Garbera Katherine Dynastia z Bostonu 07 Królewicz na jedną noc Anula & polgara scandalous ROZDZIAŁ PIERWSZY Nie zawsze opłaca się być częścią dużej wł...
6 downloads
15 Views
504KB Size
Garbera Katherine
an
da
lo
us
Dynastia z Bostonu 07
sc
Królewicz na jedną noc
Anula & polgara
ROZDZIAŁ PIERWSZY
sc
an
da
lo
us
Nie zawsze opłaca się być częścią dużej włoskiej rodziny, myślał Joseph Barone, podczas gdy jego siostra Gina udzielała mu ostatnich instrukcji, jak ma rozmawiać z dziennikarzami. Była Wiceszefem działu public relations i to ona, jego zdaniem, powinna towarzyszyć zwyciężczyni konkursu, Holly Fitzgerald. Ale Gina i jej mąż Flint, wybitny rzecznik prasowy, uznali, że lepiej będzie, jeśli roli gospodarza podejmie się ktoś ze ścisłego kierownictwa. A tak się składało, że tylko on z tego grona - główny dyrektor finansowy - mógł wstać o piątej rano, żeby reprezentować firmę Baronessa w jej najnowszej akcji promocyjnej. - Jeśli ktoś poruszy temat lodów o smaku maracui, przyznaj, że to był niewypał i to taki, jaki nie zdarzy się Baronessie po raz drugi. Potem posłuż się ulotką o nowym smaku. - Tak jest. - Dzięki, że się zgodziłeś. - Gina uśmiechnęła się do niego. - Jakbym miał inne wyjście. - Joe próbował się opierać, ale z jego matką i siostrami ciężko było wygrać. Włoskie kobiety nigdy nie walczą fair, więc w końcu zwyciężyły w nim skrupuły i poczucie obowiązku wobec rodziny. - Mama uważała, że ty będziesz najlepszy. - Jasne, kiedy ty ją o tym przekonałaś. Masz u mnie dług, Gina. Zignorowała jego uwagę i zerknęła do programu, który trzymała w ręce. - Sprawdzę, czy jest już zwyciężczyni konkursu. Joe spojrzał za odchodzącą siostrą. Gina była wysoką kobietą, ale dla niego nie przestała być małą siostrzyczką. Zmieniła się przez kilka ostatnich miesięcy, odkąd wyszła za Flinta Kingmana. Przedtem upinała swoje jasnobrązowe kręcone włosy, a teraz nosiła rozpuszczone. Ale przecież znalezienie miłości swego życia każdego
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
może zmienić. Promieniała blaskiem, jaki wyróżnia zakochane kobiety, i trochę się bał, widząc ją aż tak bardzo zakochaną w mężu. On zmienił się po tym, jak poznał Mary. A potem znów się zmienił, kiedy Mary umarła. Ale pewne rzeczy lepiej zostawić w przeszłości - a Mary była jedną z nich. Choć było dopiero po siódmej, wiedział, że ma cały dzień z głowy. Pogodził się z koniecznością pracowania do późna w nocy, żeby dopilnować, aby prognozy, które opracowali dla tego nowego smaku lodów, spełniły się. Baronessa potrzebowała jakiegoś bodźca, a ten konkurs, choć na początku uważał go za idiotyczny, mógł się okazać tym, o co chodziło. Siedział w jednej z sal konferencyjnych na pierwszym piętrze pięciokondygnacyjnego budynku, w którym mieściły się biura zarządu, cierpliwie pozwalając sobie robić makijaż przed porannymi wywiadami telewizyjnymi. Domyślał się, dlaczego ani jego ojciec, dyrektor generalny, ani brat Nicholas, dyrektor wykonawczy, nie byli w stanie oderwać się na ten jeden dzień od swoich zwykłych zajęć. Ale Baronessa warta była poświęcenia i z pewnością warta była kpin, które musiałby znieść, gdyby któreś z jego rodzeństwa zobaczyło, jak robią mu makijaż. Rozejrzał się po sali i jak zwykle, kiedy przypominał sobie, że jest częścią czegoś, co z małego rodzinnego interesu wyrosło na międzynarodową firmę, ogarnęło go poczucie zadowolenia. Miło jest wiedzieć dokładnie, skąd się pochodzi. A w tym, że na co dzień otaczała go historia własnej rodziny, było coś, co koiło jego zranione serce. Na ogół. Baronessa wystartowała jako lodziarnia, założona w latach czterdziestych przez jego dziadków, Marca i Angelice, i teraz znajdowała się na liście pięciuset największych firm amerykańskich. Joe był dumny, że może w niej pracować, i kochał tę pracę. Wcześniej, zanim wrócił do Bostonu i objął posadę głównego dyrektora finansowego w rodzinnym biznesie, zjadł zęby na pracy w przemyśle rozrywkowym w Kalifornii. - Oto ona - powiedziała Gina, wszedłszy do sali konferencyjnej z drugą kobietą. Zaparło mu dech w piersi. Zbliżająca się kobieta była niesamowicie
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
podobna do jego zmarłej żony. Szczupła i drobna, miała rude włosy opadające falami na ramiona. Włosy Mary były krótsze, pomyślał, ale rysy twarzy bardzo podobne. Pełne wargi i nos z czubkiem lekko przekrzywionym na prawo. Joe szczycił się odpornością charakteru. To, co przeżył, niejednego by załamało. Ale nie chciał oprowadzać po siedzibie firmy sobowtóra swojej zmarłej żony. Po prostu musiał przekonać Ginę, żeby wzięła to na siebie. - Holly Fitzgerald, to jest mój brat i główny dyrektor finansowy Baronessy, Joseph Barone. - Bardzo mi miło, pani Fitzgerald. - Joe uścisnął jej małą, aksamitną w dotyku, kruchą dłoń. Niech to diabli. Minęło dużo czasu - dokładnie pięć lat - odkąd trzymał tak delikatną rękę. - Proszę mi mówić Holly. Skinął głową. Przetrwał dzięki temu, że trzymał się z dala od kobiet, utrzymując bliskie stosunki tylko z rodziną, i nie zamierzał pozwolić, żeby ta zwyciężczyni konkursu naruszyła bezpieczną stabilizację jego życia. - Gino, możemy porozmawiać chwilę na osobności? - Oczywiście. Holly, pozwolisz, że zostawimy cię teraz z naszą wizażystką. Masz tu kawę, herbatę i soki. Zaraz wracamy. Joe, nie czekając na siostrę, wyszedł z sali konferencyjnej. Jego szwagier był wysokim mężczyzną o czeko-ladowobrązowych włosach i, zdaniem sióstr Barone, zabójczo przystojnym. - Gdzie jest Holly? - spytał Flint, gdy tylko Joe pojawił się w holu. - W fotelu wizażystki. - Cholera. Jak myślisz, ile czasu to zajmie? - Nie wiem. Idź i zapytaj. - Dobra. Joe, nie odchodź stąd. Transmisja satelitarna jest przygotowana i mamy dziesięć minut do pierwszego wywiadu. Gina wyszła z sali z niezadowoloną miną. - O co chodzi? - Nie nadaję się do tego. - Joe, już to przewałkowaliśmy. Nie ma nikogo innego. Kiedy Gina mówiła do niego w ten sposób, czuł się jak czteroletni
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
chłopiec, któremu nie udaje się postawić na swoim, ale mowy nie było, żeby spędził dzień z kobietą, która przypominała mu o rzeczach, o jakich pamiętać nie chciał. - Okej, jest prawie gotowa - powiedział Flint, wychodząc z powrotem na korytarz. - Ale on nie jest. - Gina wskazała palcem brata. - Nie mamy czasu. Oboje macie być teraz w ogrodzie, żebyśmy mogli wejść do porannych wiadomości na Wschodnim Wybrzeżu. Gina jeszcze raz spróbowała mu dodać odwagi. - Joe, poradzisz sobie. Trzymaj się scenariusza, który ci dałam. - Nie boję się wywiadu. Po prostu nie chcę spędzić całego dnia z nią. - Joe... - Ja też nie chcę spędzić całego dnia z nim - powiedziała stojąca w drzwiach Holly. - Tak naprawdę chcę dostać swój czek i z radością sobie stąd pójdę. Jasne, że nie chce spędzić ze mną całego dnia, pomyślała Holly. Podejrzewała, że wygląda, jakby za dużo czasu spędzała W kuchni, co było oczywiście prawdą. Tego ranka przyszła do pracy o trzeciej, przed świtem, z powodu zobowiązań wobec pani Kirkpatrick, swojej pracodawczyni, właścicielki małej śródmiejskiej piekarni cukierniczej. Czuła się niepewnie w tym budynku biurowym pachnącym wielką rodzinną fortuną i marzyła tylko o tym, żeby wrócić do swojego uniformu i do pracy. Nienawidziła być w centrum uwagi. Do udziału w konkursie Baronessy skusiła ją wyłącznie nagroda wartości tysiąca dolarów. Potrzebowała tych pieniędzy na opłacenie rachunków szpitalnych ojca. Ale to nie wyjaśniało, dlaczego Joseph Barone nie chciał mieć z nią nic do czynienia. Był atrakcyjny w sposób, który sprawiał, że czuła się skrępowana. Dorastała w towarzystwie mężczyzn, pomagała w wychowaniu swoich trzech braci, ale w tym Barone było coś takiego, co budziło do życia jej poczucie kobiecości. Patrzył na nią tak, jak pantera patrzy na potencjalną zdobycz. Nie żeby się jej obawiał, ale gotów był zaatakować, gdyby zrobiła choć jeden niebezpieczny ruch. Czyżby się bał, że może postawić Baronessę w
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
kłopotliwym położeniu? Cholera, zanim tu weszła, powinna była obejrzeć się w lustrze. Może zostawiła na twarzy albo we włosach ślady mąki. Gina Barone-Kingman wziąła ją za rękę. - Holly, nie możemy zmienić planów. Baronessa potrzebuje reklamy, którą zapewnią nam twoje lody. - Ja jestem gotowa zrobić swoje. - I rzeczywiście była. Nigdy nie wykręcała się od zobowiązań i teraz też nie zamierzała nikogo zawieść. Nawet jeśli w oczach Josepha było coś, czego nie potrafiła nazwać... - Posłuchaj, Gino, musimy porozmawiać - odezwał się Joseph. Flint Kingman postanowił zapanować nad sytuacją. - Nie teraz. Holly gdzieś już tego człowieka widziała. Z jego gestów i ze sposobu mówienia domyślała się, że pracował w public relations. Miał szybki uśmiech, był pewny siebie i zdecydowany. Budził w niej sympatię, ale podejrzewała, że mógłby oczarować niemal każdego. - Wychodźcie, oboje - rozkazał Flint. Wziął szwagra za ramię i wyprowadził ich wszystkich do pięknego kwiatowego ogrodu. Ekipa filmowa stała w pogotowiu, podczas gdy Holly poddawała się ostatnim zabiegom specjalistów od makijażu. Nagle ogarnęła ją wątpliwość, czy będzie w stanie powiedzieć coś inteligentnie przed kamerą. Wystąpienia publiczne nigdy nie były jej mocną stroną, za to doskonale opanowała sztukę wtapiania się w tło. - Nie wiedziałam wcześniej, że mamy udzielać jakichś wywiadów telewizyjnych - powiedziała łagodnie. - Spokojnie, poradzisz sobie bez problemu. - Flint poklepał ją po ramieniu. Swoim gestem i tonem głosu sprawił, że uwierzyła mu na słowo. Był miły, ale bezwzględnie stanowczy. Obiecała sobie, że zanim zgłosi się do następnego konkursu, przeczyta wszystko, co jest napisane drobnym drukiem. Właściwie jedyną rzeczą, której nienawidziła jeszcze bardziej niż publicznych wystąpień, było oglądanie siebie w takich wystąpieniach. Mogła mieć tylko nadzieję, że żadna z bostońskich stacji nie wykorzysta tego materiału. Flint gestem ręki poinstruował ją i Josepha, żeby usiedli w
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
dyrektorskich fotelach ustawionych przed ekranem z logo Baronessy. Holly tak strasznie trzęsły się ręce, że musiała je spleść. Joseph pochylił się i przykrył jej dłonie swoimi. Ten gest ją zaskoczył. Podniosła wzrok, żeby sprawdzić, czy zmienił mu się wyraz twarzy, ale z jego oczu nadal bił chłód. Dłonie miał duże i ciepłe, z wypielęgnowanymi paznokciami. Zupełnie niepodobne do męskich dłoni, które zwykła oglądać: z brudem za paznokciami i z odciskami. - Nie martw się. Ja może tego nie lubię, ale wiem, co robię. - To pocieszające - odpowiedziała szczerze. Potrzebowała jego doświadczenia, żeby z tego wybrnąć. A kiedyś powinna znaleźć sposób, żeby odwdzięczyć mu się przysługą za przysługę. - Pomyślałem, że to cię może uspokoić. - Cofnął rękę. Wokół nich uwijała się ekipa techniczna ustawiająca swoje mikrofony i kamery. Flint i Gina udzielili im ostatnich wskazówek i nagle wszyscy się usunęli. Holly przez cały czas zastanawiała się, dlaczego Joseph nie chce spędzić z nią tego jednego dnia. Gdyby chodziło o prasę, zrozumiałaby. Ona też nie paliła się do udzielania przez cały dzień wywiadów. Ale nie mogło chodzić o to, bo sam powiedział, że potrafi sobie z nimi radzić. Musiało chodzić o nią. To była dla Holly kompletna nowość. Nie zdarzyło jej się do tej pory, żeby jakiś mężczyzna zareagował obrzydzeniem na jej widok. - Joseph, mogę cię o coś spytać? - Jasne, i mów mi Joe. - Dlaczego nie chcesz spędzić tego dnia ze mną? - Wiedziała, że nie powinna wypowiedzieć tego pytania, ale nie mogła się powstrzymać. Być może przez to, że była niewyspana. A może im bardziej człowiek zbliża się do trzydziestki, tym mniej panuje nad językiem. Może... może po prostu potrzebne jej było uczucie, jakby w świetle tych reflektorów siedziała koło przyjaciela, a nie kolo człowieka, który nie miał ochoty na jej towarzystwo. - Nie ma w tym nic osobistego. Daj sobie spokój, Holly. Po prostu uśmiechaj się do kamery, pogadaj o kucharzeniu, zainkasuj czek i zmykaj stąd.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Ale tak to zabrzmiało. - Przypominasz mi kogoś. - Złamała ci serce? Joe rzucił jej iskrzące spojrzenie. - Przepraszam, to było zbyt osobiste - powiedziała szybko. Ale domyśliła się, że trafiła w sedno, i chciała wiedzieć więcej. - Owszem. W jego wzroku było coś takiego, że skuliła się w fotelu. Wcale nie z zakłopotania. To było męskie spojrzenie, które sprawiło, że krew w jej żyłach zaczęła płynąć trochę szybciej. Rozejrzała się dokoła, ale nie wytrzymała napięcia. - Masz zamiar odpowiedzieć? Zaśmiał się i brzmienie tego śmiechu ją zaskoczyło. To był ciepły śmiech mężczyzny, który wyglądał na bardzo oschłego człowieka. Człowieka, który nie znajdował w swoim życiu zbyt wielu powodów do radości. - Nie. Trudno, pomyślała. Zjawił się szef ekipy filmowej, żeby udzielić im kilku wskazówek, a kiedy sobie poszedł, Holly zerknęła na Josepha. Miał spokój na twarzy, ale ona była zdenerwowana. - Czy to moje włosy? - spytała po kilku minutach. Mężczyźni mieli jakieś dziwne złudzenia co do rudowłosych kobiet. - Czy co twoje włosy? - Czy to one przypominają ci tego kogoś? - Tak. - Ale ona nie jest Sierotką Anią, prawda? Myślałam, że cały ten makijaż przykrył moje piegi. Nie uśmiechnął się, ale wyczuła jego rozbawienie. - Nie. - Nie co do piegów, czy nie co do Ani? - Co do Ani. Twoje piegi są wciąż widoczne. - Wiedziałam. Cała jestem w piegach. - Naprawdę cała? - spytał cichym głosem.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Tak - powiedziała, patrząc w jego piwne oczy. Było w nich coś zmysłowego i po prostu nie mogła odwrócić wzroku. Joe Barone zrobił na niej większe wrażenie, niż się spodziewała, a to wytrąciło ją z równowagi. Z jakichś powodów flirtując z nim, czuła się bezpiecznie. Może „bezpiecznie" nie najdokładniej oddawało stan jej ducha, ale było w tym coś zabawnego. Ze zdziwieniem zdała sobie sprawę, że go nie rozumie - był typem, który zupełnie nie pasował do tego, czego zwykle oczekiwała od mężczyzn - i z jeszcze większym zdziwieniem uświadomiła sobie, że chce go zrozumieć. Piegi Holly Fitzgerald nie były jedyną rzeczą, która zaprzątała mu umysł. W powietrzu utrzymywał się jej słodki zapach - coś domowego, co przypominało mu kuchnię jego mamy podczas świąt i coś jeszcze, coś bardziej nieuchwytnego. Zapach Holly niepodobny do zapachu żadnej innej kobiety. Zjawiła się w twoim życiu na jeden dzień, pomyślał. Lepiej daj sobie spokój. Ale nie był w stanie. Na samą myśl o tych cholernych piegach na jej jedwabistej skórze ogarniało go podniecenie. Miał ochotę zerwać z niej ten oficjalnie wyglądający kostium i znaleźć te piegi. Wszystkie i każdy z osobna. Najpierw pieścić je palcami, potem językiem. Hola, hola! Fakt, że była najwyższa pora, by zacząć na nowo korzystać z życia. Ale on nigdy nie był amatorem przygodnego seksu. Zanim poznał Mary, spał tylko z dwiema innymi kobietami, i z żadną po jej śmierci, choć minęło pięć lat. Całkowicie zablokował tę część swojej natury - aż do dzisiaj, kiedy tak niespodziewanie dała o sobie znać. Ekipa techniczna zwinęła sprzęt i ogród powoli odzyskiwał swoje piękno. Od dawna był jednym z ulubionych miejsc Joego. Miejscem, w którym nieraz znajdywał ukojenie, ale nie dzisiaj. Lipcowe słońce grzało niemiłosiernie, ale to nie ono rozpalało krew w jego żyłach. Nie, za to odpowiedzialna była pewna rudowłosa kobieta. Holly odpowiedziała śmiechem na coś, co powiedziała jego siostra, a jego zdradzieckie ciało zareagowało z taką werwą, że chciał stamtąd pod byle pretekstem uciec. Niestety jego pager jak na złość milczał. Poddając się sile jej
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
przyciągania, podszedł do stolika z kawą i słodyczami, przy którym rozmawiała z Giną. - To co, przeszedł ci kryzys? - spytała jego siostra. - Gino, próbuję sobie przypomnieć, dlaczego cię toleruję. - Obowiązek rodzinny. - W tej chwili z radością dałbym się wydziedziczyć. Gina parsknęła śmiechem. - Joe, wiesz, że jesteśmy Włochami. Nie da się uciec od rodziny. Uśmiechnął się. Wiedział, że jego siostrze zawsze leżał na sercu sukces Baronessy i że ciężko pracowała, żeby zasłużyć się rodzinie. - Przepraszam, że próbowałem się wymigać. - Nie ma sprawy. Pomysły Flinta są zawsze lepsze, niżby się wydawało z tego, jak on sam je przedstawia. Gina odeszła, żeby przyłączyć się do męża, a między nim a Holly zapadło niezręczne milczenie. Joe nigdy nie był zbyt otwartym i towarzyskim człowiekiem, ale przez kilka ostatnich lat coraz głębiej popadał w psychiczną izolację. Słońce paliło teraz mocniej i na moment Holly uniosła włosy, odsłaniając tył szyi. Kilka kosmyków rudych włosów przykleiło jej się do karku. Spoglądając na jasną, nakrapianą piegami skórę, Joe upił łyk wody z butelki, którą trzymał w ręce, żeby nie ulec pokusie i nie podmuchać w ten nagi, rozgrzany kark. - A więc... - odezwała się. Uniósł brew. Jeśli przeczuwała, w którym kierunku biegły jego myśli, znalazł się w opałach. - Gotów jesteś się wyspowiadać? - spytała z łobuzerskim uśmiechem. - Nie. Ale z chęcią dowiedziałbym się czegoś o tobie. - Joe postanowił zaszarżować i zmusić ją do odwrotu. Kobiety, z którymi zdarzyło mu się spotykać, nie raz nazwały go ponurakiem. Dlaczego tak trudno było mu utrzymać na dystans Holly? - Ja jestem otwartą księgą - powiedziała. Jej niebieskie oczy mówiły co innego. Ciekawe. Z wielką ochotą wniknąłby do jej myśli i odkrył jej tajemnice. Ale nie mógł tego zrobić, nie przestając trzymać jej na dystans.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Tak. Wiem już, że pracujesz w piekarni cukierniczej. - Nawet dziś rano, zanim tu przyszłam, byłam w pracy. - Musisz naprawdę lubić to, co robisz. On sam, mimo że jego rodzina wyrobiła sobie markę w branży lodziarskiej, nie miał żyłki do gotowania ani do pieczenia ciast. Potrafił odgrzać mrożone danie albo coś, co podsyłała mu czasem mama, ale nigdy nie przyszło mu do głowy, by spróbować własnych sił w prawdziwym kucharzeniu. - Tak, lubię. Kuchnia jest jedynym miejscem, w którym całkowicie nad wszystkim panuję. I jestem kompletnie sama. Jest w tym jakiś... spokój. - Poza nią nigdy nie jesteś sama? Dlaczego? - Rodzina. To jedno słowo doskonale wyrażało sposób, w jaki czasem myślał o swojej. Poklepał Holly po ramieniu, siląc się na gest czysto braterski, wiedział jednak, że wyszło inaczej, gdy bezwiednie ześliznął dłoń do przegubu jej ręki. Miała na nim bransoletkę ze złotą miniaturką wałka do ciasta. - Wiem, co chciałaś przez to powiedzieć. Kto mógł jej podarować tę bransoletkę? Kochanek? Niespodziewanie ogarnęła go zazdrość. Wsunął palec pod złoty łańcuszek, wyczuwając jej miarowy puls. - Joe? - Dostałaś to od mężczyzny? - Tak - odpowiedziała cichym głosem. - Kochanka? - Nie. Jej tętno gwałtownie wzrosło, a w rozszerzonych źrenicach zobaczył ten sam głód, który burzył krew w jego żyłach. Rozchyliła usta i nagle spowijające ich powietrze jakby zastygło w bezruchu. - Czy ktoś miałby coś przeciwko temu, gdybym cię pocałował? - Chcesz mnie pocałować? - Tak. - W moim życiu nie ma mężczyzny. - Holly patrzyła na niego
