S T A N I S Ł A W BERNATT HEBANOWY MOST PRZEZ ATLANTYK . WYDAWNICTWO MORSKIE GDYNIA 1965 R Jak szkielety wyglądają oswobodzeni niewolnicy murzyńscy na...
24 downloads
22 Views
17MB Size
STANISŁAW
BERNATT
HEBANOWY MOST PRZEZ ATLANTYK
. WYDAWNICTWO MORSKIE GDYNIA 1965 R
Jak szkielety wyglądają oswobodzeni niewolnicy murzyńscy na pokładzie barku „Wildfire" skonfiskowanego i doprowadzonego do portu Key West w stanie Floryda 30 kwietnia 1860 r. (sztych wg dagerotypii z tygodnika „Harper's Weekly")
M I N I A T U R Y
M O R S K I E
Seria: Epizody z dziejów żeglugi Zeszyt 9:
Hebanowy
most
przez
Atlantyk
Okładkę projektował: ADAM WERKA
Redaktor Maria Kozłowska * Redaktor techniczny Danuta
Teresińska
WYDAWNICTWO M O R S K I E • GDYNIA 1965 R. W y d a n i e p i e r w s z e . N a k ł a d 120.000 + 25l> egz. F o r m a t B6. Ark. w y d . 3,5. Ark. d r u k . 2. P a p i e r r o t o g r a w i u r o w y w r o l a c h , kl. V, 70 g., szer. 70 cm z F a b r y k i P a p i e r u w B o r u s z o w i c a c h . O d d a no do s k ł a d a n i a 4. I. 65 r. P o d p i s a n o do d r u k u i d r u k u k o ń c z o n o we w r z e ś n i u 1965 r. Nr zam. 140 65 — M-3 C e n a zł 4 , Z a k ł a d y G r a f i c z n e im. M. K a s p r z a k a . P o z n a ń , ul. W a w r z y n i a k a 39.
TAMANGO
Przed kilku laty wyświetlano na naszych ekranach film ! o buncie niewolników murzyńskich przewożonych na statku żaglowym z Zatoki Gwinejskiej na Martynikę. Boha* terem filmu był rosły i władczy wódz murzyński Tamango, który francuskiemu kapitanowi statku sprzedał partię niewolników, a w porywie fantazji — po pijanemu — dał w prezencie ukochaną swoją żonę, piękną Aiszę. Następnego dnia, gdy otrzeźwiał, pośpieszył na odbijający od brzegu żaglowiec i kategorycznie zażądał zwrotu żony, ofiarowując się zwrócić część przedmiotów, które otrzymał w zamian za niewolników. Kapitan nazwiskiem Led®ux — w filmie rolę tę powierzono znanemu aktorowi niemieckiemu Jiirgensowi — zaczął się śmiać: — Co darowane, to darowane — oświadczył, Aisza bowiem przypadła mu do gustu i zamierzał ją zatrzymać. Wówczas Tamango lejąc strumienie łez zaczął wydawać przerażające okrzyki boleści. Tarzał się po pokładzie i wołał Aiszę, tłukł głową o deski. Kapitan Ledoux pozostał niewzruszony. Podczas tej sceny porucznik rzekł do kapitana statku: — Umarło n a m tej nocy trzech niewolników, jest miejsce. Czemu nie mielibyśmy wziąć tego draba, który sam jeden więcej jest wart niż ci trzej zmarli? Ledoux zastanowił się. Wojownik afrykański był na jego lasce. Można by go sprzedać za tysiąc talarów. W rezultacie Tamango, chociaż stawiał gwałtowny i krwawy opór, został obezwładniony, skuty i umieszczo-
Fotos z filmu „Tamango": Ais za podaje napój pojmanemu wodzowi; w głębi kapitan Ledoux (Carl Jiirgens). Na burtach r02-> pięta siatka, uniemożliwiająca niewolnikom rzucanie się w mo-' rze w celach sawobójczych
ny pod pokładem. Statek z ładunkiem niewolników wziął kurs — przy pomyślnym wietrze — na Martynikę*. I w filmie, i w noweli francuskiego pisarza romantycznego Prospera Merimee (1803-70), na której film został oparty, Tamango potrafił nakłonić więzionych na statku niewolników do wszczęcia buntu. W wersji filmowej bunt ten został krwawo stłumiony, natomiast w noweli Meritneego Murzyni zwyciężyli i wyrżnęli białych co do jednego. Nie zlitowali się nawet nad tłumaczem, który obchodził się z nimi bardzo po ludzku. Oswobodzeni Murzyni, ponieważ nie znali się zupełnie na nawigacji, a poza * Na Martynice niewolnictwo zniesiono dopiero w 1860 r.
tym dorwali się do zapasów wódki, zniszczyli statek i zginęli wszyscy; Aisza umarła z głodu i wyczerpania. Uratowany został jedynie — przez angielską fregatę — sam Tamango, którego dowieziono do Kingston na Jamajce, gdzie „dano m u " — jak stwierdził sucho Merimee — „wolność, to znaczy kazano mu pracować dla rządu; miał za to sześć groszy dziennie i pożywienie". Tamango nauczył się trochę po angielsku, ale nie rozmawiał nigdy. Za to pijał bez miary rum i ratafię. Umarł w szpitalu na zapalenie płuc. * .: U W noweli Merimeego szczegółowo opisany jest bryg, który zbudowany został pod kierunkiem kapitana Ledoux do przewozu niewolników murzyńskich. Był to lekki żaglowiec, smukły, długi jak okręt wojenny, a mimo to zdolny pomieścić znaczną ilość czarnych. Stosownie do zarządzenia kapitana Ledoux przestrzeń pod pokładem, wąska i ciasna, miała jedynie trzy stopy i cztery cale (1 m) wysokości. Twierdził on, że ten wymiar pozwala niewolnikon. normalnego wzrostu wygodnie siedzieć; a po cóż im wstawać? Czarni, oparci plecami o ściany statku w dwóch równoległych szeregach, zostawiali pośrodku wolną przestrzeń, która na wszystkich innych negrier'ach* służyła jedynie do komunikacji. Kapitan Ledoux wpadł na pomysł, aby pomieścić w tej przestrzeni Murzynów ułożonych prostopadle do tamtych. W ten sposób statek jego mieścił o dziesiątek Murzynów więcej niż inny tej samej pojemności. Od biedy, można by natłoczyć ich jeszcze więcej, ale trzeba być ludzkim — wypowiadał się kapitan Ledoux — i zostawić Murzynowi przynajmniej pięć stóp (1,5 m) wzdłuż i dwie stopy (60 cm) wszerz, aby mógł się s w o b o d n i e poruszać w czasie podróży t r w a j ą c e j do sześciu tygodni i dłużej. Nie kończyły się na tym „udoskonalenia" zastosowane * Negrier (fr.) — dosłownie „murzynnik", nazwa statku przystosowanego do przewozu niewolników. Angielski odpowiednik: slaver.
w przewozie niewolników murzyńskich przez Atlantyk przez francuskiego kapitana. Ledoux z noweli Merimeego, k t ó r y wzory dó swoich utworów czerpał z otaczającej go rzeczywistości, wymyślił jeszcze dalsze. Iżby t o w a r ludzki jak n a j m n i e j cierpiał od t r u d ó w podróży, kapitan d a w a ł baczenie, aby codziennie w y p r o w a d z a n o niewolników na pokład. Kolejno co trzecia część tych nieszczęśników miała swoją godzinę, a b y uzupełnić zapasy powietrza na całą dobę. Część załogi pilnowała ich, uzbrojona od stóp do głów z obawy b u n t u ; zresztą nigdy nie zdejmowano im zupełnie k a j d a n . Czasem m a j t e k jakiś, u m i e j ą c y grać na skrzypcach, raczył ich koncertem. Czarne t w a r z e obracały się wówczas ku g r a j k o w i i traciły stopniowo w y r a z tępej rozpaczy. Murzyni śmiali się donośnie i klaskali w dłonie, o ile łańcuchy na to pozwalały. Ruch jest dobry dla zdrowia, toteż j e d n y m ze zbawiennych obyczajów kapitana Ledoux było kazać często tańczyć swoim niewolnikom, tak jak się każe wierzgać koniom załadowanym na długą przeprawę. Wszystko to, co opisał Merimee, nie działo się tak b a r dzo dawno temu. Można przyjąć, że b u n t niewolników na tak pqrnysłowo s k o n s t r u o w a n y m s t a t k u k a p i t a n a Ledoux nastąpił około 1835 r. W 1831 r. w s a m y m tylko porcie f r a n c u s k i m Nantes osiemdziesiąt szkunerów zajmowało się handlem niewolnikami.
PIERWSZE TRANSPORTY JUŻ PRZED PIĘCIU WIEKAMI
Przywilej papieża Eugeniusza I Gdy Krzysztof K o l u m b po raz pierwszy był w Lizbonie w 1477 r., zobaczył t a m niewolników murzyńskich przywożonych przez Portugalczyków z A f r y k i . Murzyni byli wystawieni na sprzedaż i — jak zanotował wielki odkrywca — uśmiechali się bojaźliwie.
U schyłku średniowiecza erę odkryć geograficznych zapoczątkował książę Henryk Żeglarz (1394-1460), najmłodszy syn króla portugalskiego Jana I. Książę Henryk, chociaż nazwany został el Navegador — Żeglarzem — dalszych podróży morzem nie odbywał. Jedynym jego rejsem, w latach młodzieńczych, była wyprawa na Wyspy Kanaryjskie. Jednak przez systematyczne organizowanie ekspedycji i szkolenia nawigatorów książę Henryk na tyt jł Żeglarza najzupełniej zasłużył. Na cyplu Sarges, w najbardziej na południe wysuniętej prowincji portugalskiej, Algarve, wzniósł obserwatorium astronomiczne, arsenał morski i pracownię kartograficzną. Prawie co roku książę Henryk Żeglarz wysyłał wyekwipowane przez siebie statki wzdłuż zachodnich brzegów Afryki. W 1434 r. wysłannik jego, Gil Eannes, odkrył Przylądek Bajador. W roku 1441 opłynięty został Cap Blanco i w 1443 r. dotarto do Zatoki Arguim, gdzie wzniesiono fort. W dwa lata później żeglarz portugalski Diniz Diaz wsławił się sięgnięciem aż do Przylądka Zielonego (Cap Vert), gdzie dziś rozsiadło się miasto Dakar. W 1446 r. znowu Portugalczyk, Altraro Fernandez, na górzystym pobrzeżu afrykańskim u wejścia do Zatoki Gwinejskiej, gdzie wylądował, dostrzegł lwy i ziemię tę nazwał Sierra Leone. W następnych latach Portugalczycy ze szkoły księcia Henryka Żeglarza spenetrowali Zatokę Gwinejską i położone w niej wyspy. Już po śmierci protektora dalekich podróży Diego Cao odkrył w 1484 r. ujście rzeki Kongo, a w dwa lata później żeglarze portugalscy dotarli do dzisiejszej Angoli. Bartłomiejowi Diazowi utorowana została w ten sposób droga do Przylądka Burz, późniejszego Przylądka Dobrej Nadziei. Diaz, opłynąwszy ten przylądek vV 1488 r., wskazał swoim następcom morską drogę do Indii. Wszyscy portugalscy odkrywcy zachodnich brzegów Afryki, stosownie do instrukcji otrzymywanych od księ-
cia Henryka Żeglarza, badali na miejscu przede wszystkim możliwości handlowe. Stwierdzili oni, że co prawda są tam do uzyskania pewne, niewielkie zresztą, ilości złotego piasku, kości słoniowej i strusich piór, ale że najkorzystniejszy towar afrykański stanowią sami mieszkańcy tego lądu — Murzyni. Książę Henryk Żeglarz nie zaspał gruszek w popiele i szybko uzyskał od ówczesnego papieża Eugeniusza IV przywilej na handel czarnymi poganami. Za sprawą Henryka Żeglarza wspomniany fort nad Zatoką Arguimr był przez długie lata głównym ośrodkiem portugalskiego handlu niewolnikami. Pierwszych niewolników murzyńskich w liczbie 14 młodzieńców i dziewcząt przywiózł do Lizbony w 1444 r. Tristan Nunez. Już w następnych latach na rynku w Lizbonie sprzedawano po 700 do 800 niewolników murzyńskich rocznie. Popyt na „żywy heban" był bardzo wielki. Niewolników murzyńskich z Afryki Portugalczycy wywozili przede wszystkim do Brazylii, którą odkrył przypadkowo w 1500 r. — zagnany tam sztormem — żeglarz portugalski Cabral. Z biegiem czasu — początek dokonany został w 1538 r. — dowozy niewolników murzyńskich na brazylijskie plantacje cukru trzcinowego, k a w y i tytoniu stały się tak duże, iż w 1798 r. Murzyni stanowili w Brazylii 60% ludności (1 582 000 niewolników murzyńskich i 406 000 wolnych Murzynów na 3 250 000 ludności ogółem), a na przełomie XIX i XX w. — przed wielką Salą imigracji biedoty europejskiej — s /« ludności Brazylii albo była Murzynami, albo miała w żyłach dużą domieszkę krwi murzyńskiej*. W ciągu bieżącego wieku ludność Brazylii powiększyła się prawie pięciokrotnie. W 1960 r. obliczono, że Brazylię zamieszkuje 10 milionów Murzy* Właśnie w celu stworzenia przeciwwagi rządy brazylij skie ułatwiały w wielkim stopniu osadnictwo europejskie.
nów czystej krwi i 15 milionów murzyńskich mieszańców* przy ogólnej liczbie mieszkańców 75 milionów. Portugalczycy organizując wywóz niewolników m u rzyńskich do Ameryki mieli na uwadze przede wszystkim zaopatrzenie w tanią siłę roboczą własnej kolonii — Brazylii. Hiszpańscy, angielscy i francuscy plantatorzy na Kubie i na Antylach byli obsługiwani przez portugalskich monopolistów dopiero w drugiej kolejności. Zresztą z Zatoki Gwinejskiej było do Brazylii 3000 mil morskich wobec 5000 mil na K u b ę i do Indii Zachodnich**. Portugalski monopol na handel Murzynami t r w a ł przeszło sto lat. Pierwsi złamali ten monopol Holendrzy. I litość przyczyniła się do niedoli Murzynów Po odkryciu Ameryki (Kolumb 1492) władcy Hiszpanii postarali się przede wszystkim, by papież, u z n a w a n y wówczas za zwierzchnika monarchów, zatwierdził p r a w o korony hiszpańskiej do Nowego Świata i wyznaczył granicę między hiszpańską i portugalską sferą wpływów. Brazylia nie była jeszcze odkryta, ale Portugalczycy posiadali już wzdłuż zachodniego brzegu A f r y k i łańcuch fortów i faktorii***. Papież Aleksander VI ogłosił w dniu 4 m a j a 1493 r. bullę zaczynającą się od słów „Inter cetera" i postanowił, że granica między hiszpańską i portugalską sferą w p ł y w ó w ma przebiegać z północy na południe w odległości 100 mil na zachód od Azorów i Zielonego Przylądka, z tym że wszystkie lądy odkryte na zachód od t e j linii należeć mają do Hiszpanii. T r a k t a t e m z a w a r t y m w 1494 r. w T o r * W Brazylii oprócz Mulatów są jeszcze skrzj r żowania Murzynów z Indianami brazylijskimi, zwane kafuzos albo karibokas, a potocznie także i Kreolami. ** Indie Zachodnie — historyczna nazwa wysp między Ameryką Północną a Południową. *** Faktoria (łac.) — osada handlowa założona przez kupców europejskich w krajach kolonialnych.
desillas obie strony wprowadziły poprawkę do papieskiego postanowienia: hiszpańska sfera wpływów przesunięta została na Atlantyku do linii północ-południe w odległości 370 hiszpańskich mil*, czyli ponad 2000 km, na zachód od Wysp Zielonego Przylądka (dzisiejszy 46 południk długości zachodniej). W oparciu o tę umowę Portugalia uznała za swoją własność nie tylko Brazylię, ale miała też z czasem pretensję do bogatych łowisk dorszy u brzegów Nowej Fundlandii. Portugalia, odsunąwszy Hiszpanię od zachodnich brzegów Afryki, poczęła wzmacniać tam łańcuch fortów i faktorii, przede wszystkim między Złotym Wybrzeżem i u j ściem rzeki Gabon. Najważniejszy był tam fort, a raczej twierdza Elmina, wyposażona w 400 dział i budowana przez Portugalczyków przez lat osiemdziesiąt! W kazamatach tej fortecy afrykańskiej mieścił się tysiąc niewolników. Król portugalski J a n n (1481 —1495) tak był dumny z posiadania twierdzy Elminy w Zatoce Gwinejskiej, iż — chociaż budowla nie była ukończona — do swoich licznych tytułów dodał miano „Pana na Gwinei". W zagłębieniu Zatoki Gwinejskiej skoncentrowany został handel niewolnikami murzyńskimi dostarczanymi z głębi lądu i załadunek ich na statki. Działalność ta t r w a ła tam przez przeszło 300 lat! Samego handlu niewolnikami murzyńskimi Portugalczycy nauczyli się od Maurów, którzy — wyparci w XI w. z Półwyspu Iberyjskiego — usadowili się w Afryce Północnej i przede wszystkim trudnili się korsarstwem i rozbojem, sprzedając w niewolę pojmanych jeńców, obojętne, czy mieli skórę barwy czarnej, śniadej czy białej. W portach Morza Śródziemnego niewolnicy byli poszukiwani jako wioślarskie załogi galer, a młode niewolnice kupowano nader chętnie do haremów wzdłuż brzegów afrykańskich i na Bliskim Wschodzie. * Dawna hiszpańska mila. legua = 5,55 km.
