dresu, piżama, i prosta kolekcja bluzek, dżinsów i sukienek. Ale na tym wszystkim, walały się rozsypane zdjęcia. Zdjęcia z photoshopu, które nigdy się nie wydarzyły. Sfałszowane zdjęcia kłamstw. Tak strasznych, strasznych kłamstw. Nikt nie przyjdzie. Jethro miał rację. Policja śmiałaby się, gdybyś ktoś poprosił ich o pomoc. To, co trzymałam, scementowało moje nowe życie, będąc zabawką Jethra. Przegrzebując wszystko, nie mogłam zatrzymać gorącej łzy opadającej na mój policzek. Tam byłam ja – uśmiechając się, świecąca. Pamiętałam tamten dzień. V i ja polecieliśmy do Paryża, na lokalny pokaz w środku sezonu, kilka lat temu. Pobił mnie w pokerze w głupim, pubowym turnieju i patron zrobił nam zdjęcie. Śmiejących się, ciepłych, z zawiniętymi wokół siebie ramionami, byliśmy tacy szczęśliwi. Tyle, że Vaughn nie istniał na tym zdjęciu. Tło zostało zmienione, ukazując ekskluzywną restaurację, podczas gdy mężczyzną, który mnie trzymał, był Jethro. Uśmiech na jego twarzy był najcieplejszym, jaki widziałam. Był ubrany w koszulę z ukazaną szyją i dżinsy, które sprawiały, że wyglądał młodo, na zakochanego i ognistego. Nie mogłam więcej tego studiować. Przemieniając je na kolejne, przykryłam dłonią usta. To kolejne zdjęcie przedstawiało mojego tatę i mnie. Albo powinno. Pamiętałam, że pojechaliśmy na tygodniowy rejs po Morzu Śródziemnym. Staliśmy na tle zachodu słońca, tańczącego na podbarwionych falach, ubrana byłam w luźne ciuchy, które stworzyłam tylko kilka dni ~54~
wcześniej. Umieściłam kochający pocałunek na jego szorstkiej twarzy. Ten pocałunek teraz należał do Jethra. Statek został podrasowany, aby ukazać luksus jachtu, bardziej niż linię komercyjną. Zachód słońca rzucał inny blask. Jethro stał melancholijnie, wpatrując się w aparat z tak intensywnym oczami wypełnionymi seksowną mocą. Nikt nie zaprzeczyłby, że nie było między nami chemii i potrzeby. Sposób, w jakim moje ciało przylegało do jego, słodkość i zaufanie, jakie okazałam, tylko pomagało stwierdzić złudzenie pary zadurzonej w sobie. Zdjęcia zatrzęsły się w moich dłoniach; kolejna łza poplamiła protekcjonalne oszustwo. Spojrzałam w górę, nie martwiąc się o to, że moje serce zostało wyrwane i biło chłodno na chodniku. – Jak – zagryzając zęby, spróbowałam jeszcze raz. – Zniszczenie mojej sukienki nie wystarczyło? Musiałeś też skraść moją przeszłość? – uniosłam zdjęcie półnagiego Jethra, który trzymał moją brodę, skradając mi pocałunek. Te zdjęcia nie opierały się na moim nie–randkowym życiu, ale były tak realistyczne, tak prawdziwe, tak niezaprzeczalne. Jak sprawili, że to wygląda tak realistycznie? Jethro potrząsnął głową, przewracając oczami. Wyłączając motor, włożył klucze do kieszeni, zanim odwrócił się z powrotem w moją stronę. Podpierając się na udach przede mną, wyszeptał: – Nie tylko skradłem twoją przeszłość. Już skradłem twoją przyszłość. Oddychałam ciężko, nienawidząc przyjemności w jego spojrzeniu. Nigdy nie przerywając kontaktu wzrokowego, stuknął w zdjęcia w mojej dłoni. – Nie widziałaś wszystkich. Zobacz ostatnie. One są specjalnie dla ciebie. Nie mogłam oddychać. Myślałam, że nigdy więcej nie będę mogła oddychać bez bólu. Przenosząc zdjęcia, wpatrzyłam się w ostatnie. Natychmiast spojrzałam w górę. Całe wyczucie dobrych obyczajów i dumy zniknęło. – Proszę, nie możesz. To – to złamie ich serca. Łzy zapiekły tył mojego gardła. Moje oczy paliły, znowu rzucając się w dół. To zdjęcia pokazywało mój pusty pokój – dokładnie tak, jak go opuściłam, z wiązankami i piórami na łóżku, gdy pędziłam na pokaz – ale teraz, moje przybory toaletowe ze stolika nocnego, mój laptop i rzeczy, zniknęły. Wliczając walizkę. Pokój został pusty. Wyglądał, jakbym się spakowała i opuściła moje marzenia, środki do życia i rodzinę, nie patrząc wstecz. To złamałoby serce mojego brata i ojca, ponieważ to był ten sam sposób, w jaki moja matka, Emma Weaver, nas zostawiła. ~55~
Ale w przeciwieństwie do mojej matki, była jedna notka umieszczona na komodzie. – Odwróć to. Pozwoliłem sobie o poproszenie o zbliżenie, więc będziesz mogła przeczytać to, co napisałaś jako pożegnanie – Jethro wymamrotał, zabierając zdjęcie z moich palców i stukając w nie. Zakręciłam się na kolanach, układając ostrożnie błyszczącą replikę pożegnalnego listu w moich dłoniach. Pismo było dokładnie jak moje, nawet nie mogłam odróżnić kursywy. Nadszedł czas, abym wyznała prawdę. Okłamywałam was przez jakiś czas. Zakochałam się i zdecydowałam, że moje życie jest z nim lepsze. Skończyłam z ostatecznymi terminami i nieosiągalnym naciskiem na mnie, umieszczonym przez tą rodzinę. Wiem, co robię. Nie próbujcie mnie znaleźć. Nila. Spojrzałam w górę. Moje serce uderzało w żebra, tłukąc się, raniąc. Tak dużo bólu. Nie mogłam zahamować smutku, gdy myślałam o V, czytającym to. Aby zostać odrzuconym przez matkę i siostrę... – Oni w to nie uwierzą. Znają mnie lepiej, niż ktokolwiek inny. Wiedzą, że nie byłam w związku. Powiedziałeś, że Tex wszystko wie o tobie, i dlaczego to robisz. Proszę – Jethro zaśmiał się. – To nie jest dla twojej rodziny, Panno Weaver. To dla prasy. To jest dla świata, który sprawi, że ta fikcja stanie się rzeczywistością. Twój brat dowie się prawdy od twojego ojca, jestem tego pewny. I jeżeli będą się zachowywać, oboje pozostaną nietknięci. Uwierz mi, to nie jest po to, aby ich zranić – jeżeli będę tego chciał, znam o wiele lepsze sposoby – przykrył mój policzek, odsuwając moje długie kosmyki włosów. – Nie. To była polisa ubezpieczeniowa. – Po co? – odetchnęłam. – Wtedy nikt nie uwierzy, gdy oni się złamią i spróbują cię znaleźć. Będą sami. Tak jak ty. Kontrolowani przez Hawków, którzy posiadają Weaverów od niemal sześciuset lat. Sześciuset lat? – Ale... – Jethro pociągnął nosem, jego cierpliwość budowała się miedzy nami jak duch. – Przestań płakać. Zdjęcia przedstawiają prawdę. Dowodzą, że zrobiłaś to, co zrobiłaś i nikt nie będzie mógł być zły albo nieufny. – Co zrobiłam? – Ah, Panno Weaver, nie pozwól, aby szok skradł twoją inteligencję. Ty. Odeszłaś. ~56~
Dobrowolnie – zamachnął się na zdjęcia. – To to potwierdza. – Ale tak nie jest – wszeptałam. – Nie odeszłam – Jethro naprężył się. – Nie zapominaj tak szybko, czego cię nauczyłem. Jesteś poświęceniem i ty... – jego oczy rzuciły mi wyzwanie, abym dokończyła jego zdanie, żebym się przyznała do wszystkiego, co zrobiłam, aby bronić rodzinę. Jego palce drgnęły między jego nogami, wyglądając, jakby chciał w coś uderzyć. Nigdy nie byłam dobra w starciach – nie, że mój ojciec często nie krzyczał albo ja i Vaughn, żeśmy się nie sprzeczali. Dorastałam bez potrzeby walki. Wiedziałam, jak szlachetna była moja rodzina. Moja matka odeszła, udowadniając jak ktoś mógł być bez serca, gdy nie trzymali się miłości. Więc trzymałam ją oburącz, stopami, każdą częścią mnie. Tylko po to, aby to odwróciło się ode mnie tak łatwo. Wolisz, aby żyli, i abyś ich nigdy więcej nie widziała, niżeli mieliby przez ciebie umrzeć. Zwieszając głowę, wymruczałam: – Poświęcenie wynika z ich własnej woli, dlatego odeszłam dobrowolnie. Jethro przytaknął, klepiąc moje udo, jak zwierzaka, którym myślał, że byłam. Zakrywając zdjęcia jego dużą dłonią, ciągnął tak mocno, aż moje łokcie się poddały i puściłam je. – Dobra dziewczynka. Zachowuj się i kolejna część nie będzie zbyt trudna do zniesienia. Kolejne łzy mnie poddusiły, ale przełknęłam je. Powiedział mi, żebym przestała płakać. Więc tak zrobiłam. Jethro wstał, wyciągając rękę, aby zgarnąć okropne zdjęcia i worek marynarski z moimi rzeczami. – Chodź. Musimy iść – nie zaoferował mi dłoni, aby stanąć na nogi. Proste podniesienie się z ziemnego betonu, jeszcze bardziej sprawiło, że mój już zamarznięty świat, jeszcze bardziej zamarzł. Zawroty głowy sprawiły, że straciłam równowagę, posyłając mnie z powrotem na ziemię. Moje ramiona wystrzeliły, szukając czegoś do złapania. Pijanymi oczami, błagam Jethra, aby mnie złapał, ale on po prostu tam stał. Cichy. Zirytowany. Pozwolił mi upaść. Krzyknęłam, gdy padłam na ziemię. Moje paznokcie wbiły się w nią, podczas gdy parking zatańczył mi przed oczami, jak koszmarna karuzela. Ból promieniował od mojej kości biodrowej, ale to było nieistotne w stosunku do przytłaczających mdłości. Stres. To nie byłby Jethro kończący ze mną, zawijając mnie, ale niezdolność do zmierzenia się z rękawicą uczuć. Zamykając oczy, powtarzałam głupią rymowankę Vaughna. Znajdź opokę. Trzymaj się mocno. Zrób to i będzie dobrze. ~57~
– Wstawaj, do jasnej cholery. Przestań zachowywać się jak ofiara – jego ręka złapała mnie pod ramię, szarpiąc mnie na nogi. Wstałam, trzymając brzuch, gdy kolejna fala mdłości zalała mnie, grożąc, że wyeksmituje jedyne jedzenie, jakie dzisiaj jadłam – uroczysty lunch przez próba pokazu. – Jesteś bezużyteczna. Gdy osłabiająca fala odeszła, spiorunowałam go wzrokiem. – Nie jestem bezużyteczna. Nie mogę tego kontrolować – oddychając ciężko, błagałam: – Proszę, pozwól mi porozmawiać z moim bratem. Pozwól mi mu powiedzieć– – Powiedzieć mu, co? Że zostałaś zabrana wbrew swojej woli? – Jethro zachichotał. – Przez wygląd na twojej twarzy wydaje się, że myślisz, iż zabronię ci posiadania jakiejkolwiek komunikacji – odetnę cię od wszystkiego – puszczając mnie, zgarnął moje ciężkie włosy z szyi, dając mi wytchnienie od lepkiego gorąca przez nie czucie się najlepiej. – Przeciwnie wobec tego, co myślisz, nie mam ochoty dyktować, co możesz i nie możesz robić. Wykręcając moje włosy, szarpiąc nimi lekko, dodał: – To może cię zaskoczyć, zważywszy na to, że masz o mnie tak niepochlebne zdanie, ale możesz używać internetu, korzystać z telefonu – nawet kontynuować pracę, jeżeli chcesz. Powiedziałem ci wcześniej – to nie jest porwanie. To dług. I dopóki rozumiesz wszystkie pełne komplikacje dotyczące długu, sugeruję, żebyś trzymała to, co się dzieje, dla siebie. Nie mogłam zrozumieć. Zostałam porwana, mimo to miałam dostęp do rzeczy, które mogły w pewnym sensie dać bezpieczeństwo. – Podjęłaś decyzję, aby ze mną pójść i to jest nieodwracalne. Nie możesz zmienić zdania i nie możesz zmienić wymaganej zapłaty, więc dlaczego martwić innych? – jego oczy błyszczały. – Sugeruję, abyś stała się dobra w udawaniu, jeżeli chcesz utrzymać pozory wolności. Nie zatrzymam cię przed tworzeniem ekstra obaw i obciążeń – pochylając się nade mną, uśmiechnął się. – To tylko sprawi, że moja praca będzie łatwiejsza. Łapiąc czarny sznur, który stworzył z moich włosów, odsunęłam się od niego. – Jesteś chory. Udzielił mi spojrzenie z ukosa, grzebiąc w worku marynarskim, aby złapać garść ubrań. Zamykając przestrzeń między nami, uderzył zwiniętym kłębkiem w mój brzuch. Tlen opuścił moje płuca przez siłę, jaką użył. Jethro pulsował ze złości. – To drugi raz, gdy kwestionujesz mój stan psychiczny, Panno Weaver. Nie. Rób. Tego. Więcej – przebiegając ręką rzez włosy, warknął: – Teraz, ubieraj się. Czas, aby pojechać do domu.
~58~
Nie mogłem tego zrobić. To było, jak opiekowanie się potrzebującym, chorowitym dzieckiem. Bryan Hawk, mój ojciec i orchestrator tego bałaganu, zapewniał mnie, że to będzie prosta kwestia kilku gróźb albo szantażu. Ona pójdzie łatwo, jeżeli zagrozisz tym, których kocha. Gówno prawda. Tak zwana niedoświadczona krawcowa, miała własny program. Pod cnotliwą dziewczynką, czaiła się pokręcona kobieta, która była tak poplątana i zmieszana, aż była zajebiście niebezpieczna. Niebezpieczna, ponieważ była nieobliczalna. Nieobliczalna, ponieważ nie znała samej siebie. Nie miałem pojęcia, jak nad nią zapanować. Nie rozumiałem jej. Na przykład, co, do kurwy, wydarzyło się w kawiarni? Grawitowała wokół mnie. Lizała mój kciuk, jakby wyobrażała sobie mojego kutasa. Zaskoczyła mnie. A nie radziłem sobie dobrze z niespodziankami. Mój skonstruowany świat – moje zasady i programy – nie był czymś, co miało miejsce na skręty i zakręty. Dopóki ja ich nie tworzyłem. I z pewnością nie powinienem mieć czasu dla mojego drżącego kutasa i okazywania zainteresowania wobec kobiety, którą powinienem torturować i niszczyć. Byłbym twardy, gdyby była sama w moim świecie i jej krzyki roznosiłyby się echem w lesie. Doszedłbym, z nią zakneblowaną i podporządkowaną i nienawidzącą mnie z intensywnością jej przodków. Jej ból był moją nagrodą. Fakt, że byłem twardy przez jej nieśmiałość, ale cholerne kuszenie nie było całkowicie dozwolone. Sprawdziłem zegarek. Samolot miał odlecieć w ciągu trzydziestu minut. Zrób to. Wiesz, że tego chcesz. Nie mogłem już dłużej wytrzymać jej obecności. Nie mogłem odpowiedzieć na więcej jej idiotycznych pytań albo udawać, że nie byłem gotowy, aby dać jej nauczkę. Jej podstawianie nogi i potykanie się, zajebiście działało mi na nerwach. Nie wspominając o jej ślepej miłości wobec rodziny, ~59~
która dłużej nie miała do niej praw. Ona potrzebowała dyscypliny i potrzebowała jej w tej chwili. Twoje dłonie są związane, dopóki nie sprowadzisz jej do domu. Jeżeli będę musiał słuchać chociażby jednego jej błagania albo być świadkiem kolejnej łzy, skończę zabijając ją, zanim rozpocznie się zabawa. Nila wyciągnęła szyję, próbując przeczytać bilety w moich dłoniach. Flaw, moja prawa ręka i sekretarz braterstwa Czarnych Diamentów, już je dla nas zamówił. Również zajął się przewiezieniem mojego nowego zakupu, Małej Czarnej Sukienki Harleya Davidsona, i odegrał scenę w hotelu Nili. W dokładnie sześć godzin, gosposia znajdzie zdjęcia, notkę i odda rzeczy, wtedy rubryki towarzyskie rozpowszechnią historię, jak chorobę. Nila Weaver znalazła miłość. Nila kładzie kres pogłoskom, że jest zakochana w swoim bliźniaku przez ucieczkę z nieznanym angielskim arystokratą. Moja warga się przy tym uniosła. Ja? Arystokrata? Gdyby tylko znali moje wychowanie. Moją historię. Gdyby tylko ojciec Nili spędził lata przygotowując ją na ten dzień – informując ją o naszym wspólnym spadku, wtedy może nie wyglądałaby na tak kurewsko chorą. Powiedziałem jej prawdę. Vaughn i Archibald Weaver byli pod kontrolą. Jeżeli oni będą posłuszni i pogodzą się z ucieczką Nili z miłości, wszystko będzie harmonijne. Jeżeli nie – cóż, linia Weaver zostanie zgaszona za pomocą pistoletu z tłumikiem. A my tego nie chcieliśmy. Przecież, gdyby nie było więcej Weaverów, kogo trzymaliby Hawkowie? Kto kontynuowałby spłacenie długu? Spojrzałem na kobietę przeznaczoną, aby umrzeć za błąd jej przodków. Złapała moje spojrzenie. – Gdzie mnie zabierasz? – jej policzki były bezbarwne, chociaż musiało jej być ciepło przez ilość warstw jaką włożyła. – Powiedziałem ci. Do domu – słowa przecięły jej twarz, jak noże do krojenia mięsa. Dom dla mnie będzie dla niej piekłem. Powinienem być bardziej wyrozumiały – praktycznie mogłem usłyszeć, jak jej serce się roztrzaskuje – ale urodziłem się w rodzinie, w której emocje były słabością. Szczyciłem się tym, że byłem silny, niezłomny. Empatia była upadkiem ludzkim. Umiejętność czucia ich bólu. Przyjemność życia ich traumą. Ta niedogodne umiejętności zostały wklepane we mnie, gdy byłem dzieckiem. Lekcja po lekcji, aż objąłem chłód. ~60~
Chłód był beznamiętny. Chłód był mocą. Nila pociągnęła nosem, odchodząc kilka kroków. Jej krzywizny zostały ukryte w jej nowej ciemnej, fioletowej sukience, która sięgała jej kostek i pod kurtką z dżinsu. Nie pozwoliłem sobie, aby naprawdę się jej przyjrzeć. Nie byłem zainteresowany jej ciałem. Tylko tym, co jej krzyki mogą dostarczyć. Była chuda. Za chuda. Ale jej czarne włosy były gęste i błagały, aby zacisnąć je w pięść. Patrzenie na jej sukienkę na parkingu, rozdrażniło mnie. Jej niepewność przechodziła w fałszywą skromność. Wciąganie sukienki przez spódnicę było zamienione w striptiz. Jej trzęsące się palce przemieniły lód w mojej krwi w żądzę, której nie czułem odkąd ukradłem dziwkę mojego brata i zraniłem ją. To nie zajęłoby dużo, aby złamać jej ciało. Ale pomimo jej kruchego ciała, jej oczy mówiły inną historię. Była głęboko zakorzeniona. Nie obchodziło mnie, jak głęboko. Ale to kusiło w sposób, w jaki nie oczekiwałem. Dziewczyna jak Nila... cóż, to nie było coś, co łatwo złamać. Jej zawiłość, subtelność, głębokość i tajemnice. Każda warstwa błagała, aby została rozdarta i zniszczona. Tylko, gdyby stanęła przede mną, pozbawiona zdrowia psychicznego i marzeń, byłaby gotowa. Gotowa, aby spłacić ostateczny dług. Nila potarła swój policzek, wycierając kolejną cichą łzę. Ta pojedyncza pierdolona łza zatrzymała wszystko, zamarzając niechciane uczucie podekscytowania na to, co przyniesie przyszłość. Jej podciąganie nosem dało mi warstwę obowiązku, a nie oczekiwania. Nie zamierzałem, ale nie daje mi wyboru. Pierdolić to. Przesuwając się, moje ręce otworzyły się, aby ją udusić – aby dać jej coś, przez co naprawdę mogłaby płakać, ale pohamowałem się. Spojrzała w górę, z zaszklonymi oczami. Zmusiłem się do uśmiechu – pół uśmiechu, pozwalając wierzyć jej, że jej łzy na mnie oddziałują, oferując fałszywą ludzkość. Pozwoliłem jej wierzyć, że mam duszę i nie ukarałem jej za nadzieję. Nadzieję, że byłem odkupny. Kupiła to. Głupia dziewczyna. Pozwalając mi na zaoferowanie ramienia, jakby było jakimś rodzajem pociechy i nie prowadziło jej z czyśćca do piekła.
~61~
Bar na lotnisku śmierdział smutnymi pożegnaniami i łzami. Tak jak moje dusza. Przewróciłam oczami. Nie lubiłam rodzaju osoby, jaką Jethro ze mnie zrobił. Ktoś, kto widział tylko negatywy i wysłuchiwał strachu. Jestem projektantką wygrywającą nagrody. Jestem bogata w swoje własne prawa. Nieznana przyszłość miażdżyła moje serce, ale to myśl tracenia siebie, podczas gdy to się działo, przerażała mnie najbardziej. – Potrzebuję drinka. Tobie też jednego przyniosę – Jethro wymamrotał. Zakręciłam się, aby przed nim stanąć. Duży błąd. Potknęłam się na lewą stronę, przeklinając nagle przechylające się pomieszczenie. Moje zawroty głowy normalnie nie były aż tak złe. Epizod na dzień był moją normą, nie za każdym razem, gdy starała się poruszyć. Zimna ręka złapała mój łokieć. – Ta kondycja, którą posiadasz – naprawdę działa mi na nerwy. Poczułam podłogę pod stopami; wyrwałam ramię z jego uścisku. – Więc zostaw mnie samą. Wsiądź do samolotu i pozwól mi upadać w spokoju. Potrząsnął głową, złote oczy ściemniały ze zniecierpliwieniem. – Mam o wiele lepszy pomysł. Odwróciłam wzrok, obejmując niską kanapę, smutne plastikowe rośliny i brudny dywan. To nie mogło się dziać. Byłam na lotnisku z mężczyzną, który zagroził życiom mojego brata i ojca. Właśnie miałam wejść z nim do samolotu. Miałam zniknąć. I prawdopodobnie nigdy nie zostać odnaleziona. To było nieracjonalne. Nagle drink brzmiał idealnie. Alkohol i zawroty głowy nie pasowały, ale cholera jasna, jeżeli chciałam istnieć pełna żalu i przerażenia. Jethro skinął w kierunku kabiny przy oknie, gdzie duże reflektory zmieniały czarne morze pasa w fałszywy dzień, roztaczając ciepłą łunę na śpiące odrzutowce, czekając by wyruszyć. Nie dając mi szansy, aby coś powiedzieć albo nawet powiedzieć, co chciałam, odszedł w kierunku baru. Szybko. Teraz. W momencie, w którym był do mnie odwrócony, wyciągnęłam telefon z kieszeni. Powiedział, ~62~
że mogłam go zatrzymać. Powiedział, że mogłam rozmawiać z kim chciałam. Nie powiedział kiedy – teraz albo gdy dostaniemy się do tego 'domu', ale desperacko potrzebowałam Vaughna. Moje oczy piekły, gdy odblokowywałam ekran. Garbiąc się nad jarzącym się urządzeniem, zrobiłam to, co powiedział mój porywacz i przemierzyłam drogę do kabiny. Wpisując numer, który znałam na pamięć i praktycznie jedyny numer, który wybierałam, wessałam oddech. Ściana ulokowała się na mojej drodze. Zimna, bezlitosna ściana. Moja głowa wystrzeliła do góry. Jethro skrzyżował ramiona, złość promieniowała z każdego jego cala. – Co robisz? Przełknęłam mocno; moje dłonie stały się śliskie ze zmieszania. – Powiedziałeś, że mogę zatrzymać telefon. Powiedziałeś – – Wiem, co powiedziałem. Nie zatrzymuję cię, ale wciąż potrzebujesz zezwolenia. Teraz, po wszystkim, kontroluję twoje życie – spoglądając w moje oczy, dodał: – Nie podejmuj pochopnych decyzji, których nie możesz cofnąć, Panno Weaver – jego angielski akcent skrócił moje nazwisko w nieznany sposób. Wypowiedział je, jakby były brudem. Ordynarne słowo zatruwające jego usta. Mój palec wisiał nad wybraniem numeru mojego brata bliźniaka. Jedynym mężczyźnie, któremu mogłam powiedzieć wszystko i on mógł zrozumieć. Wzywając nieprzydatną moc, jaką miałam, powiedziałam: – Proszę, mogę wykonać telefon? Nie będę głupia. Wiem, co się stanie. Jethro cmoknął z niezadowolenia pod oddechem. – To właśnie jest problem. Nie wiesz. Myślisz, że wiesz. Myślisz, że to wszystko jest żartem. Nie zdajesz sobie sprawy, co to znaczy, ani nie zdasz, dopóki się nie dokształcisz. Robiąc krok, zamykając między nami odległość, odetchnął. – Ale wiesz jedną rzecz. Wiesz, co toleruję. Okłamywanie mnie jest kolejnym przestępstwem, za którym idzie szybka kara. Zostań uczciwa, uprzejma i posłuszna, to twoje serce wciąż będzie biło. Chciałam na niego krzyczeć. Jego cichy głos był gorszy od krzyczenia. To było takie... elokwentne... przyzwoite. To sprawiało, że to wszystko wydawało się normalne. A nie było. – Rozumiem. Mam twoją zgodę? – moja szczęka zabolała, gdy zagryzłam zęby, powstrzymując się przed powiedzeniem tego, co naprawdę miałam na myśli. Jeżeli nie byłabym tak przerażona tego psychopaty, uderzyłabym go. Skoczyłabym na jego plecy i okładałabym go do czasu, w którym zacząłby krwawić. Tylko po to, aby zobaczyć, czy mógłby krwawić, ponieważ część mnie oczekiwała po nim, że był kamieniem.
~63~
Zmarszczył brwi. – Dobra. Ale zostanę w zasięgu słuchu przy tej pierwszej rozmowie. Potrząsnęłam głową. – Nie. Potrzebuję prywatności. Uśmiechnął się – mały kawałek emocji. – Musisz zrozumieć, że prywatność jest luksusem, którego już nie posiadasz. Wszystko, co od teraz robisz, będzie przeze mnie monitorowane. Nic nie będzie ukryte. Wszystko musi zostać zatwierdzone. Wszystko? Straszny obraz mnie błagającej o skorzystanie z toalety, tylko po to aby zostało mi odmówione, wskoczył do mojego umysłu. Nie tylko zabierał mnie na coś, czego nie rozumiałam, skradł moje podstawowe prawa ludzkie. Naprawdę jestem zwierzakiem. Ręka Jethra uniosła się, kradnąc mój telefon. Nie! Będąc z nim odseparowana sprawiło, że to wszystko wydało się bardziej rzeczywiste. Surowość mojej sytuacji uderzyła w moją duszę. Wpatrując się w ekran, niegrzecznie przewijał przez moje kontakty. Moje bardzo ograniczone kontakty. Jego oko drgnęło, zwracając urządzenie. – Wydaje się, że żyjesz w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jedyne imiona w twojej liście kontaktów są męskie, poza tajemniczym Kite007 – zesztywniał. – Powiesz mi, czy to płeć żeńska? Jakoś w to wątpię, zważywszy, że jest to odniesienie do Jamesa Bonda. Chwytając telefon, powiedziałam: – Nie muszę ci nic mówić. Zostaw mnie w spokoju. Dzwonię do brata. Dałam ci słowo, że nie narażę na szwank niczego cokolwiek planujesz, dopóki będę znała całą historię. Jethro umieścił dłonie w kieszeniach. Jego kremowa koszula i diamentowa szpilka były uosobieniem klasy. W zwykłych okolicznościach, byłabym zaszczycona i przyprawiona o dreszczyk emocji, mając randkę z mężczyzną z tak wspaniale gęstymi, siwiejącymi włosami i przystojną twarzą. Zawsze preferowałam mężczyzn ponad chłopcami. Ale on musiał to zrujnować. On zrujnował wszystko. Jethro nie poruszył się. Tylko tam stał. W ciszy. Nie było żadnego wygrywania. Nie uniósłby głosu albo nie uderzyłby mnie – nie publicznie – ale jego postawa budziła we mnie grozę do czasy, gdy się poddawałam. Wpatrując się w oczekujący numer, rozważałam zadzwonienie do V. Co miałam nadzieję osiągnąć? Zabiłoby mnie usłyszenie jego głosu. Nie mogłam ryzykować. Nie, jeżeli mogłam porozmawiać z V ostatni raz. Zamykając oczy na moim niesamowicie oporządzonym nemzis, nacisnęłam słuchawkę i ~64~
przyłożyłam telefon do ucha. Nie płacz. Nie. Płacz. Odebrał telefon po pierwszym sygnale. Vaughn nigdy nie kazał mi czekać, niemal jakby wiedział, że to ja dzwoniłam – bliźniacze połączenie znowu się ukazało. Cholera, co jeżeli on słyszy? Co, jeśli wyczuje moje nieszczęście? Jak miałabym go zatrzymać przed przyjściem po mnie – gdziekolwiek zmierzałam. Chrapliwy głos Vaughna uderzył w moje ucho. – Nila. Powiedz mi, gdzie jesteś. Przyjadę po ciebie. Tex zachowuje się naprawdę dziwnie i skończyłem z nie dostawaniem jasnych odpowiedzi. Westchnęłam, skierowując się plecami do Jethra, wpatrując się w samoloty. Tak wiele rzeczy chodziło mi po głowie. Chciałam zapytać, jak dokładnie zachowywał się tata. O co w tym wszystkim chodzi. Ale dusiłam to wszystko w sobie. Dla niego. Dla nich. – Wszystko w porządku, V. Jestem – Potrzebuję cię. Uratuj mnie, proszę. – Nie brzmisz dobrze. Gdzie jesteś? W piekle z potworem. Rozglądając się po barze, wzruszyłam ramionami. – Jestem dokładnie tu, gdzie powinnam. Abyś był bezpieczny. – Przestań z tymi bzdurami, Threads. Co się naprawdę dzieje? Wzdychając ciężko, przyłożyłam dłoń do swojego rozpalonego czoła. Źle się czułam kłamiąc. Szczególnie V. – Coś się pojawiło. Wyjeżdżam na jakiś czas. Wakacje, podczas których będę mogła się odprężyć. Powinnam móc się z tobą skontaktować – jeżeli Wi–Fi i linie telefoniczne będą miały zasięg – nie mogłam przestać mącić. – Dzisiejszy dzień naprawdę mnie zmęczył, wiesz? Wszystko wyszło dobrze, ale nie było łatwo – widziałeś, jak źle było na końcu. Po prostu potrzebuję – – To, co potrzebujesz, to pierdolone lanie. Nie możesz po prostu wyjechać bez omówienia tego! – Vaughn przerwał, westchnął rozdrażniony. – Nie możesz być poważna. Mieliśmy plany. Powiedziałaś, że pojedziesz ze mną do Bangkoku w przyszłym tygodniu dla większego handlu. Mieliśmy zabukowane bilety i wszystko. Nie chciałam, aby przypominano mi o wszystkim, co zostało ode mnie odebrane. – Przepraszam, ale nie mogę pojechać. Musisz mi zaufać i nie naciskać. Po prostu zaakceptuj to, co ci mówię, i że potrzebuję czasu w samotności, okay? Będziesz mógł skontaktować się ze mną przez telefon i email. – To są bzdury. ~65~
– V, proszę. Wesprzyj mnie, tak jak zawsze. Nie rób tego dziesięć razy cięższym, aby się pożegnać. – Skype? Muszę cię zobaczyć, Threads. Coś tu nie gra. Ukrywasz coś przede mną. Twardy koniuszek palca szturchnął moje ramię. Jethro wyszeptał: – Żadnego skype. Nie wiedziałam, w jaki sposób słyszał V i nie chciałam pytać, dlaczego skype nie było dozwolone. Dlaczego on nie chciał, aby moja rodzina mnie zobaczyła? Ponieważ on wie, jak będziesz wyglądać, gdy z tobą skończy. Zalał mnie strach, że mogłam być trzymana na smyczy. Przesunęłam się do przodu, upadając na niewygodną kabinę. – Threads. Threads? – głos Vaughna rozniósł się echem przez linię. – Niech to szlag, Nila. Co, do kurwy, się dzieje? Wzdychając, oparłam łokcie o stół. Waga samotności i desperacji byłą zbyt ciężka. – Nie wiem – wyszeptałam. Telefon zniknął z moich palców. – Cześć, Panie Weaver. Poznaliśmy się wcześniej. Jethro Hawk – Jethro popatrzył spode łba, sprawiając, iż chciałam, aby to miejsce mnie wciągnęło. Przez telefon przeniknął głośny strumień przekleństw. Jethro uszczypnął grzbiet nosa. – Nie, widzisz, tutaj się mylisz. Jeżeli masz problem ze mną, cieszącym się twoją siostrą, porozmawiaj ze swoim ojcem. Teraz Nila jest moja i nikt mi się nie sprzeciwi. Odsunął telefon z dala od swojego ucha na sekundę, podczas gdy Vaughn eksplodował. Szaleńczy cień przesłonił jego twarz. Jethro chwycił telefon, warcząc jak wściekły wilk. – Nie ty powinieneś się o to martwić. Zabieram ją. Już ją zabrałem. I nie ma nic, co możesz zrobić. Do widzenia, Panie Weaver. Nie każ mi żałować mojej hojności wobec twojej siostry. Rozłączył się, rzucając mój nieużyteczny telefon. – Jeżeli chcesz rady, jak przetrwać nadchodzące miesiące, nie rozmawiaj ze swoim bratem, chyba że będziesz chciała zapłacić wysoką cenę. On szkodzi twojej chęci posłuszeństwa i jest łajdakiem. Nadeszły łzy. Nie chciałam płakać. Cholera, jeżeli ujawniłabym już nieprzydatny płyn przed tym draniem. – Nie nazywaj go – zatrzymałam się w pół zdaniu. Naprawdę nie było żadnego wskazania w sprzeczaniu się. On by wygrał. Tak samo, jak wygrywał do tej pory bez żadnych wypowiedzianych przekleństw albo krzyków. Jestem mięczakiem. Kontrolował mnie bez żadnych lin ani łańcuchów albo przekleństw. Byłam na mocy jego okropnego zaklęcia, grożenia iluzją zamordowania ludzi, których kochałam. ~66~
Moje oczy zamigotały na wyjście za nim. Jethro śledził moje spojrzenie. Przeszedł na bok, machając dłonią. – Chcesz odejść? Idź. Jeżeli jesteś na tyle samolubna, aby pozwolić, by inni zmarli dla ciebie, nie zatrzymuję cię. Wykonam jeden telefon, Panno Weaver, i to wszystko się dla nich skończy. Nie ruszyłam się, krzyżując mocno ramiona. Jak mogłam tam siedzieć i pozwalać mu przejąć kontrolę nad moim życiem? Ale jak mogłabym żyć ze sobą, gdybym odeszła? On zabiłby moją rodzinę i nie miałabym, dla kogo uciekać. Wszystko było bezcelowe. Zgarbiłam się, rozmyślnie odwracając wzrok od wyjścia. Jethro zbliżył się, wpychając mnie w środek kabiny. – Dobry wybór. Teraz siedź tu, nie ruszaj się i przyniosę ci coś, co sprawi to łatwiejszy, – odwrócił się, ale nie przed tym, gdy usłyszałam, jak mamrocze: – Dla mnie, przynajmniej. Czekałam, aż stanął przy barze, uśmiechając się do barmanki, zanim otworzyłam nową wiadomość. Moje ręce zadrżały, potrząsając telefonem, ale zatrzymywałam się. On mógł mi nie pozwolić rozmawiać z ludźmi, których kochałam, ale ludzie, których nienawidziłam się nie liczyli. Jedna osoba, która wpakowała mnie w ten bałagan, może być moją ostatnią deską ratunku, aby to przetrwać. Gdyby mi wybaczył. Needle&Thread: Kite, nie łatwo mi to robić, ale moje życie się zmieniło i... cóż, cieszyłabym się, gdybym mogła z tobą pisać. Przepraszam, że przekroczyłam granicę. Nie zamierzam powiedzieć nic innego, oprócz... proszę. Muszę móc z tobą porozmawiać, jeżeli będę potrzebowała. Nacisnęłam wyślij, nienawidząc siebie i to, jak słabo brzmiałam. On nie rozumiałby siły i odwagi, jaką musiałam podjąć, pisząc do niego. Ale ja potrzebowałam kogoś – przyjaciela. I przykrą częścią mojego życia było – nie miałam żadnego. Odkładając telefon na stół, wpatrywałam się niewidząco w okno. Łzy znowu spróbowały się wydostać, ale wykręciłam dłonie, wbijając długie paznokcie w dłonie. Ból był rozproszeniem. Jethro się nie śpieszył, rozmawiając miękko z nabotoxowaną kelnerką. Marzyłam, aby zapomniał o mnie, więc mogłabym przemknąć do drzwi i nigdy nie wrócić. Mój telefon zadzwonił. Nigdy nie miałam większej nadziei na coś w moim życiu, gdy czytałam nową wiadomość. Kite007: Też mnie zrozum, gdy mówię, że nie wybaczam i zapominam łatwo. Ale doceniam twoją wiadomość i nie mogę zaprzeczyć, że mnie zaintrygowałaś. Niemal sprawiłaś, że chcę wiedzieć, co zmieniło się w twoim życiu, aby wysłać do mnie płaszczącą wiadomość. Nie jestem idiotą, aby nie ~67~
wiedzieć, że to musiało być coś wielkiego, po tym co do siebie powiedzieliśmy. Pozwolę ci do mnie pisać i opowiadać pod jednym warunkiem. Nie było nic więcej. Rzucając okiem na Jethra, był odwrócony do mnie plecami, czekając na swoje zamówienie. Wciąż mam czas. Wciąż mam nadzieję. Prędko wysłałam wiadomość do Kita. Needle&Thread: Akceptuję to. Jakikolwiek jest twój warunek. Proszę, daj mi kogoś, z kim mogę porozmawiać. Nie ważnie, jak tajemniczy i płytki on był, potrzebowałam tego. Tak bardzo. Kite007: Żadnych szczegółów. Będę odpisywał tak długo, dopóki twoje wiadomości nie będę sprawiały, że będę się martwił. Znalazłaś złego mężczyznę, jeżeli szukałaś sympatii. Chciałam powiedzieć mu, żeby spieprzał. Że nie był tego wart. Ale przełknęłam dumę, gdy Jethro umieścił jednego szota z białym alkoholem przede mną. – Z kimkolwiek piszesz, przestań. Piorunując wzrokiem jego jasne, nieczułe oczy, przerzuciłam kurtynę włosów za ramię. W moim pierwszym, ale z pewnością nie ostatnim wyrażeniu sprzeciwy, napisałam jedno słowo. Jedno słowo, które podarowało mi płytkiego przyjaciela, którego nie obchodziło czy żyłam, czy umarłam. Jedyną osobę, która mi została. Needle&Thread: Zgoda.