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
badawczym wzrokiem, a Joe wiedział, że coś w nim nieodwracalnie pękło.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ DRUGI
sc
an
da
lo
us
Joe wolno uniósł jej rękę. Serce omal nie wyskoczyło jej z piersi, ale była wobec tego wszystkiego, co się z nią działo, kompletnie bezradna. Poczuła na nadgarstku jego oddech ogrzewający złoty łańcuszek, który podarował jej ojciec na dwudzieste pierwsze urodziny. Choć Joe nie dotknął jej ustami, czuła wilgotne ciepło i zmysłowe pulsowanie wzbierające w niej głęboko w środku. Holly miała skromne doświadczenie w kontaktach z mężczyznami spoza rodziny. Pracowała już od szkoły średniej i niewiele zostawało jej czasu na randki. Potem zrezygnowała z nauki w college'u i zapisała się do Instytutu Kulinarnego. Ale to nie wyjaśniało faktu, że nie spotykała się z nikim od sześciu miesięcy. Prawda była taka, że niewielu facetów miało ochotę czekać, aż skończy pracę na dwóch zmianach w piekarni, żeby zawieźć ją do domu ojca, w którym robiła kolację dla niego i braci, a dopiero potem wracała do swojego mieszkania, żeby szykować się na randkę. Mężczyźni, z którymi zdarzyło jej się zadawać, zorientowani byli na karierę zawodową podobnie jak ona, i ostatecznie bardziej zainteresowani własną pracą niż jej. Żaden z nich nie miał nawet ułamka tej czystej, dzikiej zmysłowości, jaką wyczuwała w Josephie Barone. Jego ciemne oczy płonęły namiętnością, jaką znała z książek, ale nigdy czegoś podobnego nie doświadczyła. Dotyk jego ręki, muśnięcie ust wywołało reakcję łańcuchową i poruszyło ją na wskroś. Zmusiło do przypomnienia sobie, że jest kimś więcej niż siostrą i mistrzem piekarskim. Joe przypomniał jej, że jest kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu. Odwołał się do jej kobiecości i sprawił, że zapragnęła sięgnąć pod tę
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
jego cywilizowaną fasadę i wydobyć na powierzchnię pierwotną męskość. A czuła, że potrzebował czegoś więcej niż pociechy, jaką mógł znaleźć w jej ciele. Instynkt, który tłumiła w sobie od lat, upomniał się o swoje. A niech to, wcale nie była pewna, czy chciałaby teraz zostać obudzona. W jej życiu nie było czasu na mężczyznę. Jasne, że zwykły flirt nikomu by nie zaszkodził, ale to pachniało czymś więcej. Przesunęła ręką po jego brodzie. Był starannie ogolony, ale wyczuła pod palcami delikatną szorstkość. Joe obrócił głowę i pocałował wnętrze jej dłoni. Kiedy się wyprostował i spojrzał jej w oczy, poczuła, że świat gdzieś odpływa. Straciła świadomość, gdzie jest i co robi. Wiedziała tylko, że chce się pławić w gorączce tego spojrzenia jak najdłużej. Stając na palcach, zbliżyła jego twarz do swojej. Pachniał jak rozgrzane, balsamiczne powietrze. Zamknęła oczy i zrobiła głęboki wdech, potem przysunęła się do niego jeszcze odrobinę bliżej. - Holly? Otworzyła oczy. - Chcę więcej. Zadrżała, bojąc się powiedzieć, czego ona chciała. Ale zawsze trzymała się zasady, że najlepszą strategią jest uczciwość. - Ja też. - To może być skomplikowane. - Nie musi być - odpowiedziała. - Była dostatecznie dojrzała, żeby wiedzieć, że trzeba brać od życia to, czego się pragnie, gdy tylko jest okazja, bo rzadko zdarza się następna. - Myślałam, że chcesz mnie pocałować. - Chciałem. - Zmieniłeś zamiar? Pokręcił głową. - Więc o co chodzi? - Do tego, żebym mógł cię pocałować tak, jak chcę, potrzebujemy prywatności. Wprawił ją w osłupienie. Nie tym, co powiedział, lecz faktem, że go do tego sprowokowała. Naprawdę nie należała do dziewczyn, które od pierwszego wejrzenia budzą w mężczyznach dzikie pożądanie. On jednak sprawił, że poczuła
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
się taką dziewczyną. - Panie Barone! - zawołała od drzwi jakaś kobieta. - Tak, Stello. - Joe odwrócił się do niej, nie puszczając ręki Holly. Holly patrzyła na niego jak zauroczona. Nie słyszała, co mówi, zastanawiała się po prostu, jak by to było leżeć z głową opartą na jego ramieniu, podczas gdy on mruczałby coś cicho tym swoim głębokim barytonem. - Za dziesięć minut spotkamy się we foyer na zwiedzanie biura powiedział. - Słucham? - Stella prosi, żebym podpisał na górze kilka dokumentów. - Aha. Nie słuchałam. - A co robiłaś? - spytał, znowu z tą kpiącą nutą w głosie. - Marzyłam - odpowiedziała szczerze. W rzeczywistości nie przypuszczała, żeby ten mężczyzna pozwolił jej kiedyś oprzeć głowę na swoim ramieniu, bez względu na to, jak bardzo siebie nawzajem pożądali. Bo to marzenie było czymś, czego szukała od długiego czasu i nigdy nie znalazła. Na czyimkolwiek ramieniu zdarzyło jej się oprzeć, nigdy nie miała takiego poczucia bezpieczeństwa, jakiego pragnęła. - O czym marzyłaś? - O tym, żeby znaleźć się w jakimś bardziej prywatnym miejscu powiedziała, a potem odsunęła się od niego. - Gdyby nie moja rodzina, porwałbym cię stąd. Otóż to, pomyślała. Rodzinne obowiązki trzymały ich tu oboje, choć woleliby być gdzieś indziej. Ale w głębi duszy Holly wiedziała, że rodzinne obowiązki będą ich też trzymały z dala od siebie. - Idź zrobić swoje, Joe. - Ta rozmowa nie jest zakończona. - Lepiej byłoby ją uznać za zakończoną. - Zawsze robisz to, co jest najlepsze? - A ty nie? - Będziesz musiała mnie wypróbować i zobaczyć - powiedział, po czym odwrócił się i odszedł. Joe Barone był zbyt pociągający. Dawno temu obiecała sobie, że
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
będzie w pełni wykorzystywać każdą chwilę życia, ale po raz pierwszy się zawahała, bo Joe miał w sobie coś takiego, co odbierało jej pewność, czy będzie zdolna pamiętać o własnym przykazaniu. Przykazaniu, które miało chronić przed zawodem jej serce: mężczyźni byli owocem zakazanym, bo ona musiała się opiekować swoją rodziną. Joe nie mógł uwierzyć, jak szybko mijał mu ten dzień. Zwiedzili już hurtownię, mieli za sobą uroczyste rozdawanie nowych lodów Holly w Faneuil Hall i kilka wywiadów dla prasy. Organizowane przez YMCA półkolonie dla dzieci miał być przedostatnim punktem ich programu. Holly w swoim fartuchu i czapce szefa piekarni wyglądała ślicznie. Zbyt ślicznie. Joe próbował chować się za ścianą milczenia, ale ona wyczuwała jego strategię i nie ułatwiała mu życia. Przez cały dzień uparcie podtrzymywała rozmowę, a on dochodził do wniosku, że Holly jest osobą, która pod każdym względem budzi w nim sympatię. Była bardzo pracowita, co go nie zaskoczyło. Jej dni pracy były równie długie jak jego, a lojalność wobec rodziny nie mogła budzić wątpliwości. Zastanawiał się poważnie, co tak naprawdę miałby do zaoferowania kobiecie, i doszedł do wniosku, że nie chce zranić Holly. W najlepszym razie mógł dać jej jedną noc. To było wszystko, na co mógłby się zdobyć. A ona zasługiwała na coś więcej. Z trudem wrócił myślami do teraźniejszości. Dzieci prześcigały się w zadawaniu jej pytań dotyczących pieczenia ciast. A ona lepiej radziła sobie z dziećmi niż z mediami. Reporterzy przepytali Holly dokładnie, ale Joe wciąż z zainteresowaniem słuchał, jak wymyśliła Boską Jagodę. - Po prostu dotąd eksperymentowałam z różnymi kompozycjami owoców i czekolady, aż znalazłam taką, która mi smakowała. Potem dałam te lody do spróbowania moim najsurowszym krytykom powiedziała. - Kto to jest krytyk? - zapytała dziewczynka z końskim ogonem, wyglądająca na jakieś pięć lat, a Holly odłożyła łyżkę do lodów i uklękła przed dzieckiem. - Ktoś, kto ocenia to, co zrobiłaś.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Tak jak nauczyciel? - Na przykład. W tym wypadku to byli moi bracia. - Moi bracia nigdy nie lubią tego co ja. Holly pogładziła dziewczynkę po. głowie. Bez oporu dotykała wszystkich poza nim. Od ich porannego spotkania nie tknęła go nawet palcem. Zastanawiał się dlaczego. - Bo bracia tacy są. Ale moi bardzo szczerze oceniają to, co robię. Więc chętnie słucham ich zdania. - Co powiedzieli twoi bracia? - zapytał Joe. Chciał się dowiedzieć czegoś więcej o jej rodzinie. Chciał znać szczegóły z jej życia, żeby przestać na nią patrzeć i widzieć tajemnicę kobiecości, a zamiast tego zobaczyć kogoś, kogo zna i rozumie. Wątpił, żeby proste pytania mogły dać mu tę wiedzę, ale przynajmniej odciągały jego myśli od sposobu, w jaki spódnica opinała jej biodra, kiedy przykucnęła, żeby porozmawiać z dzieckiem. - Że znalazłam właściwą kompozycję. - Holly podniosła wzrok. - Naprawdę? - spytała dziewczynka. - Tak. - Holly wstała i podała dziecku rożek, który napełnił Joe. Kolejka przesuwała się błyskawicznie i wkrótce dzieci sobie poszły, a oni zostali sami w pustej sali gimnastycznej. Joe zauważył plamkę z lodów na policzku Holly. Daruj sobie, pomyślał. Ale wyciągnął rękę i delikatnie potarł kciukiem jej policzek. Drgnęła. Do diabła, to nie fair, że los podsuwał mu kobietę, która tak żywo reagowała na jego dotyk. Choć przywykł do samotności, nigdy nie był dobry w wyrzekaniu się pragnień, a od dawna nie spotkał kobiety, której pragnąłby tak bardzo, jak pragnął teraz Holly. - Dlaczego patrzysz na mnie w ten sposób? - spytała. - W jaki sposób? - Zdjął swój fartuch i złożył go z przesadną precyzją. - Jakbyś się zastanawiał, czy smakuję równie dobrze jak te lody. - Bo właśnie o tym myślałem. - Zrobił krok w jej stronę. Powinien był się wycofać, ale nagle poczuł, że ma dość samotnego życia. Nawet jeśli sam się na nie skazał. Holly uświadomiła mu, co traci, i na ten jeden dzień chciał się zapomnieć.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Niebezpieczne myśli, Barone - powiedziała, splatając palce. - Wiem, Fitzgerald. - Żałował, że nie potrafi przekomarzać się z Holly tak, jak to robił z Giną, ale też nigdy nie odczuwał dzikiego pragnienia pocałowania swojej siostry. Minęła długa chwila, a on wiedział, że powinien po prostu złapać marynarkę i wyjść. Gina i Flint już poszli i zajmowali się przygotowywaniem prasy na uroczystą prezentację czeku. Ale wiedział też, że Holly obudziła coś, co drzemało w nim głęboko i czego nie był w stanie zagłuszyć. - Jesteś bardzo bezpośrednią osobą. - Obcesową? - spytała. . - Nie. Wylewną. Za każdym razem, kiedy rozmawiałaś z Flintem, dotykałaś jego ramienia, Giny też. - To należy do mojego sposobu komunikowania się. - Dlaczego nie dotykasz mnie? Zapadło głuche milczenie. Słyszał klaksony samochodów i dzieci śmiejące się na placu zabaw. Nawet oddech Holly wydawał się bardzo głośny. - Nie zauważyłam tego. - A ja tak. Wzruszyła ramionami. Przechyliła na bok głowę i przygryzła dolną wargę. - Przy tobie nie jestem sobą. - Jak to? - Nie umiem tego wytłumaczyć - powiedziała, odwracając wzrok. - Nie umiesz czy nie chcesz? Rzuciła mu szybkie spojrzenie i znów wzruszyła ramionami. Dlaczego się bała? Co on takiego zrobił? - No dobrze, nie chcę - przyznała, potem zdjęła czapkę i fartuch i sięgnęła po torebkę. - Jeśli pamięć mi służy, ostatnim punktem naszego programu jest lodziarnia. - Tak. - Spotkamy się na miejscu - powiedziała, obracając się na pięcie. - Holly? Spojrzała na niego przez ramię. Jej rude włosy błyszczały w
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
późnopopołudniowym słońcu wlewającym się do sali przez wysokie okna. - Nie chcę, żebyś się czuła nieswojo. - Wiem. To nic takiego. Chodzi o to... - Podeszła do niego z powrotem. - Robisz na mnie za duże wrażenie, i nie bardzo wiem, jak sobie z tym poradzić. - Przeciągnęła dłonią po jego brodzie. - Czy to poprawi ci samopoczucie? - Bardzo. - Ale teraz mamy coś do zrobienia. Pokiwał głową. Holly odwróciła się i tym razem pozwolił jej odejść. Śledził każdy jej krok, kołysanie bioder, i w głębi duszy wiedział, że powinien ten obraz zapamiętać. Że nie powinien się angażować, bo ona nie zostanie w jego życiu. Holly nigdy jeszcze nie była w reprezentacyjnej lodziarni Baronessy. Trzymała jedno opakowanie Guajawy Skalnej firmy Baronessa w domowym zamrażalniku. Oprócz podstawowych produktów służących do gotowania i pieczenia te lody były jedynym stałym elementem zaopatrzenia jej kuchni. Gina i Flint ulokowali dziennikarzy w jednej części sali i kilku gości przy stolikach. Z boku stała zbita grupa przyglądających się ludzi, co najmniej dwadzieścia pięć osób. Wszedł Joe. Był w garniturze, wyglądał wytwornie i profesjonalnie. Holly zastanawiała się, czy to właśnie było barierą, za pomocą której trzymał ludzi na dystans. Z ulgą myślała o końcu tego dnia, ale żałowała, że nie spędziła więcej czasu z Josephem. Sam na sam. Z drugiej strony, może i lepiej. Przy nim zaczęła pragnąć rzeczy, bez których przywykła się obywać. Przy nim zaczęła doskwierać jej świadomość, że ktoś, kim była i kim chciała być, to wciąż dwie różne osoby. Westchnęła. - Wytrzymaj jeszcze trochę. Mamy to prawie z głowy - powiedział Joe. Uśmiechnęła się do niego. - To był długi dzień - powiedziała. Nieźle, przeszła od flirtowania do bezmyślnej paplaniny. Zbił ją z tropu i dosyć nieporadnie usiłowała
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
odzyskać zimną krew. Wyciągnął do niej rękę - i opuścił w tej samej chwili, przeklinając pod nosem. - Co się stało? Nie rozumiała dlaczego, ale chciała wiedzieć o nim więcej. Odkryć to wszystko, co trzymał w ukryciu. Mimo że cały dzień droczył się z nią i flirtował, wyczuwała niewidoczną barierę, za którą się przed nią chronił. Wiedziała, że jest kimś bardziej skomplikowanym, niż to pokazywała jego cywilizowana powłoka. Był wysokim, ciemnowłosym, dość posępnym mężczyzną, który patrzył na nią z jawnym pożądaniem. Nie było w tym jednak niczego więcej poza prowokacją seksualną. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, nie rozumiała jedynie, czy chodzi tylko o nią, czy też Joseph Barone reagował w ten sposób na wszystkie kobiety. - Jest tu moja rodzina - powiedział w końcu, kiwnąwszy brodą w stronę dużej grupy, którą Holly zauważyła wcześniej. - Jak liczne jest twoje rodzeństwo? - Trzech braci i cztery siostry, plus czterech kuzynów. Wygląda na to, że większość z nich zdecydowała się tu pojawić. - To źle? - Tak, źle. - Myślę, że to bardzo miłe. - Naprawdę? - Tak. - Dlaczego? Powinna była trzymać język za zębami, bo nie mogła mu tego wytłumaczyć, nie zdradzając własnych słabości. - Bo to jest dowód na to, jak wiele dla nich znaczysz. Lekko się zarumienił. - Niekoniecznie. Dla Baronessy to jest duża sprawa. Mój ojciec jest dyrektorem generalnym, a Nick dyrektorem wykonawczym, więc formalnie rzecz biorąc, powinni tu być. Jeszcze raz spojrzała na rodzinne zgromadzenie. Roześmiani, pochłonięci rozmową, wyglądali na prawdziwy włoski klan. No i Joe miał siostry. Może i szwagierki. Holly zawsze marzyła o siostrze.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Zazdrościła mu nie tylko wsparcia rodziny, ale i jego sióstr. - Dlaczego tak ci trudno uwierzyć, że przyszli tu dla ciebie? - Nie w tym rzecz. Jestem w stanie w to uwierzyć, chociaż przez kilka ostatnich lat niełatwo było ze mną wytrzymać. - Z tobą? - spytała, zdumiona. - Nie wierzysz. - Jesteś dzisiaj... Boję się to powiedzieć, bo mógłbyś mnie źle zrozumieć. - Musisz zaryzykować. - Przysunął się do niej niebezpiecznie blisko. - Nie jestem ryzykantką - przyznała, cofając się o krok. - Ale ja jestem ryzykantem. - Miał minę, jakby te słowa zaskoczyły jego samego. Była zakłopotana. Dlaczego tylko ona imałaby zdradzać swoje słabości? Dlaczego czegoś nie wymyśliła? Nie musiała mu mówić, że przypomina jej królewicza z bajki. Rycerza na rumaku, który przybył jej na ratunek. Nie musiała mówić tego na głos. Gdyby tego nie zrobiła, nie musiałaby się przyznać, że obudził w niej marzenia, które głęboko pogrzebała i o których miała nadzieję zapomnieć na resztę życia. - Jeśli ci powiem, będziesz mi winien wyjaśnienie, kogo ci przypominam. - Przestań się targować. Spojrzała mu w oczy i zobaczyła, że cierpliwie czeka. - Jesteś dzisiaj moim rycerzem - powiedziała miękko. Nim zdążył się odezwać, podeszła Gina. - Okej, dobrze się sprawiliście. Joe, zaprezentujesz teraz czek. Holly, ty go przyjmiesz i oboje jesteście wolni. Holly ruszyła za Giną, bez Joego. Wiedziała, że chciał jej coś powiedzieć, ale może dobrze się stało, że tego nie zrobił. Dzięki temu mogła go zachować w swoich wspomnieniach jako marzenie o czymś, co mogło było się wydarzyć.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ TRZECI
sc
an
da
lo
us
Holly schowała starannie czek Baronessy do portfela. Spotkanie z rodziną Barone okazało się dość stresujące, może nawet bardziej niż z prasą, ale teraz było po wszystkim. Z powrotem mogła stać się zwykłą Holly. Wiedziała, że jutro rano znów będzie w piekarni, a Joseph wróci do swojego życia. Będzie jej brakowało uczucia podniecenia, które w niej budził, ale widocznie los dał im tylko ten jeden dzień. Nie miała nawet okazji spróbować swoich zwycięskich lodów, które w firmie Baronessa nazwano Boską Jagodą. Znakomita robota fachowców od marketingu i PR zrobiła na Holly duże wrażenie. Łatwo było zrozumieć, dlaczego ich firma była największym producentem lodów w Stanach. Zapięła torebkę i ruszyła do drzwi. Wychodząc bez pożegnania z Josephem, czuła się trochę nieswojo, ale z drugiej strony pożegnanie byłoby krępujące. Spojrzała na zegarek, zastanawiając się, czy zdąży jeszcze wpaść do banku. - Masz randkę? - spytał zza jej pleców Joe. Odwróciła się i zauważyła, że tłum się rozszedł. - Nie. Coś bardziej prozaicznego. Zastanawiałam się, czy zdążę przed zamknięciem do banku. Pochwycił jej spojrzenie. Dotąd zawsze uważała, że piwne oczy są pospolite, niezbyt ekscytujące, ale w oczach Joego było coś takiego, co działało na jej zmysły, kojarzyło się z mocną gorącą czekoladą. Oblizała wargi, przekonana, że byłby równie pyszny jak jej ulubiony deser. - I co zdecydowałaś?
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Marne szanse. - To dobrze. - Dobrze? - Miałem nadzieję, że dasz się zaprosić na kolację. - Szybki jesteś. - Chciałbym, żebyśmy mogli być jeszcze szybsi. Nie wiedzieć czemu ta igraszka słowna wydała jej się nawet bardziej niebezpieczna od jego dotyku. Jakaś para otarła się o nich, podchodząc do stolika. - Powinniśmy zejść z drogi. Joe ujął jej ramię i poprowadził do wyjścia. Na ulicy odsunęła się od niego o kroczek, żeby zyskać trochę przestrzeni do oddychania, ale on przysunął się bliżej. Do diabła, pachniał cudownie. - Wracając do kolacji - powiedział. - Zgadzasz się? Musiała zdecydować, czy skorzysta z szansy poznania go lepiej, czy wróci do własnego życia, nie wiedząc, jak smakują jego usta. - Tak. - Wspaniale. Proponuję najlepszą kuchnię włoską w Bostonie. - „U Antonia"? - Nie. U mnie. - U ciebie? Czy ja wyglądam na naiwną? - Nie, wyglądasz kusząco. - Kusząco? Może być. Ale i tak nie mam zamiaru iść do ciebie na pierwszą randkę. - A która z kolei wchodzi w grę? - Nie wiem. Muszę zajrzeć do „Randkowania w Nowym Milenium". Udała, że wyjmuje książkę z torebki, i przez moment przerzucała wyimaginowane strony. - Nie ma stanowczej odpowiedzi. To zależy od faceta. Przysunął się jeszcze bliżej, a Holly zamknęła oczy, żeby nie zorientował się, że ona nie jest błyskotliwą, dowcipną kobietą, jaką udaje. - Na co liczysz, Holly? - Dzisiaj? Skinął głową. - Na miłą kolację z przystojnym Włochem. - Miłą kolację mogę ci zapewnić. Czy gburowaty Włoch ujdzie w tłoku?
