~1~
Rozdział 1 - Witam. Jestem Straszy Burke. Asher oparł się o ścianę i wpatrzył w swój kieliszek. Pragnął, żeby star...
7 downloads
22 Views
2MB Size
~1~
Rozdział 1 - Witam. Jestem Straszy Burke. Asher oparł się o ścianę i wpatrzył w swój kieliszek. Pragnął, żeby starszy już przez to przebrnął, by mógł wychylić kilka następnych i przejrzeć tłum dla małego działania. - Chcę podziękować wam wszystkim za przyjście tu dziś wieczorem. Dla nas to jest doniosła okazja. Minęło dwadzieścia pięć lat odkąd skończyła się Wielka Wojna między paranormalnymi, zabierając od nas dużą część społeczeństwa. Taa, to było denne. Miło, że starszy to powiedział. - Chciałbym, żebyście wypili ze mną toast ku pamięci tych, których straciliśmy. – Starszy uniósł kieliszek z szampanem. – Obyśmy nigdy o nich nie zapomnieli. Asher wychylił swój kieliszek, osuszając go jednym przełknięciem i zaczął odpychać się od ściany. Teraz, kiedy zakończyli tę część, był tam śliczny mały blondynek, z którym Asher bardzo chciał lepiej się zaznajomić. - Jak powiedziałem, to jest dostojna chwila dla nas wszystkich. Odkąd dwadzieścia pięć lat temu skończyła się Wielka Wojna, Zjednoczone Paranormalne Przymierze Współpracy ( UPAC ) obserwowało i czekało. Ale więcej już nie będziemy czekać. Asher przewrócił oczami i jęknął, gdy obrócił się skupiając swoją uwagę na podium, na którym stali starsi. - Walka między gatunkami musi się skończyć. – Do boku tego pierwszego, który mówił, dołączył kolejny starszy. – Jesteśmy znani ludziom i oni muszą zaakceptować nas wśród siebie. Jednakże, ich tolerancja nie będzie trwała wiecznie. Nieustanne walki między społecznościami paranormalnych znalazły się pod kontrolą. Już nie mamy luksusu przyglądania się jak rozwiązujecie swoje własne spory. Asher po tym przestał słuchać. On z nikim nie walczył, więc mężczyzna najwyraźniej mówił do kogoś innego. Rozglądając się po sali za blondynem, którego zgubił, szarpnął głową, gdy kilka westchnień i okrzyków rozległo się po sali. Z czym wszyscy mieli problem?
~2~
- Ze względu na nieustające sprzeczki między gatunkami, nie możecie zatwierdzić partnera z tego samego gatunku. Musicie zatwierdzić partnera spoza swojego własnego gatunku. – Starszy wyglądał tak, jakby za bardzo tym się cieszył. - Jeśli nie uda wam się przyprowadzić partnera przed radę zanim wybije północ do jutra w nocy, zostanie wytropieni i straceni, jako sprawiający kłopoty paranormalni. Asher prychnął. Cholernie trudno będzie im wyegzekwować to nowe zarządzenie. Jak oni spodziewają się wymusić na kimś sparowanie się poza własnym gatunkiem? To było absurdalne. - Żeby ubezpieczyć się, że znajdziecie partnera, coś specjalnego zostało dodane do porcji, którą każdy z was wypił – ciągnął starszy. – To zapewni, że potrzeba parowania przeważy waszą potrzebę walki. To jest szczególny dodatek, który w każdym z was wywoła gorączkę parowania. Nie będziecie w stanie oprzeć się potrzebie parowania. Asher zapatrzył się w swój kieliszek i skrzywił. Sukinsyn! O rany, jego współlokator, Colton, będzie wkurzony. Facet nie cierpiał przychodzić na tego rodzaju rzeczy, ale Asher zawsze ciągnął go ze sobą. Ups. Przecież nie wiedział, że starsi wrobią ich wszystkich w coś takiego. Mimo to, prawdopodobnie musiał być jakiś sposób, żeby to obejść. Zawsze było jakieś awaryjne wyjście. - A w razie, gdybyście myśleli spróbować złamać to zaklęcie – powiedział Starszy Burke – dodaliśmy specjalną klauzulę. Acha! Asher wiedział. Starszy miał teraz jego pełną uwagę, gdy czekał cierpliwie na dowiedzenie się jak ma wydostać się z tego bagna. - Każdy, kto spróbuje zanegować porozumienie tego zaklęcia zostanie natychmiast przeklęty jak przystało na jego gatunek. Wampiry już dłużej nie będą mogły pić krwi. Zmienni już dłużej nie będą w stanie się zmienić. Użytkownicy magii nie będą mieli magii i tak dalej. Jestem pewny, że rozumiecie. Taa, Asher rozumiał i chciał rąbnąć tego starego dziada prosto w uśmiechającą się twarz. Kim, do cholery, ci starsi myślą, że są? Nie mogą im tego zrobić! - A teraz, dzieci, powodzenia. Spodziewamy się zobaczyć każdego z was w ciągu dwudziestu czterech godzin. Niech wasze polowanie będzie uwieńczone sukcesem. Starszy ledwie wypowiedział zdanie ze swoich ust, gdy sala wybuchła totalnym chaosem, poziom hałasu w ciągu sekund osiągnął ogłuszające natężenie, kiedy ludzie ~3~
krzyczeli, warczeli, syczeli, prychali i ryczeli. Asher przycisnął się do ściany, próbując stać się niewidzialny, kiedy starsi przeszli drzwiami obok niego. Jakiś wielki blondyn biegł prosto na niego, więc Asher zamknął oczy i przełknął. Nie bardzo wiedział, jakim zmiennym był ten facet, ale pachniał jak duży kot, a koty miały niegodziwie ostre zęby. - Co to do cholery za bzdury? Dlaczego to mnie obejmuje? Z nikim nie walczę! Oczy Ashera gwałtownie się otworzyły, gdy przyglądał się jak zmienny złapał jednego ze starszych za ramię i warknął mu w twarz. Och, nie będzie dobrze. Zanim mógł usłyszeć odpowiedź starszego, silne palce zawinęły się wokół jego przedramienia i okręciły. Świetnie, pieprzony wampir. Tego właśnie potrzebował. Uśmiechając się do faceta, Asher poczuł jak przepływa przez niego ogień, rozgrzewa jego skórę aż centymetrowe pomarańczowe płomyki zaczęły radośnie skakać po jego ramieniu. Wampir syknął, oderwał rękę i spojrzał. Zanim mógł się zemścić, jakiś facet przebiegł obok nich, potrącając Ashera i sprawiając, że z potknięciem wylądował na tyłku. - Pieprzyć to – burknął Asher wstając na nogi. Nie chciał partnera i był cholernie pewny, że nie chce ustatkować się z kimś, kogo poznał przed pięcioma pieprzonymi minutami. Mogli zapolować na niego, jeśli chcieli, ale powodzenia ze złapaniem go. Już i tak połowa cholernej populacji myślała, że jest szalony. Więc co będzie, jeśli stanie się trochę bardziej szalony, ponieważ nie zatwierdził partnera? Pochylając się, robiąc uniki i wymykając się atakom i natarciom, kierował się do podwójnych drzwi po drugiej stronie sali balowej. Zamierzał się stąd wydostać zanim całe to miejsce się rozpadnie. Uchylił się ponownie, gdy jakiś facet przeleciał w powietrzu i nad jego głową. Oglądając się, by zobaczyć, kto rzucił ludzką kulą, oczy Ashera wylądowały na najbardziej wspaniałym mężczyźnie, jakiego kiedykolwiek widział. No cóż, przynajmniej to, co mógł z niego zobaczyć. Trzej mężczyźni otoczyli faceta, atakując go ze wszystkich kierunków. Długie złote włosy fruwały wokół szczupłej twarzy nieznajomego, a jego zielone oczy błyszczały dzikim światłem, kiedy posłał kolejnego ze swoich potencjalnych zalotników przez salę balową. Cholera, wyprowadził diabelski cios.
~4~
Potrząsnąwszy głową, Asher ruszył dalej do drzwi. Taa, facet był gorący, ale najwyraźniej potrafił zadbać sam o siebie. Ale zanim mógł uciec, mocno umięśnione ramię uniosło go z podłogi i Sher znalazł się niesiony przez masywny bark jakiegoś kolesia. - Jesteś dobry jak każdy – warknął mężczyzna. - Taa, ale tak się nie stanie, koleś. – Asher wziął głęboki oddech, sięgnął głęboko by znaleźć swój ogień, podsycając go i budując, dopóki cała górna połowa jego ciała nie wybuchła pomarańczowymi płomieniami. Niosący go facet krzyknął i upuścił Ashera na podłogę, gdzie wylądował ciężko na swoim już obolałym tyłku. Jęcząc, gdy pocierał swój potłuczony tyłek, Asher drugą ręką przesunął po swoim teraz nagim torsie. Cholera, bardzo lubił tę koszulę. Teraz była niczym więcej jak kilkoma tlącymi się prochami. Potrząsając głową, Asher zaczął wstawać na nogi, kiedy blada dłoń z długimi palcami wyciągnęła się do niego w geście pomocy. Podążając za ręką do góry, Asher pozwolił swoim oczom powędrować po naprężonych mięśniach na ramieniu mężczyzny zanim przeniosły się na szeroką płaszczyznę jego piersi, a potem podążyły po kolumnie jego szyi. Jego oczy zrobiły się okrągłe, serce podskoczyło w piersi, waląc szaleńczo o mostek. O wiele wyższy i bardziej seksowny z bliska mężczyzna, którego widział chwilę wcześniej, najwyraźniej pozbył się swojego tłumu wielbicieli. Ostrożnie chwytając jego rękę, Asher pozwolił mężczyźnie podciągnąć się na nogi, a potem zrobił kilka pospiesznych kroków w odwrocie. - Nie martw się – powiedział facet. – Nie zamierzam próbować sparować się z tobą. Cóż, dzięki cholera za małe cuda. - Możesz uwierzyć w to gówno? – Asher wyciągnął ramię, by objąć otaczający ich chaos. - Spójrz na kobiety. – Pan Przystojniak kiwnął w stronę grupy chichoczących dziewczyn tulących się na środku sali balowej. – One mają z tego radochę. Pewnie, Asher widział jak wskazują i szepczą, wybierając mężczyznę, którego zwabią w swoją sieć. Potrząsnął głową i westchnął. - Nie piszę się na to.
~5~
- Taa, no cóż, ja też nie mam zamiaru tańczyć jak mi zagrają. – Spojrzał ponad ramieniem Ashera i jego oczy się zwęziły. – Starsi wrócili. Asher obrócił się i ponownie potrząsnął głową. - Wychodzę. - Prowadź.
***
Zaiden przygryzł wnętrze policzka, żeby powstrzymać się od jęku, kiedy jego oczy zamknęły się na napiętym małym tyłku, za którym szedł. Nagie plecy mężczyzny błyszczały od cienkiej powłoki potu, mięśnie napinały się i zaciskały, gdy machał ramionami. Pełną minutę zajęło Zaidenowi uświadomienie sobie, że osoba siedząca na podłodze to mężczyzna. Że to gorący, mały ptaszek. - Więc jesteś feniksem, tak? Słyszałem o twoim rodzaju, ale nigdy żadnego nie spotkałem. - Tak, jesteśmy rzadcy i większość z nas się ukryła, kiedy zaczęła się Wielka Wojna. – Spojrzał przez ramię i się uśmiechnął. – A tak przy okazji, jestem Asher. Asher Deacon. - Zaiden Reed. Asher prowadził długim kamiennym korytarzem, przypuszczalnie kierując się w stronę wyjścia. Do diabła, zamek był tak wielki, a chociaż to nie było jego pierwsze spotkanie, Zaiden wciąż częściej się gubił niż powinien. Gdy wyszli za rogu ukazały się frontowe drzwi i dwaj strażnicy wyszli do przodu, kiedy się zbliżyli. - Jesteście sparowani? - Uch, pewnie – powiedział Asher z szerokim uśmiechem. - Muszę zobaczyć wasze znaki parowania. - Uch, jest na moim tyłku – odparł Asher, wciąż się uśmiechając.
~6~
- W takim razie opuść spodnie. - Mówisz do mojego partnera – zadrwił Zaiden wychodząc do przodu i popychając Ashera za siebie. Jeśli zamierzają bawić się w tę grę, on również może pójść na całość. - Zasady to zasady. – Strażnik wzruszył ramionami. – Muszę zobaczyć znak parowania. Zanim Zaiden mógł ponownie się odezwać, przeleciała nad nim kula ognia i uderzyła pierwszego strażnika w pierś, przewracając go na podłogę. Zbliżył się drugi strażnik i Zaiden zamachnął się, łącząc się solidnie z jego szczęką i posyłając mężczyznę na ziemię obok jego kolegi. Obracając się, puknął palcem w pierś Ashera. - Ostrzeż mnie następnym razem, dobra? Asher tylko wzruszył ramionami i mrugnął zanim przepchnął się obok niego i pobiegł w stronę drzwi. Następną rzeczą, jaką Zaiden zapamiętał, to że mały mężczyzna odleciał do tyłu, koziołkując aż rozłożył się u stóp Zaidena. - A niech mnie szlag – jęknął Asher siadając. – Cholerna czarodziejska bariera. - No cóż, musimy mieć znak parowania zanim tędy wyjdziemy. – Zaiden pokiwał głową. Nie podobało mu się to, ale to miało sens. Starsi byli mądrzy. - Więc, co teraz. Zaiden potrząsnął głową pomagając Asherowi wstać. - Masz mnie. – Tam, gdzie spotkały się ich dłonie, zaczęło się mrowienie, które sunęło w górę ramienia i rozlało się po całym ciele. – Zaczynam odczuwać początki gorączki parowania. Asher sięgnął w dół, żeby poprawić imponujące wybrzuszenie pod swoim zamkiem i jęknął. - Taa, ja też. - Więc, jak powiedziałeś – co teraz? Asher obejrzał go z góry na dół i uśmiechnął się. - Ładne buty. Chcesz się pieprzyć?
~7~
Zaiden powtórzył wcześniejszy jęk Ashera, kiedy złapał mężczyznę za nadgarstek i praktycznie zaciągnął go korytarzem do swojego pokoju w skrzydle, jakie starsi przeznaczyli dla fae. Asher chichotał łapiąc dech, kiedy biegł za Zaidenem. - Czy chociaż wiesz, dokąd idziemy? Zaiden zatrzymał się nagle, gdy doszedł do krzyżówki czterech korytarzy. Spojrzał w prawo, potem w lewo, potem ponownie w prawo. Nie miał pojęcia, gdzie iść. Jego fiut pulsował wewnątrz dżinsów, naciskając na zamek i błagając o małą zabawę z rozkosznym kąskiem, który wciąż ściskał go za rękę. Cholera! Niczego nie rozpoznawał, nie wiedział jak wiele skrętów zrobili w drodze do frontowych drzwi. - Wskaż drogę – warknął. Jego skóra swędziała i była rozgrzana, krople potu wystąpiły na jego czoło, a wraz z każdym wziętym oddechem uderzały w niego pioruny czystego pożądania. - Czy wyglądam jak pieprzony pies-tropiciel? – zadrwił Asher, wyginając brew i wyrywając rękę. - Nie obchodziłoby mnie nawet, gdybyś był fioletowym reniferem. Za trzy minuty mam zamiar mieć cię nagiego i krzyczącego moje imię. Jeśli chcesz to zrobić na środku tego korytarza, nie mam nic przeciwko. – Głos Zaidena płynął szorstki i dziki. Przytłaczała go gorączka parowania, a jego umysł wirował od pożądliwego zamroczenia, z którego nie mógł się otrząsnąć. Ślina zebrała się w jego ustach, kiedy patrzył jak gibkie ciało Ashera drży obok niego. Długie czarne włosy z białymi pasemkami, blada kremowa skóra i najbardziej cudowne bursztynowe oczy, jakie Zaiden kiedykolwiek widział – Asher był jak spełnienie jego marzeń. Szarpiąc nadgarstek Ashera, Zaiden przyciągnął mężczyznę do siebie, jego małe ciało idealnie pasowało do piersi Zaidena. Pochyliwszy się, by szepnąć do ucha Ashera, Zaiden otarł się wargami o delikatną muszlę. - Więc, jak będzie, mały ptaszku? Asher jęknął, kręcąc biodrami i trąc swoją erekcją o udo Zaidena. - Nie taki mały – drażnił się. ~8~
Wszystko w Zaidenie krzyczało, by zatwierdzić feniksa, zmusić do uległości i wziąć, jako swego. Potrzeba drapała i skrobała, rozpaliła się w jego brzuchu i rozprzestrzeniła po całym jego ciele. Asher chwycił koszulę Zaidena, cofając się aż oparł się o kamienną ścianę. Zaiden przykrył jego ciało, przyciskając mocno Ashera do ściany, jednocześnie przesuwając ustami po gładkiej kolumnie jego szyi. Asher wygiął się pod nim, odchylając głowę na bok, żeby dać Zaidenowi więcej miejsca do zabawy. Jego małe ręce szamotały się z guzikiem i zamkiem Zaidena, szarpiąc i ciągnąc, dopóki ich nie otworzył. Jak tylko zamek został opuszczony, długie palce zawinęły się wokół cieknącego już kutasa Zaidena i wyciągnęły go z jego uwięzi. Jęcząc głośno, pchnął w luźny uścisk Ashera. - Mocniej – wydyszał. Chwyt Ashera zacisnął się, jego ręka zaczęła się ruszać, głaszcząc Zaidena długimi, szybkimi pociągnięciami. Samemu trochę gmerając, Zaiden kontynuował swój atak na giętką skórę wzdłuż barku Ashera, gdy pracował, by pozbawić mężczyznę jego ubrania. Odpiąwszy guziki, zsunął dżinsy ze szczupłych bioder Ashera, aż jego fiut wyrwał się na wolność, wskakując w czekającą już dłoń Zaidena. - Cholera, jesteś za niski – wymamrotał przy szczęce Ashera. Łapiąc śliczny, zgrabny tyłek swego kochanka, Zaiden ścisnął, podniósł Ashera do góry i przygwoździł go do ściany. Obaj jęknęli, kiedy Asher zawinął rękę wokół ich rozgrzanych fiutów, pocierając je o siebie, wiercąc się przy pachwinie Zaidena. - Cholera. Bliżej – wydyszał Asher, pozwalając opaść głowie na zimne kamienie. Pociągał szybciej, wyginając plecy, kiedy jego biodra kołysały się i kręciły. Zaiden zamknął oczy, jego oddech stał się płytki, jądra podciągnęły się do ciała i elektryczna iskra przebiegła wzdłuż jego kręgosłupa. Blisko, tak blisko. Potrzebował więcej. Tylko odrobinę więcej, żeby pchnąć go przez krawędź. Jego oczy otworzyły się, kiedy wolna dłoń Ashera zaplątała się w jego włosach, przyciągając go bliżej aż ich usta starły się w żądającym pocałunku. Zaiden sapnął zaskoczony na nowe odczucie wstrząsające jego ciałem. Asher w pełni wykorzystał jego szok, wpychając język między usta Zaidena i przypuszczając atak na ciepłą głębię jego ust.
~9~
Och, do diabła, nigdy wcześniej niczego takiego nie czuł. Język Ashera plątał się z jego, zakręcał, wił i żądał odpowiedzi. Zagubiony w swojej przyjemności, Zaiden odwzajemnił się, zawirował swoim językiem wokół Ashera zanim zassał dolną wargę do swoich ust i przygryzł. Asher krzyknął, dźwięk został stłumiony pod ustami Zaidena i niekończące się strumienie gorącego, lepkiego nasienia wybuchły ze szparki Ashera, pokrywając jego rękę i koszulę Zaidena. Cienki, srebrny dym wypłynął z ust Ashera, omywając twarz Zaidena, który zaciągnął się wspaniale słodkim zapachem. Nie wiedział, co to znaczyło, skąd to przyszło ani dlaczego go podnieciło. Wiedział tylko, że chce więcej. Biorąc ponownie usta Ashera, Zaiden lizał wnętrze jego ust, a jego biodra zadrżały, gdy przemknął przez niego orgazm. Jego mięśnie się napięły i trząsł się cały, gdy jego fiut pulsował w uścisku Ashera, a kremowa sperma wybuchła z powiększonej główki jego kutasa, by skąpać przestrzeń między nimi. W końcu zaspokojony, palenie zaczęło się zmniejszać, umysł Zaidena rozjaśnił się, gdy sam oparł się o ścianę i powoli opuścił swojego kochanka na nogi. - Ja pieprzę – wydyszał, opierając czoło o zimną ścianę i zaciskając zęby. - Właśnie to zrobiliśmy. Tak jakby – zażartował Asher, gdy wkładał swojego sflaczałego fiuta z powrotem w dżinsy i uśmiechnął się. – Czy odnosiłeś się do naszego parowania? - Taa – mruknął Zaiden, odepchnął się od ściany i zaczął doprowadzać się do porządku. – O to chodziło.
Tłumaczenie: panda68
~ 10 ~
Rozdział 2 - Zrobiłeś to celowo? Asher skończył zapinać spodnie i spojrzał w górę, by zobaczyć naprawdę wkurzonego fae. - Czym jesteś? – Przechylił głowę na bok. Lekko wydłużone uszy, błyszczące zielone oczy, blada, perfekcyjna skóra - Zaiden był oszałamiający. - Celowo mnie ignorujesz? – Zaiden zrobił groźny krok do przodu, jego dłonie były zaciśnięte w pięści przy jego bokach, gdy warknął na Ashera. Asher przewrócił oczami. Rozpalił faceta w przeciągu trzech sekund. Warknięcie Zaidena ani trochę go nie przestraszyło. - Chciałbym dokładnie wiedzieć, z kim właśnie się sparowałem. – Wygiął brew, skrzyżował ramiona na piersi i czekał. - Z elfem. – Zaiden wydusił to słowo, praktycznie plunął nim w niego. Oczy Ashera się rozszerzyły, a usta opadły w raczej niegodnym pokazie szoku. - Jaja sobie ze mnie robisz. Właśnie całkowicie zgwałciłem językiem twoje dziewicze usta. – Jego brwi się zmarszczyły, gdy spiorunował wzrokiem Zaidena. – Sprawiłeś, że czuję się jak dupek. Powinieneś się wstydzić. – A potem zadarł nos i obrócił się plecami do mężczyzny. Niewiele wiedział o fae, ale wiedział, że elfy parują się przez chemiczną wymianę w swojej ślinie. Nigdy nie całują się z języczkiem, dopóki nie wybiorą partnera, a wygląda na to, że Asher właśnie dostąpił tego honoru. Mimo to, gdyby wiedział, nie zaatakowałby Zaidena w ten sposób. Teraz źle się czuł i to wszystko to była wina cholernego elfa. Wtem Zaiden trzepnął go w tył głowy. Asher okręcił się, jego usta znowu się otworzyły. - Za co to, do diabła, było?
~ 11 ~
- Możesz wziąć się w garść na pięć minut, żebyśmy mogli wymyśleć, co teraz zrobić? – Zaiden skrzyżował ramiona na swojej muskularnej piersi i patrzył. – Tak, to był mój pierwszy pocałunek, ale spodobał mi się. Więc przestań być taką królową dramatu. Asher napuszył się na komplement, wydął wargi i nadął pierś. - Chcesz jeszcze jeden? Zaiden jeszcze raz klepnął go po karku. - Skup się. Pocierając głowę, Asher spojrzał gniewnie. - Zawsze jesteś taki brutalny? - Asher! - Okej, okej. – Podniósł ręce w poddaniu. – No cóż, nie możemy tego cofnąć, ale sądzę, że możemy z tego skorzystać. - Czekaj. – Zaiden zaczął chodzić po korytarzu, patrząc pod nogi i machając dziko rękami. – Jesteśmy sparowani. Dostaniemy znak i wydostaniemy się z tego cholernego zamku. – Zatrzymał się i spojrzał na Ashera z psotnym uśmiechem. – Po tym jak dostaniemy znak, mamy to z głowy. Ty wrócisz do swojego życia, a ja wrócę do mojego. I wszyscy będą zadowoleni. Usta Ashera również rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. - Podoba mi się twój sposób myślenia, Zaidenie Reed. – Wyciągnął rękę i skłonił się lekko. – Chodźmy się hajtnąć. Zaiden prychnął, zignorował rękę i obrócił się, by odejść korytarzem z kierunku, skąd przyszli. Asher potrząsnął głową i wystawił język na plecy Zaidena. Do diabła, w gruncie rzeczy powiedzieli Tak. Czy mężczyzna nie może zaproponować małego romansu swojemu narzeczonemu? - Rusz tyłek, Asher! Najwyraźniej nie. - Hej, zaczekaj! – Asher podbiegł do boku swojego partnera. – Czy ktoś inny może nas zatwierdzić zanim dostaniemy znak?
~ 12 ~
Kroki Zaidena spowolniły się, ale szedł dalej. - Nie wiem, ale szybko musimy wpisać nasze nazwiska do tej księgi. Asher skinął głową na zgodę, jednak nie skomentował. Z jakiegoś powodu nie sądził, żeby to było takie łatwe. Otworzywszy drzwi do sali balowej, natychmiast zdał sobie sprawę jak zgodny był w swoich przypuszczeniach. Nie zrobił nawet dwóch kroków, gdy ktoś pociągnął go na bok, posyłając ich obu ślizgiem na podłogę. Facet obnażył swoje zęby, warczał i syczał, gdy przyszpilił Ashera do podłogi. Zanim Asher mógł otrząsnąć się z zaskoczenia, nad nimi pojawił się Zaiden, podniósł rudowłosego na nogi i rzucił nim jak szmacianą lalką. - Przypuszczam, że to jest odpowiedź na nasze pytanie – mruknął, gdy sięgnął w dół, by pomóc Asherowi podnieść się z podłogi. Wyglądało na to, że spędził tu mnóstwo czasu od ogłoszenia starszych. Zamiast wstać na nogi, Asher złapał rękę Zaidena i pociągnął go na podłogę, gdy mała blondyneczka rzuciła się na jego plecy. Zaiden wylądował ciężko obok niego, a zmienna przeleciała nad ich głowami, by uderzyć o ziemię i przetoczyć zanim skoczyła na nogi i przeskanowała salę w poszukiwaniu następnej ofiary. - Okej, nowy plan. – Zaiden wstał szybko i złapał Ashera, przerzucając go przez ramię. – Ty chronisz tyły. Ja biorę front. Chociaż nie podobało mu się bycie niesionym jak worek ziemniaków, Asher rozumiał potrzebę. - Pospiesz się. Zaiden rzucił się biegiem przez salę, obracając się i schodząc z drogi, gdy ktoś podszedł zbyt blisko. Asher trzymał w swojej ręce małą kulę migocących płomieni, wyzywając każdego, by spróbował i zaatakował plecy Zaidena. Odetchnął w cichym westchnieniem, gdy Zaiden wskoczył na schody do podium i opuścił Ashera na nogi. Gasząc swój ogień, obrócił się ze swoim partnerem do starszych. - Asher Deacon – powiedział. - Zaiden Reed.
~ 13 ~
- Sparowaliście się? – zapytał jeden ze starszych. Opierając się pokusie przewrócenia oczami, Asher tylko kiwnął w odpowiedzi. - Tak, sparowaliśmy się, sir – odparł z szacunkiem Zaiden. Starszy uśmiechnął się i przytaknął w odpowiedzi, a potem pochylił się i wpisał ich nazwiska do księgi przed sobą. Asher usłyszał jak obok niego Zaiden syknął. Gdy obrócił się, by zapytać, co się stało, bolesny ból przypalił wnętrze jego uda. Ten znak parowania był przeokropny. Skacząc z nogi na nogę, zacisnął razem wargi i próbował nie krzyczeć, gdy znak jego parowania piętnował jego skórę. - Skończyliśmy? – zapytał Zaiden drżącym głosem. Starszy ponownie się uśmiechnął i wręczył kopertę z pieczęcią UPAC. - To są wasze instrukcje parowania. Niezwykle ważne jest to, żebyście je przeczytali. - Uch, dobrze. – Asher wziął kopertę i wepchnął do tylnej kieszeni dżinsów. – No cóż, taak, to było wredne, ale przynajmniej nie było nudno. – Pomachał i zeskoczył z podium z Zaidenem tuż za nim.
***
- Muszę zobaczyć wasze znaki parowania – oświadczył strażnik, gdy przytaszczyli swoje bagaże do głównych drzwi. Tym razem nie podszedł do nich i wyglądał na bardziej ostrożnego. Zaiden musiał przygryźć wnętrze policzka, żeby się nie roześmiać. Asher prychnął i rzucił torbę, sięgnął do guzików dżinsów. - On jest naprawdę na twoim tyłku? – Teraz już Zaiden się roześmiał. - Na wewnętrznej stronie mojego uda i zamknij się – burknął Asher. Zaiden położył rękę na ramieniu swojego partnera i zachichotał. - Pozwól mi. – Wystąpił do przodu i obrócił się, podciągając koszulkę do góry, żeby pokazać strażnikowi swój znak parowania między łopatkami. ~ 14 ~
Nie miał pojęcia jak ten znak wygląda, ale najwyraźniej to uspokoiło strażnika, ponieważ burknął swoją akceptację i oddalił się. Naciągnąwszy z powrotem koszulkę, Zaiden podniósł torbę z podłogi i szarpnął głową od Ashera w stronę drzwi. - Za tobą, mój mały ptaszku. Asher przewrócił oczami, zarzucił torbę na ramię i poprowadził przez drzwi. - Naprawdę musisz przestać mnie tak nazywać. - Och, nie pusz się tak. - Wrr! Jesteś niemożliwy. – Asher psioczył i narzekał całą drogę w dół schodów i na zewnątrz do czekających pojazdów UPAC. - Dlaczego Zjednoczone Paranormalne Przymierze Współpracy jest umiejscowione w Szkocji? – zapytał Zaiden, gdy wśliznął się na tylne siedzenie obok Ashera. - Poważnie? Po tym wszystkim, co wydarzyło się wieczorem, to jest twoje główne zmartwienie? Zaiden wzruszył ramionami. - Po prostu próbuję podtrzymać rozmowę. Więc, gdzie mieszkasz? Asher opadł na siedzenie i zamknął oczy. - Na Isla Blanca, w Meksyku. A ty? - Tuż pod Chattanoogą, w Tennessee. Oczy Ashera otworzyły się i usiadł bardziej wyprostowany. - Powinniśmy wymienić numery albo co? Zaiden wolno kiwnął głową. - Taa, to może być dobry pomysł. – Wyciągnął swój telefon komórkowy i otworzył dane kontaktowe zanim podał go Asherowi. – Po prostu wpisz tu swój numer. Asher zrobił jak mu kazano zanim wyciągnął swój własny telefon i podał go Zaidenowi z instrukcjami, by zrobił to samo. Kiedy skończyli, usadowili się wygodnie na swoich miejscach i w ciszy wyglądali przez swoje okna. Przybywszy na lotnisko, wyładowali swój bagaż i ruszyli w stronę przesuwanych szklanych drzwi. ~ 15 ~
- Idę w tę stronę – powiedział Asher, wskazując w przeciwną stronę do stanowiska odprawy Zaidena. Wystawił rękę i poczekał aż Zaiden ją chwyci. – No cóż, było… taak. Może zobaczę cię na następnym spotkaniu. Zaiden puścił rękę swojego partnera i kiwnął głową. Nie znał faceta, tak szczerze mówiąc nic nie zainwestował w ich parowanie. Więc dlaczego myśl o nie zobaczeniu się z małym feniksem zacisnęła jego żołądek? Odpychając irracjonalne uczucie, Zaiden odsunął się i uśmiechnął. - Trzymaj się, mały ptaszku. Masz mój numer, gdyby coś się stało. Asher pochylił głowę i lekko pomachał. - Do zobaczenia, koleś. – A potem obrócił się bez słowa i zniknął w tłumie.
Tłumaczenie: panda68
~ 16 ~
Rozdział 3 Piętnaście godzin później, Asher opadł na dwuosobową kanapkę w swoim salonie i jęknął. Podrapał swoje dżinsy w miejscu, gdzie na jego udzie był znak parowania. Ta cholerna rzecz swędziła jak szalona odkąd zostawił Zaidena na lotnisku. Miał nadzieję, że to nie będzie trwała sytuacja. Chociaż jego mózg był zmęczony i oczy piekły, reszta jego ciała była pobudzona i niespokojna. Przez całą podróż do domu, miał wrażenie, jakby na coś czekał. Tylko nie miał pojęcia na co. Zerknąwszy na zegarek na odtwarzaczu DVD, Asher potrząsnął głową i westchnął. Zastanawiał się, czy Zaiden dotarł bezpiecznie do domu, co mężczyzna robi, czy myśli o Asherze. Skoczywszy na nogi, Asher zaczął przemierzać małą przestrzeń przed niskim stolikiem. Dostał dokładnie to, czego chciał – parowanie bez żadnych więzi, które pozwalało mu prowadzić życie, jakie sobie wybrał. Więc, dlaczego tęsknił za dużym elfem? Minęło ledwie dwadzieścia cztery godziny odkąd się sparowali i mniej niż widział Zaidena, a Asher nie mógł pozbyć się faceta ze swojej głowy. Dobry boże, gubił się. Nadal chodził, drapiąc z roztargnieniem swoją szyję, ramiona, potem pierś. Kiedy stała się tak gorąca? Przeciągnął koszulkę przez głowę, Asher otarł nią swoje spocone czoło zanim cisnął na bok. Pomaszerował do termostatu i przekręcił klimatyzator na tak wysoki poziom jak się dało. Rozebrał się z reszty swojego ubrania i dalej chodził. Jego ciało drżało, jego ręce drżały, a wściekła burza ognia przemykała przez jego ciało, dopóki nie czuł się tak, jakby skóra roztapiała się od kości. Śpiesząc korytarzem, wszedł do łazienki, włączył prysznic i wskoczył pod lodowaty strumień. Jego skóra wciąż się rozgrzewała, fiut był nabrzmiały i powiększony, pulsujący między jego nogami i wołał o uwagę. Ostre skurcze wstrząsały jego brzuchem, jego mięśnie były obolałe i zmęczone. Jego oddech przeszedł w krótkie, płytkie dyszenie, jego głowa pływała, sprawiając, że musiał wyciągnąć rękę do ściany, by odzyskać równowagę.
