1
Translated by Karin666
2
Translated by Karin666
HUNTING GROUND
ALPHA & OMEGA TOM 2
PATRICIA BRIGGS
Rozdział 1
Obserwowała go z wybranej kryjówki, ja...
38 downloads
18 Views
2MB Size
1
Translated by Karin666
2
HUNTING GROUND ALPHA & OMEGA TOM 2 PATRICIA BRIGGS Rozdział 1 Obserwowała go z wybranej kryjówki, jak to robiła już poprzednio. W ciągu pierwszych dwóch razów rąbał drewno, ale dziś, po obfitych opadach śniegu jak przystało na środek grudnia, odśnieżał chodnik. Dzisiaj był dzieo, kiedy go weźmie. Z sercem w gardle, obserwowała jak usuwał śnieg ze starannie kontrolowaną siłą. Każdy ruch był dokładnie taki sam jak poprzedni. Każde przesunięcie szuflą było ściśle równoległe do wcześniejszego. W jego srogiej kontroli widziała wściekłośd, stłumioną i opanowaną tylko przez siłę woli – jak bomba domowej roboty. Obniżając się i oddychając lekko, rozważała jak to zrobid. Od tyłu, pomyślała, tak szybko jak to tylko możliwe, by nie miał czasu zareagowad. Jeden szybki ruch i byłoby po sprawie – jeśli nie straci odwagi, jak przy dwóch poprzednich razach. Coś jej mówiło, że to musi stad się dzisiaj, że nie będzie czwartej okazji. Był ostrożny i zdyscyplinowany – i jeśli nie byłby taki wściekły, z pewnością jego wilkołacze, wyostrzone zmysły, wykryłyby jej kryjówkę w śniegu pod jodłami okrążającymi przednie podwórko. Trzęsła się z nerwów nad swoim planem. Zasadzka. Słabe i tchórzliwe, ale był to jedyny sposób, w jaki mogła go wziąd. I to musiało byd zrobione, ponieważ było tylko kwestią czasu, kiedy straci kontrolę, która utrzymywała go machającego szuflą w stałym rytmie, mimo wściekającego się w nim wilka. A kiedy jego kontrola zawiedzie, ludzie umrą. Niebezpieczny. Mógł byd taki szybki. Jeśli to spieprzy, mógłby ją zabid. Musiała zaufad, że jej własny wilkołaczy refleks uchroni ją. To musiało byd zrobione. Postanowienie dało jej siłę. To stanie się dzisiaj.
*** Charles usłyszał silnik SUV’a, ale nie spojrzał w górę. Wyłączył komórkę i kontynuował ignorowanie opanowanego głosu swojego ojca mówiącego w jego głowie, dopóki sobie nie poszedł. Nie było nikogo, kto mieszkał blisko niego na tej pokrytej zaspami górskiej drodze – więc SUV był tylko kolejnym krokiem w determinacji jego ojca, by zmusid go do przekroczenia linii. - Hej, Szefie!
Translated by Karin666
3 To był nowy wilk, Robert, wysłany do Sfory Aspen Creek przez własnego Alfę z powodu braku kontroli. Czasami Marrok mógł pomóc, innym razem po prostu sprzątał bałagan. Jeśli Robert nie nauczy się dyscypliny, prawdopodobnie pozbycie się go, stanie się robotą Charles’a. Jeśli Robert nie nauczy się manier, pozbycie się go nie będzie martwid Charles’a tak jak powinno. - Szefie! - facet nawet nie kłopotał się wyjściem z samochodu. Było niewielu ludzi, którym Charles udzielił przywileju nazywania go wszystkim oprócz jego imienia i to szczenię nie było jednym z nich. Charles przestał odśnieżad i spojrzał na drugiego wilka, pozwolił mu zobaczyd, z czym dokładnie zaczyna. Mężczyzna zgubił swój uśmiech, zbladł i momentalnie opuścił wzrok na ziemię, przyspieszone ze strachu bicie serca poszerzyło mu naczynia krwionośne na szyi. Charles poczuł się małostkowy. I nienawidził tego, nienawidził swojej małostkowości i skręcającej go wściekłości, która to spowodowała. Wewnątrz niego Brat Wilk poczuł słabośd Roberta i lubił to. Stres związany z przeciwstawianiem się Marrok’owi, jego Alfie, pozostawił Brata Wilka łaknącego krwi. Robert by się nadawał. - Ja…….ah. Charles nie odezwał się. Pozwolił głupcowi zapracowad na to. Opuścił powieki i oglądał jak mężczyzna skręca się coraz bardziej. Zapach jego strachu zadowalał Brata Wilka – i sprawił, że Charles w tym samym czasie poczuł się chory. Zwykle on i Brat Wilk byli w lepszej harmonii - lub może problem leżał w tym, że on też chciał kogoś zabid. - Marrok chce cię widzied. Charles czekał pełną minutę, wiedząc jak długi może się wydawad ten czas dla posłaoca jego ojca. - To wszystko? - Tak, proszę pana. To „proszę pana”, było bardzo dalekie od wcześniejszego „Hej, Szefie”. - Powiedz mu, że przyjdę jak wyczyszczę chodnik. Po kilku ruchach szuflą, usłyszał jak SUV zawraca na wąska drogę. Samochodem zakołysało, poczym złapał przyczepnośd i ruszył z powrotem do Marrok’a jak najszybciej. Brat Wilk był zadowolony z siebie, Charles starał się nie byd. Wiedział, że nie powinien drażnid ojca przeciwstawiając się jego rozkazom – zwłaszcza nie przed wilkiem, który potrzebował przewodnictwa, jak Robert. Ale Charles potrzebował czasu. Musiał mied lepszą kontrolę nim znów stawi czoła Marrok’owi. Potrzebował prawdziwej kontroli, która pozwoli mu logicznie wyłożyd argumenty i wyjaśnid, dlaczego Marrok się mylił – zamiast po prostu walid głową w ścianę, jak to się działo przez ostatnie cztery spotkania, kiedy ze sobą rozmawiali. Nie po raz pierwszy marzył o bardziej zręcznym języku. Jego brat mógł czasami nakłonid Marrok’a do zmiany zdania – ale jemu nigdy się to nie udał. Tym razem. Charles wiedział, że ojciec się myli.
Translated by Karin666
4 A teraz wypracowywał sobie piękny nastrój.1 Skupił się na śniegu i wziął głęboki wdech zimnego powietrza – i coś ciężkiego wylądowało na jego ramionach, rzucając go w śnieg, twarzą w dół. Ostre zęby i ciepłe usta dotknęły jego karku i zniknęły tak szybko jak waga przygniatająca go. Bez poruszania się uchylił powieki i kątem oka spojrzał na czarnego wilka o oczach jak niebo, spoglądającego na niego ostrożnie……… z ogonem falującym, łapami taoczącymi w śniegu i pazurami cofającymi się i wysuwającymi jak u kota z nerwowym podekscytowaniem. I to było jak gdyby coś kliknęło wewnątrz Brata Wilka, wyłączając dziką wściekłośd, która kotłowała się w Charles’ie przez ostatnie kilka tygodni. Ulga, którą poczuł była wystarczająca by opuścił z powrotem głowę w śnieg. Tylko z nią, tylko kiedykolwiek z nią, Brat Wilk uspokajał się całkowicie. I tych parę tygodni było niewystarczające, by przyzwyczaid się do tego cudu – albo by uchronid go od bycia zbyt głupim, by poprosid ją o pomoc. Dlatego właśnie urządziła tą zasadzkę. Kiedy już był na siłach, wytłumaczył jej jak niebezpieczne może byd dla niej atakowanie go bez ostrzeżenia. Jednak najwidoczniej Brat Wilk wiedział dokładnie, kto go zaatakował; pozwolił im zostad wziętym w dół, w śnieg. Dobrze było czud zimno na twarzy. Zamarznięty śnieg skrzypiał pod jej łapami, wydała z siebie zaniepokojony dźwięk, dowód na to, że nie zauważyła, kiedy na nią zerknął. Jej nos był zimny, kiedy dotknęła jego ucha, a on zmusił się by nie zareagowad. Odrywając martwego z twarzą zakopaną w śniegu, mógł pozwolid sobie na szeroki uśmiech. Zimny nos cofnął się a on czekał aż wróci w zasięg, jego ciało bezwładne i bez życia. Szturchnęła go łapą, a on pozwolił swojemu ciału zakołysad się, ale kiedy uszczypnęła go w siedzenie nie mógł się powstrzymad przed szarpnięciem do przodu z piskliwym dźwiękiem. Udawanie martwego było po tym bezużyteczne, więc przekręcił się na plecy i podniósł do przysiadu. Szybko uciekła z zasięgu i obejrzała się na niego. Wiedział, że nie może nic wyczytad z jego twarzy. Wiedział to. Miał zbyt wiele praktyki w dwiczeniu ekspresji. Ale zobaczyła coś i opuściła przednią połowę ciała do przysiadu, a dolną szczękę rozluźniła w wilczym, szerokim uśmiechu – uniwersalne zaproszenie do zabawy. Potoczył się do przodu, a ona wystartowała z piskiem podekscytowania. Mocowali się po całym podwórku – robiąc bałagan na jego starannie odśnieżonym chodniku i obracając dziewiczy śnieg w pole walki wypełnione odciskami ciał i łap. Został człowiekiem by wyrównad szanse, ponieważ Brat Wilk przeważał ją o 30 lub 40 kilogramów, a jego ludzka forma ważyła mniej więcej tyle, co ona. Nie używała pazurów ani zębów przeciwko jego bezbronnej skórze.
1
And now he’d worked himself up into a fine mood. – jeśli ktoś ma lepszy pomysł jak to przetłumaczyd, to chętnie wysłucham propozycji.
Translated by Karin666
5 Śmiał się na jej kpiące warknięcia, kiedy przewróciła go i zaczęła dobierad się do jego brzucha – wtedy roześmiał się znowu na uczucie jej lodowatego nosa, który wepchnęła pod kurtkę i koszulkę, delikatniejszego niż jakiekolwiek palce na wrażliwych punktach po bokach brzucha. Był ostrożny by nigdy jej nie przygnieśd, nie skrzywdzid, nawet przez przypadek. To, że zaryzykowała, było oświadczeniem zaufania, które ogromnie go rozgrzało – ale nigdy nie pozwolił Bratu Wilkowi zapomnied, że nie znała ich dobrze i miała więcej powodów niż większośd by obawiad się go i tego, kim był; mężczyzną i dominującym wilkiem. Słyszał nadjeżdżający samochód. Mógł zatrzymad ich zabawę, ale Brat Wilk nie miał ochoty jeszcze poddawad walki. Więc złapał jej tylnią łapę i pociągnął usuwając się z zasięgu błyszczących kłów. Zignorował bogaty zapach złości jego ojca – zapach, który nagle zaniknął. Anna była nieświadoma obecności jego ojca. Bran był do tego zdolny, znikad wśród cieni jak gdyby był zwykłym mężczyzną a nie Marrok’iem. Cała jej uwaga skupiona była na Charles’ie – to spowodowało, że Brat Wilk pysznił się tym, że nawet Marrok był drugi w kolejności do jej zainteresowania. To martwiło mężczyznę, ponieważ nienawykła do używania wilczych zmysłów, pewnego dnia mogła nie zauważyd niebezpieczeostwa, które mogło ją zabid. Brat Wilk był pewny, że mogą ją ochronid i otrząsnął się z trosk Charles’a pociągając go z powrotem w radośd zabawy. Usłyszał jak jego ojciec wzdycha i rozbiera się, kiedy Anna zerwała się do ucieczki, a Charles gonił ją dookoła domu. Użyła drzew na tyłach domu, jako bariery by utrzymad go na dystans, gdy za bardzo się zbliżał. Jej wyposażone w cztery pazury łapy dawały jej lepszą przyczepnośd niż jego buty i mogła szybciej biec dookoła drzew niż on. W koocu dogonił ją poza drzewami, a ona popędziła z powrotem wokół domu z nim siedzącym jej na ogonie. Okrążyła narożnik, wpadła na podwórko i zamarła na widok jego ojca w wilczej formie, czekającego na nich. To było wszystko, co mógł zrobid, by nie przejśd wprost przez nią jak biegacz2. W efekcie, czego, wybił spod niej łapy, gdy zmienił bieg w ślizg. Zanim mógł sprawdzid czy wszystko z nią w porządku, srebrny pocisk był już na nim, a cała zabawa nagle się zmieniła. Charles przez większośd czasu dzierżył kontrolę, gdy chodziło tylko o niego i Annę, ale z jego ojcem, jako dodatek był zmuszony do sumiennego stosowania mięśni, szybkości i umysłu by utrzymad dwa wilki, czarnego i srebrnego od zmuszenia go by jadł śnieg. W koocu skooczył leżąc płasko na plecach, z Anną na jego nogach i kłami jego ojca dotykającymi obydwu stron jego gardła w kpiącej groźbie. - Okay – powiedział, rozluźniając ciało w poddaniu – Okay. Poddaje się Słowa były czymś więcej niż tylko zakooczeniem zabawy. Próbował. Ale na koocu słowo Alfy było prawem. Gdziekolwiek pójdzie, pójdą za nim.3 Więc podporządkował się dominacji jego ojca tak 2
Pozycja zawodnika w futbolu amerykaoskim i kanadyjskim. Zawodnik ten należy do formacji ataku, a jego głównym zadaniem jest bieg z piłką i zdobycie jak największej liczby jardów. 3 Whatever followed would follow. – nie do kooca wiedziałam jak to przetłumaczyd, więc przepraszam, jeśli nie bardzo pasuje.
Translated by Karin666
6 łatwo jak każde szczenię w sforze. Marrok podniósł głowę i usunął się z klatki piersiowej Charles’a. Kichnął i pozbył się śniegu, podczas gdy Charles wyciągał nogi spod Anny. - Dzięki – powiedział do niej, a ona posłała mu szeroki uśmiech. Pozbierał ubrania z maski samochodu ojca i otworzył drzwi do domu. Anna wskoczyła do salonu i pospieszyła w dół holu do sypialni. Wrzucił ubrania ojca do łazienki i kiedy ten podążył za nim, zamknął drzwi za zakooczonym białym kolorem ogonem. Gorąca czekolada i zupa były już gotowe, kiedy jego ojciec wynurzył się z łazienki, twarz miał zarumienioną z wysiłku wywołanego przemianą, jego oczy były orzechowe i znów ludzkie. On i jego ojciec nie byli do siebie zbyt podobni. Charles odziedziczył wygląd po swojej matce z plemienia Salish’ów4 a Bran był całkowitym Walijczykiem, z piaskowymi włosami i wydatnymi rysami, które zwykle przybierały zwodniczo szczere wyrażenie, obecnie nigdzie nie widoczne. Pomimo zabawy, Bran nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego. Charles nie trudził się rozpoczynaniem rozmowy. I tak nie miał nic do powiedzenia. Jego dziadek często powtarzał mu, że za bardzo stara się przesunąd drzewa z drogi, kiedy mądrzejszy mężczyzna obszedłby je dookoła. Dziadek był znachorem i lubił mówid metaforami. Zwykle miał rację. Podał swojemu ojcu kubek gorącej czekolady. - Twoja żona zadzwoniła do mnie ubiegłej nocy. – głos Brana był ochrypły. - Ach – nie wiedział o tym. Anna musiała zadzwonid, kiedy on był na zewnątrz próbując prześcignąd swoją frustrację. - Powiedziała mi, że nie wysłuchałem, co masz do powiedzenia. – jego ojciec powiedział. – Powiedziałem jej, że całkiem wyraźnie słyszałem jak mówiłeś, że jestem idiotą, chcąc jechad do Seattle, by spotkad się z Europejską delegacją - jak zrobiła większośd sfory. Taktowny, to ja, pomyślał Charles, który zdecydował, że popijanie kakao jest lepszym pomysłem niż otwieranie ust. - I zapytałam go, czy masz w zwyczaju kłócid się z nim bez wyraźnego powodu. – powiedziała Anna bezceremonialnie wysuwając się zza jego ojca i ocierając się o Charles’a. Nosiła jego ulubiony brązowy sweter. Wisiał na niej do połowy ud i pochłaniał jej kształty w wełnie koloru kakao. Brat Wilk lubił, kiedy nosiła jego ubrania. Powinna wyglądad jak uchodźca, ale jakimś cudem tak się nie stało. Kolor zmienił jej skórę na porcelanową i wydobył głębokie pasemka w jasno brązowych włosach. Podkreślił też piegi, które uwielbiał. Wskoczyła na blat i zamruczała szczęśliwie, gdy trafiła na kakao, które dla niej zrobił. - I wtedy się rozłączyła. – powiedział jego ojciec niezadowolonym tonem.
4
Saliszowie Nadmorscy (ang. Coast Salish) - grupa plemion Indian zamieszkujących Kolumbię Brytyjską w Kanadzie.
Translated by Karin666
7 -Mmm. – powiedziała Anna. Charles nie potrafił powiedzied, czy reagowała na gorącą czekoladę, czy na to, co powiedział jego ojciec. - I odmówiła odebrania, kiedy oddzwaniałem. – Jego ojciec nie był zadowolony. Niezbyt wygodne mied wokół siebie kogoś, kto nie podporządkowuje się natychmiast, prawda staruszku? Pomyślał Charles, gdy ojciec spotkał jego wzrok. Nagły śmiech Brana, powiedział Charles’owi, że jego ojciec tak naprawdę nie był zły. - Frustrujące – zaryzykował Charles. - Krzyczał na mnie. – powiedziała Anna pogodnie, pukając się w czoło. Marrok mógł mówid do każdego ze swoich wilków w umyśle, chociaż nie mógł w nim czytad, nie ważne jak bardzo wyglądało na to, że to robił. Był po prostu cholernie dobry w czytaniu ludzi. – Ignorowałam go i w koocu sobie poszedł. - Nie ma zabawy z walki z kimś, kto nie oddaje – powiedział Charles. - Bez kogoś, z kim można się kłócid. Wiem, że musiał pomyśled nad tym, co mu powiedziałam. – stwierdziła zadowolona z siebie Anna. – By znaleźd właściwe słowa, którymi zamknie mi usta następnym razem, gdy będzie ze mną rozmawiał. Nie miała nawet dwierd wieku, nie byli partnerami nawet miesiąca, a już ustawiała ich tak, by jej pasowało. Brat Wilk był zadowolony z partnerki, którą im znalazł. Charles odstawił kubek i założył ręce na piersi. Wiedział, że wyglądał onieśmielająco: taki był jego zamiar. Ale kiedy Anna cofnęła się od niego, tylko trochę, opuścił ręce i założył kciuki o przednie kieszenie jeansów i zmusił ramiona do relaksu. A jego głos był łagodniejszy niż zamierzał. - Manipulowanie Bran’em ma tendencję do obracania się przeciwko manipulatorowi. – powiedział jej. – Nie polecałbym tego. Jego ojciec potarł usta i westchnął głośno. - Więc – powiedział Bran – dlaczego sądzisz, że moja podróż do Seattle miałaby dla mnie katastrofalne skutki? Charles obrócił się do ojca, już prawie zapomniał o decyzji by zaprzestad walki z Bran’em o wyjazd do Seattle. - Bestia przyjeżdża, a ty pytasz mnie, dlaczego? - Kto? – zapytała Anna. - Jean Chastel, Bestia z Gévaudan. – odpowiedział Charles. – Lubi jeśd swoje ofiary, którymi w większości są ludzie. - Skooczył z tym – powiedział spokojnie Bran.
Translated by Karin666
8 - Proszę – warknął Charles – nie wciskaj mi kitu, w który sam nie wierzysz – za bardzo śmierdzi to kłamstwem. Bestia został zmuszony do zaprzestania zabijania otwarcie, ale tygrys nie zmienia swoich nawyków. Dalej zabija. Wiesz to równie dobrze jak ja. – Mógł wskazad inne rzeczy – Jean rozsmakował się w ludzkim mięsie, im młodsze, tym lepsze. Ale Anna już doświadczyła, co się dzieje, gdy wilk zmieni się w potwora. Nie chciał byd tym, który powie jej, że na świecie istnieją gorsze monstra niż jej były alfa i jego partnerka. Jego ojciec wiedział, kim Jean Chastel był. Bran przyznał mu rację. - Tak. Prawie na pewno zabija dalej. Ale ja nie jestem bezbronnym człowiekiem, Jean mnie nie zabije. – spojrzał na Charles’a zmrużonymi oczami. – O czym wiesz. Więc dlaczego sądzisz, że ta wizyta będzie niebezpieczna? Miał rację. Zabierz Bestię z obrazka, a i tak wciąż czuł się chory na samą myśl o podróży ojca. Bestia był najbardziej oczywisty, niebezpieczeostwo poparte dowodami. - Po prostu wiem – w koocu powiedział Charles. – Ale to ty musisz podjąd decyzję. Wnętrzności skręcały mu się z wiedzy, jak źle to wszystko pójdzie. - Wciąż nie podałeś logicznego powodu. - Nie – Charles zmusił swoje ciało do zaakceptowania porażki i utrzymywał wzrok na podłodze. Jego ojciec wyjrzał przez małe okienko na udrapowane w zimową biel góry. - Twoja matka tak robiła, - powiedział. – Robiła stwierdzenie, bez podparcia tego czymkolwiek, a ja po prostu powinienem przyjąd to jako fakt. Anna patrzyła na jego ojca z oczekiwaniem. Bran uśmiechnął się do niej, następnie podniósł kubek w stronę gór. - W ciężki sposób nauczyłem się, że zwykle ma rację. Frustracja nawet nie jest blisko tego, co czułem. Więc – powiedział, ponownie odwracając uwagę do Charles’a. – Są już w drodze. Nie mogę teraz tego odwoład, i to musi byd zrobione. Oświadczenie dla normalnego świata, że pomiędzy nimi żyją wilkołaki będzie oddziaływad na europejskie wilki w takim samym stopniu, jeśli nie większym, jak na nasze. Zasługują na szansę by zostad wysłuchanymi i muszą wiedzied, co zamierzamy zrobid. To powinno wyjśd ode mnie, ale ty będziesz równie dobrym substytutem. Pociągnie to za sobą pewne urazy i będziesz musiał sobie z tym poradzid. Nagła ulga, która wypełniła Charles’a, zostawiła go opierającego się o blat z niespodziewaną słabością, gdy konsumujące wszystko uczucie całkowitej i absolutnej katastrofy opuściło go. Charles spojrzał na swoją partnerkę. - Mój dziadek byłby zachwycony mogąc cię spotkad – powiedział do niej ochryple. – Nazywałby cię „Ta, Która Usuwa Drzewa z Jego Ścieżki”. Wyglądała na zagubioną, ale jego ojciec się roześmiał. Znał staruszka równie dobrze. Translated by Karin666
9 - Nazywał mnie „Tym, Który Musi Biec Przez Drzewa” – wyjaśnił Charles i w duchu szczerości, ponieważ musiała wiedzied, kim jest, kontynuował – albo czasami „Biegającym Orłem”. - Biegający Orzeł? – zaintrygował ją. – Co w tym złego? - Zbyt głupi by latad – wymamrotał jego ojciec, z nikłym uśmiechem. – Ten staruch miał cięty język – cięty i zdolny, więc to przyklejało się do ciebie, dopóki nie cisnął kolejną obelgą. – Kiwnął głową w stronę Charles’a. – Ale byłeś wtedy dużo młodszy, a ja nie jestem tak solidny jak drzewo. Poczułbyś się lepiej gdybyś…. Anna odchrząknęła. Jego ojciec uśmiechnął się do niej. - Gdybyście ty i Anna pojechali w zamian? - Tak – Charles zatrzymał się, ponieważ było coś jeszcze, ale dom był zbyt naszpikowany nowoczesną technologią by duchy mogły mówid do niego swobodnie. Zwykle to była doba rzecz. Gdy stawały się zbyt wymagające czasami uciekał do swojego gabinetu gdzie komputery i elektronika wygłuszały je całkowicie. Wciąż było w nim coś, co oddychało spokojniej wiedząc, że ojciec zgodził się nie jechad. – Nie do kooca bezpiecznie, ale lepiej. Kiedy chcesz byśmy byli w Seattle?
Rozdział 2 - Kocham Seattle. – Krissy zawinęła ręce wokół siebie i obróciła się w koło. Spojrzała w górę z wypracowanym uśmiechem małej dziewczynki i jej kochanek odpowiedział uśmiechem. Sięgnął do niej i założył złoty pukiel jej włosów za ucho. - Przeprowadzamy się tu, księżniczko? Mógłbym załatwid ci mieszkanko z widokiem na wodę. Zastanowiła się nad tym, lecz w koocu pokręciła głową. - Tęskniłabym za Nowym Jorkiem, dobrze o tym wiesz. Nigdzie nie ma takich sklepów jak w Nowym Jorku. - W porządku – powiedział, a jego głos brzmiał jak pobłażliwe mruczenie. – Zawsze możemy tu przyjechad się pobawid, jeśli będziesz chciała. Krissy przechyliła głowę i złapała krople deszczu w usta, szybkie kłapnięcie, jak nietoperz chwytający owada w powietrzu. - Możemy pobawid się teraz?
Translated by Karin666
10 - Praca przed zabawą – powiedziała Hannah - zabawo psuj. Była towarzyszką5 Ivan’a przed Krissy, która zajęła jej miejsce w jego łóżku i sercu, co wkurzało Hannah. - Ivan – przymilała się Krissy, umieszczając ręce na jego koszuli i przyciągając go w dół, by mogła polizad jego usta. – Możemy się zabawid teraz? Nie musimy dzisiaj pracowad, prawda? Pozwolił jej pochłonąd swoje usta i kiedy uniósł głowę jego oczy wypełnione były pożądaniem. - Hannah zabierz wszystkich do hotelu i skontaktuj się z szefem. Krissy i ja pojawimy się tam za kilka godzin.
*** Znów padało, ale Jody dorastał w Eugene gdzie padało tylko raz w roku – od stycznia do grudnia. Poza tym był spod znaku Ryb, woda była jego żywiołem. Uniósł twarz i pozwolił wodzie po niej płynąd. Dwiczenia przeciągnęły się do późna i skooczyli już po zachodzie słooca. Muzyka była dzisiaj dobra, wszyscy to czuli. Wyjął pałeczki z tylniej kieszeni i uderzał nimi, wybijając w powietrzu rytm, który tylko on słyszał. Było coś, co powinien zmienid w ostatnim metrum6…. Do mieszkania poszedł skrótem – ciemną, wąską uliczką, ledwie na tyle szeroką by zmieściło się w niej półtora samochodu. Było już późno, ale w okolicy nikogo nie było z wyjątkiem starszego mężczyzny i dziewczyny wyglądającej na 16 lat. Obydwoje byli przemoczeni i w pośpiechu kierowali się w jego stronę. - Przepraszam – odezwał się mężczyzna. – Zwiedzaliśmy i wygląda na to, że się zgubiliśmy. Czy wiesz, gdzie znajduje się najbliższa restauracja? Płaszcz, który nosił wyglądał na kosztowny – wełniany, pomyślał Jody, a na nadgarstku miał błyszczący, złoty zegarek, który musiał kosztowad kupę forsy. Dziewczyna – gdy podeszli bliżej nabrał pewności, że między nimi było więcej niż pokolenie różnicy, może była jego wnuczką – nosiła 10centymetrowe szpilki, które sprawiały, że jej stopy wyglądały na maleokie. Złapała go na przyglądaniu się i wyglądało na to, że jego atencja sprawia jej przyjemnośd. Nie mógł powstrzymad się przed odpowiedzeniem uśmiechem. Umieściła rękę na jego nadgarstku i powiedziała: - Musimy znaleźd jakieś jedzenie. – Jej uśmiech poszerzył się i wtedy zobaczył kły. Dziwne, pomyślał, nie wyglądała na członkinię grup, z którymi zadawała się jego była dziewczyna, gdzie wszyscy nosili kły i grali w tą głupią grę……. nie D&D7, która była spoko…… ale w jakąś z wampirami. 5
W oryginale „playmate”, ale jakoś towarzyszka zabaw mi nie pasowało. Trochę zbyt dziecinnie. Metrum – obowiązujący w utworze muzycznym schemat, który określa wartośd trwania nut, a także układ akcentów w obrębie taktu. 7 [1] Dungeons & Dragons, w skrócie D&D lub DnD (ang. Lochy i Smoki) – najpopularniejsza i uważana za prekursora gatunku fabularna gra fantasy 6
Translated by Karin666
11 Ta dziewczyna upięła włosy w kooski ogon i wyglądała bardziej jak Britney Spears niż Vampirella. Jej buty były wściekle różowe i nawet skrawek jej ubrania nie był w kolorze czarnym. Nie podobało mu się, że gardło zacisnęło mu się ze strachu, bo nosiła akrylowe kły. - Jest pewne miejsce kilka bloków dalej – powiedział jej, usiłując delikatnie wykręcid nadgarstek z jej uścisku. – Podają włoskie jedzenie i mają świetny czerwony sos. Oblizała usta, ale nie puściła nadgarstka Jody’ego. - Uwielbiam czerwony sos. - Spójrz – powiedział, szarpiąc nadgarstek, aż był wolny – skoocz to. To nie jest śmieszne. - Nie – odetchnął mężczyzna, który w jakiś sposób znalazł się za nim, podczas gdy Jody rozmawiał z dziewczyną. - Wcale nie jest śmieszne. Jody poczuł ostry ból w karku. - Gdzie jest jakieś prywatne miejsce? – po chwili spytał starszy człowiek. –Miejsce, gdzie moglibyśmy pobawid się wszyscy razem, bez obawy, że ktoś nas zobaczy? Jody poprowadził swoich nowych przyjaciół kilka kilometrów dalej, do miejsca przy Zatoce, gdzie wiedział, że nikt się nie pojawia. - Dobrze – powiedział mężczyzna. – Bardzo dobrze. Dziewczyna zamknęła oczy i uśmiechnęła się. - Ruch uliczny zagłuszy krzyki. Mężczyzna pochylił się i przysunął usta do ucha Jody’ego. - Możesz się teraz bad. Jody bał się przez dłuższy czas, przed tym, nim wrzucili jego ciało do wody, jako pokarm dla rybek.
*** - Kamienie utrzymają go pod wodą, przez dłuższy czas, aż nie będą w stanie określid jak zginął – powiedział Ivan. - Wciąż twierdzę, że powinniśmy zostawid go wiszącego nago na drzewie, jak tą dziewczynę w Syracuse. Ivan pogłaskał ją po głowie.
Translated by Karin666
12 - Drogie dziecko – powiedział i westchnął. – To był specjalny przypadek – była ostrzeżeniem dla jej ojca. Ten tutaj był tylko dla zabawy i jeśli pozwolimy tym śmiesznym ludziom wiedzied, że go zabiliśmy źle odbije się to na interesach. Spojrzała na zakrwawione pałeczki perkusyjne i westchnęła wrzucając je do wody w ślad za ciałem. - A nic nie może przeszkadzad w interesach. - Biznes utrzymuje dach nad naszymi głowami i pozwala nam podróżowad, kiedy tylko chcemy – wyjaśnił jej Ivan. – Musisz umyd twarz, księżniczko i nałóż z powrotem ubrania.
*** Wielki górski szczyt przedzierał się przez białą mgłę i królował w swej znakomitości na jasnym niebie, zapierając Annie dech w piersi. Szczyt Mounier, pomyślała, chociaż jej znajomośd geografii Gór Kaskadowych była nikła. Pasmo górskie wznosiło się poniżej nich, ale ten szczyt był uosobieniem wielkości, wyższy niż skromne pagórki poniżej. Stopniowo, inne wielkie szczyty pojawiały się na horyzoncie, tonąc w chmurach. - Hej, Charles? Góry widoczne były z samolotu po stronie Charles’a. Anna zbliżyła się do niego tak bardzo jak tylko mogła, bez dotykania go – pilotował samolot, więc nie chciał go rozproszyd. - Tak? Oboje nosili zestawy słuchawkowe dla ochrony ich wrażliwych uszu od hałasu silnika, które zniekształcały ich głosy. W jej słuchawce, jego głos był wystarczająco niski, by wywoład brzęczenie, mimo, że głośnośd ustawiona była na minimum. - Ile samolotów posiada Sfora? To był drugi egzemplarz, którym leciała. - Tylko Learjet’a – odpowiedział. – Jeśli wychylisz się jeszcze bardziej, udusisz się. Ta Cessna jest moja. Posiadał samolot? Kiedy już zaczynała myśled, że go zna, wyskakiwało coś, co pokazywało, że się myli. Wiedziała, że zarządzał finansami Sfory, i że nie było niebezpieczeostwa, że w najbliższym czasie będą bez grosza. Wiedziała, że on sam jest stabilny finansowo, chociaż nie rozmawiali o tym za dużo. Posiadanie samolotu było zupełnie inną kategorią finansowej stabilności, tak ja Szczyt Rainier była z zupełnie innej kategorii gór, niż wzgórza, które znała z Illinois. - Nie jesteśmy w podróży służbowej? – zapytała. – Dlaczego wzięliśmy ten samolot?
Translated by Karin666
13 - Jet potrzebuje 1,5 kilometra pasa do lądowania – powiedział. – To oznacza Boeing Field8 lub Sea-Tac , a ja nie chcę by Rząd przez cały tydzieo siedział nam na ogonie. 9
- Rząd nas śledzi? – Nagle wyobraziła sobie spacerującego Charles’a śledzonego przez skradających się mężczyzn w czarnych garniturach, starających się pozostad poza widokiem i zawodzących z kreskówkową przesadą. Przytaknął. - Możemy byd sekretem dla reszty świata, ale niewłaściwi ludzie wiedzą, że istniejemy. Dlatego właśnie Marrok zadecydował, że nadszedł czas, by upublicznid istnienie wilkołaków. - Więc ci ludzie nas śledzą? Uśmiechnął się wilczo. - Tylko, kiedy tego chcę. Przyglądała się temu uśmiechowi i doszła do wniosku, że do twarzy mu z nim. - Więc gdzie będziemy lądowad? - Na pasie startowym utrzymywanym przez Sforę Emerald City. Znajduje się jakieś 50 km od Seattle. Samolot zataoczył gubiąc prędkośd, a Anna poczuła łaskotanie w brzuchu. Ścisnęła podłokietnik i zaśmiała się, gdy Charles wyrównywał poziom. - Naprawdę lubię latad. Schylił głowę i spojrzał na nią ponad szkłami okularów przeciwsłonecznych. Nagle uśmiechnął się i odwrócił w stronę tablicy rozdzielczej. Samolot przechylił się na lewo. Anna czekała aż wyrówna poziom, ale maszyna cały czas przechylała się, aż znaleźli się do góry nogami i łagodnie wrócili do poziomu. Ponad jej śmiechem, Charles powiedział. - Ten samolot nie jest przeznaczony do akrobatyki lotniczej, ale beczka jest nietrudnym manewrem. – Przechylił samolot na drugą stronę i powiedział. – Poprawnie zrobiony. I zataoczył samolotem na niebie.10
8
Międzynarodowy Port Lotnicy w Hrabstwie King, Seattle w stanie Waszyngton.
9
Port lotniczy Seattle-Tacoma
10
And then he danced the plane through the sky. – nie mam pojęcia jak to inaczej przetłumaczyd.
Translated by Karin666
14 Była zdyszana, a jej przepona bolała od śmiechu do czasu, gdy Cessna powróciła na kurs. Spojrzała na Charles’a, który nawet się nie uśmiechnął. Równie dobrze mógłby latad modelem 11nad polem zbożowym. Nienawidził samolotów, tak jak większości nowoczesnej technologii. Powiedział jej to. Ale posiadał jeden i jak cholera potrafił nim latad. Kiedy prowadził swoją ciężarówkę był spokojny i opanowany. Więc dlaczego zdecydował się odgrywad kaskadera w Cessnie? Czyżby tylko dla jej rozrywki, czy dla swojej? Kobieta powinna wiedzied więcej o swoim partnerze. Kiedy więź zestaliła się po raz pierwszy, uwierzyła, że mogłaby. Ale jej początkująca zdolnośd, by go wyczuwad, zanikła, pogrzebana pod jego opanowaniem i jej liniami obronnymi. Mogła wyczud więź między nimi, silną, błyszczącą i nieprzeniknioną. Zastanawiała się czy on czuje to samo, albo czy może czytad jej myśli, gdy tylko najdzie go ochota. - Tu 883 Victor do Bazy Powietrznej Listopad, proszę o pozwolenie do lądowania – powiedział. I zajęło jej chwilę zrozumienie, że mówi do kogoś innego. - Śmiało, sir. To znaczy, masz pozwolenie 883 Victor – powiedział obcy głos. – Witamy na terytorium Sfory Emerald City, sir. Charles opuścił ich nagle przez rozproszone chmury, obok pokrytych bielą gór do łagodnie zielonej doliny poniżej. Zanim zrozumiała, że tam jest pas lądowania, koła dotknęły ziemi z delikatnym wstrząsem. Miejsce gdzie wylądowali, wyglądało prawie tak samo nieprzystępnie jak Aspen Creek. Chociaż śnieg zaczynał się jakieś 30 metrów od podnóża, w miejscu, w którym wylądowali było zielono jak w lato. Bardziej zielono. Wszędzie poza lądowiskiem i hangarem piętrzyły się drzewa i krzewy. Gdy Charles zdjął słuchawki i odpiął pas ludzie wybiegli z hangaru w stronę samolotu. Wycofał się od niej, boleśnie rozrzedzając więź między nimi. Gdyby ją ostrzegł zawczasu, mogłaby zachowad milczenie - trzy lata w jej poprzedniej sforze, dały jej kontrolę nad bólem. To zaskoczenie wydobyło jęk z jej ust. Charles zdjął okulary i spojrzał na nią z zmarszczonymi brwiami. Nagłe zrozumienie rozszerzyło jego oczy, - Nigdy nie myślałem…. – odwrócił głowę i powiedział do kogoś innego. – W porządku, W porządku. I bolesny rozpad ich więzi ustał. Wilcze oczy spojrzały na nią z jego twarzy, przysunął się do niej i dotknął jej policzka. - Przepraszam – powiedział. – Nie miałem zamiaru cię odcinad. Ja tylko…. Przerwał, najwidoczniej z braku słów.
11
W domyśle modelem samolotu.
Translated by Karin666
15 - Uzbrajałeś się? – zasugerowała. – Nie ma sprawy. Po prostu się tego nie spodziewałam. Rób, co musisz. Ale nie zrobił. Zamiast tego powiedział patrząc na zbliżających się mężczyzn. - To nie są wrogowie. Przynajmniej nie tym razem. Był na zewnątrz zanim mogła powiedzied cokolwiek. I co miałabym powiedzied? Zamknął się w sobie, by mógł zabid gdyby zaszła taka potrzeba, tak by za bardzo nie polubił żadnego z nich. Żeby nie zawahał się zrobid wszystkiego, co konieczne. W sumie coś jednak wiedziała o swoim partnerze. Wyskoczyła z pokładu zaraz za nim, i podążyła do miejsca gdzie stały obce wilki, wciąż zastanawiając się czy to powinno ją uspokoid, czy zmartwid. - Cieszę się, że ci się udało, sir – powiedział ten, który najwidoczniej rządził. Wciąż czasami przerażało ją to, jak z subtelnych ruchów ciała i pozycji potrafiła powiedzied, kto był najwyżej w łaocuchu dowodzenia. Prawdziwi ludzie, normalni nie potrzebowali wiedzied, kto był pierwszy a kto ostatni. - Śledziliśmy cię na radarze i Jim trochę się martwił, ponieważ wyglądało na to, że nie panujesz nad prędkością. Charles nic po sobie nie pokazał, jego twarz była pusta i Anna zastanawiała się jak jego akrobacje musiały wyglądad na radarze. - Żadnych problemów – odpowiedział. Drugi wilk przeczyścił gardło i opuścił wzrok na ziemię. - To dobrze. Jestem Ian, Marshal 12Sfory Emerald City. Jestem tu by pomóc ci w każdy możliwy sposób. W czasie, gdy Charles i inne wilki wyładowywali bagaż i omawiali jak najlepiej zająd się samolotem i przechowywad go, Anna stała oddalona. Nie była tak zdenerwowana przebywaniem z obcymi jak się spodziewała i zajęło jej minutę by domyślid się dlaczego. Ian był w połowie hierarchii sfory i liderem tutaj. Więc ta grupa nie była górną warstwą Alf, nie byli najbardziej dominujący, nie wywoływali w bardziej dominującym wilku potrzeby ustawienia ich na swoich miejscach. Angus Hooper, Alfa Sfory Emerald City był mądrym mężczyzną. Nie żeby musiał martwid się o kontrolę Charles’a, ale rozgrywanie tego bezpiecznie było sprytnym posunięciem. Angus nie zrobił tego, ponieważ Anna bała się dominujących wilków, ale i tak częśd niej była mu wdzięczna. Będzie wystarczająco dużo Alf, by ją pogrążyd, gdy spotkania się rozpoczną.
12
Szeryf
Translated by Karin666
16 Każdy wilk przybywający z Europy rządził własnym terytorium, niektórzy z nich od wieków. Nikt jej nie skrzywdzi, nie, kiedy była z Charles’em. Wiedziała to, ale strach przed męskimi wilkami wbijał się w nią od lat i zajmie więcej niż miesiąc czy dwa wyzbycie się go. - Zajmę się samolotem – powiedział Ian. Podniósł najbliższą walizkę, z opuszczonymi ramionami i pełnym szacunku pochyleniem głowy zaprosił ich by podążyli za nim w górę kamiennej ścieżki, między drzewami. Charles wziął swoją walizkę i poczekał na Annę by go wyprzedziła. Kiedy już byli w ruchu, wilk sfory Emerald City zaczął mówid szybko, całkowicie biznesowym tonem, który mógłby zamaskowad jego niepokój przed kimś, kto był w pełni człowiekiem. Charles działał tak na ludzi, nawet we własnej sforze i podejrzewała, że nawet jego ojciec nie wiedział o tym jak bardzo go to martwiło. - Angus jest w pracy – powiedział Ian. – Kazał przekazad, że masz całkowity dostęp do domu. Anna pamiętała, że rzucili okiem na dom, gdy lądowali, ale z ziemi nie było go widad, został dobrze ukryty pośród drzew. Zapewne znajdował się w miejscu, do którego zmierzali. - Możesz korzystad ze wszystkiego, co każdy z nas posiada, a sfora jest właścicielem nowego Land Cruiser’a i Corolli13, która pamięta lepsze dni. Angus powiedział, że możesz używad jego BMW jeśli wolisz. - Weźmiemy Corollę – odpowiedział Charles. – I zostajemy w hotelu w śródmieściu. Stamtąd będziemy mieli łatwiejszy dojazd do miejsca spotkao. - Pomyślał, że możesz się tak poczud. Angus zaprasza, byście skorzystali z jego mieszkania w mieście. - Nie potrzebnie – powiedział Charles. Anna zastanawiała się, czy zauważył, że usta mężczyzny opadły. Bardziej prawdopodobne, że po prostu go to nie obchodziło. Sfora Emerald City była gospodarzem spotkania i dla Charles’a odmówienie gościnności mogło wyglądad jakby nie uznawał ich, jako sprzymierzeoców. Wolał byd niezależny – oddzielony od ludzi, których w przyszłości może byd zmuszony zabid. Charles był egzekutorem swojego ojca i handlarzem sprawiedliwości14, a ta ponura odpowiedzialnośd oddziaływała na wszystko, co robił. Nie narażał się na niewygodę szukania przyjaciół, nawet we własnej sforze. Lepiej czuł się będąc sam. To wcale nie znaczyło, że Anna nie mogła załagodzid takiego stanu rzeczy. - Doceniamy ofertę – Anna powiedziała do Iana. – Ale niedawno się sparowaliśmy i… To nie wymagało zbyt dużego wysiłku od Anny zarumienid się, gdy jej głos opadał. A jakąkolwiek urazę czuł Ian, została zastąpiona przez zainteresowanie.
13
Toyota Land Cruiser http://www.premiumsuv.com/includes/images/Toyota_Landcruiser/index.jpg Toyota Corolla http://img.turbo.fr/01512548-photo-toyota-corolla-verso-corolla-verso-mc-110-vvt-i-5pl.jpg
14
W oryginale „justice dealer” – nie wiem jak to przetłumaczyd. Nie przychodzi mi do głowy, żaden polski odpowiednik.
Translated by Karin666
17 - Więc to prawda? – Ian spojrzał na Charles’a, po czy szybko odwrócił wzrok. – Słyszałem o tym. - Szokujące, wiem – wymamrotał Charles. Drugi wilk zesztywniał i spojrzał na Charles’a zmartwionym wzrokiem, zbyt nieufny w stosunku do niego by usłyszed humor. - Jest strasznie dokuczliwy – powiedziała Anna, próbując pomóc. Twarz wilka sfory Emerald City rozluźniła się w całkowitym niedowierzaniu. Charles zauważył to i uśmiechnął się szeroko do niej. Szkoda, że Ian nie widział jego miny, ale nim zdążył znów spojrzed na Charles’a, jego twarz znów przybrała wyraz granitowej fasady, którego używał publicznie. - Jasne – powiedział Ian. Odchrząknął i zmienił temat. – Więc…. Angus kazał przekazad, że czekamy jeszcze jedynie na Rosjan i Francuzów. Pomyślał, że mógłbyś byd zainteresowany wiadomością, że Brytyjski Alfa przyjechał sam, tylko z partnerką. Będziemy wiedzied, kiedy Rosjanie przyjadą – zatrzymują się w apartamencie, który posiada przedsiębiorstwo Angus’a. - Przedsiębiorstwo Angus’a? – zapytała Anna – pakowali się w pośpiechu i nie miała czasu zapytad, czym zajmują się tutejsze wilki. - Angus zarządza przedsiębiorstwem stosującym najnowocześniejszą technikę – wyjaśnił Charles. – Składają razem programy, by utrzymad inne firmy sprawnie działające. Będziemy używad w tym tygodniu ich udogodnieo - dał swojemu sztabowi wcześniejsze wakacje, na Boże Narodzenie. Spojrzał na Iana. - Mogę się założyd, że francuskie wilki już tu są. Chastel będzie chciał sprawdzid tereny łowieckie, zanim zwierzyna przyjedzie. - Nie pojawili się w hotelu, który zarezerwowali. Charles potrząsną głowa. - Powiedz Angus’owi, że Chastel nigdy nie zatrzymuje się w hotelu. Zbyt publiczne. Wynajmie dom, coś miłego. Jest tutaj, prawdopodobnie już od tygodnia, dwóch. Charles starał się nie byd w dobrych kontaktach z ludźmi, nie rozumied ich……. i może dobrze mu to wychodziło. Ale rozumiał drapieżniki całkiem nieźle. Drzewa przerzedziły się i dom wyłonił się z lasu. Jak dom Bran’a, ten także został zbudowany korzystając z naturalnej topografii a otaczające drzewa chowały jego dużą częśd. Przedsiębiorstwo Angus’a musiało byd całkiem lukratywne. - Angus powiedział, że to Francuzi przysporzą najwięcej kłopotów – powiedział Ian.
Translated by Karin666
18 - Niedoceniasz Rosjan – powiedział Charles. – Ale Angus ma prawdopodobnie rację. Jean jest potężny, przerażający i szalony jak kapelusznik15. Lubi zabijad, zwłaszcza, jeśli jego ofiara jest słaba i przerażona, jego życie nie wytrzymałoby tego rodzaju badania, które czekałoby go, gdyby ujawnił się światu. - Angus mówi, że Jean Chastel będzie niósł głos, ponieważ każdy się go boi. Charles uśmiechnął się wilczo a jego oczy były zimne i czyste. - To nie jest demokracja, nie ma głosowania. Nie nad tym. Europejczycy nie mają nic do powiedzenia na temat tego czy ujawnimy się światu czy nie. Jestem tu by wysłuchad ich obaw i zadecydowad, co możemy zrobid by złagodzid wpływ, jaki będzie miało upublicznienie naszego istnienia. - Nie to słyszałem od Europejskich delegacji, które już przybyły – Ian był ostrożny, by nie zabrzmied jakby się nie zgadzał z Charles’em. - A co z Azjatyckimi wilkami? – zapytała Anna. – Albo Afrykaoskimi czy Australijskimi? Południowoamerykaoskimi? - Nie liczą się – Ian zlekceważył jej pytanie. - Liczą się – powiedział miękko Charles. – Zajęto się nimi osobno. Ostry zapach Stachu unosił się wokół nosa Anny – w głosie Charles’a pojawiła się groźba, gdy uznał, że wilk się wywyższa a Ian zrozumiał to. Zmarszczyła brwi patrząc na Charles’a. - Przestao go terroryzowad. To są rzeczy, które powinnam wiedzied. Opowiedz mi o nieeuropejskich wilkach. Charles uniósł brew na jej odzywkę, ale odpowiedział wystarczająco chętnie. - Wilkołaki są europejskimi potworami i zapracowaliśmy na to. W Afryce jest nas tylko kilkoro a jeszcze mniej w Azji, gdzie są inne potwory, które za bardzo nas nie lubią. Są dwie sfory w Australii, około czterdzieści wilków. Obydwoje Alf zostało poinformowanych o naszych planach, nikt nie miał żadnych obiekcji. Bran również przedyskutował swoje intencje z Południowoamerykaoskimi wilkami. Byli mniej szczęśliwi, ale podobnie jak Europejczycy nie mają wpływu na to, co mój ojciec robi lub nie. W przeciwieostwie do Europejczyków, wiedzą to. Zaproponowaliśmy im tę samą formę pomocy, co europejskim wilkom i są z tego zadowoleni. Zostali zaproszeni na spotkanie, ale zdecydowali nie przyjeżdżad.
***
15
W dawnych czasach szaleostwo było chorobą zawodową kapeluszników. Często mieli drgawki, mówili niewyraźnie, zdumiewająco często byli zdezorientowani. Właśnie to było źródłem powiedzenia “szalony kapelusznik”. Nieodwracalne zmiany w ich mózgach powstawały podczas przebywania w toksycznych, zawierających rtęd oparach, z którymi ci ludzie obcowali podczas robienia filcowych nakryd głowy.
Translated by Karin666
19 Sponiewierana i nadużywana Corolla miała cztero biegową skrzynie biegów i bardzo czułe sprzęgło, które utrzymywało Annę mocno skupioną na jeździe dopóki nie wjechali na drogę międzystanową prowadzącą do miasta. - Okay – powiedziała. – Muszę zrozumied więcej. Powinnam wcześniej zadad więcej pytao, ale ta podróż wypadła tak nagle. Brytyjski Alfa nie zabierając ze sobą więcej wilków pokazuje, że poradzi sobie ze wszystkim, co ktokolwiek za nim wyśle? Charles potaknął. - Między Arturem Madden’em Brytyjskim Alfą a Angus były jakieś zatargi – zamilkł na chwilę. – Właściwie to wydaje mi się, że są też jakieś zatargi miedzy Arturem a moim ojcem. Jeśli okaże się to problemem, zapytam go, o co chodziło. Ojciec powiedział, że Artur jest jedynym Alfą, który przeciwstawi się Chastel’owi i dobrze mied go po swojej stronie. Potrzebujemy każdej przewagi, jaką możemy zdobyd. Nie brzmiał na…… zmartwionego. Bardziej na zaintrygowanego. Przez ten tydzieo – pomyślała Anna – to będzie zupełnie inny rodzaj walki, bez kłów i kwi, a raczej bitwa umysłów. Wszystkie te dominujące wilki…. w większości Alfy, w tym samym pokoju. Kłócący się. Może i to będzie inny rodzaj walki, ale jak na razie prowadziła samochód i nie miała kompletnego pojęcia, dokąd jadą. - Jedziemy do hotelu? - Tak – i podał jej wskazówki jak dojechad. Ale kiedy skręciła z autostrady w ulice centrum Seattle, powiedział. – Zróbmy najpierw coś innego. Dlaczego by nie zobaczyd się z Daną, wróżką, która zgodziła się pomóc uspokoid ten bałagan. – I może jak jego ojciec czytał trochę w myślach. – Jest nie tylko…… zastępcą ambasadora ONZ, pełnym wdzięku gospodarzem, który pomaga Angus’owi. Jest tym, kto ma utrzymad to wszystko na cywilizowanym poziomie i uchronid nas od płacenia za czyszczenie dywanów Angus’a z krwi. Mam dla niej podarunek od ojca, by podziękowad jej za pomoc, za którą i tak płacimy jej małą fortunę. - Nie słyszałam o wróżkach – Anna nigdy wcześniej nie widziała wróżki, nie żeby wiedziała czy w ogóle nią jest. Poczuła dreszcz podniecenia i zacisnęła dłonie na kierownicy. – Bran wprowadził wróżkę w sprawy Sfory? - To konieczne, by mied neutralnego współuczestnika, który zadba by przemoc nie wymknęła się z ręki. Anna pomyślała o wilkach, które znała; przemoc zawsze wymykała się z rąk. Próbowała wyobrazid sobie kogoś, kto mógłby to zatrzymad. Bran, Charles – ale oni musieliby zrobid to z jeszcze większą dawką agresji. - Może to zrobid? - Tak i co najważniejsze, wszyscy o tym wiedzą. - Jakim ona rodzajem wróżki jest? Czy Dana nie jest niemieckim imieniem? Myślałam, że większośd wróżek jest Brytyjczykami, no wiesz: Walijczycy, Irlandczycy czy Szkoci.
Translated by Karin666
20 - Większośd wróżek, które można spotkad w Stanach16 są Północnymi Amerykanami: Celtowie, Niemcy, Francuzi, Kornwalijczycy, Anglicy. Dana nie jest jej prawdziwym imieniem. Tą dekadę, może więcej używa imienia „Dana Shea”, wariację od daoine sidhe. Mnóstwo starszych wróżek i niektóre wiedźmy nie używają swoich prawdziwych imion – cokolwiek, co należy do nich przez tak długi czas zyskuje siłę nad nimi i może byd przeciwko nim użyte, tak samo jak kępki włosów czy paznokcie. - Znasz jej prawdziwe imię? Albo, jakim rodzajem wróżki jest? - Nie znam i myślę, że ojciec też tego nie wie. Mimo to jest jednym z Szarych Panów, najbardziej potężnych przedstawicieli tego gatunku. Rządzą wróżkami w sposób przypominający panowanie mojego ojca nad wilkami – spojrzał na nią. – Może, jeśli ojciec byłby psychotycznym seryjnym mordercą. Jednakże nie wiem, jakim rodzajem wróżki jest. Gdy się spotkacie, porozmawiaj z nią chwilę. Potem powiesz mi, co o tym myślisz. Anna wydała z siebie na wpół rozbawione sapnięcie. - Co dostanę, jeśli będę miała rację? Jego oczy rozświetliły się wilczo, głód, który się czaił w jego oczach powiedział jej dokładnie, co ma na myśli, kiedy odpowiedział: - To samo, co dostaniesz, gdy się pomylisz. Czekała na strach albo, chociaż drżenie, które zawsze nadchodziło na myśl o seksie, ale nie pojawiło się. Tylko mile widziane łaskotanie w brzuchu. W mniej niż miesiąc poczynił w niej poważne zmiany na tym polu. - Dobrze – powiedziała. Uśmiechnął się do niej i zrelaksował na fotelu obok.
*** Autostrady w Seattle były bardziej położone pionowo niż te w Chicago. Drogi wznosiły się ponad wodami, zaplatały się i ukrywały pod wzgórzami, na których nieporuszenie osiadły domy, niepomne na tysiące przejeżdżających pod nimi samochodów. Ponad oparami wydobywającymi się z samochodów czud było zapach wody i soli unoszący się z Zatoki Puget i innych słonowodnych jezior i stawów. Szare chmury wychylały się na niebie to tu, to tam, nie wystarczająco by trzeba było włączyd wycieraczki, ale by pozwolid zbierad się deszczowi. Podążając za wskazówkami, które dał jej Charles, Anna zostawiła za sobą autostradę i toczyła się po nieefektownych drogach, które równie dobrze mogły byd mniejszym miastem w Brytanii jak i częścią Seattle. Wszystko wyglądało staro, osobliwie i pięknie, a także trochę nieśmiało. Po jej prawej stronie znajdowały się doki, z zacumowanymi statkami i łodziami mieszkalnymi, zaś po lewej wąskie budynki przykrywały jedną stronę wzgórza, które stawało się coraz bardziej strome w miarę jak 16
USA – Stany Zjednoczone Ameryki.
Translated by Karin666
21 jechała. Wielki, srebrny most wyginał się w łuk nad wodą i drogą, którą jechała, wznosząc się w górę, by w koocu wylądowad na wzniesieniu powyżej. Nazwa poprzecznej ulicy, która biegła bezpośrednio pod mostem zmusiła Annę do zdjęcia nogi z gazu, by mied pewnośd, że przeczytała ją poprawnie. - Troll? - Słucham? – Charles patrzył na wodę, ale obejrzał się by spojrzed na nią. - Tam jest ulica, którą nazwali Troll? Nagle się uśmiechnął. - Zapomniałem o tym. Dlaczego nie pojedziesz ta drogą w górę wzgórza? Zawróciła samochód w górę drogi i przez chwilę pomyślała, że ta decyzja była błędem, ponieważ mały, niebieski samochód musiał mocno się wysilad by jechad w górę wzniesienia, które teraz wydawało się bardziej strome niż z dołu. Droga była wąska i klaustrofobiczna, z mostem, który imitował dach i stalowymi filarami po obu stronach samochodu. Była tak zajęta prowadzeniem, że nie zauważyła tego dopóki nie podjechali już całkiem blisko. Droga, którą jechali kooczyła się i przechodziła w inną. Most nad nimi wpijał się w szczyt wzgórza. A w miejscu miedzy drogą a koocem mostu kucało olbrzymie coś. Bez konsultowania się z Charles’em zatrzymała samochód. Ktoś wyrzeźbił ogromnego, humanoidalnego17 potwora z cementu, powstającego z piasku; kanon18 dla mostu. Cementowe włosy opadały bezwładnie na oko, kiedy inne jeżyły się ponad głową Anny w stronę kanału wodnego znajdującego się u podnóża wzniesienia, którym przyjechali. Jedna z jego rąk, która spoczywała na prawdziwym VW Bug19, była dostatecznie wielka by pochłonąd samochód. Maska VW Bug’a ukryta była pod brodą trolla, jak gdyby szukał tam schronienia. Anna wysiadła powoli z samochodu i przeszła przez drogę z Charles’em przy boku. Statua musiała byd niedawno zaatakowana kredą i żywe różowe i zielone kolory tylko uwypuklały dziwnośd kreatury. Paznokcie i linie kłykci zostały narysowane na dłoniach istoty. Różowe i zielone kwiaty pokrywały zderzak VW Bug’a a na tylniej szybie – pokrytej cementem – ktoś napisał „Nowożeocy”. Na obrzeżach świadomości Anna poczuła, że byli obserwowani. Ponad figurą trolla, w przesmyku między mostem a szczytem wzgórza, stały trzy lub cztery osoby, które obserwowały ich ostrożnie. Jeden z mężczyzn odłożył gazetę, którą trzymał i zaczął schodzid do nich z wzniesienia. Prawdopodobnie był trochę wyższy niż mężczyzna średniego wzrostu, chociaż gdy pojawił się na dole okazał się niższy. Nosił zmaltretowany płócienny prochowiec, hojnie obryzgany brudem. Niepasujące do siebie Nike’i ozdabiały jego stopy. Prawy but miał dziurę w palcu, lewy kolejną wzdłuż pięty ukazującą gołą, brudną stopę. Dżinsy, które założył były nowe i sztywne, chod równie brudne jak
17
Przypominającego człowieka. Temat przewodni. 19 Volkswagen Bug (lub VW Beetle) http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/88/VolkswagenBeetle001.jpg 18
Translated by Karin666
22 prochowiec. Uchwyciła przelotnie mignięcie koszulek – czerwona flanelowa na żółtej zapinanej na guziki, we wzór kraty, która niemal ukrywała białą zszarzałą koszulkę polo. Anna przyjęła do wiadomości obecnośd mężczyzny, ale z Charls’em u boku nie był dla niej żadnym zagrożeniem, a była bardziej zainteresowana statuą trolla. Więc pozwoliła mu zająd się mężczyzną w czasie, gdy ona wspinała się po zderzaku Bug’a na ramię stwora i wyżej, dopóki nie mogła dotknąd jego przerośniętego nosa. - Podoba ci się mój mały troll, co? – powiedział przybyły do Charles’a, jego głos był szorstki, jak człowieka, który wypalał codziennie paczkę papierosów, przez lata. Chociaż nie śmierdział papierosami. Jego zapach unoszący się w powietrzu wprost do nosa Anny, przywodził na myśl ziemię, magię i ostrą woo piżma drapieżnika. - Był prawdziwy? – zapytała, bezpieczna na swojej grzędzie, bezpieczna z Charles’em. Przybysz spojrzał na nią w górę i roześmiał się, eksponując nierówne, czarne zęby równie ostre jak jego zapach. - Dobrze, więc. Mogło byd tak, że artysta coś zobaczył. Coś, czego nie widział nigdzie indziej, mały wilczku. – Poklepał Cementowe ramię, na którym stała, więc przezornie cofnęła się o krok. – Zdarza się, chociaż zbudował mi przyjaciela, więc jesteśmy wszyscy szczęśliwi. Nawet Szary Pan, nawet ona myślała, że to zabawne. Nawet za bardzo mnie nie skrzywdziła, za to, że wiedziałem o tym i nie powiedziałem jej. Wróżki mogły ukrywad to, czym są. Mogą wyglądad jak każdy inny człowiek. Ale głód, który świecił w jego oczach, gdy patrzył na Annę był równie nieśmiertelny jak ona i dużo od niej starszy. Nie podobał się jej wilkowi, więc Anna zmrużyła oczy i pozwoliła mu usłyszed warczenie wydobywające się z jej ust. Powinien wiedzied, że nie była ofiarą. Znów się roześmiał i klapnął w udo dłonią okrytą zniszczoną rękawiczką bez palców. - Jeśli i kiedy zapomnę się na tyle by wziąd gryza – zamknął usta z trzaskiem, a w ciemnościach pod mostem dojrzała iskrę, kiedy jego zęby się zderzyły – przeżułaby mnie i oddała wielkim ośmiornicom, które żyją w okolicy. – Ta myśl wydawała się go bawid. – Chociaż dobry, mięsisty kawałek wilczego mięsa mógłby byd tego wart. - Trollu – powiedział Charles. Tak dobrze bawił się z Anną, że zapomniał o prawdziwym zagrożeniu. Kiedy sobie to uświadomił okręcił się wokół, przykucnął i syknął. Charles wyjął jeden z prostych, złotych dwieków, które nosił w uszach i rzucił go wróżce, który złapał go nieludzko szybkimi dłoomi. - Bierz opłatę i odejdź, Starszy – powiedział.
Translated by Karin666
23 - Hej, Jer – z nad nich zawołał zmartwiony i cienki głos. – Nie zaczepiaj ich, albo policja nas stąd wyrzuci. Wiesz, że to zrobią. Troll w ludzkim przebraniu podniósł kawałek złota do nosa i powąchał go. Jego twarz wykrzywiła się, a oczy rozświetliły się niesamowitą niebieską poświatą, by po chwili się uspokoid i stad znów normalnymi oczami. - Opłata – powiedział. – Opłata. - Jerry? - Nie ma żadnego problemu, Bill. – zawołał do swoich…. kogo…. przyjaciół? Współlokatorów, kolegów z mostu, którzy byli bardziej ludzcy niż on. – Tylko mówiłem „dzieo dobry”. Spojrzał na Charles’a i na chwilę na jego twarzy zagościło dziwnie szlachetne wyrażenie, jego plecy wyprostowały się a ramiona cofnęły. Czystym, pozbawionym akcentu głosem powiedział: - Rada za twoją zapłatę. Nie ufaj wróżce. – Znów się roześmiał, powracając do postaci człowieka, który ich przywitał na początku, po czym wspiął się na wzgórze i zniknął pod mostem. Charles nie odezwał się ani słowem, a Anna ześlizgnęła się ze swojej grzędy i podążyła za nim do samochodu. - Trolle naprawdę są takie duże jak ta rzeźba? – zapytała zapinając pas w aucie. - Nie wiem – odpowiedział Charles. I uśmiechnął się na widok jej zaskoczonego spojrzenia. – Nie wiem wszystkiego. Nigdy nie widziałem trolla w jego prawdziwej formie. Odpaliła samochód. - Opłata powinna byd za przekroczenie mostu. My go nie przekroczyliśmy. - Ale go naruszyliśmy. Opłata wydawała się stosowna. - A co z radą, którą ci dał? Znów się uśmiechnął, jego twarz rozświetlało rozbawienie. - Wiesz, co powiedział, „nie ufaj wróżce”. - Okay – była to popularna rada. Pierwsza rzecz, którą ludzie mówili i główny punkt większości historii o nich. – Domyślam się, że zwłaszcza, kiedy nam mówią, byśmy tego nie robili. Gdzie teraz? - Z powrotem, w dół ulicy Troll. Widzisz te doki na dole? Dana zamieszkuje łódź mieszkalną u stóp wzgórza.
*** Charles tylko raz odwiedził Danę w domu, ale nie miał problemu ze znalezieniem właściwej łodzi - nic się nie zmieniło. Translated by Karin666
24 Były tam cztery doki, do trzech było przycumowanych kilka różnych rodzajów łodzi, czwarty zajmowała tylko jedna. Łódź mieszkalna miała dwa piętra, wyglądała jak miniaturowy wiktoriaoski dworek, udekorowany we wszystkie kolory zachodu słooca na oceanie: niebieski i pomaraoczowy, żółty i czerwony. Dana podniosła sztukę chowania się na widoku, na nowy poziom. Żaden z jej sąsiadów z wyjątkiem samych wróżek, nie wiedział, kim była. Była na tyle potężna, że pozwolono jej wybrad, czy chce się ujawnid, czy nie – wybrała kontynuowanie życia w ukryciu. Charles też był potężny. Ale on nie dostał możliwości wyboru. - To tu? – zapytała Anna. – Wygląda dokładnie jak coś, w czym wróżka mogłaby mieszkad. - Poczekaj aż zobaczysz wnętrze – odpowiedział. Przez blisko dwa stulecia wędrował samotnie prostą ścieżką i był szczęśliwy…. albo przynajmniej zadowolony. Jego życie zawsze polegało na służeniu Alfie, który był zarówno jego ojcem i Marrok’iem, w zależności od tego, co było wymagane. Kiedy ojciec powiedział mu, co zamierza, że wilkołaki muszą upublicznid swoje istnienie i Bran ufał, że wybrane przez niego wilki nie spieprzą tego, Charles zgodził się byd jednym z nich. Nie żeby miało znaczenie, gdyby odmówił, na koocu i tak wilk musi podporządkowad się swojemu Alfie lub go zabid. A Charles wiedział z absolutną pewnością, która go zadowalała, że nigdy nie byłby w stanie pokonad ojca. Ale to było przed Anną. Teraz jego życie kręciło się wokół niej, wokół jej bezpieczeostwa. Mimo, że zgadzał się z ojcem, że był to właściwy kurs, za jakim powinni podążyd, on i Brat Wilk byli zaniepokojeni świadomością, że zapewnienie jej bezpieczeostwa i ujawnienie swojego istnienia nie dawało się pogodzid. W tym tygodniu nie mógł pozwolid sobie na ujawnienie prawdziwych uczud w tym temacie. Ujawnienie się było koniecznością dla wilków. Wiedział to. Ale teraz była jeszcze Anna, a to zmieniało wiele rzeczy. - Nie powinniśmy iśd sprawdzid, czy jest w środku? – zapytała, wciąż bezpieczna na lądzie. Dana, bez wątpienia już wiedziała, że przybyli – poczuł muśnięcie magii na skórze, gdy schodzili w dół doków, ale czekał aż zbliżą się do niej właściwie. Dana, Piękna Kobieta Bez Litości20, już wcześniej prowadziła z jego ojcem ten rodzaj biznesu. Była bardzo dobrze opłacana, ale w kontaktach z wróżką dobrze było, jako element polityki przynieśd dodatkowy prezent, w miejsce powiedzenia „dziękuję”. Wypowiadanie tych słów mogło byd niebezpieczne, jako, że niektóre wróżki mogły je wziąd, jako przyznanie, że jesteś im coś dłużny. Marrok nie był jedynym, który przynosił podarunek, ale jego musiał byd lepszy niż wszystkie razem wzięte. Jednak, Charles mógł zaprezentowad jej go na pierwszym spotkaniu, zamiast organizowad w tym celu specjalną wyprawę.
20
Nawiązanie do wiersza Johna Keats’a „La Belle Dame Sans Merci”
Translated by Karin666
25 Ojciec zasugerował, że Dana mogłaby docenid spotkanie z nim, przed rozpoczęciem interesów – i że Anna również mogłaby się z tego ucieszyd. Dlatego tu byli, on z małym zawiniętym obrazem pod pachą i Anna, która będąc kilka kroków przed nim, wchodząc na dok odkryła, że podest się chybocze. Posłała w jego stronę szczęśliwe spojrzenie, gdy podążał za nią po przemoczonym, drewnianym trapie21. - To mogłoby byd zabawne – powiedziała, po czy odwróciła się, przebiegła kawałek i zrobiła kilka salt do tyłu – jak dziecko na przerwie w szkole. Zatrzymał się tam, gdzie stał; pożądanie, miłośd i strach wypełniły go falą, jakiej nie czuł przez lata i nie miał pojęcia jak sobie z nimi poradzid. - Co? – zapytała, trochę zdyszana po gimnastyce. Odsunęła włosy z twarzy i spojrzała na niego poważnym wzrokiem. – Coś się stało? Nie potrafił jej powiedzied, że był przerażony, bo nie wiedział, co by zrobił, gdyby coś jej się stało. Jego nagła, niespodziewana reakcja wyniosła Brata Wilka na prowadzenie. Anna zachwiała jego równowagą; kontrola – którą przez lata utrzymywał bez wysiłku – teraz w najlepszym wypadku była niestabilna. Stanowczo próbował przywoład wilczego brata do porządku i odzyskad panowanie. Anna skrzywiła się i przycisnęła dłonie do skroni. - Wiesz, jeśli nie chcesz, żebym wiedziała, co czujesz, możesz po prostu się czymś rozproszyd. To boli, kiedy mnie blokujesz. Nie zdawał sobie sprawy, że to robi. Nie chciał jej skrzywdzid. Zaczął się powoli otwierad, ale Brat Wilk przejął kontrolę i otworzył się dla niej na oścież. Przypominało to otwieranie parasola po bardzo długim czasie nie używania go. Niektóre części skrzypiały i jęczały otrząsając się z kurzu, inne trzaskały nagle naprężane i groziły pęknięciem. Poczuł się bardziej niż nagi. Jak gdyby zrzucił skórę i stał z nieosłoniętymi zakooczeniami nerwowymi, czekając by zostad pociętym przez następny powiew wiatru. Wszystko, czym jest, czym kiedykolwiek był, było tu, w pełnym świetle, gdzie nigdy nie powinno byd widziane. Nawet przez niego. Pauza, wszystko się zatrzymało i nagle uderzyło. Było za dużo wspomnieo, rzeczy, które widział i zrobił. Ból i przyjemnośd i smutek, wszystko na wierzchu, jakby działo się teraz – za dużo, za dużo, nie mógł oddychad…… Anna tam była, trzymając go i wypuszczając liny, które trzymały go otwartego, pozwalając jego myślom i uczuciom powrócid w odosobnione miejsca w nim, ale nie tak głęboko jak były schowane. Czekał aż ból go opuści, ale rozwiał się w melodii piosenki, którą śpiewała Anna i która płynęła przez niego. Jego bariery ochronne, ściany, które utrzymywał między sobą a światem, znów były na miejscu, ale teraz Anna była za nimi. Odczucie było dziwne, ale nie bolesne, bardziej jakby
21
Trap - skośnie zawieszone wzdłuż burty statku schody, które służą do komunikacji na drodze statek-nabrzeże.
Translated by Karin666
26 ktoś wyciągnął dywan spod jego nóg. To było intymne jak cholera, przerażające i cudowne. Zaczął przyzwyczajad się do czucia się tak w jej obecności. Twarz Anny była przyciśnięta do jego klatki piersiowej, oplotła go ramionami i nuciła kołysankę Brahms’a niskim i słodkim głosem. Przesunął dłonią po jej włosach i pocałował ją w czubek głowy. - Przepraszam i dziękuję. Brat Wilk zdaje się brad wszystko dosłownie i nie lubi widzied cię skrzywdzonej. – Uśmiechał się, chod nadal czuł się nieco zamroczony. – Brahms? Zaśmiała się niepewnie i podniosła, by móc spojrzed mu w oczy. - Przepraszam, spanikowałam. A wygląda na to, że muzyka pozwala mi skupid…. czymkolwiek jest to, co mogę robid. Uspokajająca muzyka. A kołysanka wydawała się właściwa. Wszystko w porządku? - Tak… - zdał sobie sprawę, że kłamie, więc poprawił. – Będzie w porządku. Tak, to było ostre prawo jego życia. Posiadanie partnerki zachwiało zarówno nim, jak i wilkiem zostawiając ich w złej formie – ale nie był skłonny narzekad. Śpiewała nawet dla niego kołysanki, a on to lubił. Jakoś zdołał stanąd na nogi, unikając zamoczenia w zimnej wodzie i nadal miał prezent od ojca dla Dany. - Pójdziemy zobaczyd się z wróżką? – zapytał grzecznie, jak gdyby nie miał przed chwilą jakiegoś rodzaju objawienia, metafizycznego załamania….. nie potrafił znaleźd odpowiedniego słowa. - Jasne – Anna wzięła go za wolną rękę, a uczucie było lepsze, niż gdy go obejmowała, ponieważ dotykali się skóra przy skórze. Brat Wilk wydał z siebie zadowolone warknięcie i uspokoił się, mimo że zawsze był nieszczęśliwy w pobliżu jakiejkolwiek wróżki. Nie byli sforą i nigdy nią nie będą. Charles osobiście lubił Danę jak nigdy żadnej wróżki. W sprawie jej osoby on i Brat Wilk zgodzili się, że się nie zgadzają.