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Nad gburowatym muszę się zastanowić, ale jak się pojawi, będziemy renegocjować. - Układ stoi. Za rogiem jest miły cichy barek. Co ty na to? - Zgoda. Szli ramię przy ramieniu. Jego ciepło przenikało ją całą i żałowała, że nie włożyła pod żakiet bluzki po to, by móc go zdjąć i czuć teraz dotyk Joego na nagiej skórze. - Masz jakiś dobry pomysł na wydanie swoich pieniędzy? - spytał. - Tak. - Co sobie kupisz? Potrząsnęła tylko głową. Nie chciała rozmawiać o swoim ojcu i jego kłopotach zdrowotnych. - Moje siostry wydałyby je na ciuchy i buty. - Z przyjemnością wydałabym je na buty. - No tak. Przedziwna jest ta słabość kobiet do butów. - Otaksował wzrokiem jej nogi, zatrzymując się na pantoflach Enzo, które kupiła zeszłego lata na wyprzedaży. - Swoją drogą, te są niezłe. - Moje nogi czy buty? - Twoje nogi. - Dzięki. Odwdzięczyłabym się komplementem za komplement, ale twoich nóg jeszcze nie widziałam. Roześmiał się, a Holly zrobiło się tak lekko na duszy jak nigdy. Chciała, żeby ten dzień nigdy się nie skończył. Pomyślała, że może zbyt pochopnie odmówiła pójścia do jego domu, bo nagle bardzo, bardzo tego zapragnęła. „U Marina" było miejscem, które przypominało mu chłopięce czasy. Dopiero kiedy otworzył drzwi, uzmysłowił sobie, że ostatnio był tu pięć lat temu. Zaproponował włoską knajpkę, bo wydawało się to sensowne, a on należał do ludzi logicznie myślących. Na ogół. Ale raptem cała logika gdzieś wyparowała. Przypomniał sobie, dlaczego unikał tego miejsca. To tutaj spotykał się z Mary. Było ostatnie lato przed rozpoczęciem nauki w college'u. Poznali się koło budki z domowymi włoskimi ciasteczkami. Mary była z New Jersey i tęskniła za domem. Joe wprowadził ją do swojej rodziny, a reszta była historią.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Zapach uderzył go w nozdrza - wonnego oregano, pepperoni i czosnku. To były zapachy jego wczesnej młodości, które przywołały zepchnięte w niepamięć marzenia. Zatrzymał się w progu, walcząc z ogarniającą go paniką. Co ty, do licha, wyprawiasz? - Za duży tłok? - spytała Holly. Pokręcił głową. Tylko w jego umyśle zrobiło się zbyt tłoczno - za sprawą dwóch kobiet, które wyglądały tak samo. W rzeczywistości w środku byli tylko dwaj nastoletni chłopcy przy jednym stoliku i Robert za barem. - Joseph, kopę lat. Mamuśka, chodź tu i zobacz, kto do nas przyszedł - powiedział Robert z silnym włoskim akcentem. Joe uściskał niskiego starszego mężczyznę z prawdziwą czułością. Robert i Lena byli częścią jego przeszłości, i po raz pierwszy do niego dotarło, że wraz ze śmiercią Mary on też przestał żyć. Próbowała mu to tłumaczyć jego mama, ale nie chciał jej wierzyć. - Robert, jak leci? - Dzisiaj nie mogę narzekać. A co u ciebie, Joseph? - Robert spojrzał na Holly i puścił oko do Joego. - Dzisiaj nie mogę narzekać. - Chociaż nie był pewien. Zwykle to, że dni mijały w znieczulającym pędzie, było mu na rękę. Dzisiejszy dzień upłynął bardzo szybko, ale on znów zaczął czuć, a to było bolesne. Tające odmrożenie jest zawsze bolesne. Odwrócił się do sprawczyni swojego przebudzenia. - Robercie, to jest Holly Fitzgerald. Holly, poznaj Roberta Marina, właściciela najlepszej włoskiej knajpki w Bostonie. - Miło mi panią poznać, panno Fitzgerald. - Wzajemnie - powiedziała Holly. Lena wyłoniła się z zaplecza i z okrzykiem radości uściskała Josepha. Holly patrzyła na niego z uśmiechem w oczach, a Joe zdał sobie sprawę, że ona wyczuwa jego zakłopotanie i jest tym rozbawiona. Uniósł brwi, dając jej do zrozumienia, że zrewanżuje się w swoim czasie. Zamówili kanapki i usiedli przy małym stoliku. Joe czuł się nieswojo. Nie znosił poczucia irracjonalności i analizowania własnych nastrojów, próbował więc skupić uwagę na
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
jedzeniu. Postanowił, że zjedzą kolację i powiedzą sobie dobranoc. To był wyjątkowy dzień, ale nie zamierzał angażować się w żaden trwały związek. Miał ochotę na seks, ale z Holly chciałby czegoś więcej, dlatego uwiedzenie jej nie wchodziło w grę. - To rzeczywiście miłe miejsce. Przypomina mi piekarnię, w której pracuję. Holly poprawiła się na krześle, niechcący ocierając się kolanami o jego kolana. Obraz jej nóg zapadł mu w mózg i czuł, jak słabnie w swoim postanowieniu. - Pracujesz w piekarni? - Nagle wypadło mu z pamięci wszystko poza tym, że jak na dość niską kobietę ma niewiarygodnie długie nogi. I jeszcze te kuszące piegi na całym ciele. - Mówiłam ci, nie pamiętasz? - Tak, rzeczywiście. - Gdyby jego testosteron przestał walczyć o lepsze z rozumem, może miałby szansę nie robić z siebie aż takiego półgłówka. - Piekarnia należy do starszego małżeństwa, takiego jak państwo Marino. Bardzo sympatyczne miejsce. Pieczemy też włoskie ciasta, ale niedużo. - Powiedziałaś, że zajęłaś się pieczeniem, żeby uwolnić się od rodziny? - Tak to zabrzmiało? Nie, nie to miałam na myśli. Piekę chleb i ciasta, bo umiem to robić i jestem w tym dobra. Moja rodzina w ogóle nie wchodzi do kuchni. - Dlaczego? - Po prostu. - Wzruszyła ramionami. - Moi bracia nie lubią gotować. - Naprawdę? - Zawsze się wykręcała, kiedy poruszał temat jej rodziny. I z jakiegoś powodu zaczynało go to denerwować. Może dlatego, że czuł się przy niej niepewnie i chciał dla równowagi zburzyć nieco jej spokój. - A ty lubisz? - spytała. Potrafił upiec coś na grillu, ale to nie było prawdziwe gotowanie. Bez porównania z umiejętnościami kulinarnymi jego mamy albo niektórych sióstr. Albo Mary. - Niespecjalnie. Ale radzę sobie, jak muszę.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Jasne. Oni też. Zadzwoniła komórka Holly. Sprawdziwszy numer na wyświetlaczu, uśmiechnęła się przepraszająco. - Muszę odebrać. Usiłował nie wsłuchiwać się w jej rozmowę, ale z marnym skutkiem. Kiedy się rozłączyła, wstała od stolika. Była blada na twarzy i drżały jej ręce. - Muszę iść - powiedziała, szukając wzrokiem torebki. - Coś się stało? - Joe także wstał. - Nie wiem. Z moim ojcem jest niedobrze. Muszę wrócić do domu. - Podwieźć cię? - Czuł, że Holly nie powinna być sama. Właściwie prawie jej nie znał, ale on siedział kiedyś sam w mrocznym szpitalnym pokoju, patrząc, jak z jego żony uchodzi życie, i nie życzył Holly, żeby doświadczyła tego samego. Chociaż sytuacja z jej ojcem mogła być inna, ale reagowała podobnie do niego. - Nie. Dziękuję, ale lepiej pojadę sama. Możliwe, że tata będzie musiał iść do szpitala. Drżała coraz bardziej. Na przekór głosowi instynktu zrobił jedyną rzecz, którą mógł. Przygarnął ją do siebie i mocno objął. - Czy twój ojciec ma jakąś przewlekłą chorobę? - spytał po chwili. Odsunęła się od niego. - Tak. Nie chcę o tym mówić. Rozumiał, że w sytuacji kryzysowej normalne działanie bywa jedynym sposobem na to, żeby się nie załamać. - W porządku. Pozwól, że odprowadzę cię do samochodu. Znów była tą Holly, którą poznał rano. Tą, która powiedziała, że zależy jej tylko na czeku. Żywiołowość, której zaczął się po niej spodziewać, zniknęła pod maską chłodnej obojętności. - To nie jest konieczne - powiedziała. - Dla mnie jest. Zebrali to, co zostało z przerwanej kolacji, i Joe pożegnał się na odległość z Robertem i jego żoną. Wiedział, że przedwczesny koniec wieczoru mógł wyjść mu tylko na dobre, ale jakoś nie był zadowolony. Wypadł na ulicę i dogonił Holly, która prawie biegła. - Nie pomożesz swojemu ojcu, jeśli w drodze do niego zrobisz sobie
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
krzywdę - powiedział łagodnie. - Wiem. - Zwolniła nieco kroku. - Ale nie jestem w stanie się uspokoić, dopóki go nie zobaczę. Kiedy doszli do siedziby Baronessy, Holly wciąż była rozdygotana. Przełożyła kluczyki z jednej ręki do drugiej, potem je wypuściła na ziemię. - Naprawdę uważam, że powinienem cię odwieźć. - Nie. - Podniosła kluczyki, potem zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. - Poradzę sobie z tym sama. Dziękuję za kolację powiedziała uspokojonym nagle głosem i odeszła. Nie miał wyboru, mógł tylko patrzeć, jak się oddala. Rozpaliła w nim ogień, ale Holly Fitzgerald miała coś więcej niż fantastyczne nogi, kształtne biodra i mnóstwo seksapilu. Nie był pewien, czy dla tego czegoś chce narażać swój spokój ducha. O dziewiątej wieczorem Holly zostawiła ojca i najmłodszego brata, Briana, w domu ojca. Brian chodził do college'u i był jedynym, który nie musiał być rano w pracy, dlatego to on został z tatą na noc. Holly też była gotowa to zrobić, ale bracia przekonali ją, żeby wróciła do swego mieszkania. Była kompletnie wykończona. Ojciec zażył nitroglicerynę i w końcu ból ustąpił, ale przy stanie jego serca każdy ból był powodem do alarmu. Czasami miała wrażenie, że tata żyje na kredyt, choć doktor James zapewniał ją, że senior rodziny Fitzgerald będzie żył jeszcze długo, żeby dać się we znaki swoim wnukom. Kiedy wsiadała do samochodu, opanowała ją dziwna melancholia. MGB rocznik 1979 pamiętał lepsze czasy, ale jeździł jak marzenie dzięki jej braciom i ich cotygodniowym przeglądom. Była im wdzięczna, bo z pieniędzmi jak zawsze było krucho, a nowy samochód zajmował dalekie miejsce na jej liście potrzeb. Jechała do domu, zauważając rzeczy, o jakich nie myślała od dawna. Choćby to, że lato przekroczyło półmetek, a ona tego ranka po raz pierwszy cieszyła się słońcem. Musiała w swoim życiu coś zmienić. Wiedziała, że zawsze będzie mieć obowiązki wobec rodziny, ale chciała też zacząć dbać o siebie. Dobiegała trzydziestki, aż strach pomyśleć, a najbardziej ekscytujący
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
dzień swojego życia zawdzięczała wygranej w konkursie na nowy smak lodów. O czym to świadczyło? Skręciła w Hanowerską i wolno minęła Baronessę. Wciąż nie spróbowała nowej wersji swojego smaku. Pewna była, że ich lody nie są identyczne jak te, które zrobiła w domu. Po zwielokrotnieniu proporcji zmienia się coś nieuchwytnego w smaku. Zaważyła, że podobnie bywa z nadzieniem do ciastek. Wjechała na parking. Zamierzała wziąć porcję nowych lodów i zabrać je do domu. Miała pewne plany związane z magnetowidem i swoją ulubioną pidżamą. W lodziarni Baronessa panował stały ruch w interesie. Holly ogarnęła wzrokiem stoliki, przy których o tej porze było o wiele luźniej niż w kolejce po lody na wynos. Joe wciąż tu był. W pierwszej chwili chciała odwrócić wzrok, zanim on też ją zauważy, ale zmieniła zdanie. Chciała się z nim jeszcze spotkać. Przyjmując zwłaszcza, że oszalałe bicie jej serca nie brało się znikąd. Kiedy ją zobaczył, pomachała ręką. Odpowiedział tym samym gestem, bez entuzjazmu. Odniosła wrażenie, że widzi jego gburowate wcielenie, przed którym sam ją ostrzegał. Para, z którą dzielił stolik, zerknęła na nią z zaciekawieniem - to byli jego rodzice. Przez jakiś czas, który zdawał się wiecznością, gawędzili z Josephem, a ona czekała w kolejce. W końcu para, która stała przed nią, odeszła od lady i Holly poprosiła o swoje lody. Była tuż przy wyjściu, kiedy poczuła na ramieniu czyjąś rękę. Nie zastanawiała się, skąd wie, że to on. Przyjęła po prostu, że jej ciało rozpoznaje jego dotyk instynktownie. - Domyślam się, że z twoim ojcem wszystko dobrze? - Tak, czuje się lepiej. - Masz czas, żeby pobyć trochę ze mną? Miała, ale nie była pewna, czy tego chce. Uświadomiła sobie dzisiaj, że chce dać swojemu ojcu wnuki, a to oznaczało, że powinna zacząć interesować się mężczyznami, którym zależy na stałym związku. - Ja... - Skąd nagle jesteś taka nieśmiała?
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Nie jestem nieśmiała. - To o co chodzi? - Wracając do domu, zdałam sobie sprawę, że jestem w jakimś innym miejscu, niż byłam przedtem, zanim pojechałam zobaczyć się z tatą. - I? Miała wrażenie, jakby rzeczywiście chciał wiedzieć. Mimo że znali się ledwie od kilku godzin, było między nimi jakieś poczucie bliskości. To mogło być to samo, co łączy ofiary tragedii. Jeśli ludzie znajdą się razem w bardzo przejmującej sytuacji, tworzy się między nimi więź. Ale z tym mężczyzną chciała czegoś więcej niż ulotnej więzi. - Joe, zależy mi na czymś więcej niż na krótkiej przygodzie. - Nie pamiętam, żebym ci coś takiego proponował. Nie czytała w jego myślach, ale czuła, że nie jest zły, raczej zaciekawiony. Wziął ją pod rękę i wyprowadził na zewnątrz. Zatrzymał się dopiero na pustej ulicy, kilka domów dalej. - A teraz powiedz, o czym ty mówisz. Zastanawiała się, czy może, teraz, kiedy byli tak blisko siebie, w wieczornym mroku, który rozpraszało tylko światło księżyca i wątły blask ulicznej latarni. Joe miał poważny wyraz twarzy, oczy błyszczały mu intensywnie i mówiły, że powinna uważać na to, co mówi. - Chodziło mi tylko o to, że dzisiaj rano chętnie bym taką propozycję przyjęła. - A teraz nie? - Nie wiem. Po prostu czuję, jakby coś się we mnie zmieniało. Myślę, że przy tobie zdałam sobie sprawę, że zależy mi na czymś więcej. Westchnął i potarł dłonią czoło. - Holly, ja nie szukam niczego więcej niż przygody. - A ja już chyba nie wiem, czego szukam. - Domyślam się, że to oznacza pożegnanie. Myślała o tym przez chwilę. Dawna Holly odeszłaby bez słowa, ale ona była nową Holly. Taką, która nie bała się prosić o to, czego chce. Wzięła go za rękę i wspięła się na palce. - To oznacza pożegnanie. Musnęła pocałunkiem jego usta. Joe ujął w dłonie jej twarz,
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
przejmując inicjatywę. Jego wargi były ciepłe i kusicielskie. Czas stanął w miejscu. Nigdy dotąd nie czuła się tak bezsilna w ramionach mężczyzny, tak całkowicie zniewolona. Przylgnęła do niego całym ciałem, nie broniąc się przed pożądaniem żałując, że nie jest innym człowiekiem, wiedząc jednak w głębi duszy, że nie pragnęłaby go tak szaleńczo, gdyby był inny.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ CZWARTY
sc
an
da
lo
us
Wewnętrzny głos rozsądku ostrzegał Josepha, że popełnia błąd, ale było mu wszystko jedno. Za długo żył w uśpieniu i za dobrze było mu z Holly. Pragnął jej. Zbyt długo był bez kobiety, żeby móc to pragnienie w sobie ugasić. Przylgnęła do niego, nieruchomiejąc, niespeszona jego podnieceniem, a on oddałby w tamtej chwili dziesięć lat życia za to, żeby nie było między nimi niczego poza jej piegami. Zsunął dłonie i zagarnął jej pośladki, napierając na nią biodrami. Był bliski szaleństwa. Musiał ją mieć - teraz. Musiał mieć ją nagą pod sobą - teraz. Musiał przestać teraz, zanim posunie się za daleko. Cofnął się nie w żadnym odruchu powściągliwości, choć ta cecha byłaby godna podziwu. Cofnął się z lęku, że zrujnuje pieczołowicie chroniony mur, który zbudował w obronie przed emocjami. Holly jęknęła cicho, nie wypuszczając go z objęć. - Dlaczego przestałeś? - Powiedziałaś, że dzisiaj do mnie nie przyjdziesz. - Może zmieniłam zdanie. Czy mógł sobie pozwolić na romans z nią? Wątpił, czy skończyłoby się na jednej nocy. Sądząc po tym, co czuł, gdyby już poszedł z nią do łóżka, długo by z niego nie wyszli. I czy potrafiłby od niej odejść? Wolał nie sprawdzać. - Jesteś zmęczona i niepokoiłaś się o swojego ojca. To nie jest właściwy dzień - powiedział, prowadząc ją do samochodu. Czuł, jaka jest spięta, i bardzo żałował, że tak wyszło. Żałował, że musi wyrzec się czegoś, co sprawiło mu pierwszą jedyną radość od długiego czasu. Przez lata oglądał, jak jego rodzeństwo zakochuje się, oglądał liczne
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
zmiany zachodzące w rodzinnej firmie, oglądał życie, które toczyło się obok. Oglądał, a nie przeżywał. Kiedy stał się tego rodzaju człowiekiem? - O co chodzi? - spytała. Usłyszał w jej głosie troskę i wiedział, że nie powinien mówić nic więcej, tylko odprowadzić ją do samochodu i uciec gdzie pieprz rośnie. Ale nie mógł uciec - jeszcze nie teraz. Holly dała mu coś, czego być może nie chciał. Ale tak czy inaczej, zmieniła go i miał wobec niej dług wdzięczności. - O nic. W milczeniu doszli do samochodu. Kiedy Holly opuściła dach, chciał ją ostrzec przed przestępcami, ale wiedział, że nie ma prawa się wtrącać. W najlepszym razie był mężczyzną, który ją pocałował, w najgorszym obcym człowiekiem. Po raz pierwszy chciał być kimś więcej. Lecz o ile więcej? Wiedział od dawna, że już nigdy nikogo nie pokocha. A mając za sobą miłość, wiedział, że żadnej kobiety nie może namawiać do związku, w którym miał do ofiarowania mniej. - Zdaje się, że widzę przed sobą gburowate wcielenie Joego. Włożyła do samochodu torebkę i karton lodów. - To prawda - odpowiedział z półuśmiechem na twarzy. - Wciąż winien mi jesteś wyjaśnienie, kogo ci przypominam. - Teraz? - Wątpię, czy będziemy mieli wiele innych okazji do rozmowy. - Holly... Po prostu czekała. Chciała wiedzieć o Mary. Jedyną kobietą, o której nie chciał rozmawiać z Holly, była Mary. Chodził do psychologa. Wiedział wszystko o poczuciu winy u ludzi, którzy przeżyli partnera. Ale on nie czuł się winny. Był zły, że Mary odeszła. Sprawiała, że życie było bardziej intensywne. I choć był dużym chłopcem i potrafił stawić czoło każdemu niebezpieczeństwu, ta uczuciowa bezbronność była najbardziej przerażającą rzeczą, jakiej kiedykolwiek doświadczył. I za nic nie chciał przeżyć tego po raz drugi. Powiedz to na głos, pomyślał. Zmarła żona mogła stać się skuteczną barierą pomiędzy nim a Holly. Mogła być jego furtką do odwrotu.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Przypominasz mi moją żonę. - Jesteś żonaty? - spytała, pobladła. - Byłem. Ona umarła pięć lat temu na raka. - Przepraszam... - No więc już wiesz. Dokładnie pamiętał tamtą noc, kiedy Mary go opuściła. Pamiętał, jak zgasło światło w jego sercu. Pamiętał, jak sobie przysiągł, że nigdy nie pozwoli, żeby ktokolwiek inny stał się dla niego tym, kim była Mary. I patrząc teraz na tę rudowłosą kobietę, wiedział, że nie dotrzyma słowa. Bo nawet gdyby miał jej nie zobaczyć nigdy więcej, Holly Fitzgerald będzie żyła w jego marzeniach. Czuła się okropnie. Widziała ból w jego oczach i nie przychodziło jej do głowy ani jedno słowo pocieszenia. Wiedziała, jak to jest patrzeć bezradnie, jak ktoś, kogo się kocha, odchodzi. Czasami jedynym wyjściem jest uciec od tego wszystkiego. I nie wiedziała, czy Joe powinien uciec od niej, czy od swoich wspomnień. Joe wydawał się tak silny, że trudno było sobie wyobrazić, że on ma takie same słabości jak ona. Ale jego słowa i oczy mówiły, że tak jest. Stał przed nią taki potężny i sprawiał, że czuła się mała i krucha. Dziwne uczucie, bo to ona zawsze była tą silną, na której polegali inni. Może potrafiłaby to zrobić dla Joego - pomóc mu odnaleźć swoją drogę i stanąć na nogi. Dawna Holly poszłaby za głosem instynktu i próbowała go pocieszyć, tak jak tylko kobieta potrafi pocieszyć mężczyznę. Ale nowa Holly była kobietą w fazie przemiany, a Joe Barone nie był gotów angażować się w związek uczuciowy. Ona potrzebowała mężczyzny, który byłby gotów. Albo przynajmniej byłby w stanie przyznać, że ona jest dla niego czymś więcej niż rozrywką. Nie była pewna, czy potrafi odejść, ale tak jej podpowiadał zdrowy rozsądek. Ten mężczyzna został boleśnie doświadczony i nie zamierzał ryzykować kolejnych cierpień. - Chyba już pojadę. - Tak, powinnaś. Kiedy wsiadła do samochodu i jeszcze raz na niego spojrzała,
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
wyglądał jak człowiek bardzo samotny, zamknięty w sobie. Taki, jakim wydał jej się rano, kiedy go poznała. Wiedziała, że powinna odjechać. Dla jej własnego dobra pożegnanie byłoby słusznym wyborem. Ale zbyt długo była samotna. Doskonale wiedziała, jak to jest być zawsze na zewnątrz. - Chcesz się przejechać? - spytała. Wyglądał na zaskoczonego, ale wahał się tylko sekundę. - Jasne. Obszedł samochód, zabrał z siedzenia jej torebkę i lody i wszedł do środka. - A twoi rodzice? - Co moi rodzice? - Nie musisz się z nimi pożegnać? - Nie. Nie odzywał się przez kilka kilometrów. Wiatr rozwiewał jej włosy i nagle poczuła się wolna. Zapomniała, że siedzący obok niej mężczyzna nie jest tylko zwykłym przystojnym facetem, który wpadł jej w oko. Zapomniała, że o piątej rano musi być w piekarni. Zapomniała o wszystkich ważnych powodach, dla których nie powinna dzisiaj zabierać Josepha do siebie. Dlaczego nie? Nie po to, żeby został na noc, tylko pograł z nią trochę w kosza. Uniósł brew, kiedy skręciła na swoje osiedle. - Dokąd mnie wieziesz? - Do swojego domu. - Nie protestuję, ale dlaczego? - Żeby spalić razem trochę energii. - W twoim łóżku? - Być może. - Być może? - Dobrze usłyszałeś. - Co mam zrobić, żeby odpowiedź brzmiała „tak"? - Wygrać ze mną w kosza. Prześliznął się po niej wzrokiem, z góry na dół, potem położył rękę na jej udzie.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Co ty robisz? - Sprawdzam, czy mnie wrabiasz. - Jak to: wrabiam? - Próbujesz zamydlić mi oczy tym kobiecym kostiumem i polakierowanymi paznokciami? - Nic z tych rzeczy, to nie w moim stylu. - Nie wiem. To udo musi być nieźle wytrenowane. - Uwierzyłbyś, że mam w domu rower do ćwiczeń? - Założę się, że go nie używasz. - Skąd wiesz? - Bo lubisz być na świeżym powietrzu. Słońce na twarzy, wiatr we włosach... Ty, Holly Fitzgerald, jesteś bardzo zmysłową kobietą. Nie była pewna, co oznaczał kpiący głos w jego głosie. Ale zmienił się sposób, w jaki dotykał jej uda. Był więcej niż prowokujący. W tym dotyku był ogień, który ją pożerał. Stopa ześliznęła jej się z gazu i samochód stanął. Zdjęła z nogi jego rękę, schyliła głowę, żeby uniknąć wścibskiego spojrzenia pani Jeffers, i uruchomiła silnik. Nie patrz na niego, powiedziała sobie. Dopóki nie będziesz musiała. Wjechała na swój podjazd. Choć samochód wypełniała cisza, otaczały ich dźwięki nocy i przez moment Holly siedziała bez ruchu. Chciała, żeby parne lipcowe powietrze wniknęło w jej skórę. Chciała pozwolić rozgwieżdżonemu niebu snuć swoje obietnice. Pozwolić siedzącemu obok niej mężczyźnie wykonać swój ruch. - Nadal mogę czuć się zaproszony? - spytał. W jaki sposób, do diabła, mogła się w to wpakować? Powinna zacząć szybciej myśleć niż działać. - Na rzucanie do kosza. - A potem? - Wciąż się zastanawiam, czy potrafisz być taki, jak obiecuje dotyk twoich rąk. - Żeby to sprawdzić, trzeba czegoś więcej niż niewinnej pieszczoty. - Bałam się, że właśnie tak odpowiesz. Joe odwrócił się do niej twarzą. - Holly, czego ty ode mnie oczekujesz?