~ 17 ~
Co się, do diabła, działo? Jego fiut pulsował boleśnie, wyciekając większym przedwytryskiem niż kiedykolwiek widział, trząsł się i drżał do punktu bólu. Wciskając się w kąt małego prysznica, Asher chwycił w dłoń przegrzaną erekcję i zaczął szybko pompować. Potrzeba było tylko trzech pociągnięć i lekkiego skrętu pod czubkiem, by odrzucił głowę i krzyknął, a przez niego przebiegł orgazm. I zamiast złagodzić palenie, potrzeba i cielesny głód drapały go jeszcze rozpaczliwiej. Jego erekcja ani na chwilę nie oklapła, tylko wydawała się stawać twardsza, a napięcie wzrosło w jego jądrach aż Asher obawiał się, że wybuchną. Obrazy Zaidena przemknęły przez jego umysł i jego ciało zareagowało, bombardując go kolejnym kradnącym oddech orgazmem. Palące strumienie nasienia wybuchły z jego szparki bez żadnego powodu. Asher powoli opuścił się na podłogę prysznica, zbyt słaby, by stać. Ogień budował się i palił, jego skóra mrowiła, a fiut wciąż był twardy jak kamień. Nie zakręciwszy nawet wody, wyczołgał się spod prysznica i potykając się ruszył korytarzem do salonu i telefonu. Szarpiąc się z dżinsami, wyciągnął telefon z kieszeni i otworzył kontakty, starając się skupić swoje zaczerwienione oczy. W końcu znalazł imię Zaidena, połączył się, przycisnął telefon do ucha i czekał. - Och, cholerne dzięki – rozbrzmiał zdyszany głos Zaidena po drugim dzwonku. – Co się do diabła dzieje? Mój kutas jest tak twardy, że można nim wbijać gwoździe. Obciągnąłem sobie ze cztery razy, ale to po prostu stale się pogarsza. - Taa, u mnie to samo. Wystrzeliłem nawet się nie dotykając. Miałem nadzieję, że ty będziesz miał jakiś pomysł. - Przeczytałeś instrukcje, jakie dali nam starsi? Asher chciał sam się trzepnąć. Włożył kopertę do tylnej kieszeni i zupełnie o niej zapomniał. - Czekaj. – Jeszcze raz chwycił dżinsy, wyszarpnął instrukcje i rozerwał kopertę. Po wyciągnięciu pergaminu ze środka, rozłożył go trzęsącymi rękami i przejrzał pismo. - Siedzisz? ~ 18 ~
- Ledwie mogę stać – odparł Zaiden, jego głos był słaby i napięty. - No cóż, teraz nie tylko jesteśmy połączeni, a mówię o umyśle, duszy i ciele, ale też musimy konsumować nasze parowanie przynajmniej raz na dwadzieścia cztery godziny aż do następnego spotkania. - Czekaj. Czuję się tak, jakby mój mózg się roztapiał. Zacznij od początku i wolniej. Jedno na raz. Asher rozumiał zniecierpliwienie.
to
uczucie,
ale
wciąż
musiał
powstrzymywać
swoje
- Jesteśmy związani, Zaiden. Więc, jeśli ty umrzesz, ja umrę i odwrotnie. - Och, pieprzysz – jęknął Zaiden. - Taa, to jest następna część. – Asher przetoczył się na bok, zwinął w kłębek, gdy jego żołądek skurczył się gwałtownie. Pot ściekał z niego rzekami, mocząc pod nim podłogę. Jego oczy się rozszerzyły i sapnął, gdy płomienie przemknęły i zamarły na jego skórze, przypalając dywan pod nim. - Asher? Co jest dalej? Co się dzieje? - Chyba spalę mój cholerny dom – wymamrotał Asher. Potrząsając głową, by ją oczyścić, spojrzał ponownie na instrukcje zanim odpowiedział na rozpaczliwe pytania Zaidena. – Musimy skonsumować nasze parowanie przynajmniej raz na dwadzieścia cztery godziny. - Chyba cholera żartujesz sobie ze mnie, prawda? – krzyknął Zaiden. - Nie. Tak tu jest napisane czarno na białym. - Jak długo? Tylko pierwsze dwadzieścia cztery godziny czy jak? - Tu jest napisane do następnego spotkania. Więc, przez następne cztery lata aż pojawi się kolejny dwudziesty-dziewiąty luty. - A co się stanie, jeśli tego nie zrobimy? - Przypuszczam, że to samo, jakbyśmy nie znaleźli partnera. Dostaniemy świra. Ja stracę mojego feniksa, a ty stracisz swoją magię. Długa pauza spotkała się z jego słowami. Niezdolny już dłużej znieść ciszy, Asher przemówił jeszcze raz.
~ 19 ~
- Nie mogę żyć bez mojego feniksa, Zaiden. Byłem tak wkurzony, że byłem gotowy wyjść z tego zamku nie myśląc o konsekwencjach. Nie przeszkadza mi szaleństwo, ale nie mogę stracić mojego ptaka. - Wiem – szepnął Zaiden. – Nie mogę na to pozwolić. Czy jest tam napisane, ile mamy czasu? Asher przeczytał list po raz czwarty. - Nie, ale sądząc po tym jak się w tej chwili czuję, zgaduję, że nie długo. Może kilka godzin. Nie więcej niż sześć lub coś takiego. Stukanie po drugiej stronie linii poprzedziło niski, seksowny pomruk Zaidena. - Nie znajdę lotu, który zawiezie mnie do ciebie w ciągu sześciu godzin! Zamknąwszy oczy, Asher jęknął, gdy śmignął przez niego kolejny przypływ bólu i gorąca. - Ja przyjdę do ciebie. - Słuchasz mnie? Nie ma żadnych lotów. W którymkolwiek kierunku. - Zaiden, człowieku, jestem pieprzonym ptakiem, do tego feniksem. Mogę zdążyć w trzy godziny. - Jesteś pewny, że możesz się zmienić i polecieć tak daleko? Niepokój Zaidena wyciągnął miękki uśmiech na wargi Ashera. - Tak szczerze nie jestem pewny, ale nie widzę żadnych innych możliwości. – Jęcząc z bólu, przetoczył się do pozycji siedzącej i ostrożnie wspiął się na nogi. – Nie mogę przynieść ze sobą niczego oprócz telefonu, więc będę potrzebował jakiś ciuchów i rzeczy, gdy dotrę. - Zajmę się tym. Pospiesz się i bądź bezpieczny. Potrzebujesz namiarów? - Nie. Wyczuję cię. – Asher zmarszczył brwi i potrząsnął głową. – Nie potrafię tego wyjaśnić, ale wiem, że będę w stanie cię znaleźć. - Będę czekał. Wyłączywszy telefon, Asher złapał portfel z dżinsów i z trudem ruszył w stronę drzwi. Wyszedł na nocne powietrze, obejrzał się nad ramieniem, biorąc jedno ostatnie
~ 20 ~
spojrzenie na swój mały plażowy dom, a potem zamknął drzwi i oczy przywołując swojego feniksa. Zmiana była dużo dłuższa, dużo bardziej bolesna niż zwykle, ale ostatecznie był w stanie się zmienić. Chwytając telefon i portfel w swoje szpony, rozłożył czerwono-złote skrzydła i zaczął lecieć ponad karaibskimi wodami.
***
Zaiden przemierzał swoje podwórze, kompletnie nagi i wpatrywał się w niebo, a pot wylewał się z jego przegrzanej skóry. Ostatnie prognozy pogody zapowiadały temperatury utrzymujące się koło czterech stopni, ale dla Zaidena było to samo Piekło. Jego kutas podskakiwał między jego nogami, gdy przechadzał się po pokrytej rosą trawie, nabrzmiały i pulsujący, cieknący obficie z czubka przedwytryskiem. Jego nadgarstki i przedramiona były obolałe od kilkakrotnego obciągnięcia sobie. Po ośmiu rundach, w końcu się poddał. Jego spełnienie wydawało się tylko popychać palenie bliżej do powierzchni aż czuł, że może od tego spłonąć. Lekka mgła zaczęła opadać, zmywając trochę potu w postaci pary unoszącej się z jego rozgrzanego ciała. Minęły trzy i pół godziny od telefonu Ashera i Zaiden zaczynał się martwić. Krążył po swoim podwórku od prawie czterdziestu minut, z telefonem zaciśniętym w pięści, zdesperowany o jakieś wiadomości, o jakiś znak od swojego partnera. Kiedy czas zbliżył się do czterech godzin, nad jego głową rozbrzmiało miękkie muzyczne wezwanie i Zaiden szarpnął głowę do góry, mrugając przez równomiernie padający kapuśniaczek, przeszukując nocne niebo. W górze krążył wielki, szkarłatny ptak, schodzący z każdym okrążeniem niżej do ziemi. Jego dziób otworzył się ponownie, emitując najbardziej zdumiewający dźwięk, jaki Zaiden kiedykolwiek słyszał. Wezwanie od feniksa brzmiało jak miłosna piosenka – radosna, piękna i rozdzierająco czuła. Ptak wielkości orła wylądował tuż przed nim, złożył skrzydła i opuścił głowę, gdy jego ciało zaczęło się zmieniać. W ciągu kilku minut, stanął przed nim Asher, zaczerwieniony, mokry i absolutnie cudowny.
~ 21 ~
Patrzyli na siebie przez chwilę zanim Asher rzucił się na Zaidena, zaciskając ramiona wokół szyi Zaidena i atakując jego usta niczym głodny mężczyzna. Potykając się ruszył w stronę tylnych drzwi domu, a Zaiden jęknął, gdy Asher przycisnął się do niego, ocierając o siebie ich diamentowo twarde erekcje. - Potrzebuję cię – wydyszał Asher przy jego wargach, kiedy Zaiden zdołał zaprowadzić ich bezpiecznie do swojej kuchni. Krew Zaidena gotowała się na obecność mężczyzny w jego ramionach, rozpoznała Ashera, jako swojego partnera i żądała, żeby znaleźli płaską powierzchnię i to szybko. - Wiem, skarbie. Poczekaj chwilę. Zaraz to naprawię. – Czułe słowo bezwiednie spłynęło z jego języka, ale Zaiden stwierdził, że ma to gdzieś. Sadowiąc swojego kochanka na blacie, Zaiden nadal zatwierdzał jego pyszne usta, szukając na oślep butelki z oliwą za Asherem. - Pospiesz się – wyszeptał Asher. Powędrował ustami w dół szyi Zaidena, przygryzając wrażliwą skórę, a potem wysuwając język, by złagodzić lekkie pieczenie. Owinąwszy palce wokół szklanej butelki, Zaiden wylał śliską oliwę na dłoń i szybko pokrył swojego stojącego kutasa. Chwycił biodra Ashera, pociągnął go do przodu aż jego tyłek zawisł nad krawędzią blatu. - Nie wiem, czy będę delikatny – ostrzegł. - Nieważne. Potrzebuję cię w sobie. Zaiden wsunął swoje śliskie palce między okrągłe półkule kochanka i potarł o drżące otwarcie, rozluźniając mięśnie zanim wbił dwa palce. Asher krzyknął, odrzucił głowę do tyłu i zakołysał się na wbitych palcach. - Więcej, Zaiden. Potrzebuję więcej. - Szzz, skarbie. Pracuję nad tym. – Zaiden ściągnął razem brwi, koncentrując się na rozciągnięciu mięśni, które zaciskały się wokół jego palców. – Odpręż się, Asher. Weź głęboki wdech. Głowa Zaidena pływała, jego mięśnie drżały, gdy używał ostatniego zasobu w swoim arsenale, by utrzymać swoją wiszącą na włosku kontrolę. Dziurka Ashera zaczęła otwierać się dla niego, więc wsunął trzeci palec, poruszając w tę i z powrotem w aksamitnym wnętrzu.
~ 22 ~
- Dość. Teraz, proszę – błagał Asher. Podniósł się na blacie, podpierając swój ciężar na ramionach, jednocześnie pchając w stronę dłoni Zaidena. – Zaiden, proszę, pieprz mnie, proszę. To boli. - Okej. Okej, skarbie – powiedział drżąco Zaiden. Wysunął palce z tunelu Ashera, chwycił swojego napiętego kutasa i przytknął do otwarcia partnera. Kołysząc biodrami tak delikatnie jak mógł, przecisnął nabiegłą krwią główkę przez strzegące mięśnie, wolno penetrując swego chętnego kochanka. Asher wypchnął biodra do przodu, nabijając się na kutasa Zaidena jednym szybkim, mocnym pchnięciem. Zaiden zajęczał głośno, chwycił biodra mężczyzny i przytrzymał je kurczowo walcząc z orgazmem, który popędził przez niego. - Mocno i ostro, Zaiden. Pieprz mnie, ile starczy ci sił – zażądał Asher. Biorąc swego kochanka za słowo, Zaiden podjął wyczerpujący rytm, wbijając się raz za razem w witające go ciało Ashera. - To nie potrwa długo. Tak cholernie fantastycznie jest cię czuć. – Zaiden podniósł Ashera wyżej, uderzając jednym pchnięciem po drugim. - Dochodzę – dyszał nierówno Asher. - Zrób to. Dojdź dla mnie, mój mały ptaszku. Pokaż mi, że należysz do mnie. Oczy Ashera zacisnęły się mocno, gdy wykrzyczał swoje spełnienie. Jego wewnętrzne ścianki napięły się, zaściskając się falami, gdy z korony jego nabrzmiałego fiuta wystrzeliło nasienie, wytryskiem po wytrysku lepkiego, kremowego płynu. Zadowolony, że zajął się swoim kochankiem, Zaiden odrzucił głowę do tyłu i ryknął, pompując swój orgazm i omywając wciąż zaściskający się tunel swoim nasieniem. Orgazm był niczym kojący balsam, łagodzący palenie i uspokajający drapiąca potrzebę w nim. Opadł na kochanka, przyciągając mężczyznę do siebie, przygarniając go bliżej. - Wygląda na to, że utknąłeś ze mną – wyszeptał. - Mogły zdarzyć się gorsze rzeczy – odpowiedział Asher równie cicho. – Przynajmniej cię lubię. – Odchylił się i spojrzał w twarz Zaidena z uśmieszkiem. – A seks jest cholernie gorący.
~ 23 ~
Chichot Zaidena zmienił się w czuły pocałunek, gdy delikatnie wysunął swojego wciąż na wpół twardego kutasa z dziurki Ashera. - Nie będę się sprzeczał. Przyglądając się nagiemu ciału swojego partnera, jakby było daniem specjalnym w menu, oczy Zaidena wylądowały na czymś, co wyglądało jak ciemne znamię na udzie Ashera. Przebiegł po nim lekko opuszkami palców i uśmiechnął się, gdy jego partner zadrżał. Litery AD i ZR splotły się razem, oplatając się nawzajem w zawiłym węźle. - Czy mój znak parowania wygląda podobnie? - Tak. – Asher uśmiechnął się miękko. – Zobaczyłem go, kiedy pokazywałeś strażnikowi. Zaiden opuścił głowę. - Fajnie. - Właśnie leciałem cztery godziny i miałem najlepszy seks swojego życia. Jestem głodny. – Dolna warga Ashera wydęła się, gdy zsuwał się z blatu. – Nakarm mnie. Przewracając oczami i przygryzając wydętą wargę, Zaiden odepchnął się od blatu i pomógł stanąć swojemu kochankowi na podłodze. - Więc, co zabrało ci tak dużo czasu? Bo chyba mówiłeś mi, że to zajmie tylko trzy godziny? Jego brwi uformowały płytkie V i Asher powoli potrząsnął głową. - Krążyłem kilka razy zanim ruszyłem na Stany. Miałem dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował… śledził mnie. – Potem wzruszył ramionami i uśmiechnął się. – Głupie, wiem. Po prostu nie chciałem sprowadzić kłopotów do twoich drzwi. - Och, ale to zrobiłeś – powiedział Zaiden, poruszając sugestywnie brwiami. – A ja je otworzyłem i zaprosiłem do środka.
Tłumaczenie: panda68
~ 24 ~
Rozdział 4 Asher wyśliznął się przez drzwi i pobiegł przez trawnik, żeby odzyskać swój telefon i portfel. Na szczęście mżawka złagodniała. Teraz miał nadzieję, że jego komórka nadal działa. Odpowiedź przyszła w ciągu sekundy, kiedy jego telefon zaczął dzwonić, gdy właśnie podnosił go z mokrej trawy. Zerknąwszy na imię i numer na wyświetlaczu, uśmiechnął się szeroko i odebrał. - Cześć, kochany! - Nie kochanuj mi tu! Przyszedłem do domu, znalazłem włączony prysznic, spalony dywan i twoje ciuchy na środku cholernej podłogi. Gdzie jesteś? - Niedaleko Chattanoogi, w Tennessee. Długa pauza spotkała się ze słowami Ashera zanim przez telefon popłynął głos jego najlepszego przyjaciela. - A tak faktycznie, dlaczego jesteś w Tennessee? – Mówił wolno, jakby próbował zebrać kawałki układanki. - No cóż, tu mieszka mój partner. Po co innego miałbym tu być, Colt? – Asher mógł wyobrazić sobie jak Colton potrząsa głową z wściekłości. - Rozumiem. Mimo to mogłeś przynajmniej mi powiedzieć. Zniknąłeś niemal zaraz po ogłoszeniu starszych, człowieku. Nie wiedziałem, gdzie do diabła zniknąłeś. - Aaa, kochasz mnie. - Niech to nie uderzy ci do głowy, dupku – odparł mrukliwie Colton. – A więc, sądzę, że to wyjaśnia sprawę prysznica i spalonego dywanu. Nie przeczytałeś listu, prawda? - Zamknij się – burknął Asher. Colton tylko się roześmiał. - Wracasz, czy chcesz, żebym spakował dla ciebie twoje rzeczy? ~ 25 ~
- Uch, tak naprawdę nie jestem jeszcze pewny. Nie omówiliśmy jeszcze szczegółów, wiesz? - No cóż, jeśli wracasz, powinieneś wiedzieć, że mamy nowego domownika. - Twojego partnera – domyślił się Asher. - Taa, i chłopak jest łobuzem. Prawie sprawił, że zostałbym aresztowany na lotnisku. Szeroki uśmiech wypełzł na usta Ashera. Colton potrzebował trochę pikanterii w swoim życiu i wyglądało na to, że jego nowy partner będzie właściwą osobą, by pobudzić sprawy. - Okej, muszę wracać do środka zanim Zaiden pomyśli, że znowu go porzuciłem. Dam ci znać, co zrobić z moimi rzeczami. - Przestań! - Co? – Asher zmarszczył się zmieszany. - Nie ty – westchnął Colton. – Tak, po prostu zadzwoń do mnie, kiedy coś ustalisz. – Warknął głęboko. – Muszę iść. Asher roześmiał się wyłączając telefon i kierując się z powrotem do domu. Po kuchni rozchodził się słodki zapach maślanych herbatników, wywołując u niego ślinkę i burczenie w żołądku. - Bosko pachnie, ale nie musisz gotować. Zaiden stał obok kuchenki, nadal kompletnie nagi. Uśmiechnął się nad ramieniem i wzruszył ramionami. - Tak naprawdę nie mam żadnej gotowej żywności. Herbatniki są szybkie i łatwe. - Nie masz nic przeciwko, żebym wziął szybki prysznic? – Asher skrzywił się, kiedy przeciągnął dłonią po piersi. – W tej chwili jestem cały upaćkany. - Pewnie. Korytarzem, drugie drzwi na lewo to moja sypialnia. Przylegająca łazienka ma mydło i potrzebne rzeczy, i możesz wziąć jakieś spodnie z mojej komody. Asher pochylił głowę w podziękowaniu. - Jedzenie, prysznic i ciuchy… wiedziałem, że cię polubię.
~ 26 ~
Zaiden zachichotał i machnął ręką. - Pospiesz się. – Postukał knykciami o przód drzwi piekarnika. – Są już prawie gotowe. Asher uśmiechał się, gdy maszerował korytarzem w poszukiwaniu sypialni Zaidena. On i Colton od wieków byli najlepszymi przyjaciółmi i współlokatorami, ale żaden z nich nie potrafił dobrze gotować. Teraz miał wspaniałego, nagiego mężczyznę w kuchni przygotowującego mu herbatniki o pierwszej w nocy. Z pewnością mógł się do tego przyzwyczaić.
***
Zaiden przełknął jęk, gdy przyglądał się jak śliczny tyłek Ashera wychodzi z pokoju i znika za rogiem. Potrząsając głową, by otrząsnąć się z pożądliwych myśli, wpadł do salonu i złapał spodnie od piżamy, które tam porzucił, gdy gorączka parowania stała się zbyt intensywna. Po wciągnięciu ich na biodra i zawiązaniu troczków, popędził z powrotem do kuchni i zaczął przygotowywać biały serek. Nie wiedział, co lubi jego partner, ale tak naprawdę nie miał zbyt wielkiego wyboru. Z pewnością muszą wybrać się na zakupy. Ta myśl zmroziła go w pół kroku, gdy ubijał mleko i mąkę w garnku. Czy Asher się tu wprowadzi? Czy też będzie oczekiwał, że to Zaiden pojedzie z nim do Meksyku? Do diabła, nawet nie wiedział, co jego partner robi, by się utrzymać. Zaiden uwielbiał swoją pracę, swój dom i przeważnie wszystko w swoim życiu z jednym wyjątkiem. Ten wyjątek był kolejną rzeczą, o jakiej musiał porozmawiać z Asherem. Co mężczyzna powie, kiedy dowie się, że Zaiden stracił swoją magię? - Przestań tak ciężko myśleć. Sprawiasz, że boli mnie głowa. – Głos Ashera dobiegł do niego przez pokój i Zaiden na chwilę zamknął oczy. Prawdopodobnie lepiej będzie pozbyć się tych mniej przyjemnych spraw za jednym zamachem. - Musimy pogadać – odezwał się Zaiden nie odwracając się. - Naprawdę nie podoba mi się sposób, w jaki to powiedziałeś, ale tak, musimy.
~ 27 ~
Wyciągnąwszy herbatniki z piekarnika, Zaiden postawił naczynie na kuchence i sięgnął po talerze, które ustawił obok zlewu. Po napełnieniu obu talerzy, w końcu się odwrócił i zerknął na swojego partnera. Facet wyglądał jak mały chłopiec, który odwiedził szafę swojego taty. Kilka razy przewinął spodnie w pasie, ale te nadal z niego opadały. Koszulka wyglądała niewiele lepiej. Rękawy opadały poniżej łokci, a skraj sięgał prawie do kolan. Zaiden uśmiechnął się. Jego partner wyglądał cholernie słodko w jego ciuchach. - Możesz wyjąć sztućce? – zapytał, wskazując głową na szufladę przy lodówce. Asher uśmiechnął się radośnie i przytaknął, a potem podskoczył i zaczął wyjmować sztućce, serwetki, kubki i mleko. Po ustawieniu wszystkiego na stole, usiadł naprzeciw Zaidena i zabrał się żarłocznie za jedzenie, jęcząc wokół swojego widelca. - To jest fantastyczne. Chichocząc lekko, Zaiden odgryzł kawałek gorącego herbatnika i zamknął oczy w dowód wdzięczności. Taa, to był całkiem dobry ostatni posiłek. - Okej, więc porozmawiajmy. – Asher nalał sobie szklankę mleka zanim wyciągnął rękę i napełnił szklankę Zaidena. – Zostaję tu, czy chcesz wrócić do Meksyku? No cóż, jego mały partner poruszył sedno problemu. - Chciałbym tu zostać – powiedział wolno Zaiden. – Mam dobrą pracę. Jestem właścicielem tego domu. Nie nazwałbym ich przyjaciółmi, ale znam tu kilka osób. - Okej, w takim razie zostajemy. Przechylając głowę na bok, Zaiden przyjrzał się z zaciekawieniem swojemu partnerowi. - Tak po prostu? Asher wzruszył uroczo ramionami. - W Meksyku mam jednego przyjaciela i możemy odwiedzać się nawzajem w każdej chwili. Mam więcej pieniędzy niż wiem, co z nimi robić, więc tak naprawdę nie muszę pracować. Po prostu wprowadzę się i będą twoją gosposią. – Mrugnął szelmowsko. Zaiden prychnął, prawie wydmuchując mleko nosem.
~ 28 ~
- Jak to się stało, że masz tak dużo pieniędzy? - No cóż, kiedy żyjesz tak długo jak ja, po prostu się gromadzą. Cóż, cholera! Zaiden nie chciał już przechodzić do tej części rozmowy. Och, dobra, lepiej zerwać ten opatrunek i otworzyć swoje rany. - A dokładnie jak stary jesteś? Brwi i nos Ashera się zmarszczyły. - Tylko małe cztery tysiące lat. Zaiden zaczął się krztusić, dławiąc się na kawałku, który właśnie ugryzł. - Cztery tysiące – wydyszał. – A ja myślałem, że jestem stary z moimi dwustoma. Przewracając oczami, uśmiech ani na chwilę nie zszedł z pięknej twarzy jego partnera. - Jestem feniksem, człowieku… absolutnym ucieleśnieniem nieśmiertelności. Zaiden skrzywił się, grzebiąc w pozostałym na talerzu jedzeniu. - Taa, a mówiąc o tym. – Odezwał się nie patrząc na Ashera. – Ja straciłem moją magię – wypluł. W pokoju na długą chwilę nastała nienaturalna cisza. Kiedy cisza za bardzo się przeciągała, Zaiden uniósł wzrok, by przyjrzeć się minie swojego kochanka. Smutek i szok walczyły o dominację na twarzy Ashera. Jego bursztynowe oczy przyszpiliły Zaidena do miejsca intensywnością swojego spojrzenia, tak jakby Asher zaglądał prosto w jego duszę. - Jak? Westchnąwszy, Zaiden odsunął od siebie talerz, nie będąc już głodnym. - To stało się na ostatnim spotkaniu. Krótko mówiąc, zaufałem niewłaściwemu mężczyźnie, a on mnie oszukał. - Inny elf? – zapytał cicho Asher. - Nie. – Zaiden potrząsnął głową. – Był wiedźminem. Wyssał moją magię podczas seksu. – Warknął przy ostatnim słowie, gdy omyło go gorzkie wspomnienie tego. - Kochałeś go. ~ 29 ~
Nie patrząc, Zaiden wolno skinął głową. - Tak, kochałem go. Jaki był wtedy opętany? Darkin nie był jego kochankiem. Mężczyzna był jego obsesją przez prawie trzy dekady i nie zastanawiał się dwa razy o wskoczeniu z nim do łóżka, kiedy wiedźmin w końcu pokazał mały znak zainteresowania. Słyszał wszystkie te historie, wszystkie plotki o nieprawościach Darkina. A potem odpychał je wszystkie na bok, nie chcąc uwierzyć w najgorsze o tym mężczyźnie, który od tak dawna zajmował każdą jego myśl. Seks był szorstki, graniczący z brutalnym, a następną rzeczą, jaką pamiętał to, że został zostawiony krwawiący i szlochający na środku pokoju z twarzą zwróconą do dywanu, by ukryć swój wstyd. Słaby niczym nowonarodzony z nagle utraconą magią, z wysiłkiem podniósł się na nogi i poszedł prosto pod prysznic, żeby zetrzeć swoje poniżenie. - Przykro mi – wyszeptał Asher i naprawdę tak myślał. – Czy to dlatego nie mieszkasz ze swoim klanem? Spojrzawszy w oczy partnera, Zaiden ponownie kiwnął. Po tym jak wziął prysznic w zamku, spakował swoje bagaże, złapał pierwszy lot do domu, zebrał te rzeczy, które miały dla niego jakąś wartość i odszedł bez słowa. Nie było mowy, żeby mógł stanąć naprzeciw swojej rodziny, stanąć sam naprzeciw całemu klanowi i powiedzieć im, na co pozwolił wiedźminowi, i co mu zrobił. - Byłem zbyt zażenowany, żeby komukolwiek powiedzieć, więc odszedłem. To znaczy, jaki fae nie ma magii? - Więc teraz, kiedy straciłeś swoją magię, starzejesz się jak człowiek – rozszyfrował Asher. Cholerka, facet był mądry. - Tak, przepraszam. Nie chciałem ci tego zrobić… skrócić twojego życia. Ku jego kompletnemu oszołomieniu, Asher zaczął się śmiać. - Chłopie, ile razy mam ci mówić, że jestem pieprzonym feniksem? Nie umrzemy. Możesz dźgnąć mnie prosto w serce, a ja wybuchnę płomieniami i się odrodzę. – Uśmiechnął się kpiąco i pochylił głowę. – Jako mój partner, nasze życia są splecione razem. Witam w nieśmiertelności.
~ 30 ~
Zaiden otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale potem je zamknął i skrzywił się. W końcu ogarniając pogmatwane myśli w swoim mózgu, wygłosił pierwszą rzecz, jak go naszła. - Więc staniesz się ponownie dzieckiem, kiedy umrzesz? – Potrząsnął głową. – Nie chodzi o to, że to jest cholernie dziwne, ale nie będę wycierał twojego tyłka czy zmieniał pieluszek. Asher wybuchł śmiechem, uderzając pięścią o stół i sprawiając, że widelce pobrzękiwały na talerzach. - Nie stanę się dzieckiem – wydyszał przez swoje rozbawienie. – Tak, spłonę w płomieniach, ale będę taki sam jak w tej chwili. Ogień tylko mnie uleczy. Cała ta rzecz odrodzenia jest tylko rodzajem symboliki. Zaiden uśmiechnął się, jego oddech uszedł z ulgą. - Dzięki bogu, ponieważ na minutę wystraszyłeś mnie na śmierć. - Więc przyjmuję, że nie chcesz mieć dzieci? – Asher wygiął brew. – Myślałem, że mężczyźni fae mogą zajść w ciążę tak jak kobiety. - Nie, nigdy nie widziałem się, jako ojciec. Tak, mężczyźni fae mogą nosić dzieci, ale ja nie mogę. Mężczyźni nie są zbudowani do rodzenia dzieci. Ta umiejętność pochodzi od naszej magii. Bez mojej, nie mogę zajść w ciążę. Asher uśmiechnął się szelmowsko. - No cóż, nie będę musiał się martwić o zrobienie ci dziecka, kiedy wypieprzę cię przy ścianie. Dobrze wiedzieć. Zaiden jęknął, bo jego kutas drgnął, a tyłek zacisnął się chciwie. - Byłoby miło. - Jak miłym chciałbyś, żebym był? – zamruczał Asher. Zwinąwszy serwetkę w kulkę, Zaiden rzucił ją w twarz partnera. - Chcesz moje łóżko czy kanapę? - Co powiesz na twoje łóżko z tobą na nim? – Asher poruszył brwiami, wyciągając zduszony chichot z ust Zaidena. - Zamierzasz uczynić moje życie bardzo interesującym, prawda? ~ 31 ~
Asher wstał z siedzenia i zebrał talerze. - No cóż, z pewnością mam zamiar spróbować.
Tłumaczenie:panda68
~ 32 ~
Rozdział 4 Przetaczając się, Asher wyciągnął rękę, gładząc prześcieradło tam, gdzie powinien być jego partner. Ledwie pamiętał padnięcie na łóżko, ale wiedział, że Zaiden był obok niego, tak jak był każdej nocy odkąd Asher się wprowadził. Przesuwając się do krawędzi łóżka, Asher przewrócił oczami i uśmiechnął się. - Znowu jesteś na podłodze. Oczy Zaidena otworzyły się z mruganiem i zmarszczył brwi. - To jak spanie obok cholernego pieca. Nie masz na sobie jakiegoś termostatu albo coś? Chichocząc, Asher stoczył się z łóżka i podreptał nagi do łazienki. - Powinieneś się już do tego przyzwyczaić. - To dopiero trzy dni, człowieku – mruknął Zaiden od drzwi łazienki. Asher tylko uśmiechnął się nad ramieniem, gdy włączał prysznic i czekał aż poleci ciepła woda. Mógł żyć cztery tysiące lat, ale ostatnie trzy dni były wypełnione większą zabawą niż kiedykolwiek doświadczył. Uwielbiał spędzać czas z Zaidenem. Gdyby spotkali się w innych okolicznościach, Asher absolutnie widział ich jak stają się przyjaciółmi. Bycie sparowanym z tym mężczyzną tak naprawdę nic nie zmieniało. Cieszyli się gorącym seksem, ale Asher lubił też wyluzować się i oglądać z tym facetem telewizję. Czuł pociąg do Zaidena, uczucie, które kojarzył z ich więzią. Ponadto, jednak, po prostu generalnie lubił mężczyznę. Zadrżał na myśl bycia związanym z kimś na całą wieczność, a kogo nie mógłby znieść. Zaiden mógł nie być jego przeznaczonym partnerem, ale może przeznaczenie wiedziało o czymś, co zatrzymało tylko dla siebie. - Co będziesz dzisiaj robił? – zapytał Zaiden wchodząc pod prysznic. Asher podążył za nim, prawie połykając język, kiedy jego partner odchylił głowę do tyłu i jęknął, gdy spłynęła po nim parująca woda.
~ 33 ~
- Uch, jakie było pytanie? Zaiden podniósł głowę i uśmiechnął się. - Czy kiedykolwiek myślisz o czymś innym oprócz seksu? Asher położył rękę na swojej szybko rosnącej erekcji i próbował wyglądać niewinnie. - Nie wiem, o co ci chodzi. Potrząsając głową, Zaiden prychnął i sięgnął za niego po mydło. - Chodź tu, mały ptaszku. Asher spiorunował go wzrokiem, tak jak Zaiden się spodziewał. Wewnątrz, jednak, uśmiechał się. Taa, z początku to było denerwujące, ale to przezwisko niejako wrosło w niego. Jednak to nie znaczyło, że pozwoli komukolwiek innemu oprócz swojego partnera tak się nazywać. Podchodząc bliżej, zamknął oczy i przełknął jęk, gdy Zaiden zaczął namydlać jego ciało. To działanie samo w sobie nie było seksualne, ale Asher nie mógł się powstrzymać jak tylko odpowiedzieć na dotyk swojego kochanka. Czy to z powodu instynktu sparowania czy czegokolwiek innego, Zaiden miał najbardziej utalentowane palce i Asher drżał w oczekiwaniu, gdy przesuwały się po jego ciele. Jego oczy natychmiast się otworzyły, gdy Zaiden warknął, a jego dłonie przerwały odkrywanie śliskiej skóry Ashera. - Dziś rano nie mam czasu się zabawiać. Mam spotkanie za dwadzieścia minut. Achhh, jego partner wyglądał tak słodko, kiedy wydął wargi. Unosząc się na palce, Asher wycisnął pocałunek na wystającej dolnej wardze Zaidena. - Zabawimy się wieczorem. – Opadając na pięty, przechylił głowę na bok i zmarszczył brwi. – Jakie spotkanie? Jesteś chory? – Odkąd mężczyzna stracił swoją magię, był podatny na wszystkie rodzaje ludzkich chorób. Zaiden roześmiał się, gdy szybko umył się i spłukał. - Mam spotkanie z pacjentem. Ja jestem lekarzem.
~ 34 ~
- Ooo, bogaty, mądry i seksowny – zagruchał Asher. – Wszystkie moje ulubione cechy. – Zamrugał figlarnie, przeszedł obok Zaidena i spłukał bańki mydlane z jego ciała. – Jakim lekarzem? - Pracuję z parami, które mają problemy intymne. Asher okręcił się wkoło i prawie upadł na tyłek, gdy jego stopy pośliznęły się na podłodze prysznica. - Jesteś seksuologiem? – Jak cholernie fajne to było? Zaiden tylko przewrócił oczami. - To tylko moja praca. Wyglądasz tak, jakbym znalazł Świętego Grala albo coś podobnego. Asher trzepnął żartobliwie pierś kochanka. - Och, bądź cicho i pozwól mi poekscytować się przez minutę. – Wyłączył wodę i wyszedł za Zaidenem spod prysznica. Złapał ręcznik, którym rzucił w niego partner i zaczął wycierać się nieobecny, a jego umysł pracował. – Jaka była najdziwniejsza rzecz, jaką ktoś ci powiedział? Zaiden pacnął go swoim ręcznikiem. - Nie mogę ci powiedzieć. To jest sprzeczne z poufnością lekarz-pacjent. Zawinąwszy ręcznik wokół pasa, Asher wzruszył ramionami. - Warto było spytać. Chcesz jakieś śniadanie zanim wyjdziesz? - Gotujesz? – Zaiden przyjrzał mu się pełen obaw. Asher wyrzucił ręce w powietrze i jęknął. - Tylko raz podpaliłem kuchnię! – Dobry boże, jego partner naprawdę musiał nauczyć się odpuszczać. - Uch, po prostu wezmę baton energetyczny. Naprawdę nie mam teraz czasu na nic wymyślnego. – Zaiden nadal wyglądał na zdenerwowanego, gdy podszedł do szafy i zaczął wyciągać ubranie. – Och, przyniosę pizzę na obiad. Więc nie martw się gotowaniem, okej? Asher zacisnął wargi, by ukryć uśmiech i klapnął na końcu łóżka.
~ 35 ~
- Moją chcę z grzybami. – Naprawdę nie miał zamiaru podpalić kuchni, ale jeśli to odciągało go od gotowania, nie będzie mu z tego powodu przykro.