Typowa faktoria na brzegu Zatoki Gwinejskiej. Tv gromadzono niewolników i stąd ładowano ich na statki
W początkach XVI w. niewolników murzyńskich z Zatoki Gwinejskiej Portugalczycy zawozili do Lizbony. Obliczono, że w owym czasie przywożono ich tam corocznie około 12 tysięcy. Część niewolników zostawiano w Portugalii do posług domowych i pracy na roli, a resztę poczęto sprzedawać do posiadłości hiszpańskich w Ameryce. Na wyspie Hispanioli, dzisiejszej Haiti, pierwsi niewolnicy murzyńscy zjawili się już w 1501 r. Gdy hiszpański odkrywca Balboa dotarł w 1513 r. do brzegów Oceanu Spokojnego, miał ze sobą 30 murzyńskich niewolników. Cortezowi przy zdobywaniu Meksyku (1519 — 21) było pomocnych 300 Murzynów. W 1530 r. w Meksyku było już tylu niewolników murzyńskich, iż planowali oni powstanie przeciw swoim ciemiężcom*. Murzyni byli w oddziałach hiszpańskiego zdobywcy Alvadaro, gdy ten w 1534 r. zdobywał Quito w Ekwadorze. Niewolnicy murzyńscy byli także tymi, którzy w 1541 r. zanieśli do katedry w Limie zwłoki Franciszka Pizarro, zamordowanego przez swoich podwła'dnych. * Pierwszy bunt niewolników murzyńskich w Nowym Świecie nastąpił na wyspie Hispaniola (Haiti) w 1522 r.
W odkrytym Nowym Świecie — przede wszystkim w Indiach Zachodnich — zapotrzebowanie na bezpłatną siłę roboczą wzrastało gwałtownie z roku na rok. Po pierwszych łupieskich wyprawach Hiszpanie zorientowali się, że chcąc mieć dalszy dopływ złota, srebra i pereł — metale szlachetne trzeba wydobywać z łona ziemi, a perły z dna morza. Do pracy w kopalniach i połowu perłopławów. zmuszono tubylców, Indian różnych szczepów. Kazano im pracować w kopalniach po kilkanaście godzin na dobę, a od poławiaczy pereł wymagano, by pogrążali się na bardzo duże głębokości, ponieważ — zdaniem Hiszpanów — zresztą błędnym — wielkość pereł wzrastała z głębią. Równocześnie Hiszpanie zarazili tubylców Środkowej Ameryki nie znaną wśród nich chorobą — suchotami i zetknęli ich z również nie znaną im inną plagą — napojami alkoholowymi. Nic dziwnego, że wymierali oni masowo. Na Hispanioli w ciągu dwunastu lat nadmierna praca, choroby i alkohol spowodowały śmierć miliona pierwotnych mieszkańców. Żyzna wyspa wyludniła się i Hiszpanie postanowili nie nadających się do ciężkiej pracy Indian zastąpić wytrzymałymi Murzynami. Okrutny przez wieki los niewolników murzyńskich w Ameryce przypieczętował bezwiednie hiszpański zakonnik dominikański Bartłomiej Las Casas (1474 —1566). Mianowany biskupem w Indiach Zachodnich przejął się bardzo losem ciemiężonych słabowitych Indian i w 1517 r. w memoriale osobiście złożonym cesarzowi Karolowi V wziął ich w gorącą obronę, zaznaczając, że chętnie przyjmują chrześcijaństwo i swoim kolorem skóry podobni są do białych. Natomiast Murzyni, których biskup Las Casas doradzał użyć do pracy w miejsce Indian, są silnymi i w y trzymałymi dzikusami i poganami. Hiszpański dostojnik kościelny był zdania, iż w koloniach w Nowym Świecie każdy hiszpański osadnik winien dysponować tuzinem niewolników murzyńskich. Cesarz Karol V jeszcze w tym samym roku skorzystał 12
u
z rady udzielonej przez biskupa Las Casas i jednemu ze swoich ulubieńców udzieli! tzw. asiento, przywileju na coroczny przywóz do kolonii hiszpańskich w Ameryce — na Kubę, J a m a j k ę i Haiti — niewolników murzyńskich w liczbie 4 tysięcy. Przywilej faworyta cesarskiego nabyli najpierw kupcy flamandzcy, a następnie kupcy genueńscy za sumę 25 tysięcy dukatów. Genueńczycy, nauczyciele Portugalczyków w dziedzinie budowy statków i w nawigacji, byli uzdolnieni również i w kierunku kupieckim, a sam handel ludźmi nie byl im obcy — jeszcze przed odkryciem Ameryki, w 1466 r., cesarz Fryderyk III zezwolił genueńczykom na przywóz niewolników do Niemiec. Kupcy flamandzcy i genueńscy potrzebnych im niewolników murzyńskich nabywali zrazu w Lizbonie, a następnie na miejscu: w portugalskich faktoriach położonych wzdłuż Zatoki Gwinejskiej. Pod osłoną nocy wyładowuj ą c „żywy heban" w zacisznych zatoczkach oraz opłacając się sowicie hiszpańskim urzędnikom kolonialnym, handlarze niewolników przekraczali grubo ilości Murzynów, które cesarz Karol V i jego następcy dopuszczali do przywozu. Zapotrzebowanie na niewolników murzyńskich stawało się coraz to większe. Praca Murzynów na plantacjach i w kopalniach, a również i przy połowie pereł* dawała Hiszpanom ciągle wzrastające zyski. Już w 1540 r. przywożono do Indii Zachodnich 10 tysięcy niewolników murzyńskich w stosunku rocznym. Do końca XVI w. sprowadzono tam ogółem 900 tysięcy Murzynów. W liczbie tej nie ma niewolników murzyńskich, którzy zostali dowiezieni do Meksyku i do Południowej Ameryki. Antonio de Herrera stwierdził w swojej „Historia gen e r a ł " wydanej w 1601 r., że „jeden Murzyn wart jest * Do dzisiejszego dnia w Zatoce Panamskiej, u brzegów wysp Las Perlas, połów pereł dokonywany jest pr?ez Murzynów, którzy w prostej linii są potomkami nurków — niewolników sprowadzonych przez Hiszpanów z Afryki.
czterech Indian" i że Murzynom tak służy pobyt w kolonii, iż mówi się, że „gdyby Murzyna nie powiesić, to nigdy by nie umarł", że — jak dotąd — nie przytrafiło się, by jakiś Murzyn zginął z powodu słabości. 0O HANDLU NIEWOLNIKAMI DOBRAŁY S l ( JESZCZE INNE NACIE
Portugalia* była jako państwo,zbyt mało prężna i miała za mało ludności, by przez dłuższy okres mogła władać tak rozległym imperium kolonialnym, jakie przypadło jej w udziale w XV i XVI w. Ludność Portugalii prawie się nie powiększała. Za panowania króla Jana I (1385 —1433) było jej milion, a za panowania Jana III naliczono jej w 1527 r. — l 336 000. W pół wieku później liczba ludności Portugalii powróciła znowu do miliona, by do roku 1639 powiększyć się tyłko o 200 tysięcy. Mieszkańców Portugalii dziesiątkowały zarazy i liczne trzęsienia ziemi. Wielu ludzi emigrowało do kolonii, przy czym część ich ginęła podczas długotrwałych rejsów wskutek katastrof okrętowych, bądź chorób lub niedostatku. Część ginęła w walce z tubylcami i podzwrotnikową przyroda. Upust krwi portugalskiej w kraju macierzystym stanowiło też wychodźstwo przez Sewillę do hiszpańskich kolonii w Ameryce w charakterze robotników wykwalifikowanych i rzemieślników oraz podobna emigracja do Holandii. Poszczególne dzielne i przedsiębiorcze jednostki w koloniach portugalskich były bezsilne wobec braku pomocy w ludziach i materiałach z kraju ojczystego. Portugalia, chociaż czerpała wielkie dochody z handlu niewolnikami i z łupienia licznych kolonii, nie wiązała końca z końcem i usiłowała ratować skarb królewski przy pomocy wysokich podatków. Tego rodzaju polityka zrujnowała gospodarkę portugalską i wszędzie szerzył się nieład, przekupstwo i ubóstwo ludności pracującej. Podczas 60-letniej przynależności do Hiszpanii (1581 —1640) Portugalia stanowiła przedmiot wyzysku. 14
u
Do kolonii portugalskich i do na handel M u r z y n a m i poczęli i Anglicy; szczególnie otwarcie, się od Hiszpanii i powróciła do
p o r t u g a l s k i e g o monopolu się dobierać Holendrzy gdy Portugalia o d e r w a ł a samodzielności.
Holendrzy dostarczyli pierwszą partię niewolników murzyńskich do Ameryki Północnej. Dokonał tego nie znany z nazwy statek holenderski, który zawinął do Jamestown vf Wirginii w sierpniu 1619 r. Do Nowego Amsterdamu, dzisiejszego Nowego Jorku, Holendrzy przywieźli pierwszych czarnych niewolników w 1625 r.* W 1637 r. Holendrzy zdobyli sławną portugalską twierdzę Elminę i dzierżyli ją z niewielkimi przerwami przez prawie dwa wieki, a w 1641 r. zajęli Wyspę Świętego Tomasza w Zatoce Gwinejskiej i kilka przystani na wybrzeżu Angoli. W części południowej Ameryki Północnej Murzyni byli potrzebni przede wszystkim jako wytrzymała i tania siła robocza na plantacjach tytoniu, trzeciny cukrowej i indyga oraz na zapoczątkowanych w Wirgmii, Georgii i Karolinie oraz na Florydzie uprawach bawełny, pożądanej przez przemysł włókienniczy Europy, przede wszystkim Anglii. Do roślin tych doszedł następnie ryz. Bawełna, jak ją później nazwano w Ameryce Północnej King Cotton**, przypieczętowała los mieszkańców Afryki- na 250 lat. Olbrzymi rozwoj przemysłu włókienniczego w Anglii, oparty na wynalezieniu i zastosowaniu tam maszyn przędzalniczych, uczynił uprawę bawełny w południowej części Ameryki Północnej oraz w Brazylii bardzo zyskownym przedsięwzięciem. Uprawa ta była jednak i jest nadal baMzo pracochłonna i dlatego możliwa wówczas była tylko w wypadku dysponowania odpowiednią ilością, oczywiście jak najtańszej siły roboczej. Niewolnikom murzyńskim nie służył klimat umiarko* W końcu XVII w. w Nowym Jorku, zabranym Holendrom przez Anglik w 1664 r. na 18 tysięcy mieszkańców było 2170 Murzynów. »* King (ang.) — król; cotton (ang.) — bawełna.
Wierne podobizny niewolników murzyńskich przywożonych ••'•> Eurony z początkiem XVII w. przez handlarzy holenderskich Obraz Rubensa <1577—1640) z muzeum sztuki w Brukseli wany, więc do pracy w angielskich koloniach w A m e r y c e
położonych bardziej na północy przywożono służbę europejską, z którą zawierano 5- lub 10-letnie „kontrakty". Z Anglii wywożono do kolonii amerykańskich pijaków, przestępców i dzieci, które porywano. Osądzonych w Anglii przestępców oddawano nowym panom w koloniach amerykańskich na dożywocie. W 1652 r. w Bostonie sprzedano w niewolę 270 Szkotów, których pojmano w bitwie pod Dunbar Po zgnieceniu rebelii księcia Monmoutha w 1685 r. setki powstańców szkockich sprzedanych zostało w charakterze niewolników w koloniach angielskich w Ameryce Północnej i w Indiach Zachodnich; Szkot taki kosztował średnio 15 f u n t ó w szterlingów. Anglicy, których pierwszą zdobyczą w Indiach Zachodnich stała się w 1605 r. wyspa Barbados, zbudowali 16
„
swój pierwszy fort — stację niewolniczą — na Złotym Wybrzeżu w 1631 r. i nazwali go Cormantine*. Następnie zdobyli na Szwedach pobliskie umocnienie i nadali mu miano Cape Coast Castle. Ważną jeszcze angielską placówką był James Fort w pobliżu ujścia rzeki Gambia. Pierwsza angielska kompania do handlu niewolnikami utraciła rychło swoje placówki w Afryce na rzecz Holendrów, ale następne przedsiębiorstwo pod nazwą Royal African Company (udziałowcem był król angielski Karol II), założone w 1672 r., rozwijało się świetnie i już w pierwszych latach swojego istnienia wypłacało do 300*/* dywidendy! Do handlu niewolnikami murzyńskimi oprócz Holendrów i Anglików poczęli zabierać się i Francuzi W 1626 r. założyli u ujścia rzeki Senegal fort pod wezwaniem św. Ludwika, a Francuskie Towarzystwo Gwinejskie, wykorzystując tę okoliczność, iż na tremie hiszpańskim zasiadł wnuk króla francuskiego Ludwika XTV. Filip V, uzyskało w Madrycie asiento na okres dziesięciu lat, a równocześnie * Na wyspie Barbados, mierzącej 430 km 1 , uprawę trzciny cukrowej wprowadzono w 1641 r. W 1643 r. było tam 18 tys. białych kolonistów „zdolnych do noszenia broni" i 5 tys. Murzynów i Murzynek. Ziemia była podzielona na około 1® tys. samodzielnych gospodarstw. Już w 1666 r. większość małych gospodarstw zamieniona została na 800 plantacji trzciny cukrowej. Liczba białych kolonistów zmniejszyła się' o połowę (wyemigrowali na inne wyspy w Indiach Zachodnich, m. in. na Jamajkę, zdobytą przez Anglików na Hiszpanach w 1655 r.), a liczba niewolników murzyńskich wzrosła do 40 tys. W 1962 r. ludność wyspy Barbados wynosiła 235 000, z czego 90% stanowili Murzyni i Mulaci. Gdy Anglicy zajęli Jamajkę (Hiszpanie zwali tę wyspę Santiago), było tam zrazu tylko 3 tys. mieszkańców, chociaż wyspa' ta jest bardzo rozległa (11 500 km8). W ciągu dwóch wieków napływ niewolników murzyńskich na Jamajkę był tak wielki, iż w 1833 r. na 360 000 mieszkańców było tam 322 000 Murzynów. Obecnie szacuje się, że na Jamajce i sąsiednich wysepkach mieszka 1 700 000 ludzi, z czego 95% stanowią Murzyni i Mulaci. 2*
H e b a n o w y most
17
ter prawo zakupu towarów kolonialnych w hiszpańskich posiadłościach w Ameryce. Przystąpienie Francji do handlu z Indiami Zachodnimi nie spodobało się Anglii i Holandii i stanowiło jedną z przyczyn tzw. hiszpańskiej wojny sukcesyjnej (1701— 1714). W wyniku tej wojny hiszpańskie państwo kolonialne uległo pewnemu podważeniu. W pokoju w Utrechcie Anglia uzyskała od Hiszpanii, poza Gibraltarem i w y s Bą Minorką, 30-letnie asiento na coroczny przywóz 4 800 niewolników murzyńskich do posiadłości hiszpańskich w Ameryce oraz przywilej, by raz w roku 500-tonowy statek angielski z towarami (oczywiście angielskimi) zawijać mógł do Puerto Bello (sławnego Portobello z opowieści korsarskich) na atlantyckim wybrzeżu Panamy i przywiezione towary sprzedawać hiszpańskim kolonistom. Ilość towarów podwoiła dodatkowa umowa z 1716 r. W praktyce liczba niewolników murzyńskich dowożonych przez Anglików do kolonii hiszpańskich była — dzięki stosowanym'przekupstwom i innym machinacjom — znacznie większa, podobnie jak znacznie większa od dopuszczon e j była ilość t o w a r ó w angielskich dostarczanych do Puerto Bello. Po pokoju zawartym w Utrechcie średnio wywożono corocznie z Afryki 70 tys. niewolników. Anglicy poczęli przewodzić w tym handlu, przy czym prym wiodły zrazu statki niewolnicze z Bristolu. W posiadłościach angielskich w Ameryce Północnej w 1714 r. było 60 tys. niewolników murzyńskich wobec 306 tys. w 40 Łat późnie}.