~68~
Próbowałem. Jeżeli ktokolwiek by zapytał, mogłem mu powiedzieć prawdę. Starałem się zostać dżentelmenem. Ale kogo, do kurwa, oszukiwałem? Moje maniery miały termin ważności i Nila doprowadzała mnie do ostateczności. Poprowadziłem ją z ponurego baru, przez terminal i przez ochronę. Jej ramię było przepasane przez moje, postępując ulegle, posłusznie – jak dobre zwierzę. Jej nogi sunęły w butach na płaskim obcasie, ciemne oczy były oszklone, ale świadome. To było zbyt łatwe. Powiedziałem, że nie mogłem jej porwać albo naćpać – to było przed tym, gdy ukazała kręgosłup w kawiarni i miała pieprzoną śmiałość, aby mnie o coś zapytać. Seks? Chętnie chciała jakiegoś rodzaju nic nieznaczącego połączenia ze mną? To mnie wkurzyło. Nie mogłem się doczekać wzięcia tego od niej. Woli. Ochoty. Rozbierając ją z wyboru, przed wzięciem tego, czego nie chciała dać. Wciąż możesz. Po prostu miałem przed sobą trochę pracy. Byłem zbyt miękki. Zbyt łagodny. Nadszedł czas, aby moja ofiara zrozumiała koszmar, w jakim się znalazła i zatrzymać głupie fantazje, które żywiła. I nie mogłem myśleć o jej bracie bez chęci pierdolonego uderzenia w coś z pięści. Nie powinienem być tak pobłażliwy. Nie obchodziło mnie z kim rozmawiała, dopóki pamiętała o moich torturach. Ale on – on mógłby wszystko zrujnować. Mężczyźni Weaver byli stałym bólem w dupie, odkąd Hawkowie zaczęli zabierać ich kobiety. Wybuchnęły wojny. Życia zostały odebrane po obu stronach. Ale my wygraliśmy. I będziemy kontynuować wygrywanie, ponieważ oni byli cipkami, a my byliśmy silni. Nila nie powiedziała słowa, gdy prowadziłem ją do samolotu. Dla outsidera, wyglądała zupełnie normalnie. Może trochę zmęczoną i półprzytomną, ale kontaktowała i pod żadnym pozorem nie była przygnębiona. ~69~
To dzięki cudzie tego szczególnego narkotyku. Od zewnątrz, grała idealną część. Wewnętrznie, nie miałem pojęcia, ani nie obchodziło mnie, jak się czuła Nie było moim problemem, czy widziała wszystko, co się dzieje. Jej umysł nie był przeszkodą, ale cała samokontrola została odebrana. I nie było nic, co mogłaby z tym zrobić. Ona mierzyła się z zawrotami głowy codziennie – to nie było różnicą. Pomogłem sobie prostą chemią. Tak naprawdę, byłem milszy do zawrotów głowy, bo dałem jej coś, czego mogła się trzymać. Klepiąc jej rękę, która opierała się na moim przedramieniu, poprowadziłem ją do pierwszej klasy. Wskazując na siedzenie przy oknie, czekałem, aż ciężko usiadła, wtedy zapiąłem jej pas. Jej oddech pozostał niski i regularny, ale gdy usiadłem przy niej, chwyciłem ją za rękę i przybliżyłem jej twarz do mojej, widziałem prawdę. Ona wiedziała. Wszystko. Idealnie. Już czas zacząć. Dotykając jej czarnych włosów na szyi, szepnąłem: – Powinienem cię przed czymś ostrzec – przebiegając palcami w dół jej jedwabistych kosmyków, przysunąłem się, więc mogłem wdychać groźbę. Cisza była przerażająca. Szepty paraliżujące. Ale ledwo wypowiedziane groźby były najgorsze. – Bój się mnie, Panno Weaver. Bój się, ponieważ twoje życie jest teraz moje i jestem panem wszystkiego, co ci się przydarzy. Ale wiedz to... nie tylko mnie musisz się bać. Jej pierś kontynuowała wzrastanie i opadanie, nie było żadnej czkawki ani wzdrygania. Ale jej oczy walczyły przeciwko szklanemu upojeniu, walczyły, aby przełamać powierzchnię i już się nie topić. – Są inni. Wiele innych, którzy mają prawo mi pomóc w zapewnieniu, iż dług zostanie w pełni spłacony. Ostatecznie, muszę poprosić o moją zgodę. Ale są wyjątki od każdej zasady. Sadowiąc się wygodnie w skórzanym siedzeniu, uśmiechnął się. – Pamiętaj, co ci powiedziałem, a może przeżyjesz. Moje usta powiedziały jedną rzecz, moje oczy drugą. Pamiętaj to, a i tak umrzesz. Usłyszała prawdę, jak również moje kłamstwo. Jej palce drgnęły, usta się rozchyliły, ale narkotyki były silniejsze od jej przerażenia. Była bezwładna, podczas gdy w środku krzyczała. Cisza była symfonią dla moich uszu.
~70~
Czarny SUV, do którego zostałam wepchnięta na lotnisku, zatrzymał się przy bramie. Stróżówka, typowa dla dużych majątków w Anglii, wzrosła ponad nami. Przez szklany dach samochodu, dostrzegłam herb, który rozświetlał panel drzwi pojazdu, w którym siedziałam. Światło dzienne sprawiło, że błyszczał, jak rzadki pomnik. Wielki filigran zaprojektowany z czterema jastrzębiami obchodzącymi gniazdo upadłych kobiet, przywitał nas, z całkowicie dużym diamentem błyskającym w jego centrum. To krzyczało polowaniem i przemocą i wygraną. Zadrżałabym, gdybym mogła się poruszyć. Jak wiele upadłych kobiet przeżywało to, co miałam przeżyć? Jak wiele przetrwało? Żadna z nich. Teraz to wiedziałam. Wiedziałam, co przyniesie przyszłość. Krzyczałam, szarpałam się i wyłam obok Jethra w samolocie. Moje gardło krwawiło przez krzyki. Moje serce uderzało w żebra. Ale on nie słyszał mojego kwilenia, przez te czary, których na mnie użył, aby mnie podporządkować. Podróż rozerwała moje serce na strzępy. Z każdym krokiem, jaki zrobiłam, walczyłam, aby rozbić jakiekolwiek zaklęcie na mnie użył. Z każdym oddechem, jaki zaczerpnęłam, walczyłam, aby przemówić. Gdybym miała dar mowy, krzyczałabym, że miałam bombę. Zatrzymałabym całe pomieszczenie, a poruszające się ciała, pomogłyby mi uciec z niezaprzeczalnego, zaborczego uścisku Jethra. Moje wysiłki i marzenia były zupełną ciszą. A ten drań po prostu tam siedział, trzymając moją dłoń, kiwając na stewardessę, gdy mówiła, jaką elegancką parą byliśmy. Pozwolił mi rozpuszczać się w nieszczęściu. Chlubił się moimi nieuronionymi łzami i widziałam mignięcie potwora, któremu dano moje życie. Tysiąc stóp nad ziemią, byłam świadkiem zimnego dżentelmena zmieniającego się w coś podobnego do szczęśliwego kochanka. – Witaj w domu, Panno Weaver – Jethro wyszeptał do mojego ucha.
~71~
Starałam się odsunąć od jego ust, ale cholerny narkotyk utrzymywał mnie przy nim. Mrugnęłam, szlochając wewnątrz, jak pozornie doskonała lalka. Wszystko zostało mi skradzione. Dotyk, umiejętność mówienia, mięśnie potrzebne do ucieczki. Mężczyzna w swojej wczesnej dwudziestce, pojawił się zza dużego filaru przy wejściu. Ujawniając się z ciemności, jak upiór w Halloween. Jethro zesztywniał. Nowy przybysz otworzył główne drzwi, wślizgując się na siedzenie i kiwając głową na starszego człowieka, wiozącego nas. – Clive. Kierowca przytaknął, chwytając dźwignię zmiany biegów artretyczną ręką, uruchamiając samochód kolejny raz. On nie powiedział słowa, odkąd zabrał nas z Heathrow. Może nie ma języka? Jethro i jego rodzina prawdopodobnie wyrwali go, aby chronić ich sadystyczne sekrety. Pomalutku ruszyliśmy, przejeżdżając przez logo jastrzębia, aby znaleźć się w gęstym lesie. Zmusiłam się do odwrócenia wzroku w stronę okna i gęstej czarności. Z Włoch do Anglii, od nocy do nocy. Chciałam uciec. I krzyczeć. Chciałam tak bardzo krzyczeć. Jethro zmarszczył brwi, gdy nowo przybyty odwrócił się na swoim siedzeniu w naszą stronę. Walczyłam, aby w ciemności ujrzeć jego cechy, a światła SUV'a mi w tym pomagały. – Jet – sztucznie zasalutował. Jethro rzucił mu gniewne spojrzenie. – Daniel. – To ona? – mężczyzna podążył wzrokiem od moich warg przez piersi, do moich rąk skromnie umieszczonych na kolanach. – Wygląda, jak Weaver. Jethro westchnął, brzmiąc na znudzonego i rozdrażnionego. – Najwidoczniej. Daniel pochylił się, łapiąc moje kolano. Jego dotyk wysłał przeze mnie drżenie wstrętu, nawet przez bawełnę mojej sukienki. Czułam to. Wstrzymałam oddech. Dotyk był pierwszym znakiem na to, że narkotyk przestaje działać. Wiedziałam, kiedy dotykał mnie Jethro, z powodu uścisku jego palców. One były jak kara, smycz, i przypominały mi, że moje życie było jego. Ale do teraz, nie byłam zdolna poczuć temperatury albo tekstury. Ani ciepła albo gorąca. Łagodności albo miękkości. Ale teraz mogłam. ~72~
Miałam nadzieję, że radość nie widnieje na mojej twarzy. Gdybym mogła się ruszyć, mogłabym uciec. Oh, Nila. Nie bądź głupia. Moja radość wygasła tak szybko, jak się pojawiła. Nie będzie żadnej ucieczki. To była kolejna rzecz, którą wiedziałam, chociaż Jethro tego nie powiedział. Nauczyłam się czegoś podczas krótkiego lotu tutaj. Jego cisza mówiła mi więcej, niż jakakolwiek część niego. Jego cisza krzyczała zbyt głośno, aby ją zignorować. Już byłam martwa. Mój ostatni oddech zależał od tego, jak szybko znudzi mu się nowa zabawka. Utrzymując moje uczucia pochowane, wpatrzyłam się bezmyślnie w mężczyznę, który śmiał mnie dotknąć. Jego wargi ułożyły się w okrutny uśmiech; jego palce zacisnęły się do czasu, gdy chciałam się odsunąć. Jethro siedział spokojnie, pozwalając mu mnie dotykać. Nos Daniela był trochę krzywy przez złamanie, miał pełniejszą twarz, ciało miększe od Jethra, ale nie było wątpliwość, że posiadali rodzinne podobieństwa. Jethro był zimnym kamieniem z ostrymi konturami, chropawym głosem i imponującą osobowością, podczas gdy młodszy brat posiadał więcej z animacji. Gdybym nie widziała chciwości w jego oczach, wolałabym go. Ale pomimo granitowej zewnętrznej strony Jethra i ostrości, wiedziałam w sercu, że lepiej być jego zabawką, niż nowego Hawka. Czegoś w nim brakowało. Duszy. Z uśmieszkiem, mężczyzna przebiegł dłonią w górę, po wewnętrznej stronie mojego uda, robiąc wiązankę z materiału mojej sukienki. – Muszę powiedzieć, że zachowujesz się bardzo dobrze – wbił swoje palce w moje słabe ciało, odległość dłoni dzieliła jego rękę od mojego krocza. – Nie wzdrygnęłaś się – jego ręka nagle puściła moje udo, łącząc się z ogłuszającym, jadowitym uderzeniem w mój policzek. Moc jego uderzenia sprawiła, że moje niesprawne ciało wpadło na Jethra. – Nie płaczesz. Moja twarz piekła i pulsowała, sprawiając, że moje serce przyśpieszyło. Zacisnęłam oczy, pragnąc, aby wyczucie dotyku nie wróciło. Nie chciałam bólu. Nie chciałam niczego z tego. Jethro burknął, pchając mnie do pozycji siedzącej ,twardym pchnięciem w ramię. – Ona normalnie taka nie jest. Nie mogłem jej zamknąć albo zatrzymać jej niekończących się pytań. Więc ją naćpałem. Mężczyzna uniósł brew. – Czym? – ślizgając oczami po mojej piersi, znowu umieścił dłoń na mojej nodze. Odpychając z drogi moją sukienkę, pomalutku wspinał się wyżej i wyżej po nagiej ~73~
skórze. Chciałam się skulić i płakać, dopóki nie utonęłabym w łzach. Chciałam zapomnieć o tym koszmarze. Ale narkotyki trzymały mnie siedzącą prosto, sprawiając, że byłam idealną zabawką do zabawy. Są inni. Wiele innych, którzy mają prawo mi pomóc upewnić się, że dług zostanie w pełni spłacony. Zdanie powtarzało się w mojej głowie od czasu, gdy Jethro wyszeptał je w samolocie. Dlatego pozwalał swojemu bratu mną poniewierać? Zostanę mu oddana, aby zrobił ze mną to, co zechce? Proszę, Boże. Proszę, nie pozwól, by tak się stało. Miałam wystarczająco siły, aby być sobie wierna i przeżyć jednego mężczyznę. Ale kilku? Rozerwaliby mnie na kawałeczki i zrujnowaliby mnie. Jethro umieścił swoją dłoń – nieco większą i bardziej przerażającą – na mojej drugiej nodze – przyciskając mnie do siedzenia. Jego dotyk bolał – paląc moją wyeksponowaną skórę. – Podałem jej Diamentowy Pył. Haniebny dotyk Daniela zamarł, z czubkami jego palców przy moich majtkach. Siedziałam zmrożona, każda część mnie nuciła z przerażenia. – Diamentowy Pył? Cholera, Jet, ta rzecz nie przeszła wszystkich testów końcowych. Wiesz, że Cut nie upewnił się, że może zostać jeszcze sprzedawane. Co, jeśli dostałaby ataku? Jakbyś wytłumaczył, że ona jest niczym i zasłużyła na śmierć? Nie mógłbyś. Skończyłbyś w pierdolonym więzieniu. Moje serce waliło niczym motem. Nie tylko skradł moją mobilność, ale też ryzykował zamordowanie mnie. Strach wspiął się kolejny raz, przebijając się stopniowo przez narkotyk. Nawet z wiedzą, że będę musiała przejść przez niezliczony horror, zanim mój czas dobiegnie końca, cieszyłam się, że nie dostałam ataku. Śmierć była ostateczna. Tak długo jak oddychałam, mogłam znaleźć jakiś sposób na przetrwanie. Teraz tak mówisz. Mój ból nie był testowany. Nie miałam pojęcia, jak silna mogłabym być. Jethro wzruszył ramionami. – Jeżeli by zmarła, finałowy dług zostałby spłacony wcześniej niż później – rzucając na mnie okiem, dodał: – Przyznaję, że trzyma się dłużej jej systemu niż myślałem. Ale wykonało kawał dobrej roboty, zamykając ją. Jego palce zmieniły się w szczypce. – Widzisz, jak przyjemna jest cisza, Panno Weaver? Pozostałam nieruchoma pod jego dotykiem, ale moje serce przyśpieszyło z przerażenia, wypalając ostatnie zamarznięte części, zastawiając mnie na łaskę reakcji. Z każdą sekundą, w której ~74~
narkotyk słabł, oznaczało, że musiałam pracować dodatkowo ciężko, aby udawać, że wciąż byłam jego więźniem. Palce Daniela pomalutku ruszyły dalej. Jego oczy zostały na moich, gdy dotknął mojej łechtaczki przez majtki. Jego dotyk był przerażająco ciepły, inwazyjny i odrażający. Chciałam go kopnąć w cholerny nos. Ale tylko tam siedziałam. I umarłam odrobinkę. Siedziałam tam, ponieważ nie miałam cholernego wyboru. Nie. Przełknęłam, pijąc łzy, które tak bardzo walczyły, aby wydostać nieprzydatny smutek. Nigdy nie ucieknę. Nigdy nie będę gotowa na walkę. I mam to na myśli. Moje życie mogło zostać przeznaczone na egzekucję, ale miałam na myśli być ostatnią Weaver, którą zabrali Hawkowie. Przynajmniej nie mam dzieci. Jak tylko mnie zabiją, nie będzie więcej kobiet z rodziny Weaver. Oh mój Boże. Do czasu, gdy Vaughn będzie miał dzieci. Pięść wokół mojego serca zacisnęła się. Daniel wyszarpał mnie z mojego przerażenia, brutalnie pocierając moją łechtaczkę. Uśmiechnął się, przeciągając w dół jego dotyk, łamiąc każdą część mnie. – Wydaje się na młodszą od dwudziestu czterech lat. Jesteś pewny, że w zamian nie zabrałeś młodszej siostry? Co! Zatelepałam się, wsysając oddech. Zapomniałam udawać, że narkotyk wciąż trzymał mnie, jako więźnia. Siostra? Niemożliwe. Ona nas zostawiła. Czy moja matka mogła mieć inne życie – całe inne istnienie, o którym nie wiedziałam? Ta myśl sproszkowała moje serce. Nie tylko ma rodzinę – rozdzielając nas, gdy dopadł ją dług – ale ona bezmyślnie dała życie innej dziewczynie? Głowa Jethra strzeliła w moją stronę, jego jasnobrązowe oczy błyszczały w ciemności. Zostałam posągiem. Mój gwałtowny oddech był pierwszym dźwiękiem, jaki wydałam od baru. Odkąd nawiązałam porozumienie z Kitem, aby nie sprawiać, żeby się martwił, i ostatniej rozmowy, którą odbyłam z bratem, kto wiedział na jak długo. Jethro pochylił się do mojej szyi, szepcząc: – Widzę, że z tym walczysz. Nie możesz przede ~75~
mną niczego ukryć – odsuwając się, jego oczy się zwęziły. – Pamiętaj to. Nie dawaj mi powodu, abym wkrótce cię skrzywdził. Patrząc na swojego brata, wymamrotał: – Ona jest właściwa – jego palce zacisnęły się i rozwinęły na moim udzie. W błyskawicznym ruchu, chwycił nadgraniczny Daniela i wyszarpał jego dociekliwe palce z mojego rdzenia. – Ona jest właściwa i moja. Wystarczy. Nie mogłam zatrzymać westchnienia z uli. Tylko jeden inny mężczyzna mnie tam dotykał. Tylko jeden chłopak widział mnie nagą i wziął moje dziewictwo. Nigdy nie myślałam, że znajdę się w sytuacji, w której będę zmuszona i przez ułamek sekundy wdzięczna Jethrowi przez zatrzymanie tego. – Mogę ją dotykać, jeżeli chcę. Cholera, nawet mogę ją pieprzyć. – Nie powiedziałem, że nie możesz. Po prostu powiedziałem... wystarczy – przegryzł słowo na kawałki. Ostro, śmiertelnie, bezlitośnie. Daniel wyrwał ramię w chwytu Jethra. – Dobra. Ale nie myśl, że ona jest tylko twoja. Nie jest. Ona należy do nas wszystkich. Są inni. Wiele innych, którzy mają prawo pomóc mi w upewnieniu, że dług zostanie w pełni spłacony. – Nie. Ale ona jest moja, dopóki powiem, że możesz ją mieć. Hierarchia, młodszy bracie. Wiesz, jak pracuje organizacja charytatywna. – Spierdalaj, Jet – wskazując palcem w twarz Jethra, powiedział: – Cut zmienił dzisiaj kilka rzeczy w Kamieniu Jubilerskim. Wybrał mnie, jako VP – dał mi twoją rolę. Jethro usadowił się w siedzeniu, jego szerokie ramiona otarły się o moje. – Jeżeli myślisz, że zrobił to za moimi plecami, jesteś w błędzie. Poprosiłem o czas. Cut był bardziej niż szczęśliwy, przyznając mi go. Przecież jestem pierworodnym synem Hawka. Ona jest pierwszą urodzoną córką Weaver. Są o wiele bardziej ważniejsze rzeczy w moim programie przez jakiś czas. Mój mózg pływał. Wszystko, co powiedzieli brzmiało tajemniczo i jak kod. Cut? Czy to było imię? Kamień Jubilerski? To brzmiało, jak miejsce, ale to nie miało sensu. – Zawsze myślałeś, że jesteś lepszy ode mnie. Ale zobaczysz, kto lepiej wyłudzi dług z jej ciała, gdy nadejdzie moja kolej – Daniel uśmiechnął się szyderczo, jego spojrzenie przeniosło się z jego brata na mnie. Zacisnęłam zęby zamiast odwrócenia wzroku albo starania zmienienia się w niewidoczną. Tak bardzo, jak nienawidzę Jethra, dopilnuję, aby pozostać w jego dobrych gracjach, tak długo jak to możliwe. Daniel wyciągnął się i klepnął moje kolano, ignorując lodowate spojrzenie Jethra. – Ciesz się czasem spędzonym z moim bratem, ponieważ gdy będziesz moja... przyjemność nie będzie czymś, ~76~
co będziesz czuła. Jethro wyprostował się, jego garnitur otarł się o skórę. W jego popisującej przerażającej ciszy, powiedział: – Zakłócasz moją pracę przed jej zakończeniem, krew czy nie, bekniesz za to. Dwóch mężczyzn patrzyło na siebie spode łba. Nie znałam ich, ale powietrze mieniło się dawnym konfliktem i niechęcią – dając do zrozumienia, że ich starcia nie były niczym nowym. – Nie jesteś nietykalny – Daniel wysyczał. – Lepiej – Jethro potrząsnął głową, jego oczy były ciemne jak złoto. – Przestań. Nie ma nic, co lepiej bym zrobił. Ojciec cię nie wybrał. Nie wybrał cię – jego ręka uniosła się, mimochodem sprawdzając paznokcie. – Życie nagradza tych, którzy na to zasługują. A ty – nie zasługujesz. Jethro był spokojny, pogarszając dziki nastrój, który istniał pod powierzchnią. Atmosfera zgęstniała, zmieniając tlen w samochodzie do czasu, gdy nie mogłam wydobyć głosu z pragnienia ucieczki. Daniel zadrżał z przemocy. Clive, kierowca, nigdy nie zwolnił, kontynuując jazdę w nocy, jakby rywalizacja barci i dług wydobyty z ludzkiej niedoli było normalne. Łagodne kołysanie pojazdu nie przyniosło ulgi gniewowi między Jethrem a Danielem, ale każdy obrót koła pomagał mi zrzucać mglistość, w jakiej spędziłam parę ostatnich godzin. Fakt, że znalazłam się w potrzasku pomiędzy dwoma mężczyznami, którzy mogą wybuchnąć w każdej chwili, uderzył w moje żyły, pompując adrenalinę, kopiąc w moje serce, ciągnąc mnie na powierzchnię bycia władcą własnego ciała. Wzburzony, narkotykowy ocean oddalił się. Nie byłam świadkiem tego, co sprawiło, że Daniel się poddał – Jethro nigdy się nie poruszył – ale on wypluł przekleństwo, później odwrócił się na siedzeniu, piorunując wzrokiem przednie okno. Podążyłam za jego spojrzeniem, wstrzymując oddech na łagodny blask w oddali. Jeżeli to był nasz cel, był olbrzymi. Wyłaniająca się rezydencja rozbijała ciemność fałszywym ciepłem i powitaniem. Mój nowy dom. Moje nowe piekło. Mój koniec. – Zwany Hawksridge Hall. Przyjrzyj się dokładnie, ponieważ to ostatnie miejsce, w którym będziesz żyła – Jethro wymamrotał. Łapiąc garść moich włosów, przyciągnął mnie bliżej siebie. Jego gorący oddech zniknął pod moją sukienką, sprawiając, że zadrżałam.– Hawksridge był w naszej rodzinie od niezliczonej generacji. Fortuna, którą zbudowaliśmy z niczego. W przeciwieństwie do ciebie, nie urodziliśmy się z przywilejami. Zdobyliśmy swoje bogactwo. Zasłużyliśmy na obdarzone nas tytuły i czas, aby pokazać ci, co robiliśmy, żeby to osiągnąć.
~77~
Jego palce zacisnęły się mocniej, paląc moją skórę głowy. – Aby rozwiać jakąkolwiek myśl o ucieczce, to jest przeszło tysiąc hektarów. Nigdy nie znajdziesz drogi do granicy. Jesteś w pułapce – jego usta drasnęły moją szczękę. – Jesteś moja – trzymając palce wplątane w moje włosy, ułożył się w pozycji półleżącej, ustawiając moją szyję pod niewygodnym kątem. Smutek, z którym walczyłam, wspiął się kolejny raz. Nie było dziur w mojej klatce – albo przynajmniej tak myślałam – ale była umocniona forsa z lasów, jezior i wzgórz. Nie byłam wysportowana. Ale biegasz. Byłam szybka. Byłam wytrzymała. Gdyby nadeszła okazja, nie zawahałabym się użyć mojej obsesji w bieganiu. Dopóki byś nie upadła i złamała nogi, dzięki epizodowi. Opadły mi ramiona. Nie tylko byłam uwięziona przez maniakalną rodziną, ale byłam ulubionym ciałem zawrotów głowy. Samochód jechał dalej i dalej. Z każdym zakrętem traciłam zmysł orientacji i wiedziałam, że nigdy nie znalazłabym bramy bez cudu. Biorąc głęboki wdech, spojrzałam na moje dłonie na kolanach. Czułam, że czucie powraca. One drżały, wracając do życia z mrowieniem. Jethro zasznurował wargi, patrząc na moją urażającą kończynę koło niego. Jego oczy prześledziły drogę od mojego ramienia do mojej piersi. Oddychałam szybciej przez kalkulacyjny wyraz w jego oczach. Rozwijając palce z moich włosów, puścił je na moją szyję, przejeżdżając po niej palcami, wzdłuż mojego obojczyka, w poprzek ramienia i w dół ręki. – Mój brat był pierwszym, którym dotknął cię poniżej, ale ja zamierzam być pierwszym, który dotknie cię tutaj – jego ręka ślizgnęła po mojej piersi, zaciskając się wokół wrażliwej tkanki. Miękka bawełna nie zrobiła nic, aby ochronić mnie przed zimnym chwytem jego dłoni. – Wydawało się, że chciałaś mojej uwagi w kawiarni. Nie mów, że nigdy ci niczego nie dałem – jego palce uszczypnęły mój sutek, kręcąc nim boleśnie. Nie było nic erotycznego w jego uścisku – tylko kara. Rezygnując z symulowania pod byciem wpływu czegokolwiek, co mi podali, zacisnęłam oczy, powstrzymując kwilenie. Wykręcił mojego sutka kolejny raz, przemieniając poniżenie do brzegu bólu, ale co sprawiło to gorsze, było to, że chciałam, aby mnie tam dotykał. Chętnie bym się z nim przespała kilka godzin wcześniej. Zanim poznałam zwierzę w ucywilizowanym mężczyźnie.
~78~
– Jesteś zbyt chuda. Preferuję kobiety z większą... aktywnością od ciebie – wyszeptał, przykrywając moją drugą małą pierś. – Jednakże, twoja maleńka postura może być błogosławieństwem w niektórych rzeczach, które mam zaplanowane – kolejny raz mnie uszczypnął, obracając moim sutkiem jak korkociągiem. Wzdrygnęłam się, marszcząc czoło wbrew bólowi. On zachichotał. – Wiedziałem, że przestaje działać – jego dotyk zmienił się z bolesnego na straszny. Zagryzłam wargę, ledwie zatajając krzyk. – W samą porę – puszczając moją pierś, chwycił moją rękę, łącząc lodowate palce z moimi. Nie było nic romantycznego albo troskliwego, gdy Jethro trzymał moją dłoń – to było czyste przypomnienie, że nie miałam piekielnych szans, aby się uwolnić. Vaughn. Tex. Tak bardzo chciałam z nimi porozmawiać. Błagać o ratunek. Ale dłużej nie mogłam być kobietą, którą byłam. Nie mogłam być pracoholiczką, która obwiniała innych za moje nieszczęście. Zaakceptowałam staromodne prawo mojego ojca o nie zezwolenie na randki, ponieważ z ręką na sercu, nie byłam gotowa. Nigdy nie byłabym gotowa. Ponieważ poznanie kogoś oznaczało możliwość zakochania się w kimś. Co oznaczało najgorszy ból, gdy oni odchodzą. Raczej, Jethro wyświadczył mi przysługę. Nigdy więcej nie chciałam męskiego towarzystwa. Gdybym mogła powrócić do moich maszyn do szycia w towarzystwie mojego bliźniaka, byłabym szczęśliwa, dozgonnie wdzięczna, i przeżyłabym resztę mojego życia w pokoju. Wyrywając moją dłoń z kolana, Jethro wymamrotał: – Miałem na myśli to, co powiedziałem w samolocie. Odegraj swoją rolę i zobaczysz kolejny wchód słońca. Coś warknęło wewnątrz mnie, jakby narkotyk nagle się poddał, wraz ze wszystkim, co starałam się uniknąć. Łzy, strach, stała obawa przed tym, co miało nadejść. To wszystko zniknęło. Nie mogłam sobie pozwolić na osuszenie mojej energii przez nieprzydatne obawy. Jethro powiedział, że będę mogła pracować. Miałam zamiar utopić się w materiałach i kontynuować szycie na mój kolejny pokaz. Udałabym, że moje życie nie należało do potwora. Rutyna była bezpieczeństwem. Stworzyłabym szwalnie w głębi mojej duszy i nie pozwoliłabym nikomu – wliczając działalności, które zaplanował Jethro – mnie przenigdy zrujnować. I porozmawiać z Kite. Moje serce łomotało. On nie był miły albo pełnym współczucia uchem dla krzyku. Ale cieszyłam się. Nie chciałam kogoś, kto klepałby moje plecy i sprawiał, że czułabym się gorzej przez wyrazy współczucia. Potrzebowałam kogoś, kto powiedziałby mi, aby się wycofać, szła dalej, i nigdy ~79~
nie pławiła się ciemności. Kite jeszcze tego nie wiedział, ale już planowałam użycie go. Gdybym mogła zebrać energię na flirt i rozmowę i udawać, że wszystko było okay, miałabym siłę, aby to kontynuować. Jethro puścił moją dłoń, odrzucając ją niemal z przemocą. Odetchnęłam z ulgą, wtedy on zamknął palce na moim udzie. Szepcząc surowo, powiedział: – Obserwuj horyzont, Panno Weaver. Zobaczysz swój nowy dom. Jego ręka skradała się w górę mojej nogi, śledząc drogę, którą pokonał jego brat – zamarzając moją wyeksponowaną skórę swoimi palcami jak sople. – Nie odwracaj wzroku z przedniej szyby. Zachowuj się i upewnię się, że będziesz miała coś ciepłego dzisiaj do spania. Rozczarowałaś mnie i będziesz spała z psami. Zagryzłam wargę, rozszerzając oczy. Spać w budzie? Cholera, Nila. Nie mogłaś być głupsza. Cały ten czas zbierałam siły na seksualną zapłatę – fizyczne podatki i niechcianą uwagę – ale w rzeczywistości, nie przestałam myśleć o tym, co jest najniezbędniejsze w życiu. Było tyle rzeczy, które mógł mi zrobić Jethro, oprócz dręczenia mojego ciała. Mógłby pozbawiać mnie żywności. Mógłby uniemożliwić mi sypianie. Mógłby sprawić, iż żyłabym w brudzie i nędzy, i cierpiała z choroby po chorobie. Daniel wciąż patrzył przed siebie, ignorując nas. Zaryzykowałam moje pierwsze pytanie od baru na lotnisku. – Nie zamierzasz mnie po prostu użyć. Prawda? – mój głos brzmiał obco przez nie mówienie przez tak długi czas. Palce Jethra zadrgały we wnętrzu mojego uda. – Taka naiwna. Jesteś gorsza od zwierzęcia. Jesteś jak dziecko. Niekochana dziewczynka, która nie wie nic o dużym, złym świecie – oddychając płytko, jego dłoń przesuwała się wyżej i wyżej. – Niestety, nie kręcą mnie małe dziewczynki. Szkoda, że nie sprawisz, że jestem twardy, moja niekochana, ciemna Weaver. Wtedy może będziesz więźniem w moim łóżku. Przed nami, reflektory samochodu rozświetliły podjazd. Las zatrzymał się, przechodząc z gąszczu do olbrzymiej przestrzeni wypielęgnowanego trawnika i dużej, owalnej fontanny. Ptaki drapieżnie zastąpiły anioły i ich szpony tańczyły na natrysku wodnym. Dłoń Jethra paliła, nigdy nie zatrzymując wolnej napaści. Moje serce przyśpieszyło, gdy panika zastąpiła moją krew. Pragnęłam seksualnego połączenia przez tak długo, ale nie w ten sposób. ~80~
Nie wzięta. Nawet nie chcąc. Samochód zwolnił, okrążając fontannę. Skręciliśmy w lewo, jadąc po szeroko zaokrąglonym podjeździe. I wtedy to zobaczyłam. Ohydę, która była moim tak zwanym domem. Wzrastająca monolitowa, francuska wieżyczka z innymi wieżami wzmacniały rezydencję. Palce Jethra skradały się wyżej, wymagając, aby zwróciła uwagę na wszystko, co robił. – Witaj w Hawksridge Hall, Panno Weaver. To będzie przyjemność mieć cię za gościa – zdanie zawinęło się wokół mnie jak pętla; moje oczy zamknęły się, gdy palce dotknęły mój rdzeń. Twardo, nieugięcie, przykrył mnie przez majtki, wysyłając śnieg do mojej macicy nikczemnymi palcami. Ugryzłam język, nienawidząc go. Nienawidząc siebie. Nienawidząc wszystkiego, co miało wspólnego z długiem, wojną i kłótniami rodzinnymi. – To jest to, czego chciałaś, prawda? – Jethro wyszeptał, naciskając mocniej, forsując szew moich majtek na moją wrażliwą, ledwo doświadczoną cipkę. Wszystko we mnie zacisnęło się, odpierając jego okropne starania. Otworzyłam oczy. – Nie w ten sposób – zniżając głos, spojrzałam w jego oczy. – Proszę, nie w ten sposób. Samochód wstrząsnął się, gdy się zatrzymaliśmy. Daniel spojrzał przez ramię, jego spojrzenie opadło na jawną pozycję dłoni Jethra pomiędzy moimi nogami. Uśmiechnął się z wyższością. – Witam w rodzinie. Nie wiem, ile o nas wiesz, ale zapomnij o wszystkim – jego zęby błysnęły w świetle z rezydencji. – Jesteśmy o wiele gorsi. Jethro pogłaskał mnie, przenosząc się niżej, gdzie jedwab mojej bielizny trochę się rozciągnął, naciskając na moje wejście. – Ma rację. O wiele gorsi. Zadrżałam, gdy jego palec odrobinkę wbił się we mnie. Nieśpieszny, kontrolowany sposób, w jaki mnie dotykał mieszał w moim umyśle. Jego naruszenie różniło się od jego brata. Wciąż nie chciane, ale przynajmniej łatwiej tolerowane. Był diabłem, którego znałam. Nie diabłem, którego nie znałam. W niezdrowy sposób, to sprawiło, że Jethro był moim sojusznikiem, nie dręczycielem. – Nie mogę się doczekać naszego kolejnego spotkania, Weaver – z kolejnym uśmieszkiem, Daniel otworzył drzwi i zniknął. Palce Jethra kołysały się we mnie, ale odmówiłam udzieleniu mu jakiejkolwiek reakcji – ani smutku, ani żalu. Siedząc z dłońmi zawiniętymi w piąstki, zapytałam: – Dlaczego to robisz?