***
- Witam, Andrew. – Zaiden wstał i obszedł biurko. Spojrzał za mężczyznę na puste drzwi za nim. – Gdzie Denise? - No cóż, ja, uch, chciałem porozmawiać… pogadać dzisiaj z tobą sam. J-jeśli nie masz nic przeciwko – jąkał się Andrew. Zaiden zmarszczył brwi, ale kiwnął głową. Andrew zamknął drzwi i obaj podeszli do wygodnych foteli na środku pokoju. Zaiden nadal miał grymas, jego brwi ściągnęły się razem, gdy przyglądał się pacjentowi. Andrew wyglądał na bladego i spoconego. Jego dłonie widocznie drżały, gdy splótł je nerwowo na kolanach. Przełknął kilka razy, jego język wysunął się, by zwilżyć rozchylone usta. - O czym chcesz dzisiaj rozmawiać, Andrew? – Zaiden odchylił się do tyłu na fotelu i złożył ręce razem na kolanach. Andrew zsunął się niżej na swoim siedzeniu, jego kolano podskakiwało, gdy pocierał okrywające je materiał. - No cóż, chodzi o mnie i Denise, ale bardziej o mnie. Zaiden przytaknął i uśmiechnął się. Miał pewne pojęcie, dokąd prowadzi ta konwersacja. Od kilku miesięcy miał podejrzenia, co do Andrew. - Przychodziliśmy do ciebie od jakiegoś czasu i sprawy wcale się nie polepszyły. Tak naprawdę, nawet się pogorszyły. Muszę przestać oszukiwać siebie… i swoją żonę. Zaiden ponownie kiwnął głową i wyprostował się w swoim fotelu. - A w czym się oszukujesz, Andrew? - Denise mnie nie pociąga – wypluł jego pacjent. Mocno zacisnął wargi, które wygięły się w dół. – Mnie… mnie w ogóle nie pociągają kobiety – wymamrotał. Zaiden uśmiechnął się miękko. ~ 36 ~
- Powiedziałeś Denise? Abdrew szybko potrząsnął głową. - Jeszcze nikomu nie powiedziałem. Najpierw chciałem porozmawiać z tobą. Myślisz, że jestem gejem? Wciąż się uśmiechając, Zaiden wygiął brew. - To nie jest coś, co mogę ci powiedzieć. Jak ty myślisz? Jak się czujesz? Pociągają cię inni mężczyźni? Adrew nie poruszył się ani nie odezwał przez kilka minut. Potem pochylił głowę raz, powoli, prawie niedostrzegalnie. - Tak, znajduję innych mężczyzn atrakcyjnymi. – Spojrzał w oczy Zaidena z taką intensywnością, że Zaiden prawie poczuł potrzebę odwrócenia wzroku. – Odkryłem, że myślę, marzę… fantazjuję w szczególności o jednym mężczyźnie. - Rozmawiałeś z tym mężczyzną? Czy on wie, co czujesz? Potrząsnąwszy głową, Andrew zaczął bawić się guzikami swojej koszuli. - Nie, on nie wie. Co powinienem zrobić, doktorze Reed? - Nie ja tu decyduję. Pomogę ci w każdy sposób, w jaki mogę, ale musisz podjąć decyzję i powiedzieć swojej żonie. Kolejne kilka minut minęło w ciszy zanim Adrew kiwnął głową. - Pomożesz mi powiedzieć jej? Mogę ją tu przyprowadzić? Zaiden zastanawiał się przez chwilę zanim odpowiedział. - Pomogę ci, Andrew. Rozumiem twoją potrzebę posiadania bezpiecznego miejsca, by wyrazić te emocje, które czujesz. Jednak chciałbym, żebyś pomyślał o rozmowie z Denise sam na sam. To dobra kobieta i wierzę, że będzie bardziej wyrozumiała niż myślisz. - Okej – wymamrotał Andrew. – Pomyślę o tym. - Dobrze. Czy jeszcze o czymś chcesz dzisiaj podyskutować?
~ 37 ~
- Nie. Te uczucia po prostu musują we mnie i nie wiedziałem, gdzie mam pójść, czy z kim o nich porozmawiać. – Andrew wstał z fotela i zaszurał nogami. – Dziękuję za wysłuchanie mnie, doktorze Reed. Zaiden również wstał i poklepał mężczyznę po ramieniu. - Dziękuję, że porozmawiałeś ze mną, Andrew. Wiem, że jest ciężko. Możesz przyjść i pogadać w każdej chwili, okej? – Poczekał na kiwnięcie Andrew zanim ponownie poklepał jego ramię i odsunął się. - Jest pan gejem, doktorze Reed? - Tak. – Odpowiedział natychmiast Zaiden. Chociaż zwykle nie dzielił się niczym ze swojego prywatnego życia z pacjentami, Andrew był przestraszony i szukał solidarności. Jeśli mógł zaproponować mężczyźnie choć ułamek wsparcia i pociechy, zrobi to. Andrew kiwnął głową i lekki uśmiech zaigrał na jego ustach. - Dziękuję – powiedział cicho. – Zadzwonię do ciebie. - Będę czekał. – Zaiden obserwował jak Andrew wyślizguje się za drzwi, a potem obrócił się do biurka. Miał przeczucie, że usłyszy Andrew George’a przed ich następnym umówionym spotkaniem. Jego telefon zaczął wibrować, poruszając się na biurku, gdy brzęczał na drewnie. Podniósłszy go, uśmiechnął się na imię Ashera na wyświetlaczu. To był pierwszy dzień, kiedy byli rozdzieleni od czasu przyjazdu Ashera, i wyglądało na to, że jego partner nie czuł się dobrze z tą separacją. Ta myśl wywołała jeszcze szerszy uśmiech Zaidena. - Cześć, Asher. Już się za mną stęskniłeś? Nie minęła nawet godzina odkąd wyszedłem – droczył się Zaiden. - Uch, możesz wrócić do domu? – Asher brzmiał na zdenerwowanego, a jego głos drżał, gdy mówił, stawiając Zaidena w stan pogotowia. - Dlaczego? Co się stało? Co zrobiłeś? - Nic nie zrobiłem! – odwarknął Asher. – Dlaczego automatycznie przypuszczasz, że zrobiłem coś złego? - Asher? – warknął ostrzegawczo Zaiden. - Po prostu wydarzył się mały wypadek. ~ 38 ~
- Po prostu mi to powiedz! – Zaiden chodził po swoim biurze, przebiegając palcami przez swoje długie, jasne włosy, a jego serce galopowało w jego piersi. - Podpaliłem dom, okej? – zajęczał Asher, jakby został pchnięty nożem. Zaiden zamarł w pół kroku i jego usta opadły. - Jasna cholera – zaklął. – Zakładam, że z tobą wszystko w porządku, skoro rozmawiamy. Zadzwoniłeś po straż pożarną? - Nie, sam ugasiłem, ale po prostu chcę, żebyś wrócił do domu, okej? - Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Po prostu wróć do domu, proszę. – A potem połączenie zostało przerwane.
Tłumaczenie: panda68
~ 39 ~
Rozdział 6 Asher drżał, gdy przemierzał salon, mrucząc pod nosem i machając dziko rękami niczym jakiś szaleniec. Nigdy w taki sposób nie tracił kontroli. Nigdy nie pozwalał, żeby wymykał mu się ogień. Co by było, gdyby Zaiden był obok niego, gdy to się stało? Co jeśli nie będzie mógł kontrolować swojego ognia podczas seksu – albo gorzej, kiedy będzie spał? Boże, nawet nie wiedział, że tak się dzieje, dopóki połowa cholernego pokoju nie została zwęglona. Frontowe drzwi otworzyły się gwałtownie i Zaiden wbiegł do środka, obracając głowę w jedną stronę, potem w drugą, gorączkowo przeszukując pokój. Jego oczy spoczęły na Asherze i pospieszył do niego, dotykając go i badając wszędzie. - Nic ci nie jest – wydyszał, gdy ta myśl ostatecznie do niego dotarła. Myśl, że Zaiden szczerze się o niego niepokoił wywołała u Ashera mrowiejące uczucie w brzuchu. Jego usta wygięły się odrobinę w kącikach i chwycił wędrujące dłonie Zaidena w swoje. - Nic mi nie jest. Ogień nie ma na mnie wpływu. Zaiden kiwnął raz głową i wyprostował się całe swoje metr dziewięćdziesiąt. - Więc, powiedz mi, co się stało? – Przyjrzał się ponownie pokojowi. – Wszystko wygląda tak samo zanim wyszedłem. Z ciężkim westchnieniem, Asher ścisnął rękę swojego partnera i powiódł go korytarzem do ich sypialni. Wchodząc do pokoju, machnął ręką i przygryzł wargę, a jego policzki się zaczerwieniły. Cholera, to było żenujące. Zaiden uwolnił dłoń i zbliżył się do łóżka. Jego oczy się zwęziły, a mięśnie szczęki napięły. Asher prawie mógł usłyszeć dźwięk zgrzytających o siebie zębów kochanka. Ze wszystkich reakcji, jakie wyobrażał sobie u Zaidena, złość nie była jedną z nich. - Przykro mi, Zaiden. Zapłacę za to. Kupię nowe. – Asher opuścił głowę i nadal gryzł swoją dolną wargę. ~ 40 ~
- Czy był jakiś powód, dla którego podpaliłeś moje łóżko? – Zaiden obrócił się i wygiął jedną brew w pytaniu. Ramiona skrzyżowały się na piersi i patrzył wyczekująco na Ashera. - To nie tak, że zrobiłem to celowo! – Na ratunek przyszło mu wyniosłe oburzenie, osłaniając go od gniewu Zaidena. – Po prostu dziś rano zostawiłeś mnie nakręconego i usychającego, twardego i niezaspokojonego. Co do cholery miałem zrobić? Zaiden przekrzywił głowę na bok. - A co to ma wspólnego z łóżkiem? - No cóż, musiałem sam się sobą zająć. Obciągałem sobie, a kiedy doszedłem, po prostu zapaliłem się. – Asher potrząsnął głową, jego ramiona opadły, jakby zeszła z niego odrobina gniewu. – Następne, co wiedziałem to, że łóżko i połowa pieprzonego pokoju zapaliła się jak ognisko. Zaiden wpatrywał się w niego tępo przez chwilę, potem jego oczy zaczęły tańczyć, usta rozciągnęły się i wybuchł śmiechem. - Naprawdę wiesz jak podgrzać atmosferę, co nie? Jęknąwszy, Asher przewrócił oczami. - Jesteś kutasem. - Och, daj spokój! To jest dobre. Tak zapomniałeś się w sobie, że podpaliłeś łóżko. Nigdy nie pozwolę ci o tym zapomnieć. – Zaiden złapał się za brzuch, kołysząc się na piętach w swoim rozbawieniu. Asher skrzywił się na swojego partnera zanim jego oczy powędrowały do zwęglonych resztek łóżka, potem po zniszczonych zasłonach i długich, czarnych opalonych śladów na ścianie. Dywan nadal się tlił. Komoda i wszystkie ich ubrania obróciły się w nic więcej jak popiół zanim zdążył ugasić płomienie. Czuł się po prostu strasznie. - To nie jest śmieszne – mruknął. – To jest niebezpieczne, Zaiden. Zawsze byłem w stanie to kontrolować. – Przeciągnął drżącą ręką po twarzy. – Nawet nie wiedziałem, że to się dzieje, dopóki nie poczułem dymu. A co gdybyśmy spali? Mogłeś zostać ranny! - Okej, uspokój się. – Zaiden podszedł do niego i położył ręce na barkach Ashera, ściskając je lekko. – Będzie dobrze.
~ 41 ~
Oczy Ashera rozszerzyły się z niedowierzaniem i wskazał na resztki łóżka. - Jak może być dobrze? - No cóż, widzisz, mam pewną teorię. – Zaiden uśmiechnął się do niego, gdy się odsunął i zaczął rozbierać. Asher chciał zmazać ten kpiący wyraz z jego twarzy. Jak on może być taki spokojny? - Dlaczego, do diabła, zdejmujesz ubranie? - To nie pierwszy raz tak się stało. – Zaiden skończył się rozbierać i wciągnął Ashera z powrotem w swoje ramiona. - O czym ty mówisz? Oczywiście, że tak. Nigdy wcześniej w ten sposób nie straciłem kontroli. Palce Zaidena przesunęły się po boku szyi Ashera i wzdłuż jego szczęki. - Tak, straciłeś. Po prostu o tym nie wiesz. – Mówił miękko, pół uśmiech błąkał się po jego zmysłowych ustach. – Pokażę ci. Zanim Asher mógł odpowiedzieć, Zaiden pochylił się i przycisnął ich usta razem w zakręcającym palce u stóp pocałunku. W głowie mu wirowało, serce biło przyspieszonym rytmem, zdyszany jęk uciekł z jego ust, gdy otworzył się na język partnera. Owinąwszy ramiona wokół karku Zaidena, przyciągnął go bliżej aż mógł poczuć każdą krzywiznę wysokiego ciała kochanka przy swoim. Warcząc z frustracji, gonił za wycofującymi się ustami Zaidena, kiedy mężczyzna odsunął się ze śmiechem. Nigdy nie będzie miał dość tych pysznych ust. - Spójrz – szepnął Zaiden. Jego długie palce sięgnęły i chwyciły nadgarstek Ashera, by ściągnąć jego ramię z szyi Zaidena. – Spójrz – powtórzył. Asher sapnął, wyszarpując się i odskakując do tyłu. Cienkie czerwone i pomarańczowe płomienie tańczyły radośnie po jego nagiej skórze. Kiedy stworzył dystans między sobą i partnerem, płomienie migotały, stawały się mniejsze aż kompletnie zniknęły. - Co się stało? – Nawet on mógł usłyszeć panikę w swoim głosie. W ogóle mu się to nie podobało. Zaiden wciąż się uśmiechając, podszedł do niego bliżej, popychając go aż Asher przycisnął się do ściany.
~ 42 ~
- To mnie nie boli – zamruczał przy obojczyku Ashera. – Tak naprawdę, to jest fantastyczne odczucie. To również zdarzyło się zeszłej nocy. Twoje odciski palców są wypalone na frontowych drzwiach. - Dlaczego mi nie powiedziałeś? – wydyszał Asher, wyginając szyję, żeby dać partnerowi więcej miejsca do pieszczot. – Powinieneś mi powiedzieć. - Myślałem, że wiesz, mały ptaszku. – Język Zaidena rysował po kolumnie szyi Ashera, podczas gdy dłonie gładziły jego uda i biodra. – O czym myślałeś, kiedy miałeś tego swojego wspaniałego fiuta w swojej dłoni? – Jedna ręka przesunęła się w dół płaskiego brzucha Ashera i zawinęła wokół wystającej erekcji. - O tobie. O nas. O rzeczach, które robiliśmy zeszłej nocy. – Boże, bardzo ciężko było mu sformułować spójne zdania z rękami kochanka na sobie. - Czy dobrze było to czuć? Czy to sprawiło, że zapragnąłeś, bym wrócił do domu i zatopił się w tobie? - Cholera, tak – wysapał Asher. Otworzywszy oczy, wcale nie był zaskoczony widząc płomienie rozpalone na swojej skórze. W końcu zaczynał rozumieć. – Jesteś moim ogniem. Zaiden głaskał go od podstawy do czubka, wbijając kciuk w cieknącą dziurkę, a biodra Ashera szarpnęły się do przodu. - Nie wiem, co to znaczy, ale podoba mi się. – Uśmiechnął się ciepło zanim ponownie połączył ich usta. Kilka długich minut później, Asher oderwał usta i wciągnął powietrze. - Nie mogę myśleć, kiedy to robisz. – Dźwięk, który wyszedł, oscylował między jękiem, a skomleniem. Jego fiut pulsował i drżał w dłoni Zaidena, błagając o więcej uwagi. - Dobrze. – Potem bez dalszych słów, Zaiden opadł na kolana i połknął Ashera do podstawy. Śliskie, mokre ciepło okryło pulsującego penisa i Asher natychmiast doszedł, krzycząc do sufitu, gdy pchnął aż do tyłu gardła kochanka i opróżnił swoje jądra. Nie mógł tego powstrzymać, nie mógł tego zatrzymać, i cholera to było czyste niebo. Osunął się na ścianę i patrzył jak Zaiden siada na piętach, uśmiechając się jak głupek. ~ 43 ~
- Lepiej? Burza ognia w nim uspokoiła się, zmniejszając się do zwykłego żaru. Czuł się rozluźniony i o wiele bardziej pod kontrolą. - Zdecydowanie lepiej. Chcesz, żebym teraz ja zajął się tobą? Zaiden wstał z gracją na nogi i spojrzał na swojego na wpół wiotkiego kutasa. - Jest dobrze. Asher skrzywił się na niego. - Teraz czuję się jak tania dziwka. Nawet nie stwardniałeś? Podśmiewując się, Zaiden wskazał na kremową kałużę na dywanie u swoich stóp. - Uch, zrobiłem o wiele więcej niż stwardniałem. – Zrobił krok do przodu i pocałował czubek nosa swojego partnera. – Nigdy nie martw się tym, że mnie nie pociągasz. – Zakręcił palcem po piersi i brzuchu Ashera. – Mam namiot na samą myśl o tej kremowej skórze. Asher westchnął ciężko i spojrzał nad ramieniem Zaidena. - Więc, co zrobimy z tym bałaganem? - My nic nie zrobimy. Ty zrobiłeś bałagan. Możesz tu posprzątać. – Odwróciwszy się, by ukryć uśmiech, Zaiden sięgnął po ubranie i zaczął się ubierać. – Muszę wracać do pracy. Jestem pewny, że coś wymyślisz. - Och, ty draniu. – Asher odepchnął się od ściany i powoli obszedł pokój. Zaiden podążał wzrokiem za jego seksownym małym tyłkiem, patrząc jak napina się i rozluźnia przy każdym kroku. Jego kutas też to zauważył, drgając i nabrzmiewając, wypinając się w stronę swojego nowego ulubionego miejsca na ziemi. Przełykając swój jęk, Zaiden wciągnął spodnie i ostrożnie wsunął swojego w pełni nabrzmiałego kutasa pod zamek, obiecując sobie trochę zabawy ze swoim partnerem później. - Przenieś wszystko, co można wykorzystać do drugiej sypialni. Prześcieradła i koce, potrzebne do zrobienia tam łóżka, są w szafie w korytarzu. Zrobimy listę tego, czego potrzebujemy w miejsce starych rzeczy. – Zaiden założył kurtkę i wyciągnął rękę, by delikatnie ścisnąć kark Ashera. – Tak może być? -Naprawdę mi przykro – wyszeptał Asher.
~ 44 ~
Szarpnąwszy żartobliwie za długie hebanowe włosy kochanka, Zaiden przechylił głowę mężczyzny do tyłu aż mógł spojrzeć w jego oczy. - To nie twoja wina, a rzeczy można zastąpić. Przestań czuć się winnym. To jest cholernie przygnębiające. Asher zadarł nos i wystawił język, co wywołało u Zaidena chichot. - Dobrze. Zacznę tu sprzątać. Nie zapomnij o pizzie. - Mam to na uwadze. Nie próbuj gotować, a jeśli poczujesz potrzebę rozładowania seksualnego napięcia, spróbuj to zrobić pod prysznicem, co? – Odskoczył do tyłu, ledwie unikając łokcia Ashera wycelowanego w swoje żebra, śmiejąc się cały czas. - Och, wynoś się stąd. – Asher przegnał go i trzepnął mocno po tyłku. – Mam robotę, a ty stoisz mi na drodze. – Spojrzał na swoje nagie ciało, a potem z powrotem na Zaidena. – Och, mógłbyś kupić mi coś do ubrania? Te kilka rzeczy, które miałem właśnie się spaliły. Zaiden kiwnął niechętnie. Naprawdę lubił oglądać Ashera w swoich ciuchach. Ale jeszcze bardziej lubił przyglądać się jak chodzi z nagim tyłkiem. Wtem wpadł mu do głowy pomysł i uśmiechnął się diabelsko, gdy obrócił się i wyszedł z pokoju. Jego kochanek nie określił, co chciał założyć. A Zaiden miał kilka wspaniałych pomysłów.
Tłumaczenie: panda68
~ 45 ~
Rozdział 7 - Żartujesz sobie, prawda? – Asher trzymał dżinsy przynajmniej o numer mniejsze dla niego. Odrzucając je na bok, przetrząsnął torbę, prawie połykając język, kiedy znalazł kilka stringów. – Naprawdę sobie ze mnie żartujesz. - No cóż, one są tylko do noszenia po domu – powiedział Zaiden, wskazując na cienki pasek materiału w dłoni Ashera. Mężczyzna nie przestawał się uśmiechać odkąd przyszedł do domu. - Dokładnie kiedy dałem ci odnieść wrażenie, że lubię sznurki w tyłku? - No cóż, wydajesz się lubić mieć mojego kutasa przy swoim tyłku. Co złego jest w małym kawałku materiału? – Zaiden swawolnie poruszył brwiami. - Punkt dla ciebie. Co nie znaczy, że chcę chodzić z tym w tyłku przez cały dzień. - A to szkoda. – Zaiden potrząsnął głową w udawanym rozczarowaniu, a potem wydął dolną wargę i sprawił, że zadrżała. Asher przewrócił oczami, ale nie mógł powstrzymać śmiechu. - Przyniosłeś mi, jakieś prawdziwe ubrania? Zaiden nadal wydymał wargi, kiedy wskazał na większą torbę na kanapie. - Jednak one mi się nie podobają. Wyciągając jedną rzecz po drugiej, Asher pokiwał z uznaniem na pasujące dżinsy, proste koszulki, spodnie dresowe, bokserki i skarpety. - To bardziej mi się podoba. - Mnie się nie podobają – powtórzył Zaiden, gdy przyglądał się jak Asher wciąga czarne dresy. - Jesteś idiotą. Nie mogę przez cały czas chodzić nago, Zaid. - Nie rozumiem dlaczego. To uczyniłoby moje życie bardziej przyjemnym. Nie wspominając o tym, że miałbym łatwiejszy dostęp do twojego ciasnego małego ciała.
~ 46 ~
Decydując się zignorować swojego kochanka, Asher rozejrzał się po pokoju. - A gdzie jest pizza? Umieram z głodu. - Nawet nie zajrzałeś do ostatniej torby! – Zaiden podszedł szybko i podniósł ją ze stolika, prezentując ją Asherowi, jakby trzymał prezent godny króla. Ciekawy wbrew sobie, Asher wziął torbę i zajrzał do środka. Jego oczy się rozszerzyły, a usta opadły. - Skąd do diabła to wytrzasnąłeś? – Wyciągnął gładką czarną, silikonową wtyczkę, dwa kółka na penisa i parę obszytych aksamitem kajdanek. - Z Condom Sense – powiedział z dumą Zaiden. – Mają tam fajne rzeczy. Musisz pójść tam ze mną następnym razem. – Wyrwał torbę z rąk Ashera i wyciągnął dwie ekstrawagancko wyglądające butelki nawilżacza. Czarna butelka miała nawet małe diamenciki na tych cholerstwie. Uniósł je, obrócił je w jedną, potem w drugą stronę, uśmiechając się jak kot z Cheshire. - Rozgrzewające i smakowe. Którą najpierw chcesz wypróbować? - Co jeszcze masz w tej małej torbie z zabawkami? – Asher skrzyżował ramiona na piersi i przechylił głowę na bok. Nie miał problemu z poddaniem się fantazjom swojego kochanka, ale chciał dokładnie wiedzieć, w co się pakował. - Tylko jedną rzecz. – Zaiden wyjął coś, co wyglądało jak lizak. – Lizakowe przyjemności – powiedział i podał je Asherowi. – Nie potrzebujemy ich, ale były zbyt fajne, żeby ich nie kupić. Po bliższym przyjrzeniu się, Asher zdał sobie sprawę, że to wcale nie są słodycze. Tak naprawdę to była smakowa prezerwatywa, zawinięta w celofan i przytwierdzona do małego białego patyczka. Musiał przyznać, że to było sprytne. Oddając je z powrotem partnerowi, uśmiechnął się szeroko. - Okej, możemy zabawić się jak zjemy. Mówię poważnie. Nie jadłem cały pieprzony dzień. Gdzie pizza? Policzki Zaidena zarumieniły się i opuścił głowę, jakby został złapany na zrobieniu czegoś złego. - Byłem podekscytowany i zapomniałem kupić pizzę – wymamrotał. ~ 47 ~
- Fantastycznie. – Brzuch Ashera zaburczał, domagając się pożywienia. – No cóż, w takim razie lepiej będzie jak ją zamówisz. - A co powiesz, żebym przyniósł nam coś chińskiego? Tuż za rogiem jest świetne miejsce. Tak byłoby szybciej. Żołądek Ashera wyraził aprobatę. - Brzmi dobrze. Po prostu przynieś mi cokolwiek. Nie jestem wybredny. Zaiden pokiwał z zapałem, najwyraźniej zadowolony, że udało mu się wyjść z kłopotów. - Przyniosę po trochu wszystkiego. Może być? - W takim razie zabieraj stąd swój tyłek. – Asher mrugnął i obrócił się, żeby wyjść dumnie z pokoju.
***
Szukając swojego telefonu, Zaiden jęknął, gdy wyłączył alarm i stoczył się z kanapy. Ponieważ jego łóżko całkowicie spłonęło, a to w gościnnym był za małe dla nich obu, żeby wygodnie spać razem, spędził ostatnie trzy noce w salonie. Co dziwne, odkrył, że nie lubi spać bez swojego partnera. Nigdy nie miał nikogo, z kim dzieliłby łóżko na więcej niż kilka godzin, ale lubił budzić się z małym nosem Ashera wtulonym w jego szyję. Nawet jeśli kończył na podłodze więcej nocy niż powinien, z powodu niezwykle gorącego ciała Ashera, lubił wiedzieć, że mężczyzna jest blisko. Zdecydowanie musieli nabyć nowy materac, im szybciej tym lepiej. Wyciągnąwszy ramiona nad głowę, znowu jęknął, gdy rozciągnął obolałe mięśnie pleców. Powłócząc nogami ruszył do kuchni i Zaiden uśmiechnął się szeroko, gdyż zapach świeżo zaparzonej kawy wypełniał powietrze. Przy jego ulubionym kubku do kawy na blacie leżała złożona gazeta, a o ekspres oparta była biała kartka. Załóż dzisiaj tę rozpinaną zieloną koszulę. Uwydatnia twoje oczy.
~ 48 ~
Uśmiechając się z czułością, Zaiden przygotował sobie kawę i w bokserkach pomaszerował korytarzem, by odpowiednio podziękować swojemu kochankowi za tą małą niespodziankę. Kiedy wszedł do pokoju, jego uśmiech zmiękł znajdując śpiącego Ashera. No cóż, będzie musiał podziękować mu później. Idąc na paluszkach przez pokój, ruszył do szafy i otworzył ją cicho. Przeglądając ubrania, które ocalały z małego wypadku Ashera na początku tygodnia, jego brwi ściągnęły się razem, gdy nie zobaczył zielonej koszuli. Dlaczego Asher prosił, żeby ją założył, skoro nie powiesił jej w szafie? Wzruszając ramionami, zamiast tamtej wybrał ciemnopopielatą. Zebrawszy to, co potrzebował, wszedł cicho z pokoju, ostrożnie by nie obudzić śpiącego partnera. Zaniósł ubranie do gościnnej łazienki, wziął prysznic i ubrał się pospiesznie, a potem wrócił do kuchni na szybkie śniadanie. Odkrył, że jego kochanek już podniósł się z łóżka i teraz krząta się po kuchni, wspaniale nagi i nucący miękko, gdy przygotowywał tosty i wyciągał z lodówki dżemy i masło. Odchrząkając, by ogłosić swoją obecność, Zaiden podszedł do swojego partnera i zawinął ramiona wokół jego pasa. Umieściwszy szybkiego całusa na czubku głowy Ashera, puścił go i usiadł przy stole. - Naprawdę muszę nauczyć cię gotować. Asher mruknął, przynosząc tosty i dodatki do stołu. - Jeszcze kawy? Zaiden zacisnął wargi, żeby powstrzymać się od uśmiechu. Jego mały partner nie był rannym ptaszkiem. Dlatego był pewien podziwu znajdując jego małą niespodziankę, kiedy się obudził. Myśl, że Asherowi zależy na nim na tyle, by wstać wcześniej i przygotować kawę – nawet jeśli po tym ponownie wpełzł do łóżka – roztopiło jego serce. - Ładna koszula – powiedział Asher zajmując swoje miejsce. – Podobasz mi się w tym kolorze. – Posłał Zaidenowi krzywy uśmiech i wgryzł się w tosta. - Dziękuję. Przykro mi, ale nie mogłem znaleźć tej zielonej. Asher zmarszczył brwi i nos. - Tej, która wygląda jak kocie rzygi? Wyrzuciłem ją, kiedy sprzątałem wtedy pokój. Przepraszam, ale to była okropna koszula.
~ 49 ~
Zaiden zatrzymał swojego tosta w połowie drogi do ust. - Myślałem, że chciałeś, bym dzisiaj założył tę zieloną? Napisałeś, że uwydatnia moje oczy. Grymas Ashera się pogłębił i wolno potrząsnął głową, gdy odłożył tost z powrotem na talerz. - Uch, kiedy to napisałem? Szczerze mówiąc, ta koszula nie uwydatniała niczego oprócz moich mdłości. - Zostawiłeś liścik przy ekspresie. - Nie, nie zostawiłem żadnego liściku. Przysięgam, Zaiden. Nie cierpiałem tej koszuli. Wyrzuciłem ją. Umysł Zaidena zawirował na tę informację. Czy Asher kpił z niego? Wciąż widział ten liścik na blacie obok ekspresu. - No cóż, doceniam, że dzisiaj rano zrobiłeś kawę. Zamierzałem odpowiednio ci podziękować. – Poruszył brwiami, gdy aluzja wśliznęła się do jego głosu. – Ale wyglądałeś na tak zmęczonego, że nie chciałem cię budzić. - Zaid, o czym do cholery mówisz? Myślałem, że to ty zrobiłeś kawę. Dopadł go niepokój i Zaiden wstał z krzesła i przeciął kuchnię, by chwycić małą białą kartkę. Przyniósł ją i podetknął Asherowi pod nos. - Nie napisałeś tego? Asher wziął to od niego, przeczytał i potrząsnął głową. - To nie jest moje pismo. - Ash, to nie jest śmieszne. Skoro tego nie zrobiłeś, to znaczy, że ktoś był w domu, gdy spaliśmy. A to nie bardzo mnie bawi, więc przestań robić ze mnie głupka. Wstając z krzesła, Asher położył rękę na piersi Zaidena i spojrzał mu w oczy. - Nie robię z ciebie głupka, Zaid. Przysięgam, że dziś rano nie zrobiłem nic więcej tylko tosty. - W takim razie, kto zrobił kawę i zostawił liścik? - Nie wiem, ale nie podoba mi się to. Może powinniśmy zadzwonić na policję?
~ 50 ~
Wciągnąwszy partnera w ramiona, Zaiden westchnął opierając brodę na głowie mężczyzny. - To nie jest żaden groźny gest. - Tak, ale ktoś był w naszym domu bez naszej wiedzy. Zaiden uśmiechnął się. Lubił jak Asher nazywał to miejsce ich domem. - Okej. Mogę poprzestawiać moje spotkania na popołudnie. Idź weź prysznic i ubierz się. Zadzwonię na policję. Asher wycisnął miękki pocałunek na jego obojczyku i wysunął się z jego objęć. - Nie chcesz, żeby gliniarze przyglądali się mojej gorącej pupie? Zaiden warknął, klepiąc tę szczególną część anatomii swojego partnera. - Nikt oprócz mnie, mały ptaszku.
Tłumaczenie: panda68
~ 51 ~
Rozdział 8 Policja przyjechała, w zasadzie przewracając oczami, kiedy zapewniali ich, że się tym zajmą, a potem odjechała. Niedługo po tym wyszedł Zaiden, by przygotować się do swoich popołudniowych spotkań, zostawiając Ashera, by sam dąsał się w domu. Nie podobała mu się myśl, że ktoś był w ich domu bez ich wiedzy. Mógł mieszkać tu tylko tydzień, ale teraz to był jego dom, a ktoś nawiedził jego sanktuarium. Nie wspominając o tym, że jego partner spał kilka kroków od kuchni. Asher zadrżał, kiedy wyobraził sobie pozbawioną twarzy osobę stojąca nad Zaidenem, po prostu wpatrującą się, obserwującą jak śpi. Odepchnąwszy te myśli zanim za bardzo się przestraszy, poszedł do kuchni i zaczął zbierać naczynia po śniadaniu. Załadował zmywarkę, jego myśli krążyły wokół spraw, które musiał zrobić zanim Zaiden wróci do domu. Miał kilka telefonów do wykonania. Potrzebowali kogoś, kto przyjdzie i sprzątnie bałagan i wymieni dywany w sypialni, którą podpalił. Przewracając oczami, Asher zaczął wycierać blaty i stół. Wciąż czuł się jak wielki głupek z powodu tego małego incydentu. Jak dotąd nie stracił kontroli, ale był bardzo ostrożny i skupiał się na powstrzymaniu ognia. Niezbyt łatwe zadanie biorąc pod uwagę przyjemność, jaka go przytłaczała za każdym razem, gdy dotykał Zaidena. Chociaż przez chwilę rozważał poproszenie swojego współlokatora o spakowanie i przesłanie jego rzeczy do Tennessee, Asher w końcu zdecydował się kupić wszystko nowe. Miał pieniądze, by kupić to, co chciał, tym bardziej, że nie posiadał niczego sentymentalnie cennego na Isla Blanca. Może powinien zaczął szukać pracy. Ten pomysł niezbyt do niego przemawiał, ale w przeciwnym razie każdego dnia będzie siedział i czekał na powrót swego partnera. Nie minęła nawet godzina od wyjścia Zaidena, a Asher z nudów już odchodził od zmysłów. Jeśli chciał zachować swój zdrowy rozsądek, musiał znaleźć coś, co zajmie jego dni. W Meksyku, miał plażę i swojego najlepszego przyjaciela, który pomagał mu zagłuszać nudę. A co tak naprawdę było do robienia w tym mieście? Uświadamiając sobie, że nie opuścił domu, odkąd tu przyjechał, Asher zdecydował, że chyba nadszedł ~ 52 ~
czas, by trochę pozwiedzać i poznać mieszkańców. Planowali jutro zakupić nowe łóżko, ale to nie znaczyło, że Asher nie mógł kupić sobie kilku rzeczy, by choć trochę zastąpić tamte. Idąc przez dom, robił umysłowe zdjęcia, obmyślając na różne sposoby jak dodać trochę koloru i ożywienia do nieciekawego, nijakiego wystroju. Nie chciał przekraczać granic ani obrazić swojego kochanka, ale skoro to miał być jego dom na następne niewiadomo jak długo, powinien przynajmniej mieć coś do powiedzenia w sprawie dekoracji. Z nowym, całkowicie ustalonym planem, Asher zgarnął portfel z końca stołu koło kanapy i wsunął do kieszeni. Wezwał taksówkę, a potem usiadł na frontowych schodach przeszukując telefon za miejscowymi dealerami samochodowymi. Nie miał nic przeciwko braniu taksówek, ale lubił wolność w jeżdżeniu gdziekolwiek i kiedykolwiek chciał. Do krawężnika podjechała taksówka i Asher podbiegł, by usiąść na tylne siedzenie, prawie kręciło mu się w głowie na myśl o swoich pierwszych zakupach w swoim nowym życiu. Teraz musiał tylko zdecydować, jaki samochód kupić. Obrazy czegoś pretensjonalnego i szybkiego wirowały w jego głowie i Asher musiał się uśmiechnąć. To brzmiało idealnie. Już mógł sobie wyobrazić wyraz na twarzy Zaidena, kiedy zajedzie lśniącym, czerwonym sportowym samochodem. Może nawet mogliby wymienić nudnego sedana jego kochanka i również jemu kupić coś trochę bardziej przyciągającego oko. W porównaniu do Ashera, mężczyzna praktycznie wciąż był dzieckiem, mimo to wszystko, co posiadał, wyglądało tak, jakby zbliżał się do kresu swojego życia. No cóż, Asher po prostu będzie musiał zobaczyć, co może zrobić, by trochę wstrząsnąć sprawami i wciągnąć swojego partnera z powrotem do świata żywych.