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Czegoś więcej niż możesz dać - powiedziała, z pasją wyrywając ze stacyjki kluczyk. - Skąd wiesz? - Bo nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś takiego jak twój pocałunek. A dla ciebie on nic nie znaczył. Joe nie zwykł ranić kobiecych uczuć. Cholera, tak naprawdę z niewieloma kobietami miał do czynienia. Stella, jego sekretarka, była niezwykle sprawna i zawsze wyprzedzała jego życzenia. Jego mama i siostry nie pozwoliłyby mu się w żaden sposób zranić. Mary była chora. Kiedy zobaczył błyskawice w niebieskich oczach Holly, poczuł się jak drań. Drań, który nie miał żadnego interesu w uwodzeniu tego rodzaju kobiety. Prawdziwy dżentelmen nie przyjąłby jej zaproszenia na przejażdżkę. Tylko że on nigdy nie był prawdziwym dżentelmenem. Dlaczego tak dużo czasu zajmowało mu przyjęcie do wiadomości tego prostego faktu? Pomimo zamożności i starannego wychowania Joe Barone zawsze był szorstki w obejściu. Teraz Holly wiedziała o tym również. Na pozór była rzeczowa i opanowana, ale miała w sobie coś bardzo miękkiego. Pamiętał, jak ukucnęła, żeby porozmawiać z dziewczynką z kolonii dziennych w YMCA, i wiedział, że była zbyt wrażliwa dla człowieka, którym on się stał. A tylko takim człowiekiem potrafił być. Wysiadł z samochodu i chwycił ją za ramię. Nie wiedział, co powiedzieć. Nie należał do gatunku tych układnych facetów, którzy zawsze wypadają błyskotliwie, jak jego starszy brat Nicholas. Oddałby teraz każde pieniądze za polot Nicka. Albo męski urok Aleksa. Był jednak tylko sobą. - Nie powinnaś wyciągać daleko idących wniosków na temat każdego mężczyzny, który cię pocałuje. - Jego własne słowa wydały mu się napuszone i nieporadne. Tracił grunt pod nogami i najwyraźniej opuszczał go rozum. Stała jakiś metr przed nim, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Była wściekła i nie bała się tego okazać. - Niewielu mężczyznom pozwalam się całować. - Podeszła bliżej. - I wierz mi, tobie na to więcej nie pozwolę. Widział wyraz jej oczu. Były głębokie i tajemnicze i choć nie miał
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
prawa, chciał odkryć te sekrety. Dowiedzieć się, co nią powoduje. Rozumiał, co ją wprawia w złość, co ją martwi. Ale co wywołuje w niej śmiech? Nagłe zapragnął to wiedzieć. - Co ty powiesz... Uniosła brew i rzuciła mu wyniosłe spojrzenie. - Nie rób tego, Joe. - Robię to, co chcę, Holly. A może nie zauważyłaś? Nie cofnęła się, stała nieporuszona w gęstniejącym mroku nocy, jakby gotowa była stanąć do pojedynku na śmierć i życie. I pewnie byłaby. Nie miała zamiaru pozwolić mu sobą pomiatać. Nawet teraz, kiedy chciał tylko, żeby dała spokój i nie wracała do tematu - nie zamierzała ustąpić. Chciał postawić na swoim i wiedział, że zachowuje się jak prymityw. Ale podeszła do niego za blisko. To instynkt samozachowawczy kazał mu ją lekko odepchnąć. Holly przypominała mu Ginę. Ona też, zepchnięta do rogu, zawsze walczyła. Ale walka nie była jego pierwotnym zamiarem. - Próbowałem cię przeprosić - powiedział w końcu. - No to brakuje ci doświadczenia. - Wiem - powiedział kwaśno. Nienawidził się przyznawać, że nie ma racji. - Przeprosiny przyjęte. - Koszykówka dalej aktualna? - Jasne. Zdał sobie sprawę, że Holly ma zajętą głowę nie tylko nim. Wciąż musiała się martwić chorym ojcem. Nie dziwił się. Jego rodzice byli zdrowi, dzięki Bogu, ale starzeli się i Joe miał świadomość, że kiedyś ich zabraknie. To był jeden z powodów, dla których starał się raz w tygodniu zjeść z nimi kolację. - Nie chciałem cię popchnąć. - Więc dlaczego to zrobiłeś? Nie chciał o tym myśleć. Ale prawda była taka, że nie wiedział, jak się znaleźć w związku z kobietą, nie tracąc dla niej kompletnie głowy. Przeżył śmierć Mary, ale za cenę wyłączenia wszystkich swoich emocji. - Nie mam żadnej kobiety przyjaciółki - powiedział.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Więc? - Od dawna nie byłem z kobietą. Przy tobie czuję się, jakbym znowu miał piętnaście lat. Uśmiechnęła się i pogładziła go policzku. - Ja też czuję się przy tobie młodo, w taki sposób, W jaki nie czułam się nigdy. - Dlaczego? - Moja mama umarła, kiedy miałam osiemnaście lat, ale przedtem długo chorowała. Zawsze musiałam zajmować się rodziną. - Swoim ojcem? - Tak, i braćmi. Nie skarżę się. Mówię tylko, że przy tobie czuję się wolna. Wziął ją za rękę i poprowadził do domu. Holly była wyjątkową kobietą, która powinna dostać dużo więcej niż jedną noc gorącego seksu. Wiedział, że dla dobra ich obojga musi się wycofać. Mógł mieć tylko nadzieję, że fizyczne wyczerpanie ugasi ogień trawiący go głęboko w środku. Ale tak naprawdę wątpił, że rzucanie do kosza mogło sprawić taki cud.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ PIĄTY
sc
an
da
lo
us
Choć Holly wiodła bardzo pracowite życie, koszykówka była jedyną rozrywką, na którą zawsze znajdowała czas. Boisko do koszykówki było tym miejscem, gdzie braci nie trzeba było zaganiać do nieodrobionych lekcji, ojcu nie trzeba było przypominać, żeby wziął nitroglicerynę, i gdzie nie trzeba było piec ciast. To było jedyne miejsce, w którym mogła zapomnieć o rodzinnych obowiązkach i po prostu być sobą. Tego wieczoru jednak, za sprawą Joego, zaczęła myśleć o sobie samej w większym stopniu, niż tego chciała. Mieszkała w jednej ze starszych dzielnic. Jej garaż przylegał do tylnej ściany domu, nad garażem wisiała tablica, a podjazd służył za boisko. Kupiła ten dom ledwie rok temu i była z niego bardzo dumna. Nie było to cudo, jakie ogląda się w miesięcznikach o architekturze, ale był to jej własny dom. Kiedy zaprowadziła Joego do swojej przestronnej sypialni, żeby mógł się przebrać w sportowe ubranie jej braci, miała wrażenie, że jej mały domek zrobił się bardzo ciasny. Dopiero teraz, gdy zobaczyła Josepha w drzwiach, zdała sobie sprawę, jak barczyste są jego ramiona. - Chodźmy na zewnątrz - powiedziała z lekko ściśniętym gardłem. - Gotowa do pojedynku? - Skarbie, jestem gotowa od urodzenia. Na oświetlonym reflektorem boisku zerknęła na niego jeszcze raz. Miał zgrabne silne nogi, muskularny tors, śniadą skórę, i żałowała w głębi duszy, że przez to wszystko, do czego między nimi doszło, zaprzepaścili szansę na noc szalonego seksu. Osiągnęli punkt, w którym pójście do łóżka stworzyłoby dalsze komplikacje. A jej życie było wystarczająco skomplikowane.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Podoba ci się to, co widzisz? - spytał. Poczuła się przyłapana na gorącym uczynku i lekko się zaczerwieniła. - Może. - Może? - Naprężył mięśnie jak kulturysta. - A teraz? - Dalej tylko „może". Zachichotała, kiedy z zabawnie groźną miną zrobił krok do przodu. Takie igraszki były dla niej czymś nowym. Życie Holly było tak wypełnione obowiązkami, że zapomniała, jak to jest bawić się i beztrosko śmiać. - Zobaczymy, co potrafisz - powiedziała z uśmiechem i podała mu piłkę. Pokozłował do kosza, podskoczył i oddał czysty rzut, jakiego nie powstydziłby się Michael Jordan. Teraz musiała skoncentrować się na swojej grze, choć miała ochotę nic nie robić, tylko pożerać go wzrokiem. Odebrała jego podanie i wykonała popisowy wsad. - I co, czasami pozory mylą? - spytała, pamiętając jego komentarz podczas jazdy. I gorący dotyk jego dłoni na udzie. O Boże. Nie była w stanie skoncentrować się na czymkolwiek, dopóki stał tuż przy niej, taki potężny i męski. - Fartowny strzał - powiedział, podając jej z powrotem piłkę. Zakozłowała kilka razy, podbiegła do kosza i znów trafiła - bez przerwy czując na sobie jego wzrok. - Nieźle. - Poklepał ją po plecach, kiedy przebiegała obok. - Faul - powiedziała z wysiłkiem. Jego dłonie były duże i silne, i tak lubiła ich dotyk. Pragnęła więcej niż poklepania, ale miała swój rozum. - Przepraszam. - Uśmiechnął się, ale zupełnie nie wyglądał na skruszonego. - Będziesz siebie przepraszał, jeśli nie zaczniesz uważać. Znów odpowiedział uśmiechem, leniwym, zmysłowym uśmiechem, od którego czuła mrowienie w żyłach. - To był wypadek przy pracy. - Ja też mogę spowodować wypadek. - Spowoduj. Grali szybko, z szaleńczym zapałem i w końcu wygrał Joe. Oczy błyszczały mu z dumy.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Holly dała z siebie wszystko i miała więcej radości, niż się po tym wieczorze spodziewała. - Dobry mecz - powiedziała. - Następnym razem będziemy musieli ustalić zakład. - Ja się nie zakładam. - Nie masz żyłki hazardzistki? - Ty też mi nie wyglądasz na ryzykanta. - Normalnie nie mam takich skłonności. Ale ty, Holly, budzisz do życia jakąś inną stronę mojej natury. Chciała poznać lepiej Josepha Barone. Wiedziała już, że lubi jej piegi i świetnie gra w kosza. Ale chciała wiedzieć, jaka siła byłaby w stanie sprawić, żeby pożądanie płonące w jego oczach zmieniło się w coś więcej. I choć rozum jej mówił, że spotkali się po raz pierwszy i ostatni, jej serce nie chciało w to wierzyć. Joe był spocony i wyczerpany fizycznie, ale jak nigdy pełen życia. Wszystkie jego zmysły były nastrojone na kobietę, którą miał przed sobą. Długi kosmyk włosów przykleił się do jej pokrytej piegami szyi. Piersi wznosiły się i opadały z każdym oddechem, a oczy przyglądały mu się - chyba z rezerwą. Nie nadawał się do tańca godowego. Zawsze uważał, że miał szczęście, żeniąc się z Mary tak młodo, bo nie lubił gier, które uprawiają kobiety i mężczyźni w fazie wzajemnego poznawania się. Wolał szczerość i namiętność. Ale pozwolili sobie już na zbyt wiele szczerości, a namiętność wydawała się propozycją ryzykowną. Jego ciało trawił ogień, ale rozum ostrzegał, że ta kobieta chciałaby więcej niż mógł jej dać. Zrozumiał nagle, dlaczego Aleks, jego młodszy brat, zadawał się z tyloma kobietami, zanim ożenił się z Daisy. Gdyby on robił to samo po śmierci Mary, prawdopodobnie Holly nie zrobiłaby na nim aż takiego wrażenia. - Joe, jaką inną stronę natury ja w tobie budzę? -zapytała. - Niebezpieczną. - Zabawne, wcale się ciebie nie boję - powiedziała, przebiegając palcami po jego torsie. - Nie próbuję cię przestraszyć, ostrzegam tylko, że w tej chwili nie
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
poznaję samego siebie. - Pocieszające, bo ty tak samo działasz na mnie. W tej chwili powinnam się przejmować milionem rzeczy, a jestem w stanie myśleć tylko o tobie. - Nie mów mi takich rzeczy. - Dlaczego? - Możesz tego później żałować - powiedział, bo jedną z wartości, którymi kierował się w życiu, była prawda. - Wątpię. - Patrzyła na niego ze współczuciem i zrozumieniem. - Kobiety zawsze chcą więcej, niż mogę im dać. - Nawet z twoją żoną tak było? Przez minutę był w szoku. Nikt nie wspominał przy nim o Mary. Zupełnie jakby wszyscy zapomnieli o jej istnieniu. I nie był pewien, jak zareagować na to, że zapytała o nią Holly. - Nie rozmawiam o swojej żonie. Piłka wypadła mu z ręki i potoczyła się na skraj podjazdu. Holly ani drgnęła i wytrzymała jego spojrzenie. - Nie wiedziałam o tym. - Więc teraz wiesz. Nastrój się zmienił i choć powinien być zadowolony, żałował tego. Mary była barierą między nimi. Bardzo skuteczną. Dlaczego więc, używając jej, czuł się jak tchórz? - Myślę, że powinnam cię odwieźć do twojego samochodu powiedziała Holly. - Muszę być bardzo wcześnie w pracy. Zaczęła iść w stronę domu i nagle zupełnie przestał myśleć o swojej zmarłej żonie. Holly była tak ekscytująca i pełna życia, że wszystko wokół niej zdawało się blade. Choć nie do końca wiedział, czego chce, przeczuwał w głębi duszy, że sednem jego rozterek nie jest niezdecydowanie. Pielęgnował w sobie chłód i rezerwę ze strachu przed ryzykiem. Zawarł swoisty pokój z losem i nie chciał go prowokować. - Tak - powiedział dziwnie zdartym głosem. Obejrzała się przez ramię. - Co tak? - Mary chciała więcej, niż mogłem jej dać.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- W jakim sensie? Podszedł do niej wolnym krokiem i ujął w dłonie jej szczupłe ramiona. - Nie jestem pewien. - Więc skąd o tym wiesz? - Miała coś takiego w oczach... może to było rozczarowanie. - A może projekcja twoich własnych uczuć. Wolał sobie odpuścić. Nie miał ochoty na tę rozmowę. - Uważasz się za eksperta? - Niczego takiego nie powiedziałam. - Posłuchaj, Holly. Ja porzuciłem sny o dozgonnej miłości i szczęściu. Ale ty nie. - Może w tej chwili zależy mi po prostu na fizycznie satysfakcjonującym związku. - Tak? Naprawdę tylko tego oczekujesz od mężczyzn? - Tak - odpowiedziała drżącym głosem. - Kłamczucha. - Masz rację. - Wyrwała się z objęć. - Znam mnóstwo kobiet, które na luzie zmieniają kochanków, ale ja nigdy tak nie umiałam. Nie wiem, może to z powodu mojej rodziny albo... Chciał jej powiedzieć, żeby mu zaufała, ale wcale nie był pewien, czy jest godny zaufania. - Poznawanie samego siebie nigdy nie jest łatwe. - Skąd wiesz? - Wbrew temu, co pokazują w różnych talk show i sitcomach, faceci myślą nie tylko o seksie, sporcie i piwie. - Wiem - powiedziała. - Tak? - Mam braci. - Tak, rzeczywiście. No więc, na czym stoimy? - Nie wiem. Czuję, że jeśli nie uda mi się ciebie poznać, będę żałowała, że straciłam coś cudownego. Milczał, patrząc jej pytająco w oczy. - Joe, chociaż próbujesz sobie wmówić, że jest inaczej, ty masz serce.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Niczego sobie nie wmawiam, Holly, ja po prostu nie jestem w stanie spełnić twoich romantycznych oczekiwań. - Nie proszę o to. Chciałabym tylko móc cię poznać. Jego analityczny umysł przestał działać. Ciało pragnęło jej rozpaczliwie, a dusza, którą zawsze próbował ignorować, szeptała, że być może ta kobieta jest warta ryzyka. - Zjesz ze mną jutro kolację? - spytał. - Dobrze. Holly podjechała wolno pod lodziarnię Baronessy. W środku było pusto i ciemno, a domyślała się, że i zimno. Wiedziała z doświadczenia, że każde opuszczone pomieszczenie wyziębia się z braku ludzkiego ciepła. Jej brakowało tego od dawna. Miała ciepłe stosunki ze swoim ojcem i braćmi, ale to nie to samo. Łączyła ich głęboka więź, ale tęskniła za czymś innym. Za czymś, do czego mieli tak blisko dzisiaj z Josephem. Zamiast tego postanowiła zadowolić się romansem. - To ten - powiedział, wskazując palcem sedana. - Twój własny? - zdziwiła się. - Tak. - Gdybym miała wydać tyle pieniędzy na samochód, kupiłabym sobie jaguara albo ferrari. Odpowiedział półuśmiechem, który wprawiał w galop jej serce. - Nie lubię ostentacji. Ten jest bardziej praktyczny. Joe nie zrobił na niej wrażenia jako człowiek szczególnie praktyczny. Wiedziała, że jest dyrektorem finansowym Baronessy, domyślała się więc, że często musi być bardzo poważny, ale Joe, którego poznała dzisiaj, nie powinien jeździć akurat tym ekskluzywnym autem. - Nie zgadzam się - powiedziała, żałując, że nie ugryzła się w język. Do diabła, co ją napadło? - Nie znasz mnie, Holly. - Może dlatego widzę cię takim, jaki jesteś naprawdę. - W swojej rodzinie jestem tym najbardziej praktycznym. Skąd ona to znała! Te słowa wiele razy wychodziły z jej ust, dopóki przyjaciel nie namówił jej do spróbowania czegoś, do czego była naprawdę stworzona. Dopiero wspinaczka górska i skakanie ze
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
spadochronem pozwoliły jej poczuć, że żyje pełną piersią. Ale nie wyobrażała sobie, żeby taki stan ducha mogła wywołać bliskość innego człowieka - dopóki nie poznała Joego. - Powinieneś określić się sam, nie na tle rodziny. - Wiem, kim jestem. - Oglądałam twoją rodzinę w gazecie, a dzisiaj poznałam Ginę. Twoja rodzina jest bardzo potężna. Prawdziwy klan tytanów. - Nie wszyscy jesteśmy tacy sami. - Moja rodzina też bywa przytłaczająca. - Nie czuję się przytłoczony przez swoją rodzinę. Robisz ze mnie jakąś ofermę. - Nie o to mi chodziło. - Więc o co? - W dzień... Kiedy twoja siostra tobą komenderowała, przypomniało mi to, jak traktuję czasami swoich braci. - To znaczy jak? - Niemiło jest się do tego przyznać, ale tak, jakbym próbowała przerobić każdego z nich na własne kopyto. - Uważasz, że moja rodzina robi to samo ze mną? - Nie wiem, a robi? Wiedziała, że posunęła się za daleko. Naciskała go przez cały dzień, a teraz - może sprawiała to nocna pora - jakby wstąpił w nią diabeł. A przecież z natury była ostrożna. - Przepraszam, zapomnij, co powiedziałam. - Uważaj, Holly - odezwał się po długim milczeniu, nie odrywając od niej ciemnych oczu. Ale widocznie ostrożność nie była jej na tę noc pisana. - Dlaczego? - Bo możesz dostać więcej, niż się spodziewasz, jeśli będziesz mnie dalej prowokowała. - Myślę, że sobie poradzę. - Tak myślisz - szepnął, pochylając się bliżej. A niech to wszyscy diabli! Pachniał tak fantastycznie. Mężczyzna, który wygrał z nią uczciwy mecz w koszykówkę, powinien pachnieć jak męska szatnia, nie tak jak Joe. Może dlatego opuścił ją instynkt
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
samozachowawczy. - Ja to wiem - powiedziała, przysuwając się do niego. Chciała pogładzić go po brodzie, ale zacisnęła palce, powstrzymując pokusę. - Skąd ta pewność? - Z powodu twoich oczu - powiedziała w końcu. Milczał wyczekująco, ale nie mogła powiedzieć, co widzi w jego oczach. Nie miała zamiaru brnąć dalej i przyznać, jak bardzo jej na nim zależy. Nowa Holly była panią swojego losu. Sama chciała kierować własnym życiem, nie zdając się na ślepe zauroczenie. - Dajmy temu spokój. Zabrał swoje ubranie i wysiadł z samochodu. Holly patrzyła, jak odchodzi. Cisnął garnitur i buty na tylne siedzenie BMW, a potem odwrócił się do niej. - Twoje oczy też mi coś mówią. - Co takiego? - Że nie tylko ja pozwalam, żeby na to, kim jestem, wpływały oczekiwania innych ludzi. - Mylisz się. - Udowodnij to. Powiedz, dlaczego się mnie nie boisz. Oddychała ciężko. W swoim samochodzie czuła się bezpieczna i silna, ale jednak straciła przewagę. Wrzuciła jedynkę i spojrzała mu prosto w oczy. - Z pozoru jesteś wytworny i stateczny, ale oczy zdradzają twoją duszę. Widzę w nich prujące autostradą europejskie sportowe auto. Wcisnęła gaz i odjechała, zanim zdążył otworzyć usta. W głowie kłębiły jej się wszystkie słowa, których wolałaby nigdy nie wypowiedzieć. Ale rozwaga nie była jej mocną stroną. Tym razem jej brak mógł się okazać brzemienną w skutki słabością.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ SZÓSTY
sc
an
da
lo
us
Dzień wlókł się niemiłosiernie i po raz pierwszy od dawna myśli Joego zaprzątało coś innego niż Baronessa Gelati. Spędził dzień na wykonywaniu rutynowych obowiązków, ale tak naprawdę był nieobecny duchem. Pozwolił sobie nawet na to, żeby wymówić się od lunchu z ojcem, podczas którego mieli omawiać nowy plan pięcioletni firmy, i zaczął surfować po Internecie. - Masz wolną chwilkę, Joe? - spytała od progu Gina. Wyszedł z sieci i spojrzał na siostrę. Jego szwagier Flint stał za jej plecami. - Żadnych konferencji prasowych. I nie obchodzi mnie, o czym przekonaliście mamę. Flint zaśmiał się, a Gina przewróciła wymownie oczami. - Nic z tych rzeczy. Przeprowadzam nieformalne głosowanie rodzinne. Flint chce zebrać rodzinę na doroczny zjazd. - Jestem za, pod warunkiem, że nie będę musiał wystąpić w roli rzecznika. Myślę, że to zadanie dla Nicka. Jest najstarszy i... - Joe, nie używaj nadaremno mojego imienia - zawołał z korytarza Nick. - Kto, ja? - Joe uniósł w obronnym geście ręce. - Dobra, wprowadzam plan w życie - powiedział Flint, kierując się do drzwi. - Gina, idziesz? - Za chwilę. - Gina przyglądała się bratu dużymi fiołkowymi oczami, a Joe miał niemiłe wrażenie, że powinien był wyjść wcześniej z pracy. - Oho... już mnie tu nie ma. - Nick zniknął w holu. Gina podeszła do okna i wyjrzała na ulicę. Cokolwiek miała zamiar powiedzieć, wiedział, że mu się to nie spodoba. Przybrał swój najsurowszy wyraz twarzy. Ten, który sprawiał, że wszyscy zostawiali go w spokoju.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Co ma znaczyć ta mina? - Gina zawsze umiała go przejrzeć. Wzruszył ramionami. Nienawidził dzielić się z rodziną swoimi uczuciami. - Mama powiedziała, że wczoraj po kolacji zniknąłeś gdzieś z Holly. - Dlaczego rozmawiasz o mnie z mamą? - Joe, zależy mi, żeby moi bracia byli szczęśliwi. Wiesz o tym. - Jasne. A skąd ta troska? - Zachowywałeś się wczoraj dziwnie. Nawet jak na ciebie. - To miał być komplement? Uśmiechnęła się. Mimo jej denerwujących skłonności lubił siostrę. - Chciałam tylko, żebyś wiedział, że tu jestem. Gdybyś miał potrzebę pogadania o Holly albo czymkolwiek innym. - Nie ma o czym gadać. Wszystko gra. - Joe, u ciebie nic nie gra tak naprawdę, odkąd zmarła Mary. Joe wzdrygnął się. Po raz pierwszy ktoś z jego rodziny wymówił przy nim imię Mary. Dlaczego teraz? Czy to on się zmieniał, czy świat wokół niego był inny? Gina świdrowała go tak przenikliwym wzrokiem, że poczuł się nieswojo. Włoskie kobiety mają coś z czarownic. Musiała przywołać Mary, żeby zobaczyć, jak zareaguje. Ale zachował twarz bez wyrazu. - Ciągle ta kamienna twarz - powiedziała. - Ale uważaj, wiem, że pod tym kamieniem jest człowiek. - Ruszyła do drzwi. - Gino, czy ja próbowałem ci mówić, co masz robić z Flintem? - Nie. - Więc pozwól mi działać na własną rękę. Wiem, że nie jestem Aleksem, ale sam sobie poradzę z kobietą. - W porządku, braciszku. - Wyszła, zamykając za sobą drzwi. Nareszcie Joe nie przejmował się rodziną. Choć wiedział, że czekający go wieczór z Holly nie pozostanie ich tajemnicą. Tym bardziej że wybrał Atlantic Fish Co., jedną z ulubionych restauracji bostończyków. Jego matka musiała dowiedzieć się o randce, i wtedy czekało go przesłuchanie. Kiedy zadzwonił telefon i Stella powiedziała, że łączy go z panią Fitzgerald, Joe modlił się, żeby nie chodziło o odwołanie kolacji. Musiał zobaczyć się z Holly, żeby przestać o niej myśleć jak opętany.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Barone, słucham. - Joe, muszę zostać trochę dłużej w pracy. Dokąd idziemy na kolację? Może spotkamy się na miejscu? - Idziemy do Atlantic Fish Co. - Ooo. - Coś nie tak? - Nigdy tam nie byłam, ale od dawna miałam na to ochotę. - To dlaczego się nie wybrałaś? - To jest miejsce dla par, a nie rodzinna restauracja. - Nigdy nie byłaś częścią pary? - Zbyt krótko, żeby dojrzeć do etapu, na którym bywa się w takich miejscach. Jej słowa przeniknęły barierę, którą jak sądził, zbudował wokół swego serca, i sprawiły, że znów zabiło. Wyciągnął się w fotelu i zaczął snuć plany. Ten wieczór miał być dla Holly Fitzgerald spełnieniem jej romantycznych fantazji. Holly przebierała się pięciokrotnie, zanim wybrała dopasowaną sukienkę z krótkimi rękawami. Pochodziła z przecenionych resztek markowej kolekcji, którą wypatrzyła w centrum handlowym. Ale na dzisiejszy wieczór zaszalała i kupiła sandały Enzo, które miała na oku od początku sezonu. Wyperfumowała się, spojrzała po raz ostatni w lustro, i w chwili gdy otwierała drzwi, zadzwonił dzwonek. - Pani Fitzgerald? - spytał dostawca. - Tak. - To dla pani. - Wręczył jej cudowny bukiet z orchidei, kalii i różowych kwiatów, których nazwy nie znała. Odurzona zapachem świeżo ściętych kwiatów, zamknęła na chwilę oczy. Dostawca pożegnał się i odwrócił do wyjścia. - Proszę chwilę zaczekać - powiedziała, sięgając do torebki. - Wszystko jest załatwione. - Uśmiechnął się i gwiżdżąc, odszedł. Zamknęła drzwi i opadła na drewnianą ławę w przedpokoju. Zauważyła bilecik. Wyciągnęła go z różowych kwiatów i z namaszczeniem obróciła w dłoni.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Zdała sobie sprawę, że drżą jej ręce i pieką oczy od wzbierających pod powiekami łez. Nikt nigdy nie przysłał jej kwiatów. Nie zrobił tego jej ojciec, kiedy skończyła szkołę średnią. Ani bracia, kiedy wygrała konkurs. Nikomu nie przyszło do głowy, żeby przysłać jej kwiaty - nikomu poza Josephem Barone. Mężczyzną, który powiedział, że chce ją tylko na jedną noc. Liścik był odręczny, napisany pogrubionymi literami. Kopciuszek miał czas do północy, żeby cieszyć się swoim królewiczem, ale dla nas czary nie muszą, się skończyć. Joe, którego zdołała poznać, nie był typem faceta, który raczyłby kobietę takimi bajeczkami, ale w głębi serca wiedziała, że ona nie jest typem kobiety, która może sobie pozwolić na szalony, namiętny romans. Miała zobowiązania. Zobowiązania wobec rodziny i piekarni. Zobowiązania wobec siebie. Ale nic nie było jej w stanie powstrzymać przed spędzeniem tej nocy z Josephem. Zadzwonił telefon. Zastanawiała się, czy odebrać, nie chcąc, żeby rzeczywistość wdarła się w jej marzenia. W końcu zdecydowała myśl, że to może być jej ojciec, i podniosła słuchawkę. - Halo? - Jeszcze nie jest za późno i zdążę po ciebie wpaść - powiedział Joe. - Gdzie jesteś? - Kilka przecznic od twojego domu. - Czuję się, jakbym była manipulowana. Atlantic Fish Co. jest na drugim końcu miasta. - Nie jesteś manipulowana. Po prostu staram się być dżentelmenem. - Na pewno? - Hej, czy ja bym cię okłamywał? - Nie wiem. Zaległa cisza i Holly zastanawiała się przez chwilę, czy go nie uraziła. Sedno rzeczy tkwiło w tym, że on był facetem, który nauczył się chronić swoje serce przed ryzykiem, podczas gdy ona może i nie szukała dozgonnej miłości, ale wciąż wierzyła, że coś takiego istnieje. - Chyba będę musiał ci udowodnić, że możesz mi ufać. Poraziła ją szczerość w jego głosie. O Boże, była kompletnie stracona.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Dziękuję za kwiaty. - Cała przyjemność po mojej stronie. - Ja dla ciebie nic nie mam. - Twoje towarzystwo jest wystarczającym prezentem. - Nie mów mi takich rzeczy. - Dlaczego? - Bo mogłabym w nie uwierzyć. Poza tym zdecydowaliśmy się nie śpieszyć. - Nie śpieszę się. - Od chwili kiedy się poznaliśmy, wszystko wydaje się nierealne powiedziała bardziej do siebie niż do niego. - Przeciwnie. Mnie wszystko nareszcie wydaje się realne. Te słowa były cudowniejsze niż kwiaty, które jej przysłał. Cudowniejsze od kolacji w najbardziej romantycznej restauracji Bostonu. Cudowniejsze od pożądania, które w niej wczoraj obudził. - Och, Joe. - Co? - Po prostu nie chcę cię rozczarować. - Zabierasz się ze mną? - spytał, zmieniając temat. -Okej. Odłożyła słuchawkę, poszła do kuchni po wazon do kwiatów, potem ustawiła je na barku. Zachodzące letnie słońce grzało jeszcze mocno i z twarzą odwróconą do okna Holly zamknęła na chwilę oczy. Znów zadzwonił dzwonek do drzwi i tym razem się zawahała. Cały dzień próbowała sobie wmówić, że Joe jest nikim innym niż facetem na randkę, ale teraz, kiedy otwierała drzwi, jej serce biło jak oszalałe. Zachodzące słońce oświetlało go od tyłu, więc nie widziała wyrazu jego twarzy. Ale wziął szybki oddech i wyciągnął do niej ręce. Pogładził kciukiem jej nadgarstki, potem uniósł jedną dłoń i złożył na niej gorący pocałunek. - Wyglądasz pięknie. Wszystko w niej dygotało. Była zakłopotana nie tylko jego zniewalającym zmysłowym czarem, ale także faktem, że stał przed nią szokująco wytworny mężczyzna. Jego garnitur nie pochodził z przecenionej „końcówki" kolekcji, ale był ręcznie szytym włoskim
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
modelem. - Czuję się dzisiaj przy tobie jak Kopciuszek - powiedziała. - Czyli zgodnie z moim zamiarem. - Zamknął drzwi i poprowadził ją do swojego samochodu. Nie odezwała się słowem, podczas gdy pomagał jej wsiąść, potem obszedł auto i usiadł za kierownicą. Na tę jedną noc chciała zapomnieć, że w rzeczywistym świecie taki mężczyzna jak Joe nie byłby nią zainteresowany. Przez tę jedną noc chciała się cieszyć fantazją. - Chcesz wpaść do Baronessy na deser? - spytał Joe, kiedy opuścili restaurację. To była jedna z tych nocy, dla których warto żyć w Bostonie. Wiatr był ciepły i przyjemnie smagał mu twarz. Bliskość Holly wyczuliła jego zmysły, sprawiając, że wszystko zdawało się stokrotnie wyraźniejsze. Holly, wziąwszy go za rękę, zatrzymała na środku chodnika. Jej dłoń była taka drobna i jeszcze raz sobie przypomniał, że męską sprawą jest chronić swoją kobietę. Tylko że Holly nie była jego... a przynajmniej jeszcze nie. - Mam karton lodów, jeśli wolisz pojechać do mnie - powiedziała łagodnie. Przyciągnął ją do swojego boku. Jej sukienka była fantazją i koszmarem jednocześnie. Lekka i zwiewna, ślizgała się wokół bioder, a on nie był jedynym facetem, który to zauważał. - Jedźmy - szepnął i poprowadził ją do samochodu. Prowadził szybko przez miasto, a w de śpiewał cicho Frank Sinatra. Zwykle Joe słuchał hard rocka, ale na ten wieczór, za radą Aleksa, doświadczonego kobieciarza, wybrał coś innego. Ku swojemu utrapieniu, jak się okazało, bo wszystkie cholerne piosenki na CD były o miłości - ostatniej rzeczy, której chciał poświęcać uwagę, dopóki była z nim Holly. - To Sinatra? - zapytała. - Tak, jedna z jego wcześniejszych płyt. - Przyznaję, że rzadko zdarza mi się go słuchać. - Nie da się wyrosnąć na Włocha, nie znając na pamięć „Old Blue Eyes". - Wyobrażam sobie. Więc jak to wyglądało - bycie jednym z
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
ośmiorga dzieci? - Najczęściej kompletne wariactwo. - U mnie też. Ale chłopcy byli młodsi, więc mogłam ich trzymać trochę na dystans. - Działało? - Chyba nie tak dobrze, jak mi się wydawało, że działa. - Co masz na myśli? - Holly była dla niego zagadką. Krucha i eteryczna na zewnątrz, w środku twarda jak stal. Pomijając to, że było w niej również coś bardzo miękkiego. Coś, co wyraźnie widział dzisiaj w jej oczach. - To, że nawet kiedy byłam już starszą siostrą udającą, że chłopcy mnie drażnią, dalej spędzałam większość czasu w domu, z nimi wszystkimi. Zawsze lubiłam zajmować się swoimi braćmi. - Zajmujesz się całą swoją rodziną? - Tak. - A kto zajmuje się tobą? - Ja sama. - Nie myślałaś nigdy o tym, żeby pozwolić komuś innemu to robić? - A ty? - Ja jestem mężczyzną. - Och, więc to dla ciebie co innego. - Jej słowa zabrzmiały poważnie, ale podszyte były śmiechem. - Oczywiście, że co innego. Od mężczyzn się oczekuje, żeby z zaciśniętymi zębami stawiali czoło życiu. - Od kobiet też. - Ale o tobie nikt nie pomyśli źle, jeśli zechcesz polegać na mężczyźnie. - Myślę, że jeśli dwoje ludzi naprawdę się kocha, to wzajemne poleganie na sobie jest najlepszą rzeczą na świecie. - Myślałem, że nie wierzysz w miłość. - Oczywiście wierzę, że istnieje... dla niektórych ludzi. - Dla ciebie nie? - Nie wiem. Ja nie mogę się teraz zakochać. - Dlaczego nie? - Ubezpieczenie zdrowotne taty jest wciąż niepewne i muszę
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
wywiązywać się ze swoich obowiązków. Miłość wymaga czasu i starań. Dwóch rzeczy, na które mnie nie stać. - Może nie spotkałaś właściwego mężczyzny. - Co do tego, żadnego „może". - Naprawdę? A ja?