~81~
Jethro zachichotał. – Podstawowe pytanie. I teraz, gdy jesteśmy w domu, dowiesz się – usuwając dłoń, otworzył drzwi od samochodu i wyskoczył z niego. Cała krew w moim ciele dopłynęła pomiędzy moje nogi – niemal jak gdyby każda cząstka mnie potrzebowała oczyszczenia – szukając ulgi przed gorącym, zimnym, kuszącym, nikczemnym sposobem, w jaki mnie dotknął. Wyglądał tak elegancko w jego ciemnym, szarym garniturze, dopełnionym błyskiem diamentu przy klapie. Dlaczego ktoś tak okropny wyglądał tak pięknie? To nie było fair. Okrutna naturalna ironia. W dżunglach, ptaki umierają przez przyciąganie błyszczących kwiatów. W lasach deszczowych, węże i zwierzęta wszystkożerne ulegają toksycznym żabom. Piękno było podstawowym arsenałem. Piękno oszukiwało. Miało oszukać i urzec, więc tego ofiara nigdy nie przeczuwała śmierci. To działało. I dla kobiety, która poświęciła życie tworząc piękno dla innych i nigdy przyznawała się do naturalnej łatwości, z jaką jej to przychodziło, Jethro był podwójną groźbą, dla mojego ego i długości życia. Odwracając się, aby zaoferować mi rękę, Jethro czekał aż zaakceptuję jego pomoc. Zignorowałam go. Nie byłam naturalnie arogancką osobą, ale było coś w nim, co sprawiło, że zachowywałam się jak bachor. Przesuwając się na siedzeniu, poruszyłam się niezręcznie. W momencie, w którym byłam przy otwartych drzwiach, Jethro chwycił mój nadgarstek i wyszarpał mnie z pojazdu. Oczywiście, stanie dla mnie już było ostrożną sprawą, połączone z nieznaną substancją, która odebrała mi kontrolę, nie wylądowałam na stopach. Z krzykiem, wyleciałam z SUV'a, rozkładając się twarzą na żwirze. Samochód nagle się uruchomił i odjechał. Zostawiając mnie samą i posiniaczoną. – Co, na ziemię? – szorstki okrzyk nadszedł z góry – różniący się od głębokiej barwy Jethra, ale potężny i pełny władzy. – Cholera jasna, to robi się śmieszne – Jethro wymamrotał. – Będziesz taka cały czas? Jego silne dłonie zawinęły się, jak lasso wokół mojego pasa, szarpiąc mnie na stopy. W momencie, w którym stałam, mrugnęłam, starając się znaleźć opokę i stać. Świat zatrzymał się i strząsnęłam długotrwały uścisk Jethra z mojej kości biodrowej. – Tak, jestem śmieszna. Tak, cierpiałam całe swoje życie. Tak, wiem, że to jest olbrzymia niedogodność dla kogoś, kto chce mnie zabić za to, że jestem delikatnie uszkodzona, ale czy przestałeś myśleć – tylko raz – że powodem, przez który walczę bardziej niż normalnie jest stres, którym mnie naładowujesz?
~82~
– Nigdy nie mierzyłeś się z rozstrojem żołądka albo intensywnym bólem głowy? – machając dłonią przed jego twarzą, warknęłam: – To ta sama rzecz. Moje ciało nie radzi sobie dobrze z martwiącymi mnie okolicznościami. Pogódź się z tym albo zostaw mnie, do diabła! To było niesamowite uczucie, wypuścić złość, która wrzała w środku. To mnie trochę wyzwoliło, dając mi czym oddychać. Jethro przypominał posąg, jego oczy były szerokie, usta zaciśnięte i nierozbawione. – Cóż, ma ducha walki. Wszystkie zabawne mają. Mężczyzna, który to powiedział, stał na portyku. Za nim wyłonił się dom, zamazując księżyc i gwiazdy, jakby był żywym podmiotem. Wypolerowana miedź pozłociła dach i wieżyczki, kwiaty obrastały ściany budynku, pomiędzy oknami, a kraty obrośnięta trawą owijały wieżyczki. To nie był tylko budynek – on żył. Utrzymany, dumny, kawałek imponującej architektury, który przetrwał wieki, ale był dobrze zadbany. Wyciągnęłam szyję w prawo i lewo. Budynek nie miał końca, z misternymi alkowami, przepięknymi drzwiami i jastrzębiami ozdabiającymi każdy zwrotnik. To jest dzieło sztuki. Byłam twórcą. Moja pasja nie obejmowała tylko tkanin, ale wszystko, co krzyczało wysokim poziomem umiejętności. I Hawksridge Hall było majestatyczne. Chciałam tego nienawidzić. Gardziłam rodziną, która to posiadała. Ale zawsze byłam zakochana w historii. Zawsze wyobrażałam sobie siebie, jako panią rezydencji, z końmi i ogrodem oraz uroczystymi kolacjami. Kochałam badać rezydencje, nie dla mebli czy posągów, ale dla draperii, ręcznie szytych tapet i wielkich, wiszących zasłon. Talent w wieku, w którym kobiety szyły przy świecach, nigdy mnie nie przygnębiał, ale sprawiał wrażenie. Ich talent przeszedł do mojego. Jethro wykonał krok wobec starszego dżentelmena. – Powiedziałeś, że to będzie proste. Zapewniam cię, nie było takie – rzucając zimnym spojrzeniem przez ramię, Jethro skinął na mnie, abym podeszła. – Chodź tu i okaż swój szacunek. Nie poruszyłam się. Starszy mężczyzna zachichotał. Był ubrany cały na czarno i tak samo, jak mężczyzna, który przyniósł moje rzeczy na parking w Mediolanie, miał na sobie czarną skórę z diamentami przy kieszeniach. Jego włosy były całkowicie białe, ale w tym samym czasie jego twarz nie była stara. Miał kozią bródkę, która raczej była brudnym szarym niż śniegiem, a jego oczy były tak jasne i działające na nerwy, jak Jethra.
~83~
Moje plecy natychmiast zesztywniały; moje serce waliło w odmowie. Ten mężczyzna nie zasługiwał na szacunek. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Tak samo jak wiedziałam, że mężczyzna w samochodzie był bratem Jethra, wiedziałam bez wątpienia, że to był jego ojciec. Ten mężczyzna był odpowiedzialny za torturowanie niewinnych za coś, co powinno pozostać w przeszłości. Ostatecznie był odpowiedzialny za mój upadek. Jethro podszedł do mnie, złapał moje ramię i zaprowadził mnie do przodu. Pod oddechem, powiedział: – Nie wkurzaj mnie. Ostrzegam cię. Szarpiąc mną, abym stanęła przed jego ojcem, powiedział głośniej: – Panno Weaver, pozwól mi przedstawić cię Bryanowi Hawkowi. Głowę naszej rodziny, prezesa współ–jeździectwa i szóstego mężczyzny noszącego nazwisko naszej rodziny. Spiorunował mnie wzrokiem, upewniając się, że słuchałam. – Jest również znany, jako Cut wśród jego bractwa. Ale dla ciebie zawsze będzie Panem Hawkiem. Pan Hawk uśmiechnął się, podając mi dłoń. – Witaj w moich skromnych progach. Odsunęłam się, nie chcąc go dotknąć, być blisko niego oraz tolerować rozmowę z nim. Jethro warknął pod nosem, łapiąc mój łokieć i trzymając mnie twardo. – Jesteś jedno naruszenie od spania z psami gończymi, Panno Weaver. Wypróbuj mnie. Kolejny raz mnie nie wysłuchaj. Jego ojciec zaśmiał się. – Ah, pamiętam te dni. Zabawę, dyscyplinę – schodząc z ostatniego schodka, zamknął przestrzeń między nami. Jego woda po goleniu śmierdziała sadyzmem i starymi pieniędzmi – jeżeli to miało zapach. Wstrętna mieszanka przypraw i piżma, które od razu spowodowały mi bóle głowy, podczas gdy jego oczy okradały mnie ze wszystkiego, od mojego odbicia po moją czarną przyszłość. Przykrył mój policzek. Wzdrygnęłam się, spodziewając się brutalności i szorstkości, jakiej oczekiwałam od Hawków, ale on łagodnie przebiegł kciukiem po mojej kości policzkowej. – Cześć, Nila. To przyjemność kolejny raz zagościć Weavera w naszym domu. Usłyszenie mojego imienia odparło mnie. Jethro jeszcze go nie użył – trzymając się bezosobowo mojego nazwiska. Nienawidziłam tego, że Pan Hawk miał władzę, aby je wypowiedzieć. Chcąc napluć mu w twarz, skupiłam się na domu za nim – przełykając ochotę. Moje oczy podążyły do okien witrażowych, imponujących iglic i kamieniarki. Nie było nic skromnego w tym domu i on o tym wiedział. Trzymałam usta zaciśnięte. Miałam całą powieść strasznych rzeczy, które chciałam powiedzieć, ale wielka postura Jethra obok mnie, powstrzymywała mój język.
~84~
Jethro puścił mnie, pchając mnie w stronę swojego ojca. – Była tylko kłopotem. Nie mogę zaprzeczyć, że nie mogę doczekać się jutrzejszego dnia. Moje serce podskoczyło mi do gardła, przy gniewnej obietnicy w jego głosie. Co się jutro wydarzy? Pan Hawk zabrał dłoń z mojego policzka, zawijając ramię wokół mojego pasa. Wolną ręką, odsunął krnąbrne kosmyki z mojego oka. – Wyglądasz jak twoja matka. Szkoda, że to nie ja będę wydobywać w tym szczególnym wypadku, ale możesz być pewna, pocieszę się tobą raz czy dwa. Mój żołądek owinął się wokół mojego serca, sprawiając, że mnie zemdliło. Nie pytaj. Pytanie pływało w mojej głowie. Co zrobiłeś mojej matce? Byłam taka młoda i pełna szlachetnego gniewu, gdy nas opuściła. Myślałam, że była czarnym charakterem – łamaczem serc. Ale ona była jedyną, która spłacała niespłacalną cenę. I nigdy nie wróciła. Oczy Pana Hawka zabłysły. – Widzę, że Jethro jeszcze nic ci nie powiedział – podążając dłonią z moich włosów do warg, pogłaskał je łagodnie. – To będzie zabawna rozmowa, ale teraz pozwolę ci poznać mały rodzinny sekret – przyciskając mnie do siebie, szepnął: – Jestem tym, który ją zabrał. Jestem tym, który odbierał dług po długu z jej niechcianej skóry. I wiesz, o co błagała w ostatnich minutach życia? Moja głowa pływała. Mój świat runął. Życie, które znałam odeszło. Nienawidziłam go. Brzydziłam się go. Zabiję cię. Nigdy nie czułam takiego gorąca, tak intensywnie palącego pragnienia, aby zadać komuś ból. Moje zęby bolały od zaciskania; moje paznokcie przecięły dłonie. – Błagała o twoje życie. Aby z nią skończyć i pozwolić ci żyć w spokoju – jego dłoń zostawiła mój pas, łapiąc mój tyłek wściekłym chwytem. – Wiesz, co jej powiedziałem? – jego oddech śmierdział alkoholem i papierosami, sprawiając, że wierzyłam w jego słowa. – Powiedziałem jej, że urodziłaś się jako Weaver i umrzesz jak Weaver. A to uproszczony sposób naszego świata. Odpychając mnie, odbiłam się od ojca do syna, wpadając w ramiona Jethra. Ulga przez oddalenie się od mężczyzny, który zamordował moją matkę sprawiła, że moje kończyny osłabły, ale nie mogłam zapobiec nienawiści, która wydzierała dziurę w mojej duszy. Potrzebowałam, aby odeszła. Potrzebowałam to powiedzieć, więc on wiedziałby, że dług mógł nie zakończyć się na mojej matce, ale zakończy się na mnie. Tak będzie. ~85~
– Współczuję ci. Nic nie wiem o tobie, twoich synach, ani spaczonym wyobrażeniem życia do dzisiaj. Mogę nie wiedzieć, dlaczego to robisz, ale wiem jedną rzecz. Wiem, że to ostatni raz, gdy to zrobisz. – Zamknij się! – Jethro potrząsnął mną. Ale nie bałam się go. Nie bałam się nikogo z nich. Oni byli tyranami. Sadystycznymi draniami. Rzucając się w jego ramionach, uwolniłam dłoń, wskazując palcem na Pana Hawka. Straciłam wściekłość zastąpioną przez obłęd. Mój temperament dał mi władze nad wszystkim. Moją przeklętą równowagę. Moje rozszarpane początki. W tym momencie cynizmu, znalazłam jądro siły, które nie wiedziałam, że miałam. Mój głos pisnął, gdy krzyczałam. – Zabiję cię! Będę obserwowała, jak umierasz, tak samo jak obserwowałeś moją matkę – zabiję cię! Nie zasługujesz, aby żyć. Zabiję cię i – rzuciłam się na niego, tylko po to, aby się potknąć i znowu polecieć na mocną posturę. Jethro złapał moje drżące ramię, trzymając je po moim boku. Jego silny chwyt rozbił mnie o jego ciało. Jego ciało było twarde i stanowcze – dokładnie jak kamień, którym myślałam, że był. Wybrzuszenie w jego spodniach napierało poniżej mojego kręgosłupa. – Doprowadzasz mnie do ostateczności. Musisz zajebiście naciskać. Nikt nie grozi mojej rodzinie, a w szczególności nie dziewczyna, która ledwie stoi bez wsparcia. I do tego Weaver – splunął na moje stopy. – Pierdolony syf. – Usuń ją z mojego wzroku – Pan Hawk pociągnął nosem. – Naucz ją jej miejsca, Jethro. Nie będę znosił tak głupiego zachowania – jego oczy wylądowały na mnie. – Co do ciebie. Miałem nadzieję, że będziesz bardziej obiecująca. Myśl o nas, co chcesz, Panno Weaver, ale to nie jest prosta sprawa, która szybko dobiegnie końca. Jesteś nasza na jakże długo zechcemy cię zatrzymać i nauczysz się właściwych manier, nawet jeżeli będziemy musieli ci je wbić. Kiwając głową na Jethra, wspiął się po schodach do dwudrzwiowych drzwi i zniknął. W momencie, w którym zniknął, mój kręgosłup się zgarbił i chciałam spaść na kolana i płakać. Co sobie myślałam? Moja wściekłość i nienawiść gasły, jak świece podczas burzy. Nigdy nie byłam tak poza kontrolą. Moje uczucia przetrzymywały mnie jak zakładnika i złamałam się – pierwszy raz od odejścia mojej matki – czułam ulgę przez uwolnienie wściekłej goryczy. Jethro zaciągnął mnie do tyłu, jego buty charczały po żwirze. Nie czekał na mnie, tylko trzymał mnie kurczowo, ciągnąc jak martwe zwłoki. – Dzisiaj zaskoczyłaś mnie dwa razy i nie podobał mi się ani jeden. Wkurzyłaś mnie. Tak mocno, że – Zatrzymując się, pchnął pomiędzy moimi łopatkami. – Na kolana. ~86~
Odwróciłam się gwałtownie, lądując na czworakach. Nie! Skrzywiłam się, gdy podjazd wbił mi się w dłonie; moje kolana drżały, ponieważ spiczaste kamyki przecięły moją skórę. Spojrzałam w górę, moja twarz była spuchnięta i obolała przez nieproszone łzy pochodzące z takiej głębokości, jak dno jeziora. To była prawda. To upokorzenie i wstęp przemocy, nie farsa. Jethro stał prosto, z szeroko rozłożonymi nogami i twarzą wytrawioną silnym gniewem. – Jestem twardym zwolennikiem nagradzania za dobre zachowanie, ale po dzisiejszym udowodniłaś, że nie ma czego nagrodzić. Jesteś dzikim, niechętnym i rozpuszczonym bachorem, który nauczy się swojego miejsca. Pochylając się, złapał moje długie włosy, szarpiąc nimi mocno. – Naprawdę myślisz, po takim wybuchu, że zasługujesz na wygodne łóżko? Dlaczego to zrobiłaś, Panno Weaver, skoro wiedziałaś, co wisiało na włosku? Nie mogłam mówić. Moje gardło było powstrzymane przez nacisk zapobiegający wszystkim dźwiękom i przełknięciom. – Mam szczery zamiar, aby wypieprzyć cię właśnie tutaj. Obalić jakiekolwiek poczucie prawa i nadziei, których się trzymasz – potrząsnął mną. Moje oczy wypełniły się łzami przez ból. – Nie słuchasz mnie. Teraz to jest twoje życie. Jestem twoim jedynym przyjacielem. Przestań. Mnie. Wkurzać. Nie jesteś moim przyjacielem. Mam jednego i nie nazywa się Jethro. Kite. Nie myślałam, że będę potrzebowała napisać do niego tak szybko, ale potrzebowałam kogoś z zewnętrznego świata. Potrzebowałam przypomnienia, że wszechświat nie miał kolejnego wymiaru, i że wciąż była nadzieja. Gdy pozostałam cicho, Jethro warknął: – Śpisz z psami. Są posłuszniejsze od ciebie, możliwe, że nauczysz się czegoś od nich. Pociągnęłam nosem, walcząc tak mocno przeciwko łzom. Nawet nie obchodziło mnie, że nie będę spała w łóżku. Skończyłam z martwieniem się o warunki sanitarne albo pożywne jedzenie. Wszystko, czego chciałam to wolność. Wszystko, czego potrzebowałam to trochę czasu w samotności, aby zapanować nad własną wartością i przypomnieć sobie, kim byłam. – Ruszaj się – Jethro wdychał, jego kochana cisza wyrównała jego wcześniejszy wybuch. – ~87~
Nie każ mi pokazywać, jak chodzą dobre psy. On chce, żebyś pełzała. To się zaczęło. To był początek. I sama go sobie zaserwowałam. On chce cię zniszczyć. Używając moich włosów jako smyczy, Jethro szedł przy mnie, gdy przeszłam z nieruchomej do pełzania. Pełzałam jak zwierze. Pełzałam jak zwierzątko. Pełzałam przez wypielęgnowane ogrody, mijałam stawy i posągi, całą drogę z rezydencji do budy.
~88~
Rozciągnąłem się, patrząc w sufit. Otynkowanie wokół wielkiego żyrandola nigdy nie pozwoliło mi zapomnieć, kim byłem. Hawkiem. Misterne rozety i atrichawy były świadectwem mojego imiennika. Drapieżne ptaki nurkowały, polowały i z góry pożerały zwierzątka. Mój twardy kutas leżał ciężko na moim brzuchu. Moje dłonie zacisnęły się pod moją głową. Byłem tak zajebiście blisko złamania zasad i wczoraj wzięcia Nili. Ona doprowadzała mnie do ostateczności. Chciałem zobaczyć, jak mądre byłyby jej usta wypełnione moim chujem głęboko w jej gardle. Powinienem ją wziąć. Usuwając dłoń spod poduszki, chwyciłem mój poranny wzwód i pogładziłem go. Moje oczy zamknęły się, gdy wyobraziłem sobie inne zakończenie wczorajszego wieczora. Otwierające się zaróżowione, pulchne wargi Nili. Ja, wślizgujący się w jej usta. Moje jaja zacisnęły się, jak jej nieśmiały język przywitał mojego kutasa. Lizała mnie tak jak mojego kciuka. Chętnie, niedoświadczenie – nowicjusz z tyle do dania. Kołysałbym się do przodu, trzymając jej głowę, nie dając jej wyboru i musiałaby zmieścić więcej mojej długości. Kurwa. Moja ręka pracowała szybko i ciasno. Duże łóżko zaskrzypiało, gdy wygiąłem plecy w łuk, poddając się fantazji gardła Nili Weaver. Kurwa, tak. Weź go. Tak. Moje oczy zacisnęły się i jęknąłem, ponieważ pierwszy akt uwolnienie strzelił z moich jaja, tworząc śliski bałagan na moim brzuchu. Ssij go. Kochaj to. Fantazja o Nili ssącej mnie, wywołała kolejna falę przyjemności. O wiele bardziej lubiłem ją z moim kutasem w jej ustach. Była cicho. Ubezwłasnowolniona. ~89~
Zadrżałem, gdy ostatni wytrysk mojego orgazmu dołączył do bałaganu. Otworzyłem oczy. – Niech to szlag – nie miałem zamiaru tego zrobić. Powinienem wezwać klubową dziwkę i pozwolić jej mi obciągnąć. Masturbowanie nie było niezbędne, gdy tam była niezliczona ilość chętnych kobiet gotowych, aby mi służyć na pstryknięcie palców. Pieprzyć to. To była długa noc. Zasłużyłem na odrobinkę... relaksu. To będzie jeszcze dłuższy dzień. Mogłem dojść z wyobrażoną wizją Nili na kolanach, ale to niedługo stanie się rzeczywistością. Dzisiaj Nila zostanie zainicjowana. Zostanie powitana. I nie tylko przeze mnie. Zastanawiam się, jak sfrustrowana będzie, gdy trzech mężczyzn użyje jej w tym samym czasie. Ściągając nogi z łóżka, przeszedłem po grubym, czerwonym dywanie do mojej prywatnej łazienki. Uśmiechnąłem się, przedwcześnie szczęśliwy przez zbliżające się działalności na ten dzień. Kilka następnych tygodnie nie będzie dotyczyło spłacaniu długu albo zemsty, będą o gościnności i przywitaniu nowej Weaver w rodzinie Hawków. Ona będzie musiała się dużo nauczyć, rozpoznawać jej miejsce i wszystkich myśli, przez kogo zostanie wyrwana jej dusza i spalona. Użyję jej. Mój ojciec jej użyje. Moja dwójka młodszych braci jej użyje. Cholera, to będzie otwarty sezon przez pierwsze kilka tygodni zanim przestanie warczeć i przejdzie z walecznej do potulnej. Wtedy rozpocznie się spłata. Po spędzeniu z nią trochę czasu w samotności, wiedziałem garstkę tego, kim była. Pomimo jej nieposłuszeństwa, raczej lubiłem jej ogień. Szkoda, że ten ogień zgaśnie niemal natychmiast. Ona prawdopodobnie wywali się przy pierwszej aktywności. Zatrzymałem się, szukając w środku, czy mnie to obchodzi. Aby zobaczyć, czy mam w środku wystarczająco lodu, żeby zrobić wszystko, czego ode mnie oczekiwali. Była ładna, musiałem to przyznać. Miała pewną intrygę. Ale była tylko kobietą. Kobietą, która mąci ci w głowie. Marszcząc brwi, odepchnąłem tą myśl. Ona mieszała mi w głowie, co nie było dobrą rzeczą. To było niemal tak złe, jak zaskakiwanie mnie. W jednej chwili ona wydawała się taka pewna i silna. W następnej była oschła i krucha. I jej krwawe zawroty głowy działały mi na cholernych nerwach. Nie. Byłem więcej niż szczęśliwy pozwolić moim braciom dzielić ze mną pracę w zrujnowaniu jej. To skończyłoby się szybciej i mógłbym wrócić do mojego życia, zanim dowiedziałem się o głupim zwoju poplamionym krwią przez pierwszą kobietę Weaver. ~90~
Słońce rozlało się jak złoty dywan, rozścielając drogę od mojego łóżka do prysznica. Mój pokój był wolny od osobistych rys, ale śmierdział historią dawnych właścicieli. Kredensy w stylu rokoko, wiktoriańskie zaprojektowane krzesła. Tapeta była rdzawoczerwoną skórą z wytłoczonymi akcentami złotymi. Biały – który był ciszą w palecie kolorów – z kamiennymi meblami i metalowymi krzesłami. Lubiłem być otoczony przez nieczułą atmosferę, ale nigdy nie zezwolono by mi zmienić ten obszar. To było święte. Wszystko dlatego, że to była sypialnia Hawków, którzy odziedziczali kobiety Weaver. Ich ostatnie oddechy zostały odebrane w tym pokoju. Pokój utrzymywał duchy przodków Nili i chciał pewnego dnia też ją wchłonąć. Urodzinowy prezent nowych bodźców i ohydnie nikczemnego bata błysnął na kredensie z osiemnastego wieku. W tamtym czasie pomyślałem, że to był kiepski prezent na dwudzieste dziewiąte urodziny, ale z perspektywy czasu, będę miał dużo więcej zabawy używając ich na Nili niż na koniach. Najlepszy prezent przypadał w przyszłym roku. Prawdziwy spadek, na który czekałem. O wiele lepszy od kobiety albo jej łez oraz cholernego pozwolenia, aby pisać jej krwią. Gdy przekroczę trzydziestkę, będę posiadał to wszystko. Wszystko. Wszystko moje. Fantastyczne orzeczenie pierworództwa, jako pierwszego syna, oznaczało, że sporo dostanę w spadku. Moi bracia nie dostaliby pensa. Moa siostra ani jednego diamentu. Przeżyliby przez moją dobroć. Tak jak mój ojciec. Braterstwo. Kopalnie. Jachty. Samochody. Hawksridge. I każda własność za granicą. Moje. Bryan Hawk, Cut dla tych z braterstwa Czarnego Diamentu, będzie drugi po mnie. Sposób naszych przodków zapewnił, że młoda władza pozostaje w kontroli majątku, która krwią napełniała fosę wokół naszych bram. Mój ociec przeszedłby na emeryturę i ja byłbym królem. Podniósłbym jakość z mieszkania w skrzydle kawalera z jego salą bilardową, teatrem, biurem, składowiskiem broni, solarium, sześciu sypialni i sześciu łazienek do posiadania wyboru w pięćdziesięciu pokojach, dwóch sal balowych i lochu wyposażonego w miejsce do zabaw. I przez zabawę, miałem na myśli sprawienie, aby kobiety krzyczały. To był jedyny czas, w którym pozwolono by im łamać moją zasadę ciszy. Jedyny czas, w którym cieszyłbym się ich istnieniem. ~91~
Dobierając nowe cichy z mojej garderoby, spostrzegłem siebie w lustrze. Moje usta wykręciły się we wstręcie przez śliski bałagan na moim brzuchu. Miałam szczery zamiar złapać Nilę, żeby wylizała mnie do czysta. To była jej wina. Mój umysł znowu powrócił do niej – wbrew mojej woli. Nie tylko zabrała cenną przestrzeń w mojej głowie, ale również strukturę mojego dnia. Dzisiaj nie będzie żadnego polowania albo badania najnowszego diamentu. Nie będzie interesów ani podróży. Cała moja energia i skupienie należało do kobiety, która marnowała mój czas. Inne marzenie do zmuszenia jej, aby była na kolanach, zatrzymało mnie w peryferiach łazienki. Będzie płakać albo krzyczeć, gdy będę pieprzył ją od tyłu? Możliwe, że znowu by mnie zaskoczyła i jęczała z ekstazy. Planowałem wzięcie jej w ten sposób – w zwierzęcy sposób. Przecież spędziła noc z psami. To tylko byłoby trafne. Rzucając ubrania na ladę, przeszedłem do prysznica kwarcowego z czterema natryskami. Nie potrzebowałem się rozbierać. Spałem nago. Zawsze. To było częścią zasad. Żyjąc w Hawksridge, najokazalszym i najbardziej ekskluzywnym klubie motocyklowym związków chemicznych w całej Anglii, równało się z surowymi zasadami. Nasze braterstwo było inne. My byliśmy mądrzy, przebiegli, skupieni. Każdy mężczyzna znaleziony śpiący w ubraniach tonął w bólu. Mogliśmy zostawić za nami mroczne okresy, ale moja rodzina utrzymywała moc w surowości. Zdobyliśmy naszą fortunę przez transportowane, cenne rzeczy. I dużo nauczyliśmy się z błędów z przeszłości, jak traktować tych, którzy próbowali nam je ukraść. Żadnych ubrań w nocy i przypadkowe poszukiwania za dnia. Wszystko, aby bronić nasz spadek. Sposób, w jaki zarabiamy pieniądze. Sposób, w jaki wzrośliśmy od złodziejów bez środków do życia i kazali Weaverom gromadzić bogactwa, którzy stali się obsceniczni kilka wieków temu. Wchodząc pod prysznic, włączyłem gorącą wodę. Uśmiechając się do lustrzanej ściany, przykryłem swojego kutasa, spłukując osad mojego braku rozwagi. Następny raz, gdy dojdę, będę w kobiecie, którą odziedziczyłem. Z kutasem w dłoni, przytaknąłem na swoje odbicie.
~92~
Jestem Hawk, ale krew nie płynie w moich żyłach. Zrodziłem się z substancji nie do pobicia przez inną – diamenty. Jestem przemytnikiem. I zamierzam się stać... zabójcą.