***
- Denise. Andrew. – Zaiden uśmiechnął się olśniewająco i wskazał dłonią w stronę kanapy w swoim biurze. – Przepraszam, że musiałem przełożyć nasze spotkanie w tak krótkim czasie. Cieszę się, że wam się udało. Jak się dzisiaj czujecie?
~ 53 ~
- Dobrze, doktorze. A pan? – Denise posłała mu swój normalny wesoły uśmiech i Zaiden zaczął się trochę odprężać. - Tak, mamy się dobrze – wymamrotał Andrew. Odrzucił ciemnobrązowe włosy z czoła i westchnął ciężko, gdy usiadł obok swojej żony. Nie chcąc zakładać, że rozmawiali na temat seksualności Andrew, Zaiden usadowił się w fotelu i czekał. W swoim czasie zaczną rozmawiać o problemach, które chcieli omówić. Rzeczywiście, kilka chwil zabrało Andrew odezwanie się. - Rozmawiałem z Denise o naszej dyskusji w zeszłym tygodniu. – Nie patrzył na nikogo w pokoju, ale przynajmniej mówił. - Jestem pewny, że to musiało być dla ciebie bardzo trudne. – Zaiden zwrócił się do ślicznego rudzielca i wyciągnął ręce, dłońmi do góry. – Jak się wtedy poczułaś, Denise? Składając dłonie na kolanach, Denise uśmiechnęła się życzliwie do swojego męża. - Podejrzewałam to od jakiegoś czasu. – Potem wyciągnęła rękę i chwyciła dłoń Andrew zanim powróciła do Zaidena. – To ulga być w stanie zrozumieć i uświadomić sobie, że to nie byłam tylko ja. Zaiden posłał jej ciepły uśmiech zanim jego oczy przeniosły się na Andrew. - A co z tobą, Andrew? Jak się teraz czujesz? Podniósłszy głowę, Andrew w końcu spotkał się z jego oczami i mały uśmiech rozszerzył jego wargi. - Czuję się tak, jakbym naprawdę po raz pierwszy od lat mógł oddychać. Jestem zdenerwowany, oczywiście, ale Denise była wspaniała. – Wycisnął szybkiego całusa na jej policzku. – Zawsze będziesz moją najlepszą przyjaciółką – wyszeptał do niej. Denise zachichotała jak uczennica i oblała się bardzo różowym zawstydzeniem, gdy trzepnęła go przez ramię. - Cieszę się, że w końcu mi powiedziałeś. Zaiden obserwował ich z mieszaniną dumy i smutku. Wyraźnie kochali się nawzajem i nie podobało mu to, że ich małżeństwo jednak się skończy. Między nimi nie było żadnej wrogości. Miał nadzieję, że naprawdę po tym pozostaną przyjaciółmi.
~ 54 ~
- Czy jeszcze chcecie o czymś dzisiaj podyskutować? Rozmawialiście, jakie należy podjąć kroki? - Każdego dnia rozpracowujemy coś innego – powiedziała Denise z uśmiechem. – Rozumiem, że Andrew spotkał kogoś, kim jest oczarowany. – Zachichotała na zażenowany jęk Andrew. – Tak się zdarza, mi również ktoś wpadł w oko. - Spotykasz się z kimś? – Zaiden zachował swoją twarz beznamiętną, a osąd od wkradnięcia się do jego głosu. Był neutralny ja zawsze. - Och, nie, nie. – Denise zamachała przecząco dłonią. – Nigdy nie byłabym niewierna swojemu mężowi. Jednak dziewczyna może popatrzeć. Andrew i ja zdecydowaliśmy spotykać się z innymi ludźmi. Zaproponowałam mu nawet towarzyszenie w podwójnej randce, żeby pomóc przełamać lody. - To bardzo życzliwe z twojej strony, Denise. Andrew, nie masz nic przeciwko takiemu zaaranżowaniu spraw? Andrew pokiwał głową. - Jutro wypełniamy papiery o rozwód. To będzie najlepsze dla nas obojga. - Zgadzam się. – Denise nieodwołalnie kiwnęła głową. – Jednak zawsze będę tu dla ciebie – wyszeptała do Andrew. - Cudownie! – Zaiden zacisnął razem ręce. – Jeszcze zostało nam kilka minut. Czy którekolwiek z was ma jeszcze coś, co chciałoby otwarcie poruszyć? Każde z nich potrząsnęło głową i wstali z kanapki. - Skoro technicznie już dłużej nie jesteśmy parą, to będzie nasza ostatnia wizyta, doktorze Reed. – Denise wyciągnęła rękę, by uścisnąć jego. Zaiden uścisnął na krótko jej rękę, a potem tę wyciągniętą przez Andrew. - Rozumiem, Denise. Jednak mam nadzieję, że zadzwonicie do mnie, gdybyście potrzebowali z kimś porozmawiać. - Dziękuję. – Andrew zaczął kierować się w stronę drzwi. - To urocza koszula, doktorze Reed. Ten kolor całkiem panu pasuje.
~ 55 ~
Andrew zmarszczył brwi na swoją żonę, potem na Zaidena, przyglądając się jego koszuli, jakby moralnie go obraziła. Potem zniknął za drzwiami. Denise tylko przewróciła oczami, pomachała lekko Zaidenowi i wymknęła się za swoim mężem. Zaiden bawił się guzikiem koszuli, gdy szedł z powrotem do swojego biurka. Dlaczego nagle tak wiele osób zainteresowało się jego ubraniami? I co dokładnie tak bardzo zdenerwowało Andrew zanim wyszedł?
***
Zaiden wjechał na podjazd i zagapił się na błyszczącego czerwonego Forda Mustanga zaparkowanego obok niego. Jego usta się otworzyły i tak naprawdę poślinił się trochę. Wysiadł ze swojego nudnego sedana, obszedł wkoło dzieło sztuki motoryzacyjnej i gwizdnął. Miał nadzieję namówić swojego małego partnera, żeby chociaż raz pozwolił mu przejechać się tym pięknem. Spiesząc ścieżką, przeskoczył schody i wpadł przez drzwi, zniecierpliwiony zobaczyć swojego partnera i pogratulować mu nowego samochodu. Ale zamarł w drzwiach, obrócił się i wyszedł na zewnątrz, spoglądając na numer nad drzwiami, by upewnić się, że jest we właściwym domu. - Cztery-siedem-dziewięć – wymamrotał pod nosem, a potem zawrócił i wszedł z powrotem do domu. Ledwie rozpoznawał w nim cokolwiek. Zniknęły jego miękka brązowa sofa i kanapka, wyszczerbiony i rozchybotany niski stolik, a także mocne, pękate lampy. Teraz duże, zamszowe, burgundowe sofy ozdabiały jego salon. Piękny, wiśniowy stolik, pasujące boczne stoliki i opływowe podłogowe lampy towarzyszące lampom. Na ścianach wisiały nowe obrazy, burgundowe zasłony osłaniały okna, a gruby, pluszowy dywan wykańczał wystrój pokoju. - Zatrzymałem wszystkie stare meble w razie, gdyby to ci się nie spodobało – powiedział Asher od kuchennych drzwi. – Przypuszczam, że najpierw powinienem cię zapytać, ale chciałem zrobić ci niespodziankę. – Kołysał się z nogi na nogę, wiercąc się, kiedy patrzył na Zaidena. – Podoba ci się? Chociaż chciał podroczyć się ze swoim partnerem, Zaiden nie mógł tego zrobić, kiedy widział mężczyznę tak zdenerwowanego. ~ 56 ~
- Sądzę, że wygląda fantastycznie. Możemy wyrzucić stare meble. – Zgiął palec przywołując nim Asher. Bez wahania, Asher przemknął przez pokój, żeby stanąć prosto przed nim. Wciągnąwszy partnera w ramiona, Zaiden umieścił miękki pocałunek na jego skroni. - To zawsze będę ja, a ja nigdy dużo nie potrzebowałem. Możesz zmienić, co tylko chcesz. - Dziękuję – wyszeptał Asher przy jego szyi, posyłając lekkie dreszcze przez kręgosłup Zaidena. – Niczego nie kupiłem do sypialni. Chciałem, żebyś zrobili to razem. - Podoba mi się to. Dziękuję. – Zaiden jeszcze raz pocałował skroń Ashera i odsunął się. – Zjadłeś cokolwiek na tych swoich małych kilkugodzinnych zakupach? - Nie bardzo. – Asher uśmiechnął się psotnie, gdy zaczął zdejmować swoje ubranie, jednocześnie cofając się do korytarza. – Jednak kupiłem trochę sosu czekoladowego. Zaiden przełknął słyszalnie i gorąco rozlało się po jego ciele. Ruszył do przodu, skradając się za swoim partnerem, gdy niski, grzmiący warkot rósł w jego piersi. - Co zamierzasz zrobić z tym czekoladowym sosem, kochanie? Asher zatrzymał się podczas zsuwania dżinsów w dół bioder i zmarszczył brwi. - Dlaczego to zrobiłeś? Zaiden również się zatrzymał, przechylając zmieszany głowę na bok. - Co zrobiłem? - Mówisz do mnie kochanie, tylko wtedy gdy jesteś napalony. Dlaczego? Mimo, że próbował, nie miał dobrej odpowiedzi. - Nie wiem. Tak naprawdę nie myślałem o tym – odpowiedział szczerze Zaiden. – Faceci mówią takie głupstewka, kiedy myślą nie tą głową. Asher wciągnął dżinsy z powrotem na biodra, a Zaiden chciał się trzepnąć w czoło. - Nie to miałem na myśli, Ash. – Zrobił krok w stronę swojego partnera, ale Asher powstrzymał go uniesioną ręką. – Ash, daj spokój, przecież wiesz, że nie to miałem na myśli.
~ 57 ~
- Przestań. – Asher potrząsnął głową, gdy spiorunował Zaidena wzrokiem. – Zobaczymy się rano – powiedział beznamiętnie, a potem obrócił się na pięcie i pomaszerował korytarzem. Zaiden skrzywił się, gdy usłyszał jak drzwi do gościnnej sypialni zatrzasnęły się tak mocno, że rozległo się w całym domu. Spojrzawszy przez ramię, przyjrzał się kanapie i westchnął. Przynajmniej wyglądała na bardziej wygodną niż jego stara.
Tłumaczenie: panda68
~ 58 ~
Rozdział 9 Jęcząc i dysząc, Asher przetoczył się na materacu z boku na bok, mocząc swoim potem prześcieradło pod nim. Jej brzuch się kurczył, skóra mrowiła, a serce waliło w piersi. Jego fiut pulsował, drżał i sączył się przedwytryskiem między jego nogami. Sięgnąwszy w dół swojego drżącego ciała, Asher syknął z bólu, gdy zawinął palce wokół swego rozgrzanego penisa. Jego jądra były tak mocno przyciągnięte do ciała, że czuł, jakby chciały wpełznąć do wnętrza jego ciała. Jego mięśnie były napięte i śmignął przez niego prąd, podkręcając go i zostawiając roztrzęsionym i niespokojnym. Przeciągnął powoli dłonią po swoim żądającym fiucie i krzyknął, a jego plecy wygięły się nad łóżkiem. Nigdy niczego nie odczuwał tak boleśnie. To było tak, jakby ktoś kopnął go w przyrodzenie, a potem podpalił na wszelki wypadek. Wciąż zły z powodu niedbałych słów Zaidena, Asher nie cieszył się na myśl o byciu tak intymnie z takim dupkiem. Niestety, nie miał żadnych innych opcji. Rozlało się po nim gorąco, przejmując jego ciało, a wkrótce doprowadzi go do szaleństwa. Nie wiedział jak ludzie mogą wytrzymać taką temperaturę i nadal żyć. Do diabła, praktycznie mógł wyczuć jak jego mózg skwierczy w jego czaszce. Przewrócił się na bok, dysząc, gdy próbował stoczyć się z łóżka. Ale zanim mógł zsunąć się z materaca, drzwi od sypialni otworzyły się szeroko, odbiły od ściany z głośnym trzaskiem. W drzwiach stał Zaiden, z rozszerzonymi oczami, rozdętymi nozdrzami i ciężko dyszącą piersią. Jego blada skóra lśniła w świetle księżyca przedostającego się przez okna, śliska i zmoczona potem. Jego długie blond włosy leżały mokre i w strąkach na jego ramionach, jego dłonie zaciskały się i rozluźniały, gdy wpatrywał się w Ashera. Bezwiednie, Asher przewrócił się na plecy, jakby jego ciało było wyszkolone, żeby zrobić to na widok swego kochanka. Otworzył ramiona i poruszył palcami, przywołując do siebie partnera. Zaiden nawet się nie zawahał. Zrobił dwa kroki i rzucił się na łóżko, nakrywając ciało Ashera swoim własnym. - Przepraszam, kochanie. Nie chciałem powiedzieć tych głupich rzeczy. – Ręce Zaidena były wszędzie, a mówił między desperackimi pocałunkami na szyi i ramionach ~ 59 ~
Ashera. – Będę nazywał cię kochaniem każdego dnia. Tylko tak będę cię nazywał. Cholernie mi przykro. Nie bądź zły. Proszę, przestań być na mnie zły. Asher jęknął i zakręcił ramiona wokół karku Zaidena, by przyciągnąć go bliżej, zgniatając ich usta, gdy każdy z nich walczył o dominację. W tym momencie, nawet nie pamiętał, dlaczego był wkurzony na swojego elfa. Jego feniks krzyknął, piękna piosenka wypełniła jego serce i duszę, radując się bliskością ich partnera. Kiedy Zaiden lizał jego usta w środku i skubał jego wargi, Asher zdecydował, że może być wściekły później, a teraz po prostu cieszyć się tą chwilą. Dotyk Zaidena łagodził palenie, nawet jeśli podsycał płomienie jego pożądania do szalejącego pożaru. Może tak było z powodu podstępu starszych, ale Asher nie miał dość swojego partnera. Mały głos w jego głowie nazywał go obrzydliwym kłamcą. Nawet gdy nie był w gorączce parowania, wciąż pożądał tego dużego mężczyznę. Wyzwie każdego, kto spojrzy na jego kochanka. Cholera, mężczyzna był cudowny. - Potrzebuję cię, Zaid. - Ja też cię potrzebuję, kochanie. Przepraszam, że byłem idiotą. – Zaiden rozciągnął się nad nim, żeby sięgnąć do nocnego stolika po nawilżacz. – Powiedz mi, czego chcesz, Ash. Co tylko chcesz. - Chcę cię przykuć do łóżka i zlizać czekoladę z każdego cala twojej skóry. Potem chcę zatopić się w twoim ciasnym tyłku i pieprzyć cię aż zemdlejesz. – Asher uśmiechnął się, gdy Zaiden jęknął i jego ciało zadrżało. – Ale teraz, po prostu chcę cię ujeżdżać. Zaiden warknął, przewracając się szybko, by usadowić Ashera na sobie. Ruch ten sprawił, że spadli z materaca na podłogę z mocnym walnięciem. Taa, naprawdę potrzebowali nowego łóżka. Asher nie mógł się powstrzymać i roześmiał się, gdy uniósł się na rękach i spojrzał na swego oszołomionego kochanka. - Szybko się nawilż, Zaiden. Zaiden zmarszczył brwi i ostry klaps wylądował na nagim tyłku Ashera. Ten zamknął oczy i jęknął, poruszając tyłkiem i błagając o kolejnego klapsa. - Zachowuj się – upomniał go Zaiden. Mrugając otworzył oczy i Asher uśmiechnął się szeroko. ~ 60 ~
- A gdzie w tym zabawa? A potem sapnął, gdy Zaiden ponownie ich przetoczył, przyciskając plecy Ashera do dywanu i przyszpilając go do podłogi. Bez słowa, dwa śliskie palce okrążyły jego zaciśnięta dziurkę i wepchnęły się do środka. Palenie, lekkie ugryzienie bólu, zamąciło Asherowi w głowie i wygiął kark, jęcząc jak dziwka. - Taa, takiego bardziej cię wolę – mruknął Zaiden, pompując palcami w tę i z powrotem w ciele Ashera. – Po prostu ślicznie wyglądaj i pozwól mi sobą się zająć. – Jego palce zniknęły, zastąpione przez tępą główkę jego kutasa. – Głęboki oddech, kochanie. Asher zrobił jak mu kazano, jęcząc na wydechu, gdy jego partner wbił się w jego ciemne głębie. Jego głowa kręciła się na podłodze w jedną i drugą stronę, a błyskawice przyjemności przebiegały przez jego ciało. - Kurwa, to długo nie potrwa. - Ale z ciebie romantyk. – Zaiden zachichotał bez tchu, osadzając się w głodnym tyłku Ashera. - Zamknij się już i pieprz mnie. - Apodyktyczny mały ptaszek. – Zaiden pchnął mocno, dotykając prostaty Ashera i wyciągając dziwny szloch z jego otwartych ust. – Och, spodobało ci się? – Zaiden wysunął się wolno i wbił się ponownie. – Chcesz ostro, kochanie? - O, boże! – Asher skrzyżował kostki na plecach Zaidena i wplątał palce we włosy partnera, szarpiąc je mocno. – Tak! Mocniej! Biorąc go za słowo, Zaiden wsunął ramię pod jego biodra, uniósł go i ujeżdżał na tyle mocno, by wstrząsać jego kośćmi. - Kochasz mojego kutasa, prawda, kochanie? Powiedz mi, że go kochasz. - Tak, o słodkie piekło, kocham go! Szybciej i mocniej, intensywność budowała się aż Asher odszedł od zmysłów z przyjemności. Nie mógł myśleć, nie mógł mówić, nie mógł nic robić tylko przyjmować wspaniałe pieprzenie, jakie dostarczał mu Zaiden. Orgazm przetoczył się przez niego niczym jadąca lokomotywa, sygnalizując jedną piekielną eksplozję. - Otwórz oczy, Ash. Spójrz na mnie – zażądał Zaiden.
~ 61 ~
Jego oczy się otworzyły, rozszerzając się na piękno bólu i przyjemności na twarzy kochanka. Ich oczy się spotkały i przytrzymały, a reszta pokoju zdawała się rozpłynąć. Ogień Ashera musował pod powierzchnią, małe płomienie lizały skórę jego ramion i dłoni. Czuł je, w końcu je zrozumiał i teraz był w stanie je kontrolować. Zaiden Reed był jego ogniem. Ten mężczyzna kontrolował go, posiadał go, jego ciało, jego duszę i jego ogień. Wpatrując się w szmaragdowe oczy swojego partnera, jego feniks wzywał Zaidena, łagodząc obawy i wątpliwości Ashera. Mógł zaufać Zaidenowi, że nigdy nie zdradzi tego daru. Z tą wiedzą w końcu na miejscu, Asher ostatecznie sobie odpuścił, spadł przez krawędź i krzyknął, gdy wstrząsnął nim orgazm, wysyłając palące strumienie perłowego nasienia z jego pulsującego fiuta. Zaiden opadł do przodu, zatopił nos przy szyi Ashera i jękiem wyraził swoje spełnienie, pokrywając wewnętrzne ścianki Ashera aż do przelania. - Cholera, to zawsze jest takie dobre z tobą. - Powinno być – wymamrotał Asher. – Jesteś moim ogniem, Zaidenie Reed. Dysząc, gdy jego zwiotczały kutas wysunął się z wciąż zaciśniętej dziurki Ashera, Zaiden przewrócił się na bok i próbował złapać oddech. To był drugi raz, kiedy Asher to powiedział, a on nadal nie wiedział, co to znaczyło. - Wyjaśnij to. Asher przybliżył się, zwijając się przy boku Zaidena. - Jesteś moim partnerem. - Rozumiem to, kochanie. To z drugą częścią mam mały problem ze zrozumieniem. Podnosząc się na łokciu, Asher uśmiechnął się do niego promienie. - Nazwałeś mnie kochaniem. Zaiden przewrócił oczami i zawinął ramię wokół pleców kochanka, pociągając go w dół, by ułożył się na jego piersi. - Powiedziałem ci, że przykro mi z tego powodu. Nie chciałem powiedzieć tego w taki sposób jak to zabrzmiało. Przyłapałem się na tym, że chcę to mówić przez cały czas, ale nie byłem pewny, czy z zadowoleniem przyjmiesz to czułe słowo. Jednak, kiedy jesteśmy razem, tak jak teraz, nie mogę myśleć. ~ 62 ~
- Teraz rozumiem – wyszeptał Asher. – Nie mam nic przeciwko, żebyś nazywał mnie kochaniem. To sprawia, że czuję się kimś specjalnym. Dając partnerowi uścisk, Zaiden umieścił prosty pocałunek na czubku jego głowy. - To dobrze, bo nim jesteś. A teraz, może wyjaśnisz mi te słowa o ogniu? To doprowadza mnie do szaleństwa. - Kiedy feniks zatwierdzi swojego partnera, oddaje się cały tej osobie. Jesteśmy związani na wieczność. – Jego ręka podkradła się, by zatrzymać się na sercu Zaidena. – Nasze serca biją jak jedno. – Szczupłe palce przesunęły się, by otrzeć się o jego wargi. – Nasze oddechy są zsynchronizowane. Nasze umysły i dusze splecione. – Odchylił głowę, by spojrzeć w oczy Zaidena. – Już zrozumiałeś? Zaiden pogłaskał czule palcami policzek swojego partnera. - W jaki sposób to czyni mnie twoim ogniem, kochanie? - Uspokajasz mnie albo kusisz mnie. Kiedy jestem podniecony, moje płomienie palą się jaśniej. Kiedy jestem zadowolony, tak jak teraz, moje płomienie ledwo się tlą. Ty mi to robisz. Mocno próbowałem zaprzeczyć temu, walczyć z tym. Teraz, kiedy zrozumiałem i zaakceptowałem nasze parowanie, łatwiej jest mi to kontrolować. – Uśmiechnął się miękko. – Jednak wciąż potrafisz przywołać mój ogień. - Jak to robię? I dlaczego miałbym tego chcieć? – Zaiden nie był przeciwny tej myśli. Po prostu nie rozumiał jak mógł kontrolować coś, co jest integralną częścią jego partnera. - Widziałeś mój ogień. Pomyśl o tym jak wygląda, jak go odczuwasz, gdy cię dotykam. Wyobraź sobie płomienie tańczące na naszych rękach. Wpatrując się intensywnie w ich złączone palce, Zaiden wyobraził sobie małe pomarańczowe płomienie skaczące po ich skórze. Sapnął, kiedy ogień natychmiast pobudził się do życia, ogarniając koniuszki ich palców i nadgarstki. Jednak nie był pomarańczowy, ale ciemno fioletowy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Jednak nie musiał zbyt długo się na tym skupiać. Przyjemność przyszła natychmiast, zaczynając od koniuszków palców i rozprzestrzeniając się na całe jego ciało, szybko biorąc kurs w stronę jego już wypełniającego się kutasa. - Dobrze go czuć, prawda? – zamruczał cicho Asher, ściskając dłoń Zaidena trochę mocniej. – Ty to zrobiłeś.
~ 63 ~
- Żartujesz sobie ze mnie? - Nie. Nic nie zrobiłem. Ty to wszystko zrobiłeś. – Asher polizał obojczyk Zaidena. – Więc, teraz mi powiedz. Dlaczego chciałbyś wezwać ogień? - Ponieważ cholernie niesamowicie jest go czuć – szepnął bez tchu Zaiden. – Wiesz, co jeszcze lepiej będzie czuć? - Co takiego? – wymamrotał Asher, wspinając się na niego i skubiąc ustami jego pierś. - Gdy zawiniesz swoje śliczne usta wokół mojego kutasa. Asher prychnął i szorstko przygryzł sutek Zaidena zanim zsunął się wzdłuż jego ciała, by spocząć pomiędzy jego nogami. - Sądzę, że musimy przetestować tę teorię. Gładząc go wolno od podstawy do czubka, Asher pochylił się i pochłonął gąbczastą główkę w swoje usta. Oblizał sączącą się dziurkę, łapiąc przedwytrysk Zaidena na swoim języku, a jego stłumione jęki zawibrowały wzdłuż penisa Zaidena. Matko Boska Miłosierna! Usta jego partnera były na nim niczym niebo i Zaiden nie mógł się powstrzymać od wygięcia się w zapraszające gorąco ust Ashera. Uniósł się na jeden łokieć i przyglądał się temu erotycznemu pokazowi zza ciężko opuszczonych powiek. Przełknął okrzyk rozkoszy, kiedy Asher zawinął rękę wokół podstawy kutasa Zaidena i zaczął poruszać głową, przeciągając wargami po górnej połowie. Potem puścił go całkowicie, patrząc w oczy Zaidena z szelmowskim uśmieszkiem. - Jesteś gotowy? Zaiden pokiwał w milczeniu. Nie wiedział, na co właśnie się zgodził, ale z radością przyjmie cokolwiek, co jego kochanek gotowy był mu dać. Podążył za wzrokiem Ashera tam, gdzie jego dłoń wciąż była zaciśnięta na sączącym się kutasie Zaidena. Całe jego ciało stężało, gdy fioletowe płomienie wybuchły z rąk Ashera, tańcząc po długości jego penisa. Zalała go przyjemność, natychmiastowa i intensywna. Potem Asher pochylił się w dół, połykając go aż do tyłu swojego gardła, i Zaiden całkowicie się zagubił. Nigdy w życiu nie czuł niczego tak fantastycznego. To było tak, jakby cała jego dusza zapaliła się dzięki mężczyźnie między jego rozszerzonymi udami. Opadł z
~ 64 ~
powrotem na podłogę, wplótł obie ręce w długie włosy Ashera i zaczął wbijać się w jego usta, z każdym pchnięciem trącając w tył gardła partnera. Druga ręka Ashera wsunęła się pod jego ściśniętą mosznę i głaskał jego krocze zanim przesunął się dalej, by pieścić jego drgające wejście. Jedno pociągnięcie, drugie, a potem Asher przełknął wokół główki jego kutasa i Zaiden wybuchł niczym petarda, krzycząc aż gardło mu ochrypło, aż opróżnił swoje jądra, strzelając strumieniami spermy w czekające usta partnera. Opadłszy z powrotem na dywan, próbował kontrolować swój walący puls, dyszał i jęczał, potrząsając głową z boku na boku. Jego mózg nie pracował, ledwie mógł widzieć, jego język był gruby i ciężki w ustach. Pokój rozmazał się w krawędziach i zaczął zanikać, dopóki w końcu się nie poddał i wśliznął w nieprzytomność.
Tłumaczenie: panda68
~ 65 ~
Rozdział 10 - Ten mi się podoba. Stoczywszy się z materaca, Zaiden wstał na nogi i potrząsnął głową. - Poszukajmy dalej. - Ale ja chcę ten – zajęczał Asher. - Możemy tu wrócić – nakłaniał Zaiden. – Ale poszukajmy dalej. Asher wygiął na niego brew zanim klapnął z powrotem na łóżko i jęknął głośno. - O, wow! Ten jest niesamowity. Chcę ten. Kutas Zaidena drgnął z zainteresowaniem na widok swojego partnera kręcącego się i jęczącego na materacu. Rozglądając się wkoło, zdał sobie sprawę, że nie jest jedynym, który zwrócił uwagę. Kilka kobiet, a nawet paru mężczyzn zamilkło w swoich rozmowach i zaczęło przyglądać się małemu pokazowi Ashera na środku sklepu z meblami. Warcząc, Zaiden podszedł bliżej do łóżka i trzepnął kochanka w biodro. - Dobrze, możemy wziąć to – syknął. – A teraz, możesz przestać! Asher tylko uśmiechnął się diabelsko, by wygiąć plecy i jęknąć głośniej. - Ten jest wprost idealny. Tylko wyobraź sobie jak mocno będziesz mógł mnie na nim pieprzyć. – Mówił głośno, o wiele głośniej niż uzasadniała to odległość między nimi. Zaiden zamknął oczy, jego policzki poczerwieniały, gdy usłyszał kilka wydechów i parę chichotów za sobą. - Wstawaj, Ash. Przekręciwszy się na brzuch, Asher zakołysał biodrami na materacu, uderzając w niego szybkimi, ostrymi pchnięciami.
~ 66 ~
- O, taak. Jest naprawdę wytrzymały. Nie sądzę, żebyśmy go połamali tak jak pozostałe dwa. Zaciskając mocniej oczy, Zaiden walczył ze swoim bezbrzeżnym zażenowaniem. Zabije tego małego drania jak tylko znajdą się w domu. - Asher, przysięgam na wszystko, co święte, że jeśli nie skończysz tych wygłupów w ciągu dwóch sekund… – Zamilkł, zostawiając wiszącą groźbę. - Nie jestem pewien, czy dobrze to robię. Myślę, że musimy się upewnić, czy wytrzyma naszą wspólną wagę. – Asher ustawił się na czworakach. – Ustaw się za mną, tak jak lubię, żebym mógł upewnić się, że jest wygodne. Bez namysłu, Zaiden wyciągnął rękę i mocno trzepnął swojego partnera w reprymendzie w jego okrągły tyłek. Asher jęknął i zaskomlał niczym profesjonalistka, obniżając tors do materaca i poruszając tyłkiem. - Do diabła, tak – zawołał. – Wiesz jak bardzo lubię ostro. Zrób to jeszcze raz, kochanie. Mogę dojść od samego klepania mnie po tyłku. Zmieniając taktykę, Zaiden zniżył głos, pozwalając mu wypłynąć głębokim i rozkazującym. - Wstań z łóżka, a obiecuję sprawić, że ten tyłek będzie ładnie błyszczał i czerwienił się, gdy dotrzemy do domu. Jednak Asher nie odpuszczał. - Och, ale ja potrzebuję tego teraz, Zaid. Jestem taki twardy – zajęczał. - Pieprzone pedały – burknął jakiś facet, gdy przechodził obok nich, rzucając w ich stronę zabójcze spojrzenia. Nagła wściekłość przeważyła nad jego zażenowaniem i Zaiden obrócił się, by podążyć za mężczyzną. Nie dbał o to, co ludzie o nim powiedzą, ale nikt nie będzie w taki sposób mówił o jego partnerze. Ciasny uścisk na nadgarstku zatrzymał go i spojrzał ponownie na Ashera wpatrującego się w niego z przeprosinami. - Przepraszam, Zaid. Po prostu chciałem się trochę zabawić. - Nie miał prawa mówić o tobie w ten sposób. - Daj spokój. On nie jest tego wart. – Asher zczołgał się z łóżka i przylgnął do Zaidena. – Jesteś na mnie zły? ~ 67 ~
Z głębokim westchnieniem, Zaiden uśmiechnął się krzywo i postukał palcem w czubek nosa Ashera. - Nie jestem zły, kochanie. Obok nich odchrząknęła śliczna brunetka, składając nerwowo swoje ręce. - Mogę w czymś pomóc, panowie? - Naprawdę chcę tych klapsów – wyszeptał uwodzicielsko Asher. - Chcemy ten materac – powiedział Zaiden do sprzedawczyni nie zdejmując wzroku z hipnotyzujących oczu partnera. – Zapłacę ekstra, jeśli możecie dzisiaj go dostarczyć. Po nabyciu materaca, wybrali ładną ramę łóżka z zagłówkiem z listewek, doskonałym do przypięcia kajdanek czy zawiązania szarf. Asherowi zabrało całą silną wolę powstrzymanie się od podskakiwania, gdy przeszli przez całe centrum szukając sklepu z nowymi pościelami. Niesamowicie szczęśliwy, że Zaiden nie jest na niego zły za to małe przedstawienie w sklepie meblowym, praktycznie wibrował podnieceniem. Nie chciał jeszcze bardziej żenować swego partnera, ale o rany, to było takie zabawne. Zaiden wyglądał tak uroczo, kiedy się zarumienił, a ten jego głęboki, seksowny głos wysyłał raz za razem dreszcze wzdłuż kręgosłupa Ashera, gdy odtwarzał go w swoim umyśle. - Podobają mi się te niebieskie. – Zaiden wyrwał go z jego myśli, gdy wskazał na ciemnoniebieski komplet pościeli. Asher zmarszczył nos. - Co powiesz na coś z odrobinę większym polotem? – Przeszedł się między półkami, rozglądając się wkoło, dopóki jego wzrok nie wylądował na idealnym komplecie - karmazynowej kołdrze ze złotymi prześcieradłami. Już sobie wyobraził swojego partnera rozciągniętego dla niego, jego blada skóra była doskonałym kontrastem do ciemnej czerwieni i zgaszonego złota. Zaiden wzruszył ramionami i przechylił głowę. - Może być. Nie jestem wybredny. - Uch! Nie jesteś zabawny! – sapnął Asher wrzuciwszy kołdrę i prześcieradła do koszyka. – Okej, potrzebujemy poduszek, zasłon i prawdopodobnie dużego dywanu, dopóki nie będziemy mogli wymienić wykładziny.
~ 68 ~
- Cokolwiek chcesz, kochanie. – Zaiden uśmiechnął się pobłażliwie, ale Asher praktycznie mógł zobaczyć jak wewnętrznie przewraca oczami. - Dlaczego to robisz? - Co robię? - Dajesz mi wolną rękę. Jeśli jest coś, co ci się podoba albo nie, musisz mi powiedzieć. Inaczej skąd będę wiedział? Sprawiasz, że czuje się, jakbym przejął twój dom. Uśmiech Zaidena ani na chwile nie zniknął, tylko potrząsnął głową. - To jest tak samo twój dom jak i mój. Naprawdę nie jestem wybredny. Mówiłem ci to. Jeśli coś mi się bardzo spodoba, dam ci znać. Poza tym, raczej pozwolę tobie dobrze się bawić. Jesteś taki słodki, kiedy twoje oczy błyszczą jak teraz. - Nie jestem słodki – mruknął Asher. Zaiden wyglądał tak, jakby chciał posprzeczać się przez chwilę, ale potem jego brwi ściągnęły się razem i przekrzywił głowę na bok, wpatrując się w coś nad ramieniem Ashera. Zerkając przez ramię, by zobaczyć, na co jego kochanek się zmarszczył, zauważył wysokiego, przystojnego mężczyznę przyglądającego im się z końca półki. - Andrew? – Zaiden przepchnął się obok Ashera i podszedł prosto do mężczyzny. Wyciągnął rękę, uśmiechając się, gdy je uścisnęli. Asher obserwował przez minutę jak rozmawiają i śmieją się zanim ogarnęła go ciekawość – i odrobina zazdrości. Podszedł do pary, zawinął zaborcze ramię wokół pasa Zaidena i przykleił największy uśmiech na swojej twarzy, jaki potrafił zrobić. - Cześć. Pieprzymy się. – Okej, więc było tu o wiele więcej zazdrości niż ciekawości. Mężczyzna, którego Zaiden nazwał Andrew, prawie udławił się od oświadczenia Ashera. Jego oczy się rozszerzyły i odkaszlnął kilka razy zanim w końcu się zebrał. - No cóż, gratuluję, jak sądzę – odpowiedział, kiedy znów mógł mówić. - Asher. – Zaiden nosił na swojej twarzy największy zarozumiały uśmiech, kiedy się odezwał. – To jest Andrew George, mój były pacjent. Asher skinął głową, ale nie zwolnił uścisku na swoim kochanku ani nie podał ręki.