*** Łódź miała drzwi jak zwykły dom. Anna czekała, gdy Charles pukał do nich. Użyła rzęs by ukryd to jak uważnie się mu przyglądała. Jego kontrola była tak dobra, że nie miałaby pojęcia, że coś było nie tak dopóki po kilku saltach nie spojrzała w jego oczy, złote i dzikie – i wtedy go poczuła, całego. Zbyt wiele do przyswojenia, do zobaczenia, wszystko, co poczuła, to jego ból. W tej chwili przebudowywał ściany pomiędzy nimi. Nie wiedziała nawet czy robił to specjalnie, czy nie. Wyglądał jakby miał teraz wszystko pod kontrolą, ale mimo to trzymała dłoo na jego plecach, schowaną pod kurtka, gdzie mogła pod opuszkami palców poczud jego mięśnie, gładkie i zrelaksowane.
Translated by Karin666
27 Ponad zapachem solanki, roślinności i miasta, mogła poczud terpentynę, ale nikt nie wyszedł im na powitanie. Charles otworzył drzwi i zajrzał do środka. - Dana? Ojciec przysłał nas z prezentem. Uczucie było, jakby cały świat zatrzymał się z zainteresowaniem, ale wróżka nie odezwała się ani słowem. - Dana? Głos rozległ się gdzieś nad ich głowami. - Prezent? Anna spojrzała w górę i zauważyła, że okno na drugim piętrze było otwarte. - Tak mi powiedział. Anna wnioskując z ciepła w jego głosie mogła powiedzied, że lubił wróżkę. Nie była przygotowana na jego sympatię do niej, lubił tak mało osób. Wilk w niej przywołany przez cokolwiek to było, co się stało w doku, poruszył się niespokojnie, zaborczy, opiekuoczy. - Więc przynieś mi go, drogi chłopcze. Jestem w studiu i nie chcę roznieśd wszędzie farby. Drogi chłopcze? Anna poczuła, że jej oczy się zwężają. Wygląda na to, że sympatia była obustronna. Wziął ja za rękę z roztargnieniem. Jej wilk uspokoił się pod wpływem jego dotyku, gdy podążała za nim przez drzwi w ścianie łodzi. Wyglądało na to, że Charles znał drogę, chod może po prostu podążał za gryzącym zapachem terpentyny. Rozglądała się wokół idąc za nim. Na ścianach wisiały obrazy motyli i ciem. Pokoje po obu stronach korytarza były małe i komfortowe, w kolorach purpury, różu i błękitu – wyglądały jak gdyby udekorowali je animatorzy Disney’a, tak by całośd wyglądała jak idealny, czarodziejski dom. W jednym z pokoi stał sztuczny wodospad, którego plusk przypominał maniakalny śmiech. Resztę pokoju zajmowało podwójnej wielkości łóżko. Całe miejsce śmierdziało słoną woda i tym samym dziwnym zapachem, który czuła, gdy rozmawiali z trollem – może to był zapach wróżki. Przedpokój otwierał się na przytulną kuchnię i wąskie schody rozświetlone przez świetliki w dachu i ustawione w rzędzie kwiaty rosnące w kolorowych doniczkach w różnych odcieniach różu, pudrowego błękitu i lawendy. Na szczycie był duży pokój z jedną całkowicie przeszklona ścianą wychodzącą na wodę. W centrum pokoju…. szklarni, jakkolwiek by to nazwad, stała wróżka. Jej skóra była blada, silnie kontrastująca z jej gęstymi włosami zwisającymi do bioder w mahoniowej kurtynie loków. Skrzywiona w koncentracji twarz czyniła ją….. słodką. Długie, smukłe palce, atrakcyjnie obryzgane farbą bawiły się małym pędzlem. Jej oczy miały kolor głębokiego błękitu jak jezioro w pełnym, letnim słoocu. Usta miała pełne i ciemne. I była wysoka, mniej więcej wzrostu Charles’a, a on był wysokim mężczyzną, miał ponad 1,80 m. Translated by Karin666
28 Pomijając włosy, niczym nie przypominała wyobrażenia Anny o niej. Przy oczach widad było małe zmarszczki, a jej cała twarz została uchwycona pomiędzy dojrzałością a starością. Miała na sobie szary t-shirt, mniej pokryty farbą niż jej ręce i spodenki gimnastyczne, które ujawniały umięśnione dojrzalszą siłą nogi, aniżeli młodzieoczym napięciem. Przed nią stała sztaluga przytrzymująca duże płótno zwrócone w innym kierunku, więc Anna nie mogła zobaczyd, co się na nim znajduje. - Dana – zagrzmiał Charles. Anna nie chciała, aby ta kobieta patrzyła na jej partnera. Co nie miało sensu. Wróżka nie była piękna i nawet nie zwracała na Charles’a uwagi. Najwidoczniej była to pozostałośd dziwnego zdarzenia w doku. Albo spowodował to „drogi chłopiec”. Ręka Anny znalazła z powrotem drogę pod kurtkę Charles’a, gdzie zacisnęła się na grubym jedwabiu koszulki, a ona sama musiała powstrzymywad się by nie warczed, lub go nie odciągnąd do tyłu. Dana Shae odwróciła wzrok od sztalugi i uśmiechnęła się, promiennym uśmiechem zawierającym w sobie całą radośd matki, gdy jej dziecko po raz pierwszy odbiło kijem piłeczkę baseballową. Uśmiech był czuły, intymny i niewinny i wycelowany prosto w Charles’a. - Dana – głos Charles’a był szorstki. – Przestao. Jej twarz na chwilę przybrała urażony wyraz. - Ten rodzaj magii na mnie nie działa – powiedział i zaczynał brzmied na poważnie wkurzonego. – I nie myśl sobie, że korzyści mojego ojca pozwolą ci na swobodne działanie ze mną. Anna zamknęła oczy. To był urok. Odetchnęła przez nos pozwalając by ostry zapach Charles’a i terpentyny oczyścił jej zmysły. To był urok, ale Anna nie była pewna czy był wycelowany precyzyjnie w niego. Dana znała Charles’a i wiedziała, że ma własne linie obronne przeciwko magii. Wiedziała, o co chodziło – wyzwanie. Wróżka nie była wilkołakiem, ale na swoim terytorium była dominująca. I może rozważała Charles’a jako swoje terytorium. Z pewnością kiedyś nim był. Właśnie to wyczuł jej wilk. Dana spała z Charles’em. Anna podejrzewała, że w ciągu dwustu dziwnych lat musiał uprawiad seks z wieloma kobietami. Ale Dana nie była jego partnerką. Biorąc następny, głęboki wdech, Anna oparła czoło o przedramię Charles’a i rozmyślała o tym jak jego zapach sprawiał, że się czuła, o dźwięku i jego śmiechu i brzmieniu jego głosy, gdy rozlegał się w nocy w ich łóżku. Nie szukała pasji, mimo, że było jej między nimi wiele, ale tej cudownej przejrzystości, którą jej dał i którą mu zwróciła. Czegoś, co tylko ona mogła mu dad – spokój. Jego mięśnie zmiękły pod jej czołem i schylił się by móc pocałowad ją w czubek głowy. Otworzyła oczy i spojrzała prosto na wróżkę. - Mój – powiedziała pewnie. Translated by Karin666
29 Wróżka uśmiechnęła się powoli. - Widzę. Spojrzała na Charles’a. - Rozumiesz impuls – powiedziała. – Nie mogłam się oprzed przetestowaniu jej. Tyle słyszałam o małym szczeniaczku, który zapędził starego wilka do klatki. - Ostrożnie – ostrzegł Charles. – To błądzi bardzo blisko kłamstwa. Wróżka uniosła brew w wyrazie urazy. - Nie chcesz mnie – powiedział. – Nie bądź psem ogrodnika22. Uniosła nos do góry i znów zaczęła malowad odwrócona do nich plecami. - Ezop. Próbuję grad Tristana i Izoldę, Romeo i Julię, a ty wyjeżdżasz mi z tym starym, suchym Grekiem. - Podejrzewam, że skoro Dana jest zajęta możemy jej dad podarunek jutro – powiedział Charles, ale nie ruszył się z miejsca. Wróżka westchnęła. - To, co najbardziej w tobie lubię i czego najbardziej nienawidzę to, to, że nigdy nie wiesz jak grad właściwie. Jestem porzuconą starszą panią, której ówczesny amant znalazł młodszą, ładniejszą kobietę. Powinieneś byd zakłopotany, że twoja nowa miłośd wie o nas. – Spojrzała na Annę. – A ty. Spodziewałam się po tobie więcej – jesteś jego kobietą. Powinnaś przynajmniej byd wściekła, że cię nie ostrzegł, że byliśmy kochankami. Anna posłała jej spokojne spojrzenie, pomna na to, że przyszli tu grad miło z kimś, kto ma im pomóc osiągnąd zadanie, nie powiedziała: „Nie jesteś warta tego by, byd o ciebie wściekłym”. Zamiast tego oświadczyła: - Teraz jest mój. Dana roześmiała się. - Możesz już przestad. Bałam się, że znajdzie kogoś, kto pozwoli mu chodzid własnymi drogami, a to byłoby dla niego niedobre. Tylko spójrz, co sparowanie z tą marudą z żurnala zrobiło z jego ojcem. Wróżka zaczęła wyciągad do niej rękę, ale spojrzała na nią żałośnie. - Podałabym ci rękę, ale ubrudziłabym cię całą farbą. Jestem tutaj znana, jako Dana Shae, a ty musisz byd partnerką Charles’a, Anna Latham z Chicago. Anna pomna na to, co powiedział jej Charles o prawdziwych imionach, czuła się trochę niewygodnie z tym jak….. precyzyjnie wróżka ją nazwała. 22
Sam nie chce, ale innemu nie da. (Powiedzenie pochodzi od bajki Ezopa „the dog in a manger”
Translated by Karin666
30 - Nie jestem jedyną osobą – kontynuowała Dana – która była ciekawa kobiety, której udało się oswoid naszego starego wilka. Więc bądź przygotowana na dużo nieprzyjemności od kobiet – jej głos nabrał ostrzegawczej nuty, gdy spojrzała na Charles’a – i flirtu od mężczyzn. - Coś słyszałaś? – spytał Charles. Dana potrząsnęła głową. - Nie. Ale znam mężczyzn i znam wilki. Żaden z nich nie jest na tyle dominujący by zmierzyd się z tobą osobiście, ale będą ją widzied, jako twoją słabośd. Gdy twój ojciec wybrał pozostanie w domu, dał im możliwośd rzucenia wyzwania. Nie jesteś Alfą – a oni będą czud się urażeni musząc cię słuchad. Sięgnęła po nasączoną terpentyną szmatkę i zaczęła czyścid dłonie. - Teraz mogę skooczyd już cię pouczad, a wy w zamian możecie podejśd i zobaczyd, co stworzyłam.
Rozdział 3 Odważna kobieta – pomyślała Anna – najpierw próbuje nas ze sobą skłócid, a następnie pokazuje coś, co ma dla niej znaczenie. Wyraz twarzy Dany nie wskazywał na to, że obchodzi ją ich opinia, ale postawa ciała mówiła coś zupełnie przeciwnego. Anna nie wiedziała, czego ma się spodziewad, ale pierwsze spojrzenie rzucone na obraz wstrzymało jej dech w piersi. Malowidło było szczytem kunsztu, znakomite zarówno w szczegółach, kolorze, jak i w fakturze. Przedstawiało krzepką, młodą kobietę, o rudawych włosach i bladej cerze, opartą o gipsową ścianę i wyglądającą z obrazu na coś lub kogoś. Niczyje dłonie23 trzymały żółty kwiat o gładkiej powierzchni. Kolory były niewłaściwe, bardziej ożywione – ale było coś znajomego w linii policzka kobiety, w kształcie jej ramion. - Wygląda jakby został namalowany, przez jednego ze starych holenderskich mistrzów – powiedziała Anna. - Vermeer – zgodził się z nią Charles. – Ale nigdy nie widziałem tego obrazu. Wróżka westchnęła i ruszyła w stronę stołu. Zaczęła czyścid pędzle szybkimi, prawie gorączkowymi ruchami. - Nikt go nie widział. Przynajmniej nie od czasu, gdy uległ zniszczeniu w pożarze kilka wieków temu. – Spojrzała na Annę. – Vermeer. Tak. Na co patrzy kobieta? I wtedy Anna to zobaczyła, coś obcego pod urokiem, ale……. rozpoznawalnego.
23
Czyli, że nie widad, kto trzyma ten kwiat. Pokazane są tylko dłonie.
Translated by Karin666
31 Nie skrzywdziła mnie za bardzo, powiedział troll. Ta kobieta była drapieżnikiem i to ze szczytu łaocucha pokarmowego. Czując się niewygodnie pod badawczym spojrzeniem Dany, Anna potrząsnęła głową i powiedziała: - Nie wiem…. Dana wykonała dłonią ostry gest. - Nie patrzysz na to. Prawda. Anna spojrzała na kobietę na obrazie, która spotkała jej spojrzenie czysto błękitnymi oczami, o kilka odcieni jaśniejszymi niż oczy Dany. Jedyna odpowiedź, jaka przyszła jej do głowy, była głupia. - Na kogoś w tym pokoju? Ramiona Dany opadły, a ona zwróciła się do Charles’a. - Nie. A ty widzisz? Kiedy skooczył oryginał, przywlókł chłopa z ulicy i nawet niewykształcony głupiec to widział. Studenci Vereer’a, którzy byli przy tym jak malarz ukooczył obraz nazwali go tak, jak opisał go chłop: „Ona Patrzy na Miłośd”24. Vermeer zaś zatytułował go „Kobieta z Żółtym Kwiatem”, czy jakoś równie prozaicznie, jak miał w zwyczaju. Anna spojrzała na obraz i im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej coś było nie tak. Nie złego – nic nie mogłoby umniejszyd umiejętności, które uchwyciły pociągającą fakturę skóry, czy materiał kobiecej sukienki – ale to było jak słuchanie jednego z tych komputerowych programów odtwarzającego nuty: doskonała umiejętnośd techniczna…… ale zero duszy. - Nie wiem za dużo o malarstwie – tłumaczyła się Anna. Dana potrząsnęła głową i smutno uśmiechnęła się do Anny i w tym momencie nie wyglądała jak predator. - Nie. Wszystko w porządku. Moi ludzie są przeklęci miłością do pięknych rzeczy i nieumiejętnością ich tworzenia. – Osuszyła dłonie. – Oczywiście nie wszystkie wróżki. Ale większośd z nas, tych, którzy są najbardziej przesiąknięci magią już dawno zrezygnowała z twórczych zdolności pod jakąkolwiek postacią. - Tak jak smoki – powiedział niejasno Charles. Znał jakiegoś smoka? Anna spojrzała na niego zainteresowana. Uśmiechnął się lekko, ale całą uwagę skupił na wróżce, która przestała szorowad dłonie. - Smoki też nie potrafią tworzyd? Wzruszył ramionami.
24
W oryginale “She Looks at Love.”
Translated by Karin666
32 - Tak powiedział mi ojciec. W większości mówi rzeczy, które wie, że są prawdziwe. Uśmiechnęła się promiennie, jakby słooce wyszło zza chmur. - Bycie jak smok nie jest takie złe. Widziałem tylko jednego, zwiedzając – powiedział Charles. – Nie rozmawialiśmy dużo, ale był jak…… Vermeer. Dzieło sztuki. Pochylił głowę. - Dokładnie. Dana pochyliła głowę w ten sam sposób, co on i spojrzała na niego, naprawdę spojrzała. - Jesteś karzącym ramieniem Marrok’a. Niegrzeczny. Niebezpieczny. - Wystarczająco prawdziwe – powiedział Charles. Anna uznała za interesujące, że wróżka uznała, że „niegrzeczny” jest bardziej godne uwagi niż „niebezpieczny”. - To mnie do ciebie przyciągało – powiedziała mu Dana. – Mogłabym powiedzied, że znałam cię całkiem dobrze. Nie wiedziałam, że potrafisz też byd miły. Położyła mu ręce na ramionach i uśmiechając się do Anny pocałowała go w policzek. Anna mogła poczud poruszenie jej magii, które wysłała w stronę Charles’a i która okryła go jak płaszcz albo sied. Spłynęło to po nim, ale nawet Anna, mimo, że nie była skupiona poczuła fascynację i żądzę, którą generowała. - Już – powiedziała do Anny. – Nawet siostra nie mogłaby byd bardziej ostrożna. Teraz, czyż nie mówiłeś, że coś dla mnie przyniosłeś? Nie kłamała. A jeśli tak, to Anna nie mogła tego wyczud – a wróżki nie mogą kłamad, prawda? Magia mogła byd mimowolna; może tak działo się za każdym razem i wróżka już tego nie zauważała. Charles nie wyglądał jakby to na niego wpłynęło, ale jeżeli chodzi o niego, trudno było cokolwiek powiedzied. Jego twarz miała wyraz, którego używał na potrzeby innych. Nawet więź nie mogła jej pomóc, ponieważ połączenie między nimi nic jej nie mówiło. Ale to nie było chyba możliwe by nie poczuł nic, gdy całowała go wróżka z taką magią? Żadnego uczucia, podziwy czy pożądania? Dobrowolnie, czy nie, magia wróżki była wycelowana w niego, a marne muśniecie jej magii, oddziaływało na Annę, mimo, że w całym swoim życiu nie spotkała kobiety, która byłaby dla niej tak atrakcyjna. Dotknęła lekko ramienia Charles’a. Nie zdołał przebudowad barier między nimi, ponieważ nagle wiedziała, co czuł względem Dany – ostrożnośd. Nie pożądanie, czy strach, ale ostrożny szacunek – byd może, jak między jednym drapieżnikiem a drugim, które spotkały się na neutralnym terenie. I był tam Brat Wilk….. Słyszała wilki rozmawiające jak gdyby oni i wilki, z którymi dzielili skórę byli jednością. Niektóre wilki nie miały w sobie nic bardziej wilczego, niż paskudny temperament i potrzeba zabijania
Translated by Karin666
33 rzeczy, które od nich uciekały. Pomijając kilka pierwszych miesięcy po Przemianie, kiedy walczyła o zachowanie zdrowych zmysłów, Anna nie myślała o tym za dużo. Charles czasami mówił o swoim wilku jakby to była odrębna istota, z która dzieliła z nim ciało: Brat Wilk. Po raz pierwszy, byd może wynikało to z tego dziwnego, przerażającego momentu, kiedy mogła go całkowicie poczud – zbyt dużo by przyswoid, czy doświadczyd – mogła poczud wilka będącego wewnątrz Charles’a. Dwie odrębne dusze. I Brat Wilk także ją czuł. Partnerka – powiedział nie nieuprzejmie. – Wynoś się z naszej głowy, żebyśmy mogli poradzid sobie z Tą-Która-Nie-Jest-Rodziną. Nie-Rodzina nie było jedynym określeniem, które przyszło wraz z imieniem. Potężna, bezwzględna, zabójcza. Ograniczona regułami. Zbyt cywilizowana. Szanowany wróg. Głos Brata Wilka brzmiał czyściej w jej głowie, niż nawet Marrok’a. I Marrok mówił słowami, zaś Brat Wilk nie był skrępowany przez nic tak ludzkiego. Anna cofnęła dłoo z ramienia Charles’a jakby ją parzyło i spojrzała na swoje palce. Jego ręka trąciła jej z cichym zapewnieniem. Gest, którego wróżka prawdopodobnie nie zauważyła. Albo była zbyt grzeczna, by to skomentowad. Później - wyszeptał Brat Wilk i znów była sama w swojej głowie. Sama, z pozostałościami….. zazdrości i urazą wywołaną odrzuceniem przez Brata Wilka. Wiedza, że nie powinna się tak czud nie pomagała. Charles podał paczkę Danie. Uniosła brew. - Rzeźnicki papier25 i szpagat26? Wzruszył ramionami. - Ojciec daj mi to w tej postaci. Wróżka potrząsnęła głową i otworzyła szufladkę w klonowym biurku, skąd wyjęła parę delikatnych, zrobionych z najlepszego srebra nożyczek. Stawiając paczkę na pulpicie przecięła sznurek i otworzyła ją. Dziwna rzecz, na którą Anna wcześniej tylko rzuciła okiem ukazała się w pełnej krasie. Dana nie poruszyła się, poza szybkim mrugnięciem, ale zapowiedź….. czegoś, wypełnił przestrzeo między nimi. Każdy mięsieo, każdy włos na ciele Anny ostrzegał ją by uciekała.
25 26
Papier, w który pakuje się mięso u rzeźnika. Rodzaj sznurka, używany do związywania paczek.
Translated by Karin666
34 Spojrzała na Charles’a. Jego uwaga była skupiona na wróżce, ale nie był zaniepokojony. Nie czuł tego? Czy może był tak pewny tego, że mógłby wytrzymad groźbę Dany? Ale jego spokój pozwolił Annie odzyskad własny. Czekała by zobaczyd, co wywołało tak silną reakcję. Nawet zanim Dana otworzyła paczkę, było jasne, że w środku znajduje się obraz. Nie był duży. Jakieś 25 cm na 30 cm, otoczony dębowa ramą, o kilka tonów ciemniejszą niż klonowe biurko, jakiegoś rodzaju pejzaż z widokiem wody. - Tata kazał ci przekazad, że tak to zapamiętał – powiedział Charles. – Że mógł pomylid niektóre detale, ale nie wydaje mu się. - Nie wiedziałam, że Marrok maluje – głos Dany był jakoś głębszy. Bogaty i sędziwy. Jej ręce trzęsły się, gdy dotykała malowidła. Siła wróżki, którą Anna jeszcze przed chwilą odczuwała tak silnie, znikła, jakby jej nigdy nie było. - Bo tego nie robi – Charles potrząsnął głową. – Ale mamy w sforze artystę, który ma dar do malowania opisywanych przez innych rzeczy – a mój ojciec jest dobry w słowach. - Nie wiedziałam, że twój ojciec w ogóle tam był. – Wróżka brzmiała na zagubioną. Charles wzruszył ramionami. - Wiesz, jaki ojciec jest. Nikt go nie zauważa chyba, że tego chce. I jest bardem27. Chodzi wszędzie. Dana podniosła głowę, jej oczy były podpuchnięte, a nos czerwony, chociaż na policzkach nie było śladu łez. Wyglądała bardzo ludzko. - Skąd się dowiedział? Charles uniósł obie dłonie. - Któż może wiedzied, skąd mój ojciec czerpie informacje. Pomyślał, że to cię zadowoli. Spojrzała ponownie na podarunek i Anna nie potrafiła powiedzied, czy wyglądała na zadowoloną czy nie, ale na pewno na pokonaną. Zszokowaną. - Mój dom. Już dawno go nie ma. Został zniszczony przez magię i geologię, roślinnośd uschła wieki temu. W tym miejscu biegnie teraz ulica nosząca tą samą nazwę, co sto innych ulic, w stu innych miastach. Myślałam, że cała pamięd o tym miejscu zaginęła. Dotknęła obrazu w sposób, w jaki Anna dotykała Charles’a: lekko, ostrożnie z obawy przed bólem, ale nie mogąc się powstrzymad. Stanęła tak, że oboje mieli lepszy widok na pejzaż. Brzeg jeziora, pomyślała Anna. Musiało byd na tyle głębokie, że łapało kolor błękitnego nieba i zaciemniało je do prawie czarnego. Dzieło sztuki było ciemniejsze niż obraz, nad którym pracowała Dana, a płótno dużo mniejsze. Ale w prostych pociągnięciach pędzla artysta uchwycił nierealną jakośd, która czyniła obraz oknem do obcego
27
Bard – celtycki poeta i pieśniarz, spotykany od XI do XVII wieku na dworach Irlandii, Szkocji, Walii i Bretanii.
Translated by Karin666
35 miejsca. Do miejsca, które nie przyjęłoby Anny życzliwie, ale jakoś pasowało do odmiennego spojrzenia, które zauważyła u Dany. - Przekaż ojcu - powiedziała Dana, przenosząc swe zainteresowanie z powrotem na obraz, że zobaczę, czy uda mi się podarowad mu prezent mający dla niego równą wartośd, jak ten dla mnie. I, że przepraszam jeśli mi się to nie uda.
*** - Więc – odezwała się Anna, kiedy byli już bezpiecznie w drodze. – To było niepokojące. - Nie polubiłaś jej? Spojrzała na niego, po czy znów skupiła się na drodze. Kiedy urok wróżki musnął ją, Anna chciała ją lubid, chciała paśd jej do stóp i czekad na okruchy dobroci. Przez resztę czasu chciała ją zabid za flirtowanie z Charles’em, za to, że z nim spała. Chciała wczołgad się w ciemną dziurę, tak by nie musied już nigdy więcej kłopotad Brata Wilka swoją obecnością – co wiedziała, że było głupie. Nie odrzucał jej. Nie naprawdę. Ale było tyle…. lekceważenia w jego napomnieniu. Jego uwaga była skupiona na Danie. Danie, która była Szarym Panem – pewna siebie i potężna. Nie 23-letnia kobieta z połową edukacji i która nie wiedziała, nawet po 3 latach bycia jednym z nich, nawet dwierci tego, co powinna wiedzied o wilkołakach. Nie pasowała do Charles’a. O żadnej z tych rzeczy nie mogła powiedzied Charles’owi, żeby nie zabrzmied jak idiotka – skomplikowany, wymagający wysokich kosztów utrzymania przygłup. Na szczęście mogła odpowiedzied na jego pytanie, bez konieczności zdradzania, tego, co tak naprawdę gryzło ją w związku z wizytą u wróżki. - W Chicago, w ZOO Brookfield mają herpetarium28. Byłam tam raz na szkolnej wycieczce, kiedy byłam dzieckiem. Mają tam mambę pospolitą29. To najpiękniejszy wąż, jakiego kiedykolwiek widziałam – nie krzykliwy, tylko w takim…… niedającym się opisad odcieniu zieleni – i tak toksyczny, że jeżeli ktoś zostanie ugryziony, zazwyczaj nie ma już czasu na podanie surowicy. - Myślisz, że jest piękna? – Rozważał to przez chwilę. – Ma interesujący wygląd, ale nie nazwałbym jej piękną. Kilka wróżek jest pięknych, kiedy są pokryci glamour’em30. Piękno nie wmiesza się w tłum za dobrze. A wróżki nas lubią, spędziły długi czas ucząc się chowad na widoku. Anna zapatrzyła się przed siebie.
28
Herpetarium – rodzaj lub częśd ogrodu zoologicznego służąca do eksponowania żywych okazów gadów i płazów. 29
Gatunek węża.
30
Czar sprawiający, że osoba wydaje się byd pełna osobistego uroku i wdzięku, połączonego ze szczególną atrakcyjnością fizyczną i seksualną
Translated by Karin666
36 - Jest piękna. Wyróżniająca się. W pokoju pełnym gwiazd filmowych i tak wszyscy najpierw spojrzeliby na nią. Przyglądał się jej uważnie; wiedziała o tym, mimo, że jej oczy skupione były na ruchu ulicznym. - To dominacja – powiedział. – Nie piękno. - Nie? – Minęła kilku chłopców w Ferrari, którzy poczuli się na tyle urażeni, że ruszyli za nią rycząc silnikiem, aż byli na tyle blisko, że mogła powiedzied, że jeden z nich powinien lepiej się ogolid. - Piękno nie zawsze jest proste – powiedziała. – Weźmy na przykład Paganini’ego. - Był muzykiem. - Wiesz, co mam na myśli. Nie rozpoczął łatwej, miłej rozmowy, a ona lubiła sposób, w jaki rozważał to co powiedziała, zamiast pozwolid jej trwad przy swoim. - Widziałem ją bez glamour’u – powiedział w koocu. – Byd może to oślepiło mnie na bardziej subtelne rzeczy. Kiedy zostaliśmy kochankami, zrobiłem to, ponieważ uważałem, że jest interesująca. Obserwował jej reakcję. Rano powiedziałaby mu jak słuchanie o jego poprzedniej kochance wpływa na nią. Ale odkąd miała ten mały przebłysk jego wnętrza, surowy i nagi – mimo, że starała się nie patrzed. Nikt nie powinien stad całkowicie nagi przed inną osobą. Ale zauważyła coś…… nieoczekiwanego. Wiedziała, kim sama jest i wiedziała, kim on jest. To nie tak, że nie ceniła siebie samej. Ale Charles był…. siłą natury. I martwił się tym, że nie byłaby zdolna kochad go, pomimo tego, kim był – ponieważ kiedy patrzył w lustro widział tylko zabójcę. I to było powodem, dla którego utrzymywał więź między nimi naprężoną. Kochał ją mimo wszystko i nie oczekiwał, że odwzajemni tę miłośd. Czekał tylko aż zmądrzeje. Była przerażona – jakby otrzymała wrażliwą i delikatną ozdobę i jeden nieostrożny ruch mógł ją zniszczyd. Czuła, że powinno byd to ofiarowane silniejszym, zdolniejszym dłoniom, gdzie nie mogłoby byd skrzywdzone. Nie, żeby nie wysunęła swoich roszczeo przed Daną wystarczająco szybko. Kiedy Anna się nie odezwała, kontynuował. - Została moją kochankę, ponieważ gdy zorientowała się, że jej zdolnośd do sprawiania, że ludzie jej pożądają nie działa na mnie, była ciekawa, jaki byłby seks z nieotumanionym zaklęciem partnerem. Anna parsknęła.
Translated by Karin666
37 - Jestem pewna, że opakowanie31 też jej nie przeszkadzało. Charles westchnął. - Źle to rozegrałem, prawda? Jestem ci winien przeprosiny? Spojrzała na niego. - Nie miałem zamiaru zapaśd się znów w tą starożytną historię, ale też nie zatrzymałem jej wystarczająco szybko. A potem….. słowa nie są moją najlepszą formą komunikacji. Pozwól mi wyjaśnid: między nami nie było nic, poza wzajemnym uznaniem – i to wieki temu. - Wszystko w porządku – powiedziała. – Rozumiem. Zabawne pomyślała, to musi byd właściwe. - Miałeś bardzo dużo czasu, by nazbierad byłe kochanki, za które mogę cie winid. Ciepła dłoo zamknęła się na jej kolanie, a ciepły ton głosu owinął się wokół niej, kiedy Charles powiedział: - Podobało mi się, dzisiaj, to jak rościłaś sobie przed nią prawo do mnie. – Zawahał się. – Myślę, że uraziło mnie trochę to, że mówiłaś o niej bez zazdrości. Zdjęła prawą dłoo z kierownicy i pogłaskała jego ramię. - Musisz sprawdzid, czy wszystko w porządku z twoim nosem, Kemo Sabe32. – Jeśli on mógł byd szczery, ona też powinna. – Nie podoba mi się, że o niej mówisz. Kiedy cię pocałowała, chciałam jej urwad głowę. A kiedy Brat Wilk mnie odepchnął…. - On tego nie widzi w ten sposób. – Wolna ręka Charlesa pukała w ramę drzwi. – On nie jest…. zdolny do podstępu. Jest bardzo bezpośredni. Chłopcy w Ferrari wciąż siedzieli jej na ogonie, więc nacisnęła hamulce w ostrzeżeniu. - Dobrze – powiedziała. Bezpośredni. – Podejrzewam, że to wszystko wyjaśnia. Już jej to nie martwiło. Ale to nie wyjaśnienie Charles’a ją uspokoiło, tylko sposób, w jaki mogła poczud bezpośrednią zgodę Brata Wilka na przyjemnośd Charles’a jaką poczuł, gdy stawiła czoła Danie i wysunęła swoje roszczenia względem niego. Nie mogła teraz zbyt dużo poczud, nic od Charles’a, ale Brat Wilk wydawał się chętny by byd bardziej otwartym. - Macie ze sobą więcej wspólnego, niż tylko to samo ciało – powiedziała. Charles zaczął się śmiad i rozłożył się na siedzeniu.
31
Ach…. Czyli wspaniałe ciało Charles’a. Pieszczotliwy termin używany przez nieustraszonego i zawsze wiernego Indianina, Tonto. Czasami tłumaczone jest, jako „solidny skaut” i „wierny przyjaciel”. – Nie znalazłam polskiego tłumaczenia tego zwrotu, więc zostawiam w oryginale. 32
Translated by Karin666
38 - Przypuszczam, że to prawda. Na dobre i na złe, co? Nie przepada za wróżkami, nawet Daną. I on…. wciąż próbujemy przywyknąd, do tego, że mamy ciebie. Chronimy sforę, to było naszą praca od zawsze. Zwłaszcza uległe wilki, które są naszym sercem. - I on… ty wyczuwasz mnie, jako über-uległą33 - powiedziała. Była Omegą, w żadnej mierze nie była uległa. Ale jakimś sposobem, służyła w sforze tym samym celom. Dominujące wilki mogły….. zrelaksowad się w jej towarzystwie, ponieważ wiedziały, że nigdy ich nie wyzwie – nie, dlatego, że nie mogła, ale dlatego, że nie zrobiłaby tego34. Omegi nie dbały o pozycję w sforze, one po prostu dbały o sforę. - Jesteś nasza – powiedział jednoznacznie, a cały humor zniknął. – Brata Wilka i moja. Nasza, by zapewnid bezpieczeostwo. Dana jest wieloma rzeczami, ale na pewno nie bezpieczeostwem. Rozpraszałaś nas i gdybyśmy rozmawiali z tobą zbyt długo, wyczułaby to i poczuła się obrażona. Nie trudno urazid większośd wróżek, a Dana nie jest wyjątkiem. - Jej reakcja na obraz, który przysłał jej Bran była dziwna – powiedziała Anna. - Potężny – powiedział Charles. – Ale prezent musiał byd lepszy niż inne, które dostanie w czasie konferencji. Pozostanie po właściwej stronie wróżek jest interesującym taocem i zostawię mojemu ojcu znajomośd kroków. - Vermeer…. dlaczego go skopiowała, zamiast namalowad coś swojego? - Jej własne obrazy….. są gorsze. Pamiętasz wizerunki smutnych klaunów? Może jesteś zbyt młoda by to pamiętad? Przez jakiś czas były wszędzie. Jaskrawe i depresyjne. Puste. Anna zadrżała. - Mój dentysta miał je porozwieszane po całym biurze. - Jej obrazy są właśnie takie. - Może powinna malowad krajobrazy – zasugerowała Anna. – Tło Vermeer’a było bardzo dobrze zrobione. - Zasugerowałem jej to raz, ale nie była zainteresowana. Chce malowad obiekty, które lubi oglądad – kochanków i marzycieli. - Myślisz, że sfora ma dobre ubezpieczenie samochodowe? – spytała Anna, znów spoglądając w lusterko wsteczne. Charles spojrzał przez tylnią szybę i zmrużył oczy. Nagle Ferrari zawróciło. - Jezu – powiedziała Anna. – Dobrze mied cię pod ręką. 33
Nad wyraz uległa. – Lepiej brzmi z niemieckim przyimkiem, więc zostawiam.
34
“not because she couldn’t, but because she wouldn’t” – jak ktoś ma lepszy pomysł jak to przetłumaczyd, to czekam na propozycje.
Translated by Karin666
39 - Dziękuję . Myśli Anny krążyły wokół Dany, kiedy torowała sobie drogę na ulicy, jej opinia bardziej wyrozumiała niż była wcześniej. Jakby to było, kochad muzykę, tak jak ona i nie byd w stanie grad lub śpiewad? Albo, co gorsza, byd ekspertem, ale nigdy nie przekroczyd granicy między kolekcjonowaniem nut, tonacji i rytmów a prawdziwą muzyką? Wiedzied, że jesteś tylko włos od celu, ale nie mied pojęcia jak przejśd od metronomicznej poprawności35 do czegoś potężnego i prawdziwie pięknego. Znała kilkoro takich ludzi w szkole. Niektórzy z nich przekroczyli granicę, a niektórzy nie. Na Uniwersytecie Northwestern, przed jej Zmianą, która zmusiła ją do rezygnacji, była głównym muzykiem36. Jej zasadniczym instrumentem była wiolonczela. Pierwsze skrzypce37, które grała w szkole były precyzją mistrza techniki, który robił z profesorów głupków, każąc im myśled, że tylko odtwarzał muzykę. Cudowne dziecko.
Myślała, że on był tego nieświadomy, aż do pewnej nocy po występie, kiedy wszyscy poszli do lokalnego baru i wznosili toasty na cześd koncerty piwem i ale38. Kiedy inni taoczyli, ona została z nim przy stoliku, martwiąc się poważnym sposobem, w jaki usiłował pid, gdy zwykle deklarował, że będzie kierowcą i poprzestawał na mrożonej herbacie lub kawie. - Anna – powiedział, wpatrując się w bursztynowy płyn w kuflu jakby zawierał całą mądrośd wieków. – Nie ośmieszam cię, prawda? Oni – machnął ręką wskazując ich brakujących towarzyszy – myślą, że jestem tym wszystkim39, ale ty wiesz lepiej, nieprawdaż. - Wiem, co? – spytała. Przysunął się, pachniał piwem i papierosami. - Wiesz, że jestem oszustem. Mogę poczud bestię we mnie, krzyczącą by wyjśd. I jeśli ją wypuszczę, wyniesie mnie ponad wspaniałośd. - Więc, dlaczego jej nie uwolnisz? – Wtedy jeszcze nie była wilkołakiem. Świat był łagodniejszym miejscem, potwory były bezpiecznie zamknięte w szafach, a ona była odważna w swej ignorancji. 35
Tj. poprawne oznaczanie tempa w muzyce.
36
Prawdopodobnie chodzi o orkiestrę uniwersytecką.
37
Pierwsze skrzypce - w kwartecie smyczkowym: najważniejsza partia spośród zespołu czterech grających; w orkiestrze symfonicznej: grupa skrzypków wykonujących tę partię. 38 Ale - angielski gatunek ciemnobrązowego lub jasnobrązowego piwa uzyskiwanego z mieszanki słodu zwykłego i skarmelizowanego o smaku od bardzo gorzkiego do słodkawego 39
Nie do kooca wiem o co mu chodzi. ;/
Translated by Karin666
40 Jego oczy były stare i zmęczone, a głos stał się trochę niewyraźny. - Ponieważ wtedy wszyscy by zobaczyli – powiedział. - Co zobaczyli? -Mnie. By tworzyd wspaniałą sztukę, musisz wyeksponowad duszę, a niektóre rzeczy powinny bezpiecznie spoczywad w ciemności. Przez jakiś czas, po tym, jak została siłą Zmieniona, Anna nie tworzyła muzyki w ogóle – i nie tylko, dlatego, że była zmuszona sprzedad wiolonczelę. - Anna? Poprawiła uścisk na kierownicy. - Po prostu myślę o Danie i o tym, dlaczego nie może malowad, tak, jak by chciała. – Zawahała się. - Zastanawiam się czy to, dlatego, że nie ma duszy – jak twierdzą niektóre kościoły. Czy może, dlatego, że to, co się w niej kłębi za bardzo ją przeraża, by wydobyd to na światło.
*** To on wybrał hotel, ponieważ chciał, żeby Annie było wygodnie. W centrum Seattle znajdowały się bardziej luksusowe miejsca niż to, całe ze stali i szkła. Stad go było na takie miejsce. W innych miastach kompania Marrok’a nawet posiadała kilka i poczynili pewne inwestycje w kilka innych takich miejsc. Ale pamiętał jak jeszcze kilka tygodni temu była onieśmielona w jego domu, który nie był jakoś szczególnie ekstrawagancki czy duży, więc pomyślał, że będzie się czuła najwygodniej w tym hotelu, który i tak był jego ulubionym. Czasami go to zawstydzało. Ta potrzeba by pokazad jej rzeczy, które najbardziej cenił w nadziei, że też je pokocha. Był za stary na to, by pobłażad sobie w ten sposób – popisywad się w samolocie, zabierad ją do tego hotelu. Będzie musiał jej powiedzied, o pakiecie inwestycji, które za nią poczynił. Ale ponieważ był starym łowcą, wiedział, że nie należy straszyd swojej zwierzyny. Poczeka, aż będzie się czuła bardziej swobodnie z nim, ze sforą……. ze wszystkim. Anna zatrzymała się przed krawężnikiem i mógł poczud jej zdenerwowanie, kiedy parkingowy podszedł wziąd od niej kluczyki. Objęła się rękoma, kiedy Charles podawał swoje nazwisko i wręczał młodemu mężczyźnie napiwek, za to, że nie patrzyła zaskoczony na poobijaną Toyotę. Zabrał bagaże, wciąż obserwując patrząco na swoje stopy Annę, która odmówiła pomocy przy dźwiganiu swoich toreb. Czułaby się lepiej, gdyby nikt im nie usługiwał. Może powinien zabrad ją w bardziej bezosobowe miejsce? Gdzieś, gdzie po prostu parkowałeś samochód, a nikt nie przychodziła zapytad, czy w czymś może pomóc? Może wciąż była zła o przedstawienie Dany, które miało wywoład jej zazdrośd? A może martwiła się o sprawę z Bratem Wilkiem? Jeszcze nigdy nie odezwał się w ten sposób do kogoś innego niż on. Nawet do ojca. Może ją Translated by Karin666
41 to rozzłościł? Albo sposób, w jaki Brat Wilk otworzył ich dla niej przed domem wróżki. Zobaczyła coś, co ją obrzydziło? Przeraziło? Może dystans, jaki między nimi utrzymywała odkąd opuścili dom Dany nie miał nic wspólnego z zazdrością. Nie był przyzwyczajony do tej huśtawki emocjonalnej, którą odczuwał odkąd ją spotkał. Dobrze, że była Omegą, która mogła uspokoid wszystkich wokół siebie i nie była dominująca. Brat Wilk był na krawędzi – tylko, kiedy go dotykała, albo, kiedy była szczęśliwa odzyskiwał pełną kontrolę Musieli porozmawiad, ale nie publicznie. Hotel należał do tych starszych: cegła zamiast stali i jedenaście pięter, zamiast trzydziestu. Ale był wysokiej klasy, na wzór hoteli starego świata, udekorowany z fantazją, która do niego przemawiała, bardziej by sprawiad przyjemnośd aniżeli robid wrażenie Śródziemnomorskim stylem Art Deco. Kiedy weszli do hallu – Anna, która wciąż się nie odzywała – zatrzymała się tuż za drzwiami. Spojrzała w górę, na świąteczną choinkę udekorowaną kokardami, zamiast lampkami w kolorach, kasztana, głębokiej purpury i srebra, z ogromną kokardą w kolorze złotym i głębokiej zieleni na czubku. Uśmiechnęła się do niego i wzięła go za rękę. I wiedział, że dobrze wybrał. Podobało jej się. Brat Wilk wygrzewał się w satysfakcji, że zadowolili ich partnerkę. Ich pokój był na siódmym piętrze, coś czego Brat Wilk nie popierał. Wolałby byd w stanie użyd okien, jako wyjścia ewakuacyjnego niż ryzykownej trasy ucieczki. Ale Charles wolał pokój, do którego trudniej byłoby się dostad nieoczekiwanym gościom, a wilk przyznał mu rację. Naprzeciwko drzwi windy, które właśnie się otworzyły, znajdowało się lustro, które miało sprawid, że korytarz wydawałby się większy i jaśniejszy i złota rybka w stojącej na małym stoliku szklanej misie. - Złota rybka? – zapytała. - To twarda kreatura – odparł. Roześmiała się. - Nie mam więcej argumentów. Znałam kogoś, kto uratował złotą rybkę z domu bractwa40, gdzie żyła w misce piwa. Ale dlaczego złota rybka w hotelu? Wzruszył ramionami. - Nigdy o to nie pytałem. Jednak, jeśli przyjeżdżasz sama umieszczają złotą rybkę dla towarzystwa, w twoim pokoju. Nie powiedział jej, że to był pierwszy raz, odkąd zaczął korzystad z tego hotelu, kiedy nie będzie miał złotej rybki jako kompana.
40
Ha, zapewne wszyscy oglądaliśmy „Wiecznego studenta”, wiemy, co się dzieje w domu bractwa.
Translated by Karin666
42 Był samotny przez bardzo długi czas, pomimo sfory, pomimo Konek, które sobie brał i które brały sobie jego. Musiał byd sam, ze względu na to, że był, jak powiedziała Dana, karzącym ramieniem. Był sam, ponieważ łatwiej było zabid znajomych, niż przyjaciół. Ale teraz nie był sam. Kochał to, delektował się tym – chociaż czasami był w połowie przekonany, że więź między nimi mogłaby go zabid. Dla niej, zniszczyłby cały świat. Prawdopodobnie do tego nie dojdzie. Otworzył drzwi i czekał, podczas gdy ona eksplorowała swoje nowe terytorium. Przemierzała je, dotykając stołu i kanapy w salonie. Pociągnęła lekko za chwast ozdabiający draperię, oddzielającą sypialnię od reszty. - Wygląda jak dekoracja z „Szejka” 41 - powiedziała Anna. – Kompletna, razem z pasiastą tapetą, by wyglądała jak ściany namiotu. Super. Usiadła na łóżku i jęknęła. - Mogłabym do tego przywyknąd. – Odwróciła się, by móc patrzed na niego, brązowymi, ciepłymi oczami. – Myślę, że musimy porozmawiad. To, że się z nią zgadzał nie złagodziło uczucia zimna kołatającego się w jego brzuchu. To nie była jego specjalnośd. Przesunęła się do tyłu i usiadła z nogami skrzyżowanymi na koocu łóżka, poklepując miejsce obok siebie. - Nie gryzę – powiedziała. - Och? Anna uśmiechnęła się szeroko do niego i nagle wszystko było w porządku z jego światem – i tak, było źle. - Albo przynajmniej upewnię się, że ci się to podobało. Charles zostawił bagaże przed drzwiami do łazienki, blokując drzwi na korytarz, i nawet Brat Wilk nie sprzeciwił się zablokowaniu im drogi ucieczki. Ciepło w niej przyciągało go jak ogieo wędrowca w zimie i nie było przed tym ucieczki ani dla niego, ani dla jego brata w ciele. I żaden z nich o to nie dbał. Zdjął z siebie skórzaną kurtkę i rzucił ją na podłogę. Następnie usiadł na łóżku i zdjął buty. Usłyszał jak jej tenisówki uderzają o podłogę gdy wyciągał się obok, bez patrzenia na nią. Porozmawiad. Powiedziała „porozmawiad”. I starał się, zmuszając się do patrzenia na ścianę. Czekał aż zacznie. Gdyby sam zaczął zadawad pytania, Anna nie zapytałaby go o to, co musiała wiedzied. Było to coś, czego nauczył się dawno temu, w kontaktach z mniej dominującymi wilkami.
41
Niemy film z 1921 roku. http://www.filmweb.pl/film/Szejk-1921-90802
Translated by Karin666
43 - Czy to wiązanie jest dla ciebie tak samo dziwne jak dla mnie? – zapytała cicho. - Czasami mnie to przytłacza i chciałbym to zamknąd, mimo iż wiem, że to boli. A kiedy połączenie jest cieosze, brakuje mi tej intymnej wiedzy co czujesz. - Tak – zgodził się z nią Charles. – Nie jestem przyzwyczajony do dzielenia się sobą z nikim, za wyjątkiem Brata Wilka. Jego partnerka, pomyślał. To był dla niej ciężki czas i zasługiwała na wszystko, co mógł jej dad. Więc użył słów, z którymi nigdy sobie nie ufał, że będzie w stanie je powiedzied. - Nie dbam o to, co myśli o mnie Brat Wilk. Twoje zdanie……. ma dla mnie znaczenie. To jest….. trudne. Przysunęła się na tyle blisko, że poczuł jej oddech na karku. - Chciałbyś, żeby to się nigdy nie wydarzyło? – zapytała bardzo cicho. Zerwał się na jej pytanie i odwrócił się do niej szukając na jej twarzy wskazówek, jak ona rozumie to pytanie. Jego nagły ruch sprawił, że cofnęła się i gdyby łóżko nie było tak duże, w swojej szamotaninie spadłaby z niego. Zamknął oczy by zachowad kontrolę nad sobą. Nie było tu wrogów do poszatkowania. - Nigdy – powiedział z całkowitą szczerością, którą miał nadzieję, usłyszała. – Nigdy nie będę tego żałowad. Gdybyś mogła zobaczyd, jak wyglądało moje życie zanim się pojawiłaś, nie zadawałabyś takich pytao. Zanim go dotknęła, mógł poczud jej ciepło, jej zapach. - Przysporzyłam ci wielu kłopotów. I prawdopodobnie przysporzę jeszcze więcej, zanim to wszystko się skooczy. Charles otworzył oczy i pozwolił sobie utonąd w jej zapachu, obecności i pocałował ją w pieg, który miała na policzku. I w następny powyżej jej nosa i kolejny nad ustami. - Przez długi czas mój brat Samuel powtarzał mi, że potrzebuje czegoś, co mną wstrząśnie. Pocałowała go – wystarczająco rzadkie zdarzenie, by utrzymało go całkowicie nieruchomego i delektującego się tym wyrazem zaufania. Była torturowana przez potwory i czasem jeszcze na nią wpływały. Anna odsunęła się. - Jak tak dalej pójdzie, nie będzie żadnej rozmowy. Dobrze, pomyślał. Ale wiedział, że wciąż są sprawy, które musi z nim przedyskutowad, więc położył się znów podkładając ręce pod głowę, mimo, że na łóżku leżały ze trzy warstwy poduszek. - Czuję jakbyśmy robili wszystko źle – powiedziała. – Jakby więź między nami powinna byd czymś więcej, niż to na co jej pozwalamy.
Translated by Karin666
44 - Nie ma niczego złego między nami – odparł. Wydała z siebie sfrustrowany dźwięk, więc przypuszczał, że to nie była odpowiedź jakiej szukała. Charles spróbował jeszcze raz. - Mamy czas, miłości. Tak długo, jak będziemy uważad, by kroczyd ścieżką, którą chcemy podążyd, mamy dużo czasu by to naprostowad. Mógł poczud jak skupiła na nim uwagę. - Okay – powiedziała w koocu. – Mogę z tym żyd. Czy oznacza to, że muszę ci powiedzied, kiedy idziesz w złym kierunku? Uśmiechnął się szeroko. - Możesz sama sobie pomóc? - Nie ma niczego złego między nami – powtórzyła jego słowa, z większą satysfakcją. – To znaczy tak, prawda? Znów na nią spojrzał. - To znaczy tak. - Też jesteś tak skołowany jak ja, w związku z tym wszystkim? Wydawało się byd dla niej ważne, by byli na równej pozycji. Ale nie mógł jej skłamad. - Nie. Inaczej skołowany i może trochę bardziej niż ty. Nie miałaś dwustu lat na zdecydowanie o tym, kim jesteś, a kim, nie. I kiedy wszystko się zmienia….. Charles wzruszył ramionami. Nie był przyzwyczajony do tych wszystkich emocji. Zebrał emocje i pragnienia swojej ludzkiej strony i upchnął je głęboko, żeby nie przeszkadzały, w tym, co musiał zrobid. A teraz wszystkie były z powrotem, a on nie miał narzędzi by sobie z nimi poradzid – i nie był na tyle głupi, by sadzid, że dadzą się upchnąd gdzieś ponownie. - Inaczej skołowany – powiedziała. - Okay. To w porządku. Sięgnęła w jego stronę i przesunęła palcami po jego ramieniu. - Kidy cię dzisiaj dotknęłam…. Czułam jakbyś miał dwie dusze w jednym ciele. Czy ja też taka jestem? - Anna – powiedział. – Jesteś, jaka jesteś. Brat Wilk i ja….. Wiesz, że nie zostałem zmieniony, tylko urodziłem się wilkołakiem. Jak mi się wydaje, zostawiło to po sobie pewne odmienności. Większośd wilkołaków, żeby funkcjonowad, musi zmusid swoje wilki do posłuszeostwa, jeśli nie nawet służalczości. Po jakimś czasie duch wilka, zostaje zredukowana do części ducha człowieka. Nierozumnej, gwałtownej części, pełnej instynktów i pragnieo, ale niezdolna do prawdziwych myśli. Translated by Karin666
45 Spojrzał na jej bladą dłoo, spoczywającą na zielonym jedwabiu koszulki, którą nosił. - Nie jestem moim dziadkiem, by patrzed w ludzkie serca – powiedział. – Nie wiem, czy to co ci powiedziałem jest prawdą. To subiektywna opinia, na temat tego co widziałem i co czułem. Brat Wilk i ja osiągnęliśmy inny kompromis. W sytuacjach, kiedy mam lesze zdolności, pozwala mi przejąd pełną kontrolę, a ja zwracam mu tę samą uprzejmośd. - Dwie dusze – powiedziała. - Nie – potrząsnął głową. – Jedna dusza, jedno ciało, dwa duchy. Jesteśmy jednością. Ja i Brat Wilk. Nierozdzielni. Jeśli on umrze, ja również. - Okaleczyłam mojego wilka? Przewrócił się na bok, przyciągany przez jej zmartwienie. - To nie jest coś, co powinnaś opłakiwad. To potrzeba przetrwania. Ale jeśli to pomoże, sądzę, że ty i twój wilk także osiągnęliście inny rodzaj kompromisu. – Uśmiechnął się. – Myślę, że dlatego Brat Wilk cie wybrał – zanim jeszcze mieliśmy szansę powiedzied coś więcej niż „cześd”. Równoważymy się. Ty mnie, twój wilk, mojego. Jest nieśmiała, dopóki, ktoś ci nie zagrozi, ale cały czas tam jest. Anna zacisnęła dłoo na jego ramieniu. - Okay. Mogę sobie z tym poradzid lepiej niż z alternatywami. - Potrzebujesz jeszcze jakichś słów między nami? – zapytał, a jego głos pod wpływem jej dotyku stał się ochrypły.
Rozdział 4 Zanim mogła odpowiedzied, zadzwonił jego telefon. To nie był jego ojciec – i gdyby byli w domu, pozwoliłby aby odebrała automatyczna sekretarka. Ale nie byli w domu. Był tutaj by pracowad, co oznaczało odbieranie telefonów w niewygodnych momentach. Więc złapał kurtkę z podłogi i wyciągną z kieszeni telefon. - Charles – powiedział do słuchawki. Z jego ust popłynął strumieo słów w dialekcie południowo francuskim, ale ponieważ mówił tak szybko, rozumiała tylko co czwarte słowo. Ale to wystarczyło. - Już jadę – powiedział i rozłączył się, mimo, że wilk po drugiej stronie wciąż mówił. – Załapałaś o co chodzi? – spytał, wciągając buty. Anna wsunęła stopy w tenisówki. - Nie mówię po francusku.
Translated by Karin666
46 - Hiszpaoskie wilki jadły w restauracji, do której również postanowił przyjśd Jean Chastel ze swoją świtą. Sprawy się potęgują i żeby dodad jeszcze zabawy, Brytyjski Alfa też tam jest. - Kto do ciebie zadzwonił? - Michael, jeden z Francuskich Alf, który zostanie srogo ukarany, jeśli Jean kiedykolwiek się o tym dowie. Kazałem wysład naszego informatora do pokoi przeznaczonych dla ludzi. Jeśli dobrze pójdzie, podejmie stosowne kroki, by chronid siebie. – Szarpnął kurtkę. – Seattle jest dużym miastem. Ciężko dowiedzied się, że trzy grupy wilkołaków skooczyły w tej samej restauracji. Jeśli dowiem się, że ktoś to zaplanował, polecą głowy. - Jeśli ta restauracja to Bubba’s Basement Barbeque42, to mógł byd przypadek – powiedziała Anna zakładając kurtkę. – Przynajmniej pięciu członków sfory, wliczając twojego ojca i Asil’a, kazało mi skłonid cię, byś mnie tam zabrał. Widocznie słynie z niekooczących się, wyśmienitych żeberek. Asil powiedział, że nigdy tam nie był, ale reputacja tego miejsca rozprzestrzeniła się na wszystkie sfory w Europie. Charles spojrzał na nią w zamyśleniu. - Ludzie z tobą rozmawiają – powiedział. – To może byd użyteczne.
*** Najwidoczniej zamierzali przytruchtad do restauracji. Anna cieszyła się, że założyła tenisówki, jako, że biegli się w dół po mokrym i stromym wzgórzu. Charles, mimo jego umiejętności poruszania się jak kot, zjeżdżał i ślizgał się w ulewnym deszczu. Jego kowbojki miały gładką podeszwę, ale nie sądziła, aby za bardzo go to spowolniło. Obydwoje poruszali się cicho, ale mimo to mogła poczud uwagę, jaką przyciągali. W mieście ludzie zwracają uwagę, na to, że biegniesz, ponieważ oznaczało to, że jesteś albo myśliwym albo zwierzyną. Przez chwilę ją to martwiło, ale uznała, że oszacowanie ryzyka może spokojnie zostawid Charles’owi. Nie znała zaangażowanych wilków – ani nie wiedziała jak daleko od restauracji się znajdowali. Utrzymywał ich tempo w ludzkich normach, więc najwyraźniej przywiązywał uwagę do zainteresowania, jakie na siebie ściągali. Lubiła z nim biegad. Coś wewnątrz niej, zawsze obawiało się, że stanie się ofiarę, jeśli go nie będzie. Nie mogła sobie wyobrazid Charles’a jako czyjąś ofiarę. Po kilku blokach zwolnili do szybkiego spaceru i skręcili w ulicę biegnącą równolegle do ulicy Sound. Podobnie jak Jezioro Michigan w jej rodzimym Chicago, woda tutaj była zawsze obecna, nawet, jeśli nie była w stanie zobaczyd jej między blokami i ulicami. Czerwony neon reklamujący Bubba’s Basement, najlepszy bar barbecie w Seattle miał strzałkę, kierującą w dół szerokich schodów, do piwnicy budynku, który kiedyś mógł byd jakimś rodzajem banku lub biura – neutralne miejsce, ale wysokiej klasy.
42
Nazwa restauracji, ale ponieważ lepiej brzmi niż Piwniczne Barbecue Bubby, zostawiam w oryginale
Translated by Karin666
47 Charles otworzył jedno skrzydło, podwójnych drzwi wejściowych wypuszczając uderzającą do głowy kombinację zapachu wołowiny, sosu barbecue i kawy. Restauracja była słabo oświetlona i wnioskując z tego, co zobaczyła Anna, prawie całkowicie zapełniona. Unosił się tam opar, jak przed burzą, tak silny, że Anna zastanawiała się, czy nawet ludzie mogą to wyczud. Charles odetchnął głęboko i skierował się w lewo, naokoło ściany z roślinami i przez wahadłowe drzwi, do pomieszczenia oddzielonego od reszty wnętrza. Dyskretny znak ponad drzwiami, oznajmiał, że pokój za małą opłatą można było zarezerwowad dla dużych grup, nawet do sześddziesięciu osób. Kiedy Anna podążyła za Charles’em zauważyła, że znajdowało się tam zaledwie piętnaście osób, ale nawet gdyby pomieszczenie było cztery razy większe, nie pomieściłoby ich wszystkich. Alfy nie mieszały się zbyt dobrze z innymi. Anna zastanawiała się, czy zebrali się w tym pokoju specjalnie, czy może jakaś nierozważna osoba z obsługi restauracji zdecydowała trzymad wszystkich przypuszczalnie problematycznych klientów w jednym miejscu. Ktoś wykonał pospieszne porządki, by udostępnid miejsce na walki, ponieważ kilka stołów leżało bokiem pod ścianami, a krzesła, w miejscu, w którym wylądowały. - Nie masz nawet tyle odwagi, co kundel – powiedział zimno jeden z dwóch mężczyzn stojących w centrum pokoju. Mówił z akcentem, ale był on tak nieznaczny, że nie mogła go umiejscowid natychmiast. Charles spojrzał na nią, a następnie na drzwi, którymi przyszli. Anna zrozumiała, co chciał przekazad. To była prywatna sprawa i nie potrzebowali niespodziewanych gości, którzy tylko przysporzyliby dodatkowych kłopotów. Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Dało jej to także możliwośd szybkiej ucieczki – tyle dominujących wilków….. Nawet obecnośd Charles’a nie zagłuszyła wspomnieo, o tym, co dominujące wilki w pierwszej sforze, do której należała, jej zrobiły. Bicie jej serca wzrosło. Niespanikowana. Jeszcze nie. Ale nie czuła się również wygodnie. Pokój wyglądał jak rekonstrukcja z „West Side Story”43, albo z drobnymi różnicami w rekwizytach i kostiumach jak scena z „Pojedynku w Corralu O.K.”44. Czterech mężczyzn stało po jednej stronie pokoju, sześciu innych po przeciwnej. Kilka kroków przed każdą z grup stał mężczyzna, gotowy do walki. Poziom testosterony był tak wysoki, że dziwiła się, że nie wywołał włączenia się spryskiwaczy przeciwpożarowych. Trzynasty mężczyzna wciąż siedział w rogu pokoju. Opierał plecy o ścianę i zajęty był czyszczeniem dłoni wilgotną ściereczką. Jako pierwszy zauważył przybycie Charles’a i pozdrowił go swobodnym skinieniem głowy.
43
Film z 1961 roku. "West Side Story" to luźna adaptacja "Romea i Julii". Zamiast włoskich rodów walczą tu jednak ze sobą młodzieżowe gangi z emigranckich dzielnic Nowego Jorku 44
Film z 1957 roku. Jest to historia przyjaźni Wyatta Earpa i "Doca" Holliday'a i ich tytułowy pojedynek z bradmi Clantonami.
Translated by Karin666
48 - Ach – powiedział z pięknym brytyjskim akcentem klasy wyższej. – Zastanawiałem się, kiedy przybędzie kawaleria. Dobrze cię widzied Charles. Przynajmniej Rosjan tu nie ma, co? Albo Turków. Akcja zamarła, kiedy uświadamiali sobie, że pojawił się nowy gracz. - Wiesz jak dostrzec promyk słooca w pochmurny dzieo – powiedział czarnoskóry mężczyzna z większej z grup. – Zawsze to w tobie lubiłem Arturze. – Jego akcent określił zarówno jego jak i grupę za nim – Hiszpanie. Co oznaczało, że mężczyzną rzucającym zniewagi był nie, kto inny, jak Jean Chastel, Beastia z Gevaudan. Nie był przystojny, ale moc, którą posiadał i sposób, w jaki się nosił, sprawiały, że jej poprzedni Alfa, Leo, wyglądał jak niedorozwinięty szczeniak. Robił wrażenie, zresztą jak wszystkie Alfy, które spotkała: zajmował więcej przestrzeni niż powinien, jak gdyby był większy, zarówno fizycznie jak i metafizycznie niż powinien byd. Był świadomy obecności Charles’a, ale jego spojrzenie pozostało skupione na przeciwniku. Nie był ani wysoki ani niski, smukły. Jego włosy były dłuższe o brązowym połysku, dotykające ramion. Broda była o kilka odcieni ciemniejsza niż włosy i krótko przycięta. Ale fizyczne szczegóły nie liczyły się tak bardzo, jak siła tego, kim i czym był. Jego przeciwnik nie miał szans – i Hiszpan o tym wiedział. Anna widziała to w jego postawie, w tym jak starannie unikał wzroku Francuza. Mogła to poczud w zapachu strachu, który wydzielał. - Sergio, przyjacielu – znów odezwał się ciemny Hiszpan. – Ustąp. Walka jest skooczona. Charles tu jest. Hiszpaoski wojownik nie zauważył przybycia Charles’a i jego zaskoczone spojrzenie prawie stało się jego zgubą. Prawe ramię Jean’a Chastel’a wystrzeliło do przodu i spotkałoby się z karkiem jego przeciwnika, gdyby nie Charles, który już się poruszał – jak gdyby wiedział, co francuski wilk zrobi, zanim on sam o tym pomyślał. Charles przejął uderzenia i szarpnął Chastel’a, wykorzystując pęd pchnął do z powrotem w stronę jego własnych ludzi. Szybkie spojrzenie na hiszpaoskie wilki, sprawiło, że cofnęły się o krok. Następnie jego uwaga znów była skupiona na pierwszym wilku. - Głupcy – warknął. – To publiczne miejsce. Nie chce widzied, że zakłócacie spokój w czasie, gdy jesteście gośdmi na terytorium Sfory Emerald City. - Nie należymy do ciebie – wymamrotał Francuz, który bardzo szybko otrząsnął się z nieplanowanego spotkania ze swoimi wilkami. – Słyszałem, że staruch wysłał swojego szczeniaczka by z nami świętował, ale myślałem, że to tylko myślenie życzeniowe. Coś w postawach reszty francuskiej delegacji powiedziało Annie, że nie byli zadowoleni z tego, co ich lider robił, że podążali za Jean’em Chastel’em ze strachu. Nie czyniło ich to mniej niebezpiecznymi – może nawet bardziej. Jej wilk rozpoznał ich, jako Alfy, każdego z nich i wszyscy byli przestraszeni. Ponad agresją i pozowaniem, w pokoju unosiły się ogromne pokłady strachu: jej, Hiszpanów i francuskich wilków, tak silne, że zapach tego wywołał u niej odruch kichania, przyciągając do niej Translated by Karin666
49 niechcianą uwagę. Spojrzenie Jean’a Chastel’a spotkało jej i jego oczy trzymały ją, pomimo przemocy, którą obiecywały. Tutaj, pomyślała, tutaj był potwór, gorszy nawet niż troll pod mostem. Śmierdział złem. - Ach – powiedział, brzmiąc prawie łagodnie. – Kolejna historia, w którą nie wierzyłem. Więc znalazłeś sobie Omegę, mieszaoca. Ładne dziecko. Taka miękka i delikatna. – Oblizał usta. - Założę się, że jest smacznym kąskiem. - Nigdy się tego nie dowiesz, Chastel – odparł łagodnie Charles. – Wycofaj się albo odejdź. - Mam jeszcze jeden wybór – wyszeptał Chastel. – Myślę, że wybiorę ten. Nie było możliwości by ta sytuacja dobrze się skooczyła, uświadomiła sobie Anna. Charles mógł mied sojuszników pomiędzy Hiszpanami, może nawet był nim Brytyjski wilk. Ale nawet, jeśli, to gdyby wmieszali się w tą sytuację, Charles wyszedłby na słabego. Pokładała w nim bezgraniczną wiarę, że byłby w stanie wytrzed Francuzem podłogę, ale nawet to byłoby pewnym rodzajem porażki. To było publiczne miejsce – walka oznaczałaby policję i ujawnienie innego pokroju, niż to, którego Bran sobie życzył. Może mogłaby pomóc rozładowad tę sytuację. Pracowała z Asil’em, starym wilkiem, z jej nowej sfory, nad zrozumieniem swoich możliwości. Jego zmarła partnerka była Omegą, jak Anna, więc miał jakieś informacje o tym, jak jej umiejętności działają – co oznaczało, że wiedział więcej niż ktokolwiek inny. Nawet Bran, Marrok, miał tylko mgliste pojęcie o jej mocach. Z pomocą Asil’a dokonała kilku ciekawych rzeczy. Charles nie odezwał się ani słowem do Chastel’a. Ramiona opuścił swobodnie, utrzymywał wagę na piętach i czekał, aż Chastel podejmie decyzję. Tylko Charles pozwolił jej odepchnąd od siebie strach – Charles, jej wilk i drzwi. Wyobraziła sobie miejsce, głęboko w lesie, gdzie śnieg leżał nienaruszony na ziemi, a jej oddech zamarzał. To było ciche miejsce i osłonione. Spokojne. Zatoczka pełna tłustych pstrągów migotała pod cienką warstwą zamglonego lodu. W jej umyśle, podążyła spojrzeniem za pstrągiem, gdy ten prześlizgiwał się, jak srebrny cieo przez szybko płynącą wodę. Kiedy widziała już wszystko czysto i wyraźnie, wypchnęła to uczucie spokoju na zewnątrz. Jej moc uderzyła w brytyjskiego wilka w pierwszej kolejności, zauważyła to po sposobie, w jaki jego ramiona opadły w relaksie. Zorientował się, co robiła, uniósł brew w zaskoczeniu a następnie wziął swoją filiżankę kawy (a może pił herbatę - czy nie wszyscy Brytyjczycy piją herbatę?) i napił się z niej. Kilku Hiszpan zaczęło oddychad wolniej, napięcie w pokoju opadło o pełny stopieo. Charles odwrócił się, jego oczy miały kolor czystego, oślepiającego złota – i zawarczał. Na nią. Zostawiając Annę samą, w pokoju pełnym dominujących wilków i przemocy. Widok był tak znajomy, że jej ciało zapłonęło bólami fantomowymi, a oddychanie bolało. Uciekła przez drzwi, które utrzymywała zamknięte, umknęła, aby ślepe przerażenie, które ją wypełniało nie stało się hubką, która rozpali orgię przemocy. Widziała już takie sytuacje, chociaż nigdy w tak publicznym miejscu.
Translated by Karin666
50 W momencie, gdy drzwi się za nią zamykały, Francuz powiedział coś niegrzecznego, ale nie przykładała już do tego uwagi. Panika, surowa i brzydka, utrudniała oddychanie, gdy jej stan próbował przejąd kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Potrzebowała czegoś innego, na czym mogłaby się skupid. Więc rozejrzała się dookoła. Stali klienci siedzący w głównym pomieszczeniu restauracji, byli nienaturalnie spokojni – i było ich mniej, niż wtedy, gdy ona i Charles przybyli. Większośd z nich patrzyła w dół - mimowolna reakcja na tak dużą liczbę Alf, pomyślała. Nawet ludzie mogli to wyczud, chociaż miejmy nadzieję, nie wiedzieli, co sprawiało, że czuli się tak zaniepokojeni. Mimo, że wilki znajdowały się w innym pokoju, wszędzie czud było wagę ich obecności, podobnie jak zawsze można było wyczud Zatokę Puget. Kiedy miała Charles’a u boku, była w stanie odsunąd od siebie to uczucie – ale teraz, zjadało ją to. W uszach rozbrzmiewało jej głoście bicie jej serca. Ale wilki były po drugiej stronie drzwi – a Charles nie pozwoli im jej dotknąd. Zatrzymała się przed drzwiami na zewnątrz. Mogła wrócid do pokoju hotelowego i tam zaczekad. Miasto nocą nie przerażało jej – wszyscy źli goście byli tutaj. Ale to byłoby tchórzostwo. A Charles mógłby źle to zrozumied. Z dala od dramatu i przezwyciężywszy pierwszy impuls nakazujący ucieczkę, zrozumiała, dlaczego na nią warknął: musiał ją zatrzymad. Nie mógł pozwolid na to, by uspokoiła Brata Wilka. Charles mógł byd z natury bardziej dominujący, ale był jedynym wilkiem w pokoju, który nie był Alfą własnej sfory. Wiedziała, że na konferencję mają przybyd też mniej dominujące wilki, ale żadnego tu nie było. Obecnośd tak wielu Alf postawiła Charles’a w złej pozycji. Musieli się go bad, musieli wiedzied, że zabiłby ich, gdyby tylko się ruszyli przeciw niemu – lub wyczuli słabośd i rzucili się na niego jak stado wilków na karibu45. A ona zabierała mu tę możliwośd demonstracji siły. Na małej scenie, z tyłu pokoju, stało sponiewierane pianino, które przywoływało ją jak oaza na pustyni. Mogła zaczekad na Charles’a jeśli znalazłaby coś, co odwróciłoby jej uwagę od starych wspomnieo o bólu i poniżeniu. Anna chwyciła spojrzenie mijającej ją kelnerki. - Miałabyś coś przeciwko, żebym zagrała? Kelnerka wyglądająca na lekko zestresowaną, zatrzymała się w pół kroku i wzruszyła ramionami. - W porządku, ale jeśli nie grasz dobrze, kucharz może przyjśd i poprosid byś przestała. Robi z tego spore przedstawienie. Albo klienci mogą cię wygwizdad ze sceny. To tak jakby tradycja. - Dzięki. Kelnerka rozejrzała się po pokoju.
45
Karibu (Rangifer tarandus caribou), ssak z rodziny jeleniowatych, podgatunek rena, zamieszkujący Kanadę, Alaskę i Grenlandię = Renifer.
Translated by Karin666
51 - Jeśli możesz, zagraj coś wesołego. Ktoś musi ożywid to miejsce. Pianino było wiekowym przedmiotem, które już dawno temu było stare. Ktoś pomalował je na czarno, ale farba zblakła do matowego szarego, ze zdartymi kantami i wyblakłymi inicjałami wyrytymi w drewnie. Większośd krawędzi kluczy z kości słoniowej została ułamana, a klucz z najwyższym E pojawiał się 20cm wyżej niż reszta46. Coś wesołego. Zagrała melodię przewodnią z „Ulicy Sezamkowej”. Pianino brzmiało lepiej niż na to wyglądało. Przeszła gładko do “Maple Leaf Rag”47, jednego z dwóch ragtime’owych48 kawałków, których uczy się każdy drugoroczny student gry na pianinie. Nie był to jej ulubiony instrument, ale po sześciu latach nauki grania na nim, była umiarkowanie kompetentna. Skoczne i łatwe nuty kawałka kusiły, by grad szybciej. “Ragtime is not Rag.” *** Charles obserwował jak Anna wychodziła i wiedział, że cofnął ich relację do początku. Ale jeśliby jej nie zatrzymał, skutki mogłyby byd katastrofalne. Nie mógł sobie pozwolid na rozproszenia. Nie przez jego Omegę, ani nie przez możliwośd, że zniszczył coś między nimi. Większośd partnerów byłaby zła o upominanie przed innymi. Ale większośd partnerów nie była traktowana brutalnie w próbie złamania ich. Anna nie dała się złamad, nie całkowicie. Ale nie mógł pozwolid sobie na to, by wyciszyła Brata Wilka, zanim zdołałaby wpłynąd na Bestię. Agresja Brata Wilka, jego chęd zabicia, były jedyną bronią, jaką miał Charles, zdolną kontrolowad tę sytuację. Charles był już całkowicie zmęczony Chastel’em, mimo że przebywał w jego obecności mniej niż 15 minut, więc nie wahał się wezwad Brata Wilka, który nie martwił się o przyszłośd i zajął centralną pozycję. Negocjacje, o ile się orientował były skooczone, właściwie od momentu, kiedy musiał warknąd na Annę. Albo może od momentu, kiedy Chastel nazwał ją ładnym kąskiem, jakby była niczym. - Nie chcesz rozmawiad o mojej partnerce – powiedział Chastel’owi bardzo łagodnym głosem. Brat Wilk nie mógłby już mniej dbad o polityków. Ten tutaj zmusił go, by skrzywdził Annę – i nie zmartwiłoby go w najmniejszym stopniu, gdyby musiał go zabid tu i teraz. Chastel podniósł górną wargę – ale nie mógł się zmusid by coś powiedzied. Nie, kiedy stał twarzą w twarz z Bratem Wilkiem. Stali tak oko w oko, licząc do czterech. Nagle Chastel opuścił wzrok, złapał płaszcz i wypadł jak burza przez drzwi. 46
Ponieważ nie znam się na pianinach, próbuje tłumaczyd tak jak jest w tekście, chod nie zawsze wiem o co chodzi. Jeżeli, ktoś zna się na tym i ma jakieś uwagi, chętnie skorzystam. 47
Maple Leaf Rag - wczesna ragtime'owa kompozycja na fortepian Scotta Joplina z 1899 roku. http://www.youtube.com/watch?v=pMAtL7n_-rc 48
Ragtime - styl fortepianowy polegający na specyficznym wygrywaniu lewą ręką na przemian w dolnym i średnim rejestrze // silnie synkopowany styl w jazzie.