~93~
Needle&Thread: Jestem ciepła i w łóżku. Niespodziewanie spałam lepiej, niż myślałam, że mogłam. Dobrze spałeś? Leżałeś w swoim łóżku i wyobrażałeś sobie mnie, zaspokajającą cię? Co ci robiłam? Powiedz mi, Kite. Chcę, żebyś przeniósł mnie z rzeczywistości i dał mi fantazję silniejszą od mojego obecnie monotonnego życia. Kite007: Bezpośrednia dzisiejszego ranka, co? Jesteś tak zdesperowana, że chcesz rozmawiać o moim kutasie? Nie, że kiedykolwiek bym odmówił – ale raczej jestem pod wrażeniem twojej bezpośredniości. Powiedz mi więcej... błagaj. Needle&Thread: Błagać? Jak błagać o coś, na co ma się ochotę bardziej od potrzeby? Wolałbyś mnie na kolanach? Albo może gotową na cokolwiek, co chciałeś mi dać? Kite007: Kurwa. Co w ciebie wstąpiło? Błagaj. Wyobraź sobie, że stoję na tobą z moim twardym kutasem w dłoni. Bawię się nim – moja ręka pracuje tak zajebiście mocno na myśl o tobie z rozszerzonymi nogami i robiącą palcówkę. Podaj mi wizualizację. Teraz. Wtedy będę mógł cię nagrodzić. Needle&Thread: Jestem dokładnie w tej pozycji, jaką opisałeś. Błagająca, jęcząca, dotykając siebie dopóki moje oddechy zmieniają się w kwilenie, a błagania w jęki. Jestem dla ciebie mokra. Jestem dla ciebie gorąca. Proszę, Kite. Daj mi moją fantazję. Daj mi coś ciepłego do trzymania. Kite007: O co, do kurwy, chodzi? Jak mogę dojść, gdy brzmisz tak dziwnie? Needle&Thread: Dziwnie? Nie. Daję ci to, czego chcesz w zamian tego, czego potrzebuję. Kite007: Czy to powinno mieć sens, ponieważ nie rozumiem kodu bzdur. Kurwa, naprawdę sprawiasz, że to robię. Needle&Thread: Robisz, co? Kite007: Pytam cię! Okay, dobra. Co sprawia, że twoje majtki są tak mokre, gdy dochodzisz na mnie tak mocno. Co się stało z moją nieśmiałą, nieposłuszną zakonnicą? Dlaczego, do kurwy, brzmisz tak inaczej? Wpatrywałam się w telefon, moje serce przyśpieszyło w zawrotnym tempie. Chciałam rozegrać to w wstydliwy i kuszący sposób. Myślałam, że ściągnęłam pantomimę, wciąż będąc sobą, wciąż żyjąc według mojego zadowalającego, ale bezbarwnego życia. ~94~
Najwidoczniej nie. Ponownie odczytywałam wcześniejsze odpowiedzi, niezdolna do zobaczenia różnicy. Już zmieniłam się tak bardzo? Nie było nic miękkiego w Kite. Nie było żadnego powodu, aby go odnaleźć, gdy miałam wystarczająco drani w moim życiu, dzięki Jethrowi. To nie miało żadnego sensu, pozwalając mu mnie używać – ale tak było, w dziwny sposób. To miało sens, ponieważ chętnie pozwalałam mu mieć nade mną kontrolę – coś, co potrzebowałam w moim szybko kręcącym się, poza kontrolą życiu. Podczas gdy Jethro był zdeterminowany, aby podważyć, wyrzucić i nauczyć każdy kawałek jakiejkolwiek siły, jaką miałam, Kite mi ją oddawała w jakiś dziwny, cudowny sposób. On jest potworem, którego znam. Nie jest słodkością i światłem – ale jest mój, bo go wybrałam. Bunt był mimo to kolejną głupią partyturą przeciwko bestii zwanej Jethrem Hawkiem. Prostując moje plecy, starałam się wymyślić sposób, w jaki można być może zmiękczyć Kite – tylko odrobinkę – wtedy wszystko będzie o wiele łatwiejsze do zniesienia. Kite007: Powiedz mi, wtedy spraw, żeby doszedł. Masz dwie sprawy do zrobienia. Zrób je. Zaczerpując głęboki wdech, otworzyłam nową wiadomość. Neddle&Thread: Powiedz mi, czy to jest strefą zakazaną, ale aby odpowiedzieć na twoje pytanie – dlaczego brzmię inaczej – przypuszczam, że to dlatego, ponieważ czuję się inaczej. Wszystko jest inne. Myślałam, że zawsze walczyłam przeciwko odmienności. Lubię normalność. Lubię rutynę. Myślałam, że odmienność mnie zrujnuje. Ale... wtedy... zmieniłam się. Kite007: Zmieniłaś się? Naprawdę każesz mi to przeciągać? Mój kutas jest twardy i jaja chcą dojść. Wyrzuć to, więc będziemy mogli przejść do drugiej części twojej do–zrobienia listy. Needle&Thread: Jestem jedyną, która jest teraz inna. To tak, jakby wszystko, z czym się mierzyłam nagle się nie liczyło. Po prostu odeszło... Kite007: Odeszło? Needle&Thread: Tak. To wyzwalające, przerażające jak diabli i mącące. Ale coś zmieniło się w środku – wydaje się, jakbym... dorastała. Westchnęłam. On wyśle coś okropnego – moja odpowiedź była zbyt osobista. Wiedziałam to. Ale i tak ją wysłałam. Kite007: Poza granicą. Wracając do tematu. Spróbujmy tego, jest coś, czego oczywiście chcesz: cieszę się, że dorastasz – sprawia, że czuję się o wiele zajebiście lepiej wiedząc, że nie dobijam się do perwersyjnej czternastolatki. I teraz to, czego ja chcę: źle dla ciebie, nie zniknę i planuję skończysz robić to, co zaczęłaś. Skończyłem z tajemniczymi pierdołami. Poświeć uwagę, ponieważ właśnie wkładam kutasa w twoje usta. Starasz się mówić, ale dławisz się moją długością, twój głos nuci w moje jaja. Przestań próbować się komunikować i skup się na zadaniu. Ssij mnie. ~95~
Westchnęłam. Dwie emocje wirowały wewnątrz mnie – irytacja i wdzięczność. Odpowiedział na moje ponad–dzielenie. Nie zestrzelił mnie ani nie był tumanem, jakim zazwyczaj był. Postęp. Niepewna miękkość wewnątrz mnie wystarczała, abym przeszła przez najbliższych kilka godzin. Powinnaś chcieć więcej? Moje serce stwardniało. Kite odpowiedział na moje zasłonięte aluzje dla zachęty, ale miałam nadzieję... Nie ma znaczenia, na co miałam nadzieję. Wydawało się, że wszystko, co chciałam w tym świecie było niedostępne – wliczając więcej niż jedno miłe słowo od Kita. Byliśmy tak blisko normalnej rozmowy. Uczenia, dzielenia, budowania połączenia pomimo problemów z seks wiadomościami. Wpuścił mnie na mikrosekundę, później znowu mnie wyrzucił, używając seksu jak narzędzia, aby trzymać mnie w moim miejscu i przypomnieć mi, że nie byłam elementem w jego życiu – ani jako przyjaciel albo nawet współpracownik. Byłam niewidoczną dziwką. Nieopłacalną prostytutką, która żyła w jego telefonie. Nie mogłam pozwolić mu mnie zranić. Nie mogłam pozwolić mu mnie osłabić. On zrobił, co potrzebowałam – przypomniał, że byłam wystarczająco silna. Nie było nic innego do robienia, oprócz dokończenia rozmowy, więc będę mogła opuścić wysysającą duszę fantazję i wrócić do tragedii mojego nowego świata. Kite007: Nie ssiesz. Dobra, dam ci jakąś zachętę. Jeżeli mi obciągniesz, odwdzięczę się. Odwrócę cię na plecy, rozłożę twoje nogi i zakopię twarz pomiędzy nimi. Podgryzłbym cię, pieprzył językiem dopóki zapomniałabyś o wszystkim i doszła. To nie było romantyczne, ale dał mi ździebełko ciepła, którego potrzebowałam. Zanim mogłam odpisać, zawibrowała kolejna wiadomość. Kite007: Powiedz mi, gdzie teraz jesteś. Jesteś naga? Pieprz się palcami dla mnie. Zrób zdjęcie, jeżeli jesteś dzielna. Zaśmiałam się. Dźwięk roztrzaskał przestrzeń, którą Jethro tak życzliwie mi przeznaczył na noc. Śmianie się było jedyną rzeczą, którą mogłam zrobić. Zrobić zdjęcie? Czego? Stłuczeń na moich dłoniach od pełzania na czworakach wczorajszej nocy? Jak z ranami na moich kolanach? Może on chce zdjęcie mojej eleganckiej sypialni i wspaniałego łoża. Patrząc w górę pierwszy raz odkąd się obudziłam, pozwoliłam bezużyteczności sytuacji przejąć mnie. Odwagę, którą trzymałam jak tratwę na szalejącym oceanie, roztrzaskaną i tonącą. Bolesna rozpacz nawilżyła moje serce, przytłaczając mnie jak kotwica, której tak często się łapałam. ~96~
Według wszystkich standardów, buda była czystym luksusem. Dach był wodoszczelny. Podłoga była czysta i higieniczna. Ale to nie był tylko moje. Musiałam się dzielić. Wiewiórka, mój ulubiony spośród jedenastki kłów, z którymi spędziłam noc, otarł się o moje ramię. Nazwałam go po wspinaczce na drzewo i puszystym ogonie. Z psim uśmiechem, przeszedł pod moim ramieniem, opierając się ciężko o mój tułów. Dorastając nie miałam zwierząt. Jako rodzina, byliśmy zbyt zajęci pracą albo podróżami po egzotycznych miejscach, po więcej materiałów i dla handlu. Do wczorajszej nocy, strachliwie bałam się psów. To przerodziło się w przerażenie, gdy Jethro wrzucił mnie do środka. Zadrżałam, przybliżając Wiewiórkę, kradnąc jego łagodne ciepło. Wczorajszej nocy Jethro próbował mnie zniszczyć. Nie pięściami ani gwałtem albo ostrymi słowami. Nie, on starał się mnie zniszczyć przez odebranie mi jakichkolwiek ludzkich praw. Oznaczając mnie, jako nikt lepszy od psów, które trzymał. Odniósłby sukces, gdyby moje przerażenie nie zmiękło od konsternacji do wdzięczności. Wyświadczył mi przysługę – preferowałam towarzystwo jego psów gończych. Oni nie tylko tolerowali moje wtrącanie się, ale również przywitali mnie w paczce. Wiewiórka polizał moją dłoń z kamieniami, dając mi znać, że rozumiał mój ból. Wciąż cierpiałam przez czołganie się z rezydencji, przez nieskazitelne grządki kwiatów, po precyzyjnie skoszonej trawie. Wszystko pulsowało, gdy w końcu doczołgam się przez ostatni metr i usiadłam, czekając obok wielkich drzwi. Moja sukienka była podarta, moje kolana krwawiły – nie, żeby się martwił. Majątek był większy niż myślałam, nawet w ciemnościach dostrzegałam wielkie budynki wokół nas. Stajnie były wszerz brukowcach. Delikatne chuchania koni przerwały ciszę wraz z szczekaniem i jęczeniem psów. Jethro zostawił mnie, siedzącą na moich kolanach, podczas gdy on zniknął w, jak zakładałam, siodlarni. Wrócił z dużym, szorstkim kocem i wpuścił mnie do środka. Wrzucając rzeczy do ciemnego wnętrza, ukłonił się. – Twój buduar, moja pani – pochylając się, pacnął mnie w plecy. – Idź do łóżka jak dobre, małe zwierzę. Przed tobą wielki dzień. Gdy się nie poruszyłam, jego stopa wylądowała na moim tyłku, pchając mną do przodu, nie dając mi wyboru, oprócz szybkiego wpełzania w ciemność. W momencie, w którym wymieniłam światło gwiazd na żadne, spanikowałam. Jethro zasunął zasuwę, zamykając mnie w środku pokoju, który poruszał się z przemieszczającymi się ciałami, ocierającymi się pazurami i miękkimi warczeniami. ~97~
Pierwsze muśnięcie mokrego nosa na moim policzku wywołało cichy krzyk spomiędzy moich warg. Skuliłam się w piłkę, otaczając kolana, zamykając oczy, czekając na zostanie zjedzoną. Ale oni mnie nie zjedli. Daleko od tego. Byłam lizana i trącana nosem i przywitana przez niezliczoną paczkę. Byłam nieznajomą w ich domu, ale gdy w końcu przezwyciężyłam strach i spojrzałam w ich oczy zobaczyłam, że błyszczały z ciekawością bardziej od terytorialnej złości. Resztę nocy spędziłam układając wygodnie moje łóżko z beli siana i owijaniem się szorstkim kocem. Dążyłam do snu sama z moimi nowymi przyjaciółmi porozrzucanymi po ich zwykłych miejscach, ale oni mieli inne pomysły. Gdy byłam ułożona, stłoczyły się wokół mnie, ściskając blisko, zakręcając się wokół siebie, dopóki byłam epicentrum w gnieździe psów. W momencie, w którym się uspokoiły, wyciągnęłam telefon. Pięć nieodebranych telefonów, trzy wiadomości od mojego bliźniaka i jedna od mojego ojca. Przegryzając wargę, aby zachować opanowanie, najpierw przeczytałam wiadomość od mojego ojca. ArchTextile: Nila, wiem, że masz pytania. Wiem, że mnie znienawidzisz. Ale, proszę, moja wspaniała dziewczynko, wiedz, że nie chciałem tego. Byłem głupi nie zważając na ostrzeżenia twojej matki. Myślałem – cóż, to nie ważne, co myślałem. Mam nadzieję, że będziemy mogli porozmawiać – gdy będziesz gotowa. Zrozumiem, jeżeli nigdy mi nie wybaczysz. Nie mam pewności, czy oni tego nie zobaczą, ale nigdy nie zaprzestanę poszukiwań, nigdy nie przestanę mieć nadziei. Proszę, nie myśl, że łatwo cię oddałem. Oni mają... sposoby. Mają cię, ale będą cię trzymać zdrową. Mamy czas. Kocham cię, słońce. Nie chciałam się skupiać się na tym, ile czasu miał na myśli. Czas tykał razem z tik, tik, tikiem ostatniego bicia mojego serca. Moje palce wisiały nad przyciskiem odpowiedzi. W zamian, otworzyłam wiadomości od mojego brata. VtheMan: Threads, odbierz ten cholerny telefon. VtheMean: Threads. Ostrzegam cię. Nie jesteś szczęśliwa. Wyczuwam to. Cholernie się martwię, a Tex zachowuje się, jak tajemniczy dupek. Natychmiast do mnie zadzwoń, siostra. Albo zrobię z twojego życia piekło na ziemi. VtheMan: Proszę, Nila. Porozmawiaj ze mną. Wyciągnij mnie z mojego nieszczęścia. Tęsknię za tobą. Kocham cię tak zajebiście mocno. ~98~
Mój gwałtowny wdech w ciemnościach, uniósł uszy kilku psów. Tak bardzo chciałam odpisać. Ale nie śmiałam. Nie ufałam sobie, aby nie błagać go, żeby mnie z tego wyciągnął. Byłam tam z mojej własnej wolnej woli, aby go ochronić. Nie obroniłabym go, gdybym była słaba. Jutro. Nie zniosłabym jeszcze jakieś marnej rozmowy o długu i przeszłości sprzed wieków. Chciałam twardych faktów, dlaczego mogli to robić. I nie zaprzestanę, dopóki się ich nie dowiem. Zamykając wiadomości, otworzyłam zdjęcie Vaughna i mnie, które zostało zrobione zaraz przed otworzeniem drzwi na wczorajszy pokaz. Mała cząstka siły, jaką miałam, opuściła mnie i puściłam swoją ścisłą kontrolę. Zaszlochałam. Moje serce ukazywało swój żal poprzez moje oczy, przemaczając moje policzki, zamazując ostatnie zdjęcie mojego brata – szczęśliwego, zdenerwowanego, odświętnie ubranego – wodospadem płynu. Płakałam dopóki odwodnienie uderzyło w moją głowę i moja szyja była lepka przez sól. Mało baterii przypomniało o swoim istnieniu bipczeniem. To była najcięższa rzecz, jaką zrobiłam, aby wyłączyć zdjęcia V i wyłączyć telefon. Więcej łez ciekło i pies gończy uniósł swoją głowę, patrząc na mnie ze zrozumieniem. Pomalutku, przysunął się do przodu na brzuchu, przechodząc przez siano, dopóki jego pazury szarpnęły za mój koc. Jego psia troska wywołała we mnie potoki płynu, ale rozłożyłam ramiona i z poruszającym się ogonem, zmieścił się obok mnie, opatulając mnie jak żywa tarcza. Jego pieskie serce waliło o moje, gdy przytulałam jego jedwabistą sierść. Przeszłam z Ukochanej Mediolanu z ukłuciami igły na palcach, do przytulania psa dla towarzystwa na podłodze. Ckliwy język liznął mój policzek, kradnąc nieskończenie długi potok łez. I wtedy to się stało. Zmiana, o której powiedziałam Kitowi. Koniec. Początek. Całe moje życie byłam zestresowana wyrabianiem sobie imienia, budując moją karierę, kochając moje brata, będąc godną córką. Rachunki. ostateczne Terminy. Reputacja. Oczekiwania. To wszystko balansowało na moich ramionach, robiąc ze mnie cichego pracoholika. Ale o czwartej rano, w budzie mężczyzny, który zamierzał mnie zabić, pozwoliłam temu wszystkiemu odejść. Z każdą łzą, którą wylałam, żegnałam się z kontrolą. Machałam na pożegnanie do wszystkiego, co sprawiało, że żyłam, ale również mnie dusiło. Nie miałam sesji zdjęciowych, o które musiałam się martwić. Nie martwiłam się o to, co założyć, gdzie być, jak się zachowywać. To wszystko zostało skradzione. I nie było powodu, aby płakać albo walczyć przeciwko temu.
~99~
W momencie, w którym objęłam wolność niczego, przestałam płakać. Mój ból głowy odszedł i zasnęłam owinięta wokół czterech łap mojego nowego przyjaciela. Wiewiórka otarł się o moją rękę, sprowadzając mnie z powrotem do teraźniejszości i czekającą wiadomość od Kita. Przeszłość walczyła, aby mnie puścić, ale mrugnęłam, rozpraszając mój smutek. – On chce wiedzieć, gdzie jestem. Co powinnam mu powiedzieć? – zapytałam swoje towarzystwo psów gończych. Foxhoundów5, ściśle mówiąc. Ich czarna, brązowa i biała sierść stała się widoczna, gdy wzeszło słońce, błyskając światłem w ich futro. Ich jedwabiste uszy trzepnęły w ich ładne pyski, gdy krążyły wokół ogrodzonego miejsca, budząc się razem ze wschodem słońca. Oni nie udzielili mi odpowiedzi. Needle&Thread: To, gdzie teraz jestem się nie liczy, ponieważ jestem w fantazji z tobą. Jetem w twoim łóżku. Naga. Chcąca. To było o wiele lepsze od prawdy: spałam na sianie w stodole z jedenastką psów. Skupiłam się na olbrzymich, odsuwanych drzwiach. Wczoraj sprawdzałam, czy istniał sposób na ucieczkę, ale oczywiście, tak nie było. Kite007: Zajęła ci trochę odpowiedź. Zadowalasz siebie? Wrzucając się z powrotem w seksualny świat Kita, odpowiedziałam: Needle&Thread: Właśnie dochodzę. Obie dłonie są pomiędzy moimi nogami, wykręcając moją łechtaczkę, czując, jak mokra jestem. W kółko wykrzykuję twoje imię. Sąsiedzi mogą mnie usłyszeć, bo jestem tak głośna. Pocierając głowę Wiewiórki, uśmiechnęłam się. – Nie mów mu, że wyładowałam napięcie przed pójściem spać w twoich ramionach – zniżając głos, dodałam: – I nie mów mu, że nigdy nie miałam orgazmu. Pies przekrzywił głowę, wyrażenie zmieszania widniało na jego twarzy. Kite007: Lubię, gdy sprośnie mówisz. Dalej. Mam kutasa w dłoni i chcę, abyś sprawiła, że dojdę. Moje serce przyśpieszyło. Opierając się o siano, przegryzłam wargę. Nigdy nie sprawiłam, aby ktoś doszedł. Ta pijacka noc, w którą straciłam swoje dziewictwo się nie liczyła, ponieważ oboje byliśmy tak nietrzeźwi, że to był cud, iż znalazł właściwe miejsce, w które się wbił. Po kilku mało entuzjastycznych pchnięciach, spadł ze mnie, aby zwymiotować i podciągnąć moje majtki. Byłam 5
Foxhound amerykański – rasa psa należąca do grupy psów gończych, posokowców i ras pokrewnych, zaklasyfikowana do sekcji psów gończych. Znajduje się w podsekcji dużych psów gończych. Podlega próbom pracy
~100~
wstrząśnięta przez krew na prześcieradłach. Pokaźna ilość alkoholu ukradła jakikolwiek ból, gdy mnie przebił. To również skradło pośpiech w wejściu w kobiecość, zmieniając się w tym samym czasie w żal stary jak świat. Noc z pewnością nie była sukcesem. Albo następny dzień. Ponieważ nieważne, jak bardzo V starał się ukryć mojego kaca przed Texem, nie mógł uniemożliwić mi rzygania na buty mojego taty, gdy zerwał mnie z łóżka i zabrał do lekarza. Jęknęłam przez pamiętne zażenowanie. – Dowiedział się, wiesz – podrapałam Wiewiórkę za jego dużym uchem. – Doktor powiedział mu, że zostałam wykorzystana. Zabezpieczyliśmy się, ale to nie zaprzestało niekończących się badań na STD albo testów ciążowych – kolejny pies gończy ślizgnął się bliżej, padając z pluskiem obok mnie, szukając zadrapań. – To był ostatni raz, gdy byłam sama z innym mężczyzną, oprócz mojego taty albo brata. Smutne, prawda? Nowy pies dyszał, wyglądając jakbym powiedziała mu najlepszy żart na świecie. Może Tex uniemożliwił ci randkowanie, więc kiedy oni po ciebie przyszli, tylko jego serce złamałaś – nie mężowi albo dzieciom. Nagła myśl skradła moją wizję z przerażeniem. Czy to była nadopiekuńczość, aby uchronić innych? Trzymał mnie zamkniętą, jak jakąś księżniczkę w wieży, aby zatrzymać mnie przed staniem się, jak moja matka? On zakochał się w mojej matce. Mieli młode dzieci. Oni po nią przyszli. Potarłam pierś, niezdolna do zatrzymania objawienia, rzucającego mojego ojca w nowym świetle. Czy to było samolubne, że bronił mnie przed życiem, wiedząc, że byłam przeznaczona do przedwczesnego grobu? Albo jedynie tragedią, do której nie dopuścił innych, żeby znosili złamane serce przez kochanie mnie. Vaughn. Wyczułby moment, w którym moje życie zostałoby zgaszone. Byliśmy połączeni bardziej niż duchowo – sklejoną duszą i związani oddechem. Wiedział, gdy upuściłam ciężką maszynę do szycia na moją stopę. Połączeni. Nie myśl o tym. To bolało zbyt cholernie mocno. Łzy zakuły mnie w oczy, ale odmrugałam je, starając się pozostać w moim błędnym, małym pęcherzyku seks wiadomości. Mogłam flirtować z Kitem z pełnym bezpieczeństwem, wiedząc, że nigdy nie byłabym zdolna złamać jego serce, gdy nadszedłby czas. W pewnym sensie, jego drobiazgowa prośba o odległość chroniła go. I za to, byłam dziwnie wdzięczna. ~101~
Przebiegając dłonią przez moje długie włosy, westchnęłam. Uśmiechnęłam się miękko do Wiewiórki. – Jeżeli moją jedyną próbą, aby mężczyzna doszedł6 jest moja koordynacja, do diabła, mam to zrobić przez anonimową wiadomość? Bądź kimś, kim nie jesteś. Graj. Udawaj. – Dobra. Wytrzepując się z brudnej mieszaniny siana, psiej sierści i kurzu z koca, który dał mi Jethro, przygotowałam się na objęcie mojej wewnętrznej seks kotki. Needle&Thread: Wyobraź sobie, że twoja ręka jest moją ręką. Trzymam cię stanowczo, ciasno. Klęczę przy twoich stopach, podczas gdy ty siedzisz na wielkim krześle. Tronie. Twoja ręka zwinięta jest w moich włosach, przyciągając mnie. Jestem posłuszna, ponieważ wiem, co chcesz, żebym zrobiła. Twoje oczy nie pytają, one mówią, i schylam głowę do twoich kolan. Moje usta ślinią się, aby cię posmakować. Jesteś duży. Gładki. Błagający o moje usta. Mój oddech stał się szybszy; mój umysł odgrywa fantazję w kryształowych szczegółach. Ciepło, którego szukałam, rozprzestrzeniło się wokół mojego rdzenia, jak niepewny wchód słońca. Kite007: Pieprz mnie, kobieto. Dlaczego nie mówisz do mnie w ten sposób od samego początku? Co było z tym nieśmiałym gównem? Kurwa, nie zatrzymuj się. Jestem tak cholernie twardy. Chcę twoich ust tak zajebiście mocno. Daj mi je. Przez moje ciało przeszła gęsia skórka. Władza. Aprobata. Kite był onanistą, dupkiem i kompletnie płytkim kretynem, ale pochwalił mnie. Pragnął mnie. Needle&Thread: Trzymasz swojego kutasa, gdy liżę cię przy samym czubku. Chcesz, żebym cię przełknęła, ale nie zmuszasz mnie. Ponieważ wiesz, że przełknę każdą kroplę. Kite007: Spróbowałaś to? Zmarszczyłam brwi. Needle&Thread: Spróbowałam, co? Kite007: Mój przed wytrysk. Kurwa, jestem tak blisko. Jestem w twoich ustach. Pieprzę twoje usta. Trzymam twoje włosy, gdy wjeżdżam głęboko w twoje gardło. Jak dla ciebie smakuję? Needle&Thread: Smakujesz... – Do diabła, nie wiem – patrząc na na grupkę psów, wszystkie obserwowały mnie, jakby wiedziały, co robiłam, przykryłam dłonią twarz. – Jak, do diabła, smakuje mężczyzna? Needle&Thread: Smakujesz jak drogi alkohol, czyniąc mnie pijaną, gdy dochodzisz. 6
. Nila użyła tu słowa come/doszedł/jak i doszedł w sensie seksualnym/ a tu jej chodzi o to, że każdy mężczyzna do niej podchodzi, gdy się chwieje przez zawroty, a nie wie, jak to zrobić w seksualny sposób.
~102~
Rozlewając się po moich wargach, skapując po mojej brodzie. Nie chcesz, żebym zmarnowała chociaż kroplę, więc łapiesz płyn swoim kciukiem i wpychasz go do moich ust. Jak tylko to wysłałam, chłód zagościł w mojej krwi. Kciuk. Usta. Ssanie. On. Moje kubki smakowe przywróciły smak Jethra. Jego nieugięty chwyt na mojej brodzie, gdy lizałam jego palca. On naprawdę nie miał smaku. Tylko zimną precyzję kamienia. Ale mając go zdominowanego, dało mi pozwolenie na poczucie trzepotu w moim rdzeniu, aby nie być zażenowana chcąc więcej. Przed staniem się mokra. Kite007: Pieprz mnie. Nie doszedłem w ten sposób od jakiegoś czasu. Jest na całym mnie – ochlapałem moją klatkę, przylega do mnie jak pieprzony klej. Podobasz mi się w ten sposób, sprośna zakonnico. Jesteś bardziej... zrelaksowana. Mój głos był miękki. – To jest to, co się dzieje, gdy twoje życie dłużej nie należy do ciebie i nie ma nic, co mógłbyś zrobić, aby kontrolować swoją przyszłość. Wiewiórka kiwnął w zgodzie. – To jest również to, co robisz, aby przetrwać. Stajesz się inny. Zmieniasz się. Tak bardzo jak nienawidziłam Hawków, dali mi coś, czego szukałam całe moje życie. Moje małe kocie pazury rosły, drażniąc. Wciąż zbyt nowe, aby drapać – ale były. Moja bateria znowu się zaświeciła i wiedziałam, że to będzie ostatni raz, gdy będę miała luksus użycia go, dopóki Jethro pozwoli mi go naładować. Ignorując pustkę w środku i ostre ukłucie przez pozwalanie Kitowi wykorzystywać mnie, wysłałam moją ostatnią wiadomość. Needle&Thread: Cieszę się. Liżę cię do czysta. Jestem pijana przez wszystko, co mi dałeś. Będę tu dla ciebie, gdy będziesz potrzebował uwolnienia, ale proszę... nie nazywaj mnie dłużej sprośną zakonnicą. Nazywaj mnie Needle7.
Jethro przyszedł po mnie o jedenastej rano. Konie zniknęły z pola – aby robić co, nie miałam pojęcia. Spędziłam godzinę lub coś koło tego, słuchając młodych panów przygotowujących je i pocieszającego stukotu ich metalowych 7
Needle – a ang. igła. Jej nazwa Needle&Thread – z ang. Igła&Nić
~103~
obcasów, znikających na bruku. Wyobraziłam sobie siebie rekwirującą jednego i galopującą. Nie to, że wiedziałam jak jeździć. Nigdy nie miałam czasu. Szycie było moją jedyną obsesją. Wiewiórka i jego gang psów gończych wyszli chwilę po tym, gdy skoczyłam pisać z Kitem. Przebijający gwizdek wezwał je i wyszły przez małe wyjście z tyłu, przeznaczone dla psów. Starałam się je śledzić – aby być wolna – ale one otwierały się, gdy zakodowany kołnierzyk znajdował się blisko drzwiczek. Hasło było zaprogramowanego przy każdym psie. Więc spędziłam resztę swojego poranka sama. Sama z myślami, które kategorycznie zignorowałam. Dziwnie było siedzieć i nic nie robić. Nie miałam w czym się zatopić. Żadnych emaili, na które trzeba było odpowiedzieć. Żadnej listy do–zrobienia. Znajdowałam się w stanie zawieszenia, czekając na mężczyznę, który nie chciałam, aby się pojawił. Mój brzuch był piłką węzłów, chcąc, żeby on już to zrobił, podczas gdy moje walące serce chciało trzymać się z daleka. Nigdy nie czułam się tak wewnętrznie pomieszana – wliczając mój żołądek. Przestało warczeć o jedzenie około świtu, ale pusty ból stał się tylko gorszy. Jethro rozsunął drzwi do stodoły. Opierając o nie ramię, kiwnął głową. – Panno Weaver. Słońce odbijało się od ciemnej budy, wysyłając jasne światło i obrysowując Jethra. Jego twarz pozostała w cieniu, ale jego gęste włosy były mokre i niechlujne przez prysznic. Zrzucił swój antracytowy garnitur dla swobodniejszej szarej koszuli, z diamentową szpilką świecącą przy klapie. Zaczęłam rozpoznawać to, jako jego znak rozpoznawczy, łącząc go z jakąkolwiek organizacją, w której uczestniczył jego ojciec. Czy to gang? Okradają, oszukują i zabijają? To nie był mój problem. Nie obchodziło mnie to. Nie zaakceptowałam tego, co robili. Byłam niewinną częścią – ich zakładnikiem. Nie odpowiedziałam na jego pozdrowienie, decydując się zostać opatulona kocem i rzucając gniewnym spojrzeniem. Jethro westchnął zniecierpliwiony, przenosząc dłoń z drzwi. Otworzył dolną ściankę, kołysząc nią. Więcej słońca wpadło do środka, rozświetlając dolną część jego ubioru. Ciemne dżinsy. Dobrze dopasowane dżinsy. Dżinsy, które sprawiały, że wyglądał młodo, przystępnie i normalnie. Moje ręce zwinęły się w kłębki. Nie kupuj jego projekcji. Nie było nic normalnego w tym mężczyźnie. Nic zdrowego ani miłego. Nauczyłam się tego wczoraj – wiele razy. Nie będę więcej ~104~
błagała. Koniec proszenia. To trafiało w próżnię i skończyłam. Jethro pstryknął palcami, jakby spodziewał się, że wstanę na nogi. – Wstawaj. Już czas zacząć – robiąc groźny krok do budy, zasznurował wargi. – Cholera, co robiłaś we śnie? Turlałaś się jak psy? Trzymałam zaciśnięte wargi, obserwując go w ciszy, którą tak wydawał się lubić. Gdy się nie poruszyłam, jego twarz wykrzywiła się, obejmując moje włosy w sianie i pokryty brudem koc. – Nie powtórzę się kolejny raz. Wstawaj. Wzruszyłam ramionami. To było orzeźwiające, już więcej się nie przejmować. Aby nie być dłużej więziona przez potrzebę posłuszeństwa i podskakiwania przez strach albo karę. Miałam na myśli to, co powiedziałam Kitowi. Wszystko we mnie zniknęło. Zamknięte na klucz, pochowane, gotowe na wojnę, która nadejdzie. Wstając wolno, schowała mój martwy telefon do kieszeni. Pozwalając, żeby koc spadł z moich bioder, wytrzepałam sukienkę. Jethro znowu pstryknął palcami i poruszyłam się chętnie – stając obok niego, dokładnie jak chciał. Zmarszczył brwi; jego oczy były pełne podejrzeń. Udzieliłam mu nic nieznaczący uśmiech. Znalazłam ocalenie w nie przejmowaniu się. To nie oznaczało, że musiałam udawać, iż go lubię. Nie wiedział tego przez próbę złamania mnie ostatniej nocy, ale on tylko dał mi nową możliwość siły. Jestem gotowa. Na cokolwiek, czym we mnie rzuci. Przetrwam. Dopóki nie będę musiała się starać. Przebiegając dłonią przez włosy, szybko poddałam się z plątaniną i skupiłam się na powróceniu koloru na moje policzki, szczypiąc się. – Myślisz, że to cię uratuje? Wyglądając przyzwoicie? – jego głos był zamiecią i śniegiem. Nie wypowiedziałam słowa. Jethro zacisnął szczękę. Jego dłonie zakręciły się przy jego rozstawionych nogach. Moje mięśnie przygotowały się na karę. Powietrze mieniło się przemocą. Nagle ręka Jethra wystrzeliła, przykrywając moje gardło. Bezszelestnie, zakręcił mną wokół i zaprowadził mnie na tył budy. Słońce pocałowało moją skórę, podsycając ciepło, którego tak próbowałam się trzymać, rozmawiając z Kitem. Objęłam je, mocno je przytulając, więc lód Jethra nie przetnąłby mnie na kawałki. Jego palce zacisnęły się wokół mojej szyi, ale odmówiłam rzucanie się na niego z pazurami. ~105~
Odpłacam pięknym za nadobne. Cokolwiek zrobiłabym mu w samoobronie, to wróciłoby dziesięciokrotnie gorzej. Ale nic z tego się teraz nie liczyło, ponieważ wiedziałam jak przetrwać. Przez przerastanie ich. Przez bycie nietykalną w środku, nawet gdy rozbijali mnie na zewnątrz. – Myślisz, że rozgryzłaś to wszystko, prawda? – jego ramię podniosło mnie na czubki palców. Oddychanie było ciężkie, niemożliwe było nie walczyć, ale pozwoliłam mu na to. Wszystko, co zrobiłam to ciche spojrzenie w jego złote oczy. – Rozumiem, co robisz – uśmiechnął się. – Ale wspomnisz moje słowa. Nie wygrasz – potrząsając mną, rozwinął palce, później poprawił spód spodni. Słońce świeciło na klamrę paska ze skóry krokodyla. Mój żołądek zacisnął się, ale nie poruszałam się. Unosząc brodę, szepnęłam: – Wspomnisz moje słowa. Wygram. Ponieważ mam rację i ty się mylisz. Jethro kipiał, cisza zgęstniała między nami. – Jesteś taka wysoka i potężna, prawda Panno Weaver? Taka pewna, że to ty masz rację. A co, jeżeli powiem ci, że twoi przodkowie byli szumowinami? A co, jeżeli pokażę ci dowód ich przekupność i ochotę na sprawianie bólu dla bogactwa? Kłamstwa. Same kłamstwa. Moje drzewo genealogiczne było nienaganne. Pochodziłam z uczciwej, dobrej i pracującej rodziny. Prawda? Zignorowałam moje pędzące bicie serca. Jethro pochylił bliżej, napierając na mnie. – Rzeczy, które twoje rodzina zrobiła mojej, wzbudzając we mnie odrazę. Więc kontynuuj wierzyć, że jesteś czysta, ponieważ za kilka godzin poznasz prawdę. Za kilka godzin, zdasz sobie sprawę, że nie jesteśmy złymi facetami – wy jesteście. Moje gardło zacisnęło się. Nie myślałam, że mógł powiedzieć coś tak kruszącego moją wiedzę, ale każde słowo było ostrożnie używaną łopatą, wykopującą dziury w moim fundamencie, dopóki stałam na kruchszym terenie. Moje oczy zatańczyły ponad jego, próbując rozszyfrować prawdę. Mój rodowód był pokryty przestępstwami, o których nie wiedziałam? Mój ojciec nie był otwarty, jeżeli chodziło o naszą historię, oprócz mówienia nam o tym, jak nasza rodzina była powiązana z tkaninami. W ten sposób przyznali nam nazwisko Weaver8. Tak samo jak Bakers i Butlers, i każde inne. 8
Weaver/Tkacze, Bakers/Piekarze, Butlers/Lokaje/Kamerdyner
~106~
Jethro zachichotał. – Nie wierzysz mi? – jego dłonie wylądowały na moich ramionach, pchając mnie do tyłu. Potknęłam się, krzywiąc, gdy mój kręgosłup uderzył w ścianę budy. – Nie wierzysz, że twoich przodków skazano na śmierć za to, co zrobili mojej? – jego spojrzenie zatrzymało się na moich ustach. – Nie wierzysz, że żyjesz, ponieważ Hawkowie przyznali im łaskę w zamian za kilka podpisów na kilku długach? Jego głos opadł, wysyłając konstelację ostrzeżeń ponad moją skórą. – Nie wierzysz, że mam pełne prawo zrobić ci cokolwiek cholernie będę chciał? Jego dotyk przepalił się przez moją kurtkę i sukienkę, przesyłając niechcianą intensywność w dół moich ramion. Czy w to wierzę? Mogę wierzyć? Że wszystko, co zrozumiałam z tej sytuacji zostało odwrócone? Gra umysłu. Złudzenie. Wszystko zaprojektowane, aby mnie uwięzić. Potrząsając głową, warknęłam: – Nie. Nie wierzę w to – moje ciśnienie eksplodowało, grzmiąc w moich uszach. Jego nacisk był absolutny i to paliło, oh jak paliło. – Nic, co powiesz nie zrobi z ciebie ofiary w tej sytuacji. Nic, co mi pokażesz nie uczyni tego dozwolonym. Myślisz, że wierzę w niedorzeczny dług, który mówisz, że ma ponad sześćset lat. Obudź się! Nic z tych rzeczy nie wygrałoby w sądzie. Nie obchodzi mnie, że zadbałeś o moje zniknięcia albo śledziłeś moją rodzinę z naładowanym pistoletem. Nie wierzę w nic z tego, i na pewno nie wierzę, że masz jakiegokolwiek prawo po swojej stronie. Jethro zmarszczył brwi, ale kontynuowałam swoją tyradę. – Wszystko, w co wierzę, to to, że jesteście pękiem chorych i pokręconych mężczyzn, którzy wymyślili jakąś gównianą wymówkę, aby sprawić, że będą czuli się usprawiedliwieni, podczas gdy rozrywają kogoś życia. Pokaż mi, gdzie masz prawo do posiadania mnie. Nikt nie ma tego prawa. Nikt! On zachichotał, jego złote oczy pociemniały. Jego mowa ciała przeszła z pełnego rezerwy do przesiąkniętego podtekstami seksualnymi. To było jak obserwowanie lodowatej odwilży, zrzucającej zimę, aby stać się gorącym wulkanem. – Lubię, gdy jesteś zadziorna. Twoje całe wyobrażenie świata jest wypaczone. Żyjesz w bajce, księżniczko, i zamierzam to zniszczyć. Jego ramiona zmiękły, a jego usta rozchyliły się; jego oczy popieściły moją twarz, zanim wylądowały na moich ustach. – Myślisz, że nie mamy mężczyzn w ważnych miejscach? Mężczyzn, którzy robią z prawem to, co chcemy? Myślisz, że doszliśmy do tego poziomu w społeczeństwie albo obscenicznej liczb ybogactwa, którą mamy, przez nie wykorzystywanie dokładnie tego samego ~107~
prawa, które myślisz, że cię obroni? Jego głos szepnął, nawlekając mnie na jego mocny zapach drzew i skóry. – Taka głupia, Panno Weaver. Posiadamy więcej od twojej rodziny. Posiadamy wszystko i wszystkich. Nasz świat jest niezniszczalny. I mam dowód – pochylił się; przemoc, którą wydzielał, przemieniła się w niebezpieczną żądzę, waląc mną mocniej o ścianę. Jego oczy były rzekami ognia, spalając mój argument, wciągając mnie w swoje zaklęcie. – Myślisz, że nie mogę ci zrobić tego, czego chcę? Wessałam oddech. On nigdy nie mnie tak nie patrzył. Nigdy nie rzucił jakąkolwiek aluzją, która znajdowałaby we mnie coś pasjonującego. Traktował mnie jak trędowatą. Patrzył na mnie, jakbym była innym gatunkiem – gatunkiem nie dość rozwiniętym, aby zrozumieć jego seksualną uwagę. Ale to się zmieniło. Jego zainteresowanie złapało mnie w pułapkę, konsumując mnie bardziej od groźby i mocno tłumionego gniewu. To był niezbadany teren. Żądza, atrakcyjność i flirt przerażały, ponieważ byłam nowicjuszką, a on specjalistą. Nie mogłam walczyć przeciwko czemuś, co sprawiało, że czułam. Nozdrza Jethra rozszerzyły się, palce zadrgały na moich ramionach. Jego głos zniżył się do chropowatego szeptu – szept najlepiej odpowiadał na uwodzenie. – Myślisz, że zasługujesz na życie bazujące na krwi innych? Myślisz, że jesteś szlachetna? – rytm i głośność zamieniły przerażające pytanie w poemat, a nie przekleństwo. Nie daj się na to nabrać. Nie pozwól mu wygrać. On już wygrywał. Snuł opowieści o śmiertelnie niepowstrzymywanej sile. Spadek jego rodziny jakoś gwarantował mu aprobatę policyjną, ślepe oczy rządów i prawo nad życiem i śmiercią. Kto przyznał mu to prawo? Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Ale to nie powstrzymywało moich stóp przed przesunięciem, ściśnięciem razem, próbując złagodzić dziwny ból budujący się pomiędzy nimi z każdą chwilą. Nasze walki skłoniły moje niewidoczne pazury do urośnięcia. Mój nastrój sprawił, że moje nogi były bardziej stanowcze; moja wizja czystsza. Moje ciało nieświadomie znalazło lekarstwo na zawroty głowy, wszystko to działo się, gdy obejmowałam gniew i wściekłość. Jethro zauważył moje napięcie, głaszcząc moje ramiona, jakbym była kapryśną ofiarą. – Jesteśmy prostymi istotami, Panno Weaver. Wiem, co ci się dzieje – uśmiechnął się łagodnie, jego złote oczy starały się wyglądać miękko, ale nie zdołały ukryć stali wewnątrz nich. – Twoja skóra jest ~108~
gorąca. Twój oddech przyśpieszył. Schylił głowę, mamrocząc: – Podoba ci się. Lubisz być pchana do granic wytrzymałości. Potrząsnęłam głową. – Mylisz się. Nie ma w tobie nic, co lubię. Westchnął, jego spojrzenie szeptało w moje usta. – Kłamanie nie zadziała. Wiem, że stajesz się dla mnie mokra, pragnąc mnie – jego dotyk płynnie przechodził z jednego obrazu do drugiego, wysyłając deszcz iskier do mojej krwi. – Chcesz wiedzieć, skąd wiem? Bo czuję tego smak w powietrzu. Wyczuwam to wokół ciebie. Moje wargi rozchyliły się. Moja klatka piersiowa wzrastała i opadała, wzrastając coraz szybciej. Nie mogłam odwrócić wzroku; nie mogłam go odepchnąć. Nie mogłam nic zrobić, oprócz upajania się odurzającym roztapianiem, świeceniem, potrzeba szybo narastała w moim rdzeniu. Zamykając oczy, przełknęłam mocno, starając się tak mocno, aby chora i poskręcana ochota odpłynęła. – Ja–nie. Przejechał kciukami po moich ramionach, przejeżdżając po moim obojczyku z nieskończoną miękkością. – Nie? – wdychał. – Nie czujesz pożądania albo wiedzy, że wyrzuciłabyś wszystkie swoje zasady, dla tylko... jednego... małego... smaku? – jego usta były tak blisko moich. Tak. Nie. Nie wiem. Straciłam kontrolę nad moim ciałem, pędząc prosto w kataklizm, w którym wszystko było gorące, ostre i intensywne. Nie miałam odpowiedz. Nie wiedziałam, czego on chciał. On pieprzy się z twoim umysłem. To wszystko, co robi. Jego kciuki pogłaskały mnie wyżej, łagodząc stłuczenia na mojej szyi, które spowodował. – Powiedz mi, że nie jesteś dla mnie mokra. Powiedz to. Potrząsnęłam głową, zmuszając słowa do nadejścia. – Nie jestem. Ja... – Co? – Jethro wymamrotał. Ból stał się mocniejszy, wysyłając przypływ wilgoci na moje majtki. Mojego ciała nie obchodziło, że to był potwór. Mojego ciała nie obchodziła przyszłość. Wszystko, co je obchodziło, to nieznośna potrzeba. Otwierając moje ciężkie oczy, powiedziałam: – Nie jestem mokra. Nie dla ciebie. Moje ręce zwinęły się w kłębki, walcząc przeciwko upojeniu. Nie mogłam pozwolić mu skraść ciepło od Kita. Już zmienił mały płomień w poza kontrolą piekło, zamieniając w popiół moje morały, przemieniając moją nienawiść w ból. Nie mogłam wpaść do tej sieci – on zjadłby mnie żywcem.
