David Anthony Durham
AKACJA
Acacia
Przełożyła Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo MAG
Warszawa 2010
Dla Laughtona i Patricii
SPIS TREŚCI
SPIS TREŚCI...
2 downloads
9 Views
David Anthony Durham
AKACJA
Acacia
Przełożyła Agnieszka Sylwanowicz
Wydawnictwo MAG
Warszawa 2010
Dla Laughtona i Patricii
SPIS TREŚCI
SPIS TREŚCI................................................................................................................. 3
PODZIĘKOWANIA ...................................................................................................... 6
KSIĘGA I....................................................................................................................... 7
KRÓLEWSKA IDYLLA............................................................................................... 7
ROZDZIAŁ 1................................................................................................................. 8
ROZDZIAŁ 2............................................................................................................... 12
ROZDZIAŁ 3............................................................................................................... 19
ROZDZIAŁ 4............................................................................................................... 24
ROZDZIAŁ 5............................................................................................................... 34
ROZDZIAŁ 6............................................................................................................... 38
ROZDZIAŁ 7............................................................................................................... 45
ROZDZIAŁ 8............................................................................................................... 53
ROZDZIAŁ 9............................................................................................................... 60
ROZDZIAŁ 10............................................................................................................. 65
ROZDZIAŁ 11............................................................................................................. 72
ROZDZIAŁ 12............................................................................................................. 77
ROZDZIAŁ 13............................................................................................................. 84
ROZDZIAŁ 14............................................................................................................. 92
ROZDZIAŁ 15............................................................................................................. 96
ROZDZIAŁ 16........................................................................................................... 102
ROZDZIAŁ 17........................................................................................................... 107
ROZDZIAŁ 18........................................................................................................... 112
ROZDZIAŁ 19........................................................................................................... 119
ROZDZIAŁ 20........................................................................................................... 125
ROZDZIAŁ 21........................................................................................................... 133
ROZDZIAŁ 22........................................................................................................... 139
ROZDZIAŁ 23........................................................................................................... 143
ROZDZIAŁ 24........................................................................................................... 148
ROZDZIAŁ 25........................................................................................................... 156
ROZDZIAŁ 26........................................................................................................... 162
ROZDZIAŁ 27........................................................................................................... 173
KSIĘGA II.................................................................................................................. 183
WYGNAŃCY............................................................................................................ 183
ROZDZIAŁ 28........................................................................................................... 184
ROZDZIAŁ 29........................................................................................................... 190
ROZDZIAŁ 30........................................................................................................... 201
ROZDZIAŁ 31........................................................................................................... 214
ROZDZIAŁ 32........................................................................................................... 225
ROZDZIAŁ 33........................................................................................................... 239
ROZDZIAŁ 34........................................................................................................... 250
ROZDZIAŁ 35........................................................................................................... 260
ROZDZIAŁ 36........................................................................................................... 266
ROZDZIAŁ 37........................................................................................................... 271
ROZDZIAŁ 38........................................................................................................... 277
ROZDZIAŁ 39........................................................................................................... 283
ROZDZIAŁ 40........................................................................................................... 289
ROZDZIAŁ 41........................................................................................................... 296
ROZDZIAŁ 42........................................................................................................... 302
ROZDZIAŁ 43........................................................................................................... 309
ROZDZIAŁ 44........................................................................................................... 316
ROZDZIAŁ 45........................................................................................................... 321