Anula & polgara
ROZDZIAŁ SIÓDMY
sc
an
da
lo
us
Holly grzebała nerwowo w torebce, szukając kluczy. Daleka była od myślenia na jednym oddechu o Josephie Barone i wymarzonym Idealnym Facecie. Iluzja, przypomniała sobie. To było wszystko, co miał jej do ofiarowania. W niezłej sukience, po wspólnej romantycznej kolacji czuła się jak Kopciuszek. Od północy dzieliło ich kilka uderzeń zegara i wtedy czar musiał prysnąć. W pierwszym odruchu chciała się jakoś wymigać, ale to nie było w jej stylu. Lubiła stawiać sprawy uczciwie. - Uważasz, że mógłbyś być moim idealnym facetem? - Nie chcę zostać wykluczony z gry - powiedział głębokim głosem, przypominając jej, od jak dawna nie dzieliła czułych szeptów z mężczyzną. I tak jak on dźwigała swój bagaż doświadczeń. Kochankowie na jedną noc i ogniste romanse to jedno; idealny facet jest na zawsze, a „na zawsze" budzi strach. - Wątpię, czy naprawdę byś chciał. - Dlaczego nie? - Bo jest taka cząstka ciebie, do której bronisz dostępu. - Cząstka gburowata? - spytał lekko kpiącym tonem. - Chciałabym móc z tego żartować, ale pytałeś o moje marzenia. W nikłym świetle latarni jego twarz wyglądała surowo. Holly miała wrażenie, jakby przekroczyła linię, której istnienia żadne z nich nie chciało przyjąć do wiadomości, ale ona naprawdę istniała. Życie uczyło, że nic nie trwa wiecznie, że nic nie jest do końca pewne i że niespodziewane zagrożenia są bliżej, niż się wydaje. - Twoje marzenia to nie żarty. - Wiem. Są wszystkim, co mam.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Położył rękę na jej udzie, wywołując dreszcz podniecenia, który przeszył całe jej ciało. Była niewiarygodnie wyczulona na jego dotyk i każda pieszczota - nawet najbardziej niewinna - stawała się iskrą wzniecającą ogień w jej żyłach. - Chcę spełnić twoje marzenia. Wiedziała, że mógłby. Jego oczy obiecywały raj cielesnej rozkoszy ale ona chciała więcej. Wysiadła z samochodu, nie czekając, aż otworzy jej drzwi. Szła pierwsza, słysząc za sobą jego ciężkie kroki. Otworzyła kluczem drzwi i wpuściła go do środka. Kuchnia była największym pomieszczeniem w domu, i jej ulubionym. Miała profesjonalnej klasy piecyk i dużą wyspę pośrodku. - Usiądź, a ja wyjmę lody. - Dzięki. Zdjął marynarkę i poluzował krawat. - Wczoraj upiekłam ciasteczka maślane. Może poczekasz w pokoju, a ja zaraz wszystko przyniosę. - Potrzebowała kilku minut, by się pozbierać. - Jasne - odpowiedział, mierząc ją przenikliwym spojrzeniem. Przygotowała pucharki z lodami, talerz ciasteczek i dwie lampki koniaku. Wniosła wszystko na tacy do pokoju dziennego i postawiła ją na stoliku przy kanapie. Joe nie siedział, na co liczyła, tylko oglądał zdjęcia na ścianach. Holly nie była pewna, czy podoba jej się to, że on ogląda jej rodzinę. Mężczyzna, z którym chciała spędzić namiętną noc, nie musiał znać prywatnych szczegółów jej życia. - Oto deser. - Twoja rodzina wygląda na bardzo zżytą - powiedział, podchodząc do niej. - Tak, jesteśmy zżyci. Uśmiechnęła się, nie wiedząc, co mówić dalej. Może zapomniał o idealnym facecie i całej tej rozmowie. Ona z pewnością chciałaby móc zapomnieć, bo zdała sobie sprawę, że ten mężczyzna jest naprawdę jej ideałem. Tym, o którym skrycie marzyła, odkąd zmarła jej matka, a ona została z braćmi, których
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
wychowanie spadło na jej głowę. Tym, którego miała nadzieję poznać, odkąd zaczęła chodzić na randki i szybko doszła do wniosku, że prawdziwi mężczyźni nie są mężczyznami jej marzeń. Tym, którego poznała jako człowieka honoru. Joe podał jej kieliszek i usiadł obok niej na kanapie. Czuła jego ciepło. Zadrżała leciutko i ledwie powściągnęła pokusę, żeby przysunąć się do niego bliżej. To byłoby takie łatwe. Wyciągnęła rękę, zanim zorientowała się, co robi, potem opuściła ją z powrotem i uniosła wzrok. Joe wpatrywał się w nią tym hipnotyzującym mrocznym spojrzeniem, pod którym czuła się obnażona... bezbronna. - Co? - Dlaczego się cofnęłaś? - Nie jestem pewna, na czym stoimy. - A ja tak. Powiedziałaś mi o swoich marzeniach. Teraz ja ci opowiem o swoich. - Masz jakieś marzenia? - Wyobrażam sobie nas dwoje... Położyła palce na jego ustach. Nie chciała usłyszeć tego, co miał do powiedzenia. Pragnęła go, ale chciała - nie, musiała - udawać, że na tę jedną noc on jest mężczyzną jej marzeń. Wiedziała, że tak nie jest. Wiedziała, że to nie mogłoby trwać. Ale na tę jedną noc chciała w to uwierzyć. - Nie chcę posunąć się za daleko. - Skarbie, nie sądzę, żebyś mogła. Może wcale nie chciała dostać pełnego przyzwolenia. Ale pragnęła go dotykać. Uniosła znów rękę, opuszkami palców obrysowała linię jego brody, potem powędrowała w dół, wzdłuż szyi. Joe zatopił w jej oczach wzrok i czuła, jak się w nim kompletnie pogrąża. Jego żar, jego ciało, jego dusza przyzywały ją w niemym błaganiu, każąc zapomnieć o sobie samej wszystko poza tym, że miała tę jedną noc jako zaczarowana księżniczka. Tę jedną noc, którą podarowała jej dobra wróżka, i ona nie chciała jej zmarnować. Wyjął jej z ręki kieliszek i odstawił na stolik. Potem ujął w dłonie jej twarz, pochylił się i musnął pocałunkiem usta. Całowali się wcześniej, ale Holly czuła, że tym razem dzieje się coś wyjątkowego. Pożądanie,
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
oczywiście, ale i coś daleko więcej, coś, co brało się z serca i do głębi ją poruszyło. Czary, pomyślała. Otuliła dłońmi jego twarz i przejęła inicjatywę, zatracając się w namiętnym pocałunku. - Holly, jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał Joe, gdy zaczerpnąwszy oddechu, delikatnie uwolnił się z jej objęć. Od długiego czasu Joe nie doświadczył takiego przypływu pożądania. Dżentelmeńskie maniery, które zachowywał przez całe lata, ustąpiły miejsca pierwotnemu instynktowi. To było kolejne przebudzenie, które zawdzięczał Holly. Do chwili kiedy ją poznał, trwał w hibernacji, odcięty od prawdziwego życia. Patrzył, jak się w niego wpatruje. Miała szeroko otwarte, rozświetlone oczy, jej nakrapiana piegami twarz była zarumieniona z podniecenia. Niepewną ręką wędrował po aksamitnym nagim ramieniu, znacząc jeden z wielu wzorów na jej skórze. Krew w jego głowie pulsowała w odwiecznym rytmie życia, podczas gdy szlachetny pomysł na cierpliwe, romantyczne zaloty całkiem wywietrzał. Nie żałował go i przyglądając się Holly przez zmrużone powieki, przypuszczał, że i ona nie żałuje. Jej piersi falowały rytmicznie pod cienkim jedwabiem sukienki. Nie odpowiedziała mu jeszcze, ale pokusa była nie do odparcia. Dotknął kciukiem sterczącego koniuszka, a potem zacisnął dłoń na jej piersi. Holly jęknęła - i to był ostatni moment, w którym wierzył, że on choć trochę nad sobą panuje. Że będzie w stanie powstrzymać się na tyle, żeby ją zadowolić. - Mam za sobą długi post - powiedział w końcu. - Ja też. - Kochanie, ja mówię serio. Usiadła raptownie. - Chcesz powiedzieć, że od śmierci żony nie miałeś nikogo? Potarł czoło i odwrócił wzrok. -Tak. Nic nie powiedziała, a on obawiał się, że w końcu znalazł sposób, żeby zwolnić tempo. Cholera, nie chciał teraz wychodzić. Ale Holly objęła dłońmi jego twarz i pocałowała go w usta. - Obiecuję, że to nie będzie bolało - szepnęła. Zaśmiał się. - Może być bardzo krótkie.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Nie szkodzi. Następnym razem może być dłuższe. Następnym razem. Te słowa były lekarstwem, którego potrzebował, żeby zanurzyć się w słodkim ciele Holly. Dostać to, czego potrzebowali oboje. To nie była romantyczna baśń wymagająca perfekcji. Oboje byli ludzkimi istotami i rozumieli, że potrzeba jest czasem tym, czym jest. Potrzebą. Pochylił się i lekko podmuchał w jej obrzmiały sutek, który wyprężył się jeszcze bardziej, jakby prosząc o jego usta. Joe nie wiedział, czy śliski jedwab bardziej wzmaga jego podniecenie, czy frustrację. Ssał coraz zachłanniej, pieszcząc dłonią drugą pierś. - Joe, chcę ciebie czuć. - Możesz się pozbyć tej sukienki? - On też chciał jej nagiego ciała pod swoim nagim ciałem. Chciał przeżyć ten moment w oślepiającym technikolorze, a nie w burej szarości, która stała się kiedyś jego światem. Holly pozbyła się błyskawicznie ubrania, miała na sobie tylko te niesamowite cudowne piegi. Potem leżała, śledząc rozpalonym wzrokiem równie pospieszny striptiz Josepha. Kiedy wyjął z portfela kondom i stanął przed nią nagi, czuł, że wszystko w nim nabrzmiewa. Był podniecony do granic możliwości, jego mięśnie były napęczniałe od siły i czuł się jak wojownik, który był za długo na wojnie i w końcu wrócił do domu. Tylko że dom nie był żadnym miejscem. Była nim krucha kobieta, która czekała na niego z promiennym spojrzeniem, otwartymi ramionami i nogami. Uklęknął przy niej i zaczął pieścić jej ciało. Każdy centymetr spragnionego ciała, które dygotało z rozkoszy pod jego dotykiem. Czuł się potężny i męski. Pragnienie, żeby sycić się nią jak najdłużej, walczyło z pragnieniem, żeby zagłębić się w jej wilgotnym cieple. Kiedy zsuwał dłoń do jej brzucha, powoli, coraz niżej, wyprężyła się jak struna i znów jęknęła, zaciskając kurczowo uda. - Myślałam, że ci się spieszy. - Zmieniłem zdanie. Wyrwała mu z ręki kondom, odpakowała i założyła mu go sama. - Joe, ja dłużej nie wytrzymam... Mrucząc błagalnie, wciągnęła go na siebie i uniosła biodra.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Kiedy zanurzył się w niej do końca, znieruchomiał i spojrzał na nią. Miała szeroko otwarte oczy, zaciskała dłonie na jego pośladkach i ponaglała go. Ale odczekał jeszcze moment, drocząc się z nią i z samym sobą. Gdy wreszcie porwał ją w szał namiętności, wszystkie jego mięśnie były napięte do granic bólu i wkrótce poczuł, że zbliża się do mety. Zwolnił, wsuwając rękę między ich ciała. Holly wpiła się paznokciami w jego plecy, a potem wydała jęk spełnienia. Chwycił ją mocno za biodra i po kilku pchnięciach opadł na nią bez tchu. Jego ciało było jak pusta studnia. Powoli wrócił do rzeczywistości i zdał sobie sprawę, że właśnie przełamał barierę, której przełamywać nie zamierzał. Holly nie czuła się tak wolna od dnia, w którym po raz pierwszy skoczyła ze spadochronem. Obejmując mocno Joego, przycisnęła twarz do jego torsu, żeby nie mógł zobaczyć, jak głęboko jest poruszona. Nie mogła narzekać na swoje doświadczenia seksualne, ale tym razem chodziło o coś więcej niż dobry seks. Czuła się kompletnie obnażona i to wywoływało w niej dreszczyk lęku. Przywykła do troszczenia się o siebie samą, a teraz dopuściła kogoś do sfery uczuć - takich jak czułość i opiekuńczość - które były zarezerwowane wyłącznie dla rodziny. Miała jednak nadzieję, że szczęście jest po jej stronie i Joe jej czułość odwzajemni. W końcu to była jej zaczarowana noc, przypomniała sobie. Jej noc iluzji z prawdziwym królewiczem z bajki. Ale instynkt jej podpowiadał, że czary się skończyły, a rzeczywistość czyha za progiem. Joe poruszył się i uniósł na łokciach. Seria zimnych dreszczy przebiegła jej po plecach, zanim jeszcze sturlał się z niej i usiadł na brzegu kanapy. Skrzyżowała ręce na piersi i zacisnęła nogi. Joe przyglądał jej się przez półprzymknięte powieki, jakby nagrywał w pamięci każdy jej ruch. - Dokąd idziesz? - spytała. - Pozbyć się kondomu. Wyszedł bezszelestnie z pokoju. Był potężnym, muskularnym mężczyzną i dziwiła się sobie, że zdołała nacieszyć się nim bardziej. W każdym jego dotyku była tęsknota i pożądanie. W szalonym wybuchu
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
namiętności porwał ją ze sobą i dał wszystko, czego pragnęła. Wyglądało jednak na to, że na wspominanie będzie miała dużo czasu. Usiadła i owinęła się pledem, który wisiał na oparciu kanapy. Co powinna zrobić? Po raz pierwszy czuła się nieswojo we własnym domu. Joe wrócił do pokoju i zaczął się ubierać. Nie mogła w to uwierzyć. Miał zamiar ją zostawić. Spojrzała na topniejące w pucharkach lody i pomyślała, że nie pozwoli mu tak po prostu odejść. - Joe? Zapiął spodnie i spojrzał na nią. Zawahała się, nie wiedząc, co powiedzieć. Jak się prosi mężczyznę, żeby został, kiedy jest oczywiste, że chce odejść? - Przepraszam, ale muszę iść - powiedział. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć i Holly poczuła się tak jak w dzień ich poznania, kiedy podsłuchała, jak mówił, że nie chce spędzić z nią całego dnia. - Dlaczego? - Po prostu muszę. Zadzwonię do ciebie. - Możesz usiąść ze mną na chwilę? Skamieniał. Widziała w jego oczach, że myśli tylko o tym, żeby uciec. Znaleźć jakieś spokojne miejsce i dojść do siebie. Wzięła go delikatnie za rękę i przyciągnęła do siebie. Usiadł na brzegu kanapy, równie sztywno jak ona na początku wieczoru. Niepojęta ironia losu. - Nie myśl o tym - powiedziała, usiłując zgadnąć, czego on od niej oczekuje. - Chciałbym, żeby to było tak łatwe. - Powiedziałeś sobie, że powinniśmy cieszyć się tym, co zaiskrzyło między nami, i potraktować to jak zwykłą przygodę. - To nie znaczy, że miałem rację. - Podniósł się i zrobił krok do wyjścia. - Co cię bardziej martwi, Joe? To, że poszedłeś ze mną do łóżka, czy to, że sprawiło ci to przyjemność? Zatrzymał się i odwrócił do niej gwałtownie. Może posunęła się za daleko, ale sama nie wiedziała, jak przebić się przez ten kokon ochronny, w którym zamknął się w tej samej chwili, w
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
której zaspokoił swoje pożądanie. Nie zwykła dawać się wykorzystywać mężczyznom. - Mary na pewno od ciebie nie oczekiwała, żebyś rezygnował z życia. - Nie zrezygnowałem. - Owszem, to właśnie zrobiłeś. Wszyscy boją ci się narazić i nie mówią ci tego wprost, ale wszyscy to wiedzą. Wrócił na kanapę. Był zły, ale czuła, że nie na nią. - Czego ty ode mnie chcesz? - spytał szorstkim tonem. - Więcej wyczucia, jeśli to nie przesadne wymaganie. - Próbuję cię nie zranić. - Zabawne, bo takie wyjście rani mnie najbardziej. Miał w oczach taki smutek, że nagle zmiękło jej serce. Wzięła go za rękę i poprowadziła do sypialni. Przystanął na chwilę, opierając się, a potem westchnął i dał za wygraną. Tylko księżyc oświetlał pokój i ta ciemność była wygodna, bo Holly nie chciała spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że zrobiła rzecz, której nie chciałaby zrobić nigdy więcej. Poniżyła się dla mężczyzny, któremu nie zależało na niej tak bardzo, jak jej zależało na nim.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ ÓSMY
sc
an
da
lo
us
Joe nigdy nie uważał się za słabego człowieka, aż do tej chwili. Wiedział, że nie powinien za nią pójść. Ale wyobrażał sobie, że podobnie czuł się Adam, kiedy Ewa dała mu jabłko. Rozum mówił jedno, a ciało coś zupełnie innego. Zostanie u Holly mogło tylko pogorszyć sprawę. I choć bardzo pragnął ukojenia w jej ramionach, wątpił, czy będzie w stanie za tę przyjemność zapłacić. Dla dobra ich obojga powinien wyjść, ale pokusa była nie do odparcia. Przyznał się w duchu, że tak naprawdę nawet nie próbował z nią walczyć. Kiedy weszli do sypialni, Holly zrzuciła z siebie pled i powoli, z mroku rozjaśnionego światłem księżyca, wyłoniła się jej szczupła sylwetka. Nakrapiana piegami skóra była prawie niewidoczna, ale jej obraz, z wszystkimi kropkowanymi wzorami, miał wryty w pamięć. Stała przed nim tak bezbronna, jak nie powinna być żadna kobieta na świecie. Jeśli nauczył się jednej rzeczy od swojego ojca, to tego, że rolą mężczyzn jest chronić kobiety. A jemu chronienie Holly wyszło nie najlepiej. Choć wierzył głęboko, że każdy jest kowalem swojego losu, zadał jej silny cios, a ona mu się tylko odcięła, reagując życzliwie. Boże, czy to mogło być coś więcej niż życzliwość? Więcej niż troska? Joe zrzucił z siebie szybko ubranie. Cokolwiek działo się w głowie, musiał jej jakoś powiedzieć, że nie jest sama. Że on też nie jest w stanie uwolnić się z sieci namiętności, która omotała ich oboje. Wydawała się taka krucha, stojąc przed nim bez żadnej możliwości obrony, ale zdał sobie sprawę, że z nich dwojga to ona jest silniejsza. To ona przetrzymała cios i wzięła go za rękę.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Odwodząc go od katuszy samooskarżeń i żalu. Prowadząc do swojej sypialni. Wiodąc go na pokuszenie... Ale zostając z nią, upajałby się każdą minutą swojej słabości i nie myślał. Nie pamiętał. Nie nazywałby się draniem. Pokój pogrążony był w mroku i choć normalnie wolał się kochać przy świetle, teraz ta ciemność mu odpowiadała. Miał szansę wziąć Holly jeszcze raz, nie patrząc w jej krystalicznie niebieskie oczy. - Obiecałem ci, że czary nie skończą się o północy - powiedział, zamykając w dłoniach jej dłonie. - Tak nazywasz seks - czarami? Coś zadrżało w jej głosie i Joe pomyślał, że może jednak żałuje, że go tu przyprowadziła. Ale było za późno. Za późno na to, żeby nie zadać bólu. Mógł tylko złagodzić cios. - Z tobą, tak. - Och, Joe. Przyciągnął ją bliżej i otulił ramionami. Pragnął jej jak szaleniec. Pragnął jej nie tylko fizycznie, a to go najbardziej przerażało, bo był logicznie myślącym człowiekiem. - Holly, pozwól mi się kochać. Budzik zadzwonił o piątej rano następnego ranka. Holly jak zwykle obudziła się od razu i wyciągnęła rękę, żeby wyłączyć alarm nieruchomiejąc, gdy trafiła na ciepłe męskie ciało. Joe. Uniosła się na łokciu i sięgnęła ostrożniej do budzika. Joe mruczał coś przez sen, ale nie budził się, za co była wdzięczna. Usiadła, ściągając mu z pleców prześcieradło, i z trudem powstrzymała pokusę, żeby pogładzić go po bicepsie. Nigdy by nie przypuszczała, że taki wielki, silny mężczyzna może mieć jakieś słabości. Aż do ostatniej nocy. Nie kochał się z żadną kobietą od śmierci swojej żony. Dopiero z nią. Była tym do głębi przejęta. Przejęta faktem, że coś w nim poruszyła, a nie udało się to innym kobietom. Przejęta faktem, że mogło to dla niej znaczyć o wiele więcej, niż powinna pozwolić, żeby znaczyło. Prawdą było, że zawsze ją pociągali dobrze zbudowani mężczyźni. Tylko że ten mężczyzna zawrócił jej w głowie, zanim zobaczyła jego
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
muskuły. Cholera. Dobiegała trzydziestki, więc mogłaby wreszcie przestać podejmować decyzje sercem zamiast głową. Tak jak to było z gitarzystą Rogerem, który przez trzy lata pozwalał jej się utrzymywać. Szkoda, że nie rozumiała, jak bardzo można być samotnym, troszcząc się cały czas o innych. Wstała z łóżka, bojąc się, że za chwilę zrobi coś naprawdę głupiego, na przykład zadzwoni do pracy, powie, że jest chora, i zostanie w domu z Josephem. On jej potrzebował. Czułość, jaką jej okazał, kiedy kochali się po raz drugi, poruszyła cząstkę jej duszy, której nigdy przed nikim nie odsłaniała. Seks był niewiarygodny, ale zasypianie z nim było przeżyciem, o którym myślała ze ściśniętym gardłem. Żaden z jej byłych kochanków nie owijał jej swoim ciałem i nie trzymał rąk na jej piersiach podczas snu. Joe tak. Twarz miał przytuloną do jej szyi, więc czuła każdy jego ciepły oddech. Teraz, kiedy stała nad łóżkiem, zdała sobie sprawę, że bez niego jest jej cholernie zimno. Przyzwyczajaj się, nakazała sobie w duchu, wyjęła z komody czystą bieliznę i podreptała cicho do łazienki. Miała nadzieję, że wymknie się z domu, zanim Joe się obudzi. I zostawi mu kartkę. Tylko że ona nigdy nie tchórzyła. Decyzję, że będzie walczyć o Joego, podjęła już ostatniej nocy. Odkręciła kran i czekała, aż zacznie lecieć ciepła woda. Koncentrowała się na planie swojego dnia, udając, że to prawie normalne obudzić się z mężczyzną w łóżku. Tylko że to nie był jakiś tam mężczyzna. To był Joseph Barone. Nie był człowiekiem, którego mogłaby zwyczajnie, przypadkiem poznać, nie mówiąc o umówieniu się na randkę. Pochodził z innego świata. Do licha, wiedziała o tym, przyjmując jego zaproszenie. Teraz rozumiała, dlaczego Kopciuszek wyszedł z balu przed północą. Może Kopciuszkowi łatwiej było zmierzyć się z rzeczywistością wczesnym ranem, bo Holly z pewnością łatwo nie było. Otworzyły się drzwi i zobaczyła w nich rozczochraną głowę Joego.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Czy to prywatny prysznic? Pokręciła głową. Wyglądał jak model z okładki. Oparł się ręką o framugę i stał, zupełnie nieskrępowany swoją nagością... zdradzającą stan silnego porannego pobudzenia. Uśmiechnęła się bezwiednie. Jedna rzecz naprawdę była wyraźna cokolwiek mogło ich dzielić w sferze uczuciowej, nie wpływało na fizyczną. Kiedy podniosła wzrok i pochwyciła jego iskrzące spojrzenie, zrobił do niej oko. - Tak, tak, to ty tak na mnie działasz. Wyglądało na to, że namiętność poprzedniej nocy nie wypaliła się do końca, na co Holly miała cichą nadzieję. Najgorsze, że również jej zdradzieckie ciało znalazło się w stanie najwyższego pogotowia. - Holly? Uświadomiła sobie, że wciąż się na niego gapi. - Przepraszam. Nie znam zasad, jeśli chodzi o te sprawy. - Nie ma żadnych zasad. Po prostu rób to, na co masz ochotę. - I ty to robisz? - Na pewno nie myślę. Czy żałował ostatniej nocy? To przez nią został. Och, dlaczego to zrobiła? Odwróciła się i sprawdziła temperaturę wody, która wypełniała parą łazienkę. Weszła szybko pod prysznic, namydliła się i zaczęła się spłukiwać, kiedy przyłączył się do niej Joe. Podała mu mydło. Nigdy się z nikim nie myła pod prysznicem. Wiedziała, że to może być bardzo inspirujące... ale teraz nie mogła. Jej ciało było obolałe po minionej nocy, a w środku cała dygotała. Dotąd zawsze udawało jej się chronić przed mężczyznami pewną cząstkę siebie, którą dawno temu uznała za niedostępną. Dotknął jej tylko Joe. Przyglądał jej się równie ostrożnie, jak ona jemu. Dwie poturbowane dusze, pomyślała. Obie szukające pociechy, ale nie mające odwagi zrobić pierwszego kroku. - Mogę się spłukać? - spytał. Pytanie było prozaiczne, czynności, które mu towarzyszyły -