~109~
Ale, jeden pocałunek... czy to byłoby takie złe? Aby wziąć coś od niego, gdy już zabrał mi tak wiele? Zakołysałam się bliżej, nieświadomie szukając wszystkiego, czym przede mną wymachiwał. Nie umiałam rozegrać tej gry. Byłam naiwna i żałośnie nieprzygotowana na walkę, w której pożądanie było używane jako broń. – Jesteś małą kłamczuchą, Panno Weaver – opuścił jedną rękę z mojego ramienia, odnajdując moje kontury, dopóki nie owinął dłoni wokół mojego biodra, podczas gdy druga ślizgała się w górę, przykrywając mój policzek. Każdy milimetr, który przebiegł, wysyłał iskry wzdłuż mojej skóry. Pojawił się jego język, gdy oblizywał wargi. – Chcesz tego – jego kolano trąciło moje, rozszerzając moje nogi. – Chcesz coś, czego wiesz, że nie powinnaś chcieć – bez szwów władzy, przycisnął się do mnie, ocierając się biodrami o moje. Zadrżałam. Nienawidząc go. Pożądając go. Czując do siebie odrazę. Kochając zabroniony pośpiech. Powód naszej walki odleciał na bezszelestnych skrzydłach, zostawiając mnie bez argumentów przeciwko wzbierającemu się, pulsującemu bólowi. – Wszystko, co oddzielało mojego kutasa od mojej cipki, to kilka części garderoby – pochylił się, mocniej się do mnie przyciskając. – Nie zatrzymasz mnie – nie było żadnej przestrzeni, żadnych sekretów – nasze ciała sklejone. Mój umysł poczuł w głowie pustkę przez czystą, powodującą odrętwienie przyjemność. Czułam każdą jego część i kontury. Od naciskania jego buta o moje, do gorącego gorąca w jego dżinsach, rosnącego z każdą sekundą. Wiesz, co planuje zrobić. Przestań, krzyczałam na moje zdradzieckie ciało. Ale to odpowiedziało, świadomie zmieniając moje nogi w galarety. Wstrzymałam oddech. Jego twarde ciało nie poruszało się, jak ściana, w którą weszłam jak w pułapkę. Jego umięśniony brzuch był oparty o mój. Nie byłam wygodna ani nie miałam krągłych kształtów. Nie miałam żadnych żeńskich atrybutów – wyćwiczyłam nadzieję na miękkość. Ale to tylko wzmocniło intensywność. Nie było niczego, co amortyzowało twardości kości, ścięgna i pragnienia ciała. To było trzewne. Całe skonsumowane. – Powiedz kolejny raz, że nie jesteś dla mnie mokra – jego opadłe powieki zamknęły się na moich oczach. – Powiedz mi kolejne kłamstwo. Starałam się odwrócić wzrok, ale on pchnął kolejny raz, kusząc mnie. Nie planowałam być ~110~
niewinną dziewczyną. Nadętą księżniczką, która nigdy się sama nie zaspokajała albo cieszyła mężczyzną. Nienawidziłam tego, że stałam się fałszywie skromna, spięta i stłumiona. Te cechy były niebezpieczeństwem wobec mojego wychowania i desperacko chciałam obrócić je w broń. Chciałam ich użyć bez wysiłku, gdy Jethro miał swoją zimową charyzmę. Moje ciało wiedziało, czego chciało. Chciało uwolnienia. Chciało zaspokoić i być zaspokojone. Chciało orgazmu. Wiedziałam, kim był Jethro – wiedziałam, że to wszystko było dla niego grą. Ale dlaczego nie mogły grać dwie osoby? Dlaczego musiałam usprawiedliwiać jego dotyk złem, gdy było tak zdumiewająco dobre? Nadchodziła śmierć. Powinnam spróbować żyć, zanim umrę? Nie powinnam objąć brak kontroli przez wyrzucenie mojego pełnego uległości zachowania i walczyć dla tego, co chciałam? Chociaż raz w życiu. Być prawdziwa i szczera i surowa. Dlaczego nie mogę go wykorzystać? Chociaż raz być złą dziewczyną i wykorzystać potwora. Wygrać bez walki. Być silna, oddając się. Moja cipka stała się śmielsza, biorąc moje niewypowiedziane pozwolenie i stała się mokra, zachłanna, chętna doświadczyć kutasa stanowczo dociśniętego do mnie. Ja... nie mogę. Możesz. Ja... nie chcę. Chcę. Jethro uchylił się, lekko podgryzając moją szczękę ostrymi zębami. Otworzyłam swój pas cnoty i roztopiłam się dla niego. Wygięłam plecy w łuk, rozmyślnie napierając piersiami o jego klatkę. Jego uwodzenie zatraciło obliczające krawędzie, jego oddech przeszedł ze spokojnego w nierówny. Coś nowego uwolniło się. Jakiś poziom zażenowania w seksie – niezatwierdzone myśli o byciu wykorzystaną – zniknęło. Byłam kobietą biznesu. Córką. Siostrą. Wewnętrzne fantazje nie były myślami pourytnina9. 9
Purytanin – człowiek o bardzo surowych zasadach moralnych i obyczajowych.
~111~
W głębi serca, gdzie nigdy sobie nie odpuszczałam, czaiło się seksualne zboczenie. Kobieta, która była śmiała i zła. Kobieta gotowa przyznać, że tak bardzo ukrywała siebie – nawet przed samą sobą. Jethra rękę przesunęła się, aby złapać mnie za kark. Jego biodra pulsowały; jego serce waliło mocno, wprawiając w drganie nasze mocno do siebie przyciśnięte ciała. Zadrżałam w jego uścisku, poddając się całkowicie ścisku między moimi nogami. – Odpowiedz mi. Powiedz mi prawdę – jego miętowo–świeży oddech poruszył moje rzęsy, gdy kręcił się zaborczo nad moimi ustami. Tylko maleńka odległość dzieliła dokuczanie od pocałunku. Tylko odłam pomiędzy złem a dobrem. Zrób to. Zaakceptuj to. Zatrzymał się, mrucząc w moje usta: – Powiedz mi sekret. Sprośny, ciemny sekret. Przyznaj, że mnie pragniesz. Przyznaj, że pragniesz swojego śmiertelnego wroga. Przyznaję to. – Nie – moje bicie serca przeszło z łomotu w brzęczenie; moja skóra drażniła wraz ze wzrostem gorąca. Nienawidziłam go. Chciałam go zabić, zanim on zabije mnie. Ale nie mogłam zignorować nieodpartej atrakcyjności, którą stworzył. I nie tylko ja na nią wpływałam. Jego oddech zmienił się w nierówny; jego palce wbijały się mocniej z potrzebą. Każde tętno w jego biodrach wzbudzało przyśpieszenie w moim rdzeniu. Nie mogłam tego kontrolować. Nie chciałam tego kontrolować. Skończyłam z kontrolowaniem mojego życia. Jestem wolna. Im dłużej staliśmy, tym bardziej rozmazywaliśmy linię pomiędzy dłużnikiem a odbierającym dług. Weaver i Hawk. W tym maleńkim momencie, byliśmy swoją odpowiedzią na wolność. Spojrzałam głęboko w palące się oczy Jethra, analizując wszystko, przez co cierpiałam. Nienawidzę cię przez sprawienie, że przyznaję się do tej części mnie. Jego twarz zaostrzyła się; jego ciało mocno uderzyło w moje. Dotykając wargami mój policzek, zniżając je, niżej, niżej, czubek jego języka zasmakował kącika moich ust. Mój świat rozkruszył się z ekliptycznym huknięciem. Zadrżałam, oczy zamknęły się z własnego porozumienia. Jego ręka na moim biodrze strzeliła w dół, znikając między naszymi ciałami. Sapnęłam, trzęsąc się w jego uścisku, gdy jego palce zahaczyły o moją sukienkę, odpychając ją na bok, jakby to było niczym. Mój gwałtowny wdech zamienił się w postrzępiony jęk, gdy śmiało i silnie mnie przykrył. ~112~
Nigdy nie miałam nic, co wydawało się tak dobre. Tak złe. Tak intensywnie pyszne. Jego złote oczy obróciły się w spalony zachód słońca, napełniając ognie, gdy palcami dotykał moje majtki. – Myślisz, że jesteś taka idealna, że nie wykrzyknęłabyś mojego imienia? Myślisz, że będziesz mogła odmówić, gdybym wciągnął się do budy i wypieprzył? – jego palce uszczypnęły moją cipkę, gorąco i morderczo. – Bo chcę. Kurwa, jak tego chcę. Chcę twoich krzyków. Chcę, żebyś błagała. Całkowicie się zatraciłam, rzucając się w nowy wytwór. Jedyny, który ma władze, aby to zrobić i wciąż zachować jej serce. Jedyne, które dało Jethrowi jej ciało, ponieważ tego chciała. Nie on. Jego palce rozrzuciły moje myśli, badając cienki atłas mojej bielizny. Jego dotyk był elektryzujący. Chciałam więcej. Chciałam wszystkiego. Zeskoczyłam z klifu. – Nie. Nie jestem taka idealna. I tak, będę krzyczała – wbijając paznokcie w jego ramiona, narzuciłam się głębiej na jego dłoń. – Myślisz, że jestem odporna? Myślisz, że jestem spragniona i odparta przez ciebie? – przyciągając go bliżej, wymruczałam: – Nie mogłeś bardziej się mylić. Nozdrza Jethra rozszerzyły się. Jego palce drgnęły, gdy zwęził oczy. – Myślisz, że możesz mącić mi w głowie? Przycisnęłam palec do jego ust. – Zamknij się. Jego oczy rozszerzyły się; z jego piersi wyrwał się niski warkot. Jego wargi zniknęły, ukazując ostre zęby. Nie usunęłam palca. Ja zarządzałam. Ja brałam. – Moje serce cię nienawidzi, ale moje ciało... jestem przemoczona. Błagam. Więc zatrzymaj swoje niekończące się pytania. Przestań mnie dręczyć i dostarcz. Kite wleciał do mojego umysłu, później go nie było. Przewyższałam niezręczne seks wiadomości, obejmując dziewczynę z wiadomości. Świat zatrzymał się na milisekundę. Jethro wessał zszokowany oddech. Wtedy jego dłoń zostawiła moją cipkę, przedarł paski przytrzymujące moje majtki i wbił jeden palec tak cholernie głęboko we mnie, aż zrobiłam to, co powiedziałam, że zrobię. Krzyknęłam. Moja głowa odchyliła się, uderzając w ścianę. Moje serce wybuchnęło przez bałagan namiętności i wściekłości. Oh, Boże. Oh, Boże. ~113~
Moje usta wessały powietrze, ale to nie zaprzestało przerwy w wirowaniu, oślepiającej potrzeby kradnącej mojego zdrowia psychicznego, oddając mnie całkowicie i kompletnie Jethrowi. Zapłakałam w środku. Zawodziłam w środku. Marzyłam, abym była inna. Kimś nie tak bardzo pozbawionym zwierzęcych potrzeb. Kimś, kto mógł krzyczeć i wołać o pomoc. Nie kimś, kto przechylił biodra i jęczał na przekleństwa wylewające się z ust Jethra. Nie kimś, kto chwycił mężczyznę, który wyrwał jej świat i otwierał szerzej nogi. Ale wtedy Jethro dotknął miejsce, które sprawiło, że moje oczy otworzyły się szeroko, mięśnie napięły i potrzeba była agresywna, złapałam jego nadgarstek, zmuszając go, aby wziął mnie mocniej. Moje łzy przeszły w radość, zwijając się na ręce Jethra. – Pieprz. Mnie – jego głos był seksownym warkotem i tak niskim, aż rozbrzmiało echem po pomieszczeniu. – Kim, do kurwy, jesteś? – jego palec pracował we mnie, pulsując w środku. Roztopiłam się na jego ręce. Rozłożyłam nogi tak szeroko jak mogłam. Machnęłam ręką na wszystko, obejmując łatwość bycia istotą umierającą z braku seksu. To nie było uprawianie miłości. To nawet nie było pieprzenie. To była wojna. I piekielnie dobrze było ją czuć. Wzbijając paznokcie w jego ramiona, szarpnęłam go bliżej. – Mocniej – odetchnęłam. Jethro jęknął i w zrządzeniu losu – był posłuszny. Jego palec wbił się tak głęboko, że jego knykcie trąciły moje spuchnięte ciało. Jego kciuk wirował wokół mojej łechtaczki, rozsmarowując wilgotność, zabierając mnie na nowe wzniesienie. Zmieniłam się w kamień, zanim detonowałam na małe kawałeczki. Każdy cal moich myśli, emocji i reakcji, zostały skradzione przez jego fantastyczny dotyk. Nie czułam niczego takiego. Wina starała się mnie objąć, przypominając mi, że to był mężczyzna, który zrujnował moje życie. Ale pożądanie szybko zżarło winę, przemieniając ją w szaloną namiętność. – Jesteś tak zajebiście ciasna – warknął, mocniej wpychając palca. Miałam wrażenie, że nie żyłam. Jakby mój świat był ciemny, a Jethro był słońcem. Bolący nacisk wypalił się we mnie, gdy spróbował włożyć dwa palce. Wzdrygnęłam się, odkołysując od niego biodra. – Przestań – Przerwał, wtedy usunął drugi palec, wjeżdżając głęboko jednym, przyciągając mnie z powrotem. – Jesteś dziewicą. Plotki były prawdziwe. Potrząsnęłam głową. – Nie. – Nie? – złapał moją brodę, stanowczo trzymając mnie w ramionach, mocniej poruszając palcem. Krzyknęłam, pozwalając mojej głowie zawisnąć na mojej niesprawnej szyi z rozkoszą. – Jak możesz być tak ciasna i nie być dziewicą? – Raz. Ja tylko – przerwałam, skonsumowana przez każdy ruch palca Jethra. – Ja – ~114~
Poddałam się. Byłam całkowitą analfabetką – niezdolną do stworzenia słów. – Jeżeli nie jesteś dziewicą, udowodnij – jego palce zacisnęły się na mojej brodzie. – Wyciągnij mojego kutasa. Mój umysł odpłynął. Zwisałam nad urwiskiem sposobów mojej dobrej dziewczynki, zanim rzuciłam się w kobietę, która zrobiłaby wszystko, aby czuć się żywa. – Wyciągnij mojego kutasa, Panno Weaver – uderzył we mnie, bijąc mnie twardością w jego spodniach. Moje oczy rozszerzyły się. Mój żołądek opadł, gdy znowu wbił mocno we mnie palec. – Cholera jasna – warknął. – Zrób to. Nie dojdę w pierdolonych dżinsach, jak idiota. Będzie mnie pieprzył? Gdy wyciągnę jego kutasa, weźmie mnie? Seks? Z nim. Ja... Nie mogłam uprawiać z nim seksu. Z tym nieczułym potworem. Ale moje szalone serce i bulgocząca krew przytaknęły. Boże, tak. Zamykając moje myśli, zrzuciłam dłonie z jego ramion i szarpałam się z klamrą jego paska ze skóry krokodyla. Twardość jego erekcji paliła moje palce. Jethro nie pomógł mojej koncentracji, wjeżdżając palcem głębiej. – Pośpiesz się. Potrzebuję twoich słodkich palców szarpiących mną. Niech to szlag, nie wiem – jego głos zatrzymał się, gdy odpięłam guzik i zamek. Sapnęłam, gdy jego kutas wyskoczył, uciekając przez szczyt jego szarych bokserek. Zadrżał, jęcząc w uldze. Czubek zalśnił wilgotnością, trochę czerwony, trochę spuchnięty. Moje oczy rozszerzyły się, strach odgonił pożądanie w mojej krwi. Spojrzałam w górę, przełykając mocno. – Ty jesteś... nie mogę – Zmarszczył brwi. – Za późno, aby się wycofać, kobieto – łapiąc moją dłoń, umieścił ją surowo wokół swojego grubego, twardego, masywnego kutasa. Nie miałam doświadczenia, ale on nigdy by się we mnie nie zmieścił. Nie zmieściłby się w żadnej kobiecie. – Zamknij się i głaszcz mnie. Otworzyłam usta, niezdolna do stworzenia słów. – To nie może – nie ma mowy – W błyskawicznie szybkim ruchu, wyszarpał swój palec z mojego rdzenia, rozsmarowując moją wilgoć na moim policzku, gdy mocno mnie uszczypnął. – Nie masz usprawiedliwienia, Panno ~115~
Weaver. Ty to zaczęłaś. Ty ujeżdżałaś moje pierdolone palce, jakbyś nigdy nie doszła – jego głos opadł do ciemnego szeptu. – Więc się zamknij, owiń te małe paluszki wokół mojego kutasa i zwal mi, w innym wypadku, przysięgam na Boga, rzucę cię na kolana i wypierzę twoją ciasną, małą cipkę właśnie tutaj. Moje serce zadrgało, przerażenie zadzwoniło w mojej krwi. Nie będzie w tym nic erotycznego. Będzie bolało. Przedzieliłby mnie na dwie części. Przegryzając wargę, przykryłam wyeksponowaną główkę, rozsmarowując śliski osad z góry jego gorącego trzonka. Zamykając spojrzenie na oczach Jethra, wepchnęłam dłoń w jego bokserki, przejeżdżając przez jego długą, długą długość. Jego oczy zamknęły się, gdy moje płochliwe palce owinęły się wokół niego. – Kuuurwa – jęknął. Jego czoło uderzyło w moje, biodra pulsowały przy mojej dłoni. – Przestań mnie drażnić. Mocniej, do jasnej cholery. To było proszenie o niemożliwe. Nie mogłam złączyć palców wokół jego obwodu. Mój chwyt był niezdatny do użytku wokół jego pulsującego gorąca – jedynej gorącej w nim części. Wstrzymując oddech, owinęłam dłoń tak mocno jak mogłam. Jethro burknął. – Ściśnij go. Przestań być pierdolonym złośliwcem. Czy ja się z tobą drażniłem? – jego dłoń nagle zniknęła pod moją sukienką, jego środkowy palec wsunął się we mnie tak mocno i szybko, wysyłając plejadę gwiazd wybuchających przed moimi oczami. Później przesunął dłoń w górę, szargając wilgocią wokół mojej łechtaczki. Moje nogi próbował się zamknąć; cała moja uwaga strzeliła między moje nogi. Zesztywniałam. Mającego go, dotykającego mnie w środku było niesamowite. Mając go, pocierającego mały kłębek nerwów było niewiarygodne. – Zwróć przysługę, Panno Weaver. Spraw, żebym doszedł. Właśnie tutaj. Właśnie teraz. I będę ujeżdżał cię tak dziko, że będziesz błagała i nigdy nie chciała nikogo innego. Dochodzenie. Niekończący się seks. Tym było to ostre uczucie? Coraz mocniejsze i mocniejsze w moim rdzeniu? Jeżeli to było to, chciałam dojść. Strasznie. Owijając najciaśniej, jak mogłam wokół niego palce, ściskałam go, dopóki ból nie uderzył w moją dłoń. Nie miałam siły. Nie wiedziałam, co robić. Mam tylko ściskać i pozwolić mu przepychać się w mojej dłoni? Co jeszcze powinnam zrobić? Z cichym pomrukiem, Jethro przestał otaczać moją łechtaczkę. Znowu stał się granitem. – To twój pomysł sprawienia, abym doszedł? Przełknęłam, wyszarpując dłoń, opuszczając oczy. Dreszcz przez bycie dotkniętą i dotykaną ~116~
wyblakł, szybko wymieniony przez rozpacz. – Ja–tak...uh. – Do kurwy nędzy – przewracając oczami, wyciągnął dłoń spomiędzy moich nóg i cofnął się. Stękając, szarpnął spodniami na miejsce, ale nie zanim zauważyłam, jak olbrzymi był jego kutas. Był nieskazitelnie prosty, żylasty, śliski, tak dumny i sztywny – jak jego właściciel. To mnie przerażało. Nie musiałam być dziewicą albo światu znaną dziwką, aby wiedzieć, że nie było mowy, żeby się we mnie zmieścił. Żadne prawo na tej planecie nie sprawiłoby, że przywitałabym jego wielkość. – Kurwa, co ja sobie myślałem? Jesteś bezużyteczna. Całkowicie, jak cholera bezużyteczna – zapinając pasek, przebiegł dłonią przez włosy, rozprzestrzeniając moją wilgoć przez długość kosmyków. – Ogromne rozczarowanie, Panno Weaver – jego zimne spojrzenie wysłało śnieżycę gaszącą pożar w moim brzuchu. – Skończyłem grać w gry, więc skróć tą bzdurę. Nadszedł czas, żeby zacząć dzień – jego głos był stanowczy. Zimny dreszcz strzelił w moje plecy. Moje krótkie wytchnienie od długów i strasznego Hawka dobiegło końca. Pokazał mi coś, czego desperacko pragnęłam, ale zepsułam to, ponieważ nie potrafiłam mu dogodzić. – Możesz mnie nauczyć... pokazać mi jak – nie mogłam nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Zawstydzenie pomalowało moje policzki, przyznając się, że byłam ciemna i przez proszenie potwora, aby mnie trenował. Jethro zaśmiał się. – Myślisz, że to uratuje cię przed tym, co nadchodzi? To był twój mały plan? Abym cię pieprzył w nadziei, że coś do ciebie poczuję? – potrząsnął głową. – Nie będę cię niczego uczył – zwłaszcza, jak mi zwalić. Tak, jak raz mi powiedziałaś – wygoogluj to gówno – ale to nic nie da, ponieważ następnym razem... nie będę potrzebował twojej ręki, żeby dojść. Mój oddech stanął mi w gardle. Moje serce wisiało ciężko i zadrżałam. Słońce skradało się za chmurę, zostawiając nas w dręczącym cieniu. Jethro piorunował mnie wzrokiem, zarys jego erekcji był widoczny przez jego spodnie. Ale nie było oznaki żadnej żądzy, przez którą cierpiał albo namiętności, która płonęła między nami kilka sekund wcześniej. Jego nieczułe oczy wypalały dziurę prosto w mojej duszy, potępiając mnie za moje przeszłe zdrady i obecne niepowodzenia. Im dłużej się wpatrywał, tym bardziej podważał moją ostrożnie zbudowaną twierdzę. Nie mogłam dłużej tolerować tej intensywności. Byłam upokorzona, stojąc tam niechciana, trochę wykorzystana i całkowicie poirytowana. Drżącymi dłońmi, wygładziłam sukienkę i odepchnęłam się od ściany. Bez słowa, przerzuciłam włosy przez ramię i go wyminęłam. Z pewnymi siebie krokami, zostawiłam go w tyle, idąc w kierunku rezydencji. ~117~
On będzie gonił. Będzie polował. Oczekiwałam wylądowania twarzą na ziemi. Czekałam na zawroty głowy. Ale nic się nie stało. Jethro nie rzucił się i nie upadłam. Byłam stanowcza pierwszy raz w życiu. Moje ciało się sprawowało. Mój świat trwał dalej, chociaż został wyrzucony ze swojej osi do nowiuteńkiego królestwa. Królestwa, w którym seks kusił, jak święty Graal i moja nienawiść do siebie wzrastała. Mój pusty żołądek zagroził, że skradnie mi pozostałą siłę w kończynach, ale szłam dalej, ignorując protesty mojego ciała, chodząc jak małe zwierzę do uboju. Nie myślałam, że będę cieszyła się swoją pokutą bycia Weaver. Zwijając dłonie w kłębki, złożyłam przyrzeczenie. Obietnicę, którą miałam nadzieję, że zagwarantuje mi siłę na nadchodzące dni. Oni nie mogą mnie dotknąć. Nie jestem Nilą albo Threads. Skoczyłam być słaba. Moje serce biło szybko, gdy wspinałam się na wzgórze, wpatrując się w Hawksridge Hall w jego całej chwale. W tym momencie, zrzuciłam swoje kocie futerko i objęłam nową skórę. Jedną, która napełni mnie walką. Jedną, którą objęła pazury, które zaczęły mi rosnąć. Dłużej nie byłam chroniona przez tygrysy, ale zostałam zmuszona stać się jednym. Jestem Needle i przetrwam.
~118~
Kontrola. Kochałem ją. Dzierżyłem ją. Posiadałem ją Ale wtedy mała dziwka Weaver rozbiła moją kontrolę, przemieniając mnie w nic więcej od napędzanego przez seks idiotę. Sprawiła, że zrzuciłem swoją przyzwoitość, spokój i ostrożnie wyrzuciła moje plany przez cholerne okno. Jej płochliwe palce. Jej szaleńczy oddech. To było zbyt wiele do zniesienia nawet dla najbardziej doświadczonych kochanków. Była tak zajebiście czyta, że dławiła się aureolą. I żeby mnie, kurwa, zapytać abym ją uczył? Przyznając mi moc nad tą niewinną istotą, abym mógł zmienić ją w cokolwiek cholernie chciałem? To było kuszenie. To nie było pieprzone przyzwolenie. Ona była moja do wzięcia. Moja do dzielenia. Odmówiłem trenowania jej, ponieważ na koniec, ja będę jedynym dostarczającym zabijający cios. Nie zdoła mnie wciągnąć w jakąkolwiek grę, w którą grała. Oddychałem ciężko, nawet teraz walcząc, aby znaleźć mój ukochany chłód. Potrzebowałem lodowatego prysznica. Muszę dać jej pierdoloną lekcję – tego potrzebuję. Pukanie sprawiło, że moja głowa się uniosła. Obróciłem się w miejscu, obejmując wzrokiem obrazy, aby znaleźć mojego ojca. Mężczyznę, który nauczył mnie, jak być panem moich emocji. Jak trzymać wszystko krótko i być bezwzględnym z ciszą. Nauczył mnie najwięcej – najwięcej mnie bijąc – i byłem jego ulubieńcem. Dzięki Bogu, nie było kamer w stajni – gdyby widziała jak nisko upadłem, jego rozczarowanie spowodowałoby reperkusję. Dużą reperkusję. Mój ojciec ojciec wskazał głową na 'Pokój Myszołów', nazwanego po tapecie upolowanych myszołów i padlin kaczek, łabędzi i małych ptaków. ~119~
To był również pokój, który wybrałem dla Nili. To będzie jej strefa – pokój śmierdzący śmiercią i rozpadem. Jakoś wygrała lekcję, którą chciałem ją nauczyć przy budach. Dała sobie radę sprawiając, że wymieniłem kontrolę na obietnicę seksu. Zadziałało. Kolejny. Raz. Nie. Zadziała. Naprawdę jej współczułem. Pokazała mi tak dużo w tym krótkim momencie. Była głodna. Była ukryta. I była tak cholernie podatna, że to przyprawiało mnie o uśmiech, na myśl o jej złudzeniach. Myślała, że może nas przechytrzyć. Nas? Handlarzy diamentów, motocyklistów i udowodnionych mistrzów losu Weaverów. Głupia, głupia dziewczyna. Kiwnąłem na mojego ojca. – Cut. Jego siwa, kozia bródka jeżyła się. – Przynieś ją do pokoju stołowego, gdy będzie gotowa. Wszyscy są zebrani – chuchnął na olbrzymie cygaro, ubrany w tweedową kamizelkę i spodnie dopasowane do skóry Czarnych Diamentów. Wyglądał na enigmę motocyklowego świata i angielskiego arystokratę. Znowu przytaknąłem. Odszedł bez pożegnania i ruszyłem się, aby usiąść na rzeźbionym ręcznie w siedemnastym wieku krześle. Krześle zrobionym dla mężczyzn i tylko dla mężczyzn. Skompletowany z popielniczką, stojakiem z gazetami i ciężkim herbem naszej rodziny. Dziesięć minut później, drzwi do łazienki otworzyły się, z wyławiającą się, świeżo umytą Nilą. Jej długie, czarne włosy przykrywały jej nagie ramiona, jak tatuaż. Wyglądała młodziej, niewinnie bez ciężkiego makijażu, którym była usmarowana wczorajszego wieczoru. Jej oczy były większe, jak czarne, nieszczęśliwe baseny, podczas gdy jej skóra świeciła naturalną opalenizną. Widziałem ją w magazynach. Przebiegałem palcami po jej zdjęciach w modowych kolumnach, ale nigdy nie była dla mnie atrakcyjna. Nie miała piersi. Zawsze stała jak przygaszający cień obok swojego brata i wyglądała zbyt pruderyjnie. Była dla mnie nikim. Więc dlaczego nie ma; doszedłem, gdy robiłem jej palcówkę? Moje usta wypełniły się śliną, przypominając sobie dzikość czającą się pod tym mocna– dziewica blefie. Przełknąłem, walcząc z krwią przepływającą do mojego kutasa. Sposób, w jaki ujeżdżała moją rękę – kurwa. ~120~
Wtedy się zaśmiałem. Na głos. Machając na jej maleńkie dłonie, trzymające kurczowo ręcznik, powiedziałem: – Widzę, że twoje palce są w stanie coś trzymać – przekrzywiłem głowę. – Muszę ci przypomnieć, jakim rozczarowaniem wcześniej były? Wcześniej była dla mnie nikim i taka pozostanie. I po tym południu, nie będzie, do diabła, mowy, że kiedykolwiek znowu mnie dotknie. Co było idealne, ponieważ następny raz nie będzie dla przyjemnością. To będzie dla bólu. I przyjemność zabrałaby zabawę. Zamarła, łącząc kolana. Ciężka chmura, gdy cierpiała z powodu głupiego ataku równowagi, zawirowała w jej brązowych głębokościach. Wsysając oddech, powiedziała cicho: – Nie, nie musisz. Powiedziałeś mi już niezliczoną ilość razy. Jetem bardzo świadoma tego, co o mnie myślisz i mam dość słyszenia tego. Odpychając stojak z gazetami, wolno rzuciłem okiem w dół jej ciała. Nie wierciła się ani rumieniła, co mnie wkurzyło. Chciałem, żeby się denerwowała. Chciałem, aby była przerażona tego, co nadchodziło. Wstałem wolno, pstrykając językiem. – Ah, ah, ah, Panno Weaver. Nie używaj na mnie takiego tonu. Jesteś niepowodzeniem. Jesteś więźniem. Bierzesz, co ci daję. Nie masz władzy ani nic nie mówisz. Obejmuję słuchanie tylko wszystkiego, co uznam za ważne, żeby ci powiedzieć – stając przed nią, mruknąłem. – Zrozumiano? Napiąłem mięśnie, witając uspokajający chłód kontroli. Nie lubiłem wychodzić z moich ograniczeń uprzejmości. Rzeczy stawały się niechlujne, gdy cisza została zakłócana. Rzeczy były wykonywane w pośpiechu, gdy nastroje wzrastały i latały przekleństwa. I nie chciałem przyśpieszać jej zguby. Chciałem się nią delektować. Pożerać. Przebiegając koniuszkiem palca wzdłuż jej wilgotnego ramienia, uśmiechnąłem się na jej wzdrygnięcie. – Zrobiłaś, jak ci kazałem i zmyłaś brud? Jej wargi zasznurowały się, gniew świecił w jej oczach. Ale przełknęła go, gasząc światło. – Tak. – Zostawiłaś swoją cipkę w spokoju? Nie próbowałaś skończyć tego, co zacząłem? Jej głowa zwiesiła się odrobinkę niżej. – Tak. Mój palec prześledził kontur jej ramienia, zjeżdżając w dół. Stała w ciszy, ukrywając dziką istotę z wcześniej, przedstawiając ostrożną seksualność i wrażliwość. Do moich ust znowu napłynęła ślina, ale nie z potrzeby rzucenia jej na ścianę i wprowadzenia mojego kutasa w tą ciasną, ciasną cipkę. Nie, dlatego ponieważ nigdy nie próbowałem zrobić z kogoś skóry koloru krwi. Czy jej krew ~121~
byłaby ciemniejsza? Byłaby to bogata czekolada, jak jej oczy? Znałem jej drzewo genealogiczne. Studiowałem je w przygotowaniu. Jej rodowód nie był czysty – w jej przeszłości była mieszana rasa. Mieszanka Hiszpanów i anglików. Kolejny powód, przez który Hawkowie byli lepsi. Byliśmy w stu procentach anglikami. Bez skazy. Nila spojrzała w moje oczy. Jej skórę obeszła gęsia skórka. – Przestań cokolwiek robisz i pozwól mi się ubrać. Gdzie są moje ubrania? – zacisnęła mocniej srebrny ręcznik, chowając wszystko, oprócz jej dłuższych od średnich nóg i małych stóp. – Muszę naładować telefon. Chcę moją walizkę. Nie obchodziło mnie z kim wczoraj pisała, że wyładowała baterię. Żaden kawaler nie przyjdzie jej na pomoc – byłem tego całkowicie pewny. – Dostaniesz swoje rzeczy, jeżeli nas poprosisz. – Nas? Cofając się, wyrównałem koszulę, czekając aż powiem prawdę. Miałem nadzieję, że się odsunie – nawet ucieknie – przecież w sercu byłem myśliwcem. Ale ona znowu złączyła kolana, nie schodząc z grubego dywanu. – Tak. Nas. Wyciągając dłoń, czekałem. – Weź mnie za rękę. Zawahała się, podnosząc wyżej ręcznik, jej maleńka pięść przyciśnięta była do jej drobnej piersi. Nie mogłem się doczekać, aż będzie posłuszna, ale wtedy rezerwa, której ledwo byłem świadkiem w budzie, przecięła jej cechy – zamazując ogień, przemieniając ją w posłusznego robota. Wolno zrobiła tak, jak poprosiłem, umieszczając jej wilgotną rękę w moją. W momencie, w którym ją miałem, maszerowałem przez podłogę w sypialni. Sapnęła, szarpnięta przez ruch, jej nogi rzucały się, aby nadążyła. Cicho, szarpnąłem za drzwi i sztywnym krokiem przemierzyłem korytarz, minąłem tarcze i kusze, do końca skrzydła kawalera, w którym bractwo Czarnego Diamentu raz w tygodniu miało spotkania, nazwanym Kamień Jubilerski. Dzisiaj po południu nie będą omawiane biznesy. To będzie Nila. To był jej przywitany, uroczysty lunch. Niezłamana tradycja od setek lat. Poważne wydarzenie, o którym wiedzieli wszyscy nasi bracia i ogromnie je lubili. Dzień, w którym wszyscy wypróbują Weaver. Uderzając dłonią w drzwi dwuskrzydłowe, szarpnąłem Nilą do pokoju. Odwróciła się gwałtownie, gdy się zatrzymałem, jej twarz straciła kolor, w przysłudze dla śnieżnobiałego. ~122~
Przeszukiwałem w jej cechach strachu. Poszukiwałem przerażenia, ale byłem świadkiem tylko pustej rezygnacji. Odwracając się od niej, skupiłem się na tym, od czego nie mogła odwrócić wzroku. Mężczyznach. Ściślej mówiąc, dwudziestu siedmiu. Kilka gładkich i młodych twarz, inne brodate i stare. Niektóre bogate i dobrze mówiące, inne bez środków do życia i bardzo brudne. Ale oni wszyscy mieli coś wspólnego. Należeli do Diamentów i byli naszymi najbardziej zaufanymi pracownikami. Flaw, Fracture i Cushion nie byli obecni ani nie byli w pełni członkami – ich zadaniem było obserwowanie Vaughna i Archibalda Weaverów, przez zrobieniem czegoś... lekkomyślnego. Nila walczyła, próbując wyrwać jej dłoń. Zacisnąłem palce wokół jej, nie puszczając. – Nie bądź niegrzeczna, Panno Weaver. Przywitaj się i bądź uprzejma. To jest, przecież, twój powitalny lunch. Zatrzęsła się, chowając się za mną, sprawdzając mój chwyt. Mój ociec siedział na końcu ekstremalnie długiego stołu. Pokój był ogromny. Udekorowany złotą drapią i potężnymi malarstwami olejnymi moich przodków, które błyskały przez żyrandole kryształowe i srebrnej zastawy. Obrazy przedstawiały tylko Hawków płci męskiej. Kobiety z mojego drzewa genealogicznego miały wyznaczone miejsce w innym pokoju. Wciąż sławne, ale nie tak ważne. Każda sztuka ukazywała mężczyznę dystyngowanego bogactwa i nieznośniej mocy. Przez ostatni miesiąc studiowałem je bardzo dokładnie, przygotowując się na przyjazd Nili. Moim ulubionym był Samuel Hawk. Trzeci mężczyzna wyłudzający dług. Wyglądałem jak on. Pstrykając palcami, mój ojciec poprosił o uwagę. Celując w drżącą obok mnie Nile, powiedział: – Bracia, ta kobieta będzie naszym gościem przez jakiś czas i na cześć naszej spółki, mamy zaplanowane coś specjalnego. Mężczyźni uśmiechnęli się, opierając się na krzesłach, gotowi na rozpoczęcie widowiska. Kiwając na mnie głową, powiedział: – Jet, jeśli byłbyś tak miły upewnić się, że nasz gość jest odpowiednio ubrany. Z przyjemnością. To może być tradycja, ale to również zapłata za to, kim sprawiła, że się stałem wcześniej tego dnia. To była słodka kara. Opuszczając dłoń Nili, przeszedłem do dużego stolika z naczyniami. Jedzenie, które zostało przygotowane przez pełną kuchnie w innym skrzydle domu, czekało na kredensie. Były niezliczone ~123~
potrawy, co najmniej siedem kursów. Uśmiechnąłem się. W tym momencie wchodzi Panna Weaver. Wraz z... innymi obowiązkami. Łapiąc rzeczy, które były dla Nili, wróciłem do jej boku. Nie ruszyła się, ale nie z posłuszeństwa. Dwójka wielkich facetów w skórach blokowali jej drogę do wyjścia. W momencie, w którym wróciłem, spojrzałam błagająco w moje oczy. – Nie mogę–Jethro, nie każ mi – przełknęła. – Nie tak dużo. Nie mogę zrobić – Chwytając jej ramię, zakręciłem ją do kąta pokoju, z dala od głodnych obserwatorów. – Śmiesz mówić nie? Chcesz, żeby to się skończyło? Szybko kiwnęła głową. – Tak. Bardziej niż tak. – Dobra. Koniec. Ale skazałaś się na obserwowanie, jak twój brat i ojciec zostają ubijani wraz z biznesem twojej rodziny i aktywami. To będzie zatarte. Zniknie. Jesteś skłonna tyle zapłacić? Zamknęła oczy z przerażania. Tak, kurwa, myślałem. Nigdy nie chciałem być tak słaby. Zwodzony przez współczucie. Zawsze byłem posłuszny mojej rodzinie. Zaakceptowałem moją pozycję. Ale nigdy nie pozwoliłbym miłości narzucać się na moje czyny. Tego nie robili Hawkowie. Byliśmy nietykalni. Podczas, gdy nic nie widziała z wciąż zamkniętymi oczami, umieściłem pierwszą rzecz na jej głowie. Seksowną, z falbankami czapkę pokojówki. Dopasowała się do jej głowy, zdobiąc jej wilgotne czarne włosy, jak smutna korona. Jej głowa opadła, ukrywając oczy. Jej ciało przechodziło konwulsje, bardzo starając się utrzymać wyraz zaskoczenia, jakby myślała, że będzie jej ocaleniem. Szarpiąc jej ręce, wymamrotałem: – Puść ręcznik. Cofnęła się. Warcząc pod nosem, owinąłem ramię wokół jej pasa, trzymając ją stanowczo. – Nie każ mi się powtórzyć. Nie jesteś nowa w tej grze. Puść ręcznik. Jej oczy rozszerzyły się, walcząc w moim uścisku. – Nie! Cholera jasna, sprawdzała mnie. Westchnąłem. – Pozwól, że powiem to jeszcze raz. Dalej... Zamarła, oddychając szybko. Bitwa wybuchnęła między nami. Myślała, że zmiękłem. Myślała, że będę pobłażliwy. Raczej, dowiodła moich błędów i następny razem nie popełnię błędu. Nigdy. ~124~
Musiała nauczyć się, że ten dzień gwarantował nadzieję i szczęście, ale skradłem to. Musiała zdać sobie sprawę, że noc ukrywa zło i ciemność, ale moja dusza była czarniejsza. Nie będzie wygrywania. Żadnego. Nie rozmawialiśmy, ale nasze oczy krzyczały, owijając nas ciasno w cofniętym napięciu. W końcu, spuściła głowę w porażce. Jej śmiertelny chwyt na puszystym materiale rozluźnił się, pozwalają mu polecieć na podłogę. Zwykle, nagrodziłbym ją. Miłe słowo. Łagodny gest. Ale tak było przed tym, jak się nauczyłem, że nie mogę okazać jej żadnej miękkości. Potrzebowała stanowczej, władczej ręki. W innym wypadku, zrobiłaby z mojego życia piekło na ziemi, zanim skradłbym jej. Moje oczy wylądowały na jej nagim ciele. Zatrzymałem się. Kurwa. Nila Weaver była jak igła, którą używała zarabiając. Długa, wyrzeźbiona. Naprężone mięśnie tak mocne, jej biodra igrały z jej jędrną skórą, niemal ją przenikając. Jej piersi były małe, ale wysokie z doskonałymi, ciemnymi sutkami. Moje spojrzenie opadło pomiędzy jej nogi. Część jej, którą już dokładnie zbadałem. Oczekiwałem niedoświadczonej dziewczyny, ukrywającą swoją cipkę, ale tam był tylko pasek czarnych włosków, ukrywających się i dokuczających w tym samym czasie. Moje serce przyśpieszyło. I wtedy zauważyłem stłuczenia. Wszędzie. Na jej klatce piersiowej, biodrach, udach i ramionach. Przykładając palec do szczególnie dużego, fioletowego siniaka, wymamrotałem: – Kto to robił? Skrzyżowała kolana, zaciskając dłoń na jej piersiach. Przełknąłem ślinę, nienawidząc tego, że mój kutas zadrgał. Jej usta rozchyliły się, wtedy zrozumienie ją przeszyło. – Nie kto. Co – patrząc w dół na siebie, wyszeptała: – Niebezpieczeństwa związane z zawrotami głowy. Nie miałem na to odpowiedzi. Już musiała mierzyć się z czymś, co ją zraniło. Powinienem być łatwy do zniesienia. – Opuść ramię – trzepnąłem je, odrzucając je od jej piersi. Zesztywniała, ale opuściła ją, stojąc wyżej niż wcześniej. ~125~
Łapiąc maluteńki fartuch, umieściłem go nad jej głową. Był czarny z białymi koronkami przy dekolcie, wystarczająco niskim, aby ukazać jej piersi i sutki, wystarczająco krótka, aby pokazać przyciętą rozkosz pomiędzy jej nogami. Kręcąc nią wokół, zawiązałem sznurki przy jej szyi i kręgosłupie. Gdy znowu stanęła twarzą do mnie, wydusiła: – Dlaczego? – Dlaczego? – uniosłem brew. Kiwnęła głową. – To wszystko jest dla ciebie grą? Uśmiechnąłem się. – Nie grą. Jesteśmy śmiertelnie poważni. Do tej pory powinnaś to wiedzieć. Zostawiając ją, wróciłem do stołu i zabrałem ostatnią rzecz. Przynależność do Weavera. Skradając się do niej, uniosłem obrożę. Jej oczy rozszerzyły się. Gapiła się na solidną, zrobioną z diamentów obrożę, z naszych importów. Dwieście karatów, wyceniony na ponad trzy miliony funtów – była w rodzinie od pierwszego zażądanego długu. – Wiesz, co to jest? – wyszeptałem, wymachując obrożą przed jej twarzą. Zacisnęła wargi, jej oczy były śmiertelnie zimne. Nie potrzebowałem odpowiedzi. Wkrótce się dowie. Odpinając obrożę, złapałem za dwa końce i pochyliłem się. Owijając ją wokół jej gardła, przysunąłem się, zapinając ją. Utrzymałem głos niski i kojący, obejmując kolejny raz moją chłodną bezwzględność. – Czule znane jako Weaver Wailer – używając specjalnego zameczka – nieodwracalnego zamka – wymamrotałem: – To prezent dla ciebie od nas. Klejnoty z naszych najlepszych kopalń. Powinnaś być dumna nosząc takie bogactwo. Nila zadrżała, gdy zamek zeskoczył. Moje ramiona rozluźniły się. To zostało zrobione. Jej opcja odejścia właśnie zniknęła. – Teraz jesteś nasza. Chcesz wiedzieć dlaczego? Zajęczała, potrząsając głową. Zbierając jej gęste, czarne włosy, zignorowałem jej prośbę o niewiedzę. Powiedziałem jej, że niewiedza jej błogosławieństwem – co było prawdą. Ale miałem zamiar jej podokuczać. Pragnąłem, aby w pełni objęła swoją przyszłość. Oddychając łagodnie w jej szyję, wyszeptałem: – Ponieważ gdy Weaver Wailer jest na miejscu... jest tylko jeden sposób, aby ją ściągnąć. ~126~
– Dość zabawy, Jethro, sprowadź ją tu. Polecenie wypaliło moje uszyy, przemieniając moją fałszywą wiarę, że mogę przetrwać w brudną sadzę. Ogień, który w środku pielęgnowałam, odszedł. Wszystkie głupie udawanie, że mogłam zablokować najgorsze z uszkodzeń od mojej duszy, zniknęły. Moje pełne pazury znowu się schowały, nie nadając się do niczego. Byłam zimna. Zimna jak on. Zamknięta. Jak on. Cicha. Jak on. Tylko jeden sposób, aby ją ściągnąć. Przełknęłam. Moja głowa pękała z bólu. Moje dłonie poleciały do obroży wysadzanej klejnotami, żeby ją wyszarpać. Była ciężka, martwa i lodowata. Czysty lód. Idealna jasność i nieskazitelny blask z diamentów, zostały przyczepione do mojej skóry, naznaczając mnie. Tylko jeden sposób, aby ją ściągnąć. Myślałam, że stanę przed zadaniem z uniesioną głową i suchymi oczami – ale to było zanim powiedzieli mi mojej egzekucji. Gdy myślałam o śmierci, wyobrażałam sobie...nic... Nie miałam wyobrażenia tego, jak nadejdzie koniec. Teraz miałam. Odetną mi głowę. Nie będzie można przepiłować obroży ani rozwalić zamka. Sposób, w jaki zameczek zatrzasnął się stanowczo, powiedział o tylko jednym mechanizmie. Ciężka pętla była teraz moja... dodatek wolno duszący mnie diamentami. To było niezniszczalne. Ale ja byłam. Naprawdę, tak krucha. Diamenty były najtwardszą twierdzą natury – typowe małżeństwo nietłukącego się kodu i władzy.