ROZDZIAŁ 46........................................................................................................... 327
ROZDZIAŁ 47........................................................................................................... 339
ROZDZIAŁ 48........................................................................................................... 350
ROZDZIAŁ 49........................................................................................................... 359
ROZDZIAŁ 50........................................................................................................... 370
KSIĘGA III ................................................................................................................ 377
ŻYJĄCY MIT ............................................................................................................ 377
ROZDZIAŁ 51........................................................................................................... 378
ROZDZIAŁ 52........................................................................................................... 385
ROZDZIAŁ 53........................................................................................................... 394
ROZDZIAŁ 54........................................................................................................... 403
ROZDZIAŁ 55........................................................................................................... 408
ROZDZIAŁ 56........................................................................................................... 417
ROZDZIAŁ 57........................................................................................................... 424
ROZDZIAŁ 58........................................................................................................... 434
ROZDZIAŁ 59........................................................................................................... 440
ROZDZIAŁ 60........................................................................................................... 447
ROZDZIAŁ 61........................................................................................................... 454
ROZDZIAŁ 62........................................................................................................... 463
ROZDZIAŁ 63........................................................................................................... 469
ROZDZIAŁ 64........................................................................................................... 474
ROZDZIAŁ 65........................................................................................................... 479
ROZDZIAŁ 66........................................................................................................... 487
ROZDZIAŁ 67........................................................................................................... 496
ROZDZIAŁ 68........................................................................................................... 502
ROZDZIAŁ 69........................................................................................................... 508
ROZDZIAŁ 70........................................................................................................... 514
ROZDZIAŁ 71........................................................................................................... 524
EPILOG...................................................................................................................... 531
PODZIĘKOWANIA
Chciałbym podziękować nie tylko mojej żonie Gudrun, lecz także Laughtonowi Johnstonowi
i Gerry’emu LeBlancowi za przeczytanie rękopisu oraz Jamesowi Patrickowi Kelly'emu za
wyrażenie aprobaty. Jestem wdzięczny Sloanowi Harisowi, gwieździe wśród agentów, a także
Geraldowi Howardowi za to, że jest prawdziwym redaktorem. Dziękuję także wszystkim
osobom związanym z programem Stonecoast MFA, a szczególnie ekipie sekcji Literatury
Popularnej za wsparcie przy przechodzeniu na ciemną stronę. Składam także podziękowania
wszystkim pracownikom wydawnictw Doubleday i Anchor. Może i napisałem tę historyjkę,
lecz do wydania powieści, którą trzymają Państwo w rękach, przyczyniło się więcej osób, niż
potrafię wymienić.
KSIĘGA I
KRÓLEWSKA IDYLLA
ROZDZIAŁ 1
Zabójca opuścił twierdzę Mein Tahalian przez wielką bramę główną, przeciskając się przez
szczelinę między okutymi jodłowymi balami. Wyjechał o wschodzie słońca, odziany jak
zwykły żołnierz Meinów. Miał na sobie szczelnie go okrywający płaszcz z jeleniego futra,
który zakrywał mu nogi i grzał jego wierzchowca. Pierś chronił mu napierśnik – dwie żelazne
płyty, podbite wydrzym futrem. Jechał na południe przez zaśnieżoną, skrzącą się od mrozu
krainę.
Panowało tak przejmujące zimno, że przez pierwsze dni oddech mężczyzny
krystalizował się, ledwie opuściwszy jego usta. Para wodna utworzyła dziwną narośl wokół
warg, przypominającą wejście do tunelu albo jaskini. Z brody zwieszały mu się grudki lodu,
które, ocierając się o siebie, podzwaniały niczym szklane dzwoneczki. Nawet kiedy
przejeżdżał przez skupiska budynków, spotykał niewielu ludzi. Na śniegu widywał tropy
białych lisów i zajęcy, lecz rzadko same zwierzęta. Raz ze szczytu głazu przyglądał mu się
śnieżny kot, niezdecydowany, czy uciekać przed jeźdźcem, czy go ścigać. Skończyło się na
tym, że mężczyzna przytroczył go sobie do pleców.
Kiedyś wjechał na szczyt wzniesienia i ujrzał na równinie przed sobą stado reniferów.
Był to od zamierzchłych czasów widok niezwykły. Początkowo sądził, że może trafił na
zgromadzenie mieszkańców świata duchów. Potem jednak wyczuł piżmowy zapach zwierząt.
To rozproszyło tajemniczą atmosferę. Zjechał w dół, w stado, uszczęśliwiony szybkością, z
jaką zwierzęta umykały przed nim. Grzmot ich kopyt odzywał mu się echem w głębi piersi.
Gdyby ziemie Meinów należały do nich, mógłby zapolować na te renifery tak jak jego
przodkowie. Lecz jego pragnienie nie zmieniło rzeczywistości. Rasa ludzi zwanych Meinami,
wysoki północny Płaskowyż Mein, wielka forteca Tahalian, królewski ród, który powinien
rządzić tym terytorium – wszystko to przez ostatnie pięćset lat podlegało Akacji. Zostali
pokonani, zdziesiątkowani i zmasakrowani, a następnie poddani rządom obcych
gubernatorów. Nakładano na nich nieuczciwe podatki i ograbiano z wojowników, z których
wielu wysyłano do służby w akacjańskiej armii w odległych krajach i pozbawiano kontaktu z
przodkami. Tak przynajmniej postrzegał to jeździec – jako niesprawiedliwość, która nie
powinna trwać w nieskończoność.