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
bynajmniej. Ocierał się o nią prowokująco w małej kabinie, jej piersi były nabrzmiałe do bólu, i rosła w niej pokusa, żeby przywrzeć do niego całym ciałem i przestać myśleć. Ale nie mogła. Musiała iść do pracy i nie chciała więcej seksu, dopóki nie poukłada sobie wszystkiego w głowie. Dopóki nie przekona samej siebie, że ich seks był tak magiczny, jakim wydawał się w środku nocy. Wyszła z kabiny, nie umywszy włosów. Wytarła się do sucha, ubrała w pośpiechu i wyszczotkowała włosy. Usłyszała, że Joe zakręcił wodę. - Przyniosę ci ręcznik - powiedział i wymknęła się do przedpokoju. Holly wrzuciła ręcznik przez uchylone drzwi, nie wchodząc do zaparowanej łazienki. Był podniecony jak diabli i myślał tylko o tym, żeby jeszcze raz zanurzyć się w jej słodkim cieple. Ale było jasne, że odgrodziła się przed nim parkanem z tabliczką „Wejście zabronione". Wpatrywał się w lustro, z trudem rozpoznając własną twarz. Cholera, nie miał pretensji do Holly. Chciał uciec i lizać swoje rany w samotności, ale ona go zatrzymała. Ta noc nie była najmądrzejszym posunięciem, a jednak nie żałował niczego. Nigdy żadnej kobiety - nawet Mary - nie pragnął tak bardzo, jak pragnął Holly. - Joe, muszę iść - powiedziała przez drzwi. Głos miała zmęczony i niepewny. Zupełnie nie jak Holly Fitzgerald, którą poznał dwa dni wcześniej. Po raz pierwszy spojrzał na ich związek obiektywnie. Oszukiwał się, myśląc, że jedna noc seksu z nią wystarczy. Że po jednej nocy przestanie jej pragnąć. Że jedna noc pozwoli mu wrócić do normalności. Normalność skończyła się w chwili, gdy zobaczył Holly po raz pierwszy, i wcale nie był pewien, czy mu tamtej normalności brakuje. Wiedział tylko, że musi uporać się z nowymi uczuciami. Potrzebował planu. Podszedł do tego tak, jak zabierał się w firmie do planów finansowych. Należało ustalić zasady i ograniczenia. Owinął ręcznikiem biodra i otworzył drzwi. Chociaż raz chciałby sobie ułożyć związek z kobietą, w którym wszystko idzie gładko. Albo przynajmniej na taki wygląda. Nawet jego życie z Mary, zanim zaczęła chorować, nie było bezproblemowe.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Dasz mi pięć minut? Ubiorę się i wyjdę z tobą. - Nie miałam zamiaru cię budzić - powiedziała miękko. - Za późno, stało się. - Obudziła w nim śpiącą bestię i sam jeszcze nie wiedział, jak się z tym czuje. Ostatnia noc zburzyła jego wizerunek samego siebie, któremu, jak sądził, nic nie zagrażało. Ale w ramionach Holly tracił kontrolę, rozsądek, poczucie granic własnego ja. Dlatego zaczaj się zastanawiać na nowo, kim jest. - Przepraszam. Dużo snu potrzebujesz? Z nią w łóżku nie traciłby ani minuty na sen. Każda noc byłaby godna tej pierwszej. - Nie. Góra cztery godziny. Nigdy nie byłem śpiochem. - Więc co miałeś na myśli? Nie był pewien, czy chce, żeby wiedziała. Ale te jej nieszczęsne błękitne oczy były smutne i czuł, że ona potrzebuje usłyszeć prawdę. - Obudziłaś coś w mojej duszy. Pobladła i zrobiła krok w tył. - Nie mam pojęcia, jak to się skończy. Mówiliśmy o jednej nocy. - Wiem. Dlatego tańczymy wokół siebie jak para zawodowych bokserów. Obaj nawzajem znają swoje mocne i słabe strony. - I co dalej? Nie odpowiedział. Zapomniał, jak to jest, kiedy trzeba chronić kogoś słabszego od siebie. A jeśli ją zawiedzie, tak jak zawiódł Mary? Nie wiedział, czy potrafi jeszcze raz oddać swoje serce kobiecie. Planować wspólne życie, a potem patrzeć, jak powoli mu się wymyka. Ubrał się szybko, widząc, że Holly stoi z odwróconym od niego wzrokiem, ale nie wychodzi z pokoju. Zdał sobie sprawę, że oboje nie wiedzą, jak się zachować. Potrzebował planu, ale w tej chwili przede wszystkim potrzebował trochę dystansu. Kiedy usiadł, żeby włożyć buty, Holly znów na niego spojrzała. Skrzyżowała ramiona i patrzyła nieruchomo, tymi niewinnymi oczami, które sprawiały, że chciał jej bronić przed całym światem. Wstał i wyciągnął ręce. Zawahała się. - No chodź, kochanie. Nie skrzywdzę cię. Jej oczy mówiły, że już się stało - krzywda została wyrządzona. Ale podeszła bliżej, i to mu dało nadzieję.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Wymyślimy coś. Potrzebujemy tylko planu. - Planu. - Stanęła jak wryta. - A co to ma być? Propozycja fuzji? Nie pomyślał o tym. Fuzja. Genialny pomysł. Dodał go do bazy danych, która już powstała w jego głowie. Plik pod nazwą „Holly i Joe". - Nie, ale jeśli potraktujemy to jak pewnego rodzaju fuzję, myślę, że oboje wyjdziemy z tego cało. Pokręciła smutnie głową. Ręce opadły jej bezwładnie, a dłonie zacisnęły się w pięści. - Sam w to nie wierzysz, prawda? - Muszę, Holly. To jest sposób, w jaki nauczyłem się żyć. Podeszła jeszcze bliżej i stanęła z nim oko w oko. Potem wskazującym palcem postukała w jego wypięty tors. - To nie jest życie, to jest chowanie głowy w piasek. - Nazywasz mnie tchórzem? - Teraz i w nim zaczęła wzbierać złość. - Nie... Chociaż tak, chyba to miałam na myśli. - Facetowi, który by mnie tak nazwał, przyłożyłbym w zęby. - Ulżyj sobie, jeśli ma ci to poprawić samopoczucie. Ale prawda nie jest czymś, od czego można uciec w jakiś własny świat. - Nie cierpię na urojenia. - Niczego takiego nie powiedziałam. Tylko to, że łatwiej jest ci uciekać przed życiem niż stawić mu czoło. - Czego ty ode mnie chcesz? - Powiem ci, czego ci życzę: żebyś był tym, kim byłeś ostatniej nocy. - Kim byłem? - Człowiekiem, który nie analizuje rozumem tego, co wie jego serce. - Holly, ja już nie mam serca. - Rozumiem, że to oznacza pożegnanie. - Nie. Nie pożegnanie. Jeszcze nie. - Przygarnął ją do siebie i trzymał kurczowo w objęciach, chłonąc jej świeży zapach, próbując się nią nasycić. - Zadzwonię do ciebie wieczorem i dojdziemy do porozumienia - szepnął. - Tak myślisz? - Zaufaj mi.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
sc
an
da
lo
us
Minęły dwa dni, a Joe wciąż nie dzwonił. Dlaczego miałby to zrobić? - zadawała sobie pytanie. Nazwała go tchórzem i doprowadziła do szewskiej pasji. Żaden mężczyzna nie lubi przyznawać się do słabości, nie mówiąc o byciu z kobietą, która mu to wytyka. Gzy naprawdę niczego się nie nauczyła od swoich braci? Pierwszego dnia ona też go unikała. Pracowała do późna, potem spędziła noc u swojego ojca. Ale Joe nawet nie próbował się z nią skontaktować. Pewnie się bał. Ona czuła to samo po tym, jak go zostawiła. Przez cały ranek wyładowywała swoją frustrację na bułkach i chlebie. Zamiast użyć nowej zagniatarki, gniotła ciasto ręcznie, mając nadzieję, że od wysiłku fizycznego rozjaśni jej się w głowie. Ale w głowie wciąż miała mętlik. Joe był zagadką, a ona wiedziała, że nie zazna spokoju, dopóki nie zrozumie, co nim powoduje. Przy nim czuła się jak księżniczka z bajki. Dzięki niemu uwierzyła, że marzenia są wciąż dla ludzi i że czasami naprawdę się spełniają. Nie miała zamiaru zrezygnować z niego tak łatwo. Holly dwukrotnie dzwoniła do jego biura. Raz wyszedł na jakieś spotkanie, potem był w biurze, ale nie mógł odebrać telefonu. Ponieważ nie wiedziała, gdzie mieszka, postanowiła pojechać do siedziby zarządu Baronessy i poczekać na niego w głównym holu. Dotarła na miejsce tuż po piątej i widziała, jak z budynku tłumnie wychodzą pracownicy. Samochód Josepha stał na rezerwowanym miejscu parkingowym. Wysiadła z auta i ruszyła do wejścia. Kiedy znalazła się w środku, nie bardzo wiedziała, co robić. Stać na dole i czekać, aż pojawi się Joe? A gdyby jakiś ochroniarz zapytał ją, co tu robi? Zbyt żenujące i niepoważne.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Już zbierała się do odwrotu, gdy zauważyła portrety na ścianie. Na mosiężnych tabliczkach pod każdą fotografią widniały nazwiska upamiętnionych na nich osób. Była tam historia Josepha. Na tej ścianie, którą mijał każdego dnia, było jego życie. - Holly? Odwróciła się. W garniturze od Hugo Bossa i stonowanym krawacie Joe wyglądał na biznesmena w każdym calu. Zauważyła wyraźne oznaki zmęczenia pod oczami. Patrzył na nią z rezerwą, więc znów się zaczęła zastanawiać, czy podjęła właściwą decyzję. - Cześć, Joe. - Co ty tu robisz? - Zbliżył się do niej na krok, kiedy otworzyła się winda i ruszyła ku nim grupa ludzi. - Zmęczyło mnie czekanie na twój telefon. Z windy wysypała się następna grupa pracowników Baronessy. Holly czuła na sobie ich zaciekawione spojrzenia i coraz bardziej żałowała swojego pomysłu. - Przepraszam, nie powinnam tu przychodzić. Odwróciła się do wyjścia, ale Joe położył rękę na jej ramieniu i zdecydowanym gestem zatrzymał ją. Ciepło promieniujące od jego dotyku uświadomiło Holly, dlaczego przyszła. Tęskniła za jego bliskością. Tęskniła za jego oczami, ciemnymi i trochę posępnymi, ale płonącymi pożądaniem. - Chodźmy w jakieś spokojne miejsce porozmawiać. - Masz czas? - spytała. - Tak. - Ujął ją pod łokieć i poprowadził do windy. - Próbowałam się do ciebie dodzwonić. - Od kilku dni mam tu urwanie głowy. Weszli do windy i Joe wcisnął guzik na piąte piętro. - Dlatego nie zadzwoniłeś? Spojrzał jej w oczy. Rękę trzymał wciąż na jej łokciu, palcami błądził w górę i w dół, odbierając jej zdolność myślenia. - Nie dlatego. - Może nie powinnam była przychodzić - powiedziała, cofając rękę. - Cieszę się, że przyszłaś.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Dlaczego? - Bo właśnie sobie uświadomiłem, jak bardzo za tobą tęsknię. - Naprawdę? Skinął głową. - Więc dlaczego do mnie nie zadzwoniłeś? - spytała ze złością. Wcisnął guzik bezpieczeństwa zatrzymujący windę. - Wiem, że jesteś na mnie wściekła i masz do tego prawo. Ale do jasnej cholery, kobieto... - Nie przeklinaj. Przygarnął ją do siebie i pochylił się, szepcząc słowa, których nie mogła zrozumieć. Ale zrozumiało jej serce. Obejmował ją tak mocno, tak rozpaczliwie, jakby już nigdy nie chciał pozwolić jej odejść. Tuliła się do niego ze ściśniętym gardłem i po raz pierwszy pomyślała, że może on pragnie jej równie bardzo, jak ona jego. I że równie bardzo jej potrzebuje. Joe trzymał Holly w ramionach i czuł, że lodowy mur, którym obwarował swoje serce, topnieje. Po latach samotności i chłodu znalazł wreszcie kobietę, która potrafiła go obudzić. Swoją Persefonę przynoszącą wiosnę. Miotające nim uczucia niweczyły sens wszystkich wymówek, których używał do zachowania dystansu wobec Holly, do usprawiedliwienia tego, że nie zadzwonił po ich pierwszej nocy. Niweczyły sens kłamstw, którymi próbował chronić samego siebie. W minutę dotarło do niego, że przed niczym się nie uchronił. Uniósł jej głowę i pocałunkiem powiedział wszystko, czego bał się powiedzieć na głos. A przynajmniej chciał powiedzieć. To, że przywróciła go do życia. To, że kiedy ją zobaczył wpatrującą się w zdjęcia jego rodziny, zrozumiał, że chce być z nią do końca swoich dni. Tylko nie wiedział, jak ją zatrzymać. - Co to znaczy, Joe? - spytała. Jej usta były czerwone od pocałunku, lekko obrzmiałe. Skoncentrowanie się na jej słowach było trudne, ale zmusił się do tego, wiedząc, że naprawdę muszą porozmawiać. - To znaczy wiele rzeczy.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Ten pocałunek zapowiadał coś bardzo gorącego i bardzo cielesnego. Uśmiechnął się szelmowsko. - Sama widzisz, co ze mną robisz. Pojedziemy do mnie, Holly? - Uprawiać seks? - spytała, krzyżując ręce na piersi. Próbował spojrzeć na tę sytuację z jej punktu widzenia, ale nie potrafił. Był mężczyzną i pragnął jej. Ale to ona powinna być bardziej przenikliwa. Podobno kobiety jakoś rozumieją uczucia, których mężczyźni nie są w stanie wyrazić słowami. Dlaczego tego nie robiła? Dlaczego nie rozumiała, do diabła, że łączy ich o wiele więcej niż seks. - Nie mów „seks", jak gdyby fizyczny akt był wszystkim, o co nam chodzi. - To może ustalmy fakty. Po pierwsze - przez dwa dni do mnie nie zadzwoniłeś. Po drugie - ledwie się spotkaliśmy, całujesz mnie, jakbyś miał ochotę na szybki numerek w windzie. - Chcę o wiele więcej. I myślę, że wiesz o tym równie dobrze. - Joe, skończyłam ze zgadywaniem twoich myśli. Dwa dni temu założyłabym się o wszystkie pieniądze, które wygrałam w konkursie Baronessy, że do mnie zadzwonisz. Ja cię po prostu nie rozumiem. - Zrozum jedno. Gdyby chodziło o seks, mógłbym mieć do tego każdą ilość kobiet. Ale mnie nigdy nie interesował zimny akt między obcymi ludźmi. Tamtej nocy, kiedy się kochaliśmy, byliśmy ze sobą duszą i ciałem, rozumiesz, Holly? Patrzyła na niego z lekko rozchylonymi ustami. Wiedział, że to, że nie zadzwonił, było głupotą. Ale wyjaśnienia zabrałyby dużo czasu. I nie chciał robić tego w pracy, gdzie w każdej chwili mogła im przeszkodzić jego rodzina. - Proszę, pojedźmy do mnie. - Po co? - Mam ci do powiedzenia coś, co mogę powiedzieć tylko tam. Nie był pewien, jak to się stało, ale wiedział, że się w niej zakochał. Od momentu, w którym się poznali, wiedział, że jest w tej kobiecie coś absolutnie wyjątkowego. Ale dopiero dwie krótkie noce temu, kiedy wzięła go za rękę i zaprowadziła do swojej sypialni, stało się jasne, że
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
znalazła czuły punkt, który zawsze ukrywał. Zrozumiał, że ta kobieta ma moc uleczenia rany, którą nosił w sobie zupełnie nieświadomie. A tego rodzaju odkrycie robi z mężczyzny kalekę. Odsuwał od siebie chwilę, w której musiałby przyznać, że Holly stała się cząstką jego samego, bez której nie mógł żyć. Nie był pewien, czy gotów jest się odsłonić przed jeszcze jedną kobietą. Bo jeśli śmierć Mary go czegoś nauczyła, to tego, że los jest nieprzewidywalny. Zdał sobie sprawę, że czekając na odpowiedź Holly, wstrzymał oddech. Patrzył na nią błagalnie. - Dobrze. - Nie powiedziała nic więcej. Ale to było słowo, które najbardziej pragnął usłyszeć. Zwolnił guzik bezpieczeństwa i wcisnął parter. - Chcesz zostawić tutaj samochód? - Nie, pojadę za tobą. - Obiecuję, że nie będziesz tego żałowała. - Nie składaj obietnic, których możesz nie być w stanie dotrzymać. - Dotrzymam. W drodze do samochodu czuł na sobie jej spojrzenie. Trzęsły mu się ręce i zdał sobie sprawę, że coś więcej niż pożądanie i miłość wprawia go w stan kompletnej paniki. Była też całkiem realna obawa, że Holly może jego miłość odwzajemniać. Holly pojechała za Josephem do jego domu. Mieszkał oczywiście w bardziej ekskluzywnej dzielnicy niż ona. Każdy dom był piękny, każdy metr kwadratowy posesji zaprojektowany przez architektów krajobrazu. Z jej pozycji wyglądało to jak świat doskonały - taki, w którym nigdy nie potrafiłaby się znaleźć. Już w drodze, kiedy jechała za sedanem Joego, pomyślała sobie, że ich życie, ich dwa różne światy dzieli kosmiczna przestrzeń. I nie widziała sposobu na to, by kiedyś naprawdę mogli być razem. Każdy z tych domów musiał kosztować dziesięć razy więcej niż jej dom. Ale poza aspektem finansowym, rodzina Holly wciąż jej potrzebowała. Nie wyobrażała sobie, żeby Joe zechciał spędzić noc w jej dziecięcej
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
sypialni, dlatego że jej ojciec nie mógł zostawać sam na noc. Joe wprowadził samochód do garażu, a Holly zaparkowała na podjeździe. Podszedł do niej i otworzył drzwi, ale spojrzała tylko na niego, nie wysiadając. Czuła się jak sparaliżowana. Przerażała ją myśl, że mimo wszystko, wbrew wszelkim rozsądnym argumentom, tak bardzo jej na nim zależało. - Holly? - Nie jestem pewna, dlaczego tu przyjechałam. - Bo oboje siebie potrzebujemy. - Naprawdę? Skinął głową. Wysiadła z samochodu i nim zrobiła pierwszy krok, Joe wziął ją na ręce. - Dlaczego mnie niesiesz? - Nigdy żaden mężczyzna nie nosił jej na rękach. Przytuliła się do jego ramienia i próbowała nie myśleć o tym, że ten mężczyzna spełniał jej sekretne marzenia. - Żeby było jak w romansie. Potrzebujesz tego. Skąd wiedział? Świadomość, że Joe dostrzega rzeczy, które głęboko ukrywała, nie dodawała jej pewności siebie. Ani to, że nie widzi w niej siłaczki, która wspomaga i chroni swoją rodzinę. Że może jest pierwszym i jedynym mężczyzną, który ma wgląd w jej duszę. Czuła się słaba, bo Joe nie był typem mężczyzny, przed którym umiała się bronić. - Ty też tego potrzebujesz? - Och... tak. Zapomniała o swoich lękach, kiedy przeniósł ją przez próg i postawił na nogi. Świeże kwiaty w wazonie na stole w jego foyer. Marmurowe przejście do ogromnych schodów. W swojej prostej letniej sukience sprzed trzech sezonów poczuła się nie na miejscu. - Żałuję, że nie jestem ubrana w coś stosowniejszego. - Żałuję, że nie jesteś naga. Powiedział to tak poważnie, że parsknęła śmiechem. - Joe. - To prawda, ale obiecałem ci, że porozmawiamy, więc może lepiej, że jesteś ubrana. Wnętrze było profesjonalnie urządzone - w wykwintnym
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
nowoczesnym stylu - nienagannie czyste i w gruncie rzeczy bardzo podobne do jego właściciela. Ale mroczny, niepokojący realizm obrazów na ścianach mówił o nim coś prawdziwszego. - Powinnam zdjąć buty? - Pod warunkiem, że masz na to ochotę. Zdjęła, bo chodzenie boso po puszystym wełnianym dywanie było czystą przyjemnością. Zaprowadził ją do salonu. Za przeszkloną ścianą zobaczyła taras z widokiem na ogromny basen z wodospadem. - Proszę, usiądź. Usiadła na dwuosobowej kanapce i patrzyła, jak Joe chodzi po pokoju tam i z powrotem. Cokolwiek miał do powiedzenia, był bardzo stremowany. - Przepraszam, że nie zadzwoniłem - zaczął. - Dlaczego tego nie zrobiłeś? - Kiedy umarła Mary, moje życie się zmieniło. - Jaki to ma związek z telefonem do mnie? - Nie jestem dobry w gadaniu, ale spróbuję ci wytłumaczyć. - To wszystko. O co proszę. - Przysiągłem sobie, że nigdy więcej nie będę się czuł bezradny. - W jakim sensie? - Uczuciowym. Holly, nie umiem rozmawiać o swoich uczuciach. Więc pewnie nigdy tego nie powtórzę. Podeszła do niego i objęła jego barczyste ramiona. Choć zarzuciła mu to wcześniej, wiedziała, że nie jest tchórzem. - Boję się miłości - szepnął, dotykając ustami jej włosów. - Dlaczego? - Bo wiem, ile może przynieść cierpienia. - Miłość nie zawsze kończy się w ten sposób. - Moja właśnie tak się skończyła. - Ja nigdy nie przeżyłam miłości - powiedziała w końcu. - Dlaczego? - Nie wiem. Myślę, że... tak jak ty, bałam się. - Kiedy zobaczyłem dzisiaj, że czekasz na mnie... Wydałaś mi się taka dzielna i nieustraszona.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Nie dawaj się zwodzić pozorom. Trzęsłam się jak galareta. - No właśnie. Bałaś się, ale przyszłaś do mnie. Zrozumiałem wtedy, że nie mogę pozwolić, żebyś znów odeszła. Zamarło jej serce. Co on mówi? O Boże. Cokolwiek zamierzał jeszcze powiedzieć, nie chciała tego słuchać. Wspięła się na palce i zamknęła mu usta pocałunkiem.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
sc
an
da
lo
us
Chciał powiedzieć Holly, co do niej czuje, ale całowała go z takim zapamiętaniem, że przestał myśleć i ster przejęła czysta żądza. Dwa dni głodu to było za długo. Chciał ją zanieść do łóżka i trzymać w nim dotąd, aż oboje opadną z sił. - Dokończymy rozmowę później - powiedział, niosąc ją po schodach do sypialni. - Holly, żebyś wiedziała, jak za tobą tęskniłem... Opętałaś mnie. - Ty mnie też. W Holly jakby coś wstąpiło. Nie umiałby tego nazwać, ale miał wrażenie, że jest inną kobietą. Szeptała mu do ucha kuszące obietnice. Kiedy dotarli do sypialni, rzucił ją na łóżko i przykrył swoim ciałem, ale powstrzymała go, delikatnie spychając na bok. - Tym razem ja prowadzę. Uległ bez słowa. Położył się na plecach i czekał na jej ruch. Stanęła w nogach łóżka i powoli, wystudiowanymi ruchami, pozbyła się ubrania. Ani na moment nie odrywając od niego oczu. Kiedy sięgnął do guzika swojej koszuli, pokręciła głową. - Jeszcze nie. Twoim ubraniem zajmę się za chwilę. Podłożył sobie pod głowę dwie poduszki i patrzył przez zmrużone powieki, jak naga już, zdejmuje mu buty i skarpetki. Potem usiadła na łóżku, rozpięła pasek od spodni, wyciągnęła go i zrzuciła na podłogę. Następna była koszula. Joe cisnął ją przez pokój. Powędrowała palcami w dół torsu i jeden wsunęła pod spodnie. Joe był u kresu wytrzymałości. Bał się, że jeśli ona dotknie jego suwaka, będzie po wszystkim. - Dosyć, kochanie. Chcę być już w tobie.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- A ja chcę cię kochać. Proszę cię, Joe. Zacisnął pięści, usiłując zapanować nad swoim ciałem, co kiedyś przychodziło mu bez trudu. Ale z Holly wszystko było inaczej. - Spróbuję. - Tylko o to proszę - powiedziała, rozsuwając suwak. Kiedy ściągnęła do kolan jego spodnie, skopał je z nóg i czekał w napięciu na następny ruch. Wzięła go w swoje drobne dłonie, delikatnie obejmując. Musiał jej dotknąć. Pogładził jej pośladki, długą linię nóg, pełne piersi. - Nie wytrzymam dłużej. Uśmiechnęła się kusząco. - Cierpliwość się opłaca. - Masz trzydzieści sekund, potem kolej na mnie. - Zobaczymy - powiedziała, pochylając głowę. Cały zdrętwiał. Sam widok jej rudych włosów ocierających się o jego brzuch doprowadzał go do szaleństwa. Nie chciał dojść do szczytu bez niej. Przyciągnął ją gwałtownie i ułożył na sobie. Jej wilgotne ciepło uświadomiło mu, że nie ma kondomu. Z bolesnym jękiem sięgnął do szafki nocnej i otworzył szufladę. - Pozwól mi - powiedziała. Nie wiedział, czy będzie w stanie to znieść. Naprawdę zbliżał się do progu wytrzymałości. Samo spojrzenie na jej twarz, kiedy rozerwała opakowanie i opatrzyła go długim pieszczącym ruchem, sprawiło, że nie mógł dłużej czekać. - Chodź tu, Holly. Posadził ją na sobie, chwycił mocno za biodra i wbił się w nią z jękiem ulgi. Odchyliła do tyłu głowę i wpiła się paznokciami w jego barki, w taki sposób, że sprawiło mu to przyjemność. Do resztek świadomości Joego dotarło, że to, co się dzieje się między nimi, jest czymś więcej niż aktem fizycznym. Było tak, jak pragnął. Pędzili na zatracenie w miłosnej galopadzie. Byli jednym rozpalonym ciałem i nikt nie mógł ich rozdzielić. Ani ślepy los, ani rodzina. Nic. Kiedy Holly wykrzyknęła jego imię, przygarnął ją do siebie mocno, wiedząc, że nigdy nie pozwoli je odejść. Musiała odejść.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