~ 69 ~
- Miło cię poznać. - Mnie też – powiedział Andrew z uśmieszkiem. Zmierzył Ashera z góry na dół, pozwalając swojemu spojrzeniu pozostać trochę dłużej na kroczu Ashera zanim przeniósł go, by zrobić to samo u Zaidena. – Jak długo jesteście razem? - Wystarczająco długo – zadrwił chłodno Asher. – Nie będę owijał w bawełnę. Nie lubię cię i natychmiast wychodzimy. Na razie, koleś. – Obrócił się i szarpnął Zaidena za łokieć. Nie wiedział, co do diabła w niego wstąpiło, i niewiele go to obchodziło. Zaiden był jego, w całości. Andrew George mógł iść się pieprzyć. - Byłeś trochę nieprzyjazny, nie sądzisz? – chichotał Zaiden, pozwalając Asherowi zaciągnąć się z powrotem do ich wózka. – To miły facet, gdy bliżej go poznasz. - Nieważne. Nie lubię go i nie możesz mnie do tego zmusić. – Asher wiedział, że przekroczył punkt zazdrosnego kochanka i teraz był jak rozdrażnione dziecko. Zatwierdził Zaidena, a Zaiden zatwierdził jego. Czuł się całkowicie usprawiedliwiony swoim poziomem zaborczości. Zaiden stanął za nim, przyciskając Ashera do rączki koszyka, gdy pochylił się do niego i wyszeptał do jego ucha. - Jesteś seksowny jak diabli, kiedy stajesz się zazdrosny. Może powinienem zaprosić mojego byłego chłopaka na kolację jednego wieczoru. - Zrób to, a cię wykastruję. To nie jest śmieszne, Zaiden. Zaiden lekko zachichotał, a potem żartobliwie przygryzł muszlę ucha Ashera. - Zanotowano, kochanie. Jednak twoja mała zaborcza żyłka podnieciła mnie. Chciałbym przechylić cię przez najbliższą płaską powierzchnię i do diabła z kimkolwiek, kto chciałby patrzeć. Asher zajęczał, wypychając tyłek w stronę krocza Zaidena i kręcąc po jego twardym kształcie. - Możemy już pójść do domu? Naprawdę myślę, że powinniśmy wrócić do domu, Zaid. - Naszego nowego łóżka nie będzie jeszcze przez najbliższe kilka godzin. Skończmy nasze zakupy i zjedzmy coś.
~ 70 ~
- Cholerny złośliwiec – wymamrotał Asher, próbując uspokoić swój przyspieszony oddech. - Nie złośliwiec. Zamierzam specjalnie zająć się dzisiaj tobą, kochanie. – Drapnął zębami tył szyi Ashera, posyłając dreszcz w dół jego kręgosłupa i prosto do jego już nabrzmiałego fiuta. – Zaufasz mi, Ash? - Tak. Okej – wydyszał Asher. Z ustami i rękami Zaidena na sobie, w tym momencie zgodziłby się na wszystko. Gdyby Zaiden powiedział, by opadł na kolana i obciągnął mu, Asher miałby tego wspaniałego kutasa w swoich ustach w ciągu nanosekundy. - Nie ruszasz się, Ash – zakpił z niego Zaiden, jedna brew się uniosła. - Zamknij się. Próbuję przypomnieć sobie jak się oddycha. Grasz nieczysto. - To dzięki facetowi, który praktycznie pieprzył swojego wymyślonego przyjaciela na środku cholernego sklepu z meblami. Bardzo niemęski chichot uciekł z jego ust i Asher przytknął dłoń do swoich ust, by go uciszyć. - Och, podobała ci się każda minuta tego – wymamrotał zza palców. Przewracając oczami, Zaiden trzepnął tyłek Ashera i lekko trącił go między łopatkami. - Zabijesz mnie. Po prostu to wiem. - Nieee, jestem nieśmiertelny, pamiętasz? Utknąłeś ze mną na zawsze. – Asher zrobił dzióbek do swojego partnera, a potem obszedł wózek i pospieszył przejściem, śmiejąc się jak głupi. Sądząc po wyrazie oczu Zaidena, Asher dostanie dobre lanie, kiedy w końcu dotrą do swojego domu. Absolutnie nie mógł się doczekać.
Tłumaczenie: panda68
~ 71 ~
Rozdział 11 - Co do diabła? – Zaiden pchnął swojego kochanka za siebie i pospieszył przez parking do ich pojazdu. Stanął w szoku, jego usta były otwarte jak u głupka, gdy potrząsał głową z niedowierzaniem. Kto, do diabła, mógł zrobić coś takiego? - Poważnie? – warknął Asher, gdy zbliżył się do niego i upuścił zakupy na chodnik. – Jest coś, co chcesz mi powiedzieć? – Założył ramiona na piersi i piorunował wzrokiem Zaidena. Ale Zaiden nadal potrząsał głową jak idiota. - Nie mam pojęcia, kto to zrobił. – Podszedł bliżej do swojego pojazdu, przesunął palcami po słowach wyrytych na masce. ON JEST MÓJ! - Może to jakiś zazdrosny kochanek albo co. Może po prostu pomylił samochody – powiedział z nadzieją Zaiden. Mógł drażnić się wcześniej z Asherem, ale nie miał żadnych byłych, którzy zrobiliby coś takiego. Do diabła, tak naprawdę nie miał żadnych byłych. Co wyjaśniałoby, dlaczego pieprzył wszystko ze swoim partnerem. - No cóż, musimy wezwać policję. - Nie sądzę, żeby wiele mogli tu zrobić. - Prawdopodobnie nie – zgodził się Asher. – Ale twój ubezpieczyciel będzie chciał zobaczył raport policyjny zanim zapłacą, by to naprawić. Przytakując niczym kiwająca głową laleczka, Zaiden nie wiedział, co powiedzieć. Dzięki bogu, że jeden z nich zachowywał się przytomnie. Naszła go nagła myśl, mrożąc jego krew i kradnąc oddech z jego płuc. A co, jeśli ten, kto to zrobił, wybrał właściwy samochód, ale to nie było skierowane w niego. Co, jeśli ktoś chciał Ashera? Strach sprawił, że obrócił się na piętach i wciągnął swego partnera w ramiona, ściskając go mocno i składając pocałunki na czubku głowy Ashera. Nie wiedział, czy już kochał tego mężczyznę, ale wiedział, że był na najszybszej drodze do nie bycia ~ 72 ~
zdolnym żyć bez niego. Zrobi, to co będzie konieczne, by zachować swego partnera bezpiecznym. Nikt mu go nie odbierze. Nikt. Asher odepchnął się, wpatrując się w niego, jakby myślał, że stracił rozum – tak prawdopodobnie było. - Co się z tobą dzieje? Drżysz jak liść. – Głos Ashera zmiękł, gdy położył rękę na sercu Zaidena. – I twoje serce szybko bije – szepnął. – Co się dzieje, Zaid? Zaiden potrząsnął głową, uspokajającego uśmiechu.
próbując
wymusić
swoją
najlepszą
imitację
- Nic. Tylko mały szok, jak sądzę. Nic podobnego nigdy mi się nie przytrafiło. - Kłamiesz. – Asher spiorunował go wzrokiem. – Nie okłamuj mnie, Zaiden. Nie jestem dzieckiem. Westchnąwszy ciężko, Zaiden opuścił brodę do piersi i sięgnąwszy ręką zaczął rozcierać napięcie na swoim karku. Nie chciał wydawać się paranoikiem, ale może gdy wyrazi swój niepokój, Asher uspokoi jego myśli. - Co, jeśli ta wiadomość nie jest o mnie? - Taa, już to mówiłeś. Że może twój samochód jest podobny do czyjegoś innego. - Nie. – Zaiden przykrył policzek Ashera dłonią i wpatrzył się w jego bursztynowe oczy. – Co, jeśli wiadomość jest do mnie, nie o mnie? - Myślisz, że ktoś chce, żebyś trzymał się z dala ode mnie? – Brwi Ashera się zmarszczyły, gdy myślał nad tym stwierdzeniem. – Nie sądzę, żeby tak było. Właśnie się tu przeprowadziłem. Ledwie nawet opuszczam dom, a już z pewnością nie rozmawiałem z nikim dłużej niż zabiera mi kupienie czegoś. Trochę napięcia zeszło z jego barków i Zaiden wypuścił oddech ulgi. - Taa, prawdopodobnie masz rację. Po prostu jestem paranoikiem i stałem się nadopiekuńczy. Oczy Ashera zmiękły i uśmiechnął się czule. - Podoba mi się to – szepnął. Jego policzki się zarumieniły i odwrócił wzrok, nagle bardzo zainteresowany lewą przednią oponą samochodu Zaidena.
~ 73 ~
- Hej. – Zaiden chwycił brodę swego kochanka i odwrócił jego twarz, by spojrzał mu ponownie w oczy. – Nic z tego. Mogliśmy zostać wpuszczeni podstępem w to parowanie, ale bardzo cie lubię, okej? Jeśli mam utknąć z kimś na resztę mojego życia, nie sądzę, żebym potrafił wybrać kogoś lepszego. Jesteśmy teraz zespołem. Oczy Ashera zamgliły się odrobinę, błyszcząc w słońcu, gdy kiwnął powoli. - Okej – szepnął ochryple. Potem odchrząknął i odsunął się, obracając się i wycierając oczy rękawem swojej koszuli w kratkę. – Pospieszmy się i wezwijmy policję, ponieważ umieram z głodu. Zaiden przewrócił oczami, ale pozwolił przejąć Asherowi kontrolę nad sytuacją. Jeśli to było coś, co potrzebował jego partner, by poczuć się bardziej stabilnie, nie będzie się sprzeczał.
***
Kiedy skończyli rozmawiać z policją o wandalizmie na samochodzie Zaidena, zajechali do domu akurat na czas, by rozładować swoje zakupy zanim przyjechał wóz dostawczy z ich nowym łóżkiem. Zaiden nalegał na nadzorowanie rozładunku, wisząc nad tragarzami i obserwując ich niczym jastrząb. Jak tylko mężczyźni odjechali, rzucając przez całą drogę sztyletami w spojrzeniach w Zaidena, Asher zabrał się do pracy, zawiesił nowe rolety i zasłony, podczas gdy jego kochanek szykował łóżko i zakładał nową pościel. Naprawdę ładnie wyglądało i idealnie pasowało do błyszczących złotych zasłon, które Asher znalazł w trzecim sklepie. - Dobrze wygląda – pochwalił Zaiden, kiedy skończył. Zrobił kilka kroków do tyłu, przyglądając się pokojowi, uśmiechając się i przytakując. – Wygląda naprawdę dobrze. Zrobiłeś fantastyczną robotę, kochanie. Asher napuszył się na komplement, chuchając na kłykcie i udając, że poleruje je o pierś. - Taa, jestem niesamowity. Powtórz to.
~ 74 ~
Zaiden prychnął i przewrócił oczami zanim pokazał Asherowi środkowy palec i wyszedł z pokoju. Zeskoczywszy z drabinki, którą używał do powieszenia zasłon, pobiegł za swoim partnerem, łapiąc go w kuchni. - Dlaczego wyszedłeś w ten sposób? Tylko żartowałem. Okręciwszy się, Zaiden wpatrywał się w niego wstrząśnięty. - Asher, nie jestem zły. Po prostu przyszedłem do kuchni wziąć piwo. O co ci chodzi? Asher przygryzł wargę i szybko potrząsnął głową. Cholera, potrafił czasami być taką zakutą pałą. - O nic. Byłem po prostu zły, ponieważ cały czas zachowujesz się jak wściekły, a ja nic złego nie zrobiłem. Zaiden przyglądał mu się dość długo, aż w końcu przytaknął i obrócił się do lodówki. Asher westchnął i potarł dłońmi po twarzy. Wcześniej żądał od Zaidena absolutnej szczerości. Najmniej, co mógł zrobić, to odwzajemnić prośbę. - Naprawdę cię lubię, Zaiden. Wiem, że nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, ale widzę, że to naprawdę dokądś prowadzi. Nie tylko do samego utknięcia ze sobą. – Patrzył jak Zaiden powoli się prostuje i zamyka drzwi od lodówki zanim się obrócił i zmarszczył na niego. - Dzieją się jakieś dziwne rzeczy i to każe mi się zastanowić, czy czasami nie masz kogoś innego. Kogoś, kto nie jest zadowolony, że tu jestem. – Asher wzruszył ramionami i spojrzał na swoje bose stopy. – Nie lubię, kiedy jesteś na mnie zły – wymamrotał. – To sprawia, że mój żołądek śmiesznie się zachowuje i to nie w ten dobry sposób. W pokoju zapadła ogłuszająca cisza. Naciskała na niego, otaczała i dusiła go, aż nie mógł już jej znieść. Podniósłszy głowę, Asher otworzył usta, by bez wątpienia powiedzieć coś głupiego, ale zamknął je, kiedy zobaczył wyraz twarzy Zaidena. Mężczyzna miał pochyloną głowę na bok, ręce oparte na biodrach i pół uśmiech na ustach, jakby znał jakiś sekret i nie chciał się nim podzielić. Potem podniósł do góry rękę i pokiwał na Ashera palcem. Dwa razy. Poruszając się niczym w transie, Asher przeszedł przez pokój, jego oczy ani na chwile nie odwróciły się do Zaidena, aż stanął tuż przed nim. Przechyliwszy głowę do
~ 75 ~
tyłu, by dopasować się do prawie trzydziestocentymetrowej różnicy wzrostu, czekał cierpliwie na cokolwiek, co jego partner miał do powiedzenia. - Nigdy tak naprawdę nie miałem chłopaka – zaczął Zaiden. – Nie miałem nikogo innego w moim życiu. Nie chciałem nikogo innego. – Okręcił ramiona wokół pleców Ashera i pochylił się, by pocałować jego czoło. – Szczerze mówiąc, nigdy nie chciałem nikogo tak jak ciebie. Po prostu nie rozgryzłem, dlaczego tak jest. Kiwnąwszy swoje zrozumienie, Asher przytulił się mocniej do piersi swego partnera. - Rozumiem. Wszystko po prostu stało się tak szybko i sam czuję się tak, jakbym starał się nadążyć. W niektóre dni nie jestem pewien, czy nawet potrafię utrzymać głowę nad powierzchnią. - Wiem dokładnie, co masz na myśli, kochanie. – Zaiden potarł czubek głowy Ashera policzkiem i westchnął. – Rozpracujemy to razem, ale musimy być wobec siebie szczerzy. Umowa? - Okej. Umowa. - A teraz, co chcesz robić, kochanie? – Zaiden odsunął się i poruszył zabawnie brwiami. – Co powiesz na film w łóżku, a potem możemy wypróbować nasz nowy materac. - O, taak, jestem za tym planem. Ty zrobisz popcorn, a ja pobiegnę do wypożyczalni. Twoja kolekcja filmów to dno. - W tym jednym się z tobą zgodzę. – Zaiden skrzywił się, gdy wyciągał torebki z popcornem z szafki nad zlewem. – Nie oglądam zbyt wiele telewizji, więc nigdy tak naprawdę nie widziałem potrzeby kupować filmów. Zanim się wprowadziłeś, spędzałem większość czasu w moim biurze. Do diabła, były nawet noce, kiedy tam spałem. - To jest po prostu smutne. – Asher potrząsnął głową w udawanej rozpaczy i chwycił kluczyki z haczyka obok tylnych drzwi. – Co wolisz? - Może horror, film akcji albo coś z pół nagimi, spoconymi mężczyznami. - Podoba mi się sposób twojego myślenia. Wezmę po jednym z każdego. – Asher dmuchnął pocałunek do Zaidena i wybiegł z kuchni.
~ 76 ~
Rozdział 12 - Ten facet jest przerażająco dobry – wydyszał Asher zanim wepchnął kolejną garść popcornu do ust. – Czy kiedykolwiek w swoim życiu widziałeś tyle mięśni? Zaiden musiał się zgodzić, ale odkrył, że gustuje raczej w mężczyznach trochę mniejszych i drobnych. Więcej przypatrywał się Asherowi niż filmowi, rzucając na niego spojrzenia kątem oka, tak często jak to było możliwe. Uwielbiał sposób, w jaki jego partner wzdychał i przywierał do niego, praktycznie wczołgując się na jego kolana podczas horroru. Teraz oglądali film akcji i, niech to szlag, Asher wybrał jeden z lepszych. Łączył w sobie najwyższej klasy sceny walk z dużą ilością śliskich, błyszczących nagich torsów i brzuchów. Jeśli namiot w jego spodniach był tu jakąś wskazówką, niezmiernie podobał mu się ten film. Kutas Zaidena krzyczał do niego, pulsując między jego nogami, żądając skupienia na sobie uwagi Ashera. Jednak narzucił mocną kontrolę nad swoim pożądaniem, sadowiąc się wygodniej przy wezgłowiu, by po prostu cieszyć się spędzaniem czasu ze swoim partnerem. - Jak miło. Zerkając na partnera po jego cicho wymówionych słowach, Zaiden uśmiechnął się i przytaknął. - Tak, nigdy wcześniej nie robiłem niczego takiego. Podoba mi się. - Mam coś, co jak sądzę może spodobać ci się jeszcze bardziej. – Asher obrócił się i uklęknął przed nim na łóżku z kpiącym błyskiem w oczach. Wyciągnął ręce zza pleców i pokazał Zaidenowi kajdanki i butelkę czekoladowego syropu. Starając się desperacko nie połknąć języka, oczy Zaidena rozszerzyły się i zaczął w oszołomieniu kiwać głową. - Och, tak. Podoba mi się. – Zaczął wyciągać ręce po kajdanki, ale Asher trzymał je poza zasięgiem, jednocześnie klikając językiem.
~ 77 ~
- Chcę moich klapsów. A potem przykuję cię do łóżka i będę ujeżdżał aż będziesz krzyczał moje imię. Zniesiesz to? Zaiden warknął, gdy rzucił się na swojego partnera, przyciskając go do materaca i unieruchamiając za ramiona. - Naprawdę byłeś nieznośny dzisiaj w centrum handlowym. Myślę, że należy ci przypomnieć, kto tutaj rządzi. Asher przełknął mocno, a jego usta się otworzyły i wysunął się język, by zwilżyć suche wargi. - O, tak. Musisz mnie ukarać, Zaid. Zaiden na chwilę zamknął oczy, próbując złapać odrobinę pozorów kontroli. Jego partner okazał się być zbyt kuszący, gdy wypchnął pod nim biodra i przycisnął do siebie ich okryte bawełną erekcje. Stoczywszy się z pomrukiem z łóżka, Zaiden stanął w nogach materaca i zsunął bokserki w dół bioder, by spadły u jego stóp. - Rozbierz się, a potem chcę, żebyś położył się tu na łóżku. – Jego głos wypadł niski i ochrypły, szorstki i żądający. Nigdy wcześniej nie słyszał, żeby coś podobnego wyszło z jego ust. Asher przytaknął szybko, wyskoczył z łóżka i rozebrał się ze spodni od piżamy w rekordowym czasie. Pospieszył, by stanąć przed Zaidenem, a potem obrócił się i rozłożył na materacu na brzuchu, z nogami na podłodze, z tyłkiem wystawionym wysoko w górę. - Tak? Tak mnie chcesz? Zaiden popieścił zaokrąglone pośladki, jedne po drugim, zanim dał każdemu lekkie pacnięcie. - Tak jest doskonale, kochanie. Nie ruszaj się. Asher zaczął unosić się na rekach, jego głowa poruszyła się, żeby zerknąć przez ramię. Zaiden klepnął go mocno, jego kutas szarpnął się, gdy przyglądał się odciskowi swojej ręki na tyłku partnera. - Powiedziałem nie ruszaj się. - Tak, sir – wydyszał Asher. ~ 78 ~
Zadowolony, że jego partner nie sprzeciwił się jego poleceniu, Zaiden pospieszył do szafy i przekopał górną półkę, dopóki nie znalazł małej torby z akcesoriami. Wyciągnął z torby gładką wtyczkę i rozgrzewający nawilżacz, a potem wrócił szybko do partnera i opadł na kolana. Bez słowa czy innych wstępów, rozdzielił pośladki Ashera i liznął długim machnięciem języka od jąder do dziurki. Zawirował językiem wokół ślicznej małej gwiazdki, mrucząc i jęcząc na smak swojego partnera. Asher skomlał i zawodził, ale pozostał idealnie nieruchomy. Dobry chłopiec. Zaiden lizał i szturchał aż mięśnie zaczęły się rozluźniać, a potem wepchnął język do środka, liżąc wnętrze wejścia Ashera. Ściskał i masował umięśnione pośladki zanim dostarczył żądlące klepnięcie prawemu. Asher krzyknął, jego mięśnie napięły się wokół nawiedzającego go języka Zaidena. - O, cholera. Zrób to jeszcze raz – zajęczał. Zaiden ustalił stały rytm, pieprząc dziurkę partnera swoim językiem, jednocześnie kontynuując klepanie go raz za razem, zmieniając strony. Kiedy poczuł, że zredukował swojego kochanka do wiercącej się kupki bezmyślnego ciała, złapał z podłogi nawilżacz i otworzył tubkę jedna ręką. Siadając na piętach, pracował szybko, nawilżając palce i wylewając trochę więcej między pośladkami Ashera tak na wszelki wypadek. Okrążył raz mięśnie zanim wepchnął palec wskazujący. Lizał i przygryzał, ocierał się zębami o rozpalony czerwony tyłek Ashera, jednocześnie pompując w tę z i z powrotem, przekręcając nadgarstek i rozciągając mięśnie. - Wyglądasz w tej pozycji cholernie podniecająco, kochanie. Podoba ci się to? Chcę usłyszeć, jak bardzo ci się podoba. Jęki Ashera stały się głośniejsze, gdy zmieniły się w jego ustach w zacinające się szlochanie. Zaiden dodał drugi palec, rozsuwając je w przeciwne strony, rozciągając swojego partnera do zabawy, jaką zaplanował. Kiedy z łatwością wpasował trzeci palec, pompował jeszcze kilka razy zanim delikatnie wyciągnął je z drżącego tunelu Ashera. Mrucząc, Asher pchnął tyłek w stronę Zaidena, w milczeniu błagając o więcej. To byłoby nawet zabawne, gdyby Zaiden nie walczył jak diabli, by nie wybuchnąć swoim ładunkiem od samego widoku. Chwycił czarną silikonową wtyczkę, szybko nawilżył i przycisnął czubek do otwarcia partnera.
~ 79 ~
- Jesteś gotowy, kochanie? - Co to jest? – Asher nie brzmiał na zaniepokojonego… raczej na ciekawego. - Ufasz mi? – Chociaż bardzo tego chciał, to musiała być decyzja Ashera. Nigdy do niczego nie zmusiłby swego partnera, a z czym mężczyzna nie czułby się komfortowo. - Tak, Zaid. Ufam ci. Cokolwiek chcesz. Jestem twój. Ściskając podstawę swojego kutasa, by powstrzymać swój orgazm, Zaiden jęknął żałośnie na słowa Ashera. Mógłby słuchać ich w kółko i nigdy by mu się nie znudziły. Odpychając swoje własne pożądanie, skoncentrował się na partnerze, wpychając czubek wtyczki przez ciasne mięśnie i kręcąc nią delikatnie. Zgłodniały tyłek Ashera zamknął się wokół czubka, wciągając bardziej zabawkę aż płaskie zakończenie oparło się o jego dziurkę. - Boże, czuję się tak cholernie pełny. Zaiden wstał na nogi, podziwiając swoją pracę i gładząc dłońmi wciąż zaczerwienioną pupę kochanka. Potem klepnął go lekko, robiąc to raz za razem bez przerw. Intensywność wzrosła, dłoń go paliła od kary, jaką dostarczał swojemu chętnemu partnerowi. Asher szalał, krzyczał i jęczał, kręcił się po łóżku, by w końcu wsunąć pod siebie rękę i chwycić wezbrane ciało. Zaiden trzepnął go po końcówce wtyczki, wpychając ją głębiej, gdy warknął. - No, no, mały ptaszku. Nie dotykaj tego, co należy do mnie. Skomląc żałośnie, Asher wysunął rękę i położył płasko na materacu. - Muszę dojść, Zaid. Mój cholerny fiut odpadnie, a jajka wybuchną, jeśli nie pozwolisz mi dojść. - Och, pozwolę ci dojść, kochanie. Ale dopiero wtedy, gdy ci powiem. – Jeszcze trzy uderzenia na tyłek Ashera i Zaiden uśmiechnął się szeroko na śliczny odcień czerwieni, który powitał jego oczy. - Powinieneś się zobaczyć, Ash. Nigdy nie wiedziałem niczego wspanialszego niż ciebie wyglądającego jak teraz.
~ 80 ~
Pochyliwszy się nad partnerem, podparł się dłońmi po obu stronach głowy Ashera, zgiął się nad nim aż jego tors oparł się na plecach Ashera. Obaj syknęli, Asher krzyknął, gdy cieknący kutas Zaidena otarł się o jego rozpalony do czerwoności tyłek. - Pieprz mnie, Zaiden. Proszę, już więcej nie zniosę. – Asher był bliski histerii i to nie na żarty wystraszyło Zaidena. Usiadł szybko, przetoczył kochanka na plecy i odgarnął spocone włosy z jego twarzy. - Szzz, kochanie. Wszystko w porządku. – Chwycił fiuta Ashera w dłoń i pogłaskał go szybko. – Dojdź dla mnie, kochanie. Jeśli tego potrzebujesz, to zrób to. Głowa Ashera kręciła się na boki na materacu, ale odsunął rękę Zaidena. - Chcę cię pieprzyć – powiedział, wpatrując się w oczy Zaidena. – Chcę dojść w tej twojej grzesznie cudownej pupie i oznaczyć cię, jako mojego. Kutas Zaidena pulsował i drżał, kapiąc dużą ilością przedwytrysku, gdy mentalna rolka filmu przewinęła się przez jego umysł ukazując jego partnera zanurzającego się raz za razem w jego tyłku. - Tak – syknął. – Pieprz mnie, Asher. – Przesunął się na łóżku, ułożył na plecach i rozszerzył szeroko nogi w zaproszeniu. Poruszając się szybciej niż Zaiden kiedykolwiek widział, Asher zerwał się z łóżka, złapał kajdanki, a potem zatrzasnął na nadgarstku Zaidena zanim mógł zaprotestować. Potem przewlókł kajdanki przez metalowe pręty wezgłowia i zamknął na drugim nadgarstku Zaidena. - W porządku? Nie za ciasno? Zaiden obrócił nadgarstkiem w jedną, potem w drugą stronę, pociągnął lekko za swoje więzy. - Nie jest ciasno, ale chcę cię dotykać – wydął wargi. - Później. – Asher nie tracił czasu tylko pchnął kolana Zaidena do jego piersi i wbił dwa nawilżone palce w jego chętny tyłek. – O, jasna gwint, jesteś cholernie ciasny, kochanie. Nie zdawałem sobie sprawy. Nic ci nie jest? Zaiden zamknął oczy i odetchnął mimo palenia i lekkiego bólu od mocnego wejścia Ashera. Jednak jego erekcja się nie zmniejszyła, a jego oddech przyspieszył aż w
~ 81 ~
głowie zaczęło mu się mącić od braku powietrza. Do diabła, nawet nie zauważył, kiedy Asher chwycił nawilżacz. - Jest dobrze. Kontynuuj. – Nie kłamał. Spodobało mu się to szybkie dźgnięcie, nagła iskra bólu zanim pojawiła się przyjemność i zalała go odczuciami. – Uwielbiam to, co mi robisz. Asher rozciągał go szybko, całe jego ciało drżało, gdy pracował na przygotowaniem dziurki Zaidena. Potem palce zniknęły i tępy czubek fiuta Asher otarł się o jego otwarcie. Asher zatrzymał się i spojrzał na niego, jakby prosił o pozwolenie. Zaiden mógł dać tylko jedna odpowiedź. - Pieprz mnie, Ash. Mocno i szybko, wolno i łagodnie, jakkolwiek chcesz, kochanie. - Nie będzie wolno – burknął Asher zza zaciśniętych zębów. – Za bardzo cię potrzebuję. - Ooo, ja pieprzę – sapnął Zaiden, gdy jego kochanek wepchnął się aż po korzeń jednym długim ślizgiem. - Jak ciasno. Jak cholernie dobrze – wyjęczał Asher, wpadając w swój rytm, pracując swoim błyszczącym fiutem w zaciśniętym pasażu Zaidena. – Twój tyłek po prostu połknął mojego fiuta, kochany. Taki był mnie głodny. Pochylił się do przodu, przykrywając ciało Zaidena i zaczął całować jego szyję i pierś, podejmując mocne, szybkie tempo, które kazało Zaidenowi walczyć o dotrzymanie kroku. - Dochodzę – ostrzegł Zaiden. - Nie beze mnie. – Usiadłszy, klęczął teraz między jego nogami, Asher przytrzymał mocnym uściskiem biodra Zaidena i wbijał się w niego. Zaiden kołysał się pod kochankiem, napotykając jego pchnięcia swoimi żądającymi pchnięciami. - Pogłaszcz mnie, kochanie. Potrzebuje twojego dotyku. Cholera, muszę dojść. - Nie – warknął Asher. – Dojdziesz od fiuta w swoim tyłku. – A potem prawa ręka Ashera wybuchła fioletowymi i pomarańczowymi płomieniami, przesunął nią w dół po piersi Zaidena, ominął nabrzmiałego kutasa i zamiast tego przykrył ciężkie jądra. – Dojdź dla mnie – wyszeptał tak cicho, że Zaiden ledwie go usłyszał, ale nie miał innego wyboru jak tylko się poddać. ~ 82 ~
Rozeszło się po nim gorąco, dławiąc jego krzyk spełnienia w zduszony szloch, gdy strumienie perłowej spermy wybuchły z główki jego kutasa i pomalowały jego pierś i brzuch. Jego oczy przewróciły się w tył głowy, jego serce waliło w piersi, uderzając w żebra niczym młotkiem. - Zostań ze mną, Zaid – rozkazał Asher, gdy szarpnął biodrami Zaidena i wbił się do domu jeszcze raz. Zamarł, jego oczy zacisnęły się mocno, gdy jego ciało drżało i trzęsło się, a gorąca lawa wypełniła tyłek Zaidena, pokrywając jego wewnętrzne ścianki i wyciągając kolejny cichy jęk z ciężkiej piersi. Asher opadł na niego, umieszczając miękki pocałunek na ustach Zaidena. - Niewiarygodne – szepnął czule. - Zawsze jest – odpowiedział Zaiden, wciąż próbując złapać oddech. - Nie zabawiłem się z moją czekoladą – poskarżył się Asher. - Następnym razem, kochanie. Obiecuję. – Zaiden uwielbiał sposób, w jaki wydyma się dolna warga jego partnera. Sposób, w jaki jego oczy marszczą się w kącikach. Zabrzęczał kajdankami przy wezgłowiu i wygiął brew. – Uwolnij mnie z tego, żebyśmy mogli się umyć. Przytaknąwszy, Asher usiadł, wysunął się z ciała Zaidena i sięgnął do stolika nocnego po kluczyki. Sprawiwszy się szybko, otworzył kajdanki, odrzucił na bok i skrzywił się, pocieraniem zwracając krążenie w nadgarstkach Zaidena. - Coś nie tak, Ash? - Masz ślady po kajdankach. – Przytrzymał ręce Zaidena, przesunął placem po zaczerwienionej skórze na jego nadgarstku. – Nie myślałem, że to zrobią. - To tylko małe otarcie – zapewnił go Zaiden. – Do rana zniknie. Nic mi nie jest. - Powiesz mi, jeśli cię skrzywdzę, prawda? Udręka w oczach Ashera poruszyła Zaidena. Otworzył ramiona, przywołując swojego kochanka do siebie. - Nie skrzywdziłeś mnie, więc przestań. Cieszyłem się każdą sekunda tego. Jedna ręka wsunęła się we włosy Ashera, masując skórę jego głowy. Druga powędrowała w dół po jego boku, do biodra i niżej w rozpadlinę jego wciąż
~ 83 ~
rozgrzanych pośladków. Potarł końcówkę wtyczki, nadal tkwiącą w dziurce jego partnera, postukał w nią lekko i trochę poruszył. Miękkie sapnięcie Ashera zmieniło się w stłumiony jęk, gdy wcisnął twarz w szyję Zaidena i wygiął się przy nim. - Dobrze to czuć. - Lubisz być wypełniony, kiedy wbijasz się swoim olbrzymim fiutem w mój tyłek? Asher kiwnął przy gardle Zaidena. - Nigdy nie czułem niczego podobnego. To było strasznie niesamowite. Jednak tu miało chodzić o ciebie. Zniweczyłeś moje plany. Zaiden zachichotał cicho i przycisnął partnera do siebie. - Czyżbyś narzekał? - Nie. Jest tyle rzeczy, które chciałbym ci zrobić… z tobą. - Mamy całą wieczność na eksperymentowanie, kochanie. – Poklepał biodro Ashera i westchnął. – Wolałbym jednak nie spędzić tego czasu przyklejony do ciebie. – Zaiden zmarszczył nos, kiedy sperma na jego piersi zaczęła wysychać, sprawiając, że skóra zaczęła do swędzić. – Prysznic.
Tłumaczenie: panda68
~ 84 ~
Rozdział 13 Pozostały marzec przeleciał w rozmazanej plamie całkowitego szczęścia. Zaiden i Asher spędzali każdą wolną chwilę razem, rozmawiając i śmiejąc się, dowiadując się o sobie coraz więcej z każdym mijającym dniem. Wszystko, czego Asher dowiadywał się o swoim partnerze, pchało go coraz bliżej do ześlizgnięcia się z krawędzi i wpadnięcia. Nigdy, w żadnym wieku swojego życia na ziemi, nie spotkał nikogo podobnego do Zaidena. Uprzejmy, życzliwy, czarujący i dowcipny. Zaiden był wszystkim tym, co kiedykolwiek miał nadzieję znaleźć w partnerze. Chociaż ich związek został zawiązany przez podstęp i zbieg okoliczności, Asher nie wątpił, że to los sprowadził ich do siebie. Zaiden spojrzał znad swojej porannej gazety, jakby poczuł na sobie wzrok Ashera, i uśmiechnął tym specjalnym zatrzymującym bicie serca uśmiechem, który wywoływał u Ashera odczucie słabości w kolanach. Westchnął niczym zakochany głupek i mógł poczuć jak głupkowaty, zadurzony uśmiech rozciąga w odpowiedzi jego usta. - O czym myślałeś, kochanie? – Głos Zaidena przepłynął do niego przez stół, głęboki, bogaty i gładki jak miód. Potrząsając głową, by otrząsnąć się z zamroczenia, Asher wyprostował się odrobinę na swoim siedzeniu i odchrząknął. - Och, o niczym. Więc, co chcesz dzisiaj robić? Zaiden przyjrzał mu się porozumiewawczo, jego wzrok tańczył świadomością, ale nic nie powiedział. Asher wiedział, że nie zrobi tego, ale to sprawiało, że jeszcze bardziej kochał tego mężczyznę. Tak, głęboko w swoim sercu, wiedział, że zakochał się w dużym, wspaniałym elfie, ale nie był gotowy tego wyznać. Przecież minęły zaledwie cztery tygodnie odkąd wpadli na siebie, a ich życie wywróciło się do góry nogami. Po prostu potrzebował trochę więcej czasu, żeby potwierdzić szczerość swoich uczuć. - Myślałem, że może pojedziemy na weekend do Memphis. Zobaczyć Graceland 1, wziąć pokój i poleniuchować z obsługą hotelową.
1
Graceland to nazwa posiadłości Elvisa Presleya, gdzie obecnie mieści się jego muzeum
~ 85 ~
Asher zacisnął usta razem, żeby powstrzymać je od otwarcia niczym głupek. Zacisnąwszy ręce w pięści i opuszczając je na kolana, by zapobiec ich drżeniu, wolno pokiwał głową w akceptacji na ten pomysł. - Wszystko w porządku, kochanie? – Czoło Zaidena się zmarszczyło, przez co wyglądał na zaniepokojonego. – Nie musimy jechać. Po prostu myślałem, że może być fajnie. Możesz wybrać, co będziemy robić, wszystko co chcesz. – Uniósł się z krzesła i pospieszył dookoła stołu, by uklęknąć obok Ashera. – Przerażasz mnie, Ash. Nie mógł już dłużej się powstrzymać. Krzyknąwszy jak idiota, Asher rzucił się na kolana Zaidena, owinął ramiona wokół szyi mężczyzny i uścisnął bardzo mocno. - Proszę, proszę, proszę! Zaiden roześmiał się głośno, otaczając Ashera ramionami. - No cóż, przyjmuję, że podoba ci się ten pomysł? - Do diabła, tak! Po prostu nie chciałem ci się wydać nadgorliwym dzieciakiem, ale jasny gwint, jestem strasznie podekscytowany! Nigdy wcześniej nie byłem w Graceland. - Nigdy? – Zaiden wyglądał na zszokowanego. – Tak wiele straciłeś, skarbie. – Mrugnął i pocałował czubek nosa Ashera. – Idź spakuj nasze torby, a ja posprzątam kuchnię. Możemy wyjechać w ciągu godziny. Podniecenie zamusowało i Asher zmiażdżył swoje usta o wargi partnera w wypalającym duszę, podkręcającym palce, mącącym umysł pocałunku. Oderwawszy się i dysząc przez swój niedorzecznie wielki uśmiech, Asher zeskoczył z kolan kochanka i wyciągnął rękę, by pomóc Zaidenowi wstać na nogi. - Dziękuję. - Jesteś więcej niż mile widziany. – Zaiden zachichotał, klepnął tyłek Ashera i machnął dłonią w stronę korytarza. – A teraz się pospiesz, albo nigdy nie wyjedziemy. Asher przytaknął, dmuchnął Zaidenowi pocałunek i wypadł z pokoju. Cholera! Nie miał pojęcia, co zapakować. Co trzeba założyć do Graceland? Czy pójdą jeszcze gdzieś? Czy powinien zapakować coś ładnego w razie gdyby wyszli wieczorem na miasto? Och, pieprzyć to. Po prostu zapakuje wszystko.