W C I Ą G U 159 LAT PRZEWIEZIONO POMAD 1« M i U O M O W
Polowania na „czarnq kość słoniową" Europejscy i amerykańscy h a n d l a r z e niewolnikami częłi się wstydzić swojego fachu dopiero w połowie XIX
gdy międzynarodowe traktaty i opinia publiczna cywilizowanego świata stanowczo potępiły ten proceder. Do tego czasu handlarze i przewoźnicy niewolników wiedli w krajach ojczystych żywot ludzi poczciwych i ogólnie szanowanych. O bardzo licznych zrazu w Bristolu, a następnie w Liverpoolu handlarzach niewolników mówiono z uznaniem, iż pilnie uczęszczają do kościołów i synagog. Handlarze niewolników stawali się ludźmi bardzo majętnymi i niejedna fortuna na Zachodzie podwalinę swoją zawdzięcza wyłącznie sprzedaży Murzynów. Europejscy i amerykańscy handlarze niewolników stale zaznaczali, że nie trudnią się polowaniem na Murzynów, lecz nabywają ich od kupców arabskich albo od wodzów murzyńskich. Informowali dalej, że niewolnictwo było w Afryce odwieczną instytucją, rozpowszechnioną tam jeszcze przed przybyciem Europejczyków. Twierdzili, iż częstokroć stawali się dobroczyńcami wziętych do niewoli Murzynów, ponieważ w ten sposób ratowali ich życie, przedtem bowiem wrogie plemiona murzyńskie wybijały się wzajemnie bezlitośnie. Dopiero gdy wodzowie zwiedzieli się, iż za jeńców można uzyskać rum, broń palną i świecidełka, nakazali swoim wojownikom, by nieprzyjaciół brali żywcem. Wreszcie handlarze niewolników przechwalali się, że gdyby nie oni, to niejeden zakupiony przez nich Murzyn padłby ofiarą rozpowszechnionego w Afryce ludożerstwa. Warto sobie jednak uzmysłowić, że zanim Europejczycy zjawili się na zachodnich brzegach Afryki, istniały tam już od dawna zorganizowane państwa murzyńskie. Królestwo Ghany było już tam przed rokiem 1000 naszej ery i rozciągało się na południe od Sahary i na zachodzie od rzeki Niger do brzegów Atlantyku. Król Ghany rozporządzał armią składającą się z 200 tysięcy wojowników. W kraju była sieć dróg z państwowymi zajazdami dla podróżnych, obowiązywał kodeks praw i wysoki był po-
I
f
19
ziem rolnictwa i lecznictwa. W 1076 r. stolicą Ghany zawładnęli Maurowie, a po upływie pewnego czasu na terytorium Ghany powstało państwo zorganizowane przez murzyńskie plemiona Mandingo. Państwo to zwane Mali albo Melle obejmowało swoim zasięgiem miasto Timbuktu, słynące z bogactwa i z uniwersytetu muzułmańskiego, który wówczas — w X I V wieku — stanowił niedościgły wzór dla wyższych uczelni w Europie. Tam, gdzie dzisiaj republika Nigerii, istniało w średniowieczu królestwo Benin ze stolicą o tej samej nazwie. Miasto Benin otoczone było trzymetrowym murem długości 10 km. Szerokie ulice były wysadzone cienistymi drzewami, a domy mieszkalne z czerwonej gliny były na zewnątrz tak wypolerowane, iż przybyli tam pierwsi Europejczycy byli przekonani, iż materiałem budowlanym był czerwony marmur. Władca państwa Benin, król Oba. utrzymywał świetny dwór i z końcem XV w. nawiązał stosunki dyplomatyczne z królem Portugalii. W poszukiwaniu argumentów wybielających okrutny proceder handlarzy niewolników obrońcy ich wysuwali jeszcze twierdzenie, że dzięki temu handlowi Murzyni w Afryce cywilizowali się, ponieważ w zamian za niewolników otrzymywali żelazo, tkaniny i różne narzędzia Oczywiście wszystko to było czczą retoryką. Gdyby nie było popytu na niewolników, nie byłoby i podaży. O okrucieństwach popełnianych przy okazji polowań na niewolników opowiadać można bardzo długo. Kupcy arabscy organizowali zbrojne watahy, które — wyposażone w europejską broń palną — napadały znienacka na spokojne wioski murzyńskie. Najcenniejszą zdobycz stanowiła zdrowa młodzież w wieku od 10 do 18 lat. Mężczyzn mających już więcej łat niż 20 zabijano w ten sposób, że utrącano im nogę (kładąc ją na pniu i uderzając drągiem), co powodowało krwotok i śmierć. Uważano, że dorośli mężczyźni, przyzwyczajeni do swobodnego życia
w buszu czy w puszczy, nie dadzą się już przerobić na potulnych niewolników. Polowania na niewolników odbywały się jeszcze w ten sposób, że „przedsiębiorcy" europejscy czy amerykańscy „wydzierżawiali" od kacyków murzyńskich ich „gwardie przyboczne" i przy ich pomocy przeczesywali nocami upatrzone z góry wioski murzyńskie. Wierzyć się nie chce, że na niewolników polowały też i... Murzynki. Krwawy królik Dahomeju, Gezo, posiadał w połowie ubiegłego wieku kilkutysięczną armię czarnych amazonek, które stały się postrachem wszystkich plemion murzyńskich zamieszkałych nad środkowym i dolnym Nigrem. Bezlitosne te okrutnice, w tym właśnie kierunku rozmyślnie wychowywane, były jednolicie umundurowane i uzbrojone. Czarne amazonki z Dahomeju dostarczały tylu niewolników, że faktorie w Whydah i Lagos miały rekordowe obroty. Władcy Dahomeju pobierali od tych faktorii w połowie ubiegłego wieku „opłatę wywozową" w wysokości 5 dolarów od „łebka". Dochód rnczny władców Dahomeju sięgał z tego tytułu kwoty 300 tysięcy dolarów, więc też nic dziwnego, że nie chcieli oni słyszeć o postanowionym zakazie handlu niewolnikami. Potrzebny był dopiero bardzo silny desant angielski i spalenie w 1861 r. osady Porto Novo, by zmusić króla Dahomeju do zaprzestania organizowania wojennych wypraw na niewolników*. Dodać jeszcze można, że niektórzy królikowie murzyńscy zdobywali niewolników na handel ustanawiając kary za przestępstwa w postaci sprzedania winnego w niewolę. W ten zarówno przemyślny, jak i dochodowy sposób nie* Francuzi rozpoczęli kolonizację Dahomeju w 1851 r., zakładając posterunek handlowy w Kotome. Ostateczny podbój kraju nastąpił w latach 1889—92. Od 1960 r. Dahomej stanowi niezawisłą republikę (powierzchnia 170 tys. km* i 2 min mieszkańców) i jest członkiem organizacji Narodów Zjednoczonych. Wpływy Francji w Dahomeju są nadal bardzo silne.
którzy władcy murzyńscy uzyskiwali trunki i broń palną i pozbywali się elementów niewygodnych. Ujętych w niewolę mieszkańców wiosek murzyńskich handlarze niewolników pędzili setki, a nieraz i tysiące kilometrów w kierunku Zatoki Gwinejskiej. Zakładano im na szyje drewniane widły lub żelazne obręcze i krępowano im ręce na plecach. Towarzysz sławnego podróżnika afrykańskiego Livingstone'a zanotował: Widziałem ich całe gromady — po 400 i 500 — świeżo wziętych do niewoli, jak można było wnioskować poobtartych i krwawiących szyjach i oczach roniących łzy: przeważnie byli to chłopcy i młodzieńcy w wieku od 10 do 18 lat, pędzeni w nieludzki sposób.
Nad Zatoka Gwinejską transporty niewolników sprzedawano od razu jednej z faktorii* albo za pomocą sygnałów dymnych zawiadamiano czuwające w pobliżu statki niewolnicze, że dysponuje się „żywym hebanem". W faktoriach umieszczano zakupionych niewolników w prymitywnych szałasach i trzymano ich w żelaznych obrożach przymocowanych krótko łańcuchami do wbitych w ziemię słupów. Tam nieszczęśnicy czekali na zawinięcie statku niewolniczego i na przewiezienie ich przez Atlantyk. W faktoriach obchodzono się z niewolnikami kiepsko i licho ich karmiono. Towar był tani i było go pod dostatkiem... Większość niewolników murzyńskich pędzonych z głębi Czarnego Lądu nie widziało nigdy w życiu morza i przerażały ich grzywacze rozbijające się o brzeg. Podczas ładowania do łodzi mających ich przewieźć na pokład statków, wbijali palce w ziemię i trzymali się jej tak kurczowo, że siłą trzeba było ich od niej odrywać. Z ło* Od Zielonego Przylądka do równika (ujście rzeki Gabon) było na brzegach zachodniej Afryki z końcem XVIII w. 40 faktorii zajmujących się prawie wyłącznie skupem i wysyłką niewolników. Z tych 40 faktorii byio: holenderskich 15, angielskich 14, portugalskich 4, duńskich 4 i francuskich 3.
Najpowszeditiejsze artykuły u Uverpoolskich shipchandlerów w XVIII w. V góry: kajdany, którymi skuwano -prawą ręką jednego i ieioą drugiego niewolnika; w irodku z lewej: przyrząd do zadawania tortury przez miażdżenie kciuków, a z prawej: instrument do otwierania przemocą ust odmawiającym przyjmowania posiłków, tzw. speculum oris; u dołu: kajdany na skuwanie razem nóg dwóch niewolników
dzi skakali do morza i rozmyślnie tak długo nie wypływali na powierzchnię, aż ponosili śmierć. Wśród załadowywanych na statki niewolników murzyńskich panowało nagminne przekonanie, że biali ludzie wiozą ich przez wielką słoną rzekę tylko w tym celu, by na przeciwnym brzegu sprzedać ich na pożarcie olbrzymim ludożercom, których w narzeczu mandingo nazywali kumi. Arobowie nauczyciełomi i głównymi dostawcami Arabowie już od wieków pływali wzdłuż wschodnich brzegów Afryki i na charakterystycznych swoich statkach żaglowych — wykorzystując monsuny — wywozili z Afryki na Bliski Wschód i do Indii przede wszystkim murzyńskich niewolników i murzyńskie niewolnice. Portugalczycy na czyniony im zarzut, że są twórcami
handlu Murzynami, odpowiadali, iż na korzyści płynące z handlu niewolnikami zwrócili im uwagę Maurowie, którzy tym procederem zajmowali się od dawna. Gdy Portugalczycy od 1505- r. poczęli usadawiać się w Mozambiku — na wschodnim wybrzeżu Afryki — to zastali tam już rozwinięty arabski handel niewolnikami i poczęli z niego korzystać. Ujętych niewolników zmuszano nieraz, by biegiem dotrzymywali kroku arabskim handlarzom; którzy dosiadali koni. W 1797 r. szkocki podróżnik Mungo Park towarzyszył przez dwa miesiące pochodowi 73 niewolników i niewolnic pędzonych przez arabskich handlarzy na dystansie 800 kilometrów z miejscowości Kamalia w królestwie Mandingo do ujścia rzeki Gambia. Odkrywca opisał cierpienia nieszczęsnych. M. in. podał, że dwie niewolnice, dojrzała kobieta i dziewczyna, najadły się gliny w celu pozbawienia się życia. Gdy żołądki ich zwróciły ten rodzaj pokarmu, Murzynki zostały ukarane bezlitosną chłostą. Inną znowu niewolnicę, pokłutą przez dzikie pszczoły, pozostawiono lwom na pożarcie. Ośrodkiem handlu . niewolnikami na wschodnim w y brzeżu Afryki był od wieków Zanzibar, dokąd Arabowie dowozili z portów Kilwa i Lindi do 20 tysięcy niewolników murzyńskich rocznie. Szczególna koniunktura nastąpiła tam wówczas, gdy międzynarodowy traktat z 1817 r. zobowiązał Portugalię, że nie będzie uprawiała handlu niewolnikami na północ od równika, czyli w Zatoce Gwinejskiej. Postanowienia traktatu nie dotyczyły Mozambiku i Zanzibaru, położonych na południe od równika, i Portugalczycy poczęli wywozić stamtąd duże ilości Murzynów do Brazylii i Indii Zachodnich. Roczny „eksport" wokoło Przylądka Dobrej Nadziei wynosił kilkadziesiąt tysięcy kędzierzawych głów i dawał wtedy — w pierwszej połowie ubiegłego wieku — olbrzymie zyski arabskim kupcom i portugalskim handlarzom. W głębi 24
Czarnego Lądu niewolnika można było nabyć za n a s z y j nik z paciorków. Niewolnik na targu w Zanzibarze kosztował wówczas średnio 20 dolarów, a za Atlantykiem b r a no za niego dolarów dwieście. W 1824 r. między Mozambikiem i Zanzibarem a Południową Ameryką samych portugalskich statków niewolniczych kursowało 15. Każdy z nich odbywał w ciągu roku kilka rejsów i każdorazowo ładował do 500 Murzynów. O sposobie przewożenia niewolników murzyńskich n a bywanych na wschodnim wybrzeżu A f r y k i d a j e n a m p e w ne wyobrażenie przytoczony poniżej urywek z dziennika okrętowego francuskiego statku, który około 1828 r. k u r sował między Mozambikiem i wyspą Bourbon, i w a n ą obecnie Reunion: Podróż była długa i nieszczęśliwa: krwawa biegunka zabrała nam sto dziesięć głów, a jeden poryw wiatru kosztował 10 tysięcy piastrów — wartość pięćdziesięciu czarnych, których znaleźliśmy uduszonych w czasie burzy, kiedy zostaliśmy zmuszeni do zamknięcia luków. Wyrzuciliśmy całość do morza i każdy oficer żałował swojego udziału. Marynarze skarżyli się jedynie na nadmiar pracy, ale trzydzieści umięśnionych ramion szybko załatwiło się z wyrzuceniem pięćdziesięciu trupów do wody. Dobra gratka dla rekinów!*
uwingsłone i Nachtigal o łargach niewolników Sławny podróżnik a f r y k a ń s k i , a zarazem misjonarz i lekarz w j e d n e j osobie, czyli Szkot Dawid Livingstone (1813—1873), pochowany jako bohater narodowy w Opactwie Westminsterskim w Londynie, przemierzył A f r y k ę z zachodu na wschód (1854—56). W książce pt. „Misyjne wędrówk? i badania w Południowej A f r y c e " napisał: Ci, których się wyciąga z głębi lasu i sprzedaje, stanowią tylko małą część ofiar. Nie mieliśmy nawet wyobrażenia o istocie tego handlu, póki nie zobaczyliśmy * Paul Budker: „La vie des reąuins", Paryż 1947.