Dwa razy podczas pierwszego tygodnia zjeżdżał z głównej drogi, by uniknąć punktów
kontrolnych Północnej Straży. Dokumenty miał w porządku. Wedle wszelkiego
prawdopodobieństwa nie zostałby zatrzymany, lecz nie ufał Akacjanom, a myśl, że mógłby
udawać, że uznaje ich władzę, napawała go odrazą. Każde takie dodatkowe półkole
przybliżało go do Gór Czarnych, ciągnących się równolegle do jego trasy. Ich szczyty
sterczały ze śniegu niczym olbrzymie, ostre płyty obsydianu. Gdyby wierzyć starym
opowieściom, te szczyty były grotami włóczni, którymi rasa rozgniewanych olbrzymów
przebiła dach swego świata, leżącego pod powierzchnią ziemi.
Po dziesięciu dniach jazdy dotarł na skraj Methaliańskiej Krawędzi, południowej
granicy Meinu. Zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć na bujne lasy rozciągające się tysiąc
metrów niżej, świadom, że już nigdy więcej nie odetchnie powietrzem płaskowyżu. Zdjął
wierzchowcowi osłonę z łba i rzucił ją na ziemię. Luźniej ułożył wodze, by nie zdradzały jego
pochodzenia. Mimo że wciąż było chłodno, a ziemię pokrywała warstewka szronu, rozpiął
płaszcz i też zrzucił go na ziemię. Wyjął sztylet i przeciął rzemień przytrzymujący hełm, po
czym cisnął go w krzaki i potrząsnął głową. Oswobodzone z ciasnoty kutego metalu jego
długie, brązowe włosy rozwiały się na wietrze. Niezbyt przypominały jasnoblond włosy
typowe dla większości przedstawicieli rasy Meinów, co zawsze wprawiało go w zakłopotanie.
Włożył bawełnianą koszulę, by ukryć pod nią napierśnik, i zjechał z wyżyny. Podążał
szlakiem wijącym się zakosami na tereny porośnięte liściastymi lasami i usiane ludzkimi
osadami; tworzyły one północne rubieże ziem zarządzanych bezpośrednio z Alesji,
biurokratycznej siedziby akacjańskiego rządu.
Ponieważ własne mistrzowskie opanowanie języka imperium napawało go wstrętem,
rzadko się do kogokolwiek odzywał, chyba że nie miał wyboru. Kiedy sprzedawał konia
handlarzowi na południowym skraju lasów, mamrotał, zakrywając usta dłonią. Jako zapłatę
przyjął monety królestwa, ubranie nieprzyciągające uwagi i solidne wysokie buty ze skóry,
jako że resztę drogi na wybrzeże zamierzał odbyć pieszo. W ten sposób po raz drugi zmienił
swój wizerunek.
Poszedł głównym traktem wiodącym na południe, przez ramię przewiesił sobie
pokaźny worek, powypychany tu i tam przedmiotami, których miał jeszcze potrzebować.
Noce spędzał skulony w zagłębieniach na skraju gospodarstw lub w zagajnikach. Chociaż
miejscowi uważali, że kraj tkwi w okowach zimy, jemu pogoda bardziej przypominała
tahaliańskie lato. Było mu tak ciepło, że się pocił.
Niedaleko portowego miasta Alesja jeszcze raz pozbył się ubrania. Zdjął napierśnik i,
obciążywszy go kamieniami, utopił w rzece, a potem wyjął płaszcz uszyty w zimnych
pomieszczeniach Meinów z nadzieją, że zostanie uznany za autentyczny. Kiedy go sobie
udrapował na ramionach, wyglądał jak Vadajanin. Chociaż Vadajanie byli pradawnym
zakonem, nie funkcjonowali już jako sekta religijna. Byli uczonymi, którzy badali i
przechowywali dawną wiedzę pod oficjalnym kierunkiem kapłanki Vady. Była to
powściągliwa grupa, gardząca sprawami imperium, i jako jej przedstawiciel nie będzie budził
zdumienia, że jest tak nierozmowny.
Dla dopełnienia wyglądu mężczyzna ogolił sobie głowę po bokach, a długie włosy na
czubku związał w ciasny węzeł opleciony cienkimi rzemykami. Ogolona skóra była blada i
różowa jak u świni, więc wtarł w nią barwnik używany do przyciemniania drewna. Po tych
zabiegach tylko najbystrzejsze oko mogłoby wykryć, że nie jest uczonym, którego udawał.