~127~
Nowy niechciany szacunek ścisnął mnie w żołądku. Jethro powiedział jego kopalnie. Ich kopalnie. Diamenty były czyste, ale metoda ich kolekcjonowania miała burzliwą historię o śmierci i przemocy. Oni nie grali nietykalnych. Oni byli nietykalni. Nie! Moje szarpiące palce zaczęły być szaleńcze. Wygięłam szyję, szukając słabości, przez którą przyplątane były białe złoto i kamienie jubilerskie. To musiało zejść. Musi. Nie miałam dość siły, aby umrzeć. Nie byłam męczennikiem, żeby pozwolić im to robić. Nie dla mojej rodziny. Nie dla fortuny. Jestem słaba. Nie chcę umrzeć! Jethro złapał moje nadgarstki, bez wysiłku odciągając moje dłonie z gardła. Otworzyłam oczy i wszystko, co zobaczyłam, to zły kamień. Nie było żadnego współczucia w jego jasnobrązowych oczach. Żadnej sympatii ani nawet winy. Jak miał moc, aby być blisko mnie – być twardym, pragnąc mnie – i znać mój los? Tylko specjalna osoba mogła to zrobić. Osoba, która nie zrodziła się z tego świata, ale siarki i ognia. Z piekła. Walczyłam z jego uściskiem, oddychając ciężko. Obroża ciążyła ciężko, wciąż rozsmarowując swój ohydny lód. – Myliłam się co do ciebie – wysyczałam. Jethro umieścił moje dłonie po obu stronach, później mnie puścił. Wzruszył ramionami, przebiegając dłonią po sól–i–pieprz włosach. – Byłem prostolinijny i uczciwy od samego początku. Ty snułaś kłamstwa z prawdy. Ty zignorowałaś wszystko, co ci mówiłem. Odwracając się, aby stanąć przed stołem, zawinął zimne ramię wokół mojego pasa. – I nadszedł czas, aby stanąć przed rzeczywistością wszystkiego, co starałaś się zignorować. Pan Hawk, w jego śmiesznym tweedzie i skórzanym stroju, zgasił tlące się cygaro. – Powiedziałeś jej? Jethro zesztywniał. – Zapomniałem. Jego ojciec ułożył się w pozycji półleżącej na krześle z wysokim oparciem i złożył ręce na brzuchu. – Miałeś jej powiedzieć, gdy jej to nakładałeś. Nazywa się Weaver Wailer i należało do... Głośny, wrzeszczący dźwięk wybuchł w moich uszach. Mój brzuch skręcił się. Zawroty głowy rozłożyły swoje niewidoczne macki na moim mózgu. To naszyjnik. Jedyny, która nosiła, gdy wróciła ostatni raz. Jethro spojrzał w dół, próbując złapać moje oczy, ale nie zrobiłam ego. Nie mogłam tego zrobić. Trzymałam się swojej pustej wizji, patrząc stanowczo ponad jego ramieniem. – Myślę, że już ~128~
zgadłaś, do kogo należała – obniżając głos, szepnął: – Ostatnią osobą, która nosiła tą obrożę, była twoja matka. Nosiła ją przez dwa lata i dwadzieścia trzy dni, zanim to zostało... siłą usunięte. To ma nie tylko diamenty mojego rodowodu, ale i krew twojego. My, oczywiście, czyścimy to dokładnie po każdym właścicielu, jeżeli jednak przypatrzysz się z bliska, jestem pewny, że dostrzeżesz patrynę ich oddanych żyć w zamian za ich przestępstwa. – Nila, gdy będziesz dużą dziewczynką, będziesz mogła nosić moje ubrania, buty i biżuterię, ale musisz troszeczkę urosnąć do tego dnia – moja matka zaśmiała się, patrząc na mnie, na podłodze w jej garderobie. Nie tylko napadłam na jej szkatułkę i przykryłam się kamieniami jubilerskimi, ale nosiłam boa z obszernym kostiumem kąpielowym i olbrzymimi, wysokimi obcasami. Myślałam, że wyglądałam niesamowicie. Jak na siedmiolatkę. Trzymając perły wokół mojej szyi, powiedziałam: – Obiecujesz? Mogę mieć je, gdy będę twojej wielkości? Schyliła się, wciągając mnie w uścisk. – Będzie mogła mieć wszystko, co moje. Dlaczego? Uśmiechnęłam się. Znałam na to odpowiedź. – Ponieważ mnie kochasz. Przytaknęła. – Ponieważ cię kocham. Wspomnienia przyszły i odeszły, kradnąc grunt pod moimi stopami i wysyłając mnie z głowy do mdłości. Spirale, pętla w pętle, i w kółka, wszystko wzburzyło się w moim mózgu. Tym razem to nie były zawroty głowy, ale żal. Druzgocący, skończony żal. Żal, którego nie cierpiałam, ponieważ mojej wszystkie szczęśliwe wspomnienia o niej zostały zablokowane pomiędzy ścianami nienawiści. Ona powinna być złą osobą za zostawienie mojego ojca. Byłam bezpieczna przed bólem. Bezpieczna przed przeżywaniem ponownie wszystkiego o tym, jak szlachetna była. Jak tragiczne było jej życie przez dwa lata, gdy nas zostawiła. Dwa lata nie próbowaliśmy i nie uratowaliśmy jej. Hawkowie zabrali ją ode mnie i zerwali zbroję, jaką miałam przeciwko tęsknieniu za nią. Ona nie była tą złą. Oni byli. Oni wszyscy za to umrą. Znajdę sposób. Proszę, niech znajdę spokój. Nosiłam naszyjnik każdej pierwszej urodzonej kobiety w mojej rodzinie, zanim zostały zamordowane – byłam winna poważną zemstę. Wstrętną, żmudną zemstę. Szloch uszedł z moich ust. Nie mogłam walczyć z mdłościami. Z mdlącym pluskiem, zwymiotowałam na lśniące, czarne buty Jethra. – Kurwa – odskoczył, nie to, że był duży bałagan. Minęły niemal dwadzieścia cztery godziny odkąd jadłam – nie miałam niczego do zmarnowania. – Do kurwy nędzy, Jet. Opanuj ją. Nie mamy całego dnia – głos Pana Hawka krzyknął przez ~129~
pokój. Zimne ręce złapały moje ramiona, szarpiąc mnie prosto. Jęknęłam, jak moja głowa obiła się w bólu. – Przestań mnie zawstydzać – Jethro warknął. Zawstydzać go? Drań. Dupek. Syn szatan. Popatrzyłam spode łba z oczami pełnymi łez w zimne oczy Jethra. Coś błysnęło w jego złotych irysach – ciemny cień. Było tylko jedno ostrzeżenie, z którym się spotkałam, zanim jego ręka pojawiła się i uderzyła mnie w bok głowy. Myślałam, że byłam dzielna. Myślałam, że byłam silna. Ale nigdy wcześniej nie zostałam uderzona. Wczorajsze klepnięcia Daniela w samochodzie się nie liczyło. To nadużycie pochodziło z czarnego miejsca – miejsca w środku Jethra, w którym zagotował się gniew nie do pokonania. I był nieskończony. On mógł być lodowcem na wierzchu, ale tam... w jego sercu.... gotował się z wściekłości. Upadając na kolana, schowałam piekącą głowę w dłoniach. Pochodziłam z rodziny, która się kochała nawzajem tak bardzo, rozczarowane spojrzenie albo surowe słowa wystarczyły, aby złamać ci serce. Brutalne zachowanie nie było czymś, co znałam. To nie było coś, na co byłam przygotowana. Jethro złapał moje włosy, stawiając mnie na nogi. Złapałam jego nadgarstki, aby zapobiec rozdzierającemu bólowi. Moje niewyraźne spojrzenie zatrzymało się na jego szarej koszuli i zupełnie pogniecionych dżinsach. Spiorunował mnie wzrokiem. – Posprzątasz to, ale teraz musisz być obecna przy innych rzeczach. Nie puszczając moich włosów, poprowadził mnie do swojego ojca. Z każdym krokiem, który brałam, próbowałam ukryć swoje obnażone piersi i ignorowałam bryzę pomiędzy moimi gołymi nogami. Fartuch, który dał mi Jethro, ledwo zakrywał mój brzuch, pozostawiając na widoku cenne miejsca. Miejsca, na które poświęciłabym swoje całe kolekcja, aby je zakryć. Głupia czapka pokojówki przechyliła się na bok, czepiając się moich splatanych włosów. Nie mogłam zliczyć, ilu mężczyzn istniało wokół stołu, ale ich oczy nigdy nie spotkały moich. Większość przyklejona była do mojej klatki piersiowej albo mojego dołu, gdy starałam się go zakryć. Ale nie tylko ich oczy wysyłały pająki gnające po moim ciele. To były olbrzymie, nieskazitelne portery mężczyzn, noszących białe peruki, eleganckie płaszcze i peleryny, i regalia z polowań, wpatrujących się w czerwone ściany. Ich oczy były martwe, ale pełne pogardy – jakoś wiedzieli, że Weaver była wśród nich. Gdy znaleźliśmy się u boku Pana Hawka, siedzącego w jego ozdobnym krześle, Jethro szarpnął moją szyją. Jego nieskazitelna twarz wypełniła moją wizję. – Nie jesteś dłużej wolna. Spójrz. Zobacz swoją przyszłość i zrozum, że nie ma żadnego słodkiego gadania, błagania albo negocjowania ~130~
wyjścia z tej sytuacji. Nosisz obrożę. Jesteś całkowicie nasza – głos Jethra był zimny, błyszcząc mocą. Obroża przecięła moją skórę. Chciałam napluć mu w twarz. Pchając mnie w kierunku Panna Hawka, stary mężczyzna zawinął ramię wokół mojego nagiego pasa, szarpiąc mnie na jego kolana. – Bądź posłuszna i uczyń mnie dumnym, Panno Weaver – Jethro powiedział, krzyżując ramiona. Przesunął się, żeby stanąć za krzesłem jego ojca, usuwając się z roli władzy, stając się jedynie widzem. Nigdy nie nazwał mnie Nila. Głupia myśl nadeszła i odeszła przy uderzeniu serca. Jethro miał jeszcze czas go użyć. Zadrżałam, nagle znowu czując się chora. Jethro był okropny, ale przekazanie mnie pokoju pełnego mężczyzn było jeszcze gorsze. Oddałabym wszystko, aby uniknąć tego, co miało się wydarzyć. Chętnie wymieniłabym moje noce w łóżku na spanie w budzie. Psy gończe były kochające, miłe... ciepłe. Siedziałam zamrożona na kolanach Pana Hawka. Jego ręka spoczęła na górze mojego uda, nie z przemocą, ale przerażająco. – Teraz, gdy wszyscy siebie rozumiemy, chcę żebyś coś zrozumiała, Nila. Wtedy świętowanie się rozpocznie. Każdemu mężczyźnie, któremu usłużysz,w nagrodę otrzymasz kolejny ścinek ze swojej historii. Gdy wykonasz zadanie, będziesz znała całą historię, i spędzisz popołudnie w łaźniach parowych poniżej domu, jako nagroda, albo w więziennej izolatce w lochach, zależy jak dobrze nas zadowolisz. Nie mogłam zrozumieć, jak moje ciało wciąż funkcjonowało. Wstrząs obrócił moje kończyny w posągi, strach stał się niemy – umierałam od środka, dopóki nie została ani cząstka mnie. Ale moje serce wciąż pompowało; moja krew płynęła – zostając żywa, tylko dla ich chorej przyjemności. Waga obroży mojej matki wbiła się w moją szyję i pytania przyszły znikąd. Moja matka była Weaver. Jej matka była Weaver. Ale czy one nie zmieniły nazwisk, wychodząc za mąż? Mrugnęłam, starając się zapamiętać nazwisko mojego ojca. Nie mogę. – Wydajesz się zmieszana. Pozwolę ci zadać pytanie, zanim kontynuujemy – Pan Hawk powiedział, usadawiając mnie wyżej na jego kolanie. Walczyłam, aby się nie skulić, starając się sformułować słowa. – Panieńskie nazwisko mojej matki to Weaver, ale zmieniła je, gdy wzięła ślub – rzuciłam okiem na Jethra za krzesłem jego ojca. Przechylił brodę, patrząc na mnie. Pan Hawk potrząsnął głową. – Mój syn nic nie wyjaśnił, prawda? – przekręcając się na siedzeniu, rzucił okiem na Jethra. – Co dokładnie robiłeś? Wiesz, że informacje przyznają nam ~131~
kontrolę. My mamy rację. Jak może mieć nadzieję na zaakceptowanie sytuacji, jeżeli utrzymujesz ją w nieświadomości? Jethro zacisnął szczękę, ale się nie odezwał. Przewracając oczami, Pan Hawk znowu spojrzał na mnie i uśmiechnął się. – Udzielę ci krótkiej lekcji historii, później będziesz musiała wykonać swoje obowiązki. Pochylając się, szarpnął czapką pokojówki na mojej głowie. Każdy cal mnie odpełzał, ale nie poruszyłam się. Byłam spragniona wiedzy. Chciałam wiedzieć, jak oni mogli kontrolować moją rodzinę bez strachu interwencji policji albo kary. Pan Hawk oparł się, jego kciuk rysował kółeczka na moim udzie. – To wszystko zaczęła się od jednego mężczyzny, o którym się wkrótce dowiesz. On miał dzieci, zaszczycając je imieniem Weaver. Teraz, od tamtego dnia do tego, władza nazwiska rodziny podróżowała z pierworodną dziewczyną. Nie ważne, czy jest zamężna, rozwiedziona albo nagle chciała zmienić nazwisko w coś kapryśnego, nie miała zezwolenia. Kogokolwiek poślubiła, warunkiem było, że mężczyzna musiał zmienić nazwisko na Weaver i kontynuować rząd serii długu. Dlaczego to zrobili? Dlaczego zatrzymywać nazwisko, które tylko łączyło się z nieszczęściem? Mój umysł bolał z próbowania zrozumienia władzy Hawków. – Ty, wierzę, jesteś siedemnastą zabraną kobietą. I dług może być uwzględniony pomiędzy osiemnastym i dwudziestym szóstym wiekiem. – Macie zasady polegające na rujnowaniu komuś życia? Jego czoło zmarszczyło się. – Myślisz, że co robimy, Nila? Wszystko, co robimy, to przestrzeganie surowego zestawu zasad – łatwo wyłożonych i muszą być śledzone. – Jeżeli podążacie za zasadami, to podążajcie za zasadami dzisiejszego społeczeństwa. Myślisz, że akceptuję to, co mi mówisz? To wszystko jest legalne? – wyrzuciłam z siebie ostatnie słowo. – Myślisz, że to pospolite miejsce grozić mojej rodzinie, skradnięcie mnie i zamknięcie mnie w więzieniu z obrożą na szyi, którą będę nosiła do śmierci? Jesteście całkowicie obłąkani. I źli. I – – Nikt – szczególnie Weaverowie – nie mają prawa do mnie tak mówić – palce Pana Hawka wbiły się w moje udo. – Której części nie rozumiesz, dziewczyno? Nie groziliśmy twojej rodzinie – oni są pod obserwacją, aby być pewnym ich zachowania. Nie ukradliśmy cię – przyszłaś dobrowolnie, pamiętasz? I jeżeli chodzi o obrożę – powinnaś być dumna nosząc ją. To jest niemal najdłużej przechowywana rzecz w rodzinie Hawków. Przegryzłam wargę, gdy jego paznokcie wbiły się mocniej. Jego głos opadł do naukowej miękkości, uciekając od surowości. – Widzę, że potrzebujesz więcej konkretnych powodów. Dobra. Diamenty, które nosisz są warte miliony. Diamenty, które wykorzystujemy w handlu, łapówek urzędników, do posiadania premierów, nawet dyplomatów. Nikt ~132~
nie jest poza urokiem brylantu bez skazy, Panno Weaver. Każdy ma cenę. Szczęśliwie dla nas, możemy udzielić jakiejkolwiek ceny. Jego ton zaostrzył się. – Czy to odpowiedź na twoje niegrzeczne pytanie? – jakiej odpowiedzi mogłam udzielić? Nie było nic, co mogła powiedzieć albo zrobić, żeby zignorować moją całą sytuację. Oni mogli mieć jakieś zawieruszone przekonanie, że mają rację – ale to się nie liczyło. Ponieważ posiadali ludzi, których potrzebowałam do uratowania mnie. Moje ramiona opadły; westchnęłam. Pan Hawk uśmiechnął się. – Cieszę się, że to do ciebie dotarło, dziewczyno. Nie oceniaj nas, Nilo Weaver. Mamy prawo po naszej stronie od setek lat. Nie jesteś niczym więcej, oprócz niezamężnej kobiety, która opuściła swój świat, ponieważ się zakochała. Już jesteś wyniszczona i zapomniana. Jego paznokcie przestały przecinać moją nogę; klepnął mnie łagodnie. – Przepraszam, że mój syn cię o tym nie poinformował. Jego pracą jest, aby być z tobą bezgranicznie otwartym. Zapewnić, że szybko zaakceptujesz swoją nową pozycję – rzucił gniewne spojrzenie w Jethra. Jethro naprężył szczękę, z jego oczu nie dało się nic wyczytać. Pan Hawk kołysał mną na klanie. – Teraz, żadnych pytań. Obsłuż moich Diamentowych braci i zdobądź prawo do informacji. Moje serce uderzyło w moje gardło. – Obsłużyć, jak? Pan Hawk potrząsnął głową. – Ah, dopiero ci powiedziałem, żadnych pytań. Nie mam wątpliwości, że Jethro będzie stanowczy w tej instrukcji. Cisza jest kluczem do zadowolenia nas – szczypnął moje wargi, złączając je. – Nie mów słowa, dopóki nie pozwolimy ci na to i będziesz nagrodzona. Mam być nadmuchaną lalką bez głosu i duszy. Patrząc w dół, walczyłam z pragnieniem, żeby odsunąć moją twarz z jego uchwytu. Nie puścił mnie. I nie mogłam kontynuować walczenia z tym pragnieniem. Więc zrobiłam jedyną rzecz, którą mogłam. Wolno, kiwnęłam głową, przegrywając kolejną wojnę wbrew cieknącym łzom, spadających kaskadą wzdłuż moich policzków w ciszy. One kontynuowały swą nieograniczoną, smutną podróż w dół mojej szyi, przez obrożę, do moich nagich sutków. Słońce błysnęło przez okno, oślepiając mnie na sekundę przez brylantową szpilkę Jethra. Jego oczy były wąskie i zwężone, wpatrując się w pokój mężczyzn w skórzanych kurtkach; jego twarz była zdecydowana i zamarznięta. Uwalniając mnie, Pan Hawk zarządził: – Pochyl się i odnajdź pierwszy kawałek pergaminu. Siedziałam nieruchomo. Nie chciałam wiercić się na jego kolanach. Nie chciałam dawać ~133~
żadnego powodu, aby rzeczy rosły albo ręce szukały po omacku. Jethro zaatakował od tyłu, łapiąc mnie z zaskoczenia. Nie uderzył mnie, ale złapał moją diamentową obrożę i doczepił do niej smycz. Szarpiąc nią, wymamrotał: – Lekcja pierwsza. Robisz to, co ci powiedziano w sekundzie, w której się dowiedziałaś. W innym wypadku, będziesz się dusić, dopóki tego nie zrobisz. Przemieścił się za tył krzesła, opuszczając moją linię wzroku. W momencie, w którym znikł, ciśnienie obroży wzrosło, wbijając się w moją krtań, odcinając mi powietrze. Po prostu pozwól mu się udusić. Byłoby łatwiej. Ale jak moje ciało zderzyło się z ciałem Pana Hawka i naturalny instynkt walki przejął obowiązki, wiedziałam, że nie mogłam być tak słaba. Nie było potrzeby być głupią. Jeżeli to byłaby katastrofa lotnicza w dżungli, przestrzegałam prawa dziczy – robiąc dokładnie wszytko, żeby przetrwać. Czy to nie jest taka sama rzecz? Byłam w pułapce bestii i oni próbowali mi pomóc, ucząc mnie ich prawa. Jeżeli będę posłuszna, będę żyła. Całkowicie proste. Głupio proste. Żadnego dźwięku, Nila. Nawet jednego. Wyłącz to. Wycofaj się do tego miejsca w środku i przejdź przez to. Mogłam to zrobić przez przystosowanie, przez naukę. Odmawiałam zranienia przez kary, kiedy mogłam jej uniknąć. Jethro wyczuł moją zgodę w tym samym czasie, co jego ojciec. Nie wiedziałam, co mnie wydało – garbienie moich ramion, łagodny podmuch smutku? Mimo wszystko, wiedzieli, że nie będę walczyła. Wygrali. Jethro zwolnił nacisk na moim gardle, usuwając smycz i przerzucając ją przez oparcie krzesła, zanim wrócił do swojej wcześniejszej pozycji. Pan Hawk ustawił moją twarz pod kątem, umieszczając mokry pocałunek na moim policzku. – Dobra dziewczynka. Uczysz się. Nawet się nie wzdrygnęłam. Byłam zimna jak jego syn. Obejmij to. Krzyżując spojrzenie z Jethrem, siedziałam naprężona, podczas gdy dłoń jego ojca wślizgnęła się pod ten głupi fartuch i znalazła moją pierś. Jethro zacisnął zęby, ale nigdy nie przestał wpatrywać się w moje puste oczy. Naprężyłam się, zmuszając każdy mięsień by był oziębły i nienaruszony.