Translated by Karin666
52 Charles poszedł za nim z zamiarem śledzenia Bestii, by upewnid się, że nie wbił sobie do głowy pomysłu pójścia po Annę. Zrobił dwa kroki w głąb głównego pomieszczenia restauracji i zatrzymał się, tylko mimochodem zauważając Chastel’a opuszczającego budynek – ponieważ Anna nie odeszła po tym, co się stało. Myślał, że będzie już w połowie drogi do hotelu. Zamiast tego, siedziała tyłem do niego i reszty ludzi w pokoju na niskim stołku barowym, który chwiał się pod nią i grała na niesławnym, poobijanym pianinie. Kawałek, który grała nie był skomplikowany, ale był radosną melodią. Znajomą. Zmarszczył brwi, ale nie mógł tego umiejscowid, ponad to, że wiedział, że to jakaś melodia dla dzieci. Automatycznie przeskanował pokój w poszukiwaniu zagrożenia, i nic nie znalazł. Jedyne osoby, znajdujące się w restauracji były ludźmi – i w miarę jak patrzył, relaksowali się przy muzyce. Ktoś się roześmiał, a ktoś inny zawołał, by podali więcej żeberek. Nie odeszła. A to oznaczało, że mógł posprzątad bałagan, który Chastel zostawił za sobą. Zajęłoby to tylko kilka minut, a następnie mógłby wrócid i ochronid ją przed…. Charles zatrzymał się i wziął głęboki wdech. Brat Wilk myślał, że mógłby wszystko naprawid ratując ją przed jakimś niebezpieczeostwem – niezbyt dobrze rozumiał kobiety49. To, że Anna wciąż tu była, było napawającym optymizmem znakiem, że Charles także nie rozumiał ich tak dobrze jak myślał.
*** Spojrzała na widownię i zauważyła, że niecodzienna przytłumiona atmosfera restauracji nieco się rozproszyła. Nie słyszała również żadnego nagłego hałasu sygnalizującego walkę, więc miała nadzieję, że Charles ma sprawy pod kontrolą. Potrzebowała teraz czegoś bardziej nowoczesnego, czegoś odpowiedniego dla tłumu składającego się głównie z ludzi w średnim wieku, dla którego grała – co oznaczało Elton’a John’a lub Bill’ego Joel’a, dwóch pianistów, którzy również śpiewali. Zagrała kilka ostatnich nut „Maple Leaf” i przeszła do „The Downeaster „Alexa””50. Nie była to może „wesoła piosenka”, ale była piękna.
Nie zajęło Charlesowi dużo czasu uspokojenie pozostałych wilków. Bez Chastel’a, który drażniłby i naciskał na nich, nikt nie był zainteresowany publiczną walką. Zamówił dla wszystkich jedzenie – specjalnością zakładu była nielimitowana ilośd żeberek, za opłatą za osobę – i zapytał czy mogliby chwilę zaczekad, gdy on będzie sprawdzał czy wszystko w porządku z jego partnerką. Francuskie wilki były trochę niespokojne, wiedząc, że Chastel zauważy jak długo zostali w tyle bez niego – ale nikt się nie sprzeciwił. Alfy rozumiały chęd pilnowania swojej własności. Anna przeszła do jakiegoś melodyjnego kawałka. Bez partii wokalnych, zajęło mu kilka taktów rozpoznanie melodii. Był fanem Billy’ego Joel’a, ale “The Downeaster ‘Alexa’”, nie była jego ulubioną piosenką. Przypominała mu za bardzo o wszystkich ludziach, których znał, zostawionych z 49 50
Haha, jak każdy facet Utwór Billy’ego Joel’a.
Translated by Karin666
53 problemami, gdy czas przyniósł zmiany, które zniszczyły ich życia. Przemawiała do niego, przynosząc imiona zmarłych, wysyłając przebłyski wspomnieo, które lepiej pozostawid zapomniane - ale była piękna. Jej dłonie wdzięcznie wyginały się nad zmaltretowanymi klawiszami wysyłając muzykę i coś jeszcze w pokój. Było subtelne, ale mógł to zobaczyd w paplaninie ludzi i w sposobie, w jaki starzec zgarbiony nad swoim talerzem powoli się wyprostował, z jasnymi oczami, gdy szeptał coś do dużego mężczyzny siedzącego obok niego. Mężczyzna odpowiedział coś cicho, na co starzec potrząsnął głową. - Idź, zapytaj ją – powiedział wciąż cichym głosem, ale na tyle wyraźnie, że Charles mógł wyłowid słowa ponad muzyką. – Mogę się założyd, że dziewczyna, która umie grad ragtime poprawnie, zna kilka starszych piosenek. - Jest sama dziadku. Przestraszę ją. Ciocia Molly…… - Nie. Nie. Molly tego nie zrobi. Nie każ mi się zawstydzid, albo naciskad. Ty to zrób. Teraz. Wątły staruszek, praktycznie wypchnął większego mężczyznę z siedzenia. Charles uśmiechnął się. To było właściwe. Tak często ludzie źle to rozumieją, traktują starszych jak dzieci, które można rozpieszczad i ignorowad. Wiedział lepiej, podobnie jak ten mężczyzna. Starsi byli bliżej Stwórcy i powinni zostad wysłuchani, gdy wygłoszą swoją wolę. Charles napiął się trochę, gdy mężczyzna torował sobie drogę między obiadowiczami i zbliżył się do Anny. Ale w mowie jego ciała nie było żadnego zagrożenia. Charles stwierdził, że mężczyzna prawdopodobnie spędził dużo czasu starając się wyglądad mniej….. niebezpiecznie, niż ktoś, kto poruszał się jak bokser i mierzył 15 cm wyżej, niż jakikolwiek człowiek mógłby. Charles współczuł mu – on sam nauczył się korzystad z wrażenia, jakie na ludziach robił, zamiast je maskowad.
Zanim całkiem skooczyła, zauważyła, że obok pianina nieszczęśliwie stał duży mężczyzna, garbiący się i starający się wyglądad mniej przerażająco. Uznała, że tylko w niewielkim stopniu mu się to udaje. Miał bliznę na policzku i kilka kolejnych na kostkach dłoni, oceniła, że jest jakieś 3 cm, czy coś koło tego wyższy od Charlesa. Może gdyby wciąż była człowiekiem, byłaby zmartwiona, ale teraz patrząc na to jak stał, wiedziała, że nie był dla niej żadnym zagrożeniem. Język ciała rzadko kłamie. Najwidoczniej czekał by z nią porozmawiad, więc gdy zagrała ostatnie metrum, zatrzymała się. Z jakiegoś powodu nie była w nastroju do grania szczęśliwych piosenek, więc prawdopodobnie dobrze, że jej przerwał. Kilkoro ludzi zauważyło, że skooczyła i zaczęło klaskad. Reszta odłożyła jedzenie, dostosowała się do klaszczących i wróciła do posiłku. - Przepraszam, panienko. Mój dziadek chciałby wiedzied, czy mogłabyś zagrad „Mr. Bojangles” i czy nie miałabyś nic przeciwko, gdyby z tobą zaśpiewał. - Nie ma problemu – odparła, uśmiechając się i utrzymując ramiona zrelaksowane, by wiedział, że się go nie boi. Translated by Karin666
54 „Bojangles” śpiewało dużo osób, ale bardzo drobny, stary mężczyzna, opierający się na lasce, który wstał i szedł w stronę pianina, wyglądał zupełnie jak ostatni obraz Sammy’ego Davis’a Jr., który widziała i który nagrał jej ulubione wykonanie tej piosenki – zaczynając od mahoniowego koloru skóry. Jego głos, kiedy się odezwał, był potężniejszy niż jego wątłe ciało. - Mam zamiar coś wam zaśpiewad – powiedział do widowni – i wszyscy odwrócili wzrok od swoich posiłków. To był tego rodzaju głos. Zamilkł, wykorzystując ciszę. – Musicie mi wybaczyd, że już nie taoczę. Zaczekała aż śmiech, który wywołał zamilkł, po czym zaczęła grad. Zazwyczaj, gdy po raz pierwszy akompaniowała komuś, kogo nie znała, a piosenka była jej dobrze znana, zaczynała się szalona szamotanina, by dopasowad jej wersję, do percepcji drugiej osoby, na temat tego jak kawałek powinien brzmied. Ale za wyjątkiem początku, to była magia.
Charles zaniepokoił się, gdy starszy mężczyzna przeoczył pierwszy sygnał rozpoczęcia, zmartwił się jeszcze bardziej, gdy przegapił drugi i trzeci – i zamknął oczy, gdy zaczął śpiewad w zupełnie niewłaściwym momencie. Ale Anna obeszła to w bardzo sprytny sposób i Charles wiedział, że jest dużo zdolniejsza, niż wynikało to z repertuaru, który wybrała. Głos starszego człowieka, był dokładnie taki, jak byd powinien. To, poobijane pianino i słodycz Anny, wszystko zbiegło się w jeden z tych rzadkich momentów, kiedy występ i muzyka, mieszały się, by zrobid z tego coś więcej. „Bojangles” była piosenką, która nie spieszyła się przechodząc do celu, budując obrazy życia starego człowieka. Alkoholizm, więzienie, śmierd ukochanego towarzysza – żadna z tych rzeczy nie pokonała Mr. Bojangles, który nawet w najczarniejszej godzinie śmiał się i taoczył dla współwięźniów. Skoczył tak wysoko…. To była pieśd wojownika. Pieśd triumfu. A na koocu, pomimo wcześniejszych słów, starzec wykonał lekkie stepowanie. Jego ruchy były sztywne z powodu bolących stawów i mięsni, które teraz były słabsze niż kiedyś. Ale wciąż pełne gracji i radości. Pozwolił odejśd śmiechowi….. Pozwolił odejśd śmiechowi…. Kiedy Anna skooczyła grad, starszy mężczyzna ukłonił się i ona też. - Dziękuję – powiedziała. - To była prawdziwa zabawa. Wziął jej rękę we własne zniszczone dłonie i poklepał ją.
Translated by Karin666
55 - Dziękuję ci, moja droga. Przywołałaś dobre, stare dni – jestem zawstydzony musząc powiedzied jak dawne. Uczyniłaś tego mężczyznę szczęśliwym w jego urodziny. Mam nadzieję, że kiedy ty będziesz mied osiemdziesiąt sześd lat, ktoś również uczyni cię szczęśliwą w urodziny. Te słowa przywołały kolejną falę aplauzu i wołao z prośbą o bis. Mężczyzna potrząsnął głową, porozmawiał chwilę z Anną i uśmiechnął się, kiedy przytaknęła. - Doszliśmy do wniosku, że oboje lubimy starocie – powiedział. – Tylko, że dla mnie to nie są starocie. I zaczął śpiewad „You’re Nobody ‘til Somebody Loves You”51, piosenkę, której Charles nie słyszał od ponad czterdziestu lat. Po kilku taktach Anna dołączyła na pianinie i pozwoliła, aby wytrenowany głos starszego mężczyzny prowadził w tym taocu. Kiedy skooczyli pokój wybuchł oklaskami a Charles złapał uwagę kelnerki. Podał jej swoją kartę kredytową i powiedział, że chciałby zapłacid za posiłek starszego człowieka i jego rodziny, jako podziękowanie za muzykę. Uśmiechnęła się, wzięła jego kartę i szybko odeszła. Staruszek złapał rękę Anny i ukłonił się z nią ponownie. Pocałował ją w dłoo i pozwolił wnukowi odeskortowad się do stolika w triumfie. Jego rodzina wyrosła wokół niego robiąc awanturę i kochając go jak powinna, podczas gdy on usiadł jak król, by przyjmowad należności. Anna przykryła klawisze klapą i gdy spojrzała w górę zobaczyła Charles’a. Zawahała się, a jego rozbolało serce, na myśl, że znów się go boi. Ale uniosła podbródek, oczy wciąż miała pełne muzyki i podeszła do niego spacerowym krokiem. - Dziękuję – powiedział, zanim mogła się odezwad. Nie był pewien czy dziękuje jej za to, że opuściła pokój, kiedy ją o to poprosił, za to, że została w restauracji, zamiast go opuścid, czy za muzykę, która przypomniała mu, że to wszystko nie kręci się tylko wokół wilkołaków. Chodziło tez o ludzi, z którymi dzielili ten kraj. Kelnerka, która wracała z jego kartą podsłuchała, co powiedział. - Ja też dziękuję, słonko – powiedziała do Anny. – Kiedy zaczynałaś było tu trochę ponuro. Jak na pogrzebie. Do Charles’a powiedziała: - Wszystkim się zajęłam. Chcesz pozostad anonimowy, prawda? - Tak – odparł. – Tak będzie lepiej, nie sądzisz? Uśmiechnęła się do niego, potem do Anny i pośpieszyła do swoich obowiązków. - Przepraszam – powiedział do Anny. Spojrzała na niego dziwnym, mądrym wzrokiem.
51
Jesteś nikim, dopóki ktoś cię nie pokocha.
Translated by Karin666
56 - Nie ma sprawy. Wszystko w porządku? Nie wiedział. Głównie zależało to od niej. Ale wiedział, że nie to miała na myśli. Pytała o wilki w drugim pokoju, więc wzruszył ramionami. - W większości. Chastel zawsze będzie problemem. Może przez wymuszenie na nim wycofania się teraz, będzie w przyszłości zmuszony grad miło. Czasami to działa w ten sposób.
Muzyka pomogła. Zwykle pomaga. Uczynienie ludzi szczęśliwymi pomagało nawet bardziej. Ale to, gdy spojrzała w górę i zobaczyła Charles’a czekającego na nią z małym uśmiechem na ustach pomogło najbardziej. Oznaczało to, że nikt nie zginął, że za bardzo nie namieszała – i że nie był na nią zły. Odeskortował ją do drugiej sekcji, gdzie wilki ich oczekiwały. Chastel’a nie było. Anna nie zauważyła, kiedy wyszedł, a powinna, nawet, jeśli była odwrócona plecami do wyjścia i czuła muzykę pod palcami. Niebezpiecznie było nie zauważad takich rzeczy. Stoły znów zostały przesunięte, dopóki nie utworzyły jednej długiej ławy na środku pokoju. Stały na niej trzy wielkie talerze jedzenia, jeden pełny, a dwa prawie całkowicie puste. Nie byli nagle wszyscy kumplami. Hiszpanie siedzieli po jednej stronie stołu, Francuzi po drugiej. Brytyjczyk zajął jeden koniec stołu, a na drugim stały dwa wolne krzesła. - Wstyd byłoby przebyd tą całą drogę i nie spróbowad jedzenia – wymamrotał Charles, delikatnie trzymając jedną dłoo na jej plecach. Nie mogła zobaczyd jego twarzy, gdyż znajdował się za nią, ale wpływ jego spojrzenia ujrzała na twarzach wszystkich Alf w pokoju, wiedzieli, że to on jest największym i najgorszym wilkiem w tym miejscu. Większośd z nich wydawała się byd z tego powodu zadowolona. Wilki nie narzekają na rzeczy, których nie mogą zmienid – jedynym wyjątkiem mógł byd Brytyjski Alfa, pomyślała. Coś z pewnością czyniło go nieszczęśliwym. Ale tak, czy inaczej, utrzymywał wzrok opuszczony, gdy Charles na nich spoglądał. - Panowie, to moja partnerka i moja żona, Anna Latham Cornic, Omega Sfory Aspen Creek – Charles uniósł dłoo na jej ramię. - Za przeproszeniem, monsieur - odezwał się jeden z Francuzów. Miał jeden z tych podwójnych akcentów, francuski z przebijającymi tonami brytyjskiego. – Może moglibyśmy przedstawid się, a następnie odejśd. Trochę czasu zajęło nam zjedzenie i nie możemy dłużej zwlekad z powrotem. Chastel nie jest naszym Marrok’iem, nie tak jak Bran jest nim dla wilków tutaj, ale może uczynid nasze życia niezwykle niewygodne. - Oczywiście.
Translated by Karin666
57 Francuz rozpoczął pośpieszne przedstawianie swoich rodaków – gdy ich prezentował, kłaniali się. - A ja jestem Michel Girard. - Z niecierpliwością wyczekuję bardziej spokojnej rozmowy – powiedziała Anna. - Ja również – powiedział, ale jego oczy były zmęczone. – Do jutra. Wyszli. - Anno, to jest Artur Madden, Mistrz Wysp – brytyjski ekwiwalent Marrok’a. - Miło cię poznad, sir – powiedziała. Więc nie Alfa, pomyślała, albo nie tylko Alfa. - Jestem zachwycony – powiedział Artur, podnosząc się z miejsca by pocałowad jej dłoo. – Przykro mi, że musze się przyznad, ale chociaż Chastel nie czekał by mnie ukarad, byłem tu dłużej niż zamierzałem. Moja żona mnie oczekuje, a ja muszę wracad. Jednakże chciałbym wysunąd zaproszenie zanim wyjdę. Mam mieszkanie w University District52 i sprawiłoby mi wielką przyjemnośd gdybyście przyszli jutro na kolację. Anna spojrzała na Charles’a. Madden tak oczywiście wykluczył Hiszpan, że było to aż niezręczne. Nie wiedziała, co powiedzied, by jeszcze nie pogorszyd sytuacji. - Dziękuję – powiedział Charles. – Przedyskutujemy to i dam ci znad. Artur uśmiechnął się i Anna zauważyła, że jest przystojny. Do tej pory nie przykładała do tego uwagi. - Wystarczy. – Artur spojrzał na Hiszpanów. – Moja kontrola nie jest aż tak dobra panowie, by mied więcej niż jednego dominanta na moim terytorium. Przykro mi. - De nada53 - powiedział uprzejmie czarnoskóry mężczyzna, który był de facto liderem. – Rozumiemy, oczywiście. Artur poprosił o wybaczenie. W pokoju zapadła cisza, nasłuchiwali, pomyślała. Gdy drzwi w drugim pokoju otworzyły się i zamknęły, napięcie opadło, jakby cały świat się zrelaksował. Sergio, wilk, który przeciwstawił się Chastel’owi, rzucił kośd na swój talerz. - Pompatyczny dupek – powiedział. - Inteligentny, pompatyczny dupek – odparł Charles. - Kłamliwy, inteligentny, pompatyczny dupek – dodał czarnoskóry mężczyzna.- Zdecydowałeś już jak nas przedstawisz? Może według wieku? – Spojrzał na Annę. – Charles zna nas wszystkich i prawdopodobnie Francuzów też. Twój partner wie wszystko. 52 53
Dzielnica uniwersytecka, ale lepiej wg mnie brzmi w oryginale. Nie ma za co, nie szkodzi.
Translated by Karin666
58 To było wyzwanie, mniej poważne, ale nie mniej ważne. Anna rozumiała, że to z powodu niedawnej walki między Charles’em i Chastel’em. Czy jesteśmy dla ciebie ważni? – to miał na myśli Hiszpan. - Jeśli podołam, ty wybierzesz koocówkę. - Dobrze. - Sergio del Fino – powiedział Charles. Mężczyzna, do którego się zwracał, podniósł się z miejsca z ręką na sercu i ukłonił się. Bezbłędnie przedstawił wszystkich Hiszpan, dopóki nie doszedł do ostatnich dwóch: czarnoskórego mężczyzny i rudowłosego. Zamilkł na chwilę, a następnie wskazał ciemniejszego kiwnięciem głowy. - Hussan Ibn Hussan – następnie wskazał drugiego mężczyznę. – Pedro Herrera. Hussan uśmiechnął się. - Źle. Jestem starszy od Pedra. Pedro uśmiechnął się szerzej. - Hijo54, widziałem jak się rodzisz. Nie miałem pojęcia, że Charles o tym wie. Charles pochylił głowę nie opuszczając wzroku. - Asil’owi się wymsknęło. Hussan klepnął się w udo. - Myślę, że zostałem wystawiony. Powiedz mi, że mój ojciec nie kazał ci tego wyciągnąd. Charles tylko się uśmiechnął. - Jesteś synem Asil’a? – zapytała Anna. Teraz, kiedy zwróciła na to uwagę, jego kolor skóry był prawie tak ciemny jak jej mentora w sprawach Omeg i nos mieli ten sam. - Spotkał mnie ten honor – odparł Hussan. - Ibn Hussan? Mój arabski prawie nie istnieje, ale nie powinieneś nazywad się Ibn Asil? – zapytał Sergio. - Hussan to prawdziwe nazwisko mojego ojca, ale już od bardzo długiego czasu używa Asil – wyjaśnij wzruszając ramionami. – Jest stary. Może robid, co chce. – Uśmiechnął się zgorzkniale. – I już od dłuższego czasu to robi. Jak się miewa mój ojciec? Wciąż jest na mnie wkurzony, że nie chciałem
54
Synu.
Translated by Karin666
59 go zabid, kiedy o to poprosił? Nie odpowiadał na moje telefony, czy listy. Więc przestałem dzwonid i pisad. - Już dobrze – odparła Anna. – Lepiej. Charles uśmiechnął się lekko. - Prawdopodobnie teraz odbierze od ciebie telefon. Hussan pochylił głowę. - Coś się stało? - Tak – Charles wyciągnął krzesło przed czystym nakryciem i wskazał Annie, że powinna zająd miejsce. – Jeśli nie zaczniemy jeśd, te diabły wszystko sprzątną i będziemy musieli czekad na następną rundę. Anna usiadła, a on podsunął jej krzesło, zanim zajął własne. Mógł brzmied swobodnie, ale wciąż zachowywał się formalnie. Może, dlatego, że w pokoju znajdowały się głównie starsze wilki, które oczekiwały, że będzie ją w ten sposób traktował. Nie była pewna, czy jej się to podoba, ale była skłonna udawad, że się zgadza. W większości. Użyła szczypiec i wrzuciła na swój talerz podwójną garśd żeberek – minęło dużo czasu odkąd jadła. - Wszystko będzie w porządku z Asil’em – powiedziała. – Chyba, że wkurzy Bran’a za bardzo. Spojrzała w górę i zauważyła, że Hassan się jej przypatrywał. - To ty – powiedział. – Omega. Ocaliłaś go. Potrząsnęła głową. - Zapytaj go. - On ci powie, że to dzięki niej – przewidywał Charles. – Ona powie, że nie ma racji. Tak czy inaczej, będzie z nim dobrze przez następny wiek, czy coś koło tego – a przynajmniej na tyle dobrze, jak kiedykolwiek mogło byd.
Wracali do hotelu. Wciąż mocno padało, ale woda nigdy nie martwiła Anny i najwyraźniej Charles’a też nie. Szli obok siebie, nie dotykając się. - Mamy zamiar przyjąd zaproszenie od Artura Madden’a na kolację? – zapytała. - Jeśli chcesz. Angus zaplanował jakąś rozrywkę na następną noc, ale jutro jesteśmy wolni. - Czy jeśli pójdziemy spowoduje to jakieś dyplomatyczne problemy? Wykonał zniecierpliwiony gest. - Jak cały czas im powtarzam – to nie są negocjacje. Zgodziliśmy się wysłuchad ich obaw i przekażę je. Ale mój ojciec jest nieugięty. Pierwszą szansą, jaką ojciec widzi by pokazad się w Translated by Karin666
60 sprzyjającym świetle, to ujawnid się publicznie. To nie ma znaczenia, że ktoś poczuje się obrażony, albo, że uważa, iż gramy faworytów. Nie zabiegamy o nich. Anna pozostała cicho. W koocu powiedział. - Artur potrafi byd czarujący i jest interesujący. – Spojrzał na jej twarz, a następnie powrotem na ulicę. – Powtarza wszystkim, że jest Arturem55. Król wrócił. - Co? - Mówi poważnie. On naprawdę wierzy, że jest tym Arturem. - Serio? - Serio. Przed Przemiana, był amatorskim archeologiem – jego rodzina nie jest królewska, ale szlachetna i bogata na tyle, że wtedy nie musiał szukad prawdziwej pracy. Oznacza to też, że nie musiał mieś żadnego przygotowania, by kontynuowad swoje hobby. Twierdzi, że niedługo po jego Przemianie, znalazł na wykopaliskach Excalibur 56 i kiedy go chwycił został opętany przez ducha Artura. Wzruszył ramionami. - Po tym zaczął przejmowad wszystkie sfory w Wielkiej Brytanii. Najpierw pozabijał wszystkie Alfy – ale łączenie sfor utworzyło własny zestaw problemów. Więc zaczął modelowad system rządzenia po tym, gdy mój ojciec to zrobił. – Uśmiechnął się do niej. – Tata jest przekonany, że to jego decyzja używania tytułu Marrok, zmusiła go by zadeklarował się, jako ten Artur. Mimo wszystko Sir. Marrok57 był tylko rycerzem Króla Artura. - Więc twój ojciec myśli, że on udaje? Jak to możliwe, że nikt nie wyczuł kłamstwa? - Mój ojciec kłamie tak dobrze, że nikt oprócz Samuela i mnie nie potrafi tego rozpoznad – odparł Charles i spojrzał na nią – po raz pierwszy spojrzał jej w twarz odkąd opuścili restaurację. – Nie mów nikomu, to miał byd sekret. 55
Król Artur, Arthmael, Św. Armel, Arthwys - legendarny celtycki władca Brytów z przełomu V i VI wieku. Bohater licznych legend, dzieł literackich i filmów. 56
Excalibur (Ekskalibur) (wal. Caledfwlch, w wolnym przekładzie "miecz światła") – legendarny miecz z legend arturiaoskich. Otrzymał go Król Artur od Pani Jeziora, po tym jak złamał poprzedni "Miecz z Kamienia". Broo ta miała byd wieczna, a jej pochwa miała tę właściwośd, że noszącemu nie zagrażały żadne rany. 57 Był szlachetnym rycerzem Króla Arura, który za sprawa klątwy rzuconej ileś tam lat temu na 3 dni w miesiącu zamieniał się w wilka. Kiedy w koocu zwierzył się z tego żonie, ta uknuła spisek z dawnym amantem, aby uwięzid go w wilczej postaci. Po kilku latach życia w lesie, wilka złapał Król, który zafascynowany tym, że zachowuje się jak człowiek zabrał go do swego zamku. W pewnym momencie na dworze pojawiła się jego żona z nowym mężem (tym, który pomagał jej złapad wilka w zasadzkę), wilk rzucił się na niego, a następnie na nią i odgryzł jej nos . Król z doradcami domyślili się, że zapewne jest wilkołakiem, więc zostawili go samego by mógł się zmienid. Kiedy przybyli znaleźli Sir Marrok’a śpiącego na królewskiej kanapie. Odzyskał on swoje wszystkie ziemie i majątek, a jego byłą żonę i jej nowego męża wygnano. Mieszkali oni w dziwnym miejscu a ich dzieci i wnuki rodzili się bez nosa. – SKRÓCONA WERSJA LEGENDY O SIR. MARROK’U.
Translated by Karin666
61 - Jak stary jest Artur? Charles uśmiechnął się. - Masz na myśli nasz czas? Myślę, że został przemieniony po I wojnie światowej58.Myślisz, że nie jest wystarczająco stary, by wyciągad te same sztuczki, które takiemu staremu lobo59 jak mój ojciec, uchodzą na sucho? Ojciec mówi, że kluczem do sukcesu jest przekonanie siebie, że nie kłamiesz. - Więc może tylko wierzyd, najbardziej jak może, we własną historię? - Prawdopodobnie przywiózł ze sobą Excalibur – powiedział Charles. – Zwykle trzyma go przy sobie. Mógłby ci go pokazad, gdybyś poprosiła. - Naprawdę? - Naprawdę. Wzięła do pod rękę. - To może byd zabawne. - W takim razie skontaktuję się z nim. Przeszli następne kilka bloków, w kojącej ciszy. - Przestraszyłem cię – powiedział. - Prawie cię zabiła – odpowiedziała płaskim głosem Anna. – Dziękuję, że mnie powstrzymałeś, zanim wszystko zniszczyłam. Zatrzymał się nagle, stopując ja w pół kroku. - Zrozumiałaś. - Nie na początku – przyznała. – Najpierw zareagowałam, co naprawdę jest do bani. Za każdym razem, kiedy już myślę, że nie jestem cholernym tchórzem, okazuje się, że zanim się obejrzę, uciekam. Wznowił spacer. - Nie jesteś tchórzem. Tchórz nigdy nie przetrwałby tego, co ty musiałaś. – Ale powiedział to z roztargnieniem, jakby myślał o czymś innym. – Wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Nie powiedział tego tak, jakby w to wierzył. Zacisnęła uchwyt na jego ramieniu. - Wiem. Moje instynkty czasem wariują, ale wiem, że nigdy byś mnie nie zranił. Patrzył na nią, długim i zamyślonym spojrzeniem. 58
Dla niewiedzących I wojna światowa trwała od 1914 roku do 1918 roku.
59
Szary wilk
Translated by Karin666
62 Uniosła podbródek. - Powiedziałam, że wiem, że nigdy byś mnie nie zranił. Musiała zmodyfikowad to zdanie, by mógł wyczud prawdę w nim zawartą. - Nie specjalnie. To nie było wystarczająco mocne. - A wszystko, co robisz, robisz z rozmysłem. To nie brzmiało dobrze. - Jesteś zawsze ostrożny z tym, co robisz. Ze mną. - Stop. – Jego ramiona się trzęsły, a w oczach taoczyło rozbawienie. – Proszę. Wierzę ci. A w ciągu minuty tak się zakręcisz, że wyjdzie na to, że znów mi nie ufasz. Gdy przeszli kawałek, znów się odezwał. - Dzisiejsza noc jest piękna. Anna spojrzała na dalej padający deszcz i ulice, wciąż głośne od ruchu ulicznego. Lubiła to, jak światła błyszczały podczas burzy. Odgłosy miasta były równie znajome i mile widziane jak w jej domu rodzinnym. Jakoś, nie sądziła, by normalnie Charles uznał tę scenerię za piękną. Uśmiechnęła się.
Rozdział 5 - Martwimy się o niewinnych – zagrzmiał z podium rosyjski wilk. Pozornie przemawiał do tłumu, ale jego słowa w szczególności skierowane były do Charles’a. Mówił po angielsku, co było dobre, jako że w poważnych sprawach nie można było zaufad powierzchownej znajomości rosyjskiego posiadanej przez Charles’a, a do tego Anna rozpraszała go siedząc bardzo spokojnie, obok niego. - Jesteśmy silni – powiedział Rosjanin. – i my możemy się ochronid. Ale mamy ludzkie partnerki i ludzkie rodziny. Będą cierpied, a tego nie możemy tolerowad. Było coś niezgodnego w pomieszczeniu, w którym odbywały się spotkania: eleganckie audytorium z dębowymi akcentami, udekorowane tkaninami w brązowo-szarych barwach, zaniżony standard i drogośd. Miejsce, gdzie Angus polował na dyrektorów generalnych dużych przedsiębiorstw i chwytał ich obrazami władzy, jaką może im jego technologia. Mężczyźni i kobiety, którzy wypełniali dzisiaj siedzenia, byli innych rodzajem drapieżników. Nawet ubrani najlepiej jak potrafili przy porównaniu sprawiali, że CEO’si60 wyglądali jak szczeniaczki.
60
CEO = dyrektor generalny.
Translated by Karin666
63 - Nieśli nie potrafisz ochronid tego, co do ciebie należy, zasługujesz by to stracid – skomentował Chastel, siedzący w tylniej części audytorium. Nie mówił głośno, ale w sali zaprojektowanej by roznosid dźwięk i wypełnionej wilkołakami z doskonałym słuchem, nie musiał. Charles czekał. Rosjanin, którego była kolej, by przemawiad, spojrzał na niego, chcąc by narzucił widowni dyscyplinę. Ale to nie należało do Charles’a obowiązków. Nie tym razem. Brat Wilk był pewny, że jednak niedługo stanie się to ich obowiązkiem. Że będą mogli ukarad Chastel’a a krew popłynie. Ale tu, w tym pokoju, to była praca kogoś innego. Ranek, pierwszego spotkania, był odpowiednim czasem na demonstrację. - Jean’ie Chastel – odezwała się Dana. – Nie będziesz odzywał się w tym pokoju, dopóki nie nadejdzie twoja kolej. Charles prawdopodobnie był jedynym, który nie był zaskoczony, gdy Francuz uśmiechnął się szyderczo i otworzył usta by odpowiedzied coś wróżce i nie mógł wydobyd z siebie głosu. Na jego terytorium, ze wsparciem własnej sfory, Dana nie byłaby zdolna tak szybko rzucid na niego zaklęcie. Ale to było jej terytorium (jeden z powodów, dla którego Marrok zdecydował się przeprowadzid rozmowy w Seattle). Chastel miał ze sobą tylko kolekcję niezadowolonych Alf, które nie dzieliły się z nim mocą, nieważne jak zastraszone były, ponieważ Chastel nigdy nie pozwoliłby im zbliżyd się tak blisko do siebie. Chastel nie był Marrok’iem. Mógł nim byd – nie była to przerażająca myśl. W pewnym czasie, w Europie był rządzący odpowiednik ojca Charles’a. Po Czarnej Pladze….. nie był na tyle dorosły, by tam byd, ale ojciec Charles’a i brat, owszem. To było straszne. Odczłowieczające. Zwłaszcza dla tych, którzy nie byli już w pełni ludźmi. Tak dużo śmierci, tak dużo straty. Ktoś widział Fen’a piszącego na ścianie, on wiedział, że ludzkośd się podniesie – następnie widziano go jak poszedł szukad potworów, które żywią się umierającymi. Więc powołali pierwszego Marrok’a. Nie nazywali go tak – to była decyzja jego ojca, by przyjąd ten tytuł w Nowym Świecie, ale to było to, czym był. Stworzyli Alfę wszystkich Alf, zdolnego pokonad każdego innego. Albo, który powinien byd do tego zdolny. Chastel go zabił i każdego po nim, kto próbował przywrócid władzę. Mógł ją zatrzymad dla siebie, ale nie chciał. Nie pragnął odpowiedzialności. Jedyne, czego chciał to wolnośd, by mógł zabijad, kiedy tylko ma na to ochotę. Artur Madden, Mistrz Wysp, był najbliższym odpowiednikiem Marrok’a w Europie, na jaki pozwolił Chastel, głownie dlatego, że nie uznawał Wysp Brytyjskich za zagrożenie. Nawet z tak wielką potęgą, Chastel mordował teraz bardziej dyskretnie, niż wtedy, gdy został przemieniony. A to, dlatego, pomyślał Charles, że na tej planecie znajduje się jedna osoba, której Bestia się obawiał. A jego ojciec powiedział Chastel’owi, że nie chce słyszed o kolejnym niszczącym potworze we Francji. Przerabiali już to kilka wieków temu. Będę używad tego skrótu (jeśli jeszcze gdzieś się pojawi), więc nie zapominajcie co oznacza. Gdybym miała wszędzie pisad dyrektorzy generalni, to wyszedłby bełkot z powtórzeniami
Translated by Karin666
64 Gdyby się nad tym zastanowid, Charles nie byłby zdziwiony, gdyby Chastel nie mógł mniej dbad o to czy Marrok ujawni ich istnienie. Niewiele brakowało, a sam by do tego doprowadził wieki temu. Najbardziej prawdopodobnym powodem, jaki mógł wymyślid, by wyjaśnid obecnośd Chastel’a na tym szczycie61, było to, że chciał mied szansę zdjęcia Marrok’a, której nie otrzymał. Przynajmniej do tej pory był cicho. Charles odwrócił się do Dany i kiwnął głową w uznaniu. Wyglądała dzisiaj bardziej staromodnie. Dodała sobie 9kg62 w biodrach i odjęła 15cm we wzroście, a także nosiła drogi, ale nieatrakcyjny garnitur i buty jak nauczycielka63. Zastanawiał się, czy zrobiła to po to, by zobaczyd, czy któryś z wilków ją wyzwie, czy może, dlatego, że – jak powiedziała Anna – jej normalne przebranie, było zbyt wyróżniające się, zbyt piękne. - Ładny strzał, Tex – wymamrotała wiedźma Sfory Emerald City głosem, który mimo jego miękkości, docierał do całego tłumu. Ona i jej partner stali tuż za małym stołem, przy którym siedzieli Anna i Charles – straż honorowa. Wiedźma była maleostwem i panterką jednego z top wilków64 Angusa, cichego mężczyzny z bliznami na twarzy o imieniu Tom Franklin, który był niemal równie nieszczęśliwy, z powodu obecności swojej partnerki na tych spotkaniach jak Charles z powodu obecności Anny, chod z zupełnie innego powodu. Wiedźma była niewidoma, co oznaczało – przynajmniej według jej partnera – że jest bezbronna. Normalnie nie byłby to dla Tom’a problem. Charles znał go, jako twardego skurczybyka65 , ale w każdej sekundzie gotowego bronid swojej partnerki nawet w takim tłumie. W innych okolicznościach, Charles stawiałby na to, że byłaby spokojnie sama w stanie się obronid – ale ta tutaj, pachniała czysto i niewinnie. Białe czarownice nie były nawet w przybliżeniu tak potężne jak ich czarne przeciwieostwa. Charles również pragnął, aby jego partnerka była poza tym pokojem. Próbował skupid się na Rosjaninie, który kontynuował przemawianie, teraz, kiedy zajęto się przeszkadzającym. Ale zbyt duża jego częśd była skupiona na Annie. Zaczęła całkiem nieźle. Usiadła blisko niego i skupiła się na tym, co się dzieję. Ale w audytorium znajdowało się więcej niż pięddziesiąt Alf. Plus niektórzy przybyli z partnerkami i spora grupa pomniejszych wilków, w sumie ponad setka – i większośd z nich była bardziej zainteresowana spoglądaniem na jego Omegę, niż oglądaniem tego, kto w danym momencie mówił. A pod ciężarem tych wszystkich spojrzeo, Anna drżała.
61
Jak Szczyt G8 – spotkanie najważniejszych przedstawicieli.
62
Boże!! Jaka kobieta robi coś takiego dobrowolnie??
63
Po wpisaniu schoolteacher shoes, pokazało mi się coś takiego http://cdn.shopify.com/s/files/1/0063/0342/products/mg_5401_large.jpg?100562 64
Czyli powiedzmy, najlepsza dziesiątka, jeżeli chodzi o siłę i moc.
65
Jako ciekawostkę podaję, że skurczybyk po angielsku to „son af a gun”.
Translated by Karin666
65 Zabiję ich wszystkich, wyszeptał Brat Wilk, za to, że ją przerazili. Charles spojrzał na Annę, ale tym razem nie usłyszała Brata Wilka. To, dlaczego słyszała go u Dany w domu, a teraz nie, Charles umieścił w tyle umysłu, jako zagadkę, która w koocu sama się rozwiąże. Opiekuocza skłonnośd Brata Wilka została odsunięta na bok, to nie o Annę się teraz martwił, nie bezpośrednio. Była twarda, mogła znieśd kilka godzin stresu – a on upewniłby się, że tylko tu musiałaby znosid. Problemem były wilki. Te znajdujące się najbliżej Anny, w większości mężczyźni, (chod było też kilka kobiet) zaczęli skupiad całkowitą uwagę na niej. Jej cechy Omegi wołały o ich ochronę – a byli to Alfy i dominujące wilki, u których instynkt ochronny był nadrzędny. Kilkoro z nich wiedziało, co się dzieję, nawet, jeśli nie wiedzieli, dlaczego. Artur spotkał jego spojrzenie i uśmiechnął się szeroko. Bękart. Dobrze się bawił. Rosjanin skooczył omawiad swoje uwagi i cofną prawą stopę, odwracając ciało w kierunku Charles’a – zapraszając go by odniósł się do jego obaw, bez mówienia tego werbalnie. Charles wstał. Mógłby wejśd na podium i wziąd mikrofon, który Rosjanin wskazał, że chętnie by mu udostępnił, ale postąpienie tak zostawiłoby Annę samą (z Drugim66 Sfory Emerald City, jego wiedźmą i Daną, jako strażą) a Brat Wilk był nieugięcie temu przeciwny. Dobrze, że to było małe audytorium, a wilki tak, jakich kuzyni w baśniach mieli bardzo duże uszy. - Słyszę cię – powiedział Charles podnosząc głos, by byd słyszanym w tylnych rzędach. – Postępujesz słusznie mając obawy. Niemal trzy dekady temu, w czasie, kiedy wróżki się ujawniły, trzy nasze wilki zgłosiły, że skontaktowały się z nimi nienazwane agencje rządowe, które groziły ujawnieniem, jeśli nie będą współpracowad. Jednemu wilkowi powiedziano, że jego rodzina zagrożona. W tym roku agencje rządowe z obcych krajów i przynajmniej trzy organizacje terrorystyczne skontaktowały się z czterdziestoma dwoma naszymi wilkami. W wielu przypadkach grożono ukochanym i członkom rodziny. Mój ojciec dba o swoje i zadbał o nich. Głownie pieniędzmi, władzą i wpływami, chociaż kilku ludzi zginęło. – Sam zabił dwoje. – Ale na koocu i tak pozostaje tylko jeden sposób, w jaki można poradzid sobie z szantażem. – Zamilkł i rozejrzał się po wilkach. – Wyciągnięcie naszych sekretów na światło odbierze im amunicję. I kiedy będziemy to robid, potrzebujemy sprzyjającej opinii publiki. Tylko wtedy będziemy prawdziwie bezpieczni. Zwrócił wzrok na rosyjskiego wilka, który uczynił mu uprzejmośd opuszczając natychmiast wzrok. - Nie mówię, że jest to najlepsze rozwiązanie, ale jedyne dla nas dostępne. Pierwszego dnia, upomniał siebie, trzymaj się scenariusza. Dzisiaj zaoferował pierwszą z propozycji, z jaką wyszli do europejskich wilków. - Planujemy dzięki opinii publicznej utrzymad rząd pod kontrolą, zmuszając ich, by przynajmniej byli ostrożni w postępowaniu. Mój ojciec jest świadom tego, że opinia publiczna w Stanach Zjednoczonych jest potężniejszą bronią niż w innych krajach, gdzie rząd nie odpowiada tak
66
Czyli inaczej z Betą.
Translated by Karin666
66 bardzo przed obywatelami. W świetle tego oferuje, że przez następne pięd lat pozwoli każdemu wilkowi, który wyrazi takie życzenie wyemigrowad do Stanów. To było duże ustępstwo. Zwykle zgody na migracje były zezwalane tylko po długich negocjacjach. - Również jest skłonny rozważyd migrację całej Sfory. Teraz zdobył ich całkowitą uwagę. Upewnił się, że nie patrzył na francuskie wilki, które miały najwięcej powodów, by opuścid miejsce, w którym teraz żyli. Sfory przenosiły się tylko na wolne terytoria lub na takie, o które zabijali, by je zdobyd. - Będą pewne warunki. Musza przedstawid sprawę Marrok’owi i zgodzid się na zasady zgodnie, z którymi tutaj żyjemy. Muszą podporządkowad się decyzji i przenieśd się tam, gdzie wskażemy. W zamian otrzymają korzyści, takie same, jakie otrzymują wszystkie wilki mojego ojca – ochronę i pomoc. Spojrzał na duży zegar wiszący na koocu Sali i z ulgą, że jego wewnętrzny zegar się nie myli. Była jedenasta – wciąż wcześnie jak na przerwę na lunch, ale przynajmniej nie tak absurdalnie. Rosyjski wilk wrócił do mikrofonu. - Musimy mied tych rekrutów, o których mówisz, na tej sali. Nieszczęśliwie, nasza odpowiedź nie zawsze znaczyła, że ofiary padały tylko między naszymi wrogami. Nie jestem tak pewny jak Marrok, czy ty, że najlepszym wyjściem będzie wystawid się, ale…. biorąc pod uwagę szczodrą ofertę przeniesienia, jesteśmy skłonni uznad, że wyjście do ludzi może byd rozwiązaniem na wiele problemów. Ukłonił się Charles’owi i zaoferował jeszcze niższy ukłon wróżce. Gdy Rosjanin ulokował się już wśród rodaków, Charles powiedział: - Nasi gospodarze kazali dostarczyd jedzenie na dole. Zróbmy sobie przerwę na lunch. Złapał rękaw partnera czarownicy, gdy ten kierował się w swoją stroną – prawdopodobnie miało to coś wspólnego z lunchem. - Tom, zostao na chwilkę. Razem z partnerką, jeśli możesz. Z pobliża drzwi Angus obserwował dłoo Charles’a. Dobry Alfa chroni swoje. Charles opuścił dłoo i pochyleniem głowy przekazał mu, że nie miał na myśli nic krzywdzącego, względem jego wilka. Tom spostrzegł, co się dzieje i wykonał gest dłonią, który najwyraźniej wywarł na Angus’ie większy efekt, niż zapewnienia Charles’a. - Rano nie było czasu na przedstawiani – powiedział Charles, kiedy już zostali sami. – Anno, to jest Tom Franklin. Drugi Angus’a i jego partnerka – przepraszam, ale nie zostaliśmy sobie przedstawieni.
Translated by Karin666
67 - Moira – powiedziała wiedźma. Duże okulary słoneczne67, które nosiła utrudniały wyczytanie czegokolwiek z jej oczu, ale nos powiedział mu, że spotkanie z egzekutorem Marrok’a jej nie przerażało. Niezwykłe, ale w sumie nawet nie mogła go zobaczyd.- Miło mi was oboje poznad. - To jest moja Anna – spojrzał na Tom’a. – Rano było tu za dużo dominujących wilków i poczuła się – nie, przestraszona, znalazł lepsze słowo i go użył – przytłoczona tym wszystkim. Anna zesztywniała. Tom był tym, który go ocalił. - Dobrze cię poznad. Cholera. Sam czuję się nieco przytłoczony. Kto by nie był? - Ale ty nie jesteś Omegą – odparł Charles. – Tom, ty prawdopodobnie nie zauważyłeś…. Wiedźma przerwała mu. - Ponieważ był zbyt zajęty zamartwianiem się czy ja nie czuję się za bardzo przytłoczona – szturchnęła Tom’a ramieniem – przez te wszystkie überwilki.68Nie będąc upośledzona przez nadopiekuocze, samcze instynkty, mogłam zwracad uwagę na inne rzeczy. A na koocu wszyscy byli skupieni na Annie, nieprawdaż? Charles czuł jak jego brew unosi się w górę, gdy patrzył na wiedźmę. - Hey – Moira wzruszyła ramionami. – Jestem ślepa, ale niepozbawiona wrażliwości. - Przysparzam ci problemów – powiedziała Anna. – Przepraszam. Postaram się nie…. Zamilkła pod wpływem jego spojrzenia. - Nigdy – powiedział łagodnie – nie przepraszaj za to, co ci uczyniono. Gdybyś to ty była problemem, nie martwiłbym się. Pozostałabyś tu i nie cofnęła się, nawet gdyby sam Bestia skoczył zaślinid ci twarz. Nie mam wątpliwości, co do twojej odwagi. Wiedźma zacisnęła wargi i powiedziała: - Wow. To było dobre. Po szacującym spojrzeniu na Charles’a, Anna zwróciła się bardzo poważnym głosem do Moiry. - W porządku, zdobył kilka punktów. – Spojrzała ponownie na niego. – Więc co jest problemem, jeśli nie ja? - Omego, – powiedział oficjalnym głosem – przywilejem dominujących wilków jest ochrona tych bardziej uległych, którzy są sercem sfory. Alfy odczuwają nawet silniejszy przymus ochrony. Ale Omega woła do nas najsilniej. 67
Wraparound sunglasses – nie ma polskiego odpowiednika, a przynajmniej ja nie znalazłam. Ale podaje linka, żebyście mogli sobie sobaczyd jak mniej więcej wyglądają: http://www.shoppingblog.com/pics/dgwrapsunglasses.gif 68
Czyli superwilki
Translated by Karin666
68 Zaintrygowana Anna, przytaknęła. Już to wiedziała, pomyślał Charles. Nie widziała po prosto, jak to wpływało na sytuację. Za bardzo przywykła do patrzenia na dominujące wilki jak na groźbę. - Słodziutka – powiedziała wiedźma – kiedy ty trzęsłaś się pod spojrzeniem tych wszystkich paskudnych wilków, oni zastanawiali się dlaczego jesteś zdenerwowana i kogo dla ciebie muszą zabid. - Ojej – powiedziała Anna, kiedy zrozumiała skalę problemu. – Ja… Charles zauważył, że ugryzła się w język, by znowu nie przeprosid. - W takim razie powinnam wyjśd. Mogę wrócid do hotelu. - Cóż – powiedział Charles przepraszająco. – Obawiam się, że to nie zadziała. - Dlaczego nie? – Anna uśmiechnęła się i spytała łobuzersko. – Wynajmujesz komuś nasz pokój na dzieo? Chowasz tam byłe dziewczyny? Nie musiał się za bardzo schylad, by dotknąd podbródkiem czubka jej głowy. Umieszczenie ust przy jej uchu wymagało tylko nachylenia się trochę bardziej. - Ponieważ Brat Wilk przez cały ranek też był całkiem zapracowany. Cofnął się i pozwolił bratu wyjśd na tyle, by mogła go ujrzed w jego oczach. – jeśli będziesz w hotelu przez jego zaniepokojenie, nie zdołam nic zrobid tutaj. – Spojrzał na Tom’a. – Ty też nie za bardzo sobie radziłeś. Beta Angus’a zaczął się uśmiechad. - Więc chcesz, żebyśmy z Moirą zabrali twoją panią, zabawid się? - Jeśli Angus ci pozwoli. Tom wyciągnął komórkę. - Nie sądzę, by miał jakieś obiekcje. Charles spojrzał na Annę zmrużonymi oczami. - To też jest bardzo ważne. Masz karty kredytowe. Chcę, żebyś ich użyła. – Patrzył jak na jej twarzy pojawia się odmowa – nie czuła się jeszcze częścią niego…. częścią nich. Jego pieniądze nie były jej, a przynajmniej nie według niej. Była niezależna, a przynajmniej trzy ostatnie lata spędziła tak spłukana, że niemal nie wystarczało jej, aby samej się wyżywid. Dla niej pieniądze miały większą wartośd, a wydawanie czyichś było w jej mniemaniu zadaniem niemożliwym. - Potrzebujesz wszelkiego rodzaju ubrao. A to, co dla ciebie zabraliśmy z Aspen Creek nie wystarczy na te spotkania. Twój status mojej żony oznacza, że będziesz potrzebowała ciuchów na bardziej formalne okazje. Sukienek, butów i wszystkich dodatków. Wciąż się buntowała, ale miękła. Tom odłożył telefon.
Translated by Karin666
69 - Szef się zgadza. - I – powiedział Charles – jeśli zrobisz świąteczne zakupy, ja nie będę musiał. Nagle uśmiechnęła się szeroko i wiedział, że ją tym przekonał. - Okay. Okay, dobrze. Jaki jest limit? Tom uniósł brew – to, że Charles zarządzał finansami Marrok’a i świetnie sobie z tym radził, było powszechnie wiadome. Charles pochylił głowę. - Jeśli zdecydujesz, że chcesz kupid Mercedesa, możesz byd zmuszona wyciągnąd obie karty. Idź. Podbij śródmieście Seattle, żebym ja nie musiał tego robid. - Wygnana – Anna westchnęła, ale nie mogła ukryd rozbawienia, które zmiękczyło jej wypowiedź, gdy zabierała kurtkę i torebkę. Ale on potraktował jej słowa poważnie. - Nie na stałe – powiedział. – Dzisiaj wieczorem idziemy przestawid cię należycie Arturowi. Pod koniec dnia będziesz już znała Tom’a i Moirę. Myślę, że jeśli utrzymamy cię dzisiaj poza audytorium, wszystko samo się rozwiąże. - Na jutro wieczór Angus zaprosił wszystkich na nasze tereny łowieckie – powiedział Tom. Charles przytaknął. - To będzie mniej formalne spotkanie, a wszyscy skupią się na łowcach. Daj im szansę obserwowania cię, bez zbytniego gapienia i vice versa. - Gdzie polujecie? – zapytała Anna. – Na pasie startowym? Tom potrząsną głową. - Angus jest właścicielem pary magazynów. - Są naprawdę super – powiedziała Moira. – Przekształcił budynki w labirynt tuneli, z mnóstwem półpięter i ruchomych ścian. Będziesz się świetnie bawid. - Na co będziemy polowad? – głos Anny stracił całe napięcie. - Na skarb – powiedział Tom. – Którego dokładna natura będzie niespodzianką. Wczoraj porozkładaliśmy rzeczy po całym magazynie. – Spojrzał w dół. – Wilki jedzą szybko. Jeśli mamy zamiar wyjśd, powinniśmy już zmykad. Anna nieśmiało pocałowała Charles’a w policzek i ruszyła do wyjścia bez oglądania się za siebie. Dopóki nie dotarła do drzwi, a wtedy, obserwowana przez ciekawskich, którzy mieli odwagę lub byli na tyle niegrzeczni, że zostali w audytorium, po tym jak ich odprawił, odcisnęła pocałunek na dłoni i posłała go do niego. I pomimo…. albo, ponieważ mieli publicznośd, złapał pocałunek w dłoo i przycisnął ją do klatki piersiowej, w miejsce gdzie bije serce. Jej uśmiech zblakł, a wyraz jej oczu mógłby go nakarmid na cały Translated by Karin666
70 tydzieo. A wyraz na twarzach wilków, które go znały, lub jego reputację, mógłby przyprawid go o wybuch śmiechu, tak szybko, jak tylko nikogo nie będzie w pobliżu. Trzymanie ich wyprowadzonych z równowagi nie było złą rzeczą.
Zastanawiała się, jakim cudem karty kredytowe Charles’a nie wypaliły dziury w jej portmonetce – były tak gorące od ciągłego wyjmowania ich. Zostawili już jeden ładunek zakupów w hotelu, a teraz kooczyli kolejną rundę. - Jesteśmy mniej więcej w połowie pomiędzy hotelem a biurem Angus’a – powiedziała. – W którą stronę powinniśmy się udad? - Zabiorę cię do Charles’a – powiedział Tom. - Jeśli masz zamiar jeśd z ta zarozumiałą Brit, musisz się przygotowad – poradziła Moira. – Wród do hotelu i zacznij od tego. Masz komórkę, twój partner też ma komórkę. Jeśli nie będzie wiedział, gdzie cię znaleźd, może zadzwonid. Anna spojrzała na Tom’a. Wzruszył ramionami, ale jego twarz nie wyglądała nawet w połowie na tak potulną jak jego słowa. - Jeśli myślisz, że będę się z nią o to kłócił, powinnaś pomyśled jeszcze raz. Moira trąciła go biodrem. - Ooooo. Tak się mnie boisz. Wielki, pobliźniony wilk uśmiechnął się szeroko, jego usta podciągnięte trochę przez bliznę na twarzy. - Prawda. Nic poza prawdą. Popsuł to poklepaniem jej po czubku głowy, gdzie zostawił swoją dłoo, by znaleźd się po za zasięgiem, kiedy zamachnęła się na niego. Anna przestała czud się przy nim zdenerwowana, po pierwszej godzinie, kiedy to cierpliwie prowadził ich od jednego sklepu do drugiego. Słyszała o Rynku Pike Place Market przez lata…. I na początku nie była pod wrażeniem. Wyglądał jak każdy inny targ….. ze świeżymi owocami i rybami. Ale wtedy Moira zaczęła ciągnąd ją to tu, to tam, do tego małego sklepiku i tamtego straganu – jak na ślepą kobietę, była klientem, jak cholera. I Tom był zawsze we właściwym miejscu, by wziąd ją za rękę i poprowadzid lub aby wymamrotad cichym głosem ostrzeżenia, gdy biegały wokół innych klientów czy po nierównej podłodze. Konsultował też, czy ubranie dobrze leży i czy kolor jest odpowiedni, w czasie, gdy Moira sprawdzała fakturę tkaniny i targowała się ze sklepikarzami. Skutek Translated by Karin666
71 był taki, że kiedy w liceum miała kilka par dżinsów, teraz posiadała zaczątki prawdziwej garderoby. Jeśli stragan nie mógł przyjąd karty, Tom płacił gotówką pomimo protestów Anny. - Uspokój się – powiedział do niej. – Charles’a na to stad. Ostatnie stwierdzenie wydawało się go bawid. Nabyła też całą stertę świątecznych prezentów, jak jej kazano. W zeszłym roku była zbyt przestraszona (i zbyt załamana), by wysyład prezenty do ojca i brata. W tym roku musiała…. ona i Charles musieli kupid prezenty dla nich, rodziny Charles’a i garści innych osób. Konferencja będzie przebiegad także w czasie Świąt, a ona miała wrażenie, że było jakieś wydarzenie, które dołożyło problemów do planu zajęd Marrok’a. Charles zniknął na kilka dni, a kiedy wrócił był nawet bardziej ponury niż zazwyczaj. Nie zgłosił się dobrowolnie, do tego wyjazdu czy do tego, co musiał zrobid, ale była zbyt onieśmielona tą przytłaczającą ciszą, by zapytad. Następnego dnia Marrok zaczął planowad, te spotkania, a on i Charles zaczęli się o to kłócid. Znalazła dla Charles’a parę małych złotych kolczyków w kształcie kółek z kawałkami szorstkiego bursztynu – by zastąpid ten, który dał trollowi. W tym samym sklepie, przełamała się i kupiła dla siebie parę podobnych, tylko dłuższych. Czuła się z tego powodu winna, ale może mogłaby zwrócid mu za nie pieniądze. Były taosze niż byłyby w Chicago. Wyszła z małego sklepiku, jako dumny posiadad trzech jedwabnych bluzek i jej wzrok zatrzymał się na oknie wystawowym kilka sklepów dalej. - Co? – zapytała natarczywie Moira. – Co to jest? - Wydaje mi się, że to patchwork69 – zagrzmiał.- Jezu, Moira, jeśli kupicie jeszcze coś, będę musiał pomóc wam nosid zakupy, a to zrobi ze mnie nędznego ochroniarza. Kołdra była uszyta z wąskich pasów czerwonego i zielonego materiału, w kolorach starych koców Pendleton.70Całośd składała się z czterech kwadratów i zaokrąglonego środka. Kwadraty były abstrakcyjnymi obrazami tej samej góry, dwa górne przedstawiały ją w świetle dziennym, wiosną i latem, natomiast dolne nocą, jesienią i zimą. Środkowy płat materiału miał kolor głębokiej zieleni, a w jego centrum wyhaftowana była sylwetka wyjącego wilka. - Nie sądzę byśmy spotkali tu kogoś gorszego niż kieszonkowiec – powiedziała Moira do Tom’a. – Wierzę, że dasz sobie z nimi radę, nawet z kilkoma torbami w ręku. Moira dotknęła ramienia Anny. - Co tu jeszcze robisz? Idź i ją kup. Tom, jak ona wygląda? Anna spojrzała na cenę dyskretnie przyczepioną do rogu patchworku i przełknęła.
69
http://pl.wikipedia.org/wiki/Patchwork
70
http://www.pendleton-usa.com/category/Home-Blankets/Native-American/1823/pc/1816.uts
Translated by Karin666
72 Po tym wrócili do hotelu, z Anną, jako dumnym posiadaczem trzech….. trzech….. kołder. Jedną dla jej ojca, jedną dla Marrok’a i jedną dla Charles’a – ta, która widziała w oknie wystawowym. - Możesz je położyd na łóżku – powiedział rozbawiony Tom. – Nie złamią się, ani nie uciekną. - Jestem w szoku – odparła Anna. – Poza pierwszym razem, kiedy zobaczyłam Charles’a nie sądzę, żebym w całym moim życiu pożądała czegoś tak bardzo. Dokooczyła, wiedząc, że przynajmniej Tom był świadom tego, że nie powiedziała całej prawdy. - Okay, była jeszcze ta wiolonczela u lutnika, która kosztowała więcej niż większośd samochodów, ale była warta swojej ceny. - I dalej znajduje więcej kołder – powiedziała Moira w powietrze, a jej rozbawienie było oczywiste. - Nic nie mogę na to poradzid – powiedziała Anna. Mimo że żartowała, wciąż była zszokowana czystą zaborczością, jaką poczuła. Mieli szczęście, że zatrzymała się na trzech. – Może powinnam zająd się patchwork’owaniem? - Szyjesz? – zapytała Moira. - Jeszcze nie – Anna słyszała determinacje w swoim głosie. – Jak myślisz? Dam rade znaleźd w Aspen Creek kogoś, kto mógłby mi pokazad jak to robid? Tom się roześmiał. - Anno, myślę, że gdybyś tylko tego chciała Charles latałby z tobą do Anglii dwa razy w tygodniu. Myślę, że będziesz w stanie znaleźd nauczyciela nieco bliżej. Jego stwierdzenie wzbudziło w niej dziwne uczucia. Dotknęła paczki, która zapakowała dla Charles’a i odwróciła się z uśmiechem kiedy Moira powiedziała do niż, że muszą już iśd, bo czeka ich jeszcze szukanie butów, a czas leci. Anna zamknęła za nimi drzwi pokoju hotelowego i próbowała poradzid sobie z odkryciem, że Tom miał prawdopodobnie rację. Odzyskała równowagę dopiero, gdy dotarli do windy. Więc poleciałby z nią do Anglii, gdyby tylko poprosiła – ona ruszyła za nim w mroźne góry, w środku zimy, prawda? Czyniło ich to równym sobie. - Hej – Moira pstryknęła palcami tuż przed nosem Anny. – Buty, pamiętasz? Drzwi windy otworzyły się. - Przepraszam – odparła. – Miałam olśnienie. - Ah – Moira wydawała się rozważad to przez chwilę. – Nie. Buty są ważniejsze. Zwłaszcza, jeśli ta brytyjska snobka, będzie patrzyła na twoje stopy.
Translated by Karin666
73 Więc Anna zebrała się w sobie i ruszyła na drugą rundę zakupowego maratonu. Zmierzch zapadł wcześnie, w największy mróz, nawet, jeśli tylko padało. Kiedy Moira zrobiła już najgorsze, Tom narzekał na zdrętwiałe stopy, a Anna miała buty oraz przycięte i wystylizowane włosy – dopiero wtedy pozwoliła im wrócid. Do hotelu, na który mocno nalegała, zamiast do audytorium. Moira wychila się zza Tom’a jak gdyby potrzebowała widzied twarz Anny, gdy będzie wygłaszad koocową wypowiedź. - Mężczyźni nie troszczą się o odpowiedni strój na kolację. Golą się, zakładają krawat i „poof”, są gotowi. Kob……. Wypadli z ciemności schodów apartamentu przynosząc ze sobą zaklęcie ciszy i cienia. Zaklęcie, które udało im się ukryd przed ostrymi zmysłami Tom’a oraz mniej wytrenowanymi umiejętnościami Anny. W pierwszej kolejności uderzyli Tom’a, ale nie wystarczająco mocno. Anna usłyszała jego sapnięcie, ale zanim mogła zobaczyd, co się z nim dzieję, delikatna, ale silna jak stal ręka owinęła się wokół jej gardła. Magia poruszyła się i osiadła wokół nich, znajome zaklęcie, używane przez sfory by ukryd walki, zabójstwa, czy cokolwiek jeszcze chcieli ukryd przed resztą świata. Ale napastnicy nie pachnieli jak wilki. Gdy walczyła, aby uwolnid gardło, widziała jak jeden z napastnik, kobieta, wpadł na wiedźmę jak zawodnik futbolowy i wypchnął ja poza krawężnik na ulicę. Krzyk zamilkł jak nożem ucięty i ciało rzucone z miejsca gdzie stał Tom mocno uderzyło o chodnik. Nie mogła go zobaczyd, ale to nie Tom krzyczał, mogła się założyd, że nigdy w swoim życiu nie wydał z siebie tak piskliwego dźwięku. Przeciwnik Moiry porzucił ślepą wiedźmę, by pomóc innym z Tom’em. - Śliczna Anna – Jej napastnikiem była kobieta, polizała jej gardło, gdy szeptała. Jednakże nie była człowiekiem. Nic ludzkiego nie mogłoby unieruchomid Anny tak łatwo, lub pokonad Tom’a nieważne jak liczną mieliby przewagę. – Chodź ze mną, mała dziewczynko, a inni przeżyją… Szok, w którym trwała Anna, spowodowany atakiem ustąpił – kopnęła wroga w kolano i złamała je. Nie była małą dziewczynką. Była wilkołakiem. Kobieta wrzasnęła jej w ucho – ostry, wysoki dźwięk, który ogłuszył ją, sprawił ból i zmusił Annę do rzucenia się na chodnik, by od niego uciec. Twarde dłonie wbiły się w jej ramiona, z zamiarem zaciągnięcia jej gdzieś. Anna przekręciła się i kopnęła piętą kobietę w szczękę. To zatrzymało hałas. Jej wilk przejął kontrolę. Nie w ciele wilka, ale w ludzkiej formie Anna nauczyła kobietę, tego, co już powinna wiedzied. Omega nie znaczy nieudacznik. Nie znaczy słaby. To znaczy wystarczająco silny, by zrobid to, co trzeba, niezależnie od zwycięstwa, czy to będzie kulenie się w obecności dominujących wilków, czy też rozrywanie wrogów na strzępy. Anna nie potrafiła wskazad dokładnego momentu, kiedy zrozumiała, co ich zaatakował – wampiry. Ale zapamiętała lekcje Asil’a, o tym jak je zabijad. Kiedy wampir leżał w dwóch kawałkach –
Translated by Karin666
74 ciało u jej stóp, a głowa w pobliżu Moiry, która wrzeszczała coś nieskładnie – wilk wydał z siebie zadowolone parsknięcie i pozwolił Annie przejąd kontrolę. I usłyszała to, czego nie słyszał wilk. Słowa, które Moira wykrzykiwała. - Cholera, cholera – powiedz mi czy oni są! Tom. Tom. Anna! Kiedy biegłą do stosu ciał, pod którym musiał znajdowad się Tom, Anna odpowiedziała jej: - Wampiry. Nie usłyszała jej, więc wyrwała ramię wampirowi, którego próbowała zrzucid z Tom’a i krzyknęła: - Wampiry, Moiro! Wampiry I światło eksplodowało wokół nich – ciepłe i wspaniałe – i wampiry, których ona i Tom nie zabili przestały walczyd i rzuciły się do ucieczki. Wampir Anny złapał swoje ramię z ziemi, nim podążył za kompanami. Anna zrobiła krok, by za nimi podążyd, ale zmusiła się do zatrzymania. Wciąż zostały cztery wampiry – dla niej samej, prawdopodobnie o trzy za dużo – ale nie mogła opuścid przyjaciół. - Tom? - Żyje – odpowiedziała Moirze, po szybkim, ale gruntownym badaniu, które zrobiła z odległości 1,5 m. – Ale będzie potrzebował chwili na uwierzenie, że nie jesteśmy wrogami. – Uklękła obok wiedźmy. – Jesteś cała? - W porządku, cholera. Moira krwawiła, Anna mogła to wyczud, ale nie obficie. Zauważyła ranki na łokciach i kolanach, ale nic strasznego. Te straszne rzeczy nie miały nic wspólnego z atakiem wampirów. Okulary Moiry zostały strącone na chodnik i Anna zobaczyła, co takiego za nimi ukrywała. Jedno oko było poszarpane, poza wyobrażenie, jakby ktoś rozpruł je pazurami. Drugie było wyschnięte, jak chorowity żółto-biały rodzynek. Anna znalazła okulary, które na szczęście się nie połamały i umieściła je w ręce Moiry. Jej dłonie drżały, kiedy zakładała je, ale po tym odzyskała równowagę. Anna rozumiała bariery ochronne i to, jakie czasem dziwne kształty mogą przyjmowad. - Nic mu nie będzie – powiedziała Anna, zadowolona, że Moira nie mogła zobaczyd jak wyglądał Tom. W ten sposób łatwiej było ją przekonad, że nic mu nie będzie. Wilkołaki były twarde. - Możesz nas ukryd, przy wzrokiem innych? Wampiry to robiły, albo ktoś inny – czud to było magią sfory – ale teraz kiedy uciekli, bariera znikła. Nie wiedziała wystarczająco dużo o magii sfory, by mogła zrobid to sama i tak czy inaczej, zwykle wymagana była obecnośd sfory. Jej sfora, jej nowa sfora była w Aspen Creek, oddalona o dwa stany. - Mogę spróbowad, ale będziesz musiała mi powiedzied, czy to działa. – powiedziała Moira, brzmiąc bardziej jak uparta kobieta, z którą Anna spędziła cały dzieo, a mniej jak przerażajaca wiedźma. Translated by Karin666
75 Anna rozejrzała się, wokół, ale bezgłowe ciała wampirów zamieniły się już w popiół, nie wiadomo, czy przez prawdziwą śmierd, czy od promieni słonecznych Moiry, aż tak dużo o ich rodzaju nie wiedziała. - Podziała – powiedział Tom, chod nie uczynił żadnego wysiłku by się poruszyd. Jego głos wciąż brzmiał warcząco, a oczy świeciły mu się na żółto w ciemności. – Anno, moja komórka jest w kawałkach, a Moira nie posiada. Musisz zadzwonid po pomoc – raczej nie będę nigdzie chodził, przez najbliżej kilka dni. Dominujące wilki nie radziły sobie za dobrze z takimi obrażeniami. Które czyniły ich bezbronnymi. Sfora Angus’a była ustawiona jak większośd z nich. Angus na szczycie, dwóch lub trzech blisko szczytu i reszta, gotowa wkroczyd jeśli to konieczne. A Tom miał złamane ramię i mogła się założyd, że miał jeszcze inne uszkodzenia nie widoczne na pierwszy rzut oka. - Macie uzdrowiciela, prawda? – zapytała Anna. - Alan Choo – odparł Tom. – Ale zadzwoo do Charles’a i powiedz mu by przysłał…. Decydując, że raczej się nigdzie nie ruszy, odwróciła się do Moiry, która podążała za głosem Tom’a aż mogła go dotknąd. Biorąc pod uwagę wyraz jej twarzy, dobrze dla wampirów, że były albo martwe, albo zwiały. - Moiro opowiedz mi o Alan’ie Choo. Jak bardzo jest dominujący? - Wcale – Tom brzmiał na rozdrażnionego. – Nie zapewni ci bezpieczeostwa. Moment wcześniej Anna była zdrętwiała i trzęsła się z powodu skutków walki. Ale kiedy zarejestrowała w pełni jego słowa, urosła w niej wściekłośd na Tom’a, że dla niej postawił się w niebezpieczeostwie. Znowu. Ponieważ wampiry polowały na nią. Moc przyszła na jej zawołanie, kiedy powiedziała. - Sama mogę zapewnid sobie bezpieczeostwo. Kiedy nic nie miał do powiedzenia, na to stwierdzenie, odwróciła się do wiedźmy. - Moiro posiadasz numer Alan’a Choo? - Podaj mi swoją komórkę, a sama do niego zadzwonię – powiedziała dziwnym głosem Moira. Anna podała jej telefon i odwróciła się, by poradzid sobie z jej partnerem i znalazła go gapiącego się na nią z niegodziwym uśmiechem. - Cholera, kobieto – powiedział. – Nie zostałem tak dobrze sprowadzony na swoje miejsce od ostatniego razu, gdy Charles to zrobił. Lepiej do niego zadzwoo. Twój partner będzie się zastanawiał, dlaczego się od niego osuwasz. W jaki sposób? Ale mówienie mu, że nie miała najmniejszego pojęcia, o czym on mówi, jakoś do Anny nie przemawiało. Też się sporo nauczyła o ujawnianiu słabości. Nawet, jeśli go lubiła.
Translated by Karin666
76 - Będzie musiał zaczekad. Moiro powiedz Panu Choo, żeby się z nami spotkał w moim pokoju hotelowym. - A jak niby mamy się tam dostad bez pomocy? – zapytał Tom, próbował się podnieśd, ale zawiódł. – Cholera – powiedział – nigdzie przez jakiś czas nie pójdę. Anna poczekała aż Moira skooczy rozmawiad z ich medykiem i zabrała jej telefon. Dopiero wtedy odpowiedziała na pytanie. - Twoja partnerka utrzyma nas niewidzialnymi, a ja zaniosę cie z powrotem do hotelu. Przewróciła oczami na widok osłupiałej miny Moiry, ale po chwili przypomniała sobie, że wiedźma nie mogła tego zobaczyd. - Hello, wilkołak. Mogę nie wyglądad jak muskularny samiec, ale całkiem nieźle poradzę sobie z zaniesieniem Tom’a. Tom zrelaksował się trochę. - Nie mamy żadnych kobiet – powiedział. – Wyglądasz dośd chudo. Zapomniałem.- Spojrzała na niego a on posłał jej blady uśmiech. – Przepraszam. Nie byli daleko od hotelu, ale wydawało się, że dzieli ich 200 km. Tom nie był lekki – wilkołaki są bardziej zwarci niż ludzie i zaczęła się martwid jękami bólu, które wydawał, chodby nie wiadomo jak ostrożnie szła. Potem zrezygnował z wydawania dźwięków i to było gorsze. A pamiętanie o tym, by ostrzec Moirę przed krawężnikami i rozbitymi kawałkami chodnika, było trudniejsze, niż się wydawało, gdy Tom to robił. Gdy już miała się poddad, spojrzała w górę i był tam hotel. Jej komórka zadzwoniła. Kilkoro ludzi wychodzących z restauracji i zmierzających do hotelu poklepało swoje kieszenie z oszołomionymi minami, więc Anna pomyślała, że może zaklęcie Moiry słabło. Ręce Anny były zajęte, wiec Moira wyciągnęła jej telefon z kieszeni i ściszyła dźwięk. Tom stracił przytomnośd już jakiś czas temu i Anna martwiła się o szlak krwi, który zostawiali, ale i tak nie mogła mu teraz pomóc. W drodze wymyśliła plan akcji. Zadzwoni do Charles’a i wytłumaczy mu sytuację. Jeśli ona zrozumiała hierarchię sfory i to jak niebezpieczny mógł byd zraniony dominujący wilk, to Charles też zrozumie. - Drzwi – wyszeptała do Moiry, która przesunęła palce z jej ramienia, gdzie spoczywały na szklane drzwi i przytrzymała je otwarte, podczas gdy Anna wślizgiwała się do środka ze swoim rannym ładunkiem. - Wietrznie dzisiaj – powiedział ktoś z hallu, gdy drzwi się za nimi zamknęły. Na ich szczęście przy windach nikogo nie było, jak również na ich piętrze, gdy tam dojechali. Anna musiała posadzid Tom’a na ziemi, by znaleźd kartę do jej pokoju. Moira została przy nim, mamrocząc cicho, gdy Anna ściągnęła pościel z łóżka i odłożyła ją z ręcznikami na bok, by zebrad krew.