go u źródła. Poza tymi, których chwyta się do niewoli, tysiące ludzi ginie gwałtowną śmiercią albo umiera z ran i głodu, gdy wskutek napadu urządzonego przez h a n d l a rzy niewolników zostaną wygnani ze swych osad. Bratobójcze wojny, jakie poszczególne szczepy murzyńskie, podjudzone przez handlarzy niewolników z Kuby i innych krajów, prowadzą między sobą dla zdobycia jeńców, kosztują tysiące istnień ludzkich. Liczne szkielety, które widzieliśmy wśród skał, w lasach, nad małymi stawami 1 wzdłuż dróg przez puszczę świadczą o strasznych ofiarach w ludziach, które należy przypisać pośrednio lub bezpośrednio temu okropnemu handlowi. L i v i n g s t o n e z d a w a ł sobie w pełni s p r a w ę z okropności h a n d l u n i e w o l n i k a m i m u r z y ń s k i m i i bardzo cierpiał z t e g o powodu. S z l a c h e t n y ten c z ł o w i e k ujął s p r a w ę w n a s t ę p u jące s ł o w a : Jeżeli moje odkrycia doprowadzą do zgniecenia handlu niewolnikami, to będę to uważał za sprawę większej wagi, aniżeli odkrycie wszystkich źródeł Nilu razem wziętych. L i v i n g s t o n e n i e ograniczał się jednak t y l k o d o z a ł a m y w a n i a rąk. „ Dążył do praktycznych rozwiązań. Podczas bytności u Makololów, j e d n e g o ze s z c z e p ó w Beczuanów, n a t r a f i ł na p i e r w s z e ślady rozpoczynającego się handlu n i e w o l n i k a m i . W zamian za s t a r o ś w i e c k i e m u s z k i e t y p o r t u g a l s k i e M a k o l o l o w i e dostarczali j e ń c ó w w o j e n n y c h . „ M a k o l o l o w i e — s t w i e r d z i ł L i v i n g s t o n e — oświadczyli, że nic dotychczas nie słyszeli o h a n d l u l u d ź m i i brzydzili się nim, ale pożądanie strzelb odniosło z w y c i ę s t w o . " L i v i n g stone, c z ł o w i e k n a w s k r o ś u c z c i w y , w y p o w i e d z i a ł się w z w i ą z k u z t y m następująco: Gdy omawiałem tę sprawę z moim towarzyszem, przyszło nam na myśl, że handel niewolnikami ustałby zupełni" gdyby można było zaopatrzyć rynek w wytwory europejskiej manufaktury drogą uczciwego handlu. O wiele łatwiej zdusić w zarodku handel niewolnikami sprzedając w zamian za kość słoniową i inne produkty krajowe — towary za które ludy te oddają obecnie swoich jeńców, aniżeli handel ten tłumić dopiero wówczas, gdy przybrał już więk; rozmiary.
Gustaw Nachtigal, k t ó r y dla cesarskich Niemiec uzys k a ł w A f r y c e kolonie K a m e r u n i Togo, dotarł w 1870 r. w środkowej A f r y c e do 60-tysięcznego miasta Kuka, siedziby szeika Omara i wielkiego targowiska niewolników.. Nachtigal poczynił o tym targowisku n a s t ę p u j ą c e notatki: Najbardziej poszukiwanym towarem ludzkim jest tak zwany „sedasi", tj. murzyński niewolnik w wieku od 12 do 15 lat, mierzący od kostki stopy do końca ucha sześć piędzi* wzrostu. Według jego ceny kształtują się ceny wszystkich innych gatunków tego towaru, tak że obcy kupiec, który chce się zorientować w cenach rynkowych, pyta przede wszystkim: „Ile kosztuje sedasi?". Niewolnicy w wieku od 15 do 20 lat nie są tak poszukiwani jak sedasi i są trudniejsi do zbycia, gdyż — zwłaszcza jeśli nie są od dawna niewolnikami — dają się łatwiej nakłonić do ucieczki, a ułożyć ich z natury rzeczy nie jest tak łatwo. Najmniej pokupni są starsi mężczyźni. Lepiej od nich są notowane starsze kobiety, które nadają się do wykonywania prac domowych. Jeżeli chodzi o cenę, to młode dojrzałe dziewczęta są kilkakrotnie droższe aniżeli „sedasi". Ustalenie na nie ceny nie jest sprawą łatwą, ponieważ cena uzależniona jest w znacznym stopniu od wielu okoliczności i waha się w zależności od urody dziewczyny i upodobań nabywcy. W każdym razie los wystawionych na sprzedaż dziewcząt i kobiet nadających się na nałożnice jest jeszcze najlepszy. Zajmują one miejsce legalnej małżonki i często dokładają znacznie więcej starań aniżeli żony, aby pilnością i uprzejmością pozyskać przychylność swojego pana i nie przechodzić z rąk do rąk. C z a r n e ładunki Pomiędzy wszystkimi nieborakami godnymi litości nie znam takich, których los byłby do porównania z losem nieszczęsnych niewolników na pokładzie statku niewolniczego: duszenie się w międzypokładzie, okropny zaduch brudu, który zdaje się być niemożliwy kiedykolwiek do usunięcia, chorzy porzuceni bez pomocy i wytrzymalsi, którzy spoglą* Piędź — pierwotna miara, rozpiętość palców ręki dorosłego mężczyzny od czubka kciuka do czubka małego palca.
dają na nich z całkowitą obojętnością — mężczyźni, kobiety i dzieci, wszyscy w łańcuchach i stłoczeni razem, bez odzieży, przeżarci do szpiku kości smrodem, głodem i przebywaniem w atmosferze, w której tylko Murzyn może wytrzymać ! {Fryderyk Marryat: nie skrócone)
„Przygody
Piotra
Simple'a";
wyd.
Anglicy wykorzystali do cna hiszpańskie asiento uzyskane na.przeciąg 30 lat w pokoju zawartym w Utrechcie w 1713 r. Do handlu niewolnikami wzięli się z całym rozmachem. W 1730 r. Bristol wysłał przeszło sto statków niewolniczych, a Liverpool — 15. W 1764 r. liczba statków niewolniczych z Liverpoolu była prawie pięć razy większa, natomiast liczba statków bristolskich zmniejszyła się do 1/3. W 1771 r. Liverpool wysłał po Murzynów 107 statków; miejsce Bristolu zajął Londyn, który w tym samym roku wyekwipował 58 statków niewolniczych. W 1800 r. Liverpool był prawie wyłącznym monopolistą w handlu i transporcie niewolników murzyńskich. Z Liverpoolu wypłynęło a w tym roku 120 slaverów, z Londynu 10, a z Bristolu tylko 3. W ciągu jedenastu lat (od 1783 do 1793) armatorzy z Liverpoolu sprzedali w Indiach Zachodnich łącznie 303 737 niewolników i uzyskali za nich 12,3 milionów szterlingów. W połowie XVIII w. w Anglii skromne utrzymanie jednej osoby w ciągu roku było możliwie za kwotę 6 funtów szterłingów, a dostatnie za 30 funtów. Gdy w końcu XVIII w. sławny aktor Cooke zjawił się pijany na scenie Królewskiego Teatru w Liverpoołu, publiczność przyjęła go gwizdami. Oburzony artysta podszedł chwiejnym krokiem do rampy i zawołał: „Nie przybyłem t u t a j po to, by mnie obrażało grono nieszczęśników w tym piekielny .i mieście, w którym każda cegła zespojona jest krwią murzyńską!" Angielskie statki niewolnicze, jak obliczono, w ciągu stu lat, dokładnie od 1680 do 1786 r. przewiozły z Afryki do Ameryki 2 miliony i 130 tysięcy niewolników. Za pre-
mierostwa Williama Pitta przewóz Murzynów doszedł do 57 tysięcy w ciągu 1767 r. Ogromnie dochodowy handel niewolnikami Anglicy uprawiali jak gdyby wzdłuż ramion trójkąta. W Anglii ładowano na statki gorzałkę, perkaliki, wełenki, noże, świecidełka, broń palną, proch, miedziany drut i żelazo w sztabach, a w Afryce towary te wymieniano na niewolników. Handlu dokonywano w jednej z 14 faktorii, ktćfire Anglia posiadała w Afryce wzdłuż zachodniego brzegu. „Czarną kość słoniową" przewożono do Ameryki Środkowej i tam w zamian za niewolników otrzymywano cukier trzcinowy, bawełnę, tytoń, indygo itd. Następnie ar^ p o
B E S O L D .on board t h e Ship Bmet~-lfłen£% on tucftiay thc6ch of May noct, « AjblcfFsrry ; a choicc Cirgo oł abour .250 nnc hcakłiy
NEGROES,
j o f t zrifvl$ frbm rhc Windward & RiceCoaft. — T h e utmoft care has already bcen taicen, and (hall be continued, to kccp tbcm trec from the kaft danger of bcing snfettcd with tbc no boat having bccn on board, and all othcr communication with peopie i roni CbarUs-Tnm prevcntcd. Ja/lin, Laurens,
&
AppUby.
Ogłoszenie zamieszczone w 1766 r. w dzienniku w Charlestonie, donoszące o sprzedaży 250 niewolników murzyńskich
Załadunek
niewolników murzyńskich na statek amerykaiiski. Rysunek sprzed nieco więcej niż stu lat
tykuły te przywożono do Anglii, gdzie je sprzedawano. W ten sposób w jednym rejsie, trwającym 9 do 10 miesięcy, obracano kapitałem trzykrotnie. Statki angielskie, które w XVII i XVIII w. zaopatrywały w niewolników kolonie angielskie Karolinę i Georgię w Północnej Ameryce, nabywały niewolników w Afryce głównie za rum pędzony w licznych gorzelniach w położonych bardziej na północ koloniach Rhode Island i Massachusetts*. Rum ten wyrabiano z cukru i melasy dowożonej z Indii Zachodnich tymi samymi statkami, na których na tamtejsze plantacje dostarczano Murzynów. W połowie XVIII w. rum był w Afryce najważniejszym artykułem wymiany. Kapitan Caleb Godfrey, który w 1755 r. udał się statkiem „Hare" po niewolników, zanotował, że za 3000 litrów rumu, dwie beczki wołowiny, becz* W 1764 r. w maleńkiej kolonii Rhode Island czynnych było ponad 30, a w kolonii Massachusetts ponad 60 gorzelni rumu.
kę wieprzowiny i kilka drobiazgów nabył: 4 mężczyzn, 3 kobiety, 3 dziewczęta i chłopca, natomiast u innego „dostawcy" za połowę t e j ilości rumu uzyskał: 2 mężczyzn, kobietę, dziewczynę i 4 chłopców. W 1767 r. kapitan William Taylor poinformował swoich zleceniodawców, że niewolnik murzyński kosztował go średnio 500 litrów rumu, kobieta 400 litrów, a dziewczyna 300 litrów. Z biegiem czasu kacykom afrykańskim sam rum począł nie" wystarczać. Statek niewolnicży „Whydah", który w 1762 r. opuścił New Port w Północnej Ameryce, poza rumem zabrał: wino, kawę, cukier, herbatę, tytoń, wołowinę, wieprzowinę, m ą k ę i chleb. Jako artykuły wymienne zabierano z Ameryki Północnej jeszcze: masło, smołę, terpentynę, świece, ubrania, klepki, obręcze do beczek i koraliki. Najwięcej jednak pożądany w Afryce był rum, a zaraz po nim — muszkiety. Co do samego pomieszczania niewolników murzyńskich na statkach, to stosowane były dwie metody. Gdy Murzyni w Ameryce byli w cenie, to dążono do tego, by możliwie duża ilość przetrwała nader uciążliwy r e j s poprzez Atlantyk. Dawano im tyle miejsca, by odbyć mogli podróż względnie wygodnie, dbano o wentylację i o odpowiedni pokarm, pamiętając nawet o codziennej gimnastyce. W dbałości o przewożonych niewolników celowały statki holenderskie, które słynęły z czystości; najgorszą opinię miały statki portugalskie. Gdy na statkach holenderskich były dla Murzynów ustępy, to na szeregu statków portugalskich przez cały czas trwania rejsu nie pozwalano Murzynom ruszać się z miejsca i całymi tygodniami tkwili oni w nieopisanym brudzie i zaduchu. Rekordowa przeprawa z ujścia rzeki Gambii do brzegów wyspy Barbados trwała trzy tygodnie, ale zdarzało się, że wskutek przeciwnych wiatrów lub z powodu sztormów rejs przez Atlantyk ciągnął się i przez trzy miesiące. Gdy „żywy heban" był tani po obu stronach Atlantyku,
wówczas stłaczano niewolników na statkach w nieludzki sposób. Układano ich w niziutkich międzypokładach tak, że jeden opierał się plecami o rozłożone uda drugiego. Kapitan William Littleton zeznał przed komisją parlamentarną, że na dowodzonych przez niego statkach niewolnicy, gdy chcieli, to mogli leżeć na plecach, „chociaż" — przyznał — „trudno było czynić im to równocześnie." W kajdanach przewożono tylko mężczyzn. Murzynki były do dyspozycji załogi i w ciągu dnia wolno im było poruszać się swobodnie. Podobnie nie skrępowane były małe dzieci. Śmiertelność wśród skutych, stłoczonych, głodujących, spragnionych i bardzo często zaraźliwie chorych Murzynów była ogromna i dochodziła nieraz do połowy przewożonych. Nierzadkie też były wypadki samobójstw, np. rzucanie się za burtę*. W XVIII w. śmiertelność zmalała i nie przekraczała średnio 25%. W okresie od 1748 do 1782 r. handlarze niewolników z francuskiego miasta Nantes nabyli w Afryce 146 799 Murzynów i sprzedali 127 133 Murzynów po drugiej stronie Atlantyku. Różnica 19 666 * Na statkach niewolniczych nadburcia były tak skonstruowane, by zdesperowani Murzyni nie mogli rzucać się do morza.