To była pierwsza myśl Holly, kiedy obudziła się w łóżku Joego następnego ranka. Wstała bezszelestnie, ubrała się i wyszła, zostawiając go śpiącego. Świadomość, jak wiele zaczął dla niej znaczyć, przerażała ją. Nie była gotowa do zaangażowania się w tak szalony, absorbujący związek. W jej życiu nie było na to miejsca. W piekarni było urwanie głowy, więc Holly ledwie zareagowała, kiedy Colleen, szefowa sklepu, weszła do kuchni. - Ktoś chce się z tobą widzieć. - Kto? Było tłoczniej niż zwykle w piątki, bo dzięki artykułowi, który ukazał się w dziale kulinarnym ,Boston Globe", więcej ludzi przyszło spróbować ich ciastek. - Nie wiem. Wysoki, ciemny, chyba Włoch. - Powiedz mu, że jestem zajęta, - Za późno - powiedział stojący w drzwiach Joe. - Joe... naprawdę nie mogę teraz rozmawiać. - Więc tylko słuchaj. Spojrzała na niego nieufnie. Colleen wyszła z kuchni, a Holly wsunęła do pieca blachę z ciastem na ptysie i wróciła do zdobienia weselnego tortu. - Mogę zadzwonić do ciebie później? - spytała. Nie lubiła, kiedy kolidowały ze sobą różne sfery jej życia. - Powiedziałbym: tak, ale mam wrażenie, że mnie unikasz. Myślałem, że wybaczyłaś mi, że nie zadzwoniłem. .. - Tak. - Więc o co chodzi? - Joe, ja jestem w pracy. - Wiem. Możesz sobie zrobić dziesięciominutową przerwę? Porozmawialibyśmy na zewnątrz. Holly sprawdziła minutnik nastawiony na ptysie i spojrzała na tort. - Mam tylko pięć minut. - Zgoda. Wyszła z nim na tylny dziedziniec do stolika, przy którym ona i Colleen jadły czasem lunch. Joe dał jej buziaka i przeszedł do rzeczy. - Holly, jest dużo rzeczy, które muszę ci powiedzieć, ale to nie jest
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
właściwe miejsce. Zjesz ze mną wieczorem kolację? - spytał, delikatnie ściskając jej dłoń. Dreszcz przebiegł jej po plecach. Chciała się z nim spotkać. Ale bała się tego, co mówiły jego oczy. Wolała nie wiedzieć, co czuje, i nie usłyszeć rzeczy, które kusiłyby ją do zerwania zobowiązań wobec rodziny. - Nie mogę. Wszyscy moi bracia wychodzą i obiecałam tacie, że z nim zostanę. - Chętnie bym poznał twojego tatę. - To nie jest dobry pomysł. - Dlaczego? Ty poznałaś moją rodzinę. Nie chciała mówić mu prawdy. Że nie chce, żeby poznał jej ojca i braci, bo gdyby to zrobił, być może musiałaby wybierać między nim a rodziną. Wiedziała, że kochanek wymaga kilku godzin jej czasu, ale mężczyzna, który poznał rodzinę, który chce spędzić wieczór z nią i z jej ojcem, to mężczyzna, który chciałby więcej niż wieczornych spotkań. A ona nie mogła dać mu więcej. - Tata bywa gburowaty i nie czuje się najlepiej. Może innym razem. Patrzył na nią bez słowa i miała wrażenie, że przebija się przez tę jej półprawdę do sedna rzeczy. - Jeśli jesteś pewna... - powiedział w końcu. - Jestem. - Uśmiechnęła się w wymuszony sposób i zmieniła temat. Czy to nie jutro jest wielki zjazd twojej rodziny? - Tak. Pójdziesz ze mną? Na pikniku będzie dobra zabawa i myślę, że da się uniknąć prasy. - Dlaczego chcesz, żeby z tobą poszła? - Jesteś dla mnie ważna, Holly. - Boję się, kiedy tak mówisz - przyznała. - Dlaczego? - To nie jest dobry moment... Muszę wracać do pracy. - Poza tym, żeby wytłumaczyć mu, co czuje, najpierw musiała dojść do ładu z sobą samą. - Więc pójdziesz ze mną jutro na ten zjazd? Chciała spędzić z nim dzień. Jeszcze raz spotkać się z jego rodziną i zobaczyć Joego w otoczeniu, w którym jest bardziej swobodny. Jeden ostatni dzień,
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
pomyślała, a potem z nim zerwie. - Tak, chętnie. - Kamień spadł mi z serca. Przyjadę po ciebie rano Impreza jest całodzienna, z fajerwerkami po zmroku. - Okej. Wstała, żeby wrócić do kuchni. - Holly? - Tak? - Wiem, że uciekasz. Ale ja i tak cię złapię. Rodzinny piknik odbył się w miejskiej rezydencji jego rodziców w Beacon Hill. Joe uwielbiał tam jeździć zwłaszcza gdy zjawiała się cała rodzina. Minionego wieczoru, siedząc samotnie w swoim pustym domu zrozumiał, czego potrzeba Holly, żeby przestała przed nim uciekać. Potrzebowała jego poważnej deklaracji Na początku to on zachowywał dystans, a ona była otwarta. Teraz z jakiegoś powodu broniła dostępu do te cząstki siebie, która była najbardziej wrażliwa i bardzo podatna na zranienie. Ale już wiedział, że po dzisiejszym dniu żadne z nich nie będzie musiało wieść samotnego życia. Bo dzisiaj postanowił poprosić Holly o rękę. Poprzedniego popołudnia po wyjściu z piekarni doszedł do wniosku, że musi jak najszybciej przekonać Holly, że nie wyobraża sobie innego miejsca dla niego w swoim życiu niż miejsce stałe. Udał się do sklepu jubilerskiego i kupił pierścionek zaręczynowy. Holly czekała na niego przed domem. Była w szortach khaki, białej bluzce bez rękawów i w płaskich butach. Aż wstrzymał oddech na myśl, że to jego kobieta. Kiedy podeszła do samochodu, wysiadł, żeby otworzyć jej drzwi. Uśmiechnęła się, ale wyglądała na zmęczoną i spiętą. - Z twoim ojcem wszystko w porządku? - Na szczęście tak. Objął ją i pocałował, tak jak chciał to zrobić poprzedniego dnia w piekarni. Stanęła na palcach i przytuliła się do niego bardzo mocno i czule. - Cholera, szkoda, że nie możemy sobie darować tej imprezy i
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
spędzić całego dnia w twoim łóżku. - Na pewno nie możemy? - Nie. To jest obowiązkowe przedstawienie dla prasy. Cała rodzina musi być obecna i rozliczona. - Kolejny pomysł Flinta i Giny? - Jasne - odpowiedział z posępnym uśmiechem. - W takim razie jedźmy. Nie chciałabym, żebyś wpadł w tarapaty. - Moi staruszkowie mają basen z bajerami do odnowy biologicznej. Może weźmiesz kostium i ubranie na zmianę? Holly pobiegła do domu i po minucie była z powrotem. Do Beacon Hill dotarli bardzo szybko, ale w miarę jak zbliżali się do domu jego rodziców, ruch w mieście stawał się coraz większy i Joe wiedział z doświadczenia, że mogą mieć kłopoty z zaparkowaniem samochodu. - Możemy się stąd przespacerować? To jakieś trzy przecznice. - Jasne. Jest piękny dzień. - Dobrze. Będziemy mogli chwilę porozmawiać. - Okej. Po raz pierwszy od dawna Joe czuł się radosny, pogodzony z samym sobą i całym światem. Dostrzegał piękno letniego dnia i piękno życia z Holly u boku. - Dużo myślałam o naszym związku - powiedziała Holly. - Ja też. - Nie spodziewałam się ciebie, Joe. Że pojawisz się w moim życiu. - Ani ja ciebie. - Uśmiechnął się. - Ale cieszę się, że cię znalazłem. - Naprawdę? Ta kobieta powinna w końcu zdać sobie sprawę, ile znaczy dla innych. Była tak oddana i opiekuńcza, że wątpił, żeby rozumiała, jak głęboko wpływa na ludzi, z którymi ma do czynienia. - Naprawdę. Pocałował ją usta. - Hej, Joe. Odwrócił się do Nicka, który stał za nimi, dźwigając na ramieniu dwie torby. Jego najstarszy brat od lat nie wyglądał tak radośnie. - Nick, to jest Holly Fitzgerald. Holly, to mój najstarszy brat. - Miło mi - powiedziała Holly. - Cała przyjemność po mojej stronie. Pogadałbym z wami chwilę,
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
ale muszę dostarczyć naszemu staruszkowi ten lód. - Poprzedni już wyszedł? - spytał Joe. Ich ojciec był niezwykle skrupulatny w przygotowywaniu rodzinnych spotkań. - Nie, była jakaś awaria chłodni i trzeba było uzupełnić zapasy. - Gdzie jest Gail? - spytał Joe, rozglądając się za swoją szwagierką. - Z dziewczynami, planują strategię przed meczem siatkówki. - Myślą, że mogą wygrać w tym roku? - Niewykluczone - odpowiedział Nick, znikając za rogiem domu. - O co chodzi z tym meczem siatkówki? - spytała Joego Holly. - Taka rodzinna tradycja. Raz w roku gramy mecz na śmierć i życie, dziewczyny kontra chłopcy. - Kto prowadzi? - Remis, ale w zeszłym roku wygrali chłopcy. - Może być ciekawie. - Na to się zanosi. Chodź, przedstawię cię wszystkim. Joe zostawił przed domem ich torby i objął Holly ramieniem. Tak długo był sam, że prawie zapomniał, jak dobrze jest mieć u boku kogoś bliskiego. - Cześć, kochani! - zawołała zza ich pleców Gina i przywitała Holly promiennym uśmiechem. - Holly chcesz nam pomóc w rozłożeniu na łopatki panów Barone? - Z przyjemnością. - Czy Flint dzisiaj gra? - spytał z jękiem Joe. - Nie sądzę. Ma na karku prasę. - Dlaczego nie ty zajmujesz się dziennikarzami? - A kto by ci dawał popalić, gdyby mnie tu zabrakło? - spytała z uśmiechem. Joe odwrócił się do Holly. - Błagam, pomóż mi. - Myślę, że świetnie sobie radzisz - odpowiedziała parskając śmiechem. Joe patrzył na nią z uczuciem ufności, jakiej nie do świadczył od lat. Był zakochany w Holly Fitzerald i nie mógł się do czekać chwili, kiedy ona zostanie jego żoną.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ JEDENASTY
sc
an
da
lo
us
Holly, za namową Giny, zgodziła się przyłączyć do żeńskiej drużyny w meczu siatkówki. Joe wyglądał seksownej, niż miał prawo, wyglądać jakikolwiek mężczyzna w spodenkach gimnastycznych i z nagim torsem, i obawiała się, że to będzie ją niezwykle dekoncentrowało. Wśród dopingującej obie drużyny publiczności była nowa żona Aleksa, Daisy, ze swoją maleńką córeczką Angel. Wszyscy wiedzieli, że choć Aleks nie jest biologicznym ojcem dziecka, jest jedynym tatusiem, którego Angel będzie znać. Było też powszechnie wiadome z tego, co słyszała Holly, że Aleks uwielbia córkę i żonę. Dziecko było tak słodkie, że Holly miała straszną ochotę zapytać, czy może je potrzymać. Ale w końcu to nie była jej rodzina, więc tylko przyglądała się z boku, czując w sercu żal, że ten klan nie jest jej własnym. Obserwując, jak Joe promienieje w swoim naturalnym otoczeniu, jak odnosi się do swojej rodziny i jak jest przez nią traktowany, jedna rzecz stała się dla niej przejrzyście jasna: Joe nie był stworzony do życia w pojedynkę, był człowiekiem rodzinnym. Kiedy bawił się z Molly, kilkuletnią córką Nicholasa, można byłoby pomyśleć, że to jego własne dziecko. Czy Joe chciał mieć dzieci? Niewiele wiedziała o jego marzeniach na przyszłość. Holly była zdumiona. Właściwie po raz pierwszy w życiu chciała myśleć o przyszłości z mężczyzną. Rodzina Barone, chociaż w pokoleniu Joego było aż ośmioro rodzeństwa i czworo kuzynów, wydawała się bardzo silnie związanym klanem. Nagle zapragnęła dowiedzieć się o nich więcej. - Czy wy wszyscy wywodzicie się od dwóch braci Barone? - spytała tuż przed meczem Ginę.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Mój wujek Paul miał brata bliźniaka. Dwa dni po przyjściu na świat wujek Luke został uprowadzony i nigdy go nie odnaleźli. Rodzina była wstrząśnięta. - Straszne. - Tak, ale to się stało dawno temu. - Po kilku minutach Gina powiedział ni stąd, ni zowąd: - Joe wygląda dzisiaj na bardzo szczęśliwego. Holly nie była przekonana, czy chce ciągnąć tę rozmowę. Sama nie była pewna, czy wie, co się dzieje z Joem. - Gina... - zaczęła po długiej chwili, nie chcąc, że by siostra Joego wyciągała pochopne wnioski. - My. To nie jest tak... Posłuchaj, twój brat i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Gina położyła rękę na jej ramieniu. - Myślę, że przyjaźń to dobry punkt startu. Holly poczuła, że zbiera jej się na płacz. Zawsze marzyła o siostrze, choćby dla równowagi w rodzinie, ale teraz wiedziała, czego naprawdę jej brakowało. Jej rodzina też była sobie bardzo bliska, ale tę bliskość zdominowało poczucie obowiązku. Obiecała swojej matce, że będzie się opiekowała chłopcami i utrzyma ich wszystkich razem. Ale nigdy nie czuła się tak zrelaksowana przy swojej rodzinie jak dziś tutaj. - Gotowa do nierównej walki? - Joe podszedł, uśmiechnięty, i objął ją ramieniem. - Jasne, że nierównej. Zdaniem Giny mężczyźni są lepsi w fajerwerkach niż w siatkówce. - Tak? - Przesunął palcem po jej policzku. - Pozwalam sobie mieć odmienne zdanie. Fajerwerki to tylko błysk i po wszystkim. Joe był jakiś inny. Ani śladu nieufności, posępnych min. I niemal miał szczęście w oczach. Bała się myśleć, że to ona może być przyczyną tej zmiany, bo to by oznaczało, że będzie musiała wziąć na siebie odpowiedzialność za to, żeby pozostał szczęśliwy. - Chcesz powiedzieć, że stać cię na trudniejsze wyzwania? Przyciągnął ją do siebie mocniej. Wstrzymała oddech, patrząc w jego szczęśliwe oczy, i nagle zrozumiała, że go kocha. Kochała w nim wszystko: jego szorstkość i jego delikatność, kochała go, kiedy był
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
ponury i kiedy był tak promienny. A najbardziej kochała go wtedy, gdy patrzył na nią tak jak teraz jakby była najpiękniejszą kobietą na świecie. - Myślę, że wiesz, że tak. Oparła ręce na jego ramionach, wspięła się na palce i szepnęła mu do ust: - Być może. Musnął pocałunkiem jej wargi, a potem odsunął ja od siebie na wyciągnięcie ręki. - Tylko być może? A co powiesz na to? Pochylił się i pocałował ją w sposób nie pozostawiający cienia wątpliwości, że Joseph Barone obiecywał je coś więcej niż krótki błysk fajerwerków. Zanim oboje dołączyli do swoich drużyn, Holly czuła się tak oszołomiona i zdezorientowana, jak nigdy dotąd w swoim życiu. Coś magicznego działo się między nimi i była wobec tego kompletnie bezsilna. Ale czy magia może przetrwać trudy codziennego życia? Kiedy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, Jot wyjął z torby pierścionek zaręczynowy i ruszył na poszukiwanie Holly. Jego siostra Maria dostała mdłości podczas meczu i siedziała teraz w fotelu ze szklanką sprite'a. Wyglądała blado, ale jego siostra Rita, która była pielęgniarką uznała, że to tylko przemęczenie upałem. Mimo że w trzecim secie kobiety grały w zmniejszonym składzie, bez Marii, pobiły mężczyzn dwa do jednego. Odtańczyły swój zwycięski taniec i zdobyły prawo do przechwalania się przez najbliższy rok. Ale teraz interesowała go tylko jedna kobieta. Gdzie była Holly? Nie widział jej Nick ani kuzyn Derrick, obaj pochłonięci gorącą dyskusją. - Widziałaś gdzieś Holly? - spytał swoją mamę, siedzącą w grupie kobiet przy stole z przekąskami. - Nie, kochanie, nie widziałam. Ale chciałam ci powiedzieć, że naprawdę ją polubiłam. - Ja też - powiedziała Emily, jego kuzynka. - Ona jest zupełnie inna niż Mary - dodała mama. Miała rację. Mary była bardzo wątła, nigdy nie brała udziału w rodzinnych zabawach. Zawsze siedziała na uboczu,
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
przyglądając się innym, podczas gdy Holly była w środku akcji, w naturalny sposób stawała się częścią grupy. - Joe, tata cię szuka - zawołała Gina. - Jesteś potrzebny przy fajerwerkach. - Mamo, jeśli zobaczysz Holly, powiedz, że muszę z nią porozmawiać, Joe przyłączył się do mężczyzn i nagle, kiedy u boku ojca przygotowywał coroczny pokaz sztucznych ogni, pomyślał, że chciałby mieć syna, któremu przekazałby rodzinną tradycję. Uświadomił sobie w tym samym momencie, że oświadczając się dzisiaj Holly, nie zrobi tego wyłącznie dla siebie i dla niej. Że zrobi to dla swojej rodziny. Kiedy wszystko było gotowe, wrócił do kobiet i znalazł wreszcie Holly. Wziął ją za rękę i bez słowa zaprowadził do ogrodu matki, gdzie mogli być całkiem sami. - Dobrze się bawiłaś? - spytał, kiedy usiedli na ławce. - Tak, masz wspaniałą rodzinę. - To prawda. Holly, mam ci coś ważnego do powiedzenia. - Co? - Odchyliła głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Wziął głęboki oddech i kiedy owinął ją ramionami, poczuł, że wszystkie jego lęki wracają. Miłość jest ryzykiem, przed którym długo udawało mu się bronić. Ale to była Holly. Kobieta, która uwolniła go z głębokiej, lodowej jaskini, jaką stało się jego życie. Kobieta, która rozpaliła ogień w jego żyłach i rozmroziła serce. Kobieta, dzięki której znów zaczął marzyć. - Kocham cię - szepnął nad jej głową. Poczuł, jak zadrżała. Odsunęła się i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, w których był strach i coś innego. Ścisnęło go w żołądku. Zsunął się z ławki, ukląkł na jednym kolanie i sięgnął do kieszeni po pierścionek. Chciała coś powiedzieć, ale zasłonił jej ręką usta. - Jakaś część mnie umarła z Mary. I myślałem, że nigdy nie znajdę powodu, żeby znów pokochać. Ale ty mi pokazałaś, co traciłem. Uświadomiłaś mi, jak smutni jest moje życie. - Miałeś rodzinę. - Tak, masz rację. Ale potrzebowałem czegoś więcej.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
- Czego potrzebowałeś? - Potrzebowałem ciebie. Holly, wyjdziesz za mnie Holly milczała, starając się powstrzymać łzy. Kochał ją. Odkąd umarła mama, nikt jej nie powiedział „kocham cię". I nigdy tak bardzo nie pragnęła usłyszeć tych słów jak teraz. Ściśnięte gardło odebrało jej mowę na kilka minut. Nie mogła wyjść za Joego. Nie mogła zostać jego żoną, bo on nie znał prawdziwej Holly. Nie poznał nawet jej rodziny. Dawno temu przy łożu śmierci swojej matki przysięgła, że Fitzgeraldowie zawszę będą razem. Potrzebowali jej przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i jeśli chciała dotrzymać zobowiązania, nie mogła złożyć następnej przysięgi Joemu. Dopiero kiedy poczuła wilgoć na twarzy, zorientowała się, że płacze. Uwolniła ręce z jego uścisku i otarła policzki. - Joe, ja... Nie była w stanie. Nie mogła dać mu kosza niemal na oczach jego rodziny. Ale małżeństwo z nim byłoby błędem, którego nie zamierzała popełnić. - Przepraszam. - Wstała i uciekła, jakby goniły ją duchy. Na ulicy zorientowała się, że nie ma jak wrócić do domu. Wyjęła z kieszeni telefon komórkowy i zadzwoniła do Clinta, najstarszego brata. Obiecał, że po nią przyjedzie, ale musiała piętnaście minut poczekać. Joe nie wyszedł za nią i nie miała mu tego za złe. Jakiego rodzaju kobietą trzeba być, żeby omotać mężczyznę tak, jak ona to zrobiła, a potem dać mu kosza? Nie pochlebiały jej odpowiedzi, które znalazła głęboko w swoim sumieniu. Usiadła na werandzie, czekając na Clinta i zastanawiając się, czy kiedykolwiek będzie w stanie dzielić z kimś życie. Zastanawiała się przede wszystkim, czy kiedykolwiek poradzi sobie ze swoimi lękami. Bo prawdziwym powodem, dla którego uciekła przed Josephem, nie była jej rodzina. Prawdziwym powodem było to, że wiedziała, jak kruche jest życie. Wiedziała, jak szybko i jak niesprawiedliwie może odmienić się los. Jednego dnia jest się ukochaną córeczką szczęśliwych rodziców, następnego można zostać jedyną
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
kobietą w rodzinie z ogromnymi obowiązkami. - Holly? Joe stał we frontowych drzwiach domu swoich rodziców. Życie wystarczająco mu dołożyło, pomyślała: Nie powinien był się w niej zakochać. - Przepraszam - powtórzyła. Nic innego nie przychodziło jej do głowy. Nie spodziewała się miłości. Ich związek zapowiadał się na przelotny romans, ale niespodziewanie przeobraził się w coś, czego wciąż nie potrafiła nazwać. - Czy chodzi o coś, z czego moglibyśmy jakoś wybrnąć? - Nie sądzę. - O mnie? - Och, Joe. Nie, nie chodzi o ciebie. - Holly, staram się być cierpliwy i wyrozumiały - a nie jestem znany ani z jednego, ani z drugiego. - Doceniam to. - Więc udziel mi jakiegoś wyjaśnienia. - Posłuchaj, jestem potrzebna swojej rodzinie. Jestem spoiwem, które trzyma ich razem. Nie mogę od tego uciec. - Nie proszę, żebyś zerwała z nimi stosunki. - Wiem. Tylko że to jest zajęcie na pełny etat. Czasami muszę nocować u swojego ojca. Muszę opłacać ostatni rok college'u Briana. Muszę... - Nie musisz tego wszystkiego robić. - Jeśli nie ja, to kto to będzie robił? - Twoi bracia nie są już dziećmi. Mogą sami o siebie zadbać. - Wiem, że nie są dziećmi. - Więc dlaczego ich tak traktujesz? - Nie wiem. - Wiesz i ja chyba też wiem. - Skąd nagle masz taką wiedzę o moim życiu? - Znamy się bardzo blisko, Holly. Myślę, że to coś znaczy. - Fizyczna znajomość nie daje ci żadnego wglądu w moje... - Nie opowiadaj bzdur. Niełatwo oddzielasz jedno od drugiego, i jesteś szalona, jeśli myślisz, że o tym nie wiem.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Skuliła się i objęła ramionami, żeby nie rozpaść się na milion kawałków. Ale nic nie powiedziała, czekała, żeby usłyszeć, co jeszcze mu się wydaje, że o niej wie. - Zarzuciłaś mi kiedyś, że jestem tchórzem. Okazuje się, że nie tylko ja przed czymś uciekam. - Nie uciekam. - Ależ tak. Uciekasz, bo nie chcesz pozwolić sobie na szczęście. Boisz się być szczęśliwa! - Co daje ci taką pewność, że ty mnie uszczęśliwiasz? - Nie mam takiej pewności - już nie. Clint zatrzymał się przy krawężniku i wcisnął klakson. - Idź, biegnij, nie zatrzymuję cię. Ale kiedy dojdziesz do wniosku, że jesteś zmęczona odgrywaniem męczennicy, zadzwoń do mnie. Joe wszedł do środka. Trzask zamykanych drzwi odbił się echem w jej sercu i zdała sobie sprawę, że właśnie zaprzepaściła swoją szansę na szczęście.