Translated by Karin666
77 Podniesienie Tom’a jeszcze raz zajęło czas, którego nie mieli. Był półprzytomny i obronny, a Anna nie mogła się uspokoid. W koocu udało się go unieśd. Nawet, jeśli ją ugryzie, wciąż będzie miała czas by wciągnąd go do środka i zamknąd drzwi. Był zbyt skołowany, by wyrządzid jej jakąś konkretną krzywdę, nie w porównaniu do tych, które wampiry zrobiły celowo. Ale była gotowa zaryzykowad. Ale nie ugryzł jej. Wniosła go do pokoju i położyła na łóżku. Moira zamknęła drzwi i obie wydały westchnienie ulgi. Telefon Anny zadzwonił po raz drugi. Moira podała go zakrwawionymi dłoomi. To był Charles. - Anna? Jego głos był ponury i ponaglający i jak tylko usłyszała to poczuła biegnącego go ciemnymi ulicami. Poczuła jego panikę i wściekłośd jak ciemny prąd przemocy. - Nic mi nie jest – powiedziała, chociaż po tym jak to powiedziała, nie była pewna, czy to prawda. W sercu bitwy nic nie boli, ale dostała kilka niezłych ciosów, chod kilka też zwróciła. Tak naprawdę, nie pamiętała tego. Ale jej kostki były obolałe, tak jak jej prawe ramię. Jej brzuch też nie był zbyt szczęśliwy. - Uzdrowiciel Angus’a zadzwonił do niego, by mu powiedzied, że został wezwany do naszego pokoju hotelowego – powiedział Charles. – Zaraz po tym poczułem twoją potrzebę. Anna pamiętała moc, którą wezwała, aby uciszyd Tom’a i jego przekonanie, że Charles mógł to poczud. Leah, partnerka Marrok’a czasami używała wpływu Bran’a, nawet, jeśli go nie było. Anna mogła robid to samo. - Tak, więc – Anna rozejrzała się i wzięła głęboki wdech. Anna pamiętała, że to sekretne zaklęcie, którego użyły wampiry miało też dziwny wpływ na bojowników, narzucając potrzebę dyskrecji. Powinna była od razu zadzwonid do Charles’a. - Chciałabym, żebyś ty też przyszedł. – Bardzo by chciała. – Może Angus, ale NIK poza nim. Tom został całkiem poważnie ranny. - Poważnie na tyle, że reszta sfory powinna trzymad się z daleka – powiedział spokojnie Charles. Jej wyczuwanie go słabło, wraz ze wzrostem jego zaniepokojenia i nie była pewna czy może zaufad temu spokojowi. Przejście od spokoju do przemocy bywało bardzo szybkie. - Racja – odpowiedziała, chociaż to nie było pytanie. – Moira i ja przyniosłyśmy go tutaj, ale nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo krwawił. Prawdopodobnie zostawiliśmy ślad krwi….. - Nie – pewnie powiedziała Moira, chod była biała jak prześcieradło, na którym siedziała, na tyle na ile mogło byd z nimi obojgiem pokrytymi krwią. – Zajęłam się krwią. Anna nauczyła się tyle o sztuce czarowania, że wiedziała, że nie chce znad szczegółów. Czujne zwierzę wewnątrz niej przyjęło, prowizorycznie, że byli bezpieczni. - Słyszałeś?
Translated by Karin666
78 - Tak. - Więc, jesteśmy bezpieczni w pokoju. Tom nie jest śmiertelnie ranny, a przynajmniej nie wydaje mi się…… W pokoju pojawił się nowy zapach. - Przemienia się. - Najlepsze, co może zrobid, jeśli da radę – powiedział Charles. – Trzymaj się od niego z daleka. Moira powinna utrzymad go na tyle spokojnego, by można było bezpiecznie przebywad z nim w pokoju. Już idę i zadzwonię do Angus’a i powiem mu, że jeśli ceni swojego Betę, niech trzyma resztę sfory z daleka. Będę u was za kilka minut, wtedy przekażesz mi całą historię. Jej telefon przestał wydawad dźwięki, więc doszła do wniosku, że musiał zakooczyd rozmowę. - Przebywałaś w pobliżu Tom’a wcześniej, kiedy się przemieniał? – zapytała łagodnie Anna. - Tak – odpowiedziała wiedźma. - To dobrze. – Pozwoliła sobie opaśd na krzesło stojące naprzeciwko łóżka. – Po prostu siedź nieruchomo. Zajmie mu to trochę dłużej niż zazwyczaj, a przemiana, kiedy cię wszystko boli jest naprawdę do kitu. Kiedy skooczy może byd podły. Nie do kooca sobą, przez chwilę. Daj mu chwilę czasu, zanim go dotkniesz. Prawdopodobnie da ci znad, kiedy będzie już mógł to znieśd. - Prawie nas zabili – powiedziała Moira. – Gdybym mogła ich zobaczyd….. - Wybuch płomieni słonecznych robił wrażenie – odparła Anna. – Następnym razem jak zaatakują nas wampiry schowam się za tobą i będę darła ci się do ucha, czym są. – Zamilkła na chwilę. – Dobrze, że z nami byłaś. Nie dalibyśmy sobie sami rady. Ktoś sporo wiedział o Tom’ie. – Pamiętała stos ciał wampirów, które próbowały go zabid, praktycznie ignorując ją i Moire. – Ale niedoceniali ciebie. - Dlaczego wampiry miałyby nas atakowad? – zapytała Maira. – Oh. Wiem, że nie są przyjazne, ale są praktyczne. Atakowanie partnerki Charles’a nie jest praktyczne. - Podejrzewam, że ktoś im zapłacił – powiedziała zmęczonym głosem Anna. – Ktoś, kogo najwyraźniej byli pewni, że utrzyma Charles’a z dala od nich. Ktoś, kto wiedział, że będziemy dzisiaj na zakupach. Spojrzała w dół, na swoje dłonie, gdy Tom warczał i sapał z wysiłku, jaki kosztowała go przemiana. Ostatnie zdanie powiedziała powoli. - Ktoś, kto dał im moc sfory by zamaskowali hałasy i ciała, dopóki by nie skooczyli. - Myślisz, że stoi za tym jeden z wilkołaków? - Nie wiem – ale obawiała się, że jednak wie.
Translated by Karin666
79 Tom zakooczył przemianę. Oddychał ciężko, momentami brakowało mu tchu. Jego futro miało czekolado brązowy kolor za wyjątkiem srebrnej blizny przecinającej jego pysk, a wielkością niemal dorównywał wilczej formie Charles’a. Moira sięgnęła i dotknęła jego karku, a wilk pchnął podrywając Annę na nogi. Ale zanim zrobiła cos głupiego usiadł ponownie z głową na kolanach Moiry. Ktoś zapukał do drzwi i nie był to Charles.
Rozdział 6 Charles zmusił się by iśd. Nie było pośpiechu. W innych okolicznościach Tom mógłby byd problemem. Ale jego partnerka była z nim i mogła pomóc mu utrzymad kontrolę. I nawet szalony z bólu i słabości, Tom nie mógłby skrzywdzid Omegi. Tracił opanowanie i była to wina Anny. Nie był przyzwyczajony do panikowania i wytrącało go to z równowagi. Było tylko kilkoro ludzi, o których dbał na tyle, by panikowad – i w większości byli martwi i nie potrzebowali już jego pomocy. Ojcu i bratu Samuelowi, mógł zaufad, że sami się sobą zajmą. Anna sprawiła, że stał się bezbronny. Powiedziała, że nic jej nie jest i miała to na myśli. Słyszał w jej głosie zdenerwowanie wywołane ucieczką, ale teraz była bezpieczna. A Tom potrzebował spokoju, aby poradzid sobie z ranami, a nie naładowanego adrenaliną wilka, który nawet nie należał do jego sfory. Ale nawet podczas powolnego, mocnego marszu Brat Wilk walczył z jego kontrolą, stając się bardziej wściekły, a nie mniej. Ale jego ludzka połowa, też nie była daleko w tyle. Ktoś chciał skrzywdzid jego Annę, a jego nie było, by temu zapobiec. Młody mężczyzna idący z naprzeciwka, poderwał głowę i gapił się na Charles’a, ale gdy tylko spotkali się spojrzeniem, szybko ją opuścił. W tym momencie Charles uświadomił sobie, że przez całą drogę cicho warczał. Zatrzymał się, wziął głęboki wdech i zawahał się, gdy powietrze, które wciągnął powiedziało mu coś….. niezwykłego. Coś brakującego. Coś podobnego do zwykłej koncentracji zapachów miasta. Stał na szerokim chodniku, który był tak czysty jak w dniu, w którym został wylany. Niewidoczne śmieci, nie były niczym dziwnym, nie w Seattle, gdzie deszcz regularnie zmywał chodniki. Ale brak śmieci, brak zapachu, brak czegokolwiek, było czymś dziwnym. Na tyle dziwne, że pozwoliło mu to opanowad szaloną potrzebę znalezienia Anny i upewnienia siebie, że wszystko z nią w porządku, chociaż na krótką chwilę, by mógł pomyśled. Wiedźma Tom’a powiedziała, że zajęła się śladem krwi i mógł się założyd, że właśnie patrzył na rezultaty; drgający odcinek chodnika, o dwa odcienie bielszy niż cement wokół niego. To wciąż mógł byd ślad dla kogoś, kto chciałby za nimi podążyd, chociaż podejrzewał, że ślepa kobieta nie Translated by Karin666
80 mogła tego wiedzied. I było to o wiele lepsze, niż szlak krwi, który skierowałby masę ludzkich policjantów do ich hotelu. On mógł podążyd do hotelu, lub pójśd polowad. Stał przez chwilę bardzo spokojnie, konsultując się z Bratem Wilkiem. Następnie odwrócił się od hotelu. Tak, powiedział Brat Wilk, jednocząc się z jego ludzką połową. Krew i mięso, byłyby mile widziane. Anna poczeka na nich. Za kilka minut będzie bezpieczna z Angus’em, który kierował się samochodem do hotelu. Mieli czas by się posilid. By uwolnid ich obu, jego i Brata Wilka, od gniewu, by mogli odzyskad równowagę. Nie trwało to długo, zaledwie kilka bloków dalej, nienaturalnie wybielony chodnik powracał do jego normalnego, brudnego stanu. Pomimo deszczu, zapach Anny unosił się w powietrzu. Było całkowicie ciemno, chod nie było bardzo późno – domyślał się, że było kilka minut po szóstej. Minęło dwadzieścia minut, odkąd Anna czerpała z jego mocy, piętnaście odkąd z nią rozmawiał. Cienie nie byłyby wtedy tak ciemne, ale wciąż wystarczająco by ukryd wiele paskudnych rzeczy, które wyszły polowad. Cofnął się na czystą przestrzeo i rozejrzał się. Poczerniały kawałek ubrania, mokry i brudny, plastikowa torba zawierająca dwie pary kobiecych butów i kolejny but, różowy i przypalony, leżący kilka centymetrów dalej. Małe poruszenie na krawędziach zaklęcia wiedźmy – i mógł wyczud wampira. Wampiry atakujące wilki w Seattle. Rozważał to i zacisnął pieści, na myśl, że jego Anna musiała zmierzyd się z krwiopijcami. Ubranie niczym nie pachniało. Ale samotny, różowy but nie został gruntownie złapany w czyszczące zaklęcie wiedźmy. Kiedy podniósł go do nosa, poczuł słaby zapach palonego mięsa i wampira. Reszta butów była nowa i pachniała skórą, farbą i słabo Anną. Jedna para to były czółenka na niskim obcasie, a druga czerwone szpilki, na wysokim obcasie, rodzaj butów, jakie kobiety zakładają dla mężczyzn. Charles nie mógłby mnie dbad o buty i podejrzewał, że wśród mężczyzn nie byłby osamotniony, w swoich uczuciach. Buty są, nie ma butów, nie obchodziło go to. Nago było dobrze, chociaż w ciągu ostatnich kilku tygodni doszedł do wniosku, że ubrana w jego ciuchy, była drugą najlepszą rzeczą. Nawet uśmiechając się na myśl o Annie ubranej w jego sweter nie zaprzestał polowania. Wytopił krawędź zaklęcia, a następnie znalazł ślad, który zostawiły wampiry – nie było to trudne, jako, że jeden z nich obficie krwawił. Pozwolił pracowad swojemu nosowi i nie zostało w nim nawet wspomnienie uśmiechu. Wampir, pomyślał, możliwe, że dwóch. Nos powiedział mu, że było ich więcej. Złapał sześd indywidualnych zapachów. Sześd wampirów wysłanych po jego Annę. Zastanawiał się czy była z nim całkowicie szczera, kiedy mówił, że nic jej nie jest. Różowy but przełamał się w jego dłoni, więc Translated by Karin666
81 wyrzucił go. Znów warczał i podążył za wampirami na parking podziemny – miejsce numer czterdzieści sześd. Cztery minuty i trochę onieśmielenia – co nie było trudne, biorąc pod uwagę jak się czuł – i dowiedział się, że miejsce zostało wynajęte na sześd miesięcy, ale zajęte było tylko tej nocy. Nie było sposobu, by dowiedzied się, czy wampiry były powiązane z osobą, która wynajęła miejsce, czy po prostu zajęły pierwsze wolne miejsce, jakie znalazły. Skłaniał się ku drugiemu rozwiązaniu. Nie planowali zostad tam długo, a samochody były sprawdzane, co dwie godziny. - Tak – powiedział mężczyzna, niewiele starszy od chłopca. Nie patrzył na Charles’a, co pozwoliło mu się trochę uspokoid. – Ktoś wyjechał stad z piskiem opon, jakby go ktoś gonił. Zapamiętałem to, bo to był minivan, niebieski Dodge71, nie do kooca samochód, którym możesz ryczed poza miastem. Nie zauważyłem, kiedy przyjechał, ale sprawdziłem go jak tylko przyszedłem do pracy. Nie przypominam sobie dzisiaj żadnego innego minivana zaparkowanego tutaj, pozy tym, którym jeździ Pani Sullivan. Charles nie martwił się o to. Sztuczki ze zmianą ludzkich wspomnieo, były najbardziej powszechnym darem wampirów. Jeśli nakazali parkingowemu zapomnied, nie pamiętałby niczego. - Opowiedz mi o minivanie. - Trzech mężczyzn i kobieta. Wszyscy wyglądali jak FBI, wiesz? Drogo ubrani i konserwatywnie. – Mężczyzna spojrzał w górę, na Charles’a. – Jesteś glina, czy kimś takim? Nie powinieneś pokazad mi jakiejś legitymacji? - Kimś takim – wymamrotał Charles, a parkingowy zbladł i znów odwrócił wzrok. Delikatnie Charles podziękował mężczyźnie za informacje i odszedł. Z kamer mógł uzyskad ich twarze, ale nie widział powodu by powodowad wstrząs psychiczny u młodego mężczyzny – znał ich zapach, którego nie zapomni. Jeśli nie dzisiaj, to, kiedy indziej ruszy za nimi, świat nie był taki duży dla mężczyzny, który mógł żyd wiecznie. Kiedy w koocu ich znajdzie, popamiętają go za tę noc. Kiedy dotarł do miejsca, gdzie odbył się atak, zapakował nowe buty Anny w plastikową torbę i zabrał je ze sobą. Na koniec polowania, nie było krwi, ani mięsa i Brat Wilk nie był usatysfakcjonowany. Nie do kooca. Do czasu, gdy dotarł do hotelu, odzyskał namiastkę kontroli. Musiała mu wystarczyd.
Angus siedział na podłodze ich pokoju i czytał gazetę. Nie za bardzo wyglądał jak strażnik, ale nie było wiele innych wilków, które Charles by bardziej zaaprobował, jako ochroniarzy dla swojej partnerki. Nie było wielu rzeczy, które mogłyby pokonad starego wilka, który rządził Seattle. 71
Mniej więcej coś takiego: http://files.conceptcarz.com/img/Dodge/dodge_caravan_manu-07_03-1024.jpg
Translated by Karin666
82 - Piszą o czymś interesującym? – zapytał grzecznie Charles. - Nie bardzo – Angus złożył gazetę, do pierwotnego kształtu, z oszczędną precyzją a następnie podniósł się. Utrzymywał twarz odwróconą, a wzrok opuszczony. Alfa Sfory Emerald City nie był głupi i szybko pojmował rzeczy. Charles mógł przywdziad pokerową maskę, ale każdy wilk z prawdziwego zdarzenia, mógł od niego poczud frustrację z powodu zawiedzionego polowania już z 6 metrów. - Twoja partnerka martwiła się wpuszczeniem kogoś do pokoju, zanim ty się pojawisz. Z Tom’em praktycznie odpływającym, co chwila i Moirą…. - Niemającą wystarczająco dużo magii, by, chociaż zapalid święcę – dokooczyła Anna, otwierając drzwi. – I przepraszam, ale nie odróżniam Angus’a od Adama – wiem, że zostaliśmy sobie przedstawieni, ale dzisiejszego ranka poznałam wielu ludzi. I uważam, że atak na nas był ukartowany przez kogoś z naszego rodzaju. Otwieranie drzwi, tylko, dlatego, że przedstawił się, jako Angus, nie wydawało się mądre. Charles spojrzał na nią ostro – czuł tylko wampiry. Był też tam wilkołak? Jeszcze raz musiał się mocno powstrzymywad, by drapieżnik w nim się nie uwolnił. Potrzebował kilku odpowiedzi. I musiał się upewnid, że nie wiedziała jak trudne dla niego było wyglądad na spokojnego i opanowanego. Dobrze, że wciąż uczyła się słuchad swojego nosa. - Ponieważ nie było, żadnego bezpośredniego zagrożenia, mądrośd nakazywała poczekad, aż przybędzie, ktoś kogo ona zna lepiej – powiedział Angus, brzmiąc na zadowolonego z Anny. - Anno – powiedział Charles, ignorując potrzebę bliższej inspekcji, by upewnid się, czy na pewno nic jej nie jest. – to jest Angus, Alfa Sfory Emerald City. On nigdy, w żadnych okolicznościach, nie wysłałby Tom’a by zmierzył się z grupą wampirów. W czasie, gdy Anna egzaminowała go, Angus spojrzał ostro na Charles’a – który próbował powściągnąd swe instynkty posiadacza. Tylko oceniała Angus’a. Alfa Sfory Emerald City był tylko cztery, pięd centymetrów wyższy od Anny, która nie była nadmiernie wysoka jak na kobietę i ważył od niej niewiele więcej. Był żylasty i szczupły. Piaskowe włosy i ciemne oczy czyniły go naturalnie przystojnym, co wykorzystywał bez skrupułów. Ludzie, którzy go nie znali, ciągle go nie doceniali, co było prawdopodobnie jednym z powodów, dlaczego był tak zadowolony z ostrożności Anny. Drugim byłoby to, że wzięła na siebie ochronę jednego z jego wilków. Ale Anna znała Brana, którego prawdopodobnie ludzie częściej nie doceniali niż Angus’a, tylko, że Bran specjalnie sprawiał takie wrażenie. - Przepraszam, jeśli cię uraziłam – przeprosiny Anny były szczere. - Nic się nie stało – odparł Angus. – Wyglądam na urażonego? Wejdźmy do środka, gdzie opowiesz nam, co się stało, żebyśmy mogli zdecydowad, co trzeba zrobid. Wampiry, tak? Anna cofnęła się do pokoju. Woo jej zmartwienia i smród niedawnego strachu przenikały cały pokój. Jej warga podwinęła się, kiedy dotarł do niej ten zapach. - Przepraszam – powiedziała. Jej koszulka była pokryta krwią, a powietrze w pokoju cuchnęło mięsem, z otwartych ran. Translated by Karin666
83 Nie jej, powiedział łapczywie Brat Wilk. Ale mogły byd jej. Nie mógł powiedzied, który z nich pomyślał to ostatnie, może obydwaj. Nie pomogło to jego kontroli, miał ostatnio ciężki czas z utrzymaniem wszystkiego razem. Musiał utrzymad dystans, przynajmniej dopóki się nie uspokoi i skoncentruje. Pozwolił przejśd Angus’owi między nim a Anną i kiedy nie wywołało to niekontrolowanej wściekłości w Bracie Wilku, Charles wziął głęboki wdech i pozwolił sobie przeegzaminowad Annę. Jej piegi mocno odcinały się od bladych policzków, ale zapach jej lęku nie był świeży. Angus jej nie przerażał, była po prostu ostrożna. Brat Wilk uspokoił się, ale tylko trochę. - Tutaj – Charles powiedział i podał jej torbę z butami. Spojrzała beznamiętnie na torbę, a po chwili jej twarz rozświetlił szeroki uśmiech. - Jesteś nadzwyczajny Charles. Absolutnie nadzwyczajny. Otworzyła szafę i wrzuciła torbę, razem z innymi, których nie było tam tego ranka. Wisiało tam kilka sukienek zapakowanych w plastikowe pokrowce, obok hotelowych szlafroków. Musiała wrócid podczas zakupów, zanim ich zaatakowano. Wampiry mogły czekad, obserwując hotel, a następnie ich śledzid. Niskie warknięcie przyciągnęło momentalnie jego uwagę do tego, co działo się w pokoju. Mała wiedźma, wciąż nosząc okulary przeciwsłoneczne, zwinęła się na gigantycznej poduszce u wezgłowia łóżka. Jeśli Anna była blada, to twarz Moiry miała odcieo kredy, pod atramentową czernią jej krótkich włosów i wyglądała mizernie, jak gdyby zgubiła 5 kg, odkąd ostatni raz ją widział. Po wgnieceniu w narzucie, Chales mógł powiedzied, że brązowy wilk, który był Tomem, leżał ułożony przed wiedźmą, ale pojawienie się innych wilków poderwało go na nogi. Jedna z jego przednich łap, była wyraźnie zakrzywiona i musiała boled – ale nie zatrzymało go to. Charles położył dłonie na ramionach Anny, zanim mogła wejśd między Angus’a i Tom’a i przyciągnął ją do siebie. - Nie – powiedział. – Wszystko w porządku. Angus ma wszystko pod kontrolą. Były Alfy, o których mógłby się martwid, ale Angus był nim już od bardzo długiego czasu i wiedział, co widział: wilka chroniącego swoją partnerkę przed nieznaną groźbą. Żadnego wyzwania. Spokojnym głosem, zawierającym ziarno rozkazu, Angus powiedział: - Tom. Nie wyrządzimy jej krzywdy. Żadnej krzywdy. Angus mógł nie byd dużym mężczyzną, ale jego głos, kiedy chciał go użyd, był na tyle poważny, że mógłby wskrzesid zmarłych. Wargi wilka podwinęły się odsłaniając imponujące kły i znów zawarczał. - Na dół – powiedział Angus, wkładając dużą dawkę energii w ten rozkaz. Wilk momentalnie opadł na brzuch oddychając szorstko, kiedy zmagał się z niechęcią, by pozwolid innym przebywad w pobliżu jego partnerki, gdy był ranny i spotykając wyraźny rozkaz posłuszeostwa pochodzący od jego Alfy. Translated by Karin666
84 - Tom? – wiedźma brzmiała na zagubioną i Charles zastanawiał się, co wydawało jej się, że się działo. Okropnie jest byd bezradnie ślepym w świecie potworów. - Wszystko z nim w porządku – powiedziała jej Anna. – Po prostu jest opiekuoczy względem ciebie. Wie, że nie możesz się teraz sama bronid i nie miał jeszcze czasu pozbierad się po brutalnej przemianie. Jest ranny i nie myśli jeszcze normalnie. Wszyscy damy mu minutę na uspokojenie się. Zręczne, pomyślał uśmiechając się ukradkiem. Anna przekazała tę informację Angus’owi, jakby cały czas mówiła do Moiry, tak, by nie pomyślał, że próbuje powiedzied mu, co ma robid. A potem popsuła to rozkazując wszystkim, wliczając w to Charles’a, by zostawili Tom’a w spokoju. Błysk białych zębów Angus’a powiedział mu, że załapał i wybrał bycie rozbawionym. - Tak właśnie zrobimy – powiedział Angus, siadając na podłokietniku krzesła, znajdującego się najbliżej okna. – Alan zadzwonił, kiedy byłem na korytarzu. Znajduje się około 5 minut od hotelu. W czasie, kiedy czekamy na niego i Tom’a może ktoś oświeciłby mnie na temat osoby, która uszkodziła mojego wilka? - Wampiry – powiedziała Anna. – Sześciu – i polowali jak sfora. Spojrzała na Charles’a. - Masz na myśli, jakby wcześniej już ze sobą polowali – powiedział. Charles wiedział, że jego maska spokoju była na miejscu, ponieważ jej przytaknięcie, było rzeczowe. - Właśnie – powiedziała. – Nie wchodzili sobie w drogę, nawet, kiedy piątka z nich rzuciła się na Tom’a po tym jak wyeliminowali chwilowo Moirę. Byli w szybie schodowym apartamentu w piwnicy i ukryci za zaklęciem cieni. Jak dla mnie pachniało to wilczą magią, chyba, że wampiry mają dostęp do takich samych rzeczy. Gdyby Moira nie przywołała promieni słonecznych, bylibyśmy martwi. Pięciu na jednego, było trudną sytuacją, by sobie poradzid, zwłaszcza tak przebiegłemu, staremu wilkowi jak Tom, który wiedział jak zmaksymalizowad słabości innych. I zaklęcie cieni…. Anna miała rację, wyglądało to jak polująca sfora, z wyjątkiem tego, że mieli do czynienia z wampirami. - Wampiry mają zaklęcia, które mogą naśladowad nasze – powiedział Angus. Tom jest na tyle stary, że powinien znad różnicę. Kiedy znów zacznie myśled, zapytamy. Czy to, dlatego pomyślałaś, że zostali wysłani przez wilka? Anna przytaknęła, ale Moira się wtrąciła. - Wampiry nie przyjmują lekko wilków, nie w tym mieście. Chcieli porwad Annę, a czego wampir mógłby chcied o partnerki Charles’a? Na twarz Angus’a wypłynął zimny uśmiech. Wilki w Seattle trzymały przewagę przez dekady. - Jeśli wampiry kotłujące się tutaj, zorientowałyby się, że trzymają partnerkę Charles’a eskortowałyby ją z powrotem do mnie pod uzbrojoną strażą, z wypolerowanymi paznokciami i
Translated by Karin666
85 nienaruszona fryzurą. Z pewnością zadzwonię do ich Mistrza, ale podejrzewam, że napastnicy byli intruzami. Powinien o nich wiedzied, a jeśli już wie, może będzie miał dla mnie jakieś nazwiska. - Jeden z nich był kobietą noszącą buty rozmiar 6 – powiedział Charles. – Ale nie sądzę, żeby miała byd dla kogoś ponownie problemem. Częśd historii Moiry martwiła go. Ocaliła Annę, ale…. Zmarszczył brwi patrząc na nią. - Wiedźmo. Nigdy nie słyszałem o białej czarownicy, która mogła wezwad promienie słoneczne. To jest coś, czego nawet czarnoksiężnicy nie powinni byd zdolni wezwad – czarownice znają umysł i ciało, a nie elementy. - Nie wezwałam światła słonecznego – warknęła, odpowiadając raczej na jego ton głosu, pomyślał, niż na same słowa. – Po prostu kazałam ciałom wampirów uwierzyd w to, nawet tym już martwym. – Zakręciła palcem. – Sssst, a oni zamienili się w popiół lub uciekli. - To potężna magia. Wampiry mają pewną odpornośd, a ty dodatkowo usunęłaś ślad ciągnący się przez ponad 1,5 km. - Ona jest białą wiedźmą – warknął Angus. Moira uśmiechnęła się wściekle. - W porządku, jestem mutantem. Biedna, mała, ślepa, biała wiedźma….. - Poświęcenie – powiedział wolno Charles – z niego czarownice czerpią moc. W większości przypadków jest to strata czyjejś krwi lub ciała, ale pogłoska mówi, że wiedźmy, dlatego mają bliskich, by mogły użyd ich, jako wyżej cenionej ofiary – nie tylko śmierd zwierzęcia, ale osoby, którą wiedźma miłuje. - Myślisz, że zabijam kocięta, żeby naładowad mocą swoje zaklęcia? – jej głos był niemiły i brew podejrzeniu, że nic nie było tak jak byd powinno, Brat Wilk zaakceptował ją. Nie mógł pozwolid temu tak pozostad, nie martwiąc się o bezpieczeostwo Anny, ale aprobata Brata Wilka, zmusiła go, by się zatrzymał. Może byd jeszcze inna odpowiedź. - Zawsze słyszałem, że samo poświęcenie, jak wtedy, gdy wiedźma wykorzystuje własną krew by naładowad zaklęcie, ma pewną moc, ale trudno sobie z tym poradzid. Wiedźma zdjęła okulary i zobaczył, że jego przypuszczenie było prawdziwe. Jedno oko zostało przeklęte magią. Widział już podobne rezultaty i nie było to coś, o czym się szybko zapominało. Jej gałka oczna była zabarwiona na biało i wysuszona, jakby coś wyssało z niej całą wodę. Uszkodzenie musiało nastąpid dawno temu, ponieważ nie przylgnął do niej zapach rany oraz kiedy to się wydarzyło musiało od niej zalatywad magią przez dłuższy czas. Drugie oko zostało zniszczone bardziej przyziemnie, chod nie mniej boleśnie i również wydarzyło się to dawno temu. Co interesujące, Angus zesztywniał, jakby o tym nie wiedział, a Anna w ogóle nie zareagowała. A przynajmniej nie na widok twarzy wiedźmy, reagowała na niego. Nie była zadowolona z drogi, jaką obrał względem wiedźmy.
Translated by Karin666
86 Gdy tylko Moira upewniła się, że miał czas poprzyglądad się, założyła z powrotem okulary. Tom patrzył się na Charles’a inteligentnymi, żółtymi oczami, obiecującymi zemstę, a Anna nie wyglądała na bardziej z niego zadowoloną. - Nie znam Moiry – powiedział Charles do wilka, który był Tom’em, ponieważ całkowicie rozumiał jego reakcję. – Wiedziałem, za to, że nigdy nie słyszałem o wiedźmie, która mogłaby zrobid to, co ona. I jeśli czarna wiedźma udaje białą….. po pierwsze oszustwo sugeruje, że jest jednym z wrogów. A po drugie – uśmiechnął się lekko do wilka – nigdy nie spotkałem wiedźmy, która mogłaby ukryd przede mną swoją naturę. - Kilka tygodni temu zostaliśmy prawie zabici przez czarna wiedźmę – Anna wyjaśniła im, mimo że wciąż mógł poczud, że była urażona jego zachowaniem. – Uczyniło to nas nieco niespokojnymi. Moira sięgnęła i dotknęła boku Tom’a, pozwalając palcom prześlizgnąd się aż do ogona, który żartobliwie pociągnęła. - W porządku Tom. To dobrzy goście, nawet, jeśli on jest niegrzeczny. Odwróciła się do Charles’a. - Zgoda. Też nigdy nie słyszałam o białej wiedźmie, która mogłaby robid to, co ja. I nie do kooca jestem pewna jak to się stało. Mogę zrozumied bycie ostrożnym. - Przykro mi, że musiałem cię naciskad – powiedział szczerze Charles. - Jestem pewna, że znajdę sposób, by zwrócid uprzejmośd – powiedziała, pokazując zęby w szerokim uśmiechu. – Przynajmniej nie powiedziałeś „fuj” i nie zacząłeś uciekad. Ciepła złośd na atak wampira osiadła nieco głębiej w jego wnętrzu i pozwolił temu gniewowi przecieknąd do jego głosu. - Mam nadzieję, że zamieniłaś tego, kto ci to zrobił w świnię. Ucichła, pomyślał, że pewnie była zaskoczona jego reakcją. - Tchórze nie zasługują na nic lepszego – powiedział Angus. Wiedźma najwyraźniej nie oczekiwała od niego wsparcia. Czy aż tak wielu odrzucały jej blizny? Ale to, co chciała powiedzied musiało zaczekad, ponieważ ktoś niezobowiązująco zapukał do drzwi. - Tu Alan – powiedział intruz. – Może mnie ktoś wpuścid? W minucie, w której uległy wilk sfory Emerald City wszedł, Charles poczuł się bardziej spokojny. Alan Choo był pełnokrwistym Chioczykiem i tak też wyglądał: delikatny i niespodziewanie silny, jak dobrze zrobione ostrze.
Translated by Karin666
87 Poza chwilami, kiedy Charles był z Anną sam na sam, spędził całe życie z Bratem Wilkiem wściekającym się wewnątrz niego, kroczącym i warczącym przeciwko pozorom ucywilizowania, które im narzucił. To właśnie oznaczało byd dominującym i gotowym zabid każdego, kto zagrozi jego podopiecznym. Zabid na najmniejszy przejaw. Dzisiaj było gorzej niż zwykle. Brat Wilk był wściekły a Charles robił wszystko by nikt nie dowiedział się jak mocno musiał się naszarpad z nim by utrzymad kontrolę. Pomyślał, że tylko małym dodatkiem do tego wszystkiego było to, że w pokoju znajdowały się dwa inne dominujące wilki – nie z jego sfory – z jego partnerką. Ale to było zanim Alan Choo wszedł do pokoju. Nie był Omegą jak Anna, ale był uległy i wiedział jak radzid sobie z wzburzonymi wilkołakami. W jakiś sposób jego obecnośd, przywróciła równowagę między nim a Anną, uspokajając wszystkich – włączając Charles’a. Charles usiadł na krześle znajdującym się po drugiej stronie małego stolika i miejsca gdzie siedział Angus. To było ważniejsze niż tylko danie miejsca Choo do pracy, ponieważ miał ochotę usiąśd, ale bycie zdolnym usiąśd w obecności innych wilków było poprawą. Anna rozejrzała się pośpiesznie po pokoju, więc Charles wiedział, że też wyczuła nową ciszę w pokoju. Złapała jego spojrzenie, uśmiechnęła się szybko i przysiadła na poręczy jego krzesła. - Jest ranny przeze mnie – powiedziała do Choo. Charles potrząsnął głową i powiedział jej prawdę, jaką on widzi dział. - Nie twoja wina, że ktoś zadecydował cię porwad. Nie przepraszaj za to, że Tom wykonywał swoją pracę. - Hej, Tom, coś ty sobie zrobił? – słowa Choo mogły byd nonszalanckie, ale dłonie miał ostrożne, kiedy zajmował się rannym wilkiem. Tom pozwolił Anan’owi wyprostowad swoją nogę bez wydawania chrząknięd bólu – mała wiedźma wykonała świetną robotę, jeśli chodzi o uspokojenie wilka. - Cholera, cholera – mamrotała, w czasie, gdy Alan pracował. – Gdybym miała trochę więcej mocy mogłabym zabrad ból. Przepraszam. Przepraszam. W koocu Angus, Angus, który nie szanował nikogo, kto nie był wilkiem powiedział: - Wystarczy Moiro. To tylko odrobina bólu. Minie za moment i nie ma potrzeby panikowad. Byłoby dużo gorzej, gdyby cię z nimi nie było – sześd wampirów miałoby przewagę nad dwoma wilkami i każdą inną wiedźmą, jaką widziałem. Gdybyś nie użyła mocy, kiedy trzeba było, nikt by się teraz nie martwił o taka małą rzecz jak złamana noga. Wystarczy. Była ostrośd w ostatnim słowie, która uciszyła ją i zarobiła Alfie spojrzenie od jego wilka. Angus uniósł brew, a Tom opuścił wzrok. Angus przewrócił oczami. - Boże ocal mnie od zakochanych – powiedział, a jego wzrok natknął się Charles’a i Annę.
Translated by Karin666
88 Nie tulili się, Anna się nieprzytulała. Charles miał wrażenie, że gdyby życie było wobec niej fair, mogłaby się tym rozkoszowad i może za kilka lat będzie. Ale na razie był wdzięczny, że nie kuliła się za każdym razem, gdy jej dotykał. Ale nadal siedziała na tyle, blisko, że stary Alfa uśmiechnął się szeroko. - To się tyczy was wszystkich, gołąbki – powiedział. – Miłośd wchodzi w drogę, a ja nie jestem z natury cierpliwy. Ty…. Wskazał palcem na Annę i Charles momentalnie stanął między nimi. Refleks. Więc noże nie był tak zrelaksowany, jak mu się wydawało. Angus opuścił palec, ale dokooczył zdanie. - Powiedz mi, co się stało. Chcę więcej szczegółów. - Rdzenni Amerykanie nie lubią jak się na nich wskazuje – przestrzegł cicho Choo bandażując żebra Tom’a by się właściwie zrosły. – Rdzenne wiedźmy i skórokształtni, używali gestów, by rzucad klątwy i choroby. Angus uniósł w górę ręce i opuścił je na krzesło. - Na litośd boską. Nie jestem wiedźmą. Nie rzucam klątw, chcę tylko wiedzied, co stało się dzisiejszego wieczora. Brzmiał na sfrustrowanego i urażonego – ale wszystkie wilki w pokoju znały prawdę – bał się Charles’a. Nie był wcześniej przestraszony, nie dopóki nie spojrzał w oczy Bratu Wilkowi i nie poznał groźby śmierci. Angus był Alfą z ogromną ilością mocy, ale nie było wątpliwości, co do tego, kto był bardziej dominujący. Angus nie stanowił zagrożenia. Charles wiedział o tym, ale i tak ponowne zajęcie miejsca wymagało więcej wysiłku niż powinno. Gdyby szybkie wycofanie się Angus’a nie usatysfakcjonowało Brata Wilka, popłynęłaby krew. Charles powoli usiadł i położył dłoo na kolanie Anny – dotyk uspokajał go. - Więc – powiedziała pogodnie – to było interesujące. Sięgnęła i położyła dłoo na ramieniu Charles’a, jakby potrzebowała pomocy w zachowaniu równowagi siedząc na podłokietniku. Ona i on byli jedynymi, którzy wiedzieli, że dotyk pozwalał jemu zachowad równowagę, w czasie, gdy ona rozpraszała pozostałych gadaniem. - Okay. Co się stało. – Wzięłą głęboki wdech. – Tom i Moira zabrali mnie na ulicę Pike, gdzie załadowaliśmy się zakupami, tak wieloma, jak tylko daliśmy radę udźwignąd i przynieśliśmy je tutaj. Miałam wszystko, co potrzebne z wyjątkiem butów, wiec Moira zaprowadziła mnie do jej ulubionego miejsca z butami jakiś kilometr stąd. Byliśmy już w drodze powrotnej, kiedy nas zaatakowali. Żadnego ostrzeżenia, żadnego dźwięku, żadnego zapachu, po prostu znaleźli się koło nas.
Translated by Karin666
89 Zimna dłoo przesunęła się nad jego kolanem, na jej. Nie była tak spokojna, na jaką brzmiała. Odwrócił swoja dłoo i przytrzymał jej zimne palce, w gorącym uścisku. - czterech zaatakowało Tom’a, jeden uderzył Moirę, a kolejny złapał mnie. Zabiłam swojego…. - Pod napięciem w jej głosie, usłyszed można było warknięcie satysfakcji. Jego partnerka była twarda. – W tym czasie Tom zabił jednego z napastników, a drugi zadecydował, że Moira nie była groźna i pobiegł pomóc innym z Tom’em. Właśnie miałam się rzucid do walki, kiedy mój mózg załapał to, co chciały przekazad mi uszy i zrozumiałam, że Moira próbowała dowiedzied się, co nas zaatakowało. Anna spojrzała na wiedźmę z szerokim uśmiechem. - Nie pamiętam, żebym pomyślała „Biedna mała, nie może zobaczyd, co po nas przyszło. Jakie to musi byd dla niej przerażające.” Więc jej powiedziałam. I nagle prawie oślepliśmy od blasku promieni słonecznych. Martwe wampiry spaliły się, a inni uciekli. Zadzwoniliśmy do Alan’a, a ja przyniosłam tutaj Tom’a i przyprowadziłam Moirę, która zacierała za nami ślady i utrzymywała nas poza ludzkim zwrokiem. Wiedźma delikatnie głaszcząc palcami Tom’a posłała Annie niewinne spojrzenie, na widok, którego Anna parsknęła. - Biedna, mała, ślepa wiedźma, jak cholera. Jednoosobowa załoga wyburzająca. Nawet nie wiedzieli, co ich uderzyło. - Myślisz, że stoi za tym wilk – powiedział Charles. Anna spojrzała na niego i teraz, kiedy znali całą historię, zawahała się. - Instynkt – powiedział jej – ma zazwyczaj rację. Jej linia ust zrelaksowała się. - Tak. Myślę, że to był wilk – zamknęła oczy rozmyślając nad tym. – Ich atak wyglądał jak atak sfory. Ukryci na widoku i wystarczająca liczba osób, wy z łatwością wykonad robotę. Nie wiedzieli o Moirze, albo ją niedoceniali. – Spojrzała na niego i posłała mu mały uśmiech. – I ja. Najpierw skoncentrowali atak na najsilniejszym z nas – wilcza taktyka. I chcieli mnie ze sobą zabrad. Czego mogłyby ode mnie chcied wampiry? - Wilki – Charles próbował to poczud. Ale duchy były cicho, jak miały w zwyczaju będąc w mieście. Lub w każdym innym miejscu, kiedy mogły byd użyteczne. – Więc, co o tym myślisz, Angus? Czy to mógł byd Chastel? Mieliśmy wczoraj nieporozumienie i był wystarczająco zły, by kogoś zabid. Angus rozwalił się umyślnie na krześle, pokazując jak zrelaksowany się czuł w obecności Charles’a. - Francus jest bestią. Potężną bestią, ale jest uzależniony od zabijania. Nie wysłałby nikogo innego. Nie chciałby, aby ktoś inny przelał krew, jeżeli mógłby na niej ucztowad. - Więc, co myślisz? Zirytowany Angus zmarszczył brwi. Translated by Karin666
90 - Nie znam zbyt dobrze większości z nich. Możemy ich przesłuchad, jeśli chcemy rozpętad wojnę. Europejczycy są przewrażliwieni na punkcie honoru. Gdyby tylko chcieli wilka Omegę – zadzwonię do Włochów i powiem im, by trzymali swoich blisko. Charles uniósł brwi. - Wiedziałem, że mają jednego, ale nie, że przywieźli go ze sobą. – Spojrzał na Annę. – Gdyby mógł byd dla ciebie użyteczny, powiedziałbym ci o nim, ale wilkiem jest dopiero od około roku i wie o samej istocie bycia wilkiem jeszcze mniej niż ty, a tym bardziej o byciu Omegą. Asil, który był partnerem Omegi, jest dużo lepszym nauczycielem i nie mów mu, że to powiedziałem. Angus odwrócił uwagę na Annę. - Właściwie jest młodym Niemcem, który jeździł na nartach we Włoskich Alpach i miał wypadek. Ratownik, który go znalazł był wilkołakiem i poczuł się zmuszony ocalid go w jakikolwiek sposób mógł. - Zamieniając go w wilkołaka – powiedziała Anna. Charles przytaknął. - A Niemcy gotowali się ze złości, gdy Włosi zatwierdzili go, jako swojego. - Faktycznie to było jak walka o opiekę72 - powiedział Angus. – Podejrzewam, że to, dlatego Włosi go zabrali ze sobą – żeby móc rzucid w twarz Niemcom to, że wybrał, aby zostad z nimi. Charles obserwował zainteresowanie pojawiające się na twarzy Anny. Tak, pomyślał, nie jesteś sama. Powinien sam o tym pomyśled. Popracuje nad tym, by mogła spotkad niemiecką Omegę. - Może właśnie o to chodzi – powiedziała zamyślona Moira. – Wszyscy w sforze mówili o tym, przepraszam Anno. Ale większośd z nich była bardziej zainteresowana tobą, niż dziwnymi wilkami, które przybyły. Może to ktoś, kto chce mied Omegę. - Spotkałam raz kogoś takiego – powiedziała chłodno Anna. – Upewnij się, że ostrzeżesz Włochów. - Tak – powiedział Angus, patrząc z rozbawieniem na Charles’a, ponieważ Anna znów wydała mu polecenie. - Nie zapomnij, że czeka na ciebie kolacja, na którą musisz się przygotowad – przypomniała Moira. Charles i pozostali spojrzeli na wiedźmę. Uśmiechnęła się do nich. - Nie wiemy dokładnie, co próbowali zrobid. Prawdopodobnie próbowali porwad Annę. Ale jest też mniejsza szansa, na to, że próbowali powstrzymad cię przed lepszym zapoznaniem się z Arturem z Wielkiej Brytanii.
72
Jak przy rozwodzie – walka o opiekę nad dzieckiem.
Translated by Karin666
91 - Poza tym – powiedział Angus. – dlaczego mamy dawad im moc zmieniania twoich planów, skoro żadna poważna krzywda nie została wyrządzona? Tak, uzmysłowił sobie Charles. To było na tyle logiczne, że mógł to przyjąd. Nie miał ochoty wychodzid dzisiaj i spełniad obowiązki towarzyskie w najlepszym wypadku, a atak dodatkowo wzniecił w nim pragnienie zabarykadowania swojej partnerki w miejscu, gdzie byłaby bezpieczna. - Pójdę wynająd kolejny pokój – powiedział. – Tom i Moira mogą zostad tutaj dopóki nie wyzdrowieje i zamówid obsługę hotelową. - Też tutaj zostanę – powiedział Angus. – Dopóki Tom nie będzie w stanie zadbad o siebie sam. Charles spojrzał na Alfę i zrozumiał, że nie był jedynym, który czuł się opiekuoczy. - Dobrze – powiedział i wyszedł, aby zrobid jak powiedział.
Zbiorowe westchnienie ulgi rozległo się w pokoju, kiedy Charles wyszedł, ale nikt nie odezwał się, dopóki nie usłyszeli słabo przez ściany dzwonka windy. Anna wiedziała, że Charles miał taki efekt na ludzi, ale nie widziała ani nie usłyszała żadnego znaku kłopotów. Poza sytuacją ze wskazywaniem palcem. - Więc – powiedział Angus, a Tom zajęczał. – Jest powód, dla którego Bran wykorzystuje go do przerażania łotrów. Myślę, że dzisiaj go widziałem. - Co zobaczyłeś? – zapytała Moira. - Dokładnie – powiedział Alan Choo, przepakowując torbę, którą ze sobą przyniósł. – Angus wskazał palcem, a ja nawet nie zauważyłem, kiedy się poruszył. On po prostu był. Stojąc pomiędzy Angus’em a swoją partnerką. – Powiedział kilka zdao po chiosku. Anna zorientowała się, że nie lubi, kiedy boją się Charles’a. Raniło go to, chociaż akceptował to od każdego. Nawet, jeśli było to dla niego bezpieczniejsze, niekoniecznie było to dobre. Angus potrząsnął głową. - Widzieliście miny niektórych wilków, kiedy dzisiaj do nich mówił? Podejrzewam, że nie wiedzieli nawet, że on mógł mówid, nie mówiąc już o tym jak dużo sensu miało to, co powiedział. To było tak, jakby rekin zaczął mówid w królewskiej angielszczyźnie. Tom uniósł głowę i spojrzał na Angus’a, również Alan przerwał mamrotanie po chiosku by spojrzed na swojego Alfę.
Translated by Karin666
92 - W brytyjskiej angielszczyźnie – powiedziała Anna, a jej głos był ostrzejszy niż zamierzała pozwolid mu byd. – I z Charles’em jest wszystko w porządku. - Na Boga, oczywiście, że tak – zgodził się Angus. – Po prostu głośno myślałem – spójrz na niego, prowadzi spotkania jak każdy inny. Może inne pogłoski o nim, też były przesadzone. Ale nie były. Nawet odrobinę. Nie chcę nigdy stawid czoła kłom i pazurom tego faceta. - Jeśli się nie zamkniesz – wypluła z siebie Anna. – może już nigdy nie będziesz musiał się o to martwid. Angus usiadł na krześle i uśmiechnął się do niej z satysfakcją. - Dobrze – powiedział zupełnie innym tonem głosu. – Może nie będę. Przegapiła to, uświadomiła sobie patrząc na Tom’a i Alan’a Choo. Wzięła zdumienie Tom’a za zgodę. Angus ją sprawdzał. - Po co ten test? – zapytała. Angus wzruszył ramionami. - Znam Charles’a od dłuższego czasu. Obserwowałem jak zmieniał się z cichego chłopca w broo, której jego ojciec potrzebował – której wszyscy potrzebowaliśmy. Tylko, dlatego, że rozumiałem potrzebę, nie znaczy, że nie żałowałem. Chciałem byd pewien, że jesteś zdolna zobaczyd mężczyznę, który kryje się pod powłoką zabójcy. - Więc wkurzyłeś go specjalnie? Uśmiech Angus’a poszerzył się. - Wskazywaniem palcem? Kiedy był już spragniony krwi, bo ty znalazłaś się w niebezpieczeostwie, a on wrócił z polowania bez rezultatów? Czy wyglądam na aż tak głupiego? Nie, to był wypadek. Anna spojrzała w dół na podłokietnik krzesła i potarła go delikatnie palcami. Teraz, kiedy o tym pomyślała, mogła wyczud szczerośd Angus’a. Martwił się o Charles’a, o to, że mogła go skrzywdzid. - Wiem, że ludzie się go boją – powiedziała. – Naprawdę sądzisz, że oni myślą, że coś jest z nim nie tak? Angus nachylił głowę, ale to Alan odpowiedział. - Coś, tak. Nie, szalonego…… po prostu innego. Bezduszny zabójca swojego ojca, lojalny Marrok’owi i nikomu innemu. Każde słowo, które wypływa z jego ust, umieścił tam Marrok, jak lalka brzuchomówcy, tylko straszniejsza. Anna pomyślała o walce, którą stoczył Charles z ojcem i którą bezkonkurencyjnie wygrał Charles i otworzyła usta by skomentowad, to, co powiedział Alan. Ale zamknęła je z powrotem. Jeśli tak ludzie myśleli, to, dlatego, że Charles tak chciał.
Translated by Karin666
93 - Charles robi to umyślnie – powiedział Angus, obserwując ją. Miała nadzieję, że nie pokazała po sobie, tego, o czym myślała, ale ponieważ jego słowa był tak zbliżone do jej myśli, wątpiła, czy jej się udało. Niecierpliwie uderzał palcami o podłokietnik swojego krzesła. – Jeśli inne wilki są nim przerażone, nie będą robid głupich rzeczy, narażając się, że je zabije. I mają rację, nie ważne czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie. Coś jest nie tak, zauważyłaś? Jego wilk jest kompletnie pozbawiony kontroli. Powinno go to zamienid w bezrozumnego zabójcę, a tak się nie stało. Brat Wilk, pomyślała Anna. - Jak myślisz, dlaczego tak jest? – zapytał Choo. Angus uniósł brew i spojrzał na nią, jakby myślał, że poda im wytłumaczenie. Gdzieś tam był wilk odpowiedzialny za dzisiejszy atak na nich. Nie wierzyła, że Angus może byd wrogiem. Jeśli mogła wierzyd nosowi, mógł byd nawet przyjacielem Charles’a. Ale nie zamierzała dzielid się przypuszczeniami na temat partnera – nawet, jeśli jakieś miała – z Angus’em ze Sfory Emerald City. Spojrzała na niego i rozsiadłą się na podłokietniku fotela Charles’a i czekała na jego powrót.
ZŁOŚD. Był tak bardzo zły. Charles czuł się dobrze przez całą drogę na dół, do biurka recepcjonisty. Skupił się na zadaniu, wynajął drugi pokój i czuł się dobrze, dopóki nie wsiadł do windy i nie zaczął rozważad ataku na Annę. Pomyślał, że może byłby zdolny zebrad wszystko, czego dowiedział się z opowieści Anny i znaleźd cos nowego, jakąś wskazówkę o tym, kto lub dlaczego. Kontrola, którą zawsze utrzymywał, wydawała się topid. Obserwował jak wzrasta liczba pokazująca ilośd pięter, złośliwie szybko, a on miał tak dużo rzeczy do przemyślenia. Drugie. Tom prawie został zabity. Jeśli Charles wysłałby Annę z którymś z pozostałych wilków Angus’a, a tak mogło się zdarzyd – straciłby ją. Trzecie. Sześd wampirów. Czwarte. Jeśli wiedźma Tom’a byłaby tym, na kogo wyglądała, porwaliby Annę. Piąte. Translated by Karin666
94 Gdyby przykuł ją do swojego boku, straciłby ją. Nie była uległa, nie potrzebowała jego opieki. Nie w ten sposób. Potrzebowała go, by stał z tyłu i pozwolił jej polecied. Szóste. A jeśli miał zamiar to zrobid, musiał wziąd temperament pod kontrolę. Temperament Brata Wilka. Nie tylko dzisiaj, czy jutro, ale na zawsze. Wziąd na smycz swoją potrzebę utrzymania jej bezpiecznej, by mógł zapewnid jej szczęście. Siódme. Dzisiaj jednak, nie zniknie mu z pola widzenia. Drzwi windy otworzyły się.
Artur Madden denerwował się, przesuwając nakrycia dalej od krawędzi stołu, a następnie przysuwając je bliżej. - Kochanie – powiedziała jego partnerka z rozbawieniem. – co ty wyprawiasz? Może byd synem Marrok’a, ale ty rządzisz Wyspami Brytyjskimi. Przewyższasz go, nie ma potrzeby byd nerwowym. Nie rozumiała. Ale był do tego przyzwyczajony. Jego żona była człowiekiem i było wiele rzeczy, których nie rozumiała. Nie utrzymywał niczego przed nią. Nie chciał jej wytłumaczyd tego, że Charles był dominujący, że nawet z całą siłą jego wilków, Charles samym spojrzeniem, mógł zmusid Artura do wycofania się. Oznaczało to, że potrzebował wszelkich sposobów obrony. Oznaczało to, że kolacja musiała byd perfekcyjna. Mógł zaufad swojej partnerce, że wszystko będzie perfekcyjne. - Oczywiście masz rację – powiedział. – Głupiec ze mnie, że robię takie zamieszanie. Wsunęła się pod jego ramię, równie smukła, jak dziewczyna, którą poślubił czterdzieści lat temu. Kochał ją równie mocno, jak wtedy, ale jej wiek go zasmucał. Kiedy szli na kolacje, ludzie myśleli, że byli wspólnikami biznesowymi, albo matką i synem. Kiedy była młoda i piękna, nie zastanawiał się nad jej starzeniem się i ona też nie. Pachniała różami. - Wszystko będzie w porządku – powiedziała. – Będę zabawiad jego partnerkę, a ty możesz opowiadad mu historyjki. Pocałował jej słoneczne, saksooskie włosy, delikatnie farbowane do odcienia, jaki miały naturalnie, gdy się spotkali.
Translated by Karin666
95 - A jak masz zamiar to zrobid? - Pokazując jej moja robótkę i zabawiając rozmową o dziewczyoskich rzeczach. Odwrócił się i złapał ich odpicie w ogromnym lustrze wiszącym naprzeciwko drzwi wejściowych. Nosił złotą, jedwabną koszulę, która nadawała jego włosom o ton ciemniejszy odcieo od czerwono-złotego: jego oczy były niebieskie, a luźne spodnie, które miał na sobie, równie dobrze mogłyby byd tymi, które nosił do ślubu, tyle dekad temu. Głęboko niebieska bluzka Sunny, miała długie, płynne rękawy, które pokazywały siłę jej ramion, bez zdradzania jak jej skóra pokazywała wiek. Miękkośd pojawiła się pod podbródkiem i zmarszczki mimiczne wokół jej oczu. Jego Sunny uwielbiała się śmiad. Dzieo, po dniu była bliżej śmierci. Wciąż mogło jeszcze długo trwad, pomyślał, może dekady, zanim jej skóra stanie się mniej napięta, a mięśnie zwłóknieją i opadną. A on będzie musiał oglądad jak to się dzieje. Złapała jego spojrzenie w lustrze. - Jak zwykle, wyglądasz wspaniale – powiedziała, przytulając do siebie ramię, którym opasał ją pod biustem. - Kocham cię – wyszeptał jej do ucha, wtulając twarz w jej perfekcyjne włosy i zamykając oczy, by móc poczud jej cenny zapach. Poczekała dopóki nie otworzył oczu i mogła spojrzed w nie patrząc w lustro. Uśmiechnęła się, szerokim uśmiechem, który sprawił, że zaczął nazywad ją Sunny73. - Wiem o tym.
Rozdział 7 Spóźniali się. Sunny zaprzestała prób uspokojenia męża i w zamian usiadła na jednej z dwóch pasujących do siebie kanap w stylu Królowej Anny obserwując go. Był wspaniały. Wyśmiałby jej porównanie, ale zawsze myślała, że w ludzkiej formie przypomina bardziej lwa niż wilka. Nawet, gdy był w swojej czworonożnej formie był w kolorach śniadym i złotym. Teraz stojąc i patrząc przez okno z rękami założonymi na plecach, dawał jej możliwośd podziwiania jego ślicznego siedzenia. Oczywiście, nigdy mu tego nie powiedziała – nie doceniłby tego – ale zawsze kochała jego tyłek.
73
Sunny = słoneczny.
Translated by Karin666
96 Wciąż nie mogła uwierzyd, nawet po tylu latach, że zdołała go złapad. Był wszystkim, czego kiedykolwiek chciała: bogaty, potężny, honorowy i dobrze wychowany. Nie mógłby teraz tego udowodni, nie po tylu latach, kiedy już dawno powinien byd martwy, ale był młodszym synem barona. Był inteligentny i słodki – wciąż przynosił jej kwiaty, bez okazji, a tylko, dlatego, że chciał żeby je miała. Kochała podróżowad, a on nie mógł wyjechad – nie będąc tym, kim i czym jest. Ale zapewnił jej wolnośd, by mogła robid to na własny rachunek. Nadal kochała jego siedzenie. Ukryła uśmiech i próbowała wyglądad poważnie, kiedy się do niej odwrócił. Zmarszczył brwi, a ona zamrugała niewinnie. Dawno temu nauczyła się, że są żarty, których nie podzielał i nic dobrego nie wychodziło z próbowania. W koocu, zrzędliwym głosem, powiedział: - Idę na górę, popracowad. Jeśli tu dotrą, powiedz im, że jestem zajęty. Dumnie kroczył w górę schodów. Sunny spojrzała na delikatnego, złotego Rolexa, którego nosiła na przegubie i potrząsnęła głową. Spóźniali się pięd minut, cierpliwośd nigdy nie była najmocniejszą stroną Artura. Podniosła książkę, którą zabrała ze sobą na dół – o tajemnicy na Barbadosie, jej ulubionym miejscu – i zaczęła czytad. Pukanie do drzwi było ciche, ale nie na tyle by Artur go nie usłyszał. Kiedy nie zszedł po schodach, Sunny odłożyła książkę i wstała. Wystarczająco szybko wyjdzie ze swojej kryjówki. Znała swojego mężczyznę: nie mógłby ignorowad widowni, przez dłuższy czas. Póki, co, to do niej należało postaranie się, by goście poczuli się mile widziani. Nerwowo wygładziła koszulę. Słyszała historie o Charles’ie Cornick’u, egzekutorze Marrok’a, ale nigdy go nie spotkała. Miała nadzieję, że jego partnerka była przyjacielska. Kiedy pukanie zabrzmiało po raz drugi, otworzyła drzwi i połknęła swój uśmiech. Mężczyzna stojący po drugiej stronie drzwi był duży. Nie tylko wysoki, ale i szeroki. Oczywiście, Rdzenny Amerykanin, z jego ciemną skórą i czarnymi oczami. Jego twarz była pozbawiona wyrazu, nic nie mogła z niego wyczytad, ale przyniósł ze sobą powiew surowości, która otaczała go jak płaszcz. Nic, czego by nie oczekiwała, na podstawie opisów Artura i jego nerwowości, może poza tym, że Charles Cornick był piękny. Nie w zachodnich standardach, nie z jego szerokimi i równymi rysami twarzy i bursztynowymi kolczykami, które nosił w uszach – i jak wilkołak zdołał przekłud sobie uszy? Mężczyzna mógłby nie zauważyd atrakcyjności tych mięśni i ciepłej brązowej skóry, ale mogła się założyd, że nigdy nie przeszedł przez pokój nie ściągając na siebie spojrzeo wszystkich obecnych kobiet. Oszołomiona, czym prędzej odwróciła od niego oczy i napotkała wzrok kobiety stojącej koło niego. Anna Cornick była kilka centymetrów wyższa od Sunny, co i tak dawało jej wzrost trochę powyżej średniego. Była chuda, prawdopodobnie nawet miała niedowagę, chociaż ciało, które było widad składało się z samych mięśni. Jej włosy były w kolorze whiskey i opadały w subtelnych lokach Translated by Karin666
97 na ramiona. Piegi obsypały jej kości policzkowe, a jej oczy miały odcieo złocistego brązu. Nosiła białą koszulę i jedwabną spódnicę, która kooczyła się tuż nad kostkami. Nie była tradycyjnie ładna, ale też nie nieatrakcyjna. Anna wyglądała na zmęczoną i przewyższoną klasą przez jej bardziej egzotycznego partnera i wtedy uśmiechnęła się smutno, a w Sunny obudził się niewygodnie silny podziw dla Charles’a i ekspresowa sympatia dla drugiej kobiety złapanej w jego czar. To było ciepłe wrażenie i Sunny poczuła, że cała nerwowośd, którą wywołał Charles Cornick odpływa pozwalając wcielid się jej w dobrze znaną rolę gospodyni. - Witam – powiedziała, uśmiechając się szeroko, co nie było już tak trudne, jak chwilę wcześniej. –Wejdźcie – odsunęła się zapraszając ich. - Jestem Eleanor, partnerka Artura, możecie nazywad mnie Sunny, jak każdy. Wy musicie byd Charles i Anna. - Miło cię poznad Sunny – powiedziała Anna, biorą jej dłoo w silny uścisk. Kiedy jej partner niczego nie powiedział, Anna trąciła go ramieniem. Spojrzał na nią, a ona uniosła brwi – i Sunny rozpoznała spojrzenie z własnego repertuaru stworzonego na potrzeby radzenia sobie z dominującym mężczyzną, który nie zawsze podąża za regułami cywilizacji. - To był dobry wyraz – powiedziała Annie. – Chociaż zauważyłam, że unoszenie tylko jednej brwi jest efektywniejsze. Jeżeli to nie podziała, spostrzegłam, że najlepiej jest ignorowad ich, dopóki się nie uspokoją. Może byście weszli, a ja przygotuje wam coś do picia. Artur za minutę zejdzie. Może podad wam szkockiej albo brandy? Albo mamy naprawdę wyśmienite białe wino. Anna uśmiechnęła się do niej szeroko, podążając za nią, gdy jej partner zamykał za nimi delikatnie drzwi. - U ciebie ignorowanie działa? Ja po prostu go trącam, dopóki się nie złamie. Masz może wodę? Ja dzisiaj nie piję – prowadzę. Może na mnie nie wpływad, ale w razie kontroli nie chcę śmierdzied alkoholem. - Pozwala ci prowadzid? – zapytała Sunny, zaskoczona i trochę zazdrosna. – Ostatni raz, kiedy prowadziłam i Artur był w samochodzie, było wtedy, gdy go spotkałam. Jechałam samochodem ojca do Devon, a jego samochód stał na poboczu drogi z dwoma przebitymi oponami. - Nie lubię prowadzid – powiedział Charles. – Brandy było by w sam raz, dziękuję. Jego głos był równie wyśmienity, jak cała reszta. Głęboki i powolny z odrobiną walijskiego akcentu i jeszcze czegoś, co zmieniało zwykły amerykaoski akcent. Zaniepokojona, ponieważ nigdy nie czuła się tak w obecności żadnego innego wilkołaka, którego Artur przyprowadził do domu, Sunny wykorzystała jego słowa, jako wymówkę i odeszła do barku znajdującego się w kącie salonu i zaczęła przygotowywad drinki dla gości. To nie tak, że nigdy nie patrzyła na innego mężczyznę, po prostu przy żadnym nie czuła się tak….. bezpiecznie. To była nieoczekiwana reakcja na mężczyznę, o którym wiedziała, że jest niebezpieczny i wytrąciło ją to z równowagi. Translated by Karin666
98 Wzięła karafkę z rżniętego szkła, którą nabyła kilka lat temu w Wenecji i nagle Anna była koło niej, gotowa zabrad ją od niej, by postawid ją na barze. - Wiem – powiedziała delikatnie. – Wszystko w porządku. Powinnaś poczud, kiedy Marrok wchodzi do pokoju pełnego obcych wilków. Powinien za chwile się uspokoid i nie będzie to w ciebie już tak uderzad. – Spojrzała na swojego partnera, wyciągnęła korek z karafki, a zapach dobrej brandy uniósł się z niego. – Miał zły dzieo, który to tylko pogorszył. Sunny wyjęła kieliszek z szafki pod barem i podała go Annie. - Co się stało? Anna uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami nalewając brandy. - Te same rzeczy, różnego dnia. - Zabrzmiało to jak próba uniknięcia odpowiedzi. – Nie lubi miast prawie tak bardzo jak jazdy samochodem, komórek, latania samolotem, czy…. - Ludzi mówiącym o nim, jakby go tu nie było – warknął wilkołak, jakby został uprawniony by mówid. Kiedy Artur mówił takim tonem, wiedziała, że należy zostawid go samego. Jego partnerka, po prostu się do niego szeroko uśmiechnęła. - Chodź tutaj po swoją brandy, a tak w ogóle, to jak możesz ją lubid? Ja nigdy nie mogłam tego pid, nawet, kiedy było to tylko częścią drinka. Przestao przerażad naszą gospodynię. Wziął głęboki wdech i…. był po prostu zirytowanym człowiekiem stojącym po środku jej salonu. Podszedł do nich i wziął od swojej żony kieliszek, a następnie zwrócił swoją uwagę na Sunny. - Moje przeprosiny – powiedział, a jego głos nie przyspieszył jej bicia serca w odpowiedzi. – Jak Anna powiedziała, nie jestem dzisiaj w dobrej formie. Ale nie ma powodu, bym wyładowywał to na tobie. Odrzucenie jego przeprosin, jako niepotrzebnych wydawało się złe, więc spróbowała drugą najlepszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. - Przeprosiny przyjęte. Anna rozglądała się po pokoju. - Bardziej wygląda to jak prawdziwy dom, niż miejsce, które wynajmujesz na kilka tygodni – masz dobry gust. Sunny podała jej butelkę zimnej wody, wyjętą z dobrze zaopatrzonej lodówki. - Och, Artur ma kilka miejsc rozrzuconych wokoło. Nie często tu przyjeżdża, ale kupił mi je na naszą trzydziestą rocznicę. Zwykle przyjeżdżam tu latem na miesiąc. Nie lubi podróżowad, ale wie, że ja to uwielbiam. Z trudnością zmusiła się by nie powiedzied więcej. Ukrywając skrzywienie za przyjaznym uśmiechem wyciągnęła schłodzoną butelkę jej ulubionego białego wina. Nigdy nie zdarzyło jej się tak Translated by Karin666
99 paplad. Była przyzwyczajona do utrzymywania sekretów. Nie żeby jej podróże, czy to mieszkanko były sekretami. Ale wciąż nie miała w cale zamiaru mówid o nich. Została uratowana przez skrzypnięcie schodów, po których Artur schodził do nich z niewymuszonym pośpiechem.
Anna obserwowała królewskiego wilka, gdy schodził. - Spóźniliście się – powiedział zamiast powitania. – Martwiłem się, że coś mogło się stad. - Nie – powiedziała radośnie Anna. Rozmawiali o tym, co powiedzied o ataku i w koocu doszli do wniosku, że najlepiej będzie ostrzec Alfę innej Omegi, a pozostałym nic nie mówid. Atak nie miał z innymi nic wspólnego, a Charles powiedział, że nie ma zamiaru zachęcad naśladowców. Więc wzięła na siebie winę za ich spóźnienie. Nie miała wyboru, bo i tak nikt by nie uwierzył, że Charles mógłby się spóźnid z własnej winy. - Trochę za długo zajęło mi ubranie się. Przepraszam. Sunny napełniła dla Artura drugi kieliszek brandy – kolejny wilkołak, który to pił, pomimo, że nie mógł korzystad z wpływu alkoholu. Dla siebie napełniła kieliszek białym winem. - Wierzę, że obiad będzie gotowy za pół godziny – powiedział Artur. – W międzyczasie, pomyślałem, że możesz byd zainteresowana moja kolekcją. - Kolekcją? – zapytała Anna. - To, co mam tutaj nie jest zbyt wartościowe – wyjaśnił. – Ani historycznie znaczące. Nie spędzamy tu wiele czasu, a nawet z systemem alarmowym… - Wzruszył ramionami. – Ale wciąż mam kilka interesujących rzeczy. - Przywiozłeś Excalibur? – zapytał Charles. Brew Artura wspięła się elegancko na jego czoło, gdy uśmiechnął się lekko. - Nigdzie się bez niej nie ruszam. - Nie jest to trochę kłopotliwe? – zapytała Anna. – Latanie liniami międzynarodowymi z mieczem? - Latam prywatnie – powiedział. - Oczywiście – wymamrotała Anna, ze skierowanym do siebie szyderstwem, na jej nagłe podniesienie rangi do bogatych i ważnych. – Czyż nie wszyscy tak robią? - Biedny plebejusz – wymamrotał Charles i była pewna, że tylko ona wyłapała rozbawienie w jego słowach, ponieważ zarówno Artur jak i Sunny wyglądali na zaskoczonych.
Translated by Karin666
100 - Artur ma problem z podróżowaniem liniami komercjalnymi – pośpieszyła Sunny z wyjaśnieniem. - Przepraszam – Anna posłała Charlesowi „pomóż-mi” spojrzenie. Nie mogła wymyślid niczego do powiedzenia, co nie pogorszyłoby sytuacji. Charles przybył jej na ratunek. - Pierwsza sfora Anny była…. Kłopotliwa i bardzo biedna. Jesteśmy małżeostwem krócej niż miesiąc i do wielu rzeczy musiała się dostosowad. - Życie przez dłuższy czas wcale nie oznacza, że będziesz bogaty – powiedział Artur z wyrozumiałym spojrzeniem. – Ale to na pewno nie boli. - Długoterminowe inwestycje nadają zupełnie innego znaczenia terminowi „procent złożony”74 – dodała Sunny. - Opowiedz mi o swojej kolekcji- powiedziała trochę desperacko Anna. I ponieważ nie mogła oprzed się ciekawości, dodała. – O Excaliburze. - Kiedyś byłem archeologiem – wyjaśnił Artur. – Amatorem, co zadowoliło mojego ojca, ta wiedza, że nigdy nie będę profesjonalistą. W tamtych czasach zasady wykopalisk nie były tak dobrze uregulowane, a ja przekopywałem ziemie starej Kornwalijskiej osady, która dogodnie znajdowała się na terenach należących do rodziców mojego szkolnego kolegi i kiedy ją znalazłem, po prostu ją wykopałem. Nie wydawał się byd szalony, ani mied coś przeciw pytaniom. Gdyby nie rozmawiali o…. Excaliburze, na litośd Boską, byłaby zafascynowana historią. - Skąd wiedziałeś, że to Excalibur znalazłeś? Uśmiechnął się do niej. - Powiedz mi moja droga, czy wierzysz w reinkarnację? Nie. Ale to nie byłaby grzeczna odpowiedź. - Nigdy nie słyszałam przekonywującego argumentu przemawiającego za tym. Jego uśmiech poszerzył się. - Przypuszczam, że to wystarcza, by powiedzied, że ja wierzę i, że wierzę, że jestem Jedynym i Przyszłym Królem, który powróci w czasie największej potrzeby. – Mrugnął do niej. – Nie nalegam na to, by inni podzielali moją ekscentrycznośd.
74
Procent złożony - sposób oprocentowania wkładu pieniężnego, który polega na tym, że corocznie odsetki są doliczane do lokaty (kapitalizacja) i w następnych latach procentują wraz z pierwotnym wkładem.