~134~
W tym była wolność – jak nauczyłam się w budzie – i pozwoliłam mojemu umysłowi się wyłączyć. Będę Jethra i zimna jak głaz na wierzchu. Ale w środku, będę Kita i zawiązywała sznurki mojej duszy – wzrastając w miejscach, w których nigdy mnie nie dotknęli. Choćby nie wiem co zrobili. Spuściłam głowę, gdy Pan Hawk przycisnął swojego twarde kutasa do moich nagich pośladków. – Przeczytaj pergamin. Moje włosy opadły, jak gruba, czarna zasłona, zaciemniając połowę mężczyzn, którzy obserwowali chętnymi oczami. Nie byli zdyszani, ale przypominali mi głodne psy, które czekały na pozwolenie, żeby zaatakować i zabić. Moje dłonie trzęsły się, jak łapałam pergamin. Spuściłam oczy, aby przeczytać. Byłam cicho zdumiona, jak zebrana i powściągliwa się wydawałam. Zszokowanie, które tak łatwo wyłączyłam. Co to o mnie mówiło? Właśnie dowiedziałam się o swojej matce. Spędziłam noc z paczką psów. Naprawdę jestem tak przystosowalna? Albo trzeba było winić szok? Pergamin kiedyś był cały – miał wieki, był poplamiony krwią i podarty. Rzucając okiem w górę, zauważyłam, że reszta kawałków jest porozrzucana po stole. Nie każdy mężczyzna miał kawałek, ale licząc szybko, zgadywałam, że od czterech do pięciu fragmentów było tam, czekając na mnie, aż je przeczytam. Spoglądając na pergamin w moich rękach, moje oczy wylądowały na jastrzębiach, kobiecie i diamentach. Herb był dumny na szczycie zwoju, zawiłą kaligrafią. Biorąc głęboki wdech, przeczytałam. W tym dniu, osiemnastym dniu, ósmego miesiąca, roku naszego Pana 1672, niniejszym zwołujemy radę roszczeń i niezwłocznych zakłóceń pomiędzy Percym Weaverem a Bennettem Hawkiem. Prosimy królewską suwerenność o zatwierdzenie tej umowy, wiążącej dwa domy, odłożyć zbrodnicze oszczerstwa i niemoralne czyny, i rozwiązać to jak dżentelmeni. Jako giermek wiążącego majątku, wspominam Perceya Weavera i rodzinę, wliczając uświęcone przez kościół małżeństwo z Mary Weaver, i jego trzykrotne potomstwo, dwóch chłopców i jedną dziewczynę, również zostało dzisiaj zarządzone ich znalezienie albo zawisnął na szubienicy, dopóki umrą za ohydne zbrodnie, przez sąd Anglii, dopomóż Boże. Koniec. Przestałam czytać, ale nie poruszyłam się. Nie oddychałam. Nie wierciłam się. Więc to była prawda. Moja rodzina zrobił coś, co usprawiedliwiało to wszystko. ~135~
Ale jak można być tak okropnym, aby podpisać umowę obejmującą ściągnięcie spłat? Pan Hawk znowu mną poruszył, wykręcając mój sutek. – Skończyłaś? Moje serce ani nie zatrzepotało, ani drgnęło. Wolno leciałam – uciekając od tego rozkładającego koszmaru. – Zaintrygowana? Chcesz poznać resztę? – jego palce okręciły mocniej, ale nie obchodziło mnie to. Wszystko, co mnie obchodziło, to dowiedzenie się reszty. Ignorując jego dotyk, odetchnęłam pierwszy raz i kiwnęłam głową. Tak bardzo, jak nie chciałam znaleźć się w pobliżu innych mężczyzn z grzechem i świecącą chciwością w ich oczach, ciekawość mnie wypaliła. Byłam zdesperowana, żeby przeczytać resztę stron i rozwiązać tajemnicę mojego rodowodu. Dlaczego ojciec nigdy nic nie powiedział? Dlaczego wychował mnie myśląc, że byliśmy dobrymi ludźmi? Prawdopodobnie nigdy nie uzyskam odpowiedzi na t pytanie. Pan Hawk umieścił swoją dłoń na moim biodrze, podnosząc mnie z jego kolan. Stałam ze spuszczonymi wzrokiem. Cicha i czekająca. Uśmiechnął się z zachęcie. – Jak do tej pory, zachowujesz się dobrze. Przekonajmy się, czy możesz to utrzymać – machając w kierunku przeładowanego kredensu, pełnego dań rybnych, dań mięsnych, pieczonych warzyw i deserów, powiedział: – Jesteś kelnerką na tym małym spotkaniu. Proszę, bądź tak miła i podaj nasz posiłek. Otrzymasz symbol podziękowań od każdego z braci Czarnego Diamentu i zdobędziesz prawo dokończenia czytania. Moje nogi poruszyły się, zanim mój mózg to zarejestrował. Moja pierwotna część przejmująca obowiązki, skoczyła w zadanie. Mogłam być nawiną kobietą, która nie wiedziała jak zwalić mężczyźnie, ale byłam kobietą biznesu w sercu. Byłam wokół surowych nabywców, słodkich idiotek modelek i dąsających się właścicieli magazynów. Nauczyłam się, jak się przystosować i z powodzeniem zakończyć pracę. To niczym się nie różniło. Musiałam się przystosować i się sprzedać. Spraw, że będzie się martwił. Spraw, żeby poczuł. Moje oczy poleciały na Jethra. Czy to było możliwe? Mogłam przebić się przez jego lód i odnaleźć mężczyznę w głębi serca – mężczyznę, którego mogłam uwieść, urzec i ostatecznie użyć, aby przeżyć? Byłam tak silna? Pan Hawk klepnął mnie, gdy ominęłam oparcie jego krzesła. Jethro nie odsunął się, dając mi małą przestrzeń do wyminięcia. ~136~
Zgarbiłam się w sobie, przygotowując się na cokolwiek okrutnego przygotował. Jego ciało drgnęło. Doskonałe rzędy mięśni i męskości kolejny raz sprawiły, że gardziłam jego naturalnym pięknem. Niewymuszony strzał wspomnień uderzył w mój system, wspominając jego dotyk, jego palce we mnie. Pragnął mnie w tamtym momencie i to nie miało nic wspólnego z długami albo bólem. To było przyjemne, mylące i niezręczne, ale... może było tam coś, z czym mogłam pracować. Pomysł uwiedzenia Jethra szybko kwitnął. Kwiat nie był świeży jak pąk róży, ale czarny. Rozwijające płatki ociekały brudem, wypuszczając mnie z miejsca, do którego nigdy nie chciałam się przyznać. On należał do rodziny, która zrujnowała moją. Nie współczuł. Nie miał serca. Jak mogłam sprawić, żeby się troszczył, gdy kamień nie miał serca? Jednak spróbuję. Dlaczego nie? Nie miałam nic do stracenia. Mogłam być ich oddziałem, mogłam być codziennie dręczona, przez lata. Będę jego zabawką jak długo zechce. Czas mógł zmienić wszystko, jeżeli elementy zmówią się we mnie. Góra ostatecznie musiała ustąpić miejsca morzu, gdy była uderzane przez ich solne fale. Ja będę tą falą. Jethro przeczyścił gardło, rozmyślnie robiąc krok na przód. Jego wielka postawa przycisnęła się do mojej, nakłaniając moje ciało do wykręcenia i ocierania nagimi piersiami o niego. – Ooops – odetchnął. Nie spojrzałam w jego oczy. Nie mogłam znieść patrzenia na niego. – Nie dotykaj mnie – wysyczałam szeptem. Jego ręka zaatakowała, wślizgując się pod mój fartuch i łapiąc ten sam sutek, co jego ojciec. – Cisza – pochylając głowę do mojej, powiedział: – I uwielbiasz, gdy cię dotykam. Przestań być kłamczuchą, Panno Weaver. Zagryzając zęby, rzuciłam się do ucieczki, wyrywając jego palce z mojej piersi. Oddychałam ciężko, gdy dotarłam do kredensu. Tak dużo jedzenia. Mój brzuch zaburczał z głodu. Co z tego, że byłam naga? Co z tego, że ponad dwudziestu mężczyzn czekało, aby zrobić mi, kto wiedział co? To się nie liczyło. Ponieważ moje życie zależało od wyrzucenia normalności i grania w ich chorą grę. Wyjdę jako zwycięzca. Łapiąc półmisek pasty, chrupiącego chleba i marynowanych warzyw, moje usta zaśliniły się. Jestem taka głodna. Mój brzuch wydawał dźwięki, wysyłając napady bólu. Nigdy wcześniej nie byłam tak długo bez jedzenia i braku cukru i witamin. Moje palce smyrgały nad kawałkiem pieczonego ziemniaka. Tylko jeden mały kawałek... ~137~
– Pośpiesz się – Pan Hawk zarządził. Potrząsając głową, aby wyrzucić przytłaczając potrzebę wzięcia garści pysznie wyglądającego jedzenia i wepchnąć jej do ust, odwróciłam się w stronę stołu. Nigdy wcześniej nie kelnerowałam, ale zgadywałam, że najważniejsi mężczyźni są pierwsi. To oznacza minięcie go kolejny raz. Trzymając mocno półmisek, uniosłam wysoko głowę i przechodząc obok Jethra. Jego usta drgnęły, gdy kolejny raz zablokował mi drogę. Trzymałam usta zaciśnięte, nie patrząc w wyzwanie w jego oczach. – Nie jesteś już więcej mną zainteresowana, Panno Weaver? – powiedział. Pan Hawk spojrzał znad oparcia krzesła i wskazał na mnie, wtedy umieścił palec na ustach w uniwersalnym znaku 'cisza'. I nie–tak–subtelnym przypomnieniu, że nie mam pozwolenia, aby przemówić. Gdy nie odpowiedziałam, Jethro uśmiechnął się. – Jestem pod wrażeniem. On mógł mnie przerażać, ale musiał wiedzieć, że się nie poddałam. Miałam dla niego plany i nie byłam tak łatwo zastraszana. Plus, miał moje wymiociny na swoich butach, więc nie powinienem być tak z siebie zadowolony. Pozwoliłam sobie spojrzeć w jego złote oczy. Nie przerażasz mnie. Jego kapryśne zachowanie zniknęło, cicha wiadomość błyskała w jego oczach. Daj mi czas. Pozwolił mi go wyminąć bez kolejnego słowa. Oddychając płytko, zatrzymałam się obok Pana Hawka. Kiwnął głową, wybierając jedzenie. – Dobra dziewczynka. Teraz możesz obsłużyć resztę gości. Od lewej do prawe, jeśli można. Prostując się, zmusiłam się do naprawdę spojrzenia na mężczyzn przede mną – garści męskości, przez których musiałam podróżować, żeby dotrzeć do celu. Moje serce biło gwałtownie; zimny pot oblał mój kręgosłup. Pozostań zimna. Pozostań wolna. I przejdziesz przez to. Postawiłam jedną stopę, a później kolejną. Moje serce przyśpieszyło, gdy stanęłam przed wielkim mężczyźnie, śmierdzącym wilgotnymi liśćmi. Miał pomarańczowe włosy, a tatuaże wiły się w górę jego szyi. Moja wizja zamazała się; zachwiałam się z lewej, jak mała fala zawrotów głowy przypomniała mi, że byłam stabilna do tej pory tylko dzięki cudowi. Pomarańczy Tatuaż wystrzelił ramieniem, trzymając mnie przed uderzeniem w stół. Uśmiechnął się. – Stój, nie gryzę – przyciągnął mnie bliżej, uśmiechając się tak mocno, że ~138~
wyskoczył dołeczek. – Jednak będę lizał. Zanim mogłam się ruszyć, jego język wylądował na moim udzie, liżąc długo i wolno, jak olbrzymie zwierzę. Co?! Zwinęłam się, niemal rzucając tacę. Jego chwyt był stanowczy, mocno trzymając mnie w ramionach, dopóki w pełni posmakował. Przypływ zawrotów głowy odwrócił się w mdłości. Chorobliwy zapach mojej wcześniejszej choroby nie pomógł mojemu żołądkowi. Puszczając mnie, potknęłam się i spróbowałam zetrzeć srebrzystą wilgotność z jego obrzydliwych ust. Pomarańczowy Tatuaż uśmiechnął się radośnie, oblizując usta i biorąc chleb. – Dziękuję, Panno Weaver. Zakręciłam się, aby stanąć przed twarzą Pana Hawka. To nie mogło być prawdziwe. On oczekiwał, że na to pozwolę. Od każdego? Pan Hawk żuł zapobiegliwie, unosząc brew i rzucając mi wyzwanie, abym przemówiła. Moje usta rozchyliły się – żądać odpowiedzi na to, co się wydarzyło. Wyraz wdzięczności było mówienie? Liźnięcie? Moja klatka piersiowa zacisnęła się, wysyłając przeze mnie zażenowanie. Nie tylko byłam naga, ale musiałam pozwolić im mnie lizać! Pan Hawk zasznurował wargi, czekając na mój wybuch. Ukaże cię. Nie pytaj. Nie. Warcz. To wymagało więcej odwagi i energii, niż posiadałam. Ale udało mi się wessać oddech i wyładować stres pływający w moim systemie. Miałam tyle innych rzeczy, na których musiałam się skupić. Żadnego mówienia. Musiałam udawać, że nie miałam języka. W innym wypadku, kelnerowanie będzie moim ostatnim problemem. Patrząc z powrotem na mężczyzn, oni uśmiechnęli się, wiedząc, że nie miałam wyboru, oprócz kontynuowania. Głos Jethra zawisnął za mną, jak ciemna chmura. – Jesteś daniem głównym, Panno Weaver. Każdy brat zasmakuje – gdziekolwiek wybiorą. Musisz na to pozwolić. Moje serce zagrzmiało. Gdziekolwiek? Ale jeżeli to było tylko liźnięcie – było to takie złe? Możliwie, że uroczysta kolacja nie będzie ~139~
taka okropna jak się obawiałam. Mogłam tolerować liźnięcie. Mogłam znieść dotyk. Pełna penetracja przewiozłaby mój umysł z sanktuarium do piekła. Jakby Jethro o tym wiedział. Popychał mnie, stopniowo, z mojej strefy komfortu. Ruszyłam do kolejnego mężczyzny w skórzanej kurtce. Ten był chudy, ale miał brzegi przemocy. Jego ogolona głowa błyszczała, gdy częstował się jedzeniem, zanim umieścił palec na szczycie mojego fartucha i przyciągnął mnie do swojego poziomu. Jego język zaatakował, odnajdując moją kość policzkową aż do mojego ucha. Drżąc, powstrzymałam wstręt. Dasz radę. Gdy skończył, powiedział: – Dziękuję, Panno Weaver. Czego oni ode mnie chcieli – pozwolenia, że to było okay? Że byłam wdzięczna? Prostując się, walczyłam, aby się poruszyć. Walczyłam, aby iść dalej, gdy wiedziałam, ile liźnięć jeszcze przede mną, zanim to się skończy. – Kontynuuj, Panno Weaver. Nie rozczaruj mnie – chropowaty głos Jethra uderzył w moje uszy. Niech go cholera. Niech cholera weźmie to wszystko. Przełykając mocno, ruszyłam do następnego. Był przystojny. Całkiem jak Jethro w bardziej krępy, mniej diabelski sposób. Miał ciemne włosy z plamkami szarości i ptakiem drapieżnym wytatuowanym na przedramieniu. Nie ściągając ze mnie oczu, wziął kilka rzeczy, później owinął silne ramię wokół mojego pasa, co spowodowało uniesienie uniformu. Wycisnął pocałunek na mojej kości biodrowej, mokry język został ukryty przez ciepłe ciśnienie jego ust. Każda część mnie zbudzała odrazę, ale nie wzdrygnęłam się. Uśmiechając się z wyższością, puścił mnie. – Dziękuję, Panno Weaver. To był ten uśmieszek, który go wydał. On jest kolejnym Hawkiem. Mężczyzna kiwnął głową, wyczuwając, że zorientowałam się, iż są z tego samego rodowodu. – Jestem drugim bratem – powiedział łagodnie. – Wątpię, że wiesz jak mam na imię, widząc, że Jethro zabrał całą zabawę – ale powiem ci – więc będziesz wiedziała po kogo krzyczeć, gdy mój starszy bart posunie się za daleko – zgiął palec, pokazując, żebym się przybliżyła. Pomimo siebie, schyliłam się. Było coś w jego bracie. Coś innego. Jego jasnobrązowe oczy – co się wydawało Hawkową cechą – zmarszczyły się w kącikach, gdy powiedział: – Jestem Kestrel – wskazując na tatuaż na jego ramieniu, dodał: – Jak ptak. ~140~
– Zostaw ją w spokoju, Kes. Inni bracia czekając na ich kolej – żądanie Jethra dotarło do nas z tyłu. Kestrel zachichotał. – Spokojnie tam, Jet. Tylko bawię się z moim jedzeniem. Oparł się, wskazując, żebym kontynuowała. Jak wielu synów miał Pan Hawk? Jak wielu będę musiała być uległa, gdy Jethro się znudzi? Nie miałam intelektualnej ochrony, aby spać z całą rodziną. Moje oczy pozostały otwarte i nie miałam pozwolenia, aby mówić, ale chciałam więcej się o nim dowiedzieć. Chciałam wiedzieć, dlaczego miałam wyczucie pokrewieństwa – nie ważne jak niewielkie. Naprężając się, ominęłam jego krzesło i przeszłam do następnego klienta. Następny mężczyzna miał kolczyki w brwi i wardze. Kruczoczarne włosy, tak podobne do Vaughna, wyrwał moje serce, gdy pochylił głowę i przeciągnął językiem przez mój łokieć. V. Łzy zagroziły wylaniem. V był dla mnie wszystkim. Nie mogłam znieść o nim myśli, gdy to się działo. Powinnam do niego wtedy odpisać. Byłam okrutna zostawiając go w nędzy. Zamykając oczy, stawiałam stopy jedna po drugiej, idąc w stronę kolejnego mężczyzny. I później kolejnego. I następnego. Każdy mi dziękował, gdy mnie spróbowali, zachowując się jak dżentelmeni niż legowisko potworów, którymi naprawdę byli. Z każdym liźnięciem, zamierałam, stojąc naprężona i nienawidząc ich, podczas gdy przeciągali swoją śliną po mojej skórze. Na szczęście, głód przyśpieszał czas, łącząc mężczyzn i ich języki w karuzeli koszmarów. Straciłam rachubę tego kto mnie lizał i gdzie, ukrywając się i skupiając na wadze mojej tacy stającej się lżejszej i lżejszej. Ale żadna osoba nie spróbowała mojego biustu ani cipki. To wysłało mnie do niewygodnego stanu świadomości. Oni byli mężczyznami. Szydząc z kobiety, której pozwolili im posmakować. Dlaczego nie dotykali cenionych lokalizacji? Niewiedza i czekanie wysłało pełzanie po mojej skórze gorsze od ich zagorzałych języków. Następny mężczyzna, którego obsługiwałam, był starszy z siwiejącymi wąsami i rzadkimi włosami. Polizał moją szyję, muskając moje włosy, zanim odebrał jedzenie. ~141~
Chciałam się ruszyć dalej, w transie, do następnego gościa. Ale starszy mężczyzna przykrył moje biodro i pokazał mi kolejną część pergaminu. Mój trans rozwiał się, zostawiając mnie godną wiedzy. Dla tego na to pozwalałam. Pozwoliłam sobie być określoną przez historię. Podwójny sens myśli nie wyleciał mi z pamięci. Zostałaś zabrana z powodu historii. Zostajesz przez historię. Diamenty mojej obroży wbiły się w moją szyję. Umieszczając tacę na stole, zniknęłam z dwudziestego pierwszego wieku i przeniosłam się do 1672. Dzięki zobowiązanym czynom przez Perceya Weavera i jego osobę zamężną, został osądzony i współgrał. Jego życie jest określone przez wolę Bennetta Hawka, który poddaje go na następującą, zasłużoną karę: Pieniężna rekompensata; Publiczne przeprosiny; I przede wszystkim, kara cielesna. Co za drań. Nie mógł sprawić, żeby jakiś małostkowy żal odszedł? Uratował całą moją rodzinę przez zawiśnięciem. Jakoś uratował Perceya Weavera i całą moją rodzinę przed zawiśnięciem na linie, i w jakiś sposób byłam mu wdzięczna. Wdzięczna mężczyźnie, który uratował mój rodowód, ale skradł moją przyszłość w tym samym czasie. Gdyby ten dokument nigdy nie został uzgodniony, nigdy bym się nie urodziła. Nikt z przeszłości Percya i Mary nie istniałby. Ciężko było nienawidzić kogoś, kto przyznał nam życie, ale łatwo nienawidzić ich przez kradzież żyć kilka generacji później. – Dalej, Panno Weaver – Jethro powiedział. Uniosłam głowę. Stał tam, owinięty w jego okropną ciszę, obserwując mnie jak myśliwy. Chciałam spojrzeć na niego spode łba. Chciałam zrobić coś idiotycznego i wystawić na niego język. Ale nie było wart sprawiać, aby nienawidził mnie bardziej niż teraz. W momencie, w którym naładuję telefon, wygoogluję każdą kuszącą rzecz, jaką była zdolna zrobić kobieta. Uwiodę go. Będę cieszyła się patrzeniem kolejny raz na rozłam jego kontroli, jak w stajni. Uwielbiałam to, że byłam jedyną, która tego dokonała. Sprawię, że będzie się przejmował. Z siłą budującą się w moim sercu, złapałam tacę. ~142~
Przesuwająca się do przodu na drżących nogach, patrzyłam łakomie na kolejny kawałek papieru. Leżało z fałszywą skromnością na środku stołu, kusząc. Następnym mężczyzną do smakowania mnie był młody chłopak, ledwo nastolatek. Jego dotyk był delikatny, język ledwo polizał. Był moim ulubieńcem spośród stołu. Po kolejnych dwóch liźnięciach, miałam nadzieję, że zasłużyłam na kolejny skrawek pergaminu, ale nikt mi go nie dał. Moje serce zatonęło, gdy zakończyłam pierwszy serwis, zaciskając oczy, gdy następny język dotknął bliższego miejsca, który wolałabym aby był zakryty. Nie mogłam przestać trząść się, gdy położyłam pustą tacę na kredensie. Opierając dłonie o twardą powierzchnię, odetchnęłam głęboko. Łzy kuły mnie w oczy, wstręt kręcił się w moim brzuchu razem z warkotem z głodu. To były tortury na tak wielu poziomach. Dostarczanie jedzenia dobrze odżywionym mężczyzną też nimi było. – Danie główne, jeśli można, Nila – Pan Hawk wymamrotał. Spojrzałam przez ramię. Siedział tam, przebiegając palcami przez jego kozią bródkę. Jego złote oczy, tak podobne do Jethra, nie miały żadnej cierpliwości ani tolerancji, ale jego wargi unosiły się w radości. Cieszył się tym. Oczywiście, że tak. Oni wszyscy się cieszyli. W tym mój główny dręczyciel. Odpychając się od kredensu, zabrałam dużą, srebrną tacę z kurczakiem i szparagami. Ze spuszczonym wzrokiem, rozmyślnie trzymałam wysoko tacę, jako tarcza, aby wyminąć Jethra. Nie, że to pomogło. Jego ramię wystrzeliło, zatrzymując mnie. Przeklęłam znajomość jego dotyku. Krzycząc na straszny sposób, w jakie moje ciało pamiętało przyjemność w stajni. Nic od niego nie chciałam. Szczególnie pamięci o jego palcach. Spojrzałam w jego oczy. Zachowaj milczenie. To było trudne. Chciałam powiedzieć tak wiele. Tak wiele wykrzyczeć. Bok mojej głowy wciąż pulsował przez uderzenie; moje ego wciąż bolało przez niewiedzę, jak mu zwalić. Sprawiał, że czułam się jak odrzucona dziewczynka. Schylając się, szepnął do mojego ucha: – Cieszę się przyglądaniem, jak jesteś posłuszna, Panno Weaver. I twoja cisza... – odsunął włosy od mojego policzka, koniuszki palców zostały na mojej szyi. – ... sprawia, że jestem twardy. Wessałam gwałtowny wdech, patrząc na jego spodnie wbrew sobie. Zarys jego potężnego kutasa przeraził mnie – bardziej niż jego ręce, temperament albo okropna cisza – stał stanowczo i rósł ~143~
w jego dżinsach. Uśmiechnął się. – Dalej się dobrze zachowuj i może dzisiejszego wieczora otrzymasz dwie nagrody – jego oczy pociemniały. – Ponieważ oboje wiemy, że chcesz, żebym skończył to, co zacząłem. Mój gwałtowny oddech przemienił się w warknięcie. Nie mogłam wątpić, jak mój brzuch wywrócił się pomimo mdłości. Niech cholera weźmie moje zdradzieckie ciało za uważanie jego paskudnego piękna za atrakcyjne. Jesteś pewna, że chcesz uwieść go tylko dla ochrony? Nienawidziłam tego pytania. Nienawidziłam tego, że nie znałam odpowiedzi. Wyrywając się z jego ramion, poszłam w kierunku Pana Hawka. Stając obok niego, najpierw go obsłużyłam. Gdy zabrał kilka kęsów, odsunęłam się, ale złapał mój fartuch, zatrzymując mnie. Jego oczy spotkały moje i wiedziałam, po prostu wiedziałam, że w tej rundzie nie będą liczyły się moje ramiona, szyja albo biodra. To będzie gorsze. O wiele gorsze. – Stań przede mną, dziewczyno – zarządził. Moje zęby szczękały, ale wolno zrobiłam to, co kazał. – Pochyl się. Zamykając oczy, byłam posłuszna. Jego gorący oddech uderzył w moją klatkę piersiową, zanim mokre, ciepłe usta wylądowały na moim sutku. Obtarł je zębami, bawiąc się językiem – to wszystko sprowadziło mnie na szczyt. Szczyt, który wiedziałam, że będę smażyć się w piekle nie tylko za pozwolenie na to, ale maleńki trzepot potrzeby, który ożył, tak samo gdy jego syn włożył w mnie palce. Moja głowa pękała z bólu, gdy odepchnęłam zdradę. Byłam jedyną, która siebie zdradziła. Byłam jedyną, która nie była wystarczająca silna, aby walczyć z Jethrem. Wygrał w momencie, w którym go zobaczyłam i pozwoliłam potrzebie dotyku skonsumować mnie. Łzy zakuły mnie w oczy, i gdy Pan Hawk odsunął się, uciekłam. Nie uciekłam za daleko. Pomarańczowy Tatuaż, który siedział obok Pana Hawka, złapał mnie, trzymając mnie mocno. – Tak, tak. Idzie ci tak dobrze. Nie zrujnuj tego – jego duża ręka rozszerzyła się na mojej łopatce, szarpiąc mnie do jego poziomu. Z cierpkim uśmiechem, jego usta wylądowały na moim suchym sutku. Zajęczałam, gdy jego ckliwe wargi zassały sutek. Nie śpieszył się, wirując językiem wokół twardego pąka, zanim puścił mnie z głośnym siorbnięciem. ~144~
Wstałam, trzęsąc się, gdy wybrał jakieś jedzenie i mnie odesłał. Nie mogę tego robić. Współczucie dla siebie wypełniło mój pusty brzuch i stanęłam, zamarznięta na dywanie. – Rusz się, Panno Weaver – Jethro zarządził. Moje ciało zakołysało się, aby być posłuszna, ale wszystko wewnątrz mnie zbuntowało się. Nie obchodziło mnie, że Pan Hawk miał dla mnie loch. Nie obchodziło mnie, że nie miałam wyboru oprócz zrobienia tego, co mi kazano. Po prostu nie mogłam tego zrobić. Moje oczy rozszerzyły się, gdy dłonie Jethra wylądowały na moich ramionach. Obrócił mnie, oddychając ciężko. – Zrób. To. Teraz – moc jego polecenia sprawiła, że zacisnęłam kolana. Spuściłam głowę. W ciszy, Jethro popchnął mnie do przodu, stawiając mnie przed następnym mężczyźnie. Taca zatrzęsła się w mojej dłoni, ale stałam prosto, gdy nikczemne usta ssały moją pierś. Gdy to się skończyło, Jethro pchnął mnie na następnego, szepcząc do mojego ucha: – Każ mi wrócić kolejny raz i pokazać ci, jak się zachowywać i nie będę miły. Wciąż chwytasz się ideologii, że jesteś lepsza od nas. Lada chwila to się skończy – jego zęby szczypnęły moje ucho. – To są tortury, bo są fałszywe. To się nie stanie. Zaakceptuj to i skończ z przeszłością. Zaakceptuj to i przyjmij wszystko, co ci dajemy. Potrącając mnie do przodu, klepnął mój tyłek. – Mogę być miły, jeżeli dasz mi ku temu powód, Panno Weaver. Wypróbuj mnie przez zachowywanie się przez resztę uroczystego lunchu. Nie obserwowałam, jak odchodził, stając za krzesłem jego ojca. Mogę być miły. Gówno prawda, że mógł być miły. Ale im szybciej będę posłuszna, tym szybciej to się skończy. Więc... byłam posłuszna. Usta. Palce. Języki i zęby. Oni wszyscy smakowali. Oni wszyscy szukali po omacku. Myślałam, że pierwsze danie było ciężkie. Uchwyciłam się moralności tego, jak złe było dla tak wielu mężczyzn traktowanie w ten sposób kobiety. Ten kurs zrobił mi rzeczy, którym chciałabym zaprzeczyć. Grube usta, wąskie usta, gorące ~145~
usta, zimne usta. One wszystkie nie tylko brały ode mnie, ale dawały mi coś w zamian. Przerażająca realizacja, że moje ciało zostało przejęte. Moje przerażenie topiło się jak kamień, za każdym razem, gdy nowy mężczyzna smakował. Powoli mój brzuch dygotał; moje wnętrzności buntowały się przeciwko roztapianiu, która nasypywało. Mężczyzn nie obchodziło, ile niezliczonych ust było na mojej skórze. Obracali się pomiędzy moim lewym a prawym sutkiem, skubiąc, ssąc. Marzyłam, aby gryźli. Pragnęłam, żeby zadali mi ból – coś, co udowodniłoby, jak nikczemni byli. Ale każdy – stary, mody, zadbany, z nad wagą – oni wszyscy mnie uwielbiali. Oni z uwielbieniem karmili się moimi piersiami. Jęczeli z głębokiej wdzięczności, walczyłam, aby pamiętać, że to nie było z mojej woli. Miałam wrażenie, że podarowałam im prezent. Prezent, który naprawdę doceniali. Nie. Nie kupuj ich pierdolenia z umysłem. Nawet mój wewnętrzny głos był nieznacznie zdyszany, zmieszany i zaczynał akceptować. Miałam zawroty głowy, jak przechodziłam z jednego mężczyzny do kolejnego. Nie nawiązywałam z nimi kontaktu wzrokowego. Stałam się apatyczna. Zdrętwiała. Ale powoli, oni przemieniali mnie z wysokiej kultury kobiety interesu w drżącą zabawkę. Powoli, stawałam się mokra. Ostre zęby przyciągnęły moją uwagę. Spojrzałam w oczy Daniela. Łagodny trans, w którym byłam uśpiona, pękł jak gumka. Już nie akceptowałam tego, ale byłam wściekła. – Nie ma zbyt wiele zabawy w lizaniu kobiety, gdy ona nie zwraca uwagi – uśmiechnął się szyderczo. Moje bicie serca przyśpieszyło. Mój sutek drżał przez jego podgryzanie. Oblizując usta, dodał: – Dobrze smakujesz, Weaver, ale nie mogę doczekać się następnego kursu. Moje serce wyskoczyło i rozbiło się na podłodze. Następny kurs. Nie. Nie. Nie. Nie. – Tutaj. Zarobiłaś na to – popychając kolejny kawałek pergaminu w moją stronę, odparłam łzy. ~146~
Poruszając się niezręcznie, umieściłam pustą tacę na kredensie, później wróciłam do Daniela. Moja skórę obeszła gęsią skórką, gdy wymachiwał pergaminem jak prezentem, którego rozpaczliwie chciałam. Biorąc go, tym razem nie mogłam ukryć moich trzęsących się dłoni. Moja rezerwa i duch odeszły, wymieniając się na kruche potrząsanie liścia. Liścia, który był podniecony i zwilżony. Przez odbycie jego przestępstw, Percy Weaver niniejszym zatwierdził, że będzie uległy swojemu giermkowi i przechodzi do działania, wszystko na rzecz Bennetta Hawka. Pisemny rozkaz o głowy Weawerów, zostaną wykorzenione i spalone przy podpisie nowo sporządzonego dokumentu. Nadchodzące warunki... Oto to? Łzy wypłynęły z moich oczu. Pozwoliłam niezliczonej ilości mężczyzn ssać moje piersi przez żart? Jak mogli? Jak mogłam? Jak mogłam pozwolić mojemu ciału reagować na ich nikczemne działania? Nienawidziłam siebie. Nienawidziłam tego, że nie mogłam ukryć mojej słabości albo głupich hormonów, które ignorowałam całe życie. Moje kolana zatrzęsły się i prawie złożyłam się jak akordeon na podłodze. – Zemdlejesz i nie będzie podobało ci się to, co znajdziesz, gdy się obudzisz – Jethro powiedział. Jego głos przebił się przez mój żal. Gniew walczył ze łzami, pielęgnując nowe ciepło w środku. Ciepło zrodzone z wściekłości, a nie cienkiej namiętności. Byłam żywiona przez gniew. Tliłam się nienawiścią. Stałam się przez to silniejsza. To dało mi siłę, aby kontynuować, ale również ukradło moje bezpieczeństwo akceptacji. Nie mogłam się wyłączyć. – Następny kurs, Panno Weaver – Jethro rozkazał ze swojej pozycji na czele stołu. Zawijając dłonie w pięści, odrzuciłam pergamin i podeszłam do kredensu. Deser. Wiedziałam, co się wydarzy. Nie mogę tego zrobić. Zrobisz to. ~147~
W mojej wściekłości, podjęłam lekkomyślną decyzję. Odbywałam wojnę z moim ciałem – dlaczego nie zboczyć z wojny i dołączyć do nich? Dlaczego tego nie objąć? To było już inne narzędzie – kolejna lekcja. Jeżeli objęłabym nowe uczucie w środku, byłabym lepiej wyposażona, aby przebić się przez lód Jethra i znaleźć jego ciepło. Sprawiłabym, żeby się przejmował. Zadowalałbym go. Wtedy bym go zabiła. Moje nogi złączyły się. Wszystko wewnątrz mnie skręcało się. Gdy podeszłabym bliżej stołu, straciłabym kontrolę. Nie ufałam mojemu ciału. Obezwładniało mnie za każdym razem. I ssało, aby być w tym bałaganie zdrajcą. Przejdź przez to i skończ z tym. Biorąc głęboki wdech, zebrałam ostatni kurs. Mijając Jethra z pozłacaną tacą z mini éclairs, bon bonsami i innymi słodkościami, miałam spuszczony wzrok. Dokuczałby mi, bez wątpienia. Faktycznie, jego ramię zawinęło się wokół moich ramion, zmuszając mnie, abym się z nim zmierzyła. Jego oddech był trochę nierówny; jego głos stracił maleńkim strzępem lodu. – Przejdź przez to, a cię nagrodzę. Będę miły, bo na to zasłużyłaś – wyciskając zaborczy pocałunek na moim policzku, szepnął: – Zetrę to wszystko. Oniemiałam przez rzadkie mignięcie człowieka, którego nie znałam. Ale wtedy zamrugałam, gdy lód Jethra wrócił na miejsce, a ponury uśmieszek przyozdobił jego wargi. – Moja oferta obowiązuje pod warunkiem, że nie będziesz mówiła, odgrywała się ani mnie rozczarowywała. Rozwijając jego ramię, pchnął mnie w stronę swojego ojca. Niemal po pijaku, ruszyłam w stronę Pana Hawka. Mój brzuch drżał z niepokoju; moje serce waliło, jak biegająca ofiara, która walczyła o swoje życie. Pan Hawk uśmiechnął się, unosząc kawałek papieru. – Tutaj. Twój ostatni do czasu, gdy zakończysz ostatni serwis. Myślę, że na to zasłużyłaś, prawda? – jego oczy przejechały po całej długości mojego uniformu. Czapka została na miejscu – jak, nie miałam pojęcia. Klepiąc moją dupę, dodał: – Muszę powiedzieć, że pięknie się powstrzymywałaś, nawet twoja matka, która była moją ulubioną, nie była tak elegancka na pierwszej uroczystości. Zignorowałam to, schylając się po pergamin. Pan Hawk wskazał, abym odłożyła tacę przed podaniem mi małego kawałka. Precy Weaver i rodzina niniejszym zgadzają się na jedyną i niepowtarzalną umowę przedstawioną przez Bennetta Hawka. Zgodnie z prawem, obie strony zgodził się, że papier jest ~148~
wiążący, niezłamany i niezaprzeczalny od teraz na wieki. Szczegóły i przyjęcie obu podpisów są na załączonym, sprawdzonym dokumencie, odtąd znanym jako Spadek Długu. Moje oczy spotkały jego. Jeżeli tylko miałabym resztę. Krzyczałabym i zrezygnowałabym z farsy posłuszeństwa. Skoczyłabym. Przyjęłabym ból tego, co miało się zdarzyć. Chętniej przyjęłabym ból od przyjemności, ponieważ wtedy wciąż znałabym siebie. Im dłużej to trwało, tym mniej byłam dziewczyną, którą byłam. Zbyt wiele uczuć. Zbyt wiele czujników. Zbyt wiele króliczych nor, ze zbyt wieloma dobrymi i złymi stronami. Tak szybko się poddajesz? Oni zabili twoją matkę! Złamali serce twojego ojca. Rozczarowanie ciążyło na moim sercu. Myślałam, że będę bardziej wytrzymała. Nie. Nie poddałam się. To jest nic. Bądź latawcem. Znowu zetnij sznurek. Unosząc ramiona, przysunęłam się do Pana Hawka bez pozwolenia. Jego oczy rozszerzyły się, wtedy uśmiech ozdobił jego usta. – Dobra dziewczynka, rzeczywiście – pochylając głowę, zawinął ramię wokół mojego pasa, przechylając mnie odrobinkę. – Dowiodłaś, że jesteś świadectwem szkolenia mojego syna. Mój pas był na wysokości jego ust. Na wysokości mojej płci. I wtedy poczułam najbardziej obcą, mokrą, wabiącą, wstrętną rzecz w moim życiu. Jego język polizał moją łechtaczkę, wiercąc nim łagodnie, skrapiając mnie rzęsiście śliną. Mój żołądek zacisnął się, dłonie zawinęły w pięści i zachwiałam się w jego ramionach. Wstrętny element nie odszedł. Czekałam, aż moje ciało mnie zdradzi, aż będzie to lubiło, ale wszystko, co czułam, to zniecierpliwienie, aby to dobiegło końca. I wtedy... było. Moje pierwsze doświadczenie z językiem na dole i to z mężczyzną starszym od mojego ojca. Jeżeli nie miałabym pustego żołądka, znowu bym zwymiotowała. Nie było w tym nic seksownego ani erotycznego. Stukając mnie w tył, wymruczał: – Kontynuuj. Przełykając mocno, zebrałam tacę z deserem i przekroczyłam niewielką odległość do Pomarańczowego Tatuażu. Zgiął palec, każąc podejść mi bliżej. Zamykając szczękę, trzymałam tacę wysoko i zrobiłam, jak kazał. Jego pomarańczowe włosy pogłaskały moje uda, gdy schylił się, przeciągając jeżykiem po prywatnym kłębku nerwów. ~149~
Na szczęście dla mnie, nie byłam wrażliwa ani się tym nie cieszyłam. Gdy tylko wziął swój smakołyk i dobrze go zasmakował, odeszłam aby obsłużyć kolejnego. I następnego. I następnego. Niektórzy mężczyźni rozkładali moje nogi, chowając ich głowy głęboko. Niektórzy mężczyźni ledwo mnie dotykali, ich gorący oddech uderzał między moje uda. Chciałabym powiedzieć, że udało mi się wyłączyć mózg – zrobić to, co obiecałam i odlecieć wolna, ale każdy język trzymał mnie zamkniętą w świecie, w którym żyłam. Każde liźnięcie sprawiało, że moje ciało stawało się kamieniem, podczas gdy brzuch przekręcał się i bolał z zaciskania. Dostarczałam deser, ale ja byłam najsłodsza. Mężczyźni nie śpieszyli się, stanowcze palce trzymały moje biodra, ciągnąc ich plugawymi językami po mojej łechtaczce. I po każdym naruszeniu, wycierali swoje lśniące usta i mówili: – Dziękuję, Panno Weaver. Dziękuję. Jakby ich uznanie powstrzymywało mnie od uczucia brudu. Ich zachowanie nigdy się nie zmieniło. Pozostali uprzejmi i łagodni. Przestrzegając granic i nie robiąc niczego, oprócz lizania miejsca, do którego nie mieli prawa. Ich przyjemny charakter sprawiał, że to wszystko wydawało się normalne. Tak przerażająco normalne. I moja nienawiść do mnie powoli znowu przeradzała się w akceptację. Mały trzepot, gdy czułam jak ssali moje sutki, powracał – przerażający, niepewny, ale zmiękczający mój język nienawiści przez język. Oni mnie nie ranili. Oni tylko smakowali. Mały smak. To wszystko. I nie walczyłam. W ogóle. Jestem mokra. Ale gdy dotarłam do Daniela, moje nogi były przemoczone i przycięte włoski, które utrzymywałam, były w kropelkach Diamentowego braterstwa. Moje ręce były zwinięte w pięści wokół tacy; moja szczęka napięta i obolała. Sprawili, że moje ciało wywarło reakcję i byłam przemoczona. Nieznany ból, który wywołał Jethro, powrócił w głębi mojego rdzenia. Migotanie języków i ~150~
łagodnych liźnięć, frustrowało mnie i nienawidziłam, dosłownie nienawidziłam, że musiałam walczyć z moimi biodrami, aby nie wepchnąć ich w ich twarze. Daniel odepchnął się od krzesła, ustawiając mnie pod kątem. Z złośliwym błyskiem w oku, pchnął mnie dłonią między moimi piersiami. – Pieprzyć głupie zasady. Westchnęłam, gdy jego usta wylądowały na mojej łechtaczce. Ssanie jego ust sprawiło, że moje ciało skręciło się z drażliwością. On nie był swawolny albo pełny szacunku jak reszta mężczyzn. Wiedział, czego chciał i to wziął. Mocno. Ból wił się mocniej i mocniej, wydrapując sobie wolną drogę. Zamknęłam oczy. Nie mogłam patrzeć na obserwujących mnie mężczyzn. Nie mogłam zrobić nic, oprócz oddychania i przejścia przez to. I z pewnością nie mogłam spojrzeć w górę, skąd nadszedł cichy pomruk, maskując ciszę. To nie było nic więcej, oprócz pomruku. Ale czułam go w kościach. Jethro. Kilka sekund, które wziął każdy mężczyzna, wydawały się o wiele dłuższe w ramionach Daniela. Nagle krzyknęłam, szarpiąc się mocno. Czubek jego języka zbadał moje wejście, próbując we mnie wejść. Nikt tego nie zrobił. Oni przestrzegali jakiś niewypowiedzianych reguł, ale nie pożerali mnie. Pieprzyć głupie zasady. Głos Daniela powtarzał się w mojej głowie. Były wytyczne tego, jak miałam być traktowana? Wszyscy przestrzegali surowego zestawu reguł – wyłożonych z najwyższą łatwością i musiały być przestrzegane. Przypomniałam sobie, co powiedział Pan Hawk. Miał zasady, które mnie rujnowały, ale również... chroniły? Daniel znowu spróbował, jego palec wbił się we mnie boleśnie. Nagle zostałam szarpnięta. Wydarta z jego chwytu z wbitymi paznokciami i przeciągnięta na koniec stołu. Pusta taca deserowa runęła, roztrzaskując się na podłodze. Moje nogi potknęły się, wysyłając mnie na ciało, z którym byłam tak intymnie godziny wcześniej.