'
1
Niezwykle szczegółowa mapa Zatoki Gwinejskiej sporządzona w 1720 r. na użytek handlarzy niewolników przez francuskiego geografa „królewskiego" d'Anville'a (ze zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu)
stanowi straty w wysokości 13%. W XIX w. straty przy przewozie nie przekraczały średnio 20%, ale notowano i większe „ubytki". Tak np. statek „Senator" z 900 załadowanych dowiózł tylko 600 żywych, a w 1864 r. (jeszcze przed stu laty!) statek „Huntress" z 750 załadowanych tylko 500 żywych. O uporze, z jakim niektórzy z przewożonych przez Atlantyk Murzynów odbierali sobie życie, może świadczyć dramatyczne wydarzenie przedstawione przez doktora Tomasza Trottera, który był lekarzem okrętowym z końcem XVIII w. na angielskim statku niewolniczym „Brookes". Otóż pewien Murzyn zaprzedany w niewolę przez swojego kacyka za czarodziejskie praktyki podczas pierwszej nocy spędzonej pod pokładem poderżnął sobie gardło. Doktor Trotter zeszył mu ranę, ale już następnej nocy Murzyn nie tylko, że zerwał szwy, ale wysilił się, by rozciąć sobie gardło z drugiej strony. Wystrzępione brzegi rany i krew na palcach wskazywały, że jako narzędzia użył paznokci rąk. Gdy Murzynowi skuto dłonie, odmówił stanowczo przyjmowania pokarmów i postawił na swoim umierając z wycieńczenia po ośmiu czy dziesięciu dniach. Gdy z powodu przeciągających się w nieskończoność 3* Hebanowy most
33
Plan rozmieszczenia niewolników na angielskim statku niewolniczym „Vigilante". Z lewej rysunek żelaznych obróż i kajdan na ręce i nogi
cisz brakło żywności i wody, wówczas kapitanowie zmuszeni byli wyzbywać się żywego towaru. Angielscy kapitanowie statków niewolniczych pomawiali swoich francuskich kolegów, że w apteczkach okrętowych wożą truciznę, którą w razie potrzeby zadają Murzynom. Krążyła wśród nich opowieść o pewnym kapitanie z Brestu, który po długim bardzo rejsie dowiózł do Haiti tylko 20 Murzynów, chociaż zakupił ich w Afryce pięciuset. Anglicy uważali takie postępowanie za okrutne i przeciwne z postanowieniami polis ubezpieczeniowych. W wypadku konieczności wyrzucenia „towaru" za burtę ubezpieczenie angielskie zwracało poniesioną stratę. \ Najgłośniejszy taki wypadek z wyrzucaniem niewolników murzyńskich za burtę nastąpił podczas jednego z rejsów statku „Zong", którego portem macierzystym był Liverpool, a kapitanem Lukę Collingwood. Statek „Zong" opuścił Wyspę Świętego Tomasza w dniu 6 września 1781 r.
z ładunkiem 440 niewolników i z załogą w liczbie 17. W czasie bardzo powolnego r e j s u szerzyły się choroby i zmarło ponad 60 Murzynów i siedmiu ludzi z załogi. Wielu Murzynom tak dolegała biegunka, iż wątpliwe było, czy znajdą się na nich kupcy na Jam?;ce. W dniu 29 listopada, chociaż znajdowano się już blisko Indii Zachodnich, kapitan Collingwood zwołał oficerów i zakomunikował im, że zapas wody nie starczy do końca podróży, ponieważ wynosi tylko 900 litrów. Dalej oświadczył, że jeżeli niewolnicy zginą z pragnienia lub wskutek choroby, wówczas stratę poniesie armator, natomiast gdy zostaną wyrzuceni za burtę, wówczas s t r a t ę pokryje ubezpieczenie. Mimo opozycji pierwszego oficera — na jego chlubę podaję imię i nazwisko: James Kelsal — kapitan zarządził wyrzucenie za burtę 133 chorych i wycieńczonych niewolników. Pierwszą partię — 54 Murzynów — wrzucono do morza jeszcze tego samego dnia, 29 listopada. Następna partia składała się z 42 Murzynów i utopiona została w dniu 1 grudnia. Chociaż tego samego dnia spadł rzęsisty deszcz i marynarze nałapali 6 beczek wody, to jednak w kilka dni później kapitan rozkazał pozbawić życia pozostałych 36 (jeden z wyznaczonych do wyrzucenia za b u r tę zmarł w tym czasie śmiercią naturalną). Z t e j ostatniej partii 26 niewolnikom założono kajdany na ręce i wrzucono ich do morza. Pozostałych dziesięciu nie dopuściło do siebie marynarzy i dobrowolnie wdrapało się na nadburcia i rzuciło się w fale morskie. Statek „Zong" zawinął do portu w Kingstown na J a majce w dniu 22 grudnia. Rejs trwał 3 miesiące i 16 dni. Kapitan Collingwood sprzedał pozostałych mu niewolników i popłynął do Anglii, gdzie armatorzy zażądali od towarzystwa ubezpieczeniowego po 30 funtów szterlingów za każdego ze 132 Murzynów wyrzuconych za burtę. Ponieważ towarzystwo ubezpieczeniowe odmówiło zapłaty, sprawa oparła się o sąd, który przyznał słuszność arma3*
35
Dozorcy murzyńscy na rozkaz białych katują swoich mieńców na amerykańskich, plantacjach. Rysunek z XVIII w.
współpieangielski
torom, orzekając, że „wypadek z niewolnikami jest taki sam, jak gdyby wyrzucono konie za b u r t ą " . Towarzystwo ubezpieczeniowe odwołało się od tego w y r o k u do wyższej i n s t a n c j i Trybunał, któremu przewodniczył lord Mansfield, wypowiedział się, że „do t e j o b u r z a j ą c e j sprawy należy zastosować p r a w o wyższego r z ę d u " i uchylił skargę armatorów. Był to pierwszy wypadek, że sąd angielski zaopiniował, iż ładunek niewolników nie może byc t r a k t o w a n y t a k samo, jak ładunek jakiegoś towaru. GDY LEGALNY PRZEWÓZ ZAMIENIŁ SIĘ W PRZEMYT
Z a k a z handlu ożywił go Nie ulega najihniejszej wątpliwości, iż rozwój angielskiego h a n d l u morskiego i rozwój angielskiego przemysłu,
datujące się od połowy XVII w., w dużej mierze zasadzamy się na kupnie, przewozie i sprzedaży niewolników murzyńskich. Kupowano ich w Afryce za wyroby przemysłu krajowego, a sprzedawano w Ameryce, bądź za towary kolonialne, bądź za bawełnę potrzebną przędzalniom i tkalniom w kraju. W ciągu przeszło stu lat, od 1680 do 1786 r., angielskie statki niewolnicze dostarczyły do Ameryki 2 miliony i 130 tysięcy Murzynów. Zarobki na wymianie towarów angielskich na Murzynów i Murzynów na towary kolonialne i na bawełnę amerykańską szły w dziesiątki i setki milionów funtów szterlingów. Gdy w 1776 r. angielskie kolonie w Ameryce Północnej oderwały się ,od Anglii i utworzyły niepodległe państwo pod nazwą Stany Zjednoczone, Anglicy zorientowali się, iż dostarczanie Murzynów do Stanów Zjednoczonych przyczynia się do wzmocnienia potencjału współzawodniczącego z nimi organizmu gospodarczego. Równocześnie stwierdzili, że w ich własnych koloniach w Indiach Zachodnich niewolników była tak wielka ilość, iż pilnowanie ich połączone
b y ł o z w i e l k i m trudem;
częste b y ł y
ucieczki, bunty i powstania. Wreszcie na rynku światowym powstała nadprodukcja towarów kolonialnych i zniżka cen uczyniła również i handel niewolnikami mniej dochodowym. Nadprodukcja towarów kolonialnych dała się Anglikom szczególnie we znaki, gdy Napoleon zarządził w 1806 r. blokadę kontynentalną. Przedstawione wyżej motywy wraz z akcją społeczników angielskich Williama Wilberforce'a, Granville Sharpa i Tomasza Clarksona, zgrupowanych w „Towarzystwie Zmierzającym do Zniesienia Handlu Niewolnikami", założonym w 1787 r., doprowadziły w rezultacie n a j p i e r w do uchwały parlamentu, że statki niewolnicze mogą zabierać jedynie po 5 Murzynów na każde 3 tony pojem-
ności netto*, a w 1807 r. wszelki handel niewolnikami został zakazany całkowicie obywatelom angielskim. Podobna ustawa uchwalona została przez kongres amerykański. Przeciwko niewolnictwu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej szczególnie energicznie występowali członkowie sekty kwakrów, którzy już w 1787 r. zobowiązali się do nieposiadania niewolników i spożywali syrop z drzew klonowych, bojkotując cukier z trzciny cukrowej, oparty na pracy niewolniczej. Z dniem 1 stycznia 1808 r. weszły w życie równocześnie ustawy: angielska i amerykańska. Ustawy te zakazały obywatelom Anglii i Stanów Zjednoczonych — pod groźbą wysokich grzywien i konfiskaty statku — zajmowania się handlem niewolnikami. Kapitalistyczne stosunki okazały się jednak silniejsze od papierowych ustaw. Wynaleziona w tym czasie w Stanach Zjednoczonych maszyna do oddzielania włókien dojrzałej bawełny od nasion, tzw. odziarniarka, zrewolucjonizowała produkcję tego "surowca włókienniczego. Przemysł bawełniany w Anglii począł się gwałtownie rozwijać i domagał się coraz większych dostaw. W rezultacie amerykańskie plantacje bawełny domagały się nowych sił roboczych. Sytuację uzmysłowi doskonale kilka liczb przedstawiających wywóz bawełny ze Stanów Zjednoczonych i zbiory bawełny tamże. Przed wynalezieniem odziarniarki wywóz bawełny ze Stanów Zjednoczonych wyniósł w 1792 r. 63 tony, natomiast w 1795 r. był już prawie 50 razy większy (2945 t), by w 1800 r. osiągnąć 8060 ton. W 1822 r. zbiory bawełny wyniosły już pół miliona bel**, a w 1850 r. wzrosły do 5 milionów bel (w 1962 r. — 15 min bel). * Przykładowo — według tej ustawy statek niewolniczy „Brookes" o pojemności 320 ton rej. brutto — mógł brać 454 niewolników, natonńast przed tym postanowieniem ładował niewolników 600. ** Bela am. = 227 kg.
W obliczu powyższych liczb zrozumiałe się staje, iż ręce nadające się do u p r a w y bawełny nabrały w Stanach Zjednoczonych wartości złota. Niewolnicy wzrośli bardzo w cenie, a ponieważ nie można już było sprowadzać ich z A f r y k i legalnie, więc poczęto ich przemycać i to na bardzo wielką skalę. Ryzyko opłacało się nader sowicie. Nie dosyć na tym. Wobec popytu na niewolników murzyńskich w południowych stanach, szczególnie w Wirginii, powstały specjalne przedsiębiorstwa, w których hodowano Murzynów na sprzedaż niczym króliki lub trzodę chlewną. Na początku XIX w. wywożono z Afryki do Ameryki od 70 do 80 tysięcy Murzynów rocznie. Gdy począł obowiązywać zakaz przewozu Murzynów pod banderami Anglii i USA, ilość czarnych niewolników dowożonych do Ameryki prawie się podwoiła. Większość ich dostarczano do kolonii hiszpańskich i do Brazylii, ale dużą część przemycano do Stanów Zjednoczonych. Obliczono, że od 1808 do 1860 r. przywieziono nielegalnie do Stanów Zjednoczonych co n a j mniej 300 000 niewolników murzyńskich. Szczególnie duże zarobki osiągano na przemycie, gdy od 1818 r. u zachodnich brzegów Afryki poczęły patrolować angielskie okręty wojenne z „African Sąuadron"*. W 1847 r. niewolnik na Złotym Wybrzeżu kosztował półtora funta szterlingów (cena starego muszkieta), a w Brazylii w tym samym roku otrzymywano za niego 50 funtów szterlingów. W USA w 1840 r. niewolnik murzyński kosztował średnio 325 dolarów, a w 1860 r. — 500 dolarów. 0 W połowie ubiegłego wieku przemyt niewolników murzyńskich do Stanów Zjednoczonych stanowił wielkie przedsięwzięcie kapitalistyczne. Na wyprawy po niewolników szły pieniądze nie tylko z USA, ale i od finansistów * Należy w tej akcji widzieć również przejaw walki konkurencyjnej kapitalistów angielskich z amerykańskimi. Paraliżowanie w tej formie handlu niewolnikami — stanowiącymi niezwykle tanią siłę roboczą — stwarzało trudności rozwijającemu się gwałtownie amerykańskiemu przemysłowi bawełnianemu.
z Paryża, Londynu i Liverpoolu, chociaż z dniem 1 sierpnia 1834 r. we wszystkich koloniach Wielkiej Brytanii niewolnictwo zostało uznane za nielegalne*, a F r a n c j a od 1845 r. zabroniła swoim obywatelom zajmowania się handlem niewolnikami. P r z y nakładzie 300 tysięcy dolarów na w y p r a w ę po niewolników czysty zysk wynosił pół miliona dolarów. Do przewozu niewolników poczęto posługiwać się specjalnie szybkimi i zwinnymi kliprami, b u d o w a n y m i w Bostonie. Klipry te miały średnią pojemność 300 ton rej., mierzyły 30 m e t r ó w długości i miały 40 ludzi załogi. S m u k ł e te żaglowce uchodziły bez t r u d u n a w e t współczesnym k o r wetom p a r o w y m wyposażonym w koła łopatkowe. Poczęto też używać do przewozu niewolników parowców. Zabierały ich do tysiąca i w ciągu roku odbywały po kilka rejsów. By ujść karze setkami topiono Murzynów w morzu Według orzeczeń sądów angielskich i amerykańskich tylko ten statek wolno było uważać za niewolniczy, na k t ó rym podczas wizytacji zastano przewożonych niewolników. Samo posiadanie zapasu k a j d a n , obroży i łańcuchów, specjalnych pomieszczeń międzypokładowych, dodatkowych zapasów żywności, wielkich kotłów do warzenia strawy itd., nie stanowiło dowodów przestępstwa. Z takiego postawienia sprawy korzystali nieludzcy k a pitanowie w ten sposób, że gdy zdawali sobie sprawę, iż n i e ujdą pościgowi, wyrzucali po prostu „czarny ł a d u n e k " za burtę, niejednokrotnie na oczach załogi patrolowca. Często powtarzana, aczkolwiek nie potwierdzona, jest opowieść o angielskim k a p i t a n i e Homansie z b r y g u „Brillante", k t ó ry, gdy miał na k a r k u angielską f r e g a t ę , ułożył na pokładzie łańcuch kotwiczny i przymocował do niego w odstępach skutych murzynów. Z chwilą zbliżenia się patrolowca * Przywrócono wówczas wolność 700 tysiącom niewolników murzyńskich.
40
wyrzucona za burtę kotwica porwała za sobą w toń nieszczęśników. Najzupełniej prawdziwy jest natomiast wypadek zaskoczenia w ujściu rzeki Bonny statków niewolniczych „Rapido" i „Reguło" w 1832 r. przez angielski okręt wojenny ,.Black Joke". Gdy kapitanowie statków niewolniczych zrozumieli, że ucieczka jest bezcelowa, poczęli wyrzucać za burtę Murzynów skutych parami. Tych, którzy od razu nie poszli na dno, pożarły licznie tam zgromadzone rekiny. Statek ..Reguło ' uległ zajęciu, gdy z ładunku 450 niewolników pozostało na pokładzie jeszcze 212, natomiast kapitan statku „Rapido" zdołał wyzbyć się wszystkich. Mimo to również i „Rapido" został skonfiskowany, ponieważ dwóch niewolników wydobytych z morza przez załogę szalupy z „Black Joke" zeznało przed sądem pryzowym w Sierra Leone, że więziono ich pod pokładem tego statku. O wyrzucaniu żywcem Murzynów za burtę napisana została w XIX w. angielska ballada, nie grzesząca wprawdzie wielkim artyzmem, ale nader znamienna. Ballada ta, ułożona przez nieznanego poetę, w tłumaczeniu polskim brzmi następująco*: POGOff ZA STATKIEM Z MEWOLNtKAMł Rozwińcie wszystkie żagle, bo wiatr się zrywa świeży; Dziób zmierza w stronę Kuby, Afryka z rufy leży; Po brzegi statek pełen, przez morza, chłopcy, płyniem, A tysiąc negrów w lukach z zaduchu nam nie zginie. „Żagiel! A cóż wy na to? No, niech za nami śmiga; Angielski bryg armatni? No, niech się z nami ściga! Ni jeden statek szybszy na falach się nie znalazł, Niż nasz kochany szkuner, co ma z czarniuchów balast". Palący wiatr wciąż morze ciął mocniej i batożył, I wciąż się szybciej zbliżał nieznany bryg po morzu, Przed sobą roztrącając bałwanów skrzących szereg I aż ku niebu wznosząc angielską w z w y ż banderę, „Bierz diabli tę ich flagę!", ścigany grzmiał kapitan; * Tłumaczenie Stanisława Kryńskiego.