Translated by Karin666
101 Gdyby ludzie, chod raz zapamiętali bycie nikim więcej jak pomocą kuchenną lub rolnikiem, którzy umarli na nic bardziej interesującego niż starośd, mogłabym rozważyd ponownie moje stanowisko w sprawie reinkarnacji, pomyślała Anna odpowiadając uśmiechem na uśmiech Brytyjskiego Wilka. Zapamiętała jak jej ojciec zauważył kiedyś oschle. Jeśli czternastu ludzi wierzy, że w poprzednim życiu byli Kleopatrą, to znaczy, że cierpiała ona na zaburzenia osobowości? Wtedy Artur poprowadził ich do swojej sali skarbów, która początkowo miała byd zapewne biurem lub małą sypialnią. Trzy gobeliny spłaszczone między czystymi taflami czegoś, co mogło byd pleksiglasem, wisiały na ścianie, a wzdłuż samej ściany stało kilka gablot wystawowych. - To nie jest właściwy pokaz – powiedział. – Te rzeczy tutaj pozostają w tym miejscu przez cały rok, więc nie mogę ryzykowad umieszczając coś naprawdę wartościowego. Moje wartościowsze artefakty nie opuszczają mojego domu w Kornwalii. Wszystko to nabyłem w Stanach Zjednoczonych. Ten gobelin jest z piętnastego wieku i jak wiele z nich przedstawia temat religijny. Możecie zobaczyd Św. Stephena ukrzyżowanego do góry nogami, jak nakazuje tradycja. Anna patrzyła na nienaturalną postad, na aureolę na jego odwróconej głowie i krew płynącą z dłoni. - Wesoły – spostrzegła. Uśmiechnął się. - Również nie jest to mój ulubiony. Dugi ukazywał kobietę siedzącą na ławce pod drzewem, szyjącą z dużym ptakiem umieszczonym nad jej głową. Kolory były wyblakłe, rozjaśnione jedynie przez nitki zanurzone tuz pod powierzchnią. Kiedyś, pomyślała Anna, musiał byd dużo bardziej kolorowy niż teraz. - Ten pochodzi ze Szkocji – Artur brzmiał potępiająco. – Z około trzynastego wieku. - Barbarzyocy, ci Szkoci – powiedział Charles z rozbawieniem. – Mój ojciec, Walijczyk, mówi to dokładnie w ten sam sposób. Artur zaśmiał się. - W porządku, złapałeś mnie. Podejrzewam, że nie ważne jak długo będę żył, wciąż w jakichś aspektach będę człowiekiem swoich czasów, co? Tak jak ty nim jesteś stary przyjacielu. Jest w niezwykle dobrym stanie, jakby to, że znajdował się w i poza muzeum i prywatnymi kolekcjami przez blisko dwieście lat na niego nie wpłynęło, jakby musiał byd już przed tym utrzymywany w dobrym stanie. Poszedł dalej, a przed najmniejszym z gobelinów wykonał ekstrawagancki gest. - Trzeci jest moim ulubionym. Prawdopodobnie również pochodzi z piętnastego wieku, kupiłem go w Kalifornii od prywatnego kolekcjonera. Jest w kiepskim stanie, ale został uszyty na bez kwasowym muślinie, aby zatrzymad kolory. Wszystkie są hermetycznie zapieczętowane dla ochrony przed klimatem.
Translated by Karin666
102 Artur miał rację, gobelin nie był w dobrym stanie. Przerwał tylko kawałek o wymiarze około trzystu sześddziesięciu centymetrów kwadratowych. Galopujący na koniu rycerz, uchwycony, kiedy kopyta nie dotykały ziemi. W ręce dzierżył miecz, wzniesiony pod trochę większym kątem niż czterdzieści pięd stopni. Artur dotknął delikatnie opuszkami palców płyty pokrywającej gobelin. - Jak możesz zobaczyd ten przedstawia Artura walczącego Excalibur’em. Anna nie mogła zrozumied, dlaczego był taki pewny tego, że był to Artur dopóki nie przyjrzała się mieczowi. Z liter, które kiedyś zostały na nim wyszyte zostały tylko trzy. X, k i u. Musiała przyznad, że nie przychodziło jej do głowy dużo słów zawierającymi te litery, które ktoś mógł wyszyd na mieczu. - Wygląda na dośd nieszczęśliwego – skomentowała Anna. – Zastanawiam się, za czym gonił. - To mogło byd cokolwiek – powiedział Artur. – Był Mistrzem Anglii, pogromcą smoków i innych bestii, jak również bronił swojej ojczyzny przed Saksooczykami. Pierwsza gablota została zapełniona garścią rzymskich artefaktów. Anna podejrzewała, że niektóre z nich były nielegalne. Chociaż, może zabranie kamienia z Wału Hadriana75 nie było nielegalne w czasach, kiedy Artur zbierał swoją kolekcję. Drugą witrynę wypełniała kolczuga przykryta jasno niebieską tuniką ozdobiona trzema srebrnymi koronami. - To jest replika – powiedziała Sunny. – Chociaż nadal warta jest kilka tysięcy dolarów. Ubranie zostało utkane tradycyjnymi metodami i zafarbowana naturalnymi roślinnymi barwnikami, srebrna nitka jest prawdziwym srebrem, a kolczuga została zrobiona ręcznie. Dotknęła witryny. - To jest herb Króla Artura, a przynajmniej to powinien nosid na tarczy. - Herb Artura – powiedziała niepewnie Anna. Wątpiła, że prawdziwy Artur kiedykolwiek nosił kolczugę, może brytyjski Mistrz przeczytał „Śmierd Artura”76, o kilka razy za dużo. Sunny przytaknęła. - Króla Artura, a nie mojego Artura. Ale mój Artur nie chciał używad herbu własnej rodziny…. - Świnia – powiedział Artur nad ramieniem Sunny.
75
[1]
Wał Hadriana (również mur Hadriana, łac. Vallum Hadriani, Vallum Aelium, ang. Hadrian's Wall, Roman Wall, the Wall) – rzymski wał obronny w północnej Brytanii wybudowany w latach 121-129 n.e. na odcinku od wsi Bowness nad zatoką Solway Firth do twierdzy Segedunum w Wallsend nad rzeką Tyne w czasach cesarza Hadriana. Pomyślany jako zapora przed wojowniczymi plemionami Piktów z Kaledonii, nigdy nie spełnił pokładanych w nim nadziei. 76 Śmierć Artura (Le Morte d'Arthur) – romans napisany w 1485 roku przez sir Thomasa Malory'ego, będący kompilacją średniowiecznej literatury arturiaoskiej. Częściowo zawiera oryginalne wątki, ale większośd materiału jest przeróbką poprzednich dzieł arturiaoskich. Le Morte... jest prawdopodobnie najbardziej znaną wersją historii Króla Artura; na nim opierali się chodby T. H. White czy Alfred Tennyson.
Translated by Karin666
103 - Knur – powiedziała niezrażona Sunny. – Wciąż żyją członkowie jego rodziny, którzy mogliby go rozpoznad…. młodszy kuzyn i najmłodsza siostra. - Która w maju skooczy osiemdziesiąt cztery lata. – Artur mówił z oczywista sympatią. – Odwiedziłbym ją, ale nadal jest ostra jak dwiek i potrafi zestrzelid krążek bez noszenia okularów. Więc wybrałem herb Króla. Powiedział to sugerując wielkie litery, jak gdyby nigdy nie było innego króla. - W czasach Artura nie było herbów – powiedział Charles. – Czy on nie żył przypadkiem w szóstym wieku? - Albo późnym piątym – zgodził się Artur. – Bohater bitwy o Górę Badon, a ta odbyła się w 518 roku, czy coś koło tego. Heraldyka i jego rządy były dużo później. Wciąż, jest tradycja…. I tak czy inaczej zrobiłem to dla przyjemności. Jego oczy nabrały marzycielskiego wyrazu. I Anna zastanawiała się, czy nosił i bawił się mieczem, który wykopał, kiedy nie było nikogo w pobliżu, kto mógł go zobaczyd. Jej starszy brat podkradał się na parter domu w nocy i brał miecz kawalerii Wojny Secesyjnej, który jej ojciec powiesił na ścianie nad kominkiem i walczył z niewidzialnymi wrogami. I raz jak zapamiętała z ich młodszą siostrą, którą uzbroił w miotłę. Ona musiała mied założone szesnaście szwów, a on skooczył ze złamanym nosem. Mężczyźni, pomyślała, mają dziwny pociąg do długich, spiczastych i ostrych rzeczy. Ukryła uśmiech. - A teraz pièce de résistance77. – Artur zatrzymał się. –Często okazuje się, że ludzie są zawiedzeni Excalibur’em. Myślę, że to przez te wszystkie filmy. To nie jest rekwizyt, a broo przeznaczona do zabijania. Uklęknął na jedno kolano i wyciągną panel twardego drewna z podłogi. Pod nim był sejf podłogowy. Położył na nim płasko dłoo, a po chwili pisnęło i sejf otworzył się wolnym, równym ruchem. W środku znajdowała się wąska, drewniana skrzynka, mająca trochę więcej niż dziewięddziesiąt centymetrów długości. Podniósł ją i położył na blacie stołu pokazowego. Sama skrzynka była piękna, ręcznie wykonana z mieszanki jasnego i ciemnego drewna. Otworzył klamerki, które trzymały skrzyneczkę zamkniętą i zdjął kompletnie wieko. I zrozumiała, dlaczego człowiek mógł pomyśled, że to….. to był Excalibur. Nosił w sobie tyle samo podobieostwa do miecza kawaleryjskiego jej ojca, jak jaguar do lwa – oba bardzo efektywne drapieżniki. Excalibur Artura był krótszy i szerszy niż ostrze jej ojca i był dwustronnie zaostrzony. Klinga było w centralnej części przyciemniona, w miejscu, gdzie została nacięta i mogła zobaczyd wzory, jak na damasceoskiej stali78, z której prawdopodobnie zrobiono miecz. Krawędzie były gładkie i jasne, 77 78
Gwóźdź programu. Wygląda to mniej więcej tak: http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c7/DamaszenerKlinge.JPG
Translated by Karin666
104 chociaż przez całą długośd przebiegały równoległe linie. Głownia zrobiona była ze stali i porównując do wszystkich Excalibur’ów z filmów i telewizji, o których wspominał Artur, ten był bardzo praktyczny i krótki. Był to miecz przeznaczony do walki jedną ręką, przeznaczony do zabijania. - Czy oni mieli stal w szóstym wieku? – zapytała. - W niektórych miejscach mieli miecze ze stali już tysiąc lat przed tym – odpowiedział Artur. – Miecze ze stali z Toledo były używane przez Rzymian w I wieku przed Chrystusem. - On jest…. – miała zamiar powiedzied piękny, ale to nie byłoby dobre. Miecz jej ojca był długi i pełen wdzięku – broo zaprojektowana dla jego piękna jak i również funkcjonalności. Ten był inny. – Potężny. - Zero kryształów, złota, ani migoczących części – Artur brzmiał na zadowolonego. - On ich nie potrzebuje. – Impuls by dotknąd miecza był silny, ale utrzymała dłonie za plecami. - Miecz nie był jedyną bronią, którą nosił Artur – powiedział Artur, głosem rozpalonym pasją. – Tylko tym najsławniejszym. Był jeszcze Miecz w Kamieniu, który rozpoznał Artura, jako legalnego króla. Prawdopodobnie jest to miecz znany, jako Clarent, który używany był, by nadawad autorytetu takiego jak godnośd królewska, czy wysoka pozycja. Niektóre z wczesnych walijskich opowieści wspominają sztylet Carnwennen, którym zabił Bardzo Czarną Wiedźmę. Zadźwięczał brzęczyk. Sunny wydała z siebie pisk, sprawdziła czas na zegarku i wybiegła z pokoju złorzecząc coś o stoperach i ofiarach spalenia. - Twoja partnerka jest urocza – powiedział Charles. - To prawda – powiedział Artur. – Przynosi mi radośd. Dotknął rękojeści miecza. - Excalibur ma ponad tysiąc piędset lat i będzie ze mną przez następne tysiąc piędset lat. Moja Sunny…. – Przełknął. – Moja Sunny umiera powoli każdego dnia.
Było już późno, kiedy wyszli. Na szczęście wieczór przebiegł bez większych wydarzeo. Anna martwiła się, że wcześniejszy nastrój Charles’a mógłby powrócid, ale przez całą kolację, był doskonale uprzejmy. Nie mówił dużo, ale kiedy Artur skooczył opowiadad historie o Królu Arturze, zdołał skierowad rozmowę na problemy, jakie telewizja przemysłowa79 - kamery, które Wielka Brytania instalowała wokół miejsca, by mied na oko na mieszkaoców – przysparzała wilkołakom. - A więc – powiedziała, kiedy zbliżyli się do poobijanej Toyoty. – to było prawie uprzejme….
79
Kamery przemysłowe – jak w sklepie.
Translated by Karin666
105 Człowiek, który siedział za krzakami róż podniósł się trochę sztywno. Po chwili rozpoznała jego zapach i połknęła dźwięk, który właśnie miała z siebie wydad. - Michel – powiedział Charles. Zeszłej nocy spotkała go w restauracji, ale bez innych wokół, mogła lepiej w nim czytad. Alfa, ale nie bardzo dominujący. W jej starej sforze, Sforze Chicago, mógłby plasowad się gdzieś w połowie, ale nie wyżej. Jego twarz była poobijana, a siniaki pod oczami wskazywały na to, że ktoś złamał mu nos. Leczył się, ale z jakiegoś powodu wolniej niż inni. Nie mógł wyprostowad się całkowicie i trzymał rękę na żołądku. - Charles – powiedział półgłosem. – Bestia zabrał moją komórkę i nie wiedziałem, w jaki inny sposób mógłbym się z tobą skontaktowad. - Czego potrzebujesz? Francus potrząsnął głową. - Przyszedłem dostarczyd ci ostrzeżenie. Twoja partnerka, on jej chce. Rozumiesz? Zabija kobiety i niewinnych, a on naznaczył ją, jako ofiarę. Pragnie jej. Musisz utrzymad ją z daleka od niego, jeśli zdołasz. - Dziękuję za ostrzeżenie – powiedział Charles. – Chodź, podwieziemy cię, gdzie tylko zechcesz. Ale Francuz cofnął się o krok. - Nie. Jeśli wrócę, pachnąc jak ty, on mnie zabije. - Ale nie jeśli będziesz pachniał jak ja – powiedział Artur. Anna nie usłyszała go, ale żaden z pozostałych wilków nie był zaskoczony. - Znalazłem cię rannego na poboczu drogi – kontynuował Artur, patrząc na ulicę, która biegła przy koocu podjazdu. – To wstyd Jean, nie otoczyd lepszą opieką swoich wilków. Spojrzał na Charles’a. - Do czasu, gdy z nim skooczę, Jean będzie na mnie tak wściekły, że zapomni o krzywdzeniu Michel’a. - Ciebie też nienawidzi – ostrzegł go Michel, mimo, że akceptacja planu była widoczna na jego twarzy. - Zawsze mnie nienawidził. Nie boję się go – powiedział Artur. I nikt nie powiedział, że wie, że to kłamstwo. Nawet Anna mogła poczud, że był przestraszony. Spojrzał na Chales’a. - Idźcie do swojego hotelu. Nakarmię go czymś krwawym, by pomóc w leczeniu. Wtedy zabiorę go do jego jaskini nietkniętego. Translated by Karin666
106 Z ostrym przytaknięciem Charles okrążył samochód, aby dostad się do siedzenia pasażera. Anna otworzyła swoje drzwi i powiedziała do nich: - O Królu Arturze mówione też, że był odważnym człowiekiem. Bał się, ale zajął się słabszym, mniej dominującym wilkiem - nawet, jeśli Michel sam był Alfą. - Nasz Artur jest dobrym człowiekiem – powiedział miękko Charles, gdy Anna cofnęła się na ulicę. – Nawet, jeśli jest nieco szalony przy wietrze północno–zachodnim. Przynajmniej zwykle wieje z południa. 80 Szekspir. - Zwykle odróżnia jastrzębia od czapli? – rzuciła, żeby wiedział, że rozpoznała aluzję. – Nie wierzysz, że jest Arturem? Uśmiechnął się nieznacznie. - Większośd starych wilków ma na punkcie czegoś obsesję. W przypadku naszego brytyjskiego monarchy, jest to Król Artur. Względnie łagodne szaleostwo. Dużo bardziej wolę to od szaleostwa Chastel’a. - Artur jest od ciebie młodszy – była tego pewna. - Tak. Ale jest wystarczająco stary.
Nie dąsała się. Anna wessała dolną wargę do ust, skrzyżowała nogi i kręciła palcami u stóp. Zgodziła się poczekad gdzieś bezpiecznie podczas kolejnej rundy obrad. Charles nie chciał ryzykowad ponownie wysyłając ją gdzieś samopas, a ona nie chciała znów ryzykowad czyimś życiem. Tom’owi nic nie będzie, ale dzisiaj rano wciąż był sztywny i obolały, a Moira wciąż spała, całkowicie wyczerpana, kiedy Anna sprawdzała, co u nich. Spróbowała znów usiąśd obok Charles’a i zrelaksowad się, ale było tam tylu obcych, którzy się na nią gapili…. Przywołała Angus’a, który zaprowadził ją do swojego gabinetu znajdującego się piętro wyżej, nad audytorium. Wprowadził ją do swojego sanktuarium, zamknął za nimi drzwi i pouczył ją by zamknęła się na zamek. Prawdopodobnie ani wpuszczony zamek81, ani stalowe drzwi nie zatrzymałyby zdeterminowanego wilka, ale dałyby jej czas na użycie komórki i zadzwonienie po pomoc.
80
Aluzja do „Hamleta” Szekspira. – „Szalony jestem tylko przy wietrze północno–zachodnim; kiedy z południa wieje, umiem odróżnid jastrzębie od czapli” 81 Coś takiego: http://www.diki.pl/picture.php?entryid=17175&meaningid=24164 Translated by Karin666
107 Biuro Angus’a było dalekie od Czyśdca. Był tam telewizor i kanapa, jako dodatek do biurka i śmiesznie luksusowego krzesła. Miał też gazety, a ona przyniosła ze sobą książkę do poczytania. Więc dlaczego siedziała na bardzo wygodnym, skórzanym krześle Angus’a dąsając się? Nie miała żadnego powodu. Ktoś zapukał do drzwi. - Kto tam? – zawołała. - Angus. Przyprowadziłem gościa. Ric, Włoski Omega. Odblokowała drzwi, a te otwarły się na około piętnaście centymetrów. Blond głowa z krótką, czerwoną brodą wsunęła się przez wąski otwór. - Presto. Twoja rozrywka tu jest. – Wślizgnął się do pokoju i zamknął za sobą drzwi. – Nudna i bezpieczna. – Jego głos zawierał zarówno ślady brytyjskiego, jak i niemieckiego. - Szczerze – powiedziała do niego. – Tak się nudzę, że mile powitałabym gromadę nikczemników, aby rozprud ich na kawałki. - Niestety, nie jestem nikczemnikiem – powiedział okazale, kradnąc garśd orzechów z miski stojącej na biurku Angus’a. – Chociaż mogę nim byd, jeśli tego chcesz. – Pokręcił brwiami. - Twój partner zdecydował, że moi włoscy koledzy i Niemcy uspokoją się trochę, jeśli mnie tam nie będzie. Chociaż nie tak to ujął. – Uśmiechnął się do niej. – Wierzę, że sumą jego słów było „Omego. Idź.”. Angus zdecydował, że miał na myśli tutaj. Przechylił głowę, jakby dawało mu to lepsze spojrzenie na nią. - Jesteś pierwszą Omegą, jaką spotkałem. - Podobnie – zgodziła się Anna. – Myślałam, że jesteś Niemcem? Potrząsnął głową i przeszedł się do okna. - Austriakiem. Jego decyzja by dołączyd do Włochów, nagle nabrała sensu. Musiał wyczytad to z jej twarzy, bo nagle się roześmiał. - Tak. Włosi są dużo bardziej podniecający i weseli niż Niemcy. Nawet wilkołaki.- Pomyślał o tym przez chwilę i dodał. – Może zwłaszcza wilkołaki. - Dlaczego Austriacy cię nie chcieli? – zapytała. Jego twarz spoważniała. - Nie ma już żadnych austriackich sfor. Były tylko dwie i cztery lata temu, Chastel poczuł, że mu się nudzi i zapolował na obydwie Alfy. On…. – Wziął głęboki oddech. – Ale to nie jest rozmowa na
Translated by Karin666
108 dzisiaj. Więc muszę byd Włochem, albo Niemcem. Więc wybrałem Włochów. Mój Alfa mówi, że gdyby Niemcy wiedzieli jak dużo mówię, byliby zadowoleni. - Twój angielski jest bardzo dobry – Anna usiadła z powrotem na krześle Angus’a. Obracało się, wiec mogła śledzid badanie Ric’a, bez kroczenia obok niego. Odwrócił się plecami do okna, by móc na nią patrzed, albo by to ona mogła patrzed na niego. Położył obie dłonie na piersi w kwiecistym geście, który dla niej wyglądał na bardzo włoski, nie żeby spotkała wielu Włochów. - Uczony – powiedział. – To ja. Przed Przemianą miałem większośd doktoratów z psychologii. Mogę mówid po angielsku, będąc coraz lepszym we włoskim. Mój francuski przyjaciel mówi, że pewnego dnia, jeśli nad tym popracuję, nie będę schlebiał sobie mówiąc, że mogę mówid bardzo mało po francusku. Usiadł na parapecie, który był na tyle szeroki, by utworzyd całkiem wygodne siedzenie. - Mój Alfa powiedział, że nie jesteś wilkiem od dawna. - Trzy lata. - To dwa lata i sześd miesięcy dłużej niż ja. Więc możesz mi dokładnie powiedzied, czym jest Omega – coś, czego moi chłopcy nie zdołali satysfakcjonująco wyjaśnid. Chciałbym wiedzied coś więcej, ponad „czynisz nas szczęśliwymi”, co jest na razie najlepszą odpowiedzią, którą mają. Moje kochanki tak mi mówią i jest to dobre, prawda? Kiedy moja sfora, która w większości składa się z mężczyzn, a ja nie pływam w tym kierunku, mówi mi coś takiego, to już nie brzmi to zbyt dobrze. „Przynosisz nam radośd”, jest nawet gorsze, więc przestałem pytad. Muszę wiedzied więcej, tak? Jego smutne spojrzenie było tak przesadzone, że nie mogła powstrzymad śmiechu. - Żenujące. – Próbowała sobie wyobrazid, co Charles by zrobił, gdyby pot rzedł do niego inny mężczyzna i powiedział „przynosisz mi radośd”. - Nie wiem za dużo – wyznała. – Moim nauczycielem jest mężczyzna, który przez kilka wieków był mężem Omegi. Problem w tym, że nie ma nas dużo. Nie jesteśmy tak rzadcy w ludzkiej populacji, ale rzadko zostajemy przemienieni. Sunny, pomyślała, mogła byd ludzką Omegą, albo byd może bardzo uległą wilczycą. - Nawet rozwścieczone wilkołaki rzadko atakują ludzkie Omegi i z tego, co rozumiem nawet, jeśli Omega chce zostad przemieniona, ciężko jest znaleźd wilka gotowego to zrobid. - Więc rozumiem – powiedział. – Uległem wypadkowi na nartach i miałem szczęście, że mężczyzna, który mnie znalazł, przyjaciel i członek narciarskiego patrolu, był wilkołakiem – sekret, który utrzymywał w tajemnicy przez całą naszą przyjaźo. Umierałem, a on zmienił mnie próbując mnie uratowad. – Posłał jej napięty uśmiech. – Ja myślałem, że to, dlatego, że byliśmy przyjaciółmi, ale on powiedział swojemu Alfie, że zrobił to, dlatego, że wiedział, że jestem Omegą i byłbym skarbem dla jego sfory, co Alfa uznał za prawdę i nie ukarał go za przemienienie mnie bez pozwolenia. Translated by Karin666
109 - Wciąż jest twoim przyjacielem? Westchnął i zakołysał się, ruch, który wywołał uderzenie jego głowy o okno z cichym stuknięciem. - Tak. - Więc może tylko dał swojemu Alfie prawdę, której potrzebował. Osoba ma zwykle więcej niż jeden powód, dla którego coś robi, szczególnie coś tak….. dużego jak Przemiana śmiertelnego człowieka w nieśmiertelnego wilka. Coś w jego twarzy rozluźniło się, a on przytaknął. - Po prostu. Nie pomyślałem o tym w ten sposób. – Spojrzał na nią spod zasłony rzęs. – Prawdziwie, nie zauważyłem, że tak bardzo mnie to martwiło, dopóki nie porozmawiałem o tym z tobą. Jak ty zostałaś zmieniona? Odwróciła wzrok. - Przepraszam – powiedział, i nagle był dużo bliżej niej, niż wcześniej. Opuścił swoje siedzenie przy oknie i przykucnął na szczycie biurka. Biorąc pod uwagę szybkośd jego ruchu musiał stamtąd skoczyd. - To była zła rzecz? – zapytał delikatnie. – Nie musisz mi o tym opowiadad. Usiadł wsuwając jedną nogę pod drugą, tak, że oparł się na biodrze. - Dla wielu z nas, nie jest to coś, o czym chcemy dyskutowad. - Szalony wilk zaatakuje wszystko – powiedziała ochrypłym głosem. Jeśli zamknęłaby oczy, wiedziała, że zobaczyłaby twarz Justina, więc zostawiła je otwarte. – Partnerka Alfy stawała się szalona i pomyślał, że Omega mogłaby pomóc jej utrzymad kontrolę. Więc mnie znalazł. Nie mógł się zmusid by mnie skrzywdzid, więc wziął wilka, który był oszalały na punkcie krwi i niekontrolowany i wysłał go po mnie. – Zapolował na nią i nie spieszył się rozkoszując brutalnością, która była niepotrzebną częścią Przemiany. – Nie sądzę żebym była pierwszą, z którą spróbował. Ale reszta zawiodła, umarli. Trzymał jej wzrok swoim skupieniem. - Brutalny. Wzruszyła ramionami z nonszalancją, w którą raczej nie uwierzył. Ale nie chciała płakad mu na ramieniu. Chociaż podejrzewała, że nie miałby nic przeciwko, ale Charles by miał. Uśmiechnęła się i to było prawdziwe. - Rzeczy są teraz lepsze. Charles wjechał jak biały rycerz i uratował mnie. Uśmiechnął się do niej w odpowiedzi. - Spotkałem Charles’a. Bardzo przerażający biały rycerz. Translated by Karin666
110 Przytaknęła. - Tak. Ale to było to, czego potrzebowałam. Więc chcesz wiedzied więcej o byciu Omegą? - Tak, bitte82. Rozumiem, że jestem na dnie sfory, ale co odróżnia mnie od uległych wilków? - Czy powiedzieli ci, że jesteś na dnie? Oparł podbródek na kolanie. - Nie dokładnie. - Dobrze – powiedziała. – Ponieważ nie jesteś. Jesteś poza hierarchią stada. Jesteś jedynym, który może przeciwstawid się Alfie. – Zawahała się. – To nie znaczy, że pozwoli by uszło ci to płazem…. ale uległy wilk, nawet taki, który jest dużo mniej dominujący niż Alfa, miałby problem stawiając mu czoła. Większośd wilkołaków ma…. – Szukała dokładnego wytłumaczenia, ale postanowiła się tym nie martwid. Był wilkołakiem, zrozumie. – Wbudowany kompas, który mówi mu, czy wilk jest dominujący względem niego, czy nie. Jeśli kompas im tego bezzwłocznie nie powie…. Coż walczą, by się dowiedzied. - Widziałem to – powiedział. - W porządku, więc. To jest coś, czego tobie i mnie brakuje. Mam namyśli, że wciąż mogę powiedzied, nawet, jeśli chodzi o ludzi, kto rządzi, a kto nie. Ale nie ma to żadnego związku z ich relacją ze mną. - Ja83 - powiedział podrywając głowę i klepiąc biurko. – Myślałem, że ze mną jest coś nie tak, że tego nie czułem. Że nie czułem potrzeby opuszczenia wzroku lub pochylenia głowy. - Prawdopodobnie nie pomyśleli nawet o tym, by ci powiedzied – powiedziała mu Anna. – I… to wciąż jest bezpieczniejsze, opuścid wzrok w kontaktach z bardziej dominującymi wilkami. Wziął głęboki wdech i pochylił się do przodu. - Myślałem, że mają problem z krzywdzeniem takich jak ty, czy ja. Anna odchyliła się. - Tak. Ale zawsze są ci szaleni. - Isaac, mój Alfa, powiedział mi, że wczoraj był problem. Widziałem to, ale nie mogłem tego sam odcyfrowad. Powiedział, że coś cię przestraszyło i każdy wilk w pokoju był gotów cię bronid, i że rozglądali się po wilkach siedzących obok, by sprawdzid, kto jest problemem. Anna westchnęła. - Powiedziałam ci, co nieco o mojej starej sforze – zostawili mnie z paroma problemami. Za dużo dominujących wilków i zamieniam się w kurczaka. Co wiesz o różnicach pomiędzy dominującymi wilkami, a uległymi? 82 83
Z niemieckiego: proszę. Z niemieckiego: tak.
Translated by Karin666
111 Wzruszył ramionami. - Nic mi nie powiedzieli. Te wilki, nie mówią za wiele. O mnie, powiedzieliby ci, że mówię cały czas. Albo może sama zauważyłaś. Jak możemy rozwiązywad problemy, jeśli nie rozmawiamy? Rozmawianie jest przydatne. Ale też obserwuje. Dominujące wilki walczą ze sobą nawzajem i zajmują się uległymi. Uległe zaś nie są zagrożeniem. Potrzebują by otoczyd je opieka albo, chociaż poklepad po głowie. Uspokajające dotknięcie jest dla nich konieczne. - Wyjaśniono mi to w bardzo prostych słowach – powiedziała Anna. – Dominujące wilki – pogłębiła swój głos do barytonu, ale i tak nie mogła oddad akcentu Asil’a – ich instynkty, każą im chronid swoje środowisko przemocą i kontrolą. Są gotowi by zabid. Im bardziej dominujący wilk, tym szybciej zabije. Alfa jest kompletnym maniakiem kontroli, gotowym zabid każdego, kto zagrozi jego stadu. Chroni słabszych przed silniejszymi i nie cierpi sprzeciwiania się jego woli. Jest jeszcze inna rzecz, magiczna, ale to jest główna treśd. - Tak – powiedział. – Widziałem to. - Uległe są tymi milszymi, delikatniejszymi wilkami. Brakuje im instynktu zabijania. Co nie oznacza, że nie zabiją w sprzyjających okolicznościach, po prostu nie jest to ich pierwsza odpowiedź na każdy problem. Nie czują potrzeby kontrolowania wszystkich wokół. Przy uległym wilku, bardziej dominujący może się zrelaksowad, ponieważ wie, że nie stanowi on dla niego zagrożenia. - W porządku. Tak. - Wilk Omega, jest jak wilk Alfa w ekstremalnej fazie zen84. Nastąpiła krótka przerwa, w czasie, gdy przyswajał wszystko. Złapała garśd orzechów, wiązkę brazylijskich orzechów laskowych i jednego orzeszka ziemnego. Angus najwidoczniej nie lubił brazylijskich orzechów laskowych. W koocu, Ric powoli powiedział: - Alfa jest najbardziej dominującym wilkiem, pierwszym skłonnym do przemocy. Anna przytaknęła. - Nikt nie wciska mu gówna, a jego pracą jest ochrona sfory. Nikt nie wciska też Omedze gówna, a naszą pracą jest ochrona stada nawet przed nimi samymi. Częśd zen oznacza, że nie zabijamy nikogo robiąc swoje. - Alfa – powiedział znowu, by to poczud. Ale pod tymi słowami był jeszcze coś. Gniew, nawet. - Alfa – powiedziała Anna, przegryzając orzeszkiem. Nie przeszkadzały jej brazylijskie orzechy, chociaż preferowała migdały. – Minus większośd ciężkich rzeczy i nasza magia jest inna. Naszą magia, możemy uszczęśliwiad sforę.
84
Zen - praktyka medytacyjna zwana zazen, której istotą jest poznanie swojej prawdziwej natury, "osiągnięcie" stanu buddy.
Translated by Karin666
112 Ric uśmiechnął się do niej szeroko. - Podczas gdy Alfa może pożyczad moc, nawet magię z całej sfory, Marrok – i to jest najmniejsza rzecz, która czyni go strasznym – może wyciągad je od wszystkich swoich Alf. Nie sądzę byśmy my mogli coś takiego zrobid. Ale tak, nie musisz słuchad, kiedy duży, zły wilk chce tobą rządzid. Omega nie znaczy słaby. Ewidentnie potrafił też byd cicho, jak teraz, gdy odchylił głowę w stronę sufitu i myślał przez około dziesięd minut – wystarczająco długo, by Anna mogła zastanowid się nad tym, co mu powiedziała. Nie działała jak Alfa w stanie zen, działała jak uległy wilk…. Nie, ponieważ nawet uległy wilk nie podwijał pod siebie ogona na widok jakiegokolwiek dominującego wilka, jak to robiła ona. Zabiła wampira. Zabiła wiedźmę tak straszną, że wygnała Asil’a z domu i utrzymywała go w drodze przez dwieście lat. Asil, Maur, którego imię szeptano ze strachem (albo czasami warczano) gdziekolwiek poszedł. Zrzędliwie podniosła książkę i patrzyła się na stronę. - Anno – powiedział w koocu. -Tak? - Chciałbym nauczyd moją sforę tej prawdy. Że nie jestem dzieckiem, dogodna zabawką. Über-uległym wilkiem, tak? Musza zobaczyd wilka zen, którym jestem. Wilk zen. To przebijało Omegę. - I zdecydowałeś jak to zrobid? Uśmiechnął się do niej z twarzą rozświetloną psotą. - Mam pomysł. Dzisiaj wieczorem ma byd uczta, tak? A po niej polowanie. Każdy poza uległymi wilkami może do niego dołączyd. To wykluczenie jest dla ich bezpieczeostwa, biorąc pod uwagę tak dużą liczbę dominujących wilków. Każdy. Myślę, że powinienem zapolowad.
Rozdział 8 Charles czuł się najlepiej będąc sam, albo, jeśli to nie było możliwe, będąc ze swoją sforą w dziczy. Mówienie przez godziny w zatłoczonym audytorium, nie było na jego liście rzeczy, którymi się rozkoszował, albo, w których był dobry. Przynajmniej nikt nie umarł. Jeszcze. Niemcy uspokoili się, gdy tylko włoski Omega wyszedł z urażoną godnością. Włosi zaś wykonali dobrą robotę ukrywając swoją radośd i wrócili do interesów. Umowy zostały wypracowane. O drugiej po południu, Charles i fioscy delegaci w koocu doprowadzili do realizacji skomplikowanego taoca zagadnieo pogłębionego jeszcze przez problemy tłumaczeniowe. Okazało się, że nie mieli nikogo, kto mówi po angielsku. A on nie mówił, po fiosku. Więc tłumaczyli poprzez norweskiego wilka, który mówił zarówno po fiosku i po hiszpaosku, oraz przez hiszpaoskiego wilka, Translated by Karin666
113 który mówił po angielsku. Podejrzewał, że był to podstęp by dad im czas do namysłu, ale nie miał nic przeciwko temu. Zgodził się na nieoprocentowaną pożyczkę dla Finów, którą mieli wykorzystad do kreowania pozytywnego wizerunku, poprzez dział przedsiębiorstwa Marrok’a zajmujący się charytatywnością. Mimo, że Charles miał byd odpowiedzialny za dystrybucję i oczekiwałby rezultatów – to i tak był dobry układ. Kiedy skooczyli, Finowie nie byli jedynymi, którzy się uśmiechali. Wszyscy z bliska śledzili negocjacje, a wielu z nich nawet robiło notatki i w koocu zdecydowali uwierzyd, że Marrok nie miał zamiaru ich porzucid i był skłonny podpisad kontrakty, legalne, które można by było przedstawid przed sadem, jak każde inne – korzyśd, o której nikt z nich wcześniej nie pomyślał. Stopniowo, jak mijał dzieo, duch ostrożnego optymizmu rozprzestrzeniał się po wilkach. - Jesteśmy zgodni? – Charles zapytał człowieka, który zachowywał się jak przywódca Finów. Gdy tłumaczenie torowało sobie drogę przez bariery językowe, a Fin zaczynał kiwad głową, Jean Chastel wstał i powiedział: - Nie. Francuz poczekał z kontynuowaniem, aż Fin, który wstał w połowie negocjacji, powoli usiadł. - Nie akceptujemy pieniędzy za zdradę wszystkich traktatów, które podpisaliśmy z Marrok’iem, a w których zgadzał się na nie wtrącanie w nasze interesy. Niech będzie przeklęty, jeśli nie otworzył gładkiej aktówki i nie zaczął układad papierów – i pergaminu, który wyglądał na starszy od Charles’a i był na tyle stary, że śmierdział kurzem, a nie owcą. - Nie potrzebujemy pieniędzy Marrok’a. Nie jesteśmy pod jego „protekcją”. Na naszych terytoriach nie ma żadnej jurysdykcji. Na twarzy Chastel’a pojawił się ponury triumf. Francuskie wilki – włączając w to posiniaczonego Michel’a – wyglądały na beznamiętnie oddane. Nie mieli wyboru. Zapadła cisza w pokoju, niewygodna cisza, kiedy wszyscy skupili się na Chastel’u. Bestia nie mógł powstrzymad Marrok’a przed ujawnieniem istnienia wilków. Ale mógł powstrzymad go przed pomocom Europejczykom, co na koocu mogło okazad się katastrofalne dla wszystkich. Chastel, kiedy chciał, rządził kontynentem europejskim i po prostu oznaczył go, jako swoje terytorium, pozostawiając Charles’owi wybór czy podtrzymad żądanie Chastel’a, czy go w zamian wyzwad. - Tak – powiedziała Dana, macierzyoskim tonem. – Dziękujemy za to, monsieur. Zostałeś wysłuchany. Wróżka uśmiechnęła się przyjaźnie do Chastel’a, a następnie podniosła wzrok na resztę osób.
Translated by Karin666
114 - W imieniu Sfory Emerald City przekazuję zaproszenie dla was wszystkich, którzy zebraliście się w Seattle na tę konferencję. Jako częśd naszej gościnności, zorganizowaliśmy dzisiaj polowanie, na terenach łowieckich należących do stada. Nie będzie żadnej krwi – Marrok prosił mnie bym przekazała wam przeprosiny. Ale ponieważ polowad będzie więcej niż jedna sfora, uznaliśmy, że brak krwi powstrzyma przemoc… Charles mógł nie czud się wygodnie, czy dobrze przemawiając publicznie, ale nie można było powiedzied tego o Danie. Kiedy jego ojciec poprosił ją o poprowadzenie spotkao, Charles martwił się, ponieważ nie znała wilków. Ojciec uśmiechnął się wtedy. - Zna mężczyzn – powiedział. I miał rację. Wszyscy wiedzieli już o tym polowaniu. Kradła Chastel’owi uwagę wszystkich – i jego moc – i każdy o tym wiedział. Bez niej, Chastel mógłby opanowad spotkanie i zmusid Charles’a…. i może, tylko może Artura, do stawienia mu czoła lub wycofania się i pozwolenia by uszło mu to płazem. A gdyby wyzwali go i zabili, Dana byłaby związana honorem i musiałaby ich zniszczyd. Nie był pewny, czy podołałaby, nie, gdy on i Artur pracowaliby razem. Ale nie wiedział też czy on i Artur mogliby razem pracowad, jego posunięcia były bardzo trudne do przewidzenia. I nic z tego nie zadziałałoby, gdyby wcześniej przed nimi wszystkimi nie udowodniła, że jest potężniejsza niż Chastel. Francuz pozwolił jej przejąd prowadzenie, ponieważ bał się ją wyzwad. I kiedy cedziła informacje, który każdy z nich już posiadał – Charles e-mailem przesłał im tydzieo temu wszystkie szczegóły - wszyscy wiedzieli, po co to robiła. Chastel wstał i wypadł jak burza z pokoju, zostawiając za sobą papiery. Angus zrobił krok w bok i zablokował drzwi. Była to ryzykowna rzecz. Jeśli Chastel wybierze nie pamiętad, że Angus był pod ochroną Marrok’a, Angus mógłby stracid życie. I może właśnie na to liczył. Jeśli Chastel pierwszy przelałby krew….. Ale Francuz powstrzymał swój temperament. Na razie. - Pani? – powiedział niepewnie Angus. Bestia odwrócił twarz w kierunku wróżki. - Potrzebuję Świerzego powietrza. Coś tu śmierdzi. Uśmiechy Dany były bronią, nawet, jeśli były delikatne. - Oczywiście – powiedziała. – Odejdź. Angus ustąpił z drogi i otworzył dla niego drzwi. Bestia wycofał się. Ale wycofał się triumfalnie. Żaden z obcych wilków nie zaprzeczyłby prawu Chastel’a do podjęcia tej decyzji za nich. I w momencie, kiedy Marrok ujawniłby wilkołaki, odbiłoby
Translated by Karin666
115 się to na Europie, jak również porażka europejskich wilków w przekonaniu populacji ludzkiej, że nie byli groźbą, odbiłaby się na terytorium Marrok’a. Charles nie mógł powstrzymad się, od zastanawiania, czy sprawy potoczyłyby się inaczej gdyby jego ojciec tu był.
Angus na swoim telewizorze miał ponad sto kanałów: kanały sportowe, informacyjne, komediowe, z kreskówkami, naukowe i około pięddziesięciu z telezakupami. Jedynym programem, który Anna i Ric mogli znieśd, był maraton „South Park”85. Dzieciaki ścigał Nazgul86 piatego stopnia i nagle stacja zmieniła się na kanał handlowy, gdzie reklamowano męskie produkty powiększające. - Więc – powiedziała Anna, by rozproszyd się od głupiego uśmiechu faceta z telewizji – myślisz, że pójcie na polowanie będzie przydatne? Jak? Mężczyzna musiał przeszkadzad również Ric’owi, ponieważ zeskoczył z kanapy i wyłączył telewizor, przed powrotem na swoje miejsce na blacie biurka. - Nie sadzę by mój Alfa rozumiał różnicę pomiędzy uległym wilkiem a Omegą. Teraz, kiedy ja rozumiem, chciałbym by on również to pojął. Myślę, że polowanie pomoże – gra gdzie mogę pokonad dominujące wilki bezkarnie. - Uważasz, że to zadziała? Charles po prostu by mnie udusił i uwolnił od swojego nieszczęścia. Wychylił się i pomachał dłoomi. - Hello, psycholog, tak? Albo prawie. Oczywiście, nie wiem. Wierzę, że to mi pomoże i myślę, że uczestniczenie w polowaniu mogłoby pomóc ci z twoim problemem, z dominującymi wilkami. - Jak wrzucenie dziecka, które boi się wody na głęboki koniec i pozwolid mu zatonąd albo płynąd? Uśmiechnął się. - Nic aż tak strasznego. Myślę, że jeżeli masz coś do zrobienie, jakieś zadanie, jak znalezienie przynęty, którą Angus i pani wróżka schowali na terenie łowieckim, to nie będziesz aż tak przestraszona. A jeśli nie będziesz się bała, nie przytłoczą cię. I zanim będziesz miała czas zmartwid się ich obecnością – pstryknął palcami - będą cię już otaczad, polowad z tobą i banie się będzie wydawało się śmieszne. 85
South Park – amerykaoski serial animowany powstający od roku 1997.Serial przedstawia przygody czterech ośmiolatków, mieszkających w małym amerykaoskim górskim miasteczku South Park w stanie Kolorado.Serial od początku wzbudza kontrowersje, ponieważ wyszydza społeczności, mniejszości, poszczególne jednostki, zjawiska, zachowania itp. Często poruszane są kwestie religijne i polityczne, co przysparza serialowi wrogów wśród polityków i osób powiązanych z Kościołem. 86 Odwołanie do Władcy Pierścienia
Translated by Karin666
116 Spojrzała na niego. Pamiętała, że Charles zaproponował coś podobnego. Chociaż nie miał na myśli jej uczestnictwa. - Ocean. Jak wrzucenie dwulatka do oceanu. Z rekinami. Roześmiał się. - Spójrz. Nie jestem długo wilkiem, ale obserwuję. Mój mentor w uni, dla ciebie uniwersytetu powiedział, że jestem geniuszem. Dam ci jego numer, a potwierdzi to. – Zatrzymał się i uśmiechnął z zażenowaniem. – Oczywiście powie ci też, że zginąłem podczas tragicznego wypadku na nartach. W każdym razie chodzi mi o to, że powinnaś mnie słuchad. My wilki jesteśmy elastyczniejsi, niż kiedy byliśmy ludźmi. Wilk jest zawsze w teraźniejszości, nie martwi się bardzo o przeszłośd, czy przyszłośd. Twój wilk powstrzyma cię od panikowania, jeśli tylko zdoła. Polowanie da jej pomoc, której potrzebuje. Pod koniec będziesz czud się lepiej, ponieważ ona ci pomoże. - Chyba, że mnie zabiją – powiedziała Anna. - Zero krwi – powiedział Ric. – Takie są reguły. Widziałaś wczoraj jak duszek zamknęła Bestii gębę, czy było to już po twoim wyjściu? - Przed – powiedziała Anna. – I ona preferuje nazwę wróżka. Duszek jest określonym rodzajem wróżki, którego prawdziwa forma ma około 30 cm wzrostu i jestem całkiem pewna, że Dana nie jest jednym z nich. - I będzie tam, pod ręką, by zapewniad bezpieczeostwo; będą się zachowywad. Wiedziała, że Chales nie byłby zadowolony, gdyby zdecydowała pojawid się na polowaniu. Wypadki się zdarzają. Zwłaszcza, gdy dzieją się specjalnie. Charles ma wrogów i na pewno nie przyniosłoby nic dobrego, gdyby została pomszczona, po tym jak zginie. Nie chciała uczynid Charles’a nieszczęśliwym. - Spójrz – powiedział poważnie Ric. – Isaac, mój Alfa, też będzie na tym polowaniu. Myślę, że zgodzi się ochraniad cię razem ze mną. Nikt więcej nie będzie razem pracował. Możesz sobie wyobrazid Alfy współpracujące ze sobą? Nasza trójka ma lepszą szanse na wygranie. I możemy utrzymad cię bezpieczną. - Dwoje ludzi jest rannych, ponieważ wczoraj próbowali mnie bronid – powiedziała Anna. – A było to na wyprawie zakupowej. - Ktoś próbował cię skrzywdzid? Wiedziała, że Charles wezwał wczoraj jego Alfę, aby ostrzec go, przed możliwością, że wampiry próbowały ją porwad, raczej, dlatego, że była Omegą, aniżeli, dlatego, że była partnerką Charles’a. Najwyraźniej zdecydował nie przekazywad dalej wiadomości. - Powinieneś o tym wiedzied – powiedziała. I zajęła się uświadomieniem go. - Jesteśmy widziani, jako słabi – powiedział ponuro Ric, kiedy skooczyła. Translated by Karin666
117 Zdziesiątkowali orzechy, zjedli lunch przyniesiony przez parę wilków Angus’a i znaleźli ukryty schowek z mieszanką owoców. Ric przyjrzał się zawartości i wybrał kilka kawałków suszonej brzoskwini. Rzucił je w powietrze i gdy opadały złapał je ustami, d dwóch szybkich kłapnięciach zębami. - Może nie tylko moje wilki muszą zostad wyedukowane, ale również wszystkie inne. W naszym świecie niebezpiecznie jest byd widzianym, jako słaby. Czyni to z nas ofiary. - Gdyby twój Alfa nie widział cię, jako super-uległego wilka, powiedziałby ci o groźbie, jaką stanowią wampiry i byłbyś czujny w razie niebezpieczeostwa. – zgodziła się Anna. Podrzucił jej kilka bananowych chipsów, a ona złapała je ustami, nie używając rąk. Zasalutował jej. - Chociaż, zwród uwagę, myślę, że jest to syfiasty sposób ochrony, nawet uległych. To nie są dzieci, tylko wilkołaki. Zamknął oczy, podrzucił żurawinę i zjadł ją, gdy opadała. - Powiedziałaś, że jesteśmy jak uległe wilki, które nie podporządkowują się. Zastanawiam się, czy są dominujące wilki, które nie ochraniają? - Tak. Anna spojrzała w górę, ale Ric musiał obrócid się, by zobaczyd Chastel’a stojącego w drzwiach. - Nazywają nas bestiami .– Uśmiechnął się do Anny, a w oczach miał głód. – Boisz się mnie, mała dziewczynko? Biorąc pod uwagę zainteresowanie Chastel’a, jakie poświęcił Ric’owi, równie dobrze mogłoby go tam nie byd. Cała jego uwaga była skupiona na niej, a jego oczy były dzikie i złote. Słaby rumieniec na jego policzkach powiedział jej, że był podekscytowany – wyglądał jak Justin, jak wilk, który ją przemienił, tuż przed tym, gdy…. Przełknęła tę myśl. Ten mężczyzna szukał zdobyczy. Ale ona nie miała zamiaru był dla niego sportem. Ani dla nikogo. Nigdy więcej. Przywołała swojego wilka, nie na tyle blisko by zacząd przemianę, ale by pożyczyd jego odwagę i by osiadłą ona w jej kościach. Kiedy była pewna, że kolana nie zaczną jej się trząśd, wstała, gdy cisza nabrała wagi jak przed burzą. Nie spieszyła się z odpowiedzią – pokazała cierpliwośd dobrego myśliwego. - To ty jesteś tym, który powinien się bad – powiedziała w koocu, pozwalając swojemu rzeczowemu głosowi zanieśd wiadomośd, którą chciała, aby otrzymał – że się go nie bała. Ponieważ była przestraszona, nie mogła mu powiedzied, że się nie bała. Ale mogła kłamad prawdą i obstawad przy tym.
Translated by Karin666
118 - Jeśli mnie dotkniesz, Charles upoluje cię i wyssie twój szpik, kiedy wciąż będziesz na tyle żywy, by krzyczed. – Przywołała doświadczenie dwóch lat w klasie aktorskiej i podwinęła wargę. – Będę szczęśliwa mogąc to zobaczyd. Oblizała usta. Uśmiech spełzł mu z ust i zawarczał. Nie była bezradna, nie tak jak w Chicago, kiedy Justin zapolował na nią, albo później, kiedy sfora próbowała podporządkowad ją jego woli. Tutaj, jedyną inną osobą w pokoju był Ric, który pomógłby jej, nie Chastel’owi. Chastel pokonałby ją, prawdopodobnie pokonałby ich oboje. Ale upewniłaby się, że go to zaboli, a następnie Charles by go zabił. Jej wilk zgodził się z nią, a jej strach odpłynął, zostawiając ją balansującą delikatnie na piętach, gotową na krew i śmierd. Było tylko teraz, pomiędzy jego jednym oddechem a drugim, a to nie zostawiało czasu na strach. - Twój wampir był śliczny. Umarła zbyt szybko. – Anna zimitowała ruch, którego użyła, aby złamad kobiecie kark. – Jak dobrze pójdzie zrobisz lepszy pokaz. - Mój wampir? – odprawił jej słowa niecierpliwym ruchem ręki. – Jesteś głupia, a twój partner jest zbirem, któremu brakuje inteligencji. Niczym więcej, jak pieskiem salonowym swojego ojca, który aportuje i zabija na rozkaz. Pozwoliła swojemu uśmiechowi rozkwitnąd. - Czy tak właśnie myślisz? Jaki z ciebie głupiec? Ręką, której Francuz nie mógł zobaczyd, Ric gestykulował pośpiesznie, każąc jej przestad podpuszczad Bestię. Wiedziała, że to było głupie, ale Ric nie wiedział, że jedyną alternatywą, jaką miała było chowanie się w kącie. Więc go podpuszczała. - Salope87 – warknał Chastel. Tyle francuskiego znała. - Dziękuję. I nagle, ponieważ ani go nie widziała, ani nie usłyszała, Charles tam był, stojąc dokładnie za Chastel’em. - Bądź ostrożny z tym, kogo nazywasz dziwką, Jean, mon cher88 - powiedział głosem zbyt spokojnym, by był wiarygodny. Ktoś mógłby pomyśled, że to była obraza. Chastel odwrócił się, pokazując Annie plecy, aby móc stawid czoło komuś groźniejszemu. - Ach, tutaj jesteś. Twoja kobieta powiedziała mi, że zapolujesz na mnie i wyssiesz mój szpik, kiedy jeszcze będę żył. 87 88
Z francuskiego: dziwka. Z francuskiego: mój drogi.
Translated by Karin666
119 - Naprawdę? – Charles spojrzał na nią i zobaczyła aprobatę w jego twarzy. Wątpiła czy ktoś inny mógłby z niej cokolwiek wyczytad. Jego głos był pieszczotą, tylko dla niej. – Chciałabyś tego, miłości? Ułożyła dłonie w swojej najlepszej pozie z filmów niemych. - Tylko, jeśli będę mogła popatrzed. Charles zaśmiał się, na koocu dźwięk owinął się wokół Chastel’a, a Charles wykonał ruch ustawiając się pomiędzy Francuzem a Anną – i już się nie śmiał. - Idź. Nie mogła zobaczy twarzy swojego partnera, ale widziała jak Chastel wzdryga się i opuszcza wzrok. Jego dłonie zwinęły się w pięści, ale nie powstrzymało go to od cofnięcia się o krok. Z niskim ukłonem, odwrócił się i odszedł. Charles przechylił głowę, słuchając oddalających się kroków Chastel’a. - Kiedy wciąż będzie żywy? – zapytał. - Kobiety są krwiożerczą płcią – powiedział smutno Ric. – Zdobyliśmy reputację, ale tylko, dlatego, że kobiety stoją za nami i mówią „Zabij to. Zgnied to.” Anna pomyślała, że nadszedł czas na formalne zaznajomienie. - Charles to jest Ric… przepraszam nie załapałam twojego nazwiska. Ric zeskoczył z biurka, gdzie kucał w gotowości by skoczyd, gdyby zaszła taka potrzeba i wyciągnął dłoo. - Postinger. Heinrich Postinger. Charles potrząsnął jego dłonią. - Jestem Charles Cornick. Ric spojrzał na Annę. - Twoje wyzwanie było zachwycające, ale nie była to najgenialniejsze posunięcie, jakie widziałem, by ktokolwiek zrobił. Teraz po ciebie przyjdzie. Musi to zrobid. - Ric jest psychologiem – wytłumaczyła Anna. - Nie ważne, co by zrobiła i tak miał zamiar po nią przyjśd – powiedział Charles. Anna uśmiechnęła się. - Jest pewna satysfakcja w wiedzy, że na to zasłużyłam, wiesz? Lepsze to, niż myślenie, że przyjdzie po mnie, bo zwiewam jak kurczak. Charles pocałował ją. Translated by Karin666
120 - Tak – powiedział, odsuwając wargi. – Jest, nieprawdaż? Muszę wracad, wszyscy są w audytorium czekając na mnie. Mogłabyś proszę, zablokowad, drzwi tym razem? Nie przysporzy ci nic dobrego, to, że są otwarte i każdy może wejśd O-Kobieto-Która-Nie-Jest-Kurczakiem. - Oczywiście – I z nagłą porcją pewności siebie uniosła się na palcach i pocałowała go w brodę, co było najwyższym punktem, do którego mogła dosięgnąd. Nie pomógł jej, ale kiedy skooczyła oczy mu się uśmiechały. - Dobrze – powiedział, chociaż nie wiedziała, czy chodziło o pocałunek czy o jej zgodę by zamknąd drzwi, po tym jak wyjdzie. Doszedł już do drzwi, kiedy przypomniała sobie, że było coś, o czym powinien wiedzied. - Nie wiedział nic o wampirach. Kiedy Charles spojrzał na nią, powiedziała. - Powiedziałam mu, że zabiłam jednego z jego wampirów, a on nie miał pojęcia, o czym mówiłam. - Chastel nigdy nie był dobrym podejrzanym o wynajęcie wampirów – powiedział Charles. – Ale dobrze wiedzied na pewno. Uśmiechnął się do niej. Następnie, kiwając głową do Ric’a wyszedł zamykając za sobą drzwi. Poczekała chwilę. - Anna – głos Charles’a przeniknął przez drzwi, jak również jego rozdrażnienie. Uśmiechnęła się szeroko do Ric’a i przekręciła zamek. Charles puknął w drzwi i odszedł. Nie mogła go usłyszed, ale mogła poczud jak się od niej oddalał. Dobrze czuła się stawiając sama czoła Chastel’owi, nawet, jeśli tylko za pomocą słów. Była zmęczoną baniem się własnego cienia i przez jakiś czas nie bała się niczego. Lubiła to. Z wróżką dozorującą polowanie, nie wspominając obserwującego Charles’a (nie dołączyłby do polowania, podobnie jak Angus był jednym z gospodarzy), powinna byd tam tak bezpieczna, jak kiedykolwiek mogłaby byd otoczona Alfami. Odwróciła się do Ric’a. - Jeśli twój Alfa zgodzi się grad ochroniarza, z przyjemnością dołączyłabym dzisiaj do polowania. Przytaknął. - Zapytam go.
Translated by Karin666
121 Sunny zmarszczyła brwi patrząc na paznokied, który piłowała w drodze windą do garażu. Artur był dzisiaj związany wilkołaczymi obowiązkami, więc skorzystała ze sposobności by spotkad się na obiedzie z przyjaciółmi. Nie miała żadnych bliskich przyjaciółek – ciężko powiedzied im, że powodem, dla którego jej mąż wygląda tak młodo, jest to, że jest wilkołakiem. A przyjaciele, których masz przez dłuższy czas mają tendencję do zauważania takich rzeczy, jak to, że twój mąż w ogóle się nie starzeje. Więc miała mieszkania w różnych miastach i kiedy mieszkała w jednym mniej więcej przez dekadę, z przerwami, wolała wynieśd się i przenieśd w miejsce, gdzie nikt jej nie znał. Pisałaby listy i maile przez kilka miesięcy, a potem pozwoliłaby przyjaciołom odpłynąd. Te kobiety znała od kilku lat, przypadkowe znajome, które lubiły od czasu do czasu wyjśd bez mężów lub chłopaków i pogadad. Spotkała je na siłowni, nie podzielały żadnych prawdziwych zainteresowao, ale były inteligentne, zabawne i łatwo się z nimi rozmawiało na pobieżnym poziomie. Pozwalały jej poczud się częścią czegoś, nie tak samotnie. Opuściła je przed deserem, także, dlatego, że nie ufała sobie, że się powstrzyma przed zamówieniem jednego. Restauracja, którą wybrały sprawiedliwie słynęła z egzotycznych serników. Nie utrzymywała figury pozwalając sobie na próbowanie jedzenia, które mogłaby polubid, aż za bardzo i zauważyła, że się ściemniło. Artur nie lubił, kiedy pozostawała na zewnątrz do późna, martwił się o nią. Drzwi windy otworzyły się na poziomie, gdzie stał jej samochód. Światło obok windy nie działało. Śpieszyła się idąc przez ciemnośd do następnego źródła światła i poczuła się głupio z powodu swojego niepokoju. Ktoś po przeciwnej stronie garażu kłócił się ze swoją dziewczyną. Żadne z nich nie było bardzo zdenerwowane. Prawdopodobnie gra wstępna, pomyślała. Ona i Artur również dawali sobie upust i rozpoznała ton. Spojrzała w tamtą stronę, ale nie mogła zobaczyd pary, ponieważ zasłaniał ich SUV. Zanim miała czysty widok na nich, dźwięk zamykanych drzwi odciął odgłosy ich kłótni. Silnik samochodowy ruszył i minęło ją srebrne Posche, a reflektory na chwilę ją oślepiły. Upuściła kluczyki i już miała uklęknąd by je podnieśd. Czyjaś ręka była tam pierwsza. - Pozwól mi. – Mężczyzna był wyższy niż jej Artur, chociaż nie tak szeroki w barkach. Przez chwilę była zmartwiona, jak każda kobieta będąca sama w garażu z obcym, by była. Ale wtedy zobaczyła krój jego wełnianego płaszcza – rzezimieszki nie noszą drogich płaszczy i białych, lnianych koszul. - Dziękuję – powiedziała, odbierając klucze z obleczonej w skórzaną rękawiczkę dłoni, w której je trzymał. - Nie ma sprawy – powiedział. – Wybacz mi pytanie, ale co taka śliczna kobieta jak ty robi tutaj sama? Częśd niej wyprężyła się pod jego oczywistym podziwem – wiedziała, że jej starzenie się przygnębiało Artura. Translated by Karin666
122 Uczciwe uznanie w oczach przystojnego mężczyzny złagodziło rosnącą w jej sercu ranę. Ten mężczyzna wyglądał na kilka lat starszego od niej, a jego maniery były wspaniałe. - Jadłam obiad z przyjaciółmi – powiedziała. – Mój mąż na mnie czeka. - Ach. – Rozchylił palce jak gdyby trzymał cos cennego, czemu musiał pozwolid odejśd. Było to tak umiejętnie zrobione, że była pewna, iż musiał byd aktorem albo tancerzem. – Powinienem wiedzied, że tak śliczna kobieta nie pozostałaby wolna, ale mężczyzna może mied nadzieję. Twój akcent jest czarujący, jesteś Brytyjką? - Tak. Mój mąż również. Dziękuję za kluczyki i komplement. Uśmiechnęła się do niego i skierowała się w stronę samochodu dynamicznym krokiem, który powinien pomóc mu zrozumied, że doceniała jego podziw, ale nie była dostępna. Uśmiech pozostał na jej twarzy, ocieplając się, jak tylko odwróciła się do niego plecami. Wcisnęła guzik otwierający zamki, otworzyła drzwi – i czyjaś ręką zacisnęła się na jej ustach. - Wybacz mi mały nieszkodliwy flirt – powiedział jej do ucha. – To wydawało się byd dobrocią, którą mogłem ci dad. Żałuję, że twoja śmierd nie będzie tak miła. Mój pracodawca mnie zawiódł, więc nie muszę już dłużej wypełniad jego jakże szczegółowych instrukcji. Moi przyjaciele są smutni, a mała gra pomoże poczud im się dużo lepiej. Krzyknęła, ale słaby hałas, który wyszedł spod jego ręki na nic się nie zda. Jego wolna ręka pieściła jej twarz, kiedy do niej szeptał, a jego oddech pachniał miętą. - Dopilnuję tego by twój mąż wiedział, że ze mną nie flirtowałaś. Że byłaś mu wierna do śmierci. Jak myślisz, uśmierzy to jego ból? Był silny. Bez wysiłku kontrolował jej szarpanie się, mimo, że dwiczyła codziennie. Wilkołak. Musiał byd jednym z wilkołaków. - Chodź, moje dziecko – powiedział i uświadomiła sobie, że nie był sam. Słyszała ludzi poruszających się za nim, ale jedyną osobą, którą mogła zobaczyd była kobieta, która wskoczyła na dach jej samochodu. Piękna kobieta z włosami koloru miodu spiętymi w kucyk. - Możemy pobawid się z naszą kolacją? – zapytała kobieta, a terror sprawił, że kolana Sunny się poddały. Kobieta miała kły. Nie wilkołak. Wampir. - Mamy sprawdzid, czy jest jego partnerką, albo zaledwie jego żoną, Hannah – powiedział jej porywacz. - To znaczy tak. Głos dochodził z jej lewej strony, ale nie mogła zobaczyd mężczyzny, który się odezwał. Ale poczuła jak wyprostował jej ramię i zatopił kły po wewnętrznej stronie jej łokcia.
Translated by Karin666
123 To bolało.
Tereny łowiecki Sfory Emerald City znajdowały się w dzielnicy magazynów, która widziała lepsze dni. Te magazyny, które znajdowały się bliżej wody były oświetlone, nawet, jeśli nie były to ule działalności, nadal działały z pełną obsada ludzi. Im dalej od wody, tym magazyny wyglądały mnie i mniej prosperująco. Podążając za wskazówkami Charles’a Anna kontynuowała jazdę w górę zmaltretowanej asfaltowej drogi do pary gigantycznych budynków otoczonych trzy i półmetrowe ogrodzenie z drucianej siatki, gościnnie zwieoczone drutem kolczastym. Cała nieruchomośd wyglądała jakby nikt przez ostatnie pięddziesiąt lat nie robił tam żadnych napraw, a żaden z pozostałych magazynów w najbliższym sąsiedztwie nie wyglądał na bardziej zamieszkany. Dodając do ogólnego haniebnego wyglądu, jednemu z budynków brakowało jednej albo dziesięciu blach na dachu. Ludzie przy bramie musieli rozpoznad samochód, ponieważ otworzyli ją dla niej by mogła przejechad. Gdy dojeżdżała bliżej do magazynów, budynki wydawały się byd większe i większe, a gdy przejechała między nimi zakryły całe niebo zostawiając tylko wąską wstążkę z Księżycem Myśliwego, srebrną strzałę na niebie ponad nimi. Na przestrzeni pozwalającej zaparkowad około sto, stało czterdzieści albo pięddziesiąt samochodów. Większośd z nich zatrzymała się przy większym z dwóch magazynów, więc również Anna tam zaparkowała. - Jesteś dziś cicha – powiedział Charles. Spojrzała na swoje dłonie i napięła je na kierownicy, poluzowała uchwyt, gdy koło skrzypnęło. Nie miała zamiaru milczed na temat dołączenia do polowania, ale gdy nadszedł czas, rzucenie tego na niego przed wszystkimi wydawało się coraz i coraz głupsze. - Mam pomysł, a tobie się on nie spodoba. Przez dłuższą chwilę patrzył na nią, na tyle długo, że odwróciła wzrok. - Jestem dominujący – powiedział, jakby już tego nie wiedziała. – A to oznacza, że czuję się uprawniony do dbania o tych, którzy do mnie należą. Spotkała jego spojrzenie, przytrzymała je i uświadomiła sobie, że raduje go to, że mogła to zrobid. Ją też to radowało. - Chcesz iśd na polowanie. - Tak.
Translated by Karin666
124 Oczekiwała, że wprost jej tego zabroni i zrozumiała, że częśd niej liczyła na to, jako usprawiedliwienie by się wycofad. Zamiast tego, po prostu spytał. - Dlaczego? - Ponieważ Ric myśli, że to może pomóc z tym…. – Opuściła wzrok, a następnie podniosła go ponownie i umocniła swój głos. – Z bezpodstawnym lękiem, który doprowadził do tego, że wczoraj trzęsłam się na swoim siedzeniu w audytorium wypełnionym Afami, którzy byli gotowi pozabijad się nawzajem by chronid mnie. To sprawia, że czuję się głupio i słabo. Byłam mniej przerażona, kiedy Chastel przyszedł do gabinetu Angus’a, mimo, że miałam wtedy więcej powodów by się bad. Jego oczy zapłonęły złotem i powiedział głosem, który był niższy i bardziej ochrypły niż zwykle: - Tak jest, ponieważ raz walczyłaś z Justinem, a twoje stado złapało cię i przytrzymało dla niego. Anna przytaknęła nerwowo. To nie było tylko dla Justina i nie tylko raz i nie miała zamiaru mu o tym mówid, nie, kiedy Brat Wilk patrzył jego oczami. - Jak według Ric’a miałoby ci to pomóc? - Ponieważ będę skupiona na polowaniu. Sądzi, że mój wilk pomoże, że powstrzyma mnie przed panikowaniem. - On jest psychologiem? Nie mogła powstrzymad uśmiechu. - Mówi, że prawie. Ale nie martw się, jego mentor myśli, że jest geniuszem. - Nie mogę dołączyd do polowanie – powiedział ciężko. – Gdybym wygrał, byłaby to polityczna katastrofa. Gdybym przegrał, byłoby jeszcze gorzej. Jeśli będziesz polowad, znajdą się tacy, którzy będą raczej polowad na ciebie niż na nagrodę. Ponieważ jesteś moją partnerką i ponieważ jesteś Omegą. - Chastel. - Chastel nie jest tutaj jedynym wrogiem mojego ojca, a i ja mam kilku. - Już myślałam o tej możliwości. Ric dzisiaj poluje. Powiedział, że będzie miał na mnie oko i sądzi, że jego Alfa, ktoś o imieniu Isaac, również zgodzi się to zrobid. Charles przytaknął i otworzył drzwi. - Charles? Schylił się i spojrzał do wnętrza samochodu. - Mogę dołączyd do polowania? Translated by Karin666
125 Jego brwi uniosły się. - To nigdy nie zależało ode mnie. Oszacowałaś korzyści i możliwe problemy. Wszystko zależy od ciebie. Zamknął drzwi. Anna odpięła pas i wysiadła z samochodu. - Więc co się stało z „jestem dominujący i chronię tych, którzy do mnie należą”? Oparł biodro o maskę samochodu. - Jeśli przyniosłoby ci to korzyści, zabiłbym każdego wilka, który tu jest. Ale są rzeczy, które musisz zrobid, a przeszkadzanie ci w tym nie jest ochroną, nie w mojej książce. Najlepszym sposobem dla mnie by cię chronid jest zachęcanie cię, byś mogła obronid się sama. Posłał jej nagły, smutny uśmiech. - Przyznaję, że nie cieszy mnie to. Ale z Daną i mną na straży, oraz Ric’iem i jego Alfą na ziemi będziesz tak bezpieczna, jak tylko możesz byd na polowaniu pełnym dominujących wilków. Zabiłaś wampira i wiedźmę – ciężko nazwad cie bezradną. Wyprostowała ramiona, gdy jego pewnośd użyczyła jej odwagi. Więc podeszła do niego i oplotła go ramionami, chowając w jego słodko pachnącym ciepłem torsie. Nosił jedna z jego ulubionych flanelowych koszul na czerwonym, gładkim t-shirt’cie, a bawełna była miękka przy jej skórze. - Jesteś nadzwyczajnym mężczyzną, Charles’ie Cornick’u. Oplótł jej barki ramionami i oparł brodę na czubku jej głowy. - Wiem – zwierzył się cicho. – I często niedocenianym, przez tych, którzy nie znają mnie lepiej. Szturchnęła go palcem i spojrzała w górę na niego. - I zabawnym, chociaż podejrzewam, że ten aspekt twojego charakteru jest nawet częściej niedoceniany niż twoja nadzwyczajnośd. - Niektórzy ludzie nawet go nie zauważają – powiedział kpiąco-zasmuconym głosem.
Główny pokój w większym magazynie miał ponad sześd metrów wysokości i był na tyle duży by pomieścid wszystkie wilki, które zdecydowały wziąd udział w polowaniu i zostawid jeszcze miejsce dla dwudziestu następnych. Reszta wilków – silna większośd – stała na platformie trzy metry nad nimi. Wszyscy byli wciąż w ludzkiej formie. Jedna ze ścian pokryta była płaskimi telewizorami, teraz wyłączonymi. Dana stała w centrum podniesionej platformy i mówiła. Translated by Karin666
126 - Regułą jest, zero upustu krwi, którą wymuszę. Ściany i podłogi tych budynków i ziemia pomiędzy nimi powiedzą mi czy gdzieś tam jest krew. Zaczynacie, jako ludzie i przemieniacie się na dźwięk dzwonka. Gdzieś tak są trzy skórzane torby, ukryte kilka dni temu, a każda zawiera garśd świoskiej kiełbasy, a jedna z nich zawiera również pierścionek z dwu karatowym rubinem w kształcie gwiazdy, dostarczony przez Marrok’a. Gdy ona mówiła, ostatni rząd monitorów włączył się pokazując dłoo kobiety trzymającą pierścionek. Ustawienie nie pozwalało rozróżnid czy był to męski, czy kobiecy pierścieo, to klejnot sprawiał, że był tak piękny. Rubin miał kolor głębokiej, półprzezroczystej czerwieni z gwiazdą, która była prawie biała. Był piękny i niewątpliwie wartościowy i Anna była pewna, że nie było nikogo stojącego z nią na drewnianej podłodze, kto był tu dla nagrody. To polowanie się liczyło. Jak często Alfa miał szansę przeciwstawid się innym Alfom nie narażając tych, których mieli utrzymad bezpiecznymi? Angus przemówił, kiedy pierścieo wciąż był wyświetlany. - Nasze tereny łowiecki otaczają oba budynki, które są połączone przez sied tuneli. Ten budynek ma pomiędzy dwoma a sześcioma poziomami nadziemnego labiryntu, pozostałe trzy i cztery i obydwa mają trzy oryginalne poziomy piwniczne i dwa poniżej nimi, które dodaliśmy. Trzy torby są tam ukryte, a jedna zawiera pierścieo. Anna rozejrzała się po ludziach otaczających ją. Chastel tam był i rozpoznała Michel’a i kilka hiszpaoskich wilków, które poznała w restauracji. Artur, stał tuż za Daną z tymi, którzy zrezygnowali z polowania. Angus kontynuował wygłaszanie instrukcji. - Kiedy ktoś w was znajdzie torbę, przynosi ją tutaj. Reguły są ochroną znalazcy – żadnych złodziei. Każdy wilk niosący torbę jest niedotykalny. Mamy monitory, ukrytych ludzi, a Dana dodała do toreb trochę magii, by upewnid się, że jest to dowód. Każdy, kto przeszkodzi wilkowi niosącemu torbę zostanie wykluczony z konkurencji, a torba wróci do znalazcy. Nie będziecie w stanie jej otworzyd, Dana się, co do tego upewniła. Kiedy pojawią się tu wszystkie trzy torby rozlegnie się alarm, który będziecie w stanie usłyszed w każdym miejscu. Wrócicie tu i kiedy każdy zostanie odnotowany, Dana otworzy torby, a zwycięzca zostanie ogłoszony. Gdy Angus przeprowadzał krótką serię pytao i odpowiedzi, nadeszła kolej Charles’a. Spojrzał na nią, następnie na Ric’a i jego Alfę, którzy stali koło niej. - Polowanie – powiedział – jest rozpoczęte. Rozległ się metaliczny dźwięk, zgasły wszystkie światła, a Anna poczuła, że jej koszulka została rozerwana. Odzież pruła się i miękkie, zasmucone dźwięki rozbrzmiały, gdy kilka tuzinów wilkołaków przemieniało się z ludzi w coś innego. Śmiejąc się, bez tchu zerwała z siebie spodnie, buty, skarpetki i bieliznę, zanim zaczęła własną przemianę.