Anula & polgara
ROZDZIAŁ DWUNASTY
sc
an
da
lo
us
Holly nie była w stanie położyć się do swojego łóżka ani na kanapie, nigdzie tam, gdzie kochała się z Josephem. Złapała narzutę, owinęła się nią i poszła spać w fotelu bujanym na tylnym ganku. Jeśli to można nazwać snem. Zawsze lubiła o sobie myśleć jako o dzielnej, śmiałej kobiecie lubiącej podejmować ryzyko. Dopiero wczoraj, kiedy usłyszała oświadczyny Joego, zrozumiała, że całe to jej upodobanie do ryzyka było sztuczne. Kiedy rzeczywiście nadeszła godziny próby, schowała głowę w piasek i zrobiła z siebie tchórza. Raniąc przy okazji jedynego mężczyznę, przy którym czuła się jak kobieta. Jedynego mężczyznę, który okazywał jej troskę i czułość. Mężczyznę, który okazał się jej królewiczem z bajki. Zadzwonił dzwonek, ale Holly go zlekceważyła. Nikogo nie miała ochoty dziś widzieć, żadnej wścibskiej sąsiadki. - Holly, jesteś w domu? - To był jej ojciec. Niech to szlag, miał własne klucze. Zerwała się z bujaka i weszła do domu. Jej ojciec i trzej bracia okupowali ciasny przedpokój. Każdy coś trzymał w ręku: ojciec dzbanek, zapewne z kawą, Matt gazetę, Brian torbę z jej piekarni, a Clint dzbanek pomarańczowego soku. Była wzruszona. Przynieśli jej śniadanie. Nigdy tego nie robili. Ledwie powstrzymała łzy. Do diabła, ostatnio zbyt łatwo dawała się ponosić emocjom. - Cześć, chłopcy. Uściskała wszystkich czterech i razem usiedli przy kuchennym stole. - Co was tu przyniosło o tej porze? - Widziałaś dzisiejszą gazetę? - spytał Clint. Zdjęła z haczyków
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
kubki, rozstawiła na stole i wlała każdemu kawy. Mart pochylił do tyłu na krześle i wyjął z lodówki mleko. Jej bracia byli wysocy i szczupli, wszyscy mieli rude włosy jak ona, które odziedziczyli po ojcu. Clint, najwyższy, pracował w firmie komputerowej i rzadko miał na sobie coś innego niż T-shirt z graficznym nadrukiem. Matt był barmanem i chodził w uniformie składającym się z opiętego czarnego T-shirtu i ciasnych dżinsów, bo - jak mówił dziewczynom podobał się jego zadek. Brian praktykował w niepełnym wymiarze godzin w firmie ubezpieczeniowej i nosił zapinane koszule do spodni khaki. - Nie, nie widziałam. Czy dlatego tu wszyscy jesteście? Żaden się nie odezwał. Matt podsunął jej gazetę. - Druga strona. Zobaczyła zdjęcie jej i Joego z pikniku. Wiedziała, kiedy je zrobiono. Tuż przed tym cholernym meczem siatkówki. Pamiętała wyraz jego twarzy, kiedy pochylił głowę i patrzył jej prosto w oczy. - Holly, kim jest ten facet? - spytał Matt. - Dlaczego go nie znamy? - spytał Brian. - Joe Barone. Nie znacie go, by nie mam czasu na poważny związek. - Może ja mam stare oczy, ale to zdjęcie wygląda mi bardzo poważnie - skwitował ojciec. Nie zdawała sobie sprawy, jakie wrażenie robili na kimś, kto na nich patrzył. Joego musiały czekać identyczne pytania ze strony jego rodziny. Czy ktoś z nich wiedział, że wczoraj wieczorem poprosił ją o rękę? Czy ktoś ich widział w ogrodzie? Boże, miała nadzieję, że nie. - To nic poważnego, tato. Już nie. - Dlaczego nie? Holly wzruszyła ramionami. Prawdę trudno jej było wyjaśnić, zwłaszcza że musiałaby się przyznać do tchórzostwa. - Bo wciąż mam wobec was obowiązki i nie rozerwę się między wami a nim. - A kto cię o to prosi? - spytał jej ojciec. - Tato, wiesz, że muszę mieć czas dla was. - Kochanie, jesteśmy rodziną. To znaczy, że troszczymy się o siebie wzajemnie.
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
Patrzyła na ojca i braci z upartą miną. Sama wiedziała, co do niej należy. To nie ich ostatnich przytuliła mama, zanim umarła. To nie oni obiecali mamie, że będą czuwać nad rodziną. To nie oni żyli ze świadomością, że bez niej rodzina by się rozpadła. Jej ojciec wziął głęboki oddech. - W takim razie, wymawiamy ci posadę. - O czym wy mówicie? - Słyszałaś, co powiedział tata. Nie musisz się nami dłużej zajmować - oświadczył Matt. - Dlaczego nie? Brian wziął ją za rękę. - Dorośliśmy, Holly. Twoje zadanie skończone. - A tata? - Co ja? - Z twoim zdrowiem wciąż nie jest dobrze. - Nie ma powodu, żeby nie mogło być lepiej, jeśli zacznę słuchać lekarza. - Ale nie słuchasz. - Może nadeszła pora, żebym zaczął. - Chłopcy, czy wy mówicie poważnie? - spytała w końcu. - Tak. - Clint odpowiedział za wszystkich. Przez kilka minut milczeli. Holly wzięła łyk kawy i powoli do niej dotarto, że rodzina dała jej zielone światło, żeby mogła pójść za Joem, jeśli tego chce. Boże, jeszcze jak chciała. Tylko czy on ją zechce z powrotem? Musiałaby podjąć ryzyko. Musiałaby mu pokazać, żeś kocha go równie mocno jak on ją. Joe zdobył się na wspaniały gest - wcielił się w królewicza z bajki, żeby spełnić jej marzenia. Tylko że on też miał romantyczne marzenia. - Mam nadzieję, że poznamy tego Josepha Barone. - Och, tato. Ja też mam taką nadzieję. Ale wczoraj bardzo go zraniłam. - Jak masz to zamiar naprawić? - spytał Clint. - Nie wiem. Pójście na kolację do rodziców w dzień po tym, jak Holly odrzuciła jego zaręczyny, Joe uznał za jedną z głupszych decyzji, jakie podjął w
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
swoim życiu. Ale kiedy wyszedł od nich późnym wieczorem i wsiadł do samochodu, wzdrygnął się na myśl o powrocie do swojego wielkiego, pustego domu bez Holly. Nie chciał spać w wielkim małżeńskim łożu bez kobiety, która miała być jego żoną. Poprzedniej nocy spał w jednym z pokoi gościnnych, tym samym, którego używał przez pół roku po śmierci Mary. Był to skromnie urządzony pokój z wąskim pojedynczym łóżkiem i bez żadnych wspomnień. Właściwie nie sądził, że będzie jeszcze kiedykolwiek w nim spał. Dostał niezłą nauczkę. Widocznie nie był tak bystry, za jakiego się uważał, bo odmowa Holly kompletnie go zaskoczyła. Poza okolicznościami, które, jak mu się zdawało, większość kobiet uznałaby za romantyczne, nie żałował, że się jej oświadczył. Ta miłość spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Uznał, że dostał od życia swoją drugą szansę i po prostu nie chciał jej stracić. Nie, na pewno niczego nie żałował. Chciałby tylko lepiej rozumieć, dlaczego go odrzuciła. Ale nie zamierzał o tym więcej myśleć. Postanowił wrócić do domu, upić się, a w poniedziałek martwić się dalej. Miał nadzieję, że kiedy się uczciwie znieczuli butelką scotcha, będzie w stanie zasnąć albo przynajmniej odjedzie na tyle, żeby nie rozpamiętywać do świtu każdej chwili, którą spędził z Holly. Kiedy dotarł do domu, powtórzył sobie jeszcze raz: żadnego myślenia. Wszedł do sypialni i przebrał się w luźne dżinsy. Boso i z gołym torsem udał się do barku, wyciągnął butelkę whisky słodowej, którą przywiózł zeszłego lata ze Szkocji. Wyjął szklankę z grubym dnem i wrzucił do niej kilka kostek lodu. Miał prawo się urżnąć, ale powinien to zrobić z klasą. Matka wychowała go na dżentelmena. Swoją drogą, jego maniery nie zrobiły wrażenia na Holly. Z pełną szklanką wyszedł na taras. Granatowe niebo było usiane gwiazdami, a w powietrzu unosił się zapach jaśminu. Opadł ciężko na drewniany fotel, zastanawiając się, dlaczego los dał mu dwie kobiety, które pokochał, i żadnej nie pozwolił zatrzymać. Pociągnął długi łyk scotcha. Nie był facetem skłonnym do litowania się nad sobą. I nie zamierzał wpaść w ten kanał. Ale szlag go trafiał za każdym razem, kiedy przypominał sobie ostatnią scenę z Holly. Ręce wokół talii, oczy zamglone łzami. Chyba trzeba być draniem, żeby
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
doprowadzić kobietę do płaczu. Następny łyk. Zapowiadało się na imprezę do rana i nie miał nic przeciwko temu, bo czasu mu nie brakowało. Właściwie nie widział przed sobą niczego poza pustym czasem. Kiedy był mniej więcej w połowie butelki, zadzwonił dzwonek. Zlekceważył pierwsze wezwanie, czując efekty kuracji i nie mając ochoty na niczyje towarzystwo. Usłyszał drugi dzwonek, ale tym razem intruz nie odrywał palca od przycisku. To musiał być ktoś z rodziny - prawdopodobnie Nick albo Gina, na pewno któreś z rodzeństwa. Pewnie ktoś się świeżo zakochał, bo wszyscy wokół niego łączyli się w pary jak zwierzęta na arce Noego, a on się przy nich czuł jak nieszczęsny jednorożec, bez miejsca na pokładzie. Przeszedł przez cały dom do drzwi. - Spadaj - warknął. - Nie. Głos jakby Holly, ale wiedział, że to niemożliwe. Powiedział jej niewybaczalne rzeczy. Nazwał tchórzem i męczennicą. Nawet gdyby to była ona, nie wiedziałby, co robić. W ręku wciąż trzymał butelkę. Pociągnął szybki łyk i otworzył drzwi. Stała przed nim, wyglądając jak wcielenie ludzkich pokus. - Co ty tu robisz? - Powiedziałeś, żebym przyszła, kiedy zmęczy mnie uciekanie przed tobą. - Holly, nie jestem dzisiaj w najlepszej formie. - Nie szkodzi. Ja jestem. Popchnęła go. Opierał się przez chwilę z czystej przyjemności, jaką sprawiał mu dotyk jej chłodnych rąk. - Mogę wejść? Wzruszył ramionami i cofnął się. Zauważyła butelkę i wyciągnęła po nią rękę. - Nic z tego. - Schował whisky za plecami. - Joe, oddaj mi butelkę. - Jeszcze nie skończyłem. - Owszem, masz dosyć - powiedziała stanowczo. Nigdy wcześniej
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
nie zauważył u niej tego władczego tonu. Zauważał piękne rude włosy opadające na ramiona, i teraz chciał ich znów dotknąć. Kiedy wyciągnął ręce, Holly chwyciła butelkę. Mocował się z nią przez chwilę, w końcu trochę whisky wylało się na boki, obryzgując jej ręce i letni prochowiec. - Cholera - mruknął. - Ile tego wypiłeś? - Dużo mniej niż planowałem - odpowiedział z uśmiechem. Wytarła rękę o płaszcz, potem ujęła się pod boki. Po co ona tu przyszła? Musiał się pozbierać. Podreptał z powrotem na taras. W szklance mogło zostać trochę whisky. Czyżby ją ściągnął myślami? Przecież miał o niej nie myśleć. Usiadł w fotelu z łokciami wspartymi o kolana. Holly przysiadła obok, ostrożnie, jakby bała się rozluźnić. Po co tu przyszła? Rację miał jego ojciec, mówiąc, że mężczyzna nigdy nie powinien wypić za dużo. Przetarł oczy wierzchem dłoni. Może to tylko przewidzenie i wcale jej tu nie ma. Gdyby nie ten jej słodki, podniecający jak diabli zapach... Odwrócił w prawo głowę. Była tu. Siedziała w milczeniu, piękna do bólu, w świetle księżyca prawie nierealna. Cholera, od początku uważał, że jest dla niego zbyt piękna. Może ona od początku wiedziała, że on nie jest mężczyzną dla niej. - Po co tu przyszłaś? - Ja... - Wstała, odsłaniając swoje długie nogi. Była w niebotycznie wysokich szpilkach. Uroiło mu się, że nie ma na sobie nic poza tymi szpilkami. Zamknął oczy, i kiedy je otworzył, okazało się, że to nie urojenie. Holly zrzuciła płaszcz i stała przed nim całkiem naga. Odebrało mu mowę i zdolność myślenia. Poderwał się z fotela i lekko zachwiał. Wiele by w tamtej chwili dał, żeby nagle wytrzeźwieć. Ale to było niemożliwe. Jedyne, co mógł, to spróbować się na nią nie rzucić. Podniósł jej płaszcz i szczelnie ją okrył. - Holly... - Chciałam być równie bezbronna jak ty, Joe, kiedy ci powiem to, co
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
mam do powiedzenia. Aż do tej chwili nie zdawał sobie sprawy, że ona zna rozmiary jego słabości. Aż do tej chwili wierzył, że udało mu się zachować odrobinę godności. Aż do tej chwili nie wiedział, jak bardzo wciąż ją kocha i że złość w jego sercu nie jest prawdziwą złością, tylko maskowaniem bolesnego zawodu. - Przepraszam - powiedziała. - Nie potrzebuję twojej litości. - Nie, to nie to. Przepraszam, że nie byłam gotowa zostać twoją żoną, kiedy dałeś mi swoje serce. Potrząsnął głową, próbując odzyskać jasność myślenia. Gdyby miał odrobinę rozumu, wszedłby do środka i zrobił sobie kawę. - Dlaczego nie byłaś gotowa? - Nie wiem. Ale myślę, że trafiłeś w dziesiątkę, kiedy powiedziałeś, że udaję męczennicę. - Grałem. - Miałeś prawo. - Holly, dlaczego przyszłaś? - spytał jeszcze raz. - Możesz usiąść? Proszę.. Opadł z powrotem na fotel. Holly zdjęła płaszcz, położyła go przed nim i uklękła. Krew szumiała mu w uszach. Prawie wytrzeźwiali ale nie był zdolny myśleć, mając ją nagą u stóp. Objęła jego dłonie i spojrzała mu w oczy tak szczerze, że uznał to za dobry znak. - Joe, dałeś mi bezcenny dar, a ja nie byłam go warta. Ale proszę cię, żebyś dał mi dragą szansę. - Uśmiechnęła się kusząco. - Kocham cię powiedziała ze łzami w oczach. Objął dłońmi jej twarz i trwał tak nieruchomo, nie mogąc wydusić słowa. - Ja też cię kocham - powiedział w końcu. - Ja... Ożenisz się ze mną? - Holly... Jasne, że tak. - Wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Obejmowała go kurczowo za szyję, kiedy wbiegał po schodach do sypialni. Potem ułożył ją na środku łóżka i jednym ruchem ściągnął z
Anula & polgara
sc
an
da
lo
us
siebie spodnie razem ze slipami. - Wiesz, dlaczego zmieniłam zdanie? - szepnęła, zanim przykrył ją swoim ciałem. - A wiesz, że już nigdy nie pozwolę ci odejść? Chcę, żebyśmy się pobrali natychmiast. - Życie go nauczyło, że trzeba chwytać to, czego się pragnie, i trzymać mocno. Skinęła głową. - Mój tata i bracia muszą być na ślubie. - Chcę ich poznać. - Oni też chcą cię poznać. Próbowałam nie dopuścić do tego spotkania. Za to też cię przepraszam. Bałam się, że nie będę mogła mieć ich i ciebie. - Dlaczego? - Miłość to wielka odpowiedzialność. - Nie zawsze. Miłość jest dzieleniem się. - Nie wiedziałam, dopóki nie poznałam ciebie. Uniosła się na łokciu i pocałowała go. - Koniec gadania? - wyszeptał. - Bo co? - Bo teraz będę cię kochał bez słów.
Anula & polgara
EPILOG
sc
an
da
lo
us
Ich ślub odbył się w piękny, słoneczny dzień. Wydawało się to szaleństwem, ale minęły zaledwie trzy dni od jej odwiedzin w domu Joego, kiedy poprosiła, żeby się z nią ożenił. Nie chcieli czekać ani chwili dłużej, żeby rozpocząć nowe życie jako mąż i żona. Holly spoglądała nerwowo przez okno sypialni, jak jej rodzina, rodzina Joego i ich przyjaciele zbierają się wokół basenu. Czułaby się o wiele lepiej, gdyby w taki dzień była z nią mama. Ale rano dostała od taty naszyjnik ze złotą różą, z którym mama się nie rozstawała. Holly była tak szczęśliwa, kiedy powiesiła na szyi coś, co należało do jej zmarłej matki. Druhną Holly była Gina, a Nick drużbą Joego. - Gotowa? - spytał od drzwi jej tata. - Tak - powiedziała, stając u jego boku. Zeszła po schodach na parter, a potem przez salon na taras, gdzie czekał Joe. Uśmiechnął się do niej i serce załomotało jej ze szczęścia. Nigdy by nie przypuszczała, że tak może objawiać się miłość. Nigdy by nie przypuszczała, że tak będzie wyglądał jej wybranek. Nigdy nie śmiała marzyć, że doczeka się swojego „żyli długo i szczęśliwie". Ale teraz wiedziała, że było jej to przeznaczone. Los pozwolił jej dzielić życie z Josephem. Podeszła do niego, przejęta, i w szczęśliwym zamroczeniu wymienili przysięgi. Jedyną częścią ceremonii, którą zapamiętała w pełni świadomie, była chwila, w której pan młody pochylił głowę, żeby ją pocałować. - Jesteś moja - powiedział. - Jesteś mój. Ich krewni i przyjaciele klaskali i wiwatowali. Holly wiedziała, że znalazła mężczyznę, którego szukała przez całe życie. A może on znalazł ją...
Anula & polgara