„Żle tym, co niewolników wiozą, gdy ta wykwita; Rozwińcie resztę żagli, i dalej: nim dogoni — Wywleczeni negrów z luku, potopim w morskiej toni". Kapitan statku ochrypł, i co miał sił przeklinał: „Poddać się! Dość pocisków, to groźne być zaczyna." Fryzowa łódź przybija, zdobyczą pościg wieńczyć. Słuchajcie, jak aż w niebo brytyjski wiwat dźwięczy! „Murzynom dać odetchnąć! Natychmiast ich wypuścić! Opróżnić luki! Śmierć ich w ohydnej t e j czeluści!" Na maszt niech krzyż Świętego Jerzego wnet pomyka: To znak, pod którym śladu nie znajdziesz niewolnika.
Co prawda od 1842 r. poczęła obowiązywać umowa angielsko-amerykańska o wspólnym patrolowaniu wybrzeży afrykańskich, ale każda z eskadr miała zastrzeżoną samodzielność. Maksymalna ilość patrolowców angielskich u wybrzeży afrykańskich wynosiła 20, a amerykańskich 7. Szczególnie mało aktywne były te okręty amerykańskie, na których oficerowie byli rodem ze stanów południowych. Na wywiezionych z Afryki w latach 1814—47 prawie milion niewolników tylko co dziewiąty Murzyn był uwalniany przez patrolujące okręty, chociaż w tym okresie co czwarty statek niewolniczy był zatrzymywany i przeszukiwany. W każdym razie w latach od 1810 do 1846 uwolnionych zostało dokładnie 116 862 niewolników. Wśród statków niewolniczych przeważały statki amerykańskie. Z 21 statków niewolniczych, które w 1857 r. zatrzymały patrolowce angielskie, 20 statków płynęło pod banderą amery-. kańską; portami macierzystymi tych statków był. Nowy Jork, Boston i Nowy Orlean. Przy czytaniu niektórych sprawozdań o konfiskowanych statkach niewolniczych jeżą się włosy na głowie. W 1842 r. zajęty został np. portugalski stateczek o pojemności wszystkiego 18 ton. Jednopokładowa ta żaglówka miała 6 ludzi załogi i pomieszczenie pod pokładem na wysokość niecałego pół metra. Znaleziono tam stłoczonych w niemożliwy sposób 250 dzieci murzyńskich, każde w wieku około 7 lat, przewożonych na sprzedaż do Brazylii.
j I j
j { 1 j
u
Amerykański lekki, krążownik „Mohican", który w 1861 r. ujął brzegów Kuby statek niewolniczy z 890 Murzynami. Kapitan niewolniczego statku, Nathaniel Gordon, został powieszony w Nowym Jorku na podstawie wyroku sądowego za piractwo, czyli uprawianie rozboju na morzu
Były takie angielskie statki, które załadowawszy węgiel w Cardiff lub innym walijskim porcie, gdy wypłynęły na pełne morze wyrzucały węgiel za burtę i śpieszyły do Afryki po znacznie korzystniejszy towar. W 1861 r. amerykański statek „Nightingale" zupełnie jawnie przygotowywał się w porcie Liverpool przez 8 tygodni do wyprawy po niewolników, a jeszcze w 1862 r. amerykański statek niewolniczy „Reindeer", wyposażony i przygotowany, usiłował opuścić port nowojorski. Chociaż przez dziesiątki lat prawo amerykańskie postanawiało, że przewóz niewolników morzem jest równoznaczny z piractwem, które karano śmiercią, to tylko w jednym wypadku prawo to zostało zastosowane. W dniu 7 lutego 1862 r. powieszony został w Nowym Jorku kapitan Nathaniel Gordon, którego statek niewolniczy ujęty został u brzegów Kuby przez amerykański lekki krążownik „Mohican". Na pokładzie statku niewolniczego było 890 Murzynów, 43
w tym 600 chłopców poniżej 14 lat. Oswobodzeni niewolnicy przewiezieni zostali do Liberii, a kapitan statku niewolniczego, jak powiedziano, powędrował na szubienicę za rozbójnictwo uprawiane na morzu. Rok 1862 uważać można za zakończenie przewozu „czarnych ładunków" poprzez Atlantyk. Z trudem uzyskana zgoda Stanów Zjednoczonych na to, by patrolowce angielskie zatrzymywały podejrzane statki nie tylko u brzegów Afryki, ale również i na Morzu Karaibskim, i w Zatoce Meksykańskiej, uczyniła przemyt Murzynów nieopłacalnym. Samo niewolnictwo zniesione zostało na Kubie dopiero w 1881 r., na całym obszarze Brazylii w 1888 r., w afrykańskich posiadłościach Belgii w 1890 r., w Zanzibarze w 1909 r., a w znanej nam Sierra Leone — na skutek energicznej interwencji Ligi Narodów — dopiero w 1928 r. Ksiqżka, która poruszyła sumienia ludzkie Statek rzeczńy „La Belle Riviere" (Piękna Rzeka) sunął wesoło w dół rzeki Ohio pod niebem jasnym i błękitnym. Tłum świetnie ubranych pań i panów krążył po górnym pokładzie, rozkoszując się pogodnym dniem. Wszyscy byli pełni życia, rześcy i radośni; wszyscy z wyjątkiem Murzynów i Murzynek, których handlarz niewolników Haley upchał wraz z innym ładunkiem na dolnym pokładzie. W górze nad nimi spoczywali w kabinach ojcowie i matki, mężowie i żony. A wśród nich igrały wesoło dzieci niczym barwne motyle. Panował nastrój radości i pogody. — Mamusiu! — zawołał chłopczyk, który wrócił z myszkowań po dolnym pokładzie — tu na statku jedzie handlarz murzynami i wiezie czterech czy pięciu niewolników. — Ach, biedne istoty! — odparła matka, a w głosie jej zabrzmiał smutek zmieszany z oburzeniem. — O co chodzi? — spytała inna dama. — Tam na dole są biedni niewolnicy — rzekła matka.
— I mają na sobie łańcuchy — dodał chłopczyk. Pewnego dnia, gdy statek zawinął na krótko do przystani małego miasteczka w stanie Kentucky, handlarz niewolników Haley wysiadł na brzeg i niebawem wrócił w towarzystwie przyzwoicie ubranej Murzynki niosącej na ręce dziesięciomiesięcznego chłopczyka, nad wiek dużego i silnego. Ruchliwy i żywy ani przez chwilę nie pozostawał w spokoju. Okazało się, że Murzynka imieniem Lucy wraz z dzieckiem została sprzedana handlarzowi niewolników przez niejakiego Johna Forsdicka. Gdy parowiec popłynął dalej w dół rzeki, Haley zakomunikował Murzynce, że jest jego własnością. — To niemożliwe! — zawołała kobieta. — Mój pan mówił mi, że pojadę do Louisviłle za kucharkę w tym samym zajeździe, gdzie pracuje mój mąż. I nie mogę uwierzyć, że mnie okłamał. — Ależ on cię sprzedał, moja biedna kobieto — odezwa* się pewien mężczyzna obejrzawszy dokładnie akt sprzedaży. — Sprzedał cię i tyle. — A, jeśli tak, to nie ma o czym mówić — odrzekła Murzynka uspokoiwszy się raptownie. Przytuliła dziecko mocniej do piersi, usiadła na skrzyni odwrócona tyłem do wszystkich i apatycznie wpatrzyła się w rzekę. Pewien mężczyzna, który zainteresował się jej dzieckiem, odszukał na drugim końcu statku handlarza niewolników, Hałeya, siedzącego na stosie skrzyń i palącego cygaro. Obcy zapalił cygaro i powiedział: — Masz pan całkiem niezłą sztukę towaru. — Owszem, nie mogę narzekać — odparł Haley. — Wieziesz pan tę Murzynkę na Południe? Haley przytaknął ćmiąc dalej cygaro. — Do robót na plantacji? — zagadnął znów mężczyzna. — Ano chyba — rzekł Haley. — Ale małego nie będą chcieli na plantacji — odezwał się mężczyzna.
— Sprzedam go przy pierwszej sposobności — rzekł Haley zapalając nowe cygaro. Po targu chłopczyk został sprzedany za 45 dolarów. — Gdzie pan wysiadasz? — zapytał Haley. — W Louisville — odrzekł tamten. — W Louisville — powtórzył Haley. — Świetnie się składa. Zatrzymujemy się tam pod wieczór. Dzieciak będzie spał. Bardzo dobrze — zabierzemy go bez krzyków. Był piękny, cichy wieczór, gdy statek zawinął do przystani w Louisville. Gdy Murzynka usłyszała wywoływaną nazwę miasta, pospiesznie ułożyła małego w zagłębieniu pomiędzy skrzynkami, wymoszczonym chustką. Następnie skoczyła do burty mając nadzieję, że pośród posługaczy hotelowych tłoczących się w przystani ujrzy swojego męża. Tłum pasażerów oddzielił ją od dziecka. Tę chwilę wykorzystał Haley. Podniósł uśpione dziecko i wręczył je obcemu, który wkrótce zginął w tłumie zmierzającym na przystań. Gdy statek oddalił się od brzegu, kobieta wróciła na dawne miejsce. Siedział tam Haley, ale dziecka nie było. — Co, co to... co się z nim stało? — wyszeptała w osłupieniu. — Lucy — rzekł Haley — dziecka nie ma. Prędzej czy później musiałabyś się o tym dowiedzieć. A ja, widzisz, wiedziałem od początku, że nie możesz zabrać go na Południe, więc skorzystałem z okazji i sprzedałem go w bardzo dobre ręce. Murzynka usiadła ogłuszona. Oczy wpatrywały się w przestrzeń, ale nic nie widziały. Nadeszła noc — cicha, niewzruszona, wspaniała, jasna od blasku niezliczonych gwiazd. Na statku wszyscy spali i d y chać było wyraźnie plusk wody za rufą. Niewolnik Tom ułożył się do snu na skrzyni i leżąc tak słyszał raz po raz zdławiony płacz i łkanie odrętwiałej z bólu kobiety. O północy niewolnik Tom zbudził się nagle. Coś czarnego przemknęło obok niego w stronę burty. Zaraz potem
przypuszczalnie podobnie wyglądało dziecko nieszczęsnej Lucy z „Chaty wuja Toma".
usłyszał plusk wody. Tom podniósł głowę. Miejsce kobiety, której zabrano dzfcfeko, było puste! Powyższe sceny przedstawiające we wstrząsający sposób ohydę i zgrozę niewoli Murzynów w Stanach Zjednoczonych w połowie ubiegłego wieku — zaledwie nieco ponad 100 lat temu — stanowią skrót jednego z rozdziałów powieści amerykańskiej autorki, nauczycielki i moralistki, Harriety Beecher-Stowe (1811—96). Harrieta Beecher-Stowe, gdy przekonała się, że w stanach „wolnych" (północnych) ujmuje się zbiegłych z Południa niewolników murzyńskich i pod eskortą odstawia skutych dawnym właścicielom, postanowiła w celu poinformowania społeczeństwa stanów „wolnych", nie znającego rozpaczliwej rzeczywistości — przedstawić zagadnienie niewolnictwa Murzynów w stanach południowych w formie żywej, udramatyzowanej opowieści. W tej intencji napisana została „Chata wuja Toma" („Uncłe Tom's Cabin"), drukowana zrazu w odcinkach tygodnika, wydana została jako książka w 1852 r. i w krótkim czasie pobiła wszystkie rekordy poczytności. Pierwsze wydanie — 5 tysięcy egz. zostało rozkupione w ciągu dwóch dni. Do końca roku sprzedano w Ameryce 300 tysięcy egz. W Anglii w ciągu roku rozszedł się milion egz. Książkę tłumaczono na wszystkie języki europejskie i azjatyckie. Szczególnie wielki wpływ wywarła „Chata wuja Toma" na kobiety i młodzież. Nawet królowa Anglii, Wiktoria,
Harriet Beecher-Stowe, autorka „Chaty wuja Toma"
roniła łzy, gdy czytała o wstrząsających losach matek i dzieci murzyńskich. We wszystkich burzyła się krew przy czytaniu opisów bestialstw plantatorów i nieludzkiego znęcania się nad pozbawionymi wszelkich p r a w niewolnikami i niewolnicami. Nawet n a j b a r dziej tragiczne i najpotworniejsze wydarzenia przedstawione w „Chacie w u j a Toma" miały swoje odpowiedniki w s m u t n e j rzeczywistości. Książka Harriety Beecher-Stowe została napisana w tym celu, by spowodować zniesienie niewolnictwa Murzynów w Stanach Z jednoczonych. W graniczącej ze Stanami Zjednoczonymi od północy Kanadzie, będącej wówczas kolonią angielską, Murzyni — zresztą niezbyt liczni — mieli już wolność. W Stanach Zjednoczonych było w owych czasach około 4 milionów murzyńskich niewolników. W przeważającej większości los ich był opłakany. J a k gdyby na ironię, gdy niewolnikom murzyńskim zadawano w południowych stanach takie cierpienia, jakie opisała Harrieta Beecher-Stowe, równocześnie ustawodawstwo amerykańskie uważało morski handel niewolnikami za rozbójnictwo i ścigało na Atlantyku, a nawet i na południowym Oceanie Indyjskim, statki przewożące niewolników murzyńskich. Emocjonalny ładunek zawarty w książce „Chata wuja Toma" przyśpieszył proklamowanie formalnej wolności Murzynów nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również w koloniach francuskich i w Brazylii. 4S
LOS P O T O M K Ó W MURZYŃSKICH NIEWOLNIKÓW WYWIEZIONYCH DO AMERYKI
Wyzwoleńcy w Freełown i w Liberii Handel niewolnikami został zabroniony kupcom angielskim aktem p r a w n y m z 25 marca 1807 r. Za każdego niewolnika znalezionego na pokładzie groziła grzywna w w y sokości 100 f u n t ó w szterlingów, a poza tym mogła być orzeczona konfiskata statku. Poprzednio już — w 1772 r. — przyznana została wolność niewolnikom murzyńskim przeb y w a j ą c y m w Anglii. Właściciele niewolników otrzymali pieniężne odszkodowania, a większość uwolnionych Murzynów — w samym Londynie zebrało się ich około 15 000 — rozglądała się źa pracą i chlebem. Zagadnienie bezrobocia wśród uwolnionych Murzynów w Anglii rozwiązał częściowo ich protektor, ówczesny minister sprawiedliwości, lord Mansfield. W kolonii a f r y k a ń s k i e j Sierra Leone wykupiony został pas ziemi nad morzem i założona t a m osada n a z wana Freetown, co oznacza „miasto wolności". T a m umieszczeni zostali w 1787 r. obdarzeni w Anglii wolnością niewolnicy murzyńscy. Początkowo osada rozwijała się n a d e r wolno, ale z biegiem lat powstało rozrastające się miasto i ożywiony port. Właściwy rozwój Freetown rozpoczął się w 1833 r., gdy Anglia zniosła niewolnictwo we wszystkich swoich zamorskich koloniach. Freetown w ciągu ostatnich 30 lat podwoił liczbę mieszkańców: jest ich obecnie około 120 tysięcy. Miasto jest stolicą państwa Sierra Leone (obszar 72 tys. km 2 i 2 i pół m i liona mieszkańców), k t ó r e jest członkiem Wspólnoty B r y t y j s k i e j i od 1961 r. r e p r e z e n t o w a n e jest w Organizacji N a rodów Zjednoczonych. J ę z y k i e m powszechnie używanym we Freetown jest język angielski; silnie zakorzenione są t a m wpływy angielskie i powiązania h a n d l o w e z Anglią. Na swoim ludzkim postępku — stworzenie osady dla w y zwolonych Murzynów — Anglicy zrobili zupełnie dobry in4
Hebanowy most
teres. Na wykupionym od Portugalczyków pasie nadmorskim ożywiona osada handlowa Freetown prowadziła korzystny handel wymienny z zapleczem. Stopniowo wpływy Freetown i angielskich opiekunów sięgały coraz to głębiej i w końcu do brytyjskiej kolonii królewskiej Sierra Leone można było z czasem dołączyć bardzo rozległy protektorat, bogaty nie tylko w palmy dające olej i żyzną ziemię, która nadawała się pod uprawę manioku, kukurydzy, prosa i arachidów (fistaszków), ale i w rudy żelaza i chromu, fosfaty oraz złoto i diamenty. Wykorzystywanie zaplecza ułatwiła rozgałęziona linia kolejowa o długości kilkuset kilometrów i sieć dróg nadających się do komunikacji samochodowej. Potomkowie tych Murzynów, którzy w liczbie czterystu przybyli w 1787 r. z Anglii do Sierra Leone, uważają się za miejscową arystokrację i na tych Murzynów, którzy nie mogą poszczycić się przodkami, którzy w XVIII w. przebywali w Anglii, spoglądają raczej z góry. Wśród tych potomków są i tacy, którzy posiadając w swoich żyłach mniejszą lub większą domieszkę krwi rasy białej, uważają się już nie za Murzynów, lecz Kreołów*. Mniej udanym od angielskiego eksperymentu z Freetown okazał się w realizacji amerykański projekt stworzenia w Afryce wolnego państwa murzyńskiego, którego obywatelami byliby wyswobodzeni z niewoli Murzyni ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Liberia w Afryce stanowi klasyczny przykład, do czego doprowadzić może piękny i szlachetny w założeniu zamiar, jeżeli nie ulegną zmianie stosunki społeczne i polityczne. Gdy z początkiem XIX w. w związku z coraz większym popytem na bawełnę, tytoń i cukier trzcinowy los niewolników murzyńskich w Ameryce Północnej, a szczególnie I
* Kreolowie — potomkowie kolonizatorów europejskich urodzeni w koloniach podzwrotnikowych; Kreolowie, chociaż uważają się za czystych potomków przedstawicieli rasy białej, posiadają zazwyczaj cechy świadczące o mniejszej lub większej przymieszce krwi tubylczej.