~ 86 ~
- I nie spakuj całej cholernej szafy – zawołał z kuchni Zaiden. Asher przykrył usta ręką, by stłumić swój szaleńczy śmiech. Ten facet za dobrze go znał.
***
Zaiden właśnie włączył zmywarkę, gdy zabrzmiał dzwonek u drzwi. Mając nadzieję, że to niespodzianka, którą zamówił dla Ashera, pospieszył z kuchni, by otworzyć. - Otworzę! – Asher wyleciał na korytarz i skoczył do drzwi zanim Zaiden zdążył przejść przez próg kuchni. Asher otworzył szeroko drzwi i zamarł, mięśnie na jego ramionach i plecach stężały, a jego palce zrobiły się białe od ściskania klamki drzwi. - Czego, do cholery, chcesz? Marszcząc się na mniej niż przyjazne powitanie, Zaiden przeszedł szybko przez pokój do swojego partnera. Zatrzymał się tuż za Asherem i wpatrywał się zszokowany w Andrew Georga stojącego na jego ganku. - Andrew? - Witam, doktorze Reed – powiedział drżącym głosem Andrew. – Przepraszam, że nachodzę cię w domu, ale to naprawdę nie może czekać. Rozdarty między etyką lekarza, a gniewem na osobistą inwazję, Zaiden nic nie mówił przez kilka sekund. W końcu, wygrał obowiązek i kiwnął głową, kładąc dłoń na ramieniu Ashera, by odsunąć go od drzwi. - W porządku, Andrew. Proszę wejdź. Asher warknął, jego górna warga wygięła się nad zęby, i Zaiden przełknął westchnienie. Chociaż podobała mu się mała zaborcza żyłka jego partnera, teraz nie był na to ani odpowiedni czas ani miejsce. - Może dokończysz pakowania, kochanie? – Pocałował skroń Ashera i uścisnął jego ramię.
~ 87 ~
Asher nadal wpatrywał się w Andrew przez kilka następnych minut zanim przytaknął zdawkowo, okręcił się i wyszedł z korytarza bez słowa. Przykleiwszy uśmiech na twarz, Zaiden zaprosił Andrew głębiej do domu i wskazał, by zajął miejsce na kanapie. - Co mogę dla ciebie zrobić? - Jestem zakochany – wydusił nerwowo Andrew. Oczy Zaidena rozszerzyły się zanim wziął pod kontrolę swoją minę i kiwnął głową. - Gratuluję. Jednak nie bardzo rozumiem, co to ma ze mną wspólnego. - On nie wie, że istnieję. Nie wiem jak sprawić, żeby mnie zauważył. Nie mogę przestać o nim myśleć. - Powiedziałeś mu, co czujesz? Andrew przygryzł swoją dolną wargę i potrząsnął głową. - Boję się – wyszeptał. - To jest naturalne, że jesteś zdenerwowany – powiedział łagodnie Zaiden. – Skąd wiesz, czy on nie odwzajemnia twoich uczuć? Może jest tak samo zdenerwowany jak ty i martwi się, że go odrzucisz. - Nigdy go nie odrzucę – oświadczył stanowczo Andrew. – On jest najpiękniejszym, zdumiewającym, idealnym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznałem. Chcę tylko szansy. - W takim razie musisz skorzystać z tej szansy, prawda? Nikt nie poda ci jej na srebrnej tacy. Jeśli czegoś chcesz, musisz sięgnąć i wziąć to. Andrew przechylił głowę na bok, jakby rozważał słowa Zaidena. - Masz absolutną rację. Nie mogę czekać aż on przyjdzie do mnie. - Rozmawiałeś o tym z Denise? Może ona mogłaby pomóc. Wzdychając, Andrew pokiwał smutno głową. - Nie rozmawiałem z Denise odkąd wypełniliśmy papiery rozwodowe. Wyprowadziła się, zmieniła numer i praktycznie zniknęła z dnia na dzień. Serce Zaidena zabolało za tego mężczyznę. ~ 88 ~
- Przykro mi to słyszeć. Może ona potrzebuje trochę czasu, by pogodzić się z końcem waszego związku. - Myślę, że znalazła sobie kogoś. – Brwi Andrew ściągnęły się razem. – Popieram to i mam nadzieję, że jest szczęśliwa. Po prostu myślałem, że nadal możemy być przyjaciółmi. - Jestem pewny, że jesteście, Andrew. Po prostu daj jej trochę czasu. - Powiedziała, że jestem szalony – wyszeptał Andrew. – Ona nie rozumie jak można tak szybko kogoś pokochać po tym jak się go poznało. - Miłość jest dziwna, nie sądzisz? – Myśli Zaidena popłynęły do Ashera i uśmiechnął się jak naiwniak. Miał zaplanowaną idealną noc w Memphis. Nie chciał, żeby jego partner zapomniał nocy, kiedy to Zaiden wyzna swoje uczucia. - Muszę się zgodzić. – Andrew przeczesał ręką włosy i westchnął. – Więc, sądzisz, że powinienem mu powiedzieć. Wyznać to otwarcie i zdać się na łaskawość losu? - Może spróbuj pozalecać się do tego mężczyzny. Wszyscy doceniają trochę romantyzmu, Andrew. - Tak. Tak, to dokładnie zrobię. – Andrew nagle zerwał się z kanapy. Zaiden podskoczył zaskoczony. – Dziękuję za poświęcony czas, doktorze Reed. Jeszcze raz przepraszam, że przeszkadzam. A potem praktycznie podbiegł do drzwi, otworzył je i wypadł na zewnątrz. Potrząsając głową i chichocząc, Zaiden wstał z poduszek i obrócił się, by znaleźć swojego wkurzonego kochanka. Nie musiał daleko szukać. Asher już stał w pokoju, z ramionami skrzyżowanymi na piersi i oparty jednym ramieniem o ścianę. - Jesteś idiotą, doktorze Reed. - Co proszę? Asher warknął, odepchnął się od ściany i opuścił ręce po bokach. - Wiesz, że on mówił o tobie, prawda? Właśnie dałeś temu psychopacie pozwolenie na to, żeby cię prześladował! Przewracając oczami, Zaiden walczył, by utrzymać w ryzach swój temperament. - On nie jest prześladowcą i bardzo poważnie wątpię, żeby odnosił się do mnie.
~ 89 ~
- Och, nie bądź taki cholernie naiwny, Zaiden! Ten facet patrzył na ciebie, jakbyś był ostatnim łykiem wody na pustyni. - Masz na myśli sposób, w jaki ja patrzę na ciebie? – Zaiden zamknął usta i odwrócił wzrok. Nie, żeby te słowa nie były prawdziwe, ale nie miał zamiaru wypowiadać ich na głos. - Nie myśl, że rozproszysz mnie ckliwymi słowami. – Groźne spojrzenie Ashera powoli rozpłynęło się w pół uśmiechu i potrząsnął głową. – Nie chcę niszczyć naszego weekendu, więc na tę chwilę to odpuszczę. Ale pogadamy o tym, kiedy wrócimy do domu. Zrozumiano? Zadowolony, że wygrał tę rundę, Zaiden nie mógł powstrzymać się przed małym droczeniem. Opuścił głowę, by wpatrzyć się w swoje buty i skrzyżował palce za plecami. - Tak, sir. - Boże, jesteś kłopotliwy – sapnął Asher. – Chodź i pomóż mi dokończyć pakowanie, ty wielki głupku. - Mam coś, co chciałbym zapakować do środka tego małego, ciasnego ty… - Zaiden! – Asher wyrzucił ręce w powietrze, przewrócił oczami i obrócił się, by odejść korytarzem, potrząsając cały czas głową. Zaiden chciał podążyć za swoim partnerem, ale zatrzymał go w drodze dzwonek. Warcząc z frustracji, pomaszerował do drzwi i otworzył je szarpnięciem. Była pieprzona dziewiąta w sobotni poranek. Dlaczego ludzie nie mogli zostawić ich w spokoju? - Czego? – warknął groźnie. - Przesyłka, sir – powiedział facet z UPS-a z uśmiechem. Najwyraźniej był przyzwyczajony dostawać takie powitania, ale Zaiden poczuł się jak dupek. Podpisując odbiór paczki, uśmiechnął się przepraszająco i wziął pudełko z rąk mężczyzny. - Dziękuję. - Dobrego dnia, sir.
~ 90 ~
Ściskając paczkę w obu dłoniach, Zaiden pospieszył korytarzem i wparował do sypialni. - Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy – zaśpiewał wpychając prezent zdezorientowanemu partnerowi. - Rocznicy? – zapytał Asher, wolno sięgając po pudełko. - Dzisiaj mija miesiąc jak się sparowaliśmy. – Zaiden napiął tors, dumny z siebie, że pamiętał o takiej okazji. Asher przygryzł wargę i odłożył pudło na materac nie otwierając go. - Ja nie mam nic dla ciebie – powiedział cicho. Machnąwszy ręką na jego niepokój, Zaiden opadł na łóżko i popchnął pudło w stronę Ashera. - To nie ma znaczenia. Nic nie potrzebuję. A teraz, otwórz swój prezent. Posławszy Zaidenowi mały uśmiech, Asher zaczął zrywać taśmę z brązowego pudła i otworzył wieczko, by odkryć w środku mniejsze pudełko. Jego usta się otworzyły, a głowa poderwała, by spojrzeć na Zaidena okrągłymi oczami. - Dajesz mi laptopa? Zaiden pokiwał entuzjastycznie. - Zawsze spisujesz swoje krótkie historyjki w tych notatnikach, jakie nosisz. Pomyślałem, że może w ten sposób, nie tylko będzie mógł pisać je szybciej, ale może też coś z nimi zrobisz. – Jego głos zmiękł i popieścił policzek Ashera wierzchem dłoni. – Jesteś niewiarygodnie zdolny, kochanie. Musisz podzielić się swoim talentem. Dolna warga Ashera drżała i wilgoć zebrała się w jego oczach, gdy wciąż wpatrywał się w oczy Zaidena. - Dziękuję, Zaid. To tak wiele dla mnie znaczy – wymamrotał. - No już, uspokój się. – Zaiden odkaszlnął, by pozbyć się szorstkości ze swojego głosu. – Pospiesz się i dokończ pakowanie. - Mogę zabrać mój prezent ze sobą? Serce Zaidena się roztopiło, a jego wnętrzności zmieniły w galaretę.
~ 91 ~
- Wszystko, co chcesz, kochanie.
Tłumaczenie: panda68
~ 92 ~
Rozdział 14 - O rany, jestem wyczerpany – jęknął Asher, gdy wysiadł z miejsca kierowcy i wyciągnął ramiona nad głowę. – To było niesamowite, ale jazda była okropna. Prostując swoją wysoką postać ze sportowego auta, Zaiden musiał się zgodzić. Cierpiałby jednak jeszcze tak z tysiąc razy, byle tylko zobaczyć ten wyraz podniecenia, który przylgnął do twarzy Ashera przez cały weekend. - Musimy planować takie podróże raz na miesiąc. Naprawdę miło było tak po prostu uciec i zapomnieć o wszystkim. – Asher ruszył na tył samochodu, by otworzyć bagażnik i wyjąć ich bagaże. – Dziękuję, że mnie zabrałeś. - Ależ proszę bardzo i myślę, że to świetny pomysł. Gdzie chciałbyś pojechać następnym razem? – Zaiden podniósł z bagażnika większą walizkę i zataszczył ją podjazdem w stronę frontowych drzwi. - Może Nashville? Jazda nie trwa długo, a są tam naprawdę fajne rzeczy do obejrzenia. - Podoba mi się. – Zaiden uśmiechnął się, wyciągnął klucz z kieszeni i wsunął do zamka. – Zaplanuj, co chciałbyś robić, i możemy pojechać tam za kilka tygodni – powiedział, spoglądając przez ramię na swojego kochanka. - Doskonale! – zawołał za nim Asher. Zaiden pchnął drzwi, wszedł do środka i poszukał włącznika światła z boku wejścia. Światło omyło salon, oświetlając totalne zniszczenie i chaos. Rzuciwszy bagaże na podłogę, ramię Zaidena wystrzeliło, by powstrzymać partnera przed wejściem do domu. - Wezwij policję. - Już to robię – odparł Asher, jego głos był napięty. - Sprawdzę resztę domu. Chcę, żebyś został na zewnątrz. - Jestem bardziej niż zdolny zatroszczyć się sam o siebie, Zaid. Tak naprawdę, to jestem mniej kruchy niż ty. Ty zadzwoń, a ja przeszukam dom.
~ 93 ~
- Wzywaj policję i nie ruszaj się, do cholery! – ryknął Zaiden, gdy okręcił się do swojego kochanka. Asher mruknął, ale kiwnął zgodnie głową. - Jeśli nie wrócisz za pięć minut, przyjdę cię znaleźć. - Dobrze. – Zaiden zostawił partnera stojącego na ganku, podczas gdy sam poszedł zbadać szkody w reszcie ich domu. Jak się obawiał, każdy pokój nosił ślady tego samego zniszczenia, jakie powitało ich w salonie. Lampy były poprzewracane, poduszki podarte, ich rzeczy połamane i porozbijane. Wszedł do sypialni i włączył światło, a serce Zaidena zatrzymało się w piersi, krew zmieniła się w lód. Lustro nad komodą było rozbite, zasłony i kołdra pocięte i podarte, a poduszki postrzępione na kawałki. Podniósł jedną z koszul Ashera i ręka Zaidena zadrżała, gdy znalazł nie więcej jak podarte szmatki. - Gdzie jesteś? – zawołał Asher wchodząc do pokoju za Zaidenem. - O czym ty mówisz? Patrzysz prosto na mnie. - Nie, Zaid. Spójrz. – Asher wskazał na sufit i Zaiden podążył za jego palcem, spojrzał i westchnął z szoku. Duże, jasnoczerwone litery psuły biel sufitu, zadając pytanie. – Mówiłem ci, że Andrew to świr. - Andrew tego nie zrobił – odpowiedział natychmiast Zaiden. – Nie skrzywdziłby muchy. On po prostu nie ma tego w sobie. - Otwórz oczy, Zaiden! Ten facet jest kompletnie stuknięty! - Zadzwoniłeś na policję? – zapytał Zaiden zmieniając temat. Nie chciał kłócić się ze swoim kochankiem. Chciał tylko kilka odpowiedzi. - Tak – westchnął Asher. – Będą tu w ciągu kilku minut. - Myślałem, że mówiłem ci, żebyś zaczekał na zewnątrz? - Tak, ale minęło więcej niż pięć minut. Więc – Asher rozłożył ramiona – jestem tu. Wpatrując się w oczy partnera, serce Zaidena galopowało w jego piersi. Nigdy nie powiedział Asherowi jak się czuł podczas ich pobytu w Memphis. Po długim zastanowieniu, w końcu zdecydował, że po raz pierwszy chciałby powiedzieć te słowa w domu, który dzielą – ich domu. Słowa spłynęły na czubek jego języka, ale Zaiden je przełknął. Teraz z pewnością nie był na to czas. ~ 94 ~
Na zewnątrz trzasnęły samochodowe drzwi, wytrącając Zaidena z jego oszołomienia, więc potrząsnął głową i prześliznął się obok Ashera, by skierować się do frontowych drzwi i powitać policjantów.
***
Zaiden odwołał wszystkie swoje spotkania na kolejne trzy dni, by mogli zacząć sprzątać zniszczenia w domu i zamówić nowe meble i ubrania. Ponieważ policja nie mogła znaleźć żadnych śladów włamania, kupili również nowe zamki i zasuwy na drzwi. Zamki wydawały się być dość solidne, ale Asher chciał więcej. Musiał wiedzieć, że są bezpieczni, a jego partner będzie chroniony za wszelką cenę. Więc, kazał zainstalować domowy system alarmowy z wszystkimi dzwonkami i gwizdkami, które automatycznie zaalarmują policję na pierwszy sygnał włamania. Próbował przekonać Zaidena, żeby przeprowadził się z nim z powrotem do Meksyku, ale mężczyzna odmówił przeprowadzki ze swojego domu do jego. Więc, Asher uszanował decyzje partnera i robił wszystko, co mógł, by go wspierać. Do następnej soboty, sprzątnęli wszelkie ślady wandalizmu ze swojego domu i, bez żadnych nieproszonych gości, Asher w końcu zaczął się odprężać. Wyciągnął się na ich nowej, czarnej skórzanej kanapie ze stopami opartymi na kolanach Zaidena, i śmiali się z programu w telewizji. - Wciąż chcesz jechać do Nashville w przyszłym tygodniu? – zapytał od niechcenia Zaiden. Asher rozważał propozycję przez minutę, kiwając głową. - Tak, sądzę, że to wspaniały pomysł. Po tym tygodniu, nie miałbym nic przeciwko wyrwaniu się stąd. - Jesteś pewny, że chcesz opuścić dom? – Zaiden usiadł prosto i przekrzywił głowę na bok, marszcząc brwi. – Wiesz, co się stało ostatnim razem. Naprawdę chcesz wracać do domu do czegoś takiego? Asher opuścił stopy na podłogę i wstał, pochylając się nad partnerem z rękami opartymi na biodrach. ~ 95 ~
- To ty powiedziałeś, że nie będziesz krył się ze strachu czy uciekał z naszego domu. Dlaczego tak nagle obracasz kota ogonem? Zaiden uśmiechnął się, wyciągnął ręce, by złapać biodra Ashera i wciągnął go między swoje uda. - Masz absolutną rację, kochanie. Cudowny i mądry. Zdobyłem główną nagrodę. Asher przewrócił oczami i prychnął. - Ładne słowa nigdzie cię nie zaprowadzą. - Miałem nadzieję, że to powiesz. – Zaiden uśmiechnął się kpiąco, przyciągając go bliżej, aż Asher opadł na jego kolana. Ich usta się spotkały, słodko i delikatnie, i Asher nie mógł powstrzymać uśmiechu, który rozlał się na jego twarzy. Zanim sprawy bardziej się rozkręciły, rozległo się pukanie do tylnych drzwi i rozdzielili się, obaj spoglądając w stronę kuchni i marszcząc brwi. Dlaczego ktoś miałby pukać do tylnych drzwi o tak późnej porze? Rozległo się kolejne pukanie, potem pauza, i jeszcze raz pukanie. Chociaż tak naprawdę to nie brzmiało jak prawdziwe pukanie. To były stłumione uderzenia, jakby ktoś rzucał czymś w drzwi. - Wezwać policję? – zapytał Asher, wstając z kolan Zaidena i ruszając do kuchni. Zaiden chwycił go za łokieć i zatrzymał. - Tak. Wezwij policję. Ja pójdę sprawdzić. - Zaid, jestem absolutnie zdolny poradzić sobie… Zaiden przerwał mu, okręcając go do siebie i kładąc palce na ustach Ashera. - Czy możesz chociaż raz przestać gadać te bzdury? Słyszałem już wcześniej tą śpiewkę i naprawdę nie potrzebuję powtórki. Po prostu zrób, co mówię. Proszę? Asher spiorunował go wzrokiem, ale kiwnął wolno, owinął palce wokół nadgarstka Zaidena i odsunął rękę partnera od swoich ust. - Zostanę tu i wezwę policję, jeśli obiecasz mi, że krzykniesz, gdy będziesz potrzebował pomocy. Nie próbuj być bohaterem, Zaid. - Obiecuję. Jeśli będę cię potrzebował krzyknę i będziesz mógł rozpętać piekło. Umowa? Po prostu chcę, żebyś był bezpieczny. ~ 96 ~
Chociaż myśl o zostaniu, podczas gdy Zaiden będzie stawiał czoła możliwemu niebezpieczeństwu, nie przemawiała do niego, serce Ashera roztopiło się na niepokój i czułość w oczach jego partnera. - Pospiesz się – powiedział, wyciągając telefon z kieszeni i zaczynając wybierać numer. Rozmawiał z dyspozytorem, wyjaśnił problem i podał ich adres, jednocześnie obserwując jak Zaiden ostrożnie zbliża się do tylnych drzwi i wygląda przez firankę. Włączył światło, omywając tylne patio światłem i Asher zobaczył jak ścięgna na jego szyi się napinają, a mięśnie szczęki naprężają, jakby zacisnął zęby. Po tym jak dyspozytor zapewnił go, że wóz patrolowy już jest w drodze, Asher podszedł powoli do progu kuchni i zatrzymał się, nie chcąc łamać obietnicy o zachowaniu swojego bezpieczeństwa. Jednak było to cholernie trudne. Zjadała go ciekawość i nie chciał niczego więcej jak przebiec przez pokój, odepchnąć Zaidena z drogi, otworzyć gwałtownie drzwi i stanąć naprzeciw tego, kto próbuje sabotować ich związek. Mógł założyć się o wszystko, co posiadał – o każdego centa na swoim rachunku bankowym – że za tym stał Andrew George. Nie mieli żadnego dowodu, jego partner nie chciał słyszeć o nim złego słowa, więc Asher tak naprawdę niewiele mógł zrobić. - Zaiden? - Zostań tam – zawołał Zaiden przez ramię, kiedy sięgnął do gałki i przekręcił ją wolno, cicho otwierając drzwi i wślizgując się w noc. Asher przeskakiwał z nogi na nogę, nerwowo czekając na bezpieczny powrót partnera, co było kompletnie niedorzeczne biorąc pod uwagę fakt, że chociaż był mniejszy z nich dwóch, to bez wątpienia był silniejszy. W każdym razie, przynajmniej w magicznym sensie. Skradając się po podłodze, zbliżył się do drzwi i wyjrzał przez szczelinę, którą Zaiden zostawił uchyloną. Zobaczył partnera stojącego tuż za drzwiami, mięśnie jego pleców się napinały, a niski, grzmiący pomruk wydobywał się z jego masywnej piersi. - Asher, dlaczego do cholery mnie nie słuchasz? – zapytał groźnie. - Z tego samego powodu, dla którego chciałeś, żebym został w środku. Muszę wiedzieć, że mój partner jest bezpieczny. Poza tym, sądzę, że to ma coś wspólnego ze mną, inaczej nie byłbyś taki zdenerwowany. ~ 97 ~
Wyszedł na zewnątrz i stanął koło swego kochanka, rozglądając się po podwórku za ich intruzem. - Nikogo nie widzę. - Ktokolwiek to był już uciekł – mruknął Zaiden. – Jednak zostawili nam mały pożegnalny prezent. Asher podążył za wzrokiem Zaidena i skrzywił się. U ich stóp, na cementowym patio, leżały trzy martwe ptaki. Nie mógł dokładnie określić, jaki to był gatunek ptaków, chociaż zgadywał, że mogły to być wrony. Każdy z nich był pomalowany na czerwono, ich skrzydła zostały zanurzone w czymś złotym i świecącym. Jeśli to nie był jakiś komunikat, to nie wiedział, co to mogło być. - Wiedzą, czym jesteś, Ash. - Na to wygląda. - Musimy wyjechać. Nie możemy tu zostać. - O czy ty, do cholery, mówisz? Właśnie skończyliśmy sprzątać to miejsce i kupiliśmy nowe meble. Nie chcę wyjeżdżać tylko dlatego, że jakiś psychol zostawia martwe ptaki na naszym podwórku. - Czy na pewno patrzymy w ten sam sposób? – Zaiden obrócił się i chwycił przedramię Ashera w mocnym uścisku. – Ktoś zdecydowanie chce twojego zniknięcia, a ja nie chcę przyjść do domu i znaleźć ciebie na miejscu tych wron. Rozumiesz mnie? W końcu pojmując pełen ogrom udręki swojego partnera, oczy Ashera zmiękły i kiwnął wolno. - Czekaj na policję, a ja zacznę nas pakować. Możemy pójść na jakiś czas do hotelu, dopóki nie dowiemy się, co się dzieje. Jednak nie uciekam. To jest nasz dom. Zaiden wciągnął Ashera w miażdżący uścisk, zatapiając twarz w jego włosach i drżąc gwałtownie. - Dziękuję, że się ze mną nie sprzeczasz, kochanie. Asher potarł dłońmi po bokach partnera, uspokajając go najlepiej jak umiał. - Jesteśmy jednym, pamiętasz. Gdzie idziesz ty, idę ja.
~ 98 ~
Rozdział 15 Kiedy nadszedł trzeci tydzień kwietnia, Asher zaczął odczuwać jak spirala jego bezspornej depresji spada. Chociaż uwielbiał czas, jaki spędzał ze swoim kochankiem, teraz zaczynał zdarzać się rzadziej. Zaiden spędzał coraz więcej czasu w pracy, wpadając, kiedy było już dobrze po północy i, równie często, pijany. Kilka razy zostawiał Ashera zawieszonego, dopóki gorączka parowania nie stała się tak intensywna, że Asher praktycznie atakował go, gdy Zaiden w końcu wmaszerował – albo zataczał się – przez drzwi. Nieważne, co mówił, ani ile razy prosił, Zaiden zbywał jego obawy jakimiś pół wymówkami o zmęczeniu i przepracowaniu. Każdego ranka jedli śniadanie, seks wciąż był wstrząsający ziemią, a Zaiden nadal był tak troskliwy jak zawsze – kiedy uważał, że jego obecność była konieczna. Asher tęsknił za swoim kochankiem. Tęsknił za swobodnym koleżeństwem, jakie dzielili. Tęsknił za budzeniem się i znajdowaniem Zaidena śpiącego na podłodze, ponieważ wewnętrzna temperatura ciała Ashera wyganiała go z łóżka. Tęsknił za droczeniem się Zaidenem, czułymi słówkami i nawet tym małym kpiącym uśmiechem, jaki nosił jego partner, gdy Asher próbował gotować. Każdego dnia widział tego mężczyznę i każdej nocy spał obok niego, jednak czuł jak rozciąga się między nimi dystans nie do pokonania. Chodząc po wspólnym pokoju hotelowego apartamentu, Asher łamał sobie głowę próbując dokładnie wskazać, co poszło nie tak w ich już zagmatwanym związku. Wiedział, kiedy zaczęły się problemy, ale nie mógł powiedzieć dlaczego. Dwa dni po tym jak zameldowali się w hotelu, obudził się i znalazł Zaidena siedzącego przy małym stoliku w rogu pokoju, patrzącego nieobecnie w kubek kawy. Potrzebował trzech prób, żeby zdobyć uwagę partnera. Od tego czasu sprawy zaczęły stopniowo się pogarszać i nie potrafił już zliczyć, ile razy przyłapał Zaidena wpatrującego się w przestrzeń z tym samym zagubionym wyrazem. Jego mózg wciąż buntował się na myśl o byciu zakochanym w tym mężczyźnie, ale serce Ashera znało koszt tego, bo łamało się po trochu za każdym
~ 99 ~
razem jak Zaiden odpychał go coraz bardziej. Do diabła, nie pamiętał już nawet, kiedy ostatni raz po prostu siedzieli i rozmawiali, czy tulili się na kanapie oglądając film. Asher tak naprawdę nigdy wcześniej szczególnie nie lubił tych rzeczy, ale tęsknił za robieniem ich z Zaidenem. Musiał znaleźć sposób na dotarcie do swojego partnera zanim wszystko między nimi się rozpadnie. Nie mieli klauzuli wyjścia z tego parowania, a on nie miał zamiaru spędzić wieczności z ponurym, humorzastym pijakiem. Zatrzymał się na swojej ścieżce przez pokój, kiedy drzwi od apartamentu otworzyły się z trzaskiem i wtoczył się Zaiden, upadając na podłogę i jęcząc żałośnie. Wyrzuciwszy ręce z wściekłości, Asher przemaszerował przez pokój i stanął nad partnerem z rękami na biodrach. - Znowu, Zaiden? Naprawdę? – Naszła go nagła myśl i Asher trącił biodro Zaidena nogą. – Prowadziłeś? - Tak – zachichotał Zaiden. Mrucząc pod nosem, jego twarz wykrzywiła się ze złości, Asher tak mocno zatrzasnął drzwi, że zabrzęczały szyby. - Ty samolubny, arogancki, głupi draniu! – krzyczał. – Jeśli do cholery chcesz się zabić, to twoja sprawa, ale czy przez sekundę pomyślałeś o tym, co to by mi zrobiło? - Jesteś nieśmiertelny – wybełkotał Zaiden, wpatrując się zaczerwienionymi oczami w Ashera. – Nawet jeśli umrę, wybuchniesz swoimi małymi płomieniami i się odrodzisz. – Pomachał rękami nad głową niczym lunatyk. - Nie, dupku, nie odrodzę się. – Asher smutno potrząsnął głową. Jak miał prowadzić rozmowę z kimś, kto prawdopodobnie nawet nie pamiętał swojego imienia? – Gdybym to ja umarł, to tak, odrodziłbym się. Co znaczy, że ty także pod tym względem będziesz bezpieczny od śmierci. - Widzisz? Mówiłem ci – wymamrotał sennie Zaiden. - Jeśli ty umrzesz – kontynuował zimno Asher – zabierzesz mój ogień ze sobą i roztrzaskasz moją duszę. Feniks nie może bez niego żyć. - Powiedziałeś, że nie możesz umrzeć – Zaiden z wysiłkiem usiadł i mozolnie wstał na nogi. Przytrzymał obiema rękami swoją głowę, która kiwała się niebezpiecznie z boku na bok. – Nie możesz umrzeć, Ash.
~ 100 ~
- Nie mogę zostać zabity – sprostował Asher. – Jednak mogę umrzeć. Dlatego większość feniksów za swojego partnera bierze tylko drugiego feniksa. - Dlaczego przedtem mi tego nie powiedziałeś? – Oczy Zaidena zwęziły się i brzmiał na złego. Asher wzruszył ramionami. - Nigdy to nie wyszło. Jednak ostatecznie chciałbym to wyjaśnić. - Ostatecznie? – Zaiden wydusił to słowo, jakby obracał je w swojej głowę, by znaleźć znaczenie. – Okłamałeś mnie. – Tak, odkrył definicję. - Nie kłamałem – powiedział Asher, broniąc się. – Po prostu nie sądziłem, że jesteś gotowy usłyszeć wszystkie fakty. - Ja powiedziałem ci o wszystkim. Powiedziałem ci o mojej magii. O opuszczeniu mojego klanu. Nigdy niczego przed tobą nie ukrywałem! – Głos Zaidena podnosił się aż ostatnie słowa wykrzyczał. - Nic oprócz tego, dlaczego przychodzisz pijany. – Asher wypluł te słowa i cofnął się od swojego partnera. – Jeśli już zdecydujesz się w ogóle wrócić. Jeśli nie chcesz przebywać koło mnie, wszystko, co musisz zrobić, to tylko powiedzieć. Mój tyłek nadal będzie dla ciebie dostępny aż do następnego spotkania, po prostu dlatego, że nie chcę stracić mojego ptaka przez takiego żałosnego dupka jak ty! Czekał na odpowiedź Zaidena, mając nadzieję, że sprowokuje mężczyznę do wyrzucenia z siebie, co tak naprawdę się z nim dzieje. Kiedy Zaiden tylko nadal się w niego wpatrywał, Asher miał dość. Prychnął i przewrócił oczami, a potem przepchnął się obok ledwie stojącego partnera i poszedł do oddzielnej sypialni. Z samego rana zacznie szukać swojego własnego miejsca. Nie miał wyboru z byciem sparowanym z tym mężczyzną, ale to nie oznaczało, że musiał mieszkać pod tym samym dachem.
***
Zaiden obszedł niepewnie kanapę i opadł na poduszki. Nie wiedział, co myśleć o tym, co się właśnie wydarzyło. Och, wiedział, że spieprzył… ponownie. Jednak to nie
~ 101 ~
dawało Asherowi prawa do okłamywania go. Czy skrywania informacji, co było równoznaczne z kłamstwem, z tego co uważał. Gdyby wiedział, że jego zachowanie skrzywdzi jego partnera, nigdy nie wszedłby na ścieżkę samozniszczenia. Myślał, że chroni Ashera swoimi działaniami. Czy nic nie mógł zrobić właściwie? Wydawało się, że nieważne jak bardzo się starał, wciąż robił to źle. Tak, i może był paskudnym hipokrytą. Chował pewne sprawy przed Asherem od tygodni, ale robił to tylko dlatego, by jego partner był bezpieczny. Pochyliwszy się do przodu, oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Dlaczego wszystko musi być tak cholernie trudne? Nigdy nie chciał czegoś takiego. Zwłaszcza po tym, co wydarzyło się z Darkinem na poprzednim spotkaniu. Nikt nie zasługiwał na uszkodzony towar, a to dokładnie ten wiedźmin z nim zrobił. Nie był zachwycony, gdy znalazł się przypadkowo sparowany z Asherem, ale tygodnie, które spędzili razem, były najszczęśliwszymi w jego życiu. Czuł się tak, jakby mógł powiedzieć Asherowi wszystko, otworzyć stare rany i zostawić je krwawiące u stóp Ashera, a jego partner tylko zebrałby kawałki i złożył razem. A potem zaczęło się szaleństwo i Zaiden się wystraszył. Nigdy nie pozwoliłby, by to, co zostało mu zrobione, przytrafiło się jego partnerowi. Sądząc po małych prezentach, które pojawiły się na ich progu, ktoś wiedział, czym był Asher, wiedział o jego feniksie i szukał sposobu skrzywdzenia mężczyzny. Zaiden nie mógł pozwolić, żeby to się stało. Zagubiony w swoich myślach, spiął się, gdy ciepłe ciało wsunęło się za nim na kanapę i szczupłe ramiona otoczyły jego pierś, chwytając go w ciasny uścisk. - Jesteś gotowy pogadać? Dłoń Ashera przesuwała się po jego piersi w uspokajającym głaskaniu, a jego policzek oparł się we wgłębieniu szyi Zaidena. Wchłaniając zaoferowany komfort, Zaiden zamknął oczy i westchnął. Próbował załatwić sprawy po swojemu, ale udało mu się tylko odizolować od partnera, jego jedynego przyjaciela i sojusznika, i doprowadzić się do nieszczęścia. Podniósłszy twarz z rąk, pogłaskał palcami przedramię Ashera, uwielbiając jedwabiste odczucie skóry kochanka. Seks był fantastyczny przez ostatnie kilka tygodni, ale teraz brakowało bliskości i intymności, którą dzielili. Tęsknił za tuleniem swego
~ 102 ~
partnera, słuchaniem jego gadaniny, albo prostego leniuchowania w domu w niedzielne popołudnia. - Tęskniłem za tobą – szepnął miękko, nawet nie zdając sobie sprawy, że wypowiedział te słowa, aż nie wymknęły się z jego ust. - Zabawne, cały czas tu byłem. Po prostu musisz przestać być kutasem i otworzyć oczy. Jego wargi drgnęły i Zaiden nie walczył z uśmiechem, który rozciągnął się na jego twarzy. - Taa, ja też za tobą tęskniłem. - Za mną, jako mądrali? – Asher zachichotał miękko i umieścił łagodny pocałunek na boku szyi Zaidena. – Mów do mnie, Zaiden. Powiedz mi, co się dzieje. - Mogę cię wziąć w ramiona? – Nie miał prawa o to prosić, po tym jak się zachowywał, ale nie pragnął niczego więcej jak mieć tego mężczyznę w swoich ramionach. - Możesz – wyszeptał Asher, jego ciepły oddech owiał ucho Zaidena, wywołując dreszcz. Obszedł Zaidena, usiadł na jego kolanach i przytulił się mocno, opierając głowę na ramieniu Zaidena. – Potrzebuję tego. Trzymając mocno swego kochanka, Zaiden zamknął oczy i zaciągnął się ciepłym, słodkim zapachem partnera. Asher zawsze pachniał wiosną, a Zaiden to uwielbiał. - Ja też, kochanie. Ja też. - Hej, Zaid? - Tak? - Ja też za tobą tęskniłem, duży facecie. – Asher musnął nosem obojczyk Zaidena, a jego ręka przesunęła się na pierś Zaidena. – Nawet gdy tu byłeś, to tysiące mil stąd. Chcę, żebyś wrócił, okej? Zacisnąwszy mocniej oczy, Zaiden walczył z emocjami, które groziły przejęciem go. - Okej – zdołał szepnąć.