Translated by Karin666
127 Odłamki agonii przeszyły ją, zaczynając się u podstawy kręgosłupa i rozprzestrzeniając się na palce u rąk i nóg. Mokre plaśnięcia ogłaszały odkształcenie połączeo i kości, gdy jej wilk wyślizgiwał się spod skóry. Pazury i kły, muskuły i futro – mokre ślady naznaczały jej twarz, gdy oczy jej zwilgotniały. Siła napłynęła jak prąd wtłaczając się w nią i zmuszając ją do opadnięcia na kolana i chrząkania z wysiłku. Pokój był zbyt pełny innych osób, by mogła złapad zapach, a jej oczy oślepły od rozgrzanego do białości bólu. Stała trzęsąc się, a wtedy odrzuciła głowę i zawyła. Samotnie. Ponieważ przemieniła się, jako pierwsza, musiał byd to dar od Brata Wilka i jej więzi, jaką dzielili. Nigdy wcześniej nie była w stanie przemienid się tak szybko. Mogła rozpocząd swoje polowanie, ale Ric i jego Alfa wciąż się przemieniali. Więc stała przy nich, gotowa chronid ich gdyby tego potrzebowali. Pojedynczo i w dwójkach wilki podnosiły się. Kiedy za bardzo się do niej zbliżali pokazywała kły, a oni zostawiali ją w spokoju. Alfa Ric’a, Isaac, teraz, jako biały wilk polarny, który był niewiele wyższy od niej, wstał i obydwoje czekali na Ric’a, który skooczył kilka minut później. Kiedy stanął na nogach trząsł się jak nowonarodzone jagnię, nie nauczony jeszcze doświadczeniem by poczekad aż mózg i mięśnie się połączą. Umieściła ramię obok niego i pozwoliła mu się na nim oprzed. W ludzkie postaci był przeciętnej budowy i wzrostu, może nawet szczupły. Jego wilk był tą większą stroną, na pewno większy niż ona czy Isaac. W ciemności jej oczy rozróżniły kształty, ale nie kolory. Był ciemniejszy niż jego Alfa, ale o kilka odcieni jaśniejszy od niej, ale nie mogła powiedzied, czy był szary, brązowy, czy czerwony. Otrząsnął się jak gdyby był mokry i jakby był to sygnał, jego Alfa pobiegł naprzód zostawiając Annę i Ric’a by podążyli. Najpierw pobiegli przez korytarz, do wąskich schodów, które prowadziły w dół i w dół, a zapach zamienił się z świeżego powietrza do stęchłego i spleśniałego.
Po minucie lub dwóch styksowa ciemnośd rozproszyła się do czegoś bardziej przypominającego wilcza wizję Charles’a. Dziura w suficie pozwalała przeniknąd trochę światłu gwiazd, a monitory zaczęły pokazywad pomaraocz, czerwieo i złoto, gdy wilki mijały aparaty na podczerwieo i rozproszyły się po labiryncie rozświetlając wielki pokój ciepłem swoich ciał. Mimo, że nie mógł jej zobaczyd, Brat Wilk powiedział mu, że już zakooczyła przemianę. Pierwsze do zrobienia, pomyślał. Oczekiwał, że pobiegnie od razu, ale ona czekała. Na ochroniarzy, powiedział Brat Wilk z aprobatą. Nie był zadowolony z uczestnictwa Anny, podczas gdy oni utknęli z wilkami, które zrezygnowały z uczestnictwa. Sam nie był zadowolony z opuszczania polowania, zwłaszcza, że gdzieś tam była Chastel. Tylko świadomośd, że Anna ma sojuszników utrzymała Brata Wilka pod więzami. Translated by Karin666
128 Jęki bólu zmieniły się w wycie i dźwięki zatapiania pazurów w drewnie, kiedy ostatni z wilków dołączył do polowania i w koocu w pokoju zapadła cisza. Charles usłyszał szelest i klik – i przyciemnione światło rozbłysło. - Wszędzie indziej światła wciąż są wyłączone – powiedział Angus. – Minie chwila zanim znów zobaczymy kogokolwiek z nich i równie dobrze możemy się rozgościd. Chodźcie, moje wilki ustawiają stoliki i krzesła na głównym piętrze skąd możemy oglądad akcję. To zajęło chwilę, ale większośd obserwatorów wciągnęła się w zabawę z rozpoznawaniem przyjaciół i wrogów, nawet w podczerwieni. Śmiech rozbrzmiewał, gdy odblokowywały się pułapki a wilki wpadały do wody, w śmieci lub w pianę wypełnioną orzeszkami. Sieci spadały niespodziewanie, a jedna z nich złapała sześd wilków, mimo, że była przeznaczona dla jednego. Kiedy zacisnęła się nie było tak wolnego kawałka dłuższego niż dwadzieścia centymetrów. - Sposób by zabid bezbronną się – powiedział sucho Artur, jego rzeczowy brytyjski głos unosił się ponad tłumem. Charles stał w tyle z założonymi ramionami śledząc obraz cieplny trzech wilków, gdy znikały z jednego monitora, by pojawid się na następnym. Nagle Artur wstał i zatoczył się przewracając stół obok niego. Zajmujący go odwrócili się do niego z zaskoczonymi warknięciami, ale nie wydawało się by to zauważył. - Sunny? – powiedział, jego głos załamywał się jak młokosowi. Wilki, które zostały uderzone uspokoiły swoje protesty. A gdy jego oczy wywróciły się, a on przewrócił się, jeden z nich złapał go nim uderzył w deski podłogi.
Rozdział 9 Którędy? Którędy? Anna wywalając język by zaabsorbowad zimno powietrza, pozwoliła innym wybrad. Oddech śpiewał w jej gardle, a uczucie szczęścia przyprawiało ją o dreszcz. Polowanie. Nie ważne, że zew księżyca był tylko błędnym ognikiem wydzwaniającym w jej sercu, ani, że nagrodą była torba wieprzowiny, która zapewne popsuła się przez dwa dni i może, albo i nie zawierad pierścieo. Po raz pierwszy kochała polowanie, nawet, jeśli nie było biegnącego obok niej Charles’a. Ponieważ jesteśmy z tobą, powiedział jej Brat Wilk. Na tym właśnie polega sparowanie. Nigdy nie będziesz sama. Nie, dopóki żyjemy. Dobrze, odpowiedziała mu. Przez dłuższy czas podążali za zapachem Angus’a, dopóki nie skooczył się przed małym akumulatorem światła awaryjnego, do którego przyczepiona była mała notatka.
Translated by Karin666
129 Było na niej napisane: Żadnej tu nie schowałem. – Angus Nie byli pierwsi w tym miejscu, mogła poczud zapachy kilku innych wilków i następny pojawił się, gdy wychodzili. Wtedy Ric złapał inny zapach, przypuszczalnie należący do kolejnego z wilków ze sfory Angus’a, chociaż nie mogła go rozpoznad. Siedziała mu na ogonie, gdy jego Alfa rzucił się na nią całym ciężarem zmuszając ją do oparcia się o ścianę i zejścia z drogi sieci, która wyskoczyła i złapała Ric’a w ładnie zapakowaną paczuszkę. Zajęło im kilka minut wydostanie go szczękami z sieci, ale dopiero po tym, gdy podrażnili go trochę. Pięd obrotów później spotkali się z wilkiem wiszącym do góry nogami w długim kokonie, który biegł do otwartej przestrzeni jakieś cztery piętra nad nimi. Issac wydał z siebie dźwięk, który brzmiał współczująco i prawdopodobnie taki nie był. Uwięziony wilk warknął, gdy go zostawiali za sobą, a Alfa Ric’a wydawał się przez chwilę bardzo z tego zadowolony. Anna złapała zapach Moiry i poprowadziła ich przez tunel nie mający więcej niż sześddziesiąt centymetrów średnicy, który był tak dopasowany do Isaac’a, że nie mogło to byd wygodne, a Ric zmuszony był położyd się na brzuchu, by się przecisnąd. Doprowadził ich do małej izby, prawie pozbawionej powietrza. W czasie, gdy oni krztusili się jego niedostatkiem, Ric zdołał rozwalid drewnianą ściankę pokrytą wilgotną warstwą, która nie wpuszczała powietrza. Anna i on musieli zaciągnąd go za skórę na karku do miejsca, gdzie było lepsze powietrze, chociaż było cuchnące i nieświeże.
- Czy ktoś z was ma numer komórki partnerki Artura? – zawarczał Charles. Nikt nie odpowiedział, więc wyjął własną komórkę i zadzwonił w tej sprawie do ojca. - Co się stało? – zapytał Bran odbierając po pierwszym sygnale. - Właśnie próbujemy się tego dowiedzied. Czy masz numer komórki Sunny…. partnerki Artura, tu w Seattle? - Tak, daj mi chwilę – po minucie Bran był z powrotem i podał mu numer. - Zadzwonię jak będę wiedział, co się stało – powiedział Charles i wcisnął guzik zakaoczania rozmowy. Zadzwonił pod podany numer, niezaskoczony, biorąc pod uwagę poziom stresu Artura, że nikt nie odebrał. Wtedy zadzwonił pod inny numer. - Muszę wiedzied, gdzie znajduje się telefon o tym numerze: 360-555-1834. Lokalizacja GPS, a następnie adres.
Translated by Karin666
130 Nie zawracał sobie głowy czekaniem na odpowiedź, po prostu się rozłączył. Artur był blady i się pocił, a jego skóra była zimna w dotyku. Jego ciało drgało, ale pozostał nieprzytomny. Chwilę zajmie wyśledzenie telefonu przez jego człowieka. Włamywanie się do systemu bez zostawiania śladu zabiera czas. Mógłby to zrobid mając komputer, dostęp do Internetu i kilka dni, ale jego człowiek był lepszy. A czas nie był przyjacielem Sunny. Zanim jego telefon zadzwonił minęło jakieś dwadzieścia, może dwadzieścia pięd minut. - Charles? - Telefon znajduję się około czterystu metrów od ciebie i nie porusza się. Spojrzał na Angus’a. - Muszę to sprawdzid. Popilnujesz jej dla mnie? Alfa Sfory Emerald City przytaknął. - Ja, moja sfora, Isaac, jego Omega i wróżka, wszyscy będziemy jej pilnowad.
Znaleźli Sunny zaraz za ogrodzeniem, dziewięddziesiąt metrów od zamkniętej na klucz bramy: nagą, połamaną i martwą. Na wypadek gdyby nie zauważyli ciała, Jaguar w kolorze błękitnego nieba, który najwyraźniej był jej samochodem stał niedaleko niej z otwartymi drzwiami kierowcy. Ciało Sunny wciąż było ciepłe, a zamglone śmiercią oczy były otwarte. Duch klęczał obok niej, jeden z leśnego ludu. Rzadko je widywał, chociaż wiedział, kiedy byli w pobliżu. Smukłe brązowe dłonie ducha pieściły policzek Sunny, jakby jej nucił, więc wiedział, że Sunny żyła, kiedy ją tu porzucali. Duch był nieśmiały, odsunął się, gdy mężczyźni niezauważający jego obecności otoczyli zwłoki. Otarł się o Charles’a, który poczuł jak jego smutek przyciąga własnego ducha. Biedactwo, powiedziało mu. Była tak przerażona, tak przerażona. Samotna. Była całkowicie samotna. Rozproszony, Charles ledwo pamiętał, aby zatrzymad innych zanim mogliby jej dotknąd. - Pozwól mi złapad zapach – powiedział. – Żebym znał jej zabójcę. Nie pomogłoby przesłuchiwanie ducha. Mówiły mu tylko to, co chciały, nie ważne, czy chciał to wiedzied, czy nie. Wilki cofnęły się, a on umieścił swój nos między jej karkiem a szczęką, gdzie zapach mógł przylgnąd. I poczuł, nie nieoczekiwanie, znajomego łotra. Jak wiele rzeczy mogło gdzieś tam biegad po nocy namierzając wilkołaki i ich krewnych? Translated by Karin666
131 Nie dotykał jej poruszając się od jednego punktu pulsu do następnego. Kiedy wampiry się pożywiły ciało zostało rozerwane, ale nie było czasu na siniaczenie. A pożywiali się wszędzie. Mógł poczud zapach jej strachu, cierpienia i mógł o tym zaświadczyd. Był skrupulatny upewniając się, że nie dołączyli do ich polowania. Ale nie znalazł żadnych niespodzianek, zapach należał do czterech wampirów, które zaatakowały Annę. Brat Wilk oszalał, jak tylko zrozumiał, że to mogła byd ona, że to ich Anna mogła tu leżed. Charles zamknął oczy i zmusił się do stania nieruchomo. Długie, chłodne palce pogłaskały jego twarz i śpiewały do wilka, co nie pomagało. Nie wiedział, co leśny duch robił w środku miasta, ale skorzystał z rozproszenia, które dawało rozwiązanie tej zagadki. Otworzył oczy i rozejrzał się. W pobliżu było mnóstwo opuszczonych magazynów i krzaków jeżyny, niesławnego krzewu Pacific Northwest, zajmującego powierzchnie parkingowe, tworząc sanktuaria dla tych, którym nie przeszkadzały jego ciernie. Jedna zagadka rozwiązana. Charles pozwolił, aby jedna z pieśni jego dziadka przepłynęła przez jego głowę, przynosząc klarownośd i spokój, wbrew duchowi, który poklepywał i pieścił go. Gdyby był sam, wykopałby ducha – Brat Wilk nie lubił byd dotykany przez nikogo, prócz Anny. Ale nikt inny nie mógł tego zobaczyd…. a on miał już wystarczającą reputację dziwadła. Nie potrzebował, aby ludzie wiedzieli, że widział rzeczy, których inni nie mogli zobaczyd. Kiedy był już całkowicie pewien, że Brat Wilk pozwoli mu się zachowywad w sposób cywilizowany, wstał. - Wampiry – powiedział. – Przynieście ją dla Artura do magazynu. Nie pomoże to brytyjskiemu wilkowi, chyba, że jako potwierdzenie, że zginęła z rąk wampirów.
Sfrustrowana Anna patrzyła na torbę wiszącą sześd metrów nad ich głowami, na jednej z belek, które okazjonalnie perforowały sufit na tym poziomie. Po ich bliskim spotkaniu z jedną z nich w dusznym pokoju, Anna była pewna, że belki są użyteczne. Gdy gapiła się nią, inny wilk zagarnął ich zwycięstwo. Było zbyt ciemno, by zorientowad się, kto to był, mimo, że znała wszystkie wilki i wiedziała, kto jest, kim w ich futrzastej formie. Wilk skoczył z otworu znajdującego się piętro wyżej nad torbą, chwycił nagrodę i zniknął w kolejnym otworze piętro niżej, cały czas będąc ponad głową Anny. Bezradne patrzenie jak ich nagroda została ukradziona spod….. okay, z nad ich nosów, przyprawiało o obłęd. Isaac parsknął z obrzydzeniem.
Translated by Karin666
132 A Brat Wilk…. otaczał ją, jego niepokój, lęk i miłośd sprawiały, że zataczała się na Isaac’a, co wcale nie podobało się Bratu Wilkowi. Coś było nie tak. Ale kiedy zapytała o to Brata Wilka, nie chciał, albo nie mógł jej powiedzied. Musiała dostad się do Charles’a. Teraz. Problemem było to, że Anna nie wiedziała jak dokładnie powinna wrócid – och, mogłaby wycofad się, ale wędrowali po całym miejscu i musiałaby jeszcze raz przejśd przez wąski tunel. Górą byłoby dobrze. Biegła pełną prędkością, gdy biały wilk pojawił się przed nią. Drugi wilk siedział ciężko na jej ogonie – Isaac i Ric. To Isaac znalazł, jako pierwszy klatkę schodową prowadzącą w górę. Wynurzyli się na parterze mniejszego z magazynów i kiedy zmierzali w stronę drzwi, zatrzymał ich wilkołak w ludzkiej formie. - Jeśli przekroczycie drzwi wyjściowe, będziecie wykluczeni – powiedział. Alfa patrzył się na niego zimnym wzrokiem, aż mężczyzna opuścił oczy, podnosząc dłonie, gdy się cofał. - Po prosty powtarzam, co mi kazano. Wychodzisz na zewnątrz i masz zakaz wstępu. Przebiegli obok niego na świeże powietrze. Futro Ric’a było szare w świetle księżyca, kichał z przyjemności opuszczenia podziemnego labiryntu. Anna wzięła głęboki wdech i poczuła…. wampiry. Potknęła się, lustrując otoczenie w poszukiwaniu wrogów. W koocu zobaczyła go, stał po drugiej stronie ogrodzenia, sto metrów od nich. Jej oczom zajęło chwilę połączenie tego elegancko ubranego mężczyzny z brutalnym zabójcą, którego ostatni raz widziała jak siedział na Tom’ie. Ale jej nos już połączył obie osoby. Zrobiła dwa duże kroki nim uderzyła w białego wilka, który podbiegł przed nią, by ją zatrzymad, również skupiając uwagę na wampirze. Martwy facet roześmiał się i skinął dłonią. Wspiął się do niebieskiego minivana, który podjechał. Isaac zawarczał cicho, a ona powtórzyła to jak echo. Wiedział, czym był ten mężczyzna. Ric spojrzał na nich oboje zaintrygowany, ale Anna też do wczoraj nie miała kontaktu z wampirami. Nie było potrzeby stad tutaj, więc Anna skierowała się do głównego pomieszczenia, większego magazynu, gdzie paliły się światła. Obecnośd Brata Wilka powodowała ból w piersi. Wewnątrz magazynu, wszystkie wilki, które zrezygnowały z polowania zebrały się w ciasną grupkę. Było ich zbyt dużo, by jej nos mógł jej coś powiedzied. Wszystkie ubrania zostały zepchnięte pod ścianę i zajęło jej chwilę znalezienie swoich. Zanim udało jej się zebrad je wszystkie, znalazł ją Charles. Jego oczy skupione były na zbieraninie w centrum pokoju, a ciało miał nienaturalnie sztywne, co ją martwiło. Translated by Karin666
133 Przemieniła się, jej ciało protestowało nawet bardziej, niż kiedy przyjmowała formę wilka. Ona, jak wszystkie wilki, była dobrze wytrenowana, by nie wydawad głośnych dźwięków, ale cholera, to bolało. - Ow, ow, ow – wyszeptała, podczas gdy jej dłonie powoli i szorstko przyjmowały ludzki kształt. Schowała je pod ramionami i ścisnęła, nacisk pomagał na ból. Każda przemiana była inna, ale nienawidziła tych, podczas których jej dłonie formowały się, jako ostatnie. W dłoniach jest tak dużo nerwów i wszystkie bolą. Zostawiło ją to oszołomioną. Charles warknął na widok jej bólu. Spojrzała w górę, ale nikogo koło nich nie było. Ric i jego Alfa wciąż złapani byli przez przemianę po drugiej stronie stosu ubrao. Spojrzała na niego i pozwoliła ciału pozostad nieruchomo. Jego oczy były żółte, a kącik ust wykrzywił się, i znowu, jak gdyby miał tik nerwowy. - Charles? – jej głos wciąż był szorstki. - Sunny nie żyje. – Jego głos był gardłowy i wiedziała, że był na skraju…. czegoś. Anna martwiła się o to przez około pół sekundy, dopóki nie dotarły do niej jego słowa. - Sunny Artura? Przytaknął nie spuszczając z niej wzroku. - Wampiry. Znaleźliśmy jej ciało zaraz za bramą. A wampiry schowały się, czekając aż wilki znajdą Sunny. Kiedy on – wampir w garniturze – zobaczył Annę, upewnił się by ona też go zobaczyła. Patrząc w te dzikie oczy zdecydowała, że później powie o tym Charles’owi. Wampiry odeszły. Miała numer tablicy rejestracyjnej, co na nic się nie zda, i tak prawdopodobnie wynajęli vana. Wilk zawył, dziki żałobny krzyk, do którego dołączył pół tuzina innych, by okazad sympatię temu, który stracił partnerkę i wszystkie pochodziły z ludzkich gardeł. Charles wyciągnął dłoo, a Anna pozwoliła mu podciągnąd się na stopy. Wciąż była trochę zesztywniała, a on wyglądał jakby potrzebował coś zrobid. Użył swojego ciała do odgrodzenia jej od wzroku reszty ludzi w pokoju, jakby wiedział, że nie za bardzo lubiła paradowad nago przed bandą obcych. Większośd wilków przyzwyczaja się do tego po pierwszym roku od przemiany. Dla Anny, to był wciąż wysiłek. Nie przez skromnośd, ale ponieważ ubrania dawały jej iluzję ochrony od uwagi męskiej części jej pierwszego stada. Złapała swoje ubrania i ubrała się tak szybko, jak tylko dała radę, wpychając stopy w tenisówki i w tym samym czasie chowając skarpetki do kieszeni. - Czy z Arturem wszystko w porządku? – zapytała. Charles zamknął oczy, przyciągnął ją do siebie i przycisnął nos do jej karku oddychając jak maratooczyk.
Translated by Karin666
134 - Nie – powiedział. – I ze mną też nie. Bolała ją skóra i kości i chciała byd trzymana równie bardzo, ja osoba, która spała przez cztery godziny na plaży nie posmarowawszy się wcześniej kremem z filtrem. Ale rozluźniła się, ponieważ tego potrzebował. Sunny została zabita przez wampiry. - Sunny mogłaby byd Omegą, gdyby została przemieniona. – Powiedziała to jak stwierdzenie, ale w rzeczywistości było to pytanie. - Tak. Anna zadrżała, a on zacieśnił swój uścisk. Jej podrażniona przemianą skóra protestowała, obolałe mięśnie narzekały, ale jej wilk chciał się w nim zakopad, zapewnid mu bezpieczeostwo.
Była tu, była bezpieczna. Pozwolił jej obecności, zapachowi odepchnąd potrzebę wykrwawienia czegoś. Trzymał ją zbyt ciasno i wiedział o tym. Tak samo, jak wiedział, że potrzebuje czasu by wyzdrowied i nie mógł jej tego dad. Dźwięk bólu podczas przemiany znów poruszył jego wilka. Brat Wilk chciał krwi albo seksu, ale nie dostanie żadnego. Zero krwi…. i zero seksu, nie dopóki się wystarczająco nie uspokoi. Brat Wilk nie skrzywdziłby Anny, ale mógł ją przestraszyd. Przytulanie Anny było drugą najlepszą rzeczą. Stopniowo, gdy rozluźniała się przy nim, Brat Wilk uspokajał się po trochu. Minie jeszcze dużo czasu, aż uspokoi się wystarczająco, by scedowad na Charles’a pełną kontrolę. Zbyt łatwo było widzied agonię Artura i zrozumied, że mógł byd na jego miejscu. Te ataki były dziwne. Zbyt skupione na niewłaściwych rzeczach i ludziach, by coś zdziaład. Atak na Annę mógł byd próbą porwania dla okupu lub jako zakładnika. Ale śmiercią Sunny nie osiągnęli niczego. Tak samo śmiercią Anny nic by nie zyskali. Nie rozumiał, dlaczego Omegi były celem, zwłaszcza odkąd jedna nie była nawet wilkiem. Więc może po prostu wzięli na cel partnerki dwóch z trzech najpotężniejszych i najbardziej dominujących wilków na konferencji. Ale co chcieli osiągnąd? Zwłaszcza, że rozmowy spełniły swoje zadanie. Nie potrafił zobaczyd celu, jaki wampiry, albo ten, kto je wynajął chcieli osiągnąd. Nic nie pasowało. Omega. Anna sadziła, że wampiry pracowały dla wilka. Jej osobiste doświadczenie z wrogiem dawało wagę jej instynktom, a on był skłonny im zaufad – Brat Wilk tak zrobił, i było to dla niego wystarczające. Translated by Karin666
135 Jakikolwiek był ostateczny cel, Charles mógł wymyślid przynajmniej jeden powód, dla którego wilk zatrudniłby kogoś do zabicia Sunny i ataku na Anne. Wilk, a zwłaszcza dominujący miałby spore trudności ze skrzywdzeniem Omegi, nawet ludzkiej. Może nawet Chastel nie byłby w stanie tego zrobid. Charles zmusił się by puścid Annę i cofnął się o krok dając jej trochę przestrzeni. Próbował zignorowad ulgę w jej postawie ciała, to nie była reakcja na niego. To było uczucie zmiany wciąż ingerujące w jej ciało, które sprawiło, że chciała stad sama. - Jesteś pierwszą, która wróciła. – powiedział. – Co sprowadziło cię tak wcześnie? Spojrzała na niego dziwnie. - Brat Wilk powiedział mi, że mnie potrzebujesz. Nie miał pojęcia, co odpowiedzied. Powinien przyznad, że nie miał pojęcia, co kombinował Brat Wilk? Czy to by ją zmartwiło? Zanim musiał podjąd decyzję, Dana wyłamała się z grupy otaczającej Artura i skierowała się w jego stronę. - Obawiamy się o zdrowie psychiczne Artura – powiedziała cicho, jak tylko się zbliżyła. I miała na myśli, że nie było żadnego innego wilka, który mógłby kontrolowad Artura, gdyby oszalał. Potrzebowali, aby go obserwował. - Już idę – powiedział Charles. - Też idę – powiedziała Anna. – Nie zaszkodzę, prawda? Nie chciał, aby zbliżała się do innych wilków. Było ich zbyt wielu. Jeśli wszystkie by ją zaatakowały nie miałby szans jej ochronid. Ale wilk Omega mógł byd przydatny. - Dziękuję – powiedział do Anny, podczas gdy cicho kłócił się z Bratem Wilkiem. – Pomogłoby. Artur siedział na ziemi kołysząc swoją partnerkę w ramionach i szepcząc do niej, podczas gdy pozostali trzymali straż. Po twarzy płynęły mu łzy, a z nosa ciekło. - Słoneczna dziewczyna, moja słoneczna dziewczyna. Spojrzał w górę i skupił wzrok na Charles’ie. - Ona odeszła. - Tak – odpowiedział Charles. - Wampiry to zrobiły – wyszeptał. Nagle ryknął, jego głos rozbrzmiewał w pokoju. - Skrzywdzili ją! Translated by Karin666
136 - Wiem. Znajdę ich. - Zabij ich. Twarz Artura była zniszczona, prawie nierozpoznawalna przez smutek i wściekłośd. Przez ból. - Zabiję. Artur przytulił swoją żonę mocniej, układając jej głowę na swoim ramieniu. - Nienawidziła starzenia się – powiedział, kołysząc ją. – Teraz już nie będzie. Moja biedna słoneczna dziewczyna. Angus odezwał się, kierując słowa do Charles’a, chod nie uczynił wysiłku, by ściszyd głos. - Przeżyje. Jeśli szaleostwo miałoby go zabrad, już by się tak stało. W tej sytuacji dobrze by było całkowicie usunąd naszych poległych i rannych z terenów łowieckich. Spojrzał na Artura. - Artur pozwolisz nam zabrad się do domu? Niedługo wrócą inni, odświeżeni polowaniem. Martwe ciało pachnące strachem i bólem prawdopodobnie nie sprawiłoby, że któryś z wilków wpadnie w szał. Ale nie było potrzeby ryzykowad. - Tak. – Artur wstał wciąż trzymając swoją żonę w ramionach. Charles pomyślał, że Angus może trochę zbyt szybko wydał pozytywną opinię na temat Artura. Zachwiał się, wyglądając na wstrząśniętego – wciąż lepiej było go usunąd z polowania. Ale nie mógł iśd sam. Nie zabrał ze sobą nikogo ze swojej sfory – stwierdzenie siły i byd może zaufania. Ale to oznaczało, że był sam w obcym kraju z martwą żoną. Angus złapał na krótko spojrzenie Charles’a, byd może zobaczył w jego oczach panikę – Charles nie miał dzisiaj czasu na pocieszanie go. Nawet w najlepszych dniach oferowanie komfortu nie było czymś, w czym był dobry. Alfa Sfory Emerald City spojrzał ponad ramieniem na jednego ze swoich wilków. - Wyślij kogoś, by znalazł Alan’a Choo. Przyprowadź Tom’a. Spojrzał na Charles’a, nie na tyle długo, by uznad to za wyzwanie, ale wystarczająco, by wskazad, że chodziło mu o niego, kiedy powiedział: - Kuzyni Alan’a posiadają zakład pogrzebowy. Jego rodzina zajmuje się naszymi zmarłymi, wiedzą, czym jesteśmy i mogą teraz pomóc Arturowi. A jeżeli Tom i jego wiedźma są w stanie pokonad grupę wampirów, powinni byd w stanie przypilnowad Artura. - Chciałeś mnie widzied, Angus’ie? Byłem na zewnątrz. Gładki zwykle sposób poruszania się Tom’a cechowała lekka sztywnośd, jedyny znak, że nie wyzdrowiał do kooca z ran odniesionych w walce. Jego spokojne spojrzenie prześlizgnęło się po zrozpaczonym wilku i zwłokach Sunny. Translated by Karin666
137 - Rozumiem. Wysłałeś też kogoś po Alan’a? - Tak. Zbierz jeszcze kilku członków stada, swoją wiedźmę i Alan’a –będzie tu niedługo – i zobacz, czy możesz zatrzymad Artura na noc w jego domu. Charles wyciągnął portfel i wyjął wizytówkę Artura – miał dwie, jedną od ojca, a drugą od samego Artura. - Tu jest adres jego mieszkania w Seattle. Ktoś powinien również zaprowadzid do domu samochód jego żony. Niebieski Jaguar zaparkowany zaraz za bramą, nie wiem, czym on przyjechał. - Ale ja wiem. – Tom wziął wizytówkę. – Dopilnuję tego. I w kilka minut usunął Artura, ciało i garśd wilków Angus’a, równie umiejętnie jak chirurg. Gdy tylko zamknęły się drzwi za Tom’em pojawił się pierwszy zwycięzca. Charles rozejrzał się szukając Anny i znalazł ja rozmawiającą z Ric’iem i Isaac’iem, jej twarz była poważna. Lepiej, że rozmawiała teraz z nimi, niż z nim. Chciał ją stąd zabrad, wysład samolotem do domu, gdzie wampiry i ktokolwiek za tym stał nie mogliby jej dosięgnąd. Zamknąd ją w jego domu i zabarykadowad drzwi. Tak, lepiej, że na razie z nią nie rozmawiał.
Wilk, który przybył niósł ich torbę. Anna nawet w ludzkiej postaci mogła rozpoznad jej woo, zapach dłoni Moiry. Wilk, który ją przyniósł zatrzymał się przed ich grupą i złapała jego zapach. To był wilk, którego wcześniej znaleźli zawiniętego w sied. - Tak, Valentin, mój drogi – powiedział Isaac. – Widzę, że ją złapałeś. Gratulacje. Pod gryzącym sarkazmem, Anna mogła usłyszed niechętne rozbawienie Isaac’a. - Zabierz to stad. Śmierdzi. Smród zepsutej wieprzowiny był trochę przytłaczający. Wilk wyszczerzył się szeroko wokół nagrody i skierował się do miejsca, gdzie Dana i Angus czekali na niego. Torba została zabrana i oznaczona markerem. - Więc rozmowy przepadły – powiedziała Anna, kontynuując rozmowę, którą przerwał wilk. Charles nie powiedział jej nic o dzisiaj, byd może nie przyznawał się jeszcze do klęski, ale Isaac wydawał się dośd pewny tego. Isaac wzruszył ramionami. Translated by Karin666
138 - Wszystko jest możliwe, oprócz bezpośredniego przeciwstawienia się Chastel’owi. Podejrzewam, że wszyscy wrócą do domu nie akceptując niczego, co zaproponował Marrok. Uśmiechnął się do niej, chod pod uśmiechem kryła się ciemnośd. - Następnie skontaktują się z nim i zawrą ciche układy. Nic tak dobrego, jak to, co mogliśmy dokonad otwarcie, ale może, powtarzam może, wystarczające dla naszego przeżycia. - Dlaczego nikt nie poszedł za Chastel’em? - Ponieważ jest tak dobry, jak twierdzi. Pola Europy są grobem wielu z naszych, którzy próbowali zabid Bestię. Może Marrok mógłby go wyzwad, ale gdyby byli na terytorium Chastel’a, nie stawiałbym na Marrok’a. Tutaj? – Wzruszył ramionami. – Ale nie ma tutaj Marrok’a, a nie sądzę, by Charles był dla niego godnym przeciwnikiem. - Zmusił Chastel’a do wycofania się – powiedziała – dwa razy. - Kiedy Chastel poluje, nie masz szans na stawienie mu czoła. – Twarz Isaac’a była ponura. – Nie tak zdobywa zwierzynę, chyba, że są to dzieci, albo ludzkie kobiety. Spojrzał na nią. - W ciągu pierwszych stu lat swojego życia, zabił trzystu ludzi, o których wiemy, prawdopodobnie więcej. Wielu, wielu zabił w świetle dziennym na oczach ich przyjaciół i rodziny. Strzelali do niego, uderzali w niego i nic się nie stało. - Później w osiemnastym wieku Chastel skoncentrował swoje zabójstwa w mieście Gévaudan, we Francji. Działo się tam tak źle, że chłopi ci, którzy uprawiali ziemię, nie mogli więcej wychodzid na swoje pola. Przerażeni, szlachcice organizowali przyjęcia z polowaniami, zatrudniali myśliwych i zabijali każdego wilka w regionie, w tym wiele wilkołaków. Król Francji ożywił się, a następnie historia mówi o tym, że mężczyzna nazywany Jean Chastel, którego żona została niedawno zabita przez bestię zrobił srebrny pocisk z krzyż będącego pamiątką rodową. Kula została trzy razy pobłogosławiona przez wiejskiego duchownego i z małą grupą ludzi poszedł zapolowad na zwierzę. Wielka Bestia pojawiła się przed nimi i Chastel strzelił raz zabijając ją i w ten sposób zginęła Bestia z Gévaudan. - Co tak naprawdę stało się, że się zatrzymał? - Marrok się stał – powiedział Ric. - Wtedy jeszcze nie był Marrok’iem – sprostował Isaac. – Najprawdopodobniejsze jest to, że Bran Cornick upolował Bestię i powiedział mu, że jeżeli nie położy temu kresu, Chastel skooczy w rękach wiedźm. Uśmiechnął się lekko. - Wiedźmy były wtedy dużo potężniejsze i nic nie uszczęśliwiłoby ich bardziej niż wilkołak, którego mogły torturowad dla krwi, mięsa i futra potrzebnego do czarów. Chastel miał sto lat a Bran był…. Branem. Wtedy była to świetna groźba. Teraz Chastel jest silniejszy niż wtedy, również mądrzejszy i nienawidzi Brana, jak każdy dominujący wilk, nienawidzi tego, który go poniża.
Translated by Karin666
139 - Robi to, by odpłacid Branowi? Isaac potrząsnął głową. - Z wielu powodów, tak sądzę. To jeden z nich. Więc o to chodziło mu, gdy mówił o utrzymaniu Marrok’a z dala od jego terytorium. - Czy śmierd Sunny coś zmienia? Wciąż próbowała zrozumied powód śmierci kobiety, ale nie mogła znaleźd żadnego. Kolejny wilk przybył, zmęczony i kulejąc, ale miał torbę w pysku. Nie poświęcił im żadnej uwagi i chyba tylko Anna zauważyła jego przejście. Isaac wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytanie Anny. - Jeśli cokolwiek, to doda to ostatnią kroplę do kwestii. Artur jest spostrzegany, jako największy zwolennik Charles’a, jedyny z nas, który jest wystarczająco daleko od Bestii, by ryzykowad zdenerwowanie go. Nie jestem pewien, czy to prawda, chyba, że w „wróg mojego wroga” sensie. Artur i Bran… nie zgadzają się w wielu sprawach. Chociaż nie ma to znaczenia. Przez najbliższe tygodnie nie będzie z Artura żadnego pożytku. Utrata partnerki…. Jego twarz skrzywiła się trochę i z wysiłkiem powróciła do swego dobrodusznego wyrazu. - Nie będzie pomocą dla Charles’a, to jest pewne. Pierwszy zwycięski wilk powrócił już do ludzkiej postaci i nago szukał w stercie swoich ubrao. Co przypomniało Annie, że wciąż miała skarpetki w kieszeni dżinsów i było jej niewygodnie w stopy. Zdjęła buty i założyła skarpetki na stopy, gdzie było ich miejsce. Klęczała zawiązując sznurowadła, kiedy trzeci zwycięzca przybył. Nigdy nie widziała jego wilczej formy, ale zapach powiedział jej dokładnie, kim był: Chastel. Gdy tylko wszedł do pokoju, ktoś ustawił alarm i cały magazyn wypełnił się niskim dźwiękiem odliczania do pięciu. I następne odliczanie – sygnał, że trzecia torba została znaleziona. Anna prawie nie słyszała sygnału. Chastel był najogromniejszym wilkiem, jakiego kiedykolwiek widziała. Ric był większy niż przeciętny, Charles był od niego większy, ale Chastel sprawił, że wyglądali jak niedorosłe szczeniaki. Wyglądał jak Bernardyn w pokoju pełnym owczarków niemieckich – statystyczny outsider. Jego sierśd nakrapiana była różnymi odcieniami brązu, idealna kolorystyka by wtopid się w las. Spotkali się spojrzeniem, jego były żółte i wściekłe, więc cofnęła się wpadając na Isaac’a, który ustabilizował ją kładąc obie dłonie na jej ramionach i pociągnął ją do pionu. Chastel kroczył od drzwi do miejsca gdzie Anna stała ze swoimi towarzyszami polowania. Zatrzymał się przed nią i upuścił torbę cofając się - zaproszenie. - Mam partnera – powiedziała.
Translated by Karin666
140 Uświadomiła sobie, że Ric miał rację na temat jej uczestnictwa w polowaniu. Była w tym pokoju, z tymi wszystkimi wilkami i nie poczuła nawet krztyny strachu. Tutaj, gdzie był Charles i jej przyjaciele – nie ważne jak nowi byli – nie była przestraszona. - I niczego od ciebie nie chcę. Jego szczęka opadła pozwalając wysunąd się językowi, gdy się do niej uśmiechał – odrażający bękart. Podniósł torbę z powrotem. Zrobił krok za nich, nagle odwrócił się i skoczył na nią upuszczając torbę na ziemię by mied wolne szczęki. Był szybki, bardzo szybki. Rzuciła się do tyłu wpadając na Isaaca, który stał za nią nie ruszając się. Nie miała szans uciec Bestii z drogi i czekała na to, by zatopił w niej kły. Krew napłynęła jej do głowy i miała czas by zrozumied, że miał zamiar ją zabid. Na oczach wszystkich wilków miał zamiar ją zabid, i żaden z nich nie będzie w stanie nic zrobid, dopóki nie będzie za późno. A ona się nie bała. Śmierd nigdy jej nie przerażała, tylko bycie bezradnym. Zatrzymał swój atak, cofając się w ostatniej chwili trzaskając szczękami tuż przed jej gardłem, którego mógł dosięgnąd nawet stojąc na wszystkich czterech łapach. Zbyt późno Isaac szarpnął się do tyłu, pociągając ją za sobą. Usatysfakcjonowany Chastel spojrzał na nich wszystkich, odwrócił się by odzyskad torbę i potrącił go Brat Wilk. Atak był szybki i cichy, Anna była równie zaskoczona jak Chastel. Nie zauważyła nawet kiedy Charles się poruszył – nie poczuła jego przemiany w wilka. Chastel warczał, ale Charles był śmiertelnie cicho, co było z tego wszystkiego najstraszniejsze. Jego atak był intensywny, czego brakowało Chastel’owi. Charles miał na celu zabicie, a Chastel wciąż próbował rozgryźd, co się działo. Anna już wcześniej widziała walczącego Charles’a, ale był wtedy wykooczony, ranny albo niechętny i w większości razów w ludzkiej formie. Brat Wilk w ofensywie był czymś zupełnie innym. Nie było żadnej inteligencji, nauki w sposobie, w jaki walczył. Pozostałe wilki cofnęły się oczyszczając miejsce na walkę. Nie było owacji czy hałaśliwych komentarzy. Świadkowie, podobnie jak Charles byli cisi i skupieni, podczas gdy walczące wilki wbijały w siebie kły i pazury. To nie była gra i nikt jej tak nie traktował. Jeśli różnica w wielkości w ogóle martwiła Charles’a, Anna nie mogła tego zobaczyd. Gdy Chastel zabrał się na poważnie do walki przestała ona byd tak jednostronna jak była na początku i była brutalna. Futro uniemożliwiało ocenienie jak bardzo byli zranieni, ale obydwaj krwawili. Kiedy oddzielili się od siebie i wstali zniżając głowy i szczerząc kły, krew spływała z ich ciał tworząc na drewnianej podłodze pod nimi małe kałuże. Chastel zanurkował pod Charles’a i zacisnął zęby na jego tylnej łapie. Nim Francuz mógł ustabilizowad chwyt, Charles wyszarpnął łapę, zakręcił się jak akrobata w „Cyrku Słooca”89 i zatopił kły w nosie Chastel’a. Anna mogła usłyszed chrupnięcie z miejsca, w którym stała.
89
Cirque du Soleil, CdS (z fr. – "Cyrk słooca") – grupa artystów założona przez Guya Laliberté w 1984. Grupa wystawia przedstawienia rodem z cyrku, a także podróżuje po świecie i rozstawiając namioty prezentuje swoje
Translated by Karin666
141 Chastel zapomniał o wszystkim, oprócz odsunięcia Charles’a od swojego pyska – uwalniając tylnią łapę Charles’a, a następnie ciągnąc, pchając i trzęsąc się – robiąc cokolwiek, byle tylko oderwad od siebie drugiego wilka. Brat Wilk, którym był Charles, utrzymywał chwyt jak buldog, podczas gdy szarpanina francuskiego wilka stawała się coraz słabsza i słabsza. Dopóki nie zamknął oczu a jego ciało nie wykrzywiło się bezradnie. Coś próbowało odwrócid jej uwagę od Charles’a. Miękkie spójrz tutaj, spójrz tutaj z wnętrza niej, ale Anna była zajęta próbą ocenienia jak bardzo był ranny. Angus wysunął się przed innych. - Puśd go Charles. Brat Wilk szarpnął naokoło głową ciągnąc za sobą masywne i bezwładne ciało Chastel’a. Spojrzał Angus’owi w oczy i zawarczał. Angus zbladł i cofnął się kilka kroków dopóki nie uderzył w Danę, która oglądała walkę wyglądając na zbyt zadowoloną. Zimne dreszcze przebiegły Annie po kręgosłupie, gdy patrzyła na wróżkę, której zadaniem było zapewnienie przestrzegania reguł. Tak, tutaj. Spójrz. Spójrz. Chce jego krzywdy, wyszeptał wilk Anny. Ciało zdradzało jej intencje, nie jej twarz, która pozywała tylko zmartwienie. Ale ciało ją wydało, gorliwośd napięła jej palce, zmieniła się waga – była gotowa rzucid się zabid. Polowanie było rozpoczęte, a dla wróżki Charles był rubinowym pierścieniem. Wilk Anny powiedział do niej: Powstrzymamy ją. Nikt nie krzywdzi tych, którzy do nas należą. - Tak – wyszeptała Anna. Dana przemówiła. - Charles’ie Cornick’u, złamałeś rozejm. Uwolnij go. Brat Wilk nie kłopotał się nawet spojrzeniem na nią. Jak on ją nazwał? Ta-Która-Nie-JestRodziną, która myślała, że rządzi nim, tutaj, w miejscu, które należało do wilkołaków. Anna mogła poprzez język jego ciała dotknąd jego myśli. Chastel próbował walczyd ponownie, ale jej partner obniżył się, by zwiększyd nacisk. Po chwili francuski wilk znów leżał nieruchomo. Anna nie miała problemu ze śmiercią Chastel’a, ale konsekwencje dla Charles’a były zupełnie inną kwestią. Gdyby myślała, że Charles mógłby pokonad wróżkę, byłaby mniej zmartwiona. Ale jej partner w głębi serca, był człowiekiem zasad. Jeśli Chastel umarłby, ponieważ próbował przerazid Annę, a wróżka uznałaby to za złamanie porozumienia, Charles mógłby po prostu przyznad jej rację. Nie wiedziała, co wróżka mogłaby mu zrobid i nie miała zamiaru się tego dowiadywad. Anna wyrwała się z luźnego uchwytu Isaac’a.
dzieła – połączenie elementów sztuki cyrkowej (akrobatyka, żonglerka etc.), z wieloma gatunkami muzyki (od poważnej do rocka), barwnymi kostiumami i efektami świetlnymi oraz specjalnymi.
Translated by Karin666
142 - Charles, puśd go – powiedziała, idąc w stronę środka oczyszczonej powierzchni. Prawie nazwała go Bratem Wilkiem, ale jakoś brzmiało to zbyt intymnie, zbyt prywatnie by się tym dzielid. To na pewno Brat Wilk, a nie Charles, odwrócił się by na nią spojrzed oczami zaszklonymi wściekłością. Próbowała szerzej otworzyd połączenie między nimi, ale Charles trzymał się od niej z daleka, próbując chronid ją przed tym, czym był. Podeszła do niego i puknęła go w nos ignorując wściekłośd, która w koocu zmusiła go do warczenia na całe gardło. - Otwórz. Nie bała się, ale jego warknięcia i zapach krwi i jeszcze czegoś innego przypomniały jej zbyt wiele. Pamiętała, kiedy krew i desperacja były jej. Dłonie jej drżały i oddychała przez nos jak koo wyścigowy po zakooczeniu Kentucky Derby90. Ale wetknęła kciuk w jego pysk i pociągnęła, w koocu włożyła całą dłoo zmuszając go do otwarcia. Gdy tylko poczuł jej krew, puścił pozwalając głowie innego wilka opaśd na ziemię i gwałtownie cofnął się od niej. Nie wiedziała, czy Charles żyje, czy jest martwy i nie mogła się zmusid, by o to dbad, chod wiedziała, że za minutę to będzie ważne. Teraz, cała jej uwaga skupiona byłą na Bracie Wilku. Czerwony wilk będący zarówno Bratem Wilkiem i Charles’em patrzył jej w oczy i zobaczyła, że pojął tylko jedną rzecz, którą mógł z nich wyczytad. Byłą przerażona naśmied – wróżką, krwią, złością i własną śmiałością – ale wszystko co mógł zobaczyd to strach, a nie to co go wywołało. Jeszcze przez chwilę trzymał jej wzrok a następnie wyszedł przez drzwi, które otworzyły się dla niego, mimo, że nikt ich nie trzymał i zamknęły się jak tylko był za nimi. - Za nim – powiedziała Dana głosem jak tłuczone szkło. – Przelał pierwszą krew. Jej głos dostarczył bodziec mężczyznom będącym nieruchomymi obserwatorami, którzy skierowali się w stronę drzwi. - Stop – powiedziała Anna…. i zrobiła coś, czego nigdy nie uczyniła, przynajmniej nie tak. Ale wilk wiedział jak to zrobid, użyła mocy Charles’a, tej, która pozwoliła zmienid się jej szybciej niż kiedykolwiek i umieściła ją w swoim głosie. - Stop. I wilki, te na dwóch nogach i na, czterech, które zaczęły wychodzid wykonując rozkaz Dany zatrzymały się tam gdzie stały i odwróciły do niej. Wróżka również się do niej odwróciła a jej głos także zawierał moc. - Przelał pierwszą krew. Jestem wróżką, nie mogę kłamad. Moje słowo mówi, że ten, kto przeleje krew podczas polowania zostanie ukarany: krew za krew. Ściany krzyczą płaczą by me słowa zostały wypełnione. – Patrzyła cały czas na Annę, ale dotknęła Angus’a, który stał niedaleko. – Liam 90
Translated by Karin666
143 Angus Magnusson, syn Margaret Hooper i Thomas’a Magnusson’a. Na twoje imię każę ci przyprowadzid do mnie Charles’a Cornick’a. Angus zrobił krok w stronę drzwi. - Nie – powiedziała Anna, a jej wilk wzmocnił to stwierdzenie. Angus powoli odwrócił i uśmiechnął się do Anny. - Tak, moja pani – powiedział do niej. Uśmiech poszerzył się. – O czymś zapomniałaś Dano Shea. Polowanie zostało zakooczone. Dzwony rozległy się przed tym jak Charles zaatakował, więc reguła o krwi już nie obowiązywała. Twarz Dany zamarła i przez moment Anna mogła wyczytaj z jej oczu żądzę śmierci Charles’a, jakiejkolwiek śmierci. Żądzę, która przewyższała wszystko, co widziała kiedykolwiek u wilkołaka. Ale wróżka odzyskała kontrolę i wygładziła marynarkę z niewidzialnych zmarszczek. - Ach. Masz rację. - Chastel groził Annie, partnerce Charles’a – szybko kontynuował Angus. – Poza polowaniem, taka rzecz usprawiedliwia atak pod naszymi prawami. Miał rację. Anna była tak pochłonięta tym jak Charles czuł się w tej sytuacji, że nie widziała całej prawdy. Nawet, jeśli Chastel nie skrzywdził jej, groźba była wystarczająca by usprawiedliwid atak Charles’a w porywie chwili. Charles mógł nie widzied tego w ten sposób, ale wilki mogły i to wystarczyło, aby zmusid Dane Shea do zmiany stanowiska. - Nie walkę na śmierd – powiedziała Dana. - Nie jest martwy – odparował Ric, który klęczał obok leżącego Francuza z Michel’em, francuskim Alfą. Ktoś, może Michel wymamrotał. – Tym większa szkoda. Angus podszedł do leżącego wilka i przyjrzał mu się. - Nawet nie jest mocno poraniony – powiedział, brzmiąc na nieco zawiedzionego. – Charles tylko odciął mu dopływ powietrza, za kilka minut będzie w porządku, poza obolałym nosem. - Dobrze – powiedziała Anna. Przeszła obok Dany i Angus’a, ale zatrzymała się przy drzwiach. – Skooczyliśmy tutaj. Idę porozmawiad z Charles’em.
Nie poszedł do bramy, chod tego oczekiwała. Anna nie miała zbyt wielkiego doświadczenia w tropieniu, a do większości tego, co wiedziała potrzebowała śniegu. Żwir pokonałby ja, gdyby nie to, że jej zdobycz krwawiła jak zarzynana świnia. Nie sposób było przegapid taki ślad, który kierował się w przeciwną stronę niż była brama. Ta cała krew martwiła ją, wiec przyspieszyła tempo. Żwir zmienił się w błoto – a błoto nie było takim złym wyborem po śniegu. Charles miał duże łapy, a jego pazury zagłębiały się głęboko, gdy kierował się w stronę wody, która ograniczała dzielnicę magazynów, w której byli. Translated by Karin666
144 Nie biegł, raczej kłusował w równym tempie, który dał jej nadzieje, że mimo całej tej krwi nie był zbyt mocno ranny. Ślady zaprowadziły ją do ogrodzenia z tyłu terenu. Trzy metrowa siatka zwieoczona drutem kolczastym i nawet zraniony zdołał to przeskoczyd. Nie była pewna, czy byłaby w stanie to zrobid, nawet w wilczej formie. I nie chciała przemieniad się tak krótko po poprzedniej transformacji, chyba, że by musiała. Coś było nie tak we wzroku Brata Wilka. Coś szalonego…. rozwścieczonego. Gdy kontemplowała ogrodzenie, przypomniało jej się wyzwanie, które rzucił jej podczas ich pierwszej wizyty u Dany Shea. Obydwoje o tym zapomnieli. - Jakim rodzajem wróżki jest Dana Shea? – wymamrotała do siebie, szukając drogi przez ogrodzenie. Dana była czymś wystarczająco potężnym by przestraszyd trolla, z pewnością wystarczająco potężnym by byd Szarym Panem, chociaż Anna nie miała pojęcia, jakiego kalibru była siła. Coś, co je ludzi – głód, który pokazała Dana był niezaprzeczalnie drapieżny. Coś, co miało coś wspólnego z wodą – mieszkała na łodzi mieszkalnej, a w środku miała fontannę i staw. La Belle Dame Sans Merci. Piękna pani bez litości, która zwabia mężczyzn do jej rzeki lub strumienia i topi ich. Sprawia, że wierzą w coś, czego nie ma. Sprawia, że wierzą w coś, czego nie ma. Charles udowodnił, że jest odporny na zaklęcie pożądania Dany. Może jednak nie był odporny na całą jej magię. Charles był dzisiaj tak jakby na krawędzi. Ale był inteligentny, bystry i zaatakował po tym jak Chastel się wycofał. To było do niego niepodobne. Martwiła się o konsekwencje tego jak Charles będzie się czuł po tym, co zrobił. Nie zastanawiała się na tym, że jego postępowanie było tak różne od jego normalnego zachowania. Jej partner wiedział więcej o Danie niż jej powiedział i przypuszczalnie Bran wiedział jeszcze więcej niż Charles. Zapyta go o to, opowie o tym, co widziała w twarzy Dany – jak tylko znajdzie Charles’a. Podeszła do najbliższego słupka w ogrodzeniu i ciągnęła za siatkę, dopóki nie wyskoczyły wszystkie klipsy przymocowujące ją do niego. Następnie odciągnęła ja, aż poczuła napięcie w ramionach i bicepsach. Nie było to coś, co człowiek jej postury mógł zrobid – było kilka korzyści bycia wilkołakiem. Kiedy skooczyła, miała wystarczająco dużą dziurę by się przez nią przecisnąd – musiała zapamiętad, by powiedzied Angus’owi, że musi naprawid ogrodzenie. Podążyła za tropem Charles’a, nie spiesząc się podobnie jak on. Nie wiedziała, co znajdzie na koocu, ale była pewna, że lepiej będzie, jeśli nie znajdzie go za szybko. Albo za późno. Czy oczekiwał polowania, które Dana wysłała za nim? Czy był gotowy stawid czoła tuzinom najtwardszych wilków, które miała do zaoferowania Europa? Czy oczekiwał, że Angus po niego przyjdzie? Albo sama Dana? Czy poczuł szarpnięcie magii, którą Anna pożyczyła do zatrzymania wróżki? Czy mógł teraz poczud ją idącą po niego? Więź między nimi śpiewała siłą i napięciem, ale było to wszystko, co mogła przez nią poczud.
Translated by Karin666
145 Oprócz….. zauważyła, że jeśli pomyśli o tym, może powiedzied gdzie on jest. Wypuszczał uchwyt na ich więzi, nie ukrywał się już tak mocno. Anna zatrzymała się na tę myśl. Czy właśnie to robił? Ukrywał się przed nią? Z natury nie był gwałtownym mężczyzną. Wiedziała to, czuła jego delikatnośd wcześniej na sobie. Zmienił się w mężczyznę, jakiego potrzebował jego ojciec, jego ulubionego zabójcę, jego prawą rękę. Był bardzo, bardzo dobry w swojej pracy. Ale Brat Wilk pragnął krwi i mięsa. Jej własny wilk nie miał takiego pożądania, co było jedną z różnic, jakie dało jej bycie Omegą. Przypomniała sobie jak Charles zatrzymał się przed domem ojca, kiedy pachniał krwią i bólem. Zapytał jej, co czuła, a następnie wyjaśnił, że jeśli nie byłaby Omegą zapach sprawiłby, że stałaby się głodna. On był głodny, chod nie powiedział jej o tym. W wilczej formie mogła jeśd surowe mięso i lubid to. Ale kiedy była człowiekiem, krew pachniała jak krew, a nie jak jedzenie. Anna ruszyła ponownie i zauważyła, że on zmierzał w dół…. do, wysiliła wzrok, ale nie była w stanie zobaczyd, czy była to Zatoka, czy inne słonowodne jezioro, których było wiele w Seattle. Nie pomyślała o tym by zapytad, kiedy tu jechali – martwiła się polowaniem. Obok wąskiego strumienia płynącego przez krzaki jeżyn i wypełnionego martwymi liśdmi i cierniami biegła równie wąska ścieżka. Dróżka była błotnista i wsysała jej buty prawie zdejmując je jej z nóg i grożąc ustąpieniem i wrzuceniem jej do zatoki. Odciski łap Charles’a były głębokie w miejscach, gdzie zatrzymał się, aby się napid. Wiedziała, że krwawienie wzmaga pragnienie. Krwawy ślad był coraz trudniejszy do śledzenia. Miała nadzieję, że to, dlatego, że się leczył. Im bardziej dominujący wilk, tym szybciej się leczył, chyba, że połączyło się rany ze srebrem, wyczerpaniem albo magią. Tak czy inaczej nie mogła nic poradzid na to, że się o niego martwiła. Poczuła wielką ulgę, gdy dotarła do plaży, skalistego, mokrego i zimnego odcinka lądu i zobaczyła otrząsającego się Charles’a. Był w wodzie, czyszcząc się z krwi. - Odważnie – powiedziała do niego Anna. – Brakuje słów, żeby opisad jak zimna jest ta woda. Ale nie miała nigdy powodu wątpid w odwagę Charles’a. Bursztynowe oczy obserwowały ją, gdy ześlizgiwała się ostatnie trzy metry ze zbocza z większą gracją niż się po sobie spodziewała, potykając się tylko w momencie, kiedy jej buty zetknęły się z małymi skałami dającymi jej lepszą przyczepnośd. - Więc – powiedziała do Brata Wilka. – Jest kilka rzeczy, o których musimy porozmawiad, kiedy będziesz już gotowy. Ale na razie jesteśmy wystarczająco bezpieczni. Zostawiłam w magazynie Angus’a odpowiedzialnego za wszystko. Tak zrobiła? Może Angus sam mianował się odpowiedzialnym za rzeczy w magazynie. Skały rozrzucone były tylko w pasie szerokim na około piętnaście centymetrów. Spojrzała na swoje buty Translated by Karin666
146 całe pokryte błotem i zdecydowała, że nie mogła nic zrobid, co pogorszyłoby jeszcze ich stan, więc weszła do zimnej wody. Powietrze opuściło ją w zaskoczonym syku. - Lodowata – powiedziała do niego i zaczęła iśd wzdłuż linii brzegowej, ponieważ jej ciało nie chciało pozostad nieruchomo.
Rozdział 10 Charles nie ruszył się z miejsca, a lodowata woda przykrywała jego łapy. Czekał na bandę zbirów, a w zamian dostał piękno, które uczyniło go dziwnie bezbronnym. Szła wzdłuż linii brzegowej, jej zabłocone buty chlapały w wodzie zakrywającej skały. Ponad nimi, za nimi i po obu stronach doki rozpościerały się w stronę czarnej wody. Cztery albo pięd doków dalej załadowywano łódź i mógł usłyszed rozmawiających w charakterystyczny dla robotników sposób mężczyzn. Byli na tyle daleko, że nie mogliby zobaczyd spacerującej wzdłuż krawędzi wody kobiety i jej bardzo dużego psa. Zdecydował, że za bardzo się od niego oddaliła, więc podążył za nią upewniając się, że jest bezpieczna. Nie zabił Bestii, mimo, że jej groził….. na tę myśl w jego piersi urosło warczenie. Powinien był go zabid. Powinien był oderwad mu głowę żeby już nigdy więcej nie mógł skrzywdzid kogoś słabego i bezradnego. Ani jego Anny. Nie ważne, że udowadniała, że nie zalicza się do słabych i bezradnych osób. Brat Wilk skanował powietrze, ale zapach innych wilków był odległy. Przed nim Anna znalazła kłodę, którą woda wyrzuciła na ląd, a teraz stała się tronem dla jego pani. Ale wpierw musiała się na nią wspiąd. Okrążył drewniany kloc, upewniając się, że jest stabilny i zorientował się, że trudno mu zmniejszyd między nimi dystans. Już wcześniej widziała go w akcji, widziała jak zabijał i nie cofnęła się od niego. Ale Charles wiedział, że to było coś innego. To nie było…. nieuzasadnione, ale też nie całkiem konieczne. Chastel zbyt dbał o własną skórę by zrobid coś w środku sfory wrogich wilków. Nie skrzywdziłby jej, a przynajmniej nie wtedy. Ale mimo tego, nie miało to znaczenia dla Charles’a – wszystko, co mógł zobaczyd to kły zatopione w gardle Anny i siebie po drugiej stronie budynki, zbyt cholernie wolnego. Patrzył na nią, tylko by upewnid się, że widzi dobrze. Znalazła wygodne miejsce i rozciągnęła się podpierając głowę na uniesionej ręce. Anna powiedziała, że chce porozmawiad o niektórych rzeczach. Nie brzmiała na zła, albo gorzej, na zawiedzioną.
Translated by Karin666
147 I były rzeczy, które musiał wiedzied. Na przykład, dlaczego nie ścigały go tuziny wilków – słyszał jak Dana wysłała ich po niego i oczekiwał ich. Dlaczego Anna powiedziała, że ona zostawiła Angus’a odpowiedzialnego za wszystko, chociaż spodziewał się, że miało to coś wspólnego z szarpnięciem więzi, jakie poczuł z jej strony zaraz po tym jak opuścił magazyn. Gdyby to nie Brat Wilk był pierwszy, poczekałby w magazynie na wilki działające w imieniu Dany. Ale Brat Wilk zażądał szansy na wybranie pola bitwy. Co oznaczało pójście w dół na brzeg, tak by głęboka woda ochroniła go przed byciem otoczonym – wilkołaki nie pływają, one toną. A żywiołem Dany była słodka woda, nie słona. Anna zniszczyła jego bojowe plany. Nie szli po niego i to Angus, a nie Dana dowodził. Anna siedząca samotnie na kłodzie i obserwująca go kątem oka, gdy stąpał wokoło. Przez dłuższą chwilę utrzymał dystans. Póki był wilkiem, a Anna była od niego oddalona nie mogła mu powiedzied, że…. co? Że była zdegustowana atakiem na Chastel’a? Że ją przeraził? Albo gorzej, że dobrze się bawiła obserwując? Nie powiedziałaby żadnej z tych rzeczy, a on znał ją wystarczająco dobrze, by to rozumied. Więc nie wiedział, dlaczego podszedł do niej, jako wilk a nie, jako mężczyzna. Podniosła się i poklepała przód kłody. Wskoczył na nią, a ona uścisnęła go, długie palce bawiły się jego uszami i wrażliwymi miejscami pyska. Oparła się o niego. - Kocham cię – powiedziała. Tego właśnie potrzebował. Wziął głęboki wdech i przemienił się. Odsunęła się robiąc mu miejsce. - Dlaczego nie masz czterech tuzinów czerwonych i niebieskich t-shirtów i pięddziesięciu par butów? – Anna zapytała go, kiedy skooczył. – I czy myślisz, że ta rzecz ze sparowaniem mogłaby też zadziaład na to, bym wracała do postaci człowieka ubrana a nie golusieoka? Spojrzał na siebie, był w pełni ubrany jak zwykle. Nie słyszał o żadnym innym wilku, który mógł odziad się wychodząc z przemiany. Nie wiedział czy była to wilkołacza magia, czy częśd magicznego dziedzictwa po dziadku szamanie. Wiedział tylko, że zaczęło się tak dziad, kiedy miał czternaście, czy piętnaście lat i bycie nagim w plemieniu jego matki uważane było za haniebne. Wtedy były to kozie skóry – wciąż mógł taką przywdziad, gdy o tym pomyślał. Charles odwrócił się do niej twarzą, spojrzał na nią poważnie, wziął jej twarz w dłonie i pocałował, jakby chciał się nią wypełnid. Otworzyła usta i pozwoliła mu wejśd witając go ciepłymi dotknięciami i łagodnymi dźwiękami. Nie byli ze sobą na tyle długo by nawet podstawowe dotknięcia stały się rutyną, ale wątpił, aby kiedykolwiek uznał jej pocałunki za coś, co mu się należy, dotyk jej języka, zębów i ust. Kiedy oderwał się od niej nie odsunął twarzy, gdy mówił: - Nie wiem. Będziemy musieli się przekonad – może trzymaj dużą liczbę czerwonych koszulek. Translated by Karin666
148 - Dlaczego czerwonych? – zapytała. – Dlaczego nie zielona albo niebieska tym razem? Widziałam jak stworzyłeś niebieską. Wybierasz je? Roześmiał się, potrzebując tego, bliskości, której nigdy przed Anną nie miał. - Nie wiem. Nikt nigdy nie pytał, a ja nie przykładałem do tego uwagi. Przysunęła usta do jego ucha, a uczucie jej ciepłego oddechu, z pewnością zmusiło go do przyłożenia uwagi. - Założę się, że też się zastanawiali. Zbyt przerażeni dużym, złym wilkiem by zapytad. Znów się zaśmiał, ulga jaką czuł w jej obecności – nie tylko Omegi, ale jego Anny – czyniła śmiech koniecznym, nie ważne, z jakiego powodu. Odsunęła się z roześmianymi oczami. - Dana jest wodną wróżką, prawda? Taką, która kusi mężczyzn by weszli do wody i topi ich. - Tak. - Jak ona to robi? Czy to wewnętrzny przymus, czy coś innego? Nie mógł nic wyczytad z jej twarzy. - Nie wiem. Dlaczego pytasz? - To do ciebie nie podobne, tak wariowad – nie bez lepszego planowania. I Chastel. Ile ma lat? Jego modus operandi91 jest bardziej subtelny niż był dzisiaj, prawda? Morduje małe dzieci i ludzkie kobiety na oczach ludzi zbyt słabych, by mogli go zranid. Tobie nigdy nie naraziłby się tak, wiedząc, że byłbyś usprawiedliwiony gdybyś go zaatakował bezpośrednio. W obecności Anny, Brat Wilk osiadł, jako zadowolona obecnośd. Charles mógł myśled klarowniej, rozważyd dzisiejsze osobliwości. - Nie do kooca prawda. Czasami jest lekkomyślny i naprawdę nie jest tchórzem. Lubi się zabawiad: jego skok na ciebie mógłby byd fatalny gdyby tego chciał – to jest bardzo podobne do Bestii z Gévaudan. Ale miała rację, zachowanie Francuza było dziwne. - Ale moment, kiedy położył torbę, swoją nagrodę u twoich stóp, to było niecodzienne. – Zastanawiał się przez chwilę. – Nawet romantyczne. Nie przypominam sobie, bym słyszał kiedyś czy Chastel miał partnerkę. Kobiety zwykle zabija. Dzieci też. Tak jakby ich kruchośd wzywała jego najgorszą częśd. - Powiedział mi i Roc’owi, że jest przeciwieostwem Omegi. Sama przemoc, żadnego ducha opiekuoczości. Charles poczuł, że jego brwi się unoszą. 91
Modus operandi (łac. sposób działania).
Translated by Karin666
149 - Wnikliwe – powiedział. – Ja bym go po prostu nazwał socjopatą. Mój ojciec mówi, że jest złem. - Zło mi pasuje – wymamrotała Anna. Bawiła się korą drzewa, w większości zgniłą od zbyt długiego przebywania w wodzie, która faktycznie rozpuszczała jej się w palcach. - Ale sytuacja z torbą nie była typowa dla Chastel’a – powiedział Charles. – I…. to, co ja zrobiłem również nie było typowe. Nie w ten sposób. Czułem jakby to zrobił, jakby rozpruł twoje gardło, chod wiedziałem bardzo dobrze, że nawet cię nie dotknął. Myślisz, że wróżka miała z tym coś wspólnego? - Myślę, że wyczytałam z jej ciała krwiożerczośd, kiedy zaatakowałeś Chastel’a. Pierwszą rzeczą, którą powiedziała było oskarżenie – o coś, czego właściwie nie zrobiłeś. Głupia wróżka nie zapamiętała, że kiedy dzwony się rozlegną, polowanie uznaje się za zakooczone. Paznokcie Anny zagłębiały się w drewnie jak gdyby miała pazury, a jej głos był twardy. - Chciała cię, jako swoją zdobycz. I nagle wiedział, że powód, dla którego Dana go nie dostała siedział obok na kłodzie. Jego Anna nie wyglądała na twardą, nie z jej piegowatą twarzą i ciałem, które nadal mogłoby zyskad kilka kilogramów, mimo, że było znacznie silniejsze niż wtedy, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Ale była twardsza niż stare skórzane buty92 i dbała o to, co do niej należało. - Dana nie zdawała sobie sprawy, z kim zadziera – wymamrotał, zauroczony i pełen respektu w tym samym czasie. - Cholerna racja – powiedziała Ana. – Ona dzisiaj polowała. Nie wiem, kto miał byd jej początkową zdobyczą…. przypomina to sytuację, gdy dominujący wilk przybywa do nowego stada i szuka najpaskudniejszego brutala, z którym mógłby walczyd i ustalid swoją pozycję. Nie wiem czy było to zaplanowane, czy po prostu się stało. Charles złapał zapach i odwrócił głowę. - Angus – powiedział, gdy inny wilk do nich podszedł. - Pozwoliłem ci mnie wyczud – powiedział trochę defensywnie. - Dziękuję. – Charles uznał, że to nie wystarczyło, ponieważ Angus wciąż wyglądał jakby mu było niewygodnie z tym, że im przerwał. – Doceniam to. Co wiesz? Ponieważ wilk był tam przez dłuższą chwilę i prawdopodobnie wycofałby się bez mówienia czegokolwiek, gdyby nie mógł czegoś wnieśd do rozmowy. - Usłyszałem częśd z tego, co mówiliście – powiedział Angus. – Anna ma rację. W pracy miałem do czynienia z magią wróżek, ale nie uświadomiłem sobie, co robiła, dopóki nie zaatakowałeś Chastel’a. Usiłowała zmusid cię, byś go zabił. 92
Hmmmm…. Ładny komplement.
Translated by Karin666
150 - Myślałam, że nie mogą tego robid – powiedziała Anna. - Najwidoczniej, nie jest to niemożliwe – odparł Charles. – I nie wiem, dlaczego tego nie robią. Po prostu, nie. Nigdy. Nie łamią danego słowa i nie kłamią. Zawsze słyszałem nie mogę. Zawsze. Ale ona to zrobiła. - Zapytaj Marrok’a – zasugerował Angus. Charles sięgnął po komórkę, ale zatrzymał się. - Nie mam telefonu – powiedział. Anna zachichotała. - Tyle czerwonych t-shirtów i żadnego telefonu? Ja swojego też nie mam, zostawiłam go w samochodzie. Angus podał swoją komórkę Charles’owi. - Czerwone t-shirty? Czy chce o tym wiedzied? - Prawdopodobnie nie – odpowiedział Charles wykręcając numer i przykładając telefon do ucha. Kiedy jego ojciec odpowiedział, zajął się wprowadzaniem starego barda w całą sytuację. Bran słuchał nie komentując. Kiedy Charles skooczył po drugiej stronie telefonu przez chwilę panowała ciszę, gdy jego ojciec uporządkowywał to, co usłyszał i zastanawiał się, co najpierw przedyskutowad. - Sześd wampirów polujących razem – w koocu powiedział. To nie było pytanie, ale Charles i tak odpowiedział. - Tak. - Przyjrzę się temu. Było kilka historii… gruntownie je przestudiuje. Jak dla mnie brzmią jak najemnicy, zabójcy na zlecenie. Angus już od dłuższego czasu nie ma kłopotów z wampirami z Seattle a Tom rozpoznałby ich, gdyby byli miejscowi. Wampiry w minivanie, wygląda na wynajęty…. - Mam numery rejestracyjne – powiedziała Anna. – Ale również według mnie wyglądało to na wynajęty samochód. Amerykaoski minivan niemający pięciu lat. Wyrecytowała z pamięci trzy litery i trzy cyfry. Udogodnieniem w rozmowach z ostrouchymi wilkołakami było to, że wszystkie rozmowy telefoniczne kooczyły, jako konferencja, czy tego chciałeś czy nie. Przynajmniej Charles nie musiał powtarzad wszystkiego, co ktoś powiedział. Mógł usłyszed długopis skrobiący po papierze, gdy jego ojciec zapisywał numery rejestracyjne. - Sprawdzę to – powiedział, kiedy skooczył pisad – ale podejrzewam, że Anna ma rację. Szybciej znajdziemy ich innymi metodami. Myślisz, że zostali wytrenowani przez wilkołaka?