w Stanach Zjednoczonych, stawał się coraz cięższy, grupa filantropów amerykańskich utworzyła towarzystwo kolonizacyjne (American Colonization Society), które postawiło sobie za cel stworzenie w Afryce siedziby dla niewolników murzyńskich, którzy uzyskali wolność. Na wykupione w Afryce Zachodniej tereny* pierwszą grupę murzynów amerykańskich skierowano w 1821 r. i poddano ich pod rządy amerykańskiego gubernatora. Po. upływie ćwierćwiecza — w dniu 26 lipca 1847 r. — amerykańscy opiekunowie spowodowali, że proklamowana została „wolna i niepodległa" republika Liberia. W rzeczywistości Liberię uważać należy nadal za kolonię amerykańską w Afryce. Zdaniem wielu bezstronnych historyków utworzenie republiki liberyjskiej miało na celu tylko odwrócenie uwagi Murzynów od walki o zniesienie niewolnictwa i o zdobycie praw obywatelskich w Stanach Zjed-s noczonych. W teorii Liberia jest republiką konstytucyjną, a w rzeczywistości rządzona jest po dyktatorsku. Od 1944 r. władzę „prezydenta" s p r a w u j e tam William V. S. Trubman, który otacza się niebywałym przepychem i posiada pałace przypominające bajki z tysiąca i jednej nocy. Powierzchnia Liberii, opierającej się o Atlantyk wybrzeżem długości 550 km, wynosi 111 tysięcy kilometrów k w a dratowych. Stolica Monrovia liczy około 80 tysięcy mieszkańców**. Najważniejszym produktem krajowym jest kauczuk, wywożony do amerykańskich fabryk opon samochodowych. Liczba mieszkańców Liberii nie jest dokładnie znana. P r z y j m u j e się, że wynosi 2 i pół miliona. Zdecydowaną większość mieszkańców Liberii stanowią odwieczni mieszkańcy, Murzyni, bytujący w puszczach i zaroślach * Amerykańscy filantropi nabyli pas ziemi na wybrzeżu gdzie dzisiejsza IvIonrovia, od miejscowego kacyka murzyńskiego za 300-litrową beczkę wypełnioną liśćmi tytoniowymi, beczkę rumu, 50 postawów sukna, 25 baryłek prochu i skrzynię muszkietów. ** Od 1948 r. Monrovia jest wolnym portem. •4'
51
i dzielący się na około 20 plemion. Grupę rządzącą w Liberii, wykorzystującą murzyńskich tubylców i napędzającą ich do ciężkiej pracy na plantacjach kauczuku*, stanowią Amerykano-Liberyjczycy, to jest potomkowie obdarowanych wolnością Murzynów — dawnych niewolników- j -przesiedleńców z USA. Tych Amerykano-Liberyjczyków jest garstka: 20 tysięcy. Mieszkają w miastach i są właścicielami u p r a w n e j ziemi na wybrzeżu i w dolinie Rzeki Świętego Pawła. Posesjonaci ci są trzonem jedynej w Liberii partii politycznej — „Partii Prawdziwych Wigów" (True Whig Party), reprezentującej interesy zamożnej burżuazji i plantatorów. Z łona tejże monopartii wywodzi się wspomniany prezydent Trubman. Gdyby to nie było tragiczne, to zakrawałoby na kpiny, ; że Liberia, która stworzona została w tym celu, by była siedzibą Murzynów wyzwolonych od nieludzkiej hańby niewolnictwa, sama to niewolnictwo uprawiała. Otóż stwier- ; dzone jest, że władcy Liberii, Amerykano-Liberyjczycy, potomkowie tych niewolników murzyńskich, którzy wolność swoją zawdzięczali filantropom amerykańskim, „wolnych" obywateli swojej „konstytucyjnej" republiki sami zaprzedawali w niewolę plantatorom w koloniach portugalskich i hiszpańskich na zachodnim brzegu Afryki. Transakcje te odbywały się jeszcze nie tak dawno temu, bo uległy przerwaniu dopiero w 1927 r., gdy oburzenie światowej opinii publicznej przybrało bardzo duże rozmiary. W każdym r a zie władcy Liberii w latach od 1914 do 1927 r. sprzedali łącznie ponad 7 tysięcy czarnych obywateli liberyjskich, pobierając średnio „od łebka" 9 funtów szterlingów. Przepych, którym się otacza murzyński prezydent Liberii, i Trubman, nie stanowi jego wyłącznego przywileju. Oddaj- j my głos polskiemu dziennikarzowi i podróżnikowi Janowi j * Prawie wszystkie plantacje drzew kauczukowych w Liberii należą do amerykańskiej spółki Firestone Plantation Company. Produkcja kauczuku w Liberii wyniosła w 1961 r. 43 100 t.
B a b i ń s k i e m u , k t ó r y o s t a t n i o w A b i d ż a n i e , stolicy W y b r z e ż a Kości S ł o n i o w e j , był ś w i a d k i e m sceny, k t ó r ą opisał n a s t ę pująco*: Byłem akurat na środku mostu nad laguną, który abidżańczycy uważają za jeden z „cudów XX wieku", kiedy powietrze rozdarł zupełnie przeraźliwy głos syren Zaintrygowany przystanąłem przy krawężniku. ,
Wbrew oczekiwaniom nie była to straż pożarna ani pogotowie. To jechał prezydent Wybrzeża Kości Słoniowej. Przodem sunął na syrenie czarny mercedes, z migającym niebieskim światłem na dachu. Za nim drugi. Z kolei pędziła kluczem trójka motocyklistów w butach z cholewami, w granatowych spodniach i białych bluzach oraz takichże kaskach. Dopiero za nimi szofer w liberii kapiącej złotem galonów prowadził otoczonego czwórką dalszych motocyklistów otwartego cadiłlaca z F. Houphouet-Boigny, siedzącym saińotnie na środku ogromnego tylnego siedzenia Orszak zamykali znowu motocykliści i kolejne mercedesy eskorty w identycznym szyku. Kiedy zapytałem potem w mieście, cóż to za uroczystość dziś przypadała, że prezydent tak ceremonialnie jechał przez miasto, okazało się, że żadna. Po prostu zwykł on tak jeździć na co dzień. A jako lekarstwo na moje zdziwienie zaaplikowano mi obejrzenie pałacu, który sobie wystawił. Nie jest to zresztą pałac w ścisłym tego słowa znaczeniu. To cały zespół budowli o oszałamiającej architekturze, kapitalnie wkomponowanych w obszar jakichś dwudziestu hektarów łagodnego stoku wzgórza nad błękitem wód laguny, która oblewa Abidżan.
Murzyni w A m e r y c e Południowej Najwięcej niewolników murzyńskich z A f r y k i przewieziono d o B r a z y l i i , p o n i e w a ż P o r t u g a l i a , d z i e r ż ą c p r z e z p r a w i e d w a w i e k i m o n o p o l n a w y w ó z M u r z y n ó w , w t a n i ą siłę roboczą z a o p a t r y w a ł a p r z e d e w s z y s t k i m w ł a s n ą kolonię. * Dziennik „Zycie Warszawy" z 3 maja 1964 r.
Rękami n i e w o l n i k ó w u p r a w i a n o plantacje trzciny cukrow e j , k a w y i t y t o n i u oraz w y d o b y w a n o z łona ziemi r u d y metali i drogie kamienie*. Z n i e w o l n i k ó w składała się też służba d o m o w a . Na ogół biali m i e s z k a ń c y B r a z y l i i o b c h o dzili się dobrze ze s w o i m i n i e w o l n i k a m i . Anglik J a m e s H a r d y V a u x w p a m i ę t n i k a c h s w o i c h w y d a n y c h w L o n d y n i e w 1819 r. pisze, że g d y b y ł w Rio de J a neiro w sierpniu 1807 r., z a w i n ą ł t a m statek z G w i n e i z M u rzynami. Sprzedaż n i e w o l n i k ó w odbyła się na przedmieściu, dokąd d o p r o w a d z o n o ich s k u t y c h łańcuchami i gdzie z b y w a n o ich — z a u w a ż y ł V a u x — „jak u n a s w S m i t h f i e l d b y dło lub o w c e . Z d r o w y chłopak 15-łetni k o s z t o w a ł od 30 do 50 f u n t ó w szterlingów". O n i e w o l n i k a c h m u r z y ń s k i c h w Rio de J a n e i r o A n g l i k V a u x zanotował: Warunki bytowania tej nieszczęsnej klasy ludzi są tutaj, jakby nie było, znośniejsze aniżeli cudzoziemiec mógłby przypuszczać. Wielu mieszkańców posiada niewolnika lub niewolnicę (czasami więcej) tylko do wykonywania prac domowych. Zbędnych niewolników wysyła się co rano do pracy na rachunek właściciela, który chce uzyskać jak najwięcej z ich działalności; większość niewolnic ogranicza się do noszenia wody z publicznych wodotrysków, którą zachwalają okrzykami podobnie jak sprzedawcy mleka w Londynie; wezwane zatrzymują się i opróżniają swoje naczynie — drewniany ceber pojemności co najmniej dziesięciu kwart, za co otrzymują zapłatę w wysokości 3 i pół pensów**. Murzyni tutejsi stanowią najpiękniejszą odmianę czarnych, jakich widziałem. Mężczyźni noszą proste kurtki i spodnie, a kobiety suknie niebieskie; bieliznę mają nieskazitelnie białą i ozdobioną haftem na ramionach i piersiach. Noszą bransolety na przegubach rąk i stóp i mają kolczyki; wszystko z najprawdziwszego złota. Obie płcie dbają bardzo o czystość osobistą i posiadają spokojne i przyjemne usposobienie. * Niewolnik murzyński w Brazylii, który w kopalniach diamentów znalazł kamień wagi co najmniej 17 karatów, odzyskiwał wolność; złoża diamentów w Brazylii odkryto w 1728 r. ** W przeliczeniu na naszą dzisiejszą walutę około 2 zł.
Bez porównania cięższy był los niewolmkow murzyńskich na brazylijskich plantacjach. Gdy w 1846 r. Anglia dopuściła na swój rynek wewnętrzny cukier trzcinowy z Brazylii, natychmiast zwiększył się przywóz niewolników murzyńskich do Brazylii, ponieważ plantatorzy w przewidywaniu nowych zysków przystąpili do powiększania przestrzeni pod uprawę. Gdy w 1845 r. przywieziono do Brazylii 22 700 niewolników murzyńskich, to w ciągu następnych czterech lat średni roczny przywóz wynosił 58 600 głów. Wolność niewolnicy murzyńscy w Brazylii uzyskali w okresie między 1871 i 1888 r. Wyzwolenie Murzynów nastąpiło w trzech etapach, by wstrząsy ekonomiczne nie były zbyt silne. W republice Kolumbia ludność murzyńska stanowi 4% ogółu mieszkańców (w 1963 r. ogółem było 15 min), a ludność zwana Sambo — pochodzenia murzyńsko-indiańskiego — 3%. W Wenezueli, liczącej w 1963 r. 8,2 miliona mieszkańców, Murzyni, Mulaci i Indianie stanowili łącznie około 20% ludności. W Ekwadorze, który w 1963 r. miał 4,7 miliona mieszkańców, liczba Murzynów i Mulatów została ustalona na 10®'o, a w Gujanie Brytyjskiej Murzyni stanowią około jednej trzeciej ludności. W Panamie, która w 1963 r. miała 1,2 miliona mieszkańców, trzecią część stanowili Murzyni i Mulaci. W republice Nikaragua (1963 r. — 1,5 min mieszkańców) Murzynów jest około 9 % . Na wyspach amerykańskich ilości Murzynów i Mulatów, mniej lub więcej ścisłe, są następujące: na Kubie (ogólna liczba mieszkańców w 1963 r. — 7,2 min) Murzynów jest około 12,5% i Mulatów około 14,5%; w republice Haiti Murzyni w liczbie 4,2 miliona stanowią 95% ludności, natomiast w sąsiadującej Dominikanie, liczącej ogółem 3,3 miliona mieszkańców (1963 r.). Murzyni stanowią 10%, a Mulaci 61% ludności; na wyspie Puerto Rico (w 1962 r. 2,5 min mieszkańców) Murzyni i Mulaci stanowią około 27*/®. Bardzo liczni są też potomkowie dawnych niewolników na Jamajce, Trynidadzie, Barbados, Martynice i Gwadelupie.