~ 103 ~
- Dobrze. Możesz zacząć od powiedzenia mi, co się w dzieje w twojej głowie i dlaczego zachowujesz się tak, jakbyś miał kilka osobowości. - Włączmy kawę. – Wskazał na mały ekspres stojący na mini lodówce. – Muszę wziąć aspirynę. To zajmie chwilę.
Tłumaczenie: panda68
~ 104 ~
Rozdział 16 Postawiwszy kubek parującej kawy przed swoim partnerem, Asher osunął się na fotel naprzeciw Zaidena i złożył razem dłonie. - Okej, zacznij mówić. – Nie chciał być teraz szorstki czy opryskliwy do mężczyzny, kiedy w końcu gdzieś zdążali, ale wciąż był zły i zraniony niedawną postawą Zaidena. - Okej, wiesz o ptakach znalezionych na naszym ganku? Asher kiwnął wolno, nie bardzo rozumiejąc, dokąd prowadzi ta rozmowa. Myślał, że już przez to przeszli. - Co to ma wspólnego z tym, że przychodzisz pijany i jesteś draniem? - To nie były tylko ptaki. – Zaiden westchnął i chwycił pełną garść swoich długich loków, by pociągnąć mocno. – Wszystko od tego się zaczęło. Z początku to były drobne rzeczy. – Nie mógł spojrzeć na Ashera, ale wpatrywał się w swój kubek. – Moje biuro było posprzątane jak nigdy, kiedy wiedziałem, że zostawiłem tam poprzedniego dnia totalny bałagan. - Cóż, może zrobiła to twoja sekretarka – stwierdził Asher. - Taa, z początku też tak pomyślałem. Nawet ją zapytałem, a ona powiedziała, że tego nie zrobiła. – Potrząsnął głową i zachichotał bez humoru. – Potem zaczęły się prezenty. Z początku takie małe rzeczy jak kwiaty i czekoladki. - Jakie prezenty? – Asher się wyprostował. Mierząc swojego partnera. – Nigdy nie mówiłeś mi o żadnych prezentach. - Wiem – mruknął Zaiden. – Nie chciałem cię martwić. - Powiedziałeś, że z początku były małe. Więc się po tym stało? - Zacząłem dostawać droższe prezenty jak zegarki i bransoletki, i tego typu rzeczy. Potem, jakieś trzy dni temu, na moim biurku leżało małe czarne pudełko ze złotą obrączką w środku.
~ 105 ~
- Pierścionek zaręczynowy? – Asher sapnął, jego oczy się rozszerzyły i przytknął rękę do ust. - Tak przypuszczam. Był tam liścik. – Zaiden w końcu podniósł wzrok i Asher mógł zobaczyć hamowane łzy błyszczące w jego oczach. – W zasadzie mówił o tym, że nie jesteś dla mnie właściwą osobą i że muszę się ciebie pozbyć albo zdarzą się złe rzeczy. - Gdzie jest ten liścik? - W biurku w pracy, pod obrączką. Zamierzałem zadzwonić na policję, ale potem zdecydowałem, że upicie się jest lepszym pomysłem. – Zaiden przesunął rękę po stole, dłonią do góry w oczywistym znaku potrzeby bycia dotkniętym i uspokojonym. Chociaż bardzo chciał pozostać wkurzony na swego kochanka za ukrywanie tego przed nim, Asher rozumiał kryjące się powody. Byłby absolutnie przerażony, gdyby dowiedział się o którejś z tych rzeczy. Jeśli chciał być ze sobą szczery, zrobiłby wszystko, co jego mocy, żeby również partnera trzymać z dala od tego. Jego palce drżały, gdy powoli umieścił swoją rękę w Zaidena i uścisnął. - Powinieneś mi powiedzieć. - Wiem – szepnął Zaiden. – Byłem przestraszony i nie wiedziałem, co robić. Za nic na świecie nie postawiłbym cię w niebezpieczeństwo. - Wiem to – odpowiedział szybko Asher. – Ale mogłem ci pomóc poradzić sobie z tym. Nie musiałeś wszystkiego brać na siebie. Czy nie po to są partnerzy? Powinniśmy wspierać się nawzajem. Jeśli mnie pomijasz, jak naprawdę możemy być drużyną? - Wiem, kochanie. Tak bardzo mi przykro. Możesz mi wybaczyć? Asher nic nie mówił przez długi czas. Oczywiście, że zamierzał wybaczyć mężczyźnie, ale może lepszym pomysłem będzie pozwolić Zaidenowi powiercić się i pomartwić przez chwilę. - Więc, dlaczego zostawałeś do późna i przychodziłeś pijany? Zaiden pochylił głowę, gdy zrozumiał, że Asher tak po prostu nie zamierza odpuścić i mu wybaczyć. - Zostawałem tak często jak to było możliwe, ponieważ myślałem, że jeśli nie będę z tobą, to będziesz bezpieczny. Ktokolwiek to jest, chce naszego rozstania. Skoro nie będę z tobą, to oni nie będą dla ciebie zagrożeniem.
~ 106 ~
- A upijanie się? - Tęskniłem za tobą – wyszeptał łzawo Zaiden. – Tęskniłem za tuleniem cię, śmianiem się z tobą, za sposobem, w jaki twój nos się marszczy i wykałaczkami między twoimi zębami, kiedy wpadasz w szał pisania. Po prostu tęskniłem za każdą rzeczą w tobie, kochanie. Byłem nieszczęśliwy, a alkohol pomagał zagłuszać ból. - To żałosna historia, Zaidenie Reed. – Asher przełknął gulę w gardle, gdy puścił rękę Zaidena i wstał od stołu. Usłyszał dość. Głowa Zaidena uniosła się gwałtownie i wyglądał na tak zagubionego, tak przestraszonego, że Asher nie mógł już więcej znieść. Obszedł szybko stół, wsunął się na kolana kochanka, zawinął ciasno ramiona wokół szyi Ziadena i pocałował go, mając nadzieję, że to wzruszy jego partnera do głębi. Zaiden odpowiedział ze stosownym entuzjazmem, dysząc i jęcząc, miażdżąc Ashera w swoim uścisku, gdy pożerał jego usta z wystarczającym ogniem i pasją, by podpalić pokój. Długie minuty później, kiedy w końcu się rozdzielili, Asher trącił nosem szyję Zaidena i próbował złapać oddech. I już nie mógł dłużej się wstrzymywać. - Kocham cię, Zaiden – wyszeptał miękko, rozsiewając mokre pocałunki na wilgotnej skórze szyi kochanka. Jego partner stężał, jego ramiona zacisnęły się wokół Ashera i cichy jęk zawibrował w jego piersi. - Dzięki Bogu – wyjęczał. Walcząc z uściskiem Zaidena, Asher odchylił się i wpatrzył się w oczy partnera, zmieszany wyginając brew. - Co to znaczy? - To znaczy, że bardzo się martwiłem, że mi nie wybaczysz, że cię stracę. To znaczy, że jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła, i że jesteś najważniejszą osobą w moim świecie. Do diabła, jesteś moim światem. – Otarł się wargami o usta Ashera raz, drugi, trzeci, zanim uśmiechnął się szeroko. – To znaczy, że ja też cię kocham, skarbie. Asher nie mógł mówić, nie mógł myśleć – ledwie mógł oddychać. Nigdy nie myślał, że znajdzie partnera, że nie zostanie sam, że ktoś go pokocha. To było więcej ~ 107 ~
niż kiedykolwiek miał nadzieję. Po prostu sądził, że będzie wystarczający dla swojego partnera. - Już nigdy więcej niczego przede mną nie ukrywaj. Rozumiemy się? - Oczywiście – odpowiedział poważnie Zaiden z szybkim kiwnięciem głowy. – Obiecuję, kochanie. Nigdy więcej. I to samo dotyczy ciebie. – Jego oczy zwęziły się, gdy patrzył na Ashera. – Musimy porozmawiać o tym, co się stanie, jeśli umrę. Asher wydął wargi. Nie chciał rozmawiać o czyjejkolwiek śmierci. Chciał wziąć swego partnera do łóżka, rozebrać go i wylizać każdy cal jego ciała. Chciał kochać się z tym mężczyzną, uciąć sobie drzemkę, a potem obudzić się i zrobić to jeszcze raz. Kilka razy, jeśli miał coś do powiedzenia. - Asher, mówię poważnie. - Dobrze – westchnął Asher. – Zrobię więcej kawy i spróbuję ci to wytłumaczyć.
***
- Więc ten fioletowy ogień wytwarza się, kiedy się kochamy. On pochodzi ode mnie? Nie możesz go zrobić beze mnie? – Umysł Zaidena kręcił się od informacji, które przekazał mu Asher. - Nie. Tylko pomarańczowe płomienie bez ciebie, kochanie. Mówiłem ci, że jesteś moim ogniem. - Taa, pojmuję. Po prostu nie rozumiem, co to ma wspólnego z twoim umieraniem. Powiedziałeś, że jeśli umrę, zabiorę ci twój ogień? – Zaiden próbował rozpracować to mając mętlik w głowie. – Ale miałeś swój ogień na długo przedtem jak się pojawiłem. Asher uśmiechnął się słodko i przytaknął. - Tak, miałem. Ale kiedy się z tobą sparowałem, a mój feniks cię zaakceptował, to my daliśmy ci ten płomień. – Pochylił się nad stołem i chwycił rękę Zaidena. – I związaliśmy razem swoje dusze. Ani mój feniks ani ja nie możemy żyć bez naszej duszy.
~ 108 ~
W gardle Zaidena się zapaliło i zamrugał gwałtownie, by pozbyć się łez, które się tam zebrały. To prawdopodobnie była najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek mu ktoś powiedział – w całkowicie makabryczny sposób. - A twój ogień? Powiedziałeś też, że nie możesz żyć bez swojego ognia. Asher westchnął i opuścił głowę na stół, by potrzeć czołem o drewno. - Czy ty mnie słuchasz? – Podniósł głowę i spojrzał w oczy Zaidena. – Ty. Jesteś. Moim. Ogniem! – Walnął druga ręką o stół. – Dałem ci ten dar, kiedy się sparowaliśmy. Jeśli umrzesz, zabierzesz ten dar ze sobą. Pa-pa, płomienie. Pa-pa, feniks. Pa-pa, Asher. - Nie podoba mi się to. – Zaiden nie sądził, żeby mógł poradzić sobie z taką odpowiedzialnością. – Weź to z powrotem. Nie chcę tego. - Za późno. Nie mogę tego zabrać i nie zrobiłbym tego, nawet gdybym mógł. – Asher uśmiechnął się do niego kpiąco i mrugnął. – Po prostu będziesz musiał lepiej się sobą zaopiekować i przestać robić głupie rzeczy jak prowadzić po pijanemu. Przytłoczył go wstyd i wina, i Zaiden nie mógł mówić przez kilka minut. - Przepraszam, Ash. Nie wiedziałem. Nigdy nie zrobiłbym czegoś tak głupiego, gdybym wiedział, co może się tobie przytrafić. - Wiem. I po części jest to moja wina, bo nie przekazałem ci pełnych faktów. Teraz kiedy wiesz, spodziewam się, że będziesz strzegł i chronił daru, który ci dałem. - Zawsze – szepnął Zaiden. – Ty jesteś moim darem, Asher. Nigdy nie myślałem, że będę sparowany. Po tym, co zdarzyło się z Darkinem, i po sposobie, w jaki zostawił mnie złamanego, nigdy nie chciałem narzucać się komuś innemu. - Nie jesteś złamany – powiedział żarliwie Asher. Potem jego brwi ściągnęły się w zmieszaniu i przekrzywił głowę na bok. – Kim jest Darkin? - Wiedźminem, który zabrał moją magię. Opowiadałem ci o nim. - Taa, pamiętam. Tylko, że pamiętałem imienia. - Więc, co teraz zrobimy? - Na to nie mam żadnej odpowiedzi – stwierdził Asher, potrząsnął głową i wstał od małego stolika. – Musimy się dowiedzieć, kto nas nęka, ponieważ nie cierpię tego głupiego hotelowego łóżka i chcę wracać do domu. Tutejsza atmosfera nie sprzyja dobremu pisaniu. ~ 109 ~
Zaiden zachichotał, czując się lepiej niż w minionych dniach, wstał na nogi i obszedł krzesła, by zbliżyć się do partnera. - Okej, więc zbierzmy fakty i zobaczmy, co mamy. Jednak bardzo chcę cię przytulić, więc czy możemy to zrobić w łóżku, które tak nie cierpisz? Asher roześmiał się, a potem ściągnął koszulkę i skierował się do sąsiedniej sypialni. - Nie jest takie złe, gdy jest tam ktoś, z kim można je dzielić. - To znaczy, gdy ja tam jestem, by dzielić je z tobą. – Zazdrość Zaidena na myśl o jego partnerze w ramionach innego mężczyzny zagotowała się pod powierzchnią i z trudem ją przełknął. – Nikt inny, Asher. Nigdy nikt, tylko ja. - Wiesz, co miałem na myśli, Zaid. – Asher przewrócił oczami, zsunął dżinsy z bioder i odgarnął przykrycie. – Ściągaj cichy i chodź do łóżka. Nie mogę spać tu bez ciebie, a jestem wyczerpany. Możemy rozmawiać, dopóki nie zasnę. To był najlepszy pomysł, jaki Zaiden usłyszał od tygodnia. Szybko rozebrał się do naga, wczołgał do łóżka i natychmiast sięgnął po partnera, wciągając Ashera w swoje ramiona i wsuwając jego głowę pod swoją brodę. - Więc, myślę, że spokojnie możemy przypuścić, że ta osoba goni za mną – powiedział po tym jak wygodnie się ułożyli. - Tak, sądzę, że to całkiem trafne założenie – zgodził się Asher z ziewnięciem. – I nadal uważam, że to jest Andrew. - Nie mieliśmy od niego żadnych wiadomości od czasu naszego wyjazdu do Memphis. - Co przypomniało mi, że nie zabrałeś mnie do Nashville. Jesteś mi to winien. - Ash, proszę postaraj się skupić. - Och, okej, ale to ma sens. Doskonały sens. Andrew pojawił się tuż przed naszym wyjazdem, powiedział ci, że zakochał się w jakimś facecie, a potem po prostu mu znikasz. Mógł wiedzieć, że wyjeżdżamy, ale nie wiedział na jak długo ani gdzie jedziemy. Kompletnie oszalał. Chociaż Zaiden bardzo nie chciał tego przyznać, jego mały partner wytoczył całkiem dobre argumenty.
~ 110 ~
- Ale dlaczego po prostu mi nie powiedział. O tym właśnie rozmawialiśmy. Że powinien powiedzieć tej osobie, że jest zakochany i co czuje. - Nie, powiedziałeś mu, żeby zalecał się do faceta. – Asher prychnął. – Więc zaleca się do ciebie, Zaid. - Sukinsyn! To ma absolutny sens, gdy mówisz o tym w ten sposób. - Wiem. Dlatego jestem mądrzejszy od ciebie i po prostu będziemy się starali, żebyś ładnie wyglądał i dostawał rzeczy z najwyższej półki. - Smarkacz – odparł Zaiden chichocząc. – Okej, wystarczy na dziś. Też jestem wyczerpany i musimy rozjaśnić głowy, jeśli chcemy poradzić sobie z tym gównem. Prześpijmy się i zajmiemy się tym rano. - Och, Zaid? - Tak, kochanie? - Jestem cały śpiący i tak dalej, ale są dwie rzeczy, które chciałbym podjąć. Zaiden jęknął, ale kiwnął głową. - Dawaj. - Po pierwsze, właśnie powiedziałeś, że mnie kochasz, a ja naprawdę chciałbym kochać się teraz z tobą. A po drugie, i tak musimy to zrobić, ponieważ w innym przypadku podpalę to łóżko za jakieś trzy godziny. Zaiden chciał strzelić sobie w głowę. Przy wszystkim, co się działo, przy wszystkim, co właśnie omówili, wciąż czując się trochę zamroczony po alkoholu, który wypił, kompletnie zapomniał o skonsumowaniu ich parowania, co każde dwadzieścia cztery godziny. Skrzywił się, gdy przypomniał sobie noce, gdy potykając się wchodził do pokoju hotelowego, ledwie zdolny stać i czując palenie w środku. Wiedział, że dla Ashera to był gorsze, ponieważ mężczyzna zasadniczo atakował go każdej tej nocy. Boże, był samolubnym kutasem. Naprawdę nie zasłużył na wybaczenie Ashera. - Przepraszam, kochanie. Asher wyciągnął rękę i położył palce na jego ustach zanim mógł powiedzieć coś jeszcze.
~ 111 ~
- Nie przepraszaj, Zaid. Po prostu napraw to. - Z przyjemnością – wymamrotał Zaiden pod palcami Ashera. Potem uśmiechnął się diabelsko i przekręcił się na swojego mężczyznę. – Jakieś ostatnie słowo zanim wypieprzę cię na śmierć? - Och, to było bardzo złe. Po prostu powinieneś spróbować być śliczny i mnie zostawić cały spryt. - Okej. – Zaiden wzruszył obojętnie ramionami. – Poczekamy i zobaczymy, co będziesz miał o tym do powiedzenia, kiedy z tobą skończę. - Hej, Zaid? - Tak, kochanie? – Zaiden wygiął brew. Naprawdę lubił się tak bawić. - Kocham cię, okej? Całe ciało Zaidena zmiękło nad partnerem, przykrył ciało Ashera swoim i wycisnął czuły pocałunek na jego ustach. - Wiem, skarbie, i ja też cię kocham.
Tłumaczenie: panda68
~ 112 ~
Rozdział 17 - Doktorze Reed, ktoś chciałby się z panem spotkać – powiedziała jego recepcjonistka przez interkom. Zaiden zmarszczył brwi. - Nie mam żadnych spotkań przez następną godzinę, Abby. - Przepraszam, pana, ale ona powiedziała, że to pilna sprawa. - Kto to jest? - Denise George, sir. Jego oczy rozszerzyły się trochę i usiadł bardziej prosto. - Wpuść ją. Zaiden wygładził krawat i wstał z siedzenia, by obejść mahoniowe biurko i spotkać się z byłą pacjentką. Po kilku tygodniach jej zaginięcia w akcji, nie mógł powstrzymać swojej ciekawości, co sprowadziło ją teraz do jego biura. Smukła kobieta wśliznęła się do pokoju, bardzo ładnie wyglądając w beżowym lekkim sweterku i czarnej spódnicy. Cicho zamknęła drzwi i pospieszyła do niego przez pokój, rzucając się w jego ramiona i szlochając. Zaskoczony takim zachowaniem, Zaiden zawinął wokół niej ramiona i poklepał ją niezręcznie po głowie. - Denise, co się dzieje? Coś się stało? - Chodzi o Andrew – szlochała. – Kompletnie zwariował. - Skrzywdził cię? - Nie, nie mnie. – Jej szloch zamilkł po kilku sekundach i odchyliła się, żeby wytrzeć oczy palcami. – Zamierza skrzywdzić twojego kochanka, doktorze Reed. - Co! – krzyknął Zaiden. – Skąd to wiesz?
~ 113 ~
- Wciąż do mnie dzwoni. Nie wiem, skąd ma mój nowy numer, ale wciąż błaga mnie, żebym mu pomogła. Ma obsesję na twoim punkcie, doktorze. Nie mówi o niczym innym. To dlatego zmieniłam mój numer. Byłam przerażona. - Asher jest bezpieczny – powiedział pewnie Zaiden. – Andrew nie wiem, gdzie on jest. - Zatrzymaliście się w Dorchester – odpowiedziała z pewnością. – Andrew powiedział mi, że śledził cię którejś nocy po pracy. – Odeszła kilka kroków i potrząsnęła smutno głową. – Teraz tam właśnie jedzie. Nigdy nie zdążysz tam na czas. - Dzwoń na policję. Pokój cztery-cztery-jeden. – Zaiden wywarczał te słowa, gdy przepchnął się obok kobiety i podbiegł do ciężkich drewnianych drzwi po drugiej stronie pokoju. Zatrzymując się na moment, spojrzał przez ramię i kiwnął raz głową. – Dziękuję, Denise. - Proszę się pospieszyć, doktorze Reed. Zadzwonię do ochrony hotelu, a potem na policję, i spotkacie się na miejscu. Zaiden jeszcze raz kiwnął, a potem wybiegł z pokoju, pędząc obok swojej bardzo zmieszanej sekretarki i przez drzwi do holu na parking. Zdąży na czas. Właśnie znalazł Ashera i nikt nie zabierze mu jego partnera. Wyciągnął z kieszeni telefon i szybko wybrał numer Ashera, przeszukując kieszeń za kluczykami. - Hej, kochany. – Asher odebrał po drugim dzwonku. – Co się dzieje? Nadal zamierzam zanieść ten liścik na policję podczas twojej przerwy? - Asher, zamknij drzwi i nie wpuszczaj nikogo do pokoju. Jestem w drodze. - Zaid, co się dzieje? – Zabrzmiał nerwowo i Zaiden nie mógł się powstrzymać jak tylko podziękować za ten fakt. Jeśli Asher był przestraszony, będzie się miał na baczności. Wyszarpnął kluczyki trzęsącymi się dłońmi, upuścił je na ziemię i zaklął schylając się, by je podnieść. Nie miał czasu na takie bzdury. - Jestem w drodze – powtórzył. Coś dużego i ciężkiego uderzyło go w bok głowy, powodując, że potknął się i upadł na ziemię na czworaka. Jego telefon przeleciał po chodniku i pod jego sedana. Zanim
~ 114 ~
mógł się otrząsnąć, kolejny cios uderzył go w skroń i Zaiden upadł na ziemię, a świat sczerniał.
***
- Zaiden! – Asher wrzasnął do telefonu, panika wzrosła w jego piersi i sprawiła, że paliła jego gardło. Słyszał głuche uderzenie i głośny jęk, a potem zapadła cisza. – Zaiden! Kiedy nie otrzymał odpowiedzi, Asher ścisnął telefon i rzucił nim przez pokój, by roztrzaskał się o przeciwną ścianę. Przegarniając palcami przez włosy, zaczął chodzić po dywanie, desperacko próbując wymyślić, co robić. Przypuszczał, że Zaiden był w swoim biurze, kiedy zadzwonił, ale Asher nawet nie wiedział, gdzie to było. Prawie dwa miesiące byli razem, a on nigdy nie był w miejscu pracy swojego partnera ani nawet nie pomyślał, żeby zapytać, gdzie to jest. Mimo to, nie mógł tak po prostu siedzieć i nic nie robić. Może powinien zadzwonić na policję? Szczerze mówiąc nie miał dla nich żadnych informacji, ani żadnego dowodu, że Zaiden został skrzywdzony. - Cholera! – krzyknął, gdy frustracja owinęła się wokół niego w duszącym uścisku. Łapiąc klucze ze stolika, pospieszył przez pokój do drzwi. Nie wiedział, gdzie zacząć szukać, ale musiał coś zrobić. Z szarpnięciem otworzył drzwi i prawie wpadł na mocno zdenerwowanego Andrew. - Ty – warknął z impetem. – Co mu zrobiłeś! Andrew zrobił niepewny krok odwrotu i uniósł ręce, dłońmi na zewnątrz pokazując poddanie. - Nic nie zrobiłem, Asher. Przysięgam. - Gdzie jest Zaiden? - N-nie wiem – zająknął się Andrew. – Przyszedłem porozmawiać z tobą.
~ 115 ~
- No cóż, zużyłem mój zapas przyjacielskiej rozmowy z facetem z obsługi hotelowej, więc spróbuj jeszcze raz. – Asher przepchnął się obok mężczyzny, prawie zbijając go z nóg, gdy zaczął biec długim korytarzem. - Asher, zaczekaj! Mogę pomóc – zawołał Andrew biegnąc za nim. – Sądzę, że wiem, gdzie może być. Obróciwszy się, Asher zawinął rękę wokół gardła łajdaka i rzucił nim o ścianę, przyszpilając go tam żelaznym uściskiem. - Przestań się ze mną bawić i powiedz mi, gdzie jest mój przeklęty partner! Oczy Andrew wyglądały, jakby groziły wypadnięciem z jego głowy, a jego usta otworzył się z szoku. - Partner? Jesteście sparowani? - Tak – syknął Asher. – Jest moim partnerem, moim kochankiem, moim całym pieprzonym światem. Spalę to całe miasto, żeby go znaleźć. Czy wyrażam się jasno? Kiwając gwałtownie głową, Andrew zawinął palce wokół nadgarstka Ashera i pociągnął lekko. - Pomogę ci. Asher puścił go nagle i okręcił na pięcie, by pomaszerować w stronę wind. - To nie znaczy, że ci ufam – zawołał przez ramię. – Jeśli czegoś spróbujesz, podpalę cię i będę się śmiał, gdy ty będziesz krzyczał. Rozumiesz? - Rozumiem – odpowiedział Andrew, podchodząc do Ashera i kiwając głową w stronę drzwi do schodów. Asher kiwnął na zgodę, wskazując, żeby Andrew poszedł pierwszy. Nie było mowy, żeby obrócił się plecami do mężczyzny w tak ograniczonej przestrzeni. Andrew westchnął i przeszedł przez drzwi, prowadząc. Schodzili na dolne piętro biorąc po dwa stopnie, przez co szybko zeszli, ale przez główne lobby przeszli tak zwyczajnie jak mogli, by dostać się do mustanga Ashera. Jak tylko wsiedli i się zapięli, Asher wcisnął sprzęgło i wyjechał z parkingu, zniecierpliwiony poszukać swego partnera. - Jak dojadę do jego biura?
~ 116 ~
- Broadway’em do Commercial, a potem prosto i w lewo – odparł Andrew zaciskając rękę na drzwiach. Asher dociskał pedał gazu do podłogi, gdy mknął w ruchu ulicznym, trąbiąc klaksonem i przeciskając się między wolniej jadącymi samochodami. Podążając za wskazówkami Andrew, zajechali na parking przed biurem Zaidena w ciągu czterech minut. Zostawiając chodzący silnik, Asher wyskoczył z siedzenia i podbiegł do samochodu Zaidena. Może jego partner był wciąż w budynku. Ulga próbowała się podkraść do niego, ale Asher stłumił ją stanowczo. Musiał zobaczyć Zaidena na własne oczy. - Patrz – powiedział Andrew, gdy stanął obok Ashera i wskazał na ziemię. Serce Ashera zatrzepotało w jego piersi, gdy ukucnął i zanurzył palce w ciemnym płynie rozlanym przy tylnej oponie. Podniósł rękę, a jego twarz zbladła na szkarłat barwiący jego palce. Zaczął się podnosić, gdy błysk światła spod pojazdu przyciągnął jego uwagę. Pochylając głowę i przyciskając mocniej pierś do chodnika, szukał palcami tak długo aż zacisnął je na czymś zimnym i twardym. Wyciągnął przedmiot spod samochodu, skoczył na nogi i wpatrzył się w telefon Zaidena w swojej dłoni. Ktoś położył ręce na jego partnerze, skrzywdził go i Asher chciał ich krwi. - Musimy znaleźć Zaidena. - Nie wiem, gdzie szukać, człowieku. – Andrew skrzyżował ramiona na piersi i potrząsnął głową. – To jakieś szaleństwo. Asher nadal nie wiedział, co do diabła Andrew robił w hotelu, ani nawet nie wiedział jak ich znalazł. I naprawdę w tej chwili nie miał czasu gonić za odpowiedziami. Musiał zachować to na potem, kiedy znajdą Zaidena. Jego feniks zakrzyknął, jego piosenka była piękna i jednocześnie bolesna, gdy szukał zaginionego partnera. Asher trzepnął się w czoło i jęknął. Boże, był takim idiotą. - Wiem jak go znaleźć. - Co robimy?
~ 117 ~
- Muszę się zmienić. Będę przyciągany do niego, a mój feniks będzie wiedział, gdzie iść. – Asher kiwnął głową w stronę swojego samochodu. – Musisz mnie śledzić, a gdy wyląduję zadzwonisz na policję, okej? - Chodźmy. – Andrew pospieszył do samochodu Ashera i wsunął się za kierownicę. Zdejmując rzeczy, Asher uświadomił sobie, że prawdopodobnie powinien być zaniepokojony łamaniem publicznych praw, ale w tej chwili po prostu miał to gdzieś. Wszystko, co go obchodziło, to znalezienie partnera. Jak tylko był nagi, zamknął oczy, rozłożył szeroko ramiona i pozwolił przejąć się feniksowi.
***
Jęcząc, gdy powoli przychodziła do niego świadomość, Zaiden przetoczył się na bok i sięgnął do swojej pulsującej głowy, sycząc, gdy dłoń otarła się o otwarta ranę tuż poniżej linii włosów. Powieki otworzył się z drżeniem i musiał zamrugać kilka razy, by rozwiać mgłę otaczającą krawędzie. Co się do diabła stało? Gdzie był i jak tu się znalazł? Gdy z wysiłkiem podniósł się do siedzącej pozycji, Zaiden rozejrzał się wkoło, prawie mdlejąc z powrotem, gdy zdał sobie sprawę, że był w domu w swoim własnym łóżku. - Ach, wreszcie doszedłeś do siebie. – Do pokoju wpadła Denise, popychając go za ramiona i nakłaniając, by położył się na materacu. – Zaczynałam myśleć, że już nigdy się nie obudzisz. Zaiden odtrącił jej ręce i warknął, zerwał okrycie z nóg i wstał. - Gdzie, do cholery, jest Asher? - Jest całkowicie bezpieczny, zapewniam cię. A teraz siadaj i pozwól mi spojrzeć na swoją głowę. Obawiam się, że wciąż trochę krwawi. - Do cholery uderzyłaś mnie! – ryknął. - No cóż, oczywiście, że tak. – Denise wciąż uśmiechała się promiennie, jakby dyskutowali o niczym więcej jak o weekendowej prognozie pogody. – Jak inaczej miałam sprowadzić cię tu z powrotem?
~ 118 ~
- Ty? – Serce Zaidena waliło o jego żebra, a gorąco rozlało się po jego ciele, gdy objęła go wściekłość. – Kobieta czy nie, jeśli do cholery nie zejdziesz mi z drogi, wykopię twój tyłek w następny tydzień. - Jesteś taki melodramatyczny. – Denise sapnęła i kliknęła językiem. – Ten mały ptaszek nie zaopiekuje się tobą tak jak ja mogę. Wkrótce to zobaczysz i całkowicie o nim zapomnisz. Zaiden usłyszał dość. Ruszył, by przepchnął się obok cierpiącej na urojenia kobiety, ale odkrył, że był przymarznięty do miejsca. Nieważne jak mocno walczył przeciwko niewidzialnym więzom, nie mógł się ruszyć. Piorunując wzrokiem stojącą przed nim sukę, obnażył zęby i warknął. - Wiedźma! Odrzucając głowę na ramiona, Denise roześmiała się wysoko i przenikliwie. - Dopiero teraz się tego domyśliłeś? Jak myślisz, skąd wiedziałam o twoim małym feniksie? – Mrugnęła do niego szelmowsko, a potem machnęła ręką przed jego twarzą. Oczy Zaidena stały się okrągłe, gdy poczuł jak leci przez powietrze i ląduje na plecach na środku łóżka. Wciąż nie mógł się ruszyć. - A teraz, zostań tam i odpoczywaj. Nie chcemy żadnych wypadków, prawda? - Puść mnie! - Natychmiast przestań, albo będę musiała cię zakneblować. Później planuję wykorzystać te śliczne małe usta, więc to będzie trochę niefortunne. Zaprzestając swoich zmagań, Zaiden nadal wpatrywał się w buntowniczo. - Ufałem ci. Brwi Denise uniosły się do linii włosów, gdy wpatrywała się w niego wstrząśnięta zanim wybuchła śmiechem. - Och, to było dobre – zdołała w końcu wykrztusić przez swoją wesołość. Kiedy się uspokoiła, podeszła do łóżka i pochyliła się nad Zaidenem, miażdżąc ich usta razem w pocałunku, po którym chciał zwymiotować. - Wydaje się, że muszę ci przypomnieć, iż zrobiłeś ten sam błąd za pierwszym razem – powiedziała słodko. Potem głos Denise się pogłębił, płynąć gładko jak czysta
~ 119 ~
woda po kamieniach rzecznych i brzmiąc aż nazbyt znajomo. – Tak naprawdę jesteś całkiem niepotrzebny, moja mała złamana zabawko.
Tłumaczenie: panda68
~ 120 ~
Rozdział 18 - Darkin – warknął Zaiden. Wyglądało na to, że jego dawny ukochany zyskał kilka więcej mocy przez minione lata. Niezbyt wielu magicznych użytkowników mogło zmieniać swój kształt i utrzymywać go przez tak długi czas. Kobieta obok łóżka zaczęła wibrować, poruszając się tak szybko, że stała się niczym więcej jak rozmytym cieniem. Kiedy drżenie w końcu ustało, tam gdzie była Denise stał Darkin, jego długie czarne włosy opadły przez jedno nagie ramię. Wyglądał tak samo wspaniale jak zawsze, ubrany tylko w nisko wiszące dżinsy, wystawiając jego nieskazitelnie umięśnione ciało. Jego wargi wygięły się w nikczemnym uśmieszku, gdy rozłożył ramiona na boki i obrócił się powoli. - Wciąż podoba ci się to, co widzisz, Zaiden. - Pieprz się! - Och, dojdziemy do tej części. – Darkin śmiał się ze swojego żartu dłużej niż to było konieczne. – Nie wyglądasz na szczęśliwego widząc mnie, mały elfie. Po Zaidenie krążyła czysta nienawiść, gdy walczył z magicznymi więzami przytrzymującymi go do materaca. Bez swojej własnej magii i przy o wiele większej mocy Darkina, którą zdobywał przez swój nieszczęśliwy zwyczaj wysuszania swoich ofiar, wiedział, że nie ma szans na rozprawienie się z tym draniem. To jednak nie znaczyło, że będzie czekał cierpliwie na jakiekolwiek gierki, jakie Darkin dla niego zaplanował. - Już zabrałeś moją magię. Czego więcej ode mnie chcesz? - Nie chcę ciebie, głupi chłopcze – zaszydził Darkin chodząc po pokoju. – Jesteś tylko przynętą. W Zaidena wlał się zimny strach, mrożąc go aż do kości. - Nie możesz go mieć! – ryknął. – Nic ci nie zrobił! Darkin tylko przewrócił oczami. ~ 121 ~
- Rzadko robią. To nic osobistego. Po prostu pożądam jego ognia. Nie chodzi o to, że zamierzam go zabić. Po prostu będzie trochę bardziej… kruchy. - Nie możesz mu tego zrobić! Nawet ty nie możesz być taki okrutny. - Nie masz pojęcia, do czego jestem zdolny, Zaiden. – Darkin wzruszył ramionami. – Ofiara musi zostać zrobiona. Upewnię się, że wyjdzie stąd z uśmiechem na twarzy. – Uśmiechnął się lubieżnie do Zaidena, gdy przykrył jego krocze i potarł dłonią o rosnącą erekcję. Zgrzytając zębami, Zaiden warczał i prychał do drania po drugiej stronie łóżka. - Jeśli tylko go dotkniesz, przysięgam, że nigdzie nie będziesz w stanie się ukryć, a gdzie nie mógłbym cię znaleźć. Zapoluję na ciebie jak na psa i wyrwę ci jaja przez pępek. - Dość – odezwał się spokojnie Darkin i niedbale machnął nadgarstkiem. Zaiden krzyknął, gdy jego ubranie zniknęło i został wyrzucony w powietrze, by się obrócić i opaść z powrotem na łóżko na brzuch. Silne dłonie chwyciły jego tyłek, ścisnęły brutalnie pośladki i rozdzieliły je. - Zabieraj ze mnie te pieprzone łapy! - Zachowuj się grzecznie, mój miły. – Palce Darkina potarły skórę między łopatkami. – A co my tu mamy? Znak parowania. Sparowałeś się z feniksem? – Darkin brzmiał na zamyślonego, kiedy mówił, wydobywając wolno słowa. Nagły pomysł rozbłysł w głowie Zaidena i natychmiast znieruchomiał, zmuszając się, by uspokoić swój głos i oddech. - Wiesz, że on jest nieśmiertelny, prawda? - Tak, ale ja też. - Racja, ale nie tak jak Asher. Jego nie można zabić. A tego nie możesz z niego wyssać, co nie? – Zaiden pozwolił kpinie zabarwić swój głos, prowokując mężczyznę. – A tak długo jak ja jestem z nim sparowany, również nie mogę umrzeć. – Okej, to nie była dokładnie prawda, ale miał nadzieję, że Darkin tego nie wie. - Co próbujesz powiedzieć? Że powinienem sparować się z feniksem? – Darkin skrzywił się na ten pomysł, ale Zaiden usłyszał wahanie w jego głosie. – Prawdziwa nieśmiertelność – zamruczał mężczyzna.