Translated by Karin666
151 - Walczą jak sfora – zauważyła Anna. – Podejmują decyzje, jak zrobiłoby to stado. Przynieśli ze sobą powiew magii, który przypominał magię stada. - Tom też ich tak ocenił – powiedział Angus. –Uczestniczył w kilku walkach i może władad magią sfory z najlepszymi z nas. Zapadła cisza, po której Marrok odezwał się miłym tonem, który ostrzegał wszystkich, że wkrótce rozpęta się piekło. - Możesz udowodnid, że Dana spowodowała walkę? Charles spojrzał na Annę. Potrząsnęła głową. - Nie. Musiałbyś tam byd. - Racja – powiedział Angus. – Wiedziałem to, ale wątpię, czy ktokolwiek z tych, którzy mogli to rozpoznad patrzył. Wysłałaby mnie za Charles’em, wiesz, po tym jak odmówiłem pójścia. Zaczarowała mnie moim prawdziwym imieniem. Od blisko wieku nie odpowiedziałem na to imię, a sto lat temu byłem nikim. Nie byłem Alfą w tym czasie, ani nawet nie mieszkałem w tym kraju. Ciekawi mnie jak dowiedziała się, jak brzmi imię, które nadano mi przy urodzeniu. Wątpię, czy zostało, chod dziesięd osób, które będą je pamiętały po tych wszystkich latach. - Nazwała cię twoim prawdziwym imieniem, a ty nie podążyłeś za rozkazami? Angus odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. - Na Boga Wszechmogącego, Bran. Spojrzałem po raz pierwszy na drżące maleostwo, które jest twoją synową trzęsące się w swoich buta stojąc w pokoju pełnym drapieżników i pomyślałem, że twój syn znalazł dzikiego królika. - Dziękuję – powiedziała Anna głosem na krawędzi złośliwości. Nieośmielony Angus uśmiechnął się do niej. Ale kiedy się odezwał słowa były skierowanie do Bran’a. - Myślałem, że nie była w jego lidze. Ale to była zanim zabiła wampira i zwaliła tą starą wróżkę z nóg. Kidy byłem pod wpływem czaru, Anna powiedziała „Stop”. I niech mnie cholera, jeśli nie musiałem jej posłuchad z przymusem wróżki, czy bez niego. Złamała uchwyt Dany tak pewnie, jak gdybyś ty, to zrobił. - Powinieneś zobaczyd ją zabijającą wiedźmę kilka tygodni temu – powiedział uprzejmie Bran. – Asil uciekał od niej przez dwieście lat a „króliczek” mojego syna zabił ją będąc w ludzkiej formie i uzbrojony tylko w nóż. - Asil? – zapytał Angus całkowicie zaskoczony. – Asil Maur? - Właśnie ten – powiedział Charles. - Nagle nie czuje się tak źle z tym, że uratował mnie królik – powiedział radośnie Angus. Translated by Karin666
152 Anna zmrużyła oczy patrząc na niego. - Jeszcze jeden komentarz o króliku, a tego pożałujesz. Marrok odezwał się, kiedy zapanowała cisza, po wygłoszeniu przez Annę swojej groźby. - Jeśli teraz przyjadę… - Nie – natychmiast odrzucił ten pomysł Charles. Jego ojciec westchnął. - Zauważyłeś „jeśli”, prawda? Nie było na to dobrej odpowiedzi, więc Charles milczał. Usatysfakcjonowany, że jego syn został właściwie przywołany do porządku, Bran powiedział: - Nie sądzę, by teraz to pomogło. Z pewnością nie zrobi to żadnej różnicy w negocjacjach. Chastel zrobił dokładnie to, co zamierzał a my zorganizujemy coś tak, aby uniknąd problemów. - Przepraszam, sir – powiedział Charles. - Nie ma, za co. Nie miałoby znaczenia, to czy bym tam był. Dopóki któryś z europejskich wilków nie zdecyduje uwolnid świata od Chastel’a, wszyscy musimy chodzid dookoła niego. Było by to…. bardzo nieoczekiwane gdyby z nami współpracował. - On nie jest anty-Omegą – powiedziała Anna. – On jest anty-Marrok’iem. Charles wyjaśnił odniesienie i jego ojciec roześmiał się. Ktoś mógłby pomyśled, że znaczyło to, iż nie był zły, ale pomyliłby się. - Podejrzewam, że oba określenia są poprawne. - Dlaczego go nie zdejmiesz? – zapytał nagle Angus. - To nie moja sprawa – odpowiedział Bran. I powiedział coś, co pokazywało, że o tym myślał. – I musiałbym jeszcze zająd się Europą. Mogę cię zapewnid, że mój talerz jest już bardziej niż pełny. Nie potrzebuję następnych obowiązków. Szukasz pracy, Angus? - Psiakrew, nie – Lider Sfory Emerald City uśmiechnął się z podziwem. – Nie żebym w ogóle mógł zdjąd Chastel’a. Twój syn jest paskudnym, skonfliktowanym szczurzym bękartem. Widziałem wcześniej jak walczył na zimno, ale powinieneś go zobaczyd, gdy jest rozwścieczony. Zajęło mu całe dwie minuty położenie Chastel’a. - Walki Charles’a są zawsze szybkie – powiedział Bran. – Większośd poważnych walk jest. Nie jesteśmy kotami, by bawid się naszym jedzeniem. Charles usłyszał jak jego ojciec wziął głęboki wdech, gdy zmieniał temat. - Więc. Twoją pracą Charles, według mnie, jest znaleźd wampiry, które zabiły biedną Sunny. Wyeliminowad je i dowiedzied się, kto je zatrudnił. Translated by Karin666
153 - Złamała słowo – powiedziała Anna. - Nie możemy tego udowodnid – odpowiedział Bran. - Co się dzieje, kiedy wróżka łamie słowo? – Charles zapytał ojca. – Wszystko, co kiedykolwiek słyszałem to, to, że tego nie robią. - Nie mam najmniejszego pojęcia – powiedział jego ojciec. – Nie jestem wróżką i nie mamy nic na nią poza zachowaniem przez nią sekretów. Nigdy nie znałem wróżki, która łamałaby dane słowo – naginad je, zakręcad jak precel, tak. Łamad, nie. Oczekiwałbym błyskawicy, która by w nią uderzyła. Ponieważ nic takiego się nie zdarzyło, twoje przypuszczenia są tak samo dobre jak moje. – Zawahał się. – Bądź ostrożny. I może rozważysz noszenie swojego krucyfiksu i znalezienie czegoś, co będzie działało na Annę. To nie jest niezawodne, ale bywa pomocne, gdy masz do czynienia z wampirami. Rozłączył się. - Wiesz – powiedziała w zamyśleniu Anna. – Jestem nieco rozczarowana. Myślałam, że on wie wszystko. - Nie wszystko – przyznał Charles. – Jest po prostu bardzo dobry w sprawianiu takiego wrażenia. - I improwizowaniu – powiedział Angus. – Chociaż nigdy go tak naprawdę na tym nie złapałem. Zamilkł na chwilę. - Wiesz, tak myślę sobie, że on może byd tą błyskawicą. Mam nadzieję, że będę tam, żeby to zobaczyd. Charles ziewnął. - Więc jutro jest następne spotkanie. Wyciągnę kilka bardziej kreatywnych rzeczy, które ojciec trzymał na koniec, a następnie…. Byd może wczesny koniec negocjacji, które teraz są bezużyteczne. - Śmierd Sunny – powiedziała Anna. – Wydaje się byd złe pozwolenie by jej śmierd była….. użyteczna dla nas, ale jej odejście może byd dobrym powodem wcześniejszego zakooczenia rozmów. Angus przytaknął. - Nikt nie zostanie oszukany. Wiedzą, co Charles zrobił, ale pozwoli to nam na zachowanie twarzy.
Anna zakopywała się pod nim i mruczała, gdy Charles śmiał się, kiedy zimne palce dotarły do miejsc, w które nigdy nie powinny trafid u dorosłego mężczyzny. Przetoczył się na nią, a ona westchnęła szczęśliwie, otwierając oczy i rozświetlając ciemny pokój hotelowy błyszczącym błękitem. Translated by Karin666
154 - Więc, witaj – wymamrotał do wilka Anny. – Wilkołaki – poinformował ją poważnie – są ciepłokrwiste. Bardzo ciepłokrwiste. Nie marzniemy i nie wtykamy zimnych palców w miejsca, w których nie powinny się znaleźd. Mrugnęła kilka razy patrząc na niego. - Ciepły – powiedziała ochrypłym głosem. - Tak – odpowiedział. – Ale mogłaś wyciągnąd koc zanim się tak wyziębisz. Wygięła się na materacu i mocno go pocałowała trzymając jego szczękę w dłoniach. Całując ją przetoczył się tak, by to ona była na górze. Wilk Anny robił czasami rzeczy, z którymi ona nie czuła się wygodnie. Nauczył się dostosowywad i jedna z takich rzeczy było upewnienie się, że dopóki ona nie przejmie kontroli, dostaje górę. Jeśli budziła się pod nim miała tendencję do panikowania. Nie mógł komunikowad się z jej wilkiem, w ten sposób w jak on i Anna mogli rozmawiad z Bratem Wilkiem. Miała zwyczaj pojawiad się, kiedy Anna spała i mówid jednowyrazowymi zdaniami. Uszczypnęła jego ucho, ciągnąc za bursztynowy kolczyk, który mu kupiła. - Delikatnie – powiedział. – Lubię te kolczyki. Przesunął dłoomi po jej małych plecach, a ona wygięła się w jego stronę wydając szczęśliwy dźwięk. Pozwolił jej na własną zabawę przed tym jak złapał jej dłonie. - Hej, pani wilk – powiedział bez tchu. – Musimy obudzid twoją drugą połowę, zanim to zajdzie za daleko. Nie wiedział jak dużo Anna wiedziała o tym, co jej wilk robił w takich momentach jak ten – czy towarzyszyła w zabawie, czy nadal spała. Ale nie wydawało się w porządku robienie czegoś, dopóki nie upewnił się, że Anna wiedziała, co jej wilk kombinował. Patrzyła na niego, a on widział jak następuje przemiana w jej oczach. W ciągu kilku uderzeo serca zmieniły się z oślepiającego błękitu do brązu w kolorze piwa korzennego. Nie wydawała się zaskoczona, tym, że leżała na nim, uśmiechnęła się i wygięła ręce, które spoczywały w jego dłoniach. - W porządku? – zapytał. W odpowiedzi zakręciła biodrami i pchnęła je w dół. Jęknął na ten niespodziewany i agresywny ruch. Wilk Anny robił takie rzeczy, ale ona była zwykle bardziej powściągliwa. Ustanowiła twarde i szybkie tempo, a on pozwolił jej robid wszystko, na co tylko miała ochotę. - Będę po prostu leżał i myślał o Anglii – obraził się, by wywoład u niej śmiech. Przyniosło to odwrotny skutek, ponieważ się podniosła i zatrzymała przytrzymując jego biodra poprzez wsunięcie mu stóp pod uda. - Jeśli myślisz o Anglii – powiedziała. – To znaczy, że nie robię tego poprawnie.
Translated by Karin666
155 I zrobiła kilka rzecz, które wywróciły jego mózg na drugą stronę. Po wszystkim leżała na nim jak słodko pachnący koc, tylko, że koce zazwyczaj nie składają pocałunków wzdłuż jego szyi. Odezwał się. - Pamiętasz, że kiedy powiedziałem ci, że jesteś moją partnerką, odpowiedziałaś, że nie lubisz seksu? Zachichotała na jego zadowolony ton. - Pomyślałam, że ostrzeżenie cię będzie fair. - Króliki lubią seks – powiedział beznamiętnie. Usiadła i uszczypnęła go w nos. - Już ja cię wykrólikuję93. Znam twoje wszystkie wrażliwe miejsca. Ktoś zapukał do drzwi, szybki, natarczywy dźwięk. - To ja Angus. Wpuśdcie mnie. Anna pisnęła i wyskoczyła z łóżka wkładając wczorajsze ciuchy. Charles założył jeansy i skierował się do drzwi. Było trochę przed drugą nad ranem, coś pilnego musiało się zdarzyd. Zwłaszcza, że Angus nie zadzwonił. Jak tylko Anna była przyzwoicie odziana, Charles otworzył drzwi i zaprosił Angus’a do środka. Wilk zawahał się w progu, ale nie skomentował tego, co Charles i Anna musieli robid, chod prawdopodobnie nawet ludzki nos by to wyłapał. - Przyniosłem wyżywienie. Weź – powiedział Angus. Trzymał uchwyt na napoje z czterema kubkami: dwa z kakao, dwa z kawą. Charles wziął kakao, a Anna, która zwykle także je pijała, złapała kawę. - Muszę się obudzid – wyjaśniła mu, więc musiał wyglądad na zdziwionego. Angus postawił uchwyt na stole i usiadł trzymając drugą kawę. - Chastel nie żyje – powiedział stanowczo. - Myślałem, że jego rany nie były śmiertelne. Charles właściwie nie mógł sobie przypomnied jak duże wyrządził mu szkody. - Nie w wyniku walki – Angus wziął łyk kawy. – Ktoś zastrzelił go śrutówką dużego kalibry ze srebrnymi kulami, a następnie…. To wyglądało jakby go wypatroszyli. Spuścili niezły łomot 93
Niestety nigdzie nie znalazłam tłumaczenia słowa „rabbit”, jako czasownika, więc jestem zmuszona zostawid w znaczeniu dosłownym.
Translated by Karin666
156 Michel’owi, biedny skurwysyn. Znasz go? Pęknięta czaszka, złamana szczęka i żebra i jeszcze inne urazy. Minie sporo czasu, zanim będzie w stanie nam coś powiedzied. - Kto go zabił? - To jest właśnie problem, twój zapach jest jedynym obecnym, oprócz zapachu Chastel’a i Michel’a. - Był ze mną przez całą noc – powiedziała z oburzeniem Anna. Charles posłał jej zadowolony uśmiech. - Nie zabiłem go, ani nie przyłożyłem do jego śmierci ręki. Angus przytaknął posępnie. - Tak myślałem. Ale musiałem to usłyszed. - Wypatroszenie kogoś zabiera trochę czasu. – Charles podejrzewał, że nie powinien przyznawad się do tej wiedzy. – Jak bardzo profesjonalnie było to zrobione? - Nie mógłbym tak dobrze zarżnąd świni – powiedział Angus. – A pracowałem, jako rzeźnik przez dwadzieścia lat. Zawahał się i usiadł na krześle. - Spójrz, wiem, że to nie ty. To nie jest….. twój styl zabijania. Ktokolwiek to zrobił jest porąbany. Ty po prostu rozszarpałbyś go na kawałki i byłoby po wszystkim. Ale ta wróżka….. nie może rozpoznad prawdy, kiedy ją słyszy. Nie tak jak my potrafimy, wróżka nie zaakceptuje naszego słowa, jako wystarczające. Brzmiał na pełnego goryczy. - Gdy tylko Dana usłyszy o tym, co się stało przyjdzie po ciebie, który już wcześniej uniknąłeś jej schwytania. – Kiwnął głową w stronę Anny. – Ja też widziałem to, kiedy skupiła się na Charles’ie, jako swojej zdobyczy. Pomimo prawdy, wydajesz się do tego doskonały. Walka. Blokowanie negocjacji. Kradzież twojej partnerki. Tom był policjantem przez większośd swojego życia. Powiedział, że to, co na ciebie ma, w ludzkich sądach doprowadziłoby do twojego aresztowania i prawdopodobnie skazania. – Podniósł oczy na Charles’a, który na to pozwolił. – Pamiętaj, że nie musi przekonywad nas albo twojego ojca. Jedynym wyższym autorytetem pomiędzy wróżkami są Szarzy Panowie, a to, co znajdą będzie wystarczające dobre dla ludzkich sądów. Wziął duży łyk kawy. - Jej słowo. A ona jest Szarym Panem. Każda wróżka w Stanach będzie ci siedzied na ogonie. Jeżeli będziesz się opierał, jeśli opierad się będzie twój ojciec, a wiesz, że tak zrobi, wybuchnie wojna. - Zrobiłaby to? – zapytała Anna. - Tak – odpowiedział bez zawahania Angus.
Translated by Karin666
157 - Więc musimy dowiedzied się kto zabił Chastel’a, zanim dowie się, że on nie żyje. – Charles powiedział to tak, jak gdyby nie było to nic wielkiego. - Racja. - Zadzwoo do swoich ulubieoców, niech odwołają dzisiejszy pokaz – powiedział Charles. – Na razie śmierd partnerki Artura będzie wystarczającym wytłumaczeniem. Musimy sprawdzid miejsce śmierci Chastel’a, a potem porozmawiam z Michel’em.
Angus był dobrym przewodnikiem, zatrzymywał się na żółtych światłach, więc Anna jadąca za nim poobijaną Corollą nie musiała gnad na czerwonym, albo ryzykowad zgubieniem go. Powiedział im, że francuskie wilki zatrzymały się w prywatnej rezydencji w dzielnicy Królowej Anny będącej siedzibą dobrze utrzymanych domów stojących na zboczu wzgórza, nie tak strasznie daleko od ich hotelu. Zobaczyła dom jeszcze zanim Angus wrzucił kierunkowskaz. Był całkowicie nowoczesny, odstający od bardziej tradycyjnych sąsiadów jak bolący kciuk. A powodem, dla którego wiedziała, że to ten dom, był wilkołak pijący piwo na frontowym ganku. Ian, wilk, który powitał ich na pasie lądowym, siedział na metalowym fotelu bujanym z puszką w dłoni. Pomyślała, że piwo było kamuflażem. Było na tyle zimno, że mężczyzna siedzący na ganku o drugiej trzydzieści nad ranem wydawał się czymś dziwnym, a piwo sprawiało, że było to mniej….. nadzwyczajne. Jak gdyby ktoś go wyrzucił i czekał aż zostanie wpuszczony do środka. Anna podążyła za samochodem Angus’a i zaparkowała na podjeździe, zamiast na ulicy. Był zapchany, gdyż stały tam już dwa samochody, ale Corolla była schludnym, małym samochodem. Anna otworzyła swoje drzwi i poczuła krew. Zerknęła na Charles’a, ale nie pokazał po sobie, że coś zauważył. Głód surowego mięsa nie był dla niego niczym nowym. Wiedział, kim jest i zwykle był zdolny zaakceptowad to, na tyle dobrze, że on i Brat Wilk mogli razem pracowad w sposób, w jaki nie potrafił żaden inny wilk. Na szczycie schodów Ian przytrzymywał drzwi otwarte, sam stojąc nieco z boku chroniąc się jak tylko mógł od zapachu morderstwa. Skupił się całkowicie na swoim Alfie. - Sir – powiedział. – Nikt nie wchodził, od kiedy wyszedłeś. Strzeżemy tyłu i frontu jak poprosiłeś. Również jak prosiłeś pozostali Francuzi zostali umieszczeni w hotelu. - Dobrze. - Tak jest. Ian wydawał się byd zdenerwowany. Impulsywnie Anna dotknęła jego ręki.
Translated by Karin666
158 Wziął kilka głębokich wdechów i gapił się na nią. Angus poklepał go czule po policzku. - Wilk Omega, mój chłopcze. Rozprzestrzenianie pokoju i szczęścia, to jest to, co robią. Wskazał gestem drzwi, więc Anna puściła Ian’a i podążyła za Charles’em do domu. - Jeśli Dana maczała w tym palce, to już wie o wszystkim – powiedziała Anna, kiedy zamknęły się za nimi drzwi. - Tak – powiedział Charles. – Wciąż nie ma sensu reklamowanie tego, jeśli ona tego nie robi. Zatrzymał się w korytarzu i spojrzał na nią. - Rozumiesz ludzi lepiej niż ja. Myślisz, że Dana mogłaby wynająd wampiry? Czy może wampiry działały na własny rachunek? Pomyślała, że niedoceniał siebie, ale tak czy inaczej zaprzęgła swoje instynkty do roboty. - Ona jest Szarym Panem. Raduje się grając w gry – ona….. czerpie przyjemnośd z czynienia siebie…. nieatrakcyjną. Co prawdopodobnie oznacza, że bez iluzji jest albo ekstremalnie brzydka, albo oszałamiająco piękna. – Zamknęła oczy próbując wszystko dopasowad. – Nie ma szans na to, że zatrudniła wampiry. Nie zaufałaby im ze swoimi sekretami. – To było właściwe. – Ona… ona nie miałaby nic przeciwko, żeby mied kogoś, kto odwala za nią brudną robotę, ale myślę, że nie dla pieniędzy. Ktoś, kto jest jej coś winien, byd może ulubieniec wróżki. Szantaż. Ale nie, wynajęci mordercy. - Zgadzam się – powiedział Charles. - Jeśli chodzi o wampiry….. Kiedy po nas przyszli, nie było w tym żadnych emocji, żadnego osobistego zaangażowania. Po prostu wykonywali pracę. Ale kiedy zabiliśmy kilkoro z nich, stało się to osobiste, prawda? Więc kiedy zabili Sunny, zniszczyli ją i zostawili, to po to, żeby…. wyrównad rachunek z wilkołakami. - Angus? – zapytał Charles. – Dana tu żyje. Znasz ją lepiej niż my. - W ogóle nie rozumiem kobiet – wyparł się Angus. – Dodaj do tego wróżkę i możesz na mnie nie liczyd. – Zatrzymał się na chwilę. – Ale myślę, że Króliczek ją rozgryzł. Co do wampirów, też wygląda na to, że ma rację. - Anna – powiedział delikatnie Charles chwilę przed tym jak Anna mogła zaprotestowad. – Nie Króliczek. Angus przechylił głowę. - Wyraz szacunku – powiedział do Anny. – To wszystko. Anno. - Jeśli pozwolisz. – Charles nie rozwodził się nad tym, tylko przeszedł do następnej rzeczy. – Wampiry mają jakiś sposób na maskowanie przed nami swojego zapachu. Utrzymują nas w ten sposób z dala od ich dziennych kryjówek. Translated by Karin666
159 Angus zamarł. - Myślisz, że to sprawka wampirów? Czterech krwiopijców przeciw Chastel’owi i Michel’owi? - Bestia był ranny – Charles zwykle unikał wymawiania imion zmarłych. Mówienie o nich przezwiskami było najwyraźniej okay. – Michel…… jest znacznie mniej dominujący niż twój Tom. Ma serce we właściwym miejscu, ale nie jest wojownikiem. W innym wypadku, Bestia zabiłby go już dawno temu. Gdzie była reszta francuskich wilków? - Na całonocnej imprezie LAN94. - Impreza LAN? – Anna orientowała się, co to jest. – Czy to nie jest spotkanie gdzie maniacy komputerowi przynoszą swoje komputery i wspólnie grają w tę samą grę? Angus przytaknął. - Alan myślał, że to może byd interesujące, pozwolid im wyładowad agresję bez faktycznego zabijania nikogo. – Zamilkł. – I nikt nikogo nie uśmiercił, a przynajmniej nie tam. Tak czy inaczej on, kilku członków jego rodziny, paru z mojej sfory i……. wydaje mi się jeden z Hiszpanów wziął na siebie zorganizowanie przyjęcia LAN z jakąś pierwszoosobową strzelanką. - Kto mógłby wiedzied, że będą tu tylko dwa wilki? – zapytała Anna. - Każdy kto przeczytał arkusz rejestracyjny, który znajduje się na naszej stronie internetowej. Co daje nam całą moja sforę i każdego, kto przybył na konferencję i poświęcił czas na przejrzenie dokumentów, które dostarczyliśmy. - Zakładając, że wampiry pracują dla jednego z nas – dumał Charles – wiedzieliby o tym. - Jeśli to wampiry, to poruszają się strasznie szybko – zauważyła Anna. Zdała sobie sprawę, że wszyscy próbowali uniknąd posuwania się naprzód, w stronę źródła zapachu krwi. - Tom, Moira i ja zostaliśmy zaatakowani przedwczoraj, Sunny wczoraj, a Chastel ostatniej nocy. Nie chciała tego widzied, podchodzid bliżej do tego dowodu bólu i śmierci. Pomyślała, że reszta może prowadzid odwrotną walkę. - Zabójcy z wielokrotnymi celami, zdejmujący ich tak szybko, jak mogą – zasugerował Angus. – Uderzają zanim ich wróg będzie miał szansę podciągnąd spodnie i oddad. Zajęci jak małe pszczoły.
94
LAN Party – impreza, której uczestnicy przynoszą własne komputery, które po podłączeniu do istniejącej sieci lokalnej (lub zaimprowizowaniu nowej), stają się głównym elementem rozrywki na takiej imprezie. Celem spotkania jest przede wszystkim zmierzenie się w określonych dyscyplinach cyfrowej rozrywki. Najczęstszym przedmiotem rywalizacji są gry FPP (np. Quake, Counter-Strike, Unreal Tournament, Call of Duty, Wolfenstein: Enemy Territory) i RTS (np. StarCraft, Warcraft).
Translated by Karin666
160 - Pytaniem jest, co oni robią? I dlaczego? – Charles brzmiał na zamyślonego, jak gdyby mówił o grze w szachy a nie o morderstwie w miłym, małym salonie, który zalatywał śmiercią. – I czy Dana jest tego częścią? A może jest zupełnie oddzielną partią? Spojrzał na Annę. - Możesz tu zostad. - Ale chcesz żebym poszła. Wiedziała, że ma rację i to ją zdziwiło. - Przynosisz inny punk widzenia – powiedział. – Angus i ja, możemy odcyfrowad bitwę. Ty mówisz nam o osobie. Na kogo polujemy i co próbuje osiągnąd. Posłał jej napięty uśmiech. - Widzisz powody, dla których inni coś robią. Wampiry, które działają jak wilki. Chcę żebyś tu została, ale obawiam się, że możemy cię tam potrzebowad. Wzięła głęboki wdech. - Okay. Ale jeśli zwymiotuję, ciebie o to obwinię. - Załatwione. Schyliła się, żeby rozwiązad tenisówki i ujrzała przelotnie twarz Angus’a. - Jest bardzo opiekuoczy – powiedziała mu. – W bardzo nitzsche’owski 95 „co nas nie zabije, to nas wzmocni” sposób. Przynajmniej nie będzie tam sześciu metrów śniegu. Charles roześmiał się. Nikt się nie uśmiechał, kiedy wchodzili do pokoju. Krew przemoczyła dywan i opryskała ściany. Zaczynała się starzed, za kilka godzin będzie śmierdzied zepsuciem. Ściany miały kolor bardziej brązowy niż czerwony. Nie spojrzała jeszcze na dwa stosy mięsa, kości i części ciał. Jeden krok na raz. Co ta cała krew jej mówiła? -Jednakże kto by się był spodziewał tyle krwi w tym starcu96– wymamrotała Anna. - Myślałem, że cytujesz łacioskie powiedzenia – powiedział Charles.
95
Stworzyłam słówko od nazwiska Nietzsche’go, który był filozofem, filologiem klasycznym, pisarzem i poetą. Punkt orientacyjny topografii filozofii nietzscheaoskiej stanowi radykalna krytyka chrześcijaostwa oraz współczesnej autorowi zachodniej kultury. Istotny jest także szacunek wobec wartości obecnych w antycznej kulturze greckiej, wraz z postulatem powrotu do niej. Nie wiem, czy istnieje polski przymiotnik określający tę filozofię, ale nawet nie chciało mi się już szukad. 96 W. Szekspir „Makbet”, Akt 5, scena 1. Mówi Lady Makbet.
Translated by Karin666
161 - Nie znam Szekspira po łacinie. – Zastanawiała się nad tym przez chwilę, ponieważ to oznaczało, że nie musiała przypatrywad się temu, co znajduje się w pokoju. – W takim razie cui bono97? Komu przyniesie to korzyści? - Nie widzę jak mogłoby to oznaczad pieniądze – powiedział Angus. – Albo nie tylko pieniądze. Albo też miłośd. Sunny, może, ale Chastel? Anna weszła do pokoju i dywan zachlupotał zupełnie jak w apartamencie jej znajomych, po tym jak rozlała się beczułka piwa (jakaś inteligentna osoba próbowała ją otworzyd śrubokrętem i młotkiem, kiedy kurek przestał pracowad). Mogła powiedzied, w którym miejscu znajdował się Michel, ponieważ na brązowym dywanie znajdował się odcisk ludzkiego ciała, gdzie krew nie wsiąkła. I było ciało….. albo jego kawałki. Zmusiła się by patrzed. Życie Charles’a może zależed od dowiedzenia się, kto to zrobił. Nie miała luksusu bycia delikatną. Ręce, stopy, głowa (która wyglądała bardziej jak woskowy rekwizyt do horroru niż jak coś, co było przymocowane do ramion i mówiło) znajdowały się na szczycie stosu. Twarz zwrócona była w stronę drzwi, którymi weszli, każda ręka po jednej stronie i stopy na zewnątrz. Reszta stosu składała się z wnętrzności i kości. Kwadratowa szmata– niemożliwe było powiedzenie, jak to wyglądało na początku, ale z kształtu Anna wywnioskowała, że mógł to byd obrus – rozciągnięta była na podłodze, obok góry części ciała. Leżały na niej stosy mięsa i dwa paski żeberek, jak gdyby ktoś planował barbecue. Dlaczego krew jej przeszkadzała? - Nie znam wampirów – mówiła szybko, żeby zapobiec drżeniu szczęki. – Ale w szkole średniej czytałam „Drakulę98”. Czy zmarnowaliby tą całą krew? Czy może ma to na celu przerazid? Kogo chcą przestraszyd i dlaczego? - Nie – powiedział nagle Charles. – Nie zmarnowaliby krwi. Nie bez dobrego powodu. Masz rację, zrobiono to specjalnie. Ma wyglądad na dzieło seryjnego mordercy. Nie pasuje do wampirów. Wampir, który zostawia tak ofiary zostałby zabity zanim miałby szansę zrobid to ponownie. Nie mogą pozwolid sobie na ściąganie uwagi ludzi jeszcze bardziej, niż my. Zaplanowano to dla efektu. Włożono w to mnóstwo wysiłku. – Patrzył się na części ciała i uśmiechał się z satysfakcją. – Najwyraźniej zbyt dużo wysiłku. Wskazał ręką na to, co zostało z Chastel’a. - Oszukiwali. Mamy jedno martwe ciało, a w stosie znajduje się za dużo masy, o około dziewięd kilogramów. Mogę się założyd, że pod mięsem znajdziemy jakąś przetworzoną komercyjnie krowę i że pod odpadkami znajdziemy więcej z Francuza. Mięso na kościach. Nie mieli tak naprawdę wystarczająco dużo czasu, by wykonad dobrą robotę. Po prostu miało dobrze wyglądad dla widowni. - Kto jest widownią? – zapytał Angus. 97 98
Sentencja łacioska oznaczająca: Na czyją korzyśd? Po co? Komu to miało przynieśd pożytek? „Drakula” Bram Stocker.
Translated by Karin666
162 - Nie my – powiedziała Anna. – Dla mnie….. to jest złe, ale dla wilków, które polują w każdą pełnię księżyca? Krew i mięso nie są aż tak przerażające. Nie wskazała na to, że Angus’owi ciężko było odwrócid wzrok od stosu steków. - Zwłaszcza, kiedy ofiarą jest ktoś taki, jak Jean Chastel. Założę się, że Francuzom szkoda było Michel’a, ale kiedy zobaczyli Chastel’a powiedzieli „krzyżyk na drogę”. Myślisz, że zrobiono to dla publiczności? Żeby zmusid Marrok’a by nie ujawniał naszego istnienia? Albo może dla wróżki, która nie miała pojęcia, jakim rzeźnikiem był Chastel? Aby dodad to do przerażenia śmiercią, tak by polowanie na Charles’a wydawało się słuszne? - Mówisz jak psycholog – powiedział Angus. Anna potrząsnęła głową. - Nie. Zła Omega – Ric jest psychologiem. Po prostu oglądam telewizję i dużo czytam o technikach śledczych. Ja czułabym się dużo gorzej gdyby to była Sunny. Jeśli to dzieło wampirów – a nie wyczuwam nikogo poza Charles’em, Michel’em i Chastel’em, więc wygląda na to, że to muszą byd oni – to musi istnied powód, dla którego zrobili to Chastel’owi i kolejny, jeśli chodzi o Sunny. - Sunny była osobistą wiadomością – powiedział Charles. – Nie byłaś na tyle blisko ciała żeby je zobaczyd, poczud. Przerazili ją i wykrwawiali powoli. Ranili ją, cierpiała. Każdy wilk, który podszedł do niej blisko, wiedziałby to. Chcieli, żebyśmy mieli świadomośd tego, że cierpiała. To jest…… po prostu potworne. Ale nie szczere. Zainscenizowane. – Spojrzał na Annę i poważnie kiwnął głową. Dla kogoś, kto nie jest nami i mam nadzieję jeszcze tego nie widział. - Teraz musimy to posprzątad – powiedział Angus wyciągając telefon i wybierając numer. – Powiedz ojcu, że on to zasponsoruje – nasza wiedźma jest droga. Tom? - Tak? – Głos Bety był przytłumiony, jak gdyby starał się nie obudzid kogoś, kto z nim był. - Przywieź ekipę sprzątającą, skrupulatną i szybką i swoją wiedźmę. Tak, zapłacimy jej za to, albo raczej Marrok to zrobi i powiedz jej, żeby zawyżyła rachunek. Zabierz ich do domu Chastel’a, a wtedy wszystko ci wyjaśnię. Tak, ktoś w koocu zabił tego bękarta. Rozłączył się i Anna uświadomiła sobie z pewnym rozbawieniem, że poza pierwszym potwierdzeniem Tom nie odezwał się ani słowem. Angus był Alfą, który wiedział, że podporządkują się jego słowom. - Rzeźnik – powiedział w zamyśleniu Charles. – Może nie wszystko było na pokaz. Wampiry tego nie wymyśliły, ale były pod rozkazami. – Spojrzał na Annę. - Uważam, że masz w większości rację. Ale sądzę też, że ma to charakter symboliczny. Rzeź, jako koniec Bestii. Bez wściekłości, ponieważ wtedy osoba, która tym stoi sama by to zrobiła. Ale istnieje pewne połączenie, między Chastel’em, a mężczyzną, który zaaranżował wykonanie. Anna przypomniała sobie coś, co powiedział Marrok. - Może zabójca nie chce zająd miejsca Chastel’a w europejskiej hierarchii. Oczekiwaliby tego, prawda? Tego, że wilkołak, który go zabił ujawniłby się i zajął jego miejsce – że stałby się Marrok’iem Europy? Nawet, jeśli nie było to właściwe wyzwanie. Translated by Karin666
163 Charles uśmiechnął się lekko, co nie było w porządku, nie w tym pokoju. Ale był wilkołakiem przez dłuższy czas i prawdopodobnie nie miał wciąż ludzkiej odpowiedzi na krew, jak ona. - Ocaliłaś mnie od gorszego losu niż zdawałaś sobie sprawę, kiedy wcześniej powstrzymałaś mnie od zabicia go. Nie mam ochoty wykonywad roboty mojego ojca. - Mam jeszcze jedno pytanie – powiedziała Anna, rozglądając się ostatni raz po pokoju. Musiała się stąd wydostad. Może gdyby w tym momencie była wilkiem, nie martwiłoby jej to tak bardzo, ale jej oczy miały tendencje do odwracania się w stronę głowy Chastel’a, a jego martwe oczy patrzyły się prosto na nią. - Tak? - Dlaczego zostawili Michel’a żywego? - Nie sądzę, by mieli taki zamiar – powiedział Angus. – Myślę, że sądzili, że nie żyje. Jest w bardzo złym stanie, ale jest też sprytny i przyzwyczaił się do udawania, że jest bardziej ranny niż w rzeczywistości. Anna wiedziała wszystko o udawaniu. Jeśli myśleli, że złamali ci kośd za pierwszym razem, czasami nie uderzali po raz drugi. - To wszystko – powiedziała wychodząc z pokoju na ślepo. – To wszystko, co mogę zrobid. I pobiegła do łazienki, którą mijali wchodząc. Kawa nie znajdowała się w jej żołądku na tyle długo, by zacząd źle smakowad. Przynajmniej nie jadła śniadania. Złapała czysty ręcznik i zmoczyła go zimną wodą. Kiedy skooczyła wyczyściła podeszwy butów. Były skórzane i nie miały dłużej niż kilka tygodni, a krew nie znajdowała się na nich długo. W większości domyły się.
Rozdział 11 Z Michel’em było źle. Znajdował się prawie w stanie krytycznym. I w najbliższym czasie nic o niczym nie powie. Alan umieścił go w szpitalnym łóżku – w klatce, w piwnicy swojego domu, oddalonego o dwadzieścia minut jazdy. Klatka była konieczna ze względu na tendencję poważnie zranionych wilków, których nie kontrolował nikt bardziej dominujący do bycia gwałtownymi. Charles zadecydował, że pójście do niego teraz, a nie za dzieo czy dwa, które przeznaczyłby na leczenie, prawdopodobnie będzie bezużyteczne. W takim razie jutro zabierze innego z francuskich wilków i pójdzie z nim pogadad. Anna wyglądała na wykooczoną – pełną obrzydzenia, poprawił się w myślach. Miała rację. Horror tej sceny nie wpłynął na niego i na Angus’a prawdopodobnie też nie. Jeśli rozczłonkowanie miałoby miejsce, kiedy Chastel żył…. może bardziej by go to dręczyło. Jeśli byłby to ktoś, o kogo się troszczył, albo ktoś, kogo powinien był chronid, wszystko byłoby inaczej. Translated by Karin666
164 Ale Anna była młoda i pomimo twardych pierwszych lat jej wilkołaczego życia, było jeszcze mnóstwo rzeczy, których nie widziała, albo może chodziło o to, że mogła spojrzed na miejsce morderstwa i nie myśled o śniadaniu. - Angus’ie, my wracamy do hotelu złapad jeszcze kilka godzin snu. Mógłbyś do mnie zadzwonid, kiedy skooczą sprzątad? Angus – znów rozmawiając przez telefon – machnął na zgodę, więc Charles dotknął ramienia Anny, żeby się ruszyła. - Myślałam, że jedziemy porozmawiad z Michel’em? – zapytała Anna. - Nie dzisiaj. Dajmy mu trochę czasu na wyleczenie. Jestem usatysfakcjonowany tym, że to wampiry za tym stoją. To nie byłem ja. Nie sądzę by Michel mógł to zrobid. Nawet, jeśli mógłby pokonad rannego Chastel’a, co nie sądzę by było możliwe, nie wyobrażam sobie jak poranionemu wilkowi starczyłoby czasu i wysiłku na namalowanie takiego obrazka. Zostało to zrobione na zimno i profesjonalnie – wampiry. Zatrzymała się. - Dlaczego pokój pachniał jak ty? Znów popchnął ją do przodu. - Nie mam pojęcia. Angus mógłbyś to sprawdzid? Angus przytaknął nie przerywając rozmowy telefonicznej. Zrobiła krok i znów się zatrzymała. - Kto wygrał polowanie? - Czy to ważne? - Może. Jeśli Chastel miał rubinowy pierścieo, a Dana miała do niego dostęp. Wróżka może nakładad zaklęcia na obiekty, prawda? Charles rozejrzał się i zauważył, że Angus wciąż się im przysłuchiwał. - Poczekaj minutę – powiedział do tego kogoś, z kim rozmawiał. – Wygrał Valentin. Niemiecki wilk. - Cholera – powiedziała Anna. Nie słyszał, żeby ktoś wcześniej włożył w to słowo tyle uczud. Posłała mu zmęczony uśmiech. - Valentin zwinął nam tę torbę. Prawie ją mieliśmy. - Zabrał ją tobie i Włochom? – zapytał z podziwem Charles. – Uszczęśliwi to Valentin’a, mała zemsta za to, że Omega zdecydował się zostad ze sforą Isaac’a. Translated by Karin666
165 - Więc żaden zaczarowany przez wróżkę klejnot nie był wmieszany – powiedziała Anna. - Najwyraźniej nie. – Charles poprowadził Annę przez drzwi frontowe w zimną noc….. albo wczesny poranek. Ian zasalutował im puszką piwa, gdy wyszli, a Charles wepchnął Annę na siedzenie pasażera. Była tak bardzo zmęczona, że zrozumienie, co się dzieję zajęło jej czas potrzebny na minięcie kilku bloków. - Hej. Dlaczego to ty prowadzisz? - Ponieważ ty jesteś tak zmęczona, że bełkoczesz – powiedział. – Zamknij oczy, a ja zabiorę nas z powrotem.
- Jak długo możemy pospad? – zapytała Anna zrzucając ubranie jeszcze zanim zamknęły się za nimi drzwi pokoju hotelowego. - Dopóki nie będziemy musieli wstad – odparł Charles. Też był zmęczony, ale pozbierał jeszcze jej ubrania i rzucił je na wierzch walizki zanim to samo zrobił ze swoimi. Zostawił na sobie bieliznę, jak to ostatnio zwykle robił – wydawało się, że Annie było z tym wygodniej. Dołączył do niej na łóżku, kładąc się płasko na twarzy i jęcząc z przyjemności. Czwarta nad ranem – z zaciągniętymi zasłonami mogliby złapad cztery albo pięd godzin snu, dopóki Angus nie będzie miał czegoś nowego do zaraportowania. Leżała na najdalszym koocu łóżka zostawiając między nimi sześddziesiąt centymetrów zimnego materaca. Wiedział, że w ten sposób zasypiała…… a następnie stopniowo przysuwała się do niego, aż byli do siebie przyklejeni. Wtedy on też mógł zasnąd. - Charles? – zapytała. - Hmm? Poruszyła się, ale mając głowę przyciśniętą do materaca nie wiedział czy się od niego oddalała, czy przybliżała. W jej głosie wyczuł wahanie, więc Brat Wilk, ten sprytny, stary myśliwy kazał mu nie podnosid głowy i utrzymad zrelaksowane ciało, gdy ich zdobycz szła do nich. - Czy to cię martwi? – wyszeptała. Rozważał wszystkie rzeczy, które mogłyby go martwid, ale nie mógł natrafid na coś odpowiedniego w tej sytuacji. - Czy co mnie martwi? - Dzisiaj – pauza. – Ja. Mój wilk. Translated by Karin666
166 I nic więcej już nie powiedziała. To wystarczyło. Mówiła o ich wcześniejszym uprawianiu miłości. Jak odpowiedzied? Wezmę cię w każdy sposób, w jaki do mnie przyjdziesz – jak na przykład teraz – nie wydawało się dobrą odpowiedzią. - Czy to martwi ciebie? – zapytał Charles. Ciche stuk, stuk, stuk i subtelna wibracja, powiedziały mu, że bębniła palcami o łóżko. Materac podskoczył, kiedy nagle usiadła. Odwrócił głowę by móc otworzyd jedno oko i spojrzed na nią. Była naga. Niektóre z ruchów musiały byd wywołane ściąganiem ostatnich części garderoby. Gdy na nią patrzył, wyciągnęła dłoo, wychyliła się i dotknęła jego nagich pleców. Po prostu trzymała tam dłoo. Gdy tak siedziała jej puls przyspieszał, aż mógł zobaczyd jak wybija rytm na jej szyi i nie było to wywołane namiętnością. - Złe wspomnienia? – zapytał. Przytaknęła. - To koniec. Zrobione. Już od dłuższego czasu. Dlaczego wciąż ma taką moc? Dłoo spoczywająca na jego skórze zacisnęła się w pięśd, oderwała i powróciła z rozcapierzonymi palcami. Słowa. Nie był w nich dobry. Ale spróbował. - W twojej głowie to nie jest skooczone. I to jest w porządku, Anno. Nie oczekuj, że tak szybko się to skooczy. To trochę jak….. srebro zostawione w mojej ranie. Musi się zaognid i czasami będzie boled bardziej niż oryginalna rana. - Jeśli wypuszczę wilka – powiedziała trochę gorzko – walka się kooczy. - Wilk jest emocją: potrzebami i teraźniejszością – zgodził się. – Ma w nosie przeszłośd, dopóki nie oddziałuje na teraźniejszośd. - Ona wie, że nas nie skrzywdzisz – powiedziała Anna, brzmiąc na sfrustrowaną. – Też to wiem, ale to nie pomaga. Ona może sięgnąd i wziąd wszystko, czego pragnie. Przekręcił się, nie spiesząc się, żeby jej nie zaskoczyd. Kiedy skooczył, znajdował się trzydzieści centymetrów bliżej niej i mógł na nią patrzed bez dostawania skurczu szyi. - Pragniesz mnie? Zabrała rękę, kiedy się poruszał, a teraz siedziała wyprostowana i sztywna. Coś zaczęło się zmieniad….. - Nie twój wilk – powiedział. – Czy ty mnie pragniesz? Czy to tylko wilk?
Translated by Karin666
167 Czy starała się po prostu żyd w jak najlepszy sposób z kreaturą w niej? Dawad jej, co tylko chciała? Tak jego ojciec żył ze swoją partnerką. Wilk z wilkiem byli najciaśniej skojarzoną parą, jaką kiedykolwiek widział, ale mężczyzna z kobietą….. nie pasowali do siebie. Nie chciał tego dla Anny. Nie sądził, by Anna go nie lubiła, że wszystko, co było pomiędzy nimi, to jej wilk. Ale sama możliwośd takiej sytuacji była bolesna. - Pragnę cię – powiedziała wskazując na siebie kciukiem. – Ja – posłała mu smutny uśmiech. – Ona również. Wrócił do oryginalnego pytania. - Martwi cię to, że twój wilk zapoczątkowuje kochanie się? Opuściła wzrok, nie z pragnienia podporządkowania się, ale jako ludzki odruch, by ukryd, co czuje. - Nie w sposób, jaki masz na myśli – powiedziała w koocu. - A co mam na myśli? Spojrzała na niego zirytowana. - Nie bawię się w gry Anno – powiedział przytrzymując jej wzrok, gdy normalnie opuściłaby go. – Potrzebuję wiedzied jak sobie z tym radzid. Muszę wiedzied więcej. - Pytasz, czy jestem całkowicie skłonna uprawiad seks, kiedy ona zaczyna – jej głos łamał się z zakłopotania, które zaróżowiło jej policzki. - O to właśnie pytam. Przełknęła. - Tak – powiedziała w szybkim tempie, jak balon, z którego spuszczono powietrze. – Myślę, że to ode mnie bierze pomysły. Ulga przepłynęła przez niego. Cokolwiek, na czym mógł pracowad. Cokolwiek. - Więc, czy martwi cię, gdy ona zapoczątkowuje kochanie się, w sposób jaki masz na myśli? Parsknęła śmiechem. - Przepraszam. Ale kiedy tak to ujmujesz, to brzmi głupio. Opuściła głowę, następnie podniosła ją i odrzuciła włosy ukazując mu twarz zarumienioną zakłopotaniem i gorącem. - Martwi mnie, że może to zrobid bez mojego udziału. A ja nie mogę cię dotknąd, skóra do skóry, bez jej małej pomocy. - Ach – powiedział. – Więc spróbujmy trochę się pobawid i zobaczymy czy z moją współpracą, zamiast jej, możesz otrzymad wyniki.
Translated by Karin666
168 Zamrugała. - Co? Jest czwarta nad ranem. Musisz mówid krótszymi zdaniami, które mają więcej sensu. Leżał płasko na plecach, przechylając brodę w uległej pozie, którą zaoferował wcześniej tylko ojcu. - Oto jestem – powiedział. – Unieruchomiony. Opuścił ręce jak gdyby były przywiązane do materaca. Kręcił stopami. - Co zamierzasz ze mną zrobid?
*** Gapiła się na niego. Uległy? Charles? Ale to obnażone gardło nadal tam było. Żadnej groźby. Nie mógł zmusid jej, by uwierzyła jego słowom, że jej nie skrzywdzi, ponieważ już wierzyła w jego słowa. Ale jego ciało mówiło jej to samo i że pokładała w nim całkowite zaufanie. Ponieważ ufała była w stanie przysunąd się bliżej, dopóki jej kolana nie uderzyły w jego ciało. Umieściła nos naprzeciwko jego gardła, a on poruszył się by zrobid jej więcej miejsca nawet, kiedy otworzyła usta, a jej zęby spoczęły na jego skórze. Pod językiem poczuła, że jego puls przyspiesza. Nie ze strachu – czuła jego podniecenie i czyste, nieskażone wołanie tego zapachu rozluźniło coś wewnątrz niej, zmuszając ją do jęczenia z przyjemności. Polizała go po szyi, doceniając smak soli i mężczyzny, oraz wolnośd, którą podarował jej by mogła dotykad i smakowad we własnym tempie. Nie spieszyła się, z początku jej dotknięcia były niepewne. Czuła się….. jakby naruszała jego prywatnośd. Narzucała się. Coś sobie nagle przypomniała. - Ktoś mi powiedział, że nie lubisz byd dotykany – powiedziała. Nie mogła sobie przypomnied, kto jej to powiedział. Może Asil. Jego klatka podniosła się podążając za jej unoszącymi się palcami. Niepewna, pozostawiła dłonie tam, gdzie spoczywały, więc musiał wysilid się by utrzymad je na sobie. - Zazwyczaj nie – przyznał zadyszanym głosem. – Ale uwielbiam twój dotyk. Dotykaj mnie, kiedy tylko chcesz. W każdym miejscu. Gdzie tylko chcesz. To było uczciwe i szczere wyznanie i nagle miała wizję jego rozmawiającego ze swoim ojcem i siebie trzymającej dłonie w niestosownych miejscach. Miała zamiar podzielid się z nim tym obrazkiem, ale dobrze przyjrzała się jego twarzy i zrozumiała, że miał na myśli to, co powiedział i impuls by się zaśmiad opuścił ją równie szybko jak się pojawił. Translated by Karin666
169 Umyślnie wygiął się przyciskając jej ręce do swojego ciała, używając mięśni pleców, ponieważ dłonie i stopy pozostały na swoich miejscach. - Pieśd mnie – powiedział. – Lubię to. Jej serce biło tak mocno, że mogła je usłyszed, także trochę ze strachu. Ale było też coś doniosłego i wzmacniającego w posiadaniu Charles’a na swojej łasce. Był równie dobry jak jego słowo, nie ważne, co robiła, jego ręce i nogi pozostały na miejscach.
Coś zawibrowało pod jej głową. Było to na tyle dziwne uczucie, że wciąż półprzytomna, Anna próbowała zrozumied, co to było. Jej uszy powiedziały jej, że gdzieś niedaleko znajdował się silnik samochodowy i próbowała przypomnied sobie jak przeniosła się z łóżka do samochodu, bez zauważenia tego. I wtedy poczuła wampiry. - Ivan, obudziła się – powiedział kobiecy głos. Anna otworzyła oczy i zobaczyła wampira, który zaatakował Moirę. Kobieta uśmiechnęła się do niej. - Teraz ja – powiedziała. – Nie lubiłam Krissy. Była bezczelną lalunią. Ale Ivan żywił do niej uczucia, a on cię nie cierpiał. Więc po prostu bądź dobrym szczeniaczkiem, a nie będzie problemów, dobrze? Anna nie kłopotała się odpowiadaniem. Była naga, przykuta łaocuchem za rękę i nogę w czymś, co mogło byd tylko tylnią sekcją niebieskiego minivana, którym wampiry rozbijały się wokoło. Usunęli tylne siedzenia i zamontowali ogromne śruby oczkowe99, do których przykuli Annę. Zapłacą kupę pieniędzy wypożyczalni, gdy będą zwracad samochód. Była pewna, że nawet ubezpieczenie nie pokryje przewiercania śrubami podłogi. Wampirzyca opierała się o jedne z dużych przesuwanych drzwi. Jej stopy przyciśnięte były do boku Anny. Obok niej siedział mężczyzna wyglądający na czterdzieści pięd lat, ale był wampirem. Prawdopodobnie już od lat jest wieku czterdzieści pięciu lat. Pytania wrzały na czubku jej języka. Czego ode mnie chcecie? Jak wynieśliście mnie z hotelu? Co zrobiliście Charles’owi? Charles nie pozwoliłby im jej po prostu zabrad. Zamknęła oczy i poprzez ich więź sięgnęła do niego i odczucie było takie, jak zawsze, gdy Brat Wilk nie trzymał swojej części otwartej. Cokolwiek się stało z Charles’em było wszystko w porządku. 99
Coś takiego http://www.hurtmet.pl/grafa/e_8267.gif tylko zapewne pomnożone razy kilka.
Translated by Karin666
170 Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętała, było nachylenie się by posmakowad skóry na jego brzuchu. Nie wolno pokazad wrogom słabości. Wybrała swoje pytanie ostrożnie. - Kto was zatrudnił? Kobieta uśmiechnęła się pokazując komplet kłów. - Nie moja częśd przedstawienia – powiedziała. – Wszystko, co wiem, to robota. Mieliśmy cię zapakowad i wysład samolotem przez lśniące morze. Nie krzywdzid cię, jeśli nie przysporzysz nam problemów. Jej uśmiech poszerzył się. - Oczywiście, jeśli sprawisz nam kłopot, skrzywdzimy cię. Zabawa, zabawa, zabawa. Przez morze, brzmiało dla niej jak Europa. Jeden z wilków porwał ją? Czy myśleli, że Charles nie mógł znaleźd jej poza krajem? Jeśli tak, to mylili się. Wciąż dla wszystkich łatwiej byłoby gdyby nie znalazła się tam. Szarpnęła się używając dla dodania sobie siły mięśni pleców i ud. Metalowe kajdanki wrzynały jej się w skórę, ale zignorowała ból. Cokolwiek było to, do czego ją przykuli, było mocne, ale oczko haczyka przymocowanego do jej stóp zaczęło się wyginad, a podłoga, w którą wwiercony był hak wybrzuszad się. - Gówno! – mężczyzna, który siedział koło niej spojrzał na przód samochodu. – Mówiłem ci, że w tym wynajętym gównie nie ma dobrego miejsca na przymocowanie łaocuchów. - Zastrzel ją – powiedział kierowca. Nie mogła unieśd i obrócid głowy na tyle, by zobaczyd, kto był kierowcą, ale stawiała na mężczyznę, którego widziała w magazynie. Dubeltówka poleciała do tyłu, rzucona przez kogoś, kto siedział na siedzeniu pasażera. Wampir, którego mogła zobaczyd złapał ją i wypalił do niej z odległości dziewięddziesięciu centymetrów trafiając ją w ramię.
Charles usiadł łapiąc się za bolącą głowę. Zajęło mu chwilę wyłapanie goraczkowej wiadomości Brata Wilka: Nie ma jej. Oni ją mają. Nie mogłem się ruszyd. Nie mogłem ich powstrzymad. Nie mogłem cie obudzid. Obudź się! Anna? Nie było jej – niewątpliwie. Nie było nikogo koło niego w łóżku. Pokój pachniał wampirami i nocnym powietrzem, a oba zapachy pochodziły z rozbitego okna. Translated by Karin666
171 Złapał jeansy i włożył je. Chwycił buty i skarpety, ponieważ nie rozerwanie stóp mogło pozwolid mu złapad ich szybciej. Siódme piętro byłoby niemożliwe, ale drugi pokój, który im załatwił znajdował się na piątym. Skoczył przez rozbitą szybę, wylądował na stopach i przetoczył się by złagodzid upadek. Podniósł się, ramiona i kolana obolałe, ale funkcjonujące. Mógł byd w stanie ich wytropid, nawet w mieście, ale był lepszy sposób. Nierozważnie otworzył na całą szerokośd więź między nimi. Pierwszą rzeczą, jaką odkrył było to, że nie była od niego daleko, ale poruszała się szybko. I była ranna, prawdopodobnie jej ból był tym, co pozwoliło przełamad mu zaklęcie, które utrzymywało go nieprzytomnym. Poczuł ostatnie strużki czaru, które próbowały go przytrzymad, ale przebudzony i świadomy był w stanie wypalid magię. Zaklęcie było czystą magią wiedźm. Kiedy reszta jego umysłu skupiona była na szukaniu Anny, mała częśd zauważyła, że wampiry wydawały się w jakiś sposób mied dostęp do mnóstwa magii: wilczej i wiedźm. Zamykał więź między sobą a swoją partnerką, dopóki nie mógł już poczud jej bólu, dopóki nie został sam kierunek. W innym razie, rozproszony przez zmartwienie i rzeczy, na które nie miał wpływu dopóki do niej nie dotrze nie byłby w stanie efektywnie funkcjonowad. Po pierwsze, znaleźd ich. Pobiegł. Problem z dużymi miastami, zwłaszcza z Seattle wypełnionym zbiornikami wodnymi, był taki, że nie tylko musiał wiedzied, gdzie ona była, ale też gdzie ją zabierali. Na południe, pomyślał, biegnąc nierozważnie w dół zbocza. Co leży na południu? Beacon Hill , Zachodnie Seattle, Kent101, Renton102, Tacoma103. Większośd wilków zatrzymała się w pobliżu Śródmieścia, ale wydawało mu się, że Włosi mogli zakwaterowad się gdzieś w Zachodnim Seattle. 100
Lotnisko. Brat Wilk był pewny. Może wyłapał coś od Anny, co on przegapił. Sea-Tac104, pomyślał, dwadzieścia cztery kilometry od hotelu. Mógł biec szybciej w wilczej formie, ale straciłby czas, a ktoś mógł widzied ich na autostradzie. Ale jeśli odjechali aż tak daleko, nawet Brat Wilk nie mógłby nadążyd. Musiał ukraśd samochód, co mógłby zrobid. Ale pozostawiłoby to Annę dłużej w ich rękach. Więc wybrał próbę złapania ich teraz. Nawet w tej formie mógł biec szybciej niż samochód dałby radę jechad po miejskich ulicach. Wampiry nie chciałyby przyciągnąd
100
Beacon Hill – dzielnica południowo-wschodniego Seattle w stanie Waszyngton. Samorząd podzielił ją na Północne Bacon Hill, Centralne Bacon Hill, Holly Park i Południowe Bacon Hill, chod większośd mieszkaoców nazywa ją po prostu „Bacon Hill”. 101 Kent – miasto usytuowane w Hrabstwie King, w stanie Waszyngton, trzecie pod względem wielkości w tym hrabstwie i siedemnaste w stanie. Znajduje się na odległych przedmieściach Seattle. 102 Renton – miasto graniczne Eastside w Hrabstwie King, Waszyngton. Usytuowane 21 km na południowywschód od Seattle. 103 Tacoma – średniej wielkości miasto portowe i siedziba Hrabstwa Pierce, Waszyngton. Znajduje się 51 km na południowy-zachód os Seattle. 104 Jak już wcześniej wspominałam, port lotniczy Seattle-Tacoma.
Translated by Karin666
172 uwagi policji, nie z ranno kobietą w samochodzie. Będą przestrzegad limitów prędkości i znaków stopu. Zbliżał się. Wciąż było ciemno i nie było zbyt większego ruchu, niż wtedy, gdy wiózł ich do hotelu. Nie później niż piąta rano, oszacował. Nie był nieprzytomny przez długo. Zatrzymali się bezpośrednio przed nim. Mógł zobaczyd tylne reflektory nie dalej niż na długośd bloku, gdy czekali na czerwonym świetle. Skupił się na sygnalizatorze i pozwolił swojej woli przytrzymad je czerwone. Nie było to coś, co zrobił kiedykolwiek wcześniej i nie był pewny, czy zadziała w mieście. Ale przez cały czas, gdy przebiegał odległośd między nimi pozostało czerwone. Także wtedy, gdy wskakiwał przez tylnie okno. Wylądował na jednym z wampirów. Bez przezorności, czy planowania oderwał mu głowę i wyrzucił ją do sekcji kierowcy pogłębiając zamieszanie. Jeden zdjęty. Zostało troje. Obok jego kolana leżało coś długiego i twardego. Złapał to. - Zastrzel go! Kierowca zaczął przechodzid do tyłu, ale między przednimi siedzeniami nie było dużo miejsca, więc spowolniło go to. Pozwoliło to Charles’owi rozprawid się z ostatnim wampirem, który znajdował się na pace. Pasażer siedzący z przodu otworzył swoje drzwi i wyskoczył. Uciekał, albo planował dostad się bocznymi drzwiami. Tak czy owak działało to na korzyśd Charles’a, ponieważ dało mu okazję zmierzyd się tylko z jednym. Kobieta wrzeszczała coś o strzelbie, kiedy Charles uświadomił sobie, że rzecz, którą porwał z podłogi, chcąc wykorzystad, jako broo, w istocie była strzelbą. Pchnął ją lufą w klatkę piersiową i nie przestawał wypychając ją przez okno na ulicę. Nie była martwa, ale też na pewno nigdzie nie odejdzie. Dwoje zdjęci. Zostało dwójka. Anna sapnęła, gdy kierowca przechodząc nad przednim siedzeniem nadepnął na nią. Wewnątrz furgonetki Charles miał przewagę. Mała przestrzeo trochę go spowalniała, ale wampiry z zasady były szybsze i potrzebowały więcej miejsca na manewry, wiec bycie w vanie krępowało ich o wiele bardziej. Ale bycie we wnętrzu samochodu oznaczało, że Anna przykuta do podłogi była w większym niebezpieczeostwie. Więc złapał wampira, czując ból bycia chwyconym w zamian i wyskoczył przez drzwi pasażera, kiedy czwarty krwiopijca je otworzył. Ponieważ ruch był całkowicie niespodziewany kierowca był solidnie unieruchomiony, a Charles mógł włożyd więcej siły w sam skok, zamiast marnowad ją na siłowanie się z nim. Ich dwójka uderzyła w czwartego wampira z morderczą siłą zmuszając go do upuszczenia kija, który trzymał – był wielkości laski, czy pałki do walk105.Charles nie zawracał sobie głowy domyślaniem się co to było. Nigdy nie widział wampira, który dzierżyłby broo tak łatwo mogącą obrócid się przeciwko swojemu posiadaczowi. Ale daleko był od tego, by narzekad na głupotę innych. 105
Coś jak drewniany miecz samurajski, który wykorzystuje się w treningach.
Translated by Karin666
173 Charles wypuścił swojego jeoca i poprzez machnięcie nim o bok samochodu zdołał sam się uwolnid. Złapał kij i dźgnął nim leżącego wampira przez klatkę piersiową, prosto w serce. Wilkołak nie potrzebuje naostrzonego kołka, tępy nadawał się równie dobrze. Został tylko jeden. Odwrócił się do vana i zobaczył tylko uszkodzony płat metalu. Wziął wdech, próbując odnaleźd ostatniego krwiopijcę i usłyszał kogoś uciekającego. Obszedł furgonetkę by upewnid się, że to kierowca uciekał, a nie jakiś przerażony człowiek, który zobaczył rzeź. Ale nie można było pomylid prędkości wampira z przeciętnym człowiekiem. - Nie zostawiaj mnie. Spojrzał w dół na wampirzycę z przebitą dubeltówką klatką piersiową. - Wschód słooca – powiedziała i coś ciemnego i mokrego zabulgotało wokół lufy. – Nie na długo. Zabij mnie. Proszę. Z ranną Anną nie miał zamiaru kłopotad się przesłuchiwaniem jej. Ani nie chciał zostawiad jej, jako możliwej groźby. Zastosował się do jej prośby i skoro już przy tym był zadbał też o drugiego wampira. Mniej niż cztery minuty minęły odkąd wyskoczył z vana, a miał trzy ciała pozbawione głowy upchnięte na tyle samochodu. Ponieważ bezpośrednie zagrożenie minęło, sprawdził, co z Anną. Mówiła do niego, ale Brat Wilk był bardziej zainteresowany zobaczeniem, co skrzywdziło ją tak bardzo. Nie miał narzędzi, ani cierpliwości by zająd się kajdankami, ale łaocuch pękł, gdy użył lufy, jako dźwigni. Gdy tylko była wolna próbowała usiąśd i wydała z siebie dźwięk będący oznaką bólu. Postrzelono ją w ramię z bliskiej odległości, rana ledwo miała szansę się rozszerzyd. To był lekki ładunek, mały kaliber. Ołów. Nie chcieli jej śmierci, tylko ubezwłasnowolnienia. Nie oznaczało to, że nie mogła od tego umrzed. - Wszystko w porządku – powtarzała w kółko, próbując go uspokoid. To nie była prawda. - Shh – powiedział. – Leż spokojnie. Jego komórka wciąż znajdowała się w kieszeni jego spodni i nadal funkcjonowała. Zadzwonił do Angus’a. - Gdzie jest Choo? – zapytał jak tylko drugi wilk odebrał. – Anna została postrzelona. - Anna została postrzelona? - Mam trzy martwe wampiry w niebieskim minivanie, który wygląda jakby miał dzisiaj rano kilka wypadków. I postrzelili Annę. Potrzebuję Alan’a Choo. Jest z Michel’em? – Miał nadzieję, że nie. Dom Angus’a był w Issaquah. Musiał zapewnid Annie pomoc wcześniej. - Partnerka jednego z francuskich wilków jest pielęgniarką. Pojechali do domu z Michel’em. Alan jest u Artur’a w Dzielnicy Uniwersyteckiej. Translated by Karin666
174 - Wiem gdzie jest dom Artura. - Przekażę miejscowym wampirom, że mamy dla nich małe sprzątanko. Zajmą się ciałami i vanem. Zadzwonię do Alan’a, żeby cię oczekiwał. Potrzebujesz jeszcze kogoś? - Nie – Charles rozłączył się. Nie podobało mu się zostawianie Anny z tyłu z martwymi wampirami, ale przenoszenie jej na przód tylko przysporzyłoby jej bólu, a naga, zakrwawiona kobieta przyciągałaby więcej uwagi niż rozbite okna i wgniecenia. - Zostao tutaj – powiedział. – Muszę prowadzid. To nie zajmie długo. Przytaknęła i zamknęła oczy. - Wiedziałam, że przybędziesz – powiedziała. – Po prostu nie chciałam żebyś musiał przemierzad morza, by mnie znaleźd. - Dobrze, że jestem szybki – powiedział. Uśmiechnęła się mając wciąż zamknięte oczy. - Bardzo dobrze. Miał problem z zamknięciem bocznych drzwi, były wgniecione i nie chciały się wpasowad. Po bezskutecznej próbie wygięcia ich do oryginalnego kształtu, zanurkował do samochodu i zabrał pasek z jednego z martwych ciał. Opuścił szybę w drzwiach pasażera, dosunął boczne tak blisko jak tylko dało radę i przywiązał je do ramy przednich drzwi paskiem. Wampiry zostawiły samochód na chodzie z kluczykami w stacyjce. Wsiadł i gdy przełączył drążek na pozycję jazdy, zapaliło się zielone światło. - Charles? – jej głos był napięty. – Możesz do mnie mówid? Mam cały czas wrażenie, że wampiry się ruszają. - Są martwi – odparł. – Ale możemy rozmawiad. Martwił się, że będzie musiał wymyślid temat, kiedy wszystko, czego chciał to zabid coś. Ale Anna przyszła mu na ratunek. - Czy Artur naprawdę może byd tym Arturem? - Mój ojciec mówi, że ten Artur był nadzwyczajnym strategiem i budzącym strach wojownikiem i niezmiernie praktycznym człowiekiem, który śmiałby się z siebie słuchając historii o Królu Arturze, rycerskości i pogoni za Świętym Graalem. Powiedział, że była biała dama, ale nie nosiła żadnego podobieostwa do Ginewry, sławy Camelotu. Pani Jeziora, Morgana La Fay i Merlin, tak, ale nie tacy jak ich przedstawiają. Żadnego Lancelota. Żadnego Okrągłego Stołu. Tylko banda zdesperowanych mężczyzn próbujących utrzymad Anglosasów z dala od ojczyzny. Powiedział, że prawdziwa historia jest lepsza niż ta, którą wszyscy znają, ale nie tak olśniewająca. – Spojrzał na Annę, ale nie mógł powiedzied, czy było z nią lepiej czy gorzej. – Nigdy nie opowiedział prawdziwej historii. Translated by Karin666
175 - Więc Artur wilkołak….. - Lubi złorzeczyd jak to Lancelot wszystko zrujnował – powiedział sucho Charles. – Jeśli jest reinkarnacją, ma mało wspólnego z autentykiem. Ale jest jakieś nieszczęście pomiędzy Arturem a moim ojcem, serdecznie się nie znoszą. Musisz to wziąd pod uwagę. - Artur nie wydaje się ciebie nie lubid – powiedziała Anna. - Między nami wszystko jest w porządku. - Reinkarnacja? Wzruszył ramionami. - Nigdy nie widziałem dowodu potwierdzającego, że to prawda. Ale też nie widziałem nigdy czegoś, co temu zaprzecza. Wierzę, że życie po śmierci jest lepsze niż to, co mamy tutaj i musiałoby stad się coś nadzwyczajnego, by ktoś chciał wrócid stamtąd. - A co z mieczem? - Stary, ale ojciec mówi, że to nie Excalibur. A jeśli jednak, to stracił całą magię, która czyniła go Excaliburem. - Ale był wtedy Excalibur? - Według ojca, rezultat umowy z wróżką, które nie były lepiej usposobione względem Anglosasów niż rdzenni mieszkaocy. Artur ma rację, że Excalibur nie był jedyną bronią. Była jeszcze włócznia i sztylet. Przez długośd kilku bloków Anna milczała. Wtedy powiedziała znacznie słabszym głosem. - Twój ojciec jest wystarczająco stary, by znad Artura? Nie zauważył oznak potężnego krwotoku, ale może nie sprawdził wystarczająco gruntownie. Przycisnął pedał gazu. - Zapytaj go o to, może ci odpowie. Mi nigdy nie chciał.
Kiedy podjechał pod dom Artura, Alan i kilku ludzi, o których nie wiedział czekali na niego na zewnątrz. Gdy tylko Charles wysiadł zorientował się, że obcy nie należeli do sfory Angus’a. - Wampiry – powiedział. - Zajmą się bałaganem – wyjaśnił Alan. – Gdzie Anna? Charles otworzył wciąż działające boczne drzwi. Alan wetknął głowę do środka. Translated by Karin666
176 - Hej, Alan – powiedziała Anna. - Dałaś się postrzelid – powiedział po obejrzeniu jej gruntownie. - Ups. Roześmiał się. - Na pewno – cofnął się i powiedział. – Wnieś ją do środka, to wyjmiemy to z niej. Charles podniósł ją tak ostrożnie jak mógł. Alan przytrzymał drzwi frontowe otwarte a Charles przemknął obok niego i zatrzymał się. Artur stał między nim, a resztą domu. Wyglądał strasznie – zapadnięte oczy i skóra w odcieniach szarego i zielonego. W innym czasie, Charles zagrałby w gry niezbędne przy wchodzeniu obcego, dominującego wilka na terytorium innego, ale teraz Anna krwawiła w jego ramionach. - Gdzie mam ją położyd? – zapytał, co było największym ustępstwem, na jakie potrafił się zdobyd. - Chodź – głos Artura był zmęczony i napięty, ale nie, zniechęcający. Może Charles źle odczytał język jego ciała. Odwrócił się i poprowadził ich. - Na tyłach jest zapasowa sypialnia. Na górze mogłoby byd bezpieczniej, ale Sunny…. Sunny jest na górze. Pokój gościnny pachniał jak Alan Choo, który ewidentnie spał tutaj tej nocy. Artur odsunął bardziej przykrycia, żeby Charles mógł położyd Annę. - Angus powiedział, że to były wampiry? – powiedział Artur. Przypominając sobie, że Artur ma prawo wiedzied, Charles wyjaśnił krótko sytuację. Naciągnął na nią koce, dopóki nie była zakryta cała, poza ranami na ramieniu. - Szkoda, że jeden uciekł – powiedział Artur. - Ivan – powiedziała im Anna. Była tak spokojna, że myślał, że jest nieprzytomna. – Jego imię to Ivan. Charles odwrócił na chwilę wzrok od Anny i spojrzał na Artura. - Może uciekad, ale i tak go znajdę. Artur ukrył spojrzenie za rzęsami, zamiast je opuścid, ale Charles’a to nie obchodziło. - Tak. Powiadom mnie, gdy go złapiesz. - Tak zrobię. Translated by Karin666
177 - Myślisz, że oni są najemnikami – Artur spojrzał przez okno w przedświtową ciemnośd. – Dowiedziałeś się już, dla kogo pracowali, albo, dlaczego zabili moją Sunny? - Nie. Nie byłem w nastroju na dyskusje – powiedział Charles. – Może Anna…. - Nie – wymamrotała. – To nie był miejscowy wilkołak. Nie Angus, czy jego stado. Lub…. – spojrzała na Artura, ale nie wymieniła imienia Dany. – nikt stąd. Ktoś spoza kraju. Chcieli mnie wysład za morze. - To nie ma sensu – powiedział Alan wchodząc do pokoju z tacą zapełnioną różnymi chirurgicznymi instrumentami. – Zabójstwo Sunny, próba porwania Anny, zabójstwo Chastel’a. Nie ma żadnego wzoru. - Dla kogoś to ma sens – powiedział Artur. – Mogę zrobid coś jeszcze? - Nie – powiedział Charles. Obecnośd Artura w tym samym pokoju, co ranna Anna było dwiczeniem jego cierpliwości. – Dziękuję. Artur uśmiechnął się do niego słabo. - Zadzwoo, jeśli będziesz czegoś potrzebował. Zostawił ich samych. - Mam morfinę – powiedział Alan do Anny. – Ale wilki inaczej na nią reagują. Niektórym w ogóle nie pomaga. Dla innych jest mniej niż bezużyteczna, nie blokuje bólu i nie pozwala się na niego przygotowad. - Bez morfiny – powiedziała Anna. – Po prostu je wyjmij. Alan spojrzał w górę na Charles’a. - Przytrzymam ją dla ciebie – powiedział wślizgując się za Annę, żeby góra jej ciała opierała się o niego. Pozwalało mu to mied większośd kontroli. Mógł byd wilkołakiem, ale ona też nim była. - Spróbuj się rozluźnid – powiedział do niej. Alan też usiadł na łóżku, obracając się dopóki nie siedział twarzą do Anny. Postawił tacę na szafce nocnej i miskę na swoim biodrze. Zaczął para ostro zakooczonych szczypiec i w pierwszej kolejności wyciągnął kuleczki śrutu. - Widziałeś? – zapytała Anna mając zamknięte oczy. - Co? – zapytał Charles. - Jednorękiego wampira. Zastanawiam się, co zrobił z ramieniem? – syknęła, gdy Alan wyjął kolejną grudkę. - Nie wiem – pocałował ją w czubek głowy. Anna nie szamotała się w jego uścisku, gdy Alan wyjmował więcej kulek z powierzchni. Nie ruszyła się dopóki nie musiał zacząd kopad głębiej. Translated by Karin666
178 Rozdział 12 Anna pociła się i modliła, a Charles był wściekły i przebył spory kawałek na drodze do potrzebowania własnego ubezwłasnowolnienia. Alan miał nerwy ze stali, ponieważ jego dłonie były pewne nawet, kiedy Charles nie mógł powstrzymad się od warczenia. W koocu, Alan wrzucił szczypce do miski. - W porządku – powiedział. – Zostało jeszcze trochę ołowiu w ranie. Mogę go poczud, ale będę przeklęty, jeśli go znajdę. Przynajmniej to nie srebro. Rentgenem dałoby radę zlokalizowad resztę. - Mamy taką maszynę w Aspen Creek – powiedział Charles. - Albo możesz pozwolid pozostałościom wydostad się samym z ropą. Nie ma ich dużo, nie sądzę by była ich wystarczająca ilośd, żeby się rozchorowała. - Masz mój głos – lśniąca skóra Anny miała zielonkawy odcieo, a pod oczami widniały ciemne kręgi. – Proszę, żadnego więcej sondowania. Charles wyślizgnął się zza niej. - Zmienisz zdanie, kiedy zaczną rop…. - Zrobię to – powiedziała z oburzeniem. – Ropienie. Cóż za miła myśl. Pocałował ją delikatnie i przyjrzał się kajdankom, których wampiry użyły na Annie. - Mogę je zdjąd – powiedział – jeśli Artur posiada odpowiednie narzędzia. - Idź, zobacz – powiedziała do niego Anna. – Jeśli mam wydalid ołów z ropą, chciałabym to zrobid w komforcie. A te rzeczy nie są wygodne. Plus są lepkie. Charles uśmiechał się wychodząc z pokoju i zamykając za sobą drzwi. Kiedy była ranna, a on musiał zapewnid jej pomoc, nie pomyślał w ogóle o jej nagości. Ale nie chciał, żeby Artur ją nachodził, więc zamknął drzwi. Dom był ciemny i pomyślał, że Artur musiał wrócid do łóżka, jeszcze trochę czasu zostało do ranka. Nie miał zamiaru znów iśd spad, nie w domu Artura, ale nie będzie też przenosił Anny, przynajmniej dopóki trochę się nie wyleczy. Poszedł do kuchni i otwierał szuflady szukając czegoś, co mogłoby byd użyteczne. - Charles? – Głos Artura dobiegał z pokoju, w którym trzymał swoje skarby. - Tak – odpowiedział. – Szukam czegoś, czym mógłbym zdjąd Annie kajdanki. Nie posiadasz zapewne zestawu wytrychów, prawda? - Prawdopodobnie mam coś, co może zadziaład – powiedział Artur. Charles przestał przeszukiwad szufladę z narzędziami podnosząc głowę. Było coś….. dziwnego w głosie drugiego mężczyzny. Translated by Karin666
179 Może to nic. Może. Wysunął nóż do filetowania ze stojaka i schował go w kieszeni jeansów. - Byłoby super. Był ostrożny by utrzymad gardło luźne, tak by Artur nie miał powodu myśled, że Charles zauważył różnicę. - Jest twarda, poradziłaby sobie z nimi, ale chcę je zdjąd. Ruszył niespiesznie przez ciemny salon….. i złapał zapach Sunny pozostający na kanapie znajdującej się najbliżej niego. Biedactwo. Nie znał jej wystarczająco długo, by zrobid coś więcej niż współczud jej. Nic dziwnego, że Artur odjechał. Co dziwne, sympatia, którą poczuł do Artura była dużo bardziej szczera, niż każde opłakiwanie, jakie mógł dad Sunny. Starał się nie myśled o tym jak wszystko mogło pójśd gorzej. Annę chcieli porwad. Nie zabid. Zabierając ją rozgniewali go, tak bardzo, że nawet zabicie trzech z nich nie uspokoiło go. Ani Brata Wilka. Gdyby ją zabili…… dołączyłby do niej. Zatrzymał się zrozumiawszy to. Ale nie szczególnie go to martwiło. Jeśliby zmarła, podążyłby. Tak samo gdyby udało im się zabrad ją do miejsca, do którego zmierzali. Gdziekolwiek by to było. Była jego, a on jej. - Charles? Jego telefon zadzwonił. - Zaraz przyjdę. Angus dzwoni. Odebrał. - Tak? -Twoja Anna miała całkowitą rację. Jakąś godzinę temu, piętnaście minut po wyjściu ekipy sprzątającej od Chastel’a zaroiło się tam od policji. Ktoś zadzwonił z doniesieniem o krzykach, wyjących psach, strzałach i piekło wie, o czym jeszcze. Przywieźli luminol, substancję, która świeci w obecności krwi. Sporo zawdzięczamy Moirze, ponieważ policja znalazła tylko legowisko bezdomnych. Ostatnia wiedźma, jaką mieliśmy nie potrafiła wyczyścid miejsca tak dobrze. Policjanci nadal przeszukują dom, ale są już bardziej mili. - Pułapka została uruchomiona zbyt późno – powiedział Charles, świadom, że Artur przyszedł, aby posłuchad. - Tak – Angus zamilkł na chwilę. – A twój zapach? Moira znalazła ubrania w jednej z….. cóż, w bałaganie części ciała. Najlepsze, co możemy wymyślid to, to, że ktoś zwędził ubrania, które nosiłeś na polowaniu, przeciągnął je po pokoju i wrzucił do środka. Translated by Karin666
180 - Umyślnie. - Absolutnie. I nawet wróżka nie może ci tego przypisad. Wiem, że opuściłeś tereny łowieckie w zupełnie innym zestawie ubrao. - Dobrze. - Z innych interesujących wiadomości…… ten van? Miejscowe wampiry, które zajmowały się sprzątaniem rozpoznały kij, którym przebiłeś jednego ze złych gości. Nazwała go łapaczem zaklęd. - Łapacz zaklęd? - Najwidoczniej, wampirze hokus-pokus. Bardzo tajny, wampiry naprawdę nie chcą żadnych problemów z twoim ojcem przez powiedzenie nam tyle. Tylko kilku z nich może je stworzyd i liczą sobie za nie dużo. Jeśli nasz zespół zamiejscowych wampirów był najemnikami, musieli byd skuteczni i drodzy, by byd zdolnym do nabycia takiej rzeczy. Najwidoczniej ten kij może zaabsorbowad do czterech zaklęd, a osoba dostraja się, by móc nimi władad, nawet, jeśli normalnie nie może używad magii. - To by wyjaśniało zaklęcie cieni i Nie-Patrz-Na-Mnie, których wampiry użyły przy pierwszym ataku na Annę. I jak porwali Annę, kiedy oboje byliśmy w pokoju hotelowym…. musieli użyd łapacza zaklęd, by uśpid nas oboje zaklęciem wiedźmy. - Należy pamiętad, że może absorbowad tylko zaklęcie dane dobrowolnie przez osobę władającą normalnie magią. Co oznacza, że wilk musiał dad im zaklęcie cieni i Nie-Patrz-Na-Mnie. - Potwierdza to teorię Anny – powiedział Charles. Kroczył po pokoju. Było wiele rzeczy, których nie lubił w komórkach, ale nie zaplatywanie się w kabel, było wyraźną korzyścią. - Czy z Anną wszystko w porządku? - Będzie, gdy tylko kilka pozostałych fragmentów ołowiu wydzieli się z ropą a ja otworzę zamki, żeby nie musiała wyjaśniad interesującego doboru biżuterii. Artur opierał się o framugę drzwi prowadzących do pokoju skarbów nie wysilając się nawet, by nie wyglądad jakby słuchał. - Dobrze – Angus przeczyścił gardło. – Dobrze się spisałeś, synu. „Syn” wywołał u Charles’a uśmiech. Był starszy od Angus’a o kilka dekad. - Tak myślę. Ona…. ona mnie uzupełnia. - Powiedz jej to – doradził żartobliwie Angus. – Kobiety lubią słyszed, że ich mężczyźni je cenią. - Tak zrobię. Rozłączył się. Translated by Karin666
181 - Ekipa sprzątająca? – zapytał Artur. Charles uświadomił sobie, że było wiele rzeczy, o których Artur nie wiedział. - Chastel został zabity ostatniej nocy w szczególnie krwawy sposób, który wymagał szybkiego działania. - Czy to ty go zabiłeś? - Nie. Wampiry. - Ach – Artur odwrócił wzrok. – Chastel. Dziwnie myśli się o nim, jako o kimś w koocu martwym. Nie mogłoby się to przydarzyd bardziej adekwatnej osobie. Znów spojrzał na Charles’a i posłał mu załamany uśmiech. - Domyślam się, że tak się stało, nieprawdaż? Biedna Sunny. – Potarł twarz chowając ją na minutę. – Przepraszam. Przepraszam. Więc Chastel wymagał ekipy sprzątającej? Charles rozważał okazanie sympatii, ale uznał, że to nie pomoże. - Anna zasugerowała, że morderstwo było tak krwawe, biorąc pod uwagę, że to sprawka wampirów…. - Wampiry zabiły Chastel’a? Jesteś pewien? Charles przytaknął. - Ironia. Biorąc pod uwagę jak wiele wilków znam, które z chęcią by go zabiły. - Kto wezwał policję? Wampiry? Charles wzruszył ramionami. - Nie zgadzała się synchronizacja. Policja miała znaleźd scenę w pełni glorii. Może by powstrzymad jego ojca przed ujawnieniem wilkołaków. Może by utrzymad inne wilki z dala od sceny, by ten, kto chciał wrobid Charles’a miał ułatwione zadanie. Bez dostępu do miejsca zbrodni wilkołaki mogłyby nie ustalid jak zapach Charles’a pojawił się w miejscu, w którym nigdy nie był. - Dali nam zbyt dużo czasu. Policja nic teraz nie znajdzie. - Podejrzewam, że nie. Angus jest niezwykle skuteczny. - I podejrzewam, że jego druga praca w ciągu dnia ma związek z policją. Tom wie, czego szukają i jak utrzymad ich z dala od znalezienia tego. Charles zamilkł.