Tak naprawdę nazywał się Thasren Mein. Pochodził ze szlachetnego rodu i był synem
zmarłego Heberena Meina, młodszym bratem Hanisha, prawowitego wodza plemion
Płaskowyżu Mein, oraz Maeandera, dowódcy Punisarich, elitarnej gwardii i dumy jego
narodu. Takie pochodzenie przynosiło chlubę, lecz Thasren zrezygnował z tego wszystkiego,
by zostać zabójcą. Po raz pierwszy jego życie nabrało prawdziwego sensu. Jeszcze nigdy nie
był tak skoncentrowany, tak pełen przekonania o słuszności swych działań. Wypełniał misję,
której zaprzysiągł życie. Jak wielu ludzi wie, po co oddycha, i rozumie, co musi zrobić, zanim
przeniesie się w pośmierć? On miał wielkie szczęście.
Z pokładu statku transportowego patrzył, jak z jasnozielonego morza wyłania się
bezładny stos skał tworzących wyspę Akacja. Z daleka wyglądała niewinnie. Jej najwyższy
punkt znajdował się na południowym krańcu. W środku pofałdowane tereny uprawne i
łańcuchy wzgórz nieco opadały, lecz zaraz znów się wznosiły serią płaskowyżów, które
pokolenia osadników uformowały w teren odpowiedni do wzniesienia pałacu. Wyspę
porastały akacje z wielkimi pióropuszami listowia usianymi gdzieniegdzie białymi kwiatami.
Mimo długiej linii brzegowej wyspy stosunkowo niewielka jej część była łatwo dostępna –
nie miała wielu plaż i portów.
Przepływając obok wież strzegących portu, Thasren dostrzegł flagę imperium,
zwisającą bezwładnie w nieruchomym powietrzu. Znał jej kolory, więc wiedział, co by
zobaczył, gdyby się rozwinęła: żółte słońce wewnątrz kwadratu o czerwonych brzegach, a
pośrodku czarną sylwetkę drzewa, od którego wyspa wzięła swą nazwę. Każde dziecko w
Znanym Świecie rozpoznawało to godło, bez względu na to, gdzie się urodziło. Zabójca
musiał powstrzymać chęć odchrząknięcia i pogardliwego splunięcia flegmą.
Zszedł ze statku na nabrzeże w tłumie innych pasażerów – kupców, robotników,
kobiet i dzieci – przeskakujących nad pasmem krystalicznie czystej wody. Było wśród nich
kilku innych Vadajan, lecz Thasren unikał kontaktu wzrokowego z nimi. Stojąc na mocnym
kamiennym nabrzeżu pośród mijających go pasażerów, pojął, że za chwilę wejdzie w paszczę
wroga. Gdyby którykolwiek z otaczających go ludzi poznał jego imię, Thasren stałby się
celem wszystkich sztyletów, szabli i włóczni na wyspie. Odczekał chwilę, zaskoczony, że nikt
go nie rozpoznał.
Beznamiętnie patrzył na wielki mur z różowawego kamienia. Za nim sterczały w górę
iglice, wieże i kopuły. Były pomalowane na granatowo, ciemnoczerwono albo
rdzawobrązowo, a niektóre, pozłocone, lśniły w blasku słońca. Tarasowate budowle
wyglądały z daleka jak strome skały. Był to piękny widok; nawet Thasren musiał to przyznać.
Te budowle w niczym nie przypominały niskiego, ponurego domu zabójcy. Tahalian
był zbudowany z potężnych jodłowych bali, do połowy wkopany w ziemię dla ochrony przed
zimnem, pozbawiony ozdób, jako że długo w ciągu roku spowijał go zimowy mrok, a śnieg
zalegał wysoko na wszystkich płaskich powierzchniach.
Thasren ruszył powoli w stronę bram dolnego miasta. Musiał się dostać do samego
pałacu. Jeśli będzie trzeba, przebierze się, użyje podstępu, byleby dotrzeć do celu. Tam
odpowie na pytanie ledwie miesiąc wcześniej zadane od niechcenia przez drugiego brata. Jeśli
pragną zabić zwierza o wielu kończynach, powiedział wtedy Maeander, to może na początek
obciąć mu łeb? Potem będą mogli zająć się kończynami i tułowiem zataczającego się
stworzenia, pozbawionego wzroku i przywództwa. Wystarczy, by zabójca...