~ 122 ~
- Tak. Wyobraź sobie ten rodzaj mocy, jaki może ci to przynieść. Będziesz musiał sparował się z nami dwoma – szybko dodał Zaiden. – My już jesteśmy sparowani i nie można zerwać tej więzi. Nie możesz zatwierdzić go, jako swojego partnera, chyba że zaakceptujesz nas obu. W pokoju na kilka długich, dręczących minut zapadła cisza. Zaiden pozostał milczący, modląc się, żeby jego szalony plan zadziałał. Potrzebował tylko, żeby Darkin uwolnił go z zaklęcia więzów. Jeśli zdoła zwabić wiedźmina w fałszywe poczucie bezpieczeństwa, zagra na jego ego, wtedy może będzie miał szansę wyjść z tego żywy. Oczywiście, to były kompletne bzdury. Ich parowanie zostało wpisane do księgi, znak wytatuowany i nigdy ani on ani Asher nie będą zdolni zatwierdzić czy być zatwierdzonym przez kogoś innego. Jeśli Darkin był na spotkaniu, powinien to wiedzieć. Zaiden nie widział go tam, ale chował się w cieniu, by zarówno nie przyciągać uwagi jak i ukryć się przed niewygodnymi pytaniami od swojej dawnej rodziny. - Dlaczego nie byłeś na spotkaniu? – wydusił Zaiden z paniką. Darkin roześmiał się ponuro. - No cóż, jeden z moich… nabytków był dość wkurzony, gdy zabrałem mu zdolność manipulowania wodą. Poszedł wypłakać się starszym na ostatnim spotkaniu. Od tego czasu byłem w ukryciu. Ostatnie spotkanie. Nie tylko Zaiden był niczym więcej jak tylko zabawką i źródłem mocy dla tego łajdaka, ale nie był też jedynym, który cierpiał tamtej nocy. Ta wiedza tylko sprawiła, że poczuł się jak tania dziwka. Co on kiedykolwiek widział w tym mężczyźnie? Przez pokój popłynęły muzyczne okrzyki, piękne i zadziwiające, ale Zaiden mógł wykryć ukrytą groźbę w wołaniu swego partnera. Mimo to dźwięk uspokoił i podniósł go na duchu, przypominając mu o sile, jaką posiadał jego kochanek. Asher potrafił sam o siebie zadbać. Nie potrzebował ochrony Zaidena. Jeśli już, to cokolwiek Zaiden potrzebował, to swojego własnego bohatera. Okrzyk Ashera ponownie rozległ się po pokoju, tym razem głośniejszy i dużo bliższy. Przygryzając wnętrze policzka, by powstrzymać uśmiech, Zaiden odprężył się na materacu i czekał. Jego partner był wkurzony, a Darkin podłożył mu swój własny tyłek.
~ 123 ~
***
Asher krążył po niebie, ślizgając się tuż nad dachem ich domu, podążając jak po sznurku do miejsca, który przyprowadził go do jego partnera. Zerkał stale na ulicę, czekając, dopóki nie zobaczył jak jego mustang zatrzymuje się na podjeździe, a potem wylądował na goncie i wydał kolejny krzyk. Nie wiedział, kto był w domu z jego kochankiem, ale wiedział, że był nadludzki i niezwykle potężny. Ale Ashera tak naprawdę to nie obchodziło. Spali drania do cna, a potem rozwieje jego prochy. Nikt nie dotknie jego partnera. Ściskając szczyt dachu swoimi pazurami, Asher pochylił głowę i rozłożył skrzydła, próbując uspokoić swoją wściekłość, by zmienić się w człowieka. Kilka minut zabrało mu głębokie oddychanie zanim poczuł jak jego pióra znikają, ustępując jego normalnej kremowej skórze. Jego tors się zmniejszył, kończyny wydłużyły, a długie, hebanowe włosy spłynęły na ramiona. Otworzywszy oczy, Asher potrząsnął głową, by rozjaśnić dezorientację po zmianie i powoli wstał na nogi. Patrzył jak Andrew wyskakuje z miejsca kierowcy jego mustanga i wyciąga telefon z kieszeni. - Żadnej policji – zawołał Asher. Wiedział, że ktokolwiek jest w domu słyszy go, ale jego feniks był tak wściekły, krzyczący za swoim partnerem, że i tak już wiedzieli, że Asher się zjawił. – Zostań na zewnątrz. - Idę z tobą – zawołał Andrew, biegnąc przez frontowy trawnik w stronę drzwi. Asher westchnął i potrząsnął głową. Nie miał czasu kłócić się z tym facetem. Miał tylko nadzieję, że ten idiota nie da się zabić. Pospieszył cicho po dachu i Asher zszedł na dół po kratownicy, która była zamontowana wzdłuż bocznej ściany z tyłu domu. Zbliżywszy się do okna swojej sypialni, sięgnął głęboko, zebrał iskry, podsycił je i rozpalił, formując płomienie w swoich rękach. Asher skierował całą swoją energię na kulę ognia wielkości małej piłki, wziął głęboki wdech i cisnął nią w szybę dzielącą ją od jego partnera. Przeleciała przez powietrze, przebiła okno i wpadła do pokoju. Głośny trzask, klnięcie i zduszony okrzyk jego partnera nastąpiło tuż po tym jak Asher rozhuśtał się i wpadł przez ziejąca dziurę do domu.
~ 124 ~
- Asher! Przetoczywszy się po podłodze na nogi, Asher zatrzymał się nagle, gdy wpadł na drzwi sypialni. Cholera, trochę przedobrzył z tym lądowaniem. - Tylko popatrz na jego moc – wydyszał ktoś za nim. – Potrzebuję jej. - Zatem chodź i zdobądź ją – warknął Asher skoczywszy na nogi i okręciwszy się twarzą do wroga. Jego oczy rozejrzały się po pokoju, obejmując postać swojego partnera, nagiego i rozłożonego twarzą w dół do łóżka. Jego pięści się zacisnęły i czerwona mgła furii wybuchła przed jego oczami. Zwróciwszy swoją uwagę na pół nagiego mężczyznę stojącego obok łóżka, Asher zbliżał się powoli, działając na czystej wściekłości i instynkcie, i kompletnie zapominając o swojej nagości. Płomienie lizały jego ramiona, jego pierś i w dół do ud, stając się jaśniejsze i bardziej groźne z każdym krokiem, jaki zrobił. - Uwolnij go – warknął. - Daj mi swoją moc – odparował dupek. To żądanie zatrzymało Ashera. Szybko przekrzywił głowę na bok, na tyle mocno, że słyszalny był trzask w jego szyi, a potem powolny, diabelski uśmiech wypłynął na jego twarz. - Darkin. – Och, czy mogło złożyć się bardziej idealnie? Praktycznie ślinił się, by dostać kawałek drania, który skrzywdził jego mężczyznę. - Ach, moja reputacja mnie wyprzedza. – Darkin ukłonił się lekko, dumny i zarozumiały, machnąwszy ramieniem z jednej strony na drugą. Ten ruch złamał kruchą nić samokontroli Ashera i ryknął głośno, wyrzucając ogień ze swojej ręki w stronę Darkina. Mężczyzna odparował jego atak, wyciągając ramię i zmieniając kierunek ognia z dala od siebie. Płomienie omyły plecy Zaidena, wyciągając z niego miękki jęk. Asher przywołał z powrotem swój ogień i naszła do szalona potrzeba śmiechu. Nawet w środku kryzysu, Zaiden reagował na odczucie ognia Ashera. Ruszył w stronę łóżka, ale kątem oka złapał ruch, który przyciągnął jego uwagę, i okręcił się, opadając na podłogę akurat w momencie, gdy w jego głowę została wyprowadzona pięść. Nurkując do przodu, zawinął ramiona wokół nóg Darkina, kierując głowę w kolana mężczyzny.
~ 125 ~
Wiedźmin krzyknął, gdy padł na podłogę, lądując na Asherze. Walczyli o dominację, szarpiąc, pchając, gryząc i bijąc, gdy przetaczali się po podłodze. Asher zdobył przewagę, kończąc na górze i otaczając biodra Darkina, wyprowadzając swoją pieść prosto w nos mężczyzny. Darkin ryknął, jedna ręka uniosła się do nosa, druga pchnęła pierś Ashera. Przebił go ból, szybki i ostry, gdy magia rzuciła go przez powietrze, by rozbić się o metalową ramę łóżka. Jego głowa uderzyła o słupek łóżka, zaćmiewając jego wizję i wywołując dzwonki w uszach. Kiedy w końcu odzyskał jasność widzenia, znalazł Darkina na nogach, idącego do niego z morderczym wyrazem w swoich czarnych oczach. Podniósł ramiona, celując palcami w Ashera, jednocześnie mrucząc pod nosem niezidentyfikowane słowa. Asher wygiął plecy, ścięgna na jego szyi się naprężyły, a oczy zamknęły mocno, gdy krzyknął z bólu. Pierś go paliła, czując jakby była rozcinana, jakby była rozrywana od środka. Jego mięśnie się zablokowały i zaczął drżeć, trząść się i skręcać, a jego pięty uderzały o podłogę. Głośny ryk odbił się echem po pokoju i Asher z wysiłkiem otworzył oczy, by zobaczyć jak Zaiden zrywa się z łóżka i powala Darkina na podłogę. - Zabiję cię – wołał raz za razem, gdy jego pięść latała, lądując uderzenie za uderzeniem na twarzy i ciele wiedźmina. Z całą swoją uwagą i nienawiścią skupioną na Asherze, Darkin najwyraźniej zapomniał o trzymaniu kontroli na Zaidenie. Opadając na podłogę, Asher łapał powietrze, gdy ból powoli opuszczał jego ciało, zabierając ze sobą większość jego energii. Przywołując swoją słabnącą moc, wyciągnął przed siebie rękę, dłonią do góry i pracował, by odbudować swój płomień. Para nadal walczyła, Darkin przystąpił do bójki zamiast po prostu przyjmować bicie jak dobry chłopiec. Jego potężne uda zawinęły się wokół pasa Zaidena i przerzucił go na bok na dywan, a potem Darkin przetoczył się na niego. - Skończyłem bawić się z tobą – wydyszał. - Hej, gnojku – zawołał do niego słabo Asher. – Nadal chcesz kawałek mnie? Głowa Darkina obróciła się, przygwoździł Ashera swoimi onyksowymi oczami i zaczął schodzić z Zaidena. Asher odczekał jeszcze jedno uderzenia serca, dopóki nie miał doskonałego strzału, a potem z krzykiem posłał swoją kulę ognia przez pokój.
~ 126 ~
Wzięty przez zaskoczenie, oczy Darkina się rozszerzyły, gdy płomienie uderzyły go w pierś, zapalając całe jego ciało od uderzenia. Zaiden wyczołgał się spod płonącego mężczyzny i cofał się tyłem aż przycisnął się plecami do ściany. Darkin przewrócił się na podłogę, skrzecząc tylko przez chwilę zanim objął go magiczny ogień, zmieniając go w ciągu sekund w proch. Wyczerpany i ranny, Asher opadł na ręce, a potem na podłogę, dysząc na dywanie. Jednak zanim mógł złapać oddech, mrożący krew krzyk Zaidena zmusił go do podniesienia się, gdy panika rozpaliła się w jego sercu. Zaiden odrzucił głowę do tyłu, kręcąc nią z boku na bok z otwartymi i wybałuszonymi oczami, nadal krzycząc. A potem wszystko nagle ustało. Jego głos uciął się w pół krzyku, jego oczy wywróciły się do tyłu głowy i przewrócił się na bok, wiotki i nieruchomy.
Tłumaczenie: panda68
~ 127 ~
Rozdział 19 - Zaiden! Zaiden! Drżące ręce wszędzie go dotykały, pieszcząc jego wrażliwą skórę, gdy dygotał i kwilił. Tak dokładnie to nie był ból, tylko jakby cały był napompowany energią. - Kocham cię, Zaid. Nie możesz mnie opuścić. - Nigdzie się nie wybieram, kochanie. – Zaiden spróbował uspokoić swojego kochanka. Usłyszał westchnienie Ashera i poczuł jak porusza się przy jego ciele zanim miękka ręka delikatnie pogładziła jego policzek. - Otwórz oczy, wielki facecie. - Próbuję – mruknął Zaiden. Boże, był taki zmęczony. Po prostu chciał zasnąć. - Spróbuj bardziej – powiedział Asher chichocząc. Z wielkim wysiłkiem, Zaiden w końcu zdołał unieść powieki i zamrugać na swojego partnera. - Apodyktyczny ptak – burknął. Asher ponownie się roześmiał, rozciągnął na podłodze i przytulił mocno do piersi Zaidena. - Znowu zniszczyłem dywan. Przepraszam. Prychnąwszy cicho, Zaiden owinął ramię wokół swego kochanka i przyciągnął bliżej do swojego ciała. - Naprawimy to, kochanie. Deski podłogowe na korytarzu zatrzeszczały i Zaiden odwrócił głowę, jęcząc na ból w swoich skroniach. Samą myślą i machnięciem dłoni, okrył siebie i swojego partnera koszulkami i spodniami. - Och – sapnął Asher. – To jest niesamowicie fajne. – Spojrzał na niego i poruszył zabawnie brwiami. – Czy to działa w odwrotnym kierunku?
~ 128 ~
- Zboczeniec – drażnił się Zaiden, ale nie patrzył na partnera. Jego oczy były skupione na drzwiach, jego mięśnie napięte, a groźny warkot podszedł do gardła, gdy Andrew wszedł do pokoju. – Uciekaj – ostrzegł. - Co? Dlaczego? – zapytał Asher przesuwając głowę w tę i z powrotem, patrząc najpierw na Andrew, a potem na Zaidena. – On nas nie skrzywdzi. Już mu powiedziałem, co mu zrobię. Dlaczego mam uciekać? - Rozmawiał ze mną – odpowiedział miękko Andrew z drugiego końca pokoju. Utrzymywał dystans, nie podchodził bliżej, ale Zaiden nie pozbył się swojej agresywnej postawy. - Wiedziałeś? Andrew spojrzał na Zaidena zmieszany. - Wiedziałem co? Nie mam pojęciu, co tu się dzieje. Poszedłem do hotelu pogadać z Asherem, a on prawie rozerwał mi gardło. – Z każdym słowem stawał się coraz bardziej histeryczny, machając dziko rękami, gdy jego głos się podnosił. – Potem zmienił się w pieprzonego ognistego ptaka i odkryłem, że obaj jesteście nadprzyrodzeni i sparowani, na miłość boską! - Ludzie wiedzą o nadprzyrodzonych – powiedział Asher. – Wszyscy się dowiedzieli, gdy zaczęła się Wielka Wojna. - Tak – zgodził się Andrew. – Jednak nie wiedziałem, że wy dwaj jesteście. - Czy to problem? – Zaiden odsunął Ashera i wstał na nogi, chwiejąc się lekko, gdy przygotowywał się do obrony partnera, gdyby to było konieczne. - Nie obchodzi mnie kim jesteście. Obchodzi mnie, że jesteście sparowani. – Ostatnie słowa Andrew wyszeptał ze smutkiem. – Teraz już nie mam żadnej szansy. Asher podniósł się z podłogi i stanął obok Zaidena, biorąc jego rękę i splatając razem ich palce. - Nie, nie masz. On jest mój. - Co? – Brwi Andrew złączyły się razem i wpatrzył się w Ashera, jakby wyrosła mu druga głowa, a potem bardzo powoli jego czoło się wygładziło, oczy rozszerzyły, a szczęka opadła. Zaiden prawie mógł zobaczyć jak żarówka gaśnie w jego głowie. – Myślałeś, że pragnę doktora Reeda?
~ 129 ~
- A nie? – Asher brzmiał na równie zmieszanego jak Andrew wyglądał. – Ptaki, wiadomość na suficie… to wszystko twoja sprawka. Chciałeś usunąć mnie z drogi, by mieć Zaidena. Nie okłamuj mnie. Andrew potrząsnął głową. - Nie mam pojęcia, o czym mówisz, i z pewnością nie chcę doktora Reeda. – Uśmiechnął się lekko do Zaidena, a jego pliczki pokryły się czerwienią. – Bez obrazy. Zaiden nie mógł się powstrzymać od chichotu. Nawet jeśli wiedział, dokąd prowadzi ta rozmowa, nie miał zamiaru powstrzymywać mężczyzny. - Chcesz jego. Rumieniec na policzkach Andrew się pogłębił i rozszerzył w dół szyi. - Od pierwszej minuty, kiedy go zobaczyłem – przyznał. – Nie zdawałem sobie sprawy, że wy dwaj macie wyłączność. Kiedy powiedział, że się pieprzycie, po prostu założyłem, że to wszystko i może mam szansę. - Mnie? – pisnął Asher. Andrew posłał mu niedowierzające spojrzenie. - Jesteś wspaniały, Asher. Jak można cie nie chcieć? Zamiast być zazdrosnym, duma napuszyła pierś Zaidena, ponieważ Asher był jego. Ludzie zawsze pożądają wspaniałych mężczyzn, doceniają piękno, ale to Zaiden miał jego serce. Następne słowa, które wyszły z ust jego partnera, potwierdziły to odczucie i Zaiden prawie roztopił się na podłodze w kałużę. - Jestem Zaidena – powiedział stanowczo Asher. – On jest wszystkim, czego kiedykolwiek chciałem. Andrew uśmiechnął się ze zrozumieniem i pochylił głowę. - Wiem, Asher. Przysięgam, nie rozumiałem stopnia waszego związku. - Ale przecież mieszkamy razem! – W mgnieniu oka Asher znowu się wkurzył. Jego głowa przechyliła się w ten szczególny sposób na jedną stronę ramienia, potem drugiego, gdy zrobił miarowy krok do Andrew. – Kłamiesz – powiedział pewnie. - Co? Nie!
~ 130 ~
Asher wskazał w stronę pozostałości Darkina – wciąż tlących się prochów u stóp Andrew. - Nie powiedziałeś ani słowa o tym. Każdy inny człowiek byłby kompletnie przerażony. Albo przynajmniej chciałby wiedzieć, co to jest. - N-nie wiem, o c-czym m-mówisz – jąkał Andrew cofając się ostrożnie do drzwi. Zaiden machnął ręką, unieruchamiając mężczyznę w pół kroku. Nie miał pojęcia, o co chodzi, ani dokąd Asher zmierza ze swoimi nowo utworzonymi hipotezami, ale zaufa partnerowi swoim życiem. Jeśli Asher czuł, że coś jest nie w porządku, Zaiden jak cholera chciał usłyszeć resztę. - Jak poznałeś Darkina? – Asher nadal szedł do przodu, krążąc wokół nieruchomej postaci Andrew, gdy mówił. – Dlaczego mu pomagałeś? - Przysięgam, nie wiem, o czym mówisz! – krzyknął Andrew, ale nerwowe błyski w jego oczach mówiły coś innego. - Zacząłbym mówić – odezwał się spokojnie Zaiden. – Jednak cię ostrzegam. Mój partner jest zdolny spalić ci jaja, jeśli nie zadowolisz go swoimi odpowiedziami. Asher mrugnął nad ramieniem i pstryknął palcami, pomarańczowy ogień tańczący na ich czubkach.
wytwarzając
mały
- Chcesz spróbować jeszcze raz? – zapytał, obracając się z powrotem do Andrew i przytrzymując swoją palącą się dłoń blisko przy kroczu mężczyzny. - Okej, okej! – Asher cofnął się trochę, a Andrew wziął kilka głębokich wdechów. Jego oczy zwarły się z Zaidena, gdy zaczął swoją opowieść. – Pamiętasz jak przyszedłem tamtego dnia do twojego biura? Kiedy powiedziałem ci, że myślę, iż jestem gejem i spotkałem kogoś, kogo nie mogę pozbyć się z moim myśli? - Tak. – Zaiden tak szybko nie zapomni tej rozmowy. - To był Darkin – wyszeptał Andrew. – Poznaliśmy się w kolejce w sklepie spożywczym, a on był taki przystojny i czarujący, i wszystko w nim po prostu mnie zachwyciło. - Przejdź do rzeczy – polecił Asher, wzmagając płomienie w swoich dłoniach. - Czekaj – powiedział Zaiden. – Jak on mnie znalazł? Skąd w ogóle wiedział o Asherze? Jesteśmy sparowani zaledwie od kilku miesięcy.
~ 131 ~
- Powiedział, że od lat szuka feniksa. Manipulacja ogniem była jedyną mocą, którą chciał jeszcze zdobyć. Odnalazł Ashera tuż przed spotkaniem. Ponieważ nie mógł pojawić się przed radą, czekał aż Asher wróci do Meksyku, a potem podążył za nim tutaj. - Jak? – zapytał ostro Zaiden. – Asher przybył tu, jako feniks. - Mógł zmieniać swoją postać – wyjaśnił Andrew. – Podróżował, jako orzeł. Zaiden i Asher wymienili spojrzenia, i Zaiden przezwyciężył potrzebę przewrócenia oczami. Asher wyglądał na tak cholernie zadowolonego z siebie. Uśmiech na jego twarzy praktycznie błyszczał niczym neon, krzycząc, A nie mówiłem! - A prezenty? – Chciał wiedzieć Asher, zwracając swoją uwagę na Andrew. - To, żeby skierować was w złym kierunku. Nie chciałem mu pomagać, ale to było tak, jakbym nie mógł się powstrzymać. Chciał, żebyś myślał, że to ty jesteś tym prześladowanym – dokończył Andrew, wciąż patrząc na Zaidena. - Więc zacząłem myśleć, że jestem zagrożeniem dla mojego partnera. Wiedział, że nie postawię Ashera w niebezpieczeństwo – mruknął Zaiden bardziej do siebie niż do kogoś innego. – Potem, gdy próbowałem stworzyć dystans między nami, on mógłby się wśliznąć i zagrać bohatera. Zebrać kawałki i zwabić Ashera do łóżka, żeby mógł wyssać jego moc. - Tak. - Więc chciałeś mnie czy nie? – Asher wydął dolną wargę. Zaiden przewrócił oczami i potrząsnął głową na nadąsaną twarz kochanka. - Jesteś wspaniały, Asher – powiedział Andrew, zerkając na niego kątem oka. – Ale to wszystko było częścią gry. Nie wiedziałem, co zaplanował na dzisiaj Darkin. Miałem tylko pojawić się w hotelu i cię zająć. Kiedy dowiedziałem się, że doktor Reed zaginął, coś pstryknęło, i po prostu nie mogłem tego zrobić. Przepraszam za to wszystko. - Więc Darkin przez cały czas był tak naprawdę Denise? Andrew tępo spojrzał na Zaidena. - Denise przeniosła się do domku przy basenie w dniu, w którym złożyliśmy papiery o rozwód. Mówiąc szczerze nic nie wiedziałem o Darkinie udającym Denise. - Wierzę ci. – Zaiden przetarł dłońmi po twarzy i westchnął ciężko. – Więc co teraz?
~ 132 ~
- Mam trochę zaoszczędzonych pieniędzy – powiedział Andrew. – Chcę się przeprowadzić, znaleźć miejsce, gdzie nikt mnie nie zna i zacząć od początku. - Ash? Asher przez kilka minut stał w milczeniu zanim w końcu przytaknął zdawkowo. - Podejrzewam, że mogłeś być pod wpływem jakiegoś zaklęcia, więc tym razem okażę ci łaskę. – Przycisnął się do Andrew, uniósł na palcach aż znaleźli się nos w nos. – Ale, jeśli jeszcze kiedyś ponownie zbliżysz się do mnie lub do mojego partnera, nie znajdziesz mnie tak miłego. Zabiję cię, Andrew. Andrew przełknął słyszalnie. - Rozumiem. Już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - Okej. – Asher cofnął się i obrócił, by spojrzeć na Zaidena. – Puść go. – A potem zerknął na Andrew przez ramię ostatni raz. – Uciekaj. Zaiden machnął ręką i Andrew potykając się zrobił kilka kroków w tył zanim okręcił się na pięcie i umknął z pokoju. - Naprawdę umiesz postępować z ludźmi, kochanie. – Zaiden chichotał, kiedy podszedł do Ashera i otoczył ramionami jego szczupłą talię. Asher wtulił się w niego i westchnął. - Lizus. – Wskazał na resztki Darkina. – Chyba musimy zgłosić to starszym, co? Zaiden wygiął usta i zmarszczył nos na kupkę prochów. - Nie. Wątpię, żeby ktokolwiek za nim tęsknił. - Nieważne. – Asher wzruszył ramionami. – Wiem, że spaliłem go i tak dalej, ale on był twoim szalonym byłym, więc głosuję za tym, żebyś to ty posprzątał ten bałagan. – Zaśmiał się, gdy umknął z uścisku Zaidena. – Chcesz, żebym przyniósł ci miotłę? Zaiden potrząsnął głową z udawaną irytacją. - Jesteś niemożliwy, Asherze Deacon.
Tłumaczenie: panda68
~ 133 ~
Rozdział 20 - Skarbie, jestem w domu – zaśpiewał Zaiden, gdy dwa tygodnie później wszedł frontowymi drzwiami. Asher zamknął laptopa i zeskoczył z kanapy, rzucając się w ramiona partnera. Przytknął swoje usta do Zaidena, całując go gorąco zanim się odsunął, uśmiechając jak głupek. - Witaj w domu. - Mmm – zamruczał Zaiden, podnosząc Ashera w ramionach, ściskając jego tyłek i poruszając się przy nim. – Z takim powitaniem może częściej będę pracował do późna. - Nawet o tym nie żartuj – droczył się Asher. Jego podniecenie musowało tuż pod powierzchnią i już nie mógł czekać ani minuty dłużej, by podzielić się nowinami ze swoim kochankiem. – Wydadzą moją książkę! Zaiden gapił się na niego przez chwilę zanim jedna dłoń zaplatała się we włosach Ashera, przyciągnęła bliżej i Zaiden jeszcze raz złączył ich usta razem. - Gratuluję, kochanie – wydyszał kilka sekund później przy jego ustach. – Wiedziałem, że ci się uda. - Dzięki – odpowiedział oszołomiony Asher, a Zaiden już go niósł korytarzem do ich sypialni. Opuścił Ashera na materac i nakrył jego ciało, gryząc i ssąc jego szyję. - Pragnę cię, kochanie. - Tak – zajęczał Asher wyginając się pod partnerem. – Szybko. W mgnieniu oka ich ubrania zniknęły i śliski palec otarł się o jego drżące wejście. Kręcąc pupą na zbyt lekką pieszczotę, Asher wpatrzył się w oczy kochanka i uśmiechnął. - Czy wspominałem, że bardzo się cieszę, iż masz z powrotem swoją magię?
~ 134 ~
- Tylko jakieś sto razy – odpowiedział z roztargnieniem Zaiden, gdy wepchnął jeden nawilżony palec w dziurkę Ashera. – A czy wspominałem, że za dużo gadasz? - Więcej – zaskomlał Asher. Zaiden przez chwilę nie musiał się martwić rozmową. Dotyk partnera zawsze wyłączał umysł Ashera i zostawiał go walczącego o utworzenie słów. Do środka wszedł drugi palec i jego plecy wygięły się nad łóżkiem, a on sam kołysał się w tył i w przód na grubych palcach. - Teraz, Zaid. - Szz, kochanie. Nie jesteś gotowy. Zaiden pompował palcami, skręcał nadgarstkiem i rozkładał palce, dopóki mógł dodać trzeci. Asher jęczał i wił się, kręcąc głową na poduszce. - Proszę – błagał. Nieważne ile razy dochodzili razem w ten sposób, zawsze było lepiej. Jego oczy otworzyły się natychmiast, gdy zimny, lepki płyn został wylany na jego sutki. - Skąd to wziąłeś? - Magia – mruknął Zaiden, odstawiając na bok butelkę syropu czekoladowego i zasysając jeden z miedzianych czubków w swoje usta. - Kocham magię – wydyszał Asher, gdy jego palce zacisnęły się w długich, złotych włosach Zaidena. Język Zaidena wirował wokół twardego sutka, wylizywał do czysta, podczas gdy palce kontynuowały pompowanie w potrzebującym kanale Ashera. Fiut Ashera drżał i pulsował, wyciekał przedwytryskiem na jego brzuch, gdy trząsł się pod ustami kochanka. Kładąc wilgotne pocałunki na jego piersi, Zaiden przystąpił do pracy, przenosząc uwagę na drugi sutek, wylizując go i ciągnąc za niego zębami. Kiedy skończył, usiadł na pietach i oblizał uwodzicielsko usta zanim nakrył pulsującego fiuta Ashera i pochylił się, by połknąć go aż do końca gardła. Jego palce obróciły się i zakrzywiły wewnątrz tunelu Ashera, ocierając się o ten słodki punkt i wywołując gwiazdy, które eksplodowały za jego oczami.
~ 135 ~
Krzyknąwszy, Asher odrzucił głowę do tyłu, ponieważ orgazm ogarnął go z zaskoczenia, i wybuchł w chętne usta swego partnera, wylewając swoje nasienie w gardło Zaidena. Zaiden przełknął wszystko, co dał mu Asher, a potem wylizał go do czysta i wysunął palce z zaciśniętej dziurki Ashera. - Teraz cię potrzebuję, Ash. Nasycony i zaspokojony, z miękkim i rozluźnionym ciałem, Asher nigdy nie powiedziałby nie na kolejną rundkę ze swoim cudownym partnerem. - Kochaj się ze mną, Zaid. Ledwie słowa uszły z jego ust, a już jego kochanek pochylał się nad nim, trącając szeroką główką swojego nawilżonego kutasa dziurkę Ashera i wciskając się powoli. - Kurwa – zajęczał Asher, podnosząc biodra na spotkanie ze swoim partnerem i biorąc go głębiej. – Kocham magię. Zaiden zachichotał bez tchu, pocierając nosem o szyję Ashera, jego włosy opadły wokół nich. - Kocham cię, skarbie. – Wyszeptał te słowa, gdy zaczął kołysać biodrami w wolnym, czułym tempie. – Jesteś moim życiem. Asher przełknął palenie w swoim gardle i poczuł jak łzy szczypią kąciki jego oczu. Nikt nigdy wcześniej nie powiedział mu czegoś takiego i nie sądził, żeby kiedykolwiek miał dość słuchania tego. - Też cię kocham, duży facecie. Poruszali się razem, z początku wolno i leniwie, a potem przyspieszyli tempo i intensywność, gdy zaczęły się w nich budować ich orgazmy. Raz za razem, Zaiden wbijał się w niego, ciężko oddychając, z rozszerzonymi nozdrzami, ze skórą wilgotną od potu. Nagle uniósł się na kolana, wziął rękę Ashera i owinął ją wokół jego sączącego się fiuta. Dłoń Zaidena nakryła jego, pomagając mu pompować go w rytm jego wstrząsających pchnięć. Fioletowe płomienie śmignęły wokół ich złączonego uścisku, tańcząc po już rozgrzanym fiucie Ashera i pchając ich przyjemność do punktu wrzenia. - Achhh! – krzyknął Asher, gdy przytłoczyły go odczucia, gdy prąd popędził przez całe jego ciało.
~ 136 ~
- Dojdź dla mnie, kochanie. – Zażądał Zaiden, podnosząc biodra Ashera i wbijając się w niego jeszcze raz. Asher nie miał wyboru jak tylko się poddać. Wykrzyczał swoje spełnienie, gdy pomalował swoją pierś i brzuch gorącymi, kremowymi strumieniami spermy. - Asher! – ryknął Zaiden, gdy wepchnął się aż po korzeń i zamarł, ścięgna na jego szyi się napięły, a mięśnie na jego torsie i ramionach wybrzuszyły. Palące gorące rozprysło się na wewnętrznych ściankach Ashera i poruszył się ponownie, kołysząc się przy swoim partnerze, by przedłużyć jego orgazm. Potem Zaiden opadł na niego, przytrzymując się na przedramionach, dysząc przy piersi Ashera. - Jasna cholera. - Mmm – zamruczał sennie Asher. – Chyba potrzebuję po tym drzemki. Oddech Zaidena zadrżał na jego piersi, gdy zachichotał, zanim usiadł i wysunął się delikatnie z ciała Ashera. - Nie mów mi, że jesteś zmęczony. - Wykończyłeś mnie – mruknął Asher, stoczył się z łóżka i potykając się ruszył do łazienki. – Wierz mi, to komplement. - Więc przypuszczam, że jesteś zbyt zmęczony na to, co zaplanowałem? – zapytał Zaiden z sypialni. - A co to by miało być? – Asher zmoczył myjkę i zaczął się myć. Sperma wypływała z jego tyłka, spływając wzdłuż ud i wywołując grymas. Sekundę później pomyślał, że może powinien po prostu wziąć prysznic. - Wciąż mamy całą torbę zabawek, którymi się jeszcze nie bawiliśmy – zawołał do niego Zaiden. Jego zdradziecki fiut uniósł się na wspomnienie zabawek i mokrego, zadowolonego, nagiego Zaidena. Wrzuciwszy myjkę do umywalki, pospieszył z powrotem do sypialni i przygwoździł partnera do materaca. - Prysznic może poczekać – mruknął, przykrywając usta Zaidena swoimi własnymi.
~ 137 ~
- Kto powiedział, że nie możemy zabawić się pod prysznicem? – Zaiden potarł o siebie ich nosami, a potem poklepał biodro Ashera. – Wciąż nie wypróbowaliśmy tej zabawy Prysznic-Sutra. Asher z pół wiotkiego zmienił się nagle we wściekle twardego. - Ścigamy się – zasugerował – Pierwszy, który się tam znajdzie wkłada wtyczkę analną. – A potem zerwał się z łóżka, cała senność zniknęła, i pobiegł do łazienki. - Oszust! – zawołał Zaiden. Asher zakrył usta, by zdusić śmiech zanim odkrzyknął. - Przestań jęczeć i dawaj tu swój tyłek! - Idę, idę. – Zaiden wkroczył nonszalancko do łazienki, jego wspaniały kutas kołysał się między jego nogami, i uśmiechał się kpiąco. – Apodyktyczny mały ptaszek.
Tłumaczenie: panda68
~ 138 ~