W państwach P o ł u d n i o w e j Ameryki położonych po stronie zachodniej, Murzynów i Mulatów — poza niewielkimi stosunkowo ilościami w Kolumbii i E k w a d o r z e — p r a w i e że nie ma. Tłumaczy się to tym, iż w okresie niewolnictwa Murzynów przewożenie ich lądem do P e r u , Chile i Boliwii od strony Oceanu Atlantyckiego było bardzo kosztowne i po prostu nie kalkulowało się. Można przyjąć, że kontynent amerykański zamieszkuje obecnie w przybliżeniu 75 milionów Murzynów i Mulatów na ogólną liczbę 438 milionów mieszkańców t e j części świata; stanowi to około 17"'o ogółu ludności. Dla porównania w a r t o sobie uzmysłowić, że obecną liczbę Murzynów w Afryce można p r z y j ą ć na około 190 milionów. Ciężki los ludności murzyńskiej w U S A Na zebraniu „Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego", odbytym w„ listopadzie 1962 r. w Filadelfii, historyk dr Stanley M. Elkins z żeńskiego „Smith College" w Northampton w stanie Massachusetts orzekł, iż nigdzie na świecie los niewolników murzyńskich nie był tak ciężki, jak w angielskich koloniach w Północnej Ameryce: w Wirginii i w Zachodnich Indiach. Przyczyną był nieskrępowany k a pitalizm. Zdaniem doktora Elkinsa kodeks niewolniczy Wirginii rozwinął się jedynie w oparciu o interesy właściciela niewolnika. Inna była pozycja niewolników murzyńskich w koloniach hiszpańskich i portugalskich, gdzie t r a k t o w a no ich bardziej po ludzku. Historyk amerykański tłumaczy to tym, że w A m e r y c e Łacińskiej p r a w a dotyczące niewolników murzyńskich opierały się na d a w n y m p r a w i e rzymskim, k t ó r e ograniczało p r a w a właściciela, a ochraniało niewolnika. W rezultacie — zakonkludował odważnie dr Elkins — gdy niewolnicy murzyńscy w Ameryce Łacińskiej uzyskali wolność, stali się tam pełnoprawnymi obywatelami, natomiast obecnie w Wirginii i w Indiach Zachodnich
Murzyni, chociaż posiadają wolność, to nadal p r z y l e g a do nich ta cecha, iż są pozbawieni praw.
Według spisu ludności z 1860 r. w Stanach Zjednoczonych na 31,5 milionów mieszkańców było 4,5 milionów Murzynów, z czego 4 miliony niewolników i pół miliona Murzynów wolnych*. W toku amerykańskiej wojny domowej kongres reprezentantów ze stanów północnych uchwałą z dnia 16 kwietnia 1862 r. zniósł niewolnictwo w stolicy kraju, w Waszyngtonie, i postanowił, iż rząd wypłaci właścicielom za każdego zwolnionego niewolnika murzyńskiego kwotę 300 dolarów. W rezultacie wypłacono łącznie około miliona dolarów odszkodowań, z czego można przyjąć, iż wolność uzyskało w Waszyngtonie ponad 3 tysiące Murzynów. 1 stycznia 1863 r. prezydent Lincoln proklamował uro czyście wolność około 3 milionów niewolników murzyńskich w dziesięciu stanach południowych, gdzie wojska Północy osiągnęły przewagę. W kilka miesięcy po zamordowa niu prezydenta Lincolna i po ostatecznej przegranej stanów południowych, kongres amerykański w dniu 18 grudnia 1865 r. zniósł całkowicie niewolnictwo przez przyjęcie trzynastej poprawki do konstytucji. Poprawka ta ma następujące brzmienie: „1. Ani niewolnictwo, ani niedobrowolna służebność z wyjątkiem kary stosowanej za zbrodnię, dopiero po uznaniu winy, nie może istnieć w Stanach Zjednoczonych ani w żadnym miejscu podległym ich jurysdykcji. 2. Kongres jest upoważniony do powzięcia uchwał, które spowodują wykonawstwo tego artykułu". W sto lat po powzięciu tej uchwały zagadnienie murzyńskie w Stanach Zjednoczonych jest nadal otwartą i k r w a wiącą raną. * W stanie Nowy Jork niewolnictwo zostało zniesione już w 1827 r.. ale niewolników murzyńskich było tam niewielu: t a nią siłę roboczą stanowili tam iuż wówczas biedni emigranci z Europy.
Najświeższą ilustracją tego stanu rzeczy jest straszny bilans nader k r w a w o i brutalnie uśmierzonych rozruchów murzyńskich. Mowa t u t a j o rozruchach w okresie od 11 do 17 sierpnia 1965 r. w murzyńskiej dzielnicy Watts w południowej części Los Angeles w Kalifornii. Zabitych zostało tam 36 ludzi (w tym 30 Murzynów), a rannych zostało 895 osób (w tym 766 Murzynów). Aresztowanych zostało ponad 3 000 osób (prawie bez w y j ą t k u Murzynów), w tym 450 młodzieży. Podczas rozruchów w Los Angeles ogień objął 330 budynki, z których całkowitemu spaleniu uległo 142 b u dynków; straty od ognia obliczone zostały na 175 milionów dolarów. Ostatnie rozruchy murzyńskie w USA stanowią gwałtowny wybuch nagromadzonych urazów, poczucia beznadziejności i nienawiści spowodowanej brakiem perspektyw na lepsze jutro. Murzynów było w USA — według ostatniego spisu ludnoności z 1960 r. — 18 871 831. W 1950 r. było ich 15 044 937, a w 1920 r. 10 463 095. P r z y j m u j e się, że z początkiem 1965 r. liczba Murzynów w USA przekroczyła 21 milionów, co przy' około 194 milionach ogólnej liczby mieszkańców USA z początkiem 1965 r. stanowi ll°/o całej ludności. W 1910 r. 85°/o ludności murzyńskiej mieszkało na f e r mach i w osiedlach poniżej 2 500 mieszkańców, w 1963 r. 73u/o ludności murzyńskiej mieszkało w wielkich miastach. Chociaż Murzyni stanowią ll°/o ogółu mieszkańców Stanów Zjednoczonych, to przypada na nich tylko ułamek procenta m a j ą t k u i dochodu narodowego*. Dla nich są n a j * Obecnie około 60%., czyli większość, rodzin murzyńskich w USA zarabia łącznie w ciągu roku poniżej 4 tysięcy dolarów, natomiast w rodzinach rasy białej uzyskuje tak niski — jak na USA — zarobek tylko 28%. Rocznie łączne zarobki w kwocie 10 tysięcy i więcej dolarów uzyskuje tylko co dwudziesta rodzina murzyńska, natomiast biała — prawie co piąta. Przed dziesięciu łaty z dwunastu rodzin murzyńskich tylko jedna zarabiała łącznie 10 000 dolarów lub więcej.
Sikawki
straży którzy
ogniowej publicznie
przeciw Murzynom amerykańskim, sprzeciwiali się segregacji
uciążliwsze i najgorzej płatne zajęcia, a w zawodach wolnych i popłatniejszych udział Murzynów — chociaż nastąpiła znaczna poprawa — jest nadal znikomy*. W stanach południowych Murzyni są nadal traktowani niemal jak zwierzęta pociągowe, biali stronią od nich i upokarzają ich bezwiednie, bądź rozmyślnie. Murzyni w życiu publicznym, poza biernym prawem wyborczym, nre posiadają pełni praw obywatelskich. Ciepło przemawiają do nich biali wówczas, gdy potrzebne im są ich głosy. Kokietowanie Murzynów obserwować można najlepiej przed każdorazowymi wyborami prezydenta. * Murzyni w USA stanowią: wśród adwokatów, kierowników, wydawców i dziennikarzy — 1%, wśród lekarzy 2»/o,i wśród n a uczycieli i profesorów szkół średnich i wyższych-3%.
59
Do uzyskania równouprawnienia Murzynom w USA jeszcze bardzo daleko, aczkolwiek w murze, którym biali obywatele USA odgrodzili się od Murzynów, poczyniono już szereg wyłomów. Sprawa uzyskania przez Murzynów istotnej pełni praw obywatelskich posunęła się nieco naprzód, szczególnie w ciągu 1963 r Chociaż głośno było i jest o integracji, to jednak stwierdzić wypada, że z początkiem 1964 r. w stanach południowych w szkołach 1888 inspektoratów szkolnych obowiązywał jeszcze rozdział na dzieci białe i kolorowe. Najbardziej konserwatywny jest stan Mississipi, gdzie w ogóle integracji się nie stosuje. W praktyce w wielu miejscowościach w stanach południowych istnieje ten stan rzeczy, iż Murzynowi wolno wejść do podrzędnego baru, który przedtem był dla niego zamknięty, a nadal nie wolno korzystać mu z miejskiego basenu kąpielowego. W każdym razie można stwierdzić, że masy murzyńskie w USA się budzą i że Murzyni amerykańscy nie są już tak zastraszeni i zaszczuci; stopniowo nabierają zaufania do własnych sił, bezsprzecznie stają się pewniejsi siebie. W maju 1963 r. w Birmingham w stanie Alabama użyto psów. policyjnych przeciwko demonstrującym Murzynom,
Duchowy przywódca Murzynów amerykańskich dr Martin Luther King jun. podczas jednego z licznych aresztowań (na pierwszym planie)
Największą manifestacją woli milionów Murzynów amerykańskich był „marsz" na Waszyngton odbyty 28 sierpnia 1963 r. W demonstracyjnym pochodzie wzięło udział ponad 200 tysięcy ludzi, w tym znaczna większość Murzynów i mieszkańców Waszyngtonu*. Bardzo dużo było przeróżnych delegacji z całego k r a j u oraz indywidualnych uczestników, którzy nie szczędzili wydatków i fatygi, by wziąć udział w manifestacji. W olbrzymim pochodzie kroczyło również około 200 wybitnych przedstawicieli wszystkich wyznań i sekt religijnych. Po złożeniu ślubowania, iż nie ustaną w walce o uzyskanie pełni praw obywatelskich, uczestnicy olbrzymiego po« W stolicy USA, Waszyngtonie, większość mieszkańców stanowią Murzyni. W 1960 r. było ich tam 411 737; przypuszczalnie obecnie liczba ich dochodzi tam do pół miliona. 61
Dr
Martin
Luther
King podczas konferencji USA Johnsonem
z
prezydentem
chodu ruszyli poprzez najwspanialsze aleje Waszyngtonu: Independence Avenue i Constitution Avenue przed m a r m u rowy pawilon w p a r k u West Potomac mieszczący wielki posąg prezydenta Lincolna, oswobodziciela Murzynów amerykańskich. W pochodzie, którego uczestnicy śpiewali hymny religijne, niesiono liczne transparenty z napisami domagającymi się pełni praw obywatelskich, integracji w szkołach i ludzkich mieszkań. Przed pomnikiem Lincolna wygłoszono szereg mów. Prezydent Kennedy przyjął następnie 10 przywódców manifestacji waszyngtońskiej, m. in. przywódcę murzyńskiego dra Kinga oraz Filipa Randolpha i Roy Wilkinsa, sekretarza generalnego organizacji „National Association for the Advancement of Colored People" (Narodowego Stowarzyszenia na Rzecz Postępu Ludności Kolorowej). Przywódcom manifestacji' prezydent Kennedy oświadczył m. in., że konieczne będą bardzo wielkie obustronne wysiłki, by doprowadzić do uchwalenia ustaw zapewniających Murzynom
pełnią praw obywatelskich. Co do samej manifestacji wypowiedział się w oświadczeniu złożonym później, iż wywarła na nim wielkie wrażenie powagą i spokojną godnością. Dr King postępowaniem swoim przypomina Ghandiego. Gdy w kwietniu 1963 r. był więziony w mieście Birmingham, szereg, białych duchownych różnych wyznań zarzuciło mu, że wystąpienia jego są nierozsądne i nie na czasie. W odpowiedzi dr King na skrawkach papieru napisał odpowiedz adresowaną: „Do moich drogich kolegów duchownych''. Zapiski te zostały wyniesione z więzienia ukradkiem i następnie opublikowane. Dwa urywki z tej odpowiedzi zasługują na przytoczenie. Pierwszy ustęp brzmi: Czekaliśmy przeszło 340 lat na nasze k o n s t y t u c y j n e i nadane przez Boga prawa. Narody Azji i Afryki z szybkością odrzutowców zmierzają do politycznej niepodległości, a my wciąż jeszcze żółwim krokiem dążymy do tego, by spowodować podanie n a m w barze filiżanki kawy. W y d a j e mi się. że tym, którzy nigdy nie odczuli obraźliwych okoliczności segregacji, łatwo jest powiedzieć „czekać".
A końcowy ustęp: Zanim „pielgrzymowie" wylądowali w Plymouth, myśmy byli tutaj. Zanim pióro Jeffersona wypisało na .kartach historii majestatyczne słowa „Deklaracji niepodległości", byliśmy t u t a j . Przez przeszło dwa wieki nasi przodkowie pracowali w tym k r a j u bez zapłaty; oni uczynili z bawełny „królowę" i oni w atmosferze b r u t a l n e j niesprawiedliwości i haniebnego upokorzenia zbudowali domy dla swoich panów. Mimo wszystko żyją nadal i nadal się rozwijają. Jeżeli nie zdołały nas złamać okropności niewolnictwa, to nie ulega wątpliwości, że sprzeciwy, na które teraz natrafiamy, zostaną pokonane.
W dniu 10 grudnia 1964 r. doktorowi Kingowi wręczona została w Oslo pokojowa nagroda Nobla za rok 1964. Laureat oświadczył, że przyznane mu 53 tysiące dolarów przeznacza ńa poprawienie sytuacji prawnej Murzynów w USA Opinii o istotnej sytuacji politycznej i ekonomicznej Murzynów w USA nie zmienią informacje, iż jest tam obecnie 35 Murzynów milionerów lub że sportowcy tej miary, co sprinter Jesse Owens, bohater Igrzysk Olimpijskich w Ber
linie w 1936 r., „czarna gazela" Wilma Rudolph, gwiazda Igrzysk Olimpijskich w Rzymie w 1960 r., i Bob Haynes, który na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w 1964 r. okazał się najszybszym człowiekiem świata przebiegając 100 metrów w 10 sekund, oraz szereg murzyńskich plotkarzy, skoczków, pięściarzy i innych wyczynowców, oklaskiwani są z entuzjazmem przez tłumy Amerykanów. Takie same powodzenie wśród publiczności-— również i amerykańskiej — mają murzyńskie śpiewaczki Marian Anderson, Leontyna Price i Lena Horne, murzyński piosenkarz Harry Belafonte, nie mówiąc już o murzyńskich wirtuozach jazzowych. Również i fakt, że wykształcony prawnik murzyński, William H. Hastie, był przez pewien okres czasu gubernatorem Wysp Dziewiczych w Antylach i że rozpatrywana jest jego kandytatura na członka Sądu Najwyższego, stanowi rzadki w y j ą t e k , podobnie jak rozgłaszana niedawno wiadomość, że generałem lotnictwa mianowany został zawodowy wojskowy Murzyn, Benjamin O. Davis. syn emerytowanego jedynego generała-Murzyna amerykańskiego, który dotychczas dosłużył się tego stopnia w armii. Aktualną sytuację Murzynów w USA — i tych segregowanych i tych, którzy w drodze wyjątku czy dzięki wielkim zdolnościom, czy też szczęśliwemu zbiegowi okoliczności doszli do stanowisk i majątków — charakteryzuje n a j dosadniej następujące niedawne wydarzenie, nie wymagające jakichkolwiek komentarzy. Otóż znany murzyński lekarz-dermatolog, Teodor Lawless, jest wykładowcą w Northwestern University w Evanston w stanie Illinois. Pewnego dnia miała być sfotografowana z bliska jego ręka przy wykonywaniu podskórnego zastrzyku nową metodą. Fotograf najbezczelniej w świecie zaproponował mu wciągnięcie gumowej rękawiczki chirurgicznej, by... czerń ręki nie była widoczna. Fotograf, biały Amerykanin, zdziwił się bardzo, gdy doktor Teodor Lawless zrezygnował ze zdjęcia.
•
Angielski sztych z XVIII w. przedstawiający plantatora, którego obsługuje murzyńska
amerykańskiego niewolnica