~151~
Upadek tacy odbił się echem, ale nikt nic nie powiedział. Gdy Jethro zawlókł mnie naprzeciw Pana Hawka, pchnął największy pergamin w moje dłonie. Jego oczy były ciemne, twarz naprężona. – Tutaj, przeczytaj to. Oddychając szybko, mocno starając się pomnieć o ślinie między moimi nogami, i uczucia posiadania języka jego brata, próbującego we mnie wejść. Jethro zmarszczył brwi, utrzymają między nami niewielki dystans. Jego chłód otoczył mnie, wysyłając odłamki lodu na moje nagie ramiona. Wydawał się wkurzony – wściekły, ale było tam coś, co sprawiało, że mój brzuch się przekręcał. W jakąkolwiek grę graliśmy, jakąkolwiek wojnę rozpoczęliśmy w stajni, nie dobiegła końca. On wiedział o tym. Ja o tym wiedziałam. Pochylając się, wysyczał: – Przestań się we mnie wpatrywać, Panno Weaver. Wydałem ci rozkaz – stukając w zwój w mojej dłoni, warknął: – Przeczytaj to. Odwracając wzrok, wysychałam go. Zawiła granica zwoju zwróciła moją uwagę po raz pierwszy. Wraz z projektem winorośli i filigranu, słowa ograniczają, zobowiązują, posiadają mnie czerwonym atramentem. Kaligrafia przodków skazała mnie na życie gorsze od śmierci. Moje prawa zostały odebrane. Moje życie skradzione. Moje ciało już dłużej nie było moje. 18 sierpień 1672 Podpisane, świadek Esq John Law Sprawa pomiędzy Weaverem a Hawkiem Znana jako Spadek Długu Ten papier niniejszym kończy debatę i rozmowę, i nasuwa wiążący dług. Rada zgodziła się na takie rozwiązanie. Jak zbiorowisko w tej sali, mam odpisy świadków zarówno z domu Weaverów i Hawków, wraz z ich znacznymi osobami towarzyszącymi i towarzyszami. Dług rozpoczyna się w następujący sposób. Percy EWeaver niniejszym przysięga przedstawiać jego pierwotne dziecko dziewczynę, Sonye Weaver, pierworodnemu synowi Bennettowi Hawkowi, znaneemu jako William Hawk. To unieważnia cały niepokój i konflikty, do czasu gdy minie następna generacja. Ten dług nie tylko wiąże obecny rok naszego Pana, 1672, ale każdy następny rok. Każda pierworodna córka Weaver będzie uczciwie zasłużoną karą pierworodnego syna Hawka, dług musi zostać zgłoszony odpowiednio w latach pomiędzy od jeden i osiem, lub sześć do dwudziestu. Obie strony porozumiały się na wieki. ~152~
Życie i wszystkie atrybuty zostaną ustalone przez obecnego Hawka, i niniejsza umowa trzyma ich ponad prawem, działając przy łasce jej Królewskiej Mości Królowej Anglii. Podpisane: Bennett Hawk & Rodzina Percy Weaver & Rodzina
~153~
Wiedziałem, kiedy to przeczytała. Wiedziałem, kiedy ostatnie zdanie dotarło do świadomości. Mieliśmy dokument podpisany, opieczętowany i dostarczony przez królewskiego sędzie Anglii, dającego nam wolną rękę, abyśmy robili, co chcemy. W moich czynach nie było nic nielegalnego. W niczym nie mogli znaleźć mojej winy. Żaden system sądowy nie mógł jej uratować. To była najwyższa aprobata. Nie wspominając, że mieliśmy bogactwo, które zapewniłoby, że nikt by tego nie zakwestionował. Nie było przeciw czemu walczyć. Im szybciej to zaakceptuje, tym łatwiejsze to będzie. Oczy Nili rozszerzyły się, podnosząc wzrok z pergaminu. Łapiąc jej ramię, oparłem ją o stół. Przerażenie, które widniało w jej ciemnym, brązowym spojrzeniu było wytaczające, aby odciągnąć ździebełko ludzkości z mojej chłodnej duszy. Obserwowanie ją, jak była smakowana – nie będę zaprzeczał – wkurwiło mnie to. Moja do męczarni. Byłem wkurzony na mojego ojca za pozwolenie całemu braterstwu, aby ją wykorzystać. Oni nie zasłużyli na picie kogoś nieszczęścia. To prawo było Hawka i tylko pierdolonego Hawka. Bez mojego młodszego brata kutasa. On nie zasłużył na gówno. Zaciskając zęby, umieściłem dłoń na jej mostku, naciskając na jej kruchą klatkę piersiową. Jej serce biło jak bęben wojenny pod moimi palcami. Jej usta rozchyliły się, ale nie walczyła, gdy ją pochyliłem. Nie powiedziałem słowa – kontrolując ją przez czysty gniew i wolę. Jej wyraźnie mięśnie brzucha zacisnęły się, ponieważ walczyła z ciśnieniem, wtedy poddała się, rozkładając się na stole. Mały dźwięk bólu uciekł spomiędzy jej warg, podpierając wagę na łokciach. Odmówiła położenia się. ~154~
Ale będzie leżała. Mój kutas kurewsko obijał się, przebijając się przez mój pasek raz za razem. Tylko ja wiedziałem, jak smakowała, gdy chciała być smakowana. I tylko ja wiedziałem, jak ciasna była. Ta ciasnota należała do mnie. Wątpiłem, że bym się zmieścił. Wątpiłem, że zmieściłbym w niej chociaż połowę mojego kutasa, ale dopóki miałem przyjemność spróbowania, nikt nie miał pozwolenia znaleźć się obok niej. Miałem zwój udzielający mi kontroli nad wszystkim w tym temacie – w tym mojego ojca. Przełknąłem ciężko. Złość, gdy obserwowałem, jak mój brat wbił w nią swój pieprzony język, gotowała się we mnie. Chwiałem się na niebezpiecznej krawędzi. Wycofaj się. Nie mogłem. Chciałem, czego chciałem i wezmę to, co byli mi winni. – W końcu zrozumiałaś – wyszeptałem. Mój głos był grubszy, głębszy, zmieszany z ponurą żądzą, która była stworzona po jej dziwkarskich pokazach dzisiejszego ranka. Ona mi to zrobiła. To było jej przekleństwo, aby mnie naprawić. Nie mogłem patrzeć na nią bez uczucia jej pchnięć wokół moich palców. Nie mogłem patrzyć obok wyzwania. Siła budowała się w jej chudym ciele. Uczyła się. Ja się uczyłem. Uczyliśmy się, jak grać w tą grę razem. Mój kutas bolał przez mokre kuszenie, które należało do mnie. Ja byłem za nią odpowiedzialny. Ona przez dużo przeszła. Była posłuszna, chociaż walczyła. Trzymała się, ale teraz była bliska stracenia tego. Nie byłem tak bez serca, aby zignorować łaknienie w jej oczach. Niepewnego obłędu potrzeby uwolnienia. Połączonego z dowodem, że byliśmy dobrymi facetami? Cóż, byłem jej winy. Tylko odrobinkę. To było moją pracą, aby zabrać ją na brzeg, kusić ją przez czas, a później znowu wrzucić ją w bezpieczeństwo. Moim zadaniem było okiełznać wszystko, czym byłam, więc wtedy zrobiłaby wszystko, o co prosiłem. Wpatrując się w jej oczy, powiedziałem: – Jesteś moja. Nie jestem twoim panem, właścicielem albo szefem. Jestem mężczyzną, który kontroluje całe twoje istnienie, dopóki nie spłacisz długu swojej rodziny. Nie oddychasz, dopóki ci na to nie pozwolę. Nie poruszasz się, chyba że tak powiem. Teraz żyjesz prostym życiem. W jedynym, o którym musisz pamiętać... tak. ~155~
Mój dotyk prześlizgnął się z jej brzucha do jej bioder. Zesztywniała jak deska. Jej spojrzenie opuściło moje, zatrzymując się na ozdobnym suficie. – Spójrz na mnie – mój głos zmienił się w surowy, barbarzyński pod jego wyrobioną wytwornością. – Dotarło do świadomości? Że mogę ci zrobić wszystko, co chcę? Nie odpowiedziała – tak jak jej powiedziono. Cisza. Błoga, święta cisza. Nie mogła się upominać albo sprzeczać. Była elastyczna. Cudownie elastyczna. Zasłużyła na nagrodę. Starałem się powstrzymać. Nie chciałem widowni. Ale pieprzyć to. Ustawiając ją wyżej na stole, klepnąłem w jej łokcie, rozbijając jej kręgosłup o drewno. Krzyknęła, później wciągnęła surowy oddech. Złapałem jej nogi, otwierając je. Jej zaróżowione ciało zapraszało mnie, błyszcząc, nie przez języki innych mężczyzn, ale przez pobudzenie. Pobudzenie dla mnie. Pobudzenie, które trzeba było wykorzystać. Łapiąc nietknięta szklankę wody od Diamentowego brata, rozlałem płyn na cipkę Nili. Krzyknęła; nogi starały się zamknąć. Ale nie pozwoliłem jej się ruszyć. Woda sączyła się po jej ciemnych włosach, opadając pomiędzy nią. To nie było wystarczające, ale bynajmniej wymyło ślinę innych mężczyzn. Chciałem tylko jej posmakować. Przemieszczając dłonie na jej biodra, mocno trzymałem ją w ramionach. – Nie. Przestań – Za, kurwa, późno. Z przelotnym uśmiechem, przykryłem jej spuchniętą łechtaczkę ustami. Gdy moje usta zamknęły się na niej, przyciskając się stanowczo i mocno, wygięła się w łuk na stole. – Ah! – jej usta rozchyliły się szeroko, jej szyja naprężyła się, gdy każdy mięsień strzelił w czystej uldze. Jej czarne włosy rozleciały się promieniście na stole, ukrywając się pod jej ramionami, gdy zwijała się na drewnie. Pstrykając palcami, spojrzałem na dwóch Diamentowych braci. Skoczyli na uwagę, łapiąc jej nadgarstki i przytrzymując ją. ~156~
Zwijała się. Walczyła. Ale moje palce tylko wbiły się mocniej w jej dupę, trzymając ją mocno i z szeroko otwartymi nogami. Mój pierdolony brat nie miał prawa pieprzyć jej językiem. Ale ja miałem. Nie planowałem dawać jej takiej nagrody, ale... nie tylko ona na tym skorzystała. Władza. Uległość. Jej smak. Jej cholernie zajebisty smak. Pokazałem zbyt wiele. Wypuściłem moje ciasne ograniczenie i piłem. Warknęła, gdy przesunąłem dłoń, mocno przetrzymując jej kość biodrową przy stole. Wtedy zajęczała. Mój język stał się bronią wyboru, gdy lizałem w dół. Żadnego wahania. Żadnego przekomarzania się. Byłem tam dla jednego celu. Jej celu. Moje oczy przewróciły się, gdy zagłębiłem język wewnątrz jej ciasnym, gorącym cieple. Pieprz mnie. – Boże! – jej biodra starały się uciec z mojego chwytu. Jej usta otworzyły się szeroko; jej klatka piersiowa była widoczna, gdy wysilała się aby odetchnąć. Ustawiłem tempo, którego nikt nie mógł zignorować. Pieprzyłem ją. Nie było innego słowa na to, jak wbijałem swój język w nią i na zewnątrz, szybko i zaborczo. Mięśnie na jej brzuchu zacisnęły się. Dyszała, jęczała, później krzyknęła. Poddała się, oddając się mi. Atak przed wytrysku zwilżył moje dżinsy, gdy jej biodra strzeliły do góry, jej łechtaczka otarła się o mój nos. Jej ciało wykręciło się, starając się uwolnić dłonie, ale bracia nie puściliby jej. Stała się dzika. Szukająca. Wymagająca. Ta sama seksualne istota ze stajni. Nie mogłem oddychać bez wciągnięcia jej zapachu w płuca. Nie mogłem przełknąć bez picia jej. I nie mogłem, kurwa, myśleć bez chęci zerwania dżinsów i wbicia się głęboko w nią. Mój język pracował szybciej, czubki moich zębów otarły się o jej wargi na cipce, gdy zagłębiłem się głębiej niż kiedykolwiek. Jadłem ją. Pieprzyłem ją. Posiadałem ją. Jej ciasna cipka zacisnęła się wokół mojego języka, błagając o więcej. Dam ci więcej. ~157~
Już dałem jej za dużo. Kurwa. Jej nogi nagle owinęły się wokół moich uszu, pchając się w moją twarz. Jęknęła głośno; zdyszane błaganie z jej ust. Nie mogłem się zatrzymać. Mój język pracował mocniej; moja głowa poruszała się szybciej. Ona rozkwitła. Ona spaliła się. Ona krzyknęła, jak doszła na moim języku.
~158~
Oh, mój Boże. Oh, mój Boże. Nie zrobiłam tego. Nie mogłam. On nie mógł. Co, do diabła, właśnie zrobiłam? Jethro stanął prosto, oddychając ciężko. Jego oczy były wąskie; jego usta przemoczone i czerwone. Moje policzki zapłonęły, serce waliło jakbym przebiegła dziesięć kilometrów. Co to było? Jaką magię on posiadał, że wyrzuciłam nieśmiałość, przyzwoitość i nienawiść? Jak mogłam zwijać się w ten sposób? Wydawać dźwięki w ten sposób? Dojść w ten sposób? Doszłam. On sprawił, że doszłam. Mój porywacz zestrzelił moją wolność przez jedną błogą sekundę, dając mi coś, czego nikt inny mi nie dał. Iskry i fale, przywołując pyszne zaciskanie. Chciałam więcej. Chciałam tego teraz. Jethro wytarł usta, próbując bez powodzenia ukryć pożądanie w jego oczach. On dał, nie wziął. Zrobił to, co powiedział. Wytrę to wszystko. Jedyną rzeczą, na której mogłam się skupić był on. Pokój mężczyzn się nie liczył. Ich języki, dotyk i miło szeptanie podziękowania zniknęły. Wypaliły się dzięki eksplozji, którą on spowodował. Dłużej nie byłam na łasce pokoju. Posiadałam pokój. Wtedy wszystko wróciło, rozbijając się wokół mnie. Otrzymałam pierwszy orgazm od mężczyzny, którego ojciec zabił moją matkę. Moja prywatność została całkowicie odebrana, przez mężczyznę, który skradł mnie od mojej ~159~
rodziny. Kazał mi spać z psami. Grał z moją głową. Miał mnie gdzieś. Dlaczego był tak mądry? Tak idealnie zaprojektowany do tej gry? Walczyłam, aby usiąść. Dwóch mężczyzn trzymających moje nadgarstki, puściło mnie, i usiadłam, owijając ramiona wokół tułowia. Gorący, ożywiony wybuch, który uczynił to wszystko tak nieistotnym, przygasł z każdym szybkim biciem serca. To było jak bycie w oku sztormu. Jethro gwarantował mi ciszę. Podzielił się swoją boską ciszą i uciszył mój umysł z wszystkiego, co czułam. Ale teraz sztorm zebrał siłę, wyjąc, wykręcają się, wciągając mnie z powrotem w przerażenie. Oczy. Tak wiele par oczy na mnie. Obrazy i rzeczywistość. Mężczyźni, którzy widzieli mnie nago. Mężczyźni, którzy lizali każdy kawałek mnie. Mężczyźni, których nie obchodziło czy żyłam, czy byłam martwa. Pozwalasz mu się kontrolować. Pozwalasz swojemu ciału kierować swoją mentalnością. Zawodzisz siebie. Nikczemny żal zalał mnie. Nie mogłam być tam kolejną chwilę. Nie mogłam tam siedzieć z tkwiącymi głęboko iskierkami drżącymi w moim rdzeniu. Nie mogłam udawać, że to wszystko było dopuszczalne. Jethro uśmiechnął się z wyższością, jego oddech uspokoił się, gdy przejechał dużą dłonią przez swoje włosy. Moje serce złamało się na kawałki. Jak mógł mi dać coś tak niesamowitego, nienawidząc mnie? Jego nieszczęsne nastroje, jego nie do odczytania twarz – to mąciło mi w głowie. Nawet gorzej, zasmuciło mnie. Trzewny wstręt i przerażenie zawyły we mnie, gdy sztorm wzbierał się w siłę. Moje płuca wzrosły, gdy uderzyłam w ciemną ścianę wiatru. Uległy więzień zniknął w tsunami wściekłości. To nie było okay. Nic z tego nie błyo okay. To nie jest okay! Zawijając dłonie w kłębki, zeskoczyłam ze stołu. Utrzymując dystans pomiędzy mną i Jethrem, obnażyłam na niego zęby – pierwszego mężczyznę, który wzniósł mnie na górę, z której nigdy wcześniej nie zeskoczyłam.
~160~
On. On nie miał prawa sprawiać, abym doszła. Aby dać mi prezent nie z dobroci, ale kontroli. Dowiódł cennej lekcji. Mógł sprawić, że zrobiłabym cokolwiek by chciał, i nie było nic, co mogłabym z tym zrobić. Jego brew uniosła się; broda przechyliła z arogancją. Nie wypowiedział słowa, przesuwając się, aby oprzeć się o drzwi z dłońmi w kieszeniach. Nie dał niczego. Żadnej aluzji, jak się czuł obserwując innych mężczyzn wykorzystujących mnie. Żadnego tropu na to, co myślał, gdy sprawił, że doszłam. Byłam jego, aby spłacić ten okropny, niedorzeczny dług. Ale nie wydawało się, że go to obchodziło. I to złamało moje serce. Nie obchodziło go, co mi się stało. Wszystko, na co miałam nadzieję – sekretny plan, aby sprawić, żeby się troszczył albo przynajmniej tolerował moje towarzystwo – zostało przemienione w kurz. Nie można było zadowolić kamienia takiego jak on. Żadnego apelowania o jego współczuciu. Nie ma żadnego. Odrywając od niego oczy, popatrzyłam spode łba na stół. Unosząc wysoko głowę, objęłam swoją nagość. Drżałam z prawości. Trzęsłam się z nieprzyzwoitości. Nienawidziłam tego, co miałam na sobie. Nie zakrywało nic i było ich. Nie chciałam mieć nic z nimi wspólnego. Chciałam odmówić ich jedzenia, wypluwać ich wodę i spalić ich ubrania. Nie to, że którekolwiek zaoferowali. Z nagle pewnymi dłońmi, zdarłam czapkę z głowy. Rzuciłam ją na stół. Drzewo atłasowe prześlizgnęło ją całą drogę do centrum, gdzie zatrzymała się jak plama, grzech – prosty, nieszkodliwy krzyk błędu. Mężczyźni nie poruszyli się. Szarpiąc za węzły przy mojej szyi, przeciągnęłam znienawidzony fartuch przez głowę i zwinęłam go w kłębek. Stając dumna, naga – pokazując stłuczenia z moich zawrotów głowy i plam po językach łajdaków – przemówiłam: – Spójrzcie na siebie. Spójrzcie, jak męscy i potężni jesteście – wskazując palcem wokół stołu, warknęłam: – Spójrzcie, jak przerażający, dominujący i silni jesteście. Spójrzcie, jak dumni musicie być. Udowodniliście, jak niezwyciężeni jesteście przez wykorzystanie kobiety zabranej tu wbrew jej woli Wykorzystaliście dziewczynę, która musi żyć swoim najgorszym koszmarem, żeby chronić tych, których kocha. Uderzając się w pierś, wyszeptałam: – Czekajcie... źle to powiedziałam. Wy nie jesteście silni. Ja jestem. Wy jesteście słabi i odrażający. Przez robienie tego, co zrobiliście, daliście mi więcej siły ~161~
niż miałam kiedykolwiek. Daliście mi nową umiejętność – umiejętność ignorowania was, bo jesteście niczym. Niczym. Niczym! – I ty! – machnęłam ramieniem, zatrzymując spojrzenie na Jethrze. Jedynym mężczyźnie, który trzymał moje życie w swojej dłoni. On był niczym. Tak jak jego bracia łajdacy. Jethro wyprostował się, cień przesłonił jego twarz. Wyciągnął dłonie z kieszeni, krzyżując ramiona na wielkiej klatce. – Ty... – kipiałam. – Myślisz, że jesteś tutaj najtwardszy. Myślisz, że się skulę. Myślisz, że będę posłuszna – przebiegając obiema dłońmi przez włosy, wykrzyknęłam: – Nigdy się nie skulę. Nigdy nie będę ci posłuszna. Nigdy mnie nie złamiesz, bo nie możesz mnie dotknąć – rozwijając ramiona, zaprezentowałam swoją nagość jak prezent – prezent, o którym napomknął, że chce, ale nigdy nie wziął. – Nigdy nie będę twoja, chociaż posiadasz moje życie. Nigdy ci się nie ukłonię, ponieważ moje kolana nie rozpoznają twojej tak zwanej władzy. Więc rób co najgorsze. Zrań mnie. Zgwałć mnie. Zabij mnie. Ale nigdy, przenigdy nie będziesz mnie posiadał. Oddychając ciężko, czekałam. Pokój pozostał cicho. Ale teraz napełniło się skrzypieniem skóry, gdy mężczyźni przemieszczali się na ich siedzeniach. Atmosfera przeszła ze wstrząsającej ciszy do ciężkiego oczekiwania. Moje przepracowane serce kopnęło w inny bieg, sprawiając, że moja wizja stała się trochę szara, trochę rozmyta. Proszę, nie teraz. Stawiając moje nogi, trzymając się miękkiego dywanu pod palcami, ścisnęłam kolana przeciwko fali zawrotów głowy. Pan Hawk wykonał pierwszy ruch. Umieścił łokcie na stole, łącząc razem palce. – Myliłem się. Nie jesteś jak twoja matka. Ona miała mózg. Była bystra – jego głos opadł z rycerskiego, pogłębiając cię w gwałtowne warknięcia. – Ty, z drugiej strony, jesteś uparta i głupia. Nie widzisz, że teraz my jesteśmy twoją rodziną. W momencie, w którym spałaś pod moim dachem, stałaś się Hawkiem. Zaśmiałam się. – Więc wciąż jestem Weaver, bo nie spałam pod twoim dachem – moje kocie pazury wyostrzyły się. Nigdy nie byłam waleczna, ale coś mnie wzywało. Coś śmiertelnego. Pochylił się do przodu, gniew wytrawił jego twarz. – Nauczysz się swojego miejsca. Wspomnisz moje słowa. Chciałam walczyć. Wysłuchałam ich cholernej lekcji historii, nadszedł czas, żeby wysłuchali mnie. – Mogę nie mieć zapisów tak idealnie utrzymanych jak ty, ale wiem, że moja rodzina jest niewinna. Cokolwiek wtedy się stało, było pomiędzy nimi – nie nami. Zostaw to w przeszłości. Moje rodzina stworzyła interes, tworząc ubrania. Ubieraliśmy dwór, lecz także ofiarowaliśmy je biednym. ~162~
Jestem dumna tego, skąd pochodzę i dla ciebie– – Jet! – Pan Hawk uszczypnął grzbiet swojego nosa. – Zamknij ją. Jethro natychmiast zakrył dłonią moje usta. Zamarłam. Wiedziałam, że sprowadziłam jakąkolwiek karę, która właśnie miała się wydarzyć, na siebie. Nie mogłam nikogo winić, ale nie pozwoliłabym sobie żałować tego, co powiedziałam. Wierzyłam, że byłam dobrą osobą. Tak samo mój bliźniak, ojciec, matka i przodkowie. – Musiałaś naciskać – Jethro wysyczał. – Mam zamiar przelać przez to krew. Moje serce skakało, ale zmusiłam się do pamiętania jednego, ważnego faktu. Nie mogą zranić cię zbyt mocno. Będzie ból. Będzie męka. Ale mieli zamiar utrzymać mnie przy życiu. Miałam dług do spłacenia, zanim moje życie zostanie skradzione. Nigdy nie odwracając ode mnie wzroku, Pan Hawk zarządził: – Jethro. Naucz tą kobietę, że Hawkowie są wybaczającą rodziną, ale są przypadki, gdy surowość jest wymagana, gdy mają miejsca małe napady złości, jak ten, który nastąpił – jego oczy poleciały ode mnie do jego syna. – Zabierz ją. Rozpraw się z nią. Nie chcę jej widzieć, dopóki nie straci zawieruszonej prawności, którą jej się wydaje, że posiada. Jethro kiwnął głową, popychając nasze ciała. Jego palce odlepiły się od moich ust i złapał mój nadgarstek. Każda część mnie uchylała się przed jego decydującym ciałem, skaczącym nastrojem i granitowymi, złotymi oczami, ale zmusiłam się do uniesienia wysoko głowy. Warknęłam: – Cokolwiek zrobisz nie będzie się liczyło. To co stało się wcześniej, więcej się nie wydarzy – nigdy więcej nie pozwolę mojemu ciału kierować moim umysłem, choćby nie wiem co zrobił. – Możesz sprawić mi ból, ale powinieneś wiedzieć, jak żałosne jest dla mężczyzny ranienie kobiety. To nie jest władza. To jest słabość! Burknął pod swoim oddechem: – Skurwysyński Chrystus – jego cierpliwość malała, dopóki wielki pokój nią pulsował. Kolejna fala zawrotów głowy złapała mój mózg. Ale zrobiłam niemożliwe, walcząc z siwą, chwiejną falą – stojąc na stopach. Zrobiłam to. Zwalczyłam bark równowagi dzięki odblokowaniu tylu aspektów tego, kim naprawdę byłam. Stałam dumna i naga, nosząc tylko wysuszoną ślinę i stłuczenia. Jethro przyciągnął mnie bliżej, patrząc w moje oczy. Przełknął gniew, dopóki nic więcej nie było widać – żadnej irytacji albo zdumienia – był tak nieprzejrzysty, jak czarna góra lodowa i tak samo ostry. – Jeśli można, Panno Weaver – nagle mnie puścił, wskazując na podwójne drzwi za mną. ~163~
Otworzyły się szeroko, jakby personel czekał na to polecenie. Gdy się nie poruszyłam, warknął: – Teraz. Moje ramiona chciały owinąć się wokół mojego ciała. Chciałam się ukryć przed jego intensywnym spojrzeniem, ale walczyłam z każdym instynktem, każdym pragnienie i elegancko zrobiłam piruet na palcach. Opuściłam pokój tak skromnie i dumnie jak to było możliwe. Bez spojrzenia ze siebie. Gdy drzwi zamknęły się za nami, Jethro złapał mój łokieć, skradając się przed siebie, jakby płomienie piekła łaknęły jego duszy. Przeszłam z chodzenia do joggingu, aby dotrzymać mu kroku. Moja wizja straciła swoją jasność na moment, wzmacniając się, gdy kolejna fala starała się skraść moją równowagę, ale Jethro nie poświęcił mi czasu na poddanie się. Nie dał mi czasu na troszczenie się, że ciągnął mnie w dół korytarza tak szerokiego, że mógłby być salą. Nie pozwolił mi zbadać niezliczoną broń – miecze, bagnety, kusze i noże – albo złapać kontem oka zaskoczony personel. Oddychałam ciężko, gdy w końcu przeszliśmy przez jedne z wielu zewnętrznych drzwi i zostaliśmy przywitani ze złowieszczego, czerwonego korytarza do jasnego, wcześnie jesiennego słońca. Jethro szedł dalej, nie pozwalając mi złapać oddech. Ciągnąc mnie po czterech wielkich schodach, skrzywiłam się, ponieważ żwir wżarł mi się w stopy. Ale go to nie obchodziło,. Nawet tego nie zauważył. Nasze stopy wbijały się w kamyki, gdy ciągnął mnie w linię drzew, kilka metrów od domu. Nigdy wcześniej nie widziałam tej strony rezydencji. Ale droga była tak samo droga i imponująca, jak z innej strony i tak samo niebezpieczna. To była moja klatka. Liście, ciernie i jeżyny. I jestem naga. W momencie, w którym żwir został zastąpiony miękką trawą pod moimi palcami u stóp, Jethro odciągnął mnie od niej. Upadłabym, gdybym nie była elastyczna i przestała walczyć z jego rozmachem. Potknęłam się, moje ramiona otworzyły się, jakbym nagle mogła zostawić za sobą świat i odlecieć. Odlecieć daleko. Odlecieć wolna. Gdy się zatrzymałam, odwróciłam się, aby stanąć twarzą przed nim. Jethro był zaraz za mną. Zacisnął w pięści moje włosy, wykręcając moją szyję. Zajęczałam, ponieważ uniósł moją głowę, wyżej i wyżej. Moje oczy pływały po jego pasku ze skóry krokodyla, świeżo wyprasowanej szarej koszuli i złączyły się z parą dzikich oczu. ~164~
– Powiedz mi. Co miałaś zamiar tam osiągnąć? Nie dał mi szansy na odpowiedź, szarpiąc moimi włosami. – Szczerze, naprawdę myślisz zanim otwierasz usta? Gdybyś tam stała i była cicho, to wszystko by się skończyło. Zarobiłabyś popołudnie sama w gorącej łaźni parowej. Pokojówka przyniosłaby ci cokolwiek, co chciałabyś zjeść – potrząsnął mną. – Jakiej części prezentu za dobre zachowanie nie zrozumiałaś? – Nie chcę twojej dobroczynności – wyplułam. Jęknął. – To nie jest pierdolona dobroczynność, jeśli byś na nią zarobiła – spuszczając głowę, jego nos przycisnął się do mojego. Zamarłam, oddychając ciężko. – Zarobiłaś dzisiaj na to. Zadowoliłaś mnie przez pozwolenie tym mężczyzną próbować cię. Zaskoczyłaś mnie w dobry sposób – miękkość jego głosu zniknęła pod potokami wściekłości. – Ale później to spierdoliłaś, przez bycie sobą. I teraz... – zatrzymał się, pomysły świeciły w jego oczach. Puszczając mnie, cofnęłam się, łapiąc moje włosy i szybko przekręciłam je w luźnego warkocza na moich plecach. Nienawidziłam ich grubości, długości. Wydawały się zapraszać Jethra, aby je wykorzystał, jak chciał. Moja skóra głowy nigdy nie była tak posiniaczona. Brylantowa obroża wysłała małe tęcze odbijania światła. Zaśmiałabym się, gdybym nie była tak spięta. Byłam naga, ale nosiłam tęczę – nigdy nie myślałam o łączeniu magii z modą. Pomysły na nową linię projektu nadeszły grubo i szybko. Łaknęłam ołówka do szkicu, zanim by zniknęły. Jethro umieścił obie dłonie na swoich biodrach, obserwując mnie w ciszy. Nie poruszyłam się. Nie wypowiedziałam słowa. Kruche zawieszenie broni rozciągnęło się między nami niewygodnie. To mogło odłamać się i odbić na mnie ze strasznym bólem albo stopniowo ucichnąć, jak pióro na bryzie. – Widzę, że groźby na tobie nie działają. Ale możliwe, że negocjacje mogą. Pomimo sobie, ciekawość i nadzieja powiększyły się w głębi mojego serca. – Negocjacje? – Jedna oferta. Wygrasz, jesteś wolna. Wygram, zapominasz o swoim starym życiu i poddajesz się. Mówisz, że nigdy nie będę cię posiadał. Jeżeli wygram – chętnie przyznasz mi to prawo – jego usta wyciągnęły się w zimnym uśmiechu. – Podpiszesz nie tylko porozumienie długu, ale też inny – jeden, który sprawi, że będę twoim mistrzem do twojego ostatniego oddechu. Zrobisz to i dam ci to. – Dasz mi, co? – zapytałam bez tchu. – Szansę na wolność. Moje oczy rozszerzyły się.
~165~
Co? Przekrzywiając głowę w stronę lasu za mną, wymruczał: – Chcesz być wolna – więc idź. Uciekaj. Idź poszukać swojej wolności. Przekręciłam się w miejscu, zaglądając sobie przez ramię. Słońce pokryło cętkami zasypaną liśćmi ziemię, wyglądając jak wąwóz wróżki, ale wtedy to stało się ciemniejsze, grubsze i bardziej przerażające. Diamentowa obrożą ciążyła ciężko i wisiała rujnująco na moim gardle. Mój kręgosłup bolał od krótkiej chwili, w której musiałam ją nosić; chłód wciąż nie przystosował się do mojej skóry. Jak mogłabym uciec z takim środkiem odstraszającym? Jak byś nie mogła? To była jedyna szansa, na którą miałam nadzieję. Jedyna szansa, którą myślałam, że nie otrzymam. Zaciskając oczy, pozwoliłam aby ultimatum Jethra – jego negocjacje – przesączyły się w moim mózgu. Jeżeli ucieknę, mogłoby mi się udać. Jeżeli ucieknę, mogłabym dostać to, czego chciałam. Ale jeżelibym przegrała... Odwracając się, aby na niego spojrzeć, złote światło słońca rzuciło się na jego upiorną sylwetkę, zamazując jego kontury, tworząc coś więcej niż mężczyzna. Wyglądał, jakby był jedną nogą w tym świecie, a drugą w piekle. Upadły anioł, który wciąż palił ogniem – mimo to, nie palił czystością, ale nienawiścią. Jethro uniósł brew. – Jak będzie? – Nie wiem, co oferujesz. – Tak, wiesz. Tak. Wiem. Robiąc mały krok w moją stronę, powiedział: – Chcesz zerwać kontrakt? Chcesz ochronić swojego brata i ojca? Dobra. Oferuję ci raz trwającą umowę. Uciekaj. Jeżeli dotrzesz do granicy, będziesz wolna. Twoja rodzina nigdy więcej nie będzie poszukiwana przez Hawków. Dotrzesz tam i to dobiegnie końca. Każdy ostatni dług i historia – zniknie – jego głos liznął przez słońce. Małe iskierki sprzed mojego wcześniejszego orgazmu, pędziły pomiędzy moimi nogami. – A jeżeli nie? Jethro zamarł. – Przepraszam? – Jeżeli nie ucieknę... co wtedy się stanie? – Nie uciekniesz? Po tym, gdy właśnie zaoferowałem ci to, czego chciałaś przez cały czas?
~166~
Skrzyżowałam nadgarstki na moich udach, zakrywając moją cipkę. – Nie powiedziałam, że chciałam szansę na ucieczkę naga przez tysiące hektarów. Powiedziałam, że chciałam, aby to się skończyło. Jethro uśmiechnął się z wyższością. – Nie będzie końca, dopóki to się nie skończy – jego oczy opadły na moją obrożę, błyskając z ciemnością. – I oboje wiemy, jak to się skończy. Przysuwając się bliżej, powiedział cicho: – Nie ma innej opcji, Panno Weaver. Nie daję ci wyboru w ucieczce. Mówię ci, żebyś uciekła. Chciałaś tego. Dostałaś to. Jedna szansa, aby uratować twoją rodzinę, tak samo ja własne życie. Jedna szansa. Nie chcesz tego spierdolić przez testowanie mojej cierpliwości. Mój umysł przetwarzał wszystko, co się wydarzyło. Nie można było wątpić w chemię między nami – ale Jethro nie odpowiedział. On był tylko zainteresowany polowaniem. Pościgiem. Sportem. Stał tak blisko, za każdym razem gdy oddychał, jego pierś niemal dotykała moich nagich sutków. Wydawało się, że nie obchodziło go czy byłam naga, ani nie zaoferował ciuchów na jedną, jedyną szansę na moją wolność. Kazał mi biegnąć niechroniona przed lasem pełnym jeżyn, drapieżników i korzeni. Jego ramię uniosło się i zacisnęłam każdy mięsień w moim ciele przed skuleniem się, gdy przykrył mój policzek. Jego mocny zapach drzew i skory osiedlił się wokół mnie. Odnajdując kciukiem moją kość policzkową, pochylił głowę. – Uciekaj, Panno Weaver. Uciekaj. Ale jest jedna rzecz, którą powinnaś wiedzieć, zanim uciekniesz. Nie graj w jego gry. Nie połknij haczyka. Moje usta zostały zamknięte. Zesztywniałam w jego chwycie. Jego usta połaskotały miękką skórę za moim uchem. – Gdy ty będziesz uciekać, ja będę polował. Nie tylko musisz dotrzeć do granicy, ale musisz to zrobić zanim cię złapię. Mrowienie i straszna obietnica nadziei rozwiały się. Okryty. Bezwzględny. Zły. Będę polował. Nie będzie wolności. Będzie tylko krew. Tak jak powiedział w jadalni. Energia opuściła moje kończyny. Kogo oszukiwałam? Nie jadłam od porwania. Ledwo spałam. Istniałam jak ćpun, jadący na adrenalinie i strachu. Jethro odsunął się, opuszczając dłonie. Uśmiechnął się. – Twoja przewaga zaczyna się teraz, Panno Weaver. Odszedłbym, gdybym był tobą. Teraz? Zahamowałam się, moje serce waliło z przerażenia. – Ile – ile mam czasu? Jethro ostrożnie podniósł mankiet, przyglądając się spokojnie diamentowemu, czarnemu ~167~
zegarkowi na nadgarstku. – Jestem doświadczonym myśliwym. Nie wątpię, że cię znajdę. I gdy to zrobię... to, co zrobili mężczyźni, będzie niczym – przekrzywiając głowę, powiedział: – Myślę, że czterdzieści pięć minut wystarczy, prawda? Mój umysł już tam nie był. Skakał i przelatywał nad liśćmi. Uciekaj. Idź. uciekaj. – Zrób to i już nie będziesz moja... Wolność szydziła ze mnie, sprawiając, że wierzyłam, iż miałam szansę. Cienka, nieistniejąca szansa – ale wciąż szansa. Mięśnie w moich nogach zareagowały, już gotowe do ucieczki. Musiałam zaufać mojemu ciału. Wiedziałam, jak potrafiło biegać. Mogło mi się udać. Jeżeli tak, dłużej nie byłabym jego zwierzątkiem do tortur. Ale jeżeli nie... Nie pytaj. Nie pytaj. – I jeżeli mi się nie uda? Jethro spuścił głowę, piorunując mnie wzrokiem. Jego oczy były wąskie i ciemne, błyskając z radosnym podnieceniem przez zbliżające się polowanie. – Jeżeli ci się nie uda, dług, który każę ci spłacić sprawi, że będziesz marzyła, abyś dotarła do granicy – wyszedł z oślepiającego światła słońca, jego zęby lśniły jak diamenty. – Teraz... biegnij. ... ... ... Pobiegłam.
~168~