Translated by Karin666
182 Przyszło mu do głowy, że mógł wyobrazid sobie jak Artur wynajmuje kogoś do odwalenia brudnej roboty. Ale odrzucił to podejrzenie. Sunny została zabita. Wilk nigdy nie zabiłby swojej partnerki. Mimo to Charles poddał się impulsowi, by zarzucid przynętę. - Ktokolwiek wezwał policję, zrobił to godzinę za późno. Pułapka mogłaby zadziaład, gdyby zadzwonił po nich zaraz po skooczeniu roboty. – Potrząsnął głową. – Myślę, że to mnie martwi. Niekompetencja tego wszystkiego. Większośd wilków jest lepszymi myśliwymi. Wampiry próbowały porwad Annę praktycznie zaraz przed tym, jak przyjechaliśmy tutaj na kolację. Zawiedli i jak na razie stracili dwóch ze swojej grupy. Michel, jeden z francuskich wilków był z Chastel’em, kiedy ten został zabity. Zostawili go by umarł. Przeżyje i w ciągu kilku dni będzie w stanie przekazad nam, co powiedziały wampiry, kiedy zaatakowały. Może zdradzili mu, kto ich zatrudnił. - Zatrudnił? - Są profesjonalistami. Zatrudnionymi, by przyjechad do Seattle i wykonad przynajmniej trzy zadania. – Charles odznaczał je na palcach. – Porwad Annę. Zabid Sunny. I zabid Chastel’a w jak najbardziej straszny i krwawy sposób, w taki, który krzyczy do policji „Potwór”. Charles wymamrotał do siebie w zamyśleniu. - To nie wampiry były niekompetentne. Gdyby wiedzieli, z czym będą mied do czynienia przy pierwszej próbie porwania Anny, powiodłoby im się. Ktoś nie docenił eskorty, którą wysłałem z Anną. Myśleli, że jedyną osobą, z którą mógł byd problem był Beta Angus’a, Tom. Śmierd Chastel’a była….. mistrzowska. Każdy człowiek, który wszedłby do pokoju i zobaczył scenę, zapamiętałby to do kooca życia. Ale osoba, która powinna była zadzwonid po policję, była zbyt wolna. Charles obserwował Artura kątem oka. Twarz wilka nie wyrażała niczego, poza grzecznościowym zainteresowaniem. Z drugiej strony jego ciało zaciskało się z gniewu podczas całej przemowy Charles’a. - Niekompetentny – powiedział znów. I patrzył jak pięśd Artura się zaciska. Artur. Jego ojciec był podejrzliwy względem zgonu Alfy, który ostatnio zginął w Londynie. Twardy facet i bardzo dominujący, zdekapitowany w wypadku samochodowym, który mógł byd umyślnie spowodowany. Charles wznowił kroczenie ignorując Artura, jakby go w ogóle nie było. Więc Artur nie zrozumiał, że sam się wydał. Zamordowanie Chastel’a miało sens. Chastel był zagrożeniem dla Artura. Utrzymywał go z dala od rozszerzenia terytorium na Europę. Jego śmierd zostawiła ogromną wyrwę we władzy, a Artur nie miałby żadnej szansy w walce z Chastel’em. Nie mógł po prostu wynająd kogoś żeby go zdjął i zostawid sprawę morderstwa otwartą, chociaż jeśli ktoś dowiedziałby się w jak tchórzowski sposób Artur pozbył się Chastel’a, nikt by za nim nie podążył. Artur nie był Bran’em, nie był na tyle silny, by rządzid całym kontynentem polegając tylko na swojej mocy, potrzebował, aby byli chętnymi obiektami. Potrzebował zrzucid śmierd Chastel’a na kogoś innego.
Translated by Karin666
183 Charles nie sądził, aby Artur w ten, czy inny sposób przejmował się ujawnieniem wilkołaków. Był dokładnie takim charyzmatycznym rodzajem wilka, jakiego Bran planował na początku przedstawid publiczności. A zaplanowanie morderstwa Chastel’a tak, by przyciągało jak najwięcej uwagi ludzi było dobrym sposobem na skierowaniem podejrzed gdzie indziej. Było wiele wilków, które nie były zadowolone z planów jego ojca. Bran nie uwierzyłby, że Charles zabił Chastel’a, więc Artur potrzebował bezimiennego nikczemnika, którego Bran mógł obwinid. Kogoś, kto zatrudnił wampiry, a potem dogodnie znikł. Ta cała rzeźnicka scena ….. to Artur robiący obserwację. Chastel był barbarzyocą, Artur wyraźnie jego zwierzchnikiem. Nie zobaczyłby podobieostw. W jego umyśle bydle, które zabijało dla przyjemności, było niecywilizowane. Artur nie zabijał dla przyjemności. Chastel rządził zabijając wszystkich, którzy wyzwali go na walkę o jego miejsce i śmiertelnie przerażając resztę. Artur….. zaczynał od zabijania Alf w Wielkiej Brytanii, a następnie przerwał. Albo znalazł lepszy sposób pozbywania się wilków, które mogłyby go wyzwad. Bran mógł się tego stąd dowiedzied. Jeśli o Charles’a chodziło uważał, że Artur i Chastel są dwoma stronami tej samej monety – całkowita potrzeba władzy i zero potrzeby dbania o swoje. Artur nie widziałby tego w ten sposób, chociaż możliwe, że potrzebne mu było rozjaśnienie tego brutalniejszą metodą wykorzystaną do rozprawienia się z ciałem Chastel’a. Sunny. Jeśli powodem zatrudnienia wampirów było to, że wilkołakowi trudno byłoby zaatakowad Omegę, zatrudnienie ich by zabili twoją własną partnerkę, która była czymś w rodzaju Omegi, byłoby konieczne. I nagle niedoszłe porwanie Anny nabrało sensu. Artur nie był jedynym wilkołakiem, który miał własny odrzutowiec, ale był posiadaczem jednego. A Anna była tym, czym mogła byd Sunny. Omegą. Cenioną nie tak bardzo z powodu tego, kim była, ale z tego, o czym inni mogliby pomyśled, że mogłaby byd. Posiadanie nagrody. I w przeciwieostwie do Sunny, żyłaby wiecznie. Sunny starzała się, jak to ludzie. Ból Artura w tym względzie był prawdziwy. Więc kazał ją zabid, by oszczędzid sobie cierpienia. Z jego reakcji w magazynie, Charles pomyślał, że Artur nie docenił bólu z powodu jej śmierci. Miał taką nadzieję. Swobodnie wyciągnął telefon i ustawił na pisanie widomości. - Zapomniałem przekazad ojcu najnowsze wiadomości – powiedział. – Prawdopodobnie je teraz śniadanie i nie lubi jak mu się przeszkadza. Napiszę mu o tym, co się stało dzisiaj wieczorem, oddzwoni do mnie w wolnym czasie. Artur nie mógł usłyszed kłamstwa. Napisał zwięzłą wiadomośd. TO ARTUR. Trzymał telefon odchylony tak, by Artur nie mógł nic zobaczyd i cały czas myślał, że pisze do Bran’a, a w rzeczywistości wiadomośd przeznaczona była dla Angus’a. NIE DZWOO. PRZYŚLIJ TUTAJ POMOC. ARTUR JEST CZARNYM CHARAKTEREM. Sądził, że to trochę melodramatyczne, ale było krótkie i proste i niemożliwe by Angus źle to zinterpretował. Wcisnął WYŚLIJ. Translated by Karin666
184 Mógł sobie poradzid z Arturem, który nie był wystarczająco silnym wilkiem, by zdjąd Chastel’a. Ale Anna i Alan Choo wciąż tu byli i potrzebowali, aby utrzymał ich jak najbardziej bezpiecznymi, a to oznaczało wezwanie pomocy. - Szukałeś wytrychów – powiedział Artur. - Tak. - Mam tam kilka. – Artur wskazał głową pokój skarbów. – Pakowałem się, nie wrócę tu. Charles podążył za nim do środka. Wyglądało to jakby Artur robił dokładnie to, co powiedział. Gobeliny były zdjęte ze ścian, umieszczono je w ramy dwa na cztery106, by utrzymad je stabilne i wsunięto je w skrzynie ze sklejki, których używają muzea do transportu dzieł sztuki. Mniejsza drewniana skrzynka została już zapieczętowana. Jedyną rzeczą jeszcze nieschowaną było pudełko zawierające miecz. - Rozumiem resztę – powiedział Charles przesuwając palcami po drewnie chroniącym miecz. – Ale czym przekupiłeś Danę, żeby złamała swoje słowo? Spojrzał w górę i zobaczył jak Artur się prostuje. Brytyjski wilk…… zmienił się subtelnie. Niemal całkowicie stracił aurę rozpaczy. - W ten sam sposób, w jaki zmusiłem wampiry do wykonywania moich poleceo. Oferując jej coś, czego chciała. – Artur uśmiechnął się. – Nawet to nie zadziałałoby, gdybyś jej nie wkurzył. - Jak to zrobiłem? - Gdy tylko Charles to powiedział przypomniał sobie ekstremalną reakcję Dany na obraz, który jego ojciec jej przysłał. Było stracone, to miejsce, które niegdyś było jej, a ojciec dał jej malowidło, jako pamiątkę, którą ona w zamian potraktowała, jako drwinę. Artur podrzucił teatralnie dłonie. - Skąd mam to wiedzied? Wróżki łatwo się obrażają. Jeśli chodzi o to, co jej zaoferowałem….. – Wskazał na miecz. - To nie jest Excalibur – powiedział Charles. – Kiedy odkryje, że go nie masz, będzie….. urażona. Artur przesunął delikatnie palcami po gablocie i wysunął z samego kooca ciemny kawałek drewna. - Można wiele powiedzied o chowaniu rzeczy na widoku. Miecz, który wysunął ze skrytki, nie był tym na wystawie, chod wyglądał bardzo podobnie. Oba były bardziej bronią mistrza fechtunku, aniżeli rekwizytami filmowymi. Kiedy tylko miecz opuścił skrzynkę, włosy na karku Charles’a uniosły się.
106
Niestety nie mam pojęcia, w jakich jednostkach było to podane. Two-by-four niewiele mi mówi. Mogą to byd równie dobrze cale, jak i stopy. Więc potraktujcie to, jako metry. Nie pamiętam czy wcześniej były podane wymiary gobelinów, ale nawet, jeśli, to nie chce mi się szukad
Translated by Karin666
185 Excalibur, czy nie, nie było wątpliwości, że miecz w ręce Artura, był ostrzem wróżek: mógł poczud magię na skórze, powąchad ją. Charles wiedział, że Artur był fechmistrzem. Studiował szermierkę i otrzymał ten sam rodzaj treningu, jaki sam Charles przeszedł. Równowaga Artura była właściwa, a uścisk, ani zbyt mocny, ani zbyt luźny, pokazywał, że cały ten trening nie poszedł na marne. Nie martwił się o miecz, ale o ten miecz…… Charles najprawdopodobniej był martwy. Ale Angus przybędzie z pomocą. Wystarczającą, by nawet z mieczem, Anna była bezpieczna. Jego zadaniem było opóźnienie wszystkiego tak długo jak to możliwe. A Artur zawsze kochał robid przedstawienie. - Anna nie pójdzie z tobą – powiedział do Artura. – Nie będzie stała u twego boku. Poczeka aż odwrócisz od niej uwagę, a potem cię wypatroszy. Artur uśmiechnął się. - Naprawdę nie wierzysz w reinkarnację, prawda? Albo los. Przybyłem tu by zabid Chastel’a i twojego ojca. Chastel’a, za którego miałem odpowiadad. Dla twojego ojca, potrzebowałem czegoś więcej. - Dlaczego mój ojciec? Artur spojrzał na niego, jakby był idiotą. - Ponieważ nim jestem, oczywiście. Królem Arturem. Moim przeznaczeniem jest byd wysokim królem. Zaiste szaleostwo, pomyślał Charles. - Ale mój ojciec nie przybył. - Nie – zgodził się Charles. - Los jest dziwną rzeczą. Czy wiesz, kim jest Dana? - Oczywiście powiesz mi to – powiedział sucho Charles. - Zastanawiam się, czy twój ojciec wie. To jest to, co rozumiem, jako los, że ja, który byłem Królem Arturem, znalazłem tutaj Nimue, Panią Jeziora. Wiedziałem już kilka dekad temu, że znajduje się tutaj w Seattle, ale kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, byłem pewien. Wiedziałem, że przyjdzie czas, kiedy okaże się to ważne, więc kupiłem Sunny ten dom. Oczywiście, pomyślał Charles, to nie będzie trudne utrzymad Artura monologującego. Uśmiech Artura zmienił się w chytry grymas. - Nie znalazłem Excalibura podczas wykopalisk, chociaż tym się wtedy zajmowałem. W Cambridge zaprzyjaźniłem się z chłopcem, którego rodzina była kornwalijską szlachtą. Zaprosił mnie do domu na Boże Narodzenie. Odkryłem, że tyle pokoleo strzegło skarbu, że całkowicie o nim zapomnieli. Chciałem go znów znaleźd. Był ukryty pod płytą chodnikową w powozowni. Jak mówią, miecz w kamieniu.
Translated by Karin666
186 Zaśmiał się rozbawiony własnym sprytem. - Starsza siostra tego chłopca była wystarczająco podobna do Dany, by byd jej bliźniaczką. – Dwoma pierwszymi palcami wolnej ręki potarł o kciuk. – Małe badanie, a intuicja staje się wiedzą. Więc wiedziałem, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Danę, że posiadam rzecz, która idealnie będzie się nadawad na przekupienie jej. Machnął delikatnie mieczem. - Nie miała pojęcia, że nie spoczywał już dłużej pod kamieniem, gdzie go ukryła, dopóki jej go nie pokazałem, fotografii oczywiście. Nie jestem głupi. - Nie zgodziłbym się z tobą w tej materii -powiedział Charles. – Mógłbym wyliczyd kilka głupich rzeczy, które zrobiłeś. Ale próba stania się lepszym niż Szary Pan, jest jak na razie najgłupszą. Nigdy nie zamierzałeś dad jej tego miecza. Artur kiwnął głową – grzeczna zgoda. - Pierwsza umowa byłaby uczciwa. Excalibur nie jest jedyną rzeczą, którą tam odkryłem. Mam inne bronie, wiesz. Zaoferowałem jej sztylet. Odmówiła i postawiła sprawę jasno, że „będzie mnie ścigad do kooca istnienia świata”. Wierzę. Znam ją, wiesz, ale ona nie zna mnie. Nie wierzy, że jestem Arturem. Charles wiedział, o którym Arturze mówił. - Ale mój ojciec nie przyjechał. - Nie. Ale przywiozłeś ją ze sobą. - Ją? - Ginewrę. Moją białą panią. I wtedy Artur udowodnił, że nie była tak głupi, jak Charles sądził. Ponieważ bez sygnalizowania ruchu, przez coś znaczniejszego niż oddech, podczas gdy Charles wciąż był zaabsorbowany myślą, że Artur chciał Anny, bo myślał, że jest jego, Artur uderzył. Miecz w jego żołądku nie bolał, po prostu okradł Charles’a z jego siły. Z jego zdolności do ruchu. Słyszał jak Anna krzyczy, ale uwagę skupił na lodowatym zimnie, które go wciągało. Gdy nogi załamały się pod nim, Artur podążył za nim. - Szybka walka – powiedział Artur – jest najlepszym rodzajem walk. Znam cię. Gdy twój ojciec nie przybył, byłem bardzo rozczarowany. Ale kiedy ją zobaczyłem…… moją Ginewrę, wiedziałem. – Skrzywił się. – Była moja, a ty przywłaszczyłeś ją sobie, tak jak poprzednio. Mógłbym zabid się czysto, wiesz. Ale chcę byś cierpiał. Lancelocie. - Nie było Lancelota, głupcze.
Translated by Karin666
187 Przez chwilę Charles myślał, że wypowiedział te słowa, cały czas kotłowały mu się w głowie. Ale głos był kobiecy. Dana. Artur wyszarpnął miecz i potykał się, dopóki nie stanął na nogi. Gdy tylko stal opuściła jego ciało, zimno zniknęło. Charles położył dłoo na brzuchu, by zatamowad krwawienie. Nie wszystko z niego wyleciało, Artur chciał, żeby cierpiał, więc jeśli mógł powstrzymad się od wykrwawienia na śmierd, Brat Wilk mógłby go wyleczyd. Rana była na tyle mała, że szybko by się zaleczyła. Ostra stal, Brat Wilk powiedział do niego, tnie błyskawicznie, boli mało, leczy się najszybciej. Charles dał magii sfory małe szarpnięcie i otrzymał w zamian hojnośd. Nie był Alfą, ale jego ojciec mógł przyznad mu pomoc, jeśli tego chciał. A Bran był szczodrym liderem. Ból zbladł. Jednak nie miał zamiaru reklamowad tego, że nie umierał. Jeszcze nie. Pozostał na podłodze, nie wtrącając się. Nie zwracaj na mnie uwagi. Nie jestem zagrożeniem. Charles mógł stad się mniej widoczny, jeśli chciał, chod w mniejszym stopniu niż Bran, jego ojciec opanował tę technikę do perfekcji. Łatwiej jest przejśd niezauważonym, lubił mawiad, kiedy wszyscy są skupieni, na czymś innym. - Daj mi miecz – powiedziała Dana. - Ona jest moim mieczem – powiedział Artur, zacieśniając chwyt i podnosząc czubek ostrza do pozycji obronnej. – Moja od początku. Przeszła z twoich rąk do moich i kiedy zmarłem, to nie ja byłem tym, który ją oddał. Dana przesunęła się w pole widzenia Charles’a. Opuściła czar, lub zaadaptowała nowy. Zmieniła niewiele, ale stało się jej jakby więcej. Anna miała rację, była fascynująca. Dobrze. Utrzymuj uwagę Artura. Charles przesunął dłoo i kiedy krew nie wylała się, podniósł koszulkę i spojrzał na strup. Jeszcze zbyt świeży, by się ruszyd, ale już niedługo. - Ukradłeś go – powiedziała Dana głosem niskim i srogim. – Nie należy do ciebie. Nigdy nie należał. Król może w istocie przybyd ponownie, tak zostało przepowiedziane. Ale to nie o ciebie chodzi. To nigdy nie byłeś ty. Nie jesteś Arturem. - Nie masz prawa mnie znad – Artur powiedział do niej. – Zrywam naszą umowę. Chastel nie zabił Charles’a jak obiecałaś. A kiedy Charles pokonał Francuza, nie byłaś zdolna znaleźd innego sposób by go zabid, by zabid Charles’a. Zawiodłaś. Nie jestem ci nic winny. Podniosła rękę. - Caladbog107. Caledfwych108. Excalibur. Dostarczałam go do rąk wielkich ludzi, wojowników, bohaterów. Twoje dłonie profanują go. Tchórz, który wynajmuje martwych i zabija lepszych, mądrzejszych, silniejszych od siebie.
107
W irlandzkiej mitologii był to miecz Fergus’a mac Róich’a. Nie wiem, co to ma do rzeczy, ale podejrzewam, że również jest to jedna z nazw Excalibura, chod nie znalazłam takiej wzmianki. 108 Inna nazwa Excalibura.
Translated by Karin666
188 - Nie możesz go ode mnie zabrad – powiedział Artur. – Nie dopóki, nie zabijesz Charles’a. I nie możesz mnie skrzywdzid tak długo, jak Charles żyje. Wiem, na czym polega umowa z wróżką. Nie byłbym taki pewny, gdybym był na twoim miejscu Arturze, pomyślał Charles. Myślę, że mój ojciec wypracował z nią umowę i zobacz, co się nam przydarzyło. Excalibur znaczył dla niej więcej niż jej słowo, i wciąż tak jest. - Zgoda – powiedziała i wyrzuciła przed siebie rękę. Charles miał bardzo dziwną wizję siebie padającego na podłogę, podczas gdy siedział i patrzył. Co było lepsze niż krótka wizja, którą miał jak pada na podłogę martwy. - Nie możesz zabid w ten sposób – powiedział Artur, a głos łamał mu się od nagłego strachu. Uniósł między nich miecz, jak gdyby ostrze mogło zatrzymad magię wróżek - co jeśli wziąd pod uwagę, wydawało się prawie pewne, że to był Excalibur – prawdopodobnie mogło zadziaład. Artur miał rację, pomyślał Charles, wstając na nogi. Dana nie mogła w ten sposób zabid, ale mogła przez całe dnie rozsiewad iluzję śmierci. Jego rana wciąż była obolała, ale nieprawdopodobne było by się otworzyła i pozwoliła mu się wykrwawid, gdy się poruszał. - Nie mogę? – zapytała Dana. – Co ty wiesz o wróżkach? Nie tak wiele, jak ci się wydaje. Skoro umowa jest kompletna, oddaj mi miecz. Kiedy ona utrzymywała Artura zajętym, Charles podszedł do gabloty. Miecz, który tam leżał nie był Excaliburem, ale to było dobre ostrze. Replika, pomyślał, stworzona dawno temu by chronid oryginał. Rozerwał pudełko i wyjął miecz, by użyd go w celu, dla którego został stworzony. Artur obrócił się by zobaczyd, co to był za hałas i biorąc pod uwagę wyraz jego twarzy, mógł widzied Charles’a. Albo hałas rozbił iluzję, albo Dana pozwoliła jej opaśd. - Arturze Madden – powiedział formalnie Charles. – Za zabicie niewinnych na terytorium Marrok’a, zostałeś uznany winnym i skazany na śmierd. Nie musiał mówid nic więcej, ponieważ Artur uniósł miecz i ruszył na niego. Artur mógł mied lata sztuk walki za sobą, ale Charles był trenowany przez ojca, który aktualnie używał takiego miecza jak ten, by pozostad przy życiu. Charles był silniejszy i szybszy, a Artur się go bał. Wszystko powiedziane, tylko, że Charles właściwie nigdy przedtem nie używał miecza w walce. Pamiętaj, wspomnienie głosu ojca rozbrzmiało mu w uszach, wilki nie są ludźmi. Jeśli zaangażujesz innego wilka i uderzysz z całej siły w jego miecz, złamiesz swoje ostrze. Jeśli potrzebujesz zachowad swoją broo, odwród uderzenia i zadaj cios w ciało, a nie metal. Głos jego brata pośpieszył z pomocą. Unikanie jest lepsze niż blok – mniej ryzykowne.
Translated by Karin666
189 Więc Charles uniknął pierwszego uderzenia, które Artur w niego wymierzył. Utrzymywał obie stopy na ziemi, odbijając się w twardym drewnie. Małe kroczki pozwalały mu uderzyd z lepszą równowagą i zmieniad szybciej kierunek. Pokój był mały. Miecze były krótkie. Oznacza to, że była mała szansa uwolnienia się, a walka odbywała się z bliskiej odległości. - Jesteś martwy – powiedział Artur. – Zabiłem cię. - Dźgnąłeś mnie stalą i przez dłuższy czas się napawałeś – wymamrotał Charles skupiając się na zachowaniu przy sobie miecza. Bloki ślizgowe, odsunięcia w bok, obrót, pozwolenie Arturowi przez chwilę wykonad robotę. Uderzanie w pustkę wyraźnie zniechęcało brytyjskiego wilka, więc Charles skoncentrował się na unikaniu miejsc, w które kierował się miecz Artura. - Tak małe rany uzdrawiam cholernie szybko. Nie było potrzeby wspominad o magii sfory, niech Artur naje się strachu. Charles był świadom obecności Dany, która wycofała się od faktycznej walki, aż stała poza pokojem. Podjął decyzję by ją ignorowad. Była tylko sojusznikiem, nikim więcej, ale wygranie przez niego walki przyniosłoby jej korzyści. Nie dbał o ty, czy zabrałaby Excalibur. Ona mogła złamad swoje słowo, ale on i co ważniejsze jego partnerka nie ponieśli z tego powodu żadnej bezpośredniej krzywdy. Brat Wilk był skłonny obarczyd ją pewną odpowiedzialnością za rany Anny, ale jedyne, co Dana mogła zrobid by to odwrócid było powiedzenie mu o Arturze. Artur gubił się. Gładkie, wydwiczone ataki stały się przypadkowe i nieskupione. Charles zwiększył tempo. Już nie tylko uchylał się przeplatając uniki blokami, ale również zaczął atakowad: dwa uderzenia z lewej, obrót i blok; prawa, lewa, prawa, dół i znów – wzór dwiczony i uszlachetniany przez lata – nigdy nie zapominając, że miecz Artura był prawdopodobnie mniej narażony na uszkodzenia. Artur nie dał rady całkowicie zablokowad uderzenia i długa, czerwona linia pojawiła się na całej szerokości jego torsu. Spowodowany przez ranę ból, albo może strach udzielił Arturowi nagłego impulsu, by zwrócid atak, w wyniku, czego uderzył prosto w drugie ostrze. Miecz Charles’a rozbił się. Pozwolił, aby energia wytworzona w wyniku uderzenia obróciła nim. Zanurkował naokoło nieuzbrojonej, lewej strony Artura i przetoczył się za niego, po drodze wyciągając, zza paska spodni nóż do filetowania. Całą siłę, jaką mógł zgromadzid włożył w dźgnięcie Artura w kręgosłup, w miejscu gdzie łączył się z czaszką. A nóż będąc drogim, dobrze wykonanym narzędziem, wślizgnął się między kości, przez miększy dysk przecinając rdzeo kręgowy. Artur padł do przodu, miecz wytoczył się z jego dłoni. - Ja….. – powiedział Artur nim stracił zdolnośd mówienia. Charles podniósł ostrze wróżek i przeciął całkowicie szyję brytyjskiego wilka. Wtedy z mieczem w dłoni, spojrzał na Danę. - Wiedziałaś, że ma zamiar zabid swoją partnerkę? – zapytał. Translated by Karin666
190 Uśmiechnęła się przepraszająco. - Trzymał miecz, jako zakładnika. - To nie jest odpowiedź – powiedział. – Ale podejrzewam, że ludzkie życie nie ma dla ciebie znaczenia. I tak żyją bardzo krótko. Co było warte jej życie? Czy Chastel’a? Był potworem, nieprawdaż? Co warte były ich życia, kiedy mierzysz je z mieczem, takim jak ten? - Sarkazm do ciebie nie pasuje – powiedziała z godnością Dana. - Nie – powiedział Charles. – Podejrzewam, że nie. Zatrudnił cię do zabicia mojego ojca? Przytaknęła. - Odmawiałam, dopóki nie zaoferował mi Excalibura. Została mi powierzona, jest powodem mojego istnienia, a ten głupiec ją znalazł. - A mój ojciec nie przybył. – Dopóki miał miecz, będzie z nim rozmawiad, a Charles chciał dokładnie wiedzied, co zrobiła, żeby mógł poinformowad ojca. - Nie. Wiedziałam, że nie przybędzie, żywioły mi powiedziały. Ale musiałam znaleźd powód dla tego głupca, by przyniósł do mnie miecz. Jego forteca w Kornwalii jest chroniona przeciw wróżkom. Potrzebowałam by przyniósł ją tutaj. Nie zamierzałam zawierad z Arturem umów, po prostu chciałam odzyskad miecz. - Nie zabiłabyś mojego ojca? - Nie, jeśli zostałby w Montanie. A on został w Montanie, nieprawdaż? Ale wtedy ty wybrałeś przybycie zamiast niego i przywiozłeś ze sobą coś, czego Artur pragnął bardziej niż śmierci twojego ojca. Miałam doprowadzid do tego, że Chastel cię zabije. Osiągnęłoby to dwie rzeczy: zapewniłoby ułatwione zadanie zabójcom Artura, bo Chastel nie byłby w swojej śmiertelnie niebezpiecznej formie, a twoja śmierd zostawiłaby twoją partnerkę dostępną dla Artura. Charles wziął głęboki wdech. Nie miał szans skazad jej za złe uczynki. Nikogo nie zabiła, nie przelała krwi, nawet Artura. Intencja nie była wystarczająca by mógł działad przeciwko niej, ani jego niechęd do jej zasad moralnych. Nagle nie chciał niczego więcej jak prysznica by zmyd krew, pot i brudne czyny tej nocy. Otworzył dłoo, dopóki nie trzymał miecza za rękojeśd dwoma palcami i wyciągnął go w jej stronę. - To należy do ciebie, przyznał się do kradzieży. Tym razem zadbaj o niego lepiej. Odebrała go lewą ręką, a jej knykcie zbielały i westchnęła jak usatysfakcjonowany kochanek na koocu aktu. Wyciągnęła prawą dłoo w jego stronę. - Bez urazy? Spojrzał na jej dłoo, ale nie czuł potrzeby uściśnięcia jej. Miał urazy w obfitości. - Proszę? – powiedziała.
Translated by Karin666
191 Przyjął jej dłoo. - Mój ojciec porozmawia z tobą na ten temat. Złamałaś dane mu słowo. Jej dłoo zacisnęła się na jego i opuściła wzrok. - Wiem. Wiem. Ale nie mogę ci na to pozwolid. Nikt nie może wiedzied. Jeśli nikt nie wiem, wszystko będzie w porządku. Rozumiesz. Po raz drugi tej nocy Charles znalazł się na kolanach nie wiedząc jak to się stało. Spojrzał na swoją dłoo, wciąż znajdującą się w uścisku Dany, pochodzące z jej dłoni niebieskie wzory odbijały się na jego ręce. Kiedy w pełni opadł na bok, zaczął się ból, ale nie był w stanie otworzyd ust. - Gdybyś był człowiekiem, już byś nie żył – powiedziała Dana. Przesunęła kosmyk włosów, który wymknął mu się z warkocza z dala od twarzy. – Chwilę to zajmie, ale nie zostawi śladu, za którym można by podążyd. Twój ojciec niewątpliwie będzie coś podejrzewał, ale tak długo, jak nikt nie będzie znał mojej części, będzie w porządku. Schyliła się i pocałowała go w policzek. - Lubię cię Charles. Nigdy nie zawarłabym umowy z Arturem, by cię zabid, ale jestem winna twojemu ojcu. Dał mi przypomnienie tego, czego nigdy już nie odzyskam, zwracam mu tylko to samo, jak ci obiecałam. Brat Wilk zawarczał, ale ból utrzymywał go unieruchomionego na twardej podłodze.
- Powiedz jej, że będziemy za jakieś czternaście minut – powiedział Angus, jak tylko odebrał telefon. – I mimo, że bardzo kuszące jest jeżdżenie wokół bloku, podejrzewam, że następnym razem jak będzie kazała ci zadzwonid będziemy trzynaście minut od was. Alan trzymał telefon odsunięty, żeby Anna mogła wszystko usłyszed. - Tak jest – powiedział i zakooczył rozmowę. Anna wiedziała, że powinna przeprosid, ale to było poza nią. Gdy tylko zrozumieli, że dźwięk, który usłyszeli kilka minut po tym jak Charles wyszedł był blokowaniem się mechanizmu i że pokój, w którym się znajdowali był najbardziej bezpiecznym miejscem do przytrzymania wilkołaków, jaki kiedykolwiek widziała, odkryli, że telefon Alan’a nie działał. Zajęło im chwilę znalezienie głupiego, czarnego pudełka, które powstrzymywało telefon Alan’a od dzwonienia, a wtedy komórka zaczęła przerywad. Kiedy dodzwonili się do Angus’a był już w drodze zaalarmowany wiadomością od Charles’a. Marrok znajdował się około trzydziestu minut od Seattle. Wcześniej miał złe przeczucia, a kiedy Charles nie odbierał komórki, Bran wsiadł na pokład odrzutowca i zmierzał do Seattle.
Translated by Karin666
192 W tym tempie, pomyślała Anna, pobiłby Angus’a i byłby szybciej. Minęło dziesięd minut odkąd hałas, zidentyfikowany przez Alan’a jako walka na miecze, umilkł. Osiem minut odkąd Charles zamknął więź między nimi tak mocno, że mogła tylko powiedzied, że był blisko i się nie ruszał. Jej rany się zamknęły, chociaż było kilka swędzących i bolących miejsc. Chwyciła prześcieradło i owinęła je wokół siebie jak zaimprowizowaną sukienkę. Kiedy kroczyła po pokoju, krótki łaocuch, który łączył jej nadgarstki i kostki wydawał radosne dźwięki, które ją wkurzały. Prawdopodobnie bardziej denerwowały Alan’a, ale nic nie powiedział. Szesnaście minut po ich ostatnim telefonie drzwi odblokowały się. - Przepraszam – powiedział Tom. – Mieliśmy mały kłopot ze znalezieniem elektronicznego zamka, znajdował się w pokoju z ciałem Artura. - Charles? - Moira się nim zajmuje – powiedział Tom. Anna znalazła leżącego na boku Charles’a w pokoju trofeów wśród porozrzucanych kawałków stali, krwi i posoki. Moira klęczała obok niego trzymając obie dłonie na jego nagich ramionach. - Ustabilizowałam go, ale nie wiem jak długo uda mi się go utrzymad w tym stanie. Ktoś umieścił na nim klątwę śmierci. Walczy z tym, a ja mu pomagam. Anna spojrzała na jego twarz. Nie był nieprzytomny, a każdy mięsieo w jego ciele był napięty, żyły uwydatniły się jakby podnosił ciężary. - Jak to zatrzymamy? – zapytała Anna nie rozpoznając własnego głosu. Wiedziała o magii wystarczająco dużo, by trzymad ręce z daleka. - Musimy znaleźd tych, którzy ją na nim umieścili i zmusid ich do zdjęcia przekleostwa – powiedziała Moira. – Ale zabid ich. - Możesz powiedzied, kto to zrobił? Moira potrząsnęła głową. - To dla mnie nowośd. Nie mogę nawet powiedzied, czy pochodzi od czarownic, wróżek, czy może jest to jakaś wilkołacza sztuczka. To jest zbyt splecione z jego własną magią. A jego magia jest czymś, czego nigdy nie spotkałam. - Jego matka była córką indiaoskiego szamana – powiedział Angus. - A jego ojciec jest zrodzonym z wiedźmy – powiedziała Anna nie zastanawiając się, czy jest to coś, z czym Bran chciałby się obnosid. Zrodzenie z wiedźmy oznacza, że Charles posiadał dużo więcej magii niż przeciętny wilkołak, może to pomoże Moirze utrzymad go przy życiu. Rozejrzała się po pokoju próbując poskładad kawałki układanki, żeby wiedzied, co się stało i jak mogłaby to naprawid: złamany miecz, nóż kuchenny, martwy Artur. Magia….. wampiry były zdolne używad magii i nie został tutaj żaden z nich. Albo mogła to byd wróżka.
Translated by Karin666
193 - Jak długo? – zapytała się Moiry. - Aż nie będę mogła dłużej wytrzymad – odparła wiedźma. – Godzina. Może dwie. - Marrok nadchodzi – Angus był ponury. – Jeśli ktokolwiek może to naprawid, to właśnie on. W pokoju odbyła się tylko jedna walka. Charles’a i Artura. Ktokolwiek zdjął Charles’a musiał zrobid to przez zaskoczenie. Coś, co wampirom nigdy by się nie udało. Musiała pomyśled. Musiała znaleźd tych, którzy krzywdzili Charles’a i zabid ich. - Jeśli Charles miał rację, kiedy wysłał ci tą wiadomośd i Artur był łotrem, oznacza to, że kazał ją zabid – powiedziała Anna. – Swoją partnerkę. - Albo zrobiła to ta osoba, która przeklęła Charles’a – powiedział Angus. Spojrzała na schludne cięcie, które oddzieliło głowę Artura od reszty. Egzekutorski styl, styl Charles’a. Nie kłóciła się z Angus’em, ale jej wilk był pewny: Artur zabił swoją żonę. - Idę się rozejrzed za jakimiś ciuchami. - Ty i Sunny nosicie mniej więcej ten sam rozmiar – powiedział Angus. – Nie sądzę by miała coś przeciwko, gdybyś pożyczyła jej ciuchy. Podążyła za zapachem śmierci do pokoju Sunny. Ignorując ciało leżące na łóżku, podeszła do komody i chwyciła parę jaskrawo różowych spodni od dresu i koszulkę. Ubrawszy się założyła skarpetki i wślizgnęła się w tenisówki Sunny, które o dziwo pasowały jak rękawiczka. Anna skierowała się w stronę drzwi, zatrzymała się i obejrzała na martwą kobietę. - Mój mąż zajął się twoim zabójcą. Usta Sunny otworzyły się i zassały powietrze. Anna zamarła. Martwa kobieta odezwała się. - Anna Latham Cornick, partnerka Charles’a Cornick’a, Omega Sfory Aspen Creek. Wilk. Siostra. Córka. Kochanka. Ukochana. Oczy Sunny otworzyły się, zamglone i martwe, a jej głowa obróciła się, dopóki nie patrzyła wprost na Annę. - Ona, która była Nimue, Panią Jeziora, a teraz jest Daną Shea złamała wiernośd, złamała słowo. Musi zostad ukarana, a ty zostałaś wybrana przez nas na narzędzie naszej sprawiedliwości. Obdarujemy cię Znalezieniem i tym. – Dłoo Sunny uniosła się, a w niej dzierżyła sztylet, z ostrzem trochę dłuższym niż jej przedramię. Rękojeśd zrobiona była z kości, albo z kości słoniowej, trudno było
Translated by Karin666
194 powiedzied. – Weź Carnwennen109, jako środek. Życie twojego partnera jest powodem. Nasze zaklęcia są ceną. Prawdziwa miłośd twoją nagrodą. Przypomnij jej o Dzikim Polowaniu. Anna nie poruszyła się, by dotknąd sztyletu. - Kim jesteś? - Jesteśmy Szarymi Panami. Tą, która odbywa płytkie rozmowy, jest ona, która zabiera martwych z pól bitwy. – Ciało Sunny szarpnęło się, sztylet wypadł z jej dłoni na łóżko. – Pospiesz się, albo on umrze, a ty zostaniesz ze sprawiedliwością i zemstą, jako twoją nagrodą. Oczy Sunny zamknęły się, a jej ciało znów było tylko zwłokami. Anna sięgnęła ponad nią i zabrała sztylet, częśd niej wciąż czekała aż Sunny złapie ją za nadgarstek. Ale nic się nie stało, dopóki nie dotknęła ostrza. Wtedy magia zawinęła się wokół jej dłoni, na początku ogrzewając jej skórę w miejscy, gdzie dotknęła sztyletu, a następnie oziębiając ją. Podarunek Znalezienia, tak powiedzieli Szarzy Panowie, i nagroda prawdziwej miłości. - Gdzie jest Dana Shea? – zapytała. I wiedziała.
Rozdział 13 Pokonawszy schody w dwóch skokach wybiegła przez drzwi przemykając obok Tom’a i ignorując krzyk Angus’a. Przebiegła obok zaparkowanych samochodów prosto na ulicę skręcając w dół, w stronę wody. Oczywiście Dana zmierzała do wody. - Dokąd pędzisz? – zapytał Tom, biegnąc obok niej. - Carnwennen, jako środek – odpowiedziała pokazując sztylet. Potknął się, ale dogonił ją. - Gówno wróżek – powiedział. - Szarzy Panowie – zgodziła się Anna. - Carnwennen, jako środek. Sprawiedliwośd, jako przyczyna. Prawdziwa miłośd, jako nagroda. Ich zaklęcia, jako cena. - Trafiony – powiedział wyciągając telefon. – Tak, Angus. Wróżka dostała się do niej. Najlepsze, co mi przychodzi do głowy, to, że wysyłają Annę po Danę. Nie sądzę, by byli zaniepokojeni wampirem, który uciekł, a on jest jedynym pozostałym graczem. Gada jakieś głupoty, ale dla mnie wygląda na to, że obiecali jej, że to uratuje Charles’a. 109
Sztylet nazywany „Little White-Hilt”, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy Mała Biała Rękojęśd. Tego sztyletu użył Artur by przeciąd Bardzo Czarną Wiedźmę na pół. (Dobijają mnie te nazwy, jakby nie można było napisad Czarna wiedźma )
Translated by Karin666
195 - Zostao z nią. Pomóż jej, jeśli dasz radę. – Angus brzmiał na sfrustrowanego. – Zabije mnie, jeśli coś jej się stanie. - Charles? – Anna zapytała przez mgłę, która kazała jej biec od niego. - Tak, on też… chociaż mówiłem o Bran’ie. Wydała z siebie dźwięk zniecierpliwienia. - Charles jest wciąż z nami – powiedział Angus. – Moira powiedziała, że jeśli stoi za tym Dana, to prawdopodobnie skooczy się to wraz z jej śmiercią. Ale wróżki są ciężkie do zabicia. - Och, myślę, że sztylet, który dali Annie poradzi sobie z wróżką – powiedział Tom. – Strasznie śmierdzi magią. I ma imię. Rzeczy wróżek, które mają imiona, zwykle są zdolne zabid wszystko. Wiesz coś o sztylecie nazywanym Carnwellen? Angus powtórzył pytanie na głos, do jedynej osoby znajdującej się w domu Artura, która nie mogła usłyszed rozmowy. - Moiro, wiesz coś o sztylecie nazywanym Carnwellen? - Carnwennen? – pisnęła Moira. - Prawdopodobnie. Tom powiedział coś innego. - Carnwennen był sztyletem Króla Artura. To znaczy Mała Biała Rękojeśd. Artur użył go przy polowaniu na Bardzo Czarną Wiedźmę. - Ten ma białą rękojeśd – zaobserwował Tom. – Nie wygląda dla mnie na mały. Mniej więcej długości jej przedramienia, bardziej długości krótkiego miecza, zamiast sztyletu. - Nie mógł byd zbyt mały – powiedziała Moira, kiedy spostrzeżenia Tom’a zostały jej przekazane. – Przypuszczalnie przeciął nim wiedźmę na pół. Anna zauważyła, że Tom znów patrzy na sztylet. - Tak – powiedział. – Myślę, że byłby odpowiedni do czegoś takiego. - Trzymaj się – powiedział Angus. - Pamiętaj – powiedziała Moira natarczywie. – Nigdy nie ufaj wróżce. Anna zmarszczyła brwi. - Troll nam to powiedział. - Co powiedział? – zapytał Tom. Anna była zbyt zainteresowana znalezieniem Dany, by się powtarzad. Wybrukowana ścieżka odbijała od drogi i Tom złapał jej ramię, zmuszając ją do zatrzymania się. - Anno, zmierzamy na łódź Dany? Translated by Karin666
196 - Nie wiem – powiedziała i wskazała kierunek palcem. – Tędy. - Mogliśmy wziąd samochód, wiesz? – powiedział składając jedną ręką klapkę telefonu i wsuwając go do kieszeni. Mylił się. - Nie, żadnego samochodu. Jego brwi utworzyły jedną linię. - Oczywiście, że nie. Magia wróżki, eh? Zimne żelazo. – Przyjrzał się kajdankom na jej przegubach. – Pomyślałbym, że zapewnią ci bezpieczeostwo. - Muszę iśd – powiedziała poważnie. – Teraz. - To Ścieżka Burke-Gilman110 - powiedział jej. – Jeśli zmierzasz do łodzi Dany, to ta aleja przebiega zaraz koło jej doku. To dużo bardziej bezpośrednia trasa niż biegnięcie w dół drogi i z tą rzeczą będziemy skupiad mniejsze zainteresowanie. Nie wielu ludzi będzie na ścieżce do joggingu w środku zimy o czwartej nad ranem. Puścił ją. Pozwolił jej podjąd decyzję. Pobiegła w dół ścieżką, rozciągając nogi i pozwalając by polowanie nią zawładnęło. Dzikie Polowanie. Było wcześnie rano, ale ciemnośd wciąż trzymała straż nad nimi, ciemnośd i blade światło księżyca. To był już prawie czas górowania księżyca, ale wciąż było wystarczająco jasno, by móc dzisiaj polowad. Byli już prawie w dokach, kiedy czar opadł. Mogła zobaczyd łódź mieszkalną Dany, ale była w stanie iśd. Kiedy zwolniła, nie było tak trudno zatrzymad się zupełnie. Kajdanki wykonały swoje zadanie, pomyślała Anna, bo wydawało się, że dłonie i stopy wróciły pod jej kontrolę wcześniej niż jakakolwiek inna częśd ciała. - Tom? – zapytała Anna sapiąc. - Chwała Matce Dziewicy – powiedział. – Jesteś z powrotem. - Magia – powiedziała. - Racja. Co się stało tobie? Powiedziała mu, mówiąc coraz szybciej wraz z odzyskiwaniem zdolności do poprawnego mówienia. - Mówiące trupy, co? – powiedział. – Paskudne. Zadzwonił do Moiry, której Anna powtórzyła opowieśd i przypuszczalnie wszystkim wilkołakom zebranym przy telefonie.
110
Burke-Gilman Trail – jedna ze ścieżek utrzymywana przez Departament Transportu w Seattle i przez Parki Seattle i Rekreacja. Aleję upodobali sobie piechurzy, biegacze, rowerzyści i ludzie dojeżdżający do pracy.
Translated by Karin666
197 - Ta, która zabiera martwych…. – Moira brzmiała na wyczerpaną. – To prawdopodobnie oznacza jedną z Morrigan111. Babd albo Nemain, prawdopodobnie nie Macha. Przepraszam, to ci się nie przyda. Moja koncentracja jest do kitu. Chcą żebyś zabiła Danę. Dlaczego? - Złamała dane słowo – powiedział Angus. –Ma byd przykładem. Nie podoba mi się, że wykorzystują w tym celu Annę. - Dzikie Polowanie – powiedziała Anna. – Zwołali Dzikie Polowanie, myślę, że o to im chodziło. Częśd tego, co mówili była trudna do zinterpretowania. Brzmiało to tak, jakbym to ja miała byd polowaniem. - Wysłali wilka, który utknął w ludzkiej postaci ze sztyletem, jednakże zaczarowanym, po kobietę, która jest Szarym Panem – Angus powiedział ciężko, do kogokolwiek, kto słuchał, albo może do siebie. – Nie wydaje mi się, by miała odnieśd sukces. Ona jest Nimue, Panią Jeziora. Po raz pierwszy Brat Wilk się do niej odezwał. Jego głos brzmiał jak Charles’a, ale nie do kooca tak samo i grzmiał przez ich więź. Powiedziawszy to przesłał jej powódź informacji, które nie miały słów. Ból, który próbował zamaskowad przed nią, nie ukrywając, ale chroniąc ją przed nim. Sztylet był częścią skarbu, który ukradł Artur, wliczając Excalibur, który teraz był w posiadaniu Dany. Zmartwiony i rozkazujący – miała wrócid do apartamentu Artura i poczekad na Marrok’a. Miała się trzymad z dala od Dany. Uważał, że używali jej by zwrócid sztylet Danie, aby mogła go bezpiecznie przechowad. Sądził, że była tylko ostrzeżeniem, które zostanie zniszczone po dostarczeniu wiadomości. I nagle Brat Wilk znów znikł, a więź była…… słabsza. - Nigdy nie ufaj wróżce – powiedziała Anna. Wierzyła Bratu Wilkowi. Ale dzięki bogom była jedyną, która mogła go usłyszed, inaczej nie pozwoliliby jej zrobid tego, co musiała. - Moira. Jak Charles? - Niedobrze. Wiedziała to, czuła, kiedy Brat Wilk się z nią komunikował. - Ile czasu mu zostało? - Mogę pomóc przez jeszcze jakieś piętnaście minut, a później to już tylko kwestia czasu. Ogromnie cierpi, tak myślę, a to nie pomaga. - Jeśli on…. – Musiała wziąd wdech i spróbowad ponownie. – Jeśli zmarłby zanim byś do niego dotarła, byłabyś w stanie powiedzied, co go zabiło? Że to była klątwa śmierci? Że wróżka ją na niego nałożyła?
111
Celtyckie boginie wojny. Są cztery: Morrigan (lub Morrigu), Babd, Macha i Nemain.
Translated by Karin666
198 - nie – Moira powiedziała jej. – Nie mogę nawet teraz powiedzied, kto ją na niego nałożył. Gdyby był martwy, prawdopodobnie nikt nie potrafiłby orzec, że to magia go na pewno zabiła. Jeśli Charles wciąż by z tym nie walczył….. - A Dana nie wiedziała, że Angus i ja jesteśmy świadomi tego, że złamała słowo dane Bran’owi. Myślała, że Charles był jedynym, który o tym wiedział. – Mówiła do siebie. – Jak daleko od was znajduje się Marrok? Nie była pewna, czy nawet Bran mógłby pomóc. Nauczyła się, że nie był nieomylny, tylko przerażający. - W ciągu dziesięciu minut będzie lądował na Sea-Tec. - Za późno – powiedziała Anna. Rozłączyła się. - Co planujesz? – zapytał Tom. - Myślę, że to zbyt intelektualna nazwa na to, co robię – powiedziała. – Wymyślam coś na poczekaniu. Ale myślę, że to jedyna szansa Charles’a. To oznaczało jej śmierd. Ale Charles umierał. Zadzwonił telefon. Tom spojrzał na wyświetlacz. - Angus. Może powie, żebyśmy szli naprzód. - A jeśli nie? Tom wyłączył swój telefon. - Wchodzimy razem, czy mam zostad z tyłu jako wsparcie? Pomyślała o tym. - Ona lubi mężczyzn. Myślę, że może pójśd lepiej, jeśli ze mną pójdziesz. – Spojrzała ponownie. – Ale pozwól mi pożyczyd twoją kurtkę. Ludzie cały czas jej niedoceniali. Może Szary Pan też się na to złapie.
Woda pod kołyszącym się dokiem była czarna i Anna nie miała żadnego pragnienia figlowad. Zapukała do drzwi zadowolona z Toma za plecami.
Translated by Karin666
199 - Kto tam? – Głos Dany dźwięczał, jakby stała tuż obok nich. - Mam coś dla ciebie. Dar, ostrzeżenie, to zależy od ciebie. - Jestem w studiu. Drzwi się otworzyły. Anna poprowadziła ich w górę schodów, do studia. Światła były zapalone, w innym wypadku scena byłaby bardzo podobna do tej, którą ustanowiła wróżka, kiedy Anna była tu po raz pierwszy. Pracowała nad obrazem, którego Anna nie mogła zobaczyd. Malowidło, które Marrok jej przysłał wisiało samotnie na ścianie po lewej stronie. Miecz opierał się swobodnie o tę samą ścianę, ale bliżej tylniej strony pokoju, niż środka. Był bardzo podobny do tego, który Artur jej pokazał, musiał byd Excaliburem. Z tego, co Brat Wilk jej powiedział, ten najprawdopodobniej był autentyczny. Duplikat leżał roztrzaskany po całym pokoju skarbów w domu Artura, obroniwszy jej partnera. - Szarzy Panowie przysłali mnie tu, bym spróbowała cię zabid – powiedziała do wróżki Anna, która nawet nie spojrzała na nich z nad obrazu. - Brat Wilk myśli, że jestem posłaocem – kontynuowała Anna – wysłanym tu by cię ostrzec, że jeśli zrobisz to ponownie, Dzikie Polowanie we własnej osobie zostanie do ciebie wysłane. Wierzy, że zostałam wysłana by dostarczyd ci dar. Dla ciebie by zabid. – Wzięła głęboki wdech. – Myślę, że ma rację. Wróżka spojrzała z nad obrazu. Była piękna. Nie zimne piękno bez skazy, ale uderzające. Kobieta, która byłaby przerażająca w gniewie i dzika w bitwie. Anna znów poczuła tę samą fascynację względem Dany, jak za pierwszym razem, gdy ją widziała. Wzięła głęboki wdech i zacisnęła prawą dłoo na stalowych kajdankach na lewym nadgarstku. Kiedy spojrzała ponownie, Dana wciąż była piękna, ale nie czuła się już więcej przyciągania jej urody. Dana uśmiechnęła się, jak gdyby walka Anny rozbawiła ją. - Kim jest Brat Wilk? - Przyjacielem – Anna nie chciała dawad Danie niczego, co mogłaby wykorzystad. – Miałam przyjśd tutaj i zaatakowad cię, ale nie oczekiwali małego prezentu, z jakim zostawiły mnie wampiry Artura. Pokazała Danie jeden nadgarstek z kajdankami i potrząsnęła nogą rozdzwaniając łaocuchy. - Ich niepowodzenie zostawiło mi kilka opcji i tobie również. Jeśli zaatakowałabym cię, a ty byś mnie zabiła…… znalazłabyś się w ich mocy. - Jestem Szarym Panem. Przed nikim nie odpowiadam. - Kiedy Charles umrze. Kiedy mnie zabijesz, Marrok cię upoluje. Będziesz zmuszona umrzed, lub opuścid ten kontynent. Wrócid do Europy. Na ich smycz. Translated by Karin666
200 Wargi Dany zacisnęły się z gniewu i jak powiedział Annie jej nos, ze strachu. - Powiedziałaś, że przyniosłaś mi dar? Anna oceniła, że Dana próbowała po prostu zmienid temat. Ale to ona kontrolowała rozmowę. - Nie wiedziałaś – powiedziała wysilając się by zabrzmiało to stosunkowo sympatycznie – kiedy przeklęłaś Charles’a, że wszyscy wiedzieliśmy, że złamałaś słowo, żeby chronid wilki uczestniczące w konferencji, nieprawdaż? Ja widziałam i Angus też i powiedzieliśmy Bran’owi i Charles’owi. Nie wystarczyło na oskarżenie. Ale wystarczy, jeśli Charles umrze z nienaturalnej przyczyny, a Bran spojrzy wtedy prosto na ciebie. Wróżka odłożyła pędzel i użyła tego, jako usprawiedliwienia by odwrócid wzrok. Ale tak czy inaczej Anna mogła więcej powiedzied z zapachu niż z wyrazu twarzy. Zapach paniki był jej starym przyjacielem. Nie bała się Anny. Była przerażona Marrok’iem. Dobrze. Miejmy nadzieję, że to wystarczy. Anna przeszła naokoło obrazu, aż stanęła kilka metrów od Dany. - Nimue, Pani Jeziora – powiedziała Anna, przywołując tę częśd siebie, która uspokajała i wyciszała. – Zdejmij klątwę z mojego męża. Masz moje słowo, że żadne oskarżenia przeciwko tobie nie wyjdą w świat. - A moje słowo jest dobre, pomyślała, ale nie powiedziała tego. – Marrok nie będzie na ciebie polował, nie wygoni cię z jego ziemi. Wróżka wpatrywała się w obraz stojący na sztaludze. Picasso był mądrzejszym wyborem niż Vermeer, błaho pomyślała Anna. Nawet eksperci nie potrafili powiedzied, co Picasso chciał przekazad przez swoje obrazy. Nikt nie mógłby powiedzied, że Dana źle go zrozumiała. - Nie – powiedziała Dana głosem przepełnionym wściekłością. Uniosła dłoo i wskazała nią na obraz, nie swój, ale na ten na ścianie, na prezent od Marrok’a. – Nie cierpiałam tak przez tysiąc lat. Spójrz, co mi uczynił. Za każdym razem jak na to patrzę, czuję…… to, co tego dnia, gdy musiałam je opuścid. Ślubowałam wam obojgu, że odpłacę mu szczodrze. Że zapłaci w ten sam sposób, w jaki ja musiałam, z tym samym smutkiem. Straciłam mój dom, on straci syna. Wrócę do Europy, a on…… Anna dźgnęła ją sztyletem, który ukryła w kurtce Tom’a. Pod żebrami i przez serce, dokładnie tak, jak nauczył ją tego ulubiony kryminalny program telewizyjny. Oczy wróżki zabłysły zaskoczeniem, tylko przez chwilę, zanim wszystko z nich znikło. - „Nie” było złą odpowiedzią – poinformowała ją Anna. - Nie ruszaj się – powiedział Tom i użył miecza, który stał przy ścianie. Anna wyciągnęła sztylet z ciała i wyczyściła go szmatką, którą Dana trzymała na jednym z małych stolików z jej obrazami. Starała się unikad myślenia o tym, co właśnie się stało. Sromotnie zawodząc.
Translated by Karin666
201 - To sześd bezgłowych ciał, podczas tej podróży – powiedziała, nienawidząc tego, że jej głos drży. – I nie liczę dwóch pierwszych wampirów, bo zmienili się w pył. Sześd, to dosyd dużo nie sądzisz? - Byd może pozostanie martwa – powiedział Tom. – Nie znam się za bardzo na zabijaniu wróżek. Zimne żelazo powinno zadziaład, a ten sztylet jest pełen fajnego, ostrego, zimnego żelaza. Ale jestem cholernie pewny, że nie chciałbym po tym kiedykolwiek na nią wpaśd, więc nie zaszkodzi się upewnid. - Mógłbyś….. mógłbyś zadzwonid? – Wyrobiła się? Czy to w ogóle zadziałało? Czy Charles umierał, podczas gdy ona tu stała? Zabrał od niej zakrwawioną szmatę i wyczyścił miecz kilkoma skutecznymi pociągnięciami. Następnie podał go jej i wyciągnął telefon. - Hej, Moira – powiedział. – Jak tam Charles? - Lepiej – Moira brzmiała na wpół martwą. – Było niedobrze przez dłuższy czas. Ale klątwa rozwiała się kilka minut temu. Wyjdzie z tego. - Właśnie to się zdarza, kiedy Omega negocjuje – skomentował Angus. – Nawet wróżka nie może się z nią równad. Tom spojrzał w dół na ciało Dany. - Dokładnie – powiedział. – Chod nie sądzę by ktoś oczekiwał właśnie takiego rezultatu.
Troll w swoim przebraniu łachmaniarza czekał na nich tuż za drzwiami. Opierał się o łódź paląc papierosa i patrząc się na swoje stopy. Tom zasłonił sobą Annę. - Więc – powiedział miękkim głosem troll. – Domyślał się, że to im pokazało. Nikt nie sądził, że masz to w sobie, Pani. A zwłaszcza ona. – Wskazał głową na łódź. - Miała zamiar zabid mojego partnera. Troll przytaknął. - I wygląda na to, że siebie też. Powinna była wiedzied, że niektórzy ludzie biorą sobie sprawy, takie jak zabicie partnera prosto do serca. – Zgasił papierosa na kciuku i wrzucił go do wody. – Mam zająd się….. Anna obeszła Tom’a i wyciągnęła w stronę trolla w jednej dłoni sztylet, a w drugiej miecz. - Nie należą do mnie – powiedziała. – Nie chcę ich. Translated by Karin666
202 Troll cofnął się o krok i przez chwilę musiał przebierad nogami, by nie spaśd do wody. - Nie życz ich mnie. Nie waż się. Mam zająd się ciałem. Dopilnujemy by Pani Dana Shea nie została odkryta. – Wydawał się spokojniejszy, gdy Anna opuściła dłonie i nie wyciągała już w jego stronę broni. – Tak lepiej, zobaczysz. Teraz powinienem cię zapytad, czy zaopiekujesz się nimi trochę dłużej. Ktoś przybędzie później by je zabrad. Ktoś inny. – Na wypadek gdyby nie załapała, dodał. – Ktoś, kto nie będzie mną. - W porządku – powiedziała Anna. – Zgoda. Ściągnął stary płaszcz, który nosił. - Może chciałabyś zawinąd te rzeczy, w to. Zabierze je to z widoku. Trochę magii…… i mnóstwo materiału. Ugryzła się w język i nie podziękowała. Tom, który wziął płaszcz, wydawał się nie mied podobnego problemu. - Dopilnuję, by płaszcz trafił do tego, kto odbierze broo – powiedział zamiast podziękowania Tom. – Może będą mogli ci go zwrócid. Troll przytaknął i wszedł na łódź. - Troll – powiedział w zamyśleniu Tom i zapukał knykcia dwa razy w bok łodzi. – Przypuszczam, że nie musiałem jej po wszystkim odcinad głowy. Bon appetit.112
Możliwe, że byli w połowie drogi, chociaż Anna potykała się ze zmęczenia, więc jej ocena odległości mogła byd zachwiana, kiedy zauważyła drogi, ale anonimowy samochód mruczący na skrzyżowaniu drogi, którą szli i przecinającej ją ulicy. - Widzę – powiedział Tom przesuwając się tak by znaleźd się między nią a samochodem. Bardzo świadoma tego, co niosła, Anna nie protestowała. Nie chciała miecza, ale było również wielu innych ludzi, w rękach, których nie chciała go widzied. Jak na przykład wampir, który im umknął. Cofnęła się o trzy metry i pozwoliła Tom’owi przejąd prowadzenie. Gdyby tylko miecz był pistoletem. Wiedziała jak używad pistoletu. Tylne drzwi otworzyły się i wysiadł Bran. Tom nie wyglądał jakby mu ulżyło. Więc Anna zmieniła to, co miało byd szybkim biegiem w szybsze wleczenie się. - Jest dobrze, jest dobrze. Tom poznaj Bran’a Cornick’a, Marrok’a. Bran, to jest Tom. Nie pamiętam nazwiska, ale uratował mi życie.
112
Z francuskiego: smacznego.
Translated by Karin666
203 - Tom Franklin – powiedział Bran. – Dziękuję Anno….. – Potrząsnął głowa. – Słowa mnie zawodzą. - Tutaj – Anna wepchnęła płaszcz z mieczem i sztyletem w dłonie Bran’a. – Ty je weź. Nie chce ich. Ktoś ma zgłosid się po nie później. - Ach – powiedział, spojrzawszy w dół na zmaltretowany materiał. – Seattle nie jest miejscem, w którym spodziewałbym się je spotkad. Wydawał się wiedzied, co trzyma, mimo, że broo wciąż była owinięta. Tom uśmiechnął się szeroko. - Seattle jest miastem z pewnym….. szykiem. Nigdy nie wiesz, co znajdziesz podczas wizyty. Dobre jedzenie, przyjaźni ludzie, antyczne, legendarne bronie. Zawsze coś nowego. - Wsiadajcie do samochodu – powiedział do nich Bran. – Wszyscy są w drodze do domu Angus’a. - Charles? – Anna nie mogła nic pomóc na zaniepokojenie słyszalne w jej głosie. - Chciał ze mną przyjechad – powiedział Bran. – Ale powiedziałem mu, że musi poczekad, aż będzie w stanie chodzid o własnych siłach. Jest w drodze do Angus’a, o ile już tam nie dotarł. Wsiadł do samochodu, a Anna wślizgnęła się za nim zostawiając miejsce przy oknie dla Tom’a. Bran spojrzał na nią śmiejącymi się oczami. - Nie był ze mnie zadowolony. Z ciebie też nie. Oczekuj, że będzie się na ciebie darł, bo tym razem nieźle go wystraszyłaś. - Jak dla mnie, to brzmi nieuczciwie – powiedziała Anna, chociaż nie martwiło jej to. – Ryzykowałam karkiem, żeby go ratowad, a on ma zamiar na mnie wrzeszczed. Charles żył. Mógł się drzed na nią ile tylko chciał. - Do twojej wiadomości, uroo kilka łez – wymamrotał Tom. – Zamknie się. Działa na Moirę. - Artur jest martwy. Dana jest martwa. Pięd z sześciu wampirów jest martwych – powiedziała Anna. – Został tylko jeden łobuz. - Nie musimy się martwid o wampira, który uciekł – powiedział Bran. – Miejscowe wampiry znalazły go i zajęły się nim. Widocznie wysyłają Angus’owi dowód. - Dobrze – powiedział Tom. „Dobrze” było złym słowem, pomyślała Anna. „Dobrze” nie powinno odnosid się do bezgłowych ciał i martwych ludzi. Ale nie znalazła lepszego. Anna musiała zapytad.
Translated by Karin666
204 - Bran? Czy byłbyś w stanie zrobid coś, żeby powstrzymad wróżkę od zabicia Charles’a? Powinnam była na ciebie poczekad? – Czy zabiłam niepotrzebnie? Musiał usłyszed jej niewypowiedziane pytanie. - W ludzkich sądach najsłabszym zarzutem, z jakim musiałaby uporad się Dana byłoby spiskowanie w celu popełnienia morderstwa. Charles potwierdził, że wiedziała o tym, że Artur planuje zabid Sunny, Jean’a Chastel’a i Charles’a. Była w trakcie uśmiercania Charles’a. To usiłowanie morderstwa. – Potrzasnął głową. – Nie żałuj jej śmierci. - Była Panią Jeziora – powiedziała cicho Anna. - I bycie sławną powinno uczynid ją odporną na konsekwencje jej czynów? – Odwrócił jej twarz w swoją stronę i pocałował ją w czoło. – Ego te absolvo. Trochę łaciny dla ciebie, moja droga. Rozgrzeszam cię z twojej winy. Dobrze się spisałaś. A ja bym się spóźnił. - De duobus malis , minus est semper eligendum 113– wymamrotała Anna. – Jej śmierd była mniejszym złem.
Charles siedział samotnie w przepychu na ogromnej kanapie stojącej po środku obszernego pokoju Angus’a, podczas gdy reszta, około dziesięciu, dwunastu ludzi czuli się jak w domu po drugiej stronie pokoju. Anna obserwowała scenę. - Okay – powiedziała. – Kto był gderaczem. Spojrzał na nią. Pomyślała, że za takie spojrzenie zrobiłaby dużo więcej niż tylko zabiła. Poklepał tapczan obok siebie, ale ona zamiast zająd miejsce wpełzła mu na kolana. - Miałam naprawdę ciężką noc – powiedziała. – Jest jakaś szansa na złapanie trochę snu? Charles pocałował ją, długim, zaangażowanym pocałunkiem, który nie brał jeoców. Kiedy skooczył oblizała usta i powiedziała zdyszanym głosem. - Czy to oznacza nie? - Zabijałbym dla ciebie smoki – odparł. – Podejrzewam, że znalezienie niezajętej sypialni będzie łatwiejsze.
113
De duobus malis minus est semper eligendum (łc.) z dwojga złego należy wybierad mniejsze; cytat z mowy o obowiązkach Cycerona.
Translated by Karin666
205 Odsunęła się kawałek, tylko na tyle, by móc widzied jego twarz. - Smoki, huh. Ja zabiłam dla ciebie Panią Jeziora, sir. Przytrzymał jej twarz w dłoniach. - Przykro mi Anno. Rozgrzeszenie, w istocie, pomyślała. Odwrócona twarzą w stronę ciepłego i niezaprzeczalnie żywego ciała Charles’a, zabiłaby wróżkę ponownie. - A mi nie – powiedziała. – Kocham cię. Angus westchnął. - Zakochani – powiedział.
KONIEC
TO JUŻ KONIEC PRZYGODY ANNY I CHARLES’A. NIE WIEM JAK WAM, ALE MI PODOBAŁA SIĘ TA HISTORIA, A PONIEWAŻ CZYTAŁAM JĄ W SUMIE RAZEM Z WAMI TEŻ NIE WIEDZIAŁAM, CO STANIE SIĘ W NASTEPNYM ROZDZIALE. MAM NADZIEJĘ, ŻE CZYTANIE MOJEGO TŁUMACZENIA SPRAWIŁO WAM RADOŚD. PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE NIEŚCISŁOŚCI CZY BŁĘDY, ALE CZASAMI JUŻ NIE MIAŁAM SIŁY SPRAWDZAD WSZYSTKIEGO JESZCZE RAZ. W PRZYSZŁYM ROKU WYCHODZI TRZECIA CZĘŚD, JEŻELI CZAS MI NA TO POZWOLI, BYD MOŻE ZA NIĄ RÓWNIEŻ SIĘ ZABIORĘ, ALE NICZEGO NIE OBIECUJĘ, PONIEWAŻ BĘDĘ MUSIAŁA W TYM CZASIE ZACZĄD PISAD PRACĘ LICENCJACKĄ DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I PROSZĘ O KILKA DŁUŻSZYCH, JAKO, ŻE JESTEM ŻĄDNA POCHWAŁ
CAŁKOWICIE ZABRANIAM JAKIEGOKOLWIEK PRZERABIANIA TEKSTU !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Translated by Karin666